"PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE"
CYKL 6 WYKŁADÓW NA TEMAT
USPRAWIEDLIWIENIA Z ŁASKI PRZEZ WIARĘ
WYKŁAD NR 1
"HISTORIA I ZNACZENIE
POSELSTWA Z MINNEAPOLIS"
Gdy w 1990 roku uczestniczyłem w wykładach, które w Stanach Zjednoczonych, w ośrodku prowadzonym
przez dr Agathę Trash prowadził pastor Jack Sequeira, byłem pod wielkim wrażeniem tego co usłyszałem.
I choć nie wszystko jeszcze wtedy dobrze rozumiałem, to odczuwałem szczególny wpływ Ducha Świętego,
który dawał mi do zrozumienia, że to, co usłyszałem było tym poselstwem, które dał Pan swojemu
ludowi, i którego przyjęcie przyniesie owoc w postaci ożywienia i wylania Ducha Świętego.
Zafascynowany Prawdą, którą usłyszałem nabyłem wtedy kilkadziesiąt kaset audio z wykładami pastora
Sequeiry oraz kilka komentarzy do listu do Rzymian i po dokładnym ich przeanalizowaniu postanowiłem
na ich podstawie przygotować cykl wykładów pod tytułem:
"PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE".
Zdecydowałem się nadać tym wykładom i całemu poselstwu taki tytuł, ponieważ jestem pewien, że
gdybyśmy mieli możliwość poprosić samego apostoła Pawła o to, aby w jednym zdaniu scharakteryzował
głoszoną przez niego Ewangelię, to powiedziałby, że jest to "Prawda, która jest w Chrystusie".
I myślę, że każdy, kto uważnie i z modlitwą czyta treść listów apostoła Pawła, a szczególnie List do
Rzymian i Galacjan mógłby dojść do takiego samego wniosku.
Również ta sama "PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE", była głównym tematem poselstwa, które w
1888 roku głoszone było w Minneapolis i dlatego dzisiejszy - pierwszy wykład chciałbym poświęcić
historii związanej z tym poselstwem.
Choć uważam, że to nie historia Minneapolis jest najważniejsza, ale poselstwo, bo to ono otwiera drogę
do wylania Ducha Świętego, to sądzę, że powinniśmy też zwrócić uwagę na historyczny aspekt tego
wydarzenia, gdyż to pozwoli nam zrozumieć, że ta Prawda powinna być dla nas czymś bezwzględnie
najważniejszym, a to dlatego, że koncentruje się ona na sprawiedliwości i miłości Chrystusa.
Do takiego wniosku możemy dojść czytając wypowiedź siostry White zamieszczoną w REVIEW AND
HERALD, 5 kwietnia 1892 roku ("CHRYSTUS NASZĄ SPRAWIEDLIWOŚCIĄ" Arthur Daniels, str. 56):
"Nie pozwólcie, aby wasze umysły wskutek studiowania teorii odwróciły się od najważniejszego tematu -
sprawiedliwości Chrystusa. Nie wyobrażajcie sobie, że przestrzeganie ceremonii i zewnętrznych form
uczyni nas dziedzicami nieba".
Najważniejszym tematem jest "sprawiedliwość Chrystusa", sprawiedliwość, która może stać się naszym
udziałem przez wiarę. I to właśnie było głównym tematem poselstwa, którym Pan ubłogosławił swój lud w
1888 roku.
Generalna Konferencja, która odbyła się wtedy w Minneapolis przez wielu naszych historyków i teologów
została uznana za jedno z najważniejszych - jak dotąd - wydarzeń w historii naszego Kościoła. Prof.
Froom - znany adwentystyczny historyk i teolog (zmarły w 1974 roku), w popularnej książce "Moovemant
of Destiny" (Ruch Przeznaczenia), na temat tego wydarzenia napisał:
"Pod względem ważności i unikalności konferencja w Minneapolis wznosi się jak wieża ponad wszystkimi
innymi konferencjami. Była ona niezaprzeczalnym punktem zwrotnym i nie można porównać jej z żadnym
z wcześniejszych ani późniejszych wydarzeń. Bezsprzecznie dała ona początek nowej epoce".
Dlaczego wydarzenie to miało mieć aż tak wielkie znaczenie dla naszego Kościoła?
Z pewnością było tak dlatego, że w tamtym czasie adwentyści zaniedbali naukę o usprawiedliwieniu przez
wiarę, czyli to, co powinno było mieć dla nich największe znaczenie, a skupili się zanadto na Prawie. I to
właśnie dlatego Bóg pragnął podczas tej konferencji ponownie skupić uwagę swojego ludu na Ewangelii,
nie pomniejszając przy tym znaczenia Prawa, a szczególnie czwartego przykazania.
To, że wtedy adwentyści w dużej mierze zatracili z oczu Chrystusa i Jego sprawiedliwość, a kładli
przesadny nacisk na eksponowanie znaczenia Bożych Przykazań, a szczególnie 4-go, miało związek z tym,
że w połowie XIX wieku w kościele chrześcijańskim pojawiła się nowa doktryna, której autorem był John
Nelson Darby.
Doktryna ta dzieliła historię ludzkości na dwa okresy:
I okres nazwany STARYM PRZYMIERZEM - to okres od Mojżesza do Chrystusa, w którym człowiek mógł
być zbawiony na podstawie stosunku do Prawa.
II okres nazwany NOWYM PRZYMIERZEM - to okres od Chrystusa do czasów końca, w którym Prawo
zostało zniesione, i w którym wierzący człowiek nie jest już pod zakonem, ale pod łaską.
Niestety ogromna większość kościołów protestanckich zaakceptowała tę fałszywą doktrynę o
unieważnieniu Bożego Prawa w nowym przymierzu i tak jest do dzisiaj.
Zwolennicy tego niezgodnego z prawdą skrajnego poglądu, głosili łaskę bez prawa. Niektórzy Adwentyści
natomiast, co zrozumiałe, bardzo gorliwie stawali w obronie Bożego Prawa, ale przy okazji zatracili z oczu
Ewangelię, wpadając z kolei w drugą skrajność. Wynik tego był taki, że zaczęli głosić prawo, ale bez łaski.
Ciekawa wypowiedź Ellen White na ten właśnie temat znajduje w 1 rozdziale książki "Faith and Works"
(WIARA I UCZYNKI):
"Podczas, gdy jedni wypaczają naukę o usprawiedliwieniu przez wiarę, nie chcąc pogodzić się z Bożym
warunkiem Jeśli mnie miłujecie przykazań moich przestrzegać będziecie, tak drudzy popełniają nie
mniejszy błąd, twierdząc, że wierzą i przestrzegają Bożych Przykazań, ale sprzeciwiają się drogocennym
promieniom światła (nauce o zbawieniu przez wiarę). Pierwsza grupa nie dostrzega wspaniałych wartości
w Bożym Prawie, drudzy zaś zaniedbują łaskę i Bożą miłość.
