6.01.2016
Postacie historyczne Mieszko I
http://www.religie.424.pl/articles.php?lng=pl&pg=3512&prt=2
1/3
Dobrawa
Mieszko I
Dobrawa
Mieszko I
Postacie historyczne Mieszko I
Mieszko I
między pogaństwem a chrześcijaństwem
Pierwszą wiadomością, jaką mamy o Mieszku, jest opis jego postrzyżyn i cudownego przywrócenia ślepemu od urodzenia
dziecku wzroku. Kronikarz AnonimGall, który barwnie i obszernie opisuje to legendarne wydarzenie, dorzuca tu, jakoby
objaśnienia świadków tego wydarzenia, że uszczęśliwiony tym cudem ojciec chłopca Ziemomysł, jak i obecni widzieli w tym
wróżbę, iż chłopiec jest przeznaczony przez los do wielkich czynów, że jak on cudownie przejrzał, tak i kraj, którym ma
rządzić w przyszłości, cudownie się zmieni i przejrzy. Że jest to aluzja do znacznie późniejszego przejścia do
chrześcijaństwa, nie może ulegać wątpliwości.
W pojęciach duchownych chrześcijańskich poganin czy społeczeństwo pogańskie byli ślepi. Dopiero wiara chrześcijańska
przywracała im wzrok, wzrok duszy oczywiście, którym mogli oglądać prawdę, oglądać Boga. Tak też legenda, antycypując
fakty, "ślepego poganina" już w wieku lat 7 obdarzyła wzrokiem, którym jako dorosły człowiek miał swą prawdę poznać i miał
nią "ślepych pogan" zrobić widzącymi chrześcijanami. (...)
Pierwszą datą, którą się zwykle wymienia, gdy mowa o Mieszku, zatem też pierwszą datą z dziejów Polski, jest r. 963.
Trzeba jednak zaznaczyć, że data ta jest tylko kombinacją badaczy i to prawdopodobnie błędną. Różnica, błąd nie będąc
duże, może rok lub dwa, ale zapewne należy r. 963 wykreślić z obliczeń historycznych. Opowiada nam bowiem Widukind w
swej historii saskiej, że w r. 963 markgraf Gero swego krewniaka hrabiego Wichmana, buntownika i mocno
skompromitowanego wobec cesarza i księcia saskiego Hermana, odesłał do barbarzyńców, Słowian. Ten zatem Wichman, do spółki razem z owymi
Słowianami, a było to lutyckie plemię Redarów, rozmaitych “dalej siedzących barbarzyńców częstymi wyprawami wojennymi trapił". Między innymi “Mieszkę
króla, w którego władzy byli Słowianie, którzy nazywają się Licykawiki (Licikaviki), dwukrotnie zwyciężył, brata tegoż Mieszka zabił, wielką zdobycz od niego
wydusił".
Z tekstu tego nie wynika zupełnie, by w roku, w którym Wichman został przez Gerona odesłany do Redarów, miała miejsce — i to dwukrotna — wyprawa
Wichmana na Mieszka i dwukrotna jego klęska. Również nie jest wiadome, czy śmierć tego brata Mieszkowego zaszła podczas pierwszej czy drugiej wyprawy
Wichmana. Powodem zamieszania jest tu przekaz o pół wieku późniejszego Thietmara, który korzystał z kroniki Widukinda i — streszczając swe źródło
niestarannie — połączył wiadomość Widukinda o Mieszku z wiadomością, którą podał ten sam kronikarz o zaborze w r. 963 przez Gerona Łużyc i kraju Słupian
(Selpuli). (...)
