Up
Up
Up
Up
to Speed
to Speed
to Speed
to Speed
oryginał:
oryginał:
oryginał:
oryginał:
http://www.fanfiction.net/s/4486464/1/Up_to_Speed
http://www.fanfiction.net/s/4486464/1/Up_to_Speed
http://www.fanfiction.net/s/4486464/1/Up_to_Speed
http://www.fanfiction.net/s/4486464/1/Up_to_Speed
beta:
beta:
beta:
beta:
Missy88
Missy88
Missy88
Missy88
1
Spi
Spi
Spi
Spi
s
Tre
Tre
Tre
Tre
ś
cicicici
1.1.1.1.
Wypadek 2
Wypadek 2
Wypadek 2
Wypadek 2
2.
2.
2.
2.
Kierowca 4
Kierowca 4
Kierowca 4
Kierowca 4
3.
3.
3.
3.
Wychodzimy
Wychodzimy
Wychodzimy
Wychodzimy
9999
4.
4.
4.
4.
Bankiet 15
Bankiet 15
Bankiet 15
Bankiet 15
5.
5.
5.
5.
Serce 23
Serce 23
Serce 23
Serce 23
6.
6.
6.
6.
Sasiadka
Sasiadka
Sasiadka
Sasiadka
27
27
27
27
7.
7.
7.
7.
Disneyland cz. 1
Disneyland cz. 1
Disneyland cz. 1
Disneyland cz. 1
31
31
31
31
8.
8.
8.
8.
Disneyland cz.2 38
Disneyland cz.2 38
Disneyland cz.2 38
Disneyland cz.2 38
9.
9.
9.
9.
Zazdro
Zazdro
Zazdro
Zazdro
ś
ć 45
ć 45
ć 45
ć 45
10.
10.
10.
10.
Wy
Wy
Wy
Wy
ś
cig
cig
cig
cig
53
53
53
53
11.
11.
11.
11.
Doktor
Doktor
Doktor
Doktor
58
58
58
58
12.
12.
12.
12.
Bella 68
Bella 68
Bella 68
Bella 68
Co do…? 75
Co do…? 75
Co do…? 75
Co do…? 75
2
1.
1.
1.
1. Wypadek
Wypadek
Wypadek
Wypadek
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Dobra. Edward wciąż jesteś na prowadzeniu, ale Newton szybko się do ciebie
zbliża. Obserwuję twoje tyły. Jeszcze jedno okrążenie. – Usłyszałem Jaspera w
słuchawce w moim uchu.
Zacisnąłem chwyt na kierownicy, dodając gazu. Chciałem jechać szybciej.
Liczniki wskazywały dwieście pięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Słuchałem jak moja
dziecinka zawarczała, gdy mocniej docisnąłem pedał.
- Edward, jest zaraz za tobą. Dostosuj się do tego, co mówię. – Mocniej
chwyciłem kierownicę, oczekując instrukcji. – Prawa, lewa, prawa i lewa. Przyspiesz,
idzie po zewnętrznej. – Zrobiłem, co powiedział. Nie zamierzałem przepuścić Mike’a. –
Cholera Edward, prawie cię miał. – Jasper warknął w moje ucho. Następną rzeczą, z
której zdałem sobie sprawę było to, że mój samochód zaczyna się obracać, a ostatnią
rzeczą, jaką zobaczyłem, była cementowa ściana.
Usłyszałem w pobliżu ten piekielnie piszczący dźwięk. Próbowałem walczyć z
ciężkością moich powiek, ale poniosłem sromotną klęskę. Wyciągnąłem prawą rękę,
żeby wyłączyć budzik, ale na nic nie natrafiłem. Zacząłem słyszeć w pobliżu głosy, ale
wciąż odległe.
- Carlisle, kochanie, zaczyna się budzić. – Głos mojej matki napłynął do mnie
gdzieś z lewej strony.
Ciepła ręka dotknęła mojej twarzy. Zamrugałem oczami na oślepiające, białe
światło nade mną. Mój wzrok przyzwyczaił się do otoczenia. Znów byłem w szpitalu.
Wszystko, co zdarzyło się wcześniej, odtworzyło się w mojej głowie. Cholera!
Znów rozbiłem samochód. Byłem tak blisko mety. Jasper mnie zabije. Jęknąłem. Stracę
sponsorów.
BPOV
BPOV
BPOV
BPOV
Ze zniecierpliwieniem obserwowałam ostatnich kilka okrążeń wyścigu. Szybkości
były niesamowite. Miałam wielką ochotę znów usiąść za kółkiem. Wiedziałam, że
mogłabym z łatwością wycisnąć z jednego z tych samochodów trzysta siedemdziesiąt
na godzinę. Edward Cullen był na prowadzeniu, ten próżny kutas wygra. Nie zamierzał
3
oddać chwały temu fałszywemu Mike’owi Newtonowi. O nie, stracił panowanie nad
kierownicą. Wzdrygnęłam się, kiedy zobaczyłam, że samochód Cullena uderza w ścianę.
Tego dnia godzinami oglądałam wiadomości, żeby usłyszeć cokolwiek o stanie
Cullena. Nie stało mu się nic poważnego, tylko wstrząs psychiczny i kilka stłuczeń.
Straci większość sponsorów przez rozbicie kolejnego samochodu. Na moich ustach
zaczął igrać uśmiech. Mogę wyciągnąć z tego korzyści. Odbudować i zmienić
konstrukcję nowego samochodu dla Edwarda Cullena. Teraz wszystko, co muszę zrobić
to przekonać go, żeby mi pozwolił.
4
2. Kierowca
2. Kierowca
2. Kierowca
2. Kierowca
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Edwardzie, minęły trzy tygodnie od wypadku; potrzebujemy kogoś, kto
pomoże nam z odbudową i modyfikacją samochodu – zakomunikował Jasper, kiedy się
przygotowywałem. – Dzisiaj Pennzoil
1
i Fham też zrezygnowali. Więc potrzebujemy
również pieniędzy – wytłumaczył, gdy rozglądałem się za portfelem i paskiem.
Próbowałem dobrze się ubrać na spotkanie z potencjalnym projektantem samochodu i
technikiem.
- Co?! Ich też straciliśmy? – Wyrzuciłem ręce w powietrze z frustracją. – To
sześćdziesiąt procent moich funduszy!
- Właściwie podliczając wszystkich, którzy już się wycofali, spadliśmy do
dwudziestu pięciu procent poprzedniej kwoty. Nie sądzę też, żeby pozostali
sponsorowali nas jeszcze dużo dłużej – stwierdził Jasper. – Musimy ich czymś
przyciągnąć. Dlatego to spotkanie jest takie ważne. Musisz upewnić się, że panna Swan
zgodzi się nam pomóc… – westchnął i kontynuował.
- Wszyscy – naprawdę wszyscy – chcą tego, co jest w jej głowie. Wiedziałeś, że
to ona skróciła czas najlepszego okrążenia Mike’a o 8.38 sekundy? Jeśli ją zdobędziemy,
sponsorzy będą ustawiali się pod naszymi drzwiami, żeby dać nam pieniądze, których
potrzebujemy, a nawet więcej.
Spostrzeżenia Jaspera ani trochę nie uspokoiły mojego zaniepokojenia.
- Jeśli jest taka dobra, dlaczego miałaby pracować dla nas? – zapytałem. - Ktoś z
takim potencjałem może zarobić znacznie więcej w jakieś firmie z Fortune 500
2
.
- Jej nie chodzi o pieniądze. Lubi szybkie samochody. Poza tym ta kobieta
posiada tonę wynalazków i jest dobrze ustawiona. Zaufaj mi – odpowiedział Jasper tak,
jakby to było oczywiste.
- Dobra, w takim razie dlaczego spotykamy się na torze? – zapytałem i
chwyciłem czarną skórzaną kurtkę i kluczyki, a potem skierowałem się do drzwi
mojego mieszkania.
- Panna Swan chciała udowodnić, że potrafi nam pomóc. Isabella pracowała nad
samochodem z Rosalie i Emmettem przez ostatnie trzy dni. Wprowadzili jakieś
modyfikacje i teraz chce nam zademonstrować poprawę – odpowiedział z szerokim
uśmieszkiem na twarzy.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że naprawiali samochód? – zapytałem i zapłonął
we mnie gniew. – Pozwoliłeś kompletnie obcej osobie grzebać w moim aucie –
warknąłem.
1
Firma zajmująca się sprzedażą oleju silnikowego i benzyny.
2
Lista pięciuset najlepiej prosperujących firm na świecie.
5
- Chciałem żeby to była niespodzianka, a ona powiedziała że to będzie swego
rodzaju prezent. – Jasper wzruszył ramionami, gdy obydwoje wsiedliśmy do mojego
Volvo. – Isabella policzyła Mike’owi i jego zespołowi sto pięćdziesiąt tysięcy za osiem
sekund. A oni chętnie zapłacili. Dzięki temu dostał się do eliminacji.
Skierowaliśmy się do lokalnego toru w południowej Kalifornii, gdzie zazwyczaj
ćwiczyłem. Był nieco pochmurny dzień; nie za jasno czy gorąco. Idealna pogoda na
osiągnięcie dwustu dwudziestu kilometrów na godzinę. Aż mnie świerzbiło, żeby znów
siąść za kółkiem po trzytygodniowej przerwie.
Kiedy dotarliśmy na tor, mój brat Emmett, jego dziewczyna Rosalie i moja
siostra, Alice już na nas czekali. Jasper chwycił Alice, swoją żonę, w ramiona i
zawirował razem z nią. Alice zaczęła chichotać i figlarnie uderzyła go w ramię.
Potrząsnąłem głową i odwróciłem się do Rosalie, mojego głównego mechanika,
ale ona całowała się z moim bratem. Normalnie nie tolerowałbym tego publicznego
okazywania uczuć, ale byli moją rodziną i stanowili większość mojego zespołu. Jasper
był kapitanem, Alice moją asystentką, a Rosalie i Emmett mechanikami.
Odchrząknąłem.
- Gdzie mój samochód? – spytałem Rosalie. Palcem wskazała za mnie. Moje auto
jeździło po torze. Alice zaczęła podskakiwać z notatnikiem i stoperem w ręku.
- Kto prowadzi mój samochód? – zapytałem z nutą jadu kryjącą się za moimi
słowami. Wiedzieli, że nie lubiłem gdy ktokolwiek jeździł moim wozem.
- Uspokój się Edwardzie, to profesjonalista – odpowiedziała Rose naśladując mój
ton. Alice obserwowała kierowcę, a on uniósł kciuk do góry. Rosalie pokiwała głową z
innym stoperem w dłoni, a samochód ruszył z oślepiającą szybkością.
Ktokolwiek to był, był dobry… naprawdę dobry. Nie miał problemów z
radzeniem sobie z łukami na torze. Emmett śledził szybkość na laptopie. Zerknąłem na
komputer i zobaczyłem, że auto właśnie
przekroczyło dwieście pięćdziesiąt kilometrów
na godzinę. Kierowca kończył okrążenie, kiedy Alice krzyknęła, że już wystarczy.
Zaczęła znów podskakiwać, a samochód zwalniał i jeszcze raz okrążył tor zanim
zatrzymał się obok nas.
- Cholera, – Rosalie uśmiechnęła się złośliwie - właśnie pobiła twój rekordowy
czas o 10.8 sekundy, Edwardzie – powiedziała Rosalie
i szturchnęła mnie w ramię.
- Świetnie – parsknąłem. – Czekaj, pobiła? Ona? Kto prowadzi mój samochód,
Rose? – zapytałem zaniepokojony.
- Ona – odrzekła Rosalie, wskazując na osobę wychodzącą z mojego wozu. Z
pewnością była to kobieta. Jej ciało było małe i drobne.
Miała na sobie dopasowany, ciemnoniebieski kombinezon i błyszczący czarny
kask. Jej strój podkreślał każdy łuk jej sylwetki. Stała do nas tyłem, kiedy zdejmowała
kas, uwalniając piękne, mahoniowe włosy, które opadły i sięgały do połowy jej pleców.
Moje serce zaczęło bić szybciej w oczekiwaniu na widok jej twarzy. Zaczęła mierzwić
włosy, kiedy się do nas odwróciła. Była piękna. Miała pełne usta, kremową skórę i
twarz w kształcie serca z głębokimi, brązowymi oczami.
6
Położyła kask na dachu samochodu i zaczęła kierować się w naszą stronę.
Powachlowała się ręką, a drugą rozpięła kombinezon, ukazując wystarczająco dużo
rowka między piersiami, by sprawić że chciałem zobaczyć więcej. Zdjęła rękawice i
przygryzła dolną wargę, co spowodowała, ze wyglądała seksownie i niespokojnie w tym
samym czasie.
- Więc jak mi poszło, Rosalie? – nerwowo zapytała tajemnicza kobieta. Podeszła
do Emmetta i Rose, i spojrzała na liczby w komputerze.
- Świetnie! – powiedział Emmett i uspokajająco położył dużą rękę na jej
ramieniu.
- Pobiłaś najlepsze okrążenie Edwarda o 10.8 sekundy – odpowiedziała Rosalie,
kiedy przekazała laptop kierowcy. Nacisnęła kilka klawiszy i z koncentracją patrzyła na
ekran. Odchrząknąłem.
- Och, przepraszam. Dzień dobry, panie Cullen. Jestem Isabella Swan. – Oddała
komputer Emmettowi i wystawiła rękę. Uścisnąłem ją i zauważyłem, że była wyjątkowo
ciepła, a z jej dłoni do mojej przepłynęła szczypiąca elektryczność.
- Edward Cullen, – odpowiedziałem - ale możesz mówić do mnie Edward. –
Byłem lekko zakłopotany przez to, co właśnie poczułem. Wypuściłem jej rękę. Patrzyła
na mnie przez kilka chwil zanim skierowała swoją uwagę na Jaspera.
- Więc, może wejdziemy do środka, żeby omówić moje propozycje? – zapytała
go.
- Tak, chodźmy. – Jasper zaoferował jej swoje ramię, a ona je przyjęła. Alice
znajdowała się po jej drugiej stronie, a idąc rozmawiali cichym szeptem. Potrząsnąłem
głową i podążyłem za nimi.
Wszyscy czekaliśmy w sali konferencyjnej na powrót panny Swan. Wyszła, żeby
się umyć i przebrać. Kilka minut później, weszła w towarzystwie uśmiechającej się
Alice. Panna Swan wyglądała niesamowicie. Miała na sobie krótką, szarą, plisowaną
spódniczkę i dopasowaną, ciemnoniebieską bluzkę z dekoltem, która świetnie
komponowała się z jej kremową skórą. Zajęła główne miejsce przy stole i czekała, aż
my też usiądziemy. Wybrałem miejsce naprzeciwko niej.
Panna Swan odchrząknęła.
- Przejdę od razu do rzeczy. Chcę zaprojektować nowy typ samochodu
wyścigowego. Jestem pewna, że większość z was słyszała o nowym wyścigu we Francji
zaplanowanym na przyszły rok. Chcą tylko wydajne, przyjazne dla środowiska auta.
Chcę pokazać światu, że możecie mieć szybki, szykowny i seksowny samochód, który
będzie także ekologiczny. Mając to na uwadze, to może zająć trochę czasu. Ale myślę,
że dam radę skończyć go w przeciągu dziewięciu miesięcy. To daje nam tylko dwa
miesiące n trening przed wyścigiem. Jak na razie bylibyśmy jedynymi uczestnikami z
Ameryki. Krążą także pogłoski, że za kilka lat takie wyścigi pojawią się również tutaj.
Takie zawody to duży krok w przyszłość i chcę jechać w czołówce. Musicie mnie tam
zabrać. W zamian za to, doprowadzę wasz samochód do normy. Mam mnóstwo
pomysłów, które sprawią, że wasze auto będzie jeździło lepiej; bardziej wydajnie, więc
7
będziecie rzadziej tankować w trakcie wyścigów; nowy projekt fotela, dzięki któremu
kierowcy będzie wygodniej i nowy model przekładni. Sumując mogę zwiększyć osiągi
waszego samochodu o trzydzieści osiem procent – powiedziała z uśmiechem i
pozwoliła swoim słowom do nas dotrzeć.
- Trzydzieści osiem procent? – powtórzyła Rosalie, podczas gdy jej umysł krążył
wokół nowych możliwości. – To by zwiększyło maksymalną prędkość o jakieś
dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę?
- Właściwie około stu; to powód nowego projektu siedzeń. To pomoże kierowcy
znieść przyspieszenie – wyjaśniła panna Swan.
- Chce pani wprowadzić kosztowne ulepszenia w naszym samochodzie i
skonstruować nowy? – zapytał Jasper ze zmartwieniem malującym się na twarzy. – To
będzie kosztowało miliony. Nie mamy takiej sumy, panno Swan.
- Nie przejmuj się pieniędzmi. Fham chce, żebym wykorzystała do swojego
nowego projektu ich filtr oleju. Będą sponsorować wasz zespół przez lata, może życie.
GM
3
nalegali żebym dla nich pracowała, ale odmówiłam. Chcą moich pomysłów na
nowy samochód. Są skłonni całkowicie sfinansować ten projekt, ale mają kilka
warunków. – Wyjaśniła panna Swan.
- Jakie są ich warunki, panno Swan? – W końcu postanowiłem włączyć się do
rozmowy.
- Proszę, nazywajcie mnie Isabella. Ich warunek to ty, Edwardzie.
- Co masz na myśli mówiąc „Edward”? Co z nim? – zapytała Alice zanim
zdążyłem się odezwać.
- Nie podoba im się jego publiczny wizerunek. Imprezy, kobiety i alkohol były
komentowane na ET, TMZ i E! – odpowiedziała patrząc prosto na mnie. Jej oczy
zdawały się wwiercać w moje.
- Dobra, możemy nad tym popracować – odpowiedział za mnie Jasper.
Przewróciłem oczami. Wiem, że ostatnio byłem dupkiem; dlatego trochę zwolniłem.
Nie byłem na imprezie czy w klubie od miesięcy.
- Isabello, dlaczego nasz zespół? Pracowałaś dla Newtona – zapytał Emmett.
Kolejne dobre pytanie.
- Ugh… Mike to menda. Pracowałam z jego zespołem przez tydzień i zdążył
mnie pięć razy dotknąć w nieodpowiedni sposób. Sprzeciwiłam się, a potem to
rozgłosiłam. – Isabella wzruszyła ramionami. Poczułem, że moja krew wrze na
wyobrażenie na niej jego rąk. Co do cholery było ze mną nie tak?
- Dlaczego wybrałaś nasz zespół? Mogłaś pójść do kogokolwiek i od razu by cię
przyjęli. – Emmett znów postawił pytanie.
Isabella wzruszyła obojętnie ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.
- Uznałam, że Edward jest słodki – stwierdziła spokojnie. Wszyscy przy stole
wybuchli śmiechem, a ja zarumieniłem się mocno.
3
General Motors
8
Hmm… uważała, że jestem słodki.
To mi pochlebiło.
- Więc mamy umowę? – zapytała, jakby nic wcześniej nie mówiła. Jasper
spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Jeśli uda ci się przekonać GM i Fham do sponsorowania nas, mamy umowę
Isabello – zgodziłem się.
- Świetnie – powiedziała uśmiechając się do mnie, a potem rozglądając się po
twarzach pozostałych. – Fham podpisał dokumenty jakąś godzinę temu. Dyrektor do
spraw finansów w GM chce, żebyśmy dzisiaj wieczorem przyszli na przyjęcie Black Tie
4
w jego domu. Jeśli spodoba mu się to co usłyszy, w niedzielny poranek będziemy mieć
podpisaną umowę. Panowie, zakładam że macie smokingi?
- Dzisiaj w nocy… impreza! – Alice się uśmiechnęła.
- Panie, czy zechciałybyście wybrać się ze mną na zakupy? Nie mam sukienki na
przyjęcie tego typu – Isabella zapytała Rosalie i Alice.
- Z przyjemnością z Toba pójdziemy. Możemy przygotować się w domu Alice i
wszyscy się tam spotkamy – odpowiedziała Rose, a Alice zdawała się drżeć z ekscytacji.
Isabella wstała i wszyscy pozostali zrobili to samo.
- W takim razie załatwię limuzynę, która przyjedzie po nas do domu Alice i
Jaspera o 19. – Spojrzała na Emetta, Jaspera i mnie. – Panowie, nie spóźnijcie się.
Pamiętajcie, czarne krawaty i każdy musi zachowywać się jak najlepiej. Edwardzie,
dzisiejszego wieczora idziemy razem.
4
Przyjęcie, na które panowie wkładają smokingi i czarne krawaty, a kobiety suknie wieczorowe.
9
3. Wychodzimy
3. Wychodzimy
3. Wychodzimy
3. Wychodzimy
BPOV
BPOV
BPOV
BPOV
- Edwardzie, dzisiejszego wieczora idziemy razem.
Szybko wyszłam. Czułam, że Alice i Rosalie są zaraz za mną. Gdy tylko byłam
wystarczająco oddalona od sali konferencyjnej, wypuściłam powietrze. Nieco
oszołomiona, spojrzałam na dziewczyny. Obydwie miały zadowolony wyraz na ich
pięknych twarzach.
Kiedy po raz pierwszy spotkałam te dwie niewiarygodne kobiety kilka dni temu,
obie mnie zaskoczyły. Alice była energiczną, niziutką osobą pełną gracji z jasną skórą i
czarnymi włosami, które były ułożone w artystyczny nieład na szczycie jej stu
pięćdziesięciocentymetrowego ciała. Martha Stewart
5
nie umywała się do niej, jeśli
chodziło o umiejętność organizacji i zarządzania czasem. Gdy poznałam Rosalie,
poczułam się zażenowana. Była piękna. Wysoka z jasną skórą i długimi włosami jak
złocisty jedwab. Byłam niesamowicie zaskoczona, że była głównym mechanikiem w
zespole Edwarda.
- Dlaczego tak na mnie patrzycie?
- Nikt nigdy nie sprawił, żeby Edward był taki oniemiały. Miło wiedzieć, że jest
ktoś do tego zdolny – powiedziała Rosalie i mrugnęła do mnie.
- Dokładnie. – Alice patrzyła to na mnie to na Rose. – Widziałaś wyraz jego
twarzy przez cały czas, kiedy mówiłaś, Isabello? To było cos pomiędzy frustracją i
oczarowaniem. Nie powiedział zbyt wiele. Nie, żebyś dała mu na to dużo szans –
zachichotała Alice.
- Och, powinnam się martwić dzisiejszym wieczorem? Mam na myśli randkę i w
ogóle – zapytałam zafascynowana. Nagle stałam się tym poruszona; odkryłam, że
Edward jest niewiarygodnie przystojny.
- Myślę, że sobie poradzisz. Jeśli będziesz się zachowywała tak jak na spotkaniu,
wszystko będzie dobrze. Nie mogę uwierzyć że musi poprawić swój wizerunek. Dla
sponsorów – stwierdziła Rosalie.
- Cóż, właściwie to bardziej moje żądanie. Oni chcą tylko, żeby nie pił tak dużo.
To ja nie chcę martwić się, że wywołuje skandale prowadząc jeden z moich
samochodów. – Wzruszyłam ramionami.
- Nie powiemy Edwardowi. Ten śliczny chłopiec musi w końcu dorosnąć. –
Rosalie uśmiechnęła się złośliwie.
5
http://pl.wikipedia.org/wiki/Martha_Stewart
10
- Nieważne. Więc, która z was chce jechać ze mną? – Podeszłam do mojej
dziecinki; lśniącego, srebrnego Astona Martina DB9. Zauważyłam, że Rosalie utkwiła
wzrok w moim samochodzie.
- To twój samochód? Wow! Piękny. Alice, możesz wziąć tym razem pojechać
swoim autem? W drodze do twojego domu możesz jechać z Isabellą. – W oczach Rose
można było dostrzec błaganie.
- Dobra. – Alice wywróciła na nią oczami. – Chodźmy na zakupy! Jedź za mną,
Isabello. – Alice oddaliła się w podskokach, a ja potrząsnęłam głową. Zanosiło się
długie popołudnie.
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Edwardzie, dzisiejszego wieczora idziemy razem. – Z otwartą buzią gapiłem
się na Isabellę, szybko opuszczającą pokój, a Rosalie i Alice podążały zaraz za nią.
Czekałem kilka minut do momentu kiedy byłem pewny, że znajdowały się poza
zasięgiem głosu.
- Urgh! To najbardziej wkurzająca, uparta, wszystkowiedząca kobieta jaką
kiedykolwiek spotkałem! I pomyśleć, ze będę musiał znosić takie nastawienie Bóg wie
jak długo. To nie jest tego warte. Nie ma szans Jasper! Nie zamierzam tego zrobić –
wrzeszczałem sfrustrowany.
- Nie masz innego wyjścia – sprzeciwił się Jazz. – Jestem szefem i robimy tak
jak ja mówię. Stracimy wszystkich naszych sponsorów, jeśli pozwolimy jej odejść.
Wytrzymasz z nią czy ci się to podoba czy nie. A poza tym nie jest taka zła. Po prostu
nie jesteś przyzwyczajony do takiego zachowania.
- A na dodatek jest gorąca – stwierdził Emmett.
- Co?! – warknąłem.
- Nie udawaj, że tego nie zauważyłeś, Edwardzie. Od chwili kiedy wyszła z
twojego samochodu nie odrywałeś od niej wzroku – powiedział Emmett, wzruszając
ramionami.
- Cokolwiek. Muszę spadać. Zajmiecie się moim samochodem? – Jasper
przytaknął w odpowiedzi.
Wyszedłem z sali konferencyjnej, próbując ogarnąć to co stało się tego ranka.
Gdy doszedłem do parkingu, z jednego z miejsc odjeżdżał właśnie lśniący i seksowny
Aston Martin DBS. Kierowca odwrócił się, puścił mi oczko i pomachał. Gapiłem się za
oddalającą Isabellą, a po moim kręgosłupie przechodziły dreszcze.
Dziewczyna moich marzeń w samochodzie moich marzeń. Co? Skąd to się
brało
? Teraz potrzebowałem zimnego prysznica.
11
Dojechałem do dwupiętrowego domu Alice i Jaspera. W garażu samochód
Isabelli znów wysłał dreszcz po moim kręgosłupie. Nie mogę uwierzyć, ze ta kobieta
tak na mnie działa. Nigdy nie spotkałem kogoś tak bezczelnego, wymagającego i tak
cholernie seksownego jednocześnie. Zanosi się długa noc.
Podszedłem do wejścia i zadzwoniłem do drzwi. Kilka chwil później Jasper je
otworzył. Spojrzał na mnie, potrząsnął głową i wpuścił mnie do środka. Uniosłem brew
i popatrzyłem na niego pytająco. Emmett siedział na kanapie w salonie, obserwując nas
uważnie.
- Stary, masz kłopoty – wyszeptał Jasper, trochę się pochylając.
- Dlaczego? – odszepnąłem kpiąco, nie rozumiejąc co miał na myśli.
- Wygląda niesamowicie, dlatego. Lepiej trzymaj ręce przy sobie, bo inaczej ją
stracimy – ostrzegł cicho w odpowiedzi z piorunującym spojrzeniem.
- Spokojnie Jasper, mówiłem ci, że według mnie jest irytująca. A poza tym nie
jest w moim typie – powiedziałem rozgoryczony.
- Tak, jasne. Jeśli nie byłbym żonaty, byłaby pierwszą którą bym zaprosił na
randkę. Nie rób nic, co mogłoby ją wkurzyć. Potrzebujemy jej – przypomniał mi, a ja
przewróciłem oczami. W pobliżu schodów ktoś odchrząknął.
Alice w podskokach pokonała stopnie. Miała na sobie elegancką, krótką
szmaragdową sukienkę z cienkimi ramiączkami i dopasowany przewiewny szal, który
miękko okrywał jej ramiona. Za nią zeszła Rosalie w krwistoczerwonej sukni do kostek
z ozdobionym koralikami gorsetem. Podeszła do Emmetta, który zerkał na nią
pożądliwie.
- Isabello, wszyscy tu są. Zejdź już! – zawołała Alice. Wszyscy skierowali swoją
uwagę na schody. Isabella wyszła zza rogu i stanęła na najwyższym stopniu. Myślę, że
na kilka chwil przestałem oddychać.
Ona jest boginią
, pomyślałem, kiedy pokonywała schody. Jej włosy były upięte,
eksponując smukłą szyję, a kilka wolnych loczków opadało po bokach jej twarzy. Miała
na sobie ciemnoniebieską sukienkę z dużym dekoltem, który kończył się tuż nad jej
wąską talią. W tym miejscu suknia była dobrze dopasowana, a dalej lekko się
rozszerzała. Materiał migotał nieznacznie z najmniejszym ruchem. na prawej stronie jej
stroju, znajdowało się rozcięcie, ciągnące się aż do połowy uda. Przelotnie zobaczyłem
jej kremową nogę i zadrżałem lekko. To zdecydowanie będzie długa noc. Musiałem się
na nią gapić, bo Jasper odchrząknął i trącił mnie łokciem.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Och, to musi być mój kierowca. – Isabella podeszła do wejścia i przywitała
młodego mężczyznę ubranego na czarno. Wziął jej dłoń i pocałował ją miękko.
- Dobry wieczór, panno Swan – powiedział z uśmiechem.
- Dobry wieczór, Tyler. Dzisiaj pojadę swoim samochodem. Zabierzesz czwórkę
moich przyjaciół do Posiadłości Blake’ów około 20 i gdziekolwiek jeszcze zechcą.
Dziękuję – powiedziała kierowcy, a ten przytaknął w odpowiedzi. Byłem
12
zdezorientowany; powiedziała, że tylko czwórka jedzie limuzyną. Odwróciłem się do
pozostałych, ale oni także wydawali się być zaskoczeni.
