Annie Besant
KARMA
Pracownia „Borgis”
Wrocław MCMXCIX
Annie Besant (1847-1933), głośna przywódczyni Towarzystwa
Teozoficznego, znana była z prowadzenia badań metodami
nadzmysłowymi w świecie subtelnej materii. Dzięki umiejętności
jasnowidzenia przyczyniła się do rozwoju chemii okultystycznej,
podała nadto wiele szczegółów dotyczących „myślokształtów”, tj.
form tworzonych przez myśli. Korzystając z możliwości świadomej
eksterioryzacji do świata zmarłych badała prawa rządzące
reinkarnacją, w jakimś sensie opiekowała się też zmarłymi,
pokazując im właściwą drogę.
W książce Karma A. Besant przedstawia działanie kosmicznego
prawa przyczyny i skutku w naszym świecie przeciwieństw, w
świecie dobra i zła. Wskazuje ona, że prawo to ma charakter
korygujący, jest prawem wyrównania, odpłaty, ową Boginią z
opaska na oczach, ślepym losem. Ale „ślepym” nie znaczy
nierozumnym, lecz bezwzględnym. To, co cała ludzkość stworzyła
siłą swych pozytywnych i negatywnych myśli, uczuć, pożądań i
czynów (karma zbiorowa), jak też odpowiednio, co stworzyła
jednostka (karma indywidualna) powraca do nich. Sami decydujemy
o przeznaczeniu swoim i świata, możemy je zmienić. Niniejsza
publikacja daje właśnie odpowiedź na pytanie, jak człowiek
kształtuje swoja karmę, swój los.
Przedmowa
Przed wypuszczenie tej publikacji w szeroki świat należy dodać kilka słów
przedmowy. Jest ona czwartą z serii podręczników, które mają na celu zaspokojenie
żądań publiczności, domagającej się prostego i przystępnego przedstawienia nauk
teozoficznych. Wiele osób narzekało, że literatura nasza jest obecnie zbyt
abstrakcyjna, nazbyt fachowa i nazbyt wytężająca dla zwykłego czytelnika; spodzie-
wam się, że obecna seria zdoła uczynić zadość tej pilnej potrzebie. Teozofia jest nie
tylko dla wykształconych; jest dla wszystkich. Być może, iż wśród tych, którzy z tych
książek czerpać będą pierwsze wiadomości o niej, znajdą się i tacy, co podchodząc do
jej abstrakcyjnych zagadnień z gorliwością studenta i zapałem nowego zwolennika
zechcą, aby ich wprowadziły głębiej w jej filozofię, wiedzę i religię. Książki te jednak
są przeznaczone nie dla pilnych studentów, których nie odstraszy żadna trudność
początkowa. Zostały one napisane dla zapracowanych mężczyzn i kobiet dzisiejszego
świata i mają wyjaśnić kilka wielkich prawd, które czynią życie lżejszym do
dźwigania, a śmierć mniej straszną. Napisane przez służebników Mistrzów, którzy są
Starszym Braćmi naszej rasy, nie mają innego zadania, jak tylko służyć naszym
bliźnim.
zwać skojarzeniem się z elementalem, to znaczy z jedna z pólinteligentnych sił,
znajdujących się w przyrodzie. Żyje ona jako działająca inteligencja – stworzenie
zrodzone przez umysł – przez dłuższy lub krótszy przeciąg czasu, stosownie do
natężenia wysiłku mózgowego, który jej dał początek. Tak więc dobra myśl znajduje
przedłużenie w postaci aktywnej dobroczynnej siły, zła zaś w postaci złośliwego
demona. W ten sposób człowiek nieustannie zaludnia otaczające go prądy w
przestrzeni całym własnym światem, przepełnionym potomstwem jego fantazji, pożą-
dań, impulsów i namiętności. Prądy te działają na każdy wrażliwy lub nerwowy
ustrój, gdy tylko się z nimi zetknie, proporcjonalnie do ich siły dynamicznej. Buddyści
nazywają to „Skandhą ", a Hindusi nadają temu miano „Karmy". Adept tworzy te
kształty świadomie, inni ludzie rzutują je nieświadomie
Nie dano dotąd nigdy bardziej obrazowego przedstawienia karmy, aniżeli w
powyższych słowach, wyjętych z jednego z najwcześniejszych listów Mistrza K. H.
Jeśli się je zrozumie należycie, razem z wszystkimi zawartymi w nich wnioskami, to
znikną po większej części niejasności, jakie otaczają pojęcie karmy i stanie się
zrozumiała główna zasada, na której się opiera działanie karmy. Można zatem przyjąć
powyższe słowa za najlepszą linię wytyczaną do studium, i dlatego też zaczniemy od
rozważenia zdolności twórczych człowieka. Wszelako na wstępie, konieczne jest
jeszcze jasne naświetlenie pojęć o niezmienności praw i o wielkich planach natury.
Niezmienność prawa
Jest spowszedniałym pewnikiem, że żyjemy w królestwie prawa i że dokoła nas
rządzą prawa, których nie możemy złamać. A jednak nieraz, gdy ten fakt odkrywamy
bezpośrednio w życiu i gdy dostrzegamy, że ten fakt zachodzi tak samo w świecie
myśli i moralności jak i w świecie fizycznym, opanowuje nas pewnego rodzaju
poczucie bezradności, tak jak gdybyśmy się znajdowali w kleszczach jakiejś
ogromnej potęgi, która zawładnąwszy nami, kręci nami jak zechce. Tymczasem w
rzeczywistości jest wręcz przeciwnie, gdyż ta ogromna potęga – jeśli ją tylko dosta-
tecznie zrozumiemy – zaniesie nas posłusznie tam, gdzie my zechcemy; wszelkimi
bowiem siłami Natury możemy się posługiwać w tym stopniu, w jakim je rozumiemy.
„Naturę zwycięża się posłuszeństwem'', a jej bez spoczynku działające energie
czekają na nasze rozkazy, jeśli tylko z pomocą wiedzy potrafimy działać razem z
nimi, a nie przeciw nim. Możemy wybierać w jej bezgranicznym bogactwie sił, które
będą wspierać nasze wysiłki co do kierunku, napięcia i tak dalej, a ich bezwzględna
niezmienność daje nam rękojmię powodzenia.
Na niezmienności prawa opiera się pewność doświadczenia naukowego, wszelka
możliwość planowania i przewidywania przyszłości. Na niej polega z zaufaniem che-
mik pewny, że Natura odpowie mu zawsze tak samo, ilekroć dokładnie w ten sam
sposób postawi jej pytanie. Jeśli mu się przytrafi jakaś zmiana w wynikach
doświadczenia, to jest przekonany, że zaszła także jakaś zmiana w jego
postępowaniu, nie zaś w Naturze. Podobnie też jest z wszelkim ludzkim działaniem;
im bardziej opiera się ono na wiedzy, tym pewniejsze jest w przewidywaniach, gdyż
wszelki „przypadek” jest skutkiem nieznajomości sprawy i należy go przypisać
działaniu praw, których wpływ albo był nieznany albo został przeoczony. W
mentalnym i moralnym świecie można tak samo jak i w fizycznym przewidywać
skutki, planować i obliczać wszystko z góry. Natura nigdy nas nie zawodzi; przynosi
nam zawód tylko nasza własna ślepota. We wszystkich światach przyrost wiedzy jest
zarazem przyrostem siły, a wszechwiedza i wszechpotęga są jednym i tym samym.
Prawo jest niezmienne w światach myśli i moralności, tak samo jak i w fizycznym,
wszechświat bowiem jest przejawieniem JEDYNEGO, a to, co nazywamy prawem,
jest tylko wyrazem Natury Boskiej. Jak jedno jest Życie, które wyłoniło z Siebie
wszystko, tak jedno jest Prawo, które podtrzymuje wszystko; światy wspierają się na
tej opoce Natury Boskiej jako na pewnym i niewzruszonym fundamencie.
Plany Natury
Chcąc studiować działanie karmy zgodnie z kierunkiem wskazanym przez Mistrza,
należy posiąść jasne pojęcie o trzech niższych planach, lub dziedzinach,
wszechświata i o odpowiadających im pierwiastkach człowieka. Nadawane im nazwy
oznaczają stany świadomości, pracujące w tych dziedzinach. Pomoże nam
zorientować się w tym diagram, który wskazuje nam plany i odpowiadające im
pierwiastki człowieka i narzędzia (ciała), z pomocą których świadoma istota może je
odwiedzać i poznawać. W praktycznym okultyzmie uczeń uczy się zwiedzać te plany
i z pomocą własnych badań przemieniać teorię w wiedzę. Najniższe narzędzie, ciało z
grubej materii, służy świadomości do działania na fizycznym planie, przy czym świa-
domość jest ograniczona uzdolnieniami mózgu. Nazwa „ciało subtelne” obejmuje
różnorodność ciał astralnych, które dostosowują się odpowiednio do zmieniających
się warunków bardzo złożonej dziedziny, określanej mianem planu psychicznego.
Na planie mentalnym występują dwa wyraźnie odmienne plany: świat form
(kształtów) i świat bez form. Na niższym z nich świadomość posługuje się ciałem
złudy (mâyâvirúpa); nazwa „ciało umysłu” wydaje się bardzo dla niego odpowiednia,
gdyż wskazuje, że materia z której się ono składa należy do planu Manasu. Na planie
bez kształtu używa człowiek ciała przyczynowego. O planie Buddhi nie zachodzi
potrzeba aby mówić.
Materia poszczególnych planów nie jest jednakowa i – mówiąc najogólniej – materia
każdego z nich jest cięższa od materii planu bezpośrednio wyższego. Jest to zgodne z
ogólnym charakterem Natury, gdyż ewolucja na linii zastępującej dokonuje się od
rzadkiego ku gęstemu, od subtelnego ku ciężkiemu. Co więcej, na planach tych
mieszkają ogromne hierarchie istot, od wzniosłych inteligencji dziedziny duchowej
poczynając, a kończąc na najniższych, podświadomych elementalach fizycznego
świata. Na wszystkich planach Duch i Materia są zespolone z sobą w każdej drobinie
– gdyż każda drobina ma Materię jako swe ciało i Ducha jako swe życie, a wszelkie
swobodne skupienia drobin, wszelkie wyodrębnione kształty jakiegokolwiek rodzaju,
mają za duszę owe żyjące istoty, które różnią się między sobą co do poziomu zależnie
od poziomu tych kształtów. Nie ma kształtu, który by nie miał takiej duszy, choć tą
rozświetlającą kształt istnością może być najwyższa inteligencja lub najniższy
elemental lub jakaś istność pochodząca z jednego z niezliczonych zastępów pośred-
niego stopnia.
Istnościami, którymi wypada nam się obecnie zająć, są głównie istności psychicznego
planu, gdyż one użyczają człowiekowi ciała pragnień (Kâma-Rúpa) – ciała wrażeń i
wzruszeń, jak się to nieraz określa – są istotnie wbudowane w jego astralną matrix i
ożywiają jego zmysły astralne. Są one, użyjmy technicznej nazwy, elementalami
kształtu (Rúpa Devatâs) zwierzęcego świata; one są czynnikami przemian, które
przekształcają drgania dochodzące do zmysłów człowieka we wrażenia.
Najbardziej widoczną cechą elementali działających na niższym planie astralnym
(kama) jest zdolność nie tylko
odpowiadania na wibracje, lecz także odczuwania ich;
plan psychiczny (astralny) jest zapełniony tymi istnościami o różnym stopniu
świadomości, które odbierają różnego rodzaju podniety i przetwarzają je we
wrażenia. Wskutek tego istota, w której ciele znajdują się wplecione te elementale,
jest zdolna do odczuwania; człowiek czuje poprzez takie właśnie ciało. Człowiek nie
ma świadomości w drobinach swego ciała, ani nawet w komórkach; mają one swoją
własną świadomość i dzięki niej prowadzą różne procesy swego wegetatywnego
życia; jednakże człowiek, którego ciało one tworzą, nie ma udziału w ich
świadomości, nie pomaga ani nie przeszkadza im świadomie, gdy dokonują one
doboru materiałów, przyswajają, wydzielają lub budują, i nie może ani na chwilę
zetknąć swej świadomości ze świadomością komórki swego serca w takim stopniu,
aby mógł powiedzieć, co się w niej dzieje. Świadomość jego działa normalnie na
planie psychicznym, lecz nawet wtedy, gdy umysł pracuje w wyższych dziedzinach
psychicznego świata, umysł jest zmieszany z niższym planem astralnym (kama), gdyż
czysty umysł nie działa na astralnym planie.
Plan astralny jest zatłoczony elementalami, podobnymi do tych, które wchodzą w
skład ludzkiego ciała pożądań i tworzą również prostsze ciała pożądań niższych
zwierząt. Przez ten dział swej natury człowiek wchodzi w bezpośredni związek z tymi
elementalami i za ich pośrednictwem stwarza sobie kontakt z wszystkimi
przedmiotami dokoła siebie, czy to w postaci przyciągania, czy też odpychania. Przez
swą wolę, przez swe wzruszenia i przez swe pożądania wywiera on wpływ na te
niezliczone istoty, które reagują, wrażliwe na każde drgnienie uczucia, rozchodzące
się zawsze we wszystkich kierunkach. Ciało pożądań człowieka działa jak aparat
nadawczy, i podobnie jak składa i przetwarza wibracje, które przychodzą z zewnątrz,
na uczucia, tak samo powstające w nim samym uczucia przetwarza na wibracje.
Rodzenie myślokształtów
Możemy teraz jaśniej zrozumieć słowa Mistrza. Umysł, pracując w swej własnej
dziedzinie, w subtelnej materii wyższej części psychicznego planu, rodzi obrazy,
myślokształty. Słusznie też zalicza się wyobraźnię twórczą do władz umysłu; a jest
nią ona w o wiele bardziej dosłownym znaczeniu, aniżeli to przypuszcza wielu z tych,
którzy używają tego określenia. Ta zdolność tworzenia obrazów jest
charakterystyczną władzą umysłu, a słowo jest tylko niezgrabną próbą częściowego
bodaj przedstawienia obrazu myślowego. Pojęcie, wyobrażenie myślowe, jest rzeczą
złożoną i właściwie wymaga całego zdania aby je należycie oddać, a gdy zawiera ono
jakiś rzucający się w oczy moment, to słowo nazywające ten moment określa całość
w sposób niedoskonały. Mówimy np. „trójkąt" i słowo to wywołuje w umyśle
słuchacza obraz, który aby go w pełni wyrazić słowami, wymagałby długiego opisu.
Czynimy wysiłki na jakie nas tylko stać, ażeby myśleć o symbolach, a następnie
pracowicie i niedoskonale sumować te symbole w słowa. W dziedzinach, gdzie umysł
mówi bezpośrednio do umysłu, myśl znajduje doskonały wyraz, przekraczający
wszystko co mogłyby wyrazić słowa; nawet wtedy gdy w najbardziej ograniczonym
zakresie, przekazuje się myśli na odległość, przesyła się nie słowa lecz pojęcia.
Mówca wkłada w swe słowa tyle obrazów myślowych, na ile go stać, a słowa jego
wywołują w umysłach słuchaczy obrazy odpowiadające obrazom w umyśle mówcy.
Umysł ma do czynienia z obrazami i wyobrażeniami, a nie ze słowami i dlatego
połowa sporów i nieporozumień pochodzi stąd, że ludzie łączą z tymi samymi
słowami różne obrazy lub używają różnych słów na oznaczenie tych samych obrazów
myślowych.
Myślokształt jest zatem obrazem mentalnym, czyli myślowym, stworzonym – lub
ukształtowanym przez umysł – z subtelnej materii wyższej części planu
psychicznego, na którym on pracuje. Kształt ten, złożony z szybko drgających
atomów materii tej dziedziny rozsyła drgania we wszystkich kierunkach; drgania te
wywołują wrażenia dźwięku i barwy w pewnych istnościach, uzdolnionych do
przenoszenia ich, a gdy myślokształt schodzi – lub zniża się, obojętne jakie słowo
wybierzemy na wyrażenie przechodzenia – w gęstszą materię niższego planu
psychicznego, drgania te dźwięczą we wszystkich kierunkach jako śpiew – barwa
i przywołują do myślokształtu, od którego pochodzą elementale związane z tą właśnie
barwą.
Wszystkie elementale, jak w ogóle wszystko we wszechświecie, należą do jednego z
siedmiu zasadniczych Promieni, siedmiu prawiecznych Synów Światła. Białe Światło,
wytryskające z Trzeciego Logosu, który jest przejawionym Boskim Umysłem,
rozpryskuje się w siedem Promieni, w „Siedem Duchów, które stoją przed Tronem”, a
każdy z tych Promieni składa się z siedmiu „podpromieni” i tak dalej w dół w
kolejnych podziałach. Dlatego też, wśród nieskończoności zróżnicowań, które tworzą
wszechświat, istnieją elementale należące do rozmaitych podziałów; porozumiewają
się one z sobą w języku barw, opartym na właściwej im barwie zasadniczej. Oto
przyczyna, dla której prawdziwa wiedza o dźwiękach, barwach i liczbach – liczba jest
u podstaw zarówno dźwięku jak i barwy – była zawsze tak troskliwie strzeżona; wola
bowiem przemawia do elementali za ich pośrednictwem, a wiedza daje moc
panowania nad nimi.
Mistrz K. H. mówi bardzo jasno o tym języku barw; powiada On:
Jakże moglibyście zrozumieć, a zatem w istocie rzeczy rozkazywać tym
półinteligentnym siłom, których środkiem porozumiewania się z nami nie są mówione
słowa, lecz dźwięki i barwy, związane z nimi tym samym drganiem? Albowiem dźwięk,
światło i barwa są głównymi czynnikami, kształtującymi te rodzaje inteligencji, istoty,
o których prawdziwym istnieniu nie macie żadnego wyobrażenia, w które nie wolno
wam nawet wierzyć – ateiści i chrześcijanie, materialiści i spirytualiści, wszyscy
wysuwają swe odrębne argumenty przeciw tego rodzaju wierze, – skoro Nauka
przeciwstawia się jeszcze mocniej od tamtych tego rodzaju poniżającemu przesądowi.
Badacze przeszłości mogą sobie przypomnieć zagadkowe, tu i ówdzie czynione
wzmianki o języku barw; mogą także zwrócić uwagę na fakt, że w starożytnym
Egipcie święte rękopisy pisano różnymi barwami, a pomyłki w przepisywaniu karano
śmiercią. Ale muszę zaniechać tej pociągającej dygresji. Obchodzi nas tylko fakt, że
do elementali przemawia się w barwach i że barwy-słowa są dla nich tak zrozumiałe
jak dla człowieka słowa wypowiadane.
Odcień dźwięczącej barwy zależy od natury pobudki, kierującej twórcą
myślokształtu. Jeśli pobudka jest czysta, jeśli wynika z miłości i życzy dobra,
wytworzona barwa przyciągnie do myślokształtu elementala, którego zasadnicze
cechy będą zgodne z charakterem wyciśniętym przez motywy na myślokształcie i
który będzie działał wzdłuż linii przez nie wyznaczonej; elemental ten wchodzi w
myślokształt, odgrywając rolę jego duszy i w ten sposób powstaje w świecie
astralnym niezależna istność, istność o dobroczynnym charakterze. Jeśli zaś pobudka
jest nieczysta, mściwa i złośliwa, wytworzona barwa przyciągnie do myślokształtu
elementala, który również posiada zasadnicze cechy myślokształtu, wyciśnięte przez
pobudkę i będzie działał wzdłuż tak określonej linii; w tym wypadku elemental
również wchodzi w myślokształt i odgrywa rolę jego duszy, a stawszy się niezależną
istnością w świecie astralnym, jest istnością o charakterze złym i szkodliwym. Na
przykład myśl gniewu wzbudzi błysk czerwieni, myślokształt bowiem gniewu drga w
ten sposób, że wytwarza czerwień; ten błysk czerwieni jest zewem ku elementalom,
które w odpowiedzi nań płyną w jego kierunku i jeden z nich wchodzi w
myślokształt, który daje mu możność swobodnej działalności o destrukcyjnym,
niszczącym charakterze. Ludzie nieustannie przemawiają całkiem nieświadomie w
tym języku barw i przywołują ze wszystkich stron dokoła hordy elementali, które
zamieszkują w tworzonych przez nich myślokształtach. W ten to sposób człowiek
nieustannie zaludnia otaczające go prądy w przestrzeni całym własnym światem,
przepełnionym potomstwem jego fantazji, pożądań, impulsów i namiętności.
Aniołowie i demony, przez nas samych stworzone, tłoczą się ze wszystkich stron
dokoła – sprawcy pomyślności lub nieszczęścia dla drugich, posłańcy dobra lub biedy
dla nas samych – zaprawdę zastępy karmy.
Jasnowidzący mogą widzieć barwne, wciąż zmieniające się błyski w aurze, jaka
otacza każdą osobę: każda myśl, każde uczucie po takiem ujawnieniu się w świecie
astralnym jest widzialne dla astralnego wzroku. Osoby nieco więcej rozwinięte od
przeciętnych jasnowidzów mogą też widzieć myślokształty oraz skutki wywołane
przez błyski barw wśród hord elementali.
Działanie myślokształtów
Okres życia tych wyposażonych w duszę myślokształtów zależy przede wszystkim od
początkowej ich żywotności, od energii w jaką je wyposażył ich ludzki rodziciel;
następnie po urodzeniu, od zasilania ich, jakim jest powtarzanie myśli przez tę samą
lub inną osobę. Życie myślokształtu może być nieustannie wzmacniane przez takie
ponawianie myśli, a myśl, która jest długo piastowana, która jest przedmiotem
powtarzanej stale medytacji, uzyskuje wielką stałość kształtu na psychicznym planie.
Nadto myślokształty o pokrewnym charakterze przyciągają się wzajemnie i
wzmacniają, stwarzając kształt o wielkiej energii i napięciu, zdolny do działania w
świecie astralnym.
Myślokształty są związane ze swym stwórcą przez to, co – z braku lepszego
określenia – musimy nazwać węzłem magnetycznym; oddziałują one z kolei same na
niego, aby wywołać w nim wrażenie, które pobudzi go do ponownego ich
odtworzenia, a w tym wypadku, gdy myśl jest wciąż zasilana przez jej powtarzanie,
może powstać stały nawyk myśli, może się wytworzyć forma, w którą myśl łatwo
wpływa – forma pomocna, jeśli ma prawdziwie szlachetny charakter, jak np. wzniosły
ideał, lecz w większości sytuacji krępująca i przeszkadzająca we wzroście umysłu.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tworzeniu się nawyku, gdyż pomoże nam ono
wyjaśnić działanie karmy. Wyobraźmy sobie świeżo stworzony umysł, który nie ma
jeszcze za sobą żadnej działalności – rzecz niemożliwa oczywiście, lecz wyobrażenie
to da nam pożądany punkt wyjścia. Wyobraźmy sobie dalej, że umysł ten działa z
doskonałą swobodą, spontanicznie, i stwarza myślokształt; niechaj powtarza on ten
akt wiele razy, aż wytworzy się nawyk myśli, zupełnie wyraźny nawyk, tak aby
umysł wymykał się całkiem nieświadomie ku tej myśli, aby jego energia spływała w
nią bez jakiegokolwiek świadomego, segregującego działania woli. Przyjmijmy
wreszcie, że umysł dochodzi do przekonania, że ten nawyk myślowy jest naganny i
uznaje go za przeszkodę dla swego postępu; kanał, który do tej chwili nadawał się do
bezpośredniego działania umysłu i ułatwiał wylew energii mentalnej i który był
stworzony właśnie do tego celu, staje się obecnie ograniczeniem; jeśli umysł ma się
go teraz pozbyć, to może się to stać tylko przez nowe spontaniczne działanie umysłu,
skierowane ku wyczerpaniu i ostatecznemu zniszczeniu tych żywych okowów.
Mamy na tym przykładzie krótko przedstawiony doskonały mały cykl karmiczny;
wolny umysł stwarza nawyk i następnie musi pracować w ograniczeniu jego ram;
umysł zatrzymuje jednak swą wolność w tym ograniczeniu i może działać przeciw
niemu tak długo, aż je całkowicie zniszczy. Oczywiście nigdy nie jesteśmy na
początku wolni, gdyż przychodzimy na świat obciążeni kajdanami naszych prze-
szłych czynów; ale proces zrywania każdych bez wyjątku kajdan przebiega opisaną
powyżej koleją – umysł kuje je i dźwiga, a jednak dźwigając może je przepiłowywać.
Myślokształt może też być skierowany przez swego stwórcę ku takim lub innym
osobom, które zależnie od natury ożywiającego myślokształt elementala, mogą
doznać pomocy lub szkody. To nie tylko fantazja poetycka, że dobre życzenia,
modlitwy i myśli miłości mają swą wartość dla osób, ku którym się je śle; tworzą one
ochronny zastęp, który otacza osobę ukochaną i odpiera wiele złych wpływów i
niebezpieczeństw.
Człowiek nie tylko tworzy i wysyła od siebie własne myślokształty, lecz także jak
magnes przyciąga ku sobie myślokształty innych osób z otaczającej go przestrzeni
astralnego planu; myślokształty te należą do tej samej grupy co i elementale, które
ożywiają jego własne myślokształty. Może on w ten sposób przyciągać z zewnątrz ku
sobie duże ilości energii, a od niego samego zależy, czy te siły, które ściąga do swej
istoty z zewnętrznego świata, są dobre czy też szkodliwe. Jeśli myśli człowieka są
czyste i szlachetne, to skupi dokoła siebie zastępy dobroczynnych istności i może się
nieraz dziwić, skąd bierze siłę do podejmowania prac, które zdają się – i słusznie się
takimi zdają – o wiele przekraczać jego własne siły. Podobnie człowiek, który żywi
złe i nikczemne myśli, przyciąga do siebie zastępy złośliwych istności i wskutek tego
zasilenia swych skłonności do złego popełnia zbrodnie, które zdumiewają jego
samego, gdy na nie spogląda. „Chyba diabeł mnie skusił" pragnie krzyczeć, a w
istocie rzeczy te siły demoniczne, przywołane ku niemu przez jego własny grzech,
wzmocniły od zewnątrz siłę jego grzechu.
Elementale, które stają się duszą myślokształtów, zarówno dobre jak i złe, przyłączają
się do elementali znajdujących się w ciele pożądań człowieka oraz do innych,
ożywiających jego myślokształty, i dzięki temu działają w nim, choć przychodzą z
zewnątrz. W tym celu jednak muszą w nim znaleźć istności pokrewne sobie, inaczej
bowiem nie mogłyby wywrzeć żadnego wpływu. Co więcej, elementale myślokształ-
tów należące do przeciwnych sobie rodzajów odpychają się; dzięki temu człowiek
dobry odpędza precz od siebie samą swą atmosferą, samą aurą, wszystko co jest złe i
okrutne. Otacza go ona jak wał ochronny i powstrzymuje zło z dala od niego.
Istnieje jeszcze inny rodzaj działalności elementali, który daje niezmierne skutki i
który dlatego nie może być pominięty przy tym wstępnym przeglądzie sił
uczestniczących w tworzeniu się karmy. Podobnie jak poprzedni rodzaj ich
działalności zawiera się on w twierdzeniu, że myślokształty zaludniają prądy, które
działają na każdy wrażliwy lub nerwowy ustrój, gdy tylko się z nimi zetknie,
proporcjonalnie do ich siły dynamicznej. Z nielicznymi wyjątkami wywierają one
wpływ na każdego, przy czym jest on tym większy, im wrażliwszy jest ustrój
człowieka. Elementale przyciągają się wzajemnie według swego podobieństwa,
skupiają się w gromady i żyją w stadach na własny sposób. Myślokształt wyłoniony
przez człowieka nie tylko że ma magnetyczny związek z nimi, lecz także jest
przyciągany przez inne myślokształty tego samego typu i wskutek tego przyłącza się
do nich na planie astralnym, tworząc zależnie od okoliczności dobrą lub złą siłę, która
przybiera postać zbiorowej istności. Te skupienia podobnych myślokształtów
posiadają cechy charakterystyczne, czasem silnie zarysowane, opinii rodzinnej,
lokalnej lub narodowej; tworzą one rodzaj astralnej atmosfery, a wszelką rzecz widzi
się poprzez nią i w jej zabarwieniu; oddziałują one odwrotnie na ciała astralne osób,
należących do wspomnianych ugrupowań i wzbudzają w nich drgania sobie właściwe.
To karmiczne środowisko rodzinne, lokalne lub narodowe poważnie zmienia
działalność jednostki i ogromnie ogranicza możliwość przejawiania przez nią
zdolności, jakie ona posiada. Jeśli się komuś ukaże jakąś ideę, to może on ją zobaczyć
tylko poprzez ową otaczającą atmosferę, która ją zabarwia i może silnie zniekształcić.
Tkwią w tym daleko sięgające karmiczne ograniczenia, którymi wypadnie jeszcze
zająć się szerzej.
Wpływ tych hord elementali nie ogranicza się tylko do wpływu wywieranego na ludzi
poprzez ich ciała pożądań. Jeśli ta zbiorowa istność, jak ją nazwałam, składa się z
myślokształtów destrukcyjnych, elementale które je ożywiają działają jako niszcząca
energia i powodują często wiele zniszczeń na fizycznym planie. Wiry niszczących
energii są obfitym źródłem „wypadków”', wstrząsów w naturze, burz, cyklonów,
huraganów, trzęsień ziemi i powodzi. Omówimy w dalszym ciągu szerzej i te skutki
karmiczne.
Tworzenie się karmy w ogóle
Po ustaleniu w ten sposób stosunku pomiędzy człowiekiem, królestwem
elementalnym i kształtującymi się energiami umysłu – zaprawdę, twórczymi
energiami, gdyż one powołują do bytu wszystkie opisane powyżej żyjące kształty –
jesteśmy w stanie bodaj częściowo zrozumieć jak powstaje i działa karma podczas
jednego okresu życia. Mówię ,,okres życia”, a nie „życie”, ponieważ życie oznacza za
mało, jeśli użyjemy go w zwyczajnym znaczeniu jednej inkarnacji, a równocześnie
oznacza zbyt wiele, jeśli go użyjemy na określenie całości życia, złożonego z wielu
okresów istnienia w fizycznym ciele i z wielu okresów istnienia bez niego. Przez
okres życia rozumiem mały cykl ludzkiego istnienia, obejmujący jego doświadczenia
na planach fizycznym, astralnym i mentalnym aż do powrotu ku progowi fizycznego
bytu – cztery wyraźne stadia, przez które przechodzi Dusza, aby wypełnić swój cykl.
Stadia te ponawiają się stale w ciągu wędrówki Pielgrzyma Niebieskiego poprzez
naszą obecną ludzkość i choć doświadczenia człowieka w każdym okresie są
odmienne zarówno co do jakości jak i ilości, każdy okres życia przeciętnej ludzkiej
istoty zawiera te cztery stadia i poza tym nic więcej.
Ważną jest rzeczą uświadomić sobie, że pobyt poza ciałem fizycznym trwa znacznie
dłużej od pobytu w ciele; dlatego też nasza znajomość działania prawa karmy byłaby
bardzo niedostateczna, gdybyśmy nie zbadali działalności Duszy w warunkach
pozafizycznych. Przypomnijmy słowa Mistrza, które wskazują, że życie poza ciałem
jest jedynym rzeczywistym życiem:
Wedantyści, choć uznają dwa rodzaje świadomych istnień, ziemskie i duchowe,
mówią tylko o drugich jako o stanowiących aktualnie niewątpliwą rzeczywistość.
