Cassandra O'Donnelle – Rebecca Kean 2 – Pakt krwi
Nieoficjalne tłumaczenie – Lucypher_13
Rozdział 30
−
Co ty tu robisz ? Leo tylko co wyszła z Beth – powiedział , otwierając
drzwi mieszkania .
−
Dobrze się składa bo to z tobą chciałam się widzieć – powiedziałam
wchodząc .
−
To zabawne , dokładnie to samo powiedziałaś w moim śnie z tym ze miałaś
na sobie pończochy z podwiązkami i trzymałaś butelkę szampana –
zażartował .
Spojrzałam na niego . Jego oczy , usta , uroczy uśmiech , wszystko to było znajome
ale moje spojrzenie wcale nie było życzliwe . Można powiedzieć , ze było raczej
wrogie .
−
Mamy problem Bruce , bardzo duży problem – powiedziałam lodowato . -
Nie jestem w nastroju żeby żartować sobie z tobą .
−
Co się dzieje ?
Zmierzyłam go wzrokiem .
−
Mój morderca to wilk stepowy .
Zbladł .
−
I co z tego ?
−
To z tego , ze siedzisz po uszy w gównie …
Przyglądałam mu się .
−
Nie masz mi nic do powiedzenia ?
−
Nie widzę co to ma wspólnego ze mną ? - Odparł głucho .
Wykręcał się ale tym razem nie pozwolę mu się wymigać . Potrzebowałam
odpowiedzi i byłam zdecydowana je otrzymać .
−
Dziwne ponieważ ja doskonale widzę . Clarence White powiedział mi , ze
cztery lata temu w twoim stadzie zostało zamordowanych kilka dziewcząt .
Widziałam jak przełknął i pochylił głowę .
−
Masz jakieś urojenia , Rebecco .
Nie mów …
−
Nie masz najmniejszego pojęcia jaki czuły ból . Więc uważaj , bo wcale nie
jestem gotowa żebyś uraczył mnie nowymi kłamstwami . Czy wyraziłam
się wystarczająco jasno ? - Powiedziałam , przysuwając się do niego na tyle
blisko , ze słyszałam jak mu łomocze serce .
Moja moc paliła mu skórę jak krople kwasu .
Zaskoczony , szeroko otworzył oczy .
−
Tym razem to jest bardzo poważne , Bruce – dorzuciłam ponurym głosem .
Mierzył mnie przez chwilę wzrokiem i determinacja , którą zobaczył w moich
oczach z pewnością musiała go przekonać , ponieważ widziałam jak nagle opuścił
ramiona .
−
Jestem tego świadomy – szepnął .
−
Tym lepiej . Ponieważ mam wrażenie , ze zostałam wykiwana i nienawidzę
tego .
Westchnął .
−
To nie to co myślisz .
−
Nie masz żadnego pojęcia co myślę – odszczeknęłam twardym tonem .
Jego twarz przez chwilę wyrażała strach i głębokie wahanie .
−
Rebecco … ja nie mogę … ja …
−
Nie masz wyboru , Bruce . Albo powiesz mi prawdę albo się zmierzymy ze
sobą . Nie ma innego wyjścia – rzuciłam , krzyżując ramiona na piersi . - I
wolę cię uprzedzić , ze to Assayima a nie Rebeccę masz przed sobą .
Wahanie , które jeszcze przed sekundą widziałam w jego oczach , zniknęło
gwałtownie i skinął głową .
−
Jesteś pewna , ze twój morderca to wilk stepowy ?
−
Bez cienia wątpliwości .
−
Czy widziałaś … czy widziałaś jak robił pewne rzeczy … to znaczy rzeczy ,
które są nienormalne dla lykana ?
−
Chodzi ci o takie nienormalne rzeczy jak znikanie i pojawianie się ? -
Rzuciłam .
Odetchnął głęboko i skinął głową bez odpowiedzi . Wszystkie kolory odpłynęły mu
z twarzy .
−
Więc , kto to jest ? - Kontynuowałam , patrząc mu prosto w oczy .
−
Nie mam najmniejszego pojęcia – odpowiedział zachrypniętym głosem .
−
Nie wierzę ci .
−
A jednak taka jest prawda . Nie mam pojęcia o kogo chodzi . Wiem tylko ,
ze jest bardzo potężny i najprawdopodobniej mieści w sobie demona …
Miałam nadzieję , ze źle zrozumiałam .
−
Wyczułabym gdyby był opętany – powiedziałam .
Nagle zdawało się , ze zalał go głęboki smutek .
