Barbara Boswell Uwodziciel bez skrupułów

background image

Osborne Betsy

- Uwodziciel

bez skrupułów

background image

1

Kerry O'Kaye nie chciała jechad na Zjazd Autorek Romansów do Nowego Jorku, który miał się odbyd
w ostatnim tygodniu maja. Nie czytywała w ogóle romansów; interesowała ją jedynie literatura
poważna. Przedstawiła swojej przyjaciółce, Ninie Tarasi, aż nadto wymówek, mając nadzieję, że
któraś z nich ją przekona.

— Jestem naprawdę zmęczona — zaczęła, ale ciemne oczy Niny zwęziły się niebezpiecznie, co nie
wróżyło niczego dobrego. Rozmawiały w małej pralni w bloku, w którym obydwie mieszkały: Nina
na trzecim, a Kerry na drugim piętrze. — Miałam wyczerpujący tydzieo, Nino, i znów mi dokuczają
zatoki. Wiesz, jak mnie to męczy?

Zdeterminowany wyraz twarzy Niny zapowiadał dłuższą tyradę.

— Jak można byd wyczerpanym, ucząc przedszkolaki? Przecież jedyne, co do ciebie należy, to
cięcie, klejenie papieru oraz podawanie ciasteczek, a także soku! A jeśli chodzi o twoje bóle głowy,
to równie dobrze możesz zabrad ze sobą lekarstwa!

Kerry spróbowała raz jeszcze:

— Nino, ten zjazd to dla mnie strata czasu. Poproś lepiej Karen Shapiro, żeby z tobą pojechała. Ona
przecież uwielbia romanse.

— Od niej właśnie zaczęłam. — Nina wrzucała rzeczy do jednej z pralek. — Zrobiłam nawet
rezerwację, ale ona mi po prostu w ostatniej chwili odmówiła. Kerry, musisz ze mną pojechad! Ten
zjazd to dla mnie wielka szansa! Wiesz dobrze, jak nienawidzę tych przygłuchych dzieciaków ze
szkoły podstawowej w Oak View, których muszę uczyd muzyki.

— Rozumiem, dlaczego ty chcesz tam jechad, Nino, ale...

— Będziemy się dobrze bawiły — Nina przerwała jej, próbując innej taktyki. — Spędzimy weekend
w mieście, przenocujemy w eleganckim hotelu i poznamy mnóstwo ciekawych ludzi. Pisarzy
romansów, wydawców, agentów, księgarzy i wielbicieli tej literatury.

Kerry czytała teraz broszurkę, którą wcisnęła jej do ręki Nina.

— A to co? — Spojrzała na tylną stronę obwoluty. „Szansa wygrania fascynującego wieczoru w
mieście ze Steele'em Grayem". — Kim lub czym jest Steele Gray?

— Kerry, tylko nie to! Wiem, że czytasz głównie nudne, stare książki historyczne, ale musiałaś
chyba słyszed o Steele'u Grayu? — Kerry przecząco potrząsnęła głową. — To pisarz i to nie byłe jaki:
wydają go już w twardej okładce! Pisze powieści przygodowo-sensacyjne... — Nina przewróciła
marząco oczami. — ...z dużą dozą seksu. To na podstawie jego książek powstało kilka filmów
telewizyjnych. Jego bohaterowie to twardzi faceci w typie Clinta Eastwooda: pełni siły, agresywni i
władczy w stosunku do kobiet.

background image

— No tak, stereotypowi twardziele. Niezawodnie pan Gray jest pierwowzorem swoich postaci
literackich.

— On jest naprawdę bombowy, Kerry. Widziałam jego zdjęcie w magazynie People i daję słowo;
Tom Selleck może się schowad!

— Aha! — Kerry powiedziała to niezbyt entuzjastycznie. — Znam ten typ.

— Metr dziewięddziesiąt wzrostu, błękitne oczy. gęste, ciemne włosy, jednym słowem wygląd
zewnętrzny, który ścina z nóg. Czy to dla ciebie za mało? — Ninie aż zabrakło powietrza.

— Ja... mnie po prostu trochę przytłaczają ci idealni, dobrze zbudowani mężczyźni. — Usta Kerry
ułożyły się do ledwie widocznego, kpiącego uśmieszku. — Och, nie znaczy to wcale, że znam ich
wielu osobiście, ale zawsze podobali się oni moim siostrom. Dzięki Erin i Ellen spotkałam dośd
Clintów Eastwoodów i Tomów Sellecków, aby się definitywnie przekonad, że nie są oni w moim
typie.

— No tak, zapomniałam, że to pan Rogers jest mężczyzną twoich marzeo — Nina odcięła się
uszczypliwie. - Tym swoim przedszkolem przesiąknięta jesteś do szpiku kości.

— Pan Rogers nie dałby się sprzedad na licytacji gromadzie pisarek romansów — powiedziała Kerry
z grymasem na ustach. Skooczyła czytad reklamową broszurkę. — Na sobotnim bankiecie, późnym
wieczorem, odbędzie się losowanie, a szczęśliwa zwyciężczyni spędzi resztę nocy zwiedzając
najbardziej popularne nocne lokale Nowego Jorku z samym Steele'em Grayem. — Zwróciła Ninie
książeczkę. — Mam nadzieję, że szczęśliwa zwyciężczyni zda sobie sprawę z tego, że taki typowy
twardziel, jak on, nie ma pojęcia o żadnych delikatnych uczuciach łączących kobietę i mężczyznę. —
Teraz mówiła już z doświadczenia własnego, a nie swoich sióstr. W swoją jedyną historię miłosną
uwikłała się właśnie z takim Steele'em Grayem, tylko na mniejszą skalę. Był profesorem w
instytucie nauczania, gdzie ona robiła specjalizację. Teraz, z perspektywy czasu, uważała Jamesa za
błąd młodości. W rezultacie jednak pozostała w niej pewna niechęd w stosunku do wszystkich
podrywaczy.

— Jeśli jest tak oszałamiająco przystojny, to wszystko inne jest nieważne. — Nina wyjęła drobne
monety i włożyła do pralek, również do tej, w której znajdowało się pranie Kerry. Odmówiła,
oczywiście, kategorycznie przyjęcia pieniędzy od swojej przyjaciółki.

Kerry westchnęła. Taka była Nina. Bezpośrednia i często irytująca, ale przy tym szczodra i życzliwa.
Kerry miała przeczucie, że Ninie uda się w koocu namówid ją na ten zjazd. Do tej pory zawsze jej się
to udawało. Nina ciągała ją na przyjęcia dla „samotnych serc"i organizowała jej randki z
nieznajomymi, chociaż Kerry wcale nie miała ochoty.

— Kerry, o której Howard po ciebie dzisiaj przyjeżdża? — zapytała Nina, popijając wodę mineralną.

— O wpół do siódmej. Chce tym razem pojechad do South Philly.

background image

Nikt nie kochał jedzenia bardziej niż Howard Stover. Zdaje się, że jadł on już przynajmniej raz w
każdej restauracji w całej dzielnicy South Jersey w Filadelfii. W ciągu ich sześciomiesięcznej
znajomości zdołała już też poznad większośd z nich. Howard był w gruncie rzeczy nudnawym
facetem, ale nie wymagał od niej wiele, a ona miała dzięki niemu zapewnione towarzystwo na
sobotni wieczór. Poznanie Howarda Kerry zawdzięcza oczywiście Ninie. Przynajmniej za to winna jej
jest przysługę. Jeśli ta konferencja jest dla niej taka ważna... Kerry poczuła się pokonana.

— Nino, pojadę z tobą na ten zjazd.

— Ależ, Nino, to seminarium jest dla ciebie idealne: „Konstruowanie akcji i ewolucja bohatera —
zajęcia dla początkujących pisarzy". Jesteś tam już zapisana, przecież zapłaciłaś! — Kerry bezradnie
pomachała kartką Niny. Znajdowały się ciągłe w hotelowej sali balowej, gdzie jeszcze godzinę temu
obradował Zjazd Autorek Romansów. Tłumek uczestników rozpierzchł się teraz do oddzielnych
pokoi na zaplanowane seminaria w grupach dyskusyjnych.

Kerry pomasowała sobie skronie. W głowie czuła pulsowanie, na pewno z powodu tego
zanieczyszczonego powietrza. Wzięła już tabletkę, która jej jednak nic pomogła. Postanowiła
połknąd jeszcze jedną i popiła ją łykiem kawy.

Nina włożyła swoją kartę do torebki.

— Nie potrzebuję porad warsztatowych Kerry. Przecież ja już jestem pisarką. Czytałaś mój rękopis,
więc wiesz, jak piszę.

Tak, to właśnie Kerry dobrze wiedziała i dlatego zgodziła się towarzyszyd Ninie na tej konferencji.
Bowiem jeśli Nina zamierzała odnaleźd się w życiu, pisząc romanse, to niezawodnie potrzebowała
każdego możliwego seminarium, które by ją tego nauczyło.

Rękopis Niny ją zmroził. Bez wątpienia nigdy dotąd nie miała w ręku równie bezwartościowego
tekstu. Sama historyjka była już wystarczająco zła, ale styl Niny to kompletna katastrofa. Udało jej
się pogwałcid wszystkie istniejące reguły dobrego pisania. Jej powieśd czytało się jak komplikację
wpadek i błędów wziętych żywcem ze studenckich wypracowali. A te sceny erotyczne! Malownicze
aż do przesady, perwersyjne, wprost szokujące! Czytając je, Kerry wręcz się rumieniła. No, tak, ale
skoro ambicją Niny była napisad ostry romans erotyczny... Dla Kerry sceny te nie miały w sobie
nawet odrobiny erotyki. Były wstrętne i napawały ją obrzydzeniem.

— Spójrz, Kerry, widzę błękitny znaczek. — Nina potrząsnęła przyjaciółką, aby ta wróciła do
rzeczywistości.

— Jak to jest: czy błękitny to agent czy wydawca?

— Agent — odpowiedziała Kerry, przypominając sobie system kolorowych wstążek, który
objaśniono im na wstępie konferencji. Wydawcy, agenci, autorzy znani i początkujący, księgarze i
wielbiciele mieli dla odróżnienia nosid różnobarwne odznaki.

background image

— Po co mi pośrednik? Podejdę najlepiej od razu do wydawcy i spróbuję szczęścia. Oni mają
różowy kolor, prawda? O, już widzę jedną!

Kerry przyglądała się, jak Nina przyparła do ściany jakąś sympatyczną brunetkę w różowym
kostiumiku i wciskała jej do rąk swój maszynopis.

— Pani zdaje się z wydawnictwa „Namiętności"— mówiła Nina do młodej kobiety. — Chciałabym,
żeby pani rzuciła na to okiem.

— Ależ ja naprawdę nie mam teraz czasu tego czytad. Mogę naturalnie zabrad go ze sobą i...

Nina natychmiast jej przerwała:

— Nie, nie, ja muszę znad pani zdanie teraz — nalegała. — Nie mogę pani pozwolid zabrad go ze
sobą.

— Widzę, że udekorowała pani stronę tytułową serduszkami — powiedziała kobieta głosem z lekka
napiętym. Kerry drgnęła. Przecież sugerowała Ninie, aby lepiej zrezygnowała z tych ozdóbek.
Widocznie jej jednak nie posłuchała.

— Proszę po prostu przeczytad pierwszy rozdział — zażądała Nina, tak się ustawiając, aby
redaktorka nie mogła jej się wymknąd. — „Namiętności", — to moje ulubione wydawnictwo, wiec
chętnie dam wam pierwszym szansę wydania mojej powieści.

Nie było mowy o ucieczce, więc młoda kobieta zabrała się do czytania. Następne minuty były
straszne dla Kerry. Na twarzy redaktorki odbijała się cała paleta uczud: od niedowierzania
począwszy, przez niechęd, aż po wstręt. Gdy policzki jej nagle oblały się rumieocem, Kerry
wiedziała, że musiała ona trafid na pierwszą scenę erotyczną. Czytając dalej, kobieta zaciskała usta,
starając się usilnie nie parsknąd śmiechem. Kerry zrobiło się żal przyjaciółki. Do niej jednakże nic z
tego nie docierało.

— I co pani sądzi? — nacierała na nią pełna entuzjazmu.

— Pani Tarasi, jeśli mam byd absolutnie szczera, jeszcze nigdy w życiu czegoś podobnego nie
czytałam.

— Kiedy ją wydacie? Czy powinnam od razu rzucid moją posadę nauczycielki i zacząd pisad dla was?
Możemy przy kawie przedyskutowad warunki sprzedaży. — Nina zapalała się coraz bardziej.

— Pani Tarasi, ja niestety nie jestem upoważniona do składania tego rodzaju ofert — szybko
odpowiedziała reda-

— Może zechce pani zwrócid się jeszcze do kogoś innego...

— Właściwie... — zaczęła Nina, ale wtedy brunetka nie stała już obok niej.

background image

— Proszę spróbowad szczęścia z Pat Kelly z wydawnictwa „Romantyczne Przygody"! — zawołała
jeszcze przez ramię z błyskiem w oku.

Kerry mogła się tylko domyślad, że chodziło o jakieś osobiste porachunki pomiędzy
„Namiętnościami" a „Romantycznymi Przygodami" Chyba że chciała im po prostu zapewnid dobrą
zabawę. "

— Kerry, podobało jej się! — wykrzyknęła Nina w euforii. — Ojej, widzę jeszcze jedną różową!
Lecę! — Nina zniknęła w pościgu za szczupłą blondynką z różową odznaką na płóciennej bluzce.
Kerry patrzyła na to z mieszanymi uczuciami. Nie miała wątpliwości, że dzisiejszy dzieo będzie
jednym z najdłuższych w jej życiu.

Na wieczornym bankiecie posadzono Kerry pomiędzy Marge, autorką powieści historycznych, a
Shirley, która ten gatunek literacki uwielbiała. Obydwie dużo wiedziały o okresie panowania
Jerzego IV w Anglii i Kerry chętnie wzięła udział w dyskusji na ten temat. Jadły ciepłą kolację
składającą się z zupy cebulowej, surówki, pieczonych ziemniaków oraz wybornych żeberek.

Wielokrotnie usiłowała wciągnąd do rozmowy Ninę, ale jej przyjaciółka zachowywała się tego
wieczoru wyjątkowo cicho. Odrzucenie jej powieści musiało ją bardzo zaboled. Spotkała ją
kompletna klęska. Wszyscy wydawcy i agenci, z którymi udało jej się porozmawiad, uprzejmie, lecz
stanowczo odmówili przyjęcia powieści.

— Nikt jej nie chce! — stwierdziła Nina przy koocu dnia; zaszokowana tym faktem.

— Pierwszą książkę zawsze ciężko jest sprzedad, Nino — pocieszała ją Kerry. — Podobno pisarze
tapetują ściany pismami odmownymi, zanim ich pierwsza książka zostanie wydana.

— Mam jeszcze jedną szansę — wymamrotała Nina — jeśli na dzisiejszym bankiecie wygram
wieczór ze Steele`em Grayem. On może mnie poleci swojemu wydawcy. Wiesz, Kerry, wydaje mi
się, że te tanie wydawnictwa po prostu nie są zainteresowane nowym talentem.

Kerry połknęła jeszcze jeden proszek przeciwbólowy i zdusiła w sobie jęk bezsilności.

Po zjedzeniu deseru, schłodzonej pianki truskawkowej, sięgnęła po miętową czekoladkę. Po raz
pierwszy tego dnia przestał jej dokuczad ból głowy. Byd może pomogło jej wino, którego wyjątkowo
dużo wypiła do kolacji. Lekko zamglonym wzrokiem popatrzyła po sali. Stoły pokryte były na
przemian różowymi i purpurowymi obrusami, a uroczystego nastroju dopełniały zwisające z sufitu
czerwone baloniki w kształcie serc.

— Nadeszła wreszcie chwila, na którą wszyscy niecierpliwie czekaliśmy — powiedziała do
mikrofonu ładna, młoda kobieta w szkarłatnej sukience z chioskiego jedwabiu, stojąca na niskim
podium.

— To Joanne Green, organizatorka tego zjazdu — szepnęła Marge siedząca po prawej stronie
Kerry. Na sali pojawiły się kamery telewizyjne.

background image

— Czas na losowanie — wyjaśniła półgłosem Shirley z lewej strony Kerry. — Czy widzi już pani
Steele'a Graya, Kerry? Któż nie chciałby wygrad tej nocnej wycieczki z nim?

Kerry wyciągnęła szyję, aby go zobaczyd: bardzo wysokiego, przystojnego mężczyznę stojącego na
podium obok Joannę Green. Opis Niny zgadzał się: szczupły; ciemnowłosy i bardzo postawny Gray
zaraźliwie się uśmiechał z lekko zawadiacką miną. Kerry dziwiła się przez chwilę, że taki znany
pisarz, i w dodatku taki przystojny, znalazł się w charakterze nagrody na jakimś zjeździe
„romansujących" kobiet. Może spowodowały to kamery telewizyjne... On na pewno uwielbia
rozgłos.

Nie był w jej guście. Ona sama należała do tych cichych i zamkniętych w sobie. Jej przyjaźo z
ekstrawertyczną Niną stanowiła dla niej od początku wielką zagadkę. Zupełnie nie rozumiała
mężczyzny takiego jak Steele Gray, który żył prawie na oczach publiczności i prawdopodobnie był
tym zachwycony.

— Och, Kerry! — pisnęła Nina. Była bardzo blada. — Muszę wygrad!

— Fascynujący wieczór w Nowym Jorku ze Steele'em Grayem wygrywa... — Joannę Green wyjęła z
ogromnego pudła pojedynczą kartę. — ...Kerry O'Kaye!

W całej sali rozległy się nagle głośne oklaski. Shirley i Marge krzyczały z zachwytu.

— Wygrałaś, Kerry! Wygrałaś! — W uszach Kerry odbijał się echem przenikliwy, podekscytowany
głos Niny. — Kerry, teraz ty możesz mu pokazad mój maszynopis!

Kerry siedziała jak przykuta do krzesła, unieruchomiona szokiem, którego doznała.

— To na pewno pomyłka — powiedziała, gdy Shirley i Marge próbowały ją postawid na nogi. —
Przecież ja wcale nie włożyłam kartki z moim nazwiskiem...

— Ja to zrobiłam. — Nina wcisnęła jej do ręki teczkę z maszynopisem. — Miałam chyba przeczucie!
Dopiero po południu wypisałam tę kartkę i włożyłam ją do Różowej Skrzynki Marzeo.

— Kerry O'Kaye, prosimy na podium, czeka tu na panią Steele Gray, pani towarzysz na dzisiejszy
wieczór. — Dziewczęcy głos Joannę słychad było wyraźnie przez mikrofon.

Shirley i Nina lekko popchnęły Kerry w prawo, w kierunku sceny.

— No, idź już, Ker!

Zgrabnie lawirując pomiędzy stolikami, Kerry uświadomiła sobie, że jest fotografowana, a kamery
telewizyjne rejestrują jej drogę. Wpadła w popłoch: takie historie zdarzały się jej siostrom, ale
nigdy jej! Monika, Erin i Ellen byłyby w swoim żywiole. Zawsze walczyły o to, aby znaleźd się w
centrum zainteresowania. Kerry z kolei czuła się najlepiej w czyimś cieniu, gdy jej nikt nie zauważał.

background image

Kiedy dotarła na miejsce, jej oczy na sekundę przyłapały elektryzujące spojrzenie błękitnych oczu
Steele'a Graya. Przeszedł ją przenikliwy dreszcz. Miał w sobie coś zniewalająco męskiego, co ją, jak
pewnie każdą inną kobietę, przyciągało jak magnes.

Kerry nie miała żadnych złudzeo co do własnego braku magnetyzmu. Nina często łajała ją za jej
niepewnośd i twierdziła, że Kerry jest naprawdę ładna, nawet piękna, gdy się uśmiechała. Ale Nina
przecież zwykle przesadza. Tylko połowę tego, co mówi, można brad na serio. Kerry wychowywała
się z trzema rzeczywiście pięknymi siostrami i dzięki temu dobrze wiedziała, czego jej samej
brakuje. Była szczupła i proporcjonalnie zbudowana, chod niska, lecz jej ciało nie miało w sobie nic
zmysłowego. Miała, jak sama mówiła, mysie włosy, które sięgały jej do ramion. Teraz, pod
wpływem wilgoci na pewno już zwisały jak druty. Regularne rysy jej twarzy niczym się nie
wyróżniały. Jedynie jej oczy, duże i głęboko osadzone, zasługiwały na uwagę. Zwykle błyszczące
humorem i inteligencją, nie miały określonego koloru. Stanowiły dziwną mieszaninę koloru
piwnego, zieleni i bursztynu. W tej chwili zawstydzone i niepewne przybrały barwę ciemnożółtej
zieleni.

Różowe serduszka na okładce manuskryptu Niny skrzyły się teraz w światłach reflektorów, gdy
stała obok Steele'a Graya. Ten wziął ją za rękę i uśmiechnął się do niej z wystudiowaną łatwością.

— Mam na imię Steele — powiedział po prostu, ale Kerry nie była w stanie odpowiedzied. Miała
ściśnięte gardło, lodowato zimne palce i spocone dłonie.

Joanne Green opisywała właśnie wspaniały wieczór, który miał byd ich udziałem, wymieniając
liczne nocne kluby z entuzjazmem godnym gospodyni programu rozrywkowego. Ktoś podał im
wszystkim kieliszki z różowym szampanem i Joanne zaproponowała toast „za noc w stolicy
romansu".

Kerry bezmyślnie sączyła słodkawy napój i po chwili jej kieliszek był już pusty. Zaraz go ponownie
napełniono.

— Proszę się rozluźnid — miękko powiedział Steele Gray; jego ciepły głos brzmiał jej jeszcze w
uszach. — Niech się pani nie denerwuje. Proszę tylko odpowiadad na pytania i uśmiechad się przy
tym do kamery.

Nie uważała, że jest to takie proste. On był tutaj, na miejscu, uśmiechał się, śmiał wręcz i żartował z
Joanne Green. Nie po raz pierwszy Kerry zapragnęła byd ozdobą towarzystwa jak jej trzy siostry.
Dwa lata młodsza od Moniki i tyle samo starsza od bliźniaczek, Kerry całe swoje życie marzyła, aby
posiadad ich wdzięk i czar. Nigdy jednak nie życzyła sobie tego bardziej niż teraz. Monika, Erin czy
Ellen czułyby się tutaj jak ryby w wodzie i potrafiłyby dorównad Steele'owi Grayowi ciętością
dowcipu. Kerry natomiast stała, umierając z nieśmiałości i skrępowania, i nie mogła wydusid z
siebie ani jednego słowa.

— Jest więc pani początkującą pisarką, Kerry? — Steele gładko wypowiedział to pytanie do
mikrofonu.

background image

— Jestem przedszkolanką — zdołała wykrztusid Kerry zdławionym głosem. Z jakiegoś powodu
wywołało to u publiczności śmiech. Kerry zadrżała.

— I podczas gdy wbija pani do głów małych bąbli abecadło, umysł pani pracuje nad pełną
namiętności prozą? — Steele wyraźnie mówił pod publicznośd, a im się to podobało. Kerry
przyglądała się, słuchała i wolałaby byd teraz wszędzie, tylko nie tu. Steele znów rzucił jakiś dowcip,
na który Kerry nie udało się zareagowad. Jej garrdło było tak suche, że ledwo połykała ślinę. Nie
mogła wydobyd z siebie głosu. Joannę Green taktownie wybawiła ją z opresji.

Potem zapanowało zamieszanie i Steele wyprowadził Kerry z sali do przestronnego hallu.

— Przed wejściem czeka na nas limuzyna. — Razem udało im się wydostad na zewnątrz, gdzie
owiało ich ciepłe powietrze majowego wieczoru.

Przed samym hotelem stała zaparkowana błyszcząca, różowa limuzyna z umundurowanym
szoferem na przednim siedzeniu.

— Różowa! — jęknął Steeie niemile zaskoczony. — Tylko tego mi jeszcze brakowało...

Kerry stłumiła w sobie chęd śmiechu. Jakież to musi byd dla tego twardego faceta upokarzające —
jechad w tym dziewczęco różowym aucie. Duże, sportowe auto byłoby bardziej w jego stylu. Nagle
poczuła do niego sympatię, zrobiło jej się go żal. Steeie z pewnością liczył na jakąś czarującą pisarkę
lub redaktorkę w eleganckiej sukni; zamiast tego miał u swego boku Kerry O`Kaye w żółtej,
standardowej sukience z włóczki. I do tego ta powieśd Niny! Dla niego ten wieczór na pewno nie
będzie atrakcyjny...

— No cóż, zaczynajmy — powiedział, siląc się na serdecznośd. — Pani, twój powóz czeka.

Kerry znów miała się ochotę roześmiad. Dziadek O`Kaye zwykł tak mawiad do jej babci. Brzmiało to
tkliwie i staromodnie i bardzo pasowało do jej dziadka. I takie zwroty w ustach Steele'a Graya,
pisarza? Jeśli on pisze tak, jak mówi, to w dialogach dorównuje Ninie. Kerry westchnęła w myślach.
To będzie długi „fascynujący wieczór w mieście".

Różowa limuzyna z parą na szerokim tylnym siedzeniu ruszyła sprzed hotelu. Na podłodze
samochodu w wiaderku z lodem stała butelka różowego szampana, a obok dwa kielichy z nóżkami
przewiązanymi różowymi kokardkami. Romantycznie aż do znudzenia. Steele otworzył butelkę i
napełnił kieliszki, wręczając jeden Kerry. Nerwowo przełknęła pierwszy łyk, wiercąc się na siedzeniu
obok Steela i starając się interesująco zacząd rozmowę.

Rozmowa o drobiazgach nigdy nie była jej mocną stroną. Nikt w rozgadanym klanie O`Kaye nie
mógł pojąd wrodzonej powściągliwości Kerry. W wieku dojrzewania sama ubolewała nad swą
nieśmiałością i skrępowaniem. Nawet teraz, jako dwudziestosześcioletnia przedszkolanka, czuła się
nadal obco w pozarodzinnych sytuacjach towarzyskich. Przyjaźo z Niną bardzo jej na co dzieo
pomagała, ta bowiem ciągnęła Kerry wszędzie ze sobą i mówiła za obydwie. Nagle Kerry
zapragnęła, aby Nina znalazła się teraz obok niej.

background image

— Kerry O'Kaye to chwytliwy pseudonim. — Jej sen na jawie przerwał głos Steele'a. — Odrobinę
zbyt wyszukany, niemniej jednak bardzo chwytliwy. A jak się w rzeczywistości nazywasz?

Kerry patrzyła na niego jak na wariata.

— Nie mam pseudonimu. Naprawdę nazywam się Kerry O'Kaye.

— Żartujesz chyba!

— Jeśli już mówimy o wyszukanych nazwiskach, to Kerry O`Kaye nie umywa się do Steele'a Graya
— odcięła się Kerry, po czym przerażona zamilkła. Czyżby w ten sposób obraziła tę osobistośd? Co
się z nią dzieje? Spojrzała na szampana i domyśliła się, że to on musiał rozwiązad jej zazwyczaj
powściągliwy język. Spłoszona rzuciła ukradkowe spojrzenie na Steele'a Graya, bezgranicznie
wstydząc się za siebie.

A on się uśmiechał! Prawdziwym uśmiechem, zupełnie różniącym się od tego, który sprzedawał
kamerom na bankiecie. Kiedy Kerry uświadomiła sobie tę różnicę, serce zabiło jej radośniej. Steele
to z pewnością najprzystojniejszy, najbardziej dynamiczny mężczyzna, z jakim kiedykolwiek miała
randkę. I pomimo że „wygrała" go w losowaniu, to przecież mieli spędzid razem wieczór. Żeby tak
jej rodzina mogła ją z nim zobaczyd, a szczególnie jej siostry!

— Możesz wierzyd lub nie, ale Steele Gray, to również nie jest pseudonim — powiedział z
uśmiechem. — Moja., matka ma bujną wyobraźnię. Sama wybrała dla mnie to imię i cierpiałem
przez to od urodzenia. Moja młodsza siostra, Deborah, miała więcej szczęścia, bo zawdzięcza imię
ojcu. Nie zgodził się on na Dove i Pearl, które podobały się matce. Gdybym sobie wybierał
pseudonim, nie byłoby nim na pewno nic tak absurdalnego jak Steele Gray.

— To nie jest absurdalne — szybko wtrąciła Kerry. — To, to jest...

— Chwytliwe, ale odrobinę zbyt wyszukane? — podsunął Steele.

Roześmieli się obydwoje. Kerry dokooczyła szampana i Steele napełnił kieliszki jeszcze raz.

— Czy wiesz, że po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęłaś? — spostrzegł w chwilę później. —
Powinnaś się częściej uśmiechad, Kerry O'Kaye. Wyglądasz wtedy bardzo ładnie.

— Zupełnie jakbym słyszała swoją babcię O'Kaye — odpowiedziała Kerry z grymasem. — Wiecznie
mnie zmusza do uśmiechu. Jej zdaniem powinnam mied chyba usta lekko rozchylone przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę. — Zdziwiła się, że tak mu się zwierza. Może te jej
wspomnienia go nudzą?

Steele jednak znał ten problem z doświadczenia.

— Moja babcia ciągle mnie upomina, żebym trzymał się prosto. Uważa, że się zbytnio garbię, a
sama była zwolenniczką wyprostowanej postawy w typie wojskowym. Słyszałem od niej zwykle:
„Wyprostuj się, Steele", albo: „Siedź prosto, Steele".

background image

— Teraz też się właśnie garbisz. — Kerry nie mogła się powstrzymad od tej uwagi, chod nie leżało
to w jej naturze. W pewien sposób poczuła się z nim związana: obydwoje mieli gderające babki. —
Wyprostuj się, Steele!

— Uśmiechnij się, Kerry! — zrewanżował się jej. Uśmiechnęli się do siebie jak para niesfornych
dzieci. — Zgadzam się z babcią O'Kaye — powiedział Steele, wpatrując się w nią. — Stanowczo
powinnaś się częściej uśmiechad, Kerry.

Zwykle Kerry nie myślała dużo o sobie, ale pod wpływem spojrzenia Steele'a rozkwitła nagle.
Trzeba przyznad, ae umiał wyzwolid w kobiecie poczucie własnej wartości.

— Masz niezwykle intrygujące oczy — zauważył Steele, bacznie jej się przypatrując. — Ta żółta
sukienka pogłębia jeszcze ich bursztynowy odcieo. Gdybyś miała na sobie coś jasnozielonego, twoje
oczy przypominałyby pewnie nefryty. A ta piękna karnacja, w odcieniu brzoskwini i kości słoniowej.
— Pochylił się w jej stronę, aby ją lepiej widzied. — Twoje usta są tak zmysłowe, wiesz? — Nagle
urwał, wyprostował się i duszkiem wychylił zawartośd swojego kieliszka.

Kerry bawiła się różową wstążeczką. Palce jej zdradzały nerwowe podniecenie. Jego słowa wyraźnie
ją niepokoiły. Szampan palił ją w gardle.

To dziwne napięcie między nimi... Musiała przerwad tę nienaturalną ciszę. Oczy Steele'a wędrowały
ciekawie po jej ciele. Jego wzrok ją rozgrzewał. Nie wiedziała, dlaczego, ale czuła się zagrożona.

— To prawie, jak randka z nieznajomym, prawda? — ośmieliła się odezwad. Jej siostry na pewno
skrzywiłyby się na brak oryginalności jej dowcipu. Teraz już nic na to nie mogła poradzid. — I
znowu, chod tym razem tylko pośrednio, zaaranżowała ją dla mnie Nina. To moja przyjaciółka,
która zawsze stara się mi znaleźd towarzystwo. — Teraz Kerry była już zupełnie przekonana, że
palnęła głupstwo.

— W moim życiu za tego rodzaju sytuacje odpowiedzialna jest moja siostra, Deborah. Dzisiejszy
wieczór również jej zawdzięczam. Organizatorzy tego zjazdu szukali księcia albo gwiazdy filmowej
w charakterze nagrody do swojej loterii. Ponieważ nie znaleźli, Deborah zaproponowała mnie.
Sama jest ambitną asystentką w wydawnictwie „Namiętności" i chciała się czymś wykazad. Nie było
mnie w tym czasie w kraju, a kiedy wróciłem, dowiedziałem się, że mnie oddadzą jak jakiś
telewizor.

Kerry roześmiała się. Nie mogła się po prostu powstrzymad; Steele był bardzo niezadowolony,
opowiadając tę historię. A ona się bardzo ucieszyła, że to nie on wpadł na ten pomysł.

Obydwoje znaleźli się więc w tej sytuacji bez własnej wolt i to ich jeszcze bardziej ze sobą związało.

— Jeszcze trochę szampana, Kerry?

— Tak, proszę. — Podsunęła mu swój kieliszek. Zaczynała się robid rozmowna. — Chociaż
wolałabym, aby nie był różowy. Mam już na dzisiaj dośd tego koloru. Zauważyłeś, że prawie
wszystkie panie na zjeździe miały na sobie coś różowego, purpurowego lub czerwonego?

background image

— To rozporządzenie Joannę Green. Nie wiedziałaś o tym? Byłaś jedyną osobą ubraną na żółto.

— Nikt mnie o tym nie uprzedził. Ale właściwie jestem z tego zadowolona. Nie darzę sympatią
pujpufy, a różowego wręcz nienawidzę.

— Autorka romansów, która nie lubi różowego? — Steele zakrztusił się nieomal. — To prawie
zakrawa na przewrót. Jaki więc jest twój ulubiony kolor, Kerry? Płonąca czerwieo? Zamglony
błękit? Tęskna żółd?

— Głęboka zieleo — odpaliła natychmiast. — A poza tym jestem przedszkolanką.

— Tak tylko mówisz. Na pewno chciałabyś zostad pisarką. Pokaż mi tę teczkę, którą tak kurczowo
do siebie przyciskasz. Mam chyba rzucid na nią okiem, prawda?

— To nie moje — powiedziała szybko Kerry. — Napisała to moja przyjaciółka.

Zabrzmiało to niezbyt przekonywająco nawet dla niej, tak jakby nie chciała się przyznad do tej
powieści. Reakcję Steele'a mogła sama przewidzied, ale wiedziała, że Nina nigdy by jej tego nie
wybaczyła, gdyby mu jej maszynopisu chociaż nie pokazała.

Steele włączył małą lampkę i ujrzał stronę tytułową.

— Po pierwsze radziłbym ci pozbyd się tych papierowych serduszek. Na takie słodkie dodatki patrzy
się zwykle niechętnie.

Kerry zarumieniła się za Ninę.

— Dolej mi jeszcze szampana — poprosił Steele, przewracając kartkę.

Kerry spełniła prośbę, napełniając również swój kieliszek. Zaczął czytad, podczas gdy limuzyna
wolno sunęła ulicami Manhattanu. Dotarł do trzeciej strony i spojrzał na nią.

— Prawdę mówiąc nie jestem ekspertem w dziedzinie romansu, ale słyszałem na ten temat
wystarczająco dużo od mojej siostry, aby wiedzied, że główna bohaterka nie może byd narkomanką.
Również to, że pozwalasz jej włóczyd się po ulicach podczas kuracji odwykowej... Ależ, Kerry, to
przygnębiające! I wcale nie romantyczne.

Kerry potakująco kiwnęła głową. To samo i prawie tymi samymi słowami powiedziała Ninie.

— Poza tym dobrze byłoby nie zaczynad każdego zdania od tego samego słowa — poradził jej
Steele i zatopił się znowu w czytaniu.

Patrzyła, jak z szybkością komety przebiegł pierwszy rozdział.

— Czy dalej utrzymane to jest w podobnym stylu? — zapytał, patrząc na nią spod oka.

Kerry znów skinęła głową. Nie oczekiwała od niego pozytywnej oceny. Biedna Nina; jak ona
przeżyje tak miażdżącą krytykę?!

background image

Steele nadal dziwnie jej się przyglądał.

— I któżby to pomyślał? — Gwizdnął cichutko przez zęby. — Żeby taka słodka, mała przedszkolanka
miała taką bogatą wyobraźnię! A może te epizody oparte są na twoim życiowym doświadczeniu?

— Nie! — wykrzyknęła Kerry przerażona. — Ja wcale nie...

— A więc przeniosłaś na papier swoje najskrytsze fantazje seksualne? — W jego ciemnoniebieskich
oczach zapaliły się ogniki. — Że też pod tą konserwatywną, przesadnie skromną powłoczką drzemie
tak gorąca, żądna przygód rozpustnica... — Przerwał, uśmiechając się domyślnie.

— Mylisz się. Ja nawet... — Zadrżała pod wpływem jego dwuznacznego uśmieszku.

— Poza tym jednak mam jeszcze kilka innych uwag do tej twojej, hm, powieści miłosnej, Kerry.

— Ta powieśd jest okropna, wiem o tym. — Kerry ulżyło, gdy przestał mówid o jej marzeniach
seksualnych. — Każdy, kto ją czytał na tym zjeździe, był nią wprost przerażony.

— Przerażony? Moim zdaniem ona jest przezabawna. Należałoby pomyśled o sprzedaniu jej w
charakterze parodii szaleostwa romansowego.

Kerry wydało się to komiczne; zaczęła się śmiad. Rozgrzała się i rozluźniła; ulotniła się gdzieś jej
zwykła rezerwa. Nagle uświadomiła sobie, że cały ten dzieo był zwariowany: Nina goniąca za
wydawcami, loteria ze Steele'em Grayem i jego ocena książki Niny. Ze śmiechu dostała czkawki.
Popatrzyła wokoło zaskoczona, ale zanim zdążyła przeprosid Steele'a, już śmiał się razem z nią.
Okazało się, że romans Niny działał na wszystkich w ten sam sposób.

— Najbardziej podobało mi się, że główna bohaterka doznała amnezji i zapomniała sobie kupid
prochy. W ten sposób wyleczyła się z narkomanii. Czyż to nie sprytne rozwiązanie? — Kerry śmiała
się bardzo zaraźliwie.

— Podziwiam twoje poczucie humoru w tej materii, Kerry. — Steele spojrzał na nią ciepło.

— A jak ci się podobają częste przenówiie i rozbudowane porównania? — Kerry chwyciła jedną
stronę i zaczęła czytad. — To na mnie zrobiło wrażenie: „Rozeźlone chmury zuchwale uderzały
deszczem w wijących się kochanków, którzy wyglądali jak para kotów walczących w alejce"

— Proponuję toast. — Steele stuknął się kieliszkiem z Kerry. — Za bijące chmury!

— Zuchwałe i rozeźlone chmury — poprawiła go Kerry. Steele właśnie ponownie napełnił ich
pucharki, gdy limuzyna gwałtownie zahamowała. Kerry pisnęła, gdy lodowaty płyn oblał jej kolana.

— A niech to! — mruknął Steele tak samo mokry jak Kerry.

- Dobrze, że chociaż tym kartkom nic się nie stało. — Kerry z ulgą pomyślała o Ninie. Jej uwaga
rozśmieszyła Steele'a i za chwilę Kerry dołączyła do niego. Wszystko było takie zabawne. Jeszcze
nigdy w życiu się tak dobrze nie bawiła.

background image

— Chyba nie możemy się nigdzie pokazad tacy mokrzy i różowi od tego szampana — zauważyła
Kerry — i na tym kooczy się nasz wieczór. — Jeszcze kilka minut temu uważałaby to.za szczęśliwy
zbieg okoliczności, ale teraz zrobiło jej się żal, że jest już po wszystkim. Sama dziwiła się tej zmianie.

Steele odezwał się:

— Mam lepszy pomysł, Kerry. Jesteśmy niedaleko od mojego mieszkania. Tam możemy w ciągu
godziny doprowadzid do porządku twoje ubranie i od razu wrócid do samochodu.

Kerry oparła się o siedzenie. Było jej nieprzyjemnie w mokrej, lepiącej się do nóg sukience. Z
trudnością w ogóle myślała, ale chyba nie ma powodu, żeby odmawiad... Odwzajemniła jego
uśmiech.

— Zgoda. — Czuła, jakby unosiła się na chmurze... na różowej chmurze. A Steele Gray towarzyszył
jej tam, hipnotyzując ją swoimi błękitnymi oczami.

2

Wysiedli przed wysokim wieżowcem w centrum Manhattanu i Steele prowadził ją do środka.
System bezpieczeostwa wywarł na niej duże wrażenie; umundurowani strażnicy, sied monitorów i
skomputeryzowane windy. Potknęła się, wchodząc do windy, i Steele objął ją opiekuoczo,
przyciągając jednocześnie do siebie.

— Ostrożnie, malutka.

— Ależ nic mi nie jest. — Kerry wypastowała się zawstydzona swoją niezdarnością. Oderwała się od
niego i od razu ponownie potknęła.

— Zdaje się, że jazda windą ci jednak nie służy. — Steele wyraźnie dobrze się bawił.

Kerry nie odpowiedziała. Jej poczucie równowagi zostało poważnie zakłócone tą jazdą w górę.
Ulżyło jej, gdy drzwi otworzyły się i pod nogami poczuła znowu twardy grunt. Wzorek dywanu
leżącego w hallu taoczył jej niebezpiecznie przed oczyma. Zamknęła je. Właściwie, ile kieliszków
szampana wypiła dzisiaj? I co u licha robiła tutaj, idąc za Steele'em potulnie jak owieczka do jego
mieszkania?!

Nagle poczuła jego rękę na karku. Momentalnie otworzyła oczy. Byli na miejscu.

— Wejdź, proszę — powiedział Steele miękko. Kerry szybko odsunęła się od niego, starając
zachowad równowagę i iśd prosto, co już było trochę trudniejsze. Przeszła przez próg.

— Pokażę ci najpierw moje królestwo — powiedział, znów obejmując ją w pasie. Kerry odsunęła
jego ramię. — Chciałem ci tylko pomóc — zaprotestował Steele lekko urażony.

background image

— Na szczęście od lat chodzę już o własnych siłach.

— Ale chyba nie po takiej ilości różowego szampana! — Więcej jednak nie próbował jej już dotykad.
Przeszli przez salon, jadalnię i kuchnię dużego apartamentu. Pokoje były przestronne i elegancko
umeblowane w dopełniających się odcieniach szarości, błękitu i żółci. Kerry najbardziej podobał się
wytworny salon. Jedną jego ścianę zajmował do połowy jej wysokości ogromny, marmurowy
kominek, drugą stanowiło wielkie okno, z którego rozciągał się wspaniały widok na miasto. Duża,
wygodna sofa stojąca blisko kominka pomieściłaby na pewno całą grupę jej maluchów z
przedszkola.

— Cudownie tu. — Westchnęła, obejmując wzrokiem lampki i stoliczki dziwnych kształtów, obrazy i
rośliny oraz różne drobiazgi rozstawione gustownie w całym pokoju.

— Cieszę się, że ci się podoba. — Steele przeszedł przez pokój, nie poświęcając mu w ogóle uwagi.
Wszedł do wąskiego korytarza na lewo od kominka. Kerry poszła za nim. Czuła się teraz znacznie
lepiej.

— Urządzenie tego mieszkania musiało byd fascynujące. — Pamiętała, ile radości zaznała przy
meblowaniu swojego małego gniazdka w Oak View. Namiętnie wręcz odwiedzała wtedy wszelkie
wyprzedaże i przetrząsała sklepiki z antykami w-poszukiwaniu interesujących bibelotów.

— Chyba żartujesz! — Steele zniknął w jednym z pokoi. — Gdyby mężczyźni sami zajmowali się
meblowaniem swoich mieszkao, to dekoratorzy nie mieliby pracy.

— Och! — Kerry bezmyślnie szła za nim i nagle zatrzymała się na środku pokoju. Była to sypialnia,
zdecydowanie kawalerska, utrzymana w tonacji szarobłękitnej. Jej oczy otworzyły się szerzej ze
zdumienia, gdy ujrzała łóżko więcej niż królewskiego rozmiaru.

— To największe łóżko, jakie kiedykolwiek widziałam — wyrwało jej się.

— Dla królewskiej pary. Zostało wykonane na zamówienie. — Steele pozbył się właśnie swego
szarego garnituru i zdejmował teraz błękitną koszulę i krawat. — Uwielbiam przestrzeo, a w łóżku
szczególnie nie lubię tłoku.

Kerry przełknęła ślinę.

— Ja też. — Jej oczy przylgnęły do jego nagiej, owłosionej klatki piersiowej. Miał szerokie ramiona i
muskularne, silne ręce. Jak to powiedziała Nina? „Wygląd zewnętrzny, który ścina z nóg" Gdyby
wiedziała, jak blisko była prawdy! Nagle pojawił się kot.

Wyszedł spod największego łóżka, jakie kiedykolwiek widziała, i sam był niewiarygodnie olbrzymi.
Wyglądał, jakby pomalowano go w czarno-szaro-białe pasy i miał duże, żółte oczy. Kerry stała bez
ruchu i nie mogła oderwad od niego wzroku. A może to tylko halucynacja? Czy istniały w ogóle koty
domowe takiej wielkości?!

background image

— Oto Śrut. — Steele przykucnął, aby pogładzid kota po głowie. Śrut zamruczał lekceważąco i
pomachał ogonem w stronę Kerry.

To był naprawdę kot! Kerry nadał wpatrywała się w niego.

