Albert Wojt Przystanek przy gwiaździstej

background image

ALBERTWOJT

PRZYSTANEKPRZYGWIAŹDZISTEJ

background image

WYDAWNICTWOMINISTERSTWA

OBRONYf$T\

NARODOWEJIsi

projektokładkiJOANNACZERWIŃSKAMICHAŁBF.RNACIAK

background image

Redaktor

WANDAWŁOSZCZAK

RedaktortechnicznyANNAI.ASZTJK

background image

Korektor

MIECZYSŁAWCHRZANOWSKI

©CopyrightbyWydawnictwoMinisterstwaObronyNarodowejWarszawa1900v.

ISBN83-11-06612-4

background image

1

Cichoskrzypnęłydrzwiiwprogupokojuofceradyżurnegopojawiłsięporucznik
Mazurek.Nieczekającnazaproszeniewszedłdośrodkaisięgnąwszypopapierosa,usiadł
naprzeciwkotkwiącegozaszerokimbiurkiemkapitanaZawiF-skiego.

—Cosłychać?—zagadnął,tłumiącdyskretnieziewanie.—Naraziechybaspokój?

—Spokój—potwierdziłZawilski.—Oddwóchgodzinniebyłożadnejinterwencji.
Dobrze,żewpadłeś—dodał—bomożnaumrzećznudów.

—Widaćmarcoweroztopyniesprzyjająwyczynomzłodzieiichuliganów.

—Choćjednadobrastronatejokropnejpluchy—roześmiałsiękapitan.—Aswoją
drogąwspółczuję‘chłopakomżprewencji,żeprzezcałąnocmuszątłucsięradiowozami
poŻoliborzu!

—Miejmynadzieję,żedorananicniewyskoczy.

—Niemówhop!—Zawilskirozejrzałsięzaniepołakierowanymkawałkiembiurka.—
Jeszczeniemapółnocy…

1

Jakgdybynapotwierdzenietychsłównaglerozległsięhałaśliwybrzęktelefonu.
OfcerowiespojrzeliponuroposobieOtejporzemoglisięspodziewaćtylkoprośbyo
interwencję..

—Wykrakałeś,Boluś—westchnąłMazurek.Kapitanwahałsięprzezmoment,czy
sięgnąćpo

słuchawkę,czywłączyćgłośnik.Wkońcuwybrałtodrugierozwiązanieiprzysunął
mikrofon.

—OfcerdyżurnyKDMO—rzuciłzwyraźnąniechęcią.—Słucham.

—Chciałemzawiadomićoprzestępstwie—ostrozachrobotałwgłośnikugłosmłodego
mężczyzny.—Niejestempewien,czydobrzedzwonię,ale…

•—Włamanie?—domyślniezapytałZawilski.

—Cośznaczniepoważniejszego.

—Rozbój?

Chybajednakniejesttosprawanatelerfon—?awahalsierozmówca-Zwłasżfczażei
ja-zostałem-wniąwplątany…’

Proszępodaćnazwiskoiadres.Jeślitrzeba,przyślemykogośdopana.

—?łoilepiejsamsięzgłoszę?

—Aleocowłaściwiechodzi?

—Bedęnajdalejzakwadrans…

background image

Kapitanchciałjeszczeocośzapytać,alerozległsiętrzaskodkładanejsłuchawkii
połączeniezostałoprzerwane.

■Kidiabeł?—Zzakłopotaniempokręciłgłową.—Rozumiesz.Michał,coztego?,

—Pewnojaki*kawał—zbagatelizowałsprawęporucznik.

8

—Ajeślinie?

—Toprędzejczypóźniejfacetprzyjdziedokomendy.

Możemaszrację—uspokoiłsięZawilski.—Niepozostajenamnicinnego,jak
cierpliwieczekać…

—Pókico,poczęstowałbyśmnieherbatą.—Mazurekuśmiechnąłsięprzymilnie.—
Zapomniałem,żemojawczorajsięskończyła.—

Zabrzmiałotojakusprawiedliwienie.

Kapitanbezsłowasięgnąłdojednejzszuflad.Przezdłuższąchwilęprzewracałwniej
zapamiętale,wreszciewyciągnąłniewielką,czarnąpuszkę.Rozglądałsięwłaśnieza
grzałkąiszklankami,kiedyznowuzadzwoniłtelefon.Tymrazemjakiśspóźniony
przechodzieńinformowałowłamaniudosklepujubilerskiego.Zawilskibezradnym
gestemrozłożyłręce,aMazurekniebezżalupomyślał,żenieprędkowypijeobiecaną
herbatę.Nieczekającnawetnadyspozycjękapitanaporucznikspieszniepodniósłsiez
krzesłaiparęminutpóźniejpędziłjużradiowozemnamiejsceprzestępstwa…/

background image

t

Prowadzonywprawną,rękasierżantaKuligow-skiegopopielatyfat125pktóryśjużrazz
rzędaprzemierzałwyludnioneżoliborskieulice,bryzganespodkółfontannamirzadkiego
błota.Zarówno

2

kierowca,jakitowarzyszącymukapralSędziszmieliserdeczniedosyćdzisiejszejsłużby,
zwłaszczażejazdapośliskim,pokrytymtopniejącymśniegiemasfalcienienależałado
przyjemności,anadomiarzłegoprawieprzezcałąnocpadało.

ZbliżalisięwłaśniedoskrzyżowaniaGwiaździstejzPodleśną,kiedyzkońcowego
przystankuruszyłautobusliniistoosiemnaście.

Sędziszodru-jchowozerknąłnazegarek.

—Piąta—poinformowałsennymgłosemKuli-gowskiego.—MimoniedzieliMZK
punktualniejzaczynaswojądziałalność…

Sierżantwodpowiedzimruknąłtylkocośnie-jzrozumialepodnosemiskręciłw
Podleśną.Chwilę!późniejpoprawejstroniezaczerniałskrajLaskulBielańskiego.
BiegnącymwzdłużniegochodfikiemJszedłzataczającsięjakiśniewysoki,ubranywj
wybloconąjesionkęmężczyzna.Najwyraźniejniu-jsiałmiećpoważnepretensjedo
otaczającegogoświata,bo-razporazwygrażał

gniewniepięścia-Jmidrzewom,latarniom,anawetbudowanympo]drugiejstronieulicy
nowoczesnymwieżowcom.

—Pijanyjakbela!—zauważyłkapralznie4smakiem.—Chybaprzydałobysię
odstawićgoddizbywytrzeźwień…

—Widaćtrzylatawięzienianiczegofacetanienauczyły—westchnąłKuligowski.—
Znowubędzieprzepijałkażdązłotówkę…

—Znaszptaszka?—zdziwiłsięSędzisz.

—Owszem—przytaknąłsierżant.—ToMaiciekSiwucha.Kiedyśniebyłozamka,
któregobjJnieotworzył…

2

Radiowózostroprzyhamowałifunkcjonariuszewkilkususachznaleźlisięprzy
mężczyźnie.VVpierwszymmomenciemilicyjnemundurynie.zrobiłynapijanym
większegowrażenia.Siwuchamachnąłtylkoniecierpliwierękąizmełłszywustachjakieś
przekleństwochciałodejśćwswojąstronę.DopierogroźnechrząknięcieSędzisza
uprzytomniłomężczyźnie,zkimmadoczynienia,boprzepraszającymgestemuderzyłsię
wpiersi.

—Kochanawładzuniawybaczy!—bąknąłniepewnie.—Przechyliłemkieloneki
odrobinęmizaszkodziło…-

—Spiliściesięnaumór—sprostowałKuligowski,wskazującznacząconazabłoconą

background image

jesionkęmężczyzny.—Towstyd,ż*bywwaszymwiekuleżećpoddrzewemalbow
rynsztoku!

—Coteżpan,paniewładzo!—zaprzeczyłstanowczoSiwucha.—Jatylkosię
pośliznąłem…

Sierżantzpolitowaniempokiwałgłowąimiałwłaśniezamiarkończyćniepotrzebną
dyskusję,kiedyzauważył,żekapralprzyglądasięczemuśintensywnie.Pobliskalatarnia
niedawałazbytwieleświatła,alebezlistnedrzewaikrzakiniezasłaniałycałkiemwidoku,
takżekilkametrówodskrajuLaskuBielańskiegomożnabyłodostrzecjakiśleżącyna
ziemiciemnykształt.SkojarzeniewydałosięKuligowskiemutakoczywiste,żepoczułna
plecachnieprzyjemnydreszcz.

—Poczekajtunamnie!—

rzuciłSędziszowiostrym,nieznoszącymsprzeciwutonem.—Zarazwracam!

Zapaliłzabranązradiowozulatarkęiostrożnie

9

siagJębilsięwlasku.Jużpokilkukrokachza-rhlupotałomuwbutach,alesierżantnie
zwracałwwaginabioto.Paręmetrówprzednimbłysnęływświetlelatarki.jasnewłosyi
młodatwarzleżącego.Chłopakmógłmiećnajwyżejdziewiętnaście,dwadzieścialat,a
modna,zamszowamarynarkaisztruksowespodnie,wktórebyłubrany,świadczyły,że
musiałpochodzićzdośćzamożnejrodziny.

Milicjantprzyklęknąłtużobok,chwytającgozaprzegub,zgodniejednakzeswymi
przewidywaniaminiewyczułpulsu.Przyjrzałsiędokładnieleżącemu.ipokrótkim
wahaniusprawdziłzawartośćjegokieszeni.Portfelanieznalazł,alezatospostrzegłna
marynarcechłopakaniewielką,rdzawąplamę.Terazbyłojużwszystkojasne…

Kuligowskibiegiemwróciłdowozuibezzastanowieniawłączyłradiotelefon.

—WLaskuBielańskimprzyPodleśnejznala-riemzwłokimężczyzny!—zameldował,
kiedyzgłosiłsięofcerdyżurny.—Namójgustśmierćmusiałanastąpićcałkiem
niedawno.

—Samobójca?—InformacjanajwyraźniejniezrobiłanaZawilskimwiększego
wrażenia.”

—Samemuraczejtrudnowpakowaćnóżwewłasneplecy—sierżantniemógłsie
powstrzymać>dironicznejuwagi.—Wdodatkuktośdokładnievypróżniłdenatowi
kieszenie—dodałpoważnie.

—ZarazwysyłamMazurkazekipą!—głosof-eradyżurnegozabrzmiałznacznieostrzeji
bar-ziejzdecydowanie.—Atynaraziepilnuj,żebyętamniktbezpotrzebyniekręcił!

—Jeszczejedno—przypomniałsobieKuligowej;.—Przedchwilązatrzymałemna
PodleśnejpijanegoMaciejaSiwuchę…

—Niezawracajmiterazgłowypijakami!—uciąłZawilskizwyraźnym
zniecierpliwieniem.—Myślisz,żeniemamwiększychzmartwień?

background image

Sierżantpopatrzyłniechętnienastojącegokilkakrokówodradiowozumężczyznę.Nie
bardzochciałomusięwierzyć,żebytamtenmiałcośwspólnegozujawnionymprzed
chwilązabójstwem,alejednak…

—Właziliściewtekrzaki?—zapytałSiwuchę,silącsięnaobojętność.—Widzieliście,
ktotamleży?

—Żenibyktosmiałbykimaćpoddrzewkiem?—zatrzymanyparsknąłgłupkowatym
śmiechem.—Panwładzakogośtamznalazł?

—Lepiejsobienieżartujcie!—Kuligowskigniewnie.podniósłgłos.—Dobrzechyba
wiecie,żezabitoczłowieka!

Jezus,Maria!—Siwuchazamrugałgwałtowniepowiekami,zrozumiawszywidać
nareszcie,cosięstało.—Ktośodstawiłmokrąrobotę?!

—Awyprzypadkiemnieprzyłożyliściedotego

ręki?

—Bożeuchowaj!—Zatrzymanywjednejchwiliwytrzeźwiał.—Jabymnawetmuchy
nieskrzywdził,acodopieroczłowieka…i

—Więcjaktobyło?Wchodziliściedolasku?

—Mojanogatamniepostała!—Mężczyznażarliwieuderzył”sięwpiersi.—Nawetnie
wiedziałem,czegopanwładzaszukawtychkrzakach!

3

—Wobectego,Skądwracacie?

—Popiłemtrochęzprzyjaciółmi.

—Gdzietobyło?

—UMietka.n

—JakiegoMietka?

—Takiegoblondynazkoziąbródką…

—Kpiciesobieczyco?—Sierżantztrudemowstrzymałsię,byniehuknąćna
zatrzymane-o.—Jegonazwiskoiadres!

—Bógmiświadkiem,żeniepamiętam,jakonięnazywa—jęknąłSiwuchapłaczliwie.
—Zaw-zewszyscymówili„MietekzMarymontu”ikażdysiedział,okogochodzi…

—Zatrzymamywasdowyjaśnienia,toipa-niećwamwróci!

‘—Kiedyjamogępokazać,gdziefacetmieszka!7odwakrokistąd,naSobockiej…

Kuligowskimachnąłlekceważącorękąiodwró-iłwzrokodmężczyzny.Podleśną
nadjeżdżaławłaśnieszara,milicyjnanysa.Chwilępóźniejwy-ypałosięzniejkilku
funkcjonariuszy.JakońerwszyruszyłwkierunkuzwłokporucznikMa-:urek.

Ofcerszybkoprzeszukałubraniedenata,aleiie^znalazłniczegopozagrzebieniem,
chustkądolosaizużytymbiletemulgowym.

background image

Zawiedzionyidsunąłsięnieco,żebyzrobićmiejscetechnikowi,riedynaglejegowzrok
padłnapozostawionejrzezsiebiewyraźneślady.Niemalidentycznewi-Iniałypodrugiej
stroniezwłok.‘—Mamnadzieję,żetonietwoje?—Spojrzał

3

badawczonatowarzyszącegomuKuligowskiego.

—Nieżartuj!—żachnąłsięsierżantzwidocznąurazą.—Przecieżspeceod
kryminalistykiciąglepowtarzająnaszkoleniach,żebyniezacieraćśladównamiejscu
przestępstwa…

*—Wporządku!—Porucznikpojednawczopo-,klepałkolegęporamieniu.—Zaraz
zrobimyodlewy.

Chciałwłaśniewydaćstosownądyspozycję,kiedyodstronyulicydobiegłogowesołe
poszczekiwanie.Przypomniałsobie,żeZawilskiobiecałprzysłaćpsazprzewodnikiem,i
natychmiastzmieniłdecyzję.

—Dajcienotukundla!—huknąłnacałegardło.—Odlewymogąpoczekać.

Prowadzonyprzezdługonogiegokapralarosłyowczarekbezpośpiechuzbliżyłsiędo
wskazanegomuśladu.Przezdłuższąchwilęwąchałuważnie,wreszciesapnąłnaznak,że
jestgotów,iruszyłniezbytszybkimtruchtempoprzezzarośla.Przewodnikowinął

sobiewokółdłonikonieclinki,przypiętejzamiastsmyczydopsiejobroży,ipuściłsięza
swoimpupilem.WśladykapralaposzlinatychmiastMazurekiKuligowski.

OwczarekzatoczyłniewielkiłukiwybiegłnaPodleśną.Dalejpoprowadziłmilicjantóważ
doskrzyżowaniazGwiaździstą,gdzieprzystanąłnamoment,widaćjednakbezwiększego
truduodnalazłwłaściwytrop,bopewnieskręciłwlewo.Przebylikolejnychkilkadziesiąt
metrówipieswowuzatrzymałsię,tymrazempodsłupkiem

13

przystankuautobusowego.Przewodnikcmoknzachęcająconaswegopupila,aleten
popatrzytylkobezradnienakaprala.

—Diablinadali!—zakląłzezłościąpomcznik.—Wsiadłdo‘autobusuiszukajwiatru
polu!

—Ipomyśleć,żejawidziałemtenautobus—1westchnąłmelancholijniesierżant.—
Gdybymmógłprzewidzieć…

—Cotymówisz?!—Mazurekażpodskoczył.Iwogóleskądwiesz,któryautobus
wchodź1wgrę?

—Byładokładniepiąta,kiedyprzejeżdżaliśmyzSędziszemGwiaździstą—wyjaśnił
spokojnieKuligowski.—Zpętliruszałowłaśniestoosiemnaście…

—Tojeszczeoniczymnieświadczy.

—AlewniedzielęnieodjeżdżawcześniejzGwiaździstejżadenautobus,azanimpojawił
sięl.?mnastępny,jajużznalazłemzwłoki

—Innymisłowykierowcamusiałwidziećzabójcę?

background image

—Niewykluczone,żegonawetzapamiętał.Nkońcuopiątejniemazbytwielu
pasażerów…

Ofcerrozejrzałsiębaczniedokoła.Poprze-iwnejstronieGwiaździstejstałydwanowe
ika-usy.Jedenznichmiałtabliczkęznumeremliniitoosiemnaście.Kierowcaszykował
sięwłaśnieoodjazduiporucznikchcączdążyćzamienićzimkilkasłówmusiał

podbiec-dowozu

—Czyżbyznowujakaśkontrola?—Drobny,iespełnadwudziestokilkuletni’blondyn
zmierzymilicjantanieufnymspojrzeniem,odruchowosięgającpodokumenty.—Przecież
niedalejjaktydzień-temupołowachłopakówznaszejbazyoberwałamandatyzaświatła,
hamulceiluzywkierownicach…

—Janiejestemz„drogówki”—odparłuspokajającoMazurek.—Zresztązawszeżyłem
wzgodziezMZK:

—Więcocochodzi?

—Chciałempogadaćzkierowcą,którymiałdzisiajpierwszykursnatejlinii.

—Powinienbyćtutajzajakieśpółgodziny.—Blondynodetchnąłzwyraźnąulgą.—
NiechpanpytaoAdamaPrzecłniakiewicza…

OfcerodesłałprzewodnikazpsemijużtylkowedwóchzKuligowskimzostalinapętli.
Naszczęścieoczekiwanyautobusprzyjechał

wmiarępunktualnie.Prowadzącygoniemłodymężczyzna

0mocnoposiwiałychskroniachwprzeciwieństwiedokierowcy,zktórymuprzednio
rozmawiałporucznik,niespeszyłsięwcale,nawidokfunkcjonariuszy.Uprzejmym
gestemzaprosiłichdowozu

1bezceregielipoczęstowałsiepapierosem.

—Interesująmnieosoby,którewiózłpandzisiajpierwszymkursem—Mazurek
postanowiłodrazuprzystąpićdorzeczy.—Opiątejniebyłochybazbytwielupasażerów,
mamwięcnadzieję,żeprzynajmniejniektórychpanzapamiętał…

—Prawdęmówiąc,tojaniezwracamuwagi,ktowsiadanaprzystankach—kierowcaz
widocznymzakłopotaniempotarłczoło.—W

końcuwozisięróżnychludzi…

background image

4

—Alenapętlistałpandłużej—nieustępowałofcer.—Nicsiępanunierzuciłowoczy?

—Odjeżdżałemprawiepustymwozem—wzruszyłramionamiPrzeeiniakiewicz,—
Miałemwszystkiegoczteryosoby.

—Ktotobył?

—Jakaśstarsza,ubranatrochęzwiejskakobieta,takibrodatyfacetzesporąłysinąi
dwóchmłodychchłopaków.

—Potrafpanopisaćtychmłodych?

—Widzipan,oniprzylecieliwostatniejchwiliiusiedlinasamymkońcu.—Kierowca
bezradnierozłożyłręce.—Wyglądałonato,żegdzieśwyjeżdżają,bomieliwalizkęi
dwietorbypodróżne,alenicwięcejniepotrafęonichpowiedzieć.

—Zauważyłpan,gdziewysiedli?

—Niestetynie.

—Atenbrodatymężczyzna?

—Onbyłnalepszymrauszu—roześmiałsięPrzeciniakiewicz.—Jeszczenapętli
zaczepiałtębabkę,apotemuderzyłwkimono,żeaższybysiętrzęsłyodjegochrapania.
PojechałdokońcaidopierowpowrotnejdrodzewysiadłprzyplacuKomunyParyskiej…
Ale,ale!—przypomniałsobienagle.—Jegotomusiciepanowieznać!

—Nibyskąd?

—Wzeszłymmiesiącujechałmoimautobusembezbiletu.Wsiedlikontrolerzyifacet
oczywiściewpadł.Kazalimuzapłacićgapowe,aonzamiastpoportfelsięgnąłpoparasol
innegopasażeraidalejokładaćkanarków.Zdajesię,żewkońcuzostałzabranydo
komendy.

—WtakimrazietoZenekBoncar!—wtrąciłsięmilczącydotejporyKuligowski—Już
kilkarazymiałkolegiumzaawanturyzkontrolerami.

—Pamiętaszjegoadres?—podchwyciłnatychmiastporucznik.

—JeszczedwamiesiącetemumieszkałprzyplacuKomunyParyskiej.

—Tobynawetpasowało…

FunkcjonariuszespieszniewrócilinaPodleśnąiniezwracającuwaginastojącegopotulnie
Si-wuchęwsiedlidoradiowozu.ChwilępóźniejdołączyłdonichSędzisz.Kuligowski
uruchamiałwłaśniesilnik,kiedywąsatychorążybezceremonialnieotworzyłdrzwiczkiod
strony,zktórejsiedziałMazurek.

—Znowugdzieśjedziesz?—sapnąłznieta-jrnąpretensją.—Podobnotymiałeś
kierowaćcałąakcją,więcdlaczegojamuszęsiesambabraćwtymcholernymbłocie?—
Wskazałznacząconalasek.

—Szukammężczyzny,któryzostawiłśladyswoichbutówprzyzwłokach—wyjaśnił

background image

ofcer.

—Przedewszystkimtrzebaznaleźćdwóchmężczyzn—sprostowałPozorski.—Apoza
tymcośmisięzdaje,żechłopakzostałzabitygdzieindziejidopieropóźniejprzeniesiono
ciałowkrzaki.

—Skądcitoprzyszłodogłowy?

—Zrobiłemjużodlewytychśladów.Napierwszyrzutokawidać,żejedenzzabójców
nosiłconajmniejdziesiątkę,drugicośkołoszóstki,abutydenatamająnumerosiem

8—Przystanek

17

4

—Wtakimraziebędziemymusielirozejrzećsiozamiejscem,wktórympchniętobiedaka
nożem.

—Amerykinieodkryłeś—żachnąłsięchorąży.—Tylkożezrównymskutkiem
moglibyśmyszukaćigływstogusiana!

—Zdalekachybazwłoknieprzynieśli…

—PrzespacerujęsięzchłopakamipoPodleśnejiokolicznychuliczkach,szczerzejednak
wątpię,czycośmiwpadniewoko.

—Życzępowodzenia!

—Powiedziałbyślepiej,cozrobićztympijakiem.—Pozorskiskinąłniechętniewstronę
Si-wuchy.—Facetsterczytujużodgodziny,ajaniemamludzi,żebygopilnować.

—Sprawdziłeśjegoobuwie?

—Niepasujedośladówzlasku.

—Więcpuśćgododomu.,Wystarczy,jeśliprzesłuchamgojutroalbowewtorek.

—Twojasprawa…

—Aha,jeszczejedno!—przypomniałsobieporucznikwchwili,kiedyzatrzaskiwał
drzwiczki.—Stańnagłowie,żebysekcjinieodkładalidoponiedziałku.

—Sekcjawniedzielę?—Chorążyznaczącymgestempopukałsięwczoło.—Który
lekarzzZakładuMedycynySądowejzechcezrezygnowaćzwolnegodnia?

—Jateżmógłbympowiedzieć,żezagodzinę

kończęsłużbę!

—Mytocoinnego^.

—Musiszcośwymyślić…Anajlepiejzłóżwi

4B

zytęsamejszefowej—poradziłMazurekkoledze.—Onajużtozałatwi.

Pozorskichciałjeszczecośpowiedzieć,aleofcerdałznakKuligowskiemuiradiowóz

background image

ruszyłjakburza.Naulicachzaczynałsięjużnormalnyruchinieżałującygazusierżant
ściągnąłnasiebiewieleklątwinnychużytkownikówdróg,niemniejpokilkuminutach
funkcjonariuszebylinaplacu•KomunyParyskiej.

Beztruduodnaleźliwłaściwąklatkęschodowąizostawiwszynawszelkiwypadek
Sędziszaprzywejściuruszylinaostatniepiętro.

Niemusielina-wetnasłuchiwaćpoddrzwiami,bodobiegające-zmieszkaniaBoncara
skocznedźwiękijakiejśnadawanejprzezradiomelodiiświadczyły,żegospodarzjestu
siebie.Porucznikenergiczniezapukał.Chwilępóźniejrozległsięszczękotwieranej
zasuwyiwprogustanąłtęgi,brodatymężczyzna.

—Czego?—burknąłaroganckonawidokmilicyjnychmundurów.—Grzywnę
zapłaciłemw,terminie,odtamtejawanturyz

kanarkaminikogonawetpalcemnietknąłem,więcpokiegogrzybatawizyta?

—Cościetacyhardzi.Boncar?.—Mazurekuśmiechnąłsięironicznie.—Amożeto
przyjacielskawizyta.

—Hardziniehardzi—mruknąłBoncarjużłagodniejszymtonem.—Nicnieporadzę,że
takimYnniemamusiawychowała…

—Niejesteścieuprzejmymgospodarzem.Chybabędziemymusielizabraćwasdo
komendy1pokazać,jaksięprzyjmujegości…

19

Panowiechceciemniezabrać?—Mężczyznawyraźniesięstropił.—Przecieżjaniemam
niczegonasumieniu!

—Tosięjeszczeokaże.

—Alezaco?

—Wswoimczasiewszystkiegosiędowiecie.

—Pocozarazjechaćdokomendy?—Boncarspojrzałnaofceraprosząco.-Nie
moglibyśmyporozmawiaćnamiejscu?‘

—Przedchwiląniebyliścietacygościnni.

—Toprzezlegocholernegokaca—jęknąłgospodarzzwyraźnąskruchą.—Północy
zaprawiałemzkumplamiijeszczeterazwełbiemiśiękręci…

—Ukogopiliście?

—UMietkaZatwaruchy.

—Gdzieonmieszka?

—NaMarymoncie,naSobockiej…-—Ktolamjeszczebył?

—AnkaNowacka,AdamZabawieciMaciekSiwucha—wyliczyłBoncarjednymtchem.
—Mietektrafłparęgroszyzajakąś

background image

partaninkęizaprosiłprzyjaciółnakielonka—dodałjużzwłasnejinicjatywy.

—Niezampomnieliścieonikim?

—Cobymizależało,żebyniepowiedzieć?—energiczniezaprzeczyłgospodarz.—W
końcuczytogrzechprzechylićtrochęgorzałki?

PiliśmywpiątkęinikogowięcejuMietkanie.widziałem…Chociażzaraz!‘—Nagle
zacząłsięnadczymśzastanawiać.—Byłbymzełgałjakpies!Kołopółnocychybajeszcze
ktośprzylazł…

—Ktotaki?

—Byłemtakizaćpany,żeBógmiświadkiem,niepamiętam.—Boncarbezradnie
potrząsnąłgłową.—Amożewogóleniktnieprzychodził,tylkoktośwyszedł…

—Zdecydujciesięwreszcie!—rzuciłniecierpliwieofcer.—Przecieżchybapamiętacie,
zkimranowychodziliścieodZatwaruchy?

—Jasięodrobinęzdrzemnąłeminawetniewiem,októrejtowarzystwozwinęłomanatki.
GdzieśpoczwartejMietekmnieobudziłikazałiśćdodiabła,wiecsięwyniosłem…

—Poszliściedoautobusu?

.—Skądpanwładzawie?—zdziwiłsięgospodarz.—Fakt,żepopyliłemnaGwiaździstą
—przytaknąłskwapliwie.—Wsiadłemdostuosiemnastu…

—Pamiętacie,ktozwamijechał?

—Prawieodrazuuderzyłemwkimono.

—Alenapoczątkuniespaliście?

—Panwładzatojakjakiśczarodziej!—Boncarzniekłamanympodziwempokiwał
głową.

—Nowięcjakbyło?—nieustępowałporucznik.—Potrafcieopisaćtychludzi?

—Cośmiodbiło,żebypogadaćzjednąkobitą—zamyśliłsięgospodarz.—Cóż,baba
jakbaba,nicszczególnego.’

—Atamtychdwóchchłopakówpamiętacie?—zaryzykowałMazurek.

—Pewno,żetak!—TwarzBoncararozjaśniłasięwniespodziewanymuśmiechu.—
ZygmuśSa-niewskitoprzezparęładnychlatmieszkałpiętro

5

niżej,uswojejciotkiChciałemgonawetzapytać,jakżyje,aleudał,żemnieniepoznaje,
więcdałemspokój…

—Jechałzjakimśkumplem?

—TamtegonieznamChybaszykowalisięwdalsządrogę,bowidziałem,żemieiiod
choierybagażu…

CiotkaZygmuntaKaniewskiegookazałasiędrobną,przeszłosześćdziesięcioletniąkobietą
owłosachmocnojużprzyprószonychsiwiznąZmierzyłafunkcjonariuszyniezbyt

background image

przyjaznymspojrzeniemi_bezsłowawpuściłaichdoprzedpokoju.

—Mydopan*siostrzeńca-Ofceruznał,żelepiejnasamymwstępiewyjaśnićcelwizyty.
—.Słyszeliśmy,żeprzezdłuższyczastutajmieszkał..$

—Wzeszłymrokusięwyprowadził—odparłalakonicznie—Odtejporyodwu*d,ił
mniedwa,możetrzyrazy.

—Znapanijegoaktualnyadres?

—Awłaściwieocochodzi?—spytałanieufnie.—Odwiedzinymilicjinaogólniewróżą
niczegodobrego…

—Chcielibyśmygoprzesłuchać—bąknąłwymijającoporucznik.—Byłświadkiem
pewnego,niezbytprzyjemnegozdaizenia…

—Ipoświadkaprzyjechaliściepanowieztakąpompą?—roześmiałasięz
niedowierzaniem.

—Więcjak,podapanitenadres?—Mazurekwolałnie’wdawaćsięwdyskusję,
zwłaszczażeprawdępowiedziawszykobietamiałaspororacji.

5

■Radabyduszadoraju!•westchnęłanieszczerze—Nawetgdybymchciała,toitakbym
niemogła.Poprostuniewiem,gdzieterazmieszkamójsiostrzeniec.

Możeukogośzrodziny?bezspecjalnejnadzieipodpowiedziałKuligowski.

—WWarszawieniemanikogoopróczmnie,adoMławychybaniewyjechał…

Wnienajlepszychhumorachwyszlinaklatkęschodową.Chcielijużwracaćdo
radiowozu,gdyjednezdrzwiuchyliłysięniecoiprzygarbiona,chybaprzeszło
osiemdziesięcioletniastaruszkaopomarszczonejtwarzyirzadkich,siwychwłosach
zaczęładawaćimjakieśtajemniczeznaki.

—PanowiebyliścieuWójcickiej?—szepnęłakonfdencjonalnie,kiedypodeszlibliżej.—
Zawszemówiłam,żeprędzejczypóźniejpowiniesięjejnoga.

—Tymrazemmieliśmysprawędojejsiostrzeńca—sprostowałKuligowski.—Niestety
Saniew-skiegoniebyłouciotkiiterazprawdępowiedziawszyniewiemy,gdziego
szukać.

—Znaczy,żeWójcickaniczegonieprzeskroba-ła?—Natwarzystaruszkipojawiłosię
wyraźnerozczarowanie.—Ajajużmyślałam,żejestsprawiedliwośćnatymświecieiże
wreszciektośweźmiezgagędogalopu.

—Przyjdzieinaniąpofa—niespodziewaniewtrąciłsięofcer,mrugając
porozumiewawczodosierżanta.—Mydobrzewiemy,cotozajedna!

—Naprawdęmacieokonastarąrajfurkę?

—Odparumiesięcy…

23

background image

—IdlategoszukacieZygmunta?

—Zgadłapani.

—Tozupełniezmieniapostaćrzeczy!—ucieszyłasięstaruszka.—Będęmusiałapanom
pomóc—zadecydowała.—Niechmajązaswoje…

—Świętesłowa!

—KiedyZygmuntmieszkałuciotki,częstozapraszałdosiebietakąZośkęZakrasicką—
zaczęłazezłośliwymuśmiechem.—Ażwstydpowiedzieć,coonitamwyprawiali.Za
przeproszeniemobrazaboskaityle!

—Uważapani,żezastaniemySaniewskiegoutejdziewczyny?

—Głowędaję,żeżyjątamsobienakociąłapę.

—Aznapanijejadres?

—Nopewnie!—odparłazwidocznądumą.—MusiciepanowiepojechaćnaGdańską.
Zarazzapiszęadres.—Poczłapaładopokojuipochwiliwyniosłaniewielkąpokrytą
starannympismemkartkę.

PokrytaciemnoszarymtynkiemkamienicasprawiałaDOŚĆponurewrażenieiSędzisznie
kryłswegozadowolenia,kiedykoledzyzaproponowalimu,żebytakjakpoprzednio
pozostałnastrażyprzywej-ciu.KuligowskiiMazurekweszlinawysokiparter,gdzie
mieszkałaZakrasicką.Przezdłuższąchwilęnasłuchiwalipoddrzwiami.Dochodzącyze
środkaszmerniezbytgłośniejrozmowyupewniłich.żegospodyniniejestsama.

6

Sierżantnacisnąłdzwonek.Rozmowaucichła,akilkasekundpóźniejrozległsiębrzęk
zakładanegołańcuchaitrzaskotwieranejzasuwy.Drzwiuchyliłysięniecoiprzez
powstałąszparęwyjrzałarumiananatwarzy,niespełnadwudziestoletniadziewczyna.

Spostrzegłszyfunkcjonariuszycofnęłasięodruchowo,usiłującjednocześniezatrzasnąć
drzwi,aleKuligowskiwporęnaparłnaniecałymciałem

—Gliny!—krzyknęłapiskliwie’.—Chłopaki,chodu’

Zmieszkaniadobiegłgwałtownyłoskot,jakgdybyktośwpośpiechuzrzucałdoniczkiz
parapetu.Porucznikniezastanawiałsięnichwili,wziąłkrótkirozbiegiuderzył
ramieniemwdrzwi.Rozległsiętrzaskwyrywanegozfutrynyuchwytułańcuchaiobaj
funkcjonariuszewpadlizimpetemdośrodka.

Nieprzewidującatakiegoobrotu-rzeczydziewczynastraciłarównowagę.Padajączdążyła
jeszczepodstawićnogęsierżantowiitenpomimorozpaczliwychwysiłkówrunąłjak
długi.Niewielebrakowało,aiMazurekwylądowałbynakoledze,alenaszczęściew
ostatniejchwiliudałomusięprzeskoczyć.Kuligowskiego.

Szamotaninaprzywejściutrwałajednakstanowczozbytdługo,bowpokojuzastał
porucznikjedyniestertęporozrzucanejgarderoby,pozostawionynasamymśrodku
tranzystorowymagnetofonikilkapotłuczonychdoniczekpodoknem.Zmełłwustach
przekleństwoibezzastanowieniaskoczył

25

background image

naparapet.Lądującnapodwórkudostrzegłkątemoka,żeSędziszusiłujeobezwładnić
niewysokiego,krępegochłopakawskórzanejkurtce.Niestetyniemógłprzyjśćwsukurs
koledze,bodrugiuciekinierwybiegłwłaśniezpodwórkanaulicę.

MomentpóźniejrozległsięprzenikliwyrykklaksonuiMazurekspostrzegł,jakchłopakz
determinacjąprzemykatużprzedmaskąjakiegośrozpeazonegopoloneza.Porucznikcosił
wnogachruszyłzauciekinieremisamomaływłosniewpadłpodautobus.Poczuł

naplecachnieprzyjemnydreszcz,słysząctużzasobąpiskhamulców,alenawetsięnie
obejrzał.Dobrzewiedział,żeterazkażdasekundamożezadecydowaćopowodzeniu
pościgu

Chłopakwpadłdoparku„Kaskada”isadzącwielkimisusamipobiegłnaprzełajprzez
zieleńce.Ofcerrównieżprzyspieszyłkroku,jednakdystansdzielącygoo.duciekającego
bynajmniejsięniezmniejszył.Wyglądałojużnato,żegonitwapokrzakachpotrwa
znaczniedłużej,niżżyczyłbysobieMazurek,kiedynaglenaprzechodzącejwpobliżu
alejcepojawiłasięparamłodychludzi.Męż-

czyznabyłwstalowymmundurzelotnika…

—Trzymajgo!—huknąłporuczniknacałegardło.—Trzymajzłodzieja!

Chciałjeszczerazpowtórzyćwezwanie,ależołnierzniczymwyrzuconyzkatapulty
wyprysnąłwkierunkuuciekającegoi,nimtamtenzdołałsięzorientować,jednym
wprawnymruchempowaliłgonaziemię.

63

—Dowiemsięwreszcie,corobiliściedzisiejszejnocy—Meldujęposłusznie,panie
władzo,żeniewychodziłemzwyrkaodmojejdziewczyny.Łupaczmożezaświadczyć…

—Czyżbywamcałyczasasystował?

—Kimałnapołówcewprzedpokoju.Zbudziłbysię.gdybymgdzieśwychodził.

—Takiebajeczkimożecieopowiadaćswojejcioci’

—Nicinnegopanwładzaodemnienieusłyszy.Mazurekznietajonym
zniecierpliwieniemzmełł

wustchjakieśprzekleństwo.Przedniespełnadwomakwadransami,kiedyrozpoczynał
przesłuchanieSaniewskiego,przezmyślmunawetnieprzeszło,bytamtenponieudanej
próbieucieczkimógłsięokazaćtrudnymprzeciwnikiem.Tymczasemporucznikaspotkał
srogizawódWprawdziewymyślonanapoczekaniuprzezzatrzymanegohistoryjkao
rzekomymspędzeniucałejnocywtowarzystwieprzyjaciółkibyłabardzonaiwna,ale
Saniewskitrzymałsięjejuparcie,niereagującaninagroźneminy,aninapodchwytliwe
pytaniaofcera.CogorszaprzesłuchiwanywsąsiednimpokojuŁupaczrównieżnie
wykazywałochotydozwierzeń…

—Waszekrętactwananicsięniezdadzą!—rzuciłostroMazurek.—Widzianowasz
Łupaczem,jakopiątejranowsiadaliście«doautobusunaprzystankuprzyGwiaździstej.

27

—Ktośchcenaswrobićalbomusiępokręciło.

background image

—Czyżby?

—Chybajawiemnajlepiej,gdziebyłemdzisiajopiątej.Ilerazymampanupowtarzać,że
nieruszałemsięodZośki?

—Znalazłemdwóchświadków,którzytwierdzącośprzeciwnego.

.—Tojeszczeniczegonieprzesądza…

Mazureksapnąłzezłościąichciałjużzrezygnowaćzdalszegoprzesłuchania,kiedy
przypomniałsobieśladywLaskuBielańskim.

—SkoroniewychodziliścieodZakrasickiej,toktoupiorunawłóczyłsięwwaszych
butachpoŻoliborzudzisiejszejnocy?—

zaryzykowałblef.—Tylkoniemówcie,żewsz'stkiemuwinnesąkrasnoludki—dodał
kpiąco—botokawałzcholerniedługąbrodą…

Słowaporucznikamusiałyzrobićwrażenienazatrzymanym,boSaniewskinaglepobladłi
zacząłnerwowowyłamywaćsobiepalce.

Przezdłuższąchwilęmierzyłofcerawrogimspojrzeniem,alewkońcumachnąłrękąz
widocznąrezygnacją.

—Wygrałpan—westchnąłponuro.—Nigdynieprzypuszczałem,żemilicjabędzie
gmeraćwbłociekołotamtychbloków…

—Rozumiem,żesięprzyznajecie?

—Diablimniepodkusili,żebyposłuchaćŁupa-cza.Toonnadałtenskok.Mieliśmytrafć
fantyzapółmiliona,awrezultacieniewiem,czyto,cozabraliśmy,jestwartedziesięć
patyków.Nieopłacasięskórkazawyprawkę!

—Szkoda,żewcześniejotymniepomyśleliście.

7

—Rysiekprzysięgał,żelekarkaśpinapieniądzach.Skądmogłemwiedzieć,żeuniejtaka
bryndza?Dostaliśmycynk,żemieszkaniebędzieczyste,bobabkamanocnydyżurw
szpitalu,iposzliśmy…

—Oczymwymówicie?—zniecierpliwiłsięMazurek.—Znowuzaczynaciekręcić?

—JakBogakocham,wzięliśmyodlekarkitylkotrochęciuchówistarymagnetofon!—
Przesłuchiwanyszerokimgestemuderzyłsięwpiersi.—FantysąwchałupieuZośki,
więcsampanmożesprawdzić.

PorucznikspojrzałnaSaniewskiegoznieukrywanymrozczarowaniem.Miałnadzieję,że
tamtenpowiemucośnatemat

ujawnionegoniedawnozabójstwa,atymczasemzatrzymanyprzyznałsiędopospolitego
włamania.

—Gdziemieszkata.kobieta?—zapytałbazspecjalnegozainteresowania.

—PrzyPodleśnej,wtymnowymblokunaprzeciwkoLaskuBielańskiego.

-—Naktórympiętrze?

background image

—Natrzecim.

—Wyłamaliściedrzwi,czyużywaliściewytrychów‘

—Ktobysiętambawiłwytrychami?—parsknąłmimowolnymśmiechemSaniewski.—
Wleźliśmyporusztowaniuipokrzyku…

—Któramogłabyćwtedygodzina?—

Gdzieśkołoczwartej.

-—Napewno?

—OtrzeciejwyszliśmyodZośki—zacząłmetodyczniewyliczaćprzesłuchiwany.—
Zanimdo-

29

człapaliśmynaPodleśną,byłojużwpółdoczwartej.Późniejmusieliśmyjeszcze
przyflować,czy•któryśzsąsiadówniekikujeprzezokno…

SkrzypnęłydrzwiidopokojuwpadłzdyszanyPozorski.Jegominaświadczyła
wymownie,żenieprzynosinajlepszychwieści.

—Szkodatwojegoczasu—szepnąłMazurkowinaucho.—Myślę,żemożeszodprawić
tegoklienta.

—Cosięstało?—odburknąłporucznik.

—Medycyorzekli,żechłopakrozstałsięzżyciemkołopółnocy,zpółgodzinnątolerancją
wobiestrony—wyjaśniłskwapliwiechorąży.—Aswojądrogąsammogłeśporównać
obuwieSaniew-skiegoiŁupaczaześladamizlasku…—dorzuciłniecogłośniej.

*-Jezus,Maria!—Zatrzymanyażpodskoczyłzwrażenia.—Panwładzachciałmnie
przypasowaćdomokrejroboty?!

-Niewaszasprawa!—uciąłostroMazurek,piorunującjednocześniespojrzeniem
Pozorskiego.—Azawłamanieitakzarobicieparęlatwięzienia—dorzuciłchłodno.—
Mimowszystkomaszwidać,synu,pecha…

Mazurekodprowadziłzatrzymanegodoaresztuiczującwyraźnezmęczeniechciał
właśniewracaćdodomu,kiedynakorytarzuzatrzymałgomajorKłosiński.Szef
zaalarmowanywiadomościąozabójstwieniezidentyfkowanegomężczyznypółniedzieli
spędziłwkomendzieiteraznietaiłzłegohumoru.

—Poszkapiteśsprawę!—oświadczyłporuczni

background image

ao

kowizwyrzutem.—Doczegotopodobne,żebywciemnouganiaćsiępomieścieza
jakimiśtypamiinizgruszki,nizpietruszkiładowaćichdoaresztu.Ilerazymamci
powtarzać,żetakapartyzantkabyładobradwadzieścialattemu!

—SaniewskiiŁupaczniesiedzązadarmo-—oponowałMazurek.—Musiszprzyznać,
żedziękimojejpartyzantcenakonciewydziałubędzieojednoniewykrytewłamanie
mniej…

—Aleprzyokazjijawyszedłemnaignoranta!

—Nibydlaczego?

—Nieudawaj,żesięniedomyślasz!—Szefażpoczerwieniałzezłości.—
Zawiadamiająckomendantaotychzwłokachnie

omieszkałemsiępochwalić,żesprawcysiedząjużpodkluczem.Dopierokiedydotarłodo
mnie,októrejnastąpiłzgon,poczułemsięcholerniegłupio.Cozawstyddlawydziału!

—Każdy~sięmożepomylić…

—Aletywiedziałeśprzecież,żejedenzesprawcównosiłpółbutyjakłodzie,adrugimałe
adidasy,dlaczgowięcniesprawdziłeś,comająnanogachSaniewskiiŁupacz?Wkońcu
dlaciebieniebyłabytowielkafatyga,ajaniemusiałbymwysłuchiwaćcierokichuwag.

—Prędzejczypóźniejitakzatrzymamyzabójcę—bąknąłporucznikpojednawczo.—Po
corozdzieraćszaty?

—Codalejzamierzasz?

—Przedewszystkimporządniesięwyspać—ziewnąłostentacyjnieMazurek.—.Już
drugądobęjestemnanogach.

background image

U

—Akiedyznudzicisic.leżeniedogórybrzuchem?

—Pójdędowróżki,żebymipowiedziała,kimjestdenat.Beztegodalekonie
zajedziemy…

4

WponiedziałekodsamegoranaprześladowałMazurkawyjątkowypech.Najpierw
spisującysiędotychczasbezzarzutubudzikzniewiadomegopowoduzadzwoniłpół
godzinypóźniejniżnależało.Porucznikzostawiającnietknięteśniadaniewypadłjak
bombazmieszkania,bynanastępnykwadransutknąćwwindziepomiędzypiętrami.Dwa
kolejneautobusyzjeżdżaływłaśniedozajezdni,atrzecipopsułsiępokonawszyniespełna
dwieściemetrów.Wefekciebyłojużdobrzepodziewiątej,kiedydotarłdokomendy.Miał

zamiarprzemknąćniepostrzeżeniedoswojegopokoju,alejaknaironięlosunakorytarzu
wpadłprostonaKłosińskiego.

—Mogłeśmniechociażuprzedzić,“żeostatniolubiszwysypiaćsiędopołudnia!—z
gorzkimwyrzutempowitałmajorpodwładnego.

—Chciałemjużwysłaćsamochódzhonorowąeskortąpojaś-niepana!

—Słowo.cidaję,żetoniemojawina—bąknąłMazurekniepewnie.—Takjakoś
wyszło…

—Cotypowiesz?—Szefuśmiechnąłsięironicznie.—Ciekawetylko,dlaczego
nawalaszzawszewnajbardziejnieodpowiednichmomentach?!

8

—Wyskoczyłocośnowegoztymzabójstwem?

—Jeszczeniewiadomo,alezarazmusiszpojechaćnaCzarnieckiego.Pozorskijużczeka
wwozie…

—Takjest!—Poruczniksłużbiściestuknąłobcasami.—Chciałbymtylkowiedzieć…

—ZsamegoranatelefonowałdomniemecenasŚmigielski-—zwyraźnym
zniecierpliwieniemprzerwałmuKłosiński-.—PodobnosynprofesoraSuciewskiego
przepadłgdzieśbezwieści.

Mazurekjużotwierałusta,żebycośpowiedziećnatemattegotelefonu,wporęjednak
ugryzłsięwjęzyk.Minaszefaniewróżyłanicdobrego.Stuknąłwięcjeszczeraz
obcasamiibezsłowaruszyłwkierunkuwyjścia.Pochwilisiedziałjużwradiowozie.

—KtotojestprofesorSucir^wski?—zagadnąłdobrzejużzniecierpliwionego
oczekiwaniemPozor-skiego.—Kłosińskijesttakwściekły,żeniemiałemodwagigo
pytać.

—Słyszałem,żeprofesordwalatatemuzostałszefemCentrumBadawczo-Rozwojowego
AutomatycznegoSterowania—wyjaśnił

background image

skwapliwiechorąży.—Adzisiajwnocyzniknąłjegosyn.Adwokatmówiłcośszefowio
rzekomorewelacyjnychspostrzeżeniachgosposiSuciewskiego.Musimytampojechaći
dowiedziećsię,ocochodzi.

Radiowózzatrzymałsięprzedsporą,choćniecozaniedbanąwillą.Funkcjonariuszenie
zdążylijeszczewysiąść,kiedynaichspotkaniewybiegładrobna,przeszło
sześćdziesięcioletniakobieta.

—Panowiedonas?—zawołałaznadziejąw

Z—Przystanek30głosie.—PanmecenasŚmigielskiobiecywał,żeprzyjedzie
policja…

Funkcjonariuszebezpośpiechuweszlidośrodka,rozebralisięwciemnym,zastawionym
pękatymiszafamiprzedpokojuipopatrzyliniezdecydowanienagosposię.Taroniowaw
pierwszymodruchuchciałazaprosićgościdowidocznegozaoszklonymidrzwiami
saloniku,alepochwiliwahaniawprowadziłaichdokuchni.

—PanprofesorwracadzisiajzMoskwy—oświadczyławformieusprawiedliwienia,
podsuwającimkrzesła.—Półniedzielipucowałamcałemieszkanie,żebywszystkolśniło
jaklustro

Długoniebyłoprofesora?zagadną!Mazurek,podziwiającwduchupedantycznywprost
porządekpanującywkuchni.

-Równotydzień.Wyjechałwzeszłyponiedziałek…

—TomłodypanSuciewskimógłskorzystaćzeswobody?

—Coteżpan’—TaroniowaażpoczerwieniałaznicWamanegooburzenia.-Małoktoma
takdobrzepoukładanewgłowiejakpanJureczek!NawetświętejpamięcipanDominik
Suciewskiniepowstydziłbysięwnuka,chociażodósmegorokużycianiebożątkobez
matkiprzyszłonamchować…

—DlaczegozaalarmowałapanimecenasaŚmigielskiego?—Porucznikuznał,żelepiej
zmienićdrażliwytemat.Copaniątakzaniepokoiło?

Wsobotępopołudniupojechałamdo.Pruszkowadomojejbratanicy—zaczęłazpowagą.

34

PanJureczekjŁ/czemi-przypominał,żebymwróciławniedzielę,.bonaobiadmiała
przyjśćpanienkaWitwicka…

—Ktotaki?

—NarzeczonapanaJureczka.

IwniedzielęniezastałapanimłodegoSuciewskiego?—domyśliłsięofcer

—Jużprzeddomemmiałamniedobreprzeczucie.PanJureczekczyjestusiebie,czyteż
wyjeżdżagdzieśsamochodem,zawszezakładałańcuchnabramieizulicywchodzisię
przezfurtkę.

—Tymrazemłańcuchaniebyło?

background image

—Znalazłamgorazemzkłódkąkołogarażu.

—Możesięspieszyłipoprostuzapomniał?

—Nigdywtonieuwierzę!—zaprzeczyłastanowczo.—Odczterdziestuczterechlat
służęwtymdomuinigdyżadenzSuciewskichniezapomniałzamknąćbrams’!

—Czyzauważyłapanijeszczecośniezwykłego?

—PanJureczekzałożył-płaszczswegoojca.Jestpanitegopewna?

—Obajmielipodobne,skórzaneokrycia,którepanprofesorprzywiózłkiedyśzTurcji.
ZeszłejjesienipanJureczekzawadziłocośrękawemiwrezultaciepółdniaspędziłam
nadjegopłaszczem.Panwie-cotoznaczycerowaćskórę?Wszystkiepalcemiałam
pokłutedokrwi!

CzymłodySuciewskibrałjużkiedyśokrycie

ojca’—Nigdy.

—Towszystko?

—PopołudniuprzyszłapanienkaWitwicka.By

9

labardzozdziwiona,żeniezastałapanaJureczka.Czekałyśmynaniegodoósmej
wieczorem,kiedytoodwiedziłnaspanmecenasŚmigielski.

