Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach Leon Donna

background image
background image

DONNALEON

ZNAJOMINA

background image

STANOWISKACH

(Przełożyła:JoannaStankiewicz-Prądzyńska)

NOIRSURBLANC

background image

2004

DlaChristineDonougher

iRoderickaConway-Morrisa

...Ahdove

Sconsigliatot’inoltri?

InQuestemura

Sai,chenonesicua

Latuavita

Dokądidziesztakspiesznie?

Wieszprzecież,żewmurachtych

Nażycietwenastają.

LibrettooperyLucioSillaMozarta

Rozdział1

Kiedyzadzwoniłdzwonekdodrzwi,Brunettileżałnakanapie,trzymającnabrzuchu

otwartąksiążkę.Wiedział,żebędziemusiałwstać,bowmieszkaniunikogoniebyło,ale

chciałdoczytaćostatniakapitósmegorozdziałuAnabazy,ponieważciekawiłogo,jakie

jeszczenieszczęściaspadnąnawycofującychsięGreków.Dzwonekodezwałsięponownie,

dwakrótkie,naglącedźwięki.Brunettiodłożyłksiążkęgrzbietemdogóry,okularypołożyłna

oparciukanapy,poczymwstał.Szedłpowoli,jakbynatarczywybrzękdzwonkaniezrobiłna

nimżadnegowrażenia.Byłsobotniporanek.PaolaposzłanatargnaRialtowposzukiwaniu

krabówwmiękkichmuszlach,onzaśmiałwolne,całydomtylkodlasiebieicozapech-ktoś

musiałakuratterazdobijaćsiędodrzwi.

Przypuszczał,żetojakiśkolegadojegodzieci,ChiaryalboRaffiego,alemoglitobyć

równieżświadkowieJehowy.Oniwprostuwielbializakłócaćodpoczynekludziom,którzy

background image

ciężkopracują.Wszystko,czegoobecnieBrunettipragnął,toleżećiczytaćKsenofonta,

czekając,ażmałżonkawróciztarguzjegoulubionymprzysmakiem.

-Tak?-odezwałsiędodomofonunajbardziejzniechęcającymtonem,jakimpotrafił,

żebyodstraszyćwałęsającąsiębezcelumłodzieżinatrętówwdowolnymwieku.

-GuidoBrunetti?-zapytałmęskigłos.

-Tak.Ocochodzi?

-PrzychodzęzUfficioCatastowsprawiepańskiegomieszkania...

Brunettimilczał.

-Czydostałpanodnaslist?-odezwałsięgłos.

Faktycznie,jakiśmiesiąctemuprzyszedłpocztądokumentpełenniezrozumiałych

urzędowychzwrotów,mówiącycośoaktachwłasnościizwiązanychznimizezwoleniachna

budowę-Brunettiniepamiętał,ocotamwłaściwiechodziło,boledwiespojrzałna

sformalizowanyjęzyk,pobladłiwsunąłpismozpowrotemdokoperty,którąnastępnierzucił

namajolikowątacęstojącąnastolepoprawejstroniedrzwi.

-Czydostałpannaszlist?-powtórzyłmężczyzna.

-Tak,oczywiście-odrzekłBrunetti.

-Przychodzęwłaśniewtejsprawie.

-Wjakiejsprawie?-Brunettiprzełożyłsłuchawkędomofonudolewejrękiisięgnął

dostosupapierówikopertleżącychnatacy.

-Wsprawiepańskiegomieszkania-powtórzyłgłos.-Pisaliśmyotymwliście.

-Tak,tak,oczywiście-odparłBrunetti,grzebiącgorączkowowsterciepapierów.

-Przepraszam,alechciałbymzpanemotymporozmawiać.

Skupionynaszukaniukoperty,Brunettinieopatrzniepowiedział„dobrze”inacisnął

przyciskotwierającyportonetrzypiętraniżej.

-Ostatniepiętro-rzekł.

background image

-Wiem-odpowiedziałmężczyzna.

Brunettiodwiesiłsłuchawkęiwyciągnąłkilkalistówzespodusterty.Byłtam

rachunekzENEL-u*[ENEL-EnteNationaleperl’EnergiaElettrica-włoskiodpowiednik

PaństwowychZakładówEnergetycznych.(Wszystkieprzypisypochodząodtłumaczki).],

pocztówkazMalediwów,którejnieczytałiktórejwzwiązkuztympoświeciłkilkachwil,no

ikopertaznazwąbiurawydrukowanąniebieskimiliteramiwlewymgórnymrogu.Wyjąłz

niejlist,rozłożyłgoitrzymająckartkijaknajdalejodoczu,żebywidziećwmiaręostrobez

okularów,przebiegłwzrokiemtreść.

Uderzyłygotesamecozapierwszymrazemniezrozumiałezdania:„Zgodniez

numerem1684-BlistysporządzonejprzezKomisjęSztukPięknych...Wodniesieniudo

rozdziału2784artykułu127Kodeksucywilnegoz21czerwca1948,punkt3,paragraf5...

Brakodnośnejdokumentacji...Wartośćwyliczonazgodniezpunktem34-Y-28przepisuz21

marca1947roku”...Szybkoprzebiegłwzrokiempierwsząstronęispojrzałnadrugą,lecz

wciążwidziałtylkosameurzędowezwrotyorazjakieścyfry.Znałdobrzewenecką

biurokrację,przeczytałwięcostatniparagraf.Faktycznie,uprzedzanogo,żemożesię

spodziewaćdalszychpróbnawiązaniakontaktuzestronyUfficioCatasto.Ponowniespojrzał

napierwsząstronę.Nadalnicnierozumiał.

Ponieważstałbliskodrzwi,odrazuusłyszałzbliżającesiękrokiiotworzył,zanim

rozległsiędzwonek.Wchodzącyposchodachmężczyznapokonywałwłaśnieostatniestopnie

ijużpodnosiłrękę,żebyzapukać,więcpierwsząrzeczą,którąBrunettizauważył,byłkontrast

pomiędzyzastygłąbezruchupięściąiwyjątkowoniepozornymwyglądemjejwłaściciela.

Charakterystycznadlawenecjanpociągłatwarzocienkimnosieznieruchomiaławgrymasie

zaskoczenia.Młodyczłowiekopiwnychoczachikasztanowych,niedawnoostrzyżonych

włosachmiałnasobiegarnitur,któryrówniedobrzemógłbyćszary,jakiniebieski,oraz

ciemnykrawatwnieokreślonywzór.Wprawejręcedźwigałznoszonąteczkęzbrązowej

background image

skóry.TeczkatadopełniałabezbarwnegoportretubiurokratydobrzeBrunettiemuznanego,

gdyżwszyscyurzędnicypaństwowiwyglądalitak,jakbyichpodstawowymobowiązkiem

byłoprzedewszystkimnierzucaćsięwoczy.

-FrancoRossi-usłyszałBrunetti.Młodyczłowiekprzełożyłteczkędolewejręki,

żebymócsięprzywitać.Wymienilikrótkiuściskdłoniikomisarzcofnąłsię,żebywpuścić

gościadomieszkania.

OnieśmielonyRossizatrzymałsięwproguigrzeczniespytał,czymożewejść.

-Proszę,tędy...-rzekłBrunetti,kierującsiędopokoju,wktórymprzedtemoddawał

sięlekturze.Zanimusiadłnakanapie,odłożyłksiążkęnastół,zakładającmiejsce,wktórym

przerwałczytanie,starymbiletemnavaporetto.Rossiemuwskazałmiejscenaprzeciw.

-Wiem,żedziśsobota,signorBrunetti-powiedziałRossi,przysiadającnakrawędzi

krzesłaikładącteczkęnakolanach.-Postaramsięzająćpanujaknajmniejczasu.Dostałpan

naszlist,prawda?-spytałiuśmiechnąłsię.-Mamnadzieję,żeznalazłpanchwilę,żeby

zapoznaćsięzjegotreścią.

Wyjąłgrubyniebieskiskoroszytiułożyłgodokładnienasamymśrodkuteczki,

starającsięjednocześnielekkimiuderzeniamidłoniwepchnąćdośrodkajakiśwystający

papier.

-Prawdęmówiąc...-Brunettiwyciągnąłzkieszenizgniecionylist,którywsadziłtam,

kiedyrozmawiałzgościemprzezdomofon.-Prawdęmówiąc,zaglądałemdoniegodwarazy

iuważam,żejestnapisanydośćzawiłymjęzykiem.

-Copanmówi?Ajasądziłem,żewszystkojestzupełniejasne...-Młodyczłowiekbył

naprawdęzdziwiony.

-Napewnodlaosóbzajmującychsiętymisprawaminacodzień-rzekłBrunettiz

pobłażliwymuśmiechem.-Aledlaludzi,którzyniemajądoczynieniazjęzykiemużywanym

przezpańskiurząd,możeonbyćniezrozumiały.

background image

Rossimilczał.

-Jestempewien,żekażdyznasznaspecyficznąterminologięswojegozawodu-

ciągnąłBrunetti.-Byćmożetrudnościpojawiająsiędopiero,kiedystaramysięzrozumieć

urzędowyjęzykinnychdziedzin.

Znówsięuśmiechnął.

-Apanzjakądziedzinąmanacodzieńdoczynienia,signorBrunetti?-spytałRossi.

Brunettizzasadynierozgłaszał,żepracujewpolicji.

-Studiowałemprawo-odrzekł.

-Rozumiem...Niewydajemisię,żebynaszaterminologiatakbardzoróżniłasięod

pańskiej.

-Możepoprostunieznamtychparagrafówkodeksu,naktórepansiępowołuje-

zauważyłBrunettispokojnie.

-Tak,tozupełniemożliwe-powiedziałRossipochwilizastanowienia.-Aleniechmi

panpowie,czegopanwłaściwienierozumie?

-Nierozumiemwogóletegolistu.-Brunettipostanowiłnieudawaćdłużej,że

cokolwiekpojął.

-Jakto?-spytałzdumionyRossi,anajegotwarzyznówpojawiłsięwyrazszczerego

zaskoczenia,którymunadawałwygląddziecka.

-Nierozumiem,ocownimchodzi.Przeczytałemgo,takjakpanumówiłem,ale

ponieważniemampojęcia,najakieprzepisysiępowołuje,nierozumiem,czegodotyczy.

-Pańskiegomieszkania,oczywiście-odrzekłszybkoRossi.

-Tak,tylezrozumiałem.-Brunettistarałsięzachowaćspokój.-Ponieważpismo

przyszłozpańskiegourzędu,domyślamsię,żechodziomieszkanie.Nierozumiemjedynie,

dlaczegopańskiurządsięniminteresuje.

Iwogóledlaczegowysyładomnieurzędnikawsobotę,dodałwmyśli.

background image

Rossipopatrzyłnawyjętyzteczkiskoroszyt,apotemznównaBrunettiego,którego

naglezdumiałyjegorzęsy-byłydługieiczarne,zupełniejakukobiety.

-No,tak...-urzędnikpokiwałgłowąiponowniespojrzałnadokumenty.Zdużego

skoroszytuwyciągnąłmniejszyiwręczyłgoBrunettiemu.

-Możetoułatwipanu...-powiedział.

Zanimzamknąłdużyskoroszyt,dokładniewyrównałwszystkiewystającezniego

papiery.

Brunettiotworzyłmałyskoroszytiwyjąłzniegokilkakartekzapisanychdrobnym

drukiem.Sięgnąłpookulary.Napierwszejstronieugórywidniaładresbudynku,podnimzaś

rozrysowanoplanymieszkańnaniższychpiętrach.Nanastępnejstroniewymieniono

nazwiskawszystkichbyłychwłaścicielitychlokali,poczynającodpomieszczeń

gospodarczychnaparterze.Nanastępnychdwóchstronachpokrótceopisanowszystkie

remontyprzeprowadzonewbudynkuodroku1947,wrazzdatamiwymaganychi

otrzymanychpozwoleń,rozpoczęciarobótorazoficjalnegoichzakończenia.Niebyłotam

żadnejwzmiankinatematjegomieszkania,wiecBrunettibyłpewien,żeurzędnikniedałmu

jeszczewszystkichpapierów.

Ztego,cozrozumiał,mieszkaniepiętroniżejprzeszłoostatniremontwroku1977,

kiedywprowadzilisięobecniwłaściciele.Toznaczy-ostatniremontoficjalny.Wielerazy

jedlikolacjęuCalistówizawszebyłpodwrażeniempięknegowidoku,któryroztaczałsięz

dużychokienichsalonu,chociażzplanówwynikało,żeoknatesąmałeiżejestichtylko

cztery,aniesześć.Zauważyłteż,żemałałazienkadlagościnalewoodwejścianaplanienie

istniała.Zaciekawiłogo,jaktomożliwe,alezpewnościąniebyłtotematdoomawianiaz

Rossim.ImmniejUfficioCatastobędziewiedziałozmianachwewnątrzbudynku,tymlepiej

dlakażdegozmieszkańców.PopatrzyłnaRossiego.

-Tesprawozdaniasięgajądalekowprzeszłość-rzekł.-Czywiepanchoćw

background image

przybliżeniu,jakstaryjesttendom?

-Dokładnieniewiem.-Rossipokręciłgłową.-Alejeśliweźmiesiępoduwagę

miejsce,gdziegowybudowano,irodzajokiennaparterze,sądzę,żepochodzinajwcześniejz

końcapiętnastegowieku.Ostatniepiętrozaś...-dodałpochwilizastanowienia-ostatnie

piętromusiałozostaćdobudowanenapoczątkudziewiętnastego.

ZaskoczonyBrunettipodniósłgłowęznadplanów.

-Copanmówi,ostatniepiętrodobudowanodużo,dużopóźniej.Powojnie.Mamna

myślidrugąwojnę-dodał,ponieważRossimilczał.

Rossinadalsięnieodzywał.

-Czyżbybyłpaninnegozdania?-spytałniecozbityztropuBrunetti.

Rossisięzawahał.

-Mówiłemomieszkaniunanajwyższympiętrze-rzekł.

-Jarównież!-zdenerwowałsięBrunetti,zdziwiony,żeurzędnikreprezentującybiuro

mającewciążdoczynieniazpozwoleniaminabudowęnierozumietakprostejrzeczy.-Kiedy

kupowałemtomieszkanie-ciągnąłciszej-powiedzianomi,żezostałodobudowanepo

ostatniejwojnie,aniewżadnymdziewiętnastymwieku.

-Możepowinienpandokładniejprzeczytaćostatniąstronę-odrzekłRossi,wskazując

głowąpapiery,któreBrunettiwciążtrzymałwręku.

Zdziwionykomisarzponowniewczytałsięwkońcoweparagrafy,alenadalmiał

wrażenie,żeodnosząsięonetylkododwóchmieszkańponiżej.

-Niejestempewien,copanstaramisiępowiedzieć,signorRossi-rzekł,podnosząc

oczyznadtekstuizdejmującokulary.-Towszystkodotyczymieszkańnaniższychpiętrach.

Mojepiętroniejestnigdziewymienione.-Odwróciłkartkęnadrugą,pustąstronę.

-Dlategoprzyszedłem-powiedziałRossiiwyprostowałsię.Zestawiłteczkęna

podłogęimiałteraznakolanachtylkoskoroszyt.

background image

-Słucham?-Brunettiwyciągnąłwjegostronępapiery,którewłaśnieprzeczytał.

Rossiwsunąłmałyskoroszytdodużego.

-Obawiamsię,żeistniejąpewnewątpliwościcodooficjalnegostatusupańskiego

mieszkania-rzekłRossi.

-Oficjalnegostatusu?-powtórzyłBrunetti,przenoszącwzrokwlewo,nasolidnie

wyglądającąścianę,następniezaśwgórę,narówniesolidniewyglądającysufit.-Niejestem

pewien,czydobrzepanarozumiem.

-Istniejąpewnewątpliwościcodotegomieszkania.-Rossiuśmiechnąłsię,terazjuż,

zdaniemBrunettiego,nieconerwowo,poczymzjegoustpopłynąłpotokwyjaśnień.-To

znaczywUfficioCatastoniemażadnychpozwoleńnawybudowanietegopiętraaniżadnej

oficjalnejzgodynadokonanezmiany.Niemawogólenic,coświadczyłobyotym,że

cokolwiektupowstało.-Uśmiechnąłsięiodchrząknął.-Wnaszychpapierachostatnim

piętremjestpiętroponiżej-rzekł.

ZpoczątkuBrunettimyślał,żeurzędnikżartuje,leczterazzobaczył,żeRossimówi

zupełniepoważnie.

-Alewszystkieplanytegomieszkaniasąwdokumentach,którewręczononamrazem

zaktemkupna-powiedział.

-Mógłbymijepanpokazać?

-Oczywiście.-Brunettiwstałibezsłowazszedłnadół,dogabinetuPaoli.Przez

chwilęprzypatrywałsięrzędompółekzksiążkamipokrywającychtrzyścianypokoju,po

czymsięgnąłnanajwyższąizdjąłzniejdużąbrązowąkopertę.Zkopertytejwyciągnął,

przystanąwszywdrzwiachsalonu,szarąpapierowąteczkę,którąwręczyłimnotariuszprawie

dwadzieścialattemu.PodałjąRossiemu.

Rossiotworzyłjąizacząłstronapostronie,przesuwającpalcempotekście,dokładnie

studiowaćznajdującesięwniejdokumenty.Stłumione„Hmm...”wydobyłosięzjegoust,ale

background image

milczał.Zamknąłteczkę.

-Czytowszystko?-spytał.

-Tak.Wszystko.Wszystko,cojestwtejteczce.

-Niemapanplanówmieszkania?Pozwolenianabudowę?

-Nieprzypominamsobienictakiego.-Brunettipotrząsnąłgłową.-Tosąwszystkie

papiery,któredostaliśmywmomenciekupna.Odtamtejporyzresztąwogóledonichnie

zaglądałem.

-SignorBrunetti,mówiłpan,żestudiowałpanprawo-odezwałsięwkońcuRossi.

-Tak,toprawda.

-Czypracujepanjakoadwokat?

-Nie-odrzekłBrunetti.

-Gdybypracowałpanjakoadwokatlubteżgdybypracowałpanjakoadwokatw

momenciepodpisywaniatychpapierów,musiałbypanzwrócićuwagęnanastępującąrzecz:

otóżnatrzeciejstronietegoaktujestoddzielnyparagrafzzastrzeżeniem,żekupujepanto

mieszkanie,akceptującstan,wjakimsięonoznajduje,podwzględemprawnymifizycznym,

wmomenciezbyciagopanuprzezpoprzedniegowłaściciela.

-Tojestchybastandardowaformuławtegorodzajudokumencie.-Brunetti,mając

nadzieję,żetrafiłwdziesiątkę,nagwałtpróbowałsobieprzypomniećstarewykładyzprawa

cywilnego.

-Taczęść,któramówiostaniefizycznym,tak,zpewnością.Alenieta,któramówio

stanieprawnym.Wkażdymrazieniewświetlenastępnegozdania.-Rossiznówotworzył

papierowąteczkęizacząłszukaćwtekście.-„Wobecbrakucondonoedilizio*[Condono

edilizio-zdjęcielubdarowaniedługualbozaciągniętegokredytuciążącegonabudynkuw

związkuzbudową.]kupującyprzyjmujecałkowitąodpowiedzialnośćzauzyskanietakowego

wwymaganymczasieitymsamymzwalniasprzedającegozponoszeniajakiejkolwiek

background image

odpowiedzialnościwtymwzględzieczyskutków,któremogłybyobciążyćprawnystatus

mieszkaniawrazienieotrzymaniarzeczonegocondono”.

RossipodniósłgłowęznadpapierówipopatrzyłnaBrunettiegozprawdziwym

smutkiem.Najwyraźniejubolewałnadtym,żektośwogólemógłpodpisaćpodobny

dokument.

Brunettizaśnieprzypominałsobiewogóleowegozdania.Faktyczniewtamtym

czasieobydwojezPaolątakpragnęlitegomieszkania,żebezzastanowieniarobiłi

podpisywałwszystko,comutylkopodsunąłnotariusz.

Rossipopatrzyłnaokładkęznazwiskiem.

-Czypansamwybrałtegonotariusza?-spytałBrunettiego.

Brunettiniepamiętał.PoszedłzawzrokiemRossiego.

-Nie,doradziłgopoprzedniwłaścicielmieszkania.Dlaczegopanpyta?

-Bezspecjalnegopowodu-odpowiedziałtrochęzaszybkoRossi.

-Aledlaczego?Czypangozna?

-Wydajemisię,żeonjużniepracujejakonotariusz-powiedziałRossicicho.

CierpliwośćBrunettiegowreszciesięwyczerpała.

-Chciałbymsiędowiedzieć,cotowszystkoznaczy,signorRossi-rzekł.-Czyktoś

kwestionujenaszeprawowłasności?

NatwarzRossiegoznówwypłynąłnerwowyuśmieszek.

-Obawiamsię,żetojestniecobardziejskomplikowane,signorBrunetti-rzekł.

Brunettiniemiałpojęcia,comogłobyćjeszczebardziejskomplikowane.

-Awięcocochodzi?-spytałzniecierpliwiony.

-Obawiamsię,żetomieszkaniepoprostunieistnieje.

Rozdział2

-Copanprzeztorozumie,żenieistnieje?!-wykrzyknąłBrunetti,niepróbującnawet

background image

opanowaćoburzenia,któresłyszałwewłasnymgłosie.

PrzestraszonyRossiodchyliłsięnakrześledotylu.Zupełnienierozumiałgwałtownej

reakcjiBrunettiego,rozmawialiprzecieżofaktycznymstanierzeczy.Uspokoiłsiędopiero,

kiedyzobaczył,żeBrunettiniezamierzarzucićsięnaniegozpięściami.

-Chciałemtylkopowiedzieć,signorBrunetti,żetomieszkanienieistniejeznaszego

punktuwidzenia-rzekł,wyrównującdokumenty,któretrzymałnakolanach.

-Cotoznaczyzwaszegopunktuwidzenia?

-To,żewnaszychaktachniemaśladujegoistnienia.Niemażadnychpodańo

pozwolenienabudowę,niemaplanówaniprotokołuodbioru.Krótkomówiąc,niema

żadnychdowodów,żetomieszkaniezostałokiedykolwiekzbudowane.-Położyłdłońna

szarejteczce,którądostałodBrunettiego.-Iupanateż,niestety,nictegoniepotwierdza.

Brunettiemuprzypomniałasięhistoria,którąkiedyśopowiedziałamuPaola,o

spotkaniuangielskiegopisarzazpewnymfilozofem,któryutrzymywał,żerzeczywistośćnie

istnieje.Wtedypisarzkopnąłleżącyobokkamieńispytałfilozofa:„Tocowtakimrazie

kopnąłem?”MimożeBrunettiniezabardzoorientowałsięwkompetencjachurzędów

weneckich,wiedział,żeUfficioCatastozajmujesięgłównieprzechowywaniemksiąg

wieczystych.PopatrzyłnaRossiegobadawczo.

-Czytonormalne,żepańskiebiurointeresujesiętymwszystkim?-spytał.

-Terazjużtak-odrzekłRossiznieśmiałymuśmiechem,jakbydoceniałfakt,iż

znajomośćrzeczypozwalaBrunettiemuzadaćpodobnepytanie.-Gdyżzlecononam

sporządzeniekomputerowejlistytychmieszkańweneckich,któreKomisjaSztukPięknych

zaliczyławpoczetzabytków.Pańskibudyneknależydotejgrupy.Zbieramywszystkie

dokumentyrozsianeporóżnychurzędachwcałymmieście.Oddziśteaktabędąunas.Tak

scentralizowanysystempozwolizaoszczędzićmnóstwoczasu.

Dwatygodnietemu,pomyślałBrunetti,obserwującpełensatysfakcjiuśmieszek

background image

Rossiego,„IIGazzettino”wydrukowałaartykuł,któryinformował,żezpowodubraku

funduszywstrzymujesiędragowaniekanałówmiejskich.

-Oilemieszkańchodzi?-spytał.

-Och,niewiemy.Tojestjedenzpowodówsporządzanialisty.

-Akiedyzaczęliściejąsporządzać?

-Jedenaściemiesięcytemu-odpowiedziałRossitakprędko,żeBrunettibyłpewien,

iżmłodyczłowiekznadokładnądatęrozpoczęciatejakcji.

-Jakdużoaktskompletowaliściedotejpory?

-No,ponieważniektórzyznasdobrowolniepostanowilipracowaćwsoboty,z

pewnościąponadsto.-Rossinawetniepróbowałukryćdumy.

-Aileosóbprzytympracuje?

Rossizacząłnapalcachliczyćswoichkolegów.

-Wydajemisię,żejestnasośmiu.

-Ośmiu-powtórzyłBrunettiizamyśliłsię.-Mógłbymwiedzieć,cotowszystkoma

zemnąwspólnego?-spytałpochwili.

-Jeślibrakujenamjakichśdokumentów,zwracamysięprzedewszystkimdo

właścicieladanegomieszkania-padłanatychmiastowaodpowiedź.-Wtychpapierachjednak

nicniema.-RossiwskazałpalcemcienkąteczuszkęBrunettiego.-Jesttylkonotarialnyakt

przekazaniatytułuwłasności,więcmusimyzałożyć,żepoprzedniwłaścicielenieprzekazali

panużadnychdokumentówzwiązanychzbudowątegomieszkania.Cooznacza-dodał-że

albozaginęły,albonigdynieistniały.

Brunettimilczał.

-Jeślizaginęłyijeślipanutrzymuje,żenigdyichniemiał,tomusiałyzaginąćw

jednymzbiurmiejskich.

-Wtakimraziecopanzamierzazrobić,żebyjeodnaleźć?

background image

-Ach-zacząłRossi.-Tonietakieproste.Niemamyobowiązkuprzechowywać

odpisów.Kodekscywilnymówijasno,żeodpowiedzialnyzaposiadanietychdokumentów

jestwłaścicielmieszkania.Jeślipanniemakopii,niemożepanoskarżaćnasoich

zagubienie.Rozumiepan,ocomichodzi.-Rossiuśmiechnąłsięnieznacznie.-Myzaśnie

możemywszcząćposzukiwań,boszkodapoświęcaćczasnaszychludzinabezcelowe

działania.Wwypadku,gdybytakiedokumentynieistniały,rozumiepan-dodał,gdyBrunetti

przeszyłgowzrokiem.

Brunettizagryzłdolnąwargę.

-Agdybysięokazało,żeonewcaleniezginęły,tylkonigdynieistniały?

Rossistuknąłwtarczęswegozegarka,starającsięprzesunąćgodokładnienaśrodek

przegubu.

-Tooznaczałoby,signore-popatrzyłnaBrunettiego-żenigdyniewydano

pozwolenianabudowęorazżenieistniejeżadenprotokółodbioru.

-Cojestzupełniemożliwe,prawda?-wpadłmuwsłowoBrunetti.-Zarazpowojnie

straszniedużobudowano.

-Tak-westchnąłRossizfałszywąskromnościączłowieka,którydoskonaleotym

wie,gdyżprzezcałyczasnieborykasięzniczyminnym.-Alebezwzględunato,czytobyły

niewielkiepracerestauracyjne,czyteżpoważnerenowacje,większośćznichposiada

condonoedilizioitymsamymstatusprawny,przynajmniejwobecnaszegourzędu.Tuniema

żadnegocondonoedilizio-rzekł,machającrękąwkierunkuurągającychprawuścian,podłóg

isufitów.

-SignorRossi,gdybymmógłpowtórzyćmojepytanie-powiedziałBrunetti,starając

sięzachowaćspokój-chciałbymsiędowiedzieć,cotokonkretnieoznaczadlamnieidla

mojegomieszkania?

-Obawiamsię,signore,żeodpowiedźnatonieleżywmoichkompetencjach.-Rossi

background image

zwróciłBrunettiemuszarąkopertę,sięgnąłpoteczkę,którastałanapodłodze,iwstał.-Moim

obowiązkiemjestzłożeniewizytywłaścicielowimieszkaniaizorientowaniesię,czyposiada

zaginionedokumenty.Przykromi,żepanichniema.

Brunettiemuwydałosię,żezauważyłnapoważnejtwarzyRossiegoprawdziwe

rozczarowanie.Podniósłsięzkanapyispytał:

-Coteraznastąpi?

-TozależyodkomisjiUfficioCatasto-rzekłRossiizrobiłkrokwkierunkuwyjścia.

-Wedługpananiższepiętrozostałodobudowanewdziewiętnastymwieku-

powiedziałBrunetti,stająctak,żeutrudniłmuprzedostaniesiędodrzwi.-Ajeślibysię

okazało,żedobudowanojepóźniej,wtymsamymczasie,comoje?Czytomiałobyjakiś

wpływnaobecnystanrzeczy?

Mimożestarałsię,jakmógł,niepotrafiłukryćnadzieiwswoimgłosie.

-Byćmoże-odrzekłRossipodłuższymzastanowieniu.-Wiem,żetamtopiętro

posiadawszystkiewymaganepozwolenia,gdybywięcmożnabyłodowieść,żetopowstałow

tymsamymczasie,możnabyrównieżzałożyć,żeudzielonopozwolenia.Tak,tomogłoby

zmienićsytuację.-Widaćbyło,żeRossisięzastanawia,jakprzystałoprawdziwemu

urzędnikowi,którymusisięzmierzyćznowymproblemem.-Aletakczyinaczej,niedomnie

należydecyzjawtejsprawie.

PerspektywaewentualnegoodroczeniakłopotówdodałaBrunettiemuotuchy.

Podszedłdodrzwiwychodzącychnataras.

-Cośpanupokażę-rzekł,otwierającjeiwskazującrękąotwartąprzestrzeńzaoknem.

-Zawszemisięwydawało,żeoknananiższympiętrzesątakiesamejaknasze.Niechpan

spojrzytutajwdół,nalewo,azobaczypan,ocomichodzi.

Robiłtowcześniejtylerazy,żemachinalnieoparłsiędłońmiobalustradęiwychylił,

bypopatrzećnaoknamieszkaniaponiżej.Teraz,przyglądającsięimuważniej,spostrzegł,że

background image

wcaleniebyłytakiesame,gdyżmiałynadprożarzeźbionewistriańskimmarmurze,podczas

gdyjegowłasneoknabyłypoprostuwyciętymiwmurzeprostokątnymiotworami.

WyprostowałsięispojrzałnaRossiego.Urzędnikstałjaksparaliżowany,rozdziawił

ustaizasłaniałsięrękąjaktarczą,jakbyodpierałatakzłegoducha.KiedyBrunettizrobiłkrok

wjegokierunku,młodyczłowiekcofnąłsięgwałtownie.

-Czypansiędobrzeczuje?-spytałBrunetti,stającnaprogupokoju.

Rossiporuszyłustami,niebędącwstaniewydaćzsiebieżadnegodźwięku.

Opuszczającdłoń,wymamrotałcoś,czegoBrunettinieusłyszał.Sytuacjastałasiękłopotliwa.

-Hm,wydajemisię,żeniemiałemracjicodotychokien-powiedziałBrunetti,żeby

rozwiaćdziwnynastrój,którynaglezapanował.-Niemacooglądać.

Rossijakbysięuspokoił,nawetpróbowałsięuśmiechnąć,aleniemógłopanować

zdenerwowania,którezaczęłosięudzielaćBrunettiemu.

-Czymógłbymipancośpowiedziećoewentualnychkonsekwencjachtejcałej

historii?-spytałkomisarz,starającsięniemyślećwięcejotarasie.

-Słucham?

-Cosięmożeterazstać?

Rossicofnąłsięjeszczeokrokizacząłmówićmonotonnie,takjakbyrecytowałjakieś

zaklęcia.

-Jeśliwydanopozwolenienabudowę,aleniesporządzonoprotokołuodbioru,płaci

sięgrzywnę,którejwysokośćzależyodtego,czyobowiązującewtymczasieprawo

budowlanezostałopoważnienaruszone.

Brunettistałnieruchomo.

-Wprzypadkugdyniemaanipozwolenianabudowę,aniprotokołuodbioru,sprawa

zostajeoddanadoSovrintendenzadeiBeniCulturali*[Sowintendenza(Soprintendenza)dei

BeniCulturali-odpowiednikBiuraGłównegoKonserwatora.]idopieroonioceniają,wjakim

background image

stopniudanarzeczszkodzicharakterowimiasta.

-Coonimogąorzec?-zniecierpliwiłsięBrunetti.

-Czasemtrzebazapłacićgrzywnę.

-Towszystko?

-Aczasemnaruszającaestetykęmiastabudowlamusizostaćwyburzona.

-Co?-wybuchnąłBrunetti,wreszcietracąccierpliwość.

-Czasemnaruszającaestetykęmiastabudowlamusizostaćwyburzona.-Rossi

uśmiechnąłsięsłabo,dającdozrozumienia,żetoprzecieżniejegowina.

-Aletojestmójdom!-wykrzyknąłBrunetti.-Chcepanwyburzyćmojemieszkanie.

-Niechmipanwierzy,doczegośtakiegodochodzinaprawdębardzorzadko-

powiedziałRossi,starającsię,żebyjegogłosbrzmiałuspokajająco.PonieważBrunetti

milczał,młodyczłowiekodwróciłsięiruszyłdowyjścia.Kiedybyłjużblisko,wzamku

zazgrzytałkluczidrzwisięotworzyły.NaprogustałaPaola,dźwigającdwiewielkie

plastikowetorbyzzakupamiiściskającpodpachąwysuwającesięgazety.Zauważyła

Rossiegodopiero,gdytenrzuciłsiękuniej,abyjezłapać,zanimupadną.Zaskoczonacofnęła

sięiupuściłatorby,uderzającłokciemoframugę.Otworzyłausta,niewiadomo,zestrachu

czyzbólu,izaczęłarozmasowywaćbolącemiejsce.

-Wszystkowporządku,Paola-powiedziałBrunetti,podbiegającdożony.-Tenpan

jestzemną.

MinąłRossiegoiobjąłPaolęramieniem.

-Zaskoczyłaśnas-rzekł,próbującjąuspokoić.

-Wyrównieżmniezaskoczyliście-uśmiechnęłasięPaola.

Słysząchałaszaplecami,Brunettiobejrzałsięizobaczył,żeRossiodstawiłteczkę

podścianęizbieradoplastikowejtorbyrozsypanepomarańcze.

-SignorRossi,chciałbympanuprzedstawićmojążonę-rzekłBrunettizupełnie

background image

zbytecznie.Młodyczłowiekwłożyłdotorbyostatniąpomarańczęiustawiłwszystkonastole

przydrzwiach.Paolaprzestałamasowaćłokiećiprzywitałasię.Rossiprzeprosił,żeją

przestraszył.

-Nicsięniestało-zapewniłagoPaola.

-SignorRossijestzUfficioCatasto-powiedziałBrunetti.

-UfficioCatasto?-zdziwiłasięPaola.

-Tak,signora.Przyszedłemporozmawiaćzpanimężemopaństwamieszkaniu.

PaolapopatrzyłanaBrunettiego;wyrazjegotwarzyspowodował,żezwróciłasięku

Rossiemuzjednymzeswoichnajbardziejujmującychuśmiechów.

-Panzdajesięjużwychodził,signorRossi.Niechcępanazatrzymywać.Jestem

pewna,żemążmiwszystkowyjaśni.Niemasensu,żebytraciłpanczas,zwłaszczażedziś

sobota.

-Tobardzomiłozpanistrony,signora-rzekłciepłoRossi.Odwróciłsiędo

Brunettiego,podziękowałzapoświęconymuczas,potemjeszczerazprzeprosiłPaolęi

wyszedł.

-UfficioCatasto?-spytała,zamknąwszyzanimdrzwi.

-Wydajemisię,żechcąwyburzyćnaszemieszkanie-powiedziałBrunetti.

Rozdział3

-Wyburzyć?-powtórzyłaPaola,niepewna,czyzareagowaćzdumieniem,czysię

roześmiać.-Oczymtymówisz,Guido?

-Notak.Tenczłowiekpowiedział,żewUfficioCatastoniemażadnychdokumentów

dotyczącychnaszegomieszkania.Komputeryzująarchiwaiokazujesię,żeniemogąznaleźć

żadnegozezwoleniaaninawetpodaniaozezwolenienajegobudowę.

Paolaschyliłasię,podałamężowigazetyipodniosłazpodłogidrugątorbęz

zakupami.

background image

-Toabsurd-powiedziała,idącdokuchni.Brunettiszedłzanią,całyczasopowiadając

owizycieRossiego.Paolapostawiłatorbynastoleizaczęłajewypakowywać.Wyjęła

pomidoryicebulę,akiedyBrunettizobaczył,jakwyciągacukinie,krótszenawetodjej

palców,natychmiastprzestałmówićoRossim.

-Cozamierzaszztegozrobić?-zapytał.Paolaschowałacukiniedolodówki.

-Możerisotto?-odparła.-Pamiętasz,jakiebyłodobretozimbirem,które

przygotowałaRobertawzeszłymtygodniu?

-Mhm-chrząknąłBrunettizzadowoleniem.Rozmowaojedzeniubyłaowiele

przyjemniejsza.-ByłodużoludzinaRialto?

-Niekiedyprzyszłam.Alekiedywychodziłam,niemożnabyłoszpilkiwłożyć.

Większośćzresztątoturyści,którzyrobiązdjęciainnymturystom.Zakilkalatbędziemy

musielizrywaćsięprzedświtem,żebymócspokojniezrobićzakupy.

-PocooniprzychodząnaRialto?

-Pewnie,żebyzobaczyć,jakwyglądatarg.

-Niemajątargówusiebie?Wichkrajachniesprzedajesięjedzenia?

-Diabliwiedzą,comająusiebie-odpowiedziałaPaolazlekkimrozdrażnieniem.-Co

jeszczepowiedziałtensignorRossi?

Brunettioparłsięopłytękuchenną.

-Powiedział,żemożemyzapłacićgrzywnę.

Paolaskończyłaukładaćzakupyiwreszciespojrzałanamęża.

-Tonormalne-rzekła.-GigiGuerrieroteżzapłaciłgrzywnę,kiedyrobiłusiebie

dodatkowąłazienkę.Któryśzsąsiadówzadzwoniłnapolicję,jakzobaczyłhydraulika

wnoszącegodomieszkanianowąmuszlęklozetową.

-Tobyłodziesięćlattemu.

-Dwanaście-poprawiłaodruchowoPaola.Nawidokzaciskającychsięustmęża

background image

dodała:-Nieważne.Niemaoczymmówić.Ajakiesąinnemożliwości?

-Powiedział,żewniektórychprzypadkach,jeśliniezłożyłosiępodaniaozezwolenie,

apracebudowlanezostaływykonane,trzebazburzyćto,cosięzbudowało.

-Zpewnościążartował-powiedziałaPaola.

-WidziałaśsignoraRossiego.Czymyślisz,żejesttotypczłowieka,któryżartowałby

sobieztakichspraw?

-Hm...Podejrzewam,żesignorRossinieżartujewogóle.-Paolawolnymkrokiem

poszładosalonu,gdzieułożyłarozrzuconepisma,apotemwyszłanataras.Brunettipodążył

zanią.Pochwiliobydwojepatrzylinarozciągającesięprzedichoczamimiasto.Paolazrobiła

ruchrękąwkierunkudachów,tarasów,ukwieconychbalkonówizamieszkanychpoddaszy.-

Ciekawe,ilespośródtegowszystkiegojestlegalne,mawymaganepapieryiotrzymało

condono-rzekła.

ObydwojeprawiecałeżyciespędziliwWenecjiiznalinieskończonąilośćhistoriio

łapówkachpłaconychinspektorombudowlanymiogipsowychściankachniszczonychw

dzieńpoichwizycie.

-Połowamiastajesttaka-powiedziałBrunetti.-Alenaszłapali.

-Jaktozłapali?Niezrobiliśmyprzecieżniczłego.-Spojrzałananiego.-Kupiliśmy

tomieszkaniewdobrejwierze.Tenfacet,którynamjesprzedał,Battistini,zpewnościąmiałi

pozwolenia,icondonoedilizio.

-Niewiemy.Powinniśmybylisięupewnić,żejema,zanimjekupiliśmy.Straciliśmy

głowę,jaktylkopokazałnamtenwidok.-Brunettiprzeciągnąłrękąwpowietrzu,wskazując

panoramęmiasta.

-Wcaleniemamtakichwspomnieńztejtransakcji-rzekłaPaola.Wróciładosalonui

usiadławfotelu.

-Ajamamdokładnietakie.Zresztątonieważne,cobyłowtedy.Ważne,żeteraz

background image

mamyproblem.

-SkontaktujmysięzBattistinim-zaproponowałaPaola.

-Battistiniumarłdziesięćlattemu.

-Niewiedziałam.Atyskądotymwiesz?-spytałaPaola.

-Zawiadomiłmniejegosiostrzeniec,ten,którypracujewMurano.Rak.

-Cozanieszczęście.Tobyłtakimiłyczłowiek-powiedziałaPaola.

-Tak,bardzomiły.Zwłaszczajeślisięweźmiepoduwagę,zailesprzedałnamto

mieszkanie.

-Myślę,żenaspolubił.-Paolauśmiechnęłasiędowspomnień.-Tymbardziejże

pannamłodabyławbłogosławionymstanie.

-Czymyślisz,żetowpłynęłonacenę?-spytałBrunetti.

-Całyczasbyłamotymprzekonana-rzekłaPaola.-Zachowałsię,jeśliotochodzi,

zupełnieniepowenecku,alezatojakżeprzyzwoicie.No,oczywiścienie,jeśliterazbędzie

trzebawszystkoburzyć-dodałaszybko.

-Cozaabsurd!-westchnąłBrunetti.

-Pracujesztutajodponaddwudziestulat,więcpowinieneświedzieć,żekwestia,czy

cośjestabsurdalne,czynie,niemaabsolutnieżadnegoznaczenia-powiedziałaPaola.

Brunettiniechętnieprzytaknął.Przypomniałmusięsprzedawcanatargu,odktórego

siędowiedział,żejeślikliencidotykająowocówczywarzywrozłożonychnastraganie,tonie

oni,leczonmożebyćzatoukaranygrzywnąwwysokościpółmilionalirów.Najwyraźniej

miastonieprzejmowałosięnonsensownościąwydawanychzarządzeń.

Paolazagłębiłasięwfoteluioparłanogioniskistolik.

-Myślisz,żepowinnamzadzwonićdoojca?-spytała.

Brunettispodziewałsiętegopytania.Wsumiewolał,żepadłojużteraz.Hrabia

OrazioFalier,jedenznajbogatszychludziwWenecji,mógłprawdopodobniełatworozwiązać

background image

całyproblemzapomocąjednegotelefonulubuwagirzuconejodniechceniapodczasjakiegoś

przyjęcia.

-Nie.Dziękujęci,alechciałbymsamsiętymzająć-powiedziałBrunetti,kładąc

akcentnasłowie„sam”.

Anion,aniPaolanawetprzezchwilęniepomyśleli,żebyzałatwićtęsprawęnormalną

drogąadministracyjną,wewłaściwymurzędzie,przezwłaściwegourzędnika.Wogólenie

przyszłoimdogłowy,żemożeistniećustalonaproceduradlazałatwianiatakichspraw.Jak

wszyscywenecjanie,rozwiązywaliproblemyzapomocąconoscienze,czyliukładu

znajomości,przyjaźniikontaktów,opartegonawzajemnychzobowiązaniach,

nagromadzonychwciągulatzmaganiasięzsystemem,którynawetsamiurzędnicy,amoże

zwłaszczaoni,uważalizabezsensownyinieskutecznyiktóregonadużyciabyłyrezultatem

wiekówkorupcji,atakżebizantyjskiejopieszałościiskłonnościdodziałaniawtajemnicy.

-Jestempewna,żeojciecdałbysobieztymradę-rzekła,niezwracającuwaginaton

jegogłosu.

-Powiedzmi,gdziesiępodziałyniegdysiejsześniegi?GdzietwojeideałyAnno

Domini1968?-spytałzjadliwieBrunetti.

-Ocociwłaściwiechodzi?-obruszyłasięPaola.

Brunettipopatrzyłnajejzaciętątwarzipomyślał,żefaktyczniemogłaczasami

onieśmielaćswoichstudentów.

-Chodzimioto,żekiedyśobydwojewierzyliśmywpolitykęlewicy,sprawiedliwość

społecznąirównośćwszystkichwobecprawa,aterazsięokazuje,żepierwszymnaszym

odruchemjestwepchnąćsięprzedinnychwkolejkę.

-Nieużywajliczbymnogiej,Guido,tojazasugerowałamtorozwiązanie.Twoje

zasadypozostająnienaruszone.

-Atocoznaczy?

background image

-Żemojezasadynieucierpią.Całelatadawaliśmysięnabierać,ztyminaszymi

nadziejaminalepszyisprawiedliwszyświatiidiotycznąwiarą,żeobrzydliwysystem

politycznyirównieobrzydliwipolitycyzbudująwreszciewtymkrajupaństwoPlatona.-

Poszukaławzrokiemoczumęża.-Jajużwtoniewierzę.

Brunettisłyszałjejzmęczonygłos,alenieumiałzapanowaćnadniechęcią,którą

budziławnimkażdawzmiankaobogatymiwpływowymteściu.

-Todlategozbyległupstwembiegnieszdokochanegoojczulkaibłagaszopomoc?-

zapytał.

-Chcętylkozaoszczędzićnamstratyczasuienergii-powiedziałaPaolałagodnie,

starającsięzapobieckłótni.-Jeślizaczniemydziałaćoficjalnądrogą,znajdziemysięw

świecieKafki,któryzrujnujenaszspokój.Nigdyniezdobędziemywłaściwychdokumentów.

Będąnasodsyłaćodjednegourzędnikadodrugiegoiskończymywdomuwariatów.Czynie

wartozwrócićsiędoojca,żebyoszczędzićsobietychwszystkichupokorzeń?-Paolaczuła,

żejejspokójudzielasiępowoliBrunettiemu.

-Ajeślicipowiem,żewolałbymzrobićtosam,bezjegowsparcia?Tojestnasze

mieszkanie,Paola.

-Chceszpowiedzieć,żewolałbyśzrobićtosamlegalnądrogączyteż-głosPaoli

zabrzmiałjeszczełagodniej-opierającsięnawłasnychznajomościach?

Brunettiuśmiechnąłsię,cobyłoznakiem,żeburzaminęła.

-Oczywiście,opierającsięnawłasnychznajomościach.

-A,tozupełniecoinnego.Naprzykładnakim?-spytałaPaola,równieżsię

uśmiechając.

Problemojcaprzestałistnieć.

-No...jestRallozKomisjiSztukPięknych.

-Ten,któregosynhandlujenarkotykami?

background image

-Handlował-sprostowałBrunetti.

-Acosięstało?

-Powiedzmy,żewyświadczyłemmuprzysługę.

-AcoKomisjaSztukPięknychmawspólnegoznaszymmieszkaniem?Przecieżta

kondygnacjazostaładobudowanapowojnie.

-TaknampowiedziałBattistini.Aleponieważbudynekznajdujesięnaliście

zabytków,więcniejestobojętne,cosiędziejenanaszympiętrze.

-Notak-zgodziłasięPaola.-Ktojeszcze?

-Vianellomakuzynaarchitekta,którypracujewCommune*[Commune-merostwo,

ratusz,urządgminny.],myślęnawet,żewbiurzewydającympozwolenianabudowę.

PoproszęVianella,żebysiędowiedział,coijak.

Milcząc,robiliwpamięcilistęwyświadczonychwprzeszłościprzysług.Byłoprawie

południe,kiedyustalili,ktoiwjakisposóbmożebyćichpotencjalnymsprzymierzeńcem.

DopierowtedyBrunettispytał:

-Czydostałaśmoeche?

Paola,zgodniezwieloletnimzwyczajem,skierowałapytaniedoniewidzialnejosoby

pojawiającejsięzakażdymrazem,kiedymałżonekzczymśwyskoczył:

-Słyszałeś?Grozinamutratadomu,ajedyne,cogointeresuje,tokrabywmiękkich

muszlach!

-Wcalenie!-odrzekłurażonyBrunetti.

-Tak?Acojeszcze?

-Risotto.

Dziecidowiedziałysięowszystkimdopiero,kiedyzpółmiskaznikłostatnikrab.Na

początkużadneznichniepotraktowałotegopoważnie,akiedyrodziceuświadomiliim

wreszcie,żemieszkaniefaktyczniejestzagrożone,natychmiastzaczęłyplanować

background image

przeprowadzkę.

-Niemoglibyśmyznaleźćmieszkaniazogrodem,żebymmogłamiećpsa?-spytała

Chiara.-Aprzynajmniejkota-poprawiłasię,widzącminyrodziców.

Rafiiniebyłzainteresowanyzwierzętami,natomiastnęciłagoperspektywadrugiej

łazienki.

-Gdybyśmymielidrugąłazienkę,pewniebyśwniejzamieszkał,dopókinieurosłyby

citeidiotycznewąsiki-rzekłaChiara.Byłatopierwszapublicznauwagaodnoszącasiędo

corazbardziejwidocznegocieniapodnosemstarszegobrata.

-Dośćtychwygłupów!Nieżyczęsobieżadnychżartównatentemat.-Paolaczułasię

prawiejakwojskowywysłannikONZ,mającyutrzymaćpokójnatereniedziałańwojennych.

Dorastającepociechypopatrzyłyuważnienamatkę,poczym,jaksowiątkanagałęzi,

zastanawiającesię,któryzzaczajonychdrapieżnikówzaatakujepierwszy,przeniosły

niepewnywzroknaojca.

-Słyszeliście,copowiedziałamama-rzekłBrunetti,cobyłooczywistymznakiem,że

sprawywyglądająpoważnie.

-Tojapozmywam-zaofiarowałasięChiara,wiedzącdobrze,żedziśitakjestjej

kolej.

Rafiiodsunąłkrzesłoiwstał.Pozbierałtalerze,wstawiłjedozlewu,odkręciłwodęi

podwinąłrękawyswetra.PaolaiBrunettiucieklidosalonu,zachowującsięjakzabobonni

chłopiwobliczusiłnadprzyrodzonych.Brunettizdążyłjeszczechwycićpodrodzebutelkę

grappyidwamałekieliszki.

-Comaszwplanienadzisiejszepopołudnie?-spytałaPaola,gdymążwręczyłjej

kieliszekpełenzłotawegopłynu.

-WracamdoPersji.-Brunettizsunąłbutyipołożyłsięnakanapie.

-Powiedziałabym,żetoraczejprzesadnareakcjanarewelacjesignoraRossiego.Czy

background image

tojesttabutelka,którąprzywieźliśmyzBelluno?-spytałapokolejnymłykugrappy.

WBellunomieliprzyjaciela,którypracowałzBrunettimponaddziesięćlat,poczym,

rannywjakiejśstrzelaninie,odszedłzpolicjiiwróciłwrodzinnestrony,żebyprzejąć

gospodarstwopoojcu.Każdejjesienidestylowałpulpęwinogronowąicałkowicienielegalnie

produkowałokołopięćdziesięciubutelekgrappy,którenastępnierozdawałrodziniei

przyjaciołom.

Brunettiprzytaknąłirównieżpodniósłkieliszekdoust.

-AwięcPersja?-spytałaPaola.

Brunettiodstawiłkieliszeknastolikobokipodniósłksiążkę,którązostawiłtu,kiedy

przyszedłsignorRossi.

-Ksenofont-powiedział,otwierającjąnazałożonejstronie.

-Grecysięuratowali,prawda?Iwrócilidodomu?

-Jeszczedotegoniedoszedłem-odrzekłBrunetti.

-Guido,czytałeśKsenofontaconajmniejdwarazyodczasunaszegoślubu.Jeślinie

wiesz,czyGrekomudałosięwrócić,toalboczytasznieuważnie,albomaszpierwszeobjawy

alzheimera-zdenerwowałasięPaola.

-Udaję,żeniewiem,cosięstanie,wtensposóbmamwięcejprzyjemnościzczytania

-wyjaśniłBrunetti,wkładającokularyizagłębiającsięwlekturze.

Paolapatrzyłananiegodośćdługo,poczymnalałasobiekolejnykieliszekgrappyi

pozostawiającmężaPersom,poszładoswegopokoju.

Rozdział4

Jaktoczęstobywa,bezpośredniopotymwydarzeniunicsięniedziało.Toznaczynie

przyszłyżadnepapieryzUfficioCatasto,niedałteżznakużyciasignorRossi.Wtejsytuacji,

byćmożeabyniewywoływaćwilkazlasu,Brunettiniepróbowałnawiązaćkontaktuz

przyjaciółmi,którzyewentualniemoglibypomócwyjaśnićkwestięprawnegostatusujego

background image

mieszkania.Minąłmarzec,ociepliłosię.RodzinaBrunettichcorazwięcejczasuspędzałana

tarasie.Piętnastegokwietniaporazpierwszyzjedliobiadpodgołymniebem,wieczoryjednak

wciążbyłychłodne.Dnisięwydłużały.Wsprawiemieszkaniapanowałagłuchacisza.Jak

mieszkańcywioskiupodnóżawygasającegowulkanu,takioniwrócilidouprawianiaswoich

poletek,szczęśliwi,żebogowieżywiołówwymazaliichzeswejpamięci.

Wmiaręjaksięocieplało,doWenecjiprzyjeżdżałocorazwięcejturystóworaz,

niestety,Cyganów.DotejporyCyganiespecjalizowalisięwewłamaniach,terazzaczęli

napadaćnaprzechodniów.Ponieważzakłócałotospokójnietylkosamychwenecjan,leczi

turystów,zktórychmiastożyło,Brunettidostałpolecenie,żeby„cośztymzrobić”.Złodzieje

kieszonkowibylizbytmłodzi,żebyichścigaćsądownie;bezustanniezatrzymywanoich,

zabieranonakomendęilegitymowano.Niewieluznichposiadałodokumenty,wwiększości

bylinieletni,udzielanoimwięcupomnieniaiwypuszczano.Częśćwracaładomiastajuż

nazajutrz,potygodniubylizpowrotemprawiewszyscy.WedługBrunettiegojedynym

rozwiązaniembyłoalbozmienićprawodotyczącemłodocianychprzestępców,albowogóle

wyrzucićCyganówzkraju,toteżmiałdużetrudnościzesporządzeniemsensownegoraportu.

Siedziałwłaśnieprzybiurkuizastanawiałsię,jakuniknąćpisaniarzeczyoczywistych,

kiedyzadzwoniłtelefon.

-Brunetti-powiedział,podnoszącsłuchawkęiprzerzucająckolejną,trzeciąstronę

listynazwiskosóbzatrzymanychzadrobnekradzieżewciąguostatnichdwóchmiesięcy.

-Commissario?-usłyszałmęskigłos.

-Tak.

-MówiFrancoRossi.

Dlawenecjaninajesttonajbanalniejszenazwiskopodsłońcem,dlategominęłokilka

dobrychchwil,zanimBrunettiznalazłsięmyślamiwUfficioCatasto.

-SignorRossi,czekałemnapanatelefon!-Kłamstwoprzyszłomuzłatwością.Tak

background image

naprawdęmiałnadzieję,żesignorRossiwjakiśsposóbznikniewrazzcałymwypełnionym

papierzyskamiUfficioCatasto.-Czymapandlamniejakieświeści?

-Najakitemat?

-Natematmojegomieszkania-powiedziałBrunetti,zastanawiającsię,jakiinny

interesmógłbymiećdoniegosignorRossi.

-Nie,niemamżadnych-odrzekłurzędnik.-Sporządziłemraportiprzekazałemgo

wyżej.Trzebaczekać.

-Ajakpanmyśli,ileczasu?-spytałBrunettinieśmiało.

-Niewiem.Przykromi,naprawdę,aleniewiadomo,kiedyonisiętymzajmą.-

EnergicznygłosRossiegowyraźnieświadczył,żetentematgonieinteresuje.

Brunettiegonatychmiastuderzyło,jakdoskonaletesłowapasujądowszystkich

urzędów,zktórymimiewałdoczynienia,czytojakopolicjant,czyjakozwykłyobywatel.

-Potrzebujepanjakichśdodatkowychinformacji?-spytałgrzecznie,pamiętając,że

dobrawolasignoraRossiego,anawetjegobezpośredniapomocmożeokazaćsięniezbędna.

-Alejadzwoniędopanawinnejsprawie-powiedziałRossi.-Wrozmowiezkimś

wymieniłempananazwiskoidowiedziałemsię,gdziepanpracuje.

-Wczymmógłbympanupomóc?

-Todotyczypewnejrzeczy,którazdarzyłasiętutaj,wbiurze-powiedziałRossi.-To

znaczyjaniejestemterazwbiurze.Rozumiepan?

-Gdziepanjest,signorRossi?

-Naulicy.Dzwoniędopanaztelefonino.Niechciałemdzwonićzbiura...-głos

zanikłikiedypowrócił,Brunettiusłyszał:-...boto,comampanudopowiedzenia...

Tymbardziejniepowinieneśużywaćtelefonino,pomyślałBrunetti,środka

komunikacjiprawietakpublicznegojakgazeta.

-SignorRossi,czytocośważnego?

background image

-Raczejtak-powiedziałurzędnikściszonymgłosem.

-Wtakimrazielepiej,żebypanzadzwoniłdomniezezwykłejbudki-powiedział

Brunetti.

-Co?-spytałRossi,dziwnieskrępowany.

-Niechpanzadzwonidomniezautomatu,signore.Nieruszamsięstąd.Będęczekał.

-Chcepanpowiedzieć,żektośmożenaspodsłuchiwać?-spytałRossiiBrunetti

wyczulwjegogłosietosamonapięcie,którekiedyśpojawiłosię,gdyodmówiłwyjściana

tarasuniegowdomu.

-Niejestażtakźle-powiedziałBrunetti,starającsięgouspokoić.-Alelepiejbędzie,

jeślizadzwonipanbezpośrednionamójnumerzezwykłejbudki.

Powtórzyłnumerdwarazy,gdyżmiałwrażenie,żemłodyczłowiekgozapisuje.

-Muszęrozmienićpieniądzealbokupićkartę-powiedziałRossiichoćwyglądało,

jakbysięrozłączył,głosnaglewróciłiBrunettiemuwydałosię,żesłyszy,jakRossimówi:-

Zarazdopanazadzwonię.

-Dobrze,będęczekał-zacząłBrunetti,alecośpyknęłoiwsłuchawcezapadłacisza.

CóżtakiegosignorRossimógłodkryćwUfficioCatasto?Jakieśdodatkowewpłaty,

dziękiktórymzbytdokładnyprojektmógłzostaćzastąpionyinnym,mniejdokładnym?

Łapówkiwręczaneinspektorowibudowy?Jużsamamyśl,żejakiśurzędnikprzestraszyłsię

czegośtakiego,więcej,żezadzwoniłztegopowodunapolicję,wydałasięBrunettiemupo

prostuśmieszna.CośzniminiewporządkuwtymUfficioCatasto,skorozatrudnilikogoś

równienaiwnego.

WciągunastępnychkilkuminutBrunetti,zastanawiającsię,cobymudało,gdyby

pomógłRossiemu,zpewnym-niewielkim,trzebaprzyznać-wstydemuświadomiłsobie,że

jestabsolutniezdecydowanyuczynićzniegodłużnika,nawetkosztemryzykazawodowego.

Przynajmniejwszystko,coRossizrobiłbypóźniej,abymusięodwdzięczyć,zrobiłbydla

background image

niego,aniedlaojcaPaoli.

Natychrozmyślaniachminąłmukwadrans.Telefonniezadzwonił.Półgodziny

późniejzatelefonowaładoniegosekretarkaszefa,signorinaElettra,którachciałaprzynieść

muzdjęciailistęwyrobówzłotniczychznalezionychpozawyspą,nastałymlądzie,w

przyczepiejednegozcygańskichdzieciaków,zatrzymanychdwatygodnietemu.Matka

chłopcautrzymywała,żewszystkojestjejwłasnościąipozostajewrodzinieodwieków.

Niestety,przeczyłatemuwielkawartośćbiżuteriiifakt,żejedenzprzedmiotówzostałjuż

rozpoznanyprzezpewnąniemieckądziennikarkę,którejmieszkanieokradzionoponad

miesiąctemu.

Brunettispojrzałnazegarekizobaczył,żejestjużpopiątej.

-Nie,signorina,proszęsięniefatygować,przejrzętojutrorano-powiedział.

-Dobrze,Commissario.Będzietonapanaczekało.-Brunettiusłyszał,jaksignorina

Elettraprzekładajakieśpapiery.-Wtakimrazieidędodomu.

-Avice-questore?-spytałBrunetti,zastanawiającsię,jakteżonaniekrępujesię

opuścićbiuranaponadgodzinęprzedkońcempracy.

-Wyszedłprzedpierwszą-rzekłaobojętnie.-Powiedział,żezjeobiadzquestore,i

myślę,żeresztępopołudniaspędziłwjegotowarzystwie.

Oczymżemożerozmawiaćjegoszefzeswoimszefem,zastanawiałsięBrunetti.

ZawodoweambicjePattynigdynieprzyniosłynicdobregopracownikomkomendy.

Przeważniepopisywałsięenergiąiżywotnością,wwynikuczegowciążzarzucanoich

nowymiplanamiiwytycznymi,którerzadkosprawdzałysięwpraktyceizktórychitak

wkrótcerezygnowano.

ŻyczącsignorinieElettrzeprzyjemnegowieczoru,Brunettirozłączyłsię.Jeszczedwie

godzinysiedziałwbiurze,czekając,żemożeRossizadzwoni.Kiedyminęłasiódma,zszedłna

dółdopokojuodpraw.

background image

PrzybiurkusiedziałPucettiipodpierającgłowęrękami,czytałksiążkę.

-Pucetti?

MłodyoficerpodniósłoczyznadksiążkiiwidzącBrunettiego,natychmiastwstał.Ku

zadowoleniuszefa,porazpierwszy,odkądzacząłpracowaćwkomendzie,powstrzymał

odruchzasalutowania.

-Idędodomu,Pucetti.Gdybyktośmnieszukał...gdybyszukałmniejakiśmężczyzna,

proszę,dajmumójnumerdomowyipoproś,żebyzadzwoniłjaknajprędzej.

-Jasne,szefie-odrzekłmłodyoficeritymrazemzasalutował.

-Coczytasz?-spytałBrunetti.

-Nieczytamwłaściwie,szefie.Tojestgramatykarosyjska.