- Jasper, Alice, Emmett i Rosalie, to jest Tyler. – Isabella popatrzyła na nich. –
Dziś wieczorem będzie waszym szoferem. Już mają wasze imiona na liście
zaproszonych. Edward i ja weźmiemy mój samochód i wkrótce się tam spotkamy. –
Jasper tylko wzruszył ramionami i podał rękę Alice, kiedy wychodzili przez drzwi.
Emmett i Rosalie szybko za nimi podążyli.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, zwróciłem swoją uwagę na Isabellę, ale zaczęła
mówić pierwsza.
- Dobrze, Edward będziesz dziś prowadził mój samochód. Są trzy powody:
pierwszy, musisz sprawić dobre wrażenie na panu Blake i drugi, musisz wyglądać na
odpowiedzialnego. A co za tym idzie nie będziesz pił, bo musisz wrócić autem do
domu.
- A trzeci powód? – zapytałem wciąż lekko oszołomiony.
- Musimy się lepiej poznać Edwardzie. Musimy wyglądać jakbyśmy się spotykali,
oczywiście żeby myśleli, że nie wrócisz do starych nawyków – stwierdziła.
Więc chciała udawać, że się spotykamy? Wciąż byłem oszołomiony, ale
oczywiście, spodobał mi się
ten
pomysł.
Isabella chwyciła małą torebkę i klucze ze stolika do kawy. Podszedłem do niej,
kiedy podrzuciła kluczyki i pozwoliła im spadać. Złapałem je szybko.
- Zaskakująco dobry refleks, dobrze, bo będziesz go potrzebował. Wiesz jak
dojechać do posiadłości Blake’ów? – Przytaknąłem.
Wyszliśmy na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi na klucz. Poprowadziłem do
drzwi pasażera, kładąc rękę na jej lędźwiach. Otworzyłem jej drzwi, a ona spojrzała na
mnie z uniesioną brwią.
- Ćwiczę tylko udawanie, że się spotykamy. – Uśmiechnąłem się złośliwie, gdy
wsunęła się do auta. Kiedy usiadała, mogłem zobaczyć prawie całą długość jej nogi
przez rozcięcie w sukience. Przygryzłem dolną wargę, żeby zdusić jęk. Zamknąłem
drzwi, szybko obszedłem samochód i usiadłem na siedzeniu kierowcy. Po ustawieniu
kilku rzeczy, powoli wycofałem.
Po wjechaniu na drogę, zerknąłem na Isabellę. Wziąłem głęboki oddech;
wpatrywała się we mnie i nawet nie przejęła się by spojrzeć w bok, kiedy ją na tym
przyłapałem. Muszę przyznać, że to mnie lekko podnieciło. Była taka pewna siebie. Nie
mogłem odwrócić wzroku, nawet jeśli chciałem. Zobaczyłem, ze jej prawa ręka unosi
się i położyła ją na lewej stronie mojej twarzy zanim przekręciła ją tak, żebym mógł
patrzeć przed siebie.
- Myślę, że musisz patrzeć na drogę, kiedy prowadzisz, Edwardzie –
odpowiedziała Isabella, śmiejąc się miękko. Też się zaśmiałem i potrząsnąłem
nieznacznie głową w zawstydzeniu. – Znam pana Blake’a na tyle dobrze, żeby wiedzieć,
że prawdopodobnie poszukał o tobie trochę informacji. Zapewne będzie nas pytał o
siebie nawzajem. Zacznijmy od rodziców.
13
- Więc, mój ojciec, Carlisle Cullen, jest pediatrą w Chicago w szpitalu St. Johns.
Od pięciu lat jest dyrektorem swojego wydziału. Moja matka, Esme Cullen, jest
dekoratorką wnętrz; pracowała dla Oprah. Są małżeństwem od dwudziestu pięciu lat. –
Uśmiechnąłem się zerkając na nią krótko.
- Moi rodzice rozwiedli się, kiedy byłam bardzo mała. Charlie ponownie się
ożenił jakieś trzy lata temu z Sue. Jest szefem policji w Forks, w stanie Waszyngton.
Od rozwodu mieszkałam z matką, Renee, w Malibu, w Kalifornii, dopóki nie poszłam
na studia. W zeszłym roku wyszła za Phila Dwyer’a, drugoligowego gracza
bejsbolowego. Obecnie mieszkają na Florydzie. Szkoła? – zapytała.
- Wcześnie skończyłem liceum, bo w wieku szesnastu lat, poszedłem do
Stanford i ukończyłem magisterkę na wydziale Literatury Angielskiej. A ty?
- Też wcześnie skończyłam liceum, ale jako czternastolatka. Uczyłam się w MIT
6
i mam około sześciu magisterek i jeden doktorat, a obecnie pracuję nad kolejnym –
odparowała Bella. Gapiłem się na nią; popisywała się i zdawała sobie z tego sprawę.
- Co nakłoniło cię do samochodów, Isabello? – zapytałem, chcąc mieć trochę
kontroli nad tym przesłuchaniem.
- Od dziecka spędzałam wakacje z moim ojcem. W Forks nie ma zbyt wiele
rzeczy do robienia. Mój dobry przyjaciel, Jacob Black i ja spotykaliśmy się w jego
garażu. Pokazywał mi i wyjaśniał jak wszystko działa. Musiałam coś robić, więc
zaczęłam badać specyfikacje, mechanizmy i projekty. No i mnie wciągnęło. Nie wracam
pamięcią do tego co było wcześniej. – Zauważyłem, że nieznacznie nadęła wargi, kiedy
mówiła o tym Jacobie Blacku. – Wiem jak zacząłeś się ścigać. Trochę poszperałam.
- Tak, wiem, byłem trochę głupi. Zacząłem na wyścigach ulicznych i
wpakowałem się w dużo kłopotów w college’u. W czasie jednego z nich spotkałem
Jaspera i zapytał czy nie chciałbym jeździć prawdziwym samochodem na torze.
Stwierdził, że miałem wrodzony talent i nie wracam pamięcią do tego co było przed
tym. – Wzruszyłem ramionami.
Następnych trzydzieści minut spędziliśmy zadając sobie nawzajem pytania
dotyczące głównie tego co lubimy, a czego nie. Byłem miło zaskoczony; czytaliśmy te
same rodzaje książek, nasze ulubione potrawy, kolory i filmy były w większości
wspólne. W końcu dojechaliśmy do posiadłości i zatrzymaliśmy się przy parkingowym.
Podałem mu kluczyki i poszedłem otworzyć drzwi Isabelli. Wyciągnąłem do niej rękę a
on ją wzięła. Pocałowałem jej dłoń lekko, a potem zamknąłem jej drzwi. Położyłem rękę
na dole jej pleców i poprowadziłem nas do domu. Moja rodzina i przyjaciele już tam
na nas czekali.
- Dobra, pamiętajcie, Edward i ja spotykamy się od kiedy przestał być
playboyem jakieś trzy miesiące temu. Pan Blake ma syna, Daniela, który jest mniej
więcej w naszym wieku; powinniśmy próbować z nim rozmawiać. Jasper, kiedy wyślę ci
sms’a, podejdziesz do mnie i do Edwarda. Najprawdopodobniej będziemy rozmawiać z
6
Massachusetts Institute of Technology
14
panem Blake’iem i chciałabym mu cię przedstawić. Z tego co słyszałam na temat
przyjęcia, będzie pięciuset gości, a w tym dużo ważnych i sławnych ludzi. Proszę, nie
pijcie zbyt dużo; to wywrze złe wrażenie na panu Blake – powiedziała im Isabella,
jakby mówiła do żołnierzy, dając im instrukcje odnośnie ważnej misji. Czułem, ze
powinniśmy zakończyć z dłońmi w kole krzycząc „Do dzieła!”.
Zamiast tego Isabella rozejrzała się dookoła i przełożyła rękę przez moje ramię.
- Dobrze, zaczynajmy tą imprezę.
15
4.
4.
4.
4. Bankiet
Bankiet
Bankiet
Bankiet
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Dobrze, zaczynajmy tą imprezę. – Podeszliśmy do głównego wejścia dużej
rezydencji. Na schodkach stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, patrzący uważnie w
kierunku Isabelli. Otoczyłem ramieniem jej talię i przysunąłem ją do siebie bliżej. Bella,
podążając za moimi intencjami, zrobiła to samo.
- Edwardzie, ten mężczyzna przy drzwiach to Daniel Blake – Belly cicho
wyjaśniła mi do ucha. – Jest kompletnym dupkiem; po prostu bądź spokojny i zostań
blisko mnie. Proszę. – Poczułem jej ciepły oddech na szyi, który wysłał dreszcze przez
moje ciało. Pochyliłem się do niej nieco bardziej i pocałowałem jej policzek. Nie cofnęła
się. Obydwoje obserwowaliśmy jak ciało Daniela napina się, gdy się do niego
zbliżyliśmy.
Daniel zrobił krok w naszą stronę z ręką wyciągniętą kierunku Isabelli.
- Panno Swan, cóż za przyjemność panią widzieć. I mogę dodać, że wygląda
pani dzisiejszej nocy absolutnie cudownie. – Isabella podała mu swoją dłoń, a on uniósł
ją do swoich ust i pocałował ją lekko. Jego oczy zatrzymały się na jej klatce piersiowej.
Isabella delikatnie wyszarpnęła swoją rękę i wskazała na pozostałych i mnie.
- Danielu, to są członkowie Zespołu numer sto osiemdziesiąt sześć: Jasper
Whitlock, Alice Whitlock, Rosalie Hale, Emmett Cullen i kierowca, Edward Cullen. A to
Daniel Blake. Jest synem pana Bake’a, a także szef Wydziału Koncepcji Samochodu w
GM.
Daniel uścisnął ręce wszystkim pozostałym zanim chwycił moją dłoń. Jego uścisk
był mocny.
- Niesławny Edward Cullen. Powiedz, jak udało ci się zdobyć serce tak pięknego
stworzenia jak Isabella? – Ścisnąłem mocniej jego rękę zanim ją wypuścił i spojrzał na
mnie piorunującym wzrokiem.
- To nie było tak; to ona zdobyła moje serce i moje
ciało
, panie Blake –
stwierdziłem zwyczajnie. Sapnąłem cicho, bo poczułem jak Isabella mocno uszczypnęła
mnie w skórę koło biodra. Oczy Daniela zwęziły się na moją odpowiedź.
- Edward, zachowuj się
kochanie
. – Isabella zarumieniła się i przez chwilę
zastanawiałem się czy to przez wstyd, czy dlatego, że grała.
- Cóż panno Swan, mój ojciec ma przygotowany stolik dla pani i pani gości.
Wkrótce zostanie podany obiad. Zobaczymy się później – powiedział Daniel, a potem
odwrócił się pośpiesznie i odszedł.
Starszy pan w szarym garniturze lokaja wskazał nam gestem, abyśmy podążyli
za nim do środka. Gdy przekroczyliśmy próg, znaleźliśmy się w wielkim holu.
Znajdowały się tam dwie pary krętych schodów prowadzące do wschodniej i zachodniej
16
części domu. Dokładnie pomiędzy nimi były duże przeszklone drzwi wychodzące na
oświetlony ogród. Pan przeprowadził nas przez nie na zewnątrz, gdzie ustawione były
migoczące światła, kwiaty i około pięćdziesięciu okrągłych stolików przykrytych białymi
obrusami. Wskazał nam nasze miejsca, a ja odsunąłem krzesło dla Isabelli. Wyszeptała
ciche „dziękuję” zanim zajęła miejsce. Usiadłem zaraz obok niej.
- Nazywam się Richard; dziś będę państwa obsługiwał. W menu na dzisiejszy
wieczór są trzy dania do wyboru: stek New York, kurczak w parmezanie i makaron z
krewetkami królewskimi. Wszystkie całkiem pyszne; więc co będzie? – Richard spojrzał
na Emmetta.
- Wezmę stek, średni – zamówił Emmett. Rosalie i Alice wybrały kurczaka w
parmezanie. Jasper i ja także zamówiliśmy steki, a Isabella makaron. Richard przytaknął
i odszedł. Isabella odwróciła się na swoim krześle i popatrzyła na mnie gniewnie.
- Uważasz, że to było słodkie? – zapytała mocnym tonem.
- Nie wiem o czym mówisz – skłamałem.
- Zdobyłam twoje serce i
ciało.
– Wciąż się we mnie wpatrywała.
- To ty powiedziałaś, że musimy zachowywać się, jakbyśmy się spotykali. Poza
tym, sposób w jaki Daniel na ciebie patrzył… Nie zdziwiłbym się, gdyby myślał o tym,
żeby zaprowadzić cię do swojej sypialni – odciąłem się.
- Isabello, myślę, że on ma rację. Daniel nie odczepiłby się od ciebie, gdyby nie
było tam Edwarda. – Alice się wtrąciła.
- Oh, uwierzcie mi, wiem. Dwa razy, kiedy zetknęłam się z Danielem, były
odrażające. Jest bardzo „kontaktowym” typem faceta. – Isabella przewróciła oczami, a
ja zacisnąłem szczęki; myśl o jego łapach na niej, sprawiła, że moja krew zawrzała. –
Jest głównym powodem, dla którego nie chcę pracować bezpośrednio dla GM. To i
bałam się, że weźmie na siebie całe uznanie.
- W tym całym zakupowym szaleństwie zapomniałam zapytać z jakiej okazji ta
impreza? – Rosalie zapytała Isabelli, biorąc łyka wody.
- Oh, przepraszam. To sześćdziesiąte urodziny pana Blake’a. Nie martwcie się,
prezent który wysłałam był od nas wszystkich – wyjaśniła Isabella podekscytowanym
tonem.
- Co mu daliśmy? – zapytała Alice, zerkając na stół uginający się pod ciężarem
prezentów.
- Mój znajomy zrobił model koncepcyjnego samochodu w skali 1:18. Przyjaciel
pomalował go profesjonalnie na klasyczną czerwień. Wiem, że to pokocha. – Bella się
uśmiechnęła; to zapierało dech w piersi.
- Wow. To brzmi naprawdę świetnie. Chciałbym to zobaczyć – powiedział
podekscytowany Emmett.
- Jestem pewna, że będziesz miał okazję. Pan Blake powiedział, że wystawi go
na pokaz obok swojego tortu urodzinowego. Sprawdzimy po obiedzie – odpowiedziała,
uśmiechając się sympatycznie. Z oczami tak pełnymi podekscytowania wyglądała
niesamowicie słodko.
17
O czym ja do cholery myślę?
- O wilku mowa, idzie pan Derek Blake – wyszeptała do nas Isabella. Wysoki
mężczyzna z ciemnymi włosami i ostrymi rysami twarzy podszedł do naszego stolika i
stanął przed Isabellą.
Dziewczyna zaczęła się podnosić z krzesła, ale pan Blake powstrzymał ją.
- Isabello, proszę nie wstawajcie. Chciałem tylko przywitać ciebie i twoich gości,
zanim rozpocznie się obiad.
- Dziękuję, Derek. To jest Alice Whitlock. – Isabella wskazała na Alice.
- Ach, królowa organizacji z tego co słyszałem – powiedział, kiedy uścisnął jej
dłoń.
- Jasper Whitlock.
- Jasper, mąż Alice i kapitan Zespołu numer sto osiemdziesiąt sześć.
- Rosalie Hale.
- Ach, piękna główna mechanik.
- Emmett Cullen.
- Jest pan szczęściarzem, panie Cullen, również mechanik.
- I Edward Cullen. – Bella gestem wskazała w moim kierunku.
-Och, wiele o panu słyszałem, panie Cullen. Mój syn nalegał, bym wycofał się od
decyzji współpracy z pana zespołem. Rzeczy, które o panu wygrzebał nie są zbyt miłe.
– Zacisnąłem szczękę, kiedy uścisnąłem dłoń pana Blake’a i wziąłem głęboki oddech.
- Zapewniam pana, że moje imprezowe dni dobiegły końca, panie Blake.
- Tak, z powodu cudownej panny Swan. Wiesz, że mój syn zabiegał o nią przez
ponad rok. Powiedziałem mu, żeby trzymał się z daleka; bałem się, że ją wystraszy, ale
poradziła sobie z nim… bardzo dobrze i powiedziała, żeby spływał – zaśmiał się.
- Nie wydaje mi się, żebym była taka miła, Derek. – Isabella się zaśmiała, a ten
piękny dźwięk szarpnął moje serce.
- Cóż, wygląda na to, że za chwilkę podadzą obiad. Edwardzie, Isabello, proszę
spotkajcie się ze mną jeszcze tego wieczoru. Życzę wszystkim przyjemnej zabawy –
powiedział uprzejmie pan Blake i odszedł do innego stolika.
Richard, nasz kelner, podszedł do stolika z dużym wózkiem. Postawił na stole
kosze z chlebem i trzy butelki wina. Położył przed każdym z nas nasze talerze.
Wszystko wyglądało przepysznie. Właśnie uświadomiłem sobie, że jeszcze nic dzisiaj
nie jadłem i nagle umierałem z głodu. Po odejściu Richarda, wszyscy zaczęli wsuwać.
- Isabello, co miałaś na myśli mówiąc, że nie byłaś bardzo miła dla Daniela? –
zapytała Alice z zakłopotaniem.
Isabella zaśmiała się i odrzuciła głowę do tyłu.
- A więc, pracowałam samotnie nad glinianym modelem w moim tymczasowym
biurze. Pochylałam się nad nim, mocno skoncentrowana i nagle poczułam parę rąk na
moich biodrach. – Wzruszyła nieznacznie ramionami. Zacisnąłem szczękę, a krew znów
zaczęła mi wrzeć. – Odwróciłam się, wiedząc że to on, a potem chwyciłam go za jądra
i powiedziałam, że jeśli jeszcze raz mnie dotknie, upewnię się, że będzie śmiesznie
18
chodził do końca swojego życia. W rzeczywistości chodził zabawnie przez jakieś trzy
dni. – Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Przypomnij mi, żebym nie zadzierał z twoją złą stroną, Isabello – powiedział
Emmett, nieco zaskoczony.
- Nazywajcie mnie Bellą, Isabella jest zbyt formalnie. Wolę Bella. – Uśmiechnęła
się do mnie, na co odpowiedziałem własnym uśmiechem.
- Dobra Bello. Pan Blake zdaje się bardzo dobrze znosić fakt, że odrzuciłaś jego
syna – stwierdziła Alice, wypowiadając to jak pytanie.
- Znam pana Blake’a od kiedy skończyłam czternaście lat. Zapłacił za moją
edukację. Zdaje się, że widzi mnie bardziej jako córkę, której nigdy nie miał. Nie
żartował, kiedy dał Danielowi jasno do zrozumienia, żeby trzymał się ode mnie z
daleka. Gdy usłyszał o tym, co zrobił jego syn, był bardzo zły.
- Bello, ile miałaś lat, kiedy zaczęłaś studia? – zapytała Rosalie.
- Zaczęłam na MIT, kiedy miałam czternaście lat. Zaczęłabym wcześniej, ale moi
rodzice nalegali, żebym zwolniła. Musiałam mieszkać z rodziną Dereka w Cambridge
przez dwa lata, zanim mogłam przenieść się do akademika, byłam za młoda –
wyjaśniła Bella.
- Wiedziałem, że byłaś mądra, ale nie że jesteś geniuszem. Wow – powiedział
Emmett w kompletnym zachwycie.
Bella wzruszyła ramionami i kończyliśmy obiad w cichej rozmowie o naszych
latach w college’u. Najwyraźniej Bella poszła na swoją pierwszą – i ostatnią – imprezę
w bractwie, kiedy miała szesnaście lat i jej się nie podobało. W czasie wszystkich tych
rozmów, zauważyłem, że coraz bardziej przybliżam się do Belli. Patrzyłem jak co jakiś
czas przysuwa swoje krzesło do mnie coraz bardziej.
Pochyliłem się i szepnąłem jej na ucho:
- Co robisz, Bello? – Zauważyłem że zadrżała nieznacznie.
- Rozejrzyj się; większość par siedzi znacznie bliżej siebie niż my. Po prostu
próbowałam odgrywać swoją rolę – wyszeptała.
Uśmiech igrał na moich ustach.
- Jeśli chcesz, żebyśmy wyglądali tak jakbyśmy się spotykali, musisz zgadzać się
ze wszystkim co robię i sprawiać wrażenie, że ci się to podoba. W porządku? –
Wciągałem zapach jej szyi w czasie kiedy szeptałem; był słodki, kwiatowy i naturalny.
Bella przytaknęła. Ustawiłem swoje krzesło pod kątem do niej, a potem powoli
położyłem ręce po obu stronach jej siedzenia i przysunąłem je razem z nią bliżej do
siebie. Sapnęła krótko, a mój uśmiech się pogłębił. Otoczyłem ją ramieniem i zacząłem
bawić się loczkami jej włosów. Pochyliła się do mojego ucha.
- Dobrze ci idzie, Edwardzie. – Zachichotała. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
Patrzyliśmy jak zespół ustawia się na dużej scenie przed rozległym parkietem. Daniel z
mikrofonem w ręku podniósł się z miejsca obok swojego ojca i wzniósł toast na jego
cześć.
19
- Edward, możesz wypić jedną lampkę, ale tylko tyle, proszę. – Unieśliśmy nasze
szkła, ale zauważyłem, że Bella przyłożyła kieliszek do pełnych ust, ale nie napiła się.
- Czy jest powód, dla którego nie pijesz Bello? Nie ufasz mi? – wyszeptałem jej
na ucho.
- To nie tak, Edwardzie. Nie mogę pić. Proszę, nie zawracaj sobie tym głowy –
wymamrotała. Nie mogłem zrozumieć dlaczego
nie może
pić. Ten temat zdawał się ją
dręczyć. Niedługo po toaście ogłoszono, że zamierzają podać ciasto, podczas gdy pan
Blake kroił swój tort. Wszyscy zaczęli gromadzić się wokół stołu przy którym stał
solenizant.
Bella podniosła się z krzesła.
- Chodźmy zaśpiewać ”Sto lat”, a Emmett będzie mógł zerknąć na prezent. –
Wszyscy wstali od stołu i skierowali się w stronę pana Blake’a. Moje ramię było
oplecione wokół talii Belli. Daniel zaczął do nas podchodzić.
- Nie patrz tam Bello, ale Daniel idzie w naszym kierunku – wyszeptałem jej do
ucha. Potem zrobiła coś, czego się nie spodziewałem. Odwróciła się do mnie przodem,
stanęła na palcach i położyła dłonie na mojej twarzy. Pocałowała mnie w usta.
O mój Boże
. Miękkość i smak jej warg przy moich były niewiarygodne.
Zamknąłem oczy i umieściłem rękę na jej plecach, przyciągając ją do siebie bliżej.
- Hmm… poszedł? – wyszeptała przy moich ustach, nieco drżąc. Otworzyłem
oczy, ale Daniela nie było nigdzie w pobliżu.
- Tak. – Odsunęła się i spojrzała mi w oczy, przygryzając dolną wargę.
Przesunęła rękę, która wciąż była na moim policzku i powoli potarła moje usta. Mój
oddech szarpnął nieznacznie, a ona zaśmiała się miękko.
- Chodź; zobaczmy jak zdmuchiwanych jest sześćdziesiąt świeczek. – Bella
chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Wszyscy byli już w połowie piosenki, a pan Blake i piękna starsza brunetka stali
zaraz za dużym tortem, który wyglądał jakby płonął. Bella cichutko dołączyła do
śpiewu i uśmiechnąłem się; jej glos brzmiał jak dzwoneczki. Patrzyliśmy jak pan Blake
zdmuchnął świeczki i podziękował wszystkim.
Alice, Jasper, Emmett i Rosalie podeszli do nas, a inni ludzie zaczęli wracać do
swoich stolików.
Bella zbliżyła się do tortu. Obok stołu znajdował się model samochodu. Był…
świetny. Stałem podziwiając go, zdumiony, że ktoś może w ogóle coś takiego wymyślić.
Bella uśmiechnęła się, gdy Emmett przekrzywił głowę w zachwycie. Kobieta która stała
przy panu Blake podeszła do Belli.
- Witaj Bello, kochanie. Wyglądasz dziś absolutnie olśniewająco. – Uścisnęła
Bellę i pocałowała lekko jej policzek.
- Witaj Margaret. Dziękuję. Pozwól mi przedstawić cię zespołowi, z którym
pracuję.
- To Margaret Blake, żona pana Blake’a. Margaret, to Alice, Jasper, Emmett,
Rosalie i Edward. – Bella wskazywała na każde z nas, kiedy wypowiadała nasze imiona.
20
Usłyszeliśmy, że zespół zaczął grać. Pani Blake zerknęła w stronę parkietu, gdzie pan
Blake pokazywał jej, by do niego podeszła.
- Przepraszam, muszę iść. Miło było mi was poznać. Proszę, cieszcie się deserem
i tańczcie całą noc – powiedziała pani Blake. Przyciągnęła Bellę bliżej do siebie i
szepnęła jej do ucha. Dziewczyna zaśmiała się i przytaknęła. Margaret mrugnęła do
niej i odeszła.
- Chodźmy na cisto czekoladowe. – Bella znów wzięła moją rękę i skierowaliśmy
się do naszego stolika.
- Co było takie zabawne? – wyszeptałem Belli na ucho, a ona zachichotała.
- Margaret powiedziała, że jesteś cudowny, a ja się zgodziłam. – Uśmiechnąłem
się potężnie.
- Och, niech ci to nie uderzy do głowy. To tylko krok do przodu przed słodkim.
Ale nie zupełnie doskonałe – powiedziała, figlarnie uderzając mnie w ramię wolna ręką.
Ułożyłem usta w cienką linię, a ona znów zachichotała.
Wróciliśmy do naszego stołu, na którym ustawione było nowe nakrycie.
Znajdowały się na nim obecnie talerze z ciastem i butelki szampana. Znów odsunąłem
krzesło dla Belli. Jedliśmy ciasto, rozmawiając cicho ze sobą. Co jakiś czas ktoś się
przedstawiał, wliczając prezesa Mac Tools
7
Damona Wrighta, Dwayne’a „Skałę”
Johnsona
8
, Boba Vila
9
i Jaya Loeno
10
. Alice i Jasper postanowili zatańczyć, a Rosalie i
Emmett dyskutowali z panem Wrightem i jego żoną.
Poprosiłem Bellę do tańca i minęło kilka piosenek, zanim wróciliśmy do stołu.
Daniel podszedł do Belli, gdy spokojnie siedzieliśmy na naszych miejscach, a ja
bawiłem się kosmykami jej włosów.
- Isabello, mogę cię prosić o ten taniec? – Wyciągnął do niej rękę.
Bella pochyliła się i wyszeptała mi do ucha:
- Proszę, przyjdź i uratuj mnie za kilka minut. – Przytaknąłem, ciskając
wzrokiem pioruny w stronę Daniela. Dziewczyna pocałowała mnie w szyję, wysyłając
dreszcze w dół mojego kręgosłupa. Bella chwyciła dłoń młodego pana Blake’a i
poprowadził ją na parkiet z ręką na jej lędźwiach. Zacisnąłem szczękę.
- Edward, uspokój się. Ona potrafi sama o siebie zadbać – powiedział Jasper,
gdy zajął swoje miejsce.
- Nie wiem co przez to rozumiesz, Jasper – warknąłem.
- To oczywiste dla nas wszystkich, Edwardzie, że jesteś zazdrosny – zaćwierkała
Alice.
- Nie, nie jestem. Mówiłem wam wcześniej: ona nie jest w moim typie –
żachnąłem się.
7
Firma zajmująca się produkcją wszelkiego rodzaju narzędzi i nie tylko.
8
Supergwiazda amerykańskich zapasów.
9
Aktor
10
Znany komik.
21
- Taa. Kogo próbujesz przekonać? – zapytał Emmett. Zacisnąłem pięści we
frustracji. Wziąłem kilka głębokich oddechów i zdałem sobie sprawę, że mieli rację. Nie
lubiłem, kiedy inny mężczyzna zerkał pożądliwie albo dotykał Belli.
Jestem zazdrosny
. Nigdy wcześniej tak naprawdę tego nie czułem, więc nie
rozpoznałem tego uczucia. Siedziałem, grzebiąc widelcem w cieście przez kilka minut i
zaznajamiałem się z nowym uczuciem.
- Edward, otrząśnij się. Musisz uratować Bellę. Popatrz co robi Daniel. – Alice
wskazała na parkiet.
Ręka Daniela, która znajdowała się na jej talii przesuwała się w dół jej pleców.
Zauważyłem, ze Bella chwyciła ją i przeniosła z powrotem na górę. Wstałem i zacząłem
się do nich zbliżać. Tym razem jego dłoń powędrowała do jej uda, które był nico
odkryte prze rozcięcie w jej sukience. Bella zatrzymała się i odepchnęła Daniela.
- Bello, wszystko w porządku? – zapytałem Bellę z rękoma wciąż zaciśniętymi w
pięści.
- Wszystko dobrze, Ed, Isabella i ja tylko tańczyliśmy – powiedział Daniel znów
sięgając po Bellę, a ona zrobiła krok do tyłu.
- Po pierwsze pytałem Isabellę, a ona najwidoczniej nie chce z tobą tańczyć. –
Chwyciłem Bellę za talię. – Chodź, weźmy drinki, kochana. – Daniel już miał mnie
pchnąć, ale jego ojciec położył mu rękę na ramieniu. Chłopak natychmiast się uspokoił.
- Edwardzie. Isabello. Zobaczę się z wami w swoim biurze, z samego rana w
poniedziałek – powiedział pan Blake, a my przytaknęliśmy w odpowiedzi.
Razem w Bellą podeszliśmy z powrotem do naszego stołu. Była lekko zielona.
Przeprosiła i poszła do łazienki.
