Barton Beverly Debiutantki 01 Jenna

background image

Jenna

Beverly Barton

Tłumaczyła

Ewa König

background image

aa

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Jenna Wilson miała nieodpartą ochotę ,,pójść na

całość’’ – zrobić coś szalonego, na co w swoim
dotychczasowym życiu grzecznej, dobrze wycho-
wanej panienki nigdy sobie jeszcze nie pozwoliła.
Jenna była późnym dzieckiem zamożnych rodzi-
ców, cieszących się dużym poważaniem w towarzy-
skich kręgach Mission Creek i okolic, którzy w swą
jedynaczkę patrzyli jak w tęczę.Zarazem jednak
wiele od niej wymagali i wiele po niej oczekiwali.
Jennie od najmłodszych lat towarzyszyła świado-
mość, że szczęście rodziców zależy w ogromnej
mierze od jej postępowania.Był to dla młodej
dziewczyny trudny do uniesienia ciężar, który stał
się jeszcze bardziej przygniatający, odkąd dwa lata
temu umarł jej ojciec i owdowiała Nelda Wilson
wszystkie swe nadzieje i uczucia przelała na córkę.

Bóg świadkiem, Jenna robiła, co mogła, by matki

background image

nie zawieść i spełnić wszystkie jej życzenia.Zrezyg-
nowała z wymarzonych studiów na teksańskim
uniwersytecie w Corpus Christi, aby zgodnie z ro-
dzinną tradycją kontynuować naukę w Tensley
College, gdzie kształciła się jej matka, a przed matką
babka.Po ukończeniu studiów zaś, co miało nastąpić
za miesiąc, czekał ją żywot ,,bywającej’’ w towarzy-
stwie panny na wydaniu, której celem stanie się
upolowanie odpowiedniego męża.W którym to
polowaniu matka niechybnie weźmie czynny
udział; może nawet sama wybierze jej narzeczone-
go.Nie byłoby w tym nic dziwnego.Rodzice zawsze
o wszystkim za nią decydowali; dobierali jej przyja-
ciółki, chłopców, z którymi mogła się spotykać,
szkoły i zajęcia pozalekcyjne.Słowem, żyła pod ich
dyktando.

Miała tego serdecznie dosyć! Czyż nie skończyła

dwudziestu jeden lat? Czyż nie jest osobą pełnolet-
nią, zdolną wedle prawa decydować o własnym
życiu? Jenna od dawna szykowała się do odbycia
z matką zasadniczej rozmowy, w trakcie której
miała jej powiedzieć, iż z chwilą ukończenia stu-
diów zamierza zacząć kierować swoim życiem.

Gdyby przez własne tchórzostwo nie odkładała

tej rozmowy w nieskończoność, może uniknęłaby
zaplanowanego na jedenastego maja koszmaru.Dla-
czego nie protestowała, kiedy matka wyraziła życze-
nie, aby jej córka wystąpiła w roli ,,debiutantki’’ na
tegorocznym balu w klubie golfowym Lone Star

4

Beverly Barton

background image

wśród znacznie od niej młodszych panien, oficjalnie
,,wchodzących w świat’’? Dlaczego nie potrafiła
powiedzieć: ,,To nie ma sensu.Jeżeli tak się stało, że
z powodu choroby ojca, a potem żałoby po nim, nie
mogłam wystąpić na balu razem z moimi rówieś-
nicami, to trudno.Dziś jestem za dorosła na to, aby
w charakterze słodkiego maleństwa paradować
w białej sukience z bufkami! W dodatku zbliżają się
egzaminy końcowe i nie mam na takie głupstwa
czasu!’’ Zamiast tego Jenna posłusznie położyła
uszy po sobie, byle nie urazić matki z jej świętym
przywiązaniem do rodzinnych i towarzyskich tra-
dycji.

Jenna padła na łóżko i zapatrzyła się w sufit.

Nawet o wyborze kwatery oraz doborze koleżanek,
z którymi od paru lat mieszkała, nie mogła zadecy-
dować bez aprobaty Neldy.Rodzice obu współ-
lokatorek Jenny, Katie Boyd i Dany Lewis, należeli
do tych samych kręgów co jej matka, a obie dziew-
czyny, skądinąd bardzo miłe, były takimi jak ona,
grzecznymi i statecznymi panienkami, które równie
potulnie jak ona ulegały tyranii swych matek.Dlate-
go Nelda pozwoliła córce z nimi zamieszkać.

Czy po uzyskaniu dyplomu coś się pod tym

względem zmieni? Bardzo wątpliwe.Jenna czuła,
iż obawa przed sprawieniem matce przykrości za-
pewne będzie jej nadal w decydujących momentach
zamykać usta.I w rezultacie obudzi się za parę
lat w objęciach jakiegoś nudnego bankowca albo

5

Jenna

background image

prawnika, za którego wyszła bez miłości, i zda sobie
sprawę, iż zamiast żyć własnym życiem, spełnia
jedynie marzenia matki.

Jej własne marzenia były zawsze pomijane albo

wręcz lekceważone.Matka wyśmiała plany Jenny,
kiedy ta wyznała, iż chciałaby ukończyć historię
sztuki, a potem pojechać do Chicago lub Nowego Jorku
i poszukać pracy w którymś z tamtejszych muzeów,
jednocześnie zawodowo parając się sztuką.Rodzice,
owszem, pozwalali jej malować dla przyjemności, lecz
na dłuższą metę wyznaczyli rolę żony bogatego,
dobrze ustawionego mężczyzny.Jennę myśl o takim
życiu przyprawiała niezmiennie o atak duszności.

Nie, to nie do zniesienia! Dłużej tego nie wy-

trzyma! Musi coś zrobić, żeby choć na chwilę poczuć
się wolna! Zrobi coś kompletnie szalonego, skan-
dalicznego! Natychmiast! W tej chwili! Wypuści się
w nieznany świat! Przeżyje przygodę!

Jenna zerwała się z łóżka i otworzyła drzwi

garderoby.Niestety, jej początkowe poszukiwania
spełzły na niczym.Garderoba nie obejmowała ani
jednego odpowiednio śmiałego, prowokacyjnego
stroju, który oznajmiałby wszem i wobec, że noszą-
ca go dziewczyna pragnie zabawić się na całego.
Dopiero po dłuższej chwili natrafiła w kącie szafy na
dawne dżinsy, dziś o dwa numery za ciasne.Dobra
nasza! Spodnie znakomicie podkreślą kształty dol-
nej połowy ciała.Rzuciwszy dżinsy na łóżko, wybie-
gła z sypialni, przywołując obie współlokatorki.

6

Beverly Barton

background image

– Dziewczyny, to skandal! Jest piątek wieczór,

a my tkwimy bezczynnie w domu.Zróbmy coś!

– Przecież nie siedzimy bezczynnie. – Siedząca

w salonie przy komputerze ciemnowłosa Dana
rzuciła Jennie znad okularów zdziwione spojrzenie.
– Musimy się uczyć.Egzaminy za parę tygodni, i co
do mnie...

– I tak zdasz wszystko na szóstki. – Pulchna,

zielonooka Katie wyłoniła się z kuchni, niosąc
miseczkę z lodami. – Jenna też.Tylko ja mam
średnią poniżej czwórki.

– Ach prawda, masz tylko trzy i osiem dziesią-

tych – z lekkim sarkazmem skomentowała Dana.

– Dajcie spokój – wtrąciła Jenna. – Wszystkie

zdamy śpiewająco.Nasi rodzice nie będą mieli
powodu do narzekań. – To mówiąc, wyjęła miseczkę
z lodami z rąk Katie i postawiła ją na zeszytach
Dany.

– Uważaj, co robisz – obruszyła się Dana.
– Koniec z nauką – kategorycznie oświadczyła

Jenna, chwytając Danę za rękę i zmuszając ją do
wstania. – Nie będziemy zakuwać w piątek wieczór,
kiedy wszyscy się bawią.Rodzice wsadzili nas na
siłę do żeńskiego college’u, ale to jeszcze nie dowód,
że na świecie nie roi się od mężczyzn.

Dana niedowierzająco przekrzywiła głowę.
– Gdzie się podziała znana mi Jenna Wilson? Ty

chyba jesteś jakimś klonem, który się w nią wcielił.

– Trafiłaś w dziesiątkę! – ucieszyła się Jenna.

7

Jenna

background image

– A wy? Jestem przekonana, że wam też marzy się
czasem, żeby złamać wszystkie nakazy i zakazy
i przeżyć niedozwoloną przygodę.Nie mam racji?

– Owszem, marzy się, i to nieraz.Ale nigdy nie

miałam odwagi – z uśmiechem zgodziła się Katie.

– Powariowałyście. – Dana usiłowała się wy-

rwać, lecz Jenna nadal mocno trzymała ją za rękę.
– Zresztą, bo ja wiem... chociaż wiecie, jaka jestem...
To nie w moim stylu.Wolę książki.Moje doświad-
czenia seksualne ograniczają się do jednej próby.

– Ja nawet tym nie mogę się pochwalić – za-

śmiała się Katie.

– No to może mi zdradzicie, w jaki sposób dwie

dziewice i jedna półdziewica zamierzają narobić
sobie kłopotów? – sarkastycznie zapytała Dana.

– Poubieramy się w najbardziej wyzywające ciu-

chy, jakie tylko uda się wykombinować, i wypuścimy
się na noc do ,,Baru pod Sakwą’’.To podobno najgorsza
mordownia w całym Mission Creek, do której przyjeż-
dżają kowboje, żeby pić, grać w bilard i podrywać.

– A co będzie, jak się rodzice dowiedzą? – zanie-

pokoiła się Dana.

– Niby skąd mieliby się dowiedzieć? – uspokoiła

ją Jenna. – Zresztą o to właśnie chodzi; zróbmy raz
coś nie po myśli mamy i taty.

– Jak wy, to i ja – zgodziła się Katie.
– A niech wam będzie – przystała Dana. – Jadę

z wami.

8

Beverly Barton

background image

Odstawiwszy opróżnioną butelkę po piwie na

sąsiedni stół, Brent Jameson wziął do ręki kij bilar-
dowy, aby podjąć partię, jaką właśnie rozgrywał
z Clayem Hargettem, kolegą kowbojem, który ra-
zem z nim pracował na ranczu Carsonów pod
Mission Creek.Brent spędzał na ranczu pracowity
urlop.Był ekspertem od towaroznawstwa, miał
stałą posadę w Chicago, a specjalizował się w handlu
bydłem.Ponieważ jednak od wyjazdu z rodzinnego
Kansas City w Teksasie upłynęło już dziesięć lat,
Brent uznał, iż najwyższy czas odświeżyć praktycz-
ną znajomość kowbojskiego rzemiosła.

– Szóstka do środkowej łuzy – oświadczył, opie-

rając kij o bandę.Brent nie był wprawdzie namięt-
nym bilardzistą, lecz grał na tyle sprawnie, że
z potyczek w barze na ogół wychodził zwycięsko.

– Coś mi się widzi, że mam dwadzieścia dolarów

z głowy – z właściwym mu dobrodusznym uśmie-
chem zauważył Clay.

Nowy tryb życia – ciężka praca fizyczna, a potem

odpoczynek i proste rozrywki – sprawiał Brentowi
więcej satysfakcji, niż początkowo przypuszczał.
Ale chociaż praca na ranczu zaczynała mu niemal
wchodzić w nawyk, to jednak nie zapominał, że jego
prawdziwym przeznaczeniem i pasją życiową jest
miejskie życie i praca w Chicago.Pierwsze dwa
tygodnie przepracował pod Loredo, w posiadłości
jednego z dawnych znajomych ojca, potem jednak
przeniósł się na położone w sąsiedztwie Mission

9

Jenna

background image

Creek ranczo Flynta Carsona, z którym od lat
łączyły go bliskie stosunki osobiste i zawodowe
i u którego mógł pracować incognito.

Kiedy urlopowa zabawa w kowboja dobiegnie

końca, wróci z przyjemnością do eleganckiego mie-
szkania w Chicago, przebierze się w szyty na miarę
garnitur i zasiądzie za kierownicą srebrzystego jagu-
ara.No i natychmiast umówi się z jedną z wielu
chętnych,

czarujących przyjaciółek.Obojętnie

z którą.Może będzie nią czarnowłosa Cheryl; może
wyzywająca Erica o płomiennie rudych włosach;
a może biegła w miłosnej sztuce Stephanie.Miał ten
pierwszy wieczór w mieście dokładnie zaplanowa-
ny.Pójdą na kolację, potem do teatru, a na koniec do
łóżka.

Za długo obywa się bez kobiety.Mimo opinii

playboya, Brent z zasady unikał przelotnych kon-
taktów z kobietami.Uważał, że w sprawach seksu
należy zachować ostrożność.Bo do seksu sprowa-
dzały się do tej pory jego stosunki z płcią przeciwną.
Jak dotąd – na szczęście! – żadnej kobiecie nie udało
się go usidlić.

Posławszy bilę numer osiem do narożnej łuzy,

Brent zakończył trzecią partię bilardu, wygrywając
od Claya dwadzieścia dolarów.W chwili, gdy ścis-
kali sobie dłonie, powietrze przeszył gwizd po-
dziwu.Oczy Brenta, podobnie zresztą jak innych
mężczyzn zgromadzonych w barze, jęły gorącz-
kowo poszukiwać obiektu tego namiętnego gwizdu.

10

Beverly Barton

background image

Ach, to ta! Ładna jak jasny gwint! Drobna, ale

o bujnych kształtach.Ubrana w ciasno opinające
zgrabny tyłeczek dżinsy oraz białą szmatkę od-
słaniającą spory kawałek obfitych piersi i nieco
mniejszy pasek gołego ciała w talii.Ze spływającymi
na ramiona, jasnymi jak len włosami.

Brent poczuł, że robi mu się gorąco.

Jenna jeszcze nigdy w życiu nie czuła na sobie

tylu spojrzeń.Serce biło jej jak młotem.Dobiegające
ze wszystkich stron głosy zlewały się w jej głowie
w wielki, upajający szum.Katie i Dana nieśmiało
postępowały za nią.Poubierały się w to, co znalazły
w szafie, albo pożyczyły od koleżanek, lecz strój
Jenny był niewątpliwie najbardziej śmiały.Wy-
glądała uwodzicielsko, wiedziała o tym i była
uszczęśliwiona.

W knajpie huczało od rozmów, ordynarnych

przekleństw, granych głośno melodii country.Po-
wietrze było szare od dymu.Na parkiecie tańczyły
wtulone w siebie pary, inne obmacywały się po
kątach.W części zastawionej stolikami różnorodna
klientela siedziała na krzesłach, w głębi knajpy
kobiety i mężczyźni oblegali cztery stoły bilardowe,
a wokół baru kłębił się gęsty tłum.

Gdy rozległ się gwizd, Jenna instynktownie od-

gadła, że facet gwiżdże na jej cześć.Chłopcy wodzili
za nią roznamiętnionym wzrokiem, odkąd zaczęła
nosić stanik.Gdyby nie kuratela rodziców, którzy

11

Jenna

background image

pilnowali jej na każdym kroku, na pewno nie
dotrwałaby do dwudziestu jeden lat w stanie dzie-
wictwa.

– On gwiżdże na ciebie! – szepnęła wystraszona

Dana, czepiając się ramienia przyjaciółki.

– Co za brudas i ordynus! Nie jestem pewna, czy

mi się tutaj podoba – wtórowała jej Katie.

– Wynośmy się stąd, zanim stanie się coś złego

– dodała Dana.

– Nie bądźcie takie tchórzliwe.Po to tu jesteśmy,

żeby przeżyć szaloną przygodę – upomniała je Jenna.

– Chyba nie jestem stworzona do przygód

– kwaśno zauważyła Dana.

– W życiu nie widziałam tylu spoconych, napalo-

nych facetów w jednym miejscu. – Choć trochę
speszona, Katie rozszerzonymi z zaciekawienia
oczami lustrowała wnętrze knajpy.Miała minę
dziecka w sklepie z cukierkami.

– Każda z nas powinna sobie znaleźć odpowied-

niego faceta – zawyrokowała Jenna, mierząc wzro-
kiem mężczyznę przy barze, który powitał ją gwiz-
dem.Nie, ten nie, uznała w duchu.– Niech każda
pójdzie w swoją stronę i szuka.

– Och, nie! – wykrzyknęła spanikowana Dana,

chwytając Katie za rękę.

Do trzech dziewcząt podszedł wysoki, chudy

kowboj o miłym wyrazie twarzy i ujmującym
uśmiechu.Minąwszy Jennę, zatrzymał się przed
Katie.

12

Beverly Barton

background image

– Cześć! – powiedział. – Nazywam się Andy

Bolden.Masz ochotę zatańczyć?

– Pewnie, że tak – odparła za nią Jenna, wyrwała

Katie z objęć Dany i pchnęła ją w kierunku chłopaka.

– Jak mogłaś! – oburzyła się Dana, odprowadza-

jąc odchodzącą na parkiet Katie osłupiałym wzro-
kiem.

Jenna tymczasem nie przestawała rozglądać się

po wnętrzu knajpy w poszukiwaniu godnego siebie
okazu mężczyzny.

– Zmusiłaś Katie, żeby poszła tańczyć z zupełnie

obcym facetem – nie ustępowała Dana.

– No to co?
– Jak to co? A zresztą, sama nie wiem...
Spojrzenie Jenny pobiegło w głąb sali i spoczęło

na interesującym egzemplarzu, stojącym koło stołu
bilardowego.Ten albo żaden, pomyślała.Mężczyz-
na zdawał się być żywym uosobieniem bezczelnego
samca.Miał dobrze ponad metr osiemdziesiąt wzro-
stu, szerokie bary i wąskie biodra.Był cholernie
przystojny i z pewnością zepsuty do cna.Sprane
dżinsy podkreślały długość jego nóg, a pod białym
trykotem koszulki rysował się potężny tors.

– Na co się tak gapisz? – zapytała ją Dana.
– Na niego.
– O kim mówisz? – Dana podążyła za spoj-

rzeniem przyjaciółki i aż jej zaparło dech. – Dziew-
czyno, czyś ty zwariowała! Toż to wcielony diabeł.
Wystarczy popatrzeć.

13

Jenna

background image

– Właśnie mu się przyglądam.A on mnie.
Jenny i bezczelny facet patrzyli na siebie poprzez

tłum.Jest chyba najbardziej nieodpowiednim towa-
rzyszem zabawy, jakiego dobrze wychowana pa-
nienka mogłaby sobie wymarzyć.Jenna zdawała też
sobie sprawę, chociaż jej doświadczenia w sprawach
męsko-damskich praktycznie nie istniały, że zrobiła
na nim nie mniejsze wrażenie niż on na niej.

– Idź do baru i zamów sobie coś do picia – pora-

dziła Danie. – Później się zobaczymy.

– Dokąd idziesz? – pisnęła Dana.
– Tam – odparła Jenna, wskazując jej kąt sali.

– Mam ochotę na partyjkę bilardu.

– Jenna, nie!
Ta jednak, nie zważając na przyjaciółkę, ruszyła

w upatrzonym kierunku, kołysząc biodrami, z oczy-
ma utkwionymi w imponującym dryblasie.Pod-
szedłszy bliżej, stwierdziła, że jej wybraniec ma
ciemne włosy, które dawno nie widziały fryzjera,
a na policzkach jednodniowy zarost.Ciarki za-
czynały chodzić jej po plecach, lecz mimo strachu
brnęła śmiało do celu.Kiedy znalazła się nie dalej jak
metr od niego, poraziło ją spojrzenie niebieskich
oczu.

– Cześć, kowboju! – oświadczyła, zaskoczona

własną odwagą.

– Cześć, ślicznotko! – odparł z lekko rozbawio-

nym uśmiechem, jakby powiedziała coś śmiesznego.

Nagle straciła rezon i przez chwilę nie wiedziała,

14

Beverly Barton

background image

co powiedzieć i jak się zachować.Szybko jednak się
pozbierała.

– Zagramy? – spytała.
– Blondyneczka grywa w bilard? – Mówił łudzą-

co słodkim, lekko schrypniętym głosem, z nieznacz-
nym teksańskim akcentem.

Ojciec Jenny był zapalonym bilardzistą, który

wprowadził córkę w tajniki tej gry, podobnie jak
nauczył ją strzelać i jeździć konno.Jenna zawsze
podejrzewała, iż pewnie nie uczyłby jej tego wszyst-
kiego, gdyby miał syna, i chyba po raz pierwszy
ucieszyła się, że jest jedynaczką.

– Chcesz się przekonać, co potrafię? – spytała

zaczepnie.

– Co masz na myśli?
Omiótł ją niedwuznacznym spojrzeniem, zatrzy-

mując wzrok najpierw na jej piersiach, a potem na
rysującym się pod obcisłymi dżinsami wzgórku
u nasady nóg.Jenna jednak, rzecz dziwna, nie poczuła
się obrażona ani przestraszona, tylko... jakoś nieswo-
jo.Podniecona? Tak, albo jeszcze lepiej – napalona.

– Taki jesteś pewien, że mnie pokonasz? – zapy-

tała, spoglądając mu wyzywająco w oczy.

– Założymy się?
Jenna lekko rozwarła usta i z rozmysłem zwilżyła

wargi koniuszkiem języka.

– O co się zakładamy? – spytała.
– Jeżeli wygram, dasz się pocałować – odparł,

wpatrzony w jej usta.

15

Jenna

background image

– A jak przegrasz?
– Zrobię, co zechcesz.Spełnię każde życzenie.
– Każde? – Spróbowała mu się odwzajemnić

równie niedwuznacznym, taksującym spojrzeniem,
jakim on ją przed chwilą zmierzył, lecz dotarłszy do
jego rozporka, szybko odwróciła oczy.Napięta mate-
ria spodni zdradzała stan dużego podniecenia.Nim
spostrzegła, co się dzieje, dryblas chwycił ją w talii
i przyciągnął do siebie tak blisko, że wyraźnie poczuła
jego męskość.Pochylił głowę i szepnął jej do ucha:

– Zgadzasz się na ósemkę?
– Że co? – Fizyczne zbliżenie pozbawiło ją na

moment nie tylko tchu, ale i przytomności umysłu.

– Ach tak, mówisz o grze.Zgoda.Niech będzie

ósemka.

Kiedy uwolnił ją z uścisku, równie gwałtownie

jak przedtem pochwycił, Jennie kręciło się w głowie
i niepewnie trzymała się na nogach.Dana ma rację:
ten facet to wcielony diabeł! W co ja się pakuję?
Musi koniecznie wygrać, bo w przeciwnym razie
zażąda obiecanego pocałunku, przy czym coś jej
mówiło, że nie zechce na tym poprzestać.

Nadal jednak wpatrywała się jak zaczarowana

w podobnego do czarnej pantery mężczyznę, który
zwinnymi krokami okrążał bilard, przygotowując
bile.Nie pamiętała, by kiedykolwiek ktokolwiek
zrobił na niej tak piorunujące wrażenie.Zarazem
niczym nie zdradzał, iż jest świadomy, jak silnie na
nią działa.Skończywszy układać trójkąt, wyjął kij

16

Beverly Barton

background image

ze stojaka i natarłszy go kredą, rzucił Jennie pytające
spojrzenie.

– No to jak, ślicznotko, nie rozmyśliłaś się?

– spytał z pewnym siebie, lekko kpiącym uśmie-
chem.

– Oczywiście, że nie.
Z trudem oderwała od niego oczy.Trzeba skon-

centrować się na grze.Sięgnąwszy po kij i kredę,
stanęła naprzeciw niego, gotowa do walki.

– No to do roboty – oświadczył. – Proszę, damy

mają pierwszeństwo.

Jenna z udawaną nonszalancją obeszła stół doko-

ła, mobilizując uwagę przed pierwszym, decydują-
cym uderzeniem.Potem odmówiła w duchu krótką
modlitwę o ratunek, pochyliła się nad stołem, poło-
żyła kij na bandzie, wymierzyła i szybkim, precyzyj-
nym pchnięciem posłała bilę numer trzy do naroż-
nika.Wyprostowała się z westchnieniem ulgi, spog-
lądając z triumfem na bezczelnego dryblasa, który
jednak bynajmniej nie wydawał się przejęty jej
powodzeniem.Odwrotnie, patrzył na nią z diabels-
kim błyskiem w oku, jakby dawał do zrozumienia,
że wie o czymś, z czego ona nie zdaje sobie sprawy.

Jeżeli myśli, iż jej pierwszy strzał był fuksem,

zaraz się przekona, jak bardzo się myli.Zastanawia-
jąc się nad następnym ruchem, celowo przeszła tuż
koło swego przeciwnika, ocierając się o niego bio-
drem.Jeżeli zdoła wbić kolejną bilę do łuzy, zo-
stanie...

17

Jenna

background image

– Szóstka do środkowej łuzy! – zapowiedziała.

Znów dokładnie wycelowała, strzeliła i z trudem
opanowała radość, kiedy bila znikła w otworze.

– Brawo, ślicznotko! Jak tak dalej pójdzie, bę-

dziesz mogła żądać ode mnie, czego tylko zechcesz.

– Jeszcze nie wiem, czy w ogóle czegoś od ciebie

potrzebuję – odparła, próbując powstrzymać jego
zapały, nim będzie za późno.Przyjechała do knajpy,
żeby się zabawić i poflirtować, a tymczasem ten dzikus
najwyraźniej usiłuje zaciągnąć ją od razu do łóżka.

– Powiedz mi coś o sobie, ślicznotko.Mieszkasz

w Mission Creek? – zagadnął.

– Tak – przytaknęła. – Mam na imię Jenna

i mieszkam tu od urodzenia.A ty skąd się wziąłeś?
Nie przypominam sobie, żebym cię wcześniej spot-
kała. – Był to z jej strony jawny blef.Jeżeli jest, jak
przypuszczała, najemnym robotnikiem, ich drogi
żadną miarą nie mogły się skrzyżować.

– Jestem tu od niedawna.Przedtem pracowałem

w Loredo, a teraz nająłem się na ranczu pod Mission
Creek.

No tak, kowboj.Matka zapewne dostałaby zawa-

łu serca, gdyby wiedziała, że jej ukochana jedynacz-
ka gra w tej chwili w bilard w podrzędnej spelunie
z najemnym kowbojem.

Jenna zapowiedziała następny strzał, a gdy bila

numer cztery znów wylądowała w kieszeni, o mało
nie zapiszczała z uciechy.Wygrywa w cuglach!
Warto by się zastanowić, czego ma od niego zażądać.

18

Beverly Barton

background image

Czuła na sobie jego uważne, taksujące spojrzenie.

Czy facet próbuje odgadnąć, do czego zmierzam, czy
po prostu podziwia widoki? – zastanawiała się.

– Nie jesteś ciekawa, jak się nazywam? Zawsze

podrywasz bezimiennych facetów w knajpach?
– zapytał.

– Nie. To znaczy... Przepraszam, oczywiście, że

jestem ciekawa, jak masz na imię.

– Brent.
– No to powiedz mi, Brent, czy zdarzyło ci się

kiedyś przegrać w bilard z kobietą?

– Nie.Może dziś będzie ten pierwszy raz.Ale

pocieszam się, że niezależnie od tego, czy prze-
gram, czy wygram, moje i tak będzie na wierz-
chu.

Nie mogła udawać, że nie zrozumiała, co facet ma

na myśli, ale zamiast się speszyć, poczuła zmysłowy
dreszcz.Cholera! Wyobraźnia podsunęła jej obraz
ich obojga, tarzających się w czarnej jak jego włosy
pościeli.On leżał na wierzchu.Ciężki i władczy.
Jennę owładnęła fala gorąca.

– Jesteś strasznie pewny siebie, kowboju!
– Nie za bardzo.To tylko przechwałki.Skąd

mogę wiedzieć, co mi każesz zrobić, kiedy wygrasz?