-Gramatykarosyjska?Pococito,jeślioczywiścieniejestemniedyskretny?-spytał

Brunetti,patrzącnastronyzapisanecyrylicą.

-Chętniepanuodpowiem-rzekłzuśmiechemPucetti.-Mojadziewczynajest

Rosjankąichciałbymmócporozmawiaćzniąwjejojczystymjęzyku.

-Niewiedziałem,żemaszdziewczynę,Pucetti-powiedziałBrunetti,myśląco

tysiącachrosyjskichprostytuteknapływającychdozachodniejEuropyistarającsięzachować

neutralnyton.

-Mam,szefie.-Pucettiuśmiechnąłsięponownie,tymrazemszeroko.

-Acoonarobitutaj,weWłoszech?-zaryzykowałkomisarz.-Pracuje?

-Uczyrosyjskiegoimatematykiwliceum,doktóregochodzimójbrat.Tamją

spotkałem.

-Jakdługojąznasz?

-Sześćmiesięcy.

-Tobrzmipoważnie.

MłodyczłowiekznówsięuśmiechnąłiBrunettistwierdził,żemawyjątkowomiłą

background image

twarz.

-Mampoważnezamiary,szefie.Jejrodzinaprzyjedzietutajwlecieionachce,żeby

mniepoznali.

-Awięcuczyszsięjęzyka?-Brunettiwskazałgłowąrozłożonąksiążkę.

Pucettiprzesunąłrękąpowłosach.

-Powiedziała,żejejrodziniesięniepodoba,żeonachcewyjśćzapolicjanta.Widzi

pan,jejrodzicesąchirurgami.Wiecpomyślałemsobie,żedobrzebybyło,gdybymmógłz

nimichoćtrochęporozmawiać.Aponieważniemówięaniponiemiecku,anipoangielsku,

myślę,żegdybymzacząłdonichmówićwichjęzyku,zobaczyliby,żeniejestemjakimśtam

durnymgliną.

-Tochybabardzomądreposuniecie,Pucetti.Zostawiamcięztwojągramatyką-

powiedziałBrunettiiwyszedł.

-Doswidania-usłyszałzaplecami.

NiestetynieumiałPucettiemuodpowiedziećporosyjsku,pożegnałgowięczwykłym

„dowidzenia”.PrzezcałądrogędodomumyślałodziewczyniePucettiego,którauczy

matematyki,ioPucettim,któryuczysięrosyjskiego,żebyspodobaćsięjejrodzicom.

Zastanawiałsię,czyonsam,biorącpoduwagęokoliczności,niejestprzypadkiemdurnym

gliną.

WpiątkiPaolaniemiałazajęćnauczelni,więczwyklespędzałapopołudniena

szykowaniuwymyślnejkolacji.Czekałanatocałarodzinaitegowieczoruniespotkałich

zawód.UrzeźnikazatargiemwarzywnymPaolaznalazławspaniałągiczjagnięcąipodałają

zmłodymiziemniakamiposypanymirozmarynem.Oprócztegonastolepojawiłysięcukinia

trifolataimarcheweczkiprzyrządzonewtaksłodkimsosie,żeBrunettimiałochotęzjeśćich

jeszczetrochęnadeser,gdybyPaolaniepodałapieczonychgruszekwbiałymwinie.

Pokolacjizległnakanapieniczymfokanapiasku,pozwalającsobienazaledwie

background image

naparsteczekarmaniaku.

KiedyPaolarutynowymigroźbamiwysłałaniespecjalnieopierającesiędziecido

odrabianialekcjiiwreszcieusiadła,nalałasobie,będącwtychsprawachmniejobłudnaod

męża,zdrowąporcjęmiodowegotrunku.

-Boże,aledobre!-westchnęłapopierwszymłyku.

ZrelaksowanyBrunettipoczułsięjakweśnie.

-Wiesz,ktodomniedzisiajdzwonił?-zapytał.

-Nie,kto?

-FrancoRossi.TenfacetzUfficioCatasto.

Paolazamknęłaoczyizagłębiłasięwfotelu.

-OBoże.Ajamyślałam,żetosięskończyło,żecałatasprawaznikłazpowierzchni

ziemi.Comówił?-spytałapochwili.

-Wcaleniedzwoniłwsprawienaszegomieszkania.

-Aczegóżinnegomógłodciebiechcieć?

ZanimBrunettizdążyłjejodpowiedzieć,spytała:

-Czydzwoniłdociebiedobiura?

-Tak.Dlategotojesttakiedziwne.Kiedybyłunas,wcaleniewiedział,żepracujęw

policji.Zapytałmniewtedy,no,możeniebezpośrednio,jakijestmójzawód,ipowiedziałem

mu,żestudiowałemprawo.

-Czytakprzeważnierobisz?

-Tak.

Brunettizamilkł.

-Więcmusiałsięodkogośdowiedzieć?-spytałapochwiliPaola.

-Takmówił.Dowiedziałsięodjakiegośznajomego.

-Czegochciał?

background image

-Niewiem.Dzwoniłztelefonino,aponieważsprawiałwrażenie,jakbychciałmi

powiedziećcośwzaufaniu,zaproponowałem,żebyzadzwoniłdomniezbudki.

-Noi?

-Iniezadzwonił.

-Możezmieniłzamiar.

Brunettiwzruszyłramionaminatyle,nailemożenimiwzruszyćczłowiekobjedzony

gicząjagnięcąirozpartynakanapie.

-Jeślitojestnaprawdęważne,napewnojeszczezadzwoni-stwierdziłaPaola.

-Chybatak.-Brunettizastanawiałsięnadnastępnymłykiemarmaniaku,alezamiast

sięnapić,zapadłwpółgodzinnądrzemkę.Kiedysięobudził,wogóleniepamiętałoFrancu

Rossim,natomiastpamiętałoarmaniakuimyślonimtowarzyszyłamuprzezcałądrogędo

łóżka.

Rozdział5

TakjakBrunettisięobawiał,wponiedziałekzawezwałgovice-questorePatta,

najprawdopodobniejwzwiązkuzpiątkowąrozmowązquestorewporzelunchu.Wezwanie

otrzymałokołojedenastej,wkrótcepoprzybyciuPattydokomendy.

-Dottore?-usłyszałiwdrzwiachgabinetuzobaczyłsignorinęElettrę,zbłękitną

teczkądokumentówwdłoni.Przezchwilęsięzastanawiał,czyniedobrałakoloruokładkitak,

żebypasowałajejdosukienki.

-Dzieńdobry,signorina.-Przywołałjądobiurka.-Czytojestlistatejskradzionej

biżuterii?

-Tak,izdjęcia-odpowiedziała,wręczającmuteczkęzdokumentami.-Vice-questore

chcezpanemrozmawiać.

Tonjejgłosuniezapowiadałżadnegoniebezpieczeństwa,więcBrunettitylkoskinął

głową.Kiedyotwierałteczkę,Elettrawciążstała.Dopierwszejstronyprzyczepionebyły

background image

zszywkamiczterykolorowefotografie,przedstawiającepojednejsztucebiżuterii,wsumie

chodziłootrzypierścionkiimisternązłotąbransoletęzrzędemkamieniprzypominających

małeszmaragdy.

-Wyglądatotak,jakbywłaścicielkabyłaprzygotowananarabunek-powiedział

Brunetti,dziwiącsię,żektośmógłzadaćsobietrudzrobieniaartystycznychzdjęćcałejswojej

biżuterii,inatychmiastwietrzącoszustwoubezpieczeniowe.

-Każdyjestprzygotowanynarabunek-stwierdziłaElettra.

-Jakpanimożemówićcośtakiego,signorina.-Zdumionyuniósłgłowęznadteczki.

-Możeniepowinnam,zwłaszczabiorącpoduwagę,gdziepracuję,alenaprawdętak

myślę.Ludzieteraztylkootymmówią-dodała,zanimBrunettizdążyłzebraćmyśli.

-WWenecjimamyowielemniejprzestępstwniżwkażdyminnymwłoskimmieście-

oburzyłsiękomisarz.-Widocznienieprzeglądałapanistatystyk.

Elettracoprawdaniewzniosłaoczudonieba,alezatorzekła:

-Nieuważapanchyba,dottore,żestatystykiodzwierciedlająto,cosięnaprawdę

dzieje?

-Ocopanichodzi?

-Ile,panazdaniem,mamywtejchwilizgłoszonychwłamańczyrabunków?

-Dopieropanipowiedziałem.Czytałemstatystykiprzestępstw,takjakmywszyscy.

-Statystykiniemająztymnicwspólnego.-PonieważBrunettimilczał,dodała:-Nie

wierzypanchyba,żeludzie,jaktylkocośsięstanie,zarazidąztymnapolicję?

-No,możeniewszyscy,alewiększośćnapewnotak.

-Ajajestempewna,żewiększośćnapewnonie.-Elettrawzruszyłaramionamii

stanęłaniecoswobodniej,cowcaleniezłagodziłotonujejgłosu.

-Czymożemipanipodaćjakiśkonkretnypowód,dlaktóregopanitaktwierdzi?-

poprosiłBrunetti,odkładającdokumenty.

background image

-Znamtrzyosoby,doktórychwciąguostatnichtrzechmiesięcysięwłamanoiktóre

niezgłosiłytegopolicji-powiedziałaElettra.-Chociażnie,jednaznichzgłosiła-dodałapo

chwili.-TenczłowiekudałsięnaposterunekkołokościołaSanZaccariaipowiedział,że

włamanosiędojegomieszkania.Dyżurnysierżantpoprosiłgo,żebyprzyszedłnastępnego

dnia,kiedybędzieobecnyoficerzajmującysięwłamaniami.

-Noiposzedłnaposteruneknastępnegodnia?

-Oczywiście,żenie.Poco?

-Czytakapostawaniejestnegatywna,signorina?

-Pewnie,żejest-odpowiedziałaElettrajeszczezuchwałejniżdotejpory.-Ajakiej

postawyspodziewasiępanpomnie?

Jejpodniesionygłosspowodował,żepogodnynastrój,którywnosiłazwykledo

pokoju,znikłiBrunettiegoogarnęłoprzygnębienie,takiejakpokażdejkłótnizPaolą.

Próbującsięodniegouwolnić,popatrzyłnazdjęcianabiurku.

-KtóreztychrzeczyznalezionouCyganki?-spytał.

SignorinaElettra,równieżskrępowananieprzyjaznąatmosferą,skwapliwiepochyliła

sięnadfotografiamiiwskazałapalcembransoletę.

-Znalazłasięwłaścicielka,którajązidentyfikowała,miałanawetrachunekz

opisanymidetalami.Niesądzę,żebytomiałoznaczenie,alepowiedziała,żetegopopołudnia,

kiedysiędoniejwłamano,widziałatrzyCygankinaCampoSanFantin.

-Nie,toniemaznaczenia-przyznałBrunetti.

-Acotumożemiećznaczenie?-spytałazrzędliwieElettra.

NormalnieBrunettizwróciłbyjejuwagę,żeprawojesttakiesamodlaCyganów,jak

dlawszystkichinnychludzi,aleniechciałponowniezepsućnastroju.Zamiasttegospytał:

-Wjakimwiekujesttenchłopiec,jejsyn?

-Wedługmatkimapiętnaścielat,aleoczywiścieniepotwierdzategożaden

background image

dokument,niemametrykianiświadectwszkolnych,więcdzieciakmożemiećrówniedobrze

osiemnaścielat.Dopókimatkabędziesięupieraćprzypiętnastu,niemożnagoaresztować.

Przezparędobrychlatsmarkaczmożebezkarnierobić,comusięspodoba.

OczyElettryznówzabłysłygniewem.

-Hmm-mruknąłBrunetti,zamykającteczkęzdokumentami.Postanowiłzmienić

temat.-Czymożedomyślasiępani,oczymchcezemnąrozmawiaćvice-questore?-spytał.

-Prawdopodobnieoczymś,cowynikłopodczasjegospotkaniazquestore-odrzekła

Elettraobojętnymtonem.

Brunettiwestchnąłgłośnoiwstał.MimożeproblemCyganówpozostał

nierozwiązany,Elettrauśmiechnęłasię.

-Naprawdę,dottore,proszęmiwierzyć,niemampojęcia,czegovice-questoremoże

odpanachcieć.Powiedziałmitylko,żechcepanawidzieć.

-Notoidęzobaczyć,ocochodzi.

PoddrzwiamiBrunettizatrzymałsięiprzepuściłsekretarkę.Zeszlirazempo

schodach,kierującsiękugabinetowiPatty.Przedgabinetemznajdowałasięniewielkawnęka

zoknem,służącazasekretariat.

Właśniedzwoniłtelefon.Elettrasięgnęłaposłuchawkę,przechylającsięnad

biurkiem.

-Biurovice-questorePatty.Tak,dottore,tak.Jużpanałączę.-Nacisnęłajedenz

bocznychprzyciskówaparatuirozłączyłasię.-Burmistrz.Będziepanmusiałzaczekać.

Telefonznówzadzwonił.Zszybkiegospojrzenia,jakiemurzuciła,Brunetti

wywnioskował,żetymrazembyłatorozmowaprywatna,wziąłwięczbiurkaporanne

wydanie„IIGazzettino”ipodszedłdookna.Gdysięodwrócił,napotkałspojrzenieElettry,

którasięuśmiechnęła,odwróciłarazemzkrzesłemplecamidoniegoiprzysunęłasłuchawkę

bliżejust.Brunettiwyszedłnakorytarz.

background image

Wrękachmiałtęczęśćgazety,którejniezdążyłprzejrzećrano.Górnapołowa

pierwszejstronybyłapoświęconatrwającemuwciążdochodzeniuwsprawieprzydzielania

kontraktównaodbudowęteatruLaFenice.Prowadzonojeztakwyraźniezłąwolą,że

właściwieniezasługiwałonamianodochodzenia.Polatachdyskusjiiwzajemnychoskarżeń

nawetcinieliczni,którzyjeszczeorientowalisięwchronologiiwydarzeń,straciliresztę

zainteresowania,jakrównieżnadziejęnaobiecanąodbudowę.Brunettirozłożyłgazetęi

przeniósłwzrokniżej.

Polewejstroniezobaczyłfotografię.Widziałjużgdzieśtętwarz,aledopierokiedy

przeczytałpodpis,przypomniałsobie,gdzie.„FrancescoRossi,miejskirzeczoznawca

budowlany,którynieodzyskałjeszczeprzytomnościpoupadkuzrusztowania...”

Rozejrzałsięwokółiprzebiegłniecierpliwiewzrokiemkrótkąnotatkępodzdjęciem.

FrancescoRossi,miejskirzeczoznawcabudowlanyzatrudnionywUfficioCatasto,

spadłwpiątekpopołudniuzrusztowaniabudynkuwdzielnicySantaCroce.Rossi

przeprowadzałkontrolędokonywanychpracrestauracyjnych.Natychmiastprzewiezionogo

naoddziałpomocydoraźnejwOspedaleCivile,gdziejegostanoceniasięjakoniepewny.

Jeszczezanimzostałpolicjantem,Brunettiprzestałwierzyćwtakzwanezbiegi

okoliczności.Dowypadkówdoprowadzałyinnewypadki,którewydarzyłysięwcześniej.Od

kiedyzacząłpracowaćjakopolicjant,wzbogaciłtoprzekonaniepewnością,żepowiązania

międzywydarzeniami,aprzynajmniejwydarzeniami,którymizajmowałsięteraz,rzadkosą

niewinne.FrancaRossiegowłaściwiewcalebyniezapamiętał,gdybyniejegodziwnareakcja

napropozycjęwyjrzeniaprzeztaras-dziśjeszczewidział,jakmłodyczłowiekwgeście

panikizasłaniasięprzednimpodniesionądłonią.Dziękitemuzresztąnamomentzmieniłsię

znijakiegourzędnikabeznamiętnierecytującegoprzepisywzwyczajnegoczłowieka,który

maswojesłabości.

Wto,żeRossispadłzrusztowania,Brunettiniewierzyłaniprzezchwilę.Nie

background image

zamierzałwzwiązkuztymtracićczasunazastanawianiesię,czegokonkretniemógł

dotyczyćjegotelefon.

WtymstanieduchawróciłdosekretariatusignorinyElettryiodłożyłgazetęna

biurko.Elettrawciążbyłaodwróconaplecamiiśmiałasięcichodokogośwsłuchawce.

Właściwiejejniewidzącizapominajączupełnieospotkaniuzszefem,Brunettiopuścił

komendę,kierującswekrokidoOspedaleCivile.

Rozdział6

WdrodzedoszpitalaBrunettizadumałsięnadtym,ilerazyprzeztewszystkielata

przychodziłtusłużbowoinibyDanteprzekraczałterozwarteodrzwia,zaktórymiczaiłysię

ból,cierpienieiśmierć.Niemyślałjednakoposzczególnychpacjentach,raczejocierpieniach

wogólności,omarnościżyciaiotym,żeczęstomękipsychicznegorszesąodbólu

fizycznego.Otrząsnąłsię.Niemiałochotynateponurerefleksje.

Wportiernizapytał,gdziemożeznaleźćniejakiegoFrancaRossiego,którego

przywiezionopodczasweekendu,nieprzytomnegopoupadkuzrusztowania.Czarnobrody

portier,któregoBrunettijakbyskądśznał,spytał,najakioddziałprzyjętosignoraRossiego.

Brunettiprzypuszczał,żepewnienaoddziałintensywnejterapii.Portierwybrałjedennumer,

potemdrugiioznajmił,żesignoraRossiegoniemaaninaoddzialeintensywnejterapii,anina

oddzialepomocydoraźnej.

-Możeneurologia?-podsunąłkomisarz.

Zzawodowymspokojemportierwybrałjeszczejedennumerzpamięci,leczrównież

bezrezultatu.

-Więcgdzieonmożebyć?-spytałBrunetti.

-Czyjestpanpewien,żeprzywiezionogotutaj?-spytałportier.

-Takpodała„IlGazzettino”.

Portierspojrzałnaniegowymownieipokiwałgłową.Jeślipoakcencieniemożna

background image

byłostwierdzić,czybyłwenecjaninem,tospojrzenie,którerzuciłBrunettiemu,nie

pozostawiałocodotegożadnychwątpliwości.Spytałjednak:

-Czydoznałobrażeńwskutekupadkuzrusztowania?

Brunettiskinąłgłową.

-Tosprawdzęjeszczeoddziałortopedyczny-zaproponowałportier.

WybrałnumeripodałnazwiskoRossiego.Cokolwiekusłyszał,posłałkomisarzowi

szybkiespojrzenie,zasłoniłsłuchawkędłonią,słuchałjeszczeprzezmoment,poczym

zapytał:

-Czynależypandorodziny?

-Nie.

-Więckimpanjest?Przyjacielem?

BezchwiliwahaniaBrunettipotwierdził.

Portierpowiedziałjeszczeparęsłówdosłuchawki,zamilkłirozłączyłsię.

-Przykromi,alepańskiprzyjacielzmarłdziśrano-oznajmił.

Brunettidoznałlekkiegoszoku.Ogarnąłgodziwnysmutek,jakbyzmarłybył

naprawdęjegobliskim.Popatrzyłnaportiera.

-Oddziałortopedyczny?-spytał.

Portierwzruszyłramionami,jakbydającdozrozumienia,żeniemanicwspólnegoz

przekazanąinformacją.

-Powiedzianomi,żezostałprzewiezionynaoddziałortopedyczny,ponieważmiał

złamaneobieręce.

-Aledlaczegozmarł?

Portierzamilkłnachwilę,takjaknależywobliczuśmierci.

-Tegomipielęgniarkaniepowiedziała-rzekłwreszcie.-Aleniechpanspróbujesię

dowiedziećbezpośrednionaoddziale.Wiepan,jaktamtrafić?

background image

Brunettiskinąłtwierdzącogłową.

-Takmiprzykrozpowodupańskiegoprzyjaciela,signore-rzuciłzanimportierna

pożegnanie.

Brunettiruszyłprzezwysokosklepionyholszpitala,ślepynajegourodę.Świadomym

wysiłkiemwoliodsuwałodsiebiewszystkieopowieści,jakiesłyszałoobrosłejjużlegendą

nieskutecznościszpitalipublicznych.Rossiegoprzeniesiononaoddziałortopedii,gdzie

zmarł.Tylkotopowinnogowtejchwiliinteresować.Idąckorytarzami,niemógłjednak

oprzećsięwrażeniu,żeznajdujesięwjednymztychwielkich-nowojorskichczy

londyńskich-teatrów,wktórychprzezcałelataidzietensamspektakl,zmieniasiętylko

obsada.Jedniodchodząnaemeryturę,drudzy-doinnychról,aletematikostiumypozostają

tesame.Wydałomusięnagle,żejestwidzem,amężczyźniikobietyprzesuwającysiępod

łukowatymsklepieniem,wszlafrokachipiżamach,wgipsieczyokulach,toaktorzy,a

niektórzyznich,takjakRossi,czasemschodzązescenynazawsze.

Kiedydotarłnaoddziałortopedii,zobaczyłuszczytuschodówjakąśpróżnującą

pielęgniarkę,którastałaipaliłapapierosa.GdyzauważyłanadchodzącegoBrunettiego,

zdusiłaniedopałekwpapierowymkubeczkuiotworzyładrzwi,żebywrócićnaoddział.

-Bardzoprzepraszam-rzekłBrunetti,wślizgującsięzanią.

Wyrzuciłakubeczekiodwróciłasię.

-Tak?-rzuciłaobojętnie,ledwonaniegospojrzawszy.

-PrzyszedłemwsprawieFrancaRossiego-powiedział.-Portiernadolemówił,że

jestnatymoddziale.

Pielęgniarkapopatrzyłananiegouważniejijakbycieplej.Najwidoczniejztego

powodu,żepytałoosobę,któradopierocozmarła,zasługiwałnawięcejsympatii.

-Czyjestpankrewnym?-spytała.

-Nie,przyjacielem.

background image

-Takmiprzykro-powiedziałaiwgłosiejejniebyłojużzawodowejobojętności,

tylkoszczerewspółczucie.

Brunettipodziękowałjej.

-Acosięwłaściwiestało?-zapytał.

Pielęgniarkaruszyłaprzodem.Brunetti,myśląc,żeprowadzigodoRossiego,poszedł

zanią.

-Przywieźligowsobotępopołudniu-usłyszał.-Tamnadolezbadaligoistwierdzili,

żemazłamaneobieręce,więcodesłaligoodrazudonas.

-Alewpapierachjestnapisane,żebyłnieprzytomny.

Pielęgniarkaprzyspieszyłakroku,idącdowahadłowychdrzwinakońcukorytarza.

-Niemogęnicnatentematpowiedzieć.Jużjakgoprzywieźli,byłnieprzytomny.

-Nieprzytomny?Dlaczego?

Pielęgniarkamilczała,jakbyzastanawiającsię,comożemuwyjawić.

-Musiałprzyupadkuuderzyćsięwgłowę.

-Amożepaniwie,zjakiejwysokościspadł?

Pokręciłaprzeczącogłowąipchnęładrzwi,przytrzymującjedlaniego.Znaleźlisięw

dużym,pustympomieszczeniu,wktóregokąciestałosamotnebiurko.Pielęgniarkamilczała.

-Czybyłbardzoporaniony?-Brunettipostanowiłspytaćocośinnego.

Pielęgniarkazawahałasięirzekła:

-Lepiejbędzie,jeślipanzapytajednegozlekarzy.

-Czytoteobrażeniagłowyspowodowałyśmierć?

Niewiedziećczemumiałwrażenie,żeprzykażdymjegopytaniupielęgniarkajakby

sztywnieje,ajejgłosstajesięcorazbardziejobojętnyichłodny.

-Otorównieżmusipanspytaćlekarza.

-Alejawciążnierozumiem,dlaczegoonznalazłsięnatymoddziale.

background image

-Zpowodupołamanychrąk-powiedziała.

-Alejeśliranynagłowie...-zacząłBrunetti,leczsiostrajużpodeszładoinnych

wahadłowychdrzwi,nalewoodbiurka.

-Możelepiejwyjaśniątopanunadole,naoddzialepomocydoraźnej.Proszęzapytać

odoktoraCarraro-rzuciłaprzezramięiznikła.

Brunettizbiegłnadół.Tamwyjaśniłdyżurnejpielęgniarce,żejestprzyjacielem

FrancaRossiego,tego,któryzmarłzarazpoprzyjęciunaoddział,iżechciałby,jeślimożna,

porozmawiaćzdoktoremCarraro.Pielęgniarkaspytałagoonazwisko,kazałamuzaczekaći

poszłaposzukaćlekarza.Podścianąstałrządplastikowychkrzeseł.Brunettiusiadł.Nagle

poczułsiębardzozmęczony.

Pomniejwięcejdziesięciuminutachprzezwahadłowedrzwiwszedłmężczyznaw

białymkitlu.Trzymającręcewkieszeniach,zrobiłkilkakrokówwkierunkuBrunettiegoi

zatrzymałsię,najwyraźniejwoczekiwaniu,żetenwstanieidoniegopodejdzie.Jakwielu

niskichmężczyzn,poruszałsięrozkołysanymagresywnymkrokiem.Miałkręconesiwewłosy

przylizanebrylantynąiczerwonawepoliczki,którebardziejniżozdrowiuświadczyłyo

nadużywaniualkoholu.Brunettipodniósłsięuprzejmiezkrzesłaipodszedłdolekarza.Był

odniegowyższyconajmniejogłowę.

-Kimpanjest?-spytałCarrarozurazą,ponieważtakjakprawiezawsze,gdy

rozpoczynałrozmowę,musiałpopatrzećwgórę.

-Byćmożepowiedziałatojużpanupielęgniarka,dottore.Jestemznajomymsignora

Rossiego-rzekłBrunetti.

-Gdziejestjegorodzina?-spytałlekarz.

-Niewiem.Czyichwogólezawiadomiono?

Urazalekarzaprzeszławirytację-cotenczłowieksobiemyśli?Żeon,Carraro,nie

maniclepszegodoroboty,jaktylkosiedziećiwydzwaniaćwposzukiwaniuczłonków

background image

rodzinyosób,którymakuratsięzmarło?NieodpowiedziałwięcnapytanieBrunettiego,aza

tosamspytał:

-Czegopansobieżyczy?

-ChciałbymznaćprzyczynęśmiercisignoraRossiego-oznajmiłBrunettispokojnie.

-Cotopanaobchodzi?

„IlGazzettino”częstoprzypominała,żewOspedaleCivilebrakowało

wykwalifikowanegopersonelu;żeszpitalbyłprzepełniony,alekarzeczęstozmuszeni

pracowaćpogodzinach.

-Czyprzywiezionogonapanadyżur,dottore?-spytałBrunetti,niezważającna

napastliwyton.

-Zadałempanupytanie,kimpanjest.-Carrarobyłwyraźniewwojowniczym

nastroju.

-NazywamsięGuidoBrunetti-wyjaśniłspokojniekomisarz.-Otym,żesignorRossi

przebywatutaj,dowiedziałemsięzgazety,przyszedłemwięcgoodwiedzić.Portier

poinformowałmnie,żeonumarł,iskierowałmnietutaj.

-Poco?

-Międzyinnymiżebysiędowiedzieć,jakabyłaprzyczynajegośmierci.

-Cotoznaczy„międzyinnymi”?-Twarzdoktorazaczerwieniłasiędotegostopnia,

żenietrzebabyłobyćlekarzem,abyuznaćtozagroźnyobjaw.

-Powtarzamsię,dottore-rzekiBrunettizobłudnymuśmiechem-alechciałbym

poznaćprzyczynęśmierci.

-Powiedziałpan,zejestznajomymzmarłego,prawda?

-Tak.

-Więcniemamobowiązkuudzielićpanutakiejinformacji.Takiejinformacjiudziela

sięwyłącznienajbliższejrodzinie.

background image

-Kiedybędziesekcja,dottore?-spytałBrunetti,jakbynieusłyszałtychsłów.

-Kiedybędzieco?!-wykrzyknąłoburzonyCarraro,poczymruszyłkudrzwiom,z

pogardąnadymająctors.Niezamierzałanichwilidłużejprzebywaćwtowarzystwietego

bezczelnegodyletanta.

-Kiedybędzieprzeprowadzonasekcja?-powtórzyłBrunetti,rezygnującz

grzecznościowychformitytułów.

Lekarzodwróciłsięiwykonującniecomelodramatycznygest,szybkopodszedłz

powrotemdoBrunettiego.

-Otymzdecydujeszpital,signore.Inaprawdęniesądzę,żebypanatowjakikolwiek

sposóbdotyczyło.

Dlaczegoonsiętakdenerwuje,pomyślałBrunetti,przecieżzadajęzupełnieniewinne

pytania.

Wyciągnąłportfelzlegitymacją.Przytrzymałjąwyżej,żebyCarraromusiałpodnieść

głowę,abyodczytaćtreść.Lekarzchwyciłjąiprzyciągnąłsobiedooczu.

-Więckiedybędziesekcja,dottore?

Carraro,wciążskupionynalegitymacjiBrunettiego,jakbywpatrywaniesięwnią

mogłojązmienićlubnadaćjejnoweznaczenie,zajrzałnaodwrotnąstronę,którazawierała

tylesamoużytecznychinformacji,coobecniejegoumysł.Kiedysięwkońcuodezwał,wjego

głosiejużniebyłoarogancji.

-Ktopanazawiadomił?-spytałpodejrzliwie.

-Niejestistotne,ktonaszawiadomił.-Brunetticelowoużyłliczbymnogiej,chcąc

wywołaćwrażenie,żewcałymszpitaluuwijająsięterazpolicjanci,którzy,konfiskując

dokumentację,zdjęciarentgenowskieikartypacjentów,wypytująwszystkichoFranca

Rossiego.-Powinnapanuwystarczyćsamanaszaobecność.

-Niemamytutajnadolerentgena-powiedziałCarraro,zwracająclegitymację.-

background image

Dlategokiedyzobaczyliśmyjegoręce,wysłaliśmygonarentgen,apotemnaortopedię.To

wydawałosięoczywiste.Każdylekarzzrobiłbytaksamo.

KażdylekarzwOspedaleCivile,pomyślałBrunetti,alesięnieodezwał.

-Czybyłyzłamane?-zapytał.

-Oczywiście,itoobydwie,prawanawetwdwóchmiejscach.Wysłaliśmygonagórę,

żebymujenastawionoizałożonogips.Niemogliśmyzrobićnicwięcej.Tojestnormalna

procedura.Najpierwtrzebabyłozająćsięzłamaniami,potemdopieromożnabyłoleczyćgo

dalej,wraziepotrzeby.

-Naprzykładnaneurologii?-spytałBrunetti.

Carrarowzruszyłramionami.

-Przepraszam,dottore,alenieusłyszałempanaodpowiedzi-rzekłBrunetti

sarkastycznie.

-Możliwe,żetam.

-Czyzauważyłpanjakieśobrażenia,któreuzasadniałybywysłaniegonaneurologię?

Czyzapisałpantowjegokarcie?

-Chybatak-rzekłCarrarowymijająco.

-Chybatakczytak?

-Tak-stwierdziłCarraro.

-Czywymieniłpanwkarcieobrażeniagłowy?Jakorezultatupadku?-spytał

Brunetti.

Carrarokiwnąłgłowątwierdząco.

-Towszystkojestwkarcie.

-Alenajpierwwysłałgopannaortopedię?

Twarzlekarzaznówzabarwiłyrumieńcezłości.Cotobybyło,pomyślałBrunetti,

gdybymnagleznalazłsięwrękachtegoczłowieka?

background image

-Onmiałpołamaneręce.Chciałem,żebymujenajpierwzłożono,dlategowysłałem

gonaortopedię.Toonipowinninastępnieskierowaćgonaneurologię.

-Icosiędalejstało?

Carrarozmieniłsięwprzestraszonegourzędnika,którywobawie,żezarazzostanie

oskarżonyoniedopełnienieobowiązkówsłużbowych,zrzucaodpowiedzialnośćnainnych.

-Toniemojawina,jeśliortopedianiewysłałagotam,gdzietrzeba.Powinienpan

porozmawiaćznimi,niezemną.

-Nailepoważnebyłyteobrażeniagłowy?

-Niejestemneurologiem-padłanatychmiastowaodpowiedź.

-Przedchwiląpowiedziałpan,żezasygnalizowałteobrażeniawjegokarcie.

-Tak,wszystkoopisałem-rzekłCarraro.

Brunettimiałochotępowiedziećlekarzowi,żejegoobecnośćwszpitaluniemanic

wspólnegozewentualnymoskarżeniemkogokolwiekozaniedbaniewobowiązkach.Wątpił

jednak,czyCarraromuuwierzy,ajeślitak,czybędzietomiałojakiekolwiekznaczenie.

Wielokrotniestykałsięzludźmi,którzywpracykierowalisięwyłączniebezdusznąrutyną,a

licznegorzkiedoświadczenianauczyłygo,żewrazzwojskiem,mafiąibyćmożeklerem

lekarzenależądozwartejgrupy,którejczłonkowiepotrafiąbronićswoichzacenę

sprawiedliwości,prawdy,anawetżycia.

-Dziękujępanubardzo,dottore.-WgłosieBrunettiegozabrzmiałaprawdziwa

szczerość,któranajwyraźniejzaskoczyłarozmówcę.-Chciałbymgoterazzobaczyć.

-Rossiego?

-Tak.

-Jestwkostnicy-oznajmiłCarrarolodowatymtonem,któryodzwierciedlałpanującą

tuatmosferę.-Wiepan,jaktamtrafić?

-Dziękuję,wiem.

background image

Rozdział7

Idącdokostnicy,Brunettiopuściłbudynek,mógłwięczaczerpnąćświeżego

powietrza.Szedłwzdłużgłównegodziedzińca,patrzącnanieboikwitnącedrzewaimyśląc,

jakbytobyłodobrze,gdybymógłzabraćnapamiątkętenpięknywidokpuszystychchmur

prześwitującychprzezukwieconegałęzie.Skręciłwwąskikorytarzykprowadzącydo

obitorio,trochęprzygnębionyfaktem,żetakdobrzeznadrogędośmierci.

Dyżurującyprzydrzwiachwoźnypoznałgoiprzywitałskinieniemgłowy.Wciągulat

obcowaniazumarłymistałsiętakimsamymmilczkiemjakoni.

-FrancoRossi-rzekłBrunettitonemwyjaśnienia.

MężczyznaodpowiedziałkolejnymskinieniemiwprowadziłBrunettiegodo

pomieszczenia,gdzienastołachleżałyobłekształtyprzykryteprześcieradłami.Przeszlina

drugikoniecsaliizatrzymalisięprzyjednymznich.Woźnynieuczyniłżadnegogestu,żeby

odkryćciało.Brunettipopatrzyłnasylwetkępodprześcieradłem:sterczącynos,zapadnięta

broda,nierównapowierzchniazłamanaprzezdwiewypukłości,któremusiałybyć

zagipsowanymirękami,iwreszciedwawalcowatekształty,zakończoneskierowanymina

zewnątrzstopami.

-Byłmoimprzyjacielem-powiedziałBrunettijakbydosiebie,odkrywając

prześcieradło.

Niebieskiewgłębienienadlewymokiempsułosymetrięczoła,dziwnie

rozpłaszczonego,jakbyzgniecionegoogromnądłonią.Codoreszty-byłatoznajoma

Brunettiemuzwykła,banalnatwarz.Paolapowiedziałakiedyś,żewedługHenry’egoJamesa,

jejulubionegopisarza,śmierćprzydawałaczłowiekowidostojeństwa.Jednakwidoktego

płaskiego,anonimowegoizimnegociałaświadczyłoczymśprzeciwnym.

Naciągajączpowrotemprześcieradłonatwarzzmarłego,Brunettizastanowiłsię,na

iletenkształtbyłjeszczeRossim.BojeśliniebyłtojużRossi,dlaczegoto,cotuleżało,

background image

miałobyzasługiwaćnaszacunek?Podziękowałwoźnemuiopuściłpomieszczenie.Kiedy

znalazłsięnadziedzińcu,powiewciepłegopowietrzasprawiłmuprawdziwąulgę.Przedtem

myślał,żebypójśćnaoddziałortopedii,zobaczyć,jakąhistoriąuraczągozkoleitamci

lekarze,aleprześladowałgowidokzmasakrowanejtwarzyRossiegoipragnąłtylkojednego:

natychmiastopuścićszpital.Szybkimkrokiemskierowałsiękuwyjściu.Tymrazem,

przystającnaportierni,pokazałlegitymacjęispytałoadresRossiego.

Portierszybkowyszukałdane,razemznumeremtelefonu.Byłtonumer,którego

cyfrywskazywałynadzielnicęCastello,ikiedyBrunettispytałportiera,czymożewie,gdzie

tojest,tenodrzekł,żetomusibyćkołokościołaSantaGiustina,bliskosklepu,wktórymbyła

kiedyśklinikalalek.

-Czyktośsięjużoniegodowiadywał?-spytałBrunetti.

-Nikt,wkażdymrazieniktnamojejzmianie,Commissario.Aleszpitalzawiadomił

rodzinę,więcbędąwiedzieli,gdziegoszukać.

Brunettispojrzałnazegarek.Dochodziłapierwsza,wątpiłjednak,czytegodnia

rodzinaRossiegozasiądziedopołudniowegoposiłku.ZresztączyRossimiałjakąśrodzinę?

Przecieżgowogólenieznał.Wiedział,żeRossipracowałwUfficioCatasto,żespadłz

rusztowania,apotemzmarł.Zichjedynegokrótkiegospotkaniaijeszczekrótszejrozmowy

telefonicznejmógłwywnioskować,żenieśmiałypracownikurzędubyłobowiązkowyi

drobiazgowy.Ijeszcze,żesięprzestraszył,kiedyBrunettizaproponowałmuwyjścienataras

usiebiewmieszkaniu-komisarzdobrzepamiętałtęprzerażoną,zesztywniałąsylwetkęz

uniesionąwobroniedłonią.

RuszyłwdółBarbariadelleTolle,wkierunkukościołaSanFrancescodellaVigna.Z

prawejminąłsprzedawcęowoców,tegowperuce,którywłaśniezamykałstoisko,

przykrywajączielonąpłachtąotwarteskrzynkizowocamiijarzynamigestemnieprzyjemnie

kojarzącymsięBrunettiemuzjegowłasnym,którymzaledwieprzedchwiląnasunął

background image

prześcieradłonatwarzRossiego.Cóż,tutajwszystkotoczyłosięjakcodzień,ludzie

załatwialiostatniesprawyispieszylinaobiaddodomu.

Bezwiększegotruduznalazładres,podktórymmieszkałRossi:zprawejstrony

campo,dwanumeryzakolejnąagencjąhandlunieruchomościami,nawąskiejmiedzianej

tabliczcekołodzwonkanapierwszepiętroBrunettizobaczyłwyrytenazwiskoiimię:ROSSI,

FRANCO.Nacisnąłdzwonek,poczekałchwilę,nacisnąłponownie.Odpowiedziałamucisza.

Nacisnąłdzwonekpowyżej,równieżbezrezultatu.Spróbowałdzwonekponiżej.

Pochwiliwdomofonieodezwałsięmęskigłos:

-Tak,ktotam?

-Policja.

Jakzwyklepotymoświadczeniunastąpiłacisza,poczymgłosrzekł:

-Proszę.

Brunetticzekałnaodgłosuwolnieniazatrzasku,zamiasttegojednakusłyszałkrokii

ktośotworzyłdrzwiodwewnątrz.Wprogupojawiłsięniskimężczyzna.Jegowzrostnieod

razurzucałsięwoczy,ponieważstałnapodwyższeniu,któremiałozabezpieczyćprzedsionek

przedacguaalta,wysokimpoziomemwodypodmywającejfundamenty.Serwetkawprawym

rękuwskazywała,żewstałwłaśnieodobiadu.PatrzyłnaBrunettiegopodejrzliwieprzez

grubeszkła,alekomisarzbyłdotakichspojrzeńprzyzwyczajony.Zlewejstronykrawatamiał

czerwonąplamę,pewnieodsosupomidorowego.

-Tak?-spytał,nawetniepróbującsięuśmiechnąć.

-PrzyszedłemwsprawiesignoraRossiego-oznajmiłBrunetti.

Nadźwięktegonazwiskarysytwarzymężczyznyzmiękły.

-Bardzoprzepraszam.Powinienembyłzaprosićpanadośrodka.Proszę,proszę.-

Mężczyznapochyliłsię,otwierającszerzejdrzwiiwpuszczającBrunettiegonamałypodest.

Wyciągnąłdoniegorękę,aleszybkoschowałjązasiebie,zorientowawszysię,żewciąż

background image

trzymawdłoniserwetkę.Znówsiępochyliłidrugąrękąpopchnąłdrzwi,żebysięzamknęły.

-Proszęzamną-powiedział,ruszająckuotwartymdrzwiom,znajdującymsięw

połowiekorytarza,naprzeciwschodów,któreprowadziłynawyższepiętrabudynku.

Brunettiprzepuściłmężczyznęiposzedłzanim.Znaleźlisięprzedmałymidrzwiami,

szerokimimożenametr.Tutajprógteżbyłpodwyższonyodwastopnie,podobniejakprzy

głównymwejściu.Pomieszczenie,doktóregoweszli,byłoczyste,porządneijakna

mieszkanieusytuowanenapianorialzato*[Pianorialzato-podwyższonyparter.]

nadspodziewaniejasne.Ażczterywysokieoknawychodziłynadużyogródpodrugiejstronie

szerokiegokanału.

-Przepraszam,alewłaśniejadłemobiad-tłumaczyłsięmężczyzna,rzucającserwetkę

nastół.

-Niechciałbympanaodrywaćodposiłku-rzekłBrunetti.

-Właściwiejużkończyłem-powiedziałtamten.Nastoleleżałarozłożonagazetaistał

talerzzesporąporcjąspaghetti.-Nieważne-zapewniłgomężczyznaiwykonałzapraszający

gestwkierunkukanapystojącejnaśrodkupokojuizwróconejprzodemdookien.-Czymogę

panaczymśpoczęstować?Możeun’ombra?

NicwtejchwiliniesprawiłobyBrunettiemuwiększejprzyjemnościniżkieliszek

wina,aleodmówił.Wyciągnąłrękęiprzedstawiłsię.Mężczyznarównieżsięprzedstawił.

-MarcoCaberlotto.

Brunettiusiadłnakanapie.

-CosiędziejezFrankiem?-zapytałCaberlotto,siadającnaprzeciwniego.

-Wiepan,żebyłwszpitalu?-spytałBrunetti.

-Tak.Przeczytałemwporannejgazecie.Zarazpoobiedziewybierałemsiędoniego.-

Machnąłdłoniąwkierunkustołuitalerzazestygnącymmakaronem.-Jakonsięczuje?

-Obawiamsię,żeprzynoszęzłewieści-zacząłBrunetti.Któryżrazwypowiadamto

background image

zdanie,pomyślał.Widząc,żeCaberlottozrozumiał,dodałtylko:-Dokońcanieodzyskał

przytomności.Zmarłdziśrano.

Caberlottowyszeptałcośiprzyłożyłdłońdoust.

-Niewiedziałem.Biednychłopiec.

Zapadłomilczenie.

-Czydobrzepangoznał?-spytałpochwiliBrunetti.

Caberlottowyglądał,jakbynieusłyszałpytania.

-Czytoprawda,żeskądśspadł?Żespadłiuderzyłsięwgłowę?

Brunettiprzytaknął.

-Spadł?Zwysokości?-powtórzyłCaberlottozniedowierzaniem.

-Tak.Dlaczegopanpyta?

Caberlottoznównieodpowiedziałbezpośrednionapytanie.-Ach,biedny,biedny

chłopiec-mówił,kręcącgłową.-Nigdybymniepomyślał.Byłtakiostrożny.

-Jaktoostrożny?Wpracy?

CaberlottopopatrzyłnaBrunettiegospodoka.

-Nietylkowpracy,wogóle-powiedział.-Był...No,byłwłaśnie,takjakmówiłem,

ostrożny.Zamiastwychodzićisprawdzać,cosiędziejenabudowach,wolałsiedziećwbiurze

istudiowaćplanyiprojekty.Ciekawiłogonaprzykład,najakiejzasadziebudynkisąłączone

razem,jakbędąwyglądaćpoukończeniurenowacji,tolubiłnajbardziej.Tęczęśćswojej

pracy.Sammimówił.

BrunettiprzypomniałsobieniedawnąwizytęRossiegousiebiewdomu.

-Alejamyślałem,żedojegoobowiązkównależałorównieżwizytowaniemieszkań,

inspekcjadomów,którezbudowanoniezgodniezprzepisami-powiedział.

Caberlottowzruszyłramionami.

-Wiem,żeczasemmusiałodwiedzaćróżnemieszkania,alemamwrażenie,żerobiłto

background image

tylkowceluwyjaśnieniawłaścicielomróżnychrzeczy,żebyrozumieli,cosiędzieje-

zamilkł,byćmożewspominającrozmowyzRossim.-Nieznałemgoażtakdobrze-oznajmił

wkońcu.-Byliśmysąsiadami,kiedywięcspotkaliśmysięnaulicy,zamienialiśmykilkasłów,

czasemwstępowaliśmydokawiarni.Wtensposóbsiędowiedziałem,żelubistudiować

projektydomów.

-Mówiłpan,żezawszebyłtakiostrożny-podpowiedziałmuBrunetti.

-Bardzoostrożny,wewszystkim.-Caberlottouśmiechnąłsięnajakieśwspomnienie.

-Nawetsobiezniegożartowałem.Nigdyniezniósłzeschodówżadnegopudła.Mówił,żejak

idzie,musiwidziećswojestopy.

Znówzapadłacisza.Caberlottojakbyniebyłpewien,czymamówićdalej.

-Kiedyśwybuchłamumałażarówka-rzekłwkońcu.-Spytał,czynieznamjakiegoś

elektryka.Kiedymiwyjaśnił,ocochodzi,powiedziałem,żesammożejąwymienić.

Wystarczyzrobićtakisztyftztaśmyklejącejowiniętejwokółkawałkatektury,wsadzićtodo

gwintuiwykręcić.Alepowiedział,żeboisiędotegodotknąć.

Caberlottozamilkł.

-Noicosięstało?-dopytywałsięBrunetti.

-Byłaniedziela.Niesposóbznaleźćkogokolwiek.Notoposzedłemdoniego,

wyłączyłemprądiwykręciłemresztkistłuczonejżarówki.

PopatrzyłnaBrunettiegoiwykonałprawądłoniągest,jakbycośwykręcał.

-Zrobiłem,takjakmówiłem,sztyftztaśmyklejącejiwszystkoodrazuwyszło.Zajęło

tonajwyżejpięćsekund,aleonnigdybytegoniezrobił.Wolałbynieużywaćpokoju,

czekającnaelektryka,niżnaprawićtosamemu.Nawetnieto,żebysiębał,widzipan.Taka

natura-powiedziałzuśmiechemCaberlotto,podnoszącoczynaBrunettiego.

-Czybyłżonaty?

Caberlottopokręciłprzeczącogłową.

background image

-Amiałjakąśprzyjaciółkę?

-Nie,chybanie.

GdybyBrunettiznałlepiejCaberlotta,spytałbygooprzyjaciela.

-Arodzice?

-Niewiem.Jeślijeszczeżyją,tochybaniemieszkająwWenecji.Nigdyonichnie

mówiłinigdyniewyjeżdżałnażadnewakacje.

-Jacyśznajomi?

Caberlottopróbowałsobieprzypomnieć.

-Widywałemgoczasemnaulicywtowarzystwie-powiedziałwkońcu.-Albojak

siedziałzkimśprzykieliszku.Wiepan,jaktojest.Aleniezapamiętałemnikogoszczególnie

aniteżniewidziałemgodwarazyztąsamąosobą.

Brunettimilczał.

-Taknaprawdętoniebyliśmyzaprzyjaźnieni,byćmożenieprzyglądałemmusięzbyt

uważnie-dodałCaberlotto.

-Czyprzychodzilidoniegojacyśgoście?-spytałBrunetti.

-Chybatak.Janiezabardzosięorientuję,ktotuwchodziiwychodzi.Słyszę,jak

ludziewchodząposchodachijakschodzą,alekimonisą...-Wzruszyłramionami.-Apan,

dlaczegowłaściwiepantuprzyszedł?-spytałnagle.

-Jateżgoznałem-odrzekłBrunetti.-Kiedysiędowiedziałem,żeumarł,

przyszedłemporozmawiaćzjegorodziną,jakoprzyjaciel,towszystko.

Caberlottoniepomyślał,żebyspytać,dlaczegoBrunetti,skorojestprzyjacielem

Rossiego,takmałoonimwie.Komisarzpodniósłsięzkanapy.

-Pójdęjuż,żebypanmógłdokończyćobiad,signorCaberlotto.

Wyciągnąłdłońnapożegnanie.Caberlottouścisnąłjąiodprowadziłkomisarzado

drzwi.

background image

-Tobyłprzyzwoityczłowiek-powiedział,stającnapodeścieipatrzącna

Brunettiego.-NieznałemRossiegodobrze,alegolubiłem.Nigdyniepowiedziałonikim

złegosłowa.-CaberlottopołożyłdłońnaramieniuBrunettiego,jakbychciałpodkreślićwagę

tegostwierdzenia,poczymzamknąłdrzwi.

Rozdział8

Wracającdokomendy,Brunettizatrzymałsię,żebyzadzwonićdoPaoliiuprzedzić,

żeniewrócinaobiad,poczymwszedłdomaleńkiejtrattorii,gdzieposiliłsięporcją

niesmacznychklusekikilkomakawałkamikurczaka.Kiedywróciłdopracy,nabiurku

znalazłkarteczkęzinformacją,żevice-questorePattachciałbywidziećgowswymgabinecie

ogodzinieczwartej.

Zatelefonowałdoszpitalaizostawiłwiadomośćsekretarcepatologa,dottora

Rizzardiego,zzapytaniem,czyzrobiłon-iczyosobiście-sekcjęzwłokniejakiegoFranca

Rossiego,poczymwykonałkolejnytelefon,puszczającwruchurzędowąmachinę,żebytej

sprawydopilnowano.Następniezszedłdopokojuodprawwposzukiwaniuswegoasystenta,

sierżantaVianello.Vianellosiedziałprzybiurkuiprzeglądałjakieśdokumentywgrubej

teczce.Chociażbyłniewielewyższyodswegozwierzchnika,zdawałosię,żezajmujedużo

więcejmiejsca.

KiedyBrunettiwszedł,Vianellopodniósłgłowęznadpapierówipoderwałsięnanogi.

Brunettiwyciągnąłrękę,dającznak,żebyzpowrotemusiadł,leczwtymmomencie

dostrzegł,żeoprócznichwpokojusątrzejinnimłodzipolicjanci,zmieniłwięczdaniei

ruchembrodywskazałsierżantowidrzwi.Vianellozamknąłteczkęzdokumentamiiposzedł

zaBrunettimdoniegodobiura.

-Słyszałeśotymfacecie,któryspadłzrusztowaniagdzieśwSantaCroce?-spytał

Brunetti,kiedyobydwajusiedli.

-OtymzUfficioCatasto?-spytałVianello,najwyraźniejpoinformowanyowypadku.

background image

Brunettiprzytaknął.

-Dzwoniłdomniewpiątek-oznajmił,oczekującreakcjiVianella.

Vianellomilczał.

-Powiedział,żemusizemnąporozmawiaćoczymś,codziejesięuniegowbiurze.

Ponieważdzwoniłztelefonukomórkowego,zwróciłemmuuwagę,żelepiejbędzie,jeśli

zadzwonidomniezbudki.Miałzarazoddzwonić.

-Ioddzwonił?-przerwałmuVianello.

-Nie.-Brunettipokręciłprzeczącogłową.-Czekałemtutajażdosiódmejzminutami

inawetnawszelkiwypadekzostawiłemmójdomowynumer.Aleniezadzwonił.Adziśrano

zobaczyłemwgazeciejegozdjęcie.Odrazuposzedłemdoszpitala,alejużbyłozapóźno.

-Dlaczegopanposzedłdoszpitala,paniekomisarzu?

-Onmiałlękwysokości.

-Słucham?

-Kiedybyłumnie...-zacząłBrunetti.

-Upana?Tenczłowiekbyłupana?

-Tobyłodawno,paręmiesięcytemu.Przyszedłwsprawiejakichśplanówczy

dokumentówdotyczącychmojegomieszkania,którebyłyunichwbiurze...czyraczej,

którychniebyło.Towsumiebezznaczenia.Takczyinaczej,przyszedłpojakieśpapiery.

Najpierwprzysłalimipismo.Nieważne,pocoprzyszedł,ważne,cosięstało,kiedybyłu

mnie.

Vianellomilczał,alepowyraziejegookrągłejtwarzywidaćbyło,żejestbardzo

zaciekawiony.

-Wtrakcierozmowyzaproponowałemmu,żebywyszedłnatarasiprzyjrzałsię

oknommieszkaniananiższympiętrze.Myślałem,żebędądowodemnato,żeobapiętra

dobudowanowtymsamymczasie,comożemiećwpływnadecyzjęUfficioCatastow

background image

sprawiemojegomieszkania.

Mówiącto,Brunettizdałsobiesprawę,żeniemazielonegopojęcia,ojakądecyzję

mogłobytuchodzić.

-Wyszedłemwięcnataras,spojrzałemnaoknaponiżejiodwróciłemsię,żebygo

zawołać.Wyglądał,jakbyzobaczyłżmiję.Wrósłwziemięniczymsparaliżowany.No,takie

przynajmniejodniosłemwrażenie-dodał,widzącsceptycznespojrzenieVianella.-Był

porządniewystraszony.

Vianellomilczał.

-Gdybyśgowtedywidział,zrozumiałbyś,ocomichodzi-rzekłBrunetti.-Przeraził

sięnasamąmyśl,żemiałbysięwychylićprzeztaras.

-Icoztegowynika?

-To,żewedługmnieniemógłwżadensposóbwejśćnajakiekolwiekrusztowanie,

zwłaszczasam.

-Czycośmówiłnatentemat?

-Najakitemat?

-Żemalękwysokości.

-Vianello,onniemusiałnicmówić,tobyłoewidentne.Sparaliżowałogozestrachu.

Takiegostrachuniedasięprzezwyciężyć.Towykluczone.

-Alenicpanuotymniemówił-powtórzyłVianello.-Proszęsięzastanowić.Przecież

niewiepan,czytoperspektywawyjścianatarastakgoprzestraszyła.Amożeprzestraszyłsię

czegośinnego?

-Oczywiście,żemógłsięprzestraszyćczegośinnego-powiedziałBrunetti

rozdrażniony.-Alejawiem,żenie.Widziałemgo.Rozmawiałemznim.

-Nodobrze,icodalej?-ustąpiłVianello.

-Nowięcjeślionniewszedłnatorusztowaniesam,toniemógłzniegospaść.

background image

-Myślipan,żezostałzabity?

-Niewiem.Alepowtarzamci,żenapewnonieznalazłsięnatymrusztowaniuz

własnejwoli.

-Czywidziałjepan,paniekomisarzu?

-Rusztowanie?Nie,niemiałemczasu.

Vianellopodciągnąłrękawmunduruispojrzałnazegarek.

-Możemypójśćtamteraz.

-Oczwartejmamspotkaniezvice-questore-oświadczyłBrunetti,również

sprawdzającgodzinę.Miałjeszczedwadzieściaminut.Ichoczysięspotkały.

-Maszrację.Chodźmy-powiedział.

Wychodzączbiura,weszlinachwilędopokojuodprawiwzięlizestołuporanne

wydanie„IlGazzettino”,wktórymbyładresinteresującegoichbudynkuwdzielnicySanta

Croce.Poprosiligłównegopilota,Bonsuana,żebyichtamzawiózł.Kiedyłódźruszyła,

zaczęlinastojącoprzeglądaćplanmiasta.Numer,któregoszukali,znajdowałsięnacalle

odchodzącejodCampoAngeloRaffaele.ŁódźwywiozłaichprawiepozaZattere,nawody,

gdzieniecodalejmajaczyłkształtjakiegośogromnegostatku,przycumowanegodonabrzeżai

przytłaczającegoswymrozmiaremcałąokolicę.

-MójBoże,acotojest?-spytałVianello,kiedypodpływalicorazbliżej.

-Tostatekwycieczkowy,ten,którytubudowano.Jestpodobnonajwiększyna

świecie.

-Jakistraszny.-Vianellozadarłgłowę,żebyspojrzećnagórnepokładykolosa,które

wystrzeliłytużnadniminibydziesięciopiętrowybudynek.-Dlaczegoontustoi?

-Przynosimiastupieniądze,sierżancie-stwierdziłsuchoBrunetti.

Vianelloomiótłwzrokiemwodykanału,apotemspojrzałnadachymiasta.

-Ależjesteśmysprzedajni-skwitował.

background image

Brunettiniezaprotestował.

Bonsuanpodpłynąłdośćbliskowielkiegostatkuizeskoczywszynabrzeg,zaczął

przywiązywaćcumędożelaznegostemplawkształciegrzyba,takgrubego,żezpewnością

przeznaczonegodlawiększychłodzi.Kiedysięwyprostował,Brunettipowiedziałmu,żenie

musinanichczekać,ponieważniewiadomo,jakdługotuzostaną.

-Jeślipanukomisarzowinieprzeszkadza,tojazaczekam-odrzekłstarszyczłowiek.-

Wolębyćtuniżwracaćtam-dodałtonemwyjaśnienia.

Bonsuanmiałjużtylkokilkalatdoemeryturyiimbliższajawiłasiętaperspektywa,

tymszczerszestawałysięjegowypowiedzi.

BrunettizVianellemnicnatonieodrzekli,alewiadomobyło,żemyśląpodobniejak

on.ZostawiliBonsuanaiposzliwstronęcampo.TęczęśćmiastaBrunettiodwiedzałbardzo

rzadko.PrzychodziłtukiedyśzPaolądomałejrestauracyjki,wktórejpodawanoryby.

Niestety,kilkalattemurestauracyjkazmieniławłaściciela,jedzenieniebyłojużtakdobre,

więcprzestalitubywać.JeszczewcześniejBrunettimiałdziewczynę,któramieszkaławtych

okolicach,aletobyłonaprawdębardzodawno,zaczasówstudenckich,aonaumarłakilkalat

temu.

PrzeszliprzezmostiCampoSanSebastiano.KierowalisięwciążkuCampoAngelo

Raffaele.IdącyprzodemVianellowpewnymmomencieskręciłwlewowcalleinagleujrzeli

rusztowanie,któregoszukali;znajdowałosięnafasadzieostatniegobudynkuwrzędzie.

Budynekmiałtrzypiętraiwyglądałnaniezamieszkanyodlat.Oznakiopuszczeniarzucały

sięwoczy:odciemnozielonychokiennicodłaziłafarba,marmurowegargulcebyłydziurawe.

Zpewnościągdypadało,wodalałasięnaulicę,amożenawetciekładownętrza.Zdachu

zwisałkikutzardzewiałejanteny.Tenstanopuszczeniarobiłnarodowitychwenecjanach,

którzymieliwrodzonąsmykałkędokupowaniaisprzedawaniadomów,naprawdę

przejmującewrażenie,nawetjeśliniebylizainteresowanitymwłaśniemiejscem.

background image

Rusztowanierównieżwyglądałotak,jakbyjezbudowanobezżadnegocelu-

wszystkieokiennicebyłyszczelniezamknięteinajwyraźniejnieprowadzonożadnychrobót.

Nicteżniewskazywało,żedwadnitemuzdarzyłsiętuśmiertelnywypadek,choćwłaściwie

Brunettiniebardzowiedział,comiałobynatowskazywać.

Przeszedłnadrugąstronęcalleioparłsięościanędomunaprzeciw.Przyjrzałsię

uważniecałejfasadzie.Budynekwyglądałrówniemartwo,jakprzedchwilą.Potemsię

odwróciłiprzyjrzałdrugiemudomowi,októregościanęsięopierał.Tenrównieżwyglądałna

opuszczony.Spojrzałwlewo-callekończyłasiękanałem,zaktórymwidaćbyłodużyogród.

Vianellorównieżobejrzałdokładnieobabudynkiiogród.

-No,szefie,toniejestwykluczone,prawda?-stwierdził,zakończywszyinspekcję.

Brunettiskinąłgłowązaprobatą.

-Tak.Niktbynicniezobaczył.Domnaprzeciwjestpusty,ogródwyglądana

opuszczony.Pewniewogóleniktniewidział,jakonspadł.

-Jeślispadł-dodałVianello.

Zapadłacisza.

-Czymamywtejsprawiejakieśzgłoszenie?-spytałBrunettipochwili.

-Niewiem.Ktośmusiałzgłosić,żeczłowiekspadłzrusztowania.Pewnieprzyszli

VigiliUrbani*[VigiliUrbani-StrażObywatelska;ochotniczaformacjapowołanadoochrony

bezpieczeństwaiporządkupublicznego.]zSanPolo,stwierdzili,żetobyłwypadek,inatym

sięskończyło.

-Powinniśmyznimipogadać-rzekłBrunetti,podchodzącdobramydomu.Do

żelaznejobręczyprzytwierdzonejdonadprożaprzymocowanybyłłańcuchzkłódką,

przytrzymującydrzwiwmarmurowejframudze.

-Alejakonwogóledostałsiędośrodka?-spytałBrunetti.

-MożepowiedząnamtoVigili-odrzekłVianello.

background image

VigiliUrbani,niestety,niepotrafilinicwyjaśnić.WróciliwięcdołodziiBonsuan

zawiózłichRiodiSanAgostinonaposterunekniedalekoCampoSanStin.Policjantprzy

drzwiachrozpoznałichiodrazuzaprowadziłdooficeradyżurnego,porucznikaTurcatiego.

Turcatimiałkruczoczarnewłosyimunduruszytynamiarę.TowystarczyłoBrunettiemu,

żebyzwracaćsiędoniegooficjalnie,używającstopnia.

KiedyusiedliiBrunettiprzedstawiłswojąwersjęwydarzeń,Turcatikazałsobie

przynieśćteczkęzesprawąRossiego.Mężczyzna,któryzawiadomiłowypadku,wezwał

równieżpogotowieratunkowe.Ponieważnajbliższyszpital,Giustiniani,niemiałwolnej

karetki,RossizostałprzewiezionydoOspedaleCivile.