Życie ziemskie z powodu swej zmienności i krótkości nie jest niczym więcej jak tylko
złudzeniem naszych zmysłów. Za rzeczywistość należy uważać nasze życie w sferach
duchowych, tam bowiem żyje nasze wieczyste, niezmienne, nieśmiertelne Ja, Sútrâtmâ
... Oto przyczyna, dla której życie pośmiertne nazywamy jedyną rzeczywistością,
natomiast życie ziemskie, razem z osobowością, złudą.
Podczas życia ziemskiego działalność Duszy przejawia się jak najbardziej
bezpośrednio w tworzeniu opisanych już myślokształtów. Chcąc jednak śledzić
działanie karmy z większą dokładnością, winniśmy zanalizować głębiej termin
„myślokształt” i dodać pewne rozważania, które pominęliśmy w przedstawionym na
początku ogólnym szkicu. Dusza pracując jako umysł stwarza obraz mentalny, pier-
wotny myślokształt; przyjmijmy termin „obraz mentalny” na oznaczenie wyłącznie
tylko tego pierwszego bezpośredniego tworu umysłu i zachowajmy go odtąd na
oznaczenie pierwotnego stadium tego, co powszechnie nazywa się myślokształtem.
Ten obraz mentalny pozostaje związany ze swym twórcą jako część jego
świadomości; jest on żyjącym drgającym kształtem z subtelnej materii, słowem po-
myślanym, lecz jeszcze nie wyrzeczonym, poczętym, lecz jeszcze nie zamienionym w
ciało. Niechaj czytelnik skupi na chwilę uwagę na tym obrazie mentalnym i wyrobi
sobie o nim ścisłe pojęcie, różne od wszystkiego innego, odrębne od wszystkich
skutków, jakie on wytworzy na innych planach poza własnym. Tworzy on, jak już
powiedziano, część zawartości świadomości swego twórcy, część jego niedostępnej
własności; nie można ich oddzielić od siebie; twórca nosi go z sobą w ciągu całego
ziemskiego życia, niesie go z sobą poprzez bramy śmierci i wnosi w dziedziny
pośmiertnego życia. A jeśli w czasie wznoszenia się coraz wyżej w te dziedziny
wejdzie w zbyt rzadką dla tego obrazu atmosferę, to odrzuci z niego najcięższą
materię, zatrzymując nadal matrycę mentalną, esencję formy. Przy powrocie
człowieka w niższą dziedzinę materia jej wplata się z powrotem w mentalną matrycę i
przez to odtwarza właściwy gęstszy kształt. Obraz mentalny może pozostawać przez
długie okresy w stanie jak gdyby uśpienia, lecz może też być zbudzony i ożywiony na
nowo; każdy nowy impuls od strony jego twórcy i od strony jego potomstwa (o czym
będzie mowa poniżej) lub istności tego samego rodzaju co potomstwo – zwiększa
jego energię życiową i zmienia jego kształt.
Jak zobaczymy, obraz mentalny rozwija się według określonych praw, a zespól takich
obrazów mentalnych stwarza charakter; to co zewnętrzne w człowieku jest tylko
odzwierciedleniem wewnętrznego i podobnie jak komórki składają się na tkanki ciała
i ulegają często w czasie pracy poważnym zmianom, tak obrazy mentalne składają się
na cechy charakterystyczne umysłu i również się zmieniają. Badanie działania karmy
rzuca wiele światła na te zmiany. Twórcze siły Duszy mogą użyć wielu rozmaitych
materiałów przy tworzeniu obrazów mentalnych; może na przykład pobudzić Duszę
do działania pożądanie (kâma), a wtedy kształtuje ona obraz według tego co poddaje
namiętność lub ochota; może też Dusza sama z siebie skierować się ku wzniosłemu
ideałowi i według niego formować obraz; tak samo może ona kształtować ten obraz
czysto intelektualnie, jeśli taka jest tendencja dominująca. Jednak niezależnie od tego,
czy jest on wzniosły czy niski, intelektualny czy namiętny, pożyteczny lub szkodliwy,
boski lub zwierzęcy, zawsze istnieje w człowieku obraz mentalny, wytwór Duszy
tworzącej i od jego istnienia zależy karma jednostkowa. Bez takiego obrazu
mentalnego nie mogłoby być w ogóle karmy jednostkowej, która łączy jeden okres
życia z następnym: do stworzenia elementu permanentnego (trwałego), w którym
utrwala się karma jednostkowa, konieczny jest udział tej jakości, jaką jest Manas.
Brak Manasu w królestwie mineralnym, roślinnym i zwierzęcym powoduje, że nie
powstaje w nich indywidualna karma, rozciągająca się poprzez śmierć ku następnemu
urodzeniu.
Zastanówmy się teraz nad stosunkiem pierwotnego myślokształtu do następnej jego
postaci, a więc nad stosunkiem myślokształtu czystego i prostego, do myślokształtu
ożywionego własną duszą, czyli obrazu mentalnego do obrazu astromentalnego, który
jest myślokształtem na niższym planie astralnym. Jak on powstaje i czym on jest?
Posługując się symbolem użytym powyżej możemy odpowiedzieć, iż powstaje on
przez to, że słowo pomyślane staje się słowem wypowiedzianym; Dusza wydaje z
siebie myśl, a jej dźwięk stwarza kształt w materii astralnej. Podobnie jak Idea
Umysłu Powszechnego staje się przez wydech wszechświatem przejawionym, tak
obrazy mentalne umysłu ludzkiego stają się przejawionym światem swego stwórcy.
Zaludnia on otaczające go prądy w przestrzeni własnym światem. Drgania obrazu
mentalnego wzbudzają podobne drgania w gęstszej materii astralnej, a te tworzą
wtórny myślokształt, który nazwaliśmy obrazem astromentalnym. Obraz mentalny,
jak to już powiedziano, pozostaje w świadomości swego twórcy, natomiast drgania
obrazu wychodzące poza tę świadomość odtwarzają jego kształt gęstszej materii w
niższej części planu astralnego. Kształt ten dostarcza pomieszczenia dla cząstki życia
elementalnego, wyodrębniając ją na czas istnienia kształtu, gdyż element Manasu
wyrażony przez kształt daje życiu elementalnemu, które stwarza jego duszę, piętno
indywidualności. (Jakże są cudowne i ile rzeczy w Naturze rozświetlają !) Tym oto
jest owa istność zdolna do działania, wspomniana w opisie Mistrza i ten to
astromentalny obraz buja w świecie astralnym, a zachowując zaznaczony poprzednio
węzeł etyczny ze swym twórcą, oddziałuje z powrotem na swe źródło (mianowicie na
obraz mentalny), jak również na inne obrazy astromentalne. Okres istnienia obrazu
astromentalnego może trwać dłużej lub krócej zależnie od okoliczności, a jego
rozwiązanie się w niczym nie wpływa na trwałość obrazu mentalnego, z którego się
zrodził; każdy nowy impuls w kierunku obrazu mentalnego pobudza go do zrodzenia
na nowo swego odpowiednika astralnego, tak każde powtórzenie słowa stwarza nowy
kształt.
Drgania obrazu mentalnego nie tylko że przenikają w dół do niższej części świata
astralnego, lecz także przenikają w górę do planu duchowego. I tak samo jak drgania
wywołują kształt na niższym planie, tak dają one również początek daleko
subtelniejszej formie – lecz czy można to nazwać formą? To nie jest dla nas formą –
na wyższym planie (akasza), planie materii kosmicznej wypromieniowanej przez sam
LOGOS. Akasza jest składem wszelkich kształtów, skarbcem, do którego spływają –
z nieskończonego bogactwa Umysłu Powszechnego – bogate zapasy wszelakich Idei,
które mają się ucieleśnić w danym Kosmosie; tamże docierają drgania z Kosmosu –
drgania wszystkich myśli od wszelkich Inteligencji, drgania wszystkich pragnień od
wszelkich istot świata kamy, drgania wszystkich poczynań dokonywanych w
jakiejkolwiek postaci na którymkolwiek planie. Wszystko to budzi w nas względne
wrażenie bezkształtności, jednak dla wzniosłych Inteligencji Duchowych jest to
zbiorem wyraźnie uformowanych obrazów wszystkiego co się dzieje; te obrazy (aka-
sza) – jak je odtąd będziemy nazywać - pozostają na zawsze i są prawdziwą Kroniką
Karmy, Księgą Lipika, która może być czytana przez tych, którzy mają „otwarte oko
Dangmy”. Z pomocą działania wyćwiczonej uwagi można rzucić odbicie obrazów
akaszy na ekran materii astralnej – tak jak lampą magiczną można rzucić obraz
przeźrocza na ekran – tak iż sceny przeszłości można odtworzyć w całej ich żywości i
z dokładnością każdego szczegółu, choćby chodziło o jak najdawniejsze zdarzenie;
istnieje ono bowiem w kronikach akaszy utrwalone raz na zawsze dla wszystkich.
Wyrobiony jasnowidz może wybrać z jakiejś stronicy tej kroniki dowolnie żywy
obraz, rozwinąć i przetworzyć go w dramat oraz przeżyć go na astralnym planie.
Idąc za tym niedoskonałym opisem może sobie czytelnik wytworzyć choć słabe
pojęcie o Karmie jako Przyczynie. W akaszy odzwierciedla się obraz mentalny,
stworzony przez Duszę i to nieodłącznie od niej; tak samo odzwierciedla się
wytworzony przezeń obraz astromentalny, żywe i czynne stworzenie, które przebiega
plan astralny i stwarza najrozmaitsze skutki; skutki te odzwierciedlają się również z
całą dokładnością razem z obrazem astromentalnym i dlatego dają się z nim
połączyć, a przezeń z jego twórcą; przy tym każdy wątek – tkany przez obraz
astromentalny z własnej materii, podobnie jak pająk snuje z siebie przędzę – daje się
odróżnić przez własny odcień barwy, i ile by nie było takich wątków splecionych
w jeden fakt, każdy z nich daje się odróżnić i połączyć ze swym twórcą, Duszą, która
zrodziła obraz mentalny. Tak to w naszej ubogiej i niedokładnej mowie możemy
przedstawić dla naszych ciasnych, przyziemnych inteligencji obraz jednostkowej
odpowiedzialności, tak jak się on przedstawia dla wzroku wielkich Władców Karmy,
wykonawców karmicznego Prawa: pełnej odpowiedzialności Duszy za każdy obraz
mentalny, jaki stworzy i częściowej odpowiedzialności za ich daleko sięgające skutki,
mniejszej lub większej, zależnie od innych wątków karmicznych, które splatają się w
przyczynę. Dzięki temu możemy zrozumieć, dlaczego to pobudki odgrywają tak
wielką rolę w tworzeniu się karmy i dlaczego to działanie jest tak ściśle
podporządkowane dającej mu początek energii; dlaczego karma działa na każdym
planie zgodnie z jego podstawowymi cechami i nadto łączy poszczególne plany
ciągłością wątków karmicznych.
Jeśli więc wiele rozjaśniające pojęcia Odwiecznej Mądrości rzucają snop światła na
świat, rozpraszają jego ciemności i odkrywają absolutną Sprawiedliwość, jaka działa
pozorami niedorzeczności, nierówności i przypadkowości życia, to czy jest coś
dziwnego w tym, że serca nasze wypełnia niewypowiedziana wdzięczność dla
Wielkich Istot – niech będą błogosławione! – które niosą Pochodnię Prawdy w
mroczne ciemności i wyzwalają nas od łamiącego naporu, od bezradnej agonii na
widok zła, pozornie niepowetowanego, od zwątpienia w Sprawiedliwość i od
rozczarowania na punkcie Miłości:
Jesteście wolni! Słodka jest Dusza Rzeczy,
Sercem Bytu jest niebiański pokój,
Wola króluje nad złem; co było Dobrym,
Będzie Lepszym – aż stanie się Najlepszym.
* * *
Takie jest prawo, które rządzi sprawiedliwie,
Że nikt przy końcu nie zostanie w tyle;
Sednem jego jest Miłość, a jego końcem
Pokój i słodkie Wypełnienie! Słuchajcie Go!
Zyskamy może na jasności, jeżeli ułożymy w tabelę trojakie skutki działania Duszy,
które traktując rzecz ogólnie z pominięciem szczegółów, stwarzają Karmę jako
Przyczynę. Mamy wtedy w ciągu jednego okresu życia:
Człowiek tworzy
Na planie
Z materii
Skutki
duchowym
akasza
obrazy akasza, tworzące
Kronikę Karmy
wyższego
astralu
obrazy mentalne,
pozostające w świado-
mości twórcy
psychicznym
niższego
astralu
obrazy astro-mentalne
istności działające na
planie psychicznym
Dalsze skutki wyrażają się jako skłonności, uzdolnienia, czyny, korzystne
sposobności, warunki otoczenia i tak dalej, głównie w przyszłych okresach życia, a
zawsze ściśle według określonych praw.
Szczegóły tworzenia karmy
Każdy kto studiuje prawo karmy powinien pamiętać, że Dusza Człowieka, Ego,
Twórca Karmy, jest istotą rosnącą, żywą indywidualnością, która wzrasta w mądrości
i w postawie mentalnej w miarę jak kroczy po swej drodze wieczystej ewolucji; nie
należy też tracić ani na chwilę z oczu zasadniczej tożsamości wyższego i niższego
Manasu. Dla wygody odróżniamy je, jednakże jest to tylko różnica ich funkcji, a nie
natury; Manas wyższy jest Manasem pracującym na planie duchowym w pełni
świadomości swej przyszłości; manas niższy jest manasem, który pracuje na psy-
chicznym czyli astralnym planie, spowity w materię astralną, ponoszony przez karmę,
we wszystkich czynnościach splątany z naturą pożądań i przez nie zabarwiony; w
wielkiej mierze jest on zaślepiony materią astralną, która go spowija, i posiada tylko
cząstkę całkowitej świadomości Manasu, cząstkę, która dla ogromnej większości
ludzi składa się z ograniczonej ilości wybranych, najbardziej rzucających się w oczy
doświadczeń jednej, bieżącej inkarnacji. Z punktu widzenia praktycznego życia
manas niższy według tego jak się przedstawia większość ludzi, jest „ja” i jest tym co
nazywamy ego osobowym; głos świadomości, uważany nieokreślenie i bałamutnie za
nadnaturalny, za głos Boga, jest dla człowieka jedynym przejawieniem się Manasu
wyższego na psychicznym planie; pomimo mylnych poglądów na jego istotę, jest on
przyjmowany zupełnie słusznie jako autorytet. Ale ten, kto studiuje teozofię, powin-
ien sobie żywo uprzytomnić, że manas niższy jest jednym z wyższym, tak jak
promienie są jednym ze słońcem: Słońce – Manas świeci zawsze na niebie
duchowego planu, a promienie manasu przenikają do psychicznego planu; gdyby się
je rozróżniało jako zasadniczo odmienne, zapominając, że to rozróżnienie ma na celu
tylko dogodność rozdzielenia ich funkcji, mogłoby powstać beznadziejne
pomieszanie.
Ego jest zatem istotą i jakością, która wzrasta. Promień wysłany przez Ego w dół jest
jako dłoń zanurzona w wodzie, aby schwytać jakiś przedmiot i wyciągnąć go w
zamkniętej dłoni. Wzrost Ego zależy od wartości przedmiotów, które zbierze
wyciągnięta dłoń, a wartość wszelkiej pracy po wycofaniu się promienia jest
ograniczona i uwarunkowana przez doświadczenia, jakie zostały zebrane podczas
działania promienia na psychicznym planie. Podobnie rolnik wychodzi w pole, aby
pracować w deszczu i blasku słońca, w chłodzie i upale, i wraca na noc do domu;
ponieważ rolnik jest też właścicielem pola, więc owoce pracy wypełniają mu
spichlerze i zwiększają jego bogactwo. Każde ego osobowe jest bezpośrednią,
działającą częścią trwałego Ego – Indywidualności, reprezentuje je w niższym
świecie i jest zawsze mniej lub więcej rozwinięte zależnie od poziomu jaki osiągnęło
Ego, jako całość, jako indywidualność. Jeśli się to jasno zrozumie, to zniknie
poczucie rzekomej niesprawiedliwości, jaka się dzieje ego osobowemu z powodu
dziedzictwa karmicznego, poczucie, które stanowi nieraz trudność dla początkujących
studentów teozofii. Trzeba bowiem zrozumieć, że karmę tworzy Ego i zbiera jej
owoce. Ono jest rolnikiem, który posiawszy zboże zbiera je w żniwa, choć ubranie, w
którym je zasiewał mogło zniszczeć w czasie od siewu do zbiorów. Astralny strój Ego
również rozpada się w kawałki pomiędzy czasem siewu i porą żniw; zbiera ono w
nowym stroju. Ważne jest, że to ,,ono” właśnie posiało i ono zbiera. A jeśli posiało za
mało, lub źle wybrało ziarno, to ono, nie kto inny, zbierze ubogie żniwo, gdy wyjdzie
je zbierać.
W pierwszych okresach ewolucji rozwój Ego jest niezmiernie powolny, gdyż ulegając
podnietom fizycznego planu daje się ono prowadzić pożądaniom tu i tam; obrazy
mentalne, które tworzy, noszą najczęściej piętno namiętności i dlatego obrazy
astromentalne są gwałtowne i raczej krótkotrwałe, aniżeli silne i długo działające. W
miarę tego jednak, jak w obrazie mentalnym przybywa elementu Manasu, wzrasta
trwałość obrazu astromentalnego. Zwarta i stała myśli stwarza wyraźnie zarysowane
obrazy mentalne i co za tym idzie odpowiednio silne i trwałe obrazy astromentalne.
Życie ma wtedy określony cel przed sobą, wyraźny ideał, ku któremu umysł
nieustannie się zwraca i przy którym się zatrzymuje. Ten obraz mentalny zdobywa
sobie dominujący wpływ na życie umysłu i on też kieruje większością energii Duszy.
Zbadajmy teraz jak się tworzy karma na podstawie obrazu mentalnego. Podczas życia
człowiek tworzy nieprzeliczony zbiór obrazów mentalnych. Niektóre z nich są moc-
ne, wyraziste i nieustannie zasilane dzięki ponawianiu impulsu przez umysł, inne
znów są słabe i mgliste, zaledwie zostały stworzone, a już uległy zapomnieniu przez
umysł. W chwili śmierci Dusza jest bogata w tysiące obrazów mentalnych, które
różnią się zarówno swym charakterem, jak i wyrazistością. Jedne z nich przedstawiają
dążenia duchowe gorące pragnienia służenia, szukanie po omacku wiedzy,
przyrzeczenia poświęcenia się Wyższemu Życiu; inne mają charakter czysto
intelektualny: są to jasne kiełki myśli, wyniki i owoce głębokich studiów; inne należą
do emocjonalnych i namiętnych, tchnąc miłością, współczuciem, tkliwością,
poświęceniem, przywiązaniem, gniewem, ambicją, dumą lub chciwością; są też i
takie, które zrodziły się wskutek apetytów samego ciała, zasilonych
niepohamowanym pożądaniem i przedstawiają myśli obżarstwa, pijaństwa i
zmysłowości. Każda Dusza posiada własną świadomość, zapełnioną takimi obrazami
mentalnymi, owocami jej życia mentalnego; nie brakuje tam ani jednej, choćby
najbardziej przelotnej myśli. Choć wiele obrazów mentalnych może się już dawno
rozpadło, choć niektóre z nich mogły istnieć zaledwie kilka godzin, to obrazy
mentalne pozostają trwałą własnością Duszy; ani jednego nie zabraknie. Wszystkie
obrazy mentalne Dusza zbiera ze sobą, gdy poprzez bramę śmierci przechodzi w
świat astralny.
Kamaloka, czyli „miejsce pożądań”, dzieli się na wiele, nazwijmy to tak, sfer, a
Dusza przechodząc do kamaloki bezpośrednio po śmierci jest obciążona całym swym
ciałem pożądań czyli kama-rupa; wszystkie obrazy mentalne, utworzone przez Kama-
Manas, a mające charakter zwierzęcy i prostacki, posiadają siłę działania tylko na
najniższych poziomach świata astralnego. Dusza mało rozwinięta zatrzyma się nad
tymi obrazami i ożywi je, przygotowując się w ten sposób do powtórzenia ich i
odtworzenia w świecie fizycznym podczas swego najbliższego życia. Człowiek, który
za życia zatrzymuje się przy myślach zmysłowych i tworzy odpowiednie obrazy
mentalne, nie tylko że zostanie przyciągnięty ku tym scenom życia ziemskiego, które
są związane z zadowalaniem zmysłów, lecz będzie je również nieustannie odtwarzał
w swym umyśle, zasilając w swej naturze coraz to bardziej skłonności do popełnienia
odpowiednich przekroczeń. Podobnie się dzieje z innymi obrazami mentalnymi,
stworzonymi z materiałów dostarczonych przez ciało pożądań, a należącymi do
innych poziomów kamaloki. W miarę tego jak Dusza wznosi się z niższego na
wyższy poziom, obrazy mentalne zbudowane z materiałów, należących do niższych
poziomów, tracą te składniki i przechodzą w stan uśpienia w świadomości; jest to ten
sam stan, który H. P. Bławatska zwykła była nazywać „pozbawieniem materii”, kiedy
to obraz może istnieć, choć nie jest przejawiony w materii. Szata kama-rupa
oczyszcza się z grubszej materii stopniowo w miarę tego, jak niższe ego cofa się w
górę, czy raczej ku wewnątrz, ku dziedzinie niebiańskiego życia. Poszczególne
„warstwy” tej szaty odpadają po kolei i rozpadają się we właściwym sobie czasie, aż
w końcu odpadnie ostatnia i promień Duszy wycofa się całkowicie, wolny od
wszelkiej powłoki astralnej. Przy powrocie Ego do życia ziemskiego te uśpione
obrazy mentalne ulęgają jakby wyrzuceniu na zewnątrz i przyciągają ku sobie
właściwy im rodzaj materii astralnej, dzięki czemu odzyskują możność przejawienia
się na planie astralnym, stając się pragnieniami, namiętnościami i innymi niższymi
uczuciami ciała wzruszeń na nową inkarnację.
Możemy zauważyć mimochodem, że niektóre obrazy mentalne otaczające Duszę
przybyłą w nowy świat, bywają źródłem wielu jej trudności podczas pierwszych
stadiów jej życia po śmierci. Tak na przykład wierzenia przesądne przesuwają się
przed Duszą w postaci obrazów mentalnych i męczą ją widokami okropności, których
w ogóle nie ma w jej rzeczywistym otoczeniu. Wszystkie obrazy mentalne,
zbudowane pod wpływem namiętności i pragnień, podlegają opisanemu powyżej
procesowi, aby następnie przejawić się przy powrocie Ego do życia ziemskiego. Jak
powiada autor The Astral Plane:
Gdy w kamaloce odbywa się ostateczny rozpad pierwiastków człowieka, LIPIKA,
wielkie bóstwo kosmiczne Karmy, ważą jego czyny i jak gdyby stwarzają formę jego
sobowtóra eterycznego, ściśle dostosowaną do Karmy, jaka mu przypadnie w udziale
w najbliższym życiu.
Wyzwolona z tych niższych składników Dusza przechodzi w dziedzinę życia
niebiańskiego na planie mentalnym, gdzie spędza okres czasu proporcjonalny do
mniejszego lub większego bogactwa obrazów mentalnych, dostatecznie na to
czystych, aby się dostać w tę dziedzinę. Tutaj Dusza odnajduje każdy swój
wznioślejszy wysiłek, chociażby najsłabszy i jak najbardziej przelotny, i tutaj prze-
pracowuje go, budując z materiału, jaki on przedstawia, uzdolnienia na przyszłe
życie.
Życie niebiańskie jest ciągłym przyswajaniem; doświadczenia zebrane podczas życia
na Ziemi przetwarza się tu na tkankę Duszy i dzięki temu właśnie Ego wzrasta;
rozwój Ego zależy od liczby i różnorodności obrazów mentalnych stworzonych
podczas życia ziemskiego oraz od ich przyswojenia i przetworzenia na trwałe cechy.
Zbierając razem obrazy mentalne poszczególnych rodzajów, Ego wydobywa z nich
najistotniejszą treść; medytacja w czasie życia ziemskiego stwarza dla Ego jakby
organ mentalny, w który wlewa ono tę właśnie treść w postaci uzdolnień. Na
przykład: człowiek stworzył wiele obrazów mentalnych dzięki pragnieniu wiedzy i
wysiłkom zrozumienia subtelnych rozważań o wzniosłych, oderwanych sprawach;
przyjmijmy, że umierając opuszcza on swe ciało, posiadając przeciętne zdolności
umysłowe; podczas życia niebiańskiego przerabia on wszystkie te obrazy i rozwija je
w uzdolnienia, tak że Dusza jego wróci na ziemię z lepszym, aniżeli w poprzednim
życiu, aparatem umysłowym, z bardziej rozwiniętymi zdolnościami intelektualnymi, z
możliwością rozwiązywania zagadnień, które przedtem były dla niej całkiem
niedostępne. Po tego rodzaju przekształceniu obrazy mentalne przestają istnieć dla
Ego; jeżeli w późniejszych wcieleniach Dusza zechce je zobaczyć ponownie takimi,
jakimi były kiedyś, musi ich poszukać w kronikach karmy, gdzie pozostają na zawsze
jako obrazy akaszy. Wskutek tego przetworzenia przestają one istnieć jako obrazy
mentalne, które stwarza i przepracowuje Dusza, a stają się jej siłami i zdolnościami,
nierozłączną częścią jej prawdziwej natury. Jeżeli więc człowiek pragnie posiąść
wyższe, aniżeli dzisiaj posiada, zdolności mentalne, to może sobie zapewnić ich
rozwój przez świadomą wolę ich osiągnięcia i przez stałą dbałość o ich rozwój,
albowiem pragnienie i pożądanie w jednym życiu zamienia się na zdolności w na-
stępnym, a to, co jest wolą zdziałania czegoś staje się zdolnością wykonania. Należy
jednak zaznaczyć, że zakres tak wytworzonej zdolności jest ściśle zależny od
materiałów, jakich dostarczy do budowy budowniczy; z niczego nic nie powstaje i
dlatego Dusza, która zaniedba na ziemi rozwijania swoich władz przez posiew
właściwych pragnień i aspiracji, ubogie będzie mieć żniwo w niebie.
Stale odtwarzane obrazy mentalne, które jednak nie zawierają w sobie dążeń, tęsknot
i wysiłku ku dokonaniu czegoś większego, aniżeli pozwalają słabe siły duszy, prze-
kształcają się w skłonności umysłu, w łatwe i wygodne dla energii mentalnej koryta.
Dlatego to tak ważne jest, aby nie pozwalać umysłowi na bezcelowe uganianie się
wśród błahych, nic nie znaczących przedmiotów, na próżniacze tworzenie
trywialnych obrazów mentalnych i na zatrzymywanie ich w umyśle. Utrwalają się
bowiem przez to i tworzą kanały, którymi w przyszłości wylewać się będzie siła
spływając krętymi liniami ku niższym poziomom w nawykowe łożyska – po drodze
najmniejszego oporu.
Jeżeli wola i pragnienie dokonania jakichś czynów spełznie na niczym nie z braku
zdolności, lecz z braku sposobu lub z powodu niekorzystnego układu warunków, to
wola ta i pragnienie dadzą początek obrazom mentalnym, które – jeśli czyny miały
być wielkie i czyste w swych pobudkach – urzeczywistnią się w sferze myśli na
planie mentalnym w okresie życia niebiańskiego i następnie po powrocie człowieka
na ziemię odbiją się tam jako działania. Jeśli obraz mentalny powstał pod wpływem
pragnienia spełnienia czynów dobroczynnych, to czyny te zostaną dokonane na planie
mentalnym; dokonanie to pozostawi trwały ślad w Ego w postaci wzmocnionego
obrazu mentalnego działania, które urzeczywistni się na planie fizycznym jako akt
fizyczny w momencie, gdy korzystna sposobność będzie mogła wywołać
krystalizację myśli w czynie. Czyn fizyczny staje się nieunikniony, jeśli jego obraz
mentalny urzeczywistni się w postaci działania na planie mentalnym podczas życia
niebiańskiego. To samo prawo odnosi się również do obrazów mentalnych,
ukształtowanych pod wpływem niższych pożądań; chociaż pożądania te nie dochodzą
do sfery życia niebiańskiego, to podlegają one także opisanemu powyżej procesowi,
aby móc urzeczywistnić się w czasie powrotu człowieka na ziemię. Tak na przykład -
ponawiające się zazdrosne pragnienia, tworzą właściwe sobie obrazy mentalne, które
w sprzyjających okolicznościach skrystalizują się jako akty kradzieży. Karma, jako
przyczyna, staje się pełna, a czyn fizyczny staje się nieuniknioną koniecznością
wtedy, gdy osiągnie się ten stopień, że każde ponowne odtworzenie obrazu
mentalnego wystarcza do przekształcenia go w czyn. Nie należy zapominać, że
powtarzanie jakiejś czynności czyni ją stopniowo automatyczną i że to prawo działa
nie tylko na planie fizycznym, lecz i na innych; jeżeli zatem jakaś czynność powtarza
się stale na planie psychicznym, to staje się ona automatyczna, a gdy nadarzy się po
temu sposobność zostanie ona automatycznie odtworzona na planie fizycznym. Jakże
często słyszy się po zbrodni: „Stało się zanim pomyślałem." lub: „Gdybym się
zastanowił, nigdy bym tego nie uczynił.” Prawdę mówi mówca, gdy używa
wymówki, że nie kierował się w mowie jakąś świadomą pobudką; oczywiście, jest on
nieświadomy myśli, które poprzedziły fakt, jest nieświadomy tego łańcucha przyczyn,
które doprowadziły do nieuniknionego skutku. W ten sam sposób zestala się roztwór
nasycony, jeśli się wrzuci do niego choćby najmniejszy kryształ; przez samo
zetknięcie się, masa roztworu przechodzi w stał stały. Jeśli skupienie obrazów
mentalnych dojdzie do punktu nasycenia, to dodanie jeszcze jednego, zestala je w
czyn. Czyn zaś staje się wtedy koniecznością, gdyż wolność wyboru została
wyczerpana w ciągłym tworzeniu danego obrazu mentalnego, a dziedzina działania
fizycznego jest podporządkowana impulsom mentalnym. Pragnienie zdziałania
czegoś w jednym życiu działa w następnym życiu jako wewnętrzny przymus czynu;
wygląda to tak, jak gdyby pragnienie było rozkazem w stosunku do Natury, która w
odpowiedzi na rozkaz dostarcza sposobności do czynu.