– Spróbuj sobie wyobrazić. – Igrała z ogniem, ale

w obecnym stanie ducha było jej wszystko jedno,
czy sparzy się, czy nie.

– Nic innego nie robię. – Oczy mu się zwęziły.

– Przez cały czas usiłuję to sobie wyobrazić.

19

Jenna

background image

Musiała głęboko odetchnąć, by odzyskać przyto-

mność umysłu.W tej chwili nie była już taka pewna,
czy rzeczywiście chce z nim wygrać.Chociaż nie,
postaraj się odzyskać równowagę i skoncentrować
na grze, powiedziała sobie.Musisz z nim uważać.

Dwoma celnymi strzałami wbiła dwie kolejne

bile do łuz.Jeszcze jeden ruch i wygra partię, nie
dopuściwszy w ogóle Brenta do stołu.Została już
tylko jedna bila.Jenna długo przymierzała się do
strzału.

– Ósemka do środkowej łuzy – zadeklarowała.
Mimo toczącej się w niej wewnętrznej burzy,

Jenna zachowywała zewnętrzny spokój.Kiedy ko-
lejny raz nacierała kij kredą, Brent nie spuszczał
z niej oczu.Jeżeli wygram, myślała, postawię własne
warunki.Taniec.Pocałunek.Spacer w świetle księ-
życa.Szaleństwo w czarnej pościeli.

Bila toczyła się równym torem ku środkowej

łuzie.Nagle leciutko skręciła w lewo, jakby pchnięta
niewidocznym podmuchem wiatru, i przeszła o parę
centymetrów od bocznej kieszeni.

– Psiakrew! – zaklęła Jenna pod nosem.
– A to pech, ślicznotko! – skomentował Brent,

wyjmując jej kij z ręki i razem ze swoim umieszczając
go w stojaku. – Pozwolisz przed zainkasowaniem
należnego całusa postawić sobie piwo? – zapytał.

– Czemu nie. – Mając do czynienia z nieokrzesa-

nym typem, Jenna wolała się nie przyznawać, jak
bardzo nie lubi piwa.

20

Beverly Barton

background image

Brent zaprowadził ją do stolika i zamówił dwa piwa.

Jennę zdziwiło trochę, że kelnerka przyjęła zamówie-
nie, nie pytając jej, czy jest pełnoletnia.Widocznie
w tym barze panują szczególne obyczaje.

– Czym się zajmujesz? – zapytał Brent.
– Czym się... Pytasz, gdzie pracuję?
– Ano.Bo ja, jak wiesz, pracuję na ranczu.
– Ja... to znaczy... akurat szukam nowej pracy.
– Aha.
Jenny rozejrzała się po knajpie w poszukiwaniu

Dany i Katie.W odległym kącie mignęła jej Katie
z chudym kowbojem.Dany nie było widać.

– Szukasz kogoś? – zainteresował się Brent.
– Rozglądam się za koleżankami, które ze mną

przyjechały.

– Moje towarzystwo już ci się znudziło?
– Ależ nie, skąd!
Wróciła kelnerka, niosąc dwie butelki.Jedną po-

stawiła przed Jenną, drugą zalotnym ruchem podała
Brentowi.Bezczelna flirciara, zezłościła się w duchu
Jenna.

Brent jednym haustem wychylił piwo.Jenna

z trudem przełykała gorzki płyn.

– Trzeba mi było powiedzieć, że za tym nie

przepadasz.

– Ależ nie, ja tylko...
Brent wyciągnął rękę i przyłożył jej dwa palce do

ust na znak, by umilkła.Jenna znów poczuła zmys-
łowy dreszcz.Jakim cudem ten niebezpieczny facet

21

Jenna

background image

samym spojrzeniem czy muśnięciem ręki przypra-
wia ją o tak niesamowite doznania?

– Zatańczymy? – spytał, podnosząc się z krzesła

i wyciągając ku niej rękę.

Prowadził ją na parkiet.Jenna nigdy nie przypusz-

czała, jak podniecający może być taki spacer w podej-
rzanym miejscu z niebezpiecznym mężczyzną.Brent
zapewne teraz zechce zainkasować wygraną; w trakcie
tańca, trzymając ją w ramionach.Po chwili, przytuleni
do siebie, zaczęli poruszać się w rytm muzyki.Jenna
miała wrażenie, że jest jej zimno i gorąco równocześ-
nie.Bliskość jego ciała wprawiała ją w oszołomienie.
W tej chwili pragnęła tylko jednego: aby jak najszyb-
ciej odebrał należny dług.Czuła, jak nad górną wargą
występują jej kropelki potu, dłonie wilgotnieją.

Popatrzyła na niego z niemym błaganiem

w oczach.Na co czekasz, Brent? Pocałuj mnie!

Kiedy otarł swój nieogolony policzek o jej twarz,

myślała, że zacznie krzyczeć.Czy drażni się z nią?
Chce ją jeszcze bardziej podniecić?

– Nie zamierzasz odebrać wygranej? – spytała

szeptem.

– Marzę o tym.Ale nie tutaj.Chcę cię całować na

osobności, a nie tutaj, w tłumie.

– Och! – O mój Boże!
– Moja furgonetka stoi na parkingu – szepnął jej

do ucha. – Czy...

– Chodźmy! – powiedziała szybko, nie zastana-

wiając się nad konsekwencjami.

22

Beverly Barton

background image

Chociaż parking tonął w mroku, a furgonetka

Brenta stała w odległym, szczególnie ciemnym miej-
scu, Jenna szła bez wahania, myśląc jedynie o spłace-
niu długu.Nie była pewna, czy potrafi mu się
oprzeć, gdyby spróbował ją uwieść.Ani nawet, czy
będzie chciała się opierać.

Gdy dotarli do celu.Brent bez słowa przyparł ją

plecami do auta, opierając ręce o karoserię po obu jej
bokach.Pochyliwszy się nad Jenną, spojrzał jej
głęboko w oczy.

– Zdajesz sobie sprawę, że chodzi mi o więcej niż

pocałunek.Rozumiemy się?

Tak, w głębi duszy zdawała sobie z tego sprawę.

Była może niedoświadczona, ale nie głupia.Ma do
czynienia z mężczyzną sporo od siebie starszym i na
pewno nieporównanie bardziej doświadczonym
w sprawach seksu.Do inicjacji nie mogła sobie
wymarzyć lepszego partnera niż ktoś taki jak on.
Nie, nie taki jak on, ale on i tylko on.Milcząco
skinęła głową; z podniecenia nie była w stanie
wykrztusić słowa.Brent musnął jej policzek wierz-
chem dłoni.Ciało Jenny przeszedł dreszcz.

– Nie masz pojęcia, jak strasznie chcę cię cało-

wać.Masz usta, które doprowadzają mnie do szaleń-
stwa.

Kiedy się nad nią pochylił, Jenna zarzuciła mu

ręce na szyję i przyciągnęła do siebie.Spodziewała
się namiętnego, brutalnego pocałunku.On tym-
czasem był samą delikatnością.Wziął jej usta

23

Jenna

background image

w posiadanie zdecydowanie, lecz czule, obrysowu-
jąc czubkiem języka jej wargi, poznając ich smak.
Jennę przeszył dreszcz.Z jej gardła wydobył się
cichy jęk rozkoszy.Świat przestał dla niej istnieć,
ogniskując się na pocałunku.Istniało tylko to, co
w tej chwili działo się między nią i Brentem.On
tymczasem poczynał sobie coraz śmielej, wprowa-
dzał ją w nieznany świat erotyki.

Półprzytomna z podniecenia, westchnęła cicho,

chwytając ustami powietrze, gdy Brent jął okrywać
pocałunkami jej szyję, dekolt i piersi.Jednocześnie
chwycił ją mocno za biodra i, poderwawszy ją
z ziemi, przyciągnął do siebie, nie pozostawiając
wątpliwości, do czego zmierza.

– Pojedźmy dokądś, gdzie będziemy naprawdę

sami – wyszeptał zdyszany.

– Jenna! Jenna! – rozległy się dwa głosy.
Zdała sobie sprawę, że ktoś ją woła, lecz w pierw-

szej chwili nie rozumiała, kto to może być.Spowija-
ła ją erotyczna mgła, odcinająca od reszty świata.

– To ty, Jenna? – zawołała Dana. – Dobrze, że

jesteś!

– Chcemy wracać do domu – wtórowała jej

Katie. – Znikłaś bez śladu.Nie wiedziałyśmy, gdzie
się podziałaś.

Jenna zwróciła się w stronę nadbiegających kole-

żanek.Powoli odzyskiwała przytomność.Brent na-
dal ją obejmował.Nie, nie chcę wracać do domu.
Jeszcze nie teraz.Później.Znacznie później.Teraz

24

Beverly Barton

background image

chcę pojechać z Brentem, chcę być z nim i dowie-
dzieć się wszystkiego, czego on może mnie nauczyć.

– Wracajcie same – powiedziała.
Dana zdecydowanym ruchem chwyciła Jennę za

rękę i odciągnęła od Brenta.

– Nie możemy wrócić same.Przyjechałyśmy

z tobą.Twoim samochodem.

– Nie oddałam wam kluczyków? – zdziwiła się

Jenna.

– Nie – odparła Katie. – Ty masz kluczyki.

Zresztą nie możesz zarywać nocy.Musisz się uczyć
do egzaminów, a poza tym nie zapominaj, że
z samego rana jesteś umówiona z matką.Macie
pojechać do salonu, zmierzyć suknię balową.

– Jakie egzaminy? Jaka suknia balowa? – pytał

zaskoczony Brent, mierząc Jennę nic nie rozumieją-
cym spojrzeniem. – Ile ty masz właściwie lat?

– Tyle, ile trzeba – odburknęła ze złością.
– Nic się nie martw, jest pełnoletnia – uspokoiła

go Dana.

– Ale jesteś studentką – powiedział, pojmując

nagle, z kim ma do czynienia. – Nie ma co, ładnie
mnie nabrałaś!

– Jesteśmy z Tensley.To żeński college.
– To była nasza pierwsza tego typu przygoda

– tłumaczyła się Dana. – Nigdy dotąd nie byłyśmy
same w takim lokalu.

– No to co? Za parę tygodni kończę college

– zirytowała się Jenna. – Zresztą co to ma za

25

Jenna

background image

znaczenie? Jestem pełnoletnia i mogę robić, co mi się
podoba.

– Ale udawałaś kogoś innego, niż jesteś – wyce-

dził Brent przez zęby, obrzucając ją surowym, choć
nie pozbawionym uznania spojrzeniem. – Muszę
przyznać, że nieźle odegrałaś swoją rolę.I wiedzia-
łaś, jak się ucharakteryzować.

Odwrócił się, najwidoczniej zamierzając wsiąść

do samochodu.

– Brent, poczekaj! – zawołała Jenna.Nie może

mu pozwolić odjechać w ten sposób.

Przystanął, odwrócony do niej bokiem.
– Ja naprawdę chcę z tobą pojechać.Nic się nie

zmieniło.

– Nie zajmuję się zaspokajaniem kaprysów roz-

wydrzonych panienek – oświadczył zimno. – Jak
masz ochotę się szlajać, znajdź sobie kogoś innego.

To mówiąc, otworzył drzwi, wsiadł do samo-

chodu i włączył silnik.Jenna patrzyła z rozpaczą
w oczach, jak manewruje, by wydostać się z parkin-
gu, a potem odjeżdża.Kiedy znikł, wściekła i upoko-
rzona, zwróciła się do przyjaciółek.

– Jak mogłyście zrobić mi takie świństwo! Po-

psułyście wszystko.Jak ja go teraz odnajdę? Nigdy
wam tego nie daruję.

26

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Będąc właścicielką najelegantszego salonu mód

w Mission Creek, Margaret McKenzie od ponad
trzydziestu lat ubierała córki miejscowej elity na ich
pierwszy, oficjalny bal, który odbywał się co roku
z wielką pompą w słynnym podmiejskim klubie
golfowym Lone Star i nosił nazwę Balu Debiutantek.
Już babka Margaret siedemdziesiąt pięć lat temu
prowadziła w Szkocji pracownię krawiecką.Podob-
nie jak jej babka, a potem matka, Margaret czerpała
dumę ze swojej pracy.

Od dziesięciu lat, odkąd jej ukochany mąż Kyle

zmarł na atak serca, salon mody stał się całym
jej życiem.Dla bezdzietnej Margaret praca zawo-
dowa była przez wiele lat jedynym źródłem siły
i pociechy.Jednakże dwa lata temu wzięła pod
swoje skrzydła i otoczyła serdeczną opieką mło-
dziutką Mary Clark, po tym, jak ta niezwykle

background image

ujmującą, nieprzygotowana do życia dziewczyna
w krótkim czasie straciła oboje rodziców.Margaret
zatrudniła Mary w salonie jako swą osobistą pomoc-
nicę i stopniowo wprowadzała ją w tajniki krawiec-
twa.Mary była spokojną, chorobliwie nieśmiałą
i mało na pozór atrakcyjną dziewczyną, kompletnie
pozbawioną umiejętności nawiązywania kontak-
tów z ludźmi.Jej brak pewności siebie sprawiał, że
Mary z nikim się nie spotykała i pędziła samotną,
monotonną egzystencję.

Obserwując, jak jej młoda podopieczna cichutko

uwija się przy pracy, starając się nie zwracać na
siebie uwagi, Margaret często żałowała, że nie
posiada czarodziejskiej różdżki, która pozwoliłaby
tę szarą cichą myszkę przeistoczyć w pięknego,
barwnego ptaka.Wiedziała, że zmiana taka jest
możliwa, lecz mimo najlepszych chęci nie umiała
sprawić, by się dokonała.

Otworzyły się drzwi i do salonu wkroczyła Nelda

Wilson ze swą córką Jenną.Te kobiety były bez
wątpienia kolorowymi ptakami.Dwie pewne siebie,
bogate, drobne, bardzo atrakcyjne blondynki, nale-
żące do miejscowej elity.Margaret od lat ubierała
obie panie.Przed laty ubrała Neldę na jej pierwszy
bal, a obecnie szyła suknię na debiutancki bal jej
córki.Mimo jednak długiej znajomości, Margaret
umiała zachować niezbędny dystans.Nelda Wilson
znana była z tego, że do osób nie dorównujących jej
pozycją lubiła odnosić się jak do służących.Jenna

28

Beverly Barton

background image

była pod tym względem przeciwieństwem matki.
Traktowała wszystkich z naturalną uprzejmością
i serdecznością.

– Dzień dobry, Margaret – rzekła Nelda Wilson

na powitanie. – Jesteśmy trochę wcześniej, ale
Jennie zależało, żeby jak najszybciej przymierzyć
suknię.

– Jesteśmy na pani usługi – odparła Margaret.

– Mary zaraz przyniesie suknię i Jenna będzie ją
mogła przymierzyć.

Na jej znak Mary cichutko wysunęła się z salonu.
– Suknia jest gotowa – ciągnęła Margaret, prowa-

dząc obie panie w głąb pracowni. – Proszę łaskawie
spocząć – rzekła, wskazując Neldzie fotel, a zwraca-
jąc się do Jenny, dodała: – Panienkę zapraszam do
przymierzalni.

Z garderoby wyłoniła się Mary, niosąc na wiesza-

ku ręcznie haftowane białe cudo z jedwabnego
atłasu.Każdy kwiatek i każdy listek był dziełem
wielogodzinnej pracy rąk – głównie rąk Mary.

Margaret wprowadziła Jennę do przymierzalni.

Podczas gdy panienka rozbierała się, właścicielka
salonu zdejmowała suknię z wieszaka.Nikt prócz
niej nie wiedział, jaki magiczny sekret kryje w sobie
balowy strój.Wczoraj wieczorem zabrała suknię do
swej prywatnej pracowni, aby do jednej z fałd
przyszyć od spodu maleńką kieszonkę zawierającą
trzy czerwone płatki róż.Margaret robiła to tylko
dla niektórych młodych klientek, tych, które darzyła

29

Jenna

background image

szczególną sympatią, a kolory płatków dobierała do
charakteru każdej z nich.Czerwona róża symbolizo-
wała namiętność.Wszyciu czerwonych płatków
towarzyszyło specjalne życzenie.Margaret życzyła
Jennie, w której wyczuwała namiętną naturę, aby
idąc za odruchem serca, znalazła prawdziwą miłość.

Pomogła młodej pannie włożyć długą i ciężką

suknię, którą uważała za jedno ze swych najbardziej
udanych dzieł.Po zapięciu ostatniego guziczka ot-
worzyła przymierzalnię i poprowadziła Jennę przed
lustro.

W takim momencie młode klientki Margaret na ogół

wpadały w zachwyt, lecz Jenna tylko się uśmiechnęła.

– Jest prześliczna – powiedziała. – Bardzo pani

dziękuję.

– Proszę nie dziękować.Szycie sukni dla panienki

to prawdziwa przyjemność.Wyglądasz cudownie
– odparła Margaret.

Tymczasem pani Wilson w skupieniu krążyła

wokół córki.

– Rzeczywiście – przytaknęła Nelda. – Przeszłaś

samą siebie, Margaret.Sądzę jednak, że w pasie
dobrze by było troszeczkę zebrać, a dekolt mógłby
być nie tak głęboki.

Margaret spodziewała się, że Jenna gorąco zaopo-

nuje.Ta jednak milczała.Sprawiała wrażenie, jakby
do sukni i balu nie przywiązywała większej wagi.
Ciekawe, pomyślała Margaret.Dla większości zna-
nych jej panien pierwszy bal był bardzo ważnym

30

Beverly Barton

background image

wydarzeniem.Obojętność Jenny zdziwiła ją i za-
stanowiła.

Jenna wiedziała, że matka niepotrzebnie się wtrą-

ca.Suknia była piękna i leżała idealnie.Po prostu
pani Wilson musiała mieć zawsze ostatnie słowo
w każdej sprawie.

Tymczasem jej córka miała tylko jedną myśl

w głowie: wyrwać się stąd jak najszybciej i uwolnić
od matki.Jennę przez całą noc nękały niespokojne
sny, których głównym bohaterem był kowboj imie-
niem Brent.Nadal czuła na ustach smak jego poca-
łunku i pamiętała wrażenia, jakich doznawała w je-
go ramionach.Gdyby nie interwencja Dany i Katie,
spędziłaby ostatnią noc, kochając się z Brentem.
Byłaby dzisiaj kobietą; kobietą z doświadczeniem,
kobietą z przeszłością.Miałaby co wspominać do
końca życia, nawet gdyby została skazana na mał-
żeństwo z rozsądku z niekochanym mężczyzną.

– Osobiście dopilnuję poprawek – zapewniła

panią Wilson Margaret. – A czy poza tym suknia się
pani podoba?

– O tak, jest bardzo piękna – odparła zdawkowo

pani Wilson, po czym pokazała Margaret plecy, by
zwrócić się do córki ze słowami: – Musisz się
wreszcie zdecydować, który z młodych ludzi, jakich
ci zaproponowałam, będzie ci asystował podczas
balu.Nie rozumiem twojego uporu.

– To nie upór, mamo.Ja po prostu nie wiem,

31

Jenna

background image

z którym z twoich wybrańców zdołam wytrzymać
przez cały wieczór.

– Jak możesz mówić takie okropne rzeczy!

Wstydź się, córeczko! Co sobie Margaret o tobie
pomyśli? – Spojrzała na właścicielkę salonu, jakby
szukała w niej poparcia, i z głośnym westchnieniem
dodała. – Ach, ta dzisiejsza młodzież!

Margaret oddała Jennę w ręce Mary, która miała

pomóc jej się rozebrać po zaznaczeniu poprawek,
pani Wilson zaś zaproponowała chłodzący napój.

Jenna odetchnęła z ulgą, znalazłszy się poza

zasięgiem matczynego zrzędzenia.W gruncie rzeczy
nie miała nic przeciwko chłopcom, z którymi matka
chciała wysłać ją na bal.Znała ich niemal od
dzieciństwa, a niektórych nawet lubiła.Uważała
jednak, że skoro już musi uczestniczyć w tej grotesko-
wej imprezie, to przynajmniej powinna mieć prawo
wybrać sobie partnera według własnego gustu.

A miała na myśli konkretnego kandydata.Oczy-

wiście, o ile zdoła go odnaleźć.Może wczoraj
wieczorem w knajpie lubieżny kowboj Brent wy-
glądał niechlujnie i prostacko, lecz ostrzyżony i prze-
brany w smoking nie tylko będzie się godnie prezen-
tował, ale stanie się przedmiotem zazdrości wszyst-
kich jej koleżanek.

Tylko jak ma go zaprosić, nie mając pojęcia, gdzie

go szukać? Powiedział, że pracuje na jednym z okoli-
cznych rancz.Tak, ale na którym? Jak ma go
odszukać? Jeździć od rancza do rancza i pytać, czy

32

Beverly Barton

background image

znają kowboja imieniem Brent? Może to i jedyna
droga? W każdym razie na początek wybierze się na
ranczo Carsonów.Ostatecznie Fiona i Cara Carson
są jej przyjaciółkami od najmłodszych lat.

– Mogłaby się panienka obrócić? – poprosiła

Mary.

– Że co? Ach tak, już się robi. – Jenny zrobiła pół

obrotu. – Co u ciebie słychać, Mary?

– U mnie? Dziękuję, wszystko dobrze.
– To ty haftowałaś? – zapytała Jenna, podnosząc

kraj sukni.

– Tak, panienko. – Odpowiadając na pytania

Jenny, Mary coraz niżej pochylała głowę i coraz
głębiej wtulała ją w ramiona.

– Lubisz pracować u pani McKenzie?
– Och tak, bardzo.Tyle się od niej uczę.
Nelda Wilson powstała z fotela, podeszła do

Jenny i lekko zniżając głos, lecz nie na tyle, by Mary
nie mogła jej usłyszeć, zwróciła uwagę:

– Pamiętaj, moja droga, nie należy zanadto spou-

falać się ze służbą!

Jenny oblała się rumieńcem i zerknęła na Mary,

która jeszcze bardziej skuliła ramiona.Jak mama
może być tak bez serca? Jenna wiedziała jednak, iż
nie może teraz czynić matce wyrzutów, bo zwięk-
szyłaby tylko skrępowanie biednej Mary.Na szczęś-
cie w tej samej chwili do salonu weszła nowa
klientka, odwracając uwagę od nietaktownej uwagi
Neldy Wilson.

33

Jenna

background image

– O, pani Delarue! Miło mi panią widzieć – powi-

tała gościa właścicielka salonu. – Wybrałam dla pani
materiał na suknię, zaraz go przyniosę.

Piękna, rudowłosa Maddie Delarue była nie tylko

jedną z najbogatszych mieszkanek Teksasu, ale
i kobietą należącą do najwyższych kręgów towarzy-
skich.Jeżeli wzięła na siebie funkcję organizatorki
przyjęć specjalnych w klubie golfowym, to na pew-
no nie dla pieniędzy, których miała w bród.

Chciałabym być w jej położeniu, pomyślała Jen-

na: mieć niewiele ponad trzydziestkę i być od nikogo
niezależną, wolną kobietą!

– Maddie, kochanie! – Nelda wylewnie powitała

kobietę, mimo że zaledwie się znały. – Jak miło cię
spotkać!

Maddie pokwitowała słowa Neldy uprzejmym

uśmiechem, jakim, będąc osobą dobrze wychowaną,
miała zapewne w zwyczaju odpowiadać na dusery
lubiących przypodobać się bogaczce dalekich znajo-
mych.

– Dzień dobry, Neldo – odparła.
– Powiedz mi, moja droga – ciągnęła Nelda słodkim

głosem – jak przebiegają prace w klubie.Czy remont
instalacji wokół męskiej sali posuwa się naprzód?

– Tak, udało się na szczęście znaleźć znakomite-

go architekta.Nazywa się Ted Turner.Okazał się
nadzwyczajnie sprawny, ale, oczywiście, nawet on
nie sprawi cudu.Remont musi potrwać jeszcze
przez jakiś czas.Bądź jednak spokojna.– Maddie

34

Beverly Barton

background image

poklepała Neldę po ramieniu. – Ted uroczyście
obiecał mnie i Frances, że cały ciężki sprzęt zostanie
przed balem usunięty.

– A jak się miewa Frances? Muszę koniecznie do

niej zadzwonić.Może byśmy któregoś dnia wybrały
się we trzy na lunch? To pięknie z jej strony, że
zgodziła się przyjechać z Houston, aby objąć prze-
wodnictwo tegorocznego balu!

Jenna z przykrością i wstydem słuchała mat-

czynej paplaniny.Że też Nelda musi się zawsze
podawać za kogoś jeszcze ,,lepszego’’ niż jest, uda-
wać nie istniejącą zażyłość ze znanymi znakomitoś-
ciami, stale dodawać sobie prestiżu?

– Pomóż mi się od tego uwolnić, dobrze, Mary?

– poprosiła Jenna, chcąc jak najszybciej znaleźć się
jak najdalej od matki.

– Już się robi, panienko – odparła Mary, prowa-

dząc ją do przebieralni.

– I mów mi Jenna.
– Nie wiem, czy to wypada. Mama panienki...
– Jest najnieznośniejszą snobką po tej stronie

Oceanu Atlantyckiego.

Na twarzy Mary pojawił się lekki uśmiech.Jenna

parsknęła śmiechem, po czym z pomocą Mary
szybko wyzwoliła się z balowej sukni.

– Strasznie przepraszam za to, co powiedziała

moja matka.Musiało ci być przykro.

– Ja się takimi rzeczami nie przejmuję.Przywyk-

łam – cicho odparła Mary.

35

Jenna

background image

– Pewnie tak.Ale to nie było ładne.
Po wyjściu Mary Jenna ubrała się z powrotem

w białe spodnie i żółtą jedwabną bluzkę, po czym
wyjęła z torby grzebień i kosmetyczkę.Rozczesała
swe długie jasne włosy, a następnie zabrała się do
poprawiania dyskretnego makijażu.No, jestem go-
towa, powiedziała do siebie, chowając lusterko.
Pojedzie teraz na ranczo Carsonów.Nawet jeżeli nie
dowie się niczego o miejscu pobytu Brenta, to
przynajmniej odpocznie od własnej matki.

Ranczo Carsonów obejmowało ponad sześć tysię-

cy hektarów i słynęło w okolicy z wysoko po-
stawionej hodowli bydła.Jennę, która urodziła się
i wychowała w mieście, wiejska posiadłość znajo-
mych nigdy nie przestała zadziwiać swym ogro-
mem.W końcu jej ojciec nie był hodowcą bydła, lecz
bankowcem.Zarazem jednak Jenna uważała się po
części za wiejskie dziecko.Umiała nie tylko strzelać
z dubeltówki, ale także nieźle czuła się w siodle.Po
ukończeniu gimnazjum dostała od ojca w prezencie
klacz imieniem Mara, którą trzymała w wynajmo-
wanej stajni w Mission Creek i którą dosiadła
dzisiaj, wybierając się do Carsonów.Już z daleka
zobaczyła ich rozległy dom o dwunastu pokojach.

Jako jedynemu dziecku bardzo zamożnych rodzi-

ców, Jennie od dzieciństwa na niczym nie zbywało.
Jej rodzice bywali w tych samych kręgach towarzys-
kich, co państwo Carsonowie, toteż Jenna znała

36

Beverly Barton

background image

dobrze całą rodzinę.Fiona, którą uprzedziła telefoni-
cznie o swym zamiarze, ucieszyła się, słysząc, że
Jenna chce przyjechać do nich na całe popołudnie.
Jednakże Jenna nie powiedziała przyjaciółce, iż
głównym jej celem jest zasięgnięcie języka na temat
tajemniczego kowboja.Wystarczy na miejscu zapy-
tać brata Fiony, Flynta Carsona, czy ostatnimi czasy
nie przyjął kogoś do pracy.A jeśli nawet Brent nie
pracuje u niego, Flynt może się orientować, u które-
go z okolicznych ranczerów w ciągu ostatnich paru
tygodni pojawił się nowy kowboj.