-PosterunkowyFranchi-powiedziałBrunetti,odczytawszynaraporcie.-Czyonjest

teraztutaj?

-Dlaczegotopanainteresuje?-spytałporucznikTurcati.

-Chciałbym,jeślimożna,zadaćmukilkapytań-odrzekłBrunetti.

-Jakichnaprzykład?

-Naprzykładdlaczegomyślał,żetobyłwypadek,czymożeRossimiałwkieszeni

kluczeodbramy,czynarusztowaniubyłyśladykrwi.

-Rozumiem-odrzekłporucznikisięgnąłposłuchawkę.

KiedyczekalinaFranchiego,Turcatizaproponowałimkawę,lecziBrunetti,i

Vianelloodmówili.

Kilkanastępnychminutupłynęłonajałowejrozmowie.Pochwilidopokojuwszedł

młodypolicjant.Blondwłosymiałobciętebardzokrótkoiwyglądał,jakbydopierood

niedawnazacząłsięgolić.Zasalutowałporucznikowiistanąłnabaczność,niepatrzącanina

Brunettiego,aninaVianella.Ach,totaksięsprawymają,pomyślałBrunetti.

-Obecnitupanowiechcącizadaćparępytań,Franchi-rzekłTurcati.

Policjantprzyjąłswobodniejsząpostawę,aleBrunettiniezauważył,żebysięchoć

background image

trochęrozluźnił.

-Takjest,szefie-rzekł,wciążnanichniepatrząc.

-Franchi-zacząłBrunetti.-Pańskiraportoznalezieniurannegomężczyznykoło

kościołaAngeloRaffaelejestbardzoklarowny,alechciałbympanuzadaćkilkadrobnych

pytań.

Wciążpatrzącnaporucznika,Franchiodrzekł:

-Takjest,słucham.

-Czyprzeszukałpankieszenietegomężczyzny?

-Nie,proszępana.Przyjechałemtamprawierównozkaretką.Sanitariuszepołożyligo

nanoszachiprzenieślinałódź.

Brunettiniezapytał,dlaczegomłodemupolicjantowizajęłotylesamoczasuprzybycie

zposterunkuoddalonegozaledwieodwakrokiodmiejscawypadku,cokaretce,która

musiałaprzedrzećsięprzezcałemiasto.

-Napisałpanwraporcie,żetenczłowiekspadłzrusztowania.Zastanawiamsię,czy

możeobejrzałpantorusztowanie,żebyznaleźćjakieśślady.Złamanadeska?Strzępek

ubrania?Amożeśladykrwi?

-Nie,proszępana.

Brunetticzekał,ażmłodyczłowiekpowiecośjeszcze,alesięniedoczekał.Zadałwięc

kolejnepytanie:

-Dlaczegopantegoniezrobił?

-Zobaczyłemgo,jakleżałnaziemi,przyrusztowaniu.Bramabyłaotwarta,akiedy

zajrzałemdojegoportfela,zobaczyłem,żebyłpracownikiemUfficioCatasto,więc

pomyślałem,żepewnieprzyszedłtusłużbowo.

PonieważBrunettimilczał,dodałpochwili:-Jeślipanrozumie,ocomichodzi,

proszępana.

background image

-Powiedziałpan,żewmomencie,kiedypansięzjawił,przenoszonogowłaśniedo

karetki.

-Tak.

-Więcskądpanwziąłjegoportfel?

-Leżałnaziemi,podpustątorbąpocemencie.

-Agdzieleżałociało?

-Naziemi,proszępana.

-Gdzie,wjakiejodległościodrusztowania?-dopytywałcierpliwieBrunetti.

Franchizastanowiłsięprzezchwilę.

-Ciałoleżałopolewejstroniebramy,jakiśmetrodściany,proszępana-powiedział.

-Aportfel?

-Podtorbąpocemencie,takjakmówiłem.

-Akiedypanznalazłtenportfel?

-Jakjużgowzięlidoszpitala.Uznałem,żepowinienemtrochęsięrozejrzeć,więc

wszedłemdodomu.Bramabyłaotwarta,takjaknapisałemwraporcie.Ponieważokiennice

powyżejmiejsca,gdzieonleżał,byłyrównieżotwarte,pomyślałem,żewszystkojestjasne,i

niewszedłemnagórę.Nazewnątrzzauważyłemportfelikiedygopodniosłem,zobaczyłem

legitymacjęzUfficioCatasto.Odrazupomyślałem,żebyłtunajakiejśkontroliczycoś.

-Czybyłocośjeszczewtymportfelu?

-Trochędrobnych,proszępana,iparękart.Wszystkotutajprzyniosłemiwłożyłem

dotorebkizdowodami.Wmoimraporciechybajestlista.

Brunettiprzewróciłraportnadrugąstronęizobaczył,żefaktyczniejestwzmiankao

portfelu.

-Czyzauważyłpantamcośjeszcze?-spytał.

-Naprzykładco?

background image

-Coś,cobypanazdziwiło,zaskoczyło.

-Nie,proszępana..Niewidziałemnictakiego.

-Rozumiem-rzekłBrunetti.-Dziękujępanu,Franchi.Czymógłbypanprzynieśćmi

tenportfel?-poprosił.

Franchipopatrzyłnaporucznika,którykiwnąłprzyzwalającogłową.

-Takjest.-Franchiodwróciłsięiopuściłbiuro.

-Cozaenergicznymłodyczłowiek-skomentowałBrunetti.

-Tak,tojedenzmoichnajlepszychludzi-odrzekłporucznikTurcati,zdająckrótkie

sprawozdanieztego,jakdoskonaleradziłsobieFranchinaszkoleniach.Jeszczenieskończył,

kiedymłodyczłowiekpojawiłsięzpowrotemistanąłwdrzwiach,niewiedząc,komu

wręczyćplastikowątorebkęzdowodami,wktórejznajdowałsiębrązowyskórzanyportfel.

-Dajjąpanukomisarzowi-rzekłTurcati.Franchinieumiałopanowaćzdziwienia,

usłyszawszy,jakąrangęmapolicjant,którywypytywałgoprzedchwilą.Podszedłdo

Brunettiego,wręczyłmutorebkęizasalutował.

-Dziękuję,panieposterunkowy-rzekłBrunetti,chwytającrógtorebkiizawijającją

ostrożniewwyjętązkieszenichustkędonosa.PotemzwróciłsiędoTurcatiego:-Jeślipan

sobieżyczy,poruczniku,pokwituję,żetozabieram.

Porucznikpodałmuczystąkartkę.Brunettisporządziłnaniejkrótkiopisportfela,

opatrzyłdatą,podpisałsięizwróciłkartkęTurcatiemu,poczymobydwajzVianellem

opuściliposterunek.

Kiedywyszlinaszerokącalle,zaczęłopadać.

Rozdział9

Wracalidołodziwcorazwiększymdeszczu,zadowoleni,żeBonsuanpostanowiłna

nichpoczekać.WeszlinapokładiBrunettispojrzałnazegarek.Byłodobrzepopiątej-

najwyższyczaswracaćdokomendy.ZnaleźlisięnaCanalGrande.Bonsuanskręciłwprawoi

background image

popłynąłnajpierwwstronęBazylikiśw.MarkaiKampanili,następniekuPontedellaPietai

wreszciedokomendy.

WkabinieBrunettiwyciągnąłportfelowiniętychusteczką.

-Kiedywrócimy,mógłbyśzanieśćtoodrazudolaboratorium,żebyzdjęliodciski

palców?-poprosiłVianella,podającmuzawiniątko.-Odciskinaplastikowejtorebcez

pewnościąbędąnależałydoFranchiego,wiecmożnajewykluczyć-dodał.-Imożewyślij

kogośdoszpitala,żebywzięliodciskiRossiego.

-Towszystko,szefie?

-Jaktylkoskończą,niechdostarcząmiportfelzpowrotem.Chciałbymobejrzećjego

zawartość.Ipowiedzim,żetobardzopilne.

-Aczyzdarzasię,szefie,żebyzidentyfikowanieodciskówpalcówniebyłopilne?-

spytałVianello,spoglądającnaBrunettiego.

-Hmm.PowiedzBocchesemu,żepodejrzewammorderstwo.Możetogozmobilizuje.

-Bocchesezarazpowie,żejeślitenktośjużnieżyje,toniemapocosięspieszyć-

zauważyłVianello.

Brunettiudał,żenieusłyszał.Vianellowsunąłzawiniątkodowewnętrznejkieszeni

munduru.

-Jeszczecoś,szefie?-zapytał.

-Chciałbym,żebysignorinaElettraposzukaławkartotece,czyniematamczegośo

Rossim.

Wątpiłwto,gdyżRossiniewyglądałnaosobę,którakiedykolwiekmaczałabypalce

wczymśnielegalnym,alewżyciuróżniebywa,wolałwięcsprawdzić.

Vianellopodniósłdłoń.

-Przykromi,szefie.Niechciałbympanuprzerywać,aleczyzakładamy,żetojest

morderstwo?

background image

Obydwajzdawalisobiesprawęzewentualnychtrudności.Dopókiniewyznaczono

sędziego,żadenznichniemógłoficjalnierozpoczynaćdochodzenia,ależebygowyznaczono

iżebymógłpodjąćwłaściwedziałania,należałonajpierwprzedstawićprzekonującedowody

popełnieniaprzestępstwa.Brunettiwątpił,czywrażenie,żeRossimiałlękprzestrzeni,będzie

wystarczającymdowodemczegokolwiek.Zpewnościąnieprzestępstwa,atymbardziej

zabójstwa.

-Będęmusiałprzekonaćvice-questore-rzekł.

-Tak,będziepanmusiał-rzekłVianello.

-Vianello,zabrzmiałotosceptycznie.

WodpowiedziVianellouniósłjednąbrew.

-Notak,wątpię,żebymusiętospodobało-zgodziłsięBrunetti.Vianellowciąż

milczał.Pattagodziłsięnapodjęciedochodzeniatylkowtedy,gdynieulegałonajmniejszej

wątpliwości,żechodzioprzestępstwo.Istniałyzatemniewielkieszanse,abypozwoliłna

wszczęcieśledztwawsprawieewidentniewyglądającejnanieszczęśliwywypadek,

przynajmniejdopókiniepojawisięjakiśniezbitydowód,żejestodwrotnie.

Naszczęście-czyteżnanieszczęściedlasiebie-Brunettibyłobiektywny.Wiedział,

jakabsurdalnemogąsięwydaćjegopodejrzeniaijakłatwomożejezatakieuznaćktoś,kto

ichniepodziela.Rozsądeknakazywałzaakceptowanieoczywistości:FrancoRossizmarłpo

niefortunnymupadkuzrusztowania.

-Pojedźjutroranodoszpitala,weźkluczedojegomieszkaniairozejrzyjsiętam-

poprosiłVianella.

-Czegomamszukać?

-Niemampojęcia-odparłBrunetti.-Możejakiegośnotesuzadresami,listów,

nazwiskprzyjaciółczyznajomych.

Zamyślony,niezauważyłnawet,żeprzepłynęlipodPontedellaPieta,idopiero

background image

delikatneuderzeniełodzionabrzeżeprzedkomendąuświadomiłomu,żesąnamiejscu.

Wyszlinapokład.BrunettipomachałwpodzięceBonsuanowi,zajętemuzarzucaniem

cum.Lałojakzcebra.Przemknęlidofrontowychdrzwi.Otworzyłimpolicjantwmundurze.

ZanimBrunettizdążyłmupodziękować,młodyczłowiekoznajmił:

-Vice-questoreczekanapana,commissario.

-Toonjeszczejestwkomendzie?-WgłosieBrunettiegobrzmiałozaskoczenie.

-Tak,paniekomisarzu.Powiedziałmi,żebymzawiadomiłpana,jaktylkopanwróci.

-Dziękuję.-BrunettiodwróciłsiędoVianella.-Lepiejpójdętamodrazu.

Napierwszepiętroweszlirazem,starającsięniemyśleć,czegoteżPattamożechcieć.

Vianelloposzedłkorytarzemnatyłbudynku,dolaboratorium,gdziekrólowałtechnik

Bocchese,fachowiec,którynigdysięniespieszyłiniezważałnahierarchięsłużbową.

BrunettizaśudałsiędobiuraPatty.SignorinaElettra,podnoszącsłuchawkętelefonui

naciskającjakiśguzik,przywołałagoruchemdłoni.

-PrzyszedłkomisarzBrunetti,dottore-powiedziaładosłuchawki.Przezchwilę

słuchałatego,coPattadoniejmówił,poczymrzekła:-Oczywiście,dottore-isięrozłączyła.

-Chybachodzimuojakąśprzysługę,paniekomisarzu.Przezcałepopołudnieanirazusięnie

awanturował,żepananiema-zdążyłamujeszczepowiedzieć,poczymdrzwigabinetu

otworzyłysięistanąłwnichPatta.

Trudnobyłoniezauważyć,żemiałnasobieszarykaszmirowygarniturikrawat,który

weWłoszechuchodziłzaangielskikrawatklubowy.Mimożewiosnabyładeszczowai

zimna,przystojnatwarzPatty,zaowalnymiokularamiwcienkiejoprawie,wyglądałazdrowo

ibyłaopalona.Okularytebyłyjużconajmniejpiątąparą,którąBrunettizaobserwowałna

jegonosie,odkiedyPattaobjąłstanowiskowicekomendanta.Kiedyś,kiedyBrunetti

zapomniałwłasnychiwziąłzbiurkaokularyszefa,żebyprzyjrzećsięjakiejśfotografii,

zorientowałsię,żepatrzyprzezzwykłeszkło.

background image

-Właśnieprosiłamcommissario,żebywszedł,vice-questore-powiedziałasignorina

Elettra.Brunettispostrzegłnajejbiurkudwieteczkizdokumentamiitrzykartki,choćdałby

sobiegłowęuciąć,żejeszczeprzedchwilątamnieleżały.

-Tak,proszębardzo,niechpanwejdzie,dottoreBrunetti-rzekłPatta,wyciągając

dłońwgeście,któryBrunettiemunieprzyjemnieskojarzyłsięzgestem,jakimKlitajmestra

musiałazachęcaćAgamemnonadozejściazrydwanu.Zdążyłjeszczetylkospojrzeć

przelotnienasignorinęElettręisilneramięPattywepchnęłogodelikatniedogabinetu.

Pattazaniknąłdrzwi,podszedłdodwóchfotelistojącychnaprzeciwokienipoprosił

Brunettiego,żebyusiadłnajednymznich.Samzająłdrugi.Architektwnętrzpowiedziałbyz

pewnościąotychfotelach,żeustawionojepod„kątemkonwersacyjnym”.

-Cieszęsię,żemógłmipanpoświęcićtrochęczasu,commissario-rzekłPatta.

Sarkazmwtoniezwierzchnikasprawił,żeBrunettipoczułsięodrazuswobodniej.

-Musiałemkonieczniewyjść-wyjaśnił.

-Myślałem,żetomiałobyćprzedpołudniem-rzekłPattainajegotwarzwypłynął

uprzejmyuśmiech.

-Tak,alepóźniejnaglesięokazało,żemuszęwyjśćrównieżpopołudniu.Niemiałem

czasupanazawiadomić.

-Czyniemapantelefonino,dottore?

Brunetti,któryczułwstrętdotelefonówkomórkowychiodmawiałnoszenia

telefonino,choćzdawałsobiesprawę,żezachowujesięjakluddysta,ograniczyłsiędo

stwierdzenia:

-Niewziąłemgozesobą,paniekomendancie.

ZamierzałzapytaćPattę,dlaczegogowezwał,alepoostrzeżeniusignorinyElettry

wolałmilczeć.Popatrzyłnazwierzchnikaobojętnie.

-Chciałemzpanemporozmawiać,Commissario-zacząłPattaichrząknął.-Tojest

background image

coś...cośosobistego.

Brunettistarałsię,jakmógł,żebynieokazaćciekawości.

Pattazagłębiłsięwfoteluiwyprostowałnogi.Przezchwilęobserwowałświatło

odbijającesięwjegowyglansowanycheleganckichpółbutach,poczymraptownymruchem

przyciągnąłnogidosiebieiusiadłnormalnie,pochylającsięlekkodoprzodu.Wciąguparu

sekund,któremutozajęło,kuzdumieniuBrunettiegojakbypostarzałsięokilkalat.

-Chodziomojegosyna-rzekł.

Brunettiwiedział,żePattamadwóchsynówiżejedennazywasięRoberto,adrugi

Salvatore.

-Októrego,comandante?

-Otodziecko,Roberta.

Roberto,szybkoobliczyłBrunetti,musiałmiećjużconajmniejdwadzieściatrzylata.

Nocóż,jegowłasnacórkaChiara,mimoswoichpiętnastulat,teżbyładlaniegodzieckiemiz

pewnościązawszedzieckiempozostanie.

-Czyonniestudiujenauniwersytecie,comandante?

-Tak,ekonomięhandlu-odrzekłPattaizamilkł,znówspoglądającnaswojebuty.-

Jużodparulat-dodał,podnoszącwzroknaBrunettiego.

CorazbardziejzaintrygowanyBrunettimusiałsiębardzostarać,żebynieokazaćani

nadmiernejciekawości,anizbytniejobojętności.Sprawamogłasięokazaćzwykłym

kłopotemrodzinnym,alebądźcobądźPattabyłjegozwierzchnikiem.Kiwnąłwięcgłowąw

sposób,którywydałmusięlekkozachęcający,takjaktorobiłczęstowobeczdenerwowanych

świadków.

-CzyznapankogośwJesolo?-spytałPatta.

-Przepraszam,gdzie,comandante?

-WJesolo,wtamtejszejpolicji?

background image

Brunettizastanawiałsięprzezchwilę.Faktycznie,miałpewnekontaktyzpolicjąna

lądzie,alechybanieodstronywybrzeżaadriatyckiego.Oilepamiętał,Jesolobyłomiejscem

pełnymnocnychklubówidyskotek,przezktórecodziennieprzewijałysiętłumyturystów.

Ludziecizatrzymywalisięwhotelachicoranoprzepływalilagunęłodzią.Najbliższym

miastemwtamtymkierunku,wktórymmógłbykogośznać,byłoGrado.Pracowałatamjego

koleżankazestudiów.

-Nie,comandante.NieznamnikogowJesolo-odrzekł.

Pattanieukrywałrozczarowania.

-Miałemnadzieję,żemoże...-powiedział.

-Przykromi,comandante.-Brunettirozważał,jakąprzyjąćtaktykę,obserwując

nieruchomegoPattę,któryznówzacząłwpatrywaćsięwswojebuty.

-Dlaczegopanpyta?-zaryzykował.

Pattapopatrzyłnaniegoiodwróciłwzrok.

-Wczorajwieczoremzadzwonilidomnieztamtejszejpolicji-powiedziałwreszcie.-

Mająkogoś,ktodlanichpracuje.Wiepan,jaktojest.

Tomusiałooznaczaćjakiegośinformatora.

-Taosobapowiedziałaimkilkatygodnitemu,żeRobertohandlujenarkotykami.-

Pattazamilkł.

-Dlaczegodopanazadzwonili?-spytałBrunetti,kiedystałosięjasne,żevice-

questoreniepowieanisłowawięcej.

Pattajakbynieusłyszałpytania.

-Miałemnadzieję,żemożepanznatamkogoś,ktomógłbydokładniejwyjaśnić,oco

chodzi,kimjestteninformator,jakzaawansowanejestichdochodzenie.

Brunettimilczał.

-Nowiepan,jaktojest-powtórzyłzażenowanyPatta.

background image

-Przykromi,comandante,alenaprawdęnikogotamnieznam-powiedziałBrunetti.-

MógłbymzapytaćVianella.Onjestwyjątkowodyskretny.Niemasiępanczegoobawiać-

zapewnił,zanimszefzdążyłzaprotestować.

PattawciążniepatrzyłnaBrunettiego.Pochwilipokręciłprzeczącogłową,

odrzucającpomocumundurowanegopolicjanta.

-Czytowszystko,comandante?-spytałBrunettiipołożyłdłonienaporęczachfotela,

dającdozrozumienia,żejestgotówdoodejścia.

-Onigoaresztowali-powiedziałPattacicho,widzącgestBrunettiego.-Wczoraj

wieczorem.Zadzwonilidomnieokołopierwszejwnocy.Wjednejzdyskotekwybuchła

bójkaiwrezultaciezatrzymaliparęosóbijeprzeszukali.Zpewnościątotaosobaim

doniosła,boprzeszukaliteżRoberta.

Brunettimilczał,czekającnadalszyciąg.Wiedziałzdoświadczenia,żejeśliczłowiek

zdecydujesięmówić,powiewszystkodokońca.

-Wkieszenijegomarynarkiznaleźliplastikowąsaszetkęzecstasy-Pattanachyliłsię

kuBrunettiemuispytał:-Panwie,cotojest,commissario,prawda?

Brunettiprzytaknął,zdziwiony,żePattamógłmyśleć,iżjakiśpolicjantmożetegonie

wiedzieć.Uznał,żewtymmomencielepiejsięnieodzywać.Postarałsięusiąśćswobodnieji

zdjąłjednądłońzporęczyfotela.

-Robertopowiedział,żekiedypojawiłasiępolicja,ktośmusiałmuwsunąćtęsaszetkę

dokieszeni.Tosięczęstozdarza.

Częstoinieczęsto,pomyślałBrunetti.

-Zadzwonilidomnie.Pojechałemtam.Wiedzieli,kimjestRoberto,więcpowiedzieli,

żelepiejbędzie,jeśliprzyjadę.Przekazaligowmojeręce.Ikiedywracaliśmy,przyznałmi

siędotejsaszetki-oznajmiłPattaiznówzamilkł.Wydawałosię,żeniemajużnicwięcejdo

powiedzenia.

background image

-Czyzatrzymalito,coprzynimznaleźli,jakodowód?

-Tak,iwzięlijegoodciskipalców,żebyporównaćztymi,któreznajdąnasaszetce.

-Jeślionwręczyłimtęsaszetkę,tonormalne,żebędąnaniejjegoodciski-rzekł

Brunetti.

-Tak,wiem-powiedziałPatta.-Więcsiętymwcaleniedenerwowałem.Nawetnie

zadzwoniłemdoadwokata.Niemajążadnegodowodu.Robertomógłmówićprawdę.

Brunettiprzytaknąłwmilczeniu,czekając,żebyPattamuwyjaśnił,czemumówio

tymwszystkimtylkojakoojednejzmożliwości.

-Zadzwonilidomniedziśrano,jakjużpanwyszedł-powiedziałPatta,siadając

głębiejwfoteluispoglądającwokno.

-Czydlategochciałpanmniewidzieć?

-Nie,dziśranochciałempanaspytaćocośinnego.Teraztojużnieważne.

-Copowiedzielipanuprzeztelefon,comandante?-spytałBrunetti.

Pattaodwróciłwzrokodokna.

-Powiedzieli,żewwiększejsaszetceznaleźliczterdzieścisiedemmniejszychtorebek,

każdazjednątabletkąecstasy.

Brunettistarałsięszybkoobliczyćwartośćcałejznalezionejporcjinarkotyków

wedługwagi,żebysięzorientować,coryzykujeosobabędącawjejposiadaniu.Nocóż,nie

byłototakstraszniedużoijeśliRobertobędziekonsekwentnieutrzymywał,żektośmuto

wsunąłdokieszeni,nieprzypuszczał,żebychłopcugroziłowielkieniebezpieczeństwoze

stronyprawa.

-Jegoodciskipalcówbyłyrównieżnamałychtorebkach-przerwałciszęPatta.-Na

każdejznich.

Brunettiledwosiępowstrzymał,żebyniewstaćiniepołożyćpocieszającejdłonina

ramieniuPatty.Zamiasttegoodczekałchwilęirzekł:

background image

-Takmiprzykro,comandante.

Pattakiwnąłgłową,wciążnaniegoniepatrząc.Niewiadomo,czybyłotooznaką

przyjęciawyrazówwspółczucia,czynaprawdęczułsięporuszony.

Zapadłomilczenie.

-CzytowszystkozdarzyłosięwsamymJesoloczynaLido?-spytałwreszcie

Brunetti,przerywającciszę.

PattaspojrzałnaBrunettiegoipotrząsnąłgłowątakjakbokser,którywłaśnieotrzymał

lekkicios.

-Co?-najwyraźniejnieusłyszałpytania.

-Gdzietosięwydarzyło,wJesoloczynaLido?

-NaLido.

-Agdziezostał...-Brunettizawahałsięizamiast„aresztowany”powiedział:-

zatrzymanypańskisyn?

-Noprzecieżpanumówię.-WgłosiePattywyczuwałosiętłumionąirytację.-Na

LidodiJesolo.

-Alewjakimmiejscu?Wbarze?Wdyskotece?

Pattazamknąłoczy.Ileżczasu,pomyślałBrunetti,musiałspędzićnarozpamiętywaniu

całejtejsprawy,naprzypominaniusobieszczegółówzżyciasyna.

-WdyskoteceLuksor-powiedziałwkońcu.

-Ach!-wymknęłosięBrunettiemu,aletowystarczyło,żebyPattaotworzyłoczy.

-Ocochodzi?

Brunettizbyłpytaniestwierdzeniem:

-Nic,znałemkiedyśkogoś,ktotambezprzerwybywał.

Znówzapadłomilczenie.

-Czyskontaktowałsiępanzadwokatem?-spytałBrunetti.

background image

-Tak.ZDonatinim.

Brunettizamaskowałzdziwieniekrótkim„aha”,jakbybyłorzeczą,oczywistą,żeszef

wybieraadwokata,któryprawiezawszereprezentujemafię.

-Byłbymwdzięczny,commissario...-Pattazamilkł,jakbysięzastanawiał,jak

sformułowaćdalszyciągzdania.

-Pomyślęnadtymwszystkim,comandante-powiedziałszybkoBrunetti.-I

oczywiściebędęmilczałjakgrób.-MimożeczęstozachowaniePattybudziłownimpogardę,

niemógłterazpozwolić,żebyszefmusiałgoprosićozachowaniedyskrecji.

JakbywreakcjinaobietnicęBrunettiegoPattazmusiłsiędowstaniaiodprowadziłgo

dowyjścia.Niewyciągnąłdłoninapożegnanie,alewybąkałszorstko„Dziękuję”icofnąłsię

dogabinetu,zamykajączasobądrzwi.

SignorinaElettranadalsiedziałazabiurkiem,aleteczkizdokumentamiiluźnekartki

terazzastąpiłocośbłyszczącego,cowyglądałopodejrzaniegruboipobliższymzbadaniu

okazałosięnajnowszymwiosennymnumeremmiesięcznika„Vogue”.

-Chodziojegosyna?-mruknęła,podnoszącoczyznadpisma.

-Czyzałożyłapanipodsłuchwjegobiurze?-wymknęłosięBrunettiemu.Chciał,

żebytozabrzmiałojakżart,alekiedyusłyszałswojesłowa,niebyłwcalepewien,czymusię

toudało.

-Nie.Dziśranochłopiecdoniegozadzwonił,bardzozdenerwowany,apotembył

telefonzpolicjizJesolo.ZarazporozmowieznimiPattapoprosiłmnieonumertelefonudo

Donatiniego.

Brunettipomyślał,żepowinienzaproponować,byrzuciłastanowiskosekretarkii

zasiliłaszeregipolicji,alewiedział,żenawetpodgroźbąśmierciniewłożyłabymunduru.

-Czypanigozna?

-Kogo?Donatiniegoczychłopca?

background image

-Jednegoidrugiego.

-Znamjednegoidrugiego-powiedziałaimimochodemdodała:-Obydwajsągówno

warci,aleDonatinilepiejsięubiera.

-Czypowiedziałpani,ocochodzi?-Brunettiwskazałgłowądrzwidogabinetuvice-

questore.

-Onwcaleniepotrzebujeminicmówić-odrzekła.-Gdybytobyłgwałt,napisalibyw

gazetach.Wiecdomyślamsię,żechodzionarkotyki.Donatinizpewnościągoztego

wyciągnie.

-Czymyślipani,żeonbyłbyzdolnydogwałtu?

-Kto,Roberto?

-Roberto.

Zastanowiłasię.

-Nie,niesądzę-stwierdziła.-Jestaroganckiizarozumiały,aleniemyślę,żebybył

zupełniezepsuty.

-ADonatini?

-Tenjestzdolnydowszystkiego-odrzekłasignorinaElettrabezwahania.

-Niewiedziałem,żepanigozna.

Spuściłaoczynażurnaliobojętnieprzewróciłastronę.

-Znam-powiedziałaiprzewróciłanastępną.

-Prosiłmnieopomoc-odezwałsięBrunetti.

-Kto?Vice-questore?-spojrzałananiegozaskoczona.

-Tak.

-Ipomożemupan?

-Jeślibędęmógł-rzekłBrunetti.

Popatrzyłananiegouważnieiznówskupiłasięnażurnalu.

background image

-Konieczkoloremszarym-powiedziała.-Myślę,żewszystkimsięznudził.

Miałanasobiemorelowąjedwabnąbluzkęiczarnyżakietzestójką,chybaz

jedwabnejsurówki.

-Nocóż,prawdopodobniemapanirację-rzekł,życzącjejmiłegowieczoru,iwrócił

dosiebie.

Rozdział10

Musiałzatelefonowaćdoinformacji,żebyzdobyćnumerLuksoru,akiedysiętam

wreszciedodzwonił,osoba,któraodebrałatelefon,oznajmiłasucho,żesignoraBertoccanie

ma,odmawiającpodanianumeruprywatnego.Brunettiniepowiedział,żejestzpolicji,tylko

znówzadzwoniłdoinformacjiibezżadnychproblemówotrzymałnumerdomowegotelefonu

Luki.

-Palant!-wymamrotałdosiebie,myślącopracownikuLuksoru,kiedyłączyłsięz

domemLuki.

Potrzechsygnałachwsłuchawceodezwałsięgłęboki,niecoochrypłygłos:

-Bertocco.

-Ciao,Luca,mówiGuidoBrunetti.Jaksięmiewasz?

-Guido!-Oficjalnytonnatychmiastsięulotnił.-Niesłyszałemcięodwieków.Cou

ciebie,jakPaolaidzieci?

-Wszyscymiewająsięświetnie.

-Czyżbyśsięwkońcuzdecydowałnaupojnąnocwmoimklubie?

Brunettisięroześmiał.Żartowalijużtakzdziesięćlat.

-Nie,niestety,obawiamsię,żenie,Luca.Nawetgdybymmiałochotęspędzićupojną

nocwtowarzystwieludziwwiekumoichdzieci,Paolanigdybysięnatoniezgodziła.

-Boisiędymu?Mówi,żetoniezdrowe?

-Nie,bardziejboisięmuzyki,ztychsamychzresztąpowodów.

background image

Zapadłomilczenie.

-Chybamaracje.Cóż,pewniedzwoniszwsprawietegoaresztowanegochłopca?

-Tak.-Brunettinawetnieudawałzaskoczenia,żeLucajużotymwie.

-Tosyntwegoszefa,prawda?

-Wydajeszsięwszechwiedzący.

-Człowiek,któryprowadzipięćdyskotek,trzyhoteleisześćbarówmusibyć

wszechwiedzący,ajużnapewnomusiwiedzieć,kogouniegoaresztowano.

-Cowieszotymmłodymczłowieku?

-Tylkoto,copowiedziałamipolicja.

-Którapolicja?Ta,któragoaresztowała,czyta,którapracujedlaciebie?

Cisza,jakazapadłapotympytaniu,uświadomiłaBrunettiemunietylko,żesię

zagalopował,alerównież,żeLucacałyczaspamiętaojegofunkcji.

-Niewiem,jaknatoodpowiedzieć,Guido-rzekłLucaizaniósłsięciężkimkaszlem

palacza.

-Przykromi,Luca.Tobyłgłupiżart-powiedziałBrunetti,kiedyprzyjacielprzestał

kaszleć.

-Nieważne,Guido.Wierzmi,każdy,ktomadoczynieniaztakimtłumemjakja,

potrzebujepomocypolicji.Apolicjateżjestzadowolona,żesięimodpłacam.

-Jak?-spytałBrunetti,myślącosaszetkachprzechodzącychdyskretniezrąkdorąk.

-Mamprywatnychochroniarzy,którzypracująnaparkingachmoichdyskotek.

-Pocociochroniarzenaparkingachdyskotek?-spytałBrunetti.-Czyżbyktoś

napadałnapijanąmłodzież,któraopuszczanadranemtwójprzybytekrozrywki?

-Żebyzabieraćimkluczykiodsamochodu-rzekłLuca.

-Iniktsięnieskarży?

-Ktomiałbysięskarżyć?Rodzice,żeniepozwalamprowadzićichdzieciom,kiedysą

background image

pijanewtrupalubnahaju?Czypolicja,żedziękimnieniktsięnierozbijanaprzydrożnych

drzewach?

-Notak,niepomyślałemotym.

-Dziękimniewkomisariacieniemapobudekotrzeciejnadranem,nietrzebajechać,

patrzeć,jaksiętnieautoiwyciągaciało.Wierzmi,policjajesttakszczęśliwa,żepomagają

mi,jaktylkomogą.

Lucazamilkł.Guidousłyszałwsłuchawcetrzaskpocieranejzapałkiiłapczywy

wdech,kiedyprzyjacielzaciągałsiępapierosem.

-Czegoodemnieoczekujesz?Żebymtęsprawęwyciszył?

-Amógłbyś?

Gdybywzruszenieramionamiwywoływałodźwięk,toBrunettiusłyszałbygow

słuchawce.

-Powiedzminajpierw,chceszczynie.

-Nie,niewsensiezupełnegozatuszowania.Alejeślitomożliwe,niechciałbym,żeby

sprawadostałasiędogazet.

Lucamilczałprzezchwilę.

-Wydałemmnóstwopieniędzynareklamę-powiedziałwkońcu.

-Czytooznaczazgodę?

Lucaroześmiałsięserdecznieizarazpotemzaniósłsięciężkimkaszlem.Kiedy

wreszciegoopanował,powiedział:

-Ty,Guido,zawszechciałbyś,żebywszystkobyłoalbobiałe,alboczarne.Niewiem,

jakPaolamożetoznieść.

-Tomibardzoułatwiażycie.

-Jakopolicjantowi?

-Nie,wogóle.

background image

-Dobrzewięc.Możesztouważaćzazgodę.Lokalnegazetymamwkieszeni,a

wątpię,żebysiętymzainteresowałygazetyogólnokrajowe.

-Onjestvice-questoreWenecji-rzuciłBrunettiwperwersyjnymprzypływielokalnej

dumy.

-Obawiamsię,żetoniemaspecjalnegoznaczeniadlatychzRzymu.

-Pewniemaszrację.Acosięmówinatemattegochłopca?

-Chłopiec,jakgonazywasz,jestugotowany.Nawszystkichsaszetkachbyłyjego

odciskipalców.

-Czyjużmupostawionozarzuty?

-Nie,chybanie.

-Nacooniczekają?

-Chcą,żebyimpowiedział,odkogodostałtowar.

-Czyżbyniewiedzieli?

-Guido!Wiedzą,aletojeszczeniedowód.Ktojakkto,aletypowinieneśto

zrozumieć.

Ostatniezdaniezostałowypowiedzianeniebezpewnejironii.CzasemBrunettimiał

wrażenie,żeweWłoszechludziewszystkowiedzą,leczwyłącznienaswójprywatnyużytek.

Każdychętniewydawałkategorycznesądynatematsekretnychpoczynańznanychpolityków,

szefówmafiiczygwiazdfilmowych.Alejeśliludzitychpostawiłosięwsytuacji,wktórejich

wypowiedzimogłybymiećskutkiprawne,wszyscyjakstrusiechowaligłowywpiasek.

-Atywiesz,ktotojest?Powieszmi?-spytałBrunetti.

-Wolałbymnie.Tonicbyniedało.Jestjeszczektośnadnim,anadtymkimśteżktoś

stoi.

Brunettiusłyszał,jakLucazapalakolejnegopapierosa.

-Czyonimpowie?Czytenchłopakimtopowie?

background image

-Jeślicenisobieżycie,będziemilczał-powiedziałLuca,alenatychmiastdodał:-Nie,

przesadzam.Niktbygoniezabił,alepewniebygotrochępoturbowali.

-NawetwJesolo?-spytałBrunetti.Wtymuśpionymmałymmiasteczkunad

Adriatykiem,pomyślał,nagleczujączmęczenie.

-ZwłaszczawJesolo-odrzekłLucabezdalszychwyjaśnień.

-Więccosięstanieztymmłodymczłowiekiem?-spytałBrunetti.

-Powinieneświedziećlepiejodemnie.Jeślitojestpierwszewykroczenie,pomęczą

gotrochęiwypuszcządodomu.

-Onjużjestwdomu.

-Wiem.Mówiłemogólnie.Noiniezaszkodzimu,żemaojcawpolicji.

-Nie,dopókitonietrafidogazet.

-Obiecałemci,otomożeszbyćspokojny.

-Mamnadzieję-rzekłBrunetti.

Lucachciałjeszczecośodpowiedzieć,alesiępowstrzymał.Zapadłacisza,którą

przerwałBrunetti,pytając:

-Aty,Luca,couciebie?

Lucaodchrząknąłwilgotnymdźwiękiem,poktórymBrunettiemuzrobiłosię

nieprzyjemnie.

-Bezzmian-odpowiedziałizakaszlał.

-AMaria?

-Tokrówsko-sarknąłgniewnieLuca.-Jedyne,czegoodemniechce,toforsy.

Powinnasięcieszyć,żejeszczejejniewyrzuciłemzdomu.

-Luca,onajestmatkątwoichdzieci.

-Niezamierzamdyskutowaćztobąnatentemat,Guido.

Brunettiwyczuł,żeLucezdenerwowałaingerencjawjegoprywatneżycie.

background image

-Dajspokój.Wiesz,żemówiętakwyłączniedlatego,żeznamysięwszyscyod

wieków.

-Wiem,wiem,alewszystkosięzmienia.

Wsłuchawcezapadłacisza.

-Niechcęotymrozmawiać,Guido-powiedziałLucacicho.

-Dobrze.Przykromi,żetakdługosięnieodzywałem.

-No,jateżniejestembezwiny-rozchmurzyłsięLucawimięstarejprzyjaźni.

-Nieważne.

-Pewnie,żenieważne-zgodziłsięLuca,parskającśmiechem,któryspowodował

kolejnyatakkaszlu.

-Gdybyścośjeszczesłyszałnatentemat,dajmiznać-poprosiłBrunetti,zachęcony

ciepłyminutamiwgłosieprzyjaciela.

-Oczywiście-obiecałLuca.Zanimjednakzdążyłodłożyćsłuchawkę,Brunetti

szybkospytał:

-Ale,ale...wieszmożecoświęcejoludziach,którzydalimutowaralbootych

jeszczewyżej?

-Cocięwłaściwieinteresuje?-WgłosieLukiponowniepojawiłasięnieufność.

-Czyoni...-Brunettiniewiedział,jaksięwyrazić.-CzyonipracująwWenecji?

-Ach-westchnąłLuca.-Ztego,cowiem,niematamdlanichzbytwielepracy.

Mieszkajątuwwiększościstarzyludzie,amłodzieżprzecieżniemusizaopatrywaćsiętylko

nawyspie.

Brunettiemusprawiłotoradośćprzedewszystkimzegoistycznychpobudek-każdy

ojciecucieszyłbysię,wiedząc,żetam,gdziemieszka,niehandlujesięnarkotykami.Ijego

zadowolenieniemiałobynicwspólnegoztym,czyufaswoimdzieciom,czynie.

Instynktpodpowiedziałmu,żewystarczającojużwypytałLucę.Zresztącobyto

background image

zmieniło,gdybyznałnazwiskahandlarzy?

-Dzięki,Luca.Dbajosiebie.

-Tyteż,Guido,tyteż.

Tegowieczoru,kiedydziecibyłyjużwłóżkach,BrunettiopowiedziałPaolio

rozmowiezLucąiotym,jakLucasięzdenerwował,gdygospytałożonę.

-Zresztątygonigdynielubiłaś-dodał,jakbytomogłousprawiedliwićzachowanie

Luki.

-Ocociwogólechodzi?-spytałaPaola.

Zanimzaczęlitęrozmowę,siedzielinadwóchkrańcachkanapyiczytali.Teraz

odłożyliksiążki.Brunettisięzamyślił.

-Chodzimioto,żetonormalne,żebardziejlubiszMarięniżjego-powiedział

wreszcie.

-AleLucamarację-rzekłaPaola,spoglądającnamęża.-Tojeststarekrówsko.

-Ajamyślałem,żejąlubisz!

-Lubięją,toniemanicdorzeczy.Astarymkrówskiemstałasięprzezniego.Przecież

tozzawodudentystka.Onnigdyniechciał,żebypracowała.KiedyurodziłsięPaolo,Luca

powiedział,żeutrzymacałąrodzinęztychswoichklubów.

-Notoco?-przerwałjejBrunetti.-Jakajestwtymjegowina,żeonastałasięstarym

krówskiem?

Jużkiedytomówił,zdałsobiesprawę,jakobraźliwyiabsurdalnyjesttenepitet.

-Taka,żeLucawyniósłsiędoJesolo,żebymubyłołatwiejpilnowaćinteresów.Iże

onaposzłazanim.

WgłosiePaolizabrzmiałoznajomerozdrażnienie.

-Niktnieprzystawiałjejpistoletudoskroni,Paola.

-Oczywiście,żeniktnieprzystawiałjejpistoletudoskroni.Niktniemusiał.Była

background image

zakochana.-Widzącspojrzeniemęża,poprawiłasię:-Nodobrze,bylizakochani.Więcona

zamieniaWenecjęnaJesolo,banalnyletnikurort,istajesięgospodyniądomowąimatką.

-Toniesąobraźliweokreślenia,Paola.

Paolarzuciłamugniewnespojrzenie,aległosmiałanadalspokojny.

-Wiem,żeniesąobraźliwe.Niechciałam,żebytakzabrzmiały.Aleona

zrezygnowałazzawodu,którylubiłaiwktórymbyłabardzodobra,ipojechaładonikąd,żeby

zajmowaćsiędwojgiemdzieciimężem,któryzadużopił,zadużopaliłijeszczezdradzałją

naprawoilewo.

Brunettiniechciałdolewaćoliwydoognia,milczałwięciczekał.

-Noiteraz,poponaddwudziestulatachtakiegożycia,wreszciezmieniłasięwstare

krówsko.Jestgrubainudnairozmawiawyłącznieodzieciachiogotowaniu.Ileczasuminęło

odtejkolacjiunich?Dwalata?Pamiętasztojejnadskakiwanie,praktyczniewmuszaławnas

jedzenie.Itestosyzdjęćjejdwójkiwkońcuzupełniezwykłychdzieci.

Byłtomęczącywieczórdlawszystkichzwyjątkiemmoże,rzeczdziwna,samejMarii,

którawogóleniezdawałasobiesprawyztego,żejesttakanudna.

-Czytopoczątekkłótni?-spytałBrunettizdziecięcąszczerością.

Paolarozparłasięnakanapieiroześmiałasię.

-Nie,skąd!Ztego,cooniejpowiedziałam,wynikapewnie,żejejwsumienielubięi

żeczujęsięwzwiązkuztymwinna.-Niedoczekawszysiężadnejreakcjinatowyznanie,

ciągnęła:-Mogłazrobićtylerzeczy,awybrałabezczynność.Niechciaławziąćpomocydo

dzieci,dziękiczemumogłabypracowaćprzynajmniejnapółetatuwgabinecieinnego

lekarza;pozwoliła,abywygasłojejczłonkostwowzrzeszeniudentystów.Stopniowostraciła

zainteresowaniedlawszystkiego,coniemiałozwiązkuzjejdwójkąchłopców.Wreszciesię

roztyła.

Brunettipoczekałchwilęidopierokiedybyłpewien,żePaolaskończyła,powiedział:

background image

-Niewiem,jaksiędotegoodniesiesz,aleto,coprzedchwiląpowiedziałaś,tojest

słowowsłowoargumentacjaniewiernychmężów.

-Któramausprawiedliwićniewierność?

-Tak.

-Wcalemnietoniedziwi-rzekłaPaolaobojętnie,takjakbytematrozmowyniemiał

zniminicwspólnego.Ponieważwyglądało,żeniezamierzałajużpowiedziećnicwięcej,

Brunettizachęciłjąwyczekującym:

-Noi?

-Inic.Życiepostawiłojąprzedróżnymiwyborami,aonawybrałatak,jakwybrała.Ja

uważam,żeprzegraławmomencie,kiedyzdecydowałasięopuścićWenecję,ale,jakmówisz,

niktnieprzystawiałjejpistoletudoskroni.

-Wkażdymrazie,jakoniejpomyślę,robimisiębardzoprzykro-powiedział

Brunetti.-Ijakonimpomyślę,też.

-Mnietaksamo-odrzekłaPaola,przymykającoczy.Podługiejchwilimilczenia

spytała:-Czyjesteśzadowolony,żeniezrezygnowałamzpracy?

Brunettiudał,żesięzastanawia.

-Niespecjalnie-odrzekłpochwili.-Główniecieszymnieto,żesięnieroztyłaś.

Rozdział11

NastępnegodniaPattaniepojawiłsięwkomendzie,zadzwoniłtylkodosignoriny

Elettryipotwierdzającfaktjużwówczasoczywisty,powiedział,żegoniebędzie.Signorina

Elettraniezadawałamużadnychpytań,natomiastzadzwoniładoBrunettiegoioznajmiła,że

questorejestnaurlopiewIrlandiiiżepodnieobecnośćPattyonprzejmujejegoobowiązki.

OdziewiątejzadzwoniłVianellozwiadomością,żejużbyłwmieszkaniuRossiego.

Pozarachunkamiipokwitowaniaminieznalazłnic.Aha,przytelefonieleżałnoteszadresami

iterazwłaśniePucettidzwonikolejnopodkażdynumer.Jakdotądjedynymznalezionym

background image

krewnymjestjakiśwujwVicenzy,któryzostałjużpowiadomionyprzezszpitalizajmujesię

przygotowaniamidopogrzebu.

ChwilępotemzadzwoniłBocchesezlaboratorium,oznajmiającBrunettiemu,że

wysyładoniegopolicjantazportfelemRossiego.

-Jestnanimcościekawego?

-Nie,tylkojegowłasneodciskipalcówiparęodciskówtegomłodzika,którygo

znalazł.

-Młodzika?-spytałBrunettiznadzieją,żemożepojawiłsięjakiśnowyświadek.

-Tegopolicjanta.Niewiem,jakonsięnazywa.Dlamnieoniwszyscytodzieci.

-Franchi.

-NiechbędzieFranchi-odrzekłobojętnieBocchese.-Mamtutajjegoodciskiione

zgadzająsięztyminaportfelu.

-Cośjeszcze?

-Nie.Nieprzeglądałemzawartości,zdjąłemtylkoodciskipalców.

WdrzwiachpojawiłsiępolicjantodBocchesego,jedenztychnowych,doktórych

Brunettiniezabardzoumiałzwracaćsiępoimieniu.NaznakBrunettiegopodszedłipołożył

nabiurkuportfelwplastikowejtorebce.

Brunettiprzytrzymałsłuchawkęramieniemipodniósłtorebkę.Otwierającją,spytał

Bocchesego:

-Czyznalazłeśjakieśodciskiwśrodku?

-Powiedziałemjuż,żetosąwszystkieodciskipalców-oznajmiłtechnikisię

rozłączył.

Brunettiodłożyłsłuchawkę.Któryśzpułkownikówżandarmeriipowiedziałkiedyś,że

Bocchesejesttakdobrymfachowcem,iżznalazłbyodciskipalcównawetmaziowatejduszy

policjanta.Tojasne,żekogośtakiegotrzebatraktowaćbardziejwyrozumialeniżinnych

background image

pracownikówkomendy.PopędliwycharakterigburowatośćBocchesegoprzestawałysię

liczyćwobecniezwykłejskutecznościjegopracy,którejrezultatynierazpowściągałyzapędy

sceptycznychizawziętychadwokatów.

Brunettiwytrząsnąłportfelzplastikowejtorebkinabiurko.Byłwygiętyodnoszenia

przezlatawtejsamejkieszeninabiodrze,brązowaskórapopękała,aprzetartebrzegizaczęły

siępruć.Wbocznekieszonkiwetkniętebyłyczteryplastikowekarty:Visa,Standa,

legitymacjazUfficioCatastoiuprawniającadozniżekwtransporciemiejskimCarta

Veneziana.Brunettiwyciągnąłwszystkie.Fotografienadwóchostatnichbyłyzrobione

technikąholograficznąitwarzwidziałosię,tylkojeśliświatłopadałopododpowiednim

kątem,alezdjęciabezwątpieniaprzedstawiałyRossiego.

Zprawejstronyznajdowałasięmałaportmonetka,zamykananamiedzianyzameczek.

Brunettiotworzyłjąiwysypałdrobne.Kilkanowychtysiąclirówek,kilkapięćsetekitrzy

będąceobecniewobiegustulirówki,każdainna.Cotozaidiotyzm,trzyrodzajemonetotym

samymnominale,pomyślałBrunetti.Ciekawe,czytylkojegotodenerwowało?

Potemwyjąłzportfelabanknoty.Ułożonebyływedługnominałówodnajwyższych

donajniższych.Policzyłje:stoosiemdziesiątsiedemtysięcylirów.

Rozchyliłportfel,żebyzobaczyć,czycośnieuszłojegouwagi,aleprzegródkabyła

pusta.Wsunąłpalcewbocznyotwór.Parębiletównavaporetto,rachunekzbarunatrzy

tysiącetrzystalirówikilkaznaczkówpoosiemset.Zdrugiejstronyznalazłjeszczejeden

rachunekzbaru,naktóregoodwrociezanotowanonumertelefonu.Ponieważniezaczynałsię

anina52,anina27,anina72,Brunettiwywnioskował,żeniejesttonumerwenecki.Poza

tymwportfeluniebyłojużnic.Żadnychwizytówek,żadnejwskazówkiodzmarłego,kogo

zawiadomićwraziewypadku.Zresztączyktośkiedyśznalazłtakąinformacjęwportfelu

człowiekazamordowanegozpremedytacją?

Schowałpieniądzedoportfelaiwsunąłgozpowrotemdoplastikowejtorebki.Wybrał

background image

numerRizzardiego.Powinnobyćjużposekcji,aciekawiłogo,skądpochodziłodziwne

wgniecenienaczoleRossiego.

Lekarzodebrałtelefonzarazpodrugimsygnale.Przywitalisię.

-DzwoniszwsprawieRossiego?Gdybyśniezadzwonił,jabymdzwoniłdociebie-

powiedziałRizzardi.

-Dlaczego?

-Zpowodutychrannagłowie.

-Ach,zpowodutychran.Nodobrze,cownichdziwnego?

-Jednajestpłaskaiznalazłemwniejokruchycementu.Taranapowstaław

momencie,kiedyonspadłiuderzyłgłowąobruk.Alenalewoodniejjestinnarana,

cylindryczna.Toznaczyzadanajakimśwalcowatymprzedmiotem,podobnymwkształciedo

rur,jakichużywasiędostawianiarusztowań,choć,wedługmnie,tenprzedmiotmusiałbyć

niecomniejszy.

-Noi?

-Wtejranieniemawogólerdzy.Rury,zktórychbudujesięrusztowania,sązreguły

brudne,pordzewiałe,zresztkamifarby,ataranajeststerylnieczysta.

-Moglijąoczyścićwszpitalu.

-Tak,napewnojąoczyścili,alewkościczaszkiodnalazłemkawałeczkimetalu.Nie

mananichśladurdzy,bruduczyfarby.

-Cotozametal?-spytałBrunetti,podejrzewając,żecośjeszczemusiałowzbudzić

niepokójRizzardiego.

-Miedź.

Brunettimilczał.

-Niechcęwtykaćnosawnieswojesprawy-rzuciłRizzardi-aletomożeniejestzły

pomysł,żebywysłaćnamiejscedziś,awkażdymraziejaknajszybciej,ekipę

background image

kryminalistyczną.

-Tak,zaraztozrobię-rzekłBrunettizadowolony,żewypadłotowdzień,kiedynie

manadsobążadnegozwierzchnika.-Cojeszczeznalazłeś?

-Obydwieręcezłamane,aletonapewnowiesz.Nadłoniachmiałsporesiniaki,które

mogłypowstaćwwynikuupadku.

-Czyumiałbyśpowiedzieć,zjakiejwysokościspadł?

-Niejestemspecjalistą,tozdarzasiętakrzadko.Alezajrzałemdokilkuksiążeki

wydajemisię,żemusiałspaśćzokołodziesięciumetrów.

-Trzeciepiętro?

-Możliwe.Aconajmniejdrugie.

-Czywywnioskowałeścośzpozycji,wjakiejleżał?

-Nie.Alewyglądanato,żejakjużspadł,jeszczesiękawałekpodczołgał.Spodniena

kolanachmiałzupełniepodarte,kolanaporanione.Nastopieodwewnątrzwidaćzadrapanie,

któremogłozostaćspowodowaneciągnięciemnogipobruku.

-Czypotrafiszstwierdzić,którazranspowodowałaśmierć?-przerwałBrunetti.

-Nie-padłanatychmiastowaodpowiedź.Rizzardinajwidoczniejspodziewałsiętego

pytania.Milczał,czekającnareakcjękomisarza,aleBrunetti,któremunieprzychodziłodo

głowynickonkretnego,spytałtylko:

-Chciałbyśpowiedziećcośjeszcze?

-Nie,towszystko.Byłwdoskonałejformieimógłsobiejeszczedługopożyć.

-Biedak.

-Tenczłowiekwkostnicypowiedział,żegoznałeś.Czytoprawda?

-Tak,tobyłmójznajomy-odrzekłbezwahaniaBrunetti.

Rozdział12

Brunettizadzwoniłdobiuranumerówiprzedstawiłsięjakooficerpolicji.Wyjaśnił,

background image

żepróbujezidentyfikowaćpewiennumer,aleponieważmatylkosiedemcyfr,najwyraźniej

brakujemunumerukierunkowego.Czymoglibysprawdzić,wjakichmiastachtakinumer

istnieje?Nieproponującnawetoddzwonienianakomendęwceluweryfikacjitożsamości

rozmówcy,urzędniczkapoprosiłaBrunettiego,żebyzaczekałprzytelefonie,aonasprawdzi

danewkomputerze.Brunetticzekałzesłuchawkąprzyuchu.Przynajmniejniebyłożadnej

muzyki.Pochwiliotrzymałodpowiedź,żewgręwchodzączterymiasta:Piacenza,Ferrara,

AkwilejaiMesyna.

Leczgdypoprosiłopodanienazwiskabonentówdysponującychtymnumeremw

poszczególnychmiastach,kobietawycofałasię,zasłaniającprzepisami,ochronążycia

prywatnegoi„ogólnieprzyjętąpolityką”.Oznajmiła,żetakichinformacjimożeudzielićtylko

nażądaniepolicjilubinnegoorganupaństwowego.Brunettiwyjaśnił,żepełnifunkcję

komisarzaiżejeślionasobietegożyczy,możenatychmiastoddzwonićdoniegonakomendę

wWenecji.Urzędniczkapoprosiłaonumer.Ledwosiępowstrzymałodpouczeniajej,żew

takiejsytuacjipowinnawyszukaćnumersama,bymiećpewność,żerzeczywiściepołączysię

zkomendą.Zamiasttegojednakpodałżądanąinformację,powtórzyłswojenazwiskoisię

rozłączył.Telefonzadzwoniłprawienatychmiastikobietapodyktowałamuczterynazwiskai

adresy,każdezinnegomiasta.

Nazwiskaniepowiedziałymuniczego.WPiacenzynumernależałdoagencji

wynajmusamochodów.WFerrarzeprzypisanebyłydoniegodwanazwiska,cowskazywało,

żetojakieśbiuroalbosklep.WAkwileiiMesynienumerwyglądałnaprywatny.Brunetti

zacząłodPiacenzy.Czekałdośćdługoikiedywkońcuodebrałjakiśmężczyzna,komisarz

przedstawiłsięispytał,czywspisieklientówniemająprzypadkiemwenecjaninaFranca

Rossiego.Amożetonazwiskoobiłoimsięouszyprzyjakiejśinnejokazji?Mężczyzna

poprosiłBrunettiegoochwilęcierpliwości,zasłoniłsłuchawkędłoniąiodezwałsiędokogoś

obok.Słuchawkęprzejęłakobieta,Brunettimusiałjeszczerazpowtórzyć,ocomuchodzi,i

background image

ponowniezaczekać.Tymrazemczekałdłużej,alewkońcukobietawróciłaiprzepraszając

go,rzekła,żeniestety,niemająwswoimrejestrzetakiegonazwiska.

WFerrarzepołączyłsięzautomatycznąsekretarką,informującą,żedodzwoniłsiędo

biuraGaviniiCappelliiżemożezostawićwiadomość.Rozłączyłsię.

WAkwileiodebrałajakaśstaruszka,któranigdyniesłyszałaożadnymFrancu

Rossim.NumerzMesynybyłjużodłączony.

CzyRossimiałprawojazdy?Wportfelugoniebyło.Nieznaczyto,żenieprowadził.

Nawetjeśliwenecjaninowirzadkozdarzasięprowadzićauto,zregułyposiadaprawojazdy.

DlażadnegoWłochabrakdrógniejestwystarczającympowodem,abywyrzecsiętęsknotyza

szybkimautem.Brunettipołączyłsięzodpowiednimbiurem,wktórympoinformowanogo,

żewydanosiedemprawjazdynanazwiskoFrancoRossi.Niestety,wżadnymznichdata

urodzenianiezgadzałasięzdatąwidniejącąnalegitymacjizUfficioCatasto.

ZnówpołączyłsięzFerrarą,lecznadalbezskutku.Tymczasemzadzwoniłjego

telefon.

-Commissario?

-Słucham,Vianello.

-WłaśniedostaliśmytelefonzposterunkuwCannaregio.

-TegokołoTreArchi?

-Tak,szefie.

-Czegochcieli?

-Zadzwoniłdonichjakiśczłowiek,mówiąc,żezmieszkaniapiętrowyżejdobywasię

dziwnyzapach,właściwiesmród.

Brunettimilczał.Nietrzebabyłozbytdużejwyobraźni,żebydomyślićsiędalszego

ciągu-niedzwonisięnakomisariatzpowodupękniętejruryczyzalegającychśmieci.

-Tobyłstudent-powiedziałVianello,ucinającdalszespekulacje.

background image

-Cosięstało?

-Mówią,żewyglądatonaprzedawkowanie.

-Jakdawnotemuzadzwonili?

-Jakieśdziesięćminuttemu.

-Jużidę.

KiedywrazzVianellemopuścilikomendę,Brunettiegozaskoczyłupał.Dziwne,ale

choćzawszewiedział,jakijestdzieńtygodnia,częstonieuświadamiałsobieporyroku.

Czującwokółciepło,rozejrzałsięidopieropochwiliprzypomniałsobie,żeprzecieżjestjuż

wiosna.Wiosna!Konieczwilgociąizimnem.

Dziśłódźprowadziłinnypilot,Pertile.Antipatico,pomyślałonimBrunetti,

wskakującnapokładzVianellemidwomapracownikamilaboratorium,zktórychjeden

odwiązałcumę.Łódźpopłynęławkierunkubacino,poczymgwałtownieskręciławCanale

Arsenale.Pertilewłączyłsyrenę,rozpędziłsięimknącprzezmartwewodykanału,przeleciał

niebezpieczniebliskodziobutramwajuwodnegonumerpięćdziesiątdwa,ruszającegowłaśnie

zprzystankuTana.

-Pertile,tonieżadenalarmprzeciwlotniczy!-zdenerwowałsięBrunetti.

Pilotodwróciłsięispoglądającnamężczyznnapokładzie,zdjąłdłońzkierownicy.

Wyciesyrenyustało.Brunettimiałwrażenie,żełódźpłynieterazjeszczeprędzej,ale

powstrzymałsięoddalszychuwag.ZaArsenalePertileskręciłostrowlewo,minąłprzystanki

OspedaleCivile,FondamentaNuove,LaMadonnadell’OrtoiSanAlviseiwpłynąłwCanale

diCannaregio.Pochwilizobaczylipolicjanta,którystałnabrzeguimachałdonichręką.

Vianellorzuciłmucumę,którąpolicjantprzywiązałdożelaznejobręczy.

ZauważywszyBrunettiego,zasalutowałiwyciągnąłrękę,żebypomócmuwyjśćzłodzi.

-Gdzietojest?-spytałBrunetti,jaktylkostanąłnalądzie.

-Wtejcalle,paniekomisarzu.-Policjantwskazałrękąwąskąuliczkę,biegnącąw

background image

głąbCannaregio.

VianellopoprosiłPertilego,żebynanichzaczekał.Brunettizmłodympolicjantem

poszliprzodem,zanimigęsiegopodążylipozostalimężczyźni.

Niemusieliiśćdaleko;beztruduznaleźlidom,októrychodziło.Jakieśdwadzieścia

metrówdalej,podbramą,wktórejstałumundurowanypolicjantzzałożonyminapiersi

rękami,zebrałasięjużmałagrupkaludzi.

Gdysięzbliżali,zgrupkiwystąpiłmężczyznaigapiącsięnanich,stanąłw

wyczekującejpozie,zrękaminabiodrach.Byłwysokiichudy,imiałnajwiększypijackinos,

jakiBrunettikiedykolwiekwidział:rozpłomieniony,obrzmiały,krostowaty,naczubku

prawiesiny.Odrazupomyślałotymholenderskimśredniowiecznymobrazie-zaraz,jakto

onsięnazywał,Chrystusniosącykrzyż?-naktórymroiłosięodwykrzywionychtwarzy,

wróżącychtym,coznaleźlisięwichpobliżu,tylkocierpienieizło.

-Czytoongoznalazł?-spytałcichomłodegopolicjanta.

-Tak,paniekomisarzu.Onmieszkanaparterze.

Podeszlidomężczyzny,którywetknąwszyręcewkieszenie,zacząłkiwaćsięwtyłi

wprzód,jakbyzniecierpliwiony,żepolicjaodrywagoodpilnejpracy.

-Dzieńdobrypanu.Czytopannaszawiadomił?-spytałBrunetti,stająctużprzed

nim.