—CzęstoprzychodziłdoSuciewskich?

—Odczasudoczasu.Raczejniezbytczęsto.-—Czegochciał?

—PodobnobyłumówionyzpanemJureczkiem.

—Wjakiejsprawie?

—Tegoniewiem.

—Paniopowiedziałamecenasowioswoichspostrzeżeniach,aonpostanowiłzawiadomić
milicję?

—Przyrzekł,żetakzrobi,jeślipanJureczekniewrócidorana.

—Nocóż,spróbujemyodnaleźćzgubę-—bezspecjalnegoprzekonaniaobiecałMazurek.
—GdybytakjeszczepożyczyłanampanijakieśzdjęcieJerzegoSuciewskiego…

—Zarazprzyniosę!—zadeklarowałasięochoczo.—Mamcałyalbum!

Taroniowawybiegłazkuchni,widaćjednakspodziewałasięusłyszanejwłaśnieprośby,bo
nieminęłynawetdwieminuty,kiedybyłajużzpowrotem.Podejrzliwieprzeciągnęłaręką
poprzykrywającejstółkolorowejceracie,nimpołożyłananiejpękatyalbumz
fotografami.Przeddłuższąchwilęostrożnieprzewracałagrubekarty.

—TojestpanJureczek—powiedziaławkońcu,wskazującjednozezdjęć.—Tak
wyglądałprzedświętamiBożegoNarodzeniakiedyzaręczyłsięzpanienkąWitwicka.

Porucznikzniedowierzaniemprzetarłoczy.ZerknąłukradkiemnaPozorskiego,ale
chorążyrów

background image

36

nieżmusiałrozpoznaćmłodą,uśmiechniętątwarzzfotografi,bonerwowosięgnąłdo
kieszenipo.kopertęzplikiemzdjęćzniedzielnychoględzin.Niemogłobyćżadnych
wątpliwości.ZnalezionywLaskuBielańskimmężczyznaokazałsięJerzym

Suciewskim.

—AjednakKłosińskimiałcholernegonosa!—mruknąłponuroMazurek.—Ktoby
pomyślał…

Cosięstało?—WgłosieTaroniowejzabrzmiałanaglenutaniepokoju.—Skądmacie
panowietylefotografipanaJureczka?O

Boże,dlaczegoontakijakiś?!

—PoznajepaniJerzegoSuciewskiego?—nawszelkiwypadekupewniłsięMazurek.

—Powiedzciewreszcie,gdzieonjest?—Chwyciłakurczowoporucznikazarękę.—Co
towszystkomaznaczyć?

—MłodypanSuciewskinieżyje—odparłzeszczerymwspółczuciemPozorski.—
Wczorajznaleźliśmyjegozwłoki.

—Prowadzimyśledztwowtejsprawie….—dodałcichoMazurek.Gosposianamoment
znieruchomiała,wpatrującsięprzerażonymwzrokiemwsiedzącychprzystolemężczyzn.
Kiedywreszcieuprzytomniłasobiesensusłyszanychprzedchwiląsłów,najej
pomarszczonejtwarzypojawiłysięłzy.

—Aledlaczego?—wyszeptałabezradnie.—Przecieżtobyłotakiedobredziecko…A
wtedyprzybramie,jakgdybymprzeczuła,żestałosięcośniedobrego—zasłoniłarękami
twarz.—Jezu!PocojajeździłamdotegoPruszkowa?!

9

—Zaglądałapanidogarażu?—przypomniałsobieMazurek.—JerzySuciewskiwyszedł
zdo-mi<pi-szo,czyzabrałsamochód?

—Pojechałładąpanaprofesora.

—Toznaczy,żekażdyznichmiałwłasnywóz?

—Owszem,tylkożemałyfacikpanaJureczkaciąglesiępsułiojciecpozwalałmu
korzystaćzeswegosamochodu.

—Garażbyłzamknięty?

—Jakzwykle,akluczewiałynamiejscuwprzedpokoju.

—Zechciałabypaniopisaćładęprofesora?Możepamiętapaninumerrejestracyjny?

—Kolormiałanormalny,takikremowyodparłaznamysłemTaroniowa—Alenażadn^
numery,tojajużniepatrzyłam…

——

background image

■Trzebaotymwszystkimdaćznaćszefowi.—Poruczniknamomentodwróciłsięod
gosposiimriKrnąłporozumiewawczodochorążego.—Zrobimytak—mówiłszeptem
—jazajrzęjeszczedopokojumłodego“Suciewskiego,atyskoczdowozuiscróbuj
złapaćszefaprzezradiotelefon.Przydałobysię,żebychłopakiposzukaliładyprofesora…

Pozorskibez.-łowaruszyłdowyjścia,aMazurekspojrzałpytająconaTaroniowa.

—ZaprowadzimniepanidopokojupanaJurka?—■uśmiechnąłsięprzymilnie—Nigdy
niewiadomo,czynieznajdziemytamczegoś,copóźniejprzydasięwśledztwie..

—Niewiem,cobypowiedziałpanprofesor.—

Nitocydowann-pokręciłagłową.—Możepoczekaćdojegoprzyjazdu?

—Niczegonicbędęruszał—obiecałMazurek.—Rzucętylkookiemizarazuciekam,

Notochodźmy—ustąpiłagosposia.—Tylkożepantamniczegonieznajdzie—dodała
zprzekonaniem.-WczorajrobiłamporządkiupanaJureczkainiewidziałam,żeby
trzymałusiebiecośnadzw:czajn,

Wychodziliwłaśniezkuchni,kiedyprzydrzwiachwejściowychniecierpliwiezabrzęczał
dzwonek.Taroniowazostawiłanamomentporucznika,żebyotworzyć,ipochwiliw
proguprzedpokojustanęławysokabrunetkaweleganckim,zamszowympłaszczu.

Gosposiachciałacośpowiedzieć,aledziewczynamachnęłatylkorękąibezwahania
zwróciłasicdoofcira

—Panzmilicji7

0

J

0racz<jstwierdziła,niżzarpytała.CzywiadomojużcośoJurku?

—PaniWitwicka?—upewniłsięMazurek.Oczywiście’—Zwidocznym
zniecierpliwieniemzdjęłarękawiczkiisięgnęładotorebki,jakgdybymiałazamiar
wyciągnąćdokumenty,wostatniejjednakchwilirozmyśliłasię,zdecydowanymruchem
cofającrękę.—

Niechżepanmówi,dodiabła!—Wgłosiedziewczynyzabrzmiałanietajonairytacja.—
Chcęwiedzieć,cozmoimchłopakiem?!

—Bardzomiprzykro,alemusibyćpanidzielna.—Porucznikpostarałsię,żebyjego
słowazabrzmiałyłagodnie.—JerzySuciewskińieżyje.

10

38

—Kłamiesz!—Niespodziewaniejakrozjuszonakotkarzuciłasięnaofcera.—Powiedz,
żetonieprawda!Toniemożebyćprawda!

Onbymnietakniezostawił!!!

MazurkowiztrudemudałosięprzytrzymaćWitwickazaręce.Pomyślałzgorycząże
niewielebrakowało,abydługie,jaskrawopomalowanepaznokciepozostawiłynajego

background image

twarzytrwałyślad.

—Niechpanibędziedzielna—powtórzyłtwardo.—Obiecuję,żeznajdęzabójcę…

Przezkilkasekunddyszałaciężko,wkońcujednakrozsadzającająprzezchwilęfuria
ulotniłasięgdzieśbezśladuiWitwickawybuchnęłapłaczem.

—MójJureknieżyje!—szepnęłazrezygnacją.—Zabilimigo…

MazurekdelikatniewziąłdziewczynępodramięirazemzTaroniowazaprowadzilijądo
ku-chiłiSzklankazimnejwodyijakieśprzyniesioneprzezgosposiękropleuspokoiły
niecoWitwicka,aleporucznikprzezdobrykwadranswolałnieryzykowaćżadnego
pytanianatematJerzegoSuciewskiego.Wreszciedziewczynasięgnęłapopapierosai
zaciągnąwszysiękilkarazyłapczywiesamazaczęłamówić.

—Ilerazyostrzegałamgo,prosiłam,żebyztymskończył..Tylkożeonnigdymnienie
chciałsłuchać!Miałwielkieplany,obiecywał,żebędziemyjeździlipocałymświecie,i
śmiałsięzmoichobaw…

—Cotobyłazadziałalność?—niewytrzymałporucznik.

40

—Jureklubiłwszystkimimponowaćiszastałpieniędzminaprawoilewo.Nie
wystarczałomutego,.cootrzymywałodojca,więcznalazłsobieinneźródłodochodu.

—Jakie?

—Poznałpewnegowaluciarzaizacząłznimrobićinteresy.Kiedyśpokazałmicałyplik
banknotów.Straszniesiębałam,żezłapiegomilicjaalbożektośmuzrobikrzywdę.
Prosiłam…Płakałam…Aonmniewyśmiał.

—Jezus,Maria!—Taroniowaniemogłasiępowstrzymaćodpełnegozgrozyokrzyku.—
Cojasłyszę?PanJureczekhandlował

dolarami?!

—Poznałapanitegowaluciarza?—Mazurekcałkowiciezignorowałgosposię.—Może
potrafpanipodaćjegonazwisko?

—Nieznamnazwiskainiewidziałamtegoczłowieka—zaprzeczyłastanowczo.—
Jurekmówiłmi,żespotykająsięw„Wenecji”,takiejkawiarniprzySłowackiego,aleja
wolałamsiętamniepokazywać.

—Wiepani,jakiekwotywchodziływgrę?

—Najpierwraczejdrobne,toznaczykilkalubkilkanaściedolarów.Dopierowzeszłym
miesiącuzobaczyłamtenplik.Myślę,żebyło”

tegookołopięciuset…

—Apóźniej?

—PotamtejawanturzeJurekniechciałjużzemnąrozmawiaćoswoichinteresach.

—Pięćsetdolarówtoniejestjeszczekwota,dlaktórejzabijasięczłowieka—zauważyłz
pewnymsceptycyzmemporucznik.—

background image

Chociażzdarzają

10

sieitacy,którzydlapięciusetzłotychsięgnęlibyponóż…

—Niewiem,czytoważne•przypomniałasobienagledziewczyna—alewsobotę
zagroziłamJurkowi,żejeśliniezerwieztymwalucia-rzem,toznamibędziekoniec.

—Copaniodpowiedział?

Niestety,nickonkretnego.Poprostuusiłowałobrócićwszystkowżart

—Wsobotęteżplanowałspotkaniezeswoimwspólnikiem?

—Odniosłamwrażenie,żetak.

—Byłmożebardziejzdenerwowanyalbopodnieconyniżzwykle?

Niezauważyłam…Umówiliśmysię,żewniedzielępogadamyonaszejprzyszłości,i
odwiózłmniedodomu.

—-Októrejrozstaliściesiępaństwo?

-Kołopiętnastej.

TrzasnęłydrzwiidokuchniwróciłPozorski.Jegominaświadczyławymownie,że
załatwiłwszystkoposwojejmyśli.

-Starytrochęzrzędził,alezarazpuściwruchcałąmaszynkę—zakomunikowałkoledze,
odprowadziwszygonabok.—AtyobejrzałeśjużpokójmłodegoSuciewskiego?

—Nowłaśnie!—MazurekponowniezwróciłsiędoWitwickiej.—Czypanichłopak
miałzwyczajtrzymaćusiebiedolary?

—Prawdępowiedziawszy,toniewiem.—Dziewczynabezradnierozłożyłaręce—
Kiedyśpokazywałmijakąśskrytkę,alewtedybyłapusta…

42

TymrazemTaroniowaniezgłaszającjużżadnychobiekcjizaprowadziłafunkcjonariuszy
napierwszepiętro.PokójJerzegoSuciewskiegosprawiałdośćniezwykłewrażenieObok
ciężkiego,stylowegobiurkazkilkomabibelotamiiprzedwojennymtelefonemstałytam
dwanowoczesneregałyiwysokipulpitżywoprzypominającydyskotekowestudio,aw
roguzamiasttapczanuleżałgrubynaconajmniejtrzydzieścicentymetrówmateracz
gąbki.Naścianachwisiałacałkiembogatakolekcjanajrozmaitszychnoży,-

bagnetówiszabli,pomiędzyktórymiwidniałykolorowefotosyroznegliżowanych
aktorek.

Witwickanieczekającnapytaniapodeszładobiurkaibezzastanowieniawysunęłajedną
zszuflad.Przezdłuższąchwilęszukałaczegośwpowstałymotworze.Wreszcierozległsię
niezbytgłośnytrzaskzwalnianejsprężynyikawałekrzeźbionegoobramowania,1

biegnącegoponiżejblatubiurka,opadłwdół,odsłaniającniewielkąskrytkę.Byłapusta.

-Wtakichstarychmeblachmożebyćwięcejschowków—zauważyłrzeczowoPozorski.
—Wartobyłobytosprawdzić.

background image

Porucznikskinąłgłowąibezsłowaprzyklęknąłprzybiurku.Przezdobrychkilkaminut
razemzchorążympedantycznieopukiwali-całymebel.Witwickaskwapliwieprzyłączyła
siędomężczyznitylkogosposiaodczasudoczasurzucałapodadresemcałejtrójkipełne
dezaprobatyuwagi.Zniechęceniniepowodzeniemchcielijużdaćspokój,kiedyMazurek
wyciągnąłzkieszeni,niewielki11

scyzorykiostrożniezacząłgowsuwaćwcowiększeszpary.Kolejnytrzaskustępującego
zabezpieczeniabyłnagrodązawytrwałość,jednakdrugazodnalezionychskrytekrównież
okazałasiępusta.

Mazurkakorciło,żebyprzetrząsnąćjeszczeszufladybiurka,alecierpliwośćTaroniowej
najwyraźniejsięwyczerpała.

—Wystarczytegodobrego!—oświadczyłastanowczo.—Przyjedziepanprofesor,to
będziecietutajgrzebaćdowoli…Tylkożeitaknicnieznajdziecie—dodałaz
przekonaniem.—Jatamniewierzęwżadenhandeldolarami.MożeipanJureczekcoś
kiedyśkupił

albosprzedał,aletocałegadaniepsunabudęsięniezda.TrzebaBogawsercuniemieć,
żebytakzmarłegoobszczekiwać…

Funkcjonariuszeuznali,żelepiejniedyskutowaćzgosposią.Pożegnalisięgrzeczniei
kilkaminutpóźniejsiedzielijużwradiowozie.

—Coteraz?—zagadnąłPozorski.—Wracamydokomendy?

—Najpierwpogadałbymjeszczeztymadwokatem.Maszjegoadres?

—Podobnomieszkądwakrokistąd,naKossaka.Wątpięjednak,żebyśmygoterazzastali
wdemu.Pewnojestwsądziealbowzespole…

—Zobaczymy…

WbrewpesymistycznymprzewidywaniomchorążegomecenasŚmigielskibyłusiebie.
Uprzejmiezaprosiłfunkcjonariuszydoeleganckiego,choćniezbytobszernegogabinetui
odrazuprzystąpiłdorzeczy.—Dowiedzieliściesięjużczegoś,panowie,natematsyna
mojegoprzyjaciela?

—JerzySuciewskinieżyje—odparłporucznik.—Zostałzabitywnocyzsobotyna
niedzielę.

—MójBoże!—Adwokatzniedowierzaniempokręciłgłową.—Ktobypomyślał…Dla
Witoldabędzietookropnycios—dodał

ponuro.—Żonaumarłamu,zanimJurekskończyłosiemlat.Więcejdzieciniemieli…

—Oilesięniemylę,pozostawałpanwdośćbliskichstosunkachzrodzinąSuciewskich?

—Witoldapoznałemwkrótcepowyzwoleniu—przytaknąłŚmigielski.—Jazaczynałem
karieręprawniczą,aonbyłmłodympracownikiemnaukowymnawznawiającejwłaśnie
swojądziałalnośćPolitechniceWarszawskiej…

—Acomógłbypanpowiedziećosynuprofesora’

—Raczejniewiele.»7idzipan,nawetkiedyJurekposzedłjużnastudia,zawszebardziej
kojarzyłmisięzchłopcemwkrótkichspodenkachniżzdorosłymmężczyzną.

background image

—ZniknięcieJerzegoSuciewskiegobardzojednakpanazaniepokoiło…

—Jakwidać,alarmniebyłbezpodstawny.

—Proszęwybaczyćmojądociekliwość,alejednodniowanieobecnośćdwudziestoletniego
chłopakatojeszczeniepowód,żebyzawiadamiaćmilicję.Czyżbyzasugerowałsiępan
spostrzeżeniamiTaroniowej?

—Toteż.—Potwarzyadwokataprzemknął

11

44

pełenzakłopotaniauśmiech.—Chociażnietylko…Nierozumiem?

—WpiątekJurektelefonowałdomniezprośbąoudzieleniemuporadyprawnej.W
normalnychwarunkachczułbymsięzwiązanytajemnicązawodową,skorojednakchłopak
nieżyje..

-Sugerujepan,żemłodySuciewskipopełniłjakieśprzestępstwo?

Zcałąpewnościąstwierdzićtegoniemogę—zastrzegłsięŚmigielski.—Nigdynie
omawiamsprawmoichklientówprzeztelefon,ustaliliśmywięc,żeJurekwpadniedo
mniewniedzielę.

—Niepowiedziałpanu,ocochodzi?Zorientowałemsiętylko,żetoniebyłproblem
naturycywilistycznej.

MłodySuciewskinieprzyszedłwniedzielę,wiecpansamsięwybrałnaCzarnieckiego?

-Wkońcumojejpomocypotrzebowałsynwieloletniegoprzyjaciela.Niemogłemprzejść
doporządkunadcałąsprawą’

Pożegnalisięzadwokatemiwrócilidoradiowozu.Pozorskiuruchomiłsilnikimieli
właśniezamiarjechaćwkierunkukomendy,kiedywradiotelefoniezatrzeszczałgłos
wywołującyichnumer.

-Cojest?—zapytałniecierpliwieMazurek,niebawiącsięwregulaminowezwroty.—
Jużsięzanamistęskniliście?

—Prawieodkwadransausiłujęwaszłapać—odparłofcerdyżurny.—Maciejechaćz
Pozor-skimdoKomendyStołecznejizameldować^sięuporucznikaStefańskiego.
Czekajątamnawas…

46

—Kidiabeł?—mruknąłniepewnieMazurik,wyłączającradiotelefon.—Czy/by
KomendaStołecznaprzejmowałasprawę?

—Tylkopocotengwałt?—pokręciłgłowąchorąży.

—Musiałosięcośwydarzyć…

Pozorskinieżaiowałgazu.takżewniespełnadziesięćminutzajechalinamiejsce.
ZgodniezzapowiedziąofceradyżurnegoStefańskiczekałprzywejściu.Porucznikrazpo
raznerwowozaciągałsiępapierosem,anajegotwarzywidaćbyłowy-”raźne

background image

podniecenie.

—Zarazzaczynasięnarad*umajoraPylelj—zakomunikowałkolegomnawstępie.—A
swojądrogąwpadliśmywniezłąkabałę—

dorzuciłkonfdencjonalnie-—Szarżeszaleją…

—Zpowodutychzwłok,LaskuBielańskiego?—zdziwiłsięMazurek.Przecieżtochyba
najzwyklejszypodsłońcemnapadrabunkowyalboconajwyżejjakieśporachunkimiedzy
walueia-rzami..

—Tutajchodzioprofesora,anieojegosyna.

—Nierozumiem?

PodobnowkierowanejprzezWitoldaSuciewskiegoplacówcenaukowejprowadzonesą
badaniamająceznaczeniedlaobronnościkraju.Nicdziwnego,żesobotniezabójstwo
zaniepokoiłowojskowychiSłużbęBezpieczeństwa.

—Niechcemisięwierzyć,żebyśmierćmłodegoSuciewskiegomogłamiećjakiśzwiązek
zpracąnaukowąjegoojca—Mazurekniechciałzrezygnowaćzeswojejkoncepcji.

12

•—•Nicwamniemogępowiedzieć,bosamniewielewiem.—Stefańskiwprowadziłich
dogmachu.—Słyszałem,żeśledztwobędzieprowadzonerównolegleprzeznasiprzez
chłopakówpułkownikaKuglarza.

—Życzęowocnejwspółpracy!

-—Założęsię,żezarazusłyszysztosamoodnaszegoszefa.Kłosińskiwypożyczyłwas
obuzPo-zorskimdoczasuwyjaśnieniasprawy…

Mazureknajwyraźniejniebyłzachwyconyusłyszanąnowiną.Zdawałsobiesprawę,żeto,
coodbiedyuchodziłomunaŻoliborzu,możespotkaćsięzesprzeciwemprzełożonychz
KomendyStołecznej.Westchnąłzmieszanymiuczuciami,niezdążyłjednakjużnic
powiedzieć,bosekretarkapoprosiłaichdogabinetumajoraPyteli.Wśrodkuoprócztego
ostatniegoipułkownikaKuglarzasiedział

jeszczejakiśstarszypułkownikwlotniczymmundurzeiubranypocywilnemu,niespełna
trzydziestoletnisądzączwyglądubrunetozbytdługichjaknawojskowegoczymilicjanta
włosachistarannieprzystrzyżonymwąsiku.

—Chybamożemyprzystąpićdorzeczy—zacząłPytela,wskazującprzybyłymkrzesła.
—Mamnadzieję,żeprzedsięwzięteprzeznasśrodkiiczynnościokażągięprzysłowiową
armatąnawróbla,alesprawazdajesiębyćzbytpoważna,żebyśmymogliryzykować…

—SłyszeliściezapewnetowarzyszeoCentrumBadawczo-Rozwojowym
AutomatycznegoSterowania—wtrąciłKuglarz.—Pod

ogólnymkierunkiemszefatejplacówki,profesoraSuciewskiego,

12

iodkilkulatprowadzonesątamintensywnepracenadróżnymirozwiązaniamiczujników
termicznychdoukładów

background image

samosterujących.Znajdująonezastosowaniew-wieludziedzinachprzemysłu,
komunikacjiiżeglugi,atakże,cochciałbymszczególniepodkreślić,wwojsku,w
systemachbroniprzeciwlotniczejiprzeciwpancernej.Samakoncepcjaużyciatakich
czujnikówniejestnowa,sąznanewewszystkichrozwiniętychkrajach,nawet
eksponowanenamiędzynarodowychtargachiwystawach,aleodlatniezmiennietrwa
procesichdoskonaleniaiminiaturyzacji,słowem,podwyższaniawalorówużytkowych.
WspomnianewyżejCentrum,

0czymmogęwamzakomunikować,manatympolukilkagodnychuwagiosiągnięć…

—Dodamdlajasności—przerwałpułkownikwlotniczymmundurze—utrzymywanych
jakdotądwścisłejtajemnicyjużnietylkozewzględówwojskowych,lecztakże,jeślicykl
badań

1sprawdzianówpraktycznychzakończysiępowodzeniem,patentowych.Rywalizacjaw
projektowaniunowychukładów

samosterującychsprawia,żewinteresiewłasnym,wdobrzepojętejtrosceoochronę
rodzimejmyślikonstrukcyjnej,niemożemyodstąpićodtejzasadyidopuścićdo
jakichkolwiekprzeciekówujawniającychstanzaawansowaniairezultatówbadań.Z
naciskiempowtarzam:niemożemy!

Kuglarzskinąłgłową,podzielającwpełniopiniępułkownika.

—Odsiebiedodam—uzupełnił—żestanowiłybyoneniezwykleinteresującysygnałdla

ł—Przystanek

background image

49

obcegowywiadu,wojskowego,naukowegoczyprzemysłowego;teróżnicesąwistocie
bezznaczeniaprzyskądinądznanejstałejwymianieinformacji.Muszępowiedzieć,że
dotychczasnieuzyskaliśmytakichdanychi,jakmamprawosądzić,żadnychprzecieków
niebyło,alenagłaśmierćsynaprofesoraSuciewskiegownosidosytuacjizupełnienowy
element.Niczegoniechcęprzedwcześniesugerować,nato’niemampotwierdzenia,lecz
okolicznościzdarzeniamusząbyćwyjaśnionetakżeipodtymkątem.Onmógł

wiedziećokierunkachbadańprowadzonychwCentrum,bywałtamczęsto,rozmawiałz
pracownikami,odwiedzałojcawjegogabinecie…Zbagatelizowanietychfaktówbyłoby
conajmniejbłędem!

—.Innymisłowymówiąc,sprawabędzieprowadzonadwutorowo—zauważyłPytela.—
MyzajmiemysięposzukiwaniemzabójcyJerzegoSuciewskiego,awyswoimikanałami
postaraciesięsprawdzić,czytaśmierćniemaprzypadkiemjakiegośzwiązkuz
działalnościąobcegowywiadu.Niewykluczam,żeporozwinięciudwustronnych
czynności,operacyjnychwktórymśpunkciedoj-dziemydowspólnegoodkrycia.

—Otóżto—przytaknąłpułkownikKuglarz.—Jarównieżdostrzegałbymtaką
możliwość.Jeśliidzieonaszodcinek,to

najtrudniejszezadanieczekakapitanaGrzelakaskierowałwzrokwstronędługowłosego
bruneta—Musionwsposóbmożliwiedyskretnyipozornienaturalnywejśćw
środowiskodenata,spenetrowaćjeodwewnątrz,rozpoznaćwzajemnepowiązaniatych
ludzi,zdobyi

50

ichzaufanie…Mamnadzieję,żeWitoldSuciewskiwyrazizgodę,byprzedstawićkapitana
jakoswegokuzyna.Dziękitemumiałbyonbardziejdogodnąpozycjęwejściową,alez
drugiejstronyzwiadomychwzględównawetprofesor’niepowinienznaćrałejprawdy.
Niemożemymupowiedzieć,pocotorobimyidoczegozmierzamy.Jesttowarunek
konieczny,podyktowanyszczególnąsytuacją.Ijeszczejeden,problem—dodałpo
krótkimnamyśle.—PrawidłowewykonaniezadaniaprzeztowarzyszaGrzelakaw
znacznejmierzebędziezależałoodstałegodopływuinformacjiuzyskanychprzezmilicję.
Dlategoliczymynadalekoposuniętąwspółpracę.

—Niemasprawy!—zadeklarowałsięmajor.—Znaszejstronydołożymywszelkich
starań!

—Proponuję,żebyszczegóływspółpracyomawiaćnabieżąco,wmiaręrozwojusytuacji.

—Takchybabędzienajlepiej…Skorowszystkojasne,bierzmysiędoroboty—
podsumowałPytela.—Za~“niespełnagodzinęnaOkęciuwylądujesamolot,którym
profesorSuciewski.wracazMoskwy.Musimysiępospieszyć…

StefańskiiMazurekprzyjechalinalotniskoodobrykwadranszawcześnie,takżenim
spikerkazapowiedziałaoczekiwanysamolot,zdążylijeszczewypićposzklanceherbaty.
Bezspecjalnegopośpiechuzeszlidoholuiulokowalisięwmiejscu,zktóregomogli

background image

obserwowaćpodróżnychwychodzącychzkomorycelnej.Suciewskipojawiłsię

12

jakojedenzostatnichpasażerówmoskiewskiego’samolotu.Profesorprzezmoment
rozglądałsięniepewnie,jakgdybysprawdzał,czyktośgonieoczekuje.Niewidząc
nikogoznajomegoruszałwłaśniedowyjścia,kiedystanąłprzednimStefański.

—Ogromniepanaprzepraszam.—OfcergrzeczniezatrzymałSuciewskiego.—Aleczy
mógłby|mipanpoświęcićkilkaminut?%

—Panzprasy?—Profesorzmierzyłnatrętaniechętnymspojrzeniem.—Proszę
wybaczyć…Jestem-bardzozmęczonyio

moskiewskimsympozjumwolałbymporozmawiaćinnymrazem.

—.PorucznikStefańskizKomendyStołecznej—skwapliwieprzedstawiłsięofcer.—
Sprawajestniestetydośćpilna,jeśliwięczechciałbypanskorzystaćznaszegoradiowozu,
moglibyśmyzamienićkilkasłów,odwożącpanadodomu..

—Awłaściwieocochodzi?—PotwarzySuciewskiegoprzemknąłcieńniepokoju.—
CzyżbystałosięcośwCentrum?

—Zarazwszystkopanuwyjaśnię—odparłwymijającoStefański.—Więcjak,zgadza
siępan?

—Prawdępowiedziawszynawetmitonarękę.Miałemnadzieję,żezlotniskaodbierze
mniesyn,alejakośgoniewidzę…

Wmilczeniuruszylidoradiowozu.Profesoramusiałojednakintrygowaćniespodziewane
spotkaniezfunkcjonariuszami,boledwoznalazłsięWśrodku,zagadnąłStefańskiego:

—Rozumiem,żepodczasmojejnieobecnościmusiałozajśćcośważnego,skoro
przysłanopomniesamochódzKomendyStołecznej?

52

—Pańskisynzostałzabity—wyręczył‘kolegę‘Mazurek.—Wczorajranoznaleźliśmy
jegozwłoki.

—OBoże!—Suciewskizniedowierzaniempopatrzyłnaofcerów.—Tochybajakaś
okropnapomyłka?!

—Bardzonamprzykro,panieprofesorze—mruknąłponuroStefański.—Niestetyo
żadnejpomyłceniemożebyćmowy…

—AlekomuzależałobynaśmierciJurka?Przecieżonmiałdopierodwadzieścialat!

—Zpańskąpomocąnapewnotoustalimy.

—Zmojąpomocą?—Suciewskibezradnierozłożyłręce.—Przeztydzieńbyłemw
Moskwie,przedtembrałemudziałwkongresieelektronikówwPradze,aodpółroku
prawiekażdąwolnąchwilęspędzamwCentrum…

—Mimowszystkomógłbynampanudzielićwielucennychinformacji.Wkońcumusiał
pansłyszećokłopotachsyna,widywaćjegoprzyjaciół…

background image

—-Panowiepodejrzewacie,żeJurkazabiłktośzeznajomych?Przecieżtoabsurd!—
Profesorstanowczymgestempotrząsnąłgłową.

—Lepiejposzukalibyściezabójcywśródzboczeńcówinajbardziejzwyrodniałych
zbrodniarzy.—Zrozpaczązacisnąłpięściwbezsilnymgniewie.—Normalnyczłowiek
nietargnąłbysięnażyciechłopaka,którynigdynikogonieskrzywdził!

—Byćmożemapanrację—przyznałniepewnieStefański,klnącwduchupowierzoną
mumisję—namjednakniewolno

zaniechaćsprawdzeniażadnejewentualności.

^—Nocóż!—westchnąłSuciewski.—Róbcie,

13

panowie,couważaciezastosowne.Wkońcutpnicjaprowadzęśledztwo…

—Pragnęlibyśmywłaśniezaproponowaćpanupewienwspółudział…

—Współudział?

—JutrozgłosisiędopanakapitanStępień.Mamygorącąprośbę,byzechciałpan
potwierdzićwobecznajomychidomowników,żejestonpańskimkrewnym.

—Czytokonieczne?

—Ogromniebynamzależało…

—Rozumiem,żepańskiwspółpracownikmusiałbyumniezamieszkać?

—Bylibyśmypanubardzowdzięczni,gdybysiępanzgodził.

—Prawdępowiedziawszywcalemitonienarękę—mruknąłprofesor—aleuprzedzę
gosposię..

—Kolegapostarasięskrócićswójpobytpodpańskimdachemdoniezbędnegominimum.
Ijeszczejedno—przypomniałsobieporucznik.—Proszęsięniezdziwić,jeśliw
obecnościosóbtrzecichzwrócisięondopanazprośbąozałatwieniemupracyw
Centrum.Poprostubędzietonależałodojegoroli…

—Panowiefaktyczniechceciedostarczyćminowegopracownika?

—Proszęsięnieobawiać.Narazieniemamytakiegozamiaru.Októrejnaszkolega
będziemógłzgłosićsięjutronaCzarnieckiego?

—Jestmitonajzupełniejobojętne…

54

—Wyglądasz,chłopcze,bez/ar/utu.—Kuglarzostatnirazzlustrowałbacznym
spojrzeniemdługiewłosy,modnebutynagrubejpodeszwieiznoszonedżinsyGrzelaka.
—Widzę,żepomałuzaczynaszwchodzićwrolębłękitnegoptaka,któryprzyjechałz
wybrzeżawposzukiwaniuprotekcjiwysokopostawionegowuja.

—Staramsię,obywatelupułkowniku,alewyglądtoniewszystko…

—Maszrację—Kuglarzpoważniepokiwałgłową.—Pozawyglądemodtejchwili
zmieniasznazwiskoibędzieszwystępowałdokońcasprawyjakoAndrzejStępień.

background image

Zarównounas,wwewnętrznymgronie,jakiwtamtymtowarzystwie.Czekającecię
zadaniejesttrudneimiędzynamimówiącniezbytprzyjemne.—Pułkownikzasępiłsię.
—Znaszychinformacjiwynika,żeJerzySuciewskimiał

ostatniodoczynieniazniezbytciekawymiludźmi.Chcączdobyćichzaufanie,będziesz
musiałwyrobićsobierówniekiepskąopinię.

—Rozumiem…

—Napoczątkuniepytajzbytwiele,tylkoobserwujistarajsięnawiązaćjaknajwięcej
znajomości.Pamiętaj,żewprawdziejesteśzwykształceniaelektronikiem,aleinteresują
ciętylkoładnekobietyiszybkiesamochody,apracętraktujeszjakozłokonieczne.Przy
okazjimożeszkomuśsię•wierzyć,żemiałeśkiedyśkłopotyzmilicją.

13

—Jakiegotypu?

—WitwickawspomniałaporucznikowiMazurkowi,żeJerzySuciewskiwplątałsięw
jakieśnielegalneinteresydewizowe.

—Innymisłowy,powinienemwyrobićsobieopinięnietylkobłękitnegoptaka,alei
drobnegoprzestępcy?—zauważyłponurokapitan.

—Dladobrasłużby,ehłopcze—pułkownikpocieszającopoklepałpodwładnegopo
ramieniu.—Dladobrasłużby…

—Nacozwrócićszczególnąuwagępodczasobserwacjiinteresującegonastowarzystwa?

—Wiemyjeszczezbytmało,żebyściśleukierunkowaćnasządziałalność.Przede
wszystkimmusiszpoznaćludzi,zktórymiobcował

młodySuciewski,ustalićźródłaichdochodówidowiedziećsię,czyutrzymująkontaktyz
kimśzagranicą.Dobrzebyrównieżbyło,gdybyśdyskretnieobejrzałsobiepokójdenata.
Wprawdzienasikoledzyjużtozrobili,alelepiejjeszczerazsprawdzić…

-—Oczywiście…

—Ciekawjestem,jaktotowarzystwozareagujenaprowadzoneprzezmilicjęśledztwo.
Jeśliniebędziewiększegooddźwięku,to

spróbujemysprowokowaćprzeciwnikadodziałania…

—Acozprofesorem?

—Radziłbymcipostępowaćnadzwyczajostrożnie.Niezapominaj,żestraciłjedynego
syna!

—Czymogęsięjużodmeldować?a

s;

—Powodzenia,chłopcze!

TrzykwadransepóźniejStępieńbyłjużnaulicyCzarnieckiegoiprzezdobrąminutę
naciskał

56

background image

dzwonekprzyfurtceopatrzonejtabliczkąznazwiskiemprofesoraSuciewskiego.Wreszcie
odezwałsiębrzęczyk,wskazujący,żemożewejść.Kapitanbezpośpiechupodniósłz
ziemipękatątorbępodróżnąiruszyłprzezmaleńkiogródekwkierunkuwyglądającejzza
uchylonychdrzwiTaroniowej.

—Panwjakiejsprawie?—spytałapodejrzliwie,mierzącprzybyłegoniechętnym
spojrzeniem.—Profesoraniemawdomu…

—NazywamsięStępień—odparłzodrobinązażenowania.—Miałemprzyjechaćz
samegorana,alepociągsięspóźnił—dodał.—

Wujeknicpaniniemówił?

—Znaczy,żetopanjesttymkrewnymprofesora?—Taroniowaspojrzałanakapitana
znacznieprzychylniej.—Proszę,niechpanpozwolidośrodka.—Zachęcającymgestem
otworzyłaszerzejdrzwi.—Profesorkazałprzygotowaćpokój,więcbędziepanmógł

odpocząćpopodróży.

—Niewiepani,októrejwujekwracazCentrum

—Dzisiajwcaletamniepojechał—konfdencjonalnieściszyłagłos.—Razemz‘
mecenasemŚmigielskimzałatwiająformalnościpogrzebowe.

—Ktośumarł?—Stępieńudałzdziwienie.—Wujeknicmiotymniepisał…

—Niesłyszałpan,żezamordowalipanaJureczka?

—Niemożliwe?

—Wniedzielęznaleźliciało,awczorajprzezpółdniasiedziałatutajpolicja.

—Okropnenieszczęście…

14

—PanznałpanaJureczka?

—Prawdępowiedziawszytoniezadobrze.ZWarszawydoSzczecinakawałdrogi,więci
kontaktyrodzinnetrochęsięrozluźniły.

—Faktyczniepanprofesorjakośprzedtemniewspominał,żemarodzinęwSzczecinie.
—Wzamyśleniupotarłaczoło.—Chociażpanatojajużchybakiedyświdziałam—
dodałaniepewnie.

—Pewnokiedybyłemtakimbrzdącem!—Obrazowozniżyłrękękuziemi.—Podobno
straszniedawałemsięwszystkimweznakiiktomnierazzobaczył,długoniemógł
zapomniećomoichwyczynach.

—Mamnadzieję,żespoważniałpanodtamtychczasów?—rzuciłazlekkąnaganą.

—-Ależoczywiście!—zapewniłskwapliwie.—Próbujęnawetiśćwśladywujkairobić
karieręnaukową

—Niegłodnypan?Gosposianajwyraźniejprzeszładoporządkunadostatnim
stwierdzeniemkapitana.—Możeprzygotowaćpanucośdojedzenia?

—Raczejdopicia.Poparuszklankachserwowanej-przezkonduktoralurymarzęo

background image

prawdziwejherbacie.

—Wolipanmocnączysłomkę?

—Raczejmocną…

Taroniowazaprowadziłaofceradoniewielkiegopokoikunapiętrzeiobiecawszysolennie,
żenajdalejzakwadransherbatabędziegotowa,wróciładokuchni.Stępieńzostałsam.Na
wstępiezlustrowałwnętrzebadawczymspojrzeniemurjiebezzadowoleniastwierdził,że
gosposiaposprzątałajenadzwyczajstarannie.Wprawdzieumeblowaniepomieszczenia
składałosięjedyniezwersalki,regału,dwóchkrzesełistolika,alewsumiepokoik
sprawiałdośćprzyjemnewrażenie.

Kapitanzabierałsięwłaśniedorozpakowywaniaswoichrzeczy,kiedyzparterudobiegł
godonośnybrzękdzwonka.Wyjrzałnakorytarzi,usłyszawszy,żeTaroniowaotwiera
komuśdrzwi,beznamysłuruszyłwkierunkuschodów.Wprzedpokoju,przywejściu,
spostrzegłdwóchmężczyzn.Suciewskiegoznałtylkozfotografi,aleożadnejpomyłce
niemogłobyćmowy…

—Dzieńdobry,wujku!—przywitałsięzodrobinąstarannieukrywanejtremy.—
SerdeczniewspółczujęwujkowiwzwiązkuzJurkiem…

Wpierwszymmomencie*natwarzyprofesorapojawiłosieszczerezdziwienieidopiero
pochwili,przypomniawszysobiewidaćwczorajsząrozmowę,wyciągnąłrękędoofcera.

—Cieszymnie,żeprzyjechałeś—odparł,pokonującszybkoskrępowanie.—
Przynajmniejniebędzietutajtakpusto…

—Kiedypogrzeb?

—Wczwartekojedenastej.-Możetrzebacośpomóc?

DziękimecenasowiŚmigielskiemuwszystkojestjużzałatwione.—Energicznie
potrząsnąłgłowąprofesor.—O,przepraszamcię,Jasiu-zwróciłsiędoadwokata.Tojest
mójkuzyn,AndrzejStępień…

Śmigielskiwmilczeniuuścisnąłdłońkapitana

-14

58

iuczyniłruch,jakgdybymiałzamiarwycofaćsiędowyjścia.

—Oddwóchdnibiegaszzamoimisprawami,aterazniechcesznawetwypićszklanki
herbaty?—Suciewskizdecydowanymgestempowstrzymaładwokata.—Przecieżjanie
mogęciętakwypuścić…

—Myślę,żeimmniejobcychbędziesiękręciłowtwoimdomu,tymlepiej—zauważył
delikatnieŚmigielski.—Wyobrażamsobie,comusiszprzeżywać…

—Wierzciemi,żenajgorszajestjednaksamotność—•

westchnąłprofesor.—Człowiekmawtedyzbytwieleczasuna

background image

rozpamiętywanie.

Bezdalszejdyskusjiprzeszlidourządzonegozpewnymzbytkiem,obszernegosalonui
usiedliwwygodnychfotelachprzyokrągłym,stylowymstoliku.PochwiliTaroniowa
przyniosłatrzyfliżankimocnej,aromatycznejherbaty,agospodarzwyjąłzbarkukieliszki
i

butelkękoniaku.Przezcałytenczasniktsięjakośniekwapiłdonawiązaniarozmowyi
minęłodobachkilkaminut,nimwreszcieprzerwałmilczenieadwokatŚmigielski.

—PanprzejazdemwWarszawie,czyteżraczejnadłużej?—zagadnąłofcera.

—Prawdępowiedziawszyliczyłem,żeudamisięzaczepićwCentrum—odparłStępień.
—NaWybrzeżuniewyszłomiz

doktoratem,więcmożetutaj…

—Witoldnapewnopanupomoże.

—Chybajednakprzyjechałemniewporęitrzebabędzieodłożyćtonapóźniej…

—Popogrzebierozejrzęsięzaczymś—uciąłSuciewski.—Niewiem,czydamradę
załatwićsprawęodręki,alezkwitkiemcięnieodprawię!

—Bardzowujkowidziękuję!

—Trzebasięnawzajempopierać—sentencjonalniestwierdzi]adwokat.

WprzedpokojuzabrzęczałdzwonekichwilępóźniejdosalonuwsunęłagłowęTaroniowa.

—PanienkaWitwickapyta,cozpogrzebem—zaanonsowałaniechętnie.—Powiedzieć
jej,żebędziewczwartek?

—Oczywiście!—zadecydowałSuciewski.—Awogóle,toniechTaroniowapoprosiją
donas…

—Jabymtamuważała-nataką!—zaburczałapodnosemgosposia.—Najpierw
wdzięczysię,uśmiecha,przymila,apotemprzedpolicjąsuchejnitkinaczłowiekunie
zostawi!

Chciałajeszczecośpowiedzieć,aleprofesormachnąłniecierpliwierękąiTaroniowabez
słowawyszładoprzedpokoju.Przezmomentzzadrzwidochodziłyodgłosyożywionej
dyskusji,apochwiliwprogusalonustanęłaWitwicka.Towarzyszyłajejniewysoka
blondynkaodośćwyzywającymmakijażu.

—TojestLudkaNowakowska.—Witwickaprzedstawiłakoleżankę.—Onateżznała
Jurka…

—Dziękujewam,dzieci,zapamięć.—PotwarzySuciewskiegoprzemknąłsmutny
uśmiech.—Niespodziewałemsię…

—Jurekmiałwieluprzyjaciół…

—Pewnochciałabyśmiećponimjakąpamiątkę?

background image

61

15

—Wżadnymwypadku!—zaprzeczyłagwałtownieWitwicka.—Toznaczyniewiem…
—poprawiłasięzwyraźnymwahaniem.

—Przyjdź,jeślizmieniszzdanie.WpokojuJurkajesttyleróżnychdrobiazgów…

—Taroniowawydrapałabymioczy!

—Jatujestemgospodarzem,anieona!—Profesorgniewniezmarszczyłbrwi.—A
gdybyśmnieakuratniezastaławdomu,topoprośkuzyna—dodał,wskazującznacząco
nakapitana.—Onjużujarzmigosposię!

Niewysoki,krępymężczyznawgrubymwełnianymswetrzeiporządnieznoszonych
dżinsachznieukrywanymznudzeniem

przewracałkartykolejnegoalbumużezdjęciamiprzedstawicieliwarszawskiego
półświatka.SiedzącyobokporucznikMazurekdawnojużstraciłnadzieję,by
przywiezionyzsamegoranadokomendykierowcaostatniego,sobotniego,autobusulinii
stoosiemnaścierozpoznałnaktórejśzfotografijednegozpasażerówodjeżdżającychz
pętliprzyulicyGwiaździstej.Cogorszawieściżsąsiedniegopokoju,gdzieinnemu
kierowcytakiesamezdjęciapokazywałStefański,równieżniebyłyzachęcające.

—Niedobrzemisięrobi,gdypatrzęnategęby—mruknąłzeszczerymobrzydzeniem
mężczy

62

zna.—Zasamwyglądwpakowałbymcałetotowarzystwodopudła.

—Większośćznichitakspędzapołowężyciawwięzieniu—wyjaśniłMazurek’.—
Prawdęmówiącnieopłacasięnawetwypuszczaćłobuzów,bozarazzpowrotemtrafająza
kratki.

imyślipan.żektośztegotowarzystwajechałwsobotęmoimautobusem?

—Nawetdwóch…

—Cholernyświat!—zmartwiłsiekierowca.—Zachińskiegoboganikogoniepoznaję.

Możejeszczerazprzejrzypanfotografe?

—Copan?!Zajakiegrzechy?—oburzyłsięmężczyzna.—Oddwóchgodzinnicinnego
nierobie,aprzecieżtakiegębybymzapamiętał.Chociażniektórzysąnawetpodobnido
ludzi.—Stuknąłpalcemwjednozezdjęć.—Nigdybymniepomyślał,/ensprzykładten
gośćtobandy-..’

Kierowcajeszczeprzezkilkaminutwertowałalbumy,aśezaniknąwszyostatniznich
bezradnierozłożyłręce.ChcącniechcącMazurekrównieżzrezygnował.Nawszelki
wypadekzapisałsobiepersonaliamężczyznyipochwilizostałwpokojusam.
Zastanawiał

sięwłaśnie,czyniezajrzećdoStefańskiego,kiedyprzypomniałsobie,żeodblisko
godzinyczekanaprzesłuchanieSiwucha.Porucznikociężalepodniósłsięzmiejscai

background image

wyjrzałnakorytarz.

Chodźcienotutaj!zawołałostrym,nie.znoszącymsprzeciwutonemprzycupniętegona

o3

skrajuiawkimężczyznę.—Najwyższyczas,żebyścierozliczylisięzeswoichgrzeszków!

—Bógmiświadkiem.•tymrazemniemam,niczegonasumieniu’—zapewniłtamten,
podrywającsięskwapliwie.—Czystyjestemjakkryształ,władzuniukochana!

Weszlidopokoju.Mazurekusiadłzabiurkiemiprzezdłuższąchwilęmierzyłwezwanego
groźnymspojrzeniem.Siwuchausiłował

zachowaćspokój,widaćjednakbyło,żepobytwkomendziedziałananiegodeprymująco.

—Ocochodzi,paniewładzo?—wybąkałwreszcie,niemogącwidaćznieść
przedłużającegosięmilczenia.—Czegowładzasobieżyczyoduczciwegoobywatela?

—Takizwasuczciwyobywateljakzemniekacykperskialboarcyksiążę—parsknął
śmiechemMazurek.—Ajeślichcecie,żebyśmyżyliwzgodzie,powiedzcie,cowiecieo
tymtrupiezLaskuBielańskiego.

—Nawetniemiałempojęcia,żetamkogośza-ciukali.—Przesłuchiwanyteatralnym
gestemuderzyłsięwpiersi.—DopierokiedypansierżantKuligowskipopyliłwkrzakii
zacząłgmeraćwbłocie,skapówałemsię,żecośniegra…

—Chłopakaoskubalidoczysta,ażedobiednychnienależał,więcmusiałosięwamobić
ouszytoiowo—zaryzykowałporucznik,posługującsiężargonemzatrzymanego.—
Przy.okazjijegoładateżgdzieśzniknęła…

—Każdywolitrzymaćgębęnakłódkę,kiedy;manakonciemokrąrobotę.

16

—Tamkręcilisięjacyśdwajmężczyźniiprędzejczypóźniejktóryśznichmusicoś
chlapnąćjęzykiem.

—Władzuniapewnojakzwykłemarację—bezczelnieuśmiechnąłsięSiwucha—ale
czytojaDuchŚwięty,żebymwiedziałokażdymskokunaŻoliborzu?Przecieżgościa
moglistuknąćchłopakizinnejdzielnicyalbonawetjacyśfrajerzyzprowincji!

—Tylkominieodwracajciekotaogonem!—ofcerniespodziewaniepodniósłgłos.—
Pewnojużpiliściewódęztymibandzioramiiterazniechcecieichsypnąć!

—Żebymtakskonał,jeślimcozełgał!

—Uważajcie,bojeszczepomyślę,żesamimaczaliściewtympalce…

—Panwładzachybażartuje?—przesłuchiwanyztrudemprzełknąłślinę.—Przecieżja
bymnawetmuchy…Panwładzaznamnienieoddziś…

—Dlaczegomiałbymżartować?—Mazurekmiałponurąminę.—Wkońcunie
podaliścienawetprzyzwoitegoalibi.

background image

—WsobotębyłemnawódceuMietkaZatwaruchy—zdeterminacjąwyrzuciłzsiebie
Siwucha.—Opyliłfantyzjakiegośskokuizaprosiłmnie,żebytooblać…

—CzyZatwaruchamożecoświedziećozwłokachzlasku?

—Prędzejniżja.

—Takczyinaczejwyteżpopytajciekumpli—zażądałMazurek,alejegogłoszabrzmiał
jużniecołagodniej.—-

■—Przystanek

65

—Niechitakbędzie!Pogadamzchłopakamizbranży,tomożecośwyniueham—z
rezygnacjąustąpiłprzesłuchiwany.—Prosiłbymtylkooprzyzwoitypogrzebnakoszt
państwa,.jeślimniektośpóźniejmojkąprzeciągnie—dodałpółżartem,półserio.

—Nawetwamświeczkęcorokuzapalęobiecałporucznik,mrużącporozumiewawczo
oko

Aterazzmiataj,bratku,dodomu!

LedwodrzwizamknęłysiezaSiwucha,dopokojuwkroczyłStefański.Jegomina
świadczyławymownie,żeniemaniczegowesołegodozakomunikowaniakoledze.

—Pytelawyobrażasobie,żewjegowydzialepracująsamicudotwórcy!—sapnąłze
złością.—Śledztwodopierosięzaczęło,aonnictylkomarudzi,żetoniezrobione,tamto
niesprawdzone,anajbardziejgobolito,żezabójcyjeszczeniesiedzą!

—ChwałaBogu,żetociebiekreowanonaszefanaszejgrupy—napołyze
współczuciem,napołyzulgązauważyłMazurek.-

Przynajmniejominąmniecodziennekazaniaszefa.•

—Doczasu!

—Ustaliłeścoś?

—Gdzietam.—Stefańskizrezygnacjąmachnąłręką.—Kierowcaautobusuniepoznał
,żadnegozkrymimalistów,którychzdjęciatakpracowiciekompletowalinasispeceod
kartotek,aekspertodmechanoskopiiprzysięgałminawszystkieświętości,żekłódka
zdjętazbramydoposesjiprofesoraSuciewskiegonigdynawetniewidziaławytrycha—
wyliczyłponuroStefański.Uciebieteżpewnonic?