— Nazywa się Śrut?

— Wabił się tak pewien mądry owczarek alzacki w mojej książce „Śmiertelny Śrut". Przychodziło do
niego tyle listów od wielbicieli, że pojawił się znowu w „śmiertelnym zadowoleniu" — wyjaśnił
Steele. — Oczywiście tego Śruta raczej trudno pomylid z owczarkiem alzacram, ale tak się składa, że
mają wiele wspólnych cech.

— Ach, tak... — Kerry nie spuszczała wzroku z drgających mięśni ramienia Steele'a, gdy ten głaskał
kota. — Przepraszam, ale nie czytałam żadnej twojej książki.

Steele udał urażonego.

— Dla pisarza to prawdziwy komplement.

Przeraził ją własny brak taktu. Co się z nią działo? Paplała, co jej tylko ślina przyniosła na język.
Zachowywała się jak ktoś zupełnie inny.

— Ale teraz, gdy cię poznałam, przeczytam oczywiście wszystkie. — Chciała szybko naprawid swój
błąd. Ona, zwykle taka taktowna, ważyła każde słowo, zanim je wypowiedziała. Jej siostry
twierdziły wręcz, że było to u niej chorobliwe i uważały, że przydałoby się jej trochę luzu i
spontaniczności. Spróbowała jeszcze raz. — Jakim kotem jest Śrut? To, że jest ogromny, widad
gołym okiem.

Steele zaśmiał się.

— Pochodzi z gatunku szopów. Waży około piętnastu kilogramów i ciągle jeszcze rośnie. Podobno
ta rasa osiąga nawet dwadzieścia kilogramów wagi. Do powieściowego Śruta przyzwyczaiłem się
tak bardzo, że chciałem sobie nawet kupid psa, ale trzymanie owczarka alzackiego w nowojorskim
mieszkaniu byłoby zbyt dużym okrucieostwem. Moja siostra i jej mąż zdecydowali, że ten osobnik
będzie dla mnie odpowiednim towarzyszem. Przybył do mnie na poprzednią „Gwiazdkę" z dużą
kokardą na szyi.

Kerry ośmieliła się podejśd do kota i dotknąd jego miękkiego, gęstego futra.

— Nie sądzę, aby to mu się podobało. Śrut nie wygląda bynajmniej na miłośnika kokard.

— Masz rację. Porwał ją w strzępy.

Kot, znudzony nagle ich pełną podziwu uwagą, wydał z siebie ostatnie miauknięcie i odszedł
majestatycznie.

background image

— A teraz trzeba zdjąd z ciebie mokre rzeczy. — Steele wziął ją za rękę i zaprowadził przez hall do
drugiej sypialni, utrzymanej w kontrastujących barwach ostrej żółci i wyblakłego błękitu. — Załóż
na razie to. — Podał jej kawałek perlistego jedwabiu. — Czy pomóc ci się rozebrad?

— Nie! — zapewniła go szybko Kerry.

— Ja przecież tylko pytam...

Zabrakło jej konceptu na jakąś dowcipną odpowiedź. Steele zostawił ją samą i zamknął drzwi od
sypialni. Kerry szybko ściągnęła sukienkę, rajstopy i majtki, nie poświęcając tym automatycznym
czynnościom wiele uwagi. Założyła jedwabne kimono, które dał jej Steele, i przewiązała je paskiem.
Niestety, okazało się za krótkie; ledwie sięgało ud. Z przodu miało głębokie wycięcie, które
podkreślało wypukłośd jej piersi. Kerry mocniej ścisnęła się paskiem. Podskoczyła na dźwięk
długiego, niskiego gwizdu. W drzwiach stał Steele Gray ubrany w granatowy szlafrok sięgający
kolan.

— To kimono niezbyt mi pasuje. — Kerry nie zdawała sobie sprawy z tego, że wcale nie jest taka
zła, jak powinna byd. Zwykle ubierała się skromnie; na plaży wstydziła się chodzid w bikini. Jakim
cudem zniknęły raptem wszystkie jej zahamowania?

Czuła na sobie wzrok Steele'a błądzący po jej ciele z rosnącym zachwytem.

— Powinnaś zostad ukarana, i to surowo, za chowanie takiej figury pod tym bezkształtnym,
wełnianym workiem, Kerry O`Kaye!

Kerry zarumieniła się, ale jego uwaga nie zmieszała jej tak, jak można by było tego oczekiwad.

— Czy znalazłoby się tutaj coś innego do ubrania? Twoja przyjaciółka jest chyba trochę niższa ode
mnie.

— To nie należy do mojej przyjaciółki, kochanie. Kupiłem to kimono podczas jednej z moich
wycieczek na Wschód, nie myśląc o nikim konkretnym. Ty założyłaś je pierwsza i ostatnia.
Wyglądasz w nim wspaniale, więc może należed tylko do ciebie.

Mówił łagodnie i pieszczotliwie. Przyjemnie słuchało się tych słów, jednakże pod wpływem resztek
poczucia przyzwoitości Kerry wyszeptała:

— Powinnam chyba założyd coś mniej... mniej... — Nie mogła wpaśd na właściwe słowo.

— Może moją bluzę od piżamy? Powinna tu jakaś byd. — Steele zbliżył się do niej, widziała teraz
wyraźnie jego lśniące, błękitne oczy. — Czy ktoś ci kiedyś mówił, że masz

boskie nogi? „

— Są zbyt drugie — powiedziała sucho Kerry, zbierając swe wilgotne rzeczy. Nogi były kiedyś zmorą
jej życia. Jako nastolatka czuła się zawsze jak źrebiec tymi chudymi, kościstymi nogami.

background image

— Ależ, Kerry, kobieta powinna mied długie nogi. Przyglądałaś się kiedyś światowej sławy
modelkom? One wszystkie mają takie nogi jak ty: długie, szczupłe i zgrabne.

— Wyjął z szafy parę przezroczystych klapek z różowymi piórkami na wysokich obcasach. — Załóż
je, Kerry. Chciałbym cię w nich zobaczyd.

Oczy Kerry otworzyły się szeroko ze zdumienia.

— O, nie, dziękuję! Nie zamierzam pozowad do Playboya, chcę po prostu wyprad i wyprasowad
moje rzeczy.

— Na boso możesz się przeziębid — niewinnie zaprotestował Steele.

— To daj mi lepiej wełniane skarpety i dłuższy szlafrok, jeśli ci tak zależy na moim zdrowiu.

— A może uda mi się ciebie rozgrzad w inny sposób? — Silne ręce Steela spoczęły na jej ramionach
i zaczęły je lekko rozcierad.

— Nie jest mi wcale zimno, Steele - zaczęła Kerry, gdy nagle poczuła, jak robi się jej gorąco.
„Powinnam się od niego odsunąd" — pomyślała, ale nie poruszyła się. Pozostała na miejscu,
delektując się ciepłem masujących ją dłoni.

Steele wolno odwrócił ją twarzą do siebie. Jego oczy ogarnęły jeszcze raz całą jej sylwetkę, tak
prowokująco ukrytą pod skąpym strojem. Wyraził swoją aprobatę.

— Długie nogi, wąska talia, pełne piersi. Masz figurę dziewczyny z moich marzeo, Kerry.

Z jego strony zniknął uśmiech. Patrzył teraz na nią z takim pożądaniem, że Kerry zrobiło się
nieswojo.

— Pragnę cię bardzo, maleoka.

„Te słowa zabrzmiały banalnie" — pomyślała szczerze oburzona. W jego podejściu nie było nic
osobistego; nawet nie nazwał jej po imieniu.

— Czy to ci zawsze gwarantuje sukces? — Ciekawośd przezwyciężyła jej gniew.

Steele dał się zbid z tropu.

— Co masz na myśli?

— Co się dzieje, gdy mówisz kobiecie to, co właśnie przed chwilą powiedziałeś?

— Uważasz mnie za zawodowego uwodziciela? — zapytał oschle.

— Czy wydaje ci się, że kobieta wskoczy ci do łóżka po półgodzinnej znajomości tylko dlatego, że
wypowiedziałeś konwencjonalne i mało oryginalne: „Pragnę cię, maleoka? Można by oczekiwad, że

background image

słynny pisarz posiada więcej polotu, ale zdaje się, że w twoim przypadku więcej nie trzeba. — Kerry
potrząsnęła niedowierzająco głową. — Jak prosto. I jak nudno.

Steele nie spuszczał jej z oczu.

— Nudno? Moje życie seksualne jest marzeniem każdego przeciętnego Amerykanina!

— Skoro tak twierdzisz... — Wcale nie musiał jej przekonywad.

— Ja tego nie mówię, tak piszą np. w People i Playboyu.

— Naprawdę? — Na Kerry nie zrobiło to żadnego wrażenia. Skierowała się w stronę świecącego
guzika nad łóżkiem.

— Nie dotykaj tego! — krzyknął Steele, rzucając się do niej. Wyciągnął rękę, by jej zagrodzid drogę,
i wtedy się pośliznął. Ręką uderzył o ścianę, a jego palce niechcący otarły się o wyłącznik, przed
którym ostrzegał Kerry. Natychmiast wyłączyło się główne oświetlenie, które zastąpił delikatny
odblask różowego światła lampki nocnej. Muzyka, przyciszona, wolna i romantyczna, płynąca z
ukrytych głośników wypełniła pokój.

Przez ułamek sekundy Kerry wodziła wzrokiem po pokoju, a potem wybuchnęła śmiechem.

— Do licha, wiedziałem, że będziesz się śmiała. Byłem pewien! — Steele spojrzał na nią groźnie, ale
to ją tylko jeszcze bardziej rozśmieszyło.

— Ooo, naprawdę przepraszam, ja... — Udało jej się wydusid z siebie, chociaż śmiała się wciąż tak
samo. — Ale to, to jest takie zabawne. — Ze śmiechem rzuciła się na łóżko. — Wodne łóżko, o nie!
— wykrzyknęła i zwinęła się w nowym ataku śmiechu. — Ojej, oczywiście! Powinnam się była
domyślid...

Steele się nie śmiał, wręcz odwrotnie. Piorunował ją wzrokiem.

— Ta sypialnia sportretowana została przez Playboya jako prototyp miejsca akcji współczesnego,
hm, romansu — powiedział rozzłoszczony.

— Ach tak? Romansu? — Kerry za wszelką cenę usiłowała się opanowad. — Czy podobne
czarodziejskie urządzenia zamontowałeś w całym mieszkaniu? Czy może to jest oficjalna jaskinia
lwa?

— Podobne znajdują się w mojej sypialni, salonie i gabinecie — przyznał niechętnie Steele. —
Właściwie nie wiem, po co ci to mówię; na pewno znowu będziesz się śmiała.

I miał rację.

— Dobrze pomyślane. Przecież nigdy nie wiadomo, gdzie akurat nastrój będzie potrzebny. Steele,
musiałeś chyba kiedyś byd harcerzem. „Bądź czujny!”, to zdaje się ich motto.

background image

— Niezła z ciebie aktorka — burknął Steele. — Byd może jest to dla ciebie teraz śmieszne, ale
gdybyś była w innym nastroju, wzdychałabyś w tym łóżku, a muzyka i przytłumione światło
pasowałyby wtedy idealnie.

Jej piersi widoczne przez cienki jedwab kimona przyciągnęły jego wzrok.

— Muszę coś zrobid z moimi rzeczami — powiedziała szybko Kerry i nagle zupełnie przestała się
śmiad. — Gdzie jest pralnia?

Wpatrywał się w nią tak uparcie, że poczuła się nieswojo. Błękitne szparki jego oczu taksowały ją
uważnie. Teraz, kiedy już odzyskała panowanie nad sobą, Kerry uświadomiła sobie, w jak
dwuznacznej sytuacji się znajdowała. Z własnej woli weszła do sypialni mężczyzny, którego ledwie
znała, i rozebrała się. A był to mężczyzna posiadający elektroniczny system uwodzenia prawie w
każdym pokoju. I na pewno nie lubił doznawad porażek. Ani byd wyśmiewanym. Przestraszyła się
nagle.

Steele widział, jak jej duże, bursztynowe oczy wypełniają się lękiem i stają się orzechowo-zielone.
Kerry czuła, że on nadal przygląda się jej. Jego oczy zatrzymały się na jej piersiach, po czym zsunęły
się na biodra. Głośno przełknęła ślinę.

— Zabawa skooczona, panienko figlarko? — szydził Steele. — Denerwujesz się, prawda?

Kerry miała sucho w gardle. Próbowała wycofad się w stronę drzwi. Oto, co jej się przytrafia, gdy
próbuje posmakowad przygody, jak jej siostry. One by wiedziały, co teraz zrobid. Przede wszystkim
na pewno nie krztusiłyby się ze śmiechu, śmiertelnie przy tym obrażając mężczyznę. A ona...
Przeszedł ją dreszcz strachu. Wylądowała w sytuacji pełnej pułapek i nie miała pojęcia, jak się z niej
wyplątad.

— Nie bój się. Nic ci nie zrobię — wymamrotał Steele, ciągle jeszcze zły. — Ja nie muszę kobiet do
niczego zmuszad. Odpręż się, Kerry. — Na jego ustach pojawił się, jakby od niechcenia, uśmiech. —
Pomimo że okrutnym śmiechem wdeptałaś w ziemię moją biedną, kruchą, męską dumę,
pozostaniemy przyjaciółmi.

Kerry odetchnęła. Jego uśmiech bardzo jej pomógł. Steele Gray miał jednak poczucie humoru;
umiał się śmiad z samego siebie. To ją bardzo w nim pociągało.

— Wcale nie chciałam podeptad twojej dumy, Steele, przynajmniej nie tak bardzo. — Uśmiechnęła
się do mego. — Ale gdy przypadkiem włączyłeś ten przycisk...

— Nie zaczynaj od nowa! — boleśnie jęknął Steele. — Chodź, Kerry, pokażę ci pralkę.

Wyprowadził ją z pokoju.

— Czy mogłabym zaparzyd kawę? — zapytała Kerry. Czuła się dziwnie lekko. No tak, tyle różnych
tabletek przeciwbólowych i do tego to morze alkoholu; nic dziwnego, że straciła panowanie nad
sobą i zachowała się jak podlotek. Kawa jej pomoże.

background image

— Ja zrobię kawę, Kerry. Sam się też chętnie napiję. — Położył jej rękę na ramieniu. Znów zakręciło
jej się w głowie. Jego uśmiech sprawiał, że robiło jej się słabo.

— Dziękuję, Steele — powiedziała, w pełni świadoma obecności jego ciepłej ręki na swoim
ramieniu.

Sama w małej pralni powoli wracała do siebie i zmusiła się do koncentracji nad prostym zadaniem
włączenia automatu.

Dwadzieścia minut później siedzieli obydwoje na stołkach przy barze, pijad kawę. Musiało to
wyglądad na typową, domową scenkę: byli przecież-w szlafrokach.

— Urodziłaś się i wychowałaś w Wilkes-Barre w Pensylwanii, a teraz mieszkasz w Oak View w New
Jersey, tak? — Steele zamienił jej wcześniejsze odpowiedzi na pytania, które jej zadał. — Chyba
zamieniłaś jedną nudną mieścinę na inną.

— Tempo życia na pewno nie jest tam takie zwariowane jak w Nowym Jorku — zgodziła się z nim
Kerry. — Ja jednak nigdy się nie nudzę. Dużo czytam i szydełkuję, oglądam telewizję albo słucham
muzyki. Czasami wybieram się gdzieś z przyjaciółmi... — Jego oczy zabłysły nagle. — Dla ciebie to
pewnie nic ekscytującego... — Zamilkła. Jej życie nie należało do tych ekscytujących. Ale była
przecież szczęśliwa... A może nie? — Oak View to prawie dzielnica Filadelfii, więc często bywam w
mieście na koncertach i przedstawieniach teatralnych — powiedziała, zastanawiając się, czemu
koniecznie chciała go czymś zainteresowad. Dlaczego miałaby się martwid tym, że on uważa jej
życie za nudne? — Widziałam wszystkie sztuki wystawiane przez teatry objazdowe i każdą przed
broadwayowską premierę.

— Lubisz teatr?

— Jeszcze jak! — Oczy jej błyszczały. Steele wymienił kilka znanych sztuk, które sam oglądał,
oczywiście na Broadwayu, i okazało się, że Kerry widziała je wszystkie w Filadelfii.

— A „Niebiaoscy Aniołowie'? — Steele zapytał o bardzo znany, nowy musical, chwalony za
oryginalnośd i bogate dekoracje.

— Z tym jeszcze nie byli w trasie, ale umieram, żeby go zobaczyd. O ile dobrze wiem, będą musieli
zrezygnowad z wielu elementów scenografii w związku z transportem.

— To niemożliwe! Wtedy to będzie zupełnie inna sztuka. Powinnaś ją zobaczyd na Broadwayu...
Tak, zabiorę cię tam jutro! — Steele wyraźnie zapalił się do tego pomysłu.

— Wspaniale! — Kerry podnieciła się na samą myśl o tym. Potem jednak wyraz jej twarzy zmienił
się. — To bardzo miło z twojej strony, Steele, ale obawiam się, że nie mogę przyjąd tego
zaproszenia. Jutro muszę wrócid do Oak View.

— Możemy pójśd na przedstawienie popołudniowe i wtedy zdążysz na wieczorny pociąg.

background image

— Hm...! — Kerry zastanawiała się nad tym, nerwowo przygryzając wargę. — Naprawdę nie wiem,
Steele. Muszę wziąd pod uwagę Ninę. Pomyślę o tym.

Steele zdziwił się.

— Musisz pomyśled o tym, Czy pójśd ze mną na przebojowy musical?

Kerry domyśliła się, że zwykle kobiety skwapliwie wykorzystywały każdą okazję pójścia z nim
gdziekolwiek. Myśl o Steele`u i tych innych kobietach nie była dla niej przyjemna. Aby oderwad od
niej uwagę, spojrzała na zegarek.

— Sprawdzę moje rzeczy. Powinny już byd suche. Kilka minut później stała przy nim z ciuszkami w
ręku.

— Pójdę się ubrad.

Steele patrzył na kawę w swojej filiżance.

— Dobrze.

Kerry zatrzymała się w drzwiach.

— Steele?

— Hm?

— Czy... czy moja sukienka naprawdę wygląda jak bezkształtny worek?

Jego spojrzenie złagodniało na widok jej niepewnych oczu.

— Kerry, ta sukienka po prostu do ciebie nie pasuje. — Jego ciepły głos nie mógł zmienid sensu
wypowiadanych słów.

— Tego się właśnie obawiałam — westchnęła Kerry. — Kupiłam ją na wyprzedaży, i to była
naprawdę świetna okazja. Nina mówi, że jestem zbyt praktyczna. Tego samego zdania są moje trzy
siostry.

— Kerry, jesteś młodą kobietą o fantastycznej figurze. Dlaczego miałabyś nosid coś, co, no cóż,
pasuje raczej babci?!

— Babci? — żachnęła się Kerry. — Czy ona jest aż tak brzydka?

— Nie, wcale nie. Czasem przesadzam dla efektu. Nazywa się to twórczą swobodą. — Steele
ześliznął się z taboretu i podszedł do niej. — Teraz przynajmniej wiem, co jest pod sukienką. —
Ręce Steele'a znalazły się na biodrach Kerry. Przyciągnął ją do siebie wolniutko. — Piękne ciało,
godne pożądania.

— Steele — nerwowo zaczęła Kerry. — Muszę się ubrad.

background image

— Kerry. — Naśladował teraz jej wibrujący głos. — Dlaczego? — Jego palce przesuwały się zręcznie
pod cienkim szlafroczkiem Kerry. Jakimś cudem pasek rozwiązał się i spadł na podłogę.

— A więc o to chodzi? O zwykły podbój? — Kerry wolałaby, aby jej głos nie drżał tak wyraźnie.
Kiedyś słyszała, jak jej siostra Monika wypowiadała to samo zdanie, ale jej samej się to zbytnio nie
udało. Powinno brzmied dużo chłodniej. Kerry dodała dla efektu: — Steele, jesteśmy w
niewłaściwym pomieszczeniu. W kuchni nie ma przecież uwodzicielskich światełek i muzyczki.

Steele roześmiał się, co ją zaskoczyło.

— Zdaje się, że automatycznie wyzwalam w tobie ten odruch samoobronny. Tym razem jakoś to
przeboleję.

— Nie chciałam cię zranid — powiedziała szybko. Steele uśmiechnął się.

— Domyślam się, Kerry.

Kiedy cofnął ręce, uciekła z kuchni z ulgą, że nie miał jej za złe tego zachowania. „Oczywiście —
upomniała sama siebie — nie znaczy to wcale, że mnie naprawdę pożądał". Prawdopodobnie z
czystego nawyku podrywał każdą kobietę. Dlatego nie było mu ciężko pogodzid się z jej odmową.

— Wskoczę tylko w mój... mój worek i możemy iśd — Kerry powiedziała to z dużą dozą autoironii.

Była gotowa dwadzieścia minut przed nim i przez ten czas przyglądała się miastu przez ogromne
okno w "salonie. Nowy Jork, duży, błyszczący i ekscytujący; wyrafinowany i kosmopolityczny;
miasto Steele'a o lata świetlne oddalone od niej i Oak View.

Kerry stłumiła westchnienie i zdziwiła się swojemu wzburzeniu. Nie zamieniłaby przecież swojej
cichej egzystencji w Oak View na kolorowe życie w Nowym Jorku. A może jednak...? „Nie, na
pewno nie" — zapewniła samą siebie. Duże miasta ją denerwowały. Czyż nie wracała zawsze z ulgą
do Oak View z wizyty w Filadelfii?! A Nowy Jork był co najmniej dziesięd razy większy od Filadelfii!

— Przepraszam, że musiałaś czekad.

W drzwiach ukazał się Steele, niszczycielsko wprost przystojny w dobrze skrojonym szarym
garniturze. Błękitna koszula podkreślała znakomicie kolor jego oczu i Kerry wpatrywała się w niego
z podziwem. Był uosobieniem męskości. Sam jego widok sprawiał, że odzywała się w niej kobieta.
Kerry nagle spoważniała i przycichła. Co właściwie robi w Nowym Jorku z mężczyzną takim jak
Steele Gray? To w ogóle nie w jej stylu. Żarliwie zapragnęła znaleźd się w Oak View, w ulubionej
knajpce na obiedzie z Howardem Stoverem.

Steele wyczuł jej nastrój.

— Proszę cię, Kerry, nie zamykaj się znowu w sobie. — Wziął ją za rękę. — Dokąd chcemy najpierw
pojechad? Możemy wybierad wśród najmodniejszych nocnych lokali.

background image

— Możesz pójśd sam — szybko powiedziała Kerry — a kierowcę poprosimy, aby mnie wysadził po
drodze przed hotelem.

— Wysadził cię? Dzisiaj mamy przecież randkę. Wygrałem cię, Kerry.

— Dla ścisłości: to ja cię wygrałam i niniejszym uwalniam cię z obowiązku...

— Spędzimy ten wieczór, albo to, co z niego pozostało, razem, Kerry. — Steele był tym razem
bardzo stanowczy.

Zdziwiła się, że tak nalegał. Dlaczego miałby spędzad sobotnią noc z nudną małomiasteczkową
przedszkolanką?

— Ależ ja do ciebie nie pasuję — zaprotestowała niepewnie. — W tej okropnej sukience pomylą
mnie jeszcze z twoją babką.

— Do licha, Kerry, twoja sukienka jest w porządku. Zapomnij o tym, co przedtem powiedziałem.
Wyglądasz dobrze. — Ogarnął ją spojrzeniem i powiedział lekko ochrypłym głosem: — Wyglądasz
wspaniale, Kerry. — Uniósł jej podbródek. — A teraz uśmiechnij się do mnie.

Wysiłki Kerry okazały się niezadowalające.

— Mogłoby byd lepiej, kochanie. — Steele potrząsnął głową. — Czy do śmiechu zawsze potrzeba ci
łóżka wodnego, światełek i muzyki?

Tym razem Kerry śmiała się z całego serca razem ze Steele'em, a nie z niego. Jej niepewnośd i
poczucie niższości rozpłynęły się w cieple wspólnego śmiechu.

3

Siedzieli znowu oboje w różowej limuzynie i Steele odciągnął Kerry od okna, aby była bliżej niego.

— Mam pomysł, Kerry. Dajmy spokój tej zaplanowanej wycieczce i obejrzyjmy Nowy Jork w inny
sposób.

— A czy nam wolno? — spytała Kerry powątpiewająco. Jej puls znów niebezpiecznie reagował na
bliskośd Steele'a. Nie mogła zebrad myśli. Steele zachowywał się tak, jakby miał zamiar spłatad
komuś figla.

— Któż śmiałby nas powstrzymad? Chyba że ty lubisz nocne kluby?

— Wprost przeciwnie.

— Tak mi się też wydawało. Mnie się one również już znudziły. Chętnie spróbuję czegoś innego. —
Steele zastukał w szybę dzielącą ich od kierowcy. — Proszę nas zawieźd do Central Parku.

background image

— Do Central Parku? — Kerry spojrzała nie niego ze zdumieniem. — Przecież tam jest najwięcej
napadów!

— Gdzież tam, w to wierzą tylko turyści — powiedział Steele, zadowolony z siebie. Jego dłonie
zawędrowały w okolice jej talii, palcami delikatnie przesuwał wzdłuż zarysu bioder.

Kerry poddała się tym pieszczotom, nie mogąc opanowad narastającego podniecenia. Jednakże gdy
dotknął jej uda, powstrzymała go. Steele pogładził jej dłoo, tę, którą próbowała go odepchnąd, i
splótł jej palce ze swoimi. Przysunął się do niej bliżej i jego druga dłoo momentalnie znalazła się
pod jej piersią.

— Przestao, Steele — szepnęła Kerry.

Odebrał jej swobodę ruchów, nie mogła się więc od niego odsunąd. Kiedy mimo wszystko
spróbowała się poruszyd, jej spódnica podniosła się do góry. Steele wykorzystał to natychmiast i
zaczął pieścid jej udo spowite nylonową pooczochą. Kerry głęboko wciągnęła powietrze, czując
nagły dreszcz.

— Przestad cię podniecad? A niby dlaczego? Tym bardziej, że najwidoczniej udaje mi się to... —
mówił głosem niedbałym, drażniącym. Wyraźnie się z nią przekomarzał. Gdyby teraz go
odepchnęła, zachowałaby się jak histeryczka. Steele nie odsunął się, nadaldelikatnie wodził ręką po
jej udzie. Jego usta musnęły jej czoło.

— Jesteś sprytny, Steele — zaczęła niepewnie Kerry. — Schwytałeś mnie w pułapkę i powinnam ci
się poddad, aby się nie ośmieszyd.

— Masz całkowitą rację — zgodził się, a w jego głosie brzmiała pieszczota. Czuła na sobie
urzekające spojrzenie jego ciepłych, błękitnych oczu. Coraz niżej pochylał nad nią głowę. Kerry
trwała w bezruchu jak małe zwierzątko unieruchomione hipnotyzującym wzrokiem
niebezpiecznego drapieżnika.

— Kerry? — wyszeptał pytająco jej imię, ale ona nie mogła wydobyd z siebie głosu.

Dotknięcie jego ust zelektryzowało ją. Wargi jej bezwiednie się rozchyliły i jego język śmiało wdarł
do środka. Kerry nigdy jeszcze nie zaznała takiego pożądania. Jej ciało chętnie mu się poddawało,
samorzutnie dążąc do zaspokojenia nagle obudzonego głodu. Rękami oplotła jego głowę,
wyczuwając przyjemną gęstośd włosów. Przylgnęli do siebie w mocnym uścisku. Przesunął rękę
wyżej i niezdecydowanie zatrzymał ją nad jej piersią. Kerry westchnęła, głęboko. Jej sutki, napięte
boleśnie, czekały na dotyk. Dopiero jednak, gdy sama przysunęła się do niego, zamknął w swojej
dłoni jej nabrzmiałą pierś. Kerry poczuła, jak zalewa ją fala gorąca.

Steele uniósł głowę i jego twarz znalazła się teraz tuż przy niej. Wargami leciutko, chod zmysłowo
muskał jej rozchylone usta.

— Masz piękne usta, Kerry. Zmysłowe, miękkie i pełne. Chciałem to zrobid już... — Nie dokooczył
zdania, znów się nad nią pochylając.

background image

Ich namiętne pocałunki trwały tak długo, że Kerry zapomniała o wszystkim. Pragnęła tylko jednego:
jego dalszych pocałunków i pieszczot. Przywarła do niego swym rozpalonym ciałem, poruszając się
w erotycznym rytmie. Konserwatywną, powściągliwą Kerry zaszokowałoby to. Ale ta Kerry,
dzisiejszego wieczora jakby zaczarowana przez Steele'a Graya, nie miała zahamowao. Dała się
ponieśd magii nocy i czarowi mężczyzny, który ją teraz całował.

Żadne z nich nie zauważyło, że samochód właśnie się zatrzymał. Rozłączyli się dopiero wtedy, gdy
kierowca delikatnie zapukał w szybę i oznajmił: „Central Park" Przez długą chwilę wpatrywali się w
siebie oszołomieni. W koocu Steele otworzył drzwi.

— Chodź! — Wziął ją za rękę i wyciągnął z auta.

— Co robimy? Dokąd idziemy? — Kerry biegła prawie, próbując dotrzymad mu kroku. Nie mogła się
powstrzymad od uśmiechu, chod w ciemności, nie było go komu ofiarowad. Kręciło jej się w głowie.
Czuła się nagle taka wolna i beztroska.

— Pojedziemy dorożką — powiedział Steele. Pomógł jej wsiąśd do otwartego powozu. — Zawsze
uważałem, że coś takiego do mnie nie pasuje, że jest to zbyt romantyczne dla takiego twardego
faceta jak ja.

Czyżby więc zdawał sobie sprawę, że gra jakąś rolę? To odkrycie zdziwiło Kerry tak samo, jak
niespodziewana przejażdżka. W głębi serca uważała to za nastrojowe, ale nigdy nie wyznałaby tego
Steele'owi.

— Ale teraz nie mam już nic do stracenia. I tak wyśmiałaś mój „pałac uwodzenia"! zdeptałaś moją
męską dumę! — Starał się najwyraźniej przed sobą usprawiedliwid.

— Cieszę się, że nie grasz wobec mnie, Steele — powiedziała, ale od razu ugryzła się w język. Jak
zwykle była zbyt poważna. Steele na pewno nie oczekiwał od niej analizy swego zachowania, po
prostu się z nią lekko przekomarzał.

Nagle zapanowało między nimi napięcie. Zanim zdążyła coś powiedzied, aby je przerwad, Steele
przyciągnął ją do siebie. Jego twarz znalazła się blisko i w przytłumionym świetle gwiazd Kerry
widziała powiększone źrenice jego oczu, podobne do dużych, czarnych kół. Słyszała jego
przyspieszony, nierówny oddech i wiedziała, że zaraz ją pocałuje. Czekała na to z biciem serca.

Ujął jej twarz w swoje ręce i pocałował ją namiętnie. Jego wargi były gorące, a język wnikał coraz
głębiej. Czuła, jak jej ciało płonie i wtuliła się mocniej w jego ramiona. Zatracała się w tym
magicznym pocałunku.

Kiedy Steele uniósł głowę, Kerry zaprotestowała nieśmiało. Jej ręce pozostały wczepione w jego
włosach.

— Więcej nie, kochanie — wyszeptał stłumionym głosem. — Nie tutaj.

background image

Kerry spojrzała prosto w błękitne oczy. Na widok palącej się w nich namiętności zabrakło jej tchu.
Czy to możliwe, że ona go tak rozpalała? Myśl ta dodała jej pewności siebie.

W przyjemnej ciszy spędzili resztę przejażdżki. Steele objął ją czule, gdy złożyła głowę na jego
ramieniu. „Trwało to wszystko stanowczo za krótko" — pomyślała Kerry. W tych opiekuoczych
ramionach mogłaby spędzid resztę nocy nawet w tej dorożce.

— Jedziemy na State Island — powiedział Steele do szofera, gdy wsiedli z powrotem do różowej
limuzyny.

Samochód posuwał się wolno w stronę południowej części Manhattanu. Steele i Kerry siedzieli w
środku wygodnie oparci o szerokie siedzenia i rozmawiali. Tym razem rozmowa nie sprawiała Kerry
żadnych kłopotów, ponieważ dotyczyła tematu, który ją zawsze fascynował — podróży. Odkąd
pamięta, marzyła o nich. Przeczytała niezliczoną ilośd książek na temat obcych krajów, chod sama
niewiele dotąd podróżowała. Steele za to jeździł po całym świecie i Kerry chętnie słuchała jego
opowiadania.

Patrzyła na niego z tak szczerym zainteresowaniem, że Steele z przyjemnością zagłębił się w
malownicze opisy miejsc, ludzi i zwyczajów. Był urodzonym gawędziarzem i oczarował Kerry swoim
pełnym życia stylem.

Znowu zbyt szybko, jak dla Kerry, znaleźli się u celu, w południowej bazie promowej. Nadal
rozmawiając, opuścili auto, kupili bilety i weszli na prom. Szofer nie chciał im towarzyszyd, wolał
zostad w samochodzie.

— Pewnie myśli, że zwariowaliśmy — stwierdził Steele.

— A jeśli on opowie wszystko organizatorom zjazdu? — Kerry zachmurzyła się na tę myśl.

— Na pewno się wściekną, że im pokrzyżowaliśmy plany — powiedział Steele. — Romantyczni
sędziowie w różowych togach osądzą nas zgodnie z romantycznym prawem. Za karę spędzimy
miesiąc zamknięci w różowym zamku, gdzie czytad będzie można tylko miłosne historie.
Towarzyszyd nam będzie kwartet smyczkowy grający bez przerwy „Uczucie".

— Przestao! — krzyknęła Kerry, śmiejąc się do rozpuku. — To zbyt straszne.

Prom właśnie odbijał od brzegu. Kerry stała przy barierce, patrząc na oddalający się ląd. Niebo i
woda stopiły się w jedną ciemną masę, naznaczoną tylko gdzieniegdzie gwiazdami i przybrzeżnymi
falami.

— Jak tu pięknie! — radośnie westchnęła Kerry, wtulając się głębiej w ramiona Steele'a stojącego
tuż za nią. — Czuję się, jakbym płynęła przez ocean.

— Z tą różnicą, że tutaj cywilizacja jest bardzo blisko. Spójrz, Kerry, oto Statua Wolności.

Oprócz nich nie było w tej ciemności nikogo więcej; zupełnie jakby zostali jedyną parą na świecie.
Usta Steele'a raz po raz muskały zagłębienie jej karku. Rozkoszne mrowienie rozeszło się po jej

background image

ciele. Serce biło jej coraz szybciej. Obróciła się w jego ramionach, aby zobaczyd jego twarz. Steele
pocałował ją w czoło i wolno przesunął wargami po jej skroniach i dalej, aż dotarł do jedwabistej
skóry szyi. Kerry odruchowo uniosła głowę. Nawet oddychanie sprawiało jej ból.

— Kerry, czy chcesz, żebym cię pocałował?

Ich usta zbliżały się do siebie. Kerry przymknęła powieki w niemym przyzwoleniu.

— Nie słyszałem twojej odpowiedzi. — Steele wtulił się we włosy Kerry. Jęknęła, jej ciało poddało
mu się. — A więc? — Jego wargi bawiły się jej uchem; rękę trzymał na jej piersi. Kerry poczuła
nagle, że spada w przepaśd.

— Tak — szepnęła, oplatając go ramionami, gdy ich usta chciwie się złączyły. — Tak, Steele, tak.

Ten pocałunek trwał długo, coraz dłużej i stawał się coraz bardziej namiętny. Steele rękami objął jej
pełne i krągłe pośladki i przycisnął ją do swoich napiętych ud. Jego podniecenie wywołało w niej
instynktowną reakcję. Poruszała się zmysłowo w jego ramionach. Chciała czud go całego, bez
przeszkód.

— Jesteś porywająca — zduszonym głosem wyszeptał Steele. Z trudem chwytał oddech.

Ciałem Kerry wstrząsały dreszcze. Zamglony wzrok, powiększone źrenice i urywany oddech
zdradzały jej podniecenie. Czuła się bezradna, słaba i zdezorientowana stanem, w którym się
znajdowała.

— Kerry, tak bardzo cię pragnę. — Usłyszała i przymknęła oczy, gdy ich ciała na nowo do siebie
przywarły.

To już nie były te same płytkie i bezosobowe, słowa, które usłyszała po raz pierwszy w jego
mieszkaniu. „On naprawdę mnie pożąda — myślała Kerry w ekstazie. — Mnie!"

Pieszcząc delikatnie ustami miękką, różową muszlę jej ucha, szeptał namiętnym głosem jakieś
niezrozumiałe słowa. Kerry otarła się o niego ciałem. Chciała, by ją dotykał, pieścił, chciała więcej,
dużo więcej...

Nagle uświadomiła sobie swoją własną, szokującą słabośd i natychmiast otrzeźwiała. Z krzykiem
oderwała się od niego. Odwróciła się, ciągle drżąc z emocji.

— Ja... nie wiem, co sobie o mnie pomyślisz — wydusiła z siebie. Rumieniec pojawił się na jej
twarzy, gdy przypomniała sobie swoje, chod tak do niej niepodobne, zachowanie. Ta namiętna
osoba w ramionach Steele'a była jej zupełnie obca; przecież ledwo znała tego mężczyznę, a
zachowywała się w stosunku do niego z oddaniem i intymnością wieloletniej kochanki. I do tego w
publicznym miejscu! Kerry jęknęła zawstydzona.

— Uważam, że jesteś cudowna — powiedział Steele uspokajająco — słodka i pełna oddania;
wdzięczna i jednocześnie trochę zabawna.

background image

Wdzięczna i zabawna? Zabolało ją to. Na pewno nie to chciała od niego usłyszed... Zupełnie jakby
cytował słowa jakiejś komedii broadwayowskiej. Na odpowiedź w podobnym stylu zabrakło jej
konceptu. Zdenerwowana i zmieszana, Kerry odeszła na bok.

— Co się stało, Kerry? — Steele szedł za nią, wyciągając ręce, aby ją znowu objąd. Jednakże Kerry
zręcznie odsunęła się na bok.

— Nie lubię robid z siebie widowiska. Pieszczoty na oczach publiczności nie są dla mnie, Steele.

— Dla mnie też nie. Wródmy do mojego mieszkania, Kerry. Tam będziemy sami i nikt nie będzie nas
krępował.

Kerry zadrżała. Musiała zebrad całą swoją siłę woli, aby mu odpowiedzied przecząco.

— Steele, nie chcę iśd z tobą do łóżka.

— Oczywiście, że chcesz, kochanie.

— Nie. — Kerry wytrzymała jego wzrok. — I proszę cię, nie nazywaj mnie „kochanie". Przypomina
mi to mojego wujka, który zawsze dmuchał mi w twarz dymem z cygara.

Odwróciła się do niego plecami i zapatrzyła na migoczącą wodę. Steele zmarszczył brwi.

— Coś tutaj nie gra, Kerry. Przecież nie wymyśliłem sobie twojej reakcji. Pragnęłaś mnie tak samo,
jak ja pragnąłem ciebie.

— Ja po prostu tak nie umiem, Steele. Nie mogę znaleźd się z tobą w łóżku po kilkugodzinnej
znajomości.

Nie odpowiedział. Kerry domyśliła się, że nie był zadowolony. Nie próbował dalej dyskutowad, chod
stał nadal obok niej przy burcie.

— Czy jesteś głodna? — zapytał w koocu. — Może zjedlibyśmy wczesne śniadanie? Na przykład w
Greenwich Village?

Położył rękę na jej dłoni. Właściwie powinna mu powiedzied, że jest już zbyt zmęczona i chce
wrócid do hotelu. Przyglądała się jego dużej dłoni, długim palcom i równo obciętym paznokciom.
Nieproszony, pojawił się obraz tych rąk wędrujących po jej ciele. Przyspieszone bicie serca
uświadomiło jej, jak silnie Steele na nią działa. Tak, najwyższy czas się pożegnad.

— Rzeczywiście jestem głodna, Steele — usłyszała własną odpowiedź. — Wczesne śniadanie? To
brzmi pociągająco. — Kerry doskonale wiedziała, że zrobiła błąd, przeciągając ten wieczór, ale było
już za późno. Steele chciał, żeby ich randka skooczyła się w łóżku, gdzie zapewne kooczyły się
wszystkie jego randki. A ona... ona chciała byd dla niego czymś więcej, czym nie była. Wiedziała o
tym. Steele traktował ją po prostu jak jeszcze jedną kobietę, z którą spędza sobotni wieczór. Mimo
to poczuła się nagle szczęśliwa, że się zgodziła.

background image

4

Kerry oparła głowę na ramieniu Steele'a i różowa limuzyna znowu ruszyła ulicami Manhattanu.

— Śpiąca? — Steele pochylił się i pocałował ją w czubek nosa.

— Znów podchwytliwe pytanie. Jeśli powiem, że tak, zechcesz ułożyd mnie do snu, prawda?

— Czasem warto jednak spróbowad — roześmiał się Steele. — Ale obiecałem ci śniadanie, więc
jedziemy coś zjeśd.

Pomimo późnej pory Greenwich Village nie spało. Steele wyjaśnił jej, że zwykłe bary zamykają w
niedzielę o trzeciej rano, ale niektóre kluby, kafejki i restauracje są wtedy jeszcze czynne. Zabrał ją
do przytulnej, małej tawerny, gdzie prawie wszystkie stoliki były zajęte.

Kerry spojrzała na zegarek, gdy kelner wręczył im kartę.

— Jest prawie czwarta rano, a tłoczno tu jak w południe — zauważyła zdziwiona.

— Czegoś takiego nie spotyka się w Oak View, prawda?

— Na pewno nie. — Potrząsnęła przecząco głową.

Zamówili omlety z bekonem, kawę i duoskie sery. Jedzenie smakowało wyśmienicie i Kerry je wręcz
pochłaniała. Steele poprosił o więcej kawy i sączyli ją teraz leniwie, siedząc na wygodnej kanapie za
wysokim przepierzeniem. Kerry właśnie dolewała mleko do kawy, gdy Steele z namysłem
powiedział:

— Wiem już, gdzie mieszkasz i czym się zajmujesz. Powiedz mi coś więcej o sobie.

— Nie ma dużo do opowiadania. — Kerry roześmiała się, ukrywając zmieszanie. Nie lubiła mówid o
sobie, więc zamiast tego zaczęła opisywad życie swoich sióstr, uważała bowiem, że jest ono dużo
bardziej interesujące niż jej własne. Monika, jej starsza wspaniała siostra, wyjechała do Kalifornii,
gdzie zrobiła kilka reklam telewizyjnych, zanim poznała i poślubiła swego zdolnego męża — lekarza.
Erin i Ellen, piękne bliźniaczki, to stewardesy mieszkające w Waszyngtonie. Obie obracają się w
kręgach dyplomatycznych.

— Kerry, a ty? — naciska! Steele. — Chcę usłyszed coś o tobie.

— Ja, no cóż, po maturze wygłaszałam w imieniu wszystkich mowę dziękczynną — powiedziała
Kerry głosem prawie przeszywającym. Niestety, nie miała partnera na bal maturalny,, co w oczach
rodziny dyskwalifikowało jej licealne osiągnięcia. Jej matka płakała w noc balu, w którym Kerry nie
uczestniczyła. To było straszne i nigdy tego nie zapomni.

Steele zamyślił się.

— A co robiłaś na studiach?

background image

— Nie miałam zbyt wiele wolnego czasu poza zajęciami. Trochę dorabiałam pracą w bibliotece, a
poza tym dużo się uczyłam. — Zarumieniła się niespodziewanie. — Chciałam dostad dyplom
summa cum laude.

— I dostałaś?

Jej rumieniec pogłębił się.

— Tak.

— Coś takiego! — Steele był kompletnie zaskoczony. — Ja traktowałem lata studenckie zupełnie
niepoważnie. Nie miałem większych ambicji. Chciałem skooczyd studia jak najszybciej, ucząc się
przy tym jak najmniej i jak najwięcej się w tym czasie bawiąc. Summa cum laude! Z wyróżnieniem,
tak ? Kerry O`Kaye, zrobiłaś na mnie wrażenie.

Kerry marzyła, aby przestał już o tym mówid. Miała nadzieję, że nie uzna jej za chwalipiętę; bardzo
rzadko mówiła o swoim dyplomie summa cum laude. Skarciła się w myślach za to, że chciała go
czymś zaskoczyd.

— A jak ty zacząłeś pisad, Steele? — zapytała szybko i od razu skrzywiła się na swoją banalnośd. Na
pewno już go o to miliony razy pytano! Ale Steele nie miał chyba nic przeciwko temu.

— Zawsze lubiłem czytad książki przygodowo -szpiegowskie — zaczął z uśmiechem. — Po studiach,
które skooczyłem, przyznaję, bez wyróżnienia, pojechałem do Europy i pracowałem w różnych
miejscach. Dużo wtedy zwiedziłem; o tym ci już opowiadałem.

Kerry skinęła głową.

— Mów dalej — zachęcała go cała zamieniona w słuch.