Tamci oddzielili Prawo od łaski, my natomiast z drugiej strony, zaniedbaliśmy wywyższenie
sprawiedliwości Chrystusa i pełnego znaczenia wielkiego planu zbawienia".
I to właśnie dlatego, że jako kościół zaniedbaliśmy to najważniejsze poselstwo, głosząc wszystkie
doktryny bez tej najważniejszej, Bóg postanowił wspomóc wysiłki Ellen White i powołał dwóch młodych
kaznodziejów, którzy zaczęli głosić naukę o usprawiedliwieniu przez wiarę nie w oderwaniu od Prawa, ale
w świetle Prawa.
Pierwszym z nich był ELLET WAGGONER. W tamtym czasie miał on zaledwie 33 lata. W porównaniu z
innymi delegatami był niemal "dzieckiem". Waggoner był człowiekiem o niskim wzroście, łagodnym
usposobieniu i solidnym wykształceniu teologicznym. Z wykształcenia był też lekarzem, ale ze względu na
powołanie zerwał z tym zawodem i całkowicie poświęcił się pracy kaznodziejskiej. Od 1885 roku, razem z
Jonsem był współredaktorem SIGNS OF THE TIMES.
ALONZO JONES był w tamtym czasie również stosunkowo młodym kaznodzieją, gdyż liczył sobie 38 lat.
W przeciwieństwie do Waggonera, był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Czasami robił wrażenie
człowieka dumnego i szorstkiego w obejściu. Byli tacy, którzy go nie lubili, inni zaś, jak np. Haskel,
podziwiali go i uważali za człowieka niezwykłego i błyskotliwego.
Sposób zachowania Jonesa oraz przekazywania poselstwa czasami strofowała sama Siostra White, ale
należy pamiętać o tym, że robiła to wyłącznie w prywatnej korespondencji. Publicznie natomiast zawsze
popierała to co głosił.
Jako ciekawostkę można podać fakt, że przeciętna długość kazań Jonesa wynosiła 2,5 godziny!
Tak naprawdę, konferencja w Minneapolis w 1888 roku, była kulminacyjnym punktem sporu
teologicznego, który rozpoczął się już dwa lata wcześniej, a dokładnie w 1886 roku. Właśnie wtedy
Waggoner napisał na łamach SIGNS OF THE TIMES serię artykułów na temat Prawa w liście do Galacjan.
W artykułach tych wykazał, że Prawo w tym liście było przede wszystkim Prawem moralnym, a nie
jedynie ceremonialnym.
Jednak twierdzenie to nie spotkało się z życzliwym przyjęciem. Szczególnym przeciwnikiem tego poglądu
był ówczesny przewodniczący Gen. Konf. - George Butler, który w reakcji na nauki Waggonera, wydał w
1887 roku napisaną przez siebie prawie stustronicową broszurę "PRAWO W LIŚCIE DO GALACJAN".
Gdy Ellen White przeczytała tę broszurę napisała do niego ze Szwajcarii, że ponieważ wykorzystał swoje
stanowisko, aby wykazać wyższość swoich poglądów, to teraz musi dać Waggonerowi możliwość
publicznej obrony jego stanowiska. I w ten sposób temat prawa w liście do Galacjan stał się głównym
przedmiotem obrad podczas Gen. Konf. w Minneapolis w 1888 roku, a Waggoner mógł przedstawić to
poselstwo aż w 11 kazaniach.
Buttler nie mógł osobiście uczestniczyć w obradach, ponieważ zachorował, ale listownie zaapelował do
delegatów, aby "trzymali się starych podwalin". Na co Ellen White odpisała mu, że nawet nie wiedział
czym były te "podwaliny".
Pomimo tego jednak Buttler wywarł spory wpływ na stosunek delegatów do tego, co w Minneapolis mówił
Waggoner. Świadczyć o tym może choćby wypowiedź jednego z uczestników tej konferencji - pastora Mc
Reynoldsa:
"Udałem się na obrady generalnej konferencji sympatyzując z bratem Buttlerem i czując uprzedzenie w
stosunku do Waggonera. Z zeszytem i ołówkiem w dłoni słuchałem herezji i byłem gotów zwalczać i
przeciwstawiać się każdemu słowu, które zostało wypowiedziane. Jednak w miarę słuchania, odnosiłem
coraz większe wrażenie, że poselstwo Waggonera bardzo różniło się od tego, czego oczekiwałem.
Już pod koniec jego drugiego kazania, gotów byłem przyznać, że to co mówił było zgodne z prawdą, i że
swoją postawą nie okazywał on żadnej wrogości czy opozycji.
Gdy zaś kończył czwarte czy piąte wystąpienie, czułem się jak skruszony i poddany Bogu grzesznik".
Jak to wynika z treści tego wyznania, głównym powodem tego, że większość delegatów odrzuciła to
poselstwo było uprzedzenie i fałszywe mniemanie, że poselstwo to miało podważyć autorytet Dekalogu
oraz 4-go przykazania.
Przedstawiona w Minneapolis Prawda, która jest w Chrystusie, której przyjęcie miało stanowić dla
Kościoła ogromne błogosławieństwo, niestety nie została właściwie przyjęta, i to pomimo tego, że miała
stanowcze i jednoznaczne poparcie ze strony Ellen White.
Prześledźmy teraz kilka spośród ogromnej ilości jej zdumiewających wypowiedzi na ten temat:
"Odrzucając poselstwo dane w Minneapolis popełniono grzech... Cały wszechświat był świadkiem tego, jak
znieważony został Jezus Chrystus reprezentowany przez Ducha Świętego. Gdyby Chrystus stanął przed
nimi (tymi, którzy odrzucili poselstwo), potraktowaliby Go tak samo, jak potraktowali Chrystusa Żydzi!".
(SPECIAL TESTIMONIES TO THE REVIEW AND HERALD OFFICE 1896, p. 16-17)
“Pan pracuje przez braci Jonesa i Waggonera. Ci bracia mają poselstwo od Boga. Jeśli akceptujecie to
poselstwo akceptujecie Chrystusa".
Naoczny świadek tych wydarzeń, brat J. S. Washburn opowiadał o zachowaniu E. White w czasie gdy
przemawiał Waggoner. Brat ten wyznał, że pamiętał jak siedząca w pierwszym rzędzie Ellen White
słuchając Waggonera była bardzo podekscytowania i stale mówiła "Amen! Bracia! W tym jest wielkie
światło!"
Później o poselstwie przedstawionym przez Waggonera powiedziała:
"Kiedy to przedstawił, każde włókno mojego serca powiedziało amen!".
22 listopada 1892 roku (4 lata po Minneapolis) na łamach REVIEW AND HERALD, pojawiła się niezwykła,
a nawet szokująca wypowiedź Ellen White:
"Znajdujemy się w czasie próby, ponieważ głośne wołanie trzeciego anioła (z Apokalipsy 18,1) już
rozpoczęło się w objawieniu sprawiedliwości Chrystusa, przebaczającego grzech Odkupiciela. Jest to
początek światła tego anioła, którego chwała wypełni całą ziemię".
