Rafał Ziemkiewicz Felietony Zapomniany rozbiór

background image

25 siernia 2004

Zapomniany rozbiór

Pierwszego maja 1757 r. w Paryżu zawarty został pakt, zwany przez historyków drugim

traktatem wersalskim. Podpisujące go mocarstwa ustaliły między sobą rozbiór Prus: Austrii
przyznano Śląsk i ziemię Kłodzką, Rosji Prusy Wschodnie oraz - co niezwykle ciekawe -
Kurlandię, choć formalnie należała ona wówczas do nieuczestniczącej w sporze i bynajmniej nie
sprzymierzonej z Prusami Polski; Szwecja brała Pomorze Szczecińskie, Francja pas ziem nad
Renem. O nabytkach terytorialnych przewidzianych dla Bawarii i Saksonii, z uwagi na ich
niewielkie rozmiary, stosowne do siły tych państw, możemy nie wspominać. Tak czy owak, Prusy
znalazły się w sytuacji beznadziejnej. Sama tylko Francja obiecała sojusznikom wystawienie 130
tysięcy żołnierzy, czyli niewiele mniej niż liczyła cała ich armia. Jeszcze więcej stawiała pod broń
Austria. Rosja zadeklarowała tylko 80 tysięcy, ale uzupełniła je flotą kilkudziesięciu okrętów
wojennych, z dwudziestoma liniowcami na czele. Dodawszy do tego kontyngenty mniejszych
państw, Prusacy mieli pełne prawo powiedzieć sobie słowami znanej piosenki Młynarskiego
„ widoki nasze marne są i dola przesądzona” i zamówić mszę żałobną - zwłaszcza że Anglia, która
jako jedyna gotowa się była za nimi ująć, zaoferowała wysłanie wszystkiego dziesięciu tysięcy
chłopa, i to tylko do obrony przed Francuzami okolic Hanoweru.

Prusacy zachowali się jednak, z naszego punktu widzenia, dziwnie. Nikt nie łkał nad

nieuchronną zgubą ojczyzny, nie tarzał się po ziemi, rwąc koszulę na piersiach, ani nie śpiewał „Te
deum”, a Stary Fryc nie przyłączał się do rozbiorców i nie pożyczał im kałamarza, by mieli czym
podpisać swoje pakty. Zamiast tego, nie dając przeciwnikom czasu na przygotowanie wspólnej
kampanii, zebrał wojsko, pomaszerował szybko na południe i nagłym atakiem spuścił bęcki
Austriakom. Co prawda, w następnej bitwie stracił, co uzyskał w poprzedniej, ale nie załamując się
z tego powodu skierował się z kolei ku następnemu wrogowi, i tak, wojując ze zmiennym szczę-
ściem na różnych kierunkach przez siedem lat, stopniowo wyperswadował adwersarzom, że Prusom
nie należy niczego zabierać, bo to boli tego, który zabiera. Nie minęło dalszych osiem lat, a król
Prus zaoferował niedawnym przeciwnikom podzielenie się terytoriami Rzeczpospolitej Obojga
Narodów, która to propozycja, jak wiemy, została przyjęta i zrealizowana.

Właśnie w czasie wojny siedmioletniej został przesądzony rozbiór Polski. W wojnie tej

Rzeczpospolita zachowywała się bowiem, delikatnie rzecz ujmując, dziwnie. De facto w niej
uczestniczyła, bo jej król był zarazem elektorem Saksonii, aktywnej po stronie antypruskiej koalicji,
i korzystał z prawa do używania w walkach nielicznych wojsk Rzeczypospolitej - a poza tym sama
geografia sprawiała, że duża część działań wojennych toczyła się właśnie na naszym terytorium. De
iure jednak pozostawaliśmy neutralni, albowiem żadna z władz Rzeczypospolitej decyzji o
przystąpieniu do wojny - jak zresztą żadnej w ogóle - podjąć nie była w stanie. Obce wojska łaziły
więc po Polsce i Litwie jak po rozgrodzonym pastwisku, wybierały kontrybucje, porywały rekruta i
robiły, co chciały, a Polacy ograniczali się do formalnych protestów, albo nawet i tego nie. Do
legendy przeszedł ówczesny wielki hetman litewski Mikołaj Radziwilł, zwany „Rybeńką” - dziwak
i głupek jeszcze większy niż sławny Karol „Panie Kochanku” - który, gdy na jego jurysdykcję
weszła, paląc i rabując, armia rosyjska, wysłał do jej wodza pismo z oficjalnym zapytaniem, czy
przybywa jako przyjaciel, czy jako wróg. Tamten odpisał, że jako przyjaciel, po czym palił i
rabował dalej, nie doznając żadnych przykrości ze strony zadowolonego z tej odpowiedzi hetmana.

Państwo się pewnie zdziwią, czemu właściwie zamęczam ich tymi starociami - czy to jakaś

rocznica, czy co? Nie, po prostu lapidarny opis rozbiorów, na jaki pozwoliłem sobie w swej
ostatniej książce, okazał się budzić zastrzeżenia miłych czytelników. Cóż, historykiem faktycznie
nie jestem, a „Polactwo” nie traktuje o historii, tylko o sprawach współczesnych. Ale co zrobić, że
ta współczesność nie tylko wciąż pozostaje w cieniu historii - ale wręcz wydaje się ją powtarzać?
Nasza historia jest wyjątkowa, powtarzamy sobie, wyjątkowa przez to, jak wrednie się z nami
zawsze wszyscy obchodzili, jak złych zawsze mieliśmy sojuszników i tak dalej. Cóż, jeśli się
dokładniej wczytać w dzieje, to wyjątkowe wydaje się u nas tylko jedno - brak jakiejkolwiek troski
o własne państwo i chęci bodaj kiwnięcia palcem dla jego dobra.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kolejność spraw, e BUKA, Ziemkiewicz Rafal A - Felietony, Rafał Ziemkiewicz - felietony
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ostatki Millerowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Witajcie w rynsztoku
Rafał Ziemkiewicz Felietony Laickie państwa wyznaniowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Miller się cieszy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ściema
Rafał Ziemkiewicz Felietony Dwumonolog
Rafał Ziemkiewicz Felietony Apologia bezruchu
Rafał Ziemkiewicz Felietony Misja Sergiusza K
Rafał Ziemkiewicz Felietony Pożyteczni idioci z prawicy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Jasna strona absencji
Rafał Ziemkiewicz Felietony Manipuła Kingi D
Rafał Ziemkiewicz Felietony Trzymaj się Saddam
Rafał Ziemkiewicz Felietony Popaprany świat
Rafał Ziemkiewicz Felietony Taniec z figurami
Rafał Ziemkiewicz Felietony Lepper w systemie argentyńskim
Rafał Ziemkiewicz Felietony Mafia w genach
Rafał Ziemkiewicz Felietony Okropne nowiny
Rafał Ziemkiewicz Felietony Perpetuum mobile

więcej podobnych podstron