Morgan Rice Krąg Czarnoksiężnika 13 Rządy Królowych

background image
background image

MorganRice

KrągCzarnoksiężnikaTom13

RządyKrólowych

TytułoryginałuRuleofQueens

PrzekładSandraWilk

ROZDZIAŁPIERWSZY

Thorgrinuderzałgłowąoskałyibłotnistąziemię,spadającnałebnaszyjęsetki
stópwdółzboczawrazzosuwającąsięgórą.Wszystkowokołoniegowirowało,
aonpróbowałsięzatrzymać,zwolnić,leczniepotrafił.

Kątemokaspostrzegł,żejegobraciatakżespadają,koziołkując.Każdy,także
Thor,wyciągałrozpaczliwieręce,bychwycićsiękorzeni,skał–czegokolwiek–
ispowolnićupadek.

Thorzdałsobiesprawę,żezkażdąupływającąchwiląoddalasięodszczytu
wulkanu,odGuwayne’a.Pomyślałotychdzikusachnagórze,gotującychsię,by
złożyćjegodzieckowofierze,izawrzałzwściekłości.Ryłpaznokciamiw
błotnistejziemi,wrzeszcząc,rozpaczliwiepragnącdostaćsięzpowrotemna
szczyt.

Jednakchoćstarałsięzcałychsił,niemógłtemuzaradzić.Thorledwiewidziałi
ledwiemógłoddychać,niewspominającjużotym,byosłonićsięprzed
uderzeniami,gdygóraosypywałasięnaniego.Miałwrażenie,żedźwigana
barkachciężarcałegoświata.

Wszystkodziałosięniewiarygodnieszybko–zbytszybko,byThorzdołałobjąć

background image

tomyślą–agdyspojrzałkątemokawdół,ujrzałostrozakończoneskały.
Wiedział,żegdytylkowniewpadną,zginą.

Przymknąłpowiekiipróbowałprzywołaćwmyślachsweszkolenie,nauki
Argona,słowaswejmatki,starałsięodnaleźćciszępośródburzy,przyzwać
skrytegowsobiewojownika.Poczuł,żeżycieprzebiegamuprzedoczyma.Czy
byłto–zastanawiałsię–jegoostatecznysprawdzian?

Proszę,Boże,modliłsięThor,jeśliistniejesz,ocalmnie.Niepozwól,bymzginął
wtensposób.Pozwólmiprzyzwaćmąmoc.Pozwólmiocalić
megosyna.

Wypowiadającwmyślachtesłowa,Thorpoczuł,żejestpoddawanypróbie,że
zmuszonyjestuwierzyć,itosilniejniżkiedykolwiek.Matkaostrzegałago,że
jestterazwojownikiemipoddawanyjestsprawdzianowiwojownika.

Gdyzamknąłoczy,wszystkowokołopoczęłozwalniaćikuswemuzdumieniu
Thorpoczułspokój,ciszępośródburzy.Poczuł,jakwzbierawnimciepło,które
przepływaprzezjegożyłyidłonie.Poczuł,żejestwiększyniżjegociało.

Thorpoczuł,żeznajdujesiępozaswymciałemispojrzawszywdół,ujrzał
siebiespadającegonałebnaszyjęzezbocza.Wtejchwilipojął,żeonijego
ciałoniestanowiąjedności.Byłczymświększym.

NagleThorznalazłsięnapowrótwswymciele.Uniósłdłoniewysokonad
głowęispostrzegł,żeemanujeznichbiałeświatło.Pokierowałnimiutworzył
wokółsiebieiswychbracibańkę,awtedylawinabłotaraptowniezatrzymałasię
wmiejscu,aścianapyłuodbiłasięodtarczyinieopadałajużnanich.

Nadalsięzsuwali,leczterazjużznaczniewolniej,izatrzymalisięwkońcuna
niewielkimwystępieskalnymniemalupodnóżagóry.Thoropuściłwzroki
spostrzegł,żezatrzymałsięwpłytkiejwodzie,agdywstał,przekonałsię,że
sięgamudokolan.

Rozejrzałsięwokołozezdumieniem.Podniósłwzrokkugórze,nazastygływ
powietrzupył,którywyglądał,jakbymiałladachwilaopaść,

utrzymywanywmiejscuprzezjegobańkęświatła.Potoczyłwzrokiempo

tymwszystkim,zadziwiony,żezdołałtouczynić.

background image

-Wszyscyżywi?–zawołałO’Connor.

ThorujrzałReece’a,O’Connora,Convena,Matusa,EldenaiIndrę.Z

wolnapodnosilisię,poturbowani,leczjakimścudemwszyscyprzeżylii

żadneznichniedoznałowiększychran.Przecieralipokryteczarnympyłem
twarze.Wyglądali,jakgdybywyczołgalisięzkopalni.Thorwidział,jak
wdzięcznisą,żeprzeżyliidostrzegłwichoczach,żesądzą,iżtojemu
zawdzięczająocalenieżycia.

Thor,wspomniawszysobienagle,odwróciłsięiwzniósłwzrokku

szczytowi,amyślijegozajmowałotylkojedno:jegosyn.

-Jakimsposobemmamysięwdrapać…–zacząłMatus.

Jednaknimzdołałdokończyć,Thornaglepoczuł,jakcośowijasię

dokołajegokostek.Spojrzałwdółzzaskoczeniemiujrzałgrube,oślizgłe,
muskularnestworzenie,oplątującerazporazjegokostkiiłydki.Z

przerażeniempatrzyłnadługiegostwora,nibywęgorza,odwóchniedużych
łbach,którysyczał,wysuwającdługiejęzyki.Stwórpatrzyłnaniego,

oplatającgomackami.DotykjegoskóryparzyłThorawnogi.

Thorzareagowałnatychmiast.Dobyłmieczaiciął,podobniejak

pozostalidokołaniego,którzytakżebyliatakowani.Starałsięuderzać

ostrożnie,byniedrasnąćsiebie.Zadałcios,rozcinającwęgorza,aten

rozluźniłuściskipotwornybólwkostkachThorazelżał.Stwórzsykiem

wślizgnąłsięnapowrótdowody.

O’Connorchwyciłswójłuk,wypuszczałstrzaływdółichybiał,a

Eldenwrzeszczał,gdytrzywęgorzeatakowałygojednocześnie.

background image

Thorrzuciłsięnaprzódiciąłwęgorza,któryzaciskałsięwokółnogiO’Connora,
aIndradałakroknaprzódiwrzasnęładoEldena:

-Nieruszajsię!

Uniosłałukiwystrzeliłaszybkojednąpodrugiejtrzystrzały.Zabiła

wszystkiewęgorze,ledwiedrasnąwszyskóręEldena.

Tenpodniósłnaniązdumionespojrzenie.

-Postradałaśzmysły?–wykrzyknął.–Omałonietrafiłaśwmoją

nogę!

Indrauśmiechnęłasię.

-Alenietrafiłam,prawda?–odparła.

Thorusłyszałkolejnepluskiispojrzawszywwodęzezdumieniem

ujrzałtuzinywyłaniającychsięwęgorzy.Zrozumiał,żemuszązareagować

natychmiastiprędkosięstamtądwydostać.

Thorbyłpozbawionysił,wycieńczonyprzyzwaniemswejmocyi

wiedział,żeniewielejużjejwnimpozostało;wiedział,żeniejestjeszcze
wystarczającosilny,bystalejąprzyzywać.Wiedziałjednak,żemusi

posłużyćsięniątenjedenostatniraz,bezwzględunacenę,jakąprzyjdziemuza
tozapłacić.Wiedział,żewprzeciwnymrazienigdynieudaimsię

powrócić,żezginąwtejwodziepośródwęgorzyijegosynniezyska

najmniejszejnawetszansynaprzeżycie.Byćmożewyczerpiecałąswąsiłę,być
możeosłabigotonawieledni,leczniedbałoto.Pomyślało

bezbronnymGuwaynie,którypozostałnaszczyciegóry,nałascetych

dzikusów,iwiedział,żeuczyni,cotylkobędziemusiał.

background image

Gdykolejnewęgorzepoczęłysiękuniemuzbliżać,Thoropuścił

powiekiiwzniósłdłoniekuniebu.

-Wimięjedynegoboga–rzekłThorgłośno.–Niebiosa,rozkazuję

wam,byściesięrozstąpiły!Rozkazujęwam,byściezesłałynamobłoki,które
poniosąnaskugórze!

Thorwyrzekłtesłowapoważnym,głębokimgłosem,nielękającsię

jużbyćdruidem.Czuł,jakdrgająwjegopiersi,wpowietrzu.Poczuł,żewzbiera
wnimogromneciepło,agdywypowiedziałtesłowa,pewienbył,żesię
wypełnią.

RozległsiępotężnyhukiThorwzniósłwzrokkuniebiosom,które

poczęłysięzmieniać,przybierającbarwęciemnegofioletu.Obłokipoczęłysię
kłębić.Wśródnichpojawiłsięokrągłyotwór,przejaśnienienaniebie,inaglew
dółwystrzeliłpromieńszkarłatnegoświatła,azanimstożkowatachmura,która
opadłaprostonanich.

PokilkuchwilachThorairesztęwessałwirpowietrzny.Thorpoczuł

wokółsiebiewilgoćmiękkichobłoków,poczuł,żezanurzasięwświetle,apo
kilkuchwilach–żeunosisięwpowietrzu.Nigdywcześniejnieczułsiętak
lekki.Całymsobączuł,żeoniwszechświatsąjednym.

Thorunosiłsięcorazwyżejiwyżej,wzdłużzboczagóry,obok

znieruchomiałegopyłu,obokswejbańki,ażnasamszczyt.Wkilkachwil

chmurauniosłaichnasamwierzchołekwulkanuipostawiładelikatnie,poczym
równieszybkosięrozproszyła.

Thorstanąłpośródswychbraci,aoniprzyglądalimusięz

najwyższympodziwem,jakgdybybyłbogiem.

Nieonichjednakmyślał;odwróciłsięiszybkorozejrzałwokoło.W

background image

głowiejegokrążyłajednatylkomyśl:trzechdzikusówstojącychprzednim.I
niewielkikosz,którytrzymaliwdłoniachnadskrajemwulkanu.

Thorwydałzsiebieokrzykbitewnyirzuciłsięnaprzód.Jedenz

dzikusówodwróciłsiętwarządoniego,zbityztropu,awtedyThorbez

wahaniarzuciłsięnaprzódiściąłmugłowę.

Pozostałychdwóchzwróciłosiękuniemuzprzerażeniemnatwarzy,

awtedyThordźgnąłjednegoznichwserce,następniezamachnąłsięi

uderzyłgłowniąmieczadrugiegowtwarz.Dzikuspoleciałwtył,krzycząc,i
wpadłdokrateru.

Thorodwróciłsięiprędkochwyciłkosz,nimwpadłdośrodka.

Spojrzałwdół,asercetłukłomusięzwdzięczności,żezdołałpochwycićgow
czas.PragnąłwyciągnąćGuwayne’aiutulićgo.

Jednakgdyzajrzałdokosza,całyjegoświatrozprysnąłsięnamilion

kawałków.

Byłpusty.

Wszystkowokołoniegozatrzymałosię,aonzastygłwmiejscu.

Spojrzałwgłąbwulkanuiujrzałwdolewznoszącesięwysoko

płomienie.Pojął,żejegosynnieżyje.

-NIE!–krzyknął.

Thorosunąłsięnakolana,wrzeszcząckuniebiosom.Wyrzuciłz

siebiekrzyk,któryodbiłsięechemodgór,nibypierwotnykrzykczłowieka,
którystraciłwszystko,dlaczegożył.

-GUWAYNE!

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Wysokoponadsamotnąwyspąpośrodkumorzaleciałsmok.Był

nieduży,niedorosłyjeszcze.Krzykjegobyłprzenikliwy,przeszywający,

wróżącjużsmoka,którymmiałsiękiedyśstać.Leciałtriumfalnie,ajego
niewielkiełuskipulsowały,powiększającsięzkażdąchwilą.Uderzał

skrzydłamiizaciskałsweszponywokółnajcenniejszejrzeczy,jakąniósłw
swymniedługimjeszczeżyciu.

Smokopuściłwzrok,czującciepłowswychszponach,ispojrzałna

swącennązdobycz.Słyszałłkanie,czułwierceniesięiuspokoiłsięwidząc,że
dziecięwciążjestwjegoszponach,nietknięte.

Guwayne,zawołałmężczyzna.

Smokleciałwysokowgórzeiwciążsłyszałkrzykiniosącesięechem

odgór.Nieposiadałsięzradości–zdołałuratowaćdziecięwsamczas,nimci
mężczyźnizdążyliopuścićsztylety.WyrwałimGuwayne’azrąkw

ostatniejchwili.Dobrzeporadziłsobiezzadaniem,którerozkazanomu

wykonać.

Smokwznosiłsięcorazwyżejiwyżejponadsamotnąwyspą,ku

chmurom.Zniknąłjużzoczutymludziomwdole.Leciałnadwyspą,nad

wulkanamiipasmamigór,przezmgłę,corazdalejidalej.

Niebawemleciałjużnadoceanem,pozostawiwszyniewielkąwyspę

zasobą.Przednimznajdowałsięrozległyprzestwórwodyinieba.Namilion
milprzednimnicniezakłócałojednostajnościkrajobrazu.

background image

Smokwiedziałdokładnie,dokądzmierza.Domiejsca,wktóremiał

donieśćtodziecię,dziecię,którekochałjużbardziejniżbyłbywstaniewyrazić.

Dodoprawdyniezwykłegomiejsca.

ROZDZIAŁTRZECI

VolusiastałanadtrupemRomulusa,patrzącnaniegoz

zadowoleniem.Jegokrew,wciążciepła,obmywałajejstopy,wciskałasię

pomiędzyjejpalce.Volusiarozkoszowałasiętymuczuciem.Niepamiętała,ilu
mężczyzn–wtakmłodymjeszczewieku–zabiła,zaskoczyła.Zawszeją
lekceważyli,aokazywanie,najakąbrutalnośćpotrafiłasięzdobyć,byłojednąz
największychrozkoszywjejżyciu.

AterazzabiłasamegoWielkiegoRomulusa–itowłasnymirękoma,

niewysługującsięswymiludźmi–WielkiegoRomulusa,legendarnego

człeka,wojownika,któryuśmierciłAndronicusaizagarnąłjegotron.

NajwyższegoWładcęImperium.

Volusiauśmiechnęłasięzrozkoszą.Tenwłaśnienajwyższywładca

leżałterazwkałużykrwiobokjejstóp.Izginąłzjejręki.

Dodałojejtopewności.Czułapłonącywswychżyłachogień,ogień,

którypchałjąkutemu,bywszystkounicestwić.Czuła,żejejprzeznaczenie
popędzają.Czuła,żenastałjejczas.Wiedziała–ztakąsamąpewnościąjakto,
żezamordujematkęwłasnymirękoma–żejednegodniabędziewładać

Imperium.

-Zabiłaśnaszegopana!–dobiegłjądrżącygłos.–ZabiłaśWielkiego

background image

Romulusa!

VolusiapodniosławzrokiujrzałatwarzdowódcyRomulusa.Stał

przednią,wpatrującsięwniązezdumieniem,trwogąipodziwem.

-Zabiłaś–powiedział,przygnębiony.–Mężczyznę,któregonie

możnazabić.

Volusiaposłałamusurowe,zimnespojrzenie.Zajegoplecami

spostrzegłasetkiżołnierzyRomulusawnajświetniejszychzbrojach,

ustawionychnaokręcie.Obserwowaliją,czekającnajejkolejnykrok.

Gotowibyli,byprzypuścićszarżę.

DowódcaRomulusastałwporcieztuzinemswychludzi,którzy

czekalinajegorozkazy.Volusiawiedziała,żezaniąstojątysiącejej

żołnierzy.OkrętRomulusa,choćwielki,niemiałprzewagiliczebnej.Jego
żołnierzebyliotoczeniwtymporcie.Byliuwięzieni.ByłototerytoriumVolusii,
aoniwiedzieliotym.Wiedzieli,żeiatak,iucieczkabyłyby

daremne.

-Takiczynnieprzejdziebezodpowiedzi–mówiłdalejdowódca.–

LojalnychRomulusowipozostajemilionludziwKręgu.Drugilojalnymu

milionczekanapołudniu,wstolicyImperium.Gdydotrzedonichwieśćotym,
cośuczyniła,zbiorąsięirusząnaciebie.MożeiuśmierciłaśWielkiego
Romulusa,leczniejegoludzi.Atysiącetwychżołnierzy,choćmają

przewagęliczebnąnadnamidzisiaj,niesąwstaniestawićczołajego

milionom.Zapragnąonizemsty.Ijejdokonają.

-Achtak?–rzekłaVolusiazuśmiechemidałakrokwjegostronę,

background image

obracającwdłoniostrze.Oczymawyobraźniwidziała,jakpodcinagardło

temumężczyźnieinatychmiastodczułachęć,bytouczynić.

Dowódcaopuściłwzroknabrońwjejdłoni,broń,którąuśmierciła

Romulusa,iprzełknąłgłośnoślinę,jakgdybyczytałwjejmyślach.Wjego
oczachVolusiadostrzegłaprawdziwylęk.

-Pozwólnamodejść–powiedziałdoniej.–Odeślijmychludzi.Nie

uczynilicikrzywdy.Dajnamokrętpełenzłota,akupisznimnasze

milczenie.Dopłyniemydostolicyirzeknętam,żeśniewinna.ŻetoRomulus
usiłowałcięzaatakować.Pozostawiącięwspokoju,będzieszżyłaspokojnie
tutaj,napółnocy,aoniobiorąnowegoNajwyższegoDowódcęImperium.

Volusiauśmiechnęłasięszeroko,rozbawiona.

-Czyniewiesz,żepatrzyszwłaśnienaswegonowegoNajwyższego

Dowódcę?–spytała.

Dowódcaspojrzałnaniązaszokowanyiwybuchnąłwkońcukrótkim,

drwiącymśmiechem.

-Ty?–powiedział.–Jesteśjedyniedziewką,któradysponujeledwie

kilkomatysiącamiludzi.Zabiłaśjednegomężczyznęinaprawdętokażeci
sądzić,żezdołaszzmiażdżyćmilionyRomulusa?Poszczęścicisię,jeśli

ujdzieszzżyciempotym,couczyniłaśdzisiaj.Ofiarowujęcipodarek.Dośćjuż
tejczczejgadaniny.Okażwdzięcznośćzamąpropozycję,przyjmijjąipoślijnas
wdrogę,nimsięrozmyślę.

-Ajeśliniezechcęjejprzyjąć?

Dowódcaspojrzałjejwoczyiciężkoprzełknąłślinę.

-Możesznaswszystkichzabić–powiedział.–Wybórnależydo

background image

ciebie.Leczjeślitouczynisz,skażesznaśmierćtakżesiebieiswychludzi.

Zmiażdżycięarmia,któranadejdzie.

-Rzeczeprawdę,pani–usłyszałaszeptprzyswymuchu.

OdwróciwszysięujrzałaSoku,dowódcęswychoddziałów–

wysokiegomężczyznęozielonychoczach,szczęcewojownikaikrótkich,

rudychpuklach–którypodszedłdoniej.

-Poślijichnapołudnie–powiedział.–Dajimzłoto.Uśmierciłaś

Romulusa.Terazmusiszwynegocjowaćrozejm.Niemamywyboru.

VolusiazwróciłasięnapowrótkużołnierzowiRomulusa.

Zlustrowałagowzrokiem,niespieszącsię,napawającsiętąchwilą.

-Uczynię,jakprosisz–rzekła.–Ipoślęwasdostolicy.

Dowódcauśmiechnąłsięzzadowoleniemijużmiałodejść,gdy

Volusiadałakroknaprzódidodała:

-Leczniepoto,byukryć,comuczyniła.

Zatrzymałsięispojrzałnanią,zdezorientowany.

-Poślęwasdostolicy,byścieprzekazaliimpewnąwiadomość:by

dowiedzielisię,żejestemnowymNajwyższymDowódcąImperium.Żejeśli

pokłoniąsięterazprzedemną,byćmożeprzeżyją.

Dowódcaspojrzałnaniązdumiony,poczymzwolnapokręciłgłową

iuśmiechnąłsię.

-Twamatkapodobnobyłarównieszalona–powiedział,anastępnie

background image

odwróciłsięiruszyłzpowrotempodługiejdescenaokręt.–Załadujciezłotodo
ładowni–zawołał,niekłopoczącsięnawet,byodwrócićsięispojrzećnanią.

Volusiaobróciłasiędoswegodowódcyłuczników,którycierpliwie

czekałnajejrozkaz,inieznacznieskinęłagłową.

Dowódcanatychmiastodwróciłsiędoswychludziiskinąłnanich.

Rozległsiędźwiękdziesięciutysięcypodpalanych,zakładanychnacięciwyi
wypuszczanychstrzał.

Strzałyprzysłoniłyniebo–ażpociemniało–wznoszącsięwysokim,

płomienistymłukiemispadłynaokrętRomulusa.Wydarzyłosiętozbyt

szybko,byktóryśzludziRomulusazdołałzareagowaćiniebawemcałyokręt
stałjużwpłomieniach.Mężczyźnikrzyczeli,anajgłośniejichdowódca.

Młócilirękoma,niemającdokąduciec,iusiłowaliugasićpłomienie.

Nanicsiętojednakniezdało.Volusiaponownieskinęłagłowąi

kolejneseriestrzałprzecinałypowietrze,zasypującpłonącyokręt.Trafiani
mężczyźnikrzyczeli,niektórzyosuwalisięnapokład,inniwypadalizaburtę.

Byłatorzeź,którejniktnieprzeżył.

NatwarzyVolusiigościłszerokiuśmiech.Zsatysfakcjąprzyglądała

się,jakokrętpowolizajmujesięogniem–oddołuażpomaszt.Niebawem
przeobraziłsięwpłonące,zwęgloneszczątkistatku.

UstawieniwszeregachludzieVolusiiprzerwali,cierpliwieczekającnajej
rozkaz.Zaległacisza.

Volusiapostąpiłanaprzód,dobyłamieczaigwałtownymruchem

odcięłalinęmocującąokrętwporcie.Linazerwałasięztrzaskiemiokręt
nieznacznieodsunąłsięodbrzegu,aVolusiauniosłajedenzeswych

background image

powlekanychzłotembutówipchnęładziób.

Przypatrywałasię,jakokrętzaczynasięporuszać,jakzabieragoprąd,

który–jakwiedziała–zaniesiegonapołudnie,wsamśrodekstolicy.

Wszyscyujrząspalonyokręt,ciałaludziRomulusa,strzałyzVolusiiibędą
wiedzieli,żetojejsprawka.Będąwiedzieli,żerozpętałasięwojna.

VolusiaodwróciłasiękuSoku,którystałobokniejzszeroko

otwartymiustami,iuśmiechnęłasię.

-Wtakisposób–powiedziała.–Proponujęzawarciepokoju.

ROZDZIAŁCZWARTY

Gwendolynklęczałanadziobieokrętu,kurczowozaciskającdłoniena

relingu,ażpobielałyjejkłykcie.Zebraławsobiewystarczającodużosiły,by
podciągnąćsięispojrzećkuwidnokręgowi.Drżałanacałymciele,osłabiona
głodem,agdyspojrzaławdal,zawirowałojejwgłowie.Znalazłajakimś

sposobemsiłę,bywesprzećsięnarelingu,ispojrzałazzadziwieniemnato,co
roztaczałosięprzednią.

Zmrużyłaoczy,próbującdostrzeccośwemgle,iniewiedziałajuż,

czytorzeczywistość,czyfatamorgana.

Nawidnokręgurozciągałosiębezkresnewybrzeże,pośrodkuktórego

leżałoruchliwemiastozogromnymportem.Dwiewielkie,błyszczącezłote
kolumnystrzegływejściadoniego,wznoszącsięwysokokuniebu.Słońce

przewędrowałoponiebie,muskająckolumnyimiastożółtawo-zielonym

background image

blaskiem.Gwenspostrzegła,żechmuryprzepływajątutajszybko.Nie

potrafiłastwierdzić,czytodlatego,żeniebowtejczęściświatajesttakinne,czy
dlatego,żenaprzemiantraciłaiodzyskiwałaprzytomność.

Wporciemiastastałotysiącwspaniałychokrętówonajwyższych

masztach,jakieGwenkiedykolwiekwidziała,powleczonychzłotem.Nie

widziałanigdybogatszegomiastaniżtowzniesionetużnadbrzegiem,

rozciągającesięwnieskończoność.Wodyoceanicznerozbijałysięotę

wielkąmetropolię,przyktórejKrólewskiDwórzdawałsiębyćledwie

pomniejsząosadą.Gwenniewiedziała,żewjednymmiejscumożnawznieść

tylezabudowań.Zastanawiałasię,ktozamieszkujetomiejsce.Pojęła,żemusito
byćwielkilud.Ludimperialny.

Gwenpoczułanagłyuciskwżołądku,gdyzorientowałasię,żeprąd

pchaichkumiastu;niebawemwciągnieichdowielkiegoportuiznajdąsię
pośródtychokrętów,izostanąwzięcidoniewoli,alboizabici.Gwen

przypomniałasobie,jakokrutnybyłAndronicus,jakokrutnybyłRomulus,i
wiedziała,żetakiezwyczajepanująwImperium;pomyślała,żemożelepiej
byłoby,gdybyzginęlinamorzu.

Gwenusłyszałaszuraniestóppopokładzie.Obejrzałasięizobaczyła

Sandarę,osłabłązgłodu,leczstojącądumnieprzyrelingu.Trzymaław

dłoniachsporyzłotyprzedmiotwkształciebyczychrogów,przechylającgotak,
byodbijałpromieniesłoneczne.Gwenpatrzyłanaświetlnerefleksy,

tworzącerazzarazemtajemniczeznakinaodległymbrzegu.Sandaranie
mierzyławstronęmiasta,leczraczejnapółnoc,kuczemuś,cozdawałosiębyć
odosobnionymzagajnikiemnabrzegu.

PowiekiGwen,ciężkienibyołów,poczęłyopadać.Naprzemian

background image

traciłaiodzyskiwałaświadomośćipoczuła,żeladamomentosuniesięna
pokład.Przezjejgłowęprzebiegałyróżnorakieobrazy.Niemiałajuż

pewności,któreznichbyłyprawdą,aktórewytworemudręczonejgłodem

świadomości.Gwenujrzałatuzinypodłużnychłodziwyłaniającesięspośród
gęstegobaldachimudżungliizmierzająceprzezrozkołysanemorzekuich

okrętowi.Patrzyłanazbliżającychsięludziizzaskoczeniemujrzałanierasę
imperialną,niepostawnychwojownikówzrogamiiczerwonąskórą,lecz

jakąśinną.Bylitodumni,muskularnimężczyźniikobietyoczekoladowej
skórzeibłyszczącychżółtychoczach,opełnychwspółczucia,inteligentnych
twarzach.Wiosłowalikunim.Gwenujrzała,żeSandarapatrzynanich,

rozpoznającich,ipojęła,żetojejpobratymcy.

Gwenusłyszałagłuchyodgłosiujrzałanapokładziehakiiliny.

Poczuła,żejejokrętzmieniakierunekiopuściwszywzrokujrzała,że

podłużnełodzieciągnąich,naprowadzającnaprądpłynącywinnym

kierunku,niedoimperialnegomiasta.DoGwenzwolnadocierało,że

ziomkowieSandaryprzybywająimzpomocą.Prowadziliichokrętku

innemuportowi,zdalaodimperialnego.

Gwenpoczuła,żeichokrętskręcaostronapółnoc,kugęstemu

baldachimowidrzew,kuniewielkiemu,ukrytemuportowi.Zamknęłaoczy,

przepełnionaulgą.

Niebawemotworzyłajeiujrzała,żestoi,wychylającsięzaburtę,

obserwując,jakłodzieciągnąjejokręt.PozbawionareszteksiłGwendolyn
poczuła,żeprzechylasięzbytmocnoiześlizguje;wjejoczachpojawiłasię
panika,gdyżzdałasobiesprawę,żejeszczechwila,awypadniezaburtę.

background image

Chwyciłasięrelingu,leczbyłojużzbytpóźno,ciężarjejciałaciągnąłjąjużw
dół,zaburtę.

SerceGwenzatłukłosięwpanice;niemogłauwierzyć,żepo

wszystkim,przezcoprzeszła,zginiewtensposób,żeosuniesięcichodomorza,
gdyznajdująsięjużtakbliskolądu.

Czując,żespada,Gwenusłyszałanaglewarczenieipoczuła,jaksilne

zębywpijająsięwtyłjejsukni.Usłyszałamiauczenieipoczuła,jakcośszarpie
jązatyłkoszuli,odciągającznadtonizpowrotemnapokład.Upadłazgłuchym
odgłosemnadeski,naplecy,całaizdrowa.

ObejrzawszysięujrzałastojącegonadsobąKrohnaisercejejwypełniłaradość.
Nieposiadałasięzeszczęścia,widząc,żeKrohnżyje.Był

znaczniechudszy,niżkiedywidziałagoostatniraz,wymizerowany,idotarłodo
niej,żewzaistniałymzamieszaniuzapomniałaonim.Ostatnirazwidziałago,
gdyznikałpodpokładempodczaswyjątkowogwałtownegosztormu.

Musiałskryćsięgdzieśigłodzićsię,byinnimielicojeść.CałyKrohn.

Zawszebyłniezwyklebezinteresowny.Ateraz,gdyzbliżalisięznóww

stronęlądu,wyszedłnapokład.

KrohnmiauczałilizałGwenpotwarzy,aonaprzytuliłagoresztką

sił.Leżałanaplecach,aKrohnobokniej,pomiaukując.Łebpołożyłnajejpiersi,
tulącsiędoniejjakgdybyniepozostałomujużżadneinnemiejscenaświecie.

*

Gwendolynpoczułajakiśpłyn,słodkiizimny,ściekającystrużkąna

jejwargi,najejjęzyk,popoliczkachiszyi.Otworzyłaustaipiła,połykając
łapczywie,odzyskawszyświadomość.

Gwenotworzyłaoczy,pijącchciwie.Ujrzałanadsobąjakieś

background image

nieznajometwarze.Piłaipiła,ażsięzachłysnęła.

Ktośpodtrzymałjąiusiadła,zanoszącsięniekontrolowanym

kaszlem.Ktośpoklepałjąpoplecach.

-Ciii–dobiegłjągłos.–Pijpowoli.

Byłtołagodnygłos,głosuzdrowiciela.Gwenobejrzałasięi

zobaczyłastarcaopooranejbruzdamitwarzy.Gdysięuśmiechnął,całąjego
twarzpokryłasiatkazmarszczek.

Gwenrozejrzałasięiujrzałatuzinynieznajomychtwarzy,

pobratymcówSandary,przyglądającychsięjejbaczniewmilczeniu,jak

gdybybyłajakimśdziwadłem.Gwendolyn,nękanapragnieniemigłodem,

wyciągnęładłońiniczymopętana,chwyciłabukłakiwlałasobieznajdującysię
wnimsłodkipłyndoust.Piłaipiła,zaciskajączębynakońcówce,jakgdyby
nigdywżyciumiałajużnicniepić.

-Powoli–dobiegłjągłosmężczyzny.–Alborozchorujeszsię.

Gwenrozejrzałasięiujrzałanaswymokręcietuzinywojowników,

pobratymcówSandary.Spostrzegłaswychpoddanych–mieszkańcówKręgu,

którzyprzetrwali–leżących,klęczącychisiedzących.Każdegoznich

doglądałjedenzziomkówSandary,każdyotrzymałbukłak,bymócsię

napić.Wszyscypowracalidożycia.GwenspostrzegławśródnichIlleprę.

Trzymaławramionachdziecię,któreGwenocaliłanaWyspachGórnych,i

karmiłaje.Gwenzulgąusłyszałapłaczdziecka;oddałajeIlleprze,gdystałasię
zbytsłaba,byutrzymaćjewramionach.Ujrzawszy,żeprzeżyło,Gwen
pomyślałaoGuwaynie.Byłazdeterminowana,bytadziewczynkaprzeżyła.

background image

ZkażdąchwiląGwenczuła,żewracająjejsiły.Usiadłaipociągnęła

kolejnyłyk,zastanawiającsię,cokryjewnętrzebukłaku.Sercewypełniałajej
wdzięcznośćwzględemtychludzi.Ocaliliimwszystkimżycie.

ObokGwenrozległosięmiauczenieiopuściwszywzrokGwen

ujrzałaKrohna.Leżałwciążnapokładzie,złbemwspartymnajejudzie;

sięgnęładoniegoipodałamupłynuzbukłaka,aonpocząłspijaćgoz

wdzięcznością.Zuczuciemprzesunęładłoniąpojegołbie;porazkolejnyocalił
jejżycie.JegowidokprzywiódłjejnamyślThora.

GwenpotoczyłaspojrzeniempowszystkichpobratymcachSandary,

niewiedząc,jakimdziękować.

-Ocaliliścienas–powiedziała.–Zawdzięczamywamżycie.

GwenobróciłasięispojrzałanaSandarę,którazbliżyłasięi

przyklęknęłaprzyniej,kręcącgłową.

-Mójludniewierzywzaciąganiedługów–rzekła.–Wyratowanie

kogośzopresjitodlanichwielkihonor.

TłumrozstąpiłsięispojrzawszywtamtąstronęGwenujrzała

mężczyznęosurowymwyrazietwarzy,któryzdawałsiębyćichprzywódcą.

Przekroczyłmożepięćdziesiątyrokżycia,miałmocnozarysowanąszczękęi
wąskieusta.Zbliżyłsięwjejstronę.Przykucnąłprzedniąiskłoniłsięlekko.

Naszyizawieszonymiałsporyturkusowynaszyjnikzmuszli,które

połyskiwaływsłońcu.Jegożółteoczypełnebyływspółczucia,gdylustrował

jąwzrokiem.

background image

-NaimięmiBokbu–powiedziałgłębokim,apodyktycznymgłosem.

–OdpowiedzieliśmynaznakSandary,gdyżjestjednąznas.Przyjęliśmy

was,ryzykującwłasneżycie.GdybyImperiumnasterazzwamispostrzegło,
zabilibynas.

Bokbupodniósłsię,oparłszyręcenabiodrach,iGwentakżepowoli

wstała,przypomocySandaryiichuzdrowiciela.Stanęłanaprzeciwniego.

Bokbuwestchnął,przesuwającwzrokiempojejludziachiprzenoszącgona
okrętwopłakanymstanie.

-Teraz,kiedyjużimlepiej,musząodejść–dobiegłichgłos.

Gwenobróciłasięiujrzałamuskularnegowojownikazwłóczniąw

dłoni.Podobniejakpozostali,miałnagąpierś.StanąłobokBokbuiposłałmu
zimnespojrzenie.

-Odeślijtychobcychzpowrotemzamorze–dodał.–Dlaczegomielibyśmy
przelewaćzanichkrew?

-Jajestemzwaszejkrwi–rzekłaSandara,wychodzącnaprzódi

mierzącwojownikasurowymspojrzeniem.

-Idlategoniepowinnaśbyłasprowadzaćtychludzitutajinarażać

naswszystkich–odwarknął.

-Przynosiszhańbęnaszemuludowi–powiedziałaSandara.–Czyżby

obcecibyłyprawagościnności?

-To,żeśichtuprzyprowadziła,jesthańbą–odciąłsię.

Bokbuwyciągnąłkunimdłonie,aoniucichli.

Stałzkamiennymwyrazemtwarzyizdawałsięzastanawiać.

background image

Gwendolynprzysłuchiwałasięwymianieichzdańidotarłodoniej,wjak

niepewnejsytuacjisięznaleźli.Wiedziała,żewyruszenienapowrótnamorze
oznaczałobynatychmiastowąśmierć;niechciałajednaknarażaćna

niebezpieczeństwotych,którzyprzyszlijejzpomocą.

-Niechcemy,byspotkaławaskrzywda–powiedziała,zwracającsię

kuBokbu.–Niechcę,byścieznaleźlisięwniebezpieczeństwie.Możemy

wyruszaćwdalsządrogę.

Bokbupokręciłgłową.

-Nie–powiedział.SpojrzałnaGwen,przypatrującsięjejzczymś

pokrojupodziwu.–Dlaczegośprzywiodłatutajswójlud?–zapytał.

Gwenwestchnęła.

-Zbiegliśmyprzedwielkąarmią–powiedziała.–Zniszczylinaszą

ojczyznę.Przybyliśmytuwposzukiwaniunowegodomu.

-Przybyliściewzłemiejsce–odezwałsięwojownik.–Tomiejsce

niestaniesięwaszymdomem.

-Zamilcz!–powiedziałdoniegoBokbu,rzucającmugniewne

spojrzenie,iwojownikwreszcieucichł.

BokbuzwróciłsiękuGwendolyn.Spojrzałjejprostowoczy.

-Jesteśdumnąiszlachetnąkobietą–powiedział.–Widać,żejesteś

przywódczynią.Dobrzeprowadziłaśswójlud.Jeślipowrócicienamorze,z
pewnościąumrzecie.Możeniedziś,leczzcałąpewnościąwciągukilkudni.

Gwendolynpatrzyłananiego,nieugięta.

background image

-Zatemumrzemy–odparła.–Niepozwolęnato,bytwoiludzie

zginęlipoto,byśmymymogliżyć.

Nieodwróciławzroku,patrzącnaniegozkamiennymwyrazem

twarzy,czerpiącsiłęzeswejszlachetnościidumy.Spostrzegła,żeBokbu

patrzynaniąznowymszacunkiem.Gęstaciszazaległawpowietrzu.

-Widzę,żepłyniewtobiekrewwojownika–powiedział.–

Pozostaniecieznami.Twoiludziebędądochodzićtudosiebie,ażponownie
nabiorąsił.Bezwzględunato,ileksiężycówbędziemusiałoupłynąć.

-Alepanie…–zacząłwojownik.

Bokbuobróciłsięispojrzałnaniegosurowo.

-Podjąłemdecyzję.

-Acozichokrętem?–zaprotestował.–Jeślipozostaniewporcie,

Imperiumgospostrzeże.Zginiemywszyscy,nimubędzieksiężyca!

Wódzpodniósłwzroknamaszt,następnieprzeniósłgonaokręt,

przyglądającsięmubacznie.Gwenrozejrzałasiępoziemiachwokoło.

Spostrzegła,żewciągnęliichdoukrytegoportu,otoczonegogęstym

baldachimemdrzew.Odwróciłasięiujrzałazasobąotwartemorze.

Wiedziała,żemężczyznamarację.

Wódzspojrzałnaniąiskinąłgłową.

-Pragnieszocalićswójlud?–zapytał.

Gwenprzytaknęłastanowczo.

background image

-Tak.

Skinąłgłową.

-Przywódcymusząpodejmowaćtrudnedecyzje–powiedział.–

Teraznadszedłczas,byśtypodjęłajednąznich.Pragnieciepozostaćznami,
leczwaszokrętsprowadziśmierćnanaszwszystkich.Twójludjesttumile
widziany,alewaszokrętniemożetupozostać.Musiciegospalić.Wtedywas
przyjmiemy.

Gwendolynstałaprzedwodzemiserceścisnęłojejsięnasamąmyśl.

Spojrzałanaokręt–okręt,którymprzeprawilisięprzezmorze,któryocalił

jejludziprzedniebezpieczeństwemnadrugimkońcuświata–isercejejsię
ścisnęło.Kłębiłysięwniejsprzeczneemocje.Tenokrętbyłjejjedynądrogą
ratunku.

Zdrugiejjednakstrony–jakiegoratunku?Powrotunabezkresny

oceanśmierci?Jejludzieledwiebyliwstanieustaćnanogach;musieli

powrócićdosił.Potrzebowalischronienia.Ajeślicenązażyciebyłospalenie
tegookrętu,niechtakbędzie.Jeślizdecydująsiępowrócićnamorze,znajdą
innyokręt,albogowybudują,uczynią,cotylkobędziekonieczne.Teraz

musielimartwićsięoto,byprzeżyć.Toliczyłosięnadewszystko.

Gwendolynspojrzałananiegoiskinęłagłowązpowagą.

-Niechtakbędzie–powiedziała.

Bokbuskinąłkuniejgłowązwielkimszacunkiem.Następnieodwróciłsięi
wykrzyczałrozkaz.Dokołaniegojegoludzieprzystąpilidodziałania.
Rozpierzchlisiępookręcie,pomagającmieszkańcomKręgu,

stawiającnanogijednegopodrugim,prowadzącichwdółpodescena

piaszczystybrzeg.Gwenstałaipatrzyła,jakGodfrey,Kendrick,Brandt,Atme,
Aberthol,IllepraiSandara,iwszyscyci,którychkochałanajbardziejnaświecie,

background image

mijająją.

Stała,czekającażostatniaosobaopuściokręt,ażpozostałatam

jedynieonaiKrohnprzyjejnodze,aobokniejstojącywmilczeniuwódz.

Bokbutrzymałwdłonipłonącąpochodnię,którąpodałmujedenz

jegoludzi.Pochyliłsię,bypodłożyćogień.

-Nie–powiedziałaGwen,wyciągającrękęichwytającgozaprzegub

dłoni.

Spojrzałnaniązaskoczony.

-Przywódcasammusidokonaćzniszczeniatego,codoniegonależy

–powiedziała.

Gwenchwyciłaostrożnieciężką,płonącąpochodnię,odwróciłasięi

ocierającłzęprzyłożyłajądopłóciennegożaglazłożonegonapokładzie.

Stała,patrzącjakżagielzajmujesięogniem,któryrozprzestrzeniałsięcoraz
szybciejiszybciej,biegnącwkrótcepocałymokręcie.

Rzuciłapochodnię.Żarwzmagałsięzkażdąchwilą.Odwróciłasię–

KrohniBokbuposzliwjejślady–izeszłapodescekuplaży,kuswemu

nowemudomowi,kuostatniemumiejscunaświecie,wktórymmoglisię

schronić.

Rozglądającsiępoobcejdżungli,słuchającdziwacznychwrzasków

ptakówizwierząt,którychnierozpoznawała,Gwenzastanawiałasiętylkonad
jednym:

Czybędąwstaniestworzyćtutajdom?

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Alistairklęczałanakamieniach,akolanadrżałyjejodchłodu.

Patrzyłanapierwszepromieniepierwszegosłońca,którewdzierałysięnaWyspy
Południowe,zalewającmiękkimświatłemgóryidoliny.Dłoniejej,

zakutewdrewnianedyby,drżały.Klęczała,opierającsięnadłoniachi

kolanach.Jejszyjaspoczywałanamiejscu,wktórymspoczywałojużtak

wieległów.Opuściławzrokispostrzegłanadrewnieplamykrwi,nacięciaw
cedrzewmiejscach,wktórychwcześniejopadałoostrze.Wyczuwała

tragicznąenergiędrewna,gdydotykałagojejszyja,czułaostatniechwile,
ostatnieemocjestraconychtuprzednią.Serceścisnęłojejsięzboleści.

Alistairpodniosładumnywzrokispojrzałanaostatniwschódsłońca

wswymżyciu,patrzyła,jakbudzisięnowydzień.Nieopuszczałojej

nierealneuczucie,żenieujrzygojużnigdy.Rozkoszowałasięnimjaknigdy
wcześniej.Wiaładelikatnabryzairozglądającsięwokołotegorześkiego
porankaAlistairzdałosię,żeWyspyPołudniowenigdyniewyglądały

piękniej.Byłynajurodziwszymmiejscem,jakiewidziała.Drzewapyszniły

siękwieciemwodcieniachoranżu,czerwieni,różuifioletu,aowoce

zwieszałysięobficienadtymiurodzajnymiziemiami.Fioletoweporanne

ptakiiogromneoranżowepszczołyuwijałysięjużwpowietrzu,asłodka

wońkwiatówniosłasięwjejstronę.Mgłapołyskiwaławświetle,nadając
otoczeniumagii.Dożadnegomiejscaniebyłanigdytakprzywiązana;na

tychziemiach–wiedziałato–zchęciąpozostałabyjużnazawsze.

Alistairusłyszała,żektośwzbytdużychbutachszurapokamieniach

background image

izerknąwszyzasiebieujrzałazbliżającegosięBowyera.Zatrzymałsięnadnią.
Wdłonitrzymałsporychrozmiarówdwusiecznytopór,któryzwieszał

sięluźnoujegoboku.Spojrzawszynanią,zmarszczyłbrwi.

Zajegoplecami,narozległymkamiennymplacu,Alistairujrzałasetki

lojalnychmuwyspiarzy,ustawionychwszeregachwogromnymkręgu

dokołaniej.Stalidobredwadzieściajardówodniej,pozostawiającduży

pustyplacdlaniejiBowyera.Niktniechciałbyćzbytblisko,gdyrozbryźniesię
krew.

Bowyerprzebierałniespokojniepalcami,wyraźniepragnąc

zakończyćtęsprawę.Widziaławjegooczach,jakwielkajestjegożądza

objęciatronu.

Alistairczerpałaprzynajmniejprzyjemnośćzjednego:choćniebyłoto
sprawiedliwe,jejpoświęceniepozwoliErecowiżyć.Znaczyłotodlaniejwięcej
niżjejwłasneżycie.

Bowyerdałkroknaprzód,pochyliłsięniskoiwyszeptałdoniejcicho,

tak,byniktinnynieusłyszałjegosłów:

-Bądźspokojna,zginieszodszybkiegociosu–powiedział,aona

poczułajegocuchnącyoddechnaszyi.–Erectakże.

Alistairpodniosłananiegopełenniepokoju,skołowanywzrok.

Uśmiechnąłsiędoniej–byłtoniewielkiuśmiechprzeznaczony

jedyniedlaniej,któregoniktinnyniedostrzegł.

-Zgadzasię–wyszeptał.–Możeniezdarzysiętodzisiaj,możenie

przezwieleksiężyców.Leczjednegodnia,gdynajmniejbędziesiętego

background image

spodziewał,mążtwójznajdziemójnóżwswychplecach.Chciałem,byśo

tymwiedziała,nimpoślęciędopiekła.

Bowyerdałdwakrokiwtył,zacisnąłmocnodłoniewokółtrzonu

topora,gotującsiędozadaniaciosu.

Alistairklęczała,asercejejtłukłosięjakoszalałewpiersi.Dotarłodoniej,jak
złyjesttenczłowiek.Byłnietylkoambitny.Byłtakżetchórzemiłgarzem.

-Uwolnijcieją!–dobiegłichnaglewładczygłos,przerywając

porannyspokój.

Alistairobróciłasięnatyle,nailebyłotomożliwe,iujrzałajakieś

zamieszanie.Dwiepostaciwyrwałysięztłumunaskrajplacu,gdzie

zatrzymałyjewielkiełapystrażnikówBowyera.Alistair,zaskoczonai

wdzięczna,spostrzegłamatkęisiostręEreca.Patrzyłynanich

rozgorączkowane.

-Jestniewinna!–zawołałamatkaEreca.–Niemożeszjejzabić.

-Zabiłbyśkobietę?!–wrzasnęłaDauphine.–Niepochodzistąd.

Wypuśćją.Odeślijnajejziemie.Naszesprawyjejniedotyczą.

Bowyerodwróciłsiękunimizagrzmiał:

-Niepochodzistąd,leczpragnęłazostaćnasząkrólową.I

zamordowaćnaszegopoprzedniegokróla.

-Łżesz!–zawołałamatkaEreca.–Niewypiłbyśwodyzfontanny

prawdy.

background image

Bowyerprzyjrzałsięuważnietwarzomwtłumie.

-Czyjesttutajktoś,ktoodważysiępodważyćmojeprawodotronu?

–krzyknął,obracającsię,wodzącpowszystkichwyzywającymwzrokiem.

Alistairrozejrzałasiędokołaznadzieją;leczwszyscymężczyźni,wszyscyci
mężniwojownicy,wwiększościzkrwiBowyera,jedenpo

drugimspuszczaliwzrok.Żadenznichniechciałzetknąćsięznimwboju.

-Jestemwaszymczempionem–zagrzmiałBowyer.–Pokonałem

wszystkichprzeciwnikówwdniuturnieju.Nikttutajmnieniezwycięży.

Żadenzwas.Jeśliktośsądziinaczej,niechwyjdzienaprzód.

-ŻadenpozaErekiem!–zawołałaDauphine.

Bowyerobróciłsięispojrzałnaniąspodełba.

-Igdzieżonterazjest?Kona.My,wyspiarze,niechcemykalekiza

króla.Jajestemwaszymkrólem.Jestemwaszymdrugimnajlepszym

czempionem.Takstanowiąprawatychziem.Takjakojciecmegoojcabył

królem,nimzostałnimojciecEreca.

MatkaErecaiDauphinerzuciłysięnaprzód,bygopowstrzymać;jego

żołnierzejednakchwycilijeiodepchnęli,zatrzymującwmiejscu.Oboknich
AlistairdostrzegłabrataEreca,Stroma,zeskrępowanymizaplecamirękoma;on
takżesięszarpał,leczniepotrafiłsięwyrwać.

-Zapłaciszzato,Bowyerze–zawołałStrom.

Bowyerzignorowałgo.OdwróciłsiękuAlistair,którawyczytałaz

jegooczu,żezdecydowanybyłkontynuować.Nadszedłnaniączas.

background image

-Czasniesprzyjaoszustom–rzekładoniegoAlistair.

Spojrzałnaniągniewnie;najwyraźniejzdenerwowałago.

-Itesłowabędątwymiostatnimi–powiedział.

SzybkimruchemBowyeruniósłtopórwysokonadgłowę.

Alistairzamknęłaoczy,wiedzącżejużzachwilęniebędziejejna

tymświecie.

Przymknąwszypowiekipoczuła,żeczaszwalnia.Przezgłowę

przepływałyjejróżnorakieobrazy.Ujrzałaswepierwszespotkaniez

Erekiem,jeszczewKręgu,wzamkuksięcia,gdziebyładziewkąsłużebnąi
gdziezakochałasięwnim,gdytylkojejoczynanimspoczęły.Czułajakjej
miłośćdoniego,miłość,którączuładodziś,płoniewewnątrzniej.Ujrzała
swegobrata,Thorgrina,jegotwarz,leczzjakiegośpowodunieujrzałagow
Kręgu,wKrólewskimDworze,leczwjakiejśodległejkrainie,nawodach

odległegooceanu,zdalaodKręgu.Przedewszystkimwidziałajednakswą

matkę.Ujrzałająstojącąnaskrajuklifu,przedjejzamkiem,wysokonad
oceanem,przedmostem.Ujrzała,żewyciągakuniejręceiuśmiechasię

czule.

-Córkomoja–powiedziała.

-Matko–odrzekłaAlistair.–Dołączędociebie.

Jednakkujejzaskoczeniumatkapowolizaprzeczyłaruchemgłowy.

-Twójczasjeszczenienadszedł–powiedziała.–Tweprzeznaczenie

natejziemijeszczesięniewypełniło.Wciążczekacięwielkie

przeznaczenie.

background image

-Alejak,matko?–zapytała.–Jakimsposobemmamprzeżyć?

-Jesteświększaniżtaziemia–odrzekłajejmatka.–Tabroń,ten

śmiercionośnymetal,pochodziztejziemi.Twekajdanypochodząztej

ziemi.Toziemskieograniczenia.Sąnimijedyniewtedy,gdywniewierzysz,
gdypozwalaszim,bysprawowałynadtobąwładzę.Jesteśduchem,światłemi
energią.Wtymtkwitwaprawdziwamoc.Jesteśponadtymwszystkim.

Pozwalasz,bypowstrzymywałycięfizyczneograniczenia.Problemtwójnie
poleganabrakusiły;jestnimbrakwiary.Wiarywsiebie.Jaksilnajesttwa
wiara?

Alistairklęczała,trzęsącsięnacałymciele,zzamkniętymioczyma,a

pytaniejejmatkirozbrzmiewałojejwgłowie.

Jaksilnajesttwawiara?

Alistairzagłębiłasięwsobie,zapomniałaokajdanach,pozwoliła,by

zawładnęłaniąjejwiara.Poczęłaporzucaćwiaręwfizyczneograniczeniatej
planetyimiasttegoprzeniosłająnanajwyższąsiłę,jedynąnajwyższąsiłę
sprawującąwładzęnadwszystkiminnymwświecie.Siłę,która–jak

wiedziałaAlistair–stworzyłatenświat.Siłę,którastworzyłatowszystko.Z

tąsiłąmusiałasięsprzymierzyć.

Wtem–wszystkotodziałosięwułamkusekundy–Alistairpoczuła,

jakpojejcielerozchodzisięciepło.Czuła,żepłonie,żejestniezwyciężona,
większaniżwszystkowokołoniej.Czuła,żezjejdłoniwychodząpłomienie,
czuła,jakwgłowiehuczyjejodnatłokumyśliijakwjejczole,pomiędzy
oczyma,rodzisięwielkiżar.Poczuła,żejestsilniejszaniżwszystko,

silniejszaniżjejpęta,silniejszaniżwszystkiematerialnerzeczy.

Alistairotworzyłaoczyigdyczaspowróciłdoswegonormalnego

background image

biegu,podniosławzrokiujrzałaBowyera,opuszczającegotopórzgrymasem
gniewunatwarzy.

JednymruchemAlistairodwróciłasięiuniosłaręce,adybyzłamały

sięztrzaskiemnibygałązki.Wtymsamymruchu,zprędkościąświatła

podniosłasię,uniosłajednądłońwstronęBowyeraigdyjegotopóropadł,
zdarzyłosięcośniezwykłego:brońrozsypałasię.Przemieniłasięwpopiółi
osypałaujejstóp.

Bowyerzamachnąłsięzpustymidłońmiizatoczył,ażupadłnakolana.

Alistairobróciłasięraptownieijejwzrokprzykułmieczpodrugiej

stronieplacu,zatkniętyupasajednegozżołnierzy.Wyciągnęładłońi

rozkazałaorężowi,byprzybyłdoniej;wtedymieczwysunąłsięzpochwyi
przeciąwszypowietrze,wpadłprostowjejwyciągniętądłoń.

JednymruchemAlistairschwyciłabroń,obróciłasię,uniosłają

wysokoiopuściłanatyłodsłoniętejszyiBowyera.

Zaszokowanytłumwydałzsiebiestłumionyokrzyk,gdyrozległsię

odgłosstaliprzecinającejciałoiBowyer,pozbawionygłowy,osunąłsię

martwynaziemię.

Ległmartwydokładniewtymsamymmiejscu,wktórymledwiekilka

chwilwcześniejpragnąłzabićAlistair.

WtłumierozległsiękrzykiobejrzawszysięAlistairujrzała,że

Dauphinewyrywasiężołnierzowizrąk,chwytaprzypiętyujegopasasztyleti
podrzynamugardło.Wtymsamymruchuokręciłasięirozcięłasznur

krępującyStroma.Stromnatychmiastsięgnąłrękąwtył,chwyciłmiecz

background image

jednegozżołnierzy,okręciłsięiciął,zabijająctrzechludziBowyera,nimzdołali
zareagować.

PośmierciBowyeranastąpiłachwilazawahania,tłumwyraźnienie

wiedział,jakpostąpić.Wokołoponiosłysiękrzyki.Jegośmierćośmieliłatych,
którzyniechętnieprzystąpilidosojuszuznim.Ponownieobralistronyituziny
ludzilojalnychErecowiwyrwałysięzszereguirzuciły,bystanąćdowalkiu
bokuStroma,bystanąćdowalkiprzeciwtym,którzypozostali

lojalniBowyerowi.

SzalazwycięstwaszybkoprzechyliłasięnakorzyśćludziEreca,gdy

jedenpodrugim,rządzarzędemstawalidowalki;ludzieBowyera,zbiciztropu,
odwracalisięiuciekalikuskalistemuzboczu.Stromijegoludziedeptaliimpo
piętach.

Alistairstała,nadaltrzymającmieczwdłoni,ipatrzyła,jakwokoło

rozpętujesięwielkawojna.Krzykiidźwiękirogówniosłysięechem,icała
wyspazdawałasięgromadzić,przyłączaćdowalkipojednejzdwustron.

Szczękzbroiiprzedśmiertnekrzykimężczyznponiosłysięwporannym

powietrzuiAlistairwiedziała,żerozgorzaławojnadomowa.

Alistairuniosławgóręmiecz,promieniesłońcaodbijałysięodklingi.

Wiedziała,żeocaliłająbożałaska.Czuła,żeodrodziłasiębardziejpotężnaniż
kiedykolwiekiżejejprzeznaczeniejąprzyzywa.Przepełniałją

optymizm.Wiedziała,żeludzieBowyerazostanązabici.Sprawiedliwość
zwycięży.Erecprzebudzisię.Nastąpiąichzaślubiny.Iwkrótcezostaniekrólową
WyspPołudniowych.

ROZDZIAŁSZÓSTY

Dariusbiegłprowadzącązewsidrogą,wzniecająctumanykurzu.

background image

PodążałzaśladamistópwstronęVolusii.Wjegosercupłonęłażądza

ocaleniaLotiizamordowaniamężczyzn,którzyjązabrali.Biegłzmieczemw
dłoni–prawdziwymmieczem,zprawdziwegometalu.Porazpierwszywżyciu
władałprawdziwymmetalem.Wiedział,żejużsamotowystarczyłoby,byzabito
jegoicałąjegowieś.Stalbyłazakazana–nawetjegoojcieciojciecjegoojca
obawialisięjąposiadać–iDariuswiedział,żeprzekroczyłgranicę,zzaktórej
niebyłoodwrotu.

Dariusniedbałjużjednakonic.Zbytwielewjegożyciubyło

niesprawiedliwości.Lotizniknęłaizależałomujedynienatym,byją

odzyskać.Ledwiezdążyłjąpoznać,ajednakparadoksalnieczuł,żejest

całymjegoświatem.Coinnego,gdybytojegoobralinaniewolnika;lecz

obrali–ategojużbyłozbytwiele.Niemógłpozwolićnato,byjązabralii
nadaluważaćsięzamężczyznę.Wiedział,żejestchłopcem,leczstawałsię
mężczyzną.Idotarłodoniego,żetodecyzjetakiejakta,tetrudne,którychnikt
innynieważyłsiępodjąć–towłaśniedziękinimchłopiecprzeistaczał

sięwmężczyznę.

Dariuspędziłdrogą,ażkroplepotuspływałymunaoczy.Dyszał

ciężko.Wpojedynkęgotówbyłstawićczołacałejarmii,całemumiastu.Nie
byłoinnegowyjścia.MusiałodnaleźćLotiisprowadzićjązpowrotemalbo
zginąć,próbująctouczynić.Wiedział,żejeślimusięniepowiedzie–anawet
wtedy,kiedysięmupowiedzie–ściągniezemstęnacałąswojąwieś,swą

rodzinę,wszystkichswychpobratymców.Gdybypomyślałnadtymdłużej,

możenawetibyzawrócił.

Kierowałonimjednakcośsilniejszegoniżchęćprzeżycia,niż

ratowaniewłasnejrodzinyipobratymców.Kierowałonimpragnienie

sprawiedliwości.Żądzawolności.Pragnienie,byodepchnąćswegociemiężcęi

background image

byćwolnym,nawetjeślijedynieprzezchwilę.Jeśliniedlasiebie,pragnął

uczynićtodlaLoti.Bybyławolna.

Dariusemkierowałynamiętności,nielogika.Chodziłoomiłośćjego

życia,nadtozbytwielewycierpiałjużzrąkImperium.Niedbałjużonic,nie
zważałnakonsekwencje.Musiałpokazaćim,żewśródjegoludujestjeden
człowiek–choćbytylkojeden,choćbytylkochłopiec–któryniebędzie

znosiłtego,jakgotraktują.

Dariusbiegłibiegłdrogąwijącąsiępomiędzyznanymimupolami,ażwreszcie
dotarłnaobrzeżaVolusii.Wiedział,żejużsamoto,żezapuścił

siętakbliskotegomiastaskończyłobysięjegośmiercią,gdybygo

znaleziono.Podążałzaśladami,zdwoiwszytempo.Widział,żezertastawianogi
bliskosiebie,wiedziałwięc,żeporuszalisiępowoli.Wiedział,żejeślipospieszy
się,dogoniich.

Dariusominąłpagórek,ztrudemłapiącpowietrze,iwreszciew

oddaliujrzałto,czegowypatrywał:możezestojardówprzednimstałaLoti.

Jejszyjęoplatałogrubeżelazo,odktóregoodchodziłdługiłańcuch,długina
dobredwadzieściastóp,przypiętydotyłuuprzężyzerty.Zertydosiadał

imperialnynadzorca,ten,któryzabrałLoti.Zwróconybyłdoniejplecami,a
obokniegoszłodwóchżołnierzyimperialnychwgrubychczarno-złotych

zbrojachImperium,odbijającychpromieniesłoneczne.Byliniemal

dwukrotniewięksiodDariusaibudziligrozę.Wyposażenibyliw

najświetniejszyorężidysponowaliposłusznąimzertą.Dariuswiedział,że
trzebabyzastępówniewolników,bypokonaćtychmężczyzn.

Niepozwoliłjednak,bystrachstanąłmunadrodze.Prowadziłygo

jedyniesiłajegoduchaizaciekładeterminacjaiwiedział,żetobędziemusiało

background image

wystarczyć.

Dariusbiegłibiegłkuniespodziewającejsięniczegokarawaniei

wkrótcedogoniłich.PrzyskoczyłdoLotiodtyłu,uniósłwysokomieczigdy
dziewczynaspojrzałananiegozaskoczona,uderzyłwłańcuchprzykuwającyją
dozerty.

Lotiwykrzyknęłaiodskoczyła,zaszokowana,gdyDariusuwolniłją,

przeciąwszyłańcuchy.Charakterystycznyszczękmetaluponiósłsięw

powietrzu.Lotistanęła,wolna,zkajdanamiwciążnaszyiiłańcuchem

zwisającymnapiersi.

Dariusodwróciłsięiujrzałtakisamwyrazzaskoczenianatwarzy

imperialnegonadzorcyniewolników,którypatrzyłnaniegozgóryzeswego
siedziskanazercie.Żołnierzeidącyoboktakżesięzatrzymali,zdumieni
widokiemDariusa.

Dariusstał,wyciągającprzedsiebiewdrżącychdłoniachswój

stalowymiecz,zdecydowanynieokazaćstrachu,stającpomiędzynimia

Loti.

-Onanienależydowas–zawołałDariustrzęsącymsięgłosem.–

Jestwolnąkobietą.Wszyscyjesteśmywolni!

Żołnierzepodnieśliwzroknanadzorcę.

-Chłopcze–zawołałdoDariusa.–Popełniłeśwłaśnienajwiększybłądswojego
życia.

Skinąłgłowądożołnierzy,którzyunieślimieczeiruszylinaniego.

Dariusniecofnąłsię,ściskającmieczwdrżącychdłoniach,iwtedy

background image

poczuł,jakzgóryspoglądająnaniegojegoprzodkowie.Poczuł,że

spoglądająnaniegowszyscyniewolnicy,którzykiedykolwiekzostalizabici,że
wspierajągo.Ipoczuł,jakwzbierawnimogromneciepło.

Dariuspoczuł,jakskrytagłębokowewnątrzniegomocpoczynasię

poruszać,chcewydostaćsięnazewnątrz.Niepozwoliłsobiejednaknato.

Pragnąłwalczyćznimijakmężczyznazmężczyzną,pobićichjakkażdy

inny,wykorzystaćszkoleniezeswymitowarzyszamibroni.Pragnął

zwyciężyćjakmężczyzna,walczyćjakmężczyznaprawdziwymmetalowym

orężemipokonaćichnaswychwłasnychwarunkach.Zawszebyłszybszy

niżwszyscystarsichłopcyzdługimi,drewnianymimieczamiwdłoniach,o
muskularnychsylwetkach,nawetniżchłopcydwukrotnieodniegowięksi.

Zaparłsięwmiejscuizebrałwsobie,widzącjakbiegnąkuniemu.

-Loti!–zawołał,nieodwracającsię.–UCIEKAJ!Wracajdowsi!

-NIE!–odkrzyknęła.

Dariuswiedział,żemusicośuczynić;niemógłstaćiczekać,ażgo

dopadną.Wiedział,żemusiichzaskoczyć,zrobićcoś,czegoniebędąsię
spodziewać.

Rzuciłsięraptownienaprzód,wybierającjednegozdwużołnierzyi

biegnącwprostnaniego.Starlisiępośrodkupiaszczystegoplacu.Dariuswydał
zsiebiegłośnykrzykbitewny.Żołnierzzamachnąłsięmieczemna

jegogłowę,leczonuniósłmieczizablokowałcios,ażposypałysięskry.

Dariusporazpierwszypoczułuderzeniemetaluometal.Brońbyłacięższaniż
sądził,aciosżołnierzapotężniejszy.Poczułsilnedrganie,ażzatrzęsłamusię
caładłoń,przezłokiećdoramienia.Zbiłogotozpantałyku.

background image

Żołnierzokręciłsiężywo,mierząc,byzadaćDariusowiciosodboku,

aDariusobróciłsięizablokowałgo.Niebyłotopodobnedoszkoleniasięz
braćmi;Dariusczuł,żeporuszasięwolniejniżzwykle,żemieczmuciąży.

Musiałprzywyknąć.Miałwrażenie,żeżołnierzeporuszająsiędwukrotnie

szybciejniżon.

MężczyznazamachnąłsięponownieidoDariusadotarło,żenie

pokonago,walcząccioszacios;musiałwykorzystaćinnesweumiejętności.

Usunąłsię,unikającciosumiastprzyjmującgo,iwalnąłżołnierza

łokciemwgardło.Wymierzyłidealnie.Mężczyznazakrztusiłsięizatoczyłw

tył,izgiąłwpół,chwytającsięzagardło.Dariusuniósłmiecz,opuścił

trzonemnajegoodsłonięteplecyiposłałgotwarząwpiach.

WtymczasiedrugiżołnierzbiegłjużnaniegoiDariusokręciłsię,

uniósłmieczizablokowałpotężnycios,którynakierowanybyłnajegotwarz.

Żołnierzjednaknieustawał,mocnospychającDariusawtył,naziemię.

WylądowalinatwardejziemiwogromnymobłokupyłuiDarius

poczuł,jakleżącynanimżołnierzprzygniatamuklatkępiersiową.

Mężczyznawypuściłmieczzrąkiwyciągnąłprzedsiebiedłonie,usiłując
wydłubaćDariusowioczypalcami.

Dariuschwyciłgozaprzegubydłoni,odpychającjedrżącymi

rękoma,lecztraciłsiłę.Wiedział,żeszybkomusicośzrobić.

Uniósłkolanoiobróciłsię,izdołałodepchnąćmężczyznęwbok.

Jednocześniesięgnąłwdółichwyciłdługisztylet,któryspostrzegłujegopasa–

background image

wtymsamymruchuuniósłbrońwysokoizatopiłwpiersimężczyzny,
przetaczającsięznimpoziemi.

Żołnierzkrzyknął,aDariusleżałnanimipatrzył,jakkonanajego

oczach.Dariusleżałznieruchomiały,zaszokowany.Porazpierwszyzabił

człowieka.Byłotonierzeczywisteprzeżycie.Czuł,żeodniósłzwycięstwo,lecz
zarazemodczuwałsmutek.

Dariususłyszałdochodzącyztyłukrzyk,dziękiktóremuotrząsnąłsię.

Odwróciwszysięujrzał,żedrugiżołnierz,ten,któregopowalił,podnosisięi
pędziwjegostronę.Uniósłmieczizamachnąłsięnajegogłowę.

Dariusodczekał,skupiony,poczymuchyliłsięwostatniejchwili;

żołnierzzatoczyłsięobokniego.

Dariuswyciągnąłsztyletzpiersitrupaiobróciłsięraptownie,iw

chwiligdyżołnierzodwróciłsięinatarł,Darius,klęcząc,nachyliłsięwprzódi
cisnąłnim.

Patrzył,jakbrońleci,obracającsięwokołosiebieiwreszciezatapia

sięwsercumężczyzny,przeszywszyjegozbroję.Imperialnastal,której

żadnainnaniemogłasięrównać,zostałaużytaprzeciwImperium.Byćmoże,
pomyślałDarius,nietrzebabyłowykuwaćtakostregooręża.

Żołnierzosunąłsięnakolana,wybałuszyłoczyiupadłnabok,

martwy.

Dariususłyszałzasobągłośnywrzask.Skoczyłnarównenogii

obróciłsięraptownie.Ujrzał,żenadzorcaschodzizzerty.Zutkwionymw
Dariusiegniewnymspojrzeniemdobyłmieczairuszyłnaniegozgłośnym

krzykiem.

background image

-Terazbędęmusiałuśmiercićcięwłasnoręcznie!–powiedział.–

Jednaknietylkocięuśmiercę.Będęciętorturował,atakżecałątwojąrodzinęi
wieś,itopowoli!

BiegłnaDariusa.