- Wszystko w porządku, Edwardzie? – zapytała Alice, patrząc z zaniepokojeniem
na oddalająca się postać, zbliżającą się do domu.
- Tak myślę, ale jest trochę zielona – odpowiedziałem wciąż patrząc na Bellę.
- Zabierz ją do hotelu. Zatrzymała się w Four Seasons – poinformowała Alice.
Obserwowałem Bellę, jak chwyciła się framugi drzwi zanim weszła do środka.
Wyglądała jakby miała zemdleć. Podbiegłem do niej.
- Bella, dobrze się czujesz? – zapytałem otaczając ramieniem jej wąską talię.
- Nie. Czy możesz mnie zabrać do hotelu? – szepnęła dziewczyna. Dostrzegłem
niewielki błysk potu na jej czole.
- Tak, oczywiście. Co się dzieje? – Podeszliśmy powoli do głównego wejścia.
- Jestem po prostu trochę słaba i oszołomiona. – Nie naciskałem.
Dałem parkingowemu bilet, który wcześniej otrzymałem. W czasie gdy
czekaliśmy na samochód zauważyłem, że Bella opiera się na mnie ciężej. Wyglądała
blado, a jej oddech był nieregularny. Podjechał samochód; delikatnie wziąłem ją w
ramiona i posadziłem na miejscu pasażera. Zapiąłem jej pasy i zamknąłem drzwi.
Wsunąłem się do samochodu od strony kierowcy.
- Bella, nie wyglądasz zbyt dobrze. Może powinienem zabrać cię do szpitala? –
zapytałem, patrząc na nią. Potrząsnęła głową na nie. Otworzyła schowek i wyjęła z
22
niego butelkę wody i opakowanie z tabletkami. Trzęsła się, gdy wyjęła jedną z nich i
popiła wodą.
- Bella, co się z tobą dzieje? – Nie mogłem ukryć desperacji i strachu w swoim
głosie.
- Umieram Edwardzie. Umieram.
23
5. Serce
5. Serce
5. Serce
5. Serce
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Umieram Edwardzie. Umieram – wyszeptała Bella, wyglądając przez okno. Te
słowa mnie rozdarły, a serce zaczęło mi bić gorączkowo w piersi. Z powrotem
przeniosła swój wzrok na mnie. Wzięła moją prawą rękę i położyła ją przy swojej
klatce piersiowej. Jej serce biło nieregularnie. Spojrzała mi w oczy, a jej własne
błyszczały od wstrzymywanych łez.
- To moje serce, wada. Obecnie niesprawne, więc potrzebuję nowego. Lekarze
mówią, że mam od osiemnastu do dwudziestu czterech miesięcy życia. – Puściła moją
rękę i zacisnąłem ją na kierownicy.
- Nie możesz po prostu zdobyć nowego? – zapytałem, oddychając głęboko.
- Mam rzadką grupę krwi i nie było jeszcze dawcy. Tylko jeden człowiek na
ćwierć miliona może nim być – wymamrotała. – Edward, teraz jest w porządku. Tylko
musze odpocząć. Od kilku nocy nie spałam zbyt wiele. Będzie dobrze. Możesz pomóc
mi dostać się do mojego pokoju w hotelu? Nie wydaje mi się, żebym sobie sama
poradziła.
- Oczywiście, że ci pomogę.
- Edward, możesz nie mówić o tym swojej rodzinie?
- Dlaczego?
- Nie sądzę, żebym mogła znieść ten wyraz, który jest teraz w twoich oczach,
malujący się także w ich. – Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Po prostu przytaknąłem.
- Dziękuję – wyszeptała i znów odwróciła swój wzrok za okno. Przez kilka
minut było cicho. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wirowało mi w głowie. Nie miała
wiele z dzieciństwa, a swoje studenckie lata spędziła z nosem w książkach. Nie zaczęła
nawet prawdziwego życia, a tak szybko zostanie jej ono odebrane. Westchnąłem. To
jest niesprawiedliwe.
Hotel Four Seasons znajdował się bliżej posiadłości Blake’ów niż dom Jaspera,
więc jazda nie trwała długo. Zatrzymaliśmy się, a parkingowy wziął kluczyki.
Podszedłem do drzwi Belli i otworzyłem je. Ledwie mogła utrzymać otwarte oczy.
Chwyciłem jej nadgarstek i sprawdziłem puls. Jej serce biło bardziej normalnie.
Podniosłem ją i ułożyłem w swoich ramionach.
Oplotła moją szyję i położyła mi głowę na ramieniu. Portier nas zauważył i
podbiegł.
- Panno Swan? – powiedział natarczywie.
- W porządku, David. Jestem po prostu naprawdę zmęczona. Możesz proszę
wyjąć z mojej torebki klucz? – Bella podała ją Davidowi, a on otworzył ją szybko i
znalazł kartę; natychmiast przywołał jednego z chłopców hotelowych.
24
- To jest klucz panny Swan. Pomóż temu miłemu panu zabrać ją do jej pokoju.
Zatrzymała się w apartamencie na poddaszu. – David oddał Belli torebkę. – Życzę
powrotu do zdrowia, panno Swan. – Uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi.
Chłopak wszedł do głównego holu, a ja podążyłem za nim. Było tam tylko
kilkoro ludzi. Następnie skierował się do windy i przytrzymał drzwi, kiedy wchodziłem
z Bellą. Po krótkiej jeździe w górę, drzwi się otworzyły, a chłopiec hotelowy, który jak
zauważyłem miał na imię John, podbiegł do wejścia do jej pokoju i używając karty
otworzył drzwi. Szybko wszedłem do apartamentu i położyłem Bellę na sofie.
- Proszę pana, czy z panną Swan wszystko w porządku? Jest taka miła,
nienawidzę myśli, że coś może być nie tak – zapytał John, powoli wycofując się z
pokoju.
- Będzie dobrze, jest tylko zmęczona. Dziękuję. – Zaoferowałem mu napiwek, ale
potrzasnął głową, podał mi kartę-klucz i odszedł.
Z powrotem skupiłem swoją uwagę na Belli. Miała zamknięte oczy i jedną ręką
chwytała się za klatkę piersiową. Klęknąłem koło niej.
- Bello, potrzebujesz czegoś? Wody czy herbaty? – Dotknęła dłonią mojego
policzka.
- Nie Edwardzie, czuję się dobrze. Tylko się przebiorę i pójdę spać. Dziękuję, że
mi dzisiaj pomogłeś. – Przesunęła się na sofie i usiadła. Wyciągnęła rękę, żeby zdjąć
szpilki, ale ją powstrzymałem i zdjąłem je za nią. Patrzyła na mnie przez kilka chwil, a
potem wstała. – Dziękuję. Widzimy się w poniedziałek, Edwardzie.
Skierowała się w stronę dwuskrzydłowego wejścia i zachwiała. Podbiegłem do
niej i okręciłem ramię wokół jej talii, prowadząc ją do drzwi. Otworzyłem je i
wszedłem do pokoju z dużym łóżkiem w intensywnych kolorach natury. Pomogłem jej
wejść na łóżko i usiadłem obok niej.
- Jesteś pewna, że nie powinienem po prostu zabrać cię do szpitala?
- Nic nie mogą dla mnie zrobić, Edwardzie. – Jej głos był przepełniony
smutkiem. Wstała powoli i podeszła do komody, a otwierając szufladę wyjęła jakieś
ubrania. Wróciła do łóżka i położyła na nim rzeczy. Ręką pociągnęła mnie do góry,
dając mi znak, żebym wstał i odwróciła się do mnie plecami. – Możesz mi pomóc? –
Mój oddech szarpnął, kiedy zacząłem rozsuwać zamek błyskawiczny w jej sukience. –
Odwróć się, proszę. – Podporządkowałem się, a potem usłyszałem szelest materiału. –
W porządku.
Bella miała na sobie długą, czarną koszulę nocną; wzięła moją rękę i wsunęła się
pod nakrycia. Poklepała brzeg łóżka, żebym usiadł i uśmiechnęła się, a potem głęboko
odetchnęła.
- Edwardzie, zanim wyjdziesz musisz zrozumieć dlaczego.
- Co masz na myśli mówiąc „dlaczego”? – zapytałem, próbując odnaleźć coś w
jej pięknych, brązowych oczach.
- Dlaczego tak mocno naciskam na zbudowanie samochodu. Masz rację,
mogłabym robić dosłownie wszystko. Mogłabym pracować dla NASA albo jakiejś firmy
25
z Fortune 500. Z tymi spółkami i programami budowałabym coś, czego
oni
by chcieli.
Nie
ja
. Muszę zostawić coś za sobą. Dziedzictwo. Będzie tym dla mnie mój nowy silnik
i projekt skrzyni biegów; moje piętno na tym świecie. – Łzy spływały po jej policzkach.
– Możesz to zrozumieć?
- Tak. Rozumiem. Ale musisz też żyć swoim życiem. Nie możesz spędzić
następnych dwóch lat zamknięta w biurze albo pod maską samochodu. Zawrzyjmy
umowę. Nie powiem mojej rodzinie, że jesteś chora, jeśli będziemy razem robić coś
fajnego przynajmniej trzy razy w tygodniu. Proszę? – Nadąłem wargi.
- To takie niesprawiedliwe, Edwardzie. To tak, jakbyś nie dawał mi wyboru. –
Przerwała rozważając moją ofertę. – Zgodzę się na umowę… jeśli pozwolisz mi
poprowadzić swój samochód na torze, kiedy będę musiała wyczuć czy skoczyliśmy
robotę. Wiem, że nie podobało ci się, gdy jeździłam nim dzisiaj rano. – Wyciągnęła
rękę, a ja ją chwyciłem i nią potrząsnąłem.
- Nie będziemy skakać z samolotu, prawda? – Popatrzyła na mnie zwężonymi
oczami.
- Może. – Uśmiechnąłem się zadowolonym z siebie uśmieszkiem.
Wzruszyła ramionami.
- Świetnie, zawsze chciałam tego spróbować. Tylko nie mogłam znaleźć nikogo,
kto by chciał zrobić to ze mną.
Potrząsnąłem głową.
- Bella, zaskakujesz mnie za każdym razem, kiedy otwierasz usta. – Zaśmiałem
się, a ona do mnie dołączyła.
- Sorry, taka po prostu jestem. Wolę zapominać o złych rzeczach. – Bella
zerknęła na szafkę nocną, na której stał zegarek; było po pierwszej. – Już późno
Edwardzie. Może zajmiesz drugi pokój zamiast brać taksówkę? Śmiało bierz wszystko,
co jest w lodówce. – Stłumiła ziewnięcie. – Muszę jutro wcześnie wstać. Spotykam się
z moim agentem do spraw nieruchomości.
- Dobrze, skorzystam z pokoju. Tylko się trochę prześpij, Bello. – Wstałem, ale
chwyciła moją rękę skłaniając mnie, żebym znowu usiadł.
- Poczekaj. Mogę czegoś spróbować?
- Pewnie, tak myślę.
- Zamknij oczy i nie ruszaj się. – Uniosłem brew, a ona wydęła wargi.
Przewracając oczami, zrobiłem o co poprosiła. Po prostu nie mogłem oprzeć się tej
kobiecie. Poczułem, że przesuwa się na łóżku, a potem przyłożyła policzek do mojej
piersi, słuchając mojego serca. Chciałem otoczyć ją ramionami, ale zamiast tego
pocałowałem czubek jej głowy, wdychając zapach jej włosów.
- Więc tak powinno brzmieć. Bije szybciej niż myślałam.
- To dlatego, że słucha go piękna kobieta. – Odsunęła się i spojrzała mi w oczy
pozornie czegoś szukając, a potem się uśmiechnęła.
- Dobranoc, Edwardzie.
- Dobranoc, Bello. – Uniosłem jej dłoń i pocałowałem ją lekko.
26
Wstałem i opuściłem pokój. Zrobiłem kilka kroków w głąb saloniku i padłem na
kolana, a łzy które wcześniej powstrzymywałem, spłynęły po mojej twarzy. Walnąłem
pięściami w podłogę i cicho krzyknąłem.
27
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
Po wzięciu prysznica w drugiej łazience, poszedłem do łóżka. Nie mogłem spać,
bo w mojej głowie wirowały wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku dni. Leżałem i
zastanawiałem się, czy powinienem zajmować się Bellą. Wiedziałem, że chcę, tylko
czułem, że ona by mi nie pozwoliła. W końcu zasnąłem, ale zdecydowane zbyt
wcześnie ktoś mną potrząsnął.
- Edward? Obudź się. – Jej głos był teraz dla mnie taki znajomy. Otworzyłem
oczy, przeczesałem włosy palcami i usiadłem. Nie jestem rannym ptaszkiem.
Usłyszałem miękki chichot.
- Twoje włosy wyglądają zabawnie. – Bella jeszcze raz zachichotała, siedząc na
brzegu łóżka. Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem, a potem, kiedy dotknąłem ręką
klatki piersiowej, przypomniałem sobie, że nie mam koszulki.
- Co? Teraz będziesz się wstydził? – Uniosła brew. – Jest wciąż wcześnie, ale
muszę już iść. Mam spotkanie z moim agentem, żeby obejrzeć mieszkanie, które
wybrałam.
- Dobrze. Za kilka minut już mnie tu nie będzie – wymamrotałem. Wciąż
czułem się nieco wstrząśnięty po wczorajszym wieczorze.
- Coś nie tak, Edwardzie? – zapytała przygryzając dolną wargę. Nie mogłem jej
powiedzieć tego, co chciałem.
Chcę z nią być.
- Myślałem tylko o tym, co powinniśmy zrobić w czasie naszej pierwszej małej
przygody – skłamałem.
- Też się nad tym zastanawiałam. Nie miałabym nic przeciwko wyjściu do
Disneylandu. Nigdy tam nie byłam.
- Nigdy nie byłaś w Disneylandzie? Szkoda. Czekaj… możesz w ogóle jeździć na
przejażdżkach w twoim… um, stanie?
- Tak. Wczoraj stało się to tylko dlatego, że zapomniałam wziąć moich leków.
Ale już więcej nie zapomnę. Ustawiłam trzy alarmy na moim telefonie, żeby mi
przypominały. – Uniosła telefon i nim pomachała.
- Dobrze, chcę być pewny, że będziesz się dobrze bawiła. Więc, kiedy chcesz
iść? - Zabrałem telefon z jej małej ręki. Posłałem jej krótki złośliwy uśmieszek, zanim
dodałem swój numer do listy kontaktów. Wyszczerzyła się do mnie w odpowiedzi.
Zauważyła moją komórkę na stoliku nocnym i wpisała kilka liczb.
- Nie wiem. Alice podała mi czas wizyty u pana Blake’a. Jest o siódmej rano i
będzie trwała tylko trzydzieści minut. Jest dosyć zajęty. Myślę, że jeśli chcesz, możemy
pójść po spotkaniu. – Wzruszyła ramionami.
28
- Dobrze, po spotkaniu. Proponuję, żebyś wzięła ubrania i buty na zmianę, jeśli
mamy chodzić cały dzień – stwierdziłem.
- Okay. Oh, robi się późno. Muszę iść. Chcę sprawdzić, czy wszystko jest w
porządku, żebym mogła się już wprowadzić. Częstuj się czym chcesz. W saloniku
zostawiłam pół dzbanka kawy. Widzimy się jutro rano w dobrym nastroju i
punktualnie. – Bella wstała i zaczęła odchodzić, ale zatrzymała się, odwróciła i
pocałowała mnie w usta; jeden miękki, niewinny całus. – Dziękuję – wyszeptała, a
potem już jej nie było.
Cholera, ta kobieta nigdy nie daje mi dojść do słowa.
Wstałem z łóżka i zacząłem kierować się do łazienki. Usłyszałem, że otwierają
się drzwi do sypialni.
- Oh… przepraszam. – Bella zarumieniła się, kiedy zauważyła że jestem tylko w
bokserkach i rzuciła mi kluczyki. – Skoro nie masz samochodu, ufam że jutro oddasz
mi mój w jednym kawałku. Spotkajmy się na torze około 6:30. Pa.
- Papa, Bello. Śpiesz się, zanim się spóźnisz. – Zachichotałem, kiedy Bella
zamknęła drzwi.
Po kubku kawy wróciłem do swojego mieszkania. Zaparkowałem samochód Belli
na swoim miejscu. Cicho modliłem się, żeby się nie zarysował. Skierowałem się do
windy i nacisnąłem guzik z siódemką. Chciałem pójść pod prysznic i po prostu się
odprężyć, ale myśli o Belli mąciły moją wyobraźnię. Chciałem znów ją zobaczyć.
Chciałem bawić się jej włosami, poczuć jej ciepłą rękę w swojej. Chciałem poczuć jej
gładkie, miękkie usta na swoich wargach.
Wszedłem na korytarz. Na tym piętrze znajdowały się tylko dwa duże
mieszkania, z dwoma sypialniami. Drugie przez ostatnich kilka miesięcy było
niezamieszkałe, ale kilka tygodni temu skończyli jakieś remonty. Więc sądzę, że ktoś się
tu wkrótce wprowadzi. Zauważyłem, że drzwi do sąsiedzkiego apartamentu były nieco
uchylone i dochodziły z niego przytłumione glosy. Wzruszyłem obojętnie ramionami.
W końcu dotarłem do swojego mieszkania i zdecydowałem się wziąć prysznic.
Potem zauważyłem, że miałem kilka nieodebranych rozmów. Byłem trochę
zawiedziony, że wszystkie były od Alice.
Oddzwoniłem do niej.
- Cześć Alice.
- Edward, dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie wczoraj? Masz pojęcie jak się
martwiłam?
- Spokojnie Alice. Wszystko w porządku.
- Co się wczoraj stało?
- Zabrałem Bellę do jej pokoju. Nie czuła się zbyt dobrze. Było dosyć późno,
więc spędziłem noc w drugiej sypialni. Właśnie wróciłem do domu.
- Zostałeś na noc, ale w innym pokoju. Dobrze, bo jeśli zrobiłbyś coś czego nie
powinieneś, Jasper by cię zabił.
29
- Wiem. Jutro Bella i ja mamy spotkanie z panem Blake; chce, żebyśmy spotkali
się na torze. Co kombinujecie?
- Rosalie i Emmett zainstalowali nowy system pomp do oleju w twoim
samochodzie. Jasper i ja musimy spotkać się z paroma osobami w związku z nowym
tylnym błotnikiem. Po spotkaniu masz dzień wolny dla odmiany.
- Świetnie. Lepiej będę już kończył, muszę jeszcze gdzieś zadzwonić.
- A do kogo?
- Alice, pilnuj swoich spraw. Widzimy się wkrótce. Cześć. – Zsunąłem telefon
zanim mogła odpowiedzieć.
Usłyszałem głosy w korytarzu. Jeden z nich brzmiał znajomo. Nie chciałem
sprawiać wrażenia wścibskiego sąsiada, więc spojrzałem tylko przez wizjer.
Rzeczywiście, drzwi do drugiego mieszkania były szeroko otwarte. Uchyliłem swoje i
usłyszałem
jej
głos.
To nie może być ona, prawda?
Chwyciłem swój telefon i znalazłem numer Belli.
Zadzwonił raz, cholera nie mogłem go usłyszeć. Za drugim razem odebrała.
- Edward? – Usłyszałem swoje imię w słuchawce i z drugiego końca korytarza, a
moja twarz rozciągnęła się w uśmiechu. To ona była nowym właścicielem.
- Bella, dzwonię żeby ci przypomnieć, że musisz niedługo wziąć tabletkę.
- Oh, jest prawie południe. Dzięki, że mi przypomniałeś, Edwardzie.
- Nie ma za co. Co robisz?
- Właśnie dostałam swoje nowe mieszkanie i mogę się dzisiaj zacząć
przeprowadzać. Jest idealne, ale jestem trochę zestresowana. Zostało mi dużo do
zrobienia.
- Bella, możesz mi coś obiecać?
- Oczywiście, Edwardzie. Słucham?
- Krzycz.
- Co?
- Chcę, żebyś krzyczała. Mówiłaś że jesteś trochę zestresowana, a krzyk cię
rozluźni. Więc… krzycz.
- Edward, tu są inni ludzie – wyszeptała.
- Obiecałaś.
- Dobrze… AAAAHHHHH! – Usłyszałem ją z drugiego apartamentu i
rozłączyłem się.
Podszedłem do otwartych drzwi jej nowego mieszkania. Bella wciąż trzymała
przy uchu telefon lekko zarumieniona. Wymamrotała „przepraszam” do kobiety stojącej
obok niej, która gapiła się na dziewczynę szeroko otwartymi oczami.
- Edward? Edward? – Zerknęła na wyświetlacz komórki.
- Witaj, piękna. – Uśmiechnąłem się złośliwe na jej minę, a potem
zachichotałem.
- Ty… a… co ty tu robisz? – Zrobiła w moją stronę kilka kroków.
- Mieszkam po drugiej stronie korytarza – powiedziałem i wskazałem za siebie.
30
- Ty mieszkasz tam, a teraz… ja mieszkam tu. – Uśmiech igrał na jej ustach.
Przytaknąłem.
- W takim razie… mogę pożyczyć szklankę cukru? – Zaśmiała się, a ja do niej
dołączyłem. Kobieta stojąca niedaleko nas, spojrzała w naszym kierunku z
zakłopotaniem malującym się na jej twarzy.
31
7777. Disneyland
Disneyland
Disneyland
Disneyland cz.1
cz.1
cz.1
cz.1
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
Po tym jak Bella wytłumaczyła swojej agentce do spraw nieruchomości, że się
znamy, kobieta uśmiechnęła się do nas. Dziewczyna przeprosiła ją i poprosiła mnie,
żebym wyszedł z nią na korytarz.
- To takie niespodziewane. Jakie są szanse? – odezwała się Bella, z
zaciekawionym wyrazem twarzy.
- Nie jestem pewny. Myślisz, że to coś znaczy? – zapytałem ostrożnie.
Dziewczyna westchnęła i potrząsnęła głową.
- Edwardzie, ja naprawdę… - Jej wypowiedź urwał dzwonek telefonu. Spojrzała
na wyświetlacz. – Przepraszam, muszę to odebrać.. – Przytaknąłem, a ona poszła w
głąb korytarza. Nie mogłem nic poradzić na to, że podsłuchiwałem.
- Wiem, też się właśnie dowiedziałam. Wiem. Dobrze. Tak. To brzmi świetnie.
Spotkamy się na miejscu. Dzięki, Alice. – Bella rozmawiała z moją siostrą. Weszła z
powrotem do środka.
- Przepraszam za to. Poprosiłam Alice, żeby mi pomogła wybrać meble do
nowego mieszkania. Muszę iść dokończyć sprawy z agentem i spotkać się z twoją
siostrą w Allen’s
11
– stwierdziła.
- Nie, rozumiem. Widzimy się jutro na torze, w dobrym nastroju i punktualnie.
– Byłem rozczarowany, że nie skończyła swojej myśli, ale nie wiedziałem jak wznowić
ten temat.
- Brzmi dobrze… nie zapomnij mojego samochodu. – Bella uśmiechnęła się i
otworzyła drzwi do swojego nowego apartamentu, a potem je za sobą zamknęła.
Wróciłem do swojego mieszkania i usiadłem na czarnej, skórzanej sofie. Nie mogłem
zaprzeczyć, że coś do niej czuję. Nieważne, że jej życie może się wkrótce zakończyć; po
prostu muszę być z nią przez ten czas, który nam został. Muszę tylko znaleźć sposób,
żeby jej to powiedzieć.
Następnego poranka dotarłem na tor w Astonie Belli, a ona czekała na mnie
poza parkingiem. Wyglądała oszałamiająco w czarnej marynarce zapinanej na jeden
guzik i dopasowanych do niej spodniach, które idealnie podkreślały jej smukłą figurę.
Zatrzymałem samochód obok niej i wdrapała się do środka, trzymając czarną torbę i
aktówkę.
- Dzień dobry, Edwardzie – powiedziała Bella z uśmiechem, który nie sięgnął jej
oczu.
- Dzień dobry. Coś się stało? – Zacząłem się niepokoić.
11
Sieć sklepów z meblami, wyposażeniem wnętrz itp.
32
- Nie. Po prostu twoja siostra jest dosyć męcząca. – Zachichotała.
- Oh nie, co zrobiła? – zapytałem zaciekawiony.
- Nigdy nie sądziłam, że będę wiedziała jak to jest kupować aż padniesz, ale
twoja siostra udowodniła, że to możliwe. Do hotelu wróciłam wykończona. –
Przewróciła oczami.
- To właśnie Alice. Ma niewyczerpane pokłady energii. Nie wiem skąd ona je
bierze. – Wzruszyłem ramionami.
- Wiem co masz na myśli. Jednak, dzięki Alice, będę mogła już dzisiaj spędzić
swoją pierwszą noc w nowym mieszkaniu.
- Naprawdę, tak szybko?
- Tak, Alice i Jasper czekają teraz w moim apartamencie na meble. Oh i zabierze
twoje Volvo z powrotem do domu. Potem, kiedy wrócimy z parku, będę musiała ich
odwieźć.
- Powiedziałaś Alice, że idziemy razem do Disneylandu?
- Nie. Stwierdziłam, że jeśli to zrobię, wywołam pytania, na które nie jestem
gotowa odpowiadać. – Popatrzyła przez okno i wydawała się pogrążona w myślach.
- Więc… nie możesz się już doczekać? - zapytałem, sądząc że zmiana tematu ją
trochę rozweseli.
- Tak. Wczoraj w nocy poszperałam trochę w Internecie o parku; wygląda na
fajne miejsce – stwierdziła Bella, układając swoje pełne usta w uśmiech. Gawędziliśmy
swobodnie. Przyznałem się jej, że nie byłem tam od sześciu lat i nie zaliczyłem kilku
nowszych atrakcji, a także nie odwiedziłem nowego lunaparku.
Dotarliśmy do GM Inc. na kilka minut przed umówionym spotkaniem.
Zaprowadzono nas do gabinetu pana Blake i poproszono, żebyśmy poczekali. Biuro
było duże, ze ścianami pomalowanymi na ciepłe brązy i opalizującymi meblami.
Zauważyliśmy, że na jednej ze ścian znajdowały się mahoniowe półki, na których
znajdowały się rozmaite nagrody. Oglądając je, dostrzegłem pomiędzy nimi ramki ze
zdjęciami pana Blake’a z różnymi ludźmi. Niektóre przedstawiały polityków, gwiazdy, a
inne rodzinę.
Zatrzymałem się przy fotografii z młodą dziewczyną – może trzynastoletnią – z
ramionami okręconymi wokół szyi dużo młodszego pana Blake’a, a pani Blake całowała
jej policzek. Dziewczyna miała piękne brązowe oczy i zaraźliwy uśmiech. Bella
zachichotała koło mnie i podniosła ramkę z półki.
- Wciąż ma to zdjęcie. Powiedzieli mi wtedy, że dostałam się do MIT. Byłam
taka szczęśliwa. – Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, a wtedy uświadomiłem sobie, że
dziewczynka na fotografii to Bella.
- Oczywiście, że wciąż mam to zdjęcie. Wiesz jak wiele znaczysz dla mnie i
Margaret – powiedział miękko pan Blake, kiedy wszedł do pomieszczenia. Podszedł do
Belli i uścisnął ją jednym ramieniem, gdy wziął od niej ramkę. Popatrzył na fotografię i
uśmiechnął się zanim odłożył ją na półkę.
33
- Wiesz, Edwardzie… mam więcej jej zdjęć z lat dziewięćdziesiątych –
zachichotał pan Blake.
- Oh, nie Derek. Nie musi ich widzieć. – Bella spojrzała na niego z pozornym
przerażeniem na twarzy.
- Właściwie, nie miałbym nic przeciwko. – Uśmiechnąłem się figlarnie, a ona
potrząsnęła głową.
- Zajmijmy się interesami – powiedziała, przerywając nasze żarty. – Wszyscy
mamy przed sobą zajęty dzień i nie musimy marnować czasu na oglądaniu jak bardzo
się rumienię. – Nie mogłem powstrzymać śmiechu, tak samo jak pan Blake.
- Masz rację, Isabello. Usiądźcie. – Pan Blake wskazał dwa wygodne, skórzane
krzesła, a sam obszedł biurko i zajął swoje miejsce.
- Isabello, głównym powodem, dla którego poprosiłem o to spotkanie jest twój
stan zdrowotny – powiedział z ostrożnym spojrzeniem, ale z błyskiem smutku w
oczach. Nie spodziewałem się tego, ale sądząc po wyrazie twarzy Belli, ona tak.
- Oczywiście – odpowiedziała. – Czuję, że nasze prywatne kontakty będą
dotknięte tym projektem.
- Wiesz, że muszę się ochronić tym projektem. Muszę odłożyć na bok moje
osobiste uczucia, by ochraniać tą firmę – wyjaśnił pan Blake, a jego postawa stała się
bardziej surowa i zawodowa.
- Wiem. Niech zgadnę, – Bella pochyliła się do przodu i odpowiedziała
rozmyślnie - chcesz jakiegoś zabezpieczenia.
- Tak – przytaknął.
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytała Bella chłodno.
- W razie, gdybyś nie była w stanie skończyć nowego samochodu, wszystkie
projekty, specyfikacje i wzory stają się własnością mojej firmy.
- Nie ma problemu, Derek. To logiczne, ale jeśli chcesz to na piśmie, ja także
chcę chronić siebie i swój zespół. Jeśli coś mi się stanie, weźmiesz co będziesz chciał, o
ile samochód będzie skończony i pozwolisz na wyścig. Umowa będzie obejmowała
także, że jeden procent wszystkich zysków z technologii i projektów będzie
przekazywany na cele dobroczynne i stypendia – oznajmiła Bella profesjonalnym
tonem. Byłem pod wrażeniem.