—Jakbyśzgadł’Mójkierowcateżcierpiałnaamnezję,aodSiwuehyniewyciągnąłem
niczego,comiałobyjakiśzwiązekzesprawą.

Wprawdzieobiecałmi,żepopytaznajomych,aleszczerzewątpię,czyczegośsiędowie.

—Szlagbytotrafł!Gorzej,żestarypytałmnieoPozorskiego,atenzsamegorana
poleciałgdzieśidotejporyniedałznakużycia

—Niemaszwiększychzmartwień?Jeślibędzietrzeba,tosamsięznamiskontaktuje.

■Stefańskimruknąłtylkocośpodnosemiruszałwłaśniedowyjścia,kiedynabiurku
zabrzęczałtelefon.Mazureksięgnąłpósłuchawkęinajegotwarzypojawiłsię.pełen

background image

satysfakcjiuśmiech.Jakgdybynapotwierdzenie,wypowiedzianychprzedmomentem
słówporucznikadzwoniłwłaśniechorąży.

—Nareszciecośmąrcy!—Pozorskinawetniepróbowałukryćswegopodniecenia.—
PrzyjeżdżajciepiorunemdoJózefowa’

—Cotamznalazłeś?—zainteresowałsięMazurek.

—LadęSuciewskiego—rzeczowopoinformowałchorąży.—KoledzyzOtwocka
zainteresowalisięwarsztatemsamochodowym,któregowłaścicielhandlowałczęściami!
Wpadlidzisiajdoniegoiokazałosię,żefacetmadwaskradzioneniedawnowozy,i
ładę.

—Szafagra!—Porucznikradośniezatarłręce.—Terazśledztworuszyzkopyta!

16

—Czekam!

NiecałągodzinępóźniejStefańskiiMazurekbylijużwokazałyminowocześnie
urządzonymwarsztaciesamochodowymAntoniegoWogina.Wśrodkuażroiłosięod
milicyjnychmundurów.”

—Niemyślałem,żetenpasertotakaważnapersona—wysokisierżantniebez
zdziwieniapowitałprzybyłych.—ChorążyPozorskiwspominałwprawdzie,żemacie
jakieśzabójstwo,alemówiącszczerzetemepasujemidoWogina…

Woginbyłbarczystym,przeszłopięćdziesięcioletnimmężczyznąoszerokiej,czerwonej
twarzy.Zestoickimspokojemsiedziałwmaleńkimkantorkuizdawałsięniezwracać
uwagianinapedantycznieprzeszukującychwszystkiekątyfunkcjonariuszy,aninawetna
pilnującegogokaprala.MazurkaiStefańskiegozmierzyłnapołyznudzonym,napoły
aroganckimspojrzeniemi,nieodpowia-dającnapowitanie,zacząłostentacyjniedłubaćw
nosie.

—Jakdługoprowadzipanteninteres?—spokojnieprzystąpiłdorzeczyStefański.

—Oddziesięciulat—odparłWoginniechętnie.—Najpierwmiałemwspólnika,ateraz
towszystkomoje…

—Wspólnikzrezygnował,czyteżpanwykupiłjegoudział?

—Powiedzmy,żezrezygnował.

—Możepanpodaćjegonazwisko?

—Tomójszwagier.TerazsiedziwKanadzie.

—Kiedypierwszyrazzdecydowałsiępanprzyjąćdosiebiekradzionysamochód?

«>8

■Panmniewnicniewrobi!—Właścicielwarsztatuironiczniewydąłwargi.—Już
tamtemusierżantowimówiłem,żetoniemojewozy.Klientprzywozigablotęztakimczy
innymfelerem,ajamuszędoprowadzićjądoporządku.Miałbymnierównopodsuftem,
gdybymkazałkażdemupokazywaćaktkupna!

background image

—•Aledowódrejestracyjnypowinienpanobejrzeć.

—Cholernietrudnosię

■zpanemdogadać—prowokacyjniewestchnąłWogin.—Lepiejjużzmieńmytemat…
Ładnąpogodęmamy

dzisiaj—uśmiechnąłsiębezczelnie.—Wiosnaidzie…

Stefańskinamomentzaniemówiłzirytacji.Wiedział,żeniemożedaćsięsprowokować.
Chciałwłaśniepowiedziećcośniecośostrzejszegoprzesłuchiwanemu,ubiegłgojednak
Mazurek.

—Cotomaznaczyć,Wogin!—rzuciłgroźniedowłaścicielawarsztatu.—Jakwysię
odzywaciedoofceramilicji?!

Woginostentacyjniewzruszyłramionami,aleminyjużniemiałtakpewnej.Przez
momentspoglądałnafunkcjonariuszyznietajonąniechęcią,wkońcujednakwidać
doszedłdowniosku,żelepiejnieprzeciągaćstruny,bodrwiącygrymaszniknąłzjego
twarzy.

—NodobrzePorozmawiajmyspokojnie—mruknął,silącsięn.auprzejmość.—Można
wiedzieć,ocowłaściwiepanomchodzi?

—Chcielibyśmy,żebyścienamwyjaśnili,czywiecie,costałosięzwłaścicielemtej
kremowejłady?—Stefańskiwskazałprzezotwartedrzwi

17

kantorkasamochódSuciewskiego.—Tenczłowieknieżyjeiwcalebyśmysięnie
zdziwili,gdybyśmysiędowiedzieli,żeprzyłożyliścierękędojegośmierci—dodałz
naciskiem.

—Ależ,paniewładzo!—WoczachWoginaporazpierwszypojawiłsięstrach.—Janie
mamzielonegopojęciaożadnejmokrejrobocie!

—Bzdura!

—JakBogajedynegokocham,pierwszesłyszę,Żekogośzaciukali…

—Skądmacietenwóz?—TerazznówinicjatywęprzejąłMazurek.

Przesłuchiwanyprzezdłuższąchwilęspoglądałniezdecydowanienaobuofcerów.

—TetrzygablotypodrzuciłmiFredekPry-szczałkowskizWesołej—wyznałz
rezygnacją.—Podobnokombinujezfacetem,którypotrafotworzyćkażdywóz.Aleja
tamtegodrugiegonigdynaoczyniewidziałem…

—Wiedzieliście,żetokradzionesamochody?

—Pryszczałkowskiminiemówił.

—Niebądźcieśmieszni!Ktowamwtouwierzy.

—Niechjużbędzie—ustąpiłWogin.—Ustaliliśmy,żeonzałatwigabloty,ajaje
rozbiorę’naczęścialbowyszykujęnagiełdę.

—Chcieliścieprzebićnumerynasilnikuiramie?

background image

—Nibytak…

—Kiedydostaliścietęładę?

—Przedwczorajwieczorem

—SkądjąwytrzasnąłPryszczałkowski?

—Diabligowiedzą.—Przesłuchiwanybezradnymgestemrozłożyłręce.—JaFredka
niepytałem..

—Niewspominałwam,żemusiałprzy-okazjipchnąćkogośnożem?

—BrońBoże!—zaprzeczyłWoginżarliwie.—Gdyb5’mprzewidział,żeprzeztęładę
będzietakaporuta,pogoniłbym

Pryszczałkowskiegonazbitąmordę!Zazwykłąpaserkęobskoczyłbymtrzy,najwyżej
czterylata,atak…

—Ilewaskosztowałytesamochody?

Narazietylkopięćdziesiątkafli.ResztępieniędzyobiecałemFredkowi.poopyleniu
wozów…

—ZnacieadrestegoPryszczałkowskiego’

—Mieszkarazemzbratemwtakimparterowym,nieotynkowanymdomkuprzylinii
kolejowejnaSulejówek.Mogępokazać…

OfcerowiepostanowiliskorzystaćzpropozycjiWoginainietracącczasuzabraligodo
radiowozu.NiespełnapółgodzinypóźniejbylijużwWesołej.Odnalezieniedomu
Eryszezałkowskiegoniesprawiło„przewodnikowi”żadnegokłopotuiofcerowienie
moglisięoprzećwrażeniu,żewłaścicielwarsztatunierzadkomusiałskładaćwizyty
dostarczycielowikradzionychsamochodów.Sambudynekwyglądałdośćniechlujnie.Nie
otynkowaneściany,brudne,pokrytełuszczącąsięfarbądrzwiiwielkiebajoronaśrodku
podwórkaświadczyływymownie,żegospodarzenietroszczylisięzbytniooswą
własność.

Nawszelkiwypadekzaparkowaliradiowózdobrychdwieściemetrówdalejizostawiwszy
Wo

.17

ginapodstrażąPozorskiegoruszylipiechotąwkierunkudomuPryszczałkowakichKlnąc
naczymświatstoi,przebrnęliprzezsięgającekostekbłotoiStefańskienergiczniezapukał
dodrzwiDłuższąchwilęnasłuchiwaliuważnie,alewewnątrzpanowałakompletnacisza.
Mazurekpodszedłdonajbliższegooknaizajrzałdownętrzabudynku,niespostrzegłtam
jednaknikogo.Wszystko,niestety,wskazywałonato,żeniezastaliżadnegoz
domowników.

—Diablinadali!—westchnąłStefańskiznieukrywanymzawodem.—Ptaszekwyfrunął
zgniazdkainiewiadomo,kiedywróci…

—Trzebananiegopoczekać—zauważyłponuroMazurek.—Wkońcumusimybraćpod
uwagę,żeAlfredPryszczałkowskimaczał

background image

palcewzabójstwiemłodegoSuciewskiego.

—Niemamyżadnejgwarancji,żedziślubjutrofacetzajrzydochałupy.

—Załatwzszefem,żebyprzysłałwywiadowcówalbochłopakówzmiejscowego
komisariatu.Niechnaniegopoczekają.

—Spróbuję,aletotrochępotrwa…

—Ostateczniegodzinkęlubdwiemógłbymposiedziećwtymbłocie—zadeklarowałsię
Mazurek.—Tylkoniechzmiennik

przypadkiemnienawali,boumręznudówalboreumatyzmmniepokręci…

StefańskiwróciłdoradiowozuiMazurekzostałsam.Przezkilkaminutkrążyłwpobliżu
domuPryszczałkowskich,poczuwszyjednaknapoliczkachpierwszekropledeszczu
doszedłdowniosku,

17

żeniematowiększegosensuirozejrzałsięzajakimśschronieniem.Niespełna
pięćdziesiątmetrówdalej,przynasypiekolejowym,spostrzegłnapołyrozwalonąbudkę.
Bezwahaniaruszyłwtamtymkierunku.Zbliskabudkawyglądałaniecobardziej
zachęcająco.

Dwieścianymiaławzupełniedobrymstanie,acoważniejszeocalałaprawiepołowa
kryjącegojądachu.Ofcerzulgąprzysiadłnaniezbytwygodnejławeczceijużpochwili
pogratulowałsobiepomysłu.Deszczzamieniłsięwporządnąulewę,ananiegopadały
jedynienielicznekropie.

‘Podwóchgodzinachdeszczniecoustał,aleza-tozerwałsięostrywiatr.Mazurekw
dalszymciąguwolałniewyściubiaćnosazbudki.Miejsce,wktórymsiedział,stanowiło
zresztąnienajgorszypunktobserwacyjny.

Porucznikzerknął,niecierpliwienazegarekipomyślał,żetracitylkoniepotrzebnieczas.
Powolizaczynałzapadaćzmrok,aPryszczałkowskijakdotądniepojawiłsięwpobliżu
swegodomu.Cogorsza,wbrewobietnicomStefańskiego,niktjakośnieprzyjeżdżał,żeby
zluzowaćofcera.

Mazurekzdeterminacjąsięgnąłpoostatniegopapierosaizacząłsięwłaśniezastanawiać,
codalejpocząć,kiedynaglespostrzegłnadrodzesylwetkęniewysokiego,barczystego
mężczyzny.Tamtenwolnymkrokiemminąłdwadomkiiniezdecydowaniezatrzymałsię
przedtym,któryznajdowałsiępodobserwacjąporucznika.Przezkilkasekundczujnie
rozglądałsiędookołainajwyraźniejmiałjużzamiarskręcićdowejścia,alew

73

ostatnimmomenciecośgopowstrzymało.Zaintrygowanyporucznikwychyliłgłowęz
budkiinatychmiastzrozumiał,cozaniepokoiło

.mężczyzno.Gdzieśzazakrętembłysnęłyreflektorysamochoduirozległsięcichywarkot
silnika.

Mężczyznajakgdybynigdynicruszyłdalejt,jednakpokilkukrokachzawiodłygowidać
nerwy,bopodbiegłdonasypukolejowegoiniezwra*cającuwaginabłotoprzycupnąłza

background image

jakimśkrzakiem.TymczasemsamochódzatrzymałsięizgasMświatła,awchwilępóźniej
wysiadłozniegodwóchubranychpocywilnemumężczyzn.Zpozorną,obojętnością
przeszlikilkanaściemetrów,p»czvmjedenznichskręciłwkierunkunasypu.

Tegobyłojużzawieledlamężczyzny,którywybierałsiędodomuPryszczałkowskich
Wyskoczyłjakzprocyzeswojegoukryciaicosiłwnogachzacząłuciekaćwstronę
budki.Najwyraźniejmiałzamiarprzebiecprzeznasyp.Niepodejrzewałnawet,żektoś
możemuwtymprzeszkodzić.

Porucznikniewahałsięanichwili.Doskonałezdawałsobiesprawę,żetrudnobyłobyo
lepsząokazjędozatrzymaniauciekiniera.

Odczekałmomentikiedytamtenmijałbudkę,dopadłgowdwóchsusach.Jeden
zdecydowanyruchiściętyznógmężczyznarunął

naziemię.Usiłowałjeszczepoderwaćsięnakolana,alezanimtouczynił,porucznik
trzymałgojużodtyłuzaręce.

—Gdziecitakspieszno,synku?—Mazurekroześmiałsięironicznie.—Napociągitak
ni«Kłążysz…

74

—Niktnielubisypiaćnadołku—odburknąłponuropochwycony.—Awizytawładzy
zawszesiętymkończy!

—Masz,Pryszczałkowski,cholerniedobregonosa!—zaryzykowałporucznik.—Dzisiaj
niezobaczyszwłasnegołóżka…Niepowieszchyba,żeoięzkimśpomyliłem?—
upewniłsięnawszelkiwypadek.

—Oczywiście,żenie!—sapnąłpierwszyznadbiegającychwłaśniemilicjantów,których
przyjazdskłoniłPryszczałkowskiegodoucieczki.

—Todobrze.—OdetchnąłzulgąMazurek.—Zabieramgozesobą—zwróciłsiędo
funkcjonariuszawcywilu.—Musimysobieporozmawiaćosamochodach…

—Samochody,toniemojaspecjalność!—obruszyłsięzatrzymany.—Szkodabyłoby
mojejgłowynatakązabawę…Amożepanowieprzyjechaliściepomojegobraciszka?—
zapytałdomyślnie.—JesteśmyzFredkiempodobnijakdwiekroplewody,alewkiciugo
niezastąpię…

“7

Zaczynałosięwłaśnieściemniać,kiedyStępieńHoczekawszysiękońcaulewyopuścił
willęprofesoraSuciewskiegoiwolnymkrokiemruszyłwkierunku„Wenecji”.Nieliczył
wprawdzie,żejużzapierwszymrazemudamusięsprawdzićprawdziwośćinformacjio
rzekomymhandludolarami

76

uprawianymprzezzabitego,alechciałpoznaćatmosferęmiejsca,wktórymbywałczęsto
JerzySuciewski.Nieczekającnatramwajpomaszerowałprzedsiebie.Pokwadransie
dotarłdokawiarni.Miałwłaśniezamiarwejśćdośrodka,kiedywdrzwiachstanąłokow
okozdopierocopoznanąNowakowską.

background image

—Coza’spotkanie?—Roześmiałasięwesołonawidokkapitana.—Czyżbywujaszek
dałpanuwychodne?

—PrzezcałyczasmówiłtylkoopogrzebieJurka—westchnąłofcer.—Niemogłemjuż
wytrzymać…

—Iwposzukiwaniuprzygódwybrał-się-pannaspacer?

—Dobryduchpodszepnąłmi,żespotkamtupanią!

—Wpadłampanuwoko?—Mrugnęładoniegoporozumiewawczo.

—Jeszczejak!—przytaknąłskwapliwie.—Terazjużsięniedziwię,dlaczegomoi
koledzyzwybrzeżajeżdżąpodziewczynydoWarszawy.

—Amyniemożemyodżałować,żewilkimorskiemajątakiepowodzeniewstolicy—
wtrąciłsięstojącyzaNowakowskąwysokiszatyn.—Zawracaciewgłowachnaszym
paniom,rozpieszczacieje,apotemporzucaciedlaswojegomorza!

—Poznajciesię!—skwapliwiezaproponowaładziewczyna.—Tojestkuzynprofesora
—przedstawiłakapitana—atomójchłopak…

—StefanRosiecki…

—AndrzejStępień…

background image

7e

—Myślę,żenowąznajomośćwypadałobyoblać.

—Beztegochybasięnieobejdzie!✓

—Innymisłowy,zabieramypanadoWesołej!—zadecydowałaNowakowska—Nasz
przyjaciel,MirekLewicki,organizujetamspotkanietowarzyskieTrochępogadamy,
trochęwypijemy…

—Niebędęprzeszkadzał?

—Ależskąd!Kupipanpółlitra,jakowpisowe,ipokrzyku.

—Skorotak,tochętniepojadę!

Mężczyźnikupilialkoholinieminęłonawetpółgodziny,kiedycałatrójkasiedziałajużw
cytrynowymvolkswagenieRosieckiego.

Właścicieluruchomiłsilnikiwprawnąrękąpoprowadziłsamochódwkierunku
najbliższegomostuprzezWisłę.

—JakdługozabawipanwWarszawie?—zagadnęłaofceraNowakowska,uśmiechając
sięKokieteryjnie.—Mamnadzieję,żenaspantakszybkonieopuści?

—JeśliwujaszekzałatwimipracęwCentrum,tomożezostanęnastałe.

—Jestpanelektronikiem?

—Owszem,zapewniamjednakpanią,żeniemawty\nzawodzieniczegopasjonującego.
—Stępieńuznał,żelepiejnierozwijaćtematu.—Człowiekprawieprzezcałyczasmado
czynieniazcyframiitylkoliczyjezlewejnaprawoizpowrotem…

-—Ależtookropne!

—Przedewszystkimbeznadziejnienudne.Całeszczęście,żeistniejąiinnesposoby
zdobywaniapieniędzy.

77

—Ciarkimnieprzechodzą,kiedypomyślę,żemożekiedyśbędęmusiaławziąćsięza
jakąśrobotę.

—Pięknekobietyzostałychybastworzone&»bardziejwzniosłychcelów!

—Miłyjesteś.—Niespodziewanieprzeszłanaty.—Szkoda,żeniewszyscymężczyźni
rozumująwtensposób.

—Nagłupotęniemalekarstwa—zauważyłsentencjonalniekapitan.—Alemiędzynami
mówiąc,toniechcemisięwierzyć,żebyjakikolwiekfacetpozostałnieczułynatwoje
wdzięki,Lu-deczko?

—Andrzeju,niepodrywajmidziewczyny!—zażartowałRosiecki,którypodobniejak
Nowakowskazwracałsięjużdoofcerapoimieniu—Fakt,żezLudkiklasababka,lepiej
jednak,żebyniktpozamnąjejotymniemówił!

background image

—Zazdrosnytyran!-7-prychnęłaNowakowska,wydymającwargiwzabawnym
grymasie—Ledwousłyszęodkogośmiłesłówko,zarazsięwtrąca!

Lewickimieszkałweleganckiej,choćpołożonejnieconauboczu,willi.Kilka
zaparkowanychtużoboksamochodówzachodnichmarek”świadczyłowymownieo
zamożnościzbierającegosiętutajtowarzystwa.Stępieńmiałszczerąochotęobejrzeć
niecpdokładniejnajbliższeotoczeniewilliiszukałwłaśnieodpowiedniegopretekstu,ale
Rosiecki-zatrzymałswegovolkswagenaprzedsamymwejściem.Cogorszaz
zachmurzonegoniebaponowniezaczęłypadaćkropledeszczu.Przestraszonatym

78

najwyraźniejdziewczynazpiskiemwyskoczyłazsamochoduiprzezniedomkniętedrzwi
bezceremonialniewbiegładoprzedpokoju.

Chcącniechcąckapitanruszyłzanią,odkładajączaplanowanyrekonesansna-później,
zwłaszczażeiRosieckiniezdradzałochoty,bypozostawaćdłużejnadworze.

Gospodarzokazałsię’“‘niskim,nienaturalnieotyłymmężczyznąoniecoposiwiałych
skroniachiszerokiej,błyszczącejpotemtwarzy.

Razporazwygładzającwypuszczonąnaspodniehaftowanąkoszulęwylewniepowitał
przybyłychinasamymwstępiezmusił

każdegodoprzyjęciapękatejszklanicyzjakimśmocnymkoktajlem.

—Jedzenietoniezbawienie,picietojestżycie!—wyrecytowałzemfazą,jakgdyby
wygłaszałmyślflozofczną,aniepijackiezawołanie.—Pijesz,znaczyżeśporządny
człowiek,niepijesz.,toidźdodiabła!

Ofcerposłuszniewysączyłpołowęzawartościszklankiizciekawościąruszyłza
Lewickimwgłąbwilli,skąddobiegałyostredźwiękinagranegonataśmęmagnetofonową
przeboju.Weszlidoobszernego,jaskrawooświetlonegopomieszczeniaZgromadzonetu
sprzęty,choćwwiększościstyloweistaranniedobrane,niebyływnajlepszymstanie,za
toporozstawianewszędziebutelkioróżnychkształtachietykielachwskazywały
jednoznacznie,żealkoholuwtymdomunigdyniebrakowało

—Chodź,pokażęciktojestkto.—KołoStępniapojawiłasięznowuNowakowska.—
Przekonasz

79

się,żetrudnoobardziejzwariowanąmenażerię.

—Zwłaszczagospodarzwygląda,jakgdybydopierowróciłzcyrku—zauważyłcierpko
kapitan.

—Tekoszulepodobnowyszczuplają—konfdencjonalnieściszyłagłos.—Mirekma
dobrzeponadczterydychynakarku,anosisięjakmłodzieżowiec!

—Skorogonatostać…

—Staryzostawiłmuwspadkudwahektarypodszkłem.Mireknająłogrodnikaz
prawdziwegozdarzenia,któryrządzicałyminteresem,asamgoliwódęalbouganiasięza
dziewczynami.Wprawdzieokropnyzniegopokraka,aledziękiswojejforsiebeztrudu

background image

znajdujesobiesympatie.Spójrztam—wskazałaofcerowistojącąprzyokniewysoką
brunetkęwobcisłymsweterkuidżinsach.—

AśkaMalinabyłastriptizerka.Głupekobsypujejązłotem,więcczasempozwalamunato
iowo…

—AtenstojącyobokAśkigladiator?

—AdamZabawiec.Jakwidzisz,podobasiędziewczynom,bowyglądaniczymbokser
wagiciężkiej.Aletonieciekawytyp.Nawetniewiem,zczegożyje.Kiedyśprzytaszczyła
godonasMonikaWitwickaijakośsięprzylepił…

—TwójchłopakgadazjakimiśdwomafacetamiwwiekuLewickiego…

—WielkiduetbraciZatwarskich!—Nowakowskaparsknęłaniecoprzyduszonym
śmiechem.—Blacharstwoilakiernictwo

samochodowe.PoniekądkonkurencjaojcaStefana…Żonyzostawiliwdomu,atujak
zwykleprzyjechalizmałolatka80

mi—lekceważącoskinęłagłowąwkierunkudwóchsiedzącychnaniskiejkanapce
dziewczynwniezbytmodnychsukienkach.—

Skądinądcholernieskąpigoście.

—Zostałanamjeszczetrójkaprzybarku…

—Tejwiewiórkiwzielonejkieccenigdyprzedtemniewidziałam—przyznałaznie
ukrywanymżalem.—PewnościągnąłjąLeszekMaliszewski,chociażdiabliwiedzą…

-—Topewnotenniżs/yblondynwaksamitnejmarynarce?

—Zgadzasię.

—Atamtentrochęwyższy,wgolfe?

—WłodekMalina,bratAśki.Fajnyfacet,apozatymgdybyśchciałkupićalbosprzedać
trochęzielonych,tocięuczciwiezałatwi.

—Cennaznajomość.

—Nomyślę!—porozumiewawczoprzymrużyłaoko.—DlaludzizWybrzeża..Tylko
niesiadajznimdopokera—dodała

ostrzegawczo.—Maniesamowityfartijuż”niejednegopuściłztorbami.

—Jateżniejestemostatni!

—Jakchcesz,żebyśjednakpóźniejnieżałował..

—Oplotkowałaścałetowarzystwo?—Rosiec-kiegonajwyraźniejznudziłarozmowaz
właścicielamiwarsztatusamochodowego,bozostawiwszyichpodszedłdoStępniai
Nowakowskiej.—Znamciebieijestempewien,żekażdemuprzypięłaśjakąśłatkę.

—ZwyjątkiemMoniki—odparłazaczepnie.

ł—Przystanek

81

background image

—Szkoda,żeniktjejtudzisiajnieprzywiózł.Przynajmniejrozerwałabysiętrochę
dziewczyna…

—Wczymproblem?Mógłbyśprzecieżjeszczeponiąpojechać.

—Jestempokiłkuwódkach…

—Acotomadorzeczy?—Niecierpliwiewzruszyłaramionami.-Pamiętam,jakkiedyś
prowadziłeśwóz,niebędącwstanieutrzymaćsienanogach!

Nodobrze!—Rosieckiustąpiłnadspodziewaniełatwo.—PowiemMirkowi,żeby
uprzedziłMonikętelefonicznie,ijużjadę.

—Życzępowodzenia-dorzuciłkapitan.Alewątpię,czypotym,coprzeszła,dasię
namówić.

—Lepiejmekracz’—fuknęlaNowakowska—Stefanbyłbyniepocieszony,gdybychoć
razwżyciuoparłamusięjakaśdziewczyna…

—Zobaczycie,żejąprzywiozę!zapewniłbuńczucznieRosiecki.

Przyjaciel‘Nowakowskiejruszyłdowyjścia,aStępień,widząc,żedziewczyna
wysączyłajużswojąszklankę,beznamysłusięgną!postojącąwpobliżubutelkę.
Doskonałezdawałsobiesprawę,żenictakskutecznienierozwiązujejeżykówjakalkohol,
ipostanowił

wykorzystaćchwilowąnieobecnośćRosieckiegodozdobyciakolejnychinformacjio
zebranymtowarzystwieButelkazawierałanienajgorszągatunkowowhiskyi
Nowakowskaprzyklasnęłazaplauzeminicjatywiekapitana.Podnosiławłaśnieszklankę
doust,,kiedyspodoknadobiegłichpodniesionygłosZabawca.-Czujęsię.Asiu,jakna
zebraniuemerytów.

82

Rozruszajichna’miłośćboską,dziewczyno,bowkońcuwszyscypomrzemyznudów!

Malinabezsłowawyszłanaśrodekpokojuiw

aktpłynącejzmagnetofonumelodiizaczęłapro-“okującokołysaćbiodramiMoment
późniejkilka

wstudiowanychruchówsprawiło,żesweterekidżinsyznalazłysięnapodłodze.Zebrani
umilklijaknakomendę.Wprawdziekobietyprzyjęłypoczątekstriptizubezwiększego
zainteresowania,alemężczyźniprzyglądalisięzgrabnejdziewczyniezwyraźną
przyjemnością

—Zapraszamdozabawy!—Przeciągnęłasięjakkotka.—Niebądźcietacycnotliwi!

Któryśzmężczyznzaplauzemklasnąłwdłonie,rudowłosadziewczynawzielonej
sukiencezachichotałafrywolnie.ruszającwśladzaMalinąnaśrodekpokoju.

NieprzewidującytakiegoobroturzeczyStępieńzerknął,niepewnienaNowakowską.Ta
odstawiłatrzymanąwrękusAlankęiniespodziewanieobjąwszygozaszyjęmocno
porałowaławusta.

—Możebyćfajnie,zanimStefanwrócizMoniką—szepnęłazniedwuznacznym

background image

uśmiechem.

Kapitanstraciłnamomentrezon.

—Możesięprzejdziemy?—zaproponowałnieśmiało.—Deszczchybajużprzestał
padać…

Najwyraźniejmiałaochotęrzucićcośuszczypliwegopodjegoadresem,alemachnęła
tylkorekąinadąsanaruszyładoprzedpokoju.

Stępieńodetchnąłzulgą.Wyglądałonato,żeniebędziemusiałbraćudziałuw
rozpoczynającejsięwłaśnieorgietee.

83

Nadworzefaktycznieprzestałopadać,temperaturaspadłajednakwokolicezera,co
odczułnawetubranywciepłąkurtkęizahartowanykapitan.Razporazspoglądałze
współczuciemnamodny,alewiatrempodszyty,płaszczykNowakowskiej,wyrzucając
sobie,żenocnyspacermożesiędianiejskończyćprzeziębir-niem.Zastanawiałsię
właśnie,jakudobruchaćurażonądziewczynę,kiedydrogęzastąpiłoimdwóch
barczystych,dwu-dziestoparoletrpchchłopaków.

—Zmiataj,frajer,dochałupy!—lekceważącorzuciłpierwszyznichdoofcera.—
Szkodatwojejgębusi,amyitakwygarbujemyskórętejdziwce.

—Monikęteżprędzej:zypóźniejktóryśznasmojkąprzeciągnie—dodałdrugipozornie
bezzwiązku.—Będąwiedziały,żebraciMorczykówniktbezkarniewtrąbęniepuszcza!

Pierwszyznapastnikówbłyskawicznymruchemodpiąłszeroki,skórzanypaszakończony
masywnąklamrąizakręciłnim

ostrzegawczegomłynkatużnadgłowąStępnia.

—Zjeżdżajstąd,boityoberwiesz!—wychrypiałgroźnie.—Ilerazymamcito,baranie,
powtarzać?!

Klamraponownieprzemknęłanadgłowąkapi-„tana,aletennieczekałjuż,ażMorczyk
zakręcitrzeciegomłynka.Precyzyjniewymierzyłmupotężnegokopniakawpodbrzuszei
chwyciwszygozaprzegubzdecydowaniepociągnąłkusobie.Półobrótirzutwykonał
niczympodczasćwiczeńzsamoobrony,agłuchyjękpadającegonaziemią

84

chłopakaświadczyłwymownieżewnajbliższymczasieniebędzieonjużwstanie
zrealizowaćswojejgroźby.

Kapitanpomyślał.zsatysfakcją,żedługiegodzinytreningównieposzłynamarne.Miał
właśniezamiarzająćsiędrugimzbraciMorczyków,kiedynaglezrobiłomusięjasno
przedoczamiipoczułtępybólwokolicylewegoUcha.Straciłrównowagęirunąłjak
długiwgłębokąkałużę.Bardziejodruchowoniżświadomieprzylgnąłdobłotnistejmazi”-
iniczymnazwolnionymflmiespostrzegł

butnapastnikamijającydosłownieomilimetryjegogłowę.TamtenzachwiałsięiStępień
zdałsobiesprawę,żejesttojedynaszansa.

OstatkiemsiłsięgnąłobcasemkolanaMorCzyka.Kopnięciebyłosłabeidośćnieporadne,

background image

naszczęściejednakwystarczyło,byiprzeciwnikprzewróciłsięnaziemię.

Chłopakpoderwałsiępierwszyizfuriąruszyłnależącegojeszczeofcera.

—Zakatrupięcię,draniu!—ryknąłzwściekłością,wyciągajączzapazuchynóż.—
Powąchaszsobietrawkęodspodu!

Stępieńpodniósłsięzziemiizrobiłkrokwkierunkunapastnika.Chłopakmachnął
nożem,jakgdybychciałnimpchnąćkapitana,aletymrazemofcerbyłzdecydowanie
szybszy.ZcałejsiłyuderzyłkantemdłoniwnadgarstekMorczyka.Tenzawyłzbólui
wypuszczającnóżzrękicofnąłsiędotyłu.SekundępóźniejwymierzonyprzezStępnia
precyzyjnycioswszczękępowaliłchłopakanaziemię.

85

—Idziemy!—zadecydowałStępień,odwracającsiędoNowakowskiej.—Starczyjuż
wrażeńnadzisiaj.

BezsłowaruszyłazatiimwkierunkuwilliLewickiego.Byłabardzoporuszonatym,co
zaszło,aleprzezcałądrogęwolałazachować

milczenie.Dopierokiedyznaleźlisiępoddrzwiami,objęłakapitanazaszyjęikilkarazy
pocałowaławpoliczki.

—Silnyjesteś!—szepnęłaznieukrywanympodziwem.—Niewiem,coonibyzemną
zrobili,gdybyniety…Dziękujęci…

—Nieprzejmujsię,mała—zbagatelizowałsprawę—Takimtypomczasamicośodbija!

Weszlidoprzedpokoju.Nowakowskachciałaponowniepocałowaćofcera,spojrzawszy
jednaknaniegoparsknęłanagłe

niepohamowanymśmiechem.

—Jaktywyglądasz?!—Wskazaławymownienajegospodnieikurtkę.—Jeszczenie
widziałamkogoś(akunurzanegowbłocie!

—Rzeczywiście—przyznałzzażenowaniem.—Łachykwalifkująsiędowyrzucenia.

—Raczejdoprania—sprostowałapocieszająco.—Poczekajchwilę,zarazcoś
wymyślę…

Stępieńposłuszniedałsięzaprowadzićdokuchniiściągnąwszyzabłoconeubraniebez
protestuoddałjedziewczynie.Obiecała,żewrócizakilkaminut,izostawiłakapitana
samego.

Nieminąłnawetkwadrans,kiedydokuchni.wkroczyłLewicki.Miałnasobieluźny,
pstrokatyszlafrok,alezatoprzyniósłjakiśsweteriznoszonedżinsy.

88

—Myślę,żepowinnynaciebiepai>o\ać—oznajmiłznadziejąwgłosie.—BratAśki
mapodobnąfgurę…Zresztą,radzęci,zostawteciuchyichodźdonas.Tylkopospiesz
się,bozabawajużsięrozkręciła.

background image

Lewickizachichotałinieczekającnaodpowiedźwybiegłzkuchni.Kapitansięgnąłpo
spodnie.Mówiącszczerzebyłzsiebiebardzoniezadowolony.Naudziałworgiizupełnie
niemiałochoty,awyglądałonato,żewprzeciwnymwypadkustraciszansęna
nawiązaniebliższychkontaktówzeznajomymiJerzegoSuciewskiego.

—Cholernierotomani!—zakląłzezłością.—AswojądrogąciekawTe,cobypowiedział
mójszef,gdybyktośmukazałświecićgołymtyłkiemwtymzwariowanymtowarzystwie!

Założyłsweter,wyszedłdoprzedpokojuiprzystanąłniezdecydowanyprzeddrzwiami,zza
którychdochodziłyśmiechyiwulgarnepokrzykiwania.Niewidzącinnegowyjściamiał
jużzajrzećdośrodka,kiedydrzwiotworzyłysięnagleistanęławnichWitwickaNajej
twarzymalowałasięfuria.Spostrzegłszyofceradziewczynajakgdybysięzawahała,ale
prawienatychmiastchwyciłagokurczowozarękę.

—Tyjesteśkuzynemprofesora—raczej^twierdziła,niżzapytała.

—Owszem—przytaknąłskwapliwie.—PrzywiozłamnietuLudka…

—Zabierzmniedodomu!—zażądałazdeterminacją.—Zabierzmnieodtegobydła!
Dlanichniemaświętości…Dlanichnicsięnieliczy…

87

—-.Jedziemy!—Stępieńniezastanawiałsięaniprzez’moment.—Chybazdążymy
jeszczenapociąg…AswojądrogąkanaliaztegoRosieckiego!

—Zabrałammukluczykiodwozu.Umieszprowadzić?

—Oczywiście…Wprawdzietrochępiłem,alejużdawno…

—-Zrozumciewreszcie,Pryszczałkowski,żewaszupórnanicsięniezda—tłumaczył
cierpliwieMazurek,-j-PrędzejczypóźniejFredekitaktrafzakratki,awyzupełnie
niepotrzebniemożecienapytaćsobiebiedy.

—Dokogot.amowa?—Zatrzymanykolejnyjużrazbeznamiętniewzruszyłramionami.
—Władzawieswoje,ajaswoje.SzukacieFredka,więcwamkrzyżyknadrogę
Choćbyściejednaknagłowachstanęli,jabraeiakaniesypnę…

—Mieliścieprzysobiefałszywedolary.

—Znalazłemjekwadransprzedtym,jakr»niepandorwał.

—Gdzie?

Powiedzmy,żenadrodze—przesłuchiwanyuśmiechnąłsiębezczelnie.—Amożew
rowie?Zresztą,czytotakieważne?

—DwaipółrokusiedzieliściezarozpowszechnianieportretówJerzegoWaszyngtona
własnoręcznejprodukcji!

88

background image

Skoromniewypuścili,znaczy,żejestemzre-socjalizowany—oświadczył
Pryszczałkowskizemfazą.—Jakpanwładzaniewierzy,toproszęzajrzećdomoich
papierów.Zeświecąmożnaszukaćbardziejzdyscyplinowanegowięźnia.

—Waszasprawa—zrezygnowałporucznik.—Aotychfałszywychdolarach
porozmawiajązwamikoledzyzinnejsekcji…

Ofcerodprowadził^atrzymanegodoaresztuiwracałwłaśniedosiebie,kiedynakorytarzu
natknąłsięnaStefańskiego.

—Poszkapiłeśsprawę!—TamtenniemógłsiępowstrzymaćoduszczypliwejuWagi.—
ZłapałeśnietegoPryszczałkowskiego,cotrzeba…

—Krytykowaćkażdypotraf—mruknąłniechętnieporucznik,gdychwilępóźniej
znaleźlisięwpokojuStefańskiego.—Wielkaszkoda,żetonietysterczałeśprzezcały
wieczórnadeszczu.Niebyłbyśteraztakimądry…

—Dobrzewiesz,żemiałeminnąrobotę.

—RobiłeśoględzinyładySuciewskiego?

—Trwałotododrugiejwnocy.

—Chociażzeskutkiem?

—Wyobraźsobie,żenatylnymsiedzeniuznaleźliśmyśladykrwi.Ekspercitwierdzą,że
jesttokrewtejsamejgrupycodenata.

—Innymisłowychłopakazabitowsamochodzie?

—Chybaraczejktośprzewoziłwozemzwłoki—

■sprostowałStefański.—ZsamegoranaskontaktowałemsięzZakładem

MedycynySądowej.Lekarz,któryrobiłsekcjęmłodegoSuciewskiego,

21

bardzokręcinosemnakoncepcjęzabójstwawsamochodzie.Jegozdaniemsprawca
musiałzadaćciosodtyłu,prawiepodkątemprostym,tyleżeniecozdołu…

—Takczyinaczej-trzebaznaleźćFredkaPrysz-czałkowskiego,analownajbliższym
czasiesięniezanosi.

—Zbraciszkanicniewydusiłeś?—

■Niestety.

—Znaczy,żecałanadziejawPozorskim?

—Onteżzpustegonienaleje.

—Alemożeznajdziecośwkartotekach.•

—Naraziepoczęstowałbyśmnieherbatą—poprosiłMazurekprzymilnie.—Prawdę
powiedziawszyniezdążyłemjeszczezjeśćśniadania…

Stefańskisięgnąłdoszufladybiurkaposporąblaszanąpuszkęirozglądałsięwłaśnieza

background image

szklankami,kiedydopokojuwkroczył

chorąży.Byłwnienajlepszymhumorze,coświadczyłowymownie,żenieprzynosi
żadnychrewelacyjnychwiadomośćci.

—DiablinadaliztymFredkiemPryszczałkow-skim—rzuciłzezłościąnasamym
wstępie.—Wiemyonimtyle,cokotnapłakał!

—Widoczniefacetnielubirozgłosu—zauważyłcierpkoMazurek.

—Jakbyśzgadł!—przytaknąłPozorski.—Prawienienotowany.Manakoncietylko
jedenwyrokzaprzywłaszczeniefataibardzosprytniewywinąłsięzdewizowejsprawy
swojegobraciszka…

—Samukradłtamtensamochód?

90

—Pomagałmuszatniarzz„Wenecji”,niejakiRysiekNowacki.

—MłodySuciewskiteżbywahw„Wenecji”…

—Tojeszczeoniczymnieświadczy—wtrąciłStefański.—Sprawdźcie,oczywiście,
Nowackiego,aleitakbędęmusiałzałatwićzszefem,żebypatrolerozejrzałysięza
Pryszczałkowskim.Mamnadzieję,żeznajdziemyjakieśwmiaręaktualnezdjęcie
MazurekzrezygnowałzherbatyirazemzPozorskimruszyłdowyjścia.Niespełna
dwadzieściaminutpóźniejzaparkowaliradiowózwpobliżu„Wenecji”’.Wkawiarnibyło
prawiepustoiniewysoki,pucołowatyszatniarzpowitałichzprzesadnągrzecznością.
Milicyjnelegitymacjestropiłygowprawdziewyraźnie,usłyszawszyjednak,okogo
chodzifunkcjonariuszom,natychmiastodzyskałrezon.

—Ryśkawyrzucilijakieśdwamiesiącetemu—wyjaśniłzzadowoleniem.—Teraz
urzędujętunazmianęzeszwagrem.

—CoprzeskrobałNowacki?—zainteresowałsięMazurek.

—Urżnąłsiejakświniaiskląłodostatnichjednegozgości.Miałpecha,bofacetbył_
jakąśszychązurzędudzielnicowego.

—Poprzednikpańskiegoszwagraczęstopijałpodczaspracy?„

—Ściślerzeczbiorąc,toonprawienietrzeźwiał.

—Niewiepanprzypadkiem,gdziemieszkaobecnieNowacki?

22

—NaWrzecionie…

—Ategomężczyznępanzna?—PorucznikwyciągnąłzkieszenizdjęcieJerzego
Suciewskiego.—Ontupodobnoczęstobywał…

—Faktycznie,nieobcagęba—przyznałszatniarz,choćbezspecjalnegoprzekonania.—
Alektoonzacz,tegopanuniepowiem.

Jakośniewpadłmiwoko.

—Szkoda…

background image

—Panwładzazostawifotkę.Jakgościaprzyniesie,todamcynk.

—Myślę,żeporadzimysojpieinaczej—odparłwymijającoofcer.—Zresztą,prawdę
powiedziawszy,bardziejzależynamnakimśinnym.

—Nakim?

-—NaFredkuPryszczałkowskim.

—Widziałemgowsobotę—ożywiłsięszatniarz.—Chociażzaraz—zwyraźnym
zakłopotaniempodrapałsięwgłowę.—Chybajednakbyłotowczwartek…

—Przyszedłsam?

—Owszem,alepóźniejsiedziałprzystolikurazemztakimświńskimblondynemo
posturzeTarzana.,

—Niewiepan,cotozajeden?

—Widziałemgopierwszyrazwżyciu.

—Czyliniebywałprzedtemw„Wenecji”?

—Szczerzewątpię.Takiegotrudnoniezauważyć…

NowoczesnyblokprzyulicyWrzecionosprawiałzzewnątrzdośćprzyjemnewrażenie.
Niestetyklatkaschodowaniewyglądałajużtakzachęca

22

jąco,anieczynnawindaskuteczniepopsułaimhumory.Klnącdozorcęikonserwatorów
wdrapalisięnaostatniepiętro.Mazurekzmieszanymiuczuciaminacisnąłdzwonek.Na
szczęścieNowackibyłakuratusiebie.

—Panowiewjakiejsprawie?—Zmierzyłfunkcjonariuszyniechętnymspojrzeniem.

—MamyinteresdoFredkaPryszczałkowskiego—odparłporucznik,wchodzącbez
zaproszeniadoprzedpokoju.—Towaszdobryznajomy,więcjesteśmy…

—Niewidziałemchłopakaodpółroku—potrząsnąłgłowągospodarz.—Azresztąon
tutajnigdynieprzychodził.

—Kiedyśjednakkochaliściesięjakbracia—zakpiłPozorski.—Nawetwspólnywyrok
wamsiętrafł.

—Staredzieje!

—Historialubisiępowtarzać…

—CzyżbyFredekznówcośprzeskrobał?

—Powiedzcie,gdziegoszukać,tochętniezaspokojęwasząciekawość—obiecał
Mazurek.—Więcjak,umowastoi?

—Kiedyjaniemamznimżadnegokontaktu.

—Trudnowtouwierzyć—uśmiechnąłsięporucznik.—Tacyzwasbyliprzyjacielei
raptemniconimniewiecie.

—Przyjaciele,przyjaciele—znagłą-złościąwybuchnąłgospodarz.—Bodajbyłobuza

background image

szlagtrafł!Niedawnomiałemprzezbydlakakłopoty,aiterazwidzę,żeznowuzaczyna
siępolka…

—Pocowięcnadstawiaciezaniegoskórę?

93

—Adamipanspokój,jeśligoprzypucuję?

—Czemumc?►

—JaoFredkuwłaściwienicniewiem—przezorniezastrzegłsięNowacki.—AleAnka
niejednomogłabyonimpowiedzieć…

-JakaAnka?

—Mojasiostra.Przezkilkamiesięcychodzilizesobą.

—Jesteściepewni,żebędziechciałaznamigadać?‘

—Ona?Jasne!Jestnaniegocięta.

—Gdzieznajdziemywasząsiostrę?

—WogóletomieszkanaStołecznej,aleterazpewnosiedziunowegokochasia.

—Ktototaki?

—WłodekMalina.CholerniedzianyfacetMawillęnaSaskiejKępie.

.Mazurekskinąłgłowąnapożegnanieimiałwłaśniezamiarruszyćdowyjścia,ale
zatrzymałgojeszczechorąży.

—PokażmufotografęSuciewskiego—zaproponował.—Doniedawnapracowałw
„Wenecji”,mógłwięczapamiętaćchłopaka.

MazurekbezsłowawyciągnąłzdjęcieipodałjeNowackiemu.Tamtenprzezkilkasekund
przyglądałsiębaczniefotografi,wkońcujednakbezradnierozłożyłłfcce.

—Niepamiętam—westchnąłzżalem.—Nibytwarzniejestmiobca,aleczygość
bywałw„Wenecji”,tegopanunieprzysięgnę.

—Możewidzieliściegokiedyśwtowarzystwie

23

FredkaPryszczałkowskiego?—podpowiedziałPozorski.

—Niewykluczonezawahałsiegospodarz.—Chociażdiabliwiedzą…

Dochodziłapiętnasta,kiedyzatrzymaliradiowózprzedstarąniepozorniewyglądającą
willąprzyBerezyńskiej.Przezdłuższąchwilęchorążynaciskałdzwonek,nimcichy
brzęczykoznajmiłfunkcjonariuszom,żemogąotworzyćfurtkęiwejśćnaterenposesji.W

drzwiachwillipowitałaichrudowłosadziewczynaotulonawgruby,męskiszlafrok.
Spocona,nieumalowanatwarzipotarganewłosyświadczyływymownie,żewłaśnie
musiaławstaćzłóżka.

°aniAnnaNowacka?-domyśliłsięPo-

background image

zorsk

—Owszem-ziewnęłaostentacyjnieniezasłaniającust.—Panowieprzyjechaliście,żeby
mnie

0tympoinformować?

—Mamydopanikilkapytań—rzuciłostroMazurek.—Możemyporozmawiaćtutaj
albowkomendzie.Jakpaniwygodniej.

—Pocojechaćdokomendy?—bąknęłapojednawczo.—Pozwólcie,panowie,do
środka.

Zapraszającymgestemotworzyładrzwiiwpuściłaichdoprzedpokoju.Spodziewalisię
jeślinieluksusowego,toprzynajmniejdostatniegowyposażenia,tymczasemwnętrzebyło
niezwykleciemne

1brudne.

—Włodekmieszkatudopieroodmiesiąca—wyjaśniła,widzączdziwioneminy
funkcjonariuszy.

—Niebyłoczasu,żebydoprowadzićwszystkodoporządku…

Zwłaszczażeponocachsięhulaiwdzieńtrzebatoodespać?—zakpiłporucznik,
wskazującwymownienaszlafrokNowackiej.

—Trudnożyćjakwzakonie!—odparłazlekkąurazą.—Znajomyurządzałwczoraj
prywatkęizabawapotrwaładorana.

—Możnawiedzieć,gdziebyłotoprzyjęcie?

—WWesołej,uMirkaLewickiego.

—FredekPryszczałkowskiteżtambył?

—Tengłupicham?—pogardliwiewydęławargi.—Wyrzucilibygonazbitypysk,gdyby
siętylkopokazał!

—Kiedyśjednakpozostawałaznimpaniwbardzobliskichstosunkach—wtrącił
uszczypliwiePozorski.

—Kiedyśznałamwielumężczyzn—stwierdziłazprowokującąszczerością.—Aleteraz
tacyjakFredekmnienieinteresują.

—Terazmapanibogategoprzyjaciela.

-r-Prawdępowiedziawszydopierogopoznałam.

—AFredkajużpaniniewiduje?

—Wypytujecie,panowie,jakgdybyPryszczałkowskizdrowonarozrabiał.

—Poprostumamydoniegointeres—wyjaśniłoględnieMazurek.—Możepomogłaby
nampanigoodszukać?

background image

—Czemunie?—Potwarzvdziewczynyprzemknąłzłośliwyuśmiech.—Urządziłmnie
bydlaknacacy,więcwypadałobymusięodwdzięczyć..

—Wdomugoniezastaliśmy….

23

—Jasnasprawa—zezrozumieniemckinęlagłową.—Jeśliczujepismonosem,topewno
zamelinowałsięuktóregośzkolesiów.

—Jakpanimyśli,uktórego?

—NajprędzejuMietkaZatwaruchyalbouZenkaBoncara

—Toonichzna?

—Masięrozumieć!Kiedyśniebyłotygodnia,żebynieucięlisobiezakrapianego
pokerka.

—Jasnacholera!—zakląłporucznik.—Terazrozumiem,dlaczegoPryszczałkowski
zniknął!PrzecieżwniedzielębyliśmyuBoncara.ToonmusiałostrzecFredka,żesięnim
interesujemy.

—JeślidrańprysnąłzWarszawy,toszukajwiatruwpolu—westchnęłaNowackaz
wyraźnymzawodem.—Szkoda….

—Myślę,żegoznajdziemy—mruknąłMazurek.—Proszęsięniemartwić.Alezaraz!
—przypomniałsobienagle.—PanizdajesiębyławsobotęuZatwaruchy?

—Skądpanwie?—przyznałazaskoczona.—Owszem,poszłamzobaczyćstarych
znajomych,ażeakurattrafłamnabibke…

—Malinaniemiałnicprzeciwkotemu?

—Załatwiałusiebiejakieśinteresyidałmiwychodne…

—Pryszczałkowskisiętamniepokazał?

—Oilepamiętam,bylitylkoBoncar,ZabawieciSiwucha.

—Popiliście?

—Jeszczejak!JedynieAdamjakotakotrzymałsięnanogach.Japrzedjedenastąbyłam
już

1—PrzystanekQ~ugotowanaigdybynieon,niedoszłabymnawetdokanapki.

—Mniejszaoto—zbagatelizowałsprawęMazurek.—Wkońcucozaróżnica,ktozkim
pijeidlaczego…

—Życiowyzpanafacet!

—Zarazdamypanispokój—stwierdziłporucznik.—Niechpanijeszczetylkoobejrzy
fotografętegochłopca.—Bezspecjalnejnadzieikolejnyjużdzisiajrazwyciągnąłzdjęcie
JerzegoSuciewekiego.—Widziałagopanikiedyś?

—Pewno,żetak!—ucieszyłasiędziewczyna.