Równie wielkie wrażenie do dzisiaj wywiera na adwentystach wiadomość, jaką siostra White przesłała z
Australii 5 lat po konf. w Minneapolis. Wiadomość ta została odczytana podczas obrad Generalnej
Konferencji w 1893 roku:
"Siostra White mówi, że od zgromadzenia w Minneapolis znajdujemy się w czasie wylania Ducha Świętego
w późnym deszczu!".
Te szokujące słowa zapisane są w biuletynie Gen. Konf. z 1893 roku na str. 377.
W tym samym biuletynie, ale na stronie 419, możemy przeczytać inną jej niezwykłą wypowiedź:
"Pan mógł przyjść do tej pory, gdyby nasi bracia zechcieli otworzyć swoje serca i przyjąć poselstwo z
1888 roku!".
Świadczy to o tym, że gdyby prawda ta została należycie przyjęta wówczas doszłoby do pełnego wylania
Ducha Świętego, a w konsekwencji do powtórnego przyjścia Chrystusa.
Godne uwagi jest również to, że także rząd USA nigdy nie był tak bliski wydania PRAWA NIEDZIELNEGO,
jak właśnie w tamtym czasie. Politykiem, który za wszelką cenę dążył wówczas do wydania dekretu
nakazującego w Stanach Zjednoczonych święcenie niedzieli był senator Blaire.
Wygląda na to, że w tamtym czasie koniec był bliżej niż nawet dzisiaj!
Niestety, nie ma najmniejszych wątpliwości, że zarówno podczas samej konferencji w Minneapolis, jak i
później poselstwo to nie zostało przyjęte w dostatecznym stopniu, w wyniku czego Bóg zmuszony był
wycofać wielkie błogosławieństwo, jakim miało być wylania Ducha Świętego.
Dlaczego tak się stało? Jaki był tego powód?
Czemu ta cudowna Prawda, która jest w Chrystusie nie została w należyty sposób doceniona przez wielu
ówczesnych adwentystów?
Jeden z najważniejszych powodów podany został w książce "TESTIMONIES TO MINISTERS"
("ŚWIADECTWA DLA KAZNODZIEJÓW"), na str. 92 i 93:
"Wielu zgubiło wizję Jezusa. Przez lata Kościół patrzył na człowieka, a nie na Chrystusa".
Kazania Waggonera natomiast skupiały się na Chrystusie. Siostra White określiła je mianem
"niezrównanych uroków Chrystusa". Wielu jednak delegatów czuło, że Waggoner mówił za dużo o
Chrystusie. "To ważne, aby mówić o Chrystusie" - twierdzili, "ale obecną prawdą jest IV Przykazanie i jeśli
nie będziemy tego podkreślać, ludzie pomyślą, że mogą dostać się do nieba bez soboty".
Po zakończeniu obrad Generalnej Konferencji w Minneapolis, E. White wraz z Waggonerem i Jonesem
wspólnie głosili to poselstwo po całych Stanach Zjednoczonych.
Niestety, trzy lata po Minneapolis przywódcy Kościoła zdecydowali się wysłać ją do Australii, a niedługo
potem Waggonera do Anglii.
W 1896 roku E. White napisała z Australii do ówczesnego przewodniczącego Generalnej Konferencji -
brata Olsena, że jej oraz Waggonera wyjazd ze Stanów Zjednoczonych nie był zgodny z Bożym planem:
"Pan nie chciał naszego wyjazdu z Ameryki. Nie objawił, że mam wyjechać z Battle Creek... Jednakże tak
bardzo dążono do tego, byśmy wyjechali, że pozwolił na to... Pan pracowałby dla Australii wykorzystując
inne osoby, a w Battle Creek pozostałby silny wpływ... To nie Pan do tego doprowadził i nie podobało Mu
się to, ponieważ On postawił nas u steru w Battle Creek".
Niestety smutną prawdą jest też to, że ci dwaj kaznodziejowie - Waggoner i Jones, przez których Pan
pragnął przekazać swojemu ludowi to wspaniałe poselstwo, po pewnym czasie oddalili się od Kościoła.
Uważa się, że ich odstępstwo miało też związek ze zwiedzeniem "ALFA" i panteizmem, zainicjowanym
przez doktora Kelloga.
Fakt ten wykorzystywany jest również dzisiaj przez wiele osób, które sugerują, że z tego powodu lepiej
byłoby nie interesować się zanadto tym poselstwem.
Ale nawet jeśli prawdą jest, że ci dwaj kaznodziejowie w późniejszym czasie ulegli zwiedzeniu, to czy to
oznacza, że mamy odrzucić poselstwo z Minneapolis?
Czy to jest równoznaczne z tym, że poselstwo to nie pochodziło od Boga?
Oto jakie zdanie ma na ten temat sama siostra White. Wypowiedź ta pochodzi z listu S 24, napisanego w
1892 roku:
"Jest całkiem możliwe, że bracia Jones i Waggoner mogą zostać pokonani przez pokusy wroga. Ale nawet,
jeśli tak się stanie, to nie będzie to oznaczać, że nie mieli oni poselstwa od Boga".
A zatem, również dzisiaj poselstwo to jest nadal aktualne i naszym zadaniem jest zapoznanie się z nim i
przyjęcie z wdzięcznym sercem.
Niestety niemało jest wśród nas takich, którzy zapoznając się z historią związaną z Minneapolis mają
tendencje do popadania w skrajności. Jedni twierdzą, że w ogóle nie powinniśmy zaprzątać sobie tym
głowy, a nawet potępiają tych, którzy przejawiają pewne zainteresowania w tym kierunku. Inni natomiast
wpadają w drugą skrajność i skupiają się na krytyce. Często z powodu swojej nadgorliwości wpadają w
konflikt z pastorem i zborem, a gdy już diabłu uda się ich zniechęcić, wtedy stara się on związać ich z
przedstawicielami różnych odstępczych społeczności, którzy wykorzystują historię związaną z konferencją
w Minneapolis, aby wykazać, że Kościół Adwentystów jest Babilonem.
Jednakże z wypowiedzi Ducha Proroctwa wynika, że każdy, kto pozwala sobie na taką krytykę i posądza
Boży Kościół Ostatków o odstępstwo, wydaje w ten sposób jedynie świadectwo o tym, że sam wpadł w
szatańską pułapkę i uległ zwiedzeniu:
"Jeśli ktoś odłącza się od strzegącego przykazań i zorganizowanego ciała ludu Bożego, gdy zaczyna
oceniać ten Kościół swoją własna miarą i zaczyna wypowiadać osąd przeciwko niemu, wtedy możecie
wiedzieć, że Bóg go nie prowadzi". (3 SM 18; 1893)
Diabeł chce, abyśmy koncentrowali się na wszystkim, tylko nie na prawdziwej ewangelii, bo wie, że tylko
przez jej przyjęcie możemy odnieść nad nim zwycięstwo, gdyż ewangelia jest mocą Bożą.
