Richards Emilie Uciekinierka

background image

EMILIERICHARDS

background image

UCIEKINIERKA

ROZDZIAŁPIERWSZY

Wmałym,słabooświetlonymbarzeweFrancuskiejDzielnicyunosiłsięmdłyzapach

tanichperfuminiedomytychciał.Powietrzebyłoprzesyconepapierosowymdymem.Z
radia

stojącegozaplecamibarmanarozlegałasięgłośna,zgrzytliwamuzyka.Większości
klientów

hałasnieprzeszkadzał.Nieprzychodzilitutajnapogawędki.

Wbarze„Tallulah”niktniemiałzwyczajuwdawaćsięwrozmowy.ZwyjątkiemJessa

Cantrella.Zresztąonwtejchwili,zamiaststrzępićsobiejęzyk,wolałbyzaciągnąćpod

prysznicidolekarzanastolatkęsiedzącąnaprzeciwniegoprzystoliku.Najchętniej
oddałbyją

wręcepracownikówopiekispołecznej,ajeszczelepiej-rodziców.Wybaczywszycórce

samowolneopuszczeniedomu,pomoglibyjejodzyskaćniewinnośćinadzieję,które
utraciła

gdzieśmiędzyczternastymapiętnastymrokiemżycia.

NamyślomłodymwiekudziewczynyJesspoczułsięchoryibezsilny.Wtejchwili

niczymnieprzypominałtwardego,dociekliwegoinieprzejednanegoreportera,zajakiego

mieligoczytelnicy.

-Nieinteresujemnieto,corobiszzeswoimciałem-oznajmiłłagodnymtonem,

odpowiadającnaniedwuznacznąpropozycję.-Chcęwiedzieć,comyśliszidlaczego
znalazłaś

sięnaulicy.

Dziewczynawypuściłazustbąbelżutejgumy,którypękłztrzaskiem.Jessaciągle

zdumiewałzwodniczomłodywyglądnieletnichprostytutek,gdyzaczepiałygonaulicy.

Wyglądałymłodo,leczpsychiczniebyłyjużzgrzybiałymistaruszkami.

-Wandatwierdzi,żenielubiszdziewczyn.-RozmówczyniJessawypuściłazust

kolejnybąbelgumy.-Znamtakiegojednegochłopaka…

-Sally,chłopcyteżmnienieinteresują.-Jessniepozwoliłdziewczynieskończyć

rozpoczętegozdania.-Niebiorędziecidołóżka.

-Niejestemdzieckiem-zaprotestowała.-Mamosiemnaścielat.

-Będzieszmiałachybazajakieśtrzylata.-Jesswestchnął.Zaczynałtracićdystansdo

background image

swojejroboty.-Chcęztobątylkoporozmawiać.

-Zagadanieforsyniedostaję.

-Wiem.Amożeboiszsię,żejeśliniewyjdziesznaulicę,tobędzieszmiałakłopoty?

-Jużdziśwyrobiłamnormę.

„Norma”byłatosumapieniędzy,jakąprostytutkamusiałaoddawaćcodziennie

suterenowi,żebyzadowolićgoiuniknąćpobicia.WprzypadkuSallybyłotocowieczór

kilkasetdolarów.Gdybypozbyłasięmocnoprzerysowanegomakijażuikrzykliwych,

wyzywającychciuchów,wyglądałabymniejwulgarnieimogłabyuchodzićzaładną.
Miała

jasnewłosy,zieloneoczyiperkatynosek.

Jessznalazłsięwbarzeniepoto,abynawracaćmłodocianeuciekinierki,aledlatego,

żewdotychczasowymżyciuwidziałichtakwiele,iżpostanowiłzbadaćgruntownieto

zjawiskospołeczne.

-Zostaniesztutajiopowieszmiosobie?-zapytał,nastawiającsięnato,żezaraz

usłyszyjeszczejednąwstrząsającąhistorięmałolatki.

-Niemamnicdopowiedzenia.-Sallypodniosłasięzkrzesła.-Dziękizacolę,ale

następnymrazemlepiejpostawmipiwo.

Podobniejakwiększośćuciekinierekzdomów,żyjącychnawielkomiejskichulicach,

musiałaczymśtłumićbólwywołanysamotnościąirozpaczą.Jeszczenieprzekonałasię,
że

takiegobólunicnieugasi.

-Jeślikiedyśzmieniszzdanie,zastanieszmniewtymbarze-oznajmiłJess.-

Przychodzętuprawiecowieczór.

Sallynachwilęjakbysięzawahała,szybkojednakwypuściłazustogromnybąbel

gumy,odwróciłasięipowolnym,kołyszącymsiękrokiemprostytutkiruszyładowyjścia.
Po

chwilirozpłynęłasięwwieczornymmroku.

Jessaogarnęłyponowniebezsilnośćigniew.Tylkoświadomość,żeświatpowinien

wiedzieć,codziejesięnaulicachwielkichmiast,nakazywałamupozostaćwbarze,
zamiast

szukaćwzględnejnormalnościwczterechścianachhotelowegopokoju.

-Tadziewczynamazasobąsporoprzykrychdoświadczeń.Nikomuniedowierza-

odezwałasięWandaiopadłaciężkonakrzesłozwolnioneprzezSally.

background image

-Niejestempewny,czyrzeczywiściechciałbymusłyszećto,comiałabydo

powiedzenia-mruknąłJess.

-Maszdośćwysłuchiwaniabrudów?

-Raczejsmutkuirozpaczy.Jesttegotyle,żenawetzoczuMonyLisywycisnęłoby

łzy.

RozmówczyniJessabyłakobietąwśrednimwieku,alewyglądałaodwadzieścialat

starzej.Gęstasiećzmarszczekpokrywającychjejtwarzbyłajakmapadrogowa,której
różne

ścieżkiprowadziłyażdodni,przedlaty,kiedytoWandawłóczyłasięwieczoramiodbaru
do

baruwposzukiwaniuklientów.Terazpracowałazaladąsklepuzbawełnianymi
koszulkami,

oferującegoturystomnowoorleańskiepamiątki.

-Toprawda-przyznała.-Alemożetwojaksiążkasprawi,żeloschoćniektórychz

tychdzieciakówodmienisię,będąmiałyszansęnalepszeżycie.

-Takąmamnadzieję.Wandapodniosłasięzmiejsca.

-Namniejużczas-stwierdziła.-Możeznajdzieszjeszczejakąśmałolatę,która

zechcepogadać.-Przesunęławzrokiemposali,rozglądającsięzaewentualną
kandydatką.-

AczyrozmawiałeśkiedyśzCrystal?-spytała.

WotwartychdrzwiachbaruJessdostrzegłsmukłąkobiecąpostaćzdługimijasnymi

włosami.Światłozulicznejlampytworzyłowokółjejgłowyjasnąaureolę,jakna
obrazach

świętych.Byłtodziwacznywidok,zważywszynazawóduprawianyprzeztękobietę.

-Razjązagadałem,alemniespławiła-przyznałsięJess.

-Mogłabywieleciopowiedzieć.Mazpewnościąciekawąprzeszłość.

-Wątpię,czyjejlosyróżniąsięodlosówinnychmłodocianychulicznic-mruknął

Jess.-Wszystkiemająpodobneprzeżycia.

-OCrystalniewielewiem.Jestbardzoskryta.Niemówiosobie.Alejestlubiana

przezinnedziewczyny.

Lubiana?Jessmusiałprzyznać,żebyłotodziwne.Prostytutkiwalczyłyoklientów,bo

musiałyzarabiaćnaswoichsutenerów.Niepowinnylubićkonkurentki,zwłaszczatak
groźnej

jakefektownaCrystal.

background image

-Uciekłazdomu?-zapytał.

Wandawiedziałaowszystkim,codziałosięweFrancuskiejDzielnicy.Żyłażyciem

ulicy,adziewczynytraktowałajakcórki.Wmiaręwłasnychskromnychmożliwości
karmiła

je,gdytegopotrzebowały,doradzałaimorazdawałaschronieniezarównoprzed
gliniarzami,

jakibezwzględnymiopiekunami,pięściąpodporządkowującymisobiepracującenanich

małolaty.DlatychdziewczynmieszkanieWandystanowiłojedynyazyl.Dom.

Najbezpieczniejszy,najakimogłyterazliczyć.

Gdywgręwchodziłykonfliktyzpolicją,JessniepochwalałposunięćWandy,ale

doceniałjejwielkieserceidobreintencje.Tejkobieciezależałonatym,abyświatbył
lepszy.

Anawielkomiejskichulicachludzie,którzytroszczylisięoinnych,bylikandydatamina

świętych.Lubnapacjentówstanowegoszpitalapsychiatrycznego.

WandagestemrękizaprosiłaCrystaldostolika.

-Podobnodwalatatemuuciekłazdomu.Twierdzi,żemaosiemnaścielat-wyjaśniła

szybkoJessowi.-Jakmyślisz,mówiprawdę?

NieporazpierwszyJesszastanawiałsię,jaktosięstało,żedziewczynaotak

niewinnymwyglądziewylądowałanaulicy.Byłapełnawdzięku.Zapewnepochodziłaz

jakiejśfarmylubmałejmieścinywjednymzpółnocnychstanówAmeryki.ZMinnesoty?
A

możezjednejzDakot?

Zbierającmateriałydoksiążki,Jesszdążyłsięprzekonać,jakwielemłodocianych

prostytutekwywodziłosięwłaśnieztamtychokolic.WNowymJorkujednązulico

najgorszejopiniinazwanonawetMinnesotaStrip,odmłodychkobiet,któreściągnęłydo

metropoliizpółnocyituuprawiałyswójproceder.

SpoglądającnaCrystal,Jesswyobrażałjąsobiewśródłanówdojrzewającegozboża

albonajakiejśdobroczynnejkościelnejaukcjilubnajarmarkujakomiejscowąpiękność,

głównąozdobęludowegofestynu.Tadziewczynawżadensposóbniepasowałado

nowoorleańskiegoobskurnegobaru,podobniezresztąjakwszystkieinnenieletnie,które
pod-

rywałytutajklientów.Bezwzględunato,czypochodziłyzeslumsów,czyzeleganckich

domów,niepasowałydotegoponuregootoczenia.

Crystalzatrzymałasięnawproststolika.

background image

-Cześć-powiedziaładotowarzyszkiJessa.Jegopowitałasztywnymskinieniem

głowy.

-ZnaszJessaCantrella?-spytałaWanda,spoglądającnaswegosąsiada.-Szuka

towarzystwa.Alechcetylkopogadać.

CrystalobrzuciłaJessazimnym,nieprzychylnymwzrokiem.

Wandaroześmiałasię.

-Złotko,onpracujejakoreporter-wyjaśniłauspokajającymtonem.-Chce

dowiedziećsięczegośożyciu.

-Rozmawiamtutajzróżnymimłodymidziewczynamipracującyminaulicyiniczego,

cousłyszę,niepowtarzamgliniarzom.Piszęksiążkęnatematmłodocianych.Otym,co
dzieje

sięznimipoucieczcezdomu.

Przepastne,niebieskieoczyCrystalskrzyłysięinteligencją.SpoglądałanaJessa

podejrzliwie,leczzmimowolnymzaciekawieniem.Postanowiłwięcmówićdalej:

-Niepodobamisięto,codziejesięznieletnimi.Uważam,żezasługująnalepszylos.

-Jaciniepomogę-oświadczyła.

Głosmiałazdumiewającołagodny,opięknym,muzykalnymbrzmieniu.Odwróciłasię

iruszyławstronębaru.

RozczarowanyJessprzyglądałsięCrystal.Miałanasobiewąskąspódnicę,ściśle

opinającązgrabnepośladki,piekielniekusą,ananogachtandetnebotkizkiepskiej
imitacji

skórykrokodylanabardzowysokichobcasach.Skąpystrójuzupełniałaciasna,
bawełniana

koszulkabogatozdobionabłyszczącymi,czerwonymicekinamiikoralikami,tandetnai

krzykliwa,nadającaCrystalwyzywającywygląd.Ulicznicygotowejdopracy.

BystrymokiemreporteraJesszarejestrowałjednodziwnespostrzeżenie.Crystalnie

nauczyłasięjeszczechodzićkrokiempowolnymikołyszącym,charakterystycznymdla

prostytutek.Tadziewczyna,zapewneupadłacóraprzyzwoitychludzi,nadalporuszałasię
z

wdziękiemigodnością,jakkażdauczciwakobieta.

-Widziałem,jakgadaszzCantrellem-powiedziałbarman,podającCrystaldrinka,o

któryjeszczenawetniezdążyłapoprosić.

-Widziałeś,Perry,jakmówięCantrellowi,żeniechcęznimrozmawiać-sprostowała.

background image

Jednymhaustemwypiłacałązawartośćszklanki.Perryznałdobrzejejzwyczaje.Piła

wyłączniebezalkoholowynapójklubowy,toznaczywodęmineralną,niegazowaną,z

plasterkiemcytryny.Terazmusiałajeszczechwilęposiedzieć.Niemogłanatychmiast
opuścić

baru,boCantrellmógłbypomyśleć,żesięgoboiinabraćjakichśpodejrzeń.

Reporter,zwłaszczajegopokroju,węszącyponocnychknajpachizbierający

informacje,byłostatnimczłowiekiem,jakibyłjejterazdoszczęściapotrzebny.Jeśli
Cantrell

zamierzałprzesiadywaćw„Tallulahu”,będziemusiałazdalekaomijaćtomiejsce.Miała

nadalprzedoczamipooranązmarszczkamitwarzdośćmłodegomężczyznyzciemnymi,

falującymiwłosamiiprawieczarnymioczami.Oczamireportera.Oczami
dostrzegającymi

wszystko.

Obsłużywszyinnegoklienta,Perrywróciłdoprzerwanejrozmowy.

-AwięcCantrellniejestwtwoimtypie?-zapytałCrystal.

-Mężczyznawmoimtypietofacet,którymipłaci-odparła,wzruszającramionami.

-Masztakiegotam,wrogu-poinformowałjąbarman.Odwróconanadalplecamido

reportera,Crystalzerknęławewskazanymkierunku.Ujrzaławielkiego,nalanegofacetaz

pięćdziesięciokilogramowąnadwagą.Spodrondawielkiegostetsonawpatrywałsięw
Crystal

obleśnymwzrokiem.

Ztrudemstłumiłaodrazę.Przeniosławzroknabarmana.

-Przykromi,Perry,alenadziśmamjużdosyćroboty.

-Wobectegosamapłaciszzadrinka.

Crystalwsunęładłońdosrebrnej,malutkiejtorebki,wiszącejnaramieniunacienkim

łańcuszku.

-Wystarczyforsydlanasobojga-stwierdziła.-Stawiam.

-Wieczórbyłażtakdobry?-zapytałPerry,unoszącbrwi.

-Cośwtymsensie.

-Todziwne,bodochodząmniesłuchy,żenieidziecinajlepiej.

-Cochceszprzeztopowiedzieć?

-Jedenztwoichklientówwróciłdobaruporozstaniuztobą.Powiedział,żego

wystraszyłaś.

background image

-Och,Perry,niektórzyfacecitookropnitchórze.Bojąsięnawetwłasnegocienia.

Tym,żejakiśklientżaliłsięwbarze,Crystalwcaleniebyłazaskoczona.Bardziej

dziwiłojąto,żedotejporyniktniezgłaszałpretensji.

-Podobnooświadczyłaś,żemusisamsięzabezpieczyć,bomasz…problem.

Crystalroześmiałasięzprzymusem.

-Och,mówiętakwtedy,kiedychcęspławićfaceta,którywyglądaminatakiego,co

lubibićkobiety.

-GdybyśnależaładoharemuChaza,zmasakrowałbycięzatakąwymówkę.

-Właśniedlategoniemamsutenera.Jestemostrożna,niepakujęsięwkłopotyidzięki

temuzatrzymujędlasiebiewszystkiezarobionepieniądze.

BarmanpopatrzyłuważnienaCrystal.

-Skądutakmłodejdziewczynybierzesiętylesprytu?

-zapytał.-Jesteśkutanaczterynogi.

OddłuższegojużczasuCrystalmiałaochotęwyznaćPerry’emuprawdę.Bar

„Tallulah”byłmiejscemspotkańmłodocianychuciekinierówprzejeżdżającychprzez
Nowy

Orlean.Perryznałkażdego.Byłjedynymczłowiekiemwtymmieście,którymógłjej
pomóc,

aleniestetyniegodnymzaufania.Chybażeopłacałabymusięsowiciejniżpokątni
handlarzez

pobliskiejBourbonStreet,atakżemiejscowemęty.

-Toumiejętnośćzulicy-odparła.-Żebyjąnabyć,niemusiałamchodzićdoszkoły.

-Takjakresztatutejszychdziewczynek-mruknąłPerryiodszedł,byobsłużyćnowo

przybyłegoklienta.

Crystalpozostałasama,aletylkoprzezchwilę.

-Lubiętakiejasnewłosy-odezwałsięjakiśgłoszajejplecami.

Poczułaodrażającąwońpotu.Kiedymężczyznadotknąłjejwłosów,ztrudem

powstrzymałaodruchwymiotny.

-Tokupsobieperukę-warknęła,starającsięopanować-amojewłosyzostaww

spokoju.

-Zachowujeszsięmałosympatycznie.

NastołkuobokCrystalusiadłtensamobleśnygrubas,któryprzyglądałsięjejzkąta

sali.Ewentualnyklient.

background image

-Niemuszębyćsympatyczna-oświadczyłaodpychającymtonem.

Mężczyznapowoliwyciągnąłzkieszenibanknotpięćdziesięciodolarowyipołożyłgo

naladzie,tużobokCrystal.

-Aterazokażeszsięmilsza?

Miałaochotęuciec,aleniemogłasobienatopozwolić.Musiałagraćdalejswojąrolę.

-Nicanic,Teksańczyku-oświadczyłalodowatymtonem.-Zasłonyzaciągnięte,a

drzwizaryglowanenacałąnoc.Firmanieczynnadojutra.

Crystalzamierzaławstaćiodejść.Zawiesiłatorebkęnaramieniu.

-Acopowiesznato?-Obleśnygrubaswyciągnąłsetkęipołożyłjąobok

pięćdziesiątki.-Terazdaszmiklucz?

CrystalspojrzałaukradkiemnaPerry’ego.Uważnieobserwowałcałąscenę.Wjego

małych,szczurzychoczachjawiłasięchytrość.Głośnowestchnęła.

-Cotynato?-spytałabarmana.-Weźmieszswojądolę?

-Jeślizamierzaszjeszczekiedyśtuwrócić,będęnamiejscu-odparłzkrzywym

uśmiechem,któryodsłaniałszczerbywuzębieniu.Podczasjakiejśburdywybitomutrzy
zęby.

-Dlaciebietrzydzieści-oznajmiłaCrystal,sięgającdotorebki.

-Pięćdziesiąt-zażądałbarman.Odliczyłaczterydziesiątki.

-Anigroszawięcej-zastrzegła.-Płaciszzgóry-powiedziaładoTeksańczyka,

wyciągającrękę.

-Wporządku.-Grubaswręczyłjejbanknotpięćdziesięciodolarowy.-Resztę

dostanieszpóźniej.

Crystalzsunęłasięzestołka.Właściwietetarginiemiałydlaniejżadnegoznaczenia.

Wiedziała,żebezwzględunato,jaksięskończą,wciągunajbliższychpięciuminut
sytuacja

zmienisięcałkowicie.

-Maszpokój,kotku?-spytała,uważając,bynawetprzypadkiemniedotknąć

obleśnegotłuściocha.

-Nieumnie-zaprotestowałszybko.-Jestemtuzżoną.Crystalnaglezadławiłasię.

Czydlatego,żeogarnąłjąpustyśmiech,czypoprostuzrobiłosięjejniedobrze?Poczuła

nagleogromnyżal,żejejżyciezostałosprowadzonedoponiżającychwybiegówi
negocjacji

wobskurnymbarze.Najgorszazewszystkiegobyłajednakświadomość,żenato

background image

zasłużyła.

Będącwpołowiedrogidowyjścia,ujrzałaskupionenasobiespojrzenieJessa

Cantrella.Jegowyrazisterysytwarzy,świadcząceosilnymcharakterze,ibardzomęska

powierzchownośćtakmocnokontrastowałyzobrzydliwymotoczeniem,żeCrystal
ogarnęła

chęćpodbiegnięciadoniegopoto,bychoćnachwilkęznaleźćsięoboknormalnego,
przy-

zwoitegoczłowiekaiprzypomniećsobie,iżniecałyświatjestażtakzłyiniewszystko
jest

takieokropne,jakto,cojąterazotacza.

Zamiastzrobićto,czegozapragnęła,zdobyłasięjedynienanikłyuśmiech,

nieświadomaswejnieszczęśliwejminy.

WłaśnietenrozpaczliwiesmutnyuśmiechCrystalsprowokowałJessadodziałania.

Gdyopuściłabar,jeszczeprzezminutętkwiłprzystoliku.Niepierwszyraznurtowałogo

dziwneprzeświadczenie,żetędziewczynęwidziałjużwcześniej,zanimprzyjechałdo

NowegoOrleanu.Anawetzniąrozmawiał.Miaładziśnatwarzytakisamsmutny
uśmiech,

jakimjużkiedyśujęłagozaserce.Alegdzietobyłoikiedy?Niepotrafiłsobie
przypomnieć.

Wrazzprzekonaniem,żejużkiedyśpoznałCrystal,ogarnęłogoprzeświadczenie

typowedlarasowegoreportera,żejestnatropiejakiejśinteresującejhistorii.Ożywiłsię.

Znikłoogarniającegozmęczenie.Dochodziłajużtrzecianadranem,alekrok,jakim

opuszczałbar,byłraźnymkrokiemmężczyznywypoczętegopodobrzeprzespanejnocy.

Ulicenadalbyłypełneprzechodniów.JednakzBourbonStreetznikłajużwiększość

turystów,pozostalijedyniezwyklibywalcynocnychlokali.Zuchylonychdrzwiiokien

małych,dusznychknajpekciąglerozbrzmiewałsłynnynowoorleańskijazz.Pomieście

włóczyłysięgrupypodpitychwyrostków.Przednocnymilokalamistalinaganiacze,
głośno

namawiającdoobejrzenianasceniestriptizu.Pochodnikachparadowalitranswestyci,by

zwrócićnasiebieuwagęklientównocnychlokali,atakżesprzedawcypornografii.

Częśćzróżnicowanego,barwnegotłumustanowilimłodociani.Jesstymrazemnie

zwracałuwaginamijanenieletnieprostytutki.RozglądałsiętylkozaCrystal.Wiedział,że
w

pobliżuznajdowałosięwielehotelikówzpokojamiwynajmowanyminagodzinyiwłaśnie

background image

tamulicznedziewczynyprowadziłyswoichklientów.Jesszatrzymywałwzrokwszędzie
tam,

gdziewświetlelatarnimigałymuprzedoczamiczerwonecekinyijasnewłosy.

Ulice,którymiterazszedł,byłyponureiwąskie,otoczonestarymidomami.Nigdzie

niebyłowidaćCrystal.Pewnieznajdowałasięjużwjakimśtanim,obskurnympokoju,

przyprawiającopasłegomężczyznę,któregopoderwaławbarze,onajsilniejszewżyciu

dreszczerozkoszy.

Nasamąmyślotymzrobiłomusięniedobrze.Podświadomiejednakwyczuwał,że

międzyzachowaniemCrystalauprawianymprzezniąprocederemistniejejakaś
sprzeczność.

Jejpostawa,nietypowadlamłodocianejprostytutki,musiałamiećjakieśwytłumaczenie.

Prawdopodobniewiązałasięzjejpochodzeniem.Sposóbporuszaniasięitrzymania
wysoko

głowyświadczyłoklasiedziewczyny,jejwzrokointeligencji,agłosiwymowaotym,że

byłaosobąwykształconą.

Oczywiście,mógłsięmylić.

Odpółrokuprzemierzałwielkomiejskieulice.Prowadziłrozmowyzrodzicami,

młodocianymiuciekinierami,atakżezludźmi,którychżyciowymcelembyłoniesienieim

pomocy.Dlatychulicznychdzieciakówpostanowiłzrobićwszystko,nacobyłogostać
jako

reportera.Zdążyłjużoddaćimswojeserce.Chłodnyobiektywizm,którymszczyciłsiędo
tej

poryiktóryudałomusięzachowywaćprzezpełnedziesięćlatpracynawaszyngtońskim

Kapitolu,byłterazpoważniezagrożony.

Jesszdawałsobiesprawęztego,żegdzietylkospojrzał,wszędziedostrzegałalbo

nieszczęśników,albonikczemników.Nocnekoszmary,któreczasamigonawiedzały,

świadczyłyogłębijegoodczuć.Corazczęściejmusiałzwalczaćchęćwłączeniasiędo
sprawy

inatychmiastowegointerweniowania,zamiast-jakdotąd-jedyniewypytywania

nieszczęsnychdzieciakówoichdramatyczneprzeżyciaisprowadzaniaichosobistych

dramatówdosuchychfaktów,którepotrzebnemubyłydonapisaniakolejnegotekstu.

Zatrzymałsięiwsunąłręcedokieszeni.Corobiłnocąnaulicy?Instynkt

samozachowawczypowinienskłonićgodonatychmiastowegopowrotudohotelu,bootej

porzetamwłaśniepowiniensięznajdować,anienaulicy.Byłwprawdziemężczyznądość

background image

młodymiwdobrejkondycjifizycznej,aleotrzeciejnadranemuliceFrancuskiej
Dzielnicy

niebyłybezpiecznymmiejscemdlanikogo,nawetdlasiłaczy.Widoczniedziewczyna,
która

takbardzozaintrygowałagowbarze„Tallulah”,żeażposzedłjejśladem,doszładotego

samegownioskuijużdawnogdzieśsięschroniła.Dalszeposzukiwaniabyływięc
bezcelowe.

Jesszawrócił.Kiedyznalazłsięwpołowiedrogidonajbliższejprzecznicy,nagle

ujrzałCrystal.Wtowarzystwiemężczyznypoznanegowbarzestałanaprzeciwległym
rogu

ulicy.Itymrazemświatłolatarnipadającenajejsylwetkętworzyłowokółgłowy
promienistą

aureolę.

Jesswycofałsięwcień.Niemiałpojęcia,czegoszuka.Niewiedziałnawet,dlaczego

interesowałsiępoczynaniamitejdziewczyny.Najegooczachkorpulentnymężczyzna

poderwałjąwbarze.Łatwobyłodomyślićsię,costałosiępotem.

NadaljednakcośdręczyłoJessainiedawałomuspokoju.Jakieśdziwne

przeświadczenie,żepozorypotrafiączasamiwprowadzaćwbłąd.To,cowydarzyłosięw

ciągunastępnychkilkuminut,dowiodło,żeitymrazemniezwiódłgoreporterskinos.

ROZDZIAŁDRUGI

-Zatrzymajsięiudawaj,żenicsięniedzieje-wyszeptałaCrystaldoidącegoobok

mężczyzny.-Ktośnasśledzi.

TęgiTeksańczykprzeraziłsię.Zacząłdrżeć.Crystalmiałanadzieję,żejejkłamstwo

niespowodujeuniegoatakuserca.

-Byćmożetonictakiego…-zawiesiłagłosiodczekałachwilę,ażmężczyznatrochę

sięuspokoi.-Albojakiśgliniarz-dodała,kiedywziąłjązaramię.

Miałwyraźnekłopotyzoddychaniem.Nadalbyłprzerażony.

-Prawojesttusurowe,aledużychgrzywienniewlepiają-oznajmiłaprzyciszonym

głosem,uspokajającopoklepującgrubasaporęku.-Oczywiście,policjabędziemusiała

skontaktowaćsięzhotelem,żebyzweryfikowaćtwojątożsamość,aleniebójsię,

recepcjonistanapewnoniezadzwonidotwojejżony.

MężczyznapuściłramięCrystal.Przyłożyłrękędoserca.

-Idziezanamijakiśgliniarz?-zapytałzduszonymgłosem.

-Niewiem-odparłaidodałaszybko:-Alewtejdzielnicyprzyłapanieprzezgliniarza

background image

tonajlepsze,comożenamsięprzydarzyć.

Teksańczykniebyłjużwstanieukrywaćswegozdenerwowania.

-Dodiabła,gdziejesttenpokój,októrymmówiłaś?-zapytał.

Crystalrozejrzałasięwokoło.Omiotłaspojrzeniempobliskibudynek.Staryinędzny.

Naschodkachprowadzącychdowejściasiedziałoczterechgroźniewyglądających
młodych

mężczyzn,wszyscyubranibyliwczarneskóry.

-Tutaj.Jużjesteśmynamiejscu.Nieprzejmujsiętymifacetami.Niesątak

niebezpieczni,najakichwyglądają.Naprawdę.

-Niezamierzamtamiść!-warknąłTeksańczyk.

-Boiszsię?Takisilnymężczyzna?

-Posłuchaj,panienko.-Wierzchemdłoniotarłpotzczoła.-Zatrzymajsobieforsęi

zapomnijocałejsprawie.Jastądspływam.Mamtegodość.

PrzezchwilęCrystalmyślała,żeposunęłasięzadaleko.Chciaławystraszyćfaceta,ale

nieażtakbardzo.

-Jesteśpewny?-spytała.

-Tak-wycharczałwodpowiedzi.Odwróciłsięiruszyłwstronę,zktórejdopieroco

przyszli.

Jaknaczłowieka,którywyglądałtak,jakbymiałzarazdostaćatakuserca,poruszałsię

żwawo.Prawiebiegł.Crystalprzestaławięcmartwićsięoniegoipostanowiła,żedziesięć

dolarów,toznaczyróżnicęmiędzytym,cojejdał,atym,comusiałazapłacićPerry’emu,

przekażenamiejscoweschroniskodlamłodocianych.Chciałosięjejpłakać,azarazem
śmiać,

botakwielkąodczułaulgę.Niepierwszyjużrazigrałazlosem.Wiedziała,żemożesięto
źle

skończyć.

Nagleuprzytomniłasobie,żewtejchwiliteżnarażasięnaniebezpieczeństwo,stojąc

otrzeciejnadranemnaroguulicy,wpełnymświetlelatarni.Skryłasięwcieniuiszybko

rozejrzaławokoło.

Uznała,żeczterejmłodzimężczyźnisątakzajęcisobą,żeniestanowiąwiększego

zagrożenia.Alewpołowiedrogidonajbliższejprzecznicyznajdowałsięnocnybar,wokół

któregopanowałnadaldużyruch.Niemogłaiśćsamawtamtąstronę,zwłaszczatak

wyzywającoubrana.Gdybytozrobiła,pewniemiałabywięcejklientów,niżbyłabyw

background image

stanie

wymyślićprzeróżnych,bzdurnychinieprawdopodobnychhistoryjek,żebyichodstraszyć.

Rzuciłaokiemnaprzeciwległąstronęulicy,apotemzniepokojemzatopiławzrokw

ciemnościach.Inaglespostrzegła,żepodrugiejstronieulicystoiwcieniujakiśczłowiek.

Ktoś,ktoobserwujejąiniechce,żebygozobaczyła.

Crystalwzniosłakuniebumilczącemodły.

Muszębyćostrożniejsza,powtarzaławmyśli.Jeśliudamisiędziśdotrzećbezpiecznie

dodomu,odjutrabędęunikałatakichsytuacji.

Wyczuwałabliskąobecnośćśledzącegojąmężczyzny.Szedł,ukrywającsięw

ciemnościach.Przyspieszyłakroku,leczwiedziała,żemunieucieknie.Mogławprawdzie

zacząćbiec,alewbotkachnawysokichobcasachbyłototrudneiniebezpieczne.Ze
skręconą

nogąniemiałabyżadnychszans.

ByłaodniedawnawNowymOrleanie,leczwszystkieuliceFrancuskiejDzielnicy

znałatakdobrze,jakwrodzinnymmieście.Znajdowałasięjużbliskowynajmowanego

mieszkania.Jeślidopiszejejszczęście,powinnazapięćminutdotrzećnamiejsce.

Minęłasklepikspożywczy,któryzadniaczęstoodwiedzałydzieciakiztejulicy,

kupująctutaniomlekoiczerstwepączki.Byłterazzamkniętynaczteryspusty.
Niedostępny

dlamłodocianychklientów,którzypozapadnięciuciemnościstawalisięgroźniibylibyw

staniewynieśćwszystko,coniebyłonastałeprzytwierdzonedopodłogi.

Mijającgrupęzaniedbanych,tandetnychczynszówek,Crystalznówprzyspieszyła

kroku.WtymmiejscukończyłosięniepowtarzalnepięknoFrancuskiejDzielnicy.Zamiast

pełnychurokustaroświeckichdomówzpastelowymiścianamiiukwieconymi,ozdobnymi

balkonami,pojawiłysiębudynki,agdzieniegdzietakżemałesklepowepawilony,które
już

niestarzałysięztakimwdziękiemjaktamtedomy.Byłyzaniedbane,podobniejak
zamiesz-

kującyjeludzie.

Crystalnadalniemogłaoprzećsięwrażeniu,żektośzaniąidzie.Szłaszybkoijuż

rozbolałyjąnogi,aleminąwszydwanastępnerzędydomów,przyspieszyłajeszcze
bardziej.

Spojrzaławbocznąulicęizobaczyła,żejestzupełniepusta.Porazpierwszyodprzyjazdu
do

background image

NowegoOrleanuzapragnęłaujrzećgliniarza.Niechbyrobiłterazconocnyobchódswego

rewirulubeskortowałdoaresztumiejscowegozabijakęczyteżlikwidowałrodzinną
bójkę.W

tejchwiliwystarczyłbyjedenjedynygliniarz,żebyspłoszyćmężczyznę,któryzanią
podążał,

przyczajonywciemnościach.

Wrekordowymczasieminęłakilkanastępnychprzecznic.Dotarładomiejsca,w

którymmusiałaskręcićwciemnyprzesmykmiędzydomami,prowadzącynadziedziniec.

Zatrzymałasięwprzejściuizmusiła,żebyspojrzećzasiebie.Ulicawyglądałana
opustoszałą,

mimotojednakCrystalniewierzyła,żeudałojejsięzgubićmężczyznę,któryzanią
podążał.

Odczekałaminutę,apotemjeszczepięć,poczymszybkoruszyładalej.

Nadziedzińcuokrążyłastaroświecką,zrujnowanąfontannę,jakzawszeobawiającsię,

żewrosnącychwokółzaroślachktośukrywasięlubśpi.Weszłanazewnętrzneschody

prowadzącenagalerię,stamtądjużmiałatylkokrokdowłasnegomieszkania.Dopiero
gdy

znalazłasięwśrodkuizamknęłazasobądrzwi,odetchnęłazulgą.

DlaczegootyłyTeksańczykzostawiłjąnasamymśrodkuchodnika?Idlaczegonistąd,

nizowądrzuciłsiębiegiemzpowrotem?Stojącwcieniupodrugiejstroniejezdni,Jess
nie

mógłdojrzećtwarzyCrystal,alejejgesty,ruchyramionirękauniesionadoczoła,
wyrażały

ulgę.Amożeraczejniepokój?

Ogarnęłagozłość.Namężczyznę,któryzostawiłdziewczynęsamąwśrodkunocy.Na

całyświatzato,żemłodocianeulicznice,uciekinierkizdomówpokrojuCrystal,spotykał
taki

los.Copowiedziałjejtenmężczyzna?Czegochciał?Icotakiegousłyszał,żewziąłnogi
za

pas?

Jessnadalwżadensposóbniepotrafiłsobieprzypomnieć,gdziejużwcześniejwidział

tędziewczynę.Intrygowałagoidlategopostanowiłjąśledzić.Obserwującniezrozumiałą

scenępodrugiejstronieulicy,byłprzekonany,żenatrafiłnajakąśtajemniczą,interesującą

historię.Izamierzałjąpoznać.

Zauważył,żeCrystalwyprostowałasięirozejrzaławokoło.Niemogłagodostrzec,bo

background image

ukrytywgłębokimcieniu,przywarłplecamidościanydomu.Wiedziałjednak,żewyczuła

jegoobecność.Odwróciłasięiszybkimkrokiemruszyłaprzedsiebie.

Dzisiejszejnocymiałajużzasobąjakieśprzykreprzeżycie.Niezamierzałprzysparzać

jejdalszychkłopotów.Gdybyjednakspostrzegła,żejestśledzona,nadrugirazmiałaby
sięna

bacznościiwyprowadziłabygowpole.Ajemuzależałonaodkryciuotaczającejją
tajemnicy.

NadalpodążałzaCrystalwbezpiecznejodległości.Kiedyjednakprzyspieszyłakroku,

wiedział,żenieudałosięjejzwieść.Szedłdalej,przezcałyczaskryjącsięwcieniui

przywierającdomurów.Stawał,odczekiwałchwilęiruszałponownie.

DlaJessaśledzenieniebyłopierwszyzną.Znanemubyłyróżnesposobyobserwacji.

Wyrobiłsobienazwiskojakoreporter„WashingtonPost”,spędzająccałenocenaprze-

mierzaniunajniebezpieczniejszychulicstolicy.Rzadkojednakzdarzałomusięśledzić
osobę

takbardzowyczulonąipłochliwąjakCrystal.Reagowałanakażdyszmer.KiedyJess
potknął

sięniemalbezgłośnieouszkodzonąpłytęchodnika,zawahałasięnachwilę,leczzaraz

ponownieprzyspieszyłakroku.

Zmniejszyłniecodzielącąichodległość.Akuratgdyudałomusięskryćzaframugą

drzwizamkniętegosklepu,Crystalzatrzymałasięispojrzałazasiebie.

Jessczekał.Mijałyminuty,aona,ledwiewidoczna,stałanieruchomowmiejscu.

Właśniezacząłsięzastanawiać,czymógłniezauważyć,żeweszładobudynku,gdynagle
w

ciemnościbłysnęłyczerwoneświecidełkaijużposekundzieznowurozpłynęłysięw
mroku.

Wciąguparusekunddopadłmiejsca,wktórymznikłaCrystal.Znajdowałsiętutaj

wąskiprzesmykpomiędzydwomastarymidomami,pełenśmieciipotłuczonegoszkła.

Skręciłipochwiliznalazłsięnajakimśdziedzińcu.

NiebyłtodlaJessawidokniecodziennywtejczęścimiasta.WeFrancuskiejDzielnicy

wieledomów,dziśpodupadłych,leczpamiętającychdawnedobreczasy,miałodziedzińce.

Pierwsinowoorleańscyosadnicycenilisobieprywatność.Dziedziniec,naktórymznalazł
się

terazJess,okalałyodtyłudwapiętrowebudynki.Kiedyśbyłytozapewnekwatery

niewolnikówlubwozowniaistajnie.Terazwtychbrzydkich,odlatnieodnawianych

background image

domach,mieściłysięnędzneczynszowemieszkania.

Jessprzystanąłwcieniurozłożystejmagnoliiizacząłobserwowaćotoczenie.Wśród

wysokichchaszczyrosnącychnaskrajudziedzińcazwielkimtrudemdojrzałstarą,

rozpadającąsięfontannę.Naglezzarośliwynurzyłsięprzeraźliwiechudyczarnykot.

Dumnieniósłwpyszczkupewniedopierocozłapanąmysz.

AwięcgdzieśtutajmieszkałaCrystal,byćmożezinnymimłodocianymi

uciekinierkamialbozsutenerem.Pewniezamierzałaspędzićtutylkojednąnoclubjeden

tydzień,anajwyżejjedenmiesiąc.Dzieciakiulicymiałyzwyczajprzenosićsięzmiejsca
na

miejsce,szczególniewówczasgdy,podobniejakCrystal,zajmowałysięnierządemlub
parały

inną,niewielesympatyczniejsząrobotą.Prowadziłykoczowniczeżycie,boniemiały
innego

wyboru,albodlatego,żenieumiałynigdzieosiąśćnastałe.

Jesswiedziałjuż,gdziewtejchwilimieszkaCrystal,alenadalniemiałpojęcia,kim

jest.Zdawałsobiesprawętylkozjednego.Wiodłosięjejlepiejniżinnymmłodocianym

uciekinierkom,zktórymidotejporyrobiłwywiady.Niebyłabezdomna.Miaładachnad

głową.

Zastanawiałsię,corobićdalej.Nadalniedysponowałżadnymiinformacjaminatemat

tejtajemniczejmłodejkobiety,aleinstynktreporteraniepozwalałmurezygnowaćz
dalszego

dochodzenia.

Ogarnęłogozmęczenie.Przypomniałsobie,żeniezbytdalekomiejsca,wktórymsię

terazznajdował,przebiegałaEsplanadeAvenue,gdziemógłotejporzezłapaćtaksówkęi
po

kilkunastuminutachznaleźćsięwewłasnymhotelu.Iszybkozapomnieć,żewogóle

interesowałsięmłodąulicznicąoimieniuCrystal,bezwzględunato,kimbyła.

Toprawda,mógłtakpostąpić.Aleniepotrafił.

Zastanawiałsię,czywrosnącychtutajzaroślachbezpańskiczarnykotwyłapał

wszystkiemyszy.Bojeśliresztętejnocyzamierzałspędzićnawilgotnejziemi,w
gęstwinie

gałęzi,niebyłmudoszczęściapotrzebnybliskikontaktztymistworzeniami,którenigdy
nie

budziłyjegosympatii.

background image

Jessaczekałinnybliskikontakt.Niezmyszami,leczzwychudzonymczarnymkotem,

którybędączapewnekiedyśzwierzęciemudomowionym,wskoczyłmunakolana.

Nieomylnymkociminstynktemwykryłnatychmiastobecnośćnieoczekiwanegogościai

zaanektowałgodlasiebie.Prężącsięimrucząc,parszywiecdomagałsiępieszczot.

Niemogącwyprostowaćplecówikrzykiemodstraszyćzwierzaka,chcącniechcąc,

Jessmusiałsiępoddać.Trzymałnakolanachpaskudnego,zapchlonegokocuraipocieszał
się

jedyniemyślą,żeprzynajmniejteprzemyślne,małegryzoniebędąobchodziłygoz
daleka.

Niemalcałkowicieukrytywkrzakach,miałjednakniezłepoleobserwacyjne.Patrzył

przedsiebiespodpółprzymkniętychpowiek.Zdarzałomusięnieraztakdrzemać
godzinami,

bywało,żewjeszczegorszychmiejscachniżto,aleiwlepszych.Jednak,gdyzaczynało
się

cośdziać,zawszepotrafiłbłyskawicznieprzytomnieć.

Wtensposóbprzetrwałnaposterunkuponadgodzinę.Ocknąłsię,gdyprzesmykiem

odstronyulicyweszlinadziedziniecdwajmłodziludzieiudalisiędojednegozmieszkań
na

parterze.Rozbłysłylampy,leczzarazznówzapadłaciemność.

Jessczuł,żejestpołamany.Odniewygodnejpozycjibolałogocałeciało.Jedyne,co

mógłrobić,toprzenosićciężarciałazjednegobokunadrugi.Kryjówkabyłatakmała,że

ledwiesięwniejmieścił.

Cowłaściwiespodziewałsięodkryć?Crystalzpewnościąniewyjdziezdomuażdo

południa,podczasgdyonoświciebędziemusiałopuścićchyłkiemswojeschronienie.Na
co

więcliczył?Dotejporyniedowiedziałsięniczegociekawegoibyłoprawiepewne,żedo

ranapodtymwzględemnicsięniezmieni.Prawiepewne,lecznieniemożliwe.Mogłosię
coś

wydarzyć,asłowo„mogło”

byłowstaniezelektryzowaćkażdegorasowegoreportera.Jessniezamierzałdaćza

wygraną.

MonotonnemruczeniekocurawkrótceuśpiłoJessa.Śniłomusię,żejestw

Waszyngtonie,najednymzlicznychkoktajlowychprzyjęć,naktórechodziłz

dziennikarskiegoobowiązku.Jakzwykle,nudziłsięokropnie.Ijakzwykle,znieciekawej

background image

gadaninyinnychgościodruchowowyławiałjednymuchemcociekawszestrzępki
rozmów.W

pewnejchwilisalaopustoszała.Poznikaliwszyscygoście.InagleJessujrzałCrystal.
Miała

nasobietandetnąkoszulkęobszytączerwonymiświecidełkamiiwysokiebotkiztaniej

imitacjiskórykrokodyla.

Ocknąłsię.Zerknąłpoprzezliście.Dziedziniecbyłskąpanywróżowymświetle

wczesnegoporanka.Widokbyłniezwykły,całkowicienierealny.Brzaskuwydatniał
nieco-

dziennąarchitekturęstarychdomówimagicznymblaskiemoświetlałkrzakmagnolii
rosnący

uwejścianadziedziniec.Powietrzebyłoprzesyconezapachemligustry.Gdzieśwysoko
nad

głowąśpiewałprzedrzeźniacz,naśladujączpowodzeniemtrelekardynała.

Rzeczywistośćprzywróciłotrzaśnieciedrzwi.Naszerokągalerięokalającąpiętro

budynkuwyszłazjednegozmieszkańjakaśstarakobietawwypłowiałej,niebieskiej

podomceidośmietnikaznajdującegosiędokładniepodmiejscem,wktórymstała,rzuciła

otwartątorbęzodpadkami.Niestety,rzutokazałsięniecelny.

-Śniadanko-szepnąłJessdokocura,którywczepionypazuramiwmateriałspodni,

nadalleżałnajegonodze.-Idźponie.

Zwierzakposłuchałradyiposzedłspenetrowaćśmieci.Jessotrzepałspodniezsierści.

Postanowił,żegdytylkokobietawejdziezpowrotemdomieszkania,opuścikryjówkę.
Jeśli

niezrobitegoodrazu,ktośmożezobaczyć,jakgramolisięzkrzakówibędziemutrudno

wyjaśnić,cotutajrobił.

Niestety,kobietatkwiłanadalnagalerii.Wzięładorękiszczotkęizamiatającpodłogę,

zaczęłaniezbytczystośpiewaćgrubymgłosem.Jejśpiewnatychmiastuciszyłptakii

wystraszyłkocura,którydałnogęzpowrotemwkrzaki.Jessczekałwnapięciuna
dogodną

doucieczkichwilę,alekobietaniezamierzałaprzerwaćroboty.Zamiatałaizamiatała,

zdecydowanapozbyćsiękażdego,nawetnajmniejszegopyłku.

Wreszcieskończyła.Nadalzeszczotkąwręku,zeszłapowoliposchodkach.Nadole

skrzętniewyzbierałanietylkowszystkieśmieci,którenietrafiłydopojemnika,lecztakże
te,

któreleżałytuodwieczoru.

background image

Jessażjęknąłwduchu,gdykobietazaczęłazamiataćterenprzedmieszkaniamina

parterze.Machającenergicznieszczotką,podjęłaśpiewaniedokładniewtymmiejscu,w

którymjeprzerwała.Wreszcieuznała,żedziedziniecjestczysty.Przekonany,żezaraz

wejdzienapiętroiznikniewmieszkaniu,Jessgotowałsiędoskokuzzarośli.

Kobietajednakpodeszładoschodów,uniosłaszczotkęiponowniezabrałasiędoich

zamiatania.RozczarowanyJesszacząłobliczać,ileczasuzajmiedotarciedonajwyższego

stopnia.Obawiałsię,żegdyskończy,zachowującobecnetempo,słońcebędziejużstałow

zenicie.

Wreszciedotarłazeszczotkąpoddrzwiwłasnegomieszkania.Jessjużzamierzał

wyskoczyćzzarośli,gdynaglenagaleriiukazałasięjakaśmłodakobieta.Miałanasobie

bladoniebieskąlnianąspódnicęibluzkęściągniętąwtaliipaskiem.Mimoprostotykroju,
strój

byłeleganckiizpewnościąkosztowny.Jasnewłosy,sczesanenatyłgłowy,tworzyły
luźny

węzeł.Poobustronachtwarzypozostałyjedyniepojedyncze,wijącesiępasemka.Jedyną

ozdobęstanowiłysrebrnekolczyki.

Jesszamarłzwrażenia.Młodakobietawyglądałazjawiskowopięknie.

-Znówsiępanimęczy,paniDuchamp?

-Dziecko,alemnieprzestraszyłaś!

-Przepraszam.-Młodakobietauśmiechnęłasięlekko.Głosbrzmiałtakmelodyjnie,

jakpoprzedniejnocy,auśmiechbyłoniebocieplejszy.Jesswymówiłbezgłośnie:

-Crystal…

-Noijaktowszystkowygląda?-spytałapaniDuchamp,wskazującgalerięi

dziedziniec.

-Idealnie-odparłaCrystal.Zawahałasięnachwilę.-Jesttakczysto,żedojutranie

musipanijużsprzątać.

-Samatosobiepowtarzam.-PaniDuchamppotrząsnęłagłową.-Alezarazznów

zabieramsięzazamiatanie.

-Wszyscydoceniamypaniporządki.

-Staramsię,jakmogę.

Crystalzeszłazgaleriiipochwiliznalazłasięnadziedzińcu.Zwysokouniesioną

głową,szławdzięcznym,lekkimkrokiem,któryJesszauważyłjużwczorajszejnocy.Dziś

ranomiałajednaknanogachinneobuwie.Pantoflezcienkiejniebieskiejskórkinaniskim

background image

obcasie.Bezwulgarnegomakijażuitandetnegostrojuulicznicywyglądałanawięcejniż

osiemnaścielat,doktórychsięprzyznawała.Ijeślirzeczywiścieskądśuciekła,toniez

rodzicielskiegodomu,leczodmężalubkochanka.

Jessbyłpewny,żemiałazasobąniezwykłeprzeżycia.Alejakie?Zamierzałsiętego

dowiedzieć.KiedyCrystalprzeszłatużobokjegokryjówki,zacisnąłzębyiczekał

niecierpliwie,ażpaniDuchampwejdziewreszciedoswegomieszkania.Jużsięgałado

klamki,alewidoczniedostrzegłajakiśpyłek,boznówwzięłaszczotkę.Naszczęście,na

galeriiukazałsięjakiśstarymężczyznai,mimoprotestówkobiety,wciągnąłjądo

mieszkania.

JesswyskoczyłzkrzakówiprzejściemmiędzydomamipognałzaCrystalwstronę

ulicy.Byłledwieżywy.Wcałymcieleczułognisteigły.Potknąłsiędwukrotnie,zanim
udało

musięodzyskaćjakątakąformę.Nakońcuprzesmykuzatrzymałsię,szukającwzrokiem

bladoniebieskiejsylwetkiiplamyjasnychwłosów.DostrzegłCrystalwostatniejchwili,
gdy

skręcałazatrzecimrzędemdomów.

Podążałzaniąszybkimkrokiem.Dziśjednakniewyglądałanaosobę,któraczuje,że

jestśledzona.PrzyJacksonSquareprzecięłajezdnięiweszłado„CafeduMonde”.

Przystanąwszywdrzwiachpobliskiegobaru,Jesspatrzył,jakznikaipochwilipojawia
się,

niosącparującykubekorazmałąpapierowątorbę.IdącdalejDecaturStreet,sączyła
gorący

płyn,pewniekawę,ijadłabeignets,pączki,zktórychsłynęłataznanakawiarnia.

WtejchwiliCrystalwyglądałajakkobietaspieszącawczesnymrankiemdonormalnej

pracy.Mogłabyćrówniedobrzenauczycielką,jakimłodąosobąnakierowniczym

stanowisku,któraprzedczekającymjądniemciężkiejpracypostanowiłaodbyćporanny

spacer.

Jesszastanawiałsię,czytejnocychoćnachwilęprzyłożyłagłowędopoduszki.

Wiedział,októrejwróciładodomu.Terazjednakwcaleniewyglądałanazmęczoną,
podczas

gdyon,torturowanyprzezgałęzieikota,ledwietrzymałsięnanogach.

TużprzedCanalStreetskręciłajeszczeraz,znikającJessowizoczu.Gdypominucie

doszedłdorogu,nigdzieniebyłojejwidać.Czyżbywpadłanaśniadaniedokafejkipo

przeciwnejstronieulicy,tużobokwylotupodziemnegohotelowegoparkingu?Chybanie,

background image

bo

dopierocozjadłapączki.Amożetutajspotykałasięzklientami?Raczejteżnie,bonie
była

odpowiednioubranadotejroboty,aiporabyłajeszczezbytwczesna.Zaledwiewpółdo

siódmej.

Jesszlustrowałwzrokiemdalszebudynki.Crystalmogławejśćdodowolnegodomu

czysklepulubbocznymwejściemdostaćsiędohotelu,idącnaumówioneporanne
spotkanie

zktórymśzestałychklientów.

Niemógłczekaćnaulicy,bozezmęczeniapewniezasnąłbynastojąco.Jakoże

kafejkabyłanajbardziejprawdopodobnymmiejscempobytuCrystal,tamwłaśnie
postanowił

rozpocząćposzukiwania.Przeszedłnadrugąstronęulicy.Nawprostwylotupodziemnego

garażuprzystanąłnachodniku,abyprzepuścićjakiśwózwyjeżdżającynaulicę.Inagle
Jess

ujrzałtużprzedsobąrozszerzoneniebieskieoczyCrystal,wpatrującesięwniegozprze-

strachemprzezszybęsamochodu.

ROZDZIAŁTRZECI

Mimożestrugiporannegodeszczustanowiłyskutecznąosłonę,Jessuniósłwyżej

trzymanywrękuegzemplarzlokalnejgazety,żebyukryćtwarzprzedpieszymi.Nie
zwracali

onizresztąwiększejuwaginamężczyznęsiedzącegowwiśniowymsedanie.Autostało
przy

krawężnikupodrugiejstronieulicy,nawprostwylotuhotelowegogarażu.

Jessprzewracałstronygazety.Ażdwukrotnieprzeczytałjąoddeskidodeski.Zżymał

sięnaredaktorówdziałów,śmiałzkomiksówimiałpretensjędoznanejdziennikarki

prowadzącejkącikdlakobietzato,żematcenękanejprzeznieznośnegobachoraudzieliła

bezsensownejrady.

Minęłojużwpółdosiódmej,lecznadalniebyłowidaćCrystal.Poprzedniegoranka,

opuszczającpodziemnygaraż,wystraszonawidokiemJessa,szybkododałagazuipo
chwili

zniknęłazazakrętem.Mimożebyłoszołomionytaknagłymspotkaniem,wykazałsię
jednak

sporąspostrzegawczością.Zauważył,żewózmiałtablicerejestracyjnewydanewstanie

Maryland.SolidnynapiwekwręczonyparkingowemupozwoliłJessowizdobyćnastępną

background image

interesującąinformację.Stałemiejscebiałegobuickaregalopłacałamiesięcznieosobao

nazwiskuK.Jensen.

Jesswróciłdohotelu,porządniesięwyspałicałewczorajszepopołudniespędziłna

przemierzaniuFrancuskiejDzielnicywposzukiwaniuśladówmogącychpomócmu
rozwiązać

zagadkęfascynującejgokobiety.PonownarozmowazWandąniewniosłaniczego
nowego.

JesswróciłnadziedziniecdomuCrystalipodpretekstem,żeszukamieszkaniado
wynajęcia,

pogadałsobiezpaniąDuchamp,któraokazałasięwłaścicielkądomu.Późnymwieczorem

pojawiłsięznówwbarze„Tallulah”iulokowałwciemnymkącie.Niestety,Crystalw
ogóle

sięniepokazałainikt,zkimwdałsięwpozornieluźnąpogawędkę,niepotrafiłniczegoo
niej

powiedzieć.

Takwięcdziśzacząłnaniączatować,zająwszywczesnymrankiemstrategiczną

pozycjęnawprosthotelowegogarażu.Odparkingowegodowiedziałsię,żeCrystal
zabiera

samochódcodziennieokołoszóstejtrzydzieści.Chłopakniewiedział,kiedygoodstawia,
bo

wcześniejkończyłzmianę.Wkażdymraziemusiałotodziaćsiępóźnympopołudniem.

ZakwadranssiódmaJessdoszedłdowniosku,żeCrystalzmieniłaplany,aonsam

traciczas.Niebyłosensudłużejczekać.Właśnieprzekręcałkluczykwstacyjce,gdyna
ulicę

wyjechałbiałybuickregal.WidocznieCrystaldostałasiędogarażuwejściemod
następnej

ulicy.

Jessbłyskawiczniepochyliłgłowę,przyokazjiuderzającniąboleśnieokierownicę.

Zakląwszypodnosem,zerknąłprzezszybę.DziśCrystalwidoczniegoniezauważyła,bo

jechałapowoli.Ruszyłdopierowtedy,kiedybiaływózskręciłzarogiem.Otakwczesnej

porzeruchbyłniewielki,więcniegroziłoimutknięciewkorku.

Crystalspoglądałazniepokojemnazegarznajdującysięnatablicyrozdzielczej,a

takżenaszarąmgiełkęnaprzedniejszybie,zmniejszającąwidoczność.Byłajuż
spóźniona,a

deszczniepozwalałnanadrobienieszybsząjazdąstraconychminut.Gdyporazpierwszy
nie

background image

stawiłasięnaczas,omałoniestraciłapracy.Dziś,poczterechtygodniach,miałajużza
sobą

okrespróbny.Szefzdążyłsięprzekonać,żejestdobrąpracownicą.Miałanadzieję,że
weźmie

topoduwagę.

Byłaogromniezmęczona.Zwykleponocyspędzonejnawłóczeniusięulicamiipo

barachwracaładosiebienadranem,brałapryszniciodrazuzabierałasiędodomowych

zajęć.Rzadkokiedyrano,przedwyjściemdopracy,pozwalałasobienamałądrzemkę,
gdyż

wiedziała,żejeślitozrobi,możezaspać.

Dziśokazałosię,żeobawybyłyuzasadnione.Spędziłamęczącąnoc.Chłopak

poznanynaulicywłaśnieświętowałotrzymaniepracyprzymyciunaczyń.Zaprosił
Crystaldo

rudery,którąonitrójkainnychdzieciakównazywalidomem.Przezcałąnocprzewijalisię

tamrozmaicimłodocianiuciekinierzy.Niestety,niebyłowśródnichosoby,naktórej

odszukaniutakbardzojejzależało.

Zgnębionaiwykończonafizyczniewróciładodomuipadłanałóżko,obiecującsobie,

żewstaniezakwadrans.Wstała,aledopieropogodzinie.Iterazmiałojątodrogo
kosztować.

WjechałanamostnadMissisipi.Padającydeszczkładłkresupałomtrwającymprzez

całyostatnitydzień.MieszkającwWaszyngtonie,Crystalprzywykładogorącegoi

wilgotnegoklimatu.Aleniewkwietniu.WNowymOrleaniewiosnabyłatakupalna,że

deszczokazywałsiębłogosławieństwem.

Oczywiście,niebyłbłogosławieństwemdlabezdomnychdzieciaków,zmuszonychżyć

naulicy.Dlanichdaszek,sklepowamarkizaczygęsteliściedębustanowiłyjedyną
osłonę.

Crystalpowitałazradościądobrzeznanywidokmałegoplacyku.Cieszyłasię,że

zarazzaczniepracęiprzezcałydzieńbędziezbytzajęta,abyzaprzątaćsobiegłowę
smutnymi

myślami.

Wjechałanaparkingobokmałego,osiedlowegokioskuzartykułamispożywczymii

wyłączyłasilniksamochodu.

Jakiśmłody,rozzłoszczonymężczyznaotworzyłkioskiwpuściłCrystaldośrodka.

Jessdoznałolśnienia.Pracowałatujakosprzedawczyninaporannejzmianie!Albowięc

background image

kładłasięnaplecachwnędznychhotelowychpokojach,abydorobićsobiedotego,co

płaconojejtutaj,albodziałysięrzeczyniezwykłe.ZdaniemJessa,wgręwchodziłatylko

drugamożliwość.Cośbyłostanowczonietak.

Żebyzdobyćklientów,Crystalniemusiaławłóczyćsięponocnychspelunkach.Mogła

zpowodzeniemprzesiadywaćwkoktajlowychbarachluksusowychhoteliiwybierać
sobie,

kogotylkobyzechciała.Zasweusługimogłażądaćwiele.

Niemusiałauganiaćsięnocamipoulicach,alewidocznietojejodpowiadało.Inie

musiałapracowaćzakiepskiepieniądzewosiedlowymkiosku.

Jesssiedziałwsamochodziezaparkowanymobokceglanegomuru,wmiejscu,z

któregomógł,niezauważonyprzeznikogo,spokojnieobserwowaćkiosk.W
przeszklonym

pomieszczeniurozgrywałasięprzedjegooczamiprzykrascena.Młodyczłowiek,
zapewne

zwierzchnik,rugałCrystal.Kiwałazpokorągłową,takjakbyzgadzałasięzewszystkim,
co

mówił,apotemodprowadziłagododrzwi.

Jessodkręciłszybę,żebymócusłyszećoczymrozmawiali.

-Jeślijeszczerazsięspóźnisz,będęzmuszonyzawiadomićotymkierownictwo-

oświadczyłszef.

-Tom,tobyłonaprawdęostatniraz-obiecywałazpokorąCrystal.-Dziękuję,żemi

darowałeś…-Pozostałesłowazagłuszyłyszumdeszczuiodgłospioruna.

Zanimmłodyczłowiekzrozeźlonąminązdążyłdobiecdoswegowozu,spadłana

niegościanawody.NatenwidokJessodczułdziwnąsatysfakcję.Przedchwilądowiedział
się

oCrystalczegośnowego,alenadalniepojmował,ocotuchodzi.Byłświadkiem

niezrozumiałychizaskakującychpoczynańtejmłodejkobiety,aleniepotrafiłpołączyć
ichw

logicznącałość.

Jessuznał,żemadowyborudwiemożliwości.Albodaspokójcałejsprawie,albo

doprowadzidokonfrontacjiipoinformujeCrystalotym,czegosiędowiedział.Iwtedy
być

możeusłyszyodniejresztęhistorii.

Usłyszyresztęhistoriialbonieusłyszy,bomłodakobietaprzednimucieknie,awtedy

background image

nigdyniedowiesię,costracił.

Rozszalałasięburza.Jesspomyślał,żejeśliwysiądzieterazzsamochodu,totak

zmoknie,jakszefCrystal.Ajeślizdecydujesięodjechać,będziemusiałprowadzićw
żółwim

tempie.Otoczonyzewsządścianąsrebrzystejwody,zwlekałzpodjęciemdecyzji.

Właśniepostanowiłwracaćdoswegohoteluiwreszciesięwyspać,gdypodrugiej

stroniekioskuzatrzymałsięjakiśsamochód.Wysiadłzniegomężczyznawśrednim
wieku,

ubranywdżinsyipłóciennąmarynarkę.Zanimzdołałdobiecdowejścia,byłcałkowicie

mokry.

Chcekupićpapierosy,zgadywałJess.Patrzyłbeznamiętnie,jakgośćotrząsasięz

wody.Wtakąpsiąpogodętylkobrakpapierosówbyłwstanienakłonićnormalnegomęż-

czyznędoopuszczeniasuchegownętrzasamochodu.Boanipotrzebakawałkachleba,ani

kartonuzmlekiem,niezmusiłybygodotakbohaterskiegoczynu.

Jesszsunąłsięwdółfotela,mimożeprawdopodobieństwo,iżmężczyznawdżinsach

dostrzeżego,apotemwejdziedokioskuipowieotymCrystal,byłominimalne.Widok
faceta

tkwiącegootakwczesnejporzewzaparkowanymsamochodziemógłwydawaćsię
dziwny.

GdybyCrystaldostrzegłaprzezszybę,żejakiśczłowiekwsamochodzieobserwujekioski

jednocześniestarannieukrywatwarz,pewnienabrałabypodejrzeńimożenawet

zadzwoniłabynapolicję.

Jessniezamierzałzaryzykować.Kiedyjeszczebardziejzniżyłgłowę,stwierdził,że

jegoostrożnośćmiałauzasadnienie.Mimożejegooczybyłynawysokościtablicy

rozdzielczej,mógłuważnieprzyglądaćsięprzybyłemu,stojącemuwstrugachulewnego

deszczuibardziejzainteresowanemutym,codziejesięnaparkingu,niżzakupemw
kiosku.

OpróczwozówCrystaliJessabyłytujeszczeinnesamochody.Mężczyznawdżinsach

lustrowałjeztakąuwagą,jakbychciałsięupewnić,żewciągunajbliższychkilkuminut
nie

zanosisiętutajnajakiśruch.TozachowaniewydałosięJessowibardzopodejrzane.

Odpoczątkuprzybyłyzachowywałsiędziwnie.Niebyłzwykłymklientem.Zwykli

kliencinieobserwująbowiemparkingów,nieprzywierająplecamidomuruisunąc
wzdłuż

background image

ściany,nieruszająwstronęwejściadokiosku,upewniwszysięnajpierw,czyniktichnie

widzi.

Jesspodciągnąłsięwfotelu.Mężczyznadotarłjużdodrzwiiprzestałzwracaćuwagę

naparking.Interesowałogoteraztylkoto,codziejesięwkiosku.Skupiłuwagęna
stojącej

samotniezaladąCrystal.Natenwidoknajegotwarzyodmalowałosięzadowolenie.

Wchwiligdygośćwdżinsachwsunąłsiędokiosku,Jessopuściłsamochódiprzywarł

dościanybudynku.Widział,jakmężczyznazbliżyłsiędoCrystal.Zzaladyobdarzyłago

uśmiechem,którychwilępóźniejzamarłnajejtwarzy,pokrywającejsięnagłąbladością.

Mężczyznasięgnąłdokieszenimarynarkiibłyskawiczniewyciągnąłprzedsiebie

rękę.Jessdostrzegłbłyskmetalu.Oceniającwjednejchwiliodległość,szybkośćiczas

reakcji,atakżeodwagę,zarównowłasną,jakitę,najakąjegozdaniembyłostaćCrystal,

rzuciłsiękudrzwiomkiosku.

-Dopierocootworzyliśmy-oznajmiłaczłowiekowi,którymierzyłdoniejz

rewolweru.-Utargjestniewielki,chybaniewartzachodu.

-Niewart?-Napastnikgestemwskazałkasę.-Samtoosądzę-warknął.

Crystalusiłowałaopanowaćrosnącystrach.

-Proszę,niechpanweźmieto,cotujest,isobiepójdzie.

Mężczyznaświdrowałjąwzrokiem.Widziała,jakporuszająsięjegobrązowe

dociekliweoczy.Wyglądałjaknajnormalniejszypodsłońcem,przeciętnyklient.Może
trochę

lepiejubranyniżinni,leczzatoprzemoczonydosuchejnitki.Włosymiałstarannie

ostrzyżone.Wyprostowany,głowętrzymałwysoko.Byłdobrzezbudowany.Iidealnie

spokojny.Wyglądałjaktypowyprzedstawicielklasyśredniej.Zrewolwerem
wymierzonym

prostowserceCrystal.

-Niemówiłacimatka,żeniektórezawodysąpiekielnieniebezpieczne?-zapytał

szyderczo.-Tarobotadotakichnależy.Dlaczegotutajpracujesz?

-Zarabiamnażycie.

-Sąinnesposoby.Powinnaśznaleźćsobiecoślepszego.-Napastnikpodszedłbliżej.-

Otwierajkasęidawajforsę.Jeślizrobiszcośgłupiego,jużwięcejniebędzieszmusiała

martwićsięozarobki.

Crystalskinęłagłową.Podeszłapowolidokasy,świadoma,żeciąglejestnamuszce.

background image

Czułazamętwgłowie.Przezchwilęniemogłasobieprzypomnieć,jakdostaćsiędo
szuflady

zpieniędzmi.

-Udawaj,żeinkasujesz-poleciłmężczyzna.Zrobiła,conakazał.Szufladawysunęła

sięzkasy.