— Wróciłem do Stanów w wieku dwudziestu pięciu lat i pomyślałem sobie, że to najwyższy czas
poszukad stałej pracy. Siedzenie w biurze przez resztę życia nie było moim ideałem, więc napisałem
książkę pod tytułem „Śmiertelny cieo". Znalazła się na liście bestsellerów. Przez te wszystkie lata
napisałem w sumie dwanaście powieści.

— Same bestsellery, jak przypuszczam. Zrobiłeś karierę. — Kerry przypomniały się peany Niny na
cześd Steele'a.

— Tak — potwierdził Steele. — Ale ostatnio... — Przerwał nagle. — Nie chcę cię zanudzad. Dalsze
informacje znajdziesz w magazynie People.

Przyglądała mu się uważnie.

— Ostatnio jesteś niezadowolony — dokooczyła współczująco.

— To głupie, prawda? — żachnął się. — Dopiero niedawno się do tego przed samym sobą
przyznałem. Nudzę się. Książki właściwie piszą się same. Nie są już dla mnie wyzwaniem. — Pochylił

background image

się do przodu, jego oczy spoważniały. — Za długo wszystko zbyt łatwo mi przychodziło. Każda
następna książka sprzedaje się lepiej od poprzedniej. Każda powieśd w serii „Śmiertelnych"
oznaczała dla moich wydawców pewny sukces, ceny za prawa autorskie biją wszelkie rekordy.
Podpisałem nawet umowę z telewizją na kilka filmów i sam napisałem scenariusze. — Wzruszył
ramionami.

Kerry nadal uważnie go obserwowała.

— Ale ostatnio nie daje ci to satysfakcji? — spytała, dziwiąc się, skąd to wie. — Myślałeś może o
innym gatunku literackim?

— Chciałbym napisad poważną powieśd, zupełnie spoza kręgu przygodowo-szpiegowskiego —
wyrzucił z siebie. — Ale widzę już moich wydawców, gdyby się o tym dowiedzieli. Dostaliby
apopleksji. Mój agent oskarżyłby mnie o umyślne rozjątrzanie jego wrzodów.

— Jakie to ma znaczenie? Powinieneś to mimo wszystko zrobid, Steele. Przecież nie chodzi ci o
pieniądze.

— Nie, moje inwestycje finansowe zapewnią mi dostatnie życie, nawet gdybym już nigdy nie
napisał ani słowa. Ale jeśli... jeśli nie mam dośd talentu? — Raptem wydał się zakłopotany i
skrępowany, jakby nie miał zwyczaju przyznawad się do jakichkolwiek wątpliwości czy słabości.

— Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz — cicho powiedziała Kerry.

Spojrzał na nią spod oka.

— To by była satysfakcja, gdyby ci pozerscy krytycy literaccy musieli mnie zacząd traktowad
poważniej, a nie tylko jako „pismaka masówki" jak to mają w zwyczaju.

— Już cię widzę na okładce Nowojorskiego Przeglądu Literackiego — zapaliła się Kerry.

Steele zmarszczył czoło i zapadł nagle w milczenie. Wpatrywał się w swoją kawę z intensywnością
studenta wkuwającego do egzaminów koocowych.

— Co ci jest, Steele? — zapytała z troską Kerry. Jego nastrój zmienił się tak nagle, tak
niespodziewanie.

Spróbował się uśmiechnąd.

— Myślałem właśnie o mojej najnowszej książce. Spędziłem trzy miesiące, zbierając do niej
materiał, i teraz jestem gotowy do pisania.

— Następna historyjka szpiegowska? A potem będziesz miał czas, aby napisad to, co chcesz
napisad?

— Może. Kto to wie? — Wzruszył ramionami. Kerry wyczuła w nim dystans, ale dlaczego? Przecież
dopiero kilka minut temu jej się zwierzał. Zawiązała się między nimi nid porozumienia.

background image

Steele kiwnął na kelnera i zapłacił rachunek.

— Na pewno jesteś wykooczona — powiedział sucho, wcale na nią nie patrząc. — Powiem
kierowcy, aby cię odwiózł do hotelu.

Kiwnęła na znak zgody. Steele chciał się jej pozbyd. Nie musiał jej tego wprost mówid. To było i tak
oczywiste.

W samochodzie usadowili się po przeciwnych stronach siedzenia. Nie odzywali się do siebie. Ta
nagła zmiana w zachowaniu Steele'a zdezorientowała Kerry i bardzo ją dotknęła. Czyżby to ona
powiedziała coś nieodpowiedniego? Czy może po prostu się nią znudził i miał nagłe dosyd jej
towarzystwa? Ta cisza wydawała się nie mied kooca, ale wtedy właśnie limuzyna zatrzymała się i
kierowca wysiadł, aby im otworzyd drzwi.

Kerry ze zdziwieniem rozejrzała się po otoczeniu. Znajdowali się jakby poza miastem, pośród
wzgórz, drzew i ptaków. Nigdzie nie widad było hotelu.

— Jesteśmy z powrotem w Central Parku — zauważył Steele, równie zaskoczony.

— Tak. — Kierowca wprost promieniał z zachwytu. — Wydawało mi się, że z przyjemnością
obejrzycie paostwo wschód słooca nad parkiem. Skoro lubicie przejażdżki dorożka w środku nocy...
— Był tak z siebie zadowolony, jakby po długich i żmudnych badaniach udało mu się odkryd coś
ważnego.

Kerry i Steele spojrzeli najpierw na siebie, a potem na szofera. Żadne z nich nie miało serca zepsud
mu radości.

— Jak pan zgadł? — powiedział Steele do kierowcy, patrząc na Kerry. — Marzyliśmy wprost o tym.

Kierowca uśmiechnął się porozumiewawczo i wrócił do auta.

Steele wziął Kerry pod rękę i poprowadził ją do ławeczki ukrytej wśród drzew.

— Ten biedny człowiek bardzo się starał, ale przeliczył się z czasem — powiedziała Kerry siadając.
— Wpadł na ten pomysł, gdy akurat chcieliśmy zakooczyd naszą wspólną noc. To ładnie, że nie
chciałeś go rozczarowad, Steele.

— To wcale nie tak. Ja... ja się cieszę, że tu jesteśmy.

— Naprawdę? — zapytała niepewnie Kerry.

— Tak. — Steele westchnął głęboko i wyciągnął do niej ramiona. — Chodź tutaj, Kerry. — Z własnej
woli tego nie zrobiła, musiał ją do siebie przyciągnąd. — Jak to dobrze znów cię przytulad —
powiedział ochryple. — W samochodzie siedziałaś tak daleko ode mnie...

Kerry nadal była spięta i nienaturalna. Steele znowu westchnął zadowolony.

background image

— Wtedy w restauracji... czasami wpadam w taki ponury nastrój. — Kąciki jego ust drgnęły
prowokacyjnie. — Możesz to zrzucid na karb mojej artystycznej duszy.

— Nie musisz się tłumaczyd — wymamrotała, próbując uwolnid się z jego objęd. — Byłeś znudzony.
Wiem, że działam tak na innych. To nie twoja wina.

— Czy tak pomyślałaś? Że mnie znudziłaś? — Steele zmartwił się.

Nie widziała powodu, żeby się powtarzad. Sztywno skinęła głową.

— Och, Kerry! — Przytulił ją do siebie mocniej. — Bardziej już nie mogłaś się pomylid. Wcale nie
było mi z tobą nudno. Ja poczułem się nagle... przerażony.

— Przerażony? Z mojego powodu? — Spojrzała na niego nie pojmując.

— Kerry, jeszcze nigdy nie mówiłem nikomu o moich problemach zawodowych. A tam nagle
powiedziałem ci wszystko to, o czym miałem dotąd odwagę jedynie myśled, i to tylko czasami.
Zrozumiałaś mnie w pół słowa, panno Summa Cum Laude. Skąd wiedziałaś, że moim najskrytszym
marzeniem jest ukazad się w Nowojorskim Przeglądzie Literackim ?

A więc w ogóle go nie nudziła! To odkrycie momentalnie poprawiło jej humor. Odprężyła się w jego
ramionach, czując się bezpiecznie.

— Musisz mi obiecad, że nie sprzedasz tego sekretu prasie — drażnił się z nią Steele. — Dajesz
słowo?

— Daję — miękko odrzekła Kerry. — Me wstydź się tego, że chcesz od siebie wymagad więcej,
Steele. Przecież to wspaniałe. Mógłbyś równie dobrze opływad nadal w dostatki, ale masz odwagę
podjąd ryzyko. To godne podziwu, naprawdę.

— Nie stawiaj mnie od razu na piedestale — powiedział niedbale. — W rzeczywistości nie podjąłem
jeszcze żadnego ryzyka i może nigdy tego nie zrobię.

— Zrobisz — powiedziała z przekonaniem. Ale skoro nie chciał teraz o tym mówid, nie zamierzała
go zmuszad. Nie mogła dopuścid do tego, aby się znowu od niej odsunął. W jego ramionach czuła
się tak dobrze.

— Koniec nieporozumienia? — Steele uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.

— Koniec.

Wpatrywali się w siebie tak długo, że nastrój zgody rozpłynął się w koocu w męczącym napięciu.
Kerry siedziała bez ruchu, zniewolona intensywnością wzroku Steele'a. Kiedy spojrzał na jej wargi,
te rozchyliły się i drgnęły, jakby ich dotknął. Powędrował spojrzeniem w kierunku piersi i
natychmiast poczuła, jak sutki napinają się w odpowiedzi na jego zmysłowy wzrok.

— Kerry...

background image

Jego niski, przynaglający głos przeszył ją dreszczem rozkoszy. Zaczął namiętnie całowad jej policzki,
a potem doprowadzał ją do szaleostwa, muskając tylko kąciki jej ust. Kerry nie mogła oddychad.
Przyspieszone bicie jej serca odbijało się echem w uszach. Steele drażnił ją, muskając wargami jej
usta, aż zniecierpliwiona sama przygarnęła jego głowę do siebie. Poczuła intensywny zapach
męskiej wody kolooskiej, sam w sobie bardzo kuszący. Całowali się mocno, namiętnie, gorąco.

— Wród ze mną do domu, Kerry — wyszeptał. — Proszę, kochanie, potrzebuję cię tak bardzo.

Świat wirował jej przed oczyma.

— Naprawdę, Steele?

Wiedziała, że pragnie go tak, jak jeszcze nigdy żadnego mężczyzny, w sposób, którego nawet samej
sobie nie była w stanie wytłumaczyd. Czy Steele też tak czuł?

— Kerry, najdroższa, wiesz, że tak jest.

To drżenie w głosie przekonało ją. Tak gorąco powiedział: „Kerry, najdroższa". Nie mogła go
rozczarowad; nagle najważniejsze na świecie stało się dla niej to, aby go zadowolid.

— Dobrze, Steele — szepnęła. — Pojadę z tobą do domu.

Siedzieli objęci na ławce i obserwowali wschodzące słooce. Niebo pokryte było różnobarwnymi
smugami, ptaki dwierkały wśród drzew. Kerry wydawało się, że nagle cały świat pojaśniał.

Uśmiechnęła się do Steele'a. Nie potrafiła, ukryd uczud malujących się na jej rozradowanym obliczu.

— Chodźmy do domu, Kerry. Chodźmy. — Pocałował ją opiekuoczo. Jego słowa wzruszyły ją.
Brzmiały tak naturalnie — idealne zakooczenie romantycznej nocy w mieście i wspaniały początek
ich dopiero co odkrytej bliskości.

Steele zaniósł ją do sypialni, starannie omijając pokój z wodnym łóżkiem. Kerry jednak i tak odkryła
przycisk nad łóżkiem i zrobiła z niego użytek. Pokój wypełniło natychmiast przyciemnione światło i
delikatna muzyka.

— Powinnaś dostad klapsa, ty mała psotnico! — Steele usiadł na brzegu łóżka i pociągnął ją za sobą.
Nagie zaczął się śmiad. — Szkoda, że nie widziałaś swojej miny wtedy, gdy przypadkowo włączyłem
ten przycisk. Ta groza i niedowierzanie... zupełnie jak Dorotka, gdy po raz pierwszy ujrzała krainę
Oz.

— Twoje mieszkanie to taka elektroniczna kraina Oz. Lepiej, żeby mała Dorotka tutaj nie dotarła.

Śmiali się teraz oboje.

— Dobrze się razem bawimy. — Przyglądał się jej zamyślony. — Czy wiesz, że nigdy jeszcze nie
śmiałem się z kobietą w łóżku?

— Wcale się nie dziwię. Tyle tu techniki; trzeba ją brad poważnie.

background image

— Kerry, Kerry. — Znowu się roześmiał i pchnął ją delikatnie na materac. Ich oczy spotkały się i nie
mogły rozłączyd. Opuszkami palców przesunął po jej gładkim policzku, a ona przycisnęła jego dłoo
do ust.

— Jesteś taka delikatna... — Głęboko wciągnął powietrze. — ...taka słodka.

Kerry nie mogła oderwad wzroku od błękitnych oczu, w których palił się ogieo pożądania. Jego usta
zbliżały się, były tuż, tuż; wolno przymknęła powieki, aż znalazła się w miękkiej ciemności z ustami
przy jego ustach. Ich pocałunki stawały się coraz dłuższe i coraz bardziej namiętne. Jej zmysły były
napięte do granic wytrzymałości. Czuła narastające podniecenie; jeszcze nigdy czegoś tak
intensywnego nie zaznała. Ostrożna, racjonalna Kerry zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się inna
kobieta: zmysłowa i uległa, która nie myślała, a poddawała się uczuciom.

Gdy Steele chciał się od niej odsunąd, zaprotestowała cicho i przyciągnęła go bliżej do siebie.
Chciała go całowad, ciągle na nowo. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że całowanie się może
byd tak niesamowicie ekscytujące.

— Spokojnie, kochanie — uspokajał ją Steele. Zaczął mocowad się z zamkiem błyskawicznym
sukienki. Jednym zręcznym ruchem zdjął ją razem z halką. On sam nie miał już na sobie marynarki,
a teraz Kerry walczyła z jego krawatem i guzikami koszuli. Jej palce były niezgrabne, ale Steele
dodawał jej odwagi czułymi słowami i pocałunkami.

— Kerry, masz takie piękne piersi.

Zanim zdążyła pomyśled, rozpiął stanik. Jego obeznanie z poszczególnymi częściami damskiej
garderoby podkreślało jedynie jej braki w męskiej dziedzinie. James pozostał do tej pory jej
jedynym mężczyzną. Wtedy była zbyt naiwna, aby pojąd, że jest on zwykłym, niewybrednym
uwodzicielem zapatrzonych w niego studentek. Kiedy doszła prawdy, załamała się. Potrzebował jej
tylko dla zaspokojenia swego i tak wyolbrzymionego ego. Wystrzegała się od tamtego czasu
bliższych związków z mężczyznami. Aż do dzisiaj...

Jej niepokój zwiększył się, gdy Steele zgrabnie pozbawił ją pooczoch. Na pewno robił to już tyle
razy... Wtedy uświadomiła sobie ze zgrozą analogię pomiędzy Steele'em a Jamesem. Obydwaj byli
atrakcyjni i mieli wiele doświadczeo erotycznych z kobietami; żaden nie używał słów typu „miłośd"
nie chciał się wiązad na stałe. Wystarczało, gdy mówili „chcę" albo „pragnę". Palce Steele'a
wśliznęły się pod elastyczny pasek jej białych, bawełnianych majteczek i Kerry znieruchomiała.

— Steele, ja... wydaje mi się, że to błąd z mojej strony.

— Nie, Kerry! Tak jest dobrze, najdroższa. Przecież chcesz tego tak samo jak ja! — Przesunął
władczo dłoomi po jej biodrach. — Spieszę się zbytnio, czy o to chodzi? Nie chcę cię popędzad.

Przytulił ją mocniej do siebie. Jego głos brzmiał czule i uspakajająco. „ W koocu nie jestem już
dziewicą" — upominała się Kerry. A on niczego jej nie obiecywał, w przeciwieostwie do Jamesa.
Poza tym tak bardzo go sama pragnęła. Odczuwała wprost fizyczny ból.

background image

Dłonie Steele'a dotarły do jej piersi.

— Jesteś bardzo pociągającym kłębkiem sprzeczności, Kerry. Szczupła dama o pełnych piersiach.
Pełnych, jędrnych i bardzo kobiecych. — Kciukiem przesunął lekko po sutkach. Fale rozkoszy
przeszyły jej ciało. — To twoje bardzo wrażliwe miejsce — powiedział ochryple, masując twarde
wzgórki. Dreszcze wstrząsały raz po raz jej ciałem.

Obsypywał ją pocałunkami od szyi po różową skórę piersi. Kerry ledwo oddychała. Nie mogła się
nasycid tą pieszczotą. Przywarła do niego jeszcze bardziej, pragnąc jego dotyku, ciepła rąk,
pożądając go z siłą, której nigdy u siebie nie podejrzewała. Bez zahamowao poddała mu się, gdy
jego owłosione udo wcisnęło się pomiędzy jej nogi.

Kerry zagubiła się zupełnie w erotycznym śnie. Chciała, by trwał wiecznie, nigdy się nie kooczył.
Ona i Steele należeli do siebie i to cielesne zbliżenie prowadziło do połączenia ich dusz. Steele
jednym ruchem pozbawił ją resztek bielizny. Ich usta nie odrywały się od siebie.

Niczego przed nim nie ukrywała, mówiąc mu o swoich doznaniach, gdy jego ręce błądziły po jej
ciele. Nagle poczuła ochotę zanurzenia zębów w twardym zagłębieniu jego ranienia.

— Bosko smakujesz.

— Uhm, ty też. — Koniuszkiem jeżyka łaskotał ją w pępek. — Jesteś słodka jak miód.

Miłosne dreszcze wstrząsnęły jej ciałem. Instynktownie przysunęła się do niego bliżej.

— Jesteś taka wrażliwa — szepnął. — Zupełnie nie grasz. Sama mi mówisz, czego chcesz. Ta twoja
pasja i oddanie...

Sprawiał, że czuła się godna pożądania.

— Kerry, tak bardzo cię pragnę.

Dotknął czarnego trójkąta jej łona. Kerry zesztywniała, ale zaraz potem rozluźniła się pod wpływem
jego pieszczot. Czuła nacierającą, twardą męskośd Steele'a i niezdecydowanie wyciągnęła rękę.

— Tak, Kerry, tak! Dotknij mnie. — Głos jego brzmiał nienaturalnie grubo.

Przejęta dotknęła go i zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo są od siebie uzależnieni. Pragnęli siebie
ze zwierzęcym wręcz pożądaniem. Wzruszenie napełniło jej oczy łzami. Tak właśnie powinno byd —
oto leżą obok siebie, całują się, dotykają i poznają najskrytsze tajniki swoich ciał.

Zrozumiała, że się w nim zakochała. Był mężczyzną, na którego czekała całe swoje życie. Minęło
sporo czasu, od kiedy stała się dorosła i przestała byd zauroczoną studentką, spętaną
bałwochwalczym uniesieniem. Zdawała sobie sprawę z wad Steele'a i mimo to go pokochała. Czy to
możliwe, że on też się w niej zakochał? Kerry pozwalała sobie wierzyd, że tak. Nie mógłby się z nią
tak żarliwie kochad, nie mógłby byd tak czuły i delikatny, gdyby jej chociaż trochę nie kochał.

background image

Teraz był jej częścią, a ona zyskała pewnośd, że urodziła się, aby do niego należed. Los, aż trudno
uwierzyd, że w postaci losowania na Zjeździe Autorek Romansu, w koocu ich ze sobą zetknął.
Czekała długo i samotnie, ale znalazła wreszcie mężczyznę, którego mogła kochad. Romantyzm tej
sytuacji doprowadził ją do łez. Płakała ze szczęścia, usatysfakcjonowana fizycznie i emocjonalnie.
Dzięki Steele'owi przeżyła ekstazę, jakiej nigdy przedtem nie zaznała.

— Kocham cię, Steele — zamruczała miękko, wtulając się w niego głębiej. Nigdy jeszcze nie czuła
takiej bliskości, nie wiedziała, że tak właśnie może byd pomiędzy kobietą a mężczyzną. — Kocham
cię — powtórzyła, rozkoszując się brzmieniem tych słów. Chciała pozostad w jego ramionach i
godzinami z nim rozmawiad. Czuła się taka ożywiona. — Steele?

Nie usłyszała odpowiedzi. Zdaje się, że już zasnął. Spojrzała na budzik i zdumiała się: siódma rano.
Nie spali całą noc. Zamknęła oczy i natychmiast zasnęła obok Steele'a.

Kilka godzin później wyrwał ją ze snu dźwięk telefonu. Przez ułamek sekundy zdezorientowana
rozglądała się wokoło. Co robiła w tym ogromnym łóżku, przykryta błękitnym jedwabnym
prześcieradłem? I do tego była naga!

Jak w szoku wróciły przeżycia ostatniej nocy. Wieczór... losowanie na zjeździe... noc w mieście ze
Steele'em. Kerry zacisnęła powieki i przewróciła się na brzuch, ukrywając twarz w poduszce. Cóż
najlepszego zrobiła? Poczuła skurcz żołądka i pulsowanie w skroniach.

Po raz pierwszy w życiu poszła do łóżka z mężczyzną, którego znała zaledwie kilka godzin. Uległa
głośnemu kobieciarzowi, który słynął z podbojów. Przecież właśnie ten pokój, dokładnie to łóżko
figurowało na zdjęciu w Playboyu. A ona teraz w nim leżała.

Odwróciła się i powoli usiadła, okrywając swoje nagie ciało prześcieradłem, mimo że w pokoju poza
nią nie było nikogo. Gdzie poszedł Steele? O Boże! Nie może spojrzed mu w oczy!

Jej pierwsza przygoda... A dopiero niedawno czytała, że seks przypadkowy wyszedł już z mody. „To
zupełnie w moim stylu — pomyślała. — Wplątad się w coś, co jest zupełnie niemodne". Poczuła żal
do samej siebie. „Nie umiem nawet grzeszyd wtedy, gdy to jest modne!"

Różnorakie myśli pojawiły się w jej głowie jak w kalejdoskopie. „No tak, to ten różowy szampan" —
próbowała się usprawiedliwid. Wypiła go przecież tyle, że razem z winem do kolacji i porcją
tabletek przeciwbólowych musiał na nią źle podziaład. Jak narkotyk omamił jej zdrowy rozsądek.
Powędrowała spojrzeniem do niebieskoszarego krzesła stojącego w kącie pokoju. Zobaczyła tam
swoje rzeczy starannie ułożone w kostkę. Wszystko tam było: jej bielizna, sukienka i buty. To Steele
musiał je tam położyd, bo kiedy ją rozbierał, rzucał po prostu poszczególne części na podłogę. To
straszne. Kiedy pomyślała, że podnosił jej rozrzucone ubranie i składał na krześle... Skurczyła się
pod wpływem upokorzenia.

Ostry dźwięk deszczu uderzającego o wielkie okno przyciągnął jej uwagę do szarego,
zachmurzonego nieba. Zasłony, trochę rozsunięte, ukazywały strugi deszczu. Nastrój Kerry pasował
do nich idealnie.

background image

Jak mogło jej się w ogóle wydawad, że się w nim zakochała?! Poczuła, jak parzy ją gorący rumieniec
wypływający na policzki. To było najgorsze ze wszystkiego. Cała Kerry: pełna romantycznych myśli,
fantazjująca i nie, wyobrażająca sobie seksu bez miłości. Nie wystarczyło już, że poszła z nim do
łóżka, musiała wyobrazid sobie, że się w nim kocha — chyba po to, aby uspokoid swoje sumienie.
Wychowała się w koocu w surowej, katolickiej rodzinie.

Czyżby niczego nie nauczyła jej historia z Jamesem? Znów dała się wciągnąd w pułapkę, tym razem
Steele'owi. Tylko że teraz była dziewczyną na jedną noc.

Wspomnienia tej nocy stanęły jej przed oczyma. Niestety, w ostrym świetle dnia ciepło i piękno,
poczucie jedności ze Steele'em i ich bliskośd wydały jej się niemądrą iluzją. A do tego jeszcze
wyznała mu miłośd. To było najbardziej upokarzające! Czy może istnied ktoś głupszy od niej? Już po
raz drugi zrobiła ten sam błąd, myląc pożądanie z głębszym uczuciem. Mogłaby to sobie wybaczyd
albo przynajmniej zrozumied, gdy była wciąż jeszcze niewinną studentką, zaślepioną szaleoczą
miłością do profesora Jamesa Whitlocka; poza tym on ją naprawdę oszukał, mówiąc o miłości.

Ale w przypadku Steele'a Graya nie miała żadnej wymówki. Ona, dojrzała dwudziestosześcioletnia
kobieta, dała się zwieśd samej sobie. Nie usłyszała przecież od Steele'a żadnego wyznania. „Czy ja
kiedykolwiek dorosnę do życia w XX wieku?!"

Kerry wyskoczyła z łóżka i zabrała z krzesła swoje rzeczy. Łazienka znajdowała się tylko kilka kroków
na prawo i Kerry zamknęła się w niej, aby szybko wziąd prysznic i ubrad się. Nadal nie widziała
nigdzie Steele'a, więc weszła po cichu na palcach do hallu. Aromat świeżo zaparzonej kawy uderzył
ją w nozdrza, ale Kerry nie miała na nią ochoty. Chciała się po prostu wymknąd z mieszkania nie
zauważona i zapomnied o tym incydencie raz na zawsze.

Po drodze zatrzymał ją dźwięk głosów. Przeszedł ją delikatny dreszczyk, gdy rozpoznała donośny
śmiech Steele'a. Przypomniała sobie, jak śmiali się razem w łóżku. Próbowała przełknąd tę ogromną
kulę, która nagle pojawiła się w gardle. Dobry Boże, przecież nie będzie płakad! Jej romantyczne
usposobienie doprowadziło ją do tej przygody, a teraz mało brakuje, żeby zalała się łzami. „Weź się
w garśd, Kerry! — rozkazała sobie. — Może ocalisz przynajmniej resztki swojej nadszarpniętej
godności".

— Czy można zrobid kilka zdjęd — Usłyszała nieznany męski głos — w twojej słynnej sypialni?

Kerry przywarła do ściany, marząc o tym, aby mogła ją przeniknąd. Zdjęcia? W słynnej sypialni?
Ledwo oddychała. Steele roześmiał się.

— To nie jest odpowiednia chwila, Mitch. Możemy to zrobid w tygodniu.

— Ona jeszcze śpi, tak? — niewidzialny Mitch zarechotał. — To by dopiero było zdjęcie, Steele:
„Poranek po". Założę się, że ta panienka jest wniebowzięta.

— Kooczmy już. Masz swój wywiad i to ci powinno wystarczyd.

background image

— Spieszysz się? Nie możesz się już doczekad, żeby wskoczyd z powrotem do ciepłego łóżeczka, tak,
Steele? — W głosie Mitcha słychad było nie ukrywany podziw i Kerry miała ochotę udusid ich obu.
Spociła się i drżała na całym ciele. Płonęła wprost z wściekłości. Podczas gdy ona spała w jego
łóżku, Steele Gray udzielał wywiadu temu przebrzydłemu facetowi. I na pewno pochwalił się, że
zostawił w łóżku kobietę. Skądże inaczej ten ohydny Mitch wiedziałby, że tam śpi? „Panienka"
powiedział...

A jeśli Steele powiedział Mitchowi, że przespał się ze zwyciężczynią konkursu ze Zjazdu Autorek
Romansu? Że ich wspólna noc w mieście znalazła zakooczenie w jego łóżku? Każdy, kto brał udział
w bankiecie, znał przecież imię zwyciężczyni. A jeśli nawet zapomniał, to istnieją taśmy wideo,
które mogą odświeżyd pamięd.

Im bardziej Kerry koncentrowała się na tej strasznej możliwości, tym bardziej rzeczywiste jej się to
wszystko wydawało. Widziała już nagłówki: ZWYCIĘŻCZYNI LOTERII W ŁÓŻKU Z „NAGRODĄ" Który
dziennikarz zrezygnowałby z takiej historyjki? I który zatwardziały playboy powstrzymałby się od
rzucenia dziennikarzowi takiego smakowitego kąska? To zrujnuje jej reputację. Szacunek dla samej
siebie już straciła.

Mitch chyba już wyszedł; wydawało się jej, że słyszała pożegnanie przy drzwiach. Czas oderwad się
od ściany i opuścid ciemny hol. Żeby tylko udało jej się wyjśd stąd niezauważenie...

5

Zobaczył ją, gdy wchodziła do salonu. Uśmiechnął się do niej radośnie, co go tylko jeszcze bardziej
w jej oczach pogrążyło.

— Cześd, Kerry. — Jego głos był męski i głęboki. Szedł w jej kierunku, jak zwykle niesamowicie
pociągający, nawet w zwykłych dżinsach i zielono-granatowej, pasiastej koszulce od rugby.

— Zejdź mi z drogi. — Kerry przemknęła obok pełna nienawiści do niego i siebie.

— Kerry? — Zatrzymał ją, chwytając za ramię. Oczy Kerry ciskały błyskawice, jej ciało, napięte, nie
chciało się poddad. Steele nie wierzył własnym oczom. — Ja... hm, zrobiłem kawę — odważył się
odezwad.

— Więc ją wypij! — burknęła, wyrywając się z jego uścisku. — Wychodzę.

Steele przytrzymał ją raz jeszcze, przyglądając się jej uważnie.

— Co się stało, Kerry? — zapytał spokojnie, chod ton jej głosu rozwścieczył go.

W Kerry zawrzało. Taki spokojny i wyważony. Zupełnie jakby nie powiedział temu wstrętnemu
dziennikarzowi, że była z nim w łóżku! Nagła błyskawica wstrząsnęła budynkiem i hałas ten

background image

wyzwolił w niej głęboko ukryty, prymitywny odruch gniewu. A ona powiedziała mu jeszcze, że go
kocha. Pewnie jej słuchał i zanosił się w duchu Śmiechem.

Nagłym ruchem odsunęła się od niego.

— Chcę teraz wyjśd. Może mógłbyś mi zamówid taksówkę — dodała chłodno. Chwyciła szybko
swoją torebkę leżącą na brzegu stołu.

Steele stanął przed nią.

— Nie zadzwonię po taksówkę, póki się nie dowiem, dlaczego kobieta, która jeszcze kilka godzin
temu z miłością mi się oddała, teraz zachowuje się jak rozzłoszczona jędza.

— Widocznie kilka godzin temu nie byłam przy zdrowych zmysłach, co ty w pełni wykorzystałeś!

Teraz na jego twarzy pojawił się wyraz gniewu i gdy zaczął mówid, głos jego wcale nie brzmiał już
spokojnie.

— O, nie, Kerry, nie pozwolę ci się w ten sposób wymknąd. Wiedziałaś doskonale, co robisz, kiedy
poszłaś ze mną do łóżka. Tak samo tego chciałaś jak ja. — Wyraz jego twarzy zmienił się, gdy
wyciągnął rękę, aby dotknąd jej policzka. — Przecież było nam dobrze, Kerry. Powiedziałaś mi, że
mnie...

„Jeśli to powie, to chyba wybuchnę na miejscu".

— Zapomnij wszystko, co ci powiedziałam. Ja... wychodzę stąd.

Kosztowało ją to dużo samozaparcia, *żeby spokojnie podejśd do drzwi. Miała ochotę dad upust
łzom, ale postanowiła, że nie da mu tej satysfakcji. PowiniRT mu właściwie wymierzyd siarczysty
policzek za jego podłośd. Gwałtownośd jej emocji zupełnie zbiła ją z tropu. Jeszcze nikt ani nic nigdy
ją do takiego stanu nie doprowadził.

— Kerry. — Steele szedł za nią, nie spuszczając z niej wzroku. — A może byś coś zjadła?

W takim momencie myśli jeszcze o jedzeniu!

— Chcę po prostu pojechad do hotelu — krótko powiedziała Kerry. — Równie dobrze mogę
zaczekad na taksówkę na dole.

— Chwileczkę, Kerry. — Złapał ją w porę, ręką obejmując w talii. Nastąpił moment napiętej ciszy.
Kerry wpatrywała się w podłogę, ledwo widząc gruby, błękitno-szary dywan. — Musimy
porozmawiad. Nie mogę cię tak wypuścid bez...

— Nie możesz mnie zatrzymad. Wychodzę natychmiast! — Podniosła głos i wyrwała mu się, aby
złapad za klamkę. Potężny zamek nie ruszył się ani o milimetr. Potrzebny był klucz. — Otwórz te
drzwi! — zaczynała ogarniad ją panika. Musi się stąd wydostad. — Jeśli mnie zaraz nie wypuścisz,
zacznę wrzeszczed tak głośno, że usłyszy to każdy w tym przeklętym budynku.

background image

— Kochanie, zaczynasz histeryzowad — uspokajał ją Steele, próbując ją objąd.

— Nie dotykaj mnie! — Wycofała się z zasięgu jego rąk. — I nie nazywaj mnie „kochanie", ty, ty...

— Kerry! — Steele przełknął ślinę. Przesunął wzrokiem po jej szczupłej sylwetce. Stała taka
zagubiona przy drzwiach jego mieszkania. — Jeśli coś jest nie w porządku, możemy przecież o tym
porozmawiad. Tylko powiedz mi...

— Nie! — Kerry zadrżała. Nie mogłaby stawid czoła tyra upokarzającym wspomnieniom zeszłej
nocy. Nie miała również ochoty słuchad, jak on się usprawiedliwia za dzisiejszy wywiad. Zupełnie
jak zranione zwierzątko szukała odosobnienia, aby się wyleczyd z ran. — Jeśli natychmiast nie
otworzysz tych drzwi, przysięgam ci, że będę krzyczała tak głośno i długo, aż zjawi się tu cały
wydział zabójstw.

— W porządku, Kerry. — Widząc jej zdecydowaną twarz i zwężone, bursztynowe oczy, stwierdził,
że nie umie sobie z nią poradzid. — Nie ma powodu do paniki. Nie mam zamiaru trzymad cię tu
wbrew twojej woli.

Wyjął klucz i otworzył drzwi. Kerry wypadła na korytarz i na ślepo popędziła do windy. Steele nie
opuszczał jej ani na chwilę.

— Kerry, posłuchaj mnie. Nie wiem, dlaczego...

Nadjechała winda i Kerry weszła do środka, a Steele za nią. Zaczęli zjeżdżad w dół.

— Kerry, na Boga, porozmawiaj ze mną! Odwróciła od niego głowę. Nie chciała na niego patrzed.

Nie chciała w ogóle myśled o tym, że stoi obok niej.

— Do licha, czy masz to w zwyczaju? Wahania twojego nastroju są prawie patologiczne! Słodka i
kochająca, a potem bach! — wściekła i nietykalna. Co to za gra, Kerry?

Odwróciła się do niego; z jej oczu biła złośd.

— Przestao wreszcie o tym mówid! A może powinnam ci jeszcze podziękowad za rozgłos?! O Boże,
na pewno tak myślisz! No cóż, panie Steele`u Gray, nie może pan mierzyd innych swoją miarką.

— O czym ty w ogóle mówisz?

Winda zatrzymała się i Kerry szybkim krokiem podeszła do stróża.

— Proszę mi zamówid taksówkę. — Nerwowo oglądała się za siebie.

— Kerry. — Steele znajdował się kilka kroków za nią.

Dlaczego nie zostawi jej wreszcie w spokoju? Przecież dostarczyła mu już dosyd powodów do
zabawy. Musi się stąd jak najszybciej wydostad.

background image

— Dzieo dobry, panie Gray — powiedział uprzejmie odźwierny. — Ależ się rozszalała burza. Steele
spojrzał przez długie, szerokie okna korytarza.

Błyskawice rozcinały ciemne, poranne niebo i raz po raz następował po nich donośny grzmot.
Krople deszczu ciężko uderzały o szyby.

— Rzeczywiście, niezła burza, Franklin — zgodził się. Podszedł do Kerry i stał teraz zwrócony do niej
twarzą, jakby swoją potężną sylwetką chciał jej zagrodzid drogę,

— Franklin zadzwonił po taksówkę — poinformowała go.

— Dobrze. Odwiozę cię do hotelu i wtedy..

— Nie zrobisz tego! — Zgrabnie dała krok w bok, unikając jego wyciągniętej ręki i stanęła za
zainteresowanym tym zajściem Franklinem.

— Trzymaj się ode mnie z daleka, Steele'u Gray!

— Kerry, doprowadzasz mnie do szału. Nie wiem, co mam zrobid, abyś...

— Jest taksówka dla pani — oznajmił Franklin.

— Dziękuję. — Kerry wcisnęła mu do ręki banknot i skierowała się w stronę drzwi, które
automatycznie się otworzyły.

— Kerry, poczekaj! Zatrzymaj się! Posłuchaj! Do licha! — Wyskoczył za nią na deszcz i wśliznął się
na tylne siedzenie taksówki obok Kerry.

— To moja taksówka! — wykrzyknęła Kerry. — Wysiadaj!

— Zrozum... — nie dane mu było dokooczyd.

— Hej, facet, ta paniusia ma rację. — Taksówkarz odwrócił się do nich. — Miałem stąd zabrad
kobietę. Jeśli ona nie życzy sobie towarzystwa, to niech się pan zmywa.

— Kerry, nie mam zamiaru awanturowad się z tobą w taksówce — powiedział Steele tonem, który
wydał się jej obraźliwie protekcjonalny. — Jeśli zależy ci na tym, aby samotnie wrócid do hotelu,
niech tak będzie. Przyjadę do ciebie później. Weź przynajmniej pieniądze na taksówkę. -Sięgnął do
kieszeni dżinsów po portfel, a następnie wyjął banknot i wręczył go Kerry.

Zbladła: był to banknot pięddziesięciodolarowy. Co za koszmar! Mężczyzna nie daje przecież
kobiecie tyle pieniędzy na taksówkę; wystarczyłaby piątka. Tak, płacił jej w ten sposób za ... za
wykonanie usługi!

— Wynoś się! — Aż się zakrztusiła. Jeszcze chyba nigdy nikogo tak nie nienawidziła jak w tym
momencie Steele'a.

Steele zobaczył w jej oczach nieme oskarżenie.

background image

— Kerry, to nie tak! — zaprzeczył szybko. — Wiem, co myślisz... ale nie miałem zamiaru... Zawsze
daję... Jeszcze nikt tego nigdy nie zrozumiał... Na Boga, nie! — Stłumił jęk.

— Lepiej się ulatniaj, stary — poradził mu kierowca. Steele zgniótł banknot w ręku i opuścił
taksówkę, która natychmiast ruszyła z chodnika, rozpryskując kałuże.

Kerry skuliła się na tylnym siedzeniu taksówki. Była rozżalona i tylko jednym uchem słuchała
wynurzeo taksówkarza na temat niekompetencji meteorologów, którzy nie przewidzieli takiej
ulewy. Czyżby nowojorscy taksówkarze zawsze zachowywali się tak, jak w filmach, czy też starają
się sami upodobnid do bohaterów z dużego ekranu? Jego zachowanie podobałoby się pewnie
Kerry, gdyby nie czuła się tak bezgranicznie przygnębiona, pokonana i pusta.

Już teraz bała się spotkania z Niną. Miały w hotelu wspólny pokój i jej nocna nieobecnośd nie mogła
pozostad nie zauważona. Kerry wyobraziła sobie krzyżowy ogieo pytao, w który weźmie ją
przyjaciółka. Wzdrygnęła się. Nie mogła jej przecież powiedzied, jak się wygłupiła. Nikomu nie
mogłaby się przyznad do tego poniżenia.

Miała żal do Niny, że namówiła ją na ten zjazd; po co ona w ogóle napisała ten okropny romans!
Zdławiony okrzyk wydobył się z jej gardła i Kerry natychmiast wyprostowała się na miejscu.
Maszynopis! Zostawiła go w mieszkaniu Steele'a! Boże drogi, co robid? Czy Nina miała w domu
kopię? „Nie, przecież powiedziała, że ma tylko oryginał — przypomniała sobie Kerry. Przesunęła
ręką po włosach, zębami przygryzając dolną wargę. — Nina dostanie apopleksji, jeśli zjawię się w
hotelu bez jej dzieła."

Przez chwilę kusiło ją, aby Ninę najbezpieczniej okłamad, że Steele Gray przekaże jej powieśd
swojemu agentowi, wydawcy czy też komuś w tym rodzaju. Ale jej sumienie od razu ją skarciło.
Czyż nie dosyd, że przespała się z mało sobie znanym mężczyzną, który następnie sprzedał tę
tajemnicę dziennikarzowi, po czym próbował jej zapłacid, jak jakiejś...? A teraz przyszło jej do
głowy, żeby oszukad przyjaciółkę, która jej ufała. Z godziny na godzinę pogarszał się jej charakter!

Pochyliwszy się do przodu, poprosiła, aby kierowca zawrócił.

— Jest pani pewna? — Wydawał się niezadowolony.

— Zapomniałam czegoś — wymamrotała Kerry, zastanawiając się, czy kierowca zgadł, że spędziła
noc z ledwo poznanym mężczyzną, który potem próbował jej za to zapłacid.

— Czy może pan na mnie zaczekad? — spytała, gdy taksówka zatrzymała się przed budynkiem. —
To potrwa tylko chwileczkę.

— Oczywiście, jeśli sobie pani tego życzy. — Kierowca zaciągnął się dymem cygara, które trzymał w
ręku. — Ale jeśli naprawdę pani czegoś zapomniała, to lepiej by było, żeby ten facet przysłał to pani
pocztą.

Pewnie uznał ją za wariatkę, która ugania się za Steele`m. Może powinna go posłuchad... Musiał
chyba widzied niejedną taką niesmaczną historię. Ale nie mogła przecież zdad się na to, że Steele

background image

Gray odeśle maszynopis Ninie, chociaż jej dane znajdowały się na stronie tytułowej. Kerry znała
jego opinię na temat jej powieści; na pewno wyścieliłby nią legowisko kota Śruta. Światu literatury
zrobiłby niezaprzeczalną przysługę, ale Nina by jej tego nigdy nie wybaczyła.

— Zaraz wracam — obiecała naburmuszonemu taksówkarzowi i wyskoczyła na deszcz. Nie było
widad kooca tej ulewy. Grzmoty przeplatały się z błyskawicami, jak na wielkiej dyskotece.

Zanim Franklin pozwolił jej skorzystad z windy, musiała mu podad swoje personalia i osoby, którą
chciała odwiedzid. Oboje wiedzieli, że chodziło o Steele'a Graya, niemniej jednak formalnościom
musiało stad się zadośd. Steele został powiadomiony o jej przybyciu. Dopiero wtedy Kerry,
zdenerwowana tą rutynową kontrolą, weszła do windy. Miała nadzieję szybko i niepostrzeżenie
dostad się do mieszkania Steele'a. Teraz będzie już na nią czekał.

Otworzył drzwi, ledwo zdążyła nacisnąd dzwonek.

— Oszczędziłaś mi przejażdżki do twojego hotelu — powiedział chłodno.

— Maszynopis — wydusiła z siebie Kerry. Nie myślał chyba, że wróciła, aby się z nim zobaczyd. —
Zapomniałam go zabrad.

— Wejdź, Kerry.

Zrobiła to, ale już po chwili tego żałowała. Steele zamknął drzwi na klucz.

— Przyszłam po książkę Niny. Taksówka czeka na dole.

— Powiem Franklinowi, aby ją odprawił i zapłacił taksówkarzowi...

— Nie, nie zostanę tu, Steele.

— Poprawka: nie wyjdziesz stąd, Kerry. Przynajmniej dopóki nie wyjaśnimy, co się stało. — Złapał ją
za rękę i pociągnął w kierunku wielkiej kanapy stojącej naprzeciw kominka. — Chodź tu i usiądź,
kochanie. Podgrzałem kawę.

Znów ją rozwścieczyło to, rzucone przez niego od niechcenia, czułe słówko „kochanie". Wyrwała
mu swoją rękę.

— Oddaj mi rękopis, Steele. — Jej ostry głos przeszył powietrze.

Zamiast jednak jej posłuchad, wezwał Franklina przez domofon i poprosił o odesłanie taksówki.
Kerry słuchała niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Czuła się jak nieszczęsna mucha, która wpadła w
sieci pająka po tym, jak się z nich pierwszym razem uwolniła.

— Powiedziałam, że będę krzyczed — ostrzegła go. — I naprawdę to zrobię, Steele.

— Proszę. — Uśmiechnął się prowokująco. — Kto cię usłyszy wśród tej kanonady? To była słaba
groźba, Kerry. Wiesz, że nie musisz się mnie obawiad.

background image

— Ja wcale się ciebie nie boję, ja cię po prostu nie cierpię! I nie zamierzam spędzid ani jednej
zbytecznej minuty w twoim towarzystwie. Czy mógłbyś mi teraz oddad ten romans?

Steele wyciągnął z szuflady powieśd i podał jej.

— Proszę, oto twoje arcydzieło, najdroższa. Czy zechcesz wreszcie usiąśd i się odprężyd?

Kerry nie poruszyła się nawet.

— Mogę ci pomóc, Kerry. Poprawię z tobą ten romans, jeśli nie chcesz go, cóż... wyrzucid. Może
uda nam się zostawid kilka słów z oryginału.