Jeżeli lata 963 i 964 nie mogą być uznane bez zastrzeżeń za pierwsze znane nam daty z dziejów Mieszka I i Polski, to
pewne są lata 965 i 966. Jest to czas, w którym bawił w Niemczech po długoletnim pobycie we Włoszech cesarz Otto I i
wówczas musiał być zadzierzgnięty stosunek zależności trybutarnej pomiędzy Mieszkiem a cesarstwem. W tych latach także
zaszły dwa zdarzenia pierwszorzędnej wagi, które zapisały polskie źródła, roczniki, krótkimi słowy; pod r. 965: “Dubrowka
venit ad Miskonem", Dobrawa przybyła do Mieszka, a pod r. 966: “Mysko dux baptizatur", książę Mieszko się ochrzcił. Dwie
te daty oznaczają największy przewrót, jaki się dokonał w dziejach Polski. Polska, nawiązując swe stosunki z cesarstwem,
zjawia się z tą chwilą jako od początku ważny i poważny czynnik polityczny w Europie, a przez przyjęcie chrześcijaństwa
staje się Mieszko I i dynastia piastowska twórcami procesu, którego skutki i następstwa żyją po dziś dzień, lat zatem bez
mała tysiąc.
Przyjdzie przeto splot wypadków przypadających na te lata przełomu rozpatrzyć dokładniej. Żeby sprawy te wyrozumieć,
trzeba sięgnąć głębiej, w wielu wypadkach poruszyć zagadnienia pozornie mające mało związku ze sprawą małżeństwa z
Dobrawą i ochrzczeniem się Mieszka.
Musimy pamiętać, że przy ocenianiu przez nas wysiłków i rezultatów pracy, działalności, jak i tendencji politycznych naszych
pierwszych Piastów X i XI w., zbyt mało bierze się pod uwagę, jak to względnie duże państwo mogło być ze sobą
wewnętrznie spojone, skoro zostało ono nie tak dawno stworzone z odrębnych jednostek plemiennych czy szczepowych.
Nie jest nam prawie znany poprzedni okres, przedmieszkowy, kiedy to pierwsi Piastowie — zapewne w krwawych zapasach
— łączyli ze sobą poszczególne plemiona i szczepy lechickie. O sposobach wiązania ich między sobą nie wiemy nic. Wolno
tu wywieść, raczej na postawie rozumowej, że okres ten nie znał innych sposobów wiązania ze sobą takich części czy
cząstek, jak siłę i gwałt. Krew była cementem w budowie. Nie istniały wówczas jeszcze ani urządzenia administracyjne, ani prawne, które by przyspieszały
proces asymilowania się i łączenia organicznego zmuszonych do współżycia części składowych.
Tak ostatecznie sprawa zjednoczenia musiała być pozostawiona czasowi, który miał dopiero powoli wytworzyć bliższe
związki, poczucie pewnych wspólnych interesów, wspólnych korzyści. Bo nawet wspólna mowa, obyczaj mało i słabo łączą
ludzi i ludy tych czasów, a poczucie wspólności narodowej kształtuje się bardzo wolno i zjawia się dopiero na pewnym
poziomie kultury, zwykle po wiekach współżycia. Proces ten musiał być długi, wolno działający, hamowany choćby
ustawicznymi podziałami, wyznaczaniem dzielnic apanażowych, nietrwałością państw średniowiecznych. Ta słabość
wewnętrzna, organiczna, tłumaczy nam tak rzucające się w oczy okresy wytężonej działalności i następujące po nich okresy
zastoju i osłabienia. (...)
Jeżeli takie były braki organiczne państwa średniowiecznego, w danym wypadku państwa piastowskiego, to istniała jedna
spójnia, którą można było takiemu organizmowi narzucić, a tym była religia, i to religia chrześcijańska, z całym jej aparatem
administracyjnym, kościelnym, wyrobionym od wieków. Ten czynnik porządkujący życie był zatem czynnikiem nie tylko
religijnym, moralnym, ale i czynnikiem cywilizacyjnym, kulturalnym, stapiającym w jedną całość te pierwiastki pierwotnej
kultury narodowej, które wykształciły u siebie poszczególne narody, z tą cywilizacją, której piastunem był kościół oparty o
tradycję czy to grecką, bizantyńską, czy łacińską, rzymską. W niemałym też stopniu okazywało się chrześcijaństwo i jego
ustrój ważnym również czynnikiem politycznym.