—ToznajomyWłodka.Wzeszłym’tygodniunamawiałmnienawetnawycieczkęza

background image

miasto.Mieliśmypojechaćweczwórkę,zjegodziewczynąizLeszkiemMaliszewskim.

—Dowycieczkiniedoszło—Malinaminiepozwolił.Czasamijesttrochęzazdrosny…

—RozmawiałapanipóźniejzSuciewskim?

—Jakośniebyłookazji.

—Októrejwracapaniprzyjaciel?—zmieniłtematofcer.

—Diabliwiedzą—bezradnierozłożyłaręce.-Możezagodzinę,amożedopierojutro
rano…Cośmuprzekazać?

—Nie.Myślę,żeniebędziemijużpotrzebny—skłamałMazurek.

—ChwałaBogu!—odetchnęłazwyraźnąulgą.

—Panwie,jakiesąchłopy.Miałabymsięzpyszna,gdybymupannadałomojej
znajomościzPryszczałkowskim…

98

Zatwaruchazajmowałpołowoparterowego,dośćniechlujniewyglądającegodomkuprzy
ulicySo-bockiej.Dawnojużminęłaosiemnastaiwsąsiednichoknachpaliłysięświatła-
Napierwszyrzutokawyglądało,żegospodarzaniemawdomu,aleniezrażenitym
funkcjonariuszezaparkowaliradiowóziruszylidowejścia.Pozorskimiałwłaśniezamiar
zapukać,wostatniejjednakchwiliporucznikpowstrzymałgoznaczącymgestem.

—Lepiejzobaczy.,odtyłu—zaproponowałkoledze.—Ztakiminjgusaminigdynicnie
wiadomo…

Chorążyskinąłpoi.kującogłowąifunkcjonariuszeniebaczącnabłotopomaszerowali
dookołabudynku.Jakgdybyna

potwierdzeniesłówofceraprzezjedno,niedośćdokładniezasłonięteodwewnątrzokno
sączyłasięsmugaświatła.Mazurekspróbowałzerknąćdośrodka,aleszparawzasłonie
byłazbytwysoko.

—Samniedamrady!—rzuciłszeptemdoPo-zerskiego.—Podsadź!

Chorążystękajączwysiłkuspełniłprośbękolegiiporucznikzajrzałdoniewielkiego,
zastawionegotandetnymimeblamipokoiku.W

roguklęczałnapodłodzejakiśtęgi,szpakowatymężczyzna.Ofcerdomyśliłsię,żejestto
samZatwarucha,ichcączobaczyć,cotamtenrobi,przybliżyłtwarzdoszyby.Wtym
momenciepodtrzymującygoPozorskistraciłnaglerównowagęiobajwylądowalina
ziemi.

—Bodajbycię!—Mazurek,niezgrabniegramoliłsięzbłota.—Terazmojastaranie
wpuści

24

mniedodomu!—Wymownymgestemwskazałnaswojespodnie.

Chorąży,którywybłociłsięjeszczegorzejodporucznika,odburknąłtylkocośpodnosem
iponowniepodsadziłkolegę.Wkącie,gdziejeszczeprzedchwiląklęczałZatwarucha,

background image

stałaobecnieopasłaszafa,agospodarzspieszniewrzucałdoniejjakieśstareszmaty.

—Wchodzimy!—zadecydowałMazurek.—Cośmisięzdaje,żedokonałemcennego
odkrycia…

Pozorskizostałjeszczeprzezmomentpodoknem,aMazurekwróciłdodrzwii
energiczniezapukał.Zatwaruchaotworzyłprawienatychmiast.

—Cosprowadzakochanąwładzęwmojeskromneprogi?—powitałporucznikaz
przesadnągrzecznością,udając,żeniedostrzegaświeżegobłotanajegospodniach.—
Gośćwdom.Bógwdom!O,jestipańskikolega—dodałtymsamymtonemnawidok

wyłaniającegosięzzarogubudynkuchorążego.—Proszęszanownychpanówdo
środeczka…

Gospodarzmiałzamiarwprowadzićfunkcjonariuszydosporejkuchnipoprawejstronie
odwejścia,aleMazurekbezceremonialnieodsunąłgonabokiruszyłdopokoju.

—Powiedzcie,cojestpodtąszafą?—rzuciłostrym,nieznoszącymsprzeciwugłosem.
—Cotamschowaliście?

—Ależpaniewładzo!—PotwarzyZatwaruchyprzemknąłcieńniepokoju.—Tomusi
byćjakieśnieporozumienie!

—Czyżby?

100

—Kiedy,jakBogakocham,tam-nicniema!•—Przekonamysię?

Gospodarzchciałjeszczecośodpowiedzieć,alezniecierpliwionyporucznikpodszedłdo
szafyizdecydowanymruchemodepchnąłjąodściany.Okazałasięnadspodziewanie
lekkaiofcernabrałpewności,żeZatwaruchamusiałczęstoprzestawiaćjązmiejscana
miejsce.Mazurekprzyklęknąłiprzezdłuższąchwilęlustrowałpodłogębacznym
spojrzeniem.Jednazdesekleżałanieconiżejodpozostałych.Spróbowałjąprzesunąći
sapnąłzzadowolenia.Poddeskąznajdowałsięprymitywnyschowek,wktórymleżały
czterybanknotydziesięciodolarowe,dwadamskiezegarkiitanipierścionek.

—Niepowieciemichyba,żetoprezentodciocizAmeryki?—roześmiałsięporucznik,
spoglądająckpiąconaZatwaruchę.—

Ciekawetylko,czyprzedmioty,któresprzedaliściewsobotę,pochodziłyztegosamego
skoku?—dodałprzypominającsobieinformacjęSiwuchy.

Przezkilkanaściesekundwpokojupanowałomilczenie.Gospodarzwyraźniepobladłi
nerwowowyłamującsobiepalce,napołyzestrachem,napołyzniedowierzaniem
wpatrywałsięwfunkcjo-rariuszy.

—Zapomnieliściejęzykawgębie?—Pozorskiprzyszedłwsukurskoledze.—Chyba
samiwidzicie,żeżadnewykrętyniezdadząsię

nanic.

—Niechjużbędzie—wyjąkałzrezygnacjąZatwarucha.—Całytenchłamzwinąłem
jednemuogrodnikowizPowązek.

background image

25

-Wiemy0

1—zablefowałMazurek

—CzęśćtowarusprzedałemJulkowiMogielnickiemuzWrzeciona…

—Apieniądzeprzepiliściewsobotęzeznajomymi—silącsięnaspokójuzupełnił
porucznik.’—Towszystkoniejestdlanasżadnąrewelacją.

—NowięcczegoJaszczeodemniechcecie?

—AlfredaPryszczałkowskiego.

—Nierozumiem?

Niemusicie.—-Lekceważącowzruszyłramionami<;Poprtumamydoniegointeres.

—Fredekjestspecjalistąodsamochodów—zdeterminacjąwyrzuciłzsiebiegospodarz.
—Przvostatniejgablocieccimusięnieposzykowało,bomówił,żebędziemusiał
pryskaćzWarszawy.

—Bałsię,żezostaniezatrzymany?

—Raczejnieon,ajegowspólnik.Aletonajednowychodzi…

—Powiedziałwam,ktobyłtymwspólnikiem?

—Fredeknielubistrzępićsobiejęzyka…

—Chvbajednakniezkażdymchodziłnarobotę?

—KiedyśkombinowałzNowackim,późniejzZabawcem…

—Zabawiecbyłuwaswsobotę?—przypomniałsobieporucznik.—Tylkonie
zaprzeczajcie,bosąnatoświadkowie—dodał

ostrzegawczo

—Dlaczegonibymiałbymodwracaćkotaogonem?—Zatwaruchapotrząsnąłgłowąz
widocznąurazą—Owzem,Adamsiedziałznamiprzezjakąśgodzinkę,możedwie…

102

Takkrótko?

—Przedpółnocąktosponiegoprzyjechał.

—AlfredPryszczałkowski?

—Niewiem.Adamzobaczyłprzezoknogablotęipowiedział,żemusii.sc.

—Wychodziliścieznim?

—Niechciałomisię…

Szkoda,żeniewidzieliścietrgodrugi)go…

—Byłociemno,ajamiałemjużzdrowowczubie.Przyflowałemprzezoknojakiegośfata
czyładę,alektosiedziałwśrodku,tegonicwiem.

background image

—Zapamiętaliścienumeryrejestracyjne?

—Nawetnanieniespojrzałem.

—Akolor?

—Panżartuje?Przytakimćmoku?

—Wtakimraziemożesięchociażdowiem,gdzieszukaćPryszczałkowskiego?

—Jutrojesteśmyumówieniwkawiarni,więcjeśliwładzasobieżyczy…

—Októrej?

—Wpółdosiódmejwieczorem..Niecyganisz?

DostaniepanwładzaFredkajaknapatelni,tylkoniechmipandarujetegoogrodnika.—
Zatwaruchapopatrzyłprzymilnienaofcera.

Mazurekzlekkimzniecierpliwieniemwzruszyłramionami.

25

9

PunktualnieoósmejTaroniowawkroczyładopokojuzajmowanegoprzezStępniai
bezceremonialniepotrząsnęłaśpiącegozaramię.”””

—Czaswstawać,panieAndrzeju!—oznajmiłatonemnieznoszącymsprzeciwu.—
Śniadanienastole.

—Przecieżjeszczewcześnie.—Ofcerziewnął,zerkającsennienastojącyprzyłóżku
budzik.—Dopołudniaitakniemamnicdoroboty…

—Słyszanetorzeczy?!—Go.sposiazniekłamanymoburzeniemzałamałaręce.—Pan
Jureczekteżciąglewracałnadranem,sypiał

doobiaduijakskończył?Wystarczy,żejednegozrodzinyzabili!

Stępieńniemógłsięjakośdopatrzećzwiązkumiędzypóźnymwstawaniemaśmiercią
młodegoSuciewskiego,uznałjednak,żezTaroniowalepiejniedyskutować.Posłusznie
opuściłłóżkoipobiegłdołazienki.Biorącprysznicpomyślałniebezrozrzewnienia,że
gosposiabardzoszybkozaakceptowałagojakoczłonkarodzinySuciewskich.

Niespełnapółgodzinypóźniejkapitanzszedłdokuchni,gdzieczekałojużnaniego
śniadanie.Właśniezabierałsiędojedzenia,kiedywprzedpokojuzadzwoniłtelefon.

—Dopana—konfdencjonalniezakomunikowałamupochwiliTaroniowa.—Ciekawe,
czegomożechciećtaWitwicka?

Prawdępowiedziawszyofcerbyłniemniejzdziwionyniżgo.sposia.Bezwahaniazostawił
śniadanieiwyszedłdoprzedpokoju.

—Jaksięmasz?—miłozadźwięczałwsłuchawcegłosMoniki.—Chybacięnie
abudziłam?

—Oósmejzrobiłatojuż-Taroniowa—westchnąłStępień.—Cośczuję,żewtymdomu
nigdysięniewyśpię…

background image

—Widić,żezwaszejgosposirannyptaszek.

—Tylkodlaczegojamamcierpiećztegopowodu?

—Jakośsięprzyzwyczaisz—dziewczynapocieszyłażartobliwiekapitana.—Awogóle
todzwonię,żebycipodziękowaćzawczorajsze—dodałapoważniej.—Dokońcażycia
tegoniezapomnę…

—Drobiazg!—zbagatelizowałsprawęofcer.—Odwiozłemciędodomu,otiwszystko.

—Przecieżprawiesięnieznamy.Mogłeśwysłaćmniedodiabłaizostaćztamtymi.

—Przyokazjidaszmibuziibędziemykwita.

—Wpadłbyśdomnie?

—Teraz?

—Raczejpopołudniu.Muszęcisięprzyznać,żejestemjeszczewrosole…

—Umowastoi!

—AsamochoduniemusiszoddawaćStefanowi—dorzuciłamimochodem.—Niech
drańponiesiejakąśkaręzato,żemnie.wczorajzawiózłdoWesołej…

—Wtakimraziemoglibyśmywyskoczyćgdzieśzamiasto.

—Czyjawiem?—wgłosieWitwickiejza

26

104

brzmiałanutkaniezdecydowania.—Pewnowszędziejestokropnebłoto…Zresztąjeszcze
sięnamyślę.Przyjedźkołotrzeciej…

Stępieńodłożyłsłuchawkęiwróciłdokuchniskończyćśniadanie.Taroniowaspojrzałana
niegospodokaichrząknęłazachęcająco,alekapitanbynajmniejsięniekwapiłdo
powtarzaniarozmowyzdziewczyną.Poirytowanatymgosposiagniewniecisnęła
pokrywkąojakiśgarnek.

—Zagroszwstyduniemajątedzisiejszepannice!—wymamrotałanitodosiebie,nito
do-ofcera.—Jeszczejednegochłopakaniepochowali,ajużdrugiemuwgłowiezawraca!

—Októrejwujekbędziewdomu?—Stępieńwolałudać,żeniedosłyszałwypowiedzi
Taronio-wej.

—Jakzwykle,oczwartej—odparławyniośle.—Apantopowinienchociażzobaczyć,
gdziepracujeprofesor,skoroprosiłpanoposadę…

—Dobramyśl—zgodziłsięskwapliwie.—ZarazpojadędoCentrum.

—IpodrodzeniechpanodbierzegazetyodMolemby—dodałaodrobinęłagodniej.—
ZawszerobiłtopanJureczek,ateraz,kiedybiedakazabili,niemajużkomupójśćdo
kiosku…

—Gdziejesttabudka?

—Zarazzarogiem.„

background image

Kapitanaażkorciło,żebypowiedziećcośuszczypliwegopodadresemgosposi,pomyślał
jednak,żeniewartozniązadzierać,idał

spokój

—Niewiem,czytenMolembazechcemiwy

26

daćczasopismazauważyłniepewnie.—Wkońcugośćnigdymnienaoczyniewidział..

-Powiepan,żetodlaprofesoraikioskarzwyciągnieteczkę.Będziepanmusiałtylko
zapłacić…

Chcącniechcącofcerzałożyłpłaszcziwyszedłnaulicę.Zgodniezzapowiedzią
TaroniowejbudkęRuchuspostrzegłpokilkukrokach.Podszedłbliżejizauważywszy
kioskarzazazasuniętąszybkąenergiczniezapukał.Jużpierwszesłowaszczupłego,
czterdziestokilkuletniegomężczyznyowydatnymnosieiwystającychkościach
policzkowychuświadomiłyStępniowi,dlaczegogosposiawolałaniemiećdoczynieniaz
Molembą.

—Niewidziszpan,dojasnejcholery,żezamknięte?!—burknąłzezłością.—Diabli
nadali!Niemaczłowiekanichwilispokoju,bomuciąglektośgłowęzawracajakimiś
duperelami!

—PrzyszedłempoprasędlaprofesoraSuciewskiego—wyjaśniłcierpliwiekapitan.—
Podobnosporosiętegonazbierało..

Czemuodrazupanniepowiedział?—Molembawyraźniezłagodniał.—Jadlaprofesora
wszystko!Takiporządnygość,tylkogosposięmaokropnąmegierę…

—Nieprzeczę—ugodowoprzyznałofcer,choćprawdępowiedziawszybyłraczej
skłonnywziąćstronęTaroniowej.

—Czytoprawda,żeprofesorowikropnęlisyna?—zainteresowałsiękioskarz.—Ludzie
gadają,żechłopakanapadłyjakieśbandziory…

107

—Podobno—mruknąłStępieńwymijająco.

—Złapiąmordercę?

—Niewiem.Nieznamsięnatym…

—Pewnozłapią—pokiwałgłowąMolemba.—AswojądrogąszkodapanaJurka—
westchnąłzeszczerymżalem.—Równybył

facet.Nosaniezadzierał,odczasudoczasulufkęczłowiekowipostawił…Muszęwybrać
sięnapogrzeb.

—Tojużjutro…

—Októrej?

—Ojedenastej.

—Panzdajesięmieszkaterazuprofesora?

background image

—Owszem.Wujekobiecałmizałatwićusiebierobotę,więcprzyjechałem.

—Możnawiedziećskąd?

—ZWybrzeża.

—Tomykrajanie—rozpromieniłsiękioskarz.—KupęlatprzeżyłemwSzczecinie,
późniejsiedziałempodSopotem…Musimykiedyśpogadaćprzykielichuostarych
kątach!

—Chętniepostawiępanukielicha—obiecałkapitan.—Wkońcumy,ludziemorza,
powinniśmytrzymaćzesobą…

—Znaczyjesteśmyumówieni!—Niewielebrakowało,żebyMolembawyskoczyłzbudki
uściskaćofcera.—Dorychłegozobaczenia!

StępieńwróciłdowilliSuciewskiegozpokaźnymplikiemczasopism,a.półgodziny
późniejuruchomiwszyvolkswagenaRosieckiegoskierowałsamochódwstronęBielan.
Pomyślał,żefaktyczniewartozobaczyćmiejscepracyswegoprzyszywanegowujka.

27

CentrumBadawczo-RozwojoweAutomatycznegoSterowaniamieściłosięwwielkim,
ponurymgmaszyskuzczerwonejcegły.Otaczał

jeniewysokimurek,naktórymbyłyumocowaneżelazne,ostrozakończonesztachety
bliskotrzymetrowejwysokości.Pilnującywejściastrażnikzmierzyłkapitananieufnym
spojrzeniem,usłyszawszyjednak,żeprzybyłyjestkrewnymprofesoraSuciewskiego,
wypisałmuprzepustkę.

OfcerwszedłdośrodkaApokilkunastuminutachbłądzeniapokorytarzachCentrum
dotarłwreszciedogabinetudyrektora.

—SzefjestwlaboratoriumdocentaBieguna—poinformowałarzeczowomłodziutka,
modnieubranasekretarka,odrobnej,niecodziecinnejtwarzyidługich,jasnychwłosach.
—Apanwjakiejsprawie?—zapytałapochwili,widząc,żeStępieńniekwapisiędo
wyjścia.

—Przyszedłemzobaczyć,jakatoważnafgurazmegokochanegowujaszka•—roześmiał
siękapitan.—Gdybymwiedział,żepracujątutakieładnedziewczyny,jużdawno
złożyłbymtęwizytę…

—Profesorwspominałmidzisiajopanu—sekretarkauśmiechnęłasięprzyjaźnie.—
Zarazdammuznać,żepanczeka…

—Ależpoco?’—gwałtowniezaoponowałofcer.—Wujekniezając,nieucieknie,aja
przynajmniejbędęmiałokazjęnapatrzećsięnapanibuzię!

—PantozupełniejakpanJurek…

—Mójkuzynekmiałniezłygust!—podchwy

109

ciłnatychmiastStępień.—Szkodatylko,żemqnicopanimepowiedział.Takiegoskarbu
niewolJnoprzecieżukrywaćprzedświatem!

background image

—Niechpannieprzesadza!—Spuściłaoczyzudanąskromnością.—Zresztąwy
mężczyźni!przykażdejokazjibałamuciciedziewczęta—Możeinni,alenieja!—
Teatralnymgestem!podniósłdogórydwapalce.—Zawszemówiątylkoszczerąprawdę!

Niewierzę.

Jestempewien,żepotrafłbympaniąprzeko-i

nać.

Nibywjakisposób?

—Naprzykładgdybyśmysiętakumówilina|kawę…

Dwieminutyznajomościijużrandka?

—Czemunie?Nasiprzodkowienajwyżejcenilisobiemiłośćodpierwszegowejrzenia.

—Przecieżpannawetniewie,jaksięnazywam!

Napewnoślicznie….Marzena.

—Właśnietakpomyślałem-skłamałbezza-jąknienia.—Toimięznakomiciedopani
pasuje.I

—-Apan?

—PoprostuAndrzej.

—Teżładnie.

—Skorosiępanipodoba,tomożejednakwyskoczymygdzieśpopracy?

—JestemniestetyZajęta—odmówiłazodrobinążalu.—Alewiepanco?—ożywiłasię
nagle.—Szefwróciniewcześniejniżzagodzinę,ama

27

usiebieświetnąkawę.Moglibyśmynamiejscuuczcićnasząznajomość.

—Świetnie!

BezwahaniaruszyładogabinetudyrektoraCentrum,ałev.-tejsamejchwilinakorytarzu
zadudniłyczyjeśspiesznekroki.

—Tochybaprofesor—bąknęławyraźniespeszona,wracającnatychmiastnaswoje
miejsce.—Cóż,kawynapijemysięinnymrazem…

Skrzypnęłydrzwii,takjakprzewidywałaMarzena,wprogusekretariatustanąłSuciewski

—Widzę,żezdecydowałeśsięmnieodwiedzić—powitałStępniabezspecjalnego
entuzjazmu.—Proszę,pozwóldogabinetu—

dodałsilącsięnauprzejmość.—Pogadamyotwoichsprawach…

Kapitanskwapliwieskorzystałzzaproszenia.GabinetdyrektoraCentrumniezrobiłna
ofcerzezbytimponującegowrażenia.

Pomieszczeniebyłoobszerne,aleciemneiraczejskromnieurządzone.Wzdłużścian
ciągnęłysiępółkiwypełnionepobrzegiksiążkami,anaprzeciwkowejściastałomasywne,

background image

niecostaroświeckiebiurko,naktórympiętrzyłsiępokaźnystosnajrozmaitszych
papierów.Nieliczącfotelaiparukrzesełumeblowaniadopełniałaniedokładniezasłonięta
kotarąszafapancerna.

—CzyżbyśmierćmojegosynamiałajakiśzwiązekzprowadzonymiwCentrumpracami
naukowymi?—zapytałniespokojnie

Suciewski,ledwoofcerusiadłnawskazanymmukrześle.—Pańskawizytawnaszych
progachniejestchybaprzypadkowa’

background image

lU

—Narazieniemapowodudopaniki—odparłStępieńwymijająco—Poprostu
przyszedłem,żebyustalić,jakczęstymgościembył

tutajpanJerzy.

—Czytoistotne?—zdziwiłsięprofesor.

—Zdarzasię,żezpozorunicnieznacząceszczegółydecydująopomyślnymzakończeniu
śledztwa.

—Skorotakpantwierdzi…—Suciewskiznietajonymsceptycyzmempokręciłgłową.
—SynfaktycznieczęstobywałwCentrum.

—Odwiedzałtylkopana,czymożejeszczekogoś?

—MapannamyślipaniąMarzenę?—domyślnieuśmiechnąłsięprofesor.—Moja
sekretarkacieszysiępodobnodużym

powodzeniem,niezauważyłemjednak,byJureknależałdojejwielbicieli.Przychodził”
tutajzupełniezinnegopowodu.

—Mianowicie?

—Synapasjonowałyproblemyautomatycznegosterowaniaróżnymimechanizmami.
Prawdępowiedziawszyliczyłemnawet,żepo

ukończeniustudiówpójdziewmoje.ślady.

—CzybrałrównieżudziałwbadaniachprowadzonychwCentrum?

—Wostatnichmiesiącachstałsięprawienieetatowympracownikiemzespołudocenta1

1Bieguna…

—Ajaktogodziłzzajęciaminauczelni?

—Niesłyszałem,żebymiałjakieśpoważniejszekłopotyzzaliczeniami.

Kapitanchciałjeszczeocośzapytaćdyrektora

28

alewuchylonychdrzwiachpojawiłasięsekretarka.

—DoktorWaligórskidopanaprofesora—zaanonsowała,jakgdybyzwahaniem.—Czy
mapoczekać?

Narazieniechwracadosiebie—burknąłSuciewskiznieoczekiwanązłością.—Później
samgopoproszę.

Marzenabłyskawiczniewycofałasięiwgabinecieprzez

momc.it

panowałomilczenie.

Ofcerprzezkilkasekundspoglądał

background image

badawczonazachmurzonegoprofesora,wkońcujednakuznał,żelepiejodłożyćdalszą
rozmowęnapóźniej.

—Niebędęjużdłużejpanuprzeszkadzał—ukłoniłsięgrzecznie,wstajączmiejsca.—
Dziękujęzainformacje…

SuciewskiniezatrzymywałStępniaikapitanniewahającsię*dłużejruszyłdowyjścia.
DoumówionegospotkaniazWitwickąpozostałojeszczesporoczasu,ofcerpostanowił
więczajrzećnaPolitechnikęWarszawską.

WydziałElektroniki‘mieściłsięwnowym,przeszklonymgmachu.Stępieńbeztrudu
odnalazłdziekanat,alespotkałogorozczarowanie,jakożedrzwibyłyzamkniętenaklucz.
Pokilkuminutachbezskutecznegopukaniachciałjużzrezygnować,kiedyszczęknął
zamekiwprogustanęłaniecoprzygarbiona,pięćdziesięciokilkuletniakobieta.

—Pandziekandzisiajnieprzyjmuje—oschlepoinformowałakapitana.—Wyjechałdo
Budapesztuiwracadopierowprzyszłymtygodniu…

—Apaniniemogłabymipomóc?—poprosił

t—Przystanek113ofceruśmiechającsięprzymilnie.—Tosprawaosobista…

Natwarzypracownicydziekanatupojawiłsięgrymasniechęci,wpuściłajednakkapitana
dośrodka.

—Ocochodzi?—spytałazamykającdrzwi

—Niechciałbympanisprawiaćkłopotu,alegnębimniesprawamojegokuzyna….

—Jegonazwisko?—kobietachciałajaknajszybciejpozbyćsięnatręta.

—JerzySuciewski.

—Prawdępowiedziawszysamanicwiem,coonimmyśleć—pokręciłagłowaz
wyraźnymzakłopotaniem.—W”każdymraziesyndyrektoraCentrumnieprzynosi
raczejchlubyswemuojcu.

—Copani‘przeztorozumie?

—Początkowopanakuzynniewyróżniałsięzbytniospośródinnychstudentów.
Wprawdziedoorłównigdynienależał,odczasudoczasumiewałkłopotyzzaliczeniami,
alewostatecznymrezultacienierepetowałżadnegosemestru…

—UzdolnienianiemusząbyćdziedzicznezażartowałStępień.

—Oczywiście—przytaknęłapracownicadziekanatu—nieotojednakidzie…Widzi
pan,jakieśpółrokutemuchłopakbardzosięzmienii—konfdencjonalnieściszyłagłos—
Nauczelnistałsięrzadkimgościem,naukazupełnieprzestałagointeresować,azato
nabrałj’rozgłosujegohulankiwpodejrzanymtowarzystwie:NadomiarzłegoJerzy
Suciewskikilkarazypozwoliłsobienanie-taktownezachowaniewstosunkudo
pracowników

background image

114

naukowychw\działu.IJandziekanchc.ić.łgonawetskreślićzlisty,studentów…Pozostał
jednaknauczelni?

—Tylkodziękiinterwencjiswegoojca…

ZcŁajesie,żemójwujekdośćbezkrytycznietraktowałswegojedynaka—westchnął
Stępień.

Słyszałem,żeumożliwiłmunawetprowadzeniejakichśbadańusiebiewCentrum.

~Atodobre!—pracownicadziekanatuniemogłasiępowstrzymaćodironicznego
uśmiechu.—JerzySuciewskiipracanaukowa!

Panwybaczy,alenigdynieuwierzę.

Kapitanzerknąłdyskretnienazegarek.Miitłajużczternasta,mechcącwięcspóźnićsię
naspotkaniezprzyjaciółkąJerzegoSuciewskiegopodzię^.kowalpracownicy

dz.ii

kanatu

zainformacjęiruszy!spieszniedosaoehodu.

WitwickamukałanadrugimpiętrzewjednymzblokówprzyulicygenerałaZajączkaDo
piętnastejbrakowałojeszczeparuminut,ledwojednakofcerdoi’.!ci.-.n”.a.drzwi
natychmiastotworzyłysię.jakgdybydziewczynaczekałaprzynichnaStępnia.

Dobrze,żeprzyszedłeś—uśmiechnęłasięradośnienapowitanie.—Niemogłamjuż
dłuż-Jznieśćsamotności.

—Gdybymwiedział,złożyłbymciwizytęzsamegorana.

—Miłyjesteś.

—Dlatakiejślicznejdziewczynykażdypowinienbyćmiły.

—Alejawcaleniejestemładna—zaprzeczyła

background image

28

zodrobinąkokieterii.—Zanimsięzjawiłeś,dwiegodzinyspędziłamprzedlustremi
dobrzewiem,żewyglądamokropnie!

—Mniesiępodobasz—zapewniłkapitan.

—Naprawdę?!—Wnagłymodruchuchwyciłajgozaszyjęipocałowaławpoliczek.—
Chodź,pokażęcimieszkanie—zgrabniezmieniłatemat.—Apotemzabierzeszmnie
gdzieśnaobiad…

Weszlidoniewielkiego,aleprzytulnegoi“urządzonegozdużymsmakiempokoiku.
Naprzeciwkodrzwistalno\ocz,snyregał.

Witwickabezwahaniaotworzyłaklapębarkuiwyjęłazniegodwakieliszki.

—Napijemysię?—znaczącymgestemwskazałabutelkębułgarskiegokoniaku.—1tak
niemamochotynajazdęsamochodem—

dodała,jakgdybydlarozwianiawątpliwościofcera—więczczystymsumieniem
będzieszmógłzostawićwózStefanapodmoimblokiem…

Stępieńnie”oponował.Sięgnąłskwapliwepobutelkęinalałkoniakudokieliszków.

—Zanasząprzyjaźń!—zuśmiechemwzniósłtoast.

—Żebymjużniebyłatakasamotna—powiedziałajakośmiękko.—Żebyśzawszeumiał
mnietakzrozumieć,jakwczoraj…

116

10

—Niechpansiada,panieZabawiec.—Stefańskibeznamiętnymgestemwskazał
wezwanemunaprzesłuchaniekrzesłopodrugiejstroniebiurka.—Czekanasdłuższa
rozmowa.

—Prawdępowiedziawszyniebardzowiemoczym.

—ZnałpanJerzegoSuciewskiego?

—Owszem,widywaliśmysięodczasudoczasu.

—Wiepan,żezostałzabity?

—Idędzisiajnapogrzeb…

—Niewykluczone,żemógłbynampanpomócwodnalezieniuzabójcy

—Atowjakisposób?—nerwoworoześmiałsięZabawiec.

—NapocząteknicrlipanspróbujeopowiedziećcośosamymSuciewskim—
zaproponowałprzesłuchiwanemuporucznik.—Cotobyłzaczłowiek?Zkimsię
przyjaźnił?

—LepiejproszęzapytaćoJurkaMonikęWitwicka.Wkońcukupęczasuchodzilizesobą,

background image

dowiedziałbysięwięcpanodniejznaczniewięcejniżodemnie…

—Stanowilidobranąparę?

—Raczejtak.NawetkiedySuciewskiwyjechałnadwamiesiącedoWłoch,nie
przygruchałasobienowegochłopaka.

—CzySuciewskilubiłszastaćpieniędzmi?

—Jeszczejak!Jeślitylkotrafłtrochęgrosza,

29

zarazorganizowałjakąśbibkę.Wszyscygoterazżałują…

—Kiewiepan,skądmiałgotówką?•—Odstarego.

—Izhandludolarami?—podpowiedziałocer.

—Plotki!

—Wkażdejplotcetkwizawszeziarnkoprawdy—zauważyłsentencjonalnieStefański.
—Przyodrobiniewprawymożnatoziarnkowyłuskać…

—Trochęracjitopanma—przyznałniechętnieZabawiec.—Chłopakjeździłzagranicę,
wię«odczasudoczasuspuściłkomuśtrochęzielonych.

—Naprzykładkomu?

—Panżartuje,panieporuczniku?—wgłosiZabawcazabrzmiaładrwiąca’nuta.—Takie
rzeczyzałatwiasięwczteryoczy,ajaJurkanigdyzarękęniezłapałem.

—Szkoda.

—Jatamnieżałuję…

—KiedyostatnirazwidziałsiępanzAlfredemPryszczałkowskim?—zmieniłtemat
ofcer.—Czyprzypadkiemniewsobotę?

Przesłuchiwanynaglepobladł,nerwowoprzygryzającwargi.Przezmomentspoglądałna
Stefańskiegozwyraźnymstrachem,pokilkusekundachodzyskałjednakpewnośćsiebie.

—Tochybajakieśnieporozumienie—zaprzeczyłstanowczo—BraciPryszczałkowskich
znałem,kiedybyłemtakimszczunem—

zniżyłrękędoziemi.—Późniejonizaczęlicośkombinować

29

jjachcącmiećspokojnesumieniepi’A»stalemsięznimizadawać

—Acopanrobiłwsobotę?—nieustępowałStefański.

—Wieczorembyłemuznajomego.

—UMietkaZatwarucby?

—Skoropanwie,topocopanpyta?

—Októrejstamtądpanwyszedł?-—Niepamiętam…

background image

—UczestnicytegospoLitaniatwierdzą,żeprzedpółnocą.

—Bvcmoże…

—Ktopopanaprzyjechał?

Nierozumiem?—Zabawiecudałzdziwienie,alewypadłotojakośmałoprzekonywająco.
—Nibyktomiałpomnieprzyjeżdżać?

Najpierwszedłempiechotą,anaMarymanekiejtrafłamisięwolnataksówka.

—Będziemymusielisprawdzić—mruknął-poruczniknitodosiebie,nido
przesłuchiwanego.

-NarazieniechpanniewyjeżdżazWarszawy—

■dodałgłośniej.—Najprawdopodobniejpoprosimypananajeszczejednąrozmowę

..

—Wnajbliższymczasienieplanujężadnychwojaży..

—Dobrzesięskłada.

—Znaczy,żeterazjestemjużwolny?

—Proszępoczekaćchwilęnakorytarzu.Muszęwypisaćprzepustkę.

OddychajączwyraźnąulgąZabawiecruszyłdodrzwi.Wproguomaływłosniezderzył
sięzPo

119

żorskim.Grzecznieprzeprosiłiszybkimkrokierlwyszedłnakorytarz.

—ChwałaBogu,żejesteś—sapnąłofcer,kieldyzostalizchorążymsarniwpokoju—
SkoczdclmajoraPyteliizaproponuj,żebywysłaćzaZąJfeawcemwywiadowcę.Cośmi
sięwydaje,żeonnilmaczystegosumienia.

—Spróbujętozałatwić.—Pozorskibyłjużprzydrzwiach.—Aha!—przypomniałsobie
jeszlcze.—Czekanaciebietenadwokat,któryzawiałdomiłnasozniknięciumłodego
Suciewskiego.|

—Śmigielski?

—Właśnie.

—Czegoonchce?

—Niewiem.Możemaznowujakieśinformacje?!Stefańskizaintrygowanypoprosił
adwokatado

pokoju.Śmigielskiskłoniłsięgrzecznieiskwaplłwiewyciągnąłzkieszenistaroświecką,
srebrnipapierośnicęzwygrawerowanymnawieczkuwieflkimmonogramem.

—Panporucznikpozwolimarlboro?—zaprolponbwałzuśmiechem.—Wprawdzie
nasze,kraljewe,alezawszetolepszeodsportów…

—Copanamecenasasprowadzadokomendy!—Ofcerodruchowoprzyjąłpapierosa.

background image

—OczywiścieśledztwowsprawietragiczniśmierciJerzegoSuciewskiego.

—Czyżbyuzyskałpaninformacje,któremogłylbynamdopomóc?

—Niestety!—AdwokatbezradnierozłożyłreJce.—Raczejchciałbymsiedowiedzieć,
czypa-jnowiezdołaliściecośnowegoustalić.

Witoldjes

120

bardzopodenerwowanyśmierciąsyna,dobrzewięcbyłobydlaniego,gdybyszybko
nastąpiłkoniecśledztwa.

—Robimy,cownaszejmocy…

—Rozumiem!—weschnąłŚmigielski.—Tajemnicasłużbowa!Jesteśmywprawdziepo
tejsamejstroniebarykady,panmajednakswojeprzeprsy..

—Skądżeznowu!—energiczniezaprzeczyłStefański,chociażwduchumusiałprzyznać
racjęadwokatowi.—Poprostunawynikinaszejpracytrzebabędziejeszczepoczekać.

—Jestjeszczejedna,znaczniedrobniejszasprawa—zawahałsięŚmigielski.—Jakpan-
-wie,zostałskradzionysamochódprofesora.Oczywiściematopewnojakiśzwiązekz
zasadnicząsprawą,chciałbymjednakzapytać,czyWitoldmaszansęnaodzyskanieswojej
łady?

—Jaknajbardziej!Przedwczorajodnaleźliśmytensamochód—meomieszkałpochwalić
sięporucznik.—Kiedytylkoeksperciskończąsprawdzaniewozu,profesorbędziemógł
goodebrać.

—Naprawdę?—adwokatwyraźniesięożywił.—Trudnoolepszydowód,żenasza
milicjaniemarnujeczasu’

—Miłomi,żeniewrócipanodnaszniczym…

—Atenwystraszonywielkoludnakorytarzu,toprzypadkiemniezłodziejładyWitolda?
—Śmigielskiporozumiewawczoprzymrużył

oko.—Nosadwokackimówimi,żebędzieonniebawempotrzebowałobrońcy…

—PanZabawiecjesttylkoświadkiem—odparł

30

nieszczerzeofcer.—Aparatściganianiemadoniegożadnychpretensji…

—Znowutajemnicasłużbowa!—”parsknąłśmiechem“Śmigielski.—Nocóż,niechi
takbędzie…Myślę,żekiedyspotkamysięnastępnymrazem,pokażemipanzabójcę
Jurkajużzakratkami—dodałpoważniej.—Anaraziemojeuszanowanie…

Adwokatukłoniłsięnapożegnanieibezpośpiechuruszyłdowyjścia.Widaćbyło,że
mimowszystkojestbardzozadowolonyzrozmowyzeStefańskim.

Nieminęłynawetdwieminuty,kiedydopokojuwróciłPozorski.

—Zabawiecjestjużpodtroskliwąopieką—zakomunikowałporucznikowi.—Będziemy
wiedzieliokażdymjegokroku.

background image

—Żebysiętylkonieurwał…

-Niemaobawy.PilnujągoTadekZielakiAntekModzielewski,aonizjedlizębyprzy
takiejrobocie.

—Atycodzisiajzwojowałeś?

—Prawietylecowczoraj.

—Nieżartuj’

-Zsamegoranapojechałemdośródmiejskiejkomendyipoprosiłemopomoctamtejszych
chłopaków.Dowiedziałemsię,żewzeszłymroku,popowrociezwycieczkidoWłoch,
JerzySuciewskinawiązałbardzoożywionekontakty_zbraćmiPryszczałkowskimi.

Podobnocałatrójkaposzukiwałanabywcynawiększąilośćdolarów.Niewia

background image

30

demodokogokonkretnieonenależałyaniwjakisposóbznalazłysięwPolsce.Z
nieznanychpowodówdofnalizacjitransakcjiniedoszłoinaglewszelkisłuchotych
dołarachzaginął…

—Możezostałyskradzione?

—Całkiemprawdopodobne…

—Ojakąkwotęchodziło?

—Podobnooparętysięcy

—Ładnykapitalik!

—Tojeszczeniewszystko—chorążyzrobiłefektownąpauzę.—Napoczątkubieżącego
rokukilkarazywidzianomłodegoSuciewskiegowtowarzystwieKajetanaHrybuta!

—Tegowaluciarza?

—Zgadzasię

—Mamypecha!—ofcerwyraźniespochmur-niał—K’edywjakiejśsprawieprzewija
się-Hrybut,zawszesąkłopoty.

—Wyjątkowocwanytyp—przytaknąłPozorski—aleprzecieżwkońcukażdemusię
nogapowinie…

—Takczyinaczejmusimyzfacetempogadać.Znaszjegoaktualnyadres?

—MieszkauprzyjaciółkiprzyHaukeBosaka.

—PosąsiedzkuzSuciewskim?

—Prawie

—Notoszkodaczasu!

TegodniaStefańskiprzyjechałdokomendywłasnymfatem126p,niemusieliwięc
pertraktowaćzprzełożonymioprzydział

radiowozuPokilkuminutachbylijużnaŻoliborzu.Porucznik

background image

123

skręciłwCzarnieckiego,alezamiastskierowaćsięnaHaukeBosaka,zacząłmetodycznie
przemierzaćokoliczneuliczki.Chorążycierpliwieobserwowałpoczynaniakolegi,kiedy
jednakktóryśrazzkoleimijaliokazałąwillę,należącądoprzyjaciółkiHry-buta,
postanowiłzaspokoićswojąciekawość.

—Czegotyszukasz?—zagadnąłofcera.—Czyżbyśwygrałwtotkaimiałzamiarkupić
jedenztychdomków?

StefańskiłagodnieprzyhamowałnaprzeciwkobudkiRuchu.

—TenkioskwidaćzarównozwilliSuciewskiego,jakisprzeddomunaszegowaluciarza
—wyjaśniłpokrótkimnamyśle

Pozorskiemu.—Jeśliwłaścicielbudkimagłowęnakarku,topowiniensporowiedzieć…

—Chceszznimpogadać?

—Wydajemisię,żewarto.

Chorążyznietajonymsceptycyzmempokręciłgłową,aleporucznikbezdłuższego
wahaniawysiadłzsamochoduipodszedłdokiosku.

—Dzieńdobrypanu!—pozdrowiłgrzecznieMolembę,pokazującmuzdalekaswoją
legitymację.—Pozwolipan,żezadampanukilkapytań?

■—ChodzipanuosynaprofesoraSuciewskiego?—domyśliłsiękioskarz.

—Prowadzęśledztwowsprawiezabójstwa…

—Chętniebympomógł,aleBógmiświadkiem,żeoniczymniemamzielonegopojęcia.
—Mo-lembabezradnierozłożyłręce.—W

sobotęranopanJurekodebrałodemniegazetyiwięcejgoniewidziałem.

31

—Niezauważyłpanniczegodziwnegowjegozachowaniu?

—Jakzwyklegdzieśsięspieszył.Powiedziałmitylko,żemusiwykorzystaćostatniedni
swobodyprzedpowrotemojca,ipoleciał.

—WidywałpanznajomychmłodegoSuciewskiego?

—Jawidujęwieluludzi…

—Tychrównież?—Ofcerwyciągnąłzkieszenikilkanaściefotografiipodsunąłje
kioskarzowi.

—Niechpanrzuciokiem.Możekogośpansobieprzypomni.

Molembaskwapliwesięgnąłpozdjęciaizabrałsiędoichprzeglądania.Większość
odłożyłzaraznabok,nieinteresującsięzbytniowidniejącyminaodbitkachtwarzami,ale
codotrzechnajwyraźniejmebyłpewny.

background image

—Jakieśznajomegęby—mruknąłwskazującfotografebraciPryszczałkowskichi
Zabawca.—Musielisiętukiedyśkręcić,tylkokiedyiczyakuratwtowarzystwiepana
Jurka,tegopanuniepowiem…

—Tyletoimyśmywiedzieli—westchnąłStefański.—Możeprzynajmniejusłyszęod
pana,wjakichstosunkachpozostawałJerzySuciewskizpanemHrybutcm?

—PanKajetanmógłbybyćojcempanaJurka

—zauważyłkioskarzniebezrozbawienia.—Mówilisobiedzieńdobry,otiwszystko.

—Odwiedzalisię—Chybanie—potrząsnąłgłowąMolemba.—Chociażmapanrację!
—sprostowałprawiena

125

t>thmiast,stukając>:ięzrozmachemwczoło—Kiedyświdziałem,jakpanHrybut
wchodziłdowilliprofesora…

—Dawnotobyło?

-Takzedwamiesiącetemu…Porucznikmiałwłaśniezamiarzadaćkolejnepytanie,kiedy
stojącyobokwmilczeniuPozorskichwyciłgonaglezarękaw.WgłębiulicyHauke
BosakapojawiłasięsylwetkaAntoniegoPryszczał-kowskiego.

—Czegoontuudiablaszuka?—Ofcerspojrzałzezdziwieniemnakolegę.—Przecież
dopierowypuściligochłopcyzdewizówki!

—Dokładnieniezauważyłem,alechybawłaśniewyszedłodHrybuta—odparł
niepewniechorąży.—Spóźniliśmysię*’—dodałzwyraźnym’żalem.—Jeszczepięć
minuttemumoglibyśmygotamzastać!

—Z

amiastgadać,lepiejprzespacerowałbyśsię7.9nim—zaproponowałStefański.—Tylko
uwalaj,bogośćjestkutynaczterynogi…

PozorskibezwahaniaruszyłzaznikającymwłaśniezarogiemPryszczałkowskimi
porucznikzostałsam.Zpewnymzniecierpliwieniempomyślał,żeniewartotracićczasu
nadalsząrozmowęzMolemba.Skinąłkioskarzowinapożegnanieipomaszerowałw
kierunkuw?

TilliprzyjaciółkiHrybuta.

Drzwiotworzyłaofcerowitęga,pięćdziesięcio-kilkuletniakobietawszarejsukiencei
kolorowymfartuchu.ZmierzyłaStefańskiegonieufnymspojrzeniem,alenawidok
milicyjnejlegitymacjibez

background image

31

słowazaprowadziłagodopomieszczeniaprzypominającegobardziejpoczekalnięniz
pokójmieszkalny.WchwilępóźniejpojawiłsiętamHrybut.

—Witamuniżeniewmoichskromnychprogach!-—Zgalanteriąukłoniłsię
porucznikowi.—Czymmogęsłużyćprzedstawicielowiaparatuścigania—Kilkoma
informacjami.—Ofceruznał,żelepiejodrazuprzystąpićdorzeczy.—Przedewszystkim
chciałbymwiedzieć,kiedypoznałpanJerzegoSuciewskiego?

—Chybanajpierwpowinienpanzapytać,czywogólegoznam—gospodarzuśmiechnął
sięzagadkowo.—Przecieżmógłbymporazpierwszysłyszećtonazwisko…

—Myślę,żejestpanzbytpoważnymczłowiekiem,abyżartowaćwtensposób.

—Mapanrację—Hrybutustąpiłnadspodziewanieszybko.—Trudnobyłobynieznać
sąsiada.

—Czyłączyłypanówrównieżinteresy?

—Panwybaczy,aleniebardzorozumiem?

—Oilewiem,zawszeinteresowałsiępanobrotemtakzwanymiwalutami
wymienialnymi…

—Terazpanraczyżartować—Napańskimkonciefgurujeniejedenwyrokztego
powodu.

—Bardzopanaprzepraszam!zaoponowałgospodarzzwidocznąurazą.—Tylkow
jednymprzypadku,itoprzezpomyłkę,sąduznał

mni*9

1

1winnym.Pozostałeprocesyokazałysięzwykłyminieporozumieniami…

—Mniejszaoszczegóły’—Stefańskiwzruszył

12-7’

ramionami.—Niechmipanpowie,czyJerzySuciewskihandlowałdolarami,idampanu
spokój!

—Przykromi,alenigdynieinteresowałemsiępoczynaniamisąsiada.

—Słyszałpan,żechłopaknieżyje?

—Owszem,ktośmiwspominał.

—Możnawiedziećkto?

—Zdajesię,żekioskarz…Zresztą,jużniepamiętam.

—Widzę,żeniemapanochoty,bypomócmilicjiwposzukiwaniuzabójcysyna
profesora.

background image

—Życzępowodzenia,dziwimniejednak,dlaczegoposzukiwaniateprowadzipanpod
moimdachem!

—WsobotęzostałzabitymłodySuciewski—twardopowiedziałporucznik.—Nie
wiadomo,ktomożebyćnastępnąofarą…

—Sugerujepan,żeimojejskromnejosobiegrozijakieśniebezpieczeństwo?—Hrybutz
niedowierzaniempokręciłgłową.—

Przecieżtoabsurd!

—Jeszczeparęmiesięcytemupańskisąsiaddysponowałwiększąsumąwdolarach!—
zaryzykowałofcer.

—Dlazwykłegośmiertelnikamożetobyładużakwota—żachnąłsięgospodarz—ale
niedlaczłowiekazbranży.

—Pancoświe!

—Sąsiadowioświadczyłem,żeniechcęmiećztymnicwspólnego,itosamopowtarzam
panu!

_wyrzuciłzsiebieHrybutzniespodziewaną

złeścią.—Interesśmierdziałminaodległość,więc

32

pogoniłemgówniarza…Ajeślichcepanusłyszećwięcej,musipanspytaćZabawca.
PrzyszedłwtedydomnierazemzSuciewskimiwięcejsięmądrzyłcdtamtego…Zresztą
namójgusttowłaśnieonbyłmotoremcałejimprezy,aniesąsiad.

11

Chorążyprawiebiegiemdotarłdoroguulicy,zaktórymzniknąłprzedchwiląAntoni
Pryszczał-kowski.TamtenskręcałwłaśnienakolejnymskrzyżowaniuiPozorskiz
mieszanymiuczuciamizdałsobiesprawę,jakniewielebrakowało,abyjużnasamym
wstępiejegomisjazakończyłasięfaskiem.Funkcjonariuszniecozwolnił,alenauczony
doświadczeniemwolałtrzymaćsięstosunkowobliskosadzącegowielkimikrokami
mężczyzny.Nieminąłnawetkwadrans,kiedydotarlidobaru„Kosmos”.Pryszczałkowski
bezwahaniawszedłdośrodka,aidącydrugąstronąulicychorążyzatrzymałsię
niezdecydowanie.Prawdępowiedziawszy,ażgokorciło,żebysprawdzić,czy
obserwowanyprzypadkiemsięzkimśniespotkał,byłotojednakdośćryzykowne.
WprawdzieAntoniPryszczałkowskiniemiałdotądokazji,żebyprzyjrzećsiędokładniej
Pozorskiemu,alewspólnypobytwniewielkiejsalcemógłbardzoutrudnićdalszą
obserwację.

Chorążyodczekałkilkanaścieminutibyłjużniemalzdecydowany,bywejśćdobaru,
kiedy

•—Przystanek129

wprogupojawiłsięPryszczałkowskiwtowarzystwieSiwuchy.Mężczyźni,niezwracając
uwaginaotoczenie,pomaszerowaliwkierunkunajbliższegosklepuspożywr/e^o.
ZabawilitamniespełnaminutęichwilępóźniejPozorskispostrzegł,jakotwierająw

background image

bramiebutelkętaniegowina.Popierwszejbutelceprzyszłakolejnanastępną,jednaknie
usaty=fakcjono’vałotowidaćjeszczePiyszrzałkowskiegoiSiwuchy,bowypiwszywino
ni’zwłoczniewrócilidobaru.

TymrazemchorążyjużsięniezastanawiałKorzystajączgłośniejdyskusji,która
wybuchłapomiędzybarmankąiparomabywalcami

„Kosmosu”,wślizgnąłsiędosalkiiusiadłkolotęgiego,łysegojakkolanomężczyznyz
wydatnymmocnozaczerwienionymnossm.

—Łyknijsekoleś!—wybełkotałtamten,podsuwającPozorskiemuzpijacką-
gościnnościąjednązestojącychprzednimbutelekpiwa.—Niema,jakdobrybrowar!

—Świętesłowa!—przytaknąłzgodniechorąży,chociażnawiązywanieznajomościz
łysym.mżczyznąnieb;lomunarękę.—Cóż”

możebyćlepszegoniżmałejasne?

Oczywiście,żedużejasne!—hałaśliwiero-ze;‘riałsięzeswojegodowcipu.—Noto
zdrów-ka!

Mężczyznachwyciłbutelkęiwypiłjąjednymhaustem.Przezdłuższąchwilęgładziłsięz
lubościąpobrzuchuinaglenieoczekiwanieposmutniał.

Cóżwartejestnaszeżycie!—westchnąłnachylającsięPozorskiemudoucha.—Każdy
tylko

32

patrzy,żebypodłożyćczłowiekowiświnię.Nawetwłasnejstarejniemożnadowierzać…

—Atoczemu?—machinalniezapytałchorąży.