−
Bo nie jest – powiedział z powagą . - Nie w takim sensie jak myślisz .
Zmierzyłam go wzrokiem .
−
Kim on jest ? Jak mogę go znaleźć ?
−
Nie możesz . To on cię znajduje , on decyduje .
−
A jednak dziś rano prawie go mięliśmy … Gdyby Clarence nie zaatakował
go tak głupio …
−
Kim jest Clarence ?
−
Pumołakiem i Assayimem Stanu Nowy Jork .
−
W jakim jest stanie ?
−
Strasznie poturbowany .
−
Ciągle żyje ? - Zapytał zaskoczony .
−
Tak , dlaczego ?
−
Bo tak nie powinno być .
−
Wilk zniknął zanim udało mi się do niego strzelić – rzuciłam .
−
Twoje srebrne kule nie zabiłyby go . Nie bał się tego . Po prostu został
wezwany .
−
Wezwany ?
−
Przez swojego pana . On nie decyduje sam .
−
Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej ? Dlaczego pozwoliłeś mu
zaatakować te kobiety nic nie mówiąc !!!?
Różne emocje pojawiły się na jego twarzy : niepokój , strach ale również gniew .
−
Nie byłem pewien czym był dopóki mi o tym nie powiedziałaś .
−
I myślisz , ze takie wyjaśnienie mnie zadowoli ?
−
Będzie musiało – warknął .
Po raz pierwszy dostrzegłam coś w jego spojrzeniu . Coś mrocznego ,
przerażającego , nieludzkiego … Cofnęłam się i skierowałam na niego pistolet .
−
Jeśli choćby się ruszysz …
−
Nie bądź głupia . Nie mam zamiaru cię skrzywdzić . Za bardzo mi na tobie
zależy . Jesteś częścią mojego stada , Rebecco , mojej rodziny .
Wydawał się tak bardzo szczery . Pokonana , wzniosłam oczy do nieba .
−
Więc dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy ?
−
Bo nie chciałem żeby to się znowu zaczęło , to jak mnie prześladują i
nienawidzą – wyznał ochrypłym głosem .
−
O czym ty mówisz ?
−
Byłem jak morderca , którego szukasz – powiedział zmęczonym tonem .
−
Słucham ?
Ale wyraz jego twarzy potwierdził mi , ze dobrze usłyszałam .
−
Kurwa … ty nie żartujesz ?
−
Nie . Mój klan różni się od reszty klanów wilkołaków . Potrafimy
współzamieszkiwać z duchem demona i wchłaniać jego energię –
powiedział odwracając wzrok .
−
Wyjaśnij .
−
Kiedy demon posiada żywą istotę ona przestaje istnieć . Następuje
zamiana . W naszym przypadku tak nie jest .
−
Ale tracicie własną wolę .
−
I tak i nie . Przez większość czasu demony wykorzystują nasze słabości i
nasz naturalny instynkt zabijania aby zaspokoić własne plany .
−
Czy dotyczy to całego stada ?
−
Nie , wyłącznie samce Alpha są w stanie ich przyjąć .
−
Czy zabiłeś wielu ludzi ? To znaczy … z naszych ?
−
Trochę . Ale w końcu udało mi się pozbyć demona , którego mieściłem .
Nareszcie jakaś dobra wiadomość …
−
Jak ?
Łzy napłynęły mu do oczu .
−
Zabiłem swoją narzeczoną . Kobietę , którą kochałem . To dodało mi sił
żeby go z siebie wyrzucić .
Eee … sprostowanie . Wiadomość wcale nie była taka dobra jak myślałam .
−
Dlaczego demony was wykorzystują ? To nie ma sensu …
−
Kiedy nasze moce mieszają się z ich mocami , to nie jest tylko tak , ze je
wchłaniamy . One są pomnożone przez sto . Stajemy się właściwie
niezwyciężeni . I skuteczni .
−
Tworzą zabójców …
−
Najemnicy , szpiedzy , zabójcy … najpodlejsze i najniebezpieczniejsze
stworzenia jakie kiedykolwiek spotkałaś – potwierdził .
Odłożyłam tę informację do szufladki w mojej głowie i kontynuowałam :
−
Kim są te demony , Bruce ? Do jakiej rodziny należą ?
−
Do Agameths . To demony Agameths .
Niech to jasna cholera ! Wiedziałam , ze to nie był mój dzień … Demony Agameths
były demonami z wyższej półki . Wybitnie inteligentne , były trudne do złapania i
zabicia . Nawet Vikaris miały trudności z pozbyciem się ich .