-Tak,ja.Dziwimniezresztą,żeprzyjechaliścietakprędko-odezwałsięmężczyzna

głosempełnympretensjiiwrogości.Jegooddechczućbyłoalkoholemikawą.

-Topanzajmujemieszkaniepiętroniżej?-spytałBrunettispokojnie.

-Tak,mieszkamtuodsiedmiulatijeślitendupekwłaścicielmyśli,żemniestąd

wyrzuci,dającminakazeksmisji,tomupowiem,gdziegosobiemożewsadzić!

MężczyznamówiłzakcentemzGiudekkiijakwielupochodzącychztejwyspy

wyrażałsiędosadnie.

background image

-Jakdługomieszkałtuzmarły?

-Wkażdymraziejużtuniemieszka-rzekłmężczyznaizaniósłsięśmiechem,który

przeszedłwkaszel.

-Jakdługotumieszkał?-powtórzyłBrunetti.

LokatorzparteruwyprostowałsięiprzyjrzałdokładniejBrunettiemu.Komisarzz

koleiprzypatrywałsiębiałymplackomłuszczącejsięskórynajegoczerwonejtwarzyioczom

zdradzającymżółtaczkę.

-Paręmiesięcy.Musipanspytaćwłaściciela.Jatylecowidziałemgoparęrazyna

schodach-odrzekłmężczyzna.

-Czyktośgoodwiedzał?

-Niemampojęcia.Niewtykamnosawcudzesprawy,zwłaszczastudentów.

Pieprzonemądrale,myślą,żewszystkierozumyzjedli.-Wgłosiemężczyznybrzmiała

zawziętość.

-Onbyłprzemądrzały?-spytałBrunetti.

Mężczyznazamilkł.Niebyłprzyzwyczajonydouzasadnianiaswoichopinii.Po

dłuższejchwiliodrzekł:

-Nie,niewiem.Mówiłemjuż,żewidziałemgotylkokilkarazy.

-Proszępodaćswojenazwiskosierżantowi-rzekłBrunetti,wskazującrękąmłodego

policjantaikierującsiękudomowi.Stojącyprzydrzwiachoficerzasalutował.

-MiałnaimięMarco-dobiegłBrunettiegogłoslokatorazparteru.

BrunettipoprosiłVianella,żebyspróbowałdowiedziećsięczegośodinnychsąsiadów.

KiedyVianelloodszedł,policjantprzydrzwiachodsunąłsię,wskazująckomisarzowidrogę

napierwszepiętro.

Brunettipopatrzyłnawąskie,ciemneschody.Mimożedyżurującypolicjantzapalił

światło,ledwiebyłocokolwiekwidać.Słabażarówkajakbyniechciałaoświetlaćogólnego

background image

zaniedbaniaibrudu.Odpadająceodściankawałkitynkuifarbyzgarniętonogąpodścianę

wrazzrozmaitymiinnymiśmieciami.Wszędziewalałysięniedopałki.

Brunettiwbiegłposchodach.Jużnapółpiętrzepoczułtenstrasznyodór.Lepka,gęsta,

przenikającawszystkowońrozkładuizgnilizny,nasilającasięzkażdymstopniem.Zbliżając

siędocelu,Brunettiprzeżyłstraszliwechwile,wyobrażającsobieoblepiającągolawinę

cząsteczek,przywierającychdoubrania,wpadającychdonosaigardłaibrutalnie

przypominającycholudzkiejśmiertelności.

Przydrzwiachmieszkaniastałjeszczejedenmłodypolicjant.Wsłabymświetle

wyglądałbardzoblado.Brunettiżałował,żedrzwisązamknięte,ponieważtooznaczało,że

jaksięjeotworzy,smródbędziejeszczewiększy.Policjantzasalutowałiszybkoodsunąłsięo

kilkakroków.

-Możeciezejśćnadół-powiedziałBrunetti,zdającsobiesprawę,żemłodyczłowiek

stoituconajmniejodgodziny.-Wyjdźciesięprzewietrzyć.

-Dziękuję,paniekomisarzu-policjantzasalutowałporazwtóry,szybkimkrokiem

wyminąłBrunettiegoizbiegłzeschodów.

Słyszącnaschodachzbliżającąsięekipękryminalistycznąobładowanąsprzętem,

Brunettiwstrzymałoddechisięgnąłdoklamki.Jużjąnaciskał,kiedyusłyszał,jakjedenz

technikówwoła:

-Commissario,niechpannajpierwwłożyto!Odwróciłsięizobaczył,żemężczyzna

rozdzieraplastikoweopakowaniezmaskamichirurgicznymi.Tymrazemżadenznichnie

przejąłsięostrymzapachemchemikaliów,którymibyłyprzesiąknięte.

Brunettiotworzyłdrzwi.Mimożewszystkieoknawmieszkaniubyłyotwarte,

zapewneprzezpolicję,straszliwyodórzaatakowałichnosyiusta,przebijającsięprzezwoń

środkówodkażających.

Komisarznamomentzesztywniał,przemógłsięjednakiprzekroczyłpróg.Byłoto

background image

zwykłestudenckiemieszkanie.Brunettiemuprzypomniałasięwłasnamłodość.Zniszczona

kanapaprzykrytajakąśkolorowąindyjskąpłachtązałożonązaoparcieistaranniepodwiniętą

podsiedzeniatak,żebyudawaćtapicerkę,długistółpodścianą,zawalonyksiążkamii

zeszytami,kawałekspleśniałejpomarańczy,ubraniarzuconebyłejaknajednymkrześle,na

drugim-znówksiążki.

Młodyczłowiekleżałnawznaknapodłodzekuchni,zlewąrękąnadgłową.Zabójcza

igławciążjeszczesterczałazżyły,tużnadłokciem.Prawarękadotykałagłowy,zgiętaw

charakterystycznym,znajomymBrunettiemugeście-jegosynrobiłtakzakażdymrazem,

kiedyzauważył,żesiępomyliłczywygłupił.Jakmożnabyłosięspodziewać,nastoleleżały

łyżeczka,świecaimaleńkaplastikowasaszetka,zawierającatocoś,cogozabiło.Brunetti

odwróciłoczy.Otwarteoknowychodziłowprostnaoknoinnegodomu,ozamkniętych

szczelnieokiennicach.Dokuchniwszedłjedenztechników.

-Możegozakryć,paniekomisarzu?-spytał,spoglądającnachłopca.

-Nie.Lepiejnicniedotykać,dopókinieprzyjdzielekarz.Nakogoczekamy?

-NaGuerriera,paniekomisarzu.

-NienaRizzardiego?

-Nie,dziśmadyżurGuerriero.

Brunettiskinąłgłowąiwróciłdosalonu.Gumkazaczęłagouwierać,wieczdjąłmaskę

ischowałjądokieszeni.Przezkrótkimomentsmródwokółjakbysięnasilił.Dokuchni

wszedłdrugitechnik,wnoszącaparatistatyw.Komisarzusłyszał,żenaradzająsię,jak

sfotografowaćleżącenaziemiciało,jakuwiecznićmaleńkifragmenthistorii,którymstałasię

śmierćMarca,studentauniwersytetu,leżącegozigłąwbitąwramię,którymiałwzbogacić

policyjnearchiwaWenecji,perłyAdriatyku.Powolipodszedłdostołuiprzyjrzałsię

rozrzuconymksiążkomikartkom.Takisambałaganzostawiałkiedyśonsam,takisam

bałaganzostawiaterazjegosyn,wychodząccoranodoszkoły.

background image

Nawewnętrznejstronieokładkipodręcznikadohistoriiarchitekturykomisarz

zauważyłpodpis:MarcoLandi.Powolizacząłprzeglądaćksiążkiipapieryleżącenastole,

zatrzymującsięcochwilanadjakimściekawszymakapitemczyzdaniem.Marco,jaksię

okazało,przygotowywałreferatnatematogrodównależącychdoczterech

osiemnastowiecznychwilli,położonychmiedzyWenecjąaPadwą.Brunettiznalazłksiążkii

fotokopieartykułówoarchitekturzepejzażu,anawetkilkaszkiców,którychautorembył

prawdopodobniezmarłychłopiec.Jedenzdużychrysunkówprzedstawiałogródtradycyjny.

Wszystkowtymogrodzie,łącznieznajmniejsząroślinką,zostałonarysowaneniezwykle

starannie.Nawielkimsłonecznymzegarzenalewoodfontannymożnabyłonawetodczytać

godzinę:czwartapiętnaście.Wprawymdolnymrogurysunkuzzagrubegooleandra

wyglądałaparazadowolonych,najedzonychkrólików,wpatrującsięzciekawościąwwidza.

Brunettiwziąłdrugirysunek,dotyczącyinnegoprojektu,gdyżprzedstawiałnowoczesnydom,

częściowozawieszonynadjakimśwąwozemczyurwiskiem.Brunettiprzyjrzałsięitemu

rysunkowi.Tymrazemkrólikikpiącopopatrywałyzzawspółczesnejrzeźbynatrawniku

przeddomem.ZacząłprzeglądaćresztęrysunkówMarca.Nakażdymbyłykróliki.Czasem

byłojetrudnoznaleźć,takzmyślniezdawałysięukryte:razsiedziaływjednymzokien

bardzodużegobudynku,razwyglądałyzzaszybyautazaparkowanegoprzeddomem.

Brunettiegozaciekawiło,jakprofesorzyMarcatraktowalitekrólikipojawiającesięwkażdej

pracy,bawiłoichtoczydrażniło?Awogóledlaczegochłopakwszędziejerysował?I

dlaczegodwa?

Nalewoodstosuszkicówleżałnapisanyręcznielist.Niebyłonanimadresu

nadawcy,aznaczekpochodziłzregionuTrydentu.Stempelpocztowybyłrozmazanyinie

możnabyłoodczytaćnazwymiejscowości.Brunettispojrzałnadółstronyizobaczyłpodpis:

Mamma.

Niechętniezajrzałdolistu.Zwykłerodzinnenowiny.Papajestzajętywiosennym

background image

sadzeniem,Marii,którachyba,pomyślałBrunetti,musiałabyćmłodsząsiostrąMarca,bardzo

dobrzeidziewszkole.Briciolaznówpuściłsięzalistonoszem;codoniejsamej,onaczujesię

dobrzeimanadzieję,żeMarcoteż.Życzymupowodzeniawnauceiżebyniemiałżadnych

zmartwień.

Nie,signora,Marconiebędziemiałjużzmartwień,alepanidokońcażyciabędzie

cierpiećzpowoduśmiercisynaiokropnegouczucia,żeczegośpaniniedopatrzyła.I

niezależnieodtego,jakgłębokobędziepaniprzekonana,żetoniepaniwina,nigdynieopuści

panipewność,żejestdokładnieodwrotnie.

Odłożyłlistiszybkoprzejrzałpozostałepapierynastole.Byłyjeszczeinnelistyod

matki,aleBrunettijużdonichniezaglądał.Wkońcuwgórnejszufladziesosnowejkomody

stojącejpolewejstroniestołuznalazłnotes,wktórymbyładresitelefonrodzicówMarca.

Wsunąłgodokieszeni.

Odwróciłsię,słysząchałasprzydrzwiach,izobaczyłGianpaolaGuerriera,asystenta

Rizzardiego.Brunettiemuwydawałosię,żeambicjeżycioweGuerrieramożnałatwo

wyczytaćzjegotwarzyiszybkichruchów,choćtowrażeniemogłobraćsięstąd,żewiedział,

iżmłodylekarzjestambitny.Brunettinieuważałambicjizazaletę.ChciałpolubićGuerriera,

ponieważodnosiłsięonzszacunkiemdozmarłych,zktórymimiałdoczynienia,leczjego

powagaibrakpoczuciahumorusprawiały,żetrudnobyłożywićdoniegocoświęcejniż

respekt.Guerriero,podobniejakjegozwierzchnik,ubierałsiębardzostarannie.Dziśmiałna

sobiedoskonaleskrojonyszarywełnianygarnitur.Towarzyszyłomudwóchbiałoodzianych

pomocnikówzkostnicy,dźwigającychnosze.Brunettiwskazałimgłowąkuchnię.

-Niczegoniedotykajcie!-krzyknąłzanimiGuerriero,zupełnieniepotrzebnie.Podał

rękęBrunettiemu.

-Powiedzianomi,żetoprzedawkowanie-oznajmił.

-Takwygląda-odrzekłkomisarz.

background image

Zkuchniniedochodziłżadendźwięk.Guerrierouśmiechnąłsięprzepraszającodo

komisarzaiposzedłobejrzećzwłoki.Brunettiniemógłniezauważyć,żenajegotorbie

widniałologoPrady.Potempodszedłdostołuijeszczerazprzyjrzałsięrysunkom.Miał

ochotęsięuśmiechnąć,kiedyznówzobaczyłkróliki,alejakośniemógł.

Guerrierowróciłdosłowniepoparuminutach.Przystanąłwdrzwiach,żebyzdjąć

maskęchirurgiczną.

-Heroina-powiedział.-Myślę,żeśmierćnastąpiłanatychmiast,widziałpan-nie

zdążyłnawetwyciągnąćigły.

-Alejaktosięmogłostać,zważywszy,żebyłnałogowcem?

Guerrierozastanowiłsię.

-Wwypadkuheroinyśmierćmogłaspowodowaćdomieszkajakiegośinnego

świństwa.Albozbytsilnareakcjaorganizmu,jeślichłopaknajakiśczasodstawiłnarkotyk.

Bogdybybrałgoregularnie,takadawkaniezrobiłabymukrzywdy.Toznaczyjeślito,co

sobiewstrzyknął,byłowyjątkowoczyste.

-Ajakiejestpanazdanie?-spytałBrunetti.Kiedyzauważył,żeGuerrierozamierza

zbyćgojakąśformułą,podniósłrękęidodał:-Nieoficjalnie,masięrozumieć.

Guerrierodługosięzastanawiał.Brunettidomyślałsię,żemłodylekarzrozważa

ryzykowyrażeniaopiniicałkowicieprywatnej.

-Myślę,żetomożebyćtadrugaewentualność-powiedziałwreszcie.

Brunetticzekałnadalszyciąg.

-Nieobejrzałemjeszczecałegociała-dodałpochwiliGuerriero.-Tylkoręce.Nie

mananichżadnychświeżychśladów,natomiastjestbardzodużostarych.Gdybyostatniobrał

heroinę,kłułbysięwręce.Nałogowcyużywająprzeważnietychsamychmiejsc.Myślę,żeod

paruostatnichmiesięcyniczegoniebrał.

-Aledotegowrócił?

background image

-Notak,taktowygląda.Powiempanuwięcej,jakgodokładniejobejrzę.

-Dziękuję,dottore.Zabieraciego?

-Tak,kazałemwłożyćciałodotorby.Skorooknasąotwarte,wkrótceprzestanietak

cuchnąć.

-Słusznie.Bardzodziękuję.

Guerrieroskinąłgłową.

-Kiedyzrobipansekcję?-spytałBrunetti.

-Najprawdopodobniejjutrorano-odrzekłGuerriero.-Terazwszpitalusprawyidą

dośćwolno.Dziwne,jakniewieluludziumieranawiosnę.Portfelirzeczy,któremiałw

kieszeni,zostawiłemnastolekuchennym-dodał,chowającmaskęchirurgicznądoswojej

torby.

-Jeszczerazdziękuję.Niechpandomniezadzwoni,jakpancośznajdzie,dobrze?

-Jasne-powiedziałGuerriero,żegnającsię,iwyszedł.

Chwilępotemzkuchniwyłonilisiędwajsanitariusze,dźwigającnoszezezwłokamiw

plastikowympokrowcu.Brunettiwolałniemyśleć,jaksobiedadząradęnawąskichikrętych

schodach.Mężczyźniskinęligłowamiwjegokierunkuiprzeszliobok,niezatrzymującsię.

Kiedyodgłosyichkrokówucichły,Brunettiwróciłdokuchni.

Wyższyztechników-chybaSantini-podniósłgłowę.

-Tunicniema,paniekomisarzu-oznajmił.

-Sprawdziłpanjegopapiery?-spytałBrunetti,wskazującstół,gdzieleżałportfel,

jakieśzmiętepapierkiistosmonet.

-Nie,myśleliśmy,żepanbędziechciałsamtozrobić-odpowiedziałkolega

Santiniego.

-Iletujeszczejestpokoi?-spytałBrunetti.

-Tylkołazienka.-Santiniwskazałrękązasiebie.-Musiałspaćnakanapiewtamtym

background image

pokoju.

-Znaleźliściecośwłazience?

Santinimilczał.

-Niematamżadnychigiełanistrzykawek,paniekomisarzu-odpowiedziałna

pytaniedrugitechnik.-Tylkoto,cozwyklestoiwłazience,aspiryna,kremdogolenia,

paczkaplastikowychnożyków.Żadnychprzyborównarkomana.

-Acopanotymwszystkimsądzi?-spytałgoBrunetti.

-Myślę,żedzieciakbyłczysty-odrzekłtechnikbeznajmniejszegowahania.

BrunettipopatrzyłnaSantiniego,któryodrazupoparłsłowakolegi.

-Widujemymnóstwonarkomanów,większośćznichjestwokropnymstanie.Całe

ciałomająpokłute,nietylkoręce.-Mówiącto,pomachałenergiczniedłonią,jakby

odsuwającodsiebieobrazpokłutychciałleżącychpośródtego,cozadałoimśmierć.-Ten

chłopakniemiałżadnychświeżychśladów.

Zapadłomilczenie.

-Czymapanjeszczejakieśżyczenie,paniekomisarzu?-spytałwkońcuSantini.

-Nie,raczejnie-odrzekłBrunetti.Zauważył,żeobydwajtechnicyzdjęlimaski.

Zapachnawettutaj,wmiejscu,gdzietakdługoleżałociało,byłterazdużosłabszy.

-Idźciejuż,wstąpciegdzieśnakawę.Jajeszczetrochęsięrozejrzę-powiedział,

wskazującrękąportfeliwalającesiępapiery.-Spotkamysięnadole.

Technicyszybkowyszli.Brunettiwziąłdorękiportfelizdmuchnąłzniegokurz.Było

wnimpięćdziesiątsiedemtysięcylirów.Nastoleleżałojeszczedwatysiącesiedemsetlirów

wmonetach,którektośwyłożył,opróżniająckieszenieMarca.Wportfeluznajdowałasię

Cartad’identitazdatąurodzeniaofiary.Brunettiszybkimruchemzebrałrozrzuconybiloni

banknotyiwsunąłjedokieszeni.Nastolikuobokdrzwizauważyłpękkluczy.Sprawdziwszy,

czywszystkieokiennicemajązamki,pozamykałokna,przekręciłkluczwdrzwiachizszedł

background image

nadół.

Nadworzezobaczył,żeVianellostoiobokjakiegośstarszegoczłowiekailekko

pochylonysłucha,comężczyznamadopowiedzenia.Nawidokkomisarzasierżantpoklepał

staruszkapoplecachiodwróciłsięodniego.

-Niktnicniewidział-oznajmił.-Niktnicniewie.

Rozdział13

Wrócilidołodzi.Płynęliterazzpowrotemdokomendy,cieszącsię,żewiatr

rozproszynieprzyjemnyzapach,którymprzesiąkliwmieszkaniuzmarłego.Żadenznicho

tymniewspomniał,aleBrunettiwiedział,żepoczujesięcałkiemczysty,dopierokiedy

zdejmiezsiebiecałeubranie,któremiałdzisiajnasobie,ipostoidłuższyczaspod

prysznicem.Nawetwciepletegoprawieletniegodniatęskniłzagorącą,parującąwodąi

szorstkimręcznikiem.

Technicyzabralizmieszkaniawszystkieprzedmiotymogącestanowićdowody

rzeczowewśledztwiewsprawieśmierciMarca,samobójczejczynie.Nawetjeśliniebyło

szansnaznalezienienowychodciskówpalcównastrzykawce,mielinadzieję,żeznajdąjakieś

naplastikowejsaszetce,którąMarcozostawiłnakuchennymstole.

Kiedyłódźdopłynęładokomendy,pilotzahamowałtakgwałtownie,żeuderzyłburtą

onabrzeżeiwszyscyomałosięnieprzewrócili.Jedenztechników,żebyniespaśćze

schodówdokabiny,musiałprzytrzymaćsięramieniaBrunettiego.Pilotwyłączyłsilniki

wyskoczyłnabrzeg,chwytająckonieccumy,którąpróbowałprzywiązaćłódźdopachołka.

Brunettiwmilczeniuzebrałludziiwszyscyzeszlinabrzeg,kierującsiędokomendy.

OnsamposzedłprostodopokoikusignorinyElettry.Zastałjąprzytelefonie.Elettra,

jaktylkogoujrzała,uczyniłaznakręką,abyzaczekał.Przezcałyczasbałsię,czyniewnosi

zesobąstrasznegozapachu,którynawetjeśliwywietrzałjużzjegoubrania,wciążgo

prześladował.Stanąłprzyotwartymoknie,obokwazonupełnegolilii,wydzielających

background image

intensywnąsłodkąwoń,odktórejprawiezawszegomdliło.

Wyczuwającjegoniepokój,signorinaElettraodsunęłasłuchawkęoduchai

pomachałaręką,żebypokazać,żejużmadośćtejrozmowy,jednakpochwiliwymruczała

spokojniedosłuchawkisi,si,si,wżadensposóbniezdradzającswegozniecierpliwienia.Po

minucieznówodsunęłasłuchawkęoducha,poczyniprzysunęłajązpowrotem,powiedziała

szybko:„Dobrzejuż,dobrze,dowidzenia”,irozłączyłasię.

-Wszystkopoto,żebymipowiedzieć,dlaczegoniemożeprzyjśćdziświeczorem-

wyjaśniłakrótkoBrunettiemu,cojedynierozbudziłojegociekawość.Chętniebysię

dowiedział,ktoigdziemiałbyprzyjść,alesięnieodezwał.-Noicotamzastaliście?-

spytała.

-Cośokropnego-odrzekłBrunetti.-Dwudziestolatek.Niktniewie,odjakdawna

tamleżał.

-Wtymupale...-WgłosieElettryzabrzmiałanutawspółczucia.

Brunettiprzytaknął.

-Narkotyki.Przedawkowanie.

Elettrazamknęłaoczy.

-Pytałamparuznajomychiwszyscymipowiedzieli,żewWenecjihandel

narkotykamipraktycznienieistnieje-powiedziała.-Atymczasemsięokazuje,żeistnieje,

istniejenatyle,żechłopiecmógłodkogośkupićśmiertelnądawkę...

Jakietodziwne,pomyślałBrunetti,żeonamówioMarcu„chłopiec”,mimożejest

tylkoodziesięćlatodniegostarsza.

-Będęmusiałzadzwonićdojegorodziców-rzekł.

Obydwojespojrzelinazegarek.Dopierodziesięćpopierwszej!Zetknięcieześmiercią

spowodowało,żestraciłpoczucieczasu.Miałwrażenie,żespędziłwtamtymmieszkaniu

prawiecałydzień.

background image

-Dlaczegoniezaczekapantrochę,komisarzu?-podsunęłaElettra.-Możezastanie

panrównieżwdomujegoojcaibędąjużpoobiedzie.Lepiej,żebywtakiejchwilibyliobecni

obojerodzice.

-Niepomyślałemotym.Faktycznie,zaczekam-powiedziałBrunetti.Zupełnienie

wiedział,jakmazabićczas.

SignorinaElettraprzechyliłasięidotknęławłącznikakomputera.Rozległosięciche

pyknięcieiekranzgasł.

-Możenaterazskończę.Mapanochotęnaun’ombraprzedobiadem?-uśmiechnęła

się,samaniewierzącwswojąśmiałość:otozaprosiłanadrinkamężczyznężonategoijeszcze

dotegoswojegozwierzchnika.

-Bardzochętnie,signorina,sprawimitowielkąprzyjemność-odrzekłBrunetti,

poruszonyjejserdecznością.

DorodzicówMarcazadzwoniłtużpodrugiej.Telefonodebrałakobieta,któranie

okazałażadnejciekawości,kiedyBrunettipowiedział,żechciałbyrozmawiaćzsignorem

Landim.

-Zarazpoproszęmęża-rzekłatylko.

-Landi-odezwałsięwsłuchawcegłębokigłos.

-SignorLandi-powiedziałBrunetti-mówikomisarzGuidoBrunettizweneckiej

komendy.

-CzychodzioMarca?-przerwałmuLandi,naglespięty.

-Tak,signorLandi,chodzioMarca.

-Czyjestbardzoźle?-głosścichł.

-Obawiamsię,żeniemożebyćgorzej,signorLandi.

Zapadłacisza.Brunettiujrzałoczymawyobraźni,jakojciecMarca,stojącprzy

telefoniezgazetąwręce,oglądasięwstronękuchni,gdzieżonasprzątapoostatnim

background image

spokojnymposiłkuwichżyciu.

-Nieżyje?-Landimówiłtakcicho,żeBrunettiledwogosłyszał.

-Bardzomiprzykro.Tak.Nieżyje.

Pokolejnej,tymrazemdłuższejciszyLandispytał:

-Kiedytosięstało?

-Znaleźliśmygodzisiaj.

-Ktogoznalazł?

-Policja.Sąsiadzadzwoniłnapolicję.-Brunettiniechciałmówićotym,jakdługo

Marcotamleżał,zanimgoznaleziono.-Powiedział,żeostatniojakośniewidziałMarcai

żebyśmymożesprawdzili,cosięuniegodzieje.Itakzrobiliśmy.

-Narkotyki?

Nieprzeprowadzonojeszczesekcjianiniezbadanodowodówrzeczowych,niebyło

wiecoficjalnegoorzeczeniapodającegobezpośredniąprzyczynęśmiercichłopca;mimożew

tejsytuacjiwyrażanieprywatnejopiniibyłorzecząpochopną,nieodpowiedzialną,aw

przypadkupolicjantarównieżnaganną,Brunettiodrzekł:

-Tak.

Mężczyznapodrugiejstronieliniirozpłakałsię.Brunettisłyszałszlochiodgłos

gwałtownegołapaniapowietrza.Minęłaminuta.Odsuwającsłuchawkęoducha,komisarz

przeniósłwzroknawiszącąnaścianietablicęznazwiskamipolicjantów,którzyzginęli

podczaspierwszejwojnyświatowej.Zacząłjeodczytywać,jednopodrugim,zatrzymującsię

przydatachurodziniśmierci.Jedenzchłopcówzginął,majączaledwiedwadzieścialat,tak

samojakMarco.

Zesłuchawkidobiegłgojakiśniewyraźnydźwięk,wysokigłosmówiącycośz

przejęciem,trwożliwie,leczzarazpotemgłosucichł,jakbyLandizakryłsłuchawkędłonią.

Minęłakolejnaminuta.PotemznówodezwałsięLandi.Brunettiprzysunąłsłuchawkędo

background image

ucha,aleusłyszałtylko:„Zadzwoniędopanazachwilę”,poczympołączeniezostało

przerwane.

Usiadłizacząłsięzastanawiać.JeśliGuerrieromiałracjęiMarcozmarłdlatego,że

odzwyczaiwszysięodnarkotyków,niezniósłuderzeniowejdawkiheroiny,tojedynym

przestępstwem,zjakimmielidoczynienia,byłanielegalnasprzedażzakazanejsubstancji.

Sprzedażheroinynałogowcowiuważanajestzazwykłewykroczenieiżadensędzianie

potraktujetegoinaczej.Gdybynatomiastdoheroiny,któragozabiła,dodanojakiśskładnik,

niebezpieczny,anawetśmiertelny,tojakustalić,ktoikiedytozrobił?

Niezależnie,jaknatopatrzeć,szansęnaznalezieniewinnegoidoprowadzeniedo

tego,żebyponiósłzasłużonąkarę,byłyniewielkie.Amimotomłodystudentarchitektury,

któryrysowałcudacznekrólikiisprytnieukrywałjenakażdymprojekcie,wskutektego

przestępstwastraciłżycie.

Brunettiwstałodbiurkaipodszedłdookna.CampoSanLorenzobyłozalane

słońcem.Wszyscymieszkańcypobliskiegodomustarcówzażywalisjesty,pozostawiając

campokotominielicznymotejporzeprzechodniom.Brunettioparłsięoparapetizaczął

przypatrywaćsięplacykowi,jakbywyczekującznakuodlosu.

Landizadzwoniłpółgodzinypóźniej,bypowiedzieć,żewrazzżonąbędąwWenecji

osiódmejwieczór,ispytał,jaktrafićdokomendy.Ponieważprzyjeżdżalipociągiem,Brunetti

zaproponował,żeponichwyjdzieizawiezieichdoszpitala.

-Doszpitala?-spytałLandiznadziejąwgłosie.

-Przykromi,signorLandi.Dokostnicy.

-Ach-powiedziałLandiirozłączyłsię.

PóźniejBrunettizatelefonowałdojednegozprzyjaciół,któryprowadziłhotelna

CampoSantaMarina,izarezerwowałuniegodwuosobowypokójnajednąnoc.Ludzie

wyjeżdżającyzdomunagle,nawieśćonieszczęściu,zapominająojedzeniuispaniu,i

background image

wszystkichinnychszczegółachżyciacodziennego.

NadworzecpojechałzVianellem,myślałbowiem,żepaństwuLandimbędziełatwiej

gorozpoznać,jeślipojawisięwasyściepolicjantawmundurze,apozatymprzewidywał,że

wtejdelikatnejsytuacjiobecnośćVianellabędziezbawiennadlaobydwustron.

Pociągprzybyłpunktualnieiodrazuwypatrzyłrodzicównaperonie.Matkabyła

wysoką,skromniewyglądającąkobietąwszarejsukience,którawygniotłasięwpodróży,iz

małymniemodnymkoczkiemztyługłowy.Mążtrzymałjąpodramięiłatwobyłosię

zorientować,żeniejesttogestkurtuazjiczyprzyzwyczajenia,gdyżkobietaposuwałasiędo

przoduniepewnie,jakpijanalubchora.Landibyłniskiimuskularny,ajegowyprostowana,

silnasylwetkaświadczyłaożyciuspędzonymnaciężkiejpracy.Winnychokolicznościach

kontrastmiędzymałżonkamipewnierozśmieszyłbyBrunettiego,terazjednakbyłoto

wykluczone.Landimiałogorzałątwarz,skóraprześwitującamiędzykosmykamijasnych

włosówrównieżbyłaciemna.Wyglądałjakczłowiek,którycałyczasprzebywanadworze,i

Brunettiprzypomniałsobie,jakmatkawspominaławliściecośowiosennymsadzeniu.

ZauważylimundurVianellaipodeszlidonich.Brunettiprzedstawiłsię,poczym

wyjaśnił,żeczekananichłódź.TylkoLandisięprzywitałijedynieonbyłwstanie

rozmawiać.Jegożonaskinęłagłowąwichkierunku,wycierajączałzawioneoczy.

Wszystkoodbyłosiębardzosprawnie.Brunettizaproponował,żebytylkosignor

Landiposzedłzidentyfikowaćciało,aleobydwojechcielizobaczyćsyna.BrunettiiVianello

czekaliprzeddrzwiami.KiedyparęminutpóźniejpaństwoLandiwyszli,płakalijuż

obydwoje.Proceduraidentyfikacjiciałajestbardzoprzykradlabliskich-żebyformalności

stałosięzadość,osobaidentyfikującamusiwobecnościurzędnikapotwierdzićtenfaktustnie

lubnapiśmie.

KiedypaństwoLanditrochęsięuspokoili,Brunettipowiedziałimopokoju,którydla

nichzarezerwowałwhotelu.Landiodwróciłsiędożony,aleonapokręciłaprzeczącogłową.

background image

-Nie,wrócimydodomu,proszępana.Takbędzielepiej.Mamypociągoósmej

trzydzieści.Sprawdziliśmyprzedprzyjazdem.

Brunettipopierałichdecyzję.Nanastępnydzieńzaplanowanosekcję-pocorodzice

mieliotymwiedzieć.Wyprowadziłichwyjściemprzezizbęprzyjęćiposzliwkierunku

nabrzeża.Bonsuanzobaczyłichzdalekaiszybkozdjąłcumy.Vianellosprowadziłsignorę

Landidokabiny.BrunettipomógłLandiemuwejśćnapokład.Widząc,żemężczyznachce

pójśćzażoną,powstrzymałgodelikatnymgestem.

Bonsuan,którywpoprzednimżyciubyłzapewneżeglarzem,łagodnieodbiłod

brzegu.Płynęliwzupełnejciszy.Landispoglądałnawodę.Niechciałpatrzećnamiasto,

którezabrałomusyna.

-CzymógłbymipanpowiedziećcośoMarcu?-poprosiłBrunetti.

-Copanainteresuje?-spytałLandi.

-Wiedziałpanonarkotykach?

-Tak.

-Przestałbrać?

-Takmyślałem-rzekłLandi,obserwującślad,któryzostawiałanawodziepłynąca

łódź.-Odwiedziłnaspodkonieczeszłegoroku.Powiedział,żeztymskończyłiżechce

spędzićtrochęczasuwdomu.Byłwdoskonałejformieitejzimywykonaliśmyrazemsporo

ciężkichprac-położyliśmynastodolenowydach.Gdybybrałnarkotyki,niewytrzymałby

tegofizycznie.

-Czykiedykolwiekrozmawialiścieotym?

-Onarkotykach?

-Tak.

-Tylkoraz.Wiedział,żeniemogętegosłuchać.

-Czymówiłpanu,dlaczegotorobialbojakjezdobywa?

background image

LandispojrzałnaBrunettiego.Jegotwarz,choćzniszczonaprzezsłońceiwiatr,

prawieniemiałazmarszczek.

-Któżbyzrozumiał,dlaczegoonirobiąsobietakąkrzywdę?-Pokiwałgłową,nie

odrywającwzrokuodwody.

Brunettistłumiłwsobieodruch,byprzeprosićgozaswojepytania.

-Czywiedziałpancośojegożyciututaj,wWenecji?Cokonkretnierobił?

-Zawszechciałbyćarchitektem-rzekłLandi.-Jużkiedybyłmałymchłopcem,

interesowałogojedynieto,jaksiębudujedomy.Dlamnietowszystkoczarnamagia.Znam

siętylkonagospodarstwie.

Kiedyłódźwypływałanawodylaguny,uderzyławniąfala,aleLandinawetsięnie

zachwiał.

-Wzieminiematerazżadnejprzyszłości-rzekł,wzdychając.-Iteżniedaradyzniej

wyżyć.Wiadomo,alecorobić?-Całyczaspatrzyłwwodę.-Marcoprzyjechałtutajna

studia.Dwalatatemu.Ikiedywróciłdodomupodkoniecpierwszegoroku,wiedzieliśmyod

razu,żecośjestnietak,niewiedzieliśmytylko,co.

SpojrzałnaBrunettiego.

-Jesteśmyprostymiludźmi.Niewiemynicotychrzeczach,otychnarkotykach.

Odwróciłsię,popatrzyłnabudynkiciągnącesięwzdłużlagunyiznówspuściłwzrok

nawodę.

WiatrsięwzmógłiBrunetti,żebysłyszeć,comówiLandi,musiałsiękuniemu

nachylić.

-Przyjechałznówwzeszłymroku,naBożeNarodzenie.Byłjakiśniespokojny.Więc

zacząłemznimrozmawiaćiwtedymipowiedział.Powiedział,żetorzuciłinigdyniechcedo

tegowracać,bowie,żetomożegozabić.

BrunettiprzesunąłsiębliżejLandiego,któryzaciskałspracowaneręcenarelingu

background image

łodzi.

-Niemówił,dlaczegotorobiłanijak,alewiem,żenieskłamał,kiedypowiedział,że

chcetorzucić.Jegomatkanicotymniewie.

Zapadłomilczenie.

-Cobyłodalej?-spytałBrunettipochwili.

-Zostałunasdokońcazimyiwspólniepracowaliśmyprzyremonciestodoły.Dlatego

wiem,żebyłzdrowy.Potem,jakieśdwamiesiącetemu,powiedział,żechciałbykontynuować

naukę,żejużniemażadnegoniebezpieczeństwa.Uwierzyłemmu.Więcwróciłtutaj,do

Wenecji,iwydawałosię,żejestdobrze.Apotempanzadzwonił...

ŁódźzostawiłazasobąCanalediCannaregioiwpłynęładoCanalGrande.

-Czymiałjakichśprzyjaciół?-spytałBrunetti.-Amożedziewczynę?

PytaniewyraźniewprawiłoLandiegowzakłopotanie.

-Miałdziewczynętam,wdomu...Aletutajteżchybakogośmiał.Tejzimy,którą

spędziłznami,dzwoniłdoWenecjitrzyczyczteryrazyiparęrazyktośdzwoniłdoniego.

Alenierozmawialiśmyotym.

Zsilnikiempracującymnawstecznychobrotachłódźprzybiładoprzystankuprzy

dworcu.Bonsuanwyszedłzkabiny.Wmilczeniuzarzuciłcumęnapachołekiprzyciągnął

łódź,ustawiającjąrównolegledonabrzeża.Landipomógłżoniewyjśćzkabinyizejśćnaląd.

BrunettipoprosiłLandiegoobiletyiwręczyłjeVianellowi,któryposzedłjeskasować

iznaleźćwłaściwyperon.Kiedyznaleźlisięuszczytuschodówprowadzącychnadworzec,

Vianellojużbyłzpowrotem.PociągdoWeronystałprzyperoniepiątym.Wmilczeniuszli

wzdłużwagonów,zaglądającdookien,ażwreszcieznaleźliwolnyprzedział.Przydrzwiach

nakońcuwagonuVianellopodałramięsignorzeLandi,którazwysiłkiemwspięłasięna

stopień.ZaniąpodążyłLandi,alejeszczeodwróciłsięiwyciągnąłrękę,żegnającsię

najpierwzVianellem,potemzBrunettim.Pochwiliobydwojezżonąznikliwkorytarzu.

background image

BrunettiiVianellostalinaperonie,czekającnaodjazdpociągu.Konduktordałsygnał

gwizdkiem,zamachałzielonąchorągiewkąiwskoczyłnastopniewagonu.Drzwizamknęły

sięautomatycznie.Pociągpowoliruszył.Zachwilęwjedzienamostiznikniegdzieśpoza

granicamiWenecji.KiedymijałichwagonzprzedziałemLandich,Brunettidostrzegłprzez

okno,żestarsipaństwosiedząoboksiebieiLandiobejmujeżonęramieniem.Żadneznichnie

spojrzałonastojącychnaperoniepolicjantów.

Rozdział14

Dziwiącsię,żewogóleotympamięta,Brunettizdworcowegotelefonuzadzwoniłdo

hotelu,żebyodwołaćrezerwację.Marzyłopowrociedodomu.RazemzVianellemwsiedlido

tramwajuwodnegonumerosiemdziesiątdwawkierunkuRialto.Niemielisiłyrozmawiać.

PożegnalisiękrótkoiprzygnębionyBrunetti,przeszedłszyprzezmostizamkniętyotejporze

targ,szybkodotarłwokolicedomu.Nawetprzepiękneorchideewystawionewoknach

kwiaciarniBiancataniepoprawiłymunastroju,niepoprawiłgorównieżzapachsmakowitych

dań,rozchodzącysięnapierwszympiętrze.

Uniegowmieszkaniupachniałojeszczemocniej:ktośbrałniedawnokąpiellub

prysznicimusiałmyćwłosyszamponemrozmarynowym,któryPaolakupiłatydzień

wcześniej.Nakolacjębyłykiełbaskizpapryką.Brunettimiałnadzieję,żePaolapodajeze

świeżymmakaronem.

Powiesiłmarynarkęwszafie.Gdywszedłdokuchni,Chiara,którasiedziałaprzy

kuchennymstole,pracującnadczymś,conajwyraźniejmiałozwiązekzgeografią-całyblat

stołuzasłanybyłmapami,aobokleżałkątomierzilinijka-rzuciłasięnaniegoimocno

objęła.PrzypomniałsobieodórwmieszkaniuMarcaimusiałsięprzemóc,żebysięodniejnie

odsunąć.

-Papa-powiedziała,zanimzdążyłjąpocałowaćnaprzywitanie-czymogłabymw

leciezapisaćsięnakursżeglarski?

background image

BrunettinapróżnoszukałoczamiPaoli,któramogłabymutowyjaśnić.

-Kursżeglarski?-powtórzył.

-Tak,papa-powiedziałaChiara,patrzącnaniegozuśmiechem.-Mamksiążkęi

próbujęsamanauczyćsięnawigacji,alemyślę,żektośmusimitopokazaćwpraktyce.

Chwyciłagozarękęipociągnęławstronęstołu,któryfaktyczniepokrywałymapy,

aleterazzauważył,żebyłytomapymorskie,zzaznaczonymimieliznamiikonturamilądów.

Chiaraodsunęłasięodniegoistanęłanadstołem,zaglądającdootwartejksiążki,

przyciśniętejinnąksiążką.

-Spójrz,papa-powiedziała,wskazującpalcemkolumnęcyfr.-Przybezchmurnym

niebie,jeślimająwłaściwyzestawmapichronometr,mogązawszedokładnieokreślić

miejsce,wktórymsięznajdują,wkażdejczęściświata.

-Ktomoże,aniołku?-spytałBrunetti,otwierająclodówkęiwyciągającbutelkę

tokaju.

-KapitanAubreyzzałogą-powiedziałatonem,zktóregowynikało,żejestto

absolutnieoczywiste.

-AktotojestkapitanAubrey?

-Papa,tojestkapitan„Surprise”.-Chiaraspojrzałananiegotak,jakbysięwłaśnie

przyznał,żeniepamiętawłasnegoadresu.

-„Surprise”?-spytał,nadalniewiedząc,ocochodzi.

-ZksiążekowojniezFrancuzami,papa-izanimzdążyłprzyznaćsiędoignorancjiw

tejdziedzinie,dodała:-AleżciFrancuzisąpodli.

Brunetti,którypodzielałopinię,żeFrancuzisąpodli,nieodezwałsię,wciążnie

wiedząc,oczymwłaściwiejestmowa.Nalałsobiekieliszekwinaiwypiłdwadużełyki.

Popatrzyłznównarozłożonemapyizauważył,żewczęściachzamalowanychnaniebiesko

byłomnóstwookrętów,alestaromodnych,zwydętymiwiatrembiałymiżaglami,azrogów

background image

mapywyzierałytrytony,wyłaniającesięzwodyidmącewrogizmuszli.

Poddałsię.

-Zjakichksiążek,Chiaro?-spytał.

-Tych,któredostałamodmamy,napisanychpoangielsku,oangielskimkapitaniei

jegoprzyjacielu,iowojniezNapoleonem.

Ach,oteksiążkichodzi.Pociągnąłkolejnyłyk.

-Widzę,żepodobającisięteksiążkitaksamojakmamie.

-Och,nie,mamyniedasięwtymprześcignąć-stwierdziłaautorytatywnieChiara.

Czterylatatemu,podwudziestulatachmałżeństwa,Brunettizostałnaglenaponad

miesiącporzuconyprzezżonę,którazamiastzajmowaćsiędomem,zatopiłasięwlekturze,

jakmusięwówczaswydawało,osiemnastupowieściotematycemorskiej,zokresu

niekończącychsięwojenmiędzyAngliąaFrancją*[Wistociejesttodwadzieściaksiążek

autorstwaPatrickaO’Briana(1914-2000),jednegoznajwiększychpisarzyhistorycznychXX

wieku.Bohateramipowieści,którychakcjatoczysiępodczaswojennapoleońskichnaprawie

wszystkichmorzachświata,sąkapitanKrólewskiejMarynarkiWojennejJackAubreyijego

przyjaciel,lekarziprzyrodnikStephenMaturin.Epizod,wktórymkapitanAubreydowodzi

statkiem„Surprise”,mamiejscenamorzachwokółBrazylii,gdzieAubreypolujena

francuskistatek„Acheron”.].Jemutenokreswydawałsięrówniedługi,ponieważposiłki,

którewówczasjadł,byłyprzygotowanewpośpiechu,mięsoniedopieczone,achlebczerstwy,

częstowięcmusiałszukaćpocieszeniawnadmiernychilościachgrogu.Widzącmałżonkętak

całkowiciepochłoniętątymtematem,zajrzałdojednegoztomówpowieści,chociażbypoto,

abymiećoczymrozmawiaćpodczasimprowizowanychobiadówikolacji.Aleksiążka

wydałamusięrozwlekła,pełnadziwacznychpostaciijeszczedziwniejszychzwierząt,

zrezygnowałwięczlekturyjużpokilkustronach,zanimjeszczepojawiłsięnanichkapitan

Aubrey.NaszczęściePaolaczytałaszybkoiskończywszyostatnitom,powróciłado

background image

dwudziestegowiekuzupełnieniezmieniona,mimotychwszystkichkatastrofmorskich,bitew

iepidemii,naktóresięnarażałaprzezkilkatygodni.

Stądtemapy.

-Muszęporozmawiaćotymztwojąmatką-powiedział.

-Oczym?-spytałaChiara,zgłowąwmapachilewąrękązajętąkalkulatorem,

przyrządem,którego,pomyślałBrunetti,kapitanAubreynapewnobyjejpozazdrościł.

-Okursieżeglarskim.

-Ahyes-powiedziałaChiara,zwielkąswobodąprzechodzącnaangielski.-Ilongto

sailaship.

Brunettimachnąłręką,nalałdwakieliszkiwinaiposzedłdopokojużony.Drzwibyły

otwarte.Paolależałanakanapieiczytała.

-CaptainAubrey,Ipresume-odezwałsięnapowitanie.

Odłożyłaksiążkę,uśmiechnęłasięisięgnęłapokieliszek.Pociągnęłałyk,przesunęła

się,żebyzrobićmumiejsce,akiedyusiadł,spytała:

-Złydzień?

Brunettiwestchnął,oparłsięwygodnieiprzykryłrękąstopyPaoli.

-Przedawkowanie.Dwadzieścialat.Studentarchitektury.

Przezdłuższyczasmilczeli.

-Jakiemieliśmyszczęście,żeurodziliśmysięwtedy,kiedyśmysięurodzili-

powiedziałaPaolapochwili.

Brunettispojrzałnaniąpytająco.

-Przednarkotykami-wyjaśniła.-Toznaczyzanimnarkotykizaczęłybyćtakie

popularne.Możedwarazywcałymmoimżyciupaliłammarihuanę.IdziękiBoguzakażdym

razembezżadnychrewelacji.

-DlaczegodziękiBogu?

background image

-Bogdybymisiętospodobałoalbogdybypodziałałonamnietak,jak

przypuszczalniedziałanaludzi,mogłabymsięskusićizapalićjeszczerazijeszcze.Ktowie,

możepotemsięgnęłabympocośsilniejszego.

Brunettiwmyślachprzyznałjejrację.

-Acozabiłotegochłopca?

-Heroina.

Paolawzdrygnęłasię.

-Prawiecałepopołudniespędziłemzjegorodzicami-powiedziałBrunetti,popijając

wino.-Ojciecmagospodarstworolne.PrzyjechalispodTrydentu,żebygozidentyfikować.

-Czymająjeszczeinnedzieci?

-Wiemomłodszejsiostrze,czysąjakieśinne,niemampojęcia.

-Mamnadzieję,żesą-powiedziałaPaola,dotykającgostopami.-Jesteśgłodny?

-Tak,alenajpierwwezmęprysznic.

-Doskonale.Będąkiełbaskiwpaprykowymsosie.

-Wiem.

-Chiaracięzawoła.

Paolawstałazkanapy,odstawiłakieliszekzwinemnastolikobokiposzładokuchni

szykowaćkolację.Brunettizostałsam.

Kiedywszyscysiedlidokolacji-Raffiwróciłdodomuwmomencie,gdyPaola

podawałakluski-nastrójBrunettiegoniecosiępoprawił:Nawidokdzieci,nawijającychna

widelceświeżougotowanepappardelle,ogarnęłogoniemalzwierzęcepoczucie

bezpieczeństwaidostatku,aichłakomstwobyłotakzaraźliwe,żesamzacząłjeśćzapetytem.

Paolazadałasobietrudopieczeniaczerwonychpaprykizdjęciaznichskórek,byływięc

miękkieisłodkie,właśnietakie,jaklubił.Kiełbaskizawierałydużeziarnaczerwonegoi

białegopieprzu,ukrytewdelikatnymmięsnymnadzieniujaknajgłębszezasobysmakui

background image

wydobywanenapodniebienieprzypierwszymkęsie,przyczymrzeźnikGianniniepożałował

czosnku.

Każdywziąłpodokładce,niemniejszej,ozgrozo,niżpierwszaporcja.Potemw

żołądkachzostałojużtylkotrochęmiejscanasałatę,leczkiedyitejzabrakło,wszyscy

zmieścilijeszczeodrobinęświeżychtruskawekzkropląłagodnegooctu.

PodczascałegoposiłkuChiaraniewychodziłazeswejnowejrolisędziwego

marynarza*[AluzjadosłynnejpoetyckiejballadySamuelaTayloraColeridge’a(1772-1834),

czołowegoangielskiegoromantyka,Rymyosędziwymmarynarzu.],opowiadającbezkońcao

florzeifauniedalekichkrajów,podającprzyokazjizadziwiającąinformację,jakoby

większośćosiemnastowiecznychmarynarzynieumiaławogólepływać,azanimPaola

zdążyłajejprzypomnieć,żesiedząprzystole,opisałaszczegółowoobjawyszkorbutu.

Dzieciznikły,Raffiposzedłpoślęczećnadgreckimaorystem,aChiara,jeśliBrunetti

dobrzezrozumiał,zamierzałazapoznaćsięzprzebiegiemkolejnejkatastrofymorskiej,gdzieś

napołudniowymAtlantyku.

-Myślisz,żeprzeczytawszystkieteksiążki?-spytałBrunetti,sączącgrappęi

dotrzymująctowarzystwaPaoli,którazajęłasięzmywaniem.

-Mamnadzieję-odrzekła,skupionanamyciupółmiska.

-Czyonajeczyta,botobiesiętakbardzopodobały,czydlatego,żesamachce?

-Powiedz,ileonamaterazlat?-spytałaPaola,odwróconaplecamiipochłonięta

szorowaniemgarnka.

-Piętnaście-odparłBrunetti.

-Wymieńmijakąśpiętnastolatkę,jakąkolwiekpiętnastolatkę,którarobito,cokaże

jejmatka.

-Czytoznaczy,żezacząłsięokresdojrzewania?-spytałBrunetti,pamiętając,żeu

Raffiegotenokrestrwałzedwadzieścialat,oiledobrzepamiętał,inieźledałsięwszystkim

background image

weznaki.

-Udziewcząttoprzebiegainaczej-powiedziałaPaola,odwracającsięiwycierając

ręcewścierkę.Nalałasobiekieliszekgrappyioparłasięozlew.

-Jakinaczej?

-Mająproblemtylkozmatką,aniezmatkąiojcem.

Brunettizastanowiłsię.

-Czytoźle,czydobrze?

Paolawzruszyłaramionami.

-Tojestkwestiagenówczykultury,więcwżadensposóbtegonieominiemy.

Możemytylkomiećnadzieję,żetenokresszybkominie.

-Ajakdługoonnormalnietrwa?

-Ażdziewczynkaskończyosiemnaścielat.-Paolawypiłakolejnyłykgrappyiteraz

jużwspólniezaczęlirozważaćtęperspektywę.

-Możebyjąoddaćnatenczasdokarmelitanek?

-Wątpię,czybyjąprzyjęły.

-MożetodlategoArabowietakwcześniewydającórkizamąż?

-Zpewnością-rzekłaPaola,przypominającsobiepłomiennąmowę,którątegoranka

wygłosiładoniejChiara,uzasadniającpotrzebęposiadaniawłasnegotelefonu.-Zpewnością.

-Nicdziwnego,żewszyscymówiąomądrościWschodu.

Paolawstawiłaswójkieliszekdozlewu.

-Mamjeszczekilkapracdopoprawienia.Chodź,usiądzieszkołomnienakanapie,

poczytaszsobieizobaczysz,jaksobieradząGrecypodczaspodróżydoojczyzny.

BrunettiuśmiechnąłsięiruszyłzaPaolą.

Rozdział15

NastępnegorankaBrunettizdużymociąganiemzrobiłcoś,corobiłbardzorzadko,a

background image

mianowicieuciekłsięwsprawachzawodowychdopomocyswoichdzieci.Rafiitegodnia

zaczynałzajęciadopieroojedenastej,aprzedtemmiałsięspotkaćzSarąPaganuzzi,więc

pojawiłsięnaśniadaniuwdoskonałymhumorze,comusięotejporzedniazdarzałoraczej

rzadko.PonieważPaolajeszczespała,aChiarabyławłazience,siedzieliwkuchnitylkowe

dwóch,jedzącświeżedrożdżówki,któreRaffiprzyniósłzpiekarninadole.

-Raffi-zacząłBrunetti-czymożewiesz,ktotutajhandlujenarkotykami?

Raffizamarłzdrożdżówkąprzyustach.

-Tutaj?-zapytał.

-WWenecji.

-Chodziciotwardenarkotykiczyogłupstwawrodzajumarihuany?

ChociażBrunettiegotrochęzaniepokoiłotorozróżnienieichętniebysiędowiedział,

dlaczegosyntakniefrasobliwiezaliczyłmarihuanędogłupstw,niedrążyłjednaksprawy.

-Chodzimikonkretnieoheroinę-powiedział.

-Czytomazwiązekztymstudentem,któryprzedawkował?-spytałRaffi,akiedy

Brunettiokazałzaskoczenie,synotworzył„IlGazzettino”ipokazałmuartykuł.Zdjęciebyło

wielkościznaczkapocztowegoimogłoprzedstawiaćkażdegomłodegomężczyznęz

ciemnymiwłosami,nawetRaffiego.

-Tak-potwierdził.

Rafiiprzełamałdrożdżówkęnapółiumoczyłjednączęśćwkawie.

-Podobnonauniwersyteciesąludzie,odktórychmożnakupićheroinę-powiedział

pochwili.

-Ludzie?

-Studenci.Takmisięwydaje.Wkażdymrazieludziezapisaninazajęcia.

Podniósłfiliżankęitrzymałjąobiemadłońminawysokościust,jaktoczęstorobiła

jegomatka.

background image

-Chcesz,żebymsiępopytał?

-Nie-odparłnatychmiastBrunetti.-Poprostujestemciekaw,cosięmówi,to

wszystko.

Rafiiwłożyłdoustostatnikawałekdrożdżówkiipopiłgokawą.

-BratSarystudiujenawydzialeekonomii.Mogęgootozagadnąć.

Pokusabyłasilna,aleBrunettizbyłją,przybierającznudzonyton:

-Nie,niemasensu.Taktylkopytałem.

Rafiiodstawiłfiliżankę.

-Mnieterzeczynieinteresują,wieszchyba,papa-odezwałsięnaglegrubymgłosem.

Brunettipomyślał,żejegosynwkrótcebędziemężczyzną.Albomożejużnimjest,skoroczuł

potrzebęuspokojeniaojca.

-Cieszęsię-rzekłiwyciągnąłrękęnadstołem,żebypoklepaćsynaporamieniu.-

Zrobićjeszczekawy?

Rafiispojrzałnazegarek.

-Nie,dziękuję,papa,alemuszęjużlecieć.

Odsunąłkrzesło,wstałiwyszedłzkuchni.Pochwilitrzasnęłydrzwiwyjściowe.

Czekając,ażkawasięzaparzy,Brunettistałisłuchał,jakRafiizbiegaposchodach.Odgłos

szybkichkrokówzagłuszyłopochwilibulgotaniedochodzącezekspresu.

Otejporzetramwajewodneniebyłyjeszczezatłoczone,Brunettizaczekałwięcna

numerosiemdziesiątdwaiwysiadłnaprzystankuSanZaccaria.Kupiłgazetęizabrałjąze

sobądobiura.NiebyłowniejwzmiankinatematśmierciRossiego,aartykułoMarcu

Landimniezawierałwsumieżadnychinformacjipozajegonazwiskiemiwiekiem.Powyżej

znajdowałosięniemalrutynowejużdoniesienieokolejnymwypadkudrogowym

spowodowanymprzezmłodzież.Samochódpełenmłodychludziroztrzaskałsięoplatan

rosnącyprzydrodzedoTreviso.Jednaosobazginęła,trzyzostałyciężkoranne.

background image

Wostatnichlatachtylerazyjużczytałpodobnedoniesienia,żebezzaglądaniado

tekstumógłbypowiedzieć,cosięwydarzyło.Młodzi-wtymprzypadkudwóchchłopcówi

dwiedziewczyny-wyszlizdyskotekipotrzeciejnadranemiwsiedlidoautanależącegodo

ojcachłopca,któryprowadził.Chwilępotemkierowcapadłofiarątego,cogazetynazywają

uncolpodisonno,straciłpanowanienadautem,którezjechałozdrogiiuderzyłowdrzewo.

Jeszczeniezbadano,comogłospowodowaćataksenności,aleprzeważnieprzyczynąbyły

alkoholinarkotyki.Zazwyczajjednakmożnatobyłoustalićwwynikusekcjizwłokkierowcy

iewentualnieinnychosób,którepociągnąłzasobądogrobu.Dotegoczasusprawaznikałaz

pierwszychstrongazetzapomniana,ustępującmiejscazdjęciomkolejnychofiarmłodzieńczej

brawury.

BrunettiodłożyłgazetęiudałsiędogabinetuPatty.Niewidzącwpobliżusignoriny

Elettry,zapukałiwszedł.

Zabiurkiemsiedziałzupełnieinnyczłowiek,wkażdymrazieinnyniżten,którego

widziałtuostatnimrazem.NajwyraźniejwróciłPatta:wysoki,przystojny,wdoskonale

skrojonymgarniturze.Jegokarnacjapromieniowałazdrowiem,zoczutchnęłyspokóji

powaga.

-Ocochodzi,commissario?-spytałPatta,spoglądającnaniegoznadpojedynczej

kartki,którależałaprzednimnabiurku.

-Chciałbymzamienićzpanemsłowo,vice-questore-rzekłBrunetti,podchodzącdo

krzesłaustawionegoprzedbiurkiemPattyiczekając,ażtenzaproponujemu,żebyusiadł.

Pattaodchyliłnakrochmalonymankietispojrzałnaswójzłotyzegarek.

-Mamniewieleczasu.Ocochodzi?

-OJesolo,comandante.Iopańskiegosyna.Czypodjąłjużpanjakąśdecyzję?

Pattawyprostowałsię,odwróciłleżącąprzednimkartkęiprzykryłjązłożonymi

dłońmi.

background image

-Niejestempewien,ojakądecyzjępanuchodzi,commissario?-spytał,jakby

zaskoczony,żeBrunettizadajemutakiepytanie.

-Chciałemsiędowiedzieć,czypańskisynzgadzasiępodaćnazwiskaludzi,którzy

dostarczająmunarkotyki.-ZezwykłąsobieostrożnościąBrunettinieużyłsłów„odktórych

pańskisynkupujenarkotyki”.

-Gdybyichznał,jestempewien,żechętniepowiedziałbywszystkopolicji.-Wgłosie

PattyBrunettiwyczułtęsamąpełnąurazykonsternację,jakączęstozauważałuniechętnych

dowspółpracyświadkówipodejrzanych,najegotwarzyzaśzobaczyłtensamniewinny,

lekkozdziwionyuśmiech.TonPattyniezachęcałdosprzeciwu.

-Gdybyichznał?-powtórzyłzanimBrunetti.

-Właśnie.Jakpanwie,onniemapojęcia,jaktenarkotykidostałysięwjego

posiadanieaniteżktomógłmujepodrzucić.-GłosPattybyłspokojny,aspojrzenie

nieruchome.

Ach,więctotak,pomyślałBrunetti.

-Acozodciskamipalców,comandante?-spytał.

Pattauśmiechnąłsięszerokoinajwyraźniejszczerze.

-Wiem,jakiewrażeniemusiałotowywołaćpodczasjegopierwszegoprzesłuchania.

Alesynmipowiedział-ipowiedziałtoteżpolicji-żeznalazłtęsaszetkę,kiedywróciłz

dyskotekiiwłożyłrękędokieszeni,żebywyjąćpapierosy.Niemiałpojęcia,cotomożebyć,

więctakjakzrobiłbykażdynajegomiejscu,otworzyłsaszetkę,żebyzobaczyć,cowniejjest,

iwtedyprawdopodobniedotknąłparuzawiniątek.

-Paru?-spytałBrunettibezsceptycyzmu,cokosztowałogosporowysiłku.

-Paru-powtórzyłPattatonem,któryucinałdalsządyskusję.

-Czywidziałpanjużdzisiejszegazety?-spytałBrunetti,samsięsobiedziwiąc,żeo

topyta.Jegozwierzchnikrównieżbyłzaskoczony.

background image

-Nie-odrzekłPatta,poczymniepotrzebnie,zdaniemBrunettiego,dodał:-Nie

miałemczasunaprzeglądaniegazet.

-ZeszłejnocypodTrevisorozbiłysięautemczterymłodeosoby.Wracalizdyskoteki,

samochódzjechałzdrogiiwpadłnadrzewo.Jedenzchłopców,studentuniwersytetu,zginął

namiejscu,apozostałeosobysąpoważnieranne.-Brunettizamilkł,robiącdyplomatyczną

przerwę.

-Nie,nieczytałemtego-rzekłPatta.Onrównieżzrobiłprzerwę,alebyłatoprzerwa,

jakąrobidowódcaartylerii,podejmującdecyzjęosilekolejnejsalwy.-Dlaczegopanotym

mówi?

-Jedenzpasażerównieżyje,comandante.Gazetypisały,żewmomencieuderzeniaw

drzewoautojechałozszybkościąstudwudziestukilometrównagodzinę.

-Tobardzoprzykre,commissario-stwierdziłPattaobojętnie,jakbywypowiadał

uwagęowymieraniuzaobrączkowanychkowalików,poczymprzewróciłleżącąnabiurku

kartkęizacząłjąstudiować.PotemspojrzałnaBrunettiego.-JeślitozdarzyłosięwTreviso,

mamwrażenie,żetasprawaniemaznaminicwspólnego-powiedział,wracającdolektury.

Kiedypochwiliznówpodniósłwzrok,wydawałsięzaskoczony,żeBrunettijeszczetujest.-

Czytowszystko,commissario?-spytał.

-Towszystko,comandante.