Imperialnynadzorcabył,rzeczoczywista,świetniejszymżołnierzem

niżpozostali,wyższymiszerszymwbarach,wlepszejzbroi.Był

zahartowanymwbojachwojownikiem,najlepszym,naprzeciwktórego

Dariuskiedykolwiekstanął.Dariusmusiałprzyznać,żeodczułstrachprzedtym
przeciwnikiem–niepozwoliłsobiejednakgookazać.Zdecydowanybył

miasttegoprzezwyciężyćgo,niepozwolićsobienato,byodebrałomuto
odwagę.Tozwykłyczłowiek,rzekłsobieDarius.Akażdyczłowiekmoże

upaść.

Każdyczłowiekmożeupaść.

Nadzorcaniewolnikówzbliżyłsiędoniego,machającoburączswym

wielkimmieczem,błyszczącymwsłońcu.Dariusuniósłswójmiecz.

Przeniósłciężarciałaizablokowałcios;mężczyznazamachnąłsięponownie.

Zlewejizprawej,razzarazem,żołnierzciął,aDariuszatrzymywał

ciosy.Wuszachrozbrzmiewałimgłośnyszczękmetalu,adokołasypałysię
skry.MężczyznaspychałgowtyłcorazdalejidalejiDariusmusiałużyćcałej
swejsiły,bytylkoblokowaćciosy.MężczyznabyłprędkiisilnyiDariusskupił
swąuwagęnatym,byprzeżyć.

JedenzciosówDariuszablokowałodrobinęzbytpóźnoiwykrzyknął

zbólu,gdynadzorcawykorzystałtoiciąłgowbiceps.Byłatoranapłytka,lecz
bolesna.Dariuspoczułkrew,swąpierwsząbitewnąranę,izaszokowałogoto.

background image

Popełniłbłąd.Nadzorcawykorzystałjegowahanieizdzieliłgo

wierzchniąstronąrękawicy.Metaluderzyłwjegotwarz,wywołując

ogromnybólwszczęceinapoliczkuiposłałgowtył.Dariuszatoczyłsiękilka
stópipomyślał,żemusizapamiętać,bynigdyniezatrzymywaćsięinieoglądać
swychran,gdybitwajeszczetrwa.

Poczułsmakkrwinaustachiogarnąłgoszał.Nadzorcaponowniena

niegoszarżował,byłjużblisko.Byłdużyisilny,lecztymrazem–możeprzez
policzekpulsującyzbóluikrewnajęzyku–Dariusniepozwolił,bytogo
przestraszyło.PierwszeciosybitwyzostałyzadaneiDariuspojął,żechoćbyły
bolesne,niebyłyażtakzłe.Wciążstał,wciążoddychał,wciążżył.

Atooznaczało,żenadalmógłwalczyć.Mógłodpieraćciosyi

kontynuowaćwalkę.Bycierannymniebyłoaniwpołowietakstraszne,jak

sięobawiał.Możeibyłmniejszyinietakdoświadczony,leczdotarłodoniego,
żezdolnościjegobyłyrówniedobrejakkażdegoinnego–itakże

mogłyzadaćśmierć.

Dariuswyrzuciłzsiebiegardłowykrzykirzuciłsięnaprzód,tym

razemłaknącpotyczki,anieunikającjej.Nielękającsięjużran,uniósł

mieczzkrzykiemiciąłwprzeciwnika.Mężczyznaparowałcios,leczDariusnie
poddawałsię,zamachującsięrazporaz,odpierającnadzorcęmimojego
większejposturyisiły.

Dariuswalczyłcosił,walczyłzaLoti,walczyłzawszystkichswych

ziomków,swychtowarzyszybroni.Uderzałnalewoiprawo,szybciejniż

kiedykolwiek,niepozwalającjuż,byspowalniałgociężarstali,iwreszcietrafił.
Nadzorcawykrzyknąłzbólu,gdyDariusciąłgowbok.

OdwróciłsięiobrzuciłDariusagniewnymspojrzeniem,wktórym

background image

wpierwukazałosięzaskoczenie,apóźniejżądzazemsty.

WrzasnąłnibyranionyzwierzinatarłnaDariusa.Nadzorcacisnąłna

ziemięswójmiecz,rzuciłsięnaprzódizwarłsięzDariusemwuścisku.

Uniósłgonadziemię,ściskajączsiłątakwielką,żeDariusupuściłswójmiecz.
Wszystkotozdarzyłosiętakszybkoibyłtotakniespodziewanyruch,żeDarius
niezdołałzareagowaćnaczas.Spodziewałsię,żejegoprzeciwnikbędzie
używałwpotyczcemiecza,niepięści.

Darius,wiszącwpowietrzuipojękując,czuł,jakgdybykażdakośćw

jegocielemiałapęknąć.Wykrzyknąłzbólu.

NadzorcazacieśniłuściskiDariuspewienbył,żezginie.Następnie

mężczyznaodchyliłsięwtyłiwalnąłDariusaczołemwnos.

Dariuspoczułbroczącąznosakrewiprzeraźliwybólprzeszywający

jegotwarzioczy,kłujący,oślepiającyból.Niespodziewałsiętakiego

posunięciaigdynadzorcaodchyliłsię,byuderzyćgoponownie,bezbronny
Dariusbyłpewien,żezginie.

Wtemrozległosiębrzęczeniełańcuchówinadzorcawybałuszyłoczy,

rozluźniajączaciśniętenaDariusieręce.Dariusdyszałciężko,skołowany,i
podniósłwzrok,zastanawiającsię,czemunadzorcagopuścił.Wtemujrzał

stojącązanimLoti.Zarzuciłazwisającyluźnołańcuchwokółjegoszyii
zaciskałagozcałejsiły.

Dariuszatoczyłsięwtył,próbujączłapaćoddech,ipatrzył,jak

nadzorcacofasiękilkastóp,następniesięgazasiebienadramieniem,chwyta
Loti,pochylasięiprzerzucająsobienadgłową.Lotiupadłazkrzykiemna
plecy,natwardąziemię,pośródpyłu.

Nadzorcapodszedłdoniej,uniósłnogę,namierzyłbutemnadjejtwarząiDarius

background image

spostrzegł,żezamierzaopuścićgoizmiażdżyćją.Byłjużdobredziesięćstópod
niego,zbytdaleko,byzdążyćdobiecdoniegonaczas.

-NIE!–wrzasnął.

Dariusprzemyślałtoprędko:pochyliłsię,chwyciłswójmiecz,dał

kroknaprzódijednymzręcznymruchemcisnąłnim.

Mieczposzybowałwpowietrzu,obracającsiędokołasiebie,aDarius

patrzyłjakurzeczony,jakostrzeprzebijazbrojęnadzorcy,przeszywającjego
serce.

JegooczyponownieszerokosięotworzyłyiDariuspatrzył,jak

zataczasięiupada,wpierwnakolana,apóźniejnatwarz.

Lotipodniosłasięprędko,aDariuspodbiegłdoniej.Położyłdłońna

jejramieniu,pragnącjąpocieszyć,niezwyklejejwdzięczny.Odetchnąłzulgą,
żeniespotkałajejżadnakrzywda.

Wtempowietrzeprzeciąłnagłygwizd;Dariusobróciłsięiujrzał,jak

leżącynazieminadzorcaunosidłońdoustigwiżdżeponownie,ostatniraz
przedśmiercią.

Przeraźliwyrykrozdarłpowietrzeizatrzęsłasięziemia.

Dariusobejrzałsięizamarłzestrachunawidokzerty,któranagle

zerwałasiędoszarży.Pędziłakunimrozwścieczona,opuściwszysweostrerogi.
DariusiLotiwymienilispojrzenia,wiedząc,żeniemajądokąduciec.

Dariuswiedział,żewciągukilkuchwilobojebędąmartwi.

Rozejrzałsię,szybkorozważającichmożliwości,iujrzałoboknich

strome,zasypanegłazamizbocze.Uniósłrękęzdłoniąwyciągniętąprzed

background image

sobą,adrugąotoczyłLoti,przygarniającjądosiebie.Dariusniechciał

przyzywaćswychmocy,leczwiedział,żeteraz–jeślichciałprzeżyć–niemiał
wyboru.

Poczuł,jakprzepływaprzezniegoogromneciepło,moc,nadktórą

ledwiebyłwstaniezapanować,iujrzał,jakzjegootwartejdłoninastrome
zboczeuderzaświatło.Rozległsięhałas–wpierwcichy,następniecoraz
głośniejszy–iDariuszobaczył,jakgłazypoczynająstaczaćsięzestromego
zbocza,nabierającprędkości.

Lawinarunęłanazertęizmiażdżyłająnachwilęprzedtym,nimdo

nichdobiegła.Wgóręwzniósłsięogromnyobłokkurzu,rozległsięgłośny
hałas,apochwiliwreszciewszystkoucichło.

Dariusstałbezruchu.Dokołaniegopanowałacisza,awsłońcu

wirowałpył.Ledwiebyłwstaniepojąć,cowłaśnieuczynił.Odwróciłsięi

spostrzegł,żeLotipatrzynaniego.Najejtwarzydojrzałprzerażenieiwiedział,
żewszystkosięzmieniło.Ujawniłswątajemnicę.Iterazniebyłojużodwrotu.

ROZDZIAŁSIÓDMY

Thorsiedziałwyprostowanynaniewielkiejłodzi.Nogiskrzyżował,a

dłoniezłożyłnakolanach.Byłzwróconyplecamidopozostałych,awzrok

utkwiłwzimnym,okrutnymmorzu.Oczypoczerwieniałymuodpłaczuinie

chciał,byinniwidzieligotakiego.Łzyobeschłyjużdawno,leczoczywciąż
miałopuchnięte,gdypatrzyłskonsternowanywmorze,rozmyślającnad

tajemnicamiżycia.

Dlaczegodanomusyna,skorogoodebrano?Jakktoś,kogodarzyłtak

background image

wielkąmiłością,mógłzniknąć,zostaćmuodebranybezżadnegoostrzeżeniai
szansy,żepowróci?

Życiebyłobezwątpieniaokrutne,pomyślałThor.Gdziewtym

wszystkimkryłasięsprawiedliwość?Dlaczegojegosynniemógłdoniego

powrócić?

Thoroddałbywszystko–wszystko–poszedłbywogień,zginąłtysiącrazy–
gdybytylkozwróciłomutoGuwayne’a.

Zamknąłoczyipotrząsnąłgłową,próbującwyprzećzgłowywidok

wulkanu,pustegokosza,płomieni.Próbowałwyprzećmyśl,żejegosyna

spotkałatakbolesnaśmierć.Wjegosercugorzaławściekłość,lecznade

wszystkosmutek.Iwstyd,żeniedotarłdoswegosynkawcześniej.

Thorczułtakżesilnyuciskwdołku,gdypróbowałwyobrazićsobie

spotkaniezGwendolyn,to,jakprzekazujejejwieści.Zpewnościąnigdyjużnie
spojrzymuwoczy.Inigdyjużniebędzietąsamąosobą.Thormiał

wrażenie,żeodebranomucałejegożycie.Niewiedział,jakjeodbudować,jak
pozbieraćrozpryśnięteodłamki.Jakimsposobem,zastanawiałsię,miał

znaleźćinnysensżycia?

Thorusłyszałzasobąkroki.Gdyłódźprzechyliłasięnieznacznie,

poskrzypując,poczuł,żektośstajezanim.Obejrzałsięizezdumieniemujrzał,
żesiadaobokniegoConven.Wzrokutkwiłwdali.Thormiał

wrażenie,żeniemówiłzConvenemodwieków,przynajmniejodśmierci

jegobratabliźniaka.Uradowałsię,żegowidzi.Patrzącnaniego,nawyrytyna
jegotwarzysmutek,porazpierwszygozrozumiał.Naprawdęgo

zrozumiał.

background image

Convennieodezwałsięanisłowem.Niemusiał.Wystarczyłasama

jegoobecność.Usiadłprzynimnaznakwspółczucia.Byliniczymbracia

połączeniwżalu.

Długiczassiedzieliwmilczeniu.Ciszęprzerywałjedyniehulającyobokwiatri
faledelikatnieobmywającełódź,tęniewielkąłódźdryfującąponiemierzonych
wodach.Wyprawa,byodnaleźćiuratowaćGuwayne’a,

odebrałaimwszystkimsiły.

WreszcieConvenodezwałsię:

-Niemadnia,bymniewracałmyślamidoConvala–rzekłponurym

głosem.

Przezdługiczassiedzielidalejwmilczeniu.Thorpragnąłcośodrzec,

leczniepotrafił.Głosuwiązłmuwgardle.

WkońcuConvendodał:

-Ubolewamnadtwąstratą.Pragnąłbymujrzeć,jakGuwaynestajesię

wielkimwojownikiem,jakjegoojciec.Wiem,żetakbysięstało.Życiebywa
tragiczne,okrutne.Dajeczasemcośpototylko,bytoodebrać.Chciałbymci
rzec,żewyzbyłemsięswegosmutku–lecztakniejest.

Thorspojrzałnaniego.BrutalnaszczerośćConvenawjakiśsposób

przywróciłamuspokójducha.

-Cotrzymacięprzyżyciu?–zapytałThor.

Convenpatrzyłwwodęprzezdługiczas,poczymwreszcie

westchnął.

-Sądzę,żetegowłaśniepragnąłbyConval–powiedział.–Pragnąłby,

background image

bymżyłdalej.Więcżyję.Robiętodlaniego.Niedlasiebie.Czasemżyjemydla
innych.Czasemniedbamyożycienatyle,bywieśćjedlasiebie,żyjemyzatem
dlanich.Zwolnazaczynampojmować,żeczasemtomusiwystarczyć.

ThorpomyślałoGuwaynie,któryzginął,izamyśliłsięnadtym,

czegochciałbyjegosyn.Cooczywiste,pragnąłby,byThorgrinżył,by

opiekowałsięjegomatką,Gwendolyn.Miałotosens.Trudnomubyłojednak
przekonaćotymsweserce.

Convenodchrząknął.

-Żyjemydlanaszychrodziców–powiedział.–Dlanaszego

rodzeństwa.Dlanaszychżon,synówicórek.Żyjemydlainnych.Iczasami,gdy
życieuderzytaksilnie,żeniechceszjużżyćdlasiebie,tomusiciwystarczyć.

-Niezgadzamsię–dobiegłichgłos.

Thorobejrzałsię.ZdrugiejstronyzbliżałsięMatus.Usiadłobok

nich.Utkwiłwmorzusurowe,dumnespojrzenie.

-Wierzę,żeżyjemydlaczegoświęcej–dodał.

-Adlaczegóżtokonkretnie?–zapytałConven.

-Wiary–westchnąłMatus.–Mójlud,mieszkańcyWyspGórnych,składa
modłydoczterechbogówskalistychbrzegów.Modląsiędobogów

wody,wiatru,niebaiskał.Bogowiecinigdynieodpowiedzieliname

modlitwy.JamodlęsiędoprzedwiecznychbogówKręgu.

Thorspojrzałnaniegozaskoczony.

-NieznałemnigdyżadnegomieszkańcaWyspGórnych,który

wyznawałbywiaręKręgu–rzekłConven.

background image

Matusskinąłgłową.

-Niejestempodobnydomychziomków–powiedział.–Nigdynie

byłem.Pragnąłemwstąpićdozakonu,gdybyłemmłodszy,leczojciecmój

niechciałotymsłyszeć.Nalegał,bymchwyciłdorękioręż,jakmoibracia.

Westchnął.

-Wierzę,żeżyjemydlanaszejwiary,niedlainnych–dodał.–To

onapozwalanamżyć.Jeślinaszawiarajestwystarczającosilna,naprawdęsilna,
wszystkomożesięzdarzyć.Nawetcud.

-Aczyprzywrócimimegosyna?–zapytałThor.

Matusskinąłgłową,niezawahawszysięnawet.WjegooczachThor

dostrzegłpewność.

-Tak–odparłMatuszdecydowanie.–Wszystkomożesięzdarzyć.

-Kłamiesz–powiedziałoburzonyConven.–Karmiszgozłudną

nadzieją.

-Nicpodobnego–odrzekłMatus.

-Twierdzisz,żewiaraprzywrócimimegozmarłegobrata?–naciskał

Conven,wściekły.

Matuswestchnął.

-Twierdzę,żekażdatragediajestdarem–powiedział.

-Darem?–spytałzprzerażeniemThor.–Twierdzisz,żeutratamego

synajestdarem?

background image

Matusskinąłgłowązpewnością.

-Choćbrzmitotragicznie,otrzymałeśdar.Niewieszjeszczejaki.

Byćmożeprzezdługiczassiętegoniedowiesz.Leczjednegodniago

dostrzeżesz.

Thorodwróciłgłowęispojrzałwmorze,skołowany,niepewny.

Zastanawiałsię,czybyłatopróba.Czybyłatojednazprób,októrych

mówiłamumatka?Czysamawiarabyłabywstanieprzywrócićmusyna?

Pragnąłwtowierzyć.Naprawdę.Niewiedziałjednak,czyjegowiarajest
wystarczającosilna.Gdyjegomatkamówiłaopróbach,Thorbyłświęcie

przekonany,żeporadzisobiezewszystkim,costaniemunadrodze;teraz
jednakże,dręczonytakimiuczuciami,niewiedział,czyjestwystarczającosilny,
byżyćdalej.

Kołysalisięnafalach,gdywtemprądzmieniłbiegiThorpoczuł,jak

ichniewielkałódźobracasięizmierzawprzeciwnymkierunku.Ocknąłsięz
zadumyiobejrzałprzezramię,zastanawiającsię,cosiędzieje.Reece,Elden,
IndraiO’Connorwciążwiosłowaliizajmowalisięniewielkimżaglem,który
łopotałdzikonawietrze.Naichtwarzachgościłakonsternacja.

-PółnocnyPrąd–powiedziałMatus,wstajączrękomaopartymina

biodrach.Rozejrzałsięwokoło,przyjrzałwodom.Pokręciłgłową.–

Niedobrze.

-Cototakiego?–spytałaIndra.–Niemożemyzapanowaćnad

łodzią.

-WystępujeczasemprzyWyspachGórnych–wyjaśniłMatus.–Nie

widziałemgonigdynawłasneoczy,leczsłyszałemonim,jestczęsty

background image

zwłaszczatakdalekonapółnocy.Toprądodpływowy.Gdysięwniego

wpadnie,zabieracię,dokądtylkozechce.Bezwzględunato,jakmocno

będzieszwiosłowaćczystawiaćżagiel.

Thoropuściłwzrokiujrzał,żewodapędzizdwukrotniewiększą

prędkością.Spojrzałprzedsiebieidostrzegł,żezmierzająkunowemu,

pustemuwidnokręgowi.Nieboprzednimiznaczyłyfioletoweibiałeobłoki,
zarazempiękneizłowrogie.

-Alezmierzamyteraznawschód–powiedziałReece.–Amusimy

udaćsięnazachód.Wszyscynasiludzietamsą.Imperiumjestnazachodzie.

Matuswzruszyłramionami.

-Zmierzamytam,dokądwiedzienasprąd.

Thorrozejrzałsię,zdumionyisfrustrowany.Pojął,żekażda

upływającachwilaoddalaichodGwendolyn,oddalaichodichludzi.

-Agdziesiękończy?–spytałO’Connor.

Matuswzruszyłramionami.

-ZnamjedynieWyspyGórne–rzekł.–Nigdyniebyłemtakdaleko

napółnocy.Niewiem,coleżydalej.

-Kończysię–odezwałsięReeceponurymgłosem.Wszyscy

spojrzelinaniego.

Reeceobrzuciłichponurymspojrzeniem.

-Wielelattemu,gdybyłemmłody,pobierałemnaukioprądach

background image

morskich.WpradawnejksiędzeKrólówumieszczonebyłymapykażdej

częściświata.PółnocnyNurtpłyniedowschodniegokrańcaświata.

-Wschodniegokrańca?–powiedziałEldenzniepokojemwgłosie.–

Znaleźlibyśmysiępoinnejstronieświataniżnasiludzie.

Reecewzruszyłramionami.

-Księgibyłypradawne,ajabyłemznaczniemłodszy.Pamiętamw

zasadziejedynieto,żeprądprowadziłdoportaludoKrainyDuchów.

ThorspojrzałnaReece’azaciekawiony.

-Bajaniastarychbabibajki–rzekłO’Connor.–PortaldoKrainy

Duchównieistnieje.Zostałzamkniętysetkilattemu,nimnasiojcowie

przyszlinatenświat.

Reecewzruszyłramionamiizaległacisza.Wszyscyodwrócilisięi

utkwilispojrzeniawmorzu.Thorprzyjrzałsięrwącymwodomiprzezmyśl
przeszłomupytanie,dokądteżoneichzaprowadzą.

*

Thorsiedziałsamnabrzegułodzi,odwielugodzinwpatrującsięw

wodę.Kropelkizimnejwodyopryskiwałymutwarz,onjednakpopadłw

otępienieiniemaltegonieczuł.Pragnąłdziałać,podnieśćżagiel,chwycićza
wiosła–zrobićcokolwiek–leczżadneznichniemogłonicterazzrobić.

Północnyprądzabierałichtam,dokądchciał,imoglijedyniesiedzieć

bezczynnieiobserwowaćwodę,zastanawiającsię,dokąddopłyną.Łódź

unosiłasięnawysokichfalach.Byliterazwrękachlosu.

background image

Thorsiedział,obserwująchoryzontizastanawiającsię,gdziekończy

sięmorze.Poczuł,żeionsampogrążasięwnicości,odrętwiałyzzimnai
wiatru,pogrążonywjednostajnościgłębokiejciszy,którazapadłapomiędzy
nimi.Morskieptaki,któreprzedtemzataczałynadnimikoła,zniknęłyjuż
dawno.Ciszapogłębiałasię,niebociemniałocorazbardziejiThorodnosił

wrażenie,żewpływająwjakieśpustkowienasamymkrańcuziemi.

Kilkagodzinpóźniej,gdyniknęłoostatnieświatłodnia,Thor

wyprostowałsięraptownie,dostrzegłszycośnawidnokręgu.Zpoczątku

pewienbył,żetoiluzja;jednakgdyprądprzybrałnasile,kształtwyostrzył

się.Niezdawałomusię.

Thorwyprostowałsięporazpierwszyodwielugodzin,poczym

wstał.Stanąłnakołyszącejsięłodzizdłońmiwspartyminabiodrachi

spojrzałwdal.

-Czywyteżtowidzicie?–dobiegłgogłos.

Thorobejrzałsięispostrzegł,żeReecepodchodzidoniego.Elden,

Indraipozostaliwkrótcedołączylidonichiwszyscypatrzyliz

zadziwieniem.

-Wyspa?–zastanawiałsięnagłosO’Connor.

-Wyglądanajaskinię–rzekłMatus.

Gdyzbliżylisię,Thorpocząłdostrzegaćjejzarysiujrzał,iżwistociejestto
jaskinia.Byłatoogromna,nagaskała,wyłaniającasięzwody

pośrodkubezwzględnego,bezkresnegooceanu,wysokanasetkistóp,z

wejściemwkształciewysokiegołuku.Wyglądałajakogromnapaszcza,

background image

gotowapożrećcałyświat.

Aprądpchałichłódźwjejkierunku.

Thorprzyglądałsięwzadziwieniu,wiedząc,żemożetobyćtylko

jedno:wejściedoKrainyDuchów.

ROZDZIAŁÓSMY

Dariusszedłpowolipiaszczystądrogą,aobokniegoszłaLoti.

Panowałomiędzynimipełnenapięciamilczenie.Żadnenieodezwałosię

słowemodczasupotyczkiznadzorcąniewolnikówijegożołnierzamiiw

umyśleDariusaroiłosięodmilionamyśli,gdyzmierzałujejbokuwstronęwsi.
Dariuspragnąłotoczyćjąramieniemiwyznać,jakbardzoradujego,żenicjej
sięniestało,żeocaliłago,jakonocaliłją,żebyłzdeterminowanyniepozwolić
jejjużnigdyodejść.Pragnąłujrzećwjejoczachradośćiulgę,pragnąłusłyszeć
odniej,jakwieleznaczyłodlaniejto,żezaryzykowałdlaniejżycie–alboże
choćuradowałasięnajegowidok.

Szlijednakwgłębokiej,niezręcznejciszy.Lotinicniemówiła,nie

spojrzałanawetnaniego.Nieprzemówiładoniegoanisłowemodkąd

wywołałlawinęaniniespojrzałamuwoczy.Dariusowisercetłukłosięwpiersi
izastanawiałsię,oczymmyślała.Widziała,jakprzyzywaswąmoc,widziała
lawinę.Gdygłazyopadły,rzuciłamuprzerażonespojrzenieiodtamtejporynie
spojrzałananiegowięcej.

Byćmoże,myślałDarius,Lotisądziła,żezłamałzakazjejludu,który

niepochwalałmagii,którypogardzałniąjakniczyminnym.Byćmożelękałasię
go;albo–cogorsza–możejużgoniekochała.Byćmożeuważałagozajakieś
dziwadło.

Szlipowoliwkierunkuwioski,aDariusczuł,żesercemupękai

background image

zastanawiałsię,nacóżtowszystkouczynił.Zaryzykowałżycie,byocalić
dziewczynę,którajużgoniekochała.Oddałbywszystko,bypoznaćjej

myśli.Leczonanieodezwałasięsłowem.Czyżbybyławszoku?

Dariuschciałrzeccoś,cokolwiek,byleprzerwaćciszę.Niewiedział

jednak,odczegozacząć.Sądził,żejązna,terazjednakniebyłjużtegowcale
pewien.Poczęściczułsięoburzonyjejreakcjąizbytdumny,bysię

odezwać,poczęścibyłjednaktakżeniecozawstydzony.Wiedział,cojegolud
sądziłoużywaniumagii.Czyto,żeużyłmagii,byłotakiestraszne?

NawetjeśliocaliłżycieLoti?Czywyjawitoinnym?Wiedział,żejeśliwosadzie
sięotymdowiedzą,zpewnościągowygnają.

SzliiszliiwreszcieDariusniemógłjużtegoznieść;musiałsię

odezwać.

-Twojarodzinapewnouradujesię,widząc,żepowróciłaś

bezpiecznie–powiedział.

KujegorozczarowaniuLotiniewykorzystałaokazji,bynaniegospojrzeć;nie
zmieniłanawetwyrazutwarzy.Szlidalejwmilczeniu.

Wreszcie,podługiejchwili,pokręciłagłową.

-Byćmoże–powiedziała.–Sądzęjednak,żebardziejbędą

zaniepokojeni.Całanaszawieśbędzie.

-Comasznamyśli?–zapytałDarius.

-Zabiłeśnadzorcę.Myzabiliśmynadzorcę.CałeImperiumbędzienasszukać.
Zniszcząnasząwieś.Naszlud.Uczyniliśmycośstraszliwego,

samolubnego.

-Straszliwego?Ocaliłemciżycie!–powiedziałDariuspoirytowany.

background image

Wzruszyłaramionami.

-Mojeżycieniewartejestżyciawszystkichnaszychziomków.

Dariusgotowałsięzezłości,niewiedząc,corzec.Szlidalej.

Zaczynałodocieraćdoniego,żeLotiniemałatwegocharakteru,żetrudnoją
zrozumieć.Zbytmocnozakorzenionewniejbyłysztywneregułyjej

rodziców,ichludu.

-Nienawidziszmniezatem?–rzekł.–Nienawidziszmnie,gdyżcię

uratowałem.

Nadalniechciałananiegospojrzeć.Szładalejprzedsiebie.

-Jatakżecięuratowałam–odparłazdumą.–Niepamiętasz?

Dariuspoczerwieniał;nierozumiałjej.Zbytwielebyłowniejdumy.

-Nienienawidzęcię–dodaławkońcu.–Leczwidziałam,jaktego

dokonałeś.Widziałam,cozrobiłeś.

Dariuspoczuł,żetrzęsiesięwewnątrz,dotkniętyjejsłowami.

Wypowiedziałajeniczymoskarżenie.Toniebyłosprawiedliwe,zwłaszcza

potym,jakocaliłjejżycie.

-Aczytotakieokropne?–zapytał.–Bezwzględunamoc,której

użyłem?

Lotinicnieodrzekła.

-Jestem,jakijestem–powiedziałDarius.–Takisięurodziłem.Nie

prosiłemoto.Samniedokońcatopojmuję.Niewiem,kiedytoprzychodzi,a
kiedyodchodzi.Niewiem,czykiedykolwiekjeszczebędęwstanietego

background image

użyć.Niechciałemtegoużyć.Takwzasadzie…totamocużyłamnie.

Lotiniepodnosiławzrokuinieodpowiadała.Niepatrzyłamuwoczy

iDariuspoczuł,żenarastawnimuczucieżalu.Czyżbypopełniłbłąd,

przychodzącjejzpomocą?Czypowiniensięwstydzićtego,kimjest?

-Wolałabyśbyćmartwa,niżbymużył…czymkolwiekbyłoto,czegoużyłem?–
zapytałDarius.

Szlidalej,aLotinadalsięnieodzywała.ŻalDariusapogłębiłsię.

-Nierozmawiajotymznikim–powiedziała.–Niemożemynigdy

mówićotym,cotutajdzisiajzaszło.Obojestalibyśmysięwyrzutkami.

Minęlizakrętiichoczomukazałasięichwioska.Szligłównądrogąi

niebawemspostrzegliichwieśniacy,którzywykrzyknęligłośnozradości.

Nastąpiłowielkieporuszenie.Setkiwieśniakówwyległynaich

spotkanie,spieszączpodnieceniem,byprzyjąćLotiiDariusa.Przeztłum
przedarłasięmatkaLoti,zaktórąwyszedłjejojciecidwóchbraci,wysokich,
rosłychmężczyznokrótkichwłosachidumnychszczękach.Obrzucili

Dariusabacznymspojrzeniem.OboknichstanąłtrzecibratLoti,mniejszyod
pozostałychikulejącynajednąnogę.

-Kochana–rzekłamatkaLoti,spieszącprzeztłum,iobjęłają,

ściskającmocno.

Dariustrzymałsięnauboczu,niewiedząc,jaksięzachować.

-Cosięstało?–zapytałajejmatka.–Sądziłam,żeImperiumcię

zabrało.Jaksięuwolniłaś?

Wieśniacyspoważnieli,zamilkliioczywszystkichskierowałysięna

background image

Dariusa.Chłopakstałwmiejscu,niewiedząc,jaksięzachować.Czuł,że
powinnatobyćchwilawielkiejradościprzezwzglądnato,couczynił,

chwila,wktórejpowinienbyćdumny,wktórejpowinienzostaćpowitanywe
wsijakbohater.Wszaktoonjakojedynyspośródnichwszystkichodważył

sięruszyćzaLoti.

Byłatodlaniegojednakchwilazupełnejkonsternacji.Możenawet

wstydu.Lotirzuciłamuznaczącespojrzenie,jakgdybyprzestrzegałago,bynie
wyjawiałichtajemnicy.

-Nicsięniestało,matko–powiedziałaLoti.–Rozmyślilisięi

wypuścilimnie.

-Wypuścilicię?–powtórzyła,osłupiała.

Lotiprzytaknęła.

-Wypuścilimniezdalastąd.Zbłądziłamwlesie,leczDariusmnie

odnalazł.Przyprowadziłmniezpowrotem.

WieśniacywmilczeniuprzenosilipodejrzliwespojrzeniazDariusana

Lotiizpowrotem.Dariusczuł,żeniedająwiaryichsłowom.

-Acotozaśladnatwojejtwarzy?–zapytałjejojciec,wychodząc

naprzódiprzesuwającpalcempojejpoliczku,odwracającjejgłowę,bysię

muprzyjrzeć.

Dariusobróciłsięiujrzałogromnego,błękitnegosińca.

Lotipodniosłaniepewnywzroknaojca.

-Ja…potknęłamsię–powiedziała.–Okorzeń.Jakrzekłam,nicmi

background image

niejest–obstawałauparcieprzyswoim.

WszyscyspojrzelinaDariusa,aBokbu,wódzosady,wyszedł

naprzód.

-Dariusie,czytoprawda?–zapytałpoważnymgłosem.–

Sprowadziłeśjązpowrotemnadrodzepokoju?NiestarłeśsięzImperium?

Dariusstałwbezruchu,asercetłukłomusięjakoszalałe.Setkioczu

wpatrzonebyływniego.Wiedział,żejeślipowieimopotyczce,jeślipowie,co
uczynił,wszyscybędąlękaćsięnadchodzącegoodwetu.Aniemógłby

wyjaśnićim,jakichuśmiercił,niewspominającomagii.Stałbysię

wyrzutkiemiLotitakże.Niechciałteżsiaćwnichpaniki.

Dariusniechciałkłamać.Niewiedziałjednak,coinnegozrobić.

Skinąłwięctylkogłowąwkierunkustarszych,nieodzywającsię.

Niechzrozumiejątojakchcą,pomyślał.

LudzieodwrócilisięzwolnazuczuciemulgiispojrzelinaLoti.

Wreszciejedenzjejbraciwyszedłnaprzódiotoczyłjąramieniem.

-Nicjejniejest!–zawołał,przerywającnapięcie.–Jedynietosię

liczy!

Chwilanapięciaminęłaiwwioscerozległysięgłośneokrzyki.

RodzinaLotiobejmowałają,iinnitakże.

Dariusstałipatrzył.Kilkaosóbpoklepałogobezprzekonaniapo

plecach,aLotiobróciłasięwrazzeswojąrodzinąiruszyładowsi.Patrzył,jak
odchodzi,czekającznadzieją,żechoćrazodwrócisię,bynaniego

background image

spojrzeć.

Sercemusięścisnęło,gdypatrzył,jakznikawtłumie,nieodwracając

sięanirazu.

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Volusiastaładumnienazłotympodwyższeniunaswejzłotej,

błyszczącejwsłońcułodzi.PłynęłapowolikorytarzamiwodnymiVolusii,

wyciągającnabokiręceinapawającsięuwielbieniemtłumu.Ludziewylegli
tłumnie,tysiącami,ipospieszylinadwodnekorytarze.Ustawilisięnaulicachi
alejkachiwykrzykiwalijejimięzewszystkichstron.

Płynącpowąskichkorytarzachwodnych,którewiłysięprzezcałe

miasto,Volusiamogławyciągnąćdłońiniemaldotknąćswychpoddanych,

którzywykrzykiwalijejimięipiszczelizuwielbieniem,wyrzucającwgórę
podartestrzępyróżnobarwnychzwojów,któremieniłysięwświetle,

opadającnaniąnibykropledeszczu.Byłotonajwiększąoznakąszacunkujej
poddanych.Wtensposóbwitalipowracającegobohatera.

-NiechżyjeVolusia!NiechżyjeVolusia!–rozlegałysięgłosyi

odbijałyechemwjednejalejcepodrugiej,gdymijałatłumy.Korytarze

wodneprowadziłyjąprzezśrodektegowspaniałegomiasta,jegoulicei

budynkiznaczonezłotem.

Volusiaodchyliłasięwtył,nieposiadającsięzradości,że

zwyciężyłaRomulusa,żeuśmierciłaNajwyższegoWładcęImperiumi

wymordowałaoddziałjegożołnierzy.Onaijejludbylijednymiczułsiępewny

background image

swego,gdyonaczułasiępewnaswego,anigdywżyciunieczułasięsilniejsza–
przynajmniejnieoddnia,wktórymzamordowałaswąmatkę.

Volusiapodniosławzroknaswewspaniałemiasto,nadwiewysokie

kolumnystrzegącewejściadoniego,połyskującewsłońcuzłotemizielenią;
napawałasięciągnącymisięwnieskończonośćpradawnymizabudowaniami,

wzniesionymiwdniachjejprzodków,liczącymisobiesetkilat,naruszonymi
zębemczasu.Nanieskazitelnieczystychulicachroiłosięodtysięcyludzi.Na
każdymrogustaliwartownicy,aprecyzyjnierozplanowanekorytarzewodne
przecinałyuliczkipodrównymikątami,wijącsięprzezcałemiasto.Nadnimi
wznosiłysięniedużekładki,poktórychciężkostąpałykoniezaprzężonedo
złotychpowozówiprzechadzalisięludziewswychnajstrojniejszych

jedwabiachiklejnotach.Całemiastoobchodziłoświętoiwszyscywyleglina
ulice,byjąpowitać,iwykrzykiwalijejimięwtenświętydzień.Byładlanich
kimświęcejniżtylkoprzywódczynią–byłaboginią.

Bardziejjeszczepomyślnymtendzieńczyniłfakt,żezbiegałsięze

świętem,DniemŚwiateł–dniem,wktórymskładalipokłonsiedmiubogom

słońca.Jakoprzywódczynimiasta,Volusiadawałaznakdorozpoczęcia
uroczystościiteraz,gdypłynęłaprzezmiasto,dwieogromnezłotepochodnie
płonęłyżywozanią,jaśniejszeniżświatłosłoneczne,gotowe,byrozwidnić
WielkąFontannę.

Ludziepodążalizanią,spiesząculicami,goniącjejłódź;wiedziała,

żebędąjejtowarzyszyćprzezcałądrogę,ażdotrzedośrodkasześciukręgów
miasta,gdziezejdzienalądipodłożyogieńpodfontanny,któretowarzyszyć
będąświętowaniuiskładaniuofiartegodnia.Byłtowielkidzieńdlajejmiastai
ludu,dzień,wktórymwznoszonomodłydoczternastubogów,

którzypodobnootaczalijejmiasto,strzegącczternastuwejśćprzed

intruzami.Jejludzanosiłdonichmodłyidziś,jakcodzień,należałozłożyćim
dzięki.

background image

Tegorokujejludczekałaniespodzianka:Volusiadodałapiętnastego

boga.Byłtopierwszyrazodstuleci,odzałożeniamiasta,gdydodawano

boga.Bogiemtymbyłaonasama.Volusiakazaławznieśćpośrodkusiedmiu

kręgówstrzelistyzłotyposągiogłosiłatendzieńswymdniem,swym

świętem.Gdygoodsłonią,wszyscyjejpoddaniujrzągoporazpierwszy,

ujrzą,żeVolusiajestkimświęcejniżtylkoichmatką,niżprzywódczynią,niż
zwykłymczłowiekiem.Jestboginią,którąnależyczcićkażdegodnia.Będą
modlićsiędoniejiskładaćjejpokłonytakjakprzedpozostałymibogami–

uczyniąto,albookupiątokrwią.

Volusiauśmiechnęłasiędosiebie,gdyjejłódźzbliżyłasiędośrodka

miasta.Niecierpliwiłasię,byujrzećwyrazichtwarzy,byczcilijąjak
pozostałychczternastubogów.Niezdawalisobiejeszczeztegosprawy,lecz
jednegodniajednegopodrugimzniszczypozostałychbogów,ażpozostanie
jedynieona.

PodekscytowanaVolusiaobejrzałasięprzezramięiujrzałazdający

sięniemiećkońcasznurpłynącychzaniąłodzi.Nawszystkichznajdowałysię
żywebyki,kozłyibarany,wiercącesięigłośne,przygotowanejako

ofiaradlabogów.Przedswymposągiemzarżnienajwiększego,najlepszego.

ŁódźVolusiidotarławreszciedokorytarzawodnegoprowadzącego

kusiedmiuzłotymkręgom,złotymplacom,spośródktórychkażdykolejny

rozleglejszybyłniżpoprzedni,oddzielonymkręgamiwody.Jejłódź

przemieszczałasiępowoliprzezkręgi,zbliżającsięcorazbardziejdośrodka,
mijająckażdegozczternastubogów.Sercejejprzyspieszyłozpodniecenia.

Mijaligórującychnadnimi,połyskującychzłotobogów,wysokichna

background image

dwadzieściastóp.Pośrodku,naplacu,któryzawszepozostawionybyłpusty,

bymożnabyłoskładaćnanimofiary,gdziezawszezbieralisięjejpoddani,tkwił
teraznowowzniesionyzłotypiedestał,naktórymstałwysokina

pięćdziesiątstópposągokrytybiałymjedwabiem.Volusiauśmiechnęłasię:nikt
pozaniąniewiedział,coznajdujesiępodnim.

Dotarlidopołożonegopośrodkuplacuisłudzyrzucilisię,bypomóc

Volusiizejśćnabrzeg.Patrzyła,jakkolejnałódźzbliżasięituzinmężczyzn
prowadzikuniejnajwiększegobyka,jakiegokiedykolwiekwidziała.Każdyz
nichtrzymałwrękachgrubysznur,prowadzącostrożniezwierzę.Niebyłto
zwyczajnybyk,wyhodowanogowDolnychProwincjach.Wysokina

piętnaściestóp,skóręmiałwkolorzejaskrawejczerwieni.Byłuosobieniemsiły.
Byłtakżepełenfurii.Szarpałsię,leczmężczyźniutrzymywaligowmiejscui
prowadzilikuposągowi.

Volusiausłyszałaodgłosdobywanegomieczaiobróciwszysięujrzała

Aksana,swegozabójcę.Stałobokniej,trzymającprzedsobąceremonialny
miecz.Nieznałabardziejlojalnegoczłekaniżon.Gotówbyłbyzabićdlaniej
każdego,gdybytylkoskinęłagłową.Byłtakżesadystą,czymzaskarbiłsobiejej
sympatię,iwielerazyzasłużyłsobienajejszacunek.Byłjednymz

nielicznych,którympozwalałabyćbliskosiebie.

Aksanwpatrywałsięwnią.Miałzapadniętepoliczkiipoznaczoną

bliznamitwarz,arogiwystawałymuzgęstych,kręconychwłosów.

Volusiawyciągnęłarękęichwyciładługi,złotymieczceremonialnyo

klindzedługiejnasześćstópizacisnęłanarękojeściobiedłonie.Ludzieuciszali
sięwzajemnie,gdyVolusiaobróciłasię,uniosłaorężwysokoi

opuściłazcałąsiłąnatyłbyczegokarku.

Niezwykleostraklinga,cienkajakpapier,złatwościąprzeszłaprzez

background image

jegociało.Volusiauśmiechnęłasięszeroko,słyszączadowalającyodgłosmiecza
przecinającegociało,poczuła,jakprzechodzinawylotijakkroplejegogorącej
krwipryskająnajejtwarz.Krewrozbryznęłasięwokoło,ujejstóputworzyłasię
sporakałuża,apozbawionyłbabykzatoczyłsięiupadłupodstawywciąż
osłoniętegoposąguVolusii.Krewtrysnęłanajedwabizłoto,barwiącje,azust
tłumuwyrwałysięradosneokrzyki.

-Topomyślnyznak,pani–powiedziałAksan,pochyliwszysię.

Rozpoczęłysięceremonie.Wokołoniejrozbrzmiałytrąbyi

wyprowadzonosetkizwierząt,którejejoficerowiepoczęlizarzynać.Czekał

ichdługidzieńpełenzarzynania,gwałtówiopychaniasięjadłemiwinem–ito
samokolejnegodnia,inastępnego.Volusiazpewnościąprzyłączysiędonich.
Kilkumężczyzniniecowinazagarniedlasiebieipoderżnieimgardła,

poświęcającswymbożkom.Niemogłasiędoczekaćdługiegodniapełnego
sadyzmuibrutalności.

Leczwpierwmusiałazrobićcośjeszcze.

Tłumucichł,gdyVolusiaweszłanapiedestałupodstawyswego

posąguizwróciłasiękunim.ZdrugiejstronywszedłKoolian,innyspośródjej
zaufanychdoradców,mrocznyczarnoksiężnikzczarnymkapturem

nasuniętymnagłowę,wczarnejpelerynie.Miałpołyskującezieloneoczyi
usianąbrodawkamitwarz.Toonpoprowadziłjądozabójstwajejwłasnej

matki.Toon,Koolian,doradziłjej,bywzniosłaswójposąg.

Ludutkwiłwniejspojrzeniaiciszazaległajakmakiemzasiał.

Odczekałachwilę,smakującdramatyzmchwili.

-WspaniałyluduVolusii!–zagrzmiała.–Otoposągwaszego

najnowszegoinajpotężniejszegoboga!

Volusiaściągnęłajedwabnymateriałgwałtownymruchem,azust

background image

tłumuwyrwałsięstłumionyokrzyk.

-Waszanowabogini,piętnastabogini,Volusia!–zagrzmiałKoolian

wstronęludu.

Ludziewydalizsiebiestłumionyodgłoszachwytu,przyglądającsię

figurzewzadziwieniu.Volusiapodniosławzroknabłyszczący,złotyposąg,
dwukrotniewyższyodpozostałych,swąidealnąpodobiznę.Czekała,

podenerwowana,nareakcjęludu.Niktodstuleciniedodawałnowychbogówi
Volusiaryzykowała,pragnącprzekonaćsię,czydarząjąmiłością

wystarczającodlaniejsilną.Chciała,bynietylkojąkochali;pragnęła,byją
czcili.

Kujejwielkiemuzadowoleniu,jejpoddanijakjedenmążprzypadli

nagletwarzamidoziemi,składającpokłon,oddająccześćjejbożkowi.

-Volusia–krzyczeliśpiewnierazzarazem.–Volusia!Volusia!

Volusiastałazrozpostartyminabokirękoma,oddychającgłęboko,

napawającsiętąchwilą.Zadowoliłobytokażdegoczłowieka.Każdego

przywódcę.Każdegoboga.

Leczjejtoniewystarczało.

*

Volusiaprzeszłaprzezszerokie,otwartełukowatewejściedoswego

zamku,minąwszywysokienastostópmarmurowekolumny.Wzdłuż

korytarzyustawienibyliwartownicy,żołnierzeImperium.Wyprężenijak

struny,dzierżącwdłoniachzłotewłócznie,ustawienibylihen,dalekojakokiem
sięgnąć.Volusiaszłapowoli,stukajączłotymiobcasamibutów.Po

background image

jednejjejstronieszedłKoolian,jejczarnoksiężnik,podrugiejAksan,jej
zabójca,iSoku,dowodzącyjejarmią.

-Pani,pragnęzamienićztobąsłowo–odezwałsięSoku.

Całydzieńusiłowałzniąpomówić,aonaignorowałago,nie

zważającnajegolęki,jegoobsesjęnapunkcierzeczywistości.Volusiażyław
swymwłasnymświecieizamierzałaodezwaćsiędoniego,gdyjejbędzieto
odpowiadało.

Niezatrzymywałasię,ażdotarładokolejnegoprzejścia

prowadzącegonakolejnykorytarz,przystrojonydługimisznurami

szmaragdowychpaciorków.Żołnierzenatychmiastrzucilisięnaprzódi

rozsunęlijenaboki,umożliwiającjejprzejście.

Minęłajeiskandowanie,radosneokrzykiidźwiękiodprawianychna

zewnątrzceremoniipoczęłycichnąć.Byłtodługidzieńzarzynania,picia,
gwałceniaiucztowaniaiVolusiapotrzebowałachwiliodpoczynku.

Zamierzałazebraćsiłyipowrócićnadrugąturę.

Weszładoponurej,ciemnejkomnaty,wktórejpłonęłojedyniekilka

pochodni.Pomieszczenienajmocniejrozświetlałpojedynczysnopzielonego
światłapadającegozokrągłegooknaumiejscowionegonawysokimnasto

stópstropienadsamymśrodkiemkomnaty.Padałoonowprostnaprzedmiot,
któryznajdowałsiępośrodkupomieszczenia.

Szmaragdowąwłócznię.

Volusiazbliżyłasiędoniejzpodziwem.Włóczniatkwiławmiejscu

odwielustuleci,ostrzemskierowanakugórze.Jejszmaragdowytrzoni

szmaragdowygrotpołyskiwaływświetle,skierowanekuniebiosom,jak

background image

gdybyrzucaływyzwaniebogom.Włóczniazawszebyładlajejpoddanych

świętością,wierzylioni,żebrońtapodtrzymujecałemiasto.Volusia

zatrzymałasięprzedniązpodziwem,patrząc,jakdrobinykurzuwirują

wokółniejwzielonymświetle.

-Pani–rzekłSokucicho,ajegogłosponiósłsięechemwciszy.–

Czymogęcośpowiedzieć?

Volusiastaładługiczaszwróconadoniegoplecami,przyglądającsię

włóczni,podziwiającjejwykonanie,jakkażdegodniaswegożycia,aż

wreszciepoczułasięgotowausłyszeć,comadopowiedzeniaczłonekjej

rady.

-Mówże–rzekła.

-Pani–powiedział.–ZabiłaśwładcęImperium.Wieśćotymz

pewnościąjużsięrozniosła.Armienajpewniejjużwyruszyływkierunku

Volusii.Ogromnearmie,zbytduże,byśmyzdołalisięobronić.Musimysię
przygotować.Jakązamierzaszobraćstrategię?

-Strategię?–spytałaVolusia,nadalniepatrzącnaniego,

rozdrażniona.

-Jakzawrzeszpokój?–nalegał.–Najakichwarunkach

skapitulujesz?

Zwróciłasięwjegokierunkuiutkwiławnimzimnespojrzenie.

-Niebędzieżadnegopokoju–powiedziała.–Doczasuażprzyjmę

background image

ichkapitulacjęiprzysięgnąmilojalność.

Spojrzałnaniązestrachemwoczach.

-Ale,pani,mająnadnamiprzewagęstudojednego–powiedział.–

Nieobronimysięprzednimi.

Volusiaodwróciłasięzpowrotemkuwłóczni,aSokudałkrokdo

przodu,zrozpaczony.

-Pani–upierałsię.–Odniosłaśniewątpliwezwycięstwo,uzurpując

tronmatki.Ludniekochałjej,ciebiezatotak.Wielbicię.Jednakniktnie
przemówidociebieszczerze.Jatouczynię.Otaczaszsięludźmi,którzy

mówiącito,cochceszusłyszeć.Którzylękająsięciebie.Leczjarzeknęci
prawdę,rzeknęci,jakwistociewyglądanaszasytuacja.Imperiumnas

otoczy.Izmiażdży.Ponas,ponaszymmieście,niepozostanienic.Musisz
podjąćdziałania.Musiszzawrzećpokój.Oddajim,cotylkozechcą.Nim

zabijąnaswszystkich.

Volusiauśmiechnęłasię,przyglądającsięuważniewłóczni.

-Czywiesz,comówiliomejmatce?–zapytała.

Sokustałbezruchuiwpatrywałsięwniąpustymwzrokiem.Pokręcił

głową.

-Mówili,żejestWybrańcem.Mówili,żeniktjejnigdyniepokona.

Mówili,żenigdynieumrze.Czywieszdlaczego?Dlatego,żeniktnie

podniósłtejwłóczniodsześciustuleci.Aonauczyniłatojednądłonią.Iużyła
jej,byzabićswegoojcaizasiąśćnajegotronie.

Volusiaobróciłasiędoniego,awoczachjejrozgorzałyhistoriai

background image

przeznaczenie.

-Mówili,żewłóczniazostaniepodniesionatylkoraz.Przez

Wybrańca.Mówili,żematkamojabędzieżyłatysiącstuleci,żetronVolusii
będziejejpowszeczasy.Aczywiesz,cosięstało?Jauniosłamwłócznię–i
użyłamjej,byzabićmąmatkę.

Wzięłagłębokioddech.

-Coztegownioskujesz,paniedowódco?

Spojrzałnanią,skołowany,ipokręciłgłową,zbityztropu.

-Możemyalbożyćwcieniulegendinnychludzi–powiedziała

Volusia.–Albotworzyćwłasne.

Pochyliłasięblisko,nachmurzona,mierzącgowściekłym

spojrzeniem.

-GdyjużrozgromięcałeImperium–powiedziała.–Gdykażdyw

tymwszechświeciepokłonisięprzedemną,gdyniepozostaniejużanijedna
osoba,któranieznainiewykrzykujemegoimienia,wtedyprzekonaszsię,że
jestemjedynąprawdziwąprzywódczynią–iżejestemjedynymprawdziwym

bogiem.JestemWybrańcem.Gdyżsamasięwybrałam.

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Gwendolynszłaprzezosadę.TowarzyszylijejjejbraciaKendricki

Godfrey,atakżeSandara,Aberthol,BrandtiAtme,azanimipodążałysetkijej
ludzi.Przyjmowanoichdoosady.ProwadziłichBokbu,wódzwioski,

obokktóregoszłaGwen.Sercemiaławypełnionewdzięcznością.Jegolud

background image

przyjąłich,zapewniłschronienie,aichwódzuczyniłtonawłasneryzyko,
wbrewwoliniektórychspośródswychpoddanych.Ocaliłichwszystkichi

przywróciłzmartwych.Gwenniewiedziała,couczyniliby,gdybynieon.

Najpewniejpomarlibywszyscynamorzu.

GwenpoczułatakżeprzypływwdzięcznościwzględemSandary,

którapoświadczyłazanichprzedswymipobratymcamiiktórawiedziała,że
możeichtusprowadzić.Gwenrozejrzałasięuważniewokoło.Wieśniacy

tłoczylisięwokółnich,obserwującichnibyjakieśosobliwości,iGwen

poczułasięjakzwierzzamkniętywklatce.Szła,przypatrującsięniewielkim,
uroczymchatomzglinyidumnemuludowi,któryichobserwował.Byłto

naródwojownikówooczach,wktórychkryłasiędobroć.Oczywistebyło,że
nigdyniewidzielinikogopodobnegodoGwenijejpoddanych.Choć

zaciekawieni,bylitakżenieufni.Gwenniezdziwiłoto.Nawyklidotego,wiodąc
życieniewolników.

Gwenspostrzegła,żedokołaludziewznosząstosynaogniskai

zaciekawiłasię.

-Czemurozniecacietyleognisk?–zapytała.

-Przybywaciewpomyślnydzień–rzekłBokbu.–Nasześwięto

zmarłych.Świętąnoc,któraprzypadaraznacyklsłoneczny.Wzniecamy

płomienie,byoddaćcześćbogomzmarłych.Wierzymy,żetejnocybogowie

przybywajądonasimówiąotym,conadejdzie.

-Mówiątakże,żenaszwybawcazjawisiętegodnia–wtrąciłsię

głos.

background image

Gwendolynobejrzałasięizobaczyłastarszegomężczyznę,który

przekroczyłjużmożesiedemdziesiątyrokżycia.Byłwysoki,chudyimiał

ponurąaparycję.Podszedłdonich,wspierającsięnadługiej,żółtejlasce.

Odzianybyłwżółtąpelerynę.

-Pozwól,żeprzedstawięciKalo–rzekłBokbu.–Nasząwyrocznię.

Gwenskinęłagłową.Kaloodpowiedziałjejtymsamymzkamiennym

wyrazemtwarzy.

-Waszawioskajestpiękna–zauważyłaGwen.–Dostrzegamwniejrodzinną
miłość.

Wódzuśmiechnąłsię.

-Jesteśmłodąkrólową,leczmądrą,łaskawą.Toprawda,comówiąo

tobiecizzamorza.Żałuję,żetyitwoipoddaniniemożeciepozostaćtutaj,w
wiosce,znami;leczrozumieszsama,iżmusimyskryćwasprzedwścibskimi
oczymaImperium.Pozostanieciejednakbliskonas;tobędziewasznowy

dom.

Gwendolynpodążyłazajegospojrzeniem.Podniosławzrokiujrzała

woddaligórępełnąjam.

-Jaskinie–powiedział.–Wnichbędzieciebezpieczni.Imperiumnie

będziewastamszukało,ibędzieciemoglirozniecaćogniska,gotowaćstrawęi
powracaćdozdrowiaażwydobrzejecie.

-Acopóźniej?–zapytałKendrick,podchodzącdonich.

Bokbuspojrzałnaniego,lecznimzdążyłdaćodpowiedź,zatrzymał

sięraptownie,gdyżdrogęzagrodziłmuwysoki,muskularnywieśniakz

background image

włócznią,otoczonytuzinemmuskularnychmężczyzn.Byłtoczłowiekz

okrętu,ten,którysprzeciwiałsięichprzyjęciu.Niewyglądałna

zadowolonego.

-Stawiaszwniebezpieczeństwienaswszystkich,zezwalająctym

obcym,bytuzostali–rzekłgniewnie.–Musiszodesłaćichtam,skąd

przybyli.Niejestnaszymzadaniemprzyjmowaniekażdejrasy,którasiętu
pojawi.

Bokbupokręciłgłową,zwracającsięwjegostronę.

-Przynosiszujmęswymojcom–rzekł.–Naszeprawagościnności

dotycząkażdego.

-Aczyobowiązkiemniewolnikajestbyćgościnnym?–odparował.–

Gdywobecnasniktniejest?

-To,jaktraktująnasnieprzekładasięnato,jakmytraktujemy

innych–odrzekłwódz.–Nieodwrócimysięodtych,którzynaspotrzebują.

Wieśniakzaśmiałsiędrwiąco,patrzącnienawistnienaGwendolyn,

Kendrickaipozostałych,poczymprzeniósłspojrzenienapowrótnawodza.

-Niechcemyichtutaj–wycedziłprzezzaciśniętezęby.–Jaskinienie

leżądalekostądikażdydzień,którytamspędzą,będzieprzybliżałnasdo
śmierci.

-Acóżdobregojestwtymżyciu,któregotakkurczowosiętrzymasz,

jeślinieprzeżyjesięgosprawiedliwie?–zapytałwódz.

Mężczyznawpatrywałsięwniegoprzezdługiczas,wreszcieodwróciłsię

background image

raptownieiodszedłgniewnymkrokiem,ajegoludziepodążylizanim.

Gwendolynpatrzyłazaodchodzącymiizamyśliłasię.

-Niezważajcienaniego–rzekłwódz,idącdalej.Gwenipozostali

ruszylizanim.

-Niechcębyćwamciężarem–powiedziałaGwendolyn.–Możemy

stądodejść.

Wódzpokręciłgłową.

-Nieodejdziecie–rzekł.–Pókinieodpoczniecieiniebędziecie

gotowi.MożecieudaćsięwinnemiejscawImperium,jeśliwolicie.Miejsca,
któretakżesądobrzeskryte.Leżądalekostądiniełatwodonichdotrzeć.

Musiciepowrócićdozdrowia,podjąćdecyzjęipozostaćznami.Nalegam.

Pragnę,byściedołączylidonastejnocy,doobchodównaszychuroczystościw
wiosce.Zmrokjużzapadł–Imperiumwasniespostrzeże–atodlanas

ważnydzień.Będęzaszczycony,jeśliprzybędziecie.

Gwendolynspostrzegła,żezapadazmierzch,żewokołoludzie

rozniecająogniska,ujrzałagromadzącychsięwieśniakówwich

najświetniejszymodzieniu;usłyszaławznoszącysiętonbębna,cichy,

miarowy,aponimnucenie.Ujrzałabiegającewokołodzieci,trzymającew
dłoniachsmakołykiprzypominającecukierki.Zauważyłamężczyzn

sączącychjakiśpłynzorzechówkokosowychiczułaunoszącąsięw

powietrzuwońmięsiwa,dochodzącązwielkichzwierzyopiekającychsięnad
ogniskami.

Gwenpomyślała,żejejludowiposłużyodpoczynek,zebraniesiłi

background image

nasyceniesię,nimodejdądojaskiń.

Odwróciłasiędowodza.

-Przyjdziemy–powiedziała.–Zniemałąprzyjemnością.

*

SandaraszłaubokuKendricka.Targałyniąwielkieemocje,gdyż

znalazłasięnapowrótwdomu.Uradowałjąpowrótdodomu,tożeznalazłasię
pośródswychziomkównaziemi,którąznała;zarazemjednakpoczułanasobie
pęta,poczułasięznówjakniewolnica.Powrótwtomiejsce

przypomniałjej,dlaczegojeopuściła,dlaczegozgłosiłasiędosłużbydla
Imperiumiprzemierzyłaznimimorzejakouzdrowicielka.Przynajmniej

uciekłaztegomiejsca.

Sandaraodczułatakżeulgę,gdyżzdołałapomócocalićludGwendolyn,
sprowadzićichtutaj,nimzginęlinamorzu.Idącuboku

Kendricka,niczegoniepragnęłabardziej,niżująćjegodłoń,zdumąpokazać
swegomężczyznęswympobratymcom.Niemogłajednaktegouczynić.Zbyt

wieleoczupodążałozanimi,aSandarawiedziała,żejejwieśnigdynie

pochwaliłabyzwiązkupomiędzyrasami.

Kendrick,jakgdybyczytającjejwmyślach,wyciągnąłrękęiotoczył

niąjejtalię.Sandaraszybkimruchemodsunęłajegodłoń.Kendrickspojrzał

nanią,dotknięty.

-Nietutaj–rzekłacicho,czującwyrzutysumienia.

Kendrickzmarszczyłbrwi,skołowany.

-Mówiliśmyotym–powiedziała.–Rzekłamci,żemójludma

background image

surowezwyczaje.Muszęuszanowaćichprawa.

-Wstydziszsięmniezatem?

Sandarapokręciłagłową.

-Nie,paniemój.Wręczprzeciwnie.Niktniejestmiwiększądumą

niżty.Inikogoniedarzęwiększymuczuciem.Leczniemogębyćztobą.Nie
tutaj.Niewtymmiejscu.Musisztozrozumieć.

ObliczeKendrickaspochmurniało.Sandarapoczułasięfatalnie.

-Ajednaktotutajwłaśniejesteśmy–powiedział.–Nieznajdziemy

sięwinnymmiejscu.Czytooznacza,żeniebędziemyrazem?

Odrzekła,asercepękałojej,gdywypowiadałatesłowa:

-Typozostanieszwjaskiniachzeswymiludźmi.Ajatutaj,wwiosce.

Zmoimi.Takaprzypadamirola.Kochamcię,leczniemożemybyćrazem.

Niewtymmiejscu.

Kendrickodwróciłwzrok,dotknięty.Sandarazamierzaławyjaśnićmu

todokładniej,leczprzeszkodziłjejwtymjakiśgłos.

-Sandara?!–wykrzyknąłktoś.

Sandaraodwróciłasię,zezdumieniemrozpoznającznajomygłos,

głosjejjedynegobrata.Sercepodskoczyłojejradośnie,gdyujrzała,jak
przepychasięprzeztłumwjejkierunku.

Darius.

Zdałjejsiędużowiększy,silniejszyistarszy,niżgdygoopuszczała.

Ujrzaławnimpewność,którejnigdywcześniejniewidziała.Pozostawiłago

background image

jakochłopca,ateraz–choćnadalbyłmłody–wyglądałjakmężczyzna.

Długie,niesfornewłosyopadałymuzwiązanenaplecy,wciążnieobcięte,na

twarzynosiłtęsamądumę,cozawszeiwyglądałjotawjotęjakichojciec.

Pojegooczachpoznała,żejestwojownikiem.

Sandaranieposiadałasięzradościnajegowidok,żewidzigo

żywego,żeniezginąłaniniezatraciłduchajakwszyscypozostali

niewolnicy.Jegodumnanaturawciążusiłowaławydostaćsięnazewnątrz.

Sandarapodeszładoniegoiobjęłago,aonodwzajemniłuścisk.Takdobrzebyło
znówgoujrzeć.

-Lękałemsię,żezginęłaś–powiedział.

Pokręciłagłową.

-Byłamjedyniezamorzem–odrzekła.–Gdywypływałam,byłeś

chłopcem,aterazjesteśmężczyzną.

Uśmiechnąłsiędumnie.Wtejniewielkiej,nękanejtyraniąwiosce,w

tymokropnymmiejscu,Dariusbyłjedynymźródłemjejotuchy,aonajego.

Znosilicierpieniarazem,zwłaszczaodczasu,gdyichojcieczniknął.

KendrickpodszedłdonichiSandaradostrzegłszygozamarław

bezruchu,niewiedząc,jakgoprzedstawić.Spostrzegła,żeDariuspatrzyna
niego.Wiedziała,żemusicośrzec.

Kendrickjednakuprzedziłją.Dałkroknaprzódiwyciągnąłdłoń.

-NaimięmiKendrick–powiedział.

-AmnieDarius–odparł,podającmudłoń.

background image

-Kendricku,tomójbrat–rzekłazdenerwowanaSandara,jąkającsię.

–Dariusie,tojest…cóż…to…

PodenerwowanaSandaraprzerwała,niewiedząc,corzec.Darius

wyciągnąłprzedsiebiedłoń.

-Niemusiszminicwyjaśniać,siostro–powiedział.–Niejestemtaki,

jakinni.Rozumiem.

SandaradostrzegławoczachDariusa,żewrzeczysamejrozumiałiżenie
osądzałjej.Sandarakochałagozato.

Obrócilisięiruszyliprzedsiebie,dołączającdopozostałych,

zapoznającychsięzewsią.

-Wybrałaśdosyćburzliwyczasnapowrót–rzekłDarius,awjego

głosiedałosięsłyszećnapięcie.–Wielesięzdarzyło.Wielesiędzieje.

-Oczymmówisz?–spytałapodenerwowana.

-Wielemamydonadrobienia,siostro.Kendricku,dołączdonas.

Chodźcie,rozniecilijużogniska.

ROZDZIAŁJEDENASTY

Godfreysiedziałwewsipośródgwiaździstejnocyprzedpłonącym

żwawoogniskiem,anieopodalniegojegosiostraGwendolyn,jegobrat

Kendrick,Steffen,Brandt,Atme,Abertholiniemalwszyscyci,których

pamiętałzKręgu.ObokniegosiedzieliAkorthiFultoniichwidok

background image

przypominałmubardziejniżkiedykolwiek,żemusisięnapić.

Godfreywbiłwzrokwpłomienie,zastanawiającsię,jakimsposobem

siętuznalazł,powracającmyślamidowszystkiego,cosięzdarzyło,iujrzał

minionewydarzeniawseriiniewyraźnychobrazów.Wpierwbyłaśmierćjego
ojca;późniejśmierćjegobrataGaretha;późniejnajazdMcCloudów,najazdna
Krąg;następnienaWyspyGórne;późniejdługapodróżprzezmorze…

Odnosiłwrażenie,żejednatragedia,jednapodróżnastępujepodrugiej.Jego
życiestałosięniczymwięcejjakwojną,chaosemiżyciemnawygnaniu.

Miłobyłowreszciezatrzymaćsięwmiejscu.Przeczuwał,żetojedynie

początek.

-Czegóżbymnieoddałzakufelpiwa!–powiedziałAkorth.

-Zpewnościąmajątutajjakieśtrunki–rzekłFulton.

Godfreypotarłobolałągłowę,myślącotymsamym.Jeśli

kiedykolwiekpotrzebowałnapitku,towłaśnieteraz.Taostatniaprzeprawaprzez
morzebyłanajgorszą,jakąpamiętał,płynęlitakwielednibezstrawyipiwa,
balansującnagranicyzagłodzenia…Wielerazypewienbył,żenie

żyje.Zamknąłoczyipróbowałwyrzucićzgłowytestraszliweobrazy,

wspomnieniamieszkańcówKręguobracającychsięwkamieńi

wypadającychzaburtę.

Podróżzdawałasięniemiećkońca,byłatodrogadopiekłaiz

powrotem,iGodfreybyłzaskoczony,żeniedoprowadziłagodożadnego

rodzajuobjawieniaczyoświecenia.Niesprawiła,żezmieniłswezwyczaje.

Sprawiłajedynie,żezapragnąłnapićsię,wyrzucićzmyśliteobrazy.

background image

Zastanawiałsię,czycośznimbyłonietak.Czyniebyłprzeztotak

wnikliwy,jakinni?Miałnadzieję,żetakniejest.

Otobylitutaj,wImperium,otoczeniwrogąarmią,którapragnęłaich

śmierci.Ileczasuminie–zastanawiałsię–nimodkryją,żetusą?Nimmilion
żołnierzyRomulusaichwytropi?Godfreymiałzłeprzeczucie,żeichdnisą
policzone.

-Widzęcośnapoprawęhumoru–powiedziałAkorth.

Godfreypodniósłwzrok.

-Tam–rzekłFulton,szturchającgowbok.

Godfreyobejrzałsięiujrzał,żewieśniacypodająsobiemisę

wypełnionąprzejrzystympłynem.Każdyznichujmowałgoostrożniew

dłonie,upijałłykipodawałdalej.

-Niezupełnieprzypominakrólewskiepiwo–zauważyłAkorth.

-Zamierzaszczekaćnalepszytrunek?–odparłFulton.

Fultonnachyliłsięichwyciłmisę,nimAkorthzdążyłjązłapać.

Pociągnąłdługiłyk,apłynspływałmupopoliczkach.Otarłustawierzchem
dłoniizamruczałzzadowolenia.

-Alepali–powiedział.–Niemyliłeśsię,toniekrólewskiepiwo.

Diabelniemocne.

Akorthwyrwałmumisęzdłoni,upiłdługiłykiskinąłgłową,

zgadzającsięzFultonem.ZakrztusiłsięipodałmisęGodfreyowi.

-Bożemój–rzekłAkorth.–Jakbymogieńwlałsobiewgardło.

background image

Godfreynachyliłsięipowąchał.Wzdrygnąłsię.

-Cototakiego?–zapytałjednegozwieśniaków,mężczyznęo

szerokichbarach,nagimtorsie,którysiedziałobokniegozpoważnym

wyrazemtwarzy.Miałnaszyjnikzczarnychkamieniizdawałsiębyć

nieustępliwymwojownikiem.