—Wczorajschowałemsobiezaskórniaka,alebabskowyciągnęłomicałepięćstówz
portfela.Gdybyniekumple,nieprzechyliłbymdzisiajanijednegopiwka…Tylkożejajej
jeszczepokaże!—Zniespodziewanązłościągrzmotnąłpięściąwblatstolika.—Do
czegotopodobne,żebyczłowiekniemógłsobiewypićzawłasnepieniądze?!

Możezaczęstozaglądaszdobutelki?

—Nieżartuj,koleś!Kilkapiwekdziennieprzecieżminiezaszkodzi…

Mężczyznasięgnąłpokolejnąbutelkęitymrazemjużbezpośpiechupociągnąłkilka
łyków.Zachęcającymgestemskinąłnachorążego,aleten,udając,żeniedostrzega
zaproszenia,zerknąłdyskretniewstronę.Prys?:ezałkowskiegoiSiwuchy,którzydopijali
właśnieswojepiwoiszykowalisiędowyjścia.Uprzedzającichzamiary,bezżalu
pozostawiłnowopoznanegobywalca„KosffRosu”ispiesznieopuściłbar.

Wyszedłszynaulicęodruchoworozejrzałsiędookołainaglepoczułlekkidreszczyk
emocji.OdplacuKomunyParysk”-1]nadchodził

właśnieBoncarPozorskicofnalsiębłyskawiczniedowejściasąsiadującejzbarem
restauracji.Chwilępóźniej,dokładnie^

naprzeciwkooszklonychdrzwi,przezktóreobserwowałulicę,rozegrałasięscena
wylewnegopowitaniaPryszczałkowskiegoiSiwuchyzBoncarem.Mężczyźniprzez

background image

dobrąminutęobejmowalisięipoklepywaliporamionach,nim

131

wreszcieruszyliwkierunku,zktóregonadszedłBoncar.

Odczekawszykilkanaściesekundchorążypodążyłzainteresującągotrójką.Niestetyi
tymrazemniebyłomudanezaobserwowaćniczegoprzydatnegodlaśledztwa.Mężczyźni
zakupilikolejnąporcjętaniegowinaipomaszerowaliprostodomieszkaniaBoncara.

NawszelkiwypadekPozorskiwsunąłsięzaniminaklatkęschodową.Nieminąłnawet
kwadrans,kiedyzostatniegopiętradobiegłygodonośneodgłosylibacji…

Przezdłuższąchwilęzastanawiałsię,codalejrobić.Korciłogo,żebyzostawićAntoniego
Pryszczałkowskiegoijegokompanówwłasnemulosowi,zdrugiejjednakstronynie
chciałsprawićzawoduStefańskiemu.Przywyjściunaulicęspostrzegłautomat
telefoniczny.Bez_wahaniawykręciłnumerporucznika,liczącnato,żetamtenwróciłjuż
dokomendy.Wautomaciecośzazgrzytało,monetawpadładośrodkazgłośnym
brzękiem,alechorążypołączenianieuzyskał.

—Szkodapieniędzy!—zwidocznymwspółczuciempoinformowałagoschodząca
właśnieposchodachtęgadozorczyniorumianejtwarzy.—Odczterechmiesięcynie
możnasiędoprosić,żebyktośzreperowałtegograta.Niechpanidzienaplac.Tampewno
panznajdziejakiśczynnyautomat…

—Chybabędęmusiałtakzrobić—zgodziłsięPozorski.

—Ilepołknąłpanuzłotówek?

—Narazietylkojedną.

—Tomiałpanszczęście.Wzeszłymtygodniupewiengośćstraciłtutajpółtorejdychy!

—Możewartobyłobyprzylepićkartkę,żeaparatjestnieczynny.

•—Jeszczeczego?!—żachnęłasiędozorczyni.—Zarazdostałabymmandat,żenie
dbamoklatkęschodową…Alepanchybateżzmilicji,chociażpocywilnemu?—dodała
znagłąobawą.—Niedawnowidziałamtupanaztakimdrugimwmundurze…

—Mapanirację—przytaknąłchorąży.—Alemnienieinteresujestanklatek
schodowych.Próbujęczegośsiędowiedziećojednymzlokatorów…

—Idęozakład,żechodzipanuoBoncara—rzuciłakobietadomyślnie.—Zresztą
najwyższyjuż.czas,żebypowędrowałzakratki.

Bezprzerwyzapraszadosiebieznajomkówspodciemnejgwiazdyalboupijasięwjakichś
spelunkach.Rzadkokiedybywatrzeźwy.

—Poznałabypanijegokumpli?—Pozorskibardziejodruchowoniżzwidocznej
potrzebywyciągnąłzkieszeniplikfotografi.

—Pewno,żetak!—Chwyciłaskwapliwiezdjęciaizaczęłajespiesznieprzeglądać.—
SiwuchaiAntekPryszczałkowskisąwłaśnienagórze—poinformowała
konfdencjonalniemilicjanta.—PrędkaPryszczałkowskiegoniewidziałamjużzedwa
tygodnie,aresztynieznamponazwisku…

background image

—Znaczy,żejednakkręcilisiętutaj?

—Tychdwóch,tonawetostatniejniedzieli.—

background image

33

ZprzekonaniemwskazałafotografeJerzegoSuciewskiegoiZabawca.

—Czyżby?—Chorążyzniedowierzaniempokiwałgłową.—Cośtuchybaniegra.
Widzipani,mybardzodokładniewieniy,cosiędziałozjednymznichwniedzielęod
piątejrano—dodałoględnie,uznając,żelepiejnieinformowaćdozorczyniolosiesyna
profesora.

—WtakimraziemusieliprzyleźćdoBoncarawsobotęalbowpiątek.—Zeszczerym
zakłopotaniempotarłabrwi.—Ciąglejestemokropniezaganianaiwidoczniewszystko
pokręciłam…

—Zdarzasię.’

—Takczyinaczejjestempewna,żebyliwedwójkę.

—DługosiedzieliuBoncara?

—Tegoniewiem.

—Aczęstowidywałaichtupani?

—Niezbytczęrto.Ściślerzeczbiorąc,tobylinamojejklatcedwalubtrzyrazy…

Pozorskipodziękowałdozorczyniiskinąwszyjejnapożegnaniewyszedłnaulicę.
PoszukiwaniaczynneP,Oautomatutelefonicznegoniezajęłymuwięcejniżpięćminut,
aleaniStefańskiego,aniMazurkaniezastałwkomendzie.Chorążydomyśliłsię,że
ofcerowiesązajęcizastawianiempu-ła1‘cinaAlfredaPryszczałkowskiegoiklnącswoje
zadaniewróciłpodblokBoncara.

Przezkolejnedwiegodzinychorążykręciłsiębezceluprzedwejściemnaklatkę
schodową.Odśniadanianiemiałnicwustachizdążyłjużporządniezgłodnieć,wolał
jednaknieryzykować

15A

opuszczeniaswegoposterunkunakilka”minutpotrzebnychnazjedzenieczegośwbarze
lubdokonaniejakichśzakupówwsklepiespożywczym.Nadworzezrobiłosięcałkiem
ciemno,kiedyPozorskidostrzegłwreszciewychodzącegozblokuAntoniego

Pryszczałkowskiego.Tymrazembyłsam.Zatrzaskującdrzwiziewnąłostentacyjnieinie
oglądającsięzasiebieruszyłbezspecjalnegopośpiechuwkierunkuPowązek.

ChcącniechcącchorążypodążyłzaPryszczał-kowskim.Pobliskopółgodzinnymmarszu
dotarlinaulicęBurakowską,gdzieobserwowanyprzystanąłprzedjednymzwarsztatów
samochodowych.Przytwierdzonadopłotukolorowatablicainformowałaprzechodniów,
żewłaśnietutajbraciaLucjaniAntoniZatwarscyświadcząusługiwzakresieblacharstwa
ilakiernictwa.KuzaskoczeniuchorążegoPryszczałkowskizacząłgwałtowniedobijaćsie
dosolidniewyglądającejbramy,jakgdybyprzyszedłwodwiedzinydokogośdobrzesobie
znanego.Chwilępóźniejdrzwiodwarsztatuuchyliłysię,alenapowitanie
obserwowanegozamiastktóregośzgospodarzywyszedłZabawiec.

background image

Pozorskirozejrzałsiębaczniedookoła,nigdziejednakniezauważyłżadnegoz
wywiadowców,cooznaczało,żeZabawieczdołałimumknąć.Wpobliżuniebyłorównież
anijednejbudkitelefonicznej,chorążyniemiałwięcmożliwościskontaktowaniasięz
kimkolwiekzkomendy.Cogorszaobserwowanimężczyźnipokrótkiejrozmowieruszyli
zpowrotemtąsamądrogą,którądotarłtuPryszczałkowski,iPozorski,abyniezostać
zauwa-135

żony,musiałukryćsięnapodwórkusąsiedniegowarsztatu,gdziepociemkurozerwał
płaszcz,zawadzającnimojakieśżelastwo.

Minęłodobrepółminuty,nimmógłruszyćwśladzaPryszczałkowskimiZabawcem.
TamcidochodziliwłaśniedoroguBurakowskiejiskręcaliwkierunkunajbliższego
przystankutramwajowego.Chorążyprzyśpieszyłkroku,aostatniemetryprzebyłprawie
biegiem.

Dzieliłagoocłprzystankujużtylkojezdnia,kiedyzgłośnymbrzękiemnadjechał
tramwaj.Obserwowanimężczyźnizaczęlisiężegnaćzesobą.Pozorskiprzezmoment
spo-‘glądałnanichzwahaniem,szybkojednakpodjąłdecyzję.Zabawiecbył
niewątpliwie

ważniejszydlaśledztwaichorążywskoczyłzanimdowagonu,zostawiając
Pryszczałkowskiegowłasnemulosowi.

Wtramwajuniebyło,zbytwieluosóbiPozorskimusiałtrzymaćsięjaknajdalejZabawca.
Naszczęścietamten,stanąwszyprzyprzednimwyjściu,zupełnieniezwracałuwagina
współpasażerów.Pokilkunastuminutach^dojechalidoprzystankuprzyulicy
Marymonckiej,naprzeciwkq|InstytutuHydrologiczno-Meteorologicznego.Tutaj
ZabawieczdecydowałsięwysiąśćiszybkimkrokiemruszyłwdółPodleśną.Oczywiście
mógłbyćtotylkoprzypadkowyzbiegokoliczności,alepo-,dążającyzaZabawcem
chorążyskojarzyłsobienatychmiast,żezwłokiJerzegoSuciewskiegozostałyznalezione
niedalekostąd…

Przeszedłszyjakieśczterystametrów,Zabawie*skręciłwwąskąuliczkębiegnącą
pomiędzynie

136

wielkimidomkami.Niecodalejwidniałykonturynowoczesnychwieżowców,astan
niektórychstarychzabudowańświadczył

wymownie,żejużwkrótcecałytenterenzajmiewznoszonewłaśnieosiedle.

Jedenz-domkówwyglądałnacałkowicieopuszczony.Zabawiecnamomentzatrzymałsię
przednimipochwilipchnąłnapołyurwanąfurtkę.Bezpośpiechuprzebyłmaleńki
ogródekispróbowałotworzyćdrzwi.Początkowoniechciałyustąpić,wkońcujednak
skrzypnęłygłośnoiobserwowanyprzezPozorskiego,zerknąwszyodruchowozasiebie,
zniknąłwewnętrzudomku.

ChorążyodczekałkilkasekundibezzastanowieniaruszyłzaZabawcem.Trochęgo
zaniepokoiło,żetamtenniezapaliłżadnegoświatła,alerówniedobrzemógłbyćto
przecieżdodatkowyśrodekostrożnościzjegostrony.Nawszelkiwypadekpostanowił
okrążyćdomekisprawdzić,’czyniemajeszczekogośnajegotyłach.Jakumiałnajciszej,

background image

przeszedłwzdłużjednejześcianiostrożniewyjrzał

zzarogu.Równieżiwtejczęściogródkaniedostrzegłnikogo.Miałwłaśniezrobić
kolejnykrok,kiedynaglepoczuł,żedomekwalimusięnagłowę…

background image

12

Tradycyjnagarśćziemiuderzyłaowiekotrumnyiobecninapogrzebiezaczęliskładać
kondo-

34

Jericjeprof:sorowiSuciewskiemu.Stępieńzerknąłdyskretniena-stojącąobokniego
Witwicka.Byłabladairazporaznerwowozagryzaławargi,alenajejpoliczkachnie
spostrzegłnawetśladul&z.

Jakaśdziwnadziewczyna,pomyślałkapitan.Mazurekopowiadał,żeurządziłaistnąscenę,
dowiedziawszysięośmiercimłodegoSuciewskiego,eprzecieżwczorajw„Trojce”—
tryskałahumorem.Dzisiajteżzachowujesięjaknaegzaminie,anienapogrzebieswojego
chłopaka…•Ofcermiałwłaśniezamiarpodejśćdoprofesora,alezdołałuczynićtylko
jedenkrok,kiedypoczuł,żeMonikakurczowochwytagozaramię

Zabierzmniestąd!—-szepnęłaprosząco.—Jajuż_dłużejniemogę…

—Notochodźmy—ustąpił,powstrzymując.sięodjakichkolwiekpytańczy,uwag.•—
Małyspacerdobrzecizrobi.

Nieżegnającsięznikimruszylipowoliwkierunkuwyjściazcmentarzaijużpokilku
sekundachStępieńzauważyłnatwarzydziewczynywyraźnąulgę.

Dziękujęci,kochanie!—Zwdzięcznościąmusnęłagowargamiwpoliczek.—Tobyło
okropne!

—Wyobrażamsobie,coczułaś…

—Terazchciałabymjaknajszybciejowszystkimzapomnieć—przyznałaszczerze.—
Pomożeszmi?

—Obiecuję!

—Szkoda,żeoddałeśStefanowisamochód.Dzisiajchętniepojechałabymzamiasto.

background image

138

—Jateżżałujętegovolkswagena—westchnąłkapitan.—Oczywiściewiększość
facetówmarzyovvolvoalbomercedesie,aleskoroniemasiężadnegowozu,człowiek
oddałbyduszędiabłuzapoczciwegogarbusa—dodałnieoczekiwaniedlasamegosiebie.
^—

Niewiedziałam,żetakizciebiesamocho-dziarz..

—Jakośnigdyniebyłootymmowy.

—MozęprofesorpożyczyłbyciswojąładęalboprzynajmniejfacikaJurka?

—Bardzowątpię.Odprzeszłopółrokunigdzieniepracujęiwujekpatrzynamnie
cholerniekrzywymokiem.Napoczątkukręcił

nawetnosem,kiedygoprosiłemozałatwienierobotywCentrum.

—Alewkońcuobiecałcipomóc?

—PodobnozatydzieńmamjużsięzameldowaćwlaboratoriumudocentaBieguna

—Tegonudziarza?

—Tygoznasz?—zdziwiłsięofcer.

—TylkozopowiadańJurka—stwiprdziła”dziewczyna.—Oncałymigodzinamimógł
opowiadaćopomysłachswojegostarego,naukowychdysputachzBiegunemiświętej
wojnietejdwójkittrzecimpracownikiemCentrum,niejakimWali-górskim—odparłanie
wykazującwiększegozainteresowaniatematem.—Jasięnieznamnaelektronice,ale
musiałamsłuchać…

Zmojejstronyniegrożą-ciżadneopowiadaniaosprawachzawodowych—zapewnił
Stępień—Zresztą.Bogiemaprawdą,j—stmizupełnieobojętne,cobędęrobiłw
Centrum.Równie

background image

34

dobrzemógłbymprojektowaćautomatycznekurniki,bylebymdostałodpowiednią
zapłatę…

—Maszrację.Wdzisiejszymświecietylkopieniądzsięliczy…

Mijaliwłaśniecmentarnąbramę,kiedydogoniliichRosieckiiMalina.Obajmężczyźni
byliwdośćkiepskichhumorachiniestaralisięnawettegoukrywać.

—Cholernienielubiętakichuroczystości—mruknąłponuroRosiecki.—Człowiek
zarazsobiewyobraża,żetojegoładujądopiachu.

—•Szczerzemówiąc,żałuję,żewogóleprzyszedłem—podchwyciłMalina.—Jurkowi
życiatonieprzywróci,ajasięczujęokropnie.

Możechlapniemypomałymdlakurażu?—dorzuciłnieśmiało.

—Jeślichceciepić,toidźciesamidoknajpy.—Witwickawzruszyłaniechętnie
ramionami.—Janiemamochoty.

—Jedenkieliszekczegośmocniejszegodobrzebycizrobił—poparłkolegęRosiecki.

—Dajciemispokój!—ucięłaostro.—Powiedzcielepiej,cosięstałozAdamem?—
zmieniłatemat,widząc,żeRosieckiniezamierzaustąpi.—Wczorajobiecywał,że
przyjdzienapogrzeb,adzisiajgoniewidziałam.

—PewnowlazłdomysiejdziuryitrzęsieportkamiprzedMirkiem-r-zażartowałMalina.

—Nibydlaczego?

—Niepamiętasz,żenaostatniejprywatceAśka^niechciałanawetspojrzećna
Lewickiego?

—Zabawiecteżwkońcudostałodniejkosza-r

140

żachnęłasięWitwicka.—AmiejsceMirkaiAdamazająłubokuAśkiLeszek
Maliszewski…

—Niezbadanesąwyrokiniebios—zauważyłsentencjonalnieRosiecki.—Myślęjednak,
żeprzyczynanieobecnościAdamajestznaczniebardziejprozaiczna—dodałpoważnie.
—Ktośmiwspominał,żeZabawiecdostałwezwaniedokomendy.

—Umnieteżwczorajbyli—przypomniałsobieMalina.—Naszczęściezastalitylko
Ankę,boniewykluczone,żeijaniemógłbymprzyjśćnatenpogrzeb.

—Leniejniekraczcie!—Stępieńudał,żerozglądasięzakawałkiemniemalowanego
drewna—NaWybrzeżumiałemkłopotyztymipanami,wolałbymwięcterazsięznimi
niestykać…

—Przyłapalicięnajakimśhandelku?—Malinaporozumiewawczoprzymrużyłoko.

—Głupiasprawa!—Machnąłrękąkapitan.—Kiedyśwporciezaczepiłmniejeden

background image

gość,czyniemamzielonych.Zaczęliśmysiędogadywać,gdyzjakiejśdziurywyskoczyli
milicjanci.Całeszczęście,żezdążyłemschowaćwiększośćdolców.Znaleźliprzymnie
tylkojednego„Waszyngtona”.

—Gdvbyśmiałtrochęwalutynazbyciu,towalprostodomnie.Załatwimysprawębez
żadnychdodatkowychkłopotów.

—Właśniekończąmisięzłotówkiiwprzyszłymtygodniuchętnieopchnąłbymtrzylub
czterysetki—zaryzykowałStępień.

—Wjakichodcinkach?

—Wolałbymnajpierwzhandlowaćdrobnicę,alejeślidaszdobrącenę,toznajdąsięi
grubsze.

35

Ointeresachpogadaciesobiekiedyindziej—przerwałaimWitwicka.Chybażewolisz
iśćzniminawódkę,niżodprowadzićmniedodomu—spojrzałapytająconaStępnia.

—Przecieżwiesz,że’cięniezostawię—odparłkapitanzlekkimzakłopotaniem.—A
zresztązieloneniezając,mogąpoczekać

—Dobrzerobisz!—Rosieckiprzyjaznymgestempoklepałofceraporamieniu.—Takiej
dziewczynyjakMonikazeświecąmożna_

szukać.WszyscyzazdrościliśmyjejJurkowi…

—Wypijciezanaszezdrowie.Jasnasprawa’

MalinaiRosieckiruszyliwswojąstronę,aStępniowipokilkuminutachoczekiwania
udałosięzatrzymaćwolnątaksówkę.

NiespełnakwadranspóźniejbylijużwmieszkaniuWifwickiej.Wbrewwcześniejszym
zapowiedziomdziewczynanatychmiastwyjęłazbarkubutelkęjakiegośkoniakuinalała
sobiesporykieliszek.Spróbowaławypićalkoholjednymhaustem,najwyraźniejjednak
przeliczyłasięzeswoimimożliwościami,boprzełknąwszysporyłykzakasłała
gwałtownie,niemogączłapaćtchu,ipopoliczkachpociekłyjejłzy.Pochwiliprzyszła
niecodosiebieizrezygnacjąusiadłanabrzeguwersalki.Wyglądałatakżałośnie,że
kapitanzewspółczuciemobjąłjąramie-»iem.

—Jesteśtakikochany,-takidobry…—wyszeptałazdziecinnąufnością.—Szkoda,że
niepoznałamcięwcześniej…

—Zobaczysz,mała,żewszystkosięjeszczeuło

35

ży—delikatnie*pogłaskałMonikępowłosach.—Lepiejnierozpamiętywaćtego,co
minęło…

—Jaktynicnierozumiesz!—wyrzuciłazsiebieznagłąpretensją.—Wdarłeśsięw
mojeżyciewtakimmomencie!Boże,przecieżtookropne.Tamtegodopieroco
pochowali,aja…

Niespodziewanieobjęłaofcerazaszyjęi-mocnopocałowaławusta.Niebardzozdając

background image

sobiejspra-węztego,corobi,odwzajemnił

pocałunekiprzytuliłdziewczynę.Przylgnęła\doniegocałymciałem,alemomentpóźniej
równienieoczekiwanieszarpnęłasiędotyłu

—Zostawmnie!Odejdź!—jęknęłaprosząco.—Samamewiem,cosięzemnądzieje…

—Ależkochanie!—Stępieńchciałjąjakośpocieszyć,cośwyjaśnić,alenicsensownego
nieprzychodziłomudogłowy.

—Terazidź!-t-powtórzyłastanowczo.

—Zrozum,Moniko..

—Nicniemów:—przerwałamugwałtownie.—Tomożebyćjeszczepiękne.Przyjdź
jutro.Obiecuję,że.robięwszystko,cozechcesz…No,prawiewszystko—bezradnym
gestemzasłoniłarękamitwarz.—Poprostuchcębyćszczęśliwa!Ztoba…

KapitanzmieszanymiuczuciamiopuszczałmieszkanieWitwickiej.Niezbytdobrze
rozumiałzachowanietejniezrównoważonejdziewczyny,alepodświrr’omiezaczynałygo
jużdręczyćwyrzutysumienia.Bądźcobądzbezżadnychskrupułówstarałsiępozyskać
sympatięMoniki,abywyciągnąćodniejjaknajwięcejwmiaręrzetelnych

143

informacjioJerzymSuciewskimijegoznajomych.Wswoichpianachniebrałdotejpory
poduwagęewentualnegozaangażowaniasięuczuciowegoWitwickiej,atymczasem
mogłoonoprzecieżogromnieskomplikowaćsytuację…

TaroniowawyszłaakuratpocośzdomuiprofesorSuciewski,wyraźnierozdrażniony,
powitałofceraznieukrywanąniechęcią.

—Nawetwtakimdniuniemożeczłowiekzaznaćspokoju—mruknąłzwyrzutem.—Ja
rozumiem,żewładześledczemająswojemetody,zktórychnielubiąsiętłumaczyć,
jednakpańskipobytwmoimdomujakdotądnieprzyczyniłsiędoujęciazabójcysyna.

—Wbrewpozoromtoniejesttakieproste—westchnąłStępień.—Oczywiścieśledztwo
postępujęnaprzód,ale…

—Panupłacązato,żebytropieniebandytówbyłodlapanaproste!—żachnąłsię
profesor.—Każdypowinienrzetelniewykonywaćswojeobowiązki,anietłumaczyć
trudnościamiobiektywnymibrakefektówdziałania!

—Jeśliniemiałbypannicprzeciwkotemu,chciałbymobejrzećpokójpańskiegosyna—
zaryzykowałkapitan,udając,żeniedosłyszałostatniejwypowiedziSuciewskiego.

—Zdajesię,żepańscykoledzyjużtozrobili—zaoponowałgospodarz.

—Niemieliczasunadokładneoględziny…

—Apanmusipoliczyćnawetmuchynasufcie?—zauważyłironicznieprofesor.—Więc
dobrze!—ustąpiłbezdalszejdyskusji.—

Dajępanu

background image

36

wolnąrękę,uprzedzamjednak,żcmojacierpliwośćmaswojegranice!

StępieńbezsłowaruszyłdopokojuJerzegoSuciewskiego.Niespodziewałsięwprawdzie,
żedokonatamjakichśrewelacyjnychodkryć,alejużdrugidzieńmęczyłogoniejasne
przeczucie,żeMazurekiPozorskimoglicośprzeoczyć.

Napierwszyrzutokanieżyjącywłaścicielpokojuniemiałnicdoukrycia.Wnie
pozamykanychnakluczszufladachbiurkależałycałestosynajrozmaitszychfotografi,
zagranicznychmagazynówipocztówekzezdawkowymipozdrowieniami.Zawartośćobu
regałówbyłarówniemałointeresująca.Powieścikryminalneipłytyzaktualnymi
przebojamizajmowałynapółkachznaczniewięcejmiejscaniżpodręcznikiifachowe
czasopisma.ObrazuzainteresowańmłodegoSuciewskiegodopełniałamodnaibardzo
drogagarderoba.

Poprzeszłodwugodzinnych,bezowocnychposzukiwaniachkapitanpo.stanowiłdaćw
końcuzawygraną.Dlazaspokojeniawłasnejciekawościsieknąłjeszczepokilka
wiszącychnaścianachszabliibagnetów.Całkiemwartościoweegzem-p’arzesąsiadowały
tuzbroniąpochodzącązczasówdrugiejwojnyświatowejinienajlepszymiimitacjami.
Szczególmeefektownieprezentowałsielekki,choćdośćdługisztylecikzezdobioną
delikatnymwzoremrękojeścią.Ofcerwyjąłgozinkrustowanejsrebrempochwyi
ostrożniedotknąłpalcemostrza.

—Cackomaprzynajmniejdwaipółwieku,amożnabysięnimgolić!—cmoknąłz
podzi-

llt—Przystaneki«c

wu.—Najlepszydowód,żestarzymistrzowieniepartaczyliroboty…

Podszedłdookna,żebyprzyjrzećsięlepiejrękojeści,inagledrgnął.Unasady
nieskazitelniewprostczystegoostrzaspostrzegłkilkadrobnychplamekordzawym
zabarwieniu.Oczywiściemogłotobyćzupełnieprzypadkowezabrudzenie,aleStępień
zbyt’długopracowałwswoimfachu,żebyzlekceważyćdokonaneprzedchwiląodkrycie.
Delikatnieodłożyłsztyletnabiurkoiprzyklęknąłnabrązoworudymdywanie.Przez
bliskokwadranspedantycznieoglądałkażdyjegocentymetrkwadratowy,wkońcujednak
znalazłto,czegoszukał.

Profesorbędziezły,alebezekspertówtusięnieobejdzie,stwierdziłniebezsatysfakcji,
macającprawieniewidocznąplamęnaskrajudywanu,dokładniepodmiejscem,gdzie
wisiałnaścianiesztylet.Aswojądrogąniechciałbymbyćterazwskórzemoichkolegów
zmilicji.Przełożeniichnitpogłas?czązasfuszerowanieponiedziałkowychoględzin.

PunktualnieoosiemnastejMazurekostatnirazzlustrowałkawiarnię„Ustronie”ijej
najbliższeotoczenie.Wszystkobyłojużprzygotowanedozatrzymaniaspodziewanegoza
pólgodzinyAlfredaPryszczałkowskiego.W..Ustroniu-

-‘pierwszystolikprzyweiściuokupowałodwóchwywiadowców

146

starannieuch&rakteryzowauychnaprzedstawicielipółświatka.Trzecifunkcjonariusz,

background image

żywoprzypominającystarszegomężczyznęnaniezłymrauszu,ulokowałsięnatarasie
przyschodachprowadzącychposkarpiewdółdopobliskichogródkówdziałkowych.

GrupęmilicjantówuzupełniałsierżantKuligowski,siedzącyzakierownicąszaregofataz
cywilnąrejestracją,zaparkowanegoniespełnapiętnaściemetrówodwejściadokawiarni.

Zadowolonyzsiebieiswoichkolegówporucznikwróciłdosamochoduiusiadłobok
sierżanta.Terazwypadałojużtylkoczekać.

MazurekzapaliłpapierosaimiałwłaśniezamiarzaproponowaćKu-ligowskiemu
włączenieradia,kiedynieoczekiwaniestojącynatarasiefunkcjonariuszumówionym
gestempoprawiłczapkę.

—Czyżbynygusajużprzyniosło?—zdziwiłsięporucznik.—Amożespecjalnie
przyszedłwcześniej,żebysprawdzić,czyterenjestczysty…

Sierżantbezsłowapoprawiłsięnasiedzeniu,bywraziepotrzebynatychmiastwyskoczyć
zsamochodu,aMazurekodruchowozgasiłpapierosa.Tymczasemnaschodachkoło
tarasupojawiłsięniewysoki,barczystymężczyznawskórzanejkurtce.Bezpośpiechu
przedeflowałprzedwejściemdokawiarniiprzystanąłnamomentdobrychdwadzieścia
metrówdalej.Rozejrzałsiebaczniedookoła,-alewidaćniespostrzegłniczego
podejrzanego,bopewnymkrokiemruszyłzpowrotemdo„Ustronia”.Energicznie
otworzyłoszklonedrzwiibezwahaniawszedłdośrodka.

Jedenzsiedzącychprzystolikuwywiadow-

36

cówzmierzyłprzybyłegoprzelotnymspojrzeniemiociężalepodniósłszysięzkrzesła
zrobiłkrokwkierunkuwyjścia.

Pryszczałkowskinaułanie’;sekundyzamarłwbezruchu,kiedyjednakfunkcjonariusz
nibyprzypadkiemsięgnąłdokieszeni,podejrzanyodwróciłsięgwałtownieijakburza
wypadłnaulicę.Milicjantruszyłzaniłn,alepchnięteprzeztamtegodrzwiuderzyłygoz
impetem,arozbiteszkłoposypałosięnaziemięzprzeraźliwymbrzękiem.

WpierwszymodruchuPryszczałkowskipobiegłwkierunkuskarpy,widzącjednak,że
czekającyna-tarasiefunkcjonariuszzastępujemudrogę,błyskawiczniezmieniłzamiari
spróbowałprzedostaćsięnadrugąstronęulicy.Byłjużprzykrawężniku,kiedyz
radiowozuwyskoczyłMazurek.Porucznikwdw7óchsusachdopadłuciekinieraibez
zastanowieniachwyciłgozaramię.Tamtenzrobiłruch,jakgdybychciałsięwyrwać.
Ofcerpoprawiłchwyt,alewtejsamejchwiliPryszczałkowskizpółobrotuwymierzyłmu
potężnycioswszczękę.Mazurkanamomentzamroczyło,niepuściłjednakpochvyeon
egoiobajtracącrównowagęzwalilisięnajezdnię.

Kilkasekundpóźniejjedenzwywiadowcówwprawnymruchemzatrzasnąłkajdankina
przegubachPryRzczałkowskiego,a

Kuligowskiostrożniepomógłwstaćporucznikowi.

—Jezus,Maria!—sapnąłsierżantzeszczerymwspółczuciem.—Coztobą,Michał?!

Ofcerniezdarniepomacałsiępogłowieioo-czułpodpalcamikrew.Dopieroterazzdał
sobie

background image

36

sprawę,żepadającuderzyłczołemokrawężnik.

—Czasembywaitak—odparłponurokoledze.—Takzwaneryzykozawodowe…\

Nieminęłonawetpółgodziny,kiedyodtransportowanegodokomendy
Pryszczałkowskiegowprowadzonodopokoju,wktórymoczekiwałnaniegoStefański.
Zatrzymanybąknąłwprogucoś,coodbiedymożnabyłouznaćzapowitanie,i
zmierzywszyporucznikanieufnymspojrzeniemprzysiadłnabrzeguwskazanegokrzesła.

—Mamnadzieję,żewiecie,dlaczegoznaleźliściesięwkomendzie?—zacząłofcerdość
obojętnymtonem.

—Tomusibyćjakaśpomyłka—odburknąłniepewniePryszczałkowski.—

Jatamniemamnicnasumieniu.

—Funkcjonariuszamilicjiteżuderzyliścieprzezpomyłkę?

—Skądmogłemwiedzieć,coonzajeden?—wzruszyłramionamizatrzymany.—Byłpo
cywilnemu,legitymacjiminiepokazał…

—Innymisłowy,waszymzdaniem,cywilowiwolnorozbićgłowę?

—Nonie!—zatrzymanywyraźniesięstropił.—Tegoniepowiedziałem.

—Jakwięcwytłumaczycieswojepostępowanie?

—Byłemzdenerwowany.

—Czym,jeślimożnawiedzieć?

—Takwogóle…

—Asamochodyteżkradliściezezdenerwowania?

—Jakieznowusamochody?

149

Tc,któredostarczaliściiWoginowi.•lanieznamżadne;oWogina.—Cryżby?

Cichoskrzypnitydrzwiidopokojuwkroczy.Mazurek.Stłuczonagłowamusiałamu
porządniedokuczać,borazporazodruchowod<tykałbandaża.Porucjtnikppojrziłna
kolegęiwidzącjegoniewesołąminędomyśliłsię,Uprzesłuchanieniedałodotychczas
podzielanychrezultatów.

PI1ehs‘no.Pryszcz‘owki—rzuciłostrymnie...msprzciigłoicm.—Ciążynawas
szeregpoważnychzarzutów.Dobrzewamradzę,powiedzcieprawdęiwykażcieskruchę,
boinaczejmożewasspotk;..’wsądziebardzoprzykraniepoizianJa.

Rokniewyrpk.d^vałatajakzabrata—spróbowałzażartowaćzatrzymany,alewidać
było,żcsioiofcera«ra’degozaniepokoiły.

—Juwai*iioniC7niewydąłwargitylkor>awaszymmiejscunieliczyłbymnatak
łagodnywyrok.

background image

—Nibydlaczego?

—Zani<1ńipr‘.wakodekskarnyprzewidujedwadzhiaitlatpozbawieniawolności,a
nawetkaręśmierci.

—Ranyboskie!Coteżpanwładzamówi?!—j(;knąłPryszczałkowski.—Przecieżzatę
.pańskągłowęitrzygłupiewozy,którezhandlowałemWoginowi,chybamnienie
powieszą?!

—Zapomnieliściejeszczeoczymś.

—Żebymtakskonał,jeślicoświęcejprzeskro-balem!

37

—Wiecie,dokogonależałakremowałada?Niemamzielonegopojęcia!przesłuchiwany
zcałejsiłyuderzyłsięwpiersi.—Toznaczyniewiedziałem,kiedynadalimitęrobotę
po-praw-iłsięszybko.

—SłyszeliścieośmierciJerzegoSuciewskiego?«-Jezus,Maria!—Pryszczałkowski
pełnymrozpaczygestemchwyciłsięzagłowę

--Panpodejrzewa,żejamaczałemwtympalce?!

Ajakbyłonaprawdę?

—Adanidałmicynk,żejestkrewaztąładą,więcprysnąłemzchałupy-—bezwahania
odparłzatrzymany.—Aleprzezmyślminawetnieprzeszło,żebyktośmniemógłwrobić
wjakiegośtru-posza!

—Kradzieżyładydokonaliściewspólnie:Za-bawcem?—podchwyciłStefański.

WniedzielęzsamegoranaprzyleciałdomnieAdamizacząłnawijać,żeniedalekojego
domujużodtrzechdnistoigablotaipieszkulawąnogąsiękołoniejniekręci.—

Jesteściepewni,żetakwłaśniepowiedział?

—Głowędaję!—gorliwieprzytaknąłPryszczałkowski.-Widzipan,janiemiałemjakoś
ochotyjechaćdotychcholernychŁomianek.

Niedawnoskręciłemdwienowezastawyibałemsię,żeWoginnieweźmieodemnie
trzeciegowozu.PróbowałemwytłumaczyćtoAdamowi,aleontylkopowtarzałwkółko,
żeszkodatakiejbezpańskiejładyiżegdybyznałmetę,żebyjąopylić,jużdawnobysam
sprawęzałatwił.Takmniedrańskołował,żewkońcudałemsięnamówić…

151

—Któryzwasotwierałdrzwiczki?

—Zabawiecmiałkilkakluczykówiktóryśakuratpasował…

—Zestacyjkąbyłotosamo?—wtrąciłsięMazurek.

—Panwładzamanosa!—Zatrzymanyzuznaniempokiwałgłową.—Prawdęmówiącto
trochęsięnawetdziwiłem,żeAdamowitakłatwoposzło…

•—Kiedydowiedzieliściesię,żetensamochódnależałdoprofesoraSuciawskiego?

background image

—Wniedzielęotymniepomyślałem,chociażrejestracjabyłażoliborskaikolorekteżby
podpadał—mruknąłponuro

Pryszczałkowski.—DopierokiedyzacząłmniepanpasowaćdotejhistoriizJurkiem,co
niecomizaświtało…

—Wspomnieliście,żeZabawiecporadziłwam,żebyściewyprowadzilisięzdomu.

—WniedzielępopołudniuniezastaliśmyWo-ginaisamochódodstawiłemdoJózefowa
dopierowieczorem.Zdążyłemwrócićdosiebie,kiedyprzyniosłoAdama.Powiedział,żez
tąładąwyszłachryjaikazałmi.gdzieśsięzamelinować.

—NieprościejbyłobyodebraćwózodWoginaizostawićgowpierwszymlepszymlesie
albopoprostuwrowie?

Takimądrytojajestemdopierodzisiaj—westchnąłprzesłuchiwany.—Aswojądrogą,
gdybymsięwcześniejkapnął,cojestgrane,oberwałbyAdam,aniepanwładza!

—Myślicie,żeSuciewskiegozabiłZabawiec?

—Zarękęgoniezłapałem—odparłwymija

background image

37

jącoPryszczałkowski.—Zresztąniechgopanlepiejsamotozapyta…Fakt,żeprzez
bydlakatrafłemterazdopudła—dodałzwidocznąurazą—aleprzecieżniezałożęmu
stryczkanaszyję…

—Mimowszystkosprawaniejesttakaprosta—zauważyłsceptycznieStefański.—W
końcurówniedobrzeiZabawiecmógłbysugerować,żewyściebraliudziałwzabójstwie.

—Kiedyjamówięprawdę!—zuporempowtórzyłzatrzymany.—Napoczątkutrochę
kręciłem,aleteraz,jakBogakocham,możeciemipanowiezaufać!

—Pokażecie,Pryszczałkowski,miejsce,gdziewŁomiankachstałaładaprofesora
Suciewskiego?

—Choćbyzaraz!

—Notojedziemy-—zdecydowałStefański.—Tylkoniepróbujcieznowuuciekać—

■dodałostrzegawczo.

Mazurekspojrzałnazegarek.Minęłajużdwudziestapierwszaiporucznikpomyślał,że
niejesttonajlepszaporanawyprawędoŁomianek.Chciałwłaśniezgłosićkoledzeswoje
wątpliwości,kiedywdrzwiachnieoczekiwaniepojawiłsiemajorPytela.Sądzącpo

miniebyłwyraźniezdenerwowany.

—Skończyliście?—zapytałznieukrywanymzniecierpliwieniem.—Przesłuchanie
przyniosłochociażjakieśefekty?

—Pryszczałkowskidośćradykalniezmieni!swojąpostawę—zameldowałStefański.—
Opowie-

background image

153

działtrochęinteresującychrzeczyoZabawcuiobiecałpokazaćmiejsce,gdziewniedzielę
ranoparkowałaładaprofesoraSuciewskiego.

—Cozamierzacie?

NajpierwpojedziemyztechnikamidoŁomianek,ajutrozsamegoranaprzesłuchamy
Zabawca.

Obawiamsię,żeztymmożebyćpoważnykłopot—zauważyłmajorponuro.—
Wywiadowcyniestetygonieupilnowali..

—Psiakość!mruknąłMazurek.—Tymczasemprzeciwkoniemuprzemawiacorazwięcej
poszlak.

-NawszelkiwypadekkazałemjużpowiadomićposterunkidworcoweipatroleMoże
Zabawiecwpadniewokoktóremuśznaszychchłopaków.

—ItakjedziemydoŁomianek,więcprzyokazjisprawdzimy,czyniekręcisięwpobliżu
domu…—Stefańskipróbowałzachowaćspokój.

—Właśniechciałemwamtozaproponować.—Pytelaskinąłofceremnapożegnaniei
ruszyłdowyjścia,alewproguzatrzymałsięjeszczenamoment.—Przecieżty,Michał,
powinieneśleżećwłóżku!—przypomniałsobie,spojrzawszynaobandażowanągłowę
porucznika.

—ZłapiemyZabawca,topójdęchorować!—roześmiałsięMazurek.—Awogóle,tonie
jestzemnątakźle.Jakośwytrzymam…

—Tylkobezdyskusji!—uciąłostroPytela—Ostateczniemogłemjeszczeprzymknąć
oczynato,żeposiedziałeśtrochęwkomendzie,jednak

38

otwoimudzialewjakichkolwiekczynnościachwterenieniechcęnawetsłyszeć!

—Takjest’—zpodejrzanązgodnościąustąpiłporucznik.—Jużidędodomu…

—Iżebymciętujutroniewidział!

—Będęmusiałwpaśćnazmianęopatrunku—niewinniebąknąłMazurek—więcprzy
okazjipozwolęsobiezapytaćkolegów,cozesprawą.

PoniespełnaczterdziestuminutachdwaradiowozywioząceporucznikaStefańskiego,
grupętechnikówipieczołowiciepilnowanegoPryszczałkowskiegodotarłydoŁomianek.
Zokrążającejmiejscowośćszerokiej,dobrzeutrzymanejszosyfunkcjonariuszeskręciliw
lewo,wwąską,niczymnieoświetlonądrogę,poobustronachktórejciągnęłysię
niepozornedomki.Wmiaręjakoddalalisieodgłównejszosy,zabudowaniabyłycoraz
rzadszaradiowozycorazgwałtowniejpodskakiwałynawybojach.Dalszajjazdapo
ciemkubyłajużprawieniemożliwa,kiedyPryszczałkowskipoprosił,żebyprzystanąć
kołoniewielkiej,przydrożnejkapliczki.

-Jesteśmynamiejscu—oznajmiłzprzekonaniem-Gablotastałazatymdraństwem.—

background image

Wskazałnarosnąceobokkapliczkikrzaki.

—OdstronyŁomianekniebyłojejwidać…

Milicjanciwysiedlizradiowozówiprzyświetlelatarekzabralisiędoroboty.Niestetyw
miejscuwskazanymprzezzatrzymanegomożnabyłoznaleźćwbłociejedyniesmętne
resztkiśladówoponsamerhodowychNiekryjączawoduStefańskizostawiłtechnikówi
wróciłdosłużbowegofata.

Sięgałwianiepopapiarosa,kiedyprzypadkowozerknąłwstronękapliczki.Prawdę
powiedziawszywidziałjużwieletakichmaleńkich,drewnianychbudyneczkówze
spiczastymidaszkamiiprymitywniewyrzeźbionymiświątkami,cośgojednaktknęło,
żebypodejśćbliżej.Niezwracającuwaginakałużeokrążyłkapliczkęiprzeskoczywszy
przezwalącysięzestarościpłotekzajrzałciekawiedośrodka.

Ustópumieszczonejwpołowiebudyneczkufgurkileżałastertanapołyzgniłychliści,
spodktórychwyglądałyszczątkiwianuszkazrodzajutych,jakieukładasięnagrobach.
Ofcerchwyciłodruchowojakiśpatykiniemyślącotym,corobi,zacząłwygarniać
śmieciezkapliczki.Pokilkuenergicznychruchachwiększośćliściopadłajużnaziemię,
kiedyStefańskisięgnąwszyniecogłębiejnieoczekiwanieocośzaczepił.Porucznik
poświeciłsobielatarkąiażzagwizdałzezdumienia.Wdośćszerokiejszparzeupodstawy
świątkatkwiłprawienowy,skórzanyportfel.Ofcerwydobyłgoizajrzałdośrodka.W
portfeluniebyłopieniędzy,alezjednejzprzegródekwystawałzielonybrzeżekdowodu
osobistego.MomentpóźniejStefańskiprzekonałsię,żetrzymawrękuwłasnośćJerzego
Suciewskiego.

Znaleziskobyłotakcenne,żeporucznikbiegiemwróciłdosamochoduispiesznie
uruchomiłradiotelefon.

—PoszukajmizarazmajoraPytelę!—huknąłdosłuchawkizapominająco
regulaminowychzwrotach.—Dzwońdodomu,wyciągnijgozłóżka,awogólerób,co
chcesz,alemusiszmuzarazpowiedzieć,żekilkametrówodmiejsca,doktórego
zaprowadził

nasPryszczałkowski,znalazłemdokumentymłodegoSuciewskiego.Tylkonicniepokreć,
botocholernieważne!

—Majorkazałmiwłaśniecięwywołać!—Ofcerdyżurnybyłniemniejpodnieconyod
Stefańskiego.—Wwaszejsprawiejestkolejnytrup.PięćminuttemunaGwiaździstej,
kołoprzystankuautobusowego,patrolnatknąłsięnazwłokiZa-bawca.Podobnofacet
wygląda,jakgdybyprzejechałaponimciężarówkazprzyczepą.

-—Jasnacholera!

—Tojeszczenic—dorzuciłponuroofcerdyżurny.—Pozorskiegowioząwłaśniedo
szpitala.Mapaskudnierozbitągłowęiniewiadomo,czywyżyje…

GłośnotrzasnęłyzamykanedrzwiiStępień,domyśliwszysię,żetoodpokojuprofesora
Suciewskiego,spieszniewybiegłnakorytarz.

Gospodarzwychodziłwłaśniedopracy,botrzymałwrękuporządniewypchanąteczkę.

—Jednosłówko,wujku!—Kapitanzatrzymałprofesoratużprzyschodach,spoglądając

background image

baczniewdół,czyniematamprzypadkiemTaronio

38

background image

156

vej.—Możewujekpozwolidomojegopokoju…

JestjużpóznuodburknąłSuciewski—ajasięspieszędoCentrum.Lepiejodłóżmytona
później!

—Sprawęmu&imysałatwićodręki-nieustępowałofcer—aleobiecujewujkowi,żenie
zajmęmuwięcejniżpiećminut…

Profesormachnąłniecierpliwieręką,jakgdybyoganiałsieoddokuczliwejmucłw,po
chwiliwahaniazawróciłjednakimrucząccośgniewniepodnosemruszyłw^kierunku
pokojuzajmowanegoprzezStępnia.

—Coznowu?zapytałopryskliwie,ledwozamknęlizasobądrzwi.—Czyżbydokonał
panwczorajjakiegośgenialnegoodkrycia?

Odkryciemożeniejestgenialneodparłwymijająco—aleminiowszystkodajedomyśle-
ni.>,awk.idymraziewymagaprzeprowadzeniadodatkowychoględzinzudziałem
ekspertów.

—Nierozumiem?

—Pokójpańskiegosynamuszą-zobaczyćspecjaliści—powtórzyłspokojnieofcer.—A
ponieważ,jakpanwie.zależynamnadyskrecji…

InnymisłowymamsiędzisiajspodziewaćPizinakolejnychkrewnychipowinowatych9!

—-Nagodzinęlubdwieprzyjdąmonterzy,żebynaprawićliniętelefoniczną.Pretekst
możeinienajlepszy,alewpokojupanaJerzegowidziałemgniazdkoiaparat…

—Myślipan,żeTaroniowauwierzywtęmistyfkację?

-Mamnadzieję.

39

•—Więcdobrze,uprzedzęgosposię—zgodził.sięSuciewski.—Alepodjednym
warunkiem…

—Mianowicie?

—Chciałbymwiedzieć,czegoudiablaszukacie!

-Naraziebraknamjeszczepewności…

—Chybapansobieniewyobraża,żepozwolęrobićzsiebiedurnia?!—profesorpodniósł
głos.namomenttracącpanowanienadsobąr

-Skoropannalega…ustąpiłStępieńzwyraźnąniechęcią.—Istnieje
prawdopodobieństwo,żepańskisynzginąłwewłasnympokoju.

Cośpodobnego?—Gospodarzażprzysiadłnakrześlezezdumienia.—Copanmówi?

—Oczywiścienarazietotylkodomysły—zastrzegłsiękapitan.—Sprawazostanie
wyjaśnionadopieropodzisiejszejekspertyzie

background image

—Terazjużmnieniedziwi,żeszukapanzabójcywśródznajomychmojegosyna—
pokiwałgłowąSuciewski.—Pewnosambymtakrobiłnapańskimmiejscu.Niestety,ja
poświęcałemJurkowizbytmałoczasu,żebymócopowiedziećpanuojegoprzyjaciołach
czywrogach…-Alewiepanco’—ożywiłsięnagłe.—Jeślipanchce,niechpandzisiaj
wpadniedoCentrumpogadaćzBiegunem.

Ostatniosynspędzałznimsporoczasu,niewykluczonewięc.żedocentpanupomoże..

—Bardzochętniezamieniłbymkilkasłów,7pańskimwspółpracownikiem,wolałbym
jednakspotkaćsięznimgdzieśpozaCentrum.

-Atonibydlaczego’

•—Ścianyczęstomająuszy…

—Niepomyślałemotym—przyznałprofesor.—Aienawszystkoznajdziesięrada
MógłbymprzecieżpanówumówićwdomuuBieguna.Odpowiadapanugodzina
dwudziesta?

—Oczywiście.

—Docentowiniemuszęchybapowtarzaćbajeczkionaszymrzekomympokrewieństwie?

—Niewydajemisię,żebytobyłokonieczne.Suciewskiwychodziłwłaśnienaulicę,
kiedy

przedwillązatrzymałasięszarozielonanysaiwysiadłozniejczterechmężczyznw
roboczych,granatowychkombinezonach.ProfesorprzykazałstanowczoTaroniowej,żeby
nieutrudniałapracymonteromigosposiabezszemrania,aczkolwiekniechętnie,wpuściła
przybyłych.Każdegoznichotaksowałanieufnymspojrzeniemidopieroinformacja,że
Stępieńbędzieasystowałprzynaprawieliniitelefonicznej,poprawiłajejniecohumor.

Znysyprzyniesionokilkaporządniewypchanychtorebikwadranspóźniejwpokoju
JerzegoSuciewskiegorozgorzałagorączkowakrzątanina.Wruchposzłylampyikamery,
umożliwiającewykrycienawetniewidocznychgołymokiemśladów,pobranopróbkiz
miejsca,gdziepoprzedniegodniakapitanodkryłnadywaniepodejrzanąplamę,a
dowodzącyekipąsiwowłosyporucznikZanejkotakpodzieliłrobotę,żebywszystkow
pokojuzostałodokładnieobejrzaneisfotografowane.

—Człowiek,któregowtympokojuranionobądźzabito,niekrwawiłzbytwiele—
poinformowałStępniaZanejkojużpoparuminutachoględzin.—Plamanadywaniejest
stosunkowamała,awdodatkuktośusiłowałspraćjąarra

39

semlubinnympodobnymśrodkiem.Bezodpowiedniejaparaturydośćtrudnozauważyć
jakikolwiekślad…

—Jajednakzauważyłem—niebezdumypochwaliłsiękapitan.—Kiedybędzieszmi
mógłpowiedzieć,cotozakrew?—wrócił

skwapliwiedozasadniczegotematu.,

—Grupę,ajakdobrzepójdzietoicoświęcej,podamciwieczorem—obiecałporucznik.
—Niepotrzebachybajednakbadańlaboratoryjnych,żebysiędomyślić,żenikttunie

background image

zarzynałindykaaniniestawiałsąsiadowiciętychbaniek…

Chciałjeszczecośdorzucić,alewtymmomenciepodszedłdoniegojedenztechników,
trzymającwpesecieniespełna

półcentymetrowejdługości,niezwyklecienkikawałekjakiejśfolii.Zanejkospiesznie
umieściłwokuzegarmistrzowskąlupęipochylił

sięnadznaleziskiem.Przezkilkanaściesekundspoglądałnaskrawektworzywaz
niesłychanąuwagą,ażnaczolewystąpiłymukropelkipotu.Kiedywreszcieodwróciłsię
znowudoStępnia,byłjużznaczniepoważniejszyniżprzedchwilą.