Brunettiopuściłgabinetszefa.Sercebiłomutakmocno,żemusiałoprzećsięościanę,

abyochłonąć.Jaktodobrze,żeniemasignorinyElettry,pomyślał.Postałtakchwilę,

czekając,ażjegooddechsięuspokoi,poczymwróciłdoswegopokoju.

Wiedział,cowtejsytuacjipowinienzrobić-rutynowezajęciaspowodują,że

wściekłośćnaPattęminie.Zacząłwięcprzekładaćpapierynabiurku,ażnatrafiłnanumer,

któryznalazłwportfeluRossiego.ZadzwoniłdoFerrary.Tymrazemktośodebrałjużpo

trzecimsygnale.

background image

-GaviniiCappelli-odezwałsiękobiecygłos.

-Dzieńdobry,signora.MówikomisarzGuidoBrunettizpolicjiweneckiej.

-Chwileczkę-rzekłakobieta,jakbyspodziewałasięjegotelefonu.-Łączę.

Pochwilisłuchawkępodniósłjakiśmężczyzna.

-Gavini.Bardzosięcieszę,żektośwkońcuodpowiedziałnanasztelefon.Mam

nadzieję,żedowiemsięczegośodpana.

Głosbyłgłębokiimelodyjnyiprzebijaławnimniecierpliwość,żebyusłyszeć

wyjaśnienia,jakiekolwiekbyonebyły.ZaskoczonyBrunettiniewiedział,jakzareagować.

-Obawiamsię,żejestpanwkorzystniejszympołożeniuniżja,signorGavini-

powiedziałwkońcu.-Gdyżjanicniewiemopańskimtelefonie.

Wsłuchawcezapadłacisza.

-Mimotobardzobymchciałsiędowiedzieć,jakichinformacjioczekujepanod

weneckiejpolicji.

-InformacjioSandrze-powiedziałGavini.-Zadzwoniłemzarazpojegośmierci.

Wiemodjegożony,żeznalazłwWenecjiświadkagotowegozeznawać.Naprawdęniewie

pan,ocochodzi?

-Niewiem,signore.Azkimpanrozmawiał?

-Zjednymzpolicjantów.Niezapamiętałemnazwiska.

-Abyłbypanłaskawpowtórzyć,comupanpowiedział?-spytałBrunetti,

przysuwającdosiebiekartkę.

-Mówiłempanu,zadzwoniłemzarazpośmierciSandra.Wiepancośotejsprawie?

-Nie,nicniewiem.

-SandroCappelli-rzekłGavini.

Brunettimiałwrażenie,żesłyszałjużtonazwisko,choćniemógłsobieprzypomnieć,

skądjezna.Budziłownimzłeskojarzenia,tegobyłpewien.

background image

-Tobyłmójwspólnik-dodałGavini.

-Wjakiejbranży,signorGavini?

-Wkancelariiadwokackiej.Jesteśmyprawnikami.Czypandoprawdynicniewie?-

PorazpierwszywgłosieGaviniegozabrzmiałanutarozpaczy,pojawiającasięnieuchronnie

wgłosiekażdegopetenta,którybezskuteczniepróbujeprzebićsięprzezmur

biurokratycznegozobojętnienia.

GdyGavinipowiedział,żechodziokancelarięadwokacką,pamięćBrunettiegojakby

odżyła.PrzypomniałsobiezabójstwoCappellego,mniejwięcejmiesiąctemu.

-Tak,pamiętamtonazwisko.Zastrzelonogo,prawda?

-Stałprzyokniewswoimgabinecie,zanimsiedziałklient,byłajedenastarano.Ktoś

strzeliłprzezszybęzdubeltówki.-RozwścieczonyGaviniwyrzucałzsiebieszczegóły

śmierciwspólnikawrytmiestaccato.

Brunetticzytałwgazetachotejzbrodni,alenieznałfaktów.

-Czyjestjakiśpodejrzany?-spytał.

-Skądże!-warknąłGavini,nawetniestarającsięukryćzłości.-Alewszyscywiemy,

ktotozrobił.-Brunetticzekał,ażGaviniujawnisprawcę.-Lichwiarze.Sandrowalczyłz

nimiodlat.Prowadziłczterysprawyprzeciwnim,kiedytosięstało.

-Czysąnatojakieśdowody,signorGavini?-WBrunettimodezwałsiępolicjant.

-Oczywiście,żenie-rzekłprawnikpodniesionymgłosem.-Nasłalikogoś,jakiegoś

płatnegomordercę.Tobyłozabójstwonazlecenie:strzałpadłzdachubudynkupodrugiej

stronieulicy.Nawetmiejscowapolicjaprzyznała,żetobyłopłatnezabójstwo.Ktoinny

miałbypowódgozamordować?

Brunettimiałzbytmałoinformacji,abyodpowiadaćnawetnaretorycznepytania

dotycząceśmierciCappellego,więcpowiedział:

-Proszęwybaczyć,żetakmałowiemośmiercipańskiegowspólnika,signorGavini,

background image

przepraszamrównieżzamoichwspółpracowników.Zasadniczodzwoniędopanawzupełnie

innejsprawie,alepotym,comipanpowiedział,zaczynamsięzastanawiać,czyrzeczywiście

jesttoinnasprawa.

-Copanmanamyśli?-spytałGavini.Wjegogłosie,mimoobcesowości,możnabyło

wyczućpewnezaciekawienie.

-Dzwoniędopanawsprawieśmiercikogośtu,wWenecji,śmiercibyćmoże

przypadkowej,abyćmożenie.

Gavinimilczał,więckomisarzciągnąłdalej:

-Pewienmężczyznazabiłsię,spadajączrusztowania.ByłpracownikiemUfficio

Catasto.Wjegoportfeluznalazłemnumertelefonu,alebeznumerukierunkowego

miejscowości.Tomógłbyćtakżepańskinumer.

-Jaksięnazywałtenczłowiek?-spytałGavini.

-FrancoRossi.-Brunettizamilkł,dającmężczyźnieczasdonamysłu,idopieropo

chwilispytał:-Czytonazwiskocośpanumówi?

-Nie.

-Aczymożepanwjakiśsposóbustalić,czyznałgopańskiwspólnik?

Gavinidługonieodpowiadał.

-Mapanjegonumertelefonu?Mógłbymprzejrzećbillingi-zaproponował.

-Chwileczkę.-Brunettinachyliłsięizdolnejszufladybiurkawyjąłksiążkę

telefoniczną.AbonencionazwiskuRossizajmowalisiedemkolumniokołodwunastumiało

naimięFranco.OdnalazłwłaściwegopoadresieipodyktowałGaviniemunumertelefonu,po

czympoprosiłgo,żebychwilkęzaczekał,iprzerzuciłstrony,otwierającksiążkęnaspisie

urzędówweneckich.ZnalazłnumerUfficioCatasto.JeśliRossibyłnatylenierozważny,żeby

dzwonićnapolicjęzeswojegotelefonino,mógłrównieżdzwonićdoadwokatazaparatuw

swoimbiurze.

background image

-Sprawdzeniebillingówzajmiemitrochęczasu-powiedziałGavini.-Pozatym

czekanamnieklient.Zadzwoniędopana,jaktylkowyjdzie.

-Możeniechpanpoprosisekretarkę.

-Nie,zdecydowaniewolęzrobićtosam-stwierdziłGaviniwyjątkowooficjalnym,

oschłymtonem.

Brunettipowiedział,żebędzieczekałnajegotelefon,podałswójnumerbezpośrednii

rozłączylisię.

Numernieczynnyodmiesięcy,staruszka,któranieznałanikogoonazwiskuRossi,

potemagencjawynajmusamochodów,gdzieniezarejestrowanotakiegoklienta,zatoteraz

adwokat,któregowspólnikzmarłśmierciąrówniegwałtownąjakRossi.Brunettiwiedział,że

straciłsporoczasu,prowadzącśledztwopoomacku,alechybawreszcietrafiłnajakiśtrop.

TakjakplaginawiedzałykiedyśludEgiptu,przysparzającmucierpień,takobecnie

prawdziwąplagąWłochstalisięlichwiarze.Bankiudzielająkredytówbardzoniechętnie,na

ogółtylkowówczas,jeślidostarczysiętakichporęczeńfinansowych,żegdybykredytobiorca

mógłjedostarczyć,niemusiałbywcalepożyczać.Krótkoterminowekredyty,któremogłyby

poratowaćprzedsiębiorcówcierpiącychnabrakgotówkipodkoniecmiesiącaalbokupców,

którychkliencizwlekajązzapłatązatowar,właściwienieistnieją.Sytuacjęjeszcze

komplikujetypowadlamieszkańcówkrajuniechęćdoregulowaniarachunkówwterminie.

Tuwkraczająnascenę,jakkażdywie,leczniewieluośmielasiępowiedziećtogłośno,

lichwiarze,glistrozzini,owemrocznepostacie,którechętnesąpożyczyćpieniądzenakrótki

termin,niewymagającżadnychszczególnychgwarancji,gdyżpobieraneprzeznichodsetkiz

nadwyżkąkompensująewentualneryzyko.Zresztąryzykowichprzypadkujestpojęciem

czystoteoretycznym,ponieważglistrozzinistosująróżnorakiemetodyzastraszaniaklientów-

jeśliwogólemożnataknazwaćtychbiednychludzi-którzyociągająsięzoddaniem

pieniędzy.Ludzie,jakwiadomo,majądzieci,adziecimogązniknąć;ludziemającórki,które

background image

mogązostaćzgwałcone;ludziemogąteżstracićżycie.Cojakiśczasprasadonosioróżnych

niewyjaśnionychwypadkach,częstonieprzyjemnychlubbrutalnych,codoktórych

podejrzewano,żemogłynastąpićwrezultacieniespłaceniadługów.Ludziezamieszaniw

takieincydentyrzadkosąściganisądownielubobjęcipolicyjnymdochodzeniem.Otaczaich

bezpiecznymurmilczenia.Brunettiniemógłprzypomniećsobieanijednejsprawy,gdzie

lichwiarstwo,mimożewKodeksiekarnymtraktowanejakoprzestępstwo,zostałoby

udowodnione,asprawcapostawionyprzedsądemiukarany.

Brunettisiedziałprzybiurkuinatężającwyobraźnię,zastanawiałsię,cobyto

oznaczało,gdybyFrancoRossiwchwiliśmiercimiałprzysobienumertelefonukancelarii

SandraCappellego.Próbowałprzypomniećsobiejegowizytęiwrażenie,jakiewtedyzrobił

nanimtenczłowiek.ZpewnościąRossibardzopoważnietraktowałswojąpracę.Trochęmu

brakowałopoczuciahumoruiwykazywałsięzbytniąjaknaswójmłodywieksumiennością,

alemimotodałsięlubićistarałsiębyćpomocny.

NatakichrozmyślaniachspędziłBrunetticzas,oczekującnatelefonodGaviniego.

Kiedyrozległsiędzwonek,komisarzszybkochwyciłsłuchawkę.

-Brunetti!

-Commissario-rzekłGavini.-Sprawdziłemrejestrklientówibillingitelefoniczne.

NiemieliśmyżadnegoklientaonazwiskuRossi,aleSandrowciąguostatniegomiesiąca

przedswojąśmierciądzwoniłdoRossiegoażtrzyrazy.

-Dokąd?Dodomuczydobiura?

-Ajakatoróżnica?

-Wszystkojestważne.

-Dobiura-powiedziałGavini.

-Jakdługotrwałyterozmowy?

Gavinimusiałmiećbillingiprzedsobą,ponieważodrzekłbezwahania:

background image

-Dwanaścieminut,potemsześć,potemosiem.

Brunettimilczał.

-AcozRossim?Sprawdziłpan,czyondzwoniłdoSandra?-spytałGavini.

-Jeszczeniesprawdziłem-przyznałBrunetti,niecospeszony.-Będęwiedziałjutro.

Nagleprzypomniałsobie,żenierozmawiazkolegąpofachu,tylkozezwykłym

adwokatem,coznaczyło,żeniemusisięprzednimtłumaczyćanitymbardziejdzielić

informacjami.

-Jaknazywasięsędziaśledczyprowadzącytęsprawę?-spytał.

-Pocopanutainformacja?

-Chciałbymznimporozmawiać-rzekłBrunetti.

Potymstwierdzeniuzaległadłuższacisza.

-Czyznapanjegonazwisko?-nieustępowałkomisarz.

-Righetto,AngeloRighetto-rzuciłGavinisucho.

Lepiejniepytaćonicwięcej,pomyślałBrunetti.PodziękowałGaviniemu,nie

obiecując,żezadzwoni,bymupowiedziećoewentualnychrozmowachtelefonicznych

Rossiego,isięrozłączył.Zastanawiałsię,dlaczegoGaviniprzybrałtakilodowatyton,

podającmunazwiskosędziegośledczego.

ZarazpotempołączyłsięzsignorinąElettrąipoprosiłjąowykazwszystkich

numerówtelefonów,podktóredzwonionozmieszkaniaRossiegowciąguostatnichtrzech

miesięcy,orazosprawdzenienumerów,zktórymiRossiłączyłsięzbiura.Elettraspytała

tylko,czytendrugiwykazmarównieżobejmowaćtrzymiesiące.Zanimodłożyłsłuchawkę,

poprosiłjąjeszcze,żebyjaknajszybciejpołączyłagozsędziąAngelemRighettemzFerrary.

Mającchwilęczasu,wziąłkartkęizacząłrobićlistęnazwiskludzi,którzy,jak

przypuszczał,mogąmuudzielićinformacjiolichwiarzachweneckich.Niewiedziałzbyt

wieleoludziach,którzysiętymparają,pozatym,żefaktycznieistnieją,gnieżdżącsięw

background image

społeczeństwiejakrobactwowzepsutymmięsie.Niczympewnegatunkibakteriirozkwitają

wśrodowiskupozbawionymświatłaipowietrza.Potajemnie,watmosferzeprzerażenia,jakie

budząwdłużnikachniewypowiedziane,choćwyraźnegroźby,coichczeka,jeślispóźniąsięz

zapłatą,prosperująiobrastająwbogactwo.Brunettiegozastanowiło,dlaczegoniemoże

przypomniećsobieżadnegonazwiska,żadnejhistoriinatentemat,ajednocześnieuświadomił

sobie,patrzącnaczystąkartkę,żeniemarównieżpojęcia,kogomógłbypoprosićowskazanie

choćbyjednejosobyzajmującejsięlichwą.

Pochwilijednakprzypomniałsobienazwiskopewnejkobiety.Wyciągnąłksiążkę

telefoniczną,żebyznaleźćnumerdobanku,wktórympracowała.Kiedyprzewracałkartki,

zadzwoniłtelefon.

-Dottore-powiedziałasignorinaElettra-mamnaliniimagistratoRighetta.

-Proszęmniepołączyć.-Brunettiodłożyłpióroiodsunąłnabokpustąkartkę.

-Righetto-usłyszałwsłuchawcegłębokigłos.

-Magistrato,tumówikomisarzGuidoBrunettizWenecji.Dzwoniędopana,bo

chciałbymsięczegośdowiedziećnatematmorderstwaAlessadraCappellego.

-Dlaczegopanatointeresuje?-spytałRighettobezśladuzaciekawienia.Mówiłz

akcentem,któryprzypominałBrunettiemuakcentzpołudniowegoTyrolu;wkażdymraziez

pewnościąbyłzPółnocy.

-Prowadzętusprawę,któramogłabyłączyćsięztamtą,ichciałbymwiedzieć,copan

ewentualnieodkryłwsprawieCappellego-wyjaśniłBrunetti.

-Byłbymzdziwiony,gdybyjakaśinnaśmierćbyłaztąwjakiśsposóbpowiązana-

rzekłRighettoizamilkł.-Najwyraźniejmamytudoczynieniazpomyłką-oświadczyłpo

chwili.-Toznaczyoczywiściepopełnionomorderstwo,aletonieCappellegochcianozabić.

Zresztąniejesteśmynawetpewni,czypróbowanozabićczłowieka,czytylkonastraszyć.

Wyczuwając,żepowinienwreszciejakośzareagowaćnaterewelacje,Brunettispytał:

background image

-Acosięwłaściwiestało?

-CelemmordercówniebyłwcaleCappelli,alejegowspólnik,Gavini-wyjaśnił

sędzia.-Takwkażdymraziewykazałonaszedochodzenie.

-Jaktomożliwe?-spytałBrunetti,terazjużnaprawdęzaciekawiony.

-Odpoczątkuzakrawałonaabsurd,żebyktośchciałzabićCappellego-zaczął

Righetto,sugerując,żefakt,iżadwokatbyłzdeklarowanymwrogiemlichwiarzy,niematutaj

żadnegoznaczenia.-Zbadaliśmyjegoprzeszłość,przejrzeliśmysprawy,nadktórymi

pracował,alenicniewskazujenato,żebypopadłwkonfliktzkimś,ktomógłbysięposunąć

dotakiegoczynu.

Brunettiwestchnąłzezrozumieniem.

-Zdrugiejzaśstronymamyjegowspólnika-ciągnąłRighetto.

-Gaviniego-podpowiedziałbezpotrzebyBrunetti.

-Właśnie,Gaviniego.-Righettozaśmiałsiępogardliwie.-Gavinijesttubardzoznaną

postacią.Toniepoprawnyuwodziciel.Niestety,mazwyczajromansowaniazmężatkami.

-Ach!-TymrazemwestchnienieBrunettiegowyrażałowumiarkowanymstopniu

męskąwyrozumiałość.-Więcotochodziło?-spytał,usatysfakcjonowanytymwyjaśnieniem.

-Najprawdopodobniej.Wciąguostatnichkilkulatmiałromansezczterema

kobietami,zktórychkażdabyłazamężna.

-Biedaczek-skwitowałBrunettiizamilkł.Uświadomiwszysobiekomiczny

wydźwięktego,copowiedział,dodałześmiechem:-Możepowinienbyłpoprzestaćna

jednej.

-Tak,aleczytomężczyznaotymdecyduje?-rzuciłsędzia,aBrunettiwynagrodził

gonatychmiastwybuchemszczeregośmiechu.

-Czyorientujesiępan,októrąznichmogłochodzić?-spytałBrunetti,zastanawiając

się,jakRighettoztegowybrnie,iodjegoodpowiedziuzależniającdalszykierunek

background image

dochodzenia.

Righettozamilkł,jakbysięzastanawiał.

-Nie.Przesłuchaliśmyizamieszanewtokobiety,iichmężów,alewszyscymają

alibi.

-Czygazetyprzypadkiemniepisały,żetobyłodziełozawodowców?-spytałBrunetti

zpewnymzakłopotaniem.

-Skorojestpanpolicjantem,powinienpanwiedzieć,żenienależywierzyćtemu,co

wypisujągazety-odrzekłRighettochłodno.

-Oczywiście.-Brunettiroześmiałsię,tymrazemzwdzięcznościązawymierzeniemu

zasłużonegoprztyczkawnosprzezbardziejdoświadczonegoimądrzejszegokolegę.-Myśli

pan,żebyłajeszczejakaśinnadama?

-Wtymkierunkuidzieobecnienasześledztwo-oznajmiłRighetto.

-Tosięstałowichkancelarii,prawda?

-Tak-odrzekłRighetto,zachęconyuwagąBrunettiegoododatkowejdamie.-

Obydwajmężczyźnibylibardzopodobnidosiebie:niscyiciemnowłosi.Wdniu,kiedytosię

wydarzyło,padałdeszcz.Zabójcaznajdowałsięnadachubudynkupodrugiejstronieulicy.

Tooczywiste,żewziąłCappellegozaGaviniego.

-Atepogłoski,wedługktórychCappellizostałzabityzpowoduśledztwaw

środowiskulichwiarzy?-spytałBrunettisceptycznymtonem,żebydlaRighettabyłojasne,że

onniewierzywtebzdury,alewolałbywiedzieć,jakjestnaprawdę,wraziegdybyspytałgoo

toktośinny,bardziejnaiwny,awięcbezkrytyczniewierzącygazetom.

-Jużnawstępiezbadaliśmytakąmożliwość,aletonicniedało.

-Cherchezlafemme!-rzekłBrunetti,umyślniekaleczącfrancuszczyznę,iznówsię

roześmiał.

Righettozrewanżowałsiętymsamym.Wyglądałnarozbawionego,kiedyniby

background image

obojętniezapytał:

-Mówiłpanojakiejśśmierci.Tomorderstwo?

-Eee,nie,potymwszystkim,comipanpowiedział,magistralo,jestempewien,żenie

matozpańskąsprawąnicwspólnego-odrzekłBrunetti,usiłującsprawićwrażenienaiwnego

głupka.-Jestemtegopewien.Tozwykływypadek.

Rozdział16

JakwiększośćWłochów,Brunettiwierzyłplotkom,żewszystkierozmowy

telefonicznewkrajusąnagrywane,awiadomościprzesyłanefaksem-kopiowane.Jakojeden

znielicznychzaśmiałpodstawysądzić,żeplotkitesązgodnezprawdą.Nawetjednakgdyby

niebyły,toitakwszyscy,dzwoniącdourzędówpaństwowych,staralisięniepowiedzieć

niczego,comogłobyewentualnieimzaszkodzić.Ludzierozmawialiszyfrem,wktórym

„wazon”czy„kwiaty”oznaczały„pieniądze”,a„przyjaciele”zagranicą-„inwestycje”lub

„kontawbanku”.Zgodnieztymzwyczajem,kiedyBrunettizadzwoniłdoprzyjaciółkiw

BancadiModenaizaproponowałspotkanieprzykawie,niepróbowałnawetnawiązaćdo

tego,cogonaprawdęinteresowało.

PonieważówbankznajdowałsięzdrugiejstronyRialto,umówilisięnapołudniowy

aperitifniecobliżej,naCampoSanLuca.OznaczałotodlaBrunettiegodługispacer,aletylko

wtensposób,spotykającsięnaterenieneutralnym,mógłporozmawiaćzFrancąszczerze.

Nikomusięnietłumacząc,wyszedłzbiuraiskierowałsięnajpierwkubacino,apotemw

stronęSanMarco.

IdącwzdłużRivadegliSchiavoni,obejrzałsięwlewo,szukającwzrokiem

holowników,izaskoczonyzobaczył,żebrzegjestpusty.Pochwiliuświadomiłsobie,żenie

maichjużodlat,tylkozupełniewyleciałomutozgłowy.Jakmógłoczymśtakim

zapomnieć?Totrochętak,jakbyzapomniećwłasnynumertelefonualbojakwygląda

ekspedientkawsklepienadole,gdziecodzienniekupujesięchleb.Niewiedział,gdzieje

background image

przeniesiono,aniniemógłsobieprzypomnieć,ilelattemuznikły,pozostawiającwzdłuż

nabrzeżapustąprzestrzeńdlainnychłodzi,zturystycznegopunktuwidzenianiewątpliwie

bardziejużytecznych.

Jakiepięknełacińskienazwymiałytekołyszącesiędumnienawodzieczerwone

holowniki,wkażdejchwiligotowezwdzięcznymposapywaniemwspomócstatkipłynącepo

CanaledellaGiudecca.Promy,któreobecniezawijałydomiasta,byłybyitakdlanichza

wielkie:potworywyższeodbazyliki,wypełnionetysiącamimrówczychpostacistłoczonych

przyrelingu,wpływałysamodzielniedodoku,spuszczająctrapyiwysypującnamiastohordy

turystów.

Brunettiniechciałjednakmyślećotymwszystkim.Minąłplacśw.Markaiskręciłw

prawo,wkierunkucentrum,doCampoSanLuca.Francajużtamczekała,rozmawiającz

jakimśmężczyzną,któregoBrunettinieznał,choćjegotwarzwydałamusięznajoma.Kiedy

siędonichzbliżał,pożegnalisięuściskiemdłoniimężczyznaruszyłwstronęCampoManin,

Francazaśwolnymkrokiempodeszładoksięgarniizaczęłaoglądaćwystawę.

-Ciao,Franca-rzekłBrunetti,stająckołoniej.Byliprzyjaciółmizliceum,przez

pewienczasnawetwięcejniżprzyjaciółmi,alepotemonapoznałaswojegoMaria,aBrunetti

poszedłnauniwersytet,gdziepoznałPaolę.Francamiaławciążtakiesamebłyszcząceblond

włosy,okilkatonówjaśniejszeodwłosówPaoli,aBrunetti,którymiałwtychsprawach

niezłąorientację,wiedział,żemusiałatenodcieńutrzymywaćzpomocąfryzjera.Alepoza

tymwcalesięniezmieniła:pełnekształty,którychsięwstydziładwadzieścialattemu,teraz,

kiedystałasiękobietądojrzałą,dodawałyjejwdzięku-takjakwiększośćkrągłychkobiet

ceręmiałagładką,bezśladuzmarszczek.Orzechoweoczypatrzyłytaksamołagodniejak

kiedyśinajegowidok,taksamojakkiedyś,zajaśniałyciepłem.

-Ciao,Guido!-odrzekła,nadstawiającpoliczkidodwóchszybkichpocałunków.

-Zapraszamcięnadrinka-powiedziałBrunetti,starymzwyczajembiorącjąpodrękę

background image

iprowadzącwstronębaru.

Zamówiliunospritziprzyglądalisię,jakbarmanmieszawinozwodąmineralną,

dodajekroplęcampari,zaczepiaobrzegkieliszkaplasterekcytryny,poczympewnymgestem

popychaobydwieszklaneczkiwichkierunku.

-Cincin!-powiedzielirównocześnieiwypilipierwszyłyk.

Barmanpostawiłprzednimitalerzykchipsów,aleniezwrócilinanieuwagi.Z

powodutłokuprzybarzestopniowoprzesuwalisięwgłąbsali,ażznaleźlisięprzyoknie,

przezktóreobserwowaliterazruchliwąulicę.

Francawiedziała,żejesttospotkaniesłużbowe.GdybyBrunettichciałsiędowiedzieć,

couniejsłychać,wypytałbyowszystkoprzeztelefon,anieumawiałsięzniąwtym

zatłoczonym,gwarnymmiejscu.

-Ocochodzi,Guido?-spytałazuśmiechem,żebyniepsućodrazumiłegonastroju.

-Olichwiarzy-odpowiedział.

Rozejrzałasięszybkodokoła.

-Komusąpotrzebnetewiadomości?

-Mnie,oczywiście.

-Wiem,żetobie,Guido.Aleczypotrzebujeszichjakopolicjant,czytakpo

przyjacielsku?

-Czemuotopytasz?

-Ponieważjeślitojesttapierwszaewentualność,niemamcinicdopowiedzenia.

-Ajeślidruga?

-Tomam.

-Jakatoróżnica?-spytał,przysuwającsiędobaru,żebywziąćparęchipsów.Nie

żebymiałnaniewielkąochotę,alechciałjejdaćtrochęczasudonamysłu.

-Taka,żewpierwszymprzypadkubyćmożebędęmusiałapowtórzyćwszystko,coci

background image

powiem,przedsądemalbotymożebędzieszmusiałpodaćźródłoinformacji.Jeślinatomiast

jesttozwyczajnarozmowamiędzyprzyjaciółmi,mogępowiedziećciwszystko,cowiem,i

zarazpotemzapomnieć,żeciotympowiedziałam,nawypadek,gdybyktośmniekiedyśoto

pytał.

Mówiącto,Francawogólesięnieuśmiechała,cobyłootyledziwne,żeznatury

tryskałaradościąjakfontannawodą.

-Czyonisąażtakniebezpieczni?-spytałBrunetti,odbierającodniejpustąszklankęi

stawiającobokswojejnakontuarze.

-Wyjdźmy-powiedziałaFranca.Kiedyznaleźlisięnacampo,podeszłado

marmurowegomasztuistanęłapojegolewejstronie,dokładnienaprzeciwwitrynyksięgarni.

Wtensposób,przypadkowoczynie,znalazłasięwodległościparumetrówoddwóch

podpierającychsięlaskami,nachylonychkusobiestaruszek.

Brunettistanąłobokniej.Światłopadająceznadbudynkówspowodowało,żesylwetki

ichodbiłysięwokniewystawowymksięgarni.Nieostryobrazodbitywszybieprzeniósłich

nachwilęwprzeszłość,dotychlat,kiedyjakoparanastolatkówumawialisiętuczęstona

kawęzprzyjaciółmi.

Wtedywyrwałomusiępytanie:

-Czynaprawdęażtaksięboisz?

-Mampiętnastoletniegosyna-wyjaśniłaFrancarzeczowymtonem,takjakbymówiła

opogodzieczyotym,żejejsynuwielbiapiłkęnożną.-Aty,Guido,dlaczegochciałeś

spotkaćsięzemnąwłaśnietutaj?

Uśmiechnąłsię.

-Wiem,żejesteśbardzozajęta,wiem,gdziemieszkasz,więcpomyślałem,żeto

odpowiedniemiejsce,boniebędzieszmiaładaleko.

-Czytobyłjedynypowód?-Francaoderwaławzrokodniewyraźnegoodbicia

background image

Brunettiegowszybieispojrzałananiego.

-Tak.Dlaczegopytasz?

-Więcnaprawdęniconichniewiesz?-spytała.

-Nic.Wiem,żeistnieją,iwiem,żedziałajątutaj,wmieście.Bogdziemieliby

egzystować?Alenigdyniezłożononanichoficjalnejskargi.

-No,apozatymprzeważniezajmujesięnimiurządpodatkowy,prawda?

Brunettiwzruszyłramionami.Niemiałpojęcia,czymzajmowalisięfunkcjonariusze

GuardiadiFinanza.Częstowidywałichszaremunduryozdobionejaskrawoczerwonymi

płomykamimającymisymbolizowaćsprawiedliwość,niezauważyłjednak,byrobili

cokolwiekpożytecznegopróczzachęcaniaosaczonychobywatelidowynajdywaniacorazto

nowychsposobówucieczkiprzedpodatkami.

Kiwnąłtwierdzącogłową,niechcącotwarcieprzyznawaćsiędoignorancji.

Francaodwróciłasięipowiodławzrokiempomałymplacyku.Przezchwilę

rozglądałasięwmilczeniu,ażwkońcuwskazałapodbródkiemnabarszybkiejobsługipo

przeciwnejstronie.

-Cotamwidzisz?-zapytała.

Popatrzyłnawielkąszklanąfasadę.Przywejściukręciłosięmnóstwomłodzieży,a

wszystkiestoliki,dobrzewidoczneprzezogromneokna,byłyzajęte.

-Widzęcałkowityupadeksztukikulinarnej-powiedział,śmiejącsię.

-Anazewnątrz?-spytałapoważnie.

Brunettispojrzałponowniewstronębaru,zawiedziony,żeFrankinierozśmieszył

jegożart.Zobaczyłdwóchciemnoubranychmężczyznzaktówkami,zagłębionychw

rozmowie.Nalewoodnichmłodakobieta,gorączkowoprzerzucającstronynotesu,

próbowałajednocześniewystukaćnumernatelefonino.Niedalekoniejstałnędznieodziany,

wysokiichudystarzec,którymówiłcośdorówniestarejkobiety,całejwczerni.Kobieta,

background image

przygarbionawiekiem,drobnymidłońmiściskałarączkęwielkiejciemnejtorby.Zapadnięte

policzki,długiostrynosipochylonasylwetkaupodobniałyjądoczarownicy.

-Widzęsporoludzirobiącychto,cozwykleludzierobiąnaCampoSanLuca.

-Toznaczy?-Francapopatrzyłananiegoprzenikliwie.

-Spotykająsię,rozmawiają,idąnadrinka,apotemwracajądodomunaobiad.

Dokładnietakjakmy.

-Atychdwoje?-Francawskazałabrodąnachudzielcaistaruszkę.

-Onapewniewracadodomunaobiadpodługiejmszywktórymśztychmałych

kościółków.

-Aon?

Brunettiznówpopatrzyłwichkierunku.Wciążrozmawiali.

-Wyglądanato,żeonastarasięocalićjegoduszę,aonsięprzedtymbroni.

-Onniemaduszy-powiedziałaFranca,zaskakującgoswojąoceną,gdyżzazwyczaj

niemówiłaonikimzłegosłowa.-Onateżjejniema-dodałazimno,wpatrującsięwwitrynę

księgarni.-TojestAngelinaVolpatoijejmążMassimo-mówiładalej,odwróconado

Brunettiegoplecami.-Dwojenajwiększychlichwiarzywmieście.Niktniewie,kiedyzaczęli

swojądziałalność,aleoddziesięciulatsąwłaściwiemonopolistami.

Brunettipoczułtużobokczyjąśobecność-jakaśkobietastanęłabliskonichizaczęła

oglądaćksiążki.Francazamilkłaiodezwałasiędopiero,kiedykobietaodeszła.

-Możnaichtuzastaćcodziennieprzedpołudniem,wszyscyotymwiedzą,więcjeśli

ktośmadonichinteres,podchodzi,zagajarozmowęiAngelinazapraszagododomu.Ta

babatoprawdziwywampir.-Francaprzerwała,najwyraźniejbardzoprzejęta.-Zdomu

dzwonidonotariuszaiprzygotowująumowę.Wzamianzagotówkęludzieoddająimdomy,

interesy,meble.

-Ojakdużepieniądzechodzi?

background image

-Wszystkozależyodtego,ilektopotrzebujeinajakdługo.Jeślitotylkoparę

milionów,toprzyjmąpodzastawmeble.Alejeślitojakaśznacznasuma,pięćdziesiąt

milionówalbowięcej,wtedyonadoliczaprocent.Podobnojestanalfabetką,takjakjejmąż,

aleprocentpotrafiwyliczyćwsekundę.

Francazamyśliłasięnachwilę.

-Jeślitojestbardzodużasuma-podjęła-dłużnicyzgadzająsięprzepisaćnaniąna

przykładdom.Wystarczy,żeniezwrócątejsumywcałościwterminie,adomprzechodziw

jejręce.

-Wjakisposób?

-Jejadwokatzaskarżaichdosądu,aonamaprzecieżaktzrzeczeniasiędomunajej

rzecz,podpisanywobecnościnotariusza.

KiedyFrancamówiła,wciążwpatrzonawksiążkinawystawie,Brunettipogrzebałw

swojejpamięci,atakżezrobiłszybkirachuneksumienia.Niestety,musiałprzedsobą

przyznać,żenicztegoniebyłodlaniegonowością.Nieznałcoprawdaszczegółów,ale

wiedziałdoskonale,żetaksięwłaśnierzeczymają.Tyleżesprawytenależałydo

kompetencjiGuardiadiFinanza,aprzynajmniejtakbyłododziś,bodziśślepyprzypadek

sprawił,żezwróciłuwagęnaAngelinęVolpatoijejmęża,którzywciążjeszczestalii

rozmawialiwtenpogodnywiosennydzieńwWenecji.

-Ileonibiorą?

-Zależy,jakbardzozdesperowanisąludzie.

-Skądonimogąwiedzieć,jakbardzozdesperowanisąludzie?

Francaoderwaławzrokodrysunku,naktórymparaświnekciągnęławózstrażacki,i

spojrzałananiego.

-Przecieżwiesz,żetutajwszyscyowszystkimwiedzą-rzuciła.-Wystarczy,że

poprosiszopożyczkę,apodkoniecdniawiedząotymwszyscywbanku,następnegoranka

background image

rodzinyurzędników,apopołudniucałemiasto.

Takfaktyczniejest,pomyślałBrunetti.Prawdopodobniedlatego,żemieszkańcy

Wenecji,wsumieniewielkiegomiasta,byli-zpowoduwięzówkrwiczyprzyjaźni-jakby

jednąrodziną,żadensekretniemógłsięwtymdusznymświatkuzbytdługoutrzymać.Nawet

dlaniegobyłooczywiste,żejeśliktośpotrzebujepieniędzy,wkrótcebędzieotymwiadomo

publicznie.

-Noajakiprocentonibiorą?-zapytał.

Francachciałaodrazuodpowiedzieć,alesięzawahała.

-Słyszałam,żebiorądwadzieściaprocentmiesięcznie-rzekłaponamyśle.-Ale

słyszałamteż,żepięćdziesiąt.

WBrunettimnatychmiastodezwałsięwenecjanin.

-Tojestsześćsetprocentrocznie!-wykrzyknął,niekryjącoburzenia.

-Dużowięcej,jeślitojestprocentskładany-poprawiłagoFranca,dowodząc,żejej

weneckiekorzeniesięgajądużogłębiej.

Komisarzznówprzyjrzałsięparzepodrugiejstronieplacu.Ichrozmowadobiegła

końca.CzarnoodzianakobietaposzławkierunkuRialto,mężczyznazaśzmierzałwich

stronę.

Brunettizobaczyłjegowypukłeczoło,chropawąobwisłąskórę,pofałdowanąjakpo

jakiejśnieleczonejchorobie,pełneustaiciężkiepowieki.Niczymwielkieptaszyskostarzec

człapałciężko,stawiającpłaskostopy,jakbynaumyślniechciałzniszczyćitakwysłużone

fleki.Jegotwarznosiłapiętnowiekuichoroby,lecztendziwnykrok,zwłaszczakiedy

Brunettizobaczyłgoodtyłu,skręcającegowcalle,któraprowadziładoratusza,przywodził

raczejnamyślmłodzieńcząniżstarcząniezdarność.

Kiedykobietaznikłajużzpolawidzenia,Brunettispojrzałznowutam,gdzie

przedtemstałatadziwnapara,alewciążmiałwrażenie,żewidzijakieśzwierzępodobnedo

background image

szczura,stojącenadwóchłapach.

-Skądwłaściwieotymwszystkimwiesz?-spytałFrance.

-Przecieżpracujęwbanku,pamiętasz?-odrzekła.

-Chceszpowiedzieć,żetychdwojejestostatniądeskąratunkudlaludzi,którymnie

udasięniczegowydostaćodciebie?

Francakiwnęłagłowątwierdząco.

-Alejakciludziedowiadująsięoichistnieniu?

Popatrzyłananiego,jakbysięzastanawiając,nailemożemuzaufać,irzekła:

-Słyszałam,żeczasamipolecaichbank.

-Co?

-Żekiedyludziepróbująpożyczyćpieniądzewbankuispotykająsięzodmową,

możesięzdarzyć,żektóryśzurzędnikówimporadzi,żebysięzwrócilidoVolpatów.Czydo

jakiegośinnegolichwiarza,którypłaciimzatoprocent.

-Ile?-spytałBrunettiprzerażony.

Francawzruszyłaramionami.

-Niewiem.Tozależy.

-Odczego?

-Odwysokościpożyczonejsumy.Alboodrodzajuumowymiędzybankiema

lichwiarzem.Ktoś,ktonaprawdępotrzebujepieniędzy,jakośjezdobędzie-dodała,zanim

Brunettizdążyłzebraćmyśli.-Jeśliniepożycząmuprzyjacieleanirodzina,jeśliodmówimu

bank,topójdziedoludzitakichjakVolpatowie.

Brunettipostanowiłzapytaćwprost.

-Czytomazwiązekzmafią?

-Aconiema?-odpowiedziałapytaniem,alewidzącjegoirytację,dodała:-

Przepraszamcię,żartowałam.Tegodokładnieniewiem.Alezastanówsię,toprzecież

background image

doskonałysposóbpraniapieniędzy.

Brunettiprzytaknął.Tylkopodochronąmafiitakidochodowyinteresmożebezkarnie

funkcjonowaćpodnosemwładz.

-Zepsułamciobiad,prawda?-spytała,uśmiechającsięiwreszcieupodabniającdo

osoby,którąpamiętał.

-Nie,wcalenie.

-Czemutociętakinteresuje?

-Tomożemiećzwiązekzinnąsprawą.

-Przeważnietakjest-stwierdziła,niepytającjużonicwięcej.Zawszepodziwiałjej

dyskrecję.-Notojużpójdę-powiedziała,całującgowobapoliczki.

-Dzięki,Franca-Brunettiprzyciągnąłjądosiebie,cieszącsiębliskościąsilnego

ciała,wktórymtkwiłjeszczesilniejszyduch.-Spotkanieztobązawszesprawiamidużą

radość.

Gdytylkopoklepałagoporamieniuiodwróciłasię,zdałsobiesprawę,żeniezapytał

jejożadnychinnychlichwiarzy,aleterazniemógłprzecieżprzywołaćjejzpowrotem.Pora

iśćdodomu,pomyślał.

Rozdział17

Idącdodomu,Brunettiwróciłpamięciądookresusprzedponaddwudziestulat,który

spędziłzFrancą.Byłświadom,jakwielkąprzyjemnośćsprawiłomuotoczenieznów

ramionamitejpełnejwdziękupostaci,kiedyśtakmubliskiej.Pamiętałzwłaszczajedendługi

spacer,któryodbylipoplażynaLidowwieczórRedentore*[Redentore-Święto

Odkupiciela,dzieńupamiętniającykoniecepidemiidżumy,którazdziesiątkowała

mieszkańcówWenecjiwlatach1575-1576,ipołożeniekamieniawęgielnegopodkościółpod

wezwaniemOdkupiciela,21lipca1577roku,napółnocnymbrzeguGiudekki.Wczasach

Republikikulminacyjnympunktemuroczystościbyławielkaniedzielnaprocesja,obecnie

background image

zastąpionapokazemognisztucznychwtrzeciąniedzielęlipca.];miałwtedychyba

siedemnaścielat.Chodzilipopiaskudługopozakończeniupokazusztucznychogni,

trzymającsięzaręceimarzącotym,żebytanocnigdysięnieskończyła.

Alesięskończyła,takjakwieleinnychrzeczy,któreichłączyły,iterazonamiała

swojegoMaria,aonswojąPaolę.WstąpiłdokwiaciarniBiancataikupiłżoniedwanaście

irysów,szczęśliwynamyśl,żeczekananiegowdomu.

Kiedywszedł,Paolałuskałagroszekwkuchni.

-Risiebisi*[Risiebisi-tradycyjnapotrawawenecka,podawanazwykledożywdniu

św.Marka,patronaWenecji,25kwietnia;ryżgotujesięwwywarzezestrączkówświeżego

groszku.]!-zapytał,wręczającjejbukiet.

-Czyrisottotoniejestnajlepszarzecz,jakąmożnazrobićzmłodegogroszku?-

spytałaPaola,uśmiechającsięnawidokkwiatówinadstawiającpoliczekdopocałunku.

-Chybażejesteśksiężniczkąimusiszpodłożyćkilkaziarenpodmaterac-rzekł

trochębezsensu,kiedyjąpocałował.

-Myślę,żelepiejużyćgodorisotta.Proszęcię,przygotujwazon,ajaskończę

łuskanie.-Wskazałagestempapierowątorebkęnastole,pełnązielonychstrączków.

Brunettiwziąłzestoługazetęipołożyłjąnakrześle,którenastępnieprzysunąłdo

szafek.Kiedynanimstanąłisięgnąłpojedenzwysokichwazonówustawionychprawiepod

sufitem,wostatniejchwilisięzawahał.

-Możeniebieski-powiedziałaPaola,widzącjegoniezdecydowanie.

Zwazonemwrękuzszedłzkrzesła,odstawiłjenamiejsceipodszedłdozlewu.-Ile

wody?-spytał,stawiającwazonnablacie.

-Takdopołowy-powiedziała.-Nacomiałbyśjeszczeochotęopróczgroszku?

-Acojest?-spytał.

-Jestresztkarostbefuzniedzieli.Gdybyśpokroiłgowcienkieplasterki,moglibyśmy

background image

gozjeśćzsałatą.

-CzyżbyChiarawtymtygodniujadłamięso?

Chiarajakiśtydzieńwcześniejprzeczytałaartykułnatematlosu,jakispotykacielęta,i

oznajmiła,żedokońcażyciabędziewegetarianką.

-Widziałeśprzecież,żewniedzielęjadłarostbef-odrzekłaPaola.

-Ach,notak!-Brunettizacząłrozdzieraćpapier,wktórybyłyzawiniętekwiaty.

-Czystałosięcośzłego?-spytałaPaola.

-Tocozawsze-odpowiedział,wstawiającwazonpodkraniodkręcajączimnąwodę.

-Żyjemywświecieupadłym.

Paolawróciładoobieraniagroszku.

-Towiekażdy,ktouprawianaszezawody-skwitowała.

-Acomadotegotwójzawód?-spytałzaciekawiony.

Jemu,policjantowiodwudziestoletnimstażu,niktniemusiałmówić,żerodzajludzki

popadłwniełaskę.

-Tymaszdoczynieniazupadkiemmoralności.Jazupadkiemumysłowym-

powiedziałażonapodniosłym,prześmiewczymtonem,jakiegoczęstoużywała,przyłapawszy

sięnatym,żezbytpoważnietraktujeswojąpracę.-Acokonkretniewywołałotwój

pesymizm?

-SpotkałemsiędziśzFrancą.Weszliśmydokawiarninadrinka.

-Jakonasięmiewa?

-Dobrze.Jejsyndorasta,aonachybaniezbytlubipracęwbanku.

-Trudnolubićpracęwbanku-stwierdziłaPaolazezrozumieniem.-Aledlaczego

spotkaniezFrancąnatchnęłocięmyślą,żeżyjemywświecieupadłym?Zregułyspotkaniaz

niąnastrajająnaswszystkichpozytywnie.

Wkładająckwiatydowazonu,BrunettinapróżnostarałsiędoszukaćwuwadzePaoli

background image

ukrytejurazy.Żonanajwyraźniejucieszyłasię,żetakwielkąprzyjemnośćsprawiłomu

spotkaniezdawnąprzyjaciółką.Kiedysobietouświadomił,serceścisnęłomusięnasekundę

ipoczuł,żenatwarzywykwitamurumieniec.Jedenzirysówwypadłnablat.Podniósłgo,

wsunąłmiędzyinneiostrożnieodsunąłwazonodkrawędzi.

-Podczasrozmowyjakbydaładozrozumienia,żejeśliopowiemiolichwiarzach,

będziesiębałaoPietra.

Paolaprzerwałałuskaniegroszkuipopatrzyłanamęża.

-Olichwiarzach?-spytała.-Acoonimająwspólnegozczymkolwiek?

-Rossi,tenfacetzUfficioCatasto,któryzmarł,miałwportfelunumertelefonu

jakiegośadwokataiokazałosię,żetenadwokatwystępowałkilkarazyprzeciwlichwiarzom.

-Adwokatskąd?

-ZFerrary.

-Nieten,któregozamordowali?-Paolaznównaniegospojrzała.

-Właśnieten-potwierdziłBrunetti,zaintrygowany,skąduPaolitapewność,że

sprawcówzabójstwabyłoprzynajmniejdwóch,idodał:-Sędziaśledczywykluczyłudział

lichwiarzyinajwyraźniejstarałsięmnieprzekonać,żetenadwokatzginąłprzezpomyłkę.

-Czymyślisz,żetodlategomiałprzysobienumertelefonutegoadwokata,zpowodu

lichwiarzy?-spytałaPaolapodługiejprzerwie,podczasktórej,jakzauważyłBrunetti,

intensywnienadczymśmyślała.

-Niemamnatożadnegodowodu.Aletociekawyzbiegokoliczności.

-Samożyciejestciekawymzbiegiemokoliczności.

-Aleniemorderstwo.

Paolaoparłasplecionedłonienakupcepustychstrączków.

-Odkiedytouważasięzamorderstwo?MówięoRossim.

-Niewiem,odkiedy.Możeodnigdy.Jachcęsiętylkodowiedzieć,dlaczegoRossido

background image

niegodzwonił.

-AFranca?

-Ponieważpracujewbanku,myślałem,żemożecoświeolichwiarzach.

-Przecieżtowłaśniebankipożyczająpieniądze.

-Alerobiątoniechętnie.Niechcąpożyczaćnakrótkitermin,zwłaszczaludziom,

którzymoglibymiećkłopotyzespłatą.

-DlaczegorozmawiałeśotymzFrancą?-WtejnieruchomejpoziePaolamogłaby

uchodzićzasędziegośledczego.

-Myślałem,żemożebędziecoświedziała.

-Jużtomówiłeś.Aledlaczegoakuratznią?

Brunettinieumiałpodaćżadnegowyjaśnieniapozatym,żebyłapierwsząosobą,jaka

przyszłamudogłowy.Oprócztegodawnojejniewidziałimiałochotęsięzniązobaczyć.

Wsadziłręcedokieszeniiprzestąpiłznoginanogę.-Bezspecjalnegopowodu-powiedział

wkońcu.

Paolawróciładołuskaniagroszku.

-Coonacipowiedziała,żedlaczegoboisięoPietra?

-Wspomniałaodwojguludzi,anawetmiichpokazała.

Widząc,żeżonazamierzamuprzerwać,dodałszybko:

-SpotkaliśmysięnaSanLuca.Onitambyli,stalinaśrodkuplacuirozmawiali.Para

ludzidobiegającychsiedemdziesiątki.Powiedziała,żeoniwłaśniezajmująsiępożyczaniem

pieniędzy.

-AcomaztymwspólnegoPietro?

-Wedługniejprocederlichwiarskimożesięłączyćzpraniempieniędzyimafią.Nie

chciałapowiedziećnicwięcej.

PolekkimskinieniugłowyPaolizorientowałsię,żepodzielałazdanieFranki.Samo

background image

słowo„mafia”wystarczy,żebywystraszyćkażdegorodzica.

-Niechciałapowiedziećnawettobie?

Pokręciłprzeczącogłową.

-Hm,więctonaprawdępoważnasprawa-rzekła.

-Taksądzę.

-Cotozaludzie?

-AngelinaiMassimoVolpato.

-Czyjużonichkiedykolwieksłyszałeś?

-Nigdy.

-Czykogośonichwypytywałeś?

-Nikogo.Zobaczyłemichporazpierwszywżyciudosłowniepółgodzinytemu.

-Cozamierzaszzrobić?

-Dowiedziećsięnaichtematwszystkiego,cobędęmógł.

-Apotem?

-Zależy,czegosiędowiem.

Zamilkli.

-Dziśmyślałamotobie,otwojejpracy-powiedziałaPaolapochwili.

Brunetticzekałnadalszyciąg.

-Myłamwłaśnieoknaitosprawiło,żepomyślałamotobie.

-Czemuakuratmycieokien?

-Myłamnajpierwokna,potemlustrowłazienceiwtedypomyślałamotym,czymsię

zajmujesz.

Wiedział,żePaolapociągnieswojąopowieść,nawetjeślibędziemilczał,alewiedział

również,żelubibyćzachęcana,więcodezwałsiępytająco:

-Noi?

background image

-Kiedymyjesięokno-powiedziała,patrzącnaniego-trzebajeotworzyći

przyciągnąćdosiebie,awtedyświatłopadananiepodinnymkątem,niżkiedyjest

zamknięte.-Widziała,żeBrunettisłuchazuwagą.-Więcmyjesięjeiwreszciejestumyte.

Albomyślisię,żejestumyte.Alekiedysięjezamyka,światłoznówpadapoduprzednim

kątemiwtedywidać,żezzewnątrzoknowciążjestbrudnealbożezapomniałosięojakimś

małymkawałkupowewnętrznejstrome.Toznaczy,żetrzebajeponownieotworzyćiumyć

jeszczeraz.Alenigdyniebędziesięmiałopewności,żejestcałkiemczyste,dopókisięgo

znówniezamknie.

-Alustro?-spytał.

Popatrzyłananiegozuśmiechem.

-Lustrowidzisztylkozjednejstrony.Ztyłuniepadananieżadneświatło,więcjak

sięjeumyje,jestczyste.Niematumowyozłudzeniuoptycznym.

Wróciładołuskaniagroszku.

-Noi?

Wciążpatrzącnagroszek,możeżebyukryćrozczarowaniejegoniedomyślnością,

wyjaśniła:

-Takawłaśniejesttwojapraca,czyraczejchciałbyś,żebybyłataka.Chceszmyć

lustra,chcesz,żebywszystkobyłodwuwymiaroweiłatwopostrzegalne.Alezakażdym

razem,kiedyzaczynaszsięczemuśprzyglądać,tocośzmieniasięwokno:jeślispojrzyszna

tozinnejperspektywy,podinnymkątem,jużniejesttakiejakprzedtem.

Brunettizastanowiłsięnadsłowamiżony.

-Alewobydwuprzypadkachmuszęzmyćbrud-powiedziałwkońcu,chcącrozwiać

poważnynastrój.

-Tytopowiedziałeś,nieja-rzekłaPaola.PonieważBrunettimilczał,wrzuciłado

miskiostatnigroszekiwstała.-Cokolwiekzrobisz,jestempewna,żebędzieszwolałzrobićto

background image

zpełnymżołądkiem-rzekła,stawiającmiskęnablacie.

TakwięczpełnymżołądkiemBrunettizabrałsiętegopopołudniado„zmywania

brudu”,jaktylkowróciłdokomendy.ZacząłodbiurasignorinyElettry,któraprzywitałago

jakzwyklezuśmiechem,dziśubranawstrójnieodparciekojarzącysięzmorskążeglugą:

granatowąspódnicęijedwabnąbluzkęzestójką.Pomyślał,żebrakujejejtylkożeglarskiej

czapeczki,kiedyzobaczyłkołokomputerasztywnycylindrycznykapelusikwbiałymkolorze.

-Volpato-powiedział,zanimjeszczezdążyłagoprzywitać.-AngelinaiMassimo.

Małżeństwo.Obydwojedobrzeposześćdziesiątce.

Elettrawyciągnęłakartkęizaczęłanotować.

-Mieszkajątu,wWenecji?

-Takmisięwydaje.

-Wiepanmoże,wjakichokolicach?

-Nie-odrzekł.

-Aletołatwosprawdzić-rzuciła.-Cojeszcze?

-Najbardziejpotrzebowałbymdanychfinansowych:kontawbanku,ewentualne

inwestycje,własnośćzarejestrowanananazwisko,wszystko,coudasiępaniznaleźć.Iniech

panisprawdzi,czymamycośusiebie.

-Billingitelefoniczne?

-Nie,narazietowystarczy.

-Nakiedymamtozrobić?

-Jakpanimyśli?-spytałzuśmiechem.

Odsunęłamankietbluzkiispojrzałanaciężkizegarekpłetwonurka,którynosiłana

lewejręce.

-Informacjezurzędówmiejskichpostaramsięzdobyćjeszczedzisiaj.

-Alebankijużsązamknięte,więcztymmożnazaczekaćdojutra.

background image

Elettrauśmiechnęłasiędoniego.

-Rejestrybankowenigdyniesązamknięte.Zakilkagodzinpowinnammieć

wszystko.-Schyliłasięiwyciągnęłazszufladyplikdokumentów.-Mamtutajcośtakiego-

zaczęła,leczprzerwałaispojrzaławkierunkudrzwi.

Brunettiodruchowosięodwróciłiujrzałwracającegozobiaduvice-questorePattę,

któryspojrzałnaniegojaknapowietrze.

-SignorinaElettra?-zwróciłsiędoswojejsekretarki.

-Tak,dottore!

-Proszęprzyjśćdomniedobiura,chciałbympodyktowaćpanilist.

-Oczywiście,dottore.-Elettrapołożyławyciągniętezszufladypapierynabiurkui

postukaławniepalcem,któregotogestuPattaniemógłzobaczyć,ponieważstałza

Brunettim.Zgórnejszufladywyjęłastaromodnybloczekstenograficzny.Czyżbyludzie

wciążjeszczedyktowalilisty,asekretarkisiadywałyznogązałożonąnanogę,jakJoan

Crawford,szybkozapełniająckarteczkizygzakamiikrzyżykami?Takczyinaczej,Brunetti

uświadomiłsobie,żetoprzecieżsignorinaElettrazajmowałasięcałąjegokorespondencją.

Toonagłowiłasięnaddoboremwyrażeń,któremiałydodaćwagirzeczomprostym,azbyt

zawiłeuprościć,onastarałasiędyplomatyczniezłagodzićżądania,którewykraczałypoza

kompetencjepolicji.

KiedyPattamijałgowdrodzedoswegogabinetu,Brunettimiałnieodparteuczucie,

żezachowujesięjakpłochliweleśnezwierzątko,możelemur,którezamierabezruchuna

najlżejszynawetodgłos,wyobrażającsobie,żestajesięwtensposóbniewidzialne,iwierząc,

żetojeochroniprzedgrasującymwpobliżudrapieżnikiem.Zanimzdążyłcośpowiedzieć

signorinieElettrze,kobietawstałaiidączaPattą,rzuciławymownespojrzenienapapiery,

którezostawiłanabiurku.Brunettiniezauważyłnawetśladupłochliwościwjejpostawie.

Kiedyzamknęłazasobądrzwi,wziąłdokumenty,apotemszybkonapisałkrótkilist,prosząc

background image

jąoustalenienazwiskawłaścicieladomu,przedktórymznalezionoRossiego.

Rozdział18

Idącdoswegopokoju,rzuciłokiemnapapiery,którewziąłzbiurkasignorinyElettry

-byłtodługiwydruknumerów,podktóreRossidzwoniłodsiebiezmieszkaniaizbiura.Na

marginesieElettrazanotowała,żeRossiniemiałprywatnegotelefonukomórkowego,co

sugerowało,żedoBrunettiegodzwoniłzesłużbowejkomórkinależącejdoUfficioCatasto.

Ażczteryrazywciąguniecałychdwóchtygodnidzwoniłodsiebiezbiurapodtensamnumer

wFerrarzeiBrunettipomyślał,żejesttonumerkancelariiGaviniegoiCappellego.Kiedyto

sprawdził,okazałosię,żepamięćgoniemyliła.Ostatniepołączeniemiałomiejscew

przeddzieńzabójstwaCappellego.

Brunettisiedziałdługiczas,zastanawiającsię,jakiemożebyćpowiązaniemiędzy

RossimiCappellim.Corazbardziejskłaniałsiękumyśli,żeobajzostalizamordowani.

CzekającnasignorinęElettrę,rozważałwielespraw.Gdzieznajdowałosiębiuro

RossiegowUfficioCatasto?Czymiałwłasnypokójzapewniającyprywatność?Dlaczego

akuratRighettozostałwyznaczonynasędziegośledczegowsprawiemorderstwaCappellego?

Czyistniejemożliwość,żebyzawodowymordercapomyliłofiarę?Idlaczegowtakimrazie

niepodjąłżadnejpróby,żebyjednakzabićczłowieka,któryrzeczywiściebyłjegocelem?

Zacząłrównieżzastanawiaćsięnadtym,ktomógłbydostarczyćmuinformacji,tyleżenie

bardzowiedział,jakichinformacjiwłaściwiepotrzebuje.NapewnonatematVolpatów.

Powinienteżsięczegośdowiedziećonielegalnymprzepływiepieniędzyzrąkdorąktutaj,w

Wenecji,izwiązanychztympotajemnychoperacjachfinansowych.

Jakwiększośćwenecjanwiedział,żewUfficioCatastoprzechowujesięakty

własnościisprzedażynieruchomości.Dotegojednakograniczałasięjegowiedzao

działalnościtegourzędu.Przypomniałsobie,zjakimentuzjazmemRossimumówił,żew

ramachoszczędnościkilkabiurłączyswojearchiwa,żebyusprawnićsystemizapewnićłatwy

background image

dostępdoinformacji.Żałowałteraz,żeniezachęciłurzędnika,żebycoświęcejmuotym

powiedział.

Zdolnejszufladywyciągnąłksiążkętelefoniczną,otworzyłjąna„B”izaczął

przeglądaćwposzukiwaniupewnegonumeru.Znalazłszygo,natychmiastzadzwonił.

-Bucintoro,BiuroHandluNieruchomościami,słucham?-odezwałsiękobiecygłos.

-Ciao,Stefania-powiedział.

-Guido!Cosięstało?-spytała,zaskakującgotympytaniem,ponieważniewiedział,

cowjegogłosiemogłogozdradzić.

-Potrzebujępewnychinformacji-odrzekł.

-Apocóżinnegomógłbyśdomniedzwonić?-spytałatonempozbawionymzwykłej

flirciarskiejnuty.

Postanowiłniezwracaćuwagianinaprzyganęukrytąwjejgłosie,aninaotwarty

krytycyzmzawartywpytaniu.

-PotrzebujęinformacjioUfficioCatasto.

-Oczym?-niemalwykrzyknęła,udająckonsternację.

-OUfficioCatasto.Chcęwiedzieć,czymonidokładniesięzajmują,ktotampracujei

czyjestwśródnichktoś,komuewentualniemógłbymzaufać.

-Możnapowiedzieć,Guido,żetodużezamówienie-rzekła.

-Dlategodzwoniędociebie.

Podawnemuzaczęłasięwdzięczyć.

-Ajatymczasemsiedzętuiznadziejąwyczekuję,żepewnegodniazadzwoniszdo

mniezzupełnieinnąpropozycją.

-Zjaką,skarbie?Żądaj,czegochcesz!-odezwałsiętonemRudolfaValentino.

Stefaniabyłaszczęśliwąmężatkąimatkąbliźniaków.

-Mieszkaniadokupienia,oczywiście.

background image

-Możeijabędęmusiałzrobićtosamo-oświadczyłBrunetti,naglepoważniejąc.

-Dlaczego?

-Podobnomojemieszkaniemabyćprzeznaczonedorozbiórki.

-Cotoznaczydorozbiórki?

-Żetrzebabędziejezburzyć.

Ledwotopowiedział,usłyszałwybuchperlistegośmiechuStefanii,niebyłjednak

pewien,czyrozśmieszyłająabsurdalnośćtejsytuacji,czyteżfakt,żeonmógłjąuważaćza

niezwykłą.Jeszczeparęrazyzachichotała,apotemstwierdziła:

-Niemówiszchybapoważnie.

-Jaknajzupełniej.ByłumniektośzUfficioCatasto,ktomidokładnietakprzedstawił

sprawę.Niemamwymaganychdokumentówanizezwolenianabudowę,aniprotokołu

odbioru.Mogąwięcpodjąćdecyzję,żenależyjezburzyć.

-Musiałeścośźlezrozumieć-powiedziałaStefania.

-Niewyglądałonato,żebytenurzędnikżartował.

-Kiedytobyło?

-Kilkamiesięcytemu.

-Czyodtegoczasuktośsiędociebieodezwał?

-Nie.Dlategowłaśniedzwoniędociebie.

-Dlaczegoniezadzwoniszdonich?

-Wolęnajpierwporozmawiaćztobą.

-Dlaczego?

-Chcęwiedzieć,jakiemamprawa.Noichciałbymwiedzieć,ktokonkretniewtym

urzędziedecyduje.

Stefaniamilczała.

