Wezwanie do przemocy w Szczecinie, jad
nienawiści w „GW”. Chcą zrobić z
Kościołem „porządek”
N/Z dziennikarz śledczy, pisarz Tomasz Piątek, dziennikarka Eliza
Michalik. Fotograf: Adam Chelstowski Archiwum: Forum
„I nie mówcie mi, że są dobrzy księża. Nie ma. Każdy, kto
dobrowolnie jest w organizacji, która niszczy ludzi, odpowiada za to.
Dobrzy księża to ci, którzy już dawno z niej wystąpili”, tymi słowami
redaktor Eliza Michalik puentuje swój paszkwil pt. „Prawdziwego
Kościoła katolickiego w Polsce już nie ma”. Tekst został
opublikowany we wtorek na łamach „Gazety Wyborczej”. Warto
zwrócić uwagę na niepokojącą koincydencję. Otóż - zapewne przez
przypadek - materiał lewicowej publicystki poszedł do druku w
czasie, kiedy w przestrzeni publicznej w Szczecinie ujawniono napisy
nawołujące do fizycznej likwidacji księży katolickich.
W środowiskach lewicowych, zwykle mających usta pełne frazesów o
zatrzymaniu fali nienawiści i hejtu, zapanowała zgodna cisza. Nie ma
głosów oburzenia na namowy na traktowanie biskupów jak cennego
trofeum łowieckiego. Za to jak na zawłołanie pojawiła się napastliwa
publikacja wymierzona w Kościół i księży, upatrująca „przyszłości”
Kościoła w Jego całkowitym upadku, bo w swego rodzaju
protestantyzacji, której to scenariusz już kreśli Autorka paszkiwla.
Bo powiedzieć, że wynurzenia Elizy Michalik są przesiąknięte
nienawiścią, to zbyt mało. To treści z pogranicza totalnej pogardy i
swoistego amoku. Co tak zbulwersowało Michalik? Czy chodzi o
naukę Chrystusa nakazującą „miłować bliźniego jak siebie samego”?
Nie! A może redaktor sprzeciwia się przykazaniom Dekalogu jak „Czcij
ojca swego i matkę swoją”, „Nie zabijaj” czy „Nie kradnij”? Też nie!
Może więc przeszkadza jej Prawda Wiary, która mówi, że „Pan Bóg
jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło –
karze”? Z tym prawdopodobnie Michalik również nie ma problemu, a
przynajmniej o tym nie wspomina. Problemem jest – jakże by inaczej
– nauka Kościoła dotycząca małżeństwa, moralności, seksualności
oraz tzw. ideologii gender i LGBT.
Michalik sugeruje, że Kościół wymyśla sobie „grzechy”, aby przez to
wzmacniać nienawiść wśród Polaków, „tworzyć w ludziach sztuczne
poczucie oddzielenia, różnic, kreować wrogów”. Wszystko to, aby
straszyć wiernych, że w przeciwnym razie „nie będzie zbawienia”. W
rzeczywistości, jak sugeruje lewicowa publicystka, nie chodzi o żadne
zbawienie, tylko „fizyczne przetrwanie” Kościoła, jako instytucji, która
„ma dużo kasy i władzy”.
Co ciekawe: to właśnie pieniądze, jakie mają wylewać się z kieszeni
kapłanów i przywileje czyniące z Kościoła Katolickiego w Polsce
instytucję totalnie uprzywilejowaną są drugą kwestią, która „boli”
Elizę Michalik. Jej zdaniem odebranie ich Owczarni Chrystusa z
miejsca zmieniłoby podejście duchownych do homoseksualizmu,
ponieważ jest on według redaktor „normalną rzeczą”. A tak
„szarlatani w sutannach”, jak określa księży Michalik, nie robią nic
innego, tylko „zaglądają innym pod kołdrę” i chcą „zajmować się
życiem innych”.
To jednak nie wszystko! W ocenie Michalik odebranie pieniędzy i
przywilejów Kościołowi miałoby jeszcze jeden „pozytywny skutek”,
mianowicie – likwidację spowiedzi. Ludzie nie znaliby wówczas
pojęcia „grzechu”, a co za tym idzie żyli by sobie „normalnie (…),
popełniając czasem błędy i ucząc się na nich”.
Jeśli ktokolwiek myśli, że na tym koniec, ten jest w błędzie. Michalik
twierdzi, że Kościół Katolicki nawołuje do przymusowego leczenia
tzw. osób LGBT i jest to tak naprawdę jedyne, co trzyma przy nim
zdecydowaną większość wiernych. Gdyby nien „postulat”, to z
miejsca wszystkie świątynie katolickie w Polsce stałyby się puste.
„Ludzie nie potrzebują do niczego gromady dziwnych facetów w
sukienkach, którzy żyją w męskiej komunie, oderwani od
rzeczywistości, tworząc sobie jakiś dziwny, zamknięty, skoszarowany
świat, pełen ciemnych zaułków ich własnych obsesji, zboczeń i
wynaturzeń, krzywdząc innych i usiłując wmawiać każdemu, że z nim
coś nie tak”, pisze. Następnie nazywa kapłanów „gromadką
hipokrytów”, a hierarchów „kilkunastoma smutnymi starszymi
panami, często z nałogami lub brudami zamiecionymi pod dywan”.
Dodaje, że gdyby wierni w końcu się zbuntowali, to okazałoby się, że
„zdanie księży nikogo nie obchodzi”.
Odnosząc się do kwestii leczenia homoseksualistów, co mają tak
mocno popierać polscy kapłani, Michalik rzuca kolejne wyzwiska,
które kwituje stwierdzeniem, iż „polski kler jest niedouczony i w wielu
przypadkach po prostu zwyczajnie głupi” i dlatego wzywa, aby „zrobić
z Kościołem porządek”, czyli „odciąć go od wpływu na życie publiczne
i stanowienie ustaw”, „odebrać przywileje”, usunąć lekcje religii ze
szkół” etc. „To zgniła moralnie, do cna skorumpowana politycznie
instytucja, która od dziesiątek lat obok przyzwoitości nawet nie
przechodziła i prawdopodobnie nie rozpoznałaby jej, nawet gdyby
dostała od niej kopniaka w cztery litery”, dodaje.
Na koniec Michalik stwierdza, że „wszystkie rytuały, obrzędy,
kadzidła, dzwony, procesje, wypasione kiecki liturgiczne” napawają ją
obrzydzeniem, ponieważ są niemoralne i sprzeczne z naturą, nie to co
homoseksualizm, który zdaniem redaktor jest czymś „normalnym”.
„Mam już szczerze dość tych kościelnych hipokrytów i faryzeuszy i
uważam, że jedyne lecznice, jakie powinny w Polsce powstać – i to
szybko – to te, które wyleczą ich samych ze skrajnego egoizmu i
głupoty oraz oduczą szczucia, pokazując straszne i często
nieodwracalne skutki przemocy, jakiej dopuszczają się od dawna na
polskim społeczeństwie. I na taką lecznicę się zrzucę i za terapeutów
dla katolickich księży zapłacę”, podsumowuje Michalik.
Napastliwy tekst Elizy Michalik musi budzić niepokój. Zapewne
przypadkowo, niemniej poszedł on do druku w czasie, kiedy w
przestrzeni publicznej w Szczecinie ujawnione zostały napisy
nawołujące do fizycznej likwidacji księży katolickich.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”
TK