-Nazywamytosercemkaktusa–powiedział.–Tonapitekdla

mężczyzn.Jesteśmężczyzną?

-Wątpię–odrzekłGodfrey.–Odpowiedźzależnajestodtego,kogo

otozapytasz.Będęjednakkimkolwiektrzeba,bywnapitkuutopićme

smutki.

Godfreyuniósłmisędoustipił.Poczuł,żepłynprzepływaprzezjego

gardłoniczymogieńipaliwbrzuchu.Ontakżezaniósłsiękaszlemi

wieśniacyroześmialisię,anastępnywziąłmisęzjegorąk.

-Niejestmężczyzną–zauważyli.

-Takzwykłmawiaćmójojciec–przyznałGodfrey,śmiejącsięwraz

znimi.

Godfreypoczułsiędobrze,gdytrunekuderzyłmudogłowyikiedy

wieśniak,którygoobraził,począłpićzmisy,Godfreywyciągnąłdłońi

wyrwałmujązrąk.

-Chwileczkę–powiedziałGodfrey.

Godfreypił,tymrazempociągająckilkadługichhaustów,inie

background image

zakrztusiłsięanirazu.

Wieśniacyobrzuciligozaskoczonymispojrzeniami.Godfreyzwrócił

siękunimzzadowoleniem,anajegotwarzpowróciłuśmiech.

-Możeiniejestemmężczyzną–powiedział.–Ibyćmożetowy

lepiejwładacieorężem,leczniewyzywajciemnienapojedynekwpiciu.

Roześmialisięwszyscy.Wieśniacypodalimisędalej,aGodfrey

wsparłsięnałokciachoziemię.Mąciłomusięjużwgłowieiporaz

pierwszypoczułsiędobrze.TrunekbyłmocnyiGodfreyowiszumiałow

głowie.Nigdyniepiłnicpodobnego.

-Widzę,żeśwpadłwdawnenawyki–dobiegłgoniezadowolony

kobiecygłos.

Godfreyodwróciłsięipodniósłwzrok.UjrzałnadsobąIlleprę.

Wsparłaręcenabiodrach,patrzącnaniegonachmurzona.

-Spędziłampopołudnie,doglądającnaszychludzi–rzekłaz

dezaprobatą.–Wieluznichnadalnękająskutkigłodu.Acóżtyuczyniłeś,by
pomóc?Siedziszsobieprzyogniuipijesz.

Godfreypoczuł,jakzaciskamusiężołądek;Illeprazdawałasię

zawszewynajdowaćwnimto,conajgorsze.

-Widzętuwielupijącychludzi–odparł.–Ibógimzatozapłać.

Jakażwtymszkoda?

-Niewszyscypiją–powiedziałaIllepra.–Aprzynajmniejnietyle,coty.

background image

-Atobiecodotego?–odwarknąłGodfrey.

-Połowanaszychludzichoruje.Sądzisz,żetoodpowiedniczas,by

pićiśmiaćsięcałąnoc?

-Aczyjestnatolepszyczas?–odrzekł.

Zmarszczyłabrwi.

-Niemaszracji–powiedziała.–Toczasnażal.Czasnaposti

modlitwę.

Godfreypokręciłgłową.

-Mojemodlitwynigdyniezostaływysłuchane–odparł.–Acodo

postu–wystarczającodługopościliśmynaokręcie.Terazczas,bynajeśćsiędo
syta.

Wyciągnąłrękęichwyciłpodsuniętąmuprzezkogośkurczęcąnogę,i

wgryzłsięwnią,przeżuwającwyzywająconajejoczach.Tłuszczspływał

mupobrodzie,lecznieotarłgoinieodwróciłwzroku,gdyIllepraspojrzałana
niegozchłodnądezaprobatą.

Illepraobrzuciłagospojrzeniempełnymwzgardyipokręciłapowoligłową.

-Niegdyśbyłeśmężczyzną.Nawetjeślinietrwałotodługo.W

KrólewskimDworze.Byłeśkimświęcejniżmężczyzną–byłeśbohaterem.

Pozostałeśtam,bybronićGwendolyn.Pomogłeśocalićjejżycie.Odparłeś
McCloudów.Sądziłam,że…stałeśsiękimśinnym.Leczotoznajdujęcię

tutaj.Drwiszsobieimarnujeszcałąnocnapicie.Niczymchłopiec,którym
zawszebyłeś.

Godfreypoirytowałsię.Uczucieprzyjemnościispokojuw

background image

okamgnieniugdzieśuleciały.

-Acowedługciebiepowinienemuczynić?–odparł,poirytowany.–

Podnieśćsię,pobiecwstronęhoryzontuiwpojedynkęzwyciężyćImperium?

AkorthiFultonzaśmialisię,amężczyźnizewsizawtórowaliim.

Illeprapoczerwieniałaipokręciłagłową.

-Nicsięniezmieniłeś–rzekła.–Przemierzyłeśpółświata,anicsię

niezmieniłeś.

-Jestem,jakijestem–powiedziałGodfrey.–Podróżprzezoceantego

niezmieni.

Zganiłagowzrokiem.

-Kochałamcięniegdyś–powiedziała.–Teraznieczujędociebie

nic.Zupełnienic.Sprawiłeśmizawód.

background image

Odwróciłasięiodeszłarozgniewana,amężczyźnisiedzącywokoło

Godfreyaroześmialisięichrząkali.

-Widać,żenawetzamorzemkobietysątakiesame–rzekłjedenz

wieśniakówiwszyscywybuchnęliśmiechem.

Godfreyowiniebyłojednakdośmiechu.Jejsłowaubodłygodo

żywego.Idojegootumanionegotrunkiemumysłupoczęłozwolnadocierać,że
możeIllepraniejestmujednakobojętna.

Godfreywyciągnąłdłoń,chwyciłmisęiwziąłkolejnyhaust.

-Zabohaterów!–powiedział.–Bógmiświadkiem,niejestem

jednymznich.

*

Gwendolynsiedziałaprzedogniskiem,aprzyniejKendrick,Brandt,

Atme,AbertholituzinrycerzySrebrnejGwardii;oboknichsiedziałBokbuwraz
ztuzinemstarszychituzinamiwieśniaków.Starsiwdalisięwdługąpogawędkę
zGwen,którautkwiławzrokwpłomieniach,starającsiębyć

uprzejmąisłuchaćich,karmiącjednocześnieniewielkimikawałkami

mięsiwaKrohna,któryzłożyłłebnajejkolanach.Starsimówiliodwielugodzin,
wyraźniezachwycenitym,żemogąpomówićzobcym,żemogą

omówićproblemydotycząceImperium,dotycząceosady,ludu.

Gwenpróbowałaskupićsięnaichsłowach.Myślijejbłądziłyjednak.

NiemyślałaoniczympozaThoremiGuwayne’em,modlącsięoich

bezpieczeństwo,oto,bydoniejpowrócili.Wtęnocognimodliłasięz

background image

całegoserca,byznaleźlisięznówprzyniej,byotrzymałakolejnąszansę.

Modliłasięowieści,oznak,ocokolwiek,dziękiczemuwiedziałaby,żesą
bezpieczni.

-Pani?

Gwenobróciłasięiujrzała,żeBokbupatrzynanią.

-Cootymsądzisz?–zapytał.

Gwenotrząsnęłasięzzadumy.

-Darujcie–powiedziała.–Ocopytacie?

Bokbuodchrząknął,pełenwspółczuciaizrozumienia.

-Opisywałemzwyczajemegoludu.Zwyczaje,którerządząnaszym

życiem.Zapytałaś,jakwyglądanaszdzień.Dzieńrozpoczynasięnapolachi
kończy,gdysłońcekryjesięzahoryzontem.Nadzorcyimperialnibiorąnasna
niewolników,jakwprzypadkumieszkańcówkażdegoimperialnego

miasta,któregoniezamieszkujeichrasa.Pracujemy,ażumrzemy.

-Niepróbowaliścienigdyuciec?–zapytałKendrick.

Bokbuodwróciłsiękuniemu.

-Dokądmielibyśmyuciec?–spytał.–Jesteśmyniewolnikamiw

służbieVolusii,wielkiegopółnocnegomiastależącegonadmorzem.Żadna

prowincjaImperiumniejestwolna,nasetkimilstądniemadokąduciec.Po
jednejstronieleżyVolusia,podrugiejocean,azanamirozległapustynia.

-Acoznajdujesiępodrugiejstroniepustyni?–zapytałaGwen.

-CałaresztaImperium–dodałinny.–Bezkresneziemie.Więcej

prowincjiiregionów,niżmożewamsięprzyśnić.Nadwszystkimiwładzę

background image

sprawujeImperium.Nawetgdybyśmyzdołaliprzekroczyćwielkąpustynię,

wiemyniewieleotym,coznajdziemyzanią.

-Pozaniewolnictwemiśmiercią–wtrąciłinny.

-Czyktośkiedyśusiłowałjąprzemierzyć?–zapytałaGwen.

Bokbuzwróciłsięwjejstronęzponurymwyrazemtwarzy.

-Każdegodniakilkuspośródnaszychludziusiłujezbiec.Większość

ginieodrazu,odstrzałylubwłóczniwtyłpleców,gdybiegną.Ci,którymsię
udaje,znikają.CzasemImperiumprzynosiichzwłokiwielednipóźniej,ku

przestrodze,byzawisłynanajwyższymdrzewie.Czasemprzynosząsamekości,
ogryzioneprzezjakieśzwierzę.Czasemnieprzynosząnic.

-Czykomukolwiekudałosięprzeżyć?–zapytałaGwen.

Bokbupotrząsnąłgłową.

-WielkiePustkowienieznalitości–powiedział.–Zpewnością

zabrałaichpustynia.

-Leczniektórzyznichmogliprzeżyć?–upierałsięKendrick.

Bokbuwzruszyłramionami.

-Byćmoże.Byćmożetylkopoto,bydotrzećdoinnegoregionui

tamtrafićwniewolę.NiewolnicywinnychregionachImperiumwiodążycie
gorszeniżmy.Każdegodniazabijajątamwyrywkowo,przypadkowo

wybranych,jedyniedlaprzyjemnościnadzorców.Tutajprzynajmniejnie

oddzielająnasodrodzininiesprzedajądlaswejuciechy.Nieposyłająnasz
miastadomiastaanizewsidowsi;tutajprzynajmniejmamydom.Oile

pracujemy,pozwalająnamżyć.

background image

-Nienajlepszetożycie–dopowiedziałinny.–Tożyciew

zniewoleniu.Leczprzynajmniejżyjemy.

-Czyniemożeciechwycićzaorężiwalczyć?–zapytałKendrick.

Bokbupokręciłgłową.

-Winnychczasach,zainnychpokoleń,winnychmiastach

podejmowanotakiepróby.Nigdyniezwyciężono.Mająnadnamiprzewagę

liczebnąilepszeuzbrojenie.Imperiumdysponujeświetniejszymizbrojami,
orężem,zwierzętami,mocnymimurami,organizacją…anadewszystkomają

stal.Myjejniemamy.Posiadaniejejjestzakazane.

-Ajeślijedenniewolnikpowstanieiponiesieporażkę,zabijającałą

osadę.

-Mająznacznąprzewagęliczebną–wtrąciłinny.–Cóżmielibyśmy

zrobić?Czykilkasetekmężówzdrewnianymorężemmaprzypuścićatakna

stotysięcywojownikówwzbroizestali?

Gwendolynzamyśliłasięnadichtrudnąsytuacją.Rozumiałaichi

byłapełnawspółczucia.Poświęcilito,kimbyli–swegodumnego,

wojowniczegoducha–bypróbowaćchronićswojerodziny.Niezdziwiłojejto.
Zastanowiłasię,czynaichmiejscupostąpiłabypodobnie.Czyjejojciec
postąpiłbypodobnie.

-Narzucaniejarzmatostraszliwarzecz–powiedziała.–Gdyjeden

człowiekuważa,żejestlepszyniżinny,przezwzglądnaswąrasę,oręż,

władzę,armięalbobogactwo–przezwzglądnacokolwiek–wtedymożestać
sięokrutnymbezpowodu.

background image

Bokbuobróciłsięwjejstronę.

-Doświadczyłaśtegonawłasnejskórze–powiedział.–Inaczejnie

byłobyciętutaj.

Gwendolynskinęłagłową,wpatrzonawpłomienie.

-Romulusijegomilionowaarmianajechalinaszeziemieispalilije

docna–powiedziała.–Pozostałonasjedyniekilkasetek,niewięcej,aniegdyś
byliśmytakwielkimnarodem.Pośrodkunaszychziemleżałomiastotak
zamożne,żekażdeinneokrywałosięprzynimwstydem.Byłytoziemie
opływającewbogactwawszelakiegorodzaju,aKanionchroniłnasprzed

wszelkimzłem.Byliśmyniezwyciężeni.Przezwielepokoleńbyliśmy

niezwyciężeni.

-Nawetwielcyupadają–rzekłBokbu.

Gwenskinęłagłową,widząc,żeBokburozumie.

-Icosięstało?–zapytałinny.

Rozmyślającnadichupadkiem,Gwendolynzastanawiałasięnadtym

samym.

-Imperium–powiedziała.–Podobniejakwwaszymprzypadku.

Zaległaponuracisza.

-Agdybyśmysiędowasprzyłączyli?–odezwałsięAtme,

przerywającmilczenie.–Gdybyśmyprzypuściliatakzwami?

Bokbupotrząsnąłgłową.

-Volusiajestdobrzeumocniona,zaopatrzonawludzi.Imająnad

background image

namiprzewagętysiącamężczyzndojednego.

-Zpewnościąistniejejakiśsposób,byzwyciężyćImperium?–

zapytałBrandt.

Starsiwymieniliostrożnespojrzenia.PodługiejciszyBokbu

powiedział:

-Byćmożeolbrzymy.

-Olbrzymy?–spytałaGwen,zaciekawiona.

Bokbuskinąłgłową.

-Krążąpogłoskioichistnieniu.WdalekichczęściachImperium.

Abertholodezwałsię:

-KrainaOlbrzymówtokraina,którązamieszkująstworytakwysokie,

żeichstopymogłybyzmiażdżyćtysiącmężów.Jesttomitycznakraina,

wygodnymit,któryobalonozaczasównaszychojców.

-Czymaszrację,czyjejniemasz–tegoniewienikt–powiedział

Bokbu.–Wiemyjedno:niegdyśolbrzymyzpewnościąistniały.Iżesą

nieprzewidywalne.Zrównympowodzeniemmógłbyśspróbowaćokiełznać

dzikiegozwierza.Równiedobrzemogązabićwas,jakiImperium.Niełakną
sprawiedliwości,niebędąobieraćstron.Łaknąjedynierozlewukrwi.Nawet
gdybyistnieli,nawetgdybyścieichodnaleźli,śmierćzadanaichrękąbyłaby
pewniejszaniżpodczasatakunaVolusię.

Zaległadługacisza,aGwenwpatrywałasięwpłomienie,rozmyślając

nadtymwszystkim.

background image

-Czyniemainnegomiejsca?–spytałaGwendolyn,awszyscy

spojrzelinanią.–Gdynasiludziepowrócądozdrowia,czywcałym

Imperiumniemainnegomiejsca,wktórymbylibyśmybezpieczni?W

którymmoglibyśmyrozpocząćżycienanowo?

Starsiwymienilidługiespojrzeniaiwkońcuskinęlidosiebie

głowami.

Bokbuuniósłlaskę,wyciągnąłdłońipocząłrysowaćnaziemi.

Gwendolynbyłazaskoczonatym,jakwprawnąmiałrękę,obserwującjak

powstajeprzedniąszczegółowamapa.Jejludziezebralisiędokoła.Patrzyła,jak
formująsięgraniceImperiumizdumiałjąjegoogrom.

-Czypoznajesz,coto?–zapytał,skończywszyrysować.

Gwendolynprzyjrzałasięmapie,tuzinomróżnychregionówi

prowincji.Spojrzałazuwagąnaosobliwykształtziemimperialnych,których
środekbyłprostokątny,azkażdegoroguwmorzewysuwałsiędługi,

zakrzywionypółwysep,przypominającybyczyróg.CzteryrogiImperium,zwykł
mawiaćjejojciec.Terazpojęła,oczymmówił.

-Tak–odpowiedziała.–Spędziłamrazcałyksiężycwdomu

uczonych,zagłębiającsięwpradawnemapyKręguiImperium.Czteryrogi

odpowiadajączteremkierunkom,atedwaszpicetopółnocipołudnie.

PośrodkuleżyWielkiePustkowie.

Bokbuspojrzałnaniąszerokootwartymioczyma.SłowaGwen

wzbudziływnimpodziw.

background image

-Jesteśjedynąobcą,któratowiedziała–rzekł.–Musiałaświstocie

odebraćdobrenauki.

Przerwał.

-Tak,wsamymkształcieImperiumskrywasięjegonatura.Rogi.

Szpice.Pustkowie.Torozległeziemie,naktórychleżywieleregionów.Nie
wspominającjużowyspach,którychtutajnieumieściłem.Wielemiejscnie

zostałonaniesionychnamapę,wielejestnieznanych.Wieletopogłoski,
marzeniazasłyszanezusttych,którzyzbytdługożyliwniewoli.Niewiemyjuż,
cojestprawdą.Mapywciążrodząsięnanowo,aci,którzyjetworzą,kłamiąnie
mniejniżkrólowie.Każdamapatokwestiapolityki.Iwładzy.

Zapadładługacisza,przerywanajedynietrzaskaniemognia.Gwen

zamyśliłasięnadjegosłowami.

-PrzedczasamiAntochinu–odezwałsięwkońcuBokbu.–Przed

mymojcemitwymojcembyłczas,gdyKrągiImperiumbyłyjednym.Przed

WielkimPodziałem.PrzedKanionem.Twoiludziewzbrojachzestali,jak

głosilegenda,podzielilisię.PołowawyruszyładoKręgu,adrugapołowa
pozostałatutaj.Jeślitoprawda,gdzieśpośródziemImperiumistnieje

królestwoDrugiegoKręgu.

Gwendolynzamarła.Wgłowiekłębiłyjejsięprzeróżnemyśli.

-DrugiegoKręgu?–zapytałabeztchu,zrosnącympodnieceniem.

Wszystko,coniegdyśprzeczytała,przypominałojejsię.Byłotoniejasneinie
pamiętaławszystkiego;sądziła,żesątobajkidladzieci.

-Tobardziejmitniżfakt–wtrąciłsięAberthol.Jegostarczygłos

przeciąłpowietrze,gdyzbliżyłsię,byprzyjrzećsięmapie.–„Pomiędzy

background image

czteremarogamiidwomaszpicami–zacytował.–Pomiędzypradawnymi
brzegamiiBliźniaczymiJeziorami,napółnocodAltbu…

-…ipołudnieodReche–dokończyłBokbu.–KrólestwoDrugiegoKręguleży.

Abertholiwódzspojrzelinasiebie.Każdyznichnapamięćznałte

starezapiski.

-Tomitsprzedwielustuleci–powiedziałAberthol.–Przekazujecie

bajkiimity.Towaszamoneta.

-Niektórzyzwątomitem–powiedziałBokbu.–Innifaktem.

Abertholuparciepokręciłgłową.

-Szansenato,żedrugiKrągistniejesąznikome–rzekłAberthol.–

Rozbudzaćnadziejenaszychludzinatakąwyprawęoznaczałobyoprzeć

nasząprzyszłośćnaśmierci.

GwenprzyjrzałasiętwarzyBokbuidostrzegłananiejpowagę.

Odniosławrażenie,żenaprawdęwierzył,iżDrugiKrągistnieje.Przyglądał

sięuważniemapie,którąrozrysował,zwypisanąnatwarzypowagą.

-Wielelattemu–ciągnąłdalejBokbupoważnymgłosem.–Gdym

byłledwiechłopcem,widziałemmieczzestaliinapierśnik.Przyniesionojedo
wioski.Mojamatkapowiedziała,żeznalezionojenapustyni,na

konającymczłowieku.Wyglądałjakwy,miałbladąskórę,anasobiestalową
zbrojęoznaczonąjakwasze.Skonał,nimzdołałnamwyjawić,skądprzybył.

Zbrojęukryliśmyzobawyprzedśmiercią.

Bokbuwestchnął.

background image

-Wierzę,żeDrugiKrągistnieje–dodał.–Jeślizdołaciegoodnaleźć,

jeślizdołaciedoniegodotrzeć,byćmożeznajdzieciedom–prawdziwydom

–naziemiachImperium.

-Kolejnemiejsce,bykryćsięprzedImperium?–powiedział

Kendrickdrwiąco.

-JeśliDrugiKrągistnieje–rzekłBokbu.–Jesttakdobrzeskryty,że

sięniechowają.Żyją.Szansajestniewielka,pani–podsumował.–Lecz

istnieje.

NimGwenzdołałatowszystkoprzemyśleć,nocprzeciąłnagle

piskliwygłos.Zpoczątkubyłtopisk,któryprzeszedłwdługiezawodzenie,apo
chwiliwnieprzerwanyśpiew.

Wszyscyumilkli,odsunęlisięodmapyipatrzyli.Gwenobróciłasię.

Naprzódwyszłakobietaodługich,czarnychwłosach,któreopadałyjejdopasa.
Ręcewzniosłapobokach,ajejszyjęoplatałczerwonyjedwabnyszal.

Odchyliłasięwtył,wzniosłaręcekunieboskłonowiinuciłapoważnąpieśń.

Jejśpiewniósłsięcorazgłośniejigłośniej,awtedypłomienieognisk

wystrzeliływgórę.

-Duchypłomieni!–zanuciła.–Przybądźcie.Pozwólcienamoddać

wamcześć.Rzeknijcie,comacierzec.Pozwólcienamujrzećto,czegonie
widzimy!

Gwendolynwzdrygnęłasięiodsunęłaraptowniewtył,gdyognisko

przedniąroziskrzyłosięirozjaśniło.Spojrzaławpłomienieizezdumieniem
ujrzałakłębiącesięwnichkształty.Poczuła,jakwłoskistająjejdęba.

background image

Wróżbitkaśpiewałaterazwolniej,anastępniezamilkła.Zbliżyłasięi

zatrzymałanadGwendolyn.Gwenodczułalęk,gdykobietautkwiławniej

spojrzenieswychbłyszczącychoczu.

-Pytaj,ocochcesz–rzekłanienaturalnym,mrocznymgłosem.

Gwensiedziała,trzęsącsięwewnątrz.Pragnęłazadaćpytanie,poznać

prawdę,leczbałasię.Cojeśliniebędzietoodpowiedź,którąpragnęła

usłyszeć?

Wreszciezebrałasięnaodwagę.

-Thorgrin–powiedziałaledwiesłyszalnymgłosem.–Guwayne.

Rzeknij.Czyżyją?

Nastaładługacisza.Wróżbitkazwróciłasiędoniejplecami,przodemdoognia.
Pochyliłasięicisnęładwiegarściepiachuwpłomienie.Ogieńroziskrzyłsięi
wystrzeliłwgórę.Wróżbitka,wciążzwróconaplecamidoGwendolyn,poczęła
wypowiadaćjakieśmrocznesłowa,którychGwennie

rozumiała.

Wreszcieobróciłasiędoniej,aswebłyszcząceżółteoczyutkwiław

oczachGwen,któraniepotrafiłaodwrócićwzroku.

-Twedziecięniepowrócitakim,jakiejeznasz–obwieściła

złowrogo.–Amążtwójwchwili,gdymówimy,wkraczadoKrainy

Umarłych.

-NIE!–wrzasnęłaGwendolyn,ajejkrzykprzebiłsięprzez

niecichnącetrzaskaniepłomieni.

background image

Wstała,oburzona,czując,żesercetłuczejejsięwpiersi,żecałejej

ciałosłabnie.WszystkowokołopoczęłowirowaćiujrzałajedynieSteffenai
Kendricka,gotującychsię,byjąpochwycić.Padławichramionaicałyświat
skryłsięwmroku.

ROZDZIAŁDWUNASTY

Thorgrinstałnaskrajułodziipodniósłzadziwionywzrok.Prądpchał

ichpowolinaprzódiwpływalidoogromnejjaskininakrańcuświata.

Spojrzałnapradawny,łukowatysufitstostópwyżej.Wodaściekałazczarnej
skałyporośniętejmchem,poktórejrozbiegłysiędziwacznezwierzęta.

Wpłynęlidownętrzajaskiniiuderzyłwnichpodmuchzimnegowiatru,a

temperaturaspadłaodziesięćstopni.ZanimReece,Conven,Elden,Indra,
O’ConnoriMatustakżewstaliirozglądalisięwokołosiebiezezdumieniem,
wpływająccorazgłębiejwmrokogromnejjaskini.Thorodniósłwrażenie,że
jamapołykaichwcałościinigdyjużstamtądniepowrócą.Złeprzeczucie,które
gonękało,pogłębiłosięjeszcze.

PłynęlidalejispojrzawszywdółThorujrzał,żewodypoczynają

zmieniaćbarwę,żebijeodnichpoświataifosforyzują.Miękkibłękit

rozjaśniałmrok,odbijającsięodścianidającwsamrazświatła,bymoglicoś
dostrzec.Stworzeniatrzymającesięścianrzucałynaniegroteskowe

cienieiimgłębiejsięzapuszczali,tymgłośniejszebyłyróżnorakieodgłosy,
skrzeczenieowadów,trzepotskrzydełidziwne,niskiejęki.Thorczujniezacisnął
dłońnarękojeścimiecza.

-Cotozamiejsce?–powiedziałgłośnoO’Connor,zadającpytanie,

któreimwszystkimkołatałosiępogłowach.

Thorwytężyłwzrok,patrzącwciemność,zastanawiającsię.Zjednej

background image

stronyodczułulgę,żenieznajdująsięjużnaoceanieiżewpłynęlidoswego
rodzajuportu,miejsca,wktórymmogliwypocząćizebraćsiły.Zdrugiej
jednakżeThorwyczuwałwpowietrzucośosobliwego,coś,cosprawiało,że
włoskistawałymudęba.Instynktpodpowiadałmu,byzawrócić,by

skierowaćsięnapowrótwstronęotwartegomorza.Mielijużjednakniewiele
pożywieniaiwszyscypotrzebowaliodpoczynku,anadewszystkoThorgrin

musiałrozejrzećsięwtymmiejscunawypadekgdybywistociebyłato

krainaumarłych.CojeśliGuwaynejesttutaj?Teraz,gdyGuwaynenieżył,
Thorgrinniezważałjużnaniebezpieczeństwo,mrokczychoćbyiśmierć;po
częścipragnąłśmierci,powitałbyjązotwartymiramionami.AjeśliGuwayne
tutajbył,Thorczuł,żewartobyłotuprzybyć,bygoujrzeć,nawetgdybynie
miałsięstądjużnigdywydostać.

Upiornyjękrozległsiępośródmrokuiwszystkichogarnąłstrach.

-Możebezpieczniejsibylibyśmynamorzu–rzekłMatuscicho.Jegogłosodbił
sięechemodścian.

Wodapłynęłakrętoiwpływalicorazgłębiejigłębiejwjaskinię.Prąd

pchałichdośrodka,jakgdybypchałichkutemu,coimprzeznaczone.Thor
obróciłsięizerknąwszywtyłujrzał,żeniewidaćjużoceanu.Osnułaich
ciemnośćibijącaodwodypoświata.Znajdowalisięteraznałascenurtu,
dokądkolwiekzamierzałichdoprowadzić.

-Prądpłynietylkowjednąstronę–powiedziałReece.–Miejmy

nadzieję,żewyniesienasztegomiejsca.

Unosilisięnawodziewmrokuigdypokonaliwąskizakręt,Thor

rozejrzałsięiprzyjrzałścianom.Ujrzałnanichparyniewielkichżółtychślepi
mrugającewciemności,należącedojakichśnieznanychstworzeń.Mrugałyi
uciekałyiThorzastanawiałsię,cotozastwory.Czyobserwowałyich?

Czekały,gotującsiędoataku?

background image

Thorzacisnąłmocniejdłońnarękojeścimiecza.Pokonywalizakrętza

zakrętem,aonmiałsięnabaczności.

Minęliwreszciezakręt,zaktórymThorujrzał,żewoddalipojawia

sięnaglebrzeg.Zatrzymalisięnaplażyoczarnympiasku,przeobrażającejsię
dalejwczarnąskałę.

Thoripozostalirozejrzelisię,skołowani,gdyłódźzatrzymałasię,

uderzającdelikatnieopiasek.Wszyscywymienilispojrzenia,poczym

skierowalijenarozległykamienistyprzestwórprzednimi.Jaskiniatonęław
mroku.

-Czytotutajkończysięocean?–spytałaIndra.

-Istniejetylkojedensposób,bysięotymprzekonać–powiedział

Conven,schodzączłodzinaplażę.

Pozostaliposzliwjegoślady.Thorzszedłostatniigdywszyscystali

jużnabrzegu,obejrzałsięnaichłódź,kołysanąnieznacznieprzezsłabyprąd.

Powiódłwzrokiempowodzie,odktórejbiłapoświata,ispojrzałnamiejsce,w
którymjaskiniazakręcała.Niemógłjużdostrzecwyjścia.

Odwróciłsięzpowrotemiwytężyłwzrok,patrzącwciemność.Było

tuciemniej,wtymmiejscujaskininierozświetlałajużwoda.Thorpoczuł

dochodzącyskądśzimnypodmuchwiatru.

-Możemyprzynajmniejrozbićtuobóz–powiedziałElden.–

Możemyprzeczekaćnoc.

-Zakładając,żenicniepożrenaswciemności–rzekłO’Connor.

background image

Wtemwoddalizapłonęłapochodnia–poniejkolejnaijeszczejedna.

TuzinypochodnizalałyświatłemmrokiThor,chwyciwszyrękojeśćmiecza,
spojrzałwdaliujrzałstojącychnaprzeciwnichludzi.Byliniewysocy,opołowę
odniegoniżsi,owychudzonychciałach.Mielidługiespiczastepalce,długie
spiczastenosyiniedużepaciorkowateoczy.Ichgłowyzwężałysiękugórze.

Jedenznichwystąpiłnaprzód–najwyraźniejbyłtoichprzywódca–

uniósłpochodnięiuśmiechnąłsięszeroko,ukazującsetkiniewielkich,ostro
zakończonych,czarnychzębów.

-Stanęliścienarozstajnychdrogach–rzekłstwór.

Przywódcaniewyglądałjakpozostali.Byłtrzykrotniewyższyod

nichidwukrotnieodThorgrinaireszty.Miałsporychrozmiarówbrzuszysko,
długąbrązowąbrodęiwspierałsięnalasce.Mężczyznaprzesuwałdłoniąpo
swejdługiejbrodzie,patrzącnanichwpełnymnapięciamilczeniu.

-Rozstajnychdrogach,któreprowadządokąd?–zapytałThor.

-Dokrainyżywychikrainyumarłych–odrzekł.–Tutajkończysię

ocean.Mypełnimystrażprzedbramą.Zanamistojąwrotaprowadzącedo

krainyumarłych.

Thorspojrzałnadjegoramieniemiwoddaliujrzałmasywnąbramę,

wysokąnastostóp,wykonanązżelazagrubegonadziesięćstóp.Pełnemu

nadzieiThorowiserceprzyspieszyłozpodniecenia.

-Zatemtoprawda?–zapytał,pełennadzieiporazpierwszyod

śmierciGuwayne’a.–Krainaumarłychistnieje?

Stwórskinąłponurogłową.

-Możecieprzeczekaćtunoc–odrzekł.–Zapewnimywam

background image

schronienie,strawęiodeślemyzpowrotem.Możeciezawrócićtam,skąd

przybyliścieipłynąćdalejtam,dokądzaniesiewasocean.

-Dlaczegomielibyściezapewnićnamschronienie?–zapytałReece

nieufnie.

Stwórobróciłsiędoniego.

-ToobowiązekWartowników–powiedział.–Naszymzadaniemjest

dopilnować,bybramapozostałazamknięta.Niewpuszczamyludzidokrainy
umarłych–powstrzymujemyichprzedwejściem.Ci,którzyutracilibliskich
swemusercuprzybywajątu,poszukują,pogrążeniwżalu,amyodsyłamyichz
powrotem.Nienastałjeszczeichczas.Walczą,pragnąujrzećswych

bliskich,amymusimyichodesłać.Takjakiwas.

Thornachmurzyłsięipostąpiłnaprzód.

-Chcęprzekroczyćbramę–powiedziałbezwahania,myślącoGuwaynie.–
Pragnęujrzećmegosynka.

Stwórobrzuciłgouważnymspojrzeniem.

-Niepojmujesz–rzekł.–Istniejetylkojednowejścieiniema

wyjścia.Jeśliprzekroczysztewrota,nigdynieopuścisztejkrainy.

Thorpokręciłgłową,zdecydowany,przepełnionyżalem.

-Niedbamoto–rzekłThorstanowczo.–Zobaczęmegosyna.

-Thorgrinie,cotymówisz?–zapytałReece,podchodzącdoniego.–

Niemożesztamwejść.

-Wcaleniemyślitego,corzekł–zawołałMatus.

-Owszem,myślę–upierałsięThorgrin,pełensmutkuitęsknotyza

background image

Guwayne’em.–Każdesłowo,którewyrzekłem,jestprawdziwe.

StwórprzyglądałsięThorowiprzezdługiczas,jakgdybyoceniałgo,

anastępniepokręciłgłową.

-Jesteśbardzoodważny–powiedział.–Lecznieprzystanęnato.

Pozostaniecietutajprzeznoc,anastępniewyruszyciezpowrotemnaocean.

Prądporannyzabierzewaszesobą.Płyńcieznim,awciąguksiężyca

dotrzeciedowschodnichwybrzeżyImperium.Niemożeciepozostaćtutaj.

-Przekroczętębramę!–krzyknąłThorgniewnie,dobywającmiecza.

Dźwiękmetaluwysuwanegozpochwyponiósłsięgłośnymechempo

ścianachjaskiniijejwnętrzeożyłoodgłosamiowadówiumykającychcosił

wnogachstworów,którejakgdybywiedziały,żeladachwilarozpętasię

burza.

Tuzinystworówzaswymprzywódcąnatychmiastdobyłymieczy,

białychmieczyzkości.

-Hańbisznaszągościnność–wycedziłprzezzębyprzywódcado

Thora.

-Niepragnęwaszejgościnności–rzekłThor.–Pragnęujrzećmego

synka.Zobaczęgo.Ianiwy,aniżadnestworynatymświeciemnieprzed

tymniepowstrzymają.Przekroczęwrotapiekła,bydopiąćswego.Pragnę

wkroczyćdokrainyumarłych.Pójdęsam.Moikompanimogąprzyjąćwaszą

strawęiwyruszyćnapowrótwmorze.Lecznieja.Japrzekroczębramę.Inikt

background image

aninicnatymświeciemnieniepowstrzyma.

Przywódcapokręciłgłową.

-Copewienczaszjawiasiętuktośtaki,jakty–powiedziałi

ponowniepokręciłgłową.–Głupiec.Powinieneśbyłprzyjąćmoją

propozycjęzapierwszymrazem.

NaglewszystkiestworyzanimrzuciłysięnaThorgrina–byłyichtuziny–i
biegłynaniegozuniesionymiwysokomieczami.

Thorjednaktakbyłzdeterminowany,byujrzećswegosyna,żecoś

nimzawładnęło:wjegocielewezbrałonagleciepłoipoczuł,żepłonąmu
dłonie,czułsiętakpotężny,jaknigdywcześniej.Wsunąłmieczdopochwyi
uniósłdłonie,awtedynaprzódwystrzeliłakulaświatłaiprzecięłajaskinię,
rozwidniającją.Thorporuszałdłońmiwgóręiwdół,astrumienieświatła
uderzałystworywpiersiipowalałyjenaziemię.

Wszystkiestworyupadły,pojękująciwijącsię.Byłyogłuszone,lecz

żywe.

Ichprzywódcaotworzyłoczyszerokozezdumienia.ZmierzyłThora

bacznymspojrzeniem.

-Toty–rzekłzpodziwem.–KrólDruidów.

Thorspojrzałnaniegozespokojem.

-Niejestemżadnymkrólem–odparł.–Jestemjedynieojcem,który

pragnieujrzećswegosyna.

Przywódcaspojrzałnaniegoznowymszacunkiem.

-Mówiono,żenadejdziedzień,wktórymsięzjawisz–powiedział.–

background image

Dzień,wktórymbramaotworzysię.Niesądziłem,żenastąpitotakrychło.

PrzywódcazlustrowałThoradługim,uważnymspojrzeniem,jak

gdybypatrzyłnażywąlegendę.

-Cenązaprzekroczenietejbramy–rzekł.–Niejestzłoto,lecz

życie.

Thordałkroknaprzódiskinąłgłowązpowagą.

-Zatemtakącenęzapłacę–powiedział.

Przywódcadługomusięprzypatrywał,ażwreszciezdałsię

usatysfakcjonowany.Skinąłgłowąituzinyjegoludzipowolipowstałyi

rozstąpiłysięnaboki,tworzącprzejściedlaThora.Kolejnetuzinyrzuciłysięku
bramieichwyciwszyżelazneskrzydło,szarpnęłyzcałejsiły.

Zgłośnymjęknięciemiskrzypieniembramaśmierci,opierającsię,

rozwarłasięszeroko.

Thorpodniósłwzrok,zadziwiony,ispojrzałnawysokąnastostóp

bramę.Miałwrażenie,żepatrzynaportaldoinnegoświata.

Stworyskierowałypochodniewstronębramyiwjaskinirozwidniło

się.PodrugiejstroniewrótThorujrzałmężczyznęwdługiejczarnejszacie.

Dzierżyłwdłonidługąlaskę,miałnasobieczarnypłaszczinasuniętyna

twarzkaptur.Stałnieopodalniedużejłodzi,czekającejnabrzegurozkołysanej
rzeki.

-Onzaprowadziciędokrainyumarłych–powiedziałprzywódca.–

Przeprawisięztobąprzezrzekę.Zaniąznajdujesięzejściedownętrzaświata.

background image

Topodróżwjednąstronę.

Thorskinąłponurogłową,zdającsobiesprawę,żeniepowróci.Był

wdzięcznyzatęszansę.

Ruszyłprzedsiebie.Przeszedłobokprzywódcy,obokrzędów

stworówstojącychprzyścianach,umożliwiającychmuprzejście,gotów

podjąćsamotnąwędrówkę.

Nagleusłyszałzasobąszuraniebutówiobróciwszysięze

zdumieniemspostrzegł,żewszyscyjegobraciastojąobokniegoipatrząna
niegozpowagą.

-Jeśliwybieraszsiędokrainyumarłych–powiedziałReece.–

Przydacisiętowarzystwo.

Thorspojrzałnanichskołowany;niesądził,żeoddadządlaniego

życie.

O’Connorskinąłgłową.

-Jeślityniewracasz,mytakże–rzekłO’Connor.

Thorpopatrzyłimwoczyiujrzałwnichpowagę,spostrzegł,żenic

niezmieniichdecyzji.Staliobok,ujegoboku–towarzyszebronigotowi
przekroczyćwrazznimwrotapiekła.

Thorskinąłgłową,niewysłowieniewdzięczny.Odnalazłswych

prawdziwychbraci.Swaprawdziwąrodzinę.

Jakjedenmążodwrócilisięiruszyliprzedsiebie.Thorszedłnaczele.

Minęlibramę,przejściedoinnegoświata,doświata,zktórego–Thor

background image

wiedział–nigdyjużniepowrócą.

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Alistairtrzymałastrażprzezszerokimidrzwiamikrólewskiegodomu

chorych.Wokołoniejwrzałabitwa,aonastałaprzedbudynkiem,

zdecydowananiewpuścićnikogodośrodka,bymógłzabićEreca.Wyspiarze
toczylizażartebojeipowietrzeprzecinałykrzykiiszczękmetalu.Rozpętałasię
wojnadomowa.Połowawyspy,prowadzonaprzezStroma,walczyłaz

drugąpołową,prowadzonąprzezludziBowyera.

Gdysłońcepoczęłowychylaćsięzzawzgórza,Alistairwspomniała,

jakzażartewalkitrwaływnocy.Bojetoczyłysię,odkądzadałaśmierć

Bowyerowiinieustałyodtamtejchwili.NacałychWyspachPołudniowych

mężczyźniścieralisięwszalebitwy,walczącnanogach,nakoniach,na

stromychgórskichstokachiupodnóżagór,zabijającsięwwalcewręcz,

spychajączrumakówizrzucajączklifów.Wszyscywalczyli,zastanawiającsię,
ktozasiądzienatronie.

Gdytylkomężczyźnipoczęlisięścierać,Alistairzebraładwatuziny

najwierniejszychErecowistrażnikówiudałasięznimikuDomowiChorych.

Wiedziała,żebezwzględunato,gdziebędzietoczyłasięnajbardziejzażarta
bitwa,ludzieBowyeraspróbująwkońcuzjawićsiętuizabićEreca,byzadać
kresbojomizdobyćtron.Byłazdecydowana,bywzamieszaniu,które

nastąpi–bezwzględunato,ktozwycięży–niepozwolićskrzywdzićEreca.

Alistairstałanawzniesieniuistamtądprzezcałąnocobserwowała

background image

walki.Widziałatysiącepiętrzącychsięzwłoknawzgórzachipodnimi,

zaściełającychmiasto.Byłatowyspawielkichwojownikówiwielcy

wojownicyścieralisięzwielkimiwojownikami,niepotrzebniezabijającsię.

GodzinyzmywałysięzesobąpodczastejstraszliwejnocyiAlistairnie

wiedziałajuż,zacoizakogowalczyli.Niemożliwościąbyłookreślenie,kto
zwycięża–itaktrwałotocałąnoc.Jednagrupawalczyłaprzeciwdrugiejiszala
zwycięstwaprzechylałasięrazporaz.

OświtaniuAlistairpodniosławzrokispostrzegła,żenaklifachroisięodludzi
Bowyeraiżebojetocząsięterazznaczniebliżejmurówmiasta,tużprzednimi.
PrzesuwalisięwciążiAlistairprzeczuwała,żeniebawemprzedrąsięprzez
bramyiopanująmiasto.Tomiastobyłowszakrdzeniemwładzynawyspieiten,
któryzwycięży,zechcejezdobyć,wznieśćwysokoswą

chorągiewiogłosićsiękrólem.

Alistairpowiodławzrokiempozboczugóry,obserwującludziStroma,
utrzymującychpozycjezdługimipikamiwdłoniach.Czekali

cierpliwie,zdyscyplinowani,skrycizaskałami.GdyludzieBowyera

przypuszczaliszarżęwdółzboczakonno,ludzieStromawyskoczyliiodparli
ich.Jedenpodrugimkoniestawałydębairżały,nabijanenapiki.Ludzie
Bowyerazamachiwalisię,leczpikibyłyzbytdługie,aodległośćzbytduża,by
mieczemogłyichdosięgnąć.

Koniestawałydębaiupadały,izrzucałymężczyznzeswych

grzbietów,aonistaczalisięzklifówiskał.

Alistairpatrzyła,jakjadącynaczeleswychludziStrompopędza

wierzchowca,chwytajednegozprzeciwnikówizrzucagozkoniagłowąw

przód.Mężczyznaspadłwdółstromegostoku,krzycząc.Wtejsamejchwili
jednakjedenzkonikopnąłStromawtyłgłowyimężczyznapadłnabok.

background image

Jedenzżołnierzy,dostrzegłszysposobność,rzuciłsięwprzódz

mieczemizamachnąłnagłowęStroma;tenusunąłsięzdrogiiwostatniej
chwiliodrąbałmężczyźnienogę.

Bitwawrzała,walkitrwałybrutalne,zażarteiAlistair,nękanazłym

przeczuciem,zdecydowanachronićEreca,trwałanaswejpozycji.Czekała.

PragnęładołączyćdoludziStroma,leczwiedziała,żejejmiejscejesttutaj,u
bokuEreca.Jaknaraziezamuramimiastapanowałacisza.Upiornacisza.

Nazbytgłucha.

Ledwiemyśltaprzeszłajejprzezgłowę,anaglewszystkoodmieniło

się.Alistairusłyszałagłośnyokrzykbitewnyizzarogudomuchorych

nadbiegłysetkiludziBowyera,prącprostododrzwi.

Zatrzymalisięledwiekilkastópprzednim,spostrzegłszydumną,

nieustępliwąAlistairituzinstrażnikówzajejplecami.Alistairnatychmiast
dojrzała,żeludziBowyerajestznaczniewięcejizprzebiegłegouśmieszkuna
twarzyAknufa,rycerzadowodzącegonimi,poznała,żeontakżetowie.

Zaległapełnanapięciacisza.Aknufwyszedłnaprzódistanął

naprzeciwAlistair.

-Zejdźmizdrogi,czarownico–powiedział.–Azabijęcięszybko.

Stójnadalprzedemną,atwaśmierćbędziepowolnaibolesna.

Alistairnieruszyłasięzmiejsca.

-Nieprzekroczysztychdrzwi–rzekłastanowczo.–Chybażelegnę

martwautwychstóp.

-Wedleżyczenia,kobieto–odparł.–Pamiętajtylko,żesamatona

background image

siebiesprowadziłaś.

Aknufuniósłwysokomiecz,awtedytuzinjejstrażnikówrzuciłsięnaprzód,by
jąchronić.Starlisięwbojuledwiedziesięćjardówprzedniązgłośnym
szczękiemoręża.Strażnicywalczylimężnie,oddająccioszaciosludziom
Bowyera.

ByłoichjednakznaczniemniejiniebawemludzieBowyeraznaleźli

siębliżejAlistair.Wiedziała,żezaledwiekilkachwilponiosąporażkęinie
mogłapozwolić,bycimężowiezginęli,gdyonaczuwała,stającwobroniejeji
Ereca.

Alistairzamknęłaoczyiuniosładłoniewysokonadgłowę,kuniebu.

Zebrałacałąswąsiłę,byprzyzwaćswąmoc.

Proszę,Boże.Niechmocprzyjdziedomnie.

Zwolnapoczuła,jakrodzisięwniejwielkamoc,awtedy

olśniewającebiałeświatło,nibygrom,przecięłoporannenieboipadłonaniąz
wysokichchmur.OpuściłaręceinamierzyławludziBowyera,awtedy

rozległsięgłośnyhukirozpętałchaos.

Gradwielkościkamienipocząłspadaćzniebiosiwpowietrzuponiósł

sięodgłosloduwgniatającegozbroje.Alistairskierowałagradnadrugą

stronęliniibitewnej,omijającswychstrażnikówimierzącwwojowników

Bowyera,jednegopodrugim,uderzającgrademzsiłątakwielką,że

przewracalisięzkrzykiem.Uwalniałatymsamymstrażników,jednegopo

drugim,którzywalczylizażarcie,zabijającnaprawoilewo.

PrzerażeniludzieBowyera,niebędącwstaniepodnieśćmieczy,

uderzanikulamigradu,odwracalisięibieglikubramommiasta,ajejstraż

background image

ruszyłazanimi.

Zajejplecamirozległsiękolejnygłośnyokrzykbitewnyi

odwróciwszysięAlistairujrzała,żedomiastawpadająStromijegoludzie.

Podniosławzrokispostrzegła,żezboczawzgórzusłanesąmartwymi

żołnierzami.Usłyszałatrzykrotnydźwięktrąbki–sygnałzwycięstwa–i

pojęła,żeStromzwyciężył.

AlistairrozejrzałasięiujrzałasetkiwojownikówBowyera,

oddalającychsięoddomuchorych,biegnącychkuotwartymbramommiasta.

Usiłowaliuciec,zpewnościąmajączamiarprzypuścićatakwinnydzień,na
innympolubitwy.Alistairbyłazdeterminowana,bydotegoniedopuścić.

Skierowaładłońwichstronę,awtedynaprzódwystrzeliłobiałe

światłoiogromnażelaznabrona,grubanastopę,opadłaprzedbramami

miastaizatrzymaławojownikówBowyera.

Aknufobróciłsię,uwięzionywrazzeswymiludźmi.Zprzerażeniempatrzyłna
nadbiegającychludziStroma.

Strom,siedzącdumnienakoniu,zwróciłsiękuniej,jakgdyby

pytającojejzgodę.

Alistair,myślącoErecu,skinęłazpowagągłową.

ZostatnimokrzykiembitewnymnaustachStromprzypuściłszarżęze

swymiludźmi,zacieśniająckrągwokołomężczyznprzybramach.

Rozległsięichkrzyki,aAlistairstała,przyglądającsięzsatysfakcją.

Wreszciebyłopowszystkim.Wreszciewyspabyłabezpieczna.

background image

Wreszciesprawiedliwościstałosięzadość.

*

AlistairstałaprzywezgłowiułożaErecawciemnejkomnacie.

Spoglądałanawstającesłońce,odczuwającniezwykłąulgę.Odnieśli

zwycięstwo,dramatycznewydarzeniaminęłyiterazniepozostałoimnic

innego,jakpowrócićdotego,cobyłodawniej,czekać,ażErecprzebudzisię,
powrócidozdrowiaistanieujejboku.

Alistairprzyłożyładłońdojegoczołaimodliłasięwduchu;nie

przestawała,odkądustałabitwa.

Proszę,Boże.PozwólErecowiobudzićsię.Pozwól,bynastałkres

tegowszystkiego.

Alistairwyczułajakbyniewielkązmianęwpowietrzuizradością

ujrzała,jakEreczwolnapodnosipowieki.Jegojasnobłękitneoczy

błyszczałyoporankuispojrzawszynaniąuśmiechnąłsię.Najegotwarz

powróciłrumienieciwyglądałnabardziejprzytomnegoniżkiedykolwiek.

Dostrzegła,żewreszcieozdrowiał,doszedłdosiebie.

Erecpodniósłsięiwyciągnąłkuniejręce,aonanachyliłasięiwtuliławjego
ramiona.Zoczupłynęłyjejłzy,gdyprzyciskałagomocnodosiebie.

Takdobrzebyłoznaleźćsięznówwjegoramionach,takdobrzeujrzećgo

przyżyciu.

-Gdziejestem?–zapytał.–Cosięstało?

-Ciii–rzekłazuśmiechem,przykładającpalecdojegoust.–

background image

Wszystkojużdobrze.

Zamrugał,podenerwowany,jakgdybywszystkosobieprzypominał.

-Dzieńnaszychzaślubin–powiedział.–Zostałem…dźgnięty.Czy

nicciniejest?Czykrólestwojestbezpieczne?

-Nicminiejest,mójpanie–odrzekłazespokojem.–Atwe

królestwogotowejestnato,byśobjąłnadnimrządy.

Przytuliłją,aonaodwzajemniłauścisk,łkając.Niesądziła,żetendzień
kiedykolwieknadejdzie.Zawładnęłaniąradość,żeErecznajdujesięznówujej
boku.Pragnęławszystkomuopowiedzieć.Otym,jakpoświęciłasiędlaniego.
Ojejuwięzieniu.Otym,jaknieomalstraciłażycie.Otym,jakonnieomalstracił
życie.Obojach,któretoczyłysięwokoło.Owszystkim,cosięzdarzyło.

Żadneztychwydarzeńniemiałojednakterazznaczenia.Liczyłosię

jedynieto,żeErecżyje,jestbezpieczny,żeznówsąrazem.Słowanie

oddałybytego,coczuła.Miastwypowiadaćjetuliłagowięcmocnoi

pozwoliła,bytenuściskrzekłmuwszystko.

Wiedziała,żeichżyciedopierosięrozpoczyna.Inic–nic–jużniepowstrzyma
jejprzedtym,byznimbyć.

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Dariusuniósłmłotobojgiemrąkiopuściłzcałejsiływdół,rozbijającgłazna
niezliczoneodłamkipodsłońcemkolejnegojasnego,gorącego

porankawImperium.Wokołoniego,napolachpośródpyłu,pracowalijego

przyjaciele.Poczuł,jakkroplepotuspływająmuzczoładooczu,lecznie
kłopotałsięotarciemich.Miasttegouniósłmłotijęknąwszy,rozbiłkolejny
kamień.Ijeszczejeden.

background image

WgłowieDariusprzeżywałrazzarazemwydarzeniapoprzedniego

dnia.Wspomnieniaprzemykałymuprzezgłowę.MyślącoLoti,czuł

konsternacjęifrustrację.Dlaczegozareagowaławłaśnietak?Czyanitrochęnie
byłamuwdzięczna?Jakimcudemzdołałaobrócićjegobohaterskiczynwcoś,
czegopowiniensięwstydzić?Czyrzeczywiścieniechciałagojużnigdy
widzieć?

Iczypotym,jakzareagowała,onchciałjeszczewidziećją?

Dariusodłożyłmłot,byodetchnąć.Zielonypyłwzbiłsięwpowietrze

iosiadłnajegotwarzy,włosachicisnąłsiędonosa.Dariusmyślałtakżeotym,
couczynił,żezabiłtychimperialnychżołnierzy,wykorzystującswemocei
zastanawiałsię,czymartwimężczyźninaodległympoluzostaną

odnalezieni.Kiedyśzpewnościątonastąpi,nawetjeślidopierozajedenczydwa
cykleksiężycowe.Byćmożewtedy,gdynadejdądeszczeizmyją

lawinę.Cowtedynastąpi?CzyImperiumzjawisię,bywyegzekwowaćkarę,

jaktwierdziłaLoti?Czyściągnąłśmierćnanichwszystkich?

Czyteżmożeistniałaszansa,byskrytychgłębokopodlawinąciałnie

odkrytonigdy?Bydzikiezwierze,którychpodługpogłosekwielewędrujena
tamtychziemiach,pożarłytrupy,nimzostanąodkryte?

Dariusuniósłmłotirozbijałkamieniepodczujnymokiem

imperialnychnadzorców,amyślijegopowędrowałykuSandarze,jego

siostrze,którapowróciładoichwsi,inowegoludu,któryzesobą

przywiodła.PrzybycietychmieszkańcówKręguniepodobnebyłoniczemu,

codotychczaszdarzyłosięwjegoosadzie.NowipobratymcySandaryukrylisię
wjaskiniachiDariuszastanawiałsię,czyImperiumichodnajdzie.Z

pewnościątylkokwestiączasubyło,nimtaksięstanie,nimstarciez

background image

Imperiumstaniesięnieuniknione.Chybażezbiegnąwcześniej.

Tylkodokąd?

KunieustającejfrustracjiDariusa,starsiwwiosce–wzasadziecaławieś–
zdawalisiętrwaćwprzekonaniu,iżstarciezImperiumniebyło

nieuniknione,żeżyciebędziemogłonadaltoczyćsięutartymtorem.Darius
postrzegałtoinaczej.Czuł,żezbliżająsięzmiany.Czyżprzybycietych
wszystkichwojownikówzzamorza,którzytakżemielipowód,bywalczyćz

Imperium,niebyłoznakiemodbogów?Czyżniepowinniwykorzystaćtej

nadarzającejsięszansy,czyżniepowinniwalczyćrazem,byobalićVolusię?

Czyżniejesttodar,naktórywszyscyczekali?

Inniniepostrzegalitegowtensposób.Miasttegochcieliodwrócićsię

odnich,posłaćwdalsządrogę.Widzieliwtymkolejnąsposobność,bynie
wychodzićprzedszereg,byuczynićwszystko,cowichmocy,byichżałosne
życieniezmieniłosięaniokrztynę.

Dariuswspomniał,jakostatnirazwidziałSandarę,gdywyruszałado

Kręgu.Niesądził,żekiedyśjeszczejąujrzy.Jejwidokzarazemzaskoczyłgoi
dałnadzieję.Sandarzeudałosięprzemierzyćwielkiemorze,przetrwać

pośródimperialnejarmiiipowrócić.Poczęścidlatego,żebyładoskonałą
uzdrowicielką–leczwgłębisercabyłatakżewojownikiem.OnaiDarius

mieliwszaktegosamegoojca.Tosprawiło,żeDariusczuł,iżwszystkojest
możliwe.Czuł,żejednegodniaontakżewyrwiesięztegomiejsca.

Dariuspowróciłmyślamidoprzyjemnychwspomnieńminionejnocy,

gdypodczasświętowaniapółnocyspędził,toczącrozmowęzeswąsiostrą

przyogniskach.NawłasneoczyujrzałjejmiłośćdoKendricka,tego

wspaniałegowojownika.OniDariuszapałalidosiebienatychmiastową

background image

sympatią,gdyżrozpoznalijedenwdrugimwojowniczegoducha.Kendrick

zdałsięDariusowiprzywódcą.Dariuszachęcałswąstarsząsiostrę,by

podążałazatym,copodpowiadajejserce,bybyłazKendrickiem,bez

względunato,codopowiedzenianatentematmająstarsi.Niepojmowałjak
ona,taknieustraszonawkażdejinnejdziedzinieżycia,mogłatakbardzolękać
sięokazaćswąmiłośćdoniego,jakmogławspieraćtradycję,popieraćzakaz
poślubieniakogośinnejrasy.Czybyłajakpozostali–lękałasię

starszychitego,copowiedząinni?Dlaczegotakwielkieznaczeniemiałoto,co
oniwszyscymyślą?

Dariuszamrugał,usiłującniepozwolić,bypotściekłmudooczu,i

rozbiłnastępnykamień,ijeszczejeden.Czuł,żetegodniawszystkie

spojrzeniaskierowanesąnaniego.Odpoprzedniegodnia,gdypowróciłz

Loti,czuł,żecałaosadaspoglądananiegowinnysposób.Wszyscywidzieli,jak
wybiega,bysprowadzićLotizpowrotem,byliświadkamitego,jak

wyrusza,bywpojedynkęstawićczołaImperium,niezważającna
konsekwencje.Iwidzielijakpowracawrazznią.Zyskałwichoczach

ogromnyszacunek.

Zdawałomusięjednak,żewzbudziłtakżewnichwątpliwości:nikt

chybaniedałwiaryichhistorii,żeLotisięzgubiła,żenatrafilinasiebiei
powrócilidowsi.ByćmożewszyscyzbytdobrzeznaliDariusa.Spoglądalina
niegoinaczej,jakgdybywiedzieli,żecośsięzdarzyło,wiedzieli,żeskrywa
wielkątajemnicę.Pragnąłimwszystkowyjawić,leczwiedział,żeniemożetego
uczynić.Gdybytozrobił,musiałbywyjaśnić,jaktegodokonał,jakon,
najmłodszyinajmniejszyzrodziny,ten,poktórymniktniespodziewał

się,żecokolwiekosiągnie,zabiłsamtrzechwojownikówImperium

dysponującychlepsząbroniąizbrojami–izertą.Najawwyszłoby,żeużył

background image

swejmocy.Izostałbywyrzutkiem.Wygnalibygo.Takjakpostąpili–jak

Dariusprzypuszczał–zjegoojcem.

-Powieszmiwreszcie?–dobiegłgogłos.

DariusobróciłsięiujrzałobokRaja.Najegotwarzybłąkałsiępsotny

uśmiech.Wpobliżu,takżepatrzącwjegostronę,staliDesmondiLuzi.

Rozbijalikamienie,zerkającnaDariusa.

-Cotakiego?–zapytałDarius.

-Jaktegodokonałeś–powiedziałRaj.–Nomówże.Nienatknąłeśsię

nazagubionąLoti.Zrobiłeścoś.Zabiłeśżołnierzy?Onaichzabiła?

Dariusobejrzałsięiujrzał,żedwajchłopcyzbliżająsię,patrzącna

niego.Poznał,żewszystkimimpogłowiekrążytojednopytanie.Darius

uniósłmłot,zamierzyłsięnagłaziuderzył.

-Nomówże–rzekłRaj.–Pozwoliłemcisięprzejechaćnazercie.

Jesteśmiwinienprzysługę.

Dariusroześmiałsię.

-Niepozwoliłeś–odparł.–Japostanowiłemjechaćztobą.

-Niechbędzieitak–przyznałRaj.–Alepowiedz.Chcęusłyszeć

jakąśopowieść.Żyjędlaopowieściomęstwie.Atendzieńnazbytsiędłuży.

-Ledwiesięrozpoczął–powiedziałLuzi.

-Otóżto–rzekłRaj.–Nazbytsiędłuży.Jakkażdyinnydzień.

-Amożetyopowiedznamomęstwie–rzekłLuzidoRaja,widząc,żeDarius

background image

niezamierzanicodrzec.

-Ja?–odparłRaj.–Niesądzę,byśmiałusłyszećchoćjednątaką

opowieśćodnaszychludzi.

-Myliszsię–powiedziałDesmond.–Nawetwśróduciśnionychusłyszysz
opowieśćomęstwie.

-Zwłaszczawśróduciśnionych–dodałLuzi.

Zwrócilisięwszyscykuniemu.Wjegogłębokim,władczymgłosie

rozbrzmiewałapewność.

-Znaszzatemtakąopowieść?–naciskałRaj,opierającsięoswój

młotidyszącciężko.

Desmonduniósłmłotiuderzyłwkamień.Milczałtakdługo,że

Dariusbyłpewien,żenicnieodrzeknie.Wszyscywpadliponowniewrytm

pracy,gdywreszcieDesmondzaskoczyłich,odzywającsię.Niepodnosił

wzrokuicałyczasrozbijałkamienie.

-Ojciecmój–powiedziałDesmond.–Starsirzeklibywam,żezginął

wkopalni.Chcą,byściewtowierzyli.Innahistoriawzbudziłabyzbytwielki
sprzeciw,zbytmocnopodburzyładobuntu.Jawamjednakrzeknę:niezginął

wżadnejkopalni.

DariusprzyglądałsięDesmondowiwrazzinnymi.Zaległaciężka

cisza.Dariuswidziałnachmurzoneczoło,powagęwtwarzyDesmonda,jak

gdybychłopaktoczyłjakiśwewnętrznybój.

-Askądmożesztowiedzieć?–zapytał.

background image

-Byłemprzytym–odparłDesmondwyzywająco,spoglądającna

niegochłodno,uważnie.Jegostanowczośćzwróciłananiegospojrzeniakilku
innychchłopców,którzyzbliżylisię.Wszyscychcieliusłyszećjego

opowieść,którawzbudziłaichzainteresowanie.Przebijałazniejprawda,rzecz
niezwyklerzadkapośródmieszkańcówichwsi.

-Jednegodnia–ciągnąłdalejDesmond.–Nadzorcazdzieliłgozbyt

mocnobiczem.Mójojciecwyrwałmugozdłoniiudusiłnim.Pamiętam,żesię
temuprzyglądałem,niezwykledumnyzniego.Byłemjeszczemałym

chłopcem.

Gdybyłopowszystkim,gdystaliśmyobaj,patrzącnapozbawione

życiaciało,spytałemmegoojca,coteraz.Czynastałczas,bysięzbuntować?

Niepotrafiłjednakdaćmiodpowiedzi.Widziałemtowjegooczach:nie

wiedział,jakpostąpić.Pozwolił,byporwałagopasja,pragnienie

sprawiedliwości,wolnościiwtamtejchwiliwzniósłsięponadwszystko.

Leczgdyminęła,niewiedział,copocząć.Jakdalejtoczysiężycie?

Desmondprzerwał.Rozbiłkilkakamieniiotarłpotzczoła,poczym

podjąłswąopowieść.

-Tamtachwilaminęła.Życietoczyłosiędalej.Wciągugodzinyodezwałysię
dźwiękirogów,służącezaostrzeżenie.Stałemobokojca,gdyotoczyłgotuzin
nadzorców.Nakazałmi,bymskryłsiępośróddrzewwlesie,leczjaniechciałem
odniegoodejść.Dopókiniesmagnąłmniepotwarzy

biczemtaksilnie,żewreszcietouczyniłem.

Skryłemsięniedaleko,zadrzewem,iprzyglądałemwszystkiemu.

Nadzorcy…niezabiligoodrazu–powiedziałDesmondzdławionym

background image

emocjamigłosem.Przerwałpracęiodwróciłwzrok.–Broniłsiędzielnie.

Zdołałnawetuderzyćbiczemkilkuznich.Pozostawiłimblizny,którez

pewnościąnosządodzisiaj.

Walczyłjednakwpojedynkę,ichoćbyłtoczłowiekowielkimsercu,

awdłonidzierżyłbat,ichbyłtuzin,itowyćwiczonychżołnierzyzestalową
bronią,wzbrojach.Azabijaniesprawiałoimprzyjemność.

Desmondpokręciłgłowąizamilkłnakilkaminut.Chłopcy

przysłuchiwalisięnibyurzeczeniwmilczeniu,przerwawszypracę.

-Dodzisiajsłyszękrzykimegoojca–powiedziałDesmond.–Gdy

kładęsięspać,słyszęje.Widzę,jakznimiwalczy.Wmychsnachżałuję,żenie
jestemstarszy,uzbrojonyistaramsięwalczyć,zabijamichwszystkichiratuję
go.Byłemjednakzbytmłody.Niemogłemtemuzaradzić.

Wreszcieprzerwał.Napolupanowałagłuchacisza.Wkońcu

podniósłmłotiopuściłgozcałejsiły,roztrzaskującsporychrozmiarówgłazna
kawałki.

-Niezginąłwżadnejkopalni–zakończyłcicho.Poczymzamilknąłi

wróciłdopracy.

OpowieśćDesmondaległaDariusowiciężkonasercu.Wszyscy

chłopcyumilkliizapadłaponuraatmosfera.Uśmiechjużdawnozniknąłz

twarzyRajaiDariusowiprzeszłoprzezmyśl,czytowłaśnietakąopowieśćo
męstwiepragnąłusłyszeć.

PodługiejchwilirozbijaniakamieniRajpodszedłdoDariusa.

-Teraztwojakolej–rzekłdoniegocicho,tak,byinnigoniesłyszeli.

background image

–Cozdarzyłosięnadrodze?

Dariusrozbijałdalejkamienie.Milcząc,pokręciłgłową.

-Rozmyślilisię–upierałsięDarius.–Wypuściliją.

-Aciżołnierze,którzysięrozmyślili–powiedziałRajzpsotnym

uśmiechem.–CzypowrócilijużdoVolusii?Czyteżnigdyjużichnie

ujrzymy?

Dariusobróciłsięiujrzał,żeRajuśmiechasiędoniegoznacząco,zpodziwem.

-DrogadoVolusiijestdługa–odparłDarius.–Silniejsiniżoni

gubilisięnaniej.

*

Dariusstałnaniedużym,zakurzonympoluzaswąchatą.Stukanie

jegodrewnianegomieczaniosłosięwpowietrzu,gdyuderzałwzniszczonyjuż
drewnianycel.Byłtoogromnykrzyż,któryDariuszrobiłzezwiązanychzesobą
iwbitychwziemiępatykówbambusowych.Ćwiczyłnanim,odkąd

nauczyłsięchodzić.Śladyjegostópwyryłysięwziemiprzednim.

Terazkrzyżchyliłsięjużnajednąstronę,niemalprzewracał,lecz

Dariusniezważałnato.Służyłswemucelowi.Uderzałgorazzarazem,zlewai
prawa,uchylającsięprzedwyimaginowanymprzeciwnikiem,

obracającsię,uderzającwjegobrzuch.Dariusrzuciłsięnaprzód,dźgnął,obrócił
mieczbokiemiparowałniewidzialnycios.Oczymawyobraźni

widziałwieluwrogównacierającychnaniego,całąnadciągającąarmię,i

toczyłbójwpromieniachzachodzącegosłońca,pocałymdniupracy,ażlał

sięzniegopot.

background image

Niecichnąceodgłosyjegopotyczkiniosłysięwpowietrzuichoć

słyszałokrzykisprzeciwusąsiadów,Dariusnieustawał.Niedbałoto.

Zamierzałuderzać,pókiniewymażewspomnieńtegodnia,wspomnień

każdegodnia,pókizupełnienieopadniezsił.

OdczasudoczasuDariussłyszałszczeknięcieobokswejnogi.Nie

musiałopuszczaćwzroku,bywiedzieć,żetoDray,piessąsiada,siedzi

wiernieprzynimiprzyglądamusięjakzawsze,szczekająciwiercącsię,gdy
Dariusuderzałcel.Dray–średniejwielkościpiesszkarłatnejmaści,którarosła
zbytdługa,zupełniejakniesfornewłosyjegopana–jużdawnostałsiępsem
Dariusa.Należałdojednegozsąsiadów,leczktórykolwiektobył,

przestałkarmićgodawnotemu.JednegodniaDariusnatknąłsięna

skamlącegoDray’aioddałmujedenzeswychskromnychposiłków.

TamtegodniaDariuszyskałprzyjacielanacałeżycie.Odtamtejchwili

wytworzylipewienrytuał:DrayprzypatrywałsięwalceDariusa,aDarius

zjadałjedyniepołowęswegoobiadu,drugąpozostawiającdlaDray’a.Dray
nagradzałgo,zawszeszukającjegotowarzystwa,zwłaszczagdybyłwdomu.

Czasemnawetsypiałwjegochacie.