W drodze na ranczo Jenna usiłowała sobie wy-

tłumaczyć, że poznany wczoraj w barze kowboj nie
jest jedynym mężczyzną na świecie i że oprócz niego
istnieje wielu innych, nie mniej atrakcyjnych i do-
świadczonych facetów, którzy mogliby ją wprowa-
dzić w nieznany świat nieokiełznanych uciech i na-
miętności.Jednakże perswazje te przynosiły nader
mierny skutek.Im dłużej myślała o Brencie, tym
większej nabierała pewności, iż pragnie jego, i tylko
jego.

Co prawda samo odnalezienie Brenta nie daje

jeszcze gwarancji, że wszystko pójdzie po jej myśli.
Uciekł przecież wczoraj jak niepyszny, kiedy się
okazało, że się jeszcze uczy.A mogło być tak
cudownie! Że też Dana i Katie musiały się wtrącić
i wszystko popsuć.Po cholerę przylatywały jej na
ratunek? Jeszcze chwila i odjechałaby samochodem
Brenta w jakieś ustronne miejsce.Wyobraziła sobie,

37

Jenna

background image

jak mu się oddaje, i poczuła zawrót głowy.Wczoraj
wieczorem, jadąc do baru, nie miała najmniejszego
zamiaru wdawać się w romans, chciała się po prostu
wyszaleć.Ale poznała Brenta i od tej chwili myślała
tylko o tym, jak bardzo chciałaby się z nim kochać.

Znalazłszy się na podjeździe, Jenna skręciła ku

stajniom i zobaczyła wybiegające zza domu Fionę
i Carę.Obie miały na sobie kostiumy kąpielowe, o ile
jednak kostium Cary był normalny, jednoczęścio-
wy, to na widok dwóch opasujących ciało Fiony
wąskich pasków materii Jenna lekko się zgorszyła,
lecz natychmiast zgromiła się w duchu za ten
pruderyjny odruch starej dewotki.

– Wzięłaś kostium kąpielowy? – zapytała ją

Fiona. – Chyba ci mówiłam, że spędzimy popołu-
dnie nad basenem?

– Nie, nie miałam czasu pojechać do domu.

Miałam nadzieję, że coś mi pożyczycie.

– Oczywiście.Odprowadź konia do stajni, a potem

przyjdź do przebieralni, coś ci znajdziemy. – Potrząsa-
jąc długimi do ramion, ciemnymi włosami Fiona
ruchem głowy wskazała położony za domem basen.

– No nie wiem.Idźcie się kąpać, a na mnie nie

czekajcie.Mam coś do załatwienia – odparła Jenna.
– Prawdę mówiąc, chciałabym najpierw porozma-
wiać z Flyntem.Nie wiecie, gdzie go znajdę?

– Co masz do Flynta? Bo jeżeli chcesz go zaprosić

na basen, to ja protestuję – oświadczyła Fiona.
– Popsuje nam tylko zabawę.

38

Beverly Barton

background image

– Fiona, jak możesz tak mówić! – zgromiła

siostrę Cara. – Jakbyś nie pamiętała, co przeszedł.
Nie wiem, czy byłabyś zabawna, gdybyś tak jak
Flynt straciła w tragicznych okolicznościach najbliż-
szą osobę.

– Masz rację, przepraszam i odwołuję – z głębo-

kim

westchnieniem

zreflektowała

się

Fiona.

– Wiem, spotkało go straszne nieszczęście.Po prostu
nie mogę patrzeć na jego zgnębioną minę.Chciała-
bym, żeby jak najszybciej znalazła się jakaś kobieta
i przywróciła mu ochotę do życia.

– Idź sama na basen, a ja dowiem się, gdzie jest

Flynt – zdecydowała jej siostra.A kiedy Fiona
oddaliła się, zwróciła się do Jenny z pytaniem:
– Możesz mi powiedzieć, jaki masz interes do
Flynta?

Jenna zawahała się.Mimo różnicy wieku – Fiona

i Cara były od niej sześć lat starsze – bardzo lubiła
bliźniaczki i była z nimi zaprzyjaźniona.Podziwiała
śmiałą, trochę wyzywającą Fionę, lecz miała lepszy
kontakt ze skromną i bezpretensjonalną Carą, która
podobnie jak Jenna (w każdym razie do wczoraj)
zachowywała się jak przystało ,,statecznej panien-
ce’’.

– Chcę się dowiedzieć, kogo zatrudniacie na

ranczu.A właściwie chodzi mi o jednego człowieka
– przyznała się Jenna.

– Nie powiesz mi, dlaczego interesuje cię jeden

z naszych pracowników? – zaciekawiła się Cara.

39

Jenna

background image

– Powiem, ale później.A teraz bądź tak miła

i dowiedz się, gdzie znajdę Flynta.Zresztą wcale nie
jestem pewna, czy ten człowiek u was pracuje.Po
rozmowie z Flyntem wszystko ci wytłumaczę.
Obiecuję.

– No dobrze, ale trzymam cię za słowo.Od-

prowadź Marę do stajni, a potem idź do pokoju
kąpielowego i wybierz sobie kostium.Jest ich tam
z dziesięć, na pewno któryś będzie na ciebie pasował.
A ja przez ten czas postaram się znaleźć Flynta.

Brent skończył czyścić Lucky’ego.W ciągu dłu-

gich lat w Chicago zdążył zapomnieć, jakich wspa-
niałych przeżyć dostarczała mu kiedyś jazda konna.
Jednym z głównych uroków życia na ranczu, myś-
lał, jest to cudowne poczucie swobody, jakiego
doznaje jeździec, galopując po ciągnącej się po
horyzont prerii.Co prawda od śmierci ojca nie
jeździł do Kansas City, lecz zachował tamtejsze
niewielkie ranczo, którym zajmowało się kilku wy-
najętych pracowników.Może warto by zacząć spę-
dzać urlopy na ranczu? Oczywiście jeżeli kiedykol-
wiek weźmie prawdziwy urlop.Przez ostatnie lata
stał się niemal modelowym pracoholikiem.Praca,
której poświęcał dziewięćdziesiąt procent czasu,
pochłaniała go do tego stopnia, że w krótkich
wolnych chwilach nie miał głowy na nic prócz
przelotnych romansów.

Przestań myśleć o tej cholernej smarkuli z col-

40

Beverly Barton

background image

lege’u, powiedział sobie.Po prostu chciała sobie
poszaleć.W dodatku jest od ciebie o siedem lat
młodsza.Tego tylko brakowało, żebyś wdał się
w awanturę z jakąś narwaną młódką.Ale ładna to
ona jest.No i co z tego? Mało jest ładnych kobiet na
świecie? Tak, ale Jenna ma w sobie coś takiego! Nie
pamiętał, by kiedykolwiek jakaś kobieta zrobiła na
nim tak piorunujące wrażenie.No trudno, rzeczywi-
ście jest niesamowicie pociągająca, i miałeś na nią
cholerną ochotę.Ale zapomnij o niej! Nigdy jej
więcej nie zobaczysz.I bardzo dobrze, bo nie wiado-
mo, czym by się to skończyło.

Odłożywszy szczotki na miejsce, Brent poszedł

w kąt stajni po obrok dla konia.Jak tylko zrobi tutaj
porządek, pójdzie na krótki odpoczynek do baraku,
w którym pracujący na ranczu ludzie mają swoje
kwatery.Później zdąży wziąć prysznic i ogolić się.
Nie miał na sobotni wieczór żadnego konkretnego
planu, wiedział tylko, że na pewno nie pojedzie
znowu do baru.Nie chciał ryzykować ponownego
spotkania z Jenną.Nie wiadomo, czy zwariowanej
dziewczynie nie przyjdzie do głowy szukać go
w knajpie, w której się poznali.Sposób, w jaki na
parkingu zareagowała na jego pieszczoty, nie pozo-
stawiał wątpliwości, że była gotowa pójść na całość.
Gdyby nie pojawienie się dwóch koleżanek, jak nic
wylądowałby z dziewczyną w łóżku.

No i co by się stało? To, że jest sporo od niego

młodsza i chodzi do college’u, wcale nie musi

41

Jenna

background image

dowodzić braku doświadczenia.Sprawiała wrażenie
kobietki, która niejedno w życiu widziała.Dopiero
na widok dwóch przyjaciółek coś go wczoraj tknęło.
Pomyślał sobie, że ma chyba do czynienia z nowi-
cjuszkami.No, może nie zupełnymi niewiniątkami,
ale dziewczynami mało wprowadzonymi w sprawy
męsko-damskie.

Napełniwszy wiadro obrokiem, Brent skierował

się do boksu konia.Wychodząc zza rogu stajni,
zderzył się z kobietą, która z piskiem odskoczyła.

– Bardzo panią przepraszam – powiedział, pod-

nosząc wzrok na osobę, której omal nie zwalił z nóg.

Zobaczył wpatrzoną w niego parę błękitnych

oczu, na których widok ciarki przeszły go po grzbie-
cie.Jenna! To niewiarygodne! Jak go tutaj znalazła?

– Brent! – wykrzyknęła Jenna.
Niech mnie diabli, jeżeli nie jest tym spotkaniem

tak samo zaskoczona jak ja! Brent uśmiechnął się,
uchylając kowbojskiego kapelusza.

– Witaj, ślicznotko! – powiedział. – Co cię tu

sprowadza?

– Ja... Przyjechałam z wizytą do Cary i Fiony.

Jesteśmy przyjaciółkami.

– A już sobie pomyślałam, że postanowiłaś mnie

odszukać. – Czy jestem aż tak zarozumiały, aby
naprawdę wierzyć, że po wczorajszym pocałunku
taka piękna dziewczyna nie może o mnie zapom-
nieć? Mnie faktycznie doprowadziła do szaleństwa,
ale skąd mogę wiedzieć, czy z nią było podobnie?

42

Beverly Barton

background image

Chociaż nie można tego wykluczyć, uznał po namy-
śle.

– Domyślam się, że pracujesz tutaj – odparła

Jenna, a jej twarz rozświetlił promienny uśmiech.

Brent miał nieodpartą ochotę ująć jej twarz

w dłonie, schylić się do jej ust i sprawdzić, czy drugi
pocałunek będzie równie słodki jak pierwszy.

– Tak jest, właśnie tutaj.
Jenna nie odrywała od niego oczu.Dosłownie

pożerała go wzrokiem.Jeżeli natychmiast nie prze-
stanie, nie odpowiadam za swoje czyny, pomyślał
Brent.Czy ta szalona dziewczyna naprawdę nie
zdaje sobie sprawy, jak na niego działa?

– No popatrz, co za spotkanie! Miło mi cię

widzieć – zaśmiała się. – Fajnie, że cię odnalazłam.

– To znaczy, że mnie szukałaś?
– Tak jakby – odparła. – Miałam zamiar zapytać

Flynta, czy nie zatrudnił ostatnio nowego pracow-
nika.

– Więc jednak przyjechałaś w nadziei, że mnie

odnajdziesz.

– Można tak powiedzieć – przyznała.
– Niestety, nic się od wczoraj nie zmieniło – od-

parł, obrzucając ją taksującym spojrzeniem, od dłu-
gich blond włosów aż po czubki wymyślnych,
czerwonych butów do konnej jazdy. – Nadal jesteś
dwudziestojednoletnią smarkatą studentką z col-
lege’u.

– Inne rzeczy też się nie zmieniły – odrzekła,

43

Jenna

background image

patrząc mu śmiało w oczy i podchodząc tak blisko,
że ich ciała niemal się zetknęły. – Na przykład to, że
dziś mam na ciebie taką samą ochotę jak wczoraj.

Rany boskie! Czy ta wariatka zdaje sobie sprawę

z tego, co mówi? Może jednak pomylił się co do niej.
Może nie jest takim niewiniątkiem, za jakie ją
uznał?

– Uważaj, dziecino, bo narobisz sobie kłopotu.
– Niczego tak nie pragnę, jak narobić sobie kłopo-

tu – odparła, przykładając dłoń do jego piersi.

– Popisujesz się czy chcesz komuś coś udowod-

nić?

– Tylko sobie – odparła.W jej oczach malowało

się wiele różnych rzeczy: prośba, zachęta, zmiesza-
nie. – No więc jak będzie? Umówisz się ze mną na
wieczór i nauczysz, jak osiągnąć szczęście?

– Niczego bardziej nie pragnę – odrzekł Brent bez

wahania.Jest tylko jeden sposób, by się o Jennie
dowiedzieć prawdy.Po dzisiejszym wieczorze
wszystko stanie się jasne.Będzie wiedział, na czym
stoi.

44

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Odłożywszy maszynkę do golenia, sięgnął po

batystową koszulę, którą sam przed chwilą wy-
prasował.Już wkrótce się dowie, kim jest naprawdę
ponętna Jenna: rozwydrzoną pannicą, niewiniąt-
kiem czy jednym i drugim po trochu.Brent dopiero
po nieoczekiwanym spotkaniu w stajni zdał sobie
sprawę, jak nieroztropnie postąpił, godząc się na
wieczorną randkę.Zdrowy rozsądek powinien był
go ostrzec przed nawiązywaniem bliższych kontak-
tów z tak młodą dziewczyną.Cóż, kiedy żadnej
kobiety nie pożądał tak jak jej.

Z niespokojnych rozmyślań wyrwało go głośne

pukanie do drzwi.Dwuosobowy pokój, jaki dzielił
z kowbojem, który wyjechał na weekend do rodziny
do Kingsville, stanowił część budynku mieszkalnego
dla robotników i obejmował cztery podobne kwate-
ry.Robotnicy pracowali na zmianę przez okrągły

background image

tydzień, korzystając w wyznaczonych odstępach
z wolnych dni.

– Kto tam? – zawołał.
– To ja, Flynt.
– Wejdź.Drzwi są otwarte.
Krzepko zbudowany, niebieskooki i płowowłosy

Flynt nieodparcie przypominał Brentowi Steve’a
McQueena, słynnego gwiazdora filmowego z lat
sześćdziesiątych.Odznaczał się urodą typowego
,,silnego mężczyzny’’.Brent i Flynt znali się od lat,
darzyli wzajemną sympatią i szacunkiem.Potem
zdarzyła się tragedia; Monica, ukochana żona Flyn-
ta, zginęła w wypadku samochodowym, będąc
w ciąży.Brent nie dziwił się, że Flynt rozpił się
wtedy z rozpaczy, ale choć zdołał wyzwolić się
z nałogu, nie był już dzisiaj tym samym człowie-
kiem co kiedyś.Dawny wesoły czaruś zginął bez
śladu.

– Nie zabiorę ci wiele czasu – powiedział Flynt,

wchodząc do pokoju. – Wiem, że jesteś umówiony.

– Czy to stwierdzenie faktu, czy domysł? – roze-

śmiał się Brent. – Ale powiedz, o co chodzi.Czy coś
się stało?

– Nic się nie stało i mam nadzieję, że się nie stanie

– z powagą odparł Flynt.Zamilkł na chwilę, jakby
szukał słów. – Widzisz, znam Jennę Wilson od
małego.Nawiasem mówiąc, do niedawna uważałem
ją za dziecko.Nasze rodziny są z sobą zaprzyjaź-
nione od pokoleń.

46

Beverly Barton

background image

– Ach tak! – Brent poczuł nieprzyjemne ściskanie

w żołądku. – Co chcesz mi powiedzieć: że jestem dla
niej za stary, czy że sam się nią interesujesz?

Przez twarz Flynta przebiegł grymas bólu.
– Widzisz, Jenna przyjaźni się z moimi siostrami,

którym opowiedziała o waszym wczorajszym spot-
kaniu w barze.A także o waszej dzisiejszej randce.
W ogóle przyjechała do nas, bo chciała mnie wypy-
tać o ciebie.

– Możesz wreszcie przejść do rzeczy? – zniecier-

pliwił się Brent. – Zaczynam się czuć jak uczniak
wezwany na dywanik do dyrektora szkoły.

– Przepraszam, nie powinienem się wtrącać w to,

z kim się umawiasz i po co.Ale co do Jenny
chciałbym ci coś wyjaśnić.Jej zachowanie mogło cię
zmylić.Jestem gotów przysiąc, że do wczoraj nie
była nigdy w tego rodzaju knajpie.Matka trzymała
ją zawsze na krótkiej smyczy.Bardzo krótkiej.

– Kapuję.
– Liczę na twoją wyrozumiałość.Nie mam poję-

cia, co jej strzeliło do głowy, żeby podrywać nie-
znajomego kowboja i umawiać się z nim na randkę,
ale zapewniam, że nie ma na ogół takiego zwyczaju.
– Flynt poważnie popatrzył Brentowi w oczy, jakby
chciał się upewnić, czy został dobrze zrozumiany.

– Pojmuję.Jenna to porządna dziewczyna.
– Tak – potwierdził Flynt. – Nie chciałbym, żeby

popełniła jakieś głupstwo i narobiła sobie kłopotu.

– Człowieku, ta dziewczyna o niczym innym nie

47

Jenna

background image

marzy.Jeśli nie ze mną, zrobi to z pierwszym
lepszym, jaki się nawinie.

– No to mam jeszcze większą prośbę.Spróbuj tak

nią pokierować, żeby poczuła, na co się naraża,
wypuszczając się sama na podobne eskapady, ale nie
dopuść do tego, żeby naprawdę się sparzyła.Mogę
na ciebie liczyć?

– No dobra – odparł Brent z lekkim uśmiechem.

– Zabiorę ją do kina, a potem zaproszę na hambur-
gery.Może jedna randka z podstarzałym prostakiem
wystarczy i panienka straci ochotę na tanie uciechy.

– Oby tak było – westchnął Flynt, kierując się ku

wyjściu.Otwierając drzwi, przystanął jeszcze i do-
dał przez ramię: – Kiedy po nią przyjedziesz, bądź
przygotowany na spotkanie z Neldą Wilson.Mamu-
sia dostanie pewnie ataku, kiedy się zorientuje, że jej
córeczka wybiera się na randkę z parobkiem z ran-
cza.

Po wyjściu Flynta Brent szybko dokończył toale-

tę, nasadził na głowę kowbojski kapelusz, po czym
wziął kluczyki do zakupionej z trzeciej ręki przed
przyjazdem na ranczo używanej półciężarówki.
Uśmiechnął się pod nosem na myśl o minie, jaką na
jego widok zrobi Nelda Wilson.Pogwizdując pod
nosem, zamknął za sobą drzwi pokoju i wyszedł
z domu.

– Kto to jest? – chciała wiedzieć Nelda. – Gdzie

go poznałaś? Jak się nazywa?

48

Beverly Barton

background image

– Uspokój się, mamo! – poprosiła Jenna, wy-

glądając przed okno i niespokojnie zerkając na
zegarek.Siódma, a Brenta ani śladu.Powinien już
być.Czyżby się rozmyślił? A może Flynt ostrzegł go,
żeby się z nią nie spotykał?

– Dziwnie się zachowujesz – oświadczyła matka.

Z niezadowoloną miną przyjrzała się córce, która
wybierała się na randkę w dżinsach, czerwonej
bluzce bez rękawów i wysokich czerwonych butach.
– I jak tyś się ubrała? Wyglądasz, jakbyś szła nie na
randkę, tylko na rodeo.

– Ubrałam się tak jak trzeba.Nie zabierze mnie

do eleganckiej restauracji, do teatru ani na balet.

– No więc dokąd?
– Dokładnie nie wiem, ale tam, gdzie pojedzie-

my, dżinsy będą najodpowiedniejszym strojem.

– Cóż to za chłopiec, który zaprasza młodą...
– Brent nie jest chłopcem.To dorosły mężczyz-

na, ma prawie trzydzieści lat.Z gatunku tych,
którzy lubią pić piwo i grywać w bilard w podrzęd-
nych lokalach w rodzaju ,,Baru pod Sakwą’’.Jest
kowbojem, fizycznym robotnikiem zatrudnionym
na ranczu.

Jenna sama nie wiedziała, skąd wzięła odwagę, by

przyznać się matce, kim jest mężczyzna, z którym
się umówiła.

– Kowbojem? Robotnikiem fizycznym? – wykrzy-

knęła Nelda, chwytając się za serce, jakby miała paść
trupem. – Nigdzie z nim nie pójdziesz! Zabraniam!

49

Jenna

background image

Jenna z trudem powstrzymała uśmiech na widok

malującego się na twarzy matki wyrazu świętego
oburzenia.Jednocześnie kątem oka dostrzegła zajeż-
dżającą pod dom półciężarówkę.

– Cześć, mamo! – zawołała, wybiegając z pokoju

i kierując się do holu. – Nie czekaj na mnie, nie wiem,
o której wrócę!

– Jenna!!!
– On już czeka.Muszę iść – powiedziała Jenna,

zatrzymując się z ręką na klamce.

– Niech czeka.Nie pozwolę, żebyś spotykała się

z byle kim.Co ludzie sobie pomyślą, jeśli cię zobaczą
w takim towarzystwie?

Musisz się zdecydować: teraz albo nigdy, myślała

Jenna.Jeżeli się zawahasz, jeżeli ulegniesz, już nigdy
się nie wyzwolisz, nigdy nie zaczniesz decydować
o sobie.Szybko! Uciekaj, nim opuści cię odwaga!

Jenna otworzyła drzwi, wypadła z domu i rzuciła

się biegiem ku zaparkowanej na podjeździe pół-
ciężarówce.Brent na jej widok wysiadł z szoferki
i okrążywszy samochód, otworzył przed nią drzwi.
Jenna zaś na powitanie objęła go za szyję i mocno
pocałowała w usta.Niech mama zobaczy!

Gdy tylko Jenna wypuściła go z objęć, Brent

szybko pomógł jej wsiąść i zatrzasnął drzwi.Kątem
oka dostrzegł drobną elegancką panią, która stała
w otwartych drzwiach domu w pozie kobiety
zamienionej w słup soli.Była nią bez wątpienia
oburzona matka Jenny.Brent szybko wskoczył na

50

Beverly Barton

background image

siedzenie i ruszył z piskiem opon.Trzeba odjechać,
zanim mamusia oprzytomnieje i rzuci mu się do
gardła.

– Ta pani, która spiorunowała mnie wzrokiem,

to była twoja matka? – zwrócił się do Jenny, kiedy
z bocznej uliczki wyjechali na główną drogę.

– Nie podobało jej się, że umówiłam się z najem-

nym robotnikiem – odparła Jenna, przysuwając się
do niego na siedzeniu tak blisko, że dotykali się
biodrami.

Niewiele myśląc, Brent oderwał prawą rękę od

kierownicy i otoczył dziewczynę ramieniem.

– A, więc to tak? Buntujesz się przeciwko rodzi-

cielskiej władzy?

– To też – odparła szczerze. – Ale nie to jest

najważniejsze.Chodzi przede wszystkim o ciebie.
Od wczoraj, odkąd cię poznałam, coś we mnie pękło
i poczułam, że jestem gotowa poważyć się nie wiem
na co, byle móc cię widywać.

– Uważaj, kotku! To tylko randka.W dodatku

pierwsza.A musisz wiedzieć, że z zasady nie dobie-
ram się do dziewczyn na pierwszej randce.

Jenna niefrasobliwym śmiechem pokwitowała

jego oświadczenie.

– Nie opowiadaj byle czego, będzie cudownie.

– Oparła mu głowę na ramieniu i przymknęła oczy.

Brent miał wrażenie, że przez jego ciało przebiega

prąd.Ufność z jaką się do niego tuliła, przyprawiała
go o dziwne, mieszane uczucia.Pierwszy raz

51

Jenna

background image

w życiu przeżywał coś podobnego: z jednej strony
marzył, by zaciągnąć Jennę do łóżka i kochać się z nią
do upadłego, a równocześnie pragnął ją przed sobą
uchronić.Z czego wynika, że jeśli Jenna ma pozostać
nietknięta, ich pierwsza randka musi być ostatnią.
W przeciwnym razie, prędzej czy później nie oprze
się pokusie.A wtedy będzie miał do czynienia nie
tylko z Flyntem, ale i z własnym sumieniem.

Wjechał na parking podmiejskiej restauracji Bur-

ger Barn, w miejscu, gdzie przez okienko obsługiwa-
no automobilistów, głównie nastolatków i rodziny
z dziećmi.Na widok zbliżającej się kelnerki Brent
odkręcił okienko i zwrócił się do Jenny.

– Na co masz ochotę? – zapytał. – Hamburgera

czy hot doga? A może coś z grilla?

Jenna jednak odsunęła się od niego i siedziała

wciśnięta w kąt z odętą miną.Najwyraźniej spo-
dziewała się czegoś więcej niż wizyty w kinie oraz
w barze z hamburgerami.Ale co innego może zrobić
mężczyzna w jego położeniu, pragnący uszanować
jej cnotę?

– Nie jestem głodna – odburknęła.
– Na pewno?
– Na pewno.
– To może się czegoś napijesz?
– Dobra, może być cola.
– Czym mogę służyć? – Kelnerka z uprzejmym

uśmiechem zwróciła się do Brenta.

52

Beverly Barton

background image

– Poproszę o dwie duże cole – odparł, odwzajem-

niając uśmiech. – I największą porcję smażonych
krążków cebuli.

– Krążki cebuli? – zasyczała Jenna, gdy kelnerka

odeszła od okienka. – Chcesz, żeby pachniało ci z ust
cebulą?

– Sądziłem, że razem je zjemy – zauważył Brent

z przekornym uśmiechem. – Czego się dąsasz? Jesteś
z czegoś niezadowolona?

Jenna posłała mu wściekłe spojrzenie.
– Mam pytanie – zaczęła surowo. – Czy wszyst-

kie kobiety, z którymi się umawiasz, zabierasz do
kina i na hamburgery z okienka? Taki już masz
zwyczaj?

– Jakie ,,wszystkie kobiety’’? – Brent omal nie

parsknął śmiechem.Czyżby uważała go za arab-
skiego szejka otoczonego haremem uległych nie-
wiast?

– Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi.Do

kina i na hamburgery to ja mogę sobie pojechać
z byle kim – oświadczyła z pretensją w głosie.
– Myślałam, że pojedziemy w jakieś zabawne miej-
sce, gdzie coś się dzieje.Choćby do ,,Baru pod
Sakwą’’.

– Przecież to tylko zadymiona pijacka speluna.

Nie jest to najodpowiedniejsze miejsce dla takiej
dziewczyny jak ty.

– A skąd niby wiesz, co jest dla mnie odpowied-

nie, a co nie? Co ci o mnie naopowiadali?

53

Jenna

background image

– Nikt mi nie musiał niczego opowiadać – wyparł

się. – Wystarczy dobrze ci się przyjrzeć.Nie trzeba
być geniuszem, aby odgadnąć, że jesteś... hm...
panienką z dobrego domu, a nie wytrawną pod-
rywaczką, za jaką chciałabyś uchodzić.

– Jeśli mnie pamięć nie myli, wczoraj byłeś

innego zdania – odrzekła, patrząc Brentowi wyzy-
wająco w oczy. – Dałeś się nabrać, nie wypieraj się.
Dobrze wiesz, że gdyby nie Dana i Katie, zabrałbyś
mnie z sobą i przespał się ze mną.

– Pewnie tak.No i co z tego? Nawet gdyby do

tego doszło, co by z tego wynikło? Obojętny seks
między dwojgiem ludzi, którzy przypadkowo się
spotkali.Nic więcej.