Crystalwyciągnęłapieniądzenatyleszybko,nailepozwalałyjejnatotrzęsącesię

ręce,ipodałajenapastnikowi.Wziąłbanknotyi,nawetichnielicząc,wepchnąłdo
kieszeni

dżinsów.GdyCrystalchciałapodaćmujeszczerulonyzdrobnymi,machnąłlekceważąco

ręką.

-Niechcęzabardzosięobciążać-oświadczyłztakąminą,jakbypowiedziałdobry

żart.

-Niewezwępolicjianiniewłączęalarmu,dopókipannieodjedzie.Proszęjużiść.-

Crystalstarałasię,abysłowatebrzmiałyprzekonująco,aletosięjejnieudało.

-Widziałaśmnie-mruknąłmężczyzna,potrząsającgłową.-Będzieszmogłamnie

rozpoznać.

-Toniemojaforsa.Niezależyminatym,żebypanazłapali.

Ruchemrewolweruwskazałzapleczesklepu.

-Idziemy,mała.

Niemającwyboru,Crystalwysunęłasięzzaladyiruszyławewskazanymkierunku.

Zdążyliuczynićzaledwiekilkakroków,gdynaglezaichplecamirozległsięgłośny

okrzyk:

-Policja!Rzućbroń!

Bandytaodwróciłsiębłyskawicznie,aleJesszdążyłjużrzucićsięnaniego.Gdy

złapałmężczyznęzarękęipowaliłnaziemię,rewolwerwypalił.Rozległsięgłośnytrzask

rozbijanejszyby.

PrzerażonaCrystalcofnęłasiępodścianę.Byłotonajrozsądniejsze,comogłazrobić.

Sparaliżowanastrachem,jakogłupiałapatrzyłanaJessaCantrellainapastnika,
tarzającychsię

popodłodze.Zarazjednak,oprzytomniawszy,rzuciłasięzkrzykiemdoladyiwłączyła

przyciskalarmowy.

Mężczyźniwalczylizajadle,jakdzikiezwierzęta.GdyJesszłapałbandytęza

nadgarstekizcałejsiłyuderzyłjegorękąwsklepowąpółkę,rewolwerupadłnapodłogę.

background image

Na

walczącychpospadałypuszkizjedzeniem.Człowiek,któryobrabowałsklep,chwycił
jednąz

nichiusiłowałrozbićjąnagłowieJessa.Reporterowiudałosięzrobićunik,leczpuszka

rozorałamuskroń.Niepuściłjednaknadgarstkabandyty.

Jeszczerazprzetoczylisiępopodłodze.TymrazemjednakJessznalazłsiępod

spodem.Gdynapastnikwyczuł,żeprzeciwniksłabnie,sięgnąłpoleżącąnaziemibroń.

-Rewolwer!

GłosJessa,przypominającycharczenie,otrzeźwiłprzerażonąCrystal.Złapałabrońw

ostatniejchwili,zanimdosięgną!jejnapastnik.

-Nieruszajsię,bostrzelę-zagroziłałamiącymsięgłosem.

Mężczyźniponownieprzetoczylisiępoziemi.Jessjednąrękąściskałnadgarstek

bandyty,adrugąpróbowałchwycićgozagardło.Niestety,przeciwniknadalbyłsprawnyi
nie

brakowałomurefleksu.ZrobiłunikiJesspadłtwarząwdół,awtedyjednymmocnym

uderzeniemnapastnikpowaliłgonapodłogę,asamzerwałsięnarównenogiipognałw

stronędrzwi.

Crystalchciałazatrzymaćstrzałemuciekającegomężczyznę.Dotknęłaspustu,lecznie

potrafiłagonacisnąć.Rękajejzesztywniała.GdychwilępóźniejoddawałaJessowibroń,

nadalnieczułasztywnegopalca.

-Uciekł-stwierdziłanieswoimgłosem.

Byławszoku,oczymświadczyłajejbladatwarz,takbiałajakbluzka,którąmiałana

sobie.Jessbyłpewny,żejejdrżąceręcebyłycałkiemzlodowaciałe.Byłowidać,że
opuściły

jąwszystkiesiły.Zaczęłasłaniaćsięnanogach.

Niewielemyśląc,objąłCrystalimocnoprzytrzymał,abynieupadła.Żałował,żew

kioskuniemażadnegokrzesła.

-Jużsobieposzedł-powiedziałłagodnymtonem,lekkokołyszącCrystalw

ramionach.Starałsięniereagowaćfizycznienajejbliskość.-Niebójsię,jesteśjuż

bezpieczna.

-Pozwoliłammuuciec-wyjęczałazgnębiona.-Niemogłamnacisnąćnaspust…

-Niewartozabijaćzaokradaniekiosku.-JesspogładziłCrystalpogłowie.Blond

włosybyłytakmiękkieidelikatnejakpuszekmlecza.

background image

-Niezamierzałamzabijaćtegoczłowieka!Toonchciałzabićmnie!

Jessnadalkołysałjąwobjęciach.Ladachwilamogłazemdleć.Byłnato

przygotowany.

-Niezrobiłbycikrzywdy-zapewnił,chociażmusiałprzyznać,żewpewnym

momenciezanosiłosięnato.Znałprzypadki,gdywpodobnychokolicznościachginęli
sprze-

dawcymałychsklepików.KiedyzobaczyłbandytęprowadzącegoCrystalnazaplecze,
czuł,

żemusinatychmiastwkroczyćdoakcji.

-Niewidziałeśwzrokutegoczłowieka.-PrzezciałoCrystalprzebiegłnagłydreszcz.

Zatoczyłasię,omalnieupadła.-Wyglądałtak,jakbytogobawiło.Jakbywcalenie
zależało

munapieniądzach!

JesspragnąłuspokoićCrystal.Obawiałsięjednak,żeżadnejegosłowaniebędąw

stanieprzekonaćjej,iżsięmyli.

-Masztojużzasobą-przypomniał.-Niemagotutaj,atyjesteścałaizdrowa.

-Niebyłabym,gdybyśniewpadłtutajjakbomba!Jesszastanawiałsię,ileczasu

jeszczeupłynie,zanimCrystalzadamupytanie,dlaczegotozrobił.

-Wpadłem-przyznał.-Iniestałocisięniczłego.

-Coztobą?-zaniepokoiłasięnagle,podnoszącgłowęiprzyglądającsiętwarzyJessa.

Zmarszczyłaczoło.-Tu,gdzieuderzyłciępuszką,będzieszmiałpaskudnąbliznę.Mogłeś

nawetdoznaćwstrząśnieniamózgu.

-Nicmisięniestało…

GdyCrystalodgarnęłamuwłosyzczoła,żebymóclepiejobejrzećranę,zbólu

wyrwałomusięgłośne:

-Auuu!

-Nawetniejęknąłeś,kiedycięuderzył.

Jessmiałgłowęrozbitąnaskroni.Wjegotwarzydominowałygęste,szerokiebrwii

oczyoołowianejbarwie.Przenikliwe.Widzącewszystko.Oczyreportera.

-Byłemzbytzajęty,żebyprowadzićkonwersację-zażartował,dostrzegającnagle,że

zaniepokojenieCrystal,wywołanejegokontuzją,zaczynaprzeradzaćsięwpodejrzliwość.

-Zajętyratowaniemmnie…

Dotejporymiękkaiciepła,wjednejchwilistężaławobjęciachJessa.Tareakcja

background image

chybaniezostaławywołanaprzenikliwymjazgotemsyreny,zwiastującymnadjeżdżanie

policyjnegoradiowozu.

-Ratowaniemmnie…-powtórzyłatakcicho,żeledwiedosłyszał.

-Tak,ratowaniem-potwierdził.Niebyłosensudłużejudawać,żejegoobecnośćw

tymmiejscujestsprawąprzypadku.-Iśledzeniemciebie-wyznał.-Czywybaczyszmi,

skorodoprowadziłotodotakpomyślnegokońca?

CrystalzaczęłasięwyrywaćzobjęćJessa.Nadaljednakdrżała.Obawiałsię,żenie

utrzymasięnanogachizarazupadnie.

-Tyłajdaku!-Zwinęładłoniewpięściistarałasięodepchnąćodjegotorsu.-Myślisz,

żewszystkociwolno?Kimtyjesteś?

PuściłCrystalniechętnieinieznaczniesięodsunął,abymóczłapaćją,gdybyzaczęła

ponowniesięsłaniać.

-Wolałbymwiedzieć,kimtyjesteś,aleniewiem,bojeszczeniepotrafiłemtego

wydedukować.

Crystalcofnęłasiędokontuaruiprzytrzymałalady.Odgłossyrenybyłcoraz

głośniejszy.

-Jestemdziwką.-Słowateniemalwyplułamuwtwarz.-Toznaczynikim.Pracuję

tutaj,boniewystarczamito,cozarabiamnaulicy.Towszystko.Nieznajdzieszmateriału
na

żadnąinteresującąhistorię,więcwynośsięidajmiświętyspokój!

-Niechciałemprzysparzaćcizmartwień-przyznałłagodnymgłosem.-Jużdzisiaj

przeżyłaśswoje…

JednaknieudałomusięuspokoićCrystal.

-Masznatychmiastprzestaćmnieśledzić!-wykrzyknęłarozzłoszczona.

-Jużwięcejniebędę.Chcętylkousłyszeć,kimjesteśidlaczegoprzyjechałaśdo

NowegoOrleanu.-Widząc,żeCrystalchcemuprzerwać,podniósłdogóryrękę.-I
dlaczego

razubieraszsięjaknobliwamłodadama,innymrazemjakprostytutka,apozatym…
jeździsz

nowiutkimsamochodemiparkujeszgowdrogimgarażu.Ijakpotrafiłaśwmówić
Wandzie,i

zpewnościątakżewieluinnymosobom,żemaszosiemnaścielatiżeuciekłaśzdomu.

Crystalpoczuła,jakogarniająstrach.

background image

-Zostawmnie!Wiem,kimjesteś,inaczympolegato,corobisz.Niechcęztobą

rozmawiać!Czynaprawdęniemożeszdaćmispokoju?-spytałaniemalbłagalnymtonem.

Wtejchwilitużpoddrzwiamikioskurozległsiępiskoponradiowozuzryczącą

syreną.

-Jeślinawetchciałbymdaćcispokój,toitakwtejchwilibyłobytojużniemożliwe-

odparłJess.-Policjapoprosinasowylegitymowaniesię.Takwięczarazusłyszęczęść

prawdy.Wiesz,jakwtakimwypadkupostępujedalejreporter?

Wciąguzaledwiekilkusekund,którejejpozostały,Crystalusiłowaławybraćmniejsze

zło,aleniepotrafiła.Częśćprawdybyłarówniezła,jakcałkowitaniewiedza.

Takwięcznalazłasięwpułapce,zktórejniebyłowyjścia.Musiałaopowiedzieć

JessowiCantrellowiwłasnąhistorięibłagaćgoomilczenie.

ROZDZIAŁCZWARTY

-Jakpiszesiępaniimię?Proszęprzeliterować.-Policjantprzerwałnachwilę

notowaniezeznania.

-Krista.K-r-i-s-t-a.KristaJensen-powtórzyła,niepatrzącnaJessa.-Jeślipansobie

życzy,mogępotwierdzićswojątożsamość.

-Zapytałemtylkodlatego,żepanCantrellzwracałsięprzedchwilądopani,używając

imieniaCrystal.-Policjantzapisałcośwnotesie.-Gdziepanimieszka?

PokrótkimwahaniuKristapodałaswójadres.Niebyłosensuukrywaćgoprzed

Jessem.Dociekliwyreportermógłwkażdejchwiliuzyskaćtęinformację.

-OddawnajestpaniwNowymOrleanie?-pytałdalejpolicjant.

-Nie.

-Wyglądatonatypowynapadrabunkowy.Całeszczęście,żeniktniezostał

postrzelony,kiedywypaliłrewolwer.Czasamipowizyciebandziorówniemakogo

przesłuchać.-PolicjantchybawreszciedostrzegłrozpaczmalującąsięnatwarzyKristy,
bo

dodałcieplejszymtonem:-Pewnieterazposzukasobiepaniinnejroboty.

-Tosamoonmipowiedział…

-Toznaczykto?

-Ten,którynapadł…tenzłodziej…

Dosklepuszybkimkrokiemwszedłjakiśmłodymężczyzna.

-Właśnieusłyszałem,cosięstało.-Niezwracającuwaginapolicjanta,szybko

podszedłdoKristyizacząłprzesłuchiwaćjąostrymtonem.

background image

Jessdopieropochwilizorientowałsię,żetojejszef,Tom.Słuchałgospokojnie

dopóty,dopókipotrafił,toznaczyprzezniespełnatrzydzieścisekund.Apotemzacisnął
dłoń

narękumłodegoczłowiekaiobróciłgowswojąstronę.

-Posłuchaj,przyjacielu.Odpoczątkudokońcawidziałem,cosięstało.Crystal…to

znaczyKrista,zachowałasiętakdobrze,jakzrobiłbytokażdyinnyczłowiek,nie
wyłączając

ciebie.Więcodczepsięodniej.

-PanieCantrell,samapotrafięosiebiezadbać-odezwałasięKrista,porazpierwszy

spoglądającnaJessaodchwili,wktórejopowiedziałapolicjantowi,cosięwydarzyło.-A
ty,

Tom,odczepsięjużodemnie-dodała,nadalpatrzącnareportera.

-Pracujeszumnie…

-Jużnie.Znajdźsobiekogośinnego,bojaodchodzę.Zaskoczonyniewiedział,co

powiedzieć.Kristazwróciłasiędopolicjanta:

-Czyjestemjeszczepotrzebna?

-Nie.Skontaktujemysięzpanią,jeśliokażesiętoniezbędne.PanieCantrell,gdzie

będziemożnaznaleźćpanawraziekoniecznościzidentyfikowaniabandyty?

JesspodałpolicjantowiadresizarazpoprowadziłKristędodrzwi.

-Odchodzisz?-ZaichplecamirozległsiękrzykliwygłosToma.-Niemożesz….

Dalszyciągzdaniastłumiłotrzaśnięciedrzwi.

-Czyjsamochódbierzemy?Twójczymój?-zapytałJess.

Deszczprzestałpadać,aleniebobyłonadalpokrytechmurami.

-Każdeznasweźmiewłasnywóz-postanowiła.

-Ipojedziewswojąstronę.

-Najpierwwpadniemygdzieśnaśniadanie-Jessmówiłszybko,niedopuszczając

Kristydogłosu.-Niejestemgliniarzem,niemamnicwspólnegozobyczajówką.Chcę
tylko

usłyszećtwojąhistorię.

Kristazdawałasobiesprawęztego,żeprotestując,stracitylkoczas.WrękachJessa

Cantrellaznajdowałasięwystarczającaliczbaelementówukładanki,żebypotrafiłzłożyć
jew

całość.

-Dobrze.Zjemyrazemśniadanie,alekoniecześledzeniemipytaniami.Powiemcito,

background image

comogę,apotemdaszmiświętyspokój,zgoda?

-Wporządku,jeślitegozechcesz,gdyskończymyrozmowę.

Kristazawahałasię.Niemiałaochotysiadaćterazzakierownicą,leczniechciała

takżeokazaćwłasnejsłabości.Reporterzybylijakszakale.Wiedziała,żejeślisięugnie,
Jess

Cantrellrzucisięnaniąjaknałatwązdobycziniepopuści.

-Pojedziemymoimwozem-zdecydowałapochwili.

-Potempodrzucęciętutajzpowrotem.-Sięgnęłapokluczyki.

-Pozwól,żewezmęswójsamochód-powiedziałJess,widząc,jakbardzojestbladai

jakdrżąjejręce.-Kończymisiępaliwo.Pomożeszmiwypatrzyćwpobliżujakąśstację.

-Zgoda.

KristapozwoliłaJessowidoprowadzićsiędonowiutkiej,lśniącejhondylegend.

Usadowiłasięnamiękkim,pokrytymskórąfoteluizamknęłaoczy.Ocknęłasiędopiero

wtedy,kiedytankowalipaliwo.

-Jesteśwykończona.Kiedytywogólesypiasz?-spytałJess,gdyponowniewłączyli

siędoruchu.

-Popracy.

Jessniezapytał,jakąpracęmiałanamyśli.

-Jakdługo?

-Zakrótko.

-Towidać.

Zatrzymałsamochódprzyrestauracjizeszwedzkimbufetem.Podejrzewał,żeKrista

żywiłasięrówniemarnie,jakiwysypiała.

-Proszętylkookawę-powiedziaładokelnerki.-Mocną.

-Naprawdęniechceszniczjeść?-zapytałJess,zanimpodszedłztalerzemdo

ustawionychnaladzietac,żebynałożyćsobiejedzenie.

-Kiedytenczłowiekwziąłmnienacel,straciłamapetyt.

-Kawatoniejedzenie-mruknął.Kristauśmiechnęłasięsmutno.

-Niejestemjednąztychmłodocianychuciekinierek,zktórymiprzeprowadzapan

wywiady.Mamdwadzieściaczterylata,chociażbyćmożewyglądammłodziej.Niemusi
pan

sięomnietroszczyć.Jużmiałamjednegoojcaizapewniampana,żetomiwystarczy.

-Dwadzieściacztery?-powtórzyłJess.

background image

-Tak.Iniejestemprostytutką,mimożesprawiamtakiewrażenie.

Jessowi,zaskoczonemutymzdumiewającymwyznaniem,nadłuższąchwilęodjęło

mowę.

-Dlaczegoniezacznieszodpoczątku?-zapytał,ochłonąwszyzwrażenia.

-Dawnotemubyłasobiemaładziewczynka,którabardzozezłościłasięnaswoich

rodzicówiuciekłazdomu-zaczęłaKrista.

Czuła,żejestkrańcowowyczerpana,nadalwszokui,cozaskoczyłojąnajbardziej,

przeraźliwiesamotnainieszczęśliwa.Dzisiejszeprzeżyciauzewnętrzniłycałągamę
głęboko

skrywanych,miotającychniąemocji.

Jesszapragnąłjąpocieszyć,alejakzawszekierowałniminstynktrasowegoreportera,

któryitymrazemnakazałmuniereagowaćimilczeć.

-Tądziewczynkąniebyłamja-ciągnęłapodłuższejchwili.-ByłaniąRosie,moja

siostra.Miaławtedyszesnaścielat.Oświadczyłami,żezamierzaucieczdomu.Nie
potrafiła

porozumiećsięanizmatką,anizojczymem.Byłamprzekonana,żejakzwykleprzesadza.

Naszamamamiałałagodneusposobienie…-Kristazawahałasięnachwilę.Określenie

„łagodne”niezupełniepasowałodojejmatki.Byłaraczejczłowiekiemsłabym,aleKrista
nie

mogłasięzmusić,abypowiedziećtoJessowi.-Mamanigdyniepotrafiłaradzićsobiez

Rosie.Kiedyjeszczemieszkałamwdomu,właściwietojawychowywałamsiostrę.

Jessmruknąłwspółczująco.

-NaszojczymteżstarałsięwziąćRosiewkarby.Miałaniespełnajedenaścielat,kiedy

ożeniłsięzmamą.Zawszetraktowałnastak,jakbyśmybyłyjegodziećmi,aleRosie
ciągle

miałamuwszystkozazłe.Niesłuchałajegopoleceń.Niechciałanawetprzebywaćwtym

samympomieszczeniucoon.

-Bycieojczymemtozadanieniełatwe-skomentowałJess.

-Tak.DlaRosieteżnicniebyłołatwe.Nigdy.

-Jesteśnaniązła?

-Nie!-gwałtowniezaprzeczyłaKrista.Żebysięuspokoić,nabrałagłębokopowietrza.

Postanowiłamówićszczerze.-KiedyRosieuciekłazdomu,sądziłampoczątkowo,że
zrobiła

totylkodlatego,abyzwrócićnasiebieuwagęizademonstrować,jakzłestosunkipanują

background image

w

naszejrodzinie.Liczyłam,żezjawisięzpowrotempokilkudniach…

-Aleniewróciła?

Kristaspuściławzrokipopatrzyłanaswąfiliżankęzkawą.

-Niewróciła.Stałosiętoprzedrokiem,awłaściwie,przedpiętnastomamiesiącami.

Odtamtejporyniktoniejniesłyszał.

Jesswiedział,żezasłowamiKristykryjąsięból,wstyd,poczuciewinyistrach.Kiedy

dzieckouciekazdomu,jegorodziniepozostajątylkorozpaczizadawanesobiepytania.

Najważniejszeznichto:Jakipopełniliśmybłąd?

-Wydajecisię,żejestwtymtakżetwojawina-powiedziałcichymgłosem,dotykając

lekkorękiKristy.

-Czytaktwierdziłyinnerodziny,zktórymirozmawiałeśoichdzieciach,któreuciekły

zdomu?

-Niewszystkie.Częśćznichobwiniaławyłączniedziecko,twierdząc,żebyło

nieznośneisprawiałosamekłopoty,niewdzięcznelubzgruntuzłe.

-Rosieniesprawiałakłopotów,lecz…zadręczałasięsama.

DłońKristybyładelikatnaimiękka.DotykaniejejsprawiałoJessowiprzyjemność.

Tłumiłbywsobietoodczucie,gdybynadalsądził,żemadoczynieniazprostytutką.
Wziąłsię

wgarść.

-DlaRosienicniebyłołatwe-ciągnęłaKrista.-Aniszkoła,aniwogóleżycie.Kiedy

umarłnaszojciec,byłajeszczebardzomała.WstosunkudoRosiemamazachowywałasię

nierówno.Alboignorowałają,alboobsypywałapieszczotami.Miałamwówczasdopiero

dziewięćlatiteżniemiałampojęcia,jakpostępowaćzRosie.

-Byłaśdzieckiem.

Sącząckawę,Kristazastanawiałasię,cojeszczepowiedziećJessowi.Niezamierzała

wyjawićmucałejprawdy.Postanowiłajednakniecowięcejopowiedziećosiostrze.

-Rosie,mimożeuważałamjązabystrąizdolną,wszkoleuczyłasiębardzoźle.Nie

umiałaopanowaćnajprostszychrzeczyiszybkouznała,żejestdoniczego.Zaczęła
sprawiać

problemywychowawcze.Kiedynieprzeszładonastępnejklasy,pedagodzyporadzili
oddanie

jejdoszkołyspecjalnej.ZamiasttegomamaposłałaRosienapsychoterapię,lecztonie

background image

pomogło.Dopierogdymiałajużprawietrzynaścielat,odkryto,cozniąjest.Poślubiez
naszą

mamąojczymowiudałosięumieścićRosiewszkoleprywatnejw…tam,gdziemieszkali.
Po

to,abyznalazłasięwodpowiedniejklasie,szkolnypsychologpoddałjąspecjalnym
testom.I

dopierowtedyodkryto,naczympolegająjejkłopotyznauką.Okazałosię,żeRosiejest

niezwykleinteligentna,alemaproblemyzprzyswajaniemiprzetwarzaniemusłyszanych
lub

przeczytanychinformacji.Byładyslektyczką.

-Mójbratanekteżbyłdyslektykiem-powiedziałJess.-Wkolejnychszkołach,do

którychuczęszczał,nikttegoniezauważył.Wykrytotocałkiemprzypadkowodopiero
wtedy,

kiedywkońcuwylądowałwdomupoprawczym.

-Miałeśznimbliskikontakt?-spytałaKrista.

-Nie,leczpowinienemmieć.

-JateżniebyłamzbytbliskoRosie.-Kristawysączyłaostatniekroplekawy.Miała

ochotęnawięcej.-Poponownymwyjściuzamążmojejmamywyjechałamnastudia.W

domubywałamtylkoodczasudoczasu.Kiedyodkryto,naczympolegająkłopotyRosie,

wszystkowskazywałonato,żezaczynasobielepiejradzić.Porazpierwszyolekcjach

mówiłatak,jakbyniesprawiałyjejwiększychtrudności.Nadalstroniłaodliczniejszego

towarzystwarówieśniczek,alezdołałapozyskaćjednączydwieprzyjaciółki.Chyba
chciałam

uwierzyćwto,żewszystkieżycioweproblemyRosiezostałyrozwiązane.

-Cobyłopotem?

-Niestetyproblemypowróciły.

NawidokkelnerkipodchodzącejdostolikazdzbankiemgorącejkawyKrista

odetchnęłazulgą.

-Czynaprawdęniechceszniczegozjeść?-zapytałJess.

Znadfiliżankispoglądałananiegobadawczo.Pomyślała,żechybaprzejąłsiętym,co

usłyszał.Przezułameksekundywidziaławnimmężczyznę,aniereportera.Mógł
uchodzićza

uosobieniemęskości.Niebyłspecjalnieprzystojnyanitymbardziejładny.Rysymiał

wyraziste,alenajbardziejzwracałyuwagęjegooczy,okolonesieciądrobniutkich
zmarszczek.

background image

Miałfalująceciemnobrązowewłosy,terazlekkopotarganeichybazbytdługie.Na
skroniach

możnabyłodostrzeccienkiesrebrnepasemka.Wyglądałnatrochęponadtrzydzieścilat.

KristawidziałaJessawniecodziennejsytuacji,gdytaczałsiępopodłodze,walczącz

silnymnapastnikiem.Widziała,jakdzielniezniósłpotężnycios,którywielumężczyzn

pozbawiłbyprzytomności.Ateraz,wczasietejrozmowy,zaczęładostrzegaćinnąstronę
jego

osobowości.Byłczłowiekiemwrażliwymnanieszczęściainnych.Przyszedłtu,bochciał

usłyszećjejhistorię,aleczuła,żeniezamierzałrobićzniejtaniejsensacji.Przypuszczała,
że

jakoreportermusiałmiećdoskonałąreputację.Byłczłowiekiemzzasadami.

Zamówiłabułkę.ZadowolonyJessskinąłgłową.

-Czyzawszeobchodzącięsprawyludzi,zktórymiprowadziszwywiady?-spytała,

kiedykelnerkasięoddaliła.

-Zdarzałomisięjużrozmawiaćzosobnikami,którychtrudnobyłobynazwaćistotami

ludzkimi.

-Kimsądlaciebieprostytutki?

-Uogólniając,możnapopełnićwielkibłąd.Robiłemwywiadyzludźmiskazanymina

śmierć,przejmującsięichlosem.Atakżezgubernatoramiisenatorami,którzybyli
niewiele

warci.

Jessdostrzegł,żeKristanagleznieruchomiałaispuściławzrok.

-Czytociędziwi?-zapytał.Kiedywzruszyłaramionami,dorzucił:-Niewszystko

jesttakie,najakiewygląda.Weźmynaprzykładciebie.Twierdzisz,żeniejesteś
prostytutką,

mimożewłóczyszsiępoulicachibarachFrancuskiejDzielnicy,ubranajakdziwka.

Zaczepiaszmężczyzn.Widziałem,jakodjednegoznichbierzeszpieniądze.Czemutaksię

zachowujesz?IcotomawspólnegozRosie?

Kristaprzebiegłamyślamifakty,októrychJessniepowiniensiędowiedzieć.Niestety,

wswoimfachubyłstanowczozbytdobry.Wrozmowiewychwytywałzmiejscawszelkie

niuanse.Wiedziała,żeutrzymanieprzednimwtajemnicywłasnychsekretówprzyjdziejej
z

największymtrudem.

-Kristo?-Wyrwałjązgorączkowychrozmyślań.

background image

-PoucieczceRosiemojarodzinaodkryłasmutnąprawdę,żetrudnojestodszukać

dzieci,któreniechcą,abyjeznaleziono.Policjaspisaławszystkiepodaneprzeznas

informacje,alejużpokilkutygodniachbyłowiadomo,żerobiniewiele.Każdegoroku

uciekajązdomówtysiącedzieci.

-Och,ichliczbajestznaczniewiększa-skorygowałJess.-Wstatystykachmożna

znaleźćinformację,żeokażdejporzedniainocynaulicachnaszegokrajujestco
najmniej

miliontakichdzieci.

-Chybaprzesadzasz.

-Nie.Wiem,comówię.

Kristawzięładorękibułkęprzyniesionąprzezkelnerkęizaczęłanakładaćnanią

galaretkę.

-Jateżpoznałamtenproblemodśrodka.Kiedyznikadziecko,rodzinaniezwraca

uwaginato,comówiąeksperci.Chcetylkozobaczyćjeponownie.Itoniewkostnicy…
w

jakimśobcymmieście…-urwałaizamilkła.

-Mówdalej-poprosił.

-Podobniejakwiększośćrodzin,popełniliśmytypowybłąd.Zbytdługozwlekaliśmy

zrozpoczęciemposzukiwań.Kiedysięnaniezdecydowaliśmy,śladbyłjużnikły.

-Sądziłaś,iżsiostraniebawemsamawrócidodomu-przypomniałJess.

-Wielurodzicówmyślałopodobnieijużnigdynieujrzałowłasnychdzieci.Mój

ojczymdopieropodwóchtygodniachoddniajejucieczkiwynająłprywatnegodetektywa.
A

podwóchmiesiącachusłyszałodniego,żewyrzucapieniądzewbłoto.Detektyw
twierdził,że

Rosiepoprostuniechce,byjąodnaleźć.

Jessznałniewieludetektywów,którzykierowalisięwpracyzasadamietycznymi

wobecklienta.Alenawetcinajuczciwsirzadkokiedybyligotowijużpotakkrótkim
czasie

zaprzestaćposzukiwań.

-Czywiesz,gdzietendetektywpróbowałodnaleźćtwojąsiostrę?

-Ztego,cowiem,wszędzie.Rosierozpłynęłasięjakwemgle.

JessprzestałnachwilęindagowaćKristę.Chciał,żebyposiliłasięwspokoju.Kiedy

skończyłajeść,zapytał:

background image

-Awięcdlaczegotuprzyjechałaś?Przepowiedziałasobiewmyśliodpowiedź.

-Niezgadzałamsięzojczymem…izmatką.Chciałam,żebywynajęliinnego

detektywa.Uważałam,żepierwszyzbytszybkosiępoddał.Rodziceoświadczyli,że
zrobili,

cobyłowichmocy,iżeterazsprawajestwrękachsamejRosie.

Kristaniedodała,żekiedyzakończyłosiędochodzenie,matkaiojczymodetchnęliz

ulgą.Wiedzieli,żebezRosieichżyciebędziełatwiejsze.Znajomirodziców,atakżecałe
ich

otoczenie,wszyscybyliprzekonani,żeRosiejestwSzwajcarii,gdzieuczysięwjakiejś

ekskluzywnejszkole.Arodzicezachowywalisięjakbynicsięniestało,jakbytakwłaśnie

było.Nikogoniewyprowadzalizbłędu.

-Igdyjużprzekonałaśsię,żeniemożeszliczyćnarodziców,tocowtedyzrobiłaś?-

zapytałJess.

-Wynajęłaminnegodetektywa.

-Skądwzięłaśpieniądze?

-Mamdobrąpracę.-NawidokzdumionejminyswegorozmówcyKristauśmiechnęła

sięlekko.-Jestembibliotekarką.Mamtrochęoszczędności,atakżefunduszpowierniczy.
-

Spoważniała.-Awłaściwiemiałam,bomojekontojużsięwyczerpało.

-Gdziepracujesz?

-Nauniwersytecie.

-WstanieMaryland?-zapytałJess.NawidokzaskoczonejminyKristywyjaśnił:-

Maszstamtądtablicerejestracyjnesamochodu.

-Och.-Niebyłosensuzaprzeczać.-PracujęwCollegePark.

-Awięczużyłaśwłasneoszczędnościifunduszpowierniczynaopłaceniedetektywa?

-ChciałsięupewnićJess.

-Poleconomipewnegoczłowieka.Początkowobyłamzniegozadowolona.Udałomu

sięposunąćśledztwo.PracownicyschroniskadlamłodocianychwNowymJorku
rozpoznali

Rosienafotografii.Widzianojątamwprawdziegdzieśprzedmiesiącem,alebyłtojakiś
trop.

-Apotem?

-Potemśladsięurwał.Wreszciedetektywpowiedziałmidokładnietosamo,co

mojemuojczymowioświadczyłjegopoprzednik.ŻedalszepróbyodnalezieniaRosieto

background image

wyłączniestratapieniędzy.PojechałamwięcsamadoNowegoJorkuirozpoczęłam
śledztwo

nawłasnąrękę.

-Rzuciłaśpracę?

-Nie,jestemnabezpłatnymurlopie.PoczątkowoszukałamRosiewyłączniew

weekendy.WNowymJorkubezprzerwychodziłamulicami,naktórychgromadzilisię

młodocianiuciekinierzy.Zrobiłamtysiąceulotekzjejpodobiznąirozdawałamje
każdemu.

Prowadziłamdziesiątkirozmówzdzieciakamiżyjącyminaulicy,pracownikamiopieki

społecznej,gliniarzami…

Kriściestanęłyprzedoczamioglądanewówczassceny.Dziewczynyzagubionei

przerażone,sprzedającesięzajedenposiłek.Narkotyzującesięipijanezrozpaczy.
Ucieczka

zdomutoniezabawawHuckaFinna,przeżywającegoniezliczoneprzygodynatratwie

pływającejpoMissisipi.Ucieczkazdomuoznaczaładrżeniezzimnaprzezcałąnoc,
staniena

chodnikachprzykratachwentylacyjnychmetraibezustanneplądrowanieśmietnikóww

poszukiwaniujedzenia.Ucieczkazdomubyłarównoznacznazżyciemnaulicy,nędząi

psychicznądegradacją.Ucieczkazdomustanowiłakresnadzieii,jakżeczęsto,niestety,
kres

młodegożycia.

Jesszdawałsobiesprawęztego,comusiaławidziećKrista.Onsamoglądał

identyczneobrazy.Dotknąłterazponowniejejręki,takjakbyłączyłaichwieloletnia
przyjaźń,

iobjąłdłońdziewczyny.

-MożeRosienicsięniestało-powiedział,niewierzącwtoaniprzezchwilę.

-Dzieciaki,któreudałosięodszukać,uzyskałypomocspecjalistyczną.Wróciłaim

chęćdożycia.Zawiadomionootymichrodziców.Moiniemielitegoszczęścia.

Kristaznałaprawdęimężniestawiałajejczoła.

-WobectegodlaczegoznalazłaśsięwNowymOrleanie?Icorobisznocamiwbarach

weFrancuskiejDzielnicy,biorącpieniądzeodobcychmężczyzn?-zapytał.

-Jednazmoichulotekdotarładodziewczyny,któraznałaRosie.PewnejnocyJoy

zadzwoniładomniedoMarylandu,oczywiścienamójkoszt,izapytała,iledostanieza

udzielenieinformacji.Obiecałam,żedamjejpięćsetdolarów,jeślidostarczymidowód,

background image

że

widziałaRosie,ijeszczetysiąc,jeślidziękijejwskazówkomznajdęsiostrę.

-Najakidowódliczyłaś?-zapytałJess.

-Joytwierdziła,żemieszkałazRosieiżenadalmausiebieczęśćjejrzeczy.

PojechałamwięczarazdoNowegoJorku.Dziewczynabyłatwarda,cwanaiwrogona-

stawiona.Mieszkałaz…-Kriściezałamałsięgłos-zsutenerem.

Jesssięnieodezwał.Niemiałnicdopowiedzenia.

-Pokazałakurtkę,którąpodobnozostawiłauniejRosie.Rozpoznałamkurtkę.

Podarowałamjąsiostrzenapiętnasteurodziny.Joypowiedziała,żeRosiemniejwięcej
przed

miesiącemopuściłaNowyJorkiwtowarzystwiejakichśludzipojechaładoNowego
Orleanu.

PodobnozamierzaławrócićdoNowegoJorku,alewidoczniezmieniłaplany.Joy
twierdziła,

żejużwięcejnieoglądałajejnaoczy,leczsłyszała,żepodobnowidzianoRosiewjednym
z

barówweFrancuskiejDzielnicy.

-Dlategoprzesiadujeszw„Tallulahu”?

-Joytwierdziła,żemojąulotkęwidziałakilkatygodniwcześniej,leczniechciała

zdradzaćRosie.Wkońcujednakzdecydowałasięzadzwonićdomnie,bopotrzebowała

pieniędzy.Kiedyżegnałyśmysię,poradziłami,żejeślinadalzamierzamszukaćsiostry,to

powinnamalbooferowaćwielkąnagrodę,bowtedyktośpołakomisięnapieniądzei
wskaże

miejscepobytuRosie,albosamejudawać,żejestemdzieckiemulicy.Bojeślitegonie
zrobię,

niktniezechcezemnąrozmawiać.

-Atyjużniemiałaśpieniędzy..-myślącnagłos,odezwałsięJess.-Conatorodzice?

-Niepodobałoimsiętakierozwiązaniesprawy.-Kristaniezamierzałamówić

prawdy.-Uznali,żedoprowadzitodoszantażulubnawetdoprzetrzymywaniaRosiedla

okupu.Odmówilipomocy.

-Takwięcuznałaś,żeniepozostałocinicinnego,jaktylkoprzyjechaćdoNowego

Orleanuiudawać,żejesteśdzieckiemulicy?Awłaściwie…ulicznicą?

-Widzę,żeniepochwalasztego,corobię.

-Czyżbyśzapomniała,żeoglądałemcięnawłasneoczywnocywbarze?Iwidziałem,

background image

jakbierzeszpieniądzeodjakiegośfacetaiwychodziszrazemznim?

-Aleniemaszpojęcia,jaksięgopozbyłam.-Kristapodniosławzrok.Zobaczyła,że

Jesszmieniłsięnatwarzy.Cośjątknęło.-Amożetoteżwidziałeś?-spytała.

Zastanawiałsię,czyodpowiedziećszczerze,alewłaściwieniemiałwyboru.

-Aha.

-Więctotymnieśledziłeś!

-Tak.Iniebyłotołatwe.

-Byłamśmiertelnieprzerażona!

-Idobrze.-Jessnachyliłsięnadstolikiem,rozbłysłymuoczy.-Igraszzogniem.

Skądprzyszłocidogłowy,żebyudawaćdziwkę?

Kristadrgnęłanerwowo.

-Nielubiętegookreślenia.

-Samagoużywasz,wcielającsięw…

-Niechciałamudawaćprostytutki!Tojakośtaksamowyszło…Jeślidziewczyna

włóczysięnocamisamapobarach,tozatakąuchodzi.Zorientowałamsię,żejeżelite

młodocianeprostytutkiniewiedzą,zczegosięutrzymujesz,robiąsięnatychmiast

podejrzliwe.Biorącięzatajniaka,zakogośzobyczajówki.Ajeśliwiedzą,jakzarabiasz
na

życie,atakżeto,żejesteśwniezgodziezprawem,wtedygodząsięztobąrozmawiać.

Zależałominanawiązaniukontaktów,więcmusiałamzdobyćichzaufanie,atakże
akceptację

wmiejscach,wktórychmogłapokazaćsięRosie.Więctakpotrochuwcielałamsięw
rolę…

dziwki.

-Acozklientami?Jakreagowalinatwojeszczerewyznanie,żesiępomylili,bow

rzeczywistościjesteśbibliotekarkąposzukującąmłodszejsiostry?-Wyraźnieironizował.

-Rozzłościłeśsię-skonstatowałaKrista.

Miałarację.Byłrozeźlony.Tadziewczynabyłaprzekonana,żewie,codziejesięna

ulicachdużychmiast,aletaksięjejtylkozdawało.Bogdybynaprawdęwiedziała,z

pewnościąnieryzykowałabytakkażdejnocy.JessaporuszyłanaiwnośćKristy.Nie

skomentowałjejstwierdzenia.Zamiasttegozapytał:

-Comówiłaśmężczyznom,którychzaczepiałaś?Poczuła,jakzzażenowaniapłonąjej

policzki.

background image

-Aczymusipanopisywaćtowswojejksiążce,panieCantrell?-spytałacierpkim

tonem.

Odchyliłsięwkrześleiprzyszpiliłjąwzrokiem.

-Potym,codzisiajsięwydarzyło,sądzę,żemożeszspokojnienazywaćmnieJessem.

Mamrację?

-Wolałabymwogóledociebiesięniezwracać-mruknęłazniechęcią.-Zgodziłam

sięnarozmowętylkopoto,żebyśzostawiłmniewspokoju.Mojąhistorięjużznasz.

-Znamiwcalemisięniepodoba.

-Nieumawialiśmysię,żeto,coopowiem,będziesiępodobało.Tegoniebyłow

naszejumowie.Aczyto,coopowiedziałam,uważaszzawiarygodne,czynie,tojużtwoja

sprawa.

-Och,zpewnościąjestwiarygodne.Zbytprzerażającejaknakłamstwo.-Jess

popatrzyłnaKristęłagodniejszymwzrokiem.-Muszęprzyznać,żepodziwiamcięzato,

takbardzozależycinasiostrze.Sądzęjednak,żejesteśszalona.

-Takuważasz?Nocóż,niejesteśwtymodosobniony.

-Masznamyślirodziców?-zapytałcieplejszymtonem.

Kristaniemiałapojęcia,dlaczegododała:

-Rodzicóworazczłowieka,którymiałzostaćmoimmężem.

-Miał?Wczasieprzeszłym?

-Kiedyusłyszał,żezamierzamtuprzyjechać,żebyszukaćRosie,zerwałzaręczyny.-

RozgoryczonaKristazapomniałanachwilę,żerozmawiazreporterem.-Pewniedlatego,
że

opuściłabymjednozlicznychprzyjęć-dodałazgoryczą.-Scotttorasowy,ambitny
taktyk.

-Taktyk?-Jessuniósłzzainteresowaniembrwi.

-Tak.Pozatymuwielbiaimponować.Jestempewna,żeznaszludzitegopokroju.

-Niewydajemisię,żebyzłamałciserce-zauważyłJessiniewiadomodlaczego

poprawiłomutohumor.

-Byłamnieszczęśliwa.StraciłamRosie,apotemScotta.Możesztoopisać.

-Cojeszcze,Kristo,mogęwłączyćdoswojejksiążki?Oceniławmyśliwszystko,co

powiedziałaJessowi.Nieusłyszałniczego,copozwoliłobymuodgadnąćjejtożsamość,

chociaż,gdybymuzależało,złatwościąodkryłbyprawdę.Mogłamiećjedynienadzieję,

background image

żew

jejopowiadaniuniebędziesiędoszukiwałniczegowięcejiniezaczniewęszyć.

-Możeszprzytoczyćmojąhistorię,alemusiszzmienićrealia.Nazwiskaimiejsce

akcji.Niejestemdumnaztego,comusiałamrobić,abyodszukaćsiostrę.Niktniemoże

powiązaćtwojegotekstuzemnąizRosie.

-Kiedyjedenzpodrywanychfacetówzałatwiciępewnejnocywjakimśpokoju

hotelowym,znajdzieszsięnapierwszychstronachgazet.

Kristaniewytrzymała.

-Niechodzęzmężczyznamidohoteli!-wybuchła.-Jeślijużmuszęzktórymśznich

opuścićbar,topozbywamsięgonaulicy,gdziekręcąsięludzie.Jestemwstanie
wymyślić

tylewymówek,żewystarczyłobyichnaspławieniecałejarmiiStanówZjednoczonych!
Nikt

mnieniewykończy.WNowymOrleaniezostanędopóty,dopókinieodnajdęRosie!Myśl

sobieomnie,cotylkochcesz.Alejeśliopiszeszmojąhistoriętak,żenajejpodstawieda
się

mniezidentyfikować,wytoczęciproces!-RozzłoszczonaKristapodniosłasięzkrzesła,

gotowadowyjścia.

Jesstakżewstałipołożyłnastoledwabanknoty.

-Odwiozęciępodkiosk-oznajmiłspokojnie.Musiaławrócićposwójwóz,ana

taksówkęszkodajejbyłopieniędzy.Chcącniechcąc,wmilczeniupodążyłazaJessemdo

wyjścia.

Odezwałsięponowniedopierowczasiejazdy.

-Piszęksiążkęniepoto,abykomukolwieksprawićból.Iniepoto,abykogokolwiek

wykorzystać.Piszępoto,żebyludzietacyjaktywiedzieli,cosiętutajdzieje.

Dziwne,alemuwierzyła.Byłuczciwymczłowiekiem.Zhartowanejstali,pokrytej

warstwąuczuciaiszlachetności.Wdążeniudoprawdynieoszczędziłbywinnych,ale
nigdy

nieskrzywdziłbytychludzi,którzywymagalipomocy.

-Muszęznaleźćsiostrę-powiedziaławkońcu.

JesswjechałnaparkingizatrzymałsamochódobokwozuKristy.

-Pracowałaśwkiosku,żebyzarobićnażycie?-zapytał.

-Niemiałampojęcia,jakdługopozostanęwNowymOrleanie.Wiedziałam,żemuszę

background image

znaleźćsobiezajęciezdalaodFrancuskiejDzielnicy,abyniespostrzegłamnieżadnaze

znanychulicznychdziewcząt.

-Jakiemaszterazplany?

-Sprzedamsamochód.Otrzymanepieniądzewystarcząminajakiśczas.Będęmogła

całymidniamiszukaćRosie.

Jessmiałochotępowiedziećjej,żebybrałanogizapasiwracaładodomu.Szukała

przysłowiowejigływstogusiana.Żyłafałszywąnadzieją.Iigrałazogniem.

Rosieniemiałapojęcia,jakąjestszczęściarą,żematakąsiostrę.

Jesszastanawiałsię,dlaczegouciekłazdomu,mimożebyłatakbardzokochana.Coś

tuniegrało.Niepasowałodoukładanki.

Ponadtonic,comówiłaKrista,niewyjaśniłotego,comęczyłogoodchwili,gdypo

razpierwszyujrzałjąwNowymOrleanie.Odpoczątkuwydawałamusięznajoma.Skąd

znał?Idlaczegomiałniejasneprzeświadczenie,żewstosunkudoniegoniejest
całkowicie

szczera?

-Cieszęsię,żedziśranomnieśledziłeś-oznajmiłaKristanapożegnanie.-Mamdo

ciebiezaufanie.Jestemprzekonana,żeto,cousłyszałeś,spożytkujeszwmądrysposób.
Życzę

powodzenia.

Odwróciłasię,żebyotworzyćdrzwiwozu,alejązatrzymał.

-NawetniepokazałaśmizdjęciaRosie.

-Dlaczegomiałabymtorobić?

-Tochybaoczywiste.Materiałdoksiążkizbieramprawieodroku.Odwiedziłemw

tymceluwszystkiedużemiasta,wszystkiewiększeschroniskadlanieletnich,
uczestniczyłem

wewszystkichważnychwydarzeniachikonferencjachnatematdzieciulicy.Widziałem
ich

tysiące.Byćmożespotkałemtakżetwojąsiostrę.

Kristazawahałasię.JeśliJesswidziałRosie,byłbytoświeżytrop.Alepokazaniemu

zdjęciasiostrymogłomiećrównieżfatalneskutki.Byłotojednakcałkowicieniepraw-

dopodobne.Wyciągnęłaportfel.

-Toostatniaszkolnafotografia.Rosiemanatymzdjęciuczternaścielat.

ZociąganiempodałaJessowizdjęcie,obserwowałaprzezchwilęwyrazjegotwarzyi

background image

wkońcuspytałaznadziejąwgłosie:

-Czyjąwidziałeś?

Zkamiennątwarząwpatrywałsięwfotografię.Sprawiła,żenagleznalazłsię

ponowniewWaszyngtonie,najednymzrozlicznychprzyjęć,naktórechadzałz

reporterskiegoobowiązku.Przyjęcie,któremiałterazprzedoczami,byłojeszcze
nudniejsze

odinnych.Akuratkończyłdrinka,zamierzającwymknąćsięchyłkiem,gdywdrzwiach

stanęłamłodziutka,ładnadziewczyna.Weszłanasalęizarazpotemskryłasięwkącie.

ZaintrygowałaJessa.Postanowiłprzekonaćsię,kimjest.Spędzilipółgodzinyna

ożywionejrozmowie.Nigdyjejniezapomniał.

-Roseanna-powiedziałpodłuższejchwilimilczenia.

-Awięcjąwidziałeś!Wiesz,gdziejest?-radośniewykrzyknęłaKrista.

-Wiem,gdziekiedyśbyła-odparłpowoli.-Dwalatatemunaprzyjęciuw

Waszyngtonie.-NatwarzyKristyodmalowałsięniepokój.-Wiemtakże,kimjest.To

pasierbicaHaydenaBarnarda.Podobniezresztąjakty.

ROZDZIAŁPIĄTY

HaydenBarnard,senatorzMinnesoty.Potężnyiwpływowy,znajdującyposłuchu

innychczłonkówKongresu.PowszechniecenionyHaydenBarnard,któregoradsłuchał

prezydent,iktóry,jeślimożnabyłowierzyćistniejącympogłoskom,zamierzał
kandydować

natenurządpodczasnajbliższejelekcji.

-Pominęłaśkilkaszczegółów,opowiadającmiswojąhistorię-skonstatowałspokojnie

Jess,oddającKriściefotografięsiostry.-Naprzyjęciuwydanymprzeztwojegoojczyma

Roseannaijaodbyliśmydługąrozmowę.Byłajedynąosobąwtymlicznymgronie,która
za-

chowywałasięnaturalnie.Toniezwykładziewczyna.Odtamtejporyczęstooniej
myślałem.

Wyglądaprawietakjakty.

-Wiem.

Jessobróciłsięnasiedzeniu,takabymócwidziećKristę.

-Twojatwarzodpoczątkuwydawałamisięznajoma.Okazujesię,żepoznałemnie

ciebie,leczRoseannę.Przypominaszjązwłaszczawtedy,kiedyrozpuściszwłosyi
ubierzesz

sięjaknastolatka.

background image

-Rosiejestniższa.-Kristanerwowowciągnęłapowietrze.-Oczywiście,przezten

czasmogłaurosnąć.

-Chybaniemuszępytać,dlaczegonieprzyznałaśsię,kimobiejesteście.

-Chybaniemusisz.

Przezdłuższyczasobojeprzetrawialifakty,którenadawałysprawienowyobrót.

MilczenieprzerwałaKrista.

-Jess,obiecaj,żeniewymieniszwdrukunazwiskamojegoojczyma.

-Przypadektwojejsiostryjestbardzoszczególny.Dziecizawszeuciekałyzdomów,

aleniedziecisenatorów.Awięcniejesttoproblemdotyczącywyłącznierodzinz
najniższych

warstwspołeczeństwaizamierzamtowykazać.Historiatwojejsiostrybędziedoskonałym

przykładem.

KristaobrzuciłaJessarozzłoszczonymwzrokiem.

-Niechcę,żebyucierpiałakarieraojczyma.ItakjużzaszkodziłamuucieczkaRosie.

Agdybyśodważyłsięjeszczenapisać,corobię,żebyjąodszukać…

Kristaznalazłasiędokładnietam,gdziechciałjąmieć.Wpułapce.Niemiaławyborui

musiałaznimwspółpracować.To,cojużwiedział,wystarczyłoby,żebyzarównojej
życie,

jakiojczymazamienićwpiekło.Jessjednakniechciał,abypoczuła,iżznalazłasięw

sytuacjibezwyjścia.Imponowałamuswojąpostawą.Żebyodnaleźćsiostrę,poświęciła

wszystko.

Tak,byłakobietąwyjątkową.KuswemuzdumieniuJessuprzytomniłsobie,że

zaczynałbardziejcenićjąsamąniżmateriał,jakiegodostarczaładoksiążki.Nigdyjednak
nie

zadowalałygopołowiczneosiągnięcia.Zależałomuzarównonatym,abyKristanie
straciła

dobrejopinii,jakinaopisaniujejhistorii.

Pragnąłtakże,abybyłabezpieczna,izamierzałstaćsiękimśwrodzajujejochroniarza

naczasszukaniasiostry.

-Każdąhistorięmożnaopisaćtak,abynicniestraciłazeswejatrakcyjności,a

zarazembyłaanonimowa.

-GłosJessabrzmiałkojącoiłagodnie.-Kristo,niezrobięcikrzywdy.Apanu

senatorowiBarnardowi,którego,oględniemówiąc,niejestemwielbicielem,teżnie

background image

przysporzękłopotów,chybażenatozasłuży.Niezniekształcamfaktówaniichnie

dramatyzuję.Inieszukamsensacji.

-Awięcniewykorzystasztego,czegosiędowiedziałeśomnie?

-Tegoniemówiłem.WNowymOrleaniepozostanęjeszczemiesiąclubdwa.Pomogę

ciodszukaćsiostrę.

KristapodniosławzrokispojrzałaJessowiwtwarz.Nawidokjegoświeżejrany

pomyślała,żenieprędkozapomniotym,couczyniłwjejobronie.

-Dlaczego?-usiłowałanadaćgłosowiostrebrzmienie.

-Poto,żebyobejrzećdokładnieplugaweszczegółyzulicznegożyciaRosie?

Jessczuł,żeKristasięboi.Jejlojalnośćwstosunkudoojczymaidosiostrybyła

niezwykła.

-Jakwiesz,dotejporyrozmawiałemzwielomadziećmiulicy.Możeszmiwierzyć,

oglądanieichniesprawiamiżadnejprzyjemności.

-Przepraszam.Ja…

-Jesteśzdenerwowanaizgnębiona.Ichceszosłaniaćnajbliższych.Tozrozumiałei

godnepodziwu.Proszęjednak,abyśmniewysłuchała.

Kristawmilczeniuskinęłagłową.

-Pomogęciszukaćsiostry-podjąłRoss.-Mamkontakty,atakżesporo

doświadczenia.Będziemydziałaćzgodniezewspólnieopracowanymplanem.Ajeśliuda
się

namznaleźćRosie,namówiszją,abyopowiedziałamioswoichprzeżyciach.Opiszęjew
taki

sposób,żeniktniebędziewstanierozpoznać,okimmowa.

-Dlaczegoniewymyśliszsobiejakiejśhistorii,skorozamierzaszpozmieniać

nazwiskaimiejscaakcji?

-Toproste.Boopisujęfakty,aniezajmujęsięfikcją.Zmianaszczegółów

uniemożliwiającychidentyfikacjęniezniekształciprawdy.

-Towszystko,czegoodemniechcesz?PomożeszodszukaćRosiewzamianza

wywiad,jakiegobyćmożeciudzieli?

-Jeślijąodnajdziemy.

NastępnesłowastanęłyKriściewgardle.

-Ajeślinie?

-Wrócimyobojedodomu.Akiedynapiszęotym,czegosiędowiedziałem,pozwolę

background image

ciocenzurowaćtekst-obiecał.

-Niewrócędodomu,zanimnieodnajdęsiostry.WoczachJessapojawiłosię

współczucie.

-Spójrzprawdziewoczy.Jeśliwciągukilkutygodniniewpadniesznajejwyraźny

ślad,toniemaszżadnychszans.Rosiemożeznajdowaćsięwdowolnymmiejscuna
ziemi.

Niemasensu,abyśryzykowaławłasnebezpieczeństwo,chodzącponocnychbarach
Nowego

Orleanu,podczasgdyonamożebyćterazrówniedobrzewSanFranciscolubponowniew

NowymJorku.Wielumłodocianychuciekinierówwiedziekoczowniczeżycie.Zwłaszcza

tych,które,jakRosie,sąoddawnabezdomne.

-Joymówiła…

Jessniewidziałinnegosposobu,jaktylkopowiedziećKriściebrutalnąprawdę.

-Niepowinnaśdowierzaćtejdziewczynie.Twierdzi,żemieszkałaztwojąsiostrą,a

takżezsutenerem.Jaksądzisz,czybyłszczęśliwy,żeRosietakpoprostuzwinęłamanatki
i

znikła?-JessusłyszałcichyjękKristy,leczbezlitośniemówiłdalej:-Niewybrałasięna

wycieczkę,leczznówuciekła,niemogącdłużejznosićtakiejegzystencji.AJoypewnie
sięz

tegoucieszyła,bodziewczynyjejpokrojusązazdrosneoinneczłonkinieichrodzin.

-Rodzin?-Kriściezrobiłosięniedobrze.-Jakmożeszużywaćtegosłowana

określenietego,comasznamyśli?

-Toniejawymyśliłemtookreślenie.Itensystem.

-NiebrałeśudziałuwmojejrozmowiezJoy.Tocwanadziewczyna.Pocomiałaby

mnieokłamywać?

-Adlaczegomiałabymówićprawdę?Zapłaciłaśjejzapokazaniekurtki.Była

przekonana,żenieodnajdzieszRosie.Agdybynawettonastąpiło,itakotrzymałabyod
ciebie

tysiącdolarów.Więccobyzyskałanapowiedzeniuprawdy?

-Jakbymsłyszałaojczyma!-syknęłaKrista.Miałaochotęzatkaćsobieuszy.

-Możejednakistniejecoś,cołączymniezBarnardem-cierpkoskomentowałJess.-

Jesttotroskaotwojebezpieczeństwo.

Kristapoczuła,żeopuszczająjąsiły.Byławykończona,niezdolnadodalszejdyskusji.

PonocnychbarachNowegoOrleanumogłabywłóczyćsiędokońcażycia.Alezdawała

background image

sobie

sprawęztego,żejeśliwciągunajbliższychtygodninienatrafinaśladRosie,

prawdopodobieństwojejodnalezieniastaniesiębliskiezeru.

-Muszęsięprzespać.

-Zastanowiszsięnadmojąpropozycją?-zapytałJess.-Zjemyjutrorazemkolacjęi

dokończymyrozmowę.

Kristawiedziała,żeniemasensuodkładaćnapóźniejtegospotkania.Albodojdądo

porozumienia,albodociekliwyreporterweźmiesprawy,toznaczyjejhistorię,wswoje
ręce.

-Dobrze-odrzekła.-Podejrzewam,żeoczywiściewiesz,gdziemieszkam?

-Napiętrze,tużobokkobietyzbardzopracowitąszczotką.

-Pozwól,żezgadnę.Tamtejnocyprzyszedłeśzamnąpodsamdom,apotemukryłeś

sięnadziedzińcu.

-Nierozgłaszajtego,proszę.Niezdradzajnikomumoichmetod.

-Naprawdętakzrobiłeś?

-Słowoskauta.Resztęnocyspędziłemwkrzakachobokfontanny.Zezwierzęciemna

kolanach.Zaanektowałmniestary,wyleniały,podwórzowykot.Nawiasemmówiąc,
całkiem

sprawnymyszołów.

-Dlaczegotozrobiłeś?

Jesssamsięnadtymzastanawiał.UparteśledzenieKristyjemusamemuwydawałosię

dziwneibezsensu.Wzruszyłramionami.

-Niemogłemprzestaćmyślećotobie.

-Tooktórejsięspotykamy?Okołoszóstej?-spytałaKrista,biorączaklamkęwozu.-

Aleniechcę,żebywidzianomnieztobąweFrancuskiejDzielnicy.

-Wporządku.Zjemykolacjęgdzieindziej.

Kristaprzesiadłasiędowłasnegosamochoduipochwilijużjejniebyło.Zaparkowała

wpodziemnymgarażu.Whotelowejłaziencenaciągnęładżinsyiwypłowiałąbawełnianą

koszulkęorazzebraławłosywkońskiogon.Rankiemprzychodziłaposamochódubrana
już

jakdopracy,gdyżprawdopodobieństwonatknięciasięotejporzenaznajomedzieciaki
było

minimalne.Tezmęczoneistotyosmutnych,bladychtwarzyczkachdopierowieczorami

background image

rozpoczynałyżycie,rzadkokiedypokazującsięwdziennymświetle.

Wracającpopracydodomu,Kristazawszepamiętała,żebysięprzebrać.Dziśbyła

zadowolonazeswojejostrożności,bonagleusłyszała,żektośwołająpoimieniu.
Rozpoznała

znajomygłos.Wypatrzyłaztrudemmłodziutkądziewczynęzkrótkimi,czarnymiwłosami
i

ogromnyminiebieskimioczami,ukrytązawęgłem.

-Dlaczegosięchowasz?-spytała.

-Lazłzamnątakijedenfacet,któryprowadzilokalobokbaruostrygowego

Paddy’ego.

-ManaimięChaz.Toalfons.Trzymajsięodniegozdaleka.

-Myślisz,żesamategoniewiem?Nieurodziłamsięwczoraj.

Ściślepowiedziawszy,urodziłasięczternaścielattemu.Kiedyśwsekrecieprzyznała

sięKriściedoswegowieku.Szczuplutkaizoczamijakumałegoszczeniaka,Tate
wyglądała

nadwanaścielat.

-Gdziekwiaty?-spytałaKrista.

-Częśćsprzedałam.ResztęrzuciłamnawidokChaza.Awięc,uznałaKrista,

dziewczynkabędziegłodowałaprzezcałydzień,chybażektośpodzielisięznią
jedzeniem

lubudasięjejznaleźćcośnaśmietnikuzaktórąśzrestauracji.Tateżyłazulicznej
sprzedaży

niezbytjużświeżychróżzkwiaciarniweFrancuskiejDzielnicy.Niemiałanato
zezwolenia,

alebiegałaszybciejniżmiejscowigliniarzeiznaławszystkieboczneulice,podwórza,

zakamarkiiprzejścia.

-Mampieniądze-oznajmiłaKrista.-Chodźmycośzjeść.

-Niejestemgłodna-odparłaTate.

Kristazastanawiałasię,skądutejdziewczynkibierzesiętylegodnościwłasnej.Tate

byłachudajakszczapa.Zagłodzona.Jeślinawetjadła,tozazwyczajbyleco.Owocei

warzywamogłazdobyćtylkonaśmietnikachlubwyrzuconenapobliskimtargu.Byław

wieku,wktórymsięrośnie.Potrzebowaładobregopożywienia.

-Gdybymbyłagłodna,podzieliłabyśsięzemnąjedzeniem,mamrację,Tate?-spytała

Krista.

background image

-Nie.

-Podzieliłabyśsię,jestemtegopewna.Znamwpobliżutanibarsałatkowy.-Twarz

Tateniezmieniławyrazu.

-Dajątamteżpizzę-dodałaKrista.-Zdużąilościąsera.

-Niechcemisięjeść.

-Towielkaszkoda.Samatamiśćniemogę.

-Dlaczego?

-Podrywamniefacetpracującyzaladą-wymyśliła.

-Notoco?Czymtosięróżniodtego,corobisznocami?Kristachętniewyjawiłaby

Tateprawdę.Obawiałasięjednak,żedziewczynkaniepotrafitrzymaćjęzykazazębami.

-To,corobię,niejestdobre.-Staranniedobierałasłowa.-Zkoniecznościłażępo

barach.Dajęsiępodrywaćfacetomtylkowtedy,kiedyjestemzmuszona.

-Toakuratbyłozgodnezprawdą.-Ty,Tate,jesteśjeszczenatylemłoda,żemożesz

dokonaćwyboru.Sąróżneośrodki,wktórychmogłabyśprzebywać,chodzićdoszkołyi

rosnąćtakjakinnedzieci.

-Popierwszejucieczcewpadłamdwarazy-przyznałasięTate.-Zapudłowalimniew

takimjednymzakładzie.Byłotamjakwwięzieniu.

-Niewszędziejestźle.

-Przecieżtyśteżuciekła,więcpocotamowa?

-Niechcę,żebyśskończyła,podrywającmężczyznwbarach.

-Tytorobisz.

-Alenienawidzętego!-Byłatoświętaprawda.

-Wtwoimwiekumogłabyśznaleźćinnąrobotę.

-Niktniedostanieprzyzwoitejrobotybezjakiegośwykształcenia.

Tatezamilkła.Kiedywreszciesięodezwała,jejsłowazabrzmiałydziecinniei

żałośnie.

-Jestjednarzecz,jakiejmibrak-wymamrotałapodnosem.-Lubiłamszkołę.

Nauczycielmówił,żepowinnampotempójśćnastudia.

Kristaprzełknęłałzy.JakmogłabywyjaśnićjeTate?

-Notoco,idziemynapizzę?-spytała.

-Jakchcesz.

Kristawzięłaprysznicizałożyłanasiebiejasnożółtąspódnicęibawełnianysweter.Po

background image

czterechgodzinachsnuodżyłanatyle,żebyłajużgotowarzucićsięlwomnapożarcie.A

właściwiejednemulwu.

Nadalniewiedziała,copowiedziećJessowi.Właściwieniemiaławyboru.Jeśliten

człowieknaprawdęchcepomócwodnalezieniuRosie,powinnamunatopozwolić.Była

jednakzła,żeznalazłasięwprzymusowejsytuacji.Pozatymwszystko,corobiła,aby

odszukaćsiostrę,mogłoodbićsięnakarierzeojczyma.Byłdlaniejdobry,adlajejmatki-

wręczwspaniały.Wżadensposóbniechciałabymuzaszkodzić.

PrzeddomemKristaprzywitałasięzpaniąDuchamp,któramyłaoknasąsiedniego

mieszkania.Dwatygodnietemuopuściłjeostatnilokator,pozostawiającwopłakanym
stanie.

Właścicieledomubylizbytstarzy,abynaterenieposesjiutrzymaćporządek.Pani
Duchamp

bezustanniezamiatałalubmyłaokna.Obieteczynnościbyływszystkim,zczymjeszcze

potrafiłasobieradzić.Jejmążbyłpokręconyprzezartretyzm.Starczałomusiłtylkona

zbieraniekomornego.

Obojepotrafilinatomiastwspanialeopowiadaćodawnych,lepszychczasach,kiedyto

FrancuskaDzielnicabyłamiejscembezpiecznym,rodzinnym,zamożnym,gdziewszelkie

praceporządkowewykonywaliwynajmowaniludzieigdziedniinoceupływałyspokojnie
i

powoli.Żadneznichniedostosowałosiędopóźniejszejrzeczywistości.PanDuchamp

opowiadałkażdemu,ktotylkozechciałsłuchać,historyjkizdawnychczasów,ajegożona

zamiatałaztakimprzejęciem,jakbychciaławymieśćzmiany,ojakieprzecieżnigdysię
nie

prosiła.

KristaczekałanaJessauwylotuprzesmykułączącegodziedzinieczulicą.Zatrzymał

sięzazakrętem.Popatrzyłauważnienajpierwwjedną,potemwdrugąstronęulicyi
dopiero

przeszłaprzezchodnik,poczymwsiadładosamochodu.

-Boiszsię,żektośzobaczycięprzyzwoicieubraną?

-zapytał,ruszając.-Jakmyślisz,długojeszczebędzieudawałacisiętamaskarada,

zanimktośnieodkryjeprawdy?

-Dopóty,dopókinieodnajdęsiostry.

KristapopatrzyłanaJessa.Byłubranywświeżą,jasnoniebieskąkoszulęz

podwiniętymirękawamiiciemnoszarespodnie.Włosymiałjeszczemokreodniedawnego

background image

prysznica.Dopierocowygolonatwarzpromieniowałaenergią.Tylkoczerwonaszramana

czoleświadczyłaotym,żezdarzałomusięmiewaćlepszedni.

-Tam,dokądjedziemy,będziemymielitrochęspokoju-oznajmił.

-Toznaczygdzie?

-Samasięprzekonasz.

SkierowalisięwstronęPontchartrain,dużego,słonawegojezioraznajdującegosięna

granicymiasta.PokwadransiejazdyJesszatrzymałsamochódnabrzegujeziora.

-Kolegazestudiówmatutajdomekletniskowynałodzi-oznajmił.-Poprzyjeździe

doNowegoOrleanumieszkałemwnimprzezjakiśczas.

Jessotworzyłbagażnik.PodałKriściedwietorbyzjedzeniem.

Domki,stałoichtutajwiele,jedenobokdrugiego,byłypobudowanena

zakotwiczonychłodziach.DokolegiJessanależałluksusowydomekzcyprysowego
drewna.