Drayprzyskoczyłnaprzódiwgryzłsięwbambus,przystającna

wyobrażeniaDariusa,warcząciszarpiączmyślonegowroga,jakgdybydo

Dariusazbliżałsięprawdziwyprzeciwnik.Dariusczęstozastanawiałsię,coby
sięstało,gdybystanąłdowalkizkimśizDray’emuboku.Podobniejakon,
Drayniebyłnajwiększyzmiotuaninajsilniejszy,aninajbardziej

kochany.Miałjednakwielkieserceibyłnajwierniejszymzwierzęciemna

świecie.Wciąguminionychkilkuksiężycównabrałzwyczajusypiaćskulony

background image

przeddrzwiamiDariusa.Warczał,gdytylkojegodziadekośmieliłsię

podejść.

-Niemaszdosyćwalkizkijem?–dobiegłgogłos.

DariusobejrzałsięiujrzałstojącychnieopodalRajaiDesmonda.

Obajtrzymaliwdłoniachdługie,drewnianemieczeipatrzylinaniegoz

psotnymiuśmiechaminatwarzy.

Dariusprzerwał,dyszącciężko,zamyślony;chłopcymieszkalipo

drugiejstroniewsiinigdywcześniejniewidziałichprzedjegochatą.

-Najwyższyczas,byśzmierzyłsięzczłowiekiem–powiedział

Desmondpoważnymgłosem.–Jeślipragnieszzostaćwojownikiem,musisz

uderzaćwprzeciwnika,któryoddacios.

Dariusbyłzaskoczonyiwdzięczny,żezaszlidoniego.Bylistarsiod

niego,znaczniewięksiisilniejsi,icieszylisięszacunkieminnychchłopców.

Moglićwiczyćsięzwielomastarszymi,silniejszymi.

-Dlaczegomielibyścietrwonićczasnamnie?–zapytałDarius.

-Mójmieczwymaganaostrzenia–powiedziałDesmond.–Aty

zdajeszsiębyćdobrymcelem.

DesmondprzypuściłszarżęnaDariusa,atenuniósłmiecziw

ostatniejchwilizablokowałcios.Uderzeniebyłopotężne,wystarczająco

silne,byzadrżałymudłonieiręceibyzatoczyłsiękilkakrokówwtył.

Darius,zbityzpantałyku,ujrzał,żeDesmondstoiiczekanajego

background image

posunięcie.

Uniósłmiecz,rzuciłsięwprzódizamachnął.Desmondbeztrudu

parowałcios.Dariuszamachnąłsięznów,uderzałzprawejilewej,razporaz.
Stukanieichdrewnianychmieczyniosłosięwpowietrzu.Dariusbył

zachwyconywalkązprawdziwym,poruszającymsięprzeciwnikiem,nawet

jeśliniepotrafiłzwyciężyćwiększegoisilniejszegoDesmonda.

DraywarczałiszczekałnaRajaiDesmonda,biegającobokDariusai

kłapiącnastopyDesmonda.

-Jesteśprędki–rzekłDesmondpomiędzyciosami.–Tomuszę

przyznać.Leczniewykorzystujesztego.Niejesteśaniwpołowietaksilny,jak
ja–amimotegouderzasztak,jakgdybyśzamierzałprzeszyćmniena

wskroś.Niemożeszwalczyćjakmężczyznamojejpostury.Walcz,jakgdybyś
byłswojejpostury.Bądźprędkiizwinny,niesilnyibezpośredni.

Dariuszamachnąłsięzewszystkichsił,aDesmonddałkrokwtył.

Dariusokręciłsięwpowietrzu,zatoczyłwprzód,iupadłnaziemię.

PodniósłwzroknastojącegonadnimDesmonda,którywyciągnąłdo

niegorękęipomógłmusiępodnieść.

-Walczysz,byzabić–powiedziałDesmond.–Czasemmusisz

walczyć,byprzeżyć.Niechtwójprzeciwnikwalczy,byzabić.Jeślijesteś
cierpliwy,jeśliuchylaszsięiprzypatrujeszjegoruchom,przeliczysięz
własnymisiłami;odsłonisięnacios.

-Byłbyśzaskoczonytym,jakłatwozabićczłowieka–powiedział

Raj,podchodzącdonich.–Niejestkoniecznysilnycios,jedyniecelny.

background image

Sądzę,żeterazmojakolej.

Rajuniósłmieczwysoko,mierzącwgłowęDariusa,atenobróciłsię,

uniósłmieczbokiemiledwiezatrzymałuderzenie.WtedyRajodchyliłsięi
kopnąłDariusawpierś,atenzatoczyłsięwtył.

DraynieprzestawałszczekaćiwarczećnaRaja.

-Toniesprawiedliwe!–zawołałoburzonyDarius.–Towalkana

miecze!

-Niesprawiedliwe?–wykrzyknąłRajzszyderczymśmiechem.–

Rzeknijtoswemuprzeciwnikowipotym,jakdźgniecięmiędzynogamii

będzieszkonał.Towalka–awwalcekażdeposunięciejestsprawiedliwe!

Rajzamachnąłsięznówmieczem,nimDariusbyłgotów,iwytrącił

mumieczzdłoni.WtedyRajrzuciłsięnaziemię,zamachnąłnogamii

kopnąłDariusawkolanatak,żetenrunąłnaziemię.

Darius,niespodziewającsiętego,wylądowałnatwardejziemiw

obłokukurzu,pozbawionytchu;wtemRajznikąddobyłdrewnianego

sztyletu,przypadłdoniegoiprzyłożyłmubrońdogardła.

Dariuspoddałsię,unoszącdłonie,przyciśniętydoziemi.

-Totakżebyłoniesprawiedliwe!–narzekałDarius.–Oszukujesz.

Wyciągnąłeśskrytysztylet.Nietakwalczysięhonorowo.

Drayprzyskoczyłdonich,warcząc,inachyliłsięnadtwarząRaja,

obnażająckły,wystarczającoblisko,byRajwypuściłsztyletzdłoni,podniósł

background image

ręceizwolnapodniósłsię.

Stanąwszynanogi,Rajwybuchnąłgłośnymśmiechem,chwycił

Dariusaipomógłmuwstać.

-Czymjesthonor?–powiedziałRaj.–My,zwycięzcy,określamy,czymonjest.
Gdyjesteśmartwy,niemażadnegohonoru.

-Aczymjestbitwabezhonoru?–rzekłDarius.

-Ohonorzemówiten,którynigdynieponiósłporażki–powiedział

Desmond.–Przegrajraz,utraćnogę,rękę,kogośbliskiegotwemusercu–a
następnymrazem,gdystaniesznaprzeciwwroganapolubitewnym,aniciw
głowiebędziehonor.Onzpewnościąniebędzieonimmyślał.Będziemyślał

ozwycięstwie.Ożyciu.Bezwzględunacenę.

-Zaskoczyłobycię,czegoczłowiekjestwstaniesięwyrzec–wtymi

honoru–gdyspoglądaśmierciwoczy–powiedziałDesmond.

-Wolałbymzginąćzhonorem–odparłDariusbuntowniczo.–Niż

żyćokrytyhańbą.

-Jakmywszyscy–rzekłDesmond.–Jednakto,wcowierzyszito,

jakpostępujeszwchwili,gdyważysiętwojeżycie,niezawszejestzgodneze
sobą.

Rajpodszedłdoniegoipokręciłgłową.

-Jesteśjeszczemłody–powiedziałRaj.–Naiwny.Niedostrzegasz,

żehonorprzychodziwrazzezwycięstwem.Azwycięstwobierzesięztego,że
spodziewaszsięwszystkiego.Nawetniehonorowychczynów.Możesz

walczyćhonorowo,jeślitakzdecydujesz.Jeślibędzieszwstanie.Lecznie
oczekuj,żetwójprzeciwniktakżebędziewalczyłwtakisposób.

background image

Dariuszamyśliłsięnadjegosłowami.Wtemostrygłosprzeciął

powietrze,przerywającmu.

-DARIUSIE!–rozległsięsurowygłos.

Dariusobróciłsięiujrzałstojącegowedrzwiachchatydziadka,

patrzącegonaniegogniewnie.

–Nieżyczęsobie,byśzadawałsięztymichłopcami!–warknął.–Do

chaty,alejuż!

Dariusobrzuciłgogniewnymspojrzeniem.

-Tomoiprzyjaciele–powiedział.

-Sprowadząnaciebiekłopoty–odrzekłdziadekDariusa.–Dochaty,

natychmiast!

DariuszwróciłsięprzepraszającodoRajaiDesmonda.

-Darujcie–powiedziałDarius.Zasmuciłsię,gdyżczerpałprawdziwą

przyjemnośćzwalkiznimi.Jużpotejkrótkiejpotyczceczuł,żenabyłnowe
umiejętnościizapragnąłćwiczyćsięznimiponownie.

-Nazajutrz–rzekłRaj.–Poćwiczeniach.

-Ikażdegodniapojutrze–dodałDesmond.–Zrobimyzciebiewojownika.

Odwrócilisię,byodejść,adoDariusadotarło,żeporazpierwszy

nawiązałbliskąprzyjaźńzchłopcamispośródgrupy.Zdwomastarszymi,

wspaniałymiwojownikami.Razjeszczezastanowiłsię,czymwzbudziłich

zainteresowanie.Czytym,couczyniłdlaLoti?Czyteżchodziłoocoś

background image

innego?

-Dariusie!–zawołałostrojegodziadek.

Darius,awrazznimDray,odwróciłsięiruszyłwstronędziadka,

któryczekałwedrzwiachnachmurzony.Dariuswiedział,żedziadek

rozgniewałsię;mężczyznaniechciał,bywogólećwiczyłsięwwalce.

-Niepowinieneśbyłbyćniegrzeczny–rzekłDarius,przechodząc

przezdrzwi.–Tomoiprzyjaciele.

-Tochłopcy,którzyniewiedzą,jakącenępłacisięzawojnę–odparł.

–Chłopcy,którzyzachęcająjedendrugiego,bysiębuntować.Czymasz

pojęcie,codziejesiępodczasbuntu?Imperiumbynaszabiło.Wszyscy

byśmyzginęli.Każdyjedenznas.

TegodniajednakDarius,ośmielony,niechciałsłuchaćolękach

dziadka.

-Icóżztego?–zapytałDarius.–Cóżtakzłegojestwśmierci,gdy

walczymyonaszeżycie?Czyto,coterazmamy,nazwałbyśżyciem?

Harowaniecałymidniami?DrżeniezestrachuprzedImperium?

DziadekDariusazdzieliłgomocnowtwarz.

Darius,zaszokowany,stałbezruchu,czującpiekącyból.Nigdy

wcześniejgonieuderzył.

-Życiejestświętością–rzekłsurowojegodziadek.–Tegotyitwoi

przyjacielemusiciesięjeszczenauczyć.Twoidziadkowieimoipoświęcilisię,

background image

byśmymogliżyć.Przystalinaniewolnictwo,byichdzieciidzieciichdzieci
mogływieśćbezpieczneżycie.Awaszebezmyślneczynysprawią,żewiele
pokoleńichpracypójdzienamarne.

Dariusspojrzałnaniegospodełba,gotówkłócićsię,niezgadzającsię

zniczym,cowłaśnierzekł,leczdziadekodwróciłsiędoniegoplecami,

chwyciłkociołzzupąiprzeszedłnadrugąstronęchaty,przygotowującgodo
zawieszenianadogniem.Coś,corzekłdziadekDariusa,dałomudo

myślenia.Cośnagledotarłodoniegoizjakiegośpowoduodczułnagle,że
konieczniemusisiętegodowiedzieć.

-Mójojciec–powiedziałDariuschłodno,upierającsięprzyswoim.–

Opowiedzmionim.

Dziadekzamarł,zwróconydoniegoplecami,zkociołkiemwręku.

-Wieszwszystko–odrzekł.

-Niewiemnic–odparłstanowczoDarius.–Cosięznimstało?

Dlaczegonasopuścił?

DziadekDariusastałbezruchu,plecamidoniego,inieodzywałsię.

Dariuswiedział,żeidziedobrymtorem.

-Dokądsięudał?–naciskałDarius,dająckroknaprzód.–Dlaczego

odszedł?–zapytałponownie.

Jegodziadekpokręciłgłową,zwolnaodwracającsię.Posmutniałi

wyglądałnagleotysiąclatstarzej.

-Miałnaturębuntownika,jakty–rzekłłamiącymsięgłosem.–Nie

potrafiłtegoznieść.Jednegodniazbiegł.Iodtejporyniktgojużnigdynie

background image

widział.

Dariuswpatrywałsięwswegodziadkaiporazpierwszywżyciubył

pewien,żekłamie.

-Niewierzęci–rzekłDarius.–Ukrywaszcoś.Czymójojciecbył

wojownikiem?CzysprzeciwiłsięImperium?

Jegodziadekutkwiłspojrzenieprzedsobą,jakgdybypatrzyłw

utraconelata.

-Niemówwięcejoswymojcu.

Dariuszmarszczyłbrwi.

-Jestmoimojcemibędęonimmówił,kiedytylkozapragnę.

Tymrazemtojegodziadeksięnachmurzył.

-Azatemniebędzieszmilewidzianywmymdomu.

Dariusspojrzałnaniegowilkiem.

-Przedtembyłtodommegoojca.

-Lecztwegoojcatuniema,prawda?

Dariusprzyglądałsiębacznietwarzyswegodziadka,porazpierwszy

widzącjąwnowymświetle.Widział,jakbardzosięróżnilisięodsiebie.

Ulepienibylizinnejglinyinigdyniedojdądoporozumienia.

-Mójojciecniezbiegłby–upierałsięDarius.–Nieopuściłbymnie.

Nigdybytegonieuczynił.Kochałmnie.

Wypowiadającje,Dariusporazpierwszypoczuł,żetesłowasą

background image

prawdziwe.Wyczułtakże,żedziadekskrywaprzednimjakąświelką

tajemnicę,iskrywałjącałejegożycie.

-Nieporzuciłbymnie–obstawałprzyswoimDarius,rozpaczliwiepragnąc
poznaćprawdę.

Jegodziadekpodszedłdoniego,gotującsięzezłości.

-Akimtyjesteś,byuważaćsięzatakwspaniałego,żeniemożnacię

porzucić?–rzekłostrodziadekDariusa.–Jesteśtylkochłopcem.Jednymz
wielu.Jesteśtylkojednymzniewolnikówwewsi,wktórejichpełno.Niemaw
tobienicwyjątkowego.Sądzisz,żeświelkimwojownikiem.Wojujesz

kijkami.Twoiprzyjacielebawiąsiękijkami.Imperiumwojujestalą.

Prawdziwąstalą.Niemożeszsięprzeciwnimzbuntować.Nigdyniebędziesz
mógł.Skończyszmartwyjakoniwszyscy.Inacóżwtedycitetwojecenne
kijki?

Dariuszmarszczyłbrwi,porazpierwszynienawidzącswegodziadka,

nienawidząctego,jakibyłitego,wcowierzył.

-Możeiskończęmartwy–odrzekłDariustwardymjakstalgłosem.–

Lecznigdynieskończętakjakty.Tyjużjesteśmartwy.

Dariusobróciłsięirzuciłsiękuwyjściuzchaty–leczzatrzymałsię

wedrzwiach,odwróciłiporazostatnizwróciłkudziadkowi.

-Jestemwyjątkowy–powiedziałDarius,pragnąc,byjegoojciec

usłyszałtesłowa.–Jestemsynemwielkiegowojownika.Samtakżejestem

wojownikiem.Ijednegodniatyicałyświatprzekonaciesięotym.

Darius,niemogączdzierżyćjużanichwilidłużej,odwróciłsięi

background image

wypadłrozgniewanyzchaty.

Dariuswybiegłnazewnątrzwpóźnopopołudnioweświatło,nie

chcącjużnigdywidziećtwarzyswegodziadka,słuchaćjegołgarstw.Ruszył

szybkimkrokiemprzezpolaztyłuchaty,patrzącwdal,naniewolników

powracającychdochatpocałymdniupracy.Utkwiłwzrokwwidnokręgu,w

bezkresnymniebiemuśniętymróżamiifioletami.Wiedział,żejegoojciecjest
gdzieśtam.Byłwielkimwojownikiem.Wzniósłsięponadtowszystko.

Jednegodnia,jakimśsposobem,odnajdziego.

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Gwendolynsiedziaławjaskiniwrazzinnymi,przedogniskiem,

wpatrującsięwpłomieniewswymnowymdomu.Wewnątrzczułapustkę.

Byłajużpóźnanociwiększośćludziposnęła.Odścianjaskiniodbijałosięich
chrapanieitrzaskaniepłomieni.NieopodalniejsiedzielijejbraciaKendricki
Godfrey,oparciościanę,aoboknichSteffen,jegoświeżo

zaślubionażonaArliss,Brandt,Atme,Aberthol,Illepra–zocalonym

dziecięciemwciążwramionach–ipółtuzinainnych.PrzyGwenleżał

Krohn,któryzłożyłłebnajejkolanachimocnospał.Karmiłagocałąnoc,gdy
świętowali,iwyglądałtak,jakbymógłprzespaćmilionlat.Naweton
pochrapywał.

Wzdającejsięniemiećkońcajaskini,wsuniętejgłębokowgórskie

zbocze,znajdowałysięsetkiludzi–ocalelimieszkańcyKręgu–

porozsiadani,nasyceniwreszciestrawąiwinem.Dotarlitutaj,

background image

przyprowadzeniprzezstarszychwsipodługiejnocyświętowania,ipoznaliswój
nowydom.Dalekomubyłodotego,doczegoprzywykław

KrólewskimDworze,leczGwendolynmimotegobyławdzięczna.

Przynajmniejżyliimielimiejsce,wktórymmoglizatrzymaćsię,wypocząći
powrócićdosił.

Tymczasemwciążciążyłynadniąnibychmuraburzowasłowa

wróżbitki,któreusłyszaławnocy,podczasświętowania,wciąż

rozbrzmiewałyjejwgłowie.Thorgrinwkrainieumarłych.Jeśliwróżbitka
mówiłaprawdę,znaczyłoto,żenieżył.Zastanawiałasię,wjakisposób

mogłodotegodojść.CzyzginąłpodczasposzukiwańGuwayne’a?Pożarłgo

potwórmorski?Wicherzepchnąłzeszlaku?Pokonałgosztorm?Umarł

śmierciągłodową,jakmałobrakowało,aonabyumarła?

Możliwościmnożyłysiębezkońca,akażdaznichdręczyłają,nie

dającwytchnienia,gdyotymrozmyślała.Każdaznichsprawiała,że

pragnęłasięzaszyćgdzieśiumrzeć.AskoroThorzginął,oznaczałoto,żei
Guwaynenigdydoniejniepowróci.

Gwendolynwpatrywałasięwpłomienieizastanawiała,jakijeszcze

powódpozostałjejdożycia.BezThorgrina,bezGuwayne’aniemiałanic.

Przeklinałasiebiezato,żewyprawiłaGuwayne’awmorzetegodniana

WyspachGórnych;przeklinałasięzadecyzje,którepodjęła,aktóre

doprowadziłyjejludwtomiejsce.Wgłębisercawiedziała,żeniepowinna

sięzatowinić.Uczyniła,cowjejmocy,bybronićiocalićswychpoddanych
przedwielomaatakaminajejudręczonekrólestwo,którepozostawiłjej

background image

ojciec.Mimowszystkoobwiniałajednaksiebie.Niepotrafiłaczućniczego
więcejniżżalu.

-Siostromoja–dobiegłjągłos.

GwenodwróciłagłowęispojrzałanasiedzącegoobokKendricka.

Ręceskrzyżowałnadkolanami,anajegopoważnej,zmęczonejtwarzyigrał

bijącyodpłomieniblask.Wjegooczachujrzaławspółczucieiszacunek.

Kendrickprzybrałtenwyraztwarzy,którywidziałauniegozawsze,gdy

pragnąłjąpocieszyć.

-Niekażdywróżbitawidzijasno–powiedział.–ByćmożeThorgrin

zmierzadociebiewtejwłaśniechwili.Aznimtwedziecię.

Gwendolynpragnęławierzyćwjegosłowa,wiedziałajednak,że

próbujejedynieprzynieśćjejotuchę.Słowawróżbitkiwciążrozbrzmiewaływ
jejgłowiezwiększymprzekonaniem.

Potrząsnęłagłową.

-Chciałabymwierzyć,iżwistocietakjest–rzekła.–Lecztonoc

zmarłych.Tejnocyduchywyjawiająprawdę.

Gwendolynwestchnęła,wpatrzonawpłomienie.Pragnęła,byjego

słowabyłyprawdziwe.Naprawdętegopragnęła.Przeczuwałajednak,żesą

tojedyniesłowadobregobrata,któryusiłujejąpocieszyć.

Krohnporuszyłsięnieconajejkolanieimiauknąłcicho,jakgdyby

wyczułjejsmutek.Gwenwyciągnęładłońiprzesunęłaniąpojegołbie.

Podałamukolejnykawałekmięsa.Krohnjednakniechciałgowziąć.Leżał

background image

dalejnajejnodzeiponowniemiauknął.

Kendrickwestchnął.Mówiłdalejcicho,głosemsłabymz

wycieńczenia.

-Zawszeczerpałemwielkądumęzmegopochodzenia–powiedział.

–Wiedziałemzawsze,żemjestpierworodnymsynemojca.Pierworodnym

synemkróla.Następnymwliniidotronu.Choćotronniedbałem.Czerpałem
jednakdumęzeswegomiejscawrodzinie.Widziałemwwasswych

młodszychbraciisiostry,takjakdzisiaj.Wszyscymawializawsze,jak

bardzopodobnyjestemdoojca,iwistocietakjest.Sądziłem,żeznamswoje
miejscewświecie.

Kendrickwziąłgłębokioddech.

-Byliśmymali,jeszczeledwiedziećmi,mieliśmymożezdziesięćczy

jedenaścielat,gdyjednegodniapowróciłemdodomuzćwiczeńzLegionem.

NatknąłemsięnaGaretha,którybyłmłodszyniżja,leczjużwtedyintrygował,
gdytylkomógł.StalirazemzLuandąizwrócilisięobojewmojąstronę,a
Garethwyrzekłsłowa,którezmieniłymojeżycienazawsze:„Niejesteśsynem
naszejmatki”.

Niepojmowałem,oczymmówi.Sądziłem,żetokolejnajegointryga,

żepopuściłwodzefantazji,żetokolejnazjegookrutnychsztuczek.Lubował

sięwszakwokrucieństwie.LeczLuanda,któranigdyniekłamała,

przytaknęła:„Nienależyszdonaszejrodziny”,rzekła.„Niejesteśsynemmatki”.
„Jesteśsynemdziwki”,powiedziałGareth.„Jesteśtylkobękartem”.

Luandapatrzyłanamniezdezaprobatą.Dodzisiajwidzęjej

spojrzenie.„Nieżyczęsobiecięwięcejwidzieć”,powiedziała.Odwróciłasięi

background image

odeszła.Niewiem,czyjesłowaubodłymniebardziej,GarethaczyLuandy.

KendrickwestchnąłiGwendostrzegłabólnajegotwarzy,gdy

wpatrywałsięwpłomienie,nanowoprzeżywająctęchwilę.

-Zapytałemotoojcaiwyjawiłmiprawdę.Wtamtejchwiliwszystko

wokołozawirowało.Wszystkostałosięjasne:to,iżojciecnigdynie

wspominał,żegdyprzyjdzienaniegopora,tojaobejmętron.To,żeinni
trzymalimniezdalaodsiebie;spojrzenia,jakierzucałamisłużba.Nigdytak
naprawdętamniepasowałemiodtamtegodniapocząłemtowszędzie

dostrzegać.Jakgdybymbyłgościemwewłasnymdomu.Lecznierodziną.

Nieprawdziwąrodziną.Jakgdybytaknaprawdęniebyłotomojemiejsce.

Czywiesz,jakietouczucie?Czućsięjakobcywewłasnymdomu?

Gwenwestchnęłazbólemserca.Ogarnęłojąwspółczuciewzględem

niego.

-Przykromi–rzekła.–Niezasłużyłeśnato.Właśniety,spośród

wszystkichludzi.Żałuję,żeniebyłomnietam,bycięprzedtymuchronić.

GarethiLuandabyliokrutnymidziećmi.

-Dorosłymitakże–dodał.–Stajeszsiębardziejsobą,gdyprzybywa

cilat.

Gwendolynzamyśliłasięnadtymiuznała,żekryjesięwtymnieco

prawdy.

Kendrickwestchnął.

-Niepragnęwspółczucia–powiedział.–Niedlategoopowiadamci

background image

tęhistorię.Byłtonajgorszydzieńwmymżyciu;byłempewien,żenigdynie
podniosęsiępotym,cowtedyusłyszałem.Aotojestemtutaj.Powróciłemdosił.
Życiejestniezwyklezmienne.

Gwenzamyśliłasięnadtymwmilczeniu,pośródtrzaskającychpłomieni.

Życiejestniezwyklezmienne.

-Jesteśsilniejsza,niżsądzisz–dodał,ujmującjejdłoń.–

Przezwyciężyłaśnieprawdopodobnerzeczy.Jesteśwstanieprzezwyciężyć

wszystko.Nawetto.Nawetto,coprzydarzyłosięThorgrinowii

Guwayne’owi,cokolwiektobyło.

Gwenspojrzałananiego,apojejpoliczkachstoczyłysięłzy.

-Jesteśprawdziwymbratem–rzekłaiodwróciłasię,zbytporuszona,

byrzeccoświęcej.Ścisnęłajegodłońiwmilczeniuokazałamuswą

wdzięczność.

-Wtymtkwiironia–powiedziaławreszcie.–Byłbyś

najwspanialszymwładcąspośródwszystkich.Wspanialszymniżja.

Kendrickpotrząsnąłgłową.

-Niepotrafiłbympoprowadzićluduwtakisposób,jakty–rzekł.–

Nieprzetrwałbymtego,cotyprzetrwałaś.Możeijestemwspaniałym

wojownikiem,lecztyjesteśwspaniałąprzywódczynią.Tocośzgołainnego.

Spójrztam,naowoceswejpracy.

Gwenobróciłasięipodążyłazajegowzrokiem.Ujrzałasiedzącą

nieopodalIllepręzdzieckiemwramionach,dziewczynką,którąocaliłana

background image

WyspachGórnych.

-Ocaliłaśjąprzedsmoczymoddechem–powiedziałKendrick.–Nie

zapomnęnigdy,jakdzielnabyłaś.Jakojedynaodważyłaśsięopuścićnaszą
kryjówkępodziemią,wybiegłaśsamaiocaliłaśtodziecię.Żyjedziękitobie.

Dziękitwemumęstwu.

-Niemyślałamjasno–rzekłaGwen.

-Awłaśnieżetak–powiedział.–Towtrudnychchwilachokazuje

się,kimnaprawdęjesteśmy.Atyjesteśwłaśnietaka.

Gwen,poruszonasłowamiKendricka,spojrzałanaśpiąceniemowlęi

zamyśliłasię.

-Jaksądzisz,kimbylijejrodzice?–zapytała.

Kendrickpokręciłgłową.

-Teraztynimijesteś–rzekł.–Jesteśjejcałymświatem.Ocaliłaś

przynajmniejtodziecię.Ocaliłaśtojednożycie.Towięcejniżwiększośćludzi
przezcałeżycie.

Gwenutkwiławzrokwpłomieniach,rozmyślając.MożeKendrick

miałrację.Możeniepowinnasądzićsiebietaksurowo.Wszakinnakrólowa

mogłabypoddaćsiędawnotemu.Onaprzynajmniejzdołałauratowaćczęść
swegoludu,zdołałaprzeżyć.Przetrwać.

MyśliGwenpowędrowałydojejojca.Zastanowiłasię,jakonby

postąpił,czegobypragnął.Zawszetrudnobyłoprzewidziećjegoreakcję.

Czybyłbyzniejdumny?Czypostąpiłbyinaczej?

background image

MyśliGwenpowędrowałykujejprzodkom.Wyciągnęładłońi

podniosłaciężką,pradawną,oprawionąwskóręksięgę,którależałaobok

niej,ipołożyłająsobienakolanach.Byłagrubajakdziesięćksiąg,

trzykrotnieodnichwiększainiezwykleciężka.Gwenzdumiało,żeAberthol
zdołałocalićjązDomuUczonych,żeniósłjącałątędrogę.Darzyłagoprzezto
wielkąsympatią.Wspominałatęksięgędobrzezlat,gdypobierałanauki.

Trzymającjąteraznakolanachczuła,jakgdybypowróciłdoniejdawny

przyjaciel.

-Cóżtotakiego?–zapytałKendrick,zaglądającjejprzezramię.

Wyciągnęłarękę,zmagającsięzciężaremksięgi,ipołożyłamująna

kolanach.Spojrzałwdółzadziwiony.

-HistoriaImperiumwsiedmiuwoluminach–powiedziała.–Tojednazniewielu
ksiąg,któreocaliliśmy,jedenzniewielucennychprzedmiotów,którepozostały
namznaszejojczyzny.

Spojrzałnaniązpodziwem.

-Przeczytałaśjącałą?–zapytał.

-Nie–przyznała.–Ibyłoto,gdymbyłamłodsza.

Gwenodwróciłasięizawołała:

-Abertholu!

Abertholopierałsięościanęjaskiniidrzemał.Otworzyłoczy.

-Podejdźtutaj–powiedziała.

Podniósłsięleniwie,postękując,ipodszedłdoogniska.Usiadł

pomiędzynimi.

background image

-Tak,pani?–spytał.

-Rzeknij–powiedziała.–To,comówiliodrugimKręgu–czyto

prawda?

Podążyłwzrokiemzajejspojrzeniemioczyjegorozbłysły,gdyujrzał

tomiszczenakolanachKendricka.

Westchnął.

-Aluzjepojawiająsiępowielekroć–powiedziałpowoli,

odchrząknąwszy,szorstkimgłosem.–Aczytoprawda,czynie,tojużzgołainna
kwestia.Bytopojąć,należyspojrzećnatoszerzej.Byłytoinneczasy,

przeddniaminaszychojców.Czasy,gdyKrągiImperiumbyłyjednym.

JeszczeprzedKanionem.Możliwe,żetomiejsceistnieje;zpewnościąprzez
wielestulecipojawiałysięnapomknięcia,któretosugerują.Jeślitakjest,z
pewnościąbędziedobrzeskryte,gdzieśwgłębiImperium.Aktowie,czy–

jeślikiedykolwiekistniało–przetrwałododzisiaj?Byćmożepozostałyponim
jedynieruiny,duchprzeszłości.

NadejścieAbertholazwróciłouwagęinnych,którzy–jakspostrzegła

terazGwen–podobniejakonaniepotrafiliusnąć.Wszyscyzdawalisię

zadowoleni,żecośodciągnęłoichuwagęodichmyśli.Podnieślisięizbliżyli
powoli–Setffen,Brandt,AtmeiGodfrey,któryzdawałsięniecopijany.

Usiedlioboknichprzyogniu.Godfreytrzymałwdłonibukłakzmocnym

trunkiem,zktóregopociągnąłdużyłyk.

-Niemożemygonićzaduchamiprzeszłości,pani–rzekłAberthol.–

Musimyznaleźćsposób,bypowrócićnanaszeojczysteziemi,doKręgu.

background image

-Krągjużnieistnieje,starcze–odezwałsięBrandt.

-Powróttambyłbypowrotemwobjęciaśmierci–powiedziałAtme.

–Nawetgdybyśmymoglisięodbudować,nawetgdybyśmymoglirozpocząć

wszystkoodnowa,czyzapomniałeśomilionieżołnierzyRomulusa?

-Jeślipozostaniemytutaj,znajdąnas–rzekłSteffen.–Niemożemy

pozostaćwtejjaskininazawsze.Tożadendom.

-Toprawda–zgodziłasięGwendolyn.–Leczmożemytupowrócić

dozdrowia.Rozejrzyjsię:ludziomwciążbraksił,niektórzywciążchorują.

Potrzebujączasu,byprzeżyćswójsmutek.Byjeść,pićispać.Natęchwilę
wystarczynamtajaskinia.

-Acopóźniej,pani?–zapytałGodfrey.

Gwenutkwiłaspojrzeniewpłomieniach.Tosamopytaniekrążyłojej

pogłowie.Copóźniej?Spostrzegła,żewszyscyskierowalinaniąpełne

nadzieispojrzenia,jakgdybybyłaichbogiem,jakimśzaginionym

wybawicielem,prowadzącymludzikuzbawieniu.Rozpaczliwiepragnęładać

imwłaściwąodpowiedź,ostateczną,pewnąodpowiedź,któraukoiłabyich

wszystkich.

Samajednakjejnieznała.Wiedziałajedynie,żezcałegoserca

pragnie,byThorgriniGuwayneznaleźlisięznówobokniej.Pragnęła

powrócićdodomu,doKręgu.Pragnęła,byjejojciecżył,bybyłtuznią,jakw
niegdysiejszychczasach.

Wiedziałajednak,żetowszystkozniknęłobezpowrotnie.Tobyłojej

background image

dawneżycie.Terazmusiałauplanowaćsobienowe.

-Niewiem–odrzekławreszcieszczerze.–Czaspokaże.

ROZDZIAŁSZESNASTY

Thorsiedziałwniewielkiejłodziwrazzeswymibraćmilegionistami,

amężczyznawpelerynieikapturzewiosłowałwmilczeniu,przeprawiając

ichprzezfosforowewody.Ciszęprzerywałjedynieniosącysięechemod

ścianjaskiniodgłosspadającychkropelwody.Thorpatrzył,jakmętnawoda
zmieniabarwęzpołyskującejzieleninajasnybłękitiujrzał,żecośkłębisiępod
powierzchnią–niebyłpewiencotakiego,leczmiałwrażenie,żepełnotambyło
żywychstworzeń.Przednimiwpowietrzukłębiłasięmgła,

szkarłatnaigęsta,któranaprzemiannapływałaiznikała.Łódźposuwałasię
corazgłębiejigłębiejwjaskinię,rozbryzgującdelikatniewodę,kumrokowipo
jejdrugiejstronie.ZkażdymuderzeniemwiosełThormiałpoczucie

ostateczności,czuł,jakgdybywkraczałdoinnegoświata,zktóregoniema
powrotu.JeślitylkoznajdujesięwnimGuwayne,wyprawiłbysięwszędzie.

Thorczułniepokójinapięcie,któreogarnęłyjegobraci.Zapadliw

milczenie,jednądłoniątrzymającsiękurczowobrzegułodzi,adrugą

zaciskającnaswymorężu.Wyprawilisięwspólnienakraniecświata,lecznigdy
wświattaki,jakten.Wyczuwałichlęk.Byliwstaniestanąćdowalkiz
czymkolwiek–leczczybyliwstaniestanąćdowalkiześmiercią?

Mężczyznaodłożyłwreszciewiosłaiłódźsunęładalej.Wszyscy

milczeli.Wreszciełódźzatrzymałasięnadrugimbrzegu,odbijającsięodniego
delikatnie.Thorspojrzałprzedsiebieidostrzegłniedużypasczarnejskały,
szerokimożenadwadzieściastóp,azanimwąskimostekzawieszonynad
szerokąprzepaścią,wktórejkłębiłasięmgła,tutajjeszczegęstsza.

background image

Thorobróciłsięispojrzałnamężczyznę,któryniepodnosiłgłowy,a

twarzskrytąmiałpodkapturem.Thorniewidziałjejizastanawiałsię,

jakiegogatunkustwórkryjesiępodnim.

-Drogaprowadzącadośmiercileżyprzedwami–rzekłmężczyzna

pradawniebrzmiącym,mrocznymgłosem.–PrzekroczcieKanionKrwiijeśli
odważyciesięwejść,zakołaczciepotrzykroćdoWrótŚmierci.Rozewrąsię
przedwami–lecztylkoraz.Nigdywięcej.

Thorzląkłsię.Wszyscyjegoprzyjacielepatrzylinaniegopobladli.

Wiedział,żejeśliterazniezejdąnaląd,nigdytegonieuczynią.

Thordałkrokzłodzinaczarnąskałę,ajegoprzyjacielepodążyliza

nim.

Strażnikrzekiodepchnąłłódź.Powracałtam,skądprzybył.Zawołał

porazostatni:

-Jeśliprzejdziecieprzeztewrota,strzeżciesię:naszepoczucieczasuinnejest
niżwasze.Postawieniekilkukrokówmożetrwaćwieleksiężyców.

Ztymisłowymężczyznauderzyłostatnirazwiosłamiizniknąłw

mroku.

Thorijegobraciawymienilipełneniepokojuspojrzenia.

Thorwytężyłwzrokidostrzegłwemglemostek.Zdawałsię

niepewny,zbityzprzegniłychdrewnianychdesek,rozpiętynadwielką

otchłanią.Ciągnąłsięprzezjakieśpięćdziesiątstóp.Wokołoniegokłębiłasię
czerwonamgła,odbijającajakieśodległeświatłozdołu.Thorniechciał

wiedzieć,coleżynadnieprzepaści.

background image

Convendałkrok,bywejśćnamostpierwszy,leczThorpowstrzymał

godłonią.

-Jesteśodważny–powiedziałThorgrin.–Leczjapójdępierwszy.

Mostmożeustąpić.Ajeślitaksięstanie,tojaspadnę.

-Nielękamsięśmierci–rzekłConven,patrzącnaniego

podkrążonymioczyma.

-Jatakże–odrzekłThor,naprawdętakmyśląc.

Convenskinąłgłową,widzącmalującąsięnatwarzyThorapowagę.

Wszyscypatrzyli,jakThorstawiapierwszykroknawąskimmostku,

szerokimjedynienastopę,bezporęczy.Niełatwobyłoutrzymaćnanim

równowagę.

Thorzawahałsię,gdypoczuł,jakdeskichybocząsiępodjego

stopami.Dałkolejnykrok,ijeszczejeden,usiłującpatrzećprzedsiebie,aniew
dół.

Poczuł,żemostektrzęsiesięiwiedział,żejedenzadrugimjego

bracialegioniścipodążajązanim.

Thorzszedłzmostuizjeżyłymusięwłoskinakarku,gdyusłyszał

odgłospękającychdesek.

Odwróciłsięiujrzał,żeostatniaosobanamoście,O’Connor,idzie

spiesznie,azkażdymjegokrokiemdeskizanimjednapodrugiejspadająw
otchłań.Zkażdymkrokiem,którystawiali,spadałowięcejdesek.Byłtomost
prowadzącytylkowjednąstronę,most,którynigdysięjużniepojawi.

background image

Jakimśsposobemutrzymywałsięmagiczniewmiejscuimogliiśćdalej.

Każdykrokusuwałnazawszekolejnądeskę.

Thorwiedział,żejużniepowrócą.Nigdy.

Thordałkroknaczarnąskałępodrugiejstroniekanionu.Podniósł

wzrokispostrzegł,żestoiprzedogromnymłukowatymwejściemwykutym

wczarnejskale:wejściewznosiłosięnastostópizagrodzonebyło

ogromnymiwrotami,największymiżelaznymidrzwiami,jakieThor

kiedykolwiekwidział.Przynichnawettepoprzedniezdałymusięniewielkie.

Przednimistałydwastwory,byćmożetrolle,dwukrotniewiększeod

Thora,wczarnychpelerynachikapturach,spodktórychrzuciłyimgniewnie
spojrzenia.Miałyoszpeconetwarzeiobydwatrzymaływdłoniachdługi,

szkarłatnytrójząboczarnychtrzonachikrótkichsrebrnychzębach,

skierowanychkuniebu.

Thorpodniósłwzrokispojrzałnażelaznąkołatkę,dorównującąmu

wielkością,umieszczonąpośrodkuwrót.Wiedział,comusizrobić.

Podszedłichwyciłkołatkę.

Trollestałybezruchuwmilczeniu,zewzrokiemwbitymprzedsiebie,

jakgdybyThoraijegobraciwcaletamniebyło.

Thorpociągnąłzakołatkęzewszystkichsił.Widząc,żesprawiamu

totrudność,jegobraciapospieszylimuzpomocą.Podeszliichwyciliją.

Wspólnie,zewszystkichsił,zdołaliodciągnąćkołatkęuwrótśmierci.

background image

Wreszciezabrakłoimjużsił,puściliwięc,akołatkapoleciałado

przodu.Walnęławmetal,adrżenieniemalichprzewróciło.

Zrobilitokolejnyraz.

Irazjeszcze.

OdgłostenrozbrzmiewałThorowiwuszach,gdyziemiapodnimi

zatrzęsłasię.Thorowizadrżałydłonie.Zakołatałjednakżepotrzykroć,jakmu
polecono,iterazpozostałomujedynieczekać.

Zwolnarozległosięgłośneskrzypienieiogromnewrotapoczęłysię

uchylaćdowewnątrz,pokilkacali,ażwreszcierozwartebyłynaoścież.

Thorujrzał,żeleżyprzednimiogromnajaskiniarozświetlona

gdzieniegdziepochodniami.Usłyszałskrzeczeniemilionanietoperzy.Byłoto
wejściedokrainyumarłych.Próg,zzaktóregoniemógłjużnigdypowrócić.

MyślącjedynieoGuwaynie,Thordałkroknaprzód,zapróg.

Idrugi.

Stanąłpodrugiejstronie,aobokniegojedenpodrugimstanęlijego

bracia.Usłyszałgłośneskrzypienieiwrotapowoli,ostateczniezatrzasnęłysięza
nimi.

Wokołoponiosłosięecho,aonpatrzyłprzedsiebienazdającysięnie

miećkońcatunelprowadzącywgłąbziemiiwiedział,żenigdyjużnie

powrócidoświatażywych.

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

background image

AlistairstałaubokuEreca,trzymającjegodłoń.Stalinanajwyższym

wzniesieniuWyspPołudniowych,spoglądającnaoszałamiającywidok,na

porannesłońceopromieniającewyspę.Alistairnieposiadałasięzradości,że
odzyskałaEreca,któryżywopowracałdozdrowia,iżeznówstałaujego

boku.Erecbyłwreszcietaki,jakdawniejiściskałjejdłońzsiłąwojownika,
któregoniegdyśznała.

Stojącznimiwitająckolejnydzień,gdyminąłjużchaosiustał

rozlewkrwi,czuła,żepowróciładoswegowłasnegożyciaiodczuwała

niewysłowionąwdzięcznośćwzględemboga,żewysłuchałjejmodłów.

Stali,utkwiwszywzrokwoddali.Alistairprzesuwaławzrokiempo

ziemiachswegonowegodomu–domu,któryzdążyłajużpokochać–i

spostrzegła,żewkażdymzakątkuwyspyrozpoczęłasięjużodbudowa.

PodobniejakonaiErec,całynaródpowracałdosił,gotowałsiędo

odbudowy,dotego,byzacząćodnowa.Zoddalidobiegałociche,kojące

stukaniedłut.

-Młotyidłutanieustająaninachwilę–powiedziałErec.–Awciąż

pozostajetylepracydowykonania.

Wszystkoległowgruzach,zniszczoneprzezwojnędomową.Ludzie

zjednoczylisięjednaknanowopodrządamiErecaiwpowietrzudałosię

wyczućradość,determinację.Wszyscy,nibyjedenmąż,skwapliwie

przyłączylisiędoodbudowy.Chatypoczynałysięjużwznosić,ciała

usuwanebyłyzulicigrzebanenawzgórzach,iuderzanowdzwony,by

background image

upamiętnićpoległych.TakżeterazAlistairsłyszałajezoddali,jak

rozbrzmiewałyodjednejwsidodrugiej.

Panowałaatmosferaspokoju,nibycisza,któranastajepoburzy.

-Ocaliłaśmiżycie–powiedziałErec.–Niesądź,żeotymniewiem.

Toświętość.Naszeżyciasązesobąsplecione.Mojeztwoim,twojezmoim.

Zaciągnąłemuciebiedługiniespłacęgonawetdodnia,wktórymumrę.

Alistairuśmiechnęłasięiścisnęłajegodłoń.

-Powróciłeśdożycia–odrzekła.–Towystarczającazapłata.

Erecotoczyłjąramieniem,aAlistairwtuliłasięwniego.Spojrzaław

dal,urzeczonapięknemtegomiejsca.Słońcemuskałopromieniamiziemie

wokołoiAlistairwidziałaprzedsobąswąpięknąprzyszłość.Niebawem

staniezErekiemnaślubnymkobiercu.Narodziimsiędziecię.Będziewładała
tymczarownymmiejscemwespółznim.

Jejmarzeniawreszciepoczynałyprzeistaczaćsięwrzeczywistość.

Nastałczas,byrozpocząćwszystkonanowo.

JEDENCYKLKSIĘŻYCOWYPÓŹNIEJ

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

Gwensiedziałaopartaościanęjaskininieopodaljejwejścia.

Usłyszałatreleegzotycznychptakówiotworzywszyoczyspojrzałana

background image

wyłaniającesięzzawidnokręgusłońce.WImperiumnastałkolejnydzień.

Niespałaprzezwiększośćnocy,kolejnyrazniemogączmrużyćoka,i

spędziławiększąjejczęśćwpatrzonawdogasającyogień,nękanażalem.

KolejnydzieńnatymświeciebezThorgrina.BezGuwayne’a.

Gwenpatrzyła,jakbudzisiękolejnydzieńwImperium.Przednią

rozciągałysięjałowe,pustynneziemie.Ledwiebyławstanieuwierzyć,żeminął
całyksiężyc.ThorgriniGuwaynewciążniepowracali.Każdegodniabudziła
się,spodziewającsię,żesięzjawią,wiedzącwgłębiserca,żetaksięstanie.
Wszakjakmogłobyćinaczej?Thorgrinbyłjejmężem.Guwayne

synem.Niemoglidługobyćzdalaodniej.Byłtojedyniedługikoszmar,który
jeszczesięniezakończył.

Budziłasięjednakkażdegodnia,aoniniezjawialisię,aniżadne

wieścionich.Teraz,gdyprzeszedłcałycyklksiężycowy,prawdapoczynałado
niejdocierać.Gwenzwolnapojmowała,żemogąnigdydoniejnie

powrócić.

Gdyuprzytomniłatosobie,byłazdruzgotana,czułapustkęwewnątrz,

byłabardziejprzybitaniżkiedykolwiekwcześniej.Byćmożewróżbitka

miałarację:byćmożeThorgrinwistocieudałsiędokrainyumarłych.Ibyć
możejejdziecięnigdydoniejniepowróci.

GwenrozpaczliwiepróbowaławybudzićArgonapodczasminionego

księżycowegocyklu.Kilkarazy,gdyjejsiętoudało,mówiłsłabymgłosem,był
ledwieprzytomnyiniebyłwstaniewyjawićjej,gdziesięznajdują.Jejzłe
przeczuciepogłębiałosię.

Gwensiedziaławtejjaskini,adnimijały.Byłapogrążonawsmutku,

zastygławbezruchu,niezdecydowana.Jestkrólową–wiedziałaotym–lecznie

background image

byłazdolnapodejmowaćdecyzjidotyczącychnawetpomniejszychspraw.

KażdegodniaKendrick,Aberthol,SteffeniGodfreyzwracalisiędoniejz
miriadamidrobnostek,potrzebnychjejpoddanymnaobcychziemiach–a

onaniebyławstaniepodejmowaćnawetnajmniejistotnychdecyzji.Była

królową,wiedziałaotym,pogrążonąwżalu.Pogrążonąwsmutku.

Gwendolynrozejrzałasięiujrzałaśpiącychwokołoludzi,leżących

bezładnieprzeddogasającymiogniskami.Większośćznichspała,atych

kilku,którzyniespali,utkwilipozbawionenadzieispojrzeniawpłomieniach.

Większośćtrzymaławdłoniachbukłakizwinem,opróżnionepokolejnej

długiejnocypicia.Poznawałapoichspojrzeniach,oczymrozmyślali.

Myśleliodomu.OKręgu.Byćmożeozaginionejlubzabitejrodziniei

przyjaciołach.Myśleliotym,jakwielepoświęcili,jakwieleutracili.Otym,że
żylitutajjakkrety,wukryciu,tracącczaswtejjaskini,taknaprawdęnieżyjąc
wcale.

Gwenwiedziała,żelepszetoniżdrugamożliwość:pojmanieprzez

Imperiuminiewola.Przynajmniejżyliibylibezpieczni.

Gwenrozkopałażarbutemipatrzyłanaiskry.Niesądziłanigdy,że

jejżyciebędzietakwyglądało.Zdawałosię,żeledwiewczorajbyław

KrólewskimDworze,wpięknymzamku,pośródurodzajnychziem,gotując

siędozaślubinzeswymoddanymoblubieńcem.Trzymającwramionach

dziecię.Wszystkonaświeciebyłodoskonałe,aonategoniedoceniała.

Zdawałosię,żenicniebędziewstanietegozniszczyć.

background image

Aterazbyłatutaj,utraciwszymężaisyna,spędzającwtejkrainienoc

zanocąnawpatrywaniusięwpłomienie.

Gwenocknęłasięzzadumy,gdyusłyszałanagływrzask,krzyk

kobiety,któremutowarzyszyłodgłosszybkichkrokówdobiegającyzgłębi

ogromnejjaskini.Gwenodwróciłagłowęiwytężyławzrok,patrzącw

ciemność,zktórejwyłoniłasięnaglenaświatłoporankadziewczyna,możew
wiekuGwen.Szłaniepewnymkrokiemwjejkierunku,nawpółodziana,w

rozdartejsukni.Patrzyłarozognionymwzrokiemiłkała,biegnącku

Gwendolyn.Rzuciłasiędojejstóp,chwytającjejkostkiwatakuhisterii.

-Pani!–zawołała.–Proszę,musisztemuzaradzić!Musiszmi

pomóc!

Gwendolynpatrzyłananią,wyrwanazzadumy,zastanawiającsię,co

teżwprawiłotędziewczynęwtakistan.

Dziewczynaszlochała.Gwenpołożyłanajejramieniudłoń,pragnąc

jąuspokoić.

-Rzeknij,cosięstało–powiedziałapełnymwspółczucia,królewskim

głosem.Rozbrzmiewaławnimsiła,którejniesłyszałaoddawna.Troskao
innychpozwalałajejzapomniećowłasnychzmartwieniach.

-Zostałamnapadnięta,pani!–krzyczaładziewczyna.–Naszedłmnie

wjaskini.Wmrokunocy.Gdyspałam.Zaatakowałmnie!

Zaszlochała.

-Sprawiedliwościmusistaćsięzadość!–krzyknęła.–CzyjesteśmywKręgu,

background image

czynie,sprawiedliwościmusistaćsięzadość!

ŁkałaustópGwen.Kendrick,Godfrey,Brandt,Atme,Abertholi

kilkuinnychpodniosłosięizbliżyło,chrzęszczącbutaminapiasku.

Gwendolynopuściławzroknadziewczynę,pomogłajejwstaćize

ściśniętymsercemprzytuliłają.Niepotrafiłaporadzićnicnato,żeczuła,iżto
wszystkowjakiśsposóbjejwina.Jejludwtejjaskinistałsięniespokojny,nie
mającczymzająćmyśli,spędzającdzieńzadniemwciemności,pijąc.

Porządekpoczynałwalićsię,poczynałrządzićchaos.Gwendolyn

nienawidziłasiebiezacierpienietejdziewczyny.

-Imię?–zapytałaGwen.–Jakmunaimię?–spytała,wspominając,

jakzaatakowałjąMcCloudiczując,jakwzbierawniejoburzenie.

-ByłtoBaylor,pani–odrzekła.

Baylor.NadźwięktegoimieniaGwenpodenerwowałasię.Baylorbył

jednymzmieszkańcówKręgu,jednymzmniejważnychkapitanówjednegoz

oddziałówKrólewskiejGwardii,któryprzeżył–nanieszczęście–iznalazł

sięwrazzpozostałymitutaj,naobcejziemi.Jużzpoczątkubył

podżegaczem,nieustanniewyrażałniezadowoleniezrządówkrólowej,

wieczniepijany,ibuntowałinnych.Powinnabyłaprzewidzieć,żebędzie

sprawiałkłopoty.

Gwendolynujęłatwarzdziewczynywdłonieizmusiłają,by

spojrzałajejwoczy.

-Przyrzekamci,żesprawiedliwościstaniesięzadość.Słyszyszmnie?

background image

Zostanieukarany.

Dziewczynauspokoiłasięnieco,kiwającgłową,zapłakana.

Gwendolynspojrzałaponadjejramieniemiujrzała,żeKendrickkiwa

kuniejgłową,pojmując.PodrugiejjejstroniestałGodfrey,pijany,chwiejącsię,
lecztrwającsolidarnieujejboku.

Zdrugiejstronyjaskinidobiegłoichnagleszuraniestóp,któremu

towarzyszyłniski,niezrozumiałyszmergłosów.Gwendolynstałaz

pozostałymiipatrzyławmrokjaskini,rozświetlonyniecoroznieconymi

gdzieniegdzieogniskami.Odgłosprzybrałnasileiwreszciedojrzała

maszerującegokuniejBaylora,przewodzącegoniezdyscyplinowanejgrupie

mężczyzn.Byłtokorpulentnymężczyzna,któryprzekroczyłpięćdziesiąty

rokżycia,zkrzaczastąbrodą,łysiejący,łypiącynienawistnieoczyma,pijanyi
niechlujny.

OnsamniemartwiłGwendolyn;martwiłyjąsetkimężczyznmaszerującychza
nim.Naichtwarzachmalowałsięobłęd.

-Iniebędziemytegoznosićaniodzieńdłużej!–wrzasnąłBaylor,a

idącyzanimpoparligokrzykiem.Zmierzaligroźniewstronęwejściado

jaskini,wstronęGwendolyn.Dokołaniejkrąglojalnychjejmężczyzn

podniósłsię,wtymBrandtiAtme,istanęliujejboku.

Gwennieruszyłasięzmiejsca,zagradzającimprzejście,wiedząc,że

niemożepozwolić,bywyszli.Baylorzatrzymałsiędziesięćstópprzednią,
patrzącnaniąnienawistnie.

GwendolynobejrzałasięlekkoprzezramięiujrzałaKendricka,

background image

Steffenairesztętrwającychprzyjejboku.Czerpałaotuchęzichobecności.

OpuściławzrokispostrzegłaobokswejnogiKrohna.Najeżyłsierść,gdy

stanąłprzedgrupąmężczyzn.

-Zdrogi,dziewko!–zawołałBaylordoGwendolyn.

Gwendolynpokręciłajedyniegłową,stojącwmiejscu,nie

zamierzającustąpić.

Krohnwarknąłnaniego,aonopuściłwzrok,podenerwowany.

-Adokądzamierzaszsięudaćztymiludźmi?–zapytała.

-Zamierzamywyjśćnazewnątrz,naświatłodnia,byżyćjakwolni

ludzie,anieuciekinierzykryjącysięwjaskini!

ZajegoplecamirozległsiękolejnygłośnyokrzykiGwenpojęła,że

madoczynieniazbuntem.Dotarłodoniej,żezbytdługopozwalałasobie
trzymaćsięnauboczu,pogrążaćsięwswychwłasnychsmutkachinie

przyglądałasięwystarczającobacznietemu,codziałosięwokółniej.Zbytdługo
pozwalała,byjejludbyłniespokojny–adlakrólowejniepokójzawszejest
niebezpieczny.

Gwenwiniłazatosiebie.Podczasminionegocykluksiężycowego,

gdypowracalidosił,dzieńzadniemmijały,aonabyłaniezdecydowana,nie
byłaimprzywódczynią.

-Idokądsięudacie?–spytałaGwenzespokojem.

-Dokądkolwiek,bylenietkwićtutaj!

Kolejnyokrzyk.

-Niebędziemyżylijakjeńcyalboniewolnicy!–rozległsiękolejny

background image

krzyk,któremutowarzyszyłokrzykpoparcia.

-Wyjdziemynazewnątrzikupimyokręty,ipowrócimydodomu!–

wrzasnąłBaylor,imężczyźniznówzakrzyknęli.

Gwendolynpokręciłagłową,zdającsobiesprawę,wjakwielkimbłędziebyli.

-Jeśliopuścicietęjaskinięzadnia–powiedziała.–Nietylko

spostrzegąwasizabiją,leczsprowadzicieśmierćtakżenanas.Nawet

gdybyściejakimścudemdotarlinabrzegikupilistatek,zostalibyściezabici
jeszczenimwypłynęlibyściewmorze.Nigdynieudawamsięwyjśćzportu.

-Lepszeto,niżgnićtutajnaśmierć!–wrzasnąłBaylor.

Zustzebranychzanimmężczyznwyrwałsięokrzyk.

Baylordałkrokprzedsiebie,leczGwenprzesunęłasięizagrodziła

mudrogę.

-Daruj–rzekła.–Alenieopuścisztejjaskini.

Podniosłagłosiporazpierwszyodtygodniprzybrałakrólewskiton:

-Żadenzwasjejnieopuści.

StojącyujejbokuKendrick,Steffen,Brandt,AtmeiGodfreydobyli

mieczyizaległapełnanapięciacisza.

-Drugirazniebędęcimówił,byśmizeszłazdrogi,kobieto–

wycedziłBaylorprzezzęby,patrzącnaGwendolynspodełba.

-Uczynisz,jakkażekrólowa–powiedziałKendrick,występując

naprzód.–Bezwzględunato,jakitobędzierozkaz.

background image

-Niewydałażadnegorozkazu!–zagrzmiałBaylor.–Siedzitubez

ruchudzieńzadniem,podczasgdymygnijemy!

Mężczyźnipoparligookrzykiem.

-Niejestjużnasząkrólową!–mówiłdalejBaylor.

Kolejnyokrzyk.

-Typowinieneśbyćkrólem,jaktwójojciec–krzyknąłBaylordoKendricka.–
Leczodstąpiłeśipozwoliłeś,bytronodebrałacidziewczyna.

Terazjużzapóźno.Japrzewodzętymmężczyznom–imówięci,byśusunął

sięnamzdrogi,albociebietakżeukatrupimy!

RozległsiękolejnyokrzykiBaylorruszyłprzedsiebie,wyciągając

rękę,byodepchnąćGwendolynzdrogi.

KrohnwarknąłiGwenwidziała,żezamierzaprzyskoczyćwprzódi

ugryźćmężczyznę.

Gwendolynzareagowałajednakpierwsza;chciałasamazabić

Baylora.

Wyciągnęłarękęwtył,wykręciłanadgarstek,chwyciładługimieczz

drugiejpochwyKendrickaidobyłago.Wtymsamymruchuzbliżyłasiędo

Bayloraiprzyłożyłakoniecostrzadojegogardła.

Wjaskinizapadłaśmiertelnacisza.Gwendolyntrzymałaostrzeprzygardle
Baylora,aonpatrzyłnaniepodenerwowany.

-Nigdzieniepójdziesz–rzekłaGwendolynstanowczo.

Wjaskininigdyniepanowałotakwielkienapięcie.Gwenczuła,że

background image

wszystkiespojrzeniaspoczywająnaniej.

-Nigdzieniepójdziesz–powtórzyła.–Jestemtwojąkrólowąitaki

jestmójrozkaz.Usiłujeszprzewodzićmojemuludowi.Tojawydajęimrozkazy,
niety.Niepostawiszstopypozatąjaskinią.Niepójdziesznigdzie,pókinie
odpowieszzasweprzewiny.

-Jakieprzewiny?–wrzasnąłBaylor.

-Zaatakowałeśtędziewczynę–powiedziałaGwen,wskazującgłową

kudziewczynie,którawciążłkałaujejstóp.

Baylornachmurzyłsię.

-Będębrał,którątylkozechcę–odrzekł.–Możenawetwezmę

ciebie.Aterazopuśćmieczizejdźmizdrogi,dziewko,albozginiesztutajwraz
zeswymiludźmi.

-Tak,jestemdziewczyną–powiedziałaGwenzespokojem,agłosjej

brzmiałjakstal.–Aojciecmójbyłkrólem–aprzednimjegoojciec.

Wywodzęsięzdługiegoroduwojownikówizapewniamcię,żepłyniewe

mnietasamakrew,cownich.Tyzkoleijesteśłajdakiemigwałcicielem.

Powstrzymamcię,gdyżjestemtwojąkrólową–isprawiedliwośćzostanie
wymierzonamojąręką.

Gwendolynzamachnęłasięijednymszybkimruchemzatopiłamiecz

wsercuBaylora.

Mężczyznawybałuszyłoczyiosunąłsięraptownienakolanaprzed

nią,anastępniepadłtwarząnaziemię.WtedyKrohnprzyskoczyłdoniego,
warcząc,irozszarpałmugardło.

background image

Gwendolynstałabezruchu,trzymającwdłoniokrwawionymiecz,

zaszokowana.Zarazemjednakporazpierwszyodtygodniczułasięznówjak
królowa.

-Każdy,ktomnieminie,zostanienatychmiastzabity.Pozostaniecie

wśrodku,gdyżtakwamnakazuję.Gdyżjestemwasząkrólową.

Mężczyźnispojrzelinaniąoszołomieni,niewiedząc,jaksię

zachować.

Powoli,jedenzadrugim,poczęlisięodwracaćizwolnaznikaćw

głębijaskini.Gwenstałazwyciągniętymprzedsobąmieczem.Wewnątrz

byłaroztrzęsiona,lecznieokazałatego.

Steffenzmieczemwdłonipodszedłdoniej.

-Radjestem,żemojakrólowapowróciła,pani–powiedział.

Gwenpotoczyłaspojrzeniemponichwszystkich,postojącychw

kręguKendricku,Brandcie,Atme,Godfreyu,Abertholuipozostałychi

dostrzegławichoczachnowyszacunek.Icośjeszcze:ulgę.

Spojrzałananich,pełnadeterminacji.Byłazdecydowanawyruszyć–

przezwzglądnanich.Nastałczas,byprzyjśćdosiebie.Nastałczas,by
pozostawićswesmutkizasobą.Nastałczas,byprzewodzić.

-Codojednegomająrację–powiedziałaGwen.–Nadszedłczas,by

podjąćdecyzję.Nadszedłczas,bywyruszyćwdalsządrogę.

Spostrzegła,żewszyscyspojrzelinaniąwmilczeniuznadzieją,

pragnąc,byichpoprowadziła.

background image

-Jutro–rzekła.–Wyruszymy.Czyprzeżyjemy,czyzginiemy,nastał

czas,bywyruszyćwdrogę.Znaleźćnowydom.Prawdziwydom.Czy

przeżyjemy,czyzginiemy–powiedziała,patrzącimwszystkimwoczy.–

OdnajdziemyDrugiKrąg.

ROZDZIAŁDZIEWIĘTNASTY

Alistairotworzyłapowolioczy,czującgłębokispokój.Leżaław

ramionachErecawkrólewskimłożuzbaldachimem,napowleczonych

jedwabiempoduszkach,wnowoodbudowanejkomnaciekróla.Świtwkradał

sięzwolnanaWyspyPołudnioweiwidocznybyłzotwartychokienich

komnatysypialnej.Ptakiświergotałyjużwtenprzyjemnydzień,adelikatna
bryzaoceanicznawpadałaprzezokno.Alistairczuławońkwitnącychdrzew
owocowych.

NaWyspachPołudniowychwstawałkolejnyzachwycającydzień,

kolejnydzieńwramionachEreca.Wreszciebylirazem,szczęśliwi,imieli
mnóstwoczasudlasiebie.Nigdynienudzilisięswoimtowarzystwem.Leżącw
jegoramionach,czującciepłojegociała,Alistairdziękowałabogomzato,ile
szczęściajejzesłali,żeodnalazławreszciespokójizadowolenie.Choćraz
niedoleświatanierozdzielałyich.Ofiarowanojejchwilęwytchnieniaw

niekończącymsięchaosiejejżycia.

Erecprzebudziłsięzwolna,czując,żeAlistairnieśpi–zawszeto

wyczuwał–spojrzałnaniąiuśmiechnąłsię.Jegojasnobłękitneoczy

błyszczaływpromieniachporannegosłońcaiAlistairczułajegomiłośćdoniej,
gdywpatrywałsięwnią.

background image

-Nimwstałosłońce,miłościmoja?–powiedział.

Uśmiechnęłasię.

-Jestempodekscytowana–rzekła.–Myślęomejsukni.

Uśmiechnąłsię.

-Naszezaślubinydopierozatydzień,miłościmoja–powiedział.–

Postarajsięniemęczyćzbytnio.

Pocałowalisięidługonieprzerywalipocałunku.Alistairpołożyła

głowęnajegopiersi.

Słyszałajużodgłosynajemnikówzaoknemwoddali,pracującychw

pocieczołajeszczenimsłońcewzeszło,nadprzygotowaniamidoich

zbliżającychsięzaślubin.Nacałejwyspiewrzałapraca.Dałoimtocoś,naczym
mogliskupićuwagę,czymmoglisięradować,wchwilach,gdytego

najbardziejpotrzebowali.Coś,wokółczegomoglisięzgromadzić,otrząsnąćz
tragediiwojnydomowej,któratoczyłasięledwiejedencyklksiężycowytemu.
TerazwreszciewszyscybylizjednoczenipodrządamiEreca.Idziękimiłości,
którądarzyliAlistair.

PodekscytowanaAlistairwstałazłoża,okryłasięszatąiwolnymkrokiem
wyszłanabalkon.Stanęłairozejrzałasię,napawającsięwidokiem,cieszącoczy
przygotowaniami.Wystawianojużstołyizwolnaszykowano

strawę.Rozstawianoiukładanoniezliczonerzędykwiatów,ustawiano

beczułkizpiwemiprzygotowywanopolaturniejowe.Adozaślubinpozostał

jeszczetydzień.

Erecpodszedłdoniejioplótłjąramieniemwpasie.

-Niesądziłamnigdy,żetendzieńnadejdzie–powiedziała.

background image

-Smuciszsię,żetwejrodzinytuniebędzie?–spytał.–Żeniebędzie

Thorgrina?

Alistairwestchnęła.Myślałaotympowielekroć.

-Rzeczoczywista,pragnęłabym,bybylituwszyscy–Thorgrin,

Gwendolyn,wszyscyci,którychkochamyzKrólewskiegoDworu.Byćmoże

jednegodniabędziemymoglipobraćsięporazdrugi,wKręgu,w

KrólewskimDworze.

Erecuśmiechnąłsię.

-Podobamisiętamyśl–odrzekł.–Itobardzo.Wzasadziedlaczego

niemielibyśmyudaćsiętampozaślubinach?Wybraćsięwodwiedziny?

Alistairspojrzałananiegoszerokootwartymioczyma.

-Naprawdę?–zapytała.

-Czemubynie?–odrzekł.–Pospieszyliśmytu,byujrzećmegoojca

przedśmiercią.Teraz,gdyodszedł,niewidzępowodu,dlaktóregonie

mielibyśmyodwiedzićnaszejojczyzny.Możemyurządzićdrugiślub.W

KrólewskimDworzezradościągowyprawią.

Alistairroześmiałasię,słyszącjegosłowa.

-Nieprzychodziminamyślnicwspanialszego–rzekła.–Niż

poślubićciędrugiraz.

Nachyliłasięipocałowaliznów.Alistairczułaniebywałyspokój.

Wreszciebyładokładnietam,gdziechciała.Kochałatomiejscezcałego

background image

serca,abardziejjeszczeEreca.Niemogładoczekaćsię,ażwychowatujego
dzieci,ażzbudujeżyciewtymmiejscu.Czuła,żejestwdomu.Poraz

pierwszywżyciuwreszcieczuła,żeodnalazłaswójdom.

Wtemrozległosięgwałtownestukaniedodrzwi.Poznalipodwóch

szybkichuderzeniach,żetoichzarządca.Erecodwróciłsięipospieszyłdo
grubych,dębowychdrzwi.Otworzyłje.

DośrodkawszedłgłównyzarządcaEreca.Skłoniłsięprędko.Zdawał

sięwycieńczony.

-Waszawysokość–rzekł.

Erecroześmiałsię.

-Zbytwczesnyjestranek,byśmnienękał–powiedział.–Musisz

nauczyćsięrozkładaćsiły.

Zarządcapokręciłgłową.

-Lękamsię,iżzbytwielesprawdworunagli–odparł.

ZanimweszładwórkaAlistair,dobra,korpulentnakobietapo

pięćdziesiątymrokużycia.

-Waszawysokość–powiedziała,poczymzwróciłasiękuAlistair.–

Pani.

-Wybacz,waszawysokość–rzekłzarządca.–Lecztrzebazająćsię

wielomanaglącymisprawamidworu.

-Ajakieżtosprawysątaknaglącejeszczenimsłońcewstało?–

zapytałErec.

background image

-Spójrzmy–powiedziałzarządca,patrzącwzwój.–Sprawyskarbca.

Sprawyprzygotowańdozaślubin;odbudowy;pólćwiczebnych,naszejarmii,
zbroi,orężaizapasów;sprawyportów;wymagającychnaprawyokrętów;

ziemiuprawnej,sprawy…

Erecuniósłdłoń.

-Pójdę–rzekł.–Leczniezasiądęnazebraniupopołudniu.