– Zgoda.Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć

– odparła, przysuwając się do niego na siedzeniu.
– Masz rację, skończyłam zaledwie dwadzieścia
jeden lat i w sprawach seksu nie mam żadnego
doświadczenia.Czy nie rozumiesz, że właśnie dlate-
go wybrałam ciebie? Od pierwszej chwili wiedzia-
łam, że nie znajdę lepszego nauczyciela.Chcę, żebyś
to ty wszystkiego mnie nauczył.Mam po dziurki
w nosie bycia grzeczną panienką z dobrego domu!

O rany, pomyślał Brent, to ci dopiero oświad-

czyny! Na chwilę odebrało mu mowę.Co ja mam
z tą dziewczyną zrobić? Przecież nie mogę jej
powiedzieć, że o niczym bardziej nie marzę jak
o tym, by przystąpić niezwłocznie do realizacji jej
planu.Muszę się pilnować, żeby nie stracić głowy.

54

Beverly Barton

background image

W okienku pojawiła się kelnerka, podając im

zamówioną colę i pojemnik z cebulowymi krążkami.
Popijali colę, podając sobie nawzajem do ust krążki.
Jenna powoli zaczęła się odprężać; twarz jej powese-
lała, a w kącikach ust pojawił się uśmieszek.

– Mam propozycję – odezwał się Brent. – Poje-

dziemy do baru, ale mi obiecaj, że będziesz się
przyzwoicie zachowywać.

– Obiecuję! Jesteś cudowny! – wykrzyknęła Jen-

na, wpadając w podniecenie. – Nie zrobię niczego,
czego ty sam nie chciałbyś zrobić.

Niech to szlag!

Czuła się cudownie w jego ramionach.Tańcząc

z Brentem w rytm powolnej, upajającej muzyki,
miała wrażenie, iż stapia się w jedno z tym silnym,
podniecającym mężczyzną.Brent początkowo za-
chowywał się z rezerwą, potwierdzając jej podej-
rzenie, że Flynt ostrzegł go, by trzymał się z daleka
od wypieszczonej córeczki Neldy Wilson.Ale ona im
pokaże! Nie pozwoli żeby ktokolwiek ani cokolwiek
pokrzyżowało jej upojne plany! Przez dwadzieścia
jeden lat potulnie czekała, nie śmiejąc przeciwstawić
się matce, ale od dziś nic jej już nie powstrzyma.
Rozwinie skrzydła i wyrwie się na swobodę.Po-
frunie razem z Brentem Jamesonem na księżyc!

Zarzuciła mu ręce na szyję, wspięła się na palce

i pocałowała go w usta.Niczym się nie krępując,
po środku parkietu, na oczach wszystkich.Nie

55

Jenna

background image

obchodziło jej, kto ją zobaczy ani co sobie o niej
pomyśli.Brent odwzajemnił pocałunek: w pierwszej
chwili delikatnie, lecz gdy Jenna powiodła czubkiem
języka po jego wargach, wpił się namiętnie w jej
usta.Przytulona całym ciałem do Brenta, czuła
pulsowanie jego nabrzmiewającego członka.Nie-
świadomie, instynktownie poddawała się władzy
zmysłów.Jęknęła cicho, domagając się, by prowa-
dził ją dalej i dalej.

Jakie było jej zdziwienie, kiedy zaledwie po paru

chwilach Brent gwałtownie się cofnął, wyzwolił z jej
ramion i podniósłszy głowę, zaczerpnął tchu.

– Chodźmy odpocząć przy stoliku i napić się

czegoś – zaproponował, wyprowadzając ją za rękę
z parkietu.

Poczuła się boleśnie odrzucona.Odwróciła się od

niego.Łzy napłynęły jej do oczu.Jak mógł przerwać
coś tak cudownego? Czy to możliwe, by nic do niej
nie czuł? Opuściła parkiet, była jednak tak roz-
goryczona, że nie chciała na Brenta ani patrzeć, ani
z nim rozmawiać.

– Muszę iść do toalety – oświadczyła.
Brent skinął głową.
– Ja tymczasem zamówię coś do picia – odparł.
Usiadł przy stoliku i zamówił dwie lemoniady.

Kelnerka zdążyła przynieść napoje, Brent dopijał
resztkę swej lemoniady, a Jenna wciąż nie wracała.
Gdzie się, u licha, podziewa?

Na pewno poczuła się dotknięta tak kategorycz-

56

Beverly Barton

background image

nym przerwaniem pocałunku.Ale czy nie zdawała
sobie, u licha, sprawy, co by z tego wynikło?
Niewiele brakowało, a przestałby nad sobą pano-
wać, wywlókł ją z lokalu, zaciągnął do samochodu
i wyzbywszy się resztek rozsądku, dobrał się dziew-
czynie do majtek! Czy pomyślała o tym? Oczywiś-
cie, że tak.Doskonale wiedziała, jak bardzo go
podnieca i naumyślnie usiłowała go sprowokować.

Rozejrzał się po lokalu, szukając Jenny wzrokiem.

Natychmiast ją dostrzegł i aż sapnął ze złości.Stała
przy barze w towarzystwie kowboja, który najbez-
czelniej ją obmacywał.A ona równie bezczelnie
flirtowała i wdzięczyła się do tego obleśnego faceta.
Brent nie musiał się wysilać, by odgadnąć, co mu
chciała pokazać, lecz w tej chwili musiał przyjąć
narzucone przez nią warunki.Potem się z nią
policzy, ale na razie nie ma wyboru.Jeżeli natych-
miast się nie wtrąci, to albo będzie musiał za chwilę
wdać się z facetem w bójkę, albo zostawić Jennę
własnemu losowi, co z różnych powodów nie wcho-
dziło w grę.

Brent zerwał się na równe na nogi, równocześnie

wyciągając portfel i rzucając na stół kilka bank-
notów.Szybkim krokiem ruszył w kierunku baru,
omijając po drodze stoliki.W pewnej chwili zoba-
czył, że kowboj kładzie Jennie rękę na ramieniu,
i zazgrzytał zębami.Po dziesięciu sekundach dotarł
w rejon baru, zaszedł Jennę od tyłu i objął ją ręką
w pasie.Jenna podskoczyła.

57

Jenna

background image

– Widzę, skarbie, że wracając z toalety, wybrałaś

nieco okrężną drogę – powiedział, muskając ustami
jej szyję.

Zorientowawszy się, że to Brent, Jenna przytuliła

się do niego, najwyraźniej odprężona i zadowolona.

– Ach, przepraszam – rzekła. – Czyżbyś się

niepokoił, co się ze mną stało?

Brent podniósł głowę i zderzył się wzrokiem

z obskakującym ją facetem przy barze.Męskim
spojrzeniem dał mu bez słów do zrozumienia, że
zalecając się do Jenny, wkroczył na cudzy teren.Ona
jest moja, mówiło milczące przesłanie.Tamten
zrozumiał.Przez krótką chwilę jeszcze się wahał, po
czym machnął ręką, uśmiechnął się dobrodusznie
i odsunął od Jenny.

– Idziemy, skarbie – powiedział Brent.
– Cześć, Chuck, miło cię było poznać! – zawołała

Jenna na odchodnym.

Brent chwycił ją w pasie i przepychając się przez

tłum, siłą wywlókł z knajpy.Była ciepła kwietniowa
noc.Ciągnął ją przez parking tak szybko, że Jenna
z trudem dotrzymywała mu kroku.Dopiero po
dłuższej chwili zorientował się, że za nim nie
nadąża, i zaczął iść trochę wolniej.

Po otwarciu drzwi samochodu wziął Jennę na

ręce, szykując się, by wsadzić ją do wozu.

– Byłeś o mnie zazdrosny! Przyznaj się! – powie-

działa z triumfem, obejmując go za szyję.

– Źle się bawisz, mała! – odparł, sapiąc ze złości.

58

Beverly Barton

background image

– Igrasz z ogniem, a to może źle się skończyć.Nie
zdajesz sobie sprawy, że swoim zachowaniem za-
chęcałaś faceta do Bóg wie czego? Jak byś się z tego
wyplątała, gdybym się nie wtrącił?

– Powiedz, czy w razie czego biłbyś się z nim

o mnie?

Bez słowa wepchnął Jennę siłą do auta, uwolnił

się od jej rąk oplatających mu szyję, a następnie
zatrzasnął drzwi.Kiedy jednak zajął miejsce za
kierownicą, nieznośna dziewczyna natychmiast
przesunęła się i przytuliła do jego boku.

– Gdybyś musiał, biłbyś się z nim w mojej

obronie – wymruczała, podnosząc głowę, by pocało-
wać go w policzek.W następnym momencie poczuł
dotknięcie jej ust w kąciku warg.

Tego już było za wiele.Brent sam nie wiedział,

jak do tego doszło, ale nim się spostrzegł, co robi,
trzymał pół leżącą, pół siedzącą Jennę na kolanach
i namiętnie ją całował, podczas gdy jedna z jego rąk
pieściła biodra dziewczyny, druga zaś wśliznęła się
pod bluzkę.

Na szczęście głośne śmiechy przechodzących

przez parking ludzi przywróciły mu przytomność.
Niemal nadludzkim wysiłkiem uwolnił Jennę z uści-
sku i wyprostował się.

– Co robisz? Dlaczego się odsuwasz? – zaprotes-

towała, wpatrując się w niego rozpłomienionym
wzrokiem.

– Odwiozę cię do domu.

59

Jenna

background image

– Dlaczego tak się zachowujesz?
Zacisnął ręce na kierownicy.Modlił się w duchu,

by wystarczyło mu cierpliwości i siły woli.No
i poczucia humoru.

– Bo to nasza pierwsza randka.Zapomniałaś, co

ci mówiłem? Nie dobieram się do dziewczyn na
pierwszej randce.

Argument trafił Jennie do przekonania.Uśmiech-

nęła się na znak zgody.Brent skorzystał z okazji, by
włączyć silnik i po paru manewrach udało mu się
wyjechać z parkingu.Znalazłszy się na głównej
ulicy, włączył radio, z którego popłynęła muzyka
country.Kiedy podjeżdżali do rezydencji Neldy
Wilson, Jenna siedziała zwinięta w kłębek, przytulo-
na do jego boku, nucąc nadawaną przez radio
piosenkę.

Brent zatrzymał się na podjeździe przed domem.

Wyskoczył, otworzył przed Jenną drzwi, podał jej
rękę i pomógł wysiąść.Odprowadzając ją pod drzwi,
czynił w duchu szlachetne postanowienia, mające
bronić go przed pokusami.Kiedy Jenna przed wej-
ściem do domu stanęła na palcach, podając mu usta,
pocałował ją lekko i czule, po czym zrobił krok do
tyłu.

– Czy na drugiej randce dobierasz się do dziew-

czyn? – spytała zaczepnie.

– Przepraszam cię, kochanie, jesteś cudowną

dziewczyną, ale między nami nic nie będzie – oświad-
czył.

60

Beverly Barton

background image

Jenna poczuła się, jakby uderzył ją w twarz.
– Nic nie rozumiem – oświadczyła.
– Zrozum, kochanie, nie jestem dla ciebie od-

powiednim mężczyzną.Pierwszy stosunek to dla
kobiety bardzo ważna sprawa.A dla mężczyzny
wielka odpowiedzialność.Ja się do tego nie nadaję.
Poczekaj, aż naprawdę się zakochasz.Wtedy zro-
zumiesz, że miłość to coś więcej niż seks.

– Nie chcesz być moim pierwszym kochankiem?
Niech to szlag! Pewnie, że by chciał! Cóż, kiedy

mu nie wolno.

– Posłuchaj mnie, Jenna, i nie spiesz się.Poczekaj,

aż będziesz naprawdę zakochana.Być może dziś
wydaje ci się, że taka przygoda to nic wielkiego, ale
tak ci się tylko wydaje.Nie dasz sobie z tym rady.
Naprawdę wiem, co mówię.

W oczach Jenny zabłysły łzy.Patrząc na nią,

Brent skręcał się w duchu.Niech to cholera! Dlacze-
go zadając sobie gwałt, by nie zrobić jej krzywdy
i postąpić nie tylko słusznie, ale szlachetnie i honoro-
wo, jest taki nieszczęśliwy? Czuje się wręcz jak
łajdak?

– Mądrzysz się, chociaż nic o mnie nie wiesz

– rzuciła mu w twarz załamującym się głosem.
– Jestem dorosła.Chcę i mam prawo się wyszumieć.
Jeśli ty nie chcesz mi w tym pomóc, to trudno,
znajdę sobie kogoś innego.

Myśl, że inny mężczyzna mógłby wykorzystać

jej naiwność, wprawiła go w popłoch, szybko jednak

61

Jenna

background image

uświadomił sobie, że nie może na to nic poradzić.
Jenna usiłuje poddać go próbie, postawić w sytuacji
bez wyjścia; będzie źle, jeśli się z nią prześpi, a jeśli
tego nie zrobi, będzie jeszcze gorzej.Uciekaj, bracie,
gdzie pieprz rośnie, póki jeszcze możesz, powiedział
sobie w duchu.A na głos odparł:

– No więc będziesz musiała znaleźć sobie kogoś

innego.

Jenna aż oniemiała.Nie wierzyła własnym

uszom.Zmierzyła Brenta uważnym wzrokiem.

– W porządku.Zrobię, jak mi radzisz.Jest mnóst-

wo mężczyzn, którzy chętnie cię w tym zastąpią
– oświadczyła, po czym wbiegła na schodki i wpadła
jak burza do domu, zatrzaskując mu drzwi przed
nosem.

Zaklął na głos.Przeklęta idiotka! Dobrze, niech

sobie znajdzie innego.To nie jego sprawa.Ma ją
przynajmniej z głowy.Niech teraz kto inny się o nią
martwi.

Szybkim krokiem wrócił do samochodu i z pis-

kiem opon odjechał.Pędził przed siebie jak wariat,
nie bardzo wiedząc, dokąd jedzie.

62

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Zdjął kapelusz, wierzchem dłoni otarł pot z czoła

i popatrzył na słońce.Praca fizyczna jest jednak
o wiele bardziej wyczerpująca niż ćwiczenia w si-
łowni.Chociaż żyjąc w Chicago zbytnio się nie
rozleniwił, to jednak zapomniał, jak wiele wysiłku
wymaga niekiedy całodzienna fizyczna harówka na
ranczu.Co ma przynajmniej jedną dobrą stronę:
waląc się wieczorem na łóżko, człowiek nie miewa
trudności z zasypianiem.Nie ma lepszej recepty na
zdrowy sen jak wyczerpujący wysiłek fizyczny na
świeżym powietrzu.

Toteż noce nie przysparzały Brentowi kłopotu.

O wiele gorzej było w ciągu dnia.Na próżno wbijał
sobie do głowy, że powinien raz na zawsze zapom-
nieć o Jennie i przestać się troszczyć o jej los.
Dlaczego w końcu miałby się czuć odpowiedzialny
za prawie mu nieznaną, postrzeloną dziewczynę?

background image

Nic to jednak nie pomagało.Nie mógł przestać się
niepokoić, czy Jenna w porę się opamięta, czy nie
napyta sobie poważnych kłopotów, czy nie spotka
jej coś złego.

Bijąc się z tymi myślami, spostrzegł Flynta, który

szedł w jego kierunku z dwoma oszronionymi
puszkami coli w rękach.Brent nie rozmawiał z ,,sze-
fem’’, jak nazywali Flynta pracownicy rancza, od
tamtej pamiętnej randki z Jenną.Był wdzięczny
przyjacielowi, iż w porę go uprzedził, z jaką dziew-
czyną ma do czynienia.Gdyby nie jego ostrzeżenie,
na pewno, wbrew rozsądkowi, uległby jej nieodpar-
temu urokowi i poszedł z nią do łóżka.

– Gorąco jak na kwiecień! – zagaił Flynt, pod-

chodząc do Brenta i podając mu puszkę zimnej coca
coli.

Brent otarł mokrą od potu szyję i włożył z po-

wrotem kapelusz na głowę.

– Dzięki – powiedział, biorąc puszkę. – Cieszę

się, że w sierpniu już mnie tu nie będzie.

– A jak długo zamierzasz u nas pozostać? – zapy-

tał Flynt.

– Jeszcze ze trzy tygodnie.Może miesiąc.
– Nadal zamierzasz spotykać się z Jenną? Prze-

praszam, że pytam, ale zdałem sobie sprawę, że
mamy dziś piątek, więc mogłeś się z nią umówić
– ciągnął Flynt.

– Uznałem za wskazane trzymać się od niej jak

najdalej.Ta dziewczyna zmierza prostą drogą do

64

Beverly Barton

background image

katastrofy.Ktoś powinien mieć na nią oko, bo jak nic
napyta sobie biedy.

– A dlaczego nie ty?
– Dziękuję za zaufanie, ale ja się na to nie piszę.

Może dobrze by było, gdybyś ty się nią zajął, jesteś
w końcu przyjacielem rodziny – odparł Brent.

– Owszem, nawet się nad tym zastanawiałem

– przyznał Flynt. – Kłopot w tym, że jej bunt jest
skierowany przede wszystkim przeciwko dyktatu-
rze matki.Gdybym ni stąd, ni zowąd zaczął okazy-
wać jej zainteresowanie, pomyślałaby pewnie, że to
matka kazała mi jej pilnować, i posłała mnie w diab-
ły.

– Tak czy owak, na mnie nie licz.A jeżeli

znajdziesz innego chętnego do roli dobrego opieku-
na, najlepiej wyznacz mu z góry wysoką nagrodę, bo
będzie miał wyjątkowo trudne zadanie do spełnienia
– ostrzegł przyjaciela Brent.

Flynt roześmiał się.
– Może jednak zmienisz zdanie.
– Na pewno nie.
– Mówi się trudno. – Flynt uznał widać temat za

wyczerpany, bo spytał: – A powiedz, czy pracując
u nas, dowiedziałeś się czegoś, co mogłoby ci się
przydać?

– W każdym razie na pewno zaczynam rozu-

mieć, dlaczego zwiałem kiedyś z ojcowskiego rancza
w Kansas City – zażartował Brent.

– Chciałbym, żebyś przed samym wyjazdem do

65

Jenna

background image

Chicago zjadł z nami rodzinną kolację – zaproponował
Flynt. – Kiedy już nie będziesz musiał się konspirować.

– Z przyjemnością.Ale na razie będę nadal jadał

w kowbojskiej kantynie i bywał w kowbojskich
knajpach.

– Na przykład w ,,Barze pod Sakwą’’? – zapytał

Flynt ze znaczącym uśmieszkiem.

– Ten wolę na razie omijać szerokim łukiem, na

wypadek gdyby Jenna próbowała mnie tam szukać.
Dzisiaj postanowiłem wybrać się do Kingsville.
Podobno jest tam mordownia, w porównaniu z któ-
rą ,,Bar pod Sakwą’’ przypomina niedzielną szkółkę.

– Życzę dobrej zabawy! – Flynt poklepał Brenta

po ramieniu. – Chętnie bym z tobą pojechał, ale wolę
nie ryzykować.Knajpa nie jest najbezpieczniejszym
miejscem dla świeżo nawróconego alkoholika.

W głosie Flynta zabrzmiał ton smutku.Brentowi

zrobiło się żal przyjaciela.Po tragicznej stracie żony
i nie narodzonego dziecka Flynt z rozpaczy o mało
nie zapił się na śmierć.I chociaż zdołał otrząsnąć się
z nałogu, był dzisiaj zaledwie cieniem dawnego,
beztroskiego Flynta.

– Masz wszystkie powody, żeby być z siebie

dumnym – zapewnił go Brent. – Podjąłeś walkę
i odniosłeś wielkie zwycięstwo.Nie każdego byłoby
na to stać.

– Tylko że ta walka nigdy się nie kończy, a zwy-

cięstwo nigdy nie jest ostateczne – smutno zauwa-
żył Flynt.

66

Beverly Barton

background image

Postali jeszcze chwilę, popijając colę i rozmawia-

jąc niemrawo o pracy na ranczu albo o pogodzie.
Brent domyślał się, że Flynt woli nie wracać do
swych tragicznych przeżyć, a sam też nie miał
ochoty rozmawiać o Jennie.Byłoby najlepiej, gdyby
nigdy więcej nie musiał wymieniać jej imienia.

Jenna przez cały tydzień chodziła jak struta.

Najchętniej zamykała się w swoim pokoju.Nawet
podczas nauki albo zajęć w college’u zdarzało się, że
zapominała o bożym świecie i wracała myślami do
sobotniego wieczoru, kiedy to fascynujący kowboj
imieniem Brent kazał jej się zmywać.Czy to moż-
liwe, by te dzikie emocje były tylko jej udziałem?
Nie, Brent na pewno czuł podobnie.Nie mogła się
mylić.Ale w takim razie, dlaczego ja odepchnął?
Wiedziała, była absolutnie przekonana, iż Brent
pragnie jej równie gorąco jak ona jego.Więc dlacze-
go? Czy przestraszył się romansu z niewinną dziew-
czyną? Było to wyjaśnienie możliwe, lecz mało
pocieszające, toteż Jenna po namyśle za bardziej
prawdopodobną uznała diagnozę, jaką postawiły
zgodnie Dana i Katie.

– Faceci nie lubią, żeby się za nimi uganiać

– zawyrokowała Dana. – Żyjemy wprawdzie w dwu-

dziestym pierwszym wieku, ale nadal wolą być

stroną atakującą.

– Dana ma rację – wtórowała Katie. – Zanadto

mu się narzucałaś.

67

Jenna

background image

Skąd mogła wiedzieć, jak należy postępować

z takim staromodnym brutalem? Całe jej dotych-
czasowe doświadczenia sprowadzały się do niewin-
nych flirtów z niedojrzałymi chłopcami.Nie z praw-
dziwymi mężczyznami, tylko dobrze ułożonymi,
niedojrzałymi, nudnymi jak śmierć chłoptasiami,
i to tylko tymi, których zaakceptowała jej matka.

Jenna położyła się na łóżku, otworzyła podręcznik

historii i zabrała się do czytania.Niestety, litery zaczęły
się rozpływać przed jej oczami, a nieposłuszne myśli,
zamiast skoncentrować się na historii, wciąż krążyły
wokół Brenta.Kto wie, może przeżycie prawdziwego
buntu nie było jej pisane.Może krótkotrwała rebelia
skończy się, nim na dobre zdążyła się rozpocząć.A tak
była przekonana, że sam los zesłał jej Brenta.No bo czy
nie zjawił się jakby na zamówienie, w odpowiednim
miejscu i o właściwej porze? Lecz gdyby był rzeczywiś-
cie owym wymarzonym księciem z bajki, który miał
obudzić ją ze złego snu i uratować od pustej egzysten-
cji, to przecież nie odrzuciłby tego, co mu ofiarowała.
Czyli siebie.A może rzeczywiście sama wszystko
popsuła, zbyt natarczywie mu się ofiarowując?

Okropność! Gdyby mogła zacząć wszystko od

nowa, zagrałaby zupełnie inaczej.Zmusiłaby Bren-
ta, żeby to on się za nią uganiał.Żeby sam jej szukał
i zabiegał o jej względy.

Kiedy zadzwonił telefon, nie zwróciła na to

większej uwagi, gdyż Katie na ogół podnosiła słu-
chawkę po drugim dzwonku i pewnie już to zrobiła.

68

Beverly Barton

background image

Jenna zatrzasnęła podręcznik.Nie ma się co oszuki-
wać.Dzisiaj i tak niczego się nie nauczy.Jest piątek
wieczór, ciekawe, czy Brent znowu wybiera się
dzisiaj pod ,,Sakwę’’.

Katie zapukała do drzwi.
– Do ciebie – powiedziała. – Dzwoni Fiona

Carson.

– Odbiorę u siebie! – odkrzyknęła, sięgając do

stojącego na nocnym stoliku aparatu. – Już, możesz
odłożyć! – dodała, a zaraz potem, przykładając
słuchawkę do ucha, powiedziała: – Cześć Fiona!

– Cześć! Chcesz wiedzieć, gdzie twój kowboj

zamierza spędzić dzisiejszy wieczór?

– Co?
– Nie masz już ochoty uwieść i usidlić Brenta?
– Ja... to znaczy tak, ale... – bąkała Jenna.
– Jakie ale! Nie ma żadnego ale.Słuchaj, przypad-

kiem udało mi się podsłuchać, jak Flynt rozmawiał
z Brentem.Nie mieli pojęcia, że jestem blisko.No
i wyobraź sobie, usłyszałam, jak Brent mówił, że
wybiera się wieczorem do Kingsville do baru ,,Pod
Dziurawym Wiadrem’’.

– Coś w rodzaju ,,Sakwy’’?
– Tak, ale jeszcze bardziej zakazany.No wiesz,

nie chcę ci niczego podsuwać, ale tak sobie myślę, że
sprytna dziewczyna na twoim miejscu wybrałaby
się tam wcześniej, żeby mieć czas na przygadanie
sobie paru wielbicieli, zanim zjawi się ten, o którego
naprawdę chodzi.

69

Jenna

background image

– Wiesz, to całkiem dobra myśl! – ucieszyła się

Jenna, która nagle doznała olśnienia. – Jeżeli uda
mi się namówić Katie, żeby ze mną pojechała,
zrobię, jak radzisz i wypróbuję swój nowy plan
działania.

– To znaczy jaki? – zaciekawiła się Fiona.
– Będę flirtować z kim się da, a kiedy przyjedzie

Brent, udam, że mi na nim nie zależy.Teraz niech on
się za mną ugania.

– No, no, szybko nabierasz rozumu! Widzę, że

znalazłaś na niego sposób.Życzę powodzenia!

– Dzięki za wiadomość.Nie wiem, jak się od-

wdzięczę.

– Drobiazg, wystarczy, jeżeli jutro zdasz mi

dokładną relację z przebiegu kampanii.

Jenna zaśmiała się filuternie.
– Jeżeli mój plan się powiedzie, spuchną ci uszy,

bo będzie niecenzuralny.Jeszcze raz dziękuję i do
usłyszenia!

Po odłożeniu słuchawki wyciągnęła z szafy swoje

przyciasne dżinsy oraz półprzezroczystą bluzkę,
przeznaczoną oficjalnie do noszenia z białym spo-
dem, i głośno zawołała:

– Katie, ubieraj się! W takie same ciuchy jak

tydzień temu! Jedziemy się zabawić!

– Dokąd się wybierasz? – zapytała Katie, wpada-

jąc do pokoju.

– Do knajpy pod Kingsville.Nazywa się ,,Pod

Dziurawym Wiadrem’’.

70

Beverly Barton

background image

– A to ci heca! – wykrzyknęła Katie, łapiąc się za

głowę. – I będzie tak jak w zeszły piątek?

– Jasne! A może nawet jeszcze ciekawiej – upew-

niła ją Jenna, rozbierając się do bielizny. – Co za
szczęście, że Dana wyjechała i nie musimy wy-
słuchiwać jej zrzędzenia.

– Widzę, że wybiłaś sobie z głowy tego Brenta.

Od początku ci mówiłam, że nie jest jedynym
mężczyzną na świecie.Na pewno znajdziesz sobie
dzisiaj innego, jeszcze bardziej seksownego przy-
stojniaka.

– Dziś będę podrywać wszystkich naraz – za-

śmiała się Jenna, wkładając jedwabistą, półprze-
zroczystą bluzkę. – Możemy pojechać twoim samo-
chodem? Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak zaplano-
wałam, będziesz sama wracać do domu.

– Jenna!
Jenna rzuciła się ze śmiechem na łóżko i opowia-

dając Katie, co zamierza zrobić, zaczęła wciągać na
siebie na leżąco za ciasne dżinsy od Calvina Kleina.