Sprawa przyjęcia chrześcijaństwa przez Mieszka I rozpatrywana jest zwykle pod ciasnym kątem widzenia małżeństwa
księcia polskiego z Dobrawą i stosunków Polski z Czechami i Niemcami. Wczesne, bo tylko o lat pięćdziesiąt późniejsze, już
anegdotycznolegendowe opowiadania Thietmara i o półtora wieku późniejszego AnonimaGalla, zaciemniają nam raczej
obraz tego wydarzenia, przenosząc go na płaszczyznę spraw wyłącznie religijnych, kiedy to Mieszko pod wpływem pobożnej małżonki przyjął nie tylko chrzest,
ale i zmusił cały pogański naród do wyrzeczenia się pogaństwa i przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Już dawniej (Wł. Abraham
w pracy o Organizacji kościoła w Polsce do połowy XII wieku) zwrócono, ogólnikowo co prawda, uwagę, że warunki
przejścia w owym czasie Polski na wiarę chrześcijańską musiały być wyjątkowo korzystne i że nie mogło się to stać
wyłącznie dlatego, że taką była wola monarchy.
Inicjatywa księcia i zgoda narodu musiały posiadać jako swe tło warunki pozwalające chrześcijaństwu zakorzenić się w
Polsce. Jest rzeczą zastanowienia godną, że chrześcijaństwo w Polsce przyjmuje się nie znajdując wyraźnego oporu.
Wiemy z licznych przykładów, że jeżeli władca jakiś jest zmuszony przyjąć chrzest warunkami politycznymi, np. poniesioną
klęską na polu bitwy, a w społeczeństwie brak jest zrozumienia dla takiej zmiany, to albo sam monarcha po krótkim czasie
porzuca przyjętą wiarę, albo też bywa wypędzany z kraju przez własne, przywiązane do wiary ojców, społeczeństwo.
Niczego podobnego nie widzimy w Polsce. Pisze co prawda o pierwszym polskim biskupie Jordanie Thietmar, że “...multum
cum eis sudavit", że bardzo się napocił, ale jest to ogólny, banalny frazes. Każdy biskup “bardzo się poci", by grzeszne swe
owieczki wprowadzić do winnicy pańskiej. Ale w Polsce nie słychać nic o oporze przeciw chrześcijaństwu. Nie zrywa się
pogaństwo do walki o swe istnienie w chwili, kiedy Mieszko chrzest przyjął, ani wtedy, kiedy po śmierci Ottona I oswobadza
się ten książę na wiele lat z zależności od Niemiec.
Nie słychać nic o elemencie pogańskim wtedy, kiedy w najbliższym Polsce sąsiedztwie wybucha wielkie powstanie
pogańskie w r. 983, skierowane przeciwko Niemcom i chrześcijaństwu. Przeciwnie, Mieszko I i Bolesław Chrobry nie wahają
się zwalczać osobiście i skutecznie tego ruchu i to w łączności z cesarstwem.
Nie wybucha siła pogaństwa w Polsce, kiedy w pierwszych latach po śmierci Mieszka I Bolesław walczy z macochą i przyrodnimi braćmi o jedność państwa. Nie
6.01.2016
Postacie historyczne Mieszko I
http://www.religie.424.pl/articles.php?lng=pl&pg=3512&prt=2
2/3
Mieszko I
Zaprowadzenie chrześcijaństwa Jan Matejko
Mieszko I
Adalbert z Magdeburga
korzysta ono z wielkich i wyczerpujących siły wojen Chrobrego, kiedy pogańscy Lutycy walczą po stronie Henryka II. Nie ma śladu, by za Mieszka II element
pogański skorzystał z przykładu ruchu antychrześcijańskiego u zachodnich Słowian, by wykorzystał walki tego króla z braćmi, klęski jego polityczne czy
wojenne. Przeciwnie, wszystko, co wiemy o tych czasach, przedstawia nam Polskę jako kraj chrześcijański.
Skierowywanie misji Wojciecha czy Brunona do Prus, nie na
działanie wewnętrzne, świadczyłoby również o tym. Pisma
Brunona nie zdają się też świadczyć o istnieniu jakiegoś silniejszego, rzucającego się w oczy obozu pogańskiego w Polsce, a w czasie walk z Niemcami i
Lutykami obrońcy oblężonego grodu wystawiają krzyże, jako najskuteczniejszą obronę, z tej strony fortyfikacji, gdzie siedzą ze swymi bożkami lutyccy poganie.
