translated: Bryndzia
Spis treści
Prolog.....................................................................................................................3
1. Introductions...........................................................................................................4
2. Enemies..................................................................................................................9
3. Swan's Are Better Than Cullen's.........................................................................14
4. Unexpected...........................................................................................................18
5. Confrontation.......................................................................................................25
6. Fight.....................................................................................................................36
7. Punishment...........................................................................................................44
8. Poems and Parts...................................................................................................57
9. Convincing............................................................................................................66
10. Shakespeare and Chemistry..................................................................................73
11. Rumours and Nosebleeds......................................................................................86
12. Makeups and Hookups........................................................................................98
13. Shock and Marriage Proposals...........................................................................107
14. Football Games and Rants.................................................................................117
15. Fun and Fancy Free............................................................................................123
16. Shopping and Movies..........................................................................................130
17. Texts and Endings.............................................................................................138
18. My Life Would Suck Without You....................................................................143
Epilog.................................................................................................................150
2
Prolog
Cullenowie i Swanowie nienawidzili się od stuleci. Tylko Bóg wie, dlaczego
nienawidzimy się teraz; my tylko wiemy, że jesteśmy śmiertelnymi wrogami.
Więc dlaczego zamieniłam się w Julię i zakochałam się w Edwardzie Cullenie?
Gdzieś pomiędzy śmiertelnymi, piorunującymi spojrzeniami, stałymi żartami i
zawsze obecnej konkurencji, które były zazwyczaj między Edwardem i mną, oboje
zdaliśmy sobie sprawę, że mamy wiele wspólnego, zbyt wiele wspólnego, aby
przestać skakać sobie do gardeł. Cóż, przynajmniej nie gryźliśmy sobie nawzajem
gardeł w nadziei osiągnięcia krwi.
Problemem było to, że nasi rodzice nadal się nienawidzą. Nasza miłość była
tajemnicą przed wszystkimi, nawet naszymi najbliższymi przyjaciółmi. Nikt nie
wiedział.
Jeszcze.
3
Rozdział 1
Introductions
(Wprowadzenia)
Westchnęłam, kiedy patrzyłam na siebie w lustrze. Czy zmieniłam się w ciągu
ostatnich dwóch miesięcy? Byłam ładniejsza, szczuplejsza, wyższa?
Nie, raczej nie. Gówno, takie jak to, nie wydarza się w ciągu dwóch miesięcy.
Byłam nadal skromną, średniej wielkości, drobną Bellą. Jedyna różnica między
tym rokiem a poprzednim, to to, że byłam starsza. Och, i oczy mnie zawiodły.
Mam jakieś głupkowate okulary, które dodają uroku mojej ogólnej seksualności.
- Bella, kochanie, twoja owsianka robi się zimna! - moja mama zawołała z
kuchni. Tata prawdopodobnie już był na komisariacie.
Potknęłam się, schodząc w dół po schodach, plecak przewieszając przez lewę
ramię. Wypiłam szklankę mleka, zjadłam dwa kawałki bryłek płatków owsianych i
wyszłam z domu. Wskoczyłam do mojego starego, czerwonego Cheviego i
odpaliłam silnik, budząc całe miasto.
Dojechałam do Forks High i zgasiłam silnik. Większość ludzi tutaj obracało się
w stronę mojego głośnego wehikułu, więc łatwo mogłam dostrzec pierwszaków i
nowych uczniów. Patrzyli na mnie, kiedy wyskoczyłam z mojej strasznej
ciężarówki z uśmiecham na twarzy.
Oparłam się o maskę samochodu, gdy czekałam na moją najlepszą
przyjaciółkę, Alice Brandon. Parkowałyśmy obok siebie, odkąd dostałam swoje
prawko i nie potrzebowałam jej, żeby mnie odbierała.
- Alice - mruknęłam pod nosem, kiedy sprawdziłam czas. Nie miałabym nic
przeciwko bycia na czas w pierwszy dzień szkoły.
Jak na znak, jasnożółte Porsche zatrzymało się obok mojej poobijanej
ciężarówki. Uśmiechnęłam się, gdy Alice podskakiwała do mnie i wzięła w objęcia.
Przytuliła się i przechyliła głowę na bok.
4
- Wiesz, że nigdy nie myślałam, że głupkowate okulary wyglądają dobrze na
każdym, ale ty wyglądasz seksownie z nimi - Alice szepnęła w zamyśleniu.
Poczułam, że moje policzki palą z zakłopotania. - Te były jedyną parą, które
mogłam dostać w czasie szkoły.
- I zatrzymasz je - Alice nakazała zadowolona z siebie. - Wydzielasz aurę
seksownej nauczycielki. Chłopcy będą walczyć o to, który dostanie cię jako
nauczyciela w tym roku.
Parsknęłam. - Jasne, Alice. Tylko jeśli obiecam, że będziesz tam. Wyglądasz
bardzo ładnie dzisiaj, przy okazji.
Uśmiechnęła się i podziękowała mi wesoło.
To była prawda. Alice wyglądała bardzo ładnie w swoim słonecznie żółtym
stroju z czarnymi szpilkami. Zawsze wyglądała idealnie, wszystko pasowało,
wiedząc, że miała obsesje na punkcie mody i wszystkich innych tych bzdur. I
dzięki Bogu miała. Nie miałabym przyzwoitego stroju, gdyby nie ona.
Szłyśmy do głównej sali razem, spotykając się z Emmettem, naszym najlepszym
męskim przyjacielem, po drodze. Nasza trójka była najlepszymi przyjaciółmi,
odkąd byliśmy w pieluchach. Nasze rodziny zawsze były blisko. Wiedzieliśmy o
sobie wszystko i zawsze trzymaliśmy nasze sekrety.
Na przykład, jak straciliśmy nasze dziewictwa. Emmett, brudny drań, stracił
swoje w wieku trzynastu lat z siedemnastolatką. Nasi rodzice puścili nas na naszą
pierwszą domówkę i Emmett skończył dołączając się do kilku przypadkowych
dziewczyn spoza miasta. Alice straciła swoje z Jamsem Adamsem, jej pierwszą
miłością, w wieku piętnastu lat. To było „doskonałe, romantyczne i cudowne”,
zgodnie z Alice, aż złamał jej serce, zostawiając ją dla innej dziewczyny, Victorii.
Ja straciłam swoje z moim byłym, Jacobem Blackiem. Byłam pijana, on był
chętny, bolało jak cholera i to było to. Odtąd nie uprawiałam seksu.
Emmett, Alice i ja usiedliśmy w kącie, wciąż rozmawiając o naszym lecie
spędzonym osobno. Emmett pojechał na polowanie do Montany
, Alice dostała
pracę w Seattle, w butiku swojej ciotki, a ja zostałam tutaj, pracując u Newtona.
- Więc, Czterooka - przewróciłam oczami na nową ksywkę Emmetta dla mnie -
zamierzasz dorwać jakieś szkła kontaktowe? Nie zrozum mnie źle, wyglądasz
dobrze z okularami, wydzielasz aurę sprośnej kujonki, ale cholera, to są
1 Montana - stan w zachodniej części Stanów Zjednoczonych, przy granicy z Kanadą. Nazwa
prawdopodobnie pochodzi od hiszpańskiego słowa „montaña”, które znaczy „góra”.
5
idiotyczne okulary, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Dzięki, Emmett - mruknęłam sarkastycznie. - Rozmawiałam z okulistą i
powiedział, że jeśli chcę ćwiczyć na wychowaniu fizycznym, to muszę czekać do
listopada, aby mieć soczewki.
- Brutal - Emmett szepnął ze współczuciem.
Wzruszyłam tylko ramionami, nie bardzo martwiąc się swoimi okularami.
- Mówiłam ci, że wydzielasz aurę seksownej nauczycielki w tych okularach -
Alice przypomniała mi. - Emmett chciał tak powiedzieć, racja Em?
Emmett pokiwał głową energicznie. - Jeśli byłabyś moją dziewczyną, to bym ci
to gówno grał cały czas.
Skrzywiłam się, kiedy Emmett i Alice śmiali się z mojego rumieńca.
Później on wszedł do sali, doprowadzając całą naszą trójkę do przestania i
rzucania piorunującego spojrzenia. To był Edward Cullen, mój jedyny wróg, i jego
odział, bliźniaki Hale. Jasper i Rosalie byli przyzwoici, ale Edward był jak plaga,
unikałam go za wszelką cenę. Teraz był tutaj, w tej samej sali, co ja.
Edward spojrzał na mnie, zanim uśmiechnął się diabelsko i parsknął.
- Niezłe okulary, Swan - zadrwił, siadając po przeciwnej stronie sali.
- Dzięki, Cullen - odpowiedziałam z uśmiechem. - Miło jeździło się latem po
okolicy w swoim Volvo? Och, czekaj. Straciłeś prawko w lipcu, zapomniałam.
Uśmiech Edwarda właśnie opadł z jego ust, zastępując go wyrazem wściekłości
i czerwoną twarzą. Myślę, że wygrałam.
Emmett i Alice śmiali się, kiedy odwróciłam twarz z powrotem w ich stronę.
- Nie powiedziałaś nam, że Cullen stracił swoje prawko - Alice szepnęła
wściekle, wciąż chichocząc. - To jest kosztowne.
Zaśmiałam się cicho. - Tata chwalił się tym przez całe lato. - Zaczęłam
naśladować Charliego. - „Złapałem tego chłopaka jeżdżącego sześćdziesiąt w
strefie do czterdziestu. Carlisle'owi będzie ciężko uporać się z tym.”
Alice i Emmett trzymali się za brzuchy, gdy tak bardzo się śmiali.
- Jesteś - Emmett z trudem łapał powietrze - do dupy... z udawaniem
Charliego.
Alice skinęła głową w zgodzie.
Zaczerwieniłam się i uśmiechnęłam głupkowato.
- Tak... zabawnie - Alice w końcu westchnęła, wycierając ostrożnie oczy. -
6
Powinnaś zostać komikiem, Bella, naprawdę. Nie sądzę, bym kiedykolwiek śmiała
się tak mocno w całym moim życiu.
- Miło wiedzieć, że rozjaśniłam ci dzień - mruknęłam, chowając głowę w
zakłopotaniu.
- Pan McCarty, panna Brandon - pan Varner przerwał. - Czy moglibyście,
proszę, się uspokoić? To dopiero pierwszy dzień szkoły, a wasza trójka już jest w
tarapatach.
Zadowolony z siebie uśmiech został zmazany z mojej twarzy, kiedy powiedział
trójka.
Pan Varner zauważył to. - Tak, panno Swan, wiem, że też brała pani udział w
tym zamieszaniu.
Klasa roześmiała się. Po prostu kolejny dzień w szkole.
Nasze plany lekcji i spis podręczników zostały wręczone. Alice, Emmett i ja
staraliśmy się porównać nasze plany, tak cicho, jak tylko mogliśmy. Byliśmy w
tych samych klasach jak zawsze, z wyjątkiem dwóch po lunchu. Emmett i Alice
mieli wychowanie fizyczne natychmiast po lunchu, ja natomiast biologię, a
później się zamienialiśmy. To był nadal całkiem przyzwoity plan i to nie było tak,
jakbym nie miała innych przyjaciół oprócz Emmetta i Alice.
Rano było wprowadzenie do naszego nauczania, więc żartowałam razem z Alice
i Emmettem z tyłu sali. Głównie rozmawialiśmy o ich wakacjach z dala od domu.
Zapytali mnie, co robiłam tego lata i odpowiedziałam jednym słowem.
- Pracowałam.
- Dalej, Bella, to nie wszystko, co robiłaś - Emmett skamlał.
Wywróciłam oczami. - Też mam okulary. Zauważyłeś?
Alice westchnęła. - Bella, jesteś beznadziejna. Jesteś wspaniałą, zabawną, miłą
i cudowną osobą, a jednak nie masz żadnych problemów z chłopakiem, żeby
porozmawiać z nami na ten temat?
- Ta, Bella, co do diabła? Po zerwaniu z Jacobem-pojebańcem, blokujesz się na
mężczyzn - Emmett zgodził się. - Myślałem, że skończyłaś z nim.
- Skończyłam z nim - rzuciłam.
To była prawda, nadal kochałam tego faceta. Ale po tym, jak znalazłam go w
łóżku ze zdzirowatą Leah Clearwater, musiałam z nim zerwać. Nie było innego
wyboru. To było tuż przed początkiem lata i nadal żywiłam silne uczucia do niego.
7
Alice mamrotała coś do Emmetta i kiwnął głową w oczywistej umowie.
- Przestańcie szeptać o mnie - syknęłam.
- Dobrze - Alice urwała. - Powiedziałam, że musisz myśleć, że jesteśmy głupi,
bo wiemy, że nadal jesteś zakochana w Jacobie.
Skrzyżowałam ramiona, kiedy opadłam z powrotem na swoje miejsce, rzucając
gniewne spojrzenia na przód sali.
Emmett westchnął. - Czy my poważnie zamierzamy rozpocząć teraz walkę?
Zazwyczaj nie rozpoczynamy jej dopiero do drugiego tygodnia w szkole.
Spróbujemy być grzeczni, dobrze?
- Och! - Alice zapiszczała, wyraźnie gotowa zakończyć naszą małą sprzeczkę. -
Zapomniałam wam powiedzieć o najbrzydszym człowieku na świecie! Przyszedł do
sklepu w mój ostatni dzień pracy...
Alice kontynuowała historię, ale nie zwracałam uwagi. To naprawdę nie
zmieniło się dla mnie. Nadal byłam tą samą dziewczyną, jaką byłam na początku
lata, podczas gdy wszyscy zmienili się. Dorastałam z tymi ludźmi, ale trzymałam
się przeszłości zbyt mocno. Nie mogłam się zmienić, żeby odpuścić. Już teraz
czułam się, jakbym nigdy nie mogła odejść.
8
Rozdział 2
Enemies
(Wrogowie)
Masz wrogów? To dobrze. Znaczy, że o coś ci kiedyś w życiu chodziło.
- Winston Churchill
W końcu nadszedł lunch. Alice, Emmett i ja udaliśmy się do stołówki. Alice i
Emmett dyskutowali o tym, jak okropnie wyglądała Jessica Stanley. Wszyscy
znaliśmy powód dlaczego. Edward Cullen umawiał się z nią podczas tego lata i
oczywiście zerwał z nią. Nie jestem przyjaciółką Jessici, ale moje uczucia do niej
automatycznie zmieniły się, tylko dlatego, że wiedziałam, iż Cullen był płytki i
bezpośredni.
Nasza trójka usiadła z Angelą Weber, Benem Cheney'em i kilkoma znajomymi
Emmetta z drużyny sportowej. Emmett zasadniczo rządził szkołą poprzez sport.
Będzie on kapitanem każdej męskiej drużyny w tym roku. Alice i ja byłyśmy jego
największymi cheerleaderkami, oczywiście. Alice robiła to w sposób bardziej
formalny niż ja, bądź co bądź. Ona właściwie była cheerleaderką, a ja tylko
patrzyłam z trybun.
Emmett pożarł swojego podwójnego cheeseburgera, podczas gdy kontynuował
opisywanie wielkiego niedźwiedzia grizzly, którego on i jego ojciec widzieli w
Montanie. Śmiałam się, gdy widziałam kawałki hamburgera, które opryskiwały
cały stół i twarze ludzi.
W końcu Alice mruknęła. - Emmett, skończmy z tym. Nie mów, podczas gdy
masz jedzenie w ustach.
Trochę czerwonego koloru nabrały opalone policzki Emmetta. - Wybacz. Tak
czy inaczej, ten niedźwiedź zaczął biec, prawda?...
9
Każdy zawiesił się z przyzwyczajenia. Wróg wszedł do pomieszczenia. Patrzyłam
na Edwarda Cullena każdego lunchu przez godzinę, od kiedy byłam zapisana do
przedszkola. Wiedzieliśmy o tej walce, zanim mogliśmy rozmawiać. Słowo
„nienawiść” zawsze automatycznie przychodzi na myśl, gdy ktoś wspomina
nazwisko Cullena.
Cullen uśmiechnął się i przewrócił oczami, kiedy siadał z tacą koło Rosalie.
Szepnął coś do niej i oboje patrzyli na mnie z diabelskim uśmiechem. Gra się
zaczęła.
Gdy Edward i ja poszliśmy do liceum, nasza nienawiść do siebie była taka
silna, że ludzie wokół nas mogli to poczuć. Szkoła bardziej lub mniej dzieliła
stronę Cullena i stronę Swan, nie, że dbaliśmy o naszych zwolenników.
Nasze taktyki nie były zbyt publiczne. Były to zawsze serie żartów w trakcie
roku szkolnego. Ja byłam tą, która rozpoczęła to wszystko.
To był prosty dowcip. Podkradłam się do szatni chłopaków, podczas gdy on był
na sali gimnastycznej i ukradłam mu ubranie. Biegł za mną w swoich bokserkach
przez dobre dwadzieścia metrów, zanim zdał sobie sprawę, że był środek dnia i
byli ludzie na korytarzach. Nigdy nie widziałam Edwarda tak zszokowanego i
wściekłego. To było doskonałe. Niezbyt wyszukane, ale pierwszy dowcip zawsze
zasługuje na najlepszą reakcję.
Edward wreszcie zrobił odwet miesiąc później z klasową plotką o ciąży. Szkoda,
że ogłosił on zamysł, podczas gdy Emmett tam był. Wiedziałam, co się święci na
długo zanim plotka trafiła do mnie.
Edward nie miał zbyt dobrego oddziaływania ze mną. On jest zbyt zarozumiały
na temat wszystkiego, zawsze ogłasza swoje plany przed ludźmi ze „strony Swan”.
Ale żadne z nas nie powiadomiło jeszcze nauczyciela. To zniszczyłoby wszystko,
co teraz zabawne, prawda?
Więc, gdy zobaczyłam zarozumiały, diabelski uśmieszek na twarzy Edwarda,
wiedziałam, że muszę się pilnować.
Trąciłam Emmetta. - Słyszałeś cokolwiek?
Emmett już wiedział, o czym mówiłam. - Nie, ale mam trening footballu po
szkole. Może coś dojdzie do mnie tam.
- Dzięki, Em - szepnęłam, patrząc na stół Cullena.
Spędziłam resztę mojego lunchu na słuchaniu wszystkich zabawnych
10
opowieści z wakacji, w większości o szaleństwach, jakie miały miejsce latem. Całe
to lato miłości doprowadzało mnie do choroby.
- Muszę iść do łazienki przed biologią - szepnęłam do Alice, nie chcąc
przerywać opowieści Tylera Crowley'a.
Alice skinęła głową, zanim odwróciła się z powrotem do Tylera.
Wyszłam na słabe słońce. Miałam nadzieję, że nie zacznie padać do listopada
tego roku. Usiadłam na trawie przed moją salą od biologii i położyłam się na
plecach, próbując nie myśleć o Jacobie.
- Więc, czy to nie Czterooka - bardzo znajomy głos zadrwił.
Westchnęłam i otworzyłam oczy. Edward Cullen uśmiechał się głupkowato do
mnie.
- Ojej, Cullen, to naprawdę zabolało mnie właśnie tam. - Złapałam się za pierś
powyżej serca. - Poważnie, musisz pomyśleć, co mówisz. Możesz wymyślać jakieś
oryginalniejsze ksywki, co jakiś czas.
- Za dużo roboty - Cullen mruknął, odrzucając ten pomysł z machnięciem ręki.
- Gdzie jest twój oddział? - zapytałam, przymykając leniwie oko.
- W stołówce - Cullen odpowiedział. Usłyszałam go siadającego obok mnie. -
Chciałem z tobą porozmawiać sam, ale nie byłem pewny, kiedy będziesz sama.
Skrzywiłam się. Dlaczego Edward chce rozmawiać ze mną, ze wszystkich ludzi,
sam? To było dziwne i pewnego rodzaju przyprawiające o gęsią skórkę.
- Czego chcesz, Cullen? - warknęłam, nie ufając jemu niefrasobliwemu
stosunkowi.
- Pomyślałem, że dam ci ostrzeżenie - odparł niedbale. - Zamierzam zrobić z
twojego życia piekło za wzmiankę o mojej małej sytuacji z prawem w tym roku.
Powinienem był wiedzieć, że komendant zdecydowałby się na wielkie rzeczy, żeby
wyjawić to przed swoją córką. Ale zapłacisz za to, Swan. Bądź przygotowana.
- Ooo. - Machałam gwałtownie rękami, z zamkniętymi wciąż oczami. - Straszne.
Co mam teraz zrobić? Błagać o litość czy coś?
Cullen zachichotał bez humoru. - Możesz teraz żartować, ale jestem poważny,
Swan. To zniszczy cię.
- Dzięki za ostrzeżenie - mruknęłam. - Teraz biegnij dalej, Cullen. - Zadzwonił
dzwonek. - Ach, jak dogodnie. Idź do klasy, Cullen. Nie chcemy wpaść w jakieś
kłopoty, prawda?
11
Cullen warknął pod nosem, kiedy wstawał i odszedł.
Westchnęłam i położyłam się na chłodnej trawie na moment. To był pierwszy
dzień powrotu, pan Banner nic by mi nie zrobił, gdybym się dziś spóźniła.
Jęknęłam, kiedy stanęłam na nogi. Wzięłam plecak, poprawiłam moje okulary i
poszłam do klasy biologicznej.
- Ach, panna Swan! Zdecydowała się pani do nas dołączyć - pan Banner
ogłosił. - Przypuszczam, że jest tylko jedno miejsce.
Moje oczy wędrowały po sali, dopóki nie opadły na puste krzesło po prawej
obok Edwarda Cullena.
- Cholera - oboje przeklęliśmy w zgodzie.
Klasa wybuchła śmiechem i pan Banner próbował ją uspokoić, bez większego
powodzenia. Z punktu widzenia outsidera, to było dość komiczne. Najgorsi
wrogowie zmuszeni do dzielenia ławki na biologii. Nie ma nic zabawniejszego niż
to.
Pan Banner ostatecznie machnął ręką na klasę.
- Panie Cullen, panno Swan, oboje macie kozę ze mną jutro w południe -
krzyczał, jego twarz była czerwona.
Ciągle przeklinałam pod nosem, kiedy tupałam do mojego miejsca. Rzuciłam
plecak na ziemię i opadłam na krzesło, krzyżując ręce i rzucając gniewne
spojrzenie na Bannera.
- Panie Banner, jest jakiś sposób, żebym mógł zamienić się z kimś? - Cullen
skamlał. - Kimkolwiek?
- Nie - pan Banner odszczeknął. - Będzie to kolejna część waszej kary.
Będziecie dwójką partnerów laboratoryjnych do końca semestru.
Pohamowałam ochotę, aby rzucić czymś w starego drania podającego się za
mojego nauczyciela od biologii.
Pan Banner zaczął wyjaśniać program nauczania, kiedy kontynuowałam
gapienie się na niego. To nie było tak, że koza mi przeszkadzała, koza nie była
niczym wielkim, to fakt, że całe miasto Forks wiedziało o sporze Cullen-Swan.
Dlaczego on zmusza wrogów do połączenia? To było jak umieszczenie lwa i
jagniątka w klatce i próbowanie sprawić, żeby się zaprzyjaźniły.
Spojrzałam na zegarek. Dzwonek miał zaraz zadzwonić. Złapałam mój plecak i
wstałam, kiedy zadzwonił dzwonek, wychodząc na zewnątrz, zanim reszta klasy
12
miała szansę wstać.
Wychowanie fizyczne przeleciało szybko za względu na moje wrzące myśli.
Nawet pan Banner był źródłem wszystkich moich złości, wiedziałam, że istnieje
tylko jedna osoba, która wzięłaby to wszystko na siebie. Cullen wciągnął go w
odegranie się na mnie, chciałam odwetu z czymś bardziej upokarzającym niż
cokolwiek kiedykolwiek robiłam. Musiałam szybko wymyślić jakiś pomysł. Kto
wiedział, kiedy Cullen uderzy?
Mój gniew nadal pochłaniał myśli po szkole. Czułam jeszcze nachmurzenie
osadzone w mojej twarzy i po prostu nie szłam. Ja tupałam.
- Bella! Bella! - Alice krzyczała za mną.
Zatrzymałam się i zacisnęłam pięści, wciąż wkurzona.
- Och, Bella - Alice wysapała. Widocznie biegła, żeby mnie dogonić. -
Słyszałam, co się stało na biologii. Nie mogę uwierzyć, że pan Banner mógł zrobić
coś takiego!
Mruczałam i szłam dalej. A Alice za mną, jej wysokie szpilki stukały po
chodniku.
- Chcesz się spotkać dziś wieczorem? Zrobić lalkę voodoo czy coś?
- Nie mogę - udało mi się wymruczeć wprost.
- Dlaczego nie? - Alice żądała.
- Renee wyznaczyła mnie jako kucharza w domu tego lata - mruknęłam,
szarpiąc się z kluczami do mojej ciężarówki. - Albo ugotuję, albo nikt nie zje.
Możesz przyjść około siódmej, ale Charlie może być w złym humorze, ponieważ
miał dziś do czynienia z panem Cullenem w biurze z powodu Edwarda.
Prawdopodobnie uzyskam dziś dobrą „Swanowie są lepsi niż Cullenowie” mowę.
Zadzwonię później wieczorem, dobrze? Naprawdę nie mam szansy spotkać się z
tobą dzisiaj.
Alice uśmiechnęła się serdecznie do mnie. - Oczywiście, Bello. Ale na pewno
będziemy musiały się napić na imprezie Emmetta w ten weekend. Musisz
odpocząć dziewczyno.
Uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. - Lepiej pójdę, Ali. Newtonowie mnie
oczekują.
- Pa, Bello - Alice zawołała, zanim wskoczyłam do mojej zardzewiałej
ciężarówki.
13
Rozdział 3
Swan's Are Better Than Cullen's
(Swanowie są lepsi niż Cullenowie)
Sprawiają, że wielkie kłamstwo, staje się proste, wciąż powtarzając je i
ostatecznie wierząc w to.
- Adolf Hitler
Rzuciłam moje klucze od samochodu na stół przy drzwiach. Cholera, jestem już
zmęczona tą rutyną. Chodzenie do szkoły, chodzenie do pracy, zrobienie kolacji,
odrobienie zadań domowych, bycie z przyjaciółmi... To wystarczyło do
doprowadzenia dziewczyny do szaleństwa.
Odwróciłam się do kuchenki. Rodzice będą mieć do czynienia z kurczakiem i
frytkami w dzisiejszy wieczór. I, ewentualnie, w co drugą noc w ciągu roku
szkolnego.
Złapałam plecak i pobiegłam na górę, aby przebrać się w moje ulubione dresy.
Zanim wiedziałam to, Renee weszła tanecznym krokiem przez drzwi.
Umieściłam kawałki kurczaka i frytki w kuchence, przed wsunięciem się na ladę,
słuchając o dniu Renee w taniej restauracji. Była kelnerką, prawdopodobnie
jedną z najstarszych w Forks, niestety wystarczająco.
- Hej kochanie - Renee zagruchała, kiedy siadała na krześle. - Co robisz?
- Kawałki kurczaka i frytki - wycedziłam, związując moje długie, falowane włosy
w niedbały koński ogon. - Mam nadzieję, że to nie przeszkadza.
- Wcale - Renee zapewniła mnie z uśmiechem. - Muszę wykonać kilka telefonów
i wydostać się z tego strasznego uniformu. Wrócę w mgnieniu oka.
Skinęłam głową, starając się nie skrzywić. Nie byłam tak głupia jak Renee
uważała, że byłam. Wiedziałam, że flirtowała z Philem, Emmetta trenerem
14
baseballu, przez telefon praktycznie każdej nocy. Powiedziała, że są tylko
przyjaciółmi, ale miałam wrażenie, że poszło to dalej.
Chwyciłam iPoda i włączyłam go, starając się zagłuszyć rzeczywistość.
Wyciągnęłam kurczaka i frytki, zanim Renee wyłączyła telefon. Jadłam sobie
spokojnie, kiedy Charlie trzasnął drzwiami. Ta, był zrzędliwy.
Powoli żułam mojego prostego kurczaka, gdy Charlie wszedł do kuchni z
nachmurzeniem widocznym na twarzy. Brutalnie napełnił swój talerz i rzucił go
na stół, zanim usiadł i zaczął w nim kopać.
- Więc, Cullen przyszedł dzisiaj? - zapytałam nieśmiało, przesuwając moje
pozostałe cztery frytki po talerzu.
Charlie skinął głową, gdy przeżuwał. Przełknął i zaczął narzekać.
- Nie wiem, kim ten sukinsyn myśli, że jest. Po prostu wpakował się do
komisariatu, do mojego biura i później zatrzasnął drzwi, jakby był właścicielem
tego miejsca. - Charlie zjadł kawałek. - Wtedy zaczął krzyczeć na mnie, jakbym ja
był jedynym winnym. On oczywiście nie wie, że jego syn jest zarozumiałym,
małym draniem.
- Amen - szepnęłam, podczas zanurzenia kawałka frytki w kupce ketchupu.
Charlie pokiwał głową, zanim kontynuował. - Cullenowie zawsze tacy byli,
Bells, nigdy tego nie zapomnę. Tylko dbają o swój własny interes. Myślą, że mają
rację i że zasługują tylko na najlepsze. Nie mogę zrozumieć, jak ktoś mógłby
kiedykolwiek manipulować tak, jak ktokolwiek mógł manipulować będąc
Cullenem, nie mówiąc już o miłości. Esme musiała być pod wpływem narkotyków,
zanim wyszła za mąż. To albo ona było zbyt głupie, aby zrozumieć, że jej mąż jest
bezczelnym dupkiem.
Miałam ochotę powiedzieć „Skończyłeś?”, ale wiedziałam, że zacząłby
przedstawiać tak długą i bezcelową tyradę. Nie zrozumcie mnie źle, nienawidzę
Cullenów z całą, czasochłonną, ognistą pasją, ale nie trzeba mi przypominać, jak
idiotyczni i egoistyczni byli. Miałam do czynienia z tym praktycznie codziennie z
Edwardem.
Charlie w końcu stał się bardziej zainteresowany swoim jedzeniem. Wstałam i
szybko umyłam wszystkie naczynia.
- Gdzie jest twoja mama? - Charlie zapytał, kiedy miałam wyjść z
pomieszczenia.
15
- Telefon - mruknęłam. Tata nie mógł powstrzymać grymasu na twarzy.
Wiedział tak dobrze jak ja, co Renee robiła przez telefon. Kłócili się o to
regularnie.
Wspięłam się po schodach do mojego pokoju i cicho zamknęłam drzwi. Nie
wiedziałam czy zadzwonić do Alice, czy zacząć czytać kolejną powieść.
W końcu zdecydowałam, że powinnam do niej zadzwonić. Była moją najlepszą
przyjaciółką i byłam jej to winna. Mimo wszystko, nie byłam bardzo dobrą
przyjaciółką w okresie lata.
Wybrałam numer Alice na mojej komórce i przycisnęłam połącz.
- Bella? - Alice odpowiedziała po trzecim sygnale.
- Hej Alice - przywitałam się, opadając na brzuch na łóżko. - Co tam?
- Jestem teraz na eBay'u - odparła. - Co z tobą? Jak poszło narzekanie?
Przewróciłam oczami. - Nienawidzę tego przyznawać, ale jestem tak chora na
opowiadania Charliego, jak straszni są Cullenowie. Mam na myśli, że łapię to! Nie
musi mi przypominać każdego pieprzonego dnia, mam dość przypominania o
Edwardzie Cullenie od niego samego.
Alice westchnęła. - Nadal nie mogę uwierzyć, że masz siedzieć z Cullenem na
biologii! To jest jak tortura!
- Wiem - jęknęłam, odwracając się na plecy. - Nie wiem, jak ja wytrzymam z
tym do stycznia.
- Zrób z biologii piekło dla Cullena, może on odpuści - Alice zasugerowała.
- Nie mogę - mruknęłam. - Cullen już skamlał o tym panu Bannerowi.
Powiedział, że jest to częścią naszej kary.
- Cholera - Alice wymruczała. - Cóż, możemy nadal uczynić Cullenowi piekło na
ziemi.
- Prawda - zgodziłam się. - Nie rozmawiałaś z Emmettem, prawda? Cullen
odegra się na mnie wkrótce i to najwyraźniej „zniszczy mnie”.
- Nie - Alice odpowiedziała. - Mój telefon został zabrany. Stara O'Brian jest jak
jastrząb, kiedy chodzi o komórki. Wyciągnęłam go z kieszeni, aby umieścić w
plecaku i wzięła go.
- Straszne - mruknęłam. - Cieszę się, że mam trenera Clappa na wychowaniu
fizycznym w tym roku.
- Więc masz cokolwiek na uwadze dla Cullena? - Alice zapytała nagle.
16
- Mmm, nie - odparłam powoli. - Czekam na jego pierwszy dowcip. Chcę wyjść
po nim. Mam dużo gniewu do usunięcia, a on jest doskonałym wzorem do
pozwolenia na to.
- Zdecydowanie - Alice zgodziła się. Jej mama zawołała w tle. - Muszę iść. Może
powinnaś napisać do Ema. Pogadamy jutro, dobrze? Mamy jeszcze dużo do
nadrobienia.
- Dobrze, pa Alice - westchnęłam. Zamknęłam telefon, zanim otworzyłam go
ponownie, aby napisać do Emmetta.
Hej kolego. Rozmawiałeś z Cullenem dzisiaj? Jakieś informacje o jego dowcipie?
Napisz mi jak najszybciej. :B:
Zamknęłam telefon ponownie. Ziewnięcie wykradło mi się z gardła. Byłam teraz
bardzo zmęczona, jak pomyślałam o tym. Spojrzałam na zegarek. Dopiero ósma,
ale byłam zdecydowanie gotowa do runięcia.
Wstałam, wyłączyłam światło, zasłoniłam okno i wczołgałam się między pościel.
Zasługiwałam na miły, długi sen.
Emmett napisał mi esemesa dwadzieścia minut po tym jak się położyłam.
Rozmawiałem z nim. Nie chciał się, kurwa, wygadać. Wybacz, Bells. :Em:
Westchnęłam i obróciłam się, zasypiając i śniąc o tysiącach sposobach, jak
Edward mógł „zniszczyć mnie”.
17
Rozdział 4
Unexpected
(Niespodziewane)
Twoje najgorsze upokorzenie jest tylko kogoś innego chwilową rozrywką.
- Karen Crockett
W końcu tydzień się kończył. Był piątek. TGIF
! Nie mam dziś pracy i
powiedziałam Renee, żeby przyniosła kolacje do domu z restauracji. Dzisiaj
wieczorem wychodziłam z Alice.
Musimy być gotowe na szóstą, więc możemy pomóc Emmettowi w organizacji.
Jego rodzice, Karen i Darren, byli niesamowici. Pozwalali robić Emmettowi
imprezy kiedykolwiek tylko chciał, tak długo jak byli obecni i byli oni w porządku
z każdym nastolatkiem w Forks. Karen była gorącą mamą, a Darren był tak
śmieszny, że ludzie przebywali z nim częściej niż z Emmettem na imprezach.
Jechałam do domu Alice tak szybko, jak moja stara ciężarówka mi pozwoliła.
Byłam podekscytowana, aby wreszcie coś zrobić. To jest dokładnie to, co
potrzebowałam.