−
Świetnie – powiedziałam wzdychając . - Jednak ciągle nie rozumiem co
tego rodzaju potwór robi tutaj ? I przede wszystkim dlaczego napadł na te
kobiety i jakie z tego czerpie korzyści ?
−
Znajdź zleceniodawcę to wszystkiego się dowiesz .
−
Nie rozumiem .
−
Demony używają nas tylko do niektórych , delikatnych misji . I w
większości przypadków istnieje zleceniodawca .
−
Chcesz powiedzieć , ze Agamaths żądają zapłaty ?
−
Nie płaci się pieniędzmi ale paktem , przymierzem lub umową z jednym
albo kilkoma członkami drugiego klanu .
−
Hmm …
To dawało inne perspektywy i całą masę różnych założeń , ale w tej chwili nic nie
przychodziło mi do głowy .
−
Więc , co zamierzasz zrobić ?
−
Nie wiem .
Potrząsnął głową .
−
Nie mówię o twoim śledztwie tylko o mnie – powiedział , nerwowo
pocierając brwi .
−
Nie rozumiem .
Popatrzył na mnie załzawionymi oczami .
−
Czy teraz odsuniesz się ode mnie i nie pozwolisz mi się spotykać z Leo i
tobą ? - Zapytał udręczonym tonem .
Potrzebowałam kilku sekund aby uświadomić sobie o co mnie pytał .
−
Co ? Myślisz , ze wykreślę cię z mojego życia tylko dlatego iż możesz
przemienić się w psychotycznego mordercę ?
−
Taka jest prawda . Rebecco , zabiłem wielu niewinnych – wyznał głosem
wibrującym od emocji .
−
Tak jak ja – powiedziałam wzruszając ramionami . - Ale ciebie to jakoś
nigdy nie przerażało .
−
To nie to samo – powiedział ponuro .
−
Uwierz mi , to jest to samo . Jak to możliwe , ze nikt nigdy nie powiedział
co się dzieje w twoim stadzie ? Nigdy o tym nie rozmawiano ?
−
Inne stada słyszały pogłoski o klątwie , której ofiarami są wilki stepowe .
Ale nikt nie ma żadnej pewności . Sekret jest zajadle strzeżony . Wyobraź
sobie , ze ktoś obcy się o tym dowie … w czasie wojny mój lud
najprawdopodobniej zostałby zdziesiątkowany .
−
Bez wątpienia – odparłam . - I najprawdopodobniej to mój klan byłby za to
odpowiedzialny .
−
Poważnie ?
−
Tak .
Zbliżył się do mnie i nieśmiało wziął mnie za rękę .
−
Jaki rodzaj czarownicy jest w stanie zorganizować ludobójstwo ?
−
Mój rodzaj .
−
Jaka kobieta jest w stanie żyć z potworem ?
−
Taka jak ja .
Przełknął ślinę .
−
Chcesz powiedzieć , ze dla ciebie nic się nie zmieniło ?
−
Nie . Oczywiście gdybyś nadal był demonem … ale teraz , nie .
Gdybym miała być absolutnie szczera , to muszę przyznać ze istniało między nami
ogromne podobieństwo . Ja również wykonywałam rozkazy , odbierałam życie i
współżyłam z plugawą bestią . Nie byłam na odpowiednim miejscu żeby go osądzać .
Wyprostował się .
−
Nie przerażam cię ?
Wzniosłam oczy do nieba .
−
Nie mów mi tylko , ze niczego mi nie powiedziałeś bo bałeś się mojej
reakcji ?
Spuścił głowę i westchnął z dziwną ulgą . Bruce mnie nie zdradził na rzecz jednego
ze swoich , po prostu przeraziła go myśl , ze utraci mnie jeśli tylko poznam prawdę o
nim .
−
Och , Bruce … to takie głupie . Twoja przeszłość mi nie przeszkadza –
powiedziałam .
−
Jak miałem się tego domyślić ? Mój własny klan , mój ojciec … wszyscy
mnie odrzucili !
Na jego twarzy malował się ogromny ból i poczułam jak mi się serce ściska .
−
Ale dzisiaj nie jesteś już pod wpływem demona – zauważyłam . - Myślisz ,
ze mogliby cię ponownie przyjąć ?
−
Nie ma szans . Nie są tak bardzo tolerancyjni jak ty – powiedział , gładząc
mnie po policzku .
−
To cecha rodzinna , mamy otwarty umysł – powiedziałam kwaśnym tonem .