Brent z rzadkim u niego poczuciem niezadowole-

nia przekraczał próg zadymionego, hałaśliwego
przybytku nieprawości, noszącego osobliwą nazwę
,,Pod Dziurawym Wiadrem’’.Zaczynał żałować
dnia, w którym przyszedł mu do głowy pomysł
spędzenia wakacji na teksańskim ranczu w charak-
terze najemnego kowboja.W ciągu minionych tygo-
dni nabawił się nagniotków na rękach i plecach,

71

Jenna

background image

skóra mu zgrubiała i spaliła się na brąz, a w dodatku
przedłużająca się abstynencja seksualna coraz bar-
dziej dawała mu się we znaki.Wprawdzie dzięki
odbytej na ranczach w Loredo i u Carsonów praktyce
zdobył wiele cennych doświadczeń, które bardzo się
przydadzą w dalszej pracy, lecz wie już chyba
wszystko, czego mógł się dowiedzieć, i dalszy pobyt
tutaj zaczyna być bezcelowy.Brent coraz bardziej
tęsknił za swoim normalnym, wygodnym życiem
w Chicago.Zdawał sobie sprawę, że jest z krwi i kości
mieszczuchem i biznesmenem, dla którego zabawa
w kowboja stanowiła jedynie miłą rozrywkę.

Dzisiaj szczególnie silnie odczuwał niedogodnoś-

ci swego obecnego położenia.Był z zasady przeciw-
ny przelotnym znajomościom z podrywanymi
w knajpie kobietami, na jakie skazywała go sytuacja
najemnego kowboja, lecz tego wieczoru jego libido
wyjątkowo natarczywie domagało się zaspokojenia.

Podszedł do baru, poszukał wolnego stołka i za-

mówił piwo.W jego obecnym nastroju przydałoby
się coś mocniejszego, lecz musiał uważać z piciem,
ponieważ czekała go powrotna jazda samochodem.
A poza tym miał zamiar znaleźć sobie dziewczynę
do łóżka, a nie lubił robić tego po pijanemu.Pijackie
zabawy nigdy nie były w jego stylu.

Sączył powoli chłodny, pienisty napój.W pewnej

chwili do baru podeszła wysoka brunetka i otarłszy
się o niego ramieniem, przystanęła obok.

– Hej, przystojniaku! Postawisz mi drinka?

72

Beverly Barton

background image

Mimo młodego wieku – mogła mieć najwyżej

trzydzieści lat – kobieta wydawała się zmęczona
życiem.Nie była też szczególnie urodziwa, lecz
miała w sobie coś sympatycznego i zwracała uwagę
smukłą sylwetką, a także wymyślnym makijażem.

– Chętnie.Czego się napijesz?
– Tego co ty – odparła.
Brent zamówił piwo, lecz nim zdążył się przed-

stawić i spytać dziewczynę, jak się nazywa, do-
strzegł znajomą twarz.Dziewczyna siedziała parę
stołków dalej przy barze, zajęta rozmową ze swym
sąsiadem.Jeżeli pamięć go nie myli, miał przed sobą
jedną z dwóch przyjaciółek Jenny, które w miniony
piątek spotkał przelotnie na parkingu pod ,,Sakwą’’.
Niepokój ścisnął mu żołądek.Czy obecność przyja-
ciółki oznacza, że Jenna też tutaj jest? Ale może to
tylko ktoś podobny? Trzeba to sprawdzić, powie-
dział sobie, wstając ze stołka.

– Dokąd się wybierasz, przystojniaku? – zanie-

pokoiła się wysoka brunetka, chwytając go za rękę.

– Poczekaj chwilę, zaraz wrócę – odparł Brent.

– Zobaczyłem kogoś znajomego, z kim muszę się
przywitać.

Kiedy zbliżył się do drugiego końca baru, dziew-

czyna, którą uznał za przyjaciółkę Jenny, natych-
miast go rozpoznała.

– Cześć, Brent! – zawołała na jego widok. – Co

cię sprowadza do Kingsville? Tamten bar już ci się
znudził?

73

Jenna

background image

– Aha.Tobie widocznie też.Szukasz nowych

wrażeń? – odciął się. – Przepraszam, ale zapom-
niałem, jak masz na imię.

– Katie.No właśnie, postanowiłyśmy z Jenną

wybrać się dla odmiany do Kingsville.

– Jenna też tutaj jest?
Katie kiwnęła głową.Spojrzała w kierunku par-

kietu, na którym kłębił się tłum tańczących.

– Gdzieś tam – powiedziała. – Zdaje się, że nie

ma mężczyzny, który choć raz nie próbowałby z nią
zatańczyć.

Dobre sobie – zatańczyć! Za dobrze znał męską

naturę, by nie wiedzieć, czego od niej chcą.Na
pewno nie zamierzają poprzestać na tańcach.

Co ci do tego? Od początku wiedziałeś, że dziew-

czyna po prostu wychodzi ze skóry, żeby wpakować
się w kłopoty, próbował sobie perswadować.Rzecz
jasna wolałeś nie być przy tym, kiedy w końcu się
doigra.Więc jeżeli została ci jeszcze choć odrobina
rozumu we łbie, wracaj do czekającej cierpliwie
brunetki, co niejedno już w życiu widziała, i spływaj
z nią póki czas do motelu! A jeżeli do tego kupisz po
drodze butelkę whisky, jutro rano nie będziesz
nawet pamiętał, że kiedykolwiek słyszałeś o Jennie
Wilson.

W tym samym czasie, kiedy mózg Brenta układał

powyższy plan ratunku, jego nogi kroczyły w kie-
runku parkietu.Stanąwszy z boku, zaczął szukać jej
wzrokiem w tłumie.I zobaczył! Albo raczej naj-

74

Beverly Barton

background image

pierw usłyszał, a dopiero potem zobaczył.Obej-
mując partnera za szyję, z odrzuconymi do tyłu
blond włosami, śmiała się na cały głos.Brent od-
ruchowo zacisnął pięści.Zobaczył twarz tańczącego
z nią faceta, który dosłownie pożerał Jennę wzro-
kiem.Cholerny świat!

Stał spięty, w wyczekującej pozie.W krótkiej

przerwie pomiędzy tańcami wokół Jenny skupiło się
sześciu facetów, usiłujących zwrócić na siebie jej
uwagę.Zresztą wcale im się nie dziwił.W prze-
zroczystej bluzce, przez którą widać było ledwo
osłonięte cienkim stanikiem piersi, była praktycznie
goła.Co jej strzeliło do głowy, żeby się tak ubrać?
Sytuacja zaczynała być coraz bardziej niebezpiecz-
na.Sześciu ogierów na nią jedną! W każdej chwili
może dojść do bójki.Gotowi ją rozszarpać.

Co za szczęście, że przyjechał przypadkiem do tej

samej knajpy! Najwidoczniej sam los chce, żeby to
on wyratował zwariowaną pannicę z opresji.Brent
zastanawiał się, odmierzając swoje szanse.Od wielu
już lat nie uczestniczył w knajpianej bójce, a i dziś
wolałby uniknąć rękoczynów.No tak, ale nie może
przecież pozwolić, żeby jakiś dzikus dostał ją w swo-
je łapy.

Czy jesteś pewien, o co ci w tym wszystkim

naprawdę chodzi? – zadał mu pytanie jakiś wewnęt-
rzny głos.Chcesz bronić tej dziewczyny przed
skutkami jej własnej lekkomyślności, czy mieć ją
wyłącznie dla siebie?

75

Jenna

background image

Tymczasem atmosfera na parkiecie robiła się

coraz gorętsza.Otaczający Jennę ciasnym kręgiem
mężczyźni potrącali się, przepychali, rzucali sobie
docinki.Jenna bawiła się w najlepsze.W pewnej
chwili chłopak, z którym poprzednio tańczyła, spró-
bował ją objąć, a ona parsknęła na to głośnym,
piskliwym śmiechem.Nienaturalny ton jej głosu
uświadomił Brentowi, że musi być podchmielona.
No tak, tego tylko brakowało, pomyślał.

W tym samym momencie jakiś jasnowłosy osiłek

wymierzył partnerowi Jenny lewy sierpowy, posy-
łając przystojniaka na deski.Jenna krzyknęła i od-
skoczyła.Na parkiecie zakotłowało się.Brent wi-
dział, jak na twarzy Jenny pojawia się wyraz zdzi-
wienia, przechodzący stopniowo w przerażenie.
Chyba dopiero teraz, rozpętawszy ogólną bijatykę,
zdała sobie sprawę z zagrożenia.

Poczuł, że ktoś szarpie go za rękę.
– Zrób coś, na litość boską! – szepnęła Katie.
– Chcesz, żebym ją z tego wyciągnął? – zapytał,

a gdy Katie skinęła głową, odparł: – Dobrze, zrobię,
co będę mógł, ale musisz mi najpierw powiedzieć,
czy Jenna wiedziała, że tu będę?

– Nie... To znaczy nie wiem... – plątała się Katie.

Szybko się jednak zreflektowała. – Tak, wiedziała.
Od Fiony Carson, która przypadkiem usłyszała, jak
mówiłeś jej bratu, że się tutaj wybierasz.

– I to wszystko zostało zainscenizowane na mój

użytek?

76

Beverly Barton

background image

– Tak.Ale nie miałyśmy pojęcia, że może dojść

do takiej awantury.

– Powiedz, Katie, czy masz kluczyki?
– Do samochodu?
– Tak, do samochodu Jenny.
– Nie.Przyjechałyśmy moim samochodem.
– Rozumiem.Kazała ci zabrać samochód, żebyś

mogła sama wrócić do domu, kiedy będzie ze mną?
Tak to sobie zaplanowała?

Katie milcząco spuściła głowę.
Brent poczuł się jak marionetka, którą sprytna

dziewczyna wprawia w ruch.Nie przeszkodziło mu
to jednak wkroczyć na parkiet.Miał misję do
spełnienia.Usłyszawszy kolejny krzyk Jenny, zaczął
jeszcze energiczniej przepychać się przez tłum.Na
szczęście zajęci bójką zalotnicy nie zwracali na niego
uwagi.Kiedy Jenna spostrzegła swego wybawcę, na
jej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.

Uważając, by samemu nie oberwać, Brent prze-

zornie zaszedł walczących od tyłu.Jenna rzuciła się
w jego stronę, lecz zachwiała się i byłaby runęła na
ziemię, gdyby Brent w porę jej nie przytrzymał.
Niewiele myśląc, chwycił ją obiema rękami w pasie,
bezceremonialnie zarzucił sobie na ramię i szybkim
krokiem skierował się ku wyjściu.

– Puść mnie, postaw mnie na ziemi! – wołała

Jenna, bezradnie wierzgając nogami.

Na szczęście jej wrzaski tonęły w ogólnym hałasie

i zamieszaniu.Brent razem ze swoim wyrywającym

77

Jenna

background image

się ciężarem zdołał bezpiecznie dotrzeć do drzwi
i wydostać się na parking.Po chwili dotarli do jego
półciężarówki.Brent otworzył drzwi i wsadził Jennę
do samochodu.

Włączając silnik, zauważył, że dziewczyna kiwa

się na siedzeniu.Zakląwszy pod nosem, przechylił
się, by zapiąć na niej pas.

– Wiedziałam... wiedziałam... – wymamrotała.
– Że w razie czego przyjdę ci na ratunek? Że przy

mnie nic ci nie grozi?

– Nie mam zamiaru za tobą latać.Teraz ty latasz

za mną.Ha! Ha! – bełkotała.

– Czy masz pojęcie, w co mogłaś się wpakować?
– Odwozisz mnie... e... do domu? – zapytała

sennie.

– Tak jest, prosto do domu.
– Wiedziałam, że tak będzie.Powiedziałam Ka-

tie... – Tu głowa jej opadła.

Zasnęła, a może urwał jej się film.Brent tylko

bezradnie pokiwał nad nią głową.Tak, zawiezie ją
prosto do domu, do matki.Niech sobie raz wreszcie
wyjaśnią problemy, które powodują, że Jenna od-
czuwa tak ostrą potrzebę buntu.Bo w przeciwnym
razie może się zdarzyć, że nie będzie go na miejscu,
kiedy nierozważna dziewczyna znowu postanowi
wstąpić na ścieżkę wojenną.

78

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Zbliżała się północ, kiedy zajechał przed dom.

Mimo obawy, jaką odczuwał na myśl o spotkaniu
z panią Wilson, uważał, że dla dobra Jenny nie może
postąpić inaczej.Gdyby był jej ojcem albo starszym
bratem, też starałby się ją zmusić do otwartej
konfrontacji z rodzicami.Kiedy jednak, wysiadłszy
z samochodu, otworzył prawe drzwi, okazało się, że
Jenna śpi w najlepsze.

– Obudź się, Śpiąca Królewno! – powiedział,

potrząsając ją za ramię.

– Co?
Westchnąwszy głęboko, Brent odpiął przytrzy-

mujący Jennę pas, po czym wyjął ją z samochodu.
Dziewczyna mruknęła coś sennie, objęła go za szyję
i bezwolnie złożyła mu głowę na ramieniu.Niosąc
na rękach drobną i nieprzytomną, ale przez to wcale
nie mniej ponętną osóbkę, Brent z dużym wysiłkiem

background image

odganiał od siebie grzeszne myśli.Nie zapominaj, że
robisz dzisiaj za samarytanina, upominał się w du-
chu.

Wreszcie znaleźli się pod drzwiami i Brent nacis-

nął dzwonek.Cisza.Po dłuższej chwili ponownie
zadzwonił.Nadal cisza.Zadzwonił jeszcze raz.
Znowu nic.

– Co się dzieje? – mruknęła Jenna, otwierając

oczy.

– Czekam, aż ktoś raczy podejść do drzwi – od-

powiedział.

– A gdzie my jesteśmy?
– Pod twoim domem.Przed domem twojej

matki.

– Mamy nie ma. Pojechała na koncert... do Hous-

ton.Wróci dopiero jutro.

– Psiakrew! A gosposia?
– Ma wolny weekend.
Ładna historia! Co ja teraz z nią zrobię?
– Nie masz przypadkiem klucza do domu?
– Pewnie, że mam – odparła z głośnym ziew-

nięciem.

– Gdzie?
– W kieszeni spodni.Mam w kieszeni klucz od

domu, klucz od mieszkania, kartę kredytową i sto
dolarów – wyrecytowała.

– W której kieszeni?
– Bocznej.
Brent ostrożnie postawił ją na nogi.Nadal obej-

80

Beverly Barton

background image

mując go za szyję, z trudem zachowywała pionową
pozycję.

– Daj mi klucz – zażądał.
Pokręciła głową.
– Sam go sobie wyjmij! – oświadczyła.
Sapnąwszy ze złości, Brent zanurzył dwa palce

w prawej kieszeni obcisłych spodni Jenny.Pusta.
W lewej kieszeni wymacał wymienione przedmioty,
lecz by wydobyć klucz, musiał głęboko zanurzyć
rękę.Czuł pod palcami jej jędrne ciało, końcami
palców niemal dotykał jej łona.Kropelki potu wy-
stąpiły mu na czoło.Szybko wyciągnął klucze razem
z resztą zawartości kieszeni.Podpierając Jennę ra-
mieniem, zdołał przekręcić klucz w zamku i ot-
worzyć drzwi.Po wejściu do środka zdał sobie
sprawę, że trzeba jak najszybciej wyłączyć mecha-
nizm alarmowy, bo inaczej rozpęta się piekło.Ob-
macawszy ścianę, zlokalizował kontakt i zapalił
światło w holu.

– Pamiętasz numer kodu, żeby wyłączyć alarm?

– zapytał.

– Co takiego? Aha, kod, tak: trzydzieści dwa,

dwadzieścia dziewięć.

Wystukawszy kod, odetchnął z ulgą na widok

zielonego światełka oznaczającego, że alarm został
wyłączony.

Jenna tymczasem przytuliła się do niego, pod-

niosła główkę i spojrzała mu w twarz.

– Położysz mnie do łóżka? – spytała filuternie.

81

Jenna

background image

– Tak, kochanie.
– I pocałujesz na dobranoc? – dodała, odymając

usta.

Brent zaśmiał się pod nosem.Jest kompletnie

pijana.Ale słodka.Do zjedzenia.Mimo woli sięgnął
ręką i odgarnął jej z czoła pasmo jasnych włosów.

– Zdołasz sama wejść na schody? – zapytał.
– Wolę, żebyś mnie zaniósł – oświadczyła, prze-

suwając rękami po jego torsie i usiłując mu rozpiąć
guzik koszuli.

Trzeba temu natychmiast położyć kres! Chwyciw-

szy ją na ręce, ruszył na górę.Im szybciej położy ją do
łóżka i wyniesie się stąd, tym lepiej.Dla nich obojga.
Wykorzystywanie lekkomyślnych kobiet, zwłaszcza
kobiet pijanych, nie leżało w jego zwyczajach, wolał
jednak nie wystawiać się na zbytnie pokusy.

– Które drzwi? – spytał, kiedy dotarli na piętro.
– Trzecie po prawej.
Pchnął drzwi, zapalił światło i dosłownie znieru-

chomiał.Zamiast sypialni dorosłej kobiety zobaczył
pokój małej dziewczynki.Pomalowane na biało,
ozdobione kwiecistym ornamentem staroświeckie
mebelki, białe łóżeczko z koronkowym baldachi-
mem i dobrane do baldachimu białe firanki w oknie.
Poustawiane na półkach lalki i dziecinne zabawki.
Biedna Jenna! Nic dziwnego, że postanowiła się
zbuntować! Widok tego dziwacznego pokoju po-
zwolił mu wreszcie zrozumieć, czemu nieszczęsna
dziewczyna tak rozpaczliwie usiłuje walczyć.

82

Beverly Barton

background image

– Brent, postaw mnie na nogi! Szybko! – usłyszał

jej głos.

– Już.Czy coś się stało?
– Jest mi niedobrze.Wypiłam za dużo piwa i do

tego parę mieszanych drinków.O Boże, zbiera mi się
na mdłości! Puść mnie! Natychmiast!

Wyrwała mu się, przebiegła przez pokój i wpadła

do łazienki.Po chwili zza drzwi usłyszał, jak wymio-
tuje.Biedaczka! Pewnie pierwszy raz w życiu nad-
użyła alkoholu.

Sięgnąwszy do kieszeni koszuli, wyjął przed-

mioty znalezione w kieszeni jej spodni: oba klucze,
kartę kredytową, pieniądze.Położył wszystko na
białym antycznym biureczku w rogu pokoju.

Jenna znów zaniosła się kaszlem i ponownie

zwymiotowała.Brent postanowił zajrzeć do łazien-
ki.Zobaczył ją klęczącą przed toaletą.

– Niezbyt ładny widok, co? – powiedziała, pod-

nosząc głowę.Miała czerwone, załzawione oczy.

Podszedł bez słowa do umywalki, odkręcił kran

i zmoczył ręcznik, po czym przykucnął obok Jenny
i starannie obmył jej twarz.

– Już lepiej? – zapytał.
– Trochę – przytaknęła cicho.
– Musisz się teraz porządnie wyspać.
– Nie zostawiaj mnie samej.
– Myślisz, że z tym już koniec? – zapytał,

wskazując wzrokiem toaletę.

Skinęła głową.

83

Jenna

background image

Brent pomógł jej podnieść się z podłogi.Stanęła

niepewnie, przytrzymując się krawędzi umywalki.
Napełnił kubek wodą i przysunął go Jennie do ust.

– Wypłucz sobie usta. – Jenna posłusznie wyko-

nała polecenie.

– Dziękuję – wyszeptała.
Pogłaskał ją czule po policzku.Słodka Jenna,

pomyślał.Zaprowadził ją do pokoju.

– Co chcesz włożyć: koszulę nocną czy pidżamę?
– Ani jedno, ani drugie.Będę spać w ubraniu.
Brent pokazał jej plamę na bluzce i drugą na

spodniach.

– Powalałaś sobie ten swój wieczorowy strój.

Pozwól, że znajdę ci coś do spania.

Skinęła głową i zaczęła szarpać na sobie ubranie,

ale nawet rozpięcie guzików bluzki szło jej nader
opornie.

– Pomogę ci – powiedział.
No tak, pomyślał, teraz jeszcze pomogę się jej

rozebrać! A kto mi pomoże utrzymać zmysły na
wodzy?

Zebrał jednak wszystkie siły i jakimś cudem udało

mu się rozebrać Jennę do majtek i stanika, nie
dopuszczając się żadnych lubieżności.Potem do-
prowadził ją do łóżka, pomógł ułożyć się na podusz-
ce i przykrył kołdrą.Jenna wyciągnęła do niego ręce,
lecz on łagodnie je odsunął.

– Dobranoc, śpij dobrze – powiedział.
– Nie położysz się razem ze mną?

84

Beverly Barton

background image

Uśmiechnął się pod nosem.Mała piekielnica na-

wet w obecnym stanie nie dawała za wygraną.

– Śpij, kochanie, w tej chwili nie nadajesz się do

niczego innego.

– Ale nie zostawisz mnie samej? – upierała się.
– Nie, kochanie.
Z sennym uśmiechem na twarzy zaczęła mościć

się w łóżku, a gdy znalazła sobie odpowiednią
pozycję, poprosiła:

– Pocałuj mnie na dobranoc.
Brent schylił się posłusznie i pocałował ją w czoło.

Jenna westchnęła z głębokim zadowoleniem, za-
mknęła oczy i niemal natychmiast zapadła w sen.
Jak mógł się wpakować w podobną sytuację? Co go
opętało, żeby lecieć jej na ratunek? Dlaczego nie
zostawił jej własnemu losowi w tamtej knajpie?
Ponieważ straciłeś dla tej smarkuli głowę, odpowie-
dział sam sobie.A co gorsze, wziąłeś na siebie rolę jej
opiekuna, tego zaś nijak nie da się pogodzić z prag-
nieniem, by się z nią kochać.Czyli sam z własnej
woli znalazłeś się w sytuacji bez wyjścia.

Doszedłszy do tego smętnego wniosku, Brent

rozejrzał się po pokoju.W kącie znajdowała się
miękka wprawdzie, lecz krótka i wąska kozetka, obita
czerwonym materiałem.Jeżeli zamierza spędzić noc
na czuwaniu przy łóżku śpiącej królewny, ma tylko
dwie możliwości: ułożyć się na podłodze, albo na
niewygodnej kozetce.Więc chociaż nogi zwisały mu
na podłogę, z dwojga złego wybrał to drugie.

85

Jenna

background image

Jenna obudziła się nagle z niespokojnego snu.

Głowa pękała jej z bólu.Nie wiedziała, gdzie się
znajduje i dlaczego tak ją boli głowa.Usiadła na
łóżku i rozejrzała się wokół.Była w swoim dawnym
pokoju w rodzinnym domu.W sypialni, w której nic
się nie zmieniło, odkąd skończyła dziesięć lat.Skąd
się tutaj wzięła? Popatrzyła na budzik; wpół do
piątej.Jak długo spała? Zsunęła się na brzeg łóżka,
spuściła nogi na podłogę i spróbowała wstać.Za-
kręciło się jej w głowie.Przymknęła oczy i wykonała
kilka głębokich wdechów.Świat z wolna przestał
wirować.Na drugim końcu pokoju, w którym
panował półmrok, ujrzała śpiącego na szezlongu
mężczyznę.

Brent Jameson!
Jęknęła cicho, odzyskując pamięć wczorajszych

wydarzeń.Wybrały się z Katie do knajpy w Kings-
ville, gdzie przed pojawieniem się Brenta flirtowała,
tańczyła i dużo piła.W chwili jego przyjazdu
musiała już być mocno wstawiona.Zostało jej
niejasne wspomnienie awantury na parkiecie, skąd
Brent wyniósł ją siłą, przerzucając przez ramię.Jej
heroiczny obrońca.Zachował się zgodnie z przewi-
dywaniem.Czyż nie o to chodziło, by wzbudzić
w Brencie zazdrość i zmusić go do uwolnienia jej od
natrętnych wielbicieli? Tak więc plan w zasadzie się
powiódł.Z jednym wszelako wyjątkiem: nie prze-
widziała, że Brent zastanie ją w knajpie pijaną.

Pewnie zrobiła z siebie idiotkę.Najdelikatniej

86

Beverly Barton

background image

mówiąc.Z drugiej jednak strony, główny cel został
osiągnięty.Brent śpi w jej pokoju.Spędził u niej noc.
Szkoda tylko, że nie w jej łóżku.

Przeszła na palcach do łazienki i cichutko za-

mknęła za sobą drzwi.Zdejmując z obrzydzeniem
przepoconą bieliznę, przypomniała sobie scenę, jaka
się tutaj wczoraj rozegrała.Widział ją wymiotującą
do toalety.Brr! Co za wstyd!

Uruchomiła prysznic i z rozkoszą weszła pod

ciepły strumień wody.Umywszy się od stóp do
głów, poczuła się nieporównanie lepiej.Wyszedłszy
z kabiny, sięgnęła po dwa ręczniki.Mniejszym
wytarła mokre włosy, zaś większy owinęła wokół
siebie.Następnie podeszła do umywalki, starannie
umyła zęby i wypłukała usta.

Ból głowy wprawdzie nie ustępował, lecz przy-

najmniej czuła się czysta, odzyskała zdolność myś-
lenia i energię.Dlaczego nie miałaby wykorzystać
okazji? Ma Brenta pod ręką, we własnej sypialni.
Trzeba kuć żelazo póki gorące.Gdyby mu na niej nic
a nic nie zależało, nie zadałby sobie trudu, żeby ją
ratować z rąk niepożądanych wielbicieli, nie od-
woził do domu ani nie został przy niej na noc, śpiąc
na niewygodnej kozetce.

Tym razem musi się udać, powiedziała sobie.

Chyba nie jest zbyt trudno uwieść mężczyznę
we własnej sypialni? Wymknąwszy się z łazienki,
przeszła na palcach przez sypialnię i zebrawszy
całą odwagę, ułożyła się obok Brenta na brzegu

87

Jenna

background image

szezlongu, po czym delikatnie pocałowała go w poli-
czek.Wyrwany ze snu, mruknął coś nieprzytomnie.
Przykrywszy go własnym ciałem, Jenna przywarła
ustami do jego ust.

– Co się do cholery dzieje? – Brent poderwał

się tak gwałtownie, że omal nie spadła na pod-
łogę.Turban z ręcznika rozwinął się, uwalniając
włosy, które rozsypały się wokół jej głowy.Jenna
zarzuciła mu ręce na szyję, a równocześnie goły-
mi nogami opasała mu biodra. – Jenna, to ty?
– zawołał.

Przytuliła się do niego całym ciałem i ponownie

pocałowała w usta.Ku jej miłemu zdziwieniu Brent
odpowiedział jeszcze gorętszym, namiętnym poca-
łunkiem, objął ją i z całej siły przygarnął do siebie.
Oddała się całkowicie upajającej pieszczocie; jeszcze
mocniej opasała go nogami, wyczuwając jego męs-
kość.

Z ust Brenta wydobył się głuchy dźwięk.Zanu-

rzył ręce pod okrywający Jennę ręcznik i chwycił ją
za pośladki, ona zaś, jęknąwszy z rozkoszy, przy-
warła do niego, wijąc się i mrucząc jak roznamięt-
niona kotka.Od początku przeczuwała, jak cudow-
nie będzie kochać się z Brentem! Śniła i marzyła
o tym, co ją z nim czeka, co będzie czuła, jak on
będzie się zachowywał.Nie pamiętała już, i nie
chciała pamiętać, że początkowo chciała się z nim
przespać głównie po to, by zrobić na przekór matce,
wyrwać się spod jej kurateli i dowieść swojej niezale-

88

Beverly Barton

background image

żności.Teraz nie miało to znaczenia.Brent przestał
być dla niej narzędziem służącym jedynie do osiąg-
nięcia zamierzonego celu.Jakkolwiek brzmiało to
niewiarygodnie, Jenna czuła, że traci dla niego
głowę, że zakochuje się do nieprzytomności w cał-
kowicie dla niej nieodpowiednim, prostym kow-
boju.Sercem jej szarpać zaczęły towarzyszące każ-
dej pierwszej miłości gwałtowne, sprzeczne emocje:
radości, uniesienia, obawy i niepewności.