Dlatego wróg ewangelii stara się owładnąć nasze umysły różnymi często nawet bardzo atrakcyjnymi
tematami, jak np. to czy Bóg zabija, bo wie, że dzięki temu może odwrócić nasza uwagę od prawdy,
której przyjęcie prowadzi do wylania Ducha Świętego. Przed takim sprytnym diabelskim zwiedzeniem
przestrzega nas też siostra White:
"Nie pozwólcie, aby wasze umysły wskutek studiowania teorii odwróciły się od najważniejszego tematu -
sprawiedliwości Chrystusa". REVIEW AND HERALD, 5. 04. 1892
Najważniejszym tematem jest "sprawiedliwość Chrystusa", a nie to czy Bóg zabija, nie dajmy się więc
diabłu odwieść od najważniejszego zagadnienia - sprawiedliwości Chrystusa i nie pozwólmy, by stale
zaprzątał nasz umysł jakąś "teorią", tym bardziej, że w żaden sposób nie można jej nawet uzasadnić w
oparciu o jasne wypowiedzi Pisma Świętego. Wystarczy, że Biblia mówi, iż "Bóg jest miłością", i że uczynił
wszystko, aby zbawić każdego człowieka i "nie ma upodobania w śmierci" kogokolwiek:
Ezech. 33:11
"Jakom żyw - mówi Wszechmocny Pan - nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, a raczej, by się
bezbożny odwrócił od swojej drogi, a żył. Zawróćcie, zawróćcie ze swoich złych dróg! Dlaczego macie
umrzeć?"
Bez względu na to czy będziemy uważać, że Bóg sam unicestwi niepokutujących grzeszników, czy uczyni
to wydając polecenie swoim aniołom, lub odbierając tchnienie życia, albo objawiając swoją chwałę, czy
cofając wiążącą kwarki i atomy w naszych ciałach moc, sprawiając że te cząsteczki eksplodują, zabijając
tych, którzy uparcie odrzucają Bożą łaskę, to i tak stanie się to za Jego przyzwoleniem!
Słowo Boże zachęca nas do tego, byśmy koncentrowali się raczej na stwierdzeniu, że "Bóg jest miłością",
poprzestając na tym, że niepokutujący grzesznicy zginą na zawsze, nie dlatego że Bóg ich przestał
miłować, bo "agape nigdy nie ustaje", ale dlatego że to właśnie Jego miłość i sprawiedliwość nie może
pozwolić im żyć w grzechu na zawsze, i że jest tak zarówno ze względu na ich własne dobro, jak i dobro
całego wszechświata.
Unikajmy zatem takich niepotrzebnych dyskusji, na temat, którego nie podejmuje ani Pismo Święte, ani
Duch Proroctwa. Osoby, które zaangażowały się w niepotrzebne dyskusje na ten kontrowersyjny temat
zawsze spotykają się z opozycją ze strony współwyznawców, co sprawia, że niewiele trzeba, aby zaczęły
dochodzić do wniosku, że ci, którzy się z nimi nie zgadzają są "Babilonem".
W 1913 roku, czyli zaledwie dwa lata przed swoją śmiercią siostra White napisała:
"Zachętą i błogosławieństwem było dla mnie uświadomienie sobie, że Bóg Izraela ciągle prowadzi swój
lud, i że stale będzie z nim aż do końca". (LS 437, 438; remarks to 1913 General Conference session)
Jak długo Pan pozostanie z tym Kościołem?
"Aż do końca".
Syn Ellen White, Willy niedługo przed śmiercią matki zapytał ją o przyszłość naszego Kościoła, oto jakiej
udzieliła mu odpowiedzi:
"Bóg nie pozwoli, aby ta denominacja dopuściła się takiego odstępstwa, że zaistniałaby konieczność
powołania innego kościoła". (Letter, May 23, 1915)
Również z innej wypowiedzi siostry White wynika, że pomimo błędów popełnionych w przeszłości, Pan nie
opuścił i nie opuści nas, ale "uleczy rany swego ludu":
"Chcę, aby każdy z was o tym pamiętał, że Bóg powiedział, iż On uleczy rany swego ludu". (GCB 1901,
pp. 463, 464)
A zatem, świadectwo Ellen White w tej sprawie jest jasne i wyraźnie świadczy o tym, że pomimo
opieszałości w przyjęciu poselstwa z Minneapolis i pomimo jakichkolwiek innych potknięć, Bóg nigdy nie
odrzuci tego Kościoła i wszyscy, którzy go krytykują, utożsamiają go z Babilonem i opuszczają ten
Kościół, wydają w ten sposób jedynie świadectwo, że sami ulegli zwiedzeniu i że tak naprawdę nigdy nie
umiłowali tego kościoła, bo gdyby tak było, to jak napisał w pierwszym swoim liści apostoł Jan "byliby
pozostali z nami":
1 Jan. 2:19:
"Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami".
DOM ZE ZŁOTYMI OKNAMI
Pewien chłopiec wychowywał się w biednym domu, a jego rodzice byli rolnikami. Codziennie rano chłopiec
budził się, gdy jeszcze było ciemno i pomagał ojcu wydoić krowy. Następnie wychodził na dwór i gdy
wschodziło słońce zwracał swój wzrok na zachód, gdzie w oddali na wzgórzu malował się przed nim widok
pięknego domu ze złotymi oknami. Im dłużej obserwował ten dom, tym bardziej pragnął kiedyś w nim
zamieszkać, a przynajmniej zobaczyć go z bliska.
Chłopiec długo o tym marzył, aż w końcu, któregoś dnia, gdy miał 12 lat, ojciec powiedział do niego:
"Synu, razem z matką doceniamy to, że starasz się pomagać nam w pracy i doszliśmy do wniosku, że
należy ci się dzień odpoczynku. Odpocznij więc sobie jutro, a my z pewnością poradzimy sobie jakoś
sami".
Następnego dnia rano, chłopiec wstał później niż zwykle i gdy wyszedł na dwór, akurat wschodziło słońce,
i gdy spojrzał na zachód, ponownie jego oczom ukazał się w oddali widok pięknego domu ze złotymi
oknami, i po chwili wiedział już, co zrobi.
Zabrał ze sobą trochę jedzenia i wyruszył w stronę domu ze złotymi oknami. Ale kiedy po dłuższej
wędrówce wszedł na wzgórze, na którym znajdował się ten dom, zaskoczony zauważył, że okna tego
domu nie były ze złota.
Zapukał więc do drzwi, i gdy stanęła przed nim właścicielka, chłopiec zapytał: "Przepraszam panią, czy to
jest dom ze złotymi oknami?".
"Przykro mi chłopcze" - odparła gospodyni - "ale to nie jest dom ze złotymi oknami. Jeśli jednak zechcesz
trochę poczekać, to pokażę ci gdzie znajduje się taki dom".
I gdy słońce zaczęło zachodzić, kobieta wyprowadziła chłopca na dwór i wskazując ręką na wschód
powiedziała:
"Widzisz ten dom, tam w dole? To właśnie jest dom ze złotymi oknami".