- Mogę się na to zgodzić. Moi prawnicy jutro z samego rana wyślą papiery do
twoich. Teraz kiedy interesy są zakończone, pomówmy o was. – Pan Blake odprężył się
i ożywił, gdy rozmowa stała się bardziej osobista.
- Chciałbym was przeprosić za podłe zachowanie mojego syna na przyjęciu. –
Uśmiechnął się do mnie i Belli.
- W porządku, nie musisz za niego przepraszać. – Bella wzruszyła obojętnie
ramionami.
- Naprawdę, panie Blake. Mam tylko nadzieję, że to się nie powtórzy. Nie
pozwolę, żeby ktoś jeszcze raz okazał Belli taki brak szacunku – stwierdziłem jako
przyszłe ostrzeżenie dla jego syna. Przytaknął, patrząc na mnie. Miękkie bzyczenie
34
doszło do mnie gdzieś z biurka pana Blake’a, a on uśmiechnął się i nacisnął guzik na
małym panelu, wmontowanym w powierzchnię biurka.
- Panie Blake, osoba umówiona na 7:30 już jest. – Miękki kobiecy głos
rozbrzmiał w pokoju.
- Przyślij go. Pan Cullen i panna Swan wychodzą – stwierdził zwyczajnie.
Podniósł się z miejsca i my zrobiliśmy to samo. Odprowadził nas do drzwi swojego
biura i wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się. Uścisnął Bellę,
szepcząc jej coś do ucha. A ona przytaknęła w odpowiedzi. Gdy się odsunął, oczy Belli
błyszczały od łez, ale uśmiechnęła się.
- Wkrótce znów się zobaczymy. Niech się pan nią zaopiekuje, panie Cullen. Nie
ma nikogo takiego jak ona. – Przytaknąłem w zgodzie. Uśmiechnął się do mnie, kiedy
nieśmiało wyglądająca kobieta otworzyła drzwi. Bella i ja wyszliśmy, kierując się do
wyjścia z budynku.
- Więc, zakładam że spotkanie poszło dobrze – wymruczałem, wciąż zaskoczony
biznesowymi taktykami Belli.
- Tak, lepiej niż się spodziewałam. Teraz już wszystko dobrze, wszyscy są
zadowoleni. Chodźmy napić się kawy i jedźmy do parku – zażądała.
Opuściliśmy biurowiec, a potem zamówiliśmy kawę w drive-thru w Java Hut
12
.
Kiedy odstawiliśmy jej samochód na tor, przebraliśmy się, a potem wzięliśmy taksówkę
i skierowaliśmy się do „najszczęśliwszego miejsca na ziemi”.
Rozmawialiśmy o tym, do którego parku pójść najpierw i zdecydowaliśmy się na
Disney California, ponieważ żadne z nas tam jeszcze nie było. Taksówkarz zatrzymał
się niedaleko głównego wejścia obu lunaparków. Gdy po raz pierwszy Bella na nie
spojrzała, jej oczy zrobiły się szerokie. Odwróciła się do mnie i wyszczerzyła zęby w
wielkim uśmiechu, który sprawił, że moje serce przyspieszyło.
Bella pociągnęła mnie za rękę, żebym się pośpieszył i podeszliśmy do Obsługi
Klientów.
- Witam. Bella Swan, moje bilety powinny już być gotowe – poinformowała
pracownika za kontuarem, wciąż z wielkim uśmiechem na twarzy. Kobieta zaczęła
wpisywać coś do komputera.
- Bella, co to znaczy, że powinny już być gotowe? Już je kupiłaś? – Utkwiłem w
niej wzrok.
- Tak, kupiłam je wczoraj przez Internet. Nie patrz tak na mnie. Edwardzie.
Może to i był twój pomysł, ale robimy to przeze mnie. I to ja płacę za nasze małe
przygody. Nie przyjmuję „nie” za odpowiedź. Więc, cicho – odpyskowała, przesuwając
palcami po moich ustach, jakby je zapinała.
Zaśmiałem się; nic nie mogłem na to poradzić. Jak ktoś może uśmiechać się i
jednocześnie pyskować?
12
Chodzi tu o coś w rodzaju McDrive’a w McDonaldzie. Nie ma polskiego odpowiednika.
35
- Proszę, pani Swan; dwa roczne bilety do obu parków. Będzie pani musiała
odebrać zdjęcia do przepustek pod koniec dnia. Tutaj. – Kobieta wyciągnęła mapę i
wskazała Belli miejsce, gdzie będziemy musieli pójść. Dała nam kolejną mapę i bilety.
- Dziękuję – powiedziała Bella z uśmiechem i z powrotem odwróciła się do
mnie. – Chodźmy. – Wzięła moją rękę i podeszliśmy do bramy do Disney California
Park, a po okazaniu biletów, weszliśmy do środka. Bella włożyła mapy i bilety do
prostej, niebieskiej torby i wyjęła aparat. Pociągnęła mnie do dużej litery L.
- Stań tutaj, żebym mogła zrobić ci zdjęcie. – Puściła moją dłoń i cofnęła się o
około dziesięć kroków. Przewróciłem oczami i oparłem się o duże L.
- Więc co oznacza L
13
? – zapytałem, uśmiechając się do zdjęcia. Lampa błysnęła.
- Nieudacznik – zachichotała, a ja spojrzałem na nią ze złością. Bella podeszła
do mnie i podała mi aparat. Usiadła na literze i skrzyżowała nogi; gapiłem się na nią
odrobinę za długo. Miała na sobie krótkie dżinsowe spodenki i niebieską koszulkę na
ramiączka. Była oszałamiająca.
- Więc, co teraz oznacza L? – zapytała, kiedy odchodziłem do tyłu, żeby zrobić
zdjęcie. Odpowiedziałem zgodnie z pierwszą myślą, która wpadła mi do głowy.
- Śliczna. – Jej uśmiech i rumieniec zostały uwiecznione na zdjęciu.
- Dziękuję. – Wstała i wzięła aparat. Zaczęła fotografować każdą literę, a potem
przeniosła się na replikę Golden Gate Bridge
14
nad nami.
- Co oznacza C? – zapytałem, ciekawy co jeszcze o mnie myśli.
- Słodki – odpowiedziała, wciąż robiąc zdjęcia. – A? Arogancki. I?
Nieodpowiedzialny. F? zabawny. O? – Przerwała i przywołała na swoją twarz psotny
uśmieszek. Podeszła do mnie i stanęła na palcach, żeby szepnąć mi do ucha.
- Oh! Edward – wymruczała, wysyłając dreszcz przez moje ciało. Spojrzała na
moją twarz i podsumowała to chichotem. Musiałem wyglądać na trochę bardziej niż
lekko zaskoczonego, bo minęło kilka chwil zanim się uspokoiła.
Pstryknęła jeszcze jedno zdjęcie.
- Wyraz twojej twarzy jest bezcenny – powiedziała wciąż się śmiejąc.
- Chyba nie chcę wiedzieć, co oznaczają pozostałe litery. – Popatrzyłem na nią
gniewnie zanim się uśmiechnąłem, a ona jeszcze raz się zaśmiała.
Ta kobieta jest zdecydowanie jedyna w swoim rodzaju
. Włożyła z powrotem
aparat do torebki i wyjęła mapę.
- Dobra, cztery największe kolejki to The Tower of Terror, California Screamin’,
Soarin’ i Grizzly River Run. Jako, że najprawdopodobniej będą miały najdłuższy czas
oczekiwania, powinniśmy zacząć właśnie od nich. Więc, która pierwsza? – Bella
pokazała mi lokacje na mapie.
15
13
Jak nietrudno się domyślić, litery układały się w napis CALIFORNIA. L – lame (nieudacznik); lovely (śliczny,
kochany) C – cute (słodki) I – irresponsible (nieodpowiedzialny) F – funny (zabawny).
Disney California
14
http://www.destination360.com/north-america/us/california/images/s/california-golden-gate-bridge.jpg
15
Plan parku
http://www.themeparkbrochures.net/maps/2006/images/dca2006map.jpg
36
- Skoro California Screamin’ jest na tyłach parku, może tam pójdziemy
najpierw, a potem do Paradise Pier i z powrotem do obszaru Golden State do
przejażdżki rzecznej, następnie Soarin’ i na końcu dotrzemy do Hollywood Backlot,
gdzie jest Tower of Terror. – Palcem podróżowałem po mapie w rękach Belli,
spoglądając jej przez ramię. Wzruszyła ramionami.
- Brzmi świetnie. Ale nie sądzę, żebyśmy dali radę odwiedzić oba parki w ciągu
jednego dnia – zagderała.
- Masz rację. Jeśli nie zdążymy zaliczyć czegoś dzisiaj, po prostu będziemy
musieli tu wrócić. – Uśmiechnęła się, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła wzdłuż
ścieżki, którą wskazałem na mapie. Schowała plan z powrotem do torebki.
Park nie był przepełniony; właściwie był prawie pusty. W Sunshine Plaza było
tylko kilkanaścioro ludzi. Bella patrzyła gdzie tylko mogła, ja z kolei, nie mogłem
oderwać wzroku od niej. Kochałem obserwować te wszystkie miny, gdy mijaliśmy górę
w kształcie wilka. Poszliśmy dalej, do małego, sztucznego jeziora naprzeciwko
ogromnego, diabelskiego młyna ze śmiesznie wyglądającym słońcem. Dokładnie za nim
znajdowała się gigantyczna, biała kolejka górska z kształtem głowy Myszki Mickey jako
pętla. Bella zakwiliła.
- Co się stało? – zapytałem.
- To moja pierwsza kolejka od ponad piętnastu lat i od razu takie coś?! –
Wyglądała na zaniepokojoną.
- Idziemy na to razem. Będzie dobrze. Jestem pewny, że jeśli poradzisz sobie z
tą, reszta pójdzie łatwo. – Tym razem to ja pociągnąłem ją, mijając dużą,
pomarańczową atrakcję nazywaną Mailboomer
16
. Bella zerknęła na nią i potrząsnęła
głową. Nareszcie dotarliśmy do wejścia na California Screamin’ i natychmiast
poprowadzono nas do wagonika. Reszta była już zapełniona.
Oczy pracownika, który upewniał się, że jesteśmy zabezpieczeni, pozostały na
nogach Belli nieco za długo i posłałem mu piorunujące spojrzenie. Dziewczyna była
zbyt zajęta, żeby to zauważyć; próbowała przełożyć ramiączko torebki przez swoje
ciało, umieszczając ją pomiędzy swoim prawym biodrem i siedzeniem. Wagonik powoli
ustawił się w pozycji. Po kilku chwilach zaczęto odliczać w dół.
- Edward… dlaczego odliczają? – zapytała Bella, a jej twarz zmarszczyła się z
niepokoju.
- Nie wiem. Jeszcze nie byłem na tej kolejce. – Przytaknęła i chwyciła moją rękę.
Cztery… trzy… dwa… jeden… i wystartowaliśmy z niesamowitą prędkością. Nie tego się
spodziewałem; tak samo Bella. Mocniej ścisnęła moją rękę i z zamkniętymi oczami,
położyła drugą dłoń na swoim sercu. Poderwaliśmy się w górę i zaczęliśmy wspinać do
jednego z najwyższych punktów.
- Otwórz oczy, Bella. – Potrząsnęła głową. – Otwórz, Bello. – Westchnęła i
otworzyła oczy właśnie wtedy, gdy zaczęliśmy zjeżdżać. Krzyczała i śmiała się
16
http://farm4.static.flickr.com/3128/2572113025_ce2a3e3152.jpg?v=0
37
jednocześnie. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy dotarliśmy do pętli i wrzasnęła na całe
gardło, znów zamykając oczy, ale tylko na chwilkę. Resztę kolejki pokonaliśmy śmiejąc
się i nawet kiedy już zeszliśmy, Bella nie mogła opanować chichotu.
- To było świetne! Jednak nie spodziewałam się takiego startu. – Zaśmiała się i
znów wzięła moją rękę.
- Ja też nie. Trochę mnie przestraszyłaś, kiedy położyłaś rękę na piersi –
powiedziałem poważniej.
- Wszystko w porządku, Edwardzie; to był tylko szok. Wzięłam dzisiaj tabletkę –
oznajmiła, patrząc mi w oczy. – Więc teraz diabelski młyn? – Przytaknąłem, a ona
pociągnęła mnie w stronę atrakcji. Dotrzymywałem Belli kroku, a kiedy uświadomiłem
sobie, że nie puściła mojej ręki, uśmiechnąłem się.
Dotarliśmy do wejścia i mogliśmy szybko zająć miejsca. Gdy tylko nas
zabezpieczono, zaczęliśmy przesuwać się w górę. Bella wyjęła aparat i fotografowała
wszystko dookoła.
- Dlaczego robisz tak dużo zdjęć? – zapytałem, czując ciepło jej ciała obok mnie.
- Cóż, jestem tutaj po raz pierwszy… i być może ostatni – stwierdziła, a mój
oddech szarpnął.
Mówi o swojej śmierci jakby to nie było nic wielkiego.
- Edwardzie, dlaczego to robisz? – Wyrwała mnie z zamyślenia i spojrzała na
mnie, pytając mnie oczami. Zrobiła mi zdjęcie z małej odległości.
- Bo myślę, że powinnaś korzystać z życia zanim… - Westchnąłem, niezdolny,
żeby kontynuować.
- … zanim umrę. Możesz to powiedzieć, Edwardzie. Zawsze pod koniec wszystko
zaczyna się dobrze układać. – Wzruszyła ramionami i odwróciła się, by znów na mnie
spojrzeć. – Ale musi być więcej. Dlaczego chcesz marnować swój czas ze mną?
- To nie jest marnowanie czasu, Bello. Lubię z tobą być. – Odwróciłem wzrok
od jej uważnych oczu.
- Edward, to całe gówno z udawaniem zaczyna się robić zbyt zagmatwane.
Czasami wydaje mi się, że nie grasz. Chcesz się naprawdę spotykać?
- Znów przechodzisz od razu do rzeczy, – przeniosłem oczy z powrotem na jej
- ale tak, chcę. – Spojrzałem jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem to
moim sławnym, zawadiackim uśmieszkiem. Westchnęła.
- Dobrze… To całe udawanie zaczynało mnie nudzić i męczyć. – Wtedy pochyliła
się i delikatnie pocałowała mnie w usta. Jej wargi były takie miękkie i czułe. Po kilku
chwilach odsunęła się i spojrzała na mnie.
- Mnie też – powiedziałem, gdy się uśmiechnęła.
38
8888. Disneyland
Disneyland
Disneyland
Disneyland cz.2
cz.2
cz.2
cz.2
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Dobrze… To całe udawanie zaczynało mnie nudzić i męczyć. – Wtedy pochyliła
się i delikatnie pocałowała mnie w usta. Jej wargi były takie miękkie i czułe. Po kilku
chwilach odsunęła się i spojrzała na mnie.
- Mnie też – powiedziałem, gdy się uśmiechnęła.
Pochyliła się bliżej mnie i
nakierowała na nas aparat.
- Uśmiechnij się. – Pocałowała mnie w policzek, a ja wykonałem jej polecenie,
kiedy lampa błysnęła. Przesunęła się na swoim siedzeniu i włożyła aparat z powrotem
do torebki. Właśnie osiągnęliśmy najwyższy punkt na diabelskim młynie. Bella
wyglądała na zewnątrz, ale wydawała się pogrążona w myślach.
- Bello, proszę powiedz mi o czym myślisz.
- Myślę, że może to nie jest dobry pomysł. Myślę, że może powinnam po prostu
odejść. Myślę, że nie powinnam się tak czuć. Myślę, że jeśli ja zakocham się w tobie, a
ty we mnie, ból, który nadejdzie, gdy… - Przerwała, zmagając się z tymi słowami.
- Bella, już za późno. – Naprawdę było. Teraz już z pewnością nie pozwoliłbym
jej odejść.
- Nie mów tak Edwardzie. Nie chcę cię skrzywdzić, ale jednocześnie, nie sądzę,
że mogłabym cię zostawić. Chcę tego zbyt mocno.
- Dobrze. Żyjmy po prostu dzień za dniem… razem – Uśmiechnąłem się,
próbując wyrwać Bellę z jej obecnego nastroju. Przejażdżka zatrzymała się i wyszliśmy.
Chwyciłem dłoń Belli i delikatnie pocałowałem jej knykcie. Spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się.
- Chodźmy zrobić się mokrzy. – Na jej twarz wstąpił złośliwy uśmieszek, kiedy
dostrzegła moją wyraźnie zszokowaną minę.
-
Przejażdżka po rzece
, Edwardzie – powiedziała stanowczo i przewróciła
oczami. Przytaknąłem tylko, wciąż niezdolny do sformułowania słów, i pozwoliłem jej
prowadzić. Minęliśmy gigantyczne „coś” wyglądające jak obrana skórka od pomarańczy,
nie obdarzając tego specjalnym zainteresowaniem. Po drodze tu i tam natykaliśmy się
na stragany, zatrzymując się przy każdym, by pooglądać i ewentualnie kupić jakieś
pamiątki.
Przeszliśmy koło ogromnego drewnianego placu zabaw, w którego skład
wchodziły linowe mosty i zjeżdżalnie z kłód. Bella odwróciła się, by posłać mi psotny
uśmiech i puściła moją rękę.
- Złap mnie jeśli potrafisz, Edwardzie! – Zaczęła biec zgodnie ze znakiem
wskazującym drogę do Redwood Creek Challange. Potrząsnąłem głową, jednocześnie
próbując utrzymać ją w linii mojego wzroku. Wow. Potrafi poruszać się całkiem
39
szybko. Straciłem ją z pola widzenia i miałem dwie opcje do wyboru: zjechać po belce
uformowanej w zjeżdżalnię albo przejść przez linowy most. Rozejrzałem się w obydwu
kierunkach; nie mogłem jej dostrzec. Zdecydowałem się na most i byłem w połowie
drogi, kiedy poczułem, że buja się bardziej niż powinien. Obejrzałem się za siebie i
zobaczyłem Bellę, trzymającą liny obydwoma rękami i wywołującą nieznaczne kołysanie
się kładki. Uniosłem brew i usiłowałem zmniejszyć dzielącą nas odległość. Dziewczyna
uśmiechnęła się i mrugając odwróciła się szybko, by zjechać po drewnianej ślizgawce.
Pośpiesznie podążyłem za nią, słysząc jak się śmieje przez całą drogę w dół. Znalazłem
się na dole w chwili, gdy otrzepywała się z kurzu; musiała upaść. W porę poderwałem
się i otoczyłem ją od tyłu ramionami.
- Mam cię. Teraz już nigdy cię nie wypuszczę – wyszeptałem jej do ucha.
Zadrżała nieznacznie i odwróciła się, by mnie pocałować. Pozwoliłem ciepłu jej ust
mnie pochłonąć i spróbowałem uzyskać dostęp do jej buzi poprzez muśnięcie językiem
jej dolnej wargi. Zaczęła nieco rozchylać wargi.
- Fuuj!! Obrzydliwe! – wykrzyknął mały, około siedmioletni chłopiec, kiedy
zobaczył nas, zeskakując ze zjeżdżalni. Bella zaśmiała się, odsunęła i wzięła moją rękę,
prowadząc nas poza plac. Gdy wyszliśmy, zaśmiała się jeszcze głośniej. Kochałem ten
dźwięk.
Muszę znaleźć sposób, żeby robiła to częściej.
Wyciągnęła mapę parku i przeszukiwała ją przez kilka chwil.
- Zobaczmy, przejażdżka po rzece jest zaraz za rogiem. Po niej pójdziemy z
powrotem do Sunshine Plaza. Jest tam piekarnia, więc będziemy mogli zjeść późną
przekąskę i zawrócimy do Soarin’. – Wsadziła plan z powrotem do torebki, popatrzyła
na mnie i miękko pocałowała mnie w usta.
Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem nas do kolejki na River Run. Czas czekania
wynosił dziesięć minut. Kiedy staliśmy w kolejce, ramionami oplatałem wąską talię Belli
i kołysaliśmy się lekko w rytm muzyki płynącej z głośników nad naszymi głowami.
Nagle odwróciła się w moim uścisku, nieznacznie się rumieniąc. Nie rozumiałem jej
reakcji, więc spojrzałem w dół na jej zawstydzoną twarz.
- Co się dzieje Bello? Coś nie tak? – Potrząsnęła głową i szybko skinęła w
kierunku kilku osób stojących przed nami. Nie mogłem znaleźć w nich niczego, co
mogłoby ją tak zażenować. Grupę tworzyło około ośmiu facetów, między osiemnastym
a dwudziestym piątym rokiem życia. Wszyscy zdawali się nosić takie same koszulki.
Jeden z nich odwrócił się i zobaczyłem co znajdowało się z tyłu ich T-shirtów – „.com
.com
.com
.com”.
nie mogłem nic poradzić na histeryczny śmiech, który wyrwał się z moich ust. Lepiej
przyjrzałem się tym chłopakom i mogłem stwierdzić, że wszyscy byli kujonami.
Bella uderzyła mnie w ramię i popatrzyła na mnie ze złością.
- Nie sprowadzaj na mnie uwagi. Przestań się śmiać, Edward.
- Wybacz,
Isabello
– podrażniłem się z nią, podczas gdy jej oczy ciskały we mnie
pioruny. Zerknąłem na jej twarz i usłyszałem członków grupy rozmawiających
pomiędzy sobą, próbując ustalić czy naprawdę spotkali
tę
Isabellę Swan
. Znów
40
spojrzała na mnie wściekle; jeśli wzrok mógłby zabijać, moje serce przestałoby bić w
tym momencie. Uups.
Bella wysunęła się z mojego objęcia i opanowała się. Jej twarz przybrała
dominujący i mocny wyraz determinacji. Jeden z facetów zebrał w sobie odwagę by
zbliżyć się do niej i przyjrzał mi się nieufnie. Spojrzałem na niego z wściekłością, mimo
że nie miałem do tego powodów; to ja wywołałem tę sytuację. Dziewczyna odwróciła
się do niego i uśmiechnęła, a on po prostu stał i się gapił. Przewróciłem oczami.
- Witam. Niech zgadnę, David Miller, prezes. – Bella wyciągnęła rękę. Mężczyzna
około dwudziestu dwóch lat z tłustymi czarnymi włosami, uszami zbyt dużymi do jego
głowy, okularami z grubymi szkłami w czarnych oprawkach i bladą skórą po prostu
przytaknął. Potrząsnął głową i chwycił dłoń Belli.
- Słyszałam o tym waszym małym fanklubie. Pochlebia mi to. – Wciąż się
uśmiechała.
- Skąd o nas wiesz? – zapytał David. Jeszcze nie puścił jej dłoni.
- Oh, wpisałam w Google swoje nazwisko i wyszukało wasz klub. Wtedy miał
tysiąc ośmiuset dwudziestu trzech członków.
- Teraz, panno Swan, przekroczyliśmy liczbę trzech tysięcy osób na całym
świecie. Miło mi panią spotkać. – Odwrócił nieco jej rękę i pocałował ją, zanim w
końcu ją puścił.
- Cóż, to pierwszy raz, kiedy spotykam moich fanów. Miałbyś cos przeciwko,
żebym zrobiła sobie z wami zdjęcie? – Znów przewróciłem oczami.
Daj spokój, ta kolejka musi teraz ruszyć.
- Właśnie miałem o to poprosić. – Uśmiechnął się do Belli i zawołał na resztę
grupy, która wciąż tłoczyła się razem. – Hej chłopaki, możemy zrobić sobie z nią
zdjęcie. – Rozproszyli się i podeszli do Belli. David przedstawił każdego z członków, a
dziewczyna powitała ich wszystkich uśmiechem i uściśnięciem ręki. Pogrzebała w
swojej torebce i wyjęła aparat.
Kiedy podchodziła do mnie z powrotem, kołysała biodrami czym zyskała więcej
pożądliwych spojrzeń od grupy chłopców.
- Edwardzie, czy możesz zrobić zdjęcie mi i moim fanom? – Zerknąłem na nią
wściekle i wziąłem urządzenie. Odeszła z powrotem w stronę grupy i usadowiła się
pośrodku nich. Okrążyli ją, zbliżając się nieco zbyt bardzo. Cholera, w mojej klatce
piersiowej obudził się ten zielony potwór zazdrości. Pstryknąłem zdjęcie bez
ostrzeżenia.
- Jeszcze jedno, Edwardzie. Proszę – Uśmiechnęła się słodko, a ja wykonałem jej
polecenie. – Dziękuję.
- Dzięki chłopaki, jutro wstawię kopię na stronę internetową.
- Byłoby świetnie. Możesz mi dać swój autograf? – zapytał David, wyciągając
przed siebie długopis i małą czarną książeczkę. Bella uśmiechnęła się, biorąc notatnik i
umieszczając w nim swój podpis. Niedługo po tym podpisywała kawałki papieru
każdemu z członków grupy.
41
- Oglądajcie zespół #186 na wyścigach w tym roku. Pracuję nad pracą silnika i
kilkoma konstrukcjami w ich samochodzie. Buduję także wydajne auto na nowy wyścig
we Francji w przyszłym roku. – Bella z uśmiechem wskazała za grupę. Nareszcie była
ich kolej wsiadania na przejażdżkę.
- Jesteśmy następni Edwardzie. – Odwróciła się z powrotem do mnie i
wyciągnęła rękę, a ja popatrzyłem na nią ze złością.
- Masz za swoje! – Uśmiechnęła się do mnie niewinnie. – Mówiłam, żebyś nie
sprowadzał na mnie uwagi. – Zająknąłem się; to była moja wina. Chwyciłem jej dłoń,
przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem delikatnie jej miękkie usta. Kolejne koło
zatrzymało się przed nami i zostaliśmy poprowadzeni do naszych miejsc.
Bella wyszczerzyła się do mnie z ekscytacją wypisaną na jej twarzy. Obok niej
usiadł dosyć duży mężczyzna, którego mięśnie dorównywały Emmettowi, a jego oczy
lustrowały ciało dziewczyny, zatrzymując się na jej nogach. Bella wciąż wiła się w
swoim siedzeniu, pocierając o siebie nogi w oczekiwaniu na start. Nie dziwne, że facet
się gapił. Położyłem rękę na jej udzie.
- Bella, przestań się wiercić. – Odprężyła się pod moim dotykiem i wyszczerzyła
zęby w szerokim uśmiechu. Nasze koło zaczęło się poruszać, dziewczyna chwyciła moją
rękę i ścisnęła ją.
Śmialiśmy się przez większość przejażdżki i udało nam się wyjść z tego
stosunkowo suchymi, podczas gdy znaczna część pozostałych uczestników nie miała
tyle szczęścia. Skierowaliśmy się do piekarni w Sunshine Plaza i zjedliśmy trochę
muffinków i napiliśmy się kawy. Wciąż było wcześnie; minęła dopiero dziesiąta rano.
Postanowiliśmy, że wciąż mamy mnóstwo czasu na zaliczenie pozostałych kolejek i
kilku przedstawień, a potem skierujemy się do Disneylandu na pokaz fajerwerków i
paradę przed zamknięciem o dziewiątej wieczorem. Będziemy tylko musieli znów tu
wrócić, żeby przejechać się na jeszcze kilku atrakcjach. Byłem zadowolony, że już
zaplanowaliśmy ponowne odwiedzenie parku.
Po przekąsce, udaliśmy się do Soarin’ gdzie nie było kolejki. Bella była w euforii
przez cały czas. Uwielbiałem obserwować jej reakcje na wszystko dookoła.
Skierowaliśmy się do Hollywood Pictures Backlot. Obejrzeliśmy kilka przedstawień i
kilka animacji Disneya. Prowadziliśmy mały samochodzik, a duże animowane potwory
wyskakiwały na nas z różnych stron.
Doszliśmy do wejścia do The Tower of Terror. Bella wyjęła aparat i zrobiła
więcej zdjęć wnętrza budynku i nas razem. Znak informował, że czas oczekiwania
wynosił zaledwie dziesięć minut. Skrycie życzyłem sobie, żebyśmy uniknęli spotkań z
jej innymi fanami. Moje ręce znajdowały się na biodrach Belli, prowadząc ją przed
sobą, kiedy kolejka się przesuwała.
Usłyszałem znajome dzwonienie dochodzące z wnętrza jej torebki. Wyciągnęła z
niej telefon i zerknęła na ekran… Alice.
- Dzień dobry, Alice. – Słuchałem jednostronnej rozmowy.
- Tak. Brzmi świetnie. Ratujesz mi życie.
42
- Nie, nie wiem dlaczego Edward ma wyłączoną komórkę. – Bella spojrzała na
mnie.
- Nie był w domu cały ranek. Rozumiem. Przyprowadziłaś jego samochód.
- Czy to ważne? Rosalie chce, żeby pojechał na tor wypróbować samochód?
- Przykro mi Alice, ale Edward nie może tam dzisiaj pojechać.
- Tak, wiem gdzie jest. – Bella zdawała się westchnąć w porażce.
- Nie. Jest ze mną. Jesteśmy w Disneylandzie.
- Dobrze. Możesz z nim porozmawiać. – Dziewczyna podała mi telefon i tylko
wzruszyła ramionami
- Alice? – powiedziałem lodowato.
- Edward, co ty robisz z Bellą w Disneylandzie?
- Nigdy wcześniej tu nie była, więc zaoferowałem, że ją zabiorę – powiedziałem,
co było tylko częściową prawdą.
- Jasper cię zabije kiedy się o tym dowie. Powinieneś być na torze wspierając
Rosalie i Emmetta.
- Alice, wiem co robię. Ja… - Bella wyciągnęła rękę po telefon. Oddałem go jej
zanim dokończyłem zdanie.
- Alice, tu znowu Bella. Edward i ja będziemy na torze jutro z samego rana.