Brent tymczasem poczynał sobie coraz śmielej.

Wyzwoliwszy jej piersi z białego frotowego ręcz-
nika, okrywał je pocałunkami, muskając i biorąc
w usta sztywniejące sutki.Jenna wyprężyła się
z rozkoszy.

– Weź mnie, błagam cię! – wyszeptała ochryple.
Brent zamarł nagle.Cofnął się, uniósł Jennę

i posadził ją obok siebie na kozetce, a sam poderwał
się na nogi.Popatrzyła na niego, nie rozumiejąc, co
się stało.

– Co to ma znaczyć, Brent? – krzyknęła, wycią-

gając do niego ręce.

– Nie myśl, kochanie, że cię nie pragnę.Nawet

nie wiesz, jak bardzo bym chciał – powiedział
zmienionym głosem.

– Więc dlaczego?
– Igramy z ogniem, kochanie.A ten, kto igra

z ogniem, prędzej czy później może się sparzyć.

– Nie dbam o to – zawołała, wyciągając do

niego ręce.Ręcznik, którym była owinięta, spadł

89

Jenna

background image

na podłogę, była całkowicie naga, lecz nie czuła
wstydu. – Z tobą jestem gotowa wskoczyć w ogień.

– Nie mogę, Jenna.Nie jestem aż takim draniem.

Boję się, że oczekujesz ode mnie o wiele więcej, niż
mogę ci dać.Dla mnie to byłby wyłącznie seks.Ale
czy tobie to wystarczy?

Słowa Brenta podziałały na nią jak zimny prysz-

nic.Gdyby to samo pytanie zadał jej pierwszego
wieczoru, kiedy się poznali, z czystym sumieniem
odpowiedziałaby, że tak.Ale nie teraz.Dziś chodziło
jej nie tylko o seks.Pragnęła miłości.

– Musiałeś mieć w życiu wiele kobiet – powie-

działa zgnębionym głosem, owijając się szczelnie
ręcznikiem.

– Zdarzało się – przyznał.
– I nigdy nie byłeś zakochany?
Zrobił przeczący ruch głową.
– Do mnie też nic nie czujesz?
– Ależ nie, szalenie mi się podobasz i mam na

ciebie wielką ochotę.Jesteś piękną, niezmiernie
pociągającą kobietą.Zapewniam cię, że nie jest mi
łatwo z ciebie zrezygnować – wyznał.I z lekkim
uśmieszkiem dodał: – Mam nadzieję, że docenisz siłę
mojego charakteru.

– Nie sil się na uprzejmość.
– Mówię poważnie.
Policzki Jenny oblały się rumieńcem.
– W porządku – powiedziała. – Zanim się pożeg-

namy, muszę ci podziękować za to, co wczoraj dla

90

Beverly Barton

background image

mnie zrobiłeś.Nie wszystko pamiętam, nie umiem
pić, nie miałam gdzie się nauczyć, zresztą sam wiesz.
W każdym razie bardzo dziękuję.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł

z uśmiechem, szarmancko się kłaniając. – A jeśli
mogę ci coś doradzić na przyszłość, to następnym
razem, kiedy będziesz chciała się zbuntować, wy-
najdź sobie mniej ryzykowny sposób.A gdybyś
jednak zapragnęła znowu odwiedzić jakąś obskurną
spelunę, zadzwoń do mnie.Chętnie dotrzymam ci
towarzystwa. – Lecz zauważywszy na jej twarzy
uśmiech nadziei, szybko dodał: – Oczywiście w cha-
rakterze przyjaciela i obrońcy.

Jenna znów posmutniała.
– Tylko jako przyjaciel? – powtórzyła.
– Wyłącznie.I przyrzeknij, że beze mnie nie

wybierzesz się więcej na żadną eskapadę.Obiecu-
jesz?

– Dobrze.Obiecuję.
– Trzymam cię za słowo.
Z tymi słowami Brent odwrócił się i opuścił

pokój.

Po jego wyjściu Jenna długo siedziała bez ruchu.

Dopiero gdy usłyszała warkot odjeżdżającego samo-
chodu, wstała z kozetki, przeszła przez pokój,
osunęła się na posłanie i dała upust łzom żalu
i rozpaczy.Tak niewiele brakowało, by stała się
kobietą.Kochanką Brenta.Dlaczego nie powiedzia-
ła, że chce się z nim kochać wyłącznie dla seksu? Za

91

Jenna

background image

cenę kłamstwa zatrzymałaby go przy sobie.I byłaby
teraz z nim, zamiast zalewać się łzami w pustym
łóżku.

Wyłącznie w charakterze obrońcy i przyjaciela,

powtarzała w myślach okrutne słowa.W bezsilnej
złości zaczęła tłuc pięściami w Bogu ducha winną
poduszkę.Wszystkie jej upojne plany przeżycia
szalonej przygody obróciły się przeciwko niej.Wcale
nie zamierzała tracić głowy dla prostego kowboja
o szlachetnym charakterze.Co ma teraz począć?

Trzeba wymyślić nową, skuteczniejszą strategię.

Tym razem jednak stawką będzie coś znacznie
ważniejszego niż chęć udowodnienia niezależności.
A jeżeli osiągnie upragniony cel, spełnią się oba
marzenia: zdobywając miłość Brenta, uwolni się
równocześnie raz na zawsze spod matczynej wła-
dzy.

92

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Nelda Wilson wpadła do mieszkania trzech

dziewcząt jak burza.Dana i Katie ze strachu
pochowały się po kątach.Jenna najchętniej poszła-
by w ich ślady, ale nie mogła tego zrobić.Wiedzia-
ła, że musi gniewowi matki stawić czoło.Musi
podjąć wyzwanie.Dziś ma jedyną, niepowtarzal-
ną okazję, by zaznaczyć swą niezależność.Zresztą
jeżeli sprawy między nią a Brentem ułożą się
podług jej myśli, tak czy inaczej będzie musiała
powiedzieć matce, iż zamierza związać się na całe
życie z wynajmującym się do pracy kowbojem,
który jeździ starą półciężarówką i ma pewnie
paręset dolarów majątku.

– Co ty najlepszego wyprawiasz? – zawołała

pani Wilson, rzucając swą elegancką torebkę na
stolik do kawy. – Nie pojmuję, co w ciebie wstąpiło.
Mam zamiar stanowczo położyć temu kres.Czy

background image

sądziłaś, że możesz się bezkarnie prowadzać z jakimś
bezczelnym kowbojem, i nikt tego nie zauważy?

– Bardzo przepraszam, mamo, ale nie życzę so-

bie, żebyś nazywała Brenta bezczelnym kowbojem.

– Przespałaś się z nim? Przyznaj się – parsknęła

Nelda.

– To wyłącznie moja sprawa.
– O nie, moja panno! Jestem twoją matką i mam

prawo wiedzieć, co robi moje dziecko.

– Nie jestem już dzieckiem.Skończyłam dwa-

dzieścia jeden lat.

– To jeszcze nie powód, żeby robić z siebie

widowisko.I ośmieszać własną matkę przed ludźmi.

– Przepraszam, mamo, nie chciałam robić ci przy-

krości – odparła Jenna, czując niemal fizyczny ból.

Z matką było tak zawsze.Kiedy kończyły się jej

argumenty, stosowała emocjonalny szantaż, by wy-
musić na córce posłuszeństwo.Ale tym razem to się
nie uda.O Brenta Jamesona była gotowa walczyć
z matką do upadłego!

– Do Balu Debiutantek zostały już tylko dwa

tygodnie, a ty dotąd nie wybrałaś sobie partnera
– ciągnęła pani Wilson. – Podałam ci listę kan-
dydatów, a ty nawet nie raczysz się zdecydować,
którego chcesz zaprosić.

– Bal Debiutantek! Też mi coś! Czy ty naprawdę

nie masz większych zmartwień niż ten bal? Dobrze
wiesz, że nie mam najmniejszej ochoty na uczest-
niczenie w tej komicznej, towarzyskiej paradzie,

94

Beverly Barton

background image

a jeśli się zgodziłam, to wyłącznie po to, żeby zrobić
ci przyjemność.Bo wbrew temu, co sugerujesz, nie
chcę ranić twoich uczuć ani sprawiać ci przykrości.
I byłabym wdzięczna, gdybyś wobec mnie postępo-
wała podobnie.

– Co ty mówisz, dziecko! Gdzież ja bym chciała

sprawiać ci przykrość! Czyż nie wiesz, że pragnę
tylko tego, co dla ciebie najlepsze?

– Raczej tego, co twoim zdaniem jest dla mnie

najlepsze – resztką sił zaprotestowała Jenna.

Była bliska kapitulacji.Miała szczerą ochotę dla

świętego spokoju zgodzić się na pierwszego z brzegu
Toma albo Charlesa z matczynej ,,listy’’.Co ją
w końcu obchodzi, kto będzie jej asystował na tym
idiotycznym balu!

– Ponieważ wiem, że postępując tak, jak to

ostatnio robisz, wyrządzasz sobie krzywdę – nie
ustępowała Nelda Wilson. – Musisz się opamiętać,
nie powinnaś zapominać o swojej towarzyskiej
pozycji i związanych z nią obowiązkach.Zresztą
w tydzień po balu skończysz studia, a potem czekają
cię wspaniałe wakacje w gronie młodych ludzi,
których dobrze znasz i z którymi jesteś w bliskich
stosunkach.

– Już postanowiłam – oświadczyła Jenna. – Po-

proszę Brenta Jamesona, żeby asystował mi podczas
balu.To moja decyzja.

Nelda Wilson wydała okrzyk zdumienia i oburze-

nia.Z kuchni zawtórowały mu dwa o wiele cichsze,

95

Jenna

background image

niemniej bardzo wymowne okrzyki podziwu.Te
ostatnie wyszły z ust Dany i Katie, które pod-
słuchiwały i ,,trzymały kciuki’’ za Jennę, dodając jej
w duchu otuchy.Obie miały nadzieję, że przykład
odważnej przyjaciółki im samym doda śmiałości
w domowych walkach o samodzielność.

– Zabraniam ci! – Nelda Wilson pogroziła córce

palcem przed nosem.

– Czy zabronisz mi również wyjść za niego za

mąż? – Jenna sama nie wiedziała, skąd wzięła tyle
odwagi.Chyba po prostu powiedziawszy A, nie
miała innego wyjścia, jak powiedzieć B.

– Co? Czy ten kowboj ośmielił się prosić cię

o rękę?

– No, może nie wprost, ale rozmawialiśmy

o tym, co do siebie czujemy. O... o przyszłości...
i o innych takich rzeczach – wybąkała Jenna.Miała
nadzieję, że z powodu drobnego kłamstwa niebo nie
ześle na nią karzącego pioruna.

– Boże, za co mnie to spotyka? – Nelda załamała

ręce, szykując się do odegrania melodramatycznej
sceny. – Byłam dobrą matką.Ja i ojciec wychodzi-
liśmy ze skóry, żeby nigdy niczego ci nie brakowało.
Byłaś do niedawna grzeczną i posłuszną dziewczyn-
ką.Czy mogłam przypuszczać, że pewnego dnia
zadasz mi taki cios? Gdzie ty masz serce? Jak możesz
tak bezdusznie deptać moje uczucia?

Jenna znała to wszystko na pamięć.Wielokrotnie

była świadkiem identycznych przedstawień.Każ-

96

Beverly Barton

background image

da próba przeciwstawienia się matce kończyła się
oskarżeniem o niewdzięczność.Była to niezawodna
metoda, którą jak dotąd matka niezmiennie zmusza-
ła córkę do złożenia broni.Ale tym razem będzie
inaczej.

– Poproszę Brenta, żeby asystował mi na balu

– powtórzyła kategorycznym tonem. – I nadal będę
się z nim widywać.

Chętnie będę ci towarzyszył, ale wyłącznie jako

przyjaciel i obrońca, wspomniała w duchu jego
słowa.Ale to nic, do balu zostało jeszcze sporo czasu.
Zdąży go przekonać, że nie może bez niej żyć.

Nelda Wilson chwyciła leżącą na niskim stoliku

torebkę i ruszyła ku drzwiom.Idąc, rzuciła przez
ramię:

– Będziesz tego żałować.Wspomnisz moje słowa.

Ten człowiek złamie ci serce i wtedy oprzytomniejesz.

Po tych słowach pani Wilson zakręciła się na

pięcie i wypadła z mieszkania z jeszcze większym
impetem, niż doń weszła.Jenna, kompletnie wy-
czerpana, opadła na fotel, a zaraz potem z kuchni
przybiegły obie przyjaciółki.

– Nie mogę uwierzyć, że się na to zdobyłaś

– rzekła Dana.

– No cóż, jest zakochana.A zakochana kobieta

jest zdolna do wszystkiego – filozoficznie skomen-
towała Katie.

– Naprawdę wyznał ci miłość? – rzeczowo spy-

tała Dana.

97

Jenna

background image

– Jeszcze nie, ale wiem, że to zrobi.
– To znaczy kiedy? Z tego, co wiem, nie jesteście

umówieni na następną randkę.

– To prawda.Ale obiecał, że chętnie będzie mi

towarzyszył, jeżeli znów zechcę sobie poszaleć.
Jutro jadę na ranczo Carsonów, i zamiast do knajpy,
zaproszę go na Bal Debiutantek.

– A jak się nie zgodzi? – zaniepokoiła się Katie.
– Na pewno się zgodzi, już ja potrafię go przekonać.
Dana i Katie popatrzyły na siebie osłupiałym

wzrokiem.Jenna jednak tylko się roześmiała.
Wbrew wątpliwościom przyjaciółek, była głęboko
przekonana, że Brent nie zdoła się jej oprzeć.Od-
niesione nad matką zwycięstwo dodało jej pewności
siebie i wiary we własne siły.Potrafi pokonać upór
Brenta i dowieść mu, iż jest kobietą jego życia.

Brent z dwoma innymi pracownikami przez całe

popołudnie naprawiali płoty wokół wybiegów dla
bydła.Po odjeździe kolegów Brent został jeszcze, by
sprawdzić dalsze segmenty ogrodzenia w południo-
wym rejonie posiadłości i ustalić plan pracy na
następny dzień.Wielka pomarańczowa kula słońca
wisiała nad horyzontem.Panował duszny upał.
Brent wsiadł na konia i wolnym galopem pojechał
w kierunku położonego w pobliżu, zasilanego pod-
ziemnym strumieniem naturalnego stawu.Mijając
go rano w drodze do pracy, postanowił wrócić tu po
południu i odświeżyć się kąpielą.

98

Beverly Barton

background image

Częściowo osłonięty półkolem drzew i gęstymi

krzewami staw był widoczny tylko z jednej strony.
Brent zsiadł z konia, napoił go, a następnie przywią-
zał do drzewa.Przekonany, że w odludnym miejscu
nikt nie będzie mu przeszkadzał, szybko zrzucił
z głowy kapelusz, rozebrał się do naga i dziarsko
wskoczył do wody.Przepłynąwszy na drugi brzeg,
poszukał płycizny i usiadł w wodzie, rozkoszując się
jej ożywczym chłodem.

Takich chwil będzie mu w Chicago brakować,

pomyślał sobie.I nie tylko tego, dopowiedział we-
wnętrzny głos.Nie oszukuj się, Jenny też będzie ci
brakować.Dziwna rzecz, jak ta zwariowana smar-
kula zaszła mu za skórę.Nie tylko stale o niej myślał,
ale, co gorsza, myślał o niej całkiem nie tak, jak
powinien.Kiedy przyznał się Flyntowi, iż obiecał
Jennie, że jest gotów towarzyszyć jej w charakterze
opiekuna, gdyby znowu miała ochotę wybrać się do
podejrzanego lokalu, przyjaciel bardzo się ucieszył,
lecz jednocześnie przyjrzał mu się bacznie, wyraźnie
podejrzewając, że coś się za tym kryje.Nie pomogło
zapewnienie Brenta, iż zrobił to wyłącznie w trosce
o jej bezpieczeństwo.

– A czemuż to zmieniłeś zdanie? – zapytał Flynt.
– Nie chcę, żeby spotkało ją coś złego.
– I nic więcej? Po prostu postanowiłeś wystą-

pić w roli szlachetnego rycerza? – dopytywał się
Flynt.

– Nie przeczę, dosyć mi się podoba.A skoro

99

Jenna

background image

koniecznie chce się wyszumieć, to wolałbym, żeby
byle kto nie próbował jej wykorzystać – wyjaśnił.

Widząc na twarzy Flynta lekko drwiący uśmie-

szek, dodał pospiesznie:

– Nic z tych rzeczy, stary.Przysięgam.Za dwa

tygodnie zbieram się i wyjeżdżam.Mam nadzieję, że
do tego czasu Jenna zdąży się wyszumieć, nie robiąc
sobie krzywdy.O nic więcej mi nie chodzi.

Brent odbił się od dna, położył na wodzie i po-

płynął z wolna stylem grzbietowym.Szybujący
w górze jastrząb zatoczył koło, potem odfrunął.Po
niebieskim niebie przepływały białe kłębiaste obłoki.
Uspokojony, ukojony ciszą i chłodem Brent przy-
mknął oczy.W jego wyobraźni natychmiast ukazał
się obraz Jenny: owiniętej białym ręcznikiem, który
osuwał się, odsłaniając jej piersi.Zakląwszy na głos,
szybko otworzył oczy.Nie wolno mu o niej myśleć
w ten sposób.Miał ją ochraniać, a tymczasem
zachowuje się, jakby sam dybał na jej cnotę.

Na szczęście za dwa tygodnie skończy swoje

pracowite wakacje, wyjedzie z Mission Creek i po-
wróci do normalnego życia w Chicago.A także do
kobiet, które znają reguły gry i którymi nie trzeba się
opiekować.

Jenny dowiedziała się od Fiony, że Brent wraz

z dwoma innymi pracownikami przez cały dzień
naprawiał ogrodzenie na południowym wybiegu dla
bydła, ale jego dwaj towarzysze wrócili już na

100

Beverly Barton

background image

ranczo.Co oznaczało, iż nadal znajduje się w tam-
tych rejonach posiadłości.I jest sam.Początkowo
chciała na niego poczekać, lecz po kwadransie posta-
nowiła wyjechać mu na spotkanie.Dosiadłszy konia,
ruszyła w drogę, po jakichś zaś dwudziestu minu-
tach jazdy, w trakcie której rozglądała się za nim na
wszystkie strony, zobaczyła konia Brenta uwiązane-
go do drzewa.Nim dostrzegła baraszkującego w sta-
wie mężczyznę, usłyszała wyraźny plusk wody.

Podjechała bliżej, zsiadła z konia, uwiązała go do

sąsiedniego drzewa i już miała zawołać Brenta po
imieniu, kiedy zobaczyła widok, który odebrał jej
mowę.Brent właśnie wychodził z wody po drugiej
stronie stawu.Stanął na brzegu, a jego muskularne,
ociekające wodą ciało połyskiwało w promieniach
zachodzącego słońca.Nie miał pojęcia, że jest obser-
wowany.Jennie zaparło dech w piersiach.Wydał jej
się piękny jak grecki bóg.

Jenna z trudem przełknęła ślinę, oczarowana

posągowym pięknem, a w szczególności imponującą
męskością Brenta, od której nie mogła oderwać
wzroku.Sytuacja była istnym darem losu.Podobna
okazja może się nie powtórzyć.Nie można jej
zmarnować!

– Cześć, kowboju! – zawołała. – Pozwolisz, że się

przyłączę?

Gwałtownie obejrzał się na dźwięk głosu, a gdy

zobaczył Jennę, na jego twarzy odmalowało się
najpierw zdziwienie, a potem zakłopotanie.Od-

101

Jenna

background image

wróciwszy się do niej plecami, dał nura i odpłynął.
Znalazłszy się w głębszym miejscu, gdzie woda
sięgała mu do piersi, zgruntował i obróciwszy się
w jej stronę, zawołał:

– Co tu robisz, u licha?
– Przyjechałam, żeby się umówić – odkrzyknęła

Jenna.Rzuciła kapelusz na trawę i zaczęła zdej-
mować wysokie buty.

– Przecież mogłaś zadzwonić.
– Owszem, mogłam, ale wolałam zrobić to osobi-

ście.Nie widziałam cię od wielu dni.– Zdążyła
tymczasem zdjąć bluzkę oraz spodnie, pozostając
jedynie w staniku i figach.

– Co ty wyprawiasz? – zaniepokoił się Brent.
– A jak myślisz?
– Niczego więcej nie zdejmuj!
– Przecież nie mogę kąpać się w bieliźnie, skoro

ty jesteś na golasa.

Odpięła stanik, po czym opuściła powoli ramiącz-

ka stanika i odsłoniła piersi.

– Jenna, nie wygłupiaj się! – zawołał przestraszo-

ny.Starał się na nią nie patrzeć, co jednak, mimo
najszczerszych chęci, nie bardzo mu się udawało.

Rzuciwszy biustonosz na trawę, Jenna w podob-

ny sposób pozbyła się majteczek, po czym weszła do
wody.Brent zamknął oczy.Zaśmiała się radośnie,
widząc, jak piorunujące wrażenie robi na Brencie jej
nagość.Była przekonana, że nawet siedząc w chłod-
nym stawie, nie zdoła się opanować.

102

Beverly Barton

background image

– Umówiliśmy się, że jesteśmy tylko przyja-

ciółmi – rozpaczliwie bronił się Brent.

– A kto powiedział, że przyjaciele nie mogą się

kąpać na golasa? – To powiedziawszy, dała nura do
wody.

Płynęła w stronę Brenta, a on przed nią uciekał.

Udało mu się dopłynąć do najodleglejszego brzegu,
zanim go dogoniła.Przyparty plecami do nadbrzeż-
nych kamieni, zwrócił się ku niej twarzą, brodząc po
pas w wodzie.

– To nie jest dobry pomysł – powiedział.
– Co nie jest dobrym pomysłem?
– Nie igraj ze mną, Jenna.Zachowujesz się nie fair.
– No dobrze.Masz rację.– Podpłynęła jeszcze

bliżej. – Chciałam cię prosić, żebyś w piątek i sobotę
wieczorem zabrał mnie dokądś, gdzie naprawdę
można się zabawić.Ja funduję.Wiem, że kowboje
mało zarabiają, nie chcę cię wykorzystywać.

– Zgoda.Przyjadę po ciebie w piątek.I pozwa-

lam, żebyś za nas płaciła.W sobotę też będziemy
szaleć.A teraz, skoro wszystko zostało ustalone,
bądź łaskawa wyjść z wody, ubrać się jak grzeczna
dziewczynka i wrócić na ranczo.

– Mam jeszcze jedną prośbę – odparła Jenna.

Podpłynęła blisko i otarła się o niego.Brent głucho
jęknął.

– Jaką? – zapytał, usiłując odepchnąć ją od siebie.
– Słyszałeś o dorocznym Balu Debiutantek w klu-

bie?

103

Jenna

background image

– Nie, a bo co?
Jenna zbliżyła się znowu i otarła piersiami o jego

tors.

– To taka wielka heca dla eleganckiego towarzys-

twa z prezentowaniem młodych panien pierwszy
raz występujących na balu.Ja jestem jedną z tegoro-
cznych debiutantek, muszę mieć męską eskortę,
i postanowiłam poprosić ciebie.

– Ja miałbym wystąpić w roli eskorty na twoim

pierwszym balu?

– Tak, bardzo cię proszę!
– To chyba nie jest najlepszy pomysł.
– Właśnie że jest.Czy nie można tego potrak-

tować jako typowo przyjacielską przysługę?

– Kiedy jest ten bal?
– Jedenastego maja.
– No nie wiem.Zastanowię się i dam ci znać.
– Mam nadzieję, że nie będziesz się zastanawiał

zbyt długo.

Jenna podniosła ręce, zarzuciła je Brentowi na

szyję i zdążyła jeszcze wybuchnąć śmiechem, nim
przewrócili się razem do wody.Brent złapał ją w pół
i wyciągnął na powierzchnię.Potrząsnął głową,
rozpryskując dokoła krople wody.

– Co ja mam z tobą zrobić?
– Zastanów się – powiedziała kpiąco. – Może

przyjdzie ci coś do głowy!

Odepchnął ją i odpłynął w kierunku płycizny po

drugiej stronie stawu, gdzie zostawili ubrania.Jenna

104

Beverly Barton

background image

parsknęła głośno i rzuciła się do wody w ślad za nim.
Kiedy znalazł się na brzegu, objęła go znienacka
i pocałowała w usta.Tym razem odniosła zwycięst-
wo.Brent nie tylko jej nie odepchnął, lecz zaczął bez
pamięci całować, a w chwilę później osunął się
razem z nią na stos leżących na ziemi ubrań.Czując
na sobie ciężar jego ciała, oszołomiona jego namięt-
nymi pieszczotami, Jenna zdała sobie sprawę, że jest
w nim bez pamięci zakochana i niczego tak nie
pragnie, jak mu się oddać.Jakież było jej zdumienie,
kiedy Brent nieoczekiwanie wyrwał spod ich ciał jej
bluzkę, przewracając równocześnie

Jennę

na

brzuch, po czym poderwał się na nogi, rzucił jej
bluzkę i oświadczył nieswoim głosem:

– Ubieraj się!
Patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc.Czy to

możliwe, że nie chce się z nią kochać? Była przeko-
nana, iż nie zdoła się jej oprzeć.

– Brent! – zawołała, wyciągając do niego ramiona.
Pochylił się, ujął ją za ręce i postawił na nogi.
– Ubierzmy się i pojedźmy razem na ranczo.
– Jak to, więc to... czy ty... przecież chciałeś.
Chwycił ją za ramiona i mocno potrząsnął.
– Tak, i to bardzo.Nie wiesz nawet jak.Ale nie

zrobię tego.Ani dziś, ani w weekend, ani nigdy.
Mogę być twoim przyjacielem, opiekunem, mogę ci
asystować, ale nic więcej.Nie powinienem był się do
ciebie zbliżać, ale to się już więcej nie powtórzy.

Podniósł z ziemi i podał Jennie resztę jej

105

Jenna

background image

garderoby, a potem sięgnął po własne ubranie.Była
zbyt zdezorientowana, by protestować.Ubierając
się pospiesznie, z trudem zbierała myśli.Nie miała
wątpliwości, że Brent jej pragnie i wie, że ona o tym
wie.Dlaczego jednak jest mu tak trudno przyznać,
co do niej czuje?

Dzisiejszego wydarzenia nie powinna uważać za

porażkę, a jedynie opóźnienie tego, co i tak jest
nieuniknione.Czas pracuje na jej korzyść.Każde
kolejne spotkanie pogłębia ich wzajemne uczucia,
niezależnie od woli Brenta.Kto wie, co może się
wydarzyć w piątek albo sobotę? Pewnie nadal będzie
się bronił, niemniej jego opór będzie stopniowo słabł.
Jeśli okaże cierpliwość, może doprowadzić do tego,
że Brent jeszcze przed balem poprosi ją o rękę.

A może tylko się łudzi? Może.A może nie.Jennie

jeszcze nigdy w życiu na niczym tak nie zależało jak
na tym, by Brent odwzajemnił jej miłość.I była
zdecydowana walczyć o niego, nie zrażając się
drobnymi porażkami.