-Czyznasztamkogośważnego?-nieustępowałBrunetti.

background image

-Znamtychsamychcowszyscyludziezmojejbranży.

-Naprzykładkogo?

-NajważniejszytoFabriziodalCarlo,szefcałegourzędu.Aroganckicham.-Stefania

prychnęłapogardliwie.-Matakiegoasystenta,Esposita,aletensięwogólenieliczy,bodal

Carlojestwszechwładny.PotemjestsignorinaDolfin,Loredana,wktórejżyciu,

przynajmniejtakmipowiedziano,licząsiętylkodwierzeczy.Pierwszatojejszlacheckie

pochodzenie.Niedajenikomuzapomnieć,żenawetjeślijesttylkosekretarką,pochodziw

prostejliniioddożyGiovanniegoDelfina.Zapomniałam,kiedyonżył.

-GiovanniDolfin?Byłdożąod1356do1361roku.Zmarłpodczasepidemii-

poinformowałjąBrunetti,apotem,żebyzabardzonieodbiegałaodtematurozmowy,spytał:

-Atadrugarzecz?

-FabriziodalCarlo,wktórymsiępodkochuje.-Stefaniaodczekałachwilę,żebydo

Brunettiegodotarłyterewelacje,poczymrzekła:-Zgrywaniesięnaarystokratkęwychodzi

jejdużolepiejniżadorowanieszefa.DalCarlokażejejharowaćjakniewolnicy,aletoją

chybauszczęśliwia.Jakmożnaczućcokolwiekpróczpogardydlategoczłowieka,tegonie

jestemwstaniezrozumieć.

-Czycośichłączy?

Stefaniawybuchnęłaśmiechem.

-BrońBoże,onamogłabybyćjegomatką.Pozatymonmażonęiconajmniejjedną

kochankę,więcnawetgdybysignorinaDolfinniebyłabrzydkajaknoc,itakniemiałbydla

niejzbytwieleczasu.Tonaprawdębeznadziejne!-dodałapochwili.-Kobietapoświęciła

całeżycielojalnejsłużbietemutrzeciorzędnemuRomeowi,oczekując,żektóregośdniaon

zdasobiesprawę,jakbardzoonagokocha,izemdlejezwrażenianamyśl,jakizaszczytgo

spotkał.Boże,cozagłupota!Gdybytoniebyłotakiesmutne,mogłobybyćnawetśmieszne.

-Mówisztak,jakbytahistoriabyłaogólnieznana.

background image

-Bojest.Aprzynajmniejznająjąwszyscy,którzyznimipracują.

-Wiadomonawetojegoromansach?

-Toakuratpewniemabyćtajemnica.

-Aleniejest?

-Nie.Tusięniczegoniedautrzymaćwtajemnicy,prawda?

-Maszrację-zgodziłsięBrunetti,wtymmomenciezadowolony,żetakwłaśniejest.

-Maszjeszczecoś?

-Nie,nicminieprzychodzidogłowy.Dośćtychplotek.Natomiastmyślę,że

powinieneśdonichzadzwonićispytać,ocochodziztwoimmieszkaniem.Ztego,co

słyszałam,pomysłpołączeniawszystkicharchiwówbyłjedyniezasłonądymną.Tonigdynie

nastąpi.

-Zasłonądymną?Poco?

-Podobnoktośzwładzmiastastwierdził,żeponieważwostatnichlatachtyle

renowacjiwykonanonielegalnie,toznaczyniezgodnieztym,cozawierałypierwotneplany,

lepiejbybyło,gdybyoweplanypoznikały.Wtensposóbnicniemożnabysprawdzić.Więc

wymyśliliprojekt,żebywszystkorazempołączyć.

-Niejestempewien,czydobrzecięzrozumiałem,Stefanio.

-Przecieżtoproste,Guido-zbeształagoStefania.-Kiedyzaczętobyprzesyłać

dokumentyzjednegobiuradodrugiego,podrodzenapewnocośbypoginęło.To

nieuniknionewtakimzamieszaniu.

Brunettiuznał,żetowyjątkowopomysłoweiskuteczneposunięcie.Mógłbyprzyjąć

takąstrategię,gdybymusiałsięprzedkimśtłumaczyć,dlaczegoniemawymaganych

zaświadczeńdotyczącychbudowymieszkania.

-Awięc-wszedłjejwsłowo-naewentualnepytanie,czemutaścianastoitutaj,ato

oknojestakurattam,właścicielmógłbywyciągnąćswojewłasneplany...

background image

-Którebybyłyzgodne,rzeczjasna,zobecnymstanemdomu-dokończyłaStefania.

-Iktórezastąpiłybyplanyoficjalne,sprytniezagubionepodczasreorganizacji

archiwów-ciągnąłBrunettiprzyaprobującympomrukuStefanii,zadowolonej,żezaczął

cokolwiekpojmować.-Żadenmiejskiinspektoraniprzyszłynabywcaniemogliby

stwierdzić,żeaktualneplanyróżniąsięodtychzaginionych-zakończył,poczymjakby

wycofałsięcichcem,wpełniusatysfakcjonowanyswymwcześniejszymodkryciem.Tutto

crollamanullacrolla,słyszałoddzieciństwaifaktyczniewydawałosiętoprawdą:jużtysiąc

latminęło,odkądnatympodmokłymtereniewzniesionopierwszedomy,wieczpewnością

wieluznichnierazgroziłozawalenie,leczwszystkienadalstały.Pochylałysię,pękały,

zniekształcały,niemógłsobiejednakprzypomniećanijednegoprzypadku,żebyjakiś

budynekległwgruzach.Oczywiście,widywałdomyopuszczone,zzapadłymdachem,o

podpartychścianach,alenigdyniesłyszał,żebyjakiśdomzawaliłsięmieszkańcomnagłowę.

-Ktowpadłnatenpomysł?

-Niewiem.Dotegotrudnodojść.

-Czysątegoświadomipracownicyposzczególnychbiurobjętychplanem?

-Pomyśl,Guido-odrzekłaStefania,nieodpowiadającbezpośrednionajegopytanie.-

Ponieważitakmnóstwodokumentówginiewskutekzwykłejniekompetencji,ktoś,komu

szczególniezależy,żebyzaginęłyakuratte,anieinne,musitegoprzypilnować.

-Komumogłobynatymzależeć?

-Zpewnościąludziom,uktórychdokonywanonielegalnychzmian,albotym,którzy

mielinadzorowaćrenowacjęijejniedopilnowali.Albotym-dodałapochwili-których

podczaskontrolinakłoniono-wgłosieStefaniizabrzmiałaironia-żebyzaaprobowalito,co

figurujewplanach,mimoistniejącychróżnic.

-Awiecktomaprawodopodejmowaniatakichdecyzji?

-Komisjabudowlana.

background image

-Ileosóbjestwtakiejkomisji?

-Jednanakażdądzielnicę,ajestichsześć.

Brunettiwyobraziłsobieskalępodobnegoprzedsięwzięciaorazrzeszęludzi,którzy

musielibyćwniewtajemniczeni.-Czyniebyłobyprościejzrobićtak,jaksięchce,apotem,

gdybywyszłonajaw,żetoniejestzgodnezzatwierdzonymiplanami,poprostuzapłacić

karę,zamiastdawaćłapówkę,żebyktośteplanyzniszczył?Albozagubił?-poprawiłsię.

-Takludzierobilikiedyś.Teraz,kiedyżyjemywewspólnejEuropie,każącipłacić

karę,alerównieżzburzyćto,cozrobiłeśniezgodniezplanem,iodbudowaćwszystko,jak

należy.Akarysąstraszliwe:miałamklienta,któryzrobiłbezpozwolenianiedużytarasna

dachu,dwametrynatrzy.Niestety,doniósłnaniegosąsiad.Czterdzieścimilionówlirów,

Guido.Noimusiałrozebraćtaras.Kiedyśprzynajmniejtarasbymuzostał.Powiadamci,ta

wspólnaEuropanaszrujnuje.Wkrótcenieznajdzieszjużnikogo,ktoodważysięwziąć

łapówkę.

Brunettisłyszałwjejgłosiemoralnepotępienie.Niebyłpewien,czypodzielato

uczucie.

-Steffi,wymieniłaświeluludzi,alektowedługciebiebyłbyuprawniony,żeby

przedsięwziąćcośtakiego?

-KtośzUfficioCatasto-odpowiedziałanatychmiast.-Ajeślitamcokolwieksię

dzieje,todalCarlomusiwiedziećowszystkimizpewnościąjestprzykorycie.Przecież

prędzejczypóźniej,wszystkieplanymusząprzejśćprzezjegobiuro,azniszczyćtolubtamto

todlaniegodziecinnazabawa.

Stefaniazamilkła.

-Czymyśliszoczymśtakim,Guido?Opozbyciusięplanów?-spytałapochwili.

-Mówiłemcijuż,niemażadnychplanów.Głównieztegopowodudomnieprzyszli.

-Aleskoroniemażadnychplanów,tomożeszwłaśniepowiedzieć,żezaginęły

background image

podczasreorganizacjiwurzędzie.

-Alejakmamdowieść,żemojemieszkanieistnieje?Żebyłonaprawdęzbudowane?

Jużstawiająctopytanie,pojąłniedorzecznośćsytuacji:jakmożnadowodzić,że

istniejecoś,coistnieje?OdpowiedźStefaniibyłanatychmiastowa:

-Wystarczyznaleźćarchitekta,którynarysujeciplany.-ZanimBrunettizdążyłzadać

oczywistepytanie,dodała:-Ipoprosićgo,żebyjeantydatował.

-Stefanio,mówimytutajoczymś,comiałomiejscepięćdziesiątlattemu.

-Niekoniecznie.Powiesz,żeparęlattemuodnawiałeśmieszkanie,apotemzlecisz

narysowanieplanówpotwierdzającychjegoobecnystaniumieszczeniewnichdatytego

remontu.

Brunettiniewiedział,jaknatowszystkozareagować.

-Tojestnaprawdębardzoproste-ciągnęłaStefania.-Jeślichcesz,damcinazwisko

architekta,którytodlaciebiezrobi.Nicłatwiejszego.

Okazałatyledobrejwoli,żeniechciałjejrobićprzykrości.

-MuszęporadzićsięPaoli-odrzekł.

-Oczywiście!-wykrzyknęła.-Cozaniemotazemnie.Przecieżtojestrozwiązanie,

prawda?Jestempewna,żejejojciecznaludzi,którzyztymsobiezłatwościąporadzą.Nie

będzieszmusiałnawetstaraćsięoarchitekta.

Stefaniazamilkła.Dlaniejsprawabyłazałatwiona.

Brunettijużmiałjejnatoodpowiedzieć,gdyusłyszałwsłuchawce:

-Przepraszamcię,mamdrugitelefon.Módlsię,żebytobyłklient.Ciao,Guido.-I

rozłączyłasię.

Brunettiprzemyślałichrozmowę.Okazujesię,żerzeczywistośćpotrafibyć

elastyczna,zmieniaćsięnażyczenie;wystarczyłotutrochęnacisnąć,tamlekkopopchnąći

kształtowałasięwedleczyjejświzji.Wraziewiększychtrudnościnależałowytoczyćarmaty:

background image

poruszyćsprężynywładzy,użyćsiłypieniądza.Jakietoproste,jakiełatwe.

Tegotypurozumowanieprowadziłogodomiejsc,którychniemiałochotyodwiedzać,

sięgnąłwięcznówpoksiążkętelefonicznąitymrazemwyszukałnumerUfficioCatasto.

Telefondzwoniłdługo,leczniktnieodbierał.Spojrzałnazegarek.Dochodziłaczwarta.

Odłożyłsłuchawkę,wymyślającsobiepodnosemodgłupców,bojakmógłoczekiwać,że

zastanietamkogośotejporze.

Usadowiłsięwygodniej,oparłnogiowysuniętądolnąszufladębiurkai

skrzyżowawszyręcenapiersi,ponownieodtwarzałwpamięciwizytęRossiego.Sprawiał

wrażenieuczciwego,aletakwyglądająprawiewszyscy,zwłaszczacinieuczciwi.Poco

przyszedłwtedydoniegoosobiście,nadodatekwsobotę?Przecieżjużwysłalipismo.A

potemzanimzadzwonił,dowiedziałsię,żeBrunettijestkomisarzempolicji.Możeprzyszedł

zzamiaremwyciągnięciaodniegołapówki?Brunettiszybkoodrzuciłtakąmyśl.Rossimiał

uczciwośćwypisanąnatwarzy.

Amożekiedysięokazało,iżsignorBrunetti,którygdzieśzapodziałplanyswego

mieszkania,jestwysokiejrangipolicjantem,Rossizacząłzbieraćinformacjenajegotemat,

żebytęznajomośćwykorzystać?Niktnieośmieliłbysięzagłębiaćwtakdelikatnąmaterię,

nieprzeprowadziwszyrozpoznania;sekretpolegałnatym,kogopociągnąćzajęzyk,gdzie

zarzucićprzynętę,żebyzdobyćpotrzebneinformacje.AczyRossi,bezwzględunato,czego

bysiędowiedziałoBrunettim,zdecydowałbysięgopodejść,wykorzystującto,coodkryłw

UfficioCatasto?

Łapówkibranezawystawianielewychzezwoleńnabudowęwydawałysię

nieznaczącąpozycjąnaliścieróżnorakichnielegalnychprzychodówwurzędach

państwowych.Brunettiniewierzył,byktokolwiekchciałsięnarażać,atymbardziej

wystawiaćwłasneżycienaniebezpieczeństwo,grożącujawnieniemzmyślnegoplanu

opróżnianiapaństwowejkiesy.Wdrożenieprojektukomputeryzacjiarchiwów,atymsamym

background image

redukcjazbędnychpracowników,jedyniepodbiłobystawkę,aleBrunettiwątpił,czybyłoby

wystarczającympowodem,byzabićRossiego.

TerozważaniaprzerwałamusignorinaElettra,którawkroczyłabezpukaniadojego

biura.

-Czynieprzeszkadzam,commissario?-spytała.

-Nie,absolutnienie.Taksobiesiedzęirozmyślamnadproblememkorupcji.

-Wsektorzeprywatnymczypaństwowym?-spytała.

-Państwowym-odrzekł,chowającstopypodbiurkoisiadającprosto.

-ZkorupcjąwsektorzepaństwowymjesttakjakzczytaniemProusta-powiedziałaz

kamiennątwarząElettra.-Człowiekmyśli,żejużdobrnąłdokońca,atymczasemsię

okazuje,żejestjeszczewielenastępnychtomów.

Popatrzyłnanią,spodziewającsięrozwinięciatematu,aleElettrapołożyłatylkona

jegobiurkujakieśpapiery.

-Nauczyłamsięodpana,żebyniewierzyćwzbiegiokoliczności,dlategoproszę

spojrzeć,ktojestwłaścicielemtegodomu-rzekła.

-Volpatowie?-spytał,boterazwydałomusięlogiczne,żetomoglibyćtylkooni.

-Zgadzasię.

-Odjakdawna?

Elettranachyliłasiękuniemuiwyciągnęłaspomiędzydokumentówtrzeciąstronę.

-Odczterechlat.KupiligoodniejakiejMathildePonzi.Tujestcena-powiedziała,

wskazującpalcemrządcyfr.

-Dwieściepięćdziesiątmilionówlirów?-przeczytałBrunetti,nieposiadającsięze

zdumienia.-Czteropiętrowydom,którymusimiećconajmniejstopięćdziesiątmetrów

kwadratowychpowierzchni?

-Totylkosumapodanawurzędowymdokumencie,nicwięcej-powiedziała

background image

signorinaElettra.

Byłotajemnicąpoliszynela,żezewzględówpodatkowychcenadomupodanawakcie

sprzedażynigdynieodpowiadałaprawdziwej,ajeśliodpowiadała,totylkowtymsensie,że

cenęzadeklarowanąnależałopomnożyćprzezdwaalboprzeztrzy,żebyuzyskaćtę

rzeczywistą.

-Wiem.Alenawetjeślizapłacilitrzyrazytyle,tonadaljesttobardzotanio-rzekł

Brunetti.

-Jeślipanspojrzynaichinne,żetakpowiem,nabytki-signorinaElettrapołożyła

akcentnaostatniesłowo-zobaczypan,żemielipodobneszczęścieprzywiększości

transakcji.

Brunettizacząłstudiowaćwykazodpoczątku.Rzeczywiście,wszystkieswojedomy

Volpatowiekupowalipraktyczniezabezcen.PrzykażdejtransakcjisignorinaElettrapodała

powierzchnięnieruchomościiBrunettiszybkoobliczył,żeoficjalnienigdyniepłaciliwięcej

niżmilionlirówzametrkwadratowy.Nawetbiorącpoduwagęinflacjęidoliczającróżnicę

międzycenązadeklarowanąacenąrealną,wciążbyłotodużomniejniżjednatrzeciaśredniej

cenynieruchomościwWenecji.

BrunettipodniósłoczynasignorinęElettrę.

-Czydalejjesttosamo?

Przytaknęła.

-Ilemająnieruchomościnaswojenazwisko?

-Ponadczterdzieści,ajeszczenawetniezaczęłamsprawdzaćinnychVolpatów,

którzymogąokazaćsięichkrewnymi.

-Rozumiem.

DoostatnichstronElettraprzypięłabieżącewyciągibankowezichkont

indywidualnychiwspólnych.

background image

-Jakimsposobemzebrałapanitewszystkieinformacje...-zacząłBrunetti,alewidząc

twarzElettry,skończył:-...takszybko?

-Dziękiznajomym.Czymamrównieżzainteresowaćsięichrozmowami

telefonicznymi?

Brunettikiwnąłgłowątwierdząco,pewien,żeonaitakjużskontaktowałasięzkimśw

firmietelekomunikacyjnej.Elettrauśmiechnęłasięiopuściłapokój.Brunettiponownie

zagłębiłsięwzebranąprzezniądokumentację.Dowodziłaonabardzodziwnychrzeczy.

Przypomniałsobie,żekiedyzobaczyłVolpatównaCampoSanLuca,wydalimusięostatnimi

nędzarzami.Atymczasempapiery,któremiałprzedoczami,świadczyły,żebylitoludzie

niewyobrażalniebogaci.Jeśliwynajęlichoćpołowęposiadanychprzezsiebiedomów-a

mieszkańcyWenecjiniekupowalibymieszkańpoto,żebystałypuste-musielidostawaćod

najemcówconajmniejdwadzieściaczytrzydzieścimilionówlirówmiesięcznie.Żebyzarobić

takąsumę,ludzieczęstopracowalicałyrok.DużaczęśćmajątkuVolpatówbyłabezpiecznie

ulokowanawczterechróżnychbankach,ajeszczewięcejzainwestowaliwobligacje

państwowe.Brunettiniewielerozumiałzmediolańskiejgiełdy,alewiedział,któreakcjesą

najbezpieczniejsze.Volpatowiewykupilipakietywartesetkimilionów.

Tychdwojenędzarzy!Przypomniałsobiezniszczonąrączkęjejplastikowejtorby,

znoszonebutymęża.Cosięzatymkryło?Kamuflażmającyichchronićprzedzazdrosnym

okiemmiastaczychorobliweskąpstwo?IjakztympołączyćśmierćFrancaRossiego,

któregozmasakrowaneciałoznalezionoprzeddomemnależącymdoVolpatów?

Rozdział19

NastępnągodzinęBrunettispędził,rozmyślającochciwości,wadzie,doktórej

wenecjaniezawszemielinaturalnąskłonność.LaSerenissima*[LaSerenissima-

najjaśniejsza,przydomekWenecji.]odzaraniadziejówbyłaprzedsięwzięciemhandlowym,

toteżjednymznajważniejszychdążeńjejmieszkańcówstałosięgromadzeniedóbr.W

background image

przeciwieństwiedorozrzutnychpołudniowców,rzymianczyflorentyńczyków,którzy

zarabialipieniądzepoto,byjetrwonić,azłotepółmiskiikielichywrzucalidoArnoiTybru,

popisującsięswoimbogactwem,wenecjaniebardzowcześnienauczylisięzbierać,ciułaći

pomnażaćswezdobycze,nauczylisięrównieżukrywaćswójmajątek.Niedotyczyto,rzecz

jasna,wielkichpalazziwzdłużCanalGrande,lecztenależałydorodówMoncenigolub

Barbaro,takszczodrzeobdarzonychprzezbogówmamony,żewszelkiepróbyukrywania

zamożnościbyłybydaremne.Sławachroniłaichprzedchorobliwąchciwością.

Symptomyowejchciwościbyłyowielebardziejwidocznewpomniejszychrodzinach

pulchnychkupców,budującychskromniejszepalazziprzybocznychkanałach,częstonad

własnymimagazynamiiskładami,abytakjakptakiwysiadującepisklętacałyczasbyćw

bliskimfizycznymkontakciezeswymmajątkiem.Tammogliwygrzewaćsięwblasku

sprowadzonychzeWschoduprzyprawitkanin,arobilitowsekrecieprzedsąsiadami,byci

niedomyślilisię,czegostrzegąkratyzanurzonychwwodziebram.

Zupływemwiekówtaskłonnośćdogromadzeniadóbrprzenikałastopniowodo

uboższychwarstw,bywkońcuzapuścićkorzeniewśródcałejweneckiejspołeczności.

Tendencjataprzybierałaróżnenazwy-oszczędność,gospodarność,zapobiegliwość-isam

Brunettizostałwychowanywposzanowaniutychcech.Jednakżewswejnajbardziej

przesadnejformiestawałysięoneniczymwięcejjakniepohamowanym,niemiłosiernym

skąpstwem,chorobąniszczącąnietylkoosobęzarażoną,aleiwszystkich,którzymieliznią

kontakt.

Przypomniałsobie,jakkiedyś,gdybyłmłodympolicjantem,powołanogonaświadka

przyotwieraniudomupewnejstaruszki,zmarłejnaoddzialeogólnymszpitala.Opróczwieku

powodemśmiercibyłozagłodzenieiwyniszczeniefizyczne,będącerezultatemdługotrwałego

przebywaniawzimnie.Udalisięwetrzechpodadresfigurującywjejdowodzietożsamości.

Gdywyłamalizamkiwdrzwiachiweszli,znaleźlisięwmieszkaniuopowierzchni

background image

przekraczającejdwieściemetrówkwadratowych.Mieszkaniebyłozapuszczone,przesiąknięte

woniąkociegomoczu,awewszystkichpokojachstałypudłapełnemakulatury,naktórych

leżałyplastikoweworkizeszmatamiiznoszonąodzieżą.Wjednymzpokoipiętrzyłysię

torbywypełnionerozmaitymibutelkamiibuteleczkami-powinie,pomleku,polekarstwach.

Winnymstałaflorentyńskaszafazpiętnastegowieku,późniejwycenionanaconajmniejsto

dwadzieściamilionówlirów.

Mimożedziałosiętowlutym,wmieszkaniuniebyłoogrzewania,niedlatego,że

zostałowyłączone,aledlatego,żewogóleniebyłotuinstalacji.Dwóchpolicjantówzaczęło

przeglądaćpapiery,żebyznaleźćewentualnychkrewnychkobiety.KiedyBrunettiwysunął

jednązszufladwsypialni,zobaczyłzwiązanykawałkiembrudnegosznurkazwitek

banknotówonominalepięćdziesięciutysięcylirów.Jegokolega,przeszukującysalon,znalazł

stosikpocztowychksiążeczekoszczędnościowych;nakażdejwkładwynosiłponad

pięćdziesiątmilionówlirów.

Wtymmomencieopuścilidom,opieczętowaligoipowiadomiliGuardiadiFinanza.

PóźniejBrunettisiędowiedział,żetastarakobieta,któraniemiałażadnychżyjących

krewnychiniesporządziłatestamentu,zostawiłaponadczterymiliardylirów.Pieniądzete

przeszłynawłasnośćskarbupaństwa.

NajlepszyprzyjacielBrunettiegoczęstopowtarzał,żechciałby,abyśmierćzabrałago

wmomencie,kiedykładącnaladębaruswójostatnilir,zawoła:„Proseccodlawszystkich!”I

takteżsięstało.Losdałmupożyćoczterdzieścilatkrócejniżowejstarejkobiecie,ale

Brunettiwiedział,żemiałprzynajmniejowielelepszeżycieiowielelepsząśmierć.

Otrząsnąłsięztychwspomnieńiwyciągnąłzszufladyaktualnygrafikdyżurów,z

któregozulgąwyczytał,żewtymtygodniuVianellopełninocnąsłużbę.Zadzwoniłdoniego

-sierżantwłaśnieodnawiałkuchnięizzadowoleniemprzyjąłpropozycjęBrunettiego,aby

spotkalisięwUfficioCatastonazajutrzojedenastejprzedpołudniem.

background image

TakjakwiększośćWłochówBrunettiniemiałaniniechciałmiećznajomychw

GuardiadiFinanza.NiemniejmusiałjakośdotrzećdoinformacjinatematVolpatów,które

tenurządposiadał,gdyżtylkoFinanza,wściubiającanoswnajintymniejszesekretyfinansowe

obywateli,mogłamiećpojęcie,jakaczęśćolbrzymiegomajątkuVolpatówbyłazgłoszona,a

tymsamymopodatkowana.Zamiastłamaćsobiegłowę,jakichformalnościnależałoby

dopełnić,byuzyskaćteinformacje,BrunettizadzwoniłdosignorinyElettry.

-Ach,GuardiadiFinanza!-powiedziała,niekryjącradości,jakąsprawiłajejta

prośba.-Oddawnamarzęoczymśtakim.

-Czymogłabytopanizałatwićnawłasnąrękę,signorina?

-Czemunie-odrzekłazdziwiona,żejąotopyta.-Tyleżebyłobytokłusownictwo,

prawda?

-Ajeślijapaniąotopoproszę?

-Tocoinnego.Tooznaczapolowanienagrubegozwierza-powiedziała,wzdychając,

irozłączyłasię.

Brunettizadzwoniłdowydziałudochodzeniowegoizapytał,kiedydostanieraportw

sprawiebudynku,przedktórymznalezionoRossiego.Pokilkuminutachpowiedzianomu,że

wprawdzienamiejscezdarzeniawysłanodwóchpolicjantów,aleponieważnarusztowaniach

pracowalirobotnicy,stwierdzili,żeitaknicnieznajdą.Wrócilidokomendy,niewchodząc

nawetdodomu.

Jużchciałzrezygnować,zniechęconykolejnymniepowodzeniemwynikającymz

brakuzaangażowaniaiinicjatywy,kiedyprzyszłomudogłowy,żebyspytać,ilurobotników

tampracowało.

Poproszonogo,żebyzaczekał,ipochwilidotelefonupodszedłjedenzpolicjantów,

którzymielizbadaćtomiejsce.

-Tak,commissario?

background image

-Kiedypodeszliściedobudynku,ilurobotnikówtampracowało?

-Widziałemdwóch,nadrugimpiętrze.

-Czyktośstałnarusztowaniu?

-Niewidziałemnikogo.

-Tylkotychdwóch?

-Takjest.

-Gdziedokładniesięznajdowali?

-Przyoknie.

-Agdziebyli,kiedyprzyjechaliście?

Policjantzastanowiłsięchwilę.

-Podeszlidookna,gdyzastukaliśmydodrzwi-odrzekł.

-Proszęmidokładnieopowiedzieć,jaktosięodbyło-nalegałBrunetti.

-Próbowaliśmyotworzyćdrzwi,alebyłyzamknięte,potemzapukaliśmyijedenz

nichwystawiłgłowęprzezoknoispytał,czegochcemy.Pedonewyjaśnił,kimjesteśmyipo

coprzyszliśmy,nacotenfacetpowiedział,żeonipracujątujużoddwóchdni,żejest

strasznybałagan,wszędziemnóstwobruduipyłu,iżeitakwszystkopoprzestawiali.Potem

podszedłtendrugi.Nieodezwałsię,alebyłcałyzakurzony,więcbyłojasne,żetampracują.

Zapadładługacisza.

-Noi?-przynagliłgoBrunetti.

-Pedonezapytałooknairusztowanianafasadzie,botomieliśmydokładnieobejrzeć,

prawda,commissario?

-Tak.

-Facetpowiedział,żeoniprzezcałydzieńwciągaliprzezoknaworkizcementem,

więcPedoneuznał,żewtejsytuacjiniemasensutegooglądać.

Brunettimilczał.Podłuższejchwilispytał:

background image

-Jakbyliubrani?

-Słucham?

-Jakbyliubrani?Jakrobotnicy?

-Niewiem,paniekomisarzu.Byliwoknienadrugimpiętrze,amypatrzyliśmyna

nichzdołu,więcwidzieliśmytylkogłowyiramiona.-Policjantzastanowiłsięchwilęidodał:

-Wydajemisię,żeten,zktórymrozmawialiśmy,miałnasobiemarynarkę.

-Dlaczegowtakimraziewzięliściegozarobotnika?

-Botakpowiedział,commissario.Apozatym,jeśliniebyłrobotnikiem,tocobyrobił

wtymbudynku?

Brunettidomyślałsię,cociludziemoglitamrobić,uznałjednak,żeniemasensuo

tymwspominać.Przezchwilęmiałochotęrozkazaćpolicjantowi,żebywrazzkolegą

natychmiasttamwróciliidokładniezbadalimiejscewypadku,alesięrozmyślił.Podziękował

zainformacjeisięrozłączył.

Dziesięćlattemutakarozmowawyprowadziłabygozrównowagi;dziśjedynie

potwierdziłanieciekawąopinię,jakąmiałoswoichkolegachpofachu.Wnajczarniejszych

chwilachzastanawiałsię,czyprzypadkiemwiększośćznichniejestopłacanaprzezmafię,

choćwiedział,żetenincydentbyłtylkokolejnymprzykłademszerzącychsięwpolicji

niekompetencjiizobojętnienia.Lub,byćmoże,byłtoprzejawcorazsilniejszegopoczucia-

któreijemuniebyłoobce-żewszelkiepróbyzapobieganiaprzestępstwomlubkaraniaich

sprawcówsąskazanenaporażkę.

Zamiastjednaktkwićtuniczymwostatnimbastionieoporu,zamknąłwszufladzie

dokumentydotycząceVolpatówiwyszedłzbiura.Dzieńpróbowałgoznęcićwszystkimi

urokami:ptakiwesołoświergotały,glicyniaroztaczałasłodkizapach,którydocierałtuażz

drugiegobrzegukanału,wreszciejakiśzbłąkanykotpodszedłizacząłocieraćmusięonogi.

Brunettinachyliłsięipodrapałgozauszami.Wiedziałjuż,cozrobi.

background image

Doszedłdonabrzeżaiwsiadłdotramwajuwodnegopłynącegowkierunkudworca.

WysiadłnaSanBasilio,cofnąłsięniecokuAngeloRaffaeleichwilępotemdotarłdowąskiej

uliczki,przyktórejznalezionociałoRossiego.Skręciłwniąizobaczyłdom,doktórego

zmierzał-niezauważyłjednak,żebyktokolwiekprzynimpracował.Narusztowaniachnie

kręcilisiężadnirobotnicy,aokiennicebyłyzamknięte.Podszedłbliżejiprzyjrzałsię

drzwiom.Wciążwisiałnanichmetalowyłańcuchzkłódką,aleśrubymocująceskobeldo

framugibyłyobluzowane,takżecałetozabezpieczeniemożnabyłobeztruduzdjąć,coteż

Brunettizrobił.Drzwiotworzyłysię,skrzypiącnazawiasach.

Wszedłdośrodka.Zciekawościsprawdził,czybędącpotejstronie,możepowtykaćz

powrotemdodziurekśrubyprzytrzymująceskobel-byłotomożliwe,ponieważłańcuchbył

wystarczającodługiimógłswobodnieprzełożyćdłońprzezszczelinę.Kiedywłożyłśrubyna

miejsce,przyciągnąłdrzwidosiebie.Byłterazbezpieczny,gdyżzzewnątrzdomwyglądałna

zamknięty.

Odwróciłsięinakońcukorytarzazobaczyłkamienneschody.Nierobiącżadnego

hałasu,Brunettiwspiąłsięnadrugiepiętro,gdzieprzystanąłniecozdezorientowany,

ponieważwchodzącposchodach,wielokrotnieskręcał.Zlewejstronyprzesączałsiędo

środkapromyczekświatła,przypuszczałwięc,żetamjestfasadadomu.Skierowałsiękuniej.

Gdzieśzgórydobiegłgoniewyraźny,stłumionydźwięk.Zamarłizacząłsię

zastanawiać,gdzietymrazemzostawiłpistolet:zamkniętywmetalowejkasetcewdomu,w

szafcenastrzelnicyczywkieszenimarynarkiwiszącejwszafiewjegobiurze.Poco

dociekać,gdziemożebyć,skorowiadomonapewno,żeniemagoprzysobie.

Czekał,wydychającpowietrzeprzezusta;wyraźnieczułczyjąśobecność.

Przestępującprzezpustąplastikowąbutelkę,podszedłdodrzwipoprawejstronieistanąłwe

wnęce.Spojrzałnazegarek:szóstatrzydzieści.Niedługozaczniezapadaćzmrok,wewnątrz

jużbyłociemno,tylkonikłeświatłoprzesączałosięprzezzasłonięteokiennicamifrontowe

background image

okna.

Czekał.Wtymbyłnaprawdędobry.Kiedyponowniespojrzałnazegarek,byłaszósta

trzydzieścipięć.Znówusłyszałniewyraźnydźwięk,nadaldobiegającyzgóry,alebliższy,

wyraźniejszy.Podłuższejprzerwiełagodnydźwiękzacząłjakbyschodzićschodamiwjego

kierunku.Terazbyłtobezwątpieniaodgłoskrokównadrewnianychschodachprowadzących

nastrych.

Czekał.Wsłabymświetleprzenikającymzdworuwnętrzeklatkischodowejwidoczne

byłojakzamgłąiBrunettinikogoniedostrzegał.Spojrzałwięcwlewoizobaczyłschodzącą

zgóryszarązjawę.Zamknąłoczyizacząłoddychaćwolniej.Następnydźwiękdobiegłgo

jakbyzpółpiętra,dokładnienaprzeciwniego,otworzyłwięcoczyinawidokniewyraźnej

postacizrobiłkrokdoprzoduikrzyknąłnacałygłos:

-Stać!Policja!

Rozległsiędziki,niemalzwierzęcywrzaskicośupadłoBrunettiemuprostopodnogi,

całyczaspiszcząctakprzeraźliwie,żeażkomisarzowiwłosyzjeżyłysięnagłowie.

Chwiejnymkrokiemprzedarłsięwkierunkufrontowejściany,otworzyłoknoipchnął

drewnianeokiennice,wpuszczającświatło.Nagleoślepiony,wróciłnadawnemiejsce,skąd

wciążdobiegałpisk,terazjużcichszy,nietakzalęknionyibardziejpodobnydogłosu

ludzkiego.

GdytylkoBrunettizobaczyłtowychudzoneciałoleżącenapodłodzeikulącesięze

strachuprzedciosami,odrazurozpoznałchłopaka.Byłjednymztrójki

dwudziestoparoletnichnarkomanów,którzyodlatwałęsalisiępoCampoSanBortolo,

chodzącodbarudobaru,zkażdymrokiemcorazbardziejtracąckontaktzrzeczywistością.

Tobyłnajwyższyznich,GinoZecchino,częstozatrzymywanyzahandelnarkotykamii

napadanienaturystów.Brunettiniewidziałchłopakaodbliskorokuiprzeraziłgojego

obecnystan.Miałdługie,przetłuszczoneczarnewłosy,zpewnościąodrażającewdotyku,

background image

wychudzonątwarzozapadniętychpoliczkach.Najwyraźniejdawnojużstraciłprzedniezęby.

Wyglądał,jakbyniejadłodwieludni.PochodziłzTreviso,niemiałtużadnejrodzinyize

swymidwomatowarzyszamimieszkałgdzieśzaCampoSanPolo.Tomieszkaniebyłodobrze

znaneweneckiejpolicji.

-Tymrazemprzeholowałeś,Gino,wstawaj!-krzyknąłBrunetti.-Podnośsię,alejuż!

Zecchinoprzestałjęczećizwróciłtwarztam,skąddobiegłdoniegogłos,wołającygo

poimieniu,choćnierozpoznawalny.Nieporuszyłsięjednak.

-Powiedziałemwstawaj!-wrzasnąłBrunettiwdialekcieweneckim,przybierając

gniewnyton.PopatrzyłnależącegoZecchina.Nawetwtymmarnymświetlebyłowidać

strupynagrzbietachdłoni,tam,gdzienarkomanpróbowałznaleźćżyły.-Wstawaj,botakci

przykopie,żezarazwylądujesznadole!-Brunettiużywałjęzyka,któregoprzezcałeżycie

wysłuchiwałwbarachicelachkomisariatów,główniepoto,żebypostraszyćZecchina.

Młodyczłowiekprzeturlałsięnaplecyicałyczasosłaniającciałorękami,zwrócił

twarzwkierunkugłosu,choćoczymiałzamknięte.

-Patrznamnie,kiedydociebiemówię!-rozkazałBrunetti.

Zecchinopodczołgałsiępodścianęiprzezzmrużoneoczyspojrzałnagórującąnad

nimwmrocznympomieszczeniusylwetkęBrunettiego.Płynnymruchemkomisarzzłapałgo

zapołymarynarkiipodniósł,zaskoczony,jakłatwomuposzło.

KiedyZecchinoznalazłsięnatylebliskoBrunettiego,żegorozpoznał,otworzył

szerokooczyzestrachuizacząłjęczeć:

-Janicniewidziałem,janicniewidziałem,janicniewidziałem...

Brunettiszarpnąłgodośćgwałtownie,przyciągającdosiebie.

-Gadaj,cosięstało!-krzyknął.

-Usłyszałemjakieśgłosynadole,jakbykłótnię.-Zecchinowyrzucałzsiebiesłowa

podwpływemstrachu.-Nadole,wdomu.Nachwilęprzestalisiękłócić,apotemznów

background image

zaczęli.Ja...jaichniewidziałem.Byłemcałyczastam.-Wskazałrękąschodyprowadzącena

strych.

-Icodalej?

-Niewiem.Słyszałem,jaktuweszliijakkrzyczeli.Alepotemmojadziewczynadała

midziałkęijużniewiem,cosiępóźniejdziało.-SpojrzałnaBrunettiego,ciekaw,naile

komisarzmuuwierzył.

-Chcęwiedziećwięcej,Zecchino-rzekłBrunetti,przysuwająctwarzdotwarzy

narkomanaiwdychającwstrętnyodór,któryświadczyłomartwicyzębówiwielulatach

złegoodżywiania.-Muszęwiedzieć,ktotobył.

Zecchinozacząłcośmamrotać,alepochwiliprzerwałispuściłwzrok.Kiedywkońcu

spojrzałnaBrunettiego,strachznikłzjegotwarzy,aoczyprzybrałyinnywyraz.Z

nieodgadnionychpowodówpojawiłasięwnichterazzwierzęcaprzebiegłość.

-Kiedywyszedłem,onleżałnaziemiprzeddomem-powiedział.

-Ruszałsię?

-Tak,odpychałsięstopami.Aleniemiał...-Zecchinozamilkł.Najwyraźniejcoś

kombinował.

-Czegoniemiał?-naciskałBrunetti.Niedoczekawszysięodpowiedzi,potrząsnął

chłopakiem,którywydałzsiebiekrótki,urwanyspazm.Znosazaczęłomucieknąćprostona

rękawkomisarza.BrunettipuściłgoiZecchinozatoczyłsięnaścianę.

-Zkimtubyłeś?-spytałkomisarz.

-Zmojądziewczyną.

-Pocotuprzyszliście?

-Pieprzyćsię.Pototuzwykleprzychodzimy.

Brunettiegoogarnęłoobrzydzenie.

-Cotobylizaludzie?-spytał,robiącpółkrokuwjegostronę.

background image

Instynktsamozachowawczychłopakawziąłgóręnadpanicznymstrachemiwtym

momencieprzewagaBrunettiegoznikła,ulotniłasięniczymnarkotycznawizja.Stałteraznad

tymwrakiemczłowieka,tylkokilkalatstarszegoodjegosyna,wiedząc,żeniemaszans

wyciągnąćzniegoprawdy.Naglepoczuł,żeniejestjużwstanieanisekundydłużej

oddychaćtymsamympowietrzemaniprzebywaćwtymsamymmiejscucoon.Przemógłsię

jednakipodszedłznówdookna.Spojrzałwdółnabruk,naktórywyrzuconoRossiegoipo

którymrannypróbowałsięczołgać.Powierzchniawzasięguconajmniejdwóchmetrówod

budynkuzostaładokładnieuprzątnięta.Niebyłożadnychworkówzcementem,niebyłoich

równieżwtympomieszczeniu.Znikłybezśladu,podobniejakrzekomirobotnicy,których

widzianowtymoknie.

Rozdział20

ZostawiwszyZecchinanaulicy,Brunettipowoliruszyłwkierunkudomu,leczani

łagodnywiosennywieczór,anidługispacerwzdłużkanałównieprzyniosłymuukojenia.

Nadłożyłsporodrogi,alepotrzebowałrozległychwidoków,zapachuwodyiszklaneczki

wina,napociechę,wznajomejkawiarencenaplacykukołomostuAccademia,byprzestać

myślećoZecchinie,zwłaszczaojegoprzebiegłymwyrachowaniupodkoniecspotkania.

PrzypomniałsobiesłowaPaoli,któramówiłaotym,jakajestzadowolona,żenigdynie

pociągałyjejnarkotyki,bobałasięskutkówichzażywania.Jemubrakowałotakiejotwartości

isamnigdyniczegoniepróbował,nawetkiedybyłstudentemikiedywszyscywokółniego

popalalitrawkę,głosząc,żetonajlepszadrogadowyzwoleniaumysłuzprzesądów

dławiącychklasęśrednią.Jegokoledzywogóleniemielipojęcia,żemarzyłwówczasotym,

bydzielićzklasąśredniąjejprzesądyicałąresztę.

WspomnienieZecchinawciążgomęczyłoiniemógłmyślećoniczyminnym.Przy

mościeAccademiazawahałsięchwilę,poczympostanowiłzrobićwielkiekołoiprzejść

przezCampoSanLuca.Wszedłnaschodymostuzespuszczonągłową,odrazuwięc

background image

zauważył,jakwielebiałychpionowychpowierzchnistopnibyłopopękanychlubodłupanych.

Kiedyostatnioremontowanomost?Dwa,trzylatatemu?Ajużwielestopniwymagało

odnowienia.Zacząłrozważać,najakichzasadachprzyznawanoprzedsiębiorcomkontraktna

takiremont,bypochwiliznówwrócićmyślamidoZecchinaitego,comupowiedział,zanim

zacząłkłaniać.Kłótnia.CiężkorannyRossipróbujeuciec.Itadziewczyna,gotowawspiąćsię

nastrychdokryjówkiZecchina,dogadzającazachciankomnarkomana.

NawidokbudynkuCassadiRisparmioskręciłwlewo,minąłksięgarnięiznalazłsię

naCampoSanLuca.WbarzeTorinozamówiłspritza,stanąłzkieliszkiempodoknemi

powiódłspojrzeniempoludziachkręcącychsiępoplacu.

SignoryVolpatoanijejmężaniebyło.Wypiłostatniłykspritza,odstawiłkieliszekna

kontuaripodałbarmanowikilkabanknotów.

-NiewidzęjakośsignoryVolpato-rzuciłodniechcenia,wskazującgłowącampo.

Barmanwręczyłmuparagoniresztę.

-Terazichniema.Zwykleprzychodząrano,podziesiątej.

-Muszęsięzniązobaczyć-powiedziałBrunettipodenerwowanymgłosem,

uśmiechającsięsztuczniedobarmana,jakbyszukałuniegozrozumienia.

-Przykromi-odrzekłbarmanizająłsięinnymklientem.

Brunettiwyszedł,skręciłwlewo,jeszczerazwlewoiwszedłdoapteki,którąwłaśnie

zamykano.

-Ciao,Guido-rzekłDanilo,jegoprzyjacielfarmaceuta,przekręcająckluczwzamku.

-Zarazskończęimożemygdzieśwstąpićnadrinka.

Brodatymężczyznaopróżniłkasę,wprawnieprzeliczyłpieniądzeiwyniósłjena

zaplecze.Brunettisłyszał,jaksiękrzątazadrzwiami,ichwilępotemDanilopojawiłsię,

ubranywskórzanąmarynarkę.

Brunettipoczułnasobiebadawczespojrzeniełagodnychbrązowychoczu.Danilo

background image

uśmiechnąłsięnieznacznie.

-Wyglądanato,żeprzyszedłeśpojakieśinformacje-powiedział.

-Czytoażtakwidać?

Danilowzruszyłramionami.

-Czasemwpadaszpolekarstwoiwyglądasznazmartwionego,innymrazemnadrinka

iwtedyjesteśzrelaksowany.Alekiedyprzychodziszpoinformacje,wyglądasztak-

powiedział,marszczącbrwi,iwbiłwBrunettiegospojrzeniezdradzającepierwszeoznaki

obłędu.

-Vala-rzekłkomisarz,uśmiechającsięmimowoli.

-Awięcocochodzi?Albookogo?

Brunettinieruszyłsięzmiejsca,myśląc,żemożelepiejodbyćtęrozmowęw

zamkniętejapteceniżwjednymztrzechbarównaplacu.

-AngelinaiMassimoVolpatowie-powiedział.

-MadrediDio!-wykrzyknąłaptekarz.-Lepiejjużpożyczpieniądzeodemnie.

Chodź-powiedział,chwytającgozaramięiciągnącwstronęzaplecza.-Otworzęsejf,a

potempowiem,żezłodziejbyłzamaskowany,obiecuję.

Brunettimyślał,żeDanilożartuje,lecztenkontynuował:

-Niechceszchybazwrócićsiędonich,Guido?Damciwszystko,comamwbanku,i

jestempewien,żeMauropożyczycijeszczewięcej.-Włączyłdoofertyswegoszefa.

-Nieotochodzi.-BrunettipołożyłuspokajającodłońnaramieniuDanila.-Jatylko

potrzebujęinformacjinaichtemat.

-Niemówmi,żewkońcupowinęłaimsięnogaiktośichzaskarżył?Fantastycznie!

-Ażtakdobrzeichznasz?

-Znamichodlat-oznajmiłDanilo,niemalspluwajączobrzydzenia.-Zwłaszczają.

Przychodziconajmniejraznatydzień,zobrazkamiświętychiróżańcemwręku.-Danilo

background image

zgarbiłsięipodłożyłpodbrodęzłączonedłonie.Przechyliłgłowęnabokispojrzałna

Brunettiego,uśmiechającsięześciągniętymiustami.Przechodzączdialektutyrolskiegona

wenecki,odezwałsiępiskliwie:-Och,dottorDanilo,niewiepan,jakwieledobrego

uczyniłamdlamieszkańcówtegomiasta!Niewiepan,iluludzijestmizatowdzięcznychi

modlisięzamnie.Nawetpansobieniewyobraża.

MimożeBrunettinigdyniesłyszałsignoryVolpato,wokrutnejparodiiDaniladojrzał

ucieleśnieniewszystkichznanychmuhipokrytów.

Aptekarzwyprostowałsięipostaćstarejkobietyznikła.

-Jakonatorobi?-spytałBrunetti.

-Ludziejąznają.Ijegoteż.Obydwojealboktóreśznichjestcoranonacampo.

Wszyscywiedzą,gdzieichznaleźć.

-Skądwiedzą?

-Askądludziezawszewszystkowiedzą?-odpowiedziałDanilopytaniem.-Wieści

sięrozchodzą.Jednymbrakujenazapłaceniepodatków,inniuprawiająhazard,atym,którzy

prowadząfirmy,niewystarczanapokryciewydatkówprzedkońcemmiesiąca.Podpisują

zobowiązanie,żeoddadząpieniądzezaczterytygodnie,adopożyczonejsumyzawsze

doliczasięprocent.Aleciludzieprzeważniemusząjeszczewięcejpożyczyć,żebyzwrócić

dług.Hazardziściniewygrywają,przedsiębiorcomcorazgorzejidąinteresy.

-Zadziwiamnie-powiedziałBrunettipochwilizastanowienia-żetowszystkojest

legalne.

-Acomożebyćbardziejlegalnegoniżdokumentsporządzonyunotariuszai

podpisanyprzezobydwiestrony?

-Którzynotariuszesiętymzajmują?

Danilowymieniłnazwiskatrzechszanowanychobywateli,prowadzącychwmieście

rozległąpraktykę.JedenznichpracowałdlateściaBrunettiego.

background image

-Wszyscytrzej?-Brunettiniekryłzdziwienia.

-Czymyślisz,żeVolpatowiedeklarująsumy,któreimpłacą?Czymyślisz,że

notariuszepłacąpodatekodtego,cozarabiająnaVolpatach?

Brunettiniebyłanitrochęzaskoczony,żenotariuszemaczająpalcewtakim

podejrzanyminteresiejakten,alezdziwiłygotetrzynazwiska-jedenznichbyłczłonkiem

zakonukawalerówmaltańskich,adrugibyłymradcąmiejskim.

-Nodobrze-rzekłDanilo.-Chodź,napijemysięczegośiopowieszmi,pococite

wszystkieinformacje.-WidzącminęBrunettiego,szybkosiępoprawił:-Alboinieopowiesz.

PoszlidoRosaSalvapodrugiejstroniecalle.Brunettipowiedziałmujedynie,że

interesujegodziałalnośćweneckichlichwiarzy,balansującanagranicyprawa.Klientkami

Danilabyłyprzeważniestarszekobietyiniemalwszystkiesięwnimpodkochiwały,toteż

docierałdoniegonieprzerwanystrumieńplotek.Przyjacielskiicierpliwy,zawszegotówich

wysłuchać,stałsięzbiegiemlatistnąskarbnicąkrążącychwmieściepogłosekiinsynuacjii

oddawnabyłdlaBrunettiegonieocenionymźródłeminformacji.Podałmunazwiskakilku

najbardziejznanychlichwiarzy,zeszczegółamiopisującichstanmajątkowy.

BiorącpoduwagęnastrójBrunettiegoijegopoczuciezawodowejdyskrecji,Danilo

podzieliłsięznimnajświeższymiplotkami,świadom,żekomisarzniebędziemuzadawał

dodatkowychpytań.Wpewnejchwilizerknąłnazegarek.

-Muszęjużlecieć-powiedział.-Jadamyoósmej.

RazemdoszliażdoRialto,rozmawiającnazwykłetematy.Pożegnalisięprzymoście,

jednemuidrugiemuspiesznobyłonadomowąkolację.

JużodparudniBrunettiemukołatałysiępogłowiebezładnestrzępyinformacji,które

międliłwmyślachbezkońca,próbującjeułożyćwjakiśspójnywzór.Doszedłdowniosku,

żepracownicyUfficioCatastomusząwiedziećokażdejplanowanejrenowacjidomu,jak

równieżotym,komuwymierzonogrzywnęzanielegalneprzeróbkidokonanewprzeszłości.

background image

Prawdopodobnieznaliteżwysokośćkar.Możenawetsamiwyznaczaliichwysokość.Musieli

jedyniesprawdzić,jakajestkondycjafinansowaprzyłapanychwłaścicieli-atoniestanowiło

wielkiegoproblemu.ZpewnościąpodtymwzględemsignorinaElettraniejestjedynym

geniuszemwmieście.Apotemkażdemu,ktonarzekał,żeniemapieniędzynazapłacenie

grzywny,wystarczyłodoradzić,byskontaktowałsięzVolpatami.

NajwyższyczasodwiedzićUfficio,pomyślałBrunetti.

Następnegoranka,kiedydotarłdokomendytużpowpółdodziewiątej,dyżurny

policjantpowiadomiłgo,żechwilęwcześniejbyłajakaśmłodakobieta,którachciałasięz

nimzobaczyć.Nie,niewyjaśniła,wjakiejsprawie,adowiedziawszysię,żeBrunettiego

jeszczeniema,powiedziała,żepójdzienakawęiwrócizajakiśczas.Komisarzpoprosił

młodegoczłowieka,żebyprzyprowadziłkobietędoniego,jaktylkosiępojawi.

Znalazłszysięwbiurze,przerzuciłpierwszestrony„IlGazzettino”iwłaśniemyślało

tym,żebywyjśćgdzieśnakawę,kiedywdrzwiachstanąłdyżurny,przepuszczającmłodą

kobietę,awłaściwiedziewczynę,zasalutowałiprzedodejściemzamknąłdrzwi.Widząc,że

dziewczynawciążtkwiprzywejściu,jakbysięobawiaławejśćdalej,komisarzprzywołałją

gestem.

-Proszęsięrozgościć,signorina-powiedział,zasiadającnaswymmiejscuza

biurkiem.

Dziewczynaprzeszłaprzezpokójiprzysiadłaskromnienabrzegukrzesła.Brunetti

rzuciłjejszybkiespojrzenie,poczympochyliłsięiprzesunąłjakąśkartkęzjednejstrony

biurkanadrugą.Chciałdaćdziewczynietrochęczasu,żebypoczułasięswobodniej.

Pochwiliznównaniąspojrzałiuśmiechnąłsiędoniejzachęcająco.Siedziałaprzed

nimszatynkaostrzyżonanachłopca,wdżinsachijasnoniebieskimswetrze.Miałapiwneoczy

irzęsytakgęste,żeBrunettiemuwydałysięsztuczne,zanimspostrzegł,żebyławogóle

nieumalowana.Wydawałamusięładna,choćnieodbiegałaurodąodwiększościmłodych

background image

dziewcząt:byładrobnejbudowy,miałaprostynosek,gładkąskóręimałeusta.Gdyby

zobaczyłjąwbarzepijącąkawę,niezwróciłbypewnienaniąuwagi,alewidzącjątutaj,

poczułsięniemalszczęśliwy,żemieszkawkraju,gdziejesttyleładnychdziewcząt,apiękne

teżnienależądorzadkości.

Dziewczynaodchrząknęłaraz,potemdrugiipowiedziała:

-JestemprzyjaciółkąMarca.

Miaławyjątkowopięknygłos,niski,melodyjnyibardzozmysłowy,pasującyraczej

dodojrzałejkobiety,którejniebrakowałowżyciuuciech.

Brunetticzekał,żebypowiedziałacoświęcej,aleponieważmilczała,spytał:

-Wjakimcelupanidomnieprzyszła,signorina?

-Chcępanupomócznaleźćludzi,którzygozabili.

Starającsięzachowaćnieporuszonątwarz,przetrawiałwmyśliinformację,żetomusi

byćtadziewczyna,któradzwoniładoMarcazWenecji,kiedybyłurodziców.

-Topanijesttymdrugimkróliczkiem?-spytałżyczliwie.

Pytanieniecojąspłoszyło.Splotłaręcenapiersiachizacisnęłausta,cofaktycznie

upodobniłojądokrólika.

-Skądpanotymwie?

-Widziałemjegorysunki.Uderzyłmniezarównojegotalent,jakiwyraźne

zamiłowaniedokrólików.

DziewczynaspuściłagłowęizpoczątkuBrunettipomyślał,żesięrozpłakała.Alenie;

uniosłagłowęispojrzałananiego.

-OpowiedziałamkiedyśMarcowi,żekiedybyłammała,miałamkróliczka.Wtedyon

powiedział,żejegoojcieczawszestrzelałdokrólikówalbojetruł,bouważał,żenawolności

toprawdziweszkodniki.Marcotegonienawidził.

-Rozumiem.

background image

Zapadłacisza.Pochwili,takjakbyniebyłomowyokrólikach,dziewczynarzekła:

-Wiem,kimonisą.

Nerwowowykręcałaręce,alejejgłospozostałspokojny,prawieuwodzicielski.

Brunettiemuprzyszłonamyśl,żejestzupełnienieświadomajegomocyipiękna.Skinieniem

głowyzachęciłjądomówienia.

-Toznaczywiem,ktosprzedałnarkotykiMarcowi-rzekła.-Niewiem,jaksię

nazywająci,odktórychkupuje,alejeśligopanporządnienastraszy,topanupowie.

-Obawiamsię,żestraszenieludziniejestmoimzawodem.-Brunettiuśmiechnąłsię,

chcąc,abytobyłaprawda.

-Mówiłamotakimnastraszeniu,żebyprzyszedłdopanaipowiedziałwszystko,co

wie.Zrobito,jeślibędziemyślał,żepanwie,kimonjest,iwkażdejchwilimożegopan

dopaść.

-Jeślipanipodamijegonazwisko,signorina,możemygopoprostuwezwaćna

przesłuchanie.

-Czyniebyłobylepiej,żebyzgłosiłsięsamidobrowolniepanuowszystkim

powiedział?

-Zpewnościątakbyłoby...

Przerwałamu.

-Wiepan,janiemamżadnegodowodu.Niemogęzaświadczyć,żewidziałam,jakon

sprzedawałtoMarcowi,aniżeMarcomipowiedział,żekupiłtoodniego.-Poruszyłasię

niespokojnienakrześleizłożyłaręcenaudach.-Alejajestempewna,żeonbytuprzyszedł,

gdybyniemiałinnegowyjścia,noiwiedząc,żenicmuzatoniegrozi.

Takątroskęmogątłumaczyćtylkowięzyrodzinne,uświadomiłsobieBrunetti.

-Przepraszam,alepanimisięnieprzedstawiła,signorina?

-Niezamierzamsiępanuprzedstawiać.-Słodyczzjejgłosunaglesięulotniła.

background image

Brunettiuniósłdłoniezrozsuniętymipalcami,dającdozrozumienia,żezostawiajej

wolnywybór.-Mapanidotegoprawo,signorina.Wtakiejsytuacjipowinnapanijednak

skłonićtęosobę,bymnieodwiedziła.

-Onmnienieposłucha.Nigdymnieniesłuchał-powiedziałaniewzruszona.

Brunettirozważał,jakiemamożliwości.Spojrzałnaswojąobrączkę,zauważył,że

byłacieńszaniżostatnimrazem,kiedyjejsięprzyglądał,corazbardziejzniszczonaprzez

czas.Popatrzyłnadziewczynę.

-Czyonczytagazety?-spytał.

Zaskoczona,odpowiedziałaodrazu:

-Tak.

-„IlGazzettino”?

-Tak.

-Możepanidopilnować,żebyjutroprzeczytał?

Kiwnęłagłowątwierdząco.

-Dobrze.Mamnadzieję,żetogowystarczającozachęci,bysiędonaszgłosił.Czy

pomożemupaniwpodjęciudecyzji?

Spuściłaoczyiznówpomyślał,żezbierajejsięnapłacz.Zamiasttegopowiedziała:

-OdśmierciMarcanicinnegonierobię.-Głosjejsięzałamałizacisnęłamocno

dłonie.Potrząsnęłagłową.-Onsięboi.Wogólemnieniesłucha.Moirodzi...-urwaławpół

słowa,potwierdzająctylkoto,czegoBrunettijużoddawnasiędomyślał.Pochyliłasięi

zobaczył,żeprzekazawszywiadomość,szykujesiędoucieczki.

Powoliwstałiwyszedłzzabiurka.Onarównieżwstałairuszyładodrzwi.

Brunettiwypuściłją,podziękowawszy,żeprzyszłaznimporozmawiać.Kiedyzaczęła

schodzićposchodach,zamknąłdrzwi,podbiegłdotelefonuiwybrałnumerdyżurki.

Rozpoznałgłosmłodegopolicjanta,któryjątuprzyprowadził.

background image

-Masi,nicniemów.Kiedydziewczynazejdzienadół,zatrzymajjąwdyżurceco

najmniejkilkaminut.Powiedz,żemusiszodnotowaćwrejestrze,októrejwyszła,wymyśl

coś,obojętneco,bylebyśjątrochęprzetrzymał.Potempozwóljejodejść.

NiedającMasiemuszansynaodpowiedź,rzuciłsłuchawkęipodszedłdowielkiej

drewnianejszafy.Otworzyłszarpnięciemdrzwiiściągnąłzwieszakastarątweedową

marynarkę,którawisiałatamjużodponadroku.Zmarynarkąwrękuzbiegłpodwastopnie

dopokojuodprawpiętroniżej.

Zadyszany,wpadłdośrodkaiodetchnąłzulgą,kiedyzobaczył,żePucettisiedziprzy

swoimbiurku.

-Pucetti!Wstawajizdejmujmarynarkę.

Młodyoficerzerwałsięiściągnąłbluzęodmunduru.Brunettipodałmutweedową

marynarkęzesłowami:

-Nadoleprzywyjściujestdziewczyna,prosiłemMasiego,żebyzatrzymałjąkilka

minutwdyżurce.Mamybardzomałoczasu.Chcę,żebyśjąśledził.Chodźzaniąnawetcały

dzień,jeślibędzietrzeba,alemuszęwiedzieć,dokądpójdzieiwogólekimjest.

Pucettibyłjużprzydrzwiach.Marynarkatrochęzniegozwisała,więcpodwinął

rękawy.Zerwałzszyikrawatirzuciłgowkierunkuswegobiurka.Kiedywychodziłz

komendy,wyglądałjakzwyczajnieubranymłodymężczyzna,którytegodniapostanowił

włożyćgranatowespodnieibiałąkoszulę,iżebyskompensowaćwojskowykrójspodni,

włożyłobszernąmarynarkę,podwijającszykownierękawy.

Brunettitymczasemwróciłdobiura,wykręciłnumerdziałuwiadomościbieżącychw

„IlGazzettino”,przedstawiłsięiopowiedziałhistorięotym,jaktopolicja,prowadząc

śledztwowsprawieśmiercistudentawskutekprzedawkowanianarkotyków,ustaliła

tożsamośćpewnegomłodegoczłowieka,któregopodejrzewaosprzedanieofierześmiertelnej

dawki.Aresztowaniegobyłokwestiągodzinispodziewanosię,żepociągnietozasobą

background image

zatrzymaniewiększejgrupydealerówdziałającychwWenecji.Kiedyodłożyłsłuchawkę,

miałnadzieję,żetowystarczy,abybratczykuzyndziewczynyzdobyłsięnaodwagęizgłosił

dokomendydobrowolnie,awtensposóbzbezsensownejśmierciMarcaLandiegowyniknie

cośpozytywnego.