Powiedz reszcie, że chcę zorganizować spotkanie około dziewiątej. Mamy kilka spraw
do omówienia. Dziękuję za pomoc z moim nowym mieszkaniem, ale teraz jest nasza
kolej by wsiąść na kolejkę. Zobaczymy się i porozmawiamy jutro. – Zatrząsnęła telefon
i wyłączyła go, po czym się do mnie uśmiechnęła.
- Chodź, nasza kolej. – Poprowadzono nas do długich ławek z kilkoma pasami
przy kolanach i posadzono na końcu drugiego rzędu. Otoczyłem Bellę ramieniem.
Słyszałem o tej kolejce i wiedziałem, że będzie ją nieco unosiło z siedzenia.
Bella znów zdawała się brzęczeć z oczekiwania. Musiałem przyznać, że ta
atrakcja zaskoczyła nas oboje. Bella mocno uczepiła się mojej koszuli po pierwszym
szybkim podjeździe i nie zadręczała się otworzeniem oczu, kiedy drzwi się otworzyły
ukazując widok na park z góry. Gdy zsiedliśmy wciąż do mnie przywierała.
- Bella, prowadzisz samochód z oślepiającymi szybkościami wokół toru
wyścigowego i boisz się małej kolejki? – Zdusiłem śmiech.
- Jeśli tego nie zbudowałam, nie ufam temu. - Spojrzała na mnie i uśmiechnęła
się nieśmiało.
- Chodźmy na lunch. – Przytaknęła w zgodzie. Skierowaliśmy się do strefy
restauracji z rożnymi rodzajami jedzenia. Obydwoje chcieliśmy zjeść hamburgery i
frytki. Kiedy dostaliśmy swoje zamówienie, usiedliśmy przy pustym stoliku pod dużymi
parasolami i potwierdziliśmy nasz plan dotyczący reszty dnia w Disney California.
Zamierzaliśmy zaliczyć jeszcze jeden pokaz w Bugs Land i potem pójść do
Disneylandu.
Bella pamiętała, żeby wziąć tabletkę. Czasami zbyt łatwo było zapomnieć jak
słabowita tak naprawdę była.
43
Po lunchu oglądaliśmy dzieci bawiące się na mniejszych atrakcjach w okolicy
przepełnionej wysokimi liśćmi i roślinnością. Poszliśmy do małego teatru, gdzie
usiedliśmy na ławkach w ciemnym pokoju, by obejrzeć animowany film o robakach.
Obydwoje śmialiśmy się z naszych reakcji, kiedy szczypały nas „robaczki” i pod
naszymi siedzeniami pełzały „karaluchy”. Bella dosłownie poderwała się ze swojego
miejsca w obu przypadkach.
Było krótko po piętnastej i postanowiliśmy skierować się już do Disneylandu.
Poszliśmy do Obsługi Klienta blisko wejścia i odebraliśmy nasze zdjęcia do rocznych
biletów. Bella wchodziła do każdego sklepiku, który znajdował sie na Ulicy Głównej.
Dotarliśmy na miejsce w idealnym czasie, by obejrzeć jeden z pochodów. Twarz
Belli była przepełniona zachwytem i fascynacją. Zrobiła chyba ze sześćdziesiąt zdjęć.
Gdy parada nas minęła, podeszliśmy do dużego posągu Walta Disneya i Mickey’iego.
Potem zwiedziliśmy Zamek Kopciuszka.
Jeździliśmy kilkoma małymi przejażdżkami, które wliczały podróż łódką w
kształcie żaby, mknącą po wodzie w Dzwoneczkiem i Piotrusiem Panem.
Odwiedziliśmy kilka sklepów gdzie Bella nalegała, żeby kupić mi czapkę.
- Proszę Edwardzie. Będzie wyglądała słodko z twoimi włosami. – Bella
przybrała tę słodką minę, wydymając usta i rozszerzając oczy, które zaczynały
wilgotnieć. Przewróciłem oczami. Nie mogę jej niczego odmówić. Zobaczyła moja
porażkę i nałożyła na moją głowę okropną, wywołująca wymioty, zieloną czapkę
Goofy’ego z długimi klapniętymi uszami. Wyszczerzyła się, chwyciła dwie pary uszu
Mickey’iego, a potem kazała wyszyć na nich nasze imiona. Zebrała kilka innych
pamiątek i podchodząc do kasy, zapłaciła absurdalną sumę.
Bella zrobiła kilka zdjęć mojej osobie w czapce. Po kilku minutach dziwnych
spojrzeń i chichotów ludzi dookoła mnie, pozwoliła mi zdjąć nakrycie głowy. Ale
zmusiła mnie do nałożenia uszu myszki, co sama też uczyniła. Po zaliczeniu wszystkich
mniejszych atrakcji w Fantasy Landzie, postanowiliśmy pójść do Matterhorn Bobsleds.
W Matterhorn było dwadzieścia minut kolejki. Ten czas spędziliśmy
rozmawiając o naszym dzieciństwie. Zapytałem Bellę o zwierzęta i dowiedziałem się, ze
po uśmierceniu trzeciej z rzędu rybki akwariowej, zrezygnowała z posiadania pupilów.
Dziewczyna poinformowała mnie, że w mieście Forks leżącym w Waszyngtonie
jest zazwyczaj zimno i deszczowo, nawet w lecie. To wyjaśniało, dlaczego mogła nosić
krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka w środku marca. Było tylko trochę ponad
siedemnaście stopni; dla niej zapewne ciepło.
Przełknąłem głośno ślinę, kiedy zobaczyłem nasz własny wagonik. Bella musiała
siedzieć pomiędzy moimi nogami. Zająłem swoje miejsce, Bella rumieniąc się nieco,
usiadła przede mną. Przypięliśmy się pasami na kolanach. Dziewczyna oparła się o
moje ciało, a mój oddech szarpnął, gdy poczułem jej ciepło. Westchnęła, kiedy
otoczyłem ramionami jej talię, a pochyliwszy się, rozkoszowałem się zapachem jej szyi.
Kolejka ruszyła i zaśmiałem się z Belli. Krzyczała, kiedy śmigaliśmy przez górę.
Wychodząc z atrakcji śmialiśmy się i czułem się beztroski.
44
Do tamtej pory było już po siedemnastej i Bella zaczęła wykazywać oznaki
zmęczenia. Szła wolniej i opierała się o mnie znacznie częściej, kiedy obchodziliśmy
dookoła Tomorrowland. Nie byliśmy bardzo głodni, ale kupiliśmy trochę napojów i
przekąski, a Bella wzięła kolejną tabletkę.
Po kilku przejażdżkach w Tomorrowlandzie udaliśmy się do zamku, żeby
poszukać dobrych miejsc do obejrzenia parady i pokazu fajerwerków. Park nie był zbyt
pełny, ale nie było wolnych ławek. Udało nam się stanąć niedaleko budowli, bez ludzi
stojących przed nami. Było już ciemno i Bella zaczynała ziewać.
- Bello, wciąż zostało kilka minut do pokazu, ale możemy już iść jeśli jesteś
zmęczona – stwierdziłem.
- Nie, chcę zobaczyć fajerwerki. Czuję się dobrze. Po prostu wczoraj położyłam
się bardzo późno – wyszeptała.
- Dlaczego? – zapytałem, a mój głos ociekał niepokojem.
- Musiałam porozmawiać z kilkoma osobami w Japonii o częściach do nowego
samochodu. Musiałam poszperać w projektach do nowego siedzenia i… myślałam o
tobie.
- Myślałaś o mnie wczorajszej nocy? Ja też o tobie myślałem.
- Naprawdę? Śniłeś mi się.
- Ty mi też.
Bella spojrzała na mnie i przesunęła wzrok do mich oczu. Popatrzyłem w te
niezgłębione czekoladowe głębie i byłem stracony. Dziewczyna zarzuciła ręce wokół
mojej szyi, a jej palce przeczesywały moje włosy. Westchnąłem, otaczając ramionami jej
talię i przycisnąłem ją bliżej do siebie. Pochyliłem się i pocałowałem ją czule.
Odpowiedziała na mój pocałunek i pogłębiła go. Fajerwerki zaczęły kolorować niebo,
ale były pogrążone w tle najsłodszego pocałunku w moim życiu.
- Chodźmy stąd – wyszeptała Bella w moje usta.
45
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Chodźmy stąd – wyszeptała Bella w moje usta. Przytaknąłem w zgodzie i
przeszliśmy przez zatłoczoną główną ulicę Disneylandu do wyjścia. Złapaliśmy
taksówkę i pojechaliśmy na tor, żeby odstawić Astona Belli do domu. Pozwoliła mi
prowadzić, a po dojechaniu do garaży, zaparkowałem jej samochód w przydzielonym
miejscu obok mojego Volvo.
- Jestem ciekawa; Alice powiedziała, że skończyła urządzać moje mieszkanie.
Chciałbyś wejść do środka? – zapytała Bella, kiedy dotarliśmy do naszego korytarza.
- Tak – odpowiedziałem zwyczajnie. Bella uśmiechnęła się do mnie i otworzyła
drzwi. Przywitały nas rozmaite odcienie niebieskiego, brązowego i czystej bieli.
Dziewczyna zapiszczała w zachwycie, postawiła torby przy drzwiach i pobiegła do
bardzo dużej kozetki. Bella zdawała się lubić wygodę bardziej niż proste, gładkie linie.
Jej mieszkanie miało taki sam układ jak moje. Kuchnia była otwarta na jadalnię i salon,
połyskująca nierdzewną stalą sprzętów i czarnymi, granitowymi ladami.
Bella odchrząknęła i podeszła do lodówki.
- Napijesz się czegoś, Edwardzie? – Otworzyła ją i chwyciła butelkę wody.
- Nie, dziękuję. Ty i Alice świetnie sobie poradziłyście. To miejsce wygląda jakby
ktoś tu mieszkał od lat. Przyjemne.
- Do tego dążyłam. Moje ostatnie mieszkanie było bardziej nowoczesne.
Podobało mi się, ale większość krzeseł była niewygodna. Tutaj wszystko zrobiła Alice.
Muszę pamiętać, żeby się jej odwdzięczyć.
- Jestem pewien, że sprawiło jej to ogromną radość. Kupowanie i remontowanie
to jej hobby. – Bella napiła się wody ze swojej butelki i postawiła ją na szafce. Potem
podeszła do mnie, wzięła moją rękę i poprowadziła nas do ciemnoczekoladowej
kanapy. Pchnęła mnie, żebym usiadł i ułożyła się na moich kolanach.
- Bella… umm… - Usilnie starałem się powiedzieć coś spójnego, kiedy Bella
całowała moją szczękę i szyję. – Nie wydaje ci się, że poruszamy się zbyt szybko?
- Być może masz rację. – Zaśmiała się miękko, nie zmieniając położenia ust. –
To mi na razie wystarczy – wyszeptała przy mojej szyi, wysyłając dreszcze przez moje
ciało. Składała pocałunki na linii mojej szczęki, na policzku, a potem przesunęła się do
kącika ust. Zamknąłem oczy i powitałem ciepło jej miękkich warg przy swoich.
Trwaliśmy tak dopóki nie musieliśmy złapać oddechu.
Dziewczyna odsunęła się i uśmiechnęła.
- Możesz pojechać za mną jutro rano do garażu?
- Oczywiście. Po co?
- Mój Aston ma małą rysę i nie chcę go tu więcej zostawiać. Wezmę Saaba.
- Bella, ile masz samochodów?
46
- Oh, zobaczysz – powiedziała z ekscytacją w oczach. Nigdy nie spotkałem
kobiety, która
tak
ekscytowałaby się samochodami. Oczywiście poza Rosalie. Bella
zeszła ze mnie i próbowała pociągnąć mnie w górę. Trochę się opierałem, biorąc pod
uwagę, że naprawdę chciałem zostać na kanapie z nią w moich ramionach. Po kilku
chwilach poddałem się i podniosłem, ale przyciągnąłem Bellę bliżej do siebie w
kolejnym pocałunku.
- Będę około ósmej – powiedziałem, kiedy już przerwałem pocałunek.
- Dobrze. Mam kilka wiadomości dla zespołu. Nie mogę się doczekać.
- Nie możesz powiedzieć mi teraz?
- Nie. – Uśmiechnęła się złośliwie, kiedy prowadziła mnie do drzwi i stanęła na
palcach, żeby pocałować mnie miękko. – Dobranoc, Edwardzie. Dziękuję za wszystko.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Dobranoc, Bello. – Otworzyłem drzwi, a
Bella cicho je za mną zamknęła.
- Otwarte, Edwardzie. – Usłyszałem zza drzwi, po tym jak zapukałem.
Otworzyłem je i powitał mnie przepyszny zapach wanilii i cynamonu. – Jestem w
kuchni. – Udałem się w tamtym kierunku i zobaczyłem moją Bellę, nalewającą kawę.
- Dzień dobry. Pieczesz? – zapytałem.
- Tak, ciasto kawowe. Zjedz kawałek i napij się kawy. Zamierzam zapakować
resztę i poczęstować pozostałych. – Podała mi kubek i talerz z ciastem. Usiadłem na
jednym ze stołków przy wysokiej ladzie i patrzyłem, jak porusza się po kuchni. Jej
kawowy wypiek był wyśmienity.
Czy jest coś, czego ta kobieta nie potrafi
? Dołączyła do mnie.
- Smakuje ci?
- Tak, idealnie słodkie.
- Dziękuję. Musze ci coś pokazać. – Bella otworzyła swojego laptopa. –
Rozpoznali nas wczoraj w Disneylandzie, a zdjęcia są w całym Internecie. – Na ekranie
był obrazek przedstawiający nas podczas pocałunku na tle fajerwerków. Dziewczyna
nacisnęła przycisk i pojawiła się kolejna fotografia. Tym razem schodziliśmy z
Matterhorn i oplatałem ramionami jej talię.
- Czy to źle? – zapytałem.
- Właściwie to dobrze. Możemy użyć wymówki z „udawaniem” dla twojej
rodziny, a publicznie się pokazujemy razem. Tego chcieliśmy; oczyścić twój wizerunek.
Co jest lepszego, niż najszczęśliwsze miejsce na Ziemi? – Zaśmiała się.
- Więc
nie
mówimy jeszcze mojej rodzinie prawdy?
- Nie. Przynajmniej na razie. Jestem pewna, że w końcu będziemy musieli, ale
nie teraz.
- Ciężko będzie mi udawać, że nie mogę cię znieść.
- Może być ciekawiej – zasugerowała i mrugnęła, a ja posłałem jej mój najlepszy
uśmiech.
47
Opuściliśmy jej apartament i podążyłem za nią do placu parkingowego, z
bramami i kamerami. Zatrzymała się przed dużym budynkiem z sześcioma parami
drzwi garażowych rozmieszczonymi obok siebie. Zaparkowałem obok jej samochodu,
przed wejściem z numerem siedem, kiedy ona wysiadała ze swojego auta. Podeszła do
mniejszych drzwi i otworzyła je. Następnie wszystkie osiem wejść otworzyło się.
Wewnątrz stało siedem pięknych samochodów. Wysiadłem z mojego i moja szczęka
opadła.
- Edwardzie, zaparkujesz mojego Astona w pustym miejscu? – Bella rzuciła mi
kluczyki. Otrząsnąłem się z zachwytu i zrobiłem o co prosiła. Zaparkowałem pomiędzy
białym Audi R8 i szarym Maserati Gran Turismo. Podszedłem do dziewczyny, która
otworzyła gablotkę zamykaną na szyfr. Wewnątrz znajdowały się kluczyki do
wszystkich samochodów.
- Wszystkie są twoje? – zapytałem wstępnie.
- Ta. Zobaczmy, wezmę dzisiaj Saaba 9-3. Dasz mi kluczyki do Astona? –
Wyciągnęła rękę i upuściłem w nią kluczyki. Zawiesiła je na małym haczyku zanim
zamknęła gablotkę.
- Co się stało, Edwardzie? – Spojrzała na moją wciąż zbyt zaskoczoną twarz.
- Nie mogę uwierzyć, że masz taką kolekcję. – Podszedłem do żółtego
Lamborghini Murcielago i dotknąłem go. – Bello, jak bogata jesteś? – zapytałem,
bardziej retorycznie niż poważnie.
- Cóż, byłam w dziesiątce najbogatszych poniżej dwudziestu pięciu lat, według
Forbesa. – Uśmiechnęła się, a ja przytaknąłem i zajrzałem do wnętrza czerwonego
Ferrari F430.
- Musimy iść. Za pół godziny zaczyna się spotkanie – powiedziała ostrym
głosem. Garaże zaczęły się zamykać, a Bella wyjęła kilka rzeczy z Astona i wsadziła je
do srebrnego Saaba. Opuściliśmy budynek i skierowaliśmy się na spotkanie na torze.
- Dzień dobry wszystkim. – Dziewczyna przywitała się. Jasper, Alice, Rosalie,
Emmett i ja siedzieliśmy przy tym samym stole konferencyjnym, co na pierwszym
spotkaniu.
- Pierwsza sprawa, Jasper jestem pewna, że słyszałeś, że ktoś odkupił od Joe
Nicholasa samochody zespołu?
- Tak, niedawno się dowiedziałem – odparł.
- Ja je odkupiłam. Wolę ochronić siebie – i nas – jeśli coś mi się stanie. Edward
zostanie nowym właścicielem. – Jazz przytaknął, a ja na chwilę wstrzymałem oddech,
pozwalając tym słowom dotrzeć do mojego umysłu: upewniła się, że po tym jak coś jej
się stanie, wciąż będę miał kontrolę nad moim autem.
- Następna sprawa. Rosalie, części do nowego samochodu przychodzą w
przyszłym tygodniu. Musisz mieć więcej członków w swoim zespole, żeby nad nim
48
pracować. Powinnaś poszukać ludzi, którzy mają doświadczenie w pracy z pojazdami
hybrydowymi
17
.
- Ilu ludzi? – zapytała Rosalie, notując w zeszycie.
- Myślę, że około siedmiu. – Rose przytaknęła w odpowiedzi.
- Jasper, będziemy potrzebować oddzielnego miejsca na złożenie nowego
samochodu. Nie chcę żadnych przecieków projektów. Przed tobą jest lista kilku lokacji,
które uszanują naszą prywatność. Sprawdź, które są dostępne od zaraz i pozostaną
takie przez następny rok. Części dotrą do nas w ciągu kilku tygodni.
- Jasne –odparł Jasper, zerkając na listę. – Zaraz się tym zajmę.
- Zobaczmy, powinniśmy być w stanie pojechać w Talladega w przyszłym
tygodniu – powiedziała Bella, kiedy przeniosła na mnie swoją uwagę. – Edwardzie,
musisz przystosować się do samochodu. Wciąż jesteś w pierwszej dziesiątce mimo
dwóch opuszczonych wyścigów. Więc sprawdź, czy nie musimy jeszcze czegoś
podkręcić.
- Dobrze – stwierdziłem zwyczajnie. Umierałem z pragnienia żeby siąść za
kółkiem, a pogoda była idealna.
- Zanim usłyszycie to od kogoś innego, Edward i ja byliśmy wczoraj w
Disneylandzie. Przypuszczałam, że rozpoznają nas jego fani i nie myliłam się. Cała sieć
o nas huczy jako o najgorętszej parze w wyścigach. Jedna noc wystarczyła, żeby towary
z Zespołem #186 znacznie zwiększyły swoją wartość. Mamy też kilka propozycji do
pozowania na okładkach magazynów. – Zaśmiała się lekko.
- Tak – dodała Alice, - Edward i Bella zostali o to poproszeni przez Car and
Driver, Performance Racing i Stock Car Racing. A dzisiaj rano Bella dostała ofertę od
Playboya –zachichotała, a ja uniosłem brew.
- Ustal spotkania z nimi wszystkimi. Playboy ubiegał o mnie już jakiś czas i
nieformalnie z nimi rozmawiałam. Najwyraźniej „typy intelektualistów” stanowią
czterdzieści procent ich sprzedaży wysyłkowej i jestem najbardziej pożądaną osobą,
dziewczyną ze snów. – Zarumieniła się, a Emmett zaśmiał się dudniąco.
Ja z kolei byłem wkurzony.
Nie, to się nie stanie.
- Nie będziesz pozowała dla Playboya, Bello – powiedziałam stanowczo.
- Edwardzie, to moja sprawa. To zwiększy sprzedaż i pokaże, że kobieta, która
jest mądra może być także seksowna. Poza tym nie będę kompletnie naga.
- Nie będziesz pozowała dla Playboya – stwierdziłem, próbując wygrać
sprzeczkę. – Naprawdę chcesz, żeby połowa kujonów masturbowała się na twoje
zdjęcie?
Spojrzała na mnie z wściekłością.
- Jakie to ma dla mnie znaczenie? I tak ty tam będziesz.
- Dlaczego? – zapytała Alice.
Bella się zarumieniła.
17
Samochód, który ma więcej niż jedno źródło napędu; np. silnik spalinowy i elektryczny. Podczas jazdy silnik
spalinowy ładuje baterie w silniku elektrycznym.
49
- Cóż, będziemy udzielać wywiadu na temat „naszego związku” i w kilku pozach
jego ręce będą zakrywały moje pewne
atuty
. To wszystko będzie zrobione bardzo
gustownie. Jeśli nie chcesz być zaangażowany, to mi to nie przeszkadza. Jestem pewna,
że znajdą inne, bardzo chętne, ręce. – Bella wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się
złośliwe.
- Dobra – warknąłem. Emmett zaczął się śmiać, a po chwili dołączył do niego
Jasper. Bella mrugnęła do mnie. Wiedziała, że nie zgodziłbym się, żeby ktoś inny to
zrobił.
- Okay. To chyba wszystko, co musieliśmy omówić. Edward, przebierz się w
kombinezon i dołącz do nas na torze. Rosalie, podnieść maskę. Muszę szybko
przeprowadzić diagnostyki na jakości powietrza. Zobaczymy się na zewnątrz.
Bella wstała i podeszła do mnie, gdy wszyscy inni wychodzili z sali
konferencyjnej, by przygotować mój trening.
- Jesteś na mnie zły? – zapytała z zakłopotaniem.
- Mogłaś powiedzieć mi wcześniej. Nie podoba mi się to.
- Dlaczego? Przynajmniej to nie Hustler
18
- zażartowała, żeby zmniejszyć
napięcie. – Jesteś zazdrosny? – Uśmiechnęła się złośliwe.
- Oczywiście. Myślisz, że chcę, żeby ktokolwiek inny cię oglądał? Nie
wspominając o tym, że Emmett prenumeruje ten magazyn. – Zaśmiała się.
- Będzie dobrze. Mój kontrakt jest mocny. Nie będę całkowicie obnażona. Sesja
jest za dwa tygodnie. Więc, mam nadzieję, że do tego czasu lepiej się poznamy. –
Pochyliła się i pocałowała mnie w usta.
- Zgadzam się. - Wyszedłem za Bellą z sali konferencyjnej. Poszliśmy w
przeciwne strony; ja do szatni, żeby się przebrać, a ona na tor, by sprawdzić mój
samochód.
Wyszedłem na światło słoneczne, które odbijało się od ciemnego asfaltu. Bella
siedziała z Alice na ściance działowej, patrząc na ekran swojego komputera. Przebrała
się, zastępując szarą ołówkową spódnicę i koszulę, białym topem na ramiączka i
krótkimi dżinsowymi spodenkami. Włosy związała w wysoki kucyk, odsłaniając swoją
smukłą szyję.
Zmusiłem się, by odwrócić od niej wzrok.
- Jesteśmy gotowi? – zapytałem Rosalie.
- Tak, wprowadziliśmy dzisiaj rano jeszcze kilka zmian i powinniśmy już
dostrzec zwiększenie szybkości. Ale zanim dobijesz do dwusetki, najpierw wyczuj
samochód. Trzy okrążenia, potem wróć, zatankuj i zaczniemy mierzyć najlepszą
prędkość – powiedziała Rose, a ja przytaknąłem. Bella wstała i podeszła do mnie z
dużym uśmiechem na twarzy.
18
Największa różnica? W Playboyu kobiety pozują, Hustler to czysta pornografia.
50
- Są tutaj fotografowie. Uśmiechnij się i mnie pocałuj – wyszeptała przez zęby.
Kiedy popatrzyłem na jej cudowne, kremowe nogi, nie mogłem nie wykonać jej
polecenia. Zmniejszyła odległość między nami i pocałowała mnie w usta, a potem
stanęła na palcach.
- Kocham, kiedy tak na mnie patrzysz – wyszeptała i pocałowała mnie w ucho.
– Powodzenia. Zobaczmy czy potrafisz pobić mój najlepszy czas. – Puściła do mnie
oczko i odchodząc, kołysała swoimi idealnymi biodrami. Zauważyłem, że Alice i Rosalie
wymieniają spojrzenia. Wyszczerzyłem się do nich i wsiadłem do samochodu.
- W porządku, Edwardzie. Zacznijmy podnosić prędkość. Dobij do stu
osiemdziesięciu, żeby zobaczyć jak dużo kontroli nad pojazdem czujesz – powiedział
Jasper przez słuchawkę w moim uchu po ukończeniu trzeciego okrążenia. Zwiększyłem
szybkość do troszkę ponad stu osiemdziesięciu i zauważyłem, że auto jest zbyt
wrażliwe.
- Samochód jest trochę zbyt wrażliwy na mój dotyk. Jeden zły ruch i wyląduję w
ścianie.
- Taa, zauważyliśmy. Zjedź, to zobaczymy, co da się z tym robić.
Zatrzymałem się przed członkami mojego zespołu, ale nie dostrzegłem nigdzie
Belli. Wysiadłem z samochodu, kiedy Jasper do mnie podszedł.
- Rosalie powiedziała, że wyregulowanie prowadzenia zajmie jej kilka minut.
Zespół Newtona przygotowuje swój samochód; za godzinę przejmują tor. – Wskazał za
mnie.
- Gdzie jest Bella? – zapytałem, a Jasper wzruszył ramionami. Rosalie i Emmett
zaczęli pracować nad autem, Alice rozmawiała przez telefon patrząc w swój
elektroniczny notatnik, ale nigdzie nie było Belli. – Idę napić się wody. Zaraz wrócę.
Wszedłem do garaży i rozejrzałem się dookoła. Znalazłem chłodziarkę
zapełnioną lekkimi drinkami, napojami energetycznymi i wodą. Chwyciłem butelkę i
skierowałem się do korytarza z pomieszczeniami konferencyjnymi. Za jednymi z drzwi
usłyszałem głosy. Jeden z nich należał do Belli.
- Daj spokój, Isabello. Wiesz, że chcesz mnie zobaczyć. Nie wiem dlaczego temu
zaprzeczasz. To wszystko ukazuje język twojego ciała – powiedział obleśny głos, który
szybko rozpoznałem jako należący do Mike’a Newtona.
-
Jedyną
rzeczą, którą przekazuje język mojego ciała, jest żebyś się cofnął albo
coś stłukę – prychnęła Bella.
- Lubię zadziorne – wymamrotał w odpowiedzi. W tym momencie nie mogłem
tego znieść i z hukiem otworzyłem drzwi. Ręka Mike’a znajdowała się na tyłku Belli, a
ona próbowała ją odepchnąć.
- Co się tutaj dzieje? – Popatrzyłem z wściekłością na Mike’a.
- To co widać, Cullen. Pokazuję Isabelli, kto jest prawdziwym mężczyzną –
wypluł z siebie.
51
- Z trudnością, Mike. – Bella spojrzała na niego piorunująco, a potem odwróciła
się do mnie. – Witaj, Edwardzie. Właśnie wychodziłam. – Podeszła do mnie i wzięła
mnie za rękę. Mike utkwił wzrok w naszych splecionych dłoniach.
- Spotykasz się z Cullenem? Pracujesz dla niego. – Jego ton był zimny jak lód, a
jego głos przybierał na sile.
- Tak, Mike, pracuję pod
tą
maską. – Bella uśmiechnęła się złośliwie i uniosła
brew. Pociągnęła mnie za sobą na korytarz. Po raz ostatni rzuciłem mu złowieszcze
spojrzenie, a potem podążyłem za Bellą.
- Isabello, jak możesz być z kimś takim jak on? Nie widziałaś tego całego gówna,
w które się wpakował w zeszłym roku? Jest kobieciarzem – błagał idąc za nami.
- Wiem wszystko o „niegrzecznych” dniach Edwarda. Nie twój interes kogo w
nim widzę – odrzekła, przewracając oczami.
- Cóż, czy Edward wie o wszystkich nocach, które spędzaliśmy pracując razem
pod moją maską? – Zesztywniałem. Bella powiedziała wcześniej, że uważała Mike’a za
odrażającego.
Nie okłamałaby mnie, prawda?
Do tego momentu byliśmy na zewnątrz i każdy nas obserwował. Emmett i
Jasper wstali i podeszli do nas.
Bella odwróciła się na pięcie i wskazała na Mike’a, a złość błysnęła na jej twarzy.
- Jeśli nawiązujesz do tego, jak
pomagałam
twojemu
zespołowi
pracować nad
twoim samochodem, to tak, wie o tym. Myślisz że nie wiem do czego dążysz?
Próbujesz nas zdenerwować, żebyśmy już razem nie pracowali. Boisz się, że zrobię jego
samochód lepiej. Cóż Newton, za późno. Wystarczająco podkręciłam osiągi, żeby
skrócić czas jego najlepszego okrążenia o prawie jedenaście sekund. Teraz
przepraszam, ale musimy sprawdzić co Edward potrafi zrobić za kółkiem. – Bella już
miała się odwrócić, ale Mike chwycił jej nadgarstek.
Strząsnąłem jego rękę z Belli i stanąłem przed nią w ochronnej pozycji. Jasper i
Emmett w ciągu sekund byli po moich bokach.