Zatrzymałam się za SUVem pani Brandon i zgasiłam silnik. Musiałam
powstrzymywać się od sprintu do posiadłości Alice.
- Jestem! - zapiszczałam, kiedy otworzyłam drzwi.
Alice zbiegła w dół schodów i zaczęła skakać wokół mnie. Tak, jesteśmy w
rzeczywistości najbardziej niedojrzałymi siedemnastolatkami w historii.
Alice chwyciła mnie za rękę i wbiegłyśmy po schodach do jej zwariowanej,
wielkiej sypialni.
- Och, wybierałam nasze ubrania od poniedziałku - wyznała Alice. Podeszła do
1 TGIF! (Thank God It's Friday!) - Dzięki Bogu już piątek!
18
swojej szafy, która była większa od mojej sypialni. - Oto twoje.
Wyjęła parę wąskich jeansów, granatowy top i parę czarnych butów na obcasie.
- Alice - wydyszałam. - To jest szkolna impreza, a nie nocny klub.
Alice wzruszyła ramionami. - Musimy dobrze wyglądać. Jesteśmy
współgospodarzami. Biedny Emmett będzie zgubiony bez nas.
Skinęłam głową, przebiegając ręką przez materiał topu.
- A to jest mój strój - Alice ogłosiła, wyciągając parę legginsów i długą, zieloną
tunikę z ładnymi, żółtymi balerinkami.
- Ooo - zagruchałam. - To jest urocze, Alice. Próbujesz komuś zaimponować?
Delikatny rumieniec wpełzł na policzki Alice.
- Nie - wysapałam, siadając na jej łóżku. - Kto, Alice? Musisz mi powiedzieć.
- Nie mogę - szepnęła, patrząc w dal. - Możesz znienawidzić mnie za lubienie
go.
- Alice, jedyna osoba, przez którą mogę cię znienawidzić to Edward Cullen i
wiem, że masz więcej rozumu niż to.
Alice zachichotała, kołysząc się nieco w miejscu, przygryzając wargę. - W
porządku, to Jasper Hale.
Szczęka mi opadła.
Na twarz Alice wślizgnęła się kwaśna mina. - Widzisz? Wiedziałam, że będziesz
zła.
Potrząsnęłam głową. - Nie, Alice. Nie jestem zła. Jestem zaskoczona. Jakim
sposobem znasz Jaspera Hale tak dobrze, aby lubić go?
Alice wskoczyła na łóżko obok mnie. - Więc, Jasper pracował w sklepie tuż
obok ciotki butiku tego lata. On jest śmiesznie nieśmiały, więc nie miał tyle
odwagi, by nawet powiedzieć do mnie „cześć”, gdy mnie zobaczył. Zawsze
myślałam, że on był miły i na pewno dobrze wygląda, więc zapytałam go, czy
dorwie jakąś kawę ze mną pewnego dnia po pracy. Zakończyliśmy pobyt w
kawiarni, aż została zamknięta.
- Och, Alice - westchnęłam. - To jest tak niesamowite. Nie obchodzi mnie, czy
on jest z Edwardem Cullenem, możesz brać się za niego. Może będzie wtyczką
Cullena, będąc z tobą. Jak słodkie by to było?
Alice zachichotała. - Mam nadzieję, że to się stanie. Nadal nie mogę znieść
Cullena, ale po prostu uwielbiam Jaspera. Nie rozumiem, jak ich dwójka może
19
być przyjaciółmi.
- Słowami Charliego: „Nie rozumiem, jak ktoś może lubić Cullena” - ogłosiłam.
Alice spojrzała na zegar. - Jezu, Bella! Jest już piętnaście po piątej! Mamy tylko
czterdzieści pięć minut na przygotowanie się!
Zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam się szykować.
* * *
- Wszystko ustawione? - zapytałam, rozglądając się po domu Emmetta.
- Myślę, że tak - Alice szepnęła, sprawdzając każdy szczegół.
- Jest w porządku - Emmett zdecydował za nas, przewracając oczami. - To jest
domówka; wszystko zostanie zniszczone do końca nocy.
- To prawda - zgodziłam się. Spojrzałam na zegarek. - Ludzie powinni wkrótce
być. Chcesz otworzyć beczkę, Em?
- Tylko wtedy, gdy ty staniesz do pierwszej beczki
uśmiechem.
- Oczywiście, stanę do pierwszej beczki. Zawsze tak było, zawsze tak będzie -
oświadczyłam z dumą.
- Ale - Emmett kontynuował - będziesz również rywalizowała z Cullenem.
Zacisnęłam usta. Cullen prawdopodobnie miał o dwadzieścia kilogramów
więcej ode mnie i był dobre szesnaście centymetrów wyższy. Jeśli by spojrzeć na
to, nie miałam szans. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, jak bardzo chciałam wygrać,
szanse były równe.
- W porządku - zgodziłam się. - Ale on będzie pierwszy.
- Zgoda, panno Swan - Emmett ogłosił, potrząsając moją ręką. - Teraz chodźmy
zacząć stać na pierwszej beczce tej nocy.
Ludzie pokazali się w środku mojego stania na beczce i zaczęli dopingować.
Opadłam na dół i wydałam głośny okrzyk.
- Niech impreza się zacznieeee! - ktoś krzyknął.
Muzyka zaczęła grzmieć i zrobiłam sobie sześć shotów z Alice. Musiałam się
upić, jeśli miałam stanąć twarzą w twarz z Cullenem.
1 Stanie na beczce (Keg stand) - popularny rytuał picia piwa wśród amerykańskich studentów.
Uczestnik picia łapie uchwyty beczki, kiedy zostaje podnoszony do góry przez innych za kostki.
W ten sposób stoi na rękach i pije piwo tak szybko, jak to tylko możliwe.
20
Trzy godziny później, byłam zupełnie i całkowicie zmarnowana. Moje małe
szpilki dawno zaginęły, powieki mi opadały, mój uśmiech był głupi i byłam zbyt
roztrzepana na słowa.
Right Round Flo Ridy zaczęło grać i zaczęłam tańczyć z mężczyzną, którego nie
znałam. Nigdy nie korzystałam z bycia dziewczyną, żeby umawiać się z
nieznajomymi facetami i tańczyć jak dziwka z kimkolwiek z penisem, ale coś
przeszło przeze mnie, kiedy poleciała ta piosenka.
Facet położył ręce na moich biodrach i pomógł mi przybliżyć się do siebie.
Byłam zbyt pijana, żeby uświadomić sobie, że pewnie wyglądałam jak największa
dziwka w historii.
- Bella! - Emmett zawołał.
Ukryłam twarz w klatce piersiowej faceta, starając się schować przed moim
przyjacielem.
- Bella! - zawołał ponownie. - Widzę cię; nawet nie próbuj chować się przede
mną. I możesz zabrać swoje dłonie z jej tyłka, koleś. - I nagle sobie
uświadomiłam, że mój tyłek faktycznie był macany.
Odeszłam z dala od kolesia i przesłałam mu moje najlepsze piorunujące
spojrzenie. Spojrzał martwo zażenowany. Pewnie też bym była, gdybym była nim.
- Emmett! - krzyknęłam, otwierając ramiona, aby go przytulić. - Kumplu!
Emmett poddał się facetowi, z którym tańczyłam, ze śmiertelnym spojrzeniem,
zanim odwrócił się do mnie.
- Nadszedł czas, aby zabrać się do konkurencji chlania z Cullenem - Emmett
krzyknął mi do ucha. - Ciągle w to wchodzisz?
- Do diabła, tak - krzyknęłam, wypuszczając Emmetta i pchając w kierunku
beczki.
- Dobra, jesteśmy Cullen - Emmett ogłosił. - Idziesz pierwszy, później Bella.
Łapiesz?
Cullen był plamą dla mnie.
- Yeah, idź Eddy - wybełkotałam, kołysząc się w miejscu.
Cullen parsknął. - Ona ledwo może stać, jak będzie pić?
- Hej, hej, hej - mruknęłam. - Nie lekceważ moich umiejętności otwierania
gardła. Zmieszczę głęboko w gardle hod doga, udowodnię to.
Emmett wybuchnął śmiechem. - Bella, nie sądzę, że jest to całkowicie
21
konieczne, chociaż byłoby śmieszne to zobaczyć. Po prostu idź, Cullen. Bella
poradzi sobie sama.
Skinęłam głową w zgodzie, zamykając oczy i opierając się o kogoś, myśląc, że
był to Emmett.
- W porządku - Edward zgodził się szorstko.
- Bells, możesz oprzeć się o Alice na sekundę? - Emmett zapytał, popychając
mnie w ramiona Alice.
Następną rzeczą, która słyszałam, były miliony głosów liczących do piętnastu,
następnie kilka jęczących i wrzeszczących.
- Gotowa, Bello? - Alice zapytała.
Skinęłam głową na jej ramieniu, zanim para ramion oderwała mnie od Alice.
Otworzyłam oczy.
- Pasek przy sobie, chłopcy - mruknęłam oszołomiona. - To będzie szalone.
Ktoś zabrał moje okulary z twarzy, przez co mój obraz stał się jeszcze gorszy.
Położyłam ręce na uchwytach beczki i pochyliłam się do przodu. Emmett
chwycił mnie za kostki i pociągnął do sufitu. Alice wsadziła węża w moje usta i
piwo zaczęło płynąć. Ludzie zaczęli ponownie liczyć. Połknęłam każdą kroplę
zimnego piwa, które weszło do moich ust przez siedemnaście sekund. Później
zareagował mój brzuch. Odciągnęłam od twarzy węża i Emmett postawił moje
nogi na ziemi. Pomknęłam do zlewozmywaka i zwymiotowałam piwem, które
właśnie skonsumowałam. Usłyszałam doping dla mnie, kiedy dławiłam się i
wymiotowałam cztery razy.
- Chodź, Bello - Alice szepnęła współczująco. Zaprowadziła mnie na zewnątrz,
na chłodne, nocne powietrze. Posadziła mnie na stopniach na ganku i pozwoliła
mi rzygać, aż poczułam się trzeźwa.
- Myślę, że czuję się dobrze - mruknęłam, wycierając usta.
- Okej - Alice powiedziała, chwytając mnie za ramię. - Chodźmy cię oczyścić i z
powrotem na imprezę. Jesteś genialna, Bello.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się słabo. - Hej! Mogę z powrotem widzieć!
Alice wybuchła śmiechem. Zachichotałam słabo; trochę wyczerpała mnie moja
sesja rzygania.
- Och, Bello, ty szalony dzieciaku. - W końcu westchnęła. - Dobrze, że jesteś z
powrotem, kochanie.
22
- Dobrze jest powrócić - mruknęłam, wstając. - Po prostu potrzebowałam
wrócić do moich przyjaciół. Nie mogę trzymać Jake'a na zawsze.
- Nie, na pewno nie możesz - Alice zgodziła się. - Musisz znaleźć sobie nowego
mężczyznę, B, nawet jeśli to tylko nieznajomy facet na jedną noc.
- Chcę, wreszcie - postanowiłam. - Nie sądzę, że ktoś będzie chciał mnie dzisiaj
pocałować. Jestem pewna, że każdy wie, że wyrzygałam swoje wnętrzności na
zewnątrz.
Alice zachichotała, dając mi z powrotem moje okulary i prowadząc mnie do
domu. Weszłam z powrotem i przybijałam piątki oraz wydawałam okrzyki.
Uśmiechałam się do wszystkich, modląc się, żeby Cullen to zobaczył. Wygrałam,
dłużej wytrzymując.
Alice wzięła mnie na górę i wykopała parę z sypialni Emmetta. Ściągnęła ze
mnie top i jeansy i założyła spodnie dresowe Emmetta oraz bardzo dużą koszulkę.
Związałam włosy w koński ogon i wytarłam twarz. Wszyscy w szkole widzieli mnie
taką wcześniej, więc to nie będzie dużym zaskoczeniem.
Zbiegłam z powrotem w dół schodów, gotowa by powiedzieć dobranoc i paść na
łóżko Emmetta.
Panowała martwa cisza. Żadnej muzyki, żadnych rozmów, nic. Każdy gapił się
na mnie.
- O co chodzi? - Alice szepnęła.
Potrząsnęłam głową i odszeptałam. - Nie mam pojęcia.
Emmett przeszedł przez tłum. - Bella, chodź tu.
Szłam za Emmettem i wciągnął mnie do schowka, i zamknął drzwi. Otwarł swój
telefon i pokazał mi zdjęcie mnie nagiej, na plecach, uśmiechającej się pijanym
uśmieszkiem do aparatu. W prawym dolnym rogu był napis „Kocham Cię, Jacob”.
Byłam tak zszokowana, że ledwo mogłam zrozumieć, co się dzieję.
- Czy to jest twoje prawdziwe zdjęcie, Bello? - Emmett zażądał. - Proszę,
powiedz mi, że pojebaniec nie zrobił tego po tym, jak pierwszy raz uprawiałaś
seks.
Łzy formowały mi się w oczach i przykryłam usta dłonią. Zamknęłam oczy i
odwróciłam się. Emmett jęknął i zamknął telefon.
- Zabiję ich obu - w końcu oświadczył po wiecznej ciszy. - Pierwszego zabiję
Jacoba za to, co ci zrobił i za wysłanie tego zdjęcia, a później zabiję Cullena za
23
upadnięcie tak nisko, tylko po to, żeby odegrać się na tobie.
Szloch wyrwał się z mojego gardła. Dlaczego to mi się stało? Dlaczego, na całym
świecie, Cullen uzyskał takie zdjęcie ze mną? Dlaczego Jacob oddał je? Dlaczego
zostawiając Jacoba, nie wzięłam mojego zdjęcia na pierwszym miejscu?
Ręce Emmetta owinęły moje ramiona. - Cii, Bello. Przejdziemy jakoś przez to,
zawsze tak robimy. Alice i ja będziemy opiekować się tobą, tak jak ty opiekowałaś
się nami, kiedy byliśmy poniżani. Cii, cii, cii. Będzie dobrze.
Wtuliłam się w klatkę piersiową Emmetta i nadal płakałam. Mogły minąć lata i
miałam nadzieję, że tak było. Jak w całym tym świecie mogłam to naprawić?
24
Rozdział 5
Confrontation
(Konfrontacja)
Właściwe jest ludzkiej naturze nienawidzić tego, kogo się skrzywdziło.
- Publiusz Korneliusz Tacyt
Obudziłam się w sobotę rano z najgorszym kacem, jaki kiedykolwiek
stworzono. Część była od alkoholu, ale większość była z szoku i ilości wylanych
łez. Byłam zaskoczona, że wysuszyły się.
Szklanka wody i buteleczka Advilu
były na stole przy łóżku Emmetta.
- Dziękuję, Alice - mruknęłam, wrzucając dwa Advile do ust i połykając je,
zanim wypiłam szklankę wody.
Przewróciłam się na bok i zobaczyłam, że Emmett był na drugiej połówce łóżka,
ubrany tylko w parę bokserek Supermana. Budziłam się tak wiele razy, po tym
jak piłam. Emmett zwykle kończył niosąc mnie do Alice, jego lub mojej sypialni,
abym mogła odpłynąć, a później on sam odpływał obok mnie. Większość nocy
Alice kończyła wciskając się między nas, ale nie wydawała się zbyt pijana wczoraj
wieczorem, więc mogła pojechać do domu albo spała w innym łóżku.
Zamknęłam jeszcze raz oczy. Wiem, że nie zapadnę ponownie w sen, ale
dziewczyna może mieć nadzieję, prawda?
Jebcie moje życie, pomyślałam z goryczą. Co mam zrobić? W końcu
zdecydowałam się na pomysł Emmetta. Chciałabym zabić ich obu. Charlie miał
pistolet, więc z łatwością mogłam go wziąć. Zabiłabym pierwszego Cullena,
później udałabym się do La Push i dobrze porozmawiała z Jacobem, zanim
postrzeliłabym go kilka razy w kroczę, a następnie raz w serce.
1 Advil - lek przeciwzapalny, przeciwbólowy.
25
Skinęłam głową z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Ta, wiem, że nigdy nie
będę mieć tyle odwagi, aby zrobić coś takiego, ale to utrzymywało mnie na razie
szczęśliwą.
Westchnęłam i postanowiłam wyjść z rzeczywistym planem. Potrzebowałam
naprawdę dobrego kawału na początek. Musiałabym głęboko kopać w życiu
osobistym Cullena i znaleźć coś tak upokarzającego, że rozważałabym utrzymanie
tego w tajemnicy.
Cullen był najłatwiejszą rzeczą. Jake, jednak, trochę trudniejszą. Nawet po tym
gównie, nadal go kochałam. Pan wie, że nie chciałam, ale te uczucia nie mogły po
prostu zniknąć. Gdybym poszła porozmawiać z Jake'iem, rzuciłby swój urok i
prawdopodobnie skończylibyśmy na randce. Lub gorzej.
Potrzebowałam zabezpieczenia. Chciałabym zabrać Emmetta i Alice, by
powstrzymali mnie przed jego czarem. Prawdopodobnie musiałabym złapać na
smycz Emmetta, bądź co bądź. Był zupełnie wściekły. Może powinnam zostawić
go luźno dla tej dwójki. Byłoby to szybkie i bezpośrednie, co najmniej. I żaden z
nich nie miałby szansy z Emmettem.
Emmett przysunął się bliżej i owinął swoje ramiona wokół mnie, chowając
twarz w mojej klatce piersiowej. Z całej mojej silnej woli starałam się nie
wybuchnąć śmiechem. Niektórzy ludzie byliby obrzydzeni przez jakiekolwiek
intencje seksualne Emmetta, ale uznałam je za zabawne. Szkoda, że Alice nie było
tutaj, aby zrobić zdjęcie.
Jak na sygnał, chyba milionowy raz w jej życiu, Alice tanecznym krokiem
weszła do pokoju z jasnym uśmiechem i aparatem fotograficznym.
Zachichotała cicho. - Właśnie miałam zrobić zdjęcie was w tym samym łóżku,
ale to jest o wiele lepsze.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się szeroko. Alice pstryknęła nam kilka zdjęć z
różnych stron, upewniając się, że złapała ręce Emmetta, które znajdowały się na
moim tyłku, i jego lewą nogę, która była owinięta wokół mojej łydki jak imadło.
Wyciągnęłam rękę i zaczęłam przebiegać palcami przez kręcone włosy
Emmetta.
- Emmett - gruchałam seksownym szeptem. - Obudź się, kochanie.
Poczułam uśmiech Emmetta przy moim policzku. Przycisnął mnie mocniej do
swojego ciała. To było więcej niż mogłam znieść.
26
Roześmiałam się i mogłam usłyszeć sapanie Alice w tle. Emmett spojrzał na
mnie, odsuwając swoją głowę na bok i później uświadomił sobie, że to ja, a nie
dziewczyna jego marzeń.
Puścił mnie i przewrócił się na prawą stronę łóżka. Chwyciłam się za boki i
podwinęłam nogi do klatki piersiowej. Łzy spływały po mojej twarzy i brzuch
bolał mnie jak cholera.
- Boże, Emmett - w końcu westchnęłam. - Jesteś nieoceniony.
Głowa Alice pojawiła się przy łóżku, musiała turlać się po podłodze, i otarła
oczy.
- Jestem bardzo zadowolona, że przyniosłam swój aparat dziś rano -
westchnęła szczęśliwie.
- Ja też - zgodziłam się ze śmiechem. - O kim śniłeś, Emmett?
Emmett zarumienił się i zaśmiał.
- To ktoś z naszej szkoły, prawda? - Alice wysapała.
- Nie - Emmett mruknął, potrząsając swoją głową i rumieniąc się jeszcze
bardziej. - To ta dziewczyna z tego filmu, który oglądaliśmy w środę... Wiecie,
Pamiętnik
, czy jakoś tak...
- Rachel McAdams
? - Alice zapytała. - Serio? Ona naprawdę nie jest w twoim
typie, Emmett. Ty zawsze chodziłeś za, och, jak to powiedzieć? Blond laluniami.
Parsknęłam. To była całkowita i zupełna prawda.
- Może chciałem to zmienić - Emmett oświadczył. - Może chcę spróbować
brunetki choć raz.
- Czy dlatego chowałeś swoją twarz w mojej klatce piersiowej? - zapytałam z
kamienną twarzą.
Emmett zarumienił się ponownie i Alice zachichotała cicho. Usiadłam i
doczołgałam się do Emmetta, klepiąc jego ramię.
- Wszystko w porządku, kolego - zapewniłam go. - Nie będę obnosiła się z tym
po szkole.
Uśmiechnął się do mnie diabelsko. - Zapłacisz za to, Swan. - Wyciągnął swoje
ręce do góry z pazurami.
Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedziałam, co zamierza zrobić. Zaczęłam się
1 Pamiętnik - film zrealizowany na podstawie bestsellerowej powieści Nicholasa Sparksa pod
tym samym tytułem.
2 Rachel McAdams - aktorka grająca główną rolę w filmie Pamiętnik.
27
powoli cofać.
Emmett wskoczył na łóżko i kontynuował ściganie mnie. Byłam na kolanach i
zaczęłam się czołgać. Zeskoczyłam z łóżka i próbowałam schować się za Alice.
- Och nie - zapiszczała, przysuwając się plecami do ściany. - Nie mieszam się w
to.
- Cholera - szepnęłam. - Emmett, proszę, nie łaskocz mnie.
Emmett zachichotał. - Za późno. - Zaatakował mnie, przygważdżając do ziemi,
siadając okrakiem na mój brzuch. Następnie poruszał lekko swoimi palcami po
całym brzuchu.
Jakby moje mięśnie brzucha nie wystarczająco bolały. Emmett nie chciał
przestać. Śmiałam się, kopałam, próbowałam trzymać ręce Emmetta, robiąc
cokolwiek, aby go zatrzymać.
- Emmett... proszę - wydyszałam.
- Proszę cię, Emmett - Alice orędowała. - Zagilgotasz ją na śmierć.
Emmett w końcu poddał się i moje ciało opadło słabo.
- Kurwa, Emmett - zajęczałam, trzymając mój brzuch. - Czy ty nie wiesz, co to
znaczy stop?
Emmett zaśmiał się, wciąż siedząc na mnie okrakiem. - Nie. Nigdy nie
rozumiałem, nigdy nie będę rozumiał. Emmett McCarthy nigdy nie przestaje.
Odsunęłam Emmetta z mojego brzucha. - A Bella Swan potrzebuje prysznica.
Złapałam inną parę dresów Emmetta i inną koszulkę, zanim skierowałam się
do łazienki Emmetta. Odkręciłam gorącą wodę i natrysk zaczął pryskać do
brodzika. Rozebrałam się i wskoczyłam do parzącej wody. Może zmieniłabym się
w kałużę i nigdy nie miałabym do czynienia z ludźmi ponownie.
Umyłam włosy szamponem Emmetta i odżywką. Wyszorowałam ciało jego
myjką, oczyszczając je z wściekłością. Nienawidziłam tego zapachu piwa, który
wyciekał przez twoje pory po imprezie.
Zakręciłam wodę i wytarłam się ręcznikiem. Zawinęłam moje włosy w ręcznik, a
następnie wciągnęłam na siebie ubrania. Panowała całkowita cisza na zewnątrz,
która była dziwaczna.
Otworzyłam powoli drzwi i pokój był pusty. Usiadłam na łóżku Emmetta i
rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zdziwiłabym się, gdyby oboje w tej chwili
wyskoczyli z ukrycia i wystraszyli mnie. Ale nic się nie stało.
28
Przeszłam na palcach do korytarza. Usłyszałam Alice i Emmetta w kuchni.
Brzmiało to, jakby Alice robiła nam jakieś śniadanie.
- Po prostu powiedz jej. - Usłyszałam jęk Alice. - Nigdy nie wiesz, dopóki nie
spróbujesz, Emmett. Nie masz pojęcia, jak Bella czuje się przez to. Kto wie, może
czuje to samo.
Czuję to samo, co? Myślałam.
- Alice, ona nadal kocha tego frajera z La Push, mogę powiedzieć - Emmett
mruknął. - Nawet po tym, co zrobił jej w nocy, ona nadal go kocha. Nie spuszczę
tej bomby na nią teraz.
Westchnęłam. Emmett wiedział. Czy byłam tak oczywista?
- Tak, ona nadal kocha tego frajera, ale te uczucia znikną - Alice odpowiedziała.
- Ona nigdy nie weźmie go teraz z powrotem. Skończyła to gówno, wiem, że tak.
Jak mogła ta dwójka rozszyfrować mnie tak łatwo?
Emmett westchnął. - Lepiej bądźmy cicho. Będzie wkrótce na dole.
To był mój sygnał, żeby postawić na uśmiech. Nie miałam pojęcia, o czym
dwójka moich najlepszych przyjaciół rozmawiała, ale miałam zamiar się
dowiedzieć. Zeszłam w dół po schodach z moim sztucznym uśmiechem
przyklejonym do twarzy.
- Naleśniki? - zapytałam, opierając się o ladę, naprzeciwko Alice.
- Najlepsze lekarstwo na kaca - Alice ogłosiła z jasnym uśmiechem. Odwróciła
dwa naleśniki na patelni. - Ile chcesz?
- Sześć - Emmett automatycznie odpowiedział.
- Trzy - zdecydowałam.
Alice przełożyła naleśniki na nasze talerze i wyłączyła palnik. Chwyciłam masło
i syrop, a Emmett złapał widelce i noże.
Wszyscy usiedliśmy i jedliśmy w ciszy. Wzięłam dla nas chleb i milczeliśmy.
Skończyłam moje trzy naleśniki i rozparłam się na krześle. Emmett skończył
swoje sześć i głośno bekał, a Alice uśmiechnęła się delikatnie.
- Jak się teraz czujesz?
- Świetnie! - Emmett i ja zaćwierkaliśmy.
- Potrzebuję prysznica - Emmett oświadczył szorstko.
- I potrzebujesz ubrać jakieś ciuchy - dodałam z uśmiechem.
- Co? Nie lubisz Supermena? - Emmett zapytał, przeciągając się w swoich
29
bokserkach.
- Jestem bardziej dziewczyną Spidermana - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mam też Spidermana! - Emmett powiedział podekscytowany. - Będę je nosić w
następny weekend.
- Dobra, Em, trzymam cię za słowo - roześmiałam się.
Emmett uśmiechnął się i szturchnął mnie żartobliwie, zanim pobiegł na górę.
Westchnęłam i odepchnęłam mój nadmiar syropu.
- O czym myślisz, Bello? - Alice zapytała.
- Tylko próbuję wyobrazić sobie, jak stawić czoło Jacobowi z tym wszystkim -
westchnęłam. - Wiem tylko, że potrzebuję waszą dwójkę tam ze mną, żeby on nie
mógł czarować swoim urokiem.
Alice skinęła głową w zrozumieniu. - Dobry pomysł. Chłopak zrobi szczenięce
oczy, które robią dzieci wstydząc się.
- Ale po tym, nie mam nic. Rozważałam zabranie pistoletu Charliego ze sobą i
strzelanie wielokrotnie w jego jaja, ale myślę, że to przekroczyłoby linię -
kontynuowałam.
Alice roześmiała się cicho. - Może tylko trochę, co? Co z ostrym esemesem?
Potrząsnęłam głową. - Muszę to zrobić osobiście. On jest jak dziecko, nie
rozumie, chyba, że patrzy w oczy. - Przewróciłam oczami. - Myślę, że powinnam
zrobić to dziś lub jutro, po prostu tak z tego wyjść, zanim dorwę Cullena.
Alice skinęła głową. - Powinniśmy tam iść czy powinnaś powiedzieć mu, żeby
przyszedł do ciebie?
Zastanowiłam się przez chwilę. - Cóż, jeśli tam pójdziemy, on może nie
spodziewać się tego i wtedy mogłabym ponownie złapać go z kimś w łóżku. Ale,
jeśli powiemy mu, żeby przyszedł do mnie, może nigdy nie odejść.
- Ale element zaskoczenia jest zawsze zaletą - Alice dodała. - I co, jeśli złapiesz
go w łóżku z dziewczyną? Będziesz po prostu bardziej wściekła, a on będzie
próbował uspokoić cię, ale nie pozwolisz mu na to, bo Emmett i ja tam będziemy.
- Dla mnie brzmi dobrze.
- Myślę, że powinnaś odpocząć przez ten dzień, Bello. Pogadamy jutro z
Jacobem i sprawimy, że będzie chciał nigdy cię nie zdradzić - Alice zdecydowała
ostro.
Uśmiechnęłam się słabo. - Dobrze, Alice. Zatrzymamy się u mnie około drugiej,
30
dzięki czemu możemy z tym skończyć.
Alice ścisnęła moje ramię i dała mi uspokajający uśmiech.
- Dość gadania o mnie - mruknęłam. - Rozmawiałaś z Jasperem wczoraj w
nocy?
Alice przygryzła wargę. - Ta, trochę.
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. - Byliście na randce, prawda?
Alice uśmiechnęła się szeroko i zarumieniła.
- Jak było?
- Niesamowicie - Alice wybuchnęła, przysuwając swoje krzesło bliżej mnie. -
Milion razy lepiej niż z Jamsem. Sposób w jaki poruszał językiem...
- Alice - przerwałam. - Nie potrzebuję szczegółów, dzięki.
Bardziej się zarumieniła. - Wybacz, Bello, to po prostu tak, że tylko ty wiesz o
nas. Rosalie nawet nie wie.
- Cóż, jestem zaszczycona - zapewniłam ją. - I tak długo, jak będę chodzić z
moim mężczyzną, będziesz wiedzieć.
- Dobrze wiedzieć - Alice odpowiedziała z zadowolonym uśmiechem i skinieniem
głowy. - Jezu, co Emmett robi tak długo? Chcę się pożegnać, zanim wyjdziemy.
Emmett zbiegł po schodach. Alice i ja zerwałyśmy się i przyciągnął nas do
grupowego uścisku.
- Dziękuję za pomoc - mruknął. - Nie wiem, co bym bez was zrobił na imprezie.
Alice zachichotała. - Wiemy, jesteśmy najlepsze.
Emmett uściskał nas jeszcze raz i pozwolił nam iść.
- Wyślę ci esemesa wieczorem, Em - Alice powiedziała w nonszalancki sposób,
że zrobiłam się podejrzliwa.
Emmett skinął ponuro głową.
- Pa, Em - mruknęłam. Nienawidziłam być pominięta.
- Pa, dziewczyny! - Emmett wrzasnął, gdy zamykałyśmy drzwi.
* * *
Wróciłam do pustego domu. Moi rodzice dzisiaj pracowali. Posprzątałam
kuchnię i zrobiłam sałatkę na kolację, zostawiając notatkę na stole dla Renee i
Charliego. Nie było mowy, do cholery, żebym zostawała z nimi w ten weekend.
31
Pewnie dużo się kłócili i nie potrzebowałam więcej powodów, żeby czuć się źle.
Poszłam spać tej nocy o siódmej i nie obudziłam się ponownie do dziesiątej
rano. Całe piętnaście godzin wypełnione snem. Nie trzeba być jakimś tam
mózgiem, żeby dowiedzieć się, o czym śniłam.
Wzięłam kąpiel, jak tylko zwlekłam się z łóżka. Zasługiwałam na jakiś relaks,
przed zajmowaniem się wszystkim... tym.
Zrobiłam jakieś bąbelki w wodzie, zanim rozebrałam się i powoli usiadłam w
ciepłej wodzie. Westchnęłam ze szczęścia. Czułam się dziesięć razy lepiej.
Zdrzemnęłam się w wodzie, dopóki nie zrobiła się zimna. Sprawdziłam moją
komórkę. Była już jedenasta. Westchnęłam i wstałam. Wyszłam z wody i
chwyciłam ręcznik. Otworzyłam drzwi, aby upewnić się, że mój tata nie był w
korytarzu, zanim szybko pobiegłam do mojego pokoju.
Zawinęłam ręcznik wokół mojego ciała, więc mogłam wybrać strój. Gdzie była
Alice, kiedy naprawdę jej potrzebowałam? Chciałam ubrać coś, co jeszcze było
mną, ale coś, co pozwoliłoby pokazać to, co Jacob stracił.
W końcu zdecydowałam się na jeansową mini spódniczkę i luźny filetowy top.
Otwarłam okno, był słoneczny dzień, dzięki Bogu. Nie chciałam chodzić w krótkiej
spódnicy, jeśli byłoby zimno na zewnątrz.
Wyprostowałam szybko włosy i zrobiłam jakiś makijaż, ale nie taki, żeby
wydawał się mocny.
Spojrzałam na siebie w dużym lustrze. Pewnie, jestem blada, zwyczajna i mało
atrakcyjna, ale wyglądałam przyzwoicie. Gdybym tylko mogła się pozbyć jakoś
tych okularów...
Potrząsnęłam głową. Nie. Podobały mi się te okulary. One sprawiają, że czuję
się wytwornie, bardziej dojrzale. A jeśli Alice i Emmett mieli racje, wydzielałam
aurę seksownej nauczycielki. Wiedziałam, że to przyspieszy szaleństwo Jacoba.
Romans z gorącą nauczycielką zawsze mu się podobał.
Zeszłam na dół, znajdując dwie notatki dla mnie, po jednej od każdego rodzica,
wyjaśniając, gdzie byli.
Ta, jakby mnie obchodziło.
Wyrzuciłam notatki i chwyciłam serową pizzę z zamrażarki, rzucając ją na mały
talerz. Umieściłam go w kuchence mikrofalowej na półtorej minuty i oparłam mój
tyłek o ladę.
32
Co ja miałam powiedzieć? Nie mogłam pokazać się tam z dubeltówką, wściekła.
Musiałam zachować spokój na początku tak, żeby zrozumiał, co zrobił źle. Wtedy
będę mogła wpaść we wściekłość, jeśli bym chciała. Miałam w każdym razie
zamiar, aby postrzelić go w tyłek.
Zjadłam swoją pizzę w ciszy, nadal podejmując decyzję w sprawie mojej
przemowy. Postanowiłam, że muszę być dosadna. Jacob nie był całkiem bystry,
jeśli chodziło o słuchanie złożonych zdań.
Rozważałam każdy szczegół tej konfrontacji, zanim Alice i Emmett pojawili się
w moich drzwiach. Oboje patrzyli na mnie z pełną determinacją. Wszyscy
chcieliśmy z tym skończyć.
- Chodźmy - mruknęłam, chwytając sweter.
Alice i Emmett wrócili do Jeepa Emmetta, kiedy zamykałam drzwi. Wlazłam na
tylne siedzenie i ruszyliśmy do La Push.
Podczas jazdy po raz pierwszy milczeliśmy. Każdy myślał. Lub co najmniej Alice
i Emmett dawali mi czas do namysłu.
Emmett zatrzymał się przed małym domkiem Jacoba i wyłączył Jeepa.
- Myślę, że powinniście oboje tutaj zostać - zdecydowałam. - Jeśli nie wrócę w
ciągu dziesięciu minut, przyjdziecie i wyciągniecie mnie. Szansa jest taka, że
pobije go na śmierć.
Alice i Emmett odwrócili się i uśmiechnęli do mnie.
- Będziemy tutaj - Alice zapewniła mnie. - Powodzenia, Bello.
- Daj mu dobry cios ode mnie, Bells - Emmett dodał.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pojazdu.