Obrazy mentalne, nagromadzone przez pamięć jako wyraz doświadczeń, przez które
dusza przeszła podczas swego życia na ziemi – dokładna i wierna kronika oddziały-
wań na nią ze strony zewnętrznego świata – są materiałem, nad którym Dusza musi
też pracować. Przez badanie ich, przez medytację nad nimi, Dusza uczy się
dostrzegać łączące je związki i ich wartość dla zrozumienia działania Umysłu
Powszechnego w Naturze przejawionej; jednym słowem przez cierpliwe
przemyśliwanie nad nimi wydobywa z nich wszystkie nauki, jakich może się z nich
nauczyć: nauki przyjemności i bólu, przyjemności płodzących ból i bólu rodzącego
przyjemność; nauki mówiące o istnieniu prawd niezłomnych, do których trzeba się
nauczyć dostosowywać; nauki powodzeń i zawodów, spełnionych oczekiwań i
rozczarowań, nieuzasadnionych lęków i niespełnionych marzeń; nauki o sile nie
wytrzymującej próby, o rzekomej wiedzy okazującej się ignorancją, o cierpliwej
wytrwałości wydzierającej zwycięstwo z widocznej porażki, o zuchwalstwie
zamieniającym pewne zwycięstwo w klęskę. Nad tym wszystkim przemyśliwa Dusza
i z pomocą właściwej jej alchemii przemienia całą tę miksturę doświadczeń w szczere
złoto mądrości, dzięki czemu może wrócić na ziemię jako Dusza mądrzejsza i
uzbrojona w doświadczenia przeszłych wcieleń, aby stawić czoło wydarzeniom
nowego życia. Gdy obrazy mentalne przejdą przez to przekształcenie, przestają jako
takie istnieć. W dawnej ich postaci można je odnaleźć tylko w kronikach karmy.
Dzięki mentalnym obrazom doświadczeń, a zwłaszcza dzięki tym, które uczą jak
nieznajomość Prawa powoduje cierpienie, rodzi się i rozwija świadomość. Podczas
kolejnych wcieleń ziemskich Duszy pożądanie sprawia, że rzuca się ona na oślep za
różnymi kuszącymi przedmiotami; w pogoni tej zderza się ona z Prawem i pada
rozbita i skrwawiona. Wiele takich doświadczeń uczy ją, że spełnienie pragnień
wbrew Prawu jest źródłem bólu, a gdy w jakimś nowym życiu ziemskim, ciało
pożądań ma ochotę ponieść Duszę ku grzesznym uciechom, pamięć przeszłych
doświadczeń odzywa się jako świadomość, z krzykiem stawia swój zakaz i ściąga
cugle rozpędzonym koniom namiętności, które chciałyby się rzucić niebacznie na łeb
i szyję w pościg za przedmiotem pożądania. W obecnym stadium ewolucji wszyscy, z
wyjątkiem Dusz najbardziej opóźnionych w rozwoju, przeszli już przez dostateczną
ilość doświadczeń, aby rozpoznać w liniach zasadniczych „dobro" i „zło", tzn.
harmonię z Boską Naturą lub dysonans; przy tym obszerne i długie doświadczenie
uzdolniło Duszę do jasnego i ścisłego wypowiadania się w zasadniczych sprawach
etyki. Jednak w wielu bardziej subtelnych i trudnych sprawach, odnoszących się do
obecnego stadium ewolucji, nie zaś do stadiów, które są poza nami, doświadczenie to
jest jeszcze tak ograniczone i niewystarczające, że nie mogło się jeszcze przekształcić
w Świadomość, i dlatego Dusza może się mylić w swych rozstrzygnięciach,
chociażby czyniła jak największe wysiłki jasnego widzenia sprawy i słusznego
działania. Wola poddania się Prawu harmonizuje Duszę z Naturą Boską na planach
wyższych, natomiast jej niezdolność zobaczenia jak to zrobić na planach niższych
znajdzie w przyszłości rozwiązanie przez ból, którego Dusza dozna, gdy zbłądzi
wobec Prawa; cierpienie nauczy ją tego, czego przedtem nie znała, a bolesne
doświadczenia zostaną przetworzone przez Duszę w świadomość, która uchroni ją
przed takim samym bólem w przyszłości i która da jej radość pełniejszej wiedzy o
Bogu w Naturze, o swobodnej i świadomej harmonii z Prawem Życia, o swobodnej i
świadomej współpracy w dziele ewolucji.
Widzimy zatem, że jeśli chodzi o przetwarzanie obrazów mentalnych w przyczyny, to
zasadnicze linie działania prawa karmy są następujące:
Pragnienia i dążenia ku wyższemu przemieniają się w Uzdolnienia,
Myśli ciągle ponawiane przemieniają się w Skłonności,
Akty woli dokonania czegoś przemieniają się w Działania,
Doświadczenia przemieniają się w Mądrość,
Doświadczenia bolesne przemieniają się w Świadomość.
Wpływ prawa karmy na obrazy astromentalne rozpatrzymy bliżej w rozdziale o
spełnianiu się karmy, do którego obecnie przechodzimy.
Spełnianie się karmy
Gdy Dusza zakończy okres swego niebiańskiego życia i przyswoi sobie wszystko, co
tylko można z materiałów zebranych w czasie ostatniego życia na ziemi, zaczyna ule-
gać wpływowi pragnień, które przyciągają ją ponownie ku ziemi i wiążą ją z
materialnym istnieniem. Otwiera się przed nią nowy, ostatni etap tego okresu jej
życia, etap w czasie którego ponownie przyobleka się w ciała do nowych do-
świadczeń ziemskiego życia, etap, który zamyka się Bramą Narodzin.
Dusza przekracza próg nieba i wkracza w to, co zostało nazwana planem reinkarnacji,
niosąc z sobą mniejsze lub większe owoce swej pracy w niebie. Jeśli jest to Dusza
młoda, to niewiele sobie przyswoiła; postęp bowiem we wczesnych okresach
ewolucji duszy jest bardzo powolny, dużo powolniejszy, aniżeli wyobrażają to sobie
studiujący; w czasie dzieciństwa Duszy dni jej życia następują po sobie monotonnie,
a że siew w każdym z tych wcieleń jest skąpy, przeto niewiele owoców dojrzewa w
czasie życia w niebie. W miarę jednak jak się rozwijają zdolności Duszy, wzrost jej
przyspiesza się coraz bardziej, Dusza wchodzi do nieba z wielkim zapasem
materiałów i dzięki temu wychodzi zeń z dużym przyrostem zdolności
wypracowanych według opisanych powyżej praw ogólnych. Dusza opuszcza niebo,
okryta jedynie tą powłoką, która trwa, rozrasta się i doskonali poprzez całą
manwantarę, otoczoną aurą, która należy do niej jako jej indywidualność; aura ta jest
mniej lub więcej wspaniała, bogata w odcienie, świetlista, wyrazista i rozciągła,
zależnie od osiągniętego przez Duszę stopnia ewolucji. Została ona wykuta w ogniu
niebieskim i objawia się jako Król Soma.
Wchodząc podczas swej wędrówki ku ziemi na plan astralny, Dusza przywdziewa
nowe ciało pożądań; w ciele tym spotykamy pierwszy przejaw spełniania się karmy
jej przeszłości. Obrazy mentalne zbudowane w przeszłości „z materiałów
dostarczonych przez ciało pożądań”, które przeszły w stan uśpienia w świadomości
lub stan, który H. P. Bławatska zwykła była nazywać „pozbawieniem materii”, kiedy
to obraz może istnieć, choć nie jest „przejawiony w materii”, otóż te obrazy Dusza
wyrzuca teraz na zewnątrz, a one przyciągają natychmiast ku sobie z materii
astralnego planu elementy karmy, spowinowacone z ich naturą, i stają się
„pragnieniami, namiętnościami i innymi niższymi uczuciami ciała wzruszeń na nową
inkarnację”. Gdy ta praca zastanie dokonana – czasem bardzo prędko, a niekiedy po
dłuższym czasie – Ego staje w szacie karmicznej, jaką sobie przygotowało, gotowe do
„ubrania", tj. do otrzymania z rąk przedstawicieli Wielkich Władców Karmy
sobowtóra eterycznego, zbudowanego odpowiednio do elementów przygotowanych
przez Ego; na wzór sobowtóra będzie się kształtować ciało fizyczne, dom, w którym
Ego będzie musiało zamieszkać podczas swego nadchodzącego życia ziemskiego.
Tak więc zostaną zbudowane, jak gdyby same przez siebie, Ego indywidualne i ego
osobowe; o czym Ego myślało, tym teraz się stanie; własności jego, posiadane przez
niego „dary natury”. Wszystko to przychodzi doń jako bezpośredni skutek jego
własnego myślenia; człowiek zaprawdę sam stwarza siebie i jest odpowiedzialny w
najpełniejszym tego słowa znaczeniu za wszystko czym jest.
Jednakże człowiek ma wejść w posiadanie ciała fizycznego i eterycznego, które
ograniczą w wielkiej mierze możność rozwinięcia i wykorzystania posiadanych
zdolności; wypadnie mu także żyć w pewnym oznaczonym środowisku, a zewnętrzne
warunki jego życia muszą się dopasować do tego środowiska; pójdzie po drodze,
którą wytyczyły wprawione dawniej w ruch przyczyny, a przy tym różne od tych, na
jakie stać jego nowe uzdolnienia; idzie na spotkanie radosnych i smutnych zdarzeń,
które są owocem jego własnych wysiłków. Wydaje się, że dla wyjaśnienia tych
okoliczności potrzeba czegoś więcej aniżeli indywidualna i osobowa natura
człowieka; w jaki bowiem sposób zostaje przygotowany teren potrzebny do
rozwinięcia energii tej natury? Jak znaleźć potrzebne narzędzia i przystosować
przeciwstawiające się okoliczności?
Dochodzimy do dziedziny, o której niewiele się da powiedzieć, do dziedziny
potężnych Inteligencji Duchowych, których natura przekracza całkowicie zakres
naszych ograniczonych zdolności rozumienia, których istnienie i rodzaj działania
mogą nam być znane, lecz wobec których stajemy w tej pozycji, jaką wobec nas
zajmują najmniej inteligentne z niższych zwierząt, którym wiadomo, że istniejemy,
lecz które nie mają najmniejszego pojęcia o horyzontach i pracy naszej świadomości.
Daje się tym Wielkim Istotom miano Lipika i czterech Maharadżów. Jak niewiele
możemy wiedzieć o Lipika, wynika z następującego ustępu:
Lipika, których opis podano w komentarzu szóstej strofy czwartej stancy, są Duchami
Wszechświata (...). Należą do najbardziej tajemnej części kosmogenezy, której nie
można podać w tym miejscu. Czy Adepci – nawet najwyżsi – znają w całości ten
anielski zastęp z jego trzema stopniami, czy też tylko stopień najniższy związany z
kronikami naszego świata, autorka nie jest w stanie dać odpowiedzi, choć skłania się
raczej do drugiej możliwości. Odnośnie do najwyższego ich stopnia, nauczą się tylko
jednego: a mianowicie, że Lipika pozostają w ścisłym związku z Karmą, gdyż są jej
bezpośrednimi Kronikarzami.
Są Oni „Drugimi Siedmioma” i Oni prowadzą archiwa astralne zawierające obrazy
akaszy, o których była już poprzednio mowa. Są oni związani z przeznaczeniem
każdego człowieka i z narodzeniem każdego dziecięcia.
Oni stwarzają formę sobowtóra eterycznego, który ma służyć za pierwowzór ciała
fizycznego i który jest tworzony pod kątem widzenia potrzeby wyrażenia mentalnych
i uczuciowych zdolności, rozwiniętych przez Ego mające w nim zamieszkać: Oni też
oddają go „Czterem” – Maharadżom, którzy są opiekunami rodu ludzkiego i zarazem
wykonawcami Karmy na Ziemi.
O nich to pisze jeszcze raz H.P. Bławatska, cytując piątą stancę Księgi Dzyan:
Cztery „Koła Skrzydlate w każdym rogu... dla Czterech Świętych Istot i Ich zastępów
". Są to „Czterej Maharadżowie” lub Wielcy Królowie z Dhyan Czohanów, Dewy,
które rządzą nad każdą z czterech stron świata... Istoty te są również związane z
działaniem Karmy w momencie, gdy zachodzi potrzeba fizycznych i materialnych
pośredników do wykonania jej wyroków".
Otrzymawszy od Lipika formę – ową „pozbawioną materii" – Maharadżowie
dobierają składniki sobowtóra eterycznego zgodnie z cechami, jakie ma on wyrazić.
Sobowtór eteryczny staje się przez to dla Ego podatnym narzędziem karmicznym,
dając mu jak gdyby podstawę do wyrażenia zdobytych już zdolności, a zarazem i
ograniczające ramy, wyznaczone dlań przez jego przeszłe upadki i stracone
sposobności. Tę formę skierowują Maharadżowie do kraju, rasy, rodziny i środowiska
społecznego, które przedstawiają najkorzystniejsze pole do spełnienia się karmy
wyznaczonej na dany okres życia, a nazywanej przez Hindusów prarabhdą, to znaczy
karmą stającą się, czyli tą, która się ma dokonać w ciągu rozpoczynającego się okresu
życia. Jedno życie nie wystarcza do wyczerpania całej nagromadzonej w przeszłości
karmy – nie można stworzyć takiego narzędzia-formy ani też znaleźć takiego
środowiska, ażeby mogły się wyrazić naraz wszystkie rozwijające się powoli
zdolności Ego, ani też nie można dostarczyć warunków koniecznych do zebrania
całego zasianego w przeszłości żniwa, ani też dać możliwości do wywiązania się z
wszystkich zobowiązań, zaciągniętych wobec innych Ego, z jakimi zetknęła się
Dusza w ciągu swej długiej ewolucji. Forma eteryczna jest zatem dostosowana do tej
tylko części całkowitej karmy, która może się spełnić w jednym okresie życia.
Następnie forma ta zostaje skierowana ku właściwemu środowisku i zatrzymuje się w
miejscu, gdzie Ego może wejść w związki z innymi takimi Ego, z którymi się stykało
w przeszłości, a które albo żyją w tej chwili w ciele fizycznym albo też narodzą się
podczas rozpoczynającego się życia danego Ego. Wybór kraju zapada w taki sposób,
aby warunki religijne, polityczne i społeczne w nim panujące odpowiadały pewnym
uzdolnieniom Ego, i aby przedstawiały pole dogodne dla dokonania się zdarzeń, które
tkwią w karmie Ego. Wybiera się taką rasę – fakt podlegający oczywiście
ogólniejszym prawom reinkarnacji, którymi nie możemy się tu zajmować – której
cechy charakterystyce są podobne do zdolności Ego, dojrzałych już do działania i
potrzebnych Duszy w danej inkarnacji. Następnie dobiera się rodzinę, w której na
podstawie dziedziczności rozwinęło się takie podłoże materialno-fizyczne, aby
złączone z sobowtórem eterycznym dopasowało się do jego budowy; rodzinę, której
ogólne lub szczególne cechy fizyczne dadzą swobodne pole dla gry natury mentalnej
i wzruszeniowej Ego. Spośród różnorodnych właściwości Duszy i spośród
różnorodnych typów fizycznych, jakie istnieją na świecie, można dobrać takie,
któreby najlepiej do siebie wzajemnie pasowały, i można dzięki temu stworzyć
powłokę, najbardziej odpowiednią dla oczekującego narodzin Ego; powłokę będącą
narzędziem i zarazem polem działania, które pozwoli na wyczerpanie się pewnej
części karmy. Choć głębie wiedzy i potęgi, potrzebnej do takiego dostosowania
zewnętrznych warunków do wewnętrznych możliwości Duszy, nie dadzą się
wymierzyć krótką sondą naszego umysłu, możemy przecież bodaj mgliście zobaczyć,
że jest to możliwe i że się może urzeczywistnić doskonała Sprawiedliwość; tkanina
ludzkiego przeznaczenia może się istotnie składać z niezliczonych dla nas wątków,
które tworzą wzór niepojęcie dla nas złożony; jakiś wątek może zniknąć – lecz w
rzeczywistości poszedł on tylko na drugą stronę, aby niebawem pojawić się znów na
wierzchu; inny wątek może się nagle pojawić – w rzeczywistości on się tylko wyłonił
ponownie na górnej stronie po długim pozostawieniu pod spodem; ponieważ widzimy
tylko cząstkę tkaniny, nasz słaby wzrok może nie rozpoznać wzoru. Napisał kiedyś
pełen mądrości Jamblichus:
„To, co nam się wydaje ścisłym określeniem sprawiedliwości, nie jest takim samym
dla Bogów. My bowiem, patrząc na to, co jest najbliżej nas, kierujemy naszą uwagę
na rzeczy teraźniejszości, na życie chwili i na sposób, w jaki ono istnieje. Natomiast
potęgi, które są wyższe od nas, znają całe życie Duszy i wszystkie jej poprzednie
istnienia.
Twierdzenie, że „światem rządzi Sprawiedliwość doskonała” znajduje coraz to nowe
potwierdzenie w miarę jak rozwijającą się Dusza wzrasta w wiedzę; albowiem w mia-
rę jak Dusza postępuje naprzód oraz zaczyna widzieć na wyższych planach i
przekazywać swą wiedzę do zwykłej świadomości, zaczynamy rozumieć z coraz
większą pewnością, a przez to i ze wzrastającą radością, że Dobre Prawo działa z
niezawodną dokładnością, że jego wykonawcy stosują je wszędzie z bezwzględną
bystrością i z niezłomną mocą, i że zatem na tym świecie, będącym polem walki
Dusz, wszystko dzieje się słusznie i dobrze. Wśród ciemności rozbrzmiewa okrzyk:
„Wszystko się dzieje dobrze” powtarzany przez Dusze, które czuwają i niosą
pochodnię światła Boskiej Mądrości po mrocznych drogach naszych ludzkich
społeczeństw.
Możemy poznać niektóre z zasad, według których działa Prawo, a znajomość ich
pozwoli nam odkryć przyczyny i zrozumieć skutki.
Zobaczyliśmy już, że myśli budują charakter; spróbujmy teraz zrozumieć, jak czyny
stwarzają środowisko człowieka.
Spotykamy się tu z pewną ogólną zasadą o daleko sięgających skutkach; dobrze więc
będzie przestudiować ją nieco w szczegółach. Czynami swymi człowiek oddziały-
wuje na swych bliźnich na fizycznym planie, rozprzestrzenia dokoła siebie szczęście
lub też powoduje rozpacz, zwiększając przez to lub zmniejszając stan ogólnej
pomyślności ludzkości. To zwiększanie lub zmniejszanie szczęścia ludzkości może
pochodzić z różnych pobudek: dobrych, złych lub mieszanych. Człowiek może
spełniać czyny budzące dokoła zadowolenie i przyjemność z prostej uczynności i z
pragnienia uszczęśliwienia swego otoczenia; przepuśćmy, że z takich właśnie
pobudek ofiaruje on miastu park na swobodny użytek jego mieszkańców; ktoś inny
uczyni to samo jedynie w celu pokazania się, pragnąc zwrócić na siebie uwagę tych,
co rozdają zaszczyty (rzec można, iż płaci cenę kupna zaszczytu); ktoś trzeci może
podarować ów park z mieszanych pobudek, częściowo egoistycznych, a częściowo
bezinteresownych. Pobudki te oddziałają w różny sposób na charaktery tych trzech
ludzi podczas ich przyszłych inkarnacji: pierwsze z nich będą działać w kierunku
udoskonalenia charakteru, drugie w kierunku poniżenia człowieka, pozostałe
wydadzą w ogóle małe rezultaty. Jednakże sam skutek czynu, jakim jest zadowolenie
wielkiej liczby ludzi, nie zależy od pobudki dawcy; wszyscy na równi cieszą się
parkiem bez względu na to, co spowodowało dar, a radość ich, mająca źródło w
darze, stwarza dla ofiarodawcy dług karmiczny u Natury, dług, który zostanie mu jak
najskrupulatniej spłacony. Toteż otrzyma on w przyszłości wygodne lub nawet
zbytkowne otoczenie fizyczne, albowiem szerokim gestem dawał innym przyjemność
fizyczną; ofiara fizycznego bogactwa przyniesie mu należną odpłatę – owoc
karmiczny jego czynu. Takie jest jego prawo; jednakże użytek, jaki uczyni on ze
swego stanowiska, szczęście, jakie zbuduje dzięki temu bogactwu i otoczeniu, będzie
zależeć głównie od jego charakteru, a tu narasta mu także słuszna odplata, gdyż każde
ziarno przynosi właściwy mu owoc.
Całkowite wyzyskanie sposobności do oddania komuś usługi stworzy jako rezultat w
późniejszym życiu szersze możliwości służenia; tak więc człowiek, który w ramach
swych ograniczonych możliwości pomaga każdemu, kto znajdzie się na jego drodze,
narodzi się w późniejszym życiu w warunkach, w których będzie miał liczne i
poważne możliwości służenia.
Podobnie, pominięcie możliwości, powróci przekształcone jako ograniczenie
możności działania i jako niepowodzenie wśród otoczenia. Tak na przykład mózg
sobowtóra eterycznego może być zbudowany wadliwie, co spowoduje również
niedoskonałość fizycznego mózgu; gdy Ego będzie coś planować, samo odkryje, że
brak mu zdolności wykonania; gdy pojmie jakąś ideę, samo ujrzy, że jest niezdolne
wyrazić ją należycie w mózgu. Pominięcie sposobności wyrazi się w postaci
daremnych tęsknot, w postaci pożądań, które nie zdołają się urzeczywistnić, w postaci
pragnień służenia pomocą nie mogących znaleźć realizacji, już to przez brak
uzdolnień, już to przez brak sposobności.
Z tej zasady wynika często strata ukochanego dziecka lub ubóstwianego młodzieńca
czy dziewczyny. Jeśli Ego źle się odnosi lub zaniedbuje kogoś, komu jest winne mi-
łość i opiekę lub pomoc jakiegokolwiek rodzaju, to prawdopodobnie narodzi się w
środowisku, które połączy go ściśle z zaniedbaną osobą; być może, że się przywiąże
do niej serdecznie, ale tylko po to, aby przedwczesna śmierć wydarła mu ją z
obejmujących ją ramion; ubogi, pogardzany krewniak może się pojawić kiedyś jako
uwielbiany jedynak, dziedzic nazwiska, a gdy niepocieszeni rodzice ujrzą swój dom
pusty, będą się dziwić „niezbadanym drogom Opatrzności”, która zabiera im
jedynaka, przedmiot ich wszystkich nadziei, choć pozostawia nietknięte liczne grono
dzieci sąsiadów. Tak to sprawiedliwe są drogi karmy, choć niełatwe do odkrycia dla
ludzi, którzy nie mają otwartych oczu.
Wrodzone braki ciała pochodzą z usterek sobowtóra eterycznego i są karą na całe
życie za poważne wyłamanie się spod prawa lub za krzywdy wyrządzone drugim.
Powstają one zawsze pod wpływem działania Władców Karmy i są fizycznym
wyrazem zniekształceń w tworzonej przez nich formie sobowtóra eterycznego,
wywołanych przez błędy Ego, przez jego nadużycia i występki. Tak samo ich spra-
wiedliwemu wykonywaniu Prawa przypisać należy głęboko wyryte skłonności do
zapadania na rodzinne choroby, odpowiednią do tego strukturę sobowtóra
eterycznego oraz skierowanie go do rodziny, w której skłonność do choroby jest
dziedziczna i która może dostarczyć „plazmy ciągłej” korzystnej dla rozwoju
właściwych zarodków.
Rozwój zdolności artystycznych – weźmy inny rodzaj zdolności – zapewniają
Władcy Karmy w ten sposób, że stwarzają taką formę sobowtóra eterycznego, aby
według niego mógł powstać w ciele delikatny system nerwowy, a często też w ten
sposób, że kierują tę formę ku rodzinie, której członkowie rozwijają i to nieraz od
wielu pokoleń te szczególne zdolności Ego. Do wyrażenia bowiem takich i zdolności,
jak na przykład muzyczne, potrzeba specjalnego ciała fizycznego, potrzeba
wrażliwości fizycznego ucha i fizycznego dotyku, a do rozwoju takiej wrażliwości
przyczyni się wybitnie dobrze dobrana dziedziczność fizyczna.
Oddawanie ludzkości usług zbiorowo jak na przykład książką lub przemówieniami
zawierającymi wzniosie idee, rozprzestrzenianiem za pomocą słowa i pisma idei
podnoszących ludzi na duchu, stwarza dla Natury inny rodzaj zobowiązania starannie
wyrównywany przez potężnych Wykonawców Prawa. Pomoc dawana w ten sposób
wraca do człowieka również jako pomoc, jako należne mu z prawa wzmożenie
zdolności, sił mentalnych i duchowych.
Rozumiemy teraz główne zasady działania prawa karmy oraz rolę zarówno Władców
Karmy, jak i Ego w przeznaczeniu jednostki. Ego dostarcza wszelkiego rodzaju ma-
teriałów, jednak materiałów tych używają Władcy i Ego, zgodnie ze swą naturą; Ego
buduje charakter i stopniowo rozwija się; Władcy Karmy budują formę, która
ogranicza, wybierają otoczenie i w ogóle dostosowują i dostrajają wszystko tak, aby
Dobre Prawo mogło znaleźć bezbłędny wyraz, pomimo przeciwnych dążeń ludzkich.
Jak odnosić się do skutków karmy
Wydaje się nieraz ludziom, którzy zdobyli zaledwie ogólne zrozumienie istnienia
karmy, że skoro wszystko jest skutkiem działania Prawa, to oni sami są niewolnikami
przeznaczenia. Zanim więc zastanowimy się, w jaki sposób można wyzyskać Prawo
do kierowania przeznaczeniem, przestudiujmy krótko jedną typową sytuację, która
pozwoli nam zobaczyć jak konieczność i wolna wola – użyjmy utartych terminów –
działają równocześnie i to działają w harmonii ze sobą.
Oto przychodzi na świat człowiek z pewnymi wrodzonymi, powiedzmy przeciętnymi,
zdolnościami umysłowymi, z naturą uczuciową, która wykazuje wyraźne cechy cha-
rakterystyczne, niektóre dobre, niektóre złe; przychodzi z sobowtórem eterycznym i
ciałem fizycznym zdrowym i nieźle zbudowanym, choć nie wyróżnia się ono niczym
szczególnym. Takie są granice, wyraźnie zaznaczone, w których musi się poruszać;
gdy dochodzi on do dojrzałego wieku, staje wobec konieczności jak najlepszego
wyzyskania swego umysłowego, wzruszeniowego, astralnego i fizycznego „kapitału”.
Oto spotyka on liczne szczyty intelektu, na które nie jest w stanie wedrzeć się,
pojęcia, których nie jest zdolny ogarnąć; spotyka pokusy, ku którym ciągną go własne
namiętności, pomimo że walczy z nimi; istnieją triumfy siły i sprawności fizycznej,
których nie może zdobyć; jednym słowem stwierdza, że nie jest zdolny myśleć jak
geniusz, ani też nie może rywalizować pięknością z Apollinem. Znajduje się w
zamkniętym kręgu, którego nie może przekroczyć, choćby jak najbardziej pragnął
wyzwolenia z niego. Co więcej, nie może uniknąć rozmaitych kłopotów; uderzają w
niego, a on może tylko nieść swój ból; nie może uciec przed nimi. Takie jest jego
położenie.
Jest on ograniczony własnymi przeszłymi myślami, zaprzepaszczaniem przez siebie
wielu sposobności, błędami w wyborze, nierozsądną ustępliwością; wiążą go
zapomniane pragnienia, krępują łańcuchy błędów przeszłości. A przecież to nie on,
rzeczywisty Człowiek, jest związany. On, który stwarzał przeszłość krępującą
obecnie jego teraźniejszość, może pracować w swym więzieniu i stworzyć przyszłość
pełną wolności. Ba, wystarczy, aby poznał, że w istocie swej jest wolny, a skruszą się
i spadną z jego członków kajdany; im głębsze będzie to jego poznanie, tym żywsze
będzie poczucie pozorności tych więzów. Jednak u przeciętnego człowieka, u którego
poznanie to zjawia się jako iskra, a nie jako płomień, pierwszym krokiem ku wolności
będzie uznanie swych ograniczeń za własny twór i próba ich rozluźnienia. Prawdę
mówiąc, nie jest on jeszcze w stanie myśleć na miarę geniusza, ale może on myśleć
na miarę największych swych możliwości, a powoli stanie się geniuszem; może on
stworzyć sobie na przyszłość wielkie uzdolnienia i istotnie posiądzie je. Prawda, że
na razie nie może on uniknąć szaleństw swych namiętności, mimo to może przeciw
nim walczyć, a upadłszy, może powstać do dalszej walki z głębokim przekonaniem,
że niebawem zwycięży. Prawda, że istotnie posiada on różne słabości i przywary
astralne i fizyczne; ale w miarę jak myśli jego będą się stawać coraz silniejsze,
czystsze i piękniejsze, a czyny jego pożyteczniejsze, zapewni sobie coraz to
doskonalsze formy w przyszłości. Wewnątrz swego więzienia jest zawsze sobą,
wolną Duszą i może rozwalić ściany przez siebie zbudowane. W więzieniu tym, poza
nim samym, nie ma innego dozorcy; może on zechcieć wolności, a jeśli zechce, na
pewno ją zdobędzie.
Przypuśćmy, że spotyka tego człowieka cierpienie, że wskutek straty przyjaciela
popełni poważny błąd. Mniejsza z tym, zgrzeszył w przeszłości w sferze myśli, musi
więc teraz cierpieć w sferze działania. Strata przyjaciela nie jest jednak całkowita;
można go zatrzymać dla siebie na stałe przez miłość, a w przyszłości odnaleźć z
powrotem; tymczasem zaś pełno jest ludzi dokoła i można im oddawać usługi, które
by można oddać przyjacielowi. Niechże nie zaniedba on tych sposobności i nie
posieje nasienia, które by mu przyniosło podobną stratę w przyszłości.
Dany człowiek popełnił niewątpliwy błąd i cierpi teraz karę; lecz gdyby nie popełnił
tego błędu kiedyś w myśli, nie byłby go też zrobił teraz; karę, na którą zasłużył swą
myślą, niech znosi cierpliwie i niechaj tak myśli dzisiaj, żeby jego jutro było wolne
od wstydu. W dotychczasową bowiem ciemność wpadł promień światła, a światło to
śpiewa do niego:
Ty, który cierpisz, wiedz,
Że cierpisz tylko przez siebie.
Nikt cię do tego nie zmusza.
Prawo, które zdawało się być kajdanami, staje się skrzydłami, a z ich pomocą może
się człowiek wznieść do dziedzin, o których inaczej mógłby tylko marzyć.
Budowanie przyszłości
Tłumy dusz płyną przed siebie z powolnym prądem czasu. Ziemia tocząc się po
orbicie niesie je ze sobą; a gdy nowy glob następuje po starym, one przechodzą na
nowy. Jednakże Odwieczna Mądrość głosi na nowo światu, że wszyscy, którzy
zechcą, mogą przestać płynąć, i że mogą nauczyć się, jak wyprzedzić powolną
ewolucję światów.