— To nie jest moja książka — zimno odpowiedziała Kerry. — Czy nie słyszałeś, jak ci wczoraj
mówiłam, że napisała ją moja przyjaciółka, Nina Tarasi? — Nagle jej twarz oblała się ciemnym
rumieocem. — Nawet coś w połowie tak obrzydliwego nie przyszłoby mi nigdy do głowy.

Steele szeroko otworzył oczy ze zdumienia.

— Więc naprawdę tego nie napisałaś?

— Powiedziałam ci przecież, że nie — burknęła. I wtedy wszystko stało się dla niej jasne. — Nie
uwierzyłeś mi! Myślałeś, że ja to mimo wszystko napisałam, że ja... — Straciła oddech. — Dlatego
tak bardzo chciałeś mnie zaciągnąd do łóżka, tak? Pewnie: ktoś, kto pisze taką... taką pornografię,
musi znad gorące numery! I dlatego też chciałeś mi zapłacid... I z rozgłosu w prasie również
powinnam się cieszyd. Ty... No tak, myślałeś chyba, że ta książka jest autobiograficzna.

Steele jęknął. Kerry, wściekła, patrzy na niego. Jej bursztynowe oczy ściemniały i błyszczały nie
ukrywaną pogardą.

— Kerry, nie uważałem tego wcale za twoją autobiografię, ale jestem bardzo zadowolony, że tego
nie napisałaś.

Kerry chwyciła maszynopis i zamierzyła się nim. Kartki maszynopisu rozsypały się po całym pokoju.

— Wypuśd mnie stąd natychmiast!

— Najpierw wyjaśnimy kilka spraw.

Rzucił się do przodu i przytrzymał ją za ramię. Kerry jednak odepchnęła go tak mocno, że stracił
równowagę. W ostatniej chwili złapał ją w talii, usiłując utrzymad się na nogach i tym samym oboje
przechylili się. Spleceni wylądowali na kanapie. Steele leżał na poduszkach, a Kerry na nim. Z
ledwością oddychali. Ich twarze oddalone były od siebie jedynie o milimetry. Zaskoczeni
wpatrywali się w siebie.

— Upadliśmy — powiedziała, łapiąc oddech. Czuła jego twarde, umięśnione ciało pod sobą.
Zadrżała pod dotykiem jego dłoni.

background image

— Chyba tak — ochryple odpowiedział Steele. Jego ręka spoczywała na karku Kerry. Prawie
dotykali się ustami.

Musiała walczyd z nieprzepartą ochotą zamknięcia oczu. Jej zmysły świadome były każdego
drobiazgu: duszącego zapachu wody po goleniu, gładkich policzków i nade wszystko jego
błękitnych oczu. Reagowała na niego jak każda młoda, zdrowa kobieta.

— Kerry...

Widziała, jak usta układają się do wymówienia jej imienia. Smak tych ust... jeszcze go pamiętała.
Rozchyliła wargi, aby głęboko wciągnąd powietrze. Jej piersi również pamiętały Steele'a, czuła, jak
napinają się boleśnie.

— Kerry, och Kerry! — wydusił z siebie Steele i przyciągnął ją.

Całowali się dziko i namiętnie, powodowani narastającym pożądaniem. Ich języki splatały się ze
sobą w gorącej walce. Pragnęli siebie aż do bólu.

Podczas gdy dotykała jego ramion i pleców, przesunął delikatnie dłoomi wzdłuż jej kręgosłupa,
zatrzymując je w koocu w okolicy piersi. Całowali się coraz bardziej zmysłowo, zupełnie się w tym
zatracając. Steele uniósł odrobinę rękę. Kerry westchnęła i przesunęła się nieznacznie. Jej pierś
znalazła się w dłoni Steele'a. Objął całą i masował miękko.

— Steele. — Jej jęk był ledwo słyszalny, ich oddechy znów się złączyły. „To wcale nie jest czysto
cielesna żądza" — zapewnił ją |akiś cichy, wewnętrzny głos. To coś więcej niż tylko pożądanie, dużo
więcej.

— Och, przepraszam, jesteś zajęty!

Wysoki, kobiecy głos nie był w stanie przebid się do oślepionego namiętnością umysłu Kerry.
Dopiero gdy Steele oderwał od niej swe usta i popatrzyła w tym, co on kierunku, uświadomiła sobie
obecnośd stojącej w drzwiach szczupłej blondynki w króciutkim, turkusowym szlafroczku. W ręku
miała klucz. Kerry nie odrywała od niej wzroku, zupełnie wytrącona z równowagi.

Młoda kobieta podeszła bliżej z pustym uśmiechem na pięknych ustach. Miała na sobie parę klapek
na wysokim obcasie, podobnych do tych, które dał jej wczoraj Steele. Kerry poczuła skurcz w
żołądku.

Czy nie widziała czasem tej ślicznej buzi na okładce jakiegoś magazynu? Nie mogła sobie
przypomnied, ale blondynka wyglądała wystarczająco atrakcyjnie, aby byd modelką. Regularne rysy
twarzy, błękitne oczy, gęste jasnoblond włosy i długie, kształtne nogi. Jej turkusowy szlafroczek
rozchylił się nieco, ukazując czarną, koronkową bieliznę... i nic poza tym. Postawiło to Kerry
momentalnie na nogi, podczas gdy Steele nadal wygodnie leżał na kanapie. Powiódł wzrokiem od
urażonej Kerry do niezdecydowanej miny blondynki, westchnął znużony i również się podniósł.

background image

— Przepraszam, że tak się do ciebie wpakowałam — powiedziała blondynka z wyrazem zmieszania
na ładnej twarzy — ale coś strasznie dziwnego zdarzyło się w moim mieszkaniu. Nagle przepaliły się
wszystkie żarówki. I wszystko się powyłączało. Nie działa ekspres do kawy ani kuchenka
elektryczna, zepsuły się też telewizor i radio. Czy powinnam zgłosid je do naprawy? Jak myślisz,
Steele?

— Jilly, to jest Kerry O'Kaye. — Steele nie spuszczał oczu z twarzy Kerry. — Kerry, to July Devane,
moja sąsiadka. Mieszka po drugiej stronie korytarza.

— I ma własny klucz do twojego mieszkania. — Kerry zaczęła wycofywad się w stronę drzwi, które
pozostały uchylone. — Bardzo po sąsiedzku.

Ponieważ nie zanosiło się na to, że ziemia się rozstąpi i pochłonie Jilly, Kerry zdecydowała, że na
niej spoczywa obowiązek zejścia ze sceny. Rzuciła się do ucieczki, i prawie udało jej się dobrnąd do
drzwi. Steele zareagował szybko. Chwycił ją za rękę uniemożliwiając przekroczenie progu. Złapał ją
mocnym uściskiem w talii i zatrzasnął drzwi kopniakiem.

— Jilly, spróbuj włączyd tę lampę obok ciebie — powiedział, żelaznym uściskiem nadał
przytrzymując wyrywającą się Kerry.

— Ojej! — Jilly przyciskała guziczek. — Twoja lampa również nie działa. Myślisz, że też się zepsuła?

— Spróbuj tę drugą, Jilly — cierpliwie instruował ją Steele, ale ta też nie działała.

— Widziałam „Ghostbusters" Steele. Czy to możliwe, żeby tutaj straszyło?

Kerry ciągle próbowała się uwolnid od niego, czego Jilly zdawała się w ogóle nie zauważad. Cała
pochłonięta był faktem braku prądu.

— Jilly, na pewno nic się nie zepsuło, a duchy naprawdę nie istnieją.

Steele również nie zwracał uwagi na wysiłki Kerry. A może to było dla niego normalne, aby jedną
kobietę pozbawiad swobody ruchów podczas rozmowy z drugą? Zagotowała się wewnętrznie. Ten
facet to satyr.

— Jilly, to po prostu przerwa w dostawie prądu — gładko wyjaśnił Steele. — Piorun musiał gdzieś
uderzyd w linię wysokiego napięcia. Con Ed na pewno już to naprawia.

— Piorun — powtórzyła Jilly; jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. — Nie przyszłoby mi to do
głowy.

— Puśd mnie, Steele — zasyczała Kerry przez zęby. Steele zignorował ją zupełnie.

— Teraz już wiesz, Jilly. — Pieszczotliwie pogładził ramię Kerry. — Nie ma powodu do strachu. Ta
usterka zostanie szybko usunięta. A zanim to się stanie, możesz zapalid świeczkę, jeśli boisz się
ciemności.

background image

— Czy ona chociaż wie, jak? — złośliwie wymamrotała Kerry.

Steele zdusił w sobie śmiech.

— Ach, Jilly! Mogłabyś mi od razu oddad mój klucz?

— Ze względu na mnie nie musisz tego robid — wtrąciła Kerry. — Jest mi wszystko jedno...

— Zanim powiesz coś, czego nie masz na myśli... — Usta Steele'a musnęły jej kark. Leciutko
zadrżała. Jak taka zwykła, krótka pieszczota mogła ją do tego stopnia ubezwłasnowolnid? Władza,
którą Steele posiadał nad jej zmysłami, była zatrważająca. Zawsze surowo kontrolowała każdą
swoją myśl, słowo i uczynek.

— Jilly opiekowała się moimi kwiatami i karmiła kota przez kilka ostatnich tygodni — mówił dalej
Steele. — Wiesz, że byłem na długiej wycieczce w Hong Kongu, Singapurze i Bangkoku.

Balansując na swych wysokich obcasach, Jilly podeszła do nich i włożyła klucz w zamek.

— Cześd, Steele. Cześd, Kerry.

Kerry usłyszała trzask zamykanych drzwi. Steele natychmiast wyjął klucz z zamka i włożył go do
kieszeni.

— Na czym skooczyliśmy? — Odwrócił ją twarzą do siebie, nadal mocno obejmując.

6

Kerry wpatrywała się z bliska w pociemniałe nagle oczy Steele'a. Z błękitnych stały się intensywnie
fiołkowe. Znała to spojrzenie tak dobrze, że w odpowiedzi na nie jej skronie zaczęły pulsowad.
Zawsze tak wyglądał, gdy chciał ją pocałowad. Poddaocza bezwolnośd jej ciała wstrząsnęła nią. Nie
pozwoli się chyba tak po prostu pocałowad Itilka minut po tym, jak ta skąpo odziana pięknośd
opuściła pokój.-. „I to w dodatku pięknośd posiadająca klucz do jef$ mieszkania''' — dopowiedziała
sobie gorzko.

— Nie oczekujesz przecież, że wrócimy zwyczajnie do miejsca, w którym skooczyliśmy? — spytała
skonsternowana. Była zła nie tylko na niego, ale również na siebie. Nie umiała sobie wytłumaczyd
swego zachowania. Gdyby Jilly im nie przeszkodziła, pewnie by się teraz kochali. Rzuciła mu się
dosłownie w ramiona, uległa mu od razu. Poddała się z własnej woli, a przecież rano słyszała jego
rozmowę z tym odrażającym dziennikarzem... A potem Steele chciał jej zapłacid!

Przeraził ją nie tylko brak własnej silnej woli, ale też, a może jeszcze bardziej, jego władza nad jej
zmysłami.

Z pasją, acz nieudolnie, próbowała wyrwad się z żelaznego uścisku Steele'a.

background image

— Rozumiem, dlaczego twoja sąsiadka ma taką dobrą rękę do kwiatów! — syknęła, chcąc go
rozzłościd. Jej wcześniejsze podniecenie obróciło się we wściekłośd. — Może się z nimi doskonale
porozumiewad na ich poziomie. Musi mied współczynnik inteligencji równy roślinie. A może tylko
próbowała udawad taką stereotypowo głupią, naiwną blondyneczkę?

— Jilly nie jest w stanie udawad. — Steele spojrzał na nią z rozbawieniem w oczach. — Ale przy
takim wyglądzie po co jej inteligencja? Ma dopiero dwadzieścia lat, a zarabia już dwieście dolarów
na godzinę jako modelka.

— Tylko dwadzieścia lat? — Zbiło ją to z tropu. — Spotykasz się z nastolatką?

— Jilly nie jest nastolatką — sprostował Steele z grymasem. Uwadze jego błękitnych oczu nie uszła
sztywna postawa Kerry i jej mocno zaciśnięte wargi. — Czyżbym sobie wyobrażał, czy też twoje
oczy naprawdę zzieleniały?'

Kerry miała wielką ochotę zetrzed z jego twarzy ten filuterny uśmieszek. Szokowała ją siła własnej
złości. Przecież dotąd zawsze sprzeciwiała się przemocy fizycznej. Ale dotychczas, zdaje się, czuła i
robiła wiele rzeczy zupełnie inaczej.

— Uspokój się, Kerry. Znam Jilly bardzo długo i naprawdę była ona zawsze tylko moją sąsiadką.

— Czy sąsiedzi w Nowym Jorku zwykle odwiedzają się w tego rodzaju strojach wizytowych?

Jej ton wyprowadził go z równowagi.

— Kerry, dośd mam kłótni z tobą. Czy na co dzieo też jesteś taka konfliktowa?

— Nie, nigdy. — Zaskoczył ją tym pytaniem. — Jestem raczej skłonna do zgody.

— A więc udało ci się mnie zmylid. Dziś rano zachowywałaś się kłótliwie, histerycznie, wręcz
nieobliczalnie. Daleko ci do zgodnej.

— Nic dziwnego, skoro budzę się po jakiejś przygodzie w obcym łóżku. — Ku swemu przerażeniu
poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Próbowała za wszelką cenę się opanowad.

— Kerry. — Steele zrobił krok w jej kierunku. Wziąłby ją w ramiona, gdyby mu na to pozwoliła, ale
nie zrobiła tego. Cofnęła się, prychając pogardliwie. — Kerry, ja wcale nie uważam cię za przygodę.

— Masz rację, nawet nie to. To trwało przecież tylko kilka godzin. I w dodatku chciałeś mi zapłacid!

— To nieprawda! — Steele, wyprowadzony z równowagi, podniósł głos. — Te pieniądze
przeznaczone były dla taksówkarza, a nie dla ciebie, głuptasie...

Kerry wpatrywała się w niego w jawnym zdumieniu.

— Chciałeś mu dad pięddziesiąt dolarów, aby mnie zawiózł dwie ulice dalej?!

background image

— Tak, u licha! Wszyscy wiedzą, że daję duże napiwki. Taką mam reputację, Kerry. Ja jestem z tego
zadowolony i oni też. Mogę sobie na to pozwolid, bo mam pieniądze. Rozumiesz?

Przełknęła ślinę. Dla córki ciężko pracującego policjanci z Wilkes-Barre miało to tak samo mało
sensu jak dla oszczędnej przedszkolanki z Oak View. Ale tutaj był Nowy Jork, a Steele Gray to
multimilioner. Cóż znaczyło dla niego pięddziesiąt dolarów? Na pewno nie tyle co dla niej.
Zmieszana przyglądała mu się, nie wiedząc co powiedzied. Steele podszedł jeszcze o krok.

— Kerry, masz tyle zalet. Jesteś seksy, inteligentna, ładna, pełna ciepła i poczucia humoru. Ale masz
stanowczo zbyt mało wiary w siebie, jeśli uwierzyłaś, że mógłbym cię potraktowad jak płatną... —
Smutno potrząsnął głową. — Czyżbyś nie miała do mnie zaufania?

Zaufanie! Przez chwilę prawie mu się udało ją znowu zahipnotyzowad, ale to małe słówko
przywróciło jej poczucie rzeczywistości.

— Oczywiście, że nie! Czy mogę ci ufad po tym, jak powiedziałeś temu reporterowi, że byłam z tobą
w łóżku?!

Steele spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— O czym ty, do licha, mówisz?

— Słyszałam waszą rozmowę. Ten cały Mitch pytał cię, czy może zrobid zdjęcia w twojej sypialni.
Obleśnie powiedział: „Ona jeszcze śpi, tak?" — Kerry zaczęła naśladowad nosową wymowę Mitcha.

— I z tego wysnułaś wniosek, że mu o tobie opowiedziałem?

— Nie jestem głupia, Steele. Słyszałam to na własne uszy.

— Nie, nie jesteś głupia, panno Summa Cum Laude. Ty jesteś paranoiczką! Nie wspomniałem
Mitchowi nawet jednym słowem o tobie.

— Więc skąd wiedział, że wciąż spałam w twoim łóżku?

— Nie wiedział przecież, że to jesteś ty! — Steele prawie to wykrzyknął. — Po prostu założył, że w
moim łóżku jest kobieta i zażartował sobie z tego w typowo męski sposób. Ale, na Boga, nie poznał
nawet twojego imienia!

— Czy zwykle dajesz wywiady w niedzielne poranki? — zapytała Kerry uszczypliwie. — Czy też tylko
wtedy, gdy w twoim łóżku rzeczywiście znajduje się kobieta?

— Ten wywiad miał się odbyd dużo wcześniej. Mitch pracuje dla magazynu Esquire i to mój agent
ustalił z nim nowy termin. Szczerze mówiąc, zupełnie o nim zapomniałem. Możesz mi wierzyd,
Kerry, że nie byłem zadowolony, gdy go dzisiaj rano zobaczyłem przed drzwiami.

Czy mówił prawdę? Kerry chciałaby mu wierzyd, tak jak pragnęłaby uwierzyd w to, że nie uważa jej
za dziewczynę na jedną noc, że odwzajemnia jej namiętną miłośd. Ale Stee-le Gray był przecież

background image

wytrawnym uwodzicielem. Ona mogła natychmiast się w nim zakochad, ale on nie rozdawał uczud
za darmo. Ich wspólna noc nie znaczyła dla niego nic więcej poza paroma godzinami przyjemności.
Tego Kerry była pewna. Spojrzała mu prosto w oczy.

— Chcę wrócid do hotelu.

— Nie sprawdziłem jeszcze, czy są bilety na „Niebiaoskich Aniołów". Zabieram cię na
przedstawienie, nie zapomnij o tym.

— Nigdzie z tobą nie pójdę, Steele.

— Kerry, nie jestem specjalnie cierpliwym facetem ani zbyt wyrozumiałym, ale starałem się takim
byd w stosunku do ciebie. Niestety, osiągnąłem właśnie granicę mojej cierpliwości i
wyrozumiałości. Jeśli nie pójdziesz ze mną do teatru...

— Nie mogłabym nawet dzielid z tobą schronu podczas wojny atomowej!

— To wystarczy. Nie mam zwyczaju płaszczyd się przed kobietą. — Jego oczy płonęły wściekłością.
— Jeśli chcesz wyjśd, odwiozę cię od razu.

Siedząc w ciemnoniebieskim porsche, Kerry przyciskała do siebie romans Niny i przyglądała się
wycieraczkom walczącym z napierającymi strugami deszczu. Steele włączył radio i jakiś program
wypełnił ciszę panującą między nimi.

— Jesteśmy na miejscu. — Zatrzymał auto przed markizą osłaniającą tę częśd chodnika, która
prowadziła do hołdu.

— Dziękuję za podwiezienie — sztywno powiedziała Kerry, sięgając do klamki.

Steele patrzył przed siebie, nie zwracając na nią uwagi.

— Czy mógłbym do ciebie zadzwonid? — zdecydował się zapytad.

— Nie, lepiej nie. — Dumnie wysunęła podbródek. Nigdy się nie dowie, jak bardzo ją zranił, nawet
jeśli sama do lego doprowadziła.

Odwrócił się do niej.

— Ale ja naprawdę chciałbym do ciebie zadzwonid.

— Nie zrobisz tego, bo nie masz numeru, mojego telefonu.

— Dowiem się. Oczywiście, jeśli zdecyduję się do ciebie zadzwonid.

— Nie ma mnie w książce telefonicznej.

— Co takiego?

background image

— Mam zastrzeżony numer. Dwa lata temu naprzykrzał mi się nocnymi telefonami jakiś facet, więc
zmieniłam i zastrzegłam numer. Wtedy dopiero te telefon się skooczyły.

— W takim razie lepiej, żebyś mi jednak podała ten swój zastrzeżony numer.

— Nie. — Otworzyła drzwi samochodu. — Żegnaj, Steele.

— Zaczekaj chwileczkę! — W mgnieniu oka przechylił się przez siedzenie, chcąc zamknąd drzwi. —
Kerry, nie bądź uparta, daj mi, proszę, swój numer.

— Po co? Abyś mógł go w drodze powrotnej wyrzucid?

— Ach tak! Już rozumiem! Chcesz, żebym ci obiecał, że zadzwonię, a może jeszcze podał dokładną
datę i godzinę!

— Ja się w takie rzeczy nie bawię — powiedziała wyniośle.

— Nieprawda, Kerry, ciągle grasz ze mną w różne gierki i wymyślasz do nich reguły, które tobie
pasują; reguły, których trzeźwo myśląca istota ludzka nie jest w stanie pojąd. Do diabła! Myślałem,
że rozumiem kobiety, ale ty...

— Wypuśd mnie, Steele.

Przyciskał ją swoim ciałem do drzwi auta. Kerry uniosła się lekko i jej piersi przesunęły się po jego
ramieniu. Peszył ją przyspieszony oddech Steele'a.

— Chcesz, żebym cię błagał o ten cholerny numer, czy tak?

— Nie. — Przekręciła się, próbując odzyskad równowagę i zdobyd siłę, aby go odepchnąd. Wtedy jej
sukienka podsunęła się do góry, ukazując w pełni długie, piękne nogi. Steele natychmiast zaczął
gładzid jej udo.

— Celowo doprowadzasz mnie do tego stanu — oskarżył ją głosem niskim i zachrypniętym.

Ciepły ciężar jego ciała zaalarmował zmysły Kerry. Próbowała podsycad w sobie złośd, aby chociaż
tak się przed nim obronid.

— Przestao, Steele!

— Och, Kerry, Kerry! — Ukrył twarz w załamaniu jej szyi. Ustami pieścił delikatnie jej różową skórę;
w nozdrza wdychał jej ledwo uchwytne, bardzo kobiece perfumy. Jego dłoo dotarła do piersi. —
Tak bardzo cię pragnę. Dlaczego nas unieszczęśliwiasz? Pomóż mi cię zrozumied, Kerry, a potem
pozwól mi cię kochad.

Kerry nie potrafiła gniewad się nadal. Jej ciało rozpływało się w jego objęciach. Palcami miękko
wodziła po jego policzkach.

background image

— Straciliśmy dzisiaj już tyle czasu — wyszeptał, pokrywając jej twarz pocałunkami — podczas gdy
mogliśmy się zająd sobą.

Ich usta zwarły się w żarłocznym pojedynku. Kerry oplotła go ramionami, odwzajemniając mu się
tym samym żarem. Miał rację, przemknęło jej przez myśl. Przecież marzyła o tym, aby znaleźd się w
jego ramionach. Czemu miałaby opierad się sile własnego pożądania?!

Odskoczyli od siebie na dźwięk uporczywego klaksonu z auta stojącego za nimi. Kerry ukradkiem
spojrzała przez okno i zobaczyła rozbawione miny przypadkowych przechodniów.

— Kerry, wródmy do mieszkania.

— Ale... nie mogę. Nina... pociąg...

— Pozwól, że ja podejmę decyzję, kochanie. — Przekręcił klucz w stacyjce. — Zabieram cię ze sobą.

Silnik zaskoczył. Za chwilę odjadą z chodnika. Kerry jednym ruchem otworzyła drzwi samochodu.

— Steele, ja... muszę iśd.

Jeśli pojedzie z nim, pójdą prosto do łóżka.

— Kerry, zamknij drzwi!

Nie mogła tego zrobid. Steele Gray nie miał z nią nic wspólnego. Fascynował ją, bo był
niesamowicie atrakcyjny. Romantyczka, która w niej tkwiła, głęboko ukryta, już się w nim trochę
zakochała. Ale obawiała się go również. Róż-mi się od niej tak bardzo, a także od innych mężczyzn,
których znała. Był zbyt dynamiczny, przystojny i seksy... Strugi deszczu uderzyły w nią, gdy tylko
stanęła na krawężniku.

— Powiedziałem ci, że nie będę cię błagał, Kerry.

— Nie oczekuję tego od ciebie. — Trzasnęła drzwiami. Po raz ostatni omiótł ją wściekłym
spojrzeniem i nagle ruszył z piskiem opon. Kerry wpadła do hotelu, uciekając od gapiów.

Wchodząc po schodach na szóste piętro, pocieszała się, że postąpiła słusznie. Mężczyzna taki jak
Steele nie mógłby związad się z kobietą taką jak ona. Pożądałby jej przez jakiś czas, ale to szybko by
się skooczyło. Kerry nie poradziłaby sobie ze związkiem opartym wyłącznie na seksie. Wymagało to
doświadczenia, którego nie posiadała, tego była pewna. Dobrze, że rozstali się definitywnie: on —
zły sfrustrowany, a ona — bez nadziei na ponowne spotkanie.

Nina przywitała ją w progu pokoju z wypiekami na twarzy.

— Twój wieczór w mieście trwał około osiemnastu godzin. Musiałaś się bosko bawid, Ker.

Kerry wcisnęła jej do rąk romans.

— Chodźmy od razu na dworzec, Nino.

background image

— Czy on to przeczytał, Kerry? — Wzrok Niny spoczął na teczce z maszynopisem.

— Tak. — Kerry głęboko nabrała powietrza. — Ale nie miał zbyt wiele do powiedzenia.

— Tak sądziłam. Dziś rano jadłam śniadanie z Joanną Green, jedną z organizatorek zjazdu. Ona
wydaje Romantyczne Opinie.

Kerry słuchała z napięciem.

— I co?

— Joanna dowiedziała się wczoraj, że jestem twoją przyjaciółką i poprosiła mnie o dokładną relację
z twojego wieczoru ze Steele'em Grayem dla Romantycznych Opinii. Była dziś wprost w siódmym
niebie, gdy usłyszała, że nie wróciłaś na noc do hotelu.

— Powiedziałaś jej o tym?

— Kerry, Joanna Green ma układy. Jeśli mój artykuł spodoba się jej, może pomóc mi w wydaniu
powieści.

Kerry westchnęła z niedowierzaniem.

— Ależ, Nino, wydawnictwa na pewno nie pracują w ten sposób.

Nie chciała tego mówid Ninie, ale uważała, że zmusid jakiegokolwiek wydawcę do kupna tej książki
można było tylko za pomocą broni palnej:

— Poza tym przykro mi, że muszę cię rozczarowad, ale nie mam zamiaru relacjonowad wydarzeo
zeszłej nocy. Ani tobie, ani nikomu innemu. Nigdy. A ty, jeśli jesteś moją prawdziwą przyjaciółką,
lepiej nie pytaj i nie nalegaj.

7

W poniedziałek prosto ze szkoły Kerry pojechała do Antonia, znanego fryzjera, który podciął i
pocieniował jej długie włosy tak, że opadały na ramiona w modnym nieładzie. Przyglądała się
swemu odbiciu w szerokim, długim na całą ścianę lustrze, zadowolona ze zmiany. Teraz jej włosy
wydawały się ciemniejsze i bardziej gęste, co dodawało jej twarzy uroku.

Następnie odwiedziła Cherry Hill Mall gdzie kupiła rzeczy, które nigdy nie odpowiadałyby jej babce.
Wybierała je w odcieniach ciepłej zieleni i ostrej żółci, które korzystnie podkreślały kolor jej oczu.
Nowe ubrania Kerry ukazywały jej proporcjonalną sylwetkę, czego do tej pory nie można było
powiedzied o jej garderobie. Sama się sobie dziwiła, że wydała na raz tyle pieniędzy, ale wiedziała,
że lepiej będzie, jeśli kupi te nowe, kuszące ciuszki, zanim straci odwagę, a jej oszczędna,
konserwatywna natura określi je jako zbyt ryzykowne.

background image

Zakupy zakooczyła w księgarni. Po swojej zwykłej rundce wśród literackich nowości popularno-
naukowych znalazła się przed półką z dorobkiem Steele'a Graya. Wszystkie książki miały miękką
okładkę, oprócz ostatniej, zatytułowanej „Najbardziej śmiertelne pożądanie". Kerry wzięła ją do
ręki i popatrzyła na fotografię Steele'a na obwolucie. Leżał wyciągnięty na hamaku, ubrany tylko w
krótkie, dżinsowe spodenki. Wystawiał swoje wspaniałe, męskie ciało na pokaz mężczyznom, aby
mogli się z nim porównad, i kobietom, aby mogły o nim marzyd. W ręku trzymał oszronioną
szklankę i uśmiechał się zabójczo do trzech pięknotek w bikini: blondynki, szatynki i jednej o
orientalnej urodzie, które wachlowały go ogromnymi liśdmi palmowymi. „Steele Gray uważa siebie
za wielkiego miłośnika akcji" — głosił podpis.

Była to naciągana reklama, eksponująca aż do przesady jego modny wizerunek twardego
poszukiwacza przygód, również erotycznych. Kerry upuściła książkę jak oparzona, po czym
podniosła ją, aby odłożyd na miejsce. Zamiast tego wzięła ją jednak ze sobą do kasy i kupiła.

Nie spała do drugiej nad ranem, ale przeczytała ją od początku do kooca za jednym zamachem.
Następnego popołudnia zjawiła się w księgarni, aby nabyd pozostałe dziesięd książek z serii
„Śmiertelnych" Pod koniec tygodnia mogła się poszczycid znajomością wszystkich powieści Steele'a
Graya. Miały misterną konstrukcję, fabułę obfitującą w niespodzianki i były fascynującym
labiryntem połączonych między sobą detali. Na każdej stronie coś się działo. Steele nie zajmował
się psychologizowaniem, zauważyła piątkowa studentka anglistyki, serwował za to ostrą akcję. W
poszczególnych książkach występowało czterech stałych bohaterów i Kerry dobrze się z nimi
poznała. Rodd Hardwick, Cole Staplewood, Jed Strager i Derek Dollarhead podbijali serca kobiet,
pokonywali wrogich agentów i przyrodę, wydawali się przewyższad samego brytyjskiego Jamesa
Bonda. To Steele ich stworzył, stanowili jego fikcyjne alter ego. Kerry przypisywała mu każdą myśl,
słowo i czyn tych czterech supermenów. On był nimi, a oni nim.

Najtrudniejsze było dla niej czytanie scen erotycznych. Miały ekscytującą, niebezpiecznie erotyczną
atmosferę. Niezawodnie napisał je ekspert w tej dziedzinie. Czytała, mając przed oczami ostro
zarysowane oblicze Steele'a: jego błękitne oczy i zmysłowe usta. Druk rozpłynął się nagle we
wspomnieniach.

Kerry przymknęła powieki, walcząc z napływem erotycznych obrazów. Steele pochylał się nad nią,
składając na ustach leciutki pocałunek, który w chwilę później zamieniał się w zmysłową burzę.
Jego język napierał na jej spuchnięte wargi, aż je rozchylił i wtedy... Kerry zachłysnęła się
wciągniętym powietrzem i otworzyła oczy.

Popatrzyła wokoło zamglonym wzrokiem. Była sama w swoim małym mieszkaniu, siedziała w fotelu
z książką Steele'a na kolanach. W duszy jednak słyszała jego głos, tak głęboki i bliski. Steele dotykał
ją, przenosząc w świat intymnych doznao. Z nim przeżyła spełnienie, jakiego nigdy przedtem nie
zaznała.

Łzy zawodu kłuły ją w oczy. Dlaczego się tak torturuje? Już nigdy więcej go nie zobaczy. Przecież nie
powstało między nimi żadne uczucie, a jedynie czysto fizyczna żądza. Steele Gray jest tak samo

background image

płytki jak jego bohaterowie. Dla niego była wymienialna jak przypadkowe kobiety, z którymi oni
mniej więcej co pięddziesiąt stron bezmyślnie spędzali noc.

— Panno O`Kaye! Panno O`Kaye! — Kerry rozmawiała właśnie z Susan Kolenicki, nauczycielką
zerówki, gdy usłyszała piszczące głosiki swoich uczennic. Obie nauczycielki pilnowały swoich klas
bawiących się razem na podwórku w czasie przerwy. Trzy najmłodsze dziewczynki wybiegły zza
rogu w poszukiwaniu Kerry. ^

— Co tam znowu? — żachnęła się Kerry.

— Panno O`Kaye, jakiś nieznajomy! krzyczała Christy Rawlings z twarzyczką czerwoną z wrażenia.
— Rozmawiał z nami i chciał nam dad gumę do żucia.

Kerry i Susan wymieniły wymowne spojrzenia, ale zanim zdążyły zareagowad, mała Jennifer Collins
dodała szybko:

— Heather i Matthew z nim zostali, panno OłKaye!

— O, nie! — Kerry i Susan z przerażenia zabrakło tchu.

— Jennifer! — rozkazała Kerry. — Sprowadź pana Durkina. Christy, pokażesz mi, gdzie ostatni raz
widziałaś Heather i Matthew. Pani Kolenicki tu zostanie i dopilnuje dzieci.

Kerry przełknęła ślinę. Obcy na podwórku szkolnym, obdarowujący dzieci słodyczami — to była
zmora każdego rodzica i nauczyciela!

Trzymając Christy mocno za rączkę, przeszła z nią wokół budynku i przez parking.

— Co wy tutaj robiliście, Christy? — Serce jej łomotało, co głośnym echem odbijało się w jej uszach.
Gdyby nie zagadała się tak z Susan, zauważyłaby, że dzieci zniknęły z pola widzenia. Jeśli im się coś
stanie, nigdy sobie tego nie wybaczy. Wina będzie po jej stronie...

— Piłka Matthewa potoczyła się aż tutaj i szukaliśmy jej razem — powiedziała nerwowo Christy. —
Wtedy zawołał nas ten pan i spytał, czy chcemy gumę do żucia i... i Matthew z Heather podeszli do
niego. Mówiłyśmy im, żeby tego nie robili, panno O`Kaye. Od razu po panią pobiegłyśmy.

— Bardzo dobrze zrobiłyście, Christy — zapewniła ją Kerry.

— Panno O`Kaye, tam jest ten pan! I Matthew, i Heather też! — triumfująco krzyknęła Cnristy,
wskazując wysokiego mężczyznę, stojącego na trawie razem z dziedmi. Kerry z ulgi aż się zachwiała.

— Heather! Matthew! Proszę do mnie! — Jej głos zabrzmiał nienaturalnie ostro i maluchy
natychmiast popędziły w jej stronę. Mężczyzna podążał jednak za nimi, co znów zaniepokoiło Kerry.
Przymrużyła oczy ze względu na słooce i przyjrzała mu się. Kiedy znalazł się blisko, zdała sobie
sprawę z tego, że miał w sobie coś znajomego. Może to ten niedbały, pewny siebie chód, albo ta
wysoka, męska sylwetka. Ubrany w idealnie dopasowane spodnie w kolorze khaki,

background image

ciemnowiśniową koszulę i sportowe półbuty bez skarpet, nie wyglądał na stereotypowego
porywacza dzieci.

„Właściwie — pomyślała Kerry — czy on nie jest podobny... nie, to niemożliwe... ale chyba"... To
był Steele Gray!

— Kerry, czy wszystko w porządku? — W tym momencie pojawił się obok niej pan Durkin, dyrektor,
a z nim Jennifer, jedna z sekretarek oraz szkolna pielęgniarka.

— Dzieci są bezpieczne, panie Durkin — uspokoiła go Kerry.

Steele podszedł do nich, szeroko się uśmiechając.

— Czy mam wezwad policję? — przezornie spytała pielęgniarka.

— Zaszło małe nieporozumienie — drżącym głosem zaczęła Kerry. — To jest Steele Gray .

— Ten pisarz?! — wykrzyknął pan Durkin. — A Jennifer powiedziała mi...

— Steele, czy to prawda, że proponowałeś tym dzieciom gumę do żucia? — Inkwizytorskim tonem
sondowała Kerry, a Steele potakująco skinął głową, ciągle się promiennie uśmiechając.

— Prosił nas, żebyśmy go do pani zaprowadzili, panno O'Kaye — zaszczebiotała Heather.

— Każdemu z nas dał po trzy paczki owocowej balonówki — pochwalił się Matthew, machając nią
przed nosem oburzonej Cnristy.

— Nie było cię w książce telefonicznej, Kerry. — Steele uśmiechał się do niej tak, że na pewno by
zmiękła, gdyby nie to, iż ciągle jeszcze była pod wpływem lęku o los dzieci. — Wiedziałem, że jesteś
przedszkolanką, wiec pomyślałem, że poszukam cię najpierw w szkole podstawowej w Oak View.

— Steele, nie wiesz, że nie powinno się obdarowywad obcych dzieci słodyczami? — Jej strach
znalazł ujście w gniewie. — Przecież byłeś kiedyś dzieckiem. Czy twoja matka nie ostrzegała cię
przed przyjmowaniem cukierków od nieznajomych?

— Ależ wam się dostanie! — powiedziała zadowolona z siebie Christy do Heather i Matthewa. — A
mówiłam wam, żebyście się z nim lepiej nie zadawali.

— Ale to nie jest nikt obcy, to przyjaciel panny O`Kaye — zaprotestował Matthew.

Kerry przykucnęła i wzięła go za rękę.

— Ty tego jednak nie wiedziałeś, Matthew. Ja ci o tym nie mówiłam.

— Nie myślałaś chyba, że dzieciom coś z mojej strony grozi? — zapytał Steele z niedowierzaniem.

— Właśnie tak myśleliśmy, panie Gray — ponuro skomentował pan Durkin. — Jak słusznie
zauważyła Kerry, nikt z nas nie wiedział, że jest pan jej przyjacielem.

background image

Steele westchnął.

— No, tak. Ma pan, oczywiście, rację. Zamiast podchodzid do dzieci, powinienem był przyjśd do
sekretariatu i wyjaśnid, o co mi chodzi.

— Po przerwie porozmawiam z dziedmi o tym... o tym incydencie, panie Durkin — obiecała Kerry.
— Bardzo mi przykro.

— A mnie jeszcze bardziej — wtrącił szczerze Steele. Ułagodzeni przedstawiciele władzy szkolnej
zawrócili w stronę budynku. Steele musiał im obiecad, że dostaną gratis kilka egzemplarzy jego
ostatniej powieści.

— Czy możemy pójśd na huśtawki, panno O`Kaye? — zapytał Matthew w drodze powrotnej.

— Czy możemy zatrzymad gumę? — chciała wiedzied Heather.

— Musicie się nią podzielid — zażądała Christy. — Prawda, proszę pani?

Kerry pokiwała głową, co dzieci przyjęły za odpowiedź twierdzącą na wszystkie ich pytania. Za
chwilę już ich nie było, a Kerry i Steele szli dalej samotnie.

— Tak więc — powiedział Steele po krótkim milczeniu — tutaj pracujesz. Lata całe nie widziałem z
bliska żadnej szkoły podstawowej.

— Szkoda, że odwiedziłeś właśnie tę! Wolę nie zastanawiad się nad tym, co myśli teraz pan Durkin.

Steele wzruszył ramionami.

— Jest moim wielbicielem. Wyślę mu moją nową książkę i wszystko będzie w porządku, Kerry. —
Spojrzał na nią z bliska. — Musiałem tutaj przyjechad, Kerry. Chciałem cię zobaczyd. I ta wycieczka
na pewno się opłaciła. Jesteś jeszcze piękniejsza niż tydzieo temu.

Zrobiło jej się przyjemnie,, że zauważył nową fryzurę i ubiór. Potem jednak przypomniała sobie, że
Steele zawsze umiał znaleźd właściwe słowa i prawdopodobnie powiedziałby jej to samo, nawet
gdyby miała swoją starą fryzurę i najbardziej obdartą sukienkę. Czyż to nie jeden, a może wszyscy, z
jego bohaterów stwierdził, że najłatwiejszym i najpewniejszym sposobem zaciągnięcia kobiety do
łóżka jest kilka komplementów na temat jej wyglądu?

— Tracisz czas, Steele. Nie mamy sobie nic do powiedzenia. — Odwróciła się i pospieszyła w stronę
szkoły.

— Myślałem, że mogłoby cię zainteresowad, o czym rozmawiałem we wtorek z Joanną Green! —
zawołał za nią.

— Jedliśmy razem lunch.

Kerry zatrzymała się natychmiast i wróciła do niego.

background image

— Co... Co ona chciała? Pytam, jakbym nie wiedziała — zdenerwowała się.

— Chce opisad naszą noc w mieście na pierwszej stronie następnego numeru Romantycznych
Opinii. Wie, że spędziłaś ze mną całą noc, chociaż ja jej tego nie zdradziłem.

Oczywiście, że nie. Zrobiła to Nina. Co w takim razie powiedział jej Steele? Kerry zrobiło się
niedobrze.

— O czym rozmawialiście? — zapytała niepewnym głosem.

— Daj mi klucz i adres do twojego mieszkania, Kerry. Poczekam tam na ciebie i wszystko ci
opowiem.

— Do mojego mieszkania? Co to, to nie! — W uszach jej huczało.

„Co mam teraz robid?" Jemu było obojętne, czy czytelnicy dowiedzą się, że poszła z nim do łóżka,
ale dla niej... O Boże, taki artykuł może ją kosztowad posadę! Rada szkoły w Oak View była tak
konserwatywna, że już raz wyrzucono nauczyciela biologii za prowadzenie dyskusji o prawach
homoseksualistów. A co by powiedzieli na wzmiankę w prasie o tym, że ich przedszkolanka
wskoczyła do łóżka znanemu uwodzicielowi? Kerry doskonale potrafiła wyobrazid sobie ich reakcję.
Zażądano by od niej natychmiastowej rezygnacji.

A do tego jej rodzice! Wydawało im się, że ich trzy niezamężne córki są ciągle dziewicami i jak
dotąd udawało się Kerry i bliźniaczkom podtrzymad ten mit. Gdyby jednak przeczytali taką historię
o Kerry...

Steele przyglądał się jej.

— Musimy porozmawiad.

— Tak, zdaje się, że masz rację. — Ledwo przełknęła ślinę. Steele uniósł brwi w sarkastycznym
uśmiechu. Ten mężczyzna był potworem: powiedzied wszystko tej Joannie Green ze świadomością,
że będzie to opublikowane! Kerry chciało się płakad.. „Jak mogłam chociaż przez chwilę myśled, że
go kocham?!"— Spotkamy się po szkole w lodziarni na Oak Street. Tam możemy porozmawiad.

— Czy nie uważasz, że jesteśmy już za starzy na randkę w lodziarni? — uśmiechnął się drażniąco.

— Nie uważam tego za zabawne, Steele. W grę wchodzi moja osobista i zawodowa reputacja.

— Do licha, Kerry, tylko nie płacz! — Wyglądał na przestraszonego.

— Wcale nie mam zamiaru płakad. — Ale jej dolna warga zadrżała niebezpiecznie i Kerry szybko
zamrugała powiekami, aby powstrzymad cisnące się do oczu łzy. Ile minie jeszcze tygodni, nim
ukaże się ten artykuł i jej życie zostanie zrujnowane?!

— Kerry, kochanie, ja tylko żartowałem. — Głos Steele dotarł do niej, mimo że już zupełnie
pogrążyła się w rozpaczy. — Nie chciałem doprowadzid cię do łez. To był tylko żart. Musiałem jakoś

background image

przyciągnąd twoją uwagę. — Położył jej ręce na ramionach i dodał zmienionym głosem: — A
naprawdę nie powiedziałem Joannie Green ani jednego słowa prawdy o tamtej nocy. Miałem na
szczęście listę lokali, które mieliśmy wtedy odwiedzid, i po prostu wymyśliłem na miejscu, gdzie
byliśmy. Potem wysłałem naszemu kierowcy czek, aby zachował milczenie.

Kerry zrobiło się słabo z ulgi.

— Mówisz prawdę, Steele?

— Najprawdziwszą, Kerry. Oczywiście Joanna Green doskonale wiedziała, że w żadnym z tych lokali
nie byliśmy, ponieważ fotograf, który miał nam robid zdjęcia, nie mógł nas tej nocy znaleźd. Ale
okazała się porządną babką i zaakceptowała moją wersję. Niestety musiałem za to drogo zapłacid:
mam subskrypcję Romantycznych Opinii na dwa lata. Lepiej, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Już
wyobrażam sobie te nagłówki: „Twórca »Śmiertelnych« potajemnie czytuje słodkie romanse".

Kerry prawie się uśmiechnęła. Nie zdradził jej jednak i zjawił się w Oak View, aby ją odnaleźd. Ich
oczy spotkały się.

— Dziękuję, Steele — szepnęła. Tym razem się nie uśmiechnęła.

— Przypominam sobie, że mieliśmy podobną sprzeczkę na temat Mitcha z magazynu Esquire. —
Steele przysunął się do niej i dotknął jej rozpalonego policzka. — Nadal mi nie ufasz, prawda,
Kerry?

Na dźwięk dzwonka szkolnego oznaczającego koniec przerwy Kerry odskoczyła od niego.

— Muszę już iśd.

— Czy mogę z tobą pójśd do klasy?

— Nie, to wbrew regulaminowi — rzuciła i pobiegła.

— Będę czekał w lodziarni! — zawołał Steele. — Przyjdź szybko.

Zobaczyła go siedzącego samotnie przy stoliku w lodziarni i dosiadła się do niego ze smętnym
wyrazem twarzy. Reszta popołudnia w szkole była dla niej stracona. Pozwoliła dzieciom na zabawę,
ponieważ nie mogła skoncentrowad się na prowadzeniu jakichkolwiek zajęd. Cały czas myślała tylko
o Steele'u Grayu i czekającej ją z nim rozmowie.