Wzięłam głęboki oddech, zanim podeszłam do drzwi. Stałam tam przez kilka
sekund, debatując czy zapukać, czy wleźć. Czy uciekać.
Potrząsnęłam głową, zmuszając mój umysł do przestania być taką cipką.
Podniosłam rękę i zapukałam do drzwi trzy razy.
Usłyszałam kogoś zmierzającego do drzwi i otwierającego je. To był Jacob.
Uśmiechał się, dopóki nie zobaczył, że to ja. Później wyglądał na zmieszanego.
- Bella? Co ty tu robisz? - zapytał z groźnym spojrzeniem.
- Spodziewałeś się kogoś innego? - spytałam wprost, podnosząc brew.
- Cóż, tak, coś w tym rodzaju - Jacob przyznał, pocierając kark i unikając
mojego piorunującego spojrzenia.
33
- Muszę z tobą porozmawiać - wypaplałam.
Zmieszanie stało się bardziej wyraziste.
- Mogę wejść? - zapytałam nieśmiało, patrząc na swoje stopy, a następnie na
niego.
- P-pewnie - wyjąkał, puszczając mnie do swojego małego domku.
Przeszłam trzy kroki i odwróciłam się. Jacob zamknął drzwi i obrócił się do
mnie. Uśmiechnął się tym ciepłym uśmiechem, którego używał do roztopienia
mnie.
- Dobrze - mruknęłam. - Jacob, chociaż nie jesteśmy już razem, nadal cię
szanuję. I wciąż trochę kocham. Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego, gdy byliśmy
w związku, przeciw sobie.
- Och, Bella - westchnął, zbliżając się do mnie z sympatycznym uśmiechem. -
Też tęskniłem za tobą. Wiedziałem, że to się stanie. Ale prawda jest taka, że
ruszyłem dalej.
Gapiłam się na niego. Myślał, że chciałam do niego wrócić.
- Jezu Chryste, Jacob! - zawołałam. - Nie próbuję do ciebie wrócić. Myślisz, że
jestem głupia?
Wyglądał na zasmuconego, ale chrzanić go. Mógł przypuszczać cokolwiek, co
chciał, gdybym nie była bezpośrednia. I teraz musiałam być dosadna.
- Jacob, czy przekazałeś moje nagie zdjęcie dalej? - zapytałam.
Zamrugał.
Jęknęłam i umieściłam swoją twarz w dłoniach.
- Jacob, zrobiłeś mi zdjęcie, kiedy uprawialiśmy seks jednej nocy. Jak mogłeś je
rozdać?
Patrzył dalej na mnie i zaczął myśleć o tym.
- Och, to zdjęcie! - w końcu oświadczył. - Ta, twój chłopak wpadł do mnie i
wysłałem je na jego komórkę, a następnie usunąłem ze swojego telefonu.
- Mój chłopak? - zapytałam sceptycznie. - Nie mam nikogo od dnia zerwania z
tobą, Jacob. Jak on wyglądał?
- Bardzo blady, rude włosy, prawdopodobnie metr dziewięćdziesiąt - Jacob
wymieniał. - Nie wiem, przybył tu w środku lata.
Cullen miał moje nagie zdjęcie od ponad miesiąca? Co do kurwy nędzy.
Warknęłam. Jacob spojrzał na mnie zdziwiony.
34
- Jak mogłeś, Jacob?! - pisnęłam. - Dlaczego po prostu nie usunąłeś go? Czy
wiesz, kto to był? To był chłopak Cullena. Wysłał moje zdjęcie każdemu w mojej
szkole. Nigdy nie zrobiłabym ci czegoś takiego, Jacob, nigdy. Straciłam całe
zaufanie i szacunek do ciebie.
- Daj spokój, kochanie - Jacob zagruchał, dotykając mojego ramienia.
Strzepnęłam jego rękę. - Nie waż się mnie dotykać. Nie mogę uwierzyć, że
poleciałeś na jego pieprzenie. Jaki chłopak sprawia, żebyś wysłał nagie zdjęcie do
niego?
- To było bardzo gorące zdjęcie - Jacob przyznał. - Mogłem zrozumieć, dlaczego
je chciał. Masz zajebiste ciało, Bello.
Te cholerne łzy złości formowały się w moich oczach, gdy rozpaliły mi się
policzki. To raniło mnie i uderzyłam Jacoba tak mocno, że okulary spadły mi z
twarzy.
Jacob złapał się za policzek i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Podniosłam okulary i założyłam je z powrotem, przepychając się koło niego.
Zatrzymałam się w drzwiach. - Wiesz, że jeśli nie zrobiłbyś tego, wróciłabym do
ciebie z powrotem albo przynajmniej starała się być twoją przyjaciółką. Ale teraz
możesz dosłownie iść do diabła w tej chwili i to byłby najszczęśliwszy dzień
mojego życia. Żegnaj, Jacob.
Nacisnęłam klamkę.
- Bella, czekaj - Jacob westchnął, trzymając zamknięte drzwi. - Wyglądasz tak
dobrze, nawet z tymi okularami.
Czułam jego gorący oddech na mojej szyi i to przypomniało mi te wszystkie
razy, kiedy Jacob i ja całowaliśmy się, dotykaliśmy, kochaliśmy. Nienawidziłam
wszystkiego, co przeszło przez moje myśli.
- Wiem - odpowiedziałam pewnie. - To dlatego, że skończyłam z tobą.
Otworzyłam drzwi i szybko wróciłam do Jeepa Emmetta.
- Zrobiłam to - szepnęłam do siebie, uśmiechając się. Moja adrenalina nadal
była pompowana i czułam się jakbym była na szczycie świata.
35
Rozdział 6
Fight
(Bójka)
Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg
pozostał przy życiu.
- Fryderyk Nietzsche
Alice i Emmett przyszli do mnie do domu po tym, jak rozmawiałam z Jacobem.
Zażądali, aby wszystko wiedzieć. Byli tak zadowoleni ze mnie. Dwa dni temu, nie
byłabym w stanie zrobić czegoś takiego.
- Teraz tylko musimy zatroszczyć się o Cullena - mruknęłam. W trójkę
siedzieliśmy w moim salonie, dzieląc się opakowaniem Doritos
- Może powinniśmy iść zobaczyć się z Esme pewnego dnia - Alice zasugerowała.
- Jestem pewna, że moglibyśmy uzyskać jakieś brudne, małe sekrety od niej.
Nawet zdjęcie Cullena, kiedy był pucołowaty będąc uprzejmym.
- Ale to nie wystarczy, by wytrzeć ten jego zadowolony uśmieszek z twarzy -
Emmett odparł. - Jasne, ludzie będą się śmiać, ale on nie będzie reagował na to.
Myślę, że powinniśmy porozmawiać z jego starą dziewczyną. Nic nie niszczy
męskiego ego, jak dokuczanie o seksie.
- Te dziewczyny są bardzo lojalne wobec Edwarda, bądź co bądź - zauważyłam.
- Cullen umawiał się z Lauren Mallory w pieprzonej siódmej klasie i ona nadal o
tym mówi. One nie chcą nic wypaplać!
- Kurwa - Emmett mruknął. - Bez obrazy, Bella, ale chciałbym, żebyś była
bardziej popularna niż on. Wszystko byłoby wtedy łatwiejsze.
- Wiem - westchnęłam. - Ale jestem pewna, że nie mogę się teraz zmienić.
1 Doritos - chipsy zrobione ze zboża bez łupin, oleju zbożowego i przypraw.
36
- Nie wiem tego - Alice mruknęła. - Jestem pewna, że każdy facet i lesbijka
wytropiliby cię na tę chwilę. Mogę sprawdzić twoje esemesy od piątkowego
wieczora?
Potrząsnęłam głową. Bałam się.
Alice uniosła brwi. - Idź po swój telefon. Założę się, że masz kilka esemesów.
Zabrałam szybko telefon ze swojego pokoju i otworzyłam moją skrzynkę
odbiorczą. Każda pojedyncza wiadomość była nieprzeczytana. Większość z nich od
chłopaków z mojej szkoły, pytających, kiedy zrobiłabym to dla nich, ale kilka
esemesów od sympatycznych dziewczyn. Miałam nawet kilka tekstów z numerów,
których nie poznawałam.
- Dobra, więc może będę atrakcją całego miasta przez chwilę - przyznałam,
siadając z powrotem. - Nie mogę być podła dla Cullena. Chyba, że miał gej
eskapadę z tym dzieckiem emo. Mamy pecha.
- Nie zrobiliśmy jeszcze gej-plotki - Alice odpowiedziała z chichotem.
Emmetta oczy powiększyły się na ten pomysł. - To byłoby doskonałe, Bella.
Jeśli dasz nawet najmniejszą sugestię o wyjściu Cullena z ukrycia, ludzie będą
biegać za nim. Pamiętasz, kiedy ludzie zaczęli rozprzestrzeniać gówno o Jasperze
w gimnazjum, ponieważ był uczuciowy cały czas? Ludzie nadal wkurzają go tym.
Widziałam oczy Alice błyskające ze złości, kiedy gapiła się na Emmetta. On
najwyraźniej jeszcze nie wiedział o niej i Jasperze.
- Ale ludzie uwierzą w to? - dopytywałam. - Edward jest jak mentor facetów.
Gra w football, jest mądry, dostaje dużo na tyłach samochodu... Co sugeruje, że
jest gejem?
Emmett wzruszył ramionami. - Powiedz, że widziałaś go oglądającego gejowskie
porno na komputerze w bibliotece. Ludzie łykają tego typu plotki. A jeśli powiesz
to jednemu z jego wielu wiernych zwolenników, to rozprzestrzeni się lotem
błyskawicy.
Jutro będzie ciekawie.
* * *
Zdecydowałam się wypuścić bombę w stołówce, gdzie wiadomości rzeczywiście
szybko się rozchodziły. Dzień był... ciężki do tej pory.
37
Byłam niepożądanie w centrum uwagi. Dostawałam długie, obrzydliwe
spojrzenia od większości męskiej populacji oraz piorunujące i przepraszające od
dziewczyn. W trzeciej kolejności, nawet nauczyciele wiedzieli. Wszyscy z nich
zaciskali usta i unikali mnie, kiedy szłam blisko nich. Z pewnością będę
rozmawiać z dyrektorem jakoś w tygodniu.
Weszłam do stołówki z Emmettem i Alice i nie mogłam nic poradzić zaledwie
krzywiąc się. Każdy się na mnie patrzył. Zarumieniłam się i spojrzałam na moje
stopy, podążając za Alice do kolejki po lunch.
- Hej, Swan. - Usłyszałam zbyt znajomy głos, który wołał. - Wygląda na to, że
masz wiele opcji do następnych zajęć.
Gniew zawrzał we mnie. Spojrzałam w górę i gapiłam się na Cullena, który był
tylko o pięć metrów ode mnie, oparty o ścianę. Podeszłam do niego, moje dłonie
zacisnęły się w pięści.
- Pieprz się, Cullen - szepnęłam groźnym głosem. - Lepiej oglądaj się za siebie.
- Albo co? - Uśmiechnął się chujowo. - Wypieprzysz mój mózg na zewnątrz?
- To jest to! - eksplodowałam.
Odciągnęłam moją rękę do tyłu i trzask! Uderzyłam Cullena w gębę. Spojrzał na
mnie w szoku, trzymając rękę przy pysku. Zwęziłam oczy i zamachnęłam się
ponownie, łącząc się z jego lewym okiem.
- Kurwa! - ryknął, trzymając teraz oko. - Weźcie tę sukę z dala ode mnie!
Para rąk podniosła mnie w pasie i odciągnęła od Cullena. Kopałam i
wyrywałam się, starając wrócić do drania.
- Uspokój się, Bella - Emmett szepnął mi do ucha. Musiał być jedynym
odciągającym mnie z dala od walki. - Chcesz zostać usunięta?
- Co się tutaj dzieje? - pan Banner zażądał.
Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Zamknęłam oczy i jęknęłam z powodu
hałasu w pomieszczeniu.
- Panie McCarthy! - pan Banner krzyknął. - Zanieś pannę Swan do gabinetu
dyrektora teraz! Panie Cullen, pójdziesz za nimi. Rozumiecie?
- Tak - Emmett i Cullen mruknęli pod nosem.
Skrzyżowałam swoje ramiona, gdy Emmett prowadził mnie korytarzem do
gabinetu. Cullen był gdzieś za nami, cipka. Mógł rozprzestrzeniać to, ale nie mógł
się zrewanżować. Zasłużył sobie milion razy. Chętnie podjęłabym kolejną rundę z
38
jego twarzą.
Emmett postawił mnie i wskazał na krzesło. Siadłam swoim tyłkiem, krzyżując
ręce, głębokie groźne spojrzenie widoczne było na mojej twarzy.
Cullen zatrzasnął drzwi i usiadł dwa krzesła ode mnie. Spojrzałam na niego
moim złośliwym wzrokiem. Jego oko było zakrwawione i siniak już zaczynał być
widoczny, wargę miał spuchniętą i krwawiła bardzo obficie. Musiałam rozciąć ją
moim wielkim pierścionkiem.
Emmett usiadł między nami, blokując moje pole widzenia. Błagał mnie,
pokazując to w swoich oczach. Sapnęłam i spojrzałam na ścianę przede mną. To
zajmie mi trochę czasu, aby stać się z powrotem spokojną.
- Wejdźcie - pan Allan, dyrektor, zażądał znudzony.
Cullen wstał z krzesła i wszedł do gabinetu. Poszłam za nim i usiadłam w fotelu
na wprost pana Allana.
- Może pan odejść, panie McCarthy. - Pan Allan odprawił go ruchem ręki.
- Jest pan pewien? - Emmett zapytał zaniepokojony. - Bella nadal jest dość
wściekła...
- Jestem pewien, że panna Swan może kontrolować się w mojej obecności - pan
Allan orędował. - Dziękuję, panie McCarthy.
Emmett wzruszył ramionami i opuścił gabinet, zamykając za sobą drzwi.
- Teraz - pan Allan zaczął - wy dwoje. Ta kara działa od dwóch lat. - Wziął
swoje okulary i przetarł leniwie oczy. - My tutaj w Forks High School mamy dość
tej małej kłótni waszej dwójki. Rozumiem, że sięga ona dalej niż wy dwoje, ale,
proszę, zostawcie swoje walki w domu.
- Skontaktujemy się z waszymi rodzicami i zorganizujemy zebranie. Wyjaśnimy
wtedy całą sytuację i zdecydujemy o karze. Ale teraz, wy dwoje jesteście
zawieszeni do czasu zebrania.
Pan Allan zadzwonił do każdego z naszych rodziców i zaplanowali zebranie
jutro po szkole.
- Wyjdźcie teraz - pan Allan mruknął, żegnając nas. - Najpierw panna Swan,
później pan Cullen. Jeśli wy dwoje ponownie będziecie się bić, konsekwencje będą
znacznie gorsze. Rozumiecie?
- Tak, proszę pana - odpowiedzieliśmy w harmonii.
- Możesz teraz iść, panno Swan - pan Allan oddalił mnie. - Idź prosto do domu,
39
słyszysz mnie? Będę dzwonić do twojego domu o pierwszej i lepiej, żebyś odebrała.
- Tak, panie Allanie - wymamrotałam, kiedy wstałam. Jezu Chryste, on był
gorszy niż moi rodzice.
Poszłam na parking i weszłam do mojej ciężarówki. Westchnęłam i oparłam
czoło na kierownicy. Mogłam zająć się szeptami i spojrzeniami, ale na pewno nie
gównem Cullena. Myślał, że był bogiem Forks i wszyscy byliśmy tylko jego
sługusami. Cóż, pierdol się Cullen. Jestem buntownikiem. Forks nie będzie taki
sam po tym, jak skończę z tobą.
Przekręciłam klucz a silnik zabrzęczał. Spróbowałam ponownie, ale efekt był
taki sam.
- Skurwysyn - jęknęłam, otwierając drzwi ciężarówki.
Chwyciłam plecak i zamknęłam drzwi, chowając klucze w kieszeni swetra.
Zaczęłam prawie pięciokilometrowy spacer do mojego domu na obrzeżach miasta.
Nie było tak źle. Było mokro, pochmurnie i jeszcze nie padał deszcz. Mogłam sobie
z tym poradzić. Chcę być w domu w ogóle na czas.
Chwyciłam swojego iPoda i włożyłam słuchawki do uszu, naciskając play.
Wyciągnęłam komórkę i szybko przewijałam przez bezużyteczne esemesy od
Jacoba i kilku innych chłopaków, którzy chcieli mnie tylko do celów seksualnych.
Wysłałam esemesy do Alice i Emmetta wyjaśniając moją sytuację. Moją komórkę
będę mieć tak długo, dopóki nie dojdę do domu, więc wykorzystywałam ją teraz w
pełni.
Cholera, nawet nie pomyślałam o swojej karze w domu lub w szkole. Charlie
prawdopodobnie będzie szalał, ale potajemnie byłby ze mnie dumny. Renee
prawdopodobnie będzie bardziej martwiła się o stan moich kostek niż o moją
karę. Może będę mieć komórkę zabraną góra na tydzień. Nie będzie tak źle.
Przynajmniej wtedy nie będę mieć do czynienia z setkami podłych esemesów
dziennie.
Szkoła będzie zupełnie inną historią, bądź co bądź. Będę czekać na szansę, aby
złapać Cullena i zrobię coś złego już niedługo. To prawdopodobnie rozpęta piekło
nad nami. Areszt do końca roku, obowiązki dozorcy, korepetycje... cokolwiek,
naprawdę. Prawdopodobnie ukarzą nas za każdy wybryk, który zrobiliśmy w
szkole. Pan wie, zniszczyliśmy mnóstwo własności szkolnej podczas robienia ich.
Kropla wody spadła na mój policzek. Cholera, deszcz nie mógł poczekać
40
dziesięciu minut? Naciągnęłam kaptur i spojrzałam na moje stopy w nadziei, że to
nie będzie totalna ulewa. Osobiście nie podoba mi się zmoczenie do kości w
drodze ze szkoły do domu. Wyciągnęłam słuchawki z uszów i schowałam iPoda,
aby się nie zepsuł.
Szłam tak szybko jak mogłam, bez potknięcia się, w kierunku mojego domu,
unikając wszystkich kałuż na skraju drogi. Usłyszałam pojazd zbliżający się do
mnie od tyłu, więc przeskoczyłam nad małą kałużą i szłam skrajem drogi.
Trzymałam głowę w dole i ręce w kieszeniach. Wtedy poczułam wodę uderzającą
mnie od głowy do stóp. Spojrzałam w górę i zobaczyłam odjeżdżające srebrne
Volvo Cullena.
Wypuściłam z siebie wściekły jęk i dosłownie tupałam nogami. Jakby już nie
zniszczył mojego życia! Teraz miałam iść do domu w przemoczonych ubraniach.
Przynajmniej inne dzieciaki nie będą w stanie mnie zobaczyć. Oni nadal
popołudniu opuszczą szkołę.
Usłyszałam inny pojazd podjeżdżający, więc wycofałam się z drogi. Poznałam
jadącą kobietą jako Esme Cullen, mamę Edwarda. Zatrzymała swojego czarnego
Mercedesa i opuściła okno.
- Bella? Czy to ty? - spytała, mrużąc na mnie oczy.
Westchnęłam i fałszywie się uśmiechnęłam. Esme nie była naprawdę
Cullenem, tak przypuszczam.
- Tak, to ja - odpowiedziałam.
- Co robisz poza szkołą tak wcześnie? - spytała, pochylając się bliżej mnie.
- Jestem zawieszona. - Ponieważ twój syn jest totalnym kutasem.
Sapnęła. - Jak to się stało? Nie sądzę, że miał do czynienia z tym mój syn,
prawda?
Wzruszyłam ramionami, na wpół się uśmiechając. - To głównie moja wina, pani
Cullen. Może chce się pani upewnić, że Edward weźmie jakiś lód na swoje ranny,
żeby nie opuchnął.
Twarz Esme przybrała zmartwiony wyraz. Zaczęłam ponownie iść w kierunku
swojego domu.
- Podwieźć cię, Bello?
Odwróciłam się z powrotem do Esme, moje usta się otworzyły. Uśmiechnęła się
na wyraz mojego szoku.
41
- J-ja - bełkotałam. Co, do cholery, było z tym światem nie tak? Ale potem
znowu, Esme nie była Cullenem. - Pewnie.
Pobiegłam w stronę siedzenia pasażera i wsiadłam.
- Przepraszam, ktoś wjechał w dużą kałużę, kiedy przejeżdżał koło mnie -
mruknęłam, rumieniąc się. Dlaczego byłam zażenowana?
Esme zacisnęła wargi. - Wiem, widziałam. Edward będzie rozmawiał ze mną
dzisiaj wieczorem. Carlisle prawdopodobnie pogłaska go za to po powrocie, ale nie
będę tego tolerować. On musi zrozumieć, że jego tak zwani wrogowie są też
ludźmi.
Po raz kolejny, Esme Cullen postawiła mnie w stanie szoku. Była absolutnie
wściekła, ale z drugiej strony dziwaczna.
- Wiem, że nie powinnam była mówić czy komunikować się z tobą, Esme, ale
naprawdę doceniam to wszystko - przyznałam. - Dziękuję za bycie tak miłą dla
mnie.
Esme uśmiechnęła się do mnie serdecznie. - To dla mnie przyjemność, Bello.
Powiem ci szczerzę, że mam dość tej walki między naszymi rodzinami.
Skinęłam głową milcząc. Nadal byłam Swan i nadal nienawidziłam Cullenów,
ale zdecydowanie były chwile, kiedy chciałam, żebyśmy mogli po prostu
zapomnieć o walce i być uprzejmi.
Esme podjechała na mój podjazd. Dzięki Bogu, tata był jeszcze w pracy.
Zdecydowanie dostałabym jakąś karę za to.
- Dzięki za podwiezienie - zaszczebiotałam, starając się nie brzmieć na
zakłopotaną tym wszystkim.
- Nie ma za co, Bello.
Wysiadłam z samochodu i pobiegłam do domu. Miałam nadzieję, że nikt mnie
nie widział. Bez obrazy dla Esme, ale nie mogłam być złapana będąc grzeczną
wobec Cullena, zwłaszcza po tym wszystkim, co się stało w ciągu ostatnich
czterech dni.
Esme wydawała się przyzwoitą osobą i naprawdę chciałam, żeby nie była
Cullenem. Ona może być jednym z tych rodziców, z którymi daję sobie radę
niezwykle dobrze.
Westchnęłam i otworzyłam lodówkę. Następnie włączyłam telewizor. Później
chwyciłam swojego iPoda i zaczęłam czytać Dumę i uprzedzenie.
42
- Cholera - mruknęłam.
Następny dzień miał być bardzo nudny.
43
Rozdział 7
Punishment
(Kara)
Mężczyźni nie są karani za swoje grzechy, ale przez nie.
- Elbert Hubbard
Cała stołówka milczała, kiedy Swan i jej dwójka idiotycznych przyjaciół weszli.
Każde oko wycelowane było, żeby ją śledzić, sprawiając niesamowity ciężar
upokorzenia na jej ramionach. Oparłem się o ścianę i obserwowałem moje idealne
dzieło sztuki magicznie wykonane.
- Hej Swan! - zawołałem, kiedy była kilka metrów ode mnie. - Wygląda na to, że
masz wiele opcji do następnych zajęć.
Nie było nic złego w podsycaniu jej gniewu. Wiedziałem, że była blisko utraty
swojej samokontroli, a to było bardzo zabawne niż jej reakcja na ten tekst.
Spojrzała na mnie z taką intensywną wściekłością, że prawie skrzywiłem się ze
strachu. Nie pozwoliłem jej widzieć mnie słabego pod jej złym spojrzeniem. Tylko
moja mama może to ze mną zrobić.
Podeszła do mnie powolnymi, rozważnymi krokami, jej ręce zacisnęły się w
pięści. Jasne, miała przerażający, wściekły wzrok, ale co naprawdę może taka
mała, słaba dziewczyna mi zrobić? Była bardziej brzydkim kociakiem niż
tygrysicą, kiedy się denerwowała.
- Pieprz się, Cullen - szepnęła groźnie. Jej głos brzmiał teraz na obłąkany. -
Lepiej oglądaj się za siebie.
Nie mogłem nic poradzić, że zarozumiały uśmieszek pojawił się na mojej
twarzy. Nigdy nie znudzę się dokuczając tej dziewczynie.
- Albo co? - zapytałem drwiąco. - Wypieprzysz mój mózg na zewnątrz?
44
- To jest to! - krzyknęła.
Odciągnęła swoją prawą rękę do tyłu, zanim wyrzuciła swoje ciało do przodu,
jej pięść skontaktowała się z moimi ustami z donośnym trzaskiem. Podniosłem
powoli rękę do moich pulsujących ust, całkowicie zaskoczony tym, co się stało.
Zamachnęła się ponownie, tym razem kontaktując się z moim lewym okiem.
Widziałem migające gwiazdki i łagodnie bębniło mi w głowie.
- Kurwa! - ryknąłem, przykładając rękę do mojego oka. - Weźcie tę sukę z dala
ode mnie!
Oparłem się ponownie o ścianę, kiedy McCarty podszedł i chwycił Swan wokół
talii, łatwo ją podnosząc i odsuwając ją z dala ode mnie, gdy ona kopała i
wyrywała się, próbując do mnie wrócić.
Dziwka miała dobrą rękę jak na nią, zaskakujące. Może jej drogi, stary tatuś
nauczył ją jak wyprowadzić właściwy cios. Nie byłbym zdziwiony. Jej rodzina była
popieprzenie szalona.
McCarty zaczął szeptać do niej, prawdopodobnie starając się uspokoić tą
obłąkaną dziwkę.
Banner wpadł do stołówki, jak nietoperz z piekła. - Co się tutaj dzieje?
Każdy zaczął mówić, kiedy ja po prostu usiadłem i przyglądałem się
rozwijającemu szaleństwu. Swan była całkowicie winna tym razem i wszyscy to
wiedzieli. Nie zrobiłem, kurwa, nic.
- Panie McCarty! - pan Banner krzyknął. - Zanieś pannę Swan do gabinetu
dyrektora teraz! Panie Cullen, pójdziesz za nimi. Rozumiecie?
McCarty i ja mruknęliśmy. - Tak.
McCarty udał się do gabinetu, wciąż trzymając Swan w swoich ramionach.
Starałem się patrzeć spode łba, ale bolało mnie oko zbyt cholernie mocno. Nie
byłem tak mocno uderzony od jakiegoś czasu.
McCarty postawił Swan i wskazał krzesło, żeby usiadła, jakby miała pięć lat.
Nie mogłem nic poradzić, ale uśmiechnąłem się na to.
Zatrzasnąłem drzwi za sobą i opadłem na krześle najbliżej drzwi wychodzących
na korytarz, które było z dala od Swan. Spojrzała na mnie ostro, starając się mnie
przestraszyć. Ta dziewczyna była kotką z temperamentem. Nadal mi nie
zagrażała, nawet myśląc, że mogła rzucać się z pięściami.
McCarty usiadł między nami, blokując naszą wzrokową rywalizacje. Może to był
45
dobry pomysł. Nie chciałem uderzyć dziewczyny. On spojrzał na Swan przez
chwilę, a ona sapnęła z klęską i popatrzyła na ścianę, krzyżując swoje ręce.
- Wejdźcie - pan Allan, dyrektor, zażądał leniwie.
Wstałem i wszedłem do gabinetu, siadając na bardziej wygodnym fotelu. Swan
przyszła za mną i usiadła w fotelu na wprost pana Allana.
- Może pan odejść, panie McCarthy. - Pan Allan odprawił go ruchem ręki.
- Jest pan pewien? Bella nadal jest dość wściekła... - McCarty ciągnął z obawą.
- Jestem pewien, że panna Swan może kontrolować się w mojej obecności - pan
Allan przerwał. Parsknąłem cicho. Gówno prawda, że mogła.
McCarty wzruszył ramionami z klęską i opuścił gabinet, zamykając za sobą
drzwi.
- Teraz wy dwoje - pan Allan zaczął. - Ta kara działa od dwóch lat. - Zdjął swoje
okulary i przetarł leniwie oczy. - My tutaj w Forks High School mamy dość tej
małej kłótni waszej dwójki. Rozumiem, że sięga ona dalej niż wy dwoje, ale,
proszę, zostawcie swoje walki w domu.
- Skontaktujemy się z waszymi rodzicami i zorganizujemy zebranie. Wyjaśnimy
wtedy całą sytuację i zdecydujemy o karze. Ale teraz, wy dwoje jesteście
zawieszeni do czasu zebrania.
Pan Allan zadzwonił do każdego z naszych rodziców i zaplanowali zebranie
jutro po szkole. Chciałem wleźć do dziury, kiedy mogłem usłyszeć głos mojego
ojca, krzyczącego na pana Allana, w całym pomieszczeniu, wymagającego
odpowiedzi. Zauważyłem zadowolony z siebie uśmiech na twarzy Swan i nie
chciałem nic więcej niż skomentować jej małe widowisko porno, ale nie chciałem,
żeby pan Allan też to wspomniał tacie.
- Wyjdźcie teraz - pan Allan rozkazał po tym, jak odłożył słuchawkę. - Najpierw
panna Swan, później pan Cullen. Jeśli wy dwoje ponownie będziecie się bić,
konsekwencje będą znacznie gorsze. Rozumiecie?
- Tak, proszę pana - odpowiedzieliśmy w harmonii.
- Możesz teraz iść, panno Swan - pan Allan oddalił ją. - Idź prosto do domu,
słyszysz mnie? Będę dzwonić do twojego domu o pierwszej i lepiej żebyś odebrała.
- Tak, panie Allanie - Swan wymamrotała, opuszczając gabinet.
Uśmiechnąłem się szeroko na żądający ton pana Allana używany do Swan.
Brzmiał bardziej jak srogi rodzic niż dyrektor w tym czasie.
46
- Muszę z panem porozmawiać o czymś innym, panie Cullen - pan Allan ogłosił,
kiedy Swan opuściła całkowicie gabinet. - Rozumiem, że to raczej... za
wystawienie na pokaz zdjęcia panny Swan, krążącym po szkole w tej chwili.
Wszystkie moje źródła dochodzą do tego samego wniosku, że ty stoisz za tym.
Moje serce dosłownie przestało bić. Jak, kurwa, wtedy, gdy przyczepili się do
mnie poprzednio.
- To jest nielegalne, Edwardzie - pan Allan powiedział mi poważnym, ale
delikatnym tonem. - Kiedy zdecydujemy, co jest twoją karą, ty przyjmiesz to z
wdzięcznością i będziesz idealnym dżentelmenem czyniąc to albo powiadomię o
tym. Daję ci ostatni strzał, Edwardzie. Nie schrzań tego.
Skinąłem głupio głową, kiedy moje usta stały się suche.
- Może już pan iść, panie Cullen - pan Allan pożegnał się zmęczony.
Wstałem i poszedłem zdrętwiały do mojego samochodu. Zapomniałem o prawie
mieszając się w to. Kurwa, jak mogłem być taki głupi? A komendant policji był też
moim najgorszym wrogiem. Swan mogła wspomnieć o tej sytuacji komendantowi i
byłbym skończony. On z pewnością tak łatwo by mi nie odpuścił za coś takiego.
Miałem tylko jeden wybór. Musiałem być uprzejmy, jak tylko mogłem, koło
Swan. Cóż, tak długo jak nasza kara będzie ustanowiona. Może będę mógł
wystartować z nazywaniem jej Bellą zamiast Swan...
Otworzyłem drzwi samochodu i wsiadłem, nadal myśląc o całym tym gównie, w
jakim byłem w tej chwili. Wiem, że powinienem powiedzieć mamie i tacie o tym,
ale wysyłanie tego zdjęcia było dość podłe, nawet dla mnie.
A Swan - Bella - prawdopodobnie będzie całkowicie, popieprzenie nieszczęśliwa
po tym. Nie ma mowy, że nie zamierza zrobić z mojego życia piekła, podczas gdy
będziemy odbywać naszą karę.
Groźne spojrzenie było widoczne na mojej twarzy i wyjechałem z parkingu z
piskiem opon na mokrej nawierzchni.
Zaczęło padać zaraz po tym, jak zacząłem jechać. Swan - Belli - ciężarówka
nadal stała zaparkowana, ale nie było jej w niej. Może wreszcie dinozaur się
zepsuł.
Zacząłem jechać znaną drogą do domu. Mama nie byłaby pod wrażeniem
znajdując mnie wcześniej w domu. Pewnie wysłałby mnie do opiekowania się
Desirae, małą dziewczynką, którą troszczyliśmy się. Przynajmniej bawiłbym się
47
przy robieniu tego.
Skręciłem na zakręcie i zobaczyłem Swan - Bellę - idącą bokiem drogi, z
założonym kapturem i rękami wsuniętymi do kieszeni. To było zbyt proste. Była
tuż obok kałuży.
Przyspieszyłem i zjechałem na pobocze tak, że moje opony wjechały w wodę. W
końcu ochlapałem Swan - Bellę - gdy była w pobliżu największej kałuży.
Zaśmiałem się, kiedy patrzyłem w lusterko wsteczne, jak stała tam, cała mokra i
zszokowana. To prawdopodobnie było ostatnią straszną rzeczą, którą mogłem
zrobić do lata, więc w pełni cieszyłem się z tego.
Podjechałem do mojego miejsca w garażu i wysiadłem z samochodu, zabierając
plecak z książkami ze sobą. Westchnąłem, kiedy nacisnąłem przycisk, aby
zamknąć drzwi garażu.
Wszedłem do domu i ściągnąłem mokry sweter i buty, na wpół spodziewając się
Des rzucającą się na mnie, zanim wszedłem na dywan. Ale wcale nie przyszła.
Skrzywiłem się. - Des? - zawołałem. - Desirae Lyla Richardson, gdzie jesteś?
Nadal żadnej odpowiedzi.
Poszedłem do kuchni i spojrzałem na tablicę, gdzie mama miała nasze dni
zakreślone. Chwyciłem ciastko i wziąłem kęsa, przed spojrzeniem pod imię Des.
Ach, była w przedszkolu popołudniu. To wyjaśniałoby tą całkowitą ciszę, która
nigdy więcej nie była obecna w naszym domu.
Pobiegłem w górę schodami do mojego pokoju, zostawiając drzwi otwarte, więc
mogłem usłyszeć, gdy mama i Des będą w domu.
Właśnie miałem siadać do gry na moim fortepianie, kiedy trzasnęły drzwi. Nikt
nie trzaskał naszymi drzwiami, chyba że był wściekły.
- Edwardzie Anthony Cullen! - mama krzyczała.
Uch, och.
Gramoliłem się w dół schodów, mając nadzieję na najlepsze i spodziewając się
najgorszego.
Zdecydowanie otrzymam najgorsze.
- Uch, hej mamo - odrzekłem, kiedy pokonałem ostatni stopień.
Dawała mi jedno z tych spojrzeń. Była jedyną kobietą na świecie, która mogła
sprawić, że chciałem zakopać się żywcem przy jednym piorunującym spojrzeniu.
Jej ręce były na biodrach i patrzyła na mnie, jak na trzyletniego chłopca, który
48
„przypadkowo” popchnął przyjaciela zbyt mocno, sprawiając, że spadł z
trampoliny i złamał rękę. Zrobiłem to Jasperowi raz, dawno temu.