- Nie dotykaj jej – warknąłem przez zęby. – Wyraziła się idealnie jasno, że nie
jest zainteresowana, więc cofnij się Newton – powiedziałem morderczym tonem. Bella
położyła dłonie na moich plecach próbując mnie uspokoić. Mike uniósł ręce w
pozornej rezygnacji i zrobił kilka kroków w tył.
- Dobra, Cullen. Sprawdźmy twój samochód. Mały wyścig. Jeśli wygram, nie
możesz ćwiczyć do końca tygodnia, a jeśli ty, ja nie będę – zasugerował.
- Zgoda – powiedział Jasper. – Potrzebujemy dodatkowego czasu na treningi,
żebyśmy mogli podkręcić auto i utrzymać pozycję w rankingu.
- Zróbmy to – zadrwił Emmett.
Odwróciłem się i położyłem dłonie na twarzy Belli.
- Wszystko w porządku? – Pocierała nadgarstek, ale przytaknęła. Pochyliła się i
pocałowała mnie w usta.
52
- Bądź ostrożny. Może czegoś próbować. Jeśli rozbijesz ten samochód, nie
będziesz mógł ścigać się w ten weekend – wyszeptała ze zmartwieniem na twarzy.
- Będzie dobrze. Zobaczmy, co potrafi moja dziecinka.
53
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Bądź ostrożny. Może czegoś próbować. Jeśli rozbijesz ten samochód, nie
będziesz mógł ścigać się w ten weekend – wyszeptała ze zmartwieniem na twarzy.
- Będzie dobrze. Zobaczmy, co potrafi moja dziecinka.
Podszedłem do okna kierowcy i wdrapałem się do środka, zapinając pasy.
Rosalie zatrzasnęła maskę mojego samochodu i podeszła do drzwi.
- Myślę, że naprawiłam wcześniejszy problem – powiedziała. – Tylko bądź
ostrożny. Nie zapomnij też, że nie tylko musisz wygrać z Mike’iem, ale także pobić
najlepszy czas Belli.
- Bez presji, jasne? – Uśmiechnąłem się złośliwie, kiedy Rosalie zaśmiała się i
odeszła do reszty zespołu. Newton zatrzymał się koło mnie, rozgrzewając silnik. Bella
podeszła do mnie i pochyliła się.
- Obserwują nas ludzie i kamery. Proszę, spróbuj być ostrożny. Nie warto tracić
samochodu czy ciebie przez tego obrzydliwego Mike’a Newtona i… - Przerwało jej
gwizdnięcie.
- Oh, to mi się podoba – krzyknął Mike, mrugając do niej. – Mówiłem ci Bello –
pragniesz mnie. Jeśli byłoby inaczej, nie dawałabyś mi takiego idealnego widoku na
swój tyłek! – Zachichotał złowrogo.
- Ignoruj go. Chce cię po prostu wkurzyć. Nic na ciebie nie ma, Edwardzie. Jeśli
wygrasz… też dam ci nagrodę. – Wyszczerzyła się i sugestywnie przygryzła wargę, a ja
jęknąłem.
Teraz muszę wygrać.
- Powodzenia. – Bella pocałowała mnie w policzek i podeszła do swojego
laptopa, na który patrzył Emmett. Alice stanęła pomiędzy Newtonem i moim
samochodem, a potem uniosła żółtą flagę. Dodałem gazu w jednym czasie z Mike’iem.
Dziewczyna szybko opuściła chorągiew i ruszyliśmy.
Natychmiast objąłem prowadzenie, ale Mike zbliżał się do mnie z prawej. Mój
panel był brudny, wiec nie mogłem dobrze dostrzec liczników. Jasper natychmiast
rozbrzmiał w moich uszach.
- Samochód dobrze się sprawuje? – zapytał z zaniepokojeniem w głosie.
- Tak, jest dobrze. Niezbyt wrażliwy, ale na tyle, żebym mógł wycisnąć z niego
to, czego potrzebuję. Mój panel kontrolny jest brudny. Co jakiś czas odczytuj moją
prędkość.
- Teraz twoje liczniki wskazują dwieście osiemnaście kilometrów na godzinę.
Uważaj, Mike wciąż próbuje cię wyprzedzić od strony ściany. Właśnie ukończyłeś
pierwsze okrążenie. Zwiększ trochę szybkość. Sprawdź, czy Mike się dostosuje. –
Zrobiłem co kazał, dociskając pedał gazu i jednocześnie chwytając mocniej kierownicę.
54
- Właśnie tak. Przekroczyłeś dwieście trzydzieści na godzinę. Cholera, wyniki są
niesamowite. Cokolwiek Bella zrobiła, to działa; nie używasz nawet zbyt wiele gazu.
- Jak radzi sobie Mike?
- Wciąż jest nieco za tobą, ale wiemy, że może jechać szybciej. Jednak mogłeś go
przestraszyć tym, jak płynnie zdaje się pracować twój silnik.
- Dobrze, mam zamiar wycisnąć z niego więcej.
- Ale spokojnie, już kończysz drugie okrążenie. Właśnie dobiłeś do dwustu
sześćdziesięciu trzech. Właśnie tak… jeszcze troszkę. Newton jest coraz bardziej w tyle.
Zdaje się, że nie może nadążyć. Cholera, przekroczyłeś dwieście siedemdziesiąt. Jak się
sprawuje samochód?
- Jakbym jechał na szynach. Już musiałem pobić swój najlepszy czas.
- Mike jest za daleko. Udało ci się. Taak!!! – Jasper wykrzyknął w moim uchu. –
Wygrałeś!!! Juhuu! Przejedź dodatkowe okrążenie i zwolnij zanim do nas podjedziesz.
Mentalnie wrzasnąłem w swojej głowie. Wciąż zastanawiając się, czy pobiłem
swój rekord czy Belli, usłyszałem głośny skrzeczący hałas niedaleko miejsca dla ekip.
Mike zatrzymał się wzdłuż toru i tym samym prawdopodobnie zniszczył opony i
hamulce. Próbowałem dojrzeć co się działo, ale byłem zbyt daleko.
- Jasper, co do cholery wyprawia Mike?
- Nie wiem. Co do cholery, Newton? Odsuń się. Zostaw ją w spokoju…
Potem cisza… nic. Zatrzymałem się za samochodem Newtona i szarpałem się z
pasami. Zabije go, jeśli zrobił coś Belli albo któremukolwiek z członków mojego
zespołu. W końcu udało mi się rozpiąć pasy i wyskoczyłem z auta. Zdjąłem kask,
rzuciłem go na ziemię i pobiegłem w stronę ściany, przy której odgrywało się
przedstawienie.
Alice i Rosalie dostały ataku histerii. Jasper trzymał Bellę z daleka od
krwawiącego Mike’a. Z jego nosa wylewnie płynęła krew, a jego twarz wykrzywiała się
z bólu. Emmett śmiał się próbując stać pomiędzy Mike’iem i Bellą.
- Cholera! Isabello, złamałaś mi nos! Zamierzam wytoczyć oskarżenia i pozwać
cię o szkody. Wiem, że jesteś w tym dobra – krzyczał Mike.
Jasper zdawał się z trudem utrzymywać Bellę.
- Śmiało, spróbuj. Ale te kamery dookoła nas wszystko zarejestrowały. Wliczając
fakt, że to ty mnie pierwszy zaatakowałeś! Ostrzegałam, żebyś mnie więcej nie dotykał.
Nie wspominając o tym, ze właśnie
kopnęłam
cię w twarz. Nie dałeś mi wyboru, kiedy
mocno i boleśnie chwyciłeś mój nadgarstek. NIGDY więcej mnie nie dotykaj! –
wyrzuciła z siebie Bella jadowitym głosem, a jej cała twarz i szyja zaczerwieniły się od
gniewu.
Emmett zobaczył mnie, kiedy się zbliżyłem. Na początku chciałem tylko skopać
Mike’owi tyłek, ale teraz wyłącznie martwiłem się o Bellę. Podszedłem do niej i
wziąłem ją od Jaspera. Westchnęła, gdy odwróciła się i wtuliła twarz w moją klatkę
piersiową, a ja otoczyłem ją ramionami. Spiorunowałem Mike’a wzrokiem, a on
55
odwdzięczył mi się tym samym. Członkowie jego zespołu próbowali odciągnąć go od
centrum awantury.
- Odejdź, Mike, zanim zadzwonię na policję – warknąłem. Pocierałem ręką plecy
Belli, gdy oddychała głęboko, by uspokoić swoje walące serce. Wiedziałem, że tego
mogło być dla niej zbyt wiele. Mike się poddał, cofając się aż znalazł się przy budynku.
Niewyraźnie usłyszałem jak krzyczy na któregoś ze swoich ludzi.
Spojrzałem w dół, na Bellę; była zbyt cicha. Nieprzytomna.
- Bella? Bella? Cholera! Dzwoń po karetkę, Alice – rozkazałem, zniżając się do
kolan i delikatnie kładąc dziewczynę na ziemi. Była wiotka i nie reagowała. Do mojej
głowy wkradł się strach, że to może być wywołane przez jej stan, który nagle chwycił
mnie za serce i sprawdziłem jej puls. Był nieregularny tak samo jak oddech.
Przyłożyłem ucho do jej klatki piersiowej. Jej serce wciąż biło, ale dużo za szybko.
Bella zaczęła się wiercić i mamrotać, a potem zatrzepotała oczami.
- Wszystko w porządku. Przepraszam. Po prostu nagle zrobiłam się oszołomiona
– wyszeptała do mnie. Emmett i Rosalie klęczeli obok mnie.
- Dobrze się czujesz, Bruce Lee? – Emmett był zaniepokojony, ale próbował
utrzymać tą chwilę beztroską.
- Tak, Hulk. Pomóż mi wstać. – Zrobiliśmy o co prosiła. Alice podbiegła do Belli
i uściskała ją. Zobaczyła, że dziewczyna stała już o własnych siłach i postanowiła nie
dzwonić po karetkę. Bella zachwiała się lekko i natychmiast ją podtrzymałem. Jęknęła
cicho i chwyciła się za nadgarstek.
- Cholera, to boli bardziej niż moja stopa. – Delikatnie wziąłem jej rękę i
zauważyłem na jej bladej skórze formujące się siniaki. Warknąłem.
Może powinienem zapolować na Mike’a i też go skrzywdzić.
Bella znów się
zachwiała i instynktownie otoczyłem ramionami jej talię. Potrząsnęła głową i stanęła na
placach, by dosięgnąć do mojego ucha.
- Muszę wziąć tabletkę. Możesz odwrócić ich uwagę? – poprosiła miękkim
szeptem. Przytaknąłem.
- Zabierz mój samochód z powrotem do garażu, Rose. – Rozkazałem, próbując
zapewnić Belli prywatność. – Emmett, Jasper, Alice, upewnijcie się, że Mike wywiąże się
z naszego zakładu; chcę jutro wrócić i użyć swojego i jego czasu na trening. Emmett,
zajmij się tym, żeby Newton ekstremalnie jasno zrozumiał, że nigdy więcej ma nie
położyć ręki na Belli. – Emmett klasnął i zaczął groźnie strzykać palcami.
Udałem się w stronę budynku, wciąż trzymając przy sobie Bellę. Zrobiła kilka
niepewnych kroków, ale była zbyt słaba by samej sobie poradzić. Delikatnie ją
uniosłem; nie narzekała, otaczając ramionami moją szyję i kładąc głowę na moim
ramieniu. Wniosłem ją do środka i posadziłem na krześle.
- Moja torebka jest w szafce J. Kod to 62083 – wyszeptała. Rozglądałem się
dookoła, dopóki nie znalazłem szafki o której mówiła. Po wprowadzeniu szyfru, zdałem
sobie sprawę, że to data moich urodzin. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Otworzyłem
drzwiczki i ujrzałem różne rolki projektów, kluczyki, telefon i torebkę. Chwyciłem ją,
56
komórkę i klucze zanim zamknąłem szafkę. Podszedłem do dziewczyny z butelką wody
z lodówki, którą znalazłem niedaleko. Podałem jej napój i torebkę. Klęknąłem przed
nią, wpatrując się w jej twarz i szukając oznak złego samopoczucia. Nie popatrzyła na
mnie, gdy znalazła tabletki.
- Bella, jesteś pewna, że nie powinienem zabrać cię do szpitala?
- Tak. Umówię się z moim lekarzem, żeby się przebadać.
- Więc zrób to teraz.
Patrzyła na mnie przez chwilę gniewnie zanim westchnęła w porażce. Nacisnęła
guzki na swoim telefonie i patrzyła wszędzie, ale nie na mnie.
- Witam. Tak, tu Isabella Swan. Mogę rozmawiać z doktorem Plattem?
- Tak. Poczekam. – Zaczęła wiercić się w krześle. Położyłem ręce na jej
kolanach, próbując ją uspokoić.
- Dzień dobry, doktorze. Słyszał pan o tym. Dziękuję.
- Dzwonię, ponieważ miałam kilka zasłabnięć. Pierwsze zdarzyło się kilka nocy
temu i drugie przed chwilą. Nie, od trzydziestu sekund do minuty.
- Tak, jak tylko doszłam do siebie, wzięłam tabletkę. Nie od razu, zanim się
uspokoję mija kilka minut.
- Powinnam się martwić, doktorze? – Napiąłem mięśnie i Bella to zauważyła.
Położyła swoją małą dłoń na mojej twarzy i kciukiem głaskała mój policzek, żeby mnie
uspokoić.
- Powinnam wstrzymać się z dużym wysiłkiem?
- Rozumiem. Tak, mogę jutro przyjść. – Bella wyglądała na strapioną. – Wie
pan, że przychodziłam sama. Ale nie mam… - Odebrałem jej telefon.
- Doktorze Platt, z tej strony chłopak Isabelli, Edward Cullen. Dołączę do niej. O
której? Dziesiąta? Będziemy. Dziękuję. – Oddałem jej komórkę. Patrzyła na mnie,
szukając czegoś w moich oczach. Wiedziałem, że odnalazła to czego szukała kiedy się
uśmiechnęła. Oparła czoło o moje, kładąc obydwie ręce na mojej twarzy. Moje
przesuwały się powoli w górę, do jej bioder.
- Więc to tym teraz dla mnie jesteś, panie Cullen? – wyszeptała.
- Tak. Jakiś problem?
- Nie, tylko to nie brzmi… wystarczająco. Czy to ma jakiś sens? – wymruczała.
- Tak, ma, ale nie wiem jak inaczej nazwać to, co czujemy.
- Może masz rację – stwierdziła zwyczajnie.
- Teraz, możesz mi powiedzieć, co się stało, kiedy Mike wysiadł ze swojego
samochodu? – zapytałem, wciąż trzymając Bellę blisko przy sobie; jej ręce na mojej
twarzy były jedyną rzeczą, która sprawiała, że wciąż byłem spokojny.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Podszedł do naszej załogi i próbował mnie chwycić. Jasper i Emmett szybko
się go uczepili, próbując zmusić go, żeby mnie zostawił w spokoju. Mike zaczął
wyrzucać z siebie niedorzeczności typu „jak śmiałam podrasować twój samochód”.
57
Potem zagroził, że upewni się, że auto zostanie sprawdzone czy nie użyłam czegoś
niezgodnego z zasadami.
- Powiedział, że muszę zrobić z jego samochodem to samo, co z twoim.
Skoczyłam mu do twarzy z Emmettem i Jasperem przy moich bokach oczywiście,
mówiąc „Dlaczego miałabym to robić, skoro ten samochód jest mój. Nie przyniosę
korzyści konkurencji”. W tym momencie się wściekł, ale kiedy zobaczył jak Emmett
strzyka knykciami, po prostu zaczął się cofać. Chłopaki wrócili do Rose i Alice. Nagle
Mike chwycił mocno mój nadgarstek. Odruchowo się odwróciłam i kopnęłam go w
twarz. Puścił mnie i próbowałam kontynuować, ale Jasper mnie powstrzymał. –
Uśmiechnęła się, zadowolona z siebie. Zaśmiałem się na jej oczywistą radość z tego
wspomnienia.
- Przypomnij mi, żebym nigdy cię nie rozwścieczył. – Zachichotałem.
Zmusiła mnie bym na nią spojrzał i zmniejszyła dzielącą nas niewielką odległość,
składając na moich ustach słodki pocałunek. Zrobiła to jeszcze raz, ale tym razem
pogłębiając go. Jej ręce opuściły moją twarz i po chwili wplotła palce w moje włosy.
Przycisnąłem ją do siebie, przebiegając dłońmi w górę jej pleców. Prześliznęła językiem
po mojej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie, którego udzieliłem. Uroczy zapach jej
ciała nie mógł porównywać się z jej rozkosznym smakiem. Ostrożnie zaczęliśmy
odkrywać wzajemnie swoje usta…
Ktoś za nami odchrząknął.
- Nie ma tutaj aparatów, więc jaką macie wymówkę?
58
11. Doktor
11. Doktor
11. Doktor
11. Doktor
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Nie ma tu kamer, więc jaką macie wymówkę?
– zapytał spokojnie Jasper.
Odsunąłem się od Belli i wstałem, by na niego spojrzeć. Skrzyżował ramiona na piersi,
a wyraz jego twarzy był twardy i zimny.
- Wybacz, Jasper. To było nie do przewidzenia. Co mogę powiedzieć? –
stwierdziłem, nerwowo przebiegając ręką po włosach.
- Od kiedy? – zapytał chłopak, wciąż z chłodną i opanowaną twarzą.
- Dla mnie od kiedy po raz pierwszy ją spotkałem, ale oficjalnie od wczoraj. –
Wzruszyłem ramionami.
- Jasper, mógłbyś jeszcze nie mówić o tym pozostałym? – zapytała Bella,
podnosząc się z krzesła.
- Coś jeszcze się z tobą dzieje, Bello – powiedział Jazz, odwracając się do niej. –
Właśnie dostałem kontrakty od GM i jest tam klauzula zdrowotna, jakiej jeszcze nigdy
nie widziałem. Zazwyczaj spotykałem się z zastrzeżeniami w związku z nagłą śmiercią,
ale nigdy z terminową chorobą. Co się z tobą dzieje?
- Jasper – odpowiedziałem stanowczo – to nie jest twoja sprawa. Powie ci, kiedy
będzie chciała. – Bella położyła rękę na moich plecach.
- W porządku, Edwardzie – rzekła. – Jasper, dobrze odczytałeś kontakt. Zespół
będzie chroniony jeśli coś mi się stanie, jeśli o to się martwisz.
- Nie martwię się tylko o zespół, Bello. Jeśli coś jest z tobą nie tak, to zrani Alice
i resztę nas osobiście. Co się dzieje? – zapytał Jasper, a każde słowo było przesiąknięte
szczerością i niepokojem.
- Mam wadę serca. Potrzebuję przeszczepu – westchnęła Bella.
- Jak dużo czasu ci zostało, jeśli nie dostaniesz serca? – wyszeptał chłopak.
- Osiemnaście do dwudziestu czterech miesięcy. Mam rzadką grupę krwi, więc
otrzymanie serca jest prawie niemożliwe. – Wystawiła podbródek, jakby to było nic
ważnego.
Przez twarz Jaspera przebłysnął szok, ale zwyczajnie przytaknął.
- Nie powiem nic o was, albo o twoim stanie zdrowia, Bello. To wasze sprawy.
Ale jeśli bardzo ci się pogorszy, powiem Alice. – Bella przytaknęła w zgodzie.
- Muszę sprawdzić odczyty z jazdy zanim pojadę do domu. Zaraz wrócę –
oznajmiła Bella. Próbowałem podążyć za nią, ponieważ bałem się, że może znów upaść
lub zemdleć. Potrząsnęła głową i położyła rękę na moim policzku.
Po tym jak dziewczyna odeszła, Jasper odwrócił się do mnie i położył dłoń na
moim ramieniu.
- Zakochujesz się w niej, prawda Edwardzie?
59
- Nie
zakochuję
. Już
zakochałem
. Nie mogę jej zostawić. Chcę z nią być. Nie
ważne, że to może trwać bardzo krótko.
- Jesteś pewny? Nigdy nie widziałem, żebyś patrzył na kogoś tak jak na nią.
Myślisz, że poradzisz sobie, kiedy odejdzie?
- Wciąż jest nadzieja, że wyzdrowieje. Muszę z nią być, Jasper.
Przytaknął.
- Zabierz ją do domu i upewnij się, że trochę odpocznie. – Pokiwałem głową i
odszedłem, by poszukać Belli.
Była w pomieszczeniu, gdzie znajdowały się szafki. Wyjęła ze swojej torbę i
spakowała laptopa i zestaw projektów.
- Jedziesz do domu, żeby odpocząć, nie pracować, Bello – stwierdziłem,
prowokując ją, żeby mi się sprzeciwiła. Zamiast tego spojrzała na mnie i wydęła wargi.
– Tym razem to nie zadziała – powiedziałem. Przewróciła tylko oczami i zamknęła
szafkę. Rosalie weszła do pokoju z notatnikiem w ręku.
- Hej Edward, pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć, że pobiłeś najlepszy czas Belli
o prawie trzy sekundy. Twoja najwyższa prędkość wynosiła dwieście osiemdziesiąt trzy
kilometry na godzinę. Jutro możemy trenować przez cztery godziny, więc bądź tutaj o
ósmej – poinformowała mnie Rosalie. Bella zwęziła oczy, ale szybko to ukryła.
- Nie mogę – powiedziałem chłodno. – Mam kontrolną wizytę u lekarza. Będę
mógł tu przyjść dopiero po lunchu. – Próbowałem to jakoś rozegrać.
- Myślę, że mogę to załatwić. Tyler szukał wolnego terminu na torze. Zrobię
tak, że będziesz mógł przyjechać o trzynastej. Może być? – zapytała, patrząc to na
mnie, to na Bellę.
- Świetnie – odpowiedziałem zanim skupiłem uwagę z powrotem na Belli.
- Rosalie, możesz wyświadczyć mi przysługę? – spytała Bella ze złośliwym
uśmieszkiem na twarzy.
- Oczywiście, czego potrzebujesz? – odrzekła Rose głosem kipiącym od
ciekawości. Bella spojrzała na mnie i uniosła brew. Nie spodobało mi się to spojrzenie.
Coś planowała.
- Powiem ci w drodze do garażu. Chodź, Rosalie – powiedziała Bella i chwyciła
blondynkę za rękę, ciągnąc ją na zewnątrz. Rosalie wzruszyła tylko ramionami i
wyglądała na tak samo zdezorientowaną jak ja.
Westchnąłem. Wiedziałem, że nie powie mi co kombinowała, więc zacząłem
szukać Alice. Znalazłem ją w sali konferencyjnej, rozmawiającą przez telefon. Spojrzała
na mnie i podniosła palec.
- Brzmi świetnie. Dobrze, środa o dziewiątej rano. Upewnię się, że są gotowi.
Cześć. – Alice zatrzasnęła telefon i zapisała kilka rzeczy w swoim kalendarzu.
- Co tam? – zapytała, kiedy spojrzała w górę, poświęcając mi całą swoją uwagę.
- Możesz zabrać Saaba Belli do domu? Nie chcę, żeby teraz prowadziła.
Odwiozę ją.
- Jasne. Czekaj… Saab? Ile ma samochodów?
60
- Widziałem osiem, ale w gablotce było co najmniej tuzin kluczyków. –
Potrząsnąłem głową i podałem jej kluczyki Belli.
- Edward, jestem gotowa. Możemy iść. – Głowa dziewczyny pojawiła się w
wejściu do sali konferencyjnej.
- Alice później odstawi twój samochód. Chodźmy. – Wziąłem Bellę za rękę i
wyprowadziłem ją z budynku. Otworzyłem drzwi pasażera w moim Volvo i pomogłem
jej wsiąść. Wyjechałem z parkingu kierując się w stronę naszego osiedla.
- Jestem głodna. Możemy skoczyć po jakąś chińszczyznę? – zapytała.
- Jasne, niedaleko jest knajpka, którą lubię – odpowiedziałem.
Kiedy już zdobyliśmy jedzenie, udaliśmy się do mieszkania Belli. Miło
spędziliśmy czas lunchu, nie rozmawiając o niczym szczególnym, tylko naszych
ulubionych rzeczach. Bella nawet nie zawracała sobie głowy pałeczkami; po prostu
wzięła widelec. Zażartowałem, że pracuje nad mechaniką i technologią, ale nie potrafi
używać pałeczek. Na tą uwagę, wystawiła tylko swój mały, różowy język.
Po posiłku, wykonała kilka telefonów, rozmawiając o częściach, które
spodziewała się wkrótce otrzymać. Płynnie mówiła po japońsku i myślę, że trochę po
niemiecku. Ja surfowałem po Internecie, żeby sprawdzić wszystkie krążące o nas plotki.
Filmik, na którym Newton dostaje w twarz, był głównym tematem na TMZ
19
! Bella
zaczęła przeklinać do słuchawki i chodzić nerwowo po pokoju.
Po mniej więcej godzinie, zabrałem jej komórkę i wyłączyłem ją. Narzekała przez
chwilę, a potem skierowała uwagę na laptopa. Potrząsnąłem głową i też go jej
odebrałem. Wydęła wargi i zamknęła się w swoim pokoju. Kilka chwil później wyszła w
białym, obcisłym podkoszulku i krótkich, czarnych szortach.
- Co teraz robisz, Bello? – Zignorowała mnie, wzięła narzutę, która znajdowała
się na kozetce i przykryła się. Włączyła duży, płaski telewizor i skakała po filmach w
menu.
- Zamierzasz do mnie dołączyć, czy będziesz tak tam tylko stał? – zapytała
wciąż na mnie nie patrząc.
- Jasne, ale chyba skocze do siebie i przebiorę się w coś wygodniejszego.
Przyniosę popcorn. – Spojrzałem na nią, kiedy dotarłem do drzwi i się zatrzymałem.
Odwróciłem się i wziąłem jej telefon i laptop, które leżały na kontuarze w kuchni.
- Yyyh! – Bella rzuciła we mnie poduszką, kiedy opuszczałem mieszkanie.
Uśmiechnąłem się; była wręcz zbyt seksowna, gdy się złościła.
- Wróciłem – oznajmiłem, gdy ponownie wszedłem do mieszkania Belli. Z
salonu dobiegały do moich uszu głośne jęki i krzyki. Bella zerknęła na mnie, kiedy
19
Portal plotkarski.
61
wszedłem. Moje usta otworzyły się w szoku, gdy uświadomiłem sobie, że na ogromnym
ekranie telewizora leciał film porno. Bella zaczęła się histerycznie śmiać i bez
odwracania się, zmieniła kanał.
- Powinieneś był widzieć swoją twarz, Edwardzie. To było bezcenne - wydusiła z
siebie Bella pomiędzy atakami śmiechu. Próbowałem przywrócić na twarz spokojną
minę i potrząsnąłem głową.
- Naprawdę uważasz, że to było śmieszne?
- Nie żart, ale wyraz twojej twarz był nieoceniony. – Uśmiechnęła się złośliwie.
Wstała i chwyciła moja rękę, ciągnąć mnie w stronę kanapy. Kiedy pchnęła mnie na
sofę, byłem lekko oszołomiony. Bella zdjęła moje buty, a potem przesunęła moje nogi
tak, że bardziej leżałem niż siedziałem. Przebiegła ręką wzdłuż ściągaczy przy moich
spodniach i figlarnie pociągnęła za sznureczki. – Wygodnie? – Przytaknąłem, podczas
gdy dziewczyna położyła się obok mnie, opierając się plecami o moją klatkę piersiową.
Wtuliła się we mnie i przykryła nas kocem. Pociągnęła moje ramię tak żeby otaczało jej
talię.
- Więc, co chcesz obejrzeć? – zapytała Bella, a ja w tym czasie ukradkiem
upajałem się jej słodkim zapachem.
- Wszystko mi jedno. – Prawdopodobnie nie byłbym w stanie czegokolwiek
oglądać z nią w moich ramionach.
- Co powiesz na
8 Części Prawdy
? – Wzruszyłem obojętnie ramionami. Nigdy
nawet o tym nie słyszałem. Bella wybrała film z listy na życzenie i rozpoczął się film.
Dzieliliśmy ze sobą paczkę popcornu, którą wcześniej otworzyłem i oglądaliśmy.
Bella przewidziała koniec po pierwszych dwudziestu minutach. Nie spodziewałem się,
że będzie miała rację. Po obejrzeniu filmu, postanowiliśmy, że czas na obiad. Belli
udało się zrobić kilka kotletów schabowych, szparagi i ryż, które były przepyszne.
Poważnie, czy nie ma niczego czego ta kobieta nie potrafi zrobić?
Razem posprzątaliśmy po posiłku. Po tym jak wzięła tabletkę, błagała o laptopa i
telefon, czego odmówiłem. Zaproponowałem, żebyśmy obejrzeli kolejny film.
Dziewczyna miała ochotę na komedię romantyczną, ale nie przywiązałem do tego wagi;
poświęcałem więcej uwagi jej, niż telewizji. Nie mogła znaleźć niczego, co by jej się
spodobało, więc włączyła
Notting Hill
.
Przez jakiś czas oglądaliśmy, ale Bella nie wydawała się za bardzo
zainteresowana. Westchnęła, a potem odwróciła swoje ciało w moją stronę. Popatrzyła
na mnie swoimi pięknymi, brązowymi oczami, które były przepełnione czymś, czego
nie mogłem rozpoznać. Lekko pocałowała mnie w usta, a następnie powoli zaczęła
pogłębiać pocałunek. Trwaliśmy tak naprawdę długo, przerywając tylko na krótko by
złapać oddech. Przycisnęła mnie bliżej do siebie tak, że mogłem poczuć każdy łuk jej
małego ciała. Niechętnie się odsunąłem, ale wiedziałem, że tak będzie najlepiej.