KristaweszłazaJessemnapokład,naktórymznajdowałsiębasenikzgorącąwodąi

ławkizwidokiemnajezioro.Wdomkumieściłysiętrzypomieszczeniaimponująco

wyposażone.Zlustrzanymiścianami,sztucznądżungląisystememstereozgłośnikami

niezwykłejmocy.Wjednymzpokoistałogigantycznełoże.

ZobaczywszynatwarzyKristywyrazosłupienia,Jesspoczułsiętrochęgłupio.

-Wiem,cosobiemyślisz-powiedział.-Toteżniejestwmoimguście.Alewidokz

pokładumamywspaniały.Jesttakciepło,żemożemyzjeśćtukolacjęiobejrzećzachód

słońca.

Kristapoczułaciepłowsercu.Przyjazddodomkunałodzistanowiłzpewnością

wykalkulowaneposunięcieJessa.Jednaksamfakt,żechciałsprawićjejprzyjemność,był

godzienuznania.

Odwielumiesięcyniedoznałaniczyjejżyczliwości.Żebyszukaćsiostry,porzuciła

ulubionąpracę,przyjaciółinarzeczonego.Oczywiście,taostatniastrataokazałasię

najboleśniejsza.Scottbyłmężczyzną,którycelowałwrozpieszczaniukobiety,
organizowaniu

romantycznychkolacjiprzyświecach,wysyłaniuorchidei,wręczanychdamiesercao

zaskakującychporachizrówniezaskakującychpowodów.Byłtakżemistrzemw
prawieniu

komplementów.Sprawiał,żeKristaczułasięprzynimwspaniale,doceniana,pożądanai

bardzokobieca.Zresztąonateżnieszczędziłamupochwał,podbechtującjegomęską

background image

próżność,która,jaksiępotemokazało,byłaznaczniewiększa,niżmogłaprzypuszczać.

-MyśliszoRosie?

Kristaniebyłapewna,czytoserdecznośćJessa,czytylkowspomnieniasprawiły,że

przyznałasięszczerze:

-Zastanawiałamsięnadzmianami,którenastąpiływmoimżyciu.

-Zewzględunasiostrę?

-Chybamożnatotakpowiedzieć.Zaniektóreznichbędęmusiałajejpodziękować.-

Odpędziławspomnienia.

-Czymogęcipomóc?

Jesspragnąłusłyszećwięcej,aleniechciałwzbudzaćpodejrzliwościKristy.Tym

razemjegozainteresowaniemiałocharakterczystoosobisty,alewątpił,czydałabytemu

wiarę.

-Zrobięcizarazjakiegośdrinka.Amożewyjdzieszzemnąnapokład?Rozpalęgrill.

Atymożeszpóźniejzrobićsałatkę.

Przyokrągłym,piknikowymstoleKristasączyłabiałewinoiprzyglądałasięJessowi,

któryzwprawąukładałwęglewpaleniskuirozpalałgrill.Przysiadłsiędoniejpokilku

minutach.

-JakdługojesteśwNowymOrleanie?

-Odlutego.

-Musiałobyćcibardzociężko.

Kristajużzdążyłaniemalzapomnieć,jakwyglądajązrozumienieiczyjaśsympatia.

-Jestempewna,żeRosiebyłowtymczasieznaczniegorzej.

-Jeśliniepostaraszsięspojrzećzbokunacałąsprawęinienabierzeszdystansu,

nikomuniepomożesz.

Słońcezawisłoniskonahoryzoncie.Czujączbliżającąsięnoc,dolotupoderwałysię

gęsi.Ichsznurprzeciąłniebo.

Kristausiłowałaprzypomniećsobie,kiedyporazostatnisiedziałatakspokojnie,

podziwiajączachódsłońca.

-Możemaszrację-powiedziaławkońcu.-Bógjedenwie,czyto,corobię,majakiś

sens.

-Czasamiłatwiejjestspojrzećnasprawęzpewnejperspektywy,aszczególnie,jeśli

ktośwtympomoże.

background image

-Zamierzaszpowrócićdonaszejporannejrozmowy?

-Dopieropokolacji.-Jesspodniósłsięzmiejsca.

-Zawszenajpierwkarmiszswojeofiary,adopieropotemjeuśmiercasz?-Krista

uśmiechnęłasię,żebyniecoosłabićmakabrycznysenswypowiedzianychsłów.-Ile
steków

musiałeśwładowaćwHaroldaGrimesa,żebyopowiedziałciotamtymskandaluz
szantażem

wPentagonie?

-Jakwidzę,znaszmojetekstyimojesposoby.-Jessnieukrywałzadowolenia.

-Czytałamnawettwojąostatniąksiążkę.Okropniemnieprzestraszyłeś.

Wksiążcetej,któraodrazustałasiębestsellerem,Jessujawnił,żesporoodpadów

toksycznychjestskładowanychwnieoznakowanychmiejscachwkilkudużychparkach

narodowych.Fakttenprzeraziłwieluludzi,jegotakże.

-TejinformacjinieuzyskałemkarmiącHaroldaGrimesa-oświadczyłKriście.

Obdarzyłjąuważnymspojrzeniem,zktóregoprzebijałosamozadowolenie.-Złożyłemmu

tylkokilkaobietnic,którychzamierzałemdotrzymać.

-Masznamyśligroźby.

-Jeślimuszę,potrafięgraćostro.Kristatakżepodniosłasięzzastołu.

-Chybacośwspominałeśorobieniusałatki.

Jedliprzyzapadającymzmierzchu.Stekibyłytakie,jakchcieli,słabowypieczone,a

kalifornijskiburgundmiałłagodnysmak.PrzezcaływieczórKristastarałasięmiećna

baczności,alewmiaręupływuczasustawałosiętocoraztrudniejsze.Monotonnyplusk
wody

uderzającejoburtęłodziidobryposiłekdałyjejpoczuciebezpieczeństwa,rozkoszowała
się

słodkimlenistwemiczułasięodprężona.Nakilkaminutzapomniała,dlaczegotujest.

-Jestcizimno?

-Trochę.

Odzachodusłońcaupłynęłojużsporoczasu.KristapomogłaJessowisprzątnąćze

stołu,apotemzeszłazanimpodpokład.

-Ulokujsięwygodnie,ajatymczasemzaparzękawę-zaproponowałJess.

-Jeślibędziemizbytwygodnie,natychmiastzasnę.

-Chybaniezamierzaszwychodzićdziśnamiasto?WplanachnawieczórKrista

background image

miała,jakzwykle,szukaniesiostry.Dziśjednakczułasięzbytzmęczona,bymiećsiębez

przerwynabaczności.

-Pojadędodomuiwreszcieporządnieprześpięcałąnoc-zdecydowała.Igdytylko

wypowiedziałatesłowa,odczułaogromnąulgę.

-Todobrze.

-Dobrze?AjeśliakurattejnocyRosiepokażesięw„Tallulahu”?

-Będętamnaniączekał.

WłaśniewtejchwiliJesspodałnajważniejszypowód,dlaktóregoKristapowinna

zgodzićsięnajegowspółpracę.Szukającsiostrywpojedynkę,miałaznaczniemniejsze

szanse.

-Jakmyślisz,poznacię,gdycięzobaczy?-zapytała,patrzącnaniegouważnie.

Awięcpowzięładecyzję,pomyślałJess.Oddziśmielidziałaćrazem.

-Pewnietak.Naprzyjęciuucięliśmysobiesympatycznąrozmowę.Chybabyłateżpod

wrażeniem.

-Cozrobisz,gdyujrzyszRosie?

-Powiem,żeprzyjechałaśdoNowegoOrleanupoto,abyjąodszukać.Bardzosięo

niąmartwiszichciałabyświedzieć,czyjestzdrowaicała.Apotemoświadczętwojej
siostrze,

żenieliczysięto,codotejporyrobiłaidlaczegouciekłazdomu.Dodam,żepopowrocie

zagwarantujęjejochronę.Zapewnię,żeniejestjeszczezbytpóźnonapowrótdo
normalnego

background image

życia.

-Tobyłobydoskonałe.

Kristazłożyłagłowęnaoparciukanapyizamknęłaoczy.Jesszamilkłnadłuższyczas,

bytrochęodpoczęła.

-Kristo?

Podniosłapowoliciężkiepowieki.Uśmiechnęłasię.

-Dziękuję.

-Awięcdziałamywspólnie?

-Tak.

-Jestjeszczejednasprawa.Powinniśmyznaleźćdlaciebiebezpieczniejsze

mieszkanie.-JessusiadłobokKristy.

-Niestaćmnienalepszelokum,amuszęmieszkaćdalekoodmiejsc,wktórych

spotykająsiębezdomnedzieciaki,abynienabrałypodejrzeń.Posprzedaniusamochodu
nie

będęmiałaśrodkatransportu.

-Czyniemożeszzatrzymaćgojeszczenajakiśczas?

-Niedamrady.OpróczkomornegowNowymOrleanienadalpłacęzaswójstary

apartament.Bezpracywkioskumoimjedynymźródłemutrzymaniastanąsiępieniądzeza

samochód.

-Mieszkaszwniebezpiecznymmiejscu.Wodpowiedziwzruszyłaramionami.

-Tomniemartwi.-JessdotknąłlekkopoliczkaKristy,obracająckusobiejejtwarz.W

jegowzrokuodmalowałasięautentycznatroska.

-Wiem,ryzykuję,aletojedynysposóbszukaniaRosie,jakiznam.

-Tomieszkanieoboktwojegojestpuste,mamrację?

-Skądwiesz?-ZanimJesszdołałodpowiedzieć,Kristapokręciłagłową.-Azresztą

nieważne.

-Poszedłemtamwczoraj.Otym,żetomieszkaniejestdowynajęcia,dowiedziałem

sięodwłaścicielkiposesji.

-Ależtookropnadziura!Copomogłoby,gdybymsiętamprzeprowadziła?…Aha,już

rozumiem.

-TerazmieszkamwSheratonie.Gdybymulokowałsięwpobliżuciebie,wówczas

miałbymoko…

background image

-Nieproszęcięoto.

-Nieprosisz.

-Aleniktniemożeotymwiedzieć-zastrzegła.

-Przecieżniktniemapojęcia,gdziemieszkasz.Wobectegoniebędzieżadnego

problemu.

Kristamogławymienićspororóżnychproblemów,aczkolwiekżadenznichniemiał

nicwspólnegoztym,oczymmówiłJess.Mającgotakblisko,będziejejcoraztrudniej

powstrzymaćsięprzedwyjawieniemmucałejhistorii,atakżecorazłatwiejzapomnieć,że

jestonprzedewszystkimreporterem.Naraziejednakobawytebyłymniejistotneniż
jeszcze

jedenkłopotliwyproblem,którymógłpowstać.

Byłaosobąosłabymcharakterze.Jeślidotejporymiałapodtymwzględemjakieś

wątpliwości,torozproszyłjedzisiejszywieczór.Miłeotoczenie,dobryposiłekoraztrochę

życzliwościczłowieka,któryjąwysłuchał,wystarczyły,żebyosłabławdążeniachi
zgodziła

sięnajegoudziałwposzukiwaniachsiostry.

Jużrazuległamężczyźnie,jegozalotom,uprzedzającejgrzecznościiadoracji.I

zostałaboleśniezraniona.Nigdywięcejniechciałaznaleźćsięwpodobnieprzykrej
sytuacji.

-Jeślizamieszkaszzaścianą,topozostanieszzaścianą-oznajmiłatwardo,patrząc

Jessowiprostowoczy.

Byłojasne,coKristamanamyśli.Zaintrygowałagojednakprzyczynatego

ostrzeżenia.

-Maszpewniebardzozłemniemanieomężczyznach-zauważyłikiedyprzytaknęła

ruchemgłowy,dorzucił:

-Zaliczaszwszystkichdojednejkategorii.

-Zgadzasię.

-Wobectegozechciejwyobrazićsobiemężczyznęniezainteresowanegozalecaniem

siędokobiety,któragoniechce.

-Dobrze,żetopojmujesz.

Jesspojmowałznaczniewięcej,alenajważniejszabyładlaniegoświadomość,że

Kristazostałaprzezkogośbardzoskrzywdzona.

-Nigdyniezachowywałemsięnachalniewstosunkudożadnejkobietyinie

background image

zamierzamtegorobić.Jeślisprawypotocząsięzgodniezplanem,każdeznaspozostanie
w

swoimlokum.AwszystkiewysiłkiskupimynaposzukiwaniachRosie.Notoco?Umowa

stoi?

Kristauśmiechnęłasiębladoiskinęłagłową.

ROZDZIAŁSZÓSTY

NiespełnadwadzieściaczterygodzinypóźniejJessusiłowałzadomowićsięw

mieszkaniuKristy.

-Napewnobędzieciwygodnie?-Nawidokjegonógwystającychponadoparciem

zdezelowanejkanapyzpowątpiewaniemuniosłabrwi.

-Znaczniewygodniej,niżgdybymzostałzaścianąwtowarzystwiekaraluchów

bawiącychsięwchowanegonamoimbrzuchu.

Kristausiłowałabezskuteczniestłumićśmiech.

-Miło,żeciętobawi.-NatwarzyJessaodmalowałasięuraza.

-Przepraszam,aleobrazbyłtakkomiczny…

-Wprzeciwieństwiedokaraluchów,którewcaleniesąkomiczne.

Jesszamknąłoczy.Podczaspracyreporterskiejzdarzałomusięwielokrotnie

przebywaćwobskurnychmiejscach,alenato,coujrzałwlokalumieszczącymsięprzez

ścianęzpokojemKristy,zupełnieniebyłprzygotowany.Frontoweoknabyłyjedynym

fragmentemmieszkania,którymytowciąguostatnichdwudziestulat.Jessusiłował
nastawić

siępsychicznienażyciewbrudzie.Niebyłjednakwstaniewspółżyćzkaraluchami,
które,

gdytylkogasiłświatło,wyłaziłyzewszystkichkątów.

Kristausłyszałazzaścianyjakieśpodejrzaneodgłosyiprzyszłasprawdzić,cosię

dzieje.Pokrótkiejwizjilokalnejzabraładosiebienieszczęśnika,ofiarowującmuwłasną

kanapę.

-Nierozumiem,dlaczegokumpletychmoichwspółlokatorówniewynajęlirównieżi

twojegopomieszczenia?

-zastanawiałsięgłośno.

-Bogdytylkotutajsięwprowadziłam,pozmieniałamimgeny-zcałąpowagą

wyjaśniłaKrista.

-Umiesztorobić?Acoztwoimigenami?

background image

-Pewniewszystkiemojedziecibędąmiałypodwiegłowy.

-Czynieuzgodniliśmy,żezostaniemykażdeusiebie?

-zapytał.

KristamiałaochotęotulićkocemJessawiercącegosięnaprzykrótkiejkanapie.

Podczasgdyonaspała,onprzezcałąnocprzeczesywałponureulicewposzukiwaniu
Rosie.

PotemuzgodniłzpaniąDuchampwarunkiwynajęciamieszkaniaiprzywiózłzhotelu

Sheratonswójniewielkidobytek.Teraz,toznaczywczesnympopołudniem,ledwie
trzymał

sięnanogach-zezmęczenia.

-Powinnamsiędomyślić,żeużyjeszpierwszejlepszejwymówki,żebyprzejśćprzez

mójpróg.

CiężkiepowiekiJessadałysięunieśćtylkodopołowy.

-Niemamsiłynarozpustę-mruknąłinatychmiastzasnął.

Kristawłożyładżinsy,luźnąbawełnianąkoszulkęiadidasy.Wpięławuszywiszące,

srebrnekolczyki.Nienałożyłanatwarzżadnegomakijażu,aleprzyozdobiłapalcetanimi

pierścionkami.Naczubkugłowyzwiązaławłosywkońskiogon.

Byłpiękny,wiosennydzień.Postanowiłarozpocząćposzukiwaniaodmałego

spożywczegosklepiku.Ojegowłaścicielu,starympanieMajorsie,byłopowszechniewia-

domo,żemagołębieserce.Dzieciomulicynigdynieprawiłkazańionicichniepytał.

Sprzedawałimczerstwepączkiimlekopokoszciewłasnym,mimożeceny,jakichżądał
od

innychklientówsklepu,byłydośćwyśrubowane.

Kristazagadaładoniegodopieropozjedzeniupączkaiwypiciuszklankimleka.

-Zrobiłosiębardzociepło.Prawiejakwlecie.

-Otejporzerokuzawszeczujesiętutajlato.

-Niejestemstąd.

-Tomożnarozpoznać,kochana,posposobie,wjakimówisz.

-PrzyjechałamdoNowegoOrleanu,żebyzabawićsię…akuratbyłyostatki…i

zapomniałamwyjechać.

-Nietyjedna.

-Zjawiłamsiętutajzinnymidziewczynami.-Kristazaczęłagrzebaćwbatonikach,

udając,żecośsobiewybiera.

background image

-Alegdzieśznikłyiniemogęichodnaleźć.

Właścicielsklepikuobserwowałwmilczeniukażdyruchmłodejklientki.Pewnie

spodziewałsię,żezarazcośzwędzi.Podniosławgóręsnickersa.

-Wezmętenbatonik.-Wposzukiwaniudrobnychwsunęładłońdosfatygowanej

skórzanejtorebki.-Rozglądałamsię,alegdzieśsięzapodziały.Dziewczyny,nie
pieniądze.

PanMajorsuśmiechnąłsięiwziąłzapłatę.

-Przychodzitumnóstwodzieciaków.Wszystkiewyglądająpodobnie.Zresztąpatrzę

imnaręce,anienatwarze.

-SpojrzałnaKristęzukosa.-Chociażciebiejużkiedyświdziałem.

Byłazadowolona,żejąpamiętał.MożetakżezapamiętałRosie?

-Byłamtutajzdziewczyną,którąchciałabymodnaleźć.

-Dzieciakiprzychodząiodchodzą-oświadczyłsentencjonalnie.

-TadziewczynamanaimięRosie.

-Nikogoniepytamoimię.

-Jestniższaniżja.Jesteśmydosiebiepodobne.Teżblondynka.Mawłosyciemniejsze

niżmoje,bardziejzłote.Iniebieskawozieloneoczy.-Kristapołożyłanaladziepaczkę
gumy

dożuciaiznówsięgnęładotorebki.-Cośmisięzdaje,żechybamamprzysobiejej

fotografię.

Kristawyjęłazdjęcie,któresamazrobiłapolaroidempodczasjednegozostatnich

weekendówspędzonychwspólniezRosie.Ukazywałoroześmianąnastolatkęwdżinsachi

czerwonymswetrzenatletrawyidrzew.

-Czypanjąkiedyświdział?

Właścicielsklepunachyliłsięnadkontuaremiprzymrużyłoczy.

-Niemampojęcia-odparł.-Wygląda,kochana,jakinnedziewczyny.

Kristaztrudemukryłarozczarowanie.

-Szkoda.Sądzę,żekiedyśsięznajdzie.

Wzięłafotografięiwsunęładoportfela,apotemodwróciłasię,zzamiarem

opuszczeniasklepu.

-Zapomniałaś,kochana,zabraćgumę.Kristawłożyłagumędotorebki.

-Mówiłaś,żedziewczynamanaimięRosie?

-Tak.Rosie.

background image

-Comampowiedzieć,jeślijązobaczę?Żektojejszuka?

KristapopatrzyłanapanaMajorsa.Obawiałasiępowiedziećmuprawdę.Mógłby

niechcącywystraszyćRosie.

-Och,niechsiępannieprzejmuje.Mnieteżjesttrudnoznaleźć.Liczęnato,żesama

jąodszukam.

Chwilępóźniejruszyławdalsządrogę.Słońcegrzałomocno,awjegopromieniach

powstawałonoweżycie.Nabalkonachimurachotaczającychoryginalnedziedzińce
pojawiły

siękwiaty.Sklepikarzepootwieralidrzwinaulicę,zapraszającklientówdośrodka.

Kristaszławolnymkrokiemwytyczonątrasą.Wstąpiłado„CafeduMonde”,gdzie

kupiłabeignetsikawęzmlekiem.Usiadłaprzystolikustojącymnazewnątrz,twarządo

JacksonSquare,liczącnato,żeujrzykogośznajomego.Wpewnejchwiliwydawałosię
jej,

żewidziTate,alezanimmogłaprzyjrzećsięjejbliżej,dziewczynaznikła.

PodczasspacerudoMoonwalkiszybkiegopowrotuprzezpobliskiJaxBrewery,

dawnybrowarprzekształconynaciągeleganckichsklepów,Kristaniespotkałanikogo

znajomego.DoszładoBourbonStreet.Taulicaniemilkłanigdy,zadniakumulując
energię

dlaspecjalnejpubliczności,pojawiającejsiętuzzapadnięciemnocy.Możnatubyło
zawsze

znaleźćwszystko,jeślitylkowiedziałosię,gdzieszukać.

Wdalsządrogęruszyłautartymszlakiem.Wpobliżunocnychlokalizobaczyła

znajometwarzestojącejtamzwyklegrupkimłodocianychizatrzymałasię,żebyporoz-

mawiać.Niektórzyznichznalijużopowiedzianąprzezniąfikcyjnąhistoryjkę,dlaczego

szukaRosie.Kilkaosóboglądałofotografię,którąpokazałastaremupanuMajorsowi.
Dzisiaj

znówniktniemiałjejnicdopowiedzenia,więcpozakończeniuzaplanowanejtrasy
zawróciła

kudomowi.Dopieroterazpoczułaogarniającejązmęczenieirozczarowanie,żeznowu
nie

udałojejsiętrafićnaśladRosie.

Skręciławprzesmykmiędzydomamiipochwiliznalazłasięnadziedzińcu.

ZobaczyłaJessaakuratwychodzącegozjejmieszkania.Zaspanyipółżywyzezmęczenia,

wyglądałokropnie.ObdarzyłKristębladymuśmiechem,jakbytobyłowszystko,naco

background image

potrafiłsięzdobyćpozaledwiedwóchgodzinachsnunazakrótkiejkanapie,iciężkim

krokiemzszedłposchodachzgalerii.

-Jakposzło?-zapytał.

-Jakzwykleźle.

-Mamtupewnekontakty.Jutrospróbujęznichskorzystać.

-Obybyłybardziejpomocneniżmoje.-Kristaprzysiadłananiskimmurku,który

swegoczasuotaczałkapliczkępostawionątunacześćświętegoJudyTadeusza,patrona
spraw

trudnychibeznadziejnych.-Przynajmniejbyłtoładnydzień,wsamraznaspacer.

-Właśniemiałemprzystąpićdoeliminowaniarezydentówmojegolokum.-Jessusiadł

obokKristy.

-Nocujnadalumnie.Będzieszmilewidzianymgościem.

-Dzięki.Wobectegoporządkiodłożędojutra.Ranodostarczązesklepunowy

materac,więczakłócęcitylkodzisiejsząnoc.

-Maszpościeliręczniki?

-KupięnaCanalStreet.

PrzemierzającwszerziwzdłużFrancuskąDzielnicę,Kristamiaławieleczasuna

myślenie.Nasunęłosięjejpodstawowepytanie,którepowinnazadaćJessowiznacznie

wcześniej.

-Dlaczegotowszystkorobisz?

Czekałnarozwinięciepytania,najakieśbliższewyjaśnienia,aleichnieusłyszał.

Oczywiście,łatwobyłodomyślićsię,ocochodziłoKriście,aleniezamierzałodkrywać
kart.

-Wątpię,byśchciałausłyszeć,dlaczegosiedzętuztobąigadamozabijaniuinsektów.

Pragnieszdowiedziećsię,czemuwogólezająłemsięproblememmłodocianych
uciekinierów

izacząłembadaćtesprawy.Nadalminieufasz,mamrację?

-Samaniewiem.

-Możeszmizawierzyć.

-Losymojejsiostryniesądlaciebieniczymwyjątkowym.Poznałeświeletakich

historii.ORosiewieszjużtyle,żewystarczycinanapisaniecałkiemsporegotekstu.
Czemu

więcmiałbyśpilotowaćdalejtęsprawę,ażdokońca?Zwłaszczażeodnalezieniejejmoże

background image

okazaćsięniemożliwe.

NieufnośćKristybyłauzasadniona.UpodstawdecyzjiJessa,żebypomócjejw

odszukaniusiostry,byłocoświęcejniżtylkozawodowaciekawość.Przewracającsięz
boku

naboknaniewygodnejkanapie,uprzytomniłsobie,żejednymzpowodów,dlaktórychtu

tkwił,byłanieRosie,leczjejsiostra.

NiezamierzałjednakprzyznawaćsiędotegoKriście.

-Dzieciakiulicytonietylkosuchenazwiskaitwarzenaplakatach.Inietylkoraporty

wpolicyjnychkartotekach.Byłemzaangażowanywtesprawy,jeszczezanimzająłemsię

nimiprofesjonalnie-powiedział.-Wczorajwspomniałemciomoimbratanku.Onteż
uciekł

zdomuiżyłnaulicy.

KristadostrzegłabólwoczachJessa.

-Mówiłeś,żeumieszczonogowdomupoprawczym.

-Bobbydwukrotnieuciekałzdomu.Zadrugimrazemwylądowałwzakładzie

zamkniętym.Gdybytampozostał,otrzymałbypewniejakąśpomoc,aleteżuciekł.Żyłna

ulicachprzezpółroku.Potemmójbratdowiedziałsię,żeBobby’egoodnalezionow
Atlantic

City.Miałsiedemnaścielat.Nigdynieukończyłosiemnastu.

KristasiedziałatakbliskoJessa,żewyczuł,jakpojegoostatnichsłowachjejciałem

wstrząsnęłynagłedreszcze.

-Tookropne-szepnęła.

-Niepowiedziałemtegopoto,abyprzysporzyćcizmartwień.Obojedobrzewiemy,

jakilosspotykatedzieciaki.Alezasługujesznawyjaśnienie,dlaczegoksiążka,którą

przygotowuję,jestdlamnietakaważna.

Kristastarałasięnadalrozumowaćlogicznie.

-Towcalenietłumaczy,dlaczegojestdlaciebieważnamojasiostra.

-Dolicha,czyniewidzisz,żechcę,abychoćjedendzieciakztegosięwykaraskał!-

wybuchnąłJess.Przeczesałpalcamizwichrzonączuprynę.Dopieropochwilizdałsobie

sprawęztego,żeswązłośćwyładowałnaniewłaściwejosobie.Zacząłprzepraszać,ale
Krista

przerwałamuzmiejsca.

-Dajspokój,proszę.Jatorozumiem.

background image

-Usiłujęmiećdystansdotejsprawy.Tłumaczęsobie,żenapisanietejksiążkibędziez

mojejstronywystarczającymwkładem.Przecieżnicwięcejniemogęzrobić.Aleza
każdym

razem,gdyrozmawiamzktórymśztychdzieciaków,chcęgoratować.Swegoczasu
powinien

znaleźćsięktoś,ktopomógłbyBobby’emu.Możeudałobysięwtedyocalićmużycie.

Kristauprzytomniłasobie,żenaglezamienilisięrolami.Teraztoonapróbowała

zachęcaćJessadoskończeniaksiążkiigodziłasięnajegopomocwposzukiwaniuRosie.
W

jakimśmomencierozmowydotknęławpocieszającymgeścieramieniarozmówcy.

-Terazrozumiemtrochęlepiejmotywytwojegopostępowania.

Jesspodniósłsięzmurku.

-Zajdęnachwilędodomu,apotemwybioręsiędosklepupojakieśśrodkiczystościi

cośdodezynfekcji.

-Jutropomogęcisprzątać.

SłowatewyrwałysięKriścieodruchowo.Niebyłapewna,kogoznichzaskoczyły

bardziej.

-Niemusisztegorobić-powiedział.

-Przekonaszsię,jakdoskonaleumiemobchodzićsięzmopemiszczotką.Mam

wyraźneuzdolnieniawtymkierunku.

Jessuśmiechnąłsięirozpogodziłtwarz.

-Żebyuwierzyć,musiałbymzobaczyćtonawłasneoczy.

-Awięczsamegoranazabieramysiędoroboty.Kiedyskończymy,postawiszmi

lunch.

KristapatrzyłanaodchodzącegoJessa.Wspiąłsięposchodachiotwierałkluczem

drzwidoswegomieszkania.Właśniemobilizowałaresztkienergii,żebysiępodnieśći
pójść

dosiebienagórę,kiedynaglezaplecamiusłyszałajakiśhałas.Odwróciłasięszybko.
Przed

oczamimignęłojejcośniebieskiego.Znajomego.Rzuciłasiępędemwtamtąstronę.

UwylotuprzesmykumiędzydomamistałanieruchomoTate,przywierającplecamido

muru.Ulicąprzejechalidwajpolicjancinadorodnychkasztankach.

KristapodbiegładoTate.

-Cotutajrobisz?-zapytała,zaciskającdłońnaramieniudziewczynki.-Nigdyminie

background image

mówiłaś,żewiesz,gdziemieszkam.

-Niewiedziałam!-Tatezaczęłasięwyrywać,aleKristatrzymałająmocnozaramię.-

Puśćmnie!

-Nietakszybko.Powiedzprzynajmniej,cotutajrobisz.Kiedydziewczynkaprzestała

sięszamotać,Kristapuściłajejrękę.

-Akurathandlowałamkwiatami,kiedyprzyuważylimniecigliniarze.Wzięłamnogi

zapas,alepewniebymniedogonili,bowsiedlinakonie,więcdałamdrapakai…

-Ukryłaśsiętutaj?-spytałaKrista.

-Chciałamschowaćsięnadziedzińcu,ale,jakdobrzewiesz,niebyłpusty.-Tate

popatrzyłazwyrzutemnarozmówczynię.

-Isłyszałaśwszystko,oczymbyłamowa.

-Wystarczającodużo,żebywiedzieć,żemnieokłamywałaś!Idotegospiknęłaśsięz

kapusiem!Cozamierzaciezrobić?Wydaszwszystkichswoichprzyjaciół?Wsadziszich
do

ciupy?

-Jakwidać,nieusłyszałaśtego,conajważniejsze.

-Słyszałamwszystko,cochciałam-oświadczyłanajeżonaTate.-Nieuciekłaśz

domu.Szukasztylkoswojejsiostry.

-Toprawda.

-Isprzedajeszsięnaulicy.

-Tate,nigdytegoniezrobiłam.-Powiedziawszytesłowa,Kristaodczułagłęboką

ulgę.

-Niejesteśdziwką?Przecieżwidziałam,jakchodziszubrana.Nocąwłóczyszsiępo

barach.

-PodobnowidzianomojąsiostręwjakimślokaluweFrancuskiejDzielnicy.Obawiam

się,żezaczęłapracowaćnaulicy.Takwięcsamamuszęudawaćulicznicę,przynajmniej

wtedy,kiedyidędobarów,żebyniewzbudzićniczyichpodejrzeń.Siadamwkąciei

rozglądamsięzaRosie.Ajeślimuszęwyjśćzbaruzjakimśmężczyzną,tospławiamgo
zaraz

naulicyinigdynieidędożadnegohotelowegopokoju.

-Niewierzęci.

-Wcalecięotoniewinię,słonko.-Kristawestchnęła.Oparłasięościanędomu.-

Tate,czykiedyśkogośkochałaś?Byłabyśwstaniezrobićwszystkodlatejosoby?

background image

-Cośtakiegodziałosięztobą?

-Nie.JazamałokochałamRosie.Tomojamłodszasiostra,onajesttylkonieco

starszaodciebie.Pewnegodniaprzyszładomnieioświadczyła,żejużdłużejniemoże

wytrzymaćwdomu.Nieuwierzyłamjejiodesłałamjązpowrotem,mówiąc,żemabyć

grzecznądziewczynką.Uciekłatamtejnocy.Byłotopiętnaściemiesięcytemu.

-Awięcczujeszsięwinna-skonstatowałaTatecierpkimtonem.-Takaprzyzwoita

dziewczynajaktyjestniezadowolonazsiebie.

Kristazignorowałaprzytyk.Wiedziała,żeTatejestrozczarowana.

-Mamnadzieję,żetonietylkopoczuciewiny.Chcę,żebyRosiewróciłabezpiecznie

dodomu.Tojedyne,naczymmizależy.

-Okłamywałaśmnie!Udawałaśkogośinnego!

-Słonko,byłotonajtrudniejsze,comusiałamrobić.Lubięcięipragnę,abyśtyteż

byłabezpieczna.Nienawidziłamudawania,żechodzęzmężczyznamidohotelowych
pokoi,i

niechciałam,abyśmyślała,żeto,conibyrobię,jestdobre.Alebałamsiępowiedziećci

prawdę,myślałam,żemniezdradzisz,niechcącywygadaszsię…

-Przywykłamdookłamywania.

-Odtejporyzawszebędęcimówiłaprawdę.-Kristawyciągnęłarękę,leczTate

cofnęłasięokrok.

-Toniemaznaczenia.

-Dlamniema.Staramsięnikomuniewyrządzaćkrzywdy.Ciebienie

skrzywdziłabymzanicwświecie.

-Alewydaszmniepolicji,mamrację?Napewnozamierzaszzrobićtowtedy,kiedy

jużprzestanieszgraćswojąrolę.

KristarzeczywiścienosiłasięzzamiaremprzekazaniaTateopiecespołecznej,gdy

odkryła,żedziewczynkamazaledwieczternaścielat.Alefakt,żesamaznajdowałasięw

podobnejsytuacji,powstrzymywałjąprzedtakimposunięciem.Tatełapanodwukrotniei
za

każdymrazemuciekałaprzypierwszejokazji.Musiałoistniećjakieślepszerozwiązanie
jej

problemówniżmieszkanienaulicachNowegoOrleanuczyteżdompoprawczywjej

rodzinnymstanie.

-Niezamierzamnikomucięwydawać-oświadczyłaKrista.-Alechciałabymci

background image

pomóc.Zasługujesznalepszeżycie.Wiem,żeniezbytdobrzebyłociwdomu,lecz
gdybyś

terazwróciła,możedogadałabyśsięzrodzicamiirozpoczęławszystkoodpoczątku?

-Nawetotymniemyśl.-Tateruszyławstronęulicy.

-Posłuchaj!-zawołałazaniąKrista.-Zamieszkajumnie.Wprowadźsię,kiedytylko

zechcesz.Nadaljestemtwojąprzyjaciółką.

Tatezatrzymałasię.Wyprostowaładumnieplecy.

-Niepotrzebujętwojejprzyjaźni-wycedziłasłowoposłowie,spoglądającnaKristę

przezramię.-Ilepiejtrzymajsięodemniezdaleka.

-Zależyminatobie,Tate,naprawdę.Dziewczynkaprzyspieszyłakroku.Wybiegłaz

zaułkanaulicęipochwilijużjejniebyło.Kristaoparłasięościanędomuizamknęła
oczy.

Podpowiekamipoczułałzy.

Odstronydziedzińcadobiegłyjąodgłosykroków.Wierzchemdłoniotarłaoczy.Kiedy

jeotworzyła,ujrzałaJessa.Stałnaprzeciwniej.

-Wszystkosłyszałem-mruknął.

Odrazudostrzegłrozpaczmalującąsięnajejtwarzy.WziąłKristęwobjęcia.

-Kimjesttadziewczyna?-zapytał.

-Totylkodzieciak.

WsilnychramionachJessapoczułasiępewniej.

-Dzieciak,naktórym,jakwidać,cizależy.-PogłaskałKristępoplecachipomyślał,

żedobrzejesttaktrzymaćjąwobjęciach.-Powinnaśwracaćdodomu.Prowadząctakie

życie,krzywdziszsamąsiebie.

-Sądzisz,żepotrafięwrócićiowszystkimzapomnieć?Jesswestchnąłimocniej

zacisnąłramiona.Wiedział,coKristamanamyśli.

-Niepowinnaśbyłaażtakbardzoangażowaćsiępsychicznie.

-Aty?

-Nieudacisięuratowaćwszystkichtychdzieciaków.Możenawetniedaszrady

ocalićżadnegoznich.

-Tatetotakamiłaidobradziewczynka.UpatrzyłjąsobieChaz,tutejszysutener,ina

niąpoluje.Jakdługopotrafimusięopierać,niemajączczegożyć?Dopuszczamydo
tego,

abytedzieciakibłąkałysiępoulicachmiast,apotemmówimyim,żesązbytmłode,aby

background image

dostaćjakąśsensownąpracę.Iprzytymzamykamyoczynato,doczegosąprzymuszane,

żebynieumrzećzgłodu!

JessobejmowałKristę.Pomyślał,żedobrzejestbyćtakbliskoniej.Oddawnaoboje

bylizbytsamotni.Niemielizkimpodzielićsiętym,cowidzieliiprzeżywali.

-Tak,maszrację,tosądobredzieciaki.Szkodaich.-WgłosieJessaprzebijało

współczucie.

Kristadopieroterazuprzytomniłasobie,żetkwiwmęskichobjęciach.Wcalenie

miałaochotyopuszczaćtegobezpiecznegomiejsca.OdszukaławzrokJessa.

-Opróczciebienieznamnikogo,ktojestwstanietopojąć.

-Będziemyrozumiećsięcorazlepiej.Zbliżymysiędosiebie.

KristaodsunęłasięodJessa,takjakbychciałaudowodnićmu,żesięmyli.

-Zwykleniereagujęażtakemocjonalnie.Ja…Dotknąłpalcemjejpoliczka.

-Reagujesz,reagujesz…

-Lepiej,żebyśmywtejsprawiezachowywalisięjakprofesjonaliści.

-Lepiej?-Uśmiechnąłsiękrzywo.-Pewnietak.Aleczytomożliwe?-Wzruszył

ramionami.

Kristacofnęłasięażpodścianędomu.

-Pójdęterazdosiebienagórę,zjemkolacjęitrochęodpocznę.Kiedywyjdęnanoc,

połóżsięipostarajsiędobrzewyspać,boprzecieżniewielespałeśpopołudniu.Rozgość
sięu

mnie,poczujsięjakwdomu.

-Pójdziemyrazem.

-Nie.Jesteśprzecieżwykończony.

-Odtejporyniebędzieszchodziłasamaponocy.Niktniemusiwidziećnasrazem,

alebędętrzymałsięwpobliżu,wraziegdybyśmniepotrzebowała.

-Tośmieszne.Jesteś…

-Itakjużbędziestale.-JesszbliżyłsiędoKristynatyle,abysłyszałajegociche,ale

stanowczesłowa.-Jeśli,jaktwierdzisz,zależycinanaszejwspółpracyiprofesjonalnym

działaniu,odpowiedzsobienajpierwnapytanie:Cobędzie,jeślijakiśzboczenieczagna
cięw

ciemnykątiniezechcesłuchaćwyjaśnień?To,cociproponuję,jestprofesjonalne.-Jess

dotknąłlekkopoliczkaKristyiszybkoopuściłrękę.-Iosobiste.

Zanimzdołałazastanowićsięnadodpowiedzią,jużgoniebyło.Szedłszybkim

background image

krokiemwstronęCanalStreet.

ROZDZIAŁSIÓDMY

Zakładaławłaśniedługiekryształowekolczyki,gdydojejuszudotarłocichepukanie

dodrzwi.Dociągnęłapołyflanelowegoszlafroczkaipodeszładowyjścia.Ujrzałaprzed
sobą

Jessa.Słaniałsięnanogach.Sprawiałwrażenieczłowiekawykończonegofizycznie.

-Nigdzieniepójdziesz-oznajmiłastanowczymtonem,kiedywszedłdośrodka.-

Zostaniesztutajizarazpomoimwyjściupołożyszsięspać.

Wyglądałtak,jakbymiałzachwilęzemdleć.Potrząsnąłgłową.

-Zrobisztak,jakcipowiedziałam-oświadczyłasurowymtonem.

-Zgadnij,coodkryłem.

-Gdzie?

-Wmoimmieszkaniu.

-Szczury?Graffiti?

-Dach.

-Oczywiście,żegomasz-potwierdziłałagodnymtonem.Spojrzałanakanapę,

oceniając,czyJessowłasnychsiłachzdoładoniejdojść.-Toprzecieżnaszwspólny
dach.

-Zdajęsobieztegosprawę-mruknąłzwidocznymrozdrażnieniem.

Kristauśmiechnęłasięciepło.

-Mampationadachu.Natyłach.Sątamnawetstolikikrzesełka,którewyczyściłam.

Mogęstamtądoglądaćzachódsłońca.

-Awięctyteżgomasz.

-Zachódsłońcajestnaniebie,ajamampięknywidok.Zirytowany,żeKristaniczego

niepojmuje,Jessuniósłbrwi.

-Chceszzobaczyćgo,czynie?

-Maszspecyficznepoczuciehumoru-syknęłaprzezzęby.

-Niechceszzobaczyćzachodusłońca?Wporządku.Obejrzęgosam.

-Przecieżniemieszkaszsam.

-Mojedomowezwierzątkaobiecały,żejeśliprzyjdziesz,będązachowywałysię

przyzwoicie.Apozatymwszystkiegdzieśsiępoukrywały.Ktośdoniósłim,żekupiłem

bombęnakaraluchy.-JessprzesunąłpowoliwzrokiemwzdłużsylwetkiKristy.Nawetw

skromnymszlafroczkubarwylawendywyglądałapodniecająco.

background image

Jessporuszyłpalcemdługi,kryształowykolczykzwisającyjejzucha.

-Trochęzaeleganckidotegostroju.

-Taksądzisz?

Chociażspodszlafroczkaniebyłowidaćnicopróczkolaninadgarstków,Kriście

wydawałosię,żejestzbytmałoosłonięta.

-Kryształydociebieniepasują.

-Acopasuje?

-Perły.Możetakżeszafiry.-Jessziewnąłszeroko.

-Tam,dokądterazsięwybieram,kosztownościrzucałybysięwoczy.Niemogę

wyglądaćzbytwytwornie.

-Możesz,możesz.

-Cotomaznaczyć?

Ziewnąłponownieiprzeczesałpalcamizwichrzonewłosy.

-Dowieszsię,kiedypójdzieszobejrzećzachódsłońca.

-Muszęcośnasiebiezałożyć.

-Zostawięotwartedrzwi.Aha,tylkonigdzieniezbaczaj.Idźsamymśrodkiempokoju.

-Jessodwróciłsięiwyszedł.

ZaciekawionaKristaubrałasięszybko.Kiedyzdecydowałasięnachodzeniepo

barachFrancuskiejDzielnicy,kupiłasobiekilkaciuchów.Wszystkiekrzykliweirzucające
się

woczy,aleodkrywająceniewieleciała.Terazwłożyłanasiebiezielonąsatynowąbluzkę
bez

rękawów,odsłaniającątylkoramiona,kusączarnąspódniczkęiczarnesiatkowe
pończochy.

Zostawiłanaraziewszafiebutynawysokimobcasieiniezrobiłajeszczemakijażuani

fryzury.

Takjakuprzedził,Jesszostawiłotwartedrzwi.Kristaweszładośrodka.Nigdy

przedtemnieoglądaładokładniejtegolokum.Byłookropne.Żebytuzamieszkać,Jess

naprawdęmusiałsiępoświęcić.Krzywiącnos,ruszyłaprzezpokójpobrudnejpodłodze.

Wejścienadachbyłoukrytewmałejalkowie.Jesspoczątkowogoniezauważył,bo

brakowałotamświatła,abalkonoweoknabyłyzasłonięteciężkimibrokatowymi
kotarami,

sztywnymiodwieloletniegokurzu.Tylkojednaznich,odciągniętatrochęwbok,
wpuszczała

background image

downętrzaniecoświatła.Todziwne,żekiedyJessjąporuszył,zestarościnierozpadłamu
się

wrękach.

Kristawspięłasięporozłożonejmetalowejdrabinceipochwiliznalazłasięna

szczyciedachu.UsiadłaobokJessaprzystolikuzżelaznychgiętychprętów.Roztaczałsię

stądwspaniaływidok.

-Zdumiewające-stwierdziła,przeciągającpowolisylaby.-Wspaniałe.

Widniejąceprzednimiszczytydachówtworzyłyniezwykłykolażkształtówibarw.

Jedneznichbyłystrome,innepłaskielubtarasowe,wjeszczeinnychmieściłysię
mansardyz

uroczymiokienkamiwykuszowymi,zszybkamiskrzącymisięjakdrogocennekamienie.

Uderzałatakżeróżnorodnośćpokryciadachów.Wykonanezdachówkilubgontówo

rozmaitychrodzajachikształtach,tworzyłysubtelnąpaletęodcienibarwziemi,połyskują-

cychwpromieniachzachodzącegosłońca.Mimożezdachuniemożnabyłodostrzec

horyzontu,niebodostarczałozdumiewającychwzrokowychdoznań,stanowiącbajeczną

feeriękolorów.Najednymzpobliskichdziedzińcówjakiśptakwyśpiewywałpożegnalne

trelezachodzącemusłońcu.

Wtychczarownychchwilachzmierzchającegodnia,ostatnich,bozarazpotem

FrancuskaDzielnicazaczynałarozbrzmiewaćwieczornymżyciem,możnabyłoz
łatwością

wyobrazićsobiespokojniejszeczasyminionejepoki.

-Pomyślałem,żecisiętuspodoba.-Jessobszedłstolikizatrzymałsięzaplecami

Kristy.-Maszprzedoczamiwspaniaływidok.

-Wartznaczniewięcej,niżpłaciszzatomieszkanie.

-Nicniepłacę.

KristaodwróciłagłowęispojrzałazdziwionanaJessa.

-Cotakiego?

-Umówiłemsięzwłaścicielkądomu,żedoprowadzętenlokaldoporządkuikupię

nowymateracnałóżko,azatoonapozwolimimieszkaćtuzadarmoprzezcałymiesiąc.

-Jakcisięudałonamówićjąnato?

-Pokazałemswojąnajnowsząksiążkę.Itym,jaksięokazało,jejzaimponowałem.

PodobnoweFrancuskiejDzielnicymieszkałowielusłynnychpisarzy.Międzyinnymi

TennesseeWilliamsiFaulkner.

background image

Kristamimowoliparsknęłaśmiechem.

-Jutro,kiedyzabierzeszsięzaszorowaniepodłóg,przestanieszbyćzachwycony

zawartąumową.

-Popatrznaniebo.Tylkotakiwidokjestwstaniepowstrzymaćmojeoczyod

zamknięcia-stwierdziłsłabymgłosem.

WjednejchwiliKristazapomniałaozachodziesłońcaiminionejepocepełnej

spokoju.

-Idźdomnieipołóżsięspać.Nałóżku.Popowrocieobudzęcięiwtedyprzeniesiesz

sięnakanapę.

-Niemamowy.-WzrokJessaspocząłnaobnażonychramionachKristyizarysie

piersiukrytychpodtandetnązielonąbluzką.-Czyzdajeszsobiesprawęztego,jak

prowokującyjesttwójstrój?

-Tentematjużprzerabialiśmy.

-Czywiesz,codziejesięzmężczyznami,kiedywidząciętakubraną?

Kristaspeszyłasię.Lekkopoczerwieniała.Ztrudemoparłasięchęcipodciągnięcia

bluzkijeszczewyżejpodszyję.

-Muszęwyglądaćwulgarnie.Gdybymposzładobaru„Tallulah”ubranajak

zakonnica,wręczylibymitampięćdziesiątcentównawdowyisieroty,apotem
wypchnęliby

mniezadrzwi.WtensposóbnieznalazłabymRosie.

-Wtensposóbmożesznapytaćsobiebiedy.

-Jestemtutajjużprawiedwamiesiąceijakośżyję.Ściągnąłustawwąskąlinię.

-Aconatotwójprzyszłymąż?

JesszbiłKristęzpantałyku.Odparłabezzastanowienia:

-ScottuznałmójwyjazddoNowegoOrleanuzawykluczony.Akiedygonie

posłuchałam,zerwałzaręczyny.Nigdybysięniezgodziłznaleźćnadrugimplanie.
Zawsze

musibyćpierwszyinajważniejszy.To,cozrobiłam,niebyłowjegostylu.

-Scott-powolipowtórzyłJess.-MaszmożenamyśliScottaNewtona?

-Awięcjednakwtykałeśnoswmojesprawy!

-Niewtykałem.Aleniejestemgłupiicośniecośpotrafiękojarzyć.ScottNewtonjest

prawąrękątwojegoojczyma,więcłatwobyłozgadnąć.Atak,nawiasempowiedziawszy,

lubiętegofacetajeszczemniejniżczcigodnegoHaydenaBarnarda.

background image

Kristajużotworzyłausta,żebyodruchowowystąpićwobronieScotta,leczzarazje

zamknęła.Opuściłasmętnieramiona.

-Przynajmniejwpołowiemaszrację.

-Kiedymieliściesiępobrać?

-Wkońcutegomiesiąca.-Roześmiałasięlekko,zadowolona,żedźwięk,jakiwydała,

byłbliższyrozbawienianiżgoryczy.-Scottstawałnagłowie,żebyzniechęcićmniedo

wyjazduzWaszyngtonu.Przymilałsię,czarował.Jegonastrojeoscylowałyodlodowatego

sarkazmudowściekłości.Apotemzacząłstosowaćjeszczemniejsubtelnemetody.Chyba

naprawdębyłprzekonany,żejeślizagrozizerwaniemzaręczyniodwołaniemślubu,tosię

złamięigonieopuszczę.

-Możemyślał,żekochasztakbardzo,iżzrobiszdlaniegowszystko.

-Miłośćniematunicdorzeczy.-PrzezchwilęKristaobserwowała,jaknatwarzy

Jessapojawiasięcień.Dziwne,alenawetniewidzącobliczaswegorozmówcy,była

przekonana,żeznajegomyśli.PrzyScotcie,któregoznałaprzecieżdłużejilepiej,nigdy
nie

byłaniczegopewna.

-Czyżbyśniekochałategofaceta?

-Sądziłam,żekocham.Ipewnietakwłaśniebyło.Alemiłośćniejestpowodemdo

uleganiaszantażowi.

JessaintrygowaławewnętrznasiłaKristy.Jejnarzeczony,ScottNewton,rósłwsiłęw

świeciewaszyngtońskiejpolityki.Przystojnyibardzopewnysiebie,dlakażdejkobiety

stanowiłcośznaczniewięcejniżtylkodobrąpartię.Jakoczłowieksukcesu,stanowił
partię

doskonałą.Byłopowszechniewiadomo,żewszechpotężnysenatorHaydenBarnardkreuje

ScottaNewtonanaswegonastępcęwKongresie,kiedysamrozpoczniekampanię
wyborczą,

ubiegającsięofotelprezydenta.Takwięckobieta,którawtakiejsytuacjipotrafiłaoprzeć
się

ScottowiNewtonowi,musiałabyćbardzosilnaimiećniebylejakicharakter.

-Oświadczyłaśnarzeczonemu,żegoniepoślubisz?-Jesspragnąłusłyszeć,cobyło

dalej.

-Niezupełnie.JakożenaszamałasprzeczkaodbyłasięwgabinecieScotta,ztelefonu

najegobiurkuzadzwoniłamdopastora,któryorganizowałnaszślub,itojemu
oznajmiłam,

background image

żezamążniewyjdę.Potempojechałamdodomu,spakowałamślubnąsuknięiodesłałam
do

butiku.Zkartką,żebyrachunekzchemicznejpralniwysłalidoScotta.

JakożeKristawyglądałanazadowolonązsiebie,Jesszachichotałradośnie.Byłto

prawdopodobniepierwszyprzypadekwżyciuNewtona,żecośnieposzłopojegomyśli.

Popatrzyłaponownienazachodzącesłońce.

-Byłowielespraw,którychniedostrzegałamdostateczniewyraźnie.

JesschętniepocieszyłbyKristę,alezamiasttegopostanowiłwykorzystaćjejchwilową

słabość.

-Obawiamsię,żetotwierdzeniejestnadalprawdziwe.Przemierzającnocamiulice

miasta,niedostrzegaszgrożącegociniebezpieczeństwa.

-Mojasiostrajestdlamnieważniejszaniżryzyko,jakiepodejmuję,abyjąodnaleźć.

-MającpoczuciewinytakgłębokiejakWielkiKanion,ryzykujeszwidiotyczny

sposób,żebyukaraćsamąsiebie.

KristazmierzyłaJessaostrymspojrzeniem.

-Odkiedytostałeśsięmoimpsychologiem?

-Nietrzebawielewiedzieć,żebyodkryćprzyczynętwojegopostępowania.-Jess

nachyliłsięwstronęKristy.

-Zawiodłaśsiostręlubprzynajmniejuważasz,żetaksięstało.Czujeszsięzanią

odpowiedzialna.Wystawiaszsięnaniebezpieczeństwo,bouważasz,iżnaraziłaśnanie
Rosie.

Takiepodejścieniesprowadzijejdodomu.

-Psychoanalizadlaubogich!-warknęłaKrista.

-Acosięstanie,jeślitwojasiostrapojedziedociebiedoMarylandu,atytymczasem

będzieszleżaławkostnicywLuizjanie?

-Przestań!

-Nieprzestanę,dopókiniepojmiesz,oconaprawdęchodzi.Niezwrócicisiostryani

poczuciewiny,anikaraniesamejsiebie.Tylkoiwyłącznielogicznepostępowaniemoże

pomócjąodzyskać.

-Aty,oczywiście,zarazprzemówiszmidorozsądku-wycedziłaKrista-izrobiszmi

wykładzlogiki.

-Zgadłaś.-ZadowolonyzsiebieJesswyprostowałsięwkrześle.

-Zapomnijocałejsprawie.-Kristapodniosłasięzmiejsca,leczJessująłjązaramię.

background image

-Pewnietrudnociwtouwierzyć,alemartwięsięociebie.

-Dlaczego?Jeślizginęposzukującsiostry,pomyśl,jakpięknąhistoriębędzieszmiał

doopisania.Przecieżpomagaszmitylkodladobrasprawy…dlatychdzieciaków…
przecież

chcesztenproblemjaknajlepiejprzedstawićwswojejksiążce.Czyżbyśotymzapomniał?

-Uznajętylkoszczęśliwezakończenia.-JesszdjąłrękęzramieniaKristy.-Twoja

śmierćtoniebyłobydobrezakończenie.

Kristapoczułaprzypływwyrzutówsumienia.Niepotrzebniesięrozzłościła.Jessmiał

rację.Odpiętnastumiesięcynieopuszczałojąpoczuciewiny.Podeszładokrawędzi
dachu.

Zatopiławzrokwzapadającymzmierzchu.

-Awięcco,twoimzdaniem,powinnamzrobić?-spytała.-Uważasz,żenależy

wyjawićwszystkimprawdę?

-Jeszczenieteraz.-JesspodszedłdoKristyistanąłobokniej.-Aleniepowinnaśjuż

dłużejwychodzićnaulicęzmężczyznami,którychdopierocopoznałaśwbarze.Akiedy
ktoś

cięzapyta,dlaczegoprzestałaśtorobić,możeszpowiedzieć,żeznalazłaśfaceta,którysię
tobą

zajął,ijużnieszukasznikogoinnego.

-Gdybytakbyło,nieprzesiadywałabymnocamiwbarach.Spędzałabymwieczoryz

tymfacetem.

-Niestety,trafiłcisiębiznesmenwciągłychrozjazdach.Atynudziszsięsamaw

czterechścianachdomu.

Tahistoryjkanietrzymałasiękupy.Miałatyledziur,cozasłonywmieszkaniuJessa.

Alekomuzależałobynatym,abydłużejsięnadniązastanawiać?

-Tochybapowinnowypalić-stwierdziłJess,zdającsobiesprawęzwątpliwości,jakie

ogarnęłyKristę.

-Powinno.Zacznęteżubieraćsiętrochęspokojniej,żebynieprowokować

wyzywającymwyglądem.

-Obawiamsię,żeniepowstrzymatomęskichzapędów.Iwłaśniedlategochcęmieć

cięzawszenaoku.Opracujemyrozkładtwoichspacerów,awiedząc,gdziejesteśikiedy,
będę

mógłtrzymaćsięwpobliżu.Gdybędzieszopuszczałabar,pójdętwoimśladem.

-Akiedywpadnęwtarapaty,zjawiszsięzdwomarewolweramiwrękach?

background image

-Miejscowi,czyliludziestąd,jużznająmojepoglądynatematdzieciulicy.Wiedzą,

żeprzejmujęsięichlosemiżeminanichzależy.Niktsięspecjalnieniezdziwi,gdy
zobaczy,

żetroszczęsięociebie,aczkolwiekwzwykłychciuchachraczejniewyglądaszna
małolatę.

-Niewyglądająnanietakżeszesnastolatkisprzedającesięnaulicy.

Spoważnieli.To,corobili,niebyłozabawąaniwesołąmaskaradą.Mielidospełnienia

ważnezadanie.Szukalidziewczynki,którejodnalezieniebyłokoniecznością.

-Wporządku.Takzrobię-przystaławkońcuKrista.-Niemamspecjalnejochotyna

to,abyjakiśwariatzaciągnąłmniewciemnykąt,przekonany,żeupolowałofiarę.

-Todobrze.

-Aha,dlaporządkuoznajmiam,żezaczynamnadsobąpracować.Oddziśbędę

powtarzałacodziennie,żemamsiępozbyćpoczuciawiny,botoniepomożeRosie.

-Doskonale.Aledozwycięstwajeszczedrogadaleka.Kristauśmiechnęłasięsmutno.

-Cośmisięzdaje,żeniedotręnajejkraniec,dopókinieodnajdęRosie.

WandaciężkoopadłanakrzesłoobokKristy.W„Tallulahu”byłowięcejdymuniż

zwykle,gdyżnocbyłazimnaiPerrypilnował,żebykliencibaruzamykalizasobądrzwi.

-Czasamisłyszysiętoiowo-zaczęłaWanda.

-Czasami?Tysłyszyszzawsze.

-TymrazemchodziociebieiChaza.

Kristawolałaby,abyjejimięniebyłowymienianejednymciągiemzimieniem

najbardziejznanegoibezwzględnegoalfonsaweFrancuskiejDzielnicy.

-Niemamznimnicwspólnego-odparła,potrząsającgłową.

-Chaznielubitakichjakty.Zwłaszczagdyrozmawiajązjegopodopiecznymi.

To,żealfonsinietolerowaliprostytutekpracującychnawłasnyrachunek,było

oczywiste.Zagrażałysutenerskiejegzystencji.

-Nieznoszętegofaceta-oświadczyłaKrista.

-Uważajnaniego.Jestniebezpieczny.

Kristazdawałasobieztegosprawę.DziewczynypracującedlaChazanosiłynasobie

widomeoznakijego„opieki”.Chodziłyześladamipobicia,częstoposiniaczonena
twarzy.A

takżezawszeprzerażone,iżznówniezdołajągozadowolić.Kristanigdyniepotrafiła
pojąć,

background image

dlaczegosięgotrzymały.

-Nierozumiem,dlaczegogodząsiępracowaćdlaChazalubinnychsutenerów-

powiedziała.

-Naprawdę?-zdziwiłasięWanda.-Czytywogólechodziszpoziemi?

-Wiem,coprzydarzasiędziewczynomChaza.

-Ilemiałaślat,kiedywylądowałaśnaulicy?-Wandapodniosłaostrzegawczorękę.-

Tymrazemmówprawdę.

-Byłamstarszaniżwieleztychdziewczyn.

-Awięcmiałamrację-stwierdziłaWanda.-Udajeszmłodsząniżjesteś.Dlaczego?

WodpowiedziKristawzruszyłaramionami.

-Jesteśzobyczajówki?Amożeprywatnymłapsem?

-Nie.

-Obiłomisięouszy,żebywaszniemiładlaklientów.Perrymówił,żesięskarżyli.

-Jestempoprostuwybredna.Staćmnienawybrzydzanie,bozatrzymujęwszystko,co

zarobię,iniemuszędzielićsięforsązżadnymsutenerem.

-Myślę,żekłamiesz.

Kristaponowniewzruszyłaramionami,zpozornąnonszalancją.

-Myślsobie,cochcesz.

-Jesteśdziewczynąmądrąiwykształconą,azresztągdybyśnawetniemiałanicw

głowie,toitakzeswojąurodąmogłabyśzpowodzeniemurzędowaćwprzyzwoitychpo-

kojachhotelowych,aniewłóczyćsiępotakichobskurnychbarachjakten.

WtejchwiliKristazobaczyłaJessawchodzącegodobaru.Jeślidlaniejtanocbyła

trudnadozniesieniaiciągnęłasięwnieskończoność,todlaniegomusiałabyćistnąmęką.

Samaobeszła,jakzwykle,pobliskiebaryiwkażdymznichwspomniałamimochodem

barmanom,żenarazienieszukaklientów.Znajdowałasobiemiejscewkąciei
obserwowała

wchodzącychiwychodzącychgości,spławiającszybkotych,którzyzaczynalisięnią

interesować.NiebyłośladuRosie.KilkakrotniepojawiłsięJess.Kristaprzypuszczała,że

przezwiększośćczasumiałjąnaoku.

-Jeśliniegliną,tokimtywłaściwiejesteś?-dopytywałasięWanda.

Kristapoczułaogarniającejązmęczenie.Miaławszystkiegodość.Zarównonadziei,

jakirozczarowania.Własnychkłamstw.Wiedziała,żegry,którąprowadziła,nieudasię

ciągnąćwnieskończoność.Wkońcuwszyscydowiedząsięprawdy.Dopókijednakbędzie

background image

usiłowałautrzymaćwtajemnicywłasnątożsamość,dopótyniemożepowiedziećoniczym

siedzącejobokkobiecie.Wandabyłaosobążyczliwąidobroduszną,aletakże
niepoprawną

plotkarką.Mimonajlepszychchęci,niepotrafiłabyutrzymaćniczegowtajemnicy.

Kristapostanowiławyznaćczęśćprawdy.

-Niejestemjużdzieckiem,leczdojrzałąkobietą.Iuciekamprzedczymś,cozrobiłam,

podobniezresztąjakpołowasiedzącychtuludzi.Pewnegodniaopowiemcicałąhistorię.-

Podniosłasię.-Aterazruszamdodomu,bomuszęsiętrochęprzespać.

-Niezapytałaś,cosłyszałamnatematciebieiChaza-odezwałasięWanda.Widząc,

żeKristaczekawmilczeniunadalszyciąg,spytałazwestchnieniem:-Niemaszwsobie,

złotko,aniodrobinyciekawości?

-Notoocochodzi?

-Chazprzechwalasię,żezrobizciebiejednązeswoichżon.

Żona.Kristapomyślała,żezewszystkichokreśleńprostytutkitobyłonajokropniejsze.

Mimodwóchmiesięcyspędzonychnaulicy,nadalniemogłasięztympogodzić.

-Chazwygadujeróżnerzeczy-stwierdziła.-Mamterazmężczyznę,któryomnie

dba.Nieszukamnowejroboty.

-Mamnadzieję,żetenfacetdaradęChazowi.Wkażdymrazie,Crystal,trzymajsięz

dalekaodtegoalfonsa.Kiedysięuprze,niemananiegosiły.

-Dziękuję,żemionimpowiedziałaś.

-Alepamiętaj,złotko,żenastępnymrazemtybędzieszopowiadać.

-Umowastoi.

Jessznajdowałsięnadrugimkońcuzadymionejsali,pochłoniętyrozmowąz

dziewczynąoimieniuSally.Poucieczcezdomuwiększośćnieletnichzmieniałaimiona
na

bardziejegzotyczne.Sallychybategoniezrobiła,cooznaczało,żenieobawiałasię

poszukiwań.

Uzmysłowieniesobiefaktu,żesąrodzice,którychnieobchodziloswłasnychdzieci,

błąkającychsiępoulicachmiast,byłodlaKristynajbardziejbolesne.Niektóre
dziewczyny

niebyłyuciekinierkami,lecz„wyrzutkami”,dzieciakamiwypędzonymizdomów.
Pochodziły

zrozbitychlubrozpadającychsięrodzin,wktórychdoroślibylizbytzaabsorbowani

background image

własnymisprawami,byprzejmowaćsiędziećmi.Niektórzydoroślipostępowalitak,
dlatego

żeswegoczasuinadnimiznęcalisięichrodzice.Nieznaliinnychwzorców
postępowania.

Wielupochodziłozrozbitychrodziniteżkiedyśbyliwyrzucenizdomujakodzieci.To
samo

robiliwięcswoimdzieciom.Jeszczeinnioddzieckabylibezdomniitębezdomność
niejako

dziedziczyłyponichichdzieci.

Wkażdymraziewielkomiejskieulicebyłypełnemałoletnichzdanychnasiebie,

którychniktnieszukał.Rosiebyławniecolepszympołożeniuniżtedzieciaki.

KristazatrzymałasięwdrzwiachiodwróciławstronęJessa,mającnadzieję,żeją

dostrzeże.Wydawałosięjej,żepodniósłgłowęipopatrzyłwstronęwyjścia.Zadowolona

opuściłabariskierowałakrokiwstronęBourbonStreet.

Miałazasobąjeszczejednąnocijeszczejednąprzegraną.MożeRosienigdyniebyła

wNowymOrleanie?KristabezzastrzeżeńuwierzyłaJoy,aleczysłusznie?Chybanie
znała

sięnaludziach.Byłaprzekonana,żeScottjąkochaiżezawszebędziejąwspierał.
Oceniłago

źle,więcmożeniepowinnatakżeufaćdziewczyniespotkanejwNowymJorku?

Zaprzątniętawłasnymimyślami,niezwracałauwaginaotoczenie.Wiedziała,żegdy

dojdziedoBourbonStreet,znajdziesięwśródwieluprzechodniówiodrazupoczujesię

bezpieczna.Apotem,gdytłumsięprzerzedzi,akażdycieńikażdyprzesmykmiędzy
domami

będąstanowiłyzagrożenie,dogonijąJess.

PorazpierwszyKristaprzyznałasięprzedsobą,żejegoobecnośćdajejejpoczucie

bezpieczeństwa,anawetwjakimśstopniuuszczęśliwia.Miałrację.Igrałazogniem.
Może

takżemiałsłuszność,twierdząc,żekarałasamąsiebie,stalenarażającsięna

niebezpieczeństwo.

KiedydoszładoostatniegorzędudomówprzedBourbonStreet,naglezciemnej

przecznicywynurzyłsięjakiśmężczyzna.NatychmiastrozpoznaławnimChaza.Zastąpił
jej

drogę.Dopierowtedyuprzytomniłasobiewłasnąnieuwagę.

-Crystal,jaksięmasz,dziecinko?

background image

-Cześć.

ChazbyłnieconiższyniżKrista.Twarzpokrytadziobamipoospie,prosteczarne

włosy,sczesanenatyłgłowy,kolczykwprawymuchu.Ubierałsięzawszewkrzykliwe,

obcisłekoszule,uwidoczniająceumięśnionytors,apodbarwnymimarynarkaminosiłna
szyi

złotełańcuchy.Dzisiajmiałnasobiejaskraworóżowąkoszulęijasnozielonygarnitur.

Chodziłzawszezdrewnianą,błyszczącąlaską,mimożenigdysięniąniepodpierał,

bobyłniezwyklesprawny.Miałcałyarsenałlasek.Nosiłjewyłącznieodparady.

KristausiłowałaobejśćChaza,aleznówzastąpiłjejdrogę.

-Niespieszsię,dziecinko.

-Zarazmamsięzkimśspotkaćijużjestemspóźniona.Jeślizaminutęniedotręna

miejsce,zaczniemnieszukać.

-Jakiśklient,dziecinko?Zarazsięnimzajmę.-Chaztrzepnąłpalcami.-Pozwól,że

zadbamoniegodlaciebie.

-Samapotrafięosiebiezadbać.-KristaspróbowałaobejśćChazaoddrugiejstrony,

alelaskązagrodziłjejdrogę.

-Potrzebujęcię,dziecinko.Atypotrzebujeszmnie.Poulicachchodząniebezpieczni

ludzie.Powinnaśmiećochronę,dziecinko.

-Jakwidać,potrzebnamiochronaprzedtobą.