Tak samo jako arcychrześcijańskiego monarchę traktuje Mieszka II szwabska Matylda.
Dopiero w lat siedemdziesiąt po przyjęciu chrześcijaństwa, po urzędowym przyjęciu chrztu przez Mieszka I, w czwartej już z kolei generacji książąt
chrześcijańskich, w okresie zupełnego załamania się władzy naczelnej za Kazimierza Odnowiciela, podczas ruchu rewolucji społecznej, która kraj ogarnęła,
przyszedł do głosu także i czynnik pogański, jednakże jako tylko dodatkowy współczynnik ruchu socjalnego. Był to jednak już ostatni błysk gasnącej lampy
polskiego pogaństwa. Więcej o poganach w Polsce nie słyszymy, chociaż sądzić wolno, że istnieli i tylko powoli roztapiali się w chrześcijańskim żywiole coraz to
przybierającym na sile. Bądź co bądź manifestacja pewnej żywotności elementu pogańskiego w Polsce miała miejsce wcale późno, w lat siedemdziesiąt po
chrzcie Mieszka I.
Trzeba stąd przyjąć, że jeżeli ten żywioł pogański nie wystąpił od początku czynnie do walki o swe istnienie, jeżeli pozwolił W tym czasie na zorganizowanie dwu
prowincji kościelnych w Polsce i odpowiedniej liczby biskupstw, jeżeli dopuścił do wystawienia setek kościołów i kaplic, klasztorów i eremów, jeżeli Polska
wchodzi w bliższe stosunki z papiestwem, a społeczeństwo nabiera cech społeczeństwa chrześcijańskiego, to widocznie nie było w tym społeczeństwie polskim
X w. sił, które byłyby zdolne przeciwstawić się chrześcijańskiemu kursowi polityki Mieszka I i brakowało też takiego czynnika, który by był w stanie zorganizować
silniejszy opór woli książęcej. Są zatem do przewidzenia dwa problemy — jednym z nich jest słabość polskiego pogaństwa, a drugim, zresztą z pierwszym blisko
złączonym, jest brak organizacji czy jej nieudolność do ratowania dawnej religii.
Powodem osłabienia polskiego pogaństwa było zapewne to, że Polska ówczesna X w. była już dość mocno przetkana
elementami chrześcijańskimi w tych warstwach przede wszystkim, na których opierać się musiał Mieszko I. W samej dynastii
w przeszłości chrześcijaństwo nie mogło być czymś obcym. Trudno przypuścić, by Mieszko na długo przed swym
małżeństwem nie był o nim uświadomiony.
Imię Świętopełka, które zjawia się między synami Mieszka I, żywo wskazuje na jakieś bliższe stosunki, które łączyły w
przeszłości dynastię piastowską z wielkomorawskimi Mojmirowicami, chrześcijanami zatem. Może babka lub prababka
Mieszka I była córką Świętopełka wielkomorawskiego. Byłaby więc gdzieś w końcowych dziesięcioleciach IX w. już jedna z
księżnych polskich chrześcijanką. Czy przez nią chrześcijaństwo nie zyskało w dynastii, względnie w kołach do dynastii
zbliżonych, swych wyznawców, jawnych czy utajonych, byłoby próżno i daremnie dochodzić.
Kim mogła być matka Mieszka, a żona Ziemomysła, nie wiemy. Późniejsze, może mało budzące zaufania, wiadomości o
córce jej Adelaidzie głoszą, że była wykształcona, a wykształcenie uzyskać by mogła jedynie przy matce chrześcijance i od
duchownego przebywającego na dworze, kapelana matki. Stąd można by przypuszczać, że i Mieszko mógł znać zasady
wiary, którą przyjął w r. 966, i nie potrzebował być o nich pouczony przez Dobrawę.
Zwraca też uwagę fakt, że Mieszko, rzekomy poganin i barbarzyńca, zaraz w początkach swej chrześcijańskiej kariery tak
łatwo obraca się w kulcie świętych, czy to św. Lamberta, czy św. Udairyka, jakby to nie był dwór świeżo ochrzczonego
poganina, lecz jakby to czynił od wielu pokoleń chrześcijański książę niemiecki czy francuski hrabia.