OjedenastejznaleźlisięrazemzVianellemwUfficioCatasto.Brunettipodał

sekretarceurzędującejnaparterzeswojenazwiskoistopień,atapoinformowałago,żebiuro

ingenieredalCarloznajdujesięnadrugimpiętrze,ipodniosłasłuchawkę,żebyuprzedzić

szefaowizyciekomisarza.BrunettiwtowarzystwiemilczącegoVianellawmundurzewszedł

nadrugiepiętro,zdumionywidokiemtłumuurzędników,wwiększościmężczyzn,którzy

gęstymistrumieniamiprzepływaliwgóręiwdółposchodach.Kłębilisięteżnakażdym

piętrzeprzeddrzwiamidobiur,przyciskającdopiersizwiniętewrulonplanyiteczkiz

dokumentacją.

IngenieredalCarlourzędowałwostatnimbiurzepolewej.Drzwibyłyotwarte,więc

weszli.Przybiurkunawprostsiedziałaprzedogromnymmonitoremdrobnakobieta,która,

sądzącpowieku,mogłabybyćmatkąVianella.Kobietapopatrzyłananichponadgrubymi

szkłamiokularówwpółkolistejoprawie.Włosygęstoprzetykanesiwiznąmiałaspiętew

koczekprzypominającyBrunettiemustaromodneuczesaniesignoryLandi.Szczupłeramiona

byływypchniętedoprzodu,comogłoznamionowaćpoczątkiosteoporozy.Kobietaniemiała

wogólemakijażuiprawdopodobniejużdawnouznałagozazbyteczny.

-CommissarioBrunetti?-spytała,niepodnoszącsięzkrzesła.

-Tak.ChciałbymrozmawiaćzingenieredalCarlo.

-Wolnospytać,czemuzawdzięczamypańskąwizytę?-Mówiłaczystymwłoskimi

użyłasformułowania,któregoBrunettiniesłyszałoddziesięcioleci.

-Chciałbymzadaćingeniereparępytańnatematjegobyłegopracownika.

-Byłego?

background image

-Tak,chodzioFrancaRossiego.

-Ach,tak-powiedziała,unoszącdłońdoczołaiosłaniającoczy.Potemzdjęła

okulary.-Tenbiednymłodyczłowiek.Pracowałunastylelat.Tostraszne.Cośtakiego

zdarzyłosięporazpierwszy.

Popatrzyłanakrucyfiksumieszczonynaścianienadbiurkiemijejustaporuszyłysię,

wymawiającbezgłośniesłowamodlitwyzazmarłego.

-Czyznałagopani?Signora...signora...-Brunettiudał,żenieznajejnazwiska.

-Dolfin,signorina-odpowiedziałakrótkoizamilkła,jakbyoczekującreakcjinato

nazwisko.-Jegobiurobyłodokładnienaprzeciwko-podjęłapochwili.-Cóżzauprzejmy

młodzieniec!ZawszeodnosiłsięzwielkimszacunkiemdodottoradalCarlo.

Zjejtonuwynikało,żeniemogłabyobdarowaćRossiegowiększymkomplementem.

-Rozumiem-powiedziałBrunetti,zmęczonywysłuchiwaniembanalnychpochwał,

jakieludzieczująsięzobowiązaniwygłaszaćpodadresemzmarłych.-Czymógłbym

porozmawiaćzingeniere?

-Oczywiście.-SignorinaDolfinwstała.-Proszęmiwybaczyć,żetylemówię.

Człowiekniewie,jaksięzachowaćwobectaktragicznejśmierci.

Brunetti,jakzawsze,gdysłyszałpodobnefrazesy,skwitowałtokiwnięciemgłowy.

SignorinaDolfinpodprowadziłaichdodrzwigabinetu,odległegoodbiurkaokilka

kroków.Zapukaładwarazy,odczekałachwilęipuknęładelikatniejjeszczeraz,jakbyw

zaszyfrowanysposóbinformowałamężczyznęwewnątrz,jakiegogościamasięspodziewać.

KiedyześrodkadobiegłgłosmówiącyAvanti,Brunettidostrzegłwjejoczachbłyski

zauważyłdrgnięciekącikówust.

Otworzyładrzwi,weszłaistanęłazboku,wpuszczającobumężczyzn.

-CommissarioBrunettidopana,dottore-oznajmiła.Zabiurkiemsiedziałpotężnie

zbudowanyciemnowłosymężczyzna.Brunettiego,którywciążpatrzyłnasignorinęDolfin,

background image

zaintrygowałanagłazmianawjejzachowaniu:nawettongłosustałsięcieplejszyimilszyniż

przedtem,kiedymówiładoniego.

-Dziękuję,signorina-powiedziałdalCarlo,prawienaniąniepatrząc.-Tonarazie

wszystko.

-Dziękujępanu.-Kobietaodwróciłasiębardzopowoliiwyszła,cichozamykającza

sobądrzwi.

DalCarlowstał,uśmiechającsię.Miałprawiesześćdziesiątkę,aległadkacerai

wyprostowanasylwetkasprawiały,żewyglądałdużomłodziej.Uśmiechodsłoniłkoronki

obstalowanenawłoskąmodłę;onumerwiększe,niżtrzeba.

-Jakżemimilopanapoznać,commissario-odezwałsię,zgniatającdłońBrunettiego

wkrótkimmęskimuścisku.SkinąłgłowąwkierunkuVianella.Podprowadziłgościdokrzeseł

stojącychwrogupokoju.

-Wczymmogępanupomóc?

Brunettiusiadł.

-ChciałbymsięczegośdowiedziećoFrancuRossim.

-Ach,tak...-rzekłdalCarlo,potrząsającgłową.-Strasznahistoria,tragedia.

Wspaniałymłodyczłowiek,doskonałypracownik.Czekałagowielkakariera.-DalCarlo

westchnął.-Tragedia,tragedia-powtórzył.

-Jakdługotupracował,ingeniere?-spytałBrunetti.

Vianellotymczasemwyciągnąłzkieszenimałynotesizacząłrobićnotatki.

-Niechsobieprzypomnę...-zacząłdalCarlo.-Wydajemisię,żeokołopięciulat.-

Uśmiechnąłsię.-MogęspytaćsignorinęDolfin.Onazpewnościąudzielipanomdokładnej

odpowiedzi.

-Nie,dottore,nietrzeba.-Brunettimachnąłniedbaleręką.-Ajakiebyłyjego

obowiązki?

background image

DalCarlodotknąłdłoniąpodbródka,jakbywzamyśleniu,ispojrzałnapodłogę.Po

odpowiedniodługiejchwilirzekł:

-Miałzazadaniesprawdzać,czyrenowacjebudynkówwWenecjiprzeprowadzanesą

wedługzatwierdzonychplanów.

-Awjakisposóbtorobił,dottore?

-Oglądałkopieplanów,któremamytutajunas,apotemdokonywałinspekcji

budynku,sprawdzając,czypracezostaływykonaneprawidłowo.

-Prawidłowo?-spytałBrunettizzaciekawieniemlaika.

-Czybyłyzgodnezplanami.

-Ajeśliniebyłyzgodne?

-WówczassignorRossizgłaszałnamoweodstępstwa,amywszczynaliśmy

odpowiedniekroki.

-Naprzykład?

DalCarlopopatrzyłnaBrunettiego,jakbysięzastanawiałnietylkonadtreścią

pytania,aletakżenadtym,dlaczegokomisarzmujezadaje.

-Przeważniewymierzasięgrzywnęiwydajenakazrozbiórkitychnieprawidłowych

elementówiodbudowybudynkuzgodniezplanem.

-Rozumiem.-BrunettidalznakVianellowi,żebydokładniezanotowałostatnią

odpowiedź.-Takainspekcjamożesięokazaćbardzokosztowna.

DalCarlosprawiałwrażeniezakłopotanego.

-Obawiamsię,żenierozumiem,ocopanuchodzi,commissario.

-Oto,żetowszystkobardzodużokosztuje,rozbiórka,odbudowa,niewspominająco

grzywnie.

-Oczywiście-rzekłdalCarlo.-Naszeprzepisysąwtymwzględzieniezwykle

precyzyjne.

background image

-Topewniepodwajakoszty,októrychmówiłem.

-Byćmoże.Aleniewieluludziporywasięnacośtakiego.

Brunettiporazpierwszynieukrywałzaskoczenia.PopatrzyłnadalCarlaz

porozumiewawczymuśmieszkiem.

-Skoropantakmówi,ingeniere.-Pochwilizmieniłtematoraztongłosu.-Czy

zdarzyłosię,żebysignorowiRossiemugrożono?

DalCarloznówokazałzdziwienie.

-Obawiamsię,żenierozumiem,commissario.

-Proszęposłuchać,dottore.DecyzjesignoraRossiegomogływieleosóbkosztować

ogromnesumy.Jeślizgłosił,żewdanymdomudokonanonielegalnejprzebudowy,właściciel

narażonybyłnagrzywnęorazpokryciekosztówrozbiórkiorazpraczwiązanychz

przywróceniempierwotnegostanu.-Uśmiechnąłsięidodał:-Obydwajwiemy,jakduże

pieniądzemogąwchodzićwgrę,więcten,ukogosignorRossiwykryłjakieśodstępstwaod

planu,znajdowałsięwsytuacjiniedopozazdroszczenia.

-Oczywiście-zgodziłsiędalCarlo.-Niesądzęjednak,żebyktośodważyłsięgrozić

przedstawicielowimiejskiegourzędu,wykonującemutylkoswojeobowiązki.

-CzysignorRossimógłbywziąćłapówkę?-spytałBrunettiniespodzianie,

przyglądającsięuważnietwarzydalCarla,któregotopytanienietylkozbiłoztropu,ale

wręczzaszokowało.

-Nigdymitonieprzyszłodogłowy-odrzekłpodłuższymnamyśle,aBrunettinie

miałwątpliwości,żeurzędnikmówiprawdę.DalCarlozamknąłoczyiodchyliłgłowędo

tyłu,udającskupienie.Wreszciepowiedziałkłamliwie:-Niechciałbymmówićonimźle,

zwłaszczawtejsytuacji,aletowydajesięmożliwe.Cóż...-tuchwilarzekomegowahania-

niedasiętegowykluczyć.

-Dlaczegopantaksądzi?-spytałBrunetti,choćmiałpewność,żedalCarlopróbuje

background image

jedyniewykorzystaćsytuacjęiposłużyćsięRossim,byukryćwłasnenieuczciwepostępki.

PorazpierwszydalCarlopopatrzyłBrunettiemuprostowoczy,cokomisarzatylko

utwierdziłowprzekonaniu,żeszefUfficioCatastokłamie.

-Proszęmniezrozumieć,niewiemnickonkretnego.Wciąguostatnichparumiesięcy

jegozachowaniebardzosięzmieniło.Stałsięskryty,nerwowy.Dopieroteraz,kiedypan

zadałmitopytanie,nasuwamisiętakaewentualność.

-Czytobyłobyproste?-spytałBrunettiiwidząc,żedalCarlochybagonierozumie,

wyjaśnił:-Wziąćłapówkę?

Oczywiściesięniespodziewał,żedalCarloodpowie,iżtakamyślnieprzyszłamudo

głowy,bowtedychybaroześmiałbymusięwtwarz.Wkońcubyliwurzędziemiejskim.Ale

naszczęścieingeniereniewyskoczyłzczymśtakim.

-Sądzę,żetobyłobymożliwe-stwierdziłkrótko.

Zapadłodługiemilczenie,któreprzerwałdalCarlo.

-Dlaczegozadajepantewszystkiepytania,commissario?

-Ponieważniejesteśmydokońcaprzekonani-odrzekłBrunetti,używająccelowo

liczbymnogiej-żeRossizginąłwskutekwypadku.

TymrazemdalCarloniezdołałukryćzaskoczenia,choćtrudnobyłorozstrzygnąć,

czyzdziwiłogoto,żewogólebierzesiępoduwagętakąmożliwość,czyto,żepolicjadoszła

dotegowniosku.Rozważającróżnepomysły,rzuciłBrunettiemuukradkowespojrzenie,które

przypomniałokomisarzowiwyraztwarzyZecchina.

-Byćmożemamyświadka,którystwierdzi,żetoniebyłwypadek-rzekł,mającna

myślimłodegonarkomana.

-Świadka?-zawtórowałdalCarlogłośnozniedowierzaniem,jakbyporazpierwszy

usłyszałtosłowo.

-Owszem,wbudynkuktośbył.-Brunettinaglewstał.-Dziękujęzapomoc,dottore-

background image

rzekł,wyciągającrękę.DalCarlo,zmieszanynieoczekiwanymfinałemrozmowy,takżesię

podniósł.Tymrazemuściskjegodłonibyłmniejserdecznyniżnapowitanie.

Otworzyłdrzwiiwykrztusił,zdziwiony:

-Toniewiarygodne.Ktomógłbychciećgozabić?Niebyłopowodu.Awbudynku

nikogoniebyło,więcjakktośmógłbywidzieć,cosięstało?

BrunettiiVianellomilczeli,więcdalCarlowyprowadziłobupolicjantównakorytarz,

niezwracającuwaginasignorinęDolfinpracującąnakomputerzewprzechodnimpokoju.

Pożegnalisięwcałkowitymmilczeniu.

Rozdział21

Brunettispałźletejnocy,bozesnuwytrącałygowspomnieniaminionegodnia.

Uświadomiłsobie,żeZecchinonapewnokłamałwsprawiezabójstwaRossiego,bowidział

lubsłyszałowielewięcej,niżskłonnybyłprzyznać.Wprzeciwnymrazieczemumiałyby

służyćjegowykręty?Niekończącasięnocprzywoływałainnesprawy:opórPattyprzed

uświadomieniemsobie,żejegosynjestprzestępcą;obojętnośćjegoprzyjacielaLukiwobec

cierpieniażony;wszechobecnanieudolnośćpolicjizatruwającakażdydzieńwpracy.

Najbardziejjednakdręczyłygomyśliodwóchdziewczynach,tejpierwszej,którąlos

doświadczyłtakciężko,żezgadzałasięsypiaćzZecchinemnatymobskurnymstrychu,itej

drugiej,załamanejśmierciąMarcainękanejpoczuciemwiny,ponieważniewyjawiła

wszystkiego,cowiedziałaojejprzyczynie.Życiezabiłownimrycerskość,leczmimotona

myślotychdziewczętachogarniałogoprzemożnewspółczucie.Możekiedynatknąłsięna

Zecchina,dziewczynabyłanagórze?Takbardzopragnąłstamtądwyjść,żeniewszedłna

strych,bysprawdzić,czyktośtamjest.Zecchinowprawdzieschodziłnadół,lecztowcalenie

oznaczało,żezamierzałwyjść;byćmożezwabiłgohałaswywołanyprzybyciemBrunettiego.

Dziewczynęzaśzostawiłnastrychu.Nocóż,Pucettiustaliłprzynajmniejnazwiskotej

drugiej:AnnaMariaRatti.MieszkałazrodzicamiibratemwCastelloistudiowała

background image

architekturęnauniwersytecie.

Jakiśczaspotem,gdypobliskiedzwonywybiłyczwartąnadranem,Brunetti

postanowiłwrócićdotegodomuiporozmawiaćjeszczerazzZecchinem.Zarazpotemzapadł

wspokojnyseniobudziłsiędopierowtedy,gdyPaolawyszłanauniwersytet,adziecido

szkoły.

Ubrałsię,zadzwoniłdokomendy,informując,żesięspóźni,iwróciłdosypialni,by

poszukaćpistoletu.Przysunąłkrzesłodoarmadio,wspiąłsięizobaczyłnagórnejpółce

kasetkę,którąjegoojciecprzywiózłzRosjipodkoniecwojny.Zprzodutkwiłakłódeczka,ale

niemiałpojęcia,gdzieschowałklucz.Zdjąłkasetkęzpółkiizaniósłnałóżko.Dowieczka

przylepionabyłakartka,naktórejwidniaławiadomośćskreślonastarannierękąChiary:

„Papa,Rafiiijaniepowinniśmywiedzieć,żekluczykjestprzyczepionypodobrazemw

gabineciemammy.Baci”.

Poszedłpokluczyk,zastanawiającsię,czyniedopisaćczegośnakarteczce,aleuznał,

żelepiejnieośmielaćChiary.Otworzyłkasetkę,wyjąłpistoletiwsunąłgodokabury,którą

przypiąłdopaska.Odstawiłkasetkędoszafyiwyszedłzdomu.

Taksamojakdwukrotniewcześniej,wcalleniebyłonikogoiniezauważyłteż

żadnychoznakaktywnościnarusztowaniach.Zdjąłmetalowyskobelzobsadkiiwszedłdo

budynku,tymrazemniezamykającdrzwi.Niestarałsięstąpaćcichoaniwżadensposób

ukryćswegoprzybycia.Stanąłudołuschodówizawołał:-Zecchino,tupolicja,idędociebie!

Odczekałchwilę,lecznagórzeniebyłożadnejreakcji.Żałując,żeniewziąłlatarki,i

wykorzystującodrobinęświatła,którewpadałoprzezniedomkniętedrzwifrontowe,wszedł

napierwszepiętro.Nagórzewciążpanowałacisza.Wspiąłsięnadrugiepiętro,potemna

kolejneiprzystanąłnapodeście,żebyotworzyćokiennicedwóchokien,przezktórewlałosię

dośćświatła,byzobaczyłschodyprowadzącenastrych.

Zatrzymałsięnasamejgórze.Zobaczyłtrojedrzwi:polewej,poprawejiwgłębi

background image

krótkiegokorytarza.Przezpękniętąokiennicęwpadałajasnasmuga.Odczekał,znówzawołał

Zecchina,apotem,zachęconypanującąciszą,otworzyłdrzwipoprawejstronie.

Pokójbyłpusty,toznaczynikogownimniebyło,alenapodłodzestałyjakieś

skrzynkiznarzędziami,parakozłówdocięciadrewnaiporzuconespodniemalarza,powalane

wapnem.Drzwinaprzeciwkoprowadziłydokolejnegopomieszczeniazparomaszpargałami.

Pozostałydrzwiwkońcukorytarza.

Zanimi,takjaksięspodziewał,natknąłsięnaZecchinaidziewczynę.Zobaczyłjąpo

razpierwszywświetle,któreprzedostałosięprzezmałeokienkowdachu.Leżałana

Zecchinie.Jegochybazabilinajpierwalboskapitulowałirunąłpodgrademciosów,aona

walczyładalej,napróżno,iwkońcuosunęłasięnaniego.

-Gesubambino-wyszeptałBrunetti,kiedyichzobaczył,iniewielebrakowało,żeby

sięprzeżegnał.Leżelitak,dwiebezwładnesylwetki,jużskurczeniwtenspecyficznysposób,

wjakiśmierćpomniejszaludzkieciało.Ichgłowy,spoczywającejednaobokdrugiejniczym

szmacianekukiełki,otaczałaciemnaaureolazaschłejkrwi.

WidziałtyłgłowyZecchina,któryleżałnabrzuchu,itwarzdziewczyny,araczejto,

cozniejzostało.Zakatowanoich.Czaszkachłopakastraciłaowalnykształt,dziewczynazaś

niemiałanosa;ciosbyłtakgwałtowny,żezostałaponimtylkorozmiażdżonachrząstkana

lewympoliczku.

Brunettiodwróciłwzrokirozejrzałsiędokoła.Podścianąleżały,jedennadrugim,

dwapoplamionematerace.Obokwalałysięjakieśubrania-popatrzyłnaciaładziewczynyi

chłopakaidopieroterazdostrzegł,żeobojesąpółnadzy.Pewnierozbieralisiępospiesznie,by

zrobićto,corobili,natychmateracach.Zauważyłzakrwawionąstrzykawkęiprzypomniał

sobiewiersz,któryPaolaprzeczytałamukiedyśnagłos:poetapróbowałuwieśćkobietę,

mówiąc,żeichkrewzmieszałasięwpchle,któraukąsiłaichoboje.Wtedypomyślał,żeto

nienormalne,bytakpostrzegaćzwiązekkobietyimężczyzny,tymczasemniebyłotobardziej

background image

nienormalneniżtaigłanapodłodze.Obokleżałoparęplastikowychsaszetek,

prawdopodobnieniewiększychodtych,któreznalezionowkieszenimarynarkiRoberta

Patty.

Zszedłnadół,wyciągnąłtelefonino,któregotymrazemszczęśliwieniezapomniał,i

zadzwoniłdokomendy,zawiadamiającichotym,coznalazł,iwyjaśniając,gdziemają

przyjechać.Zawodowesumienienakazywałomuwrócićdopomieszczenia,wktórymleżało

dwojemłodych,iwszystkodokładnieprzejrzeć.Nieposłuchałgojednakistałteraz

bezczynniewpromieniachsłońcaprzedbudynkiemnaprzeciwko,czekającnakolegów.

Pojawilisięniedługopotem.Wysłałichnagórę,ledwopowstrzymującsięod

złośliwegokomentarza,żeponieważterazniemażadnychrobotnikównarusztowaniu,będą

moglibezprzeszkódzająćsiębadaniemmiejscazbrodni.Kpinyniepoprawiąsytuacji,aim

nicniepomoże,jeślisiędowiedzą,żeostatnimrazemwystrychniętoichnadudka.

Zapytał,któregolekarzawezwali,izzadowoleniemdowiedziałsię,żeRizzardiego.

Nieruszyłsię,kiedyekipazajmowaładom,idwadzieściaminutpóźniej,kiedypatolog

przyjechał,wciążstałnaulicywtymsamymmiejscu.Przywitalisięskinieniemgłowy.

-Następny?-spytałRizzardi.

-Następnychdwoje-rzekłBrunetti,prowadzącgodobudynku.

Otworzonowszystkieokienniceidośrodkawpadałoświatło,wiecweszlinapiętro

bezżadnychtrudności.Uszczytuschodówichwzrokprzyciągnąłjaskrawyblasklamp

technikówwylewającysięzestrychunakorytarz.Poszliwjegokierunkuniczymćmy,żeby

jeszczerazzobaczyć,jakkruchyjestorganizmczłowieka,jakpróżnanadzieja.

Rizzardipodszedłipopatrzyłzgórynaciała.Włożyłgumowerękawiczkiischyliłsię,

bydotknąćszyidziewczyny,potemchłopca.Postawiłskórzanątorbęnapodłodze,przykucnął

iodsunąłdziewczynęodciałachłopaka,przewracającjąnaplecy.Leżała,patrząc

niewidzącymioczymawsufit,ajejzgruchotanarękaześlizgnęłasięztułowiaiplasnęłao

background image

podłogę.Brunettidrgnął.Odwróciłwzrok.

PochwilipodszedłdoRizzardiego,stanąłprzynimispojrzałwdół.Głowę

dziewczynyoblepiałykrótkie,ufarbowanehennąnaciemnoczerwono,tłusteibrudnewłosy.

Przezrozchylonewargi,poplamionezakrzepłąkrwią,widaćbyłozaskakującoładne,równei

błyszczącezęby.Strumieńkrwi,którymusiałwypłynąćzezmasakrowanegonosa,

najwyraźniejskierowałsiękuoczom,kiedyleżałanapodłodze.Czybyłaładna?Czy

przeciętna?

TerazRizzardiwsunąłdłońpodpodbródekZecchinaiobróciłjegotwarzwkierunku

światła.

-Obydwojezostalizabiciciosamiwgłowę-stwierdził,wskazującpalcemmiejscez

lewejstronynaczolechłopaka.-Toniejestłatwe.Wymagamnóstwasiły.Albomnóstwa

ciosów.Noiofiaranieumieraodrazu.Aleprzynajmniejpoparupierwszychciosachnie

czujejużbólu.-Znówpopatrzyłnadziewczynę,zbadałciemniejącąwklęsłośćztyługłowy,a

potemdwaśladynaprzedramieniu.-Myślę,żejąprzytrzymanopodczasbiciakawałkiem

drewnaalbojakąśrurą.

„JakRossiego”-pomyśleliobydwajwduchu.

Rizzardiwyprostowałsię,ściągnąłrękawiczkiiwsadziłjedokieszenimarynarki.

-Kiedybędzieszmógłsiętymzająć?-Brunettiemunieprzyszłodogłowyinne

pytanie.

-Myślę,żedziśpopołudniu.-Rizzardiwiedział,żeniemasensuproponować

Brunettiemu,żebyasystowałprzysekcji.-Zadzwońdomniepopiątej,powinienemjużcoś

wiedzieć.Alenienależysięspodziewaćżadnychrewelacji.Wszystko,coistotne,

zobaczyliśmyjużteraz.

Rizzardiwyszedł,atechnicyzabralisiędosprzątania,odgrywającponurąparodię

domowychporządków:zamiatali,odkurzaliizabezpieczaliwszystkieznalezionedrobiazgi.

background image

Brunettizmusiłsiędoprzejrzeniakieszeniobydwuofiar.Przeszukałubraniarzuconena

ziemię,apotemnaciągnąłgumowerękawiczki,któredałmuDelVecchio,ipodszedłdociał.

WkieszoncenapiersikoszuliZecchinaznalazłjeszczewięcejplastikowychsaszetekz

białymproszkiem.PodałjeDelVecchiowi,którydelikatniepoprzyczepiałdonichetykietkiz

opisemischowałdotorbyzdowodamirzeczowymi.

Brunettiodetchnąłzulgą,kiedyzobaczył,żeRizzardizamknąłjużzmarłymoczy.

ObnażonenogiZecchinaprzypomniałymukończynywychudzonychpostaci,tłoczącychsięu

bramobozówkoncentracyjnych.Onteżwyglądałjakszkieletpowleczonyskórą,prawie

pozbawionymięśni,aobaudapokrywałyczerwonekrosty;niepotrafiłrozstrzygnąć,czybyły

tozaropiałeśladypostarychukłuciach,czyjakaśchorobaskóry.Dziewczyna,mimoże

równieżstraszliwiechudaiprawiebezbiustu,niebyłatakwyniszczona.Wciążwstrząśnięty

tymwidokiem,Brunettiodwróciłsięizszedłnadół.

Ponieważbyłodpowiedzialnyzatęczęśćdochodzenia,postanowiłzrobićdlaofiar

przynajmniejto,żebyzostaćdoczasu,ażciałazostanąwyniesione,atechnicyzakończą

pracę,usatysfakcjonowani,żeznaleźli,zabezpieczyliizbadaliwszystko,comożepóźniej

przydaćsiępolicjidowykryciasprawcówzbrodni.Przespacerowałsiępowolidokońcacalle

ispojrzałnaogródpodrugiejstronie.Forsycjezawszewyglądałyładnie,nawetjeślimiały

niewielekwiatów.

Oczywiściebędąmusieliprzeszukaćdokładniecałyokolicznytereniwypytać

mieszkańców,czyniewidzielikogośkręcącegosiękołobudynku.Kiedysięodwrócił,

zobaczył,żenadrugimkońcucalle,tamgdziełączyłasięzszersząuliczką,zebrałasięjuż

grupkaludzi.Ruszyłwichkierunku,obmyślającpodrodzepierwszepytania.

Takjaksięspodziewał,niktnicniewidział,anitego,aniżadnegoinnegodniawciągu

ostatnichtygodni.Niktniewiedział,żemożnabyłosiędostaćdotegodomu.Niktnieznał

Zecchinaaninieprzypominałsobiedziewczyny.Ponieważniemażadnejmetody,żeby

background image

zmusićludzidomówienia,Brunettizrezygnowałzdalszegowypytywania.Ichoćniemiał

powodów,byimniewierzyć,wiedziałzdoświadczenia,żejeślichodziokontaktyzpolicją,

niewieluWłochówpamiętacoświęcejniżwłasnenazwisko.

Itakbędziemusiałtuprzyjśćpopołudniuczywieczorem,kiedyzpracywrócą

mieszkańcysąsiednichbudynków.Byłjednakpewien,żeniczegosięodnichniedowie.

Szybkorozniesiesięwieść,żewbudynkuznalezionozwłokidwojganarkomanów.Małokto

uznaichśmierćzaważnezdarzenie,ajużnapewnoniewartetego,żebyzjegopowodubyć

przesłuchiwanymprzezpolicję.Poconarażaćsięnapodejrzliwetraktowanie,konieczność

zwalnianiasięzpracy,składaniazeznańprzedsądem?

Wiedział,żepolicjaniecieszyłasięsympatiąspołeczeństwa.Policjancijednakowoźle

traktowaliwszystkich,którzyznaleźlisięworbiciedochodzenia-iświadków,i

podejrzanych.Przezcałelatawpajałmłodymfunkcjonariuszom,żebydoświadkówodnosili

sięjakdoludzi,którzychcąimpomóc,wpewnymsensietakjakdowłasnychkolegówpo

fachu,apotem,mijającpokójprzesłuchań,słyszałkrzyki,groźbyiwyzwiska.Nicdziwnego,

żeludzieuciekaliwpopłochuprzedpolicją.Naichmiejscuonteżbyuciekał.

Niemógłnawetmyślećoobiedziewgronierodziny.Samamyślotym,żemógłby

przywlecdodomuwspomnienietego,cowłaśniezobaczył,wydawałasięnieznośna.Po

powrociedokomendyzatelefonowałdoPaoli,apotemusiadłiwykonującrutynowe

czynności,starałsięzająćczymśumysłwoczekiwaniunatelefonodRizzardiego.Nawetjeśli

patologniepowiemunicnowegonatematprzyczynyichśmierci,zawszebędzietojakaś

informacja,którąwprowadzidoakt,zadowolony,żeudałomusięopanowaćzamętwywołany

tymmorderstwem.

Kolejneczterygodzinyspędziłnasegregowaniuzaległychdokumentówiraportów,

umieszczającskrupulatnieparafkinaaktach,któreprzeglądał,niewieleznichrozumiejąc.

Zajęłomutocałepopołudnie,alenabiurkuzrobiłosięnagleczysto.Nakonieczaniósłteczki

background image

dosignorinyElettry,zostawiającjejkarteczkęzprośbą,abyjeszczerazwszystkoprzejrzałai

zdecydowała,któredokumentynależyprzekazaćdalej.

Potemzszedłnadółdobaruprzymoście,zamówiłgrzankęzseremiszklankęwody

mineralnejiwziąłzkontuarudzisiejsze„IlGazzettino”.Artykuł,któregobyłinspiratorem,

znalazłnadrugiejstronie.Takjaksięspodziewał,autorpotraktowałjegosugestiebardziejniż

dosłownie.Zgazetymożnasiębyłodowiedzieć,żearesztowanienastąpiladamoment,

postawieniezarzutówjestnieuchronneiżepociągnietozasobąrozbiciecałejsiatki

weneckichdealerów.Rzuciłgazetęnakontuariwróciłdokomendy,zauważającpodrodze,

żenaforsycjipnącejsiępomurzepodrugiejstroniekanałujużpojawiłysiężółtepączki.

Usiadłprzybiurkuispojrzałnazegarek.Pora,żebydzwonićdoRizzardiego.Już

sięgałposłuchawkę,kiedytelefonsamzadzwonił.

-Guido-zacząłpatologbezżadnychwstępów.-Czykiedyoglądałeśtedzieciakidziś

rano,jużpomoimwyjściu,pamiętałeśorękawiczkach?

Brunettibyłtakzaskoczony,żemusiałchwilępomyśleć,żebysobieprzypomnieć.

-Tak,DelVecchiodałmiparęrękawiczek.

-Czyzwróciłeśuwagęnajejzęby?-spytałRizzardi.

Brunettiniechętniewróciłpamięciądomiejscazbrodni.

-Zobaczyłemtylko,żemiałajewkomplecieiwszystkiezdrowe,nietakjak

większośćnarkomanów.Dlaczegootopytasz?

-Wjejustachbyłopełnokrwi-wyjaśniłRizzardi.

PrzedoczamiBrunettiegoznówpojawiłsięobrazobskurnegostrychuidwóch

zwalonychjednonadrugimciał.

-Wiem.Całatwarzbyłazakrwawiona.

-Tobyłajejkrew-powiedziałRizzardi,kładącakcentnasłowie„jej”.Zanim

Brunettizdążyłzareagować,dodał:-Natomiastkrewwjejustachbyłakrwiąkogośinnego.

background image

-Zecchina?

-Nie.

-Och,Boże,onagougryzła-powiedziałBrunetti.-Czyjesttegodosyć,żeby...-

zamilkł,niebędącpewnym,ocomawłaściwiespytać.Czytałwieleraportówo

porównywaniuDNApobranegozpróbekkrwiczyspermy,otym,żemożetostanowić

materiałdowodowyiposłużyćdoidentyfikacjisprawcy,aleniemiałwystarczającejwiedzy,

byzrozumieć,naczymtopolegaaninieprzejawiałchęci,żebysięwtozagłębiać.

-Tak-odrzekłRizzardi.-Znajdźmitego,kogoonaugryzła,ajasięzajmęresztą.

Zapadłacisza.Brunetticzuł,żelekarzchcemujeszczecośpowiedzieć.

-Ococichodzi?-spytał.

-Wyniktestujestpozytywny.

Comiałnamyśli?Jakiegotestu?Czychodziłoojakieśpróbki?

-Nierozumiem-powiedział.

-Wynikichtestujestpozytywny.Obojebylichorzy.

-Diomio!-wykrzyknąłBrunetti,wreszciepojmując.

-Tojestpierwszarzecz,którąsprawdzamyunarkomanów.Chłopakbyłbardzochory.

Wirusjużgowyniszczył.Miałprzedsobąniewięcejniżtrzymiesiąceżycia.Nie

zauważyłeś?

Tak,oczywiście,żezauważył,jakchłopakbyłwyniszczony,alenieskojarzyłtegoz

AIDS.Możepodświadomieniechciałotymmyśleć.Nieprzyszłomudogłowy,żeztego

powoduZecchinojesttakichudy.

-Acozdziewczyną?-spytał.

-Onabyławdużolepszymstanie,chorobaniepoczyniłatakiegospustoszenia.Jej

organizmjeszczewalczył,jeszczemiałsiły.

-Przecieżsąpodobnojakieśnowelekarstwa?Dlaczegosięnieleczyli?-spytał

background image

Brunetti,jakbysięspodziewał,żeRizzardiznajdzienatoodpowiedź.

-Niewiem,Guido,dlaczegosięnieleczyli-odpowiedziałlekarzcierpliwie,

pamiętając,żedorastającedzieciBrunettiegosąniewielemłodszeodobydwuofiar.-Alenie

znalazłemwichkrwiśladuleków.Zresztąnarkomaniprzeważniesięnieleczą.

-Powiedzmiteraz,coztymugryzieniem?-zmieniłtematBrunetti.

-Dziewczynamiałapełnoskórymiędzyzębami,czylikogośpoważniezraniła.

-Czywtensposóbmożnasięzarazić?-spytałBrunetti,zdziwiony,żepolatach

kampaniiinformacyjnej,pogadanekiartykułówwgazetachonsamwłaściwienicniewie.

-Teoretycznietak.Takieprzypadkizarażeniasąopisanewliteraturzefachowej.

Osobiścieniezetknąłemsięznimi,alemyślę,żetojestmożliwe.Ztym,żetachorobanie

jestjużteraztakgroźnajakdawniej;nowelekarstwasądośćskuteczne,jeślizastosujesięje

odsamegopoczątku.

Brunettisłuchałizastanawiałsięnadmożliwymikonsekwencjamiignorancjitakiej,

jakąonprzejawiał.Jeślion,człowiekwmiaręinteligentnyioczytany,niejestpewien,czytą

chorobąmożnasięzarazićprzezugryzienie,awięcobawiasię,żemożna,niezdziwiłobygo,

gdybyinniteżsiębali.

-Jakdużajesttarana?-zapytał.

-Naramieniuugryzionegobrakujesporegopłataskóry.Dziewczynamiałateżw

ustachwłosy,prawdopodobniepochodzącezprzedramienia.

-Alejakduża?

PochwilizastanowieniaRizzardipowiedział:

-Mniejwięcejtakajakpougryzieniupsa,naprzykładcocker-spaniela.

Żadenznichniezareagowałnatodziwneporównanie.

-Czyugryzionybędziemusiałzgłosićsiędolekarza?

-Możetak,możenie.Jeśliranasięzainfekuje,totak.

background image

-Albokiedysiędowie,żeonabyłachoranaAIDS-rzekłBrunetti,pewien,żewtej

sytuacjikażdyzestrachuprzedchorobąnatychmiastpobiegniedospecjalistydowiedziećsię

oprawdopodobieństwozarażenia.Napewnonależyzawiadomićlekarzy,pogotowia

szpitalne,nawetapteki,bomordercabyćmożepójdziekupićśrodekantyseptycznylub

opatrunek.

-Czychciałbyśmijeszczecośpowiedzieć?-spytałRizzardiego.

-Chłopakumarłbyprzedkońcemlata.Onamogłaprzetrzymaćrok,aleniedłużej.

Zapadłacisza.

-Czymyślisz,Guido,żetowszystko,corobimy,zostawinanasjakieśpiętno?-dodał

nagleRizzardizupełnieinnymtonem.

-MójBoże,mamnadzieję,żenie-powiedziałBrunettiłagodnie,dodając,że

zadzwonidoniego,jaktylkoustalitożsamośćdziewczyny,iodłożyłsłuchawkę.

Rozdział22

PorozmowiezRizzardimBrunettizadzwoniłdopokojuodprawipoprosił,bygo

natychmiastzawiadomiono,gdybyktokolwiekzgłosiłzaginięciesiedemnastoletniej

dziewczyny,orazbysprawdzonopodtymkątemzgłoszeniazostatnichkilkutygodni.

Dopuszczałjednakmożliwość,żeniktotymniezameldował:wieledzieciakówwłóczyłosię

samopasirodzicenieprzejmowalisiędłuższąichnieobecnościąwdomu.PozatymBrunetti

niebyłpewienwiekudziewczyny.Miałtylkonadzieję,żeniebyłamłodsza,niżmusię

wydawało.Rizzardizapewnetoustalił,alenarazieniechciałgopytać.

Zszedłdotoalety,umyłręce,wytarłjeiponownieumył.Wróciwszydoswegopokoju,

wyciągnąłzszufladykartkęinapisałdrukowanymiliterami:OFIARAMORDERSTWA

MŚCISIĘŚMIERTELNYMUGRYZIENIEM.Takinagłówekchętniebyzobaczyłw

jutrzejszychgazetach.Przyjrzałsiętekstowi,zastanawiającsięnadtym,oczymmówił

Rizzardi:jakiepiętnopozostawiąnanichtakierzeczy?Wgórnymwierszu,między„mścisię”

background image

a„śmiertelnym”,dopisałsłowa„zzagrobu”.Przypatrzyłsięnagłówkowijeszczerazi

zobaczył,żewersjazdopiskijestzadługa.Skreślił„zzagrobu”.Wyjąłwyświechtanynotesz

adresamiiwybrałnumerreporterazdziałukryminalnegow„IlGazzettino”.Jegoprzyjaciel,

zadowolony,żeBrunettiemuprzypadłdogustupoprzedniartykuł,obiecałdopilnować,aby

artykułzproponowanymnagłówkiem,wedługniegoświetnym,znalazłsięwporannym

wydaniu.

-Niechcęciępakowaćwkłopoty.Niebędzieszmiałnieprzyjemności,jeślito

wydrukujesz?-zapytałBrunetti,słyszączapałwjegogłosie.

Dziennikarzsięroześmiał.

-Kłopoty?Żewydrukujęnieprawdę?Ja?-Jużsiężegnał,aleBrunettigoprzytrzymał.

-Myślisz,żemógłbyśtoupchnąćw„LaNuova”?Chciałbym,żebyartykułukazałsię

wdwóchgazetach.

-Pewnietak.Oni,oszczędzającnakosztachzbieraniainformacji,stalewłamująsiędo

naszegokomputera.Wystarczywprowadzićdoniegoartykułioninapewnogowykorzystają,

zwłaszczajeślisiępostaram,żebyzabrzmiałdrastycznie.Sąbardzołasinakrew.Tylko

pewniewyrzucątwójtytuł.-Wgłosiedziennikarzazabrzmiałprawdziwyżal.-Zawsze

zmieniająnagłówki,choćbyojednosłowo.

Zadowolonyztego,couzyskał,Brunettiniemęczyłdłużejprzyjacielaipożegnalisię.

Żebyczymśsięzająćichoćnachwilęoderwaćsięodbiurka,Brunettizszedłdobiura

signorinyElettry,którasiedziałazaczytanawjakimśpiśmie.

-Ach,wróciłpan,commissario!-przywitałagozuśmiechem,leczkiedyzobaczyła

jegominę,uśmiechzjejtwarzyznikł.Szybkozamknęłapismo,wysunęłaszufladęi

wyciągnęłazniejteczkęzdokumentami.

-Słyszałamotychdwojgumłodych-powiedziała.-Takmiprzykro.

Niebardzowiedział,czymapodziękowaćzatekondolencje,więctylkokiwnąłgłową

background image

iotworzyłteczkę.

-Volpatowie?

-Tak.Zobaczypanwtychpapierach,żektośichmusiosłaniać.

-Kto?-spytał,rzucającwzrokiemnapierwsząstronę.

-Powiedziałabym...ktośwGuardiadiFinanza.

-Dlaczegopanitaksądzi,signorina?

Wstałaiprzechyliłasięprzezbiurko.

-Proszęspojrzećnadrugąstronę.-KiedyBrunettiprzewróciłkartkę,wskazała

palcemrządcyfr.-Pierwszakolumnatojestrok.Drugazawieracałyichzadeklarowany

majątek:kontawbanku,mieszkania,akcje.Awtrzeciejjestto,cozadeklarowalijakodochód

wciągutychlat.

-Logicznierzeczbiorąc,zkażdymrokiempowinnimiećcorazwiększydochód,bo

corazwięcejposiadają-powiedziałBrunetti,patrzącnawydłużającąsięlistęwłasności

Volpatów.

Zacząłanalizowaćwykaz.Liczbywtrzeciejkolumnie,zamiastrosnąćzrokunarok,

wyraźniesięzmniejszały,mimożeVolpatowiemielicorazwięcejmieszkań,firmidomów.

Nieustającosiębogacili,apłacilicorazmniej.

-Czykiedykolwiekbyliskontrolowaniprzezwładzeskarbowe?-spytałBrunetti,

trzymającwdłoniachraportwskazującynatakogromnenadużycia,żeażdziw,żenie

przyciągnęłyoneuwagijużnieweneckiego,alewręczgłównegobiuraGuardiadiFinanzaw

Rzymie.

-Nigdy.-Elettrapokręciłaprzeczącogłowąiusiadła.-Dlategomówiłam,żektośich

osłania.

-Czymapanikopieichzeznańpodatkowych?

-Oczywiście-odpowiedziałaElettra,nieukrywając,żejestzsiebiedumna.-Oni

background image

podająwysokośćswoichdochodów,aledeklarująrównieżogromnewydatkinakapitalne

remontynabytychnieruchomościitymuzasadniająbrakjakichkolwiekzyskówzesprzedaży.

-Akomuonitowszystkosprzedają?-spytałBrunetti,choćlatadoświadczenia

podsuwałymuodpowiedź.

-Jakdotądsprzedalidwamieszkaniaradcommiejskimidwafunkcjonariuszom

GuardiadiFinanza.Zawszezestratą,zwłaszczato,którezostałosprzedanepułkownikowi.

Noi...-Elettraprzewróciłakartkęiwskazaławierszugórynastępnejstrony-wydajesię

również,żesprzedalidwamieszkaniaFabriziowidalCarlo.

Brunettiwestchnął.Oderwałwzrokoddokumentów.

-Aczypaniprzypadkiem...?

UśmiechElettrybyłniczymbłogosławieństwo.

-Wszystkojesttutaj.Zeznaniapodatkowe,wykazposiadanychnieruchomości,konta

wbankujegoiżony.Wszystko.

-Noi?-spytał,powstrzymującsięodspojrzeniawdokument,żebyzostawićElettrze

przyjemnośćpochwaleniasięwykonanąpracą.

-Tylkocudmógłbyuratowaćgoodkontroliskarbowej-powiedziała,stukającpalcem

wkartkileżącenabiurku.

-Jaktomożliwe,żeprzeztewszystkielatanikttegoniezauważył?Mamnamyślii

dalCarla,iVolpatów.

-Niktniezauważy,dopókiradcymiejscymogąkorzystaćztakpreferencyjnychcen.-

Elettrawróciładopierwszejstrony.-RadcymiejscyipułkownicyGuardiadiFinanza.

-Tak-zgodziłsięBrunetti,zamykającteczkęzeznużonymwestchnieniem.-I

pułkownicy.-Wsunąłteczkępodpachę.-Cozichtelefonem?

SignorinaElettraprawiesięuśmiechnęła.

-Niemajątelefonu!

background image

-Jakto?

-Wkażdymraziejanieznalazłam.Niemanumeruzarejestrowanegonaichnazwisko

aninaichadres.Albosązaskąpiiniechcąpłacićrachunkówtelefonicznych,albomają

komórkęzarejestrowanąnakogośinnego.

Brunettiemutrudnobyłosobiewyobrazić,żektośmożewdzisiejszejdobie

funkcjonowaćbeztelefonu,zwłaszczazaśludzie,którzyhandlująnieruchomościamiitrudnią

siępożyczaniempieniędzy,iwzwiązkuztymmusząmiećciągłykontaktzprawnikami,

urzędamimiejskimiinotariatami.Pozatymrezygnacjazposiadaniatelefonudowodziłabyjuż

patologicznegoskąpstwa.

Widząc,żejedenzmożliwychkierunkówdochodzeniajestwyeliminowany,Brunetti

wróciłdosprawymorderstwadwojganarkomanów.

-Czymogłabypanisprawdzić,czymamyjakieśinformacjenatematGinaZecchina?

Będębardzowdzięczny-rzekł.

Elettrakiwnęłagłową.Znałajużtonazwisko.

-Jeszczeniewiemy,kimjestdziewczyna-powiedziałiwtejsamejchwilipomyślał,

żebyćmożenigdysiętegoniedowiedzą.Niewyraziłjednakgłośnoswoichwątpliwości.-W

każdymrazieproszęmniezawiadomić,jeślipanicośznajdzie.

-Oczywiście,commissario-odrzekłasignorinaElettra,odprowadzającgowzrokiem,

gdyszedłdodrzwi.

Znalazłszysięwswoimgabinecie,postanowiłrozwinąćkampaniędezinformacji,

którąmiałzapoczątkowaćartykułwjutrzejszychgazetach,inastępnepółtorejgodzinyspędził

przytelefonie.Korzystajączeswojegospisutelefonówlubproszącznajomycho

udostępnieniepotrzebnychnumerów,starałsięnawiązaćkontaktzróżnymiosobami

działającymipoobustronachprawa.Pochlebstwem,obietnicąewentualnejprzysługi,araz

nawetotwartągroźbą,przekonałtychiowych,żebyrozgłaszali,iżzabójcęczekapowolnai

background image

straszliwaśmierćwskutekugryzieniaprzezbroniącąsięofiarę.Niemawłaściwienadziei,

chorobajestnieuleczalna,aleczasem,bardzorzadko,jeśliosobazakażonapoddasię

natychmiastowemuleczeniueksperymentalnątechniką,nadktórąpracujelaboratorium

immunologiiwOspedaleCivileiktórajeststosowananaoddzialepogotowiategoższpitala,

jestszansapowstrzymaniainfekcji.Wprzeciwnymrazieśmierćjestnieuniknionainagłówek

artykułustaniesięrzeczywistością.

Niemógłprzewidziećefektówswegodziałania,wiedziałtylko,żetowszystkodzieje

sięwWenecji,mieścieplotki,któregomieszkańcybezkrytyczniewierząwsłowodrukowane,

ajeszczebardziejwto,cosięszepczedoucha.

Wybrałnumercentraliszpitala,chcącrozmawiaćzdyrektorem,alewostatniejchwili

zmieniłzamiarizamiastdyrektorapoprosiłdottoreCarrarawProntoSoccorso*[Pronto

Soccorso-pogotowieratunkowe.].

-Carraro-usłyszałwsłuchawcesucheszczeknięcie,kiedywreszciegopołączono;

doktorniedwuznaczniedawałdozrozumienia,żejestbardzozajętyinienależygoodrywać

odobowiązkówitrzymaćprzytelefoniezpowodugłupichpytań,bomożetonarazićjego

pacjentównaśmierć.

-Ach,dottore!-zacząłBrunetti.-Jakmiłoznówzpanemrozmawiać.

-Ktomówi?-spytałCarrarotymsamymniegrzecznym,wojowniczymtonem.

-CommissarioBrunetti.-Komisarzzaczekał,ażdoświadomościrozmówcydotrze

jegonazwisko.

-A,tak,witam,commissario!-Wgłosielekarzanastąpiłaniewyobrażalnazmiana.

-Dottore,wydajemisię,żemógłbympanupomóc-oznajmiłBrunetti.Odczekał

chwilę,spodziewającsię,żeCarrarookażezaciekawienie.Tenjednakmilczał.-Musimy

podjąćdecyzję,czyprzekażemywynikinaszegodochodzeniasędziemuśledczemu.Cóż,to

znaczy-poprawiłsięzuśmieszkiemsłużbisty-musimywydaćzalecenie,czykontynuować

background image

śledztwoiwszcząćprzeciwkopanupostępowaniekarne.

WsłuchawcedobiegłgogłośnyoddechCarrara.

-Oczywiście,codomnie,jestemprzekonany,żeniematakiejpotrzeby.Wypadki

przecieżsięzdarzają.Tenczłowiekitakbyumarł.Moimzdaniemniemapotrzeby

przysparzaćpanukłopotów,niewartoteż,bypolicjatraciłaczasnadochodzenie,którenic

niewykaże.

Podrugiejstroniewciążpanowałacisza.

-Jestpantam,dottore?-zapytałBrunetticiepło.

-Tak,oczywiście,żejestem-powiedziałCarraroswoimodmienionym,łagodnym

głosem.

-Dobrze.Byłempewien,żeucieszypanatawiadomość.

-Tak,jaknajbardziej.

-Ponieważjużrozmawiamy-powiedziałBrunetti,dającdozrozumienia,żeto,co

terazpowie,toprzemyślanyzamiar,aniepropozycja,któradopierocoprzyszłamudogłowy.

-Zastanawiamsię,czymógłbympanapoprosićoprzysługę.

-Słucham,commissario.

-Wnajbliższymczasienaoddziałpogotowiapowinienzgłosićsięmężczyznaz

pogryzionądłoniąlubprzedramieniem.Prawdopodobniepowie,żeugryzłgopies,chociaż

możeteżpowiedzieć,żezrobiłamutojegodziewczyna.

Carraromilczał.

-Czypansłucha,dottore?-spytałBrunetti,podnoszącniecogłos.

-Tak.

-Doskonale.Jaktylkotenczłowieksiędopanazgłosi,natychmiastproszęzadzwonić

dokomendy.Natychmiast!-powtórzyłipodałmunumer.-Gdybypananiebyło,proszę

przekazaćtęinformacjęlekarzowi,którypanazastępuje.

background image

-Acomamyznimzrobićwczasie,kiedybędziemynapanaczekać?-spytałCarraro,

znówburkliwymtonem.

-Zawszelkącenęmapangoprzytrzymać,dottore.Niechpanskłamieiwymyślijakąś

formęleczenia,wszystkojednoco,bylebyśmyzdążyliprzyjechać.Podżadnympozoremten

człowiekniemożeopuścićszpitala.

-Ajeśliniedamradygozatrzymać?-spytałCarraro.

Brunettimiałwątpliwości,czylekarzgoposłucha,iuznał,żenajlepiejbędzie

skłaniać.

-Policjamożewkażdejchwilizająćsiębadaniemszpitalnejkartoteki,dottore;toja

decydujęotym,kiedyzakończysięśledztwowsprawieokolicznościśmierciRossiego-

powiedziałznaciskiem,byuwiarygodnićtodrobnekłamstwo.Odczekawszychwilę,

dorzucił:-Proszępamiętać,bardzoliczęnapanawspółpracę.

Pozostałowymienićzwyczajoweuprzejmościisiępożegnać,couczyniwszy,Brunetti

zdałsobiesprawę,żedonastępnegodniarano,kiedymiałsięukazaćoczekiwanyartykuł,nie

mawłaściwiecorobić.Stantakibudziłwnimnerwowość,czegosięzawszeobawiał,bo

wtedyzdarzałomusiędziałaćimpulsywnie.Odczuwałwówczasprzemożnąpokusę,by

wsadzićkijwmrowiskoiprzyspieszyćbiegspraw.ZszedłdokrólestwasignorinyElettry.

Siedziała,trzymającłokcienabiurkuiopierającpodbródeknapięściach,pogrążonaw

lekturze.

-Czynieprzeszkadzam?-spytał.

Podniosławzrok,uśmiechnęłasięizaprzeczyłaruchemgłowy.

-Czymapaniwłasnemieszkanie,signorina?

Przyzwyczajonadodziwnychpytańkomisarza,nieokazałazaciekawienia,tylko

krótkoodrzekła„tak”iczekałanadalszyciąg.

Brunettichwilęsięzastanawiał.

background image

-Tochybaniemażadnegoznaczenia-uznałponamyśle.

-Dlamniema,itoduże-rzekłaElettra.

-Notak,napewno-powiedział,uświadomiwszysobie,żeswojąuwagąmógłją

wprawićwdezorientację.-Signorina,jeśliniejestpanizajęta,chciałbym,żebypanicośdla

mniezrobiła.

Elettrasięgnęłapobloczekiołówek,aleBrunettiwstrzymałjąruchemdłoni.

-Nie-powiedział.-Chciałbym,żebypaniposzłazkimśporozmawiać.

Elettryniebyłoponaddwiegodziny.Kiedywróciła,udałasięprostodogabinetu

Brunettiego,weszłabezpukaniaiodrazupodeszładobiurka.

-Ach,signorina-rzekł,zapraszającgestem,byusiadła.Mimorozpierającejgo

ciekawościmilczał.

-NiemapanwzwyczajudawaniamiprezentunaBożeNarodzenie,prawda,

commissario?-spytałaElettra.

-Nie.Czyżbymmiałzmienićzwyczaj?

-Oczywiście-powiedziaładobitnie.-Będęsięspodziewaćtuzina,nie,dwóch

tuzinówbiałychróżodBiancataipowiedzmy,skrzynkiprosecco.

-Akiedychciałabypaniotrzymaćtenprezent,jeślimogęspytać,signorina!

-Żebyzaoszczędzićpanugorączkiprzedświątecznychzakupów,myślę,żemógłby

panprzysłaćmitowszystkowprzyszłymtygodniu.

-Matopanizałatwione.

-Serdecznedzięki,signore-powiedziała,zgracjąkiwającgłową.

-Całaprzyjemnośćpomojejstronie-odrzekłBrunetti.Policzyłwmyślidosześciui

spytał:-Noi?

-Zapytałamonichwksięgarninacampo,właścicielpowiedziałmi,gdziemieszkają,i

poszłamtam.

background image

-Niespotkałamnigdyrównieodrażającychludzi-rzekłaobojętnym,powściągliwym

tonem.-Pracujętutajponadczterylata,zdarzyłomisięwidziećniejednegokryminalistę,

chociażludziewbanku,gdziepracowałamprzedtem,bylipewniejeszczegorsi,aletych

dwojganiktnieprzebije-powiedziała,wzdrygającsięzobrzydzenia.

-Dlaczego?

-Tazachłannośćwpołączeniuzdewocją!

-Niechpaniopowie.

-Kiedyimpowiedziałam,żepotrzebujępieniędzy,żebyspłacićdługikarcianemego

brata,spytalimnie,comogęimdaćjakozastaw.Oznajmiłam,żemammieszkanie.Mówiąc

to,starałamsię,takjakpanradził,okazaćzdenerwowanie.Onspytałmnieoadres,wyszedłi

słyszałam,jakzdrugiegopokojurozmawiałzkimśprzeztelefon.-Elettraprzerwałana

chwilę,poczymdodała:-Tomusiałabyćkomórka.Wżadnymzdwóchpokoinie

zauważyłamgniazdkatelefonicznego.

-Icodalej?-spytałBrunetti.

Elettrauniosłalekkobrodęispojrzałanaszczytarmadio,stojącejpodrugiejstronie

pokoju.

-Kiedywrócił,uśmiechnąłsiędożonyizaczęlirozmawiaćotym,żeprawdopodobnie

będąmoglimipomóc.Spytali,ilepotrzebuję.Pięćdziesiątmilionów,powiedziałam.

Byłatosuma,którąustalilizBrunettim:niezadużoiniezamało,dokładnietyle,ile

hazardzistamógłbyprzepuścićwciągujednejnocy,wierząc,żesięłatwoodegra,jeślitylko

znajdzieosobę,któraspłacijegodług.

ElettrapopatrzyłanaBrunettiego.

-Czypanznatychludzi?-spytała.

-Nie.Wiemonichtylkoto,copowiedziałmiprzyjaciel.

-Sąstraszni-powiedziałacicho.

background image

-Cobyłodalej?

Wzruszyłaramionami.

-Potempowiedzielimi,żemuszązobaczyćnotarialnyaktwłasności,choćjestem

pewna,żeonjużprzeztelefonsiędowiedział,żetakowyposiadam.Musiałdzwonićdo

kogoś,ktomupowiedział,żemieszkaniejestzapisanenamojenazwisko.

-Ktomógłbymuudzielićtakiejinformacji?

Elettraspojrzałanazegarek.

-OtejgodziniewUfficioCatastozpewnościąnikogojużniebyło,więctomusiałbyć

ktoś,ktomaszybkidostępdoicharchiwów.

-Panima,prawda?

-Nie,japotrzebujętrochęczasu,żebysięwła...wejśćdoichsystemu.Ktokolwiek

podałmutęinformację,musimiećbezpośrednidostępdodokumentów.

-Naczymstanęło?-spytałBrunetti.

-Mamjutroprzyjśćzpapierami.Opiątej.Notariuszbędziejużczekał.-Elettra

zamilkłaiuśmiechnęłasiędoBrunettiego.-Niechpanpopatrzy:dopogotowianiesposóbsię

dodzwonić,człowiekmożeumrzeć,zanimprzyjedzielekarz,alezatonotariuszstawiasięna

wezwanienatychmiast.-Zmarszczyłabrwi.-Więcjamamtambyćjutroopiątej,

podpiszemypapieryidostanęgotówkę.

Brunettiuniósłpalecipokiwałnimwproteście.Niemamowy,żebypozwolił

signorinieElettrzezbliżyćsięponowniedotychludzi.Uśmiechnęłasięzwyraźnąulgą.

-Aprocenty?Mówili,naileprocenttapożyczka?

-Powiedzieli,żeotymporozmawiamyjutro,żetowszystkobędziewumowie.-

Elettrazałożyłanogęnanogęisplotłaręce.-Oznaczato,jaksiędomyślam,żetuniczegonie

udasięwytargować.

Brunettiodczekałchwilę,poczymspytał:

background image

-Adewocja?

Elettrawyjęłazkieszeniżakietupodłużnąkarteczkę,trochęmniejsząodkartydogry.

PodałająBrunettiemu.Przedstawiaławizerunekkobietywstrojuzakonnicyznabożnie

złożonymidłońmiioczymawzniesionymikuniebu.Brunettiprzeczytałkilkalinijek

wydrukowanychpodspodem.Byłtotekstmodlitwy,którazaczynałasięozdobnyminicjałem

„O”.

-ŚwiętaRita-objaśniłaElettra.-Zdajesię,żetopatronkasprawbeznadziejnych.

SignoraVolpatoczujesięjejszczególniebliska,gdyżuważa,żeteżjestosobąprzychodzącą

zpomocątym,którychwszyscyinniodprawilizkwitkiem.Dlategoupodobałasobieświętą

Ritę.-Zamilkła,roztrząsającwmyślachtendziw.-Wyznałami,żewolijąodMatkiBoskiej.

-TymlepiejdlaMatkiBoskiej-skonstatowałBrunetti,zwracającobrazekElettrze.

-Ach,niechpantozatrzyma.-Machnęłaręką,jakbyoganiałasięodmuchy.

-Czyzapytali,czemupaninieposzładobanku,skoromieszkaniejestpani

własnością?

-Tak.Powiedziałam,żetomieszkaniedostałamodojcainiemogędopuścićdotego,

bysiędowiedział,żejezastawiam.Gdybymposzładobanku,gdziewszyscynasznają,ojciec

dowiedziałbysięrównocześnieowyczynachswegosyna.Postarałamsięzaszlochać,kiedyjej

tomówiłam.-Elettrasięuśmiechnęła.-SignorzeVolpatobyłobardzoprzykrozewzględuna

mojegobrata.Dodała,żepociągdohazardutostrasznaprzywara.

-Auprawianielichwynie?-spytałBrunetti.

-Najwyraźniejnie.Zapytałamnie,ilelatmamójbrat.

-Cojejpanipowiedziała?-Komisarzwiedział,żeElettraniemabrata.

-Żetrzydzieścisiedem.Idorzuciłam,żegraodlat.SignoraVolpatobyłaniezwykle

miła.

-Naprawdę?Cotakiegozrobiła?

background image

-DałamijeszczejedenobrazekświętejRityiobiecała,żebędziesięzabratamodlić.

Rozdział23

JeszczeprzedopuszczeniembiurategopopołudniaBrunettipodpisałdokumenty,

któreupoważniałydoodebraniazwłokMarcaLandiegoiwysłaniaichjegorodzicom.Zapytał

teżVianella,czyniezechciałbyodwieźćciałazmarłegodoTrydentu.Vianellozgodziłsię

natychmiast,niewiedziałtylko,czymaprawowłożyćmundur,gdyżnazajutrzwypadałmu

dzieńwolnyodpracy.

Brunetti,byuniknąćkomplikacji,próbowałbezskutecznieodszukaćgrafikdyżurówi

wprowadzićpoprawkinanastępnydzień.Prawdopodobniegrafik,wsuniętypodstertę

nieczytanychdokumentów,któregromadziłysiępodkoniectygodnianajegobiurkuiktóre

upychałwszufladzie,wylądowałwkońcuwkoszunaśmieci.OdpowiedziałwięcVianellowi,

żebysięnieprzejmowałiuznał,żenastępnegodniajestnasłużbie.

-Ajeślizacznąmniewypytywaćopostępywśledztwie?-zaniepokoiłsięsierżant.

-Niebędąwypytywać,jeszczenieteraz-uspokoiłgoBrunetti,pewien,żemarację,

choćniewiedział,skądczerpietępewność.