Skoro ten, kto studiuje, pojmie choć nieco z istoty Prawa, z jego absolutnej pewności,
z jego bezwzględnej dokładności zaczyna ujmować siebie we własne dłonie i kie-
rować swą ewolucją. Bada swój charakter i zaczyna go zmieniać, starając się ćwiczyć
rozważnie zalety mentalne i moralne, rozszerzając swe zdolności, wzmacniając to co
słabe, uzupełniając braki, usuwając przerosty; wiedząc, że stanie się tym, nad czym
medytuje, medytuje umyślnie i stale nad wzniosłym ideałem, rozumie bowiem
dlaczego to wielki chrześcijański wtajemniczony Paweł Apostoł kazał swym uczniom
„rozmyślać” o rzeczach, które są prawdziwe, szlachetne, sprawiedliwe, czyste, które
zasługują na miłość i mają dobrą sławę. Będzie on codziennie medytował nad swoim
ideałem; co dzień będzie usiłował żyć według niego, a będzie to czynił wytrwale i
spokojnie, „bez pośpiechu i bez wypoczynku”, wie bowiem, że buduje na pewnej
podstawie, na opoce Wieczystego Prawa. Odwołuje się do Prawa i oddaje się pod
jego opiekę. Dla takiego człowieka nie ma w życiu zawodu; nie ma takiej potęgi na
ziemi, ani na niebie, która by mu mogła zagrodzić drogę. Podczas życia na ziemi
zbiera on doświadczenia, wykorzystując wszystko, co stanie na jego drodze; podczas
życia niebiańskiego przyswaja je sobie i planuje swe przyszłe dzieła.
W tym właśnie leży wartość prawdziwej teorii życia, nawet wtedy, gdy opiera się ona
nie na własnej wiedzy, lecz na świadectwie innych. Gdy człowiek przyjmie i choć w
części zrozumie działanie prawa karmy, może od razu rozpocząć budowę swego
charakteru, kładąc każdy kamień rozważnie i troskliwie, jak przystoi temu, który wie,
że buduje na całą Wieczność. Znika pośpiech i zamieszanie w budowaniu i burzeniu,
kiedy to jednego dnia pracuje się według jednego planu, drugiego dnia według
innego, a trzeciego dnia nie posiada się w ogóle planu; natomiast teraz posiada
człowiek szkic dobrze przemyślanego – powiedzmy – planu charakteru, według
którego buduje. Dusza bowiem staje się zarówno architektem jak i murarzem i nie
traci już czasu na poronione poczynania. Stąd pochodzi prędkość, z jaką dokonują się
ostatnie stadia ewolucji człowieka, zdumiewające, prawie niewiarygodne postępy,
które czyni silna Dusza osiągnąwszy dojrzałość.
Jak wpływać na kształtowanie się karmy
Człowiek, który podjął rozważnie budowanie swej przyszłości, zrozumie dzięki
zwiększaniu się swej wiedzy, że może uczynić coś więcej, aniżeli tylko kształtować
swój charakter i tworzyć przez to swój przyszły los. Zaczyna rozumieć, że znajduje
się w centrum wszystkiego, w bardzo rzeczywistym znaczeniu tego słowa, że jest
Istotą żyjącą, aktywną i samodzielnie rozstrzygającą i że może także oddziaływać na
okoliczności i to równie dobrze, jak na siebie samego. Przyzwyczaił się już od dawna
do postępowania według wielkich praw moralnych, podanych ludzkości przez
Boskich Nauczycieli, którzy rodzą się z wieku na wiek. Obecnie jednak rozumie
także, że prawa te opierają się na podstawowych zasadach Natury i że moralność jest
wiedzą zastosowaną do postępowania. Spostrzega, że w codziennym swym życiu
może neutralizować złe skutki, jakie mogą wynikać ze złych czynów, a to przez
przyłożenie w tym samym punkcie odpowiedniej siły skierowanej ku dobru. Oto
przypuśćmy na przykład, że ktoś posyła ku niemu złą myśl; może on ją przyjąć,
odpowiadając na nią inną myślą tego samego rodzaju, a wtedy oba myślokształty,
lecąc razem jak dwie krople wody, zasilą się i wzmocnią wzajemnie; jeśli jednak ten,
ku któremu leci zła myśl, zna prawo karmy, to temu złośliwemu myślokształtowi
przeciwstawi siłę współczucia i rozbije go; rozbitego kształtu nie może już ożywiać
dalej życie elementalne, wraca więc ono do swego źródła, a kształt się rozpada. W ten
sposób siła wyrządzania zła przez myślokształt zostanie unicestwiona, a „nienawiść
ustąpi miejsca miłości”.
Mamiące kształty kłamstwa przepełniają świat astralny; człowiek wiedzy śle
naprzeciw nim myślokształt prawdy; czystość wypiera brud, a miłość – egoistyczną
chciwość. W miarę jak wzrasta wiedza człowieka, jego działanie staje się coraz
bardziej bezpośrednie i celowe: myślą jego kieruje wyraźny cel, a uskrzydla ją
potężna wola. Tak zła karma ulega sparaliżowaniu w najgłębszej swej istocie i w
rezultacie nie może się stać nic innego oprócz powstania węzła karmicznego
pomiędzy tym, który wypuścił strzałę krzywdy, a tym, który ją zniszczył swym
przebaczeniem. Boscy Nauczyciele, którzy z całą powagą mówili o obowiązku
człowieka zwalczania zła dobrem, opierali swe zalecenia na znajomości prawa;
uczniowie ich, którzy kierują się nimi, nie znając nawet w całości głębszej, naukowej
podstawy wskazania, unikają ciężkiej karmy, jaka by mogła powstać, gdyby na
nienawiść odpowiadali nienawiścią. Ludzie, którzy posiadają wiedzę, niszczą
umyślnie złe kształty, rozumieją bowiem sens faktów, na których opierało się zawsze
nauczanie Mistrzów; wyjaławiając nasiona zła, unikają przyszłego żniwa bólu.
Doszedłszy do pewnego stadium rozwoju, dalej posuniętego aniżeli stadium płynącej
powoli z prądem przeciętnej ludzkości, człowiek nie tylko że świadomie buduje wła-
sny charakter i działa z określonym zamiarem na myślokształty, które spotyka po
drodze, lecz także zaczyna widzieć przyszłość i dzięki temu rzetelniej oceniać
teraźniejszość, gdyż odnajduje karmiczne przyczyny skutków. Osiąga możność
kształtowania przyszłości przez uruchomienie sił, które zmieniają kierunek innych sił
już działających. Wiedza pozwala mu stosować prawo z taką samą niezawodnością, z
jaką uczony stosuje je w każdej dziedzinie Natury.
Zatrzymajmy się na chwilę i przypatrzmy się prawom ruchu. Ciało wprawione w ruch
porusza się wzdłuż pewnej określonej prostej; jeśli poddamy je działaniu innej siły,
mającej kierunek odmienny od siły, która dała ciału impuls początkowy, ciało będzie
się poruszać wzdłuż innej prostej; kierunek tej nowej prostej będzie wypadkową
kierunków obu impulsów; żadna ilość energii nie może być stracona, jednakże część
siły, która dała ciału impuls początkowy, zostanie zużyta, na częściowe
przeciwdziałanie nowej sile, a kierunek, wzdłuż którego ciało będzie się poruszać, nie
będzie kierunkiem ani pierwszej, ani drugiej siły, lecz kierunkiem ich wypadkowej.
Fizyk może obliczyć dokładnie pod jakim kątem należy uderzyć ciało będące w
ruchu, aby mu nadać ruch w kierunku pożądanym, i chociaż nawet ciało to będzie
poza sferą jego bezpośredniego zasięgu, może skierować ku niemu siłę o wyliczonym
natężeniu i uderzyć w nie pod oznaczonym kątem, wytrącając je z dotychczasowego
toru i nadając mu nowy kierunek. W danym wypadku nie będzie wcale pogwałcenia
prawa, ani też zahamowania jego działania; to tylko prawo zostanie wyzyskane przez
wiedzę, a siły natury ujarzmione w celu wypełnienia ludzkiej woli. Jeśli zastosujemy
tę samą zasadę do kształtowania karmy, wnet zobaczymy – niezależnie od faktu
nienaruszalności prawa – że nie jest to wcale „wstrzymanie działania prawa karmy”
jeśli dzięki wiedzy zmieniamy jego działanie. Posiłkujemy się wtedy tylko siłami tej
samej karmy, aby zmienić skutki karmiczne, i jeszcze raz zwyciężamy Naturę przez
posłuszeństwo jej samej .
Przypuśćmy teraz, że daleko posunięty w rozwoju uczeń patrząc w przeszłość widzi,
jak linie działania karmy przeszłości zbierają się w pewnym punkcie, aby dać
niepożądany skutek; może on wprowadzić pomiędzy te zbiegające się energie nową
siłę i przez to zmienić wydarzenie, które musi być rezultatem wszystkich sił dających
mu początek i możliwość zaistnienia. Do takiego działania potrzebuje on nie tylko
zdolności widzenia przeszłości i umiejętności przeprowadzenia linii, które łączą ją z
teraźniejszością, ale także wiedzy i umiejętności dokładnego obliczenia wielkości
zmiany, jaką wywrze siła, którą wprowadzi w ruch, a także skutków, jakie wynikną z
tego zdarzenia, jeśli się je będzie uważać za nową przyczynę. W ten sposób, wprowa-
dzając dobre siły w strumień sił karmy, może uczeń zmniejszać lub w ogóle
zapobiegać skutkom zła, które sam popełnił w przeszłości; nie może on cofnąć
przeszłości, nie może jej zniweczyć, jednakże – o ile jej skutki należą jeszcze do
przyszłości – może je zmienić lub zapobiec im z pomocą nowych sił, które
wprowadzi w ruch jako nowe współdziałające przyczyny. W tym wszystkim korzysta
jedynie ze znajomości prawa i działa z niezawodnością uczonego, który jedną siłę
równoważy drugą i chociaż nie może zniszczyć ani cząstki energii, może przecież
wprawić ciało w ruch, kiedy zechce, przy pomocy obrachunku kątów i ruchów
składowych. Podobnie można przyspieszać lub zwalniać działanie karmy, oraz
poddawać ją zmianom przez działanie na środowisko, w którym ma się ona dopełnić.
Rozważmy jeszcze raz tę sprawę z nieco innego punktu widzenia, gdyż należyte jej
zrozumienie jest ważne i pożyteczne. W miarę wzrostu wiedzy coraz łatwiej jest
uwalniać się od karmy przeszłości. Wszystkie przyczyny, w miarę jak dojrzewają do
wydania swych skutków, pojawiają się w polu widzenia Duszy zbliżającej się ku
wyzwoleniu; przegląda ona bowiem swe przeszłe wcielenia i patrzy z góry na łańcuch
wieków, w ciągu których wdrapywała się coraz wyżej; może więc zobaczyć, w jaki to
sposób tworzyły się jej więzy, przyczyny, które wprawiła w ruch; może zobaczyć, jak
wiele z tych przyczyn dopełniło się i wyczerpało, a ile ich jeszcze ma się wyładować.
Może ona patrzeć nie tylko wstecz, w przeszłość, lecz i przed siebie, oraz może
widzieć skutki, jakie wytworzą te przyczyny; tak więc, gdy patrzy w przód, dostrzega
w polu widzenia przyszłe skutki, jakie wytworzą przyczyny, a gdy patrzy wstecz
widzi także przyczyny tych skutków. Nie ma żadnej przeszkody, ażeby – kierując się
analogią do fizyki, gdzie znajomość pewnych praw pozwala nam przepowiadać skutki
i określać prawo, które zapewnia te skutki – przenieść tę ideę na wyższy plan i
wyobrazić sobie taki stan duszy rozwiniętej, w którym może ona widzieć zarówno
karmiczne przyczyny, które kiedyś stworzyła, jak i skutki karmiczne, które pojawią
się w przyszłości.
Przy takiej znajomości przyczyn i przy takiej zdolności przewidywania ich działania
można stwarzać nowe przyczyny, które zneutralizują poprzednie, oraz
przygotowywać zawczasu przyszłe fakty, które uważamy za pożądane, a wszystko to
możemy uczynić przez zastosowanie prawa, polegając całkowicie na jego
niezmienności i stałości oraz przez staranne obliczenie sił, wchodzących w grę. Jest
to tylko rzeczą dobrego obrachunku.
Przypuśćmy, że w przeszłości zostały puszczone w ruch wibracje nienawiści;
możemy starać się unicestwić je i zapobiec ich działaniu w teraźniejszości i w
przyszłości, przeciwstawiając im wibracje miłości. Dokładnie w ten sam sposób, jak
stwarzając w tym samym ośrodku najpierw jedną falę dźwiękową, a następnie drugą
następującą po pierwszej w tak krótkim odstępie czasu, aby zagęszczeniom pierwszej
fali odpowiadały rozrzedzenia drugiej, możemy zamiast dźwięku – przez interferencję
– wywołać milczenie, możemy także w wyższych dziedzinach z pomocą wibracji
nienawiści i miłości użytych z dostateczną wiedzą i kontrolowanych przez wolę,
wyrównać i zakończyć działanie przyczyn karmicznych, a przez to osiągnąć stan
równowagi, który jest innym mianem wyzwolenia.
Wiedza ta – jeśli chodzi o jej zdobycie – przekracza znacznie zdolność przeważającej
większości ludzi. To co może uczynić ta większość, jeśli chce korzystać z wiedzy
duszy – to przyjąć świadectwo ludzi, którzy sprawdzili tę wiedzę; to przyjąć przepisy
moralne Wielkich Nauczycieli religii świata i przez posłuszeństwo tym przepisom –
które potwierdza im własna intuicja, choć nie rozumieją metod jej działania –
osiągnąć w działaniu ten sam wynik, który można osiągnąć na drodze ścisłej i mądrze
użytej wiedzy. Tak to oddanie się i posłuszeństwo Nauczycielowi może prowadzić ku
wyzwoleniu, podobnie jak w sposób odmienny czyni to wiedza.
Stosując te zasady na każdym kroku i w każdym kierunku, widzi się coraz lepiej, jak
bardzo człowiek jest upośledzony przez swą niewiedzę i jak wielką rolę gra wiedza w
ewolucji ludzkości. Ludzie idą z prądem ku łatwiźnie, bo nie wiedzą; są bezradni,
ponieważ są ślepi; człowiek, który pragnie pozostawić leniwy tłum poza sobą, ,,tak
jak koń wyścigowy zostawia w tyle konia dorożkarskiego”, potrzebuje zarówno
mądrości jak i miłości, wiedzy jak i samooddania. Nie ma on potrzeby ścierania
powoli ogniw łańcucha, ukutych w dalekiej przeszłości; może je przepiłować szybko i
wyzwolić się z nich całkowicie tak, jak gdyby były przeżarte zupełnie przez rdzę.
Wygasanie karmy
Karma każe nam się rodzić wciąż na nowo, ona przywiązuje nas do koła narodzin i
śmierci. Dobra karma zatrzymuje nas równie nieustępliwie, jak i zła, a łańcuch ukuty
z naszych cnót trzyma równie mocno i twardo jak ukuty z naszych błędów. Jakże
więc położyć kres przedłużaniu się tego łańcucha, jeśli człowiek dopóki żyje musi
myśleć i czuć, a myśli i uczucia wciąż rodzą nową karmę? Odpowiedzią na to pytanie
jest wielka nauka Bhagawadgity dana księciu wojownikowi. Nie jest to nauka dana
pustelnikowi lub uczniowi, lecz wojownikowi walczącemu o zwycięstwo, księciu
pogrążonemu w obowiązkach swego stanu.
Nie w działaniu lecz w pożądaniu, nie w działaniu lecz w przywiązaniu do jego
owoców tkwi tworząca więzy siła działania. Działa się pod wpływem pragnienia
radości z powodu jego owoców, postępuje się według pewnego trybu życia pragnąc
jego skutków; gdy dusza oczekuje, Natura musi jej dać odpowiedź; gdy dusza daje
rozkaz, Natura musi go spełnić. Każda przyczyna ma swój skutek, każde działanie ma
swój owoc, a pragnienie jest sznurem, który wiąże ze sobą przyczynę i skutek, nicią,
która biegnie pomiędzy nimi. Gdyby można było przepalić tę nić, związek zostałby
zerwany; gdy pękną wszystkie więzy serca, Dusza będzie wolna. Wtedy karma nie
będzie mogła zatrzymać jej dłużej, nie będzie mogła więzić jej dalej; koło przyczyny i
skutku będzie się toczyć dalej. Dusza jednak osiągnęła już życie wyzwolone.
Wolny od przywiązań, czyń zawsze co jest powinnością, kto bowiem działa bez
przywiązania osiąga zaprawdę to, co jest najwyższe.
Aby pełnić tę karmajogę – jogę czynu, tak się ją zwie – winien człowiek spełniać
każdy czyn tylko jako powinność, działając zawsze w harmonii z Prawem. Starając
się dostosować do Prawa na każdym planie bytu, na którym jest zajęty – winien dążyć
ku temu, aby się stać siłą współdziałającą z Boską Wolą ewolucji i starać się o
doskonałe posłuszeństwo w każdym okresie swego działania. Wtedy każdy jego czyn
zyska cechę ofiary, będzie bowiem ofiarowany dziełu toczenia się Koła Prawa, a nie
osiąganiu owoców, które czyn może przynieść; czyn będzie spełniony jako
powinność, a jego owoc będzie oddany radośnie dla wspomagania drugich. Człowiek
nie będzie zajmował owocami czynu, gdyż należą one do Prawa i Prawu pozostawi
ich podział.
Toteż czytamy:
Czyje działania są wolne od piętna pożądań, czyje czyny są przepalone ogniem
mądrości, tego Rozumni Duchem zwą Mędrcem.
Kto pozbył się wszelkiego przywiązania do owoców czynu i zawsze zadowolony w
nikim nie szuka oparcia, choćby też działał, właściwie nie działa.
Kto wolny od pragnień nadzoruje Jaźnią swe myśli, a wyzbyty z wszelkiego
przywiązania działa samym tylko ciałem, ten nie popełnia grzechu.
Zadowolony z wszystkiego co otrzymuje, niezależny od par przeciwieństw, wolny od
zazdrości i pełen równowagi w powodzeniu i niepowodzeniu, chociażby działał, nie
wiąże się wcale.
Gdy bowiem przywiązanie zamarło, gdy się przebywa w harmonii, gdy myśli
skierowane są ciągle ku mądrości, a każdy czyn jest ofiarą, wszelkie działanie
rozpływa się zupełnie.
Ciało i umysł uczestniczą w działaniu w całej swej pełni; ciało dokonuje wszelkiego
cielesnego czynu, a umysł mentalnego; Jaźń natomiast pozostaje pogodna, niezmąco-
na, nie użyczając nic ze swej wieczystej esencji na wykuwanie łańcuchów czasu.
Dobrego czynu nie należy nigdy zaniedbać; należy go spełnić dokładnie, aż do
ostatnich granic posiadanych sił, wyrzekając się owoców i nie pozwalając sobie ani
na odrobinę lenistwa lub opieszałości w działaniu:
Jak niewiedzący działa z przywiązania do czynu, Bharato, tak mądry winien czynić
wolny od przywiązania, pragnąc jedynie utrzymania ludzkości.
Niechaj nikt z mędrców nie wywołuje niepokoju w umysłach ludzi niewiedzących,
przywiązanych do swego działania, niechaj działający w harmonii (ze Mną) pozwolą
im czynić, co ich pociąga.
Człowiek, który osiągnął ten stan „niedziałania w działaniu”, nauczył się już
tajemnicy wyczerpywania karmy; z pomocą wiedzy niszczy działanie, któremu dał
początek w przeszłości i przez samooddanie spala swe teraźniejsze czyny. Osiąga
wtedy stan, o którym mówi Jan Apostoł w swym Objawieniu, że będąc w nim nie
wychodzi się już więcej ze Świątyni. Dusza bowiem po wiele, wiele razy wychodzi
ze Świątyni na płaszczyzny życia, ale nadchodzi dla niej czas, kiedy staje się słupem,
„słupem w Świątyni mego Boga”; Świątynią tą jest wszechświat wyzwolonych Dusz i
tylko ci, którzy ze względu na siebie nie są przywiązani do niczego, mogą być
przywiązani do wszystkiego w imię Jedynego Życia.
Te zatem więzy pożądania osobistego, ba, nawet pożądania dla indywidualności,
muszą zostać zerwane. Jesteśmy w stanie zobaczyć, jak należy zacząć to zrywanie.
Tu jednak zdarza się nieporozumienie, na które jest narażonych wielu młodych
studiujących, nieporozumienie tak naturalne i łatwe, że stale się przydarza. Nie
zerwiemy „więzów serca” próbując zabić serce. Nie zerwiemy więzów pragnienia
usiłując stać się kamieniami lub bryłami metalu, niezdolnymi do czucia. W miarę
zbliżania się ku wyzwoleniu uczeń staje się nie mniej, lecz coraz to bardziej
wrażliwy; staje się bardziej delikatny, a nie coraz bardziej twardy; albowiem
„uczniem doskonałym jako Mistrz” jest ten, w kim powstaje oddźwięk na każde
drgnienie w otaczającym go wszechświecie; kto wzrusza się wszystkim i kto
odpowiada na wszystko; kto odczuwa i daje odzew na wszystko i kto jest zdolny –
właśnie dlatego, że nic nie pragnie dla siebie – dać każdemu wszystko. Takiego
człowieka nie zdoła karma powstrzymać, albowiem nie wykuwa on już kajdan, które
by krępowały duszę. A gdy uczeń staje się coraz to w większej mierze kanałem życia
Bożego dla świata, nie pragnie niczego innego jak tylko stawać się coraz to szerszym
kanałem, ażeby wielkie życie mogło nim płynąć swobodnie; jedyne jego życzenie, to
stać się szerszym i pojemniejszym przewodnikiem, przewodnikiem zawierającym w
sobie jak najmniej przeszkód, które by mogły tamować wylew życia; pracować tylko
dla służenia i dla niczego więcej, oto istota życia na drodze uczniostwa, zrywającego
pęta, które wiążą.
Jeden jest tylko węzeł, który nie może być nigdy zerwany. Węzeł tej rzeczywistej
jedności, która nie więzi, gdyż tego węzła nie można w ogóle odróżnić jako czegoś
oddzielnego; on to jednoczy Jedyne z Wszystkością, ucznia z Mistrzem i Mistrza z
jego uczniem; Życie Boskie, które zawsze unosi nas naprzód i w górę, a które nie
przywiązuje nas do koła narodzin i śmierci. Ku ziemi bowiem przyciąga nas z
powrotem najpierw pragnienie przyjemności, których możemy na niej zaznać, a
później coraz to wznioślejsze i subtelniejsze pragnienia, których dziedziną spełnienia
jest jednak zawsze ziemia: pragnienia duchowego poznania, duchowego wzrostu,
duchowego przywiązania.
A cóż wiąże jeszcze Mistrzów ze światem ludzi, skoro dla Nich wszystko się już
dokonało? Nic z tego wszystkiego, co by mógł im świat ofiarować. Nie ma na ziemi
wiedzy, której by Oni nie mieli; nie ma na ziemi mocy, którą by Oni nie władali; nie
ma już na niej doświadczenia, które by mogło wzbogacić ich życie; nie może im
Świat dać niczego, co mogłoby ich przywieść do nowych narodzin. A jednak
przychodzą, ponieważ wysyła ich ku Ziemi, którą by mogli opuścić na zawsze, Boski
nakaz, ten który płynie z wnętrza ich istoty – nie z zewnątrz – po to, aby pomagać
swym braciom, aby pracować wiek za wiekiem, tysiąclecie za tysiącleciem dla
radości i służenia, które czynią ich miłość i pokój tak niewypowiedzianie wielkim.
Przychodzą, choć ziemia nie może Im dać niczego oprócz radości widoku innych
dusz, które rosną na ich podobieństwo i zaczynają dzielić z Nimi świadome życie
Boga.
Karma zbiorowa
Skupienie się dusz w grupy, tworzenie rodzin, klas i kast, narodów i ras, wprowadza
w skutki karmiczne nowy element powikłania, który jest źródłem tego, co nazywamy
zwykle „wypadkami”, jak i powodem ciągłych przystosowań, przeprowadzanych
przez Władców Karmy. Okazuje się, że choć nie może spotkać człowieka nic, czego
nie było w jego karmie jako jednostki, to przecież na przykład katastrofa narodu lub
trzęsienie ziemi może być wykorzystane do spełnienia się takiej cząstki jego złej
karmy, która normalnie nie mogłaby przypaść na dany okres obecnego jego życia;
wydaje się – a o tym mogę mówić jedynie na podstawie swych rozmyślań, a nie
dokładnej wiedzy w tej sprawie – jak gdyby nagła śmierć nie mogła dotknąć ciała
człowieka, jeśli na nią nie zasłużył według Prawa; bez względu na to, w jaki wir
katastroficznych nieszczęść zostałby wciągnięty, zostanie on „cudownie ocalony”
wśród śmierci i ruin, które ogarną wszystko dokoła, i wyjdzie bez szkody z huraganu
lub płomienistej eksplozji. Ale jeśli jest dłużny karmie swe życie i jeśli zostanie
wciągnięty w obręb tego rodzaju katastrofy przez swą narodową lub rodzinną karmę,
to nawet wtedy, gdy możliwość nagłej śmierci nie została zaznaczona w jego
sobowtórze eterycznym na dane życie, nie można dokonać żadnej skutecznej
interwencji dla uratowania go; można go najwyżej otoczyć szczególną opieką, aby nie
cierpiał niewinnie z powodu nagłego wyrwania z życia na ziemi, natomiast
sposobność spłacenia przezeń długu, sposobność, jaką wytwarza szeroki zasięg
działania karmy zbiorowej, zostanie wykorzystana całkowicie.
Podobnie może to pośrednie działanie Prawa przynieść człowiekowi także korzyści,
jeśli należy do narodu, który cieszy się z owoców dobrej karmy narodowej; może
dzięki temu uzyskać wcześniejszą spłatę niektórych długów Natury wobec niego,
długów, które nie byłyby uregulowane w obecnym jego życiu, gdyby to zależało
tylko od jego osobistej karmy.
O urodzeniu się człowieka w pewnym określonym narodzie rozstrzygają pewne
ogólne zasady ewolucji oraz jego bezpośrednie właściwości. Podczas swego
powolnego rozwoju dusza musi przejść nie tylko przez siedem ras głównych globu
(mam na myśli normalną ewolucję ludzkości), lecz także przez ich podrasy.
Konieczność ta stwarza pewne ograniczenia, do których musi się dostosować karma
jednostkowa, a naród należący do podrasy, przez którą dusza ma przejść, powinien
dostarczyć pola do znalezienia tych szczególnych warunków, jakie są duszy
potrzebne. Tam gdzie obserwowano dłuższe serie inkarnacji, stwierdzono, że pewne
dusze przechodzą bardzo regularnie od podrasy do podrasy, podczas gdy inne, które
bardziej błądzą, rodzą się w pewnych podrasach kilkakrotnie. W ramach danej
podrasy właściwości osobiste człowieka pociągają go ku temu lub innemu narodowi i
dlatego możemy zauważyć, że pewne dominujące właściwości narodowe pojawiają
się na arenie historii en bloc po przeciętnym okresie pięciuset lat; w ten sposób wielu
Rzymian narodziło się ponownie jako Anglicy, a ich zdolności do przedsiębiorczości,
kolonizowania, zdobywania i panowania pojawiają się jako właściwości charakteru
narodowego. Człowieka, w którym te narodowe cechy mocno się zaznaczają i dla
którego nadszedł czas narodzin, skieruje własna jego karma ku narodowi
angielskiemu i będzie on dzielił przeznaczenie narodu zarówno w dobrym, jak i złym
w tej mierze, w jakiej to przeznaczenie pokrywa się z jego osobistym losem.
Węzeł pokrewieństwa rodzinnego ma oczywiście o wiele bardziej osobisty charakter
aniżeli przynależność narodowa, a ci, co zawiążą związek bliskiego silnego uczucia,
mają skłonność do powrotu do tej samej rodziny. Często te więzy powtarzają się
bardzo regularnie życie za życiem, a losy dwóch osobników bywają bardzo ściśle ze
sobą splecione w kolejnych inkarnacjach. Czasem jednak, wskutek różnic w długości
okresów życia niebiańskiego wywołanych różnicami w aktywności intelektualnej i
duchowej podczas wspólnego życia na ziemi, członkowie jednej rodziny mogą być
rozproszeni i nie spotykać się ze sobą aż dopiero po kilku inkarnacjach. Ogólnie
biorąc im ściślejszy jest związek w wyższych dziedzinach życia, tym większe
prawdopodobieństwo ponownego narodzenia się w tej samej grupie rodzinnej. Tu
znów karma jednostki splata się ze zbiorową karmą rodziny, wskutek czego jednostka
może doznawać radości i cierpień nie zakreślonych na dane życie przez własną karmę
jednostkową i w ten sposób odbierać lub płacić swe długi karmiczne – jakbyśmy
mogli powiedzieć – przed terminem. Jeśli chodzi o osobowość, to zdaje się to
pociągać za sobą pewne wyrównanie lub kompensację dla niej w kamaloce i w niebie,
tak aby doskonała sprawiedliwość mogła być udziałem nawet przemijającej oso-
bowości.
Szczegóły sprawy wypełniania się karmy zbiorowej zaprowadziłyby nas daleko poza
granice tej, bądź co bądź, elementarnej pracy, a nawet poza granice wiedzy autorki.
Na razie można dać studiującym tylko te fragmentaryczne wskazania. Dla dokładnego
poznania sprawy konieczne byłyby długie badania indywidualnych sytuacji, które
trzeba by przeprowadzić na przestrzeni wielu tysięcy lat. Próżne byłoby spekulowanie
na ten temat, konieczna jest tu cierpliwa obserwacja.
Istnieje natomiast inna strona karmy zbiorowej, o której można powiedzieć kilka
słów; jest nią związek, jaki zachodzi pomiędzy ludzkimi myślami i uczynkami a
aspektami zewnętrznej natury. Oto co pisze o tej trudnej sprawie H. P. Bławatska:
Idąc za Platonem Arystoteles wyjaśnia, że wyraz „pierwiastki" był rozumiany tylko w
znaczeniu bezcielesnych zasad związanych po jednej z każdym z czterech wielkich
działów naszego kosmicznego świata, aby nim kierować. Tak więc poganie, tak samo
jak i chrześcijanie, nie uwielbiają ani nie czczą żywiołów-Pierwiastków, ani też (ima-
ginowanych) stron świata, lecz „Bogów”, którzy nimi rządzą. Dla Kościoła istnieją
dwa rodzaje niebieskich istot, anioły i diabły. Dla kabalisty i okultysty istnieje tylko
jeden rodzaj, i ani okultysta ani kabalista nie robi różnicy pomiędzy „Rządcami
Światła” i „Rectores Tenebrarum” czyli „Rządcami Kosmosu” (Cosmocratores),
których Kościół Rzymski wyobraża sobie i widzi w „Rządcach Światła” od czasu, jak
jeden z nich nosi inne miano aniżeli się należy. To nie Rządca lub Maharadża karze
lub nagradza człowieka za lub bez pozwolenia czy rozkazu „Boga”, lecz sam człowiek
– jego własne czyny, lub karma, przyciągają jednostkowo lub zbiorowo (jak to czasem
miewa miejsce w przypadku całych narodów) wszelkiego rodzaju zło i nieszczęścia.
To my sami stwarzamy Przyczyny, a one budzą odpowiednie moce w Gwieździstym
Świecie i przyciągają je magnetycznie w sposób nieodparty ku tym, co stworzyli takie
właśnie przyczyny i działają na nich – obojętne, czy to w praktyce będą złoczyńcy, czy
też tylko „myśliciele”, którzy knują niegodziwość. Myśl bowiem jest materią, tak uczy
współczesna nauka, a każda cząsteczka istniejącej materii jest kroniką wszystkiego,
co się zdarzyło, jak to opowiadają profanom Panowie Jevons i Babage w swych
Principles of Science. Współczesna nauka jest wciągana z każdym dniem coraz
bardziej w maëlstrom okultyzmu; niewątpliwie nieświadomie, a jednak bardzo
wyraźnie.