- Bella, musimy przestać – wyszeptałem.
- Dlaczego? – Zaczęła całować mnie lekko wzdłuż szczęki i szyi.
62
- Dopóki nie usłyszę od twojego doktora, że możesz wykonywać męczące
czynności – jęknąłem, kiedy przygryzła moje ucho, a potem je possała – nie możemy
posunąć się dalej. – Ledwie oddychałem, zastanawiając się nad tym, żeby to jeszcze raz
rozważyć.
- Będzie dobrze. Byłam grzeczną dziewczynką. Wzięłam dzisiaj wszystkie
tabletki.
- Nie, Bello. Nie dopóki twój lekarz nie da nam pozwolenia – powiedziałem
bardziej stanowczo, próbując usiąść.
Westchnęła.
- Dobrze. Chyba rozumiem. Mówiąc szczerze, od kilku dni nie spałam zbyt
dobrze. Nie rozumiem dlaczego.
- Ja tak samo. – Znałem powód; to działo się od kiedy ją spotkałem. Nie
zamierzałem tego przyznać.
- Możesz zostać na noc? Tylko spanie… - ucichła, nadymając wargi.
- Jeśli będziemy tylko spać, dobrze, zostanę. Jestem już trochę zmęczony.
Powinniśmy jutro wstać przynajmniej godzinę przed spotkaniem z twoim lekarzem.
- Dobrze. W takim razie jestem gotowa. Już prawie dziewiąta. – Bella wyłączyła
telewizor i zamknęła frontowe drzwi. Pociągnęła mnie, bym wstał z kanapy i
poprowadziła do swojej sypialni. Nie takiego widoku się spodziewałem. Pokój w
większości był wykończony w odcieniach niebieskiego i ciemnym drewnie. Gdzie
niegdzie pojawiała się czysta biel. Jej łóżko było przykryte luksusowym materiałem w
intensywnym ciemnoniebieskim kolorze, a puszyste poduszki były ułożone u podnóża
zagłówka.
Bella puściła moją rękę i weszła na moment do szafy, pozwalając zamknąć się
drzwiom. Kiedy wyszła kilka minut później, speszyło mnie to, że się nie przebrała;
krótkie szorty wciąż pozostawiały co nieco dla wyobraźni.
Może to nie jest taki dobry pomysł
. Próbowałem odgonić od siebie tę myśl.
Odsunęła nakrycia i wdrapała się na duże łóżko. Usadowiła się w
prześcieradłach i odsunęła je nieco z drugiej strony, zapraszając mnie. Wziąłem głęboki
oddech i ułożyłem się obok niej, przyciągając ją do swojej piersi.
- To miłe – wyszeptała dziewczyna i westchnęła. Potem ucichła, a jej oddech
stał się głęboki i spokojny. Już zasnęła. Ciaśniej otoczyłem ją ramionami, pozwalając by
rytm jej serca i oddechu wysłały mnie w objęcia Morfeusza.
Następnego ranka obudził mnie dźwięk prysznica. Drzwi do łazienki były lekko
uchylone tak samo jak te od garderoby. Usiadłem, przebiegając rękami przez włosy, na
marne próbując je uporządkować. Bella wyszła z szafy z ubraniami w rękach.
- Dzień dobry, śpiochu. Idę się umyć; jest już 8:30.
- Powinienem iść, też wziąć prysznic i się przygotować. Wrócę za pół godziny.
- Weź moje klucze i zamknij, kiedy będziesz wychodził. – Bella zrobiła kilka
kroków w moim kierunku i pocałowała mnie lekko w usta. – Widzimy się za chwilę. –
Weszła do łazienki, a gdy zamykała za sobą drzwi, z wewnątrz wydostała się para.
63
Udałem się z powrotem do swojego mieszkania i zacząłem przygotowywać się
na nadchodzący dzień. Kiedy brałem prysznic, cicho modliłem się, żeby stan Belli się
nie pogarszał. Potajemnie bałem się tego, co może oznajmić nam ten doktor Platt.
Nam. Podoba mi się to
. Pomyślałem, zakładając na siebie ubrania.
- Bello, jesteś gotowa? – zapytałem, gdy wszedłem do jej mieszkania. – Wybacz,
troszkę się spóźniłem.
- Zaraz wyjdę, Edwardzie – zawołała ze swojej sypialni. – Zaparzyłam trochę
kawy. Częstuj się.
Kiedy już obydwoje wypiliśmy po kubku, wyszliśmy. Bella taszczyła ze sobą małą
torbę wypchaną ubraniami. Zapytałem dlaczego.
- Zamierzam zrobić test na stres, by sprawdzić czy potrzebuję wyższej dawki
leków. Więc wzięłam ubrania na zmianę i kosmetyki, żebym mogła wziąć prysznic w
gabinecie doktora – odpowiedziała. Nie dopytywałem się. Kilka minut później
dotarliśmy do szpitala. Poprowadzono nas do małego pokoju. Bella usiadła na stole,
który był pokryty tym szeleszczącym papierem. Zająłem krzesło obok niej. Czekając,
siedzieliśmy w ciszy.
Kilka minut później ktoś zapukał do drzwi, a potem je otworzył. Do
pomieszczenia wszedł dystyngowanie wyglądający mężczyzna z jasnoniebieskimi
oczami i białymi włosami.
- Dzień dobry, Bello. – Uśmiechnął się do niej i odwrócił w moją stronę. – Ty
musisz być Edward. – Wyciągnął rękę.
- Doktor Platt. – Uścisnąłem mu dłoń i wziąłem głęboki oddech. Popatrzył mi w
oczy, a jego były wypełnione smutkiem.
- Bello, pozwól, że przez minutę posłucham twojego serca a potem będziesz
mogła się przebrać. Chcę, żebyś ćwiczyła na bieżni przez trzydzieści minut. Jeśli nie
zauważę efektów, zwiększymy tylko liczbę dawek. Jeśli natomiast będą, wtedy
zmienimy zawartość miligramów i liczbę dawek. – Bella przytaknęła, rozpinając bluzkę
i zdejmując ją, ukazując białą koszulkę na ramiączka znajdująca się pod spodem.
- Bierz głębokie, pełne oddechy – powiedział lekarz, przyciskając do jej klatki
piersiowej stetoskop. Bella wykonywała jego polecenie, podczas gdy doktor osłuchiwał
jej pierś, okolice żeber, a potem powtórzył tę czynność na jej plecach. Powrócił do jej
klatki piersiowej, a drugą ręką chwycił jej nadgarstek, patrząc na zegar na ścianie.
Przestał i odwrócił się do Belli z uśmiechem.
- Wszystko wydaje się być normalne, przynajmniej jak na ciebie. Więc przenieś
się teraz na bieżnię w pokoju obok. Edwardzie, możesz do niej dołączyć. Pojawię się
tam za chwilę. – Mężczyzna opuścił pomieszczenie, a Bella zeskoczyła ze stołu. Zaczęła
zdejmować dżinsy, które miała na sobie. Zamknąłem oczy.
- Spokojnie Edwardzie – żachnęła się – mam pod spodem szorty. – Otworzyłem
oczy i patrzyłem jak się rozbierała. Rzeczywiście, pod nimi miała na sobie białe, obcisłe
krótkie spodenki. Jej kolekcja ledwie-obecnych szortów z pewnością będzie moją zgubą.
Chwyciła swoją torbę i włożyła do niej spodnie i koszulę.
64
- Chodź… popatrzysz jak się troszkę pocę – zachichotała. Przewróciłem oczami,
biorąc od niej torbę i podążyłem za nią do pokoju. Znajdowało się w nim kilka krzeseł,
skomplikowanie wyglądająca bieżnia i około pięciu medycznych monitorów
ustawionych wzdłuż ściany przy urządzeniu do ćwiczeń. Przy jednym z ekranów
siedział młody technik. Odwrócił się, kiedy weszliśmy.
- Witam, ty musisz być panna Swan… - Popatrzył na Bellę i opadła mu szczęka.
Sądzę, że nie spodziewał się, iż panna Swan będzie taka młoda. Odchrząknąłem,
wyrywając go z własnych myśli.
- Dzień dobry, nie wydziałam cię tu wcześniej. Jesteś nowy? – zapytała
dziewczyna, wyciągając rękę.
- Tak, zacząłem w zeszłym tygodniu. Nazywam się Ethan. Miło mi panią poznać,
panno Swan, musze przyznać, kiedy przeczytałem imię następnego pacjenta, skrycie
miałem nadzieję, że to pani. Nie miałem pojęcia, że mogę mieć rację. – Ethan wciąż
gapił się na Bellę, ale szczęśliwie dla niego, tylko na jej twarz.
- Niech zgadnę, fan – powiedziałem gorzko.
- Przepraszam, tak. Razem z żoną jesteśmy wielkimi fanami. Jesteś
szczęściarzem, Edwardzie Cullen. – Ethan wyciągnął rękę; zauważyłem, że ma obrączkę
na palcu, więc moja gorycz znacznie się zmniejszyła.
- Ethan – zaczęła nerwowo Bella – wiesz, ze nie możesz nikomu zdradzić tego
co znajduje się w moich aktach, prawda?
- Nigdy bym… oczywiście, panno Swan – stwierdził, patrząc na jej dokumenty.
Na jego twarz, na której wcześniej znajdował sie szeroki uśmiech, zaczął wstępować
smutek i westchnął głęboko, zanim przybrał spokojną minę. Znałem to. Ten sam wyraz
twarzy ma mój ojciec, kiedy rozmawia z umierającym pacjentem. Zamknąłem oczy.
Nie ma nadziei?
Usiadłem na pobliskim krześle.
Ethan gestem wskazał Belli, żeby stanęła na bieżni. Delikatnie przypiął wokół jej
piersi małe urządzenie tak by znajdowało się powyżej serca. Po każdej stronie
aparatury monitującej umieścił dwa sensory: biały i czerwony. Włączył maszynę; Bella
przytrzymała się poręczy aby przywyknąć do rytmu. Technik skierował swoją uwagę na
monitory. Po kilku minutach Bella westchnęła.
- Proszę chłopaki, cisza mnie zabija. Mówcie coś. – Jej wyraz twarz był lekko
rozdrażniony.
- Przepraszam – powiedzieliśmy razem, ale po kilku chwilach żaden z nas nie
przerwał milczenia.
- Więc, Ethan co sprawia, że ty i twoja żona jesteście moimi fanami? – Bella
przełamała lody.
- To właściwie dosyć zabawna historia. Poszedłem na jeden z twoich wykładów
o mikrobiologii i spotkałem tam moją przyszłą żonę. Od razu przypadliśmy sobie do
gustu. Myślę, że to właśnie od tamtego momentu staliśmy się fanami. Od tamtej pory
obserwowaliśmy twoją karierę. Gdyby nie twój wykład, nigdy byśmy się nie spotkali.
Zamierzałem iść do Stanford, a ona uczęszczała do Berkley.
65
- Wow… jestem swatką i nawet o tym nie wiem. – Bella uśmiechnęła się do
Ethana.
- Mikrobiologia? – zapytałem.
- Mówiłam ci, że mam kilka specjalizacji – uśmiechnęła się. Po tym,
rozmawialiśmy o nadchodzącym wyścigu i obecnych rankingach. Ethan był ogromnym
fanem zawodów NASCAR, a jeśli dodać do nich jeszcze Bellę, stawały się bardziej
ekscytujące. Zaoferowałem mu dwa bilety na niedzielny wyścig, które z chęcią przyjął.
Doktor dołączył do nas dwadzieścia siedem minut po rozpoczęciu przez Bellę
ćwiczenia. Przez kilka chwil obserwował monitory i odczyty, zanim poprosił Bellę by
przestała.
- Bello, ty i Edward możecie poczekać w moim gabinecie. Daj mi jakieś
piętnaście minut i do was dołączę. Możesz skorzystać z prysznica w moim biurze,
Bello.
- Dziękuję, doktorze. Bardzo chętnie. Na razie Ethan, może zobaczymy się na
wyścigu.
- Do widzenia, Bello, mam nadzieję, że się tam spotkamy. Moja żona bardzo
chętnie cię pozna. Powodzenia, Edwardzie – powiedział Ethan zanim odwrócił się w
stronę urządzeń.
Bella poprowadziła mnie do ciemnych drzwi, a wisząca na nich złota plakietka
oznajmiała, że jest to gabinet doktora Platta. Kiedy weszliśmy do środka, zauważyłem,
że jego biuro wyglądało bardziej jak pokój dziekana aniżeli lekarza. Pomieszczenie było
wyłożone drewnianymi panelami i półkami z książkami. Meble stanowiły różne
skórzane krzesła, a pośrodku stało piękne, tekowe biurko.
- Poczekaj tutaj. Wezmę bardzo szybki prysznic – powiedziała Bella, znikając za
drzwiami.
Usiadłem, próbując uspokoić oddech. Bella wyglądała zupełnie spokojnie przez
cały czas na bieżni, nawet kiedy Ethan stopniowo zwiększał szybkość i pochyłość.
Miałem nadzieję, że to dobrze. Musiałem rozmyślać dłużej niż przypuszczałem, bo
Bella dotknęła mojego policzka opuszkami palców.
- O czym myślisz? – zapytała miękkim głosem. Już miałem odpowiedzieć, ale do
środka wszedł lekarz. Przywdział spokojny wyraz twarzy. Bella zajęła miejsce obok
mnie.
- Mam dobre wieści, Bello. Nie wygląda na to, żeby twój stan się pogarszał. Ale
zalecam, żebyś zamiast trzech tabletek dziennie, zwiększyła dawkę do jednej co cztery
godziny.
- To świetnie doktorze. Będę musiała ustawić sobie jakiś alarm, żebym już
więcej nie zapominała.
- Nie martw się, będę ci o nich przypomniał, Bello – powiedziałem z ulgą w
głosie.
- Doktorze, która jestem na liście? – zapytała dziewczyna.
- Trzecia.
66
- Szybko się przesunęłam; jeszcze w zeszłym miesiącu byłam ósma. Były aż
cztery serca?
- Nie, Bello, wszyscy umarli. Nie otrzymali serca na czas – odpowiedział
poważnie doktor Platt.
- Och. – Wszyscy zamilkli na kilka chwil.
- Masz jakieś pytania? – zapytał mężczyzna.
- Tak, umm… czy wciąż mogę robić rzeczy takie jak jeżdżenie na kolejkach
górskich, skakanie ze spadochronu, skakanie na bungee i tym podobne? – zapytała
Bella.
- Tak długo jak regularnie zażywasz leki, tak. W to wlicza się także aktywność
seksualna. – Doktor uśmiechnął się, puszczając Belli oczko.
Dziewczyna zarumieniła się i uśmiechnęła.
- Właśnie miałam o to zapytać. – Zachichotała.
- Też mam pytanie – powiedziałem, próbując zmienić temat. – Czy mógłby pan
wysłać akta Belli do innego lekarza, doktorze? Mój ojciec, doktor Carlisle Cullen jest
kardiologiem dla dzieci. Chcę po prostu usłyszeć jego opinię.
- To zależy od ciebie, Bello. – Doktor wyglądał na lekko zaskoczonego. – To
byłby dobry pomysł. Słyszałem o doktorze Cullenie i jest bardzo dobrze znany jeśli
chodzi o przełomy w leczeniu przypadków takich jak twój – wytłumaczył doktor Platt.
- Dobrze, myślę, że to będzie w porządku – stwierdziła Bella zwyczajnie.
- Teraz to ustalone. Bello, chcę cię widzieć od teraz co trzy tygodnie. Odświeżę
twoje recepty i prześlę je do apteki. Miło było pana poznać, panie Cullen. – Doktor
wstał, a Bella i ja poszliśmy za jego przykładem. Opuściliśmy gabinet krótko po tym,
jak Bella ustaliła datę następnego spotkania.
- Jedźmy na tor. Moja niespodzianka powinna być już gotowa – powiedziała
dziewczyna, podekscytowana. Praktycznie podskakiwała w swoim siedzeniu.
- Jaka niespodzianka, Bello? – zapytałem podejrzliwie.
- Zobaczysz – odparła z wielkim uśmiechem na jej pięknej twarzy. Kiedy tylko
dotarliśmy na parking, wyskoczyła z samochodu i pobiegła w stronę obiektu zanim
zdążyłem nawet otworzyć swoje drzwi.
Skierowałem się do szatni, żeby przebrać się w kombinezon. Jasper wszedł do
środka z ekscytacją malującą się na jego twarzy.
- Co kombinujecie, Jasper?
- Mamy kogoś, z kim możesz dzisiaj ćwiczyć. Szanse powinny być wyrównane.
- Kogo? – zapytałem sceptycznie.
- Zobaczysz – odrzekł, wychodząc z pomieszczenia. Szybko skończyłem się
przebierać i poszedłem na tor. Na asfalcie znajdował sie mój samochód i… mój
samochód. Były dwa.
- Niespodzianka, Edwardzie! – Bella podskoczyła i otoczyła mnie ramionami. –
To dokładna kopia twojego auta i należy do zespołu. Dotarł dzisiaj rano.
67
- Nie mogę w to uwierzyć. Wygląda świetnie. – Popatrzyłem na Bellę i
zauważyłem, że miała na sobie niebieski kombinezon, w którym widziałem ją po raz
pierwszy.
- Momencik. Z kim się ścigam?
- Ze mną, głuptasie.
68
12
12
12
12. . . . Bella
Bella
Bella
Bella
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
- Momencik. Z kim się ścigam?
- Ze mną, głuptasie.
– Bella uśmiechnęła się do mnie, odsuwając się by podejść
do jednego z samochodów. Chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie.
- Bella, naprawdę sądzisz, że robienie czegoś takiego to dobry pomysł dla
twojego serca? – warknąłem. Bella zwęziła oczy i przytaknęła.
- Nie testuj mnie i lepiej daj z siebie wszystko, Cullen – parsknęła w odpowiedzi
i odeszła. Jasper podszedł do mnie, potrząsając głową.
- Wybacz, nalegała. Rosalie i Alice pomagając Belli, a ja i Emmett tobie. Pięć
okrążeń i pamiętaj, że wszyscy patrzą. – Wskazał na reporterów i kamerzystów.
- Świetnie – wyplułem z siebie, sarkastycznie. Podszedłem do auta, w którym
znajdowała się dziewczyna i zauważyłem różnicę; logo EC w kilku miejscach było
zielone. Zerknąłem przez okno pasażera i wykrzyknąłem imię Belli. Rosalie poklepała ją
po ramieniu i zwróciła na mnie jej uwagę. Próbowałem z nią porozmawiać, ale
wskazała na swoje uszy i wzruszyła ramionami. Innymi słowy, ignorowała mnie.
Wsiadłem do swojego samochodu i zapiąłem pasy, po czym nałożyłem rękawice
i kask. Obserwowałem jak Rose odeszła od Belli, kierując się w stronę ścianki, by
stanąć obok Alice. Jerry, jeden z członków mojej załogi, stanął pomiędzy autami,
prowadząc nas do miejsca startu. Pomachał w górze zieloną flagą, unosząc pięć palców,
cztery, trzy, dwa i obniżył chorągiewkę, a wtedy wystartowałem. Bella objęła
prowadzenie.
- Cholera – usłyszałem głos Jaspera w słuchawkach – to był niezły start. Uważaj
na swoją prawą. Idziecie teraz łeb w łeb. Dochodzisz do dwustu osiemnastu na
godzinę. Cholera, chyba wynik pierwszego okrążenia będziemy musieli odczytać z
fotokomórki. Właśnie dobiłeś do dwustu czterdziestu. Samochód wciąż dobrze się
sprawuje?
- Tak, wszystko w porządku z Bellą? Nie widzę jej zbyt dobrze.
- Nie martw się o nią; jest zaraz za tobą. Nie pozwól, żeby to cię zmyliło. Czeka
na swój ruch.
- Znając Bellę, nie zrobi go dopóki będę w stanie zareagować w odpowiednim
czasie.
- Zgadzam się. Masz dwieście sześćdziesiąt na liczniku i kończysz kolejne
okrążenie. Wszystkie odczyty wyglądają dobrze. Bella zbliża się od prawej. Chce cię
wyprzedzić na prostej. Uważaj. – Bella nagle znalazła się przede mną. Jak, do cholery,
udało jej się to zrobić tak szybko?
- Whoa. To… uhh… właśnie doszedłeś do dwustu siedemdziesięciu na godzinę i
kończysz kolejne okrążenie, TERAZ. Właśnie zerknąłem na liczniki Belli. Jedzie dwieście
69
siedemdziesiąt pięć na godzinę. Ma nad Tobą jakieś cztery sekundy przewagi. Musisz
dać z siebie więcej, Edwardzie. – Rozważałem, czy warto jest próbować wygrać i
prawdopodobnie ryzykować zdrowie Belli. Potem prawdopodobnie skopałaby mi tyłek,
jeśli nie dałbym z siebie wszystkiego. Jej słowa. Docisnąłem pedał gazu i wziąłem
pierwszy zakręt od wewnętrznej.
- Właśnie tak; teraz jesteś tylko kawałeczek za nią. Przekroczyłeś dwieście
osiemdziesiąt cztery na godzinę. To największa szybkość na tym torze. Jak się czujesz?
- Przysięgam, że mogę poczuć stelaż mojego siedzenia, a poza tym nie widzę
większej różnicy.
- Bella nieco zwalnia. Może mieć ten sam problem. Zrób to samo. Właśnie
ukończyłeś czwarte okrążenie. Teraz ostatnie. Bella zostaje nieco bardziej w tyle. –
Wtedy, podczas pierwszego zakrętu dziewczyna znalazła się znów na prowadzeniu,
biorąc zakręt od wewnętrznej. – Cholera, jak to zrobiła, do cholery? – Wycisnąłem ze
swojego samochodu nieco więcej. Dziewczyna nie jechała przede mną, nie chcąc dać
mi szansy, abym zajął pozycję obok niej, podczas ostatniego zakrętu. Na prostej
docisnąłem pedał gazu i zdawało mi się, że Bella zwolniła. Cholera, pozwoliła mi
wygrać.
- Yeah! Udało ci się! Juhuu! To było niesamowite – krzyczał Jasper w moim
uchu. – Zrób kolejne okrążenie, zwolnij i podejdź do nas.
Tak też zrobiłem. Bella zatrzymała się koło mnie niedługo potem. Alice
podskakując, pomogła Belli wysiąść z samochodu.
- Byłaś pierwsza na dwóch okrążeniach! To było świetne! Nie wygrałaś, ale
miałaś najlepszy czas okrążenia! – Uścisnęła mocno Bellę.
- Alice, muszę oddychać! – wykrzyknęła brunetka, kiedy już zdjęła kask i
rękawice. Podchodząc do mnie, miała na ustach zapierający dech w piersiach uśmiech.
spotkałem ją w połowie drogi i otoczyłem ramionami. Wpiłem się w jej usta, podczas
gdy ona zarzuciła ramiona na moją szyję. Cholera, byłem szczęśliwy, mogąc widzieć ją
całą i zdrową, ale to też było świetne. Pierwsza się odsunęła.
- Pozwoliłaś mi wygrać, prawda? – wyszeptałem jej do ucha, na co wzruszyła
ramionami.
-
Nie
mam
pojęcia o czym mówisz, Cullen – odpowiedziała, zanim delikatnie
drasnęła moje ucho zębami, wysyłając dreszcze w dół mojego kręgosłupa.
- Co robicie? – zapytała Alice, gapiąc się na nasz publiczny pokaz. Bella skinęła
na kamery i uśmiechnęła się. Oczy Alice się zwęziły, ale przytaknęła.
Krótko po wyścigu, podszedł do nas tłum aparatów i reporterów. Staraliśmy się
odpowiadać na zadawane nam pytania szczerze. Wiele z nich dotyczyło naszego
związku i czy Bella rozważała udział w wyścigach. Jej odpowiedzią było proste
stwierdzenie:
- Lubię prowadzić szybkie samochody, ale wolę pracować pod maską.
70
W końcu udało mi się dojść do szatni, żeby się przebrać, a Bella w tym czasie
podeszła do swojego laptopa, aby sprawdzić odczyty. Właśnie wychodziłem z pustej
przebieralni, kiedy poczułem, że ktoś otacza mnie ramionami.
- Jesteś na mnie zły? – wyszeptała Bella, przytulając mnie nieco mocniej.
- Może. Pozwoliłaś mi wygrać? – zapytałem, ale Bella pozostała cicho.
Odwróciłem się i pociągnąłem ją za sobą do szatni.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie sądzę, żeby dobrze wyglądało gdybyś ze mną przegrał. Więc zostałam z
tyłu na ostatniej prostej. Myślę, że w innym przypadku dałabym sobie z tobą radę. –
Uśmiechnęła się złośliwie.
- Dlaczego tak sądzisz? – Przyparłem ją do ściany.
- Prawdę mówiąc, myślę, że zachowywałeś się jak ciota, bo bałeś się, że może mi
się coś stać – stwierdziła z zadowoloną miną.
- Czy ty właśnie nazwałaś mnie ciotą, Bello?
- Tak. – Położyłem ręce na ścianie po obu stronach jej głowy i pochyliłem się,
zaczynając podróż moich ust wzdłuż jej szczęki i szyi. Dziewczyna rozpięła nieco
bardziej swój kombinezon tak, że mogłem zobaczyć fragment jej czarnego,
koronkowego stanika. Zdusiłem jęk i zatrzymałem ją, chwytając jej ręce i unosząc je
nad jej głowę.
- Wiesz Edwardzie, nasza sesja w Playboyu jest w przyszłym tygodniu i jeśli
planujesz czekać do tamtej pory, żeby położyć na nich ręce – szybko zerknęła w dół –
wierz mi, będziesz się
poprawiał
przy wielu ludziach. – Zaśmiała się i spojrzała na
mnie spod rzęs, przygryzając wargę.
Czy ona ma jakiekolwiek pojęcie o tym, co mi robi? Wypchnęła
biodra w moją
stronę ze śmiechem.
Tak, doskonale wie, co mi robi.
Warknąłem i wpiłem się w jej usta. Dziewczyna wygięła plecy w łuk, nieznacznie
napierając na mnie swoim ciałem. Jęknęła, kiedy udzieliła mi dostępu do swoich ust.
Puściłem wolno jej ręce, które szybko wplotły się w moje włosy.
- Bella, jesteś tu? – zawołała Alice z korytarza. Cholera! Bella odsunęła się i
wepchnęła mnie do strefy prysznicowej, by mnie ukryć.
- Och, tutaj jesteś. Jasper chce przejrzeć materiał filmowy i odczyty z wyścigu.
Widziałaś gdzieś Edwarda? – zapytała Alice.
- Tego dupka? – wyrzuciła z siebie dziewczyna. – Możesz sobie wyobrazić jego
bezczelność; twierdzi, że pozwoliłam mu wygrać. Kręci się gdzieś tutaj, wściekły.
- To brzmi zupełnie jak mój brat. – Zaśmiała się. - Ubierz się i chodźmy do sali
konferencyjnej. – Niestety, Alice postanowiła zostać z Bellą. Brunetka zerknęła w moja
stronę i mrugnęła, chowając się pomiędzy szafkami. Próbowałem być dżentelmenem,
nie patrzyłbym jak się przebiera.
Chociaż
, jeśli teraz o tym pomyśleć, prawdopodobnie bym to robił.
Po tym jak
dziewczyny wyszły, w końcu mogłem szybko się przebrać i dołączyć do reszty.
71
Kolejna godzina na torze minęła na oglądaniu nagrania z wyścigu. Po tym cała
drużyna postanowiła udać się do Lago’s Pizza by uczcić pobicie kolejnego rekordu i
sukces obydwu samochodów. Do czasu, kiedy razem z Bellą dotarliśmy do naszego
osiedla, było parę minut po szesnastej. Przez całą drogę do naszego korytarza szliśmy
ręka w rękę, aż do czasu, kiedy Bella zatrzymała się przed drzwiami do swojego
mieszkania.
- Muszę wziąć prysznic, ale może przyjdziesz później na kolejny seans? –
Dziewczyna zerknęła w dół, rumieniąc się nieco.
Oh, teraz jest nieśmiała
.
- Jasne. Jesteś miliarderką, możesz pozwolić sobie na wideo-na-życzenie. –
Puściłem jej oczko i pocałowałem ją w usta.
- Mmm… lepiej wejdę do środka. – Westchnęła. – Widzimy się za godzinę.
- Jedną.
Zapukałem do drzwi Belli troszkę ponad pięćdziesiąt minut później.
- Witaj – powiedziała, kiedy otworzyła drzwi wystarczająco szeroko, abym mógł
wejść. Wyglądała niesamowicie w czarnym, obcisłym podkoszulku i czerwonych
szortach. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej dużej kanapy z brązowego
zamszu.
- Musimy porozmawiać, Edwardzie. Proszę, usiądź ze mną – oznajmiła, siedząc
na kanapie i spoglądając na mnie. Kiedy zająłem miejsce obok niej, poczułem niepokój.
Nigdy w historii słowa „musimy porozmawiać” nie zapowiedziały czegoś dobrego.
- O co chodzi, Bello?
- Widziałeś na spotkaniu jak doktor Platt i Ethan na mnie patrzyli. Nie mają dla
mnie zbyt wiele nadziei. Jesteś pewien, że chcesz ze mną być? – powiedziała ze łzami
w oczach.
- Mam wystarczająco dużo nadziei, Bello. Nie ma mowy, żebym pozwolił ci teraz
odejść. Chcę… nie… muszę z tobą być. Nie wiem o co chodzi. W momencie, kiedy cię
poznałem, poczułem coś, czego nie doświadczyłem nigdy wcześniej. Przyznaję, na
pierwszym spotkaniu doprowadziłaś mnie do szału, ale to tylko uczyniło to uczucie
silniejszym. Spotkałem swoją drugą połówkę. Wierzę w to całym swoim sercem. –
Położyłem dłonie na twarzy Belli i otarłem jej łzy.