Co on właściwie tutaj robił? Czy miał po prostu trochę wolnego czasu i postanowił jeszcze raz
spróbowad szczęścia z Kerry O'Kaye, tym razem w Oak View? W zeszłym tygodniu z pewnością
okazała się łatwą zdobyczą. Kerry napotkała jego wzrok i szybko odwróciła spojrzenie, czując, jak
znika nagle jej śmiałośd i pewnośd siebie.

— Cześd — zdobyła się na uśmiech. — Znalazłeś to miejsce bez trudu?

background image

— Bez żadnego. Jest to jedyna lodziarnia na jedynej Oak Street w tym mieście. Spędziłem czas,
popijając kawę i przyglądając się tłumowi nastolatków, udających dorosłych. Młodzież się nie
zmienia, tak mi się wydaje.

Młoda kelnerka zauważyła Kerry i podeszła do stolika.

— Dzieo dobry, panno O'Kaye. Czy zechce pani coś zamówid?

T- Poproszę o lody orzechowe, Lori. — Uśmiechnęła

się do dziewczyny. — Jak daje sobie radę Scottie w czwartej

klasie? \

— Wspaniale — odpowiedziała Lori rozjaśniając się. — Ale pani jest ciągle jego ulubioną
nauczycielką, panno O'Kaye. — Dziewczyna zwróciła się do Steele^!. — Czy coś jeszcze dla pana?

— Jeszcze jedną filiżankę kawy proszę — odpowiedział Steele.

— Ależ to będzie pana szósta z kolei! Czy paoski organizm zniesie tyle kofeiny? — zmartwiła się
Lori.

— Zniesie dużo więcej — zapewnił ją.

— Scott, młodszy brat Lori, należał do pierwszych przedszkolaków, których uczyłam w Oak View —
wyjaśniła Kerry, gdy kelnerka oddaliła się.

Steele przyglądał się jej bacznie swoimi ciemnoniebieskimi oczami. Kery zrobiło się nieswojo.
Uświadomiła sobie nagle, że on często jej się tak przygląda. A teraz, odkąd weszła do lodziarni, nie
spuszczał z niej wzroku.

— Czy nie moglibyśmy pójśd gdzieś, gdzie bylibyśmy mniej skrępowani? — zapytał ciepło. — Z dala
od tych nastolatków i ich głośnej muzyki, a także od sióstr twoich byłych uczniów. Chcę byd z tobą
sam na sam, Kerry.

Kerry przełknęła lody, które rozpuściły jej się w ustach i z wahaniem zapytała:

— Dlaczego? — Pod wpływem jego diabelskiego uśmiechu natychmiast oblała się rumieocem. —
To znaczy, dlaczego przyjechałeś do Oak View? — Znowu wszystko zepsuła. Ta mała blondynka
przy stoliku obok zdecydowanie lepiej dawała sobie radę ze swoim partnerem.

— Chcę cię ze sobą zabrad do Nowego Jorku — powiedział, nie spuszczając z niej wzroku. —
Możemy pojechad dzisiaj, a w niedzielę wieczorem wrócisz samolotem. Oczywiście na mój koszt.

— Nie — odmówiła automatycznie.

— Nie zgadzasz się, abym zapłacił?

background image

— Na nic sie nie zgadzam.

— Dlaczego?

— Bo... bo...

Ciężko jej było na poczekaniu coś wymyślid, ą nie mogła mu przecież podad prawdziwego powodu.
Nie mogła mu powiedzied, że czuła się przez niego zagrożona, że niewiele brakuje, a zakocha się w
nim, i nie będzie dla niej odwrotu. Weekend w Nowym Jorku na pewno by do tego doprowadził.
Steele nie chciał się zakochad, tak jak nie chciał, żeby jakaś kobieta jego darzyła uczuciem. Jak to
drwił Rodd Hardwick, jeden z bohaterów „Śmiertelnych”? Coś w rodzaju: „Zakochane kobiety są
miękkie jak papka i tak samo interesujące!"

— Kerry, zgódź się — naciskał Steele, ale słowa jego książkowego alter ego brzmiały jeszcze w
uszach Kerry. — Tym razem nie będzie żadnego zjazdu, różowej limuzyny i szofera. Będziemy tylko
my: ty i ja.

— Cały weekend... — miała sucho w ustach. — ...w twoim mieszkaniu?

— Jeśli tego sobie życzysz, kochanie. — Drażnił ją przekornym uśmieszkiem. — Właściwie
planowałem wyjście na obiad, do teatru...

— Ale dlaczego?

— Dlaczego na obiad? — Wiedział, że nie o to jej chodziło. — Ależ nie musimy. Jeśli zechcesz, zjemy
coś w domu. Możemy w ogóle nie opuszczad sypialni.

Przełknęła ślinę.

— Nie to miałam na myśli.

— A co, Kerry? — Uśmiechnął się rozbawiony jej wzburzeniem.

Kerry zapatrzyła się w pusty pucharek po lodach. Tym razem słyszała niewzruszonego Jeda Stragera
ze „Śmiertelnego cienia" „Seks i uczucie nie idą w parze — orzekł ten międzynarodowej sławy
detektyw o stalowych oczach. — Kobiety usilnie je ze sobą mylą i to je gubi" Jed Strager mówił
słowami napisanymi przez Steele'a Graya.

— Przeczytałam twoje książki — oznajmiła mu bezwiednie. Jeśli Steele się zdziwił, to nie dał tego
po sobie poznad.

— Które przeczytałaś, Kerry?

— Wszystkie. Kupiłam w księgarni i zaraz przeczytałam.

— Nie musiałaś ich kupowad. Dałbym ci, gdybyś tylko powiedziała. Doskonale wiedziałaś, że będę
cię szukał.

background image

Kerry potrząsnęła przecząco głową.

— Byłam przekonana, że nigdy więcej cię nie zobaczę. Steele popatrzył na nią niedowierzająco.

— Do licha, Kerry, zauważyłaś chyba, jak bardzo zależało mi na tym, abyś zeszłej niedzieli została ze
mną.

— Myślałam, że zapomnisz o tym do poniedziałku, a może nawet już w niedzielę wieczorem —
przyznała.

Na twarzy Steele'a ukazał się męczeoski grymas.

— Teraz moja kolej, aby się do czegoś przyznad. Jeszcze nigdy nie przeżyłem takiego tygodnia. Nie
mogłem pisad, bo ciągle widziałem i słyszałem ciebie. Wydawało mi się, że w mieszkaniu
rozbrzmiewa twój śmiech. Wzdychałaś gdzieś obok mnie, jakbym cię właśnie dotykał. — Jego głos
był ledwo słyszalny. Wyciągnął pod stołem nogi i dotknął nimi łydek Kerry spowitych w cienkie,
nylonowe rajstopy.

Jej serce biło nieregularnie. Słowa i dotyk Steele'a doprowadzały jej nerwy do przyjemnego
napięcia.

— Ale najgorsze okazały się noce — kontynuował. — Tęskniłem za tobą. Nie po prostu za jakąś
kobietą, ale za tobą, tylko za tobą.

Kerry zabrakło tchu. Czy chciał przez to powiedzied, że pragnął czegoś więcej niż kilku godzin
fizycznej przyjemności?

— W szybkim tempie stałaś się moją obsesją, Kerry O`Kaye — dodał i jego dłoo spoczęła na jej
drżącej ręce.

Obsesją. „Śmiertelna obsesja" O tak, teraz wiedziała już, o co mu chodzi. W tej powieści Cole
Staplewood kochał się do szaleostwa w zmysłowej, pełnej seksu palestyoskiej terrorystce. Nie
chcąc się poddad temu uczuciu, postanowił je w sobie zdusid raz na zawsze. Kochał się z nią tak
długo, aż się nią kompletnie nasycił. Cole z doświadczenia wiedział, że tylko w ten sposób może
zniszczyd tę obsesję i udało mu się. Czy weekend z Kerry O`Kaye wyleczy Steele'a z nie chcianej
przez niego namiętności?

— Kerry? — Usłyszała przytłumiony głos. Ich oczy spotkały się i przywarły do siebie na moment.
Steele wziął ją za rękę, a gdy ich palce zetknęły się, na stole wylądował papierowy samolot.

Nagle ze wszystkich stron otoczyła ich wrzawa i dwie chichoczące nastolatki podbiegły do nich, aby
odebrad zgubę.

— To moje zadanie z historii — pisnęła niska brunetka — a te zwierzaki zrobiły z niego samolot.

Zwierzakami byli trzej krzepcy, parskający śmiechem chłopcy z miejscowego klubu piłki nożnej.

background image

— Hej, Tracy! — zawołał jeden z nich i jeszcze jeden samolot poszybował nad głową Steele'a. Tracy
złapała go z okrzykiem.

— Chodźmy stąd, Kerry. — Steele rzucił na stół banknot dwudziestodolarowy i wyciągnął Kerry na
zewnątrz.

— Gdzie mieszkasz? — dopytywał się, wpatrując w nią z taką intensywnością, że cała odwaga Kerry
gdzieś się ulotniła.

— Niedaleko stąd, ale nie chcę jeszcze iśd do domu. Chodźmy na spacer. Zaraz za światłami jest
park.

Steele nie miał wyboru. Szedł za nią w milczeniu alejką wśród drzew. W koocu jednak Kerry nie
mogła tego znieśd.

— Nie zmuszaj się, Steele. Jeśli ci się tutaj nie podoba, zawsze możesz wrócid do Nowego Jorku.

— Ale nie bez ciebie.

— Dlaczego nie? Dałeś mi już do zrozumienia, że masz mnie dośd. Zachowujesz się jak rozeźlony
źrebak; prychasz pogardliwie i prowokacyjnie parskasz. Widziałam, jak specjalnie podeptałeś tamte
mlecze.

— No to co? Przecież to tylko chwasty.

—Założę się, że to mnie wolałbyś w ten sposób zdeptad. Wpadasz we wściekłośd jak rozwydrzony
dzieciak tylko dlatego, że odmawiam ponownego pójścia z tobą do łóżka.

Steele oparł się o jeden z ogromnych dębów, od których pochodziła nazwa Oak View. Kerry stała
niedaleko, odwrócona do niego tyłem, z rękoma założonymi obronnie na wysokości piersi. Zaległo
milczenie.

Steele westchnął ciężko.

— Obiecałem sobie, że nie będę się z tobą kłócił, ale zdaje się, że nie dane mi jest wytrwad.
Zupełnie tego nie rozumiem — mówił wolno, ostrożnie dobierając słowa. — Zawsze byłem znany z
tego, że w stosunku do kobiet zachowuje się szarmancko. Jestem przecież zwykle taki... taki
ujmujący.

— Ujmujący? Najpierw przestraszyłeś mnie na śmierd wiadomością o artykule Joanny Green, a
potem... — Złośd zniknęła z jej głosu. — Nie powinieneś był tutaj w ogóle przyjeżdżad. Między nami
nic się nie uda. Ciągle się sprzeczamy i...

— To nieprawda. Zgadzamy się świetnie, gdy tylko nie ma między nami tego diabelnego napięcia,
tak przejmującego, że to nam po prostu działa na nerwy.

background image

— I zdaje się, że według ciebie jedynym sposobem rozładowania tego napięcia jest pójście prosto
do łóżka? — Zacisnęła usta. — Czy tak ma wyglądad twój ujmujący czar?

— I co mam na to odpowiedzied? — Steele zaśmiał się krótko. — Zawładnęłaś moim umysłem. Czy
mam jeszcze dodad, że brak twojego adresu i numeru telefonu doprowadzał mnie do szaleostwa?

Kerry nie mogła pozbierad myśli, kiedy patrzył na nią w ten szczególny sposób. Odgadł jej
zmieszanie i roześmiał się.

— Bardzo mi się podoba twoja nowa fryzura. — Zniżył głos, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie.
— A kolor tej bluzki pogłębia jeszcze zieleo twoich oczu, Kerry.

— Ach, teraz dopiero jesteś czarujący! — Kerry próbowała się rozluźnid.

— Nie masz pojęcia, jak jesteś rozkoszna — powiedział Steele. — A może to częśd twego uroku.
Jesteś niesamowitą kombinacją piękna i rozumu.

Roześmiała się, zupełnie mu nie wierząc, ale natychmiast spoważniała i spuściła wzrok.

— Nie zapomniałem też, jakie masz wspaniałe, wrażliwe ciało, zmysłową naturę i jaka jesteś
fantastyczna w łóżku — dokooczył.

Kerry poczuła, że ma nogi jak z waty i w odruchu obronnym cofnęła się o kilka kroków. „Ja
fantastyczna w łóżku? Ja?"Marzyła o tym, by móc przełknąd ślinę i złapad oddech, co wydawało się
chwilowo niemożliwe. Nagle Steele znalazł się blisko niej. Widziała już jego usta przy swoich i nie
była w stanie się poruszyd. Gdzieś w głębi umysłu kołatała się myśl: jak to się działo, że potrafił ją
unieruchomid jednym spojrzeniem? Znalazła się w jego ramionach, nie wiedząc jak i kiedy, a gdy ją
całował, przestawała w ogóle myśled.

Ich usta najpierw delikatnie, a-potem coraz namiętniej łączyły się w długim pocałunku. Kerry
gładziła jego ciemne włosy, po czym zaczęła głaskad jego kark. Dotykanie go podniecało ją coraz
bardziej. Ogarniała ją coraz większa gorączka. Jej pulsujące ciało przylgnęło do niego. Objęła go w
pasie.

— Och, Steele! — Dźwięk jej własnego głosu przeraził ją. Czy to ona wydała z siebie ten wysoki,
zachrypnięty ton?

— Och, Kerry! — chichocząc powtórzył po niej. Zarumieniła się i próbowała od niego oderwad.

— O nie, kochanie, nigdzie nie pójdziesz! — Objął ją jeszcze mocniej i uśmiechnął się do niej. — W
koocu mam cię tam, gdzie cię chciałem mied: tu jest twoje miejsce i... — Głos dzieci przerwał mu w
połowie zdanie. Puścił Kerry, gdy podeszła do nich grupka dzieci.

— Dzieo dobry, panno O`Kaye! — powitały ją dzieci chórem.

Kerry znała większośd z nich. Byli tam jej dawni i obecni uczniowie. Stała z nimi, chwilę
rozmawiając. Steele'a, stojącego obok, dzieci zupełnie zignorowały.

background image

— Chodźmy już, Kerry — przerwał im, gdy jedno z dzieci zaczęło opowiadad fabułę komiksu
„Scooby-Doo" Wziął ją za ramię i odciągnął na bok. — Cześd, dzieciaki! — zawołał przez ramię.
Odpowiedziały gromadnie i poszły da-lej-

— Co one teraz pomyślą? — gorączkowała się Kerry. Gdyby zjawiły się tutaj wcześniej, zobaczyłyby
ją całującą się ze Steele'em.

— Dzieci w tym wieku nie myślą o dorosłych, tylko o komiksach „Scooby-Doo" — zapewnił ją. —
Kerry, to miasto wydaje się byd opanowane przez dzieci! Czy znajdziemy gdzieś tutaj jakiś cichy
zakątek?

Jego zmartwiony głos wywołał na jej twarzy uśmiech.

— Moglibyśmy pójśd do mojego mieszkania — powiedziała z namysłem, ale zaraz zmarszczyła brwi
na widok rozjaśnionego oblicza Steele'a. — Będziemy tylko rozmawiad, Steele.

— Czyż ja myślałem o czymś innym? — zapytał z przesadną niewinnością.

— Sama nie wiem. — Czoło jej się wygładziło.

Porsche Steele'a stało zaparkowane przed lodziarnią i gdy do niego dotarli, podziwiała je właśnie
grupka licealistów. Steele cierpliwie odpowiedział im na kilka pytao i przyjął do wiadomości ich
szczery zachwyt. Zapakował Kerry do środka i ruszył, słuchając jej wskazówek.

W czasie tej krótkiej przejażdżki Kerry ogarnęły wątpliwości. Sam na sam ze Steele'em w jej
mieszkaniu było tak bezpieczne jak zapalenie zapałki w namiocie* tlenowym. Osiągnie ten sam
efekt: roznieci płomieo, który w krótkim czasie wymknie się jej spod kontroli. Zabiera go do siebie,
mimo że zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo nad sobą nie panują. Dowodem tego była ta
krótka scena w parku. Kiedy tylko znalazł się obok niej, ulatniał się gdzieś cały jej zdrowy rozsądek.
W tej impulsywnej, namiętnej kochance wcale siebie nie rozpoznawała.

8

— Podoba mi się tutaj. — Steele omiótł wzrokiem ściany pokryte kilimami oraz wiklinowe stoliczki i
krzesła zarzucone jasnymi, kolorowymi poduszeczkami.

— Dzięki — powiedziała sztywno Kerry. — Ja nie korzystałam z usług dekoratora. Szukałam
pomysłów w książkach i magazynach.

Znowu była zła na siebie. Przecież nie interesowało go urządzanie wnętrz, sam jej to powiedział.
Powinna mówid o czymś innym, ale o czym? W głowie miała totalną pustkę.

- Może napijesz się kawy? — odezwała się w koocu.

background image

I wtedy przypomniała sobie, że wypił sześd filiżanek w lodziarni. — Nie, chyba nie. A może
kanapkę? Schłodzoną herbatę?

— Nie, dziękuję. — Stał przed jej regałem z książkami, na którym znalazła się również cała jego
seria, ustawiona według kolejności wydania.

— Więc naprawdę je kupiłaś?— Wziął ostatnią, „Najbardziej śmiertelne pożądanie", do ręki.

— Przeczytałam to również. — Opanowała się z trudem, aby nie dodad, że praktycznie znała na
pamięd słowa i sposób myślenia jego nieugiętych bohaterów.

Wręczyła mu pióro.

— Mógłbyś się podpisad?

— Na wszystkich jedenastu? — żachnął się. — Kerry, nie musiałaś kupowad moich książek. Nie
oczekiwałem również, że będziesz je czytała.

— Wiem. Sama chciałam. I naprawdę bardzo mi się podobały.

— A co to jest? — Na jego ustach ukazał się dziwny uśmiech. — Zagięty róg na stronie, gdzie Derek
Dollarhead, niepohamowany agent CIA, uwodzi arabską księżniczkę?

Skóra Kerry była tak napięta i gorąca jak temperatura tamtej sceny miłosnej. Ileż to razy czytała w
kółko uwodzenie pięknej Leyli przez Dereka? Za każdym razem była nią oczarowana.

Rumieoce wypłynęły na jej policzki, gdy Steele zaczął czytad na głos pewien szczególnie erotyczny
fragment. Wyrwała mu książkę z ręki i wygładziła zagięty róg.

— Po prostu zaznaczyłam, gdzie skooczyłam czytad — mruknęła, ale jej rozpalona twarz ją
zdradziła.

— Czy chciałabyś przeżyd ze mną to, co Derek robi z Leylą? — Jego głos brzmiał tak uwodzicielsko,
że nawet pozorna w nim beztroska nie mogła zmylid Kerry. Szczególnie, gdy ujrzała te niepokojące
ogniki w jego oczach.

— Nie, dziękuję — zareagowała szybko.

Ale zdążyła już poczud to charakterystyczne ciepło rozchodzące się falami w łonie. Nigdy by się do
tego przed nim nie przyznała, ale czytając wyobrażała sobie, że odgrywają ze Steele'em tę pełną
pasji i namiętności sekwencję.

Steele wziął jeszcze raz książkę i pióro do ręki.

— Hm, jak mam ją podpisad? — Uśmiechnął się znacząco. — Czy będzie to przeznaczone tylko dla
twoich oczu, Kerry?

Serce zabiło jej mocniej.

background image

— Napisz po prostu „Dla Kerry z pozdrowieniami, Steele".

— Tak, to bardzo oryginalne. I ma taką osobistą nutę... — Napisał dokładnie to, o co poprosiła, i
odłożył pióro. — Pozostałe podpiszę innym razem, gdy nie będziesz się innie krępowała i pozwolisz
mi napisad to, co będę chciał.

Brzmiało to tak, jakby zamierzał się znowu z nią zobaczyd; jakby się mieli regularnie spotykad. Kerry
natychmiast odrzuciła tę możliwośd. Steele mógł mied tyle innych kobiet... Tyle ich już dotąd miał...

— Zamierzasz jeszcze raz przyjechad do Oak View? — spytała, mając nadzieję, że zabrzmi to
niewinnie. Jej siostry zrobiłyby to lepiej. Ach, one w ogóle znalazłyby się tutaj na właściwym
miejscu!

— Tyle razy, ile będzie trzeba — odpowiedział Steele. Był tak pewny siebie jak jego bohaterowie.
Kerry już po raz któryś z rzędu stwierdziła, jak bardzo do siebie nie pasują. Patrzył na nią
wyczekująco. — Zrobię wszystko, co będzie trzeba, Kerry.

„Znów ta teoria pogrążenia Cola Staplewooda" — pomyślała ze złością Kerry. Do licha, nie pozwoli
mu się sobą nasycid!

— Więc... — Steele zerknął na zegarek. — ...jeśli się teraz spakujesz, dojedziemy do Nowego Jorku
w sam raz na późną kolację.

— Nie pojadę z tobą do Nowego Jorku, Steele — stanowczo oznajmiła Kerry. Nie miała zamiaru
pomagad mu w tym, żeby się nią znudził. — Spędzam weekend w Oak View. Mam swoje plany.

Steele nachmurzył się.

— Jesteś umówiona?

— Tak.

— To odwołaj to spotkanie.

Miałaby odwoład swoją sobotnią randkę z Howardem Stoverem?

— Nie mogę tego zrobid, Steele.

— Będziesz musiała, chyba że chcesz, by nas było troje. Zamierzam spędzid ten weekend z tobą.
Jeśli nie w Nowym Jorku, to w Oak View.

Kerry znalazła się w kropce. Steele usiadł ciężko w jednym z wiklinowych foteli. Jego oczy iskrzyły
się prowokującym wyzwaniem. Co ma teraz robid? Jeszcze nigdy w takiej sytuacji nie była. Po raz
pierwszy jakiś mężczyzna tak uparcie domagał się jej towarzystwa. Wpatrywała się w niego,
zastanawiając się, czy to tylko sen.

— Steele, dlaczego to robisz?

background image

— Nie wiesz?

Opadła zmęczona na krzesło obok niego. Na pewno nie śniła. Czuła się wykooczona po tygodniu
pracy i jak zwykle dokuczał jej ból głowy.

— Nie wiem, naprawdę.

— Bo jesteś interesująca — powiedział po prostu — w przeciwieostwie do większości kobiet. To
brzmi banalnie, ale taka jest prawda: interesujesz mnie.

— Ależ to niemożliwe — zaprotestowała. — Moje siostry byłyby bardziej w twoim typie. Są takie
olśniewająco piękne, ekscytujące i pełne uroku.

— Już je znam. To znaczy nie konkretnie twoje siostry, ale ten typ. Przeżyłem wiele lat wśród
różnych kobiet „mojego typu", jak je nazwałaś. Teraz dorosłem... — Przerwał, spoglądając jej w
oczy. — ...do czego innego, do kogoś innego, Kerry.

Kerry przełknęła ślinę.

— Czy to rodzaj kryzysu psychicznego? Jesteś niezadowolony ze swojej kariery pisarskiej i z kobiet
w twoim życiu i chcesz to zmienid?

— Nie wiem. Nie odwiedzam psychoanalityka. Wiem tylko, że pragnę cię i dlatego tu jestem.
Możesz to nazwad, jak ci się podoba.

Kerry oniemiała. A może to wszystko halucynacja? Przecież tego nie mógł mówid Steele Gray, a w
dodatku do niej! Ten mężczyzna był znaną osobistością, bogatym kawalerem. Czyż nie powinien
mied kobiety równej sobie?!

— Kerry. — Wyciągnął do niej rękę. — Chodź tutaj. Wzięła jego dłoo jak w transie i w chwil§ potem
siedziała mu już na kolanach. Objął ją i mocno do siebie przytulił.

— Tak dobrze mied cię przy sobie. Przez cały tydzieo tylko o tym marzyłem; o tobie. Czy chociaż
trochę za mną tęskniłaś?

— Co za pytanie? — szepnęła drżącym głosem.

— Odpowiedz, kochanie.

Właściwie powinna wyrwad się z jego ramion i wstad. Powinna, ale nie miała siły. Nie mogła... Czuła
się taka słaba w jego objęciach.

— Tak, Steele, tęskniłam za tobą. Tak bardzo.

— Chciałem, żebyś to powiedziała. — Gładził ją przez cienki materiał bluzki, opuszkami palców
odnajdując zarys stanika. — Rzuciłaś na mnie urok, ty mała czarownico — wyszeptał jej do ucha.

background image

Jej serce zaczęło bid szybciej. Ręce Steele'a wsunęły się pod bluzkę i Kerry poczuła je nagle na
swoim nagim ciele. Siedziała nieruchomo, gdy rozpinał guziki, pieszcząc ustami odkrywany dekolt.
Ostrożnie zsunął stanik z ramion i dotknął uwolnionych piersi. Kerry wstrzymała oddech.

— Masz idealny biust. — Usłyszała jego zduszony głos. — Marzyłem, aby go znowu dotykad i
całowad.

Kerry nie mogła opanowad jęku. Jej piersi nabrzmiały pod wpływem dotyku. Przywarła do niego
całym ciałem i chciwie szukała jego ust. Ani przez chwilę nie mogła się oprzed rosnącemu w niej
pożądaniu. Ich wargi połączyły się. Aż do bólu pragnęła stad się jego częścią.

Jego usta znalazły się przy jej uchu.

— Kerry, najdroższa, pragnę cię tak jak jeszcze nigdy dotąd żadnej kobiety.

Jeszcze bardziej się w niego wtopiła, gubiąc się zupełnie w potężnej fali pożądania. Kiedy Steele
wstał, trzymając ją na rękach, objęła go za szyję, a głowę położyła mu na ramieniu.

— Steele, nie powinniśmy —. powiedziała ochryple. Cały tydzieo tłumaczyła sobie, że nie są dla
siebie stworzeni. Byli całkowicie przeciwstawnymi naturami o różnych potrzebach i oczekiwaniach.
Żadne nie jest w stanie zadowolid drugiego, chyba że fizycznie. Zamknęła oczy i głęboko wciągnęła
powietrze.

— Właśnie, że musimy, Kerry — mówił rozgorączkowany. — Powinniśmy. Nie daj mi dłużej na
siebie czekad.

Nie mogła mu odmówid. Chciała go zadowolid, dad mu to, co go uszczęśliwi. Już po raz drugi stało
się to dla niej rzeczą najważniejszą na świecie.

Steele zaniósł ją na rękach do sypialni i postawił na nogi-

— Rozbiorę cię, najsłodsza — powiedział półgłosem i ściągnął rozpiętą już bluzkę, a potem stanik
luźno zwisający. Wreszcie dobrał się do zamka jej zielonej, plisowanej spódnicy. Sekundę później
spódnica z rajstopami leżała na podłodze. Stojąc przed nim półnaga, Kerry zaczynała tracid odwagę.
Jakby wyczuwając jej nagły lęk, Steele przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Sztywny
materiał jego koszuli przyjemnie drażnił jej i tak już twarde sutki. Steele wprawnym ruchem
pozbawił ją reszty bielizny i pchnął leciutko na łóżko.

— Moja. — Patrzył na nią z podziwem. — Cała jesteś moja.

Nawet w trakcie pieszczot nie opuszczała jej świadomośd tego, jak jest doświadczony. Wiedziała, że
ma do czynienia z ekspertem w sztuce kochania. Jego sprawne ciało musiało zadowolid niejedną
kobietę. Poza tym czytała przecież jego książki pełne erotycznych opisów. Ale czy to miało
znaczenie? Wsunęła mu dłonie pod koszulę, aby poczud ciepło jego owłosionej klatki piersiowej.
Teraz był tylko z nią. Powiedział: „Moja". Byli kochankami. Dotykanie jego ciała sprawiało jej
niewyobrażalną wprost przyjemnośd. Miał takie umięśnione plecy, tak gładką skórę. Jej palce same

background image

do niej lgnęły, wędrując z góry na dół aż za pasek jego spodni. Tym razem to on westchnął głęboko
i usłyszała swoje imię. Wiedziała, jak go podniecid, znała swoją nad nim władzę. Sama pożądała go
każdą cząstką swego ciała. Czyż nie spędziła okropnego tygodnia, pełnego samotnych nocy? Czyż
nie o tym marzyła wtedy?

Steele w pośpiechu ściągnął koszule, ale nie mógł sobie poradzid z paskiem od spodni. Widok jego
drżących, nieporadnych palców wzruszył ją. Jakże bardzo w tym momencie pragnęła Steele'a
Graya. Z rozbieraniem jej poszło mu dużo łatwiej i szybciej, wtedy nie był niezaradny. Patrząc na
niego, pomyślała sobie, że pewnego dnia to ona go rozbierze, tak jak on zrobił to z nią dzisiaj.
Pewnego dnia... to oznaczało jakąś wspólną przyszłośd poza chwilową pasją. Kerry otworzyła
ramiona i przyjęła go do siebie. Mi usta odnalazły się natychmiast. Kerry chciała go sobą otulid,
zamknąd w sobie i uczynid częścią siebie na zawsze.

„Uważaj, Kerry — ostrzegała samą siebie. — Dzisiaj w twojej sypialni nie ma miejsca na takie słowa.
Czy to nie Rodd Hardwick wypowiedział to nieśmiertelne: »Na zawsze trwa tylko do rana«? Steele i
jego »Śmiertelni« bohaterowie nie uznawali starodawnego »na zawsze«".

— Wród do mnie, kochanie — przywołał ją cichy głos Steele'a. Nagle zadała sobie sprawę, że
zagłębiona we własnych myślach nie zwróciła uwagi na jego badawczy wzrok. — Miałem wrażenie,
że jesteś bardzo daleko stąd. — Pocałował jej dłoo.

— Myślałam właśnie... — wyznała, patrząc na niego z miłością — o tym...

— Nie chcę, żebyś myślała, będąc za mną w łóżku. — Szybkimi pocałunkami pokrył jej dekolt. —
Chcę, żebyś czuła, żebyś mnie pożądała, do szaleostwa.

Przesunął ustami w kierunku pępka i zatopił język w małym zagłębieniu. Kerry zadrżała pod
wpływem tej pieszczoty i przygarnęła jego głowę w geście jakby powstrzymującym, a zarazem
pieszczotliwym.

— Chcę, abyś się zupełnie zatraciła, abym usłyszał te twoje słodkie, ciche jęki, gdy mi się całkowicie
oddajesz. — Jego ciemnoniebieskie oczy wręcz płonęły namiętnością.

Ustami wędrował po jej ciele, poznając smak skóry. Cała należała do niego: jej płaski, ciepły brzuch,
krągłe biodra i szczupłe uda. Kiedy dotarł tam, Kerry nie panowała już nad sobą. Czuła, że balansuje
niebezpiecznie na krawędzi przepaści. Jej nerwy napięte były do granic wytrzymałości.

„Kocham go!" — Ta myśl pojawiła się na krótko i w tym momencie Kerry poczuła, że spada jakby z
lawiną. Jej ciało wygięło się, a z ust wydobył się przytłumiony okrzyk ulgi.

— Moja namiętna kochanka. Jesteś tak pełna miłości i ciepła. — Całował jej wilgotne czoło. —
Dziękuję, Kerry. Tak bardzo cię pragnąłem.

A więc pragnął jej. To nie oznaczało jeszcze miłości, ale ona może przecież udawad przed sobą, że
właśnie to miał na myśli. Kobiety podobno często fantazjują w intymnych sytuacjach i nie należy się
tym przejmowad — czytała gdzieś artykuł na ten temat. Więc skoro inne wyobrażają sobie, że

background image

zostały porwane przez piratów albo są niewolnicami w haremie, dlaczego ona nie miałaby udawad,
że Steele ją kocha? Że są szczęśliwymi małżonkami? I że nie traktuje jej jak letniej przygody.

Leżeli spleceni, spokojni i nasyceni jeszcze długo potem. Ona ułożyła głowę na jego ramieniu i
została tak, całkowicie zadowolona i rozluźniona, przepełniona miłością do niego. „Nie, nie
miłością" — pomyślała Kerry. To była jej fantazja, a teraz czas wrócid do rzeczywistości. Nie
rozmawiali o miłości: tworzyli nowoczesną parę, która utrzymywała po prostu zdrowy związek
cielesny. O Boże, czemu to brzmi tak klinicznie i bezosobowo? Wpadła w ponury nastrój.

— O czym rozmyślasz? — zapytał po chwili Steele, wyczuwając jej nagłe oddalenie.

— Dobrze mi z tobą — zaimprowizowała. Oby mogli tak pozostad na zawsze, żeby nie musiał jej
opuszczad... Ale tego mu oczywiście nie może powiedzied.

— W naszą pierwszą noc wyznałaś, że mnie kochasz. — Oparł się na łokciu i spojrzał jej w oczy.

— Przecież ty spałeś! — zdumiała się. — Nie mogłeś tego słyszed.

— Dopiero zasypiałem — sprostował Steele — i słyszałem cię dobrze, tylko nie byłem w stanie
wtedy zareagowad. Teraz...

Gorący rumieniec wystąpił na jej policzki.

— Teraz też nie musisz tego robid. Nie przypominaj mi lepiej, jak naiwnie i idiotycznie się tej nocy
zachowałam.

Ręka Steele'a zatrzymała się nagle.

— Wydałaś mi się wtedy cudowna — zaczął spokojnie — słodka i szczera. Całkowicie otwarta i
naturalna.

— Zrobiłam z siebie idiotkę, ale to ładnie z twojej strony, że o tym nie mówisz — dodała ciepło.

— Ja nie udaję, Kerry. Ty...

— Steele, przeczytałam wszystkie twoje powieści i wiem, na czym polega gra.

— Gra! — parsknął. — Powiedziałem ci już raz, że nie jesteś dla mnie dziewczyną na jedną noc.
Przecież przyjechałem za tobą, czy to niczego nie dowodzi? To jest coś więcej niż tylko przygoda.

Kerry zamyśliła się.

— Tak, zdaje się, że można to nazwad flirtem. Niezrównany Rodd Hardwick napomknął, że flirt
może trwad od kilku dni do kilku tygodni. Nigdy dłużej.

— Flirt można przeżyd w Nowym Jorku, Istambule albo Cannes — zauważył kwaśno Steele — ale
nigdy w Oak View w stanie New Jersey.

background image

To był argument nie do zbicia. Kerry nie miała nic do powiedzenia.

— Jesteś głodna? — zapytał znowu Steele. — Chciałbym zabrad cię na kolację. Znasz tu jakąś dobrą
restaurację?

— Naturalnie, że tak. — Nareszcie jakiś inny temat rozmowy. — Przez ostatnie pół roku spędzałam
w restauracjach wszystkie sobotnie wieczory. Za każdym razem musiał to byd inny lokal. Powiedz
mi tylko, jakie jedzenie preferujesz.

— Włoskie.

— Najlepiej w South Philly. Jest tam kilka dobrych miejsc.

— Naprawdę wychodziłaś na kolację w każdą sobotę? – Kiwnęła głową.

— Czasami chodzimy po jedzeniu do kina, ale głównym punktem wieczoru jest kolacja.

— Kto „my”? — spytał trochę zbyt zdawkowo.

— Howard i ja. Howarda Stovera poznałam dzięki Ninie. Mieszka niedaleko stąd. — Czuła się
dziwnie, rozmawiając w łóżku z jednym mężczyzna o drugim. Chociaż... kobiety w powieściach
Steele'a często to robiły.

— Howard Stover — powtórzył Steele z błyskiem w oku. — To ten, któremu masz odmówid jutro
wieczorem.

„Będę musiała to zrobid" — przyznała w duchu. Nie umie zręcznie manewrowad między jednym
mężczyzną a drugim. To nie byłoby fair.

— Tak — westchnęła. — To właśnie ten i pewnie mnie już nigdy więcej nie zaprosi. W okolicy jest
wiele kobiet, które z zachwytem przyjęłyby zaproszenie na sobotnią randkę.

— Tak będzie lepiej. Nie chcę, żebyś umawiała się z innymi mężczyznami, Kerry. Nigdy przedtem
nie byłem taki zaborczy, ale ciebie chcę mied tylko dla siebie. — Niedowierzająco potrząsnął głową.
— Z tobą wszystko wygląda inaczej. Myśl o tobie w ramionach innego mężczyzny doprowadza mnie
do...

— Do szaleostwa? — podpowiedziała mu. — Tak jak Dereka Dollarheada, gdy na początku ich flirtu
Leyla próbowała wzbudzid w nim zazdrośd, podrywając ambasadora Francji.

— My ze sobą nie flirtujemy. — Steele był wyraźnie poirytowany. — Nie traktuję tego jak przygody
czy też flirtu.

— Może romans? — niepewnie podrzuciła Kerry.

— Czy musisz wszystko definiowad? — narzekał. — W porządku, może byd romans.

background image

Kerry rozważyła tę możliwośd. Zdaje się, że mieli niezłe tempo; od przygody, przez flirt, aż po
romans. Nie przewidywała jednak optymistycznego zakooczenia. Nie, na pewno nie będzie happy
endu. Ich związek był czasowy i brakowało mu wiążącego wyznania. Ale czy powinna z niego
rezygnowad tylko dlatego, że Steele nie chciał się wiązad na stałe?! „Nie"— powiedział jakiś
podstępny głosik w jej umyśle. Dlaczego nie miałaby postępowad jak te impulsywne i namiętne
kobiety w jego książkach? „Żyj chwilą" mówiły sobie, niezbyt oryginalnie, trzeba przyznad, zanim
dawały się złapad w sidła zarzucone przez bohaterów „Śmiertelnych".

Tylko czy ona też by tak umiała? Czy starczy jej odwagi? Kerry otarła się o Steele'a swoim nagim
ciałem, lekko gryząc go w usta i drażniąc delikatnymi pocałunkami. Dlaczegóż by nie? Nie mogła z
niego zrezygnowad.

— Kerry, co ty ze mną wyprawiasz? — zamruczał, głaszcząc ją. Oboje myśleli o tym samym.

— Żyję chwilą — wyszeptała mu do ucha, aby w chwilę potem dad się porwad fali rozkoszy, która
przeszła jej najśmielsze oczekiwania.

— W ten sposób nigdy stąd nie wyjdziemy — powiedział Steele z uśmiechem, muskając ją ustami w
policzek. Leżała wygodnie w jego ramionach.

— A któż by chciał się stąd ruszad? — Opuszkami palców kreśliła kręgi wokół jego pępka.

— Kobieto, nie jadłem dzisiaj nawet obiadu! — Głęboko nabrał powietrza i przytrzymał dłonią jej
palce. — Szybko tracę energię i siły.

— Pora uzupełnid zapasy — powiedziała Kerry wesoło. — Dokąd pójdziemy?

— Może do jednej z tych włoskich knajpek, o których mówiłaś?

— Wspaniale!

Kerry uwolniła się z jego objęd, wstała i podeszła do antycznej szafy, aby wyjąd ubranie. Steele
przyglądał się, jak wciąga skąpe majteczki w kolorze cytrynowym. To delikatne koronkowe cacko
podkreślało szczupłą linię długich nóg Kerry.

— Ależ zmiana! W zeszłym tygodniu nosiłaś jeszcze praktyczną bawełnianą bieliznę. — Steele nie
mógł powstrzymad się od komentarza, a Kerry zawstydziła się. Robiąc zakupy w zeszłym tygodniu,
nie mogła się wprost oprzed temu kompletowi. Czyżby podświadomie miała nadzieję, pragnęła i
przygotowywała się na to spotkanie z nim?

— Kerry, nie zakładaj dzisiaj stanika — poprosił, zsuwając się z łóżka. Momentalnie znalazł się przy
niej. Objął dłoomi jej biodra, a palce wsunął pod gumkę majtek. — Chcę mied świadomośd twej
nagości pod bluzką i tego, że mogę dotknąd twego ciała, gdy będę tego chciał.

Położył dłoo na jej piersi i Kerry oparła się o niego. Czuła się przy nim taka kobieca i atrakcyjna.
Żaden inny mężczyzna nie dał jej tego nigdy odczud i Kerry wręcz upajała się tym nowym
odkryciem.

background image

Wybrała z szafy jasnokremowe spodnie i trochę od nich ciemniejszą bluzkę. Po raz pierwszy w życiu
nie miała na sobie stanika. Czesała się właśnie, gdy zabrzmiał dzwonek u drzwi.

— Kerry, to ja — usłyszała znajomy głos.

— Czy to do niej należał ten okropny romans? — zapytał Steele.

Siedział ubrany na łóżku i przyglądał się Kerry szczotkującej włosy. Skinęła głową, a on westchnął
głęboko. Znowu usłyszeli dzwonek i głos Niny, tym razem głośniejszy.

— Kerry, jesteś tam w ogóle? Kerry odłożyła szczotkę.

— Chyba lepiej otworzę.

— Jeśli nie ma tu wyjścia awaryjnego, przez które moglibyśmy się wymknąd, to raczej nie masz
wyboru. Bez wątpienia jest ona upartym typem i będzie koczowała pod drzwiami, byleby cię tylko
dorwad.

— Coś takiego, nie wiedziałam, że znasz Ninę tak dobrze. — Rzuciła mu figlarny uśmiech, kierując
się w stronę drzwi. Steele poszedł za nią, chod nie miał zbyt zadowolonej miny.

Nina miała przekomiczny wyraz twarzy, gdy ujrzała Steele'a, ale Kerry wcale nie było do śmiechu.
Steele wyglądał na zirytowanego jej wtargnięciem.

— Nie do wiary! Steele Gray! Tutaj! — Nina nie zauważyła nawet Kerry stojącej przy drzwiach, tak
zelektryzował ją jego widok. — Słyszałam coś w szkole, ale nie chciało mi się wierzyd. Teraz się
przekonałam.

Z podziwem wpatrywała się w Steele'a.

— Nina Tarasi. Sama też jestem pisarką. Początkującą.

— Wiem — skomentował krótko. — Czytałem w Nowym Jorku jeden z twoich romansów.

Kerry drgnęła na tę obcesowośd, ale Nina nie dostrzegła jego braku zainteresowania.

— Właśnie wychodziliśmy na kolację. — Kerry czuła się w obowiązku wyjaśnid sytuację.

— Nie będę was zatrzymywad. Steele, czy mogłabym porozmawiad jeszcze z tobą, zanim wrócisz do
Nowego Jorku? Mam pomysł na nowy romans i chciałam go przedstawid twojej siostrze w
wydawnictwie.

— Przykro mi, ale nie mam zwyczaju mieszad spraw prywatnych i zawodowych — odpowiedział
chłodno i zdecydowanie. — Moja siostra również.

Kerry nie mogła tego dłużej wytrzymad. Jako środkowe dziecko spędziła dzieciostwo, starając się
zadowolid wszystkich wokoło i zawiedziona mina Niny wywołała w niej odpowiednią reakcję.

background image

— Ale dla mojej przyjaciółki mógłbyś raz zrobid wyjątek, prawda, Steele? Może przynajmniej
rzuciłbyś okiem na ten... hm... pomysł? — poprosiła.

— Co napisałaś, Nino?

— Zarys i trzy pierwsze rozdziały — szybko powiedziała Nina. — I tym razem na pewno trafiłam w
dziesiątkę. Moja bohaterka jest po prostu wyjątkowa. Prowadzi ogród zoologiczny.

— Co takiego? — Kerry wpatrywała się w swoją przyjaciółkę oczami okrągłymi ze zdumienia.

— Prowadzi zoo — powtórzyła zadowolona z siebie Nina. — To dopiero oryginalne, prawda?
Bohaterem jest myśliwy z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu napięcie sięgnie zenitu, a konflikt
istnieje od początku. Ona chce mied w swoim zoo żywe zwierzęta, a on je zabija i ich głowami
dekoruje ściany swego gabinetu. Pomyślałam o wszystkim: o patosie, namiętności i seksie.

Steele przełknął ślinę i Kerry spojrzała na niego błagalnie. Widziała już ten dziwny uśmieszek
czający się w jego oczach. Jej też zbierało się na śmiech, ale nie mogli przecież zrobid tego Ninie. Za
wszelką cenę musiała się opanowad.

— Jeśli zostajesz na noc, przyniosę ci jutro rano to, co napisałam — badała Nina.

— Tak, będę tutaj spał — pewnym tonem powiedział Steele, czekając na reakcję Kerry. Nie
zaprzeczyła. — Ale przynieś to lepiej teraz, Nino. — Nie spuszczał wzroku z Kerry. — Nie wiem, o
której jutro wstaniemy. — Uśmiechnął się na widok zaróżowionych policzków Kerry.

— Super! — Nina była w siódmym niebie, w ogóle nie trafił do niej sens tego, co powiedział Steele
ani reakcja Kerry. — Zobaczysz, to będzie prawdziwy hit. W pierwszym rozdziale mam jedną
niesamowicie ostrą scenę. Bohater i bohaterka obserwują małpy parzące się w klatce i nagle
porywa ich dzika, zwierzęca wprost namiętnośd. Ta analogia, sama muszę przyznad, bardzo mi się
udała.