ZamierzamwyjśćizaplanowaćKrólewskieŁowy.

-Znakomicie,waszawysokość–rzekłzarządca,skłaniającsię.

-Pani–powiedziaładwórka,podchodzącdoAlistair.–Ciebietakże

czekawieledworskichspraw.Należyobejrzećnoweprojektywszystkich

nowychzabudowańisadów;obejrzećszatyślubne;ajeślichodzio

zabawy…

Alistairuniosładłoń.

-Cotylkobędzietrzeba–rzekła,gotującsiędokolejnegodługiego

dniadworskichspraw.

Erecodesłałichobojegestemdłoni.

-Proszę,zostawcienas–powiedział.–Odziejemysięiprzyjdziemy.

Obojeskłonilisięiopuścilikomnatęspiesznymkrokiem.Erec

zwróciłsiękuAlistairzprzepraszającymuśmiechem.

-Daruj,mojapani–rzekł.–Dzieńzastałnaszbytszybko.

Alistairprzysunęłasięipocałowałago.Erecodwróciłsię,bysię

background image

odziać,aAlistairodwróciłasięwprzeciwnąstronęiwyszłaponowniena
balkon.Stanęławotwartymłukowatymkamiennymwejściu,ispojrzałana

background image

wyspę.Stojąctamipatrzącnawszystkozgóry,zdałojejsiętojeszcze
piękniejsze,doskonalsze.Świeżabryzamuskałajejtwarz.

Kochamtomiejsce,pomyślała.Zcałegoserca,naprawdę.Proszę,Boże,nigdy
migonieodbieraj.

*

-Aleskądmamwiedzieć,czyjestprawdomówny?–padłopytanie.

AlistairobróciłasięispojrzałanasiedzącąobokDauphine,zadającą

poraztrzecitosamopytanie.Alistairstałazwyciągniętyminabokirękoma,
mierzącswąsuknięślubną.Pomagałyjejwtymwszystkiedwórki,atakże

DauphineimatkaEreca.Onetakżemierzyłyswesuknie,dołączywszydo

niejztejradosnejokazji.Staływszystkienamarmurowymplacu,na

górującymnadpięknąokolicąterenie.Dziewczętachichotały,szczęśliwe.

-Alistair?

AlistairspojrzałanaDauphine,zagubionawswychmyślach,i

zadziwiłasię,jakbardzoichrelacjesięzmieniły.Każdegodniaminionegocyklu
księżycowegoDauphineszukałajejtowarzystwa,niemalnie

odstępowałajejnakrokistałasiękimświęcejniżtylkosiostrąjej

oblubieńca:byłateraztakżejejnajdroższąprzyjaciółką.Dauphinepowierzałajej
wszystkieswetajemnice,widzącwniejsiostrę,którejnigdyniemiała.O

dziwo,AlistairbyłaterazbliższaDauphineniżEreckiedykolwiekbył.

NiemalnierozstawałysięprzezostatniksiężyciAlistairniemogłanadziwićsię
temu,jaknieprzewidywalnejestżycie.Wciążpamiętałachwile,gdy

dopieroprzybyłanawyspę,aDauphineniechciałanawetnaniąspojrzeć.

background image

Terazzdobyłanietylkojejszacunek,aleimiłość.

-Nieodrzekłaśnic!–powiedziałaDauphine.

-Daruj–odrzekłaAlistair,ocknąwszysięzzadumy.–Ocopytałaś?

Dauphinewestchnęłazirytacją.–Wrzeczysamejteślubymącą

oblubienicomwgłowach!Zapytamrazjeszcze:skądwiem,żejest

prawdomówny?

Alistarprzypomniałasobie–Dauphinemówiłaoswymnowym

zalotniku,słynnymrycerzuzdolnychregionówWyspPołudniowych,który

żywozabiegałojejwzględyprzezcałyminionycyklksiężyca.

-Ubiegłejnocypływaliśmyłodziąprzyświetleksiężyca–mówiła

Dauphine.–Codzieńwyznajemimiłość.Aterazprosiomąrękę.

-Icóżwtymzłego?–rzekłajejmatka.

Dauphinewestchnęła.

-Cóżwtymzłego?–powtórzyła.–Minąłledwiejedencyklksiężycowy!

-Mężczyźnie,którypostępujepodługzasadhonoru,nietrzebawięcej

niżjedencyklksiężycowy,bywiedzieć,czyciękocha–powiedziałajej

matka.

DauphinezwróciłasiędoAlistair.

-Proszę–powiedziałabłagalnymgłosem.–Rzeknijmi.

Alistairprzyjrzałasięjejuważnie.Widziała,żeDauphinejest

zadurzonapouszy.

background image

-Czyczujesz,żeciękocha?–spytałaAlistair.

Dauphineskinęłagłowąioczyjejsięroziskrzyły.

-Całymmymsercem.

-Aczytykochaszjego?

Dauphineskinęłagłowązełzamiwoczach.

-Bardziej,niżjestemwstaniewyrazić.

-Samasobiezatemdałaśodpowiedź.Spotkałocięwielkie

błogosławieństwo.

-Aleczynietoczysiętozbytszybko?–zapytała.–Skądmam

wiedzieć,czyjestprawdomówny?

Alistairzamyśliłasię.

-Gdynadejdzieczas,niebędzieszmusiałaotopytać–rzekła.–

Będzieszwiedziała.

-Przyjmieszjegooświadczyny?–spytałaostrojejmatka.

Dauphinespłoniłasięispuściławzrok.

-Ja…niewiemjeszcze–odparła.

WreszcieDauphineumilkła,pogrążonawewłasnychmyślach.

Alistairspojrzaławdal,radującoczywidokiemwinnicisadów

rozciągniętychnaklifachimigoczącegowoddalioceanu.Niemogłasię

nacieszyćtymmiejscem.Poczuła,jakdwórkiowijająkoronkąprzegubyjejdłoni
iramionaidopasowująją.Odczuwałacorazwiększąekscytacjęz

background image

powoduzbliżającegosięważnegodnia.

NagłypodmuchchłodnejbryzyprzeszedłobokigdyAlistair

spojrzałakuwidnokręgowi,spostrzegła,żejasnoświecącesłońcekryjesięza
ciemnymichmurami.Nimsłońceponowniesięukazało,cieńspowiłje

wszystkie.Niewiedziałaczemu,leczwtejchwiliAlistairtknęłojakieśmroczne
przeczucie,niemalwizja.Wiązałasięzjejbratem.Thorgrinem.

Wyczułanagle,żeznalazłsięwbardzomrocznymmiejscu.Uczucieto
przeniknęłojądoszpikukości.

-Alistair?–odezwałasięDauphine.–Czywszystkodobrze?

Alistair,zewzrokiemwciążutkwionymwhoryzoncie,potrząsnęła

gwałtowniegłową.

-Tonic–powiedziała.–Nictakiego.

Niepotrafiłajednakodwrócićwzrokuodwidnokręgu.Przeczuwała,

żezbliżasięniebezpieczeństwo.Zamarła,sparaliżowanastrachem,gdyż

wyczułanahoryzonciemrok.Wyczuła,żejejbrat,Thorgrin,wkraczado

krainyumarłych.

ROZDZIAŁDWUDZIESTY

Lotipracowaławespółzinnymi,swymidługimidrewnianymi

grabiamiuderzającwkamienieiziemię,przygotowującziemięimperialnądo
zasadzeniaroślin,awjejsercuwalkętoczyłysprzeczneemocje.Byłato
jednostajna,nużącapraca,którąwykonywałaniemalkażdegodniaswego

życia.Unosiławysokodługiedrewnianegrabie–kajdanywokół

background image

nadgarstkówuniemożliwiałyjejużycieichjakobroni–iopuściłanazdającąsię
niemiećkońcajałowąziemiępustyni.Gdyjeopuszczała,metalwżynał

sięwjejskórę,odwielujużlatryjącbliznynajejskórze.Nauczyłasię
lekceważyćtenból.

Nieonejednakprzysparzałyjejbólutegodnia.Ryjącgrabiamiw

ziemi,nierozmyślałaoswoichkajdanachibliznach,leczoDariusie.Czułasię
okropnie,żetakgoodtrąciła,żenieokazałamuwiększejwdzięcznościzato,że
ocaliłjejżycie.Przeszedłcałycyklksiężycaigdywreszcieszokminął,zdołała
wszystkotoprzemyśleć.Wciążniedawaławiarytemu,costałosięznadzorcami
niewolników,żeDariusoszczędziłjejżyciawpewnympiekle,

niewolnictwieinajpewniejśmierci.Zawdzięczałamusweżycie–anawet

coświęcej.Azareagowałanatozimnąobojętnością.

Zarazemjednakbyłotodlaniejzbytwiele.Niebyłapewna,jak

zareagować.Niewidziałanigdywcześniej,byktośużywałmagicznychmocyi
zaskoczyłoją,żeDariusichużył.Całejejżyciejejrodziceistarsiuczyliją
postrzegaćmagięjakoczarnoksięstwo,coś,conależałozdecydowanie

potępiać.Byłotojedynerzeczywistetabuwichwsi.Tomagia–takjej

mówiono–sprowadziłazagładęnajejlud.Awidząc,żeDariusjejużywa–

cóż,samaniewiedziała,jaksięzachować.Zareagowałapodwpływem

impulsu,tak,jakjejrodzicebychcieli.

Terazjednak,gdyrazzarazemuderzaładrewnianymigrabiami,

przeciągającnimipoziemi,czułasiępotwornieprzezto,jaksięzachowała.

PragnęłapobiecdoDariusa,przeprosićgo,byćznim,zchłopcem,który

zawładnąłjejsercembardziej,niżbyłabywstaniesobiewyobrazić.Zawsze
podejrzewała,żeinnyjestodpozostałych,choćniebyłapewnadlaczego.W

background image

istocieróżniłsięodinnych–swąwielkązdolnością.Ajeszczebardziejswym
wielkimsercem.Swąnieustraszonością.

Aonazaprzepaściłatowszystko.Przezto,żelękałasię,obawiałasię

potępieniarodzicówistarszych,jeśliprzyłapiąjąznim,jeśliodkryjąjego

moc.Lękałasię,żeniezrozumieliby;onasamaniebyłapewna,czyrozumiała.

Lękałasiętakżekażdegodniaminionegocykluksiężycowego,że

zjawisięImperiumipojmiejąiDariusazazabicietychmężczyzn;każdegodnia
spodziewałasię,żeciałazostanąodkryte.Tendzieńjednaknie

nadchodził.Byćmożebyłyskrytetakgłębokopodgłazami,żenigdynie

zostanąodnalezione.Igdystrachpoczynałkryćsię,doLotidocierałocoraz
bardziej,żeniemiałasięczegoobawiać,żemożenawetmogłabybyćz

Dariusem–jeślionjeszczetegopragnie.Byćmożebyłojużzbytpóźno.

Lotiprzerwałanachwilępracęiotarłakroplepotu,którezebrałysię

jejnaczole.Rozejrzałasięwokoło,napozostałeharującezniąnatympolu
dziewczyny.Obokniej–sercejejsięradowałonatenwidok–byłjejbrat,Loc.
Nadzorcypogorszylijegoniełatwąsytuacjęjeszczebardziej,posyłającgonato
polezdziewczynami.Współczułamuzcałegoserca.Całejegożycie
lekceważonogoprzezwzglądnajegokalectwo.Jednajegonogabyłakrótsza
niżdruga,ajednarękazniekształconaikrótszaoddrugiej.Nawetpośródjego
rodziny,wdomostwiepełnymwojowników,traktowanogojak

wyrzutka.Matkaiojciecpatrzylinaniegozgóry,jakgdybywcalenieistniał.

LotikochałajednakLocazcałegoserca,zawszetakbyło.

Zdecydowanabyłasprawić,bynadmiarjejmiłościwynagrodziłmujejbrakod
innych.Lotijawiłasięjakonieustępliwa–wiedziałaotym–inazewnątrztaka
właśniebyła;wewnątrzjednakkryłosięzłoteserce.Taknaprawdę

kochałaLocabardziejniżresztęswychbraciiresztęrodziny.Żadenznichnie

background image

dostrzegałtego,coonawidziałaponadwszystkoinne:wielkieserce,szeroki,
pełenwdziękuuśmiechiwięcejradościiszczęścianiżw

kimkolwiek,kogokiedykolwiekznała,mimojegosytuacji.Lotipragnęłabyć
taka,jakon,takszczęśliwa,takdobra,pełnawspółczucia,łatwawobejściui
prędkadowybaczaniawin.Uczyniłabydlaniegowszystkoilubiłabardzoznim
przebywać,nieprzeszkadzałojejwięc,żepracowałwrazznią.

-Lepiejwracajdopracy,siostro–rzekłdoniejLoc,odwracającsięz

uśmiechem.–Albozwróciszichuwagę.

Locuniósłgrabiezdrowąrękąiuderzyłwziemię.Jegozdrowaręka

byłasilna,byłatorękawojownika,jakjegobraci.Nadrabiałazatędrugą;
jednakżeniemogącutrzymaćrównowagi,byłomutrudno.Locpracował

dwukrotniewolniejniżdziewczętaitrudnobyłomuprzeciągaćgrabiew

prostejlinii,każdeuderzeniewymagałoodniegoogromnegowysiłku.Nigdy

sięjednaknieskarżyłizawszestawałdopracyzwielkimuśmiechemnatwarzy.

-Totypowinieneśodpocząć–rzekła,nadaloddychającztrudem.–

Przydzieliliciokrutnezadanie.Robiątocelowo.

Roześmiałsię.

-Przydzielanomigorsze,siostromoja–rzekł.–Niemartwimnieto.

Toociebiesiętroskam.Rzeknij,cociędręczy.Widzętonatwojejtwarzy.

Nieodpowiadając,Lotiuniosłagrabieiwróciładopracy.Pracowali

razemwprzyjemnejciszy,aLotigłowiłasię,jakwyrazićto,coniedawałojej
spokoju.Niemiałataklotnegoumysłujakinni;potrzebowałaczasu,by
przemyślećpewnekwestie.Locdarzyłjąszacunkiem,nienarzucałsię,dałjej
chwilę,bywszystkoprzemyślała.Kochałatęjegocechę.Mogłapowierzyć

mukażdątajemnicę,leczjeśliwolałamilczeć,szanowałto.

background image

Uchwycilirównyrytm,akażdezatopionebyłowewłasnychmyślach,

gdynagleLotiusłyszałaodgłosszybkozbliżającychsiękroków.Obróciłasięiz
przerażeniemujrzała,żenadzorcaimperialnybiegniewichstronę,unosibiczi
chłoszczeLocapoplecach.

Locwykrzyknąłzbólu,zatoczyłsięwprzódiupadłnatwarz.

-Pracujeszwolniejodkobiet!–zagrzmiałnadzorca.–Żadenzciebie

mężczyzna!

Uniósłbiczizdzieliłgodrugiraz.

Itrzeci.

-Dosyć!–wrzasnęłaLoti,rzucającsięnaprzód,niemogącjużtego

zdzierżyć.

Wszystkiedziewczętazaprzestałypracy,odwróciłysięiprzyglądały.

Lotirzuciłasięwprzód,niemyśląc,niezdającsobiesprawyzkonsekwencji.

Niepotrafiłasiępowstrzymać.Kajdany,któreoplatałyjejnadgarstki,

połączonebyłydługimnatrzystopyłańcuchem.Lotirzuciłasięwprzódi
stanęłapomiędzynadzorcąaLokiemwchwili,gdybiczopadał.

Odebrałacioszamiastniego.Trafiłwjejramięidziewczyna

wykrzyknęłazbólu,odbierającuderzenieprzeznaczonedlajejbrata,któryleżał
naziemi.

Rozwścieczonynadzorcazdzieliłjąwierzchniąstronądłoni,ażsię

okręciła.Poczułasilny,piekącybólnatwarzy.

-Wtrącaszsię–powiedział.–Mogęcięzatoukatrupić.

Kopnąłjąswymwielkimbuciorem,ażupadłatwarząwpiach,na

background image

kamienie.

Lotiodwróciłasięprędkoiobejrzała.Ujrzała,żenadzorcazbliżasiędoLoca,
którywciążleżałnaziemi,zasłaniającrękątwarzprzedciosem.

Nadzorcazbliżyłsięizdzieliłgoporazkolejny.

-Nie!–wykrzyknęłaLoti.

Skoczyłananogi,widzącokrucieństwomalującesięnatwarzy

nadzorcy,wiedząc,żezatłuczejejbratanaśmierć.

Lotistanęłazaplecaminadzorcy,któryuderzałLocarazporaz.Loc

leżałzbroczonykrwią,krzyczączbólu.

Lotiwściekłasię.Niemogłajużtegodłużejznieść.

Rzuciłasięnaprzód,skoczyławysokoiwylądowałanaplecach

nadzorcy.Oplotłagonogamiwpasieijednocześnieuniosłakajdanyi

dwukrotnieowinęłałańcuchwokółjegoszyi–izacisnęłago.

Lotiściskałazcałejsiły,zaciskającśmiertelnieżelaznyłańcuch,

wiedząc,żejeślirozluźniuścisk,jejbratprzypłacitożyciem–ionatakże.

Niezamierzałapuścić;nicnacałymświecieniezdołałobyjejodniego

odciągnąć.

Mężczyznabyłogromnejposturyimiałniezwykleumięśnionąszyję,

szerokąnastopę.Odchyliłsięwtyłiszarpnął.Lotijednaknadalzaciskała
łańcuchcosił.Jakgdybysiedziałanagrzbieciewierzgającegobyka.

Nadzorcasięgałwtył,próbujączłapaćoddech.Upuściłbiczirazza

razemusiłowałjąschwycić.Wbijałpaznokciewjejskórę,drapałnadgarstki.

background image

Onajednakwciążtrzymałasięjegopleców,zaciskającłańcuch

mocniej.

-Tyodrażającaświnio–wrzasnęła.–Wiesz,żemójbratniepotrafi

sięobronić!

-Loti!–krzyknęłajednazjejprzyjaciółek,zarzucającswe

obowiązki,próbującściągnąćjązniego.–Nieróbtego!Zabijącię!Mogązabić
naswszystkich!

Lotijednakniezważałananią;nicniebyłobywstaniejej

powstrzymać.

Nadzorcarzucałniąnaswychplecachnalewoiprawonibydziki,

nieokiełznanyrumak;Loticzuła,żeznalazłasięnagranicywytrzymałości–

lecztrzymałasięnadal.

Mężczyznazatoczyłsięwprzód,poczymrzuciłsięwtył,odpychając

ją,iupadłnaplecynaziemię,przygniatającją.

Jegociężarnieomaljązmiażdżył.

Leczwciążzaciskałałańcuch.

Zaciskającgo,Lotimyślałaokażdymupokorzeniu,jakiewycierpiała,jakie
każdakobietatutajwycierpiałazrąktychmężczyzn.Pozwoliła,byzawładnął
niągniew,którywydostałsięzjejdłoni,rąkiramion.Zaciskałałańcuchcoraz
mocniej,pragnąc,bytennadzorcacierpiałtak,jakona.Tobyłajejszansana
zemstę.Jejszansa,bypokazaćImperium,żeonatakżemasiłę.

Onjednakwciążwalczył.Pochyliłsię,poczymraptownieodrzucił

głowęwtył,uderzającjączaszkąwpoliczek–iprzeraźliwybólprzeszyłjej
głowę.

background image

Loti,targanasilnymiemocjami,wciążniepuszczała,zaciskając

drżąceręce,abólpulsowałjejwgłowie.Niewiedziała,jakdługozdołasię
jeszczeutrzymać.Byłdlaniejzbytsilnyiniezamierzałumrzeć.

Lotipodniosławzrokiujrzała,żemężczyznaponownieunosigłowę.

Machnąłgłowąwtyłiuderzyłjądrugiraz,rozwalającjejnos.

Tymrazembólbyłniedozniesienia,aoczyzalałajejbroczącaznosa

krew.Bezwiednierozluźniłauścisk.

Lotiwiedziała,żezginie.Podniosławzrok,spodziewającsięujrzeć

nadzorcę,zamierzającegojązabić.

Jednakżeto,cozobaczyła,zaskoczyłoją:miastniegoujrzała

stojącegonadnimiLoca,naktóregotwarzyporazpierwszyujrzałagniew.W

tejchwilidostrzegławjegooczachwojownika.

Locuniósłwysokoswedrewnianegrabieizamachnąłsięwprostna

brzuchnadzorcy.

Mężczyznawydałstłumionyokrzykipodniósłsięwprzód,aLoc

opuszczałgrabierazporaz,tłukącgowżebra.NicwięcejniebyłoLoti
potrzebne,byponowniezacieśnićłańcuch.

Chwyciłakajdany,zdwoiłasiłęuściskuiokręciłasię,dociskającgo

twarządoziemi.

Zacisnęłajezewszystkichsił,ażprzegubydłonikrwawiłyjejod

wżynającychsiękajdan.Krewipotściekałyjejdooczuizatraciłasiębezreszty,
zaciskającłańcuch.

background image

Długopotym,jakprzestałsięporuszaćdoLotiwkońcudotarło,że

nieżyje.

Opuściławzrok.Mężczyznależałnieruchomo,awszystkowokoło

zastygłowmiejscu.Lotiuprzytomniłasobie,żewłaśniegozabiła.

Iżenicjużnigdyniebędzietakiesamo.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYPIERWSZY

Dariusuderzałrazporaz,astukaniejegodrewnianegomieczaniosło

sięwpowietrzu,gdyblokowałciosytoRaja,toDesmonda,którzyatakowaligo
zdwustron.Spychaligowtył,ażspływałzniegopot,gdyćwiczyłsięznimi,
robiąccowjegomocy,byodpieraćjedencioszadrugim.Słońce

chyliłosiękuzachodowipodługimdniuichciężkiejpracyidziś,jakniemal
każdegodniaostatniegocykluksiężycowego,Desmond,RajiDarius

ćwiczylisię,przenosząccałąagresję,którąbudziłownichImperium,całą
frustracjęwywołanąprzeznadzorców,nawalkęnamiecze.

NaskrajupolasiedziałDray,przypatrującsiękażdemuciosowii

warczącnaprzeciwnikówDariusazakażdymrazem,gdyudałoimsięgo

trafić.Wyraźnierwałsiędoskoku,leczDariuswreszcienauczyłgo,by

siedziałiobserwowałcierpliwie.Jegowarczenieniosłosięjednakw

powietrzuiDariusniewiedział,kiedywkońcuniezdzierżyisprzeciwisięjego
poleceniu.ByłtakoddanyDariusowi,jakonjemu,iniebyłomowyotym,by
nadnimzapanować.

WciąguminionegocykluksiężycowegoDarius,RajiDesmond

zostalibliskimiprzyjaciółmi.Dwajstarsichłopcyzdecydowanibylizrobićz

background image

Dariusalepszegowojownika.Ichwysiłkiprzynosiłyefekty.Dariusczuł,żeręce
iramionaomdlewająmu,lecznietakbardzo,jakniegdyś;ipodczasgdyza
dawnychdnizbytwieleichciosówbyłocelnych,dziśudawałomusię

zatrzymywaćichuderzenia,choćatakowalibezustanku.

Szlitamizpowrotem,aDariusblokowałuderzeniapadającezobu

stron.Obróciłsięwokoło,zatrzymawszyjedenwysokiciosiodważyłsię

nawetzrewanżowaćprzeciwnikowi.Czuł,żestajesięsilniejszy,szybszy,
pewniejszywruchach.Wiedział,żewrazzpogłębianiemsięprzyjaźni

międzynimi,rozwijałysiętakżejegoumiejętnościwboju.

Dariusskupiłsię,usiłującznaleźćsłabypunktwuderzeniuRajai

właśniemiałzadaćswójpierwszycios,gdynaglepowietrzeprzeciął

dziewczęcygłos.

-Dariusie!

Dariusrozproszyłsięiodwrócił,tracącjednocześnieczujność.

Odebrałsilnycioswklatkępiersiową.

WykrzyknąłzbóluispojrzałnaRajaspodełba.

-Niesprawiedliwe!–zawołał.

-Straciłeśczujność–odrzekłRaj.

-Cośodwróciłomojąuwagę.

-Podczasbitwy–odezwałsięDesmond.–Twójwrógnatowłaśnie

liczy.

Dariusodwróciłsię,rozeźlony,izzaskoczeniemspostrzegł,ktowołał

background image

jegoimię.Zaszokowany,ujrzałzrozpaczonąLoti,zbliżającąsięszybko.Z

jeszczewiększymzaskoczeniemzauważył,żeoczymiałazaczerwienioneod

płaczu.

Dariusbyłskołowany;niewidziałjejcałycyklksiężycowyipewien

był,żeniechcegojużnigdywidzieć.Niepojmował,dlaczegoodszukałago
teraz,anidlaczegobyłatakzrozpaczona.

-Muszęztobąpomówić–rzekła.

Byłatakzmartwiona,żegłosłamałjejsię.Dariuswidziałudrękęna

jejtwarzy,którapogłębiałajeszczetajemnicę.

Dariusobróciłsiępowoli,spojrzałnaRajaizamrugał.

Skinęligłowami,pojmując.

-Innymrazem–powiedziałRaj.

Odwrócilisięiodeszli.DariusiLotipozostalisaminaplacu,stojąc

naprzeciwsiebie.

Dariuspodszedłdoniej,aonazaskoczyłago,rzucającmusięw

ramionaiobejmując,trzymającgomocno.Łkałanadjegoramieniem.Nie

wiedział,cootymsądzić;zwyczajekobietbyłydlaniegoniezgłębioną

tajemnicą.

-Takbardzocięprzepraszam–rzekłaLoti,płaczącmunad

ramieniem.–Przepraszam.Jestemtakaniemądra.Niewiem,dlaczegobyłamdla
ciebietakanieprzyjemna.Ocaliłeśmiżycie.Nigdycizatonie

podziękowałam.

background image

Dariusodwzajemniłuścisk,przygarniającjąmocnodosiebie.Tak

dobrzebyłotrzymaćjąwramionach,ajejsłowabyłymurekompensatąza

wszystko,przezcoprzeszli.Całecierpienie,ból,rozczarowaniei

zdezorientowanie,któretowarzyszyłymuprzezminionycyklksiężyca

poczęłysięulatniać.Kochałagojednak.Takbardzo,jakonją.

-Dlaczegonie…–zaczął.

Przerwałamujednak,odsuwającsięiunoszącwgórępalec.

-Nieteraz–rzekła.–Przybyłamwnaglącejsprawie.

Zaszlochałaznowu,aonspojrzałjejwtwarz,zamyśliwszysię,po

czymwyciągnąłdłońiująłjejpodbródek.

-Rzeknij–powiedział.–Cobytoniebyło,możeszmitowyjawić.

Milczałaprzezdługąchwilę,utkwiwszywzrokwziemi,poczym

wreszciepodniosłagoispojrzałamuwoczy.

-Zabiłamdziśjednegoznich–rzekłaśmiertelniepoważnymgłosem.

Dariusdostrzegłpowagęwjejoczachiwiedział,żetonieżarty.Coś

ścisnęłogowdołku,gdypojął,żetoprawda.

Skinęłagłowąnapotwierdzenieswychsłów.

-Próbowaliskrzywdzićmegobrata–wyjaśniła.–Niepotrafiłamsię

jużdłużejtemuprzyglądać.Niepotrafiłam.Niedziś.

Wybuchnęłapłaczem.

-TerazImperiumprzyjdziepomnie–powiedziała.–Ponas

background image

wszystkich.

TerazDariuswiedziałjuż,dlaczegogoodszukała;przygarnąłjądo

siebie.Lotiobjęłagoiłkałanadjegoramieniem,aontrzymałjąmocno.

Wzbudziławnimwspółczucieilitość–anadewszystkonowoodkryty

szacunek.Podziwiałjązato,couczyniła.

Odsunąłjąodsiebieispojrzałnaniąznacząco.

-To,couczyniłaś–rzekł.–Byłohonorowymczynem.Odważnym.

Czynem,któregonawetmężczyźnibojąsiędokonać.Niepowinnaśczuć

wstydu,leczdumę.Ocaliłaśżycieswegobrata.Ocaliłaśżycianaswszystkich.

Byćmożewszyscyzginiemy.Leczteraz,dziękitobie,zginiemymszczącsię,z
honorem.

Spojrzałananiego,otarłałzyiDariuswidział,żejegosłowa

przyniosłyjejukojenie;najejtwarzyjednaknadalmalowałasiętroska.

-Niewiem,dlaczegodociebieprzyszłamjakopierwszego–

powiedziała.–Chybasądziłam,że…zrozumieszmnie.Właśniety,spośród

wszystkich.

Ująłjejdłonie.

-Rozumiem–rzekł.–Lepiej,niżjestemwstaniewyrazić.

-Muszęimtowyjawić–odrzekła.–Muszępowiedziećstarszym.

Dariusująłjejdłońispojrzałnaniąznacząco.

-Przysięgamnasłońceigwiazdy,naksiężyciziemiępodnim.Póki

background image

żyję,niespotkaciężadnakrzywda.

Spojrzałamuwoczyipoczułmiłość,jakągodarzy,wiecznąmiłość.

Przytuliłasiędoniego,nachylającbliskoiwyszeptaładouchasłowa,któretak
bardzopragnąłusłyszeć:

-Kochamcię.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYDRUGI

Thorgrinszedłwolnymkrokiem,ostrożnie,zeswymibraćmi

legionistamiprzezkrainęumarłych.Zamrugał,zastanawiającsię,cosięstało.

Miałwrażenie,żezatraciłzupełniewszelkiepoczucieczasu,żejesttunadoleod
wielutygodni,możenawetcałegoksiężyca,żeprzemierzadziwacznywirczasu
iprzestrzeni,idącprzezzdającesięniemiećkresupodziemne

korytarzekrainyumarłych.Wiedział,żeniejestmożliwe,bymaszerowalitak
wieledni,leczczułsięniebywalezmęczony,apowiekiciążyłymujakołów.

Czywistocieprzeszłojużtyleczasu?

Zamrugałkilkakrotnie,próbującdojrzećcokolwiekwczerwonawej

parze,którapojawiałasięiznikaławtejogromnejjaskini.Obejrzałsięi
spostrzegł,żejegokompaniwyglądająnarównieskołowanychcoon.

Odniósłwrażenie,żewszyscydopieroterazwydostalisięzjakiejśmgły,znaleźli
sięnapowrótwobecnejchwili.Thorwspomniałsłowastrażnika

rzeki:postawieniekilkukrokówwtejkrainiemożetrwaćwieleksiężyców.

-Cóżnamsięstało?–zapytałElden,wypowiadającnagłosto,co

każdemuznichkrążyłopogłowie.

-Czyrzeczywiścieidziemyjużtakdługo?–spytałO’Connor.

background image

-Zdajesię,jakbyśmydopieroweszlidotunelu–rzekłReece.

Thorrozejrzałsięwokoło,powiódłwzrokiempootoczeniu,myślącto

samo.Poczuł,jakpodmuchzimnegowiatruprzebiegapojegoskórzei

natychmiastzwiększyłczujność,zaciskającdłońwokółrękojeścimiecza.

Upiornedźwiękiniosłysiępogargantuicznejjaskini,odbijającsięechemw
ciemności.Ichdrogęrozświetlałyjedyniesporadyczneogniestrzelającezziemi
cojakieśdwadzieściastóp,wybuchającepodwustronachjaskini.

Gdzieniegdziestrzelałygejzeryognia,niektóreznichsypałyiskrami,inne
delikatniewyrzucałyjewgórę.Zewszystkichmiejsc,wktórychbył,żadnenie
kryłotylemrokuiśmierci.Thorczuł,żewkroczyliwinnywymiar,

miejsce,wktórymniepowiniensięznaleźćżadenczłowiek.Poczynałsię

zastanawiać,czyniepopełniliogromnegobłędu,zapuszczającsiętutaj.

-Guwayne!–zawołałThor.

Jegogłosodbiłsięechemodścianjaskini,powracającdoniegorazza

razem,jakgdybydrwiłzniego.Thorzatrzymałsięirozejrzał,nasłuchującz
nadzieją,żeusłyszyswedziecko.Jegopłacz.Cokolwiek.

Odpowiedziałamujedynieokrutnacisza.Następnie,podługiejciszy,dźwięki
odezwałysięnanowo–kroplespadającewoddali,piskiitrzepotskrzydeł
miriadskrytychwciemnościstworzeń.Dobiegłichtakżeodgłos

odległychsyków,cichegozawodzeniaibrzęczeniekajdan.Nieustającejękii
krzykiodbijałysięechemwpowietrzu.Byłytoodgłosyduszcierpiących

katusze.

-Cotozamiejsce?–zapytałaIndraponurymgłosem.

-Piekło–odrzekłMatus.

-AlbojednozDwunastuPiekieł–dodałElden.

background image

Thorostrożniestawiałkroki,omijającniewielkiekręgiognia.Trwoga

jegowzmogłasię,gdyusłyszałodległyrykidudnieniekrokówjakiegoś

stwora.

-Skorowszyscytusąmartwi,cotozaodgłosy?–zapytałMatus.–

Jakiezasadypanujątunadole?

Thorgrindałkroknaprzód,chwytającrękojeśćmieczaipokręcił

głową.

-Niematużadnychzasad–powiedziałReece.–Zasady

pozostawiliśmynagórze.

-Tutajzasadywyznaczaostrzetwegomiecza–powiedziałThor,

wyciągającbrońzcharakterystycznymszczękiem.Pozostaliposzliwjego

ślady.Trzymaliorężwręku,podenerwowani.Reecedzierżyłwdłoni

buzdygan,Matuskiścień,O’Connorłuk,Convenmiecz,aIndraprocę.

-Niesądzę,bybyłytuużyteczne–odezwałsięReece.–Te

stworzeniazostałyjużwszakzabite.

-Alemyniezostaliśmy–powiedziałaIndra.–Przynajmniejjeszczenie.

Kierowalisiędalejwstronęodgłosów,zapuszczającsięcorazgłębiej

igłębiejwjaskinię.Dźwiękiprzybierałynasile,aoniczuli,żeotulaichteninny
świat.

-GUWAYNE!–wykrzyknąłznówThor.

Razjeszczejegogłosponiósłsięechem,tymrazemodpowiedziałmu

background image

jednakszyderczyśmiechdobiegającygdzieśzgłębijaskini,odbijającysięod
ścian.RozległsięodgłosspadającychkropelipodniósłszywzrokThorujrzał

niewielkiekroplelawyspadającegdzieniegdziezsufitu,którelądowałynaziemi
zsykiem.

-Au!–wrzasnąłO’Connoripodskoczył.

Thorujrzał,żeodskakujenabokiuderzadłoniąotlącysięrękaw,gaszącgo.
Skupilisięwszyscybliżejsiebieiruszylispiesznieśrodkiem,gdziemniej
kapało.

-Rzekli,żeniktniemożeopuścićtegomiejsca–rzekłMatus.–Być

możezginiemyszybciej,niżsądzimy.

-Nietutaj–powiedziałReece.–Brzmitoszalenie,leczniechcę

zginąćwkrainieumarłych.Chcęzginąćnaziemi.

Convendałkroknaprzód.Zdawałsięodprężony,jakgdybybyłomu

tudobrze.

-Oszczędzinamtodrogi–rzekł.

Maszerowalidalej,aczerwonaparawznosiłasięiopadała.Thor

wytężałwzrok,spoglądającwciemność.Jedneczęścijaskinirozświetlonebyły
większymipłomieniaminiżinne.Thorwypatrywałwszędzie

Guwayne’a.

Jednakżenigdzieniebyłoponimaniśladu.

WtemThorusłyszałjakiśbrzęk.Spojrzałwtamtąstronęi

zaszokowałogoto,cozobaczył.Zpoczątkuniebyłwstanietegopojąć.Po
chwilijednakparauniosłasięidojrzałwyraźnie.Nieprzywidziałomusię.

KilkastópprzednimizciemnościwyłoniłsięGareth,bratReece’a.

background image

Przykutybyłdościanyżelaznymikajdanami,któreotaczałyjegoszyję.

Wpatrywałsięwnich.Miałwymizerowanątwarz,zapadniętepoliczki.Jegoręce
inogioplatałysrebrnekajdany,awpierśwbitymiałsztylet.

Uśmiechnąłsiędonich,awtedyzjegoustspłynęłakrew.

-Gareth–wyszeptałReece,wychodzącnaprzódzwyciągniętym

przedsobąmieczem.

-Braciemój–rzekłdoniegoGareth.

-Niejesteśmibratem–powiedziałReece.

-Czyrozpoznajeszsztyletzatopionywmejpiersi?–spytałGareth.–

Zamordowałemnimojca.Wbitogowemnie.Nacałąwieczność.Mógłbyś

gowyciągnąć?

Reececofnąłsię,przestraszony,patrzącnaswegobrataz

przerażeniem.

Reeceodsunąłsiępowoli.OdwróciłsięiThordostrzegłnajego

twarzystrach.Reeceruszyłdalejtunelem.

Pozostalidołączylidoniego,odwracającsięodGaretha,

pozostawiającgoprzykutegodościany,skazanegonaprzeżywaniejego

piekłapowszeczasy.

-Proszę!–błagałGarethzaichplecamirozpaczliwymgłosem.–

Proszę,uwolnijciemnie!Wróćcie,proszę!Przepraszam!Czysłyszyszmnie,
bracie?Przepraszam,żezabiłemojca!

SzlidalejiThorspostrzegł,żeReecepobladł.Wyglądałna

background image

wstrząśniętego.

-Niesądziłemnigdy,żejeszczeujrzęmegobrata–rzekłReececicho,

idącprzedsiebie.

Thorrozejrzałsięwokołoznowymszacunkiemdotegomiejsca;

zastanawiałsię,coteżspotkaichteraz.

Mijaliniedużewnękiwykutewścianach,podobnedotej,zktórej

wyłoniłsięGareth.Mielisięnabaczności,zastanawiającsię,kogojeszczemogą
spotkać.

Ponownierozległsiębrzękkajdan,tymrazemgwałtowniejszy,iz

mrokujednejzwnękrzuciłasiękunimjakaśpostać.Odskoczyliwszyscy

gwałtownie,gotującsiędoobrony.Thoruniósłmiecz,gotówdouderzenia.

Mężczyznępowstrzymałyjednakkajdanyiniezdołałichdosięgnąć.

Warknął,wyciągającwichstronęręce.

-Zbliżciesię–wrzasnął.–Apokażęwam,jakwyglądapiekło!

Thorspojrzałnamężczyznę,potwornieoszpeconego,ooparzonej

twarzy,pokrytegojątrzącymisięranami,którezdawałysiębyćniedawno

zadane.Thorzprzerażeniemzorientowałsię,ktoto:byłtoMcCloud.

-TotyzaatakowałeśGwendolyn–powiedziałThor,wspomniawszy

sobiewszystko,jakgdybyzdarzyłosiętowczoraj.–Zawszeżałowałem,żenie
byłomnietam,bycięukatrupić.Terazmogętouczynić.

Thorspojrzałnaniegospodełba,dałkroknaprzódidźgnął

McCloudawserce.

background image

McCloudjednaknieupadł,wciążuśmiechałsiędoniego,azust

broczyłkrwią.Zdawałsięnieporuszony.

Thoropuściłwzrokispostrzegł,żekilkamieczyjużzatkniętychjest

wtorsieMcClouda.

-Zabijmnie–rzekłmężczyzna.–Wyświadczyłbyśmiogromną

przysługęizadałkrespiekłu,wktórymsięznalazłem.

Thorspojrzałnaniegozzadziwieniemiwtejchwilipojął,żeistnieje

sprawiedliwośćnaświecie.McCloudwyrządziłkrzywdyniezliczeniewielu

ludziom,aterazcierpiałwswymwłasnympiekle.Icierpiałbędziejuż

zawsze.

-Nie–odpowiedziałThor,wyciągającmiecz.–Nieoszczędzęcitegopiekła.

Ruszylidalej,towarzyszyłyimkrzykiMcClouda.Thormiałsięteraz

jeszczebardziejnabaczności.Wpatrywałsięwciemność,zktórejjednapo
drugiej,poobustronachtuneluwyłaniałysięprzykutekajdanamidościan
postaci.

Thormijałmężczyzn,którychrozpoznawał,mężczyzn,których

uśmierciłnapolachbitewnych,głównieobcych.Każdyznichzdawałsię

próbowaćgodosięgnąć,zaatakować,leczichkajdanytrzymałyichzdalaod
niego.

NagleMatusodskoczyłwbok;Thorodwróciłsięiujrzał,żezmroku

wyłaniająsięjegozmarłyojciecibraciazWyspGórnychiwyciągająku

niemuręce.

background image

-Sprawiłeśnamzawód,Matusie–rzekłjegoojciec.–Zdradziłeśnas

dlaziemgłównychKręgu.Odwróciłeśsięodswejrodziny.

Matuspokręciłgłową,patrzącnaniego.

-Niebyliścieminigdyrodziną–odparł.–Jedyniezkrwi.Brakwam

byłohonoru.

ReecepodszedłdoojcaMatusa,którypatrzyłnaniegowilkiem.

Wciążwidocznabyłarana,którązadałmuReece,gdygozabił.

-Tymniezabiłeś–powiedziałdoReece’a.

-Aztwejwinykobieta,którąmiałempoślubić,nieżyje–odrzekł

Reece.–ZabiłeśSelese.

-Zabiłbymjądrugiraz–powiedział.–Ciebietakżezchęciąbymzabił!

RzuciłsięwprzódnaReece’a,leczpowstrzymałygokajdany.

Reecestałbezruchuipatrzyłnaniegonienawistnie.

-Zabijałbymciękażdegodnia,gdybymmógł–rzekłReece,

przeżywającnanowoudrękęzpowoduśmierciSelese.–Odebrałeśmi

osobę,którąkochałemnajbardziej.

-Zostańtutajznami–powiedziałbratMatusadoReece’a.–A

będzieszmógł.

ThorobróciłsięiodwiódłReece’aodnich.

-Ruszajmywdalsządrogę–rzekłdoniego.–Niesąwarcinaszego

czasu.

background image

Szlidalej,mijającniekończącysięszeregduchów.Zapuszczalisię

corazgłębiejwtookropnemiejsceiThorwidziałwszystkichmężczyzn,

którychzabiłwboju,twarze,którychniewidziałodwieków.

WtemThorpoczuł,żeziąbprzenikajegociałoiwiedział–poprostu

wiedział–żektośzłyczaisięprzednimi,przysłoniętyoparami.

Postaćukazałasięzwolna,występującnaprzódzunoszącejsięparyi

Thorzatrzymałsięraptownie,zaszokowany.

-Adokądtozmierzasz,synumój?–rozległsięmroczniebrzmiący,

gardłowygłos.

WłoskinacieleThorauniosłysię,gdyżrozpoznałtengłos,głos,

któryprzyprawiłmutakwielerozterekibudziłniekończącesiękoszmary.

Thorzebrałsięwsobie.

Toniemożliwe.

Thorzprzerażeniemujrzał,żezmrokuwyłaniasię,skutysześcioma

kajdanami,jegoprawdziwyojciec.

Andronicus.

KajdanyzatrzymałyAndronicusaiThorpowolizbliżyłsiędoniegoi

stanąłprzednim,patrzącmuprostowtwarz.CałeciałoAndronicusapokryte
byłoranami,niemaltak,jakThorwidziałgoostatnimrazemnapolu

bitewnym.

NatwarzyAndronicusawykwitłokrutnyuśmiech.Zdawałsię

background image

niezwyciężony.

-Nienawidziłeśmniezażycia.Czypośmiercitakżemnie

nienawidzisz?–zapytałAndronicus.

-Zawszebędęcięnienawidził–odrzekłThor,drżącwewnątrz.

Andronicusuśmiechnąłsię.

-Znakomicie.Twanienawiśćpodtrzymamnieprzyżyciu.Będzienas

wiązała.

Thorzamyśliłsięnadjegosłowamiipojął,żejegoojciecmarację.

Nienawiść,jakączułdoAndronicusasprawiała,żemyślałonimkażdego

dnia;wpewiendziwnysposóbpodtrzymywałotowięzypomiędzynimi.W

tejchwilipojął,żepragniecałkowiciesięodniegouwolnić.Iżebytouczynić,
musiwyzbyćsięswegogniewu.

-Jesteśdlamnieteraznikim–powiedziałThorgrin.–Niejesteś

ojcem.Nigdynimniebyłeś.Aniwrogiem.Jesteśtylkojednymzwielu

truposzywkrainieumarłych.

-Ajednakżyjęnadal–rzekłAndronicus.–Wtwychsnach.Zabiłeś

mnie.Lecznienaprawdę.Bysięmniepozbyć,musiałbyśpokonaćsamego

siebie.Abytegodokonać,brakujecisiły.

Thorpoczułkolejnyprzypływgniewu.

-Silniejszyjestemniżty,ojcze–powiedziałThor.–Żyję,jestemna

górze,atyjesteśmartwy,uwięzionytutajnadole.

background image

-Czyty,któryśniszomnie,wistocieżyjesz?–spytałAndronicusz

uśmiechem.–Któryznasuwięzionyjestprzezdrugiego?

Andronicusodchyliłsięwtyłiroześmiał,aśmiechjego

rozbrzmiewałcorazgłośniejigłośniej.Byłtodrażniącydźwięk,któryodbijał

sięechemodścian.Thorobrzuciłgopełnymnienawiścispojrzeniem;pragnął

ukatrupićgo,posłaćdopiekła.Leczonjużznajdowałsięwpiekle.Thorpojął,
żetosiebiesamegomusiałuwolnić.

Thorgrinpoczułdłońnaswymramieniuiobróciwszysięzobaczył

Reece’a,który–podobniejakonwcześniej–odciągałgoodAndronicusa.

-Niejesttegowart–powiedziałReece.–Totylkoduch.

Thorpozwoliłsięodciągnąćiruszyliwdalsządrogę.Śmiech

AndronicusarozbrzmiewałechemwgłowieThora,gdyzmierzalikrętądrogąw
bezkresnejjaskinistrachów.

*

Szliiszli–jakimsięzdało,przezwieleksiężyców–krętymi

korytarzami,którerozwidlałysięwięcejniżraz.Thormiałwrażenie,że
przemierzylipustynięmroku,żewędrowałcałesweżycie.

Dotarliwreszciedo,jaksięzdawało,kresujaskini.Thorzatrzymał

się,skołowany,podobniejakpozostali,ispojrzałnaścianęzlitegoczarnego
kamienia.Czyżbydotarlidoślepegozaułka?

-Spójrzcie!–zawołałO’Connor.–Wdole.

Thorspojrzałwdółinazieminakrańcujaskiniujrzałsporych

rozmiarówotwór,korytarzginącywciemności.

background image

Thoriresztapodeszlinaskrajotchłaniizajrzeliwgłąb;korytarz

zdawałsiękończyćwjądrzeziemi.Dobyłsięzniegopowiewciepłego

powietrza,którewoniałosiarką.Thorusłyszałdobiegającyzdołu,niosącysię
echem,jęk.

Spojrzałnaresztę,którawpatrywałasięwniegoztrwogąwoczach.

Widział,żeżadneznichniemachęciwchodzićdotuneluizsunąćsięw

ciemność.Onsamtakżeniebyłpewien,czytegochce.Jakijednakwybórim
pozostawał?Czyżbywktórymśmiejscuobralinietenzakręt?

Gdystali,namyślającsię,naglezaichplecamirozległsięprzeraźliwy

krzyk,przezktórywłoskiztyłukarkuThorauniosłysię.Brzmiałjakryklwa.

Thorobróciłsięizprzerażeniemspostrzegł,żestoiprzedniminajbardziej
groteskowypotwór,jakiegowżyciuwidział.Górowałnadnimi,byłtrzykrotnie
wyższyodThoraidwukrotnieszerszy.Wyglądałjak

olbrzym,leczskórajegobyłabarwyjaskrawejczerwieniiłuskowata,aw
miejscupalcówmiałtrzydługiepazury.Nogijegozakończonebyły

kopytamiimiałpodłużnągłowęotrzechślepiachnagórzeitwarzy,która
składałasięwyłączniezust.Jegopaszczabyłaogromna,oostrychżółtych
zębiskachdługichnapółstopy,acałejegociałopokrytebyłołuskamii
mięśniami,nibypancerzem.

-Wygląda,jakgdybyuciekłzpiekła–powiedziałO’Connor.

-Albozamierzałnastamposłać–rzekłaIndra.

Stwórodrzuciłłebwtyłiryknął;następniezbliżyłsięizamachnąłna

nich.

Thorgrinodskoczyłwsamczasipotwórominąłgookilkacali.

O’Connorniemiałjednaktyleszczęścia.Wykrzyknął,gdydługie,

background image

żółtepazurybestiiuderzyłygo,pozostawiająctrzyśladynajegobicepsie,aż
poleciałwpowietrzeirunąłnakamienie.SzczęśliwieO’Connorupadłszyna
ziemięprzetoczyłsięimimobóluchwyciłswójłukiwypuściłstrzałę.

Stwórbyłjednakprędki;wyciągnąłjedynierękęischwyciłlecącą

strzałę.Uniósłją,przyjrzałsięuważnie,pogryzłipołknął,jakgdybybyłato
przekąska.Odchyliłsięwtyłiznówryknął.

Thorniezwlekał.Rzuciłsięnaprzód,uniósłwysokomieczobojgiem

rąkiopuściłgonastopębestii.Zatopiłgozcałejsiły,przecinającprzezskórę,
przezpancerzażwskalnepodłoże,przyszpilającjądoziemi.

Potwórwrzasnął.Thorgrin,odsłoniętynaatak,wiedział,żeprzyjdzie

muzatozapłacić,itakteżsięstało.Bestiazamachnęłasiędrugąłapąizdzieliła
Thorawpierś.Thormiałwrażenie,żepękłymuwszystkieżebra,gdyprzeciął
powietrzeiwalnąłwkamiennąścianępodrugiejstroniejaskini.

Potwórusiłowałrzucićsięzanim,leczmiecznadalprzyszpilałgodo

ziemi;pochyliłsię,chwyciłmieczThorgrinaiszarpnięciemwyrwałz

podłożaiswojejstopy.

BestiaodwróciłasięizaszarżowałanaThora;Thorprzetoczyłsię,w

oczachwirowałomuoduderzenia,ipodniósłwzrok,gotującsiędoataku.

Niezdążyłzareagowaćnaczas.

Pozostaliwkroczylidoakcji.Matuspodążyłnaprzódzeswym

kiścieniem,zatoczyłnimrozległekołoiwalnąłbestięwudo.

Potwór,rozwścieczony,odwróciłsię,awtedyReecezaatakowałgozdrugiej
strony,dźgnął,ażbestiaosunęłasięnakolana.O’Connorwypuścił

kolejnącelnąstrzałę,aIndrakilkakamienizprocywślepiabestii.Eldenzkolei
rzuciłsięnaprzództoporemiopuściłgonaramiępotwora.Convenprzyskoczył

background image

wprzódiwylądowałnałbiebestii,uniósłwysokomieczi

opuściłnajejczaszkę.

Nękanaatakamibestiawrzasnęła.Ryknęłaijednymprędkimruchem

wyprostowałasiędopełnejszerokościiwysokości,odrzuciłaramionawtyłi
zrzuciłaConvena.Uderzałaikopałapozostałych,ichtakżewyrzucającwe
wszystkiestrony,ażupadalinaskalnepodłoże.

GdyThorwidziałznównormalnie,leżąc,spojrzałnastworaipojął,

żejestonnieczuły.Nicnigdygonieuśmierci.Walkaznimoznaczaćbędzie
pewnąśmierć.

Thorzorientowałsię,żemusiobjąćdowodzenieipodjąćprędką

decyzję,jeślimaocalićichwszystkich.

-Dotunelu!–rozkazał.

Wszyscyusłuchaligo,obejrzelisięispostrzegli,oczymmówi–tunel

byłichjedynymratunkiem.Ruszyliprzedsiebie,schwyciwszyswąbroń,i
pędzili,abestiarzuciłasięzanimi,tużzaThorem,którypędziłkutunelowi.

Thorzatrzymałsięprzedwejściem.

-Wchodźcie!–rozkazał,pragnąc,bypozostaliucieklipierwsi.

Thorstanąłzwyciągniętymmieczem,zagradzającbestiidrogę,by

innimogliwskoczyć.JednozadrugimIndra,Elden,O’ConnoriReece

wskoczylistopamiwprzódizniknęliwciemności.

MatuszatrzymałsięobokThora.

-Zatrzymamgo–powiedziałMatus.–Idź!

-Nie!–odrzekłThor.

background image

Matusjednaknieusłuchał.Bestiarzuciłasięwstronętunelu,mierząc

wThora.Matuswyszedłnaprzódiciął,odcinającdwadługiepazurystwora,
któretenwyciągałwkierunkuThora.Thoruderzyłwtejsamejchwili,

usuwającsięiodcinającdrugąłapępotwora.

Stwórryknął,aThoriMatusstaliipatrzyliprzerażeni,jakłapai

pazurynatychmiastodrastają.Thorwiedział,żeniedasięgopokonać.

Thorgrinwiedział,żetoichjedynaszansa.

-SKACZ!–wrzasnął.

Matusodwróciłsięirzuciłwtunel,aThorpodążyłzanim,rzucając

sięgłowąwprzód,gotującsiędozjazdu.

Leczgdypocząłzjeżdżać,zatrzymałsięnagle.Poczułpazurybestiiwbitewtył
jegonogi,przecinająceskórę,iwykrzyknąłzbólu.Stwórpoczął

wciągaćgowgórę.

Thorobróciłsięiujrzał,jakstwórwciągagoszybkowgórę,prosto

kuswejotwartejszerokogębie.Wiedział,żezakilkachwilponiesie

straszliwąśmierć.

Zaczerpnąłzostatnichzapasówsiłizdołałobrócićsięwystarczająco

mocno,byciąćwtyłiodrąbaćłapębestii.

Thorwrzasnął,gdypocząłnaglegwałtowniespadać,głowąwprzód

wdółtunelu.Obracałsiędokołasiebie,spadająccorazszybciejiszybciej,ku
temu,coczekałonaniegowdole.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYTRZECI

background image

Volusiazasiadałanaswymzłotymtronienaobrzeżachareny,

otoczonatuzinamiczłonkówswejradyidoradców.Przyglądałasięz

rozradowaniem,jakrozeźlonyrazifopłomiennejskórzenaciera,opuszczając
rogi,inadziewananieniewolnika.Tłumzawiwatował,tupiącnogami,gdyrazif
niósłgotriumfalniewysokonadgłową,szczycącsięzwycięstwem.Z

jegorogówściekałakrew.Razifobracałsięiobracał,ażwreszciecisnął

ciałemwpowietrzu.Uderzyłooziemięipotoczyłosięwpiachu.

Volusiapoczułaznajomydreszcz;niewielerzeczysprawiałojej

radośćwiększąniżpatrzenienapowolną,bolesnąśmierć.Nachyliłasię,

zaciskającdłonienaoparciachsiedziska,podziwiającbestię,podziwiającjej
żądzękrwi.Niebyłajeszczenasycona.

-Więcejniewolników!–rozkazała.

Rozbrzmiałrógidrzwikolejnychżelaznychceliwdolerozwarłysię.

Naarenęwypchniętokolejnytuzinniewolników.Żelaznedrzwizatrzasnęłysię
zanimi,odcinającimdrogęucieczki.

Tłumzawył,aniewolnicyzszerokootwartymizestrachuoczyma

odwrócilisięirozbieglinawszystkiestrony,usiłującumknąćrozwścieczonej
bestii.

Razifjednakżebyłżądnykrwiiprędkijaknaswąposturę.Doganiał

każdegojednegoniewolnikabezkrztynylitości,nabijałichnarogi,

rozdeptywałgłowy,kiereszowałpazuramiiodczasudoczasuzatapiałwnich
swedługiezębiska.Byłrozeźlonyinieustał,pókikażdyzniewolnikówniebył
martwy.Tłumoszalał,razporazwznoszącwiwaty.

background image

Volusiabyłazachwycona.

-Więcej!–zawołała.Drzwiotworzyłysięi,kuentuzjazmowijej

poddanych,kolejniniewolnicywyszlinaarenę.

-Pani?–dobiegłjągłos.

ObróciwszysięVolusiaujrzałastojącegoobokSoku,dowódcęjej

armii,kłaniającegosięzszacunkiem,zezmartwionymwyrazemtwarzy.

Poirytowałasię,gdyżodwróconojejuwagęodwidowiska.Sokuwiedział,żenie
znosi,gdyprzeszkadzajejsiępodczaspopołudniowegowidowiska,

wiedziałazatem,żemusiałotobyćcośważnego.Niktnieprzemawiałdoniej
bezjejzgody,podgroźbąśmierci.

Spojrzałananiegospodełba,aonskłoniłsięniżej.

-Pani,darujmi–dodał.–Lecztonaglącasprawa.

Spojrzałananiego,najegopochylonąprzedniąłysągłowę,

zastanawiającsię,czygoukatrupić,czywysłuchać.Wkońcukierowana

ciekawościązdecydowałasięgowysłuchać.

-Mówże–rozkazała.

-Jedenznaszychludzizostałzabityprzezniewolnika.Nadzorcaw

niewielkiejwioscenapółnocstąd.Wyglądanato,żeniewolnikokazał

nieposłuszeństwo.Oczekujęnatwerozkazy.

-Adlaczegóżmnietymkłopoczesz?–zapytała.–Volusięotaczają

tysiąceniewolniczychosad.Uczyńcieto,cozawsze.Odnajdźciewinnegoi
torturujciepowoli.Iprzynieściemijegogłowęwpodarku.

background image

-Tak,pani–powiedziałiskłoniwszysięniskoodszedł.

Volusiazwróciłasięnapowrótkuarenieiczerpałaszczególną

satysfakcję,gdyujrzała,jakjedenzniewolników–natyległupi,by

próbowaćzetrzećsięzrazifem–biegnienaprzód.Przyglądałasię,jakrazif
przyskakuje,bierzegonarogi,unosiwysokonadgłowęirzucaoziemięzcałej
siły.Tłumzawiwatowałdziko.

-Pani–rozległsięinnygłos.

Volusiaodwróciłasię,wściekła,żeznówjejprzerywają.Tymrazem

ujrzałaoddziałFinianów,któremuprzewodziłSardus.Wszyscyodzianibyliw
szkarłatnepelerynyimielipłomiennorudewłosyialabastrowetwarze

typowedlaichrasy.Bylipoczęściludźmi,poczęściczymśinnym,niktdo
końcaniewiedziałczym.Ichskórabyłaniebywaleblada,aoczymiały

odcieńbladegoróżu.Dłonietrzymaliwpelerynach,jakgdybyzawszecoś

skrywali.Ichpłomiennorudewłosywyróżniałysięwstolicyibylionijedyną
ludzkąrasą,którejzezwolonobyćwolnymi,którejniezniewolono;mieli

nawetswąwłasnąpozycjęwstolicy.Byłtoukładzawartywiekitemui

podtrzymywanyprzezmatkęVolusii,awcześniejprzezjejmatkę.Finianiebyli
zbytzamożni,zbytprędcydozdrady,byichnieusłuchać.Jaknikt

posługiwalisięwładząitajemnicami,handlowaliwszelakiegorodzaju

dobramiiokrętami,imoglibyspowolnićmiasto,gdybytylkozechcieli.Ich
narzędziembyłtajemniceizdradyizawszeudawałoimsięzyskaćwpływna
władcówVolusii.Byłatorasa,bezktórejniemogłasprawowaćrządów.Byli
zbytprzebiegli,bymogłotopodziałaćnaichkorzyść.Niemożnabyłoim
zawierzać.

Naichwidokodczułamdłości.Volusiaunicestwiłabycałąrasę

Finian,gdybytylkomogła.

background image

-Adlaczegóżmiałabymznaleźćczasdlaczłowieka?–zapytałaVolusia
niecierpliwie.

Sardusuśmiechnąłsięgroteskowo,przebiegle.

-Pani,jeślipamięćmnieniemyli,tytakżejesteśczłowiekiem.

Volusiapoczerwieniała.

-Jestemwładczyniąrasyimperialnej–odrzekła.

-Niemniejjednakjesteśczłowiekiem.Wmieście,wktórymzbrodnią

jestnimbyć.

-WtymtkwiparadoksVolusii–odparła.–Rządywniejzawsze

sprawowałczłowiek.Matkamojabyłaczłowiekiem,jakijejmatka.Lecztonie
czynimnieczłowiekiem.Jestemwybrańcem,człowiekiem,azarazem

bogiem.Jestemterazboginią–nazwijmnieinaczej,aprzypłacisztożyciem.

Sardusskłoniłsięnisko.

-Darujmi,pani.

Zlustrowałagopełnymodrazywzrokiem.

-Rzeknijmizatem,Sardusie–powiedziała.–Dlaczegoniemiałabym

rzucićcięterazrazifowiiunicestwićcałąwasząrasęraznazawsze?

-Dlatego,żewtedypołowawładzy,którątakmiłujesz,zniknęłaby-

powiedział.–JeśliFinianieznikną,Volusiaupadnie.Wieszotym–itwamatka
otymwiedziała.

Spojrzałananiegobacznie,chłodno.

-Mojamatkawiedziałaowielurzeczach,któreniebyłyprawdą–

background image

westchnęła.–Dlaczegoniepokoiszmniedzisiaj?

Sardusuśmiechnąłsięnaswójprzerażającysposóbizbliżyłsię,tak

byinniniesłyszeli.Mówiłszeptem,odczekawszy,ażkolejnyrykniosącysiępo
arenieucichnie.

-UśmierciłaśWielkiegoRomulusa–rzekł.–Najwyższegowładcę

Imperium.Czysądzisz,żeobędziesiębezkonsekwencji?

Zwróciłakuniemuwzrok,anajejtwarzyzagościłgniew.

-TerazjajestemnajwyższąprzywódczyniąImperium–odparła.–I

samaustalamkonsekwencjeswychczynów.

Skłoniłsięlekko.

-Byćmożetoiprawda–odrzekł.–Niemniejjednak,jakdonieśli

namnasiszpiedzy,którychmamywielu,południowastolicawtejchwili

szykujearmię,którawyjdzienaprzeciwnaszej.Armięrozleglejsząniż

wszystko,cośmydotejporywidzieli.Nadtopodobnotakżemilionżołnierzy

RomulusastacjonującywKręguzostałpowołany.Oniwszyscywyrusząnanas.
Idotrątu,nimnastanieporadeszczowa.

-ŻadnaarmianiezdołazdobyćVolusii–powiedziała.

-Navoluzyjskąstolicęnigdynieprzypuszczonoszturmu–odrzekł.–

Nietakwielkąsiłą.

-Mamywystarczającowieleokrętów,byzwyciężyćnajświetniejszą

flotę–odparła.

-Niewątpliwiesątowspaniałeokręty,pani–powiedział.–Lecz

background image

wrógnieprzypuściatakuodmorza.Dysponujeszjedyniestutysiącamiludzi
przeciwdwómmilionomżołnierzypołudniowejstolicy.Zdołalibyśmy

utrzymaćsięmożeprzezpółksiężyca,nimzostalibyśmypodbici–izabicibez
krztynylitości.

-Adlaczegóżzajmującięsprawymiasta?–zapytała.

Uśmiechnąłsię.

-Naszeźródławstolicyzezwoląnamnawynegocjowaniedlaciebie

układu–powiedział.

Wreszcie–zrozumiała–najawwyszedłjegoukrytyplan.

-Najakichwarunkach?–zapytała.

-Nierusząnanas,jeśliuznaszrządypołudnia,rządypołudniowego

władcyjakoNajwyższegoWładcyImperium.Tosprawiedliwyukład,pani.

Zezwól,byśmyzawarligowtwymimieniu.Dlabezpieczeństwanas

wszystkich.Zezwól,byśmywyratowalicięztegokłopotliwegopołożenia.

-Kłopotliwegopołożenia–rzekła.–Ajakieżtopołożenie?

Spojrzałnaniąskołowany.

-Pani,wszczęłaśwojnę,którejniemożeszwygrać–powiedział.–

Oferujęciratunekztejsytuacji.

Pokręciłagłową.

-Niepotrafiszpojąć–powiedział.–Żadenmężczyznaniemógł

pojąć,żejestemdokładniewtymmiejscu,wktórympragnęłamsięznaleźć.

Volusiausłyszałarykiodwróciłasięodniegonapowrótwstronę

background image

areny.Patrzyła,jakrazifnabijakolejnegoniewolnika.Uśmiechnęłasięz
rozkoszy.

-Pani–ciągnąłdalejFinian,bardziejrozpaczliwie.–Jeślimogęsię

odważyć,mychuszudoszłastrasznapogłoska.Słyszałem,żezamierzasz

udaćsiędoSzalonegoKsięcia.Żeliczysznazawarcieznimprzymierza.Z

pewnościąwiesz,żejesttodaremnytrud.SzalonegoKsięcianiebezpowodutak
zwą,nadtoodmawiawszelkimprośbomużyczaniaswychludzi.Jeśli

udaszsiędoniego,zostanieszupokorzonaizabita.Niesłuchajswychdoradców.
My,Finianie,przetrwaliśmytysiącelat,gdyżznamyludzi.Gdyżprowadzimyz
nimihandel.Przystańnanaszukład.Postąpostrożnie,jak

postąpiłabytwamatka.

-Mojamatka?–powiedziałaizaśmiałasiękrótko,szyderczo.–

Gdzieżonaterazjest?Zginęłazmejręki.Niezabiłjejbrakostrożności–lecz
nadmiernaufność.

VolusiaspojrzałanaSardusaznacząco,wiedząc,żejemutakżenie

możezawierzyć.

-Pani–rzekłdesperacko.–Błagam.Pozwólmimówićszczerze:nie

jesteś,jakuważasz,boginią.Jesteśczłowiekiem.Jesteśsłaba,wrażliwajak
wszyscyludzie.Niewszczynajwojny,którejniemożeszwygrać.

RozwścieczonaVolusiautkwiłazimnespojrzeniewSardusie,któryz

przerażeniemspostrzegł,żepozostalisłyszeliichrozmowę–wszyscyjej
dowódcy,doradcy–iprzypatrywalisięteraz,jakzareaguje.

-Słaba?–wycedziłaprzezzaciśniętezęby.

Miotałniągniewtakwielki,żewiedziała,iżmusipodjąćdrastyczne

background image

działania,musidowieśćtymmężczyznom,żedalekojejbyłodosłabej.Musi
dowieśćtego,cowiedziała,żejestprawdą:żejestboginią.

Volusiaodwróciłasięraptownieodnichwszystkichistanęłaprzodem

doareny.

-Otwórzciebramę–rozkazałasłudze.

Spojrzałnaniąszerokootwartymizezdumieniaoczyma.

-Pani?–spytał.

-Niebędępowtarzaćrozkazu–rzekłazespokojem.

Sługapospieszył,byotworzyćbramę,awtedykrzykitłumuprzybrały

nasile.Uderzyłająfalagorącegopowietrzaismródareny.

Volusiawyszłanaprzódistanęłanabalkonieprzedschodami

prowadzącymiwdół.Wyciągnęłaręceszerokonaboki,zwróconakuswym

poddanym.

Jejluducichłraptowniejakjedenmąż,zaszokowanyjejwidokiem,i

padłnakolana,chylącprzedniągłowy.

Volusiadałakroknaprzód,napierwszystopieńprowadzącywdół.

Krokzakrokiemzeszłapozdającychsięniemiećkońcaschodachnaarenę.

Trybunyumilkłynawetbardziejizaległaciszajakmakiemzasiał.

Słychaćbyłojedynieciężkioddechrazifa,którybiegałpopustejarenie,
niespokojniewyczekująckolejnejofiary.

WreszcieVolusiazeszłanadółistanęłaprzedostatniąbramąprowadzącądo
areny.

background image

Zwróciłasiędostrażnika.

-Otwórzją–rozkazała.

Spojrzałnanią,zaszokowany.

-Pani?–zapytał.–Jeśliotworzętębramę,razifcięzabije.Zadepcze

naśmierć.

Uśmiechnęłasię.

-Niebędępowtarzać.

Żołnierzepodeszlispiesznymkrokiemiotworzylibramę.Tłumwydał

stłumionyokrzyk,gdyVolusiawyszłanaarenę,abramaszybkozatrzasnęłasię
zanią.

Tłumstał,wszoku,aVolusiazbliżałasięniespiesznie,krokpokroku,

kuśrodkowizakurzonejareny.Szłaprostokurazifowi.

Tłumkrzyknął,zaszokowanyiprzestraszony.

Wtemrazifspojrzałnanią,odchyliłłebwtyłiwrzasnął.Następnie

rzuciłsięwjejstronęzpełnąprędkościązwystawionymiprostonanią

rogami.

Volusiazatrzymałasiępośrodkuareny,wyciągnęłaręcenabokii

wyrzuciłazsiebiewściekłyokrzyk.Razifpędziłnanią,aonanieustępowała,
wpatrującsięwstwora,zdeterminowana.Niewzdrygnęłasięnawet,gdy

potwórszarżował,aziemiapodniądrżała.