Westchnąłem. - Spójrz, mamo, wiem, że to było podłe, jak na mnie, wysłanie
tego zdjęcia Sw... Belli Swan do...
- Zrobiłeś, co?! - mama wybuchła, jej policzki zrobiły się niebezpiecznie
czerwone.
Speszyłem się przez jej zaskoczenie. Dlaczego była na mnie wściekła.
- Co myślisz, że chcę powiedzieć? - zapytałem patrząc spode łba.
- Odnoszę się do zajścia, gdzie zmoczyłeś Bellę Swan dzisiaj podczas jazdy do
domu, ale proszę, wyjaśnij - mama odpowiedziała krótko, zaciskając usta ze
złości.
- Ja... uch - jąkałem się, próbując wymyślić najlepszy sposób, aby to wyjaśnić
mojej mamie. - Widzisz, ja... Więc, Bella i ja, robimy sobie psikusy cały czas,
widzisz? Zwykle to całkiem nieszkodliwe, jak balony z wodą w szafkach czy głupie
plotki, ale ja swego rodzaju przekroczyłem linię tym razem. - Potrząsnąłem głową.
Nawet nie wiedziałem, jak nisko upadłem. - Rozmawiałem z Belli byłym
chłopakiem, który jest prawdziwym kundl... - Mama dała mi śmiertelne
spojrzenie. - ...uch, palantem, o jakichś jej zdjęciach, które mógł mieć, żebym
mógł naprawdę ją zawstydzić. - Teraz jak mogłem powiedzieć mamie, że ona była
na nich naga? - I... - Wziąłem głęboki oddech. - Onabyłananichnaga. - Zrobiłem
kolejny wdech.
Wszystkie kolory odeszły z twarzy mojej mamy. Wyglądała, jakby miała być
chora, i to sprawiło, że czułem się jeszcze gorzej.
- Mamo? - mruknąłem, podchodząc do niej bliżej. - Chcesz usiąść czy coś?
Potrząsnęła głową i wzdrygnęła się przede mną. - Edward, myślę, że będzie
lepiej, jak pójdziesz do swojego pokoju. Muszę porozmawiać z twoim ojcem o tym.
Zawiesiłem głowę w poczuciu winy i wstydu i mozolnie poszedłem z powrotem
w górę schodów, do mojego pokoju. Tak bardzo, jak podobała mi się reakcja, jaką
dostałem od Belli, to nie było warte rozczarowania mojej mamy, możliwy rekord
czy straszne uczucie, które miałem w jelitach po tym wszystkim.
To jest przestępstwo, ty durniu, mój umysł powiedział mi. Po prostu pomyśl o
tym: Jakby ci się podobało, gdyby ktoś wysłał zdjęcie nagiej Des, kiedy miałaby
siedemnaście lat?
49
Wzdrygnąłem się. Nie mogłem sobie wyobrazić, że coś takiego stałoby się
takiemu aniołkowi, jak Des. Bella, cóż, nie była na pewno aniołem, ale to było z
mojej perspektywy. Jej babcia musiała wyglądać nieco podobnie do niej. Bella
miała coś z anioła i wzięła tą cechę od niej.
Potrząsnąłem głową, kiedy oparłem się o ścianę koło okna z widokiem na las
deszczowy. Miałem nienawidzić Swan i jeszcze czułem się naprawdę kiepsko za
to, co zrobiłem Belli Swan, najgorszemu wrogowi. Mama była naprawdę na mnie
wkurzona. Ona nienawidziła tej „walki” pomiędzy naszymi rodzinami.
Taty nie będzie w domu aż do piątej, więc pomyślałem, że może również zrobię
coś produktywnego, podczas gdy będę czekał na moją słowną bitwę.
Położyłem się na mojej czarnej kołdrze, zwijając w kłębek użalający się nad
sobą i winny, i zasnąłem oddalając moje zmartwienia.
Zostałem obudzony przez parę drobnych rąk i lekki chichot.
Jęknąłem figlarnie i odsunąłem się. Des wspięła się na moje łóżko i zaczęła
skakać w górę i w dół.
- Ed-wald, Ed-wald - śpiewała, gdy skakała. - Obudź się, Lozcochlana Głowo!
Muszę powiedzieć ci o moim dniu w psedskolu!
Uśmiechnąłem się. Nie mogła powiedzieć „przedszkole” czy czegokolwiek,
naprawdę poprawnie. Trzymałem zamknięte oczy i czekałem, aż zbliży się do
mnie.
Des wspięła się na moje ciało, tak aby mogła zobaczyć moją twarz. Szturchnęła
mnie w policzek i ścisnęła nos, zanim otwarłem oczy i zaatakowałem ją
łaskotkami.
Jej chichot rozniósł się echem po moim pokoju i wiedziałem, że musiałem
przerwać łaskotanie jej, ponieważ śmiałem się tak bardzo. Tylko Des mogła to
sprawić.
Des nie wyglądała, jak ktoś z mojej rodziny, więc to było oczywiste, że była
naszą wychowanką. Miała oliwkowy kolor skóry, duże, piękne, brązowe oczy,
krucze włosy i zaraźliwy uśmiech.
Zamieszkała z nami półtora roku temu, kiedy miała zaledwie dwa lata. Jej
ojciec wykorzystywał ją seksualnie, a matka była narkomanką. Wysłali ją prosto
do nas. Była taka cicha i posępna przez pierwsze sześć miesięcy. Ledwo mówiła
do każdego z nas. Wreszcie zaczęła się trochę uśmiechać i rozmawiać z mamą, bo
50
wciąż bała się mężczyzn. Teraz nazywa moich rodziców mamą i tatą, a ja jestem
jej bratem. Prawie nie pamięta swojego dawnego życia.
Mama niedawno myślała o adoptowaniu Des, ale nie była jeszcze całkowicie
pewna. Ona nadal chce być rodzicem zastępczym dla innych dzieci. Naprawdę
chciałem, żeby Des została z nami.
- Desirae Lyla Richardson! - mama krzyknęła. - Powiedziałam ci, żebyś
trzymała się z dala od pokoju Edwarda. Teraz zbieraj się tutaj w tej chwili.
Des westchnęła, zdmuchując włosy ze swoich oczu.
Zeszła z mojego łóżka i wybiegła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Zaśmiałem się. Co za dziecko.
Spojrzałem na zegar. Wow, było już prawie wpół do szóstej. Tata był teraz w
domu.
I rzeczywiście, ktoś zapukał do moich drzwi.
- Wejść - mruknąłem, kładąc się z powrotem na łóżku.
Mama i tata przyszli do mojego pokoju i stanęli u stóp łóżka. Tata wręczył mi
dwa woreczki z lodem, jeden na moje oko, a drugi na moje usta. Przyjąłem je z
wdzięcznością i przyłożyłem do mojej twarzy, pulsowanie szybo zniknęło.
Mama nadal wyglądała tak wściekle, jak wcześniej, jednak ojciec wyglądał tylko
na rozczarowanego. Cholera, ja naprawdę zrobiłem bałagan, jeśli mój tata,
rozwinięta-do-Swan-nienawiść-Cullenów, był rozczarowany.
- Edward, powinno być ci wstyd - mama zaczęła. - Czy nie lepiej cię
nauczyliśmy? Czy nie pokazaliśmy ci, jak być dżentelmenem? Nie sądzę, abym
była tak rozczarowana przez kogokolwiek w całym moim życiu, synu. Naprawdę
nienawidzę, że trzeba było podjąć tę decyzję.
Zamknąłem posępnie oczy, czekając na karę.
- Synu, wiem, że zawsze mówiłem, że Swanowie byli naszym wrogiem i zawsze
upokarzałem komendanta Swana w twojej obecności, więc to po części moja wina
- mój tata przeprosił cicho. - Ale zachowałeś się okropnie, wysyłając to zdjęcie,
Edwardzie. Jako Cullen, nadal powinieneś mieć wzgląd na pannę Swan, nie
rujnując jej niewinności i reputacji w tym stylu. Twoje wybryki przed tym były
nieszkodliwe. To poważnie przekroczyło linię, Edwardzie.
Skinąłem głową. Kurwa, czy zawsze byłem zarozumiałym skurwysynem, który
myślał, że mógł uciec od tego gówna, jak to.
51
- Zdecydowaliśmy zabrać ci komputer, komórkę i telewizor do końca roku
szkolnego - mój tata objaśnił. Surowe, ale sprawiedliwe. - Zatrzymasz swój
samochód, dzięki czemu będziesz mógł zająć się Des i wozić ją do szkoły. Ponadto
nie będziesz opuszczał domu w weekendy. Będziesz z Des lub pomagał matce. To
potrwa aż do Święta Dziękczynienia.
- Jeden raz ludzie będą mogli przyjść, aby odrabiać zadania domowe - mama
kontynuowała. - Ale to będzie trwać tylko przez miesiąc. Nie bądź niewdzięczny z
tego powodu, Edwardzie. Myśleliśmy o wiele cięższych i upokarzających karach
dla ciebie.
Mój tata odchrząknął niewygodnie. - Twoja matka zdecydowała... - Mama
szturchnęła go łokciem i dała mu znaczące spojrzenie. - My zdecydowaliśmy, że
przeprosisz pannę Swan jutro na spotkaniu z dyrektorem.
Skinąłem znowu głową, zasłużyłem na to.
Mama usiadła na łóżku. - Edward, wiemy, że zaczynasz czuć się winny z tym
wszystkim i mam nadzieję, że wyciągniesz z tego wnioski.
- Zrobię to - odparłem cicho.
Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i potargała mi włosy. - Kolacja będzie
wkrótce gotowa.
Wstała, aby wyjść, patrząc na tatę. Potrząsnął głową. Chciał ze mną
porozmawiać w spokoju. Mama wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Przykro mi, tato - wymamrotałem.
- Edward, wiem, że jest ci przykro - mój tata odpowiedział sympatycznie. -
Muszę wyznać ci kilka rzeczy. Nie podoba mi się fakt, że wysłałeś to zdjęcie po
całym Forks, nawet jeśli było ono Swan. To było bardzo lekceważące i prostackie.
Ale tylko dlatego, że ukaraliśmy cię, nie znaczy, że oczekuję, że ty i Bella
zostaniecie najlepszymi przyjaciółmi. Swanowie są nadal naszymi wrogami, ale
poszedłeś za daleko. Przeprosisz i wszystko wróci do normy.
Skinąłem głową, nie patrząc na niego. Tak jakby wszystko wróciło do normy.
Nie będę w stanie wykręcić jakiegoś żartu bez poczucia winy.
Tata westchnął. - Dobrze, więc, ja, uch, zawołam cię, kiedy kolacja będzie
gotowa.
Skinąłem ponownie głową, wciąż na niego nie patrząc. Usłyszałem zamykanie
moich drzwi i tatę schodzącego po schodach. Westchnąłem i położyłem torebeczki
52
z lodem na łóżku. Wstałem i rozejrzałem się po pokoju, zdając sobie sprawę, że
mój laptop już zniknął. Mama musiała wziąć go od razu. Komórka była nadal w
kieszeni, a telewizor wciąż na kredensie. Mogły one zniknąć na pewno dziś.
Powinienem trzymać Jessicę blisko. Nie miałem możliwości uzyskania teraz
pomocy seksualnej, a to jest rzecz, która pomoże mi przestać myśleć o Belli.
Zdecydowanie potrzebowałem wziąć jutro jakieś czasopisma porno, więc mogłem
wyciągnąć mojego bramkarza na coś innego niż moje własne seksowne odbicie.
Otwierane drzwi skrzypnęły, budząc mnie z mojego, pobudzającego dzień,
marzenia. Des spojrzała na mnie nieśmiało zza drzwi.
Uśmiechnąłem się do niej i ruchem ręki przywołałem ją do siebie.
Podskakiwała do mnie i zatrzymała się rękami. Podniosłem ją i podrzuciłem ją
nad swoją głowę, sprawiając, że śmiała się głośno.
Postawiłem ją z powrotem i przytuliła się do moich kolan. Rozczochrałem
figlarnie jej długie, czarne włosy.
- Dlacego twoja twaz jest fioletowa? - Des zapytała, patrząc na mnie.
- Ktoś uderzył mnie dzisiaj w szkole - odpowiedziałem bez ogródek.
- Cy dlatego mama i tata byli źli na ciebie, Edwald? - szepnęła.
Westchnąłem. - Tak, zrobiłem coś naprawdę podłego dziewczynie z mojej klasy,
Des, a ona uderzyła mnie z tego powodu.
- Co? - Odsunęła się, patrząc na mnie, jednocześnie nadal obejmując kolana.
Pociągnąłem ją w ramiona i usiadłem z powrotem na łóżko, sadzając ją na
moich kolana.
- Więc, wyzwałem ją i sprawiłem, że wygląda bardzo... źle w oczach wszystkich
w szkole - wyjaśniłem powoli, nie bardzo wiedząc, jak powiedzieć o tym
czterolatce. - Znasz Kopciuszka, jak dostał wszystko ładne i przyrodnie siostry
zniszczyły jej suknie? - Des skinęła głową, rozumiejąc całkowicie. - Cóż, ktoś
poszedł i powiedział wszystkim na balu, że suknia Kopciuszka cała się rozpruła. -
Całkowicie rozerwała, było doskonałe. - Jak myślisz, co Kopciuszek czuł?
- Była naplawde zasmucona - Des szepnęła, jej duże, brązowe oczy rozszerzyły
się przepełnione łzami. - Ona chciała płakać.
Skinąłem głową. - Tak zrobiłem, że ta dziewczyna się tak czuła.
Des skrzywiła się na mnie. - Pseplosiłeś już ją?
Sapnąłem na nią. Teraz wszyscy byli na mnie wściekli, w tym Des.
53
- N-nie - wyjąkałem. - Jutro to zrobię.
- Lepiej, żebyś to zlobił, Edwaldzie Cullen - rozkazała, wskazując na mnie
palcem. - Jak ta dziewcyna ma na imię?
- Bella Swan - odparłem cicho.
- Och, znam ją - Des odpowiedziała z wielkim uśmiechem i błyszczącymi
oczami. - Ona jest tak ładna i miła, Edwaldzie. Tak, jak Bella z Pięknej i Bestii.
Ona jest miła dla wsystkich, kiedy pomagała w psedskolu. - Des skrzywiła się na
mnie. - Dlacego ty jesteś zły dla niej, Edwaldzie?
Nie mogłem powiedzieć „Bo ona jest Swan”. Tata nie chce, żeby Des wiedziała o
tej wojnie, to było wystarczające.
- Nie wiem, Des - mruknąłem, patrząc na podłogę. Cholera, Des, bądź co bądź,
teraz bardziej ceniła Swan niż mnie.
Des umieściła swoje pulchne małe rączki wokół mojej szyi, tuląc mnie mocno. -
Jest dobze, Edwaldzie. Po prostu zlób tak, jak powiedziałeś, pseploś ją.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją ponownie. Zawsze umiała mnie pocieszyć.
- Kolacja jest gotowa! - tata krzyknął z dołu schodów.
Des wskoczyła mi na plecy i wziąłem ją na barana, idąc w dół schodów.
* * *
- Witam z powrotem, panie Cullen - pan Allan przywitał się, kiedy wszedłem do
gabinetu. Swanowie już tam byli, Bella siedziała ze swoją mamą, a komendant
Swan stał za nią. Moi rodzice i ja przyjęliśmy tą samą pozycje.
- Cóż, to nie tajemnica, że wasze rodziny wzajemnie się nie lubią, ale nie będę
tolerować tego rodzaju zachowania w Forks High School - pan Allan zaczął. -
Wasze dzieci muszą nauczyć się szanować każdego w tej szkole, w tym siebie.
- Kilka wybryków wyciągnąłem, które obejmowały kradzież ubrań, wiele
upokarzających plotek, różne sposoby rzucania żywnością i-lub piciem w siebie i
wiele innych. Następnie, oczywiście, wczorajszy incydent zaostrza ich karę. Jeśli
Edward i Bella znowu zaczną walczyć fizycznie, nie zawahamy się ich wydalić,
niezależnie od tego, kto zaczął walkę.
- Zdecydowaliśmy się na dwie kary dla Belli i Edwarda, które wykonają razem,
więc mogą nauczyć się być uprzejmi względem siebie.
54
- To oburzające! - komendant Swan zawołał. - Nie chcę, żeby moja Bella
pracowała z nim - powiedział o mnie, jakbym był najgorszy na Ziemi.
- Nie zakładaj takich rzeczy, Swan - mój tata warknął.
- Do cholery, nie będę! - komendant Swan odpowiedział głośno. - Wiem, jakie
są słabości twojego syna, Cullen. Miałem przyjemność z nim do czynienia
wcześniej.
Ojciec mruknął pod nosem, nie mając nic na Bellę poza wielokrotnymi razami,
gdy trafiała do szpitala z powodu jakichś kontuzji, które miała.
- Więc, jeśli wy dwoje skończyliście, chciałbym wyjaśnić teraz ich kary - pan
Allan kontynuował zirytowanym tonem. - Po pierwsze, będziecie mieć korepetycje
ze sobą w każdym dniu szkolnym. Jeśli zrobicie to w szkole, dostaniecie
nauczyciela, który da wam podpis na godzinnym arkuszu, a jeśli będziecie razem
w domu, dostaniecie do tego rodziców. Bella, pomożesz Edwardowi w angielskim,
a Edward, ty pomożesz Belli w biologii.
Gapiłem się na Bellę. Nie wyglądała na wściekłą, tylko na zawstydzoną i
rozczarowaną sobą. Nigdy nie przypuszczałbym, że ona kiedykolwiek uspokoi się
po wczorajszym.
- Po drugie, oboje weźmiecie udział w jesiennej sztuce. - Moja szczęka uderzyła
o podłogę po tym. Pieprzona jesienna sztuka? To była gówniana kara, jaką
kiedykolwiek dostałem. - Nawet nie próbuj ze mną dyskutować, Edwardzie - pan
Allan ostrzegł, widząc wyzwanie wymalowane na mojej twarzy. - Macie już
przydzielone role i wystąpicie w końcowym przedstawieniu, albo wyrzucę was.
- To rozsądne - moja mama odpowiedziała za mnie. Dała mi to spojrzenie. -
Chciałeś być w sztuce, prawda Edwardzie?
Skinąłem głową, krzywiąc się.
Pan Allan uśmiechnął się. - Jeśli wy dwoje przyjmiecie karę, to mamy umowę!
Pani Wallace będzie rozmawiać z wami jutro o sztuce. Sądzę, że spektakl będzie w
listopadzie.
- Och, jak cudownie! - pani Swan zawołała, klaszcząc w ręce z zachwytu.
Uśmiechnęła się do Belli. - Będziesz doskonała, kochanie.
Bella uśmiechnęła się słabo do niej.
- Jesteście wolni - pan Allan pożegnał się. Wszyscy wstaliśmy. - Korepetycje
zaczynają się jutro, więc może powinniście wybrać, gdzie się spotkacie.
55
- Biblioteka? - Bella zapytała, nie patrząc na mnie.
- Pewnie - wymamrotałem.
Nasi rodzice poszli przed nami i szybko wyszli, nie ociągając się. Chwyciłem
rękę Belli, zanim zaczęła też odchodzić.
Odwróciła się zmieszana, krzywiąc się na mnie. - Puszczaj - wymamrotała,
zmieszanie przechodziło we wściekłość.
- Posłuchaj - błagałem. Zatrzymała się, więc puściłem ją. - J-ja chciałem...
przeprosić.
Bella parsknęła, krzyżując ręce. - Śmieszny żart, ha ha.
- Poważnie, Bella. - Jej oczy rozszerzyły się na jej prawdziwe imię. - Czuję się
jak gówno po tym, co tobie zrobiłem. To było naprawdę podłe, nawet dla mnie, i
jest mi przykro.
Była niezręczna cisza między nami.
- Dobrze - wymruczała, zanim szybko zostawiła mnie za sobą w korytarzu.
To był postęp, prawda?
56
Rozdział 8
Poems and Parts
(Wiersze i role)
Próba, a nie czyn zawiodła nas.
- William Szekspir
Środa była dokładnie taka sama jak poniedziałek. Ale tym razem ludzie patrzyli
na mnie, ponieważ pobiłam Edwarda. Dość mocno, jeśli miałam sobie powiedzieć.
Edward wyglądał jak gówno. Jego warga była spuchnięta i miał rozcięcie tam,
gdzie mój duży pierścionek zetknął się z nim. Jego lewe oko było opuchnięte,
przekrwione i fioletowe. To wyglądało, jakby wyszedł z dość intensywnej walki.
- Wyglądasz jak gówno, Edward - Rosalie ogłosiła, parskając w home roomie
- Powinnaś patrzeć na innego faceta - odparł z krzywym uśmiechem. Spojrzał
na mnie i mrugnął prawym okiem.
Odwróciłam się szybko, obrzydzona. Jak gdyby flirtował ze mną. I te
przeprosiny wczoraj... ugh. Sprawił, że było mi niedobrze.
Nie było wątpliwości w moim umyśle, że obmyślił upokarzający plan, który
sprawiłby, że nie chciałabym się nigdy urodzić. Strasznie go wczoraj upokorzyłam
i miałam wrażenie, że pożałuję tego.
Opuściłam stołówkę z Emmettem. Nie mogłam sobie ponownie pozwolić na
utratę panowania. Nie było mowy, do cholery, żebym zaczynała jeszcze raz
ostatnią klasę gdzie indziej.
Wyszliśmy i usiadłam w Jeepie Emmetta, który zasypany był wszystkimi
przekąskami, jak zwykle. Chwyciłam paczkę Mini Oreo
1 Home room - pomieszczenie, w którym na początku każdego dnia meldują się uczniowie.
2 Mini Oreo - składa się z słodkiej, białej masy, umieszczonej pomiędzy dwoma czekoladowymi
lub złocistymi kawałkami ciastek.
57
wkładając jednego w usta. Emmett złapał torebkę Sweet Chilli Heat Doritos i
kopał w niej.
Włączyłam iPoda Emmetta, aby znaleźć dobre piosenki, które wydzierałyby się
przez głośniki. W końcu zdecydowałam się na You Ain't Seen Nothin' Yet
Bachmana Turnera Overdrive'a. Stara piosenka, ale wciąż dobra, choć brzmiało
to, jakby piosenkarz się zacinał. B-b-b-baby, you ain't seen n-n-nothin' yet...
Miałam przełączyć piosenkę, ale Emmett pacnął mnie w rękę.
- Nadal nie powiedziałaś Alice lub mnie, co jest twoją karą - mruknął, z
pełnymi ustami. - Więc syp.
Wypuściłam powietrze, zwiewając moją grzywkę z okularów. - Cóż, mamy
korepetycje razem każdego dnia do końca roku szkolnego i muszę uczestniczyć w
jesiennej sztuce.
Emmett prychnął i zaczął się śmiać. Gapiłam się na niego, aż się uspokoił.
- Stara, niby ty będziesz w jesiennym przedstawieniu! - Emmett zawołał,
zmieniając moją gównianą sytuację na zabawną. - Czy wiesz jaka to sztuka? Mam
nadzieję, że to coś dobrego, jak Pamiętnik czy coś. Kurwa, to nie byłoby zabawne?
Przewróciłam oczami. - Stary - zadrwiłam. - Przestań być dupkiem. To jest
popieprzenie do dupy. Nie, nie wiem, co to za sztuka i jestem całkiem pewna, że
to nie będzie Pamiętnik, mimo że jest to twoja ulubiona historia na świecie, ty
homo. Jest zbyt obrazowy.
Emmett zaśmiał się ponownie, rozbawiony moim temperamentem. - Cóż, to nie
sprawia, że jesteś gorąca i zaniepokojona? Widziałem mrugnięcie Cullena do
ciebie dziś rano, uderzasz do faceta na boku?
Wiedziałam, że tylko się drażnił, ale mój detonator był dziś bardzo krótki.
Zaczerwieniłam się na coś takiego strasznego i szczęka Emmetta otworzyła się.
- Jasna cholera! Mam rację, prawda? Wiedziałem...
- Nie, Emmett! - ucięłam, upokorzona. - Boże, nie! To po prostu... cóż, Cullen
zachowywał się dziwnie od wczoraj. Przeprosił mnie, Em. Szczerze przeprosił mnie
za zdjęcie, które wysłał.
Gniew przeszedł przez twarz Emmetta. - Skurwysynowi powinno być przykro.
- Może Esme coś z tym zrobiła - mruknęłam pod nosem.
- Rozmawiałaś z Esme? - Emmett zapytał, zdziwiony.
- Ta, podwiozła mnie po tym, jak Edward przejechał przez kałuże obok mnie i
58
ochlapał - wyjaśniłam szybko. - Ona jest... miła.
- Wiem - Emmett odpowiedział. - Nie wiem, jak ktoś taki, jak Edward, wyszedł z
kobiety takiej, jak ona. Ona jest jego całkowitym przeciwieństwem.
Potrząsnęłam głową. - Jest dokładnie taki, jak jego ojciec. Charlie powiedział,
że był największym kutasem w liceum. Obłudny jak cholera. Tata był bardzo
zaskoczony, kiedy Esme wyszła za niego. Podobno nienawidziła go w szkole
średniej.
Emmett podniósł brwi. - Naprawdę? To dziwne.
Westchnęłam. - Cóż, przynajmniej Esme przejmuje się Desirae. Pomagam jej w
przedszkolu w piątki. Zawsze mówi mi, że jestem jej najlepszą przyjaciółką i jak
ładna jestem. - Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się czule. - Mam nadzieję, że
trzyma się z dala od cech osobowości Edwarda.
Emmett zachichotał. - Des jest zajebiście słodka. Podeszła do wszystkich na
meczu koszykówki w zeszłym roku, wraz z Esme.
- Mówiąc o koszykówce, weźmiesz stypendium na Uniwersytet w Montanie? -
zapytałam. Emmett zdecydowanie miał wybór w stypendiach sportowych.
- Nie - Emmett odpowiedział lekceważąco. - Myślę, że pójdę na the University of
Washington. Zapewne uzyskam dobre footballowe stypendium. To tam, gdzie
idziesz, prawda?
Przewróciłam oczami. - Emmett, wiesz, że planuję iść tam od pierwszej klasy.
Emmett uśmiechnął się. - Po prostu się upewniam. - Następnie jego twarz stała
się poważna. - Bella, jest coś, o co chciałbym cię zapytać...
Zmarszczyłam czoło i zamarłam. Emmett nigdy nie był poważny.
- Byłoby w porządku, gdybyśmy mieli razem mieszkanie w Seattle? To znaczy,
byłoby fajnie mieszkać w kampusie, ale wolałbym mieszkać z kimś, kogo znam, a
ty będziesz potrzebowała kogoś, kto będzie cię bronił i...
- Tak - przerwałam, ulga przeszła przez moje ciało. - Oczywiście, że będę
mieszkać z tobą, Em. To będzie doskonałe. Jesteśmy praktycznie jak brat i
siostra, tak czy inaczej.
Emmett uśmiechnął się. - Dzięki, Bella.
Zegar wskazywał, że nasz czas lunchu dobiegł do połowy. Moje spotkanie z
panią Wallace i Cullenem rozpocznie się wkrótce.
- Lepiej jak już pójdę - mruknęłam, otwierając drzwi. - Mam spotkanie z
59
diabłem i panią Wallace.
Emmett zachichotał. - Dobra, spotkamy się później, Bello.
Zamknęłam drzwi i wmaszerowałam do szkoły. Udałam się wprost do sali
teatralnej, gdzie pozostała dwójka już czekała.
- Witaj Bello - pani Wallace przywitała się serdecznie.
- Witam - wymruczałam, ściągając kaptur z głowy i przebiegając palcami przez
włosy, prostując je.
- Więc - pani Wallace zaczęła, klaszcząc w ręce z uśmiechem - jesienną sztuką
w tym roku jest Romeo i Julia. Przesłuchania zaczną się jutro i obsada będzie
wybrana do piątku. Ale wasza dwójka szczęśliwie uniknęła tego i macie już
wybrane swoje role.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham Romea i Julię. To była moja ulubiona sztuka
do dziś. Ale, tak mi dopomóż Boże, jeśli Edward i ja będziemy Romeem i Julią,
będę krzyczeć.
- Pan Allan i ja zdecydowaliśmy, że od czasu kary, którą macie, aby być
uprzejmymi wobec siebie, powinniśmy dać wam role, które wymagają
współdziałania ze sobą. Więc, Edward, jesteś Romeem, a Bella, ty jesteś Julią.
Moja szczęka uderzyła o podłogę. Czy to pieprzony żart? Byłam w Punk'd
? Czy
zdecydowali się teraz na wkręcanie zwykłych ludzi?
Nie, nie. To wszystko było koszmarem. Zaśmiałam się histerycznie i zakryłam
usta. Tak, to było to, straszny, straszny koszmar.
- Bella? - pani Wallace zapytała z niepokojem w głosie.
Następnie rzeczywistość wszystko pochłonęła. Edward i ja będziemy musieli
być „kochankami” do listopada. Jebcie. Moje. Życie.
- Przepraszam - odetchnęłam. - Miałam tylko drobne załamanie psychiczne.
Edward i pani Wallace spojrzeli na mnie z obawą.
Przewróciłam oczami. - Czy to wszystko? Czy to koniec naszego spotkania?
- Och, nie - pani Wallace kontynuowała, patrząc z dala ode mnie. - Musicie
dawać mi do podpisu wasz godzinny arkusz za każdym razem, gdy przychodzicie
na ćwiczenia teatralne, a rodzice będą musieli podpisać je za każdym razem,
kiedy będziecie ćwiczyć we własnym zakresie.
Stłumiłam jęk. Będę spędzała więcej czasu z Cullenem niż z własnym ojcem, na
1 Punk'd - coś jak Mamy cię! Gospodarzem jest Ashton Kutcher. Transmitowane na MTV.
60
miłość boską!
- To wszystko - pani Wallace stwierdziła z uśmiechem. - Widzicie się jutro po
szkole. Przesłuchanie nie skończy się do piątej, więc wasze korepetycje będą
musiały być w czyimś domu.
Odeszliśmy razem, nie dostrzegając obecności innych.
Kiedy byliśmy poza zasięgiem słuchu, mruknęłam. - Kurwa.
- Zgadzam się - Cullen wymamrotał.
Westchnęłam. - To może być koniec mnie.
Cullen parsknął. - Mówisz do mnie?
Poszliśmy naszą oddzielną drogą, kiedy dotarliśmy do końca korytarza, szliśmy
dalej.
To była pierwsze uprzejma rozmowa, jaką kiedykolwiek odbyliśmy.
* * *
- Na miłość boską, Edward! - zawołałam. - To jest cholernie proste, jeśli myślisz
o tym. Po prostu, nie wiem... napisz, co sądzisz o tej sprawie.
Edward gapił się na mnie, jakbym była głupia. - Bella, nie mogę po prostu
napisać.
- Możesz - stwierdziłam, kładąc ręce na stole i dając mu moje najlepsze złe,
nauczycielskie spojrzenie. - Każdy może napisać.
Edward mruknął pod nosem i wziął ołówek. Przebiegł dłonią przez swoje już
splątane włosy, kręcąc ołówkiem między swoimi bladymi, pajęczymi palcami.
Usiadłam naprzeciwko niego i wyczarowałam szybko wiersz będący
podpowiedziami, które mogliśmy użyć. Edward miał napisać zwrotkę przez czas,
kiedy byłam wykładowcą.
- Co za zwrotkę naskrobałeś? - zapytałam, patrząc, jak walczył, aby
kontynuować.
- Nieśmiertelny - mruknął.
- Zobaczmy - wymamrotałam, trzymając wyciągniętą rękę. Włożył mi kartkę w
dłoń.
Czytałam wpis powoli.
61
twoja upiorna biała postać
podchodzi do mnie, sprawiając, że moje
ciało zamarza z wielu emocji
oczekiwania, strachu, szoku.
[głównie oczekiwania, bądź co bądź. to było zbyt długie.]
Moje czoło zmarszczyło się, kiedy czytałam te słowa w kółko.
- To jest naprawdę dobre, Edwardzie - w końcu powiedziałam, nadal patrząc na
kartkę. - Jak to wymyśliłeś?
- Po prostu napisałem, jak mi powiedziałaś - odparł szczerze.
- Nie było żadnych obrazów przebiegających przez twój umysł czy cokolwiek? -
zapytałam, kładąc kartkę.
- Więc, ta, chyba - przyznał, przebiegając ręką ponownie przez włosy. - To tak
jakbym widział wszystko przez oczy narratora.
- Tylko powtarzaj tę historię później - powiedziałam mu. - Możesz zobaczyć na
mój przykład, na pomysły do dzielenia wiersza i interpunkcji, jeśli chcesz.
Pchnęłam moją kartkę do niego. Podniósł ją i widziałam jak jego oczy szybko
patrzą na to.
- „Cierpliwie czekać na przyjście jutra, bo to jest jutro, kiedy obiecał wrócić do
mnie” - czytał cicho. - Przypuszczam, że mówisz o tym facecie Jacobie, prawda?
On jest całkowitym kutasem, prawda?
- Nie wiesz, co mówisz - warknęłam. To była jedna rzecz dla mnie, by być
grzeczną wobec Edwarda i to było tak daleko, jakbym poszła. Nie musiałam
słuchać tego gówna. - I na pewno nie powinieneś mówić o byciu kutasem. Jesteś
największym kutasem, jakiego znam.
- To prawda - zgodził się z uśmiechem bólu. - Ale przynajmniej powiedziałem
przepraszam.
- Skąd możesz wiedzieć, że Jacob nie przeprosił? - rzuciłam. - Powiedział mi, co
zrobiłeś, aby uzyskać to zdjęcie z jego telefonu, i kiedy je dostałeś, przy okazji. Co
robiłeś z moim nagim zdjęciem przez dwa miesiące, w każdym razie, jesteś
popieprzenie chory?
Wzięłam moje książki i mój godzinny arkusz.
- Myślę, że powinniśmy się spotykać w twoim domu, dopóki mój tata nie
62
przyzwyczai się do tej sytuacji - stwierdziłam krótko. - Twoi rodzice wydają się
akceptować to lepiej niż moi.
Pokiwał głową i westchnął, opierając się na swoim krześle.
- Do zobaczenia jutro, Bello - mruknął. - Nie zapomnij swoich materiałów do
biologii. Pan Banner pokazał mi twoje oceny. Potrzebujesz wszelką pomoc, abyś
mogła wyjść z tego.
Zacisnęłam zęby. Jak on śmiał.
- Lepiej, żebyś miał gotowy wiersz na jutro - odpowiedziałam napiętym głosem.
- I lepiej, żeby był dobry. Mam zachować reputację nauczania.
Wyszłam z biblioteki bez słowa czy spojrzenia w kierunku Edwarda Cullena.
Dałam mój arkusz do podpisania przez pana Clappa, który „nadzorował” nas w
tym gabinecie.
- Bella! - Cullen zawołał, kiedy szłam do mojej ciężarówki. - Stój na sekundę!
Zatrzymałam się i zacisnęłam pięści.
- Czego chcesz, Cullen? - rzuciłam, odwracając się.