Przyjmuję twoje warunki, powiedziała sobie.Ale

przysięgam, że nigdy więcej nie spróbuję cię uwieść.
O nie, mój drogi! Poczekam cierpliwie, aż inicjatywa
wyjdzie od ciebie.Była pewna, że nie będzie musiała
długo czekać.

106

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Powiedziała mu, że ostatnie dziesięć dni były

najwspanialszym i najbardziej ekscytującym okre-
sem w jej życiu.Od pamiętnego wieczoru w ,,Dziu-
rawym Wiadrze’’ widywali się prawie codziennie.
Brent starał się jak najlepiej wywiązywać z roli jej
obrońcy i opiekuna.Jenna kilkakrotnie odwiedziła
go na ranczu, w tym raz, by zabrać na piknik.Nie
obyło się rzecz jasna bez jednoznacznych, choć
dobrodusznych komentarzy ze strony robotników.

Jennie najwidoczniej nie wystarczały weeken-

dowe spotkania.Ani jemu, przyznał w duchu.Czuł,
że jest mu coraz trudniej obywać się bez Jenny.
Tęsknił do niej tak bardzo, iż dwukrotnie przyjął
zaproszenie na kolację w mieszkaniu trzech studen-
tek, w którym, rzecz ciekawa, za każdym razem
zastawał tylko Jennę.

W tej sytuacji coraz trudniejsze stawało się

background image

utrzymanie z nią czysto platonicznych stosunków.
Aby sobie z tym jakoś poradzić, ilekroć ogarniało go
pożądanie – a działo się tak praktycznie przy każ-
dym ich spotkaniu – Brent mówił sobie, że wystar-
czy trochę cierpliwości i siły woli, a pokusa sama
minie: on zaraz po balu wyjedzie do Chicago, a Jenna
wróci do swego normalnego życia.W każdym razie
miał taką nadzieję.Flynt też na to liczył.

Na początku ich mocno osobliwej znajomości

Brent wmawiał sobie, iż zajmuje się Jenną wyłącznie
przez grzeczność wobec Flynta; aby mu się odwzaje-
mnić za to, że zgodził się zatrudnić go na ranczu, nie
zdradzając, kim jest.Wszelako ukrywanie przed
samym sobą prawdziwych motywów takiego postę-
powania stawało się dla Brenta coraz trudniejsze.

Co tu dużo mówić, Jenna podobała mu się coraz

bardziej.W miarę, jak ją poznawał, dowiadywał się,
że jest nader interesującą młodą kobietą.Przestał
w niej widzieć jedynie spragnioną seksu, rozkap-
ryszoną pannicę, za jaką początkowo ją uważał.
Była nie tylko niezwykle atrakcyjna, ale bardzo
inteligentna i obdarzona subtelnym poczuciem hu-
moru.Przekonali się ponadto, iż mają wiele wspól-
nych zainteresowań: lubili te same książki, filmy,
muzykę, nawet te same potrawy.Ponadto oboje
uwielbiali współczesną sztukę.Jenna zwierzyła mu
się ze swoich marzeń o tym, by uciec z Mission
Creek i rozpocząć samodzielne życie.Była równie
ambitna jak on.

108

Beverly Barton

background image

Słowem, Jenna coraz bardziej go zadziwiała i za-

ciekawiała.Wprawdzie nie przyrzekł jej wprost, że
gotów jest pójść z nią na bal, lecz coraz bardziej
oswajał się z tą myślą.W końcu nic się nie stanie,
jeżeli o parę dni przedłuży swój pobyt w Mission
Creek.Asystowanie jej na balu będzie z jego strony
pożegnalnym gestem przyjaźni.

Flynt wyraził mu wdzięczność za roztoczenie

nad Jenną opieki.Wprawił tym Brenta w spore
zmieszanie.Nie mógł się przyjacielowi przyznać, ile
go kosztuje odgrywanie dobrodusznego opiekuna
Jenny.Zdając sobie sprawę, iż Jenna wbiła sobie do
głowy, że jest w nim zakochana, bał się jej tknąć, aby
nie utwierdzić dziewczyny w tym romantycznym
przeświadczeniu.Zarazem jednak wściekał się na
samą myśl, iż po jego wyjeździe może, na złość sobie
i jemu, przespać się z pierwszym lepszym mężczyz-
ną, jaki się nawinie.

Dziś byli umówieni na dłuższy wypad.Pojechali

do Loredo, a następnie, po przekroczeniu granicy
z Meksykiem, dotarli do nocnej restauracji o nazwie
,,La Casa Rojo’’, cieszącej się wątpliwą sławą najgor-
szej mordowni w bliższej i dalszej okolicy.Tańczyli,
popijali margerity, chłonęli ,,koloryt lokalny’’.Byli
świadkami dwóch bójek na pięści, widzieli, jak
handlarze narkotyków jawnie dokonują swoich po-
kątnych transakcji, jak prostytutki odchodzą do
pokoi na piętrze z poderwanymi przed chwilą przy
barze klientami, widzieli nawet parę, która bez

109

Jenna

background image

żenady, na oczach wszystkich, kopulowała w ciem-
nym kącie sali.

Jenna coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że

zamiast przeżyć kolejną egzotyczną przygodę, sta-
nęła twarzą w twarz z nieznanym sobie, ciemnym
i groźnym obliczem świata, o którego istnieniu nie
miała dotąd pojęcia.Brent wyczuł jej dyskomfort.

– Masz dosyć? – zapytał.
Skinęła głową.
– Oj tak! – przytaknęła skwapliwie. – Nie przy-

puszczałam, że są miejsca gorsze niż ,,Sakwa’’ czy
,,Dziurawe Wiadro’’.

Brent uregulował więc rachunek i otoczywszy

Jennę ramieniem, jął torować drogę przez tłum
pijaków, ćpunów i wszelkiego rodzaju mętów.Żało-
wał, że nie ma zwyczaju nosić przy sobie broni,
a przede wszystkim, że nie wyprowadził stąd Jenny,
gdy tylko się zorientował, dokąd trafili.

Nagle dwóch młodych Meksykanów zastąpiło im

drogę.Uśmiechali się prowokacyjnie.O cholera!
Bezczelnie przypatrywali się Jennie, wymienili na jej
temat jakieś nieprzyzwoite uwagi.Brent znał hisz-
pański na tyle, by zrozumieć, że są to sprośne aluzje.
Wiedział, że może jedynie spróbować ich odstra-
szyć, przybierając jak najbardziej wojowniczą po-
stawę.Skutek był taki, że młodzieńcy co prawda
przestali się uśmiechać, lecz nadal tarasowali im
drogę.Brent przywołał na pomoc całą swą znajo-
mość hiszpańskiego, po czym oświadczył napast-

110

Beverly Barton

background image

nikom, co ich czeka, jeżeli natychmiast nie odejdą.
Jego przemówienie może nie było wzorem języko-
wej poprawności, niemniej okazało się w swej
zasadniczej treści przekonujące.

Najpierw jeden napastnik odsunął się na bok,

a potem drugi.Brent szybko pociągnął Jennę do
wyjścia.

– Szybko do samochodu i zwiewajmy! – powie-

dział, kiedy wydostali się na zewnątrz.

– Najadłam się strachu – przyznała się Jenna,

biegnąc za nim przez parking. – Coś ty im powie-
dział?

– Lepiej żebyś nie wiedziała.
Usłyszeli odległy grzmot i błyskawica przecięła

wschodnią część nieba.Wiosenna burza, domyślił
się Brent.A my zmierzamy w sam jej środek!

Pomógł Jennie wsiąść, wskoczył na miejsce kie-

rowcy, uruchomił silnik i już po chwili wyjechali
z parkingu na główną drogę.Jenna przysunęła się
i oparła o jego ramię.

– Nie masz już dosyć zwiedzania podrzędnych

mordowni? – zapytał Brent.

– Oj chyba tak. – Jenna aż się wzdrygnęła. – Nie

miałam pojęcia o istnieniu tego rodzaju miejsc.
Byłam naiwna.

– Czeka nas długa droga.Oprzyj się wygodnie

i spróbuj zasnąć.

Jenna czule pocałowała go w policzek.
– Jesteś wspaniały.Zresztą sam wiesz najlepiej.

111

Jenna

background image

– Ty też jesteś wspaniałą dziewczyną. – Objął ją

prawą ręką i przyciągnął do siebie.Jenna położyła
mu głowę na ramieniu i z cichym westchnieniem
zamknęła oczy.

Przed nimi ciągnęła się długa, tonąca w ciemno-

ściach droga.W miarę jak jechali na wschód, burza
wzmagała się, grzmoty i błyskawice stawały się
coraz częstsze.Kiedy przekroczyli granicę i od
Loredo dzieliło ich jeszcze około czterdziestu kilo-
metrów, nastąpiło prawdziwe oberwanie chmury.
Zalewająca przednią szybę woda zredukowała wi-
doczność niemal do zera, a potężne boczne po-
dmuchy wiatru groziły zepchnięciem samochodu
z drogi.Wyładowania elektryczne raz po raz roz-
świetlały niebo strzelającymi ze wszystkich stron
błyskawicami.

Ogłuszający grzmot wyrwał Jennę ze snu.
– O mój Boże! – zawołała. – Czy ty coś widzisz?
– Niewiele – przyznał Brent. – Dlatego tak się

wleczemy.

– Długo już tak pada?
– No, może od pięciu minut.Jeżeli szybko się nie

uspokoi, będę musiał zjechać na pobocze.

– Może to tylko przelotna ulewa – z nadzieją

w głosie powiedziała Jenna.Niemal w tym samym
momencie gdzieś w pobliżu uderzył kolejny potężny
piorun.

– Włącz radio, może złapiesz jakąś prognozę

– doradził Brent.

112

Beverly Barton

background image

Spełniła jego prośbę, lecz chociaż przeskakiwała

ze stacji do stacji, zakłócenia w odbiorze uniemoż-
liwiały wysłuchanie pełnej informacji.Poprzez trza-
ski przedzierały się poszczególne słowa: ,,potężna
burza’’, ,,ostrzega się’’, ,,uwaga kierowcy!’’.Dopiero
po dłuższej chwili natrafiła na nieco lepiej słyszalną
stację, która zapowiadała długotrwałą nawałnicę
połączoną z gwałtownymi opadami deszczu, mogą-
cymi przejść w grad.

– Nie ma co liczyć na to, że wkrótce się uspokoi

– stwierdziła, wyłączając radio.

– Chyba nie. – Brent zwolnił maksymalnie.Mi-

mo furkoczących na przedniej szybie wycieraczek,
niewiele widział. – Dobrze by było znaleźć jakąś
zatokę parkingową – zauważył. – Minęliśmy po
drodze parę stacji benzynowych i minimarketów,
ale trudno mi się zorientować, gdzie jesteśmy.

Przez gęstą zasłonę deszczu dostrzegł migające

w oddali światło.Nie miał pewności, czy znajduje
się ono po prawej, czy po lewej stronie szosy.Modlił
się w duchu, by była to stacja benzynowa albo
kafejka, gdzie mogliby schronić się przed deszczem
i przeczekać nawałnicę.

– Widzisz tam, przed nami? – niemal równocześ-

nie zawołała Jenna. – Po lewej stronie.Wygląda na
neon.Może przydrożna kawiarnia albo minimarket.

I rzeczywiście.Neon stawał się coraz wyraźniej-

szy.Wreszcie Brentowi udało się przeczytać świetl-
ny napis: ,,Motel’’.Powolutku, wytężając wzrok,

113

Jenna

background image

skręcił w lewo i jakimś cudem zdołał trafić na
parking.

– To motel – potwierdziła Jenna. – ,,Pod Sos-

nami’’.

Brent wyłączył silnik.
– Poczekaj tu, a ja skoczę sprawdzić, czy mają

wolne pokoje.Gdyby się udało, byłoby najlepiej
zostać tu na noc i dopiero rano ruszyć do Mission
Creek.

Czekając na Brenta, wróciła myślami do ich

dzisiejszej przygody.Już po wizycie w ,,Dziurawym
Wiadrze’’ miała dosyć zwiedzania zakazanych spe-
lunek, lecz nie chciała się do tego przyznać w oba-
wie, że Brent uzna swoją misję ochraniania jej za
skończoną.To jednak, co wydarzyło się w ,,La Casa
Roja’’ ostatecznie ją zniechęciło do dalszych tego
typu eksperymentów.Na samo wspomnienie
dwóch blokujących im drogę typów dostała gęsiej
skórki.Brent zachował się jak bohater.Jenna nie
znała wprawdzie hiszpańskiego, lecz nie musiała
rozumieć słów, aby zdać sobie sprawę, że stając w jej
obronie, potrafił ich skutecznie postraszyć.

Kiedy Brent otworzył drzwi samochodu, do wnę-

trza wdarła się fala niesionego wiatrem deszczu.

– Mieli tylko jeden wolny pokój – powiedział.

– Motel zapełnił się kierowcami, którzy tak jak my
musieli schronić się przed burzą.

– Jeśli o mnie chodzi, mogę spać w jednym

114

Beverly Barton

background image

pokoju – odparła Jenna, nie mogąc powstrzymać
figlarnego chichotu.

– No, no, moja droga, nie rób sobie złudzeń.

Chodzi tylko o przeczekanie burzy, o nic więcej
– upomniał ją Brent.

– Jak sobie życzysz.
– Mamy pokój numer pięć – powiedział, pokazu-

jąc jej klucz.Wrzuciwszy tylny bieg, jął się powoli
cofać wzdłuż niskiego budynku, aż trafił na puste
miejsce do parkowania. – Wyskakujemy oboje lewą
stroną i biegiem pod drzwi! – zarządził.

Jenna milcząco skinęła głową.Kiedy otworzył

drzwi, przesunęła się na siedzeniu, wyskoczyła tuż
za nim, a Brent szybko zamknął samochód.

Pobiegli chodnikiem, trzymając się za ręce, mija-

jąc pokoje trzy i cztery.Kiedy dotarli do piątki, Brent
jak mógł najszybciej przekręcił klucz w zamku,
wepchnął Jennę do wnętrza i natychmiast zatrzas-
nął za sobą drzwi.

Znaleźli się w ciepłym i dusznym, ciemnym

pokoju.Brent na próżno szukał po omacku kon-
taktu na ścianie.Na szczęście kotary nie były
zaciągnięte, toteż światło neonu rzucało do wnęt-
rza słaby odblask, dzięki któremu Jenna, posuwa-
jąc się ostrożnie, dotarła do stojącej przy łóżku
nocnej lampki.Słaba żarówka z pomarańczowym
abażurkiem rzucała blade, niesamowite światło.
Jenna i Brent popatrzyli na siebie i równocześnie
parsknęli śmiechem.

115

Jenna

background image

– Przypominamy dwie zmokłe kury – zauważył

Brent.

Rozległ się kolejny potężny grzmot.
– W życiu nie widziałam tak straszliwej burzy,

z tyloma grzmotami i błyskawicami.No i takiego
deszczu.Zupełnie jakby zaczął się potop.

– Nie zdziwiłbym się, gdyby ogłoszono alarm

przeciwpowodziowy – dodał Brent.

Przeszedł się po pokoju, a potem zajrzał do

łazienki.

– Może w hotelu Ritz-Carlton byłoby szykow-

niej, ale jest czysto, a w łazience nie brakuje ręcz-
ników.Proszę bardzo, damy mają pierwszeństwo.
Proponuję, żebyś swoje rzeczy powiesiła na ramie
kabiny.Może zdążą wyschnąć do rana.

– Chętnie, ale mam jedno pytanie.
– Tak?
– Co mam na siebie włożyć, jak się rozbiorę?
Brent odchrząknął.
– To faktycznie kłopotliwa sprawa – przyznał.
– Ja osobiście nie mam nic przeciwko chodzeniu

w stroju Ewy.

– Ale ja mam. – Podszedł do niewielkiej szafy

w ścianie, otworzył ją, zajrzał do środka i sięgnął po
leżący na półce cienki bawełniany koc.

– Możesz się w to owinąć – powiedział, rzucając

jej znaleziony przedmiot.

Jenna złapała koc w locie i udała się z nim do

łazienki.Rozebranie się z przemoczonego odzienia

116

Beverly Barton

background image

i rozwieszenie go w łazience zajęło jej niecałe pięć
minut.Potem owinęła się przetartym kocykiem,
który był tak duży, że wlókł się za nią po ziemi.
Niosąc jego koniec w ręku niczym tren, wyszła
z łazienki z miną damy wkraczającej na salę balową.

– Bardzo ci w tym stroju do twarzy! – nie

omieszkał zauważyć Brent.

Jenna też miała na co popatrzeć.Pod jej nieobec-

ność Brent zdążył pozbyć się butów i skarpetek,
zdjął też mokrą koszulę, którą powiesił w otwartej
szafie.W samych spodniach wyglądał nader im-
ponująco.Zapragnęła dotknąć jego ramion, przytu-
lić się do silnego, owłosionego torsu.

– Łazienka wolna – oznajmiła.
– Dzięki.
Podczas gdy Brent był w łazience, Jenna zaciąg-

nęła kotary na oknach, odrzuciła kołdrę i poprawiła
poduszki.Podjęła ważną decyzję.Wydobyła ukrytą
w fałdach koca prezerwatywę, którą woziła na
wszelki wypadek w tylnej kieszeni spodni, i schowa-
ła ją do górnej szufladki nocnego stolika.Następnie
zdjęła z siebie koc, starannie złożyła go w kostkę
i umieściła w głębi łóżka pod ścianą.Po wykonaniu
tych czynności wsunęła się pod kołdrę i przykryła po
samą szyję.Czekała na powrót Brenta, leżąc na
wznak, z rozsypanymi na poduszce, jeszcze wilgot-
nymi po myciu włosami.

Dziś na pewno nie zdoła się jej oprzeć.Sam

los wszystko zaaranżował.Burza.Potem motel

117

Jenna

background image

z jedynym wolnym pokojem, w którym znajdowało
się tylko jedno podwójne łóżko.

Brent wyszedł z łazienki, mając na sobie jedynie

owinięty wokół bioder ręcznik.Jennę na jego widok
ogarnęło czysto zmysłowe pożądanie.On tymcza-
sem stanął w nogach łóżka i przez parę minut
uważnie się jej przyglądał.

– Co się tak przykryłaś po same uszy? Nie jest ci

za gorąco? – odezwał się na koniec. – Zresztą jeżeli
mam sobie zrobić posłanie na podłodze, będę po-
trzebował koca i narzuty.

– Zamierzasz spać na podłodze? – zdziwiła się.

– Czy to nie przesada? W łóżku jest dosyć miejsca
dla dwojga.Nie widzisz, jakie jest szerokie?

Brent pokręcił głową.
– Nie podoba mi się ten pomysł – rzekł. – Ostat-

nimi czasy zachowywałaś się spokojnie i niech tak
lepiej zostanie.Nie próbuj swoich sztuczek.

– A jeżeli obiecam, że nie ruszę się ze swojej

strony łóżka i nie dotknę cię nawet palcem?

– Nie wiem, czy mogę wierzyć twoim obiet-

nicom – odparł z wahaniem, popatrując to na
podłogę, to znów na łóżko.

– Daję ci słowo honoru, że nie rzucę się na ciebie

ani nie poproszę, żebyś się ze mną kochał.

– No dobrze, ale pamiętaj, że jeżeli spróbujesz się

do mnie zbliżyć, najzwyczajniej w świecie wyrzucę
cię z łóżka i resztę nocy spędzisz na podłodze.

– Umowa stoi – odparła. – Jeżeli się do ciebie

118

Beverly Barton

background image

zbliżę, będziesz miał prawo wyrzucić mnie z łóżka
na podłogę.

Brent zgasił boczną lampę, po czym wsunął się

pod kołdrę.Nadal w pozycji siedzącej, odrzucił
w nogi łóżka narzutę i dodatkowy koc.Jenna
uchwyciła swój koniec wierzchniego prześcieradła,
okrywając się nim po szyję.Złożywszy poduszkę na
pół, Brent położył się na wznak z odkrytym torsem
i rękami podłożonymi pod głowę.

– Ale gorąco! – mruknął. – Recepcjonista powie-

dział, że w naszej części motelu popsuła się klimaty-
zacja.Dobrze przynajmniej, że po deszczu trochę się
ochłodziło.

– Mnie wcale nie jest za gorąco.W każdym razie

nie w takim sensie, o jakim myślisz.

– Jenna, nie zaczynaj! – ostrzegł ją.
– No już dobrze, dobranoc – odparła, przewraca-

jąc się ostentacyjnie na bok i pokazując mu plecy.

– Dobranoc, miłych snów.
– Uhm.
Będzie go ignorować, a potem uda, że zasnęła.

A jeszcze potem wymyśli coś, by mu uzmysłowić, że
jest zupełnie naga.A musi tego dokonać, nie próbu-
jąc go dotknąć.

Leżał na plecach, wpatrując się w sufit.Przedo-

stające się przez szparę w zasłonach migające świat-
ło neonu rzucało na ściany zmieniające się, raz
jaskrawe, to znów blade odblaski.Jenna leżała

119

Jenna

background image

cichutko, odwrócona plecami, w odległości co naj-
mniej metra od niego.Zdziwiło go, że tak łatwo dała
za wygraną.Był przekonany, iż natychmiast po
zgaszeniu światła będzie próbowała go uwieść.
Czyżby przestało jej na nim zależeć? Dlaczego
o tym myśli? Czy czuje się rozczarowany?

Zamknął oczy i wyrównał oddech, modląc się

w duchu o szybki sen.Który jednak nie przychodził.
Brent coraz dobitniej zdawał sobie sprawę, jak
wielki popełnił błąd, godząc się na spanie w jednym
łóżku.Sama myśl, iż jej cudowne ciało, owinięte
jedynie cienką materią, znajduje się tuż tuż, na
wyciagnięcie ręki, rozpalała jego wyobraźnię, pod-
suwając lubieżne obrazy.No trudno, może sobie
wyobrażać na jej temat, co tylko chce, byle trzymał
się od niej z daleka.Jeżeli jej dotknie, będzie zgubio-
ny.Czuł w lędźwiach narastające podniecenie.Jak
mógł dać się wpędzić w podobną sytuację! Od paru
tygodni, od czasu ich pierwszego spotkania, przestał
panować nad swoim życiem.Gdy tylko się zorien-
tował, że dał się wciągnąć w jej sieci, przyjmując na
siebie rolę opiekuna, trzeba było ratować się uciecz-
ką.Słowem, zwiać do Chicago, nie oglądając się za
siebie.

Z tych niespokojnych rozmyślań wyrwał Brenta

głośny brzęk czy grzechot.Gwałtownie usiadł na
łóżku.Jenna też się poruszyła, odwróciła na drugi
bok i podniosła głowę.

– Co to za hałas? – spytała.

120

Beverly Barton

background image

– Chyba grad.
– Strasznie głośny – zauważyła. – Jakby leciały

bryły lodu wielkości golfowych piłek.

Brent odrzucił prześcieradło, wstał i ruszył w kie-

runku okna.Będąc w pół drogi, zdał sobie sprawę, że
nie ma na sobie ręcznika, którym był wcześniej
owinięty.Cholera! Co tu robić? No trudno, może
w ciemnościach Jenna niczego nie zauważy.Zbliżył
się do okna i uchyliwszy zasłony, wyjrzał na ze-
wnątrz.

– Grad.I to jeszcze jaki! – powiedział. – Moja

biedna półciężarówka weźmie potężne cięgi.Grad
wielkości półdolarówek.

– Tak przypuszczałam.
Jej głos nie dochodził z łóżka.Usłyszawszy go tuż

za plecami, Brent gwałtownie odwrócił się i ot-
worzył usta.Serce skoczyło mu w piersiach.O chole-
ra! Jenna jest naga; cudownie, zachwycająco naga.
Przyćmiony blask neonu rzeźbił światłocieniami
kształty jej ciała.

Jak długo mężczyzna potrafi opierać się takiej

pokusie? Od kilku tygodni walczył ze sobą, usiłując
nie dopuścić swych niższych, czysto fizycznych
instynktów do głosu.Czyż na prośbę Flynta nie
otaczał Jenny opieką, czyż nie dbał o jej bezpieczeń-
stwo, wyrzekając się tego, czego tak bardzo pragnął?
A pragnął Jenny rozpaczliwie, wszystkimi zmysłami.

– Nie powinnaś tego robić – powiedział przez

ściśnięte gardło. – Tak nie można.

121

Jenna

background image

– Dlaczego nie można? – dobiegł go z ciemności

cichy, uwodzicielski szept. – Jesteśmy dorośli i chce-
my tego.

– Dlatego, że byłby to czysty seks.Jesteś gotowa

zgodzić się na zwykły seks? – Był wewnętrznie
rozdarty; z jednej strony pragnął, by krzyknęła
,,nie!’’, podczas gdy siedzący w nim rozwiązły
bydlak marzył, by się zgodziła.

– Chcę się z tobą kochać, Brent.Obojętnie na

jakich warunkach.

Wydał z siebie głuche westchnienie.Nerwowo

przeczesując włosy palcami, wbił wzrok w podłogę.
Od kilku tygodni robił, co mógł, by zapanować nad
pożądaniem.Dłużej już nie potrafi.Bitwa się skoń-
czyła.Nie był tylko pewien, czym się zakończyła
– przegraną czy zwycięstwem.

Podniósł na nią oczy.
– Nie mam zabezpieczenia – powiedział.
– Ale ja mam.
– Co takiego?
– Miałam prezerwatywę w kieszeni.Na wszelki

wypadek.

– Oj, Jenna, Jenna, co ja mam z tobą zrobić?
– Co tylko chcesz.Jestem twoja.
Zrobił pierwszy ruch.Wyciągnął rękę i lekko

przeciągnął palcami po jej policzku.Jenna zachwiała
się do przodu, lecz nie na tyle, by go dotknąć.

Długo tłumiona żądza domagała się zaspokojenia.

Nie był w stanie dłużej się jej opierać.Niech się

122

Beverly Barton

background image

stanie, co ma się stać! W łagodzącej otoczce mroku,
nie zastanawiając się dłużej, Brent przyciągnął Jennę
do siebie i obejmując ją, wziął w niepodzielne
posiadanie.Ich ciała momentalnie do siebie przy-
warły, tuląc się i ocierając o siebie w zmysłowym
zapamiętaniu.Jedną ręką obejmując Jennę w pasie,
drugą uniósł jej podbródek, pochylił się i poszukał jej
ust, a ona, wspinając się na palce, odwzajemniła
pocałunek.

Pieszcząc się, całując, wydając zmysłowe wes-

tchnienia, długo dawali upust narastającemu od
tygodni pożądaniu.Brent wreszcie podniósł ją
z podłogi, wziął na ręce, przeszedł przez pokój
i położył na łóżku.Przebijając wzrokiem panujący
w pokoju półmrok, Jenna podniosła na niego oczy,
równocześnie wyciągając ku niemu ramiona.On
bez wahania odpowiedział na wezwanie; podpiera-
jąc się rękami, aby nie zmiażdżyć tej delikatnej, tak
upragnionej istoty, przykrył ją swoim ciałem.Był
tak podniecony, iż w pierwszej chwili był gotów
natychmiast rozsunąć jej uda, wziąć ją bez pardonu.
Na szczęście jakaś resztka przytomności umysłu
nakazała mu powściągnąć samczy popęd.

– Gdzie masz te prezerwatywę? – wycharczał.
– Jest w szufladce stolika. – Jenna leżała na

plecach z odrzuconą do tyłu głową, wodząc rękami
po jego plecach, a jej piersi prowokacyjnie podnosiły
się i opadały w rytm przyspieszonego oddechu.