Gdy chłopiec spojrzał na wschód, znów zobaczył ten dom, dom ze złotymi oknami. Po chwili jednak,
zaskoczony uświadomił sobie, że dom ze złotymi oknami, to jego własny rodzinny dom.
Dom ze złotymi oknami, dom Bożej Prawdy, dom Bożych błogosławieństw, nie znajduje się w innej
społeczności, innej rodzinie, innym kościele i nigdy nie znajdzie się w innym miejscu. Dom ze złotymi
oknami był jest i będzie do końca tu, w tym Kościele, w tej społeczności, bo tu - w tym "domu" - są ci,
którzy "zachowują przykazania Boże i mają świadectwo Jezusa", którym jest "duch proroctwa". (Obj.
12:17; 19:10)
Skoro więc znaleźliśmy już ten dom, Boży dom prawdy, to nie szukajmy innego, bez względu na to jak
bardzo atrakcyjny będzie się on nam wydawał.
Może ten nasz dom nie jest jeszcze w pewnym sensie doskonałym domem, bo ci, którzy w nim
przebywają popełniają błędy. Może ten dom wymaga "remontu" i duchowej a nawet fizycznej odnowy,
może jego okna nie są jeszcze ze złota i brakuje w nim miłości, ale to jest ten dom - Boży dom ze złotymi
oknami, bo w nim odbijają się złote promienie związanej z prawdą sprawiedliwości i miłości Chrystusa.
Nie zapominajmy zatem o tym, że:
"Bóg Izraela ciągle prowadzi swój lud i stale będzie z nim aż do końca". (LS 437, 438; remarks to 1913
General Conference session)
"Chcę, aby każdy z was o tym pamiętał, że Bóg powiedział, iż uleczy rany swego ludu". (GCB 1901, pp.
463, 464)
Możemy mieć zatem pewność, że w końcu poselstwo z Minneapolis zwycięży.
Nie tak dawno, zostałem zaproszony do Chełma Lubelskiego, aby poprowadzić tam cykl wykładów o
zdrowiu. Niestety w Warszawie utknąłem w korku, ale w pewnym momencie zwróciłem uwagę na jadący
powoli przede mną od dłuższego czasu samochód, a szczególnie na jego dziwny numer rejestracyjny:
WIN 1888 (czyt. "wu, i, en"). W języku angielskim te trzy litery "WIN" (czyt. "łin") dosłownie oznaczają
"zwyciężać". Odebrałem więc to jako znak od Pana i obietnicę, że poselstwo z 1888 roku, czyli PRAWDA,
KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE wkrótce zwycięży!
Jednak, aby tak się stało, musimy należycie tę Prawdę docenić, skupić na niej swoją uwagę i zaprzestać
wszelkiej krytyki, ale postąpić zgodnie z oficjalnym oświadczeniem, jakie w tej sprawie wystosowała
RADA (naszego) KOŚCIOŁA w 1976 roku. Oto treść tego oświadczenia, które zatytułowano "ERA 1888
ROKU":
"Po wnikliwym przeglądzie ery 1888 roku doszliśmy do wniosku, że był to czas nieporównywalny do
żadnego innego okresu w historii naszego Kościoła. Pan faktycznie obdarował swój lud początkiem
późnego deszczu oraz głośnego wołania w objawieniu sprawiedliwości Chrystusa - wybaczającego grzechy
Odkupiciela.
Stosunek oraz duch okazany przez zbyt wielu w tamtym czasie, zmusiły Boga do wycofania tego
szczególnego błogosławieństwa.
Nic nam nie da spieranie się o to, ilu odrzuciło czy przyjęło wtedy to poselstwo. Musimy uznać, że
ogromne błogosławieństwo, jakim Bóg chciał obdarzyć Kościół w tamtym czasie nie zostało przyjęte.
W świetle zatem tych historycznych faktów, szczególną naszą troską powinno być usunięcie wszelkich
przeszkód, które stoją na drodze Bożych obietnic oraz mocy i przez pokutę, wiarę, ożywienie i reformację
musimy oczyścić drogę, aby Pan mógł dokonać swego dzieła dla nas i przez nas".
Niestety, to co mówił Waggoner w czasie obrad Generalnej Konferencji w Minneapolis nie zostało oficjalnie
spisane. Jedynie jego żona notowała treść jego wystąpień i na podstawie tych notatek potem napisał on
książkę "CHRYSTUS I JEGO SPRAWIEDLIWOŚĆ", która została wydana w 1890 roku, a więc zaledwie dwa
lata po Minneapolis.
Druga książka, która została napisana przez niego nieco później nosiła tytuł "GLAD TIDINGS" (RADOSNE
WIEŚCI) i stanowiła komentarz do listu do Galacjan.
Niestety ta druga książka została napisana przez Waggonera ok. 1900-go roku (12 lat po Minneapolis), w
czasie kiedy Waggoner znajdował się już pod wpływem Kelloga i panteizmu. Znam nawet kaznodziejów,
którzy mieli możliwość czytać oryginalne wydanie tej książki i faktycznie znaleźli w niej jeden fragment
skażony panteizmem i usunęli go.
Osobiście miałem przywilej przeczytać obie te książki i niewątpliwie zawierają one wspaniałe poselstwo
Ewangelii na podstawie listu do Galacjan i Rzymian.
Jednak, nie ulega wątpliwości, że w obecnym czasie, Bóg powołał kaznodziejów, których obdarzył nie
mniejszym światłem i mądrością odnośnie tego zagadnienia.
Jednym z takich pastorów jest niewątpliwie Jack Sequeira, którego miałem przyjemność słuchać
kilkakrotnie podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, między innymi na Uniwersytecie Andrewsa.
Pastor Sequeira zawsze był i jest lojalnym członkiem naszego kościoła. Ukończył studia na Newbold
Collage i Uniwersytecie Andrewsa. Przez 17 lat pracował jako misjonarz w Ugandzie, Kenii i Etiopii.
Ostatnio służył kościołowi jako starszy pastor w adwentystycznym zborze "Capital Memorial Church" w
Waszyngtonie, a obecnie znajduje się na emeryturze. Nie przeszkadza mu to jednak w szerzeniu
ewangelii nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale w wielu krajach świata, do których obecnie jest stale
zapraszany.
Serię następnych 5 wykładów zatytułowanych "PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE", które z Bożą
pomocą będę mam przywilej przedstawić, przygotowałem na podstawie przede wszystkim listu do
Rzymian, biorąc też pod uwagę treść poselstwa z 1888 roku oraz liczne wypowiedzi Ducha Proroctwa.
Jednak większość wykorzystanych podczas tego cyklu wykładów komentarzy pochodzi głównie z
wykładów i pisemnych materiałów, których autorem jest właśnie pastor Jack Sequeira. Posłuchajmy teraz
fragmentu jednego z prowadzonych przez niego wykładów, w których miałem przyjemność uczestniczyć
osobiście, i które zostały zarejestrowane na kasetach audio:
"Pod koniec mojego pobytu na Uniwersytecie Andrewsa, jeden z przyjaciół skierował moją uwagę na
poselstwo o usprawiedliwieniu z wiary, które Pan przekazał swojemu ludowi w 1888 roku. Prawda ta
wywarła na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że od tamtej pory większość czasu poświęcałem na
to wszystko, co mogło mi pomóc w lepszym jej zrozumieniu i modląc się o to, by Pan pomógł mi też w
zwiastowaniu tej cudownej prawdy.