—Chybamamycośważniejszegoodśladówkrwi—mruknąłcicho.—Oczywiściebez
badańlaboratoryjnychlepiejniewyciągaćpochopnychwniosków,widziałemjużjednak
niejedentakikawałekkliszyfotografcznej…

—Uważasz,żetoniejestzwykłabłona?

—Zależy,czymikroflmuznamyzarzeczniezwykłą—pokręciłgłowąporucznik.—Ale
wkońcumogęsięprzecieżmylić…

M—Przystanek1A1

TrzebazawiadomićKuglarza.

—Jużjatozałatwię—zadeklarowałsięZa-nejko.Tyróbswoje…Aha!—Wyełtgnąiz
kieszenikasetęmagnetofonową.Pułkownikkazałciprzekazaćkilkaosobiścieprzezsiebie
nagranychinformacji.Maszns»czymprzesłuchać?

Owsera.

-Tóniezapomnijskasować,boszefnieżyczyłsobieszerszegokolportażu…

Dochodziłajedenasta.kieJyjruczniswojąekipąopuściłwillę-oraSuci•

■.sk;oiStę-

pieńmógłwreszcieskorzystaćzwczorajszegozaproszeniaWitwickiej.Kapitan
przyczesałsieodruchowoprzedlustremispieszniewybiegłnaulicę.Mijającbudkę
Molembyprzystanąłnamoment,bykupićpapierosy.Poprosiłokluboweiodrazupolał
odliczonepieniądze,alekioskarznajwyraźniejniemiałza:niaruprzepuścićokazjidomv‘
•kilkusłów.krewnymprofesora.

».rurawodociągowapękła,żezsamegorurachalidopaństwamonterzy?-zagadnąłnie
anąciekawaią—Wyobrażamsobie,

‘..‘j>n‘“iiba!ganu…

—Tobylifaceciztelefonów--

■sprostowałStępień.—Wujaszekstwierdził,żeliniajestzepsuta,iwezwałcałąekipę.
Tamciprzez

bitedwiegodzinycośmajstrowali,musiałemimdaćpięćs+ównapiwo,atelefonjak
buczał,takbuczy!

—Traflisiępaństwufachowcyzaprzeproszeniemodsiedmiuboleści.

background image

—Myślałem,żewWarszawieniepartolątakroboty.

162

Jig<ejniznaWybrzeżu!

—Nieciągniepanawrodzinnestrony?—/mieniłtematkapitan.

—Owszem,ciągnie,alejużsiętuzasiedziałem.Zresztą,prawdępowiedziawszy,głupio
bymibyło,gdybynamojemiejsceprzyszłajakaśłajzainićchciałaodkładaćprofesorowi
gazet…

—Czymżemojwujektaksiępanuzasłużył?Kilkalattemuwyciągnąłmnieznielichej

kabały—chętniewyjaśniłMolemba.-Traf):aizakratki,apanSuciewskizałatwiłmi
dobregoadwokata.Skończyłosięnawyrokuz

/awie-niem.

Milicjaprzyłapałapananajakimśkanciewkiosku”?—zainteresowałsięofcer.

—Coteżpan’—żachnąłsięMolemba.Jakiśfrajernastąpił,minaodcisk,ajago
trzepnąiemodrobinęzamocno,takżegościamusiałozabraćpogotowie…

—Ktopanabronił?

—MecenasŚmigielski.

—Wujekjużmnieznimpoznał—przypomniałsobieStępień.—Namojgusttobardzo
sympatycznyfacet.

—Iświetnyfachowiec—”dorzuciłkioskarzzeszczerymprzekonaniem.—Ażmiłobyło
patrzeć,jakkołowałsędziego,prokuratoraimilicjantów…Apropos,czyglinyzłapały
wreszciezabójcęsynaprofesora?

-Diabłatam!—Lekceważącowzruszyłramionamikapitan.—Onipotrafątylkoczepiać
sięczłowieka!

40

—Świętesłowa—przytaknąłskwapliwieMolemba.—Alemożetoilepiej—dodałpo
chwili—bojakktosprytniejszy,tomuniedadząrady…

Ofcerodebrałpapierosy,pożegnałsięzkioskarzemiruszyłwkierunkuulicygenerała
Zajączka.KwadranspóźniejbyłjużwmieszkaniuWitwic-kiej.Tymrazemzastałtam
RosicckicgoiNowakowską.Calatrójkatryskaławprosthumorem,doczego
prawdopodobnieprzyczyniłsięrównieżjugosłowiańskikoniak,któregoresztkipozostały
jeszczewstojącejnaotwartejklapiebarkubutelce.

—Cotodzisiajzauroczystość?—zapytałześmiechemStępień,nalewającsobiepół
kieliszka.—Czyżbyktóreśzwaswygrałonaloteriialbowmałegolotka?

—Stefanmadlaciebieniespodziankę—zakomunikowałakapilanowiWitwicka.—
Założęsię,żenigilyniezga‘ueszjaka!

-—Jużwygrałaś,ajapłonęzciekawości!

•—Mówiłeśwczoraj,żelubiszdobresamochody?

background image

—Owszem,alenaraziemnieniestać,żebysobiekupićcośodpowiedniego.

-—Ajednakbędzieszmiałklawywóz,itoprawiedarmo!

—Nieżartuj?

Tr.aflasięznakomitaokazjaiodrazupomyślałemotobie—potwierdziłsłowa
dziewczynyRosiecki.—Dozaprzyjaźnionegowarsztatujedengośćoddałpółrokutemu
rozbitegorenaulta.Samochódzostałeleganckowyremontowany,atymczasemwłaściciel
przysłałkartkęzMona

40

chium,żenicmazamiaruwracać.Niewartoryzykowaćprzercjestrowywaniawozu,bo
WydziałKomunikacjizarazpołożyłbynanimłapę,alejeździćmożna…

—Tylkożechybaniezadziękuję?

—Częścidorenaultakosztowałypięćsetdolarów,arobociznęszefwarsztatuwyliczyłna
dziesięćtysięcyzłotych.Ponieważmamzgościemjeszczeinnerozliczenia,jestskłonny
oddaćmisamochódzatyle.Przyznasz,żesportowyrenaultnawetpowypadkuma
znaczniewyższąwartość.

—Jasnasprawa—zgodziłsięofcer.—Za

takiwózchcąnagiełdziepółmiliona.

—Nowidzisz.

—Nierozumiemtylko,skądtaflantropia?Przecieżbędęcichybamusiałzwrócić
przynajmniejczęśćróżnicy?

—Mnieitaksiętoopłaci—zrozbrajającąszczerościąodparłRosiecki.—Prowadzę
interesyzludźmiprodukującymiróżnedrobneczęścisamochodowe,mójojciecteżsiedzi
wtejbranży…

—Nierozumiem?

—BędzieszpracowałuswojegowujkawCentrum.Tamsąznakomiciewyposażone
laboratoria.Wyrównamyrachunkiwten

sposób,żesprawdziszmijedenpatent.Jeśliniebędzieonwielewart,towprawdziestracę
naofarowanymciwozie,alezaoszczędzęforsę,którą-utopiłbymwrozruchuprodukcji.

—Ajeślipatentokażesiędobry?

—Dołożęcijeszczeparęgroszynabenzynę…Więcjak,umowęstoi?

165

—Byłbymciężkimfrajerem,gdybymnieskorzystałztakiejokazji.Kiedymo/.na
obojrzećsamochód?

—Choćbyzaraz.BraciaZatwarscyjużnanasczekają.

background image

—Toci,którychwidziałemuLewickiego?

—Maszniezłąpamięć-zuznaniemzauważyłRosiecki.

—Przecieżmówiłamci.żeAndrzejjestwspa-riałypodkażdymwzględom—wtrąciłasię
Witwicka.Żadenzeznanychmichłopakównawetnieumywasiędoniego’

—Zawróciłeśwgłowiedziewczynie!—parsknęłaśmiechemNowakowska,spoglądając
naStępniaporozumie*awczo.—Przezcałyczasopowiadałanamotwoichzaletach.

—WracającdointeresówodezwałsięznowuRosieć”.i—o!chdzieci:patykówizielone
teżcimogępożyczyćnakilkadni.Jaakuratjestemprzyforsie,.więcminiezależy,a
słyszałem,żetymasznaokujakiśintereszMaliną..

PrzyjacielNowakowskiejbezwahaniawyjąłzportfelaplikbanknotówipodał-go
kapitanowi.Tenbyłzbytzaskoczony,bycośodpowiedzieć,czychoćbyprzeliczyć
pieniądze.Machinalniewsunąłjedokieszeniisięgnąłpokieliszekzkoniakiem.Mial
właśniezamiarwypićjednymhaustemalkohol,kiedydelikatnieprzytrzymałagozarękę
Witwicka.

—Gdzietwojezasady?—szepnęłacicho.—Przecieżprzewiezieszmniechybadzisiaj
swoimnowymwozem?

41

Kropelkakoniakumuniezaszkodzi—zaoponowałRosiecki.

-Monikamajednakrację—bąknąłStępień,odstawiająckieliszek.—Najpierw
doprowadźmysprawędokońca.Prawdęmówiącchciałbymjaknajszybciejusiąśćza
kierownicątegorenaulta…

-Nowięcnacoczekamy?—podchwyciłaWitwicka.—Jedźmywreszcieobejrzećnowy
samochódAndrzeja!

NiespełnadwadzieściaminutpóźniejvolkswagenprzyjacielaNowakowskiejzatrzymał
sięprzedwarsztatembraciZatwarskich.

Jedenzwłaścicielikrzątałsięwłaśniekołostojącegonapodwórku,jaskrawoczerwonego
renaultaozgrabnej,sportowejsylwetce.

—Dobrze,żejużpaństwojesteście!—-zwyraźnymzadowoleniempowitałprzybyłych.
—Samochodzikwyszykowaliśmytak,żeinowylepiejbyniewyglądał.Tylkowsiadaći
wdrogę!

-Mogępanazapewnić,panieLucku,że^Andrzejoniczyminnymniemarzy!—
roześmiał

sięRosiecki.—ZabieradziewczynęijedziewPolskę!

—Czyzechcepanwypróbowaćmaszynę?—zaproponowałStępniowiZatwarski,choćz
jegominywynikało,żeczynitojedynieprzezgrzeczność—WprawdziepanStefanjużją
sprawdzał,aon,żetakpowiem,jestczłowiekiemzbranży,ale…

—Szkodaczasu!—kapitanuznał,żelepiejniekorzystaćzpropozycji.—Wkońcudo
kogośtrzebamiećodrobinęzaufania…

background image

167

-—Niepożałujesz!—Rosieckiprzyjaźniepoklepałofceraporamieniu.—Dawajforsę
panuLuckowi,podpisujpapier,żekupiłeśwóz,ijużnasniema!

WitwickaiNowakowskazostałyprzysamochodzie,amężczyźniruszylidowarsztatu.W
samymjegokońcu,podniewielkimokienkiemnaprzeciwkowejścia,stałomocno
sfatygowanebiurko,naktórymwalałysięrozmaitenarzędzia.Podeszlitam,Zatwarski
niedbałymruchemodgarnąłwszystkieczęścizblatu,aStępień,nieczekającna
dodatkowązachętę,sięgnąłpopieniądze.

Właścicielwarsztatuskrupulatnieprzeliczyłbanknoty,zwyraźnąprzyjemnością
wygładzająckażdyznich.Dopierokiedygotówkazniknęławprzyśrubowanejdoblatu
biurkametalowejkasetce,podałkapitanowidowódrejestracyjnyrenaultainiecowymiętą,
zapisanąmaszynowympismemkartkępapieruzjakimśpodpisem.

—Kwotęidatęnaumowieuzupełni’panwedługwłasnegouznania—wyjaśnił,widząc
zdziwionąminęofcera.—Podpis

poprzedniegowłaścicielasamochodujestprawieautentyczny,awkażdymrazieniktnie
powiniengokwestionować.

—Stefanwspominałmi,żeprzerejestrowywa-niewozubyłobyraczejniewskazane…

—Bezprzesady—żachnąłsięZatwarski.—Jeślipanchce,mogępanaskontaktowaćz
pewnądziewczynązWydziałuKomunikacji,którazałatwiwszystkoodręki.

—Chętnieskorzystam.

41

—Umówiępanawprzyszłymtygodniu—obiecałwłaścicielwarsztatu.—Wcześniej,
niestety,niebędęmiałokazji.

—Tydzieńzwłokiniegraroli.Sprawaniejestprzecieżażtakpilna.

—Innymisłowyzsamochodemwszystkogra—podsumowałRosiecki.—Pozostałado
załatwieniajeszczetylkomaleńka

formalność.

—Jakaznowuformalność?—StępieńspojrzałpytająconaprzyjacielaNowakowskiej.—
Czyżbyśmycośprzeoczyli?

—Przyjaźńprzyjaźnią,ainteresyinteresami—odparłtamtenzpozornąbeztroską.—Ty
maszwózzapółmiliona,ajamuszępomyślećojakiejśgwarancji,żewywiążeszsiędo
końcazumowy…

—Całkiemsłusznauwaga.

—Miłomi,żetorozumiesz.

—Przychodzicidogłowyjakiśpomysł?

—Chybanawetnienajgorszy.Podpiszeszoświadczenie,zecipożyczyłempięćsettysięcy,
apanLucekbędzieświadkiem.Gdybycośniewyszłoztamtąsprawą,zwróciszrenaultai
pokrzyku.

background image

—Tobrzmizupełniesensownie.PoprosimypanaLuckaopapier,atypodyktujesztekst
oświadczenia.

Okazałosięjednak,żedokumentjużzawczasuzostałprzygotowany.Kapitanmachinalnie
przeczytałtrzylinijkinapisanenamaszynieibezwahaniapodpisał.Obokzłożyłswój
podpisZatwarski.PrzyjacielNowakowskiejniedbałymruchem

background image

169

schowałoświadczeniedokieszeniimężczyźnipodalisobieręcenapożegnanie.

Witwickazwyraźnąprzyjemnościrozparłasięnaprzednimsiedzeniurenaulta.

—Gdziejedziemy?zagadnęłaofcera,opierającgłowęnajegoramieniu.

Dokądtylkozechcesz—zadeklarowałsięszarmancko.—Czekamnatwojerozkazy!

-MożeodwiedzilibyśmyLeszkaMaliszewskiego?

-Jeślitylkosprawicitoprzyjemność-zgodziłsięStępień.—Agdzieonmieszka?

-Terazpowinienbyćwwilliswegostarego,wDziekanowic…

Renaultnadspodziewaniedobrzetrzymałsięszosy:reagowałbłyskawiczniena
najmniejszynawetruchkierownicaczydociśnięciepedaługazu.Prowadzeniewozu
sprawiałoStępniowitakąprzyjemność,żenawetniezauważył,kiedydojechalina
miejsce.Kapitanniebezżaluprzyhamowałprzedokazałąbramą.Wysiedliiprzezspory
ogródruszyliwkierunkudrzwiwejściowychlśniącegonowymtynkiembudynku.

-Wyglądanato,żeuLeszkajestMirek—

■MUjważyłaWitwicka,pokazującofcerowizapar-kowa7iegowogrodziebiałego

peugeota.—Trochędziwne,boMaliszewskinigdyniezapraszałdoSiebieLewickiego…

PodeszlidowejściaiStępieńzdecydowanienacisnąłdzwonek,aleniewywołałotożadnej
reakcjizestronydomowników.

Stwierdziwszy,żedrzwisązamkniętenaklucz,kapitanponowniezadzwo

170

nil.NiestetyitymrazembezskutkuMiałwłaśniezamiardaćzawygranąizaproponować
swojejtowarzyszcekrótkispacerwstronępobliskiegoKampinosu,kiedyspostrzegł
wyłaniającychsięzzaroguwilliLeszkaMaliszewskiegoiJoannęMalinę.

Coza-niespodzianka!-wesołozawołałnapowitaniegospodarz.—Gośćwdom,Bógw
dom…

Nieprzeszkadzamy?—Nawszelkiwypadekwołałupewnićsięofcer.—Właśnie
próbowałemnowywóziMonikawpadłanapomysł,żebycizłożyćwizytę.

—-Tobardzomiłozwaszejstrony—powtórzyłMaliszewski.—Aprzyokazjijako
pierwsiusłyszycienowinę.

—Coś-przyjemnego?

—Dlamnieowszem.Aśkazostawałategostaregosatvraiuciekładomnie’

-Mą-^radziewczyna’-Witwickazeszczerąaprobatąklasnęławdłonie.Najejmiejscu
jużbymtodawnozrobiła.Mirekjużwieotwojejdecyzji?-zainteresowałasię.

background image

StaryosiołpojechałzsamegoranadoOżarowawykłócaćsięojakieśnasiona—
mruknęłaniechętnieJoanna.—Wróciwieczorem,tosobieprzeczytakartkę,którąmu
zostawiłamnałóżku…

—Myślisz,żedacispokój?

Wraziec^egoosobiściewybijęmuzgłowyAśkę!—odparłwzastępstwieprzyjaciółki
Maliszewski,buńczuczniepotrząsającpięścią.

—AnarazieniemacoprzejmowaćsięLewickim.Lepiejpodskoczmydojakiejśknajpy
naprzyzwoityobiad—zaproponował.

background image

42

—Możedo„Lina’”?Wprawdziestądtokawałdrogi,alerybkidajątamnienajgorsze…

—Czemunie?

■Notojedziemy…Aha!—przypomniafsobiegospodarz.—Pókicomamjeszcze
sprawędoAndrzeja—ściszyłniecogłos.—Niewypróbowałbyś,bracie,nowegowozu
natrochędłuższejtrasie?

—Chciałbyś,żebymcicośzałatwił?—domyśliłsięStępień.

—Owszem—przytaknąłszczerzeMaliszewski:—Niebędęmiałjednakżadnych
pretensji,jeśliodmówisz,jakożesprawajestodrobinękłopotliwa…

—Walprostozmostuocochodzi.

-—Widzisz,jutropowinienemsięspotkaćzniejakimWalteremFischeremiodebraćod
niegoprzesyłkę.

—Nierozumiem,wczymproblem?

—FacetniechcedygowaćzWiedniadoWarszawy.

—Tylkodokąd?

—DoSzklarskiejPoręby.

—Ładnamiejscowość,alecholerniedaleko.

—Sambympojechał,tylkożejutrosąimieninymojegostarego.Umawiającsię
listownie,naśmierćotymzapomniałem,achybarozumiesz,żeniebiorącudziałuw
rodzinnymspędziezrobiłbymstaruszkowiprzykrość.

—Mógłbycinaprzykładprzykręcićkranik?

—Prawdępowiedziawszy,toteż;..

—MógłbyśnajedendzieńzabraćMonikęwgóry—wtrąciłasięMalina,mrużąc
szelmowskooko.

42

—Gdybyśzechciałpojechać,odpaliłbymcipięć,no,powiedzmysześćpatykówjako
zwrotponiesionychkosztów—dorzucił

zachęcającogospodarz—Oczywiścierozumiem,żetoniejestdlaciebieinteres,ale
przecieżchybażadenznastaktegonietraktuje…

—Chętniezobaczyłabymgóryotejporzeroku—

nieoczekiwaniepoparłaMaliszewskiegoWitwicka.—Moglibyśmyzostaćw

Szklarskiejprzezkilkadni…

background image

—Przegłosowaliściemnie—ustąpiłofcer.—Niestetyjednakwniedzielęmuszębyćz
powrotemwWarszawie.WujekzałatwiamirobotęwCentrumimiałbymkrzywekluchy,
gdybymwyjechałgdzieśnadłużej.

—Znaczy,że“umowastoi?—ucieszyłsięgospodarz.—Zarazdamcilistdotego
Austriakaiadrespensjonatu,wktórymsięzatrzyma.

—Tylkobądźcieuprzejmizałatwićwszystkonajednejnodze—ponagliłamężczyzn
Monika—bojużmikiszkimarszagrają,apozatymmuszęmiećtrochęczasuna
przygotowaniadowyjazdu.

—ZFischeremjestemumówionynasiedemnastą,wiecwystarczy,jeśliruszyciejutroz
samegorana.

—Coto,tonie!—gwałtowniezaprotestowałaWitwicka.—Zapomnieliściejuż,żemam
ochotęchoćb^zdalekapopatrzećnagórv?

—Chceszgonićchłopakatakiszmatdrogiponocy?—Maliszewskizniedowierzaniem
chwyciłsięzagłowę.—WdodatkuAndrzejniezdążyłprzecieżjeszczepoznaćnowego
wozu…

background image

173

Jagorloniczegoniezmuszam!—Nadąsałasięniczymrozkapryszonedziecko—
Grzeczniepoprosiłam,adecyzjanależywyłączniedopanaStępnia.

-ŻyczenieMonikijestdlamnierozkazem!—oświadczyłkapitan.Dla’niejpoleciałbym
nawetnaksiężyc!

—Czyżbycośpanuniepasowało,doktorze?—Stefańskispojrzałpytająconabrodatego
lekarza,któryrazporazkręciłzniedowierzaniemgłową,pochylającsięniskonadstołem
sekcyjnym.—Przecież-przyczynazgonuniepowinnachybabudzićżadnych
wątpliwości?

Obawiamsię,żebedęmusiałpanasmartwić

-odparłdoktorpochwilinamysłu.—Tominie

wyglądanawypadekdrogowy.

—Aśladybieżnikanaskórzedenata?—zdziwiłsięporucznik.

—MoimzdaniemZabawiecjużnieżył,kiedypojegocieleprzejechałsamochód.

Jestpantegopewien?

—Zdecydowanawiększośćobrażeńniemacharakteruprzyżyciowego.Cowięcej,daję
głowę,żeciałobyłoprzenoszonewjakiśczaspośmierci.

—Wobectego.,wjakisposóbzginąłZabawiec?

—Wolałbymsięjeszczeskonsultowaćzkolegami,aleistniejespore
prawdopodobieństwo,że

43

przyczynąśmiercibyłosilneuderzeniewokuliijkrtani.

—Sugerujepan,żektośzabiłZabawca,anastępniedlazatarciaśladówprzejechałponim
ciężarówką?

—Jajestemodstwierdzaniafaktów,anieodsugestii—obruszyłsielekarz.—
Oczywiście,wtegorodzajuprzypadkach”zawszeistniejeryzykobłędu,niemniejjeszcze
razpowtarzam,żedenatniezginąłpodkołamisamochodu.

—Czyuderzenie,októrympanwspominał,zostałozadaneręką,czyteżraczej,jakimś
narzędziem—Tomusiałobyćcośwmiaręelastycznego,ostosunkowomałejpowierzchni
iniemająceżadnychostrychkrawędzi.Kantdłonimógłbyewentualniepasować.

—Októrejnastąpiłzgon?

—Mniejwięcejmiędzydwudziestątrzeciąapółnocą.

—Akiedypańskimzdaniempozwłokachprzejechałaciężarówka—Czyniezawielepan
odemniewymaga?—roześmiałsiegorzkodoktor.—Myślę,żewgręwchodzijakaś
godzinaodchwiliśmierciZabawca,aletoniemusiałobyćdokładnietak,jakmówię…

background image

OfcerspędziłwZakładzieMedycynySądowejprzeszłodwiegodziny,nieuważałjednak
tegoczasuzastracony.Informacjeuzyskanepodczassekcjimogłymiećogromne
znaczeniedlaśledztwa.Wkońcuszczerzepodziękowałlekarzowiiruszyłdowyjścia.

background image

175

Przedpowrotemdokomendypostanowiłzajrzećdoszpitala,doktóregoostatniejnocy
przewiezionoPozorskiego.Namiejscuokazałosię,żewczorajszebardzopesymistyczne
wieściostaniezdrowiakolegibyłynaszczęścieznacznieprzesadzone.Chorążyodzyskał

przytomnośćiwedługsłówordynatoraoddziałujegożyciuniezagrażałojużwiększe
niebezpieczeństwo.Wprawdziepacjentnieczuł

sięjeszczenajlepiej,alelekarzebezwiększychoporówzaprowadziliporucznikado
zajmowanejprzezPozorskiegoizolatki.

—Dałemsiępodejśćjaknowicjusz.-—Chorążypowitałkolegębladymuśmiechem,
dotykającznaczącoobandażowanejgłowy.—

Myślałem,żesampotrafęupilnowaćZabawca,chociażłobuzwystawiłdowiatrudwóch
wywiadowców.Imamzaswoje!Cogorszagdzieśnawysokichszczeblachuznali,że
spapraliśmysprawęichłopakipułkownikaKuglarzapomałuzaczynająprzejmować
śledztwo.—Skinąłnasiedzącegoprzyłóżkuniepozornegoblondynawnarzuconymna
garniturbiałymfartuchu.—KapitanJodeckiprzemaglo-wałmnietak,żeczujęsię,jakby
mniektośpodłączyłnastałepodwariograf.

—Widzę,że„konkurencja”niepróżnuje—roześmiałsięStefański.—Nocóż,skorotak,
tojajużniebędęcięmęczył…

—WracapanzsekcjizwłokZabawca?—domyślniezapytałJodecki,podając
porucznikowirękęnapowitanie.—Możnawiedzieć,jakabyłaprzyczynazgonu?

—Zdaniemlekarzadenatnajprawdopodobniej

176

otrzymałcioskaratewszyję,apóźniejzwłokipodrzucononaGwiaździstąiprzejechano
ponichciężarówką.

—Nawetsprytniepomyślane—przyznałkapitan.—Mniejdoświadczonylekarzmógłby
sięnabraćnatęsztuczkę.

—Małobrakowało,żebyściemielidzisiajdwiesekcje—mruknąłponuroPozorski.—
PrzecieżpodobnoimniezataszczylinaGwiaździstą…

—KiedyzłapiemyzabójcęZabawca,,będzieszmumusiałpodziękować—zażartował
Stefański.—’Wkońcudarowałciżycie!

—Amniesięzdaje,żeniezrobiłtegobezpowodu—zauważyłsceptycznieJodecki.—
Możewynikioględzintamtegoterenuiekspertyzaprzedmiotówznalezionychprzy
Zabawcurzucątrochęświatłanacałąsprawę…Alenanasjuż

•czas—dyskretniespojrzałnazegarek.—PułkownikKuglarzzarządziłnadwunastą
naradęzudziałemprzedstawicielimilicji,amójszefjestprzesadniepunktualny.

Mimopośpiechuofcerowiezdążylinanaradędosłowniewostatniejchwili.Wgabinecie
pułkownikaKuglarzapozamajoremPytelą,porucznikiem.Mazurkiemibiorącymjuż

background image

udziałwpoprzednimspotkaniupułkownikiemwlotniczymmundurzesiedziałojeszcze
dwóchubranychpocywilnemumężczyzn.Stefańskiniewidziałprzedtemżadnegoznich
imógłsiętylkodomyślić,żesątopodwładnipułkownika.

—Zapewne,towarzysze,zauważyliście,żebrakujewśródnaskapitanaStępnia—zagaił
Kug-

12—Przystanek

larz.—Musiałonniestetyzostać,jaktosięmówi,napierwszejlinii…Takczyinaczej
spróbujemyporadzićsobiebezniego,zwłaszczażeomówienieniektórychaspektów
sprawyzabójstwaJerzegoSuciewskiegowydajemisiedośćistotne.

—Terazjużmamydwazabójstwa-wtrąciłPytela.—Nielicząctuzinainnych,
wykrytychniejakoprzyokazjiprzestępstw…

—Przedewszystkimudałosięnamustalić—ciągnąłdalejpułkownik--żesynprofesora
zginąłnajprawdopodobniejwewłasnympokoju.Świadczyłybyotymślaclykrwitej
samejgrupyC9denatanadywanieijednymzwiszącychnaścianiesztyletów.Zwłokaw
ujawnieniutychśladówniepozostałaniestetybezwpływunatokśledztwaiteraztrzeba
będzienadrobićstraconyczas…

—Muszęsamokrytycznieprzyznać,żenienaj-^lepiejprzeprowadziliśmyoględziny
pokojuJerzegoSuciewskiegowestchną!major.

—Przykreto,,aleznowusprawdziłasięstarazasada,żeconagle,topodiable…Takczy
inaczej,losjuż.pokarałdwóchmoichorłów.Jedenleżywszpitalu,drugimarozbitą
głowę,proponujęwięcuznaćtematnieudanychoględzinzazamknięty.

-Zwłaszczażemożemysięprzecieżpochwalićpewnymiosiągnięciami—bąknął
nieśmiałoMazurek,najwyraźniejzmieszanywypowiedziąprza-łożonego.

—Nieprzeczę—przytaknąłPytela.—Nasieksperciustalili,żepodeszwybutów
ZabawcaniemalidealniepasujądośladówzabezpieczonychwLaskuBielańskim.

178

—TojużjestcoszuznaniemwtrąciłKuglarz.--Przynajmniejmamybezpośrednidowód
związkuobuzabójstw.TylkoczywłaśnieZabawiecpchnąłsztyletemmłodego
Suciewskiego?

—Wgręmożejeszczewchodzićtajemniczyosobnik,któryprzyjechałpoZabawcado
Zatwaru-chywnocyzsobotynaniedzielę—

pokręciłgłowąStefański.Niezależniejednakodtego,którązwersjiprzyjmiemy,wyłania
siępewnawątpliwość…

Czyżbyściemieli,towarzysze,jakieśkłopotyz.czasem?—domyślniepodchwycił
pułkownik

Owszem—przyznałmajorciężkowzdychając.JerzySuciewskizostałzabitypomiędzy
dwudziestątrzeciątrzydzieściadwudziestą

czwartątrzydzieści.PrzedpółnocąZabawiecwyszedłodZatwaruchy,spotkałsięze
wspólnikiemipojechał,żebydokonaćzabójstwaalbousunąćzwłokizmieszkania

background image

profesora.TakczyinaczejciałomogłozostaćpodrzuconewLaskuBielańskimnie
wcześniejniżokołopółnocyTymczasemmiędzydwudziestątrzeciątrzydzieściwsobotę
apiątąwniedzielęzpętliprzyGwiaździstejnieodjeżdża

.żadenautobus!ProwadzącenaGwiaździstąśladyZabawcawskazywałyby,żewsiadałon
tamwłaśniedoautobusu.Rozumująclogicznie,należałobyprzesunąćmoment
pozostawieniazwłokwlaskuconajmniejoczteryipółgodziny,trudnojednaksobiewyo-
brazić,bypodróżładązCzarnieckiegonaPodleśnątrwałaażtyleczasu.—Myślę,
towarzysze,żepowinniściesobiedaro44

waćtenprzystanekprzyGwiaździstej—wtrąciłsięmilczącydotejporypułkownikw
lotniczymmundurze.—Naszymi

przeciwnikaminajwyraźniejniesątuzinkowiprzestępcy.Znającniektórerutynowe
działaniaaparatuśledczego,moglionipoprostuspreparowaćfałszywyślad…

•—Zwłaszczażemielidoswojejdyspozycjisamochód—zrozmachemstuknąłsięw
czołoStefański.—Zabawiecpomaszerowałnaprzystanekistamtądwspólnikzabrałgo
dołady!

—ZatakąwersjąprzemawiałobyrównieżupozorowaniewypadkudrogowegoZabawcai
pozos^tawienieobokrannegoPozorskiego

—zauważyłPytela.—NiespełnapięćmetrówodzwłokZabawcanasichłopcyznaleźli
rurkęzjegoodciskamipalców.ByłynaniejśladykrwitejsamejgrupycoPozorskiegoi
włosy…

—Dostarczonowięcnamdowodu,wskazującegonaZabawcajakonatego,ktoogłuszył
chorążego—zamyśliłsięKuglarz.—

Nauczonydotychczasowymdoświadczeniemwolałbymjednakzachowaćostrożnośćw
formułowaniuwniosków…Jestzresztąjeszczejedenfakt,októrymniczdążyłem
poinformowaćtowarzyszy—dodał,odrobinęzniżającglos.—Dzisiajranowpokoju
JerzegoSuciewskiegoznalezionoskrawekbłonyfotografcznej.Nasiekspercinie
zakończylijeszczebadań,awtakichsytuacjachzawszeistniejeryzykoomyłki,niemniej
jużwtejchwilimożnapowiedzieć,żeznaleziskowyglądanakawałekmikroflmu
produkowanegowwiadomymceluprzezjednązzachodnioniemieckichfrm.

Powypowiedzipułkownikawgabineciezapanowałomilczenie.Dlawszystkichstałosię
jasne,żesprawanabrałaobecniezupełnieinnegoznaczenia.MazurekiStefańskiwlepili
wzrokwPy-telę,czekającnajegoreakcję.Tenzwyraźnymzakłopotaniempotarłkilka
razymocnoprzerzedzonączuprynę,wreszciezdecydowałsięodezwać.

—Rozumiem,żetoprzesądza,ktobędziedalejprowadziłśledztwo—zaczął,starannie
dobierającsłowa.—Ale,jakjużwspomniałemnawstępienaszegospotkania,oprócz
sprawyzasadniczejmamytutajdoczynieniazcałymwachlarzemmniejlubbardziej
związanychzniąprzestępstw.Pozwolęsobierównieżprzypomnieć,żedwóchmoichludzi
przypłaciłozdrowiemswojedotychczasowezaangażowanie…Wtejsytuacjicałkowite
odsunięcienaszegowydziałuoddalszegośledztwa…

—•Ktomówiojakimkolwiekodsunięciu?—Kuglarzprzerwałześmiechemmajorowi.
—Uważam,żedalszawspółpracaopłacisięobydwustronom.Pewnejzmianieulegną

background image

tylkonaszerole.Terazmystaniemysięgospodarzamisprawy,awydalejbędziecierobili
swoje.

—Tojużlepiej!—Pytelaodetchnąłzwyraźnąulgą.—Odczegozaczynamy?

—NaszaekipapojedziedomieszkaniaZabawcaiprzetrząśnieokolicę,gdziezostał
ogłuszonyPozorski,wyposzukacieciężarówki…

—Tylkopatrzeć,jakwpadniewnaszeręce—odparłmajorzprzekonaniem.—Godzinę
temuzgłosiłsiędożoliborskiejkomendykierowcaz„Transbudu”,któremuzginąłstarz
przyczepą.

background image

181

lBlł

Oczywiściemożetobyćjedyniezbiegokoliczności,alenawszelkiwypadekpoleciłem
przywieźćdonastegoobywatela.

—Myślę,żetowarzyszeStefańskiiJodeckinajchętniejprzeprowadzilibytęrozmowę
wspólnie?

PóźniejmoglibysiewłączyćdooględzinwŁomiankach…Miejmynadzieję,żewtym
czasiektóryśzpatroliodnajdzieciężarówkę…

—Acozemną?—nieśmiałoprzypomniałosobieMazurek.—Czytowarzyszemacie
dlamniejakieśzaJanie?

—Wyidźcielepiejdodomu.—Kuglarzwskazałznacząconaobandażowanągłowę
porucznika.—Lekarzdałwamchyba

zwolnienie?

-Owszem—

przyznałniechętnieMazurek.—Całedziewięćdni…Tylkożejachciałbym…

-;Żadneale!—uciąłostroPytela.—Jużwczorajcipowiedziałem,cootymmyślę.
Wyzdrowiejesz,toznajdziet>iędlaciebierobota,aterazmarszdołóżka!

Naradadobiegłakońcaiwszyscyobecniruszylizmiejsc.ChwilepóźniejStefańskii
Jodeckispostrzeglinakorytarzunerwowospacerującegoblondyna.Nawidokofcerów
przystanąłniezdecydowanie,jakgdybyniebardzowiedział,cozsobązrobić.

■PanMikołajCiećwierz?—zapytałdomyślniekapitan.

—Tak,toja—wyjąkałstrachliwiekierowca.—Kazalimi,wiecczekam…

WeszlidopokojuJodeckiegoiCiećwierzusiadł

background image

182

posłusznienawskazanymmukrzisicStefańskiprzyjaznymgestemwyciągnąłdo
wezwanego

na.cz-k

esportów,aletamtenzdecydowaniepotrząsnąłgłowąnaznak.żenie

pali.

—-Przezmyślminawetnieprzeszło,.’

■ktośniożesiępołaszczyćnategograta—wyznałzrozbrajającąszczerością,nie
czekając

napytania.—Niematvgodnia,żebymznimniebyłwwarsztacie.Jakniehamulce,to
sprzęgło,jaknieprzepały,toresorsięurwie,itakwkołoMacieju!

Niechpannajpierwpowie,cotozawóz—przerwałłagodniekapitan.—Wkońcu
musimygojakośzidentyfkować…

—Zwykły,szarozielonystar,tyleżezprzyczepą.Szoferkęmatrochęjaśniejszą,alepoza
tymnieróżnisięniczymodsetekinnychtegotypuwozów

Gdziegopanzostawił?

—NaLektykarskiejWidzipan,odwiozłemwłaśnieładunekdoNowegoDworui
wróciłempusto.Byłajużósma,amożeipóźniej,więcniepojechałemdobazy,tylko
prostopodchałupędziewczyny.Zadwatygodniemamyślub,więcsampanrozumie,jak
tojest…

Zabezpieczyłpanwóz?

—Nibygopozamykałem,aleprawdamówiącszoferkękażdydzieciakbylegwoździem
otworzy!Kluczykimamdotejporyprzysobie

—Skwapliwiesięgnąłdokieszeni,jakgdybychciałdodatkowoudokumentowaćswoje
ałowa.—Cóżztego,skororano’postarzeniebyłonawetśladu.

background image

44

—Niesłyszałpan,jaksięktośdoniegodobierał?

*—Nicanic…Boże,gdybymmógłprzewidzieć,żetaksiętoskończy’

—Napytałpansobiebiedy—zauważyłzewspółczuciemkapitan.—Namzresztąteż…

—Aczytoprawdaztymwypadkiem?—nieśmiałozagadnąłCiećwierz.

—Jakimznowuwypadkiem?-—Jodeckiudałzdziwienie

—WkomendzienaŻoUborzumówilimi,żemojąciężarówkąktośrozjechał
przechodnia…

-—Czyakuratpańską,tosiejeszczeokaże—kapitanuznał,żelepiejniewtajemniczać
kierowcywszczegółyśłe’ztwa.—Mamnadzieję,żeniebędziemyzbytdługoczekalina
wyjaśnienia.Wkońcustartonicigławstogusiana.

Ofcerchciałwłaśniezadaćkolejnepytanie,kiedynabiurkucichozaterkotałbrzęczyk
telefonu.Jodeckiniecierpliwiepodniósł

słuchawkę,jednakwchwilępóźniejbezsłowaoddałjąStefańskiemu.Tenrównieżwiele
niemówił,zatowysłuchawszyinformacjizatarłręceznieukrywanymzadowoleniem.

—Mamyciężarówkę!—oznajmiłkapitanowi.—PatrolznalazłjąnaPułkowej.

Poniespełnadwóchkwadransachbylijużnamiejscu.Zgodniezwcześniejszym
porozumieniemwokółszarozielonejciężarówkikrzątałasięmilicyjnaekipa.Jakzwyklew
takichprzypadkachszczególnezainteresowanietechnikówbudziłyoponyiszoferka
pojazdu…

184

—Topańskiwóz?—upewniłsięStefański,spoglądającpytająconaCiećwierza.

—Bankowo!—potwierdziłtamtenbezwahania.—Niemyślałem,żetakszybkopanom
pójdzie—dodatnapołyzwdzięcznością,napołyzpodziwem.—Serdecznedzięki!*

—Zpodziękowaniaminiechpanlepiejtrochępoczeka—roześmiałsięporucznik.—
Nasiekspercistorazyobejrząkażdąśrubkęwpańskimstarze,zanimpozwoląsiępanudo
niegodotknąć.

—Iletopotrwa?

—Przynajmniejzedwadni.

—Orany!—Kierowcaażzłapałsięzagłowę.—Tyleprzestoju?Naszoddziałitak
ledwowyrabiaplanprzewozu,atutakanawalanka!

—Nicnatonieporadzę.—Stefańskibezradnierozłożyłręce.—Mymamydo
rozwiązaniaznaczniepoważniejszeproblemyniżnawalonyplanprzewoź.…

Ciećwierzbyłniepocieszony,aleofcerowieprzestalisienimzajmować.Jodeckiruszył
wzdłużkrawężnikalustrującotoczenieciężarówkibacznymspojrzeniem,aporucznik

background image

podszedłszydostarazacząłniezwykleuważnieoglądaćprotcktory.Mimowolistanął

muprzedoczamiobrazstołusekcyjnego.Skojarzeniebvłotaksilne,żezałożyłbysięz
każdym,iżwłaśnietąciężarówkąprzejechanopozwłokachZabawca.Miałwłaśnie
zamiarpowiedziećoswoimspostrzeżeniuzbliżającemusiędoszoferkikaoitanowiizrobił
krokwjegostronę,kiedyJodeckiskoczyłniczymwyrzu

45

eonyzkatapultyibezceremonialnieszarpnąłporucznikazaramię.

—Niechpanuważa!—huknąłzezłością.—~Niewielebrakowało,•&zadeptałbypan
ślady!

Stefańskiodruchowospojrzałpodnogi.Wtymmiejscuprzykttawężnikubyłobłotniste
klepisko.Poniżejstopniaprzydrzwiachdoszoferkiwidniałnaziemijakiśniewyraźny
odciskobcasa.

—Mamnadzieję,żeniejesttowizytówkażadnegoztechnikówbąknął,usiłującukryć
zmieszanie.

-Jużpytałem--odparłJodecki.

■Żadenznichniekręciłsięjeszczeodtejstrony…Aha!—-dorzucił,jakgdyby
mimochodem.—

Wpańskimimieniukazałemzrobićodlew.

—Bardzosłusznie,’aletakmiędzynami,toszczerzewątpię,czydalekozajedziemyz
odciskiemkawałkaobcasa.

—Lepszyrydzniżnic—zauważyłkapitan.—Zresztąmożeznajdziemycośjeszcze…

Tym„czymś”okazałsiękwadranspóźniejniedopałekpapierosawszoferce.Ciećwierznie
palił,musiałgowi^czostawićjakiśprzygodnypasażeralboktoś,ktomiałzwiązekż
zabójstwemZabawca..

Zabawiecmieszkałwniewielkiejprzybudówcedoniezbytnowejidośćzaniedbanejwilli
naperyferiachŁomianek.Właścicielka,-

którąokazałasiętegakobietawśrednimwieku,zwyraźnądezaprobatąśledziła
poczynaniaekipyprzetrząsającejpomieszczeniezajmowaneprzezlokatora.Przybyłych
ofcerówpowitałazmieszanymiuczuciami.Najwyraźniejmiałaochotęponarzekaćna
zamie-szaniewywołaneprzezoględziny,tymczasemJodeckisprawiłjejsrogizawód.
ZignorowałzupełniepodążającąwjegostronękobietęizwróciłsiędoZanejki.

—Jestcoś?—zapytałznieukrywanąnadziejąwgłosi-

-Guzikzpętelką!--odparłponuroZanejko.-Jeślinieliczyćdziesięciodolarówki
znalezionejpodłóżkiem,zardzewiałegowytrycha,któregoodwiekówniktchybanie
używał,ifaktu,żektośzupełnieinnymwytrychem•majstrowałniedawnoprzydrzwiach,
możnabypomyśleć,żeniies/kałtutajBoguduchawinienprzeciętnyoby-wate

Trzebaszukaćdalej.Nigdyniewiadomo,cosieje;?czeznajdzie‘

—Najprędzejkilkamyszypodpodłogą,botenkot,cogowidziałemnapodwórku,

background image

wyglądanaokropne:oniedorajdę…

Jodeckiemu“wyraźniepoczerwieniałypoliczki,aStfański,choćbardzociekawdalszego
ciąguodbiegającegoznacznieodprzyjętychzwyczajówmeldunkuporucznikaZanejki,na
wszelkiwypadekodszedłkilkakrokównabokZpozornąobojętnościąrozejrzałsię
dookołaipodchwyciwszypełnezaciekawieniaspojrzeniewłaścicielkiwilli,bez
zastanowieniaruszyłwjejkierunku.

—Zawszemówiłam,żefiemanicgorszegoniżlokator—zaczęłagłodno,widząc,ze
nareszcie

187

background image

45

—Wspominająpani,żeZabawiecprzyjmował

usiebieznajome.

—Zakażdymrazemprzyprowadzałinną.—Czyktośpo/animigoodwiedza!”

—Chybanie-odparła,alejakośbezspecjalnegoprzekonania.—Chociażzdrugiej
stronypotakimmożnasięwszystkiegospodziewać

WracajączŁomianekobajofcerowiebyliwnienajlepszychhumorach.Najwyraźniejo
dobrychkilkagodzinzostaliwyprzedzeniprzeznieznanegoprzeciwnika.Zdążylisięjuż
zorientować,żetamtendziałazżelaznąkonsekwencją,acoważniejszeniezwykleszybko.
ZlikwidowałZabawca,zanimwładześledczezdołałygozatrzymać,inatychmiastusunął
wszystkiedowodymogąceświadczyćoprzestępczejdziałalnościdenata,którez
pewnościąznajdowałysięwjegomieszkaniu…

.TadącPodleśnąskręciliwjednązprzecznicipokilkuminutowychposzukiwaniach
odnaleźlibudynekopisanyimwcześniejprzezPozorskiego.Naprzeciwkostałydwafatyz
cywilnąrejestracją,aprzyzdezelowanejfurtcejakgdybynigdynicpaliłpapierosa
Mazurek.

—Cotyturobisz,udiabła?—zdziwiłsieStefański.—Przecieżnaszszefipułkownik
Kuglarzkazaliciiśćdołóżka!

—Koledzerozbiligłowę,ajamamspokojnieodpoczywać!—obruszyłsięporucznik.

—ZapominapanodyscypliniezauważyłcierpkoJodecki.—Unastobvłobyniedo
pomyślenia…

—Takwogóletoświętesłowa—Mazurek190

przerwałkapitanowizniewinnymuśmieszkiem.—Aleprzecieżkażdaregułama
wyjątki…Zresztąniechpanlepiejzobaczy,coznaleźliśmywtejruderze—skwapliwie
zmieniłtemat.

Nalewoodwejściabyłaniewielkakomórka,7.którejpowąskiejdrabinieschodziłosię
doniezbytgłębokiejpiwniczki.Dwóchtechnikówklęczałowłaśnieprzyczymśwsamym
rogu.Jodeckipodszedłbliżejispostrzegł,żejesttodośćprymitywnaskrytka,wydrążona
tużprzyziemiwścianiepiwnicy.

—Bvlotamcoś?•-zagadnąłbezspecjalnejnadzi

—„Ajakże!—zzadowoleniemodparłjedenztechników.—Pięćkasetzmikroflmamii
eleganckiaparacikfotografczny

wmontowanywkieszonkoweradyjko.Całypasztetodstawiliśmyzarastdolaboratorium,
aterazpatrzymy,czyniedasięjeszczeczegośwywróżyćztejskrytki…

Stępieńzatrzymałmagnetofon,przewinąłkasetęisprawdził,jaksięnagrałajegorelacjaz

background image

dotychczasowejdziałalności.Uznawszy,żewszystkojestwnajlepszymporządku,wyjął
kasetęischowałdokieszeni.Przezmomentwaha!się,czynieskorzystaćzdomowego
telefonu,szybkojednakdoszedłdowniosku,żeniewartoryzykować.Roz-Bftowęz
pułkownikiemKuglarzemmógł

przecież

background image

47

przeprowadzićzbudkistojącejniedalejniżjakieśtrzystametrówodwilliprofesora.

Wychodziłwłaśniezpokoju,kiedynakorytarzupojawiłasięTaroniowa.

-—Ogazetachznowupanzapomniał!—rzuciłagderliwie.—Wypisz,wymalujdrugi
panJureczek.Storazymogłabymprosić,apannic!

—CzymżenaraziłsiępanitenMolemba?—zapytałześmiechemkapitan.—Przecieżon
niegryzie.

—Niemówiłbypantak,gdybygopanlepiejpoznał—oświadczyłazprzekonaniem.—
Niespotkałamgorszegogburai

zarozumialca.Nosazadziera,żeprzezparęlatbyłnaZachodzie,gdziepracowałjako
zwykływykidajłowjakiejśpodrzędnejknajpie.

—Żadnapracaniehańbi…

—Ato,żewdałsiępopijanemuwbójkęzestudentemzPolitechniki,topies?!Tak
chłopakaurządził,żemusiałoprzyjeżdżaćpogotowie.

—Ocoposzło?

—PodobnostudentwypisywałcośplakatówkąnakioskuMolemby.

—Tutaj,posąsiedzku?

—Ależnie!—zaprzeczyłastanowczo.—OnmiałprzedtembudkękołoPolitechniki…

—Ztakimtypemmożefaktycznielepiejsięniezadawać—przyznałofcer,chcąc
udobruchaćgosposię.—Ategazetyodbioręwponiedziałek.Specjalniezawiążęsobie
supełeknachusteczcedonosa.

—Przydałbysięidrugisupeł,żebypannogiporządniewycierał.—Taroniowa
najwyraźniejpostanowiładzisiajzgłosićwszystkiepretensjepodadresemStępnia.—Na
BożeNarodzenieprałamwszystkiedywany,aterazwyglądają,jakbyleżałyza
przeproszeniemwoborze!

—Coteżpaniopowiada!—zaoponowałkapitan.—DywanwpokojuJurkamógłbyz
pov\o-dzeniemsłużyćjakomaterac—dodał

przypominającsobiestaranniewyczyszczonemiejsce,naktórymujawnionośladykrwi.

—Bomiesiąctemuszorowałamgoarrasem.PanJureczeklubił,żebyuniegobyło
czysto…

—Przedprzyjazdemwujkajużnieprałapanidywanów?

—Musiałabymmiećkońskiezdrowie—odparłazlekkąurazą.—Ajajużswoje
przeżyłam!

Chciałajeszczecośpowiedzieć,alenaparterzeprzydrzwiachzabrzęczałdzwonek.
Prawiebiegiemruszyłaposchodachichwilępóźniejofcerusłyszałszczękotwieranego

background image

przezgosposięzamkaijakzwykleuprzejmygłosmecenasaŚmigielskiego.

■Wracałemwłaśniedosiebie,kiedyprzyszłomidogłowy,żebyzajrzećpodrodzedo
Witolda.

—Profesoraniestetyniema—Taroniowapoinformowałaadwokatazwyraźnymżalem.
—Wielkaszkoda,bo’napewnoucieszyłbysięzwizyty.

—Wtakimraziewpadnępóźniej…

—Bardzoproszę.Profesorobiecał,żewrócinakolację.

—Októrej?

—Przeddziewiątą.

>S—Przystanek

193

—Ciekawe,gdziesiętomójprzyjacielwypucii?

Jamachciałabymwiedzieć-gosposiabezradnie-rozłożyłaręce.—Wogólejakiś
zwariowanytendzień.Najpierwnieprzynieślimleka:późniejcimagicyod-telefonów
przezdwiegodzinyzokłademmajstrowalicośwpokojupanaJureczka,panAndrzej
zapomniałodebraćprasy,awkońcutenstarywariatMolembawsamopołudniezaniki\ał
kioskiczłowieknawetogłoszeńwgaze-ciepoczytaćniemoże…

-Mówipani,żemonterzynarobilibałaganu?—pokręciłgłowąŚmigielski.-Czyżby
zdarzyłasięjakaś-poważniejszaawaria?-

zapytałschodzącegowłaśnieposchodachStępnia.