ChazpodniósłlaskęinacisnąłjejkońcemnawrażliwemiejsceunasadyszyiKristy.

Przechodzącaobokparaniezwróciłananichżadnejuwagi.

-Źlemniezrozumiałaś.Jasiętobązaopiekuję.Zapytajktórąkolwiekzmoich

dziewczyn,tocipowie,jaktojest.

-Niektóreztwoichdziewczynsąjeszczetakmłode,żeledwiepotrafiąmówić.

-Chcęsiętobązaopiekować.

Kristazaklęłaszpetnie.Porazpierwszywżyciu.NatwarzyChazazgasłuśmiech.

-Usiłujębyćdlaciebiemiły,dziecinko.Aleznamteżinnesposobyzdobyciatego,na

czymmizależy.

-O,jestempewna,żeznaszwszystkie.-Kristaspróbowałapostąpićkrokdoprzodu,

leczkonieclaskiwbiłsięgłębiejwjejszyję,utrudniającoddychanie.

-Zawielesobiepozwalasz.-Chazcofnąłlaskę,aletylkopoto,abysilniejpchnąćnią

jeszczeraz.

Kristaoddychałaztrudem.Rozglądałasięnerwowowokółsiebie,szukającpomocy,

background image

aleznajdowalisięjeszczenatyledalekoodBourbonStreet,żeniedosięgałoichczujne
oko

policji.Kristamogłamiećtylkonadzieję,żezachwilępojawisięJess.

-Zrozumiałaś,cochcępowiedzieć?-zapytałChaz.

-Tak-przyznałazduszonymgłosem.Ledwiemogłaoddychać.-Aleterazty

wysłuchajmnie.Niepracujędlaciebie.Mammężczyznę,którysięmnąopiekuje.To

człowiekwpływowy,zkoneksjami.Kiedysiędowie,żemniezaczepiasz,wcalenie
będzie

zadowolony.

Suteneruniósłdrwiącobrwi.

-Naprawdę?

Kristachwyciłazalaskęiodepchnęłająodsiebie.

-Naprawdę,dziecinko-warknęła.

-Oj,alesięboję.Naprawdęmniewystraszyłaś-zakpiłChazigłośnosięroześmiał.-

Chceszwiedzieć,comyślęotwoimfaceciezkoneksjami?

ZaplecamiKristyodezwałsięnaglezimny,męskigłos:

-Tadamanieżyczysobietegowiedzieć.

Kristapoczułaprzypływpaniki.Jessszedłzanią,takjakprzypuszczała.Byłwściekły.

Jegogłosciąłjaknóż.

-Niemówiłemdociebie-powiedziałChaz.

-Alejamówiłem-warknąłJess.

-Wiem,kimjesteś.Chceszopisaćmniewswojejksiążce?

-Pobrudziłbymtylkopapier.

-Totyjesteśtenfacetzkoneksjami?

-Nie,nieon-błyskawiczniezaprzeczyłaKrista,niedopuszczającJessadogłosu,z

obawyojegobezpieczeństwo.-Alejeśliniespotkamsięzarazzmoimmężczyzną,
zacznie

mnieszukać.

-Awięcidźjuż,Crystal.-JessniespuszczałwzrokuzChaza.

-Znasztędamę?

-ZnamwiększośćdamnaBourbonStreet,atakżenazwiskafacetów,którzyje

eksploatują.

-Eks-plo-a-tu-ją-powtórzyłsutener,cedzącsylaby.

background image

-Cozawyszukanesłowo.

Kristapoczuła,żeJessujmujejązaramięiodpycha,alenawetniedrgnęła.

-Chodźmy-powiedziaładoniego.

-Idźpierwsza.

-Bezciebieniepójdę.

-Płacicizato,żesięnimtakzajmujesz,dziecinko?

-zainteresowałsięChaz.-Cojeszczerobiszmuzaforsę?

-Jesteśłajdakiem.-JesszamierzyłsięnaChaza.

-Och,czujęsięgłębokourażony-zakpiłsutener.Uchyliłkapeluszaiodszedł.Tuż

obokniegopojawiłysięnagledwiemłodedziewczyny.Całatrójkaznikłapochwiliza

rogiem.

-Dodiabła!Dlaczegowychodzącz„Tallulaha”,niedałaśmiznać?-wybuchnąłJess.

Kristadrżałanacałymciele.

-Sądziłam,żewidziałeś,jakopuszczambar.

-Niewidziałem.Rzuciłemprzypadkowowzrokiemwstronętwojegostolikai

zobaczyłemprzynimtylkoWandę.Gdybymniespostrzegł,żecięniema,tenłajdak

molestowałbycięnadal.Lubrobiłjeszczecośgorszego!

KristachciałaodruchowooznajmićJessowi,żesamapotrafiłabydaćsobieradęz

Chazem,aleuprzytomniłasobie,żebyłobytokłamstwo.Toniebyłazabawa,asutenernie

pogodziłbysięłatwozprzegraną,jeśliwogólewchodziłabywrachubę.

-Naprawdęmyślałam,żewidziałeś,jakwychodzęzbaru.

Jessodetchnąłnerwowo.OdchwiligdyujrzałKristęrozmawiającązChazem,miotały

nimróżnorodneemocje.Terazodczuwałtylkogniew.

-Następnymrazemlepiejsięupewnij!-warknąłrozeźlony.

-RzeczywiściemiędzymnąaChazemdoszłodostarcia-przyznałałagodnymtonem.

Wiedziała,żepowinnapodziękowaćJessowi.Dotknęłajegoramienia.-Przepraszam.

Powinnambyćostrożniejsza.Doceniamto,coprzedchwilądlamniezrobiłeś.Chyba
sama

nieporadziłabymsobieztymokropnymczłowiekiem.

Jessskinąłgłową.

Wracalidodomuwcałkowitymmilczeniu.Kristaotworzyładrzwi.Naczas

dezynsekcjiJessprzeniósłdoKristycałyswójdobytekizłożyłobokkanapy.Teraz
pochylił

background image

sięiwyszukałwstercieróżnychrzeczynowokupioneprześcieradła.

Obserwowałajegoruchy.Nadalczułasięwinna.

-Zajmij,proszę,mojełóżko.Jestemniższaodciebie,awięckrótszainakanapie

będziemiwygodniejniżtobie.

Jessniepodniósłwzroku.

-Dziśzasnębylegdzie.Wrazieczegoprzeniosęsięnapodłogę.Zamiastkoca

kupiłemsobieśpiwór.

-Kiedyjanaprawdęchcę,żebyśspałnałóżku-upierałasięKrista.-Przynajmniejtyle

mogędlaciebiezrobić.

Niemiałpojęcia,jakwytłumaczyćKriście,żespaniewłóżkubędziedlaniegozbyt

intymnymprzeżyciem.Czułbyjejzapachwpościeli,wgłębieniapowstałepodwpływem

ciężarujejciała.Nasamąmyślotychdoznaniachpodniósłmusiępoziomadrenaliny.

-Będęspałnakanapie-oznajmiłkategorycznymtonem.

-Narażaszsiędlamnie,aleniepozwalaszmizrobićniczegodlaciebie.

Byłzbytzmęczony,żebydobieraćsłowa.Wyprostowałsięiprzeciągnąłpalcamipo

włosach.

-Niechcęzajmowaćtwojegołóżka.Spaniewnimtotrochęjakspanieztobą,aspanie

ztobątodlamniewtejchwilizbytwiele.Chwytasz,ocomichodzi?

Kristazamrugałaoczami.Wpierwszejchwilibyłazaskoczona,leczzarazdoszłodo

głosujejwrodzonepoczuciehumoru.ObdarzyłaJessapromiennymuśmiechem.

-Nigdynieopuszczającięzdrożnemyśli?

-Idźdołóżka.-Wbrewsobieodwzajemniłuśmiech.-Cieszęsię,żeniccisięnie

stało.

Stojącnaprzeciw,wpatrywalisięwsiebieoczamiprzekrwionymizezmęczenia.Oboje

słanialisięnanogach.

-Ktoidziepierwszydołazienki?-zapytałwkońcuJess.

-Ty.

Skinąłgłowąinaglezrobiłkrokdoprzodu,ująłwdłonietwarzKristyizłożyłnajej

wargachlekkiikrótkipocałunek,poczym,jakbyobawiającsięłańcuchowejreakcji,
szybko

sięcofnął.

-Dobranoc.

Zniknąłwłazience,cichozamykajączasobądrzwi.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Dopokojudotarławońsmażonegobekonuizapachkawy.Kristaoderwałagłowęod

poduszki.Rozglądającsięzazegarkiem,zlubościąwciągnęłanosemapetycznearomaty.

Zaburczałojejwbrzuchu,mimożebyładopieroósma.Zwykleniemiałaapetytuażdo

południa,aledzieńdzisiejszybyłwyjątkowy.Sprawiłatoobecnośćkucharza.Wstałaz
łóżka,

założyłaszlafroczekiposzładokuchni.

-Takawapachnieniebiańsko.Skądjązdobyłeś?-spytała,ziewając.

Jessmiałnasobietesamedżinsycopoprzedniegowieczoruitęsamążółtąkoszulę.

Rozpiętąażpopas.Ibyłboso.Zezwichrzonączuprynąorazświeżymzarostemna
brodziei

policzkachwyglądałmałocywilizowanie,emanowałjednakpiekielniemęskąurodą.

-Kawęmusiałemkupićwsklepikunarogu.Wstałemiodrazuzorientowałemsię,że

niemaszwdomuniczegoprzyzwoitegodopicia-powiedziałoskarżycielskimtonem.

-Niepijamkawy.Totrucizna.Jessuśmiechnąłsiękrzywo.

-Niepotrafiłbymżyćzkobietą,któranieumieparzyćkawy.

-Nieprzypominamsobie,żebymproponowałaciwspólneżycie.-Kristapodeszła

bliżejkuchenkiizerknęłaJessowiprzezramię.Przewracałnapatelniplasterekbekonu.-
A

więctaktosięrobi-stwierdziła.

-Ktokarmiłciędotejpory?-zapytałzniedowierzaniem.

-Każdy,kogoudałomisięnatonamówić.

-Poprzedniegowieczorucałkiemnieźleporadziłaśsobiezsałatką.

-Potrafiępokroićwarzywa.

-Nienauczyłaśsięgotować,boniechciałaś.

-Toprawda.

Kiedyplasterkibekonustałysięchrupkie,Jessułożyłjenapapierowymręczniku.

-Dlatego,żejesteśleniwa?

Kristanadalstałaprzykuchence.Zwłosamiluźnoodrzuconyminaramionaiw

szlafroczkuwyglądałazachwycająco.

-Właściwieniejestempewna,czytolenistwo-oświadczyła,skubiąckawałek

bekonu.Byłwyborny.Rozpuszczałsięwustach.

JessspojrzałnaKristę,akuratwmomenciegdywsuwałamiędzywargiichwytała

background image

językiemodrobinybekonu.Byłtowidoktakpodniecający,żemusiałbłyskawicznie
odwrócić

wzrok.

-Jeślinielenistwo,toco?

-Gotowanienależałowdzieciństwiedomoichobowiązków.

-Niechciałaśnauczyćsiępitrasić,bomatkaprzerzuciłabynaciebiewszystkiezajęcia

kuchenne.

-Cośwtymsensie.Byłakiepskągospodynią.

-ARosie?

-Wkuchniradziłasobiecałkiemnieźle.Przyrządzaławyśmienitedesery.

Kristauprzytomniłasobie,żeporazpierwszyodrozstaniazsiostrąmówioniej,nie

czującjednocześnietegodojmującegobóluserca.WzięłazrąkJessakubekgorącejkawy.

Sączyłająpowoli,aonwtymczasierobiłomlet.

-Wieszomniewszystko-stwierdziła,gdyposypywałjajkatartymserem.-Aleo

sobieniemówisznic.Niewiemnawet,czyjesteśżonaty.

-Byłem-odparł,składającomletnapół.-Mojemałżeństwoskończyłosięmniej

więcejtrzylatatemu.

-Żałujeszgo?

Byłotointeresującepytanie.Dotyczyłoraczejsamejinstytucjimałżeństwa,anieżony.

-Tak,chybatak,chociażnigdyniedawałemmuwiększychszans.ZCaroltoinna

sprawa.

-Brakujecijej?

-Rzadkojąwidywałem.Obojeprowadziliśmybardzoruchliweżyciezawodowe.Jako

reporterkazajmującasięturystyką,Carolbyłaciąglewpodróży.Trudnobyłobyporównać
nas

nawetdodwóchstatkównamorzu,mijającychsięwnocy.Byliśmyraczejjakodrzutowce

czyrakiety.NaszrozwódnadawałbysięprawdopodobniedoksięgirekordówGuinessa,

ponieważnawetniemogliśmysięspotkać,żebynegocjowaćwarunki.Przezmiesiącnie

wiedziałem,żejużposprawie.

Kristanakryładostołu.Jessnałożyłnatalerzebekoniomlet.

-Zpewnościąodczuwabrakdobrychśniadań.Roześmiałsię,zadowolony,żeKrista

niezamierzauderzyćwsentymentalny,pełenwspółczuciaton.

-Wtamtychczasachniewchodziłemdokuchni…dopieroporozwodzie.Miałemdość

background image

hotelowegojedzeniaiciągłychpodróży.Kiedytosobieuprzytomniłem,osiadłem
ponownie

wWaszyngtonieizacząłemznacznierzadziejbywaćwterenie.

Usiedliprzystole.JesspodsunąłKriścietosty.Wzięładwa.

-Ażdochwiligdyzająłeśsięsprawądzieciulicy?

-Tak.Wzeszłymrokuprzejechałemcałykraj.

-PozebraniumateriałówwNowymOrleanieodrazuzabierzeszsiędopisania

książki?

Jessskinąłgłową.

Kristawielebydała,żebyjużterazwiedzieć,czyzamierzaonopisaćszczęśliwe

spotkanieobusióstr,czyteżopowiedziećhistoriękobiety,któraszukałasiostrydopóty,

dopókinieuzmysłowiłasobiebeznadziejnościwłasnychpoczynań.

Przezdłuższyczasjedliwmilczeniu.

-Dziśpopołudniu,kiedyuporządkujęmieszkanie,wybioręsiędo„NaszegoMiejsca”.

PogadamtamoRosie-oznajmiłJess.

“NaszeMiejsce”tobyłanazwaośrodkaopiekuńczegodlamłodocianych.Znałygo

chybawszystkieulicznedzieciaki,zktórymiKristamiaładoczynienia.Zachodziłytam,
żeby

spędzićnoc,zjeśćprzyzwoityposiłeklubuzyskaćpomoclekarską.Niektórzyzmałych

uciekinierówdecydowalisiępozostaćwośrodku,gdzieotrzymywaliwraziepotrzeby

długoterminowewsparcieipodejmowalipróbępowrotudonormalnegożycia.

Kristaniechodziłado„NaszegoMiejsca”,gdyżobawiałasię,żenatkniesiętamna

kogośznajomegoizdekonspiruje.Telefonowałajednakregularniedopracowników
ośrodka.

PowiedziałaJessowioswoichsystematycznychkontaktachzośrodkiem.

-Nieusłyszyszniczegonowego.DysponująmoimadresemwCollegeParki

numeremtamtejszegotelefonu.Codzienniemamzdalnepołączeniezmojąautomatyczną

sekretarkąiodsłuchujęwszystkienagrania.

Jessskończyłpićkawę,aleniepostawiłagonanogi.Nadalbyłzmęczony.Pięćgodzin

snuniewystarczyłonaodrobieniezaległości.

-Niestety,wtegorodzajuplacówkachjestdużarotacjakadr.W„NaszymMiejscu”

pokażęzdjęcieRosieipogadamzkimtylkosięda.Możektośzapamiętałjakąśchoćby

drobnąinformację,któraniezawędrowaładokartotekośrodka.

background image

-JawtymczasiepojadęsprzedaćwMetairiemójsamochód.Znasztensklep?

Handlujątamużywanymiautamiiodrękipłacą,tyleżeznacznieponiżejwartości…

-Naprawdęmusisztozrobić?

-Naprawdę.

Jesswiedział,żedyskusjazKristąnatentematniemażadnegosensu.Odstawiłkubek

pokawie.

-Przykromi,żezostawiamzmywanienatwojejgłowie,alejeśliniezabioręsięzaraz

zaporządkiwsąsiednimlokalu,tomożesztakżetejnocymiećusiebiegościa.

ZdaniemKristy,niebyłbytotakizłypomysł,aleoczywiścieniezamierzała

powiedziećtegoJessowi.

-Zarazsamatuposprzątam,apotemprzyjdęcipomóc.

-Alenieodrazu,bomuszęnajpierwwyprawićmieszkańcommojegolokum

przyzwoitypogrzeb.

Kristawzięłaprysznic,potemszybkoubrałasięwdżinsyibluzęoddresu.Zawiązała

chustkęnagłowie.Zanimzapukaładosąsiednichdrzwi,Jesszdążyłjużuprzątnąćślady
rzezi.

Terazlokumbyłotylkobrudne.Itopiekielnie.

-Przykronatopatrzeć-oświadczyła,rozglądającsięwokółsiebie.-Kiedyśmusiało

tobyćślicznemieszkanie.

-Nierozumiem,dlaczegopaństwoDuchampdopuściliażdotakiejruinycałejposesji.

Jeśliniezamierzaliutrzymywaćdomuwprzyzwoitymstanie,powinnigosprzedać.Ta

posiadłośćjestzpewnościąjeszczewielewarta.

-Onibojąsięjakiejkolwiekzmiany,więcudają,żeczaszatrzymałsięiżenicsięnie

dzieje.Kiedywyszłamnagalerię,paniDuchampwłaśniezamiataładziedziniec.

Powiedziałamjej,żetyijazabieramysiędziśzaczyszczenietwojegolokum.Odparła,że

bardzojątocieszy,gdyżjejzdaniemmieszkanierzeczywiściejużoddawnawymaga
małego

sprzątania.

-Małego?-Jessprychnąłzobrzydzeniem.-Raczejzapałkiinafty.

-Acopowiesznamydłoiwytężonąpracę?

-Kiedyostatnirazmiałaśdoczynieniazczymśtakobrzydliwiebrudnym?

-Ostatniejnocy,wbarze„Tallulah”.JesspogłaskałKristępopoliczku.

-To,conasdzisiajczeka,możeokazaćsięnawetdośćzabawne.Przynajmniejtutaj

background image

dostrzeżeszjakiśpostęp.

Jakożedozabraniasięzaporządkibyłoimpotrzebnedobreoświetlenie,zajęlisię

najpierwoknami.Pościągalizasłony.Te,którenienadawałysiędoniczego,wepchnęlido

workównaśmieci,inne,któremiałyszansęprzeżyćchemiczneczyszczenie,poskładalii
w

kąciepokojuułożyliwstos.

Kiedyskończylimyćokna,przezlśniąceszybydownętrzapokojuprzedostałysię

promieniesłońca.Dopieroteraz,wjasnymświetle,byłowidać,jakbardzozdewastowane
jest

mieszkanieijakwieleczekaichjeszczeroboty.Pokrótkiejprzerwiespędzonejnadachu
Jess,

uzbrojonywrozpuszczalnikistarąszczotkęwypożyczonąodpaniDuchamp,zabrałsiędo

szorowaniadrewnianychpodłóg.Kristazaczęładoprowadzaćdoporządkukuchnię.

Właśnieczyściłapiecyk,gdynagleojejnogęotarłosięcoświelkiegoimiękkiego.

Przezułameksekundy,zanimzdążyławrzasnąć,miałaprzedoczamiprzerażającąwizję

karalucha,którynietylkoprzeżyłdezynsekcję,lecz,cogorsza,urósłdogigantycznych

rozmiarówrobakamutanta.

Jesswypadłzłazienki.JegooczomukazałasięKristasiedzącanapodłodze.Jejtwarz

byłakredowobiała,anajejkolanachsiedziałkotimruczałzzadowoleniem.

-Widzę,żejużzdążyłcięodnaleźć-spokojniestwierdziłJess.

-Dlaczegoniepowiedziałeś,żemaszkota?-gniewniewykrzyknęłaKrista.-

Podróżujeszzkotem?Żadennormalnyczłowiekniewozizesobątakichstworzeń!-
Trzęsła

sięzoburzenia.

-Niemamkota.Inieprzepadamzatymizwierzakami.

-Wobectegocotojest?-spytała,zodraząwskazującwielką,wyleniałaczarnąbestię,

którazaanektowałajejkolana.

-Kot.

-Tonadalnicminiewyjaśnia-warknęłazprzekąsem.

-Nielubiękotów.Inigdyżadnegoniemiałem.Awogóletoniekot.

-Czyżbyoparyzrozpuszczalnikapomieszałyciwgłowie?

-TojestKot.Aniejakiśkot-wyjaśniłspokojnieJess.-Iniejestmój,aczkolwiek

możnabypowiedzieć,żetojadoniegonależę.-Zmarszczyłczoło.-Onniechcesobie
pójść.

background image

-Ontoznaczykto?

-Jużmówiłem.OntoznaczyKot.

-Czymkarmisztegokota,któryniejestjakimśtamkotem?

ZtonuJessaprzebijałaanielskacierpliwość.

-Idędosklepuikupujępuszkiznapisem„Kociejadło”.Jakwidać,jestzrobione

dokładniedlaniego,więcraczejpowinnonazywaćsię„JadłemdlaKota”,alewtedynie

każdyzrozumiałby,okogochodzi.

-Aczymożemasztujeszczepsa?-spytałaKrista.Jesszaprzeczyłruchemgłowy.

-Aptaka?

-TylkoKota.Ijagoniemam.Ontylkoprzychodziiodchodzi.Mówiłemci.Toon

mniema.

Kristaniewytrzymałaiparsknęłaśmiechem,gdyżpodczascałejtejdziwacznej

wymianyzdańJessowiudałosięzachowaćpowagę.

-Otarłsięomojąnogęipomyślałam,żetwojabombanakaraluchystworzyłajakiegoś

insektapotwora.

Jessuśmiechnąłsięnieznacznie.Rozejrzałsiępokuchni.

-Jakidziecirobota?

-Wżółwimtempie.Nieudasiędzisiajskończyćwszystkiego.Sprzątająctylkowe

dwójkę,niedamyrady.Dopieroudałomisięzedrzećzpiecykatrzywarstwybrudu.W

najlepszymraziedokońcadniauporamsięzkuchnią-stwierdziła.

-Ajabyćmożeskończęmyćpodłogi.

-Pozostanąjeszcześciany,mebleiłazienka-wyliczyłaKristanapalcach

obciągniętychgumowąrękawiczką.

-Będąmusiałypoczekać.Awogóletojestempiekielniegłodny.Chodźmycośzjeść.

-Chybaniebyłobyrozsądniepokazywaćsięrazem.

-Kupimykanapkiizjemynadachu.Mającałkiemniezłewsklepikunarogu.Jeśli

chcesz,możemytamwejśćkażdezosobna.Albowybioręcośdlaciebie.

-Wolęzrobićtosama.

Wyszlinadwór.Naniebiestadkachmurbawiłysięzesłońcemwchowanego,rzucając

naoryginalne,wąskieuliczkicętkowane,zmieniającesięwzoryświatełicieni.
Koncertowały

przedrzeźniacze,gruchałygołębieiKristateżpodśpiewywałasobiecościchutkopod
nosem.

background image

Ogarnęłojądawnozapomnianezadowolenie.

WzruszyłaJessa.JużzdarzałomusiędostrzegaćuKristyprzebłyskiwesołości,a

nawetsłyszałjejśmiech.Nigdyjednakniewidziałjejtakrozluźnionej,spokojneji
radosnej.

Gdynucenieustało,Jessodrazuwiedział,dlaczegozamilkła.WróciłaRosie.Byłajak

duchpozbawiającyKristęradościżycia.

-Nieróbsobiewyrzutówsumienia-powiedziałłagodnymtonem,niezwalniając

kroku.-Wolnocibyćczasamiwlepszymnastroju.

To,żeJesstakdobrzejąrozumiałitylejużoniejwiedział,niepokoiłoKristę.

Postanowiłazdobyćsięnazłośliwość.

-Twojeopowiadanienatymzyska,mamrację?Będziedotyczyłokobietyobciążonej

takogromnympoczuciemwiny,żezakłócaonokażdąchwilęjejżycia.

-Miejtowszystkownosie.

PochwiliKristaznówzaczęłanucić.Dopierogdyznaleźlisięprzedsklepem,Jess

uprzytomniłsobie,cotozamelodia.

-„Dziękitobiejestemtakbardzoszczęśliwa”-przytoczyłsłowapiosenki.-Czyto

prawda?

-Możebymbyła,gdybyśprzestałwreszcieanalizowaćmojezachowanie.-

Zmieszaniepokryłaniegrzecznymtonem.

-Nieanalizujęniczego.Jatylkosłucham,codomniemówisz.Powiedz,czegomam

zaprzestać,azaraztozrobię.Słuchania?Troszczeniasięociebie?Składaniawjedną
całość

twoichsłów,poto,abymbyłwstaniepomócciodszukaćRosie?

KristaprześlizgnęłasiępodramieniemJessa.Muśnięcieoniegosprawiłojej

przyjemność.

-Czegomaszzaprzestać?Otóż,powiemci.Przestańbezprzerwymiećrację.

-Toniemożliwe.

Jessowiwydawałosię,żeusłyszałcichyjękKristy.Uśmiechnąłsięzzadowoleniem.

Weszlidosklepu.Właśniepodchodzilidolady,żebyzamówićkanapki,gdyKrista

spostrzegłaTate.Dziewczynkastaławprzejściu,liczącnadłonikilkadrobnychmonet.

-Cotutajrobisz?-spytałaKristęnieprzyjaznymtonem.

-Chybatosamocoty.Chcękupićcośnalunch.Tatewsunęłarękęzbilonemdo

kieszeni.

background image

-Jatylkosięrozglądam-oznajmiłazcałkowitąobojętnością.

-Jakposzłocidziśzróżami?

-Jużniehandluję.

To,żeTatejeszczenieuciekła,Kristauznałazadobryznak.

-Dlaczego?Cosięstało?

-Nic.Poprostuprzestałam.

-Mamnadzieję,żeznalazłaśsobiecoślepszego.

-Zbierampuszki-odparłaTate,wzruszywszyramionami.-Poznałamjednegofaceta.

Dajemizaniepieniądze.

PodszedłdonichJess.ZuśmiechemzwróciłsiędoTate:

-Mogęzamówićkanapkętakżedlaciebie,jeślipowiesz,jakamabyć.Cześć.

NazywamsięJessCantrell.

-Wiem,kimjesteś.Alfonsemodgadania.

Jessnawetniemrugnąłokiem.Inieprzestałsięuśmiechać.

-Samajesteśwtymdobra.

-Jess,tojestTate-oznajmiłaKrista.

-Niechcęsięznaleźćwtwojejgłupiejksiążce!

-Wporządku.Cieszęsię,żeotympowiedziałaś.-Spoważniałwjednejchwili.

WytrzymałwbityweńwzrokTate.-Lubię,gdywstosunkudomnieludziezachowująsię

uczciwie.Założęsię,żetyteż.

-Gadka-szmatka,typowadlaalfonsa.Słodkiesłówka.Poto,żebymuzaufać.

-Alfonsisąfałszywi.Janiejestem.

-Skądmamtowiedzieć?

-Maszrację,Tate.-Jesswestchnął.-Niemożesz.Itoprzerażamnieudzieciaków

takichjakty,żyjącychnaulicy.Niemająjaksiędowiedzieć,komumogązaufać,akomu
nie.

-Czytwójbratanekzaufałniewłaściwymludziom?KristadotknęłaramieniaJessa.

-Onasłyszałanasząrozmowęnadziedzińcu.

-Wiem.-NadalpatrzyłnaTate.-Niemampojęcia,czyBobbymiałdokogoś

zaufanie.Wiemnatomiast,żeto,corobił,doprowadziłogonieuchronniedotego,że
wylądo-

wałwkostnicy.

-Możemiałwszystkownosie.

background image

-Alejaniemam.

WodpowiedziTatewzruszyłaramionami.

-Właśniechciałemzamówićcośnalunch.Pozwolisz,żedlaciebieteżcośwezmę?

Kristaijazamierzamyzjeśćlunchnadachudomu,wktórymmieszkamy.Jakchcesz,
możesz

zjeśćtamrazemznami-powiedziałspokojnie.

KristaobserwowałaminęTate.Byłowidać,żedziewczynkazamierzaodmówić,ale

chybazaintrygowałyjąostatniesłowaJessa.Przezchwilęwyglądałanaswojeczternaście
lat.

-Nadachu?

-Aha.Możnastamtądzobaczyćkawałmiasta,prawiedorzeki.

-Niejestemgłodna.

-Wezmędlaciebiekanapkę,atyzjeszjądopierowtedy,kiedyzgłodniejesz.Cotyna

to?

-Niebioręniczegoodobcych.

ZanimJesszdołałsięodezwać,dorozmowywtrąciłasięKrista.

-Tate,możeszsobiezarobić.MieszkanieJessajestokropniebrudne.Nieuwierzysz,

dopókiniezobaczysz.Odranarobimyporządki,aleniedajemysobierady.Pomóżnampo

lunchu,amycizapłacimy.

Tatezastanawiałasięprzezchwilę.Kristawyczuła,żemaochotęsięzgodzić,alenie

wie,czypowinna.

-Iledostanę?-spytaławkońcu.

-Tociężkarobota.Możebyćdwadzieściadolarówilunch?Pracujemydopiątej.

-Wporządku.Alejeślimisięniespodoba,towyjdę.

-Zgoda.

-Imabyćbezżadnychpodchodów.

Kristazrobiłaniepewnąminę,aleJessodrazuzrozumiał,ocochodziTate.

-Niezamierzamyciępouczać-oznajmiłspokojnie.-Jeślicoś,corobimylub

mówimy,niespodobacisię,toodrazupowiedzotym.Mypostąpimytaksamo.Dopiero

potemocenimy,czymożemysobiezaufać.

Tateudałaznudzenierozmową.

-No,dobra,jużdobra.Wezmęgorącąkiełbaskę.Dużącolę.Itorbęziemniaczanych

frytek.Pikantnych.

background image

-Możedwiecole.-Jessuśmiechnąłsię.-Drugapoto,żebylepiejszłarobota.

Tatenieodwzajemniłauśmiechu,alepozaciśniętychnaglewargachdziewczynki

Kristapoznała,żemiałanatoochotę.

Lunchprzebiegłspokojnie,aczkolwiekTatemilczałaprawieprzezcałyczas.Jadłaz

wilczymapetytem,chybaoddawnaniemiałanicwustach.JessiKristaprowadzili

zwyczajnąrozmowę,starającsięjaknajczęściejwłączaćdoniejdziewczynkę.

Tatepracowałaciężko.Energicznieszorowałaścianywodązmydłem,apotemje

spłukiwała.Niemogącdosięgnąćgórnychpartii,stawałanakrześle.Poumyciu
wszystkich

ścian,odkurzaczemwziętymodpaniDuchampwyczyściłastarannietapicerskiemeble.

Kristaskończyłaczyścićkuchennesprzęty,apotemzabrałasięzamyciepodłogii

szafek.Wkońcuposzłasprzątaćłazienkę.Jesswtymczasiezapastowałpodłogiiterazje

froterował,abynabrałypołysku.

Opiątejpopołudniumieszkaniebyłogotowe.Nawetdostarczonyzesklepumaterac

leżałjużnaswoimmiejscu.

Całatrójkaumyłasiękolejnowłazience,apotemzgromadziławpokoju,żeby

podziwiaćwłasnedzieło.DołączyłdonichKot,któregonatychmiastzaanektowałaTate.

-Skądmasztegostaregofutrzaka?-spytałaJessa.

-Toonmniema,aniejajego.Dziękuję,żenienazywaszgokotem.Kristanigdysię

tegonienauczy.

TatespojrzałaniepewnienaKristę,jakbychciałasięprzekonać,czysięnie

rozgniewała.

-Jessnielubizwykłychkotów,dlategoudaje,żetoniejestjakiśtam,bylejakikot-

wyjaśniłazuśmiechemKrista.

Tatewsunęładrobnąbuzięwczarne,wyleniałefuterko.

-Jateżnielubiękotów.Aletoniejestbylejakikot.Jessskinąłgłową.

-Mądradziewczynka-pochwaliłTate.

-Jesteścieobojestuknięci.-KristaodruchowozwichrzyławłosyTate.-Jesteśtak

samookropnajakon.

Dziewczynkazesztywniała.Szarpnęłagłową.OstrymwzrokiemzmierzyłaKristę,

którauprzytomniłasobie,żetymczułymgestemnaruszyławięźpowstałąpodczas
wspólnej

pracy.Poczułasięokropnie.

background image

-Niejestemtwojąsiostrą!-warknęłaTate.

-Wiem.Przepraszam.Nawetniejesteśmyprzyjaciółkami.

Hardanastolatkaponowniezanurzyłabuzięwkociejsierści.JessrzuciłKriście

współczującespojrzenie.Ledwiepowstrzymałasięodłez.

-Chybajesteśmy-wymamrotałaTatewwyleniałefutro.

Kristachciałasięupewnić.

-Przyjaźnimysięnadal?

-Aha.-Dziewczynkapodniosłagłowę.-Aleniepróbujkleićsiędomnie,botegonie

lubię.

-Rozumiem.Będętrzymałaręcezdaleka-obiecałaKrista.-Aczyzrobięźle,jeśli

czasamipoproszę,żebyśdomnieprzyszła?

-Chybanie.

-Aczymyjesteśmyprzyjaciółmi?-zapytałJess.

Wogromnych,niebieskichoczachTatepojawiłasięnieufność.

-Nie.

-Todobrze.-Jessskinąłobojętniegłową.

-Dobrze?-spytałazdziwionadziewczynka.

-Tate,niezawierajprzypadkowychprzyjaźninaulicy,dopókiniebędziesz

przekonanacodouczciwościdrugiejosoby.Całkowiciepewna.Zwłaszczagdychodzio
męż-

czyzn.

Tate,odziwo,wcaleniepoczułasięurażonausłyszanąradą.

-Chazchcebyćmoimprzyjacielem-oświadczyła.Musiałajednakzarazdostrzec

zmianęwyrazutwarzyKristy,gdyżdodałaszybko:-Alejategosobienieżyczę.Dobrze

wiem,naczymmuzależy.

Kristazastanawiałasię,ileczasubędzietrzebanato,żebydziewczynkadostałasięw

łapyjakiegośsutenera.Byłabardzomłodaiwystraszona,chociażniechciałasiędotego

przyznać.Atakżezmęczonażyciemnaulicy,ciągległodnaibezżadnychperspektywna

przyszłość.

-Tate,jeślikiedyśpoczujesz,żemusiszsięzdecydowaćnatakidesperackikrok,

przyjdźnajpierwdomnie-poprosiła.

-Nicztego.Odesłałabyśmniedodomu.Samaosiebiezadbam.

-Niemusisz.Pomogęciznaleźćcoślepszego.Przyrzekam.

background image

-Obiecankicacanki.Nicniesąwarte.-TatepstryknęłagłośnopalcamiiKotnaznak

protestuwyrwałsięzjejobjęć.

Jessrzuciłokiemnazegarek.Zamierzałtaktowniezakończyćniezręcznąrozmowę.

Kristabyłamuzatowdzięczna.

-Namniejużczas.Muszęiśćdo„NaszegoMiejsca”

-oznajmił.-Niedługokończysięjednazmiana.Takwięcbędęmógłpogadaćztymi,

którzyjeszczesą,apotempoczekam,ażprzyjdąnastępni.

-Okimchceszznimigadać?-podejrzliwymtonemspytałaTate.

-ORosie,siostrzeKristy.Pójdzieszzemną?

-Mogęsięprzejść,aleniewejdędośrodka.

-Todobremiejsce,Tate.Bezpieczne.Pracownicyschroniskanieprzekażącię

gliniarzom.

-Razjużtambyłam-mruknęłaTate.Pojejskrzywionejminiemożnabyłopoznać,że

niemiałaprzyjemnychwspomnień.

-Wobectegochętnieprzespacerujęsięwtwoimtowarzystwie-oznajmiłJess.

-Aleniepowiemnic,comógłbyśopisać.Uśmiechnąłsięłagodnieiciepło.

Uśmiechembędącymwstaniestopićnawetnajtwardszekobieceserce.

-Niemusisz.-JessprzeniósłuśmiechnaKristę.

-JedzieszdoMetairie?Kiedycięzobaczę?

-Wrócępewniedopieropozmierzchu.

-Bardzocidziękuję-powiedziałJessdoTate.SpojrzałnaKristę.-Tobieteżjestem

winienpodziękowanie.Gdybynietwojapomoc,niemógłbymdziśusiebienocować.

-NachyliłsięipocałowałKristęwpoliczek.

Stanąwszynagalerii,Kristapodejrzaniewilgotnymioczamipatrzyła,jakJessiTate

idąprzezdziedziniec.Malutkadziewczynkaiwysokimężczyznastanowiliładnąparę.
Oboje

ciemniitrochędosiebiepodobni.Możnabyichwziąćzaojcazcórką.

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Gdyznaleźlisięodwieprzeczniceodośrodka,Tateoznajmiła:

-Dalejnieidę.

UpórmalującysięnatwarzydziewczynkiwywołałuśmiechJessa.Miałasilniejszy

charakterniżmałolaty,zktórymidotychczasmiałdoczynienia.Rzucałsięjednakwoczy
jej

background image

opłakanywygląd.Byłabladaibrudna.Zbytluźneubraniewisiałonaniejjaknastrachuna

wróble,aprosteczarnewłosybyłytakobstrzępione,jakbyobcinałajedziecięcymi

nożyczkami.Wwychudzonejpostacidziewczynkibyłaintrygującatylkojejtwarzz
dużymi,

jasnoniebieskimioczami.Tatemogłabyprzeistoczyćsięwnaprawdęładnąkobietę,gdyby
w

ogóleudałosięjejdożyćdotylulat,abymożnabyłonazwaćjąkobietą,aniedzieckiem
lub

nastolatką.

-Niepytamcię,gdziemieszkasz-powiedziałJess,silącsięnaobojętnyton.-

Zastanawiamsięjednak,czymaszgdziespać.

-Znamparędziewczyn.Pozwalająmiczasamiprzekimaćsięunichnapodłodze.

-Akiedyniepozwalają?

-Znajdujęinnemiejsce.

-Kristamausiebiewolnypokój.

-Onachcemiećmnienaoku.Zaprzecza,alejajejniewierzę.Dobrzewiem,jakto

jest.Widziałamjużprzedtem-powiedziałastanowczo.

-Cowidziałaśprzedtem?

-Kraty!Ludziepilnująciebie,bojeślitegonierobią,możecisięcośstać,awtedy

będąmielidosiebiepretensjęlubnawetwylecązpracy.Czująsięlepiej,kiedywoknach

pozakładająkraty.Atyczujeszsiętak,jakbyśmiałzachwilęumrzeć.

-WoknachKristyniewidziałemżadnychkrat.Tatenatychmiastsięnajeżyła.

-Nicniechwytasz?Najpierwludzieoświadczają,żeciękochają,apotemwysyłająza

kraty.

-Mającczternaścielatiżyjącnaulicach,któresąjakjednowielkiepomieszczeniez

bardzogrubymikratami,niemożeszbyćwolna,chybażektośpomożeciuciec.

-Zaryzykuję.

Jesswsunąłręcedokieszeni.MiałochotęzłapaćTateizaprowadzićjąwjakieś

bezpiecznemiejsce,alewiedział,żebyłobytodziałaniecałkowiciebezsensowne.Zanim

policjazdołałabyspisaćprotokół,Tateuciekłaby,gdziepieprzrośnie.

-Pamiętajtylko,gdziemieszkamy-powiedział,uspokoiwszysiętrochę.-Wrazie

potrzebyznajdziesznastam.

-Jasne-mruknęłaTateiposekundziejużjejniebyło.Znikławprzesmykumiędzy

background image

domami.ResztędrogiJessodbyłsam.

„NaszeMiejsce”mieściłosięwdużym,ponurymbudynkuprzyElysianFields.

Znajdowałasiętutakżeprzychodnialekarska,która,podobniejakośrodek,służyła
pomocą

dzieciakombłąkającymsiępoulicachmiasta,atakżemieszkańcomdzielnicy.W
„Naszym

Miejscu”dawanobezdomnymmałolatomgorącąstrawęiłóżko,aleważniejszamisja
ośrodka

polegałanastwarzaniuimmożliwościpodjęcianormalnejegzystencji.Pracownicy
wiedzieli,

żeniesącudotwórcami.Pragnęliwierzyć,żeconajmniejpołowadzieciaków,które
przeszły

przezdrzwitegobudynku,wcześniejczypóźniejwrócidonormalnegożycia.Reszta
będzie

nadaldryfowałapoulicach.Nikt,ktopracowałw„NaszymMiejscu”,niemiałzłudzeń,że

potrafizdziałaćwszystko.

DotychludzinależałaJewelDonaldson.Pracowaławośrodkuodpięciulat,toznaczy

odchwilijegoutworzenia.Wysłużyłasobieemeryturępotrzydziestupięciulatachpracy
w

jednymznajbardziejznanychnowoorleańskichośrodkówpomocyspołecznej.Zamiast

jednakprzejśćnawpełnizasłużonyodpoczynek,zjawiłasięw„NaszymMiejscu”i

zaofiarowałausługijakowolontariuszkapracującawniepełnymwymiarzegodzin.Po
roku,

mimoprotestówJewel,zaczętopłacićjejpensję.Ajeszczerokpóźniejzamieszkałana
stałew

ośrodku.

SukcesJewelwpostępowaniuzdziećmiulicypolegałnajejumiejętności

prowadzeniajakbyjednymtchemtwardejrozmowypołączonejzczułymisłowamii
łagodną

perswazją.Byłaszerszaniżwyższa.Miałaskóręobarwiehebanu,grube,srebrzystewłosy

tworzącefryzuręafro,awuszachkolczykiwkształciezłotychobręczy.Byławiecznie
młoda

iniezrównana.

JesszastałJewelnaparterze.Właśnieprzemawiaładomłodegoczłowiekao

kaprawychoczach,gapiącegosięwekrantelewizora.

-Żadnadziewczyna,chłopcze,porazdruginaciebieniespojrzy-pokiwałamu

background image

palcem-kiedyzdrugiegokońcapokojupoczuje,jakbrzydkopachniesz.Idźnagórępo
czyste

ciuchyignajpodprysznic.Jesteścałkiemładny,alektotodostrzeże?

Chłopakwymamrotałcośpodnosem.Podnoszącsięzkrzesła,zachwiałsięnanogach.

AleJewelniepomogłamuutrzymaćrównowagi.Zanimdotarłdoschodów,szedłjuż

pewniejszymkrokiem.Zniknąłnazakręcie.

-Ćpun-powiedziaładoJessa.-Narkotykitonajwiększeprzekleństwotych

dzieciaków.

Byłtojedenznajtrudniejszychproblemów,zjakimimielicorazczęściejdoczynienia

pracownicyośrodka.

-Wyjdzieztego?

Jewelwzruszyłaramionami,lecznajejtwarzynadalmalowałasiętroska.

-Wyszedłby,gdybympotrafiłamupomóc.Toprzyzwoitydzieciak.Ichceżyć.Za

kilkadnizaczniemyodtruwanie.Terazpilnujemygoprzezdwadzieściaczterygodzinyna

dobę,żebynaterenieośrodkaniedorwałsiędojakiejśtrawy.-Jewelzobaczyła,żeJess

spoglądaodruchowowstronęschodów.-Nagórnympodeściejużczekananiegojedenz

naszychpracowników.Ktośinnybędziepoddrzwiamiłazienki,kiedystamtądwyjdzie.
Nie

pozwalamysobienażadneryzyko.Tendzieciakjestdlanascenny.Podobniezresztąjak
cała

reszta.

-Dajeszimtodozrozumienia.Idlategoodnosisztakiesukcesy.

Jewelponowniewzruszyłaramionami.Niemiałanajmniejszejochotyrozmawiaćo

własnympoświęceniu.Znacznieważniejszebyłyinnesprawy.

-Czegochceszsiędzisiajdowiedzieć?-spytałaJessa.

-Szukamdziewczyny.

Jewelwskazałamumiejsceoboksiebienakanapie.Usiadł.Ciszęrozdarłamuzyka

rockowadochodzącazpiętra.Chwilępóźniejwyszłyzkuchnidwiemłodziutkie
dziewczyny,

jadłykanapki,niezwracającuwagi,żekrasząnadywan.Wystarczyłojednospojrzenie
Jewel,

abyzawróciłypotalerzyki.Odchodząc,wyższazdziewczątpokazałajejjęzyk.Jewel

roześmiałasię.

-Awięc?-spytałaJessa,gdyzostalisami.WyciągnąłzportfelafotografięRosie.

background image

-Widziałaśjużkiedyśtędziewczynę?

-Tylkozdjęcie.

-Zdjęcie?

-Jejsiostradzwonidonasmniejwięcejrazwtygodniu.Mamyodbitkętejfotografii,a

drugaznajdujesięwbiuletyniedlapracownikówośrodka,wrazznumeremtelefonu
siostry.

-Sątupewniejakieśaktatejdziewczyny.

-Todziwne,aleniczegoniemamy.Szukałamwnaszychkartotekach,kiedypierwszy

razzadzwoniłajejsiostra.Napróżno.

Ucichłamuzykadochodzącazpiętra.Ponowniezapanowałacisza.

-Jakczęstoaktualizujeciekartoteki?-zapytałJess.

-Zarzadko.

-Przechowujecieinformacjeokażdymdziecku,któreuznanoformalniezazaginione?

-Niemamynatomiejsca.Przechowujemytylkopodstawoweinformacje,itotylkoo

niektórychdzieciakach.Policyjneraporty,wynikidochodzeńprowadzonychprzez

prywatnychdetektywówitympodobnemateriały.Jeśliktośintensywnieszukadziecka,

zwyklecośunasznajduje.Ajeślinie,tokorzystazgorącychliniidotyczących
młodocianych

uciekinierów.

Jesswłożyłzdjęciezpowrotemdoportfela.

-SzukającRoseannekorzystałaśzgorącychlinii?

-Tak,bouznałamzadziwne,żeniemamynicnatemattejdziewczyny.Jaktwierdzi

siostra,rodzinawynajmowaładwukrotnieprywatnychdetektywówiśladyprowadziłydo

NowegoOrleanu.Jeślitakbyło,topowinniśmymiećusiebiejakieśdane.Kontaktowałam
się

zinnymiośrodkamiwokolicy,alenigdzienieznalazłamaniśladużadnychinformacji.

-Bardzotodziwne?

-Możetotylkoskutekbłędnegolubniepełnegorejestrowania.Robimy,cownaszej

mocy,aledzieciakiwypadajączasamiznaszejewidencji.Ginągdzieśichakta,boktoś

włożyłjewniewłaściwemiejscelubwośrodkuzaczynapracowaćktośnowyijeszczenie

wie,żepowinienodnotowywaćwszystkieinformacjeprzechodząceprzezjegobiurko.

Jesswiedział,żetakwłaśniemogłostaćsięwsprawieRosie.Aletadziewczynabyła

niebylekim,leczpasierbicąsenatora.

background image

-Dlaczegointeresujeciętasprawa?-spytałaJewel.

-Kiedyśspotkałemtędziewczynę,rozmawiałemzniąiznamjejsiostrę.

-Siostrawydajesięprzejętazniknięciemmałej.

-Jestprzejęta.Itonawetbardzo.Manatympunkcieobsesję.

-Adziewczynanigdysięzniąnieskontaktowała?

-Nigdy.Znikłajakkamfora.

-Albowięcspotkałojącośzłego,albocośzłegodziałosięwjejdomuidlatego

uciekła.Większośćdzieciwracanajpóźniejpotrzechbądźczterechdniach.Innezaśw
taki

czyinnysposóbnawiązująkontaktzrodziną,nawetjeśliniezamierzająwracać.

-Aleniewszystkie.

-Maszrację.Wiemjednakzdoświadczenia,żeniekontaktująsięzrodzinamitylko

wtedy,kiedymająpotemujakieśważnepowody.Obawiająsiętego,cowdomunanie
czeka

lubsąprzekonane,żeniktichtamniechcewięcejoglądać.

-KristapragniepowrotuRosiedodomu.

-Mieszkałyrazem?

-RosiechciałaprzenieśćsiędoKristy,aletasięniezgodziła.WięcRosieuciekła,a

Krista…

-AKristamyśli,żetozjejwiny.-JewelwyjęłaJessowizustdalszesłowa.-Dlaczego

małachciałazamieszkaćzsiostrą?

-Miałakonfliktyzrodzicami.Nieznamżadnychszczegółów.

-Jeślidzieciakuciekazdomuiniemagojużodroku…Odtakdawnaniema

Roseanny,mamrację?

-Tak.Właściwieponadrok,boodpiętnastumiesięcy.

-Wobectegonasuwasięjedenwniosek-ciągnęłaJewel.-Przyczynykonfliktuz

rodzicamimusiałybyćznaczniepoważniejszeniżjakieśtamszlabanyigodzinapolicyjna
za

złewynikiwnauce,czyobraganiezato,żemazbytdużoszminkinawargach.

-Kristastajewobronierodziców.Twierdzi,żezawszemielizRosiekłopoty

wychowawcze,bobyłatrudnymdzieckiem.

-Takiedziecidoznająwdomuwieluupokorzeń.Sąźletraktowaneiczęstokarane.

Jeśliniefizycznie,toemocjonalnie,cozresztąbywajeszczedotkliwsze.Rodzicechcą,

background image

żeby

wróciła?Czytylkochcetegosiostra?

-RozmawiałemtylkozKristą.Twierdzi,żejejrodziceopłaciliprywatnegodetektywa,

żebyodnalazłRosie.

-Jeślitak,tozatrudnilijakiegośłobuza.Wprzeciwnymraziemielibyśmywaktach

jegosprawozdanie.

Wtejchwiliodstronyklatkischodowejdobiegłyichjakieśkrzykiigłośne

przekleństwa.Jewelnawetniepodniosłagłowy.

-Naszmłodzieniecwłaśniezorientowałsię,żektośczekapoddrzwiamiłazienki,aby

pomócmuwziąćprysznic.Aonsamzamierzałdaćnogę,przemknąćprzezsypialnię,
która

mieścisięzałazienką,wyjśćprzezokno,dostaćsiępogzymsiedorynnyizsunąćponiej
na

ziemię.Zrobiłamtosama,żebynawłasneoczyprzekonaćsię,jakietołatwe.

JessusiłowałwyobrazićsobiesiedemdziesięcioletniąJewelzjeżdżającąporynnie.

Żałował,żeniemógłtegowidzieć.

-Dlaczegonieokratujecieokien?-zapytał.

-Botoniejestwięzienie.Niezatrzymujemysiłądzieciaków,któreniechcązostać.

JessowiprzypomniałysięsłowaTate.

-Awięcwyglądanato,żechłopakniechce,abyśgotuzatrzymała.

-Totylkopozory.Sambyśsiętakzachowywał,gdybytwójorganizmdomagałsię

narkotyku.Dzieciakchce,abyśmygozatrzymali.Pragnieżyć.-Jeweluśmiechnęłasię

dziwnie.Trochęjaknadzorca,atrochęjakanioł.-Amyjesteśmytylkotymi,którzy

dopilnują,żebytaksięstało.

Kristapożegnalnymgestemprzeciągnęładłoniąpogładkiejbiałejpowierzchnibuicka

regal.

-Wporządku.Odtejchwilinależydopana-oświadczyłasprzedawcy.

Młodyczłowiekbyłwyraźniezadowolony.Obojedobrzewiedzieli,ktozyskałnatej

transakcji.

-Zarazprzygotujędlapanipapierydopodpisania-oznajmił.

Kristaweszładobiura.Poniespełnapółgodziniewzamianzakluczykiodwozu

otrzymałaczek.

-Powinnapanisprzedaćtensamochód,dającogłoszeniewprasie-powiedział

background image

sprzedawca,aledopierowtedy,gdyzapadłaklamka.

-Zrobiłabymtak,gdybymmiałaczas.-Kristazmusiłasiędouśmiechu,żebymłody

człowiekniemyślał,żemadoniegożal.-Czyzrobimipanjeszczejednąuprzejmość?

-spytała.-Proszęzadzwonićpotaksówkę.

ByłajużwpołowiedrogidoFrancuskiejDzielnicy,gdydopierodoniejdotarło,co

uczyniła.Buickregalbyłprezentemodmatkiiojczymazokazjiukończeniaprzeznią

studiów.Byłtopięknywóz,okazałyiefektowny.Mimożezupełnieniebyłwjejguście,

stanowiłświadectwoichmiłości.TerazKristapoczułasiętak,jakbywjakiśsposób
naruszyła

rodzinneporozumienie.

Zdrugiejjednakstrony,czybyłabyzmuszonasprzedawaćsamochód,gdybyrodzice

wsparlifinansowoposzukiwaniaRosie?Niezaproponowalipomocy,mimożebyłoichna
to

stać.AkiedywydatkiKristywNowymOrleaniewyniosływięcej,niżpoczątkowo

przewidywała,ibyłyjejpotrzebnepieniądze,matkaoświadczyła,żejestzbytzajęta

działalnościącharytatywną,bypomóccórcepodnająćjejapartamentlubsprzedać
kolekcję

starychlalekodziedziczonychprzezKristępoukochanejciotecznejbabce.

Jakoosobadojrzała,Kristanieoczekiwałaniczyjejpomocy.Aleodmatkiiojczyma

nieotrzymałanawetpsychicznegowsparcia.ObojeopowiedzielisiępostronieScotta,
kiedy

zagroził,żezerwiezaręczyny.TerazKristaczułasiętak,jakbymiędzyniminieistniały
już

żadnewięzy.

Wysiadłaztaksówkiprzedbankiem,gdziezłożyładodepozytuotrzymanyczek,a

potemruszyłapiechotądodomubocznymiulicami,trzymającsięzdalaodutartychtras,
żeby

niespotkaćnikogoznajomego.Jejprzyzwoity,konwencjonalnyubiórniepasowałdo
postaci

Crystal,jakąznanowbarze„Tallulah”.

Chociażzapalonojużulicznelampyioświetlonosklepowewitryny,boczneuliczki

okazałysięjeszczebardziejponure,niżzapamiętałajeKrista.Głównympowodem,dla

któregopragnęłajaknajszybciejznaleźćsięwdomu,byłachęćujrzeniaJessa.Nie

potrzebowałapokrzepienianaduchuaniwspółczucia.Sprzedałasamochódityle.
Otrzymane

background image

pieniądzepowinnywystarczyćjejnaprzeżycieconajmniejczterechnajbliższych
miesięcy.

Wyrównałakrok.Niepotrzebowałapokrzepienianaduchu,leczzatęskniłado

serdecznościJessa.Byłczłowiekiemtwardym,leczzarazemłagodnym.Nalosieludzi

zależałomuznaczniebardziejniżjakiemukolwiekinnemuznanemuKriścieczłowiekowi,
z

politykaminaczele,którzytylkoudawali,żeżyjąpoto,bysłużyćswymwyborcom.

Jessnieudawałniczego.PożyciowejporażcezeScottemKristamiałapoważne

wątpliwości,czykiedykolwiekpotrafipoznać,czymężczyznagrafair,czynie.Alebyła

przekonana,żeJessjestszczery.WstosunkudoTatezachowywałsięciepłoizniezwykłą

cierpliwością.Rozumiał,dlaczegodziewczynkatakbardzoobawiasięludzi.

Kristauśmiechnęłasiędosiebie.Opróczuczciwościiemocjonalnegozaangażowania

sięwludzkiesprawy,dostrzegałauJessatakżecoinnego.Sposób,wjakizaciskałkąciki

zmysłowychwarg,zanimsięuśmiechnął,atakżezwodnicząobojętność,kiedybyłgotów
na

wszystko.Podobałsiękobietom.Widziałapożądliwywzrok,jakimgoobrzucały,iich

zapraszająceuśmiechy.

JąsamąinteresowałotylkoiwyłącznieodszukanieRosie.PoprzeżyciachzeScottem

miaładośćprzykrychdoświadczeńirozczarowań.Możekiedyś,wdalekiejprzyszłości,
gdy

wszystkostaniesiętylkokoszmarnymwspomnieniem,będziepotrafiłaponownie
rozpocząć

życieubokujakiegośmężczyzny.Naraziejednakegzystowałasamotnieitojej
odpowiadało.

Wtejchwilisamotnaniebyłaidopieroterazzdałasobieztegosprawę.Zatrzymała

sięispojrzałazasiebie.Mimożeulicawyglądałanapustą,Kristaczuła,żektośidzieza
nią

krokwkrok.

Otrząsnęłasięzprzykrychmyśliiponownieruszyłaprzedsiebie.Minęłasprzedawcę

ryglującegonanocsklepowedrzwi.Zestojącegoporschewysiadłodwóchmężczyznz

torbamipełnymizakupów,zapewnezrobionychwlokalnymsupermarkecie.Krista
przeszła

obok,zadowolona,żepojawilisięnaulicy.

Niestety,dalszaczęśćdrogibyłapusta.Kristaskarciłasięzatchórzostwo.Przystanęła

izerknęłazasiebie.Pasażerowieporcheweszlijużdojakiegośdomu.Zniknąłteż

background image

sprzedawca.Naglezcieniawynurzyłsięjakiśmężczyznaistanąłwświetlelatarni.Miał
na

sobieciemnedżinsyicharakterystyczną,kraciastąkoszulę.

WjednejchwiliKristaodwróciłasięipędemrzuciłaprzedsiebie.Mimożeusiłowała

przekonaćsamąsiebie,iżmamijąwzrok,wpadławpanikę.

Dopierowpobliżudomuzwolniłatrochęirzuciłazasiebiewylęknionespojrzenie.

Mężczyznaznajdowałsięprzyprzecznicy,którąprzedchwiląminęła.Goniłją,wcalesię
nie

kryjąc,dobrzewidoczny.Gdyzobaczył,żeKristasięodwraca,zatrzymałsięwmiejscu.
Jak

zahipnotyzowanapatrzyła,jakmężczyznarozstawianogiiunosiprzedsobąręce.Udając,
że

trzymabroń,mierzyłwKristę.Chwilępóźniej,jakbypostrzale,opuściłramiona.A
potem,z

zadowoleniemmalującymsięnatwarzy,odwróciłsięipowolioddalił.

Tak,tobyłon!Bandytazkiosku!Jużprzedtemwidziałategoczłowiekaze

śmiercionośnąbroniąwrękach.

-Jess!-Kristawaliławdrzwisąsiedniegomieszkania.Wyjrzałaprzezbalustradę

balkonu,abyupewnićsię,żemężczyznaniepodążyłjejśladem.Kiedyporaztrzeci,
bliska

łez,podniosłarękę,abyzapukać,ujrzałaprzedsobąJessa.Wystarczyłomujedno
spojrzenie,

żebyuznać,żecośjestniewporządku.PrzyciągnąłKristędosiebieizamknąłzanią
drzwi.

-Dolicha,cosięstało?-Łagodnymgestemodgarnąłzjejczołakosmykwłosów.-

UsłyszałaścośoRosie?

Zaprzeczyłaruchemgłowy.Nadalprzerażona,niemogławydobyćgłosu.Jedyne,co

potrafiła,totkwićnieruchomowobjęciachJessa.

Czułdotykjejmiękkichpiersi.Gładziłjąpowłosach,corazmocniejprzytulającdo

siebie.

-Powinnaśusiąść-odezwałsięwreszcie,żałując,żemusiwypuścićjązobjęć.

Kristaskinęłagłowąlubprzynajmniejtakmusięwydawało.Alenieruszyłasięz

miejsca.

-Pomogęci.-Powoliiostrożnieodsunąłjąodsiebieipodprowadziłdokanapy.-

Siadaj.Ajazobaczę,comamdopicia.

background image

-Muszęzadzwonićnapolicję-oznajmiłazałamującymsięgłosem.

-Poco?

-Widziałammężczyznę,którynapadłnakiosk.

-Tegobandytę?Skinęłagłową.

-Kiedytobyło?

-Kilkaminuttemu.Tam.-Machnęłaręką,wskazującwejściedomieszkania.

WjednejchwiliJessznalazłsięprzydrzwiach.

-Widziałcię?-zapytał,otwierającjenaoścież.Wpełnizmobilizowanyinapięty.

Jeślinapastnikznajdowałsięnagalerii,gotówbyłrzucićsięnaniego.

-Tak.Szedłzamnąsporykawałdrogi.Uciekłam.Jessprzeszukałwzrokiem

dziedziniec.

-Śledziłcięażdosamegodomu?

-Chybanie…Nie.Napewnonie.

Jesswróciłniechętniedomieszkaniaizamknąłdrzwi.Zbliżyłsiędokanapy.

-Jeślinawettubył,tojużsobieposzedł.

Kristagłębokozaczerpnęłapowietrza.OpowiedziałaJessowiozdumiewającym,a

zarazemidiotycznymzachowaniusiębandyty.

-Tomusibyćwariat.

-Byćmoże.-JessoparłdłonienaramionachKristyipchnąłjąlekkonapoduszki

kanapy.-Samzadzwonięnapolicję.Alegliniarzeitakpewniezechcątuprzyjść,żeby
spisać

twojezeznanie.Posiedźtutajiuspokójsię.Wracamzaminutę.

Wróciłpodwóchminutach.Kristamiałazamknięteoczy,alewyglądałatak,jakbyjuż

nigdywięcejniepotrafiłasięrozluźnić.

-Wypijto.-JesswlałwinadokubkaipodałgoKriście,równocześnieganiącsięza

brakwdomumocniejszegoalkoholu.

Zacisnęłanakubkuobiedłonie,żebyprzestałydrżeć.

-Przyjadą?

-Dyżurnypowiedział,żezarazkogośtuprzyśle.Zaraz,toznaczypewnie

najwcześniejzagodzinę.Gliniarzesązawalenipracą.

-Jeślinieprzyjadąodrazu,niebędąwstanieznaleźćtegoczłowieka!

Jessbyłzły,żemusiuzmysłowićKriścieoczywistyfakt.

-Oniwogóleniebędągoszukać,bojużdawnosobieposzedł.Równieżdlategosam

background image

nierzuciłemsięwpogońzatymbandytą.

-Nie!

-Obawiamsię,żemamrację.

-Przecieżonmnieśledził!

-Prawdopodobniespostrzegłcięiprzeszedłzatobąkawałekdrogi.Towszystko.

-Toniemasensu.Gdybytakbyło,dlaczegonieśledziłmnieażdosamegodomu?Nie

chciałsiędowiedzieć,gdziemieszkam?Iwcaleniemusiałpokazywaćmisięnaoczy.
Mógł

iśćzamną,ajawogólebymotymniemiałapojęcia.

-Miałabyś.Ciebietrudnowyprowadzićwpole,wiemtozwłasnegodoświadczenia.

KristarzuciłaJessowigniewnespojrzenie.Uznał,żepoczułasięjużlepiej.

-Wątpliwykomplement!Uśmiechnąłsiękrzywo.

-Dolaćcijeszczewina?

-Kiedyzjawisiępolicja,chcębyćtrzeźwa.

-Będziesz.

Kristawyciągnęłaprzedsiebierękęzkubkiem.Jessnapełniłgoponownie,apotem

wlałsobieresztęwinazbutelki.

-Sprzedałaśsamochód?-zapytał.

-Tak,chociażdostałamzaniegomniejniżpowinnam.

-Wystarczycinajakiśczas?

-Tak.-Kristaniewiedziała,czyspowodowałotowypitewino,czyzrozumienieze

stronyJessa,czysprzedażwozu,czyteżspotkaniezbandytąalenaglezaczęłyjądusić
łzy.

Żebypowstrzymaćpłacz,zamknęłaoczy.Kręciłosięjejwgłowie.-Nigdynieznajdę
Rosie.

Jessbyłpodobnegozdania,aleniezamierzałotymmówić.Kristaniebyła

przygotowananaporażkę.

-Jestempewny,iżchwilowoodnosisztakiewrażenie,żewszystkoidzieźle.Mam

rację?

Mocniejzacisnęłapowieki.Usiadłobokiotoczyłjąramieniem,zastanawiającsię

równocześnie,gdziepodziałsiętwardyibezlitosnyreporter,prawdziwyJessCantrell.

Kristapołożyłagłowęnajegoramieniu.

-Popłaczsobie-powiedział.

background image

Niepotrzebowałajednakaniłez,anisłówotuchy.Byłyjejpotrzebnezachętadożycia

inadzieja.Atakżeświadomość,żeniewszystkoukładasięźleiżenajejwątłych
ramionach

niespoczywacałebrzemięświata.

Otworzyłaoczybłyszcząceodłez.UniosłarękęidotknęławłosówJessa.

Zwrażeniawstrzymałoddech.Przeszyłgoprąd.ZanimdotknąłwargamiustKristy,

scałowałzjejtwarzysłonełzy.

Miałaustaciepłeimiękkie.Słodszeniżwszystko,czegodotychczaspróbował.

Pożądanie,takprzyjemneilekkie,pojawiającesięzakażdymrazem,gdyzbliżałsię

doKristy,osiągnęłoterazsiłęhuraganu.

Jessobróciłkusobiejejgłowęipogłębiłpocałunek.Taknagleicałkowiciepoddała

siępieszczocie,żeutraciłsamokontrolę.Zapomniałowspółczuciu.

Kristateżzatraciłasięcałkowicie.Czułatylkożarisiłębijąceodmężczyzny

trzymającegojąwobjęciach.Znikłyrozterkiiobawy,pozostałatylkoeksplozjadoznań.
Jess

reprezentowałwszystko,codobre.Prawośćisiłę.Zatoofiarowywałamusiebie.Chciała
być

dlaniegokobietą,którapotrafiśmiaćsięikochaćbezpamięci.Wtejchwilibyłdlaniej

jedynymmężczyznąnaświecie.Uświadomieniesobietegofaktusprawiło,żeodsunęła
się,by

pocałuneknieprzerodziłsięwcoświęcej.

-Niepowinnam…-wyszeptała.

JessprzyłożyłnachwilępalecdowargKristy,nabrzmiałychiwilgotnych.

-Powinnaś.

-Toskuteksamotności,zamętuwgłowie…

-Tonieżadenzamęt.

-Wykorzystałamtwojądobroć.

Miałochotęzakląć.Żebysięuspokoić,odetchnąłgłębokoispojrzałwoczyKristy.

Widniaławnichrozpaczliwaszczerość.Roześmiałsięnerwowo.Gdybytegoniezrobił,
znów

porwałbywobjęciatękobietęitymrazemnieskończyłobysięnapocałunku.

Urażona,odchyliłasięwtyłiskrzyżowałaprzedsobąręce.

-Cieszęsię,żeuważasztozazabawne.

-Totyjesteśzabawna.Uważasz,żewykorzystałaśmojądobroć?

background image

-Wiesz,cochciałampowiedzieć.

Jessotoczyłjąramieniemiprzyciągnąłdosiebie.Przestałsięśmiać.

-Mamciopowiedzieć,ilemusiałemwłożyćwysiłkuwto,żebycięniewykorzystać?

Żebyniewykorzystaćtwojejdobroci?

-Niepowinniśmyprowadzićtakiejrozmowy.

-Należałoodbyćjąznaczniewcześniej.-ObróciłKristętak,abymócspojrzećjej

prostowoczy.-Pragnęcię.Pragnęodchwili,gdydopasowałemdosiebiepierwsze
kawałki

tejukładankiizdałemsobiesprawęztego,żeniejesteśtaka,najakąwyglądasz.

-Jess,ja…Uciszyłjągestem.

-Wiem.Tonajgorszeokoliczności,wjakichczłowiekowimożeprzydarzyćsięmiłość.