W 1973 roku, niedługo po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Andrewsa udałem się do Etiopii. I
zaledwie kilka dni po przyjeździe, zatelefonował do mnie przewodniczący Kościoła w tym kraju i
powiedział, że adwentyści posiadają w Etiopii własną wyższą uczelnię, ale z powodu finansowych
problemów zmuszeni byli przyjąć do niej także studentów, którzy nie są adwentystami, co doprowadziło
do tego, że nieadwentyści stanowili aż 75% wszystkich studentów na tej uczelni. Rodzice tych studentów
byli bardzo bogatymi ludźmi. Niestety, młodzież ta była szczególnie niesforna i buntownicza, a czasami
nawet niebezpieczna dla otoczenia. Z tego powodu ci studenci zostali wcześniej wyrzuceni z państwowych
szkół. Więc rodzice posłali ich do naszej szkoły w nadziei, że może adwentystom uda się ich zmienić. Ci
młodzi ludzie jednak, nie mieli najmniejszego zamiaru zmieniać się i okazywali niechęć do wszystkiego,
co miało związek z religią. Z tego powodu, podczas trwania tygodnia modlitwy doszło nawet do otwartego
buntu z ich strony. Przewrócili do góry nogami dwa należące do uczelni samochody oraz trzy motocykle i
podpalili je. Nie chcieli, aby ktokolwiek przymuszał ich do udziału w nabożeństwach czy wykładach
biblijnych.
Po tym incydencie, dyrekcja postanowiła na pewien czas zamknąć szkołę. Jednak niedługo potem rząd
zmusił kierownictwo szkoły do ponownego jej otwarcia, a nawet przyjęcia tych buntowniczych studentów,
tych samych, którzy spalili samochody i motory. Dyrektor więc, razem z nauczycielami, zastanawiali się
czy nie lepiej byłoby w tej sytuacji zrezygnować z tygodnia modlitwy. W końcu jednak powiedzieli: To jest
przecież adwentystyczna uczelnia i nie możemy rezygnować z tygodnia modlitwy. Tym razem jednak, do
prowadzenia tych spotkań poprosimy któregoś z krajowych kaznodziejów, a nie zagranicznych, jako że
wcześniej głównym mówcą podczas tych nabożeństw był pastor z Kanady. Kiedy nasz człowiek będzie
przemawiał - powiedzieli - z pewnością go nie skrzywdzą.
Tak więc wybrano mówcę, ale niestety dwa dni przed rozpoczęciem tygodnia modlitwy człowiek ten
rozmyślił się, gdyż obawiał się, że tym razem spalony zostanie jego samochód. W tej sytuacji,
przewodniczący kościoła desperacko szukał kogoś, kto zechciałby go zastąpić. Ta zbuntowana młodzież
jednak była tak niebezpieczna, ze nikt nie chciał podjąć się takiego ryzyka. W końcu skontaktował się ze
mną, prosząc o poprowadzenie tych nabożeństw. Zanim jednak dałem mu odpowiedź, pomodliłem się,
mówiąc: Panie, Ty powiedziałeś w liście do Rzymian, że ewangelia jest Twoją mocą. Proszę więc, abyś
teraz pokazał, że tak jest. Ty dałeś mi poznać tę cudowna prawdę, a teraz pozwól mi wypróbować jej moc
na tych zbuntowanych młodych ludziach.
Natychmiast po tej telefonicznej rozmowie wsiadłem w samolot i niedługo potem znalazłem się w Addis
Abeba. Na lotnisku czekało na mnie kilku misjonarzy, którzy powiedzieli mi, że postąpiłem nierozsądnie
zgadzając się na to. Wtedy odparłem: Tak, macie rację, to faktycznie wygląda na niemądrą decyzję,
dlatego ma do was prośbę, jeśli będziecie musieli mnie pochować, pamiętajcie, że lubię mieczyki.
W końcu dotarłem do tej uczelni. Jeszcze wtedy nie wiedziałem o tym, że pięciu przywódców tej
niesfornej młodzieży przygotowało przed kościołem stos kamieni po to, żeby ukamienować mnie, gdyby
to, co będę mówił nie przypadło im do gustu. Gdy rozpoczęło się nabożeństwo, cała piątka usiadła w
pierwszym rzędzie dokładnie przed samą kazalnicą, patrząc mi prosto w oczy.
I tak rozpocząłem cykl kazań na temat ewangelii na podstawie listu do Rzymian. Ale dzięki Bogu mogłem
mówić bez przeszkód, a trzeciego stało się nawet coś niezwykłego. Podszedł do mnie jeden z tych pięciu
przywódców i powiedział: To najwspanialsza nowina, jaką kiedykolwiek słyszałem! Jakiś czas później cała
piątka przyjęła chrzest i przyłączyła się do naszego kościoła, a ten główny przywódca tej zbuntowanej
młodzieży ukończył nawet studia na Uniwersytecie Andrewsa i pracuje obecnie w kościele jako
kaznodzieja".
To budujące doświadczenie, jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że to, co napisał apostoł Paweł
w Rzym. 1:16 jest prawdą:
" Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego,
kto wierzy".
Niektórzy sądzą, że w celu przywrócenia porządku i podniesienia poziomu moralności, czy to w rodzinie,
państwie czy nawet kościele, należy wprowadzić więcej zakazów, nakazów i bardziej rygorystycznych
praw. Ale metoda taka ma więcej wspólnego z komunizmem i dyktaturą niż chrześcijaństwem. Cel ten
można osiągnąć nie poprzez jakikolwiek przymus czy zewnętrzną poprawę zachowania i powierzchowny
wzrost moralności wymuszony lękiem przed karą. Dokonać tego może tylko ewangelia, która jest mocą
Bożą, ewangelia, której przyjęcie prowadzi do narodzenia się z Ducha.
Ta niezwykle ważna zasada w piękny sposób przedstawiona została w książce DROGA DO CHRYSTUSA:
"Wielu ludzi... pragnie żyć sprawiedliwie dzięki własnym staraniom. Zaufali co prawda Jezusowi jeśli
chodzi o odpuszczenie grzechów, lecz pragną żyć sprawiedliwie jedynie dzięki własnym wysiłkom. Ale
każda taka próba musi zawieść. Jezus mówi: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić"... Tylko przez codzienną
wspólnotę z Chrystusem, i to w każdej godzinie, możemy wzrastać w łasce... Oddaj Mu siebie, byś mógł
być posłuszny wszystkim Jego oczekiwaniom. W zamian musisz wziąć wszystko: Chrystusa - pełnię
błogosławieństw, aby mieszkał w twoim sercu... uzdalniając cię do posłuszeństwa... Każdego dnia poświęć
się Panu na nowo. Jemu powierz wszystkie swoje plany, by mogły być zrealizowane lub zaniechane
według Jego woli. Możesz więc każdego dnia powierzać swoje życie w ręce Boga, a będzie ono z dnia na
dzień bardziej odzwierciedlało życie Jezusa".