Zaśmiał się. - Więc, będę wdzięczny, jeśli nazwiesz mnie Edward, gdy ja
nazywam cię Bella. - Co za pompatyczny drań. - A oto mój wiersz. Skończyłem go
na odwrocie kartki. Daj mi znać, jak to wygląda, jutro w moim domu.
Odwrócił się i poszedł do swojego srebrnego Volvo, cuchnący
samozadowoleniem. Dlaczego nie mógł po prostu skończyć tego godzinę temu?
Rozłożyłam kartkę i zaczęłam sprawdzać wiersz, ale to było naprawdę
przyzwoite. Dużo lepsze niż mój przykład wiersza o jutrze.
twoja upiorna biała postać
podchodzi do mnie, sprawiając, że moje
ciało zamarza z wielu emocji
oczekiwania, strachu, szoku.
[głównie oczekiwania, bądź co bądź. to było zbyt długie.]
twoje oczy są matowe czarne
ale to nie odstraszy mnie precz
chociaż lubiłem twoje stare oczy bardziej.
zielone ze złota i błękitu drobinkami.
63
[były po prostu jak mieszanina preryjnego lata.]
twój uśmiech jest sadystyczny lecz
to nie odstraszy mnie też
ponieważ to nie ulegnie zmianie.
szeroki uśmiech z diabelskich linii.
[to wysyła dreszcze w dół mojego kręgosłupa.]
twoja skóra jest bielona marmurem
perfekcyjna, ale wciąż smutna ponieważ
swoją opaleniznę używasz do uzyskania aury.
złote światło słoneczne przedostaje się do twoich porów.
[słońce zawsze sprawia, że jesteś bardziej przystępna.]
ubrania przylegają do twojego ciała
jak kokon motyla
sprawiając, że twoje ciało staje się zniekształcone.
obłe kształty, których nigdy wcześniej nie widziałem.
[twoje ciało pasuje do mnie idealnie.]
jesteś w końcu wystarczająco blisko aby
dotknąć mnie i napinam się, czekając
na chłodne martwe palce
czując mnie, uspokajając mnie.
[sprawiasz, że moja krew przepompowuje się.]
twoje palce czuję jak
szepty, kiedy one muskają
wbrew mojego pokrytego łzami policzka
wycierając je, jak zwykle.
[są to łzy rozpaczy, a nie radości.]
twoje zniknięcie nie
64
dziwi mnie, tego nigdy nie ma. ja
zawsze wiedziałem że nigdy nie mogłaś
być ze mną, zostać ze mną.
[doszedłem do zaakceptowania mojego szaleństwa.]
wzdycham i myślę o tym
jak bardzo miałem ochotę powiedzieć
komuś o tobie, ale ja
nie mogłem, nie chciałem, nigdy nie będę chciał.
[jestem jedynym który może cię widzieć.]
wiem że jesteś tylko
nieśmiertelna dla mnie.
- Wow - odetchnęłam. To było tak głębokie i intrygujące, i... niepodobne do
Edwarda. To była prawdziwa poezja, zamiast gówna, które w żartach zwykle
wymyślał.
Wiedziałam, że powinnam być dumna z siebie za uzyskanie kawałka
zapalonego sportowca, ale moje uczucia były pomieszane na to jedno. Gniew był
nadal zdecydowanie dominujący, a nienawiść zawsze była obecna. W tym samym
czasie, byłam szczęśliwa, wiedząc, że moje przymilanie się wydało to na zewnątrz
z głowy Edwarda.
Potrząsnęłam głową. Boże, nie mogłam czekać do końca roku. Nigdy więcej
Cullena po tym.
65
Rozdział 9
Convincing
(Przekonując)
Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto myśli, iż jesteś dobrym jajkiem, choć wie, że
jesteś lekko pęknięty.
- Bernard Meltzer
Alice
- Alice, telefon! - mój młodszy brat, Mark, zawołał. - Pośpiesz się,
chochlikowata dupo!
Warknęłam na jego głupią ksywkę dla mnie, zanim zsunęłam się z mojego
łóżka i zbiegłam po schodach, łapiąc telefon.
- Mogę zapytać kto dzwoni? - Mark zapytał słodko. - Bella? Och, hej! - Mark ma
ogromną sympatię do Belli. - Słyszałem, że pobiłaś tego cholernego Edwarda
Cullena. To niesamowite!
Wyrwałam telefon z jego brudnych, piętnastoletnich rąk i uśmiechnęłam się do
niego zadowolona z siebie, zanim wystawiłam język.
- Hej B - zawołałam, idąc z powrotem do mojego pokoju. - Co tam, kumpelko?
- Ugh, Alice, nigdy więcej nie nazywaj mnie kumpelką - Bella odpowiedziała
oburzonym głosem. - Ale, mamy robotę. Robimy Romeo i Julię dla szkolnego
przedstawienia w tym roku i zgadnij, kto gra głównych bohaterów?
- Nie - wydyszałam. - Nie ty i Cullen. Proszę, powiedz mi, że jestem w błędzie.
Bella westchnęła. - Masz pełną i całkowitą rację, Al. Pan Allan i pani Wallace
wybrali te role dla nas. Czy życie może być jakkolwiek piekielne? - urwała. -
66
Odpukać.
- Tak mi przykro - powiedziałam ze współczuciem, kładąc się na brzuchu, na
łóżku. - Chciałabym coś zrobić, aby pomóc.
Cisza na drugim końcu. Mogłam sobie wyobrazić Bellę zagryzającą wargę,
zdenerwowaną tym, co ma dalej powiedzieć. Mogłabym rzec, że to nie będzie
dobre.
- Więc, jest coś, co możesz zrobić, aby mi pomóc poradzić sobie z tym
wszystkim - Bella odpowiedziała powoli.
Sapnęłam. - Po prostu wypluj to, Bella. Nie stosuj żadnego przedstawienia,
kiedy nie ma widzów.
Roześmiała się nerwowo. - Więc, mam pewnego rodzaju nadzieję, że może ty i
Emmett staralibyście się do tej sztuki, wiesz, nie znosiłabym tego sama.
Jęknęłam. - Bella, proszę! Lubię dramat w telewizji, nie w prawdziwym życiu.
- Ale, Alice - zaskomlała, gotowa sprawić, że poczuję się dostatecznie winna. -
Będę sama. A pamiętasz, kiedy dołączyłam do klubu szachowego z tobą, żebyś
mogła spędzać więcej czasu z Benem Cheney'em? Wciąż jesteś mi coś winna za
to, Al.
Jęknęłam ponownie. Bella wygrała, oczywiście. Zawdzięczałam jej tak wiele, a
wiedziałam, że upomni się o to wcześniej czy później.
- W porządku - westchnęłam. - Postaram się, ale nie będę efektywnie próbować,
Bella. Cieszyłabym się byciem kostiumowcem, jeśli nie wiedziałabym, że Jessica
Stanley będzie gotowa to robić.
- Możesz być chociaż moją pielęgniarką, Al! - Bella naciskała. - Wtedy będę
mogła spędzać czas z tobą, a nie z kimś, kto pogardza mną przez to zdjęcie.
- Jezu, Bella - rzuciłam. - Jak zwykle wywołujesz poczucie winy, tak?
Usłyszałam jej cichy chichot.
- To nie jest zabawne, Isabello Marie Swan - ostrzegłam. - Jeśli mam zamiar
być twoją pielęgniarką, myślę, że jesteś winna mi coś w zamian.
- W porządku - śmiała się. - Wszystko, co zechcesz, Al.
Uśmiechnęłam się szatańsko. - Zabiorę cię w weekend na długie zakupy do
Seattle i kupię ci cokolwiek uznam za konieczne.
- Alice - Bella jęknęła. - Nie wydawaj swoich pieniędzy na mnie, na miłość
boską. Daj je biednym ludziom.
67
- Bella, kochanie, uważam, że twoja garderoba to biedni ludzie -
poinformowałam ją delikatnie. - Teraz mamy umowę?
- Tak - westchnęła cicho. - Jeden cały piekielny weekend w zamian za większy
udział w przedstawieniu szkolnym.
Skinęłam głową z aprobatą. Kompromis był łatwy z Bellą.
- Chcesz mi pomóc przekonać Ema? - Bella szepnęła nerwowo.
Wybuchnęłam śmiechem. - Emmett?? W sztuce szkolnej? Ta, powodzenia z
tym, B.
- Ty jesteś moim szczęśliwym czarem - Bella skamlała. - Proszę, Al? Włączę go
teraz na naszą linię.
- Ta, zostanę na linii - odpowiedziałam niedbale. - Mam zamiar korzystać z tego
argumentu.
Bella mruczała pod nosem przed wybraniem numeru Emmetta.
- Halo? - odpowiedział.
- Hej Em - Bella przywitała się swoim słodkim głosem, który zawsze zmusza cię
do robienia czegokolwiek.
- Co chcesz, Bella? - Emmett westchnął.
- Skąd wiesz, że chcę o coś prosić? - Bella zapytała niewinnie. - Może po prostu
chcę porozmawiać z moim dobrym przyjacielem Emmettem Simonem McCarty'm.
Emmett prychnął. - Mogę nie być książkowo inteligentny, Bella, ale znam moją
najlepszą przyjaciółkę całkiem dobrze. Używasz tego głosu, a jeśli chciałaś tylko
porozmawiać o czymś, co nie wiąże mnie z zawstydzeniem się, to mogłaś po
prostu przyjść do domu.
Bella sapnęła. - Nie wiedziałam, że jestem taka przewidywalna.
- Jesteś - Emmett i ja odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
Mogłam praktycznie zobaczyć wkurzoną Bellę z frustracji w tej chwili. Ona
naprawdę była przewidywalna, gdy raz ją poznałeś.
- Dobra - Bella zaczęła. - Wiecie, że mam grać w jesiennym przedstawieniu?
Cóż, po prostu pomyślałam, że to by było naprawdę słodkie, gdyście może...
jakbyście chcieli wejść w to jutro po szkole.
Nastąpiła pauza.
- Poważnie, Bella? - Emmett zapytał sceptycznie.
- Alice już powiedziała, że to zrobi - Bella zaskomlała. - Proszę, Emmett?
68
Potrzebuję cię tam.
- Co dostanę w zamian za to? - Emmett zapytał.
- Wszystko, co chcesz - Bella nalegała prędko.
- Wszystko? - Emmett sprawdził.
- Wszystko - Bella zapewniła go. A potem dodała. - W granicach rozsądku.
- Jestem pewien, że mogę pomyśleć o odpowiednim zajęciu jutro - Emmett
szepnął w zamyśleniu. - Mamy umowę, Bella.
- Dziękuję! - Bella zawołała z radością.
Przewróciłam oczami. Dziewczyna zawsze dostawała to, co chciała.
* * *
Rosalie
Malowałam paznokcie w moim pokoju, jak robiłam w każdą środę. To była
tradycja. Zawsze potrzebowałam wszystkiego, żeby wyglądać idealnie.
Moja komórka zawibrowała na poduszce. Uśmiechnęłam się, jak pomyślałam o
wszystkich możliwościach, którzy faceci mogli do mnie napisać. Nie miałam
żadnej zabawy z chłopakiem przez jakiś czas...
Otworzyłam telefon bez sprawdzania, kto to był. Lubiłam niespodzianki.
Chcesz zrobić mi wielką przysługę? :Cullen:
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. Ostateczna nagroda napisała mi.
Edward był prawdopodobnie jedynym chłopakiem, który nie chciał uprawiać ze
mną seksu. Więc to sprawia, że chcę go jeszcze bardziej.
Nie, Edward, NIE będę udawała podekscytowanej! :Rosie:
Uwielbiałam drażnić się z nim. To było po prostu zbyt cholernie łatwe i
przyjemne. On zawsze bierze wszystko na poważnie.
69
Ha ha, jesteś zabawna, Rose. Ale poważnie. Potrzebuję przysługi. :Cullen:
Jakiej? :Rosie:
Pójdziesz, proszę, na przesłuchanie do szkolnego przedstawienia jutro ze mną?
Nie chcę być sam ze Swan. :Cullen:
Gapiłam się na swój telefon. On był poważny?
Rosalie Lynn Hale NIE zagra w jesiennym przedstawieniu, Cullen. :Rosie:
Chodź, Rose. Zrobię wszystko. :Cullen:
Uśmiechnęłam się szatańsko. Tego mogłabym użyć tego na swoją korzyść.
Wszystko? :Rosie:
Wszystko w granicach rozsądku. :Cullen:
Jestem pewna, że mogę pomyśleć o czymś jutro. :Rosie:
Już wiedziałam, co miałam zamiar mu zaproponować. Chciałam po prostu,
żeby to wyglądało, jakbym musiała pomyśleć o tym.
Dzięki, Rose. Naprawdę to doceniam. :Cullen:
Ta, pewnie, pewnie. Tylko nie spodziewaj się wielkich wyników. :Rosie:
Nie spodziewałem się niczego więcej od ciebie, Rose, haha. :Cullen:
Uśmiechnęłam się i zamknęłam telefon. Sztuka, eh? To może poprowadzi mnie
do spodni Edwarda, jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, który
zaplanowałam w mojej głowie. Może mogłabym być Julią a Edward Romeem.
70
Edward nie powiedział, czy dostał już rolę, czy nie...
- Jasper! - zawołałam. - Chodź tu.
Jasper wdrapał się po schodach i wszedł do mojego pokoju. Był bardziej
pasywnym bliźniakiem z naszej dwójki.
- Co, Rose? - zapytał ostrożnie.
- Czy wiesz, że Edward ma grać w jesiennej sztuce? - zapytałam, patrząc na
moje paznokcie.
Spojrzałam w górę, kiedy Jasper nie odpowiedział. Był zarumieniony. Co do
cholery?
Skinęłam na niego, aby mi odpowiedział.
- Ta - żachnął się.
- Dlaczego jesteś cały zdenerwowany i zarumieniony, i obrzydliwy? - zażądałam,
wkurzona.
- To n-nic, Rose - wyjąkał. - Naprawdę.
- Powiedz mi - rozkazałam.
- Rose...
- Powiedz mi, Jasper - rzuciłam.
- W porządku - odparł z oburzeniem. - Alice Brandon mi powiedziała.
Moja wściekłość stała się bardziej wyrazista. - Dlaczego rozmawiasz z Alice
Brandon?
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Przewróciłam oczami. - Jazz, to dobrze, jeśli ją lubisz. Ona jest w porządku. Ale
Swan z drugiej strony...
Jasper uśmiechnął się do mnie. - Ta, Alice jest cudowna.
Uśmiechnęłam się na jego entuzjazm do tej dziewczyny. To był pierwszy raz,
kiedy widziałam go w ten sposób.
- Tylko bądź ostrożny - ostrzegłam go. - Jest w oddziale Swan i nie chcę widzieć
cię wciągniętego do środka.
Jasper skinął głową i ruszył do drzwi.
- Och, Jazz? - zawołałam, przypominając sobie, dlaczego wezwałam go do
mojego pokoju. - Będziesz też w sztuce?
Jasper kiwnął głową, nie patrząc na mnie. - Jestem częścią załogi. Jestem na
światłach, tak myślę.
71
Skinęłam głową, zadowolona. - Dobra, dzięki, Jazz. Do zobaczenia rano.
- Branoc, Rose - wymamrotał przed wyjściem z pokoju.
No, no, no. Ta sztuka będzie w pełni wojną Swan kontra Cullen. Soczyście.
72
Rozdział 10
Shakespeare and Chemistry
(Szekspir i chemia)
Szekspir był nie mężem wieku, ale mężem wszech wieków!
- Ben Jonson
Emmett
- Dobrze - pani Wallace zawołała, próbując uchwycić uwagę wszystkich.
Mruknąłem pod nosem. Dlaczego pozwoliłem Belli zaciągnąć się na to cholerne
przesłuchanie? Och, racja. Jedna dobrowolna przysługa. Czy moja przysługa jest
warta tego wszystkiego?
Jest jedna seksualna fantazja, którą chcę osiągnąć, i mam zamiar wziąć Bellę,
aby pomogła mi z tym.
Chcę Rosalie Hale. Ona jest szaloną suką, jaką kiedykolwiek spotkałem, a
poznałem wiele kobiet. Trudno tak myśleć o jej szyderstwie do mnie, podczas gdy
ona jest na górze...
Dobra, czas się zatrzymać. Nie potrzebuję być niewygodnie twardy przez jakieś
dwie pieprzone godziny.
Tak czy inaczej, mógłbym użyć Belli, aby Rosalie była zazdrosna. Jakoś. Nie
wiem, czy ona nawet pamięta moje imię, ale grzmociliśmy się w pierwszej klasie
po śmiałej imprezie.
Byłem jej pierwszym. I, kurwa, nigdy nie czułem się tak źle po tym. Następne
kilka tygodni było piekłem dla naszej małej grupy. Zostałem uznany za cherry
popper
i stałem się naprawdę popularny, ku przerażeniu Rosalie. Alice złowiła
1 Cherry popper - określenie mężczyzny, kiedy uprawia seks z dziewicą.
73
swoimi szelkami jeansy Jamesa jakoś w szkole i nauczyciel, pan Gray, pomógł im
z tym. Alice wyzywała ją od dziwek wiele razy, dopóki nie dotarłem do każdego. I
Bella. Kurwa, to skończyło się, kiedy się zaczęło, naprawdę. Była zarozumiałym,
małym gównem w pierwszej klasie i użyła to na swą korzyść.
Nie trzeba dodawać, że zaczęliśmy liceum bardzo dobrze, jeśli tak mogę
powiedzieć.
- Panna Swan, pan Cullen - pani Wallace zaćwierkała. - Moglibyście przeczytać
akt pierwszy, scenę piątą? Kawałek, gdzie Romeo i Julia rozmawiają?
Bella sapnęła koło mnie i wstała, spotykając Cullena w środku naszego koła
dramatu.
- Śmiało, Edwardzie - pani Wallace zachęcała.
Cullen westchnął. Nie chciał tu być. Cóż, kurewska szkoda, chłoptasiu.
Kurewsko się przyzwyczajaj.
- Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma,/ Bluźni dotknięciem: zuchwalstwo
takowe/ Odpokutować usta me gotowe/ Pocałowaniem pobożnym pielgrzyma
zacytował bezbarwnym tonem.
Pani Wallace gapiła się na niego, a on przewrócił oczami. Czuję twój ból,
człowieku.
Później Bella zaczęła i musiałem uważać. Pan wie, że zada milion pytań o
swoim dzisiejszym występie. Nawet jeśli nienawidziła Cullena, kochała te
trudniejsze rzeczy. Szekspir był jej wzorem czy jakimś gównem.
- Mości pielgrzymie, bluźnisz swojej dłoni,/ Która nie grzeszy zdrożnym
dotykaniem;/ Jestli ujęcie rąk pocałowaniem,/ Nikt go ze świętych pielgrzymom
nie broni - odpowiedziała z klasycznym akcentem, prawie oddając swoje serce i
duszę w tę rolę, którą już miała.
- Bardzo dobrze, Bello - pani Wallace pochwaliła z klaśnięciem i uśmiechem. -
Niech spróbuje pan tak, panie Cullen.
Widziałem konkurencyjne iskry w jego oczach. Był to ten sam błysk, który
widziałem przed każdą grą, w którą razem graliśmy. To były te same iskry, które
widziałem, zanim wygrywaliśmy. Uważaj, Bella, ten chłopak jest w swoim żywiole.
- Nie mająż święci ust tak jak pielgrzymi? - Cullen odpowiedział, głosem
głębokim i ochrypłym. To kurewsko obchodziło mnie. Poczułem się, jakbym
1 Wszystkie cytaty Romea i Julii pochodzą z przekładu Józefa Paszkowskiego.
74
wparował w czasie seksu, aby zrobić horyzontalną kłótnie.
- Mają ku modłom lub kornej podzięce - Bella mruknęła groźnie. To było
ostrzeżenie dla Cullena. Ich walki załamują mnie czasami.
- Niechże ich usta czynią to co ręce;/ Moje się modlą, przyjm modły ich,
przyjmij - Cullen odpowiedział z wielkim ogniem.
Dzieciak nie wiedział, co mówi, to oczywiste. Oglądałem ten film wystarczająco
dużo razy z moimi dziewczynami, żeby wiedzieć, że Romeo i Julia całują się w tej
scenie. Oparłem się chęci parsknięcia. To powinno być dobre.
Bella gapiła się na Cullena, kiedy wypowiedziała. - Niewzruszonymi pozostają
święci,/ Choć gwoli modłów niewzbronne ich chęci.
Cullen spojrzał w dół na skrypt, oczywiście nie patrząc, co miał do zrobienia.
Uderzyłbym go w te cholerne usta pielgrzyma, jeśli by ją pocałował.
Ale kontynuował dalej. - Ziść więc cel moich, stojąc niewzruszenie,/ I z ust
swych moim daj wziąć rozgrzeszenie. - Chwycił Bellę i pocałował ją czule w usta.
Całe pomieszczenie wybuchło śmiechem i pani Wallace płakała łzami radości.
Bella w końcu się odsunęła, wycierając usta swoim rękawem. Och, chłopaku,
całkowicie ją wkurzyłeś. Prawie oczekiwałem dymu wychodzącego z jej uszu.
- Co, do diabła, Cullen? To jest przesłuchanie, nie cholerna produkcja
Broadway'u! - zawołała gniewnie.
Cullen tylko patrzył oszołomiony. Bella usiadła obok mnie, nadal wściekła.
Cullen skrzywił się i nie patrzył na nic szczególnego przed powolnym podążeniem
z powrotem do Rosalie, i usiadł obok niej. Szczęśliwy drań.
- Chcesz, żebym zrobił mu jakieś czarne oczy, Bella? - zapytałem, dyskretnie
wpatrując się w niego cały czas.
- Wolę zrobić to sama - wyburczała, krzyżując ramiona i gapiąc się na Cullena.
- I tak muszę się uczyć u niego dziś wieczorem.
Zaśmiałem się. Bella zawsze wariowała przy Cullenie. Zazwyczaj jej nienawiść
do niego rozbrajała mnie. Cholera, czasami nawet pomagałem popchnąć to dalej.
Ale już nigdy więcej. Cullen nie przekroczył granicy, on, kurwa, tańczył, kończąc
to z uśmiechem na twarzy. Nie widział jeszcze mojej furii.
Pani Wallace w końcu ściągnęła wszystkich w dół.
- Dobrze, teraz każdy, kto chce rolę Merkucja niech wyjdzie, proszę!
Bella trąciła mnie łokciem. - To jest zabawny gość, pamiętasz? Opowiada o
75
seks...
- Dość powiedział - zapewniłem ją, wstając.
- Dobrze, akt pierwszy, scena czwarta - pani Wallace ogłosiła. - Wszyscy
będziecie recytować monolog królowej Mab. To wszystko.
Spojrzałem na to. Gówno było długie. Przeniosłem się na koniec linii, więc
mogłem mieć czas, aby doskonalić moje przemówienie.
Inni kolesie byli chujowi. Na pewno miałem dobrą szansę na sprawienie tym
przyjemności Belli. Nadawała się do tego, kiedy powiedziałem jej o mojej korzyści.
- Panie McCarty? - pani Wallace zapytała. - Jest pan gotowy?
Skinąłem głową z szerokim uśmiechem. Później zacząłem mówić z moim
najlepszym, dupkowatym, szekspirowskim głosem. - Snadź się królowa Mab
widziała z tobą;/ Ta, co to babi wieszczkom i w postaci/ Kobietki, mało co
większej niż agat/ Na wskazującym palcu aldermana,/ Ciągniona cugiem
drobniuchnym atomów,/ Tuż, tuż śpiącemu przeciąga pod nosem./ Szprychy jej
wozu z długich nóg pajęczych;/ Osłona z lśniących skrzydełek szarańczy;/
Sprzężaj z plecionych nitek pajęczyny;/ Lejce z wilgotnych księżyca promyków;/
Bicz z cienkiej żyłki na świerszcza szkielecie;/ A jej forszpanem mała, szara
muszka/ Przez pół tak wielka jak ów krągły owad,/ Co siedzi w palcu leniwej
dziewczyny;/ Wozem zaś próżny laskowy orzeszek;/ Dzieło wiewiórki lub majstra
robaka,/ Tych z dawien dawna akredytowanych/ Stelmachów wieszczek. W
takich to przyborach/ Co noc harcuje po głowach kochanków,/ Którzy natenczas
marzą o miłości. - Wypchnąłem biodra z krótkim śmiechem, a następnie całe koło
dołączyło w śmiechu.
- Niech pan siada, panie McCarty! - pani Wallace zawołała. Jej twarz była
czerwona jak pomidor. - Ale bardzo dobrze.
Parsknąłem i opadłem na moje krzesło pomiędzy Alice i Bellą.
Jeszcze kilka ról zostało wypróbowanych, a następnie zaczęły się castingi
niańki Julii. Alice i Rosalie wstały. To będzie ciekawe.
Rosalie poszła pierwsza i była dobra, ale wyglądała jeszcze lepiej. Byłem pewny,
że Merkucjo miał zabawną scenę z niańką.
Alice zaczęła mówić i moje uszy automatycznie zaczęły słuchać. Byłem
całkowicie pokonany przez moje dziewczyny.
- Mniej czy więcej, czy okrągło,/ Ale dopiero w wieczór na świętego/ Piotra i
76
Pawła skończy lat czternaście./ Ona z Zuzanką, Boże zbaw nas grzesznych!/ Były
rówieśne. Zuzanka u Boga –/ Byłże to anioł! ale, jak mówiłam,/ Julcia dopiero na
świętego Piotra/ I Pawła skończy spełna lat czternaście./ Tak, tak; pamiętam
dobrze. Mija teraz/ Rok jedenasty od trzęsienia ziemi;/ Właśnie od piersi była
odsadzona./ Spomiędzy wszystkich dni bożego roku/ Tego jednego nigdy nie
zapomnę./ Piołunem sobie wtedy pierś potarłam,/ Siedząc na słońcu tuż pod
gołębnikiem./ Państwo byliście tego dnia w Mantui./ A co? mam pamięć? Ale jak
mówiłam,/ Skoro pieszczotka moja na brodawce/ Poczuła gorycz, trzeba było
widzieć,/ Jak się skrzywiła, szarpnęła od piersi;/ Gołębnik za mną: skrzyp! a ja
co żywo/ Na równe nogi: hyc!
- Dziękuję, panno Brandon! - pani Wallace przerwała, zanim Alice mogła
dokończyć swój monolog.
Alice uśmiechnęła się i szybko ukłoniła się przed wróceniem na swoje miejsce
obok mnie.
- Myślę, że każdy spróbował, aby dostać się do czegoś - pani Wallace szepnęła,
spoglądając w dół na swoją kartkę. - Tak, każdy wyrecytował monolog. Wszyscy
byli absolutnie świetni i cieszę się, widząc tak dużo pasji do gry! Rolę, oprócz
Romea i Julii, zostaną wybrane dzisiaj i wywieszę na tablicy ogłoszeń na zewnątrz
głównego gabinetu jutro. Bella, Edward, pracujcie nad tekstem tak często, jak to
możliwe, i przyjdźcie odebrać swoje godzinne arkusze. Każdy inny może już iść!
Wszyscy wstali i wyszli. Alice i ja mieszkaliśmy koło siebie, więc zawsze na
zmianę prowadziliśmy. Naprawdę nie mogłem się już doczekać jej małej
podwózki...
* * *
Chemia może być dobra i zła. Chemia jest dobra, kiedy kochasz. Chemia jest zła,
kiedy niszczysz.
- Adam Sandler
Miłość jest sprawą chemii, ale seks jest sprawą fizyki.
77
Edward
Wow. Właśnie pocałowałem mojego wroga i podobało mi się to. Było bez języka
czy jakiejkolwiek odpowiedzi od niej. Ale nie oderwała się szybko i jestem pewien,
że nie z powodu mojej nieludzkiej siły. Też jej się to podobało.
Przetrwanie półtorej godziny na słuchaniu ludzi, próbujących mówić z powagą,
było torturą. Kiedy mogłem, do cholery, uciec od niej?
Kuuurwa. Ona również przychodziła dzisiaj do mojego domu! Pieprzona
biologia, pieprzone korepetycje, pieprzony Allan, pieprzona Bella... Hmm. Podoba
mi się ten pomysł. Co?! Ha. Nie, nie podoba się. Tak dobrze.
To, co było na przesłuchaniu, było podobne do mnie. Mówienie sobie, że nie
podoba mi się pomysł z Bellą sprawiał, że im bardziej myślałem o tym, tym
bardziej tego chciałem. To prawdopodobnie najwięcej miało do czynienia z faktem,
że nigdy nie będę jej miał. Zakazany owoc smakuje najlepiej, i całe to gówno.
Powoli spojrzałem na nią. Mam na myśli, nie była Jessicą Albą, ale jeśli Bella
Swan nie byłaby Bellą Swan, wziąłbym ją na twardą jazdę w sekundę.
Była niska; prawdopodobnie sięgała do moich obojczyków, ale ubrania, które
nosiła, sprawiały, że jej nogi były długie. Jak obcisłe spodnie do jogi, które miała
na sobie dzisiaj. Cholera, tak dobrze w nich wyglądała. Miała najdoskonalszy
tyłek na świecie; nawet musiałem to przyznać, kiedy nasze drużyny footballowe
rozmawiały o kobietach. Miała zajebistą figurę, która była o wiele lepsza niż
jakiejś modelki. Miała krzywizny we wszystkich właściwych miejscach, ale była
nadal chudsza od większości dziewczyn. Jej piersi nie były wielkie, ale nie byłem
fanem dużych cycków. Wyglądały, jakby były nieco większe niż moja garść, które
byłyby doskonałe. Miała smukłą szyję, która automatycznie sprawiała, że
myślałem o wdzięku, którego Bella nie miała. Jej skóra była prawie przezroczysta,
ale to pasowało do niej. Była kremowa i kiedy rumieniła się, Panie pomóż mi, bo
byłbym kłamcą, gdybym powiedział, że gówno mnie to obchodzi. Miała dołek w
brodzie, gdy uśmiechała się, i to było słodkie. Jej usta były nierówne i wydęte, i
doskonale całuśne. Jej oczy były ciemnobrązowe, ale byłem pewien, że widziałem
w nich drobinki złota i zieleni, kiedy miałem ją pocałować. Jej włosy były
pofalowane i bogate w czekoladowy brąz, i na pewno, cholera, wyglądały na
78
miękkie.
Więc, tak, Bella Swan miała zajebiste ciało, które działało na mnie od czasu do
czasu. Mogłem to znieść.
Ale chyba nie tak szybko. Sam na sam w moim pokoju byłoby trudne bez
utraty mojego chłodu. Może zabrać ze sobą Des, która powstrzymałaby mnie od
robienia głupstw.
Pani Wallace powiedziała Belli i mnie, żebyśmy pracowali nad naszymi tekstami
tak często, jak to możliwe, i swego rodzaju byłem tym podekscytowany.
Musieliśmy popracować nad całowaniem trochę bardziej i może mógłbym poczuć
te pewne siebie cycki...
Nie, Edwardzie, ona jest cholernym Swanem, pamiętasz? Masz ją nienawidzić,
odkąd pamiętasz. Ona pociągnie cię w dół i będzie robiła tobie, głupia dupa,
dowcipy cały czas.
Ale, kurwa, będę przeklęty, jeśli nie podobała mi się nienawiść, którą żywiła do
mnie. Pomysł wyzwania intryguje mnie, i kto byłby lepszym wyzwaniem niż sama
Bella Swan? Musiałbym faktycznie popracować, aby wskoczyć jej w spodnie. A
może byśmy nawet walczyli, tuż przed naszym pieprzeniem. To był jedyny powód,
żeby zatrzymać Tanyę. Walczyliśmy zaciekle, a następnie był niesamowity,
wściekły seks. I swego rodzaju tęskniłem za tym.
Jezu Chryste, Cullen! Macie razem działać. To nigdy nie może się wydarzyć i
nie chcesz, żeby się wydarzyło. Pamiętasz czas, gdy namalowała kutasa na twojej
twarzy, kiedy zasnąłeś na angielskim, czy czas, gdy rzuciła brudne prezerwatywy
na przednią szybę twojego samochodu, podczas gdy starałeś się przekonać
Hiszpańską studentkę z wymiany?
Skinąłem z satysfakcją, a następnie wstałem, żeby zabrać swój godzinny
arkusz i porozmawiać z diabłem w przebraniu.
Pani Wallace spojrzała na zegarek. - Wy dwoje, miłej kolacji i sesji nauki!
Muszę jutro wywiesić harmonogram prób.
Cholera. Kolacja też? Ona zje z rodziną? Cholera! Czy tata będzie w domu? To
znaczy, nie miał nic przeciwko Belli, ale nadal była Swanem.
Chrząknąłem nerwowo, kiedy pani Wallace zostawiła naszą dwójkę samą.
- Czy możesz podwieźć mnie do domu? - Bella zapytała kamiennym głosem. -
Moja ciężarówka jest zepsuta w tej chwili i jeśli nie wiesz mieszkam na farmie,
79
mogłabym przejść się, ale naprawdę nie chcę iść pięć kilometrów.
Spojrzałem na nią, oszołomiony przez jej długie narzekanie.
- I, jeśli byśmy mogli przejść przez to bez twojego całowania mnie, to było by
świetnie - dodała z chłodem w głosie, uśmiechając się szeroko do mnie.
- Uch, tak, pewnie - mruknąłem, zmieszany jak kurwa. - Żadnego całowania
brzmi doskonale.
- Dobrze, więc skończmy z tym - Bella wymamrotała, podnosząc swoją kurtkę i
plecak z książkami, i skierowała się w stronę drzwi.
Podążyłem za nią na zewnątrz, na deszcz, do mojego Volvo. Odblokowałem go,
a ona wsiadła na miejsce pasażera. Mógłbym powiedzieć, że była nadal zła na
umiejętności mojego całowania.
Wsiadłem i odpaliłem samochód. Kierowałem się do mojego domu.
Był upał, a Bella nadal się trzęsła. Pociłem się, ale myślałem, że to dlatego, że
jestem tak cholernie zdenerwowany Bellą widzącą mojego tatę i jego
nieuprzejmość, czy, co gorsza, ją mówiącą coś nieuprzejmego do niego.
Im było cieplej w samochodzie, tym Belli zapach stał się silniejszy. Jej perfumy
lub odżywka, lub cokolwiek pachniało jak truskawki i pewnego rodzaju kwiaty, o
które mama dbała w ogródku na zewnątrz.
Zastanawiałem się, jakby ona wtedy pachniała, gdyby była pode mną... Jebcie
moje życie, to było śmieszne. Uderzyłem się w głowę dziś rano? Czy ja jeszcze się
nawet nie obudziłem?
Dyskretnie uszczypnąłem swoje udo tak mocno, jak mogłem. Nie, to
rzeczywistość. Bella Swan zawróciła mną, jak nigdy nikt wcześniej.
Zajechaliśmy pod mój dom i nigdy nie byłem bardziej wdzięczny, żeby wydostać
się z mojego samochodu, w całym moim życiu.
Poprowadziłem Bellę przez garaż do przedsionka. Wszyscy byli już w domu.
- Edwald jest w domu! - Des zapiszczała, kiedy wyskoczyła zza rogu do
przedsionka. Skoczyła w moje ramiona i złożyła wielki, mokry pocałunek na moim
policzku.