Szczerzemówiącniemampojęcia-odparłkapitanwymijająco.—Podobnotowujek
zgłaszałjakieśuszkodzenie.

—Zreperowalichociażcotrzeba?

Trochębuczy,wsłuchawce,aledodzwonićsięmożnawszędzie.Wiecchybacośtam
poprawili.

Spróbujęsprawdzićjakośćpracypanówmonterówzapowiedziałżartobliwieadwokat.—
ZatelefonujędoWitoldakołodziewiątejizapytam.Czymaochotęmniedzisiajwidzieć…
Kłaniamsiepaństwu!

OfcerwyszedłzaŚmigielskimnaulicęiniebezzdziwieniaspostrzegł,żewsiadaondo
eleganckiego,choćmożenienajnowszegoforda.

-PopłatnyzawódwestchnąłStępień.—Małokogostaćnatakiwóz.

Uruchomiłswojegorenaultaipodjechałdo

48

budkitelefonicznej.Dochodziłajużgodzinadwudziesta,wykręciłwięcdomowynumer
pułkownikaKuglarza.

background image

-MeldujesięStępień—rzuciłregulaminowo,kiedytylkousłyszałgłosprzełożonego.-
Dziękujęvbinformacje.Umniewszystkowporządku.Zadwiegodzinyjadęna
wycieczkęhandlowądoSzklarskiejPoręby.

—“Uważaj,chłopie,nasiebie—Jasnasprawa…CzyZanejkomiałracje,jeśliihodzio
ostatnieznaleziskowwilliprofesora-Owszem,aletoniejestrozmowanatelefon.

—Korzystajączokazjinagrałemcałąkasetęmoichwrażeńichciałbymjąjakoś
podrzucić.

—Gdzieterazbędziesz?

—NaStołecznej,przyWojskaPolskiego.

ZagodzinęprzyślętamJodeckiego.Znaciesię.więcożadnejpomyłceniemożebyć
mowy…

—Odmeldowu]esię.

—Powodzenia!

KapitanwróciłdorenaultairuszyłwkierunkuStołecznej.Wlusterkumignąłmuprzez
momentjakiśszaryopel,któregoniewidywałuprzednionażadnejzsąsiednichuliczek,
przeszedłjednaknadtymfaktemdoporządku…

Biegunokazałsięniewysokim,szczupłymmężczyznąoskroniachmocnojuż
przyprószonychsiwizną.Naukowieczajmował

niewielkiemieszkan-ikonadrugimpiętrzeGościnniezaprosiłStępniadomaleńkiego
pokoikuipoczęstowałgoherbatą.

195

Żonaicórkadocentazajętebyływłaśniewkuchniprzyrządzaniemjakiejśwymyślnej
potrawy,mężczyźnimogliwięcporozmawiaćbezskrępowania.

—Oilewiem,wCentrumprowadzonesąpracebadawczemające-znaczeniedla
obronnościkraju—przystąpiłodrazudorzeczyofcer.

—Chodzipanuorozwiązaniadoukładówsamosterujących?—upewniłsieBiegun.—
WspólniezprofesoremSuciewskim

opracowujemyprototypnowegoczujnikatermicznego.

—Proszęwybaczyćlaikowi,alenaczympolegaróżnicamiędzynowymrozwiązaniema
stosowanymidotychczas?

—Przedewszystkimjestdwukrotnieczulsze.

—Ktobyłautorempomysłu?

—ProfesorSuciewski.Onopracowałogólnezałożenia.Jaotrzymałemdorozwiązania
szeregproblemówszczegółowych..

—Czylispadłanapanaczarnarobota?

—Możnataktoująć…

—Wjakimstadiumznajdująsiępracenadpro-^jektem?

background image

—Jeśliwszystkodobrzepójdzie,zatrzylubczterymiesiącebędziemyjużmieli
kompletnądokumentacjętechniczną.

—Ileosóbbierzeudziałwbadaniachdotyczącychnowegoczujnika?—zmieniłtemat
Stępień.

_Praktycznierzeczbiorącpołowapracowników

Centrum,ztymżedostępdokompletnychwyników,opróczprofesoraimnie,majeszcze
tylko

■doktorWaligórski.

—Asynprofesora?—zaryzykowałkapitan.—

background image

48

Słyszałem,żeonbardzointeresowałsięprojektem.

—Toprawda—przyznałdocentzwyraźnymzakłopotaniem.—MłodypanSuciewski
częstobywałunaswCentrum,zaglądałdolaboratoriów…

—Przepisychybaniezezwalająnadostęposóbpostronnychdobadańprowadzonychw
waszejplacówce?

—Ztegoteżpowodudoszłodopoważnychzadrażnieńpomiędzyprofesoremadoktorem
Wali-górskim.

—Możezechciałbypantobliżejwyjaśnić?

—Projektrzeczywiściejestwzasadzietajny,aleprofesorprosiłnas,żebyśmypodczas
pracskorzystalizpomocyjegosyna.Był

zdania,żeprzydanamsięlaborantpokilkusemestrachelektroniki,zwłaszczażepan
Jurekodbywałjużunasjakąśpraktykę…

—Panwyraziłzgodę?

—ProfesorSuciewskitoczłowiekodośćapodyktycznymusposobieniu—westchnął
Biegun.—AojegosynumówiłosięjakooprzyszłympracownikuCentrum…

—AcozrobiłWaligórski?

■Najpierwoświadczyłpublicznie,żenieżyczysobie,byobcykręcilisiępojego
laboratorium,apotemzażądałodprofesorapolecenianapiśmie.

—ConatoSuciewski?

—Obecnieszefudaje,żeniedostrzegadoktora.

—Czyztegowynika,żeWaligórskipostawiłnaswoim?

—Niewiadomo,jakibyłbyfnałsporu,ale

197

doktornawymyślałpanuJurkowiodpółgłówkówimłodySuciewskipoprostusieobraził.

—CzyżbyopiniaWaligórskicgoowalorachintelektualnychsynaprofesorawynikała
jedyniezjakichśosobistychanimozji?

—PanJurekdoorłówwistocienienależał—odparłdocentwymijająco.Pocojednak
sięgaćzarazpoepitety?

-—Możemapanrację—zgodziłsięofcer,alejegosympatiapozostałamimowszystko
postroniedoktoraWaligórskicgo.Takczyinaczejbędęchybamusiałsamporozmawiaćz
pańskimkrewkimwspółpracownikiem…

—MieszkanaMarszałkowskiejwtymwieżowcuza„Seiamem”.

background image

•—BardzopanudziękujęStępieńwyciągnąłrękęnapożegnanie.—Sporomipan
pomógł.

—-Nierozumiemtylko,comawspólnegośmierćsynaprofesorazprowadzonymiw
Centrumbadaniami?

Właśniepróbujętowyjaśnić—zbagatelizowałsprawękapitan,Aha,jeszczejedno-
przypomniałsobie,kiedy-gospodarzodprowadzałgododrzwi.Zależałobymi,żeby
nikomupanniewspominałonaszymdzisiejszymspotkaniu.Agdybyprzypadkowo
zobaczyłmniepankiedyśwCentrum,proszęudać,żesięnieznamy…

Przedblokiemofcerspostrzegłspacerującr-owolnymkrokiemJodeckiegoJakgdyby
nigdynicruszyłwkierunkukolegiKiedydzieliłyichtrzylubczterymetry,Jodeckibez
pośpiechuwyciągnął

198

paczkępapierosówiostentacyjniezacząłobmacywaćkieszenie.Kilkasekundpóźniej
Stępieńusłużniepodsunąłmazapalniczkę.

—Nikogopodejrzanegoniewidziałemwpobliżu--szepnąłJodecki—aleostrożność
nigdyniezawadzi.

—Przesłuchajdokładniekasetęiweźpodlupęcaletowarzystwo-równiecichorzucił
Stępień.-MusiszteżpojechaćnaMarszałkowskądodoktoraWaligórskicgozCentrum.
Tochybarównygość,amożecoświedziećoJerzymSuciewskim.

Załatwione.

Notopowodzenia.

—Nawzajem:

Ofcerowierozeszlisiękażdywswojąstronę,zupełniejakprzypadkowiprzechodnie,z
którychjedenniemiałczymprzypalićpapierosa.

UruchamiającrenaultaStępieńbardziejintuicyjnieniżświadomiespojrzałprzezboczną
szybę.Podrugiejstronieulicyspostrzegł

takiegosamegoopla,jakten,któregospotkałgodzinęwcześniejprzybudcetelefonicznej.
Wśrodkuwozumignęłamuczyjaśznajomasylwetka,byłojednakzbytciemno,żeby
rozpoznaćkierowcę…

Witwickapowitałakapitanawkurtceizmaleńkąwalizeczkąwręku.

—Spóźniłeśsię“prawiepiętnaścieminut!—

■rznajmiłakapryśnie,aleroześmianeoczyświad-(ylywymownie,żepodniecają

perspektywanoc-riejjazdy.Czyniktcięnieuczył,żedamanigdyriepowinnaczekaćna
kawalera?

49

—Akademickikwadranszawszedozwolony!—zaoponowałpółżartem,półserio.—No
niezłośćsię,mójkotku!—dodał

background image

pojednawczo.—•Lepiejchodź,zobaczymy,cowartjestnasznowysamochód!

17

Niebyłojeszczesiódmej,kiedyJodeckizapukałdodrzwimieszkaniadoktora
Wałigórskiego.Chwilępóźniejotworzyłmuwysoki,barczystybrunetozmierzwionej
czuprynie.Gospodarzmiałnamy-idłonątwarzibyłjeszczewpidżamie.

—Pandomnie?—zdziwiłsięnawidoklegi-^tymacjikapitana.—Niebardzo
rozumiem,wja-jkiejsprawie…

—Zapewnesłyszałpanośmiercisynaprofe-|soraSuciewskiego—ofcerskwapliwie
wyjaśnił)celswojejwizyty.—Mamnadzieję,żemógłbynampanpomócwwykryciu
zabójcy.

—Wątpię,czyprzydasiępanuto,cowiemosynuprofesora.—Waligórskipokręcił
głowąznietajonymsceptycyzmem,alezapraszającym0

0

1

7

1gestemotworzyłszerzejdrzwi.

—Przeszkodziłempanuwporannejtoalecie?—JzeskruchązauważyłJodecki.

■-Ogromniemiprzykro,chciałemjednakmieć

pewność,żezastanępanawdomuidlategopozwoliłemsobieprzyjśćtakwcześnie.

—Nieszkodzi—zbagatelizowałsprawęgospo

49

darz.—Przynajmniejdostarczyłmipanwymówki,tłumaczącejpanującywmoimdomu
bałagan.

—Możepandokończygolenia,ajatymczasempoczekam?

—Niechpansiądzie—doktorwskazałkapitanowiniewielkipokójpolewejstronieod
wejściadomieszkania.—Toniepotrwadługo…

Waligórskizniknąłwłazience,aofcerzgodniezzaproszeniemruszyłdowskazanego
pokoju.Wzdłużwszystkichścianpiętrzyłysięnapółkachcałestosyksiążeki
zagranicznychczasopism.Podoknemstałomałe,nowoczesnebiureczko,naktórym
Jodeckispostrzegłjakieśporozkładanewykresyiobliczenia.Napierwszyrzutokamożna
byłopoznać,żemieszkatunaukowiec,itowdodatkukawaler.

Nieminęłonawetdziesięćminut,kiedygospodarzwyszedłzłazienki.Byłjużogolonyi
dopinałwłaśnieguzikiprzykoszuli.

-WiadomośćopogrzebiemłodegoSuciewskiegozupełniezaskoczyławszystkichw
Centrum—zacząłnieczekającnapytaniakapitana.—Doczwartkuprofesorutrzymywał
wszystkowtajemnicy,codałonaturalniedodatkowypowóddoróżnegorodzajuplotek.

—Panzdajesięznałzabitego?

background image

—Owszem—przytaknąłWaligórski.—Wzeszłymrokusynprofesorabyłunasna
praktyce,aiostatnioskładałwCentrumbardzoczęstewizyty…

—Wjakimcelu?

—Szeftwierdził,żejegolatoroślpragniepo

201

znaćmiejsceprzyszłejpracy,alemoimzdaniembyłytopoprostujakieśfanaberie
młodegoczłowieka.

-Coma™nnamyśli-Chłopakleniejznałsięnamodzieiaktualnychprzebojachniżna
elektronice—naukowiecwzruszył

lekceważ,coramionami.ZanimprzeszedłemdoCentrum,samprzezjakiśczas
pracowałemnaPolitechniceimuszępanu

powiedzieć,-żenierozumiem,jakimcudemsynal-ekprofesorazdałnajprostszyegzamin’

Rodzicesączasembezkrytyczniwstosunkjadowłasnychdzieci

Szefwidaćwymarzyłsobie,żesynpójdziewjegośladyiweźmiesięzapoważnąpracę
nau—kowąNiektórzykoledzybralitozadobrąmonetę,jsjednaknielubię,kiedyktoś
przychodzidolaboratoriumztranzystoremiwygrywanacałyre-gidatorskoczne
melodyjkiNadokładkędostaliśmyv.‘a^niezlecenienaopracowani’prototypuczujnika
przeznaczonegodocelówwojskowychPrzepisyozabezojeczeniutajemnicynieąmoją
najmocniejsząstroną,niemniejpomyślałem,żeniktobcyniepowinienwtykaćdotego
nosanawetjeślitymkimśjestsyndyrektoraCentrum7

1-—Mapanrację.

—Proszętopowiedziećprofesorowi—zgorycząmruknąłWaligórski—Szefokropnie
mniezbeształi-odtegoczasujestemnaczarnejii;‘eie.

—Chybarzeczywiściebędziemymusieliprzeprowadzićjakąśrozmowęzprofesorem
Suciew-skim—zamyśliłsiękapitan.—Takczyinaczejnie“pokazywałpanjegosynowi
tejczęściprojektu,którejopracowaniepowierzonopanu?

—Chłopakprzezdwamiesiąceomijałmnienakilometr.Dopierowzeszłypiątek
przyszedłdomojegolaboratorium,żebysięnibypogodzić…

Ico?

—Najpierwpróbowałemprzemówićmudorozsądku.Tłumaczyłem,żejeślipragniebrać
udziałwnaszychpracach,tonajpierwmusiuzupełnićswojewiadomościzelektroniki,
porządnieprzyłożyćsiędonaukiitakdalej…

-Posłuchałpana?

Gdzietam!Powiedział,żejestemnudnyizażądał,żebympokazałmuprojekt.Takmnieto
zezłościło,żestraciłempanowanienadsobą—natwarzygospodarzapojawiłosię
wyraźnezażenowanie—Nawymyśłałemsynalkowiszefaiwyrzuciłemgozadrzwi.Z
tegowszystkiegozapomniałnawetoswoimnieodłącznymtranzystorze.Prawdęmówiąc
wpierwszejchwilijarównieżniezauważyłemradyjkaikiedyprzybiegłaponiepani
Marzenkf,zapewniłemją,zechłopakowimusiałosięcośpokręcić.

background image

Cozrobiłpanzaparatem?-Ofcernagleprzypomniałsobieozawartościodnalezionej
poprzedniegodniaskrytki—Oddałgopan?

—Niestety,niemiałemjeszczeokazji—przyznałnaukowieczeszczerąskruchą.-—
Tranzystorznalazłemdopieropowyjściu

-ekretarkiszefa.Byłomigłupioipostanowiłempodrzucićgokiedyśprzyokazjido
gabinetuprofesora.Wostatnimtygodniuszefanirazunieprosiłmniedosiebie,

50

background image

202

więcradiodalejleżywmojejszafcewCentrum.

—Oglądałjepan?

—Wcalesięnimnieinteresowałem.Nawetpanuniepowiem,jakatomarka…

—Wiepanco?—rzuciłsilącsięnaspokójJodecki.—Zabrałempanusporoezasu.więc
żebytojakośwynagrodzić,mógłbymodwieźćpanadspracy.Przyokazjipokazałbymi
pantranzystorJerzegoSuciewskiego…

—Ogromniepanudziękuję!—Waligórskiażzatarłręcezzadowolenia.—DoCentrum
jestodemniekawałdrogi,aminęłajużósma.

Kapitanokazałsi*>nienajgorszym,choćniezawszeżj’jącymwzgodziezprzepisami
drogowymikierów,takżewnispełnadwadzieściaminutpóźniejparkowałjużswegofata
przedbramąCentrumBadawczo-RozwojowegoAutomatycznegoSterowania.

Obajmężczyźniniezatrzymywaniprzeznikogominęliwartownięiweszlidobudynku.

LaboratoriumdoktoraWaligórskiegomieściłosięnaostatnimpiętrze.Naukowiec
otworzyłszafkę,wktórejtrzymałubranieibezspecjalnegozainteresowaniapodał
ofcerowiniewielkiaparattranzystorowy.Jodeckipochwyciłgo,niczymcennązdobycz,i
zaczął

bacznieoglądaćzewszystkichstron.Napierwszyrzutokabyłtozwykłyfłipsnie
najnowszegotypu,alekapitanniepotrzebował

nawettrzydziestusekund,żebyznaleźćsprytniezamaskowanyzbokuskaliobiektyw,az
drugiejstronyradiaprzyciskzwalniającymigawkę.

50

—Cototakiego?—bąknąłzaskoczonyWaligórski.—Czyżbytenbydlakchodziłpo
laboratoriachifotografowałdokumentację?!

—Proszęnikomuniemówićonaszymodkryciu^—twardozaznaczyłofcer.—Dzięki
swoimzasadom,atrochęiprzezprzypadek,pokrzyżowałpanplanyobcegowywiadu.
Moiprzełożenipodziękująpewnopanuznacznieuroczyściejniżja,anaraziemusimysię
pożegnać.Sprawętrzebaprzecieżdoprowadzićdokońca…,

Jodeck”odwiózłradio%ukrytymwewnątrzaparatemfotografcznymdosiebiei
oddawszyjewręceekspertówprawiebiegiemwrócił

doswojegofata.Miałdzisiajwplanieprzeprowadzeniejeszczekilkurozmów,wolałwięc
nietracićczasu.

NapierwszyogieńpostanowiłwziąćbraciZa-twarskich.Przedwarsztatemprzyulicy
Burakowskiejstaływłaśniesyrenastaregotypuizupełnienowaskoda.Obiemiałymocno
pokiereszowanekaroserie,aLucjanZatwarskikończyłwłaśniepertraktacjezjednymz
klientów.Nawidokwysiadającegozsamochodukapitanauśmiechnąłsięzzawodową
uprzejmościąispiesznieruszyłwjegokierunku.

background image

—Mojeuszanowaniedrogiemupanu—powitałofcera.—Czymnaszafrmamożepanu
służyć?Zgaduję,żezrobimymaleńką

blachareczkę?—wskazałdomyślnienabrzydkowgniecionyprzednibłotnikpostronie
kierowcy.—Ailakierekprzydałobysięnowypołożyć,bostaryodpryskuje…Ł

—Wprzyszłościchętnieskorzystamzpańskich

205

usług.-Jodeckisięgnąłskwapliwiepolcgity-mncję.—Aleterazchciałbymzamienićz
panemkilkasłów

—MójBoże,janicnierozumiem…Toznaczy,oczywiście!Natychmiastpanusłużę!—
wybełkotałniezbytskładniewłaścicielwarsztatu,nawetnieusiłującukryćswego
zmieszania.—Wspólnik,tojestbratAntoniwyjechałzainteresamiiterazwszystkona
mojejgłowie—dodałbezwidocznegozwiązku.

—SłyszałifmośmierciJerzegoSuciewskiego?

■przystąpiłdorzeczykapitan.—Czymógłbypancośonimpowiedzieć?

—WłaściwietojagoprawienieznałemzastrzegłsięZatwarski.-Kiedyśmialmałą
stłuczkęiodszykowaliśmy7bratemjegofacika.Późniejnieprzyjeżdżałjużdonaszego
warsztatu.

—Prywatniestykaliściesięjednakzesobą—nieustępowałofcer.

—Mieliśmywspólnychznajomych—przyznałniechętnieZatwarski.—Niechpan
jednakraczyzauważyćdzielącąnasróżnicęwieku.Zpowodzeniemmógłbymbyć
przecieżojcempanaJurka

-Cotobylizawspólniznajomi?

—No.różni…Człowiekstykasięzwielomaosobami…

—Ichnazwiska?

Chwileczkę,niechpomyślę—właścicielwarsztaturozpaczliwiezacząłrozglądaćsięna
boki.jakgdybychciałuciecgdzieśprzedJodeckim.Pytałpanotychnajbliższych
znajomychczyleż…

background image

206

—Oj,nieładnie,panieZatwarski!—zwyraźnądezaprobatąpokręciłgłowąkapitan.Jak
możnaprowadzićinteresyztaksłabąpamięcią?

Bowidzipan…

Naraziewidzę,żepanniechcebyćzemnąszczery—ofcerprzerwałbezceremonialnie
jąkającemusiemężczyźnie.—Należałobysiętylkozastanowić,czymjestpodyktowana
takapostawa!

-AleżbrońBoże!—bąknąłstrachliwieZatwarski.-Jazawszezwładzą…Jużzresztą
przypomniałemsobietenazwiska.

—Nowięc?

—PanLewickizapraszałnasczasemdoWesołej,panMaliszewskiurządzałweekendyw
Dzie-kanowie,zrzadkaodwiedzałanaszwarsztatna-rzeczonapanaJurka,panna
Witwicka…

AniejakiZabawiec?podpowiedziałJodecki.

-Jegowidziałemnajwyżejzedwarazywżyciu.

—Aostatniowczwartekwieczorem?

Właścicielwarsztatupoczerwieniałnagłe,niczymzłapanynakłamstwiesztubak,iprzez
momentnajwyraźniejniewiedział,coodpowiedzieć.Kilkarazynerwowoprzygryzł
wargi,jakgdybyszukałjakiegośwykrętu,wkońcujednakz.rezygnacjąopuściłgłowę.

—PanAdamfaktyczniebyłumnie—powiedziałcicho.—Wspominał,żemapoważne
kłopotyzmilicją,iprosiłopomoc.

—Ojakiekłopotychodziło?

—Wolałemniepytać.

background image

51

—Aczegochciałodpana?

—Żebymmupożyczyłsamochód.

—Pansięniezgodził?

—Byłobytoprzecieżbardzonierozważnezmojejstrony.

—Ijataksądzę.

—PanZabawiecsiedziałumnieprzezdobrągodzinę,telefonowałdokilkuznajomychi
wyszedłdopiero,kiedygowyraźnieotopoprosiłem.

—Samczyteżktośponiegoprzyszedł?

—Widaćdodzwoniłsiędokogoś.Tamtenwyglądałbardzopodejrzaniei,prawdę
mówiąc,bałemsięgonawetwpuścićdodomu…

—Znapanludzi,doktórychtelefonowałZabawiec?

-—Niebyłemciekawtychrozmów.

—Nodobrze—kapitanuznałtematż“awyczerpany.—Acomipanmożepowiedziećo
Ro-sieckim?

—MapannamyśliKonstantegoczyStefana?

—RaczejStefana…

—Kiedyśprzyjaźniłemsięzojcem,więcsiłąrzeczywidywałemichłopaka,kiedyjeszcze
był

~4aki.—Zatwarskiobrazowozniżyłrękękuziemi.—Późniejnaszekontaktyjakośsię
rozluźniły…Wiem,żeKonstantyprowadziniewielkiinteresprzyTatarskiej,alecorobi
jegonastępca,tegojużpanuniepowiem.

—ZmłodymRosieckimniełączyłypanażadne

interesy?

—Absolutnie…Toznaczyparęrazyświadczy

51

liśmysobiewzajemneprzysługi—poprawiłsięszybkoZatwarski.—Naprzykładonmi
załatwiłzagranicznylakier,ajaostatniozrobiłemdlaniegoblacharkęwsportowym
renaulcie…

—Dziękujępanu—ofcerwyciągnąłdowłaścicielawarsztaturękęnapożegnanie.—
Aha!—przypomniałsobiewostatniejchwili.

—Mamjeszczedwapytania.

—Słucham.

—CzypanalbopańskibratbyliściekiedyśuJerzegoSuciewskiego?

background image

—Nigdynasniezapraszał.

—AgdziejestterazpanAntoni,jeślimożnawiedzieć?

GdzieśwPolsce!—Zatwarskibezradnierozłożyłręce.—Bratpojechałszukać
lakierów…

Jodeckiniemiałwiększychtrudnościzodnalezieniemniewielkiegosklepiku,awłaściwie
drewnianejbudkizmetalowymiakcesoriamisamochodowymi.Wśrodkusiedziałstarszy,
przygarbionymężczyznaorzadkich,siwychwłosachipomarszczonejtwarzy.

—PozdrowieniaodpanaLucjanaZatwarskie-go!—rzuciłzudanąwesołościąkapitan,
uznając,żetymrazemlepiejsięnieprzedstawiać.—Niezastałemprzypadkiemsyna?

—Dzieńdobrypanu!—Rosieckizmierzyłofcerauważnymspojrzeniem.—Za
pozdrowieniadziękuję,alewybaczypan,pananiemogęsobiejakośprzypomnieć…

—Nicdziwnego—roześmiałsięJodecki.—

M—Przystanek

Widziałmniepan,panieKonstanty,dobrychosiemalbonawetidzie-ńęćlattemu.Ludzie
sięzmieniają!

Toprawda‘—przytaknąłwłaścicielsklepiku.—Panowienosiliściewtedywłosyjak
dziewczętaitrudnowasbyłorozróżnić.

Stefanpanurriepomaga?

Gdzietam!Onmawłasneinteresyinamojeniechcenawetpatrzeć.Gada.żetakapraca
jestdlaniegozacięka.Acostary,mampowiedzieć?Jeszczetrochęizlikwidujęsklep,
bosamjużniedajęrady…

Szkodabybyło.

—-Pewno,żeszkoda.Całeżycietyrałemjakwół,żebysivdorobić—obrazowozatoczył
ręką—Ateraztowszystkodiabliwezmą.

MożepanjakośprzekonasynaJ-,dodałznadziejąbaki»dyjapróbuję,onsiętylko
śmieje.

—Nieiepan,gdziemógłbymterazzrastaćStefana?

—MieszkanaMickiewicza,przyplacuInwalidów,aleczygogdzieśnieponiosło,głowy
niedam..

ObawyKonstantegoRosieckiegookazałysięniestetyuzasadnione.Kapitanprzezblisko
dziesięćminutbezskuteczniedzwoniłipukał,wmieszkaniuprzyulicyMickiewicza
panowałajednakkompletnacisza.Wkońcudałzawygranąizrezygnowanywróciłdo
swojegofataOtwierającdrzwiczkispostrzegłzaparkowanegowpobliżuszaregoopla.Nie
zwróciłnaniegospecjalnejuwagi,kiedyjednakrus/yłzmiejsca,zauważył,żeopeljedzie

210

background image

zanim.Obcysamochódt<Var\?,yłofcerowiTŻdoszpitalabielańskiego.TuJodecki,
nicbaczącnaprzepisy,znacznieprzyspieszyłiopel.choćzpewnościąniemiałby,
trudnościznadążeniem,pozostałgdzieśztyłu..

SprzedwilliMaliszewskiegoodjeżdżaławłaśnie-taksówka.Kapitanzaparkowałprzy
bramieiruszyłwkierunkuwejścia.W

otwartychdrzwiachstaligospodarziMalina,spoglądająckpiąconaczerwonegozezłości
Lewickiego.

—Prędzejbymsięśmiercispodziewał!krzyczałtentakgłośno,żepewnosłychaćgobyło
wewszystkichokolicznychdomach.—Cóżzaniewdzięczność!Wyciągnąłemjązbłota,
ubrałem,dałemżreć!Niczegodziwceniebrakowało,aonapoleciaładojakiegoś
gówniarza’

—Leszekjestprzynaimniejchłopakiemdorzeczy,anieobleśnym,sflaczałymsatyrem!
Malinaprychnęłajakkotka.—Wynośsięstądizostawmniewspokoju!

—Wiesz,ilemniekosztowałaś?Myślisz,żekieckiibłyskotkibyłydarmo?’

Możesztowszystkozabrać1—Wnagłymodruchuzerwałazszyiniezbytdługinaszyjnik
zeszlifowanychbursztynówicisnęłanimwtwarzLewickiemu—Wypchajsięswoimi
precentami.—Wśladzanaszyjnikiempowędrowałjakiśpierścionek.

Apantuczegoszuka’-Maliszewskidopieroterazzauważyłnadchodzącegoofcera.

—Chciałemzamienićzpanemkilkasłów—odparłspokojnieJodecki,wyciągając
legitymację.

52

—Tojajużpójdę.—bąknąłpodnosemLewicki.—Widzę,żenictu’pomnie…

—Kluczykiznajdzieszwwozie.—Malinapogardliwiewskazałabyłemuprzyjacielowi
zaparkowanegoobokwillipeugeota.—Jedźiniepokazujsicwięcej!

Lewickiruszyłwkierunkusamochodu.Podrodzeschyliłsięjeszczepoleżącywtrawie
naszyjniki,niezwracającuwasfnaobserwującychjegopoczynania,schowałbursztyny
dokieszeni.

—Przepraszamyzascenę,którejbyłpanmimowolnymświadkiem—gospodarz
uśmiechnąłsięspewnymzakłopotaniemdokapitana.—Rozumiepanjednak,żekiedyw
grewchodzidziewczyna…

—Myślę,żeczęstodochodzinawetdoznacznieostrzejszejwymianyzdań—
zbagatelizowałsprawęofcer.—ChybaniewartozaprzątaćsobiegłowypanemLewickim.
OsobiścieznaczniebardziejinteresujemnietragiczniezmarłyJerzySuciewski.

—Szkodachłopaka—westchnąłMaliszewski.—Byłrównymkumplem…

—Trochęnarwany,alezawszezachowywałsięfairwstosunkudokobiet—wtrąciłabez
pytaniaMalina.

—Pewnodlatego,żeświataniewidziałpozaswojąMoniką—mruknąłgospodarz.—
Taksięwniejbiecłakzadurzył,żeskoczyłbywogień,gdybytylkokiwnęłapalcem.

background image

—Aona?

—Czyjawiem,jakaonajest?—Maliszewskiniezdecydowaniepodrapałsięwgłowę.—
Nigdy

212

sięniąnięinteresowałem.Jakmyślisz,Aśka,czyMonikaczułacośdoJurka?

—Onabyłajakaśdziwna—zamyśliłasiędziewczyna.—Czasamidostawałaszału
zazdrości,kiedySuciewskispojrzałnainną.aczasamisprawiaławrażenie,żejestjej
zupełnieobojętny.

-r-Ostatnionicsięmiędzyniminiezmieniło?—nawszelkiwypadekzapytałJodecki.

—Niesądzę—odparłgospodarz.

■■MożepanSuciewskizachowywałsięjakośinaczejniżzwykle?—nieustępował
kapitan.

—Jeślinieliczyćtego,żemipaskudnienawaliłwzeszłypiątek,toraczejnie.

—Miałcośpanuzałatwić?

—Zranaobiecał,żepopołudniupojedziedoGdańska.Zawszebyłbardzosłowny,atu
nietylkożeniepojechał,alenawetnieraczyłpowiedzieć,żesięrozmyślił.Nadokładkę
wsobotę,k^edyzatelefonowałemdoniego,poprosturzuciłsłuchawkę.

—Proszęmiwybaczyćciekawość,chciałbymjednakwiedzieć,wjakiejsprawiewysyłał
panSuciewskiegonaWybrzeże?

—NasiznajomizAustriichcielikonieczniezwiedzićgdańskiezabytki—wyjaśnił
Maliszewskizniezbytpewnąminą.—Jurekznał

miastolepiejodemnie,azresztątaksięzłożyło,żejamusiałemzostaćwWarszawie…

RuszającsprzedwilliMaliszewskiegoofcerznowuspostrzegłszaregoopla.Z
zawodowegonawykuzapamiętałuprzednionumerrejestracyjny,ożadnejpomyłcenie
mogłowięcbyćmowy.Przez

52

momentJodeckizastanawiałsię,corobićdalej.Zjednejstronyniemiałochotyna
niepowołanąasystęprzyswoichdalszychczynnościach,zdrugiejjednakniewidział
równieżwiększegosensuwzatrzymywaniuśledzącegogoosobnika.Postanowiłwkońcu,
żedadozrozumienianieznajomemu,i?niejestzachwyconyjegotowarzystwem.

Kapitanprzejechałjeszczejakieśtrzykilometryiniespodziewaniezatrzymałswojego
fata.Obcysamochódminąłgo,jakgdybynigdynic.ofcerniedałsiejednakzwieść
pozorom.Odczekałdobrąminutęibezpospiechuruszyłdalej.Pochwilizgodnieze
swoimi

przewidywaniamizauważyłzaparkowanegonapoboczuszaregoopla.Nawszelki
wypa«jekpomacał,czypistoletdośćlekkowysuwasięzumieszczonejpodpachąszelki,i
podjeżdżającdo‘tamtegosamochodugwałtowniezahamował.Chciałjużotworzyć

background image

drzwiczki,alekierowcaoplaokn-?ałsięznaczniesprytniejszy,nrtegooczekiwał<fcer.
Silnikszaregowozuzawyłnanajwyższychobrotachiopelwyprysnąłtyłemnasztfo;,a
momentpóźniejpomknąłwkierunkuWarczą-vy

JodeckinawetniepróbowałpościguZdawałsobiesprawę,żejegonienajnowszywkońcu
fatniemawiększychszansw

konfrontacjiztamtymsamochodem.Kapitanbyłtylkociekaw,czynumerrejestracyjny
szaregooplaokażesięautentyczny…

DotarciedoWesołejiodszukanieniwilki‘j,zaniedbanejchałupki,którejpołowę
zajmowałarodzinaMorczyków,trwałobliskogodzinę.Ofcerowiotworzyłdośćniski,
barczystychłopakw

214

brudnej,flanelowejkoszuliZdaniem.Todeckiegomógłonmiećniewięcejniżjakieś
dwadzieściatrzyla—MatkaposzładoSoleckichnaploty-poinformowałkapitana,nie
czekającnajegopytanie.–Tosąsiedniachałupa…

-ObywatelMorczyk?—upewniłsięJodecki,pokazujączdalekalegitymację.—Jado
was.

-JestemKazimierzMorczyk—przyznałchłopakzwyraźnymstrachem.—Alemożepan
doJózka,znaczymojegobrata?—zapytał

znadziejąwgłosie.-Bowidzipan,onpojechałwłaśniedoznajomejdoOtwockaiwróci
dopierowponiedziałek…

-Załatwięzwami,toznajdęiwaszegobrataobojętniewzruszyłramionamiofcer.

Aocochodzi?

Zarazsiędowiecie.-Jodeckibezpośpiechuwyciągnąłzkieszeninotatnikizaczął
udawać,żeprzeglądazapiski.—Wszystkowswoimczasie.

—Czyżbyktośzłożyłskargę?

-Zgadliście—skinąłgłowąkapitan.—Dotarłodomniedoniesieniejednegoobywatela,
żenapadliścienaniegownocyzwtorkunaśrodę—dodałniezupełniemijającsięz
prawdą-Icowynato?

—NaranyChrystusa!—Morczykwytrzeszczyłoczywbezgranicznymzdumieniu.—
Facetprzylałmi,żedotejporygębynieczuję.

—Wskazałznacząconaopuchniętątwarz.—Ijeszczezłożył

skargę?

—Lanieitakwamsięnależało—zauważył

53

ofcer—aletennóż,którybyłwrobocie,pachniekryminałom.

—JakBogajedynegokocham,janiechciałem!—Chłopakgrzmotnąłsiępięściąw
piersi,żeażzagrzmiało.-Gośćzałatwiłmibrata,więcsięsunąłemdoniego.Jagoraz,on

background image

mniedwa.Kopytomiał,niepowiem—cmoknąłzmimowolnympodziwem.—Z

punktuwszystkiegwiazdystanęłymiprzedoczami!

—Iwtedysięgnęliściepokozik?

•—Lichomniepodkusilo…Jezus,Maria!—Mor-czykzłożyłręcewbłagalnymgeście.
—Coterazzemnąbędzie?Przecieżjajużdwarazymiałemkolegiumzachuliganke!

—Dlaczegozaczepiliścietegoobywatela?

—Towcaleniechodziłooniego—żachnąłsięchłopak.—PrzyuważyliśmyLudkę
Nowakowskąichcieliśmydacjejdowiwatu.Atenfacetniechciałodejść.Odsłowado
słowaiwyszłoztegornordobicie.

—Nierozumiem?—udałzdziwienieJodecki.

—Botobyłotak.—Morczykprzysunąłsiędo<‘kapitana.—JózekchodziłzLudka,a
jaztaką

MonikąWitwicka.Oneprzyjaciółki,mybracia,więcnamtopasowano.Zaczęliśmyjuż
myśleć,żebyrazemurządzićwesele.Zanimjednakdoszłocodoczego,dziewczyny
pojechałynawczasydoSopotu.Chciałypoznaćtrochężycia..Noipoznały!—sapnąłze
złością.—Późniejkażdy,ktomiałforsę,byłdlanichdobry.Nanaszbratemjednaz
drugąnawetniespojrzała,alejakten

‘zaślinionypaniczykLewickiurządzałrozbierane

background image

216

ubawy,tokijemichstamtądbyniewygonił…AmnieiJózkacałaokolicawzięłana
języki,żezdziwkamichcieliśmysiężenić,aonenaspuściływtrąbę!

—Rodzicenieprzemówilidziewczynomdorozsądku?

—Monikęwychowywałaja*kaściotka,astaryLudkiprawienietrzeźwieje…

—OnechybaniemieszkająjużwWesołej?

—PrzeniosłysiędoWarszawy.Słyszałem,żesporogroszatrafływzeszłymrokuna
wycieczcedoAustriiiWłoch,ajakimbraknie,topewnodorabiająnaulicy…

—Takczyinaczejwaszaurażonaambicjanicjestżadnymusprawiedliwieniemawantur!
—Ofcerprzybrałznowuurzędowyton.—

Raznazawszemusicietozapamiętać,Morczyk!

—Znaczy,żeniezrobimipansprawy?—Chłopakażklasnąłwdłoniezradości.—Jak
Bogakocham,byczyzpanafacet!

—Tylkożebyścieznowuzacośniepodpadli,bowtedyjużniebędzietaryfyulgowej!

background image

18

—Pobudka!Wstawajwreszcie,śpiochu!—zawołałwesołoStępieńdoskulonejna
tylnymsiedzeniuWitwickiej.—Jużdzień,aimyzarazbędziemywSzklarskiejPorębie!

53

Takszybko?—ziewnęła,sennieprzecierającoozy.—Przecieżdopierocosię
zdrzemnęłam…

-Spałaśjaksusełprzezbiteczterygodziny—roześmiałsiękapitan.—Nawetnie
poczułaś,kiedyprzenosiłemciędotyłu.

—Kochanyjesteś,żemnieniezbudziłeś.Ciekawetylko,gdziejasięterazprześpię,

bootejporzerokuwwiększościdomówwczasowychwSzklarskiejbywakomplet

—Mamzaprzyjaźnionągospodynię,uktórejzawszeznajdziesiępokój—uspokoiłago
dziewczyna.—Zarazpokażęcidrogę…

Dwadzieściaminutpóźniejofcerzaparkowałrenaultaprzedniewielkim,aleschludnie
wyglądającympensjonatemirazemzWitwickaruszylidowejścia.Wdrzwiachpowitała
ichstarannieubranaiuczesanablondynka.

-Cojawidzę?PaniMonikazaszczyciłamojeskromneprogita

1—zawołałazniecosztucznąradością.—Prawdęmówiąc,kiedynieprzyjechałapaniw
niedzielę,przestraszyłamsie.żenieprędkopaniązobaczę.

-.Ajednakjestem.

Itowtowarzystwieuroczego,młodegoczłowieka’

—Stępień…—Kapitanszarmanckopocałowałwłaścicielkępensjonatuwpodanądłoń.

Karzełkowa…

Znajdąsiędlanasdwasąsiedniepokoiki?—przymilniezapytałaWitwicka.—
JechaliśmyprzezcałąnociprędzejczypóźniejAndrzejstracizainteresowaniedlacałego
świata…

—Ależoczywiście!PanJurekbyłzawszebardzozadowolonyz„trójki”,więcmyślę,żei
panuprzypadniedogustutamtejszełóżko.Apaniąulokujemyjakzwyklew„czwórce”…

-Bardzo,panidziękujemy!Całaprzyjemnośćpomojejstronie…Państwonadługo?

—Raczejjakpoogień.

Notak!-westchnęłaKarzełkowa.—JedenpanLeszekpotrafdocenićurokiKarkonoszy
Pozostalipaństwoprzyjeżdżacienadzieńlubdwaijużwasniema!

—Cóżporadzie,skorowieczniebrakujenamczasu…

-OBoże!Właścicielkapensjonatuchwyciłasvęzagłowę.Jatupaństwazanudzam,a
państwopewnobezśniadania?

background image

—NiewiemjakMonice,alemniezgłodukiszkimarszagrają—przyznałofcer

—WtakimraziezarazcośprzygotujęzaproponowałaKarzełkowa.Atymczasem
radziłabympaństwuwziąćprysznic.Nictakdobrzenierobipomęczącejpodróży…

PółtorejgodzinypóźniejStępieńiWitwickawdoskonałychhumorachruszylinaspacer
poSzklarskiejPorębie.Słońceprażyłojakwlecieidziewczyna,niebaczącnaśniegowe
czapyokrywająceokoliczneszczyty.aninaprotestykapitana,ubrałasięwcienką,
zamszowąkurteczkę,ananogizamiastbardziejsolidnegoobuwiazałożyłaadidasy.W
jednejzlicznychwkurorciekawiarenekofcerzafundowałMonicelody,winnej

219

54

lampkęwinainimsięspostrzegli,minęłojużpołudnie.

Kolejkapodstacjąwyciągukrzesełkowegobyławprawdziedośćdługa,aleWitwicka
postanowiłamimowszstkowybraćsięnawycieczkęnaSzrenicę.Chcącniechcąc
Stępieńwykupiłbilety.Odrobinęzaniepokoiłygoironicznespojrzenia,jakimimierzyli
turystówobsługującywyciąggórale,nieprzewidywałjednakwiększychniespodzianek
pogodowych

Kapitanusiadłnakrzesełkuizzainteresowaniemzacząłrozglądaćsiepookolicy.Ostatni
razodwiedziłSzklarskąPorębędobrychdziesięćlattemuiprawiejużzdążyłzapomnieć,
jakwyglądająKarkonosze.Pełnąpiersiąwdychałostre,górskiepowietrze,starającsięnie
myślećoabsorbującejgoprawieodtygodniasprawie,kiedywpewnymmomencie
spojrzałmachinalnienarządkrzesełekwracającychzeszczytu.Wzdecydowanej
większościbyłypuste,alenadwóchzjeżdżaliwłaśniejacyśturyści.Kobietawydałasię
ofcerowidziwnieznajoma,dopierojednakmijająckrzesełkozmężczyznąprzypomniał
sobieprywatkęuLewickiego.ZeSzrenicywracaliwyciągiemAntoniZatwarskiijego
dużomłodszaprzyjaciółka…

NaszczyciesłońceprzygrzewałojeszczesilniejniżwSzklarskiejPorębie.Witwicka
postanowiłanatychmiasttowykorzystaćichwilępóźniejbyłajużtylkowkostiumie
kąpielowym.Stępieńprzyznałwduchu,żeniezbytczęstozdarzałomusięwidywać
równiezgrabnedziewczyny.Zastanawiałsięwłaśnie,czypowiedziećtoMonice,kiedy
pod

54

szedłdonichprzeszłosześćdziesięcioletnigóral

0pomarszczonej,ogorzałejtwarzy.

—Nienajlepsząporęwybrałapaniusianaopalanie—zauważyłnapołydobrotliwie,na
połvdrwiąco.—Zakwadransbędziemytumieliprawdziwązimę…

KapitanzerknąłnaczeskąstronęKarkonoszy

1natychmiastzrozumiałironicznespojrzenia,jakimiżegnaliichgóraleprzydolnejstacji
wyciągu.Odpołudnianiebopowolinabierałoczarnobrunat-nęgozabarwienia,adalszych
szczytówniebyłojużnawetwidać.

—Wracamy,kochanie,nadół—zaproponowałwmiaręstanowczymtonem.—Nie

background image

jesteśodpowiednioubrananawichuręiśnieg…

—Jeszczeminutkę—uśmiechnęłasięprzymilnie—Takiesłonceznakomicieopala…A
zresztąmożeteprzebrzydłechmurzyskaprzejdąbokiem?

—Wygląda,niestety,żewaląprostonanas.

—WrazieczegozadwadzieściaminutbędziemywSzklarskiej.

—Przeztedwadzieściaminutzdążyszporządniezmarznąć.

—Wstrętnytyran!—fuknęłazezłością,aleposłuszniezaczęłasięubierać.—Niema
Co!Wybrałamsobieniezłegodespotę!

RuszającwdrogępowrotnąStępieńmiałnadzieję,żezdążąprzedzmianąpogody,
tymczasempierwszelodowatepodmuchywiatrudogoniłyichjużponiespełna’pięciu
minutachjazdy.Jednocześniezrobiłosięzupe’nieciemno,takżekapitanledwomógł
dostrzeckrzesełkoWitwickiej,awchwilę

221

po/niejzacząłwaliezniebagęstyśnieg,oblepiającywłosyiwciskającysięzakołnierze.
Ofcernierazjużdoświadczałróżnychkaprysówpogody,nieprzypominałsobiejednak
czegośpodobnego.Cogorszaprzezcałyczasdręczyłygowyrzutysumienia,żeuległ

Moniceizabrałjąwgórywstrojuodpowiednimconajwyżejnaspacerpocentrum
kurortu.

WSzklarskiejPorębieniebyłowcalecieplejniżnaSzrenicy,tyleżewiałojużznacznie
słabiej.Slepieńzogromnymtrudemdotransportowałprzemoczoną,zziębniętąiledwo
trzymającąsięnanogachdziewczynędopensjonatu.Dopierotutaj,wypiwszypotrójną
porcjęgrzanegowina,Monikaodzyskałahumoridługoprzekomarzałasięzkapitanem,
którynawszelkiwypadekchciałjąpołożyćdołóżka.WreszcieustąpiłaiStępieńnawet
niezauważył,kiedyusnęła…

Minęławłaśnieszesnasta,dowyznaczonegoprzezMaliszewskiegospotkaniazFischerem
brakowałowięcjeszczegodziny,aleofcer,niebardzowiedząccorobićzczasem,
postanowiłwcześniejzłożyćwizytęAustriakowi.ZeznalezieniempensjonatuStępieńnie
miał

większychtrudnościidowiedziawszysięodjegowłaścicielki,żezagranicznygośćjestu
siebie,bezwahaniapomaszerowałnapierwszepiętro.

Drzwiotworzyłkapitanowiwysoki,krótkoostrzyżonyblondynomałych,głęboko
osadzonychoczachiwydatnymnosie.

—Pandomnie?—zapytałpopolsku,alezvvw-raznieobcymakcentem.—Tochyba
pomyłka?

55

-CzypanWalterFischer?—nawszelkiwypadekupewniłsięofcer…

—Tak,toja—odparłtamtenznieukrywanymzdziwieniem.—Nierozumiemtylko,
czemuzawdzięczampańskąwizytę…

background image

—Naszwspólnyznajomyniemógłosobiścieprzyjechaćiprzysłałmniewswoim
zastępstwie-wyjaśniłStępień,podającAustriakowilistodMaliszewskiego.—
Przyszedłemniecowcześniej,niżbyłoumówione,mamjednaknadzieję,żenierobito
panuróżnicy?

—Proszę,niechpansiada,herr…

—Stępień.

—Milomipanapoznać—bezcienianieufnościuśmiechnąłsięFischer.—Skosztujepan
dobregokoniaku?

—Chętnie.

—Toświetnie!Przypadkowomamnietkniętegonapoleonaimyślę,żeprzytak
szlachetnymtrunkunaszarozmowabędzieznaczniełatwiejsza…

—Czyżbyzaszłyjakieśkomplikacje?

—Owszem..Toznaczywpewnymsensie.—Austriakwyjąłzszafkiprzyłóżkubutelkęi
ni«mogącnigdzieznaleźćkieliszkównalał

dodwóchniewielkichszklaneczek.—Chodzioto,żeprzywiozłem,niestety,tylkoczęść
towaru.

—Kiedydostarczypanresztę?-kapitanwolałudać,żewie,ojakimtowarzemówi
Fischer.—PanuMaliszewskiemubardzozależynaczasie…

—WprzyszłyponiedziałekznowubędęwSzklarskiejPorębieiwtedydoprowadzimy
sprawędokońca—zapewniłofceraAustriak,zachę-

22;teającymgestempodnoszącswojąszklaneczkę.—Przepraszamzazwłokę,alemój
wspólnikwNeapolumiałnieprzewidzianetrudności…

—Trudnościpańskiegowspólnikaniewielenasinteresują.—Stępieńobojętniewzruszył
ramionami.—Niechpanjużlepiejpokaże,comapanteraz!

—Zprawdziwąprzyjemnością,herrStępień!—natwarzyFischeraznowupojawiłsię
uśmiech.—Sammipanprzyzna,żetowarjestwnajwyższymgatunku.PanMaliszewski
nigdynienarzekałnamojedostawy,apanSuciewski,zktórymwidziałemsięostatnim
razem,toażklaskałzzachwytu!

Austriakponowniesięgnąłdoszafkiprzyłóżkuiwyciągnąłzniejpokaźnychrozmiarów
aparatfotografcznywmocnozniszczonymfuterale.Paromawprawnymiruchami
otworzyłgoinałóżkowysypałosiękilkanaściezłotychłańcuszkówipierścionkówz
różnokolorowymioczkami…

•19

KiedyMazurekotworzyłoczy,byłojużdobrzepodziewiątej.Wpierwszymodruchu
chciałbiecdołazienki,aleprzypomniałsobie,żedzisiajniedziela,awdodatkuma
dziewięćdnizwolnienia.Rozbitagłowaprawiemuniedokuczała,gdybywięcniedyżur
żonywszpitalu,porucznikwstałbywznakomitymhumorze.Tymczasembyłskazanyna
samotnespędzeniewolnegood’pracydnia.

55

background image

Bezpośpiechuog<Motal.Zjad;zotia.vio-

nemuwkuchniśniadaniei,niebardzowiedząc,codalejrobić,podszedłdookna.Na
dworzepanowałaprawdziwiewiosennapogoda,zdecydowałsięwięcnaspacer.

Wychodzączdomuniemiałżadnegokonkretnegoceluwędrówki.Przezbliskogodzinę
wolnymkrokiemprzemierzałżoliborskieulice.Wpewnymmomencieprzesiałnawet
zwracaćuwagę,dokądidzie,ikiedysięocknął,spostrzegłniebezzdziwienia,że
przywędrowałwpobliżewilliprofesoraSuciewskiego.Niedalekoby!kioskiMazurek
postanowiłkupiegazetę.Ruszyłwtamtymkierunku,alenamiejscuspotkałgosrogi
zawód.Kioskarzzamykałwłaśnieostatniąkłódkę,inajwjraźniejszykowałsiędo
odejścia.

—Jużpanskojcz\łswojądziałalność?—zzawodemzapytałporucznik.—Przecież
jeszczewcześnie…

—Dziśniedziela—odparłMolemba.—Adotegoniemamczymlia’ndłov.-ać.Gazety
wyprzeJałemwpółgodziny,carmenówimarlboroniedostajęodtygodnia,wiecpost
mówiłemzrobićfajerant.