-Toniemanicwspólnegozmiłością.

-Możejeszczeniema.-Nachyliłsięnadjejtwarzą,nakazującsobieniecałować

Kristy,alejegowargisameponownieodszukałyjejusta.Postanowiłpieścićłagodniei

powoli.Zumiarem.Najpierwprzezchwilęsięopierała,apotempoddałaz
westchnieniem.

PrzeniósłdłońzwłosówKristynajejramięijeszczeniżej.Musnąłkrągłepiersi.

Kiedypodłuższejchwilizacząłsięodsuwać,zaprotestowała.

-Jeśliniemiłość,tocotojest?-zapytał,przytrzymującjejpodbródek,takabynie

mogłaodwrócićwzroku.

-Niewmawiajwsiebienieprawdziwychuczuć.

-Takąradępowinnaśdaćsobie.-NatwarzyJessaniepozostałjużnawetcień

uśmiechu.

-PragnęodnaleźćRosie.Iniechcęniczegowięcej.

-Sądzisz,żesłuchacięterazBóg?Żejeślitakwłaśniepowiesz,tospełnitwoje

pragnieniaisprowadzicisiostrę?Żejeślisiępoświęcisz,tozostanieszzato
wynagrodzona?

-Niemaszprawa…

Właśniewtejchwilirozległosiępukaniedodrzwi.

-Topewniepolicja.Wcześniej,niżprzypuszczałem.JessniechętniewypuściłKristęz

objęć.

-Nieskończyliśmytejrozmowy.-Odsunęłasięiprzygładziławłosy.-Niemasz

prawamówićmi,coczuję.

background image

-Aleprzyznaj,żemamrację.

-Spadaj.

Jessuśmiechnąłsięipotrząsnąłdrwiącogłową.

-Nauczyłaśsiębrzydkomówić.

-Spadaj.

Kristajeszczerazpoprawiławłosyiposzłaotworzyćdrzwi.

Naprogustalidwajroślipolicjanci.Byćmożezastanawialisię,skądwzięłysięjej

płonącepoliczkiiobrzmiałewargi.Bylijednakzbytdobrzewychowani,byotopytać.

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

PosterunekpolicjiFrancuskiejDzielnicymieściłsięworyginalnymbudynkuz

czerwonejcegły,będącymreliktemminionejepoki.Pracującjakoreporter,Jessnawiązałz

gliniarzamispororóżnychkontaktów.WNowymOrleaniepoznałsierżantaMacka
Hankinsa,

który,zajmującsięnacodzieńsprawamidzieciulicy,chętniedzieliłsięzJessemswoimi

spostrzeżeniami.

NazajutrzJessposzedłnaposterunekodwiedzićMacka.Opowiedziałmuoprzykrym

spotkaniuKristyzbandytązkiosku.

-Jakwidać,facetmaspecyficznepoczuciehumoru-skomentował.-Udawał,żedo

niejstrzela.Kiedywasiludziezaczęlisięzanimrozglądać,jużgoniebyło.

-Pewniezdążyłuciec.-Mack,łysiejącypanwśrednimwieku,postukałołówkiemw

plikleżącychprzednimpapierów.

-Czywiesz,ilutakichfacetówudajesięnamzłapać?

-Niewielu.

-Zgadzasię.Itonajczęściejsamychgłupków.Takich,cotoprzechwalalisiękomuś,

cozrobili,atenktośnamotymdoniósł.Lubzbytpewnychsiebie,którzywracalina
miejsce

ostatniegoprzestępstwairazporazdziałaliwtakisamsposób,coumożliwiło
przewidzenie

tego,cozrobią.

-Doniesionowamojakimśinnymprzestępstwiepopełnionymprzezmężczyznęo

identycznymrysopisie?-dopytywałsięJess.

-Sprawdzę-obiecałMack.-Adlaczegopytasz?

-Samniewiem-przyznałszczerzeJess,wzruszającramionami.-Alechodząmipo

background image

głowiedziwnepomysły.

Marknieprzerywałstukaniaołówkiemwpapiery.

-Czysprowadzaciędonasjeszczejakaśsprawa?Jesswyciągnąłzkieszeniportfel.

-Tak.Chciałbym,abyśrzuciłokiemnatęfotografię.-WyjąłpodobiznęRosie.-

Widziałeśkiedyśtędziewczynę?

Mackpuściłołówekiwziąłdorąkzdjęcie.Niesięgającpookulary,zagrzebanew

stosiepapierównabiurku,przymrużyłoczy.

-Ładna.Ktotojest?

-SiostraKristy,RoseannaJensen.KristanazywająRosie.

-TaKristatodlaciebiektośwyjątkowy?

Jesspomyślałopocałunkachpoprzedniegowieczoru.Powyjściupolicjantówopuścił

background image

mieszkanieKristy.Obiecałamu,żezostanieusiebieprzezresztęnocy.Byłazbyt

zdenerwowana,abyruszyćnaposzukiwanieRosie.Jesszrobiłmałąrundępookolicznych

barach,leczszybkowróciłdodomu.Apotemniemógłzasnąć,myślącokobiecieśpiącej
tuż

zaścianą.

-Poznałemjąprzyokazjizbieraniamateriałówdoksiążki-wyjaśnił.-Zawarliśmy

umowę.JapomogęKriścieszukaćsiostry,aonazałatwimiuniejwywiad,jeśli
oczywiście

małauciekinierkawogólezechcezemnągadać.

-Niewidziałemtejdziewczyny.-MackzwróciłJessowizdjęcie.-Apowinienem?

-Kristaszukajejoddośćdawna.BędącwNowymJorkudostałacynk,żeRosiejest

tutaj.Odjakiejśbezdomnejmałolaty.

-Wszyscywiemy,jakzawodnesątakieźródła.

-Kristajestprzekonana,żetadziewczynamówiłaprawdę.

-Czemuchceszopisaćakurattęhistorię?Możeszmiećprzecieżinnychnakopy.

-Wsprawęwplątanyjestsenator.HaydenBarnard.KristaiRoseannatojego

pasierbice.

Mackzacząłponowniebębnićołówkiem.Najegobiurkuodezwałsiętelefon.

Podniósłsłuchawkę.PochwilizakończyłrozmowęispojrzałnaJessa.

-HaydenBarnard?

-Tak.Takżewnajlepszychrodzinachtrafiająsięuciekinierzy.

-Tak,aleniewieleznajlepszychrodzinmatakieproblemy.-Mackwrzuciłołówekdo

kubka,wktórymjużtkwiłokilkainnych.-Napewnoznajdziesięcośnatemattej

dziewczyny.Przewertowanieraportówzajmiemijednaktrochęczasu.Kiedyuciekła?

-Mniejwięcejprzedpiętnastomamiesiącami.

-RoseannaJensen?Piszesięprzez„e”?

JesspodałMackowiwszystkiepodstawowedaneiznanemufakty,poczympodniósł

sięzmiejsca.

-Kiedybędęmógłczegośsiędowiedzieć?

-Zadzieńlubdwa.-Mackwstał,żebypożegnaćsięzJessem.-CzytaKristajesttaka

ładnajakjejsiostra?

-Rosietojeszczedziecko.Kristatojużkobieta.

-Prettywoman?

background image

-Nie.Alejestładna-przyznał.

-Podrywaszją?

-Najpierwpomóżodnaleźćjejsiostrę,apotemwszystkociopowiem.

Mackroześmiałsię.

-Zobaczę,codasięzrobić.

Zwłosamizebranyminaczubkugłowyiwobcisłych,niebieskichspodniachKrista

przyciągaławzrokmłodychchłopców.ByłasobotaiprzezFrancuskąDzielnicę
przepływały

tłumyzarównoturystów,jakimieszkańców.Ulicezostałyzaanektowaneprzezgrupy

małolatów.Jednedzieciakiwłóczyłysiępomieście,innerozłożyłynatrawienaJackson

Square.JeślinawetRosiebyłagdzieśwpobliżu,toitak,wtopionąwtłum,trudnobyłoby

zauważyć.

Kiedyuciekłazdomuporazpierwszy,Kristausiłowałaściągnąćjąmyślami.

Nastawiłasięnaodbieraniesygnałówodsiostryiliczyłanatelepatycznykontakt.Wten

sposóbbawiłysięwdzieciństwie,uzyskującniekiedyzdumiewającewyniki.Po
zniknięciu

siostryKristaprzekształciłazabawęwrozpaczliwąpróbęnawiązaniapsychicznej
łączności.

Tymrazemjednakwynikibyłykiepskie.RazczydwaogarnęłoKristęsilneuczucie
smutku.

Niebyłajednakpewna,czysygnałyteodebrałazzewnątrz,odRosie,czyteżstanowiły

odbiciejejwłasnychnastrojów.Przykażdejpróbienawiązaniazsiostrątelepatycznego

kontaktukoncentrowałananiejwszystkiemyśliicałąenergię,modlącsięwduchu,aby
Rosie

dałaosobieznać.Możezarazzadzwoni?Niestety,telefonmilczałuparcie.

KristausiadłanaJacksonSquare,natrawiepodkępądrzewizamknęłaoczy.Była

zmęczona,boodranaprzemierzyławszystkiecodziennetrasy.Zostałajejjeszcze
Bourbon

Street.

Pojakimśczasieudałosięjejuspokoićrozbieganemyśli.Bymócodbierać

telepatycznesygnały,wytłumiłazewnętrzneodgłosy.Pochwiliodczułatensamgłęboki

smutek,coniegdyś.OczamiduszyniemalwidziałasmutnątwarzRosie.Odezwijsię,
błagała

wduchu,straciwszysprzedoczuzamglonyobrazdrobnejbuzi.Czułajednak,żeprośbata

background image

nie

docieradojejsiostry.

Kristaotworzyłaoczy.ObokniejsiedziałJess.

Nawetjejniezaskoczył.Miałzwyczajzjawiaćsięwówczas,gdygopotrzebowała.

Znalazłsięprzyniejostatniegowieczoruiodtamtejporyżałowała,żestałsięjej
niezbędny.

Uczucie,jakiezaczęłażywićdoJessaCantrella,gmatwałojejżycie,ibeztegozbytnio

skomplikowane.

-Dobrzesięczujesz?-zapytał.

Nawetnieobdarzyłagozdawkowymuśmiechem.Starałasięzapomniećo

wczorajszymwieczorze.

-CzasaminastawiamsięnamyślenieoRosie.Chcęnawiązaćzniątelepatyczny

kontakt.Czasamizdarzamisięodbierać…-Kristazawiesiłagłos.

-Co?

-Wyczuwamsmutek.Ibeznadziejność.Nigdyjednakniejestempewna,czysąto

doznaniaRosie,czymoje-dokończyłaKrista.

Jesswyciągnąłsięnatrawietużobokniej.NiechcącymusnąłkolanemnogęKristy.

Obojezbytsilnieuzmysłowilisobietenfakt.

-Czywłaśnieteraztorobiłaś?

-Dziśbyłogorzejniżpoprzednio.Chciałam,żebydomniezadzwoniła,aleRosienie

słyszałamojejprośby.

JessniepowiedziałKriście,żegdybardzosięczegośchce,możnaudawać,iżsięto

ma.Itopomaga.Niepowiedziałjejtakże,żeuważa,iżpozazmysłowepostrzeganiei
telepatię

lepiejzaliczaćdotowarzyskichrozrywek,niewolnoichtraktowaćpoważnie,bomogą
tylko

zwieść.Nictakiegoniepowiedział,natomiaststarałsięwciągnąćKristędorozmowy.

-GdybyRosieusłyszałatwojąprośbęizadzwoniładoMarylandu,niezastałabycięw

domu.

-Namojejautomatycznejsekretarcejestdlaniejnagranawiadomość.Manamój

kosztpołączyćsięodrazu,bezwzględunaporę,znumeremtelefonumojegotutejszego

mieszkania.

-Awięckażdy,ktozadzwonidociebiedoMarylandu,odrazudowiesię,gdzieteraz

background image

przebywasz?

-Każdy,ktozechce,pokodzietelefonicznymmożezorientowaćsię,żejestemw

NowymOrleanie-przyznałaKrista.

-Todoskonałainformacjadlakażdego,ktozechceokraśćtwojemieszkanie.

-Całybudynekjestpodochroną.NalegałnatoHayden.Jessusiłowałwyobrazićsobie

HaydenaBarnardawrolitroskliwegoojczyma,októrymmówiłaKrista,aleniepotrafił.

HaydenBarnard,któregoznał,byłczłowiekiembezwzględnym.Zimnymi
wyrachowanym,

działającymbezpardonowo,zpremedytacją.DouszuJessadocierałozbytdużopoufnych

informacjioniecnychposunięciachsenatorazMinnesoty,bymógłmiećonimdobrą
opinię.

-Rosiedomnieniezadzwoni-zrozpacząstwierdziłaKrista.-Dziśmijaszesnaście

miesięcyoddniajejucieczki.

Usłyszawszyosmutnejrocznicy,Jessowizrobiłosięprzykro.Byłomutakże

niewesołozpowoduwczorajszegowieczoru.Niedlatego,żecałowałKristę,aledlatego,

dzisiajobojezachowywalisięwobecsiebienienaturalnieibyliskonsternowani.Wiedział,
że

niepowinienjeszczebardziejpogłębiaćzmieszaniaKristy,alemimotodotknąłjejręki.

-ZajmujęsięsprawąRosie.Właściwiedopierozacząłem.

GestJessaprzyspieszyłpulsKristy.Usiłowałaniezwracaćnatouwagi.

-Niepowiedziałeśjeszcze,cousłyszałeśw„NaszymMiejscu”.

Opisałswąwizytęwośrodku,aleanisłowemniewspomniałotym,żenazwisko

Rosieniefigurujewkartotekachmłodocianychuciekinierów.Iżeniemażadnegośladu

prowadzonychdochodzeń.Aniraportupolicji,anisprawozdańprywatnychdetektywów.
O

tymKristaniemusiałanaraziewiedzieć.

-Rozmawiałeśzpracownikamiośrodka?

-Tak,zewszystkimi.Atakżezprzebywającymitamdzieciakami.Żadneznichnie

przypominałosobieRosie.

-Trudnouwierzyć,żeskorotutajbyła,anirazuniezajrzaładoośrodka.

-Niektóredzieciakiunikajątakichmiejsc.Obawiająsię,żezostanąodesłanedodomu

przezpracownikówośrodka.

-AlepracownicaschroniskadlamłodocianychwNowymJorkurozpoznałaRosie.Tak

background image

więcwiemy,żemojasiostrabywaławtakichośrodkach.Możepoprostunigdyniedotarła
do

NowegoOrleanu.

JessdosłyszałsmutekwgłosieKristy.Wolałbyrozmawiaćosprawachweselszychi

podnieśćjąnaduchu.Spotkalisięichybanaprawdęspodobalisięsobie.Zamiastjednak

poznawaćsięcorazlepiej,bylizmuszeniprowadzićkoszmarnedochodzenie.Itogdzie?
W

NowymOrleanie,radosnymmieście,wręczstworzonymdomiłości…Cozaironialosu!

Aleczykiedykolwiekżyciebyłofair?-zapytywałsiebieJess.Gdybybyłow

porządku,wówczasjegoreporterskadziałalność,mającanacelunaprawianieświata,nie

miałabyżadnegosensu.Straciłabyracjębytu.

-Czydzisiajzdobyłeśjakieśinformacje?-spytałaKrista.

-Rozmawiałemranozeznajomymgliniarzem.Obiecał,żesprawdzipolicyjnerejestry.

Jeślicośwnichjest,ontowyszpera.

-MożepowinnamwracaćdoNowegoJorku.

-BądźjechaćdoMinneapolislubSanDiegoalbodoDetroitczyMemphis…

RuchemrękiKristaprzerwałaJessowiwyliczanie.

-Wiem.Rosiemożebyćwszędzie.

JużsamaFrancuskaDzielnicabyławystarczającozłymmiejscem.Jessniepotrafił

znieśćmyślioKriściekrążącejponowniepoulicachManhattanu.Podniósłsięztrawnika.

-Postawięcilunch.

-Niepowinniśmyzbytczęstopokazywaćsięrazem.

-Wrazieczegopowiesz,żepomagaszmizbieraćmateriałydoksiążki.

KristaunikaławzrokuJessa.

-Będędziśkiepskątowarzyszką.

-Mimonaukpobieranychwtakichmiejscachjakbar„Tallulah”,wiedz,żemężczyzna

niewymagabezustannegoadorowaniaipodbechtywaniajegomęskiejpróżności.

-Niewiem,Jess,dlaczegowogóleprzymniesiękręcisz.

-Naprawdęniewiesz?

Wyciągnąłrękę,żebypomócKriściepodnieśćsięzziemi.Skorzystałazjegopomocy.

-Niechcęrozmawiaćowczorajszymwieczorze-wymamrotałaniechętnie.

Jessbyłzadowolony,żeprzynajmniejjednoznichzdobyłosięnaporuszenietej

drażliwejkwestii.

background image

-Wtejchwilizamiastgadać,wolałbymjeść-oświadczył.-NaBourbonStreetznam

restaurację,gdziepodająowocemorza,możnatamzająćmiejsceprzyoknieiobserwować

przechodniów.Szybajestprzydymiona,takżeodstronychodnikanicniewidać.

-SpostrzegłamdzisiajjasnowłosądziewczynęwzrostuRosie.Iprzezułamek

sekundy…

-Jakczęstocisiętozdarza?

-Dwa,trzyrazydziennie.

Jessusiłowałwyobrazićsobie,jakietomusiałobyćprzykre.

-Alenieprzestajeszszukać.

-Nieprzestajęinigdyniezaniecham.

-Czasamipodczasszukaniamożeszcośzjeść.Wreszcieichoczysięspotkały.Krista

usiłowałauśmiechnąćsiędoJessa.

-Przestańtroszczyćsięomnie.Niejesteśmoimojczymem.

JesspołożyłrękęnakarkuKristyipoprowadziłjąwstronęchodnika.

-Muszęzachowywaćpozorytwardegofaceta.Niemogębyćniczyimojcem.

-Niechceszmiećdzieci?

Milczałprzezchwilę.Kiedysięodezwał,jegogłoszabrzmiałniezwyklepoważnie.

-Wtejchwiliczujęsiętak,jakbymmiałichtysiące.Wiedziała,żeJessmanamyśli

nietylkotedzieciulicy,zktórymiprowadziłrozmowy,lecztakżete,zktórymistykałsię

choćprzezchwilę.

-Twojaksiążkaodegradużąrolę.

-Samtosobiepowtarzam.Podobniejaktywmawiaszwsiebie,żejeślipoświęcisz

siostrzewłasneżycie,toonasięodnajdzie.

DoBourbonStreetdoszliwcałkowitymmilczeniu.Dopierogdyweszlidorestauracji,

zajęlimiejscepodoknemizamówililunch,Jesspodjąłrozmowę.

-Przyszłominamyśl,żepopołudniumoglibyśmyprzejechaćsięautostradąAirline.

Panujeprzyniejdużyruchikwitniehandeloraznocneżycie.PopytamyoRosiei
pokażemy

jejzdjęcie.

Kristawiedziała,żeniektórezmoteliusytuowanychprzytejautostradziemiałyfatalną

reputację.Jedenznichstałsięnawetmiejscemupadkupopularnegotelewizyjnegoewan-

gelisty.

-Tamobsługanielubimówić,chybażesięjejdobrzezapłaci-stwierdziła.

background image

Jessodchyliłsięwkrześleiskrzyżowałprzedsobąręce.

-Todziwne,alewmotelachzawszezemnąrozmawiali.Najegotwarzymalowałasię

satysfakcja.RozśmieszyłotoKristę.

-Dlaczego?

-Niemampojęcia.Możedlatego,żemówięzawsze,iżjeślibędązemną

współpracowali,toichnazwiskazamieszczęwksiążce.

-Chciałabym,żebytakbyło!Należałobywymienićzimieniainazwiskakażdego

łajdaka,któryprowadzitegorodzajukoszmarnemiejscerozpusty.

-Rzeczwtym,żeniekażdyznichodniósłbysiężyczliwiedotegopomysłuiprzyjął

gozezrozumieniem.

-Niekażdyzdajesobiesprawęztego,jakmłodesąwykorzystywaneprzeznich

dziewczyny.

-Ajeślinawetsąstarsze,toitakzaczynałyzwyklejakonieletnie.

Kristaaninachwilęniespuszczaławzrokuzprzechodniówprzesuwającychsięza

szybą.

-Conatowszystkopolicja?

-Odczasudoczasuzgarniadziewczynyzaprostytucję,byzarazwypuścićz

powrotemnaulicę,gdziekończąswąnocnązmianę.

-Tookropne.Dlaczegoniechronimynaszychdzieci?-Kristaodwróciławzrokod

okna.-Czygdzieśwkonstytucjinienapisano,żepowinniśmyoniedbać?

-Ajakmożeszzapewnićopiekędziecku,którejejniechce?

-Powinnobyćlepszeprawodawstwo,lepszaochrona,więcejprzedstawicieliprawa…

-CzytopowstrzymałobyRosieprzeducieczką?

-Nie,alebyćmożeumożliwiłobyjejodszukanieisprowadzeniedodomu.

Jessnachyliłsięwstronęszyby.Jegowzrokprzyciągnęłaszczupłasylwetka

czarnowłosejdziewczyny.

-Popatrztam,maszprzedsobądowódnumerjeden.Kristaspojrzałanaulicę.

UjrzawszyTate,poderwałasięzmiejsca.

-JestzChazem.

Kiedyzaczęłaobchodzićstolik,Jessprzytrzymałjązaramię.

-Siadaj.Samsiętymzajmę.

-Tateznamnielepiejniżciebie.

background image

-Siadaj.-PuściłrękęKristydopiero,gdyponowniezajęłamiejsceprzystoliku.-

Zarazwracam.Tylkoniezjedzmojejlangusty.

Zanimzdążyłaodpowiedzieć,jużgoniebyło.

Wbiławzrokwszybę,aleTateiChazjużzdążylizniknąćzpolawidzenia,tylkoJess

przeszedłszybkozaoknem.Kristamiałaochotędoniegodołączyć,alezanimzdołałaby

uregulowaćrachunekzadopierocoprzyniesionesałatki,naulicybyłobyjużpo
wszystkim.

Bawiłasięlistkiemsałaty,obserwującokno,gdywreszciedostrzegłaJessa.Szedł

wolno.TowarzyszyłamuTate.Staliprzezchwilęnaulicyprzedoknem,rozmawiając,po

czymJess,bardzopowoliitakostrożnie,jakbymiałdoczynieniaznieujarzmionym
koniem,

któregochciałzamknąćwzagrodzie,przeprowadziłTateprzezdrzwidorestauracji,a
potem

międzystolikamidomiejsca,wktórymsiedziałaKrista.

-Niejestemwaszymdzieckiem-oświadczyłanaburmuszonadziewczynka.-Inie

próbujciemnienigdzieciągać!

ZwymuszonymuśmiechemKristapokazałaobiedłonie.

-Jakwidzisz,niemamsznuraanikajdanków.

-Iniejestemgłodna.Właśniewcięłamstek.Duży.Zfrytkami.

-Acozdeserem?

-Mogłamzjeść,aleniechciałam.

JesswysunąłkrzesłodlaTateruchemtakwytwornym,jakbymiałdoczynieniaz

księżniczką.

-Wobectego,czybędziesztakuprzejmaidotrzymasznamtowarzystwaprzy

jedzeniu?-zapytał.

-Wezmętylkocolę.Alenawetniepróbujciemitruć,bojązostawięipójdęsobie-

ostrzegłaTate.-Jasne?

-Jaksłońce.-Jesspostukałsięwgłowę.-Izapamiętanenazawsze.

-Todobrze.-Najeżonanastolatkarozluźniłasięnieco,usiadłaiskrzyżowałaręcena

piersiach.-Nowięc?

Kristarozpaczliwiestarałasiędobraćwłaściwesłowa.Wiedziała,żejeślipowiecoś

nietak,Tateweźmienogizapas.

-Couciebienowego?-zapytaławreszcie.

background image

-Nietwojasprawa.

Kristawypiłałykwodyiodchrząknęła.

-Pytałamtylko,couciebie.Czytocośzłego?Jesswezwałgestemkelnerkęizamówił

cocacolę.

-Nabrałaśjużochotynadeser?-zapytałTate.-Majątupodobnoznakomitepuddingi.

Dziewczynkawykrzywiłabuzię.

-Amożezjeszlody?Lubciastoorzechowe?Tatewywróciłaoczami.

-Mogąbyćlody.Czekoladowe.

-Gdziejadłaśstek?-spytałaKrista.Dziewczynkaodepchnęłakrzesło,takjakby

zamierzałaodejśćodstołu.

-Niezamierzamodpowiadaćnatakiepytania.

-Podrugiejstronieulicy-wimieniuTatewyjaśniłJess.-Chazpostawiłjejlunch.

-Obgadywaliśmyinteres-warknęłarozeźlona.Kriściezaczęłorobićsięsłabo.

Zamknęłaoczy.

-Tate,nieodchodź.Zostańznami,słonko.Porozmawiajmy.Niebędęjużwięcej

zadawałaciżadnychpytań.Wporządku?

Tateniedosunęłakrzesła,aleteżniewstałaodstołu.

-Kristo,jedz.-Jesszabrałsięzaswojąporcjęsałatki.

-Pozwalaszmu,żebycirozkazywał?-spytałazdziwionadziewczynka.

-Słucham,comówi.Jeśliradajestdobra,tosiędoniejstosuję.-Kristapodniosła

widelec,mimożewiedziała,iżnieprzejdziejejnicprzezgardło.-Ajeśliradajestzła,to

ignoruję.GdybyJessdawałmizawszezłerady,niejedlibyśmywspólnielunchu.

-Askądmożeszwiedzieć,żeradajestdobra?Zapowiadałosięnadłuższąrozmowę.

-Najpierwmuszęocenić,czyosoba,któradoradza,cośnatymzyska.

-Notoco,żezyska?Przecieżkażdydbatylkooswojeinteresy.

-Niezawsze.Aponadtosąróżnemożliwości.Czasamito,cojestdobredlajednej

osoby,jesttakżedobredladrugiej.Aczasaminie.

KelnerkaprzyniosłacolędlaTate,którazaczęłazadawaćdalszepytania,wałkując

temat.Kristapomyślała,żeterazjużrozumie,dlaczegozazwyczajrodzicemałolatówwy-

glądająnaskrajniewykończonych.

-Acotyrobisz?-indagowaładalejTate.

-Najpierwzastanawiamsięnadtym,odkogopochodzirada.JeśliodJessa,towiem,

background image

żenierobionniczego,coszkodziludziom.Wiemtakże,iżjestczłowiekiemdojrzałymi

odpowiedzialnym.

-Askądmożesztowiedzieć?

-Nowłaśnie,skąd?-Jesspodniósłgłowęznadsałatkiimrugnąłszelmowskodo

Kristy.UsłyszawszyśmiechTate,pobłogosławiłagowduchuzato,żepotrafiłtak
wspaniale

rozładowaćnapiętąatmosferę.

-Zwłasnychobserwacji-odparła.-Zależymunaludziach.Pomagaim,nieliczącna

żadenrewanż.

-Możechceopisaćtowksiążce.

Kristazaczekała,ażkelnerkapodajejsmażoneostrygiizabierzenietkniętąsałatkę.

-Czywidziałaś,żebyChazzrobiłkomuścośmiłego?-spytaładziewczynkę.

-Postawiłmilunch.

-Bochce,żebyśdlaniegopracowała.

-Atychcesz,żebymrobiłato,comipolecisz.Dlategokupiłaśmitęcolę.

-Zgoda-dorozmowywtrąciłsięJess.-AlecoKristanatymzyska?

Pijąccolę,Tatenamyślałasięprzezdłuższąchwilę.

-Poczujesięlepiej-odparławkońcu.-Niemożeznaleźćsiostry,więcusiłujeocalić

mnie.Tylkożejategoniepotrzebuję.

Kristapragnęłabyzaprzeczyć,alewsłowachTatebyłowielesłuszności.

-Przynajmniejnieusiłujęnamówićcięnato,abyśsięsprzedawała.

GdyTatezesztywniała,znównaratunekKriścieprzyszedłJess.

-Jadłaśkiedyślangustę?-zapytałszybko,podsuwającdziewczyncetalerz.

-Ohyda!-Tatepodejrzliwiepopatrzyłanakrwistoczerwonego,wielkiegostwora.

-Apróbowałaś?Prychnęłazniesmakiem.

-Tam,skądpochodzę,niebierzemytakichrzeczydoust.Niejadamynawetryb.Nie

znosiłaichmojababka.

Mawiała,żegdybydobryBógchciał,abyśmyżywilisięrybami,wówczashodowałby

jenalądzie,gdzienikt,żebyjezłapać,niemusiałbymoczyćsobienóg.

Kristauprzytomniłasobie,żeTateporazpierwszywspomniałaowłasnejrodzinie.

-Przypominamimojąciotecznąbabkę.

-Byłatozabawnastarszapani.-Tateodstawiłacolęizapatrzyłasięwokno.-Umarła,

kiedymiałamdziesięćlat.Odtamtejporymusiałammieszkaćzeswojąmatką.

background image

-Acoztwoimtatą?

-Acomaznimbyć?

Kristazbytpóźnozdałasobiesprawę,żeponownieprzekroczyłagranicęwytyczoną

przezTate.Dziewczynkamilczałaprzezdłuższyczas.

-Niewiem,ktojestmoimojcem.Mamamówi,żejestemdoniegopodobna.-Tate

skrzywiłasię.-Alejajesteminnaniżon.Nigdyniezostawiłabymswojegodziecka.Iteż
nie

jestemtakajakmatka.

-Jesteśpoprostusobą-łagodnymtonemstwierdziłJess.-Amożeprzypominasz

babkę?

-Byłatozabawnastarszapani-powtórzyłatęskniedziewczynka,nadalwpatrującsię

wokno.

Kristazmusiłasiędojedzenia.Ostrygastanęłajejwgardle,alejakośjąprzełknęła.

Kiedyuznała,żepotrafimówićspokojnie,powiedziała:

-Mojaciotecznababkazawszedawałamirady.Dodniadzisiejszegojestem

przekonana,żejeśliniezałożęnajlepszychmajtekirajstop,natychmiastwpadnępod

samochód.-Widząc,żeTateprzyjęłaciepłotępróbępoprawieniahumoru,spytała:-Czy

babkadawałacirady?

-Bezprzerwy.

-Cochciałaby,żebyśzrobiła,jeślichodzioChaza?

-Chciałaby,żebymmiałacojeść!

-Sąinnesposobyzarabianianażycie-stanowczymtonemstwierdziłaKrista.-

Słonko,niepracujdlaniego.Napoczątkubędziedlaciebiebardzomiły,alegdytylko

przyniesieszmumniejpieniędzyniżchce,oćwiczycięlaską.

-Nicnierozumiesz.NiebędęjednązkobietChaza.Mamtańczyćwjegoklubie.Dużo

zarobię.

Kristaniewiedziała,copowiedzieć.ZpomocąpospieszyłJess.

-CzybyłaśkiedyśwklubieChaza?-zapytałTate.

-Kpiszsobiezemnie?

-Aczywiesz,jakieuprawiajątamtańce?

-Zaglądałamprzezszparęwdrzwiach.

-To,cowidziałaś,todopieropoczątek.

-Chazmówi,żeniebędęmusiałarobićniczego,naconiebędęmiałaochoty.

background image

-Chaztokłamliwysutener.

-Mówi,żebędętylkotańczyła.Iżejeślipowystępieniezechcęumawiaćsięz

klientami,tomojasprawa.

-Jeśliwierzyszwtakiegadanie,towidoczniewogóleniezwracałaśuwaginato,co

dziejesięwokółciebie-odezwałasięKrista.-Posłuchaj,słonko,wiem,jakrozpaczliwa
jest

twojasytuacja.Dalejtakżyćniemożesz.Sąjednaklepszemożliwości.Sąośrodkidla

dziewcząt,któreniemogąmieszkaćwewłasnychdomach.Todobremiejsca.Sątakże

instytucje,doktórychrodzinymogąpójśćpoporadę,żebywszyscymogliżyćrazem.
Pomogą

ciludziew„NaszymMiejscu”.Japomogę.IwesprzecięJess.Niepracujdlanikogo
pokroju

Chaza!

MinaTatejednoznaczniewskazywałanajejstosunekdosłówKristy.

-Niepotrzebujężadnejpomocy.Chcętylkodostaćpracę.

Podniosłasięzmiejsca.

-Zarazprzyniosącilody-przypomniałJess.

-Niejestemdzieckiem.Nieprzekupiszmniedeseremanigłupimiobietnicami.Lody

zjedzsobiesam.

ZanimKristaiJesszdołaliponowniesięodezwać,Tatejużwrestauracjiniebyło.

-Niejestdzieckiem,alemyśli,żeChazpozwolijejtylkotańczyć.-ZgnębionyJess

odsunąłodsiebietalerzzlangustą.

-JeślipójdziepracowaćdoChaza,zawiadomięotymgliniarzy.

Kristanawetniezorientowałasię,żepłacze,dopókiJessniesięgnąłnadstołeminie

otarłjejłez.Niewiedział,kogobyłomubardziejżal.KristyczyTate.

-Niepłacz.

-Naprawdętakzrobię.Każęgliniarzomjązabrać.

-Chazjestzbytcwanynato,żebytrzymaćusiebiemałolatę.Czybyłaśkiedyśwjego

klubie?

-Nie.Tylkozzewnątrzobserwowałamwyjście.

-Jestjakmrowisko.Mnóstwownimpokoików.Żebydostaćsięnapiętro,trzebamieć

kogoś,ktozaciebiezaręczy.GliniarzenieznajdąTate.Ajeślinawetjązobaczą,toChaz

okażeimfałszywydowódtożsamościdziewczynki,świadczącyotym,żejestpełnoletnia

background image

iże

miałprawojązatrudnić.Tofacetkutynaczterynogi.Zewszystkiegosięwywinie.

-Wobectegomusimyodrazuzawiadomićpolicję!ZanimChazpołożyłapęnaTate.

JesspodsunąłKriścieswojąnietkniętąwodęzlodemipatrzył,jakjąpije.

-Natemattejmałejgadałemzkierowniczką„NaszegoMiejsca”.Powiedziałem

wszystko,cowiem.OnaznaTateiwie,skądtamałapochodzi.Twierdzi,żedziewczynka
jest

wzłejsytuacji,bojejrodzinnystanprawieniemaśrodkównaopiekęnadmałoletnimi

bezdomnymi.PonieważTatemazwyczajuciekać,nawetniebędąpróbowaliumieścićjej
w

zastępczejrodzinie.Oddadząjądozamkniętegozakładuwychowawczego,gdzieznajdzie
się

wotoczeniumałychbandytów.Niebędzietambezpiecznainiktjejniepomoże.

-Cowobectegorobić?

-Chybatylkosięmodlić.

Kelnerkapostawiłanastolelodyitakszybkoodeszła,żeniezdążylipowiedzieć,żesą

niepotrzebne.Niemielinanieochoty.

-Chcę,abytowszystkojużsięskończyło-powiedziałaKrista.

Jesswiedział,żetaknaprawdępragnęła,żebynawetsięniezaczęło.Alebyłoitrwało,

aoniobojezostaliomotaniniewidzialnąsiecią,któracorazbardziejzbliżałaichdosiebie,

mimożebardzostaralisięzniejwydostać.

Znajdowalisięwświecie,któregonigdyniebędąwstaniezapomnieć.Zmienilisię

oboje,stającsięinnymiludźmi.Jesspomyślałnagle,jakłatwobyłobyprzestaćwalczyć,
po

prostusięgnąćrękąiprzytulićsiędosiebieipozwolić,abyoplatającaichsiećzwarłasię
na

zawsze.

KristapodniosłaoczyinapotkaławzrokJessa.Każdeznichwoczachdrugiego

dostrzegłostrach.

-Dziśpopołudniumuszęsięzająćprzepisywaniemwłasnychnotatek-oznajmiłJess.

Równocześnieuzmysłowiłsobie,jakdużepoczuciebezpieczeństwastwarzałypióroi

papier.Tylkoonedawałymupsychicznewsparcie.

-Zobaczymysięwieczorem.

-Tak.-Wziąłzestołurachunekiwstał.-Awięcdozobaczenia.

background image

-Dozobaczenia.

NiewidzącymwzrokiemKristawpatrywałasięwszybę,zaktórąpłynąłnieprzerwany

strumieńprzechodniów.

ROZDZIAŁJEDENASTY

TydzieńpóźniejKristawłożyłabłyszczącyczarnysweterprzyozdobionylśniącymi

kryształkami.Rozpuściławłosyitakdługopodrzucałajepalcami,ażwyglądałyjak
puszysta,

cukrowawata.Potem,jakbyniewprawnąrękąmałejdziewczynkibawiącejsię
kosmetykami

matki,podmalowałasobieoczy.

Kiedyskończyłaprzygotowania,wyglądałajakszesnastolatkachcącadorzucićsobie

kilkalat.DzisiejszejnocyKristapostanowiłazaprzestaćudawaniasprzedajnej
dziewczynyi

pytaćoRosiekażdego,kogoznała.ORosie,czyliokumpelkęzulicy,którejchciała
zwrócić

jakieściuchy.

Nachwilępodparłagłowędłońmi.OjejnogiotarłsięKot.Przychodziłzwizytą,

ilekroćJessopuszczałdom.Ostatniozwierzakstałsięichwspólnąwłasnością.

ZadniaJessszedłwjednąstronę,aKristaudawałasięwdrugą.Nocamiznajdowałsię

wpobliżu,alejużniebyłomiędzynimiżadnychintymnychchwilanidalszychwyznań.

Przyjęlitakisposóbpostępowania,jakbyobojeuznali,iżzbytniewzajemne
zaangażowanie

mogłobypogrążyćichjeszczebardziej.Zachowywalisięjakobcyludzie,bowgruncie
rzeczy

zupełniesięnieznali.PozatymwżyciuKristyniebyłomiejscadlamężczyzny.Adla
Jessa,

pracoholika,najważniejszebyływywiadyipisanie.Takbyłolepiejrównieżdlatego,że
Krista

zamierzałazatydzieńlubdwaopuścićNowyOrlean.

Wstałaisprawdziławlustrzemakijaż.SchyliłasięiwzięłaKotanaręce.Mruczałz

zadowoleniem.

-Będzieciprzykro,kiedywyjadę-wyszeptałamudoucha.-Boktobędziekarmiłcię

siekanąwątróbką?

Kotniewzruszeniemruczałnadal.Kristazastanawiałasię,czyopuszczającmiasto,

Jesszabierzezesobązwierzaka.Byłotoprawdopodobne.Ztego,coopowiadał,wnios-

background image

kowała,żezebrałjużwiększośćmateriałudoksiążki.Byłwięcgotówzabraćsiędo
pisania.

Podobnowpołudniowo-zachodniejWirginiimiałjakieśustronnemiejsce,wktórymmógł
się

schronić.

-Bardzocisiętamspodoba-mówiładoKotaczułymtonem.-Wiewiórki,ptakii

drzewa.Kociraj.

Zwierzakprzeciągnąłsięleniwie,jakbycieszącsięnamyśloczekającychgo

radościachżycia.

NadziejanaodnalezienieRosiemalałazdnianadzień.Niktnigdzieniewidziałjejani

niezapamiętał.PozostałtylkoMack,któryobiecałJessowi,żepostarasięodszukaćjakiś
ślad.

DecyzjiorychłymwyjeździeKristajeszczeniezdążyłazakomunikowaćJessowi.Gdy

przebudziłasięwpołudnie,niebyłogowdomu.Niewracał.Miałazwyczajrozpoczynać

obchódBourbonStreetoósmejwieczorem,ajużdochodziładziewiąta.

RozczarowanieKristyzpowodunieobecnościJessaprzerodziłosięwzłość.Możeteż

miałjużdośćposzukiwaniaRosie?Amożezmęczyłsięniąsamą?Jegowola.Postanowiła

przestaćonimmyśleć.

Spojrzałnazegarekiprzezchwilęzastanawiałsię,czyniezadzwonićdoKristy.

Gdybyjednakruszyłnaposzukiwanietelefonu,mógłbyniezłapaćMacka,naktórego

polowałbezskutecznieodtygodnia.Dziśpostanowiłdopaśćgoniewgmachu,gdzie
mieścił

sięposterunekpolicji,leczwbarze„CajunLounge”,gdziepodobnoczęstobywał

wieczorami.

-Jeszczedrinka?

Jessspojrzałnauwodzicielskąbarmankę,którejwąskieramiączkosukienkizsuwało

sięcorazniżej,zakażdymrazem,gdypodchodziładojegostolika.Nierobiłotonanim

żadnegowrażenia.TylkojednakobietawNowymOrleaniebyławstaniegopodniecić,
gdy

tylkojejdotknął.Szybkoporzuciłrozmyślanienatenniebezpiecznytemat.

-Dziękujęzadrinka.Tenmiwystarczy.

-Jeślitwójkumpelnieprzyjdzie,tomożemywspólniespędzićczas.Zagodzinębędę

wolna.

„Tallulah”niebył,jakwidać,jedynymbaremwmieście,gdzieubijanotegorodzaju

background image

interesy.Połowębywalców„CajunLounge”stanowilipolicjanci.Jesszastanawiałsię,czy

bywalituteżsłużbowo.

-Mójznajomyjestgliniarzem-powiedziałdobarmanki,chcącsięprzekonać,czy

wywrzetonaniejjakieśwrażenie.

Wzruszyłaramionami.

-Chybaprawoniezabraniamipostawieniadrinka?Uśmiechnąłsięlekko.Chybajuż

zbytdługozajmowałsięprzygotowywaniemksiążkiistraciłpoczucierzeczywistości.

-Niezabrania-przyznał.-Alezaparęminutmuszęwyjść.

-Szkoda.Przyuważyłamcię,gdytylkotuwszedłeś.Maszsmutnąminę.Kłopotyz

damą?

-Cośwtymsensie.

-Musibyćokropniegłupia.-BarmankamrugnęłaokiemdoJessa,apotemodwróciła

sięiodeszła.

Kłopotyzdamą.Miałochotęsięroześmiać.Jego„dama”niestwarzałamużadnych

kłopotów.Trzymalisięodsiebienagigantycznąodległość.Jessnawetniebyłpewien,

dlaczego.Wkażdymraziemiałotocośwspólnegozpostanowieniemnieangażowaniasię

uczuciowo.Atakżezeświadomością,żejeślipadnąsobiewobjęcia,tojużświatnigdy
nie

będzietakijakprzedtem.

FizycznepożądanieniebyłodlaJessaniczymnowym.Wjegożyciubywałykobiety,

naczelezżoną,fantastycznąkochanką.Carolpasjonowałotylkołóżko.Pozaseksemnic

więcejnieinteresowałojejwmałżeństwie.Wgruncierzeczynieobchodziłjejnikt.
Zresztą

Jessteżniespecjalniesięniąprzejmował.

AterazprzejmowałsięKristą,itobardzo.Toprawda,żejejpożądał.Pragnął

wzajemnychpieszczot.Chciałjednakznaczniewięceji,cogorsza,wiedział,żemógłbyto

osiągnąć.Właśniedlategoprzezostatnitydzieńtrzymałsięnaodległość.

Dociepłegopomieszczeniawtargnęłozdworuzimnepowietrze.Wotwartych

drzwiachbaruJessujrzałznajomąsylwetkę.WyszedłnaprzeciwMackowi.

-Cotutajrobisz?-zapytałzdziwionypolicjant.

-Czekamnaciebie-odparłJess.Wskazałzajmowanykątsali.-Napijeszsiępiwa?

-Jestemzkimśumówiony…

-Tak.Zemną.

background image

-Wiesz,gdziepracuję.

-Atywiesz,żetamcięszukałem.Bezskutecznie,bopodobnobyłeściąglebardzo

zajęty.

-Przyjdźjutro-mruknąłMack.-Ranobędęwbiurze.

-Jesteśtutajitomiwystarczy.

Policjantskrzywiłsię.Niechętnieusiadłprzywskazanymstoliku.

-Piwo?-Jessstarałsięodszukaćwzrokiembarmankę.

-Nie.Picieodłożęnapotem.

-Chcęusłyszeć,czegosiędowiedziałeś.

-Jużmówiłem,takiesprawywymagajączasu.

-Miałeścałytydzień.

-Icoztego?-warknąłMack.-Nadalwiemtylkotyle,żetadziewczynauciekłaz

domu.Maszpojęcie,ilepętakówcorocznieopuszczarodziny?

-Aileznichjestdziećmisenatorów?

-Kogotoobchodzi?-Mackwyciągnąłzkieszenipaczkępapierosów.Wyjąłjednegoi

zapalił.Zaciągnąłsiędymem.-Wtejsprawiezrobionowszystko,conależało.
Dziewczyna

uciekła.Policjajejszukała,alenieznalazła.JeśliRoseannaJensengdzieśsiępokaże,
zostanie

odesłanadodomu.

-Wobectego…dlaczegounikałeśmnieodtygodnia?Mackznówzaciągnąłsię

dymem.OmijałwzrokiemJessa.

-Chciałemzdobyćdlaciebiewięcejinformacji-powiedziałpodłuższejchwili.-

Zrobiłem,comogłem.-Byłowidać,żejestzły.

Jessprzyjrzałmusięuważniej.GdybyMackprzeszukałkartotekiirzeczywiście

niczegonieznalazł,niemiałbyteraztakiejminy,jakbychciałkomuśprzyłożyć.

-Niemówiszmiwszystkiego,mamrację?

-Mówięto,cowiem.-Mackzacząłpodnosićsięzmiejsca,leczJessprzytrzymałgo

zarękę.

-Acozbandytązkiosku,wktórympracowałaKrista?Znalazłeśjakiegoś

podejrzanegopasującegodojegorysopisu?Szukałeśgo?

-Aczywiesz,ilezbrodnijestpopełnianychcodzienniewtamtejdzielnicy?

-Pięknedziękizapomoc-mruknąłJesszuraząwgłosie.

background image

-Powiedziałem,cowiem.Izrobiłem,comogłem.

-Czemuwięcodnoszęwrażenie,żetoniewszystko?Mackrzuciłniedopałekna

ziemięirozgniótłgoczubkiembuta.

-Nieprzychodźwięcejnaposterunekizabierzsięzapisanienastępnegobestsellera.-

Odwróciłsięiruszyłwstronęwyjściazbaru,widoczniezapominając,żebyłtuzkimś

umówiony.

Mackniebyłszczery.Znikabezśladupasierbicaznanegosenatora,awpolicyjnych

kartotekachniemaotymżadnychinformacji?Jessaogarnęłorozczarowanie.Kiedy

znajdowałsięwślepymzaułku,potrafiłtorozpoznać.Zazwyczajjednakudawałomusię

znaleźćjakieśbocznewyjście,coś,cowskazywałonowytrop.

Westchnąłgłęboko.WsprawieRosiebrakowałomujakiegośważnegoogniwaicoraz

bardziejutwierdzałsięwprzekonaniu,żematocośwspólnegozHaydenemBarnardem.
Jego

udziałpowodował,żesprawatejdziewczynystawałasiędlareporteraznaczniebardziej
inte-

resującaniżjakakolwiekinnahistorianieletniejuciekinierki.Rosiebyłapasierbicą
senatora.

DotejporyJessnigdysamniezajmowałsiępostaciątegowpływowegosenatora,ale

współpracowałzdziennikarzem,któryzaswojepowołanieuważałwyciąganienaświatło

dziennebrudówzżyciaróżnychpolitycznychkarierowiczów.DanFerris,boonimmowa,
był

jużnaemeryturze.TkwiącgdzieśbezczynnienaFlorydzie,liczyłpewniegodzinami
mewy

nadmorzem.Jesspomyślał,żegdybyudałomusięodszukaćDanaiznimporozmawiać,

mógłbyzyskaćcenneinformacje,mogącewsprawieRosienaprowadzićnanowyślad.

Opuściłbariposzedłdoswojegowozu.NawyjazdnaFlorydęipogawędkęwcztery

oczyzDanemFemsemniemiałczasu,aleodczegobyłytelefony?

-Przyjechałaśztądziewczynąnanaszesłynneostatkiistraciłaśjązoczu?-

powtórzyłaWanda.

NiedoczekawszysięwdomunaJessa,owpółdodziesiątejKristaruszyłasamaw

nocnyobchód.Bar„Tallulah”byłostatnimprzystankiemnawytyczonejtrasie,jednakani

tutaj,aninigdziewcześniejJesssięniepokazał.Kristęczekałwięcsamotnypowrótdo
domu.

-Tak.Nadalmamtrochęjejciuchów.

background image

-Dlaczegodotejporynigdyniewspominałaśotejdziewczynie?-indagowaładalej

Wanda.

Kristawzruszyłaramionami.

-Botonicważnego.Chybawyrzucęteciuchy.Szkoda,boRosietomiładziewczyna.

Niechciałabymjejtegorobić.

-Powiadasz,blondynka?Ładna?

-Mamgdzieśjejzdjęcie.Jeślijeznajdę,tojutroranocipokażę.-Kristacelowonie

nosiłaprzysobiefotografiisiostry,żebyniezachowaćsięzbytnerwowo.Terazbyłazato
na

siebiezła,boczasbiegłnieubłaganie.

-Znamwieleprzychodzącychtudziewczyn.

-MożewięcpoznałaśRosie.

-Nieprzypominamsobie.ArozmawiałaśzSally?Kristabyłajużtakwyczerpana,że

niepamiętała,czyrozmawiała,czynie.Zanimdotarładziśdo„Tallulaha”,odbyłapo
drodze

dziesiątkirozmów.Nikogojednakniezainteresowałajejwymyślonahistoryjka.
Wszystkie

dzieciaki,zmęczoneulicznymżyciem,miałydośćwłasnychkłopotów.

-Niemampojęcia.Sądzisz,żemożecoświedzieć?

-Dlaczegokłamiesz,mówiącotejdziewczynie?-spytałaWanda.

-Dlaczegomiałabymtorobić?-udajączdziwienie,odparłaKrista.

-Wszystko,codotyczyciebie,jestnieprawdziwe.Itamtadziewczynamacośztym

wspólnego.Odpoczątkuwiedziałam,żejesteśzobyczajówkilubprywatnymłapsem.

GdybyWandazaczęłatorozpowiadać,stałobysiębardzoniedobrze.Kristabyła

zmuszonawybraćmniejszezło.Powzięładecyzję.

-Rosietomojasiostra-wyznaławkońcu.-Szukamjejodwielumiesięcy.

-Wiedziałam.Wiedziałam,żeniepracujesznaulicy.Kristaskrzywiłasię.

-Tomiło.

-Nawetwtychtandetnychciuchachniewyglądasznadziwkę.Iletywłaściwiemasz

lat?

-Dwadzieściacztery.

-Dałabymcizgórądwadzieściajeden.

KristazdecydowałasiędokońcazawierzyćWandzie.

background image

-MuszęodnaleźćRosie.Odjejucieczkizdomuupłynęłojuższesnaściemiesięcy.

KtośwNowymJorkupowiedziałmi,żeprzyjechałatutaj,aledotejporyjejnie
odnalazłam,a

czasbiegnie.

-Dlaczegoodrazuniepowiedziałaśnikomu,kimjesteś?

-Uważasz,żeznalazłbysięktoś,ktozechciałbymipomóc?

Wandawmilczeniusączyładrinka.

-Aczytypomożesz?-spytałaKrista.

-Cochcesz,żebymzrobiła?

-To,cocidziśpowiedziałam,zachowajnaraziedlasiebie.Jeśliprzezkilka

najbliższychdninieudamisięniczegodowiedzieć,powiemwszystkimprawdę.Aledaj
mi

jeszczetrochęczasu.

-Mogęzrobićwięcej.

-Toznaczyco?

-Twojąsiostrąmożeokazaćsiędziewczyna,októrejopowiadałaSally.Pewnie

jeszczedzisiajtuwpadnie.Poczekaj,tojązapytamy.Maszprzysobiejakieśzdjęcie?

-Mam,alenieto,którechciałabympokazaćSally.Tylkoszkolne.-Kristawyciągnęła

jeztorebkiipodałaWandzie.-Uważasz,żepowinnamSallypowiedziećprawdę?

Wandazastanawiałasięprzezchwilę,apotempotrząsnęłagłową.

-Sallytoteżuciekinierka.Pewnieniezechcecipomóc.-OddałaKriściefotografię.-

Chybanigdyniewidziałamtejdziewczyny.

-Więcterazrozumiesz,dlaczegoprzedwszystkimiukrywałamprawdę.

-Przedwszystkimi?WidziałamcięzCantrellem.Czyonwie?

-Śledziłmnieiodkryłprawdę.-KristapostanowiłapochlebićWandzie.-Oboje

jesteściedoskonałymiobserwatorami.Jużdawnoniebyłobymnietutaj,gdybykażdybył
taki

bystryjakwy.

-Jeszczejedno.Jakpozbywałaśsięfacetów,którzychcieliubićztobąinteres,kiedy

udawałaśdziwkę?

-Miałamswojesposoby.Potrafiłamtakichwystraszyć,żeuciekaligdziepieprz

rośnie.Wdzisiejszychczasachmężczyźniobawiająsięwielurzeczy.

KiedyKristapodałaparęprzykładów,Wandaparsknęłaśmiechem.

background image

ZdobycienumerutelefonuDanaFerrisazajęłoJessowisporoczasu.Potemstracił

jeszczegodzinę,próbującsiędoniegododzwonić.Ostatniesześćdziesiątminutspędził
przy

aparacie,słuchającinotującwwariackimtempieto,comiałdopowiedzeniajego
rozmówca.

EmerytowanydziennikarzwiedziałoHaydenieBarnardziemnóstwopaskudnych

rzeczy.

-Dlaczego,dodiabła,nieopublikowałeśtegowszystkiego?-zapytałJesspodkoniec

rozmowy.

-Bonieudałomisięniczegoudowodnić-odparłDanFerris.-Pracowałemnadtym

przezcałelata.Tenczłowiektrzymawszystkichzagardło,niedajesięnikomuusunąćz

senatorskiegofotela.To,coodemnieusłyszałeś,totylkopogłoskiiniepotwierdzone
fakty.I

zapamiętajsobienazawsze,żejeślicokolwiekopublikujesznatentematipowołaszsięna

mnie,wszystkiegosięwyprę.

-NaciebieHaydenBarnardteżmahaka?

Podrugiejstronieliniizapanowaławymownacisza.PochwilidouszuJessadotarł

znużonygłosdziennikarza:

-Mamsześćdziesiątosiemlat.Oilewiem,jestemzdrowy,alewkażdejchwilimogę

pożegnaćsięzżyciem.Kiedytonastąpi,mójadwokatdostarczyciprzesyłkę.Iwtedy

zdecydujesz,coztymwszystkimzrobić.Możezechceszpostawićnajednąkartę,amoże
nie.

Wkażdymraziebędzietointeresującytest.Ogromnieżałuję,żeniebędęmógłpoznać

wyniku.

Potemnaliniizapadłagłuchacisza.

Jesspodniósłsięzkrzesła.Wszystkietelefonicznerozmowyodbywałzmieszkania

Kristy,bousiebieniemiałaparatu.Byłwinienjejsporopieniędzyzapołączenia,alena
razie

jeszczeotymniewiedziała.Wyszłazdomunadługoprzedjegopowrotem.Otworzyłz

łatwościąkiepskizamek.Najpierwbyłzły,żezastałpustemieszkanie,aleszybko

uprzytomniłsobie,żebyłatojegowina.NiezadzwoniłdoKristy,abyuprzedzić,żesię

spóźni,więcpewniewybrałasięnaposzukiwaniesiostry.Tymrazembezniego.

PostanowiłznaleźćKristę.Niechciał,żebychodziłasamapopustychciemnych

ulicach.Pragnąłjużzawszejąchronić.Potymjednak,codzisiajusłyszałprzeztelefon,

background image

miał

wszelkiepodstawysądzić,żezapewnieniebezpieczeństwatejkobieciemożeokazaćsię

niezwykletrudne.

JesszamknąłzasobądrzwidomieszkaniaKristy,apotemzbiegłszybkona

dziedziniec.Przeklinałsiebiezato,żenarażałjąnaniebezpieczeństwo.Mógłprzecież

zadzwonić.Uprzedzić,żewrócipóźniej.Poprosić,żebybezniegonieopuszczaładomu.

PowinientakżeodłożyćnapóźniejrozmowętelefonicznązDanemFerrisem.Wtedy

jednakniebyłbyświadomtego,coteraz.Nasamowspomnieniesłówemerytowanego

dziennikarzadostałskurczużołądka.

KristaniepowiedziałaJessowi,jakątrasęzamierzaprzebyćdzisiejszegowieczoru.

Niebyłotakiejpotrzeby,jakożemieliiśćrazem.Pozostałomuwięctylkozgadywanie.
Na

pewnoposzłado„Tallulaha”,aleczynapoczątku,czynakońcuobchodu?Jakpostąpiła

ostatnimrazem?Chcącobserwowaćjaknajwiększąliczbęosób,miałazwyczajzmieniać
pory

odwiedzaniamiejsc,wktórychgromadziłysiędzieciakiulicy.

Postanowiłzacząćod„Tallulaha”.Iiśćtambocznądrogą,omijajączatłoczoną

BourbonStreet.Byłodośćwcześnie,więcKristachybaniewracałajeszczedodomu.
Modląc

sięoto,abyniezawiódłgoinstynkt,Jessruszyłżwawoprzedsiebie.

-Blondynka?-Sallyziewnęła.-Ładna?

-Tak.-Kristastarałasięukryćpodniecenie.-Sądzisz,żetotasamadziewczyna?

-Byćmoże.Ta,októrejmyślę,mówi,żemanaimięMayRose.

May,czylimaj.Rosieurodziłasięwmaju.ZwrażeniaKristaniemogławydobyćz

siebiegłosu.

-JejprzyjacielnazywająRosie-dodałaSally.Kristamodliłasięwduchu,aby

określenie„przyjaciel”

nieoznaczałosutenera.

-Dlaczegoniewidziałamjejdotejpory,skoronadaljestwmieście?-zapytała,z

trudemwydobywającgłos.

-PojechaładoHouston.Jesttamoddwóchmiesięcy,aleladadzieńpowinnabyćz

powrotem.

Niebyłosensupytać,dlaczegoopuściłaNowyOrlean.Dzieciulicyprowadziły

background image

koczowniczytrybżycia,miałyzwyczajprzenosićsięzmiejscanamiejsce.JeśliMayRose
to

byłaRosie,Kristaniechciaławiedzieć,dlaczegodwaostatniemiesiącespędziław
Houston.

Naraziezależałojejtylkoiwyłącznienaodnalezieniusiostry.

-Ladadzień?

-Tak-potwierdziłaSally.-Dzwoniławzeszłymtygodniu,żebypowiedzieć,iżwraca.

Alenigdyprzedtemniemówiła,żeznakogośoimieniuCrystal.

Kristanapoczekaniuwymyśliławyjaśnienie:

-Jestpewnienamniewściekła,bomyśli,żeukradłamjejciuchy.Bardzosięzdziwi,

gdymniezobaczy.

-Jeślizadzwoni,zapytam,czycięzna.DorozmowywłączyłasięWanda.

-Lepiejniepytaj.Niechtobędzieniespodzianka.

-Mamzdjęcie,którejedenfacetzrobiłRosiepolaroidem.Następnymrazemje

przyniosę.-Sallynerwowospoglądałacochwilanamężczyznęsiedzącegowrogusali.-

Muszęjużiść.

-Jestpóźno.-Kristawiedziała,żeniepowinnasięodzywać.ZnalezienieRosiemogło

zależećodjejmilczenia,aleniepotrafiłasiępowstrzymać.-Niemożeszzrobićsobie

wolnego?

-Jeszczenie.Wogóleniepowinnamztobągadać.JeśliChazsiędowie…

-DlaczegomieszkaszzChazem,skorokażecitakciężkopracować?-spytałaKrista,

mimoostrzegawczegowzrokuWandy.-Coztegomasz?

ZdziwionaSallypodniosłaoczy.Miałapostarzałą,bardzozmęczonątwarz.

-Chazomniedba.

-Jeślibędziemiałdociebiepretensje,żeznamisiedziałaś,odrazuprzyjdźdomnie-

odezwałasięWanda,uciszającKristęspojrzeniem.

-Chceszznaleźćsiostręczynie?-spytałaWandapoodejściuSally.

ZgnębionaKristaprzełknęłałzy.

-Boże,jakjanienawidzętegomiejsca!-jęknęła.

-Łazisztutajodmiesięcy,alenadalniewidzisz,codziejesięztymimałolatami.

Wiesz,dlaczegorządząnimiChaziinnialfonsi?

Kristapotrząsnęłagłową.

-Poucieczcezdomutedziewczynyzostająsamejakpalec.Niemająnikogoani

background image

niczego.Niewiedzą,dokądpójśćicozrobić,żebymiećcojeść,ikomuzaufać.Wtedy

pojawiająsięfacecipokrojuChaza.Takialfonsstawiamałolatomposiłki,mówi,żesą
ładne,

seksowne,wyjątkowe.Twierdzi,żezichzdolnościamiiurodąmogązarobićduże
pieniądze.

Robidonichsłodkieminy.Uwodzijetakdługo,ażpatrząwniegojakwobraz.Uważają
go

zaboga.

-Przecieżtoniejestżadenreligijnykult.

-Niewielkaróżnica.-WandapoklepałaKristęporamieniu.-Iwsektach,inaulicy

lądujewielumłodocianychuciekinierów.Wszędziekończątaksamo.-Westchnęła
głęboko.-

Kiedyalfonsweźmiedziewczynępodswojeskrzydła,zaczynarządzićjejżyciem.Ona

trzymasięgo,boniepotrafibyćsamodzielna.Aonznęcasięnadniąibije,całyczas

twierdząc,żerobitowyłączniedlajejdobra.

-Tojestchore!

-Zgoda.Alewjakiejchwilizaczynasięchoroba?Czydopierowtedy,kiedynascenę

wkraczająsutenerzy?Czymożejużwcześniej,gdyjakiśnapalonyfacetwciągamałolatę
na

dwadzieściaminutdobrudnejspelunki?Możemałeuciekinierkiniemająinnegowyboru?

-Chcętylko,abywróciłamojasiostra!

-Och,złotko,chceszznaczniewięcej-oświadczyłaWanda.-Zamierzaszmiwmówić,

żepragniesztylkoodnaleźćsiostręiwrócićdodomu?Tonieprawda,boczypotrafisz

zapomniećoSallyiinnychdzieciakach,któretupoznałaś?

KristaniepotrafiłaodpowiedziećWandzie.Nauczyłasiężyćzdnianadzień.Nie

wybiegałamyślamiwprzyszłość.Nieumiałabynawetjejsobiewyobrazić.

-Niepotrafisz-stwierdziłaWanda.

-Niejestempracownikiemopiekispołecznej.Jestembibliotekarką.

-Ajabyłądziwką.-WandaponowniepoklepałaKristęporamieniu.-Jużpóźno.Idź,

złotko,dodomu.Jutroranoprzynieśzdjęciesiostry.Zobaczymy,czySallyjąrozpozna…

Kristagwałtowniepodniosłasięzmiejsca.Poczułanagle,żemusinatychmiast

zaczerpnąćświeżegopowietrza.Wybiegłazbaru.Zanimuprzytomniłasobie,żenie

pożegnałasięzWandą,szłajuższybkimkrokiemwstronęBourbonStreet.

NigdzieniebyłowidaćJessa.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

DzisiejszegowieczorukoszulaChazastanowiłapaletęjaskrawychbarw.Miałnasobie

jasnożółtygarniturikapeluszzszerokimrondem,przyozdobionywstążkądobraną

kolorystyczniedokoszuli.Efektstrojupsułponurywyraztwarzysutenera.Miałgradową

minę.

Kristapoczuła,jakkarcącepalceChazawbijająsięboleśniewjejrękę.Usiłowała

kopnąćgowkolano,aleuniemożliwiłto,zasłaniającsięlaską.Wynurzyłsięnaglez

ciemności,wciągnąłKristęwgłąbwąskiegoprzesmykumiędzydomamiipchnąłnamur.

-Gdziepodziałsięochroniarz,pannoCrystal?

-Niemamochroniarza!

Kristausiłowaławyrwaćsię,aleChaz,mimodośćskromnejpostury,okazałsię

zadziwiającosilny.

-Chodzimiofaceta,którypodobnoociebiedba-wycedziłzjadliwymtonem.

-Dzisiajwieczoremmusiałzałatwićjakieśinteresy-skłamała.-Alezakilkaminut

mamysięspotkaćnarogu.Zaczniemnieszukać,jeślinieprzyjdę.

-Och,naulicachpracujedużokobiet,któregopocieszą.

-Powiedz,Chaz,ococichodzi?-zapytałaKrista,starającsięmówićpewnym

głosem.-Przecieżwswoimharemieniepotrzebujesznikogo,ktobędzieprzysparzałci

kłopotów.Maszdziewczyny,którezrobiądlaciebiewszystko.Niejestemcipotrzebna.

-Muszęprzyznaćcirację.-Chazuśmiechnąłsięlekko.

-Natobiejużminiezależy,aleztwojąmałąprzyjaciółkątoinnasprawa.Chodzimio

Tate-wyjaśnił.

Kristanachwilęzapomniałaogrożącymjejniebezpieczeństwie.

-Zostawwspokojutęmałą!-wybuchła.-Madopieroczternaścielat.Jeślispróbujesz

jązatrudnić,zawiadomięotymobyczajówkę.

ChazścisnąłtakmocnorękęKristy,żeażjęknęła.

-Cozaodwaga-zakpił.

-TrzymajsięzdalekaodTate!

Gdysutenerwbiłpaznokciewobolałemiejsce,woczachKristypojawiłysięłzy.

Ponowniespróbowałagokopnąćiponownielaskaposzławruch.TymrazemChaz
uderzył

Kristęponogach.Krzyknęłazbólu.

-Twojamałaprzyjaciółkabędziedlamniepracowała-oświadczył.-Atyniepiśniesz

background image

otymanisłowa.Nikomu.Azresztąchybawiesz,dziecinko,cowartejestzeznaniejakieś

dziwki?

-Adziennikarza?-ZciemnegoprzejściamiędzydomamiwynurzyłsięJess,akuratw

chwili,gdyChazzamachnąłsięponownie,żebyuderzyćKristę.Wułamkusekundylaska

znalazłasięwrękuJessa,którywbiłjąsutenerowiwnasadęszyiiprzyszpiliłgodomuru.
-

Nawetotymniemyśl-dodałgroźnie,gdyChazuniósłkolano.-Żebycięwykończyć,

wystarczymitylkodrobnypretekst.

-Jużjesteśmartwy-wysyczałChaz.

Kristaodsunęłasiędosuteneranajdalej,jakbyłototylkomożliwewwąskim

przesmyku.Bardzobolałyjąnogairęka.

-Puśćgo,Jess.

-Dlaczegomiałbymtozrobić?

-Skończyszwwięzieniu,jeśligozabijesz.

-Niesądzę.

Chazzpewnościąmusiałmiećwpływowychprzyjaciół.Wprzeciwnymrazienie

mógłbywsposóbtakjawnyprowadzićswegoniecnegoprocederu.

-Niezabijasięfacetazato,żejestzwykłymłajdakiem.

-Jesteśtegopewna?-zapytałJess,nadalwbijającczubeklaskitużpodszyjąsutenera.

-Przeszukajgo.

PrzezchwilęKristaniewiedziała,ocochodziJessowi.

-Przeszukajgo-powtórzył.-Gotówstrzelićnamwplecy.Zrobiłatozobrzydzeniem.