Uśmiechnął się krzywo .
−
I nie tylko umysł . Zapach Raphaela jest na całym twoim ciele . Byłaś
bardzo niegrzeczną dziewczynką .
Zaczęłam się rumienić . Przez pożar nie wzięłam prysznica , a później wydarzenia
posypały się jedno za drugim i nawet nie miałam czasu wpaść do siebie żeby się
umyć .
−
Przestań ! - Warknęłam kiedy wąchał moją skórę .
Zawahał się sekundę czy dwie , po czym nagle przybrał cierpką , nonszalancką i
złośliwą minę , jak miał to w zwyczaju .
−
Wiesz , ze powinnaś trochę się odprężyć ?
−
A ty powinieneś trzymać się na dystans – odpowiedziałam .
−
Zapach seksu i potu przyciąga nas . Nic nie możemy na to poradzić !
Nie potrafiłam powstrzymać westchnięcia .
−
Masz jakiś pomysł na to jak mogłabym złapać demona wilka ?
Przez chwilę się zastanawiał po czym powiedział :
−
Jest mało słabych punktów . Srebrne kule nie działają . Ani siła zmiennych ,
ani lykanow nie wystarczy , a jeśli chodzi o magię … cóż , nie wiem .
Nigdy nie miałem do czynienia z czarownicą twojego kalibru .
−
Jak mogę go znaleźć ?
−
To żywa istota . Musi spać i jeść . Spróbuj w hotelach i restauracjach . Czy
kiedykolwiek widziałaś jego twarz w ludzkiej formie ?
−
Nie .
−
Więc będziesz miała problem z rozpoznaniem go . Może ukryć swoją
energię tak jak ty .
Taa … to już zdążyłam zrozumieć .
−
Lykanie na miejscu zbrodni przez mocz nie potrafili wyczuć jego zapachu ,
ale według Michaela wampiry są do tego jak najbardziej zdolne . A
przynajmniej on mógłby rozpoznać zapach . Co o tym sadzisz ?
Zmarszczył brwi .
−
Michael , twój były ?
−
Tak . Był ze mną u Gorgovitchow . W wieczór kiedy została zamordowana
Monika .
−
Z tobą ?
−
Wyjaśnienie tego zajęłoby zbyt długo czasu .
−
Mimo wszystko spróbuj … - powiedział a jego oczy rozbłysły z
ciekawości .
−
Bruce !
−
No dobra . Jesteś pewna , ze będzie chciał ci pomóc .
−
Nasz przyjaciel wilkołak-demon , dziś rano podłożył ogień w domu
Raphaela . Michael mógł zginąć . Być może to wystarczy żeby go
przekonać .
−
Mnie by przekonało a nie jestem za bardzo pamiętliwy .
−
Kłamca .
−
Co ?
−
Jesteś pamiętliwy . Raz dąsałeś się na mnie przez dwa dni bo zjadłam twój
Cookie and Cream .
−
Tak , ale to było naprawdę niewybaczalne – powiedział lekkim tonem .
−
No oczywiście . Cóż , muszę już iść , dzień się jeszcze nie skończył –
powiedziałam kierując się na korytarz .
−
Uważaj na siebie – powiedział idąc za mną .
−
Nie martw się . Demony lykanie są być może trudne do zabicia ale
powinnam sobie dać radę .
−
Nie miałem na myśli demona tylko Michaela – powiedział zamykając za
mną drzwi .
−
Próbujesz być zabawny ?
Usłyszałam zza drzwi śmiech , ale miałam zbyt ściśnięty żołądek żeby podzielać
jego wesołość .
Można by pomyśleć , ze powinnam poczuć ulgę iż w końcu dowiedziałam się z
czym tak naprawdę mam do czynienia , i ze to ułatwi mi wiele spraw ale tak nie
było . Nie miałam żadnego pomysłu jak mam wpaść na trop mordercy lub jego
zleceniodawcy .
Bruce zasugerował mi żebym spróbowała zrozumieć jego motywy , ale wysilałam
swoją mózgownicę na wszystkie możliwe sposoby i naprawdę nie widziałam jakie
ktoś może wyciągnąć korzyści ze śmierci dwóch biednych kobiet na takim zadupiu
jak Burlington . Podpisanie kontraktu z demonami Agameths żeby je zabili było jak
wyciągniecie bazooki żeby ustrzelić muchę . Nie miały żadnych wpływów , ich życie
było niesamowicie banalne ( przynajmniej jeśli pominąć zmianę przy pełni księżyca
i wysokobiałkową dietę ) i dla nikogo nie stanowiły najmniejszego zagrożenia . Więc
co ? Z pewnością coś musiało mi umknąć . Musiałam wszystko zacząć od początku
pamiętając , ze to nie były darmowe morderstwa , i ze nie zrodziły się w mózgu
obłąkanego , seryjnego mordercy ale zostały zaplanowane w określonym celu .