—Miłegowypoczynku.

—Nawzajem!

Molembaschowałdokieszenikluczeodkiosku,wyciągnąłkluczykisamochodowei
wesołftpogwizdującjakiegośskocznegomarszaruszyłwswojąstronę.

—Ciekawe,jakionmawóz?—zainteresowałsięofcer.—Wkońcutakabudka,tonie
żadenwielkibiznes….

15—Przystanek

225

Naulicystałytrzymałefaty,dwiesyreny,moskwiczstaregotypuiszaryopel.Porucznik
odczekałchwilę,ależeMolembaniekwapiłsięzpodejściemdożadnegozpojazdów,
Mazurekniezaspokoiwszyciekawościodwróciłsieipomaszerowałprzedciebie.

PodrodzeofcerprzypomniałsobieostatniąrozmowęzSiwucha.Niemiałwprawdzie*
większejnadziei,bytenprzedstawicielżoliborskiegopółświatkaspełniłswąobietnicę,na
wszelkiwypadekjednakpostanowiłzłożyćmuwizytę.

WsutereniejednegozprzedwojennychblokówprzyplacuInwalidówpanował
nieprzyjemnyzaduch.Zatykającnos.porucznikpukał

przezdobrepiecminutdo-brudnych,pokrytychłuszczącąsięfarbą-drzwi,nimwreszcie
Siwuchamuotworzył.Obrzmiałatwarziwielkiesińcepodoczamigospodarza
świadczyływymownie,żeostatniąnocspędziłonprzykieliszku.Siwuchapopatrzyłna
Mazurkapółprzytomnie,widaćjednakpoznał,zkimmadoczynienia,bomruknąwszycoś
niezrozumialepodnosemwpuściłgodośrodka.

Pomieszczeniebyłociasne,zagraconetandetnymi,zdezelowanymisprzętamiichybajuż
odlatniewidziałoszczotkiPrzezniewielkieokienkopodsuftemwpadałotuniewiele
światła,aleitakporucznikspostrzegłkilkapustychbutelekpowódcenalepiącymsięod-
brudustoleirozbitytalerzzresztkamijakiejśzakąskiobokleżącegonapodłodze

background image

połamanegokrzesła.

—Popiliściewczoraj—zauważyłdomyślnie.

—Łyknęłosiękapeńkę—przyznałSiwuchabez

226

specjalnegozażenowania.—AntekPryszczałkowskiopłakiwałswegobrata

—Lepiejbypomyślałosobie,anieużalałsięnadbratem.

—Takajużnaszaciola!—westchnąłgospodarz.—Zebyniewiemjakczłowiekuważał,
zawszemusi<nogapowinie…

—Możnaprzecieżżyćuczciwie.

—Fredekbyłuczciwy,tyleżemiałsłabośćdocudzychwozów.Zachciałornusięładyi
nieszczęściegotowe!

—Pamiętacieonaszejumowie?—zmieniłtematMazurek.-Obiecaliściedowiedziećsię
tegoiowego.«

—Chodziłopanuotrupoś^azLaskuBielańskiego?

—Właśnie.

-Robiłemcowmojejmocy.aleniktniechciałpuścićparyzgęby

—Wn<łcyzsobotynaniedzielębyliścieuZatwaruchy?

—-Przecieżjużpanumówiłem..

—WidzieliścietamZabawca?—

■Zgadzasię.

Gadaliściezesobą?

.Jaktobywaprzykielichu…

Możnawiedziećoczym?

Owszystkinrioniczym—bąknąłwymijającoSiwucha.—Zresztąjużniepamiętam…

—Zabawiecnieżyje—rzuciłzimnoMazurek—więcmujużnicniepomożeaninie
zaszkodzi.

—Ranyboskie!—Gospodarzzniedowierzaniem

56?

chwyciłsięzagłowę.—ZakatrupiliAdama?”

—Więcoczymrozmawialiście?—nieustępowałporucznik.

—Zabawiecszykowałsięnajakąśgrubsząrobotę—wyznałSiwucha.—Alenie
powiedziałmi,wczymrzecz.Pamiętamtylko,żeprzedpółnocąprzyjechałaponiego
gablota…

—Widzieliściekierowcę?

background image

—Niechciałomisięwyściubiaćnosanadwór.

—ApóźniejnierozmawialiścienatentematzZabawcem?

—Spotkaliśmysięwśrodę…

—No.ico?

—PytałemAdama,czyskokmuwyszedł,aleonbyłcholernietajemniczy…

Siwuchamiałzamiarjeszczecośdodać,aleskrzypnęłydrzwiidopomieszczeniawszedł
AntoniPryszczałkowski.Spostrzegłszyofceranowoprzybyłychciałsięnatychmiast
wycofać,aleMazurekzatrzymałgostanowczymgestem.

—Mo”jeuszanowaniekochanejwładzy—bąknąłniepewniePryszczałkowski.—Mam
nadzieję,żeniemapandomnieżadnejsprawy.

—Myliciesię—Mazurekuśmiechnąłsięmimowoli.—Właśniechciałbymwamzadać
jednopytanie.

—Słucham.

—Wiem,żewczwartekwidzieliściesięzZabawcem.Oczymrozmawialiście?

—Adamaktośstuknął—nieoczekiwaniewtrąciłsięSiwucha.—Panwładzateżmnieo
niegowypytywał.

228

Porucznikspojrzałgroźnienagospodarza,chwilępóźniejprzetównałsięjednak,żesłowa
Siwuchyrozwiązałyjęzyk

Pryszczałkowskiemu.

—GdybyAdamżył,tobymgoniesypnął—przyznałzrozbrajającąszczerością.—
Skorojednakgoukatrupili…WczwartekwieczoremwydzwoniłmnieuBoncara.Prosiło
jakiśwóz,żebyprysnąćzWarszawy.Jakpanwie,janiemamsercadootwieraniacudzych
gablot,więcmusamochodunieskombinowałeminaBurakowskąpo-pyliłempiecKotą.
KiedyzobaczyłemsiętamzZabawcem,powiedziałmi,żejużmuobiecaliwóziże
właśnieponiegojedzie.

—Towszystko?

—JasnowidzemniejestemanioostatniąwolęAdamaniepytałem—Pryszczałkowiski
uśmiechnąłsięzlekkąironią.—■Resztęmusipanwyniu-chaćsam….

background image

20

Powolizaczynałzapadaćzmrok,kiedyprowadzonypewnąrękąStępniarenaultznalazłsię
naperyferiachWarszawy.Perspektywabliskiegokońcamęczącejbądźcobądźpodróży
wyraźniepoprawiłahumorkapitanowi,aimilczącadotejporyWitwickaożywiłasię
nieco.

—Wszędziedobrze,alewdomunajlepiej—zauważyłasentencjonalnie.—Takczy
inaczejniedamsięwięcejnamówićnażadnągórskąeska

background image

56

padc—dodaławycierająchałaśliwienos.Bolimniegardło,przeztenkatarwybadam
pewnookropnie,aconajgorszemojanowa,zamszowakurtkanadajesiędowyrzucenia!

—Poleżyszdwadniwłóżkuidojdzieszdosiebie—pocieszyłdziewczynęofcer.—A
kurtkękupiszsobienową…

—Tobyłapamiątka—westchnęłażałośnie.—JurekprzywiózłmijązNeapolu.

—Myślałem,żechceszonimzapomnieć.

—Samaniewiem…Toniejesttakieproste.

—Oczywiście…

—Gniewaszsięnamnie?

—Ależskąd!Radziłbymcitylkoraczejpatrzećwprzyszłość,niżrozpamiętywaćto,co
było.

—-MimowszystkochciałabymmiećjakąśpamiątkępoJurku.Cieszęsię,żeprofesor
pozwoliłmicośsobiewybrać,choć

początkowokręciłamnosemnatenpomysł.

-Pamiętam.Nawetobiecałemwujkowi,żewrazieczegoobrom<?icięprzedTaroniowa.

—Możezałatwimytoodręki?—

Jaksobieżyczysz…

ZatrzymującsięprzedwilląSuciewskiegoStępieńzauważył,żekilkanaściemetrówdalej
stoiznajomyjuż,szaryopel.Wśrodkukapitanniedostrzegłnikogo,pomyślałwięc,że
jeszczezdążyporozumiećsięwtejsprawiezKuglarzemalboJo-deckim.

Profesoraniezastaliwdomu,pamiętającjednakojegopozwoleniu,ofcerbezskupulów
ruszyłzMonikądopokojuJerzegoSuciewskiego.Zapaliłświatłoistanąwszyprzy
drzwiachzac/ą!dyskretnieobserwowaćpoczynaniadziewczyny.Przezdobrąminutę
rozglądałasięniezdecydowaniedookoła,wjejzachowaniubyłojednakcoś
nienaturalnego.

—Poradźmi,comamwziąć—poprosiławkońcuStępnia,uśmiechającsiębezradnie.—
Zupełnienicnieprzychodzimidogłowy…

—Najlepiejwybierzjakąśrzecz,którądałaśmukiedyśwprezencie—zaproponował
kapitan.

—KupowałamJurkowitylkociuchy—odparłazlekkimzniecierpliwieniem.—Nie
powieszchyba,żekoszulaczyszaliknadajesięnategorodzajupamiątkę!

—Acoonnajbardziejlubił?

—Przecieżwidzisz!—Wskazałaznacząconaporozwieszanąnaścianachbroń.Całymi

background image

godzinamipotrafłopowiadaćmi

niestworzonerzeczyotymżelastwie.

—•Musimywymyślićcośinnego…

—Właśnieżenie!—Zniespodziewanąstanowczościąpotrząsnęłagłową.—Jużwiem,
costądwezmę!

Stępieńnamomentzaniemówiłzwrażenia.Witwickapewnymkrokiempodeszłado
ścianyibezwahaniasięgnęłaposztylet,którymzabitoJerzegoSuciewskiego,

—Możemyjużiść!—oznajmiłajakgdybyzulgą.—Odwieźmniedodomuiprzygotuj
grzanewino,takjakwczorajKarzełkowa…

Kapitanzdążyłsięjużopanowaćibąknąwszycośpodnosembezprotestupodążyłza
Monikądowyjścia.Niewierzył,bydziewczynaprzypadkowo

57

wybraławłaśnietenegzemplarzzdośćlicznejwkońcukolekcjibronisynaprofesora,i
czuł,żejestbliski,jaknigdydotąd,wyjaśnieniasprawyobuzabójstwzminionego
tygodnia.

Taroniowanawetniewyjrzałazkuchni,kiedyopuszczaliwillę.Kapitanniebyłpewien,o
którejwróci,chcącwięcuniknąćgderliwychkomentarzygosposi,pożyczyłsobiewiszący
przydrzwiachwprzedpokojukompletkluczy.Wolnymkrokiemruszyłwkierunku
czekającejprzyjegosamochodzieMonikiisięgałwłaśniepopapierosa,gdynagle
zauważył,żeszaryopelstoiterazwzupełnieinnymmiejscuniżprzedniespełnadwoma
kwadransami.Najbliższalatarnianiedawałazbytwieleświatła,alewprawneoczyofcera
dostrzegływuchylonychdrzwiczkachwozujakiśpodłużnycień.

Kolejnetrzykrokitrwałybezmała-wieczność.Stępieńusłyszałcichyszumsilnikaoplai
wnapięciuzagryzłwargi.Terazniemiałjużżadnychwątpliwościcodozamiarów
kierowcyszaregosamochodu.ZrobiłjeszczejedenkrokikiedyodMonikidzieliłygo
najwyżejjakieśczterymetry,wyprysnąłniczympociskwyrzuconyzkatapulty.Wlocie
chwyciłdziewczynęzaramięiszarpnąłjąkuziemi.

Ryłazbytzaskoczona,bychoćbykrzyknąć,takżepadająckapitanusłyszałniezbytgłośny
stuk,achwilępóźniejbrzęksypiącegosięszkła.

Nieczekającnadrugistrzałofcerpoderwałsięzziemiichyłkiempobiegłwstronęopla,
aletamtenruszałjużzprzeraźliwympiskiemopon.Nieminęłonawetdziesięćsekund,
gdyzniknąłzanajbliższymrogiem.>

background image

57

StępieńwróciłdoWitwickiej.Klęczałaprzysamochodzie,spoglądajączprzerażeniemna
rozbitąszybę.Byłatakzafascynowanatymwidokiem,żeniezauważyłanawet,jak
kapitanpodnosiłzziemijejtorebkęisztyletzabranyzpokojuJerzegoSuciewskiego.

—Jużpowszystkim—stwierdziłsuchoofcer.—Przynajmniejnarazie…

—•Onichcielimniezabić?!—jęknęłazniedowierzaniem.—Strzelalidomnie?!

—Dlaczego?

—Niewiem!—bezradnierozłożyłaręce.—Przecieżrobiłamwszystko,comikazali…

—Toznaczy?—nieustępowałStępień.

—Boże.coterazzemnąbędzie?—Ostatniepytaniekapitananajwyraźniejniedotarłodo
dziewczyny.—Jakimwytłumaczyć,żetoniestałosięzmojejwiny?Jakichprzekonać?

—Moniko…

—Musiszmipomóc!—Kurczowochwyciłaofcerazaramię.—Jeślichoćtrochęcina
mniezależy,dokończto,cozacząłJurek.

Możedadząmiwtedyspokój…

—Mówjaśniej,dociężkiejcholery!—zniecierpliwiłsięStępień.—

■Chcesz,żebymcipomógł,aniewyjaśniasz,ocowtym

wszystkimchodzi.

-—Boonimająmniewręku!—wyznałazrozpaczą.—Ciebiezresztąjużteż…

—Przedewszystkim,jacyoni?

—Chodźmydomnie,towszystkociopowiem—uspokoiłasięnagle.—Otakich
sprawachlepiejnierozmawiaćnaulicy.

233

—Uwujkajestdośćmiejscaitamteżniktniebodzienamprzeszkadza!—zauważył
rzeczowokapitan.—Azresztąjestempewien,żetengosezoplaczekaterazpodtwoim
blokiem..

Maszrację—ustąpiłabezdalszejdyskusji.—

■‘Wracajmy!

Chwilępóźniejsiedzielijużwpokojuofcera.ZamykającdrzwiStępieńusłyszałtylko,jak
Taroniowazłorzeczącnawszystkichdomownikówtaszczycośposchodach…

—Słucham!—rzuciłzachęcająco,spoglądającwoczyWitwickiej.

—Chwaliłeśsię,żeodjutrabędzieszpracowałuwujkawCentrum—przystąpiłado
rzeczy.—Chodzioto,żezakilkafotografipewnychplanówmożnadostaćkupęforsy

—Albokulkęwłeb?—wtrąciłzgryźliwie.

background image

-Jeślisięnawali,toowszem.

-Atywłaśnienawaliłaś?

—Widzisz,teplanyfotografowałJurek.Wszystkoszło’dobrze,dopókisięczegośnie
wystraszył.Przezcałydzieńmówiłowsypieiw

końcuzagroził,żesamsięzgłosinamilicjęalbodobezpieki…

—Zatozostałsprzątnięty?

—Właśnie.

—Ateraztwoimocodawcypostanowilizlikwidowaćkolejneogniwo?

—Pewnostracilidomniezaufanie.

—Iuważasz,żeuratujeszgłowę,jeślijasfotografujęresztęplanów?

—Tomojajedynaszansa!

234

Zaktórąjamogępowędrowaćnastryczek!.—Jedziemynatymsamymwózku—
spróbowałaprzekonaćStępnia—Ratującmi

życie,”pokrzyżowałeśimplany.Oninamtegoniedarują,jeżelisięniewykupimy!

—Mógłbymjeszczezrobićto,czegoniezdążyłsynprofesora.

—Zapominasz,żedostałeśjużzaliczkęwpostacisamochodu.

-Kupiłemgozapożyczonepieniądze.

—Bezpiekacinieuwierzy,zwłaszczażejużzwłasnejinicjatywywpakowałeśsięW
interesyMaliszewskiego.

—CzyLeszekteżinteresujesiętajnymiplanami*’

-Niesądzę.Moimocodawcyniepozwolilibymunarozkręceniehandluzłotemidolarami
natakąskalę—zaprzeczyłaz

przekonaniem.—Rzeczjasnabylibardzozadowoleni,kiedyty,podobniejakprzedtem
Jurek,zgodziłeśsięoddaćLeszkowipłatnąprzysługę,bowtensposóbdostarczałeśimna
siebiedodatkowegohaka,aledłuższeprowadzenietegotypudziałalnościuważaliza
zbędneryzyko.

—PodobnomójkrewniakkombinowałnietylkozMaliszewskim.

—DałsięnamówićPryszczałkowskimiAdamowinaintereszlewymidolarami,szybko
jednakcizcentralikazalimudaćspokój…

—Posłuchał?

—Niemiałinnegowyjścia.

—Topodiabłabrałsięzahandelwalutą?

background image

58

—Jurkowicholernieimponowało,żemożemniezaprosićdoeleganckiejknajpyalbo
kupićjakiśmodnyciuch,akieszonkowe,któredostawałodstarego,wystarczałomu
ledwonakilkadni.Kie-vdy.śzresztąsamamuporadziłam,żebysobiewterasposób
dorobił…Więcjak?—wróciładopoprzedniegotematu.—Pomożeszmi?

—Ostateczniemógłbymsfotografowaćteplany—niespodziewanieustąpiłkapitan.—
Alepodjednymwarunkiem…

—Podjakim?

—Musiszmipowiedzieć,ktojestszefemtegointeresu.

-—Nieżartuj!Przecieżjasamanieznamszefa.

—Komuwtakimrazieprzekazywałaśmikroflmy?

—Zanosiłamjedoskrzynkikontaktowej.

—Aodkogootrzymywałaśinstrukcje?-—Niebądźzaciekawy.

—r-Jakuważasz!—Ofcerwzruszyłobojętnieramionami.—Jasięztegojakoś
wykaraskam,atyradźsobiesama.

-—Zaczekaj!—Natwarzydziewczynyznowupojawiłsięstrach.—Niemożeszmnie
takzostawić!

■Słyszałaśmójwarunek?

—Onimniezabiją,jeślipowiem!

—Przedchwiląwłaśnieusiłowalitozrobić.

MonikaprzezkilkasekundspoglądałanaStępniazwyraźnymwahaniem.Chciałajeszcze
oponować,alewidaćuznaławkońcu,żekapitanmarację,bopełnymrezygnacjigestem
machnęłaręką.

58

—Niechsiędzieje,cochce!—rzuciłazdecydowanie.—Tylkotymożeszmipomóc…

—Wykrztuśwreszcienazwiskotegogościa!

—MoimmocodawcąjestStefanRosiecki—wyznałazdeteTminacją.—Kiedyś
wciągnąłmniedotejroboty,aterazprzekazujepoleceniacentrali,decyduje,kiedymam
korzystaćzeskrzynkikontaktowej,iwypłacaczęśćpieniędzy.

—Acozresztątwojegohonorarium?>

—ZałożylimikontowjednymzeszwajcarskichbankówMamtamjużokołotrzydziestu
tysięcydolarów

—Którychnigdyniezobaczysznawetzdaleka1—roześmiałsięofcer.—Poprostu

background image

wystrychnęlicięnadudka,mojamała!

—Askądtymożeszotymwiedzieć?—spojrzałanaStępniaznagłymniepokojem.

—PrzenieśmysiędopokojuJurka.—Kapitanwolałudać,żeniedosłyszałpytania.—
Musimysobiecośjeszczewyjaśnić…

—Czytokonieczne?

—Raczejtak.

—Wiecchodźmy….

TerazWitwickastanęłaprzydrzwiach,podejrzliwieobserwującpoczynaniaofcera.Ten
powiesiłnamiejscuzabranyniedawnoprzezMonikęsztyletibeznośriechupodszedłdo
biurka.

—Myślę,żewszystkobyłowtedytakjakteraz—mruknąłnitoclosiebie,nido
dziewczyny.

—-Nierozumiem,oczymmówisz?—Zezdziwieniempotrząsnęłagłową.—Kiedy
miałobyćtutak,jakteraz?

background image

237

Wmiiezdniu’sięgnąłpostojącynabiurkustaromodnyaparattelefonicznyiprzysunąwszy
godosiebiewykręciłdomowynumerpułkownikaKuglarza.

—MeldujesieStępień!—rzuciłwyraźnie,ledwotylkousłyszałznajomygłos
przełożonego.—Przepraszam,żedzwonięwniedzielęidotego

0tejporze,alejestemwłaśniewwilliprofesora

1uważam,żesprawadojrzaładorealizacji.Proszęoekipętechnikówidwawozy
operacyjne…

Odkładającsłuchawkękapitanspostrzegł,żeWitwickazrobiłasięprzeraźliwieblada.Z
otwartymiustamispoglądałatonaofcera,tonatelefon,niemogącwykrztusićaniSłowa.

—JurekchybateżcięzaskoczyłtejpamiętnejnocyzimnozauważyłStępień.—
Przypominaszsobietesłowa?..Chciałemzawiadomićoprzestępstwie…Niejestem
pewien,czydobrzedzwonię,ale…”—Zacytowałpierwszezdaniapowtórzonejmuprzez
Mazurka,tajemniczejwówczasrozmowy.Witwickamilczała.—Chłopakniebył,
niestety,przewidujący—ciągnąłbezlitośniekapitan.—Nieopatrznieodwróciłsiędo
ciebieplecami,atyniewielemyślącwpakowałaśmusztyletprostowserce.Później
uprałaśdywanarrasem,wytarłaśnóżirazemzZabawcemzawiozłaśzwłokidoLasku
Bielańskiego.

-

■OJezu!Jakmogłambyćtakbeznadziejniegłupia!—jęknęłazrozpaczą.—Todlatego
onichcielimniezastrzelić!Przecieżtyjesteś…

—Skorowiesz,kimjestem,toniemuszę«rięjużprzedstawiać—

odparłtwardokapitan.—Zamiasttracieczasnajałowe

dyskusje,powiedzlepiej,czymaszcośnaswojeusprawiedliwienie?

—Jagoniechciałamzabijać!—Wybuchnęłahisterycznympłaczem.—Toniebyłamoja
wina!Prosiłam,żebyniedzwoniłdokomendy…Błagałam,żebytamniejechał…Co
miałamrobić?—Chwyciłasiezawłosyigwałtownymruchemszarpnęłasporypukiel.—
Rosieckijużkilkagodzinwcześniejmimówił,żeJurkatrzebazlikwidować,bozgubił
aparatzmikroflmem,żecentralawyznaczyładotejrobotyAdama…

—PlanowaliściezwabićsynaprofesoradoLaskuBielańskiegoitamdokonaćzabójstwa?

—Janicnieplanowałam!-—zaprzeczyłagwałtownie.—ToRrsiec”—.ikazał
Zabawcowi…Jamia»-łamtylkowyciągnąćJurkazdomuiprzyjechaćznimpoAd
arna…

—•Niejestemwcalepewien,czyiśmierciZabawcanienależałobywpisaćnatwoje
konto.

—Boże!Czegotyjeszczeodemniechcesz‘5’—Potwarzydziewczynyznowupociekły

background image

łzy.

WczwartekwieczoremAdamtelefonowałdomnie.Mówił,żejestobserwowany.
PowtórzyłamtoStefanowi,aonkazałwysiaćZabawcapodskrzynkękontaktową…

—Wiedziałaś,żegotamzabiją?

—Nie!

—KtoopróczRosieckiegopracujejeszczedlaobcegowywiadu?

—Niewiem!

—ANowakowska?

—Onaniemaoniczymzielonegopojęcia.

2:59

—Ktojestwaszymszefem?

—ZapytajStefana.Onkontaktujesięzcentralą…

Zparterudobieginiecierpliwybrzękdzwonkaichwilępóźniejzadudniłynaschodach
krokikilkumężczyzn.JakopierwsiwpadlidopokojuJodeckiiZanejko.

Widzę,żeprzeszkodziliśmypaństwuwjakiejśniesłychanieinteresującejrozmowie—
zauważyłporucznik,spoglądającdrwiąconaWitwicka.

DziewczynacałkowicieignorującwypowiedźZa-nejkiotarładłoniąłzyztwarzyitęsknie
spojrzaławokno.

—Ajednakszkoda,żeniedosięgnąłmnietamtenpocisk—szepnęłaznieukrywanym
żalem.—Przynajmniejmiałabymjużświętyspokój…

Rozumiem,żepaniązabieramy?•—upewniłsięJodecki.

—Owszem—przytaknąłStępień.—Niechjąodwieziektóryśztwoichludzi,amy
zostawiamynagospodarstwieporucznikaZanejkęijedziemyponastępnegoklienta.

—Cholernielubiętakiepartaninki—mruknąłZanejkozprzekąsem.—Czegomam
szukać?

—Wmoimsamochodziepowinienbyćpocisk,agdzieśnaulicyłuska—rzeczowo
poinformowałkolegęStępień.—Trzebajeznaleźćioddaćdolaboratorium.

—Czyżbywarszawskieulicezaczęłysięupodabniaćdodzikiegozachodu?

—Komuświdaćnatymzależy,amymusimywybićmuzgłowytenpomysł…

NiespełnadziesięćminutpóźniejJodeckiiStępieńwysiadaliprzedblokiem,wktórym
mieszkałRosiecki.BiegiemdotarlinaprzedostatniepiętroiJodeckibezzastanowienia
nacisnąłdzwonek.Odczekalichwilę,alewmieszkaniupanowałakompletnacisza.

Jodeckichciałwłaśniezadzwonićponownie,kiedyStępieńnacisnąłklamkę.Drzwi
niespodziewanieustąpiłyioczomofcerówukazałysięleżącewprzedpokojuzwłoki

background image

Rosieckiego.

background image

21

—Dlamniesprawajestjasna!—Tęgi,brodatylekarzodłożyłskalpelnaznak,żesekcja
dobiegłakońca.—Strzałzostałoddanyzbardzobliskiejodległości,apociskprzebiłlewą
komoręsercaiwyszedłprzezplecydenata.Zgonmusiałnastąpićprawienatychmiast.

—Mniejwięcejoktórej?—zainteresowałsięStępień.

—Wniedzielęrano,gdzieśmiędzysiódmąaósmą.

—Jakpanmyśli,czyRosieckispodziewałsięśmjerci?

—Tegonieumiempanupowiedzieć.—Doktorbezradnierozłożyłręce.—Nid
zauważyłemżadnychśladówwalki,niewykluczonewięc,żedenatzostałzaskoczony…

Półgodzinypóźniejkapitanwkraczałdoswojegopokoju,gdzieczekałjużnaniego
Jodecki.Zjego

leł-Przystanek

59

minybeztrudumożnabyłowywnioskować,żeniemazbytwielupomyślnychwieści.

—Pułkownikodsamegoranawściekły-poinformowałkonfdencjonalniekolegę.—
Mnieprzedchwiląpodkręciłzajakiśdrobiazg,więcterazkolejnaciebie..

—Copowiedzielirusznikarze?—Stępieńwolałnietracićczasunawydziałoweplotki.
—Dostaliobydwapociski,tenzCzarnieckiegonawetzłuską,więcniepowinnimieć
większychkłopotów7ekspertyzą..

—Pocisk,któryugodziłRosieckiego.zostałwystrzelonyztegosamegopistoletu,za
pomocąktóregousiłowanozgładzićWitwicka.

—Wiadomo,cotozabroń?Najprawdopodobniejstarymauser,kaliber

sześćtrzydzieścipięć.

—Ostatnioniezbytczęstosątakiewużyciu.

—Tegowogóleniemawnaszychkartotekach.Nigdydotądnieposługiwanosięnimi
oczywiścieniejestnigdziezarejestrowany.

—Acoztymoplem!Niepowieszchyba,żemiałfałszywenumery?

Numerybyłyprawdziwe,tyle-żeprawowitywłaścicielpółrokutemuwyjechałdoRFNi
kurtuazyjnieodesłałnaszymwładzompaszport.

-Niepozostajewięcnicinnego,jakczekać,ażludziePytełiznajdągdzieśwózprzez
przypadek.

—Niestety,natowygląda.

—Terazsięniedziwię,żestarytakiwściekły.

—Prawdęmówiącjateż.UWitwickiejnajwyraźniejktosbuszowałprzednami,aw

background image

mieszka-ni*

242

RosieKiegote/nicniebyłoopiuczpocisku,któregozabójcazapomniałwyciągnąćZe
.^ciinywprzedpokoju…

—-Zabrałnawetłuskę?

—PrzecieżznaszZantjkę.Niemadziury,doktórejniewsadziłbyswegonosa,więcłuski
bynieprzegapił!

Jednymsłowemtotalnaklapa.

—Niedasięukryć..

Nabiurkucichozabrzęczałtelefon.Jodeckiniecierpliwiesięgnąłposłuchawkęipochwili
najegotwarzypojawiłasięzdumienie,

—Co.jest?—zapytałStępień.

Tozbiuraprzepasłek—odparłJodecki.-Dzwonili,żeprzyszedłdonasmecenas
Śmigielski.-Nibypoco?

—Diabligowiedzą..

Adwokatbył-znacz.demniejpewnysiebieniżzazwyczaj,alebezwahaniaprzystąpi!do
rzeczy.

WczorajpoźnvmwieczoremtelefonowałdomnieWitold—zaczął,dobierającstarannie
łów.—Mówiącszczerze,zatrzymaniepannyWitwickiejzaskoczyłomnietaksamojak
jego…

—Niechmipanwierzy,mecenasie,żedlanasbyłatorównieżbardzoprzykra
niespodzianka—zapewniłStępień.—DoostatniejchwiliniktniepodejrzewałMoniki.

—Proszęwybaczyćśmiałość,—zwyraźnymzakłopotaniemuśmiechnąłsięŚmigielski.
—Czyjednakzczystymsumieniem

możeciepanowiewykluczyćomyłkę?

—Czyżbyzamierzałpanpodjąćsięobronypo

60

dejrzanej?—zauważyłzprzekąsemJodecki.—Oczywiście,toniemojasprawa,ale
podobnoprofesorSuciewskijestpańskimprzyjacielem…

—Czasamirola”obrońcybywaogromnieniewdzięczna—westchnąładwokat.—Z
jednejstronytakjakwszyscypodlegamynastrojominajchętniejpotępilibyśmytego~Czy
innegoklienta,jpdnaknawetnajgorszemuzbrodniarzowinależysięprzecieżgodziwy
proces!

—Niktprzecieżniekwestionowałtejzasady.

—Owszem•-zmiesza!sięŚmigielski.—Praktyczniejesteśmypotejsamejstronie
barykady…

—Wczymwięcproblem?

background image

Witoldprosiłmnie,bymbroniłpannyWitwickiej.

—Cotakiego?!

•—Widzicie,panowie,profesortraktowałjąjakswojąsynową.Terazniechcedopuścić
dosiebiemyśliżetowłaśnieonazabiłaniusyna.

—Niestety,takiesąfakty!

—Nocóż,natymetapiepostępowaniakarnegopanowiemacienajlepszerozeznaniew
materialedowodowym,niemniejpozwoliciechyba,żezłożęmojepełnomocnictwo…

—Tojużraczejwprokuraturze,nieunas…

—PragnąłbymrównieżzobaczyćsięzpannąWitwicka.

—Namniewolnoudzielaćwidzeń.

Przecieżostatniocorazczęściejdopuszczasięobrońcówdoudziałuwpostępowaniu
przygotowawczym.

—Aledecydujeotymprokurator!

60

—Mimowszystkobardzobymprosił…Rozmowaodbyłabysięoczywiściewobecności
panów,żebyniebyłojakichkolwiekpodejrzeń,żechcęutrudniaćśledztwo…

—Zobaczymy,copowienatonaszprzełożony—uciąłdyskusjęStępień.—Jeślion
pozwoli,tozobaczypanswojąklientkę,jeślijednakbędzieinnegozdania,toniestety
nie…

—Ciekawe,copanmecenaswykombinował—zamyśliłsiępułkownik,wysłuchawszy
pięćminutpóźniejpodwładnego.—Przecieżprędzejczypóźniejitakdostałbyzgodę
prokuratoranawidzenie…Skorowięcprzyszedłdonas,znaczy,żemusizależećmuna
czasie…

—Głowędaję,żekryjesięzatymjakiśkruczek—mruknąłStępieńponuro.

—Wartobyłobysięprzekonać!

—Jabymnieryzykował—nieśmiałopróbowałoponowaćkapitan.—Jużrazomały
wlosniezabiłiWitwickiej.

—Wtedybyłeśsam,tamtendziałałzzaskoczenia,ajednakpotrafłeśwybrnąćzsytuacji
—zauważyłKuglarzzdobrodusznymuśmieszkiem.—Terazjestwasdwóch,widzenie
odbędziesięwdobrzepilnowanymgmachu,anadokładkęwiemy,comożegrozić
podejrzanej.

—Ajeżelicośwyskoczy?

background image

—Nicniemaprawawyskoczyć—żachnąłsiępułkownik.—Tylkoprzypilnujciez
Jodeckim,żebyŚmigielskiniedawałWitwickiejżadnychlistów,kanapekaniczęści
garderoby…

245

Jasnasprawa.

—Czyonapali?

—Niewiele,alepali.

-Jakiepapierosy?

—Marlboro.

—Totak,jakja!—NiewiadomodlaczegoucieszyłsięKuglarz.—.Jeśliadwokatzechce
jejdaćpapierosy,tozróbdyskretnązamianę—podał.Stępniowinienapoczętąpaczkę.

—Dyskretnązamianę?

Oczywiście,bogdybyśzrobiłtoostentacyjnie,panmecenasgotówsięjeszczeobrazić…

Piętnaścieminutpóźniejdopokoju,wktórymwtowarzystwieJodeckiegoiStępniaczekał
Śmigielski,zostaławprowadzonaWitwicka.Nocspędzonawareszciepozostawiłana
dziewczyniewyraźnepiętno.Monikabyłaprzeraźliwieblada,miałapodoczamiwielkie
sińceiwyglądałaodobrychkilkalatstarzej.

—Jestemtwoimobrońcą,dziecinko--zacząłłagodnieadwokat.—OjciecJurkaprosił
mnieoto…

—OBoże”—SpojrzałazniedowierzaniemnaŚmigielskiego.—Potym,cozrobiłam?

—Odwagi,mojamałaJakośpostaramcisiępomóc!

—Aleprzecieżdlamniejużniemaratunku!—szepnęłałamiącymsięgłosem.—
Przecieżmnieskażą…

—Niewolnotracićnadziei!—żywozaprotestowaładwokat.Trzebapróbowaćzasłużyć
najaknajłagodniejszywyrok!

—.Wjakisposób?

2W

-—Przedewszystkimmusiszjeszczepodczasśledztwapowiedziećcałąprawdę.Przemyśl
sobiedokładnieto,cozrobiłaś,ikiedybędzieszgotowa,samapoprośoprzesłuchanie.
Niktciętuniebędziepopędzał,bopanomofceromzależynawyświetleniuprawdy,anie
natakichczyinnychWyjaśnieniachztwojejstrony.

—Jaitakpowiedziałamjużprawdę…

—Tobardzodobrze,alenapewnopozostałydowyjaśnieniaróżneszczegóły…

—Rzeczywiście—przytaknęła.—Niemówiliśmyjeszcze,jakdotegowszystkiego
doszło.

Pamiętaj,żeniewolnociniczegozmyślaćanikoloryzować—powtórzyładwokat.—
Jeśliniebędzieszczegośpamiętała,topoprośoczasdonamysłu.Gdypoczujeszsię

background image

zmęczonaktórymśzprzesłuchań,topowiedzotymofcerowi.Ręczęci,żeonzrozumie.

—Zrobię,jakpankaże,paniemecenasie

Potrzebujeszczegoś,Moniko?—zmieniłtematŚmigielski.-—Możecicośprzynieśćdo
aresztu?

—Panowiepozwolilimiwczorajzabraćzdomutrochębielizny,ręcznik,mydło,
szczoteczkędozębów…Tylkodojedzenianiemogęsięprzyzwyczaić…

—Napaczkężywnościowąpotrzebnejestspecjalnezezwolenie—skwapliwiewyjaśnił
adwokat.—Postaramsięjeuzyskać,aletotrochępotrwa.

—Nieszkodzi.Japoczekam.

—Maszcopalić?

61

—Zostałymitylkotrzypapierosy.Wczorajkioskibyłyjużzamknięteiniezdążyłam
kupić.

—Awceliniktcięniepoczęstuje?i—Jestemsama…

—Torzeczywiściepech—zmartwiłsięŚmigielski.—Coturobić?

—Możepanowiepozwoliciepodaćpanumecenasowichoćjednąpaczkę?—spojrzała
prosząconaofcerów.

Niejesttozupełniezgodnezprzepisami—podchwyciłnatychmiastadwokat.—
Niemniejwdrodzewyjątku…

—Trzebazapytaćszefa—mruknąłJodecki.—Gdybysięwydało,dostalibyśmyza
swoje!

—Nieprzesadzaj!—roześmiałsięStępień.—Szefniejesttakistraszny!

—Właśniekupiłemmarlboro.—Śmigielskiwyciągnąłzkieszeninierozpieczętowaną
jeszczepaczkę.—•Więcjak,pozwolicie,panowie?

Jodeckizdziwionypopatrzyłnakolegę,alewidząc,żętamtensięgapopapierosy,nie
oponował.

—Wkażdymraziejanicotymniewiem—oświadczyłstanowczo.—Sambędzieszsię
tłumaczyłstaremu…Akorzystajączpańskiejobecności,mecenasie—niespodziewanie
wziąładwokatapodramięipociągnąłwkierunkuokna—miałbymmałą

prośbę…

—.Zawszedousług!—gorliwiezadeklarowałsięŚmigielski.

—MusimydodatkowoprzesłuchaćprofesoraSuciewskiego,aprzyobecnymstaniejego
nerwówurzędowewezwaniealbowizytaktóregośznas…

24$

background image

—Ależoczywiście,paniekapitanie!—adwokatnawetniedałdokończyćofcerowi.—
NakiedyzaprosićdopanówWitolda?

—Powiedzmynaśrodę,nadziesiątą.

—Załatwione!Samgopanomprzywiozę,boakuratmamprzerwęwrozprawach…

Stępieńprzezdłuższąchwilępodejrzliwieobracałpapierosywręku,jakgdybychciał
przeniknąćwzrokiemopakowanie.Widząc,żeŚmigielskizJodeckimodchodząwstronę
okna,nibyprzypadkiemsięgnąłdokieszeni.Odwracającsiętyłemdotamtych

błyskawiczniezamieniłpaczkiimomentpóźniejpodawałjużpapierosyWitwickiej.
Nawetonaniezauważyłazamiany.

Dziewczynazostałaodprowadzonadoaresztu,aparęminutpóźniejdowyjściaruszył
równieżiadwokatLedwozamknęłysięzanimdrzwi,wprogustanąłpułkownikKuglarz.
Tymrazemjegominaświadczyławymownie,żejestwdoskonałymhumorze.

—Noico,mojeorły?—rzuciłwesoło.—

Panmecenasprzyniósłpapieroskidlapodejrzanej?

—Szefmiałnosa!—przyznałStępieńzniekłamanympodziwem.—Zarazjedajędo
laboratorium.—Tryumfalniepokazałswązdobycz.—Wyglądająwprawdziecałkiem
niewinnie,alediabliwiedzą…

—Śmigielskiemuprzydzieliłemtroskliwegoopiekuna—poinformowałKuglarzswoich
podwładnych.—Anawszelkiwypadekkazałemdy-skr.tnieprzylepićdozderzakajego
samochodumi-kronadajnikniewielkiegozasięgu.

249

-Szefpodejrzewaadwokata?—zdziwiłsic;Jo-deck”.

—Kiedyprzeżyjesztylelat,coja,toidosiebienicbędzieszmiałzaufania—odparł
pułkownik.-Lepiejnazimnedmuchać,niżsięgorącymsparzyć…

—Toznaczy,żemusimyterazczekaćnawynikizlaboratoriumiwiadomościodnaszego
wywiadowcy?-upewniłsięStępień.

-Nicpodobnego!—żywozaprzeczyłpułkow-Jnik—Przedchwiląmiałemtelefonod
Pyteli,,Jegochłopcyznaleźliszaregooplazeznanąwarr^rejestracją.Zanejkęwysłałem
jużdoNowegOiDworu,aleiwamświeżepowietrzedobrzezrobi..J

-Takjest!

—Aha!—przypomniałsobieKuglarz,wycho-^1dzączpokoju.—Wamteżnależysię
trochęwy-4godyporozumiewawczoprzymrużył

oko.—Po-1jedziecieoperacyjnymmercedesem…

SzefwyraźnienabrałwiatruwżaglezauważyłStępień,kiedychwilępóźniejzostalisami
zJodeckim.—Ciekawecoztegowyniknie?

WobrębieWarszawykierowcaprowadza\mercedesapedantyczniewprostprzestrzegał

background image

wszystkich‘przepisówruchudrogowego,ledwojednaławyjechalizmiasta,samochód
ruszyłdoprzodujal-3burza.PoniespełnadwóchkwadransachbylijulzaNowym
Dworem,gdziestałprzydrodzeszaryiopelzeznajomąrejestracją.Przysamochodzie
StefańskiiZanejkotoczyliwłaśniespóroprawpierwszeństwaoględzin,akilkakroków
dalej,jakgdybynigdynic,przechadzałsięMazurek.

250

Pannieleżywłóżku?—zodrobinąironiizapytałJodecki.

—Lekarzzaleciłmispacery—zniewinnymuśmiechemodparłporucznik.—Aże
koledzywybieralisięakuratdoNowegoDworu,więcpostanowiłemdotrzymaćim
towarzystwa…

—Dośćoryginalnysposóbrekonwalescencji’

—Niedokuczajmu!—StępieńbezwahaniawziąłstronęMazurka.—Jateżbymnie
darował,gdybyktośwyprawiłmikolegędoszpitala!

Jodeckichciałcośodpowiedzieć,alewtejsamejchwilizmercedesawyskoczyłkierowca.

—PułkownikKuglarznalinii—huknąłgromkoTobardzopilne!

Kapitanbiegiemdopadłsamochoduichwyciłsłuchawkęradiotelefonu.

—MeldujesięJo…

ZostawciezeStępniemtegooplaischowajciegdzieśwaszegomercedesa-niecierpliwie
przerwałprzełożony—Zarazbędzietarm;dyprzejeżdżałŚmigielski.Przepuśćciejego
fordainaszegofatairuszajciezanimi!

Zrozumiałem’

MecenaszabrałwNowymDworzejakiegośpasażera.Niewykluczone,żejesttokierowca
opla.Bardzoprawdopodobne..

—IjeszczejednoUstnikimarlborozostałyzatrutecyjankiempotasu.Wystarczyło,żeby
Witwickasięgnęłapopierwszegopapierosaztejpaczkiijejprocesjużnigdybysięnie
odbył!

Mercedessprawnieskręciłwodchodzącąodszo.>ywyboistądrogęizatrzymałsięza
jakąśna

62

połyrozwalonąszopą.Niespełnadwieminutypóźniejofcerowiespostrzeglipędzącegow
kierunkuGdańskaforda.Mercedesruszał

właśniewśladzanim,kiedytrzasnęłytylnedrzwiczkiidośrodkawskoczyłMazurek.

—Chybaniemacie,moizłoci,nicprzeciwkojednemupasażerowi?—zapytał
przymilnie.—Tajemnicysłużbowejdochowam,awrazieczegomożeciemnie
potraktowaćjakzwykłegoautostopowicza…

Przezcałądrogętrzymalisięwprzyzwoitejod-^ległościzafordemmecenasa
Śmigielskiego.Adwokatjechałbardzoszybkoiwkrótcetrzymającysiętużżanimfat
musiałskapitulować,alesygnałynadawanecodwadzieściasekundprzezmikrona-)dajnik

background image

wiodłyzałogęmercedesajakposznurku.

Szarzałojuż,kiedydojeżdżalidoGdańska.Śmigielskiminąłcentrumiskręciłwstronę
Gdyni.”ZarazzaSopotemponownieskręcił,tymjednak,razemwkierunkumorza,ipo
kilkuminutachża4trzymałsięnawąskiej,ślepozakończonejuliczce,iPrzyjejkońcu,w
zapuszczonymogródku,stałniewielki,parterowydomek.Właśniedoniegoskierowałsię
adwokatwrazz

towarzyszącymmumęź-^czyzną.

OfcerowiebylizbytpodekscytowaniperspekJtywąrychłegofnałuprowadzonejprzez
nichsprawy,żebyczekaćnaposiłki,zostawiliwięcwmer-‘cedesiekierowcęichyłkiem
ruszylipoddomek;1Jodeckizatrzymałsięprzyniedomkniętychdrz-!wiach,aStępieńz
Mazurkiemprzemknęlinatyłybudynku.Jednozokienbyłooświetlone.Ofcero

background image

62

wiewspięlisięnapalce,byzajrzećdośrodka.Nadworzepanowałakompletnacisza,a
lufcikwokniebyłuchylony,mogliwięcprzyokazjiposłuchaćtoczącejsięwewnątrz
rozmowy.

—Jestemzmuszonyprzekazaćpanuwyrazyniezadowolenianaszejcentrali,herr
Śmigielski!—wysoki,szczupłyblondyn

cedziłsłowazwyraźnieniemieckimakcentem,spoglądającniechętnienaadwokata.—
Doprowadziłpandotego,żepolskiewładzezaczęłypanudeptaćpopiętach,zmusiłmnie
pandowcześniejszegoprzyjazdu,aconajgorszeniewykonałpanzadania!

—Robiłem,cobyłowmojejmocy,panieHozel-bain—-bąknąłniepewnieŚmigielski.—
Częśćplanówwynalazkuprofesora

Suciewskiegojużprzekazałem,trzymikroflmymamprzysobie…

—Niewiem,copandzisiajprzywiózł,aleto,cootrzymałemodpanapoprzednio,nie
przedsta-.wiałożadnejwartości!—żachnąłsięNiemiec.—Nasispecjaliściniewiele
skorzystaliztychwstępnychwyliczeń’

—Niemojawina,żesynproiesoraokazałsiętakimkiepskimwsoółoracownikiem…

—Delikatniepowiedziane,herrŚmigielski!Tegogówniarzatrzebabyłoznacznie
wcześniejzlikwidować.Cóż.kiedynawettakąprostąrobotęmusieliściesknocić.Można
bypomyśleć,żenieumiepanzorganizowaćdyskretnegousunięcianiewygodnego
człowieka.

—Zaplanowaliśmywszystkobardzodokładnie,alewostatniejchwilizaistniałagroźba,
że’młodySuciewskinaszadenuncjuje…

-Planteżnienależałdonajlepszych.Myślałpan.żepolskiewładzedadząsięnabraćna
tonkawałzprzystankiemautobusowym?

-GdybyWitwickaiZabawiecprzeprowadziliakcjętak,jakimkazałem…

—Należyzacząćodtego,żeotrzymałpanfunduszenadobraniesobieodpowiednich
ludzi—Mozelbainprzerwałniecierpliwieadwokatowi.—Tymczasem“pracowalidla
panatylkojacyśniezbytrozgarnięcigówniarze,drobnikryminaliściidziwkazptasim
móżdżkiem!

—-WPolsceniekażdegomożnakupić-westchnąłŚmigielski.—Dlategotezprzyznaję,
żewiększośćzwerbowanychprzezemnieludzitoelementbardzonieciekawy.

—Mamriadzieję,żeniewiedzielionizbytwiele?

—Otrzymalijedynieniezbędneinformacje,azWitwicka,Zabawcemimłodym
Suciewskimkontaktowałemsięwyłączniez-apośrednictwemRo-sieckiego.Jakpanwie,
wszyscyzostalizlikwido-.wani

—Słyszałem,zebyłykłopotyzdziewczyną?

—PanMolembatJbpełniłbłąd.—Adwokatwskazałnasiedzącegopodścianąkioskarza.

background image

—Byłemwięczmuszonyzałatwićtęsprawęosobiście.OfarowałemWitwickiejpapierosy
specjalnieprzygotowanenapodobneokazje..

-Notak!—NiemiecpopatrzyłzwyraźnądezaprobatąnaMolembę.—Przezbitetrzy
miesiąceszkoliliśmypanawMonachium,akiedyprzyszłocodoczego,niepotrafłpan
uciszyćgłupiejdziewczyny?

63

-ZabawcaiRosieckiegozałatwiłemjednakbezbłędnie—wychrypiałkioskarz.—
Robiłemwszystko,cokazałmipanmecenas,alekażdemumożesięprzecieżzdarzyć,że
spudłuje…Zresztąonabyławtedywtowarzystwiefacetazbezpieki…

-Cozadureń!—sapnąłzezłościąHozel-bain.—Komumypłacimy?Przecieżtysięnie
nadajeszdotakiejroboty!

—Zawszesięstarałem…

—Milczeć!—ryknąłgryźnieNiemiec.—Maszjeszczebroń,wktórącię
wyposażyliśmy?

—Oczywiście…

—Dawaj’

•MolembaskwapliwesięgnąłdokieszenimarynarkiipodałHozelbainowiniewielkiego
mausera.Niemiecsprawdził,czypistoletjestnabity,iuśmiechnąłsięzłośliwie.

—Przykromi,alenakutrzesątylkodwamiejsca,niemożemywięcwszyscyzabraćsię
doRepublikiFederalnej!—Zdecydowanymruchemskierowałlufęmauserawklatkę
piersiowąkioskarza.—Przyokazjiudzielęciostatniejlekcji,jakposługiwaćsiętą
zabawką!

Brzeknęiaszybaiwpomieszczeniugłuchozadudni!strzał.Molembawrzasnął
przeraźliwie,aleprawienatychmiastuświadomił

sobie,żetonieomzostałrannyWypuszczonyprzezHozelbainapistoletstuknąłcichoo
podłogę,aprzezoknowskoczylidopokojuStępieńiMazurek.Prawiewtejsamejchwili
zadrzwiamizadudniłykrokiJodeckiego.

background image

PrjntedfalPoland

“WydawnictwoMinisterstwaObronyNarodowejWarszawa1981r.WydanieI

Nakład120000+333egz.Objętość9,63ark.wyd.,£.0ark.druk.Papierdruk.sat.
VIIkl.65g.,rola63cm,zZakładówPapierniczychwGłuchołazach.Oddanodo
składaniawpaździerniku19B0r.Drukukończonowmaju1981r.Wojskowe
ZakładyGraficznewWarszawie.Zam.2166

Cenazł30,—

L-17

background image

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Przystanek przy Gwiaździstej Albert Wojt
Wojt Albert Przystanek przy gwiaździstej
Przystań pod gwiazdami
Albert Wojt Pod kulawym belzebubem
Albert Wojt Wyrok
Albert Wojt Dzwonek z Napoleonem
Albert Wojt Droga bez powrotu
Dzwonek z Napoleonem Albert Wojt
Albert Wojt Szafirowe koniczynki
Albert Wojt Pod kulawym Belzebubem fragment rozział 1 16
ELENI Cicha przystań pod gwiazdami
Albert Wojt Szmaragdowy krucyfiks
28(2), - J˙zia, rozpal na kominie i co jest garnk˙w, zbierz, nalej wod˙ i przystaw do ognia, ja pole
jak zbudować Gwiazdę Śmierci przy niskich kosztach, PARAPSYCHOLOGIA, UFO, KOSMOS, KOSMOS
Wojt Albert Dzwonek z Napoleonem
Wojt Albert Dzwonek z Napoleonem
Wojt Albert Pod kulawym belzebubem
D19240049 Oświadczenie Rządowe w przedmiocie przystąpienia Chin do konwencji o zakazie używania bia
D19220159 Oświadczenie Rządowe o przystąpieniu Polski do konwencji międzynarodowej o zakazie używan

więcej podobnych podstron