— Nino, jesteś fenomenalna — sucho stwierdziła Kerry.

— Czy wiesz, jak duży dług u mnie zaciągnęłaś? — szepnął jej Steele do ucha, gdy Nina odwróciła
się i poszła po maszynopis. Stał tuż za jej plecami, oddechem muskając jej włosy. — To było dla
mnie zawsze święte, żeby nie zadawad się z początkującymi pisarzami, szczególnie pisarkami, które
przeze mnie chciały trafid do mojej siostry. Robię tym razem bezprecedensowy wyjątek, Kerry.

Kerry przylgnęła do niego całym swym ciepłym ciałem.

— Ale ponieważ to ty mnie prosisz, Deborah dostanie tę okropnośd. Dalej jednak romans musi się
obronid sam. Szanse ma marne, wiemy to oboje — dodał.

— Dziękuję, Steele. — Kerry podała mu ręce i ich palce splotły się. — Kto wie? Może to
rzeczywiście będzie hit? — dodała mało przekonująco.

— Z namiętną sceną przed klatką z małpami? Żartujesz chyba. Poczekaj, aż Deborah to przeczyta!

background image

Kerry spojrzała mu w oczy.

— Potraktuj to jako rewanż za to, że zrobiła z ciebie nagrodę na zjeździe.

— Wtedy musiałbym się jej inaczej zrewanżowad — powiedział cicho i poważnie Steele. — Gdybym
nie był tą nagrodą, nigdy bym cię nie spotkał.

Byli o krok od pocałunku, kiedy znów wpadła Nina ze stosem kartek. Steele rzucił jej piorunujące
spojrzenie, ale do Niny i tak ono nie dotarło.

— Oto moje dzieło — rzuciła pełna optymizmu. — Przyjemnej lektury i smacznego!

Kerry bała się spojrzed na Steele'a.

9

— Według Tygodnika Filadelfijskiego w South Philly jest więcej Włochów niż w Rzymie —
poinformowała Steele'a Kerry. Jechali zatłoczonymi o tej porze ulicami południowej Filadelfii. — A
jedzenie tutaj jest tak dobre jak we Włoszech — dodała z odrobiną dumy.

Dojechali do Trójkątnej Tawerny, która tez była bardzo zatłoczona, pełna miejscowych i
przyjezdnych smakoszy. Po zamówieniu ulubionych dao rozsiedl się wygodnie w oczekiwaniu na
jedzenie. Steele dużo milczał podczas jazdy autem i przy kolacji. To właściwie Kerry podtrzymywała
ciągle rozmowę i ku jej zdziwieniu nie miała z tym żadnych problemów. Dyskutowali o sporcie,
filmie, litera turze, a także o polityce. Z zaskoczeniem odkryli, że wielokrotnie opinie ich się
pokrywały. Jak dwoje tak różnych ludzi mogło się do tego stopnia zgadzad?

Dopiero przy deserze Steele skierował rozmowę na poważniejsze tory.

— Zastanawiałem się, dlaczego wyróżniona absolwentka wyższej uczelni pracuje jako
przedszkolanka w szkole paostwowej, w małym miasteczku. — Dolał wina do kieliszków. — Nie
obraź się, ale to chyba marnowanie twoich zdolności, Kerry.

— Twoja postawa jest bardzo typowa. — Posłała mu ledwo widoczny uśmiech. — Gdyby w
szkołach paostwowych uczyli tylko przeciętni, albo co gorsza, trzeciorzędni nauczyciele, to jakie
wykształcenie otrzymałaby większośd dzieci?

— Masz rację; o tym nie pomyślałem.

— Ja naprawdę kocham moją pracę. Lubię dzieci, szkołę i Oak View. Jedynie... — Spojrzała w bok.
Prawie wyznała mu coś, co sobie dopiero ostatnio uświadomiła.

— Jedynie? — chciał wiedzied Steele. Kerry westchnęła.

— Czasami wydaje mi się, że wszystko jest takie łatwe i proste.

background image

— Wiem, co to znaczy. — Uśmiechnął się do niej. — A co byś chciała zmienid?

— Bardziej interesujące byłoby uczenie w szkołach miejskich, na przykład w Camden czy Filadelfii.

— Albo w Nowym Jorku — wtrącił Steele. — Myślałaś kiedyś o prywatnych szkołach? W Nowym
Jorku jest kilka naprawdę dobrych, a z twoimi kwalifikacjami mogłabyś...

— Gdybym mieszkała w Nowym Jorku, nadal wolałabym pracowad w szkole paostwowej.
Prawdopodobnie brzmi to przekornie i idealistycznie, ale temu właśnie się poświęciłam. — Spuściła
wzrok, mając nadzieję, że Steele nie uzna jej za śmieszną.

— Przekornie i idealistycznie? — Zamyślił się. — Wcale nie. Po prostu masz swoje zasady. Dlatego
cię szanuję. — Sięgnął po jej rękę. — Powiedziałaś dokładnie to, co chciałem od ciebie usłyszed —
dokooczył zadowolony.

Szli spacerkiem do auta, które zaparkowali kilka przecznic od restauracji. Nie mówili o tym, ale było
jasne, że Steele będzie u niej nocował. Zatrzymali się w otwartej przez całą dobę drogerii, by kupid
dla niego szczoteczkę do zębów i przybory do golenia.

Trzymając się za ręce, weszli razem do mieszkania. Jej ciało pulsowało, gdy Steele przyciągnął ją do
siebie i lekko pocałował w usta.

— Czy mogę cię zanieśd do łóżka, maleostwo?

Jego głos przenosił ją w inny świat, świat ciepła i słabości, krainę miłości i pożądania.

— Tak, Steele, proszę.

Uniósł ją i przeniósł do cichej, zaciemnionej sypialni. Kerry śniła najbardziej ekscytujący i erotyczny
sen swego życia. Steele odkrywał najdrobniejsze fragmenty jej ciała swymi ustami i opuszkami
palców. Jej kark, dekolt, piersi i brzuch — nie było miejsca, którego by nie dotykał, nie całował, nie
pieścił. Kerry jęknęła i otworzyła oczy.

Jednak nie śniła. Steele naprawdę był przy niej, czuła jego pieszczoty. Bez słowa, patrząc prosto w
oczy, rozsunął jej uda. Tak bardzo ją podniecił, że wystarczyły sekundy, aby pochłonęła ją otchłao
zapomnienia.

Z cichego zadowolenia w ramionach Steele'a wyrwał ją natarczywy dźwięk telefonu.

— To pewnie Nina — mruknęła, sięgając po słuchawkę. — Nikt inny nie dzwoniłby za kwadrans
ósma w sobotni poranek.

Steele żachnął się i zakrył głowę poduszką. Kerry podniosła słuchawkę... i o mało nie upuściła jej,
słysząc głos swojej babki.

— Babciu!

background image

Dech jej zaparło i zadrżała. Głowa Steele'a wynurzyła się spod poduszki. Kerry była wstrząśnięta. Jej
surowa, starodawna babka nigdy by nie zadzwoniła o takiej porze bez istotnego powodu. A ona
akurat leży naga w ramionach Steele'a

— Kerry, twoja matka prosiła, bym do ciebie zadzwoniła. Sama jest zajęta sprzątaniem, a potem
musi jeszcze zrobid zakupy — krótko wyjaśniła babka O`Kaye.

W uszach Kerry zabrzmiało to jak wstęp do czegoś gorszego. Wzięła głęboki oddech.

— Kto zmarł, babciu? — „Oby tylko nie któryś z kuzynów — modliła się — lub jakaś ciotka". Za
wujkiem Frankiem nie tęskniłaby tak bardzo.

— Nikt nie umarł — zachichotała babka O`Kaye. — Chodzi o inną uroczystośd, dziecko. Twoja
siostra Erin dostała od swego przyjaciela pierścionek zaręczynowy.

— Przyjaciel Erin? — powtórzyła Kerry zdumiona. — Który? — Kiedy ostatnim razem rozmawiała z
bliźniaczkami, chodziły akurat z trzema facetami naraz.

— Młody człowiek, Tom Summers. Twoja matka mówiła zdaje się, że jest on kuratorem społecznym
w Waszyngtonie. Znają się z Erin już chyba od miesięcy.

— Kurator? — Kerry wydało się to nieprawdopodobne. Babcia pewnie się przesłyszała. Erin i Ellen
nie spotykały się z tego typu ludźmi.

Steele zaczynał się niecierpliwid obok niej. Całował skórę jej nagiego ramienia, bawił się włosami
Kerry. Usiadła na łóżku, owijając się szczelnie prześcieradłem. Nie mogła przecież pozwolid
podniecad się podczas rozmowy telefonicznej z własną babką!

Babcia natomiast nadal mówiła, nieświadoma zakłopotania wnuczki.

— Erin przyjeżdża dzisiaj do domu z tym młodym człowiekiem. Powinni tutaj byd około pierwszej w
południe. Wujek Jack i ciotka Ann wydają wieczorem na ich cześd przyjęcie. Mamy nadzieję, że ty
też przyjedziesz.

— Naturalnie, babciu, będę na czas. — Prześcieradło nie stanowiło dla Steele'a żadnej przeszkody.
Usiadł i zaczął masowad jej kark. Kerry zamknęła oczy, czując ukłucia tysięcy cienkich igiełek. — Do
zobaczenia. Dziękuję za telefon, babciu.

— Jedziesz do Wilkes-Barre — domyślił się Steele, gdy Kerry odkładała słuchawkę na widełki.

Skinęła głową.

— Zdaje się, że moja siostra zaręczyła się z jakimś kuratorem — powiedziała zamyślona.

— I to cię dziwi?

background image

— Naturalnie. To byłaby może dobra partia dla mnie. Erin i Ellen zwykle randkują z pilotami,
członkami Kongresu i właścicielami koni wyścigowych. — Kerry potrząsnęła głową, sięgając po swój
żółty szlafroczek. — Babcia na pewno coś przekręciła.

— Może siostrzyczka Erin zakochała się wreszcie i nie ma dla niej znaczenia, że on jest ubogim
kuratorem — zasugerował Steele.

— Pod warunkiem, że ten facet jest skooczonym Adonisem. Erin zawsze miała słabośd do mężczyzn
o greckim typie urody. Może uroda jej narzeczonego przesłoniła jego niskie dochody —
powątpiewająco skomentowała Kerry.

— Stałaś się cyniczna, panno O`Kaye. Czyżbyś zapomniała, że prawdziwa miłośd nie zważa na
piękno i pieniądze?

Wiedziała, że Steele jest teraz sarkastyczny. Przecież sam jego powieściowy odpowiednik, Rodd
Hardwick stwierdził, że w dzisiejszym świecie romantyczna miłośd nie ma racji bytu! Istnieje tylko
obustronna zależnośd ubrana w iluzję. Powtórzyła Steele'owi tę definicję, zadowolona ze
skojarzenia i czekała na jego aprobujący uśmiech. Ale on się nie uśmiechał.

— Kerry, Rodd Hardwick jest wymyśloną postacią literacką, kimś, kogo stworzyłem, gdy miałem
niewiele ponad dwadzieścia lat. Nie przypisałabyś Ninie cech jej wyuzdanych bohaterek, prawda?

Kerry zdjęła z pawlacza walizkę i otworzyła ją na łóżku.

— Oczywiście, że nie. Ale to co innego.

— Kerry, fikcja pozostaje fikcją bez względu na gatunek literacki.— Wyszedł z łóżka, wspaniały i
bezwstydnie nagi.

Przez chwilę oczy Kerry przylgnęły do niego, jakby chciała nauczyd się na pamięd tego prawdziwie
męskiego ciała, poczynając od muskularnych nóg, a koocząc na zmierzwionych włosach głowy.
Nagle zrobiło jej się smutno. Właściwie niespodziewanie otrzymała ten podarunek: kilkanaście
godzin, które mogła z nim spędzid. Za to była mu wdzięczna. Pozostaną jej wspomnienia. Ale co
dalej? Spędził z nią noc i cel jego wycieczki do Oak View został osiągnięty. Czy wystarczająco się nią
nasycił, aby zapomnied? To dziwne, ale ta teoria Cola Staplewooda w jej przypadku wcale się nie
sprawdziła. Wręcz przeciwnie: im więc czasu spędzała ze Steele'em, tym głębsze stawało się jej
uczucie.

Narastał w niej bolesny smutek. Musiała przyznad w duchu, że beznadziejnie się w nim zakochała. I
nie myliła teraz seksu z miłością ani nie wyobrażała sobie przy tym przygody czy romansu. Kochała
go, naprawdę go kochała. Ekipa ze „Śmiertelnych" wyśmiałaby zapewne jej wyznanie i uciekłaby w
przeciwnym kierunku z szybkością, na którą pozwoliłyby im ich sportowe auta. Kerry nie wątpiła w
to, że takiej samej reakcji może oczekiwad od Steele'a. Nie będzie na tyle głupia, aby mu wyznad
swoje uczucie. I tak już jechali w różne strony: ona do swojej rodziny w Wilkes-Barre, a on do
swego nęcącego życia w Nowym Jorku.

background image

— Lepiej weźmy teraz prysznic i pospieszmy się z ubieraniem. — Steele objął ją w talii i przytulił do
swego boku. — Śniadanie zjemy po drodze.

Nie potrafiła mu się oprzed. Na pewno będzie chciał się z nią kochad pod prysznicem; w każdej jego
książce przeczytad można chociaż jedną namiętną scenę łazienkową. Zdziwiła się jednak, może
nawet rozczarowała, bowiem Steele namydlił tylko ją i siebie, po czym spłukał po prostu silnym
strumieniem wody. To wszystko.

Kerry założyła jedną ze swoich nowych, bawełnianych sukienek w kolorze głębokiej zieleni, z
szerokim paskiem. Steele wyglądał we wczorajszym garniturze atrakcyjnie i świeżo jak zwykle.
Poczuła nową falę tęsknoty. Gdyby tak mogli spędzid we dwoje cały weekend! Uznawała swe
obowiązki wobec rodziny i wiedziała, że jedynie operacja chirurgiczna byłaby wystarczającym
powodem nieobecności na uroczystości rodzinnej. Ale, dobry Boże, jak bardzo pragnęła zamiast
tego pozostad ze Steele'em! Widziała go na pewno po raz ostatni. Wróci do Nowego Jorku i
zapomni o niej. Tego Kerry była pewna.

— Wyglądasz prześlicznie, Kerry. — Steele obdarzył ją promiennym uśmiechem, przygładzając
niesforne pasemko włosów na jej skroni. Schylił się i leciutko dotknął ustami jej ust. — Wszystko
zapakowane, słoneczko? Włożę twoją walizkę do samochodu.

Marzyła o dłuższym pocałunku, ale Steele już się odwrócił i zabierał walizkę z łóżka. Schodziła za
nim po schodach jak na szafot. Zobaczyła, że wkłada jej walizkę do swego porsche.

— Tu jest mój samochód. — Wskazała na pięcioletniego szarego forda.

— Pojedziemy moim. — Otworzył jej drzwi po stronie pasażera. — Wsiadaj, kochanie.

— Jedziesz... jedziesz ze mną? — Kerry gapiła się na niego w osłupieniu. — Do Wilkes-Barre?

Wzruszył ramionami.

— Jestem ciekawy, kogo ta niezrównana Erin przyprowadzi do domu, aby przedstawid rodzinie
O'Kaye.

Kerry wydawało się, że rozumie. Może. Próbowała się uśmiechnąd.

— Żartujesz, oczywiście.

— Nie sądzę, aby weekend w Wilkes-Barre mógł byd tematem do żartów. A już zaczynałem się
przyzwyczajad do życia w Oak View. — Gestem zaprosił ją do auta. — Lepiej już ruszajmy, Kerry.
Chcę się jeszcze zatrzymad na śniadanie.

Stała jak wrośnięta w ziemię.

— Ale dlaczego, Steele?

background image

— Dlaczego chcę się zatrzymad na śniadanie? Bo umieram z głodu, z tego prostego powodu. Jak to
wczoraj powiedziałaś? Pora uzupełnid zapasy.

Ich oczy, jej duże, bursztynowo zielone i jego szelmowskie, błękitne, spotkały się na ułamek
sekundy.

— Steele, bez żartów. Naprawdę jedziesz ze mną? A jeśli tak, to dlaczego?

Zaśmiał się krótko.

— Zupełnie, jakbyś nie wiedziała.

Naprawdę nie miała pojęcia. Nawet w jego książkach nie znalazłaby na to odpowiedzi. Żaden z jego
bohaterów nie pojechał nigdy z kobietą w odwiedziny do jej rodziny w małym miasteczku.

— Steele — zaczęła — jeśli przyjadę z tobą... — nerwowo przygryzała dolną wargę. — ...rodzina
pomyśli...

— Tak, rodzina będzie myślała — przerwał jej. — Madame, tak mnie pani do siebie przywiązała, że
sam jeszcze nie wiem, jak to się stało. Zawsze uważałem się za mistrza strategii, ale ty byłaś ciągle
krok przede mną, czyż nie?

Kerry wpatrywała się w niego.

— Naprawdę?

— Szaleję za tobą, chyba to dostrzegasz, Kerry. — Przyciągnął ją do siebie i pocałował mocno,
namiętnie. Żachnęła się, gdy oderwał swe usta. — Czas w drogę, najmilsza. — Pomógł jej wsiąśd do
auta i sam usiadł za kierownicą.

Kerry powtarzała sobie w myślach jego słowa, ciągle od nowa. Jej serce wypełniło się radością.
Powiedział: „Szaleję za tobą, Kerry" I zdecydował się pojechał do Wilkes-Barre i poznad jej rodzinę,
byleby tylko z nią byd. To zupełnie nie pasowało do jej obrazu Steele'a: kosmopolitycznego
kawalera kochającego wolnośd.

Jej podniecenie rosło. Czyżby mogła mied nadzieję?

Romantyczna optymistka w jej duszy mówiła, że tak. Potem jednak odezwała się jej druga natura,
racjonalna i pesymistyczna, przypominając jej, jak bardzo się między sobą pod każdym względem
różnili. Dla Steele'a mogła byd jedynie tymczasową rozrywką. Bardzo krótką. Przygodą. Nie wolno
jej o tym zapominad.

Minęło południe, gdy zjawili się w Wilkes-Barre. Gości honorowych jeszcze nie było. Rodzice Kerry,
Kate i Martin O'Kaye, stali milczący i zdumieni, gdy ich córka weszła do domu rodzinnego z
mężczyzną. Kerry dopełniła prezentacji, ale jej zwykle tak rozmowni rodzice nadal nie mogli się
otrząsnąd z wrażenia. Rozumiała ich niedowierzanie. Cóż mógł robid bogaty, sławny pisarz w

background image

Wilkes-Barre z ich córką, Kerry O'Kaye? Powinna była ich uprzedzid, zadzwonid przed wyjazdem, ale
nie miała na to czasu. Ją to również zdziwiło, gdy dowiedziała się, że Steele z nią jedzie.

W koocu Marty O'Kaye na tyle się opanował, aby zaproponowad gościowi piwo i poprosid go do
małego, schludnego saloniku. Na ścianach i małych stoliczkach tłoczyły się fotografie czterech córek
paostwa O'Kaye w różnym wieku, portret ślubny Moniki oraz małe zdjęcia jej obydwu synów.

— Śliczna jak laleczka — powiedział Steele rozrzewniony, wpatrując się w fotografię czterech
siostrzyczek w takich samych sukienkach. — Taka poważna twarz i duże, szeroko otwarte oczy.

Po raz pierwszy ktoś wyróżnił Kerry, a nie jej trzy piękne siostry. Filiżanka Kate O`Kaye uderzyła o
spodek. Martin O`Kaye jednym haustem opróżnił szklankę i poprosił o jeszcze jedno piwo. Wtedy
pojawiła się babcia O`Kaye. Matka Kerry pospieszyła przywitad ją w hallu i powiadomid o obecności
gościa.

— Mówisz, że Kerry zjawiła się z mężczyzną? — Gromki głos babci O`Kaye wypełnił cały dom.
Siedząc na kanapie obok Steele'a, Kerry jęknęła zawstydzona. — Ale to przecież Erin miała
przyjechad ze swoim narzeczonym.

Kate O`Kaye wprowadziła do środka swoją teściową i przedstawiła ją Steele'owi.

— Niech mi teraz ktoś powie, że ty nie jesteś sprytna, Kerry Kathleen O`Kaye — zaśmiała się Norah
Ó'Kaye przewrotnie. — W koocu pokazałaś twoim siostrom.

Steele roześmiał się szczerze i głośno. Na twarzy Kerry odmalowało się przerażenie.

— Ależ babciu, ja wcale...

— Kerry jest najmądrzejsza w całej rodzinie i zawsze była — przerwała jej babka z dumą w głosie.
— Znalazł pan sobie świetną dziewczynę, panie Gray. Zdobyła dyplom z wyróżnieniem, a to nie byle
co.

— Zgadzam się z panią w zupełności — przyznał jej, spoglądając na Kerry z diabelskim błyskiem w
oku. — Jest również ładna. Tak, proszę pani, ona ma wygląd i umysł.

Kerry zrobiła się czerwona jak burak.

— A do tego wyniosła z domu zdrowe zasady moralne — pompatycznie dodał Martin O`Kaye. —
Wszystkie moje córki są dobrymi dziewczętami.

— Ależ tatusiu! — Kerry oniemiała. Jej rodzina w sposób żenująco oczywisty próbowała ją sprzedad
Steele'owi. „To będzie straszny weekend" — zdała sobie sprawę, od razu tracąc humor. Byli
przecież ze Steele'em w pełni świadomi tego, że między nimi mogła byd mowa jedynie o jakimś
romansie. Przez starszą generację 0'Kayów jego obecnośd tutaj będzie jednak interpretowana
inaczej. A przecież przyjedzie jeszcze Erin z narzeczonym. Babcia wcale nie była taka daleka od
prawdy... Bliźniaczki naprawdę mogły pomyśled, że chciała je przechytrzyd; coś takiego jeszcze
nigdy im się nie zdarzyło.

background image

Pół godziny później przybyły jej siostry i salon opustoszał. Kerry została wreszcie ze Steele'em sam
na sam. Spojrzała na niego i w udręce przewróciła oczami.

— Czuję się, jakbym stała na aukcji w charakterze towaru. A ciebie traktują jak potencjalnego
kupca.

Steele zaśmiał się rozbawiony jej miną.

— Nigdy dotąd nie przedstawiłam im żadnego mężczyzny i oni po prostu wyciągnęli fałszywe
wnioski. — Kerry przygryzła wargę.

— Mnie się to również zdarzyło po raz pierwszy — mówił bardziej do siebie niż do Kerry. — Nigdy
przedtem nie składałem wizyty rodzinie kobiety, którą znałem. — Na jego twarzy pojawił się
grymas. — Żadna nie miała odwagi mnie poprosid.

— Ja również tego nie zrobiłam — szybko wtrąciła Kerry. — Sam mi oznajmiłeś, że ze mną jedziesz.

Był zły czy znudzony? Wolała nie zgadywad jego nastroju.

— Na wszystko masz zawsze odpowiedź — westchnął Steele. — Nie mogę za tobą nadążyd. To
chyba słuszna kara za to, że zadaję się z absolwentką summa cum laude. — Pochylił się, aby ją
objąd ramieniem. — Starsza pani ma rację, jesteś sprytną panną, Kerry Kathleen.

Delikatnie wziął ją w ramiona i ich usta przywarły do siebie. Kerry walczyła tylko chwilę, potem już
czas, miejsce i okoliczności przestały mied dla niej znaczenie. Nagle usłyszała znajomy głos:

— No, tak!

Odskoczyli od siebie na ten dźwięk. Na progu salonu stała Ellen O`Kaye. Uniosła brwi w zdziwieniu,
a zagadkowy uśmieszek błąkał się na jej twarzy.

— Ależ nie przeszkadzajcie sobie. Proszę dalej. Macie jeszcze kilka chwil dla siebie, zanim wejdą
inni.

Jak zwykle uderzyła Kerry niezwykła uroda jej siostry. Bardzo ciemne włosy wspaniale wyglądały
przy jej hebanowej cerze. Duże, zielone oczy miały prawie odcieo szmaragdu. Szczyciła się prostym,
kształtnym nosem i zmysłowymi ustami. Erin miała urodę swej siostry bliźniaczki, a Monika była
tylko ich starszą kopią. Kerry, w środku, nie dostało się nic z ich klasycznej piękności.

Rzuciła Steele'owi ukradkowe spojrzenie, aby ocenid reakcję, jaką wywołał widok Ellen. Większośd
mężczyzn gapiła się na nią i głupio się uśmiechała. Zapierało im po prostu dech, ale Steele popatrzył
na nią dosłownie w przelocie.

Podchodząc do Kerry, Ellen uścisnęła ją szybko i zwróciła swoje błyszczące, zielone oczy na Steełe'a.

— Cześd, jestem Ellen. A ty musisz byd Steele Gray.

background image

— Dużo o tobie słyszałem od Kerry, Ellen — powiedział Steele, wzór uprzejmości. — Miło mi cię
poznad.

Ellen nie była przyzwyczajona do zdawkowej uprzejmości ze strony mężczyzn, których spotykała.

— Ja również o tobie dużo słyszałam. Ale nie od Kerry. Czytałam o tobie w magazynach. Widziałam
nawet twoją sypialnię.

Kerry od razu przypomniała sobie ten numer Playboya. Kusiło ją, aby powiedzied siostrze, że zna
ten pałac uwodzenia z autopsji, ale zanim wydusiła z siebie słowo, Steele wymamrotał:

— Na Boga! Lepiej nie mów nic na temat tego artykułu. To by zupełnie odstraszyło twoją rodzinę.

Ellen zrzedła mina.

— Tak. Tak. Oczywiście. Nie powiem ani słowa. — Po czym dodała szybko: — Przeczytałam kilka
twoich książek. Rodd Hardwick podoba mi się najbardziej ze wszystkich postaci — wyraźnie
próbowała z nim flirtowad. — Jest dla mnie ideałem mężczyzny.

— Twoim chyba nie jest, Kerry? — Steele'a nie interesowały poglądy Ellen.

— Cóż... — Kerry próbowała wygrad na czasie. Jak miała odpowiedzied? — Wydaje mi się, że go
rozumiem, znam — powiedziała niezobowiązująco.

To była prawda. Znała to poprzez Steele'a, który wydawał się chyba Ellen tak idealny jak Rodd.
Czyżby tak miał skooczyd się jej romans ze Steele'em? Że dzięki niej on się połączy z Ellen? Kerry
zgarbiła się gwałtownie.

W tym momencie do salonu wkroczyła reszta rodziny O`Kaye'ów, stłoczona wokół Erin i szczupłego
mężczyzny w okularach, którego ta trzymała pod ramię. Kerry otworzyła oczy ze zdumienia i aż się
wyprostowała. To nie mógł byd przecież Tom Summers, narzeczony Erin! Żaden z niego grecki
bożek. Uśmiechał się przyjemnie i zza grubych szkieł patrzyły brązowe oczy pełne dobroci, ale w
gruncie rzeczy był nieciekawym mężczyzną, niewysokim i zbyt chudym. Zupełnie nie w typie Erin.

Kerry spojrzała na Steele'a, przystojnego, atrakcyjnego mężczyznę, roztaczającego wokół siebie
jakąś specyficzną aurę. Uśmiechał się, zamienił z każdym z rodziny kilka zdao, czego zdenerwowany
Tom Summers nie był w stanie zrobid. Popatrzyła na swoje piękne siostry i z powrotem na Steele'a.
„Zdarzyło się tutaj coś bardzo dziwnego — pomyślała. — To ja powinnam stad przy boku tego
nieśmiałego Toma, gdzieś na bocznej scenie, a Erin lub Ellen przy Steele'u w świetle reflektorów"
Kerry czuła się zdezorientowana. Jak sobie z tym poradzid?

— Spróbujmy tortu, Kate — zaproponowała babcia O`Kaye, dodając, że przepis O`Kaye'ów na ten
cytrynowy rarytas zdobył nagrodę i został opublikowany w miejscowej książce kucharskiej.

Wszyscy zgromadzili się w salonie, aby porozmawiad przy schłodzonej herbacie i tym wspaniałym
torcie. O`Kaye'owie lubili rozmawiad, nawet bardzo. Rywalizowali w opowiadaniu anegdot i
historyjek: ojciec policyjnych, matka rodzinnych, a babcia irlandzkich legend i opowiastek

background image

umoralniających. Bliźniaczki natomiast prześcigały się w opowiadaniu swoich przygód w powietrzu.
Rozmowa u O`Kaye'ów polegała na raczeniu się takimi tekstami. Kerry nie przypominała sobie, aby
kiedykolwiek doszło do znaczącej wymiany zdao między nią a innymi członkami rodziny.

Steele był w swoim żywiole. Opowiadaniami zdominował w koocu całą rodzinę. Kerry patrzyła na
niego z podziwem. Ten, komu udało się zmusid do posłuchu klan O`Kaye'ów, to prawdziwy mistrz.
Steele po prostu przejął ster. Swoją kolekcją fascynujących historyjek rozbawił ich wszystkich do
łez. Kerry widziała, jak jej rodzina ulega jego nieodpartemu czarowi.

Tom Summers siedział cicho, ale w koocu i jemu udało się zabrad głos. Z dużym poczuciem humoru
i jeszcze większą miłością opowiedział parę zabawnych historyjek z Erin w roli głównej. Erin
trzymała go za rękę i przytulała się do niego na kanapie. Nie był greckim bożkiem, ale nie miało to
chyba dla niej znaczenia. „Tom wpatruje się w nią z mieszaniną dumy i zafascynowania" —
zauważyła Kerry. Czerpał zadowolenie z tego, że mógł się jej po prostu przyglądad i słuchad jej.

Kerry przypomniała sobie poprzednich mężczyzn Erin, o wyglądzie gwiazd filmowych i
olśniewających zawodach. Żaden z nich jednak nie patrzył na Erin z takim uczuciem jak Tom
Summers. Mimo to małżeostwo pełnej temperamentu Erin z miłym i spokojnym kuratorem
społecznym miało dla niej tyle sensu co romans dynamicznego Steele'a z sympatyczną, cichą
przedszkolanką jak ona.

Wtedy właśnie Steele odwrócił się do niej i uśmiechnął szczerze.

Odwzajemniła jego uśmiech. Rozpogodziła się cała, zadowolona z tej nieoczekiwanej chwili
niemego porozumienia. Zaraz potem Erin uśmiechnęła się do Toma i Kerry zobaczyła na jego
twarzy odbicie tego samego ciepła, które sama czuła w uśmiechu Steele'a. Oto była Erin — gwiazda
i Tom, podziwiający ją bez zawiści, zadowolony z uwagi, którą inni jej poświęcają. Był dumny z jej
siły przyciągania i nie chciał wcale z nią rywalizowad.

Gdyby ktoś odwrócił tę sytuację... Oto Steele — gwiazda i Kerry... podziwiająca go bez zawiści,
zadowolona z uwagi, którą mu inni poświęcają... dumna z jego siły przyciągania, wcale nie
zamierzająca z nim rywalizowad... Kerry wyprostowała się, czując, że dokonała jakiegoś
zaskakującego odkrycia. Czyżby więc Steele i Erin, oboje ekstrawertyczni, jednak do siebie nie
pasowali? Czy konkurowaliby wiecznie ze sobą, każde żądne cichego podziwu, którego drugie nie
jest w stanie dad? A Kerry i Tom, oboje zachwyceni, gdy mogą kąpad się w blasku cienia padającego
od partnera? Oboje nie umieli i nie chcieli byd w centrum zainteresowania. Mając tak podobne
charaktery, nie tworzyliby idealnej pary...

Kerry przyglądała się Ellen flirtującej ze Steele'em. Szok, którego doznała na widok Erin z
niepozornym mężczyzną, sprawił, że zaczęła zastanawiad się nad doborem partnerów. Czy dla
takiego mężczyzny jak Steele w ogóle mogła wchodzid w grę kobieta mniej atrakcyjna niż ta
wspaniała Elłen?

Nagle w środku rozmowy Steele podniósł się.

background image

— Od dłuższego siedzenia zawsze dokucza mi kolano. To skutek dawnego wypadku na boisku
sportowym — tłumaczył zaskoczonej rodzinie O`Kaye'ów. — Chętnie bym się przeszedł. —
Wyciągnął rękę do Kerry. — Pójdziesz ze mną, kochanie?

Po raz pierwszy słyszała w ogóle, że mi$ kiedyś wypadek na boisku, ale podała mu rękę i wstała.
Ellen również była już na nogach.

— Trochę ruchu też mi się przyda. Pójdę z wami.

Steele uśmiechnął się do niej swoim najbardziej rozbrajającym uśmiechem, tym, którym czarował
panie na zjeździe. Ale od razu, tonem najbardziej uprzejmym, rzekł:

— Nie tym razem, Ellen. Chciałbym pobyd teraz sam z Kerry.

Zapadła kompletna cisza. Odpowiedź Steele'a zaszokowała dokładnie wszystkich. Wśród tłumu
świadków Steele Gray odmówił Ellen O`Kaye na korzyśd jej siostry, Kerry. Babcia zaczęła się śmiad.

— Ellen, jeśli potrzebujesz ruchu, możesz pozbierad naczynia ze stołu i zanieśd je do kuchni. Zmyj
naczynia, a potem pomożesz mnie i matce obrad ziemniaki na sałatkę.

Steele wyciągnął Kerry z domu.

— Jaki to dawny wypadek? — zapytała sceptycznie.

— Ta wymówka zwykle skutkuje — powiedział z uśmiechem. — Przejdźmy się do kiosku. — Stali na
chodniku przed domem. — Mijaliśmy go w drodze do ciebie. To musi byd chyba dwie lub trzy
przecznice stąd.

Kerry przypomniały się dziecinne lata.

— Wydawaliśmy tam zawsze całe nasze oszczędności na cukierki i komiksy. — Uśmiech na jej
twarzy pojawił się i zniknął. — Steele, nie lubisz Ellen?

— To pożeraczka mężczyzn — wyjaśnił wprost. — Podrywała mnie z subtelnością słonicy.

Kerry zdziwiła się.

— I to ci się nie podobało?

— Kerry, przecież ona jest twoją siostrą. Jasne, że mi się to nie podobało. A tobie? Może trochę
zbyt obcesowo ją potraktowałem przy wszystkich, ale naprawdę sobie na to zasłużyła.

Kerry lekko potrząsnęła głową. Jej również nie przypadło do gustu, że Ellen flirtowała ze Steele'em,
ale przypuszczała, że tak będzie i pogodziła się z tym. Ellen robiła to zawsze, z każdym nadającym
się do tego celu mężczyzną. Erin również miała to w zwyczaju, zanim poznała Toma. Jedyną
niespodzianką był brak pozytywnej reakcji ze strony Steele'a. „To jest jeden z najdziwniejszych dni
w moim życiu — myślała Kerry. — Czuję się jak Alicja, gdy wpadła przez dziurę".

background image

Steele wziął ją za rękę i mocno uścisnął.

— Kerry, jak na osobę inteligentną, potrafisz byd czasami niezwykle niepojętna.

W kiosku kupił im po batonie czekoladowym i jedli je powoli w drodze powrotnej do domu.

— Kerry, kiedy kooczy się semestr w szkole? — zapytał nagle.

— Za dwa tygodnie. Piętnasty jest ostatnim dniem.

— Miałem nadzieję, że wcześniej. Wydaje mi się, że to cotygodniowe dojeżdżanie do ciebie mnie
zmęczy. Chciałbym, abyś ciągle była przy mnie.

Serce Kerry podskoczyło z radości.

— Cały czas? — powtórzyła, ledwie wierząc w to, co dopiero usłyszała.

— Moglibyśmy spędzid ze sobą lato, najdroższa.

„Wcale nie jestem zaskoczona — powiedziała sobie stanowczo. — Mam nie zapominad, że to tylko
romans. Zdaje się, że letni romans".

— Nie wiem — asekurowała się. — Właściwie miałam zamiar pracowad jako wychowawczyni na
obozie letnim, jak co roku.

— Nie pozwolę ci odmówid — ostrzegł ją. — Mam wyspę w stanie Nowy Jork, w archipelagu
Tysiąca Wysp w pobliżu Clayton. Zwykle jeżdżę tam, aby pisad, i chcę cię ze sobą zabrad.

— Tysiąc Wysp? — Zaskoczył ją tym miejscem. — Myślałam, że jakaś modna miejscowośd typu
Malibu byłaby bardziej w twoim guście. Tysiąc Wysp przyciągało ludzi mniej więcej sto lat temu.

— Szukałem odosobnienia i zdecydowałem, że może mi to zapewnid moja własna wysepka. —
Uśmiechnął się kusząco. — Co nie znaczy, że nie ma tam luksusu. Dom jest całkowicie nowocześnie
wyposażony, łącznie z gorącą wodą, sauną i basenem. Mam również dwie łódki. Czy to brzmi
zachęcająco?

— Jak idealna kryjówka dla hedonistycznych twardzieli i poszukiwaczy przygód w stylu Rodda
Hardwicka i całej tej paczki.

Steele jęknął z przesadą.

— Jeśli nie przestaniesz mi wypominad tych facetów, nie ponoszę odpowiedzialności za moje
czyn^— spoważniał nagle. — To nie będzie zabawa, Kerry. Piszę przynajmniej sześd godzin
dziennie. To jest moja ostatnia książka w serii „Śmiertelnych"i powinna mi pójśd gładko. Wszystkie
wieczory i weekendy poświęcę tobie.

Kerry westchnęła, niepocieszona, że musi odmówid. Chyba musi...

background image

— Steele, nie mogę z tobą jechad. Zawsze pracuję podczas wakacji, aby podreperowad moje
finanse. Potrzebuję po prostu dodatkowych dochodów.

— Zajmę się twoimi wydatkami, najmilsza. W ogóle chcę się tobą opiekowad, Kerry.

Doszli teraz do domu O`Kaye'ów. Kerry stanęła przed bramą, za którą widad było wybrukowane
podwórko.

— Nie mogę na to pozwolid, Steele.

— Możesz, i zrobisz to, Kerry — powiedział to tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Nie miała ochoty się z nim kłócid. Tym bardziej że naprawdę niczego sobie bardziej nie życzyła niż
tego, aby spędzid nadchodzące lato ze Steele'em na jego rajskiej wyspie.

— Ale... Stałabym się wtedy twoją utrzymanką — zaprotestowała.

Nie potrafiłaby tego przed sobą samą usprawiedliwid, a co dopiero powiedziałaby jej rodzina!

— Powinienem był wiedzied, że tak się to skooczy, z twoją skłonnością do definiowania i
stemplowania wszystkiego. — Skrzywił się. — Spójrz na to inaczej, Kerry. Będziesz się opiekowała
Śrutem, gotowała, trochę sprzątała i pilnowała, abym regularnie pisał. W ten sposób zarobisz
pieniądze.

Kerry nie wiedziała, co powiedzied. Gdybyż tylko nie wspominał o zapłacie. Wiedziała, skąd wziął
się ten pomysł opłacenia kobiety, z którą się żyje i mieszka pod jednym dachem. Jed Strager określił
to bardzo cynicznie w „Śmiertelnej północy".

Strager miał już dosyd roszczeo finansowych ze strony kobiet, więc wymyślił idealną metodę, aby
tego uniknąd. Płacił po prostu pensję swoim kochankom, żądając od nich pokwitowao. W ten
sposób jego związki dla każdego sądu opierały się na zasadzie pracodawca-pracownik. Do tej pory
metoda Jeda sprawdziła się w praktyce.

Kerry patrzyła Steele'owi w oczy, ale widziała książkowego Jeda Stragera. Czy Steele miał szufladę,
w której przechowywał pokwitowania od swoich kochanek? Czy dlatego zaproponował, że „zajmie
się jej wydatkami", aby mied podkładkę, w razie gdyby go chciała skarżyd w sądzie? Czy uważał, że
byłaby do tego zdolna? Kerry sama odpowiedziała sobie na to pytanie. Oczywiście, że tak uważał.
Bohaterowie Steele'a wierzyli, że kobiety są zdolne do każdej podłości. A on ich stworzył...

— Kochanie, należysz do mnie, jesteś moją kobietą. Muszę cię mied przy sobie. Żądaj, czego chcesz.
Przyjmę każdy warunek.

Przypuśdmy, że zażądałaby, aby ją poślubił. Uparłaby się, że spędzi z nim lato na wyspie tylko jako
jego żona... Zniknąłby stąd tak szybko, że w ciągu sekundy jego porsche stałoby się już tylko małą
plamką na horyzoncie. Do tego nie mogła dopuścid. Za bardzo go kochała, aby wymagad od niego
małżeostwa za wspólny pobyt na wyspie. Ale nie może mu również pozwolid na to, aby jej zapłacił,
obojętnie w jaki sposób!

background image

— Steele, naprawdę nie mogę z tobą pojechad.

— Możesz, Kerry. — Uśmiechnął się pewnie. — I założę się, że pojedziesz.

10

Zaręczynowe przyjęcie Erin O`Kaye i Toma Summersa odbywało się w domu wujka Jacka i ciotki
Ann, największym w całym klanie O`Kaye'ów. Spotkania rodzinne były raczej mało formalne, więc
Kerry założyła swój nowy cytrynowy komplet: obcisłe spodnie i bluzkę. Miała nadzieję, że nie
wypadnie w nim zbyt swawolnie. Nigdy nie nosiła i nie posiadała przedtem takiego eleganckiego,
połyskliwego stroju. Kiedy Steele ją w nim zobaczył, usłyszała cichy, aprobujący gwizd. Poczuła się
tak wspaniała jak jej siostry. Babcia uniosła brwi, ale nie powiedziała ani słowa. Obecnośd Steele'a
gwarantowała Kerry pewną nietykalnośd w obrębie rodziny, to się czuło. Gdy go już nie będzie,
Kerry i tak usłyszy od babci zdrowe kazanie na temat tego śmiałego stroju. Ale przynajmniej raz
mogła postawid na swoim.

Na przyjęcie przyszli również bliźniacy kuzynki Patrycji: identyczni trzylatkowie ubrani w czerwone
kombinezony. Wszyscy po kolei musieli zgadywad, który z bliźniaków jest którym. Kerry pamiętała z
dzieciostwa, że podobne zabawy urządzano z Erin i Ellen. O`Kaye'owie delektowali się bliźniakami
aż do przesady. Gdy Steele nie mógł odróżnid Ryana od Bryana, odesłano dzieci, aby pomęczyły
Toma Summersa.

— Wiesz, Kerry, te zgadywanki z bliźniakami są niesmaczne — zauważył Steele. — Wydaje mi się,
że to wcale niezdrowo podkreślad zewnętrzne podobieostwo do tego stopnia. — Zamyślił się. —
Gdybym ja miał bliźniaki, starałbym się akcentowad ich odrębnośd, indywidualnośd.

- Na temat wychowania bliźniaków istnieją różne teorie — wyjaśniła Kerry. Steele roześmiał się.

— Kto by pomyślał, że będę się wypowiadał na temat dzieci. Powinienem mniej mówid, a więcej
robid w tym kierunku i postarad się wreszcie o potomstwo. Chyba już wystarczająco dojrzałem do
roli ojca. Wydaje mi się nawet, że by mi się ona podobała.

Przyglądał jej się ciepło swoimi niebieskimi oczami. Kerry pamiętała scenę ze „Śmiertelnego
kłopotu".

— Niestety nie możesz dad się sklonowad. Rodd Hardwiek uważał klonowanie za jedyną rozsądną
drogę do ojcostwa — przypomniała mu mimochodem. — „Ciąża to stalowa pułapka, więc miejcie
się na baczności, panowie", powiedział.

— „Stalowa pułapka"... Kerry, co za okropna metafora! To musiała napisad Nina, nie ja.

— Nie, to ty. To było w „Śmiertelnym kłopocie". Rodd Hardwick ostrzegał tymi słowami swojego
młodszego agenta.

background image

Steele żachnął się.

— Czy pamiętasz również, na której stronie? Do licha, Kerry...

— Steele, chciałabym pana o coś poprosid. — Obok nich stała ciotka Ann. — Moja córka Molly ma
wprawdzie dopiero piętnaście lat, ale pisuje już od dłuższego czasu opowiadania. Pan, jako
zawodowy pisarz, na pewno interesuje się młodymi talentami. Chętnie pokażę panu kilka jej
utworów.

Zniknął na najbliższą godzinę, a kiedy wrócił, otoczyli go mali kuzynowie Kerry. Była ich cała paczka i
Steele wyraźnie się im spodobał. Wyciągnęli go na podwórko i zaczęli się bawid. Wspinali się na
niego i mocowali z nim, a wysiłki Kerry w celu uwolnienia go z ich rąk spełzły na niczym.

Wyrwał im się dopiero wtedy, gdy ciotka zażądała, aby wszyscy zebrali się wokół pianina na
wspólne muzykowanie.

— Czy zawsze to tak wygląda? — zapytał Steele. — Mówi się, że tak liczne rodziny należą do
przeszłości.

— Och, nie zawsze tak jest! — Kerry obdarzyła go słodkim uśmiechem. — Tylko w czasie ważnych
świąt i wydarzeo rodzinnych typu chrzciny, wesele czy pogrzeb.

— Niesamowite! — mruknął Steele i czuło się w tym słowie całą paletę odczud.