Sutenerniemiałprzysobiebroni.Jesscofnąłsię,nadaltrzymająclaskę.KiedyChaz
rzucił

siędoprzodu,zdążyłuskoczyćwbok.Suteneruderzyłoprzeciwległymur.

-Zapomniałemoddaćcilaskę-oznajmiłJess,gdyChazspróbowałponownierzucić

sięnaniego.

Uderzyłsuteneraponogach.GdyChazrozciągnąłsięnaziemi,Jesspołamałlaskęo

mur.Poczym,wziąwszyKristęzaramię,wyprowadziłjązciemnegoprzesmykumiędzy

domaminaulicę.

-Onicięzabiją-powiedziałaKrista.-Starciezczłowiekiemjegopokrojujest

równoznaczneznarażeniemsiętutejszejmafii.

DorwanieChaza,choćbynachwilę,sprawiłoJessowidużąsatysfakcję.Poprowadził

background image

KristęwstronęBourbonStreet.Wśródludzibylibezpieczniejsi.

Kulejąc,KristaszłaobokJessa.Nieośmieliłasięprosić,żebyzwolniłkroku.Jutro

będzieobolała,ale,naszczęście,kościpozostałynienaruszone.Chazdobrzewiedział,jak

używaćswojejlaski.

-Przykromi-odezwałasię,gdyznaleźlisięnaBourbonStreet.

Jesszignorowałprzeprosiny.

-Dlaczego,dodiabła,wyszłaśdziśbezemniezdomu?-wybuchnął.-Zależałocina

powtórcetego,cowydarzyłosię,gdypoprzednimrazemdorwałciętenłajdak?

-Niewiedziałam,gdziejesteś.Niezadzwoniłeś.Czekałamażdowpółdodziesiątej…

-Zbytkrótko.

WdzięcznośćKristyustąpiłamiejscazłości.

-Niepotrafięczytaćwtwoichmyślach.Jestemtupoto,abyodnaleźćsiostrę!Nie

mogęrobićtego,tkwiącwmieszkaniu.

-Trzebabyłopoczekać.Powinnaświedzieć,żewrócę.

-Nibydlaczego?-KristastrząsnęładłońJessazramienia.-Mamypodobnorazem

szukaćRosie,atynawetnieraczyszzawiadomićmnie,gdziejesteś.Odtygodniaprawie
się

domnienieodzywałeś.

-Aszanownapaniteżnieowszystkimrozmawiałazemną.

-Niemampojęcia,ococichodzi.

-Wkrótcesiędowiesz.

JesspołożyłrękęnaplecachKristy,nakłaniającjąwtensposóbdowydłużeniakroku.

-Dobrze,żewyszłamdziśzdomu.Byćmożenatrafięnaślad.

-Jakiślad?

Kristaniechciała,żebyJessrozwiałjejnadzieje.PostanowiłaniemówićmuoMay

Rose.

-Milczysz?Wporządku.Pogadamywdomu.Gdyzałatwimyinnesprawy.

Jesszachowywałsięjakmąż.Kristapowinnabyćotozła,aleniepotrafiła.Razporaz

nadstawiałzaniąkarku.Gdybydziśniepojawiłsięwporę,przygodazChazemmogłaby
się

źleskończyć.Toprawda,odtygodniaJessprawiezniąnierozmawiał,alenadalzależało
mu

naniejnatyle,byryzykowaćwłasneżycie.

background image

Dochodzilidodomu.Kristauspokoiłasięnatyle,byzdobyćsięnaprzeproszenie

Jessa.

-Naprawdęmiprzykro.Przynajmniejpowinnamzostawićciwiadomość,dokądidę.

-Adlaczegotegoniezrobiłaś?

ZamierzałaukaraćJessazato,żeostatnioprawieniezwracałnaniąuwagi.Zachowała

siędziecinnieigłupio.

-Byłamnaciebiezagniewana-wyznała.

Niemusiałpytać,dlaczego.Jegozłośćzaczęłowypieraćinneuczucie.Ulgi.Zapragnął

całowaćkażdyzakamarekciałaKristydopóty,dopókisięnieprzekona,czynaprawdęjest

zdrowaicała.

-ComówiłChaz?-zapytałszorstko.

-Byłzły,żerozmawiałamonimzTate.

-Skądotymwiedział?

-ChybaTateprzyznałamusię,żejestemprzeciwnaichkontaktom-odparłaKrista,

gdyzprzejściamiędzydomamiwydostalisięnadziedziniec.-Jeszczedlaniegonie
pracuje.

-Widziałaśjąwtymtygodniu?

-Nie.Aleszukałamjej.Bezskutecznie.Jeślichce,Tatepotrafidoskonalesięukryć.

UstópschodówczekałKot.Jessnawetsięnienachylił,żebygopogłaskać.

PoprowadziłKristęodrazunapiętro.

-Porozmawiamyumnie-oznajmił.

-Najpierwchcęsięprzebrać.

-Jestpóźno,ajachcęmiećtojużzasobą.Wahałasięprzezchwilę,aleustąpiła.

Chciaławiedzieć,ocochodziJessowi.

Wmieszkaniubyłogorącoiduszno.PaniDuchampzapomniałamiędzyinnymi

wspomniećnowemulokatorowiotym,żezawodziklimatyzacja.Jessszybkootworzył
okna,

alenadworzepowietrzeteżstało.

-Chodźmynadach-zaproponował.-Tumożnasięudusić.

Nadachu,przyksiężycu,atmosferastałabysięromantyczna,aKristachciałatego

uniknąć.

-Przenieśmysiędomnie.Zrobięcośzimnegodopicia.

-Niemamochotynapicie.Chcępooddychaćświeżympowietrzem.

background image

Nadachubyłotak,jaktosobiewyobrażała.Księżycobsypałwszystkowokoło

srebrzystym,świetlnympyłem.Światłamiastarozjaśniałypanująceciemności.

Jessżałowałponiewczasie,żetuprzyszli.WłosyKristylśniływksiężycowej

poświacie,akryształkiponaszywanenajejswetrzemigotałyjakświętojańskierobaczki.
Już

niebyłrozeźlony.ZnalazłsięzKristądokładniewtymsamymmiejscu,cotydzieńidwa

tygodnietemu.Zbytświadomyjejbliskiejobecności.

NawłosachKristyigrałsłabywietrzyk.Podeszładoceglanegomuruokalającego

krawędźdachuispoglądałanamiasto.

-Mogłabymprawiepokochaćtomiejsce-wyszeptała.ZdaniemJessa,byłazbyt

wspaniałomyślna.Zważywszynafakt,żedotejporyoglądałaNowyOrleanwyłączniez
jak

najgorszejstrony.

-Wszędziejesttaksamo-mruknął.-Widziszto,cochcesz.Ajeśliniewiesz,czego

szukasz,napytaszsobiebiedy.

Byłojasne,żeJessniemówioNowymOrleanie.Kristaodwróciłasięispojrzałamu

prostowoczy.

-Powiedzwreszcie,ococichodzi.

-Potrafięzrozumieć,żewchwiligdysiępoznaliśmy,niemiałaśdomniezaufania…

-Sądziłam,żetentematmamyjużzasobą.

-Ipotrafięzrozumieć,dlaczegopotemsięzastanawiałaś,czymożeszmidowierzać,

mimożerozpoczęliśmywspólneposzukiwaniaRosie.

Tymrazemczekałacierpliwienaciągdalszy.

-Aleniejestemwstaniepojąć,dlaczegoodtamtejporynienabrałaśdomniezaufania

natyle,żebypowiedziećmicałąprawdęoRosie.-Mimosłabegooświetlenia,Jess
dostrzegł

zmieszanienatwarzyKristy.Przezkrótkąchwilęzastanawiałsię,czywogólewiedziała
lub

podejrzewała,dlaczegoRosieuciekłazdomu.

-Ufamci-powiedziałałagodnymtonem.Podszedłbliżej,żebywidziećjąlepiej.

-Awięcdlaczegoniepowiedziałaśmi,comówiłasiostra,błagając,abyśpozwoliłajej

zesobązamieszkaćiniekazaławracaćdodomu?

KristaodwróciłasięodJessa.Poczułanagłedreszcze.

background image

-Mówiłam.

-Comówiłaś?

-ŻemoirodziceiRosieciąglezesobąwalczą.Byłananichzła.Niechciaładłużej

mieszkaćznimiwichdomu.

-TopowiedziałaciRosie?-JessstanąłzaplecamiKristy.Znajdowałsiętakblisko,że

mógłjejdotknąć,aletegoniezrobił.Niebyłwstanieofiarowaćjejterazżadnego

pocieszenia.

Kristazadrżała.Skąddowiedziałsię,oczymwówczasbyłamowa?

-Tak.Towłaśniemipowiedziała.

-Rosieniewalczyłaztwoimirodzicami,mamrację?OnawalczyłazHaydenem.A

raczejsięprzednimbroniła.-Jesszawahałsięnachwilę,zanimspytał:-Czysięjej

powiodło?

Kristajęknęłagłośno.Ukryłatwarzwdłoniach.

-Niesłyszałeśtamtejrozmowy.Maszkoszmarnepodejrzenia.Całkowicieniesłuszne.

-Ajakiesąsłuszne?

-Niezamierzamotymrozmawiać.

-Alebędziesz.

-Awięctotak?-Kristaprzystąpiładoataku.-Chceszzniszczyćniewinnego

człowieka?-OdwróciłasięispojrzałaJessowiprostowtwarz.-Nieznosiszmojego
ojczyma.

Macieodmiennepoglądy.Wiem,boczytałamtwojeksiążki.AleHaydentoczłowiek
uczciwy

ipoważany!Jesszdawałsobiesprawęztego,żejegosłowadożywegougodząKristę.

Dopierowtedyzałamiesięipowiemuwszystko,cochciałusłyszeć.

-Naprawdę?-zapytałpowoli.

-Tak!

-CotamtegowieczorupowiedziałaciRosie?-GłosJessabrzmiałterazspokojniei

ciepło.

-Samekłamstwa-warknęłaKrista.

-Mówiła,żeHaydenusiłujemolestowaćjąseksualnie?Kristazamknęłaoczy.

Okazałosiętojednakzłympomysłem,gdyżnagleujrzałaprzedsobąRosie.Zapłakanąi

drżącą.Błagającąozmiłowanie.

Kristaniemusiałanicmówić.Miałaodpowiedźwypisanąnatwarzy.Widocznąnawet

background image

wciemnościach.

-Boże!Dlaczegomiotymniepowiedziałaś?-JesswyciągnąłrękędoKristy,ale

gwałtowniesięodsunęła.Zanimzdołałjązatrzymać,zbiegłazdachunadółpo
metalowych

schodkach.Dogoniłjądopieroprzydrzwiach,gdyusiłowałaprzekręcićkluczwzamku.

-Kristo,dlaczego?-powtórzyłpytanie.

-Botonieprawda!Onakłamała!Haydenjestdobrymojczymem!

-Zaprzeczaszznanymcifaktom.

-Traktowałnastak,jakbyśmybyłyjegowłasnymicórkami.ToonnamówiłRosiedo

pójściadoszkoły,wktórejmogłabyczegośsięnauczyć.Toczłowiekuczuciowy.Rosie

musiałaopaczniezrozumiećjegoserdecznośćlubpoprostukłamała!

Jessczułsiępaskudnie.DlaczegotowłaśnieonmusiałukazaćKriścieprawdę?

Niestety,odwrotuniebyło.

-Rozmawiałemzprzyjacielem,emerytowanymdziennikarzem.Powiedziałmiwieleo

twoimojczymie.HaydenBarnardbyłjużdwukrotnieoskarżonyomolestowanie
seksualne

nieletnich.Jednaznapastowanychprzezniegodziewczynekpracowałajakogoniecw

Senacie.Szybkojednakwycofanooskarżeniaizatuszowanoobiesprawy.Obienastolatki

zeznałypotempodprzysięgą,żekłamały,bochciałyzwrócićnasiebieuwagę.Hayden

Barnardmiałdośćforsy,żebyzapewnićsobietakżemilczenieprasy.Żadnaztychhistorii

nigdynieujrzałaświatładziennego.Ipewnienigdynieujrzy.

Kristaoddychałaciężko,ztrudemchwytającpowietrze.Ogarniętawstydemi

poczuciemwiny.

-Przykromi,żemusiałemcitopowiedzieć.

-Przykro?-OdepchnęłaodsiebieJessa.-Maszwięcto,pocotuprzyjechałeś!

Wspaniałąhistorię!-Usiłowałaotworzyćdrzwi,leczzagrodziłjejdrogę.

-Przyznaj,czujesz,żetkwiwtymjakaśprawda.Idlategotujesteś.Sprowadziłocię

gigantycznepoczuciewiny,bonieuwierzyłaśsiostrze…

-Nie!Nie!-KristaokładałapięściamitorsJessa.-Tonieprawda!

Przytrzymałjązanadgarstki.

-Dwiemłode,obcesobiekobietyusiłowaływnieśćoskarżenieprzeciwkotwojemu

ojczymowi.Każdazosobna.-Widząc,żeKristapowolisięuspokaja,Jesszapytał
miękkim

background image

głosem:-Ilejeszczeludzkichegzystencjipozwoliszmuzrujnować?Dotejpory,oilenam

wiadomo,zniszczyłjużtrzy.

Kristazaczęłasięsłaniaćnanogach.

-Niewierzęwto.-Rozpłakałasię.-Niewierzę.Jessobjąłjąiprzyciągnąłdosiebie.

-Dlaczegoniechceszwierzyćsiostrze?Płakałajużotwarcie.Przestałasiębronić.

-Ja…jabyłamzłanaRosie,żewygadujetakieokropnerzeczy.Niemaszpojęcia,jak

bardzopoprawiłosięnaszeżycie,odkiedymamawyszłazaHaydena.Uznałam,żeto,co

mówiRosie,totylkowymysły.Takbardzopragnęłam,abyśmystanowilizżytąrodzinę…

-Rodzinęzjednymzbuntowanymdzieciakiem.Podobnymdotysięcyinnych.-Jess

pogłaskałKristępogłowie.Miałamiękkie,jedwabistewłosy.

-KiedyRosiepowiedziałamiotym,poprostuniebyłamwstanie…przyjąćtegodo

wiadomości.Itojejoświadczyłam.Wtedyzałamałasięcałkowicie.Zaczęłanamnie

krzyczeć.Rozzłościłamsięjeszczebardziej.Powiedziałamjej,żejestrozpuszczonym

bachoremzbujnąfantazją…-Kristarozpłakałasięgłośniej.

-Apotem?

-Potemniewiedziałam,cootymwszystkimmyśleć.

-Awięcjednakmiałaśjakieśpodejrzenia.-Jessuznałzaważne,abyKristaspojrzała

prawdziewoczy,mimożewolałbypozostawićjąwkręguzłudzeń.

-Haydenimojamatkamałoprzejmowalisiętym,czyRosiesięodnajdzie.-

PodejrzeniaKristy,czarnejakotaczającaichnoc,wkońcuznalazłyujście.-Alerobilina

pozórwszystko,conależało.JednakHaydenchybaodczułulgę,gdyRosieniewróciłado

domu.Wmawiałamwsiebie,żetodlatego,iżtrudnobyłożyćzniąpodjednymdachem.

-Jakiejeszczemiałaśpodejrzenia?

-Że…żerodziceniechcą,abymszukałasiostry.Wcalemiwtymniepomagali.Przez

całyczasdomagalisię,abymwróciładodomu.

Jesszastanawiałsię,czymatkaKristypodejrzewa,jakijestprawdziwypowód

ucieczkimłodszejcórki.Czyżbyprzedkładałamężanaddziecko?Byłotopytanie,jakiego
nie

wolnomubyłozadawać,alenasamąmyślotwierdzącejodpowiedzirobiłomusię
niedobrze.

-Kristo,wieszznaczniewięcej.

-Jess,janiewiemnic.Totylkopodejrzenia.Sammówiłeś,żetamtenastolatki

wycofałyskarginaHaydena.Mogłykłamać.

background image

-Zrozum,tobyłydwiecałkowicieodrębnesprawy.Tymdzieciakomzapłaconoza

milczenielubczymśzagrożono.Twójojczymtobezlitosnyłajdak,idotegozboczeniec.

-Niemożeszbyćtegotakipewny!Niemaszżadnychdowodów!

JesspołożyłręcenaramionachKristyidelikatnieniąpotrząsnął.

-Przestańwreszciezaprzeczaćfaktom.Chceszodnaleźćsiostrę,czyteżwoliszżyćw

kręguwłasnychzłudzeń?Istniejądwiedziewczyny,którepróbowałyzdemaskować
Haydena

Barnarda.Jednakczymśimzagrożono,uciekłyjakkróliki.Jestbardzoprawdopodobne,że

chodzipoświeciewięcejdzieciaków,któreniemiałyodwaginawetpodjąćpróby

zdemaskowaniatwojegoojczyma!

-Tyniewiesz…

JesszłapałKristęmocniejzaramiona.

-Wobectegoposłuchajtego,cowiem.Wsprawieodnalezieniatwojejsiostrynie

kiwniętonawetpalcem!Niezatrudnionożadnegoprywatnegodetektywa.

-Był.Ja…

-UwierzyłaśHaydenowinasłowo.OzniknięciuRosieniemanigdzieaniśladu.Nie

figurujeonawkartoteceżadnegozeschroniskdlamłodocianychuciekinierów.
Sprawdzałem

w„NaszymMiejscu”.Tamteżnieznaleźliwaktachjejnazwiska.Zacząłemwięc
sprawdzać

winnychośrodkach.Przeszukałemkilkanaścieznich,porozrzucanychpocałymkraju,
nie

maniconiejwżadnejkartotece.Podobniezresztąjestwkrajowychgorącychliniachdla

zaginionychmłodocianych.RoseannaJensennieistniejewżadnejewidencji.Niktnigdy
jej

nieszukał.Aniprywatnydetektyw,anipolicja,anipracownicysocjalni.Nikt!Krista

zaniemówiłazwrażenia.

-Mack,znajomyztutejszejpolicji,napoczątkurobiłwszystko,żebymipomóc-

ciągnąłJess.-Aterazmnieunika.Kiedywreszcieprzyłapałemgo,dałdozrozumienia,że
ma

związaneręce.Dlaczego,Kristo?Ktojestażtakwszechwładny,abyzabronićpolicjantowi

wykonywaniajegopracy?

-Aleprzecieżjawynajęłamprywatnegodetektywa-słabymgłosemoświadczyła

Krista.-Samamupłaciłam.

background image

-Powiedziałaśmi,żeszybkonatrafiłnajakiśślad.Icostałosiępotem?

-Nie…niewiem.Oznajmił,żeurwałmusiętrop…

-Awięctojapowiemci,cosięstało.Otym,żezatrudniłaśdetektywa,

poinformowałaśojczymadopierowówczas,gdytenczłowieknatrafiłnaśladRosie.Mam

rację?WcześniejniechciałaśmówićotymBarnardowi,boprzekonywałbycię,żetylko

traciszpieniądze.RosiewidzianowNowymJorkuipotemurwałsięwszelkiślad.Akilka

tygodnipóźniejtwójdetektywoświadczył,żezostałwyprowadzonywpole.

Takwłaśniebyło.Kristausiłowaławytłumaczyćsobiepowstałąsytuację.Jednak

wszystkiefaktyprowadziłydoHaydenaBarnarda.

-Rosie…-OczyKristyrozszerzyłysięnaglezprzerażenia.-Onmógłjąza…zabić!

-Niewiemy,czyjestażtakbezwzględny.-JesspogłaskałKristępogłowie.-Musimy

wierzyć,żetwojasiostrajestzdrowaicała,iżeHaydenBarnardtylkoniechce,abysię

odnalazła.

-Możejużnieżyje!

-Gdybynieżyła,twójojczymniezniechęcałbyciętakusilniedodalszych

poszukiwań.MógłkazaćzabićRosietak,byniepozostałponiejżadenślad.Wtedy
jednakz

całymspokojemipremedytacjązarządziłbyposzukiwaniamłodejpasierbicy.
Nagłośniwszy

sprawę,zrobiłbyztegofaktuwielkiedramatyczneprzedstawienie,zjednującemu
dalszych

wyborców.GdybyBarnardtakwłaśniepostąpił,aokazałobysięnagle,żeRosieżyje,

groziłobymuwkażdejchwiliujawnieniepublicznemotywówjejucieczki.Takwięcrobi

wszystko,comoże,abyudaremnićpowróttwojejsiostry.

-AlejeśliRosiesięujawni…

-Musimybyćszybsiodtwojegoojczyma.Kristazaczęłasiętrząśćzezłości.

-Cozałajdak!Zboczeniec!

Niemogłamówić.Jessobjąłjąramieniem,mimożewiedział,iżniewielkato

pociecha.

-Bardzomiprzykro-wyszeptałjejdoucha.

-Ajaniechciałamwtowierzyć!-KristausiłowałapowiedziećJessowito,coRosie

mówiłaoojczymie,alesłowasiostryniemogłyprzejśćjejprzezgardło.-Hayden
nigdy…On

background image

jejnie…Uciekła,zanim…

-Ciii…-JessprzyciągnąłKristędosiebie.-Rozumiem,cochceszpowiedzieć.Bardzo

sięcieszę,żedotegoniedoszło.

Objęłagowpasie.Zapomniałaodystansie,któregodotejporytakbardzo

przestrzegali.PragnęłabliskościJessa.

-Jakmogłambyćtakaślepa!

Ledwiesłyszał,comówiKrista.Byłotakdobrzetrzymaćjąwobjęciach.Ostatni

tydzieńmógłbywogólenieistnieć.Jessnabiegałsięwtymczasietakszybko,jak
dzieciaki,z

którymiprowadziłwywiady.Terazuświadomiłsobie,żebiegałwkółko.

Kristauniosłatwarz.Miałazaczerwienioneoczyirozmazanymakijaż.

-Przykromi-szepnąłJess,przeciągającpalcempojejpoliczku.

-Powinnampowiedziećciowszystkimnasamympoczątku.

-Jużterazrozumiem,dlaczegotegoniezrobiłaś.

-ZawiodłamRosie.

-Robiłaśto,couważałaśzasłuszne.

-Alesięmyliłam!

JessnachyliłsięidotknąłwargamiustKristy.Zarzuciłamuręcenaszyję.Trzymałago

takkurczowo,jakbybyłjejjedynąostoją.CałującKristę,naglepomyślałotym,jak
krótkie

jestżycieijakbardzocenne.Atakżeobóluijegochwilowymuśmierzaniu.

Wyczuwał,żeKristagodzisiajpotrzebuje.Jemuteżbyłaniezbędna.Znikływszelkie

dzieląceichprzeszkody.Wtejotochwilinależaładoniego.Itakmogłobybyćzawsze,
gdyby

wziąłjądołóżka.

ZajęczałacichutkoiotarłasięprowokującooJessa.

Jessowibyłypotrzebneodwaga,pasjaipoświęcenietejniezwykłejkobiety.

Kristajakbydopieroterazuprzytomniłasobie,cosiędzieje.Usiłowałaodsunąćsięod

Jessa.Trzymałjąmocno.Akiedyprzytuliłasięponownie,przywarłdoniejcałymciałem.

Gdywkońcuoderwałwargiodjejust,nadalsiętuliła.Pragnęłasiękochać.Niestety,

Jesswiedział,iżdlażadnegoznichniebyłatochwilaodpowiednia.Potembezprzerwy
by

sięzastanawiał,czyKristaoddałasięmudlatego,żerozpaczliwiełaknęłapocieszenia,czy

background image

dlatego,żebyłjejpotrzebny.

-Lepiej,jeślijużpójdzieszdosiebie-powiedziałłagodnymtonem.

Jeszczenigdynieczułasiętakbardzosamotna.Takzdruzgotana.

-Niechcę.

-Właśniedlategopowinnaśiść.

JesszdjąłzkarkuobejmującegoręceKristy.Każdaważyłachybatonę.

-Obejmijmnie,proszę-szepnęła.

-Niemogę!Niepotrafięciępocieszyć!

-Wiem!Aleobejmijmnie!

Niepotrafiłdłużejsiękontrolować.Byłmężczyzną.ZjękiempożądaniaporwałKristę

wobjęcia.Zwargamitużprzyjejustachpoczuł,jakwestchnęłairozluźniłaciało.

RozpaczliwiepragnęłabliskościJessa.Byłrzeczywisty.Idobry.Miałwszystkiete

zalety,jakichniemiałżadendotychczasowymężczyznawjejżyciu.Pragnęładotykać
Jessai

wszystkimiporamiskórychłonąćjegowitalnąenergię.Bezbliskościtegoczłowiekai

własnegozapamiętaniachybajużnigdywięcejniepotrafiłabyuwierzyćwnic,codobre.

Kristapoczuła,żeJesszesztywniał.Zwolniłruchyrąk.Całowałdelikatniej.Wiedziała,

dlaczego.

-Nieobchodźsięzemnąłagodnie,botegoniepotrzebuję-powiedziała.-Spraw

tylko,abympoczułasiędobrze.Spraw!

JesswziąłKristęnaręceizaniósłdoswojejsypialni.Spletlisięwgwałtownym

uścisku.Księżycigwiazdyskąpałypokójwniebiańskiejpoświacie.Powietrzebyło

przesyconezapachemjaśminu.Sypialniawydawałasięrajem.

JesszłożyłKristęnaświeżejpościeli.Zanimzdołaławyciągnąćkuniemuramiona,

położyłsięobokniej.Wsunęłamuręcepodkoszulęidotknęłarozgrzanejskóry.

-Leżąctutaj,próbowałemniemyślećotobie-wyszeptał.-Wiedziałem,żezabardzo

ciępragnę.

TesłowarozpaliłyKristę.Jessjejpożądał.Iona,mimożeniedopuszczaładosiebie

niczegoopróczrozpaczyipoczuciawiny,takżegopragnęła.Niechciaładłużejmyśleć.

Pragnęłatylkoodbieraćzmysłamitewszystkiecudownedoznania.Zamiastsmutku
odczuwać

rozkosz.Żyć.

Rozgorączkowaniiniecierpliwi,rozebralisięszybko,prawienieodsuwającsięod

background image

siebie.Jessniezdążyłnawetzapalićlampkiprzyłóżku.Szkoda,bochciałpatrzećna
Kristę.

Podziwiaćjejpiersiikształtyciała.Pragnąłprzekonaćsię,cosprawia,żejęczyikrzyczy
ze

szczęścia.

Brakowałoczasunaanalizowaniedoznań.Obojebylizbytpodnieceni,abykochaćsię

powoli.

Kristawygięłasięwłuk.Jessdawałjejwszystko,czegopotrzebowała.Dobroć,siłęi

moc.Kiedyzłączyliciała,czassięprzestałliczyć.

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Księżycowąpoświatęzastąpiłbrzaskwczesnegoporanka.WnocyJesswstał.Wolał

nakryćśpiworemsiebieiKristę,niżzaniknąćokna.Potemażdoranaspałsmacznie

zasłużonymsnem.Takgłęboko,żeniesłyszał,jakwychodziłaKrista.

DopieroprzysłabymdziennymświetleJessuprzytomniłsobie,żejestsam.Leżałna

krawędziwąskiegołóżka,zrękomawyciągniętyminapoduszce,jakbypoto,bychronić

kobietę,którejjużprzynimniebyło.

Dokądposzła?Idlaczego?

Jessaogarnęłorozczarowanie.Mimożebardzojejpragnął,możejednaktejnocynie

powinnodojśćdozbliżenia?Czuł,żedlaKristykochaniesięzmężczyznąbyło
doznaniem

głębokim,anietylkozwykłymuprawianiemseksu.Mimonamiętnejnatury,była

zdumiewająconiewinna.Trudnomubyłouświadomićsobie,żeprzecieżjesttokobieta,
która

jeszczetakniedawnobyłazaręczonazjednymznajbardziejznanychwaszyngtońskich
kan-

dydatównamęża.

ByćmożenowościąokazałasiędlaKristyintensywność,zjakąsiękochali.Onsam

zatraciłsięcałkowicie.Byłychwile,wktórychniedzieliłoichnic.Żadnegranice.

Terazpowstałyponownie.IKristaznikła.

Jesspowolipodniósłsięzłóżka.Kusiłogo,żebynarzucićcośnasiebieipobiecdo

sąsiedniegomieszkania,alesiępowstrzymał.Kristaprosiłagownocy,żebydałjejtrochę

czasu.Chciałanaichzbliżeniespojrzećzdystansu.Onsamaniprzezchwilęnieżałował
tego,

costałosięmiędzynimi.PragnąłKristy.Byłamupotrzebnataksamo,jakonjej.Aleo

background image

tym

wszystkimmusisiędowiedziećodniego,powinienjejtopowiedzieć.

Cojeszczemógłbyjejoznajmić?Żadneznichniechciałorzucaćobietnicnawiatr.

Dzieliłoichzbytwiele.Niepewnośćjutraizbytlicznebariery.MiędzynimistałaRosie,

podobniezresztąjakTateiinnedzieciakiulicy.CzymógłcokolwiekobiecywaćKriście,
nie

wiedząc,jakpotoczysięjegodalszeżycie?

Jesswstał.Dopieropoprawiegodziniezapukałdodrzwisąsiedniegomieszkania.

Kristaakuratpięćminuttemuwyszłaspodprysznica.Miałanasobieżółtydres.Mokre
włosy

spadałyjejnaramiona,atwarz,wymytaipozbawionacałkowiciemakijażu,błyszczała
jak

buźkamałegodziecka.

-Beignets-oznajmiłJess,wyciągającprzedsiebietorbęzesmakowitymipączkami.

Zastanawiałsię,jakbypoczułasięKrista,gdybyterazjąpocałował.Nawszelkiwypadek

powstrzymałswojezapędy.

-Zagotowałamwodęnakawę-powiedziała,unikającwzrokuJessa.

Zaprosiłagodośrodka.Nietylkoniewiedział,cooznajmićKriścieiczyjąuściskać,

lecztakżeniemiałpojęcia,jakodtejporyjątraktować.Ostatnianoczmieniławiele.Jess
czuł

siętak,jakbyzaczynaliwszystkoodnowa.Nawszelkiwypadekpostanowiłzachowywać
się

swobodnie.Jakgdybynigdynic.

-Sąświeże,więcpowinniśmyszybkojezjeść.Alenieróbrozpuszczalnejkawy.Zaraz

przyniosęswójdzbanekdoparzenia.

KristaobserwowaławychodzącegoJessa.Starałsięzachowywaćswobodnie,alenie

bardzomutowychodziło.Onasamadoznawałataksprzecznychodczuć,żewkażdej
chwili

byłagotowawybuchnąć.

Wczasiejedzeniaodzywalisięsporadycznie,mówiąctylko„tujestcukier”lub

„wezmęmleka”.

-Jaksięczujesz?-zapytałJesspozjedzeniupierwszegopączka.

-Oczymmymówimy?

SięgnąłponadstołemizpodbródkaKristystarłresztkęcukru.

background image

-Oczymtylkochcesz.

-Nieowczorajszejnocy.

Miałanamyśliichzbliżenie.Jessniebyłpewny,czychciałbyotymmówić.Zdawał

sobiejednaksprawęztego,żeprędzejczypóźniejokażesiętokonieczne.

-Jaksięczujesz?-powtórzyłpytanie.

-Samwiesz,żemuszębyćwdobrejformie.Jeślizwinęsięwkłębekiumrę,nigdynie

odnajdęRosie.

PorazósmyKristawymieszałakawę.

-Wyparuje,zanimwypijesz.-Jesspołożyłrękęnajejdłoniizabrałłyżeczkę.-

Potrzebnaciporcjakofeiny.

-Potrzebnamisiostra.

KriściebyłtakżepotrzebnydotykrękiJessa,alenieodważyłasiędotegoprzyznać.

Kiedypuściłjejdłoń,poczułarozczarowanie.

-Powiedzmicośonowymtropie-poprosił.

WnocyizsamegoranamyślałaoMayRose.Potemjednakprzypomniałasobieo

poprzednichfałszywychśladachistraciłanadzieję.Nabrałaprzeświadczenia,żesiostra
nigdy

więcejsięnieodezwie.Bezwzględunato,jakjejsięwiodło,Rosiemogłauważaćsięza

szczęśliwą,żejestdalekoodojczyma.

KristamyślałatakżeoJessie,itobezustannie.Ichfizycznezbliżenie,mimoże

zrodzonezrozpaczy,byłonieziemskimprzeżyciem.Zespolilisięcałkowicie,stalisię

jednością.NiedawnoJessstwierdził,żejesttodlanichnajgorszaporanazakochaniesię.
Miał

całkowitąrację.ItymrazemwinęzatoponosiłwszechwładnysenatorHaydenBarnard.
Ile

jeszczeludzkichegzystencjizamierzałzniszczyćtennikczemnik?

-Chcę,abyojczymstanąłprzedsądem!-wybuchłaKrista.

Jessniemiałsercajejuzmysławiać,żeniemożeliczyćnaszlachetnegorycerza,który

zjawisięnabiałymkoniu,pojmieiskrępujeHaydenaBanarda,apotemwrzucigodo
lochów

więzienia.Wświecieludziwpływowychibogatychprawdęmożnabyłokupićisprzedać,
a

sprawiedliwośćistniałatylkonaszyldziejednegozdepartamentówfederalnegorządu.

-Czegosiędowiedziałaś?

background image

KristaopowiedziałaospotkaniuzWandą,atakżeotym,comówiłaSallyoMayRose.

-Awięcprzeszłaśnawyższyetap.Odobserwacjidozadawaniapytań-stwierdził

Jess.

-Obserwowałamzbytdługo.-Kristawbiławzrokwkubeknietkniętejkawy.-Mam

ograniczoneśrodkiiniemogęliczyćnato,żeHaydenimatkawesprąmniewpotrzebie-

dodałazgoryczą.

Jessmiałochotęotoczyćjąramieniem,aleniebyłobytosensowneposunięcie.Sprawy

międzynimibyłyzbytpogmatwane.

-Powzięłaśsłusznądecyzję.

-Naprawdętaksądzisz?-Kristaodważyłasięspojrzećmuprostowoczy.

-Wolałbym,żebyśwcześniejporozmawiałazemnąnatentemat,aleuważam,żeto,

corobisz,masens.Nadeszłaporaenergiczniejszegodziałania.Awłaściwienadeszłaby-
Jess

poprawiłsięszybko-gdybynieto,costałosięwczorajwieczorem.

-Comasznamyśli?

-Niechcę,abyśwracałado„Tallulaha”aniwżadneinnemiejscenaBourbonStreet.

PoprzygodziezChazembyłobytozbytryzykowne.

-Onmnieniepowstrzyma.

-Możemanatoochotętakżektośinny.

-Cochceszprzeztopowiedzieć?

Kristabyłanaprawdęnaiwna,jeślidotejporynieuświadomiłategosobie.

-Wiemy,żetwójojczymnieżyczysobieodnalezieniaRosie-przypomniał.-A

przecieżwie,żejejszukasz.

-Icoztego?

-Możeuniemożliwićcidalszedziałanie.

-Jużpróbował.Powtarzałsetkirazy,żetylkotracę…

-Zawiesiłagłos.NagledoKristydotarłprawdziwysenssłówJessa.-Sądzisz,że

Haydenpotrafiłbywyrządzićmikrzywdę?

-Niewykluczone.Pamiętaj,żetograonajwyższąstawkę.

Kristawychyliłapółkubkajużzimnejkawy,nawettegoniezauważając.Jess

zobaczył,żetrzęsiesięjejręka.Chybazwściekłości.

-PójdędobaruipokażęSallyzdjęcieRosie.

-Jamogęzanieśćjedo„Tallulaha”.

background image

-Sallydomyśliłabysięodrazu,żecośjestniewporządku.

-MożeszdaćzdjęcieWandzie,aona…

-Pójdęsama.

JesspołożyłdłońnaramieniuKristy.Kiedyskrzywiłasięodruchowo,odkryłnajej

rękurozległestłuczenie.Wpadłwfurię.

-Chaz?

-Niejestmężczyznąszczególniedelikatnym.

-Itychceszryzykowaćponownespotkanie,amożenawetcośznaczniegorszego?

-AcoryzykujeRosie?-Kristawstałaipodeszładookna.Patrzyłaprzedsiebie

niewidzącymwzrokiem.Miałaoczypełnełez.-Wiesz,coonaryzykuje.Jateżtowiem.

Możejestchora?Mazrujnowaneżycie.Muszępoznaćprawdę,choćbymiałabyć
najgorsza!I

jeśliRosieżyje,tojąodnajdę.

Jessniepodjąłtematu.Niemiałnicdopowiedzenia.Chodziłomutylkopogłowie,że

gdybyKristareagowałainaczej,pewnienieobdarzyłbyjejuczuciem.

-Pójdęztobą-oznajmił.-Alenatymkoniec.Jeślicisięniepowiedzie,jużnigdy

więcejniebędzieszudawaładziwki.Przetrząśniemyrazemcałykraj.Jeślijednaknasze

staraniaokażąsiębezskuteczne,zaprzestanieszdalszychposzukiwań.

-Tak,aletylkotutaj.BopotemrozpocznęjeznówwNowymJorku.

Jessotworzyłusta,abyzaprotestować,leczzdałsobiesprawę,żezdziałałbyniewiele.

Kristanadalbyłapaniąswegożycia.

-DziświeczorempokażeszSallytozdjęcie?

-Takimamzamiar.

-Wobectegoidęztobą.WraziegdybyChazznównaciebiezapolował,musiszmieć

obstawę.

-Zgoda.

Kristanadalstałapodoknem.Jesspodszedłdoniejtakblisko,żepoczułzapach

szamponu.Ponownieogarnęłogopożądanie.

-Jakiemaszterazplany?

-PostaramsięodnaleźćTate.

-Cojejpowiesz?

-Samajeszczeniewiem.

-TrzymajsięzdalaodBourbonStreet.ZadniaChazpewniesięniepokaże,alelepiej

background image

nieryzykować.

Kristaodwróciłasię.Staliteraznawprostsiebie,bardzoblisko.

-Jess,gdybyśmypoznalisięwWaszyngtonie,spotykali,chodzilirazemnaprzyjęciai

dozoo,czyprzydarzyłabysięnamwówczaswczorajszanoc?

-Waszyngtońskieprzyjęciaizoomajązsobąwielewspólnego-odparł,zdobywszy

sięnażart.

Kristanieodrywaławzrokuodniego.Milczała,alejejpytanienadalwisiałow

powietrzu.Jesspotrząsnąłgłową.

-Niemampojęcia.Liczysiętylkoto,żetanocsięprzydarzyła.Itonieostatniraz.

NatwarzyKristyniebyłoanicieniauśmiechu.

-Jesteśmyobojezbytpodatninazranienie.-Westchnęła,apotem,niemogącsię

powstrzymać,dotknęłapoliczkaJessaipocałowałago.-Nieumiemporadzićsobieze
swoim

uczuciem.

-Jateż.

-KochanieScottabyłołatwe.

-Dlatego,żenigdytaknaprawdęgoniekochałaś.

-Mamnadzieję,żemaszsłuszność,gdyżświadomośćwłasnejgłupotybyłabytrudna

dozniesienia.

Jesswiedział,żejeślizostaniezKristajeszczeminutę,porwiejąwramiona.I

zniweczyichpotrzebęspojrzeniazdystansemnato,comiędzynimisiędzieje.Odwrócił
sięi

ruszyłwstronędrzwi.

-Idędo„NaszegoMiejsca”,żebyjeszczerazzobaczyćsięzJewel.Powiemjejo

naszychpodejrzeniach.Możepoddanamjakiśsensownypomysł,corobićdalej-mówił

szybko.

-Wrócędodomuwporzelunchu.Jeślinie,wyślijzamnąoddziałwojska.

-Trzymajsięnawidoku,aniccisięniestanie.

Jessprzystanąłwdrzwiach.Niemiałpojęcia,comógłbyjeszczepowiedzieć.Pożegnał

Kristężartobliwymsalutemiwyszedł,czującnasobiejejwzrok.

Takwięcresztędniaiwieczórspędziliosobno.KiedywkońcuJesswróciłdodomu,

byłajużporazabraniaKristydo„Tallulaha”.Podrodzeopowiedziałamu,jakodnalazła

kryjówkęTate.

background image

-Tatemieszkanatyłachśmietniska.Ogrodziłasobiekącikspłaszczonymipudłamiz

kartonu.Chłopak,którypokazałmitomiejsce,zazdrościłjejdobregolokum,bonamurze
za

śmietniskiemznajdujesiękraniTatemabieżącąwodę.

JessniechciałmówićKriście,żewidywałgorszerzeczy.Dzieciakiżyjącenasamym

środkuśmietniska,anieobok.

-WidziałaśsięzTate?

-Nie.

DziśKristazrezygnowałazezwyczajowejrundypomieście.Wkrótcew„Tallulahu”

zobaczysięzSallyipokażejejzdjęciesiostry.Jeślitropokażesięfałszywy,odwiedzi
inne

bary.AjeśliniktnierozpoznaRosienafotografii,zacznienaprawoilewomówićprawdę.

Obawiałasięjednak,żeodbarmanówiulicznychnaganiaczydonocnychklubównie
może

spodziewaćsięanizrozumienia,anipomocy.

-Niezechce,żebyśsiędowiedziała,jakniskoupadła.PrzezchwilęKristasądziła,że

Jessmanamyślijejsiostrę.MówiłjednakoTate.

Rosie.Tate.Obiemieszałysięjejwgłowie.Kiedywybierałasiędzisiajna

poszukiwanieTate,prawiezapomniałaosiostrze.Rosiebyłaoddalonaolataświetlne,a
wątła

czternastolatkaznajdowałasięniemalwzasięguręki.

-Pójdzieszdoniejjutrorano?-pytałdalejJess.

-Jeszczeniewiem.

Kristazapragnęła,abyżyciebyłotakprostejakniegdyś.Jeśliniemiałapojęcia,jak

postąpić,zasięgałaradyScotta.Jesszagwizdałcicho.

-Szkoda,żeniemożeszzobaczyćterazswojejminy.Uzmysłowiłasobie,żenajej

twarzymusiałysięodbićmyślioScotcie.Toprawda,żeobecneżyciebyło
skomplikowane,

alezażadneskarbyniechciałabywrócićdoczasów,gdyScottrządziłjejegzystencją.
Przez

ostatnieszesnaściemiesięcybardzosięzmieniłaifakttennapawałjązadowoleniem.

Podobniejakto,żeobokniejszedłterazJess,anieScott.

-Czyw„NaszymMiejscu”mielidlaciebiecośnowego?-spytała.

Jessmilczałprzezchwilę.SpostrzeżeniaJewelbyłyzaskakujące.Dziśrozmawiałznią

background image

bardzooględnie,zważywszynaujawnioneokolicznościdotycząceojczymaRosie.
Odniósł

jednakwrażenie,żepotrafiładopowiedziećsobieresztę.

-Czasamiucieczkaitrzymaniesięzdalaoddomujestdlatychdzieciakównajlepsze,

comogązrobić-oświadczyła.-Roseannabyłanatylebystra,abytozrozumieć.Imożena

tylerozsądna,abytrzymaćsięzdalaodkłopotówkoczowniczegożycianaulicy.
Najgorsza

zewszystkiegobyłabydlaniejpróbapowrotudodomu.Możestarszasiostraweźmieto
teraz

poduwagę.

JessniemógłpowtórzyćKriściesłówJewel.Wkażdymrazieniedzisiejszego

wieczoru.

-NiestetyJewelniemiałanowychinformacji-odparłwymijająco.

RozczarowanaKristawzruszyłaramionami.

-Mamnadzieję,żeSallyjestwbarze.

-KiedydziśpopołudniurozmawiałemzWandą,obiecała,żespróbujeściągnąćjątam

okołopółnocy.

-Dziękuję.

JessnaglezapragnąłwyznaćKriście,żezrobiłbydlaniejprawiewszystko,aleczuł,że

niezechciałabyterazwysłuchiwaćżadnychosobistychdeklaracji.

-Gdydojdziemydo„Tallulaha”-zaczął-wejdzieszpierwsza,ajaprzezchwilę

poczekamnazewnątrz.DotychczasnigdyniewidywałemtamChaza,alejeśliujrzyszgo
w

środku,natychmiastopuśćbar.

-JeśliMayRosetoRosie…?

Jesswyczuwał,oczymmyśliKrista.JeżeliodnajdąRosieiBarnarddowiesięotym,

czyżycieRosiebędziewówczasjeszczebardziejzagrożone?Właśnienatozwróciła
uwagę

Jewel.

-Zapewnimyjejbezpieczeństwo-oświadczył.-Aleodtejporywprowadzamynową

zasadę.Umówmysię,żemartwimysiętylkoojednąsprawę,anieokilkanaraz.

ZdaniemKristybyłbytopsychicznyluksus,naktóryichterazniestać,alenie

skomentowałasłówJessa.Usiłowałprzecieżjąuspokoić,mimożeteżbyłzdenerwowany

powstałąsytuacją.

background image

SzliwzdłużgwarnejBourbonStreet.Ulicąpłynąłstrumieńturystów,anarogach

mijanychprzecznicstałygrupkipodejrzaniewyglądającychkobietimężczyzn.Wszędzie

rozbrzmiewałjazz.Mieszałsięwpowietrzuzzapachemciepłegowiosennegowieczorui

smażonychskorupiaków.ZBourbonStreetskręciliojednąprzecznicęwcześniejniż
zwykle,

żebynieprzechodzićobokklubuChaza.Boczneuliczkibyływprawdzieciemniejsze,lecz

bezpieczniejszeniżkonfrontacjaztymgroźnymczłowiekiem.

Niedochodzącdo„Tallulaha”,JesszatrzymałsięipołożyłrękęnaramieniuKristy.

-Powodzenia-szepnąłtylko,niemającdlaniejżadnychsłówpociechy.

-Dziękuję.

Nabrałagłębokopowietrzairuszyławstronęwejścia.Niechciałwchodzićprawie

równocześnie,bogdybySallybyłajużnamiejscu,mogłobytowydaćsięjejpodejrzane.

KiedyKristanieopuściłabaruodrazu,odprężyłsięniecoioparłoceglanąfasadę
budynku.

Czekając,obserwowałtoczącesięwokółnocneżycie.

Wpołowiedrogidonastępnejprzecznicyznajdowałsięinnybar.Niebyłotomiejsce

dlakobiet,aczkolwiekdzisiejszejnocybywalcybaruuczestniczyliwkonkursiena
sobowtóra

MarilynMonroe.PrzedJessemprzedefilowałokilkumężczyznprzebranychzabiuściaste

blondynki.Jedenznichzawyłjakwilk,apotemwybuchnąłpijackimśmiechem.

Poprzeciwnejstronieulicyniedużagrupaludziweszładomałejrestauracyjki,której

bywalcamibyliwwiększościmieszkańcyFrancuskiejDzielnicy.Jesswiedziałzwłasnego

doświadczenia,żekarmiliturówniedobrze,jakwnajbardziejznanychrestauracjachw

mieście.

Wróciłmyślamidoksiążki.Powiniensiadaćdopisania.Materiałumiałmnóstwo,a

terminzłożeniatekstuwyznaczonyprzezwydawcęzbliżałsięnieuchronnie.

WzrokJessaprzyciągnąłnaglejakiśruchpodrugiejstronieulicy.Zkawiarniwyszedł

mężczyznawkapeluszuzszerokimrondemibiałymubraniu.Jessbłyskawicznie
zesztywniał.

MimosporejodległościodrazurozpoznałChaza.Suteneroddalałsięod„Tallulaha”,idąc
w

stronęwłasnegoklubuwtowarzystwiejakiejśmłodejdziewczyny.

Byłaubranawobcisłe,krótkieszortyiskąpybiustonosz,ledwieprzykrywający

drobnepiersi.Szłaniepewnym,chwiejnymkrokiem,wbutachnaplatformach.

background image

Tate.Jessodruchoworuszyłślademtejdziwnejpary.Dopierowpołowiedrogido

następnejprzecznicyprzypomniałsobieoKriście.Szybkojednakuspokoiłsięmyślą,że
jeśli

dojegopowrotuzostaniewbarze,będziebezpieczna.

Tatebezpiecznaniebyła.

Jessnieanalizowałuczuć,jakienimzawładnęły.Wokamgnieniuznikłacałarezerwa,

jakązachowywałwciąguubiegłychmiesięcy.Wtejchwililiczyłosiędlaniegotylkoto
jedno

dzieckoulicy.Dziewczynkapotrzebującapomocy.

Szedłtakszybko,żeprzedklubemChazapowinienznaleźćsiękilkasekundpóźniej

niżsuteneriTate.Straciłichzoczu,kiedyweszliwdużągrapęludziidącychodstrony

BourbonStreet,widocznieopuściligromadniejakiślokalpozakończonymjazzowym

występie.

NaproguklubuJesswyminąłnaganiacza,którynacałygłoszachwalałzalety

programuizapraszałprzechodniównawystępy.WśrodkuJesszignorowałprotesty
portiera.

Strząsnąłzramieniajegorękę.

-Obyczajówka-warknął.-Spróbujdotknąćmniejeszczeraz,azmiejscawylądujesz

naposterunku.

-Agdzieodznaka?-zapytałportier,wsuwającręcedokieszeni.

-Tamgdzierewolwer.Chceszobejrzeć?Mężczyznazawahałsię,leczkiedyJessnatarł

naniegociałem,cofnąłsięokrok.

-Twójbosswszedłtuprzedchwilązdziewczyną-ciągnąłJess.-Potrzebnamita

dziewczyna.Powiesz,dokądposzli,albostanieszsięwspółsprawcą.

Portierniezamierzałpytać,cotooznacza.

-Nicniewidziałem.

-Lepiejsobieprzypomnij.-Jesszłapałgozakoszulę.

-Itoszybko.

-Jużmówiłem…

Jessuzmysłowiłsobie,żebarowigościezwracająnaniegouwagę.

-Obyczajówka-oznajmiłnacałygłos.-Namawianie,nakłanianieizmuszaniedo

nierząduosóbponiżejdwudziestegopierwszegorokużyciajestkaralne-przypomniał.

-No,dobrze,jużdobrze.-Portierpodniósłręcedogóry.-Alejaniewidziałem…

background image

-Karawynosioddwóchlatdodziesięciu.

-Niejestemsutenerem.

-Przedprawemodpowiadająwszyscy,którzywspółdziałają.Niewyłączając

właścicieliikierownikówlokali,adwokatów…-Jessrozejrzałsięwokoło.-Wiecie,co
mam

namyśli?

Zmiejscpodnieślisiętrzejmężczyźni.Chyłkiemopuścilisalę.

Rozległysiępierwszedźwiękimuzykiinaestradęwyszłanagadziewczyna,

przyozdobionajedyniebłyszczącymicekinami.Dojrzawszyzamieszaniespowodowane

pojawieniemsięJessa,odwróciłasięiuciekłanazaplecze.Muzykaucichła.

-Ileonamalat?-zapytałostro.Portierdałwreszciezawygraną.

-Dziewczyna,októrącichodzi,jestnagórze.Schodynakońcusali.Napierwszym

piętrzewlewo,mińtrzy,czterypokojeiznówskręćwlewo.Tamdwaschodywdółina

prawo.

-Tylkoniepróbujzamnąiść.Nazewnątrzjestmójpartner,awsparciewdrodze.

-Jużmnieniema.

Portierdotrzymałsłowa.Znikliteżinnimężczyźni.Pozostałjedyniebarman,któryz

zainteresowaniemobserwowałJessa.

-Niejesteśzobyczajówki-powiedział.

-Chceszsięzałożyć?

-O,nie.-Barmanuśmiechnąłsiękrzywo.-Niemaklientów,więczrobięsobiemałą

przerwę-oznajmił.

Jesswątpił,czymożemuzaufać,aleniemiałczasunadtymsięzastanawiać.Ruszył

szybkowstronęschodów.Całepiętroikorytarzokropniecuchnęły.Byłyciemnei
obdrapane,

akażdykawałekdostępnegomiejscapokrywałynajohydniejsze,najbardziejsprośne
graffiti,

jakiekiedykolwiekzdarzyłomusięoglądać.Naszczęście,niebyłotunikogo.Jesszatkał
nos.

Stąpałnajciszej,jakpotrafił,zatrzymującsięinasłuchującpodkażdymidrzwiami.Szedł

zgodniezewskazówkamiportiera,alewcaleniebyłpewien,czybyłydobre.Gdydotarł
do

pokoju,wktórymmiałasiępodobnoznajdowaćTate,przyłożyłuchododrzwi.

Odziwo,portierpowiedziałprawdę.

background image

JednymgwałtownymruchemJessszarpnąłzaklamkęiinstynktownieodskoczyłdo

tyłu.JegooczomukazałasięTate.Siedziałaskulonanapodłodzeizanosiłasiępłaczem.

UjrzawszyJessa,krzyknęłaprzeraźliwie,ostrzegawczo.Niemalwtejsamejchwili
spostrzegł

przedsobąopadającąlaskę.

ChwilępóźniejobajzChazemtaczalisiępopodłodze,zwarciwzaciętejwalce.Do

uszuJessadocierałyprzeraźliwewrzaskikobiet,krzykTateipomrukiwalczącegoznim

sutenera.

Jessbyłoszołomiony.Niepewny,ktobierzegórę,ktokogobijeinaczyjątwarzspada

większośćzadawanychciosów.Dojegouszudotarłprzeraźliwytrzaskgruchotanych
kości.

Aleczyich?Teżniemiałpojęcia,podobniejakotym,odczegopiekągooczy.Odpotu
czy

krwi.

JednaknawidoknożaJessniemiałwątpliwości,dokogonależytonarzędzieśmierci.

Kiedyprzetoczylisięponowniepopodłodze,poczułostrybólramienia.Próbował
odepchnąć

nóż.Chaz,zaprawionywulicznychbójkach,dziśmiałprzewagę.Byłwposiadaniubronii

znajdowałsięnawłasnymterenie,gdziewkażdejchwilimógłuzyskaćpomoc.

DopieroterazJesszdałsobiesprawęztego,żezablefowanieiwdarciesięwgłąb

klubuChazabyłozjegostronypiekielnienieostrożnymposunięciem.Wielkągłupotą.

Jednak…gdybymusiał,zapewnezrobiłbytoponownie.

Charczącgłośno,Chazmierzyłteraznożemwgardłoprzeciwnika.Jessstarałsię

odepchnąćśmiercionośnenarzędzieiutrzymaćjewbezpiecznejodległości.Czułsilnyból

zranionejręki.Wyraźniesłabł.ResztkamisiłykrzyknąłdoniewidocznejTate:

-Uciekaj!Tate!Uciekaj!

OstrzenieuchronniezbliżałosiędoszyiJessa,centymetrpocentymetrze.Inagle,tak

jakbyChazpierwszyopadłzsił,nóżwypadłmuzrękiijednocześniegłowasutenera

uderzyłaopodłogę.

OszołomionyJessuniósłsięnałokciach.Przedoczamimiałczerwonąmgłę,mimoto

usiłowałdojrzeć,cosiędzieje.NadChazemstałazapłakanaTate.Wrękutrzymałalaskę.

Jessoprzytomniałbłyskawicznie.

-Musimystądszybkowyjść.-Zepchnąłnieruchomeciałosutenerazwłasnychnógiz

background image

trudempodniósłsięzpodłogi.PołożyłrękęnaramieniuTate.-Chodź.

WywinęłasięJessowi.Zastanawiałsię,czybędziemusiałnieśćjądotylnegowyjścia,

opierającąsięikrzyczącą,aleonatylkonachyliłasięispodramieniaChazawyciągnęła
nóż.

Potem,nadalpłacząc,wyprostowałaplecy.

-Powiedział,żebędętańczyłaubrana.Kupiłminawetstrój.Apotemprzyprowadził

tutaj…

Jessrozejrzałsięwokoło.Znajdowałsięnamałejscenceczegośwrodzaju

fotoplastykonu.Mężczyźnipłacilizato,abytkwiącwciasnympomieszczeniu,podglądać

przezdziurę,pokolei,każdyzosobna,tańczącąnagodziewczynę.

JesszłapałTatezarękęipociągnąłwkierunkudrzwi.

-Zarazposzukamytylnegowyjścia.Dajminóż.

-Czyonjestmartwy?

JakbywodpowiedziChazzajęczał.Zaciskałkurczowoirozwierałdłoń.

-Obawiamsię,żenie.-JessskierowałTatekudrzwiom.Szłaposłusznie.Wkorytarzu

usłyszelistukanieobcasównaschodach.-Musitugdzieśbyćtylnewyjście.

-Chazpokazałmije.Nawypadeknalotupolicji.

-Wielebymterazdałzacośtakiego.

Tateprowadziła.Wlabirynciekorytarzyporuszałasiętakpewnie,jakbyurodziłasięw

tymplugawymmiejscu.Wholuminęlipijanegomężczyznęledwietrzymającegosięna

nogach.Mrugnąłobleśnieiobsunąłsiędopozycjisiedzącej,takjakbyzamierzał

zabarykadowaćzanimiczęśćholu.

GdyJessjużzacząłpodejrzewać,żezabłądzili,Tateotworzyłajakieśdrzwiinagle

znaleźlisięnazewnątrzbudynku.Wotoczeniucuchnących,przeładowanychpojemników
na

śmieci.

Byłtonajszczęśliwszywidokpodsłońcem.

-Chodź.-Jessprzejąłprowadzenie.Przecięlipodwórzeipochwiliwyszlinaboczną

ulicę.RękaJessabyławprostwczepionawramięTate.-Pójdzieszzemną.

Nieoponowała.

Wandasączyładrinka.ObiezKristąobserwowałydrzwi.

-Powinnazarazsiętuzjawić.

KristaledwiepowstrzymałasięprzedpowiedzeniemWandzie,żewciąguostatnich

background image

kilkuminutpowtarzatojużporaztrzeci,aSallyjakniebyło,takniema.Igdziepodział
się

Jess?Jużdawnotemupowinienzjawićsięwbarze.

Ryczałoradio,apowietrzebyłotakgęsteodpapierosowegodymu,żeniebyłowidać,

ktowchodzidośrodka.BarmankrzywymokiemspoglądałnaKristę.Zamiasttkwić

bezczynnie,powinnazająćsięklientem,któregojejnaraił.Młodymsamcemsiedzącymw

rogusali,ubranymwbawełnianąkoszulkęzesprośnymmalunkiem.Mającdość
namawiania,

oświadczyłaPerry’emu,żeminąłsięzpowołaniem,bopowinienpracowaćjakosutener.

Chybanawetspodobałamusiętasugestia.

-Powinnazaraztubyć-znówodezwałasięWanda.

-Przestańbezprzerwytopowtarzać.-Kristęrozbolałagłowa.Oparłająnadłoniach,

żebychoćtrochęstłumićból.-Przepraszam-dodałaszybko.

-Wiem,jaksięczujeszicoprzeżywasz.-Wandapogładziłająpowłosach.

Kristawierzyłatemuzapewnieniu.Obieprowadziłykrańcowoodmienneegzystencje,

alewsprawachnajważniejszychnieróżniłysięmiędzysobą.Wostatnichmiesiącach
Krista

nauczyłasięjednego.Kimjesteśiskądpochodzisz,anawetto,cozrobiłeśzeswoim
życiem,

byłomniejważneniżto,cowtobietkwiło.

HaydenBarnard,senatorStanówZjednoczonych,byłłajdakiem.Wanda,dawna

prostytutka,byłaczłowiekiemprzyzwoitymiszlachetnym.

Kristapodniosłagłowę.

-Czujęsiętaka…

-Jużtujest-syknęłaWanda.

PodniosłasięzmiejscaipomachaładowchodzącejSally,gestemzapraszającjądo

stolika.

BólgłowyKristystałsięniedozniesienia.Byłaśmiertelnieprzerażona.Wanda

wysunęłaspodstołukrzesłodlaSallyipoleciłaPerry’emuprzynieśćjejcośdopicia.

-Crystalmakaca-powiedziaładoSally.

Kristauśmiechnęłasięblado.Niedokońcabyłotokłamstwo.Czułasięjakpijana.Od

mieszaninystrachu,nadziei,winyiwstydu.Byłotomocniejszeniżalkohol.

-Masztozdjęcie,októrymmówiłaś?-spytałająSally.Kristasięgnęładotorebki.

background image

Przesunęłafotografiępopowierzchnistołu,takabySallyniedostrzegła,jakbardzotrzęsą
się

jejręce.

-Znaszją?

Sallywytężyławzrok.Międzyjejtwarząazdjęciemwisiałagęstachmura

papierosowegodymu.

-Niewidzę.Jestzbytciemno.

WandapodsunęłaSallyswojązapalniczkę.Płomieńoświetliłfotografię.

-Terazlepiej?

-ToMayRose-stwierdziłapochwiliSally.-Takmisięwydaje.Materazkręcone

włosy.Inigdyprzedtemniewidziałamjejbezsztucznychrzęs,aletochybaona.

Migrenaznikłajakzadotknięciemczarodziejskiejróżdżki.Kristapoczuławgłowie

pustkę.Oszołomiona,poczułaskurczebrzucha.MayRosebyłajejsiostrą.Upłynęłosporo

czasu,zanimzdołałasięodezwać.

-Wporządku-wymamrotałaztrudem.-Będęwreszciemogłaoddaćjejciuchy.

-Wracapodkoniectygodnia.Rozmawiałamzjejsutenerem.

Kristazamknęłaoczy.Bałasię,żezarazzwymiotuje.Przezcałyczaszdawałasobie

sprawęztego,iżRosieprawdopodobniepracujenaulicy.Alepotwierdzenietegofaktu
było

ciosemprostowserce.

-Czyzniąjestwszystkowporządku?

KristajakzoddaliusłyszałapytanieSally,apotemodpowiedźWandy:

-Jużcimówiłam,jestnakacu.Wyprowadzęjąnaświeżepowietrze.

Kristaztrudempodniosłasięzmiejsca.Nadalkręciłosięjejwgłowie.Usiłowała

nadrabiaćminą.

-Widoczniezaszkodziłomicoś,cozjadłam.

-Lubwypiłam.-Wandazaśmiałasięsztucznie.SpojrzałanaSally.-Awięcdo

zobaczeniapodkoniectygodnia.Przyprowadźkoniecznietękoleżankę.

PrzedbaremKristaoparłasięoulicznąlatarnię.

-Oddychajgłęboko-poradziłaWanda.-Złotko,totylkoszok.Zarazprzejdzie.

Wszystkowskazujenato,żeudacisięodzyskaćsiostrę.

-Ajeślitonieona?Fotografiajestmałoostra,awbarzebyłotakciemno,żenie

widziałamwłasnejręki.

background image

-Niekracz.Sallytwierdzi,żetoMayRose,więcpewnietakjest.

Kristaskinęłagłową.Odetchnęłagłębiej.Świeżepowietrzezrobiłoswoje.

-Maszrację.

-Czujeszsięlepiej?

-Zarazdojdędosiebie.Pozwólmitylkopostaćtujeszczechwilę.

NatwarzyWandyodmalowałsięniepokój.

-Mogęodprowadzićciędodomu.

-GdzieśtutajkręcisięJess.Jeślinieprzyjdziewciągukilkuminut,wrócędobarui

tamnaniegopoczekam.

-AChaz?

-Gdysiępojawi,odrazuwejdędośrodka.Wando,przestańsięmartwić,jużitak

wieledziśdlamniezrobiłaś.Idźdodomuipołóżsięspać.Musiszodpocząć.-Krista

nachyliłasięipocałowaławpoliczekswojątowarzyszkę.-Niewiem,jakcidziękować.

Wandawyglądałanazakłopotaną.

-JeśliMayRoseokażesiętwojąsiostrą,towCommander’sPallacepostawiszmi

wystawnąkolację.

-Masztojakwbanku.

Kristazostałasama.Otakpóźnejporzeulicabyłaopustoszała.Tylkozpobliskich

barówikawiarnidochodziłyhałasyigłośnedźwiękimuzyki.Będącpodwrażeniem
rozmowy

zSally,niezwracałauwaginaotoczenie.

MayRosebyłajejsiostrą.TonapewnoRosie.ZakilkadniwrócidoNowegoOrleanu.

Zeswoimsutenerem.OtymostatnimfakcieKristausiłowałaniemyśleć.To,corobiła
Rosiei

kimsięstała,niemiałożadnegoznaczenia.Liczyłosiętylkoto,żesięspotkająirazem
zaczną

noweżycie.Będąmogłyzmienićnazwisko,aonasamabędzieutrzymywałaRosie,
dopóki

małanieskończyszkołyśredniej,apotemstudiów.Ibędziestarałasięwynagrodzić
siostrze

to,żeniewierzyłajej,gdyoskarżałaHaydena.AJessjejwtympomoże.

Kristabyłazdziwiona,skądprzyszłajejdogłowytaostatniamyśl.PrzecieżJess

niczegonieobiecywał,nieproponowałwspólnegożycia.Mimożesiękochali,
interesowały

background image

goprzedewszystkimprzeżyciamłodocianejuciekinierki.Oczywiście,Rosienieopowie
mu

wszystkiego.Bogdybynawetjaknajstaranniejzakamuflowałwksiążceprawdę,toitak

dziewczynaznalazłabysięwniebezpieczeństwie.

Kristapostanowiła,żezakilkadnipoczyniplanycododalszejegzystencjiswojeji

Rosie.AJesszniknie.

Takjakzniknąłtegowieczoru.

Kristaoprzytomniałanatyle,żezaczęłasięmartwićjegonieobecnością.Gdziebył?

Wyprostowałasięiprzeszukaławzrokiemulicę.Byłaprawiepusta.

Gdytakstałapodlatarnią,mijałyjąsamochody.Wpewnejchwiliodstrony

wschodniejnadjechałduży,amerykańskiwóz,aleniezwróciłananiegowiększejuwagi.

Wiedziałajednak,żenienależydoChaza,bosutenerjeździłróżowąlimuzyną.Zbliżający
się

samochódbyłzupełnieinnejklasy.Duży,ciemnyibardzoelegancki.

KristacorazbardziejniepokoiłasięnieobecnościąJessa.

Cosięznimstało?Dlaczegogotutajniebyło?

Patrzącwstronębaru,zastanawiałasię,czywejśćdośrodkaitampoczekać.Alena

samąmyślokłębachdymuipanującymhałasierobiłosięjejniedobrze.

Odwróciłagłowęizerknęławstronęjezdni.Duży,amerykańskiwózzatrzymałsięna

wprostniej.Wysiadłzniegokierowca.

Trzymałwrękachrewolwer.Taksamojakwtedy,kiedyujrzałagoporazpierwszy.

Tymrazemjednaknapastnikzkioskumiałnasobiegarnitur.Końcemlufywskazałtylne

drzwiwytwornego,szaregolincolna,któreodśrodkaotworzyłaprzedKristąjakaś

niewidzialnaręka.

-Proszęwsiadać,paniJensen-poleciłsuchymtonem.-Iniechpaninawetniepróbuje

sprawiaćmikłopotów.

ROZDZIAŁCZTERNASTY

PopobyciewspelunceChazapomysłzabraniaTatedo„Tallulaha”niewydawałsię

bardzozły,aczkolwiekJesszdawałsobiesprawęztego,żeprzeprowadziwszy
dziewczynkę

przezprógbaru,narażałsięnazatrzymaniezauwodzenienieletniej.Gdybytaksięstało,

byłabytoironialosu.

Do„Tallulaha”zamierzałwpaśćtylkonachwilę,poKristę,apotemeskortowaćjądo

background image

domu,zabierająctakżeTate.Niemógłzostawićdziewczynkiprzedbarem.Chaz,mimoże
na

raziebyłwzbytkiepskiejformie,abyuciekaćsięponowniedorękoczynów,miałjednak

wpływowych,wysokopostawionychprzyjaciół.JessniekryłprzedTate,żemożeona

skończyćnadnieMissisipi.