Wróciwszydodomu,zastałPaolęnatarasie,usadowionąnajednymzwiklinowych

krzeseł,corazbardziejpodniszczonychpokolejnejzimie,podczasktórejstałynadworze.

Uśmiechnęłasięizdjęłanogizdrugiegokrzesła,zapraszającmęża,żebynanimusiadł.

-Czypowinnamcięspytać,jakminąłdzień?

Brunettirozsiadłsięizuśmiechempokręciłgłową.

-Nie.Poprostujakośminął.

-Apodjakimminąłhasłem?

-Podhasłemlichwy,korupcjiiludzkiejchciwości.

-Nocóż,jeszczejedenzwykłydzień.-Zksiążkileżącejnakolanachwyjęłakopertę,

którąwręczyłamuzesłowami:-Możetopoprawicinastrój.

background image

SpojrzałnakopertęznadrukiemUfficioCatasto.Niewiem,czytopoprawiminastrój,

pomyślał.Wyciągnąłpismoiprzeczytał.

-Cotojest,jakiścud?-spytał.Poczymodczytałnagłosostatniezdanie,które

brzmiało:„Będącwposiadaniuwymaganychdokumentów,anulujemynapodstawie

poniższegoorzeczeniacondonoediliziowszystkiepoprzedniepismaadresowanedopaństwa

przeznaszurząd”.

Opuściłbezwładnierękęzpismem.

-Czytoznaczyto,cojamyślę?

Paolaprzytaknęła,nieuśmiechającsięaninieuciekającspojrzeniemwbok.

Przezchwilęszukałodpowiednichsłów,wreszciespytał:

-Czymogłabyśbyćbardziejkonkretna?

-Ztego,cozrozumiałam-powiedziałaszybko-wydajemisię,żesprawajest

zamknięta,żeznaleźliwymaganepapieryimożemyprzestaćsiętymprzejmować.

-Znaleźli?

-Znaleźli-powtórzyła.

Popatrzyłznównapismo,wktórymwidniałoczarnonabiałym:„Będącw

posiadaniu”,złożyłjeiwsunąłzpowrotemdokoperty,zastanawiającsię,czywogólewarto

pytaćoto,ocochciałspytać.

OddałPaolikopertę.Kiedyzadawałpytanie,panowałjeszczenadtonem,alejużnie

nadsłowami:

-Czytwójojciecmaczałwtympalce?

Obserwowałjąidoświadczeniepodpowiedziałomu,wktórymmomenciezamierzała

skłamaćipojakimczasiesięzreflektowała.

-Prawdopodobnie.

-Wjakisposób?

background image

-Rozmawialiśmyotobie-zaczęła.Brunettistarałsięnieokazaćzaskoczenia,

usłyszawszy,żePaolarozmawiałaonimzeswoimojcem.-Pytałociebie,otwojąpracęi

wtedymupowiedziałam,żemaszterazwięcejkłopotówniżzwykle.-Zanimzrobiłjej

wymówkę,żezdradzajegotajemnicezawodowe,dodała:-Wiesz,żejanigdyanijemu,ani

nikomuniemówięnickonkretnego.Powiedziałampoprostu,żeprzechodziszciężkiokres.

-Ciężkiokres?

-Tak.NobonajpierwtasprawazsynemPattyisposób,wjakionpróbujeją

zatuszować,potemtomorderstwomłodychludzi-zaczęłatłumaczyćPaola,alewidzącwyraz

twarzymęża,dodałatylko:-Próbowałammukrótko,niewchodzącwszczegóły,wyjaśnić,że

ostatniomaszwieleproblemów.Przecieżmieszkamyrazem.Śpimywjednymłóżku.Nie

musiszmizdawaćcodziennychraportów,jaitakwiem,ileciętowszystkokosztuje.

Wyprostowałasięnakrześle,zdecydowanawstaćinalaćimpokieliszkuwinana

zakończenierozmowy.

-Cojeszczemupowiedziałaś?-spytał,zanimzdążyłasiępodnieść.

Paolachwilęzwlekałazodpowiedzią,apotemwyjawiłaprawdę.

-PowiedziałammuotymcałymnonsensiezUfficioCatasto,żechoćdawnozapadła

cisza,sprawawisinadnamijakmieczDamoklesa.

Znałjejtaktykę:sprytnerozmiękczanie.Zupełniegotoniewzięło.

-Noijakabyłajegoreakcja?

-Spytał,czymożewczymśpomóc.

GdybyBrunettibyłmniejzmęczony,mniejprzytłoczonymyślamioludzkim

przekupstwie,prawdopodobniepuściłbywszystkowniepamięć,pozwoliłwydarzeniom

toczyćsięwłasnymtorem,ponadnim,pozanim.Alecoś,byćmożeniefrasobliwepodejście

docałejsprawyPaoli,amożejegowłasnepoczuciewstyduztegopowodu,skłoniłogodo

stwierdzenia:

background image

-Mówiłemci,żebyśtegonierobiła.-Szybkosiępoprawił:-Prosiłemcię.

-Wiem.Alejanieprosiłamgoopomoc.

-Przecieżwiadomo,żeniemusiszgoprosićotakierzeczy.-GłosBrunettiego

niebezpieczniesiępodniósł.

-Niewiem,coonzrobił.Niewiemnawet,czyzrobiłcokolwiek-odrzekłaPaola,

równieżpodniesionymtonem.

Brunettiwskazałpalcemkopertęwrękużony.

-Odpowiedzinietrzebaszukaćdaleko.Prosiłemcię,żebyśgowtoniemieszała,nie

chcękorzystaćzjegotowarzyskichpowiązańikoneksji.

-Cotozaróżnica:jegokoneksjeczynaszekoneksje-odcięłasię.

-Tozasadniczaróżnica.

-Dlaczego?

-Ponieważmyjesteśmyprzeciętnymizjadaczamichleba.Niemamytaksilnych

wpływówjakon.Namsięudaalbonie.Niemożemymiećpewności,czyuzyskamyto,na

czymnamzależy,czyzdołamyobejśćprawo.

-Naprawdęmyślisz,żetoażtakaróżnica?-spytałazdziwiona.

Przytaknął.

-WięcgdzienatejskaliumieściszPattę?-spytała.-Czytojestjedenznas,czyjeden

ztychmocarzy?

-Patta?

-Tak,Patta.Jeślimyślisz,żemaluczcymogąstaraćsięobejśćsysteminiemawtym

niczłego,aleniejesttosłusznewwypadkuludziustosunkowanych,tokimwtakimraziejest

Patta?

Brunettisięzawahał.

-Pytamcięoto,bonieukrywałeśswojejopiniinatematjegostarań,żebyuratować

background image

syna.

NagleBrunettiegoogarnęławściekłość.

-Jegosynjestprzestępcą!

-Aletojestjegosyn.

-Idlategotwójojciecjestwporządku,korumpującsystem,bopróbujepomóccórce?

Gdytylkotopowiedział,natychmiastpożałowałswoichsłówicałajegozłośćsię

ulotniła.Paolapatrzyłananiegozotwartymiustami,wyglądała,jakbyjąspoliczkował.

-Przepraszam,przepraszam.Niepowinienembyłtegomówić.

Odchyliłgłowędotyłuikręciłniąwobiestrony.Chciałzamknąćoczyiwymazaćtę

scenęzpamięci.Niebyłotomożliwe.Uniósłrękęiuderzyłniąwkolano.

-Takmiprzykro.Niepotrzebnietopowiedziałem.

-Niepotrzebnie.

-Niemamracji-dodałzeskruchą.

-Nie,przeciwnie,maszrację-powiedziałaPaolabardzospokojnymgłosem.-Myślę,

żedlategowłaśnieniepowinieneśbyłtegomówić.Ponieważmaszrację.Jeślionuruchomił

swojeznajomości,todlatego,żejestemjegocórką.

Brunettichciałpowiedzieć,żeniemiałracjiwinnejsprawie:conteFalierniemógł

korumpowaćsystemu,którybyłjużskorumpowany,itoodzawsze.Aleterazograniczyłsię

dostwierdzenia:

-Proszęcię,niechcęsiękłócić.

-Jateżnie,zapomnijmyotym-rzuciłaobojętnieijakbywyniośle.

-Och,dajspokój!

Przezdłuższyczasmilczeli.WreszciePaolaspytała:

-Cochcesz,żebymzrobiła?

-Niesądzę,żebyśmogłazrobićcokolwiek-odrzekł,wskazującdłoniąlist.-Jużnie

background image

teraz.

-Chybarzeczywiście-zgodziłasię.Wyciągnęłakuniemurękęzlistem.-Alepoza

tym?

-Niewiem.Przypuszczam,żeniemasensucięprosić,żebyśpowróciładoideałów

naszejmłodości-powiedziałłagodnie.

-Achciałbyśtego?Odrazucipowiem,żetoniemożliwe.Mojepytaniejestczysto

retoryczne:Chciałbyś?

Wstając,zdałsobiesprawę,żepowrótdoideałówmłodościwcaleniegwarantuje

spokojusumienia.

Poszedłdopokojuiwróciłzdwomakieliszkamichardonnay.Siedzielinatarasie

jeszczepółgodziny,przeważniemilcząc,ażwreszciePaolaspojrzałanazegarekioznajmiła,

żeidziezrobićkolację.Odstawiłapustykieliszek,nachyliłasięipocałowałagowprawe

ucho,nietrafiającwpoliczek.

PokolacjiBrunettipołożyłsięnakanapie,myślącotym,żemusisięstarać,abyte

strasznewydarzenia,któreodparudnitakgoabsorbowały,niezburzyłyspokojujego

rodziny.

Miałnadzieje,żedzisiejszywieczórnigdysięniepowtórzy.Próbowałdalejczytać

Ksenofonta,alemimożepozostaliprzyżyciuGrecybylicorazbliżejrodzinnychstron,nie

potrafiłskupićuwaginaichdramatycznychprzeżyciachsprzeddwóchtysięcylat.

Chiara,któraweszładosalonuokołodziesiątej,żebypowiedziećmudobranoc,tym

razemniewspomniałaokupniełodzi,niezdającsobiesprawy,żetegowieczorumogłaby

wyżebraćodojcanawet„QueenElizabethII”.

Takjakoczekiwał,kiedynastępnegorankawdrodzedopracykupił„IlGazzettino”,

znalazłswójnagłóweknastronietytułowejdziałumiejskiego.Brzmiałotowszystko

straszniejibardziejalarmująco,niżsięspodziewał,itakjakwiększośćnieprawdopodobnych

background image

idiotyzmówdrukowanychwtejgazecie,całkowicieprzekonująco.Mimożezartykułujasno

wynikało,iżopisanaterapiajestskutecznatylkowprzypadkuinfekcjipougryzieniu-wjakie

togłupstwaludzienieuwierzą?-obawiałsię,żedoszpitalaściągnątłumynarkomanówi

chorychnaAIDS,gotowychnatychmiastoddaćsięwręcelekarzycudotwórcówzOspedale

Civile,którzyczekająnanichwizbieprzyjęć.

Oprócz„IlGazzettino”kupiłrównież„LaNuova”-corobiłbardzorzadko-mając

nadzieję,żeniezobaczygoztągazetążadenzeznajomych.Znalazłto,czegoszukał,na

stroniedwudziestejsiódmej:trzyszpalty,nawetzdjęcieZecchina,najwyraźniejwyciętez

jakiejświększejgrupowejfotografii.Informacjaogroźnymugryzieniubrzmiałatujeszcze

bardziejzłowieszczoiwynikałozniej,żejedynąnadziejęnawyleczeniedawałozgłoszenie

siędoOspedaleCivile.

Nieminęłodziesięćminut,kiedydrzwidojegopokojuotworzyłysięraptowniei

Brunetti,najpierwzaskoczony,apotemzdumiony,ujrzałstojącegowproguvice-questore

GiuseppePattę.Niestałtamjednakdługo:wciąguparusekundprzemierzyłpokójiznalazł

sięprzybiurkuBrunettiego.Komisarzwłaśniewstawał,alePattauniósłrękę,jakbychciałgo

zpowrotemusadzić,poczymuderzyłpięściąwblat.

-Copannawyprawiał?!-wykrzyknął.-Cojapanuzłegozrobiłem,żepansiętakna

nasuwziął?Przecieżonigozabiją.Pantowie.Niechpanniemówi,żeniezdawałpansobiez

tegosprawy!

PrzezchwilęBrunettimyślał,żejegozwierzchnikpostradałzmysłyalbożestres

związanyzpracą,amożezżyciemosobistym,pozbawiłgopanowanianadsobąiprzepchnął

przezniewidzialnąbarierę,zaktórąbyłajużtylkoniepohamowanawściekłość.Spokojnie

położyłręcenabiurku,bardzouważając,żebynieuczynićżadnegozbędnegoruchuanitym

bardziejniepróbowaćwstać.

-Noico?Coteraz?!-wrzeszczałPatta,opierającsięobiurkoizbliżająctwarzdo

background image

jegotwarzy.-Chcęwiedzieć,dlaczegopanmutozrobił.Jeślicokolwiekstaniesię

Robertowi,japanazniszczę!-Pochwilisięwyprostował,trzymającdłoniezaciśniętew

pięściprzybokach,przełknąłślinęirzekłgłosem,wktórymbrzmiałapogróżka:-Zadałem

panupytanie,Brunetti.

Brunettioparłsięnakrześleiskrzyżowałramiona.

-Myślę,żedobrzebybyło,gdybypanusiadł,vice-questore,ipowiedziałmi,oco

panuchodzi.

Chwilowyspokój,któryzagościłnajegotwarzy,zniknął.

-Niechpanniekłamie,Brunetti!Chcęwiedzieć,dlaczegopantozrobił!-krzyknął.

-Niewiem,oczympanmówi-powiedziałBrunetti,niekryjączłości.

Pattawyjąłzkieszenimarynarkiwczorajszągazetęirzuciłjąnabiurko.

-Mówięotym!-powiedział,stukającwniągniewniepalcem.-Otejhistorii,jakoby

Robertomiałbyćaresztowanyizamierzałzeznawaćprzeciwdealeromnarkotyków.Jawiem,

jakpracujeciewy,zPółnocy-ciągnął,niedopuszczającBrunettiegodogłosu.-Uważaciesię

zajakieśsekretnebractwo.Wystarczyzadzwonićdojakiegośznajomegozbylegazetyion

jużwydrukujekażdegówno,któremuwciśnięcie.

Patta,wyraźniewyczerpany,opadłnakrzesło.Jegozaczerwienionątwarzpokryłpot,

akiedypróbowałjąotrzeć,Brunettizauważył,żedrżymuręka.

-Onigozabiją-wyszeptałprawiebezgłośnie.

Dopieroterazkomisarzpojąłprzyczynęjegowybuchu.Odczekałparęchwil,żeby

Pattaochłonął,irzekłspokojnie:

-Tenartykułniedotyczywogólepańskiegosyna.Chodziotegostudenta,który

umarłzpowoduprzedawkowaniawzeszłymtygodniu.Byłaumniejegodziewczynai

powiedziała,żewie,aleboisięmiwyjawić,ktosprzedałmunarkotyki.Pomyślałem,żewten

sposóbmógłbymskłonićdelikwenta,żebydobrowolniesiędonaszgłosił.

background image

Zobaczył,żePattanadstawiłucha,aleniebyłpewien,czymuuwierzył.

-ToniemanicwspólnegozRobertem-powtórzyłnajspokojniej,jakpotrafił.Nie

dodał,żejeśli,jakPattagozapewnił,jegosynniemanicwspólnegozhandlemnarkotykami,

toartykułniemógłgonarazićnajakiekolwiekniebezpieczeństwo.NawetPattaniebyłwart

takłatwegozwycięstwa.

-Nieobchodzimnie,okimtamjestmowa-rzekłvice-questorepodłuższejchwili,co

świadczyło,żejednakuwierzyłBrunettiemu.-Zadzwonilidoniegowczorajwieczorem.Na

jegokomórkę-dodał,patrząckomisarzowiprostowoczy.

-Copowiedzieli?-spytałBrunetti,świadom,żeszefwłaśniesięprzyznał,żejegosyn

-synwicekomendantaweneckiejpolicji-zajmujesięrozprowadzaniemnarkotyków.

-Powiedzieli,żeniechcąwięcejsłyszećotejsprawie,żewolelibyniewiedzieć,żeon

komukolwiekcośpowiedziałalbożezgłosiłsięnapolicję.-Pattazamilkłizamknąłoczy.

-Bojeślinie,toco?-spytałBrunettispokojnie.

Odpowiedźprzyszłapodłuższejchwili.

-Niepowiedzieli.Niemuszątegomówić.

Brunettiwiedział,żetoprawda.

Nagleogarnęłogoprzemożnepragnienie,byznaleźćsięgdzieindziej,gdziekolwiek,

tylkonietutaj.Lepiejjużbyłonawettam,nastrychu,gdzieleżeliZecchinoitamartwa

dziewczyna,ponieważodczuwałwówczastylkolitość,wolnyodtegodoskwierającego

uczuciatriumfunadczłowiekiem,którymtakczęstogardził.Niechciałnapawaćsię

satysfakcją,widzącjegolękigniew,aleztrudemtłumiłtouczucie.

-Czyonzażywanarkotyki,czytylkosprzedaje?-spytał.

Pattawestchnął:

-Niewiem.Niemampojęcia.

Brunettizaczekałchwilę,mającnadzieję,żemożewreszciePattaprzestaniekłamać.

background image

-Tak.Chybabierzekokainę-usłyszałpodłuższejchwili.

Latatemu,kiedymiałowielemniejszedoświadczeniewprzesłuchiwaniu,domagałby

siępotwierdzenia,żechłopakzajmowałsiętakżesprzedażąnarkotyków,aleterazuznałtoza

faktiprzeszedłdonastępnejkwestii.

-Czyrozmawiałpanznim?

Pattaskinąłtwierdzącogłową.

-Onumierazestrachu.Chceukryćsięudziadków,aleprzecieżtomuniezapewni

bezpieczeństwa.-PattaspojrzałnaBrunettiego.-Ciludziemusząuwierzyć,żebędzie

milczał.Tylkowtedynicmusięniestanie.

Brunettidoszedłtymczasemdotegosamegownioskuijużpróbowałskalkulowaćjego

koszt.Jedynysposóbtowymyślićkolejnąhistorię,amianowicie,żepolicjapodejrzewa,iż

zostaławprowadzonawbłąd,iżewistocieniedasięustalićzwiązkumiędzyśmiercią

studentazpowoduprzedawkowaniaaosobą,którasprzedałamunarkotyki.To

najprawdopodobniejodsunęłobyodRobertaPattybezpośrednieniebezpieczeństwo,ale

jednocześniezniechęciłobybrataczykuzynaAnnyMariiRattidowydaniaosób,które

sprzedałymunarkotyki,atymsamymprzyczyniłysiędośmierciMarcaLandiego.

Jeślinicniezrobi,życieRobertaznajdziesięwniebezpieczeństwie,alejeśliw

gazetachpojawisiętanowahistoria,AnnaMariabędziemusiałażyćzpoczuciemwiny,że

jestpośrednioodpowiedzialnazaśmierćMarca.

-Zajmęsiętym-powiedziałwkońcuBrunetti.

Pattapodniósłgłowęispojrzałnaniego.

-Co?-spytał.-Jak?

-Powiedziałem,żesiętymzajmę-powtórzyłstanowczymtonem,mającnadzieję,że

Pattamuuwierzyipowstrzymasięodwszelkichprzejawówwdzięczności.-Niechpansię

postaraumieścićgowjakiejśklinice,jeślipanmoże.

background image

OczyPattyrozszerzyłysięzoburzenia,iżpodwładnyśmiemuudzielaćrad.

Brunettichciałtozałatwićjaknajszybciej.

-Zarazdonichzadzwonię-powiedział,spoglądającwymowniewstronędrzwi.

TowrównejmierzerozzłościłoPattę,któryobróciłsięnapięcieiwyszedł.

Komisarzchwyciłzasłuchawkę.Byłomutrochęgłupio,kiedywykręcałnumer

przyjacielazgazety.Wiedziałdoskonale,jakwielkidługzaciąga,iniemiałnawetcienia

wątpliwości,żewdniu,kiedyprzyjdziemugospłacić,będziemusiałzapomniećoswoich

zasadachalbobalansowaćnagranicyprawa.Mimotoniezawahałsięanichwili.

Miałwłaśniewyjśćnaobiad,kiedyzadzwoniłCarrarozwiadomością,żeprzed

dziesięciomaminutamitelefonowałjakiśmężczyzna,któryprzeczytałartykułichciałsię

dowiedzieć,czytoprawda.Lekarzzapewniłgo,żetaabsolutnierewolucyjnaterapiastanowi

jedynąnadziejędlaofiaryugryzieniaprzezosobęchorą.

-Czymyślipan,żetoten,októregonamchodzi?-spytałBrunetti.

-Niewiem-odrzekłCarraro.-Wydawałsiębardzozainteresowany.Powiedział,że

dzisiajsięzgłosi.Copanzamierza?

-Zarazupanabędę.

-Comamzrobić,jeślionsięzjawi?

-Niechpangojakośzatrzyma.Proszęznimporozmawiać,wymyślićjakąś

skomplikowanąprocedurę,zrobićcokolwiek,żebytylkoniewyszedł.

Schodząc,zajrzałdopokojuodprawiwydałkrótkirozkaz,żebyzarazwysłaliłódźz

dwomapolicjantaminapokładziedoProntoSoccorso.Majączekaćprzedwejściem.

Dotarłdoszpitalawciąguniespełnadziesięciuminut.Poprosiłportiere,żeby

wprowadziłgodoProntoSoccorsowejściemdlalekarzy,ponieważżadenzoczekujących

pacjentówniemożegozobaczyć.Jegoniecierpliwośćmusiałabyćzaraźliwa,boportier

natychmiastopuściłoszklonądyżurkęipoprowadziłgogłównymkorytarzem,obokwejścia

background image

dlapacjentów,anastępnieprzeznieoznakowanedrzwiiwąskikorytarzdopokoju

pielęgniarekoddziałupogotowia.

Dyżurnapielęgniarkapodniosłagłowę,zaskoczona,alechybazostałauprzedzona

przezCarrara,ponieważszybkowstałaiwskazałapokójzabiegowy.

-Jesttam.PrzyjmujegodottoreCarraro-oznajmiła.

Brunettiwszedłbezpukania.UbranywbiałykitelCarraropochylałsięnadwysokim

mężczyznąleżącymnaplecachnakozetce.Jegokoszulaisweterwisiałynaoparciukrzesła.

Carraroosłuchiwałmuserce.Wprzeciwieństwiedolekarza,mężczyznanatychmiast

zauważyłwchodzącegoBrunettiego.Nawidokkomisarzasercemusiałozabićmuszybciej,

bolekarzsięodwrócił,bysprawdzić,cowywołałotęreakcję.

ZobaczyłBrunettiego,aleniepowiedziałanisłowa.

Mężczyznależałnieruchomo,alekomisarzdostrzegł,żejegomięśniezesztywniały,a

natwarzwypłynąłrumieniec.Dostrzegłrównieżrozognionyowalnyśladnazewnętrznej

stronieprawegoprzedramienia;brzegiranywyglądałytak,jakbyktośrozsunąłzamek

błyskawiczny.

Brunettimilczał.Mężczyznanakozetcezamknąłoczyiwyciągnąłręcewzdłuż

boków.Komisarzzauważył,żeCarraromanadłoniachprzezroczystegumowerękawiczki.

Lekarzpodszedłdobiurka,odłożyłstetoskopibezsłowaopuściłpokój.Mężczyznasprawiał

wrażenie,jakbyspał.Brunettipoczuł,żejegosercesięuspokaja.Ostrożniepodszedłbliżej,

zachowującbezpiecznydystans.Terazdopierozobaczył,żeleżącynakozetceczłowiek

musiałbyćbardzosilny.Wyrobionemięśnieklatkipiersiowejiramionbyłyrezultatemwielu

latciężkiejpracy.Miałogromnedłonie,zakończonezaskakującoszerokimiipłaskimi

palcami.Wtejstatycznejpozycjijegotwarzbyłapozbawionawszelkiegowyrazu.Nawet

kiedyzobaczyłBrunettiegoibyćmożesiędomyślił,kimonjest,niewielezdradziłzeswych

emocji.Miałbardzomałeuszyiosobliwiecylindrycznągłowę,nieproporcjonalniemałąw

background image

stosunkudopotężnegociała.

-Signore-odezwałsięwkońcuBrunetti.

Mężczyznaotworzyłoczyispojrzałnaniego.MiałybrązowykoloriBrunettiemu

przyszłynamyślniedźwiedzieślepia,możedlatego,żemężczyznabyłduży.

-Mówiłami,żebymnieszedł-powiedziałmężczyzna.-Mówiła,żetopułapka.-

Zamrugałoczami,przymknąłjenachwilę,apotemznówotworzył.-Alejasiębałem.

Wszyscyotymmówiliisiębałem.

Znowunadłużejzamknąłoczy.Wydawałosię,żepodczastychchwilprzenosisięw

jakieśodległemiejsce,jaknurekzapadającysięwmorskągłębinę,szczęśliwy,żeprzebywa

wpiękniejszymświecie,wktórymchciałbypozostaćjaknajdłużej.

Powiekisięuniosły.

-Alemiałarację.Onamazawszerację.-Mężczyznausiadłnakozetce.-Niechsię

pannieboi-powiedziałdoBrunettiego.-Nicpanuniezrobię.Chcętylko,żebydoktordałmi

tolekarstwo,ipotempójdęzpanem.Alenajpierwmuszędostaćtolekarstwo.

Brunettiskinąłgłowązezrozumieniem.

-Pójdęponiego-rzekłiskierowałsiędopokojupielęgniarek.Carrarobyłsami

rozmawiałprzeztelefon.

-Noico?-spytał,odkładającsłuchawkę.Znówwydawałsięzagniewany,aleBrunetti

podejrzewał,żezłośćtaniemanicwspólnegozezłamaniemprzysięgiHipokratesa.

-Niechmupanzrobizastrzykprzeciwtężcowyizabioręgonakomendę.

-Najpierwzostawiamniepansamegozmordercą,aterazsiępanspodziewa,żetam

wrócę,żebymurobićjakiśzastrzyk?Chybapanoszalał!-Carrarozałożyłręcenapiersina

znakodmowy.

-Niesądzę,żebyistniałojakieśryzyko,dottore.Takczyinaczej,powiniendostać

zastrzykprzeciwtężcowy.Ranapougryzieniuwyglądanazainfekowaną.

background image

-O,więcjestpanrównieżlekarzem?

-Dottore-rzekłBrunetti,spoglądającnaczubkiswychbutówibiorącgłęboki

oddech.-Żądam,żebypanwłożyłzpowrotemrękawiczki,poszedłdopokojuobokizrobił

pacjentowizastrzykprzeciwtężcowy.

-Ajeślipowiemnie?-spytałCarrarowojowniczo.Zjegoustdoleciałzapachmiętyi

alkoholu,mieszanki,którąserwująsobienaśniadanieprawdziwipijacy.

-Wtedy,dottore-rzekłBrunettimartwymgłosem,wyciągającrękę-zaciągnętam

panasiłąipowiemtemumężczyźnie,żeodmawiapanzrobieniazastrzyku,którymoże

uratowaćmużycie.Apotemzostawięwassamych.

Brunettiwidział,żelekarzmuwierzy.Carraroopuściłbezradnieręce,mamrocząccoś

podnosem.Komisarzudawał,żeniesłyszy.

Obajweszlidopokojuzabiegowego.Mężczyznasiedziałteraznabrzegukozetki,

zwiesiwszynogi,izapinałkoszulęnapotężnymtorsie.

Carrarowmilczeniupodszedłdooszklonejszafkizlekarstwamiwkąciepokoju,

otworzyłjąiwziąłstrzykawkę.Przezchwilęhałaśliwieprzestawiałpudełkazlekarstwami,aż

wkońcuznalazłto,któregoszukał.Wyjąłmałąszklanąfiolkęzgumowązatyczkąipodszedł

dobiurka.Ostrożniewciągnąłnowąparęgumowychrękawiczek,przebiłigłągumowykoreki

napełniłstrzykawkę.Podszedłdomężczyzny,którytymczasempodwinąłrękawkoszuli

prawiedoramienia.Wyciągnąłrękęprzedsiebie,odwróciłgłowęizacisnąłmocnopowieki,

jakdziecko,któreboisięzastrzyku.Carrarowyszarpnąłigłę,szorstkimgestemzgiąłrękę

pacjenta,żebyzatrzymaćkrwawienie,iodszedł.

-Dziękuję,paniedoktorze-powiedziałmężczyzna.-Czytojesttolekarstwo?

Carraromilczał,więcBrunettiodpowiedziałzaniego:

-Tak,tojesttolekarstwo.Terazjużniemusisiępanmartwić.

-Nawetzabardzoniebolało.-MężczyznaspojrzałnaBrunettiego.-Czyjużmusimy

background image

iść?

Brunettiskinąłgłową.Mężczyznaopuściłramięispojrzałnaśladpoukłuciu,który

zacząłkrwawić.

-Myślę,żepańskipacjentpotrzebujeopatrunku,dottore-odezwałsięBrunetti.

Carraroniezareagował.Ściągnąłrękawiczkiirzuciłjewstronęstołu,nieprzejmującsiętym,

żeupadłyoboknapodłogę.Brunettipodszedłdoszafkiizgórnejpółkiwziąłopakowanie

plastrów.Kiedyzerwałpapierimiałjużprzyłożyćplasterdokrwawiącejranki,mężczyzna

podniósłrękęigopowstrzymał.

-Możeniejestemjeszczewyleczony,signore,więclepiejżebymzrobiłtosam.

WziąłplasterodBrunettiegoiniezdarniegoprzylepił,apotemopuściłrękawkoszuli.

Wstał,sięgnąłposweteriruszyłdodrzwi.Wproguprzystanąłispojrzałwdółna

Brunettiego,któregoznacznieprzewyższałwzrostem.

-Tobyłobyokropne,proszępana,gdybymmiałtęchorobę-powiedział.-Okropne

dlamojejrodziny.-Skinąłgłową,jakbygodzącsięztąbolesnąprawdą,icofnąłsię,żeby

przepuścićBrunettiego.Usłyszeli,jakCarrarozatrzasnąłzhukiemszafkęzlekarstwami,ale

państwowyposażaszpitalewsolidnemeble,więcszybasięniestłukła.

WgłównymkorytarzustałodwóchwezwanychprzezBrunettiegoumundurowanych

policjantów,aprzybrzeguczekałałódźzmilkliwymBonsuanemzasterem.Wyszlibocznym

wyjściem.Mężczyzna,jaktylkozobaczyłpolicyjnemundury,zwiesiłgłowęiprzygarbiłsię.

Szedłciężkoiniezgrabnie,krokiemzupełniepozbawionymrytmu,takchwiejnym,jakbymiał

trudnościzkoordynacjąruchów.Kiedywasyściedwóchpolicjantówwszedłnapokład,

zwróciłsiędoBrunettiego:

-Czymogęusiąśćnadole,signore?

Komisarzwskazałmustopnieimężczyznazszedłdokabiny.Usiadłnajednejz

wyściełanychławstojącychpodwóchstronachpomieszczeniaischyliłgłowę,wbijając

background image

wzrokwpodłogę.

Kiedywpłynęlidoprzystaniprzedkomendą,policjanciwyskoczyli,żebyzacumować

łódź,aBrunettipodszedłdoschodówizawołał:

-Jesteśmynamiejscu!

Mężczyznaspojrzałwgóręiwstał.

PodczasdrogiBrunettirozważałmyśl,żebyzabraćgodosiebienaprzesłuchanie,ale

potemzmieniłzamiar,uznawszy,żelepiejbędziesięnadawałdotegoceluzwykłypokój

przesłuchań,brzydkiepomieszczeniebezokien,zporysowanymiścianamiijarzeniowym

światłem.

Wciążwasyściedwóchfunkcjonariuszyweszlinapierwszepiętro,ruszyliwgłąb

korytarzaizatrzymalisięprzedtrzecimidrzwiamipoprawejstronie.Brunettiotworzyłdrzwi

iprzepuściłmężczyznęprzodem.Tenstanąłwprogu,oglądającsiębezradnienakomisarza,

którywskazałmujednozkrzesełprzyzniszczonym,odrapanymstole.

Mężczyznausiadł.Brunettizamknąłdrzwiizająłmiejscenaprzeciwniego.

-NazywamsięGuidoBrunetti,jestemkomisarzempolicji-zaczął.-Wtympokoju

jestmikrofoninaszarozmowajestnagrywana.

Podałdatęigodzinę,poczymzwróciłsiędomężczyzny:

-Przyprowadziłempanatutaj,żebyprzesłuchaćpananaokolicznośćśmiercitrzech

osób:FrancaRossiego,GinaZecchinaimłodejkobiety,którejnazwiskajeszczenieznamy.

CiałaZecchinaorazmłodejkobietyznaleziononastrychudomunieopodalAngeloRaffaele,a

FrancoRossizginąłnaskutekupadkuzrusztowaniategobudynku.Zanimprzejdziemydo

dalszejczęści,muszęspytaćpanaonazwiskoipoprosićodowódtożsamości.

Mężczyznamilczał.

-Czymożemipanpowiedzieć,jaksiępannazywa,signore?-powtórzyłBrunetti.

Tamtenpopatrzyłnaniegoispytałzbezgranicznymsmutkiem:

background image

-Czymuszę?

-Obawiamsię,żetak-odrzekłBrunettizrezygnacją.

Mężczyznaopuściłgłowęiutkwiłwzrokwblaciestołu.

-Onabędzietakawściekła-wyszeptał.PodniósłoczynaBrunettiegoipowiedział

cicho:-NazywamsięGiovanniDolfin.

Rozdział24

Usłyszawszytonazwisko,Brunettizacząłgorączkowodopatrywaćsiępodobieństwa

międzytymniezgrabnymwielkoludemadrobną,zgarbionąkobietą,którąwidziałwbiurze

dalCarla.Niedoszukawszysiężadnego,nieośmieliłsięzapytać,jakiełącząichwięzy;uznał,

żelepiejwysłuchaćmężczyzny,samemuodgrywającrolętego,którywiejużprawie

wszystkoichcejedyniedopytaćokilkaszczegółów,zwłaszczadotyczącychchronologii

zdarzeń.

Wpomieszczeniupanowałacisza.Brunettiniepróbowałjejprzerwać.Jedynym

odgłosembyłciężkioddechDolfina.

Pochwilimężczyznapodniósłgłowęispojrzałnaniegozbólemwoczach.

-Jestemhrabią,rozumiepan-odezwałsię.-Jesteśmyostatnimizrodu.Niemamy

następcy,ponieważLoredana,nocóż,nigdyniewyszłazamąż,aja...-Znówspuściłwzrok

nablat,jakbyoczekiwałtamjakiejśpodpowiedzi.Westchnąłipodjąłwątek:-Jasięnie

ożenię.Towszystkowogólemnienieinteresuje.-Wykonałnieokreślonyruchręką,jakby

odpychającodsiebie„towszystko”.-Więcjesteśmyostatniidlategototakieważne,żebynic

niesplamiłohonorurodzinyanijejnazwiska.Czypantorozumie?

-Oczywiście-odparłBrunetti.Niemiałpojęcia,coznaczywtymprzypadkuhonor,

zwłaszczadlapotomkasłynnegorodu,noszącegonazwiskoodponadośmiusetlat.-Wszyscy

powinniśmyżyćzhonorem-powiedziałogólnikowo.

Dolfinpokiwałgłową.

background image

-TowłaśniewciążmipowtarzaLoredana.Zawszemitomówiła.Wedługniejniema

znaczenia,żejesteśmybiedni.Mamyprzecieżnazwisko.

GiovanniDolfinmówiłzemfazą,takjakludzie,którzybezmyślniepowtarzajązdania

niedokońcadlanichzrozumiałe,kiedyprzekonanieoczymśbierzegóręnadrozumem.

Podobnymechanizmmusiałsięuruchomićwjegoumyśle,ponieważpochyliłgłowęizaczął

recytowaćhistorięswegosłynnegoprzodka,dożyGiovanniegoDolfina.Brunettisłuchał,

dziwnieukojonybrzmieniemgłosu,któryprzeniósłgonapowrótdookresudzieciństwa,

kiedytokobietyzsąsiedztwaprzychodziłydoichdomunawspólneodmawianieróżańca,a

onpoddawałsięmonotonnemurytmowipowtarzanychwkółkomodlitw.Odpłynąłmyślami

dalekowprzeszłośćdotychszeptanychrecytacji,dopókinieusłyszał,jakDolfinmówi:

-...podczasepidemiiw1361roku.

Pokiwałzuznaniemgłową.

-Towielkienazwisko-powiedział,chcącgozachęcićdodalszegoopowiadania.-

Trzebapostępowaćbardzorozważnie,żebyjechronić.

-TakwłaśniemówiLoredana,dokładnietak.-DolfinrzuciłBrunettiemuspojrzenie,

wktórympojawiłsięrespekt:otokolejnyczłowiek,któryrozumieobowiązkispoczywające

naichrodzinie.-Powiedziała,żezwłaszczatymrazemmusimyuczynićwszystko,absolutnie

wszystko,żebyjezachowaćichronić.-Zająknąłsięprzyostatnichsłowach.

-Oczywiście-poparłgoBrunetti.-Zwłaszczatymrazem.

-Powiedziała,żetenczłowiekwbiurzezawszejejzazdrościłpozycji-ciągnąłDolfin.

-Wspołeczeństwie-dodał,widząc,żeBrunettigonierozumie.

Komisarzskinąłgłową.

-Nigdyniemogłapojąć,dlaczegoonjejtaknienawidzi.Apotemsfałszowałjakieś

dokumenty.Loredanapróbowałamitłumaczyć,alenicztegoniezrozumiałem.Ztych

dokumentówwynikało,żenibyonarobiwbiurzejakieśnieuczciwerzeczyibierzezato

background image

pieniądze.-Oparłsiędłońmiostółiuniósłzkrzesła.-Delfinowienierobiąniczegodla

pieniędzy!-Natężeniejegogłosuosiągnęłozatrważającowysokipoziom.-DlaDelfinów

pieniądzesąniczym!

Brunettipodniósłuspokajającorękęimężczyznausiadł.

-Nierobimynicdlapieniędzy-powtórzyłznaciskiem.-Całemiastootymwie.Nie

dlapieniędzy.

Pochwilipodjął:

-Powiedziała,żekażdyuwierzywtesfałszowanedokumentyiwybuchnieskandal.

Nazwiskobędzieskalane.Powiedziała...-zamilkłipoprawiłsię:-Nie,jatowiedziałem,nikt

miniemusiałmówić.KalanienazwiskaDelfinówoszustwaminikomunieujdziebezkarnie.

-Rozumiem-zgodziłsięBrunetti.-Czytoznaczy,żewydałgopanpolicji?

Dolfintrzepnąłpogardliwieręką.

-Nie,tuchodziłoonaszhonor,więcmieliśmyprawosamiwymierzyć

sprawiedliwość.

-Rozumiem.

-Wiedziałem,kimonjest.Znałemgo.Bywałemtamczasami,żebypomócLoredanie,

kiedyrobiłaranozakupyimiaładużododźwigania.Przychodziłemtamipomagałemjej

zanieśćzakupydodomu.

Toostatniezdaniepowiedziałzdumą,chwalącsięswoimdobrymuczynkiem.

-Wiedziała,dokądsięwybierałtamtegodnia,ikazałamizanimpójśćispróbować

porozmawiać.Aleonudawał,żenierozumie,ocomichodzi,mówił,żetoniemażadnego

związkuzLoredaną,żechodziotegodrugiego.Loredanamnieuprzedziła,żeonbędzie

kłamał,wmawiającmi,żechodzioinnąosobęzbiura,więcbyłemnatoprzygotowany.

Wiedziałem,żechcezniszczyćLoredanę,bojejzazdrości.

Jegotwarzprzybraławyraz,jakiBrunetticzęstowidziałuludziposługującychsię

background image

sprytem.Znówodniósłwrażenie,żeGiovanniDolfinrecytujewyuczonąlekcję.

-Noi?

-Nazwałmniekłamcąipróbowałodepchnąć.Kazałmizejśćzdrogi.Weszliśmyjuż

dotegodomu.-OtworzyłszerokooczyiBrunettipomyślał,żepewnieprzypominasobieto

okropnewydarzenie,okazałosięjednak,żeDolfinbyłoburzonyzzupełnieinnegopowodu.-

Mówiłdomnienaty.Wiedział,żejestemhrabią,imimotozwracałsiędomnieperty!

RzuciłBrunettiemuwymownespojrzenie,jakbypytając,czyonkiedykolwiekspotkał

sięztakąbezczelnością.Brunetti,któryfaktycznieniespotkałsięzniczympodobnym,

zdumionypokręciłgłową.

Dolfinnajwyraźniejsięniekwapił,bykontynuowaćopowieść.

-Noicopanzrobił?-spytałBrunettizzaciekawieniem.

-Powiedziałemmu,żekłamieiżechceskrzywdzićLoredanę,bojejzazdrości.Znów

mnieodepchnął.Niktjeszczesiętakwstosunkudomnieniezachował.

Zesposobu,wjakiDolfintomówił,Brunettiwywnioskował,żemężczyznajest

przekonany,iżotoczenieokazujemurespektzpowodujegopochodzenia,anie,jakwistocie

było,atletycznejbudowy.

-Kiedymnieodepchnął,cofnąłemsięokrok,zaczepiłemnogąojakąśruręiupadłem.

Wstałem,trzymającjąwręku.Chciałemgouderzyć,ależadenDolfinniewymierzyłbynigdy

człowiekowiciosuwplecy,więczawołałemionsięodwrócił.Podniósłrękę,żebymnie

zaatakować.

Mężczyznazamilkł,tylkodłoniezaciskałymusięiotwierały,jakbyniezależnieod

jegowoli.Czaswjegopamięcimusiałpobiecszybciej,bokiedyznówsięodezwał,mówiło

czymś,conajwyraźniejstałosiępóźniej.

-Potempróbowałsiępodnieść.Staliśmypodoknem,okiennicebyłyotwarte.

Otworzyłjeodrazu,kiedywszedł.Podczołgałsiętrochęipodciągnąłdogóry.Niebyłemjuż

background image

naniegozły-mówiłspokojnymipozbawionymemocjigłosem.-Naszhonorbyłocalony.

Więczbliżyłemsię,żebymupomóc.Aleonsięmniebałikiedyszedłemkuniemu,zrobił

krokdotyłu,potknąłsięiwypadł.Próbowałemgozłapać,naprawdę.-Mężczyznawykonał

dłońmiodługich,płaskichpalcachgest,jakbycośchwytał.-Aleonspadł.Niedałemrady.-

Zakryłoczyręką.-Słyszałem,jakuderzyłoziemię.Złoskotem.Apotemktośstanąłw

drzwiachibardzosięprzestraszyłem.Niewiedziałem,ktoto.Zbiegłemposchodach.-Dolfin

zamilkł.

-Dokądpansięudał?

-Dodomu.Jużminęłaporaobiadu,aLoredanazawszesiędenerwuje,kiedysię

spóźniam.

-Powiedziałjejpan?

-Cojejmiałempowiedzieć?

-Cosięstało.

-Niemiałemzamiaru,alesiędomyśliła.Widziała,żeniemogęjeść.Musiałemjej

opowiedzieć.

-Ijakzareagowała?

-Powiedziała,żejestżemniebardzodumna-odpowiedziałGiovanniDolfin,ajego

twarzpromieniała.-Powiedziała,żeobroniłemhonorrodzinyiżeto,cosięstało,tobył

wypadek.Onmniepopchnął.PrzysięgamnaBoga.Popchnąłmnietak,żeupadłem.-Rzucił

nerwowespojrzeniewstronędrzwi.-Czyonawie,żetutajjestem?

Kiedykomisarzpokręciłprzeczącogłową,Dolfinprzyłożyłsobiedoustrękęi

zaciśniętymipalcamipoklepałdolnąwargę.

-Ależonabędziezła!Powiedziałami,żebymnieszedłdoszpitala.Żetopułapka.I

miałarację.Powinienembyłjejposłuchać.Onamazawszerację.Zawszemiałaracjęwe

wszystkim.

background image

Dotknąłukłuciapozastrzykuizacząłlekkogładzićpalcamiobolałemiejsce.

Znówzapadłomilczenie.Brunettizastanawiałsię,jakwielebyłoprawdywtym,co

LoredanaDolfinpowiedziałabratu.Niemiałjużwątpliwości,żeRossidowiedziałsięwjakiś

sposóbokorupcjiwUfficioCatasto,alenieprzypuszczał,żebymiałotocośwspólnegoz

honoremrodzinyDolfinów.

-Acosięzdarzyło,kiedypantamwrócił?-spytał.Zaczynałogointrygowaćcoraz

bardziejniespokojnezachowaniemężczyzny.

-Tendrugi,tennarkoman...toonstałwtedywdrzwiach.Śledziłmnieażdosamego

domuidowiedziałsięodsąsiadów,kimjestem.Wszyscyznająmojenazwisko.-Wgłosie

Dolfinaznówzabrzmiaładuma.-Więcczekałnamnie,kiedywychodziłemdopracy,i

powiedział,żewszystkowidział.Powiedział,żejestmoimprzyjacielemichcemipomóc

uniknąćkłopotów,ajamuuwierzyłem.Wróciliśmytamrazemizaczęliśmysprzątaćpokoje

nagórze.Mówił,żemiwtympomoże.Noikiedysprzątaliśmy,przyszlijacyśpolicjanci,ale

onimcośpowiedziałisobieposzli.Przyszedłpotemdomnieizażądałpieniędzy.Powiedział,

żejakmuniezapłacę,tosprowadzipolicjantówzpowrotemipokażeimtenpokój,żebędęw

poważnychtarapatachiżewszyscysiędowiedzą,cozrobiłem.

Dolfinzamilkłiwyglądało,jakbyrozważałmożliwekonsekwencjetakiegoobrotu

spraw.

-I?

-Powiedziałemmu,żeniemampieniędzy,żezawszewszystkooddajęLoredanie.

Onanimirozporządza.-Dolfinznowulekkouniósłsięzkrzesłaizacząłkręcićgłową,jakby

opędzającsięodjakiegośhałasu.

-I?-powtórzyłBrunettitymsamymobojętnymtonem.

-OczywiściepowiedziałemwszystkoLoredanie.Noiwróciliśmytam.

-Wróciliśmy?-wpadłmuwsłowoBrunettiinatychmiastpożałowałiswegoodruchu,

background image

ipytania.Dolfinwciążkręciłdziwniegłową,alesłyszącpytanieBrunettiego,amożetonjego

głosu,przestał.Całajegoufnośćnaglesięulotniłainaoczachkomisarzawjednejchwili

przeszedłdoobozuwroga.

Naminutęzapadłacisza.

-Signorconte?-odezwałsięBrunetti.

Dolfinpotrząsnąłstanowczogłową.

-Signorconte,powiedziałpan,żewróciłpandobudynkuwczyimśtowarzystwie.

Czymożemipanpowiedzieć,wczyim?

Mężczyznaoparłsięłokciamiostół,spuściłgłowęizatkałuszy.GdyBrunettizaczął

doniegomówić,gwałtowniepokręciłgłową.Złynasiebie,żewepchnąłgowczeluść,z

którejniemaszansgowydobyć,Brunettiwstałiwiedząc,żeniemawyboru,poszedł

zadzwonićdosiostryconteDolfina.

Rozdział25

Odebrałatelefon,mówiąc:

-CaDolfm.-Tylkotyle,nicwięcej,leczBrunettiegotakzaskoczyłtendźwięk

fałszywiebrzmiącejfanfary,żedopieropochwilibyłwstaniesięprzedstawićiwyjaśnić,po

codzwoni.Jeślito,cousłyszała,wjakikolwieksposóbjąporuszyło,dobrzetoukryła,

powiedziałajedynie,żezadzwonidoswojegoadwokataijaknajprędzejprzyjdziedo

komendy.Niezadawałażadnychpytańinieokazałażadnejciekawości,dowiedziawszysię,

żejejbratjestprzesłuchiwanywzwiązkuzmorderstwem.Brunettimiałwrażenie,że

potraktowałajegotelefonjakkażdyinnytelefonsłużbowy,naprzykładwsprawiepomyłkiw

tekściesprawozdaniaczyzłegowydrukuplanówbudowy.PonieważBrunetti,oilebyłomu

wiadomo,niepochodziłwprostejliniizrodzinydożów,niemiałpojęcia,jaktacyludzie

reagująnawiadomość,żewrodziniejestmorderca.

Wkażdymrazienietraciłczasunarozważanie,czysignorinaDolfinjestwmieszana

background image

wcośtakprostackiegojakkorupcjapanoszącasięwUfficioCatasto.„Delfinowienierobią

nicdlapieniędzy”-wtędewizęBrunettiwierzyłabsolutnie.TonapewnodalCarlo,udający

naiwniaka,któryniewie,czyktośwjegourzędziedałbysięprzekupić,byłmotoremmachiny

łapowniczejodkrytejprzezRossiego.

Cotenbiedny,głupiinaswojenieszczęścieuczciwyRossiuczynił-czypokazałdal

Carlowizebranedowody,czyzagroziłmudenuncjacjąnapolicji?Iczyuczyniłtoprzy

otwartychdrzwiachdopokojucerberawwełnianymbliźniaku,zfryzurąsprzeddwudziestu

latitaksamostarąniespełnionąmiłością?ACappelli?Czytorozmowytelefonicznez

Rossimprzyspieszyłyjegośmierć?

Niemiałwątpliwości,żeLoredanaDolfinzawczasupouczyłabrata,comamówićw

wypadku,gdybybyłprzesłuchiwany.Przecieżgoostrzegła,żebynieszedłdoszpitala.Nie

użyłabysłowa„pułapka”,gdybyniewiedziała,skądbratmatenwymownyśladpougryzieniu

naręce.Aon,biedaczek,taksięprzestraszyłzakażenia,żenieposłuchałjejprzestrogiiwpadł

prostowsidłaBrunettiego.

Ipodczasprzesłuchaniaprzerwałswojąspowiedźdokładniewmomencie,kiedy

zacząłużywaćliczbymnogiej.Brunettiwiedział,kimjesttadrugaosoba,alewiedziałteż,że

jaktylkoadwokatLoredanyskontaktujesięzGiovannim,zniknieszansawypełnienialukw

jegozeznaniach.

Niecałągodzinępóźniejuprzedzonogoprzeztelefon,żenadoleczekająsignorina

DolfiniavvocatoContarini.Poprosił,byprzyprowadzonoichdoniego.

Pierwszaweszłaona.Towarzyszyłjejjedenzumundurowanychpolicjantów,którzy

stalinawarcieprzedgłównymwejściemdokomendy.Zaniąwszedłgrubyinieodmiennie

uśmiechniętyContarini,znanyztego,żezawszepotrafiznaleźćjakiśkruczekprawny,aby

rozstrzygnąćspornąkwestięnakorzyśćklienta.

Brunettiniepodałrękiżadnejzosób,zaproponowałtylko,byusiedli,asamwróciłna

background image

swojemiejscezabiurkiem.

PrzyjrzałsięsignorinieDolfin.Siedziałaprostojakstruna,niedotykającplecami

oparcia,zdłońmizgrabniesplecionyminatorebcepołożonejnakolanach.Milcząc,

odwzajemniłamuspojrzenie.Wyglądałazupełnietaksamojakwtedy,kiedywidziałjąw

biurze-energiczna,starzejącasiękobieta,poczęścitylkozainteresowanatym,cosiędzieje

wokółniej.

-Awięccopanodkryłwsprawiemojegoklienta,commissario?-spytałgoContarini,

uśmiechającsiężyczliwie.

-Podczaszarejestrowanegonataśmieprzesłuchania,przeprowadzonegodzisiejszego

popołudniatutaj,wkomendzie,podejrzanyprzyznałsiędozabiciaFrancaRossiego,

urzędnikaUfficioCatasto,gdzieobecnatusignorinaDolfin-Brunettiwskazałsiostrę

Giovanniegoruchemgłowy-pracujejakosekretarka.

NaContarinimniezrobiłotożadnegowrażenia.

-Czytowszystko?-spytał.

-Zeznałrównież,żepotemwróciłnamiejscezbrodniwtowarzystwiemężczyzny,

którynazywasięGinoZecchino,iżerazemzniszczylidowodyprzestępstwa.Następnie

powiedział,żeZecchinogoszantażował.

Wydawałosię,żenicztego,comówiłBrunetti,wnajmniejszymstopniunie

interesujetychdwojga.

-Zecchinainiezidentyfikowanąmłodąkobietęznalezionomartwychwtymsamym

budynku,zktóregowypadłRossi.

KiedyContariniuznał,żeBrunettiskończył,zacząłprzeglądaćjakieśpapiery,które

wyjąłzteczki.Komisarzzprzerażeniemuświadomiłsobie,żepedantyczneruchyadwokata

sąuderzającopodobnedoruchów,którekiedyśzaobserwowałuRossiego.Zlekkim,

wyrażającymzadowoleniechrząknięciemContariniwyłuskałdokument,któregoszukał,i

background image

wyciągnąłponadbiurkiemwstronęBrunettiego.

-Jakpanzachwilęzobaczy,commissario-rzekł,wskazującpalcempieczęćugóry

dokumentu,leczniewypuszczającgojeszczezrąk-jesttozaświadczeniezMinisterstwa

Zdrowiasprzedponaddziesięciulat.-Przysunąłfotelbliżejbiurkaiciągnąłdalej,wciążnie

podającdokumentukomisarzowi,ajedyniepodsuwającmukartkipodnos.-Zzaświadczenia

tegowynika,żeGiovanniDolfinjest...-przerwał,posyłającBrunettiemukolejnywdzięczny

uśmiech.Przypominałrekina,któryzabierasiędodzieła.Zacząłpowoliodczytywaćtekst,

którywidziałdogórynogami:-„...jestosobąospecyficznychpotrzebach,którąnależy

traktowaćulgowoiktórejniewolnodyskryminować,jeśliniejestwstaniewykonaćpewnych

pracprzekraczającychjejmożliwości”.

Następnieprzesunąłpalecnaostatniparagraf,któryrównieżodczytałnagłos:

-„Orzekasię,żewymienionypowyżejGiovanniDolfinniejestwpełniwładz

umysłowychiwzwiązkuztymniemożepodlegaćobowiązującymsankcjomprawnym”.

DopieroterazContariniwypuściłzaświadczeniezrąk.

-Tojestoczywiściekopia-oznajmił.-Dopańskiegoużytku.Rozumiem,żewiepan,

cooznaczatakidokument,commissario?

CałarodzinaBrunettiegopasjonowałasięgrąwmonopoliotodziękitejjednejkarcie,

karcieonazwie„Zwolnieniezwięzienia”,grastałasięrzeczywistościąalborzeczywistość-

grą.

Contarinizamknąłteczkęiwstał.

-Chciałbymzobaczyćsięzmoimklientem,jeślitomożliwe-powiedział.

-Oczywiście.-Brunettisięgnąłposłuchawkę.

Wgabineciezapadłaciszaażdochwili,kiedydodrzwizapukałPucetti.

-Sierżancie-rzekłBrunettiujętytym,żemłodemuczłowiekowibrakujenajwyraźniej

tchu,bonajegowezwaniewbiegałszybkoposchodach-proszęsprowadzićavvocato

background image

Contariniegonadół,dopokojunumersiedem,gdzieznajdujesięjegoklient.

Pucettizasalutowałenergicznie.Contariniwstałispojrzałpytająconasignorinę

Dolfin,którapokręciłagłowąprzecząco,niezmieniającpozycji.Adwokatwypowiedziałparę

banalnychgrzecznościiwyszedł,ciąglesięuśmiechając.

Kiedyznikłzadrzwiami,Brunettiopadłzpowrotemnakrzesłoipatrzyłwmilczeniu

nakobietęsiedzącąpodrugiejstroniebiurka.

DopieropokilkuminutachdenerwującąciszęprzerwałasignorinaDolfin.

-Wiepan,żeniemożemupanniczrobić.Onjestpodochronąpaństwa-powiedziała

zupełnienormalnymgłosem.

Brunettipostanowiłmilczeć,żebyjąprzetrzymaćizobaczyć,doczegotoją

sprowokuje.Nieodpowiedziałwiecitkwiłnieruchomo;nieprzesuwałżadnychprzedmiotów

nabiurkuaniniesplatałrąk,poprostusiedział,patrzącnaniąobojętnie.

Minęłokilkanastępnychminut.

-Copanzamierza?-odezwałasię.

-Nic,przecieżnicniemogęzrobić.Samamitopaniprzedchwiląpowiedziała,

signorina.

Siedzielitakniczymdwanagrobneposągi,ażwreszcieonarzekła:

-Nieotomichodzi.-Uciekławzrokiemwbok,spojrzaławoknoiwreszcie

popatrzyłanaBrunettiego.-Niechodzimiomojegobrata.Chodzimioniego.

Porazpierwszydostrzegłnajejtwarzyjakąśemocję.Niechciałdłużejprowadzićz

niągry,więcnawetnieudawał,żeniezrozumiał.

-MapaninamyślidalCarla?-spytał.

Przytaknęła.

Brunettisięzamyślił.Zastanawiałsię,jakpotoczyłybysięlosyjegomieszkania,

gdybyUfficioCatastozostałonaglezmuszonedodziałaniawsposóbuczciwy.

background image

-Zamierzamrzucićgowilkomnapożarcie-powiedziałzadowolony,żesięnato

zdobył.

OczysignorinyDolfinrozszerzyłysięzezdumienia.

-Copanmanamyśli?

-ZamierzamgowydaćGuardiadiFinanza.Będązpewnościązachwyceni,kiedy

dostanąjegowyciągizbanku,listęposiadanychprzezniegomieszkań,konta,naktóre...-tu

podkreśliłzeszczególnąsatysfakcją-naktórewpłaciłapieniądzejegożona.Wystarczy,żeby

puściliwruchswojąmachinę,zapewniającnietykalnośćtym,którzydalimułapówki,a

wywołatolawinę,któragopogrzebie.

-Stracipracę-powiedziała.

-Straciwszystko-poprawiłjąBrunettiiuśmiechnąłsięmelancholijnie.

Zdumionatązaciekłością,patrzyłananiegotępo.

-Czyżyczysobiepaniczegoświęcej?-spytał,doprowadzonydowściekłościtym,że

niezależnieodkonsekwencji,jakieponiesiedalCarlo,nigdyniebędziemógłniczrobićani

jej,anijejbratu.VolpatowiepozostanąnaCampoSanLucajakdwazwycięskiesępy,a

szansęznalezieniazabójcyMarcazaprzepaściprzezartykuł,mającyodsunąć

niebezpieczeństwoodsynaPatty.

Choćwiedział,żetaostatniasprawaniemazniąnicwspólnego,mimotopragnął,by

zostaławjakiśsposóbukarana.

-Wszystkoznajdziesięwgazetach-powiedział.-ŚmierćRossiego,ugryzionyprzez

ofiaręzabójca,którywymigasięodkary,bozostałuznanyprzezsądzaniepoczytalnego.Na

pewnoteżwspomnąozamieszanejwsprawęsekretarcedalCarla.Nazwąjąunazitella-

powiedział,samsiędziwiąc,żeztakąpogardąwymówiłsłowa„starapanna”.-Unazitella

nobile.Zakochanaplatoniczniewswoimszefie,młodszym,żonatymmężczyźnie-dobitnie

wypunktowałwstydliweprzymiotniki-awdodatkumanienormalnegobrata,którego

background image

podejrzewasięozabójstwoRossiego.

Przerwałiprzyglądałsię,jaksignorinaDolfinażkurczysięzprzerażenia.

-Inapiszą,żedalCarlozamieszanybyłposzyjęwtewszystkiezbrodnie.Tobędzie

goprześladowałodokońcażycia.Awszystkoprzezpanią.-Wycelowałwniąpalcem.-To

będziepaniostatniprezentdlaingenieredalCarla.

-Panniemożetegozrobić!-wykrzyknęła,tracąckontrolęnadgłosem.

-Ja?Janiezamierzamnicrobić,signorina-powiedziałzbulwersowany,żeażtaką

przyjemnośćsprawiłomumówienietychokropności.-Gazetymniewyręczą.Nawetjeślinie

opisząwszystkiegodokładnie,ajedyniebędąspekulować,możepanibyćpewna,żeludzie

samisobiedopowiedząresztęiwtouwierzą.Anajbardziejimsięspodobahistoriao

starszawejzitellanobile,podkochującejsięwdużomłodszymmężczyźnie.-Przechyliłsię

przezbiurkoiwykrzyczał:-Ibędąsiędomagaćszczegółów!

SignorinaDolfinpotrząsnęłagłową,ustamiałaotwarte.Gdybyjąspoliczkował,z

pewnościąlepiejbytozniosła.

-Alepanniemoże.JajestemDolfin!

Brunettibyłtakzaszokowany,żemógłsięjedynieroześmiać.Odchyliłgłowęna

oparciekrzesłaiwybuchnąłszaleńczymśmiechem.

-Wiem,wiem-wykrztusił,niemogącopanowaćwesołości.-PanijestDolfin,a

Delfinowienierobiąnicdlapieniędzy.

Kobietapodniosłasięzkrzesła.Wyrazjejtwarzy,zaczerwienionejizbolałej,

natychmiastgootrzeźwił.Zaciskająckurczowopalcenatorebce,wyjąkała:

-Zrobiłamtozmiłości.

-ToniechpaniąBógwspomoże-rzekł,sięgającposłuchawkę.

background image

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Leon Donna Komisarz Brunetti 09 Znajomi na stanowiskach
Komisarz Brunetti 03 Stroj na smierc Leon Donna
Komisarz Brunetti 06 Cicho we snie Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Leon Donna Komisarz Brunetti 02 Śmierć na obczyźnie
Stroj Na Smierc Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti Strój na śmierć
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Komisarz Brunetti 04 Smierc i sad Leon Donna
Leon Donna Komisarz Brunetti 04 Śmierć i sąd
Leon Donna Komisarz Brunetti Zgubne środki
Komisarz Brunetti 05 Aqua alta Leon Donna
Komisarz Brunetti 13 Falszywy dowod Leon Donna
Komisarz Brunetti 08 Zgubne srodki Leon Donna
Stroj Na smierc 03 Donna Leon

więcej podobnych podstron