Myśl jest materią, jednak oczywiście nie w sensie niemieckiego materialisty
Moleschotta, który zapewnia nas, że myśl jest ruchem materii – twierdzenie
niezrównanie absurdalne. Stany mentalne i stany ciała jako takie, stanowią całkowity
kontrast. Nie dotyczy to jednak twierdzenia, że każda myśl, której towarzyszy
akompaniament fizyczny (przemiany w mózgu), przedstawia obiektywny – choć dla
nas obiektywny ponadzmysłowo – aspekt na planie astralnym.
Gdy człowiek rodzi wielką ilość złośliwych myślokształtów o charakterze
destrukcyjnym i gdy gromadzą się one na planie astralnym w ogromnych masach, to
zdaje się, że energia ich może być, i często jest, rzutowana na plan fizyczny
wywołując wojny, rewolucje, zaburzenia socjalne i wszelkiego rodzaju przewroty,
które spadają jako karma zbiorowa na głowy twórców i szerzą szeroko spustoszenia.
Tak więc człowiek, i zbiorowo także, jest panem swego przeznaczenia, a jego świat
jest wykuty jego własnym twórczym działaniem.
Epidemie zbrodni i chorób, łańcuchy wypadków mają podobne pochodzenie.
Myślokształty gniewu podniecają mordercę do czynu; elementale tej kategorii żywią
się zbrodnią, a skutki zbrodni – nienawiść i myśli pełne zemsty tych, którzy kochali
ofiarę zbrodni, gwałtowne oburzenie i zawziętość zbrodniarza oraz jego bezsilna
wściekłość, gdy zostanie usunięty gwałtownie z tego świata – zasilają tylko w
dalszym ciągu ich zastępy wieloma złymi kształtami; te zastępy elementali pobudzają
znów złego człowieka od strony astralnego planu do nowej zbrodni, i znów tworzy się
łańcuch nowych impulsów, a w rezultacie konstatujemy epidemię zbrodni. Gdy
szerzą się choroby, to myśli strachu, które im wszędzie towarzyszą, działają
bezpośrednio w ten sposób, że wzmacniają siłę zarazy; powstają wtedy i rozszerzają
się magnetyczne zaburzenia, które działają na sfery magnetyczne ludzi znajdujących
się w obrębie ich wpływu. W każdej stronie i to na wszelki możliwy sposób czynią
spustoszenia złe myśli człowieka; człowieka, który zamiast stać się boskim
współbudowniczym wszechświata używa swych twórczych sił do niszczenia.
Zakończenie
Taki jest zarys wielkiego Prawa Karmy i jego działania; dzięki jego znajomości
człowiek może przyspieszyć swoją ewolucję, przez posługiwanie się nim może się
wyzwolić z niewoli i stać się dużo wcześniej, zanim jego rasa przebiegnie swą drogę,
jednym z Pomocników i Zbawicieli Świata. Głębokie i niezłomne przekonanie o
prawdziwości tego Prawa nadaje życiu niewzruszoną pogodę i doskonałą
nieustraszoność: nie może nas nic dotknąć, czegośmy sami nie uczynili, nie może nas
nic skrzywdzić bez naszej własnej winy. A jeśli wszystko, cośmy posiali, musi
dojrzeć do żniwa we właściwym czasie i musi być zżęte, próżne jest narzekanie na
żniwo, jeśli jest bolesne; może ono być zebrane równie dobrze dziś, jak i kiedyś w
przyszłości, albowiem jest nieuniknione; ale gdy zostanie raz zebrane, nie wróci, aby
nas niepokoić ponownie. Należy zatem radosnym sercem przyjmować bolesną karmę,
jako rzecz, którą się chętnie widzi poza sobą; lepiej jest mieć ją za sobą, niż przed
sobą; a każdy dług spłacony zmniejsza ilość długów, które pozostają nam do
spłacenia. Gdybyż to świat wiedział o tym i mógł odczuć moc, jaka się rodzi z
takiego polegania na Prawie. Niestety, na Zachodzie Prawo to jest wyłącznie chimerą
i nawet wśród członków Towarzystwa Teozoficznego wiara w Karmę jest raczej
intelektualnym jej przyjęciem, aniżeli żywym i owocnym przekonaniem, według
którego stale się żyje. Potęga wiary, powiada profesor Bain, mierzy się wielkością jej
wpływu na postępowanie, a wiara w karmę winna uczynić nasze życie czystym,
mocnym, pogodnym i radosnym. Tylko nasze własne czyny mogą nam stanąć w życiu
na przeszkodzie; tylko nasza własna wola może nas spętać. Oby ludzie poznali tę
prawdę, a wybije godzina ich wyzwolenia. Natura nie może niewolić duszy, która
przez Mądrość zdobyła Moc i używa ich obu z Miłością.
Prawo przyczyny i skutku
Przypisy do Karmy Annie Besant
Za każdym razem, gdy dusza anielska przyobleka ludzki
kształt zostają jej przydzielone dwie tablice, na których wyryte
są główne linie losu człowieka, od narodzin do śmierci. Jedna
z nich jest tablicą niezmienną, albo Tablicą Strzeżoną. Nic nie
jest w mocy wpłynąć na zapis w niej zawarty; Bóg tylko zna
jego treść i treści tej nie zmienia. Tablica Strzeżona jest
ustalona w sposób nieodwołalny.
Druga tablica jest tablicą zmienną. Święci i prorocy mogą
poznać jej treść.(...)
Niekiedy Bóg ujawnia fragmenty Tablicy Strzeżonej istotom o
bardo wysokiej randze duchowej, ale jej zawartość nie może
być zmieniona(...).
Bahrâm Elâhi
1. Jej postać i misja
Annie Besant (1.10.1847 – 20.09.1933) znana jest nie tylko teozofom, gdyż odegrała
ona pewną rolę w historii współczesnej. Zaprezentowano ją już zresztą w serii
„Archiwum ezoteryczne”, stąd też w tym miejscu podaję tylko pewne dane
biograficzne (19 oraz 23 i 24). Urodziła się w Londynie, z domu Wood, z matki
Irlandki. W 1867 r. poślubiła anglikańskiego pastora Franka Besant, brata
powieściopisarza i filantropa Sir Waltera Besant. Związek ten nie był udany, wobec
czego po sześciu latach pożycia odeszła ona od męża, zabierając ze sobą syna i córkę,
a finałem było uzyskanie rozwodu w 1873 r. Musiała samodzielnie zacząć zarabiać na
siebie i dzieci. Bliski osobisty stosunek z Charlesem Bradlaughem zaowocował
w życiu Annie Besant zwrotem w kierunku socjalizmu fabiańskiego oraz
neomaltuzjanizmu. Podjęła ona szeroko zakrojoną działalność w ruchu robotniczym,
a także wolnościowym. W 1888 r. wybrano ją w skład władz „Fabian Society"
(Towarzystwa Fabiańskiego), organizacji współtworzonej przez Georga Bernarda
Shawa, z którym – nawiasem mówiąc – połączyła ją trwała, zażyła przyjaźń. Los w
tym okresie życia nie szczędził Annie Besant doświadczeń. Frank Besant wytoczył jej
proces sądowy i odebrał córkę Mabel. Później doszło do zerwania związku z Ch.
Bradlaugh'em.
Istotna zmiana w dotychczasowej postawie A. Besant nastąpiła dopiero w 1889 r.,
pod wpływem zetknięcia się z lekturą Doktryny Tajemnej, sygnowanej przez H. P.
Bławatską. O recenzję tej książki, dla jednego z londyńskich czasopism, poprosił
panią Besant znany publicysta William Stead. Dopiero teraz nabrały właściwego
kształtu jej poszukiwania w kierunku spirytyzmu, hipnozy, okultyzmu, które zaczęła
przejawiać po rozejściu się z Bradlaughem. Wkrótce socjalista Herbert Burrows
przedstawił ją H. P. Bławatskiej. Pod wpływem wygłoszonej przez Bławatską
przemowy i promieniowania osobowości, A. Besant entuzjastycznie przystąpiła do
Towarzystwa Teozoficznego jako uczennica i uzyskała od madame Bławatskiej
błogosławieństwo w imieniu Mistrza Koot Hoomi. Od początku powierzono jej
ważne funkcje organizacyjne w Towarzystwie: była jego sekretarzem, a po śmierci
Bławatskiej (1891), zgodnie z jej ostatnią wolą, współprzewodniczącą Sekcji
Ezoterycznej; z kolei prezes H. Steel Olcott wysunął ją przed swą śmiercią na swoją
następczynię. W istocie decyzję w tej sprawie podjęli sami Mistrzowie. Przez wiele
lat pełniła ona więc funkcję prezesa Wszechświatowego Towarzystwa Teozoficznego
(1907–1933). Cieszyła się w Towarzystwie ogromnym uznaniem i poważaniem, choć
niektóre poczynania nadszarpnęły mocno jej opinię. Przede wszystkim uznanie Jiddu
Krishnamurtiego (Alcyone) za nowego mesjasza, wcielenie Chrystusa (Maitreji). Pan
Maitreja miał wstąpić w strukturę mikrokosmiczną ucznia Alcyone. Zstąpienie to
teozofowie obchodzili uroczyście w Benares w Indiach 11 grudnia 1911 r. Sam
Krishnamurti zdystansował się później od przypisanej mu roli „Nauczyciela Świata”
rozwiązując, przygotowujący ludzkość do nadejścia Nauczyciela, Zakon Gwiazdy
Wschodu, a powody swej decyzji wyłożył on na kongresie teozoficznym na zamku
Ommen w Holandii 3 sierpnia 1929 roku (4; s. 3 – 13). I tu pewna refleksja:
oczekiwany przez teozofów i łączony z Krishnamurtim, Pan Maitreja, którego kroki z
Himalajskich wąwozów Annie Besant posłyszała już w 1908 r. w Adyarze, objawia
się obecnie w wielu miejscach na świecie, począwszy od lipca 1977 roku (5). Warto
przy tym pamiętać, iż jest to ezoteryczna emanacja siły Chrystusowej. W istocie
powrót Chrystusa dokonuje się w sferze eterycznej, jest promieniowaniem nowych
eterów, świętych potraw dla całej ludzkości; jednak od niej zależy, jak to
promieniowanie przyjmie. Nie chodzi tu o żadną fizyczną postać. Każdy poważny
uczeń ma za zadanie umożliwienie połączenia swej odnowionej postaci cielesnej z
powszechnym, zewnątrzkosmicznym polem promieniowania Chrystusa, z nowym
polem Życia. Chrystus musi powrócić i przeniknąć, ukazać się w obłokach aury
ucznia. ( 6, s. 51, 99 – 100, 243 – 244; 7, s. 70, 89, passim). Ów incydent z
Krishnamurtim przedstawiany jest niekiedy w środowiskach ezoterycznych
wywodzących się z ruchu teozoficznego w bardzo ostrym świetle. Mianowicie, Annie
Besant miała w tym względzie ulec machinacjom ze strony ciemnych sił. Jako
służebnica Światła, była ona poddawana kuszeniu, przy czym tej ostatniej próby nie
wytrzymała i popełniła błąd. A. Klizowski pisze: Za błąd ten Besant ucierpiała więcej
niż inni. Pozbawiła się wzniosłej funkcji duchowej, którą pełniła, po czym powierzono
ją innej osobie (18, s. 262). Ale pokusą jest też łatwość ferowania wyroków.
Wyraźnie świadczy o tym przedstawiona przez Klizowskiego jednostronna,
niesprawiedliwa, pozbawiona głębszego duchowego wglądu ocena Steinera i
antropozofii (18, s. 263 – 269). Wracając do głównego wątku: innym przykrym
momentem był konflikt pani Besant z adwokatem Williamem Q. Judge'm, który jako
współprzewodniczący kierował amerykańskim odłamem Sekcji Ezoterycznej,
wywołany zresztą przez Judge'a i zakończony secesją jego zwolenników z
Towarzystwa. Wzięła też ona na siebie wydanie formalnej decyzji o wykluczeniu z
Towarzystwa Teozoficznego Rudolfa Steinera (14.01.1913), czemu skądinąd
zawdzięcza swe powstanie Towarzystwo Antropozoficzne (19, s. 98 – 100).
Annie Besant pozostawała pod bezpośrednią opieką Mistrzów. Już na początku jej
działalności teozoficznej, podczas podróży z H. P. Bławatską do Fontainebleau,
ujrzała po raz pierwszy przed sobą postać Mistrza El Morji. Od Mistrzów
otrzymywała inspirację do wewnętrznej pracy w Towarzystwie, opieki nad ruchem
wolnomularskim, badań ezoterycznych nad praprzeszłością ludzkości, badań metodą
nadzmysłowej percepcji nad myślokształtami, nad strukturą materii, opieki w
przestrzeni pozafizycznej nad zmarłymi, a także działalności na innych jeszcze
płaszczyznach. Wraz z Jamesem Wedgwoodem i Marie Russak założyła na początku
XX stulecia w ramach Towarzystwa Teozoficznego tajny, wewnętrzny Zakon
Świątyni Różokrzyża (Ordre du Temple de la Rose Croix). W 1902 r. wstąpiła do
wolnomularskiej organizacji Międzynarodowy Zakon Mieszany „Prawo Ludzkie” z
siedzibą w Paryżu, znany w krajach anglosaskich jako Universal Co-Masonry
„Human Duty”, w którym z czasem objęła funkcję wiceprezydenta „Najwyższej Rady
Powszechnej”, później zaś jeszcze stanęła na czele „Wielkiej Rady” Federacji
Brytyjskiej Zakonu: Universal Co-Masonry in Great Britain and the British
Dependencies, jako Wielka Mistrzyni. Wraz ze znanym teozofem W. Scott-Elliottem
prowadziła badania nad zaginionym lądem – Lemurią, poprzedzającym jeszcze
Atlantydę. Wspólnie z Ch.W. Leadbeaterem obserwowała i opisywała formy
stworzone przez myśli na planie mentalnym, astralnym i eterycznym (Thought Forms,
1901). Oboje ci teozofowie przyczynili się w znacznej mierze do rozwoju „chemii
okultystycznej”, dali ponadto dokładną ilustrację tak zwanej dziś teorii kwarków, z
którą uczeni wystąpili po raz pierwszy w 1984 roku, opisując atom wodoru „mikro-
psi” i jego budowę (Occult Chemistry, 1919). Oboje też, eksterioryzując do sfery
astralnej, pomagali zmarłym odnaleźć właściwą drogę, a podczas pobytu tam oraz w
sferze mentalnej, czynili cenne obserwacje dotyczące prawa reinkarnacji (Reincarna-
tion, 1898).
Annie Besant od 1893 r. zamieszkiwała już na stałe w Indiach, w ubogim wiejskim
domu niedaleko Benares, albo w kwaterze głównej teozofów w Adyar, na
przedmieściach Madrasu, a to w związku z pełnionymi przez siebie funkcjami. Znany
francuski podróżnik P. Loti, będący w Indiach między innymi gościem teozofów, tak
opisał ów dom, w którym przebywała z gronem przyjaciół A. Besant: W głębi starego
ogrodu – dom ubogi indyjski, całkiem niski, przez czas już nieco naznaczony. Cały
biały od wapna, z zielonymi okiennicami, jak domy staroświeckie w moim kraju ro-
dzinnym. Dach jedynie, wysunięty znacznie naprzód, by utworzyć dokoła werandę na
białych kolumnach, uprzytomnia gdzie jestem, zwiastuje krainę wiecznego słońca.
Ogród natomiast, dosyć zapuszczony, nie ma w sobie nic obcego, ni egzotycznego;
chodniki podobne do naszych i wiele klombów z różami bengalskimi, wynurzającymi
się na małe uliczki modą staroświecką. Samą zaś Annie Besant następująco
scharakteryzował: Piękna jeszcze królewsko pod swą białą fryzurą, żyje tu w
oderwaniu od świata, bosa, skrzętna, jako żona jednego z braminów i surowa, jako
ascetka (21, s. 118 i 120). Całą swoją działalność na płaszczyźnie humanitarnej,
edukacyjnej i politycznej związała ona teraz z Indiami. Oprócz prowadzenia akcji
humanitarnych, założyła w Benares w 1898 r. Central Hindu School, specjalne
kolegium hinduskie mające na celu zbliżenie do siebie kultur Wschodu i Zachodu, w
którym nauczali sami teozofowie, przekształcone w 1915 r. przy udziale Mariana
Mohana Malaviji w Uniwersytet Hinduski, obecnie słynną już uczelnię. Uniwersytet
ten, w uznaniu zasług, nadał jej w grudniu 1921 r. tytuł doktora honoris causa
w zakresie nauk humanistycznych. Utworzyła również pierwszą indyjską szkołę dla
kobiet, przyczyniła się do powstania innych szkół. Znane jest historykom jej
zaangażowanie w walkę o autonomię Indii. To ona zorganizowała w 1916 r., przy
współudziale G. B. Tilaka, Indian Home Rule League, mającą na celu przebudzenie
indyjskiej świadomości narodowej, przekonanie Hindusów o przynależnych im
prawach, niezależnie od dobrej woli Anglików. W związku z tym, wraz z teozofem
Georgiem S. Arundale, została w 1917 r. internowana przez władze brytyjskie. Na
skutek gwałtownych protestów opinii publicznej władze te wypuściły ją jednak na
wolność. W 1919 roku powierzono jej przewodniczenie Indyjskiemu Kongresowi
Narodowemu. Przez całe swe życie Annie Besant niezmordowanie rozprzestrzeniała
teozofię w różnych krajach świata, a należała – obok wiceprezesa C. Jinarajadasy –
do najlepszych mówców Towarzystwa. Warto wspomnieć, że w 1927 r. gościła ona w
Polskim Towarzystwie Teozoficznym w Warszawie. To w dużej mierze dzięki jej
talentowi organizacyjnemu ruch teozoficzny na świecie stał się liczącą siłą i skupiał
dziesiątki tysięcy członków. Niemało wysiłku włożyła też w kształcenie teozofów, w
tym młodzieży. W październiku 1922 roku odbył się w Adyarze pierwszy
międzynarodowy roczny kurs dla starszej młodzieży, która miała po powrocie do
swoich krajów pełnić różne funkcje w Towarzystwie Teozoficznym. Wielką pomoc
dla wszystkich stanowią po dziś dzień jej niektóre publikacje. Pełny ich wykaz
obejmuje trzysta dwadzieścia sześć książek i broszur z zakresu teozofii oraz
zagadnień społecznych i politycznych.
Annie Besant była wybitną, charyzmatyczną postacią naszych czasów. Jej odejście ze
świata nie pozostało niezauważone. Przed zewnętrzną szatą tak aktywnej niegdyś
osobowości – zanim dokonano uroczystości kremacji i rozsiania prochów po wodach
Gangesu – pochyliły się sztandary 54 narodów. Depesze kondolencyjne przesłali
politycy i ludzie kultury. Odeszła w przekonaniu, że wkrótce powróci, aby żyć dla
Indii (22, s. 32).
2. Kosmiczne prawo przyczyny i skutku
Pojęcie „karma", w sanskrycie „karman" – działanie, uczynek – odnosi się do jednego
z trzech wielkich praw ewolucji, o których naucza teozofia. Pierwsze z nich to prawo
jedności, wyjaśniające początek i cel wspólny wszystkim istotom żyjącym.
Wszystkim nam dane są te same właściwości ciała i duszy i przenika nas iskra Boska.
Dzięki niej posiadamy w sobie potencjalnie możliwości Stwórcy, które objawiają się
stopniowo, na drodze od stanu zwierzęcego, nieświadomego, do stanu Boskiej
Mądrości. Drugie z tych praw to właśnie prawo karmy, czyli samo działanie i jego
skutek, prawo przyczynowości, prawo wyrównania. Trzecie zaś, to prawo
reinkarnacji, prawo ponownych wcieleń, zarówno samej Ziemi, jak i jej
mieszkańców. Karma to podstawowe, niezmienne i ostateczne prawo wszechświata,
praźródło oraz prapoczątek wszelkich innych praw przyrody.
Tak więc mówiąc o karmie mamy na myśli kosmiczną wibrację, energię w ruchu, jak
też prawo przyczyny i skutku, prawo odpłaty. H. P. Bławatska zwięźle ujęła prawo
karmy w następujących słowach: Karma jest nieomylnym prawem, które dostosowuje
skutek odpowiadający każdej przyczynie, w fizycznej, myślowej i duchowej sferze
myślenia. Żadna przyczyna nie pozostaje bez właściwego jej skutku, od najmniejszej
do największej; od olbrzymich ruchów kosmicznych do drobnego gestu ręki; a że
podobne rodzi podobne, więc karma jest tym niewidocznym i nieznanym prawem,
które dostosowuje rozumnie, sprawiedliwie i z niezawodną mądrością każdy skutek do
jego przyczyny i nawiązuje do jej sprawcy. Choć samo prawo jest niepochwytne i
niepoznawalne, działanie jego jest widoczne i oczywiste (25, s. 64).
Prawo karmy pozostaje w ścisłym związku z prawem reinkarnacji, gdyż cały ciąg
przyczynowo-skutkowy tworzony przez duszę podczas jej oddziaływań wzajemnych
z innymi duszami, zapisany jest zarówno w kronice akasza, w odwiecznej pamięci
wszechświata, jak i w ciele przyczynowym człowieka, w jego lipice, w istocie
aurycznej.
Towarzyszy on kolejnym wcieleniom mikrokosmosu, a przy tym rodzimy się tam,
gdzie może nas dosięgnąć przeznaczenie. Tradycja ezoteryczna przekazuje głęboką
wiedzę o Aniele przydzielonym duszy, by zapisywać wszystkie jej myśli, uczucia,
słowa i uczynki. Zapis ten przekazywany jest Strażnikowi Zwojów stojącemu na
czele wszystkich Aniołów zapisujących, które zostały przydzielone poszczególnym
falom życiowym ewoluującym w czasie i przestrzeni. Tylko Anioł opiekujący się
danym mikrokosmosem ma świadomość tego, co przechodzi z inkarnacji na
inkarnację, przechowuje on pamięć tak długo, póki sam człowiek nie jest w stanie
tego uczynić. Już na pewnym niższym stopniu wtajemniczenia człowiek może jednak
zapytać swego Anioła o poprzednie inkarnacje (26, s. 78; 27, s. 76).
Jak widzimy, kosmiczne prawo karmy występuje w swym aspekcie subiektywnym
jako pewna Istota. Istoty te noszą w sanskrycie zbiorową nazwę Lipika (Pisarze),
rejestratorzy tego, co było, jest i będzie w zjawiskowym wszechświecie, Piszący
Karmiczną Księgę. Prowadzą oni rachunki wszechświata i rozpatrują ów zapis. Są oni
Duchami Wszechświata, uszeregowanymi w trzy główne grupy, dzielące się z kolei
na siedem podgrup – są Siedmioma Planetarnymi Duchami, Duchami Gwiazd. Obok
Lipików, Boskich Istot, opiekunów czterech części niebios, połączonych z karmą,
tradycja wedyjska mówi o Czterech Maharadżach, Dhyani Czohanach, władcach
czterech stron świata, będących opiekunami ludzkości i pośrednikami karmy na
Ziemi. Ta hierarchia Cherubinów i Serafinów wykonuje zadania prawa karmy na
Ziemi (32, s. 155 157, 179 – 188; 33, s. 107 – 108; 34, s. 111 – 112).
Istnieje więc hierarchia Istot wymierzających sprawiedliwość w tym systemie
światów, nazywana Radą Karmiczną, Władcami Karmy. Są to wielkie Anioły,
określane mianem Budowniczych, Bogów naszej planety. Również one tworzą trzy
grupy, podzielone na siedem podgrup. W świetle przekazu Wniebowstąpionego
Wysłannika, Marka L. Propheta (Lanello), hierarchia ta przedstawia się następująco:
Bogini Wolności,
Wielki Boski Przewodnik,
Porcja, Bogini Sprawiedliwości,
Wniebowstąpiona Mistrzyni Nada,
Pallas Atena, Bogini Prawdy,
Kwan-Yin, Bogini Miłosierdzia, zwana też Boskim Głosem, boskim patronem
Tybetu oraz wyspy Puto w Chinach
Potężny Cyklopea
Rada ta decyduje, kiedy dusza zostanie dopuszczona do uwolnienia od karmy oraz od
koła narodzin i śmierci (26, s. 94 – 95). Władcy karmy układają karmę danego
człowieka na następne wcielenie, nie mogą jednak tu nic dodać, ani ująć, nie jest to
więc wymierzanie kar czy też udzielanie nagród. Chodzi o takie uporządkowanie
energii wytworzonych przez duszę w przeciągu wszystkich inkarnacji, by w jak
najkrótszym czasie osiągnęła ona swój ostateczny cel, ku któremu się zwraca.
Stosunek dobrej do złej karmy przewidziany na daną inkarnację nie powinien
przewyższać sił i możliwości człowieka, toteż zawsze zostaje przydzielona
z karmicznego zapasu energii danej jednostki pewna nadwyżka czynów dobrych.
Podczas rozwoju embrionu w łonie matki, z dostarczonych przez rodziców
fizycznych elementów Władcy Karmy wybierają i zasilają te, które będą najbardziej
użyteczne dla stworzenia postaci odpowiadającej potrzebom duszy. W ten sposób
zbyt słabo rozwiniętej jeszcze duszy, aby podjąć samodzielną decyzję, udzielają oni
pomocy, stosownie do zadań i prac, jakie zgodnie z przebiegiem swej karmy, ma do
wypełnienia dany człowiek (35, s. 88, 96 – 99).
Skoro karma jest kosmicznym prawem przyczyny i skutku dotyczy ona nie tylko nas
jako jednostek. W istocie splatają się ze sobą różne prądy karmy: a) karma
Wszechświata, to znaczy przyczyny karmiczne wykraczające poza byt ziemski, a
oddziaływujące w procesie ewolucyjnym na Ziemię i jej mieszkańców, b) karma
Ziemi, tj. naszej siedmiokrotnej planety w jej objawieniu oraz w procesie
rozwojowym, c) karma zbiorowa (ogólnoludzka), będąca wytworem naszych myśli,
wyobrażeń, uczuć, pragnień, słów, uczynków, w biegu dziejów i d) karma osobista
(indywidualna), którą – mówiąc obrazowo – dźwigamy na sobie. Brak ciała
mentalnego, Manasu, w królestwach mineralnym, roślinnym oraz zwierzęcym
powoduje, że nie powstaje w nich indywidualna karma. Choć więc zwierzęta wcielają
się wielokrotnie, to nie mogą one przeżywać tego, co określamy jako losy ludzkiej
indywidualności po śmierci. Nie mogą tym samym przenosić osobistej karmy na
kolejne wcielenie. Wyżej rozwinięte gatunki zwierząt przechodzą tym niemniej w
określonym momencie fazę indywidualizacji, a w rezultacie otrzymują postać ludzką,
dysponującą bardzo prymitywnymi jeszcze właściwościami. Poszczególne prądy
karmy, zgodnie ze wspomnianą już zasadą, są ze sobą ściśle powiązane, co w postaci
zwięzłej formuły wyraża Rudolf Steiner: Związek musi być (...) tego rodzaju, że
skutek działa z powrotem na przyczynę, a istota, do której się to działanie odnosi,
istnieje nadal jako ta sama istota (30, s. 26 oraz s. 23 – 26; 27, s. 46). Poprzez nasze
czyny wywołujemy zmiany w świecie gwiezdnym, nie tylko zaś w przestrzeni, w
której żyjemy. Ponieważ zagadnienia karmy Wszechświata i karmy Ziemi wkraczają
głęboko w teozoficzną kosmogenezę i antropogenezę, a poza tym o przejawach
karmy na tych płaszczyznach wiemy bardzo niewiele, Annie Besant ograniczyła się
wyłącznie do karmy indywidualnej i karmy zbiorowej, te bowiem jesteśmy w stanie,
przynajmniej w jakimś stopniu, objąć umysłem i wyciągnąć z tego istotne praktyczne
wnioski.
3. Karma indywidualna i karma zbiorowa
Zwykliśmy łączyć prawo karmy z naukami Wschodu, jak też uważać, że myśl ta obca
jest tradycji judeochrześcijańskiej. Tak głosi wszelka ortodoksja i każe nam w to
wierzyć. Praw kosmicznych nie da się jednak znieść na mocy decyzji jakiegokolwiek
gremium, a prawda, choćby bardzo zniekształcona, przebija z Pism Świętych.
Ezoteryczny judaizm i ezoteryczne chrześcijaństwo nigdy nie miały żadnych
wątpliwości co do istnienia prawa przyczyny i skutku, prawa odpłaty, wyrównania.
Czy sięgniemy do kabalistyki, czy do gnostycznych Ewangelii, choćby tych z Nag
Hammadi, uzyskujemy głęboką wiedzę o samym prawie oraz o jego funkcjonowaniu.
Ale również w Biblii zachowały się cenne, dotyczące tego sentencje, nie tylko w
postaci znanej zasady talionu. Kilka z nich warto przypomnieć i poddać pod rozwagę:
(...) dasz duszę za duszę, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę (Exodus,
21.23-24; Leviticus, 24.20; Deuteronomium 19.21),
(...) sieją wiatr i będą zbierać burzę (Ozeasz 8. 7),
(...) Ja, Pan, Bóg twój jestem Bogiem (...), który karze winę ojców na synach do
trzeciego i czwartego pokolenia... (Exodus 20.5),
Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę (Deuteronomium 32.35),
Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano:
Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę (List do Rzymian 12.19; List do Hebrajczyków
10.30),
Kto się lituje nad ubogim, pożycza Panu, a ten mu odpłaci za jego dobrodziejstwo
(Proverbia Salomonis 19.17; Deuteronomium 15.7-8),
Daj temu, kto cię prosi i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie
(Mateusz 5.42; Łukasz 6.30),
A jeśli pożyczacie tym, od których się spodziewacie odebrać, jakąż łaskę macie?
Albowiem toż i grzesznicy czynią (Łukasz 6.34),
Kiedy (...) dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja
jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie
(Mateusz 6.3-4),
A co człowiek sieje, to i żąć będzie; kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze
zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ciała zbierze życie wieczne (List do Galatów, 6.
7-8),
Kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie, kto hojnie sieje, ten obfity zbierze plon (2 List
do Koryntian, 9. 6.),
(...) wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mateusz 26.52),
Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i
taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mateusz 7.1-2).
W ogólności Stary Testament, Stare Przymierze, to faza Prawa Karmy; Nowy
Testament, Nowe Przymierze, to faza Prawa Łaski. Nie chodzi tu o żadne historyczne
ujęcie, ale o stan bytu, w którym znajduje się człowiek, przekraczający już Prawo, ale
nie omijający go:
Słyszeliście, iż rzeczono: < <Oko za oko, ząb za ząb> >. Ale Ja wam powiadam:
Żebyście się nie sprzeciwiali złemu, ale kto by cię uderzył w prawy policzek, nadstaw
mu i lewy. I temu, który się chce z tobą prawować, a suknię twoją wziąć, oddaj mu i
płaszcz. A kto by cię przymuszał iść milę jedną, idź z nim i dwie (Mateusz, 5.38-41;
Łukasz 6.29),
Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez
Jezusa Chrystusa (Jan 1.17),
Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, tego
dokonał Bóg. On to zestal Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla
usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech, aby to, co nakazuje
Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha
(List do Rzymian 8.3),
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale
wypełnić (Mateusz 5.17).