Brent podniósł się i wykręcił ciało, aby dosięgnąć

123

Jenna

background image

do stolika, gorączkowym ruchem wyszarpnął szuf-
ladkę i chwycił jej zawartość.Kiedy wyjmował
prezerwatywę z połyskliwego opakowania, ręce
trzęsły mu się tak samo jak wówczas, gdy jako
nastolatek pierwszy raz miał się nią posłużyć.Dla-
czego tak się cholernie denerwuje? Bo chodzi o Jen-
nę.Której pragnął jak jeszcze nigdy niczego w życiu.

Kiedy naciągnąwszy prezerwatywę zwrócił się

z powrotem ku Jennie, wyraz jej oczu przywołał go
do przytomności.Wpatrywała się w jego nabrzmia-
ły członek z mieszaniną niepewności i zachwytu
w oczach.

– Jesteś pewna, że tego chcesz?
Skinęła głową.
– Tak – odparła. – Tylko pamiętaj, że ja jeszcze...
Zamknął jej usta pocałunkiem.Czułym i delikat-

nym.Lekkimi muśnięciami warg pokrył jej policzek
i szyję.

– Wiem.Pamiętam.Obiecuję, że będzie ci dob-

rze.

Przyjemność i zaspokojenie Jenny było ważniej-

sze niż jego własna satysfakcja, której zresztą był
pewien.Trzeba myśleć przede wszystkim o niej.

Chociaż zbliżało się to, o czym od tak dawna

marzyła, ogarnęło ją nagle dziwne poczucie niereal-
ności.Czy naprawdę leży razem z Brentem w łóż-
ku? Czy to nie sen? Tak, to spełnienie snu.

Pieścił i całował jej ciało, poznając jego zakamarki,

wypukłości i wgłębienia, miejsca delikatne i tward-

124

Beverly Barton

background image

niejące pod jego palcami, zgłębiając na przemian
smak jej ust i zwilgotniałej kobiecości.Długo nie
przerywał pieszczot, ucząc ją cudownej męki ocze-
kiwania na rozkosz.Czuł pulsowanie krwi w tajem-
niczych głębiach jej ciała, wołającego o spełnienie.
Odwlekał i odwlekał, zanim zdecydował się ją
wziąć.

– Moja cudowna Jenna – wyszeptał, podnosząc

rękami jej pośladki.

Drgnęła, a potem zastygła, gdy poczuła pierwsze

dotknięcie jego męskości.Odczekał chwilę, potem
powoli zaczął brać ją w posiadanie.Jenna oniemiała
pod wrażeniem, choć jednocześnie wiedziała, że to
dopiero początek.Podniosła głowę i przywarła do
jego ust, zatapiając w nich język, sprawiając, że
Brent nie był w stanie dłużej się powstrzymywać.
Mocniej chwyciwszy jej biodra, cofnął się, po czym
jednym ruchem wszedł w głąb rozwierającego się na
jego przyjęcie ciała.Przeszył ją ostry, promieniujący
ból.Jęknęła.Brent pochylił się, całował ją, szeptał
czułe słowa, uspakajał, zapewniał, że to nic, to
minie, za chwilę będzie cudownie.

Kochał się z nią ostrożnie, spokojnie.Dopiero gdy

cicho westchnęła, a jej oddech się wyrównał, wpra-
wił biodra w rytmiczny ruch.Ból ustąpił, w jego zaś
miejsce pojawiło się doznanie zbliżone do przyjem-
ności.Jenna wsłuchiwała się w przyśpieszony od-
dech Brenta, czuła gwałtowne bicie jego serca,
widziała mimo półmroku wyraz zapamiętania na

125

Jenna

background image

jego twarzy.Pierwszy raz w życiu doświadczała
upajającego poczucia swej władzy – władzy, jaką ma
kobieta nad mężczyzną, w którym budzi pożądanie.
Z rosnącym podnieceniem wsłuchiwała się w ryt-
miczny ruch jego bioder, czując narastające erotycz-
ne napięcie.W końcu ogarnął ją płomień.Brent nagle
się cofnął, zamarł na chwilę, by kolejnym ruchem
przenieść ją ostatecznie z rzeczywistości w niesamo-
wity świat, w którym nie istniało nic prócz wszech-
ogarniającej, odbierającej świadomość rozkoszy.

Doznanie nie do opisania.Uczucie całkowitego

spełnienia.Brent długo nie ustawał, aż nagle, osiąg-
nąwszy apogeum, wydał z siebie głuchy, gardłowy
jęk.Przepełniona miłosnym uniesieniem przywarła
do niego, obsypując go pocałunkami.

– Och, Brent! – wyjęczała. – Tak strasznie cię

kocham!

Brent osunął się na łóżko i przytulił ją do siebie,

odwzajemniając pieszczoty.Z poczuciem niewyob-
rażalnego szczęścia i zaspokojenia Jenna wtuliła się
w niego, a jej ciało powoli ogarniał spokój.Powieki
jej opadły i po paru minutach zapadła w głęboki sen.

126

Beverly Barton

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

O świcie ponownie kochali się w różanej po-

świacie wnikającej przez zasłony jutrzenki.Brent
nauczył ją, jak mogą dać sobie nawzajem rozkosz,
nie narażając się na konsekwencje normalnego sto-
sunku, ponieważ jedyną prezerwatywę zużyli wie-
czorem.I, podobnie jak wczoraj, Jenna wyznała mu
potem bezgraniczną miłość, on jednak, chociaż
utulił ją i obsypał czułymi pocałunkami, nie od-
wzajemnił miłosnego wyznania.

Była ósma, gdy obudził ją, prosząc, by szybko

wstała i przygotowała się do wyjazdu.Sam był już
w ubraniu.

– Przyniosłem z automatu w recepcji cynamono-

we bułki i kawę – powiedział.

Zjedli szybko śniadanie, prawie z sobą nie roz-

mawiając.Jenna spodziewała się, iż Brent teraz jej
powie, jakim przeżyciem było dla niego to, co

background image

wczoraj i dziś rano zaszło między nimi, wszelako on
konsekwentnie zachowywał się, jakby w ciągu mi-
nionej nocy nie wydarzyło się nic szczególnego.
Zbita jego milczeniem z tropu, nie odzywała się
zarówno podczas śniadania, jak i później, kiedy
wsiedli do auta i ruszyli w powrotną drogę do
Mission Creek.Brent włączył radio i nastawił głośną
muzykę.Nie uszło też jej uwagi, że stara się nie
patrzeć jej w oczy.

Dlaczego zachowuje się tak obojętnie i niemile?

Nie przyjmowała do wiadomości, iż po prostu
wykorzystał okazję i nie chce mieć z nią więcej do
czynienia.Brent kochał ją.Była o tym najgłębiej
przekonana.Okazał się kochankiem czułym, a zara-
zem namiętnym, który z widoczną przyjemnością
i oddaniem odsłonił przed nią tajniki seksualnych
rozkoszy.Do końca życia nie zapomni tego, co
przeżyła, kochając się po raz pierwszy z życiu
właśnie z nim.

Kiedy dojechali przez jej dom i Brent zatrzymał

się na parkingu, była pewna, że teraz wreszcie
wyjaśni przyczyny swego zachowania.Nic takiego
jednak nie nastąpiło.

– Co się stało, Brent? – spytała.
– Nic, moja droga – odparł. – Umówiliśmy się, że

potraktujesz to, do czego między nami doszło, jako
zwykły seks, więc spodziewam się z twojej strony
dotrzymania umowy.Dlatego też przyjmuję, iż
mówiąc o miłości, chciałaś jedynie powiedzieć, że

128

Beverly Barton

background image

było ci ze mnę dobrze i uznałaś za stosowne wyrazić
to w taki właśnie sposób.

– Ach tak.Rozumiem.– Jenna miała uczucie,

jakby spadł na nią stukilowy ciężar, druzgocący jej
serce i odbierający zdolność życia.Oślepiający, nie-
mal fizyczny ból, o jakim nie miała dotąd wyob-
rażenia, zdawał się rozsadzać jej czaszkę. – Tak,
oczywiście, to był tylko seks – przyznała martwym
głosem.

Brent sięgnął do prawych drzwi auta, uważając,

by jej nie dotknąć, i otworzył je.

– Mam nadzieję, że z moją pomocą zdołałaś się

wystarczająco wyszumieć.I że wrócisz teraz do
swojej właściwej roli, stając się na powrót dobrze
wychowaną panienką z najlepszego towarzystwa,
mającą wkrótce na swym pierwszym balu wejść
oficjalnie w wielki świat Mission Creek.

Jenna skinęła głową i uśmiechnęła się z przymu-

sem.Tymczasem wewnątrz niej wszystko krzycza-
ło z bólu.Miała wrażenie, że powoli umiera.

– I jeszcze jedno – podjął Brent. – Przykro mi,

wiem, że w pewnym sensie obiecałem iść z tobą na
ten bal, ale niestety muszę wcześniej wyjechać.

Patrzyła na niego z niedowierzaniem.Czy to

może być ten sam Brent, jakiego dotąd znała?
Którego kochała? Ten sam, czuły i tkliwy kochanek,
który w ciągu minionych ośmiu godzin dwukrotnie
dostarczył jej niebiańskich rozkoszy?

– Jutro ostatecznie wyjeżdżam z Mission Creek

129

Jenna

background image

– dodał. – Zaproponowano mi lepszą pracę, a ja ją
przyjąłem.

– Żegnaj, Brent. Było mi... – Nie kończąc, wy-

skoczyła z samochodu i pobiegła przed siebie co sił
w nogach, byle znaleźć się jak najdalej od niego, nim
zdoła jeszcze bardziej się ośmieszyć.Ty biedna
idiotko, tak jakbyś nie zdążyła już wcześniej cał-
kowicie się skompromitować! – pomyślała, wpada-
jąc w drzwi domu.

– Czy stało się coś, o czym nie wiem? – zapytał

Flynt. – Dlaczego ni stąd, ni zowąd wyjeżdżasz
w takim pośpiechu?

– Niech ci wystarczy, jeśli powiem, że dosyć już

zdążyłem tutaj narozrabiać.

– Daj spokój – perswadował Flynt, kładąc Bren-

towi rękę na ramieniu. – Sądziłem, że zostaniesz
jeszcze tydzień, żeby móc towarzyszyć Jennie na
Balu Debiutantek.

– Nastąpiła zmiana planów – odparł Brent, uwal-

niając się od ręki przyjaciela.

– Jeżeli znam się na życiu, taka nagła ucieczka

oznacza zazwyczaj, że mężczyzna czegoś się wy-
straszył.Gadaj, o co chodzi! Mała Jenna zanadto
zalazła ci za skórę? Boisz się, że jak tak dalej pójdzie,
wpadniesz z kretesem?

– Coś w tym rodzaju – niechętnie mruknął Brent.
– A jak z nią? Mam nadzieję, że nie będziemy

musieli leczyć jej złamanego serca.

130

Beverly Barton

background image

– Odczep się, dobrze? Najlepiej zrobisz, jeżeli

znajdziesz jej innego partnera na bal.

– Nic prostszego.Znam ze dwa tuziny facetów,

którzy o niczym bardziej nie marzą.

Pewnie, że tak.Nie miał co do tego wątpliwości.

Jednocześnie zrobiło mu się dziwnie nieprzyjemnie.
Była cała jego, należała do niego ciałem i duszą.
Z niechęcią odepchnął od siebie myśl, że kiedyś inny
mężczyzna mógłby z nią przeżywać to samo co on.

Wrzuciwszy do torby resztę rzeczy, zdecydowa-

nym ruchem zaciągnął suwak.Podał Flyntowi rękę.

– Cześć, stary! Dzięki za wszystko.Miej na nią

oko, dobra? Dopilnuj, żeby nie narobiła sobie kłopo-
tów.

– Możesz na mnie liczyć.A gdybyś chciał, mogę

do ciebie dzwonić, żebyś wiedział, co się z nią dzieje.

– Nie trzeba – odparł Brent. – Najlepiej będzie

i dla niej, i dla mnie, jeżeli o sobie zapomnimy.

– Co ty opowiadasz! Oczywiście, że pójdziesz na

bal – podniesionym głosem mówiła Nelda Wilson.
– Flynt Carson zapewnił mnie, że ma dla ciebie
odpowiedniego partnera.Uważa, że to idealny kan-
dydat.Zjawi się po ciebie jutro wieczorem.

Jenny usiłowała uprosić matkę, by ją zwolniła

z uciążliwego obowiązku.Czuła się psychicznie
i fizycznie obolała, cierpiąc nieznane jej dotąd męki
kobiety, która kochając, została odrzucona przez
ukochanego.

131

Jenna

background image

– Och, mamo, ty nie możesz sobie wyobrazić, co

to znaczy kochać kogoś, kto cię nie chce – rzekła
Jenna z goryczą.

– Skąd ta pewność, że nie wiem, co czujesz?

– z nagłym wzruszeniem odparła Nelda, obejmując
córkę. – Kiedy miałam osiemnaście lat, zakochałam
się na śmierć i życie w kowboju zatrudnionym na
ranczu mojego ojca.

– Naprawdę? Nigdy mi o tym nie mówiłaś.
– Oczywiście, nic z tego nie wyszło.Skończyło

się na tym, że złamał mi serce.Ale potem poznałam
twego tatę, wyszłam za niego i byłam z nim bardzo
szczęśliwa.Widzisz więc, iż w rezultacie stało się
najlepiej jak mogło.

Jenna uścisnęła matkę, która po raz pierwszy

odsłoniła przed nią swoje głębsze uczucia.Swoje
inne, skrywane dotąd oblicze, którego istnienia
córka nawet nie podejrzewała.

– Bardzo ci współczuję.Musiałaś wiele wycier-

pieć – powiedziała tkliwie.

Nelda czule pogłaskała ją po głowie.
– Ja też bardzo ci współczuję, bo wiem, co musisz

cierpieć – odrzekła. – Mogłabym powiedzieć, iż
uprzedzałam cię, że tak się to skończy, lecz nie
zamierzam tego robić.Uważam natomiast, że pój-
ście na bal jest w twojej sytuacji najlepszym lekar-
stwem.Nie pozwól, żeby ten niecnota na domiar
wszystkiego popsuł ci ten wyjątkowy wieczór.

– No dobrze, pójdę na ten bal. – Jak miała

132

Beverly Barton

background image

przekonać Neldę, że Brent odebrał jej coś znacznie
ważniejszego niż zdolność cieszenia się z występu
na uroczystym Balu Debiutantek? Ponieważ złamał
jej serce, rozwiał sen o miłości i brutalnie dał do
zrozumienia, iż była głupiutką gąską, marząc
o wspólnym szczęściu na zawsze. – Zadzwoń do
Flynta i powiedz, żeby ten jego idealny młodzieniec
zjawił się jutro w klubie golfowym.Nie potrzebuję
chłopca na randkę, tylko oficjalną asystę na balu.

– Zgoda, kochanie.Jak sobie życzysz.
– Dziękuję ci, mamo, za wyrozumiałość.
Nelda ujęła twarz córki w dłonie.
– Wiem, że byłam dla ciebie bardzo surowa

i wymagająca, zwłaszcza od śmierci taty.Prze-
praszam, kochanie.I przyrzekam, że na przyszłość
będę się starała nie wtrącać aż tak bardzo do twojego
życia.W zamian proszę o cierpliwość i wyrozumia-
łość.Nikt nie potrafi zmienić się z dnia na dzień.

– Obiecuję – odparła Jenna ze wzruszeniem.

– Obie będziemy się starały.

Sala balowa mieściła się na drugim piętrze, a jej

okna wychodziły z jednej strony na podjazd, z dru-
giej zaś na otaczające budynek klubu ogrody.Do sali
przylegał długi taras, na którym pomiędzy wysoki-
mi krzewami w donicach stały fotele i kanapki,
tworząc ciche, idealne dla spragnionych samotności
par zakątki.

Jenna wierciła się niespokojnie, stojąc na podium

133

Jenna

background image

w długim rzędzie wystrojonych w kosztowne białe
suknie debiutantek.Niewinne panienki, po raz pier-
wszy wchodzące w dorosły świat, mówiła do siebie
w duchu z zaprawionym goryczą cynizmem.

Na początek uroczystości orkiestra odegrała z we-

rwą narodowy hymn oraz ,,Teksas, nasz Teksas’’,
potem wniesiono sztandar, a następnie z powital-
nym przemówieniem wystąpiła pani Adair.

Jenna rozejrzała się po sali w poszukiwaniu

młodego człowieka, który miał jej towarzyszyć
podczas balu.Flynt obiecywał, że jego wybraniec
zjawi się punktualnie.Nie chciał jednak podać jego
nazwiska; powiedział tylko, iż Jenna natychmiast go
rozpozna.Nie rozumiała przyczyny tej tajemniczoś-
ci.Byle tylko nie musiała spędzić balu w towarzyst-
wie Ernesta Townsenda! Matka, oczywiście, byłaby
zachwycona, lecz ona zanudziłaby się na śmierć.
Przodkowie Townsendów zbili majątek na nafcie,
a Ernest był ich jedynym spadkobiercą.Nie, Flynt nie
mógł jej zrobić takiego świństwa! Chociaż, kto wie?

A zresztą, nawet gdyby miała zostać jedyną

debiutantką nie posiadającą męskiej eskorty, nie
będzie nieszczęścia, w każdym razie dla niej, bo
z matką to inna sprawa.Dobrze, że przynajmniej
wuj Lyndon przyleciał z San Antonio, aby odegrać
rolę opiekuna wprowadzającego ją w świat.Co
prawda zrobił to bardzo niechętnie, na usilne nalega-
nia Neldy.

Dzisiejszego wieczoru Jenna szczególnie dotkli-

134

Beverly Barton

background image

wie odczuwała brak ojca.Pocieszała się jednak
myślą, iż nie jest jedyną z dzisiejszych debiutantką,
przy której nieobecnego ojca zastępować będzie
brat, wuj albo ojczym.

Ponieważ młode panny były przedstawiane w po-

rządku alfabetycznym, stojąca na podium w asyście
wuja Lyndona Jenna musiała długo czekać na swoją
kolej.W końcu jednak zapowiadacz doszedł do litery
,,W’’.

– Sędzia Lyndon Walker Kerr przedstawia państ-

wu pannę Jennę Kerr Wilson – powiedział do
mikrofonu.

Wuj wziął Jennę pod rękę.Paradując wzdłuż

podium, Jenna rozejrzała się po widowni i napotkała
wzrok matki.Zrobiło jej się ciepło na sercu i w jednej
chwili pogodziła się z wszystkimi przykrościami
swej dzisiejszej sytuacji: warto było się pomęczyć,
by zobaczyć rozpromienioną twarz matki! Była
uszczęśliwiona, widząc, że jej córka, jako kolejna
przedstawicielka rodziny, wchodzi w świat ze
wszystkimi należnymi jej honorami.

Kiedy po zakończeniu prezentacji obecni przeszli

do sali jadalnej na uroczystą kolację, Nelda zaniepo-
koiła się, widząc, że krzesło obok Jenny stoi puste.

– Nie rozumiem, co mogło się stać – powiedziała

do córki. – Flynt zapewniał mnie, że ten jego idealny
młody człowiek na pewno punktualnie się zjawi.Po
kolacji będę musiała odnaleźć Flynta i nagadać mu
do słuchu.

135

Jenna

background image

Po kolacji odbył się pokaz filmów wideo przed-

stawiających charytatywną działalność debiutantek
w ciągu roku poprzedzającego bal, a potem po-
krojono tort.Jenna najbardziej się denerwowała na
myśl o indywidualnych występach.Kiedy jednak
przyszła na nią kolej, odważnie podeszła do mikro-
fonu, aby podziękować matce oraz wszystkim przy-
jaciołom i znajomym za ich życzliwość, dzięki której
miniony rok był jednym pasmem niezapomnianych
radości.Co za bzdury! Z przyklejonym do twarzy
uśmiechem dobrnęła do końca.

Wreszcie orkiestra zagrała pierwszego walca, któ-

ry zgodnie ze zwyczajem był zarezerwowany dla
ojców, i wuj Lyndon wyprowadził Jennę na parkiet.
Tańcząc jak automat, powtarzała sobie, że musi to
po prostu wytrzymać.Za parę godzin będzie po
wszystkim i wróci do domu.Na razie jednak, ze
względu na matkę, musi robić dobrą minę do złej
gry.Kiedy orkiestra zamilkła, Jenna zauważyła, że
wuj spogląda na coś przez jej ramię, a jednocześnie
poczuła za plecami czyjąś obecność.Może wreszcie
pojawił się jej spóźniony towarzysz? W tej chwili
czuła się tak dalece zobojętniała na wszystko, że nie
zrobiłoby jej różnicy, gdyby był nim Ernest Town-
send.

– Najmocniej przepraszam za spóźnienie – usły-

szała znajomy głos. – Niestety, samolot wystar-
tował z opóźnieniem.

Jenna odwróciła się jak fryga, nie wierząc włas-

136

Beverly Barton

background image

nym uszom.Stał przed nią ten sam wysoki, przy-
stojny mężczyzna, który nie dalej jak parę dni temu
złamał jej serce.Ale jakże odmieniony! Zamiast
najemnego kowboja w wytartych dżinsach ujrzała
zadbanego, eleganckiego pana, noszącego z natural-
ną swobodą smoking od Armaniego.

– Brent!
– Do usług. – Ukłonił się z uśmiechem. – Oba-

wiam się, że ominęła mnie spora część twojego balu.

– Co... co ty tu robisz?
– Byłem z tobą umówiony.To znaczy zostałem

za pośrednictwem Flynta wyznaczony na twojego
towarzysza balu. – Po tych słowach Brent zwrócił się
do wuja Lyndona: – Czy pozwoli mi pan zatańczyć
z pańską siostrzenicą?

– Ależ tak, oczywiście – odparł wuj, wyraźnie

uszczęśliwiony, że nie musi dłużej tańczyć. – Bardzo
proszę.

Brent podał jej ramię, wprowadził z powrotem na

parkiet i mocno przytulił.

– Czy potrafisz mi wybaczyć, że zachowałem się

jak patentowany osioł? – wyszeptał jej do ucha.
– Uciekłem ze strachu.Ze strachu przed tobą.Przed
utratą wolności.Byłaś pierwszą kobietą, która obu-
dziła we mnie takie uczucie.Ale w Chicago już po
paru dniach zorientowałem się, że nie potrafię bez
ciebie dłużej żyć.

– Och, Brent! – westchnęła. – Czy to znaczy...

czy chcesz powiedzieć, że jednak mnie kochasz?

137

Jenna

background image

Zatoczyli w tańcu koło.
– Jak wariat.Jestem w tobie obłąkańczo zako-

chany.Jeśli tylko się zgodzisz, poświęcę resztę życia
na to, żebyś była najszczęśliwszą kobietą na świecie.

– Czy mam to uznać za oświadczyny?
– Tak mi się wydaje.
Ujął Jennę za rękę i wyprowadził z parkietu,

a potem z sali balowej na taras.Wypatrzywszy
ukrytą w kącie wolną kanapkę, posadził Jennę na
pokrytym aksamitem siedzeniu, ukląkł przed nią na
jedno kolano, po czym sięgnął do kieszeni i wyjął
z niej małe puzderko.Kiedy je otworzył, z głębi
błysnął piękny dwukaratowy brylant.

Jenna wstrzymała oddech.
– Kocham cię.Czy zostaniesz moją żoną? – za-

pytał.

Impulsywnie zarzuciła mu ręce na szyję.
– Tak, tak i jeszcze raz tak!
Brent podniósł się z klęczek i siadłszy obok niej na

kanapie, wsunął jej pierścionek na serdeczny palec.

– Podoba ci się?
– Czy mi się podoba? Jest wspaniały! Ale jakim

cudem mogłeś sobie pozwolić na tak kosztowny
pierścionek? I nie rozumiem, dlaczego mówiłeś
o Chicago? Miałam cię za Teksańczyka.

– Faktycznie pochodzę z Teksasu – wyjaśnił – ale

mieszkam w Chicago.Jestem analitykiem rynku,
a moja specjalność to hodowla i handel bydłem.
Dlatego wziąłem specjalny urlop, żeby pracując

138

Beverly Barton

background image

incognito na paru ranczach, odnowić kontakt ze
swoimi korzeniami i zapoznać się praktycznie
z przedmiotem mojej pracy.

– Więc nie jesteś kowbojem? Zajmujesz się anali-

zą rynku?

– I bardzo dobrze zarabiam.Dlatego mogłem sobie

pozwolić na kupno takiego pierścionka – wyjaśnił,
spoglądając na jej rękę. – Czy zgodzisz się wyjechać
z Teksasu i zamieszkać w Chicago? Mam sporo
znajomych w świecie artystycznym.Gdybyś chciała,
mogliby ci pomóc znaleźć pracę w jednym z głów-
nych chicagowskich muzeów albo galerii. – Objął ją
ramieniem. – Pamiętasz, jak mi opowiadałaś, że
chciałabyś zostać malarką? Jako mąż będę z całej
duszy popierał twoje zawodowe ambicje, obiecuję.

Jenna pocałowała go.Było jej obojętne, kto ich

zobaczy i co sobie pomyśli.Po długiej chwili ode-
rwała się od niego.

– Wciąż nie mogę w to uwierzyć – powiedziała.

– Byłam przekonana, że na zawsze cię straciłam, a ty
tymczasem zjawiasz się nagle i spełniasz wszystkie
moje marzenia.Coś podobnego!

– A to dopiero początek.Najlepsze dopiero przed

nami.Nasz ślub.Podróż poślubna.Wspólne życie.

Jenna ujęła jego dłoń.
– Mam do ciebie prośbę – rzekła. – Pozwól mi

najpierw powiedzieć mamie, że się pobieramy, a dopie-
ro potem zdradzić jej, kim naprawdę jesteś, dobrze?
Wiem, to trochę małostkowe z mojej strony, bo będzie

139

Jenna

background image

bez potrzeby kręcić nosem i wymyślać Bóg wie co,
ale zasłużyła sobie na to.Zresztą, kiedy się dowie,
jaki masz zawód i jak dobrze zarabiasz, natychmiast
o wszystkim zapomni i będzie zachwycona.

– A ty? Nie jesteś zawiedziona, że nie masz do

czynienia z prawdziwym kowbojem?

– Dla mnie zawsze będziesz kowbojem.Którym

zresztą po trosze jesteś, w głębi serca, czyż nie mam
racji? – powiedziała ze śmiechem, wstając i pociąga-
jąc Brenta za sobą. – Powinnam wrócić na salę
balową i trochę potańczyć.Ale zaraz potem może-
my pojechać do mnie.Będziemy sami, bo Dana
i Katie wyjechały do rodziców.

– Masz jakiś konkretny plan, co tam będziemy

robić? – szepnął Jennie do ucha, wracając z nią do
sali balowej.

– Chciałabym odbyć z moim ulubionym kow-

bojem jeszcze jedną szaleńczą jazdę w zakazane
rejony – odparła cicho. – Zanim się ustatkuję i osiądę
z mężem w Chicago.

Brent porwał ją do tańca.
– Nie rób sobie złudzeń, kochanie.Nie masz

pojęcia, ile jeszcze szaleńczych jazd cię czeka w bliż-
szej i dalszej przyszłości!

140

Beverly Barton


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Barton Beverly Powrót miłości
Barton Beverly Każdy jej krok
Barton Beverly Cameron
Barton Beverly Piąta ofiara(1)
0717 Barton Beverly Druga szansa
707 Barton Beverly Cudowne chwile
Barton Beverly Pułapka
215 Barton Beverly Matka jego dziecka
D133 Barton Beverly Cameron
GR0717 Barton Beverly Druga szansa
Barton Beverly Grzech niewiedzy
Barton Beverly Rok trudnej miłości 04 Jej tajna broń
215 Barton Beverly Matka jego dziecka
0717 Barton Beverly Druga szansa
BARTON BEVERLY W mroku przeszłości
Barton Beverly Powrót buntownika

więcej podobnych podstron