Zaśmiałem się i przytuliłem ją mocno. - Hej małpko. Co na kolację?
- Ghetti i mięsny sos - Des odpowiedziała z wielkim uśmiechem. Potem
zauważyła Bellę. - Panna Bella! Co ty tu lobis?
Bella uśmiechnęła się, ujawniając swój cholerny, ładny dołeczek. - Twój brat
80
pomoże mi z zadaniem domowym, tak jak ja tobie w przedszkolu.
Des chwyciła rękę Belli i pociągnęła ją w dół do swojej wysokości. Zauważyłem,
że Bella nie musiała zniżać się zbyt nisko.
- Czy Edwald był miły dla ciebie? - spytała cicho. - Bo jeśli nie, to powiem
mamie.
Bella roześmiała się cicho. - Nie, Des, myślę, że mogę poradzić sobie sama. -
Obie spojrzały na mnie, a później na siebie i zachichotały.
Huh? Och, racja. Moje czarne oko było nadal bardzo widoczne.
- Edward! Przyprowadź Bellę i Des do stołu! - mama wołała z jadalni.
Des chwyciła rękę Belli i gadała o jakichś jej przyjaciołach z przedszkola. Bella
uśmiechała się i słuchała uważnie. Jezu, nic dziwnego, że Des lubiła ją bardziej
ode mnie. Była bardziej cierpliwa dla Des niż ja byłem.
- Mamo, moze panna Bella usiąść psy mnie? Plooosę? - Des skomlała,
stawiając na swoją najlepszą nadąsaną minę.
Mama westchnęła z zadowolonym uśmiechem na twarzy. - Oczywiście, Bella
może usiąść obok ciebie, Des.
Des wybuchnęła swoim głupiutkim śmiechem i szarpnęła Bellę do siedzenia
między nią a mną. Niezręcznie...
Mama przyniosła już pełne talerze dla nas wszystkich.
- W porządku, wszyscy, wcinajcie - mama ogłosiła, siadając pomiędzy Des a
tatą.
Mama zaczęła rozdzielać Des spaghetti, tata zaczął nawijać swoje na łyżkę,
Bella miała już kęs w buzi, a Des teraz używała swoich rąk do jedzenia. Wszystko
wydawało się tak... normalne. Jakby Bella należała tutaj. Cholera, mama i Des
już ją kochały, ja chciałem ją pieprzyć, a tata tolerował ją. Trudno było uwierzyć,
że tydzień temu dałbym sobie zrobić laskę przed pozwoleniem jej być nawet blisko
mojego domu.
- Jak poszły przesłuchania? - mama zapytała, kiedy przyniosła talerz z
grzankami czosnkowymi.
Wzruszyłem ramionami. - W porządku. Mamy już nasze role, więc w zasadzie
tylko siedzieliśmy.
Bella strzeliła do mnie dyskretnym, wyzywającym spojrzeniem.
- Co myślisz, Bello? - moja mama zapytała z uśmiechem. - Wy dwoje
81
recytowaliście coś?
Cholera.
- Myślę, że to poszło wystarczająco ciekawie...
Cholera.
- ...Tak, recytowaliśmy nasz pierwszy kawałek dialogu razem...
Cholera.
- ...I był on tak bardzo ciekawy!
Cholera.
- Dlaczego? - moja mama zapytała, marszcząc swoje czoło.
Och, kurwa.
Bella uśmiechnęła się podstępnie do mnie. Miała zamiar wprowadzić mnie w
jakiś wielki kłopot.
- Och, nie wiem, Edward i ja prawie rywalizowaliśmy i domyślam się, że to
przeszło też w dramat. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty, to było super intensywne.
Musieliśmy wyrecytować część, gdzie Romeo i Julia po raz pierwszy się spotykają,
wiecie, ich pierwszy pocałunek.
Tata zakrztusił się tym, co jadł.
- Carlisle! - mama zawołała, klepiąc go po plecach. - Jezu Chryste!
Bella wyglądała na poważnie zaniepokojoną.
- T-tak mi przykro, doktorze Cullen - wyjąkała, wyraźnie zdenerwowana przez
zrzucenie tego na niego. - Nie chciałam pana zaskoczyć.
Tata potrząsnął głową, biorąc łyk wody. Przełknął i westchnął.
- Nie, Bello, to nie twoja wina, to tylko, uch, zbieg okoliczności - zapewnił ją. -
Ale proszę, kontynuuj.
Bella wyglądała na wstrząśniętą.
- Ta, pocałowałem ją - kontynuowałem za nią. - Utknąłem w tej scenie i
przypadkowo pocałowałem ją. - Spojrzałem na Bellę. - Czy przeprosiłem za to?
- Nie - szepnęła cicho, jej policzki oświetlił mały rumieniec. Cholera, wyglądała
dobrze.
- Więc wybacz - przeprosiłem, spoglądając z powrotem na swój talerz.
- Uch, proszę bardzo - Bella wyjąkała. - Mam na myśli, że wybaczam ci.
Każdy powstrzymywał uśmiech na jej pomyłkę. Nawet tato. Zobacz, możemy
być grzeczni...
82
Posiłek kontynuowaliśmy z mniejszym stresem, gdy mówiliśmy o Des i
przedszkolu oraz pracy po szkole i uczelniach. Bella szła na uniwersytet w
Seattle, aby zostać pisarką.
- Ach, the U of W
, huh? - tata zapytał z dumą. - Wziąłem tam moją specjalność
medycyny, wspaniała szkoła.
Bella zarumieniła się. - Tak, cieszę się, że tam pójdę.
Spojrzałem na zegarek. Była już siódma i nadal miałem zadanie domowe do
zrobienia.
- Możecie Belli i mi wybaczyć? - zapytałem mamy. - Będę potrzebował pełnej
godziny nauczania tutaj, a jeszcze mam też jakieś zadanie domowe z angielskiego
do zrobienia.
- Oczywiście - mama przyznała z uśmiechem. - Zostaw otwarte drzwi, kochanie.
Byłem przerażony. - Jezu, mamo! Dlaczego nie powiesz mi, żeby nosić
prezerwatywy, podczas gdy nie akceptujesz tego.
Usłyszałem Bellę zatykającą swoją dłonią usta za mną. Tata gapił się na mamę.
- Edward! - mama zawołała, zasłaniając rękami uszy Des. - Maniery! Język!
- Wybacz - mruknąłem, próbując ukryć swój uśmiech. - Chodź, Bella.
Poprowadziłem ją po schodach do mojego pokoju. Kiedy w nim była, lekko
zamknąłem drzwi i zacząłem cicho chichotać. Słyszałem Belli śmiech za sobą.
- Twoja mama jest kapitalna, Edwardzie - Bella wydyszała.
- Mów mi o tym - odparłem, wciąż chichocząc.
Bella otarła oczy, a później wyciągnęła swój zeszyt od biologii i podręcznik.
Nadal się uśmiechała, kiedy powiedziała. - Moja mama jest całkowitym
przeciwieństwem. Powiedziałby, żeby zamknąć drzwi i nosić prezerwatywy, i coś
na wzór „To moja dziewczynka”.
Zaśmiałem się krótko. Zawsze słyszałem, że Renee Swan była naprawdę
specyficzna.
Bella potrząsnęła głową ze słodkim uśmiechem, zanim przerwała. - Gdzie mnie
chcesz?
Nagą w łóżku. - Uch, na podłodze byłoby najlepiej.
Usiadła właśnie tam, gdzie była i otworzyła swój zeszyt do pierwszego zadania,
które mieliśmy.
1 The U of W - the University of Washington
83
Tylko rozmawialiśmy o biologii przez następną godzinę, ale mój umysł
wędrował do miejsc, których nigdy nie odwiedzę w prawdziwym życiu.
Takich jak...
Czy ubierze się dla mnie jak nauczycielka podczas sesji nauki ze swoimi
zaskakująco seksownymi okularami?
Czy ubierze się jak cheerleaderka po jednej nocy footballu?
Czy była dobra w striptizie?
Czy była dobra w lap dance
Czy jej wydęte usta były zdolne?
Czy chciałaby, żebym mówił do niej sprośne rzeczy?
Czy chciałaby brutalnie?
Czy chciałaby być dla mnie brutalna?
I to, które najbardziej mnie zaskoczyło:
Czy ona kiedykolwiek była zdegustowana naszą walką?
To znaczy, w pewien sposób skończyłem to, zwłaszcza teraz, kiedy chciałem
pieprzyć ją na sześć sposobów od niedzieli i z powrotem, ale czy kiedykolwiek
będzie chciała skończyć to?
Mam dość wysłuchiwania dobrej, starej Cullenowie-są-lepsi-niż-Swanowie
mowy, co najmniej raz w tygodniu od taty. Czułem się winny jak diabli, traktując
Bellę, jak żadna dziewczyna nie powinna być traktowana. Nienawidziłem, że nie
jestem w stanie mieć przyjaciół, którzy byli po stronie zwolenników Swan.
Nienawidziłem, że nie jestem w stanie poznać prawdziwej Belli. Tej Belli, która
traktowała Des jak własną siostrę, tej Belli, która oddawała swoje serce i duszę w
czytaniu pieprzonego Szekspira, cholera, nawet chciałem znać tą Bellę, która była
zakochana w Jacobie Idiocie.
Była jedną z niewielu osób, które wyzwały mnie za moje gówno i nie brały mojej
głupoty. Mama, Jasper, babcia Masen i Bella Swan byli to ludzie, którzy nie
traktowali mnie jak zepsutego smarkacza lub pojebańca. Traktowali mnie
dokładnie tak, jak ja traktowałem ich, czy to była miłość, przyjaźń lub nienawiść.
Traktowali mnie, jak sobie na to zasłużyłem, i podziwiałem to w ludziach.
- Cóż, alleluja, Bella Swan rozumie mitozy! - zawołałem, kiedy skończyliśmy jej
wyznaczone zadania.
1 Lap dance - taniec erotyczny
84
Uśmiechnęła się i odepchnęła swoje rzeczy. - Dzięki. Hej, chcesz, żebym
spojrzała na twój wiersz po raz ostatni? Powiemy o tym jutro Bannerowi.
Podałem jej moją kartkę. Czytała go szybko i oddała z uśmiechem.
- Wciąż mnie zadziwiasz - szepnęła, kierując się w stronę drzwi. - Robisz się
dobry.
- Potrzebujesz podwózki? - zapytałem, odkładając mój wiersz.
Potrząsnęła głową. - Mój dom jest w rzeczywistości blisko twojego i tam jest
droga przez las do mojego podwórka.
Moje brwi złączyły się. - Naprawdę? Nigdy bym się nie domyślił.
Bella wzruszyła ramionami. - Byłam ciekawym dzieckiem. Znam Forks tak
dobrze, jak własną sypialnię. Jeszcze raz dzięki. - Zamknęła za sobą drzwi.
Cóż, teraz chciałem grzmocić ją i poznać. Czy to możliwe, że leciałem na wroga?
85
Rozdział 11
Rumours and Nosebleeds
(Plotki i krwawienie z nosa)
Plotka nie musi być fałszywa, żeby była zła - jest wiele prawdy, która nie powinna
być przekazywana naokoło.
- Frank A. Clark
Bella
Myślę, że jestem nienormalna. Kompletnie i całkowicie szalona.
Całowałam Cullena i spodobało mi się to.
Cóż, tak jakby. Mam na myśli, że w sposób, który mi się nie podobał tak
bardzo. Psh, ta, zupełnie mi się nie podobało.
Ale to nie było całkowicie odrażające. W rzeczywistości jego usta były istotnie
zaskakująco miękkie w porównaniu do Jacoba. I ciepłe, i kuszące, i
zachwycające...
Ugh. Cullen, pamiętasz?
Racja. Ja nie lubię Cullena. W ogóle, w jakikolwiek sposób, postaci lub formie.
Nada. Nic.
Ale jego usta i jego seksowny, krzywy uśmieszek, i jego zielone oczy są istotnie
tylko lekko turkusowe z żółtą otoczką źrenicy, dzięki czemu jego oczy są zielone.
Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową, kiedy odeszłam od domu Edwarda.
Moje myśli wędrowały z powrotem do naszego pocałunku i że byliśmy tak
zdezorientowani tym, co się stało, iż po prostu patrzyliśmy sobie w oczy przez
chwilę. Pamiętam, że pomyślałam, Jak można coś tak bardzo złego czuć tak
86
zajebiście dobrze?
Później przypomniałam sobie, jak mam zareagować. Nikt nie zauważył naszej
intymności, dzięki Bogu. Nawet Alice, która zauważała wszystko.
Ale po tym, tak jakby przekonałam się, że nie lubię czuć ust Edwarda na mnie,
zaczęłam myśleć o Edwardzie, jak o Edwardzie, a nie Edwardzie Cullenie.
Był on szaleńczo przystojny. Najlepszy przystojny facet w Forks High School.
Jego bezładne, brązowe włosy wyglądały doskonale niedoskonale w całym tym
bałaganie. Nawet wyznałam raz Alice, że chciałabym dotknąć włosów Edwarda,
aby sprawdzić czy faktycznie są tak miękkie na jakie wyglądały. A później
powiedziałam jej, że bałam się dostać wszy, natomiast ważne było to, żeby ukryć
mój dziwny popęd.
Jego skóra była nieco ciemniejsza niż moja, ale kto nie miał? Jego oczy
absolutnie mnie zachwyciły. Sprawiają, że wyobrażasz sobie, co było naprawdę
dziwne, ponieważ były tylko parą gałek ocznych. Ale całkowity niebieski i żółty
kolor, a nie zielony, sprawiały, że wyglądały na bliższe i trudniej było myśleć o
nim.
Miał dziwaczny, perfekcyjny nos, choć pamiętam, że Emmett złamał go w ósmej
klasie, kiedy Edward nazwał mnie dziwką, nawet nie wiedząc, co to znaczy.
Miał małą bliznę na lewym policzku od czasu, gdy pchnęłam go widelcem w
czwartej klasie, kiedy sprawił, że Alice płakała. Nie pamiętam teraz dlaczego, ale
to było godne pchnięcia widelcem.
Jego usta były cienkie, ale pełne. Zawsze pomagały w jego rozbawionym,
krzywym uśmieszku, wydawało się. Albo uśmiechał się głupkowato, albo
marszczył brwi. Nie było nic pomiędzy tym, żebym kiedykolwiek widziała.
Miał dość długą, mocną szyję. Jabłko Adama było widoczne i chciałam zostawić
tam malinkę. Coś o jabłku Adama wysłało mnie na krawędź żądzy, która była tak
tajemnicza.
Nie dostawały jej nawet dziewczyny gadające o ciele Edwarda Cullena. One
nigdy się nie zamykają. Jest muskularne i szczupłe, i silne, i doskonałe na tak
wiele sposobów. Ma bicepsy, tricepsy, mięśnie klatki piersiowej, ośmiopak,
mięśnie czworogłowe, łydki, wszystko. I, z tego co słyszałam, ma ogromnego
penisa. Ale to tylko to, co słyszałam. Nie, że obchodzi mnie to. Bo nie obchodzi. I
nie wchodzę w przyjełabym-go-wszędzie drogę. Tylko nigdy-nie-będę-się-z-nim-
87
pieprzyć-gdybym-miała-szansę.
Ta, jasne, Bello, powtarzaj to sobie.
Pieprzone emocje, pieprzona szkoła, pieprzeni nauczyciele, pieprzony dramat,
pieprzony Edward... Och, świetnie. Teraz mam ten pomysł też w mojej głowie!
Oparłam się o drzewo i zajęczałam, kiedy obraz Edwarda wbijającego się we
mnie, wypełnił mój umysł. I założę się, że to uczucie byłoby też dobre.
Ugh! Nienawidziłam Edwarda, na miłość boską! Nienawidziłam go z całą,
czasochłonną, ognistą pasją. Pasją, która mogła łatwo przekształcić się w
pożądanie. Która to swego rodzaju już była.
Mam na myśli, że pomysł gniewnego seksu zawsze mnie podniecał. Jacob
nienawidził walczyć ze mną, a ja nie próbowałam niczego od tego czasu.
Jeśli Edward i ja, w jakimś alternatywnym wszechświecie, kiedykolwiek
bylibyśmy intymnie ze sobą, Pan wie, że walczylibyśmy tak mocno, jakbyśmy się
kochali. Och, świetnie. Moja wyobraźnia była dziś dzika.
Widziałam to teraz tak, że kończąc uderzam Edwarda w twarz, a on łapie mnie
i później mocno całuje. Następnie jedna rzecz prowadzi do następnych i życie
byłoby cholernie cudowne.
Bello Swan! Zbierz się do kupy, kobieto! To jest Edward Cullen, którego
możemy sobie wyobrazić. Ten sam Edward Cullen, który zorganizował baby
shower
dla ciebie w zeszłym roku w szkole. Ten sam Edward Cullen, który wysłał
twoje zdjęcie po całym przeklętym mieście...
Łzy pojawiły się w moich oczach. Jak można przez chłopaka, mojego wroga,
aby emocje się tak pomieszały? Nienawidziłam go nadal, ale ta część mnie znikała
powoli, kiedy ponownie rozpatrywałam wszystko.
Edward był zabawny, miły, troskliwy, uprzejmy, wspaniały, radosny,
inteligentny, spokojny... idealny. Lecz mógł być niegrzeczny, złośliwy i obrzydliwy
w tym samym czasie.
I nie mogłam powiedzieć nikomu o tym.
Jeśli to stałoby się publiczne, moje życie byłoby zniszczone. Nie Edwarda, moje.
Edward był trochę bardziej popularny ode mnie, a ludzie zwykle przystawali z
nim. Ja byłabym spalona, a Edward stałby i się śmiał, kiedy moje życie
rozpadałoby się.
1 Baby shower - przyjęcie dla kobiety spodziewającej się dziecka.
88
Jak ktoś może śmiać się z innej osoby, gdy są oni tak niesamowici dla swojego
młodszego rodzeństwa? Nie rozumiałam. Był po prostu taki wspaniały z Des.
Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego jak wtedy, gdy Des skoczyła mu w
ramiona, kiedy tam byliśmy. To było tak wzruszające i cieszące serce, i sama
rozważałam skoczenie Edwardowi w ramiona.
I jego rodzice byli o wiele bardziej normalni niż moi. To było miłe uczucie,
rzeczywiście siedzieć tam przy posiłku niż jeść, kiedykolwiek byłabym głodna.
Czułam się jakbym weszła do serialu, w którym wszystko jest tak jak powinno
być.
Doktor Cullen był istotnie bardzo... tolerancyjny. Nadal czułam się strasznie,
sprawiając, że się zakrztusił.
Edward nawet stanął za mną, tak jakby. Ogłosił nasz pocałunek bez wahania
czy wstydu. To sprawiło, że moje serce wściekle biło i przez całe moje ciało
przechodziły dreszcze.
Czułam się oszołomiona. Wszystko to wymieszało się ze sobą, miłość-
nienawiść, te uczucia sprawiały, że czułam się głupio.
Sam na sam z Edwardem, w jego pokoju, nie było złe. Cóż, pomijając fakt, że
myślałam o wszystkich rzeczach, których moglibyśmy dokonać na jego bardzo
przestronnym, wygodnym łóżku. Ale, w przeciwnym wypadku, nic wielkiego.
Edward umiał biologię. Też bym tak chciała. I mimo że powinnam się skupić,
nie byłam tam całkowicie.
Myślałam o milionie różnych rzeczy, takich jak...
Czy pobawiłby się ze mną w doktora?
Czy szeptałby mi Szekspira do ucha?
Czy wzięlibyśmy razem prysznic?
Czy miał magiczne palce?
Czy uprawialibyśmy kiedykolwiek seks w bibliotece?
Czy mówiłby do mnie sprośne rzeczy?
Czy ja mogłabym mówić do niego sprośne rzeczy?
Czy pieprzyłby mnie mocno tak, jak ja chciałam go tak bardzo?
I to, które najbardziej mnie zaskoczyło:
Czy on był zdegustowany tą rodzinną waśnią?
Skończyłam to. Nienawidziłam tego, że zawsze czekałam na kolejny dowcip,
89
który mi wyciął. Nienawidziłam tego, że mój tata zdecydował, że to jego ojcowski
obowiązek przypomnieć mi praktycznie każdego dnia, że Cullenowie byli
bogaczami szkodzącymi innym, którzy nie zasługują na wszystko, co mieli.
Co ważniejsze, nienawidziłam tego, że to ograniczało moje życie towarzyskie.
Poważnie, jedyne dziewczyny, które lubiły mnie w szkole to Angela i Alice, a
chłopaki tylko lubili mnie z powodu Emmetta i mojego nagiego zdjęcia.
Chciałbym móc powiedzieć cześć do Jaspera bez Rosalie czy Edwarda
odciągających go od „złej dziewczyny Swan”.
Chciałam poznać bardziej Edwarda. Chciałam wiedzieć, dlaczego postępował
tak różnie z innymi ludźmi. Chciałam wiedzieć, dlaczego przyjaźni się z Rosalie i
Jasperem. Chciałam znać tego Edwarda, którego Des znała jako swojego
starszego brata. Chciałam wiedzieć, co Edward robił, kiedy był z dala od
wścibskich oczu.
Edward był jedną z niewielu osób, które nigdy nie przestawały mnie zadziwiać.
Czy to z nowym dowcipem czy z faktem, że przeprosił za wszystko, chodziłam na
palcach. I podobało mi się to w ludziach.
Weszłam do mojego domu przez tylne drzwi i udałam się prosto do łóżka.
Miałam zbyt wiele do myślenia, aby nie spać w nocy.
* * *
Szkoła była... w porządku. Lepiej niż to było od początku roku. Alice nie została
niańką, była panią Kapulet. Rosalie była nianią, która naprawdę się do tego nie
nadawała. Emmett był Merkucjem. I Alice zauważyła, że Jasper był Benwoliem,
choć nie był na przesłuchaniach.
W sumie, to dobrze.
Edward i ja nie rozmawialiśmy w szkole, która była w porządku. Tak myślę.
To było to, co oczekiwano od nas, więc przypuszczałam, że byliśmy zobowiązani
do robienia tego.
Ale ludzie wkurzyli nas okropnie. Ktoś musiał rozpowiedzieć o pocałunku. W
małym miasteczku jak Forks, ludzie wiedzieli, że masz kłopoty, zanim będziesz je
mieć. Plotkowanie to nasz ulubiony sport.
Szłam na biologię, kiedy Mike podbiegł do mnie. Zaczynamy...
90
- Słyszałem, że pocałowałaś Cullena.
Dobrze dla ciebie, Mike! Twój mózg przetwarzał coś dzisiaj!
- On pocałował mnie, istotnie - odparłam, odrzucając włosy.
- Słyszałem, że oddałaś pocałunek - Mike odpowiedział z uśmiechem.
- Och, tak? To prawda? - zapytałam szyderczo. - Kiedy ja wydałam jakieś
gówno, żeby ludzie mówili o mnie, Mike? Hmm? Pamiętasz czas, gdy miałam być
w ciąży? Lub byłam lesbijką? Mam zajmować się plotkami takimi, że masz cycki.
Mike otworzył usta i zamknął je.
Otworzyłam drzwi do sali od biologii i weszłam, uśmiechając się zadowolona z
siebie na swój mały spryt. Usiadłam obok Edwarda, nadal się szczerząc.
- Co ty na te pogłoski, huh? - Edward zapytał z uśmiechem. - Najwidoczniej
uprawiamy seks od lat i walka jest przykrywką dla naszej miłości.
Parsknęłam i Edward zachichotał.
- Och, słyszałeś także, że również dyskretnie chwyciłam twojego chuja podczas
pocałunku? - zapytałam, chichocząc. - To znaczy, serio? Mogą ludzie być bardziej
śmieszni?
- Lub co powiesz na to, gdzie pani Wallace rozdzieliła nas, bo rzuciliśmy się na
siebie tak brutalnie?
Roześmiałam się głośno, a następnie zauważyłam, że cała sala była cicho.
Ludzie gapili się na nas.
Spojrzałam na ławkę, rumieniąc się.
Edward odchrząknął nerwowo. - Tak, najwyraźniej oni mogą mówić o nas, ale
nie wolno nam ze sobą rozmawiać. Czy to nie dziwne, Bello?
Strzeliłam mu wdzięczne spojrzenie.
- Ta, naprawdę dziwne... Tak jakby plotkowano o naszym zamiarze ucieczki,
tak jak Romeo i Julia - odpowiedziałam z uśmiechem.
Edward zaśmiał się głośno. - Poważnie? Jezu, jesteśmy buntownikami. Moja
mama zabije mnie.
I później ludzie wrócili do rozmów między sobą.
- Dzięki - mruknęłam.
- Cała przyjemność po mojej stronie - Edward zapewnił mnie płynnie, szczerząc
się. - Och, ostatecznie otrzymałem dziewięćdziesiąt pięć procent za mój wiersz.
- Co? - zapytałam, moje usta się otworzyły. - Nie ma mowy! To jest
91
niesamowite, Edwardzie!
Zarzuciłam spontanicznie swoje ramiona jemu na szyję. Jego ręce owinęły się
wokół mojej talii i przycisnął mnie mocno.
Po raz kolejny w pomieszczeniu było cicho.
Odsunęłam się powoli, rumieniąc się.
- Ha, mamy was - jąkałam. - Chcieliśmy sprawdzić, czy polecicie na to.
Klasa dawała nam zmieszane spojrzenia, zanim powoli powróciła do
normalnych rozmów jeszcze raz.
- Przepraszam - wymruczałam, kładąc rękę na czole. - Jestem zapaloną
nauczycielką i kiedy moi ludzie dostają wysokie oceny, bardzo się ekscytuję, i to
zazwyczaj kończy się serdecznym gestem, i...
- W porządku - Edward zapewnił mnie z uśmiechem. - Cieszę się, że ktoś się
cieszy lub inni uczniowie robią dobrze.
Zarumieniłam się i odwróciłam do przodu.
Jezusie, Maryjo i Józefie, muszę się uspokoić. Albo unikać Edwarda, albo coś.
To było już nieco śmieszne.
* * *
Uczucia są jak błyskawica: nie możesz powiedzieć, gdzie trafi dopóki nie spadnie.
- Lee Iacocca
Edward
Przytuliła mnie, przytuliła mnie, przytuliła mnie... Podśpiewywałem w kółko w
swojej głowie, kiedy szedłem na chemię.
Ta cała godzina była tak normalna, ale tak doskonała. Odbyliśmy kulturalną
rozmowę, śmieliśmy się z siebie, broniliśmy się, przytuliła mnie, przytuliła mnie,
przytuliła mnie!
Byłem w szoku przez ułamek sekundy, ale później zdałem sobie sprawę, co to
za okazja i że chyba nigdy nie dostanę tego ponownie, więc również ją przytuliłem.
92
Nie odepchnęła się dopóki nie uświadomiła sobie, że oboje byliśmy obserwowani. I
nie wrzasnęła na mnie, i byłem pewien, jak cholera, że ja nie wrzasnę na nią.
Doczołgałem się do klasy i opadłem na swoje miejsce obok Jaspera, przed
Rosalie.
- Co to, do cholery, było, Edwardzie? - Rosalie syknęła za mną. - Byłeś dzisiaj
bardzo przyjacielski ze Swan. Co się dzieje?
Wzruszyłem ramionami. - Obiecałem moim rodzicom, że będę traktować ją jak
człowieka, od teraz. To jest moja kara za rozesłanie jej zdjęcia po okolicy.
Jasper rzucił mi zdziwione spojrzenie. Prawdopodobnie wiedział lepiej niż
wierzenie, że to była kara dla mnie. Kochałem każdą sekundę tego.
- Och, dobrze - Rosalie mruknęła, kiedy oparła się o siedzenie. - To ma sens.
Jasper i ja spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. Czułem, że będzie pytać
o to wszystko później.
Po zakończeniu naszego zadania, mogliśmy wyjść wcześniej, więc skończyłem
tak szybko jak mogłem i poszedłem do mojej szafki.
Minąłem salę gimnastyczną i zauważyłem, że Bella leżała na podłodze, jej
koszulka była zalana krwią. Upuściłem książki do chemii i wleciałem przez drzwi,
przeciskając się przez tłum, zanim rzuciłem się na kolana obok Belli.
Jęknęła, jej powieki zatrzepotały zamknięte. Nos jej krwawił czerwoną rzeką.
Pociągnąłem ją do pozycji siedzącej, żeby nie zadławiła się własną krwią.
- Co się stało? - zapytałem grupę, która nas otaczała.
- Podbiegła do mojego łokcia, kiedy rzucałem do kosza i później trzasnęła w
ścianę - jeden gościu odpowiedział. - To po prostu stało się mniej niż minutę
temu.
Skinąłem głową, biorąc z łatwością Bellę. - Powiedz trenerowi Clappowi, że
zabrałem Bellę do pielęgniarki. Prawdopodobnie będzie też musiała jechać do
domu.
Wszyscy powoli się cofnęli, kiedy wynosiłem Bellę z sali gimnastycznej i
prowadziłem wzdłuż korytarza do gabinetu pielęgniarki. Wyskoczyła ona ze
swojego krzesła.
- Och, Bella! - szepnęła. - Myślałam, że skończyłaś ze swoim niezdarnym
etapem.
Bella słabo się zaśmiała. - Jeszcze nie, pani McCloud.
93
Uśmiechnąłem się w dół do Belli.
- Cóż, niech oczyszczę cię, a później sprawdzę nos - pani McCloud ogłosiła,
chwytając kilka ręczników papierowych i zwilżając je.
Chwyciłem też kilka i zacząłem wycierać delikatnie szyję Belli. Krew była
wszędzie.
- Nie musi pan zostawać, panie Cullen - pani McCloud mruknęła, kiedy
ocierała brodę Belli. - Mogę sobie z tym poradzić.
- Zostałem puszczony wcześniej z chemii - zapewniłem ją. - A poza tym, Bella
ma przyjść do mnie dzisiaj.
- Mam? - Bella spytała cicho.
- Tak - przypomniałem jej.
Tylko skinęła głową i zamknęła oczy.
Zacząłem wycierać jej usta i policzki. Drgnęła, kiedy wyczyściłem końcówkę jej
nosa.
- Czy to boli, Isabello? - pani McCloud zapytała.
Bella tylko się skrzywiła.
- Może być złamany - pani McCloud mruknęła. - Powinnaś chyba zrobić
prześwietlenie.
- Zabiorę ją - zaoferowałem.
- Jesteś pewien, Edwardzie? Nie musisz się nią zajmować...
- Jest dobrze - zapewniłem ją. - Cała przyjemność po mojej stronie.
Pani McCloud skinęła głową. - Zmienimy szybko twoją koszulkę, panno Swan.
Potrzebujesz pomocy?
Bella nie odpowiedziała.
- George! Ona zemdlała! - pani McCloud zawołała. - Pośpiesz się, Cullen.
Musimy zmienić jej koszulkę i zawieźć do szpitala!
- Z-zmienić jej koszulkę? - wyjąkałem. - Pani McCloud, nie sądzę...
- Och, zachowaj to, panie Cullen - pani McCloud rzuciła, odciągając rękę Belli z
jej kolan. - Wiem, że widziałeś gorsze.
Z szeroko otwartymi oczami zacząłem pomagać pani McCloud ciągnąć koszulkę
Belli przez głowę. Pani McCloud wrzuciła ją do śmietnika i próbowałem nie gapić
się na błękitny, koronkowy biustonosz.
Wciągnęliśmy na nią starą koszulkę, która była kilka rozmiarów za duża, a
94
następnie poprowadziłem Bellę do mojego samochodu i wyruszyłem do szpitala.
Bella jęknęła, jej głowa odwróciła się, kiedy pędziłem przez zakręty.
- Proszę, nie rzygaj w moim samochodzie - szepnąłem.
- Zatrzymaj się - poprosiła. - Muszę zwymiotować.
Wcisnąłem hamulec i zatrzymałem się na poboczu. Rozpiąłem Belli pasy, kiedy
chwyciła za klamkę i wychyliła się.
Pochylała się kilka razy, zanim jej lunch uderzył o chodnik. Wszystko, co
mogłem myśleć to, Dzięki Bogu, że poprosiła mnie o zatrzymanie się.
Oparła się plecami o siedzenie, wciągnęła z powrotem swoje nogi do samochodu
i zamknęła drzwi.
- Przepraszam - szepnęła, nadal wyglądając na nieco chorą.
- Żaden problem - mruknąłem, startując ponownie. - Tak długo jak nie rzygasz
w moim samochodzie, jest dobrze.
- Zapach krwi zawsze przyprawia mnie o mdłości - wyjaśniła, trzymając się za
brzuch. - I to było za dużo tym razem.
Podjechałem pod drzwi pogotowia i wyłączyłem samochód. Wyszedłem i
przeszedłem do strony Belli. Miała otwarte drzwi i próbowała wstać.
- Mogę cię wziąć na barana? - zapytałem, biorąc ją za rękę.
Skinęła głową. Odwróciłem się i przykucnąłem, pozwalając jej owinąć swoje
ręce i nogi wokół mnie. Kopnąłem drzwi i poszedłem do szpitala z Bellą na moich
plecach.
- Witam, pani Weber - wymamrotałem do pielęgniarki za biurkiem. - Jest tu
mój tata?
- Tak - odparła powoli, patrząc spode łba na Bellę. - Potrzebujesz go?
Pokiwałem głową.
Sapnęła i wstała. - Chodź za mną.
Poszedłem za panią Weber do najbliższego gabinetu oddziału nagłych
wypadków, gdzie mój tata zszywał palec małej dziewczynki.
- Byłaś dzielna, Janet - mój tata zapewnił ją, kiedy wbijał igłę w jej skórę. -
Tylko to zabandażuję, a potem możesz iść do domu.
Wargi małej dziewczynki drżały. - Dziękuję, doktorze Cullen.
- Och, Janet - Bella szepnęła słabo. - Pomagam jej w przedszkolu. Jest młodszą
siostrą Lauren Mallory.
95
Moja twarz, mimo woli, zmieniła się w niechęć. Lauren Mallory była obrzydliwa.
- Janet nie jest taka jak Lauren - Bella zapewniła mnie, jak gdyby wiedziała, co
pomyślałem. - Janet jest bardziej jak pan Mallory. Jest on słodkim staruszkiem.
Zauważyłem mężczyznę, trzymającego Janet za drugą rękę. Otarł jej łzy i
pocałował w czoło z ciepłym uśmiechem. Nigdy bym się nie domyślił, że był on
ojcem smoka.
- Skończone - mój tata szepnął delikatnie. Wręczył jej lizaka. - Proszę bardzo,
Janet. Zobaczymy się za kilka tygodni, dobrze?
Skinęła głową, patrząc na swojego czerwonego lizaka. Mój tata zajął się
czyszczeniem narzędzi i pan Mallory podniósł Janet z łóżka, i wyszedł, tuląc ją.
Miałem nadzieję, że kiedyś mógłbym być w połowie takim ojcem, jakim był on.
- Hej tato - przywitałem się, pozwalając Belli usiąść na stole. - Bella potrzebuje
obejrzenia.
Tata spojrzał na mnie spode łba, a następnie zauważył Bellę na stole, ledwie
siedzącą. Jej nos nadal krwawił.