Dziewczynkajeszczenieodzyskałazwykłejzadziorności.Milczącaiprzestraszona,

trzymałasięJessajakdeskiratunku.Przeddrzwiamidobaruoznajmił:

-Idzieszzemnądośrodka.ZabieramyKristęiodrazuspływamy.Niegapsięna

nikogoinieprowadźżadnychrozmów.

Nieczekającnaodpowiedź,pchnąłdrzwiiprzepuściłprzedsiebieTate.Natychmiast

zapiekłygooczy.Wsłabooświetlonymwnętrzu,wkłębachpapierosowegodymu,z
trudem

rozróżniałpostacie.

-Widziszją?-zapytałTate.

-Mówiłeś,żebysięnierozglądać-wymamrotałasłabymgłosem.

-PoszukajwzrokiemKristy.Dziewczynkaposłuszniewykonałapolecenie.

-Tutajjejniema.

WczasiewalkizChazemjedenzsilnychciosówsuteneratrafiłJessawgłowę.Nadal

niebyłwstaniezogniskowaćwzrokuiwidziałjakprzezmgłę.

-Musitugdzieśbyć.Rozejrzyjsięjeszczeraz.

-Możejestwtoalecie.

-Może.

Corazbardziejdokuczałmubólręki.Kręciłomusięwgłowie.Czuł,żerękawkoszuli

podsportowąkurtkąnadalnasiąkakrwią.

-Pójdęsprawdzić-zaofiarowałasięTate.

-Animisięważ.Poczekamytutaj.

Zajęlistolikprzydrzwiach.Pochwilipodszedłdonichbarman.

-Jakwidzę,Cantrell,ktośsolidnieciprzyłożył-powiedziałdoJessa.-Czegosię

napijesz?

-Niczego.Tylkonakogośczekam.

-Wbarzeobowiązujekonsumpcja-przypomniałbarman.Jesszastanawiałsię,jak

Perryprzyjmieto,cozamierzałnapisaćonimwksiążce.

-Tenwysokigliniarz,któryrobituobchody,ciąglepowtarza,żebyminformowałgo,

background image

cowyczyniająbarmani.Chodzimuotych,którzyzaforsępodsuwająklientów
prostytutkom.

-Wcalesięnieboję-oświadczyłPerry,alestałnadalprzystoliku.-Nakogoczekasz?

-zapytał.

-NaCrystal.

-Spóźniłeśsię.DziesięćminuttemuwyszłazWandą.

-Mieliśmysiętuspotkać.

-ByłaznimiSally.Mówiła,żeCrystalmakaca.

-Barmanzarechotał.-Nieodtutejszychdrinków,topewne.Mojenieszkodzą

nikomu.-Wróciłzabar.

-Gdzieonamożebyć?-zastanawiałasięnagłosTate.

-Niewiem.-Mimobólugłowy,Jessusiłowałrozważaćróżnemożliwości.-Zabiorę

background image

ciędomieszkaniaKristy-zdecydowałpochwili-ajejposzukampotem.Zamknieszsię
na

klucz,weźmieszprysznicipójdzieszdołóżka.

-Niejesteśmoimojcem-bezzwykłegouporu,jakbydlazasadymruknęłaTate.

-Dzisiajjestem!Zrobisz,cokażę.Jasne?Ajutropogadamyotym,codalej.-Jess

podniósłgłowę.-Pomyśl,nailesensownesątwojewłasnedecyzje.Naprawdęwierzyszw
to,

żedziewczynywfotoplastykonieChazazabawiajątychfacetówtylkoiwyłącznie
tańcem?

WoczachTateukazałysięłzy.Potrząsnęłagłową.

-Wychodzimy-mruknąłJessiszybkopodniósłsięzmiejsca.

Dziewczynkanieodezwałasięwięcej.

-Dobrzewyglądasz,Kristo.

-Atyjakgangster.

Kristaprzesunęłasięnaskórzanymsiedzeniuwytwornegolincolnaipopatrzyłaz

odraząnasiedzącegoobokmężczyznę.Byłidealnieostrzyżonyiuczesany.Miałnasobie,
jak

zwykle,eleganckigarniturodnajlepszegokrawca.Wyglądałnienagannie.

Uśmiechnąłsiękrzywo.

-Skorowięc,kochanie,życzyszsobie,abyśmyobojebylibrutalnieszczerzy,to

powiem,żewyglądaszjakdziwka.Cobybyło,gdybyzobaczyłcięktośzeznajomych?

-ZobrzydzeniemująłwdwapalcesatynowyrękawbluzkiKristy.-Jesteścórką

senatora.

-Pasierbicą.Ipostaramsięcośztymzrobić.

Scottskinąłgłową,takjakbyodpowiedziałanajeszczeniezadaneprzezniegopytanie.

-Wkrótcebędziemynamiejscu.Zatrzymałemsięwdomuznajomego.Tambędziemy

mogliporozmawiać.

-Zpewnością.

Kristasięgnęładoklamki.PrzezFrancuskąDzielnicęjechalizkoniecznościżółwim

tempem.Mimożebyłojużdobrzepopółnocy,wwąskichulicachstałojeszczesporo

samochodów,skutecznietamującychdrogępotężnemulincolnowi.

-Nieudacisięotworzyćdrzwi.

KristaprzekonałasięoprawdziwościsłówScotta.Zamkamisterowałkierowca.

background image

-Pożyczyłeśsamochódodtegobandyty?

-Siedźspokojnieispróbujsięodprężyć.Wkrótceznajdziemysięnamiejscu.

Kristamiałaochotęrozbićszybętorebką,alewiedziała,żeScotttouniemożliwi.Był

człowiekiemtylkopozorniespokojnymizrelaksowanym,zawszebyłbardzoczujny.
Rzadko

kiedydawałsięzaskoczyć.

-Kimjesttentwójprzyjaciel?-spytała,wskazująckierowcę.

-Carter,przedstawsiędamie.

-Och,jestempewny,żepaniJensenmniepamięta.

-NapastnikzkioskuskręciłpowoliwCanalStreet,apotemdodałgazu.

-Łajdakpozostajezawszełajdakiem.

KristaodsunęłasięodScottanajdalej,jakmogła.

-Cieszęsię,żemasznadalpoczuciehumoru.-Roześmiałsię,rozbawionyjejreakcją.

-Gdytylkozaczynamjetracić,natychmiastmyślęotobie.

-Zrobiłaśsięostra,kochanie.Czyżbytobyłacechauprawianejprofesji?

-Niejestempolitykiem.

-Tęskniłemdociebie.

-Janiemiałamdoczego.

ZwąskichwargScottaznikłcieńuśmiechu.

-Samaniepotrafiłabyśprzestaćzajmowaćsiętąbeznadziejnąsprawą,mamrację?

-Masz.

-Usiłowałemciępowstrzymać.

-Robiliścietoobaj.TyiCarter.

Kristaodwróciłagłowędookna.Nadrabiałaminą,aleczułasięcorazgorzej.

Doświadczeniazostatnichmiesięcynauczyłyją,żewżyciuwszystkomożesięwydarzyć.

Fakt,żebylizeScottemokrokodmałżeństwa,wcalenieoznaczał,iżtenczłowieknie

zabiłbyjej,gdybyuznałtozaniezbędne.StałprzecieżpostronieHaydena.Przysłanie
Cartera

byłoostrzeżeniem,któregonieprzyjęładowiadomości.

TerazjużKristawiedziała,żedlajejojczymaScottzrobiłbywszystko.Zdobyłsię

nawetnajejporwanie.Następnymkrokiemmogłobyćjużtylkomorderstwo.

-Niesądziłem,żeokażeszsięażtakuparta-oświadczyłzwestchnieniem.

-JakmożeszwykonywaćzaHaydenabrudnąrobotę?Niemaszszacunkudlasamego

background image

siebie?Odrobinygodności?

-Porozmawiamy,kiedydojedziemynamiejsce.

-Dlaczegonieteraz?Niechcesz,żebysłyszałnasCarter?Amożeonniewie,kim

naprawdęjestpansenator?

-Kristauniosłasięnasiedzeniuinachyliładoprzodu.

-Carter,cosądziszomężczyznach,którzy…

JednymszarpnięciemrękiScottściągnąłjąwtył.Wpiłpalcewjejramięwmiejscu

zranionymprzezChaza.Krzyknęłagłośnozbólu.

-Porozmawiamynamiejscu-powtórzyłlodowatymtonem.

-…którzymolestująmałedziewczynki!-dokończyłaztrudem.

ScottjeszczemocniejścisnąłramięKristy.Krzyknęłaponownie.

-Zamknijsię!-warknąłrozeźlony.-Carteranieobchodząkłamstwatwojejsiostry!

-Rosiemówiłaprawdę!-Kristapomyślała,żekiedyCarterdowiesię,jakbyło

naprawdę,możeudasięjejpozyskaćjegosympatię…

-Kłamała-stwierdziłScott.-Jakzawsze.Haydenrobiłdlaniejwszystko,cotylko

mógł,atamałażmijatakmusięodpłaciła!

KristausiłowałaoderwaćpalceScottaodswojegoramienia.

-Tosamotwierdziłyinnedziewczyny.

-Teżmówiłynieprawdę.NiespodziewaniedorozmowywłączyłsięCarter:

-PaniJensen,radzęsiedziećspokojnie,bomożespotkaćpaniącośzłego-zagroził

lodowatymtonem.

AwięcsługusScottamiałwnosienikczemneuczynkiHaydena.Kristawestchnęła

cichoiusiadławygodniej.ChwilępóźniejScottpuściłjejramię.

WmilczeniudojechalidoGardenDistrict,dzielnicywytwornychrezydencjio

historycznejwartości,pobudowanychprzezamerykańskichprzedsiębiorców,niemilewi-

dzianychweFrancuskiejDzielnicy.

Carterskręciłdwukrotnie,apotemzatrzymałsamochódprzedimponującąbudowląw

greckimstylu.

-Wysiadamy-oznajmiłCarter.-Jeślispróbujepaniwołaćopomoclubuciekać,

uderzę-zapowiedział.

-SzkoliłocięgestapoczyKGB?

-Wojskowasłużbawywiadowcza.ByłemwWiernamie.-Carterwuśmiechu

background image

wyszczerzyłzęby.-Załatwiałemżółtków.

MężczyźniwprowadziliKristędoluksusowejrezydencji,sprawiającejwrażenie

opustoszałej.Widocznyjużwholuprzepychświadczyłowielkichpieniądzach
właścicieli.

-PaniJensenijaporozmawiamywbibliotece-oświadczyłScott.

-Będęzadrzwiami-uprzedziłCarter.

-Boiszsię,żeScottniepotrafiporadzićsobiezemną?-zakpiłaKrista.

-Niewiepani,kiedyprzestać.

ScottwziąłKristęzaramięipoprowadziłwgłąbbudynku.Przezchwilęmiała

wrażenie,żejestpojmaną,skazanąnaśmierćbohaterkąjakiegośkiczowategodramatu.

Ścianybibliotekibyływyłożonemahoniowąboazeriąiprzyozdobionedwomałbami

potężnychniedźwiedziorazrycinamiprzedstawiającymiscenyzpolowania.

Scottpodszedłdostolika,naktórymstałkubełekzlodemikryształowakarafka.

-Szkockazlodem?-zapytał.

-Niepijęzludźmi,którymipogardzam.

-Bywałoinaczej.

-Bywałoinaczej.Wtedyjednakniewiedziałam,żemójojczymjestdlaciebie

ważniejszyodemnie.

-Kristo,czyniewidzisz,żemamprzedsobąwielkąkarierę?-Scottupiłłykwhisky.-

WtejchwilimojaprzyszłośćzależyoddobrejwoliHaydena,alewkrótcebędęmógłpiąć
się

wgóręowłasnychsiłach.Wiesz,żetwójojczymzamierzakandydowaćnaurząd
prezydenta?

Zamiastodpowiedzi,KristarzuciłaScottowilodowatespojrzenie.

-MającpoparcieHaydena-ciągnął-będęubiegałsięofotelzwolnionyprzezniegow

Senacie.Jeślinanajwyższyurządwpaństwietwójojczymuzyskanominacjęzramienia

własnejpartii,tozostanieprezydentemlubwiceprezydentem.Takczyinaczej,jazajmę
jego

miejsce.

-Mamrozumieć,żebyłamdlaciebiemniejważnaniżkariera?-spytałaKrista.

-Maszrozumieć,żejeśliHaydencofnieswojepoparcie,niebędęwstanieniczegoci

zaofiarować.Dołączędolicznegogronamłodychprawnikówwalczącychośrodkido
życia.

-Jasne.Woliszbyćostatnimłajdakiem.Kłamcą,oszustemistręczycielem.

background image

-Niedziałamjakorajfurdlatwojegoojczyma.-Scottzezłościąodstawiłszklankęz

whisky.-Siostrapowiedziałacistekkłamstw.Haydenjestdobrymiszlachetnymczłowie-

kiem,aRosiemałąkłamczuchą.

Kristadostrzegła,żeScottnieznacznieodwróciłwzrok.Awięcznałprawdę!

-Skądwiesz,comówiłamiRosie?-spytałałagodnymtonem.

-Poprostuzgadłem.Tosamopowiedziałamatce.Tejnocybyłatodrugakoszmarna

wiadomość.

-Awięcmamawie.-Kristazamknęłaoczy.Zrobiłosięjejniedobrze.

-Tak,alewtoniewierzy.

-AwięcnicniewieotejmałejwSenacie,którabyłagońcem,aniotamtejdrugiej

dziewczynie?-Zmusiłasię,abyspojrzećponownienaScotta.-Ilejeszczedzieci
molestował

Hayden?

-Kristo,totylkopomówienia.Politykjestnarażonynato,żeniektórzyludziepróbują

szargaćmureputację.Zapieniądzeszkalujągowszmatławychgazetachżądnychsensacji.

-GdybyRosiekłamała,niestawałbyśnagłowie,żebyuniemożliwićjejodnalezienie.

Niepodnoszącwzroku,Scottupiłłykwhisky.

-Jeślitwojasiostrapójdziezeswojąhistoriądojakiejśgazety,zniszczyHaydena.Jego

karierabędzieskończona-oświadczyłpodłuższejchwili.-Dlaludzinieliczysięto,że

opublikowanonieprawdę.

-Dlamniesięliczy.-Kristapostanowiłaprzekonaćsiędokońca,jakijestScott.-

Spójrzmiprostowoczyiprzyznaj,żetokłamstwo.Powiedz,żeRosieniewiedziała,co

mówi,lubchciałapoprostuodegraćsięzacośnaHaydenie.-WbiławzrokwScotta.-

Zamieniamsięwsłuch.

-Tobyłokłamstwo.-Jegooczymówiłyjednakcośprzeciwnego.

-Jakwytrzymujeszżyciezsamymsobą?

Scottuznał,żedalszeprzekonywanieKristyniemasensu.Zamilkłnadłuższąchwilę.

-No,dobrze-odparłwkońcu.-Haydentoczłowiekoogromnychwpływach.Potrafi

zrobićwszystko.-Scottwzruszyłramionami.-Ma,byćmoże,jakąśsłabość.Podobnie

zresztąjakwiększośćpolityków.

-Słabość?-Kristamiałaochotękrzyczeć.

-Niedopuszczędotego,abyktokolwiekstanąłHaydenowinadrodze.Niezrobisz

tegoanity,anitwojasiostra.

background image

TymrazemScottmówiłprawdę.ZdesperowanaKristawyciągnęłaswojąostatniąkartę

przetargową.

-ZnaszJessaCantrella?

-Tak.Mieszkaprzezścianęztobąipewniesypiawtwoimłóżku.Toonwygrzebał

kłamliwehistoryjkiotychdwóchdziewczynach.

AwięcScottwiedziałowszystkim,codziałosięzniąodchwili,gdyopuściła

Maryland.WłaściwieKristaniebyłatymzaskoczona.

-Czyzdajeszsobiesprawęztego,żeCantrellbędziemnieszukał?-spytała.-Ajeśli

nieznajdzie,rozedrzeHaydenanastrzępy.

-Zrobiłbyto…gdybymógł.

Kristanawetniedrgnęła.Zamarła.

-Comasznamyśli?

-Och,tobardzoproste.-Scottuśmiechnąłsiękrzywo.-Dobrzewiesz,żejesttylko

jedenniezawodnysposób,żebynazawszeuciszyćwasoboje.

-Tutajjejniema.-JesswyszedłzsypialniKristy.

-Dokądmogłapójść?-spytałaTate.

Tejjednejnocydziewczynkaprzecierpiaławystarczającodużo.Niechciałjeszcze

bardziejjejmartwić.

-JeśliKristapoczułasięźle,pewniewzięłajądosiebieWanda.Wiem,gdziemieszka,

inajpierwtamsprawdzę.

-Pomogęci.

-Pomożesz,jeślizostanieszwdomu.

Tateusiadłanakanapie.Jesspodejrzewał,żeniemogłajużdłużejutrzymaćsięna

nogach.Jegowłasnebyłyjakzwaty.Mimożechciałjaknajszybciejiśćnaposzukiwanie

Kristy,musiałjednakzabandażowaćramię,zanimstracijeszczewięcejkrwi.

WapteczceKristyznalazłwszystko,cobyłomupotrzebne.Umyłtwarz,odkaziłranęi

nałożyłnaniąmaśćzantybiotykiem.Jednookobyłotakzapuchnięte,żeprawie
niewidoczne,

aleopróczinnychniewielkichskaleczeńizadrapańniestałomusięwzasadzienic.
Znacznie

gorzejbyłozramieniem.Ranazadananożemwymagałazszycia,aleniebyłonatoczasu.
Jess

starannieumyłręceiwszystkiedrobneskaleczeniaposmarowałmaścią,poczymwziął

background image

bandażiplasteriwróciłdopokoju.

-Tate,zróbmiopatrunek.Samniedamrady.Byłajużtakblada,żeniemogła

zblednąćbardziej.

-Och!

-Potrafisztozrobić?-Jessspróbowałsięuśmiechnąć.Dziewczynkaskrzywiłasię,

leczwzięłabandażiowinęłagowokółzranionejrękiiprzymocowałaplastrem.

-Powinienzobaczyćtolekarz-mruknęła.

-Obiecaj,żetutajzostaniesz-poprosił.

Obojewiedzieli,żemieszkanieKristytojedynemiejsce,wktórymTatemogłabyć

bezpieczna.

-Wporządku.

-Wlodówceznajdzieszjakieśjedzenieisok.Czujsięjakwdomu.Wrócę,gdytylko

czegośsiędowiem.Zamknijzamnąstaranniedrzwi.

-Wporządku.

Tatemiałanieszczęśliwąminę.Wyglądałanazagubioną.Jessbyłprzekonany,żegdy

tylkowyjdzie,dziewczynkawybuchniepłaczem.Podszedłbliskoiczułymgestem
zwichrzył

jejwłosy.

-Dobryzciebiedzieciak.Kriścieimniebardzonatobiezależy.

Tatepociągnęłanosem.Byłowidać,żewalczyzełzami.

PodługichposzukiwaniachJessowiudałosięodnaleźćWandęw„NaszymMiejscu”,

gdzieprzywiozłamałegouciekinierazAlabamy,namówiwszygouprzednionapozostanie
w

ośrodku.PowiedziałaJessowiospotkaniuzSally.

WandabyłaprzerażonazniknięciemKristy.Ażdośwituszukalijejoboje,rozpytując

ludzi.Zatrzymalisięprzed„CafeduMonde”.

-Niepowinnamzostawiaćjejsamej-tłumaczyłasięJessowi.-Wyszłazbaru,bonie

mogłajużwytrzymaćwzadymionympomieszczeniu,aleobiecała,żezarazwróci.

-Tonietwojawina.

-Jewelchce,żebymzostałaichterenowympracownikiem-powiedziałaWanda.

ZniknięcieKristycałkowiciezmąciłojejradośćzotrzymanejpropozycji.

-Będzieszznakomita-oświadczyłJess.-Przecieżodlatzadarmowykonujesztę

robotę.

background image

-NiepowinnamzostawiaćKristy.

-Idźdodomu,ajazobaczęsięzeznajomymgliniarzem.

-Pójdęztobą.

-Jeślicięzobaczy,niezechcegadaćzemną.-Jessatakbardzobolałoramię,jakby

nadaltkwiłwnimnóżChaza.

-Zróbmi,proszę,jeszczejednąprzysługę.ZadzwońzarazdomieszkaniaKristyi

sprawdź,czyniewróciła.Możestałsięcud.

-Zamówsobiekawę.

Byłtodobrypomysł.GdyWandaposzłaszukaćtelefonu,Jesswszedłdokawiarnii

zamówiłkawęwrazzbeignets.Byłyzapewnetakwybornejakzawsze,aledziś
smakowały

jakpopiół.

JakmógłkiedykolwiekwątpićwsweuczuciedoKristy?Wtejchwiliszalałz

niepokoju.Tylkoobawaoukochanąkobietębyławstanietakdługoutrzymaćgona
nogach.

KochałKristę.

Znikłabezśladu,awszystkietropyprowadziłydonikąd.Jesssądził,żeudamusię

zasięgnąćjęzykaidowiedzieć,cosięstało,alenigdyjeszczeniegrałotakgigantyczną

stawkę.

JedynąjegoszansąbyłMackHankins.

GdywróciłaWanda,nawetniemusiałpytać,czyKristajestwdomu.Byłatak

zmartwiona,jakonsam.

-Tatepowinnapodnieśćsłuchawkę-stwierdził.

-Pewniesięboi.Wróciszterazdodomu?

-Najpierwmuszęzobaczyćsięzjednymgliniarzem.

-Jessztrudemwstałodstolika.-Wando,jedźdodomu.Gdytylkoczegośsię

dowiem,odrazudociebiezadzwonię.

-WrócęnaBourbonStreet.Możeznajdękogoś,zkimjeszczenierozmawiałam.

WandaodprowadziłaJessadosamochodu,którypostawiłwniedozwolonymmiejscu.

Tejnocyjużdwukrotniepłaciłmandat.Naszczęście,obyłosiębezblokadynakołach.

Jazdanakomisariattrwałazaledwiekilkaminut.Mackaniebyło,alespodziewanosię

gozapółgodziny.Przyszedłpotrzechkwadransach.

-Oiledobrzepamiętam,miałeśsiętrzymaćzdalekaodposterunku-warknął,

background image

ujrzawszyJessa.

-Chcęzłożyćdoniesienieozniknięciuczłowieka.Toprawokażdegoamerykańskiego

obywatela.

Mackzaprowadziłgościadopustejsaliprzesłuchań,któracuchnęłazupełnietak,jak

korytarznapiętrzewklubieChaza.

-Wczorajjużwszystkocipowiedziałem-oznajmiłgniewniepolicjant.-Zrozum

wreszcie,dodiabła,żewsprawieodnalezieniadzieciakaHaydenaBarnardaniczrobićnie

mogę!

-ZginęłodrugiedzieckoHaydenaBarnarda.-Jessusiadłprzymałymstoliku,przy

którymprzesłuchanodotejporypewniesetkiludzi.-TejnocyznikłaKrista.Szukałemjej

wszędzieinieznalazłem.

-Jaktosięstało?

-Mieliśmysięspotkaćwbarze„Tallulah”.-NatwarzypolicjantaJesszobaczyłwyraz

niesmaku.-Wiem,wiem,tospelunka.Kristaposzłatampóźnymwieczorem,bosądziła,
że

natrafinatropsiostry.

-Natrafiła?

-Byćmoże.Ktośrozpoznałjejsiostręnazdjęciu.Mnieprzytymniebyło.Miałemw

tymczasiedrobnąsprzeczkęwpobliżuBourbonStreet.

-Niewyglądasznajlepiej.

-Tendrugiwyglądajeszczegorzej.

MimowoliMackuśmiechnąłsiępodnosem.

-NiemaszprzypadkiemnamyśliChazaMartineza?

-Totwójkumpel?

-Ostatniejnocydostaliśmywezwanie.Widziałemraport.Wyglądanato,że

poczciwegoChazaktośwyrzuciłprzezokno.

-Niemojarobota-zastrzegłsięJess.-Byłabymoja,gdybymotymwtedypomyślał.

-Wiemy,ktotobył.Dwiedziewczyny,którepracowałydlaChaza.Znalazłygo

nieprzytomnegoiskorzystałyzokazji.Facetpoleżywszpitaluprzezjakiśczas.Lokal

zamknęłamuobyczajówka.Sązadowoleni,bodochodzeniewsprawienapaściposłużyło
im

zapretekst,żebyspenetrowaćwnętrzebudynku.

-Alegdytylkotenłobuzstanienanogi,znówotworzyklubirozpocznienanowo

background image

swójnikczemnyproceder.

-KiedyMackwzruszyłramionami,Jesspodjąłprzerwanywątek:-ZarazpotemKrista

opuściłabariodtamtejporyniktjejniewidział.

-ToniejestpodstawadozgłoszeniazaginięciapaniJensen.

-Dolicha,obajwiemy,comogłostaćsięKriście,iktozapewnezatymstoi!Co

zamierzaszzrobić?-zapytałzdenerwowanyJess.

-Poleconomitrzymaćsięzdalekaodtejsprawy-oznajmiłMack.-Jeszczenigdynie

miałemdoczynieniaztegorodzajuzakazem.

-MówiszoRosieczyoKriście?

-ORosie,boojejsiostrzeniewiemnic.Powiedziałbymci,gdybymcośsłyszał.

AwięcMackmiałzwiązaneręce.Byłdobrymgliniarzemiprzyzwoitymfacetem.Ale

niemożnabyłopowiedziećtegosamegookimś,ktostałwyżejwpolicyjnejhierarchiii
ktow

każdejchwilimógłwyrzucićgonabruk.

-CzegodowiedziałeśsięoRosie?-zapytałJess.

-Niczego.-Mackwzruszyłramionami.-Aletopodejrzanasprawa.Niemogęznaleźć

żadnychzapisówwkartotekach.Gdzietylkosięgam,odrazudostajępołapach.Mój

zwierzchnikzaczynamówićoniesubordynacji,opremiach,którychniedostanę,jeślisię
nie

dostosuję…

-Sądzisz,żestoizatymBarnard?

-Sądwiemożliwości.Albokupiłsobieludzi,albowmówiłmoimzwierzchnikom,że

chodziosprawęnajwyższejwagi,dotyczącąbezpieczeństwanarodowego.

-Bezpieczeństwanarodowego?-zaniepokoiłsięJess.

-No,wiesz…Pasierbicasenatora…Uprowadzenie…Agenciwroga…

-Och,dajspokój!Zarazusłyszysz,cosięstało.-JesszrelacjonowałMackowito,

czegodowiedziałsięnatematHaydenaBarnarda.

WswoimdługimpolicyjnymżyciuMackwidziałisłyszałowielupaskudnych

sprawach,alenieutraciłzdolnościodczuwania.Kilkomadosadnymiokreśleniami
skwitował

zachowaniesenatora,apotemzamilkłnadobre.

TakwięcpotwierdziłysięnajgorszeprzypuszczeniaJessa.ToHaydenBarnardpolecił

zamknąćdochodzeniewsprawiezniknięciapasierbicy,zanimjeszczerozpoczętojej

background image

poszukiwania.

-Jeślipotrafiłzrobićażtyle,tostaćgozpewnościąnaznaczniewięcej.Nie

powstrzymasięprzedniczym.

-Nierozumiem,comasznamyśli.

-Człowiekjegopokrojuniecofniesięprzedmorderstwem.Byćmożejużzabiłjedną

zeswychpasierbic.-JesspodniósłwzrokispojrzałMackowiprostowoczy.-Pomożesz
mi

odnaleźćKristę,zanimpodzielilosmłodszejsiostry?

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

-Proszętozażyć.-LekarzwręczyłJessowidwietabletkiiszklankęwody.-To

antybiotyk-dodał,zanimpacjentpoprosiłowyjaśnienie.

-Sądziłem,żejużmniepannaszprycowałpenicyliną-wymamrotałJess.Przełknął

niechętnielekarstwo.

-Dajspokój-zganiłgoMack.

WolałprzywieźćJessadozaprzyjaźnionegolekarza,zamiastnapogotowie,gdzie

trzebabysporządzićraport.Jessmiałjużterazpozszywanąranę.Dostałzastrzyki
przeciwko

tężcowiiinfekcji.

-Aterazdołóżka-zaordynowałlekarz.-Nadwadzieściaczterygodziny.-Oderwałz

bloczkuwypisanąreceptę.

-Iproszęzażywaćtetabletki,dopókisięnieskończą.Czychcepancośnasen?

Jessniepofatygowałsięwyjaśnićlekarzowi,żeniezamierzakłaśćsięspaćdopóty,

dopókinieodnajdzieKristy.

-Nie,dziękuję.-Zaciskajączbóluzęby,ztrudempodniósłsięzkrzesła.Widocznie

przestałdziałaćśrodekznieczulający,boramiętakpiekło,jakbyskwierczałonaogniu.-

Doktorze,jestempanubardzowdzięczny.

-Odwiozęciędodomu-zaofiarowałsięMack.

-Nie,dziękuję.Muszęmiećsamochód.

-Dajmiczasdopołudnia,żebymmógłsięrozejrzeć.Potemprzyjadędociebiei

razemwrócimypotwójwóz.

Jessczuł,żemusiodpocząć,bopadniezezmęczenia.

-Wporządku.

-Alejeślidowieszsięczegośwcześniej,dzwońnaposterunekizostawwiadomość.

background image

Znajdękogośzaufanego,ktomijąprzekaże.

WdrodzepowrotnejJesszasnąłwsamochodzie.Kiedydojechalinamiejsce,Mack

musiałgobudzić.Pewniejednazdwutabletek,którelekarzpoleciłzażyćJessowi,była

środkiemuśmierzającymból.

-Podajnumertelefonu,podktórymbędęmógłcięznaleźć-poprosiłMack.

JessnagryzmoliłnakartcenumerKristy.Wysiadłzwozu.

ZlustrowałponurymwzrokiemodległośćmiędzychodnikiemamieszkaniemKristy.

Jeszczenigdyniewydawałamusiętakogromna.Dopieroidącprzesmykiemmiędzy
domami,

przypomniałsobieoTate.Tutaj,naszczęście,byłabezpieczna.

WprzeciwieństwiedoKristy.

Myśltabyłajaknóżwserce.Jessprzeklinałwłasnyorganizm,któryzkażdym

krokiemsłabłcorazbardziej,odmawiającposłuszeństwa.Gdybytylkowiedział,gdzie
szukać

Kristy,zmusiłbysiędodalszegowysiłku.Wtejchwiliniemógłuczynićnic.Jeszcze
nigdy

nieczułsiętakzrozpaczonyibezsilny.

ZnajwiększymwysiłkiempokonałschodyizatrzymałsięprzeddrzwiamiKristy.

Zastukałrazidrugi.

-Tate!Otwórz!Toja,Jess!-zawołał.

Kiedyjużmiałodejść,żebyposzukaćczegośdosforsowaniazamka,otworzyłysię

drzwiiwjegoobjęciawpadłaKrista.

-Jess!Myślałam…Bałamsię…

Ożyłwjednejchwili.UciszyłKristępocałunkiem.Ująłwdłoniejejtwarz,żebysię

przekonać,czyjestzdrowaicała,jednocześniekrzycząc:

-Gdzie,dodiabła,siępodziewałaś?!

Kristawybuchłapłaczem.Przyciągnąłjądosiebieinerwowymiruchamigłaskałpo

głowie.Miałamokrewłosy,chybadopierocowyszłaspodprysznica,boubranabyła
jedynie

weflanelowyszlafroczek.

-Bardzosięmartwiłem-wyznał.-Myślałem,żejużnieżyjesz.

Trzymałjąwobjęciach,aonamocnotuliłasiędoniego.Stalitakdłuższyczas,zanim

Jessodzyskałzdrowyrozsądek.WciągnąłKristędomieszkania,apotemznowują
pocałował.

background image

Wargimiałasłonaweimiękkie,przezchwilęwydawałomusię,żetopiąsięoddotknięcia

jegoust,jakbyżarpocałunkuspalałizacierałdzieląceichgranice.Jesswdychałz
lubością

zapachkobiecychwłosów,czułciepłoskóryprzebijająceprzezflanelowyszlafroczek,a
także

budzącesięwłasnepożądanie.

NagleprzypomniałsobieoTate.Dziewczynkinigdzieniebyłowidać.

-AgdzieTate?

-Wróciłamdopieroprzedchwilą.Niezastałamjejtutaj,aleprzytelefonie,podgarścią

drobnych,zostawiłakartkę.Napisała,żenicjejniejestimamysięoniąniemartwić.
Liczy

nato,żeudałocisięmnieodszukać.Izawszystko,przeprasza.

-Aterazmów,cosięstało.-JessdoprowadziłKristędokanapy.Usiadłiprzyciągnął

jądosiebie.-Muszęwiedzieć,gdziebyłaś.Naprawdęnicciniejest?

Znówzaniosłasięgłośnympłaczem.Porazpierwszyodwielugodzinpoczułasięna

tylebezpieczna,abypozwolićsobienatenodruchsłabości.Zachłystującsięłzami,

opowiedziałaJessowiotym,costałosięprzedwejściemdo„Tallulaha”ipotemw

samochodzie.Jesstuliłjądosiebieiscałowywałsłonełzy.

-Niemampojęcia,skądScottdowiedziałsię,żezdobyłeśinformacjenatemat

tamtychdwóchdziewczyn-powiedziałanakoniec.

WtejchwiliJesschętnieoddałbywszystkozapięćminutsamnasamzeScottem

Newtonem.Wporównaniuztymłajdakiem,Chazamożnabyuznaćzaczłowieka
świętego.

Onprzynajmniejnieukrywałswejprofesjianisposobuzarabianianażycie.

-Dzwoniłemodciebiedoznajomegodziennikarza-wyjaśniłKriście.-Musieli

założyćcipodsłuch.Więcejnietelefonujzdomu.Mackterazszukaciebie,będęmusiał
zaraz

zadzwonićdoniego,aleskorzystamztelefonupaniDuchamp.

-ZawieźlimniedoluksusowejrezydencjiwGardenDistrict.-Kristaodetchnęła

nerwowo.-Byłamprzekonana,żetammniezabiją.

Jessbłyskawicznieobjąłjązaszyję.

-CopowiedziałciScott?Błagam,przypomnijsobie,Kristo.

-Świetniepamiętam.-Drżącymirękamiotarłamokrepoliczki.-Onwie,gdziejest

Rosie.Jegoludzieśledzilijąodpierwszychchwilucieczki.Scottoświadczyłmi,żejeśli

background image

w

twojejksiążcelubwjakimkolwiekartykuleznajdziechoćbynajmniejsząwzmiankęo

Haydenie,każezabićRosie!Powiedziałteż,żejeśliniezaprzestanęposzukiwańsiostry,
zrobi

tosamozemną!

TymrazemJessniewytrzymałiwkrótkich,żołnierskichsłowachoznajmił,comyślio

ScotcieNewtonie.OrazoHaydenieBarnardzie.

Kristajużniepłakała.To,cosiędziało,przekraczałogranicenietylkorozpaczy,lecz

takżestrachu.JeśliScottmówiłprawdę,Rosiebyłaterazdlaniejjakmartwa.Zupełnie
tak,

jakbyjużzostałazamordowana.

-Jess,tookropnyczłowiek.Onnierzucałsłównawiatr.Potym,comioznajmił,

obiecałam,żeniepowiemnikomuoHaydenie.BłagałamScotta,żebyzdradziłmimiejsce

pobytuRosie,poto,abymmogłasięzniązobaczyćiwymócnaniejobietnicę,żeteż

zachowawszystkowtajemnicy.Przyrzekłam,żeobierozpoczniemygdzieśnoweżyciei

nigdy,przenigdynikomunawetniewspomnimyoHaydenie.

JessznałodpowiedźNewtona.

-Niezgodziłsię.

-Musibyćjakieśwyjście!Coś,comożemyzrobić!-WgłosieKristyprzebijała

rozpacz.Jessbałsiędawaćjejpłonnenadzieje,leczmusiałjąjakośpodtrzymaćnaduchu.

-Udowodniłciwjakiśsposób,żewie,gdziejestRosie?

-Nie.

-Wobectegomożeblefuje.Kristaukryłatwarzwdłoniach.

-Jeszczeniewygrał-wyszeptałjejdouchaJess.-Niepoddawajsię.Nierezygnuj.

Zaszłaśjużtakdaleko…

OczyJessabyłyjednakrówniesmutnejakKristy.Przezostatniekoszmarnegodziny

dręczyłająświadomość,żemożejużwięcejsięniezobaczą.

-CzyNewtonodstawiłciędodomu?

-Nie.Porozmowiezamknąłmnienakluczwbiblioteceiwięcejgoniewidziałam.W

końcu,najakąśgodzinęprzedświtem,zjawiłsięCarter.Zabrałmitorebkę,ale
opuszczając

bibliotekęzostawiłzasobąotwartedrzwi.Chwilępóźniejbezprzeszkódsamaopuściłam

dom.

background image

-Awięcpozwoliliciuciec.

-Chybatak.Niemiałamprzysobieanigrosza,nawetnatramwaj.Amójstrój

ulicznicysprawiał,żeżadengliniarzaniprzechodzieńnawetniezatrzymałbysię,abymi

pomóc.

Skryłamsięnajakimśpodwórkuipoczekałam,ażzrobisięjasno.Potemruszyłam

piechotądodomu.

Jesswyobraziłsobietęwędrówkę.Wpantoflachnawysokichobcasach,przez

najniebezpieczniejszedzielnicemiasta,opanowaneprzezbandytówiulicznemęty.
Zapewne

tenłajdakNewtonmiałnadzieję,żeKristaniedotrzeżywadodomu.

-WrazzWandąprzeczesaliśmycałąFrancuskąDzielnicę,alenawetnieprzyszłonam

dogłowyszukaćcięwGardenDistrict.

KristadotknęłalekkoporanionejtwarzyJessaijegoopuchniętejpowieki.

-Wtedyoberwałeś?

ZrelacjonowałzwięźleprzygodęzChazemiTate.

-Awięcdlategoniebyłocięw„Tallulahu”.

-WiemodWandy,żeSallyrozpoznałaRosienafotografii.

-Komuwierzyć?Icoterazrobić?

NatepytaniaJessniepotrafiłodpowiedzieć.Narazieliczyłosiętylkoto,żeobojez

Kristąsążywi.Potem,kiedyustąpiszokwywołanyostatnimiprzeżyciamiikiedybędąw

staniepoukładaćfaktywlogiczniespójnącałość,znajdziesięczasnamyślenieotym,co

dalej.Terazmógłoznajmićtylkojedno:

-Niewolnocisiępoddawać.Wierzwsiebie.Bezwzględunato,jakwyglądaprawda,

Newtonchcecięprzerazić.Tak,żebyśbałasięnawetoddychać.Śmiertelnie.

Kristapomyślała,żetenpotwornyczłowiekjużprawieuzyskałto,cozamierzał.

Pozostałotylkojedno,cobyłopewne.

-Wierzęwciebie,Jess-wyszeptała.

-Natwojepytaniabrakmigotowychodpowiedzi-oświadczyłzgnębiony.

PragnąłdlaKristyuczynićwszystko.Miałjednaknaraziezwiązaneręce.

-Nieotomichodzi.-NachyliłasięimusnęławargamiustaJessa.Odsunęłasię,

zanimzareagował.Chciałcośpowiedzieć,aleuciszyłago,przykładającpalectam,gdzie

przedchwiląznajdowałysięjejwargi.

-Pozwólmiwierzyćwciebie-wyszeptałabłagalnymtonem.

background image

Wiedział,żenajłatwiejsze,comogliterazzrobić,żebyodegnaćobawyizmartwienia,

torzucićsięsobiewobjęcia.Tymrazemjednakniebyłabytowystarczającapociecha.
Krista

niemogłasobieporadzićzsytuacjąiliczyłanato,żeJessjąuratuje.Aleto,codziałosię
w

ostatnichgodzinach,uprzytomniłomu,żeniejestkrólewiczemzbajki.Dotejporynie

potrafiłuczynićnic,żebywyrwaćKristęzrąkjejprześladowcówiniebyłwcalepewny,
czy

terazpotrafijejpomóc.

ChybaczytaławmyślachJessa,bopowiedziała:

-Wiem,żeniejesteścudotwórcą,aletysamjesteśjakjedenzcudówświata.Jesteś

człowiekiem,któremuzależybardziejnaludziachniżnawładzy.Ajapotrzebujętakiego

cudu.

-Jestemtylkomężczyzną-mruknął,czując,żejegopożądaniesięgnęłoszczytu.

-Wiem.-Kristaobdarzyłagopocałunkiem.-Obiecałamsobie,żejeślidożyjęchwili,

wktórejznówcięujrzę,będziemysiękochać.

-Myślałaśomnie?

-Oczywiście!

WgłosieKristydosłyszałpożądanie.Oświadczyłjej,żejesttylkomężczyzną.

Usiłowałpowiedzieć,żemożetobyćdlanichzłe.Terazjednakznikłyresztkijego
zdrowego

rozsądku.PonajgorszejnocywżyciuJesszdawałsobiesprawęztego,żetawłaśnie
chwila

możeokazaćsięnawagęzłota.

Niebyłyimpotrzebneżadnedalszesłowa.Nic,comoglibysobiepowiedzieć,nie

byłobywstaniezmienićichniepewnejprzyszłości.Ledwietrzymającsięnadrżących

nogach,KristaujęłaJessazarękę,apotempoprowadziładosypialni.Promieniesłońca,
które

przezszybyprzeniknęłydownętrza,tańczyłynabiałejpościeli.Nazewnątrz,nawąskim

balkoniezgiętychżelaznychprętów,gruchałgołąb.

Stającprzyłóżku,KristaoparładłonienatorsieJessaizaczęłarozpinaćmukoszulę.

Kiedydotknęłanagiegociała,poczuła,żezadrżał.

-Tytakżemniepragniesz-stwierdziłamiękkimtonem.

-Miałaśwątpliwości?-WsunąłpalcewewłosyKristyiprzyciągnąłdosiebiejej

background image

głowę,bypopatrzećwtwarz.Dojrzałwjejoczachpytanie.-Pragnęcięwsposóbtakdla

mniecałkowicienowy,żetegonawetnierozumiem-powiedział.

Nabrałagłębokopowietrzainamomentzmieniłsięwyrazjejoczu.Przezułamek

sekundyJessmiałprzedsobąkobietę,jakąbyła,zanimrozpadłsięcałyjejświat.Pragnął

skleićgoipodarowaćKriście.Nowy,wspaniały.AżdotejporyJessniezdawałsobie
sprawy,

jakbardzotegopragnie.Alenarazieniemógłnicuczynić.Miałzwiązaneręce.

-Chcęsprawić,żebybyłocidobrze-wyszeptał,obsypującdrobniutkimipocałunkami

czołoipoliczkiKristy.-Aleniepotrafię.

-Właśniesprawiasz,żejestmidobrze.-Wolnozsuwałamuzramionkoszulę.-

Naprawdę!-Kiedyjącałował,dotknęłaobnażonegoramieniaJessa.Natrafiłapalcamina

sporyopatrunek.-Cotojest?

-JeszczejedendrobnyprezentodChaza.Kristasprawiaławrażeniewstrząśniętej.

-Cosięstało?

-Miałnóż.Aleniemartwsię,dziśranolekarzwidziałtęranęiopatrzyłją.Nicminie

grozi.

-Powinieneśbyćwłóżku!

-Zamierzamzarazsiętamznaleźć.

Jesssięgnąłdopaskaprzydamskimszlafroczku.Beztrudurozwiązałwęzeł.Jego

palcemusnęłysatynowąskóręKristy.Niemiałanasobienic.Dostrzegłazaskoczenie
Jessa,a

zarazemzadowolenie.Ogarnęłająfalagorąca.

ZdjąłzKristyszlafroczekirzuciłgonapodłogę.Niepotrafiłwyrazićsłowami,jaka

jestpiękna.Piersimiałapełneikrągłe,wąskątalięiwieleobiecującebiodra.Atakże
gładką

skórę,opalizującą.

-Newtontoidiota.

-Tojabyłamidiotką.

JessprzysiadłnaskrajułóżkaiwziąłKristęnakolana,zanimzdołałasiępołożyć.A

potem,trzymającją,opadłplecaminałóżko.

-Niebyłaśidiotką.-DłonieJessawędrowaływdółplecówKristy,podczasgdyjej

miękkiepiersituliłysiędomęskiegotorsu.Jużniemusielioniczymsięzapewniać.
Ogarnęło

background image

ichtakszalonepożądanie,jakiejestwstaniełączyćmężczyznęikobietę,którzychwytają

szansęmiłości,wiedząc,żemożeniepowtórzyćsięnigdywięcej.-Niebyłaśidiotką,bo

ufałaś.-Obstawałprzyswoim.

-Byłam-zaprzeczyła.-Bozaufałamniewłaściwemuczłowiekowi.

Odetchnęłanerwowo.Jesswiedział,coprzeżywaKrista.Poprzysiągłsobie,żezaraz

sprawi,byzapomniałaowszystkim.Wpiłwargiwjejusta.Byłymiękkieiwilgotne.

Przywarładoniegogwałtownymruchem.Przetoczyłjąnaplecyidłońminakryłpiersi,
tak

gorące,żeparzyłymuskórę.WdłoniachJessastwardniałyjejsutki.Byłyjakdrogocenne

perły.PiersiKristypieściłoterazrównieżsłońce,aJesszacząłwędrówkęwargamiwzdłuż
jej

ciała,rozkoszującsięjegociepłemisłodyczą.Zaczęłasięwić.Jejręceodnalazły
klamerkę

paskaJessa.Rozpięłamuspodniewpasie,apotemsuwak.Dalejrozebrałsięsamiw

mgnieniuokaznówznalazłsięprzyniej.

Wsunęłajęzykdojegoust.Pocałunekstawałsięcorazgorętszy.Ciepłorozchodzące

siępocałymcielewywołałouKristytaksilnyprzypływpożądania,żezapragnęła
spełnienia,

tymbardziejżeJesszacząłterazcałowaćnajintymniejszezakamarkijejciała.Wargami

odkryłmiejsca,którenigdyprzedtemniereagowałynażadnebodźce.Dotarłdo
najczulszego

punktuciała.Pieściłdelikatnie,wzniecająccorazwiększepożądanie.DoznaniaKristy
były

niesamowite.Jeszczenigdynieodczuwałapodobnychemocji.Przestałasiękontrolować.

Straciłapanowanienadwłasnymciałem.Gwałtownymiruchamiprzesuwaładłoniepo

biodrachiplecachJessa,jakbychcącchoćtrochęodwzajemnićotrzymywanąrozkosz.

Ucieszyłasię,gdyusłyszałajegogłuchyjęk.

DłonieKristy,pieszcząceteraznajbardziejintymnemiejscenajegociele,zadawały

tortury.Utratakrwi,bóliskrajnefizycznewyczerpaniesprawiły,żebyłcałyspocony.
Zbyt

podniecony,abysiępowstrzymać,izbytnieprzytomny,byposunąćsiędalej.

Otworzyłoczyizobaczył,żeKristapojęła,iżzabrakłomusił.Niebyłrycerzemz

bajki,zawszeodniejmocniejszym,więcprzejęłainicjatywę.

Stalisięrównorzędnymipartnerami.NakrywszyJessaswymciałem,Kristaocierała

background image

sięoniegopowoli,wzbudzającnastępnąfalępożądania.Zacisnąłdłonienajejpiersiach.
A

potem,kiedyprzeszyłjegociałopierwszyspazm,pozwoliłKriściewziąćsięw
posiadanie.

Poddałsięcałkowicieiodczułtakąrozkosz,ojakiejistnieniuwogóleniewiedział.

Kiedysięobudził,wsypialnipanowałpółmrok.SłyszałKristękrzątającąsiępodomu.

Braksłońcazaoknamioznaczał,żejestconajmniejpóźnepopołudnie.Jessnadalczułsię

wykończony.Żebydojśćdosiebie,potrzebowałjeszczewielugodzinsnu.

Podniósłsięzłóżkaiposzedłpodprysznic.Złazienkowegolustraspoglądałananiego

obcatwarz.Należaładoinnegoczłowieka.Ludzkiegowrakalubznokautowanego
boksera.

Uznał,żegoleniebędziemusiałopoczekaćdonastępnegodnia.

Owiniętyręcznikiemwróciłdosypialni.Zastałczysteubraniestarannieułożoneprzy

łóżku.IsiedzącąobokKristę.

-Pomyślałam,żepewniezechceszsięprzebrać.Byłajużubrana.Miałanasobieżółty

dres.Wyglądałaniewiarygodniepięknie.Byłytojednaktylkopozory.Jessdobrze
wiedział,

żejejranysąniewidoczneibardzogłębokie.

-Czyśtywogólespała?-zapytał.

-Trochę.Kiedyzasnąłeś,poszłamdopaniDuchamp,żebyzadzwonićdoMacka.

-Orany,zupełnieonimzapomniałem.

JessusiadłnakrawędziłóżkaiwziąłKristęwobjęcia.Uzmysłowiłsobiecałkowitą

odmiennośćdzisiejszejsytuacjiodinnych,pozorniepodobnych,nazajutrzpokochaniusię
z

kobietą.Obudzeniponocypełnejnamiętnychpieszczotmówiliopolicjancie,aprzecież
nie

powinnirozmawiaćwcale,leczrzucićsięsobieponowniewramiona.

-Mackniedostałnaczasmojejwiadomości.Przyjechałtutajwpołudnieiodwiózłci

samochód.Oznajmił,żewystarczyłomuzaledwietrzydzieścisekund,abyuruchomićgo
bez

kluczyka,iżepowinieneśzainstalowaćalarm.

-Mówiłcośjeszcze?

-Nic,czegobyśmyjużniewiedzieli.Powiedział,żeniemażadnegośladu

prowadzącegodoHaydena.OpowiedziałamMackowiomoichostatnichprzeżyciach.

background image

Twierdzi,żewżadensposóbnieudasięoskarżyćScottazpowodubrakuświadków.

JessdosłyszałrezygnacjęwgłosieKristy.Zaczynałauczyćsięgry„Niewalgłowąw

mur,bogonieprzebijesz”.

-CzyMackzamierzadziałaćdalej?Powiedziałcośnatentemat?

-Tak.Żetoodnaszależy.

JessoparłpoliczekogłowęKristy.

-Decyzjanależydociebie.

-Jużwiem,cozrobię.-DelikatniepocałowałaJessawpoliczek,starającsięnie

dotykaćwargamiopuchniętychmiejscnajegotwarzy.-Chodźcośzjeść.Potemci
powiem.

-Samagotowałaś?

-Samapodgrzewałam.

Jesspatrzył,jakKristaodchodzi.Wstałipowolisięubrał,krzywiącsięzbóluprzy

wsuwaniuramieniawrękawkoszuli.Kristaprzyniosłamuczysteubranie.Byłtomiły
gest.

Niewielemieliokazjidorobieniasobiechoćbydrobnychuprzejmościlubdorozmówna

najzwyklejszetematy.

ZanimJessopuściłsypialnię,Kristazdążyłanakryćdostołu.Pośrodku,między

talerzami,ustawiłaczaręzpływającymwniejkwiatemmagnolii,stwarzającwtensposób

odrobinęromantycznościwtejdośćponurejsytuacji,wjakiejsięznaleźli.

-Jakimabyćtwójstek?-NawidokJessaprzechodzącegoprzezpokójiwyrazu

serdecznościmalującegosięnajegopokiereszowanejtwarzy,Kristapoczułabólwsercu.
-

Średniowysmażony?

-Takijaktwój.

-Awięcśrednio.

Zawróciładokuchni.Pochwilitrzymaławrękachdwiegorącetackizestekami,

owiniętealuminiowąfolią.

-Podzisiejszymrankupowinienemzabraćciędo„Antoine’a”nakolacjęz

szampanem.PospacerowalibyśmysobiepoFrancuskiejDzielnicy,amożenawet
odbylibyśmy

przejażdżkępowozikiemiskończylitakmilerozpoczętydzieńwjakimśuroczym,małym,

zadymionymbarzezłagodnymjazzemiparkietemdotańca.

background image

-Byłobytodlanascośzupełnienowego-przyznałazuśmiechemKrista.-Z

wyjątkiemzadymionegobaru.

-Niemiałemnamyśli„Tallulaha”.-Jesssięgnąłpościerkędonaczyńiwziąłjednąz

gorącychtacekzestekiem.Apotemnachyliłsię,żebypocałowaćKristę.Nieodsunęłasię.

Pocałunektrwałitrwał.Dopóty,dopókitackaniezaczęłatakmocnoparzyćpalcówJessa,
że

musiałodstawićjąnablatstołu.-Chciałbym,abyśmymoglizacząćwszystkoodnowa.

Kristaprzezchwilęzastanawiałasięnadjegosłowami,apotempotrząsnęłagłową.

-Niejestmitopotrzebne.Atobie?

-Teżnie.Aczytegopragnę?-Wzruszyłramionami.-Chciałbymmócofiarowaćci

szczęśliwechwile.

-Iofiarowałeś.Tegoranka.-PocałowałaJessa.

-Mamnamyślicałedni-sprostował,obejmującjąwtalii.Zawahałsię,apotem

dodał:-Lata.

TymwyznaniemzaskoczyłKristę.Dotejporyobojestarannieomijalitemat

przyszłości.Prawienicniemoglibyoniejpowiedzieć.Stanowiławielkąniewiadomą.

KristaunikałamyśleniaowspólnymżyciuzJessem.Agdysiętojejzdarzało,tęskniła

doniegotakbardzo,żetrudnobyłotoznieść.Codziałobysięznią,gdybyJessajużtunie

było?Teraz,kiedyprzekonałasię,jakidealniepasujądosiebieichumysły,ciałaidusze,
czy

mogłabygoopuścić?Teraz,kiedywiedziała,jakbardzogokocha…

UścisnęłaJessaiodsunęłasięokrok.Niemiałamunicdopowiedzenia.Zakochanie

sięwnimbyłoironiąlosuimusiałozakończyćsiędlaniejcałkowitąporażkąizłamanym

sercem.Samolubniezechciała,żebyJesskochałsięznią.Wiedziałajednak,żeniemógł

ofiarowaćjejniczegowięcej.

Gdybynawetodwzajemniłuczucie,dałobytoniewiele.Zadużobyłoproblemów,

któreniedawałysięrozwiązaćiróżnychgrożącychniebezpieczeństw.

Kristapodniosłakieliszekzwinem,wznoszącniemytoast.Milczała,bojącsię,że

zarazsięrozpłacze.

-Pijęzadzielnąipięknądamę.-WjejoczachJessdostrzegłłzy.-Izapowziętąprzez

niądecyzję.

Patrząc,jakJesszdejmujefolięztackiiodsłaniastek,zastanawiałasię,czyonasama

będziewstaniecokolwiekprzełknąć.

background image

-Wsobotęwybieramsiędo„Tallulaha”-oznajmiła.-MaprzyjśćMayRose.Wreszcie

będęmogłaprzekonaćsię,czytojestmojasiostra.

JesssięgnąłponadstołemizdjąłfolięztackiKristy.

-Awięctakajesttwojadecyzja?Skinęłagłową.

-No,tojestemzciebiezadowolony.

SpojrzałaJessowiwoczyiznalazławnichpotwierdzeniewypowiedzianychsłów.

-Uważasztozasłuszne?

-Uważam,żejesttojedyne,comożeszzrobić.

-AjeśliScott…

-Musiszzaryzykować.Niewiesznapewno,czyNewtonznamiejscepobytuRosie.A

tadziewczyna,októrejmówisz,możeokazaćsiętwojąsiostrą.Jesteśzbytbliskocelu,
żeby

groźbytegoczłowiekamiałycięterazwystraszyć.

Kristaodczułaogromnąulgę.Jesspopierałją.

-WsobotęwieczoremSallyprzyprowadzijądobaru.Dotegoczasubędęsiedziaław

domu,bobyćmożeScottkazałmnieśledzić.

-Napewno.Alezamiasttkwićwmieście,możemywyjechać.

-Dokąd?

-Przeniesiemysięnałódź.Dodomkunawodzie.

Jessuważałswójpomysłzadoskonały.Byłotoniedaleko,beztruduiszybkomogli

dotrzećdo„Tallulaha”.AkiedyopuszcząFrancuskąDzielnicę,odrazupoczująsięlepiej.
Jess

byłprzekonany,żeudamusięzmylićśledzącychichludzi.WrazzKristąwymknąsię

Newtonowiijegobandzie.Ibędąmielitrzydniwyłączniedlasiebie.

Kristateżpomyślałaotymsamym.Będątylkojeść,kochaćsięispać.

-AlecobędziezTate?-spytałazniepokojemwgłosie.

-Spróbujęodszukaćjąinamówić,żebyprzeniosłasiędo„NaszegoMiejsca”.

-Jeśliokażesię,żeMayRoseniejestmojąsiostrą…

-Wtedypostanowisz,corobićdalej.

Kristapomyślała,żeczekającejątrzydni,wspólniespędzonezJessem,takbardzo

przywiążąjądoniego,żenawetmyślorozstaniuznimstaniesięniedozniesienia.

-Czyprzyjacielpozwoliciskorzystaćzłodzi?

-Niechbytylkospróbowałodmówić.

background image

KristapodniosławzrokiujrzałaroześmianątwarzJessa.Postanowiła,żenarazienie

będzieniczymsięprzejmować.

-Jeślidobrzepamiętam,wdomkunałodzijesttylkojednołóżko-zauważyła.

Jessobdarzyłjąuśmiechem.

-Jedno-przyznał.-Alezatobardzoszerokie-uściślił.-Wystarczywnimmiejsca

dlanasobojga…-zrobiłkrótkąpauzę-idlaKota.

ROZDZIAŁSZESNASTY

OnogiKristyotarłsięKot.Chciałzapewnićją,żeniemanicprzeciwkojeszcze

jednejporcjiryb.Zamyślona,schyliłasię,wzięłazwierzakanaręceiprzycisnęładopiersi.

Stałanaprzodziełodzi,awłaściwienaprzednimpokładziedomkunałodzi,ispoglądała
na

wodę.Włosyrozwiewałjejchłodnywietrzyk.

-ŻegnaszsięzKotem?

OdwróciłasięiwdrzwiachdomkuujrzałaJessa.Miałnasobietylkokrótkieszorty,a

naramieniuniewielkiopatrunek.WzrokKristyprzesunąłsięwzdłużjegopostaci.
Ruchem

rękizachęciłago,bypodszedłbliżej.

Pomyślałaoostatnichtrzechdniach.Czasjakbyzatrzymałsięwmiejscu.Odchwili

przyjazdunadjezioronierozmawialianioTate,któranadalgdzieśsięukrywała,anio

problemachKristy,anioksiążceJessa.Mówiliwyłącznieosprawachdrobnych,
opowiadali

sobieonajzwyklejszychsprawach.Nawetgdymilczeli,istniałomiędzynimigłębokie

porozumienie.Podczaszbliżeńfizycznychnauczylisięzadowalaćsięnawzajemito

sprawiałoimchybanajwiększąprzyjemność.

-MyślałamoRosie-odparłaKrista,aczkolwiekniebyłotozgodnezprawdą.

PocieszającymgestemJesspogłaskałjąpogłowie.

-Nicdziwnego,żeobawiaszsiędzisiejszegospotkania.

-Copowinnamzrobić,jeśliMayRoseokażesięmojąsiostrą?

-Najpierwprzywieziemyjątutaj.

-Tąsamądrogą,którąjechaliśmywśrodęwieczorem?

-Niepodobałacisiętrasawidokowa?

-Bardzookrężna.

-Tak,alezatobezogona.Niktnasnieśledził.

background image

-Alecopotem?-KotusiłowałwyswobodzićsięzobjęćKristy,więcpostawiłagona

podłodze.-Tuzostaćniemożemy.

Jessniechciałprzypominać,żeMayRosemożeokazaćsiękimśzupełnieobcym.

-Późniejzastanowimysię,corobićdalej.

-NiemogęzabraćRosiedodomu,botamgrozijejniebezpieczeństwo.

-Niezajmujmysięwszystkimnaraz.

-Bojęsię.

-Będęprzytobie.-Byłotojedyne,comógłjejobiecać.KristaobjęłaJessawpasiei

złożyłagłowęnajegopiersi.

-Towieleznaczy.Podobniejakwszystko,codotychczasdlamniezrobiłeś.Niewiem,

jakcizatodziękować.

-Przecieżsięnieżegnamy.-JessująłwdłonietwarzKristyiprzybliżyłdowłasnej.-

Nieżyczęsobieżadnychpodziękowań.Jasne?

-JeśliMayRoseokażesięmojąsiostrą,będziemymusielisięrozstać.Wywiozęją

dalekostąd.

-Jużprosiłem,żebyśmyniezajmowalisięwszystkimnaraz.-Jesszdawałsobie

sprawęztego,żeunikanietylkojakichkolwiekzobowiązańwobecKristy,lecztakże
przy-

znaniasię,iżniejestjeszczeprzygotowanypsychicznienabliskizwiązek.Niewiedział,
co

powiedzieć.Ichżycieiwogólecałasytuacjastałysiętakbardzoskomplikowane…

Ajegouczucia?Byłytakbezsporne,jakbłękitoczuKristy,tyleżeniemiałpojęcia,co

znimizrobić.

-Chcę,abyświedział,iledlamnieznaczysz-szepnęła.

-Znaczęcośdlaciebie?

-Tak-wyszeptałaispłonęłarumieńcem.Pocałowałjąmocno.

-Naraziejeszczeniejestemtylkoepizodemnależącymdotwojejprzeszłości-

oświadczyłpochwili.-Ibyćmożenigdysięnimniestanę.

Kristauśmiechnęłasięsmutno.Nadeszłapora,abyjednoznichwypowiedziałona

głosprawdę.

-Jużdłużejniemogęcięprosić,abyśuczestniczyłwmoimżyciu.Maszwłasne.I

książkędonapisania.

-Złotko,proszęcię,niewszystkonaraz.-JessuniósłpalcempodbródekKristy,także

background image

spotkałysięichoczy.-Dobrze?

-Tak.

-Dowyjazduzostałynamjeszczedwiegodziny.-Nadaltrzymałjąwobjęciach.

-Wiem.

-Ajawiem,jakchciałbymjespędzić.

-Jateż.

WrócilidodomkuodprowadzaniczujnymwzrokiemKota.Tylkoonjedenpozostałna

pokładzieimógłspokojniepodziwiaćzachódsłońca.

Potrzechdniachoddychaniaświeżympowietrzem„Tallulah”wydałsięjeszcze

obrzydliwszyniżzwykle.Byłjakszczurzanora.Kristaniemiałanajmniejszejochoty
prze-

kroczyćprogu.Nietylkozewzględunahałasipapierosowydym,lecztakżezobawy
przed

tym,cojączeka.Zmusiłasiędowejściadopierowtedy,kiedyJesstrąciłjązachęcająco

łokciem.Jegoobecnośćdodawałajejodwagi.

Barbyłzatłoczony.Wpiątkizawszebyłotupełno,boopróczstałychbywalców

przychodziliokolicznimieszkańcy.JesspoprowadziłKristęwrógsali,doakurat
zwolnionego

stolika.

Kristapoczułanasobiezdziwionywzrokkilkugości.Byładziśubranazwyczajnie,a

niejakoCrystal.Uznała,żeniemasensukontynuowaćmaskarady.GdybyMayRose
okazała

sięjejsiostrą,niezrozumiałaby,dlaczegoKristamanasobiestrójulicznicy.

PierwszyzwrażeniaochłonąłPerry.

-Jakładnie-mruknął.-Jesteścieterazparą?Kristazignorowaładrwinęwgłosie

barmanaisięgnęładotorebki.PołożyłanastoleszkolnezdjęcieRosie.

-Perry,czywidziałeśkiedyśtędziewczynę?

-Czemupytasz?

-Tomojasiostra.

-Czyjąpoznajesz?-zapytałJess.

-Trudnopowiedzieć.-Barmanwuśmiechuwykrzywiłtwarz.-Niepotrafię

identyfikowaćludzi.

-BywatuniejakaMayRose.Czytoona?

background image

-Możetak,amożenie.-Perrywzruszyłramionami.KristarzuciłaokiemnaJessa.

Siedziałwmilczeniuzzaciśniętymiustami.Bałasię,żezarazwybuchnie.Zamówiłau

barmanadwanapojefirmowe.PołożyłarękęnaramieniuJessa.

-Zawszekłamią-warknął.-Nawidoktakichtypówrobimisięniedobrze.

-Mnieteż.

-Amimotobywałaśtutaj.

-Aczywiesz,jakmuszączućsiędzieciakiulicy,kiedyprzychodządotegorodzaju

miejsc?

-Natentematzebrałemsporomateriałów-mruknąłJess.

Miałdośćbrudnychbarów,cuchnącychpapierosowymdymem,ifałszywejwesołości

kobiet,chcącychprzespaćsięznimdlapieniędzy.Pomyślałoswejposiadłościwgórach
Blue

RidgewWirginii.Odomunapłaskowyżu,znajpiękniejszymwidokiemnaczterystrony

światainastoakrówbajkowejzieleni.Wtejchwilizaczynałyjużchybaprzekwitać
jabłonie.

Wzeszłymroku,zarazpokupieniuposiadłości,Jesszamierzałpozbyćsiętych
czterdziestu

zaniedbanych,bardzostarychdrzew,aleokazałosię,żenadalrodząwspaniałeowoce,

soczysteismaczne.

WszystkocieszyłotamokoJessa.Przyprawiałooeuforię.Cudownieczystepowietrze,

wodatakwspaniała,żegdybyjąbutelkował,zbiłbymajątek.Skalistygruntzczerwonej
gliny

byłwprawdzietrudnywuprawie,aletakbogatywsubstancjeodżywcze,żeopłacałsię

wszelkiwysiłek.

Jesspostanowił,żewprostzNowegoOrleanupojedziedoWirginiiizabierzesięz

miejscadopisaniaksiążki.Uzdrowigoprzyroda.Podwarunkiem,żeniebędziezabardzo

psychiczniepokaleczony.

-JestWanda.

Kristawstałaipomachaławstronędrzwi.Najejrozpalonejtwarzyodbijałosię

nerwowepodnieceniezbliżającąsiękonfrontacją.

-Przyszliściewcześniej-stwierdziłaWanda,sadowiącsięobokKristy.

-Obawialiśmysię,żemożemyminąćsięzMayRose.Kiedykelnerkapostawiłana

stolikudwanapojefirmowe,KristazamówiłapiwodlaWandy.

background image

-Niewiem,jakwytrzymamtoczekanie!-jęknęła.WandaiJesswymienili

współczującespojrzenia.

-Zdecydowałaśsięnapracęnarzecz„NaszegoMiejsca”?-zapytał.

-Zaczynamwnastępnyponiedziałek.

-Toświetnie.Możewiesz,czypokazywałasiętutajostatnioniejakaTate?

-Znamtędziewczynę.Onabytutajnieprzyszła-stwierdziłaWanda.

Kristanieodrywaławzrokuoddrzwi.

-Widziałaśjąmożegdzieindziej?

-Kręciłasięwpobliżu.Chciałasprzedaćmikwiaty.

-Awięcznówtorobi.-Kristazmusiłasiędoodwróceniaoczuodwejścia.-Cosięz

niąstanie,kiedyChazwyjdziezeszpitala?

WandapoklepałaKristęporęku.

-Niewszystkonaraz.Zajmijmysięnajpierwjednymdzieciakiem,adopieropotem

następnym.Zgoda?

Kristapodniosłagłowę.WoczachWandyiJessaujrzaławspółczucie.Żebysię

zrozumieć,niepotrzebowalisłów.Dopieroterazpojęła,żetychdwojełączywspólnycel.