Wiemy również, że około r. 875 dotarło chrześcijaństwo do tzw. ziemi Wiślan, tj. do późniejszej Krakowszczyzny. Nie znany nam z imienia książę Wiślan czynił
“zbytki" chrześcijanom, oczywiście przede wszystkim własnym, bo o chrześcijan wielkomorawskich upomniałby się nie Metody, lecz Swiętopełk.
Wiemy też, że książę ten Wiślan, pobity przez Swiętopełka, został zmuszony do przyjęcia chrztu po niewoli, jak mu to
przepowiedział Metody. Zabytki też archeologiczne stwierdzają, że kult chrześcijaństwa w Krakowie musiał być wcale silny i
dawny. Toteż kiedy w r. 960 Adalbert, późniejszy arcybiskup magdeburski, wyprawiał się z polecenia Ottona I na Ruś, obrał
drogę przez księstwo libickie Sławnika, zatem przez Czechy, stąd zaś zapewne przez Kłodzko, Kraków, Sandomierz zwykłą
drogą do Kijowa. Nie użył krótszej niewątpliwie drogi przez Łużyce, bo ta, w przeddzień walk w tych stronach markgrafa
Gerona, mogła nie być dostatecznie bezpieczna. Za to droga, którą obrał, mogła być tym łatwiejsza dla biskupa —
misjonarza, że po stu latach infiltracji w tych stronach chrześcijaństwa mogła przedstawiać znaczne dogodności, jeżeli na
niej spotykał większe czy mniejsze skupiska chrześcijańskie.
Od r. 949 granica biskupstwa braniborskiego opierała się o Odrę i tędy, na wiele lat przed przyjęciem chrztu przez Mieszka,
mogły przenikać wyprawy misyjne. Mogły się one również przedostawać w głąb Polski od strony Braniborza, za czasów
księcia Tugomira, i od strony Czech z księstwa libickiego, jak wreszcie i od strony Krakowa. Chrześcijańskie elementy mogły
również przenikać przez kupców, bo nie wszyscy kupcy byli żydami, czy mahometanami, przez rzemieślników, których i w
tych czasach potrzebowano i sprowadzano, przez wreszcie emigrantów politycznych, takich, jakim był u Słowian połabskich
graf Wichman. Emigranci ci szukający schronienia, przygód lub poprawy losu mogli być liczni i mogli również odgrywać
pewną rolę w tym skomplikowanym procesie wnikania chrześcijaństwa w pogański ustrój Polski.
Zapewne zatem — obracamy się tu w kole tylko pewnych prawdopodobieństw — zarówno na dworze książęcym, w
wyższych warstwach społecznych, jak i w ważniejszych ośrodkach istniała już pewna ilość wyznawców chrześcijaństwa,
obok nich byli tacy, którzy z chrześcijaństwem i chrześcijanami się już zetknęli, tacy, którzy byli chrześcijaństwu życzliwi albo
wobec chrześcijaństwa obojętni. Nie można twierdzić, by byli oni liczni, w każdym razie zapewne dość liczni i znaczni, by
książę mógł się na nich opierać, i dość wpływowi, by mieć ich skuteczną pomoc lub zapewnioną neutralność. Należy także
podkreślić, że takiej żywiołowej nienawiści, jaką pałali do chrześcijaństwa, wprowadzanego między Łabą a Odrą przez
Niemców, zachodni Słowianie, nie mogło być nad Wartą i Wisłą, i stąd to uczucie mogło tylko słabo działać na polskim
terenie. Mogła to być raczej pewna, zrozumiała zresztą, forma ksenofobii.
Można też sądzić, że strony zachodnie ówczesnej Polski były bardziej z chrześcijaństwem obyte i liczące więcej osób, którym chrześcijaństwo było bliskie, niż
wschodnie, do których dostęp chrześcijaństwa był utrudniony. Jak opornie w te odległe strony wdzierało się chrześcijaństwo, przykładem może być tu
Mazowsze, nie mówiąc o etnograficznie różnych terenach Prusów, Jaćwingów czy Litwy, terenach tak jałowych przez wieki dla działalności misji
chrześcijańskich.