Przyjęcie skooczyło się krótko po północy i poszczególni O`Kaye'owie rozproszyli się po swoich
domostwach. W domu Martina i Kate rozdzielono już miejsca do spania. Tom Summers dostał sofę
w salonie, a bliźniaczki i Kerry miały spad w swoich panieoskich pokojach. Steele oznajmił
wcześniej, że ma zamiar wynająd pokój w miejscowym zajeździe. Nie zaproponował Kerry, żeby mu
towarzyszyła, nie pocałował jej nawet na dobranoc! Podczas gdy Erin i Tom stali spleceni
namiętnym uściskiem na ganku domu

O`Kaye'ów, Steele po prostu pogładził ją po głowie i powiedział, że zobaczą się przy śniadaniu.
Wyglądało na to, że miał szaloną ochotę uciec od całego towarzystwa i Kerry naprawdę nie mogła
go za to winid. Rodzinna atmosfera domu O`Kaye'ów mogłaby zmęczyd nawet najbardziej
towarzyskiego ekstrawertyka.

Ułożyła się wygodnie na łóżku w małym pokoiku, który dzieliła kiedyś ze swoją siostrą Moniką.
Obok słyszała rozmawiające i chichoczące bliźniaczki. „Niektóre rzeczy pozostały takie same, ale są
też takie, które się drastycznie zmieniły" — pomyślała sennie. Wydarzenia dnia wirowały w jej
głowie: Erin, Tom, Ellen, Steele... babcia, zaplanowane wakacje na wyspie, Steele...

Nieuchronnie jak bumerang jej myśli wracały do ukochanego.

Usłyszała ciche pukanie do drzwi i zobaczyła Ellen i Erin stojące na progu.

— Kerry, śpisz już?

background image

Usiadła i włączyła nocną lampkę. Erin wyglądała czarująco w szlafroczku koloru brzoskwiniowego, a
Ellen w swojej fioletowej bieliźnie wcale nie ustępowała jej wdziękiem. Wyglądały zupełnie tak, jak
te wymyślone, piękne kobiety w powieściach Steele'a.

Kerry, w swojej biało-niebieskiej piżamie z długim rękawem, nigdy nie mogłaby byd ozdobą sypialni
Hardwicka, Dollarheada i całej tej czeredy.

— Kerry, chciałabym cię przeprosid za flirtowanie ze Steele'em. — Ellen stała w drzwiach,
ogarniając wzrokiem sylwetkę siostry siedzącej na łóżku. — Na wieczornym przyjęciu trzymałam się
od niego z daleka — dodała jednak od razu.

— Ale tylko dlatego, że to on sam okazywał ci tyle samo zainteresowania co babci — prychnęła
Erin. — Dostałaś nauczkę, Ellen. Ten facet jest zapatrzony w Kerry.

— No to przynajmniej dzięki mnie sprawdził się, nie? — Ellen wyraźnie poprawił się humor. —
Pomogłam mu udowodnid, że Kerry jest jedyną kobietą, która go interesuje.

— Mam przeczucie, że mnie prześcigniesz w drodze do ołtarza, Kerry — powiedziała Erin, rzucając
się na puste łóżko Moniki. — Mama chce dużego wesela na biało, a Steele powiedział Tomowi, że
nie chciałby brad udziału w takim cyrku. Założę się, że gdzieś uciekniecie i po cichu weźmiecie ślub.

Kerry była zbyt uczciwa, aby udawad.

— Steele chciał pewnie powiedzied, że dla niego każde wesele jest cyrkiem i dlatego nie ma
zamiaru w żadnym brad udziału — powiedziała smutno. — Obawiam się, że opacznie
zrozumiałyście jego obecnośd tutaj. Nie tylko wy, chyba cała rodzina. To, co jest między nami, to po
prostu... — Przełknęła ślinę, ale w koocu zdecydowała, że ze swoimi obytymi w świecie siostrami
może pozwolid sobie na szczerośd. — ...zwykły romans. Steele'a nie pociągają długotrwałe związki.
Jeśli czytałyście jego książki, to rozumiecie, o czym mówię. Jego słowami mówi Cole Staplewood:
„Idea monogamii jest nieprzyzwoita".

— Ależ Kerry, przecież to tylko bohater powieści! — zaprotestowała Erin. — Widziałam, jak Steele
na ciebie patrzy. On cię po prostu pożera wzrokiem. Ten facet cię kocha, Kerry. Na moim
doświadczeniu możesz polegad.

— A ja czytałam kilka jego książek — wtrąciła Ellen.

— Przyznaję, że również pomieszałam autora z jego bohaterami, Kerry. Gdyby Steele naprawdę był
tylko legendarnym Roddem Hardwickiem, to dzisiejszej nocy dzieliłby ten pokój w zajeździe ze
mną. Zamiast tego dał mi odprawę na oczach całej rodziny i pozostał ci wierny. Znam niewielu
żonatych mężczyzn, którzy by się tak zachowali.

— Poprosił mnie, abym spędziła z nim lato. — Kerry nie wiedziała, jak to się stało, że im to wyznała.
Nie wspomniała tylko, że chciał jej za to zapłacid. Nawet bliźniaczki byłyby zaszokowane.

— No tak! — triumfowała Erin. — Złapałaś go, Kerry.

background image

— On nie jest płotką, Erin. A ja go nie złapałam. Nie wspominał o małżeostwie, po prostu chce
spędzid ze mną letnie wakacje, dla towarzystwa. — Kerry położyła się na poduszce, nagle zmęczona
i przygnębiona.

— Więc uprzyj się przy obrączkach — poradziła Ellen.

— Prawdopodobnie oczekuje tego. I założę się o moją pensję, że jest gotów zapłacid tę cenę.

— Nie chcę, aby mężczyzna czuł się w obowiązku płacid jakąś cenę, gdy mnie poślubia, Ellen. Takie
małżeostwo niczego dobrego nie rokuje. A poza tym Steele na pewno nie chce się wiązad za żadną
cenę — dodała szybko Kerry. Erin zamyśliła się.

— Może lepiej nie upierad się przy obrączkach. Zgódź się na te wakacje z nim, Kerry. Zaskoczy go
to, że taka słodka, rodzinnie nastawiona przedszkolanka nie żąda małżeostwa. Jeśli tego od ciebie
oczekiwał, poczuje się winny, że cię kompromituje. W koocu ten facet cię kocha, siostrzyczko.
Oświadczy ci się w ciągu dwóch tygodni pobytu na wyspie. Stawiam na to moją pensję.

— Macie obie szczęście, że się nie zakładam, bo straciłybyście masę ciężko zarobionych pieniędzy
— powiedziała sucho Kerry.

W głębi duszy diabelskie intrygi bliźniaczek przeraziły ją. Nie można przecież tak metodycznie i
chłodno ukarto-wad małżeostwa! Powinno ono byd naturalną konsekwencją wzajemnej miłości
dwojga ludzi. Czy to może znowu były wyobrażenia naiwnej i słodkiej przedszkolanki?

Wykorzystała chwilę ciszy, aby zmienid temat rozmowy i odwrócid uwagę od siebie i Steele'a.

— Nie słyszałam nigdy, jak właściwie poznałaś Toma, Erin? — Uśmiechnęła się zachęcająco do
swojej siostry.

— Los — dramatycznie westchnęła Erin. — Karma. Kismet. Wypadek samochodowy.

— Co takiego?

— Nie zdążyła zatrzymad się na czerwonym świetle i wpadła na samochód biednego Toma —
zachichotała El-len.

— To był bardzo szczęśliwy wypadek — skomentowała Erin. — Zresztą, jestem ubezpieczona. Ale
gdyby nie ten wypadek, nigdy nie poznałabym Toma. Obracamy się w zupełnie innych sferach.

— Tak jak ja i Steele — mruknęła Kerry. Trzeba było tego przypadkowego losowania, aby się
spotkali.

— Wiesz, z Tomem mogę naprawdę porozmawiad — mówiła dalej Erin rozmarzona. — On mnie
szanuje jako osobę, a nie tylko dla mojego wyglądu. Jest pierwszym i, jak dotąd, jedynym
mężczyzną, który by mnie nadal kochał, gdybym nagle w ciągu nocy zbrzydła. Jest inteligentny,
opiekuoczy, miły...

background image

— Jednym słowem typ faceta, na którego nigdy byś dwa razy nie spojrzała, gdybyś ciągle jeszcze
myślała o rozrywkach i była nadal tak powierzchowna jak ja — przerwała jej wesoło Ellen.

Zaśmiały się wszystkie trzy, ale Erin szybko spoważniała.

— Tom mnie naprawdę kocha, Kerry. I ja też go kocham. Wiem, że czekałam na niego całe życie.

— Cieszę się, że go znalazłaś — szepnęła Kerry.

— Ja też. A ponieważ tak bardzo jestem zakochana, chętnie gram rolę Kupidyna i swatam.
Chciałabym, abyś wyszła za mąż za Steele'a.

— Erin, wiem, że on się ze mną nie ożeni.

— Zobaczymy. Jeśli nie usłyszę od ciebie albo od mamy, że jesteś z nim zaręczona w ciągu dwóch
tygodni od waszego przybycia na wyspę, to... — Erin uśmiechnęła się diabelsko. — ...już on ode
mnie usłyszy.

Kerry posłała jej uśmiech pełen siostrzanej miłości. Erin nie mogła sprawid, żeby Steele jej się
oświadczył, ale ładnie z jej strony, że tak się tym przejęła. Po raz pierwszy Kerry czuła, że byd może
pewnego dnia odnajdzie w swoich siostrach przyjaciółki.

Tej nocy rozmawiały ze sobą rzeczywiście szczerze. Nawet gdyby straciła Steele'a, pozostanie jej
przyjaźo sióstr. Pocieszyła ją ta myśl.

— Jesteś bardzo cicha — stwierdził Steele, rzucając jej przelotne spojrzenie. Usiłował manewrowad
swoim porsche na zatłoczonej autostradzie. Wracali do Oak View; rodzinny weekend w Wilkes-
Barre mieli już za sobą.

— Lubię ciszę. Szczególnie po takim hałaśliwym dniu w gronie mojej rodziny — powiedziała Kerry.

— Amen. Mnie również boli gardło od przekrzykiwania się przy stole, a ciało moje nosi jeszcze ślady
kolan twoich kuzynów. To było dopiero przeżycie.

— Typowy zjazd u O'Kaye'ow — zauważyła. — Tylko silni mogą przetrwad. Steele... czy bardzo się
nudziłeś?

— Cóż... — zastanawiał się. — Nie mógłbym tego powtarzad w każde większe święto. Może raz na
jakiś czas. Najlepiej jak najrzadziej...

Zapadła cisza. No tak, nie będzie musiał tego więcej przeżywad. Następna uroczystośd rodzinna to
Święto Dziękczynienia, a do tej pory już na pewno zniknie z jej życia. Wyobraziła sobie wszystkie
ciotki i wujków, gdy pytają ją o Steele'a. Ta męka stanie się jej przeznaczeniem przez następną
dekadę. Musi nauczyd się z tym żyd.

— Czy myślałaś o mojej propozycji?

background image

— Troszeczkę — skłamała. Prawdę mówiąc, myślała cały czas tylko o tym. — Musiałabym to
utrzymad w tajemnicy przed rodziną. Powiedziałam tylko bliźniaczkom.

— A one były zdania, że powinnaś ze mną pojechad — domyślił się sprytnie. — Wiedziałem, że tak
będzie. One są nowoczesnymi kobietami.

— Decyzję podejmę jednak sama, Steele — powiedziała Kerry. Nie ucieszyłoby go to, gdyby
wiedział, jaki spisek przeciwko jego wolności uknuły te nowoczesne kobiety. — Przecież też jestem
nowoczesną kobietą.

— O nie, najdroższa, ty jesteś jak najbardziej staroświecka. — Zaśmiał się.

— Romansuję z mężczyzną, który mnie nie kocha, tak? Mam zamiar okłamad moją rodzinę i spędzid
lato z kochankiem. Czy można byd bardziej nowoczesnym? — zezłościła się Kerry.

— Wreszcie. — Steele głośno wciągnął powietrze. — W porządku, panno O`Kaye. Czekam.

Kerry patrzyła na niego skonsternowana.

— Na co?

— Jak to! Na pewno dwiczyłaś tę scenę cały weekend. Chciałaś mnie na czymś złapad. Cały czas
czepiałaś się moich bohaterów. To był pierwszy krok. A teraz, proszę, krok drugi. Nie chciałbym
usłyszed zbyt długiego ultimatum.

Nagle Kerry doznała olśnienia. Zobaczyła Ellen w fioletowej bieliźnie, gdy radzi jej upierad się przy
małżeostwie. Zdaje się, że Steele naprawdę oczekiwał tego od niej. Jakież to smutne, że myślał tak
o niej. Czyżby uważał, że zdolna jest do takich manipulacji? W ogóle jej nie rozumiał! „I ja także go
nie rozumiem" — przyznała w duchu. Gdyby nie znała jego książkowych bohaterów, byłby dla niej
tak niezrozumiały jak... jak ta rozmowa bez poprzedzającej jej rady Ellen.

To wszystko było dla niej stanowczo zbyt skomplikowane.

— Kerry! — Głos Steele'a zabrzmiał ostro. — Jeśli nie marzysz o mnie, to lepiej zejdź na ziemię i
zażądaj, abym... — Przerwał nagle. — Sama wiesz.

Nie myślał chyba, że jest zdolna, zażądad od niego, aby się z nią ożeni! tylko po to, aby mogli
spędzid razem lato na wyspie! Jaka arogancja i brak delikatności, zupełnie jak u jego bohaterów. Jak
mogłaby chcied małżeostwa z jakimkolwiek mężczyzną w takich okolicznościach?

Kerry wyobraziła sobie wymarzone oświadczyny, takie, jakie zapewne nigdy nie będą jej udziałem.
Mężczyzna — który ją kocha tak, jak ona kocha jego — prosi ją, aby go poślubiła, ponieważ jego
życie bez niej nie ma sensu, bo chce z nią dzielid przyszłośd, która nie ma kooca. Nie uważałby tego
za poświęcenie wolności i nie traktowałby propozycji małżeostwa jako karty przetargowej.

— Kerry, do licha, powiedz coś! — Dłonie Steele'a zaciskały się coraz silniej na kierownicy.

background image

Czy naprawdę ożeniłby się z nią, aby zapewnid sobie towarzystwo na lato? Trudno było w to
uwierzyd.

— Posuwasz się za daleko z tą teorią Cole'a, Steele — głośno myślała.

— Co?

Oczywiście, że by jej nie poślubił. Może by jej to obiecał, kupił nawet jakiś bibelot na dobicie targu,
a przy koocu lata znalazłby jakieś wyjście z sytuacji. Pierścionek pozwoliłby jej zatrzymad: to taki
ładny gest.

— Jeszcze nie podjęłam decyzji, Steele. — Usłyszała swój chłodny głos.

— Ale...

— Lecz gdy się zdecyduję, na pewno dowiesz się o tym pierwszy.

Nie naciskał już więcej. Jej odpowiedź wprawiła go chyba w zakłopotanie. Resztę drogi przebyli w
milczeniu. Była prawie osiemnasta, gdy porsche Steele'a zatrzymało się przed domem Kerry.
Otworzył drzwi auta i pomógł jej wysiąśd. Następnie wyjął z bagażnika jej walizkę i zaniósł pod
drzwi — wzór uprzejmości i dobrych obyczajów.

Stali teraz przed drzwiami, nagle jakby sobie obcy.

— Zaprosiłabym cię na kolację, ale nie mam w domu nic do jedzenia. — Kerry wpatrywała się w
swoje buty. — Zwykle robię zakupy w sobotę...

— A wczoraj nie zrobiłaś — dokooczył za nią Steele.

Popatrzył na nią wyczekująco. Kiedy nic nie powiedziała, westchnął głęboko. — I tak muszę już
wracad do Nowego Jorku. Czy wiesz, ile dni noszę to ubranie?

— Wyglądasz ciągle tak świeżo jak w piątek — oceniła nieśmiało.

Musiało to byd wieki temu: Steele na boisku szkolnym, potem w lodziarni...

Steele dotknął jej policzka.

— Wród, Kerry. Gdzie przebywasz, gdy się tak wyłączasz?

— Zawsze mnie ciągnęło w przestrzeo. - Zaśmiała się sztucznie lekko. — Łajano mnie za to, że żyję
we własnym świecie.

— To pewnie babcia.

— Między innymi.

Zrobił krok do przodu i wziął ją w ramiona.

background image

— Nie słuchaj ich, Kerry. Ja... ja lubię cię taką, jaka jesteś. — Zaśmiał się z siebie samego. — Mówię
tytułami piosenek. Ach, pani, cóżeś ze mną uczyniła?

Ale nie mówił chyba zbyt poważnie. Uśmiechnął się do niej i na widok ciepła bijącego z jego
błękitnych oczu zrobiło jej się przyjemnie. Zafascynowana patrzyła, jak jego wargi zbliżają się.
Automatycznie rozchyliła usta czekając...

— Kerry, Steele, wróciliście nareszcie! Zobaczyłam twoje porsche i pomyślałam, że zejdę zapytad,
co sądzisz o mojej nowej...

— Nie mieliśmy okazji przejrzed jej, Nino — powiedziała Kerry, zanim Steele zdążył się odezwad.
Wyraz jego twarzy gwarantował jakąś wyjątkowo zjadliwą uwagę. Kerry wysunęła się z jego objęd i
odwróciła do Niny.

— Miło spędziliście weekend? — zagadywała Nina. — Jak tam rodzina, Kerry? Czy jedliście już
kolację? Mam prawie gotową lasagne, zapraszam na górę. Za dziesięd minut podaję do stołu.

— Ja już wyjeżdżam. — Steele zaczął schodzid ze schodów. — Zadzwonię jeszcze dzisiaj, Kerry.

— Masz mój numer telefonu? — zapytała. Nie chciała tak się z nim rozstawad. Chciała, aby się
uśmiechał, a na ustach miał smak jej pocałunków. Ale Nina stała obok niej, a Steele się oddalał.

— Tak, spisałem z aparatu! — zawołał z dołu.

— Kerry, lasagne jest aktualna — zapewniła Nina, gdy trzasnęły drzwi klatki schodowej.

— Chętnie, Nino — podziękowała z wdzięcznością Kerry, nie tylko za jedzenie, ale i towarzystwo.
Gdyby została sama, musiałaby rozmyślad o szybkim wyjeździe Steele^. — Nino, przepraszam, że
Steele tak nagle się pożegnał — zaczęła wyjaśniad — ale, no cóż...

— Rozumiem doskonale naturę artysty — przerwała jej pogodnie Nina — bo sama też taka jestem.
Chodź, Kerry, postaw swoją walizkę i zjedzmy coś wreszcie.

Kerry leżała już w łóżku, gdy kwadrans przed północą zadzwonił telefon. Po omacku szukała w
ciemności aparatu.

— Halo, kochanie.

Omal nie upuściła słuchawki. Czekała na jego telefon cały wieczór i przekonana, że nie zadzwoni,
położyła się spad.

— Steele? - Miała nadzieję, że to nie sen.

— A kto jeszcze mógłby mówid do ciebie „kochanie'? I do tego o tej porze?

— Nikt oprócz ciebie. Jesteś jedynym. — Kerry uśmiechnęła się.

background image

— Tęsknię za tobą. — Jego zachrypnięty głos brzmiał bardzo zmysłowo. — Co robiłaś, gdy
zadzwonił telefon?

— Leżałam w łóżku. - Usłyszała jego stłumiony śmiech.

— Chciałbym byd tam teraz z tobą. - Poczuła gorąco napływające do policzków.

— Ja też bym chciała, Steele.

— Co masz na sobie?

Ciepło rozchodziło się po całym ciele.

— Nocną koszulę.

— Opisz mi ją. Chcę sobie ciebie wyobrazid, mied wrażenie, że leżysz obok mnie.

— To właściwie taka krótka koszulka. — Kerry czuła swój przyspieszony puls. — Błękitna w białe
gwiazdki.

— A majteczki?

— Steele'u Gray!

— No, masz je czy nie?

— Poczta miałaby chyba co nieco przeciwko takiej rozmowie.

Steele roześmiał się.

— Masz rację. Taka gorąca rozmowa mogłaby przepalid linię telefoniczną. Nie chcesz wiedzied, co
ja mam na sobie?

— To pewnie pułapka.

— Zapytaj, Kerry. Koniuszkiem języka zwilżyła usta.

— Co masz na sobie, Steele?

— Nic. Leżę nago w łóżku i wyobrażam sobie, że jesteś koło mnie.

Kerry przymknęła powieki i przed jej Czarni pojawiły się żywe obrazy przywołane jego głosem.
Szybko znowu otworzyła oczy.

— A jak... jak wyglądała twoja droga powrotna do Nowego Jorku?

— Kurczaczku — naigrawał się z niej. — Czyżbyś miała zamiar przeistoczyd się z powrotem w
sztywną przedszkolankę z chwilą, gdy znikasz mi z oczu?

background image

— Pytałam po prostu o twoją podróż — powiedziała nieśmiało. Jej ciało wprost płonęło. Steele
panował niepodzielnie nad jej zmysłami i uczuciami. Wystarczył dźwięk jego głosu, jego zduszony
śmiech i Kerry już umierała z tęsknoty. Mocniej ścisnęła w ręku słuchawkę telefonu, życząc sobie w
duchu, aby mogła tak przyciskad do siebie Steele'a. Tak bardzo go kochała!

— Mogę ci opisad warunki drogowe na autostradzie do Nowego Jorku i podad ogólną sumę
mandatów, które dzisiaj zapłaciłem. Czy to chciałabyś ode mnie usłyszed?

— Nie — przyznała miękko. — Chcę rozmawiad o tobie, nagim, leżącym w łóżku i pragnącym
mnie...

Dzwonił do niej co noc przez cały tydzieo i rozmawiali zwykle około godziny. Przy koocu rozmowy
Steele nieodmiennie drażnił ją pełnymi seksu insynuacjami i erotycznymi wyobrażeniami.
Odkładała słuchawkę podniecona, zastanawiając się, czy była to dla niego tylko zabawa z mało
doświadczoną przedszkolanką z porządnego domu.

Nie wspominał nic o nadchodzącym weekendzie ani o lecie na wyspie. Kerry czuła się niepewnie.
Czy zawsze tak będzie ze Steele'em?

Dlaczego nie wystarczają jej te codzienne rozmowy telefoniczne? Czy musi ciągle myśled o tym, co
będzie potem? W koocu przyznała, że nie przestanie się tym zadręczad, dopóki nie będzie jakoś
związana ze Steele'em. W przeciwnym razie wszystko może się potem zdarzyd. Jej pozycja była
wątpliwa. Kochała mężczyznę, który prawdopodobnie nawet się w niej nie zakochał.

Spędziła samotnie długi, piątkowy wieczór przed telewizorem w swoim saloniku. Gdzie podziewał
się Steele? Jakoś nie mogła go sobie wyobrazid. Na pewno nie siedział teraz przed telewizorem jak
ona. Domysły sprawiały jej ból, ale nie mogła powstrzymad swojej wyobraźni.

Następnego ranka w pralni Nina zadała jej większośd tych pytao na głos.

— Dlaczego więc do niego nie zadzwonisz, Kerry? — zasugerowała, pijąc wodę sodową z butelki i
zagryzając chrupkami. — A jeszcze lepiej wsiądź do samolotu i zrób mu niespodziankę w Nowym
Jorku.

— Wtedy pewnie ja bym była niemile zaskoczona — stwierdziła zgnębiona Kerry. Wstydziła się, ale
chciało jej się płakad. Mrugała oczami zdecydowana nie dopuścid do łez. Nigdy nie należała do
płaczliwych i na pewno nie pozwoli na to, aby Steele ją do tego doprowadzał!

— Umówiłaś się na dzisiaj z Howardem Stoverem, Kerry? — zapytała Nina w drodze po schodach
do mieszkania. Wracały obładowane torbami z wypranymi, czystymi rzeczami.

Kerry potrząsnęła przecząco głową. Howard zirytował się okropnie, gdy mu odmówiła w zeszłą
sobotę z powodu przyjęcia w Wilkes-Barre.

— Na pewno już do mnie nie zadzwoni, Nino.

background image

To nawet lepiej. Nie umiałaby już chyba spędzad tych sobotnich wieczorów w cukierkowej
atmosferze. Była przecież tak zakochana w Steele'u.

— Chcesz, żebym ci kogoś znalazła, Kerry? — spytała Nina. — Idę na przyjęcie i wiem, że jest tam...

— Nie, dziękuję, Nino — szybko odmówiła. — Nie mam dzisiaj nastroju.

Nie dodała, że nie ma w ogóle ochoty nigdy więcej umawiad się z kimkolwiek oprócz Steele'a. Bez
niego jej życie było próżnią.

Weszła do mieszkania i położyła kosz z praniem na fotelu. Nie miała pojęcia, jak zabid czas.

— Wreszcie jesteś! — Doszedł ją z sypialni męski głos i Kerry zamarła z wrażenia, gdy go
rozpoznała.

— Steele! — Wpadła do sypialni i ujrzała go leżącego w jej łóżku. Cienkie prześcieradło nie
ukrywało całkowicie nagości jego ciała.

— Czekam tu już półtorej godziny. Gdzie ty byłaś, Kerry? — Wyciągnął do niej ręce. — Jak ja się za
tobą stęskniłem, maleoka.

Za chwilę Kerry leżała już w jego ramionach.

— Najlepiej zostaomy cały weekend tutaj, właśnie tak jak teraz. — Steele zamruczał niczym
zadowolony kot. Leżeli przytuleni do siebie, spokojni i nasyceni.

— W zeszłym tygodniu martwiłam się, że to łóżko może byd dla ciebie za małe — przyznała się,
przywierając do niego szczelniej. — W koocu jest to drobina w porównaniu z twoim kolosem
robionym na zamówienie. Wiem, że nie lubisz się tłoczyd w łóżku.

— To prawda. Zwykle nie lubię też tego przytulania i pieszczot potem.

— Ach, tak!

Dotknięta próbowała się od niego odsunąd. Ona niewątpliwie bardzo lubiła się „potem" pieścid i
przytulad.

— To znaczy nie lubiłem tego, dopóki ty mi nie spadłaś z nieba. — Ramiona Steele'a zamknęły się
władczo wokół niej. — Z tobą ta bliskośd cielesna nie kooczy się na... Sam mam taką potrzebę, aby
cię obejmowad, dotykad, czy po prostu z tobą potem rozmawiad, Kerry.

Odprężyła się w jego ramionach. Powiedział dokładnie to, co chciała usłyszed. Ona również
potrzebowała tej jego bliskości potem. Westchnęła radośnie.

— Jestem taka szczęśliwa, że tu jesteś, Steele. Myślałam już, że cię w tym tygodniu nie zobaczę.

Wreszcie z nią był; mogła zapomnied o swojej wczorajszej samotności.

background image

— Wczoraj jadłem kolację z kimś ważnym. — Głaskał ją po włosach. — Poza tym chciałem zrobid ci
niespodziankę moim niezapowiedzianym przyjazdem. Twoja gospodyni łaskawie wpuściła mnie do
środka.

— Musiałeś ją oczarowad. Pani Ouinnen nigdy niczego nie robi łaskawie.

Steele uśmiechnął się.

— Rzeczywiście wygląda groźnie. Lepiej, żebyś mi dała klucz. Za tydzieo przyjadę wcześniej, aby
pomóc ci w pakowaniu rzeczy przed wyjazdem.

— Steele, ja jeszcze nie zdecydowałam się na ten wyjazd. — Jej umysł pracował gorączkowo.
Pragnęła spędzid z nim lato, nawet bardzo. Przecież już myśl o tym, że miała przetrwad weekend
bez niego, była dla niej męczarnią; jak więc mogłaby wyobrazid sobie całe lato bez niego? A
jednak...

— Kerry, wiesz dobrze, że chcesz ze mną pojechad. Nic nie może cię powstrzymad od powiedzenia
„tak".

Obserwował ją uważnie, wyczekująco. Kerry przygryzała dolną wargę. Nic nie mogło jej
powstrzymad?! Ależ wprost przeciwnie: jej rodzice i babcia, chod nie musieli się o tym dowiedzied.
Jej siostry pomogłyby jej w utrzymaniu tajemnicy, o tym Kerry wiedziała. Pozostawał jeszcze
problem finansowy, ale jeśli będzie żyła oszczędnie i nie kupi sobie nic nowego do września, to...

— Steele, pamiętasz? Powiedziałeś, że chcesz się zająd moimi wydatkami? — zapytała
niezobowiązująco.

— I podtrzymuję to, kochanie. — Uśmiechnął się.

— Otóż nie musisz. — Wzięła głęboki oddech. Podjęła decyzję, odrzucając lata ostrożności i
analitycznej rezerwy. — Pojadę z tobą, ale dam sobie radę bez twoich pieniędzy.

Steele poczuł się, jakby go oblano zimną wodą.

— O czym ty mówisz, Kerry?

— Pragnę z tobą byd, ponieważ cię kocham — wyszeptała. — Nie chcę, abyś mi za to płacił.

Nie musiał się przed nią zabezpieczad żadnymi czekami. Jeśli ona wyznała mu miłośd, mimo że on
tego nie zrobił, to niech jej przynajmniej zaufa. Ona przecież nie mogłaby szantażowad go
finansowo. Tyle może chyba dla niej zrobid?! Kerry nie wytrzymałaby z nim pod jednym dachem
jako opłacana kobieta. Pojedzie z nim na wyspę tylko jako wolna, kochająca go kobieta, a nie jako
jego utrzymanka.

— Kocham cię, Steele — powtórzyła. — Od początku cię chyba kochałam.

— Wyznałaś mi to już w czasie naszej pierwszej nocy, ale ja...

background image

— Wiem, że nie czułeś się na siłach, aby o tym wtedy mówid — przerwała mu szybko. — Teraz też
tego nie musisz robid. Nie zmuszaj się do wyznao, których mógłbyś kiedyś żałowad.

— Ależ kochana, ja...

— „Zakochane kobiety są to absurdalne stworzenia, bezsensowne i nieprzewidywalne" —
przypomniała mu. — Wielokrotnie powtarzał to Rodd Hardwick.

Steele uderzył się dłonią w czoło.

— Proszę cię, tylko nie on! Jestem już chory od....

— Kocham cię, Steele. — Nie miała zamiaru kłócid się z nim.

Przesuwała pieszczotliwie ustami po jego karku. To cudowne uczucie: móc się wreszcie otwarcie
przyznad do miłości. Teraz dopiero czuła się prawdziwie wolna. Jakie to dziwne, że według Steele'a
jest to ograniczenie wolności. To zupełna bzdura!

— Pocałuj mnie, Steele — szepnęła kusząco.

Spełnił jej prośbę z namiętnością jeszcze większą niż przedtem.

11

Letniskowy domek Steele'a znajdował się na małej wysepce — na rzece Św. Laurentego — jednej z
wielu w Archipelagu Tysiąca Wysp. Rosły na niej wysokie dęby i sosny, i mnóstwo dzikiej
roślinności. Przy kamienistej plaży Steele miał małą przystao z dwiema łódkami. Sam dom
schowany był w centrum wyspy między drzewami, skąd otwierał się zapierający dech w piersiach
widok na wspaniale niebieską rzekę.

Dzięki prądnicy dom — długa budowla z drewna i kamienia — zaopatrywany był w prąd. Architekci
wnętrz wyczarowali w środku wyjątkowy nastrój. Brał się on z połączenia elementów dośd
prymitywnych i luksusowych. Do uroków tej parterowej posiadłości należała supernowoczesna
kuchnia, taras słoneczny, oszklona weranda, sauna, bicze wodne i mały basen.

Kerry czuła się przytłoczona.

— Basen? Na wyspie otoczonej wodą z każdej strony? - Steele uśmiechnął się lekko zawstydzony.

— Pewnie to dla ciebie przesada, ale widzisz, woda w rzece jest zimna, a w basenie podgrzana.

Brakowało jedynie telefonu i Steele się tym wprost upajał. Od Clayton oddaleni byli o pół godziny
drogi łódką. Stanowiła ona jedyny środek lokomocji i transportu. Ze światem zewnętrznym można
się było kontaktowad tylko za pomocą poczty. Steele odbierał ją ze specjalnie do tego celu
wynajętej skrytki pocztowej w Clayton, w trakcie cotygodniowych wycieczek do miasta.

background image

Niedostępnośd tej wysepki sprawiała, że Steele mógł się tam oddawad pisaniu bez obawy, że jego
idealny spokój zostanie zakłócony. W gabinecie miał zainstalowany komputer do pomocy. Kiedy
zamykał drzwi do tego pokoju, Kerry udawała, że w pewnym sensie nie ma go wtedy w domu.
Przenosił się do jakiegoś egzotycznego i ekscytującego świata fantazji, gdzie jego bohaterowie żyli i
umierali wśród okrucieostwa i intryg. Tam też ci nieustraszeni, twardzi faceci wikłali się w
chwilowe, lecz pełne namiętności przygody, w których nie było mowy o miłości czy trwałym
związku.

Kerry nie miała nic przeciwko tym samotnym godzinom. Czytała, pływała lub wyszywała. Kot Śrut
spokojnie i obojętnie dotrzymywał jej towarzystwa. Chodził z nią na jagody albo wyciągał się na
leżaku, gdy ona pływała w basenie. Nie mogła tylko przy nim gotowad, bo ten ogromny kot
czatował wiecznie przy lodówce, ciągle głodny i zafascynowany jedzeniem.

Na początku wielka kuchnia ze wszystkimi możliwymi urządzeniami trochę ją onieśmielała, ale już
wkrótce Kerry pilnie studiowała sporą kolekcję książek kucharskich i wypróbowywała wykwintne
dania. Znalazła nareszcie ciekawy przepis na galantynę z kurczaka. Był zaznaczony w książce i
wspomniała o nim przy kolacji Steele'owi.

— Ach, tak! — Jadł akurat stek i w jego oczach pojawił się błysk tęsknoty. — Galantyna z kurczaka.
Czy umiałabyś ją zrobid, Kerry? Zrób listę składników, które są potrzebne i kupimy je w sobotę w
Clayton.

— Ale to taki skomplikowany przepis, ma przynajmniej piętnaście stron — martwiła się Kerry. Nie
uważała się za dobrą kucharkę. — Może pierwszy raz po prostu popatrzyłabym, jak ty to robisz?

— Ja? Ależ kochanie, ja umiem jedynie piec mięso na ruszcie. Zwykle kupuję dania pół gotowe.
Potrzebowałbym tłumacza, aby odkryd sens jakiegokolwiek przepisu.

— Więc kto to gotował i zaznaczył w książce? — Już w chwilę później uświadomiła sobie, że lepiej
było nie pytad.

— Cóż... — zastanawiał się. — Wydaje mi się, że to Julia. Tak, to ona zrobiła tę galantynę z
kurczaka. Sandy kupiła prawie wszystkie książki kucharskie, ale Julia i Marcy naprawdę ich używały.

— Rozumiem. — Kerry siedziała jak przykuta do krzesła. Mogła o tym wcześniej pomyśled. Steele
przecież nie interesował się kuchnią i nie kupowałby tylu książek kucharskich tylko po to, aby stały
na półkach. Jej poprzedniczki o to zadbały. Kobiety, które, tak jak ona, mieszkały tutaj i gotowały
Steele'owi. Gotowały mu i spały z nim... i może również go kochały?

— Czy Sandy, Julia i Marcy przebywały tutaj w tym samym czasie? — Jej glos zabrzmiał twardo jak
chłosta. — Jakież to wspaniałe dania musiałeś... wtedy pewnie... jadad.

— Kerry. — Steele odłożył widelec i wziął ją za rękę. — To przeszłośd, kochanie. Nie ma to nic
wspólnego z nami, z tobą i ze mną.

Ton jego głosu wydał jej się obraźliwie pobłażliwy.

background image

— Jakie to musi byd teraz nudne dla ciebie. — Wysunęła dłoo z jego uścisku, prawie go
nienawidząc. — Tylko Śrut i ja. Jakie monotonne!

Czy naprawdę żył tutaj jednocześnie z trzema kobietami? Myśl ta ją rozwścieczyła.

— Trzy kobiety! Ty satyrze!

— Kerry, nie potrzebujemy chyba...

— Nie! — Wstała nagle od stołu i zaczęła znosid talerze do zlewu.

— Potrzebujesz Sandy i Julii, i... i Marcy. — Zabrała mu talerz, mimo że jeszcze nie zjadł.

— Kerry, na Boga!

Jednym, pełnym wściekłości ruchem zrzuciła jego stek do miski Śruta. Kot chwycił ten duży kawał
mięsa i uciekł z kuchni.

— Przecież one nie były tutaj w tym samym czasie! — wybuchnął. — Albo przynajmniej nie przez
cały czas. Do diabła, Kerry, jakie to ma zresztą znaczenie? To należy do przeszłości. Ja ci twojej nie
wytykam.

— Bo ja żadnej nie mam, tylko dlatego! — Talerze brzęczały okropnie, gdy wrzucała je do zlewu. —
Ale teraz będę miała, prawda? Dołączę do tych legionów, które służyły Steele'owi Grayowi! Może
powinnyśmy utworzyd jakieś towarzystwo albo coś w tym rodzaju, zbierad się co roku i... i
wymieniad przepisy kulinarne!

Wypadła z kuchni, przebiegła przez taras i znalazła się poza domem. Steele nie poszedł za nią. Gdy
po dwóch godzinach wróciła, spędziwszy większośd czasu na przystani, nie było go w środku.

Pływał w basenie.

— Woda jest wspaniała! — zawołał do niej. — Chodź do mnie, Kerry.

W jej sercu panowała wojna. Jedna jego częśd chciała mu utrzed nosa, a ta druga rozumiała, jak
beznadziejne jest przedłużanie tej kłótni. Właściwie o co poszło? Steele miał inne kobiety, miał ich
wiele. Nigdy nie udawał, że było inaczej. Po ich romansie znajdą się następne. Może w przyszłym
roku zachwycad się będzie szarlotką Kerry, a jego następna letnia towarzyszka odczuwad będzie tę
samą bezsilną złośd, która szalała teraz w niej.

— Kerry! — Steele wyszedł z basenu. Był nagi. Nigdy nie nosił kąpielówek w swoim prywatnym
basenie na własnej wyspie. Wyciągnął do niej rękę. — Chodź tutaj, kochanie.

Kerry przypatrywała się jego wysportowanej, męskiej sylwetce, podziwiała twarde, umięśnione
ciało błyszczące we wczesnym wieczornym słoocu. Jego nagośd wywołała w niej natychmiastową
reakcję. Chciała go, pragnęła aż do bólu. Przecież go kochała, więc po co grad i zaprzeczad temu?

background image

— Kochanie. — Głos Steele'a popędzał ją delikatnie. Kerry poddała się fali podniecenia, która
porywała ją w nieznane.

— Zaraz przyjdę, tylko założę kostium.

— Bez kostiumu, Kerry. — Jego uśmiech ją oślepiał. — Chodź do mnie teraz.

Uległa. Podeszła do basenu w miejscu, gdzie na małym podeście czekał na nią Steele i pozwoliła mu
się rozebrad. Zdjął jej cienką, zielonkawą, letnią sukienkę i beżowe, koronkowe majtki. Niedbałym
ruchem rzucił je na stojące nie opodal krzesło. Potem uniósł ją i wszedł z nią do wody. Jej stopy nie
dotykały już dna. Kerry objęła go rękami za szyję, a nogami oplotła go w pasie.

— Czy tak nie jest lepiej? Po co się kłócid? — wyszeptał Steele, głaszcząc jej skórę. Dotarł dłoomi do
jej piersi i zaczął je pieścid, kciukami masując nabrzmiałe sutki.

Kerry zacisnęła nogi mocniej wokół jego talii. Czuła, jak owłosiona skóra Steele'a przyjemnie drażni
wewnętrzną powierzchnię jej ud. Była gotowa na jego przyjęcie. Słabym głosem przywołała go po
imieniu. Objął dłoomi jej pełne, zaokrąglone pośladki. Opuścił trochę jej ciało i poczuła jego twardą
męskośd napierającą niecierpliwie.

— Och, Kerry! — Z gardła wydarł mu się zduszony jęk. — Chcę byd w tobie, głęboko w środku. —
Jego ręce zwiększyły nacisk. Jeszcze sekunda lub dwie i połączą się całkowicie.

Mimo swego podniecenia Kerry była jeszcze na tyle przytomna, aby sobie uświadomid, że czegoś
brakuje. Czegoś niezbędnego.

— Steele, nie jesteśmy... zabezpieczeni.

— No to co? — Nadal trzymał ją w uściska.

Jego słowa poruszyły jakieś ukryte zakamarki w jej pamięci. Tę rozmowę gdzieś już czytała. Nagle
fragment ten stanął jej przed oczami ze wstrząsającą jasnością. Pochodził ze „Śmiertelnego
kłopotu"i słowa brzmiały tam tak samo, tylko role się nie zgadzały. To Rodd Hardwick odezwał się
do swojej młodej agentki słowami Kerry, a ona porywczo odpowiedziała: „No to co?" Kilka stron
dalej Rodd wygłosił swoją słynną sentencję: „Ciąża jest stalową pułapką".

Przypuśdmy, że tym razem zaryzykuje i zajdzie w ciążę? Kerry zdrętwiała. Stałaby się dla Steele'a tą
stalową pułapką, którą tak się brzydził. Zadrżała. Z taką sytuacją Kerry by sobie nie poradziła.

— Kerry, moja najdroższa.

Steele oddychał ciężko, jego usta zbliżały się wolno. Kiedy jednak już ją miał pocałowad, Kerry
gwałtownie odchyliła głowę, tak że wargi Steele'a musnęły ją jedynie w kark. Wykorzystując jego
chwilowe zaskoczenie, wykręciła się i odpłynęła do brzegu.

— Kerry! — zrozpaczony krzyknął za nią. — Wracaj tutaj!

background image

— Nie mam zamiaru stad się niczyją stalową pułapką — zawołała, wpadając do domu.

— Do licha! Znów ten Hardwick! — Steele wbiegł za nią do sypialni.

— Może zainteresuje cię fakt, że Hardwick zostaje przykładnym mężem i ojcem i przechodzi na
emeryturę w ostatniej części „Śmiertelnych" W przyszłości będzie strzygł trawnik wokół domu i
odwoził dzieci na piłkę nożną.

Kerry była pewna, że żartuje.

— Twoi czytelnicy zbuntowaliby się, gdyby tak się stało. Powinien raczej zostad zastrzelony przez
KGB w czasie pełnienia służby.

— Nic z tego, Rodd przeniesie się na śródmieście. Chcesz wiedzied, co stanie się z resztą chłopaków
ze „Śmiertelnych"? Wszyscy spotkają swoje przeznaczenie w tej ostatniej powieści.

— I co z nimi zrobisz? — zastanawiała się.

— Wiedziałem, że cię to zainteresuje. Tak dobrze ich poznałaś, prawda? Jed Strager poślubi córkę
biznesmena w typie J.R. Ewinga i pracując w firmie teścia, stanie się najbardziej bezwzględnym
piratem wśród akcjonariuszy na Wall Street. Będzie za to wzorowym mężem. Derek Dollarhead
pójdzie do ołtarza ze swoją arabską księżniczką i odtąd wiódł będzie luksusowe życie w jej
wschodnim, bogatym w naftę kraju. Nie gorszy los spotka Cola Staplewooda, który w roli
dziennikarza prowadzid będzie program telewizyjny o bieżących kwestiach ruchu feministycznego.

— To najbardziej absurdalna fabuła, jaką kiedykolwiek słyszałam. — Kerry starała się zdusid
chichot, ale nie udało jej się to. — Czyżbyś współpracował z Niną?

— Kerry, czy nic ci to nie mówi?

— Chyba tak. Mówi mi to, że jeśli nie żartujesz, to twój wydawca naprawdę dostanie apopleksji.

— Ale w koocu kto pisze tę książkę, on czy ja? — Zaśmiał się i uniósł ją do góry. Zapiszczała, gdy ją
upuścił na łóżko. Sam rzucił się obok niej i przez chwilę mocowali się wśród śmiechu, aż Kerry
została przez niego unieruchomiona. Ich oczy się spotkały i śmiech zamarł nagle w gardle. —
Kerry... — Steele wpatrywał się w nią swoimi błękitnymi oczami. — Wiesz... jak bardzo... mi na
tobie zależy.

Kobieta bardziej pewna siebie mogłaby w tych słowach odczytad wyznanie miłości. Ale Kerry nie
liczyła na to ze strony Steele'a, przeczytała przecież wszystkie jego książki. Wiedziała, że mężczyzna
mówił kobiecie tylko to, co chciała od niego w sytuacji intymnej usłyszed. Superbohaterowie
„Śmiertelnych" podkreślali to zawsze w swoich mądrych monologach.

— Kerry, to prawda. — Nadal się jej przyglądał, cały spięty i wyczekujący.

Co miała mu na to odpowiedzied. Na co czekał? Zakłopotana szukała odpowiedzi w jego twarzy.
Powiedziała mu już, że go kocha, i to wiele razy. Zbyt wiele.

background image

— Nie zapytasz mnie, jak bardzo mi na tobie zależy? — zapyta! Steele zniecierpliwiony.