Tłumwykrzyknął.Wszyscyspodziewalisię,żeVolusiazostanie

zabita,onajednakstaławyniośle,arogancko,patrzącnabestięspodełba.W

background image

głębiduszywiedziała,żejestboginią;wiedziała,żenic,cozrodziłosięnatej
zieminiemożewyrządzićjejkrzywdy.Ajeśliniebyłaboginią,jeślimogła
zostaćzabitaprzezzwykłe,śmiertelnezwierzę,niechciaławcależyć.

Razifpędziłwjejkierunku,poczymnagle,wostatniejchwili

zatrzymałsięraptowniekilkastópprzednią.Wierzgnąłnogamiwpowietrzu,jak
gdybysięjejlękał.

Stałwmiejscu,niepodchodzącbliżej,ipatrzyłnanią.Zwolnaopadł

nakolana,następnienabrzuch.

Zusttłumuwyrwałsięstłumionyokrzyk,gdyrazifopuściłłebi

skłoniłsięprzednią,dotykającłbemziemi.

Volusiastałazrękomarozłożonyminaboki,napawającsięwładzą,

jakąsprawowałanadzwierzem,swąnieustraszonością,władząnad

wszechświatem.Wiedziała,żenaprawdęjestboginią.Iniczegosięnielękała.

Jedenzadrugimwszyscynaareniepadlinakolanaipochyliliniskogłowy.
Dziesiątkitysięcyczłonkówimperialnejrasyuznałyjejwyższość.

Czułaichenergię,chłonęłaichsiłęiwiedziała,żejestnajpotężniejsząkobietąna
świecie.

-VOLUSIA!–krzyczeli.–VOLUSIA!VOLUSIA!

ROZDZIAŁDWUDZIESTYCZWARTY

Gwendolynstałauwejściadojaskini,patrzącnakryjącesięza

widnokręgiemsłońce,gotującsiędowyruszeniawdrogę.Wokołoniejludzie
pakowaliresztkijadła,jakieimpozostałyigotowalisię,byopuścićtomiejsce,
byrozpocząćdługąwędrówkęprzezWielkiePustkowiew

background image

poszukiwaniuDrugiegoKręgu.

Gwenuprzytomniłasobie,żenastałczas,byznaleźćnowydom,stały

dom.Jejpoddanipotrzebowalitegoinatozasługiwali.Byćmożewszyscy
zginą,próbując,leczprzynajmniejzginąnanogach,dążącdoczegoś

wspanialszego–aniezaszycitutaj,wjaskini,kulącsięzestrachu,czekającna
śmierć.Musiałminąćcałycyklksiężycowy,bytopojęła,byotrząsnęłasięz
rozpaczyitęsknotyzaGuwayne’emiThorem.Rozpacztawciążjąnękała,lecz
terazGwendolynradziłasobieznią,niepozwalała,bypowstrzymałająprzed
tym,byżyćdalej.Wszakpoddaniesięrozpaczyniezmieniłobyjej

sytuacji–sprawiłobyjedynie,żepoczułabysięjeszczegorzej.

Rzeczoczywista,Gwenodczuwałagłębokismutekipustkę,gdy

uprzytomniłasobie,żeThorgriniGuwaynemogądoniejnigdyniepowrócić.

Czuła,żeniemalniemajużdlaczegożyć.Powędrowałajednakmyślamido
swegoojcaijegoojca–dodługiegorodukrólów,którzydoświadczyli

okropnychtragediiiktórzypokładaliwniejnadzieję–iczerpałasiłęzich
przykładu.Zmusiłasię,bybyćsilną,byskupićsięnazadaniu,którejączekało.
Musiaładoprowadzićichwbezpiecznemiejsce.

-Pani?–rozległsięnaglącygłos.

Gwendolynobróciłasięikuswemuzaskoczeniuujrzała,żeprzy

wejściudojaskinistoijedenzwieśniaków,beztchu,ipatrzynaniąz

powagą.

-Dlaczegośprzyszedłtuzadnia?–spytałaGwendolyn,

zaniepokojona.

-Topilne–rzekłspiesznie.–Jesteściepotrzebninanaszejnaradzie

wewsi,natychmiast.Wszyscyjesteściepotrzebni.

background image

KendrickiGodfreypodeszlidoniej.Bylirównieskołowanijakona.

-Dlaczegopotrzebujecienaszychludzinawaszejnaradzie?–

zapytała.–Zwłaszczazadnia?

Posłaniec,wciążniemogączłapaćoddechu,pokręciłgłową.

-Tasprawadotyczynaswszystkich,pani.Proszę,przyjdźcie,nimwyruszycie.

Odwróciłsięiodbiegł,aGwenpatrzyłazanimzupełnie

zdezorientowana.

-Czegomogąchcieć?–zapytała.–Zaklinalinas,byśmynigdynie

wychodzilistąd,nimzapadniezmrok.

-Byćmożeniechcą,byśmyopuścilitomiejsce–powiedział

Godfrey.

Gwenutkwiławzrokwpędzącymcosiłwnogachdowsiposłańcui

pokręciłapowoligłową.

-Nie–rzekła.–Lękamsię,żetocośznaczniegorszego.

*

GodfreyszedłzGwendolyniKendrickiemorazsporągrupą

mieszkańcówKręgu.Wyłonilisięzjaskiniischodziliostrożniewdół

zbocza,trzymającsięścianygóry,bysięniepoślizgnąćiniezostać

spostrzeżonymi.Gdyzbliżylisiędoosady,Godfreyujrzał,żepośrodkuwsi
tłocząsięsetkiwieśniaków.Jużtutajwyczuwałpanującetamzamieszanie.

MielizatroskanewyrazytwarzyiGodfreywyczuł,żewydarzyłosięcoś

background image

strasznego.

Gdyweszlidowsi,Godfreyzobaczyłpośrodkutłumuchłopca,brata

Sandary,któregozwaliDarius;ujegobokustaładziewczyna,którabyła

chybajegolubą–słyszał,żewołalinaniąLoti.Staliprzedstarszymi,a
dziewczynazdawałasięroztrzęsiona.Godfreyzastanawiałsię,cosięstało.

StanąłobokGweniresztywmilczeniunieopodalśrodka.

-Aledlaczegogozabiłaś?–dobiegłichgłos,pełenpanikii

potępienia.Godfreyobróciłsięiujrzałkobietę,któramusiałabyćmatkąLoti.

Stałaprzystarszychirugałają.–Czyniczegosięnienauczyłaś?Jakmogłaśbyć
takgłupia?

-Niemyślałamotym–powiedziałaLoti.–Zareagowałamnato,że

chłostanomegobrata.

-Icóżztego?–wrzasnąłnaniąBokbu,starszyzwioski.–Chłoszczą

naswszystkichkażdegodnia.Żadneznasniejestjednaktakwielkimgłupcem,
bysiębronić–niemówiącjużozabijaniu.Ściągaszśmierćnanas.

Każdegojednegoznas.

-AcozImperium?–wykrzyknąłstojącyobokniejDarius,stającw

jejobronie.–Czyonitakżeniezłamalizasad?

Wieśucichłaispojrzałananiego.

-Onisprawująwładzę–rzekłjedenzestarszych.–Oniustalajązasady.

-Adlaczegotoonimająsprawowaćwładzę?–rzekłDarius.–Czy

tylkodlatego,żemająwięcejludzi?

background image

Bokbupokręciłgłową.

-To,cośdzisiajuczyniła,Loti,byłogłupie.Bardzo,bardzoniemądre.

Pozwoliłaś,byzawładnęłatobąpasjainiemyślałaśokonsekwencjachswych
czynów.Zmienitożycienaszejosadynazawsze.Niebawemzjawiąsiętu.Inie
tylkozjednymżołnierzem–zestużołnierzami,amożetysiącem.Zjawiąsięw
zbrojach,zorężemizabijąnaswszystkich.

-Żałujęmegouczynku–powiedziałaLotigłośno,dumnie,by

wszyscyusłyszeli.–Zarazemjednaknieżałuję.Postąpiłabymtakdrugirazdla
megobrata.

Oburzonytłumwydałstłumionyokrzyk,aojciecLotiwyszedł

naprzódizdzieliłjąwtwarz.

-Żałuję,żeśsięwogóleurodziła–rzekł,patrzącnaniąnienawistnie.

Zamachnąłsię,byuderzyćjąporazdrugi.TymrazemjednakDarius

rzuciłsięwprzódizatrzymałjegonadgarstekwpowietrzu.

OjciecLotiprzeniósłwzroknaDariusa,anajegotwarzymalowały

siękonsternacjaigniew.Dariusnieodwracałspojrzenia.

-Nieważsięjejdotknąć–zagroziłDarius.

-Tymałychłystku–odparłjejojciec.–Możeszzatozawisnąć.Nie

możeszokazywaćstarszymbrakuszacunku.

-Zatempowieściemnie–odrzekłDarius.

OjciecLotipatrzyłnaniegowściekłyiwreszcieodsunąłsię,aDarius

puściłgo.

LotiopuściłarękęiwmilczeniuujęładłońDariusa.Godfreyujrzał,

background image

żechłopakodwzajemniauścisk,byjąpocieszyć,bywiedziała,żejestprzyniej.

-Wszystkotoniematerazznaczenia–rzekłBokbu,gdywszyscy

ucichli.–Ważnejestteraz,comożemyzrobić.

Caławioskaspojrzałaposobiewgłuchejciszy,aGodfreypatrzyłpo

nich,zaszokowanytym,cosięstało.Najwyraźniejtowszystkozmieniało;w
istociebyłbytoniefortunnyczasnato,byGwenijejludzietakpoprostu
odeszli.Ajednakpozostanietutajbyłobysamobójstwem.

-Wydajciedziewczynę!–zawołałjedenzwieśniaków.

Zustniektórychwieśniakówwyrwałsięstłumionyokrzykpoparcia.

-ZaprowadźciejądoVolusiiiwydajcie!–dodałmężczyzna.–Możeprzyjmąją
wdarzeizostawiąnaswspokoju!

Rozległosięjeszczekilkapomrukówaprobatyzustniektórych

wieśniaków–niewszystkichjednak.Najwyraźniejbylipodzieleni.

-Palcemjejniedotkniecie!–zawołałLoc,bratLoti.–Chybaże

zmierzyciesięzemną!

-Izemną!–krzyknąłDarius.

Wieśniacyroześmialisiędrwiąco.

-Acóżtakiegochromyidługowłosychłopiecuczynią,bynasprzed

tympowstrzymać?!

ZdrugiejstronytłumudoszedłichszyderczyśmiechiGodfrey

zacisnąłdłońnarękojeścimiecza,zastanawiającsię,czyrozpętasię

potyczka.

background image

-Dosyćtego!–wrzasnąłBokbu.–Czyniedostrzegacie,couczyniło

znamiImperium?Walczymyprzeciwkosobie,gdypowinniśmywalczyćz

nimi!Staliśmysięjakoni.

Wtłumiezaległacisza.Wieśniacyspuścilipokorniegłowy.

-Nie!–mówiłdalejBokbu.–Będziemysiębronić.Zginiemytakczy

inaczej,zginiemyzatemwboju.Zajmiemypozycjeiprzypuścimyatak,gdy
nadejdą.

-Czym?–zawołałinnystarszy.–Naszymidrewnianymimieczami?

-Mamywłócznie–odparłBokbu.–Którychgrotysązaostrzone.

-Aoninadejdązestalowymorężemiwzbrojach–odrzekłnato

jedenzestarszych.–Nacóżsięwtedyzdadzątetwojedrewnianewłócznie?

-Niemożemywalczyć!–wykrzyknąłinnystarszy.–Musimyczekać

naichprzybycieibłagaćołaskę.Byćmożebędąłagodni.Wszakpotrzebująnas
dopracy.

Wieśniacypoczęliwadzićsięmiędzysobąiwywiązałosię

zamieszanie.Mężczyźniikobietypoczęlikrzyczećnasiebie.Godfreystał,w
szoku,zastanawiającsię,jaktowszystkomogłosiętakszybkozmienić.

Przypatrującsię,Godfreypoczuł,żecośwnimzaczynasięporuszać,

coś,nadczymniebyłwstaniezapanować.Cośprzyszłomudogłowy,acałe
sweżycie,gdyjakiśpomysłprzychodziłmudogłowy,niebyłwstanienadsobą
zapanować.Musiałgozsiebiewyrzucić,aterazczuł,żewewnątrz

niegowrze.Niepotrafiłbymilczeć,nawetgdybychciał.

Godfreywyszedłnaśrodek,niebędącwstanienadsobązapanować.

background image

Zatrzymałsiępośródtłumu,wskoczyłnawysokikamień,zamachałrękomai

krzyknął:

-Chwileczkę!–zagrzmiałgłębokim,donośnymgłosem

dochodzącymzjegobrzuszyska,brzmiącym–codziwne–jakgłosjego

ojca,króla.

Wszyscywieśniacyumilkli,zaszokowanijegowidokiem–białego

mężczyznyowielkimbrzuchu,którydomagałsięichuwagi.Gwendolyni

resztazdawalisięjeszczebardziejzaskoczeni.Dalekomubyłodo

wojownika,ajednakjakimśsposobempotrafiłprzyciągnąćuwagęinnych.

-Maminnypomysł!–zawołałGodfrey.

Wszyscypowoliobrócilisięizwrócilinaniegospojrzenia.

-Doświadczeniepodpowiadami,żekażdegomożnakupić,jeślima

sięwystarczającodużozłota.Aarmieskładająsięzludzi.

Wszyscyspojrzelinaniegozdziwieni.

-Złotoprzemawiawkażdymjęzyku,nakażdejziemi–powiedział

Godfrey.–Ajamamgowbród.Wystarczającodużo,bykupićjakąkolwiek

armię.

BokbuzwróciłsiędoGodfreyaipodszedłdoniegowciszy.

-Cozatemproponujesz?Byśmywręczyliżołnierzomimperialnym

sakwyzezłotem?Sądzisz,żetoimwystarczy?Volusiatojednoz

najmożniejszychmiastwImperium.

background image

Godfreypotrząsnąłgłową.

-Niebędęczekał,ażarmianadejdzie–powiedział.–Nietak

przekupujesięludzi.Wyruszędomiasta.Wyruszęiwezmęzesobą

wystarczającozłota,bykupićkażdego,ktotylkomusizostaćkupiony.

Zwyciężałemmężczyznnieunoszącwłóczniimogęodmienićtęsytuację

jeszczenimnadejdą.

WszyscywgapialisięwGodfreya,asłowauwięzłyimwgardłach.

Onstałitrząsłsię,samzaszokowany,żeprzemówiłwtakisposób.Nie

wiedział,conimzawładnęło;najpewniejtaniesprawiedliwość,najpewniej
widoktejbiednej,dzielnejdziewczynyzanoszącejsiępłaczem.Odezwałsię,
nimtowszystkoprzemyślałizzaskoczeniempoczuł,żektośklepiegopo
plecach.

Jedenzwieśniakówwyszedłnaprzódispojrzałnaniegopełen

aprobaty.

-Jesteśbiałymczłowiekiemzzamorza–powiedział.–Twezwyczaje

sąinneniżnasze.Ajednakmaszpomysł.Śmiałyiodważnypomysł.Jeśli

pragnieszudaćsiędomiastazeswymiżółtymimonetami,niebędziemycięod
tegoodwodzić.Byćmożeudacisięocalićnaswszystkich.

Wieśniacywydalinaglecichy,gruchającydźwiękiwyciągnęliku

Godfreyowipustedłonie.

-Cóżtozaodgłos?–zapytałGodfrey.-Dlaczegoukładajądłoniew

tensposób?

-Topozdrowienienaszegoludu–wyjaśniłBokbu.–Znakpodziwu.

background image

Przeznaczonydlabohaterów.

Godfreypoczuł,żektośjeszczepoklepujegopoplecach,ijeszcze

ktoś,iniebawemnaradazakończyłasię.Każdyruszyłwswojąstronę.Spory
zostałyzażegnaneprzezGodfreya.Przynajmniejnapięciezniknęło,pomyślał

Godfrey,iwieśniacyzpewnościązbiorąsię,byomówićstrategięwinny

sposób.

Patrząc,jakodchodzą,Godfreystałbezruchuizwolnaogarniałogo

nierealneuczucie.Zastanawiałsię,coteżtakiegouczynił.Czywistocie
zobowiązałsięwyprawićsamotniedowrogiegomiastawewrogim

Imperium,byprzekupićludzi,którychnieznał?Czybyłtoaktodwagi?Czy
raczejczystagłupota?

GodfreypodniósłwzrokiujrzałzbliżającychsięAkorthaiFultona.

Pomoglimuzejśćzkamienia.

Pokręciligłowamizuśmiechem.

-Itowszystkobezkrztynynapitku–powiedziałAkorth.–Zaiste

zmieniaszsię,przyjacielu.

-Zapewnebędzieszszukałjakichśtowarzyszydrogi–rzekłFulton.–

Kogoś,ktopomożecinieśćteżółtemonety,októrychmówiłeś.Dołączymydo
ciebie.Nicinnegodorobotyniemamy,niemalskończyłynamsiętrunkiidosyć
mamjużtejjaskini.

-Niewspominającozamtuzach,naktóremożemysięnatknąć–

powiedziałAkorth.–Słyszałem,żeVolusiatozamożnemiejsce.

Godfreywpatrywałsięwnich,niewiedząc,corzec.Nimzdołał

background image

odpowiedzieć,Merek,złodziejzlochu,któryzaciągnąłsiędoLegionu,stanął

oboknich.

-Którądrogąniepójdziesz–powiedział.–Będzieszmusiałiśćprzez

tylneuliczki.Nadacisiędobryzłodziej.Ktośtakpozbawionyskrupułów,jakty
sam.Janimjestem.

Godfreyrzuciłnaniegookiem:byłniemalwjegowiekuiGodfrey

widziałwjegooczachprzebiegłośćibezwzględność.Ujrzałchłopca,który

robił,cotylkomógł,bywywalczyćsobielepszeżycie.Takiegopokrojuludzi
potrzebowałuswegoboku.

-Będzieszpotrzebowałtakżekogoś,ktoznaImperium–dobiegłgo

głos.

OdwróciwszysięGodfreyujrzałArio,małegochłopcazLegionu,

którywyprawiłsięsamwdrogęprzezmorzezimperialnejdżunglipotym,jak
ocaliłThorairesztę,bydotrzymaćprzyrzeczenia.

-ByłemwVolusii–rzekłchłopiec.–PochodzęwszakzImperium.

Waszplanjestśmiały,ajadarzępodziwemśmiałych.Wyruszęzwami.

Pójdęzwamiwbitwę.

-Bitwę?–zapytałGodfreypełnymniepokojugłosem.Rzeczywistość

poczęładoniegodocierać.

-Znakomicie,chłopaku–powiedziałAkorth.–Leczniedojdziedo

żadnejbitwy.Wbitwieginąludzie.Amyniezamierzamyumierać.Tonie

będziebitwa.Będzietowyprawadomiasta.Okazja,bynabyćniecopiwa,

background image

odwiedzićkobiety,opłacićodpowiednichludziodpowiedniąilościązłotai
powrócićdodomujakoniespodziewanibohaterowie.Czynietak,Godfreyu?

Godfreyspojrzałnanichwosłupieniu,poczymprzytaknął.Czyw

istocietymtowłaśniebyło?Samjużniewiedział.Wiedziałjedynie,że

otworzyłswąwielkągębę,aterazzobowiązanybyłwykonaćto,corzekł.

Dlaczegowtrudnychchwilachtacecha,cechajegoojca,braławnimgórę?

Czybyłotomęstwo?Czyteżmożeporywczość?

GodfreypodniósłwzrokiujrzałswąsiostręGwendolyniswegobrata

Kendricka.Podeszlidoniegoispojrzelinaniegoznacząco.

-Przynosiszchlubęnaszemuojcu–rzekłKendrick.–Inamtakże.To

śmiałapropozycja.

-Zyskałeśwtychludziachprzyjaciół–powiedziałaGwendolyn.–

Wzbudziłeśichpodziw.Licząnaciebie.Zaufanietoświętość.Niesprawim
zawodu.

Godfreyskinąłgłowąwodpowiedzi,nieufającswemugłosowiinie

wiedząc,corzec.

-Twójplanjestzarazemmądryiniemądry.Jedynietobiemożesię

udaćgowykonać.Opłaćodpowiednichludzi.Wybierzichmądrze.

Gwendałakroknaprzódiobjęłago,poczymodsunęłasięispojrzała

naniegopełnymitroskioczyma.

-Uważajnasiebie,braciemój–rzekłacicho.

Ztymisłowyodwróciłasięiodeszła,aKendrickwrazznią.Wtedypodeszłado

background image

niegoIlleprazuśmiechemnatwarzy.

-Niejesteśjużchłopcem–powiedziała.–Dziśstałeśsięmężczyzną.

Tobyłczyngodnymężczyzny.Gdyludziepolegająnatobie–wtedystajeszsię
mężczyzną.Jesteśterazbohaterem.Bezwzględunato,cosięzdarzy,jesteś
bohaterem.

-Żadenzemniebohater–rzekłGodfrey.–Bohaterniewie,coto

strach.Nielękasięniczego.Bohaterpotrafipodejmowaćwyważonedecyzje.

Mojabyłaprędka.Nieprzemyślałemjej.Inigdyjeszczetaksięnielękałem.

Illepraskinęłagłowąipołożyładłońnajegopoliczku.

-Każdybohatertaksięczuje–odpowiedziała.–Niktnierodzisię

bohaterem.Bohateremsięstaje–przezjednąbolesnądecyzjępodrugiej.To
proces.Aty,kochanymój,zmieniłeśsię.Stajeszsiębohaterem.

Nachyliłasięipocałowałago.

-Cofamwszystko,compowiedziała–dodała.–Wróćdomnie.

Kochamcię.

PocałowalisięznówiprzezkrótkąchwilęGodfreyzatraciłsięwtym

pocałunku,czuł,jakwszystkiejegostrachyulatują.Odsunęłasię,aon

spojrzałwjejroześmianeoczy.Illepraodeszła,aonzostałsam,

zastanawiającsię,nacosięporywa.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYPIĄTY

Thor,posiniaczonyipoobijany,siedziałprzydziwacznym,

background image

naturalnymognisku,któretliłosięnaskalnympodłożu.Reece,Matus,

Conven,O’Connor,EldeniIndrasiedzieliobokniego.Wszyscybyli

wykończeniisiedzieli,opierającsięoskalnepodłoże,niemalniebędącwstanie
zapanowaćnadzamykającymisiępowiekami.

Thornigdyjeszczeniebyłtakwyczerpanyiwiedział,żeniejestto

normalne.Uznał,żetotutejszepowietrze,żematocośwspólnegozdziwną
czerwonąparą,któraunosiłasięiopadała,sprawiając,żeczuł,jakgdyby
znajdowałsięwinnymmiejscu.Zkażdymkrokiemmiałwrażenie,żejego

nogiważąmilionfuntów.

Thorpowróciłmyślamidozjazduzdającymsięniemiećkońca

tunelem;szczęśliwietunelunosiłsięniecoiprędkośćzjazdustopniowo

zmniejszałasię,anadoleznajdowałosiępodłożeporośniętemiękkim,

czarnymmchem,któryzłagodziłupadek.Uchroniłogotoodśmierci,lecz

podczaszjazduponabijałsobiesiniakiniemalwkażdymmiejscuswego

ciała.Uradowałsię,żepozostalitakżeprzeżyli.Niepotrafiłocenić,jakgłęboko
sięznaleźli,leczmiałwrażenie,żewielemildalej.Wciążsłyszał

niosącysięcichymechemodległydźwiękskrobaniategopotworanagórzei
dotarłodoniego,jakwieleszczęściamieli,żeuszlizżyciem.

Terazstanęlijednakprzednowymidylematami.Znaleźlisięznacznie

głębiejwewnętrzuziemiiThorniemiałnawetpojęcia,czykierująsięw
dobrymkierunku–czywtymmiejscuwogólejestjakiśkierunek.Poupadku
przyszlidosiebieizdołaliruszyćwdalsządrogę,zapuszczającsięcorazgłębiej
igłębiejwkolejnygąszczkorytarzy.Podobniejaktunelenagórze,wykutebyły
wczarnejskale,tejednakżeporośniętebyłydodatkowo

czarnymmchem.Dziwnemałeowadyopołyskującychoranżowychoczach

background image

pełzaływnim,podążajączanimi.

Wreszcieżadneznichniebyłowstaniedaćkolejnegokroku,byli

zbytznużeni,zbytwyczerpani.Gdyspostrzeglitonaturalneognisko

wyłaniającesięzeskały,wszyscywłaściwiepadliwokołoniego,wiedząc,że
musząrozbićobóznanocizażyćtrochęsnu.

Siedzącwmilczeniujakpozostali,oparłszysięoskalnąścianę,o

miękkimech,Thorpoczuł,żepowiekipoczynająmuopadać.Czuł,żemusi

przespaćwiele,wielelat.Miałwrażenie,żejesttunadolejużcałewieki.

Thorzatraciłpoczucieczasuiodległościwtymmiejscu,niewiedział,czy
spędzilitunadoledzień,księżyc,czyteżmożecałyrok.Wpatrującsięw
trzaskającepłomienie,sycząceiskrzącesięwtejprzestronnejpodziemnejjamie,
pamiętałjedynietwarzAndronicusaiichupadek,długizjazdwdół.

Zaczynałczuć,żenigdyniewydostanąsięztegoświata.Rozejrzałsię

wokołoipojął,żemożetobyćmiejscejegowiecznegospoczynku.Nie

potrafiłtemuzaradzić–mięśniejegonapięłysię,niepotrafiłsięodprężyći
zastanawiałsię,jakiegoinnegopotworamogąnapotkaćzazakrętem.

Następnymrazemmożeimsiętaknieposzczęścić.

Thorpatrzyłwpłomienieiuprzytomniłsobie,żespędzątutajnoc,

jakkolwiekdługotrwałanocwtymmiejscu.Czykiedykolwieksię

przebudzą?CzyodnajdąGuwayne’a?

Thorpoczułukłuciewiny,zastanawiającsię,czysprowadziłswych

braciwswewłasnepiekło.Niesądził,żepójdąznim,choćwdzięcznyimbył,iż
wszyscydołączylidoniego.Thorbyłzdeterminowanybardziejniż
kiedykolwiek,bydotrzećdoGuwayne’aiznaleźćsposób,bywyprowadzić

background image

stądswychbraci,wtymbądźprzeciwnymkierunku.Jeślinieprzezwzglądna
siebie,tonanich.

Siedzieliwponurymmilczeniu,każdezatopionewswymwłasnym

świecie,isłychaćbyłojedynietrzaskanieognia.Thorzastanawiałsię,czy
kiedykolwiekjeszczeujrzyGwendolyn,czykiedykolwiekjeszczeujrzy

światłodnia.Jegomyślistawałysięcorazbardziejfatalistyczneiwiedział,że
musiodwrócićswąuwagęodtegomiejsca.

-Chciałbymusłyszećopowieść–powiedziałThor,zaskoczony

dźwiękiemwłasnegogłosu,któryprzerwałciszę.

Wszyscyobrócilisięizwrócilinaniegozaskoczonespojrzenia.

-Którekolwiekzwas–rzekłThor.–Niechopowieobojętnieco.

Cokolwiek.

Thorpragnąłzapomniećotymmiejscu,znaleźćsięgdziekolwiek,

bylenietu.

WiatrzadąłoboknichiThorzastanawiałsię,czyktokolwieksię

odezwie.Czyktokolwiekmawystarczającodużosiły,bymówić.

Poniekończącejsięciszy,gdyThorprzekonanybył,żeskazany

będziejedynienaswewłasnemyśli,jakiśgłosprzeciąłwreszciepowietrze.

Byłniski,poważnyiznużony.Thorobejrzałsięizezdumieniemspostrzegł,że
toMatussięodezwał.Siedziałpochylonywprzód,wpatrzonyw

płomienie.

-Ojciecmójbyłsurowymczłowiekiem–rzekłMatuspowoli.–

Lubowałsięwrywalizacji.Łatwopoddawałsięzazdrości.Niebyłojcem,

background image

któryradujesię,gdyjegosynowipowiedziesię.Prędzejczułsięprzezto
zagrożony.Musiałpokonaćmniewewszystkim.Tkwiławtympewnaironia,

gdyżjacałeżycieniepragnąłemniczegoinnego,jaktylkokochaćgo,byćmu
bliskim.Jednakżezakażdymrazem,gdympróbował,onmnieodtrącał.

Znajdowałsposób,bywywołaćzatarg,bytrzymaćmniezdalaodsiebie.

Upłynęłosporoczasu,nimpojąłem,iżtoniemniedarzynienawiścią,leczsiebie
samego.

Matus,wpatrzonywpłomienie,wziąłgłębokioddech.Skupiłsię,

zatopionywinnymświecie.Thorrozumiałgo;tosamoczułwzględem

człowieka,którygowychował.

-Czułem,jakgdybymprzyszedłnaświatwnieodpowiedniejrodzinie

–ciągnąłdalejMatus.–Jakgdybymniezupełniedonichpasował,a

przynajmniejniedoobrazutego,kimchcieli,bymbył.Rzeczwtym,że

nigdyniebyłemdokońcapewien,kimbyłaosoba,którąchciał,bymbył.

-Wiedziałem,żeniepasujędoresztyMacGilówzWyspGórnych.

CzułemsilniejsząwięźzMacGilamizKręgu–rzekł,rzucającspojrzeniena
Reece’a.–Zazdrościłemwamipragnąłemucieczwysp,udaćsięnaziemie
główneKręguiprzystaćdoLegionu.

Niemogłemjednaktegouczynić.Byłemskazanynato,bytam

pozostać.Braciamoinienawidzilimnie.Ojciecmójnienawidziłmnie.

Kochałamniejedyniemojasiostra,Stara…Imojamatka.

PrzyostatnimsłowieThorusłyszałudrękęwgłosieMatusa.Nastała

długacisza.WreszcieMatuszebrałsięnaodwagę,bymówićdalej.Głosmiał

background image

ciężkiodzmęczenia,jakgdybybrnąłprzezemocjonalnekrainy.

-Jednegodnia–powiedziałwkońcuMatus,odchrząknąwszy.–Gdy

miałemjakieśtrzynaścielat,mójojcieczarządziłłowy.Mieliwziąćwnich
udziałmoistarsibracia,leczojciecwyzwałmnie,bymjechałznimi.Nie
dlatego,żeuważał,iżupolujęjakąśzwierzynę,leczdlatego,żepragnął

ujrzeć,iżonimoibraciaradząsobielepiejniżjaisprawić,bymsięzbłaźnił.

Pragnąłpokazaćmi,gdziemojemiejsce.

Matuswestchnął.

-Nałowach,gdydzieńdobiegałjużniemalkońca,napotkaliśmy

największegoodyńca,jakiegowżyciuwidziałem.Mójojciecruszyłna

niego,zbrawurą,agresywnie,leczbrakmubyłokunsztu,którymtaksię

chełpił.Cisnąłwłóczniąichybił,rozwścieczającjeszczezwierza.Moidwaj
bracia,bezradni,takżechybili.

Rozjuszonyodyniecpędziłnamegoojcailadachwila,azabiłbygo.

Powinienembyłpozwolić,bytaksięstało.

Zareagowałemjednak.Ojciecniewiedziałotym,alespędziłemwiele

nocy,długopotym,gdyinnijużusnęli,ćwiczącsięwstrzelaniuzłuku.

Wypuściłemdwiecelnestrzały,prostowłebodyńca.Padłmartwytużprzed
tym,nimmiałszansędopaśćmegoojca.

Matuswestchnąłizapadłwdługiemilczenie.

-Czybyłciwdzięczny?–zapytałReece.

Matuspokręciłgłową.

-Obrzuciłmniespojrzeniem,którepamiętamdodziś.Wściekłym,

background image

pełnymupokorzenia,zazdrości.Otoprzeżył,gdyżjegonajmłodszysyn

zdołałpowalićodyńca,któremuonniepodołał.Odtegodnianienawidził

mniejeszczebardziej.

Zaległadługacisza,przerywanajedynietrzaskaniemognia.Thor

zamyśliłsięipojął,żeojciecMatusapodobnybyłdojegoojca.

DziękitejopowieściThorpoczuł,żeznalazłsięgdzieindziej.Sądził,

żedobiegłajużkresu,gdynagleMatusodezwałsię.

-Następnegodnia–mówiłdalej.–Mojamatkazmarła.Sztormy

WyspGórnychnigdyjejniesprzyjały.Byłasłabą,delikatnąkobietą,która
znalazłasięnatychjałowychwyspachprzezmegoojcaijego

nieposkromionąambicję.Matkazaziębiłasięinigdyniepowróciłado

zdrowia–choćsądzę,żetaknaprawdęsercepękłojejztęsknotyzaziemiami
głównymi.

Kochałemmatkęitopomagałomiprzeżywaćkażdydzień,agdy

umarła,czułem,żenicjużniepozostałomiwtymmiejscu.Udałemsięnajej
pochówekwrazzinnyminaszczytgóryEleusis.Czyznasztęgórę?–

zapytał,patrzącnaReece’a.

Reeceprzytaknął.

-Pierwszastolica–odrzekł.

Matusskinąłgłową.

-Dobrzeorientujeszsięwhistorii,kuzynie.

-Pobierałemnaukiodkądbyłemchłopcem–rzekłReece.–Nadługo

background image

przedKrólewskimDworemtonaWyspachGórnychsprawowanowładzę.

Pięćseteklatwcześniejtostamtądkrólowiewładalikrólestwem.Przed

WielkimPodziałem.

Matusskinąłgłową,aThorspojrzałnanichdwóchizamyśliłsięnadogromem
królewskichnauk,któreodebrali,nadtym,jakniewielewiedziałohistorii
Kręgu.Pragnąłdowiedziećsięczegoświęcej,dowiedziećsięczegośo
pradawnychkrólach,pradawnychwojownikach.Pragnąłusłyszeć

opowieścioKręgusprzedwielustuleci,odawnychwojnach,bitwach,

bohaterach,dawnychstolicachimiejscach,zktórychsprawowanowładzę…

Terazjednaknieczasnato.Kiedyśsiądzieiwszystkiegosięnauczy.Kiedyś,
obiecałsobie.

-Takczyinaczej–powiedziałMatus.–Tamtegodniasiedziałem

przygrobiemejmatkiiłkałem;przerastałomnieto.Długopotym,gdy

wszyscysięrozeszli,jawciążtamsiedziałem,spędziłemcałąnocnaszczycietej
góry,wyczuwającobecnośćśmierci.Wtedypoznałem,jakietouczucie

śmierć.Winiłemmegoojcazaśmierćmatki,megoojca,którynawetnie

pojawiłsięprzypochówku.Nigdyniewybaczyłemmutamtejnocy.Do

ostatkadbałjedynieosiebie.

Matuswestchnął.

-Tutaj,wtymmiejscu,porazpierwszyodtamtegoczasuznówto

czuję.Sądziłem,żenigdyjużniezaznamtegouczucia–uczuciaśmierci.

Mojamatkajestgdzieśtutaj.Zarazemlękamsięjąujrzećizniecierpliwością
tegowyczekuję.

Jegoopowieśćdobiegłakońcaizapadłacisza.Thorspojrzałna

background image

Matusaznowymszacunkiem.Jegosłowawistocieprzeniosłygo,przeniosłyich
wszystkichztegolochuwinnemiejsce.Thorzastanawiałsię,czyMatus
odnajdzietutajswąmatkę.

Anadewszystko,czyonsamodnajdzieGuwayne’a.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYSZÓSTY

ObrzaskuDariuswybudziłsięzraptownych,niespokojnychsnów

przezdźwiękroguwewsi–byłtoniski,zawodzącydźwięk,odktórego

bolałygouszy–ipoznałnatychmiast,żedziejesięźle.Nigdyniedęliwtenróg,
jedyniewwyjątkowychprzypadkach.Dariussłyszałgowswymżyciu

tylkoraz,gdybyłmałymchłopcem.Wtedyjedenzwieśniakówpróbował

zbiecizostałpojmanyprzezImperium,torturowanyistraconynaoczach

wszystkich.

ZnarastającymzłymprzeczuciemDariuswyskoczyłzposłania,

prędkoodziałsięiwypadłzadrzwichaty.Draypodążałcałyczaszanim,
depczącmupopiętach.DariusowinatychmiastprzyszłanamyślLotiinarada
wewsipoprzedniegodnia.Mieszkańcywsisprzeczalisiębezkońca,lecznie
uzgodnili,jakpostąpić.Wszyscygotowalisięnanajgorsze,nazbliżającąsię
zagładę,nieuchronnązemstę,którąprzeprowadziImperiumi–jakzawsze–

niktniechciałatakować,podejmowaćzdecydowanychdziałań.Dariusnie

byłtymzadziwiony.

Niespodziewałsięjednak,żezjawiąsiętakszybko,zaraznastępnego

ranka.Powinienbyłtoprzewidzieć:Imperiumnigdyniezwlekałoz

dokonaniemzemsty.

background image

Dariuspędziłdrogąkuśrodkowiwsi,przyłączającsiędorosnącego

tłumuludziwyłaniającychsięzchat,mężczyznikobiet,dzieci,braci,

kuzynów,przyjaciół,tłoczącychsięnagłównejdrodzeprowadzącejku

środkowiosady.Tłumgęstniałzkażdąchwilą.

DariussłyszałbiegnącegozanimDraya,przyskakującegowesołodo

jegostóp,zawszeskoregodowszelakichzabaw.Dariuspragnąłwyjaśnićmu,że
toniezabawa,leczwiedział,żeDrayniepojąłbytego.

Biegnąc,DariusrozpaczliwiewyszukiwałtwarzyLotipośródtłumu.

Miałzłeprzeczucie,żewszystkotojestwjakiśsposóbzwiązaneznią,z
Imperium,iwiedział,żepotrzebujegoterazjaknigdywcześniej.

Poprzedniegodniauzgodnili,żejeślicoś–cokolwiek–sięzdarzy,spotkająsię
podrozłożystymdrzewemprzedosadą.Wieśniacybieglikuśrodkowi

wsi,aDariusskręciłipuściłsiębiegiemkudrzewuznadzieją,żejątamujrzy.

Zulgąspostrzegł,żetamjest.Stała,rozglądającsięwtłumie,

wyraźniegoszukając.Najejtwarzymalowałasiępanika.

Dobiegłdoniej,aonapadłamuwobjęcia.Oczymiała

zaczerwienioneodpłaczu.Dariusmógłsobiejedyniewyobrazić,jaktrudnabyła
dlaniejtanoc,zwłaszczazjejpotępiającąrodziną.

-Dariusie–wyszeptałamudoucha,biorącgwałtownywdech.Wjej

głosieusłyszałulgęitrwogę.

-Nietroskajsię–odrzekł.–Wszystkobędziedobrze.Cobysięnie

działo,będziedobrze.

Drżąc,odsunęłasięipokręciłagłową,patrzącmuwoczy.

background image

-Niebędzie–powiedziała.–Nicjużnigdyniebędziedobrze.

Imperiumpragniemejśmierci.Pragnązemsty.Nawetnasipobratymcy

pragnąmejśmierci.Muszęzapłacićzato,couczyniłam.

-Posłuchajmnie–rzekłDariusstanowczo,zdecydowanymruchem

kładącręcenajejramionach.–Cobysiędzisiajniedziało,podżadnym
pozoremniewyjawiajim,żetoty.Pojmujesz,comówię?Nieprzyznawaj

się,żetoty.

Spojrzałananiegoniepewnie.

-Alecojeśli…–zaczęła.

Potrząsnąłstanowczogłową.

-Nie–rzekł,zbierającwsobiecałąpowagę,najakątylkobyłogo

stać.–Przysięgnij.

SpojrzałamuwoczyiDariusujrzałbudzącąsięwnichsiłęirodzącą

sięzwolnadeterminację.Skinęłagłowąiwyprostowałasięnieco.

-Przysięgam–rzekłacicho.

Dariusskinąłgłowązzadowoleniem,ująłjejdłońipoprowadziłją

żywościeżkąkuwsi.

MinęlizakrętiDariusujrzał,żemieszkańcyzgromadzilisiępośrodku

osady.Rógzabrzmiałrazjeszcze.Dariusuniósłgłowęispojrzałponad

ludźmi,wpierwszepromienieświtu.Sercemuzamarło.Nahoryzoncie,

zagradzającdrogęzewsi,stałapotężnasiłaimperialna,setkiżołnierzywpełnym
rynsztunku.Stałytamrzędyzert,aprzednimioddziałyżołnierzydzierżących

background image

wszelakiegorodzajustalowyoręż,zdyscyplinowani,stojącynabaczność,
czekającynarozkaz,byzabić.

NiczegowięcejnietrzebabyłoDariusowimówić.Spojrzałnaswych

pobratymcówiujrzałwnichnapięcieistrach.Wieśniacyniemieliżadnego
prawdziwegooręża,którymmoglibysiębronić.Itakniebyłabyto

prawdziwawalka,nieprzeciwkotejprofesjonalnejarmii.

Dariusgotowałsięnanieuchronnyatak,czekał,ażImperiumuderzy.

Miasttegojednak,codziwne,nastaładługa,niezręcznacisza.Imperialne
chorągwiepowiewałynaporannymwietrze.Imperiumstałoprzednimi,jak

gdybychcielipotrzymaćichwniepewności.

Wreszciedowódcaimperialnywyszedłnaprzód,przedswychludzi,

otoczonyzobustrontuzinemżołnierzy,istanąłnaprzeciwwieśniaków.

-Przelaliściekrew–zagrzmiał.–Ikrwiątookupicie.Zabraliście

jednegoznaszych.Uchybiliściejednejzpodstawowychreguł.Naszedwa

ludyżyływzgodziezesobą,gdyżwy,ipokoleniaprzedwaszymi,żyły

podługzasad.Wiecie,jakącenęprzyjdziewamzapłacićzaichpogwałcenie.

Przerwał.

-Krewzakrew–zawołał.–Naszawielkawładczyni,Volusia,

najświetniejszaspośródkrólowychVolusii,boginiWschoduinajwyższa

władczynimorzaijegookrętów,wswejwielkiejłascepostanowiłanie

zabijaćwaswszystkich.Miasttegorozkazałatorturowaćizabićtylko

jednegospośródwas,sprawcętegobezprawnegoczynu.Tylkorazobdarzy

background image

wastakąłaską,wyłączniedlatego,żenawczorajszydzieńprzypadłoświęto
naszychbogów.

Dowódcapozwolił,byjegosłowarozbrzmiaływpowietrzuinastała

długacisza,przerywanajedyniełopotaniemchorągwinawietrze.

-Ten–zagrzmiał.–Którytouczynił,wystąpinaprzód,przyznasię

dowinyiponiesieśmierćzaswychludzi.Nieponowiętejwspaniałomyślnej
propozycji.Wystąpnaprzódteraz.

Dariuspowiódłspojrzeniempomieszkańcachosadyizobaczyłnaich

twarzachpanikę.NiektórzyznichodwrócilisięipatrzylinaLoti,jakgdyby
zastanawialisię,czywydaćjąwręceImperium.Dariusujrzał,żeLoti

zaczynapłakaćiczuł,jakjejdłońdrżywjego.Wyczuwał,żeniejestpewna,co
robić.Poczuł,żezamierzawyjśćprzedtłum,przyznaćsię.

Wtedydotarłodoniego,żebezwzględunacenę,jakąprzyjdziemu

zatozapłacić,jegohonormunatoniezezwoli.

Dariusodwróciłsiędoniej.

-Pamiętajoswejprzysiędze–rzekłcicho.

Darius,zdeterminowany,wyszedłnaglenaprzód,dałkilkakroków

przedinnymi.Zustjegoziomkówdobyłsięstłumionyokrzyk.

-Toja,paniedowódco!–zawołałDarius,agłosjegorozbrzmiałw

nieruchomymporannympowietrzu.

Dariusczuł,żecałydygocewewnątrz,leczniedałtegoposobiepoznać.
Zdecydowanybyłprzezwyciężyćstrach,pokonaćgo.Stanąłz

wysokouniesionągłową,wyprężonąpiersiąipatrzyłdumnie,wyzywającona
dowódcę.

background image

-Tojazabiłemnadzorcęniewolników.

DowódcaimperialnypatrzyłnaDariusasurowoprzezdługiczas.Był

towysokimężczyznaotypowejdlaImperiumpołyskliwejżółtejskórze,

dwóchniedużychrogachiczerwonychoczachrasyimperialnej,potężnej

postury.Dariusdostrzegłwjegooczachszacunek.

-Przyznałeśsiędowiny–zawołał.–Todobrze.Dziękitemutwe

przedśmiertnetorturybędąkrótkie.

Dowódcaskinąłnaswychżołnierzyirozległsięszczękzbroiiostróg.

PółtuzinażołnierzypomaszerowałonaprzódiotoczyłoDariusa,schwyciło
mocnozaręceipoprowadziłokudowódcy.

Draywarknął,skoczyłizatopiłkływłydcejednegozmężczyzn.

ŻołnierzwrzasnąłipuściłDariusa.Draywarczałjaknigdyprzedtem,

szarpiącdokrwi,ażołnierzniebyłwstaniegoodtrącić.

ŻołnierzsięgnąłdomieczaiDariuswiedział,żemusireagować

szybko,jeślichceocalićDraya.

-Dray!–krzyknąłDariusostro.–Dochaty!JUŻ!

Dariusprzybrałswójnajgroźniejszyton,modlącsię,byDray

usłuchał.Raptempiespuściłnogężołnierza,odwróciłsięiczmychnąłw

tłum.

Ledwieumknąłprzedciosemżołnierza,którymiastniegociął

powietrze.MężczyźniodwrócilisięiciągnęlidalejDariusa.

background image

-Nie!–rozległsiękrzyk.

Zatrzymalisięiodwrócili,anaprzódwyszłazapłakanaLoti.

-Ontegonieuczynił!Niejestniczemuwinny.Tomojasprawka–

zawołała.

Dowódca,skołowany,przenosiłspojrzeniezniejnaDariusaiz

powrotem,zastanawiającsię,komuuwierzyć.

-Tosłowakobiety,którachceocalićmęża–wykrzyknąłDarius.–

Niewierzciejej!

Dowódcaimperialnypatrzyłtonajedno,tonadrugie,aDariusowi

sercemałoniewyrwałosięzpiersi.Modliłsię,bynadzorcadałwiaręjego
słowom.

-Naprawdęsądzicie,żesłabakobietapotrafiłabyudusićwalecznegonadzorcę
niewolników?–dodałDarius.

Wreszcienatwarzdowódcywypełzłkwaśnyuśmiech.

-Ubliżasznam–rzekłdowódcadoLoti.–Jeślisądzisz,żejednegoz

nasmożezabićtakasłabakobietajakty.Gdybytakbyło,sambymich

ukatrupił.Powściągnijjęzyk,kobieto,nimcigowyrwę.

-Nie–krzyknęłaLoti.

Dariusujrzał,jakpodchodządoniejżołnierzeipowstrzymująją,

odpychającwtył,aonamłócirękomawokoło.Jejlojalnośćurzekłagoi

poruszyłagłęboko,dającmuukojenieprzedśmiercią,która–jakwiedział–

goczeka.

background image

Dariuspoczuł,żeszarpiągowprzódiniebawemprzywiązanogodo

słupa.Przyciśniętodoniegojegotwarz,przywiązanodłonieikostki.Poczuł,jak
szorstkiedłonierozdzierająkoszulęnajegoplecach.Odgłosdarcia

przeszyłpowietrzeiDariuspoczułnaodsłoniętychplecachpromienie

porannegosłońcaichłodnypowiewwiatru.

-Jestemdziślitościwy–zagrzmiałdowódca.–Zaczniemyzatemod

jednejsetkibatów!

Dariusprzełknąłciężkoślinęiniepozwolił,byktokolwiekujrzał

strachnajegotwarzy,gdywiązanomudosłupaprzegubydłoni.Gotowałsięna
przeraźliwyból,którymiałnadejść.

Nimzdołałdokończyćmyśl,Dariususłyszałtrzaskbiczainagle

poczułkażdynerwwswymcieleipotwornybólpleców.Czuł,jakjegoskóra
odrywasięodciała,jakjegokrewmuskawiatr.Wżyciunieodczuł

większegobólu.Niewiedział,jakzdołagoprzetrzymać,niewspominającjużo
pozostałychdziewięćdziesięciudziewięciuuderzeniach.

BiczprzeciąłpowietrzedrugiraziDariuspoczułkolejneuderzenie,

silniejszejeszczeodpoprzedniego.Jęknąłponownieichwyciłsięsłupa,
powstrzymującsięodkrzyku.

UderzeniaspadałyjednozadrugimiDariusczuł,żezatracasięw

innymuczuciu,whonorze,chwaleimęstwie.Wpoświęceniu.W

poświęceniudlainnejosoby–osoby,którąkochał.PomyślałoLoti,obólu,
którymusiałabyznieść;pomyślałojejchromymbracie,któregotakżekochał

iszanowałiotym,jakLotisiędlaniegopoświęciła.Odebrałkolejne

uderzenie,ijeszczejedno,wiedząc,żerobitodlanich.

background image

Dariuszagłębiałsięcorazbardziejwsiebie,uciekającprzedtym,co

siędziało,ipoczuł,żerodzisięwnimznajomeuczucie,poczułciepło

przepływająceprzezjegodłonie.Czuł,żejegociałowzywago,byprzyzwał

swąmoc.Pragnęłazostaćprzyzwana.Wiedział,żejeślitouczyni,zdołasię
uwolnić.Zdołapokonaćichwszystkich.

Dariusniepozwoliłsobiejednaknato;powstrzymałsię,nie

pozwalającmocyprzybyć.Lękałsięjejużyć.Choćbardzotegopragnął,nie
chciałbyćwyrzutkiempośródswychpobratymców.Wolałzginąćjak

męczennik,niżbyćpamiętanyjakoznienawidzonyprzeznichczarodziej.

Padłokolejneuderzenie,ijeszczejedno,iDariusztrudemustałna

nogach.Chwytałciężkopowietrzeioddałbywszystkozałykwody.Poczynał

sięzastanawiać,czytoprzeżyje–gdynaglepowietrzeprzeciąłjakiśgłos.

-Dosyć!–rozbrzmiałjakiśgrzmiącygłos.–Pojmaliścienietego

człowieka.

TrzaskaniebiczaustałoiDariusodwróciłsięsłabo.Kuswemu

zaskoczeniuujrzałLoca,chromegobrataLoti.Wyszedłnaprzód,przed

wszystkich.

-Tojazabiłemnadzorcę–rzekłLoc.

Dowódcaimperialnygapiłsięwniegozdezorientowany.

-Ty?–zawołał,lustrującgoniedowierzającymspojrzeniem.

NaglenaprzódwyszedłRajistanąłobokLoca.

-Nie–krzyknąłRaj.–Tojagozabiłem.

background image

DesmondwyszedłnaprzódistanąłprzyRaju.

-Nie,tobyłemja!–zawołałLuzi.

Wtłumiezaległadługa,pełnanapięciacisza,ażwreszciejedenza

drugimwszyscyprzyjacieleDariusawyszlinaprzód.

-Nie,toja!–rozbrzmiewałjedengłoszadrugim.

Dariusodczuwałniebywałąwdzięcznośćwzględemswychbraci,był

poruszonyichlojalnością;zapragnąłmilionrazyponieśćdlanichśmierć.

StalituzinamidumnieprzedImperium,pragnącprzyjąćkaręzaniego.

Dowódcaimperialnywarknąłnanichiwydałjękfrustracji.Podszedł

doDariusaichłopakpoczułszorstkiedłoniezaplecami,gdydowódca

schwyciłgomocno,nachyliłsięiwyszeptałmudoucha,ażpoczułjego

gorącyoddechnakarku:

-Powinienemcięzabić,chłopcze–wycedził.–Zato,żeśzełgał.

Dariuspoczuł,żemężczyznaprzyciskasztyletdojegogardła,że

dociskagodojegoskóryipoczuł,żetakwłaśniemożesięstać.

Miasttegopoczułjednak,żemężczyznaciągniegozawłosy,szarpie

zadługiego,niesfornegokucykainaglepoczuł,żeostrzedotykajegowłosów

–którychnieściąłanirazuodurodzenia.

-Byśomnieniezapomniał–rzekłdowódcazponurymuśmiechem

natwarzy.

-NIE!–wrzasnąłDarius.Zjakiegośpowodumyślościęciuwłosów

background image

ubodłagożywiejniżuderzeniebiczem.

Całaosadawciągnęłagwałtowniepowietrze,gdydowódcajednym

ruchemszarpnąłgozawłosy,uniósłdłońiściąłje.Dariuszwiesiłniskogłowę.
Czułsięupokorzony,nagi.

DowódcarozciąłsznurykrępującejegokostkiinadgarstkiiDarius

osunąłsięnaziemię.Osłabłyoduderzeń,zdezorientowany,Dariuspoczułna
sobiespojrzeniawszystkichswychziomkówi,choćbólbyłnieopisany,

zmusiłsię,bywstać.

Stanąłnaprzeciwdowódcydumnie,wyzywająco.

Tenjednakzwróciłsięwstronętłumu.

-Ktośtułże!–zagrzmiał.–Maciedzieńnapodjęciedecyzji.Jutroo

brzaskupowrócę.Zdecydujecie,czychceciewyjawićmi,ktozabiłtego

mężczyznę.Jeślitegonieuczynicie,wszyscy,każdyjedenzwas,będzie

torturowanyizabity.Jeślirzekniecie,odetnękażdemuzwaskciukprawejdłoni.
Takącenęzapłaciciezawaszełgarstwaizato,żemuszętupowrócić.

Jestemlitościwy.Zełgajcierazjeszcze,aprzysięgamnamąduszę,poznacie,co
znaczybraklitości.

Dowódcaodwróciłsię,dosiadłzerty,dałznakswymżołnierzomijak

jedenmążwyruszylidrogą,którąprzybyli.Darius,któremukręciłosięw
głowie,jakprzezmgłęwidziałswychbraciiLoti,rzucającychsiękuniemui
dopadającychdoniegowsamczas.Zatoczyłsięwprzódipadłimw

ramiona.Jakwielemożesięzdarzyć,pomyślał,patrzącnasłońcenimstracił

przytomność,nimdzieńwstanie.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYSIÓDMY

background image

Godfreymaszerowałzakurzonądrogąprowadzącądowielkiego

miastaVolusii.TowarzyszylimuAkorth,Fulton,MerekiArio,aon

zastanawiałsię,jakwielkietarapatynasiebiesprowadził.Obejrzałsięnaswych
nieprawdopodobnychkompanówiwiedział,żeznalazłsięwopałach:

byliznimAkorthiFulton–dwajzapijaczenipróżniacy–którzypo

mistrzowskuradzilisobiezpociesznągadaniną,aleniczympozatym;

Merek,złodziej,którycałesweżycienierobiłnicinnego,jaktylkokradł,który
podstępemwydostałsięzkrólewskichlochówizaciągnąłdoLegionu,przysłuży
sięwzaułkachimazręcznepalce,leczżadnychinnychzalet;iwreszcieArio,
mały,słabowitychłopieczdżungliImperium,którysprawiał

wrażenie,żelepiejbymubyłowjakiejśsalinauk.

Godfreypokręciłgłową,rozmyślającnadtągodnąpożałowania

bandą,pięcioosobowążałosnągrupą,osobliwymibohaterami,którzy

wyruszyli,bydokonaćniemożliwego.Mieliwkroczyćdojednegoznajlepiej
chronionychmiastwImperiumiznaleźćodpowiedniąosobę,opłacićjąi

przekonać,byprzyjęłazłoto,któreterazciążyłoim,zawieszonewsakwachu
pasów.AGodfreybyłichprzywódcą.Wgłowiemusięniemieściło,

dlaczegopokładaliwnimzaufanie;onsamsobienieufał.Godfreybyłby

zaskoczony,gdybyzdołalichoćminąćbramymiasta.Wciążniemiałpojęcia,jak
tegodokonają.

Godfreywielerazywswymżyciupostąpiłjakszaleniec,leczniemiał

pojęcia,jakwplątałsięwtęwyprawę.Porazkolejnyniczymgłupiec

pozwolił,byrzadkauniego,lecznieposkromionabrawuraprzejęłanadnim
kontrolę,byzawładnęłanim.Bógjedenwieczemu.Powinienbyłtrzymać

background image

buzięnakłódkęizostaćtamzGwendolyniresztą.Byłjednaktutaj,takw
zasadziesam,igotowałsię,byoddaćżyciezamieszkańcówosady.Odnosił

wrażenie,żetenplanbyłzgóryskazanynaporażkę.

Idąc,Godfreywyciągnąłrękęiwyrwałznówbukłakzwinemzdłoni

Akortha,pociągnąłdużyłyk,rozkoszującsięwywołanymprzeztrunek

szumem.Niczegoniepragnąłwtejchwilibardziej,niżzawrócić.Jednakcoś
wewnątrzniegoniepozwalałomunato.Powracałwciążmyślamidotej

dziewczyny,Loti,którawykazałasiętakwielkąodwagą,którazabiła

nadzorcęwobronieswegochromegobrata–ipodziwiałją.Wiedział,że

wieśniakówjestzdecydowaniemniejimusieliznaleźćinnewyjście.A

doświadczeniepodpowiadałomu,żezawszeistniejeinnewyjście.Jeśliz
czymkolwiekradziłsobiedobrze,tozeznajdywaniemtychwyjść.Chodziło
jedynieoto,byznaleźćodpowiedniąosobę–iodpowiedniącenę.

Godfreypociągnąłkolejnyłyk,przeklinająctęswojąrycerskość;

zdecydował,żekochażycie,kochaprzetrwaniebardziejniżodwagę–a

jednakjakimśsposobemniepotrafiłsiępowstrzymaćprzedtakimi

uczynkami.Szedłzponurąminą,usiłującniesłuchaćnieustającejgadaniny
AkorthaiFultona,którzyniezamilklianinachwilę,odkądwyruszyliw

drogę.

-Wiem,cozrobiłbymwzamtuziepełnymimperialnychkobiet–

mówiłAkorth.–PokazałbymimrozkoszeKręgu.

-Niczegobyśimniepokazał–zaprzeczyłFulton.–Byłbyśzbyt

pijany,niedotarłbyśnawetdoichłóż.

background image

-Aty?–odparłAkorth.–Niebyłbyśpijany?

Fultonzachichotał.

-Ano,byłbywystarczającopijany,byniewchodzićdoimperialnego

zamtuza!–powiedziałiroześmiałsięzwłasnegożartu.

-Czycidwajkiedykolwiekmilczą?–spytałMerekGodfreya,

zrównującsięznim.Najegotwarzymalowałosięrozdrażnienie.–Idziemyna
śmierć,aimzdajesiętowcaleawcalenieprzeszkadzać.

-Tonieprawda–rzekłGodfrey,poczymwestchnął.–Spójrznatoz

dobrejstrony.Jaużeramsięznimicałemeżycie;tobiepozostałojedyniekilka
godzin.Późniejwszyscybędziemyjużmartwi.

-Niewiem,czyzdołamwytrzymaćjeszczekilkagodzin–powiedział

Merek.–Byćmożeprzyłączeniesiędotejwyprawybyłojednakzłym

pomysłem.

-Byćmoże?–prychnąłśmiechemAkorth.–Drogichłopcze,nie

maszpojęcianawet,jakbardzo.

-Atakpoprawdzie,tosądziłeś,żedoczegonamsięprzydasz?–

dodałFulton.–Złodziej?Cóżzamierzaszzrobić,skraśćimperialneserca?

AkorthiFultonwybuchnęliśmiechem,aMerekpoczerwieniał.

-Złodziejmaprędkiepalce,prędszeniżtykiedykolwiekbędziesz

miał–odrzekłponuro.–Anietrzebabyćażtakprędkim,bypoderżnąć

komuśgardło.

SpojrzałznacząconaAkortha,zwolnawyciągającorężzzapasa.

background image

PrzerażonyAkorthuniósłdłonie.

-Niebyłomoimzamiaremcięurazić,chłopcze–powiedział.

Merekpowolischowałnóżzpowrotemzapasiuspokoiłsię.Szlidalejiteraz
jużAkorthmilczał.

-Porywczyjesteś,co?–zapytałFulton.–Toprzydatnewboju.Lecz

niewśródprzyjaciół.

-Aktóżrzekł,żejesteśmyprzyjaciółmi?–spytałMerek.

-Sądzę,żemusiszsięnapić–rzekłAkorth.

Podałmubukłak,nibypropozycjęzawarciarozejmu,leczMerek

zignorowałgo.

-Niepiję–powiedziałMerek.

-Niepijesz?–zapytałFulton.–Złodziej,któryniepije?Biadanam.

Akorthpociągnąłdługiłyk.

-Chciałbymusłyszećtęopowieść…–zacząłAkorth,leczprzerwał

mucichygłos.

-Nawaszymmiejscunieszedłbymdalej.

Godfreyobejrzałsięizzaskoczeniemujrzał,żechłopiec,Ario,

zatrzymałsięraptownie.Opanowaniechłopca,jegospokój,gdypatrzyłw

szlak,wywarłynaGodfreyuniemałewrażenie.Spoglądałwstronęlasu,jak
gdybydostrzegłwnimcośzłowieszczego.

-Dlaczegosięzatrzymaliśmy?–zapytałGodfrey.

-Idlaczegosłuchamysięchłopca?–spytałFulton.

background image

-Dlatego,żetenchłopiecjestwasząjedynąnadzieją,byporuszaćsię

poziemiachImperium–odrzekłzespokojemArio.–Dlatego,żegdybyścienie
usłuchalitegochłopcaidalitrzykrokiwprzód,niebawemsiedzielibyściew
imperialnejsalitortur.

Zatrzymalisięispojrzelinaniego,skołowani,achłopiecpochyliłsię,wziąłdo
rękikamieńicisnąłnimtużprzeddrogę.Wylądowałkilkastóp

przednimiiGodfreypatrzyłoszołomiony,jakogromnasieć,skrytapod

liśćmi,zaczepionanagałęziach,raptowniestrzeliławgórę.Godfrey

uprzytomniłsobie,żegdybypostawilikilkastópwięcej,wszyscyzostaliby
schwytani.

Spojrzelinachłopcazadziwieni,znowymszacunkiem.

-Jeślichłopiecjestnamwybawcą–powiedziałGodfrey.–Jesteśmy

wwiększychtarapatach,niżsądziłem.Dziękujęci–rzekłdoniego.–

Zaciągnąłemuciebiedług.Ofiarujęcijednąztychsakwzłota,jeślijakaśnam
pozostanie.

Ariowzruszyłramionamiiruszyłprzedsiebie,niepatrzącnanich.

-Złotonicdlamnienieznaczy–powiedział.

Pozostaliwymienilizdziwionespojrzenia.Godfreynigdyniewidział

nikogotakobojętnego,potrafiącegozachowaćstoickispokójwobliczu

zagrożenia.Dotarłodoniego,ileszczęściamieli,żechłopiecprzyłączyłsiędo
nich.

Szlidalej,aGodfreyowitrzęsłysięnogiizastanawiałsię,czyta

pożałowaniagodnabandakiedykolwiekdotrzedobram.

*

background image

SłońcestałowysokonaniebieiGodfreyowinogitrzęsłysięjużz

wyczerpania.Opróżniłdrugibukłakwina.Wreszciepowielugodzinach

marszuujrzałprzedsobąskrajlasu.Azanim,zapustympolem–szeroką,
brukowanądrogęinajmasywniejsząbramęmiasta,jakąkiedykolwiek

widział.

BramęVolusii.

Stałyprzedniątuzinyżołnierzyimperialnychwnajświetniejszych

zbrojachiostrozakończonychhełmachimperialnejczerniizłota,z

halabardami,wyprężonychjakstruny,zwzrokiemutkwionymprzedsobą.

Strzegliogromnegomostuzwodzonego,awejścieznajdowałosiędobre

pięćdziesiątstópprzedGodfreyemiresztą.

Zatrzymalisię,skrycipośróddrzewnaskrajulasu,przypatrującsię

im,iGodfreypoczuł,żespojrzeniawszystkichkierująsięnaniego.

-Coteraz?–zapytałMerek.–Jakimaszplan?

Godfreyprzełknąłciężkoślinę.

-Niemamżadnego–odrzekł.

Merekotworzyłszerokooczy.

-Niemaszplanu?–zapytałAriozoburzeniem.–Dlaczegozatem

zaofiarowałeśsię,żetouczynisz?

background image

Godfreywzruszyłramionami.

-Żebymtojawiedział–rzekł.–Wdużejmierzeprzezgłupotę.Może

takżeprzeznudę.

Jęknęli,patrzącnaniego,rozwścieczeni,poczymprzenieśliwzrok

ponownienabramę.

-Mówiszzatem–powiedziałMerek.–Żeprzyprowadziłeśnasdo

najpilniejstrzeżonegomiastawImperiumbezżadnegoplanu?

-Cozamierzałeśuczynić?–spytałchłopiec.–Poprostuprzejśćprzez

bramę?

Godfreywspomniał,żenierazdopuszczałsięryzykanckichczynów,

lecznigdychybaażtak.Żałował,żeniemyślijasnoiniepamiętaich

wszystkich,leczumysłzmąconymiałtrunkiem.

Wreszciebeknąłiodrzekł:

-Właśnietozamierzamuczynić.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYÓSMY

Reeceuniósłpowolipowieki,otumanionyczerwonąparą,którana

przemiannapływałaiunosiłasięwtymmiejscu.Rozejrzałsięwmroku.

Pojął,żezmorzyłgosen,gdysiedziałopartyościanęjaskini;przedsobąujrzał
niewielkiogień,wyłaniającysięzeskalnegopodłożaizalewającyblaskiemich
otoczenie.Zastanowiłsię,jakdługospali.

background image

ReecerozejrzałsięiwokołosiebieujrzałThorgrina,Matusa,

Convena,O’Connora,EldenaiIndrę,wciążleżącychprzyognisku.Nachylał

sięidelikatnietrącałich,aonbudzilisięzwolna,jednopodrugim.

GłowaReece’aciążyłamu,jakgdybyważyłamilionfuntów.Z

trudempodniósłsięnadłoniachikolanach,następniewstał.Zdałomusię,że
przespałstolat.Usłyszałcichyjękodbijającysięodścian,odwróciłsięi
spojrzałwciemność,leczniepotrafiłorzec,skąddobiega.Czuł,jakgdybybył
tunadole,wkrainieumarłychodzawsze,jakgdybybyłtudłużej,niżżył.

Nieżałowałjednakniczego.Byłubokuswegobratainiepragnąłbyć

nigdzieindziej.ThorbyłnajbliższymmuprzyjacielemiReececzerpałsiłęz
zachowaniaThora,któryniezgadzałsięcofnąćsięprzedwyzwaniem,zjego
determinacji,byodnaleźćiocalićswegosyna.Podążyłbyzanimw

najgłębszeczeluścipiekielne.

Nieprzeszłowieleczasuodchwili,gdyReecesamtambył,gdy

przepełniałygocierpienieiżalpostracieukochanejosoby.Każdegodniażył

zuczuciempustkipostracieSeleseirozumiał,zczymborykałsięThorgrin.

Byłotowielcedziwne;będąctunadoleReececzułsiębliżejSeleseniż
kiedykolwiek,czułosobliwyspokój.Myślącotym,przypomniałsobie,że

obudziłgosenoniej.Wciążwidziałjejuśmiechniętątwarz,widział,jakgo
budzi.

GdzieśzciemnościponiósłsiękolejnyjękiReece,podobniejak

reszta,zacisnąłdłońnarękojeścimiecza.Wszyscymielinerwynapiętejak
postronki.Jakjedenmążruszyliwmilczeniuprzedsiebie,Thorgrinszedłna
czele.Reecebyłzgłodniały,odczuwałprzeraźliwygłód,któregoniebyłbyw
stanienigdystłumić,jakgdybyniemiałwustachnicodcałychwieków.

-Jakdługospaliśmy?–zapytałO’Connor.

background image

Idącdalej,spojrzeliposobie,zadumani.

-Czuję,jakgdybyprzybyłomilat–rzekłElden.

-Itakteżwyglądasz–powiedziałConven.

Reecerozprostowałręce,dłonieinogi.Byłyzesztywniałe,jakgdyby

nieporuszałsięodbardzodawna.

-Niemożemyprzestaćsięporuszać–rzekłThorgrin.–Anina

chwilę.

Pomaszerowalirazemwciemność.Thorszedłnaczele,aujegoboku

Reece.Wszyscymrużylioczywprzyćmionymświetleognisk,poruszającsię
krętymikorytarzami.Nietoperzprzeleciałobokjegogłowy,potemjeszczejeden
ikolejny,aReeceuchylałsięispojrzałkugórze.Ujrzałbłyszcząceślepia
wszelakiejbarwy,należącedoegzotycznychstworzeńzwisającychdogóry
nogamizsufituisiedzącychnaścianach.