Prawo karmy ma do spełnienia określone zadanie. Ma nas doprowadzić z powrotem
do Domu Ojca, do Królestwa Niebios. Nigdy nie zostało ono zamierzone przez Ojca
Wszechrzeczy, ale jest skutkiem kosmicznego upadku Praczłowieka, kosmicznej
katastrofy, upadku w grzech, to znaczy w stan bycia poza Światłem. Ma swój
początek i swój koniec. Historycznie patrząc, tworzenie przez człowieka karmy
rozpoczęło się w momencie spolaryzowania energii, rozdziału na pierwiastek
pozytywny i negatywny, męski i żeński, czyli zwycięstwa materii nad duchem, co
odpowiada w naszym cyklu rozwojowym środkowemu okresowi trzeciej rasy
zasadniczej, a więc czasom lemuryjskim (18, s. 124 – 129). Dla całej ludzkości – jak
wyjaśnia Rudolf Steiner – nadejdzie kiedyś okres, w którym człowiek, podobnie jak
wyrzucił dawniej ze swej istoty świat zwierzęcy, tak wyrzuci z siebie w przyszłości
karmę, dobro i zło, w świat zewnętrzny. Powstanie wtedy dobra i zła rasa, a zło
będzie czynione w sposób świadomy, wyrafinowany, przy wykorzystaniu wysoko
rozwiniętego rozumu. To właśnie do walki z tym złem Zakon Manichejczyków
przygotowywał na przyszłe inkarnacje swych członków. Przetworzone zło przemieni
się w szczególne dobro. Stan świętości będzie wtedy normalnym stanem na Ziemi.
Kiedy człowiek przezwycięży już zło, będzie on mógł wyzwolić zepchnięte przez
siebie niżej stworzenia, kosztem których wzniósł się niegdyś w górę (29, s. 62 – 63).
To, co nazywamy karmą jest w istocie energią trzech światów: fizycznego, astralnego
i mentalnego, przy czym każda przyczyna wywołuje skutek w tym samym świecie.
Na planie fizycznym są to nasze czyny, na planie astralnym – pożądania i uczucia, na
planie mentalnym – myśli. Energie tych światów posiadają jednak niejednakową siłę,
wartość, różnie też przedstawia się ich wpływ na los człowieka. Najłatwiej jest
wyczerpać karmę na planie fizycznym, bowiem jednostka energii fizycznej ma
niewielką siłę w porównaniu z jednostką energii astralnej, a tym bardziej energii
mentalnej. Aby ów fakt lepiej uzmysłowić C. Jinarajadasa nadał każdej z tych energii
umowną wartość liczbową:
a) energia fizyczna – 1,
b) energia emocjonalna – 5,
c) myśl konkretna – 25,
d) myśl abstrakcyjna, wyższa, tworząca ideały – 125 (35, s. 87).
Nic dziwnego, że Annie Besant poświęciła tyle miejsca myślokształtom i głównie
przez ich pryzmat przedstawiła prawo karmy.
Karma to samo działanie i jego skutek. Każdy uczynek, na planie mentalnym,
astralnym oraz fizycznym, wywołuje magnetyczne wibracje w otoczeniu i zgodną z
tym odpowiedź. Skutek dotyczy tego świata, w którym powstała przyczyna.
Przytaczany często przez teozofów przykład jałmużny obrazuje tę zależność bardzo
dobrze. Ktoś daje jałmużnę z obojętnością, na odczepnego, ktoś inny zaś ze
współczuciem, serdecznie. Obaj ci ludzie spełnili dobry czyn i skutki w świecie
fizycznym dla obu z nich będą jednakowe, ale ten drugi uzyska jeszcze dodatkowy
skutek w sferze astralnej, psychicznej, gdyż spotka go jakieś radosne, miłe
wzruszenie (35, s. 85).
Dobra karma jest nagromadzeniem pozytywnych uczynków, zła – negatywnych.
Jedna i druga nieuchronnie uruchamia jednak koło narodzin i śmierci, ponowną
inkarnację. To, co zostało posiane w systemie ludzkim, w mikrokosmosie, w
poprzednich wcieleniach, zbieramy dzisiaj, kolejny zaś mieszkaniec mikrokosmosu
albo osiągnie korzyści, albo będzie cierpiał na skutek naszych myśli, uczuć, słów i
uczynków, czy też ich braku. Kiedy przekraczamy prawo bogini Nemezis (greckie
némein – przydzielać), musi ona zadziałać korygująco i występuje wówczas w
charakterze mścicielki – losu. Tak właśnie znamy ją w naszym świecie
przeciwieństw, w świecie dobra i zła, jako boginię z opaską na oczach, jako ślepy los
(12).
Prawo przyczyny i skutku działające w naszym życiu może mieć przebieg
prostoliniowy, a także przebieg cykliczny. To, co miało miejsce najwcześniej jako
przyczyna, jako skutek występuje najpóźniej. Przykład takiego cyklu podaje Rudolf
Steiner: dopiero w przedostatnim okresie życia wystąpią skutki tego, jak
traktowaliśmy dziecko, kiedy miało ono od siedmiu do czternastu lat (30, s. 16).
Wiedzę o cyklicznym przebiegu karmy wykorzystuje prawdziwa boska astrologia,
będąca w swej istocie astrosofią. Tytułem ilustracji jedynie, ograniczam się w tym
miejscu do aspektu wyznaczania cyklu lat. Są to cykle dwunastoletnie, podobnie jak
rok ma dwanaście miesięcy. Tak więc w wieku lat szesnastu otrzymujemy szansę,
która pojawi się ponownie dopiero w wieku lat dwudziestu ośmiu, w wieku lat
dwudziestu czterech dana nam jest szansa, która powróci w wieku lat trzydziestu
sześciu i tak dalej. W tym samym wieku wszyscy przechodzą przez te same próby i
otrzymują możliwość przetransmutowania karmy. Kiedy nie wykorzystujemy tej
okazji i po dwunastu latach pojawia się kolejna szansa, karma może się okazać
znacznie trudniejsza do przepracowania, a nawet niemożliwa już do odrobienia w tej
inkarnacji (36, s. 28 – 33).
Nikt nie jest w stanie uciec od skutków swoich działań, od przyczyn, które stworzył.
Niektóre przyczyny działają natychmiast, bezpośrednio, inne po pewnym czasie,
krótszym bądź dłuższym. Stosownie do tego pewna część karmy wygasa już w życiu
bieżącym, pozostała natomiast część zostaje zachowana, do chwili, aż zaistnieją
warunki umożliwiające jej rozwiązanie. Zapisana w naszym ciele kauzalnym karma
wykazuje często sprzeczne tendencje, których nie można rozładować w tym samym
ciele fizycznym. Niekiedy więc odebranie skutków stworzonych przyczyn opóźnia się
w czasie, zawsze jednak jest nieuchronne (18, s. 137). Mądrość Wschodu opiera się tu
na nauce o rodzajach karmy, którą przejęła teozofia. Jeden z największych
duchowych Mistrzów Śankaraczarja, na pytanie, ile jest rodzajów karmy
odpowiedział w traktacie Tattva Bodha (cz. II, 12–17), że istnieje karma przyszła
(agami, krijamana), karma nagromadzona (samczita) oraz karma początkowa
(prarabdha). Karma przyszła jest karmą powstającą na skutek naszych myśli, uczuć i
czynów w obecnym życiu. Może ona dosięgnąć jeszcze tę osobowość, która ją
stworzyła, ale na ogół jej następstwa objawiają się dopiero w przyszłym wcieleniu.
Karma nagromadzona, czyli zapis naszych dokonań we wszystkich sferach bytu przez
niezliczone inkarnacje, dojrzała już do przejawienia się, lecz jak dotąd nie mogła być
wyczerpana, bowiem do tego potrzebuje ona odpowiednich warunków. Pamiętać też
należy, iż w każdym wcieleniu spłacamy co prawda dawne długi, ale równocześnie
zaciągamy nowe, niekiedy większe od poprzednich. Ponieważ jednak w znacznej
swej części karma ta składa się z myśli, pobudek, skłonności, można na nią wpływać,
poprzez osłabianie lub wzmacnianie określonych właściwości. Zarówno karma
nagromadzona, jak i karma przyszła wygasają wtedy, gdy w człowieku obudzi się
samowiedza, gdy przez samowolnomularstwo urzeczywistni on wiedzę o tożsamości
swej najgłębszej istoty z Ojcem Wszechrzeczy. Karma początkowa, to ta część karmy
nagromadzonej, z którą przychodzimy na świat w danej inkarnacji, gdyż prawo
karmiczne wyznaczyło nam ją do zrealizowania w tym życiu. Odpowiada ona
greckiej Ananke, przeznaczeniu, losowi, a także kiszmetowi, w wierzeniach islamu, tj.
losowi uwiązanemu przez Boga u szyi każdego człowieka przy jego narodzinach.
Karmę tę należy traktować w znacznej mierze jako nieuniknioną i nie jest dobrze jeśli
człowiek – patrząc jednostronnie – widzi tylko aspekt niesprawiedliwości losu.
Karma ta wyczerpuje się bowiem wtedy, kiedy cierpliwie ją znosimy, kiedy spłacamy
w ten sposób swe długi, a tym samym wygasają w nas przyczyny powodujące jej
powstanie. Natomiast jeśli znosząc przykre sytuacje przeklinamy swój los, a z kolei
dobra karma stanowi dla nas powód do pychy, czy nawet nadużyć, zostaje wtedy co
prawda wyżyta karma początkowa, jednak równocześnie stwarzamy w ten sposób
nową karmę przyszłą, częstokroć znacznie cięższą, niż spłacana karma początkowa.
To, co od nas odpadło, już nie powróci, ale jeżeli nie zrozumiemy lekcji, będziemy
musieli ją powtórzyć w bardziej drażliwej postaci (37, s. 128–133; 35, s. 89–92; 38, s.
51–54; 39, s. 45–47; 18, s. 138; 40, s. 190–191, 200–201).
Rozważając prawo karmy i jego działanie, zapewne wielokrotnie odnosiliśmy już w
życiu wrażenie, że i tak wszystko wymyka nam się z rąk. Między przyczyną a
skutkiem istnieje bowiem coś, z czego człowiek uruchamiający łańcuch nie zdaje
sobie bezpośrednio sprawy. Skutki czynów wykraczają poza jego bezpośrednie
zamierzenia. Jest on dosłownie popychany do takich a nie innych zachowań, w takie a
nie inne warunki oraz okoliczności. W tym kontekście intrygująco brzmią słowa
Rudolfa Steinera: Musimy sobie zdać sprawę, że w życiu kierują nami moce, których
my sami nie znamy. Na nasze ciało eteryczne działają formy, które niegdyś sami
wytworzyliśmy na planie astralnym; to zaś, co działa jako nasz los w zewnętrznych
wydarzeniach, są to istoty i siły z wyższych sfer dewachanu, przez nas samych
wpisane do kroniki akasza. Te siły lub istoty nie są bynajmniej nieznane
wtajemniczonemu. Musimy sobie zdać sprawę, że ciało astralne, eteryczne i fizyczne
człowieka znajduje się pod wpływem innych istot. Wszystkie czyny nie płynące
bezpośrednio z naszej woli, czyny, do których nas coś wewnętrznie popycha, są
wynikiem wpływu tych istot; nie biorą się one znikąd. Poszczególne ogniwa natury
ludzkiej są rzeczywiście ciągle przeniknięte rozmaitymi istotami, a znaczna część
ćwiczeń, jakie zaleca wtajemniczony nauczyciel, ma na celu uwolnienie człowieka od
nich, aby był coraz bardziej wolny wewnętrznie (28, s. 56–57). Człowiek sam
powołuje do życia te istoty, a przy ponownej inkarnacji decydują one o jego
wewnętrznym i zewnętrznym losie. Można mówić o czterech rodzajach takich istot,
od których musimy się uwolnić. Są to:
1) demony, czyli istoty przenikające ciało astralne i ograniczające jego wolność,
2) widma, istoty przenikające ciało eteryczne,
3) fantomy, istoty przenikające ciało fizyczne i
4) duchy, istoty usiłujące zawładnąć naszym ciałem mentalnym, Jaźnią (28 , s. 57).
Przypomina się stara wiedza o golemach, tworzonych przez psychiczną i mentalną
siłę określonej rasy ludzkiej lub pojedynczych rodzin kapłańskich. Takie elementale
zaludniają też pole oddechu każdego człowieka. Powołujemy je do życia bezustannie,
o czymś intensywnie myśląc, czegoś oczekując, czegoś pragnąc, za ich
pośrednictwem dokonujemy rzeczy przy użyciu normalnie właściwych nam sił
niemożliwych do wykonania. Istoty te, które można w pewnym sensie porównać do
mikroorganizmów, posiadają własną technikę oddychania i zmuszają nas do tego,
abyśmy je stale odżywiali. To, że człowiek tworzy wiele tych elementali, stanowi tu
jednocześnie pewien wentyl bezpieczeństwa. Są one przeciwstawne sobie co do
rodzaju i istoty, powstały na skutek różnych myśli, nie mają więc wspólnych
interesów, stąd walczą one ze sobą i osłabiają się nawzajem. Odbierają sobie
wzajemnie fluid życiowy stanowiący ich pożywienie, a pochodzący ze spinalnych,
astralnych i eterycznych sił aury, spotykających się w naszym ciele w plexus solaris,
w splocie słonecznym. Pewne elementale posiadają jednak większą siłę, gdyż
ożywiamy je intensywniej od innych. Brak dostatecznej ilości pożywienia, głód,
zmusza je do całkowitego opanowania naszej istoty. Zazwyczaj dzieje się to w trzech
stadiach: natręctw myślowych, rozszczepienia świadomości, wreszcie zaś opętania.
Ostatnie stadium jest straszne. Elemental napiera do wnętrza człowieka, przeważnie
po prawej stronie wątroby i zmusza do całkowitej produkcji fluidu życiowego dla
siebie. W rezultacie w okropnych cierpieniach ginie stwórca i jego twór. Niekiedy
cały ten proces ulega przyspieszeniu, jak choćby przy atakach zazdrości czy silnej
namiętności. Elemental rozwija się błyskawicznie, w związku z czym niemal nie
występuje faza natręctw myślowych i rozszczepienia świadomości. Opętanie ma
miejsce bezpośrednio i natychmiast, po czym ofiara zostaje porzucona w stanie
całkowitego wyczerpania. Tak to człowiek sam tworzy swój los, swoją karmę (17; 19,
s. 107 ).
Zaludniające nasze pole auryczne twory po pewnym czasie ulatniają się i rozpadają
na atomy, pozostaje jednak rezultat, jądro tych eterycznych kształtów, w postaci
nieustannego strumienia sił. Przez ten strumień odżywiane są dwa elementale w
naszej sferze aurycznej, z których jeden uosabia całe nagromadzone w nas przez
kolejne inkarnacje zło tej natury, drugi natomiast dobro. Pierwszy z nich to strażnik
progu, drugi zaś to anioł stróż. Uczeń misteriów musi przestać dostarczać pożywienie
eteryczne obu tym tworom. Musi je przezwyciężyć poprzez nie-działanie (16; 31, s.
76–95).
Nie ma chyba sensu procentowo określać w jakim stopniu życie ludzkie jest
zdeterminowane. Jak wiadomo, udzielano na takie pytanie różnych odpowiedzi.
Niewątpliwie jest to kwestia w pewnym stopniu indywidualna. Jeden będzie miał
więcej swobody, inny mniej, zależnie od tego, na ile przepracował on swoją karmę,
na ile uległa ona spaleniu. W każdym razie, ponieważ prawo karmy stanowi też
prawo wyrównania, w kolejnych wcieleniach spotykamy się z tymi samymi
mikrokosmosami, aż nasza wzajemna karma nie wygaśnie. Nie mniej niż połowa
wszystkich ziemskich spotkań pochodzi z poprzednich inkarnacji (18, s. 131).
Związki karmiczne z poszczególnymi ludźmi mają różny charakter i możemy być
związani jednym lub kilkoma z nich. Najczęstszy jest związek poprzez miłość i
nienawiść. Wszystko winniśmy czynić z miłością, gdyż wtedy zachodzi pozytywna
wymiana karmiczna z otoczeniem. Nienawiść, gniew i inne podobne uczucia
powodują negatywną wymianę karmiczną Weźmy przykładowo pod uwagę
gwałtowny wybuch gniewu. Siła życiowa człowieka wstępuje wtedy do kanału
centralnego – suszumna, jak go określa tradycja wedyjska. Anatomicznie odpowiada
on systemowi kręgosłupa, natomiast mieści się w ciałach subtelnych. Kiedy to
nastąpi, dochodzi do wymiany karmicznej z osoba, do której skierowany został
gniew. Podobna sytuacja zachodzi w wypadku silnego strachu. Szczególnie
gwałtowna wymiana karmiczna następuje podczas współżycia seksualnego
mężczyzny i kobiety, bowiem wiry prany partnerów łączą się, a wymiana ta może
wpłynąć na ich jednostkowe lub wspólne losy. Toteż związkowi takiemu powinna
towarzyszyć miłość, brak egoistycznej motywacji. Bardzo niepożądany jest
przygodny seks, a im więcej partnerów, tym większe karmiczne zawikłania. Potężne
nagromadzenie karmy powoduje wtedy nawet zmiany w charakterze człowieka,
całkowicie obce jego zasadniczej naturze (41, s. 92–95). Starożytne teksty wedyjskie,
tantryczne i taoistyczne, ze względu na to, że mężczyzna traci nasienie, a więc swą
siłę życiową na rzecz kobiety, udzielały tym pierwszym licznych wskazań, jak
doprowadzić do wyrównania, a nie do utraty energii. Mężczyzna, który miał wiedzę
w tym zakresie przejmował na siebie dobrą karmę kobiety, jeśli natomiast jej nie
posiadał, zachodziła obawa, że to ona przejmie jego dobrą karmę, nie dając nic w
zamian. Jedna z najstarszych Upaniszad - Brihandaranjaka, poświęcająca niemało
miejsca tym zagadnieniem (VI.4.3 – VI.4.11), potwierdza powyższe w następujących
słowach:
Zaprawdę, jak wielki jest świat odprawiającego ofiarę Wadżapaja,
Tak wielki świat tego, kto znając to, miłość uprawia,
I dobre uczynki kobiet ku sobie obraca.
Kto tego nie zna uprawiając miłość,
Jego dobre uczynki kobiety obracają ku sobie (VI. 4.3).
Inny jeszcze rodzaj karmy to więzi rasowe, narodowe, państwowe, rodzinne,
religijne, więź przynależności do określonej warstwy społecznej, zawodowej, więzi
organizacyjne, czy pewna misja historyczna, a więc więź poprzez jakąś wspólną ideę.
W tym ostatnim wypadku osobisty związek uczuciowy może istnieć lub nie,
elementem wiążącym jest wspólna idea, wspólne zamiary i cele. Ludzkie
mikrokosmosy inkarnują wyznaczoną przez prawo karmy ilość razy w danej rasie i
podrasie. Niekiedy też karma musi się wypełnić w pewnym narodzie, lub w
określonej sytuacji społecznej, zawodowej, gdyż w poprzednich wcieleniach zaszły
okoliczności wywołujące taki rodzaj karmy. Jak widać karma indywidualna splata się
z karmą zbiorową. Ta pierwsza jest wiodąca, toteż ma wpływ na powstanie i
wygaśnięcie innych rodzajów karmy, ale nie da się ich rozdzielić, gdyż wszystko w
kosmosie tworzy jedną całość. Cała ludzkość stanowi magnetyczny związek
wspólnego losu. Poprzez negatywne, destrukcyjne, nieczyste, egoistyczne uczucia i
myśli powołujemy do życia kolektywne byty astralne, będące niszczącą siłą, która
musi się wyładować w świecie fizycznym. Te astralne wiry powodują atmosferyczne
zjawiska i katastrofy: trzęsienia ziemi, powodzie, huragany, tajfuny, burze i tym
podobne. W ten sposób powstają również zjawiska społeczne oraz inne zdarzenia –
psychozy tłumów, gwałty, rewolucje, wojny, epidemie chorób, plagi, serie
przestępstw bądź katastrof. Niektóre te zjawiska mogą być jednak skutkiem
ingerencji wyższych sił i stanowić coś w rodzaju niezbędnej korekty. Ponieważ
stwarzamy takie a nie inne warunki w środowisku społecznym, bierzemy udział w
karmie indywidualnej innych ludzi, w tym zakresie, w jakim swoje skłonności i czyny
zawdzięczają oni wpływom warunków oraz otoczenia ( 35, s. 94, 100; 38, s. 39, 54,
55, 64; 18, s.137–138; 30, s. 118–119; 40, s. 194, 198–199; 19, s. 110–111).
Niezwykle ważne znaczenie dla karmy zbiorowej ma odpowiednie wychowanie. I
tak, karma narodu, owe Biblijne winy, za które Bóg karze do trzeciego i czwartego
pokolenia, ulegnie zmianie, jeżeli i osoby, i grupy o tym decydujące, zatroszczą się
o dobre przyzwyczajenia ludzi. U przyszłych pokoleń poprawie ulegnie w ten sposób
nie tylko aspekt moralny, ale także zdrowotność narodu. I na odwrót (29, s. 56–57).
Wreszcie w tym kontekście wspomnieć należy o karmie rodzinnej. Wiadomo, że
związki karmiczne w rodzinie są szczególnie silne i nadzwyczaj zawikłane. Ten
aspekt wydaje się być oczywisty i nie wymaga komentarza. Natomiast interesujące
jest zagadnienie wpływu poprzednich pokoleń na następne, a co za tym idzie, na ile
zachodzi dziedziczenie pewnych cech i zdolności. Wiadomo, że to dziecko, a ściślej
ujmując określony mikrokosmos wybiera rodziców, a nie odwrotnie. Dziecko rodzi
się więc tam, gdzie rodzice są najbardziej podobni do niego, w szczególności zaś,
decydujące są tutaj wibracje matki. Karma przodków ma niewątpliwy wpływ na ich
następców. Ciekawy przykład podał Rudolf Steiner: dzieci i wnuki osób
o przekonaniach materialistycznych cierpią z tego powodu, gdyż zostają wyposażone
w nieodporny system nerwowy, w związku z czym wykazują skłonność do chorób
nerwowych. W ogólności fizyczna predyspozycja organizmu człowieka pojawia się w
następnej inkarnacji karmicznie i częściowo przechodzi na następne pokolenia. W
jakimś zakresie dziedziczone są też pewne cechy i własności, jak choćby specyficzny
kształt ucha u muzyków. W istocie jednak dziedziczność ma charakter wtórny.
Przyszła ona bowiem niejako z zewnątrz – sam mikrokosmos w okresie przed
kolejnym wcieleniem poszukiwał tych właśnie cech. Inny jeszcze przejaw karmy
rodzinnej stanowi martwe urodzenie się dziecka. Decyduje o tym niezgodność krwi
rodziców, pomimo że odpowiadają oni sobie pod względem ducha i duszy (28, s. 58,
62–63; 29, s. 57–58, 65; 30, s. 90–91; 6, s. 125–126).
Może się zdarzyć, że teraźniejsze życie człowieka nie ma nic wspólnego z jego
nagromadzoną karmą. Tak bywa w wypadku wielkich indywidualności
historycznych, które sprowadzane są w dół, w celach wyznaczonych przez rozwój
ludzkości, bez względu na to, czy same miały już inkarnować i w jakich warunkach.
Niekiedy zostaje komuś przeznaczone, aby w dwóch lub trzech następujących po
sobie wcieleniach zmarł młodo, bowiem to, co miał dać ludzkości, mógł uczynić
tylko wtedy, gdy dysponował odpowiednimi siłami. Także śmierć na skutek
kataklizmu nie musi być wynikiem dawniejszego przewinienia. Wszystkie te sytuacje
mogą wystąpić jako przyczyny, a wtedy wyrównanie będzie miało miejsce w
późniejszym życiu (30, s. 130–132). Na skutek rzucenia klątwy kościelnej na kogoś,
kto nie wyzwolił się jeszcze z ucisku świata zmarłych, zostaje on pchnięty do
inkarnacji przeznaczonej dla niego całkowicie z zewnątrz (6, s. 112–113).
Kolejne wcielenia mają oczywiście na celu postęp duchowy człowieka, a nie
polepszenie warunków jego bytu. Każde z nich przynosi określony rezultat w postaci
magnetycznego zapisu w ciele kauzalnym, w naszej indywidualnej lipice. Istnieje z
inkarnacji na inkarnację ścisły związek pomiędzy ciałami subtelnymi a ciałem
fizycznym. Rudolf Steiner, który niezwykle wnikliwie przebadał te zagadnienia, ujął
go tak: Żyjemy od wewnątrz na zewnątrz. Widzimy więc, że to, co żyje w naszym ciele
astralnym jako radość i smutek, rozkosz i ból, przejawia się później w ciele
eterycznym, że skłonności i popędy, których siedzibą jest ciało eteryczne,
odnajdujemy w ciele fizycznym jako predyspozycje organizmu, a czyny przy których
spełnieniu ciało fizyczne było narzędziem, przejawiają się w następnym wcieleniu
jako zewnętrzne koleje losu. W ten sposób życie i działanie ciała astralnego staje się
losem ciała eterycznego; ciało eteryczne tworzy los ciała fizycznego, zaś skutki
czynów ciała fizycznego wracają do nas w swoim działaniu z zewnątrz jako fizyczna
rzeczywistość w następnym wcieleniu (28, s. 55). Wynikają z tego trzy ważne zasady.
Po pierwsze – wszystko, co w jednym życiu przejawia się w ciele astralnym, w
następnym wcieleniu przejdzie karmicznie w swej podstawowej postaci na ciało
najbliższe pod względem wibracji, czyli na ciało eteryczne. Po drugie – wszystko, co
w jednym życiu zachodzi w ciele eterycznym to znaczy charakter, usposobienie,
skłonności, przyzwyczajenia człowieka, w następnej inkarnacji odradza się w ciele
fizycznym, jako skłonność do zdrowia i choroby. Po trzecie – skutki naszych czynów
wracają do nas w kolejnym życiu jako nasz fizyczny los (28, s. 53; 29, s. 54, 55).
Wielką zasługą teozofii jest zwrócenie uwagi świata Zachodu na związek pomiędzy
myślami, uczuciami, skłonnościami i działaniami człowieka w jednym życiu, a jego
losem i właściwościami w następnym wcieleniu. Steiner wniósł tu chyba zresztą
najwięcej (30, s. 58–159; 28, s.52–58; 29, s. 53–65; oraz 38, s. 45, 56, 100–101; 39, s.
39, 49, 88–89). Na podstawie tychże badań, przeprowadzonych metodami
nadzmysłowej percepcji, można podjąć próbę zestawienia niektórych przyczyn i ich
skutków. Nie należy jednak przywiązywać się zbytnio do tego obrazu, bo jest on
tylko ilustracją działania pewnych duchowych praw. Indywidualne przyczyny i skutki
są różnorodne, z reguły bardzo skomplikowane i wymykają się one całkowicie
ludzkiej świadomości mózgowej.
Jedna inkarnacja
Następna inkarnacja
1. Charakter, skłonności, właściwości, warunki, los człowieka:
Wiele prawdy w myślach człowieka
Dobre ciało astralne
Wiele doświadczeń
Ciało astralne wyposażone w odpowiednie
zdolności, mądrość
Wiele radości
Ciało eteryczne skłonne do radosnego
temperamentu
Przebywanie w samotności, mizantropia
Temperament melancholijny
Ciężkie warunki życiowe
Choleryk
Przyjemne życie, pozbawione większych walk
i trudności lub przechodzenie obok wielu
rzeczy, jedynie przyglądanie się im
Flegmatyk lub sangwinik
Stale powtarzane myśli i uczucia
Ukształtowany charakter
Altruizm, miłość do wszelkiego stworzenia
Zachowana długo młodość i świeżość
Wiele dobrych uczynków
Wrażliwe sumienie, wybitna moralność
Egoizm, krytyka, zgryźliwość nienawiść
i antypatia do wszystkich stworzeń
Słaba organizacja cielesna jako skutek
przyjęcia w siebie tendencji skierowanych
przeciwko własnej istocie, szybkie starzenie
się,
kurczenie się ciała fizycznego
Dopuszczanie do siebie tylko tego,
co dostępne dla zmysłów
Brak silnego ośrodka woli
Pomocne czyny
Dobre środowisko
Wola pomagania innym
Uduchowienie
Szkodzące czyny
Złe środowisko
Cierpienie i ból
Mądrość
Ucieczka od bólu
Brak podłoża dla mądrości
Głęboka miłość
„Wielkie serce"
Tęsknoty i marzenia
Zdolności
Powodzenie w zamiarach i pracy
Entuzjazm, zapał
Życie powierzchowne
Skłonność do kłamstwa
2. Choroby, ułomności fizyczne, przedwczesna śmierć
Dobre założenia, ale niemożność ich
zrealizowania na skutek ułomności fizycznej,
pozostawanie w tyle za innymi, specyficzny
charakter doświadczeń życiowych
Uzyskanie zdrowego organu jako korekta
poprzedniego życia i przedwczesna śmierć,
nawet już w dzieciństwie
Dużo cierpień na skutek chorób
Uroda, piękne ciało fizyczne (może być jednak
wypracowana także w inny sposób)
Choroba przebyta na skutek infekcji
Piękne otoczenie
Dobre skłonności
Siła fizyczna, odporność, zdrowie
Złe popędy
Skłonność do ciągłych chorób
Dopuszczanie istnienia tylko tego,
co dostępne dla zmysłów
Skłonność do chorób nerwowych
Wiara w istnienie wyższych światów
Spokojnie funkcjonujący system nerwowy
Dysharmonia pomiędzy ciałem
eterycznym i astralnym
Cherlactwo
Poczucie, że wszystkiego ma się dosyć,
że jest się z siebie niezadowolonym
Chroniczna choroba
Strach w wielkich skupiskach ludzkich
(karma narodów)
Trąd
Szczególnie egoistyczne dążenie do zysku,
popęd gromadzenia rzeczy dla siebie
Skłonność do chorób infekcyjnych
Praca dla dobra ludzkości
Wyjątkowa odporność na choroby infekcyjne
Zbyt słabe poczucie własnej Jaźni
(ciało kauzalne)
Cholera
Zbyt silne poczucie własnej Jaźni
Malaria
Uleganie silnym emocjom
Błonica
Brak troski o świat zewnętrzny, zamknięcie
Od
óź
i k
sami tworzymy czy utrzymujemy ich przyczynę w sobie (42, s. 155–229). Jest to
zawsze objaw dysharmonii i napięć pomiędzy trzema ja tej natury, pomiędzy 1)
systemem głowy, 2) systemem serca i 3) systemem miednicy (wątroba – splot
słoneczny – śledziona) – pierwotnym, nie poddającym się żadnej kulturze ja tej
natury (6, s. 35–37).