6.01.2016
Postacie historyczne Mieszko I
http://www.religie.424.pl/articles.php?lng=pl&pg=3512&prt=2
3/3
Mieszko I
Nie jesteśmy prawie zupełnie poinformowani ani o podstawach i formach pierwotnego kultu pogańskiego wśród plemion
polskich, ani o tym, czy była lub jaką być mogła tego kultu organizacja. Wszystko, co nam o tym mówi o pięćset lat
późniejszy zacny Jan Długosz, nie może mieć jakiejkolwiek wartości dla X czy XI w. Możemy mieć o tych sprawach jedynie
jak najogólniejsze wyobrażenia.
Jeżeli najbliżsi nasi pobratymcy, Słowianie połabscy, mieli swój kult religijny wcale wysoko rozwinięty i wyrobiony, jeżeli dla
tego kultu istniały świątynie, jeżeli istnieli kapłani, jeżeli stosowano ustalone zwyczajem obrzędy, jeżeli niektóre z tych
plemion wytworzyły formy życia teokratyczne czy teokratycznorepublikańskie, to można przypuszczać, że religia szczepów
lechickich i jej formy organizacyjne były zapewne do tamtych zbliżone, chociażby były prostsze, prymitywniejsze, mniej
wyrobione i rozwinięte. Otóż wiemy, że powaga stanu kapłańskiego na Połabiu i formy teokratycznetam wyrobione były
jedną z przyczyn, jedną z głównych trudności dla stworzenia silniejszych form państwowych, dla wytworzenia tam władzy
zwierzchniej, dziedzicznej, a z tym zrodzenia się idei złączenia i zlania rozbitych a pokrewnych sobie plemion, samodzielnie
żyjących, w całość polityczną, zdolną do życia i do utrzymania niezależności. Obraz ten jest przeciwny temu, co widzimy w
Polsce.
W Polsce ród piastowski przez kilka pokoleń, zapewne w obrębie więcej niż stu lat (znamy zaledwie, koniec tego okresu), w
krwawych niewątpliwie i okrutnych zapasach przeprowadza swój program złączenia wszystkich plemion i szczepów
lechickich pod władzą Piastów. Wśród tych walk tępią wszystko, co było wyrazem partykularyzmów szczepowych czy
plemiennych.
Giną rody zarówno drobniejszych czy większych dynastów, jak ich popleczników, a z tym zapewne i przedstawiciele tego
kierunku, który w zachodniej Słowiańszczyźnie tyle znaczył w ustroju, t j. teokratyczny stan kapłański. Nie podcinało to
jeszcze religii, ale osłabiało organizację i utrudniało opór w jej obronie. W chwili, kiedy Mieszko przeprowadzał swą reformę
religijną, nie stawało już tego czynnika, który by był powołany i był w możności zorganizować opór i stanąć na czele
zapewne jeszcze licznych zwolenników starego porządku. To tłumaczyłoby fakt, że ruch antychrześcijański zbudził się do walki dopiero wtedy, kiedy podjęto
walkę pod hasłem społecznym. Ale w tej walce odgrywało już pogaństwo drugorzędną rolę. Element pozbawiony od dawnych czasów kierownictwa i więzi
organizacyjnej już w połowie X w. nie miał dość sił, by się opierać skutecznie wkraczającemu chrześcijaństwu. Tak prawdopodobnie na tego rodzaju
zmaganiach nie tylko z partykularyzmami, ale i z elementami zachowawczymi, do których zaliczyć należy w pierwszym rzędzie ustrój religijny pogański,
budowały się podwaliny państwa piastowskiego. Jest to oczywiście tylko przypuszczenie, oparte o pewne analogie i pewne możliwości, sądzić można jednak,
że nie powinno być ono zbyt dalekie od rzeczywistości.
Fragment książki: Stanisław Kętrzyński Polska XXI wieku
Data utworzenia: 17/08/2013 @ 22:05
Ostatnie zmiany: 18/08/2013 @ 01:18
Kategoria : Postacie historyczne
Strona czytana 550 razy
Komentarze
Komentuj artykuł
Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!