Reecezacieśniłdłońnarękojeścimiecza,gotującsięnaatak,

ogarniętyzłymprzeczuciem.

Szlidalej,ażwąskajaskiniarozrosłasięnagle,otwierającwwielki,

okrągłyplacośrednicyjakichśpięćdziesięciustóp.Przednimileżałszereg
korytarzy,jambiegnącychwewszystkichkierunkach.

Wokołoplacupłonęłyogniska,którejasnogooświetlały.Reecebył

zaskoczony,żejaskiniaotwierasięwtensposób,żerozwidlasięnatakwiele
dróg.

Bardziejjeszczezaskoczyłagojednakpostać,którąujrzałprzedsobą.

Reeceosunąłsięnakolana,poruszony,nieomalmdlejąc,gdyujrzał

ledwiekilkastópprzedsobąswąmiłość.

background image

Selese.

Oczyzaszłymułzami.Patrzyłzzachwytem,jakSelesepodchodzido

niegoiwyciągakuniemuręce.Ujęłajegodłonie–ajejskórabyłaniezwykle
gładka–iuśmiechnęłasiędoniegoczule.Wjejoczachbłyszczałamiłość,
dokładnietak,jakwjegowspomnieniach.Pociągnęłagodelikatniekugórze,by
podniósłsię.

-Selese?–powiedziałniemalniesłyszalnie,lękającsięuwierzyć,że

toprawda.

-Toja,kochany–odrzekła.

Reecełkał,tulącjąwramionach,aonatuliłajego.Przygarnialisię

wzajemniemocno.Byłzdumionytym,żemożeznówtrzymaćjąw

objęciach,żenaprawdęjestobokniego.Byłporuszonyjejdotykiem,jej

zapachem,tym,żetakdobrzeleżaławjegoramionach,dokładnietak,jak
pamiętał.Tonaprawdębyłaona.Selese.

Cowięcej,niepałaładoniegonienawiścią.Wręczprzeciwnie,zdawałasię
darzyćgorówniewielkąmiłościąjakwtedy,gdywidziałjąporazostatni.

Reeceszlochał,poruszony.Nigdywcześniejniedoświadczyłtakich

uczuć.Nękałogoogromnepoczuciewinyprzezto,couczynił,któreteraz
powróciło,odżyło.Czułjednaktakżemiłośćiuradowałsię,żeotrzymał

drugąszansę.

-Myślałemotobiekażdegodnia,odkądmeoczyostatnionatobie

spoczęły–powiedział.

-Ajaotobie–rzekłaSelese.

Reeceodsunąłsięispojrzałnanią.Patrzylisobiewoczy.Selese

background image

wyglądałapiękniejjeszcze,niżgdywidziałjąostatniraz.

Reecespostrzegłcośnajejramieniu.Opuściłwzrokiujrzałliśćlilii

wodnejprzyklejonydojejrękawa.Ściągnąłgo,skołowany;byłmokry.

-Cóżtotakiego?–zapytałReece.

-Lilia,kochany–rzekłacicho.–ZJezioraSmutków.Zdnia,w

którymutonęłam.Wkrainieduchówsposób,wjakiponiosłosięśmierćtrwa
przytobie,zwłaszczajeślisamjąsobiezadałeś.Przypominanamotym,jak
ponieśliśmyśmierć.Wprzeciwnymraziełatwootymzapomnieć.

Reecepoczułukłuciewinyismutku.

-Takbardzocięprzepraszam–powiedział.–Prosiłemcięo

wybaczeniekażdegodnia,odkądstraciłaśżycie.Terazmogęuczynićto,

stojącprzedtobą.Czywybaczyszmi?

Selesepatrzyłananiegodługo.

-Słyszałamtwesłowa,kochany.Widziałamświecę,którązapaliłeś,

którąpuściłeśzbiegiemrzeki.Byłamprzytobie.Wkażdejchwilibyłamprzy
tobie.

ReeceobjąłSelese,roniącłzynadjejramieniem,itrzymałjąmocno,

zdecydowanyjużnigdy,przenigdyjejniepuścić,nawetgdybyoznaczałoto,że
niemożeopuścićtegomiejsca.

-Tak–wyszeptałamudoucha.–Wybaczamci.Nadalciękocham.

Zawszekochałam.

*

ThorgrinstałobokswegonajlepszegoprzyjacielaReece’a,poruszony

background image

emocjami,przypatrującsięichłzawemuspotkaniu.Cofnąłsięwrazzresztą,
próbującpozostawićichsamych.Thorgrinniespodziewałsiętego.Sądził,że
spotkajątujedynieupiory,demonyiwrogów;niespodziewałsięujrzeć

bliskieimosoby.Takraina,ziemieumarłych,kryłaprzednimwieletajemnic.

Thorledwiepomyślałotym,gdyzjednegozwielukorytarzy

biegnącychodplacuwyłoniłsięktośjeszcze,ktoś,kogoThorznałdobrze.

Wymaszerowałdonichizatrzymałsięprzednimidumnie.SerceThora

zabiłożywo,gdyujrzał,ktoto.

-Braciamoi–rzekłmężczyznacichozszerokimuśmiechemna

twarzy.Mieczbłyszczałzatkniętyujegopasa.Wyglądałdokładnietak,jak
wtedy,gdyThorgrinwidziałgoporazostatni.Thorbyłzadziwiony.Otostał

przednimiwewłasnejosobieichukochanybratlegionista:

Conval.

Convengwałtowniewciągnąłpowietrzeirzuciłsięwjegostronę.

-Bracie!–krzyknął.

Braciaobjęlisię,aichzbrojezetknęłysięzgłośnymbrzękiem.Żaden

nierozluźniałuścisku.Convenszlochał,obejmującswegodawno

niewidzianegobrata.PłakałiśmiałsięjednocześnieiThorujrzał,żenajego
twarzyporazpierwszyodwieluksiężycówmalujesięradość.Odśmierci

swegobrataniebyłtakrozradowany.DawnyConven,pełenżycia,powrócił

donich.

ThortakżepodszedłdonichiobjąłConvala,swegodawnegobrata

legionistę,któryprzyjąłciosmiastniegoiocaliłmużycie.Reece,Elden,Indra,

background image

O’ConnoriMatustakżezbliżylisięiobjęligo.

-Wiedziałem,żenadejdziedzień,wktórymponowniewas

wszystkichujrzę–powiedziałConval.–Niesądziłemjednak,iżnastąpiontak
rychło!

ThorzacisnąłdłońnaprzedramieniuConvalaispojrzałmuwoczy.

-Poniosłeśśmierćzamnie–rzekłThorgrin.–Nigdyotymnie

zapomnę.Zaciągnąłemuciebieogromnydług.

-Nicpodobnego–powiedziałConval.–Obserwowaniewasbyło

wystarczającązapłatą.Obserwowałemwaswszystkich.Razzarazem

postępowaliściezgodniezzasadamimęstwa.Zhonorem.Przynieśliściemi

chlubę.Pokazaliście,żemojaśmierćniebyładaremna.

-Czytoprawda?–powiedziałConven,przypatrującsiębacznie

bratu,zaciskającdłońnajegoprzedramieniu,wciążwszoku.–Czyto

naprawdęty?

Convalskinąłgłową.

-Miałeśnieujrzećmniejeszczeprzezwielelat–rzekłConval.–

Leczpostanowiłeśwkroczyćdotejkrainy.Todecyzja,odktórejniemogęwas
odwieść.Witajciezatemwmymdomu,bracia.Lękamsię,żeniecotu

wilgotnoiponuro.

Convenwybuchnąłśmiechem,podobniejakpozostaliiporaz

pierwszy,odkądznaleźlisięwtymmiejscu,Thorodczułchwilowąulgęw

napięciu,któretowarzyszyłoimtunakażdymkroku.

background image

ThorzamierzałwypytaćConvalaotomiejsce,gdynaglezinnego

korytarzawyłoniłasiękolejnapostać.

Thorniewierzyłwłasnymoczom.Zbliżałsiędoniegomężczyzna,

któryniegdyśbardzowieledlaniegoznaczył.Mężczyzna,któregoszanował

jaknikogoinnego.Mężczyzna,którego–byłpewien–nigdyjużnieujrzy.

StałprzednimkrólMacGil.

Wjegopiersi,wmiejscu,wktórymzostałdźgniętysztyletemswego

syna,ziałarana.Stałprzednimidumnie,uśmiechającsiędowszystkichzza
długiejbrody.Thorciepłowspominałtenuśmiech.

-Mójkrólu–powiedziałThor,skłaniającsięiprzyklękając,podobnie

jakpozostali.

KrólMacGilpotrząsnąłgłowąipodszedłdoThora.Ująłgopodramię

ipomógłmusiępodnieść.

-Powstańcie–rzekłznajomym,grzmiącymgłosem,któryThor

pamiętał.–Powstańciewszyscy.Podnieściesię.Niejestemjużwaszym

królem.Śmierćzrównujenaswszystkich.

Reecepospieszyłnaprzódiuścisnąłojca,akrólodwzajemniłuścisk.

-Synumój–powiedziałkrólMacGil.–Powinienembyłzbliżyćsię

dociebie.BardziejniżdoGaretha.Niedoceniałemcięprzezwzglądnatwój
wiek.Niepopełniłbymtegobłędudrugiraz,gdybymtylkomógł.

KrólMacGilzwróciłsiękuThorowiizacisnąłdłońnajego

przedramieniu.

background image

-Przyniosłeśnamwszystkimchlubę–rzekłdoniego.–Przysporzyłeś

namchwały.Dlaciebieżyjemydalej.Żyjemydalejpoprzezciebie.

Thorobjąłkróla,aonodwzajemniłuścisk.

-Acozmymsynem?–zapytałgoThor,odsuwającsię.–Czy

Guwaynejestztobą?

Thorlękałsięzadaćtopytanie,lękałsięusłyszećodpowiedź.

MacGilopuściłwzrok.

-Niemnieodpowiadaćnatopytanie–odrzekł.–Musiszspytaćotosamego
króla.

Thorspojrzałnaniegoskołowany.

-Króla?–zapytał.

MacGilprzytaknął.

-Wtymmiejscuwszystkiedrogiprowadząwjednomiejsce.Jeśli

kogośszukasz,niktniezjawisiętutaj,nietrafiwszyuprzedniowręceKróla
Umarłych.

Thorspojrzałnaniegozadziwiony.

-Przybyłem,bywaspoprowadzić–rzekłMacGil.–Dawnykról

możewprowadzićinnego.Jeślinieprzypadniemudogustuwaszaprośba,

zabijewas.Możecieterazzawrócić,apomogęwamznaleźćwyjścieztego

miejsca.Alboruszyćnaprzódispotkaćsięznim.Wiedzciejednak,że

podejmujecieogromneryzyko.

Thorpopatrzyłnaresztę,aoniodpowiedzielimuspojrzeniami,z

background image

którychwyczytałzgodę.Wichoczachujrzałdeterminację.

-Przebyliśmysporykawałdrogi–rzekłThor.–Iniezawrócimy.

Zaprowadźnasdokróla.

KrólMacGilskinąłgłową.Wjegooczachdojrzałaprobatę.

-Tegowłaśniesięspodziewałem–powiedział.

KrólMacGilodwróciłsięiwszyscyruszylizanimkolejnym

korytarzem,wcorazgłębszymrokiThorzwiększyłczujność,zaciskającdłońna
mieczu,przeczuwając,iżspotkaniezkrólemnakreślikształtjego

przyszłości.

ROZDZIAŁDWUDZIESTYDZIEWIĄTY

Volusiasiedziaławzłotejlektyceniesionejprzezgrupęmężczyzn.

Tuzinjejnajświetniejszychoficerówidoradcówtowarzyszyłojejwdługiej
drodzedoMaltolis,miastapomylonegoksięcia.Gdyzbliżylisiędobrami
ujrzałaprzedsobąwielkiemiasto,Volusiapodniosławzrokipopadław

zadumę.Słyszałaoszalonymmieścieipomylonymksięciu,Maltolisie–

którypodobniejakonawziąłimiępomieście–odkądbyładziewczynką,

lecznigdyniewidziałagonawłasneoczy.Rzeczoczywista,matkajej–jakijej
doradcy–przestrzegałają,bynigdyniewyprawiałasięwjegopobliże.

Mawiali,żejestnawiedzone;żeten,ktosiętamzapuszczał,nigdyjużnie
powracał.

Myśltaekscytowałają.Volusia,łaknąckonfliktu,bezcieniastrachu

podniosławzroknamasywnemurywzniesionezczarnegokamieniai

background image

poznałanatychmiast,żechoćVolusiabyławspaniałymmiastem,Matolis

byłodziesięciokrotniewiększeiwspanialsze,ajegorozległemurywznosiłysię
wysokokuniebu.Volusiępostawiononadbrzegiemoceanuizewsząd

widocznetambyłyrozbijającesięobrzegfaleibłękitoceanu.Maltolis
natomiastotoczonybyłzewsządlądem,głębokopośródziemwschodnich,

obrzeżonyjałowąpustyniąipolempowykręcanych,czarnychkaktusów.Byłato
ozdobawsamrazpasującadotakiegomiejsca.

Zatrzymalisięprzedkamiennymmostem,któryspinałbrzegi

szerokiejnadwadzieściajardówfosy.Jejgłębokobłękitnewodypłynęły

wokołomiasta,migocząc.Domiastaprowadziłatylkojednadroga–przez

tenłukowaty,czarnymost,strzeżonypilnieprzezustawionenanimtuziny
żołnierzy.

-Postawciemnie–rozkazałaVolusia.–Pragnęujrzećtonawłasne

oczy.

Wykonalirozkaz,aVolusiapostawiłastopynaziemi.Takdobrze

byłostanąćpotyluprzebytychwlektycemilach.Ruszyłaodrazuwstronę
mostu,ajejludziepospieszylizanią.

Volusiazatrzymałasięprzedniminapawaławidokiem:wzdłuż

mostuustawionebyłypiki,naktórychnabitezostałyniedawnościętegłowy
ludzi.Ichświeżakrewściekaławdół.Wnaprawdęwielkiezdumienie

wprawiłojąjednakto,coujrzałaponadnimi:wysokowgórzeznajdowałasię
złotabalustrada,zktórejzwisałytorsyżołnierzyzoderwanyminogami.Było

tostraszliwe,złowieszczepowitaniewmieście.Niemiałotojednaksensu–

żołnierzezdawalisiębyćludźmipomylonegoksięcia.

background image

-Wedługpogłosekuśmiercawłasnychżołnierzy–wyszeptałjejdo

uchaSoku,podszedłszydoniej,takżewgapionywciała.–Imwiększą

lojalnośćokazują,tympewniejsze,żeichukatrupi.

-Dlaczego?–zapytała.

Sokuwzruszyłramionami.

-Nikttegoniewie–odrzekł.–Jednimówią,żedlawłasnejuciechy;

inni,żerobito,gdymusięnudzi.Niepróbujnigdypojąćzwyczajów

szaleńca.

-Skorojesttakszalony–odparła.–Jakimsposobemudajemusię

władaćtakwspaniałymmiastem?Jakutrzymujesięnatronie?

-Dziękiarmii,którąodziedziczył,rozleglejszejniżnasza

kiedykolwiekbędzie.

-Mówią,żewszyscypodjęlipróbębuntu,gdyobjąłwładzę–rzekł

Koolian,podchodzącdoniejzdrugiejstrony.–Sądzili,żeobaleniego

przyjdzieimzłatwością.Leczonzaskoczyłichwszystkich.Zabił

buntownikówwstraszliwesposoby,poczynającodichrodzin.Okazałsię

bardziejnienawistnyinieprzewidywalny,niżktokolwiekmógłprzypuszczać.

-Nalegamrazjeszcze,pani–powiedziałSoku.–Nieprzekraczajmy

bramytegomiejsca.Gdzieindziejposzukajmyarmii.Pomylonyksiążęnie

użyczyciswychludzi.Niemasznic,czegobypragnął,niemożeszmunic
ofiarować.Dlaczegomiałbyrozważyćtwąprośbę?

background image

Volusiazwróciłasiękuniemuiposłałamudługie,zimnespojrzenie.

-Dlatego,żejamVolusia–rzekła,awgłosiejejbrzmiaławładczość,

przeznaczenie.–JestemboginiąVolusią,zrodzonązogniaipłomienia,zwiatrui
wody.Zdepczęcałenarodyinicnatymświecie,żadnaarmia,żadenksiążę,
mnieniepowstrzyma.

Volusiaodwróciłasięwstronęmostuiruszyłaprzedsiebie.Jejludzie

podążylizaniąszybkimkrokiem.Dotarłszydopodstawymostu,została

zatrzymanaprzeztuzinżołnierzy,którzyzagrodzilijejdrogę,opuszczając
halabardy.

-Rzeknij,wjakimcelupragnieszwkroczyćdomiasta–odezwałsię

jedenznich.Twarzjegoskrytabyłapodhełmem.

-Będzieszsiędoniejzwracałjakdowładczyni–rzekłAksanz

oburzeniem,podchodzącdoniego.–Mówiszdowielkiejwładczyni

ImperiumiboginiVolusii.KrólowejVolusii.Królowejwielkiegomiastanad
morskimiwodamiiwszystkichprowincjiImperium.

-Niktniemożetędyprzejśćbezzgodyksięcia–odrzekłżołnierz.

Volusiadałakrokwprzód,uniosładłońdoostrzahalabardyipowoli

opuściłają.

-Przybywamzpropozycjądlawaszegoksięcia–powiedziałacicho.–

Propozycją,którejnieodrzuci.Przepuścicienas,gdyżwaszksiążęukatrupiwas,
jeślidowiesię,iżnasodesłaliście.

Żołnierze,niepewni,jakpostąpić,opuścilihalabardyispojrzelipo

sobieskołowani.Jedenznichskinąłgłowąiwszyscypowoliwyprostowalisię,
odsuwającsię,bymogłaprzejść.

background image

-Zaprowadzimyciędoksięcia–rzekłżołnierz.–Leczjeślinie

spodobamusiętwojaprośba…wtedypoznasz,jakwprawnąmarękę–

powiedział,podnoszącwzrok.

Volusiapodążyłazajegospojrzeniemkuokaleczonymciałom

zdobiącymmost.

-Czyjesteśgotowapodjąćtoryzyko?–zapytałżołnierz.

-Pani,opuśćmytomiejsce–rzekłjejSokudouchanaglącymtonem.

–Pewnychbramlepiejnieotwierać.

Volusiapokręciłagłowąidałapierwszykroknaprzód.Spojrzaław

dal,zażołnierzami,naokazałąbramę,dwaogromneżelazneskrzydła,

przyozdobionegroteskowążelaznąrzeźbązatkniętądogórynogami,jedną

krzyczącą,adrugąśmiejącąsię.Volusiapomyślała,żejużsameteżelazne
rzeźbywystarczyłyby,byosobaprzyzdrowychzmysłachzawróciła.

Spojrzałażołnierzowiprostowoczy,podjąwszydecyzję.

-Zaprowadźciemniedoswegowładcy–rozkazała.

*

Volusiaminęłastrzelistebramynawiedzonegomiasta,rozglądającsię

wzadziwieniu.Kroplakapnęłanajejramięisądząc,iżtodeszcz,Volusia
opuściławzroknaswójzłotyrękaw.Zezdumieniemspostrzegłananim

szkarłatnąplamę.Spojrzaławgóręispostrzegłasznuryzaczepioneomury
miasta,naktórychzawieszonebyłykończyny–tunoga,tamręka.Zwisałyjak
dzwonkiwietrzne,ociekająckrwią.Kołysałysięnawietrzena

zniszczonych,trzeszczącychsznurach.

background image

Jednesznuryzawieszonebyłyniżej,innewyżejimijającjewrazze

swymiludźmi,Volusiamusiałaodpychaćkołyszącesiękończyny.

BarbarzyństwoksięcianapawałoVolusiępodziwem.Zarazemjednakniemogła
sięnadziwić,jakbardzojestszalony.Jegookrucieństwojejnieprzerażało–lecz
jegoprzypadkowość–owszem.Samalubowałasięw

brutalnościiokrucieństwie,leczzawszewgranicachrozsądku.Leczto…Nie
pojmowałasposobujegomyślenia.

Minęlibramyiweszlinarozległy,brukowanydziedziniec.Miasto

otoczonebyłowysokimimurami,anaplacuwewnątrznichznajdowałysię

setkiżołnierzy.Ichzbrojepobrzękiwały,aszczękostrógrozchodziłsięechem,
gdymaszerowalipodziedzińcu.Nieliczącich,miastookrywałategoporanka
osobliwacisza.

PrzemierzylipowoliplaciVolusiamiaławrażenie,iżktośich

obserwuje;podniosławzrokinamurachmiastaujrzałaludzi,mieszkańców,na
twarzachktórychwyrytebyłypanikaitroska.Wychylalisięzniewielkichokien
ipatrzylinanichszerokootwartymioczyma.Twarzewieluznich

wykrzywiałygroteskoweminy,niektórzyuderzalisięwgłowy,innikiwalisię,
jeszczeinnikołysaliiuderzaligłowamiwściany.Niektórzyjęczeli,inniśmiali
sięlubzanosilipłaczem.

Volusiaprzypatrywałasięimispostrzegławpewnejchwilimłodą

dziewczynę,którawychyliłasięzoknatakdaleko,żepoleciaławprzód,
wrzeszcząc.Upadłanakamieniezplaśnięciem,pięćdziesiątstópniżej,

witającśmierć.

-Pierwszym,copomylonyksiążęuczynił,gdyodziedziczyłtron

swegoojczulka–wyszeptałidącyobokVolusiiKoolian.–Byłootwarcie

drzwiwszystkichprzytułkówdlaobłąkanych.Wszyscyszaleńcymogąrobić,co

background image

tylkozapragną.Mówią,żeksiążęczerpieprzyjemność,widzącich

podczasswejporannejprzechadzkiisłyszącichkrzykipóźnownocy.

UszuVolusiidobiegłydziwnejęki,płacz,krzykiiśmiech,które

rozchodziłysięechem,odbijałyodplacuimusiałaprzyznać,iżnawetona,choć
nielękałasięniczego,poczułasięnieswojo.Zaczynałrodzićsięwniejstrach.
Gdymasiędoczynieniazszaleńcem,nigdyniewiadomo,cosię

zdarzy.Niewiedziała,czegospodziewaćsięwtymmiejscuinękałojącoraz
bardziejzłeprzeczucie,którepodpowiadałojej,żeźlesiętozakończy.Być
możeporazpierwszywżyciuczemuśniepodoła.

Volusiazebrałasięwsobie.Byławszakboginią,abogininiedasię

wyrządzićkrzywdy.

Volusiaczułapanującewpowietrzunapięcie,gdyprowadzonoich

przezplackustrzelistymzłotymwrotom.Tuzinżołnierzyodciągnąłkołatkę

takwielką,jakonasamaiogromnedrzwizaskrzypiały.Zmrokuwgłębiuderzył
jąpowiewzimnegopowietrza.

Volusięwprowadzonodozamkuigdyznalazłasięwciemnym

wnętrzu,rozświetlonymgdzieniegdziepochodniami,usłyszałaodbijającesięod
ścianśmiechiszyderstwa.Gdyoczyjejprzywykłydomroku,ujrzała

tuzinyporuszającychsięszybkoobłąkanychwłachmanach.Niektórzyszliza
nimi,innipokrzykiwalinanich,ajedenpełzłobok.Miaławrażenie,iż

znaleźlisięwprzytułkudlaobłąkanych.Żołnierzeodsuwaliichna

bezpiecznąodległość,leczsamaichobecnośćniepokoiłaVolusię.

Volusiaijejświtaszlizażołnierzamikorytarzem,któryzdawałsię

niemiećkońca,ażwkońcuweszlidoogromnejsali.

background image

Przedsobą,kuswemuzdumieniu,Volusiaujrzałapomylonego

księcia.Niezasiadałnatronie,jakkażdywładca,niepodszedłteż,byich
powitać;jegotron,kuzaskoczeniuVolusii,byłodwróconydogórynogami–

aksiążęniesiedział,leczstałnanim,rozkładającręceszerokonaboki.Stopy
miałbose,anasobiejedyniespodnieoniedługichnogawkachikoronęna
głowie.Pomimochłodnegodniabyłniemalnagi.Całybyłzabrudzony.

Gdyspostrzegłich,zeskoczyłraptownieztronu.

Podeszlidoniego,aserceVolusiibiłoniespokojnie,wyczekująco;

jednakmiastpodejśćiichpowitać,książęodwróciłsięipodbiegłdojednejze
ścian.Biegłwzdłużstarożytnejkamiennejściany,ozdobionejpięknymi
witrażami,wyciągająckuniejdłonieiprzesuwającnimiponiej.Volusiaujrzała,
żecennywapieńpokrywasięczerwienią,izdałasobiesprawę,żedłonieksięcia
pokrytesąfarbą.Czerwonąfarbą.Biegałtamizpowrotemprzyścianachi
rozmazywałfarbępocennymkamieniu,powitrażach,

niszczącje;mazałchorągwie,herbyizdobycze,którebezwątpienianależałydo
jegoprzodków.Iniktnieośmieliłsięgoprzedtympowstrzymać.

Książęśmiałsięprzytymdorozpuku.

Volusiazerknęłanaswychludzi,którzyspojrzelinaniąrównie

przerażeni.

Możeibyłobytonawetzabawne,gdybywkomnacieniebyły

zgromadzonesetkigroźnych,stojącychnabacznośćżołnierzy,ustawionych
równopośrodkusali.Otaczalitron,oczekującnarozkazyksięcia.

Volusięijejludzipoprowadzonowgłąbsali,ażdotronu.Volusia

zatrzymałasięiczekałaprzedpustymsiedziskiem,odwróconymdogóry

nogami,patrząc,jakksiążębiegapokomnacie.

Czekałasamaniewiedziałajużjakdługoizwolnatraciłacierpliwość,aż

background image

wreszcieksiążęzaprzestałtego,corobił,przebiegłprzezsalę,ażklejnotywjego
koroniezabrzęczały,rzuciłsiękuswemuodwróconemu

tronowiiwskoczyłnaoparcie.Ześlizgnąłsięjakmałychłopiec,wylądował

nadole,roześmiałsięihisterycznieuderzałwdłonie,poczymponownie
wskoczyłnagóręiznówsięześlizgnął.

Wreszciepopiątymraziewylądowałnadoleipuściłsiębiegiemz

pełnąprędkościąkuVolusiiitowarzyszącymjejmężczyznom.Zatrzymałsię
raptowniestopęprzednimi,aoniwzdrygnęlisię.

WszyscypozaVolusią.Stałaprzednimzdecydowana,wpatrującsię

wniegozespokojem,zkamiennątwarząiobserwowałazmieniającesięjakw
kalejdoskopieemocjenajegotwarzy.Patrzyła,jakszczęścieprzechodziw
gniew,wobojętność,ponowniewszczęścieiwreszciezagubienie,a

wszystkotowciągukilkusekund,podczasktórychsięjejprzyglądał.Nie
patrzyłjejprostowoczy,jegowzrokzdawałsięnieobecny.

Przyglądającmusię,Volusiaprzyznałasamaprzedsobą,żeniejest

nieatrakcyjny.Miałosiemnaścielat,byłpostawny,oprzyjemnychrysach

twarzy.Szaleństwowidocznenajegotwarzysprawiałojednak,żezdawałsię
starszy.I,rzeczoczywista,musiałzażyćkąpieli.

-Przyszłaś,bypomócmimalować?–zapytałją.

Wpatrywałasięwniego,zastanawiającsię,coodrzec.

-Przybyłamnaposłuchanie–rzekła.

-Bypomócmimalować–powtórzył.–Malujęsam.Pojmujesz?

-Przybyłam…–Volusiawzięłagłębokioddech,ostrożniedobierając

słowa.–Przybyłam,byprosićożołnierzy.Romulusnieżyje.Niemajuż

background image

wielkiegoprzywódcyImperium.Tywładaszwschodnimiziemiami,aja

brzegamiwschodnimi.Ztwymiludźmizdołamzwyciężyćstolicę,nim

najedzienaszeziemie.

-Nasze?–zapytałksiążę.–Dlaczego?Tociebiechcądostać.Jajestemtu
bezpieczny.Zawszebyłemtubezpieczny.Moirodzicebylitu

bezpieczni.Mojerybysątubezpieczne.

Volusięzaskoczyłjegobłyskotliwyumysł;zarazemjednakbył

szalonyiniewiedziała,którezjegosłówbraćnapoważnie.Zamąciłojejtow
głowie.

-Armiatojedyniearmia–dodał.–Nieboskłonjestjejpełen.Chcesz

jejużyć.Możetoonaużyjeciebie.Jasamniedbamonią.Niejestmi

potrzebna.

OczyVolusiirozszerzyłysię,pełnenadziei,gdypróbowałapojąćjego
chaotycznąwypowiedź.

-Możemyzatemzabraćtwychludzi?–zapytała,zadziwiona.

Książęodrzuciłgłowęwtyłiroześmiałsięhisterycznie.

-Rzeczprosta,żeniemożecie–powiedział.–Cóż,byćmoże.Rzecz

wtym,żemampewnązasadę.Ilekroćktośprosiocoś,muszęwpierwgo

zabić.Wtedy,kiedyjużnieżyje,czasemprzychylamsiędoniej.

Wpatrywałsięwnią,przybrałszyderczywyraztwarzy,poczym

równieprędkouśmiechnąłsię,odsłaniajączęby.

-Niedasięmniezabić–odrzekłaVolusiagłosemzimnymjakstal,

background image

przybierającwładczyton,choćczułasięcorazbardziejnieswojo.–Zwracaszsię
dowielkiejVolusii,największejboginiwschodu.Dziesiątkitysięcy

mężczyznzginą,jeśliledwieskinępalcem,amymprzeznaczeniemjest

władanieImperium.Możeszalboużyczyćmiswychludziiwładaćnim

wespółzemną,albo…

Nimzdołaładokończyć,książęuniósłdłoń.Stał,uniósłszygłowęku

górze,jakgdybynasłuchiwał.Wtemciszęzakłóciłoodległebiciedzwonów.

Nagleodwróciłsięirzuciłkuwyjściu.

-Mojemaleństwabudząsię!–krzyknął,wybiegajączsali.–Czasje

nakarmić!

Uderzająchisteryczniedłońmiosiebie,wybiegłzkomnaty.

Jegożołnierzepomaszerowalizanimrzędem,aVolusięijejludzi

pokierowanozanimi.Volusiazastanawiałasię,dokądteżichprowadzą.

Ujrzała,żewychodzązzamku,mijająstrzelistebramymiastai

wchodząnainnyłukowatymost,zawieszonynadfosąztyłuzamku.

Wszyscyruszylispieszniezaksięciem.Stałonsampośrodkumostu,mimo

chłoduniemalnagi,wyciągającprzedsiebieręce,wktórychtrzymałdługikij,z
trudemgoutrzymując.

Volusiawyjrzałazamostiujrzała,żedojegokońcaprzymocowana

jestlina;zpoczątkumyślała,iżksiążęłowiryby,przyjrzałasięjednakuważnieji
spostrzegła,żenakońculinyznajdowałsięczłowiekzzaciśniętądokołaszyi
pętlą,dyndającywwodachfosy.Volusiaprzyglądałasięz

przerażeniem,jakksiążęzaciskaobiedłonienakiju,trzymazcałejsiły,

background image

naprężającmięśnie.

Usłyszałakrzykiispojrzawszywdółujrzałapływającewfosie

krokodyle,któreodrywałymężczyźnienogi.

Książęszarpnąłiwyciągnąłbeznogitorszwody,akrzykiofiaryniosłysięw
powietrzu.Rzuciłgonamost,aonszamotałsię,wciążżywy.

Kilkużołnierzypospieszyłonaprzód,chwyciłokijiuniosłonawpół

zjedzonegomężczyznęwysokowgórę.Zawiesiligonahakunalinach

krzyżującychsięnadmostem.Ciałozawisło,amężczyznapojękiwał.Krewi
wodaściekałynamost.

Książęuderzałhisteryczniedłońmiosiebie.Odwróciłsięipodbiegł

doVolusii.

-Przepadamzałowieniemryb–powiedziałdoniej,zbliżywszysię.–

Aty?

Volusiapodniosławzrokispojrzałanaciało.Nawetjakdlaniejbyło

tozbytwiele.Byłaprzerażona.Wiedziała,żejeślimaprzeżyćwtym

miejscu,musipodjąćjakieśdziałania,zrobićcośszybko,zdecydowanie.

Wiedziała,żemusipostąpićznimwznanymusposób,zachowaćsięjak

większyszaleniecniżon.Zaszokowaćgotak,byzapomniał,żejestszalony.

Nagledałakroknaprzód,wyciągnęłaprzedsiebiedłońiszybkim

ruchemściągnęłamukoronę.Założyłająsobienagłowęistałanaprzeciwniego.

Jegożołnierzerzucilisięnaprzód,dobywającmieczy,asamksiążę

zdawałsięwreszcieoprzytomnieć.Zwróciławreszcienasiebiejegouwagę.

background image

-Tomojakorona–powiedział.

-Zwrócęciją–rzekła.–Gdywypełniszmąprośbę.

-Rzekłemci,żekażdy,ktoprosiocoś,zostajezabity.

-Możeszmniezabić–odrzekła.–Leczwpierwwypełnijmąjedyną

prośbę.

Zerkałnaniąiodwracałwzrok,jakgdybyrozważałjejsłowa.

-Jakatoprośba?–zapytał.–Comamuczynić?

-Pragnęwręczyćcipodarekwspanialszy,niżkiedykolwiek

otrzymałeś–powiedziała.

-Podarek?MamnajwspanialszepodarkiwcałymImperium.

Ofiarowanomicałearmie.Cotakiegomożeszmidać,czegojeszczenie

posiadam?

Spojrzałananiego,utkwiwszyspojrzenieswychpięknychoczuw

jego,irzekła:

-Siebie.

Obrzuciłjązdezorientowanymspojrzeniem.

-Legnijzemną–powiedziała.–Dzisiejszejnocy.Onicwięcejnieproszę.O
porankumożeszmniezabić.Aspełniszmąprośbę.

Odwróciłsięipatrzyłnaniąprzezdługąchwilęwgłuchejciszy.

SerceVolusiibiłoniespokojnie.Miałanadzieję,żeprzystanienato.

Wreszcieuśmiechnąłsię.

background image

Wiedziała,żejejmocesązbytpotężne,byjakikolwiekmężczyzna

mógłsięimoprzeć–nawetpomylonyksiążęniemógłbyichodrzucić.Dałakrok
naprzód,ujęłajegotwarzwdłonie,nachyliłasięizłożyłanajegoustach
pocałunek.

Odwzajemniłgolekkodrżącymiwargami.

-Twaprośba–powiedział.–Zostaniewypełniona.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTY

ThorpodążałzakrólemMacGilem,którywyszedłznajmroczniejszej

jaskiniwprzestronnąpodziemnąjamęosuficiewysokimnastostóp,

rozświetlonąjaśniejniżjakiekolwiekmiejsce,jakieThorwidziałtutajnadole.
Zatrzymałsięraptownie,podobniejakpozostali,zadziwionywidokiem,który
sięprzednimiroztaczał.Jaskiniętęrozświetlaływielkiepłomienie,a
gdzieniegdziewdołachwrzałalawa.Średnicajejsięgałamożestujardów.

Pośrodkuniejtkwiłpojedynczyprzedmiot:ogromnychrozmiarówczarny

tronzpołyskującegogranitu.Byłtojedynymasywnykształtnatympodłożu
skalnym,wyrastającyzzieminibygarb.Wznosiłsięnatrzydzieścistópwgóręi
byłwystarczającoszeroki,bypomieścićdziesięciumężów.Poręczejego
zakończonebyłyogromnymigargulcami,którewmiejsceślepi

wetkniętemiałypołyskliweczarnediamenty.Wrzącawdołachwokoło

siedziskalawarzucałananiegozłowróżbnąpoświatę.

NietojednakzaszokowałoThoranajbardziej.Mowęodebrałomuna

widoktego,któryzasiadałnatronie:byłtoniewiarygodnychrozmiarów

stwór,niemaltakwysoki,jakjegotron,szerokijaktrzechmężów,ojarzącejsię
czerwonejskórzeinaprężonychmuskułach.Miałtorsczłowieka,lecz

background image

nogijegoporośniętebyłygęstymi,czarnymiwłosami,którezwieszałysięażdo
ziemi.Wmiejscustópmiałkopyta.Jegotwarzprzypominałaludzką,leczbyła
wielka,groteskowa,potworna,nieproporcjonalnieduża,oszczęce

szerszej,niżThorkiedykolwiekwidział,wąskich,żółtychoczachidługich,
czarnych,skręconychrogachpoobustronachgłowy.Głowęzaśmiał

całkowiciełysą,uszyspiczaste,aoczyjarzącesię.Oddychając,warczał,wokoło
niegounosiłasiępara,anadnimroztaczałapoświatabarwy

głębokiejczerwieni.Zzatronuwewszystkichkierunkachstrzelałypłomienie.

Nagłowiezatkniętąmiałbłyszczącączarnąkoronę,wykonanąwcałościz

czarnychdiamentów,zwielkimczarnymdiamentemumieszczonym

pośrodku,zamkniętymwzłocie.Siedziałtamnibybestiawyłaniającasięz
samychczeluściziemi,otoczonaunoszącąsięwokołoniegoparą,jarzącsię
czerwienią,emanującwściekłościąiśmiercią.

SpojrzałnanichwszystkichspodełbaiThorpoczuł,żezatrzymujena

nimwzrok.

Thorprzełknąłciężkoślinę,awłoskinajegocieleuniosłysię.

Przeczuwał,żepatrzynaKrólaUmarłych.

Jakgdybysamotoniezrobiłonanimwrażenia,wokołokrólaunosiłysiętuziny
bzyczącychstworzeń,poruszającychsięszybko,oniewielkich

czerwonychskrzydełkachijaskrawoczerwonejskórze–małegargulce,

nieruchomewpowietrzu.Naziemi,ujegostóp,stałytuzinystrażników,

niebywalemuskularnychmężczyznojaskrawoczerwonejskórzeirogach,

stojącychrównonabacznośćidzierżącychwdłoniachjarzącesięczerwone
halabardy,naktórychszpikulcachstałypłomienie.Upodstawytronupełzały
węże,owijającsięwokołoniego.

background image

Thorpatrzyłnaniego,wiedząc,iżznalazłsięwsalitronowejśmierci.

Dałkrokwprzódipoczuł,żecośchrupnęłomupodstopą.Opuścił

wzrokiujrzał,żepodłożezasłanejestkośćmi.Kościiczaszkiznaczyłydrogędo
tronu.

-Udzielonociposłuchaniaukróla–rzekłMacGil.–Drugiejszansy

nieotrzymasz.Bądźsilny.Patrzmuwoczy.Nieodwracajwzroku.Itak

stracisztutajżycie:lepiejodejśćzhonorem.

KrólMacGilskinąłkuniemukrzepiącogłowąiThorruszyłprzed

siebie–apozostalizanim–długą,wąskądrogąusypanązkości,zbliżającsię
kukrólowi.Thorszedł,apoobustronachegzotycznestworzenia,nibyogromne
pszczoły,przelatywałyobokjegogłowy,bzycząc.Syczałynaniegogroźnie,gdy
jemijał.

Thorusłyszałjękiirozejrzawszysiępojaskiniujrzałsetkiludzi

przykutychłańcuchamidościan.Ogromneżelaznekajdanyoplatałyich

szyje,nadgarstkiidłonie.Spostrzegł,żestojąnadnimijakieśstwory,które
smagająichbiczami,iusłyszałichkrzyki.Thorzastanawiałsię,czym

zasłużylisobienapobytwtymmiejscu.

Nękałogozłeprzeczucie,żenigdyjużnieopuścitegomiejsca,że

możetobyćjegoostatniespotkanie,nimzostanieuwięzionywkrainie

śmiercijużnazawsze.Thorzebrałsięwsobie,wziąłgłębokioddechi

dumnymkrokiemruszyłwstronętronu,mającwpamięcisłowaMacGila.

Thorpodszedłtakblisko,jaktylkomógł,ażstrażnicyzagrodzilimu

drogę,opuszczająchalabardy.Zatrzymałsięipodniósłwzroknakróla.

background image

KrólopuściłwzroknaThora,oddychającciężkoidrapiącpazurami

poporęczachtronu.Przykażdymoddechuzjegopiersidobywałosię

gardłowewarczenie.Thornieuląkłsię,leczstałprzedniminiespuszczałz
niegowzroku,zdeterminowany.

Bzyczenieucichłoiwpowietrzuzapanowałapełnanapięciacisza.

Thorwiedział,żemożetobyćnajbardziejbrzemiennawskutkichwilaw

jegożyciu.Powędrowałmyślamidomatki.Zapragnął,bybyłaprzynimi
pomogłamuznaleźćsiłę,bytoprzetrwać.

Thorczuł,żemusisięodezwać.

-Przybyłem,byodszukaćmegosyna–zagrzmiał.Wjegogłosie

brzmiałapewność.SpojrzenieutkwiłwKróluUmarłych.

KrólnachyliłsięniecoispojrzałThorowiwoczy.Thorpoczuł,jak

jegożarzącesiężółteoczyprzeszywajągonawskroś.

-Achtak?–zapytał.Głosjegobyłniezwykległęboki,pradawnie

brzmiący.Poniósłsięechempocałejjaskiniiwrazzkażdym

wypowiadanymprzezniegosłowemwjamierozbrzmiewałyodgłosy

stworzeń,rozchodzącesięprzykażdejjegosylabie.Tembrjegogłosubyłtak
mroczny,takpotężny,żeThorarozbolałyuszy.

-Aczemużsądzisz,żegoodnajdziesz?–dodał.

-Nieżyje–rzekłThor.–Widziałemtonawłasneoczy.Pragnęgo

ujrzeć.Nieodmawiajmichoćtego.

-Achtak?–powtórzyłkról,następnieoparłsięiutkwiłwzrokw

background image

suficie,wydajączsiebie,jękliwy,warkliwydźwięk,gardłowecharczenie,i
przesuwającdłońmipoporęczachtronu.

WreszciepowróciłspojrzeniemdoThora.

-Pragnąłbymmiećtutwegosyna–rzekł.–Itobardzo.Wysłałem

nawetmychpomagierów,byodnaleźligo,zabiliisprowadzilitutaj.Lecz,
niestety,chłopcaotaczaniezwyklesilnaenergia.Niewywiązalisięzzadania.

Twójsynnadalżyje.

Thorapocząłprzepełniaćoptymizm,gdyusłyszałsłowakróla,był

jednakwszokuiniebyłpewien,czysięnieprzesłyszał.

-Mówisz,żeGuwayneżyje?

Królskinąłnieznaczniegłową,awtedyThorpoczuł,żeogarniago

radość,uśmiechasięoduchadoucha,uszczęśliwionyponadwszelkie

wyobrażenie.Czuł,żeodżywawnimwerwa,budzisięnowachęćdożycia.

-Jakażtoszkoda,żeżyje–powiedziałkról.–Inigdynieujrzyswego

ojca,któryjesttuterazzemną.

Thorpodniósłwzroknakrólainaglepoczułnowądeterminację,by

żyć,byopuścićtomiejsce,byodnaleźćGuwayne’aiocalićgo.Skoro

Guwayneżył,Thorniechciałpozostaćtunadole.

-Nierozumiem–rzekłThor.–Widziałemtonawłasneoczy.

Królpokręciłgłową.

-Widziałeśnawłasneoczy,lecztweoczycięzwiodły.Pojąłeśistotnąnaukę.
Musiszpatrzećumysłem.Aterazmusiszponieśćkonsekwencje.

background image

Wkroczyłeśdotegomiejsca,leczniktnieopuszczakrainyumarłych.Nigdy.

Będzieciemyminiewolnikamiprzezcałąwieczność.

-Nie!–zawołałThor,zdeterminowany.

Bzyczenieustało,gdyżstworzeniazamarłyispojrzałynaThorgrina,

wyraźniezaszokowane.Najwyraźniejniktnigdynieprzemówiłwtaki

sposóbdokróla.

-JeśliGuwayne’atuniema,jatakżeniezamierzamtupozostać.

-Powściągnijjęzyk,Thorgrinie–wyszeptałdoniegokrólMacGil

naglącymtonem.–Jesteśteraztutajnadole,leczmożeszbyćwolnyi

wędrowaćjakja.Rozgniewajjednakkróla,azostanieszskazanynajednąz
komnattortur,gdziebędzieszdręczonyprzezcałąwieczność.Nieprzeciągaj
struny.Powściągnijjęzykipogódźsięzeswymlosem.

-AnimisięŚNI!–wykrzyknąłThor.Zawładnęłanimwielka

determinacja.

JedenzogniwygasłigdyThorrozejrzałsiępojaskini,poraz

pierwszyspostrzegłniezwykłymieczwbitywczarnegranitowepodłoże.

Jegorękojeśćnakierowanabyłakugórzeibłyszczała,odbijającświatło.Thor
nigdyniewidziałpiękniejszegomiecza.Miałbogatozdobionąrękojeść

barwykościsłoniowej,wykonaną–jaksięzdawało–zkości,ibłyszczącą
czarnąklingę,wyglądającąjakgdybybyłazgranitu,wktórymieczbył

zatknięty.Ozdobionybyłniedużymiczarnymidiamentamiipołyskiwałw

świetle,przyzywającThora.Odczasu,gdytrzymałwdłoniachMiecz

Przeznaczenia,oczyjegoniespoczęłynaorężutakimjakten–aninaorężu,

background image

któryprzyzywałbygotaksilnie.

-Spoglądasznamiecz–powiedziałkról,podążywszyzajego

spojrzeniem.–Spoglądasznacoś,coniemożebyćtwoje.Tomiecz,o

którymmówiąlegendy,MieczUmarłych.Nikt,ktozjawiłsięwtymmiejscu,nie
byłwstaniegounieść.Jedyniewielkikrólmożetouczynić.Wybraniec.

Thorwyrzuciłzsiebiegłośnykrzykiprzyzwałswąmoc.Skoczyłw

powietrze,nadarmiąstrażników,kutronowi,kuKrólowiUmarłych.Wydał

głośnyokrzykbitewnyibezkrztynystrachusięgnąłdogardłakróla,

zamierzającgozabić.

KrólUmarłychniewzdrygnąłsięnawet.Uniósłleniwiejednądłoń,a

wtedyThorpoczuł,żeuderzawniewidzialnąścianękilkastópprzednim.

Runąłtrzydzieścistópwdół,natwardąziemię,gdziewylądowałpozbawiony
tchu.

Thorpodniósłwzrok,zaszokowany.Przyzwałcałąswąmoc,która

zawszedostatecznabyła,bypokonaćkażdego,bypokonaćwszystko.Nawet

najmroczniejszychczarnoksiężników.

-Niejestemjednymztwychczarnoksiężników,chłopcze–wycedził

przezzębykról.–JestemKRÓLEM!

Jegogłosrozbrzmiałtakgłośno,żeskaławokołoniegozadrżałai

niewielkiekamieniespadłynaThora.

-Twesztuczkinamnieniepodziałają.Każdamartwaduszatrafiaw

meręce–atyniestoiszponadśmiercią.Mogęskazaćcięnaśmierćnacałą

background image

wieczność,małotego–nanajgorszetortury,jakiejesteśwstaniesobie
wyobrazić.Stworybędąwydłubywaćcioczyiumieszczaćjenamiejscudla
uciechyprzezcałydzień.

Mniejszestworypoczęłyekstatyczniebzyczeć,rozradowane.

Wszystkiezdawałysięwyraźnieucieszonetąperspektywą.

Thorzerwałsięnanogiispojrzałnakróla,dyszącciężko,stającu

bokupozostałych.Niedbałonastępstwaswychczynów;gotówbyłwalczyć,
zrobićwszystkodlaGuwayne’a,nawetjeśliniemógłzwyciężyć.

Królpochyliłsięwprzódiprzyjrzałmubacznie.Zdałosię,żecośw

wyraziejegotwarzyzmieniasię.

-Podobaszmisię,chłopcze–dodał.–Niktwcześniejniepróbował

mniezaatakować.Wzbudziłeśmójpodziw.Jesteśzuchwalszy,niżsądziłem.

Oparłsięiprzesunąłdłońmipoporęczachtronu.

-Bycięnagrodzić–mówiłdalej.–Ofiarujęcipodarek:jednąszansę,

byopuścićtomiejsce.Jeślipokonacielegionmoichwojowników,uczynięto,
czegomnigdywcześniejnieuczynił:otworzęprzedwamiwrotaumarłychi

pozwolę,byściepowrócilinagórę.Leczjeśliponiesiecieklęskę,nietylko
pozostaniecietutaj,lecztyitwoiludzieskazanizostaniecienanajgorszez
dziesięciupiekieł,nawiecznośćniewyobrażalnychtortur.Niktnigdynie
zwyciężyłmegolegionu.Wybórnależydociebie.

Thorspojrzałnasetkistojącychprzednimpotężnychwojowników,

wyprężonych,zpłonącymihalabardamiwdłoniach,czekającychnarozkaz

króla;spojrzałtakżeponadichramionaminaniezliczonebzyczącepotwory
kołującewpowietrzu.Wiedział,żejegoszansenazwycięstwosąznikome.

Spojrzałnakróladumnie.

background image

-Przystajęnatwąpropozycję–odrzekłThor.

Stworyzabzyczały,uradowane,akrólspojrzałnaniegozszacunkiem,wyraźnie
zadowolony.

-Stawiamjednakwarunek–dodałThor.

Królodchyliłsię,zaskoczony.

-Warunek?–zaśmiałsiędrwiąco.–Twepołożenieniepozwalacina

stawianiewarunków.

-Niepodejmęwalkibeztegowarunku–odrzekłThorzdeterminacją.

Królpatrzyłnaniegoprzezdługiczas,jakgdybyzastanawiałsię.

-Ajakiżtowarunek?–zapytałwreszcie.

-Jeślizwyciężymy–powiedziałThorgrin.–Wypełniszjednąprośbę

każdegozmychkompanów.Czegokolwieksobiezażyczymy,spełniszto.

KrólprzypatrywałsięThorowiprzezdługiczas,wreszcieskinął

głową.

-Kryjesięwtobiewięcej,chłopcze,niżzaobserwowałemzdołu.

Jakaższkoda,żedruidziczuwająnadtobą;gdybynietwamatka,dawnojużbym
cięzabrał.Chciałbymmiećcięuswegoboku.

Thorniebyłwstaniepomyślećoniczym,czegopragnąłbymniej.

Wreszciekrólwestchnął.

-Znakomicie!–zawołał.–Twojaprośbajestwystarczająco

zuchwała,bymnaniąprzystał!Pokonajcielegionmychwojowników,a

pozwolęwamnietylkoopuścićtomiejsce,leczspełnięjednąprośbękażdegoz

background image

was.Aterazniechzaczniesięwalka!–wrzasnął.

WpowietrzurozległosięgłośnebzyczenieiThorodwróciłsię,

dobywającmiecza.Ujrzałsetkiniewielkichstworzeń,nibygargulców,

lecącychgromadniewprostnaniegoijegoludzi.Thorusłyszał,żejego

braciatakżedobywająmieczy.Dobrzebyłoznówrzucićsięwwirbitwyz

Convalemuboku.

Gdystarłsięztymistworami,Thorpoczuł,żepłonie,żekrążywnim

determinacjasilniejszaniżkiedykolwiekwcześniej.Jegosynbyłgdzieśna
górze,żywy,ijedynietomiałodlaniegoznaczenie.Pokonawszystkietestwory,
albozginie,próbująctouczynić.

Thornieczekał.Wyrzuciłzsiebiegłośnyokrzykbitewnyirzuciłsię

naprzód,bysięznimizetrzeć.Użyłswejmocy,byunieśćsięwpowietrzu,by
uderzaćmieczemzsiłąstumężówibyciąćjednegoczerwonegogargulcaza
drugim.Rozlegałysięprzeraźliwepiski,gdyodrąbywałimskrzydłai

stworyjedenpodrugimspadałynaziemię.

Thorrzuciłsięnaziemię,umykającprzedkłapiącymiszczękamiiostrymi
zębamigargulców.Stworyrzucałysięnaniego,aichwielkieżółteoczyjarzyły
się.Thorprzykucnął,natychmiastodwróciłsięizamachnąłnapotężnych
żołnierzy,którzyprzypuszczalinaniegoatakzwyciągniętymi

przedsobąhalabardami.

Thorobracałsięraptownieiprzecinałichhalabardywpół,jednąpo

drugiej.Nacieralinaniegowciąż,nibyniekończącysięstrumieńiniejedenz
nichzadałThorowicios.Thorwykrzyknął,gdypłonąceostrzejednejz

halabarddotknęłojegobicepsa,pozostawiającśladoparzenia.

Thorjednakniepoddawałsię;odwróciłsięiuderzyłrękojeścią

background image

miecza,uchyliłsię,gdyjedenznichzamachnąłsięnajegogłowę,obróciłsięi
ciąłkolejnego.Przyzwałkażdąmoc,wspomniałsweszkolenieiwspomniał

sobiekażdąmetodęwalki,jakiejsiękiedykolwieknauczył.Rzuciłsięwwir
walkizapamiętale,walczącwręcz,oddająccioszacios.

WokołoThorgrinajegobraciaposzliwjegoślady.Convalwyszedł

naprzódzeswądługąwłóczniąiprzeszyłniągardładwóchżołnierzy,a

Conven,osłaniającplecybrata,zamachnąłsiębuzdyganemipołożyłtrzech
żołnierzy,którzyzamierzalisię,bydźgnąćConvala.

O’Connoruniósłłukiwypuściłstrzały,trafiająckilkagargulcóww

powietrzu.Padłynaziemięniczymmuchy,nimzdołałyzaatakowaćjego

braci.Matusrzuciłsięwwirbitwyzeswymkiścieniem,wymachującnim,i
utworzyłwokołonichpustykrąg,pokonującwszelakiestwory,którespadałyna
nichznieba–iniejednegospośródogromnychżołnierzyzhalabardami.

ReecepchnąłSelesewbezpiecznemiejsceobokkrólaMacGila,

dobyłmieczairzuciłsięzapamiętalewbój,siekącitnąc,blokującciosy
spadającenaniegozewszystkichstron.Pokonującprzeciwników,dotarłdo
Thorainierazzablokowałśmiertelnycios,któregotensięniespodziewał.

Thorodwzajemniłprzysługę–zamachnąłsięizatrzymałmieczempłonącą

halabardę,nimzdołałazatopićsięwgardleReece’a.Thorodpychał

halabardę,zatrzymawszynaniejmiecz,ażdrżałymuręce,aReecepoczuł

żarpłomieniledwiecaleodswejtwarzy.Niemalprzypalałyją.Wreszcie

Reeceodsunąłsięikopnąłżołnierza.RazemzThoremprzyskoczyłdoniego.

Dźgnęligoobajwtymsamymczasie.

Eldenrzuciłsięwwirbitwyzeswymdwuręcznymtoporem

background image

bojowym,zadającsilneciosy,którymikładłpodwóchwojownikównaraz.

JedenzgargulcówrzuciłsięwdółiwylądowałnakarkuEldena,któryzaczął

krzyczeć,gdystwórwpiłsięwniegopazurami.Indrachwyciłaswąprocę,

namierzyłaicisnęłasporymczarnymkamieniem.Trafiłastworanachwilęprzed
tym,nimzdołałzatopićkływszyiEldena.Następniecisnęłajeszczetrzema
kamieniami,szybkojednympodrugim,izabiłakilkabestii,nim

zdołaływbićswehalabardywbokEldena.

Stworybyłyjednakpotężneizdawałosię,żenadciągająbezkońca.

Thorijegoludziepopoczątkowymzwycięstwiepoczynalisięmęczyć.

Matuszatoczyłswymkiścieniem,ajednazbestiizahaczyłaoniegoswą

halabardąiwyrwałamugozrąk.Matuspozostałbezbroni.Innyżołnierzkróla
zbliżyłsięidźgnąłgo,raniącwramięhalabardą,atenwykrzyknąłzbólu.

Takżegargulcenadciągałynieprzerwanymstrumieniemichoć

O’Connormierzyłwniezłuku,jedenznichwytrąciłmugozrąk,atrzyrzuciły
sięnaniegoodtyłu,usiadłymunaramionachigryzływszyję.

O’Connorwykrzyknąłipadłnakolana,młócącrękomawpowietrzunad

swymkarkiem,rozpaczliwiepragnącjeodpędzić.

Eldenzamachnąłsięswymszerokimtoporemiprzeciąłjednązbestii

wpół–leczzarazemodsłoniłsięnaatak.Innystwórzamachnąłsiębokiem
halabardyiuderzyłniąwjegonieosłonięteplecy.Brońuderzyłabokiemi
drzewiecstrzaskałsięwpół.Eldenosunąłsięnakolanapodsiłąciosu.

Indrapodeszładoniegoizdzieliłastworałokciemwgardło,nimten

zdołałwykończyćEldena,iocaliłamużycie;wtemjednakjedenzgargulców
opadłnaniąiugryzłwprzegubdłoni.Upuściłaprocęichwyciłaobolałąrękę.

background image

Reece,otoczonywwirzebitwyubokuThora,ciąłiparowałnaprawo

ilewo,leczniemógłwalczyćzkażdejstronyiniebawemjegoodsłoniętybok
przeszyłahalabarda.Wykrzyknąłzbólu.

Thorbyłzewsządotoczony.Ciąłidźgałzajadlewewszystkiestrony,

zabijającstworynaprawoilewo,walczącożycie,ażpotspływałmuna

oczy.Zaczynałomujednakbrakowaćsiły,ztrudemchwytałoddech.W

miejscekażdegozabitegostworazjawiałosiępięćkolejnych.Thoropadałzsiłi
stworyatakowałygozkażdejmożliwejstrony.Niesłyszałnicpozabzyczeniem.

Thorwiedział,nawetwalczącjeszcze,żejesttobitwa,którejniemógł

wygrać.Żeniebawemzostanieskazanynawiecznepiekłoniekończącegosię
żaluitortur.

JedenzżołnierzynatarłnaThoraspozapolajegowidzenia,

zamachnąłsięhalabardąiwytrąciłmumieczzdłoni.Brońuderzyłaz

brzękiemoczarnegranitowepodłoże,aThoraktośzdzieliłłokciemwplecy.

Runąłnakolana.Zabrakłomutchu,byłbezbronnyiotoczonyzkażdej

strony.

PośródtegozamieszaniaThorzamknąłoczyiznalazłchwilęspokoju.

Czując,żejegożyciemadobieckońca,wycofałsięwgłąbsiebie.Powrócił

myślamidoswejmatki,doArgona,pomyślałowszystkichumiejętnościachi
mocach,którenabyłdziękinimiwgłębiduszywiedział,żetokolejnapróba.

Najwyższapróba.Wiedział,że–choćzdawałosiętoniemożliwe–wgłębi
niegokryłasięmoc,bytowszystkoprzezwyciężyć.Nawettutaj,wkrainie
umarłych,podziemią.Wszechświatniezmieniałsię,aonmiałnadnim

władzę.Wiedział,żerazjeszczewypierasięswejmocy.

background image

Naglecośdoniegodotarło:

Jestemwiększyniżśmierć.Umrętylkowtedy,gdyzdecydujęumrzeć.

Jeślibędępragnąłżyć,jeśliszczerzebędępragnąłżyć,nigdynieumrę.

Każdaśmierćjestsamobójstwem.

Każdaśmierćjestsamobójstwem.

Thorpoczułnagłepieczeniekrążącewjegodłoniach,pomiędzy

oczymaiskoczyłnanogi,odbiwszysięniebywalesilnie,silniejniż

kiedykolwiekwcześniej.Skoczyłdwadzieściastópwgórę,omijającowłos
mierzącewniegohalabardy.Przeleciałponadnimiiwylądowałpodrugiej
stroniehordystworów.

Thorznalazłsiętużprzedmieczem–MieczemUmarłych.Spojrzałna

zatkniętywskaleorężipoczułjegomoc.Czułsiętak,jaktegodnia,gdy
wyciągnąłMieczPrzeznaczenia.Czuł,żenależydoniego.Żezawszedoniego
należał.Żeprzeznaczonemubyłounieśćwięcejniżjedenszczególnyorężw
życiu–żebyłomuprzeznaczoneunieśćichwiele.

ThorwyciągnąłrękęizgłośnymkrzykiemchwyciłMieczUmarłych,

oplótłszydłońmigładkąrękojeśćbarwykościsłoniowej,iszarpnąłze

wszystkichsił.

Kujegozdumieniu,mieczpocząłsięporuszać.Zdźwiękiem,jak

gdybyrozstępowałasięziemia,skałapękłanadwoje,ziemiazadrżałaimieczz
wolnawzniósłsię.

Thoruniósłgowysokonadgłowę,czując,żezatriumfował,czując,

jakkrążywnimjegomoc.Czuł,żesąjednościąiżejegomocniemagranic.

Żezwyciężynawetśmierć.

background image

Thorspostrzegł,żeKrólUmarłychpodniósłsięzeswegotronui

patrzynaniegowszoku,zzadziwieniem.

Thorodwróciłsięirzuciłwlegionstworów,poruszającsięszybciejniż
kiedykolwiek,zamachującsięitnącmieczem.Zauważył,żemiecz,miast
spowalniaćgo,mimoswegociężarusprawiał,żeThorbyłszybszy,jakgdyby
siekłbezjegoudziału–jakgdybybyłprzedłużeniemjegoręki.Thorciął

stworazastworem,kładłjednegożołnierzapodrugim,przecinającprzez

nich,jakgdybyichtamniebyło.Wrzaskiniosłysięwokołonich,gdyThorkładł
jednegostworazadrugimnaziemiiwpowietrzu.Dziesiątki

krzyczącychżołnierzypchnąłdodołuzlawą.Blokowałichciosy,gdy

nacieralinaniegozhalabardami.Mieczbyłtakpotężny,żerozcinałjenadwoje,
nibycienkiegałązki.WjednymruchuThorobróciłsięwokołosiebieijednym
ciosempołożyłtuzinżołnierzy.

Zwściekłymokrzykiembitewnymrzuciłsięnapozostałejeszcze

stwory,uderzajączcałejsiły,zabijającjenaprawoilewo,poruszającsięcoraz
szybciejwwirzebitwy.Nieczułjużzmęczeniawramionach–terazczuł,żejest
niezwyciężony.

WkrótceThorrozejrzałsięispostrzegł,żestoisam,ajegowrogowie

zniknęli.Niepojmował,cosięstało.Wszystkowokołoznieruchomiało.

Ziemiausłanabyłatrupami.Niebyłojużzkimwalczyć.

Thorstanąłztłukącymsięwpiersisercemizwróciłsięwstronę

tronu.

KrólUmarłych,milcząc,zwymalowanąnatwarzypowagą,spojrzał

naniegozniedowierzaniem.

Thorniemógłwtouwierzyć.

background image

Zwyciężył.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYPIERWSZY

Dariussiedziałprzyogniskuozachodziesłońca.Odczuwałnaskórze

plecówkłującyból,najsilniejszy,jakiegokiedykolwiekdoświadczył.Miał

wrażenie,żezdartomuskóręzplecówibolałogoprzyoddychaniu,

poruszaniusię,przysiedzeniu.Draysiedziałwiernieprzynim,skamląc.Łeb
złożyłnajegokolanieinieruszałsięaninakrok.Dariuspróbowałkarmićgo
niewielkimikęsamipożywienia,leczDray,przygnębiony,nieprzyjmował

ich.Dariuszacisnąłzębyijęknął,gdyklęczącaobokniegoLotiprzyłożyłamu
doplecównasączonymaściamizimnyokładiprzesunęłanimposkórze.

Pielęgnowałagojużodjakiegośczasu,robiąccowjejmocy,byuśmierzyćjego
ból.Dariusdostrzegłłzywjejoczachiwidział,żeczujesięwinna.

-Niezasłużyłeśnato–powiedziała.–Cierpiałeśzamojeczyny.

Dariuspotrząsnąłgłową.

-Tycierpiałaśzawszystkienaszeczyny–poprawiłją.–Nie

powinnaśmusiećsamastawiaćczołaImperium.To,cozrobiłaśdlaswego

brata,dlanaswszystkich,byłoczymśchwalebnym;jazrobiłemdlaciebietylko
tojedno.

Lotiłkałacicho,pielęgnującjegorany,iocierałałzywierzchem

dłoni.

-Ateraz?–zapytała.–Naconamtowszystkobyło?Powrócąo

poranku.Pojmąmnieiokalecząnaswszystkich.Albo,cogorszejeszcze,

background image

zabijąnaswszystkich.

Dariuspokręciłstanowczogłową.

-Niepozwolęnato,byciępojmali–powiedział.–Nieprzystanęna

to,bypoświęciliciędlawłasnegożycia.

-Zatemwszyscyzginiemy–rzekła.

Spojrzałnanią.Jejtwarzbyłaponura,sroga.

-Możeitak–powiedział.–Leczczyżwistocietobyłobynajgorsze?

Przynajmniejzginiemyrazem.

Powyraziejejtwarzypoznał,jakjątoporuszyło,jaklojalnai

wdzięcznabyła.

-Nigdyniezapomnę,codzisiajdlamnieuczyniłeś–rzekła.–Nigdy.

Ażdośmierci.Mojesercenależydociebie.Bezwzględunato,czyzginiemy
jutro,czynie,rozumiesz?Jestemtwoja.Będęciękochaćodterazażpokres
wieczności.

Nachyliłasięipocałowałago,aonodwzajemniłpocałunek.Byłtodługi,
znaczącypocałunekiDariuspoczuł,żesercemuprzyspiesza.Lotiodsunęłasięi
spojrzałananiegozamglonymiprzezłzyoczyma.Wyczuwał,żejestszczera.Jej
pocałuneksprawił,żebólzelżał;uczyniłbytodlaniejzchęciąrazjeszcze,mimo
bólu,mimocierpienia.

Wewsirozległsiędźwiękroguidokołaogniska,obokDariusaiLoti,

zgromadziłasięRadaStarszychorazsetkimieszkańców.Dariuswyczuwał

napięciewpowietrzu,anaichtwarzachdostrzegłpanikę.Chodzili

niespokojnie,mamrocząccośgłośno,kłócącsię.Wpowietrzuunosiłasię

desperacja.Dariusniedziwiłsię–mogłatobyćwszakichostatnianocnaziemi.

background image

Nazajutrznadejdziefalaokaleczeńlubśmierciiniewielemoglizrobić,bytemu
zaradzić.

Rógrozbrzmiałponownieiwieśniacyucichli,gdyprzywódca

starszych,Bokbu,wyszedłnaprzód,uniósłdłonieistanąłprzednimi.

ObrzuciłDariusaiLotisurowymspojrzeniem.

-Waszeczynypostawiłynaswniebezpieczeństwie–rzekłpowoli

poważnymgłosem.–Lecztoniematerazznaczenia.Ważnajest–

powiedział,wodzącwzrokiempozebranychprzednimmieszkańcachwsi.–

Decyzja,któranasczeka.Cóżzrobimy,gdynastanieranek?Wybierzemy

śmierćczyokaleczenie?

Rozległysięgłośneodgłosyniezadowolenia.Mieszkańcykłócilisię

międzysobą.

-Zawszewybierzemyokaleczenienadśmierć!–zakrzyknąłjedenz

nich.

-Niezostanęokaleczony!–krzyknąłRaj.–Prędzejzginę!

Rozeszłysiękolejneodgłosniezadowolenia.Zdawałosię,iżkażdy

manatentematodmiennezdanieiniktniejestzadowolony.Dariusbyłwszoku;
nawetgdygroziłoimokaleczenie,jegoziomkowieniezamierzali

stawićoporu,nieprzystalijakjedenmążnato,bywalczyć.Czegóżwięcejbyło
imtrzeba?Czyżbytakmocnozdeptanoichducha?

-Tożadenwybór–rzekłjedenzestarszychitłumpocząłzwolna

milknąć.–Niktniebyłbywstaniedokonaćtakiegowyboru.Tostraszliwe.

background image

Biadanamwszystkim!

Pośródtłumuzaległagłuchacisza,wszyscysposępnieli.Przezdługi

czassłychaćbyłojedyniewyciewiatru.

-Mamywybór!–zakrzyknąłjedenzwieśniaków.–Możemywydać

imdziewczynę!

Pośródniektórychmieszkańcówosadypodniósłsięstłumionyokrzykpoparcia.

-Sprowadziłananaswszystkichniebezpieczeństwo!–wrzasnął.–

Postąpiławbrewprawu.Jąnależyzatowinić!Musizapłacićzasweczyny!

Wśródtłumurozległysięgłośniejszekrzykipoparciapołączonez

okrzykaminiezadowolenia.Dariusazdumiało,gdyujrzał,żejegoziomkowietak
bardzoniepotrafiąsięzgodzićiżetakchętniechcielibywydaćLoti.