- Co się stało? - mój tata zapytał, przerywając wojnę i działając zawodowo.
- Podbiegłam do łokcia faceta, a później pocałowałam ścianę - Bella mruknęła.
Mój tata zachichotał, kiedy rzucił się na nowe rękawiczki. - Tylko ty, Bello,
możesz osiągnąć coś takiego.
Bella uśmiechnęła się słabo.
Mój tato zaczął naciskać okolice nosa. Bella krzywiła się co jakiś czas.
- Hmm - mój tata wymamrotał do siebie, odchodząc. - Nie jest złamany, ale
będzie posiniaczony przez jakiś czas.
- Ona też zemdlała - dodałem, chcąc, żeby nie wyglądało to źle.
- Zamknij się, Edward - Bella syknęła przez zęby. Spojrzała na mojego tatę
błagalnie. - Naprawdę, doktorze Cullen, to nic. Tam było tak dużo krwi, a ja jej
nienawidzę.
Tata skinął głową w zamyśleniu. - Po prostu weź Tylenol
Bella odetchnęła z ulgą, wypuszczając trochę krwi ze swoich ust.
- Polecę pielęgniarce, żeby pomogła ci z krwawiącym nosem, a następnie
możesz iść - tata powiedział jej. - Edward, mogę porozmawiać z tobą przez chwilę?
Przewróciłem oczami na Bellę z uśmiechem i wyszedłem za tatą na korytarz.
1 Tylenol - lek przeciwbólowy
96
Zamknął drzwi i stanęliśmy obok okna.
- Edward, dlaczego zajmujesz się Bellą Swan? - zapytał, wtykając ręce w swoje
kieszenie.
- Zraniła się? - To było pytanie, bo nie wiem, dlaczego zadał takie pytanie bez
znaczenia.
- Ale dlaczego ty? - naciskał cicho.
- Nie wiem - mruknąłem. - Miała przyjść do naszego domu dzisiaj, uczyć mnie
angielskiego, w każdym razie.
Tata wydał rozdrażnione westchnienie, trąc dłonią czoło. - Jesteś nadal
Cullenem, Edwardzie. Ona wciąż jest Swan. Będę tolerować ją, będę grzeczny, ale
nie chcę cię w zbyt przyjaznych stosunkach z nią.
Skrzywiłem się. - Tato, nie...
- Nie, Edwardzie - mój tata przerwał mi, podnosząc swoją rękę. - Nie zapomnij
kim jesteś. Przestań spędzać z nią czas, synu. Ona nadal jest cholerną Swan, na
miłość boską!
Końcówkę swojej tyrady wykrzyczał.
- Cokolwiek, tato - mruknąłem, wracając do pomieszczenia.
Zamknąłem za sobą drzwi i potrząsnąłem głową.
- Jesteś gotowa, aby wrócić do mnie czy chcesz iść do domu spać, czy coś? -
zapytałem znużony, chory i zmęczony przez tę walkę.
- Myślę, że zadzwonię do mojej mamy - Bella odpowiedziała chłodno, trzymając
chusteczkę higieniczną pod nosem. - Jestem „cholerną Swan”, pamiętasz?
- Bella... - jęknąłem.
- Nie, Edwardzie - przerwała, pojawiły się łzy w jej oczach, chociaż była
uśmiechnięta. - Twój tata ma rację. Nie możemy zapomnieć, kim jesteśmy tylko
dlatego, że razem gramy i razem się uczymy. Ty jesteś Cullen, ja jestem Swan, i
przez głupie zasady, musimy się nienawidzić.
- Proszę, nie pozwól nam skończyć jak oni - szepnąłem bez nadziei. - Myślałem,
że moglibyśmy być inni.
- Ja też - szepnęła tak cicho, że nie byłem pewien, czy miałem to usłyszeć.
Wyszedłem z jej pomieszczenia bardziej przygnębiony niż czułem się przez
dłuższy czas.
97
Rozdział 12
Makeups and Hookups
(Charaktery i połączenia)
Wiara oznacza niechcenie tego, co jest prawdziwe.
- Fryderyk Nietzsche
Edward
Bella i ja nie cieszyliśmy się, jak robiliśmy to w przypadku tych dwóch dni.
Mógłbym powiedzieć, że Bella nie chciała być ze mną tak bardzo, ale tylko tak z
obowiązku. Była zawsze uprzejma i miła, nie oznacza to, że była taka jak kiedyś,
ale nie miała entuzjazmu.
Nawet na próbach mogę powiedzieć, że powstrzymywała się. Nie była w tym
tak, jak na przesłuchaniu. Nigdy nie całowaliśmy się na scenie. Pani Wallace
powiedziała, że zachowa to na koniec.
Z niepokojem czekałem na te próby. Może mógłbym przywrócić ogień w duszy
Belli, gdybym pocałował ją jeszcze raz. Poza tym, po prostu chciałem ją
pocałować. Nawet nie spojrzałem na inną dziewczynę, odkąd zobaczyłem Bellę po
raz pierwszy.
Życie stało się bardziej pracowite, nawet jeśli byłem uziemiony. Miałem football,
dramat, korepetycje, opiekę nad Des, zadania domowe i mojej mamy nigdy nie
kończącą się listę „Do zrobienia”. I przede wszystkim, spędziłem sporo czasu,
próbując znaleźć drogę do domu Belli.
W każdą sobotę po śniadaniu, Des i ja wychodziliśmy na spacer po lesie,
próbując dostać się na drugą stronę. Kończyliśmy u podnóża gór, na polanie i
98
przy starym, chwiejnym domu, lecz jeszcze nie Belli. Ale w końcu chciałbym ją
znaleźć.
Jasper był coraz bliżej i bliżej dziewczyny Brandon i czułem się tak, jakbym
tracił go jako przyjaciela. Nawet zacząłem jeść lunch przy stole Belli zamiast
moim. Nie było praktycznie żadnych innych chłopaków, których mógłbym
tolerować w tej szkole, nie, że każdy z nich narażał się na stronę Cullena.
Rosalie, jakkolwiek, starała się zbliżyć do mnie, co było w porządku, chyba.
Myślałem, że była z tym facetem Roycem z Port Angeles, ale powiedziała mi, że
zerwała z „tym pojebańcem”. Teraz praktycznie podążała za mną wszędzie. Kiedy
byłem na siłowni w Forks, ona też była. Kiedy poszedłem odebrać Des z
przedszkola lub domu przyjaciółek, zdecydowała się pójść także.
- Tak dawno nie widziałam Des - skamlała. - Chodź, Edward.
I poddałem się, bo nie byłem wielkim fanem myślenia, który opuszcza swoich
przyjaciół.
Des i ja na nasze zwykłe sobotnie śniadanie jedliśmy Lucky Charms
, razem w
kuchni. Des wyszukała swoją łyżkę, kładąc obok swojego rozlanego mleka.
- Edwald, dlacego Lose nie chodzi z nami, kiedy idziemy do lasu? - Des
zapytała, jej brązowe oczy były pełne ciekawości.
- Rose nie lubi chodzić z nami do lasu, Des - odparłem, upuszczając moją łyżkę
obok miski. - Ona jest cykorem, pamiętasz?
- Plawda, plawda - Des mruknęła, kiwając głową. - Cy ty umawiasz się z Lose?
Upuściłem łyżkę tym razem z szoku.
- Nie, Des! - zawołałem. - Nigdy nie umówię się z Rosalie! Dlaczego pytasz o coś
takiego?
Des nonszalancko wzruszyła ramionami. - Ona patrzy na ciebie tak zabawnie,
jakby miała chwycić za uszy i pocałować w twaz.
Wybałuszyłem oczy. Jak mogłem nie wyłapać tego rodzaju spojrzenia? Rosalie
nie mogła lubić mnie w ten sposób. Byliśmy przyjaciółmi od zawsze, na miłość
boską!
- Och - było moją błyskotliwą odpowiedzią na obserwacje Des.
Des skinęła głową, przeżuwając i połykając Lucky Charms. - Myślę, ze panna
Swan i ty powinniście iść na landkę, Edwald. Ona jest moją ulubioną dziewcyną
1 Lucky Charms - płatki śniadaniowe
99
na całym świecie. Powinieneś zobaczyć ją w psedskolu w czwartek. Tańczyła dla
nas ublana jak klown! - Des chichotała, swoim przenikliwym śmiechem.
Uśmiechnąłem się. - Może powinienem pójść do przedszkola z tobą pewnego
razu i zobaczyć pannę Bellę, która robi te wszystkie szalone rzeczy, huh?
Des uśmiechnęła się w zdumieniu. - Naplawdę, Edwald? Możesz to zlobić?
Panna Bella plawdopodobnie będzie potrzebowała jakiejś pomocy. Są tacy źli
chłopcy w skole.
Rozważałem to przez chwilę. Co za doskonała okazja, aby porozmawiać z Bellą.
Musiałaby pozostać uprzejma przed wszystkimi dziećmi, i z Des tam, byłem
pewien, że dostanę czas jeden na jednego.
- Ta, myślę, że pójdę z tobą w czwartek, Des - postanowiłem z uśmiechem. -
Teraz chodźmy na spacer.
* * *
Kocham moją żonę za to, że jest ona naprawdę stanowczą, upartą, rozpalającą
kobietą. Uważam, że jest najbardziej seksowna niż ktokolwiek inny.
- Christian Bale
Bella
Jakoś udało mi się zdystansować do Edwarda przez cały miesiąc. Nie pytajcie
mnie, jak przetrwałam tak długo, bo, szczerze mówiąc, tego nie wiem.
Im więcej czasu spędziłam z Edwardem, tym bardziej mogłam zobaczyć się, aby
być z nim. Nie tylko seksualnie, ale w rzeczywistym związku, jak ten, który
prowadzi do miłości i zaufania, i spędzania razem czasu.
A im więcej o tym myślałam, tym bardziej tego chciałam, a wiedziałam, że nie
mogę mieć. Wszystko wracało do walki naszych ojców. Nie powinnam rezygnować
ze swojej rodziny lub dokonać, że Edward porzuci swoją dla nas, żebyśmy byli
razem. To było egoistyczne i nie będę tego robić.
Lecz chciałam tak bardzo.
100
Przewróciłam się na brzuch, potrząsając głową i próbując skupić się na biologii.
Mieliśmy jutro test i byłam bardzo zdenerwowana.
Poważnie zastanowiłam się nad zadzwonieniem do Edwarda z pomocą. To
znaczy, była godzina druga, w niedzielę. Co on jeszcze mógłby robić?
Stukałam moim długopisem w łóżko i spojrzałam na telefon bezprzewodowy.
Wiedziałam, że tata miał gdzieś zapisany ten numer, na wszelki wypadek, gdyby
potrzebował powydzierać się na doktora Cullena za coś.
Chwyciłam go i przewinęłam listę kontaktów do Cullen. Numer migał, kusząc
mnie, abym po prostu nacisnęła przycisk „Połącz”. Zacisnęłam usta. Nikogo nie
będzie w moim domu do siódmej, tak czy inaczej. To pozastawiało nam sporo
czasu na rozmowę. Er, naukę.
Wcisnęłam „Połącz” i przycisnęłam telefon do ucha, motyle fruwały w kółko w
moim brzuchu.
- Halo? - dziecinny głos odpowiedział.
Uśmiechnęłam się, poznając natychmiast wadę wymowy Des. - Hej Des, tu
panna Bella. Twój brat jest w domu?
Była cisza, a później Des krzyczała. - Edwald! Panna Bella psy telefonie!
Pośpiesz się!
Stłumiłam chichot.
- Bella? - Edward odpowiedział.
- Ta, to ja - westchnęłam. - Wariuję przez ten test z biologii. Chcesz przyjść do
mnie i pomóc mi? To znaczy, jeśli nie jesteś zajęty czy coś...
- Nie, nie, to jest doskona...łe dla mnie - Edward zapewnił mnie niezręcznie. -
Będę tam w pięć minut.
- Dobrze, do zobaczenia za pięć minut - mruknęłam, naciskając później
„Zakończ”.
Motyle zaczęły latać szybciej w moim brzuchu. Edward pieprzony Cullen
przychodził do mojego domu. I będziemy sami. I w pewnym sensie nie chciałam
się uczyć.
Potrząsnęłam głową, mentalnie besztając się za myślenie o czymś takim.
Zebrałam swoje książki i praktycznie poleciałam schodami w dół, podniecona
przez pomysł przechodzącego Edwarda przez moje główne drzwi.
Boże, byłam dziwnym dzieckiem. Musiałam zapamiętać, aby zapytać mamę, czy
101
zostałam upuszczona, kiedy byłam mała.
Byłam wdzięczna, że miałam na sobie jeansy zamiast dresów, które zwykle
nosiłam w niedzielę. Zakręciłam moje włosy w ołówek i, oczywiście, założyłam
swoje głupkowate okulary. Jeden miesiąc i wtedy mogę dostać cholerne szkła
kontaktowe.
Ktoś zapukał do drzwi i poczułam, że mam zamiar zwymiotować.
Zmusiłam się, aby podejść do drzwi i otworzyłam je z przymusowym,
nieśmiałym uśmiechem, patrząc na buty Edwarda zamiast na jego twarz.
- Hej, dzięki za przyjście - wychrypiałam, wykraczając teraz poza nerwy.
- To mój korepetytorski obowiązek - Edward odpowiedział uśmiechając się.
Wpuściłam go do środka, nadal na niego nie patrząc.
Zaprowadziłam go do kuchni, gdzie czekały moje książki. Usiadłam, a on usiadł
obok mnie. Od razu zaczął wyjaśniać, wiedząc z czym miałam problemy.
Oglądałam jak jego długie palce wskazują na ważne słowa i wykresy, starając się
zrozumieć. Kiwałam głową od czasu do czasu, kiedy on mówił. Boże, jego głos był
seksowny.
W końcu pozwoliłam sobie spojrzeć na twarz Edwarda. Musiałam stłumić
budzący się jęk. Wyglądał poważnie, ale nadal zabawnie.
- Możemy po prostu porozmawiać? - chlapnęłam. - Nie o... biologii, angielskim
czy Szekspirze?
Edward spojrzał na mnie, zmieszany.
- Dokładniej to o nas - wyjaśniłam, moje oczy patrzyły wszędzie nerwowo.
Edward westchnął i jego twarz się zrelaksowała.
- Myślałem, że nigdy nie zapytasz - przyznał z krzywym uśmieszkiem.
- Wybacz - zaczęłam - za unikanie cię przez miniony miesiąc. Czułam się źle, bo
dla nas bycie przyjaciółmi oznaczałoby, że skrzywdzilibyśmy naszych ojców i
mogłabym umrzeć, robiąc to.
Twarz Edwarda błysnęła bólem przez chwilę, ale powstrzymał to szybko.
- W tym samym czasie - kontynuowałam powoli - nie sądzę, żebym mogła
wrócić do nienawiści do ciebie, Edwardzie. Albo nawet po prostu być uprzejmą.
Chcę być twoją przyjaciółką, Edwardzie.
Myślał o tym i czekałam z niepokojem na odpowiedź.
- Czy będziemy absolutnie szczerzy wobec siebie już teraz? - zapytał. Skinęłam
102
głową. - No to, mogę szczerze powiedzieć, że chcę czegoś więcej niż twojej
przyjaźni, Bello.
Moja szczęka luźno opadła. O-on też mnie chciał? Jak... dlaczego? Dlaczego on
chciałby swojego wroga? Jak mógł czuć to samo co ja?
- Edward, ja... - zaczęłam.
Ale przerwał mi. - Bella...
- Nie, Edwardzie - kontynuowałam. - Nie sądzę, że mogłabym to zrobić.
Jego twarz spoważniała. - Czy to z powodu naszych ojców? Oni nie powinni
mieć znaczenia, Bello.
- Edward, to jest coś więcej niż to...
- Cokolwiek - mruknął, wstając ze złości. - Praktycznie jesteś dziewicą, tak czy
inaczej.
Zezłościłam się.
- Słucham? - zapytałam, również wstając. - Czy możesz powiedzieć mi to w
twarz, Cullen?
Odwrócił się do mnie, uśmiechając się szyderczo. - Bardziej szczegółowo,
chcesz być gównianą niedoświadczoną, Swan.
Potrząsnęłam głową, podchodząc bliżej niego. - Cullen, mogę być naiwną
dziewczyną, jeśli chodzi o seks, ale to nie znaczy, że nie mam kilku sztuczek na
kolanach. Mogłabym sprawić, że doszedłbyś o tak. - Pstryknęłam palcami.
- Och, tak? - wyśmiał. - Udowodnij to.
Byłam zaskoczona. - Nie sądzę...
Edward parsknął. - Typowe. Dużo gada, mało robi.
Zacisnęłam usta ze złości. Pokażę mu.
- W porządku - syknęłam. - Chodź za mną.
Tupałam po schodach i weszłam do mojego pokoju, a Edward za mną.
- Siadaj - zażądałam, wskazując na moje łóżko, ściągając okulary i kładąc je na
biurku.
Edward usiadł z kuszącym uśmiechem, wyzywając mnie, abym sprostała
własnym słowom.
Klęknęłam przed nim, moje palce niezgrabnie odpięły jego pasek i jeansy.
Podniósł tyłek z mojego łóżka i pomógł mi ściągnąć w dół jego spodnie i bokserki.
Stłumiłam westchnienie. Plotki były prawdziwe. Miał ogromnego kutasa.
103
Położyłam moje ręce na jego udach, skłaniając się bliżej jego twardego członka.
Dmuchnęłam lekko na końcówkę, sprawiając, że pojawił się preejakulat
Podniosłam brew i spojrzałam na Edwarda. Jego oczy były już zamknięte.
Kurwa, to będzie łatwe.
Polizałam koniuszek, mieszając mój oddech i jego hojny preejakulat. Edward
jęknął cicho nade mną.
Polizałam jego penisa od podstawy do końca, rozkoszując się tym, że
spełniałam jedną z moich mrocznych fantazji właśnie teraz.
Wzięłam go tak dużo, jak tylko mogłam, w usta, zaciskając wargi na jego
kutasie. Chwyciłam to, co nie mogłam zmieścić w ustach, ręką. Wybrałam
powolne tortury dla Edwarda. Sprawiając, że będzie błagał mnie, żebym pieprzyła
go swoimi ustami.
Moja druga ręka ścisnęła jaja Edwarda, sprawiając, że zaczął mówić.
- Jezu, Bello - jęknął, zaciskając swoje dłonie w moich włosach i sprawiając, że
ołówek upadł na ziemię.
Zaczęłam działać szybciej i to spowodowało, że Edward jęczał i szarpał mocniej
za moje włosy.
Pozwoliłam mojej własnej przyjemności zastąpić mnie i przypadkowo wzięłam
więcej penisa Edwarda w usta, powodując u mnie zakneblowanie.
- Kurwa - Edward jęknął. - Jesteś niesamowita, Bello. Jesteś tak cholernie
niesamowita.
Moje własne podniecenie było przytłaczające, kiedy fiut Edwarda drgnął w
moich ustach, zanim szczytował, spuszczając się we mnie. Wyssałam pewnego
siebie sukinsyna do czysta.
Otarłam usta i wstałam, nadal zła na oskarżenia Edwarda.
Miałam zacząć się chwalić, ale przyciągnął mnie do siebie i pochłonął moje
usta, wkładając swój język do nich.
I oddałam pocałunek. Boże, czy mogłam nie oddać. Edward położył się i
wdrapałam się na niego, moje dłonie w końcu przebiegały przez jego miękkie,
chaotyczne włosy.
Oderwałam się od jego ust, nadal zła.
- Wynoś się - warknęłam, wstając.
1 Preejakulat - wydzielina wydobywająca się z penisa podczas pobudzenia seksualnego, pełniąca
funkcję naturalnego lubrykantu.
104
- Co? - zapytał, oszołomiony i zakłopotany.
- Wynoś. Się - zażądałam, wskazując drzwi.
Zauważyłam jak jego penis zrobił się nieco twardszy. Był podniecony przez
moja władczą stronę? Interesujące...
Edward szybko podciągnął swoje spodnie i wstał, nadal będąc w po-
stosunkowym oszołomieniu.
- Bella - szepnął.
- Powiedziałam ci, iż sprawię, że dojdziesz, i pomogłeś mi z biologią, więc
załatwiliśmy to - poinformowałam go. - Zobaczymy się jutro w szkole i później
będziemy praktykować naszą scenę pocałunku, ponieważ Pan wie, że pani
Wallace nie chce takiej sceny jak ta, żeby była na jej próbach.
Edward dał mi dziwne spojrzenie. - Dobra...
Wskazałam ponownie na drzwi.
- Do zobaczenia jutro, chyba - mruknął, opuszczając mój pokój.
Usłyszałam skrzypienie schodów pod jego ciężarem, zamknięcie cicho drzwi i
odpalenie jego Volvo. Dopiero wtedy pozwoliłam sobie odpocząć. Opadłam na
łóżko, dokładnie w to miejsce, w którym zrobiłam laskę Edwardowi.
Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach. O czym ja myślałam? Och tak, zrobić
Edwardowi cholernego loda, żeby tylko udowodnić, że mogę sprawić, aby doszedł!
Tak! Brzmi popieprzenie fantastycznie!
Idiotka.
Nie będzie chciał powiedzieć. Wiedziałam, że nie będzie chciał powiedzieć, więc
nie martwiłam się o to. Co mnie martwiło to fakt, że chciałam zrobić to jeszcze
raz! Chciałam kontrolować Edwarda prostym ruchem mojego języka i smakować
go w moich ustach. I byłabym cholernie nieprzyzwoitą kłamczuchą, gdybym
powiedziała, że nie chcę, żeby zrobił dla mnie to samo.
Och, proszę, Edwardzie, nie chcesz pieprzyć mnie swoim językiem?
Równie dobrze mogłam zadzwonić do niego ponownie, aby uczyć się na
nieistniejącą, jutrzejszą kartkówkę z angielskiego, żeby zobaczyć czy tego
sprytnego dupka język jest tak dobry, sprawiając, że doszłabym, doprowadzając
do szaleństwa.
- Bello Swan, jesteś walniętym głupkiem - mruknęłam na głos, z rękoma z tyłu.
I to była prawda. Leciałam na Edwarda Cullena. A to przerażało mnie i
105
podniecało w tym samym czasie.
Zastanawiałam się, czy on czuje to samo...
106
Rozdział 13
Shock and Marriage Proposals
(Szok i propozycje małżeństwa)
Prawda tworzy wiele odwołań, nie mniej w których jest ta moc zszokowania.
- Jules Renard
Edward
Siedziałem na masce swojego samochodu całkowicie i zupełnie zszokowany.
Właśnie miałem robioną laskę, popieprzenie zadziwiające, świetnie zrobionego
loda przez Bellę Swan, dziewczynę, na którą leciałem.
Najlepsza. Kiedykolwiek. Zrobiona. Laska.
Wystarczyło tylko powiedzieć.
Mam na myśli, kiedy powiedziałem jej, żeby udowodniła mi, spodziewałem się
czegoś seksualnego, co by się stało, a nie coś tak intymnego. Myślałem o szybkim
złapaniu jaj, które nadal sprawiały, że jęczałem dla niej.
Potrząsnąłem głową, wciąż niedowierzając.
Nie byłem istotnie zły na Bellę. Spodziewałem się jej reakcji. Chciałem
zobaczyć, jak daleko mógłbym ją popchnąć.
Widocznie popchnąłem ją za daleko. Będę całował Bellę jutro wiele razy. To
może się tylko dobrze skończyć.
Nigdy nie dochodziłem tak mocno, tak sądzę. I to były tylko jej usta na moim
kutasie! Wyobraź sobie poziom, jaki byśmy osiągnęli, gdybym wbił się w nią. To
byłoby... na ogromną skalę.
Ale zanim mogłem fizycznie być w niej, musiałem się dostać do niej
107
emocjonalnie. Po tym, jak wyssała mnie do czysta (myśl o jej ssaniu była dla mnie
zbyt ciężka), i pocałowałem ją, ona oddała mi pocałunek. Jej język splątał się z
moim. To było otwarciem oczu dla mnie. Nigdy nie pocałowałem dziewczyny po
tym, gdy zrobiła mi loda. Ale musiałem pocałować Bellę.
Mogłem jeszcze spróbować siebie na jej języku i to był smak, który nigdy nie
mógł mnie zmęczyć. To było uzależniające.
Ale później podniosła się i odepchnęła mnie, i to trochę mnie zdezorientowało.
Nie, że oczekiwałem, iż wpadnie bezpośrednio w moje ramiona i zadeklaruje
wieczną miłość. Spodziewałem się łez, szczerze mówiąc. Łez wstydu i żalu.
Ale Bella zaskoczyła mnie ponownie. Krzyczała na mnie, żebym się wynosił.
Dała mi to, co chciałem i ja dałem jej to, co ona chciała, a transakcja została
przypieczętowana pocałunkiem.
Podnieciłem się przez to i Bella to wiedziała. Byłem w takim szoku, że
zapomniałem podciągnąć spodni. Zobaczyła mojego fiuta, który drgał z
podniecenia, z potrzeby jej.
Miałem pieprzoną nadzieję, że nie użyje tego na swoją korzyść. To była moja
najbardziej pożądana fantazja, która się spełniła.
Mogłem sobie teraz to wyobrazić: Belli włosy byłyby zaplątane z powrotem w
ołówek i jej seksowne okulary byłyby na jej nosie. Byłaby ubrana w czarną,
ołówkową spódnicę i białą bluzkę, która ledwo by utrzymywała jej cycki.
Krzyczałaby na mnie i powiedziałaby, żebym upadł na kolana.
I to nie byłoby szalone, gdybym był pasywny w tej fantazji. Z przyjemnością
pozwoliłbym Belli zedrzeć moje ubranie i przygryzać moją skórę.
Drżałem z czystego pożądania. Napięcie w moich jeansach stawało się cholernie
nie do zniesienia. Muszę zonanizować się pod prysznicem, przed oglądaniem
filmów z Des.
Mógłbym powiedzieć, że to będzie długa, wypełniona marzeniami noc.
* * *
Szkoła była piekłem. Mój umysł nadal koncentrował się na Belli, a moje ciało
oczekiwało już jej gorących warg ponownie na mnie.
Poszedłem na biologię wcześniej, w nadziei na szybką rozmowę z Bellą, zanim
108
lekcja się zacznie. Ale nie pojawiła się aż do dzwonka.
- Hej - przywitała się nonszalancko, kiedy kładła swoje książki.
- Hej - przywitałem się, zaskoczony, że była tak opanowana po czymś, co tak
zmieniło moje życie.
Pierwszy skończyłem test, jak zwykle, i Bella nie była daleko za mną. Urwałem
kawałek kartki z mojego zeszytu. Będziemy rozmawiać, czy to osobiście, czy za
pośrednictwem notatki.
Możemy porozmawiać? - nabazgrałem.
Popchnąłem papier przed nią, końcówką mojego długopisu.
Spojrzała na to, a następnie podniosła długopis, odpisując: Teraz?
Zerknęła na mnie i skinąłem głową.
O wczorajszym czy co?
Przyciągnąłem papier i napisałem moją odpowiedź.
Oczywiście, że o wczorajszym! Gdzie to nas zaprowadzi?
Bella zachichotała cicho, a potem wzruszyła ramionami z rozbawionym
uśmiechem.
W porządku z byciem tak blisko? - napisałem.
Przyciągnęła kartkę do siebie, pisząc coś i przesunęła ją z powrotem.
Mówiłam ci, że nie mogę wrócić od bycia uprzejmą, Edwardzie. Więc, może
jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami? Nie wiem. Ale musi to być tajemnicą. P.S.
Spal to po szkole!
Nie podoba mi się pomysł przyjaciół z korzyściami - odpowiedziałem.
Nie tylko chciałem ciała Belli. Chciałem, aby cała była moja. Chciałem mieć
swój własny, specjalny jej uśmiech i chciałem złapać jej dłoń w moją, podczas gdy
wychodzilibyśmy razem z biologii. Nie mogłem mieć tylko korzyści.
Dlaczego?
Jak mogłem odpowiedzieć na to bez wyrażania się całkowicie? Nie byłem
gotowy do takiego dużego skoku, to było pewne.
Więc stworzyłem wiarygodne kłamstwo.
Musimy być razem przez wiele godzin każdego dnia. A jeśli coś spieprzy się
dzień przed sztuką? Wtedy będziemy się pieprzyć - odpowiedziałem strategicznie.
Bella skinęła głową. - Tak. Więc tylko przyjaciele?
W pewnym dniu, po kolei - napisałem. Zobaczymy, gdzie to się skończy.
109
Bella pokiwała głową z uśmiechem. Wyciągnąłem mojego małego palca u ręki i
ona objęła go swoim.
Tę umowę przypieczętowaliśmy przysięgą małego palca u ręki - szybko
zapisałem.
Bella uśmiechnęła się i odwróciła z powrotem do przodu pomieszczenia.
Przyjaźń była czymś, z czym mogłem teraz pracować. Miałbym wielką szansę na
poznanie Belli jako osoby i prawdopodobnie mogłem łapać za każdą część ciała,
którą chciałem. Może trochę światła sprawi, że też nasze sesje będę w porządku.
Dobra, dobra, niech nie ucieka to spod kontroli. Następne na liście będzie
prawdopodobnie kupienie domu i psa, razem.
Nie, to na pewno wymaga dużo opanowania i cierpliwości, których brakuje w
mojej osobowości.
Cóż, lepiej późno niż wcale, aby pracować nad cierpliwością i opanowaniem,
prawda?
Zadzwonił dzwonek i Bella i ja poszliśmy naszą oddzielną drogą. Lecz, była
oparta o mój samochód, gdy wyszedłem ze szkoły.
Uśmiechnąłem się i podbiegłem do niej.
- Ciężarówka nadal nie działa - wyjaśniła.
Wzruszyłem ramionami. - To dobrze dla mnie. Wchodź.
Wślizgnęła się na siedzenie pasażera, a ja od strony kierowcy. Bella zapięła
pasy bezpieczeństwa i zauważyłem, że wiele osób patrzy na nas i szepta pomiędzy
sobą. Przewróciłem oczami i wycofałem się z mojego miejsca parkingowego,
opuszczając plac szkolny.
To było do dupy, to moje przyciąganie do Belli. Nikt poza moją mamą i Des nie
zaakceptowałby tego. Jasper możliwe, ponieważ jest z Alice, ale to wszystko.
Wszyscy oczekują, że będziemy się nienawidzić.
- Więc, jak poszedł ci test? - zapytałem, spoglądając na Bellę.
- Całkiem nieźle, tak sądzę - odparła. - Wiedziałam wszystko o co pytał, ale nie
jestem pewna, czy moja odpowiedź na pytanie piąte była poprawna.
- Ale nadal dobrze? - zapytałem z uśmiechem. Bella miała tendencje do
wyolbrzymiania biologii.
- Tak - odpowiedziała powoli.
- Więc, która scenę przećwiczymy dzisiaj? - spytałem, nie chcąc niezręcznego
110
milczenia, które zapadało między nami.
- Cóż, tak naprawdę nie skończyliśmy sceny, którą mieliśmy na przesłuchaniu,
więc zaczniemy tam. - Bella zatrzymała się, myśląc. - I myślę, że powinniśmy
zrobić tę scenę, gdy Romeo i Julia konsumują swoje małżeństwo, ponieważ są
szanse, że pani Wallace nie będzie chciała ćwiczyć tego przez podtekst seksualny.
Może powinniśmy zrobić scenę naszej śmierci, bo oboje pocałujemy się, zanim
zabijemy samych siebie. - Bella westchnęła. - To wszystko. Trzy sceny, a
następnie możemy popracować nad naszym końcowym projektem z poezji.
Jęknąłem. - Więcej poezji? Myślałem, że skończyliśmy!
- Serio nienawidzisz angielskiego, prawda? - Bella zapytała.
Pokiwałem energicznie głową.
Bella roześmiała się cicho. - To jest takie proste! Prostsze niż głupia biologia.
- Nie ma mowy - odpowiedziałem, potrząsając głową. - Biola jest łatwiejsza niż
angielski. Tam nie ma żadnego abstrakcyjnego gówna.
- Ale abstrakcyjny temat zostawię tobie w spokoju, abyś oddychał - Bella
argumentowała. - Istnieje milion różnych odpowiedzi na każde pytanie; dlatego
masz większe szanse na poprawność.
Przewróciłem oczami, kiedy wjechałem do garażu. Bella żartobliwie uderzyła
mnie w ramię.
- Nie przewracaj oczami na moje rozumowanie, Edward! - wykrzyknęła.
Uśmiechnąłem się do niej. - Wybacz, kochanie.
Bella patrzyła na mnie w zamyśleniu.
- Dobrze, wybaczam ci - szepnęła, wciąż patrząc mi w oczy.
Pochyliła się bliżej mnie i ja się nachyliłem, aby spotkać ją w środku. Nasze
usta były jedynie centymetry od siebie.
- Edwald! - drobny głosik zawołał na zewnątrz mojego auta.
Jęknąłem i Bella odsunęła się szybko, jej policzki zabarwiły się rumieńcami.
Złapała swój plecak i wysiadła z samochodu, pędząc do mojego domu.
Powoli wyszedłem i stawiłem czoło Des.
- Co ty lobis z panną Bellą, Edwald? - Des zapytała, kiedy uściskała okolice
moich kolan.
- Musimy ćwiczyć, Des - odparłem, odciągając ją od moich nóg. - Dlaczego nie
powiesz mamie, żeby przyrządziła dla Belli i dla mnie jakąś przekąskę?
111
- Dobze - Des odpowiedziała, szczerząc zęby.
Popędziła do domu, szukając mamy.
Poszedłem z Bellą do domu, automatycznie prowadząc ją do mojego pokoju.
- Zostaw otwarte drzwi! - mama krzyknęła do mnie, podczas gdy wspinaliśmy
się po schodach.
- Dobrze! - odpowiedziałem, przewracając oczami, mimo że pewnie to był dobry
pomysł tym razem.
Bella odłożyła swój plecak na moją czarną, skórzaną kanapę i usiadła obok
niego, trzymając swój scenariusz w ręku. Chwyciłem mój z szafki nocnej i
stanąłem przed nią, przeskakując przez strony, aby dostać się do naszej pierwszej
sceny razem.
Bella wstała. - Gotowy?
Skinąłem głową, trzymając książkę otwartą na mojej stronie. Miałem już
większość krótszych linijek zapamiętanych.
Zrobiłem krok ku niej, coraz intymniej.
- Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma,/ Bluźni dotknięciem: zuchwalstwo
takowe/ Odpokutować usta me gotowe/ Pocałowaniem pobożnym pielgrzyma -
wyszeptałem, patrząc w ciepły brąz oczów Belli.
Bella trzymała głowę wysoko, gdy odpowiadała. - Mości pielgrzymie, bluźnisz
swojej dłoni,/ Która nie grzeszy zdrożnym dotykaniem;/ Jestli ujęcie rąk
pocałowaniem,/ Nikt go ze świętych pielgrzymom nie broni.
Przesuwałem palcem w dół nagiego ramienia Belli. - Nie mająż święci ust tak
jak pielgrzymi?
Bella spojrzała na mnie z łagodnym uśmiechem. - Mają ku modłom lub kornej
podzięce.