-Jedendzieciaktozamało.-KristaprzytrzymałarękęWandy.-Nigdyniebędęw

staniezapomniećotym,cowidziałam.Tate,Sallyiinnedzieciaki…-Wyglądałana

wstrząśniętą.

Wandawestchnęła.

-Awięcwitajwklubie,słonko.Jużoddawnajesteśnaszymczłonkiem,tyleżeotym

niewiedziałaś.AtuobecnyJessjestprezesem.

-NaraziesiedźcichoiczekajnaMayRose-dorzucił.

-Problemytegoświatarozwiązujesięniewszystkienaraz,leczjedenpodrugim.

WgłosieJessaprzebijałoprzekonanie,aleKristadosłyszaławnimtakżecień

wątpliwości.

-WidzęSally.-WandaścisnęłarękęKristy.-PójdęzapytaćjąoMayRose.Aty

zostańtutaj.

Kristawbiławzrokwgrupęosób,któreprzedchwiląwkroczyłydobaru.Woparach

dymuledwierozpoznałaSally.

-Coonaterazrobi,kiedyniemaChaza?Zczegożyje?

-Pamiętaj,niewszystkonaraz-upomniałjąJess.-Naraziezajmujemysięinnym

background image

dzieckiem.

-Przecieżsąichtysiące!

-Powoli,powoli.-PocałowałKristęwrękę.

PochwiliobokWandyprzystolikuzjawiłasięSally.Miałanasobie„wyjściowy”

strój,alechybarobotaniebyłajejwgłowie,gdyżnawetniespojrzałanażadnegoz
mężczyzn

obecnychwbarze.Usiadłanaostatnimwolnymkrześle.

-Sallymówi,żeMayRosematudziśprzyjść-szepnęłaWanda.

-Jakcisięwiedzie?-spytałaKristaprzybyłą.-Wyglądasznazmęczoną.

Sallywzruszyłaramionami.

-Myśliopójściudo„NaszegoMiejsca”-zdumąwgłosieoświadczyłaWanda.Było

oczywiste,żetowynikjejusilnegonamawiania.

Kristanachyliłasięnadstolikiem.

-Sally,czymaszrodzinę?

Dziewczynaspojrzałananiąporazpierwszy.Nieufnie.

-Kimtywłaściwiejesteś?

-NazywamsięKristaJensen.Odmiesięcychodzępoulicach,szukającmojejsiostry.

-MayRose?

-Takąmamnadzieję.

-Awięckłamałaś.

-Żebyjąodnaleźć,zrobiłabymwszystko.

-Dlaczego?

-Bokochamsiostrę.

SallywlepiławzrokwKristęizaśmiałasięgłucho.

-Notodlaczegoposzłanaulicę?

-Bodopierowtedyzdałamsobiesprawęztego,jakbardzojąkocham,kiedyjejjuż

niebyło.

-Każeszjąaresztować?

-Ależskąd!

-Cozrobisz,jeśliniezechceztobąpójść?

DotejporytakamożliwośćnawetnieprzyszłaKriściedogłowy.Wzruszyła

ramionamiwbezradnymgeście.

-Acopowinnam?

background image

-Mnieotopytasz?

-Aktomożewiedziećlepiejodciebie?

-Ja?-Sallyznówroześmiałasię,bezdźwięcznieismutno.-Mnieniktnieszukai

szukaćnigdyniebędzie.

Kristapoczułanagłybólserca.

-Widocznietwojarodzinajeststuknięta.Jesteśwarta,abycięszukać,skarbie.

Podobniejakmojasiostra.

WoczachSallyukazałysiębłyski.

-Takmyślisz?Aczywiesz,cozrobiłam?Kristapokręciłagłową.

-Rodzicerozwiedlisięprzezemnie,bobyłamnieznośna.Apotemżadneniechciało

miećmnieusiebie.TatapojechałdoKalifornii,amamaznowymfacetemwyniosłasiędo

Teksasu.ZnalazłmnieChaziwziąłdosiebie.Aterazniematakżeijego…-Wgłosie
Sally

słychaćbyłoogromnyżaliból.

-Małedzieckoniemożepowodowaćażtakichrodzinnychproblemów-stwierdziła

Krista.

DorozmowywłączyłasięWanda.

-Sallyijarozmawiałyśmydługonatentemat.Problemówjejrodzicówrozwiązaćsię

jużnieda,aleonasamamożewyprostowaćswojeżycie.

-Potym,corobiłam?-ŚmiechSallybyłgorzki.

-JeśliMayRoseokażesięmojąsiostrą,sądzisz,żebędękochałająmniej,bo

pracowałanaulicy?-spytałaKrista.

-Niewiem-mruknęłaSally.-Abędziesz?

-Nie.-ByłatoprawdaiKristaotymwiedziała.-Iotobieteżniemyślęgorzej.

-Wobectegojesteśszurnięta.

-Może.Alechybaniejestem.

Jessprzysłuchiwałsięrozmowietoczonejprzystoliku.Kristabyłaserdeczna,alenie

przesadnie.Czuł,żewymianazdańzSallypomagałajejradzićsobiezobawamioRosie.

Wtejchwilidobaruwtargnęłanowafalagości.Naprogustanęłajakaśblondynkai

zaczęłarozglądaćsiępozadymionejsali.

KristaiSallybyłynadalpogrążonewrozmowie.JessdojrzałwzrokWandy,

skierowanynablondynkę.Onateżchybapomyślała,żetomożebyćMayRose.
Dziewczyna

background image

oustachumalowanychjaskrawoczerwonąszminkąbyłaubranapodobniejakSally.Miała
na

sobieobcisłeszorty,białybiustonoszipantoflenagigantycznychobcasach.Włosy
skręcone

odtrwałejondulacjiopadałyjejnatwarz,skrywającpoliczkiiczoło.Jesswidział,jakdo

blondynkipodchodzijakiśmężczyzna.Odgoniłagoruchemręki,apotemruszyławstronę
ich

stolika.

Jessnieodrywałodniejwzroku.Byłamłoda,najwyżejsiedemnastoletnia,iszczupła.

Szławsposóbwyzywający.Krokiemśmiałym,kołyszącym.Wyglądałanaznudzoną
życiem.

Jesswiedziałjednak,żetakatwarzpotrafiskrywaćwieleemocji.Alewiedziałtakże,iż
nawet

najlepszaaktorkaniepotrafiłabytakdoskonaleukryćdoznawanegoszoku.Bojeślita

dziewczynatoMayRose,czyliRosie,toalbojeszczenierozpoznałaKristy,albowogóle
jej

nieznała,awięcniebyłasiostrąKristy.

SallyiKrista,zaabsorbowanerozmową,patrzyłynadalnasiebie.Jessdotknąłręki

Sally.Gestemwskazałdziewczynęidącąwichstronę.

-JeśliMayRosejesttwojąsiostrą-powiedziałaSallydoKristy-tozarazbędziesz

miałaokazjęprzekonaćsię,codoniejnaprawdęczujesz.

Kristapoderwałagłowęipopatrzyłananadchodzącą.

Półmrokpanującywbarzeiprzesyconedymempowietrzeuniemożliwiały

rozpoznanie.GdyMayRosepodeszłabliżej,Kristazezdumieniemdostrzegłaogromne

podobieństwodoRosie,alejużwiedziała,żetojednakniebyłaona.

-Przepraszam-wyjąkałaogarniętaczarnąrozpaczą,wstajączkrzesła.-Muszę

zaczerpnąćświeżegopowietrza.

Jesspodniósłsiętakże.SpojrzałnaWandę.Miałaoczypełnełez.NawetSally

wyglądałanazmartwioną.

-Chciałam,żebyMayRoseokazałasięjejsiostrą-powiedziała.-Crystaljestw

porządku.

Jesspołożyłrękęnajejramieniu.

-Starałaśsięnampomócidziękujemycizato.

-UścisnąłSallyiopuściłbar.

background image

Kristanieodeszładaleko.Niewidzącymwzrokiemwpatrywałasięwjakąświtrynę.

-WszyscyjużobejrzelizdjęcieRosie-oznajmiłaJessowi.

-Tak.Aletoniebyłatwojasiostra.

-Niebyła-potwierdziłazesmutkiem.

-Niewiem,copowiedzieć.-PołożyłrękęnaramieniuKristy.

-MayRose.Czyjaśzagubionasiostralubcórka,czyjeśtrudnelubmolestowane

dziecko.Wyrzuconazdomunastolatkalubuciekinierka-stwierdziłazrozpaczą.-Jess,
dokąd

mampójść?Corobić?

Nieumiałodpowiedziećnatepytania.

-Naraziechodźmydodomu.-ObróciłKristętwarząkusobie.Pojejpoliczkach

płynęłyłzy.-Jestpóźno.Dzisiajjużniczegoniewymyślimy.

-Wiem.

PadłaJessowiwobjęcia.Trzymałjąmocno,dopókiniewypłakaławszystkichłez.

Doszliwmilczeniudozaparkowanegosamochodu.Przedprzyjazdemdo„Tallulaha”

wpadlinachwilędomieszkaniaJessa,żebyzostawićKotaiwalizki.Dojechaliterazna

miejsce.Wsrebrzystymświetleksiężycadziedziniecirozpadającysiębudynekwyglądały

przyjaźnie.KristaspojrzałanaJessa.

-Zostanieszdziśzemną?

-Niemusiałaśpytać.

Weszliposchodachnagalerię.Jesszatrzymałsięprzeddrzwiamidowłasnego

mieszkania.

-Przyniosęciwalizkęzrzeczami.

-Poczekamusiebie.

Jessuprzytomniłsobie,żeKristajestzbytzmęczona,abystaćipatrzyć,jakon

wypakowujebrzytwęiszczoteczkędozębów.

-Dobrze,alenajpierwsprawdzę,czytamjestwszystkowporządku.

Skinęłagłową.Ostatniodziałosięzbytwiele,abymogłauznać,żenicwięcejjejnie

czeka.Otworzyłazamekwdrzwiach.Jesswszedłpierwszy.Zapaliłlampyizajrzałdo
szaf.A

potem,kiedyokazałosię,żesąsami,pocałowałKristęiposzedłnachwilędosiebie.

Opadłaciężkonakanapę.Tanocpozbawiłająreszteksił.Utraciławszystko.Nadzieję

iplanynaprzyszłość.Niemiałajużnawetłez.Byławykończona.

background image

Rosieznikła,prawdopodobnienazawsze.Kristawiedziała,żegdybynieprzerwała

poszukiwań,ScottpoleciłbyCarterowizabićRosie.Gdybyrzeczywiścieznałmiejscejej

pobytu.

Gdyby,gdyby,gdyby…Tych„gdyby”byłotyle,żewystarczyłoby,abyKrista

postradałazmysły.GdybynasamympoczątkuuwierzyłaRosie…Gdybyniezawierzyła

Haydenowi…Gdybyniezaufałaprywatnemudetektywowi…Gdybynigdyniekochała

Scotta…Gdybyszukała…GdybyScottznał…

Myliłasiętylkocodojednego.Jednakłezjeszczejejniezabrakło.Znowuzamgliły

wzrok.Sięgnęładoleżącegonastolikupudełkazchusteczkami.Wyciągnęłarękęi
bezwied-

niedotknęłakopertyopartejopudełko.Pewnietojakiśrachunekdozapłacenia,uznaław

pierwszejchwili.Zarazjednakuprzytomniłasobie,żenastolikuniezostawiałażadnej

korespondencji.

Obejrzałakopertę.Byłabezadresu,znaczkaipocztowegostempla.Widniałynaniej

tylkosłowa:„KristaJensen.Dorąkwłasnych”.

WsąsiednimmieszkaniuJess,niespieszącsię,zbierałswojerzeczy.Czuł,żeKrista

potrzebujeparuminutdlasiebie.Mógłdlaniejzrobićprzynajmniejtyle.Znałpytania,
jakie

sobiezadawała,leczonteżniemiałnanieodpowiedzi.Miałnatomiastwielegorących
uczuć

dlatejwspaniałej,odważnejkobietyiobawiałsię,żedziśjąnimiprzytłoczy.Zanim
Krista

będziewstanierozmawiaćoprzyszłości,musipogodzićsięzostatniąporażką,anatobył

potrzebnyczas.

Jessodczekałtakdługo,jaktylkomógł,apotem,zamknąwszywłasnemieszkaniena

klucz,zapukałdosąsiednichdrzwi.

Kristanieodpowiedziała,więcwszedłdośrodka.

Zastałjąwpokoju.Śmiertelniebladą,zobłędemwoczach.Podszedłdokanapyi

usiadłobok.

-Ocochodzi?-DotknąłrękąpoliczkaKristy.Przeraziłgobrakjejreakcji.-Cosię

stało?

PatrzyłanaJessatakimwzrokiem,jakbywidziałagoporazpierwszywżyciu.Z

trudemwypowiedziałajednosłowo:

background image

-Dowód.

Podniosłazkolankilkafotografii.Jejrękazawisławpowietrzu.

Jesswziąłzdjęcia.Pierwszeprzedstawiałomłodądziewczynęwdżinsachiciemnej

bluzieoddresu.Stałanaroguulicy,zprzerzuconymprzezramięplecakiem.Fotografia
była

niewyraźna,ziarnista.Jakbyrobionazdużejodległości,apotempowiększona.

Jesswiedział,żemaprzedsobąpodobiznęRosie.Zakląłispojrzałnanastępne

zdjęcie.Tudziewczynaznajdowałasięwotoczeniukilkuinnychnastolatek.Stałana

chodnikuprzedwystawąjakiegośsklepu.Miałanasobiezniszczonąkurtkę.Nazdjęciu
nie

byłoniczego,codałobysięzidentyfikować.Rosiewyglądałanazmarzniętą,alenawetw

Miamibywałochłodnowzimie.

To,coprzedstawiałatrzeciafotografiamusiałowprawićKristęwprzerażenie.Rosie

byłasama.Stałaopartaodrzewo.Miałazamknięteoczy.Wyglądałanacałkowicie

wykończonąizałamaną…ZjejpozyJessmógłwyczytaćwszystko,cozechciał.Iwłaśnie
oto

chodziłofotografowi.

Intencjaczłowieka,którywyrysowałśrodektarczystrzelniczejwmiejscu,gdzie

znajdowałosięsercedziewczyny,byłarównieoczywista.

Rosiestanowiłałatwycel.

Napiswidniejącyudołufotografiistanowiłpodsumowaniewiadomości

przekazywanejKriście:„Tylkoodciebiezależy,czypociągniemyzaspust”.

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

KiedynastępnegorankaJesswstawałzłóżka,Kristajeszczespała,zwłosamiw

nieładzieitwarząwciśniętąwpoduszkę.Sądził,żepowczorajszychprzeżyciachnie
będzie

miałaapetytu.Mimotojednakposzedłdokuchniiprzygotowałśniadanie.Wporównaniu
z

tym,cogojeszczeczekało,byłotozadaniemałoskomplikowane.

Akuratpostawiłnastoleowocowąsałatkę,kiedyKristastanęławdrzwiachsypialni.

-Kawagotowa-oznajmiłipodszedł,abywziąćjąwobjęcia.

JesspoczułlekkiopórKristy.Dzisiejszegorankapostanowiłatrzymaćsiębezjego

pomocy,jakbyświadoma,żepowinnaliczyćtylkonasiebie.

-Niemusiszbyćażtaksilna-wyszeptałjejdoucha.

background image

-Niekuśmnie.-OdsunęłasięodJessa.

-Jesteśnamniezła?

-Nie.Inigdyniebędę.

Kristaniepotrafiładodać,żebędziemusiałanauczyćsiężyćbezniego.Pragnęła

opowiedziećJessowiowielusprawach,aleniemogła.Starałasięnieokazaćemocji,z

któryminieumiałasięuporać.

-Musimyporozmawiać-odezwałsięspokojnymtonem,gładzącczulepoliczek

Kristy.

-Cojeszczemożnapowiedzieć?

Weszładokuchniinalałasobiekawy.Apotemstanęła,wpatrującsięwfiliżankę,tak

jakbytamusiłowaładoszukaćsięodpowiedzinapytania,którychniemiałaodwagizadać.

-Pogadamypośniadaniu.-JesswyjąłfiliżankęzrąkKristyiodstawiłnaladę.-

Podczasjedzeniaprzemyślsobieparęspraw.

-Jakich?

-Zacznijodpostanowienia,codalej.Zamierzaszpołożyćsięiumrzećczydalej

walczyć?

Kristadrgnęła.Jessdojrzałnajejtwarzyprzebłyskemocji.

-Tadecyzjazostałajużzamniepodjęta!

-Czyżby?-DofiliżankizkawąJessdolałciepłegomlekaiponowniewręczyłją

Kriście.-Porozmawiamypośniadaniu.

Wiedziała,żejeślizacznieprotestowaćlubodmówijedzenia,zachowasięjakdziecko.

Czujączłość,poszławmilczeniuzaJessemiusiadłaprzystole.

-Zacznijodowoców.Zarazprzyniosęresztę.Zanimponowniezasiadłdostołu,

postawiłnanimjogurtyzgrzankami.PoskończeniusałatkiKristasięgnęłapogrzankę.

-Jakmożeszspodziewaćsię,żepodejmędalsząwalkę?Przecieżjeślitozrobię,moja

siostrastraciżycie.

-Rozumujeszdokładnietak,jakchcetegoNewton.

-Ajakjeszczemogłabymrozumować?

Jesswzruszyłramionamiizabrałsięzajedzeniejogurtu.

-Nieigrajzżyciemmojejsiostry!

-Dlaczegonie?Wszyscytorobią.

-Usiłujeszmnieskrzywdzić?

background image

JużchciałwyznaćKriście,żepróbujezmobilizowaćjądodalszejwalki,alezobaczył,

iżjestjużdostatecznieporuszona.Jegoprowokacyjnezachowanieodnosiłopożądany
skutek.

-Pogadamypośniadaniu-oznajmił.

-Mamdośćmężczyzn,którzychcądecydowaćomoimżyciu!-Kristarzuciłanastół

zmiętąserwetkę.-Hayden,Scott,Chaz.Anadodatekjeszczety!

-Chceszrozmawiaćteraz?Toświetnie.Mów.Alejachciałbymcośzjeść.

Odepchnęłasięzkrzesłemodstołuipoderwałananogi.ZmierzyłaJessagniewnym

wzrokiem,alejejoczybyłypełnełez.

-Jesteśtaki,jaktamci?

-Ajakmyślisz?

Kristaoprzytomniała.Miałaprzedsobąukochanegomężczyznę.Człowieka,któremu

zależałonatym,bynaprawiaćświat.Człowieka,któregonaprawdęobchodziłlosinnych

ludzi,dbającegoonichniemalznadludzkąpasją.

WprzeciwieństwiedoinnychmężczyznJesszawszeceniłjąwysoko.Nawet

wówczas,gdysamaceniłasięzbytnisko.Odwczorajbyłaprzekonana,żewszystko

skończone.Terazjednakprzyszłojejdogłowy,żemożetodopieropoczątek.Usiadłaz

powrotemprzystoleiwzięłaswojąserwetkę.

-Przysuńmijogurt-poprosiłaJessa.

Wreszcieodetchnąłzulgą.Przezcałyczaswstrzymywałoddech.Kristaztaką

wściekłościąuderzyławwieczkopojemnikazjogurtem,jakbytobyłagłowaScotta
Newtona.

-Cośmusiszzrobićzwłasnymżyciem-rzekł.-Zamierzaszobjąćponownieswą

ciepłąposadkębibliotekarki?

-Niewiem,cobędęrobiła.

-Alewiesz,czegorobićniebędziesz.

-Pogadamyotympośniadaniu.

Usłyszawszytesłowa,Jessmałosięniezadławiłzwrażenia.

-Dobrypomysł.

Ostatniejnocyspędziłwielegodzinnaobserwowaniuprzemijaniaczasu.Tużprzed

świtemudałomusięwytyczyćsobiedalsządrogężyciową.Ażdokońca.Izarazzaczął
się

zastanawiać,dlaczegotakwieleczasuzajęłomuto,copowiniendostrzecodrazu.

background image

WsalonikuKristazajęłamiejscewfotelu.Jessusiadłnaprzeciwko.

-Prawieniespałamostatniejnocy-przyznałasię.-Przepraszam,jeśliciębudziłam.

Maszprzezemniezbytwielekłopotów.Dostałocisięwięcej,niżsięspodziewałeś.

-Znaczniewięcej-przyznałzbłyskiemwoku.

-Wiem,jakimjesteśczłowiekiem.Dobrym,uczciwymi…bezinteresownym…

-Opisujeszkogośinnego.Kristapokręciłagłową.

-Podpisałeśumowęnawydanietwojejksiążki,aniewyrokśmierci.Jeślinadal

będziesztrzymałsięwpobliżumnie,tonapewnodostanieszswojezdjęciez
zaznaczonym

celemwmiejscuserca.

Jessprzeciągnąłsięzpozornąnonszalancją.

-Awięcmampakowaćsięiwynosić?Tochceszmipowiedzieć,prawda?

WoczachKristypojawiłosięcierpienie.

-ZabieramzMarylanduswojerzeczy.Ipotemznikam.

-AcozRosie?

-Muszęzaprzestaćposzukiwań.Niemogęryzykowaćjejżycia.

-Acozemną?-JesspatrzyłnaKristęnieruchomymwzrokiem.

-Czytynicnierozumiesz?Niepozwolęcinadalwtymtkwić!Jesteśdobrym

człowiekiem,każdemuprzychyliłbyśnieba.Alejaniezamierzamponosić
odpowiedzialności

zarujnowaniecudzegożycia.

-Nikomuniezrujnowałaśżycia.Nigdyniemiałaśżadnegowpływunapowstałą

sytuację.Jakmyślisz,cobysięstałoztobąitwojąsiostrą,gdybyśswegoczasudaławiarę
jej

słowomidoprowadziładonatychmiastowejkonfrontacjizojczymem?

-UratowałabymRosieprzeducieczką…

-HaydenBarnardzaprzeczyłbywszystkimzarzutomizarazjegoludzie

zaaranżowalibynieszczęśliwywypadek,wktórymzginęłybyobiesiostryJensen.Pomyśl

tylko,jakwielkiewspółczuciewzbudziłbywtedyszlachetnysenator!Zrozpaczy
rozdzierałby

szaty,obiecującrównocześniewyborcomustawęnakazującąwzmocnieniepasówbezpie-

czeństwalubżądajączaostrzeniakardlabandytówgrasującychpoulicachnaszychmiasti

strzelającychdomłodychkobiet…

background image

-Przestań!-Kristazatkałasobieuszy.

-Nie,totyprzestańbraćnawłasnebarkiwszystkienieszczęściategoświata!Rosie

uciekłaidziękitemuuratowałażycie.Swoje,amożetakżetwoje.Jestterazpewnie

bezpieczniejszanaulicach,niżwjakimkolwiekinnymmiejscu.Byłanatylesilnai
sprytna,

byratowaćsięucieczką.Itybyłaśnatylesilnaisprytna,byznaleźćsiębliskoniej.
Dlatego

Barnardzacząłcigrozić.

-Onspełniswojegroźby!

-Byćmoże.

-Comasznamyśli?

-Niewiemy,zjakiegoczasupochodzązdjęcia,alenawszystkichRosiemanasobie

ciepłerzeczy.Terazjestmaj.Wyglądawięcnato,żefotografowanojązimą.Tegoroku
lub

poprzedniego.

Kristapotrząsnęłagłową,nierozumiejąc,coJessmanamyśli.

-Zostawilibycipóźniejszezdjęcia,gdybynimidysponowali.

-Sądzisz,żezgubilitrop?

-Całkiemmożliwe.Ulicznemałolatyszybkoucząsię,jakznikać.Jeśliniesąśledzone

przezdwadzieściaczterygodzinynadobę,potrafiązatrzećwszelkieślady.Rozpłynąćsię
w

powietrzu.

KristapragnęławierzyćJessowi.Zdawałasobiejednaksprawęztego,żeżycieRosie

możewisiećnawłosku.

-Niewolnomiryzykować.Czytegonierozumiesz?Śledząterazmnie.Awięcjeśli

nawetniewiedzą,gdzieakuratjestmojasiostra,toodnajdąją,idącmoimśladem.

-Właśniedlategomusimypodejśćdosprawyzzupełnieinnejstrony.

DotejporyKriścieudawałosięniespoglądaćnaJessa.Dłużejjednakniepotrafiła

unikaćjegowzroku.

-Nieprzyjmęodciebieżadnejdalszejpomocy.-Dotknęłamiejsca,wktóreugodziłgo

Chaz.-Wystarczytwojejdobroci.Jedźdodomuiwracajdonormalnegożycia.Napisz

książkę.Tutajzrobiłeśwszystko,cowludzkiejmocy.

JesszłapałKristęzarękęiprzyciągnąłdoust.

background image

-Jużmamswojeżycie-powiedział.-Tytakżejesteśwnim.Wszystkoprzemyślałem.

Będziemyrazem.

-Toniemożliwe.

-Wracamdodomuizabieramsiędopisania.Jedzieszzemną.

PrzezchwilęwydawałosięKriście,żesięprzesłyszała.

-Dodomu?Ztobą?

-Tak.

-Waszyngtontoostatniemiejsce,doktóregomogłabymjechać!

-MamnamyślidomwgórachwWirginii.Całkiemspory.Stojącynapłaskowyżu.

Widokstamtądroztaczasiępohoryzont.Wszystkozieloneiczyste.Wystarczymiejsca
dla

nasobojga.-Jessroześmiałsięcicho.-Właściwiebudynekjesttakogromny,żezdoła

pomieścićdrużynęfutbolową.Tostarawozowniadladyliżansów.

-Dobrzewiesz,żeniemogęjechać.Naraziłabymcięnaniebezpieczeństwo.

-Czyzauważyłaś,żetobieNewtonniegroził?

-Możewstosunkudomnieżywijeszczejakieśresztkiciepłegouczucia.Aleto

człowiekbezwzględny.Gdytylkouzna,żezagrażamHaydenowi,natychmiastkażemnie

zabić.

-Niewątpię,żecośdociebieczuje.-Jessodgarnąłwłosyzjejpoliczka.Poróżowiała.

Wiedział,żetoreakcjanadotykjegodłoniipoczułnikłyprzypływnadziei.-Iniewątpię,
że

pozbawiłbyciężycia…gdybytylkomógł.

-Gdybymógł?-KristanachyliłasięodruchowowstronęJessa.Znajwiększąuwagą

słuchałajegodalszychsłów.

-Pomyśltylko-zacząłpowoli.-NewtonmożepozbawićżyciaRosie,boma

pewność,żeniktnigdyniepowiążejegoosobyzmorderstwemmłodocianejuciekinierki.

Umrzeonaanonimowo,więcniktnigdyniedowiesię,żemłodszapannaJensennieżyje.
Ale

ztobątozupełnieinnahistoria.Scottdobrzewie,żegdybyśzostałazamordowana,nie

dopuściłbymdozatuszowaniasprawy.Jestemczłowiekiemznanymipoważanym.

Natychmiastwszcząłbymśledztwoimiałbymwieledopowiedzenia.

-Uważasz,żepotrafiłbyśstawićczołoHaydenowi?Twojadoskonałareputacja

liczyłabysiębardziejniżjegowładza?

background image

Jessuśmiechnąłsięlekko.

-Niemammaniiwielkości.Aleistniejąjeszczenatymświecieludziebezwzględnie

uczciwi,którzyniedająsięskorumpować.Wiem,kimsą,ijakdonichdotrzeć.

-Znalazłszysięwgrobie,niewszcząłbyśśledztwa.

-Toprawda,alezrobilibytozamniemójprawnikimójwydawca.

-Twójprawnik?Wydawca?Jakimcudem…?

-Dokładnyopiswszystkiego,cowydarzyłosiędotejpory,jestjużwichrękach.

-AleScottniemaotympojęcia.PodobniezresztąjakHayden.Chybażeimto

powiesz.

-Och,obajdobrzewiedzą,kimjestem.Znająmnie.Imojemetody.

AwięcJesspomyślałowszystkim.Kristauprzytomniłasobie,jakwielemu

zawdzięcza.

-Toznaczy,żejesteśmychronieni?

-Chybażetwójojczymokażesięażtakzdesperowany,żezaryzykuje.

-AleRosieniejestbezpieczna.

-Byłabybezpieczna,gdybyudałosięnamjąodnaleźć.Aleprzystępującdodalszych

poszukiwań,musielibyśmyzałożyć,żeprzeciwnicystraciliśladiniewiedzągdziejest.I
żeto

nam,anieim,udasięodszukaćRosie.

-Takiegoryzykapodjąćniemogę.

JessprzyciągnąłKristędosiebie.Byłasztywna.Opierałamusię,bobyłazbyt

zdenerwowana.

-Niemusiszsamapodejmowaćryzyka.Zrobimytorazem.

-Dlaczego?

Odetchnąłzadowolony,żewreszciepadłotopytanie.Równocześniejednakbyłomu

przykro,żeniemożewyjawićKriściegłównejprzyczyny.Niewolnobyłomącićjejteraz
w

głowieimówićouczuciach.Wyznaniemiłościmusiałojeszczepoczekać.Możenawet
dość

długo.

-Niepotrafięstaćzbokuispokojnieprzyglądaćsiętemu,cosiędzieje.Gdzieśpo

drodzetwojawalkastałasiętakżemojąwalką.

WgłębiduchaKristaliczyłanainnąodpowiedź.PokochałaJessa.Jejmiłośćpotrafiła

background image

zakwitnąćwnajbardziejnieprawdopodobnymmiejscuiczasie.Gdybyuczucieniebyło
tak

głębokie,pewniebywogóleniezwróciłananieuwagi.

-Możnawalczyćnawielesposobów.-UsiłowałaodsunąćsięodJessa,leczjejnie

puścił.-Wybierzten,którypozwolicizwyciężyć.

NiereagującnasłowaKristy,mówiłdalej:

-JedźzemnądoWirginii.Pomóżpisaćksiążkę.Zatrudnięciędoprowadzeniaprac

badawczych.Potrzebujeszzajęcia.

-Jużmówiłam…

-Pomóżmizdemaskowaćtwojegoojczyma.

-Alejak?-Przestałasięwyrywać.

-Każdyproblemmożnarozwiązaćbardzoróżnie.Kristapoczułanikłyprzypływ

nadziei.

-Comasznamyśli?

-JakożedalszeposzukiwanieRosiejestzbytniebezpieczne,postąpimyzupełnie

inaczej.Użyjęswoichpowiązańikontaktów,żebyrozpocząćsolidną,zakrojonąna
szeroką

skalękampanięprzeciwHaydenowiBarnardowi.Wykopięspodziemiwszystkie
materiałyna

tematbrudów,któregodotyczą.Akiedyzdobędęwystarczającąliczbęobciążających

dowodów,zaproponujemypanusenatorowimałątransakcję.Mojeinformacjezażycie
Rosie.

Wówczasbędziemusiałznaleźćjądlanas.

KristapatrzyłanaJessarozszerzonymioczami.Niemogłauwierzyćwjegosłowa.

-Czymatoszansepowodzenia?

-Tak,ma.Aleczysięuda?-Jesswestchnął.WjegooczachKristamogławyczytać

prawdę.-Przyrzecniemogę,alejednojestpewne.Jeśliniespróbujemy,toniczegonie

uzyskamy.

-Acoztwojąkarierą?Zamierzaszpoświęcićcałyczasnapracę,którejwynikówbyć

możenigdyniezdołaszopublikować?

-Byłsobiekiedyśpewienmłodyczłowiek…-Jessuderzyłsięwpierś-dlaktórego

liczyłosiętylkoiwyłącznieopisywanieidemaskowanieniegodziwościtegoświata.
Szybko

jednakdojrzał.Stałsięstarszyimądrzejszy.Żyjeteraznietylkopoto,abyujrzećswoje

background image

nazwiskonaobwoluciejakiejśksiążki.

-Robisztodlamnie?

Pragnąłprzytaknąć,aleobawiałsię,żeKristagoniezrozumie.

-RobiętodlaciebieiRosie,atakże,byćmoże,dlawszystkichinnychdzieciaków,

którespotkałpodobniekoszmarnylos.-Jesswzruszyłramionami.-Aczywogóle
musimyto

analizować?JedźzemnądoWirginii.Oferujęciposadęimieszkanie.Atakżeszansę
pomocy

twojejsiostrze.

TymisłowamiprzeniósłKristęzotchłanirozpaczywświatnadziei.Niemogła

odmówić.Iniechciała.Jesschciałmiećjąoboksiebie,mimożenawetniewspomniało

miłości.Czasnietylkoleczył,lecztakżepotrafiłzdziałaćznaczniewięcej.Wmiarę

przemijaniaspokojnychdniinamiętnychnocymożeto,coichterazłączy,przekształcisię
we

wzajemneuczucie?Wcośtrwałego…

Skinęłagłowąizapytałakrótko:

-Kiedyruszamy?

DopieroterazJessuzmysłowiłsobie,jakbardzobyłnapięty.Usłyszawszyodpowiedź

Kristy,poczułsięjakskazaniec,któregouniewinnionowostatniejchwili.Awięcjednak
będą

razemspędzaliczas.No,możeniebędątonajszczęśliwszeichgodziny,alezawszebyłoto

coś.Potym,coKristaprzeszłainadalmusiałaprzechodzić,jedyne,ocomógłprosić,był

właśnieczas.Jesspostanowił,żedajejtakżemiłośćidużocierpliwości.Irazem
przetrwają.

Zpewnościądoczekająlepszychdni.

-Dzisiajsiępakujemyijutroruszamywdrogę.Niemażadnegopowodu,aby

zostawaćdłużej.-Jesszamilkł,alejużpochwilipostanowiłszczerzepostawićsprawę.-
A

pozatymimszybciejzabierzemysięzaporządkidomowe,tymlepiej.

Kristabyłatakzamyślona,żeniezwróciłauwaginasłowaJessa.Dotarłydoniej

dopieropochwili.

-Comasznamyśli?

-Widziałem,jaksprzątasz.Robisztodoskonale.

-Powiedz,żetwójdomniewyglądatak,jaktutejszemieszkanie,kiedyje

background image

wynajmowałeś!-jęknęłazwcalenieudawanymprzerażeniem.

-Niewygląda-uczciwiepotwierdziłJess.-Jestwiększy.Znaczniewiększy.

-Karaluchy?

-Myszy.

KristaoparłagłowęopierśJessa.Niewiedział,czyśmiejesię,czypłacze.

-ZabierzemyzesobąKota-zdołałapowiedziećizarazpotemzałamałsięjejgłos.

Rozpłakałasię.

Jesspocieszającymgestempogładziłjąpowłosach.

-Niemartwsię.Przekonaszsię,wszystkobędziedobrze.

-Mamnadzieję.Boże,mamtakąnadzieję.

Pakowanieokazałosięczynnościąprostą.Włożyliniewielkidobytekdokartonowych

pudełiuzgodnilizpaniąDuchamp,żewyślejedoWirginii.Kobietastałanagalerii

pierwszegopiętra,zamiatająciopowiadająchistorieoNowymOrleanie,podczasgdyJess

przenosiłwłasnerzeczydomieszkaniaKristy.

Gdyskończylipakować,nastałajużporakolacji.WpadłaWanda,żebysięznimi

pożegnać.OstatniwieczórzamierzalipoświęcićnaszukanieTate.Wątpilijednak,czy
upartai

hardanastolatkadasięodnaleźć.

-Wrazieczegocojejpowiemy?-spytałaKristapokolacji.

Jesspatrzył,jakszczotkujewłosy.Wświetlelampypołyskiwałyjakjasnezłoto.Już

niesprawiaławrażeniakobietyskrajniezrozpaczonej.Dałjejnadzieję.Zastanawiałsię,
czy

ofiarowałcośjeszcze.Uczucie.Aleniebyłażtakimidiotą,abyłudzićsię,żeKristago

pokochała.Odwróciłasięwjegostronę.

-CopowiemyTate?-powtórzyłapytanie.

-Spróbujemynamówićjąnapowrótdodomu.Wandaobiecałazałatwićtoza

pośrednictwem„NaszegoMiejsca”.

-AjeślinieudasięnamznaleźćTate?

-Niezamartwiajsięzawczasu.

JessprzesunąłdłoniąpowłosachKristy,apotemjąpocałował.Lekkapieszczota,

mającatylkopodtrzymaćnaduchu,przerodziłasięwcośznaczniesilniejszego,zapełnym

przyzwoleniemcałowanej.

WkońcuJesswypuściłKristęzobjęć.

background image

-Niemiałemzamiaruniczaczynać-usprawiedliwiłsięześmiechem.

ChętnieuzmysłowiłabyJessowi,żeto„nic”miałoswójpoczątekwieledniprzedtem,

aleobawiałasięjegoodpowiedzi.

Wieczórbyłciepły,panowałaniemaltropikalnapogoda.Słabywietrzykniósłzapach

magnolii.Ulicamiprzechadzalisięrozbawienimieszkańcyituryści.JessiKrista
przemierzyli

wszerziwzdłużcałąFrancuskąDzielnicę,żegnającsięwmyślizmiejscami,których

wspomnieniebędziedręczyćichdokońcażycia.

PrzeszukaliwszystkieznaneKriściekryjówkiTate.Gdywreszciezawróciliwstronę

domu,dochodziłapółnoc.PrzezcałądrogęKristamilczała,pogrążonawewłasnych
myślach.

Odezwałasiędopierowówczas,gdyznaleźlisięwprzesmykumiędzydomami.

-Zależałominatym,abyodnaleźćTate.-Słowatenieodzwierciedlałyjejuczućdo

nieszczęsnejnastolatki.-Kochamją-wyznała.

-Toświetnadziewczynka-przyznałJess,kiedyznaleźlisięnadziedzińcu.

-Cosięzniąstanie?

Niemusiałodpowiadaćnatopytanie,boKristawiedziała,żeupłynącałelata,nim

Tateudasięuzyskaćlegalnezatrudnienielubwynająćjakiśprzyzwoitykąt.Przeztelata

codzienniebędziemusiaławalczyćoprzetrwanie.

-Niewiem-powiedział,pocieszającymgestemkładącrękęnaplecachKristy.-Ale

Wandazrobiwszystko,cowjejmocy.MożenamówiTatenapowrótdodomu?

Odzrujnowanejfontannyoderwałasięnaglejakaśszczupła,drobnapostać.Wtych

ciemnościachwyglądałotojakporuszającysięwąskicień.

-Niewrócędodomu.

Stanęlijakwryci,alejużposekundzieKristarzuciłasięwstronę,zktórejdobiegał

głos.PorwałaTatewobjęciaizaczęłająściskać.

-Gdziebyłaś?-Potrząsnęładziewczynką.-Przezwielegodzinszukaliśmycięwcałej

dzielnicy!

Tateodsunęłasięiotrzepałazkurzu.

-Tuitam.

-Dlaczegoniedałaśznać,żeuciebiewszystkowporządku?

-Umniezawszejestwszystkowporządku.-Unikającwzrokurozmówczyni,Tate

wymamrotała:-Martwiłamsięociebie.

background image

SerceKristyzalałafalaradości.

-Nicmisięniestało.Naprawdę.

-Wiem.Chciałamsiętylkoupewnić.

-Wejdziesznagórę,żebytrochępogadać?

-Mieszkamzparomadziewczynami.Powiedziałamim,żewrócęokołopółnocy.

-Chodźznami.Bardzocięproszę.

Tatewzruszyłaramionami,alepomaszerowałazaKristąwstronęschodów.Jess

podążyłzanimi.PrzeddrzwiamimieszkaniaKristapoprosiłagobłagalnymspojrzeniem,
aby

niezostawiałichsamych.Skinąłgłowąiwszedłdośrodka.Tateobrzuciławzrokiem

kartonowepudła.

-Wandamówiła,żewyjeżdżacie.Dokąd?

-DoWirginii.ZamierzampracowaćtamdlaJessa.

-Acoztwojąsiostrą?

-Todługahistoria.Będęszukałajejwinnysposób.

-No,tocieszęsię,żeuciebiewszystkowporządku-wymamrotałaTate,ruszającku

drzwiom.

-Niewychodź.-Kristazastąpiłajejdrogę.-Wysłuchajmnie,proszę.-ZanimTate

zdołałasięodezwać,powiedziałaszybko:-Niemogęznieśćmyśli,żeżyjesznaulicy.
Wiem,

czymtogrozi.Samasięotymprzekonałam.Czynaprawdęniezdecydujeszsięnapowrót
do

domu?Możeniebędzietamnajlepiej,alezawszektośwesprzewpotrzebiezarówno
ciebie,

jakitwojąmamę.Pobędzieszwdomutylkodochwili,gdybędzieszmogłapójśćswoją

drogą.-JessgestemdałznaćKriście,żebydałaspokójnamowom,aleniepotrafiłasię

powstrzymać.-Tate,proszę!Czyzechceszotympomyśleć?

Nastolatkamiałatakąminę,jakbychciałauciec,aleKristanadalzagradzałajej

wyjście.

-Mamamnieniechce-wymamrotaładziewczynka.

-Chce,alepewnieniewie,jakcitopowiedzieć.

-Mówiła,żeniechce.

-Wzłościludziewygadująróżnerzeczy.Zadzwońterazdoniej.Kiedy

background image

rozmawiałyścieporazostatni?Kiedy?

-Kristanalegałanaodpowiedź.

-Dzwoniłamdoniejodwastamtegowieczoru.

-WbezsilnejrozpaczyTateuderzyłapięściąweframugędrzwi.-Zostawiłamci

przecieżforsęzatelefon.Aleniekażdyjesttakijakty.-Dziewczyncezałamałsięgłos.

-Mamapowiedziała,żebymwięcejniedzwoniła.Jedynymczłowiekiem,któremu

kiedykolwieknamniezależało,byłamojababcia,aleonajużnieżyje!

MimooporówTate,Kristaobjęłająiprzyciągnęładosiebie.Tuliławramionachobcą

dziewczynkę,nieRosie,aleniemiałotożadnegoznaczenia.Obiebyłyjejrówniebliskie.

-Mniezależynatobie-oświadczyłazmocą.-Kochamcię.Iniedamciodejść.

Wyjedziemyizamieszkamyrazem.Potrzebujemysięnawzajem.

-Jesteśstuknięta.Puśćmnie.

-Pojedzieszzemną.Skończyszszkołęiwyrośniesznamądrąkobietęosilnym

charakterze.Niemusiszteraznawetpodejmowaćdecyzji.Samatozrobięzaciebie!

TatezdołałasięwreszciewyswobodzićzobjęćKristy.

-Tynaprawdęzwariowałaś!Dlaczegosięnamnieuwzięłaś?Niemożeszodnaleźć

siostry,więcchceszprzygarnąćpierwszązbrzegudziewczynę,jakąnapotkasz?Cojestz

tobą?

-Zemnąjestwszystkowporządku-zapewniłaKrista.RzuciłaokiemnaJessa.

Dopieroterazuprzytomniłasobie,żeposunęłasięzadaleko.Zamierzałasprowadzićmu
do

domuobcegodzieciakaulicy,zadziornegoiniesfornego,któryprzykażdymkroku

zbliżającymgodonormalnegożyciabędzieprotestowałznieludzkimwrzaskiem.

Kristaniewiedziała,copocząć.Przyszłojejnawetdogłowy,żebędziezmuszona

dokonaćwyboru,alewłaśniewtejchwiliusłyszałaspokojnygłosJessa:

-Posłuchaj,Kristo.MamwWirginiiwłasnydom,wymagającygeneralnego

sprzątania.Znaszprzypadkiemkogoś,ktomógłbymipomóc?Zapewniammieszkaniei
wikt.

Aha,najbardziejodpowiadająmiciemnewłosyiniebieskieoczy-dodałżartobliwym
tonem,

zanimKristazdołałasięodezwać.

-Wybywam-oświadczyłaTate,alenieruszyłasięzmiejsca.

Jesspodszedłdoniej.

background image

-Tate,zaznałaśwżyciuniewielemiłości.Pozwólwięc,żecościoniejpowiem.To

uczucieniemażadnegosensu.Razjest,arazgoniema,niewiadomodlaczego.Matki

powinnykochaćswojedzieci,aleczasaminiepotrafią.Kiedyindziejmiłośćrodzisięi

wzrastawzadziwiającychokolicznościach.Pewnegopięknegodniaczłowiekpodnosi
wzrok,

widzikogoś,kogoodjakiegośczasujużzna,inagleuprzytamniasobie,żegokocha.

Tatechrząknęłanerwowo.

JessspojrzałnaKristę.Miałabłyszcząceoczy.Zapragnąłporwaćjąwobjęciai

pocałować.Izrobiłbyto,gdybyniestojącaobokTate.To,codotejporyuważałza

niemożliwe,wydałomusięnaglebajecznieproste.Dokończyłpewnymgłosem:

-Czasamimężczyznaikobietazdająsobiesprawęztego,żekochająobojejakiegoś

dzieciaka,ichcą,abyrósłnaichoczach.Mamyterazdoczynieniaztakąwłaśniesytuacją.

Tatechrząknęłaponownie.

-Naprawdęmacieświra.

Jessobdarzyłjąpromiennymuśmiechem.

-Możeszpowtórzyćtojeszczeraz?

-Przecieżmnieniekochacie.Jestwamtylkoprzykro,bosądzicie,żejestemsamotna.

Alejaniejestem.Inikogoniepotrzebuję!

-Życieztobąbędziepiekielnietrudne-zczułościąwgłosiestwierdziłaKrista.

PogłaskałaTatepopoliczku.-Bądźsobienieznośnajutroiwewszystkienastępnedni.
Ale

czymożeszwreszciepowiedzieć,żejedzieszznamidoWirginii?Muszętousłyszeć!

-Nigdziesięniewybieram!-TateodepchnęłaKristęiotworzyładrzwi.-Macie

nierównopodsufitem.Nibypocomiałabymjechać?

-Bojesteśnampotrzebna.-Kristazaklaskaławdłonie.Niemogładoniczegozmusić

upartejdziewczynki,choćbyniewiemjaktegopragnęła,alepostanowiładodać:-Wsa-

mochodziejestmiejscenatwojerzeczy.Bądźtutajoósmej,jeśliprzedwyjazdemchcesz

zjeśćśniadanie.Ruszamyzsamegorana.Czekanasdługajazda.

-DlaczegomiałabymwybyćdoWirginii?

-Bomytamjedziemy.

-Idiotyzm!-warknęłaTateizatrzasnęłazasobądrzwi.Wrazzjejzniknięciem

ulotniłasięcałanadziejaKristy.

-Przyjdzie?

background image

-Wrazieczegojąuprowadzimy-pogodnieobiecałJess.Kristaodwróciłasięod

drzwi.

-Jess,czyto,copowiedziałeśTate…?

ŻebynieulecpokusieobjęciaKristy,skrzyżowałręcenapiersiach.

-Ogeneralnychporządkach?-Świetniewiedział,ocojejchodzi.

-Nie.Omiłości.

-Podobałocisię?Przytaknęłaruchemgłowy.

-Tak.Tenkawałekomiłościwzadziwiającychokolicznościach.

-Ainnykawałek,tenomężczyźnieikobiecie,dojrzałychnatyle,abywybrać

przedmiotswegouczucia?Czyteżbyłdobry?

-Tak.

-Jakbardzo?

Kristaprzywarłakurczowoplecamidodrzwi,żebyukryćnerwowedrżeniecałego

ciała.Mimożewiedziała,iżnienależytegomówić,niepotrafiłasiępowstrzymać.

-Kochamcię,Jess.Jużodpewnegoczasu.Niewiem,jakiesątwojeuczucia,alejeśli

potrafięwyznaćtoTate,mogętakżetobie.Powiedz,jeślitocokolwiekzmienia…

-Cokolwiek?Wszystko.Itotakszybko,jaktylkoudasięnamcałąsprawę

przypieczętowaćumową.-JessprzyparłKristęmocniejdodrzwiicałowałażdoutraty
tchu.-

Jateżciękocham-oświadczył,obsypującpocałunkamijejwłosyitwarz.-Alepotym,co

przeszłaś,uznałem,żeniemogęcięonicprosić.

-Damciwszystko.Absolutniewszystko!

Potem,korzystajączpozostałychimjeszczegodzinnocy,Kristawielokrotnie

udowadniałatoJessowi.

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

KristaobudziłasięwobjęciachJessa.Uprzytomniłasobiezniechęcią,żezakilka

minutbędziemusiaławstać.Miałaochotępoleżećspokojnieprzezchwilęipomyślećo

czekającymjądniu.

WNowymOrleanieponiosłaklęskę.NieodnalazłaRosie.Pewnienadalżyłagdzieś

naulicyimożejużnigdywięcejnieudasięjejzobaczyćsiostry.Bezwzględunato,co

przyniesielos,szukanieRosieprzestałobyćdlaKristyjedynymżyciowymcelem.Jej
rodziną

stalisięteraztakżeJessiTate.

background image

JessweśnieprzyciągnąłKristębliżejdosiebie,takjakbywyczuł,żeonimmyśli.

Oparładłońnajegoramieniu.Byłwspaniałymczłowiekiem.Dziękiniemuodzyskała

utraconąwiaręwludzi.Imiłość.Atakżenadzieję.

Otworzyłoczy.

-Wyglądasztak,jakbyśmyślałaowielkichsprawach-powiedział.

Kristauśmiechnęłasięsmutno.Nadstawiłatwarzdopocałunkunapowitanienowego

dnia.

-Największych.

Więcejniepytał.Wiedział,cozaprzątaibędziezaprzątałojejmyśli.

-Mamnadzieję,żeopuszczenieNowegoOrleanunieuważaszzaporażkę?

-Nie.WyjazddoWirginiitraktujęjakonastępnykroknatejsamejdrodze.Przecież

niezrezygnowaliśmyzszukaniaRosie.

-Podobamisiętakiepodejście.-JessponowniepocałowałKristę.Żałował,żewtej

chwiliniemająwięcejczasudlasiebie.

KristaniemogłarozmawiaćoRosie.Sprawiałotozbytwielkiból.

-Sądzisz,żeTatewróci?-spytała.

-Niemampojęcia.Jeślisięniezjawi,rozpoczniemyposzukiwania.

-Chybaniemożemyzabraćjejsiłą.

-Niemożemy.

-Tejdziewczyncewolnożyćzaśmietnikiem,bomatkaniechcemiećjejwdomu.Ale

tomy,tyija,mielibyśmykłopoty,gdybyśmyzabralijąsiłązulicy.Toniejestw
porządku…

topoprostuniesprawiedliwe.

-JeżelinawetTatepojedzieznamizwłasnejwoli,możemywpaśćwtarapaty.

-Chybaniemówisztegopoważnie.

-Dozajmowaniasięnieletnimitrzebamiećodpowiednieupoważnienie.Zakładanie

prywatnegoośrodkadlamłodocianych,domudzieckalubrodzinyzastępczejbez
zezwolenia

jestniezgodnezprawem.Podobniejakprzewożenienieletniejprzezgranicęstanu.Może
to

zostaćuznanenawetzauprowadzenie-wyjaśniłJess.

-Zdającsobiesprawęztegowszystkiego,nadalchcesz,żebyTatepojechałaznamido

Wirginii?-spytałaKrista.

background image

-Prawostworzonopoto,bychronićnieletnich.Dlamnieważniejszajestjegoistota,

niżsucheparagrafy.-JessznówpocałowałKristęiniechętnieusiadłnałóżku,odwracając
się

doniejplecami,gdyżwcaleniebyłpewny,czychcewidzieć,jakzareagujenajego
następne

słowa.Mogłypodziałaćjakbomba.-Apozatymsądzę,żegdytylkoznajdziemysięw

Wirginii,możemyuczynićzadośćprzepisomprawnymipostaraćsięolicencjęna
założenie

niewielkiegodomudziecka.Kristausiadłanałóżku.

-Domudziecka?

-Sallyteżjestpotrzebnemiejsce,wktórymmogłabyżyć.

Wpokojunadługozapanowałacisza.WreszcieJessniewytrzymałnapięcia.Odwrócił

siętwarządoKristy.Siedziałazezmarszczonymczołem,oczymśintensywniemyśląc.

-Jakdużajesttatwojawozowniadladyliżansów?

-spytała.

Jessuniósłwgóręobieręce.

-Wierzmi,kiedyjąkupowałem,nictakiegonawetnieprzeszłomiprzezmyśl.

-Jakduża?

-Maosiemsypialni,aleniektóremałe.Bardzomałe.

-Jesszawahałsięnachwilę.-Takiemalutkiejaktomieszkanie.

-Zamierzaszzorganizowaćkomunę?Amożelepiejhotel?

-Kupiłemcałąposiadłość.Dompoprostutamstał.

-SallyniejestzWirginii,podobniejakTate.

-Spróbujemydogadaćsięzopiekąspołecznąnadmłodocianymiwstanach,zktórych

pochodząobiedziewczynki.Zawarcieoficjalnegoporozumieniaiwszystkieformalności

pomożenamzałatwić„NaszeMiejsce”.Dadząnamteżdobrereferencje.

-Cośmisięzdaje,żebadałeśjużtęsprawę.Mamrację?

-Och,tylkoprzyokazjizbieraniamateriałówdoksiążki.

Jessspuściłwzrok,ujrzawszypełneniedowierzaniaspojrzenieKristy.Wstałaiobjęła

gozaszyję.

-Uprawiaszzawódreportera,ajajestembibliotekarką.Powiedz,comywogóle

wiemyobezdomnych,trudnychdzieciakach?

-Więcejniżktokolwiek,kogoznam.

background image

Jessmiałsłuszność.Doświadczeniaostatnichmiesięcypozwoliłyimzdobyćdużą

wiedzę.Ichedukacjaniebyłatylkoczystoteoretyczna,odbylisolidnąpraktykę.A
idealizm,

jakipodrodzestracili,zastąpiłagigantycznadawkarealizmu.

-Będziemydziałaćrozważnieibardzopowoli.Krokpokroku-obiecałJess.

-Awięcprzystępujemydorealizacjipierwszegokroku.Tomisiępodoba.

-Jesteśwspaniała!Pragnęcięjaknikogoinnegonaświecie-wyszeptałJessiukrył

twarzwewłosachKristy.-Będziemydziałaćrozważnieibardzopowoli.

-Kłamca.

Ajakożeniemógłzostawićtegowyzwaniabezodpowiedziiudowodnienia,żemówił

prawdę,dośniadaniazasiedlizesporymopóźnieniem,dopierooósmej.

Odziewiątejbyłojużwiadomo,żeniemacodłużejczekaćnaTate.Jesszająłsię

ładowaniemdosamochodupodręcznychbagaży,aKristarobiławmieszkaniuostatnie

porządkiisprawdzała,czyczegośniezostawili.Wcalesięjednakniespieszyli.Jaktylko

mogli,obojeprzeciągalizajęcia.Aleowpółdodziesiątejniemielijużnicdoroboty.

-Tateschowasięwmysiądziurę,jeśliniezechce,abyśmyjąznaleźli-zesmutkiemw

głosiestwierdziłaKrista.

-Podejdźdosamochoduiudawaj,żezarazsięrozpłaczesz-wyszeptałnagleJess.

-Aledlaczego?-zapytała,choćodrazuuznała,żewcaleniebyłobytotrudne.

-Bozdajemisię,żeodkądzacząłempakowanie,ktośmniebezprzerwyśledzi.

-Sądzisz,żeTatejestwpobliżu?

-Aha.

Odczasu,kiedyKristausiłowałaodnaleźćsiostrę,zdarzałosięjejrobićrzeczy

znaczniegorszeibardziejspektakularne,niżudawaniepłaczu.Stałasięznakomitą
aktorką.

Podeszłaterazpowolidosamochodu,apotemnachyliłasięnadmaskąiskryłatwarzw

dłoniach.Mimożenaprawdębyłabliskaautentycznychłez,zastanawiałasię,czywten

sposóbudasięjejsprowokowaćTatedowyjściazukrycia.

Przezkilkaminutstałatakbezruchu.Kiedyjużchciałazrezygnowaćzodgrywania

scenyrozpaczyiodejśćodsamochodu,usłyszaławpobliżujakiśszmer.Podniosłagłowę.
Po

drugiejstroniemaskiwozuujrzałanagleTate.

-CzywWirginiijadasiępłatkiowsiane?-spytaładziewczynka.

background image

-Lubisz?

Tatewykrzywiłabuzięzodrazą.

-Awięcodpowiedźbrzmi:nie.WWirginiiniejadasięowsianki-zcałymspokojem

skłamałaKrista.

-Niejestemtwoimdzieckiem.Anitwojąsiostrą.

-Jesteśmywięcprzyjaciółmi.

-Nielubię,kiedymówimisię,comamrobić.

-Tate,gdyludzieżyjąrazem,musząprzestrzegaćpewnychzasadidostosowaćsiędo

nichpoto,abysobienawzajemnieprzeszkadzać.Dostanieszwłasnypokój.Będziesz
mogła

robićwnim,cozechcesz.Możeszwrócićdoszkoły.

-Każąpowtarzaćmiodpoczątkucałąklasę.

-Pomogęciodrabiaćlekcje,zanimnienadrobiszbraków.Jesteśinteligentnaizdolna.

Napewnoświetniesobieporadzisz.

Tatepodniosłazziemizniszczonyplecak,ukrytyzasamochodem.SpojrzałanaJessa,

którypodszedłbliżej.

-Mogęzabraćsięzwami-oznajmiłamrukliwymtonem.-Alejeślimisiętamnie

spodoba,toniezostanę.

JessobdarzyłTatejednymzeswoichpromiennychuśmiechów.

-Jasne.Aledajnamszansę.Niezwiewajtylkodlatego,żeniebędziecisięchciało

pozmywaćnaczyńlubgdyzeszkolnegotestuniedostaniesznajlepszegostopnia.

Tateprychnęłapogardliwie.TakjakbyJessbyłdzieckiem,aonaosobądorosłą.

Kristazaśmiałasię.Miałaochotęuściskaćzadziornądziewczynkę,aleuznała,że

będzierozsądniejodłożyćprzejawyserdecznościnapotem,kiedyjużbezpiecznieminą

granicemiastaiTateznacznietrudniejprzyjdziezrezygnowaćzdalszejpodróży.Zamiast

więcTate,uściskałaJessa.

-Gotowa?-zapytał,wypuszczającjązobjęć.Skinęłagłową.Zwrażenianiemogła

wymówićanisłowa.

JessusadowiłTatenatylnymsiedzeniurazemzesfatygowanymplecakiemijego

własnąmaszynądopisania.Kot,dotejporydrzemiącynapodłodzesamochodu,przeniósł
się

bezzwłocznienakolanadziewczynki.

Kristaostatnimpożegnalnymspojrzeniemobrzuciładziedziniecidom.Przyjechała

background image

tutajposiostrę,awyjeżdżałazJessemiTate.

-Dowidzenia,Rosie.Kochamcię-szepnęłaczule.-Bądźzdrowa…ibezpieczna.

UsiadłaobokJessa,którywłączyłsilnik.

Rozumiał,jakwieledlaKristy,apewnietakżedlaTate,oznaczaopuszczenietych

miejsc.DlategoulicamiFrancuskiejDzielnicyjechałpowoli,dającimczasnapożegnanie
się

zprzeszłością.Mijalipiękne,staroświeckiedomy,którebyłyświadkamiminionychdni.

Skręcił.Znaleźlisięnaulicy,którąKristawracałapospieszniedodomutamtego

wieczoru,kiedyjąśledził.Minęlidomnoclegowy,gdzieczęstozatrzymywalisięmali

uciekinierzy,imałysklepikspożywczy,wktórymKristapokazałazdjęcieRosiepanu

Majorsowi.

KiedyzbliżalisiędoCanalStreet,wzrokKristywyłowiłnagleruchomą,złotąplamę.

Podrugiejstronieulicyszławprzeciwnymkierunkudziewczyna.Minęliją,zanimKriście

udałosiędostrzecjejtwarz.Alewsposobieporuszaniasiędziewczyny,trzymaniagłowy,

byłocoś…

KristaodruchowochwyciłaJessazarękę.

-Cosięstało?-zapytał.

-Tamszładziewczyna.Widziałamjątylkoodtyłu,ale…

Zakażdymrazem,gdyspostrzegaładziewczynęozłotychwłosach,natychmiast

widziaławniejRosie.Takbyłoipewniejużtakzawszemiałobyć.

-Zawracamy.-Jesszacząłszukaćwzrokiemmiejscaodpowiedniegodowykonania

manewrusamochodem.

-Nie.-Kristawyprostowałaplecy.Patrzyłaterazprostoprzedsiebie.-Jedziemydalej.

-Naprawdętegochcesz?

-Tak.Chcęjechaćdodomu.

PanMajorsgoniłresztkamisił.Zamiastzapełniaćtowaremprawiepustepółki,

siedziałbezczynniezaladą.Sklepikspożywczy,któregobyłwłaścicielem,należał
poprzednio

dojegoojca.Aonsampracowałwnimprzezcałeżycie,odkądjakomałychłopieczdołał

urosnąćnatyle,bysięgaćkontuaru.Teraz,mającnakarkusześćdziesiątkę,wyczekiwałz

utęsknieniemdnia,wktórymbędziemógłporazostatnipowiesićnadrzwiachtabliczkęz

napisem:„Zamknięte”iwięcejdosklepuniewracać.

Jednaktoniepracawsklepie,alebezdomnemałolatytaknaprawdęmęczyłygo

background image

najbardziej.Wwiększościdobredzieciaki,alezawszepotrafiłybeztrudupodejśćgoi

rozszyfrować.Niemiałypojęcia,żeonsamjakotrzynastolatekuciekłodrodzinyiżeto
głód

przywiódłgozpowrotempodrodzinnydachdomu,wktórymnigdyniezaznałani
odrobiny

miłości.Temałolatywiedziałynatomiastdoskonale,żestarypanMajorsnakarmijeza
darmo,

czasamitylkoczerstwymipączkamiimlekiem,alenapewnonakarmi.

Maliklienciczasamikradliwsklepie,alenajczęściejjedyniebatonikilubgumędo

żucia.Zdarzałosię,żewpadalitylkopoto,abypogadać.BowiempanMajorsumiał
słuchać.

Akuratzdążyłwsadzićnoswgazetę,gdypojawiłsiępierwszyporannyklient,jedenz

dzieciakówulicy.PanMajorspotrafiłzawszejerozpoznać.Miałyniemyte,przetłuszczone

włosyiniechlujne,brudneubraniaorazzawszenosiłyprzysobietorbęzdobytkiem.
Twarze

ichbyłybladeipozbawionewyrazu,awzrokpusty.Właścicielsklepikuwiedziałjednak

dobrze,żetenieszczęsne,bezdomnemałolatymająrównieżuczucia.Pamiętałtoz
własnego

dzieciństwa.

Dziewczynka,któraweszłaprzedchwilądosklepu,kogośmuprzypominała,alenie

wiedział,kogo.Zczymśsiękojarzyła.Alezczym?Ładnaijasnowłosa.Atakżew

zaawansowanejciąży.Byłtojedenznajsmutniejszychwidoków,jakiezdarzałosiępanu

Majorsowioglądać.Prawietakprzykry,jakwidokdziecichorychijużzniszczonych

narkotykami.

Dziewczynka,któraprzedchwiląweszładosklepu,miałaniezwykłeoczy.Prawie

turkusowe.UważniewpatrywałysięwpanaMajorsa.

-Ktośmówiłmi,żesprzedajepanniedrogodzieciakommlekoipączki.

Staryczłowiekpomyślałomającymsięurodzićdziecku.Tejmałejistotceniedawał

żadnychszans.

-Mammleko,alepączki,akuratmisięskończyły-oznajmiłniezupełniezgodniez

prawdą.-Copowiesznakanapkę?Przygotujęcizrostbefemzatakąsamącenę.

Przeztwarzdziewczynkiprzemknąłjakiśbłysk.

-Dlaczegopantorobi?-spytała.

Miałdowyborukłamaćdalejlubpowiedziećprawdę.Tamałolatamiałaswoją

background image

godność.

-Botakmisiępodoba-odparłmrukliwie.Odwróciłsięplecami,żebywziąć

francuskąbułkę,szybkojednakznówzerknąłnaladęimałąklientkę.Rozumiałte
dzieciaki,

aleniemiałdonichzaufania.

-Niepochodzęstąd,więczapytałam-wyjaśniła.

-Kiedyśbyłamtutajprzezkilkadni,alepotemwyjechałam.

-ZamierzaszzostaćwNowymOrleanie?

-Nie.Jestemtutylkoprzejazdem.-Sięgnęłapogazetę,którąprzedchwiląpołożyłna

kontuarze,przekręciłająwswojąstronęizaczęłaprzewracaćstrony.Byłotoniezwykłe.

Większośćmałolatówprzychodzącychdosklepubardziejinteresowałasięmożliwością

zwędzeniaczegośdojedzenia,niżjakąkolwieklekturą.

PanMajorsnałożyłnabułkęporcjęmajonezuisolidnykawałekrostbefu.Dodał

jeszczepomidoraisałatę.Zastanawiałsię,kiedytanieszczęsnaprzyszłamatkaporaz
ostatni

jadłajakieśwarzywa.Owijająckanapkęwbiałypergamin,zauważył,żedziewczynka

wpatrujesięintensywniewpierwsząstronicęgazety.

-Wieletampaskudnychwiadomości-zagadał.Pochyliłsięiznadkontuaruzerknąłna

gazetę.Niezauważyłniczegoszczególnegonapierwszejstronie.Byłytamtylkozwykłe

wiadomości.Wielkienagłówkiobwieszczaływszemiwobec,żesenatorHaydenBarnard

zamierzakandydowaćnaprezydenta.Niebyłotodlanikogożadnymzaskoczeniem.

-Niewidujęwieludzieciakówwtwoimwiekuzaglądającychdogazety-powiedział.

Małaklientkapodniosłananiegowzrok.

-Uwierzymipan,jeślipowiem,żekiedyśbardzodobrzeznałamtegoczłowieka?-

zapytała.Jejrękaopadłananagłówekwgazecie.

Wswoimdługim,sześćdziesięcioletnimżyciupanMajorssłyszałjużchybawszystko.

Niestety,niemalzregułybyłytokłamstwa.

-Trudnowtouwierzyć-mruknął.Dziewczynkaroześmiałasięgorzko.Wygrzebałaz

kieszenidrobneipołożyłajenaladzie.

-Tołajdak-oznajmiła.

-Możenaprawdęgoznałaś,ktotowie?Wzięłakanapkęiwepchnęładotorby.

-Możeznałam.

Skinęłagłowąnapożegnanieiopuściłasklep.

background image

PrzezresztędniapanMajorszastanawiałsięnadlosemmałejklientki.Zawszetak

robił,gdychodziłoodzieciulicy.

Tegowieczoruzadzwoniłdoagentaodnieruchomościipoleciłmusprzedaćsklep.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
K034 Richards Emilie Uciekinierka
02 Richards Emilie Uciekinierka Pasierbica senatora
03 Richards Emilie Uciekinierka Ścigany
Uciekinierka Richards Emilie
K035 Richards Emilie Pasierbica senatora
Miłość Ci wszystko wybaczy Richards Emilie To jest twój syn
195 Richards Emilie Odnaleziona melodia
01 Richards Emilie Niebezpieczne Związki Romans z nieznajomą
Richards Emilie Jaka jesteś naprawdę
004 Richards Emilie Lekcja zycia
004 Richards Emilie Lekcja zycia
02 Richards Emilie Dżentelmeni z południa Billy
Dżentelmeni z południa 02 Richards Emilie Billy
Richards Emilie Harlequin Orchidea 04 Lekcja życia
Richards Emilie Billy
Richards Emilie Gwiazdka miłości 1994 Jaka jesteś naprawdę

więcej podobnych podstron