Ach, więc o to chodziło! Kerry pomyślała, że to się jej może kiedyś przydad.

— Chyba się zagapiłam — udała zakłopotanie. — Niełatwo jest byd nową w zastępstwie kobiet
Steele'a Graya. Obiecuję, że się poprawię.

Nagły błysk wściekłości, który zapalił się w jego oczach, zdumiał Kerry, ale ich usta połączyły się bez
słowa.

Przy koocu drugiego tygodnia na wyspie Steele i Kerry po raz drugi wybrali się w sobotę po zakupy
do Clayton. Odebrali pocztę i uzupełnili zapasy na następny tydzieo. Po lunchu w małym barze
załadowali łódkę i popłynęli z powrotem na wyspę.

Kerry rozpakowywała jarzyny i owoce, podczas gdy Steele przeglądał pocztę przy stole kuchennym.
Siedział zarzucony stosem przesyłek. Korespondencja Kerry zawierała katalog odzieżowej firmy
wysyłkowej, wyciąg z konta bankowego i gruby list od E. O`Kaye.

— Jest kartka od mojej siostry. — Usłyszała rozbawiony głos Steele'a. — Zwróciła Ninie manuskrypt
ze stanowczą, Jak jej się zdawało, chod uprzejmą odmową. Trzy dni później dostała od niej trzy
rozdziały jej następnej powieści. — Śmiał się; cytując słowa Deborhy: — „Nina uważa, że wynalazła
środek, który zrewolucjonizuje romans jako gatunek literacki. Wszystkie fragmenty dotyczące seksu
i erotyki wydrukowała dużymi, czerwonymi literami". Deborah sądzi, że Nina zwariowała i
zastanawia się, dlaczego właśnie jej wydawnictwo spotyka takie przekleostwo.

— Biedna Nina — westchnęła Kerry. — Tak uparcie wierzy w swój talent.

— A nie ma go ani za grosz — nie mógł się powstrzymad Steele.

Kerry sięgnęła po kopertę od E. O`Kaye. W środku był list od Erin, bilet lotniczy do Waszyngtonu i
wycinek z gazety. Spojrzała na niego. Opisywał program dla całodziennych przedszkoli w District
Columbia. Coś nowego i interesującego. Zaakceptowano już budżet i wybrano trzy szkoły, w
których miały się odbywad zajęcia od września. List Erin wyjaśniał załączenie biletu. Dzięki Tomowi
poznała opiekunkę tego przedsięwzięcia i wspomniała o kwalifikacjach Kerry. Na niej zrobiło to
takie wrażenie, że zaprasza Kerry na rozmowę. Zapewniła Erin, że jej siostra otrzyma tę posadę,
jeśli tylko zechce. Erin dołączyła bezpłatny bilet do Waszyngtonu i zapraszała Kerry do siebie i Ellen
na czas jej pobytu w mieście.

W nagryzmolonym dopisku Erin przypomniała Kerry, że po ślubie z Tomem wyprowadzi się i Ellen
będzie potrzebowała nowej współlokatorki. Gdyby Kerry podjęła tę nową pracę, mogłaby
zamieszkad z Ellen.

Serce Kerry bilo jak oszalałe! Ta praca i ten nowy program! To prawie zbyt piękne, aby mogło byd
prawdziwe. Spojrzała na datę biletu. To już jutro. Spotkanie zaplanowane zostało na poniedziałek.
Rzuciła okiem na Steele'a. Będą musieli rozstad się na parę dni. Trudno! Nie może przepuścid takiej
okazji. Od czasu ich ostrej wymiany zdao w związku z galantyną z kurczaka, której do tej pory nie

background image

zrobiła, Kerry coraz bardziej zdawała sobie sprawę ze swego czasowego tylko pobytu w życiu
Steele'a.

Pomimo ich obopólnej namiętności, czasu spędzonego razem i radości z obcowania fizycznego,
Kerry nie miała złudzeo. Jak wszystkie dobre rzeczy, ta też się skooczy. Najpóźniej we wrześniu.
Udało jej się wywnioskowad, że letnie przygody Steele'a nigdy nie przetrwały do jesieni. Erin
podsunęła jej sposób na ocalenie się. Gdy pewnego smutnego wrześniowego dnia Steele oznajmi
jej, że między nimi wszystko skooczone... Kerry przełknęła tę kulę, która nagle stanęła jej w gardle.
Już sama myśl o tym dniu...

Steele zauważył, że zapatrzyła się w dal.

— Czy coś się stało w domu, Kerry? — zapytał zatroskany.

— Ależ nie, skądże. Wręcz przeciwnie, mam dobre wiadomości. — Zmusiła się do uśmiechu. —
Przeczytaj to. — Podała mu list Erin i wycinek z gazety. — Ten program to moja ogromna szansa.
Zawsze marzyłam o pracy z małymi dziedmi w miejskiej szkole paostwowej.

Steele pobieżnie przeczytał artykuł.

— Zapomnij o tym, Kerry. — Zgniótł list w kulkę i rzucił ją do śmietnika. — Nie pojedziesz.

— Co ty robisz! — Przerażona wyciągała list z kosza. — Oczywiście, że pojadę. Taka okazja może mi
się drugi raz nie trafid.

— Powiedziałem, żebyś o tym zapomniała — stanowczo powtórzył Steele.

Teraz w koszu wylądował wycinek prasowy.

— Nie dotykaj biletu, Steele! — rozzłościła się.

— Nie pojedziesz do Waszyngtonu, Kerry. — Wstał z krzesła z dziwnym uśmiechem na twarzy. —
Nie będziemy o tym nawet dyskutowad.

— Wcale nie musimy, ja i tak pojadę.

— Nie chcę o tym więcej słyszed, Kerry. — Zagrodził jej drogę i wolno przyparł do ściany. Uwięził ją;
górował nad nią swoim wzrostem. — Mam w stosunku do ciebie, kochanie, inne plany.

— Rozważam teraz zmianę pracy, miejsca zamieszkania, mojego całego życia, a ty nie masz nawet
ochoty mnie wysłuchad. Chcesz po prostu iśd ze mną do łóżka! — oburzyła się. Doskonale
wiedziała, co znaczyły te „inne plany". Potwierdzały to ciemnoniebieskie ogniki w jego oczach.

Steele wyśmiał ją.

— Ja oczywiście chcę iśd do łóżka — powtórzył, naśladując jej rozgniewany głos. Podniósł ją do góry
i przerzucił sobie przez ramię jak strażak. — To prawda, najdroższa.

background image

— Nie ma się z czego śmiad. — Tłukła go pięściami po plecach. Była wobec niego bezsilna. Jak mógł
się- tak gru-biaosko zachowad? — Steele, ja w ogóle nie mam ochoty na...

— Zaraz nabierzesz ochoty, kochanie. — Beztrosko wniósł ją do sypialni. — Daj mi tylko kilka minut
i gwarantuję, że będziesz odczuwad coś więcej.

— Wiesz dobrze, że nie to miałam na myśli. Puśd mnie! — krzyczała. Ten facet był nieczuły,
ograniczony i całkowicie bezkrytyczny. Jak mógł w ogóle pomyśled, że pójdzie z nim do łóżka, gdy
stoi akurat przed poważną decyzją życiową?! No tak, ale przecież jej zawód, praca i przyszłośd nie
liczyły się dla niego. Traktował ją jak letnią przygodę. Nie interesowało go, co się z nią stanie we
wrześniu.

Jej nagły, gwałtowny wybuch energii zaskoczył go tak bardzo, że Kerry udało się uciec.

— Kerry! — wołał oszołomiony, leżąc na łóżku, gdy wybiegła z sypialni.

Z pewnością oczekiwał, że mu się od razu odda. Sądził, że wystarczy jego dotyk, a ona już będzie
myślała tylko o tym. Sama do tego doprowadziła swoim dotychczasowym zachowaniem. To ją
jeszcze bardziej rozwścieczyło. Wmaszerowała do kuchni, chwyciła wyciąg z konta i katalog i
zamknęła się na klucz w nie używanej sypialni.

— Kerry! — Steele lekko zapukał do drzwi. — Maleoka, muszę z tobą porozmawiad. Ja...

— Nie mam teraz czasu — odpowiedziała oschle. — Muszę sprawdzid stan mojego konta. —
Rozerwała kopertę i wyciągnęła wydruk komputerowy. Spojrzała i upuściła go ze zdziwienia. W
ciągu ostatniego tygodnia wpłynęło na jej konto dziesięd tysięcy dolarów! Sarna ich nie wpłaciła,
nie miała przecież nawet dziesięciu dolarów! Zresztą nigdy jeszcze w swoim życiu nie dokonała tak
wysokiej wpłaty.

Wypadła z pokoju w poszukiwaniu Steele'a. Pod wpływem tej szokującej informacji z banku
zapomniała zupełnie o swoim gniewie.

— Musimy natychmiast zadzwonid do banku! Trzeba płynąd do Clayton! — Nerwowo przemierzała
pokój wzdłuż i wszerz. — O Boże, nie, w sobotę banki są przecież nieczynne! Będę musiała zaczekad
do poniedziałku.

Przyspieszyła kroku.

— Ale oni, w tym banku, nie mogą mi nic zarzucid, prawda, Steele? Przecież to ich błąd... A jeśli ja
nieświadomie zużyłam częśd tych pieniędzy, aby zapłacid moje rachunki w tym tygodniu? Właśnie
dzisiaj wysłałam do banku pełnomocnictwa. Steele, przecież oni nigdy nie uwierzą, że ja o tych
pieniądzach nic nie wiedziałam! Może powinnam wynająd adwokata?

— Kerry, kochanie, uspokój się. — Steele uśmiechał się pobłażliwie. — Nie ma żadnej pomyłki. To
są twoje pieniądze, najdroższa. Ja je wpłaciłem na twoje konto. Możesz je spokojnie zatrzymad.

Dopiero po dłuższym milczeniu Kerry odzyskała głos.

background image

— Ty... ty wpłaciłeś na moje konto dziesięd tysięcy dolarów? — Z trudnością przełknęła ślinę,
odnosząc wrażenie, że jej gardło pokryte jest ranami. — Dlaczego?

Wiedziała, dlaczego. Jed Strager mówił o tym w „Śmiertelnej północy" Chodzi o sprawę w sądzie.
Steele się w ten sposób zabezpieczył.

— Po prostu chciałem, żebyś miała te pieniądze, kochanie. Powiedziałaś, że nie potrzebujesz ode
mnie pomocy finansowej, ale wierz mi, Kerry, ja pragnę się tobą opiekowad. Stało się to dla mnie
chlebem powszednim.

Związała się z nim, godząc się na wspólne wakacje na wyspie. Oddała mu się na tak długo, jak długo
będzie chciał. Jedyne, czego w zamian pragnęła, to zaufanie. Marzyła, aby jej zawierzył i pozwolił ze
sobą byd na jej warunkach. Ale on jej nie ufał. Przeciwko kobiecie godnej zaufania, zakochanej
kobiecie, nie trzeba zbierad dowodów. Steele wolał uregulowad rachunek, zapłacid jej. Jej życzenie
nie miało znaczenia.

— Kerry, wiem, że to lato oznacza dla ciebie stratę finansową — powiedział szybko, nie spuszczając
z niej wzroku. — Ale nie uświadamiałem sobie, jak dużą, dopóki nie zajrzałem do twojej książeczki
czekowej i...

— Przeglądałeś moją książeczkę czekową?

— Kochanie, to był przypadek. Widziałem po prostu twoją zmartwioną minę, gdy wypisywałaś
czeki. Wtedy przyszło mi do głowy, że możesz mied kłopoty finansowe, ponieważ zrezygnowałaś ze
swojej dodatkowej pracy w lecie.

— I dlatego wypłaciłeś mi pensję — zadrwiła Kerry.

— Ależ, najdroższa, jak mogłem patrzed bezczynnie na twoje kłopoty? Dla mnie ta suma i tak
niewiele znaczy, a wiedziałem, że ty byś mnie nigdy nie poprosiła o pieniądze. Nie uznajesz tego
rodzaju hojności.

— I mimo to zlekceważyłeś moje zdanie zupełnie. Przeglądnąłeś moją książeczkę czekową,
dowiedziałeś się, jak tragiczny jest stan mojego konta i stwierdziłeś, że to dobry moment, aby mi
zapłacid.

— Kerry, wcale tak nie było!

— Na pewno się już martwiłeś, Steele. Mieszkała tutaj z tobą kobieta, której jeszcze nie zapłaciłeś.
Oczami wyobraźni widziałeś już pewnie tę scenę w sądzie. Znalazłbyś się w pułapce, oskarżony i bez
swoich pokwitowao na dowód niewinności!

— W sądzie? Kerry, nie bądź śmieszna! Wiem doskonale, że nigdy byś mi nie zrobiła takiego
numeru.

background image

— A te dziesięd tysięcy dolarów są dowodem twego do mnie zaufania? — Zbladła i drżała na całym
ciele. Dostała skurczy żołądka i zrobiło jej się niedobrze. — To było twoje zabezpieczenie, wiemy to
oboje!

— Do licha, Kerry, czy dasz mi wreszcie szansę...

— A tak dla zaspokojenia mojej ciekawości, czy dziesięd tysięcy to standardowa płaca za
towarzystwo na lato? — Już nie panowała nad sobą; czuła się do głębi zraniona i chciała tak samo
mocno zranid jego. — Jak też ja wypadłam w porównaniu do Marcy, Julii i Sandy? Jedno trzeba ci
przyznad, Steele, jesteś szczodrym pracodawcą. Dziesięd tysięcy dolarów za trzy miesiące pracy!
Gdybyś dorzucił jeszcze ubezpieczenie, kobiety biłyby się o tę posadę. Nie musisz się martwid o
brak towarzystwa, nigdy ci go nie zabraknie.

— Zamknij się wreszcie, Kerry! — Steele wpadł we wściekłośd. — Dośd mam twojego przekręcania
moich słów i czynów. Cały czas mnie o coś podejrzewasz, za coś osądzasz, nie starając się w ogóle
mnie zrozumied.

— Rozumiem motywy twojego postępowania aż nadto dobrze! Mogłabym je wykładad na kursie!
Przeczytałam całą lekturę obowiązkową: wszystkie twoje jedenaście książek! — wykrzyknęła. — I
nie tylko ty masz tego wszystkiego dosyd, Steele. Ja również. Mam dosyd tego... tego taniego
romansu!

— Nie waż się nazywad tego tanim romansem! — wrzasnął Steele. — Jak możesz!

— To jest tani romans, pomimo tych dziesięciu tysięcy dolarów. Nie powinnam była w ogóle tutaj
przyjeżdżad, nie powinnam była wcale się z tobą zadawad. Ale jeszcze nie jest za późno, jeszcze
mogę się wycofad. I teraz właśnie to robię. Wyjeżdżam, Steele.

— Masz zamiar popłynąd wpław do Clayton? — zapytał kwaśno. — I dokąd to chcesz stąd pojechad,
Kerry?

— Polecę do Waszyngtonu w sprawie ten nowej posady. Jeśli zechcesz łaskawie odstawid mnie
dzisiaj do Clayton, przenocuję w motelu i jutro skorzystam z biletu od moich sióstr.

— Będziesz jednak musiała skorzystad z moich skażonych pieniędzy, aby zapłacid za pokój i
jedzenie, Kerry — szydził Steele. — Czyżbyś decydowała się na taką haobę?

— Oddam ci każdego centa. — Cała się trzęsła, głos również jej drżał. Jeszcze nigdy nie czuła się tak
psychicznie wyczerpana. — Marzę tylko o wydostaniu się stąd. Chcę znajdowad się od ciebie jak
najdalej.

— Wcale nie chcesz mnie opuścid — zapewnił ją. — Nie potrafiłabyś tego zrobid, Kerry Kathleen.
Zbyt jesteś zaangażowana, za bardzo mnie kochasz, aby mnie opuścid.

— „Miłośd to stan przejściowego szaleostwa; z tego można się wyleczyd" — zacytowała Kerry. — To
słowa Rodda Hardwicka, a on wie najlepiej, prawda?

background image

Jeśli stąd natychmiast nie odejdzie, zacznie płakad albo będzie jej niedobrze. Popędziła do sypialni i
zaczęła się chaotycznie pakowad. Steele poszedł za nią i z rękami założonymi na piersi oparł się o
drzwi. Jego błękitne oczy pałały gniewem.

— Chyba cię po prostu puszczę, Kerry Kathleen O`Kaye. Twoja ostatnia uwaga uświadomiła mi, że
w ogóle mnie nie rozumiesz i nigdy nawet nie próbowałaś.

Kerry wrzucała swoje rzeczy do walizki leżącej na łóżku.

— Jeszcze nigdy w życiu tak ciężko nad niczym nie pracowałam jak nad zrozumieniem ciebie.

— Tym razem nie zasługujesz na pochwałę, panno Summa Cum Laude. Ludzie często identyfikują
pisarza z jego tworami literackimi, ale u ciebie stało się to chorobliwe. Byłaś ze mną tak blisko jak
jeszcze nikt nigdy dotąd. Mimo to widzisz we mnie tylko papierowego bohatera z moich powieści.
Może właśnie to cię tak podnieca.

Zatrzasnęła walizkę.

— Właśnie to — potwierdziła bezbarwnie. — Oczywiście że tak. Ja zawsze szukałam tego rodzaju
podniet.

Sama ściągnęła z łóżka ciężką walizkę. Steele nie zaoferował jej pomocy.

— Chętnie również składam skargi w sądzie. Rozumiesz mnie chyba tak samo dobrze, jak
twierdzisz, że ja rozumiem ciebie. Lepiej będzie dla nas obojga, jeśli wyjadę.

— Wyjedziesz, jeśli zdecyduję cię zawieźd.

Kerry westchnęła głęboko.

— A więc do ciebie należy decyzja. Ty chcesz zakooczyd nasz związek. Nie mogę tak po prostu
odejśd, ty musisz mnie odesład. Taka scena występuje w każdej twojej książce przynajmniej raz.

— Na Boga! Moje książki nie są aż tak prorocze! — Patrzył na nią zaszokowany.

— O, tak! — Pokiwała głową. — Oczywiście, możesz mnie odesład, możesz mied ostatnie słowo, tak
jak ci twoi uprzejmi bohaterowie. Jest mi to obojętne, ja po prostu chcę odejśd.

— Nie będę starał się ciebie zatrzymywad, bądź pewna — powiedział sucho. Jeszcze nigdy nie był
dla niej tak oschły. — Z chęcią cię odwiozę do Clayton. Ale nie oczekuj, że będę za tobą gonił, Kerry.
Jeśli zechcesz mnie jeszcze kiedyś zobaczyd, sama będziesz musiała przyjśd i mnie o to poprosid.
Przyrzekam.

Kerry dumnie podniosła głowę do góry. Nie pozwoli sobie na łzy.

— Nigdy cię o to nie poproszę. Też przyrzekam.

background image

12

— A więc nie ma żadnej rozmowy? Nigdy nie spotkałaś tej kobiety? Nie ma mowy o pracy? — Pod
wpływem doznanego szoku Kerry zacisnęła kurczowo dłonie.

— Mówiłam ci, Erin, że jej się to wcale nie spodoba — zauważyła nerwowo Ellen.

Trzy siostry O`Kaye siedziały w saloniku mieszkania bliźniaczek w południowo-zachodniej części
Waszyngtonu. Godzinę wcześniej Erin odebrała Kerry z lotniska. Dopiero teraz jednak Kerry miała
się dowiedzied prawdy.

— Uspokójcie się obydwie — zaszczebiotała Erin zadowolona. — Kerry, nie będziesz potrzebowała
żadnej głupiej posady przedszkolanki w Waszyngtonie. Przypomnij sobie: powiedziałam ci ostatnim
razem, że jeśli w ciągu dwóch tygodni twojego pobytu na wyspie nie usłyszę o waszych
zaręczynach, to zajmę się Steele'em. I tak się właśnie stało. Zagrałyśmy w atu, Kerry. Steele Gray
dopiero teraz uświadomi sobie, jak bardzo cię potrzebuje. Według moich przewidywao zjawi się tu
najdalej w ciągu kilku następnych dni, z pierścionkiem i oświadczynami.

— Chcesz przez to powiedzied, że spreparowałaś tę całą sytuację po to, aby... aby zmusid Steele'a
do oświadczyn? — Kerry poczuła na policzku palące łzy, ale w tym samym momencie wstrząsnął nią
atak śmiechu. „Ja chyba zwariowałam"— pomyślała z dziwną obojętnością.

— Ten facet cię kocha, Kerry, ale ty jesteś zbyt nieśmiała i dlatego trwałoby to jeszcze wieki, zanim
by wreszcie on sam zrobił ten krok. Ja chciałam to tylko przyspieszyd — uśmiechnęła się Erin. —
Należało ci się to ode mnie, Kerry. Powinnam była już wtedy na twój bal maturalny znaleźd ci
chłopaka; nie zrobiłam tego, chociaż mogłam. Zawsze czułam się z tego powodu winna, więc kiedy
teraz miałam okazję ci się przysłużyd w usidleniu Steele'a, przeszłam do czynów. — Erin
przeciągnęła się jak rozleniwiona, zadowolona z siebie kotka. — Tak, Tom ma rację, pomoc innym
daje dużą satysfakcję.

— Och, Erin, wolałabym, żebyś mi nie podawała pomocnej dłoni w ten sposób i w takiej chwili.

Kerry ciągle nie wiedziała, czy ma się śmiad, czy płakad.

„Usidlid Steele'a", powiedziała Erin. Zupełnie jakby on był jakimś drogocennym zwierzęciem na
safari. Jakże wściekłby się Steele, gdyby wiedział, że stał się celem podstępnych zabiegów Erin! „Ale
nigdy się nie dowie" — przypomniała sobie Kerry ze smutkiem.

— Steele mi się nie oświadczy, Erin. Nasz romans sie skooczył. Stało się to w dniu, w którym
otrzymałam twój list.

— O nie! - Erin zbladła. — Ale chyba nie z powoda listu?!

Kerry pomyślała o kłótni wywołanej tym planowana wyjazdem do Waszyngtonu. Nie był to jednak
powód ostatniej, decydującej kłótni.

— Nie — zapewniła siostrę. — Nie z powodu listu.

background image

— On do ciebie wróci, Kerry — wtrąciła Erin ze swoją zwykłą pewnością. — Tom i ja również
mieliśmy już kilka kryzysów, ale zawsze jakoś się wyklarowały. Raz nawet zerwaliśmy ze sobą na
całe dwa tygodnie. W koocu jednak miłośd zwyciężyła.

— Właśnie o to chodzi. Wy się kochacie, a Steele mnie nie kocha, Erin. To nie jest tylko kryzys.
Między nami naprawdę wszystko się skooczyło. — Kerry zdziwiły łzy zalewające jej twarz. — Nie
rozumiem, skąd jeszcze mogę mied tyle łez. — Spróbowała się uśmiechnąd, ale wyszło to marnie. —
Płakałam bez przerwy, od czasu gdy on mnie wysadził przed motelem wczoraj po południu.

— Zauważyłam twoje zaczerwienione oczy już na lotnisku — grobowym głosem powiedziała Erin.
— Myślałam jednak, że to twoja alergia znów daje o sobie znad.

— Sądziłam, że jeśli mu na mnie w ogóle zależy, to przyjdzie do motelu albo na lotnisko, aby się ze
mną pogodzid — wyrzuciła z siebie Kerry, walcząc z nowym atakiem płaczu — ale nie zjawił się
wcale. Rzeczywiście nie żartował, gdy mnie ostrzegał, że nie będzie się za mną uganiał.

— Nie mogę uwierzyd, że on cię nie kocha. — Erin zmarszczyła czoło. — Byłam tego taka pewna!
Mam przecież tyle doświadczenia z zakochanymi mężczyznami! On naprawdę wyglądał na mocno
zadurzonego w tobie.

— Widad Steele Gray przechytrzył nawet ciebie, Erin. Jest nieodgadniony — stwierdziła Ellen.

— Na koniec chciał mi jeszcze dad dziesięd tysięcy dolarów za spędzenie z nim lata. — Kerry
przyznała się siostrom do tego żenującego faktu i widziała, jak na ich twarzach odmalowała się
konsternacja.

— Wiedziałam, że mnie nie kocha, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że aż taką miał o mnie
opinię. Gdybyż mi tylko trochę zaufał...

— Chciał ci zapłacid? — Ellen odzyskała głos, chod zdumienie jej nie przeszło.

— Och, Kerry, tak mi przykro! — Erin wybuchnęła płaczem.

Ellen także płakała. Po raz pierwszy od piętnastu lat, gdy to zdechł ich wspólny pies, wszystkie
siostry O`Kaye razem płakały.

Pomimo bólu Kerry poczuła się naraz ze swoimi siostrami bardzo związana. „Trudno, straciłam
kochanka, ale w zamian zdobyłam siostrzaną przyjaźo i miłośd" — pocieszała się.

Kiedy pół godziny później zjawił się Tom Summers, zastał siostry nadal pogrążone w ponurym
nastroju. Natychmiast przejął kontrolę nad sytuacją.

— Wszystko wygląda źle, gdy się jest głodnym — ogłosił. — Zabieram was na obiad, a...

— Oto dlaczego Erin się w nim zakochała! — przerwała mu sucho Ellen. — On jest młodszym
odpowiednikiem babci: kłopoty trzeba przeżud!

background image

Roześmieli się wszyscy.

— Ale to prawda, że problemy ulatniają się po doskonałej pizzy Natili — nalegał Tom. — Chodźcie
ze mną, a same się przekonacie.

— Och, Tom, żadna z nas nie ma właściwie ochoty wychodzid. — Erin objęła go za szyję. — Ale
może przyniósłbyś nam pizzę tutaj?

Tom nie dał się długo prosid i wyszedł, aby zamówid i przynieśd jedzenie. W oczekiwaniu na nie Erin
nalała cztery lampki wina, a Ellen rozłożyła na kuchennym stole serwetki i papierowe talerze do
pizzy.

Zadzwonił dzwonek u drzwi.

— To nie może byd jeszcze Tom — powiedziała Ellen. — On dopiero wyszedł.

— Ja otworzę. — Erin już była w przedpokoju.

— Tylko spójrz najpierw przez judasza, zanim otworzysz drzwi, Erin. — Kerry czuła się w obowiązku
przypomnied o tym siostrze. To było w koocu duże miasto. Erin spojrzała przez judasza i odwróciła
się natychmiast.

— O mój Boże!

— Kto to jest? — zapytała Kerry lękliwie, wyobrażając sobie od razu całą bandę morderców.

— Kerry! — Oczy Erin błyszczały jak prawdziwe szmaragdy. — To on. To Steele Gray!

Ełlen, chyba jako jedyna z nich, zachowała zimną krew.

— Więc wpuśd go!

Podeszła do drzwi, otworzyła je i ciepło powitała Steele'a. Kerry i Erin wpatrywały się w niego
oszołomione.

— Mamy jeszcze coś do zrobienia w kuchni, Steele. Na pewno nam wybaczysz... — Ellen chwyciła
swoją siostrę bliźniaczkę za ramię i wyciągnęła ją z salonu.

— Czego chcesz, Steele? — zapytała sztywno Kerry, wygładzając swą turkusową spódnicę.
Kosztowało ją to dużo samozaparcia, aby nie rzucid mu się w ramiona. Wyglądał wspaniałe, taki
wysoki i opalony, i jeszcze bardziej niż zwykle elegancki w tym szarym garniturze. Czyżby minął
tylko jeden dzieo od ich gwałtownego rozstania? Jej wydawało się, że to wieki całe. Ból tęsknoty za
nim był nie do zniesienia.

— Kerry, chcę cię poślubid.

Jego słowa ścięły ją z nóg. Dosłownie. Kerry stała cała drżąca, gdy je usłyszała, a w następnej
sekundzie siedziała już na żółtej otomanie. A więc udało się doprowadzid Steele'a do tego, aby

background image

oświadczył się Kerry, tak jak zaplanowała. „Erin miała rację" — pomyślała Kerry jak w transie.
Wiedziała, jak postępowad z takim mężczyzną. Kerry wydawało się jednak, że to nie w porządku
naciągad go tak na małżeostwo. Mimo że jej siostra miała jak najlepsze intencje, Kerry nie
zamierzała korzystad teraz z efektów jej knowao.

— Nie, Steele — powiedziała do niego. Nie chciała wymuszonych podstępem oświadczyn. To nie
byłby dobry początek małżeoskiego związku.

— Kerry, musisz wyjśd za mnie — nalegał Steele i Kerry usłyszała w jego głosie nie znaną sobie
dotąd nutę rozpaczy. — Te ostatnie dwadzieścia cztery godziny pogrążyły mnie w nieszczęściu.
Musisz do mnie wrócid, Kerry.

— Powiedziałeś, że będę musiała cię prosid, aby móc do ciebie wrócid — powtórzyła z namysłem.
„Czyżby rzeczywiście chciał się ze mną ożenid po to tylko, abym wróciła z nim na wyspę? Czyżby tak
bardzo mnie pragnął? Erin miała rację, jakie to dziwne".

— Kochanie, przepraszam za wszystko, co powiedziałem. Wiem, że cię to zraniło. Dlatego to ja tutaj
jestem i ciebie proszę. Zasłużyłem na twój gniew — zaczerpnął powietrza. — Kerry, nie
powinienem był pozwolid ci odejśd, ale wściekłem się na ciebie. Zraniłaś mnie swoim oskarżeniami
w związku z pieniędzmi, które wpłaciłem na twoje konto. Maleoka, ja naprawdę zrobiłem to bez
żadnych ubocznych myśli. Nie zamierzałem się ubezpieczad, jak to nazwałaś. Po prostu chciałem,
abyś miała te pieniądze, zupełnie bezwarunkowo.

— Bezwarunkowo? — niedowierzająco powtórzyła Kerry.

Steele jęknął.

— No cóż, może podświadomie chciałem cię jedynie bardziej ze sobą związad, najdroższa, żebyś
mnie potrzebowała pod każdym względem: emocjonalnie, fizycznie i finansowo. — Wziął ją za ręce
i przyciągnął do siebie, tak że musiała wstad. — Musisz mi na to pozwolid, Kerry. Kocham cię.

Poprawił ręką luźno zwisające pasemko jej włosów, gładząc przy tym miękką skórę policzka. Jego
spojrzenie było takie ciepłe i czułe, że Kerry łzy zakręciły się w oczach.

— Czy zdałeś sobie z tego sprawę po moim wczorajszym wyjeździe? — zapytała. Nie chciała go
widzied w sidłach zastawionych przez Erin. Czułaby się bardzo nie w porządku wobec niego.

— Kerry, już podczas pierwszej nocy spędzonej z tobą w Oak View wiedziałem, że jestem w tobie
zakochany. Dlatego taka naturalna była wówczas dla mnie wizyta u twoich rodziców.

Istniał więc jeszcze płomyczek nadziei, a jednak...

— Kochałeś mnie cały czas i ani razu mi tego nie powiedziałeś?

— Nie umiem, to moje jedynie usprawiedliwienie. „Kocham cię" to zwrot, którym nigdy nie
szafowałem. Gdy nadszedł czas, by go użyd... — Zaśmiał się krótko. — ...po prostu nie mogłem
wydobyd z siebie tych słóm. Byd może chciałem, abyś ty nalegała na moje wyznanie miłości.

background image

— A ja tego nie zrobiłam — dopowiedziała zamyślona.

— To prawda. Pamiętasz tę noc, gdy upierałem się, abyś mnie zapytała, jak bardzo mi na tobie
zależy...

Kerry skinęła głową, przypominając sobie swoje zmieszanie i jego niezadowolenie z jej odpowiedzi.

— Wtedy chciałem ci powiedzied, że cię kocham, Kerry. Byłem gotowy, aby wypowiedzied te słowa,
ale z jakiegoś głupiego powodu chciałem, abyś je na mnie w pewnym sensie wymusiła.

Kerry porozumiewawczo pokiwała głową.

— Tak by się pewnie też zachowali twoi bohaterowie: Rodd, Cole i cała reszta.

— Proszę, tylko nie te pajace! Kochanie, nie myl mnie z nimi. Może kiedyś byłem do nich podobny,
ale to już przeszłośd, Kerry. Zmieniłem się i wydoroślałem. Częściowo też i z tego względu tak mnie
wczoraj zdenerwowałaś. Ty w ogóle nie widziałaś prawdziwego, nowego mnie, a jedynie moje
schematyczne postacie literackie. Kerry, ja naprawdę różnię się teraz od nich'. Umiem w koocu
wyznad miłośd kobiecie, którą kocham i pragnę poślubid.

— Och, Steele! — Westchnęła. — Tak mi przykro, że cię zraniłam. Nigdy do kooca nie wiedziałam,
jak to między nami jest. Trzymałam się twoich książek, aby ciebie lepiej zrozumied, pojąd, dlaczego
taki mężczyzna jak ty miałby w ogóle dwa razy spojrzed na taką kobietę jak ja.

— Ależ, kochanie, jak mógłbym ci się oprzed? Mam wrażenie, że czekałem na ciebie całe moje
życie, najdroższa. — Uśmiechnął się do niej. Jego oczy przepełniała słodycz miłości. —-A ty,
próbując sklasyfikowad nasz związek, za każdym razem używałaś niewłaściwych określeo, typu
przygoda czy romans. To jest miłośd, kochanie. To jest ta właściwa kategoria.

— Kocham cię, Steele. — Przytuliła się do niego, a on objął ją mocno.

— Kerry, okazałem się wyjątkowym wariatem, zwlekając z tym tak długo. — Prawie nie słyszała
jego głosu. — Powiedz, że mi wybaczysz i zgadzasz się mnie poślubid.

— Oczywiście, że ci wybaczam — wyszeptała, patrząc mu w oczy — ale nie mogę wyjśd za ciebie za
mąż. Wrócę z tobą na wyspę i zostanę tam tak długo, jak zechcesz, ale...

— Do licha, Kerry, poślubisz mnie. Wrócimy na wyspę tylko jako mąż i żona.

— Steele, do tych oświadczyn zostałeś doprowadzony za pomocą fortelu. — Kerry głęboko
zaciągnęła się powietrzem. — Nie byłoby z mojej strony uczciwie, gdybym w takich okolicznościach
je przyjęła.

— Kerry, o czym ty mówisz?

background image

— Ta posada, o której pisała Erin... nic z tego nie będzie. Cała ta wycieczka miała byd przynętą,
którą wymyśliła Erin, aby mnie wywabid z wyspy. Wtedy miałeś sobie uświadomid, jak bardzo za
mną tęsknisz.

— Rozumiem. Przypuszczam, że Erin sobie winszuje, ponieważ wpadłem w zastawioną przez nią
pułapkę.

Kerry przełknęła ślinę.

— Nie chcę, żeby między nas wkradła się taka nieuczciwośd. Możemy wobec tego twoje
oświadczyny uznad za niebyłe.

Oczekiwała, że się zezłości, zachowa się chłodno i sarkastycznie, tymczasem on śmiał się. Ta reakcja
kompletnie zbiła ją z tropu.

— Mam coś dla ciebie, Kerry. Kupiłem to zaraz po naszym weekendzie w Wilkes-Barre. — Sięgnął
do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął małe pudełeczko. — To dla ciebie, najdroższa. Teraz
jesteśmy oficjalnie zaręczeni. — Wsunął jej na palec pierścionek ze szmaragdem. — To nie podstęp
Erin zmusił mnie do oświadczyn. Nosiłem się z tym zamiarem od naszego pobytu w Wilkes-Barre.

Kerry nie odrywała od niego wzroku.

— Naprawdę?

— Wydawało mi się, że nie zgodzisz się spędzid ze mną wakacji na wyspie bez jakiegoś
konkretnego zobowiązania z mojej strony. Może sobie przypominasz, że wręcz chciałem cię zmusid,
abyś tego ode mnie zażądała. Powiedziałem, że zgodzę się na twoje warunki i zamierzałem się z
tobą ożenid. Już wtedy cię kochałem i wiedziałem, że ty też mnie kochasz. Byłem pewien, że nasz
ślub to tylko kwestia czasu. — Na jego twarzy pojawił się dziwnie nieśmiały, chłopięcy wręcz
uśmiech. — Ale skoro zdecydowałaś się spędzid ze mną lato, nie nalegając na ślub...

— Stwierdziłeś, że nie trzeba się jeszcze oświadczad! — dokooczyła Kerry oburzona.

— My, twardzi faceci poszukujący przygód, nigdy się łatwo nie poddajemy, kochanie! - wyznał ze
śmiechem. — Kerry, i tak bym ci się oświadczył w ciągu wakacji. W swoim sercu już to zrobiłem.

— To dlatego nie bałeś się wcale „stalowej pułapki ciąży". — Teraz wszystko nabrało dla niej sensu.

— Ciągle jeszcze nie mogę uwierzyd, że to ja napisałem taką okropną metaforę. Czy jesteś pewna,
że to nie Nina? — Pocałował ją w czubek nosa. — Prawdę mówiąc, ta tak zwana stalowa pułapka
bardzo mnie teraz pociąga. Bardzo chciałbym mied z tobą dziecko, nasze wspólne dziecko.

— Ja również tego pragnę, Steele — westchnęła błogo.

— Czy te plany, które w stosunku do mnie miałeś, to było właśnie małżeostwo? Czy to chciałeś mi
zaproponowad, gdy ja myślałam, że chcesz iśd ze mną do łóżka?

background image

— Ta dama naprawdę zasługuje na summa cum taude. Zgadza się, Kerry.

Całowali się namiętnie, gdy zabrzmiał dzwonek i do salonu wpadły bliźniaczki, aby otworzyd drzwi.
Kerry i Steele niechętnie się rozłączyli, gdy wszedł Tom z dwoma pudełkami dymiącej pizzy.

— Kerry i Steele właśnie się zaręczyli! — wykrzyknęła radośnie Erin, odbierając od Toma jedno
pudełko.

Kerry była jeszcze zbyt oszołomiona szczęściem, aby zbesztad bliźniaczki za podsłuchiwanie.

— Czyli mój cud z pizzą zadziałał — zażartował Tom — zanim ją w ogóle zjedliśmy!

— Może w związku z tym odbędzie się podwójne wesele? — tęsknie spytała Ellen.

— Co to, to nie! — Steele władczo objął Kerry w talii.

— Kerry będzie gwiazdą własnego przedstawienia. I jeśli zechce, będzie miała największe przyjęcie,
jakie kiedykolwiek widzieli O`Kaye'owie.

Erin uśmiechnęła się, zadowolona z siebie.

— Czyż nie miałam racji, Kerry? Zupełnie go oczarowałaś!

Kerry i Steele wymienili bardzo osobiste, pełne miłości spojrzenia.

— Jesteśmy sobą nawzajem oczarowani, Erin — delikatnie skorygowała Kerry.

EPILOG

W wiaderku z lodem stała butelka różowego szampana, a obok dwa kryształowe kielichy
przewiązane wstążkami. W podłużnym, białym opakowaniu na nocnym stoliczku leżał tuzin
czerwonych róż na długich łodyżkach, a na wierzchu kartka zaadresowana do pani Gray.

Steele postawił pannę młodą na ziemi po tradycyjnym przeniesieniu jej przez próg ich wspólnego
domu, jego nowojorskiego apartamentu. Kerry pochyliła się, aby przycisnąd guziczek na ścianie i w
pokoju zgasło główne oświetlenie. W podniecającym półmroku słychad było teraz cichą, kuszącą
muzykę. Kerry zachichotała; Steele żachnął się.

— Poproszę dekoratora wnętrz, aby to wszystko jak najszybciej pozmieniał, kochanie —
powiedział. — Żonaty mężczyzna nie może mieszkad z małżonką w kawalerskim pałacu uwodzenia.

— Wydaje mi się, że będziesz bardzo konserwatywną, tradycyjną głową rodziny — droczyła się z
nim Kerry — ale dekorator nie jest mi potrzebny. Chciałabym sama dokonad tu zmian. To będzie
dla mnie prawdziwe wyzwanie: z jaskini lwa zrobid dom rodzinny.

background image

Steele znudzony już kwestią urządzania mieszkania zręcznie zmienił temat.

— Jutro lecimy do Paryża na nasz miodowy miesiąc, ale dzisiaj ma pani okazję spędzid romantyczną
noc ze Steele'em Grayem, pani Gray. — Pocałował ją w czoło, pomagając jej jednocześnie zdjąd
kremowy żakiet.

— Czy spędzimy ją tak samo jak tę pierwszą? — spytała Kerry, mocując się z jego krawatem.

— Niezupełnie. Dzisiaj zaczniemy tam, gdzie skooczyliśmy tamtej nocy. — Uśmiechnął się do niej
rozpustnie. — W moim łóżku.

— Ślub wypadł przepięknie, prawda, Steele? — Kerry westchnęła, z radością wspominając
wydarzenia tego dnia. Steele podał jej lampkę szampana. — Jak to miło, że Joanna Green
przyjechała taki kawał drogi do Wilkes-Barre, aby uczestniczyd w ceremonii.

— Powiedziała, że nie wybaczyłaby sobie, gdyby ją to ominęło.

Błękitne oczy Steele'a błyszczały szelmowsko.

— Ale nic dziwnego, skoro ma to byd główna atrakcja nowego numeru Romantycznych Opinii.

— Szkoda tylko, że Nina na samym początku wcisnęła twojej siostrze swoje najnowsze dzieło.
Deborah w ogóle nie wyglądała na zadowoloną. — Steele zaczął ją rozbierad. Kerry czuła na sobie
jego delikatne, kochające dłonie.

— Wypijmy za nieprawdopodobny sukces nowej propozycji Niny w świecie literackim! — Kerry i
Stcele stuknęli się lampkami szampana.

— Za ostatni produkt Niny!

— Nosi tytuł „Żądza nocą" — podsunęła Kerry.

— Mmm, za to koniecznie trzeba wypid. Przełknęli kilka łyków i odstawili kieliszki. Przez chwilę

Kerry stała przed nim nieświadoma swej nagości, zanim sięgnęła po swój biały, jedwabny
szlafroczek. Steele podszedł do niej.

— Moja ukochana Kerry. — Patrzył jej w oczy, składając na jej ustach pocałunek. — To
najszczęśliwszy dzieo mojego życia. W koocu znalazłem i poślubiłem kobietę, którą kocham. —
Pocałował ją jeszcze raz. — I szanuję. — Następny pocałunek. — I uwielbiam.

— Kocham cię od czasu naszej pierwszej wspólnej nocy — szepnęła miękko — ale nie śniłoby mi się
nigdy, że i ty mógłbyś mnie kochad.

— Kerry, całe życie byłaś niedoceniana, szczególnie przez samą siebie. Moja wyjątkowa arogancja
każe mi wierzyd, że małżeostwo ze mną zwiększy twoją wiarę we własne możliwości. Zamierzam się
o to postarad.

background image

Wziął ją na ręce jak dziecko i usiadłszy na brzegu łóżka, posadził sobie na kolanach.

— Kiedy przeczytasz moją ostatnią powieśd „Miłośd nigdy nie jest śmiertelna", dowiesz się, że
kobieta, która poskromiła Rodda Hardwicka, jest do ciebie bardzo podobna,

— Naprawdę zabierasz go ze sceny i każesz się żenid?

— W tej książce wszyscy czterej bohaterowie „Śmiertelnych" doznają rozkoszy życia małżeoskiego,
Kerry.

— Zrobił się z ciebie autor romansów — szydziła z niego dobrodusznie.— Nina będzie zła, że jej
odbierasz chleb, Steele. A teraz poważnie. Czy masz zamiar spróbowad teraz czegoś innego,
bardziej ambitnego?

Skinął głową.

— Jestem poważnym, żonatym mężczyzną. Czas napisad książkę, która odzwierciedla ten nowy
etap w moim życiu.

— Jeśli już mówimy o nowym etapie w twoim życiu, będziesz musiał zmienid zdjęcie na okładce. —
Oczy jej błysnęły psotnie. — Koniec z wachlowaniem palmowymi liśdmi, hamakiem i tymi
pięknościami w bikini.

Steele roześmiał się.

— Może odpowiednie byłoby takie ujęcie: ja, w tweedowym garniturze, poważnie pykający
fajeczkę?

— Najważniejsze, żeby wszyscy mogli zobaczyd obrączkę — dokooczyła.

— Oczywiście. Jestem szczęśliwym żonkosiem, pani Gray.

— Czyżby więc pułapka nie stanowiła aż takiej tragedii? — Uśmiechnęła się, całując go delikatnie w
usta.

— Oby mnie z niej nikt nigdy nie próbował wyciągad! — powiedział Steele, obejmując ją i mocno do
siebie tuląc. Tym razem ich pocałunek trwał jeszcze dłużej niż zwykle...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bez skrupułów
Barbara Boswell Upalna sierpniowa noc
Barbara Boswell Złamane zasady
225 Barbara Boswell Dobrana paczka
225 Barbara Boswell Dobrana paczka
225 Barbara Boswell Dobrana paczka
Boswell Barbara Za wszelką cenę
Boswell Barbara W pułapce uczuć
Boswell Barbara Dobrana paczka
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość
Boswell Barbara Najmłodsza siostra
Boswell Barbara Za wszelką cenę
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość

więcej podobnych podstron