Dlaczego Jezus Chrystus jeszcze nie przyszedł? Dlaczego jest tak wielu ateistów? Głównym tego
powodem jest fakt, że kościół swoim codziennym życiem nie objawia mocy ewangelii!
Nitzche - wielki filozof, który był ateistą, powiedział takie zdanie adresując je do chrześcijan: "Jeżeli
chcecie żebym uwierzył w waszego Zbawiciela, sami musicie wyglądać na o wiele bardziej zbawionych!"
Odpowiedzią na wyzwanie, które rzucił chrześcijaństwu Nitsche, może być jedynie narodzenie się z
Ducha, które może nastąpić wyłącznie w wyniku przyjęcia prawdy o zbawieniu przez wiarę w Chrystusa.
W jednym ze swoich kazań Charles Spurgeon opowiadał o tym, jak zaczepił go kiedyś pijany mężczyzna
wołając: "To ty mnie nawróciłeś! To ty mnie nawróciłeś!" Spurgeon próbował go zbyć, nie chcąc
podejmować z nim dyskusji, ale ten człowiek nadal wołał: "To ty mnie nawróciłeś! To ty mnie nawróciłeś!"
W końcu zniecierpliwiony Spurgeon powiedział: "Tak, masz rację, to ja cię nawróciłem, bo gdyby dokonał
tego Duch Święty, nie byłbyś teraz pijany".
Tylko za sprawą Ducha Świętego może nastąpić prawdziwe nowonarodzenie, ale zanim to się stanie
musimy poznać, zrozumieć i przyjąć to wszystko, czego Bóg dokonał dla nas w Swoim Synu. I to właśnie
od właściwego zrozumienia i przyjęcia prawdy, która jest w Chrystusie zależy również to, czy dobry Bóg
będzie mógł w końcu obdarzyć swój lud tym wielkim błogosławieństwem, na które od tak dawna
czekamy, czyli wylaniem Ducha Świętego.
Musimy być jednak świadomi również i tego, że sprawca zła doskonale wie, że jeśli lud Boży zacznie
koncentrować się na Prawdzie, która jest w Chrystusie, wtedy doprowadzi to do szybkiego powrotu Syna
Bożego. Dlatego przeciwnik Ewangelii będzie robił wszystko, żeby tak wpłynąć na Kościół Ostatków, aby
ci, którzy się w nim znajdują, nadal byli obojętni wobec tej prawdy, albo - jak to było 100 lat temu -
uznali ją nawet za herezję i sprzeciwiali się jej szerzeniu.
Właśnie przed taką godną pożałowania postawą względem poselstwa z Minneapolis, czyli wobec Prawdy,
która jest w Chrystusie, ostrzega nas siostra White. Wypowiedź ta i jednocześnie apel, pochodzi z
"REVIEW AND HERALD" (z 11 marca i 27 maja 1890 oraz 26 lipca 1892 roku). Przeczytam ten fragment
dosłownie, tak jak został on przetłumaczony w opublikowanej na łamach "Głosu Adwentu" książce Arthura
Danielsa "CHRYSTUS NASZĄ SPRAWIEDLIWOŚCIĄ" (str. 30):
"Przez niemal dwa lata usilnie wpływaliśmy na ludzi (ma na myśli szerzenie poselstwa z Minneapolis wraz
z Jonesem i Waggonerem), by przyjęli światło i prawdę dotyczącą sprawiedliwości Chrystusa, lecz oni nie
wiedzieli, czy przyjąć tę drogocenną prawdę, czy też nie. Stali się więźniami własnych poglądów...
Niektórzy odwrócili się od sprawiedliwości Chrystusa, by krytykować ludzi. Nie zrozumieli poselstwa
trójanielskiego.
(TERAZ B. WAŻNE!) Ci, którzy nie zechcą kroczyć w jego chwale nazwą fałszywym światło, które oświeca
ziemię (2x)... Błagamy was, którzy sprzeciwiacie się światłu prawdy, nie stójcie na drodze ludu Bożego!
(2x). Niech światło zesłane z nieba świeci im jasnymi promieniami... Niebo smuci się z powodu duchowej
ślepoty wielu spośród naszych braci. Pan powołał posłańców (Waggonera i Jonesa) i obdarzył ich swoim
Duchem...
Niechaj nikt nie podejmuje ryzyka stawania pomiędzy ludem, a poselstwem z nieba. Poselstwo Boże
przyjdzie do ludzi, a jeśli nie będzie nikogo do głoszenia go, kamienie krzyczeć będą" (2x).
Historia ta miała miejsce w XVIII wieku w Anglii, w czasie, kiedy kraj ten dotknięty był morem i wielu
ludzi z tego powodu umierało.
Pewien mały chłopiec, w wyniku panującej epidemii stracił już ojca oraz starszą siostrę, a teraz jego
matka była bliska śmierci. Wiedząc, że mama umiera, chłopiec bardzo zaniepokojony o swoją przyszłość
ze łzami w oczach powiedział:
"Mamo, nie umieraj! Tata nie żyje, moja siostra też zmarła. Co ja zrobię, dokąd pójdę, jeśli i ty
umrzesz?".
"To prawda synku" - powiedziała matka - "twój tata i siostra nie żyją i ja też niebawem będę musiała
odejść, ale ty musisz być dzielny, i nawet jeśli zostaniesz sam, to pamiętaj, że niedługo Pan Jezus
przyjdzie po ciebie".
Niestety, niedługo potem ta kobieta zmarła i pochowano ją niedaleko domu.
Chłopiec został sam i bardzo rozpaczał po śmierci matki. Następnego dnia po pogrzebie, bardzo
przygnębiony, z oczami pełnymi łez, chłopiec poszedł na łąkę, położył się koło grobu matki i zasnął.
Niedługo potem, obok tego miejsca przechodził jakiś mężczyzna, i gdy zobaczył leżącego przy mogile
chłopca, obudził go i zapytał, co tu robi.
Wtedy chłopiec odparł:
"Niedawno zmarł mój ojciec i starsza siostra, a wczoraj pochowano tu moją mamę i zostałem sam, ale
zanim mama zmarła, powiedziała żebym się nie martwił, bo niedługo przyjdzie po mnie Pan Jezus".
Kiedy chłopiec to powiedział, zastanowił się chwilę i z uśmiechem dodał:
"Dziękuję, że tak szybko przyszedłeś".
Wtedy ten mężczyzna zabrał chłopca do siebie i zaopiekował się nim.
Powtórne przyjście Jezusa Chrystusa jest z pewnością bardzo bliskie, ale na podstawie historii związanej z
poselstwem z 1888 roku, możemy powiedzieć, że tak naprawdę, to jak szybko nasz Pan wróci zależy od
nas samych.