-Mamyjeszczejednąmożliwość!–wykrzyknąłjedenzestarszych.

Tłumzamilkł,aonuniósłdłonie.–Możemywydaćimdziewczynęibłagaćo
życie.Byćmożeustąpią.Byćmożenieokalecząaniniezabijąnas.

-Amożezrobiąijedno,idrugie!–wrzasnąłktośztłumu.

Rozległsięokrzykpoparciaitłumponownieożywiłsięwdługieji

żywejrozmowie–ażBokbupodniósłsięiuniósłobiedłonie.Wszystkie

oczyzwróciłysiękuniemuzszacunkiemiwreszcienastałacisza.

Bokbuodchrząknął.Jegopostawabyłapoważna,władcza,

przyciągałauwagę.

-Przezuczynkitejjednejdziewczyny–zagrzmiał.–Całanaszawieś

znalazłasięwniemożliwejdorozwiązaniasytuacji.Rzeczprosta,nie

background image

możemyprzystaćnaśmierć.Niemamyinnegowyboru,jaktylkoprzystaćna
takieżycie,jakieofiarujenamImperium,takie,jakiewiedliśmyzawsze.Jeślito
wymagawydaniaimsprawcy,właśnietozmuszenijesteśmyuczynić.

Choćsłowatenieprzechodząmiprzezgardłozłatwością,czasem

jednaosobamusipoświęcićsiędlaogółu.Niedostrzegaminnegowyjścia.

Musimypoddaćsięichsądowi.Zostaniemyokaleczeni,leczprzeżyjemy.

Życiebędzietoczyłosiędalej,jakzawsze.

Tłummilczałnadal.Bokbuodchrząknął,odwróciłsięiutkwił

spojrzeniewDariusie.

-Nazajutrzobrzaskuuczynimy,jakkażewładczyni,aty,Dariusie,

jakzażądali,pójdzieszwimieniunaswszystkichiprzedstawiszimnaszą
propozycję.Wydaszimdziewczynę,poniesiemykaręibędziemyżyćdalej.

Niebędziemywięcejmówićotym.Starsiprzemówili.

ZtymisłowyBokbuwyciągnąłdłońiuderzyłlaskąopustą

drewnianąkłodę.Ostatecznydźwięk,któryzawszeoznaczał,iżważna

decyzjazostałapodjęta,rozbrzmiałwpowietrzu.Oznaczałoto,żedecyzjanie
mogłazostaćzmieniona,niemożnabyłosięjejsprzeciwić.

Jedenpodrugimwieśniacyrozeszlisiędoswychdomostw,posępni.

PrzyjacieleDariusa,Raj,DesmondiLuzirazemzkilkomainnymispośród

jegobracipodeszlidoDariusa,którysiedziałotępiały,wszoku.Niedawał

wiary,żejegoziomkowiemoglizdradzićLoti,zdradzićjego.Czyżbyażtak
lękalisięśmierci?Czytakdesperackopragnęlitrzymaćsięswegożałosnego
życia?

-Niemożemyjejwydać–powiedziałRaj.–Niemożemysiętak

background image

poddać.

-Acomamyzrobić?–zapytałLuzi.–Stanąćdowalki?Naprzeciw

tysiącażołnierzy?

DariusobróciłsięiujrzałSandarę,swąsiostrę.Szłakunimw

towarzystwiekrólowejbiałychludzi,Gwendolyn,ijejbraci.Natwarzach
SandaryiGwendolynujrzałtroskę.SpojrzawszynaGwendolyn,Darius

dostrzegłwjejoczach,żejestwojownikiem;wiedział,żewniejich

największanadzieja.

-Jakgojąsiętwerany,bracie?–zapytałaSandara,podchodząci

przyglądającsięimbadawczoztroskąnatwarzy.

-Mojeranysągłębokie–odparłznacząco.–Iniezostałyzadane

biczem.

Spojrzałananiegoipojęła.

-Niemożeszwalczyć–rzekła.–Nietymrazem.

-Niemieszkałaśtutaj–powiedziałDarius.–Odwielulat.Nie

możeszrzecmi,jakmampostąpić.Niewiesz,cowycierpieliśmy.

SandaraspuściławzrokiDariuspoczułsiępodle;niechciałbyćdla

niejtaksurowy,leczbyłzdesperowany,wściekłynacałyświat.

DariusodwróciłsięispojrzałnaGwendolyn,któratakżepatrzyłana

niegoztroską.

-Awy,pani?–zapytał.

background image

Spojrzałananiegopytająco.

-Zamierzacienasterazopuścić?–dodał.

Gwendolynpatrzyłananiegozkamiennymwyrazemtwarzyi

widział,żedręczyjątadecyzja.

-Wybórnależydociebie–dodał.–Możecieodejśćlubpozostać.

Wciążmacieszansęopuścićtomiejsce.Imperiumniewie,żetujesteście.

Rzeczoczywista,wielkiepustkowiemożewaszabić,leczprzynajmniej

zyskacieszansęnaprzeżycie.Namniepozostałojużnic.Jednakgdybyście
pozostali,gdybyściepozostaliiwalczyliunaszegoboku,naszeszanse

byłybywiększe.Potrzebujemyciebie,ciebieitwychludzi,iichzbroiistali.

Bezwasniemamynajmniejszychszans.Czyprzyłączyciesiędonas?

Będzieciewalczyć?Zdecydujeszbyćkrólową?Czywojownikiem?

GwendolynprzenosiławzroktamizpowrotemzDariusanaSandarę

inaKendrickaiDariusniepotrafiłnicwyczytaćzjejspojrzenia.Zdawałasię
byćprzygnębionaiwidział,jakwielewycierpiała.Widział,żedecydujeo
przyszłościswychpoddanych,jakokrólowa,iniezazdrościłjejdecyzji,którą
musiałapodjąć.

-Wybacz–rzekławkońcułamiącymsię,pełnymsmutkugłosem.–

Pragnęłabymprzyjśćwamzpomocą.Aleniemogę.

*

Gwendolynszłaprzezosadęnapowrótkujaskiniom.Mijała

poruszonychludzi,awpowietrzuwyczuwałapanikę.Kłębiłysięwniej

mieszaneemocje.ZjednejstronypomyślałaopobratymcachSandary,o

background image

trudnejsytuacji,wktórejsięznaleźliiserceścisnęłosięjejzżalu.Wiedziała,jak
okrutnepotrafibyćImperium–doświadczyłategonasobie.Pierwszymjej
odruchembyło,rzeczoczywista,pospieszyćimzpomocą,pchnąćswychludzi
wwirichwalki,oddaćwszystkieichżyciazaichsprawę,zaich

wolność.

Zdrugiejjednakstrony,byłakrólową.Niebyłajużcórkąswegoojca,

kilkunastoletniądziewczyną,leczkrólową–ispoczywałananiej

odpowiedzialnośćzajejpoddanych.Pokładaliwniejnadzieję,ichżycie

zależnebyłoodniej.Niemogłapodjąćzłejdecyzji.Jakiewszakprawo

miała,byoddaćichżyciezażycieinnych?Jakąkrólowąbyzniejto

uczyniło?

Gwenwidziała,jakwielewycierpielijejpoddani–zbytwiele–iona

samatakżewielewycierpiała.Czyzasługiwalinato,bypchnąćichku

kolejnejwojnie,byponieśćśmierćwtakisposób,zdalaoddomu,tutaj,wtej
zakurzonejwsi?Oporankunaprzeciwwieśniakówstanieznacznieodnich

większyoddział.Zostanąokaleczenialboigorzej.Wiedziała,żewłaściwą
decyzją–podjętąnieprzezwojownika,leczprzezprzywódcę–jestzebranie
ludziigdysłońcewychylisięzzawidnokręgu,poprowadzenieichw

przeciwnąstronę,kuWielkiemuPustkowiu.Rozpoczęciewielkiejwyprawy,

byodnaleźćDrugiKrąg.Wiedziała,żebyćmożejestonjedyniemrzonkąi
najpewniejwszyscyumrąnaWielkimPustkowiu–leczprzynajmniejbędą

dążyćdoczegoś,dążyćdoinnegożycia.Anieiśćnanatychmiastowąśmierć.

Bezwzględunato,czegoonapragnęła,ona,Gwendolyn,czyżnietakiejdecyzji
wymagałoodniejbyciekrólową?Chronieniajejpoddanych?

Gwensercesiękrajałonamyślowieśniakach.Wierzyławichsprawę,popierała

background image

ją.Jednakżenawetsamimieszkańcyosadybylipodzieleniinierwalisiędo
walki.Niewieluznichodznaczałosięwalecznymduchem–

niewielupozaDariusem.Czymogłabytoczyćdlanichwalkę,którejsaminie
chcielitoczyć?

-Jakokrólowazpewnościąniezastanawiaszsię,czyprzyjśćimz

pomocą?–rzekłAberthol,zrównawszysięznią.–Wrzeczysamej,to

dobrzyludzie.Dobrzyisprawiedliwi…

-Iprzyjęlinas–dodałaGwen.

Abertholskinąłgłową.

-Owszem–odrzekł.–Leczoninietoczązanasnaszychwojen.Nie

spoczywananasobowiązek,bytoczyćichbojezanich.Itaknie

zdołalibyśmyzwyciężyć.Zrozum,pani,oninieprosząoto,byśmy

przyłączylisiędonichwboju–leczbyśmyprzyłączylisiędonichiposzlina
śmierć.Todwiezupełnieodmiennepropozycje,pani.Ojciectwójnigdybynato
nieprzystał.Czypoświęciłbyswychpoddanych?Dlawalki,którejniepragną
wcaletoczyćiktórejniemogąwygrać?

Szlidalej,zapadłszywprzyjemnemilczenie.Gwenrozważałajego

słowa.KendrickiSteffenszliujejbokuiniemusieliodzywaćsięani

słowem;dostrzegaławypisanenaichtwarzachwspółczucie.Zbytdobrze

rozumieli,coznaczypodjęcietrudnejdecyzji.Ipospędzonymzniąw

różnorakichmiejscachczasie,rozumieliGwendolyn.Wiedzieli,żesama

musipodjąćdecyzjęinieprzeszkadzalijej.

TowszystkotylkobardziejdręczyłoGwen.Rozumiałaobiestronytej

background image

sytuacji;umysłmiałajednakzmącony.GdybytylkoThorbyłtutaj,ujej

boku,zeswymismokami–tobywszystkozmieniło.Czegóżbynieoddała,

byujrzeć,jaknahoryzonciepojawiasięjejdawnyprzyjacielRalibar,jak
nurkuje,wydającznajomeryki,izabierająnadługąprzejażdżkę.

Niebyłogojednaktutaj.Iniezjawisiętu.Żadenznich.Kolejnyraz

mogłaliczyćjedynienasiebie.Będziemusiałasamasobieporadzić,doczego
zmuszonabyłajużtakwielerazywcześniej.

Gwendolynusłyszałaskamlenie,opuściławzrokiujrzałauswejnogi

Krohna.Jegoobecnośćdodałajejotuchy.

-Wiem,Krohnie–rzekła.–Pierwszyrzuciłbyśsiędoataku.Takjak

Thor.Iuwielbiamtowtobie.Czasemjednaktrzebaczegoświęcejniżkocię
białegolamparta,byzwyciężyć.

Dotarlidościany,wktórejznajdowałysięjaskinieiGwenzatrzymałasię,i
podniosławzroknazbocze,kuniewielkiejjaskini,wktórejleżałArgon.

SteffeniKendrickzatrzymalisięispojrzelinaGwendolyn.

-Idźciedalej–rzekładonich.–Niebawemdowasdołączę.Muszę

udaćsiętamsama.

Skinęligłowamiiodwrócilisię,pojąwszy,aGwenzwróciłasięw

przeciwnymkierunku.Słońcechyliłosiękuwidnokręgowiijegoostatnie

promienieślizgałysiępozboczu.Gwenodwróciłasięiwspinałapostoku,
zmierzającdojedynejosoby,któramogłaudzielićjejodpowiedzi,która

zawszepotrafiłaprzynieśćjejotuchę,gdyjejpotrzebowała.

Wspinającsię,poczułacośobokswychnógispojrzawszywdół

background image

ujrzałaKrohna.

-Nie,Krohnie,wracaj–powiedziała.

Krohnjednakskamlałinieodstępowałjejnogi,iGwenwiedziała,że

niedasięodpędzić.

Wdrapywalisiępozboczu,ażGwendotarładojaskiniArgonai

zatrzymałasięprzedwejściem.Modliłasię,byczarnoksiężnikbyłwstaniejej
pomóc.Niebudziłsiępodczasostatnichkilkurazów,gdydoniego

zachodziła,wciążnieodzyskiwałprzytomności.Niewiedziała,czyteraz

odezwiesię,leczmodliłasię,bytakbyło.

Zapadałzmierzch,ostatniepromieniesłońcaigrałynanieboskłoniei

pierwszyzdwóchksiężycówwschodził.Gwenobjęławzrokiemziemie

wokoło–piękne,choćjałowe–odwróciłasięiweszładoniewielkiejjaskini.

Argonleżałtamsam,wedleswegożądania.Wpowietrzuunosiłasię

ciężkaenergia;Gwenpamiętałazlatdziecięcychswąciotkę,któraprzezlata
leżaławśpiączce.Powietrzewtejjaskinizdałojejsięwłaśnietakie.

GwenpodeszładoArgonaiprzyklęknęłaprzynim.Wyciągnęłarękęi

dotknęłajegodłoni;byłazimna.Ująwszygozadłoń,czułasiębardziej

skonfundowananiżkiedykolwiekwcześniej.Nigdybardziejniżteraznie

potrzebowałajegorady.Czegóżnieoddałaby,byusłyszećodpowiedzi.

KrohnpodszedłdoArgonaipolizałgopotwarzy,skamląc;Argon

jednaknieporuszyłsię.

-Proszę,Argonie–rzekłaGwennagłos,niebędącpewną,czyją

background image

słyszy.–Powróćdonas.Tylkotenjedenraz.Potrzebujętwejporady.Czy
powinnampozostaćtutajiwalczyćubokutychludzi?

Gwenczekaładługonajegoodpowiedź,takdługo,iżpewnabyła,że

czarnoksiężnikwcalejejnieodpowie.

Gdybyłagotowajużodejść,kuswemuzdumieniupoczuła,żeArgonściskajej
dłoń.Otworzyłjednookoiwpatrywałsięwnią,aokojego

błyszczałoblado.

-Argonie!–powiedziałaporuszona,płacząc.–Żyjesz!

-Ledwie–wyszeptał.

SerceGwendolynzadrżało,gdyusłyszałajegogłos,mimotego,że

byłzachrypły.Argonżył.Byłznówobokniej.

-Argonie,proszę,rzeknijmi–błagała.–Takbardzojestem

skonfundowana.

-JesteśMacGilem–powiedziałwreszcie.–Ostatniązrodukrólów

MacGil.Przywódczyniąludubezdomu.JesteśostatniąnadziejąKręgu.Ty

musiszocalićswychpoddanych.

ZamilkłnadługoiGwenniewiedziała,czyodezwiesięjeszcze;

wreszciejednakzaskoczyłją,mówiącdalej.

-Ajednaktonieziemiajestistotąludu,leczserce,którewnimbije.

To,dlaczegopragnążyć–idlaczegogotowisąumrzeć.Byćmoże

znajdzieciekrainęzaWielkimPustkowiem,znajdzieciebezpiecznąprzystań,
wielkiemiasto.Leczcóżzatooddacie?

background image

Gwenklęczałaobokniego.Uderzyłająpowagajegosłów.Czekała,

mającnadzieję,żerzekniecośjeszcze.Leczżadnesłowajużniepadły.

Zamilknąłznów,zamknąłoczyiGwenwiedziała,żesięnieporuszy.

Krohnpołożyłłebnajegopiersiizaskamlał,aGwenklęczała,

zatopionawewłasnychmyślach.Potężnypowiewwichruwpadłdojaskini.

Leczcóżzatooddacie?

Zastanawiałasię,cóżbyłoważniejsze.Honor?Czyżycie?

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYDRUGI

GodfreystałnaskrajulasuzAkorthem,Fultonem,MerekiemiArio.

Wzrokutkwiłwoddali,wbramie.Starałsięrozumowaćjasno,leczmocne

winomąciłomumyśli.Zastanawiałsięniepierwszyjużraz,jakimcudem

mielibyprzedostaćsięzamurymiasta.Zdałsobiesprawę,żełatwobyło

zgłosićsiędozadania;wykonaniegotojużjednaknieprzelewki.Żałował,że
niemógłzgłosićsięipozwolićkomuinnemuwyruszyćmiastniego.

-Będziemytaktustalicałydzień?–zapytałAkorth.

-Czyteżpodejdziemydotychżołnierzyizapytamy,czynas

wpuszczą?–dodałFulton.

-Możeodrazunarwijmyimkwiatów–powiedziałAkorth.–Pewien

jestem,żewtedysięnampowiedzie.

-Moglibyśmyichobezwładnić–rzekłFulton.

background image

-Znakomicie–powiedziałAkorth.–Jaspętamtrzydziestuzprawej,

atytrzydziestuzlewej.

Zarechotali.

-Zawrzećgęby,wszyscy–odezwałsięGodfrey.

Przezwinoiichgadaninęniemógłzebraćmyśli.Usiłowałskupićsię,

rozumowaćjasno.Musielidostaćsięwtomiejsce,niemoglijużdłużejtutaj
czekać.Niewiedziałjedynie,jaktegodokonać.Nigdyniekierowałsięsiłą,a
użyciejejitakbyłobyabsurdalnewtymprzypadku.

Godfreystał,przebiegającwmyślachwszystkiemożliwepomysły,

wszystkiesposoby,byzwieśćstrażników,gdynagleusłyszałodległytętent
kopytkońskich.

Odwróciłsięispojrzałnabiegnącązanimidrogę,któraprowadziła

kubramie,iwoddalidostrzegłwyłaniającysięzzazakrętuwobłokukurzudługi
korowódniewolników.Jedenzaprzężonywkoniewóztoczyłsięza

drugim,niosącniewielkąarmięimperialnychnadzorców,azanimiciągnął

siębezkońcasznurłańcuchówikajdan.Prowadzilisetkiniewolnikówdo

Volusii.Byłtobezładnyrządludzi,wktórymniewolnikówbyłoznacznie

więcejniżnadzorców.

NagleGodfreyowiprzyszłocośdogłowy.

-Otoimójplan–powiedziałpodekscytowany,obserwująckorowód.

Pozostalispojrzelinaniego,poczymprzenieśliwzroknakorowód.

Naichtwarzachmalowałosięskonfundowanie.

-Skryjemysiępośródniewolników–dodał.

background image

Godfreyodwróciłsię,gdyusłyszałskrzypienieotwieranejbramyizgrzyt
powolnieunoszącegosiężelaza.Ujrzał,żemostzwodzonyopuszczasięi
otwierająbramymiasta.Wiedział,żetoichszansa.

-Spójrzcietam–dodał.–Gdziedrzewastykająsięzdrogą.

Obrócilisięispojrzeli.

-Tagrupkaniewolnikówztyłu–powiedział.–Biegniemykunimna

mójznak.Wejdziemypomiędzynich.Opuścieniskogłowyizbliżciesiędo
niewolnikównajbardziej,jaktylkosięda.

-Acojeślinaszłapią?–zapytałAkorth.

Godfreyspojrzałmuwoczyinagleznieznanychsobieprzyczyn

poczuł,żezawładnęłanimjakaśsiła;przezchwilęzdolnybyłodeprzećswelęki
ispojrzećnaniegojakmężczyzna.Zobowiązałsiędotegoinie

zamierzałsięwycofywać.

-Wtedyzginiemy–odrzekłGodfreybezśladuemocji.

Godfreyusłyszałwswymgłosiesiłęwładcy,dowódcyizdumiałogo,

żetojakbygłosjegoojcawydobyłsięzjegogardła.Czytakwłaśnieczujesię
bohater?

Korowódminąłich.Godfreyowikurzcisnąłsiędotwarzy,abrzęk

kajdanzagłuszałwszystko.WozytoczyłysięjużkilkastópodnichiGodfrey
czułpotmężczyzn,koni,strach.

Stałzbijącymmocnosercemipatrzył,jaknadzorcaprzechodzituż

przednim.Odczekałkilkasekund,zastanawiającsię,czyzbierzesięna

odwagę.Kolanasiępodnimugięły.

-TERAZ!–usłyszałswójgłos.

background image

Godfreyrzuciłsiędodziałania.Wybiegłprzedpozostałych,oddalając

sięodskrajulasu.Sercetłukłomusięwpiersiiztrudemłapałoddech,pot
cisnąłmusiędooczuispływałpokarku.Teraz–bardziejniżkiedykolwiek–

żałował,żeniejestsprawniejszy.

Godfreydopędziłtyłukorowoduiszybkowtopiłsięwgrupę

niewolników,kuichzaskoczeniu.Szczęśliwieżadenznichnieodezwałsię.

Godfreyniewiedział,czyresztapodążyzanim.Poczęścispodziewał

się,żetegonieuczynią,żezawrócąiruszązpowrotemwlas,zarzuciwszytę
szalonąmisję.

Odwróciłsięizezdumieniemujrzał,żepozostaliposzliwjegoślady

iwciskająsięwśrodekgrupyniewolników,zbliżającsiędoniego.Szlize
spuszczonymigłowami,jakimzalecił,iwgęstwietejgrupytrudnobyłoich
spostrzec.

Godfreyzerknąłprzedsiebie,ledwienachwilę,iujrzałmasywnebramymiastai
wysoką,spiczastąbronęzżelaza.Sercetłukłomusięjakoszalałe,gdyszedł
dalej,gdyprzechodziłpodnią.Wkażdejchwili

spodziewałsię,żegopojmą,zatrzymają.

Taksięjednakniestało.Kujegozdumieniupokilkuchwilach

znaleźlisięzamuramimiasta.

Zanimirozległsiędonośnyhukżelazauderzającegoożelazo,który

rozbrzmiałmuwuszach.Godfreywyczułwnimpewnąostateczność.

Dokonaliniemożliwego.

Terazniebyłojużodwrotu.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYTRZECI

background image

Alistairtrzymałasięcosiłwrękach,lecącnagrzbieciesmoka,

zaciskającdłonienajegośliskichłuskach.Naprzemianwpadaliwchmuryi
wypadaliznich,kołującnadKręgiem.Nierozumiała,jaksiętamznalazła,lecz
krzyknęłaischwyciłasięmocniej,gdysmokzanurkowałniżejiprzedarł

sięprzezchmury.Ujrzałakrólestwozlotuptaka.

Alistairspojrzaławdółizprzerażeniemujrzałasweziemieojczyste,

swójukochanyKrąg.Nietakimniegdyśgoznała.Stałwpłomieniach,cały
objętybyłwielkąpożogą,wznoszącąsięcorazwyżejiwyżejkuniebiosom.

Gdziebyniepoleciała,stałogień.

Naglepłomieniezniknęły.

Alistairleciałaterazniżej,amiastpłomieniujrzałapopiół,ruinyi

gruz.Krągstałsiępogorzeliskiem.Leciałanadswymukochanym

KrólewskimDworemiujrzała,żeanijedenmursięnieostał.

PokonywalicorazwiększepołacieziemiispojrzawszywdółAlistair

ujrzałamilionyżołnierzy,ludziRomulusa,maszerującychrówno,

okupującychkażdyzakątekKręgu.Wszyscyludzie,którychkochałaiznała
zniknęli,bylimartwi.Wszystko,coniegdyśbyłojejtakbliskie,zostało
zniszczone.

-Nie!–wykrzyknęła.

RaptemsmokszarpnąłsięiAlistairniepotrafiłautrzymaćsięnajego

grzbiecie.Poczuła,żespada,młócącrękomawpowietrzuikrzycząc,

zmierzająckuspalonejziemiwdole.

background image

Alistairzbudziłasięzkrzykiem.Usiadławłożu,oddychającciężko,i

rozejrzałasięwokoło,zdezorientowana.

Powoli,pośródpierwszychpromienibrzasku,dotarłodoniej,iż

wszystkotobyłojedyniesnem.Siedziaławszakcałaizdrowawzbytkownej
komnaciekrólowejwłożu,okrytapysznymijedwabiami.Obokniejleżał

Erec,całyizdrowy,leczzaskoczony.Ontakżepodniósłsięwłożu.

-Cóżsięstało,panimoja?–zapytał.

Alistairusiadłanaskrajułożaipotrząsnęłagłową.Czołojejbyło

zimneiwilgotne.Zdawałosiętotakprawdziwe.Nazbytprawdziwe.

-Totylkosen,paniemój–powiedziała.

Alistairwstała,okryłasięjedwabnąszatąiwyszłanabalkon,

odchyliwszypowiewającenawietrzekotary.

Stanęłanazewnątrz,odetchnęłaciepłym,oceanicznympowietrzemi
natychmiastsięuspokoiła.Objęłaspojrzeniemzachwycającąokolicę,

spadzisteklify,towznoszącesię,toopadającepagórki,bezkresnewinnice,
obsypanekwieciemdrzewazasadzonenastromychzboczach.Wciągnęław

płucawońświeżychkwiatówpomarańczy,którazawisłaciężkowpowietrzu,i
poczułasięjakwdomu.Czuła,żeniczłegoniemożesięjużnigdystać,że
dziękitemumiejscuzdolnajestodegnaćswekoszmary.Byłowtymmiejscucoś
–cośwsposobie,wjakisłońcerzucałopromienienamorzeiosnuwało
wszystkoblaskiem–przezcoświatzdawałsięniezwykły.

Jednakżetymrazem,choćbardzosięstarała,Alistairniepotrafiła

otrząsnąćsięzeswegokoszmaru.Zdałojejsię,żebyłotocoświęcejniżsen

–żebyłatowiadomość.Wizja.

background image

Alistairusłyszałatrzepotskrzydeł,pisk,agdyzaskoczonapodniosła

wzrok,ujrzałananiebiesokołaobniżającegolot.Spostrzegła,żewszponach
trzymawiadomość,niewielkizwójpergaminowy.

Alistairwłożyłasrebrnąrękawicę,przemierzyłabalkoniwyciągnęła

rękę;sokółspostrzegłją,dałnuraiprzysiadłnaprzegubiejejdłoni.

Alistairwyciągnęłaprzywiązanądojegonogiwiadomośćiuniosła

rękę,posyłającptakawdrogę.Stałaiprzyglądałasięjej,lękającsięjąotworzyć.
Nękałojązłeprzeczucieiniechciałaodczytaćwieścizapisanychnapergaminie.

Erecwyszedłnabalkon,dołączającdoniej,istanąłobok.

Alistairwyciągnęładłoń,podającmuzwój.

-Niechceszgoodczytać?–zapytał.

Alistairpokręciłagłową.Przezkoszmar,któryjejsięprzyśnił,pewna

była,żetowieściozniszczeniuKręgu.Ukazałosięjejtojużwjejwizji;nie
musiałaodczytywaćwiadomości.

Erecrozwinąłpergaminiczytał.Alistairusłyszała,jakwydajecichy,

bezwiednyjęk.

Obróciłasięispojrzałananiego,iwyrazjegotwarzywyjawiłjej

wszystko,comusiaławiedzieć.

-Lękamsię,żewieściniesądobre,panimoja–powiedział.–Krąg

zostałzniszczony.OkupujągoludzieRomulusa.Nasibraciaisiostryzbiegli.

Sąnawygnaniu.PrzemierzylimorzeizbieglidoImperium.Towiadomość

odGwendolyn.Tensokółprzemierzyłmorze.Gwendolynzwracasiędonas

background image

zprośbąopomoc.

Alistairspojrzaławdal,kuwidnokręgowi,ipoczuła,żewzbierawniejrozpacz.
Niebyłatodlaniejnowina,leczsłowateitaksprawiłyjejból.

Wiedziała,cooznaczajątewieści:ichżyciezmienisięnazawsze.Rzecz
oczywista,będąmusielinatychmiastopuścićtomiejsceiruszyćwśladza
swymipobratymcami.

-CzysąwieścioThorgrinie?–spytała,myślącnatychmiastoswym

bracie.

Erecpokręciłgłową.

Alistairspojrzałatęsknienapiękneziemieipoczułasięrozdarta

wewnątrznamyśl,żemusijeopuścić.Przeczuwała,żeichwyprawabędzie
długa,zamorze–acogorsza,mogąwcalezniejniepowrócić.

Alistairspojrzaławdal,objęławzrokiemprzygotowaniadozaślubini

zadumałasięnadtym,jakpięknabyłabyichceremonia.Byłabykrólowątego
miejscaiwiedlibyżyciewspokojuiharmonii.Mielibywieledziecii

wychowywalibyjewtympięknymmiejscu.Wreszcie–pożyciupełnym

zamętuizwad–osiągnęłabyspokój.

Miasttegomielijednakwyruszyćiwieśćżyciewpodróży,pełne

bitew,niebezpieczeństwaizwad.Alistairwzięłagłębokioddechipotrząsnęła
głową,starającsięodegnaćtemyśli.

Wreszcie,wstrzymującłzy,odwróciłasiędoErecaizestoickim

spokojemskinęłagłową.

-Wiedziałamotym,paniemój–rzekła.

-Wiedziałaś?–zapytał.–Jakimsposobem?

background image

-Miałamsen.Koszmar.Cośjakbywizję.

-Musimypoczynićprzygotowania–rzekłErec,patrzącznaczącona

horyzont.Jegogłosprzeobraziłsięjużwgłosdowódcynawojnie.–Musimy
natychmiastwyruszyćzpomocą.

Alistairskinęłagłową.

-Tak,musimy.

Spojrzałnaniąizłagodniał.

-Daruj,panimoja–rzekłcicho,podążajączajejwzrokiemku

przygotowaniomdozaślubin.–Pobierzemysięinnegodnia.Winnym

miejscu.

Skinęłagłową,powstrzymującłzyiuśmiechnęłasiędoniego.Erec

ująłjejdłońizłożyłnaniejpocałunek.

Następnieodwróciłsięizdecydowanymkrokiemruszyłrozpocząć

dzień,rozpocząćżycie,któremieliodtądwieść.Alistairpatrzyłazanimi

wiedziała,żeżycie,októrymniegdyśśniła,przepadłonazawsze.Iżenigdyjuż
niebędzietakiesamo.

*

Alistairszłaznanąsobieścieżką,którąobierałakażdegodnia.Szła

bosowijącąsiędrogąpozimnychkamieniach,wpięknymgaju

pomarańczowym,wktórymdrzewazapewniałyschronienieprzedsłońcemi

odosobnienie.Przemierzaładrogęzterenówkrólewskichkusadzawce.Erec
gromadziłflotę,pozostałajejzatemjeszczeniedługachwila,nimbędziemusiała
pakowaćsię,byopuścićtomiejsce–apragnęła,byjejostatniewspomnienie

background image

stądbyłoprzyjemne.Spoglądałatęsknymwzrokiemnaskryte

nawystępachskalnychgorąceźródłaichciałarazjeszczezanurzyćsięwnich,
nimpożegnasięztąwyspą.

Wspinającesięnaniebienadwyspamisłońcepoczęłogrzaći

promienieoblałyjąblaskiem,gdywyłoniłasięzlasunaniewielki,skrytypośród
drzewwystępskalnynaskrajuklifu.Zsunęłaswąjedwabnąsuknięinago
wślizgnęłasiędoniedużejgorącejsadzawki.

Unosiłasięwnaturalnychźródłachnaskrajuklifu.Patrzyławdali

widziałacałąwyspęrozpostartąprzedsobą–klify,migoczącebłękitne

morze,bezkresneniebo.Ptakiśpiewaływysokonadnią,gałęziekołysałysię,
szumiąc,aonaunosiłasię,rozkoszującsiękażdąchwiląwtymmiejscu,

rozkoszującsięnajgłębszymspokojem,jakiegowżyciudoświadczyła.

Alistairmodliłasię,byjejbratbyłbezpieczny,bywszyscyjej

pobratymcybylibezpieczni.Byzdołalidotrzećdonichnaczas,wybawićichz
opresji,wktórejsięznaleźli.

Alistairpróbowałaosiągnąćstangłębokiegospokoju,jakzawsze,gdy

unosiłasięwtychwodach.Dzisiajjednakże,gdytylekłopotówmąciłojejmyśli,
niebyładotegozdolna.

Podniosłasięzwodyizamierzałaokryćsięsuknią,gdywtem,gdy

stanęłanakamiennympodłożu,cośprzyciągnęłojejuwagę.Ujrzaławielkie
białeliściedrzewaacyllowegozwieszającesięniskonadtafląwodyi

wspomniałasobie,corzekłajejrazmatkaEreca:liśćtenpowieci,czynosiszw
sobiedziecię.

Alistairniewiedziała,czemuterazspojrzałanaliść,leczcośwgłębi

niejpchałojąkuniemu.Minąłledwieksiężycodczasu,gdybyłazErekiemi

background image

wiedziała,żeszansenato,bybyłaprzynadziei,sąznikome.Pragnęłajednak
miećpewność.

SerceAlistairprzyspieszyło,gdyzbliżałasiędodrzewa.Zerwaławielkiliść,
uniosłaiprzycisnęładopiersi,jaknakazałajejmatkaEreca.

Docisnęłachłodnyliśćdłoniąitrzymałagotakdobredziesięćsekund.

Wreszcieodsunęłagoiuniosłapodświatło.Jeślijestprzynadziei,powinien
zmienićbarwęnażółtą.

Alistairścisnęłosięserce,gdyujrzała,żejestwciążbiałyjakśnieg.

Wiedziała,żeniemądrzejestpróbowaćtakwcześnie,leczmimotego

poczęłasięniepokoić:czybędziewstaniewydaćnaświatdziecię?Niczegonie
pragnęłabardziej,bystaćsiębliższąErecowi.

Alistairpołożyłaliśćnaziemiispieszniesięodziała.Włosyzaczesaładłońmiw
tyłiupięłaciasno.Odwróciłasię,byodejść.Gdyjużmiaławejśćnaleśną
ścieżkę,obejrzałasięrazjeszczeiporazostatnispojrzałanaliść.

Spojrzaładrugiraz.

LiśćleżałwciążnakamieniuiAlistairprzyglądałasięz

niedowierzaniem,jaknajejoczachzwolnazmieniabarwę.

Podeszładoniegoidrżącymidłońmiuniosłapodświatło.Zastygław

bezruchu,znieruchomiałazezdumienia.

Nosiławsobiedziecię.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYCZWARTY

Pierwszepromienieśwituprzedarłysięprzezokno.Volusia

otworzyłaoczyirozejrzawszysięspostrzegła,żeleżywramionach

background image

PomylonegoKsięcia.Policzekopierałanajegopiersi,leżelinagopod

jedwabnymprzykryciem.Spaliwjegokrólewskiejkomnacie,wokazałym

łożuzbaldachimem,nanajdelikatniejszympowleczeniu,jakiego

kiedykolwiekmiałaokazjędotknąć.Gdyzorientowałasię,gdziesięznajduje,
zerwałasięinatychmiastczujnieuniosłagłowę.

Wszystkojejsięwspomniało;noczksięciembyłozgołainnym

doświadczeniemniżzpozostałymimężczyznami,zktórymidotejporybyła.

Książębyłtakszalony,żeprzeszłygodziny,nimzdołałazdjąćjegoodzienie,
nadtoprzezwiększączęśćnocyopierałsięjej.

Wreszciejednak,pojakimśczasie,okiełznałago,uczyniłagoswym.

Aniprzezsekundęnieczerpałaztegoprzyjemności.Widziałajednak,żeon–

owszem,ijedynietomiałoznaczenie.Byłtojedynieśrodekkoniecznydo
osiągnięciacelu,jakwszyscymężczyźniwjejżyciu.Volusiaobierze

wszystkieśrodki,któresąkonieczne,bywspiąćsięposzczeblachwładzy,bez
względunato,czywymagałotoodniejuśmierceniawłasnejmatki,czy
spędzenianocyztysiącemmężczyzn.Nicnigdyniestaniejejnadrodze.

Nic.

Volusiapotrafiłaprzesunąćwgłowiedźwignię,dziękiktórejosiągała

pewnąobojętnośćiznajdowałasięjakgdybygdzieindziej.Towłaśnietazimna
obojętnośćpozwalałajejspędzaćnoczeswymnajwiększymwrogiem

albotorturowaćkogośdlawłasnejuciechy.Pomylonyksiążębyłzłym

człowiekiem,sadystą,którynadtobyłszaleńcem.LeczwVolusiiznalazł

równąsobie:potrafiłaokazaćwiększysadyzmniżwszyscyinni–nawetktoś
taki,jakon.

background image

Volusiapomyślałaoichporozumieniu,ojejprzysiędze,podługktórej

książęmożezabićjąpotym,gdyspędziznimnoc.Uśmiechnęłasięnamyślo
tym.Uwielbiałaskładaćprzysięgi.

Abardziejjeszczeuwielbiałajełamać.

Volusiausiadła,awtedyksiążęotworzyłoczyitakżeusiadł.Zwrócił

siękuniejigdyspojrzałnanią,spostrzegła,żeoczyjegosąjakbyinne.

Ujrzaławnichrozumność,którejniewidziaławcześniej,jakgdybyjego

szaleństwozostałookiełznane.

-Panimoja–powiedział.

Zaskoczyłjąjegogłos.Terazbyłczysty,chłodny,aniepełenchaosuiobłędu,
któresłyszaławnimwcześniej.

-Odmieniłaśmnie–odezwałsię.–Nocztobą…Niepotrafiętego

wyjaśnić.Czuję,żejesteminnyniżuprzednio.Niesłyszęgłosów.Czujęsię
spokojny.Normalny.Czuję,żejestemznówtym,kimbyłemniegdyś.

Volusiawstała,okryłasięszatąiprzyjrzałasięmuzaskoczona.On

takżewstałiokryłsięszatą.Ruchówjegoniecechowałajużtaka

przypadkowość,jakpoprzedniegodnia.Obszedłją,ująłobiejejdłonieispojrzał
woczy.Volusiabyłaskołowana.Czybyłtokolejnyobjaw

szaleństwa?Czyteżwistociecośwnimsięzmieniło?

Nieprzewidziałatego–awżyciuVolusiirzadkozdarzałosię,by

czegośnieprzewidziała.

-Przywróciłaśmimojeżycie–rzekłczule,cicho,trzymającjej

dłonie.–Sprawiłaś,żepragnężyć.

background image

Volusiaspojrzałamuwoczyipoznała,żewistociestałsięinnym

mężczyzną.Odebrałojejmowęiniewiedziała,jaksięzachować.

-Panimoja,pozostańtuzemną–powiedział.–Umegoboku.

Pozwól,bymuczyniłcięmojąkrólową.Będęcięwielbił.Armiamojajest

wielka,awszystkiejejoddziałysądotwejdyspozycji.Wszystkobędzie

należałodociebie.Czegotylkozapragnietweserce.Pozostańjedynieu

megoboku.Proszę.Potrzebujęcię.

Spojrzałamuwoczy,aonnachyliłsięipocałowałją.Byłto

delikatny,czułypocałunekzdrowegonaumyślemężczyzny.Volusiikłębiłosię
wgłowiewielemyśli,gdyrozmyślałanadtymobrotemwydarzeń.

Volusiausłyszaławoddalicicheskandowanie.Stopniowo

przybierałonasile,byłocorazgłośniejszeigłośniejsze.Książęuśmiechnął

sięizwróciłkuotwartemułukowatemubalkonowi.

-Tomoipoddani–wyjaśnił.–Wtensposóbwitajądzień–skandują

meimię.Wielbiąmnie.Stańumegoboku,aiciebiebędąwielbić.

Ująłjejdłońipoprowadziłdelikatnienazewnątrz,naprzestronny

balkon.Volusiaspojrzaławdółzakrawędźiżołądekpodszedłjejdogardła,gdy
ujrzałastromyspadekpodnimi.Leżącywdoledziedzinieczapełnionybyłjuż
tysiącamiludzi,opartychnadłoniachikolanach,bijącychpokłony,
skandujących.

-Maltolis!Maltolis!–krzyczeli.

Uśmiechnąłsięizwróciłkuniej.

-Takjakty–rzekł.–Wziąłemimiępomymmieście.

background image

Volusiarozejrzałasięiwidziała,żemarację:jegoludziewistociewidzieliw
nimboga.Wielbiligo.Dziesiątkitysięcyludzi,wielkaarmia,jakiejonanie
mogłanigdystworzyć.

Odwróciłsiękuniej.

-ZjednoczymysięiwspólniebędziemywładaćImperium–

powiedział.

Volusiauśmiechnęłasiędoniego,nachyliłaipocałowałago.

Trzymającsięzaręce,obrócilisiękujegopoddanym,którzy

wiwatowaliżywo.Volusiawiedziała,żejeśliprzystanienajegopropozycję,
niczegowięcejniebędziejejtrzeba.Dostaniewszystko,czegopotrzebuje,by
władaćImperium.

Jednakstojąctam,Volusiapoczuła,jakbudzisięwniejjakieś

uczucie.Byłotoniezadowolenie.NiechciaławładaćImperiumwespółz

kimś.Niechciaładowodzićarmiąwespółzkimś.Niechciaładostać

Imperium.Wszystkodotejporywswymżyciuzdobyłasama.Siłą.Siłąwoli.

Swymiwłasnymrękoma.Niepragnęłatakżemiłościmężczyzny–szaleńca

czyzdrowego–aniuniiznim.Niepragnęłabyćkochaną–aniprzez

mężczyznę,aninikogoinnego.Agdybypragnęłamiłości,samabyją

zdobyła.

-Twapropozycjajestwspaniałomyślna,panie–rzekła,odwracając

siękuniemu.–Zapominaszjednakżeojednym.

-Oczym?–zapytał.

JednymszybkimruchemVolusiaodchyliłasię,położyłarękęnajego

background image

plecachinagle,niespodziewanie,używająccałejswejsiły,zepchnęłagogłową
wdółzbalkonu.

Zusttysięcyjegopoddanychwyrwałsięstłumionyokrzyk

przerażenia.Maltolisleciałwpowietrzu,krzycząc,młócącrękoma,obracającsię
dokołasiebie,ażwreszciestostópniżejuderzyłoziemięzgłuchymhukiem.

Skręciłkarkiległwkałużykrwi,martwy.

-JamwielkaboginiVolusia–rzekładumnie,patrzącnajegociało.–

Iznikimniedzielęsięwładzą.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYPIĄTY

ThorgrinstałnaprzeciwKrólaUmarłych.Wciążtrzymałwdłoni

ociekającykrwiąMieczUmarłych,aujegostópleżałymartwestwory.

Zwyciężywszy,Thorzastygłwmiejscu.

Królstanąłnaswymtronieipowiódłponichwzrokiemz

zadziwionymwyrazemtwarzy.

-Mówili,żejednegodniazjawiszsiętu–powiedział,patrzącna

Thorgrina.–Ten,którypokonamrok.Ten,któryuniesiemiecz.Król

Druidów.

KrólzlustrowałThorauważnymspojrzeniem,aThorniewiedział,co

odrzec.Czywistociebyłatoprawda?CzyjednegodniazostanieKrólem

Druidów?

-Niechcirzeknę,coznaczybyćkrólem–mówiłdalej.–Znaczyto

background image

byćsamemu.Zupełniesamemu.

Thorpatrzyłnaniego,asercewciążwaliłomuniespokojniepo

potyczce.Wszystkozaczynałodoniegodocierać.Rozejrzałsięikuswojejuldze
spostrzegł,żejegokompani–choćranni–przeżyli.

Zwróciłsięnapowrótkukrólowi,wspominającsobiecośnagle.

-Przyrzekłeśotworzyćbramę–rzekłThor.–Przysiągłeś,żejeśli

pokonamtwestwory,puścisznaswolno.

Króluśmiechnąłsięszeroko.Byłtogroteskowywidok,twarzjego

pokryłasięgęstąsiatkązmarszczek.

-Królniezawszedotrzymujeswychprzyrzeczeń–powiedziałze

śmiechem.Jegogłębokigłosponiósłsięechemodścian,aodjegotonu

Thorarozbolałyuszy.

Thorwpatrywałsięwniegozawiedziony.Zacisnąłdłońnarękojeści

mieczaimiałjużodrzeccoś,leczkrólmówiłdalej.

-Wtymprzypadku–rzekł.–Dotrzymamgo.Niejesttojednaktakie

proste.Musiciezapłacićzatopewnącenę.Niemożnastądwyjśćottak,po
prostu.Weszłowassiedmioroizakażdego,którywyjdzie,trzebazapłacić
pewnącenę.Wasząbędziesiedemdemonów.

-Siedemdemonów?–zapytałThorgrin.Nierozumiał,cóżto

oznacza,leczniepodobałomusięto.

Królodwróciłsię,awtedydrzwiukrytewlitejskalejaskiniotwarły

się.Uchylałysięzwolnazprzeraźliwymdźwiękiemkamieniatrącegoo

background image

kamień,iukazałyzakończonąszpicamiżelaznąbramę.ZaniąThorujrzał

bezkresnefioletowenieboisłońcechylącesiękuzachodowinadoceanem;
usłyszałwyciewiatruipoczuł,jakdośrodkawdzierasięzimnabryza.

-Zatąbramąleżyprawdziwyświat–rzekłkról.–Powróciciedo

swegopięknegoświata,leczuwolniciezarazemsiedemdemonów,którebędą
wędrowaćpoświecie.Tedemony,każdyznich,będącięnękały,lecznie

dowieszsięanikiedy,anigdzietonastąpi.Spotkacięsiedemtragedii,pojednej
odkażdegozdemonów.Wtedy,gdynajmniejbędzieszsiętego

spodziewał.Tragediemogądotknąćciebie–albokogoś,kogokochasz.Czy
wciążpragnieszsięstądwydostać?

Thorspojrzałnaresztę,aonipatrzylinaniegozdumieni.Thorobrócił

sięispojrzałnamasywnążelaznąbramę.Każdyprętmiałgrubośćdwóch

stópijarzyłsięnaczerwono.Thorujrzałsiedemczarnychcieni,niby

gargulców,którepojawiłysięnagleiprzeleciawszyobok,uderzałyrazporazo
bramęłbami,jakgdybychciały,byjewypuścić.

ThorpomyślałoGuwaynie,oGwendolyn,owszystkichtychna

górze,którychznałikochał;pomyślałoswychbraciach,którzyzeszliwto
miejscedlaniego.Wiedział,żemusipowrócić,jeśliniedlasiebie,todlanich.
Bezwzględunacenę,jakąprzyjdziemuzatozapłacić.

-Zgadzamsię–odrzekłThorgrin.

Królpatrzyłnaniegozkamiennymwyrazemtwarzy.Wreszcieskinął

głową.Ruchemrękinakazałswymludziom,byotworzylibramę,lecznimto
zrobili,Thorgrindałkroknaprzódizawołał:

-Aty?Złożyłeśobietnicę.Przysiągłeś,żejeślipokonamtwestwory,

spełniszjednąprośbękażdegospośródnas.

background image

Królspojrzałnaniegouważnie.

-Wrzeczysamej.Jakajesttwaprośba?–zapytał.

Thorspojrzałmugłębokowoczy,zcałąpowagą,jakąmógłwsobie

zebrać.

-Proszę,byśty,KrólUmarłych,niezabrałmegosyna.Niepozwól,

byGuwaynezginął,przynajmniejdochwili,gdyujmęgoznówwramiona,

spojrzęwjegooczy,znówbędęprzynim.Nieproszęonicwięcej.

KrólrozważyłsłowaThoriwreszcieskinąłgłową.

-Twaprośbazostaniespełniona.

KrólprzeniósłwzroknaO’Connora.

-Atwoja?–zapytał.

O’Connorodrzekł:

-Proszę,bymmógłspotkaćsięzmąsiostrą,nimumrę.Byśniezabrał

jej,nimspotkamysięponownie.

KrólskinąłgłowąizwróciłsiędoMatusa.

-Jatakżeproszę,byśniezabierałmejsiostry,nimbędęmiałszansę

ujrzećjąponownie.

Eldendałkroknaprzód.

-Japragnęujrzećjeszczemegoojca.

-Ajamychpobratymców–powiedziałaIndra.

Królodwróciłsięispojrzałnadwóchpozostałychlegionistów:

background image

Reece’aiConvena.

Reecewyszedłzpowagąnaprzód,podniósłwzroknakrólairzekł:

-Proszę,byśwypuściłstądSelese.Pozwólmizabraćjązesobą.

Wypuśćją.Przywróćdokrainyżywych.

KrólUmarłychprzyjrzałmusiębacznie.

-Niktnigdynieprosiłocośtakiego–powiedział.–Toniełatwado

spełnieniaprośba.Jeślipowrócidokrainyżywych,niebędzietaka,jak

dawniej.Gdyżjeśliumrzesz,niemożeszjużnigdywpełniżyć.

-Oddamwszystko–rzekłReece,ściskającdłońSelese.

-Czytotakżetwojeżyczenie?–spytałkrólSelese.

Skinęłagłową,trzymająckurczowodłońReece’a.Pojejpoliczkach

staczałysięłzy.

-Oddałabymwszystko,bybyćznówzReece’em–powiedziała.

Podługiejciszykrólskinąłwreszciegłową.

-Dobrzewięc–rzekł.–Powróciszdokrainyżywych.Natęchwilę.

Leczbądźpewna,żespotkamysięponownie.

Królodwróciłsiędoostatniegoznich,Convena,którywyszedł

naprzóddumnymkrokiem.

-Żądam,bymójbrattakżezostałuwolnionyidołączyłdonasw

krainieżywych.

Królpokręciłgłowąponuro.

background image

-Niemogęspełnićtejprośby.

Convenzdawałsiębyćoburzony.

-AlezezwoliłeśnapowrótSelese!–zaprotestował.

-Selesemożepowrócićjedyniedlatego,iżjejżycieniezostało

odebranecudząręką.Twójbratjednakżezostałzamordowany.Obawiamsię,że
niemożepowrócić.Aniteraz,aninigdy.Pozostanietuprzezresztęswychdni.

Convenowioczyzamgliłysięodłez.SpojrzałnaConvala,poczymprzeniósł
wzrokzpowrotemnaKrólaUmarłych.

-Zmieniamzatemmąprośbę!–zawołałConven.-Proszę,byś

pozwoliłmipozostaćtutaj,zmymbratem!

Thorgrinwciągnąłgwałtowniepowietrze,przerażony,podobniejak

pozostali.

-Convenie,niemożeszprosićocośtakiego!–rzekłThorprędko,gdy

wszyscypodeszlidoniego.

-Niemożesztegouczynić!–dodałReece.

Convenjednakżestrząsnąłichdłonieiwyszedłnaprzóddumnym

krokiem.

-Jeślimójbratniemożebyćwolny–powiedział.–Jatakżeniebędę.

Otowłaśnieproszę!

ConvalchwyciłConvenazaramię.

-Convenie–rzekł.–Nieróbtego.Kiedyśznówbędziemyrazem.

Convenobrzuciłgopoważnymspojrzeniem,nieustępliwy.

background image

-Nie,bracie–powiedział.–Będziemyrazemteraz.

Królpatrzyłnanichuważnie,poczymrzekłwreszcie:

-Miłośćbraterskąniełatwozniszczyć.Jeślipragnieszbyćtu,nim

twójczasnadszedł,taksięstanie.Możesztupozostać.

Królskinąłgłowąinaglemasywnabramapoczęłasiępodnosić.

Powoli,corazwyżejiwyżej,ukazałosięimniebobarwykrwistejczerwieni.

Gdyuniosłasięwystarczającowysoko,siedemdemonów,wyglądającychjak

cienie,wyleciałonazewnątrz,wydajączsiebieprzeraźliwewrzaski.

Natychmiastrozproszyłysięnasiedemróżnychstron.

Thoriresztapodeszlidobrzeguiwyjrzelinarozpościerającysię

przednimiświat,nanieboozmierzchu,świeżepowietrze.Thoropuścił

wzrok.Ujrzałrozciągającysiępodnimioceaniusłyszałrozbijającesięwdole
fale.

UjegobokustałReece,trzymającdłońSelese,wrazzpozostałymi.

OdwróciłsięizanimiujrzałConvena,stojącegoobokswegobrata,

patrzącegozanimismutnymwzrokiem.ZarazemjednakConvenzdawałsię

wreszciezadowolony,zdawałsięodzyskaćspokój,któregoniepotrafił

osiągnąćnaziemi.

ThorobróciłsięiobjąłConvena,przytuliłmocno,aConven

odwzajemniłuścisk.

JednopodrugimpozostalipodchodzilidoConvenaiobejmowaligo,aoczy
mielizamglonełzami.Myślopozostawieniuwtymmiejscubrata

background image

legionisty,którybyłznimiodsamegopoczątku,sprawiałaimból.

Thorspojrzałmuwoczy,zaciskającdłońnajegoprzedramieniu.

-Jednegodniaznówsięspotkamy–powiedziałThorgrin.

Convenskinąłgłową.

-Owszem–odrzekł.–Leczżywięnadzieję,żenienastąpitorychło.

Thorobróciłsięispojrzałnaniebo,ujrzałwdoleichłódźkołyszącą

sięnafalachiwiedział,żewkrótceznajdąsięznównawodzie,przepłynąocean,
odnajdąGwendolyn,Guwayne’a,wszystkichichpobratymców.

Wkrótcebędąznówznimi.

Podniósłwzrokispojrzałnasiedemdemonów,czarnecieniew

oddali,stapiającesięzezmierzchem.Wyruszaływsiedemróżnychstron,

gotującsię,byzasnućziemię.Wkońcuzniknęłymuzoczu.Thorusłyszał

ichsłabnącewrzaskiiprzezmyślprzeszłomu:Cóżtakiegowypuściłemwświat?

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYSZÓSTY

Guwaynepodniósłwzroknaniebo.Leciałprzezchmury,czując,że

znajdujesięwdelikatnychszponachmłodegosmoka,dziecka,jakonsam.

PiskismokazjakiegośpowoduniosłyGuwayne’owiukojenie,itojużod

wieludni.Czuł,żemógłbytakleciećjużzawsze.

Chłopieczatraciłwszelakiepoczucieczasuimiejsca.Całymjego

światemstałsiętensmok.Guwaynepatrzyłnajegobrzuch,brodę,szczęki,
zapatrzonywjegoporuszającesięskrzydła,wpołyskującewświetlełuski.

background image

Czuł,żemógłbyszybowaćznimjużzawsze,dokądkolwiekgoniesie.

Guwaynepoczuł,żeporazpierwszy,odkąduniósłgowpowietrze,

smoklecicorazniżejiniżej.Gdyodwrócilisięnieco,chłopiecujrzałpodnimi
bezkresnyocean.

Smokcorazbardziejzniżałlot,przedzierałsięprzezchmuryiporaz

pierwszy,odkądwyruszyli,Guwayneujrzałląd:niewielką,samotną,okrągłą
wysepkę,otoczonąwodąhen,dalekojakokiemsięgnąć.Wyspawyrastałaz

oceanuprostowgórę.Pionoweklifypięłysięwysoko,nibygejzer

wyłaniającysięzotchłanimorza.Jejszczytbyłpłaski.Zanurkowaliku

niemu.

Smokpiszczał,gdyopadalicorazniżejiwreszciezwolnił,uderzając

skrzydłami,izmniejszyliprędkość.

Gdysmokniemalsięjużzatrzymał,Guwaynespojrzałwdółizałkał,

ujrzawszytwarzjakiegośnieznajomego,stojącegosamotniemężczyznyw

szatachżywejżółtejbarwyzdługą,żółtąbrodą.Trzymałwdłonipołyskującą
złotąlaskę,pośrodkuktórejbłyszczałpojedynczydiament.Guwayneniełkał

zestrachu–leczzmiłości.Jużsamwidokmężczyznyprzyniósłmuukojenie.

Smokzatrzymałsięwpowietrzu,bijącskrzydłami,nie

przemieszczającsię,amężczyznawyciągnąłręce.Smokostrożnieumieścił

Guwayne’awjegoramionach.

MężczyznatrzymałGuwayne’adelikatnieiotuliłgoswąpeleryną.

Chłopieczwolnaprzestałpłakać.Czułsiębezpieczniewramionachtego

background image

mężczyzny,czuł,żebijeodniegoogromnamociwyczuł,żejestkimświęcejniż
tylkozwyczajnymczłowiekiem.Mężczyznamiałbłyszcząceczerwone

oczy.Wyprostowałsięiuniósłlaskękuniebiosom.

Awtedyświatzatrząsłsię.

TajemniczymężczyznatrzymałGuwayne’amocnoigdydziecię

spojrzałomuwoczy,poczuło,żepozostaniewtymmiejscuprzezbardzo

długiczas.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYSIÓDMY

Gwendolynmaszerowałanaczeleogromnejgrupyludzi,

wyprowadzającichzwioskikuWielkiemuPustkowiu.Nadpustynią

zaczynałoświtać.Kendrick,Steffen,Aberthol,BrandtiAtmeszlizanią,aujej
nogidreptałKrohn.Posuwalisiępowolikrętądrogązjaskiń,zmierzającku
szczytowi.Zwrócilisiękupółnocozachodowi,kurozległejpustyni.

Gdydotarlinagórę,Gwendolynzatrzymałasięnachwilęispojrzała

wdal,namuśniętefioletemiczerwieniąniebo,napierwszezewschodzących
słońc,ipomyślałaoczekającejich,niekończącejsięwędrówcedomiejsca,które
możewcalenieistnieje.Obejrzałasięprzezramięizerknęłanależącąwdolepo
przeciwnejstroniewieś,cichąizastygłąwbezruchuwświetlewczesnegoranka.
Wiedziała,żeniebawemnadejdzieImperium.Osada

zostanieotoczona.Awszyscymieszkańcywymordowani.

Gwenobróciłasięispojrzałanaswychpoddanych,jedyną

pozostałośćpoKręgu,ludzi,którychdarzyłatakwielkąmiłością.Nieopodalniej
stałaIllepra,trzymającwramionachdziewczynkę,którąGwenocaliłaprzed
smoczymoddechem.Płaczdzieckaniósłsięwporannympowietrzu,

background image

przerywającciszęiGwenprzeszłoprzezmyśl:nacóżocaliłamtodziecię,jeśli
terazniemiałabymgochronić
?Potejnadeszłajednaksprzecznazpoprzednią
myśl:jakiżjestsensżyciategodziecka,jeślitoniemęstwobędziewnim
najważniejsze
?

Gwenniezmrużyłaokacałąnoc,dręczonadecyzją.Mieszkańcywsi

przekonywaliją,bywyruszyławdrogę;takżejejludziepragnęliodejść.

Nadszedłjużczas.Niemogłapoprowadzićswychludzinapewnąśmierćw

dobrejwierze.Nietakpostępowałykrólowe.

Jednakgdystanęłanaszczycieurwiskairozejrzałasię,poczuła

narastającyniepokój.Cośjąprzyzywało.Czuła,żetojejród,jejprzodkowie,ich
krewkrążącazmocąwjejżyłach.Wiedziała,żesiedempokoleńkrólówzrodu
MacGilbyłoprzyniejipodszeptywałojejcośdoucha.Niezamierzalipozwolić
jejodejść.

Jejobowiązkiembyłodoprowadzićpoddanychwbezpiecznemiejsce.

Takpostąpiłabykrólowa.

Pojęłajednak,żenakrólowejspoczywatakżeinnyobowiązek.

Dotyczyłonhonoru.Imęstwa.Tego,bywydobyćzpoddanychto,cownich
najlepsze.Byokreślić,kimonisą.Nawetwobliczuśmierci–amoże

szczególniewobliczuśmierci.Wszakwtedymatonajwiększeznaczenie.

Gwendolynusłyszaławgłowiegłosswegoojca:

Jednegodniastanieszprzedwyborem,którybędzieciędręczył.

Rozsądekbędzieciągnąłcięwjednąstronę;to,wcowierzysz,będziecię
jednakżepchałowinną.Taudrękajestistotąwszystkiego.Wtedypoznasz,co
znaczybyćkrólową.

Gwenobróciłasięispojrzaławdół,namałąwieśnarozległych

background image

ziemiach.Ujrzała,jakwieśniacyzwolnawstają,byzmierzyćsięz

nadchodzącymdniem,byzmierzyćsięzpewnąśmiercią.Wstawalidumni.

Nieulękli.

Podniosławzrokiwoddali,nawidnokręgu,nibykotłującąsięburzę,

spostrzegłajużsiłyimperialne,ciągnącesięhendaleko,jakokiemsięgnąć.

Patrzącrazjeszczenawieśniakówizastanawiającsięnadswą

decyzją,wyczuwajączaplecamiswychludzi,stojącychnarozdrożu,pojęła:
owszem,obowiązkiemkrólowejjestprzewodzenieswympoddanym;jej

obowiązkiemjestjednaktakżeprzewodzenieichduchowi.Uzewnętrznienie

ichducha.Aistotąduchajejludzibyłoto,iżnigdysięniepoddawali.Nigdynie
wycofywalisię.Nigdynieodwracalisięodtych,którzyichpotrzebowali.

Bezpieczeństwobyłoniczym,jeśliosiągniętezostałozacenęcudzej

krzywdy.

Gwendolynzwróciłasięwstronęwioski,widnokręgu,nadciągającej

imperialnejarmiiiwiedziała,żemożedokonaćtylkojednegowyboru:

-Każludziomzawrócić–rozkazałaKendrickowi.

Gwenobróciłasięiruszyłaprzedsiebiewprzeciwnymkierunku,

schodzącpozboczuwstronęwioski,wstronęarmiiImperium.Prowadziła

swójludiwiedziała–znałago,takjakpasterzznaswątrzodę–żepodążąza
nią.

Wiedziała,żezmierzająnaśmierć.Lecztoniemiałoterazznaczenia.

Każdykiedyśumrze–leczniekażdyżyjenaprawdę.

background image

Wiedziała,żeteraznajwiększeznaczeniemiałoto,żezmierzaliku

chwale.

ROZDZIAŁTRZYDZIESTYÓSMY

Dariusstałobokswychbraciimieszkańcówosady.Zaczynałoświtać.

UjegobokustałaLoti,akołonogikręciłsięDray.Wokołoniegostalistarsi.

Dariusspojrzałprzedsiebie:otonadchodziłasiłaImperium.Setkiżołnierzy
powracaływszeregachnazertach,zbliżającsięwichstronę.Nadszedłdzień,w
którymbędąmusieliponieśćkarę.

Dariusstałwmiejscu.Plecywciążgobolały,itosrogo,iczułpustkęwewnątrz.
Wiedząc,czegojegowieśwymagaodniego,zudrękiprzezcałąnocniezmrużył
oka.Stałterazzzapuchniętymioczyma,wiedząc,żeżądają,bywydałLoti,by
resztamogłażyćdalej.

Dariuswiedziałjednak,żejeślitouczyni,jeślipostąpiwedletego,ocoproszą,
onsamniebędziemógłżyćdalej.Cośwewnątrzniegoobumrze;cośwewnątrz
nichwszystkichobumrze.Tozachowanie,pobudzaneinstynktem
samozachowawczym,możeibyłozwyczajemstarszych,leczniejego.To
zachowanienigdyniestaniesięjegozwyczajem.

Dowódcaimperialnyzbliżyłsięnazercieotoczonytuzinemżołnierzy.

Setkiżołnierzystaływrzędachzanimwpromieniachwczesnorannegosłońca.
ZatrzymałsięledwiepięćdziesiątstópprzedDariusem.Zsiadłzzertyiruszył
prostokuniemu,wzniecającobłokikurzuipobrzękującostrogami.

DrayzacząłwarczećiDariuspołożyłdłońnajegołbie.Odwróciłsię,przykucnął
ispojrzałmuwoczy.

-Dray–rozkazałrozgorączkowanymgłosem.

–Pamiętaj,oczymmówiliśmy.Masztupozostać.Rozumiesz?

background image

WreszcieDrayzamilkłigdyspojrzałDariusowiwoczy,Dariuspoczuł,iżw
istociegozrozumiał.

DariusobróciłsięizerknąłnaLoti,agdyonaspojrzałananiego,dostrzegłnajej
twarzylęk.Skinęładoniegogłowąiścisnęłamocnojegodłoń.

-Wporządku–rzekła.–Wydajmnieim.Pragnęzginąć.Dlaciebie.

Dlawaswszystkich.

Potrząsnąłprędkogłową,nachyliłsięiucałowałjejdłoń.

NastępnieodwróciłsięiodszedłwpojedynkęzmierzyćsięzImperium.

Dowódcazatrzymałsięiczekał.Dariuspodszedłdoniegoizatrzymałsięprzed
nim,Spojrzałnaniegonienawistnie,czującuderzeniabiczanaplecach,czując
chłodnypowiewwiatrunakarku,gdzieściętomuwłosy.

Czułnienawiść.Zarazemczułsiętakżejakinnyczłowiek,jakgdybynarodziłsię
nanowo.

Stałkilkakrokówodimperialnegodowódcy,któryzmierzyłgobezlitosnym
spojrzeniem.

-Nastałnowydzień–zagrzmiałdoDariusaimieszkańcówwsi.

–Maciejednąszansę.Wskażeciesprawcętejzbrodni,okaleczymywas
wszystkichiprzeżyjecie.

Dowódcaprzerwał.

-Albo–zagrzmiałponownie.–Nieodezwieciesię,amyuśmiercimykażdegoz
was,torturującpowoli.Zaczniemyodciebie.

Dariuswpatrywałsięwniego,zdecydowany.Poczułdelikatnypustynnywiatri
wszystkodokołazbiegłosię,skupiłowmiejscu.Usłyszałbicieswegoserca.
WokołowszystkozamilkłoiDariusujrzałwoddaliniewielkikolczastykrzew
toczącysiępopustynnympodłożu.Usłyszałjegoszelest,którywjakiśdziwny
sposóbukoiłgo.CzaszwolniłbiegiDariusbyłświadomykażdegoszczegółu
swegootoczenia,który–jakwiedział–mógłbyćostatnim,jakiwidział.

background image

Dariuspowoliskinąłgłowądodowódcy.

-Zamierzamofiarowaćwamdokładnieto,pocosięzjawiliście–powiedział.

Dariuswiedział,żejeśliniewydaimLoti,jeślisięimsprzeciwi,czekaich
bitwa,którejniemogliwygrać.Oddałbyżyciedlalojalności,dlahonoru.Dla
sprawiedliwości.Sprzeciwiłbysięprawomstarszych.

Sprzeciwiłbysięimwszystkim.

Dowódcaimperialnyuśmiechnąłsięszeroko,gotującsiędowymierzeniakary.

-Którywięczwastouczynił?–zapytał.–Któryzwaszabiłnaszegonadzorcę?

Dariuspatrzyłnaniegoztłukącymsięwpiersisercemikamiennymwyrazem
twarzy,choćwewnątrztrząsłsię.

-Zbliżsię,paniedowódco,arzeknęcijegoimię.

DowódcadałkroknaprzódiwtejchwiliwszystkowokołoDariusazamarło.
Drżącymidłońmiwyciągnąłzatkniętyupasastalowysztylet–zprawdziwej
stali–któryofiarowałmukowal,aongoukrył.Przyskoczyłnaprzódiusłyszał
stłumionyokrzykprzerażeniastarszychiswychpobratymców,gdyzatopiłnóż
głębokoażporękojeśćwpiersidowódcy.

Dowódcaotworzyłoczyszerokozezdumieniaiosunąłsięnakolana,jakgdyby
niedawałwiary,żecośtakiegomogłosięzdarzyć.

-Imieniasprawcynigdy,przenigdyniezapomnisz–rzekłDarius,cedzącsłowa
przezzęby.

–NaimięmuDarius.

Koniecksięgi13

background image


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Morgan Rice Krag czarnoksieznika 05 Blask chwaly
Morgan Rice Królowie i Czarnoksiężnicy 03 Potega Honoru
Krag czarnoksieznika (tom 5) Bl Morgan Rice
Kuznia Mestwa (Ksiega 4 Krolowi Morgan Rice
Powrot Smokow (Ksiega 1 Krolowi Morgan Rice
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (13) Klasztor w Dolinie Łez
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (13) Klasztor w Dolinie Łez
Powrot Walecznych (Ksiega 2 Kro Morgan Rice
Morgan Rice [Vampire Journals 02] Loved (rtf)
Sandemo Margit Saga o czarnoksiężniku 13 Klasztor w w Dolinie Łez
Edgar Rice Burroughs Tarzan 13 Tarzan at the Earth s Core
Morgan Rice [Vampire Journals 01] Turned (rtf)
Morgan Raye Imperium rodzinne 03 Pocałuj królową
Rice Morgan Korowód królów 02
13 Zgorzelski, Sycyna, Czarnolas i Zwoleń w opisach wędrówek po kraju
Rządy ekipy Edwarda Gierka (2) , 13
1 Królów 14 w.13 Psalm 103 w.8-14 BÓG NIESKORY DO GNIEWU, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczn
13 Wskrzeszenie Łazarza Jezus w kraju świętych Trzech Królów

więcej podobnych podstron