- Przyznam się, - powiedziała, wtulając się w moje dłonie – że oglądałam twoje
wyścigi i myślałam, że jesteś zarozumiałym, wszystkowiedzącym kutasem. Ale kiedyś
zobaczyłam coś na zdjęciu; twoje oczy. Mogłam dojrzeć w nich tyle głębi. Kiedy po raz
pierwszy spojrzałam w nie osobiście, kiedy uścisnęłam twoją dłoń, czułam jakbym
mogła się w nich zatracić. Wciąż to czuję. – Bella pocałowała mnie, ale szybko się
odsunęła.
- Trochę oczyściliśmy atmosferę. Myślę, że musisz zadzwonić do swoich
rodziców. Jeśli zamierzasz zaangażować swojego ojca w moją sprawę, powinieneś go
ostrzec.
72
- Masz rację. Jest wciąż wcześnie. Możemy zadzwonić do niego razem –
powiedziałem, chwytając telefon z opcją głośnomówiącą. – Gotowa? – Dziewczyna
przytaknęła, więc wybrałem numer domowy moich rodziców. Odebrano po drugim
sygnale. Złapałem Bellę za rękę.
-
Słucham? Rezydencja Cullenów
.
- Cześć mamo.
- Edward, kochanie, jak się masz?
- Świetnie. Jest gdzieś tam tata?
- Tak. Zawołam go. Carlisle…! Edward chce z tobą rozmawiać.
- Witaj, synu. Wszystko w porządku?
- Tato, możesz przełączyć mnie na głośnik? Mama też musi to usłyszeć.
- Dobrze… teraz oboje możemy cię słyszeć. O co chodzi?
- Oglądaliście ostatnio wiadomości?
- Tak. Powinieneś nam powiedzieć. Musimy dowiadywać się z gazet , blogów i
transmisji, że się z kimś spotykasz
– powiedziała surowo mama.
- Dzień dobry, pani Cullen, z tej strony Isabella Swan, ale może mnie pani
nazywać Bellą. To ja zmusiłam go, żeby zadzwonił. Też nie sądzę, żeby to był dobry
sposób, abyście się dowiedzieli. – Zaśmiała się.
- Och witaj, Bello, kochana. Jak się miewasz?
– zapytała Esme, nieco zaskoczona.
- To kolejny powód, dla którego dzwonimy. Jednak to musi zostać pomiędzy
nami. Nawet Alice nie może się dowiedzieć. Rozumiecie? – oznajmiłem.
- Oczywiście
– odpowiedzieli zgodnie.
- Państwo Cullen, mam naczyniową wadę serca. Edward zasugerował, żeby
wysłać do pana moje akta medyczne. Mój lekarz zgodził się z Edwardem, mówiąc, że
jest pan liderem w tego typu przypadkach u dzieci, ale może pan również zaoferować
jakieś pomysły.
Po drugiej stronie nastała cisza. Przez kilka chwil nikt się nie odezwał.
- Mamo, tato… jesteście? – zapytałem, sądząc, że mogło przerwać rozmowę.
- Jak dużo czasu ci dali, Bello?
– zapytał mój ojciec.
- Osiemnaście do dwudziestu czterech miesięcy. Jestem trzecia na liście osób
ubiegających o serce. Ale mam rzadką grupę krwi – odpowiedziała, przymykając oczy,
z których znów pociekły łzy. Usłyszałem sapnięcie; mama.
- Cóż, oczywiście, że obejrzę twoje akta, Bello. Ale kiedy już to zrobię,
prawdopodobnie będę musiał sam cię przebadać. Czy to by było w porządku?
- Oczywiście, panie Cullen. W każdej chwili. – Bella zerknęła na mnie z
uśmiechem i ścisnęła moją dłoń.
- Kochanie, możesz nas nazywać po imieniu. Możemy porozmawiać przez
chwilę z Edwardem?
- Tak, Esme. Porozmawiamy później. Dziękuję. – Dziewczyna podniosła
bezprzewodową słuchawkę i podała mi ją, zanim wyłączyła głośnik. Zaprowadziła mnie
73
do swojej sypialni i zostawiła mnie tam, bym mógł na osobności porozmawiać z
rodzicami.
- Tato, czy możesz jej pomóc?
- Nie będę znał powagi jej sprawy, dopóki nie zajrzę w jej akta, synu. Dopiero
wtedy będę mógł udzielić ci odpowiedzi na to pytanie –
stwierdził poważnie ojciec.
Słyszałem jak mama wzdycha.
- Jak poważnie traktujesz tę kobietę?
– zapytała.
- Myślę… nie, wiem, że ją kocham. Wiem, że jestem ostatnią osobą, która
powinna wypowiadać się na temat miłości od pierwszego wejrzenia, ale właśnie tak się
wtedy poczułem. Bycie z nią przez ostatnich kilka dni tylko wzmocniło tę słodycz. Czy
to ma jakiś sens?
- Oczywiście, że tak synu. Właśnie tak było, kiedy po raz pierwszy spotkałem
twoją matkę. Ale nie zamierzam cię okłamywać; jest naprawdę niewielka szans, że
znajdzie serce na czas.
- W takim razie będę musiał po prostu dobrze wykorzystać czas, który nam
został – stwierdziłem.
- Chcemy ją poznać. Myślisz, że możemy pojawić się na którymś z wyścigów? –
zapytała mama.
- W ten weekend jedziemy do Talladegi, a w następny do Richmond –
powiedziałem, próbując przypomnieć sobie, kiedy będę miał wolny czas.
- Myślę, że damy radę w tym tygodniu. Myślisz, że Bella będzie miała coś
przeciwko?
– dopytywał się ojciec.
- Nie sądzę. Dam jej znać i powiem Alice, żeby załatwiła wam bilety. Zobaczymy
się na miejscu i dzięki.
- Powinniśmy się wyrobić, by być tam w sobotę rano. Widzimy się wkrótce,
synu –
stwierdził Carlisle.
- Kochamy cię, Edwardzie
– powiedziała mama.
- Ja was też. Cześć. – Rozłączyłem się i wziąłem kilka głębokich oddechów.
Wyszedłem z sypialni i znalazłem Bellę w kuchni, gdzie piekła.
- Co robisz, Bello? – zapytałem, ciekawy dlaczego nagle zachciało jej się pichcić.
- Kiedy jestem zdenerwowana albo przestraszona mam skłonność do pieczenia
czy gotowania, zechciałbyś mi pomóc w zrobieniu cukrowych ciasteczek? – zapytała
dziewczyna, kiedy zaczęła ugniatać ciasto. Wzruszyłem ramionami i podszedłem do
zlewu, aleby umyć i wysuszyć ręce.
Od tyłu otoczyłem ramionami jej talię, podczas gdy ona kontynuowała czynność.
Położyłem podbródek na jej ramieniu i obserwowałem jak rozsypała trochę mąki na
blacie. Potem oczywiście, rzuciła garść w moją twarz. Wyrzuciła głowę do tyłu w
śmiechu, dając mi lepszy dostęp do jej szyi. Zacząłem składać pocałunki i szczypnięcia
wzdłuż jej obojczyka, do pulsu, a potem w tym małym miejscu, które zawsze
wywoływało w niej jęk. Naparłem na nią swoim ciałem, ustami zajmując się tym razem
linią jej szczęki.
74
Bella upuściła cisto na blat i odwróciła się do mnie przodem, przykładając palec
do moich ust. Odsunęła się, umyła ręce i wyłączyła piekarnik, a następnie całą swoją
uwagę skierowała na mnie. Otoczyła ramionami moją szyję, stając na palcach, by mnie
pocałować. Natychmiast włożyła w to więcej namiętności i przesunęła językiem po
mojej dolnej wardze, chcąc dostępu do moich ust, którego szybko udzieliłem. Uniosłem
ją, a ona zawinęła nogi wokół mojej tali. Wydałem jęk satysfakcji, spowodowany jej
ciepłem.
Moje ręce dotarły do jej twardych pośladków i przycisnęły ją do mnie bliżej.
Bella zajęczała w rozkoszy, przebiegając dłońmi przez moje włosy. Odchyliła głowę,
dysząc, a w tym czasie moje usta powoli badały jej szyję, liżąc, całując i szczypiąc
drogę do krągłości jej piersi, które wystawały spod jej obcisłego podkoszulka. Jedna z
rąk Belli udała się w kierunku moich pleców, by zanurkować pod moją koszulkę i wbić
paznokcie w moją skórę.
- Edward… sypialnia… teraz – wydyszała dziewczyna, szarpiąc mnie za głowę, by
znów pocałować moje usta. Jakoś udało mi się wyjść z kuchni, przejść przez salon i
dotrzeć do przedpokoju, który prowadził do sypialni Belli.
Nie potrafię jej niczego odmówić.
75
Co do…?
Co do…?
Co do…?
Co do…?
EPOV
EPOV
EPOV
EPOV
-
Edward… sypialnia… teraz – wydyszała dziewczyna, szarpiąc mnie za głowę, by
znów pocałować moje usta. Jakoś udało mi się wyjść z kuchni, przejść przez salon i
dotrzeć do przedpokoju, który prowadził do sypialni Belli.
Nie potrafię jej niczego odmówić.
Pójdę do piekła za to, że tak szybko uległem
swoim pragnieniom, wiedziałem, że Bella poczułaby się odrzucona, jeśli to przerwę.
Chciałem tego tak samo jak ona.
Dotarłem do drzwi i lekko je kopnąłem, aby się otworzyły, podczas gdy usta
Belli przesuwały się w dół mojej szyi, przygryzając ją i tym samym wywołując u mnie
warknięcia spowodowane rozkoszą i bólem. Kontynuowała ssanie i lizanie mojej skóry,
a jej ręce ciągnęły mnie za włosy, lub wędrowały w dół moich pleców. Kopnięciem
zdjąłem buty i podszedłem do łóżka.
Jakoś udało mi się usadzić nas na środku łóżka bez przerywania kontaktu moich
ust z jej skórą. Moje ręce przesunęły się z jej krągłych pośladków na brzeg koszulki,
bawiąc się nim przez chwilę, zanim wsunęły się pod materiał. Poczułem jak mięśnie jej
brzucha kurczą się od mojego dotyku. Wygięła plecy w łuk, przyciskając swoją klatkę
piersiową bliżej mnie. Powoli przemieściłem się w górę jej żeber i musnąłem jej piersi,
uświadamiając sobie, że nie miała na sobie stanika. Jęknąłem w aprobacie i nie mogłem
zdjąć tej koszulki wystarczająco szybko, po czym odrzuciłem ją na bok. Przerwanie
połączenia naszych ust, sprawiło, że spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Jesteś pewna, że tego chcesz, Bello? – Mój głos był ochrypły i niski.
- Bardziej niż czegokolwiek, Edwardzie – wyszeptała, biorąc moją lewą rękę i
kładąc ją na swojej idealnej piersi, pasującej do wielkości mojej dłoni.
Zamruczałem z rozkoszy, kiedy przysunęła mnie do siebie w kolejnym
pocałunku. Jej ręce szarpnęły za brzeg mojej koszulki i szybko się jej pozbyłem. Moje
dłonie wróciły do jej piersi, podczas gdy moje usta całowały i lizały jej szyję, powoli
podążając do jej różowych sutków. Przygryzałem i ssałem prawego, głaszcząc i
delikatnie szczypiąc jej lewą pierś, w zamian otrzymując jęki rozkoszy i dźwięk mojego
imienia, opuszczającego jej wargi na okrągło. Ręka Belli powędrowała do moich
włosów, w dół po moim karku i przez ramiona wywołując rozkoszne mrowienie.
Opuszki jej palców kontynuowały swoją drogę w dół moich pleców, gdy wpiłem się w
jej usta.
Kiedy dała mi dostęp do swoich ust, jej ręce przesunęły się do brzegu moich
szortów i bokserek, a następnie wsunęły się pod nie. Ścisnęła moje pośladki tak mocno,
że zakwiliłem w zaskoczeniu, a moja mocno pobudzona erekcja naparła na jej udo,
sprawiając, że dziewczyna wypchnęła biodra w moim kierunku.
76
Odsunąłem się nico i spojrzałem jej w oczy. Zaczęła przygryzać wargę i jeszcze
raz zakołysała biodrami.
- Co?
Jęknąłem i zaatakowałem jej szyję, a Bella używając rąk i kolan zdołała zsunąć z
moich bioder spodenki i bokserki. Przerwałem pocałunki i całkowicie zdjąłem z siebie
ubrania, odrzucając je na bok. Usiadłem i powoli przebiegłem dłońmi w górę jej
idealnych nóg, aż do momentu, w którym dotknąłem brzegu czerwonych szortów.
Spojrzałem na nią; znów przygryzała wargę, jej klatka piersiowa ciężko się poruszała.
Gdy dziewczyna przytaknęła, dając mi pozwolenie, boleśnie powoli zsunąłem jej
spodenki, głaszcząc skórę na jej biodrach i uświadamiając sobie, że nie miała bielizny.
Kontynuowałem muskanie wnętrza jej ud i pięknych, gładkich nóg.
Uklęknąłem i popatrzyłem w dół na nagą, olśniewającą Bellę, moją Bellę.
- Edward… - wyszeptała, a na jej policzkach pojawił się róż. Zaczęła się wić i
złączyła uda, próbując wywołać tarcie. – Proszę, Edwardzie… - Rozsunąłem jej nogi,
wczołgałem się z powrotem nad nią i pocałowałem namiętniej jej usta. Ulokowałem się
przy jej wejściu i powoli się w nią wsunąłem. Sapnęła, gdy przerwałem jej barierę. Co
do…?
- Bella?
- Wszystko w porządku… tylko daj mi chwilkę – wyszeptała z ciężkim
oddechem.
- Jesteś dziewicą? – zapytałem patrząc jej w oczy.
- Poprawka: byłam dziewicą. – Zachichotała.
- Bella – powtórzyłem surowo.
- Co? Chcesz teraz przerwać? – zapytała, unosząc brwi. Warknąłem tylko w
odpowiedzi.
- Tak właśnie myślałam. – Uśmiechnęła się z wyższością, szczypiąc jeden z
moich sutków i wypychając biodra. Jęknąłem na doznanie jakie wywoływało jej mokre,
ciepłe, ciasne wnętrze. Gwałtownie wpiłem się w jej usta, ustanawiając wolne, stałe
tempo, nie chcąc jej zranić. Bella jęknęła w moje usta, wysyłając wibracje przez moje
ciało. Odsunąłem się by mogła oddychać, kontynuując lizanie i całowanie jej szyi.
Dziewczyna otoczyła nogami moje biodra, pozwalając mi wejść głębiej, i oboje
jęknęliśmy w rozkoszy.
- Mocniej – wysapała, nagle otwierając oczy. Wykonałem polecenie, a moje imię
zaczęło na okrągło wyrywać się z jej ust. Jej ścianki zaczęły się zaciskać, doprowadzając
mnie coraz bliżej do końca. Wykrzykiwała moje imię, kiedy osiągnęła swój szczyt, a ja
końcowe, mocne pchnięcia. Chwile później sam znalazłem się na krawędzi.
- Bella – wyszeptałem, pulsując wewnątrz niej, podczas gdy jej orgazm stał się
jeszcze silniejszy, kiedy ja osiągnąłem swój.
Nie chcąc jej zmiażdżyć, powoli się z niej wysunąłem i przekręciłem się tak, że
znalazła się na mnie, kładąc głowę na mojej piersi.
77
Nasze oddechy były ciężkie, czułem jak serce Belli bije szalenie. Przebiegałem
palcami po jej włosach i plecach, próbując ją uspokoić. Po kilku minutach jej oddech
wrócił do normy i westchnęła.
- Bello, dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Czy bylibyśmy tu teraz, gdybym to zrobiła?
- Prawdopodobnie nie. Chciałbym, żeby twój pierwszy raz był wyjątkowy.
- No właśnie. I był wyjątkowy; jesteś ze mną. – Popatrzyła na mnie i się
uśmiechnęła.
- Powinnaś była mi powiedzieć.
- Właściwie, myślałam że to oczywiste. Mówiłam ci, ze zaczęłam studia, kiedy
miałam czternaście lat. W liceum miałam dwanaście i trzynaście. Każdy licealista i
student omijał mnie szerokim łukiem. Po tym jak troszkę dojrzałam, mężczyźni
uznawali, że jestem atrakcyjna, ale też onieśmielająca. Albo ja brałam ich za zbyt
głupich. Miałam dużo pierwszych randek, ale nigdy drugiej. A przez resztę czasu byłam
po prostu za bardzo zajęta. – Dziewczyna wzruszyła ramionami i z powrotem położyła
głowę na mojej klatce piersiowej.
- Brzmi samotnie.
- Takie było. Ale mam nadzieję, że ostatnie dwa lata mojego życia mi to
wynagrodzą – wyszeptała w moją skórę. Moje ciało zesztywniało na te słowa, a Bella to
wyczuła.
- Umm… muszę wziąć tabletkę. Zaraz wrócę. – Wyskoczyła z łóżka i skierowała
się w stronę drzwi. Obserwowałem, oczarowany jej ciałem, jak wkładała na siebie moją
koszulkę. Zdecydowanie pójdę za to do piekła.
Bella przyszła z powrotem kilka minut później i położyła się obok mnie.
Przyciągnąłem ją do siebie.
- Wciąż jesteś na mnie zły?
- Oczywiście, że nie. – Pocałowałem czubek jej głowy i otoczyłem ją ramionami.
- To dobrze. - Bella wplotła ręce w moje włosy i pocałowała mnie namiętnie.
Trwaliśmy tak dopóki nie mieliśmy problemów ze złapaniem oddechu. Ręka
dziewczyny wędrowała po mojej klatce piersiowej i mięśniach brzucha, podczas gdy jej
usta składały pocałunki na mojej szyi.
- Myślę, że potrzebuję z powrotem swojej koszulki. – Uśmiechnąłem się, a ona
zachichotała.
- Więc będziesz musiał ją sobie wziąć. – Ściągnąłem materiał z jej pięknego
ciała i zachwycałem się odkrytą skórą.
Jeśli mam skończyć w piekle, to mogę po drodze zaszaleć.
Później uznaliśmy, że umieramy z głodu i powędrowaliśmy do kuchni, by
przygotować kanapki, dyskutując o tym, która marka luksusowych samochodów jest
78
najlepsza. Bella chodziła w mojej koszulce z
Zagubionych
i swoich czerwonych
szortach, kiedy ja miałem na sobie spodenki, które zsunęły się nisko na moje biodra.
Kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, popatrzyliśmy się na siebie, a dziewczyna
wzruszyła tylko ramionami. Zerknęła na zegarek na mikrofalówce, który wskazywał
20:52. Przyłożyła palec do moich ust, nakazując bym siedział cicho. Bella podeszła do
wejścia i zerknęła przez wizjer, po czym odwróciła się z powrotem do mnie z
rozszerzonymi oczami i ułożyła usta w słowo „Alice”. Przewróciłem oczami i wziąłem
swój posiłek, udając się do sypialni. Jedząc, przysłuchiwałem się temu co działo się
poza pokojem Belli.
Co tu robi Alice? Jak ktoś tak mały może mieć tak kiepskie wyczucie czasu?
- Cześć Alice. Co tam? – zapytała zwyczajnie Bella. Musiała wpuścić moją
siostrę, bo słyszałem jej głos bardzo wyraźnie.
- Och, nie przeszkadzam, prawda? – zapytała Alice.
- Nie, robiłam sobie kanapki zanim dostałam telefon z Niemiec. Więc o co
chodzi? – zapytała dziewczyna.
- Umm… chciałam sprawdzić jak się czujesz i zobaczyć czy podoba ci się to, co
zrobiłam z twoim mieszkaniem.
- Alice, jest fantastyczne! Uwielbiam je. Wszystko jest takie przyjemne dla oka i
w dotyku. Dziękuję. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć, ale to była tak wielka
przysługa, ze nie wiem jak.
- Po prostu obiecaj, że znów pójdziesz ze mną na zakupy i dasz mi poprowadzić
jeden ze swoich samochodów, a wtedy uznam ze jesteśmy kwita – zaćwierkała Alice, a
Bella zaśmiała się magicznie.
- Tak koszulka wygląda jakby była na ciecie o wiele za duża, Bello.
- Umm… tak. Chciałam, żeby taka była, żebym mogła ją nosić do spania. Więcej
miejsca to poruszania się, no wiesz? – powiedziała Bella, a ton jej głosu zawierał nieco
paniki.
- Ma małe rozcięcie nad „G” jak mój… hmm…
- Cholera! Alice dała mi tą koszulkę na Gwiazdkę w zeszłym roku.
- Och wiem. Dostałam ją w zeszłym roku; uwielbiam ten serial – wykrzyknęła
dziewczyna. Alice pozostała cicho.
- Tak, tak samo jak mój brat. – Zaśmiała się. – Och, chciałam ci pokazać jak
lepiej używać szafy. – Właśnie kiedy usłyszałem kroki Alice na korytarzy prowadzącym
do sypialni Belli, w której się ukrywałem, zadzwonił telefon.
Moja dziewczyna spędziła kilka minut rozmawiając przez komórkę; Alice jeszcze
nie wyszła. Po tym jak dziewczyna się rozłączyła, pociągnęła Alice do salonu.
- Alice, możesz zwołać zebranie jutro o dziewiątej? Musimy zdecydować czy
jedziemy do Talladegi i jeśli tak, to kto, i załatwić sprawy dotyczące podróży –
poinstruowała Bella.
- Zadzwonię do wszystkich rano, ale chyba wstąpię do brata i dam mu znać –
oznajmił chochlik.
79
- Umm… powiedziałam mu o tym jakiś czas temu… Poza tym powiedział, że jest
padnięty i położy się wcześniej spać. – Udało się jej wyplątać. Kiepsko kłamała, kiedy
była zdenerwowana. Zdusiłem w sobie śmiech. Kusiło mnie, żeby wyjść z tego pokoju i
oznajmić całemu światu, że kocham tę kobietę. Ale wiedziałem, że taki krok by ją
odstraszył.
Jeszcze za wcześnie
, powiedziałem sobie.
- Może masz rację. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Nie mam pojęcia o co
chodzi. Ale dowiem się. Więc skoro już załatwiłyśmy sprawy biznesowe, chodźmy
sprawdzić twoją szafę. Desperacko potrzebujesz zakupów. Nie zapełniłaś półek w
garderobie nawet w ćwierci – zaświergotała moja siostra.
- Umm… Alice, jestem naprawdę zmęczona. Możemy to przełożyć na kiedy
indziej? – poprosiła Bella. – Nie nadymaj tak ust. Umówmy się na całodzienne zakupy
po powrocie z wyścigu. Rodeo Drive
20
brzmi wystarczająco dobrze? – Niezły unik,
Bello. Alice pisnęła i uścisnęła dziewczynę. Po kilku minutach omawiania zakupowej
wycieczki, moja siostra wyszła, a ja poszedłem do salonu.
- Powinienem cie ostrzec: całodzienne zakupy z Alice cię wyczerpią –
powiedziałem, kiedy otoczyłem ramionami talię Belli, gdy zamykała drzwi.
- Jestem pewna, że masz rację. Ale to była jedyna rzecz, która odciągnęłaby ją
od mojej szafy. Poza tym, myślę że kupię trochę nowej bielizny – odrzekła
uwodzicielsko. Jęknąłem na myśl o jej ciele w czymś koronkowym, obcisłym i gładkim.
Przerzuciłem ją sobie przez ramię i pobiegłem z powrotem do jej łóżka.
*Na torze
*Na torze
*Na torze
*Na torze –
–
–
– spotkanie*
spotkanie*
spotkanie*
spotkanie*
- Wiem, że minął dopiero jeden dzień, Jasper, ale znalazłeś jakąś lokację na
zbudowanie samochodu? – zapytała Bella.
- Nie – odrzekł. – Wszystkie miejsca, które wypisałaś i kilka dodatkowych, nie
mają wystarczającej ilości miejsca, żebyśmy mogli zrobić tam kompletny garaż. Przykro
mi – oznajmił Jasper.
- Tak przeczuwałam. – Westchnęła dziewczyna. – Zadzwoń do mojego agenta
do spraw nieruchomości. Nie chciałam kupować nowego miejsca, ale chyba nie mamy
wyjścia. Daj jej namiary na miejsce, które wybrałeś. Ja tylko podpiszę rachunek. Jeśli
będzie potrzebowało remontu, mam znajomego, który załatwi wszystko za cenę jaką
zwykle oferuję – powiedziała rzeczowo.
- Zamierzasz kupić budynek dla zespołu? – powiedział zszokowany Jazz.
- Nie, inwestuję w nieruchomość, która przy okazji będzie idealna dla zespołu
#186. – Bella puściał Jasperowi oczko, a on potrząsnął głową w niedowierzaniu.
- Myślę, że zarówno Edward jak i samochód są gotowi by wziąć udział w
wyścigu w ten weekend. – Dziewczyna odwróciła się do Rosalie. – Rose, Emmett,
zgadzacie się?
20
Ulica w Beverly Hills, na której znajdują się ekskluzywne sklepy i hotele.
80
- Tak – odpowiedziała blondynka. – Myślę, że powinien trochę więcej dzisiaj
poćwiczyć, żeby upewnić się, że problem z układem kierowniczym jest już
skorygowany. Poza tym, jest gotowy.
- Świetnie. Alice zarezerwuj pokoje. Jasper, tym razem weźmiemy tylko
samochód Edwarda. Ale następnym razem, chcę zabrać ze sobą obydwa. Powinieneś
poszukać kolejnej przyczepy – stwierdziła Bella, patrząc na listę przed sobą.
- Bello, zarezerwować oddzielne pokoje dla ciebie i Edwarda? Czy dla dobra
udawania, powinnam załatwić jeden? – zapytała spokojnie Alice. Miałem co do tego złe
przeczucie. Próbowała sprawić, żeby Bella przyznała, że coś się między nami dzieje.
- Jeden, oczywiście i to nie taki z dwoma łóżkami. Jeśli reporterzy dostaliby
cynk, że nie jesteśmy w tym samym apartamencie, zaczęłyby się spekulacje że nie
jesteśmy razem – stwierdziła dziewczyna, patrząc w oczy mojej siostry, której źrenice
się zwęziły, ale przytaknęła.
- Alice, musisz też zarezerwować pokój i bilety dla mamy i taty. Będą na miejscu
w sobotę rano, w tym samym hotelu co zwykle – oznajmiłem wszystkim przy stole.
Patrzyłem na Bellę, która nieco zesztywniała.
- Rodzice przyjeżdżają! To świetnie. Chyba musisz im powiedzieć o Belli, co? –
zapiszczała Alice, unosząc brwi.
- Już z nimi rozmawiałem. Musiałem im powiedzieć, bo i tak dowiedzieliby się z
gazet i wiadomości – powiedziałem, wciąż obserwując Bellę. Wyglądała na odrobinę
zażenowaną. Zgaduję, że powinienem był powiedzieć jej o tym wcześniej. Zakodowałem
sobie w pamięci, żeby zadzwonić do rodziców i uprzedzić ich, że utrzymujemy nasz
związek w tajemnicy, w pewnym sensie.
- Ponadto – zaćwierkała Alice – w przyszłym tygodniu od poniedziałku do środy
macie sesje zdjęciowe w lokalnych pracowniach fotograficznych.
- Dobrze – powiedziała Bella. – Myślę, że to już wszystko. Wsadźmy Edwarda w
samochód i popracujmy nad układem kierowniczym, a także zużyciem paliwa. Jestem
pewna, że jeśli Edward dojedzie do mety w pierwszej piątce, Newton przeprowadzi
jakieś śledztwo. Więc Rosalie i Emmett, bądźcie na to przygotowani – oznajmiła
gorączkowo dziewczyna. Blondynka przytaknęła, a mój brat tylko się skrzywił.
- Widzimy się na zewnątrz za jakieś pół godziny – zadecydowała Bella i opuściła
salę konferencyjną. Poszedłem do szatni, by przebrać się w kombinezon ognioodporny
i wziąć kask. Podążałem wzdłuż korytarza prowadzącego do garaży, gdy poczułem, że
ktoś ciągnie mnie do pokoiku dozorcy. Drzwi zamknęły się za mną i usłyszałem
kliknięcie, oznaczające zakluczenie ich. Stała tam moja Bella z rękami skrzyżowanymi
na piersi i wyglądała na… cóż… wkurzoną.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że twoi rodzice pojawią się tam w ten weekend?
– zapytała surowo.
- Cóż – wytłumaczyłem – coś rozproszyło mnie po tej rozmowie i nie myślałem
nawet o tym, dopóki nie wspomniałaś o rezerwowaniu pokoi. – Bella rozluźniła się i
pozwoliła swoim ramionom opaść przy jej bokach, a potem westchnęła.
81
- Alice coś podejrzewa. Może powinniśmy po prostu wszystkim powiedzieć. Ale
tylko o naszym związku. Masz pojęcie jak trudno jest się na ciebie nie gapić? –
Dziewczyna wydęła wargi i oparła się o drzwi. Zmniejszyłem odległość pomiędzy nami.
- Tak, wiem co masz na myśli. Jeśli chcesz im to oznajmić, powinniśmy to
zrobić w ten weekend, na przykład na obiedzie. Ale od ciebie zależy co im powiemy –
odrzekłem, całując jej szyję i kładąc ręce na jej tali i lędźwiach, przyciągając ją bliżej do
siebie.
- Cullen – upomniała Bella z poczuciem humoru, który rozpoczął się w jej
głosie, a potem objął także oczy, - próbujesz wykorzystać mnie w schowku na miotły?
- Może.