Zależy to od tego, czy w dostatecznym stopniu skoncentrujemy swoją uwagę na tej świętej i
najważniejszej prawdzie, którą jest "PAN, SPRAWIEDLIWOŚĆ NASZA" (Jer.33,16).
Jeśli tak się stanie, to z pewnością niebawem nastąpi wylanie Ducha Świętego i wtedy my również, tak
jak ten chłopiec, będziemy mogli powiedzieć: "Dziękuję Panie, że tak szybko przyszedłeś".
Jako adwentyści, jako ci, którzy oczekują powrotu Zbawiciela, powinniśmy wykazać znacznie więcej
zainteresowania tym wszystkim, co może przyspieszyć Jego powtórne przyjście. A świadectwo Słowa
Bożego i Ducha Proroctwa są tak jasne i oczywiste, że nie można mieć najmniejszych wątpliwości
odnośnie tego, co może otworzyć drogę do wylania Ducha Świętego, które poprzedza powrót Pana
Jezusa. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że jest to poselstwo z Minneapolis - nauka o
sprawiedliwości wyłącznie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, której owocem jest uświęcone życie, jest to
prawda, która jest w Chrystusie.
Dlatego nie wystarczy tylko modlić się o wylanie Ducha Świętego, bo jeśli nadal będziemy lekceważyć,
albo co gorsze, sprzeciwiać się tej prawdzie, wówczas Pan nie może wysłuchać naszych próśb. To tak,
jakbyśmy szarpiąc klamkę próbowali otworzyć zamknięte na klucz drzwi, zapominając o tym, że klucz
znajduje się w kieszeni. Dlatego, nie możemy dłużej lekceważyć tego poselstwa, a tym bardziej
sprzeciwiać mu się, ale mamy je poznać, zrozumieć i przyjąć z wdzięcznym sercem, a wtedy Pan
wysłucha naszych modlitw i drzwi zostaną otwarte.
Jest jednak jeszcze coś, co powinniśmy uczynić zanim skoncentrujemy się na tej prawdzie. Nasza
opieszałość w przyjęciu poselstwa, które Pan powierzył nam w 1888 roku powinna wywołać w nas
skruchę, skłonić do refleksji i ukorzenia się przed Panem w modlitwie a nawet poście:
Joel. 1:14-15
14. Ogłoście święty post, zwołajcie zgromadzenie, zbierzcie starszych, wszystkich mieszkańców ziemi do
domu Pana, waszego Boga, i głośno wołajcie do Pana!
15. Ach! Cóż to za dzień! Bo bliski jest dzień Pana, a przychodzi jak zagłada od Wszechmocnego.
Jeżeli naprawdę pragniemy wylania Ducha Świętego i ożywienia, jeśli z mocą chcemy głosić ostatnie
poselstwo, to najpierw wszyscy powinniśmy ukorzyć się przed Panem i przeprosić, nie tylko za nasze
osobiste grzechy, ale za grzech związany z opieszałością w poznaniu i akceptacji tej cudownej Prawdy,
która jest w Chrystusie.
A jeśli ktoś uważa, że nie musi tego robić, to niech przypomni sobie postawę proroka Daniela, który
chociaż otrzymał od anioła zapewnienie, że jest mężem "wielce" miłym Bogu, i choć mógł uważać, że to
inni Izraelici, a nie on powinni korzyć się przed Bogiem i wyznawać grzechy, to Daniel utożsamił się z winą
całego narodu i błagał Pana, tak jakby on także był winny:
Dan. 9:3-5
3. I zwróciłem swoje oblicze na Pana, Boga, aby się modlić, błagać, w poście, we włosiennicy i popiele.
4. Modliłem się więc do Pana, mojego Boga, wyznawałem i mówiłem: Ach, Panie, Boże wielki i straszny,
który dochowujesz przymierza i łaski tym, którzy cię miłują i przestrzegają twoich przykazań.
5. Zgrzeszyliśmy, zawiniliśmy i postępowaliśmy bezbożnie, zbuntowaliśmy się i odstąpiliśmy od twoich
przykazań i praw.
Wszyscy powinniśmy ukorzyć się przed Panem i wołać w modlitwach do Pana tak jak skazany na śmierć
przez powieszenie za głoszenie Prawdy Hieronim Sawonarola nawoływał z kazalnicy do ludu takimi
słowami:
"Płacz serce moje, płacz duszo moja, płaczcie oczy moje!
Płaczcie ze mną wszyscy, wielcy i mali, kobiety i mężczyźni, grzeszni i sprawiedliwi".
Gdy tak Sawonarola przemawiał, organy cicho grały żałosną pieśń, a cały lud płakał i bił się w pierś.
Jeśli tak postąpimy, i nie tylko szczerze wyznamy nasze winy, ale też odwrócimy się od nich, usuwając
wszelkie przeszkody, które stoją na drodze prawdy, to możemy być pewni, że Pan w końcu "zniecierpliwi
się nad niedolą Izraela", i wreszcie stanie się to, na co od dawna czekamy - nastąpi wylanie Ducha
Świętego i powtórne przyjście Naszego Zbawiciela!
Posłuchajmy więc jeszcze raz natchnionej rady i błagalnej prośby, którą Pan kieruje do nas przez siostrę
White i stańmy w końcu razem, zjednoczeni po stronie tej "drogocennej prawdy":
"Przez niemal dwa lata usilnie wpływaliśmy na ludzi, by przyjęli światło i prawdę dotyczącą
sprawiedliwości Chrystusa, lecz oni nie wiedzieli, czy przyjąć tę drogocenną prawdę, czy też nie. Stali się
więźniami własnych poglądów...
Niektórzy odwrócili się od sprawiedliwości Chrystusa, by krytykować ludzi. Nie zrozumieli poselstwa
trójanielskiego.
Ci, którzy nie zechcą kroczyć w jego chwale nazwą fałszywym światło, które oświeca ziemię... Błagamy
was, którzy sprzeciwiacie się światłu prawdy, nie stójcie na drodze ludu Bożego!. Niech światło zesłane z
nieba świeci im jasnymi promieniami... Niebo smuci się z powodu duchowej ślepoty wielu spośród
naszych braci. Pan powołał posłańców (Waggonera i Jonesa) i obdarzył ich swoim Duchem...
Niechaj nikt nie podejmuje ryzyka stawania pomiędzy ludem, a poselstwem z nieba. Poselstwo Boże
przyjdzie do ludzi, a jeśli nie będzie nikogo do głoszenia go, kamienie krzyczeć będą".
Oby nikt z nas nie został zaliczony do grona tych, którzy "stoją na drodze ludu Bożego, nazywając
fałszywym światło, które oświeca ziemię". Usłuchajmy tego wezwania i "nie podejmujmy ryzyka stawania
pomiędzy ludem Bożym a poselstwem z nieba". Przyjmijmy taką postawę względem prawdy, aby po raz
kolejny w naszym życiu nie musiało sprawdzać się powiedzenie: "Historia uczy nas, że ludzie niczego nie
uczą się z historii", w tym wypadku z historii poselstwa z Minneapolis. AMEN!