Karma człowieka nie jest całkowicie zdeterminowana. Może ona ulec zmianie i to
zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Przez egocentryzm i samowolę
zawsze pogarszamy swój los. Niekiedy przybiera to skrajną postać, jak w wypadku
samobójstwa, gdyż praobraz, matryca naszego ciała tworzona przez Hierarchię, w
ramach wyznaczonych przez prawo karmy, przewiduje określoną żywotność na dane
wcielenie, pewien potencjał, który w tych ramach można mniej lub bardziej
racjonalnie wykorzystać. Samobójstwo burzy ten plan. Jan van Rijckenborgh
przekazuje wiedzę na ten temat:
Jeżeli śmierć następuje w wyniku samobójstwa, to skutki tego są straszliwe. Praobraz
w takim przypadku dysponuje jeszcze pełnią sił, jednakże istniejący potencjał nie jest
przyjmowany w wyniku rozpadu ciała materialnego. Powstaje wtedy okropne
cierpienie, bez możliwości wyzwolenia się poprzez reinkarnację, bez szansy wejścia
do sfery przejściowej, oczyszczenia się i wejścia do sfery niebiańskiej. Istnieje tylko
świadomość, trwale mentalne i moralne doświadczanie tego ponurego czynu, zgroza i
wyrzuty sumienia bez możliwości ukojenia.
W takim przypadku ratunek jest możliwy tylko wtedy, gdy krewni bądź przyjaciele,
powodowani uczuciem miłości, będą w stanie nawiązać kontakt z praobrazem
nieszczęśnika i zechcą wziąć na siebie odrzucony przez niego karman (14, s. 146–
147). W przeciwnym razie samobójca będzie musiał cierpieć do momentu, w którym
nastąpiłaby normalna śmierć (6, s. 175; 43, s. 82).
Karma pewnej osoby może też zostać wytrącona ze swego biegu przez czyny innych
ludzi nie przewidziane w jej losie. Z wyrównaniem karmicznym mamy do czynienia
w dalszej inkarnacji. Poprzez niezwykłe ustosunkowanie się do okoliczności
życiowych sami mamy szansę zmienić swój los. Szczególnie wtedy, gdy jesteśmy
czujni i nie przegapiamy okazji, jaką daje nam przygodne spotkanie ze Szkołą
Duchową czy z Nauczycielem. Pomimo tego, że pójście ścieżką w tej inkarnacji nie
jest jeszcze nieodzowne, na skutek zetknięcie się z duchowym promieniowaniem,
podejmujemy pozytywną decyzję, nawiązujemy kontakt (35, s. 99). Niezależnie od
wyniku, zawsze jest to zasiew na przyszłość. Spotkanie takie zostaje zapisane w
subtelnych nośnikach człowieka i nie da się go już wymazać.
4. Prawo Łaski
Wstąpienie na ścieżkę, które nieuchronnie następuje w jakiejś kolejnej inkarnacji
zmienia los człowieka. Braterstwo bowiem w odpowiednim momencie
przegrupowuje i na nowo układa karmę ucznia, na tyle, na ile jest to niezbędne. W
ogólności karma ulega przyspieszeniu, w związku z tym, że łańcuch wcieleń ma się
zamknąć wcześniej, niżby to wynikało z normalnego przebiegu karmy ucznia.
Przyspieszenie jest gwałtowne, jeśli wyrwanie z uchwytu koła narodzin i śmierci
zostaje dane jako możliwość już w tej inkarnacji, tym większe, im więcej wcieleń
pozostałoby jeszcze danej osobie przy zachowaniu zwykłej kolei rzeczy.
Także uczeń na ścieżce poprzez plexus sacralis, poprzez biegun południowy swej
istoty, system ognia wężowego, połączony jest z całym światowym karmanem i z
własnym karmanem mikrokosmicznym. Nie ma ona żadnej kontroli nad będącą
nośnikiem karmy podświadomością (8, s. 71, 91, 92; 9, s. 33–34). Elisabeth Clare
Prophet, posługując się w stosunku do podświadomości określeniem „pas
elektroniczny”, stwierdza:
Określenia tego używamy w stosunku do podświadomości, która może być
przedstawiona na wzór zegara. Pas elektroniczny znajduje się w waszym polu od
pępka do miejsca poniżej stóp. Wygląda jak wielki kocioł o cementowym dnie.
Wszyscy mamy to cementowe dno, gdzie zgromadzony jest zapas naszej ludzkiej
świadomości i to on właśnie trzyma nas na ziemi. Kiedy go przetransmitujemy, nie
będzie nic, co mogłoby nas trzymać na ziemi i będziemy mogli wznieść się w górę, tak
jak to uczynił Jezus (Dz. 1, 9).
Ten pas po prostu ma wagę, karmiczną wagę, a Władcy Karmy wyznaczają ilu ludzi
może ewoluować na planecie, określając ogólną „wagę karmiczną” wszystkich
strumieni życia na planecie. Im więcej ludzi będzie transmutowało swój pas
elektroniczny, tym więcej będzie miejsca dla innych do przyjścia na świat, by mogli
pracować nad własną karmą. Ludzie transmutują karmę i dlatego nie chcą nikogo
więcej na ziemi, ponieważ czują, że ziemia staje się zbyt ciężka. Zbyt ciężka w tym
sensie, że wibracje są ciężkie, nie do zniesienia – stąd mamy teorię zerowego wzrostu
ludzkości (36, s. 27–28 oraz 44, s. 23–31).
Uczeń nie jest jednak w stanie sam tego dokonać. Pomocą służy mu Hierarchia
Chrystusowa, która wypromieniowuje w ten świat prawo łaski, prawo odpuszczenia,
wymazania win. To siła Światła w nas, tworząc tak zwany drugi obieg magnetyczny,
system nerwu sympatycznego, pokonuje ostatecznie starego węża kundalini. Karma
nie jest już wtedy prawem losu, lecz zostaje pochłonięta mocą Chrystusa.
Wtajemniczony uczeń przechodzi przez proces przyspieszonej osobistej ewolucji,
staje się pionierem nowej ery ludzkości (14, s. 73–76; 8, s. 190–192 oraz s. 72; 6, s.
165–167, 194, 197, 208, 211, 223, 226; 11, s. 235; 45, s. 17–19).
Odpuszczanie win nie może dotyczyć wszystkich ludzi w ich aktualnym stanie bytu.
Jest to przecież prawo łaski, a nie „łaska pańska”. Działa ono zgodnie z magiczną
formułą wyrażoną w modlitwie Ojcze nasz. Wymaga więc całkowitego zwrotu
życiowego, życia według Kazania na górze, przy czym chodzi tu o ezoteryczny
aspekt tych świętych nauk (10). Dobre uczynki, chociaż konieczne, nie są
wybawiające. Uczeń postępuje zgodnie z praktyką nie-działania, nie-czynienia, ani
niczego nie przyciąga, ani też nie odrzuca (wu – wei). Nie pragnie niczego dla siebie,
także i zbawienia, żyje dla świata, dla innych. Kroczy spontanicznie ścieżką, nie
dbając o wynik.
Światło jednak również parzy. Nie tylko, że odsłania ono nasze wady i
niedoskonałości, ale ponadto odrzucona przez świadomość siła Światła mści się na
zdrowiu, fizycznym lub psychicznym. Nie może być inaczej, bo zatrzymuje się ona
wówczas u bram plexus sacralis i musi przez nie przejść. Nie znajduje innej drogi.
Skutkiem tego jest silne poruszenie całej nagromadzonej karmy. Przywołana, ale nie
zasymilowana siła światła krąży w systemie czakramów, od czakramu gardła
począwszy, aż po plexus sacralis i przez wszystkie odpowiednie organy z powrotem.
W tym procesie cyrkulacji uszkodzeniu oraz zakłóceniu ulega wiele narządów, z
czym wiążą się również spustoszenia psychiczne. Tak więc negatywna odpowiedź na
Światło może być przyczyną różnych dolegliwości i groźnych chorób, nawet
śmiertelnych. Ponadto w nadchodzącej epoce Wodnika rewolucja kosmiczna i
atmosferyczna będzie działała niszcząco na ciała wszystkich ludzi, którzy silnie
trzymają się ziemskiej natury. Wywoła ona poważne, trudne do opanowania choroby i
dolegliwości (9, s. 33–34, 38; 7, s. 63; 15, s. 123; 13).
Istnieje jarzmo Prawa, istnieje też wolność Ewangelii. Poprzez wypełnienie Prawa
dochodzimy do wolności. I to jest ta wielka obietnica dla wszystkich. To jest droga
każdej ludzkiej istoty, która bez forsowania się, we własnym tempie, powraca do
Domu Ojca.
Wrocław, 24.07.1999 r. Leonard Górnicki
Literatura
1. Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Nowy Przekład z
języków hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję Przekładu Pisma
Świętego, Warszawa 1982.
2. Pismo Święte Nowego Testamentu i Księga Psalmów w przekładzie z języków
oryginalnych. Opracował Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Benedyktynów
Tynieckich, Poznań – Warszawa 1976.
3. Upaniszady. Przełożyła i wstępem opatrzyła Marta Kudelska, Kraków 1998.
4. J.Krishnamurti, Rozwiązanie Zakonu Gwiazdy. Tłum. Helena Bołoz -
Antoniewiczowa, Warszawa 1929.
5. Czas Zmian. Wypisy z „Share International Magazine”, Warszawa b. r. (numer w
całości poświęcony Maitreji).
6. J. van Rijckenborgh, Nadchodzący nowy człowiek, Katowice 1992.
7. J. van Rijckenborgh, Dei Gloria Intacta. Chrześcijańskie Misteria Wtajemniczenia
Świętego Różokrzyża dla czasów nowożytnych, Wrocław 1995.
8. J. van Rijckenborgh, Gnoza w aktualnym objawieniu, Katowice 1990.
9. J. van Rijckenborgh, Uniwersalny lek, (Bielsko - Biała 1993).
10. J. van Rijckenborgh, Światło Świata, Wrocław 1999.
11. J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w wiecznym teraz. Ponownie
obwieszczona i objaśniona na podstawie Tabula Smaragdina i Corpus
Hermeticum Hermesa Trismegistosa. T. I, Wrocław 1997.
12. J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w wiecznym teraz. T. II (w
przygotowaniu przez Wydawnictwo Rozekruis Pers).
13. J. van Rijckenborgh, Wielki przewrót. Wolny przekład z niemieckiego T. W.,
Gliwice 1969 (mszp.). Rozdział I Rewolucja atmosferyczna i obecne katastrofy
samolotowe oraz rozdział XV. Przyczyny chorób.
14. J. van Rijckenborgh, Elementarna filozofia nowoczesnego Różokrzyża, Warszawa
1989.
15. J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Powszechna Gnoza, Bielsko - Biała 1993.
16. J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Die Elementalen in der aurischen Sphaere des
Menschen, Pentagramm, Nr 10 i 11, 1979.
17. C. de Petri, Der Golem, Pentagramm Nr 6 - 7 i 8, 1980.
18. A. Klizowski, Uprogu epoki Ducha. Wprowadzenie do Agni Jogi, Warszawa
1994.
19. L. Górnicki, Myśli to rzeczy Komentarz do Potęgi myśli Annie Besant, w:
A.Besant, Potęga myśli, Wrocław 1997.
20. Bahrâm Elâhi, Droga do doskonałości, Tłum. Aleksandra Kurczab, Warszawa
1990.
21. P.Loti, Indie. Przeł. Józef Jankowski, T. II, Warszawa 1905.
23. Uroczystość kremacji Annie Besant, Wiedza Duchowa 1934, T. I.
24. A.Nethercot, The frrst five lives of Annie Besant, London 1960.
25. A.Nethercot, The last four lives of Annie Besant, London 1963.
26. H. P. Bławatska, Klucz do teozofii. Przeł. Wanda Dynowska, T. 2, Warszawa
1996.
27. Kuthumi. Studia nad aurą ludzką. Podyktowane Wysłannikowi Markowi L.
Prophet. Wydane przez Andrzeja Sychowicza, Olsztyn 1993.
28. R. Steiner, Duchowe hierarchie i ich odzwierciedlenie w świecie fizycznym.
Zwierzyniec, planety kosmos. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1995..
29. R. Steiner, Teozofia Różokrzyżowców. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1996.
30. R. Steiner, U bram teozofii. Tłum. Michal Waśniewski, Gdynia 1997.
31. R. Steiner, Przejawy karmy. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1997.
32. R. Steiner, Księga wiedzy tajemnej. T. 2. Tłum. W. Wolański i M.K, Sosnowiec
1991.
33. H. P. Bławatska, Doktryna Tajemna. Ewolucja kosmiczna, T. 1, Warszawa 1995.
34. J. C. Chatterji (Brahma-charin-Bodhab-Kiskhu), Filozofia ezoteryczna Indii.
Przekład z angielskiego B.C., Warszawa 1926.
35. M. Heindel, Światopogląd Różokrzyżowców. Ezoteryczne chrześcijaństwo
przyszłości. Tłum. Irena Brudnikowa, Warszawa 1993.
36. C. Jinarajadasa, Człowiek we wszechświecie. Przeł. Wanda Dynowska, T. 1,
Madras 1957.
37. E. C. Prophet, Do Boskiego mistrzostwa poprzez Zegar Kosmiczny, wykreślanie
cykli karmy i inicjacji. Opracowane i wydane przez Andrzeja Sychowicza,
Olsztyn 1993.
38. Śankaraczarja, Klejnot Mądrości Wschodu. Spolszczył i objaśnił Józef
Switkowski. Komentarzem opatrzył Leonard Górnicki (w druku - Wydawnictwo
Pracownia „Borgis”).
40. Jak kierować swoim przeznaczeniem czyli prawo przyczyny i skutku. Opracowała
Wanda Dynowska według A. Besant i C. Jinarajadasy, Katowice 1995.
41. Prawo karmy. Prawo przyczyny i skutku. Wybór i redakcja tekstów Leszek
Podżorski, Wrocław - Cieszyn 1993.
42. Jogi Rama - Czaraka (W. W. Atkinson), Dżniani - Joga. Joga mądrości. Książka o
najwyższych naukach jogów. Przeł. Wacław Dunin - Goździkowski, Warszawa
(1929 ?).
43. N. Douglas, P. Slinger, Tajemnice seksu. Alchemia ekstazy. Przeł. Jacek
Sieradzan, T. 1, Kraków, W Roku Żelaznej Owcy.
44. B. J. Baginski i S. Sharamon, Reiki. Uniwersalna energia życiowa. Tłum. Jolanta
Herian - Ślusarska, Kraków 1995.
45. F. Hartman, Niektóre tajemne wiadomości z koła Tybetańskich Mistrzów. Przeł.
I.T.A., przejrzany i poprawiony przez E. Polończyka, Warszawa 1992.
46. Saint Germain, Złota Księga, Rzeszów b. r.
47. Co ma wspólnego karma z boską sprawiedliwością, Pentagram Nr 28, Wrocław
1997.
Dodatek:
Annie Besant
Śmierć, a co potem?
(fragment)
Wstęp
Któż nie zna opowiadania o tym misjonarzu paulińskim w starej Anglii, który
pewnego wieczoru wystąpi przed królem saksońskim Edwinem, otoczonym przez
swych starostów, aby mu wyłożyć i wyjaśnić nauki wielkiego Mistrza!
Podczas gdy właśnie mówił o śmierci i nieśmiertelności, zdarzyło się, że jakiś ptak
wleciał przez otwarte okno do sali, pewien czas krążył po niej i potem znowu zniknął
w ciemnościach nocy.
Stary apostoł wiary skorzystał z tego zdarzenia, aby przedstawić królowi wfrunięcie
ptaka do sali, jako symbol znikomości życia ludzkiego, twierdząc że zniknięcie tegoż
uzmysławia naukę jego wiary, iż dusza po krótkim pobycie na sali życia uchodzi z
niej, prawda, nie, aby zniknąć w mroku nocy, lecz aby wzbić się do glorii słonecznej
wspaniałego świata. Człowiek rodzący się wstępuje z mroku przez otwarte okno do
życia ziemskiego; tylko krótki czas tego życia pozostaje on widzialny dla naszych
oczu, aby przez śmierć zniknąć nam znowu w otwartym oknem. Po wszystkie czasy
szukał człowiek w religii odpowiedzi na to ważne pytanie: „Skąd pochodzi to życie i
dokąd uchodzi?”. Ale odpowiedzi religii na nie bywały nader różne...
W naszych czasach, wiele stuleci po wspomnianej rozmowie misjonarza paulińskiego
z królem Edwinem, jest w chrześcijaństwie wielu ludzi. którzy pytają się, czy czło-
wiek w ogóle ma jakąś duszę, która skądkolwiek pochodzi lub dokądkolwiek pójść
może, i jest wątpliwe, czy był kiedyś w historii powszechnej okres, w którym by
równocześnie żyło tylu niedowiarków (co do duszy). Z drugiej strony wyznawcy tejże
nauki Chrystusowej, która ich wszakże poucza, że okropności śmierci nie istnieją
więcej, otoczyli łoże śmierci i trumnę daleko posępniejszymi i smutniejszymi
ceremoniami pogrzebowymi, niż wyznawcy jakiejkolwiek innej religii. Czyż może
być coś bardziej przygniatającego nad głuchą boleść, jaka zwiesza się nad domem, w
którym mają chować zmarłego! Czyż jest coś bardziej odpychającego, jak te stroje
żałobne z matowej krepy i wyszukana obrzydliwość welonu wdowiego, w którym
pozostała żona opłakuje „uwolnienie się od więzów ciała” jej małżonka! Czy jest coś
wstrętniejszego jak te sztucznie ponure miny żałobników, zawodzenia płaczek
pogrzebowych i tym podobne zwyczaje!
Ostatnie lata przyniosły pod tym względem wielki i godny uwagi postęp: nastąpiła
niejedna pożądana zmiana i unika się coraz bardziej powiększania bólu ludzkiego
przez drażnienie go.
Ten ponury pogląd na śmierć jest cechą charakterystyczną „chrześcijaństwa” i znalazł
sobie wyraz zarówno w jego sztuce, jak i literaturze. Śmierć przedstawiono jako
szkielet z kosą w ręku, jako szyderczo uśmiechniętego upiora, albo jako grożącą,
straszną postać, z groźnym obliczem i podniesioną maczugą, albo też, jako
klekoczące straszydło, trzymające klepsydrę – słowem – wszystko wywołujące strach
i odpychające, co tylko fantazja mogła wymyślić – było używane dla wytworzenia
sobie obrazu tego słusznie przezwanego „Króla strachu”.
Milton, który tak bardzo usiłował w swoich wspaniałych poezjach nadać obrazową
postać kursującym pomiędzy ludem wyobrażeniom „chrześcijańskim” jego czasu,
zużył całą siłę i rozmach swojej niezrównanej sztuki opisowej, aby postać śmierci
otoczyć strachem.
Jego Raj utracony jest przepełniony straszliwymi opisami śmierci:
(...) Inna postać –
Jeżeli można zwać postacią to, czemu braknie postaci.
Co jest niepoznawalne przez członków zlane formy:
Jeżeli można zwać istotą to, co zdaje się li cieniem –
Jako noc czarna, widniała przed nami,
Patrząca gniewnie, jak dziesięć Furii, i jako piekło
straszna,
Groźnie wstrząsając straszliwą maczugą; a miejsce,
Gdzie łeb jej być się zdawał, zdobiło coś w rodzaju
Korony. Tuż obok niej stał Szatan. A monstrum,
miejsca swego.
Podniósłszy się, podeszło wraz bliżej, coraz bliżej,
Takim okropnym krokiem, że piekło pod nim drżało(..)
(...) Straszliwa była mowa ohydnego,
A gdy, tak mówiąc, wciąż groził, dziesięciokroć jeszcze byt straszniejszy
I potworniejszy (... )
(...) Ale on, mój wróg odwieczny
Zbliżał się coraz bardziej, maczugą potrząsając,
Stworzon li dla zagłady. Uciekłem, krzycząc: „Śmierć!"
Na słowo to drży piekło, rozlega się jęk skargi
Z wszystkich otchłani jego, a echo „Śmierć!" powtarza(...).
(Raj utracony, Ks. II, w. 666-789)
Jest więcej niż dziwne, że ludzie mający się za wyznawców i uczniów Nauczyciela,
który – jak wiadomo – głosił otwarcie i jasno naukę o nieśmiertelności życia, mogą
mieć tak straszne wyobrażenie o śmierci. I zaprawdę, należy wprost głupim nazwać to
twierdzenie, które pomimo napraszającego się zewsząd, zupełnie przekonywającego
materiału dowodowego, daje się czasem słyszeć, jakoby nauka o nieśmiertelności
duszy była zwiastowana i wystawiona na światło dzienne po raz pierwszy od
początku świata dopiero przed osiemnastoma wiekami. Gdyby nawet pozostał, jako
jeden jedyny w swoim rodzaju tylko obszerny rytuał egipski, do którego także zalicza
się omawiająca wędrówki duszy Księga Umarłych to wystarczyłoby, aby takie na
niczym nie oparte twierdzenie raz na zawsze obalić i usunąć. Posłuchajmy kilku
wyjątków ze wspomnianej księgi:
O wy! którzy należycie do orszaku Boga, wyciągnijcie ku mnie ramiona swoje,
albowiem i ja chciałbym powiększyć wasze grono (XVIII, 22).
Chwała ci, Ozyrysie, Panie Światła, który mieszkasz w źródle potęgi, w sercu
ciemności zupełnej. Staję oto przed tobą, jako dusza oczyszczona; obydwie ręce moje
wyciągają się do ciebie. (XXI, I).
Otwieram sobie niebo, bowiem wypełniam przykazania dane w Memphis. Poznaję
moją istotę najwewnętrzniejszą, zdobyłem ją sobie; ramiona moje uczyniłem
posłusznymi sobie i nogi moje poddałem woli mojej. Moja dusza już nie jest
uwięziona w ciele, bowiem stoi przed wrotami Amenti (XXVI, 5–6).
Aby nie nużyć czytelnika zbyt wieloma przytoczeniami z księgi, której treścią
wyłączną są czyny i przemowy człowieka wyzwolonego z ciała, poprzestanę na
przytoczeniu tu jeszcze ustępu dotyczącego wyroku ostatecznego na zwycięską
duszę:
Zmarły ma być przyjęty do grona bogów niższych sfer boskich, skąd nigdy więcej nie
ma być wykluczony. Ma on pić z nurtów rzeki niebieskiej (...) Jego dusza nie ma
schnąć w więzieniu; jest to bowiem dusza, która niesie błogosławieństwo wszystkiemu
w pobliżu niej. Robactwo nie ma jej toczyć! (GLXIV, 1-I - I 6).
Wiara w reinkarnację dowodzi wystarczająco, że wszystkie religie, w których
tworzyła ona punkt środkowy nauki, wierzyły w trwanie duszy po śmierci; ale
pomimo to chciałabym przytoczyć tutaj, jako przykład, wyjątek z „Kodeksu Manu”,
który następuje po rozprawie o metampsychodzie i odpowiada na pytanie co do
uwolnienia się od dalszych wcieleń:
Twierdzą, że ze wszystkich tych przymiotów świętych najprzedniejsze jest
samopoznanie (lub, lepiej wyraziwszy się, poznanie Jaźni, albo Atmy); ono bowiem
jest, zaprawdę, najdoskonalsze ze wszystkich umiejętności, gdyż przez nie osiągamy
nieśmiertelność. (XII, 85).
Bardzo dobitnie wypowiada się także na temat owego pytania wzniosła religia
Zaratustry, jak tego dowodzi następujący ustęp, wyjęty z Awesty, w którym ta stara
księga, opisawszy różne wędrówki pośmiertne jednej duszy, tak ciągnie dalej:
Dusza człowieka sprawiedliwego przekracza pierwszy stopień i dostaje się do Humaty
(nieba), potem przekracza drugi stopień i dostaje się do Hukhty, następnie przekracza
trzeci stopień i dostaje się do Harastu; wreszcie dusza sprawiedliwego wzbija się na
czwarty stopień i dociera do światła wiecznego.
Tako rzecze do niego jeden z dawniej umarłych: Jak ty – umarły w sprawiedliwości i
czystości z twego więzienia cielesnego, z twojej posiadłości ziemskiej, ze świata
fizycznego – znalazłeś się tu, w świecie niewidzialnym, ze znikomości wzbiłeś się do
wieczności? W jaki sposób dokonałeś tego – o ty, którego pozdrawiam?
Na to odpowiada Ahura–Mazda: Nie pytaj tego, do którego skierowałeś zapytanie
swoje, bowiem przebył on straszną, okropną drogę rozłączenia duszy z ciałem.
Również jasno i dobitnie wyraża się perski Desatir. To składające się z 15 ksiąg
dzieło, stworzone przez proroków perskich, było początkowo ułożone w języku
Avesta. Bóg zwie się tam Ahura–Mazda, albo Yazdan. Czytamy tam:
Bóg dal człowiekowi wyższość nad zwierzętami przez nadanie mu duszy, która jest
wolną, prostą, niematerialną, niezłożoną, nie znającą pragnienia substancją, i która
przez wydoskonalenie się zostaje aniołem.
Jego niezgłębiona mądrość i niezbadana wiedza złączyła duszę z ciałem materialnym.
Jeżeli on (człowiek) czyni dobrze w ciele materialnym, oraz posiada właściwą wiedzę
i religię, to jest on Hartasp...
Z chwilą, gdy opuszcza on swoje ciało materialne, przyjmuję go Ja (Bóg) do świata
aniołów, aby mógł z nimi obcować i Mnie oglądać.
Lecz jeżeli on nie jest Hartasp, pomimo to jednak jest mądry i wolny od występków,
podniosę go do stopnia aniołów.
Każdy człowiek znajdzie właściwe sobie miejsce, według miary jego mądrości i
pobożności, w rzędzie mędrców w niebie, albo na gwiazdach. A w tych regionach
szczęśliwości pozostanie on na wieki. (Przekład Mirzy Mohamed Hadi: The Platonist
s. 306).
Panujący w Chinach odwieczny zwyczaj czczenia duchów przodków dowodzi, że i tu
była ogólnie rozpowszechniona wiara w ciągłość życia ludzkiego za grobem. Księga
Szu-king, którą Mr. James Legge uważa za najstarsze dzieło klasyczne Chin i które
zawiera zapiski historyczne z lat 2357–627 p.n.e., roi się od wskazówek co do tych
dusz, które łącznie z innymi istotami duchowymi czuwają nad interesami ich
potomków oraz nad dobrem państwa. Tak na przykład upomina Pan–Kang, który
panował od 1401–1374 p.n. e., swoich poddanych:
Dążeniem moim jest wszystkich was wspierać i żywić. Wspominam przy tym moich
przodków, którzy są obecnie duchami władczymi... Gdybym popełniał błędy w
panowaniu moim i długo szedł tą błędną drogą, to mój wzniosły władca (założyciel
naszej dynastii) zesłałby na mnie dotkliwą karę za moje przewiny i wykrzyknąłby:
„Czemu ciemiężysz lud mój?” Zaś jeżeli ty, ludu, liczący się na miliony, nie będziesz
mocno wierzył w nieśmiertelność życia twego i mnie – jednego – popierał w
przeprowadzaniu planów moich, wówczas dawni królowie ześlą na ciebie ciężkie kary
i zawołają: „Dlaczego sprzeciwiacie się naszemu młodemu wnukowi, tracąc przez to
cnotę waszą? A od kar tych, które oni z góry ześlą na was, nie będziecie mogli uciec
(...) Wasi dziadowie i pradziadowie wyrzekną się was wtedy i zostawią was na pastwę
śmierci!”.
(Sacred books of the East – III, 109–110).
Ale praktyczny skutek tego starego wierzenia, przy którym Chińczycy trwają również
niezłomnie do dziś dnia, jak i w tych dawno zamierzchłych stuleciach, jest nader
nikły i zmiana, którą ludzie nazywają śmiercią, wyciska na życiu i myśleniu
mieszkańców tego kwiecistego kraju bardzo nieznaczne piętno.
Cytat w rodzaju poprzednich można by dodać jeszcze setki, ale i te wystarczą dla
wykazania jak niedorzeczny jest pogląd, jakoby wiara w nieśmiertelność miała do
zawdzięczenia swoją genezę chrześcijaństwu. Całą starożytność opromieniała wiara
w nieśmiertelność człowieka, która przejawiała się nie tylko w życiu codziennym, ale
i w literaturze, i dzięki której ludzie ze spokojną powagą przekraczali wrota śmierci.
Pozostaje nierozwiązana zagadka, w jaki sposób chrześcijaństwo, którego nauka
przecież jak najenergiczniej i jak najradośniej wiarę tę na nowo wzmocniła,
wyhodowało nigdzie indziej nie spotykany strach przed śmiercią – strach, który nie
tylko w życiu społecznym, ale także w chrześcijańskiej sztuce i literaturze, gra rolę
tak wybitną. Nie sama wiara w piekło otoczyła mogiłę ludzką tym strachem; inne
religie bowiem posiadają także swoje wierzenia w piekło, a pomimo to wyznawcy ich
nie znają tej strasznej bojaźni wobec śmierci.
Tak na przykład Chińczycy, którzy uważają śmierć za przebieg tak nieznaczny i
błahy, wierzą w cały szereg piekieł, jedynych w swoim rodzaju z ich różnymi mękami
i udręczeniami. Możliwe, że różnica w pojmowaniu śmierci leży raczej w charakterze
rasowym, niż w wyznaniu wiary, albo także w tym, że czynne życie
zachodnioeuropejczyka wzdraga się przed przeciwieństwem tegoż i jego pozbawiony
fantazji, zmaterializowany rozsądek uznaje, że stan bezcielesny jest co najmniej
niedogodny; podczas gdy mieszkaniec Wschodu, bardziej skłonny do marzeń i mi-
styki, czuje do medytacji pociąg i stara się wytrwale już podczas życia ziemskiego
otrząsnąć się z naporu zmysłów, uważając stan bezcielesny za nader pożądany i w
zupełności odpowiedni do oddania się bez przeszkody rozmyślaniu.
Zanim wszakże przystąpimy do bliższego rozpatrzenia wypadków pośmiertnych,
musimy podać, przynajmniej w krótkim zarysie, z jakich różnorodnych części składa
się człowiek, według nauk filozofii ezoterycznej, bowiem, nie znając jego
pojedynczych składników, nie moglibyśmy także zrozumieć ich rozłączenia.
A więc, człowiek składa się:
Atma
Nieśmiertelnej troistości Buddhi
Manas
Kama
Prana
i ze śmiertelnej czworakości Linga
Śarira
Sthula Śarira
Sthula Śarira (rupa) jest to ciało fizyczne, złożona z różnorodnych narządów,
widoczna i dotykalna postać zewnętrzna. Linga Śarira jest to ciało astralne, albo
sobowtór astralny ciała fizycznego (cień, „widmo"). Prana jest to siła życiowa, ta
niezbędnie potrzebna siła do wprowadzenia molekuł astralnych i fizycznych w
stosunek skoordynowany i wytworzenia z nich pewnego organizmu. Prana jest to ów
znajdujący się w każdym organizmie odem życiowy
, ta część uniwersalnego odemu
życiowego, jaką organizm przyswoił sobie na okres czasu , który nazywamy
„życiem". Kamarupa jest to zbiorowisko skłonności, pragnień żądz i namiętności,
które człowiek posiada na równi ze zwierzęciem, a więc ciało astralne. Manas jest to
to, co w nas myśli, inteligencja, rozum. Buddhi jest to nośnik, albo wehikuł, w którym
mieszka Duch. Atma = Duch, w którym jedynie Buddhi może się objawić.