−
Assayim ?
Podniosłam głowę i natychmiast rozpoznałam małą Melindę , młodą przyjaciółkę
Myriam , którą przesłuchiwałam dwa dni wcześniej . Czekała obok windy , w
wejściu do budynku .
−
Melinda ? Co ty tu robisz ? - Zapytałam zdziwiona .
Odwróciła wzrok , zmieszana .
−
Przyszłam zobaczyć Bruce'a – odparła drżącym głosem .
−
Bruce'a ?
Zaczerwieniła się gwałtownie .
−
Od czasu pani wizyty u nas mama molestuje mnie żebym powiedziała jej w
kim się zakochałam . Pani też mi radziła żebym z nim porozmawiała …
więc … rozumie pani ?
Rozumiałam bardzo dobrze . Bruce posiadał niesamowity urok i nie mogłam
krytykować jej wyboru , jednak istniał mały problem … eh , nie … duży problem .
−
Czy twoja matka wie , ze tu jesteś ?
−
Nie .
−
Powiedziałaś jej , ze chodzi o Bruce'a ?
Potrząsnęła głową .
−
Być może trzeba było od tego zacząć – powiedziałam delikatnie .
−
Po co ? Żeby powiedziała mi , ze jest za stary , ze pracuje w klubie nocnym
i nie jest wystarczająco poważny ?
−
Zdaję sobie sprawę , ze pojawiają się pewne kwestie ale z pewnością nie
stoją na pierwszym miejscu . Wiesz , ze Bruce nie należy do twojego
gatunku ?
−
Jest wilkiem tak jak ja – powiedziała uparcie .
−
Nie , w rzeczy samej nie tak jak ty . To łak stepowy , nigdy tak naprawdę
nie będzie częścią twojego stada .
−
Skąd może pani wiedzieć ?
Obrzuciłam ją surowym spojrzeniem .
−
Niech pani przestanie zachowywać się jak moja matka bo wcale jej pani nie
zna – krzyknęła . - Ona uwielbia Bruce'a !
−
Wszystkie kobiety uwielbiają Bruce'a . Nawet udało mu się omamić mnie ,
a to mówi samo za siebie . Ale to nie oznacza , ze będzie odpowiednim
partnerem .
−
Chce pani powiedzieć , ze bardziej nadaje się na kochanka niż na męża ?
−
To trochę powiedziane bez ogródek , ale mniej więcej o to chodzi …
Nagle spojrzała na mnie uważniej .
−
Czuję coś dziwnego od pani , jego zapach … pani … pani jest jego
kochanką ?
Roześmiałam się .
−
Nie . Jestem tylko przyjaciółką .
Drżał jej podbródek .
−
Więc dlaczego próbuje mnie pani do niego zniechęcić ?
Ten dzieciak był niesamowicie podejrzliwy .
−
Nie próbuję cię do niego zniechęcić , chcę tylko żebyś zrozumiała , ze być
może popełniasz błąd .
−
Nie obchodzi mnie co pani sobie myśli ! Bruce jest wilkiem i będzie ze mną
szczęśliwy ! - Zawołała piskliwie .
−
Mogę wiedzieć co tu się dzieje ? - Zainterweniował Bruce , pojawiając się
na schodach . - Słychać was na drugim końcu miasta !
Otworzyłam usta i natychmiast je zamknęłam .
−
To twoja dziewczyna ? - Zapytała nagle Melinda , patrząc na mnie z
wrogością .
Zaczynałam czuć mrowienie w oku , pierwszy objaw strasznej migreny .
−
Muszę iść – powiedziałam kierując się w stronę drzwi wyjściowych .
−
Czyżby ta rozmowa nie była w twoim guście , Assayimie ? - Zapytała
Melinda kwaśnym tonem .
−
Nie , kochanie . Ale mam spotkanie z uroczym demonem , który , mam
nadzieję , pomoże mi złapać mordercę twojej najlepszej przyjaciółki .
Zarumieniła się .
−
Przykro mi . Nie chciałam …
−
Nie szkodzi , rozumiem . Bruce , bądź miły dla tej małej albo cię ugryzę ! -
Rzuciłam pozostawiając ich sam na sam .