Ogniwem łączącym pomiędzy nieśmiertelną triadą, a śmiertelną czworakością jest
Manas, który podczas życia ziemskiego, czyli inkarnacji, posiada naturę podwójną i
działa, jako manas wyższy i niższy. Manas wyższy wydziela promień – manas niższy,
który pracuje w mózgu i za pomocą mózgu w człowieku, tworzy jego intelekt. Ten
manas niższy łączy się z kamą, naturą namiętnościową, i tym tłumaczy się pogląd
filozofów zachodnich, według którego namiętności i żądze są uważane za części
składowe rozumu. Przez to połączenie wytworzył się most pomiędzy wyższą a niższą
naturą człowieka, jako że ów kama-manas przez swoje wyższe elementy, pochodzące
z manasu, należy do wyższej, a przez swoje niższe elementy kamy – do niższej natury
tegoż. Manas ów tworzy nie tylko pole walki na czas życia ziemskiego, ale i w życiu
pośmiertnym odkrywa jeszcze poważną rolę. Ze względu na zmieszanie w kama-
manasie elementów śmiertelnych z nieśmiertelnymi zaproponuję następującą
nieznaczną zmianę w naszym podziale siedmiu pryncypiów człowieka:
Atma
(Duch pozostający w łączności z Absolutem)
Nieśmiertelne:
Buddhi
(duchowa dusza)
Manas wyższy
(zawiera zapis karmiczny)
względnie
śmiertelny:
Kama-Manas (lub Manas niższy):
Prana (
siła życiowa, ciało eteryczne)
Śmiertelne: Linga
Śarira
(ciało astralne)
Sthula Śarira
(ciało fizyczne)
Podobny podział znajdujemy także u niektórych pisarzy chrześcijańskich, którzy
nauczają: Duch jest, dzięki swemu początkowi boskiemu, w swojej istocie najbardziej
wewnętrznej nieśmiertelny; dusza natomiast posiada tę własność tylko względnie, tj.
może osiągnąć nieśmiertelność przez połączenie się z Duchem; zaś ciało jest dzięki
całej naturze swojej śmiertelne. Większość niedostatecznie poinformowanych
„chrześcijan" dzieli człowieka tylko na dwie części: ciało, które przez śmierć
rozkłada się, i coś, co śmierć przeżywa, a co nazywa się tu duszą, ówdzie duchem. Ta
ostatnia klasyfikacja, o ile to w ogóle można nazwać podziałem, jest zupełnie
niewystarczająca, jeżeli szukamy jakiegokolwiek rozumnego wyjaśnienia lub
oświetlającej hipotezy co do zjawisk pośmiertnych. Natomiast przyjęcie podziału
istoty ludzkiej na trzy elementy daje nam już daleko trafniejszy obraz jej całej natury,
ale i ono nie wystarcza jeszcze do wyjaśnienia niektórych zjawisk. Jedynie podział na
siedem elementów daje nam obraz zarówno odpowiadający rozumowi, jako też
faktom, które mamy tu bliżej rozpatrzyć. Dlatego też każdy początkujący uczyni
dobrze, zapoznając się z tym podziałem, chociażby wydał mu się nieco zbyt
rozciągły. Wszakże, gdyby poświęcił studium swoje wyłącznie zbadaniu ciała i jego
ruchów, musiałby pocić się nad przyswojeniem sobie jeszcze bardziej rozciągłej i
daleko więcej wchodzącej w szczegóły klasyfikacji, niż ta, której tu od niego żądamy.
Wtedy musiałby się zapoznać z różnicą pomiędzy muskułami a komórkami
nerwowym i tak dalej, jak również z różnymi zdarzającymi się tu wariacjami, i gdyby
chciał w nieświadomości swojej zbuntować się przeciw temu tak starannie i do
najdrobniejszych szczegółów wypracowanemu systemowi, wytłumaczono by mu, że
tylko na mocy tak dokładnego zbadania różnych części składowych ciała mogą być
zrozumiane różnorodne i tak skomplikowane zjawiska działalności życiowej.
Jeden rodzaj komórek jest przeznaczony do karmienia ciała, inny zabezpiecza ruch,
jeszcze inny umożliwia wydzielanie, et cetera, i jeżeliby nie każdy oddzielny rodzaj
posiadał swoją własną nazwę, to powstałoby stąd okropne zamieszanie i niekończące
się nieporozumienia, i funkcje fizyczne pozostałyby niezrozumiałe. Wobec długości
drogi, jaka nam pozostaje jeszcze do odbycia, oszczędzi nam czasu i przyda jasności,
jeżeli przede wszystkim przyswoimy sobie kilka wyrażeń technicznych; a że jasność
konieczna jest zwłaszcza tam, gdzie chodzi o wyjaśnienie i zrozumienie
skomplikowanych procesów pośmiertnych, czuję się przeto nawet zmuszona – wbrew
mojemu dotychczasowemu zwyczajowi – od początku posługiwać się tymi
wyrażeniami technicznymi; nie posiadamy bowiem dotychczas w naszym języku
żadnych słów oddających wyczerpująco ich znaczenie, zaś używanie długich
zwrotów objaśniających jest nie tylko nader uciążliwe, ale często ponadto
niedostateczne.
Co do mnie, to uważam, że w sporach pomiędzy zwolennikami filozofii ezoterycznej
a spirytystami, zawiniło przeważnie wynikające z nieścisłości sposobu wyrażania się
niezrozumienie wzajemnych poglądów. Pewien wybitny spirytysta wyraził się
niedawno z niecierpliwością, że nie pojmuje zupełnie, do czego mają być potrzebne
dokładne definicje; co do niego, to rozumie on pod słowem „duch” wszystkie te
części natury ludzkiej, które trwają po śmierci i nie należą do ciała. Idąc za tym
przykładem, można by równie dobrze powiedzieć: ciało ludzkie składa się z kości i
mięsa, zaś na pytanie: co to jest krew? – odpowiedzieć: „Pod krwią rozumiemy
wszystko, co nie jest kością”.
Jasna definicja i ścisłe trzymanie się raz przyjętego określenia umożliwi nam
przynajmniej wzajemne rozumienie się, a to jest przecież pierwszy krok do
skutecznego porównania różnego rodzaju doświadczeń.
Ciało fizyczne
Ciało fizyczne podlega nieustannemu procesowi rozkładu i odnawiania. Najpierw
tworzy się ono jako forma astralna w łonie matki, a następnie przez nieustanne
przyciąganie nowej materii dopełnia bez przerwy swoją budowę. Podczas, gdy z
jednej strony wypycha ono co chwila maleńkie molekuły, z drugiej – wchłania w
siebie również co chwila takie molekuły. Wypływający strumień rozlewa się następ-
nie po całym otoczeniu i służy do budowy nowych ciał różnego rodzaju, zarówno w
świecie mineralnym, jak zwierzęcym i roślinnym, ba, nawet i ludzkim, bowiem
podstawy fizyczne wszystkich tych istot są wszędzie jednakowe.
W Secret Doctrine Heleny Bławatskiej (tom I, s. 260 i 261)
czytamy:
W wyobrażeniu, iż powłoka ludzka składa się, podobnie do skalistej skorupy naszej
ziemi, z niezliczonych „istot żyjących” nie ma dla prawdziwego mistyka nic
odpychającego (...). Wiedza uczy nas, że żywy, jak i martwy, organizm ludzi i zwierząt
roi się od setek rodzajów bakterii; że przez każdy oddech nasz jesteśmy zagrożeni
wtargnięciem mikrobów z zewnątrz, podczas gdy we wnętrzu naszym zagraża nam
cały szereg innych maleńkich żyjątek. Nauka poszła w nowszych czasach nawet tak
daleko, że zgodnie z wiedzą okultystyczną twierdzi, iż zarówno ciała nasze, jak ciała
zwierząt, roślin i kamieni składają się z takich żyjątek, które, z wyjątkiem gatunków
większych, są tak drobne, że żaden mikroskop nie może ich odkryć. O ile chodzi tylko
o zbadanie człowieka materialnego i zwierzęcego, nauka znajduje się na drodze do
odkryć, które teorię tę potwierdzą w najszerszym zakresie. Chemia i fizjologia – oto
dwaj wielcy czarodzieje przyszłości, których zadaniem jest otworzyć oczy ludzkie na
poznanie wielkich prawd natury. Z każdym dniem identyczność pomiędzy zwierzęciem
a człowiekiem, pomiędzy rośliną a człowiekiem, ba, nawet pomiędzy płazami i
służącymi im za kryjówkę kamieniami a człowiekiem, stanie się jaśniejsza i
wyraźniejsza. Z chwilą jednak odkrycia, że fizyczne i chemiczne składniki wszystkich
tworów są identyczne, chemia może postawić dalsze twierdzenia, mianowicie, że nie
ma różnicy pomiędzy materią, z której została wytworzona małpa, a materią czło-
wieka. Nauka okultystyczna idzie wszakże jeszcze o wiele dalej, ucząc, że nie tylko
składniki chemiczne są identyczne, ale te same nieskończenie małe, niewidzialne
istnienia tworzą atomy, z których składa się zarówno materia gór jak i bratków,
człowieka jak i mrówki, słonia jak i chroniącego go od słońca drzewa. Każda
oddzielna cząsteczka – bez względu na to, czy przywykliśmy nazywać ją organiczną,
czy nieorganiczną – jest ożywiona.
Te pojedyncze, niezależne od siebie istoty żyjące należą wszystkie do planu prany,
albo ciała eterycznego i tworzą jako całość molekuły i komórki ciała fizycznego. Pod-
czas całego życia fizycznego nieustannie wpływają one i wypływają, tworząc w ten
sposób ciągły związek pomiędzy człowiekiem a jego otoczeniem.
Kierują nimi pewne istoty, zwane „ognistymi"
, które zmuszają swoich podwładnych
do wykonywania ich zadania, polegającego na budowaniu komórek ciała, i stoją na
straży, aby wykonywano to dzieło harmonijnie i porządnie, w należnym poddaniu się
wyższym przejawom życiowym w skomplikowanym organizmie, który nazywamy
„człowiekiem”. Te „istoty ogniste” odpowiadają przez swoją działalność kontrolującą
i organizującą w naszym planie Jedynemu Życiu w uniwersum; i z chwilą, gdy
przestaną spełniać w ciele ludzkim to zadanie swoje, wtedy niższe istoty
rozzuchwalają się, nadużywają swojej mocy i poczynają niszczyć organizm fizyczny,
dotychczas spoisty.
Podczas życia cielesnego są one podzielone jak armia i kroczą w regularnym
porządku pod zwierzchnią komendą generała, wykonują najróżniejsze ewolucje, idą
krok w krok i poruszają się jak jedno ciało. Po śmierci wszakże stają się
zdezorganizowanym, buntowniczym tłumem , który rzuca się to tu, to tam, albo
wzajemnie na siebie; ani nie posiada wspólnego celu, ani też nie podlega wspólnej
komendzie.
Ciało nigdy nie jest tak bardzo ożywione jak wtedy, kiedy jest martwe; ale jest ono
wtedy ożywione tylko w swoich oddzielnych częściach, a martwe, jako całość; żywe
– jako podrzędna gromada istotek, martwe – jako organizm.
W Isis unveilde pisze H. Bławatska:
Nauka rozpatruje człowieka jako agregat atomów, które są złączone na pewien czas
przez tajemny węzeł, tzw. zasadę życiową. Dla materialisty nie ma pomiędzy ciałem
martwym a żywym żadnej innej różnicy, jak tylko ta, że w ostatnim wypadku ta siła
jest aktywna, w pierwszym zaś utajona. Jednakże, kiedy wygasła ona zupełnie, lub
zupełnie wycofała się, wtedy molekuły ulegają wyższemu prawu przyciągania, które
rozrywa je i rozprasza w przestrzeni. Otóż to rozproszenie jest właśnie tym, co
nazywamy śmiercią, o ile w ogóle można nazywać śmiercią proces, przez który
molekuły ciała martwego przejawiają dopiero naprawdę intensywną siłę życiową ...
Elifas Levi powiada: Zmiana jest dowodem ruchu, a tylko ruch dowodzi życia. Trup
nie rozłożyłby się, gdyby był martwy: natomiast wszystkie te molekuły, z których on
jest złożony, są żywe i walczą, aby nawzajem oderwać się od siebie!
Kto czytał wydaną poprzednio przeze mnie książkę The seven principles of man, wie,
że linga-śarira, albo ciało astralne, jest nośnikiem prany, albo zasady życiowej. Za
pośrednictwem linga-śarira prana wykonuje, jak to było co dopiero wspomniane, tę
czynność kierowniczą i porządkującą; zaś śmierć zawładnie tryumfalnie ciałem z
chwilą, gdy linga-śarira oddzieli się od niego zupełnie i delikatny węzeł, który łączył
je z ciałem fizycznym przerwie się. Jasnowidzący obserwowali ten przebieg
rozłączenia i dokładnie go opisali. Tak na przykład Andrew Jakson Davis, wielki
jasnowidz opisuje, jak sam obserwował oddzielanie się ciała eterycznego i twierdzi,
że węzeł magnetyczny przerwał się dopiero mniej więcej w 36 godzin po śmierci
pozornej. Inne osoby przebywające w transie opisywały w podobny sposób, jak
widziały wydzielającą się ze zmarłego słabą fioletową mgłę, która stopniowo
zagęszczała się w figurę, będącą sobowtórem osoby zmarłej i złączoną z nią przez ja-
śniejący węzeł. Przerwanie się tego węzła oznacza ustanie wszelkiego połączenia
magnetycznego pomiędzy ciałem fizycznym a przeżywającymi je składnikami istoty
ludzkiej; ciało wtedy jest uwolnione od człowieka, człowiek zaś jest pozbawiony
ciała. Bezpośrednio po śmierci sześć jeszcze składników jego istoty pozostaje w
połączeniu, podczas, gdy siódmy, sthula śarira, został porzucony, jak znoszone
ubranie.
I, zaprawdę, śmierć jest rzeczywiście tylko powtarzającym się procesem rozbierania,
albo odsłaniania. Część nieśmiertelna człowieka odrzuca kolejno wszystkie swoje
osłony zewnętrzne – jak wąż swoją skórę, jak motyl kokon przechodząc stopniowo do
coraz wyższego stanu i świadomości. Zostało wszakże stwierdzone przez fakty, że
porzucenie ciała fizycznego i przebywanie pewnej istoty świadomej bądź w
sobowtórze astralnym, bądź też nawet w jeszcze subtelniejszym ciele myślowym,
może być dokonane już podczas życia ziemskiego, tak że człowiek może zapoznać się
w ten sposób ze stanem bezcielesnym, przez co ten ostatni traci dlań wszelką grozę,
która otacza zazwyczaj wszystko nieznane.
W ciele astralnym nie może się on wprawdzie oddalać zbyt daleko od ciała
fizycznego, bowiem muszą one pozostawać ciągle połączone przez ten delikatny
węzeł magnetyczny, którego zerwanie jest równoznaczne ze śmiercią. W każdym
razie może on rozpoznać się, jako świadomą istotę, zamieszkującą tę powłokę
astralną i znaleźć dla własnego zadowolenia dowód na to, że życie nie zależy od
funkcji ciała fizycznego. Ale z chwilą, gdy nauczy się używać swego ciała
myślowego, nie jest już zależny od oddalenia ciała materialnego i poznaje z całą
świadomością niezależność inteligencji duchowej.
Jak mógłby człowiek, który w ten sposób odrzucił niejednokrotnie swoje ciało
fizyczne i jego sobowtóra z subtelnej materii, oraz przekonał się przy tym, że
przebieg ten nie sprowadza bynajmniej „nieświadomości”, ale przeciwnie wynika z
niego daleko szerszy zakres swobody i wzmożona intensywność życia – jak mógłby
człowiek taki żywić jeszcze obawę przed ostatecznym zupełnym odrzuceniem
więzów i przed uwolnieniem swojej nieśmiertelnej duszy od tego, co poznał, jako
„swoje więzienie w ciele i krwi”?
Takie pojęcie życia ludzkiego tworzy znaczną część filozofii ezoterycznej. Człowiek
posiada przede wszystkim naturę boską, jest iskrą życia boskiego. Po oddzieleniu się
od centralnego ognia, ten żywy płomień otacza się powłokami, które zamieszkuje,
stając się triadą Atma-Buddhi-Manas, albo nieśmiertelną Jaźnią. Ta ostatnia wysyła
ze swojej strony znowu promień, który otacza się grubszymi materiami: ciałem
namiętności (albo elementami kamy, naturą namiętnościową), następne ciałem
eterycznym i wreszcie – fizycznym. Przedtem wolna, nieśmiertelna, teraz wszakże
zamknięta, osłonięta i uwięziona inteligencja może działać obecnie tylko z trudem i z
przykrością poprzez otaczające ją powłoki; jednakże w swojej naturze właściwej
pozostaje pomimo to wolnym ptakiem nieba; jej skrzydła są tylko związane
i wstrzymane przez materię, w której chwilowo mieszka. Gdy tylko człowiek
uświadomi sobie należycie swoją prawdziwą istotę, uczy się stopniowo otwierania
drzwi swego więzienia i porzucania swojej celi. Najpierw musi się on nauczyć czucia
się identycznym ze swoją trójcą nieśmiertelną, pokonywania swego ciała i jego
namiętności i podnoszenia się do życia czystego, duchowego i moralnego. Wtedy
dochodzi do przekonania, że pokonane ciało nie może go więzić; otwiera drzwi i wy-
chodzi na słońce swego prawdziwego życia. A gdy później śmierć otworzy mu te
wrota, to kraina, do której ma przejść teraz, nie jest mu już nieznana, gdyż już
przedtem dobrowolnie po niej wędrował. Ale wreszcie wzbija się on do poznania tak
ważnego faktu, że życie jest zupełnie niezależne od ciała i tego planu materialnego –
że życie jest niczym innym, jak jego świadomym bytem nieśmiertelnym, i że krótkie
okresy życia ziemskiego są tylko zupełnie znikomymi cząstkami jego świadomego
istnienia, podczas których nawet, wskutek gniotących i gnących powłok, życie jego
jest o wiele mniej intensywne. Tylko podczas takich pobytów w ciele fizycznym
może on – z nielicznymi wyjątkami – utracić świadomość swego nieprzerwanego,
ciągłego życia, ponieważ jest właśnie otoczony przez powłoki, które go do tego
stopnia zaślepiają i łudzą przedstawiając mu jako rzeczywistość to, co jest tylko
złudzeniem, co jest znikome na tyle, że zatraca on zupełnie wiedzę o prawdziwym
stanie rzeczy.
Ponad uniwersum jest światło słoneczne; w czasie inkarnacji przechodzimy z niego w
mrok życia cielesnego, podczas którego wzrok nasz jest przyćmiony. Ale wraz ze
śmiercią występujemy znowu z ciemności naszego więzienia na słońce i zbliżamy się
do jedynej Realności. Krótkie więc są okresy ziemskie, długie natomiast czasy blasku
słonecznego; ale w naszym stanie zaślepienia nazywamy mrok „życiem” i uważamy
go za byt prawdziwy, podczas gdy światło słoneczne nazywamy „śmiercią” i drżymy
na myśl o nim. Giordano Bruno, jeden z najznakomitszych nauczycieli naszej filozofii
z czasów średniowiecza, doskonale określił stosunek rzeczywisty pomiędzy
człowiekiem a ciałem jego. 0 człowieku prawdziwym mówi on:
Będzie on do tego stopnia tkwił w swoim ciele, że najlepsza część jego jaźni nie
przemówi w nim, a odnajdzie samego siebie, jeżeli przez niewzruszoną przysięgę tak
całkowicie zwróci się do rzeczy boskich, że dla rzeczy ziemskich nie będzie już czuł
ani miłości, ani nienawiści. Poznaje on Pana w sobie i wie, że nie jest ani sługą, ani
niewolnikiem swego ciała, uważając je tylko za więzienie, w którym tęskni do
wolności, za więzy, które hamują lot jego skrzydeł, za łańcuch, który krępuje jego
ręce, za kij, który mu się plącze pod nogami, za welon, który mu wzrok przesłania. Nie
może być on ani sługą, ani więźniem, ani zamkniętym, związanym, zmuszonym do
bezczynności, ani też bałamuconym i ślepym; bowiem ciało, które on sam (do-
browolnie) opuszcza, nie może go do tego stopnia ujarzmić, aby ducha uważał
poniekąd za świat cielesny; materia zaś pozostaje podwładna Bogu i prawom natury.
Z chwilą, gdy tylko osiągniemy taki pogląd na ciało i wywalczymy sobie wolność
przez zwalczenie go, wtedy i śmierć traci dla nas całą grozę. Przez dotknięcie jej
opada z nas ciało ziemskie jak ubranie, a my wznosimy się nienaruszeni i wolni.
Tę samą myśl tak wyraża Dr Franz Hartmann w artykule o paleniu zwłok:
Według poglądu nowszych uczonych człowiek jest udoskonaloną małpą. Ale według
poglądu mędrców indyjskich, którzy zgadzają się tutaj z mistykami chrześcijańskimi,
człowiek jest Bogiem, który na czas tego życia ziemskiego przez swoje skłonności
ziemskie łączy się ze zwierzęciem (tj. ze swoją naturą zwierzęcą). Przebywający w
człowieku Bóg daje mu mądrość; zwierzę wyposaża go w siłę. Podczas śmierci
uwalnia się Bóg sam od człowieka, opuszczając ciało zwierzęce. Ponieważ zaś
człowiek nosi w sobie tę świadomość boską, przeto jest jego zadaniem zwalczać w
sobie zwierzęce żądze i przy pomocy zasady boskiej wznosić się ponad nie; zadanie,
którego zwierzę nie może spełnić i którego przeto od niego także się nie żąda.
(Theosophical Sifting, tom III).
Człowiek – o ile używa się tego słowa w znaczeniu osobistości, w którym także jest
ono użyte w drugiej części tego cytatu – jest tylko względnie nieśmiertelny; ale czło-
wiek prawdziwy, boski, jest bezwzględnie nieśmiertelny i zbawia sam siebie, a z
osobowości zabiera ze sobą tylko tyle, ile było potrzebne do połączenia się z
Bóstwem.
Ciało, przedtem miejsce igrzysk dla niezliczonych istnień, które prana utrzymywała w
porządku i posłuszeństwie, działając przez swój nośnik tj. linga śarira, poczyna
wreszcie rozkładać się, to znaczy rozwiązywać, a z rozkładem komórek i molekuł
jego oddzielne cząstki przechodzą w inne połączenia.
Jeżeli powrócimy znowu na ziemię, może się zdarzyć, iż zejdziemy się z jednym z
tych niezliczonych istnień, które w dawniejszej inkarnacji gościły w naszym
ówczesnym ciele; ale tu mamy do czynienia tylko z rozkładem ciała, którego okres
życia zakończył się i które czeka los zupełnego rozkładu. Dla sthula śarira więc
śmierć oznacza rozkład organizmu, albo zerwanie węzła, który wiele elementów
połączył w jedność.
Ciało astralne
Linga śarira, albo sobowtór astralny, jest to cień ,,widmo” grubo-materialnego ciała
ludzkiego. Cień ten jest niekiedy widoczny już za życia, w pobliżu ciała fizycznego, a
jego wyjściu z ciała towarzyszy w zasadzie uczucie ciężkości w ciele fizycznym, albo
także popadnięcie tegoż w stan półletargu. Ponieważ w ciągu życia ziemskiego jest
on nośnikiem zasady życiowej, przeto wydalenie się jego z ciała daje się oczywiście
zauważyć przez ustanie wszystkich funkcji życiowych, jeżeli nawet węzeł łączący te
dwa ciała nie jest zupełnie przerwany. Zupełne zerwanie tegoż węzła oznacza, jak już
wiemy, śmierć ciała.
Gdy linga śarira opuszcza ciało ostatecznie, to nie ulatuje natychmiast daleko od
niego, ale w zasadzie unosi się nad zwłokami w sennym, spokojnym stanie
świadomości, o ile nie mają miejsca zbyt porywcze wybuchy rozpaczy i zbyt wielkie
zamieszanie w najbliższym otoczeniu co dopiero opuszczonego ciała. Na miejscu
będzie tu uwaga, że w czasie stopniowego przebiegu śmierci, podczas którego linga
śarira wydziela się z ciała, w pokoju zmarłego powinien panować największy spokój i
panowanie nad sobą. Bowiem wtedy przed umierającym przesuwa się szybko, jakby
w kalejdoskopie, raz jeszcze całe życie; jak to wiemy zresztą z opowiadań ludzi,
którzy byli bliscy śmierci od utonięcia i popadli już w stan, w którym świadomość
zanikła i puls zdawał się ustać. Pewien Mistrz (Adept) pisze o tym:
W ostatniej chwili pamięć nasza odzwierciedla raz jeszcze cale życie ze wszystkimi
szczegółami, wydobywając z najtajniejszych kącików i skrytek obraz po obrazie, zda-
rzenie po zdarzeniu... Może się często zdarzać, że uważamy już człowieka za
zmarłego, ale w chwili pomiędzy ostatnim uderzeniem pulsu, lub ostatnim drgnięciem
jego serca, a wyjściem ostatniej iskry ciepła zwierzęcego, mózg nieustannie jeszcze
myśli i ego przeżywa w tym krótkim okresie czasu raz jeszcze całe swoje życie.
Mówcie przeto tylko szeptem – wy, którzy otaczacie łoże śmiertelne i znajdujecie się
wobec majestatu śmierci. Zwłaszcza jednak cicho powinniście się zachowywać
bezpośrednio po tym, gdy śmierć położyła swoją łagodną rękę na ciele; mówić tylko
szeptem, powtarzam, aby nie przerywać spokojnego biegu myśli i nie przeszkadzać
przeszłości w skrzętnym tkaniu welonu dla przyszłości.
(Man, fragments of forgotten history, 119-120).
W chwilach tych gromadzą się obrazy myślowe ubiegłego życia ziemskiego wokół
ich twórcy i grupują się w całkowity obraz tego życia. Zostaje on następnie utrwalony
w świetle astralnym. Najważniejsze skłonności, najsilniejsze kierunki myślowe
wyciskają swój stempel na charakterze następnej inkarnacji i występują w tejże, jako
cechy wrodzone. To rozważanie sumy doświadczeń życiowych, to przejście
wspomnień karmicznych jest zbyt ważnym i poważnym przebiegiem, aby miał być
zakłócany przez niewczesne lamenty krewnych i przyjaciół zmarłego.
H. P. Bławatska stwierdza: W poważnej chwili śmierci, także i przy nagłym
nastąpieniu tejże – widzi każdy człowiek całkowity obraz swojego życia do
najdrobniejszych szczegółów, przeciągający przed nim. Na krótki moment osoba
jednoczy się z indywiduum, wszystko wiedzącym Ego. Ta krótka chwila wystarcza
jednak, aby pokazać mu całą kolejność przyczyn, które działały podczas jego życia.
Widzi teraz i poznaje siebie takim, jakim jest rzeczywiście, a nie już w łagodzącym
blasku samo pochlebstwa i samo złudzenia. Widzi on cale życie swoje, jak ciągnie
przed nim i patrzy na nie, niby widz na scenę, którą właśnie ma opuścić.
(Key to theosophy, 624)
Po tym szybko przeciągającym obrazie następuje u zwykłego człowieka wspomniany
już senny, spokojny stan półświadomości, podczas którego sobowtór astralny okrąża
jeszcze ciało, do którego kiedyś należał, a od którego obecnie zupełnie się oddzielił.
Sobowtór ten może być widziany przez domowników lub w sąsiedztwie, jeżeli myśl
zmarłego zwróciła się z wielką intensywnością na jedną z osób pozostałych, albo – je-
żeli duch jego został w ostatnich chwilach przez coś nader zaniepokojony, albo –
jeżeli coś, co powinno było jeszcze stać się koniecznie, nie stało się, albo wreszcie –
jeżeli spokój umierającego został zakłócony przez jakieś lokalne warunki. W takich,
lub podobnych wypadkach, sobowtór może być widziany lub słyszany. Jeżeli jest
widzialny, to przejawia wspomniany już senny stan półświadomy, zachowuje się
milcząco; postać jego jest zatarta i na zadane pytania nie daje żadnej odpowiedzi.
Po pewnym okresie czasu wyższe składniki człowieka pozbywają się stopniowo także
i powłoki linga śarira i zrzucają tę ostatnią z siebie również, jak niedawno zrzuciły
grube ciało materialne. Po opuszczeniu tych dwu ciał, przy czym sobowtór astralny
staje się podobnie do ciała fizycznego trupem, przechodzą wyższe zasady, jako istota
składająca się z pięciu części w stan inny, wyższy. Natomiast skorupa astralna
pozostaje w pobliżu trupa fizycznego i zaczynają się one rozkładać. Jasnowidzący
mogą obserwować na cmentarzach takie upiory astralne, które raz są podobne do
ciała zmarłego, to znów mają tylko postać fioletowych mgiełek, albo światełek. Jeden
z moich przyjaciół widział raz takiego trupa astralnego w okropnym, odstraszającym
stanie rozkładu – widok, który z pewnością nie należy do przyjemności
jasnowidzenia! Proces rozkładu postępuje w obydwu ciałach równocześnie, aż całe
ciało fizyczne z wyjątkiem szkieletu nie zgnije i cząsteczki jego nie przejdą do innych
formacji.
Jedną z wielkich zalet kremacji – nie dotykając zupełnie strony sanitarnej – jest
szybkie oddanie materialnych elementów ciała fizycznego, eterycznego i astralnego
matce naturze, czego może dokonać właśnie tylko samo spalenie zwłok. Zamiast
powolnego, stopniowego rozkładu, następuje szybkie zniszczenie i nie pozostają
żadne resztki fizyczne, eteryczne lub astralne, które mogą w planie fizycznym, bądź
też astralnym szkodzić.
Także i ciało astralne może po swojej śmierci być na krótki czas do pewnego stopnia
ożywione. W dziele swoim Die weisse und schwarze Magie III, 109–10, pisze Dr Fr.
Hartmann:
Świeży jeszcze trup zmarłego nagle człowieka może być przez zastosowanie
galwanizmu przywrócony do czegoś w rodzaju pozornego życia. W podobny sposób
może być także trup astralny człowieka sztucznie ożywiony, jeżeli przeniesie się nań
część zasady życiowej medium. Jeżeli ma się do czynienia z trupem osobistości, która
była obdarzona wybitnymi siłami duchowymi, to może on także mówić bardzo
rozumnie; jeżeli natomiast ma się do czynienia z głupcem, to będzie on także mówić
tylko głupstwa; bowiem dzieje się tu jak z katarynką, która – jeżeli ją się nakręci –
gra to, na co jest nastawiona.
Ta szkodliwa procedura może dokonywać się tylko w pobliżu zwłok i tylko w czasie
krótkiego okresu pośmiertnego; posiadamy wiadomości o wypadkach podobnego
galwanizowania trupów astralnych na grobie zmarłego. Nie potrzeba chyba dodawać,
że czyn podobny należy bezwarunkowo do dziedziny czarnej magii i jako taki
zasługuje na stanowcze potępienie.
Zwłoki astralne należy, również jak i fizyczne – o ile nie uległy przez spalenie
szybkiemu zniszczeniu – pozostawić nie zakłócając ich ponurego spokoju; wszelkie
zaś zakłócanie tego spokoju jest awanturniczym nadużyciem!