- Niechże ich usta czynią to co ręce;/ Moje się modlą, przyjm modły ich,
przyjmij - wypowiedziałem podniecony z uśmiechem.
- Niewzruszonymi pozostają święci,/ Choć gwoli modłów niewzbronne ich chęci
- Bella odpowiedziała ze wstydliwym uśmiechem.
Zbliżyłem się do niej, gdy cytowałem. - Ziść więc cel moich, stojąc
niewzruszenie,/ I z ust swych moim daj wziąć rozgrzeszenie.
Przysunąłem swoje usta do jej i pocałowałem ją delikatnie, podążając za
skryptem, a nie moim własnym impulsem. Oderwałem się zbyt szybko, na własne
112
upodobanie.
Bella dyszała nieco, zanim powiedziała swoją linijkę. - Moje więc teraz obciąża
grzech zdjęty.
- Z mych ust? O! grzechu, zbyt pełen ponęty!/ Niechże go nazad rozgrzeszony
zdejmie!/ Pozwól.
Przysunąłem swoje usta do jej ponownie, pozwalając własnym motywom wziąć
górę w tym czasie. Przebiegłem palcami przez jej miękkie włosy i przesunąłem
językiem wzdłuż jej dolnej wargi, prosząc o wejście. Udzieliła mi dostępu do
swoich pysznych, gorących ust, jej język poruszał się wraz z moim. Dłonie Belli
utknęły pomiędzy naszymi klatkami piersiowymi, więc chwyciła się mocno mojej
błękitnej koszulki, jej paznokcie wbiły się lekko w moją skórę.
Przeciągnąłem swoim językiem przez jej ponownie, zanim oderwałem usta,
całując ją cnotliwie jeszcze raz, i łapałem z trudem oddech z opartym czołem na
jej. Jej ręce ścisnęły się i uwolniły moją koszulkę, jej paznokcie lekko musnęły
moją skórę.
- Czy możemy iść do przodu? - spytała bez tchu.
Nie mogłem nic poradzić, ale uśmiechnąłem się do niej. - Możemy.
Odsunęła się ode mnie i zaczęła skakać po stronach w swoim scenariuszu.
Przeskoczyłem do aktu trzeciego, sceny piątej, gdzie Julia żegna się z Romeem, po
tym jak kochają się ze sobą pierwszy i ostatni raz.
- Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski,/ Słowik to, a nie skowronek się
zrywa/ I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje./ Co noc on śpiewa owdzie na
gałązce/ Granatu, wierzaj mi, że to był słowik - Bella przywoływała, podczas gdy
trzymała moją wolną dłoń.
- Skowronek to, ów czujny herold ranku,/ Nie słowik; widzisz te zazdrosne
smugi,/ Co tam na wschodzie złocą chmur krawędzie?/ Pochodnie nocy już się
wypaliły/ I dzień się wspina raźnie na gór szczyty./ Chcąc żyć, iść muszę lub
zostając – umrzeć - wyszeptałem, ściskając rękę Belli w swojej własnej.
- Owo światełko nie jest świtem; jest to/ Jakiś meteor od słońca wysłany,/ Aby
ci służył w noc za przewodnika/ I do Mantui rozjaśniał ci drogę,/ Zostań więc, nie
masz potrzeby się spieszyć - Bella błagała, wkładała tyle emocji w to, że czułem
się winny, nawet jeśli była to tylko gra.
- Jesteśmy zdesperowani? - szepnąłem z uśmiechem, zanim powiedziałem swój
113
wers. - Niech mię schwytają, na śmierć zaprowadzą,/ Rad temu będę, bo Julia
chce tego./ Nie, ten brzask nie jest zapowiedzią ranku,/ To tylko blady odblask
lica luny;/ To nie skowronek, co owdzie piosenką/ Bijąc w niebiosa wznosi się
nad nami./ Więcej mię względów skłania tu pozostać/ Niż nagle odejść. O
śmierci, przybywaj!/ Chętnie cię przyjmę, bo Julia chce tego./ Cóż, luba? prawda,
że jeszcze nie dnieje?
Bella uśmiechnęła się z podniesionymi brwiami, kiedy kontynuowała. - O,
dnieje, dnieje! Idź, spiesz się, uciekaj?/ Głos to skowronka brzmi tak
przeraźliwie/ I niestrojnymi, ostrymi dźwiękami/ Razi me ucho. Mówią, że
skowronek/ Miło wywodzi; z tym się ma przeciwnie,/ Bo on wywodzi nas z objęć
wzajemnych./ Skowronek, mówią, z obrzydłą ropuchą/ Zamienił oczy, o, rada
bym teraz,/ Żeby był także i głos z nią zamienił,/ Bo ten głos, w smutnej
rozstania potrzebie,/ Dzień przywołując, odwołuje ciebie./ Idź już, idź: ciemność
coraz to się zmniejsza.
- A dola nasza coraz to ciemniejsza! - odpowiedziałem. Tak naprawdę to było o
Belli i o mnie. Gdybyśmy wyszli publicznie w ten sposób, skończylibyśmy
nieszczęśliwie i to byłoby do dupy.
Bella pominęła linie, które miała z Rosalie i wypowiedziała. - O okno, wpuśćże
dzień, a wypuść życie!
- Bądź zdrowa! Jeszcze jeden uścisk krótki - wymruczałem, przyciskając swoje
usta do jej ponownie.
Całowanie Belli było lepsze niż uprawianie seksu z innymi dziewczynami, z
którymi byłem. Ona wiedziała, jak działać swoimi małymi ustami całkiem dobrze.
Tym razem Bella oderwała swoje wargi od moich, lecz nadal zostawała w moich
ramionach, podczas gdy kontynuowała swoje wersy.
- Już idziesz; o mój drogi! mój milutki!/ Muszę mieć co dzień wiadomość o
tobie;/ A każda chwila równą będzie dobie,/ Zgrzybieję licząc podług tej
rachuby,/ Nim cię zobaczę znowu, o mój luby.
- Czy naprawdę chcesz to robić? - wymruczałem, moje ręce nadal były owinięte
wokół jej talii.
Bella uśmiechnęła się, kiedy potrząsała głową. - Nie, nie chcę. Ale myślę, że
powinieneś zrobić ostatni kawałek swojego monologu, zanim pocałujesz mnie i
umrzesz.
114
- A co z tym, że ominiemy część, gdzie umieram? - zapytałem cicho z
uśmiechem.
- Zobaczymy - Bella szepnęła.
* * *
Małżeństwo to zwycięstwo wyobraźni nad inteligencją.
- Oscar Wilde
Desirae
Mama i ja zlobiłyśmy pannie Swan i Edwaldowi tlochę nachos z selem na
przekąskę. Wiem, że Edwald kocha nachos z selem, i odkąd panna Bella i Edwald
są moimi dwiema ulubionymi osobami na świecie, myślę, ze oboje lubią nachos z
selem.
- Tutaj, Des, zanieś im przekąski - mama powiedziała mi, wlęczając talez z
nachos.
- Dobze, mamo - odpowiedziałam, zanim poszłam na gólę.
Wbiegłam po schodach, stalając się nie potknąć na żadnym stopniu. W końcu
weszłam na gólę bez zrzucenia jakiegokolwiek nachos lub wywalenia się z
trzaskiem.
Nuciłam moją ulubioną piosenkę, któlą ja i mama razem śpiewałyśmy, podczas
gdy podchodziłam do dzwi Edwalda. Nigdy nie pukałam wcześniej, więc weszłam
do ślodka, jak zawsze.
Zobaczyłam Edwalda na łóżku, całującego pannę Bellę w usta przez długi czas.
Lęce panny Belli przebiegały wzdłuż jak motyle, które są zagubione w kwiatach.
Edwald odelwał się od ust panny Belli, a później powiedział. - Czy chcesz teraz
zrobić scenę śmierci, Bello?
Panna Bella wstała i spojrzała na mnie. - Och, Des! Co... co ty tu robisz?
Podbiegłam do łóżka Edwalda i wdlapałam się na plawo obok panny Belli. -
Mama i ja zlobiłyśmy nachos dla was do zjedzenia.
115
Policzki panny Belli zlobiły się stlasznie czelwone, kiedy spojrzała na Edwalda.
- Dzięki, Des - Edwald powiedział do mnie z uśmiechem.
Jedliśmy nachos i lozmawialiśmy o psedskolu w czwartek. Edwald powiedział
pannie Belli, ze pzyjdzie, aby pomóc tego dnia i panna Bella wydawała się
scęśliwa przez to. Myślę, że ona baldzo lubi mojego blata. Plawdopodobnie
baldziej niż Rose.
Kiedy skończyliśmy, zeszłam z łóżka Edwalda i wzięłam talez ze sobą.
- Dzięki, Des! - panna Bella zawołała, gdy wychodziłam.
- Ploszę baldzo, panno Bello! - odpowiedziałam, zanim z powrotem zeszłam
schodami w dół.
Postawiłam talez na ladzie, aby mama umyła.
- Smakowało im nachos? - mama zapytała.
Skinęłam głową. - Mamo, myślę, że panna Bella i Edwald się lubią.
Mama uśmiechnęła się. - Też tak myślę, Des.
- Mamo, jeśli całujesz chłopca, to znaczy, że musisz wziąć z nim ślub?
Ponieważ panna Bella i Edwald muszą wziąć ślub. Baldzo długo się całowali,
zanim dałam im nachos - poinfolmowałam ją.
Mama zaśmiała się i westchnęła. - Mam nadzieję, Desirae.
- Ja też.
116
Rozdział 14
Football Games and Rants
(Mecz footballu i narzekania)
Miłość jest ogniem. Lecz czy to ociepli twoje serce, czy spali twój dom, nigdy nic nie
wiadomo.
Bella
Moje życie nie było skomplikowane. Naprawdę myślę, że zakochałam się w
Edwardzie. On jest taki... wiecie? Nie mogę nawet wyjaśnić, jak dobrze się czuję,
gdy jestem z nim. Nie jestem spokojną, niezdarną, kujonowatą Bellą. Jestem
głośną, pełną wdzięku, seksowną Bellą koło niego i lubię się czuć w ten sposób.
Powlokłam się rano do autobusu, niezmartwiona, że lało jak z cebra na
zewnątrz. Nawet nie byłam zła, gdy jakiś tłusty czternastoletni chłopak usiadł
obok mnie.
Wysiadłam z autobusu, przytulając swój scenariusz do piersi, chroniąc go
przed wiecznie obecnym deszczem. Podbiegłam do szkoły, ale zatrzymałam się,
kiedy zobaczyłam bardzo osobliwy widok. Alice migdaliła się z Jasperem w
deszczu.
Stałam tam z otwartymi ustami. Jasna cholera. Mam na myśli, iż wiedziałam,
że oboje się lubili i już praktycznie umawiali, ale obściskiwać się przed prawie
czterystoma osobami? Wow.
Potrząsnęłam głową i kontynuowałam swoją drogę do szkoły, starając się więcej
na nich nie patrzeć.
Emmett spotkał mnie w drzwiach.
117
- Dobry, Bello - mruknął. Zdawał się poniekąd zmęczony.
- Dobry - odpowiedziałam. - Co ty robiłeś ostatniej nocy?
- Ćwiczyłem z Hale'ami. - Uśmiechnął się.
Podniosłam brew. - Tylko ćwiczyłeś, co?
Emmett uśmiechnął się figlarnie. Powiedział Alice i mnie, że poczuł coś do
Rosalie jednej nocy, kiedy przypadkowo wspomniałam Alice o Jasperze. Obie
pomyślałyśmy, że będzie wściekły, ale śmiał się i powiedział, że odczuł ulgę. Moi
przyjaciele są bandą szaleńców.
- Więc wielki mecz przeciw La Push jest dzisiaj, prawda? - zapytałam Emmetta,
kiedy doszliśmy do naszych szafek.
- Taaa - Emmett odpowiedział, przeciągając „a”. - Mam nadzieję, że Romeo
podciągnie wieczorem przyzwoitą grę swoim tyłkiem.
Pokiwałam krótko głową, mając nadzieję, że nie wydaję się zainteresowana.
Emmett i ja rozmawialiśmy w home roomie na przypadkowe tematy, takie jak,
co mieliśmy robić w ten weekend i jakie Emmett miał szansę, aby zrobić after-
party w nocy po występie. To były tylko dwa tygodnie od teraz.
Następnie Alice podskakując weszła do środka, szczęśliwa jak promienie
słońca.
Usiadła z uśmiechem i rozmarzonym wzrokiem w swoich oczach.
Zagwizdałam, uzyskując jej uwagę od razu. - To była bardzo gorąca sesja
migdalenia w deszczu.
Emmett parsknął.
Alice westchnęła. - Ta, była, prawda?
- Więc wy dwoje się umawiacie? - naciskałam powoli.
Alice znowu westchnęła. - Myślałam, że ma on zamiar zaprosić mnie na
randkę, ale nie. Może w ten weekend.
Skinęłam głową i porzuciłam temat, nie chcąc sprawozdania z niesamowitych
ruchów języka Jaspera.
- Mówiąc o tym weekendzie, uważam, że jesteś mi winna dzień zakupów! - Alice
przypomniała mi wesoło.
Jęknęłam, moje czoło uderzyło o ławkę.
Emmett zaśmiał się. - Bawcie się z tym dobrze, panie.
Pokazałam mu środkowy palec z głową nadal na ławce.
118
- Panno Swan! - pan Varner warknął.
- Przepraszam - mruknęłam, chowając rękę z powrotem do kieszeni mojego
zasuwanego swetra.
Szkoła i praca mijały dość szybko. Alice podjechała po mnie do pracy i zjadła
przekąskę ze mną, zanim udałyśmy się na footballowe trybuny.
Alice użyła swoich pomponów, aby okryć głowę, podczas gdy biegłyśmy na
stadion.
- Miłej zabawy! - zawołałam w chwili, gdy wybiegła na boisko.
Pomachała do mnie z uśmiechem, zanim przybrała radosny uśmiech i
podskakiwała do bardzo małego tłumu, który zebrał się, aby obserwować mecz w
pomieszczeniu.
Zauważyłam Angelę i udałam się do niej.
- Hej Ang - przywitałam się, szczęśliwa, że z kimś usiądę. - Masz cały tekst
zapamiętany?
Angela uśmiechnęła się. - Na szczęście, tak. Mam tylko kilka linijek do
zapamiętania, więc nie było tak ciężko.
Pokiwałam głową. - Myślę, że też jestem prawie gotowa. Chcę tylko, żeby się to
skończyło, wiesz?
Angela uśmiechnęła się życzliwie do mnie. - Mogę sobie tylko wyobrazić przez
co przechodzisz. Dwie postacie, które na siebie najbardziej oddziaływają są
dwoma osobami, które siebie najbardziej nie lubią.
Skinęłam głową, patrząc w bok. Mam nadzieję, że to był powód, dla którego
każdy zakładał, że chciałam, żeby ten dramat się skończył. Byłam po prosu chora
przez panią Wallace, aby być uczciwą.
Gra minęła szybko. Emmett, Edward i Jasper grali wspaniale. Emmett był na
obronie, podczas gdy Edward i Jasper w ataku. Edward był rozgrywającym, ale
nadal blokował Jacoba. Nie mogłam nic poradzić na radosny okrzyk, który
wyszedł z moich ust.
Angela spojrzała zszokowana.
Wzruszyłam ramionami. - Cieszyłabym się, gdyby Hitler uderzył Jacoba.
Angela zaśmiała się, rozumiejąc mój powód.
Po meczu, Angela i ja spotkałyśmy się z Alice. W końcu Ben wyszedł z szatni,
aby zabrać Angelę.
119
Zwykle Alice i ja czekałyśmy na Emmetta, ale Jasper pojawił się i ich dwójka
poszła razem do kina oglądać o dziewiątej film.
No cóż, pieprzyć mnie. Byłam sama po raz pierwszy na meczu footballu.
Miałam rozpocząć moją wędrówkę w kierunku domu, kiedy usłyszałam Edwarda.
- Bella! - krzyknął.
Odwróciłam się natychmiast, uśmiechając się.
Dobiegł do mnie, jego włosy były mokre po prysznicu i miał swój krzywy
uśmiech na twarzy.
- Dobra gra - pogratulowałam mu.
- Dzięki - odpowiedział, niedbale zarzucając rękę na moje ramię.
Rumieniec pojawił się na moich policzkach. Przygryzłam wargę i skrzyżowałam
ręce w zakłopotaniu.
Zaczął mnie automatycznie prowadzić do swojego samochodu.
- Potrzebujesz podwózki? - zapytał.
Pokiwałam głową, zęby nadal przygryzały moją wargę. Nerwowo pchnęłam moje
okulary dalej na nosie. Tak zwykle działałam wśród chłopaków, na których
leciałam. Nerwowa, z łatwością zakłopotana, łatwa do zranienia...
Chrząknęłam, starając się wyciągnąć moją pewność siebie z ukrycia.
- Robisz coś w ten weekend? - zapytałam, spoglądając w górę na jego spokojną
twarz.
Wzruszył ramionami. - Dopiero wtorek. Moje plany nie są zazwyczaj stałe, aż do
kilku godzin przed opuszczeniem domu.
Skinęłam głową. - Alice zabiera mnie na zakupy do Seattle na całą sobotę. Więc
w moją piątkową noc muszę zastrzelić się, ponieważ Alice jest rannym ptaszkiem,
i najprawdopodobniej też będę zmęczona w sobotni wieczór.
Edward strzelił palcami. - Opiekuję się Des w sobotni wieczór, ponieważ mama
i tata jadą zobaczyć jakiś występ w Olympii
tej nocy. Powinnaś przyjść pooglądać
filmy z nami.
Wzruszyłam ramionami. - Nie wiem, Edwardzie...
- No dawaj, Bella - prosił, otwierając swój samochód. - To tylko Des i ja i
będziemy tylko oglądali filmy.
- Dobrze - westchnęłam, tracąc ciepło ramienia Edwarda wokół mnie.
1 Olympia - stolica stanu Waszyngton.
120
Oboje wsiedliśmy do srebrnego Volvo i wyruszył w kierunku mojego domu.
- Więc to tylko tydzień do rozpoczęcia prób, co? - Edward zapytał.
Powoli pokiwałam głową. - Jestem tak chora od pani Wallace.
Edward zachichotał. - Ja też. Kto wiedział, że stara będzie tak irytująca?
- Edward! - krzyknęłam. - Ona ma, podobno, cholerne trzydzieści pięć lat! Nie
jest stara!
Edward wzruszył ramionami z uśmiechem. - Zachowuje się tak, jakby była
sześćdziesięcioletnią dziewicą.
Parsknęłam, niezdolna do powstrzymania się po komentarzu w tym stylu.
- Wiesz, kto jeszcze, jak myślę, jest niedoświadczony? - Edward kontynuował. -
Mike Newton.
Rumieniec objął moje policzki, gorące jak ogień.
Widocznie Edward nie zauważył, bo kontynuował.
- Zawsze się przechwala, że miał te wszystkie dziewczyny, kiedy jego rodzina
jeździ na wycieczki w czasie Bożego Narodzenia, ale myślę, że jest brudnym
kłamcą.
- On nie jest zupełnie niedoświadczony - przerwałam, mimo że wstydziłam się
tego, co miałam powiedzieć Edwardowi.
- Co masz na myśli? - Edward zapytał, patrząc gniewnie.
Spojrzałam w dół na moje ręce, które ściskały się wzajemnie. - Mike, uch, to
pierwszy facet, któremu... zrobiłamlaskę.
Zapadła cisza. Nie chciałam patrzeć na Edwarda.
- Cóż, niech mnie diabli - mruknął. - Pamiętam was umawiających się w
pierwszej klasie, ale Mike nigdy nie chwalił się fellatio.
Roześmiałam się. - To dlatego, że spuścił się tak szybko, jak tylko wzięłam go
do ust.
Edward zaśmiał się głośno. Śmiałam się nerwowo z nim, nadal tym
zażenowana.
- Co za popieprzony frajer - w końcu odpowiedział, po dobrej minucie śmiechu.
Wjechał na mój podjazd. Otworzyłam drzwi po odpięciu pasów bezpieczeństwa.
- Do zobaczenia jutro - mruknęłam.
- Pa, Bella - Edward odpowiedział z krzywym uśmieszkiem.
Spacerowałam z głową w chmurach do mojego domu, po to, aby być spotkaną
121
przez grzmoty i błyskawice.
Zamknęłam drzwi, przygryzając wargę i uśmiechając się w tym samym czasie.
- Przyjdź tu, Bello - gruby głos mojego taty rozkazał.
Poszłam za głosem do kuchni i nad małym stołem był doskonały widok na
podjazd.
- Hej tato - przywitałam się cicho.
- Dlaczego chłopak Cullenów cię podwiózł? - mój tata zapytał, przechodząc od
razu do rzeczy.
Na pewno kłamstwo pomogłoby mi z tego wyjść. Nie mogłam tak po prostu
powiedzieć mojemu tacie, spośród wszystkich ludzi, że Edward i ja wykraczaliśmy
poza przyjacielskie stosunki.
- My, uch, rozmawialiśmy o sztuce, i do czasu kiedy skończyliśmy, wszyscy
poszli - szybko skłamałam w nadziei, że mój tata jest na tyle naiwny, aby
uwierzyć w to.
- Cóż, myślę, że to ma sens - tata przyznał niewygodnie. - Ale następnym razem
zadzwoń do mnie, jeśli będziesz potrzebowała podwózki.
- Miałam zamiar iść, ale Edward mi nie pozwolił. Mieszka bardzo blisko nas,
prawdę mówiąc - wymamrotałam.
Taty twarz stała się trochę czerwona.
- Nie chcę ciebie w pobliżu domu Cullenów, słyszysz mnie? - tacie puściły
nerwy.
- Dobrze - odpowiedziałam lekceważąco.
A potem nadeszła słynna mowa.
- Oni są szumowinami, Bells. Są zbyt przemądrzali i wydaje im się, że wiedzą
wszystko - mój tata narzekał. - Myślą, że mogą pędzić po cholernym mieście,
ponieważ oni są jedyną rodziną, która nie cierpi w czasie kryzysu.
Chwyciłam jabłko i zostawiłam mojego tatę wściekającego się. Nie
potrzebowałam tego gówna dziś wieczorem.
122
Rozdział 15
Fun and Fancy Free
(Zabawa i wolny jak ptak)
Trzyletnie dziecko jest istotą, która dostaje tyle zabawy z huśtawki za pięćdziesiąt
sześć dolarów, jak ma to obecnie miejsce znalezienia małego, zielonego robaka.
- Billy Vaughn
Edward
Szedłem prosto w chaos. Było dwadzieścioro dzieciaków krzyczących i
biegających, i płaczących, i popychających się, i upadających w jednym małym
obszarze. Zastygnąłem w bezruchu w drzwiach. Co we mnie wstąpiło?
Widziałem, jak Bella śmiała się, kiedy dziesięcioletnie dzieci wskoczyły na nią,
prosząc, żeby przyszła i grała z nimi. Widziałem również prawdziwą nauczycielkę,
biorącą potężny haust ze swojej srebrnej buteleczki, którą chytrze ukrywała w
swoim dekolcie.
Nauczycielka uśmiechnęła się do swojej klasy. - Dobrze, dzieci! Zagramy w
Duck, Duck, Goose
, aby uwolnić trochę swojej siły!
- Yay! - szczęśliwe dzieci krzyknęły, kiedy na swoich grubych nóżkach biegały w
nierównym kole.
Bella podeszła do płaczącej dziewczynki z ciepłym uśmiechem. Zaczęła szeptać
do niej, dopóki dziewczynka nie uśmiechnęła się i ponownie była szczęśliwa.
1 Duck, Duck, Goose (tł. Kaczka, kaczka, gęś) - tradycyjna zabawa dla dzieci, uczona w
przedszkolach. Dzieci siedzą w kole twarzami do środka, podczas gdy inny gracz - „lis” - chodzi,
dotykając głowę każdego gracza, mówiąc „kaczka”, aż w końcu jedną osobę nazywa „gęsią”.
„Gęś” wstaje i goni „lisa”, natomiast „lis” stara się wrócić na miejsce „gęsi”. Jeśli „gęsi” się nie
uda, zostaje nowym „lisem”. I gra zaczyna się od nowa.
123
Dziewczynka wbiegła do koła, do gry.
Bella podeszła do mnie z uśmiechem. Stanęła obok mnie i skrzyżowała ramiona
na swojej czarnej z dekoltem w szpic koszulce.
- Nie tego się spodziewałeś, co? - zapytała.
- Zupełnie nie - zgodziłem się. - Myślałem, że wszyscy są jak Des.
Bella roześmiała się. - Nie, na pewno myliłeś się myśląc tak. Des jest jednym z
najmądrzejszych dzieci w klasie.
Obserwowaliśmy Des biegającą po okręgu, goniącą dziewczynkę, która
wcześniej płakała.
- Więc co mam robić? - zapytałem cicho, patrząc na moją siostrę bawiącą się ze
swoimi przyjaciółmi.
- Nie wiele, aż będziemy robić rękodzieła i przekąski - Bella szepnęła. - Czytam
im historyjkę i one śpiewają kilka piosenek, zanim rękodzieła będą gotowe.
Skinąłem głową. - Brzmi dobrze dla mnie.
- Och, i będziesz w łazience pilnował chłopców - Bella dodała. - Zwykle Ben
Cheney chodzi pomagać w tym, ale powiedziałam mu, żeby nie przychodził dzisiaj.
Spojrzałem na Bellę z szeroko otwartymi oczami. - Mówisz poważnie, prawda?
Bella popatrzyła na mnie z rozbawionym uśmiechem. - Jestem bardzo
poważna, Edwardzie.
Jęknąłem cicho. To miał być gówniany dzień.
Tematem na dziś był księżyc. Bella czytała Goodnight Moon
śpiewali piosenkę o człowieku z księżyca i Twinkle, Twinkle, Little Star
Następnie, dla zabawy, śpiewali The Itsy Bitsy Spider
Wielu chłopców chciało iść do łazienki podczas czytania. Rozumiałem to. To
nadal było dla mnie trudne, słuchać czytania ludzi, a miałem siedemnaście lat.
Nie mogłem im pomóc, naprawdę. Po prostu stałem w łazience, odwrócony
plecami.
Potem nadszedł czas na rękodzieła. Nie były to bardzo trudne rękodzieła; po
prostu musiały przykleić srebrne gwiazdki konfetti do księżyca, na kartce
papieru. Ale nauczycielka przyłączyła się do zabawy, pozwalając im malować
1 Autorką jest Margaret Wise Brown.
2 Twinkle, Twinkle, Litlle Star - jeden z najpopularniejszych wierszyków w przedszkolu.
3 The Itsy Bitsy Spider - popularny wierszyk dziecinny, opisujący przygody pająka. Zwykle
towarzyszy mu sekwencja gestów, które naśladują słowa piosenki.
124
palcami.
Rozpętało się piekło. Większość farby było na stole, a następnie na ich
kartkach. Większość farby skończyło w ich włosach niż na papierze, na miłość
boską!
Nasza trójka była w nieustannym ruchu wśród dzieci, upewniając się, że w
końcu dali trochę farby na kartkę. Potem szybko posprzątaliśmy. Suszyliśmy ich
obrazki, podczas gdy oni jedli swoje przekąski, którymi były ciastka z białym
lukrem i odrobiną gwiazdek oraz „Ufoludkowy sok”, którym tak naprawdę był
owocowym ponczem w kosmicznych kubkach. To było, aby uciszyć dzieci.
Rodzice zaczęli pokazywać się, podczas gdy wszyscy myli ręce. Bella sprawdziła
ich obrazki i powiedziała, że nie wyschły one na tyle, aby trzymać gwiazdki, więc
będą musieli czekać do następnego tygodnia, aby skończyć swoje rękodzieła.
Bawiliśmy się z dziećmi zabawkami, dopóki ich rodzice nie przyszli.
W końcu została tylko nauczycielka, Bella, Des i ja.
Grałem w przebieranie się z Des, podczas gdy nauczycielka i Bella kończyły
sprzątać.
- Edwald, musisz załozyć kowbojski kapelusz! - Des zawołała, wciskając na
mnie słomkowy kapelusz.
Włożyłem go na głowę i uśmiechnąłem się do niej. Ona była księżniczką, a ja
kowbojem. Byliśmy na herbatce.
- Chciałbyś tlochę helbaty, Edwaldzie? - Des zapytała uprzejmie.
- Tak, proszę pani - odpowiedziałem z moim najlepszym południowym
akcentem. - Nie miałaby pani jeszcze może jakiegoś siana dla konia?
Des zachichotała. - Nie, nie mam, kowboju. Nie możemy mieć siana, podcas
gdy jesteśmy na helbacie!
- Wybacz, proszę pani - przeprosiłem z uśmiechem, trzymając moją małą
filiżankę herbaty.
Oboje udawaliśmy, że pijemy herbatę i gryziemy fałszywe ciastka, dopóki
nauczycielka powiedziała nam, że czas iść.
Des i ja szybko posprzątaliśmy, a następnie zgarnąłem ją, łaskocząc, kiedy
szedłem do drzwi.
- Edwald! - Des piszczała, chichotając. - Pzestań!
Opuściłem ją w dół, śmiejąc się. - W porządku, Dizzy. Twoje życzenie jest dla
125
mnie rozkazem.
- Naplawdę? - Des zapytała, kiedy wyszliśmy przez drzwi na mżawkę. - Mogę
mieć kucyka?
Roześmiałem się. - Nie sądzę, Dizzy. Kusisz los, nie uważasz?
- A cy ty będziesz moim kucykiem? - Des szepnęła nieśmiało.
- Możemy pobawić się w konika, kiedy dotrzemy do domu, dobrze? - obiecałem
jej, chwytając jej dłoń w swoją, kiedy przeszliśmy przez ulicę.
Spodziewałem się, że Bella podąży za nami, ale nigdzie nie było jej widać.
Skrzywiłem się. Może nauczycielka podwoziła ją do domu...
Des i ja wróciliśmy do domu w sam raz na kolację i nikt inny jak Rosalie,
czekała na nas, aż dotrzemy.
Jęknąłem, gdy parkowałem samochód obok jej auta. Dlaczego ona zawsze tutaj
musi być?
Rzuciłem klucze na stół w przedsionku i poczłapałem do jadalni. Rosalie i tata
rozmawiali o samochodach, kiedy mama nakrywała do stołu. Des i ja usiedliśmy
niezauważeni przez tatę lub Rosalie. Mama pocałowała w głowę Des i wyszeptała
do mnie przywitanie, kiedy siadała.
Później Rosalie uśmiechnęła się do mnie. - Jak było w przedszkolu, Edwardzie?
- Świetnie - mruknąłem, dźgając stek i przesuwając go po moim talerzu.
- Dobrze się bawiłaś, Des? - Rosalie kontynuowała.
Des pokiwała głową, gdy przeżuwała w ustach puree ziemniaczane.
- Powinnam wpaść tam pewnego razu?
Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. Jakby Rosalie mogłaby wytrzymać
z dziećmi.
- Myślę, ze panna Bella wykonuje dobze swoją placę sama - Des zadumała się.
- Edwald nawet nie potzebował pomocy tak bardzo. Panna Bella zawse spoglądała
na niego. Myślę, ze po to, aby upewnić się, zeby nicego nie zepsuł. I kiedy
powiedziałam, że Edwald nicego nie zepsuje, panna Bella miała naplawdę celwoną
twaz i pzestała patzeć na Edwalda.
Spojrzałem w dół na talerz, próbując ukryć swój radosny uśmiech. Bella
oczywiście trochę mnie lubiła, jeśli patrzyła na mnie, podczas gdy rzekomo
pracowała.
Moja mama zaśmiała się nerwowo.
126
- To wspaniale, Des - skomentowała. - Cieszę się, że lubisz pannę Bellę jako
nauczycielkę.
Des pokiwała głową, na szczęście nieświadoma poruszenia, które spowodowała
w pomieszczeniu.
Rosalie odchrząknęła. - Więc, Edwardzie, myślałam, że moglibyśmy razem
przebiec przez kilka linijek dzisiaj. Żebyśmy byli gotowi na następny tydzień ze
wszystkim.
Skinąłem głową, nadal patrząc na swój talerz.
Następnie normalna rozmowa mnie ominęła, na szczęście. Moja mama mówiła
o swoich planach na nowy pokój Des, tato mówił o możliwościach swojego nowego
stażu, Des paplała na temat tego, jaka była podekscytowana, aby iść na
wycieczkę do La Push w następnym tygodniu, a Rosalie podskakiwała, kiedy tylko
ktoś brał oddech.
Gdy skończyliśmy kolację, Des, Rosalie i mama udały się do kuchni zmywać
naczynia.
- Rosalie to miła dziewczyna - tata mruknął, dając mi znaczące spojrzenie.
- Ta - wymamrotałem, próbując uniknąć tej rozmowy.
- Dlaczego nie zaprosisz jej na randkę? - naciskał.
- Tato, nie widzę Rosalie jako kogoś więcej niż moją przyjaciółkę -
odpowiedziałem ostrzegającym tonem. - Nigdy bym się nie umówił z kimś, z kim
się przyjaźnie.
Tata naburmuszył się z klęski.
- Gotowy, Edwardzie? - Rosalie zapytała, kiedy pewnym siebie krokiem weszła
do jadalni z uśmiechem na twarzy.
Wstałem i poszedłem za nią do mojego pokoju.
- Co to za infamis, proszę pana, co się tak poważył rozpuścić cugle swemu
grubiaństwu? - Rosalie cytowała, kiedy wiązała swoje długie blond włosy w koński
ogon.
- Jest to panicz zakochany w swym języku, zdolny wypowiedzieć więcej w ciągu
jednej minuty niż milczeć przez cały miesiąc - odpowiedziałem, siadając na moim
biurku.
Rosalie rozwaliła się na łóżku. - Jeżeli on na mnie co powiedział, dam ja mu,
chociażby był zuchwalszy, niż jest, i miał ze sobą dwudziestu sobie podobnych
127
drabów; a jeżeli mi ujdzie, to znajdę takich, co to potrafią. A hultaj! czy to ja
jestem jego kochanicą, jego poniewieradłem! I ty tu stałeś także i mogłeś
ścierpieć, żeby mnie lada gbur używał wedle upodobania za przedmiot swych
bezwstydnych żartów?
Pominęliśmy część Piotra i Rosalie kontynuowała, kiedy skinęła na mnie, abym
dołączył do niej na łóżku.
- Dla Boga! tak jestem rozdrażniona, że się wszystko we mnie trzęsie. A hultaj!
Otóż, proszę pana, tak jak powiedziałam, młoda moja pani kazała mi się
wywiedzieć o panu; co mi kazała powiedzieć, to sobie zachowuję; ale przede
wszystkim oświadczam panu, że jeżelibyś ją osadził na koszu, jak to mówią, bo
panienka, o której mówię, jest młodą, i dlatego, gdybyś ją pan wywiódł w pole,
byłoby to tak ciężkim psikusem, jaki tylko młodej panience można wyrządzić.
Westchnąłem, gdy zszedłem z biurka i usiadłem na łóżku, tak daleko od
Rosalie, jak to było możliwe.
- Pozdrów ją, waćpani, ode mnie i powiedz, że jej daję rendez-vous... -
cytowałem zmęczonym głosem.
- Co ty na to, gdybyśmy zostawili scenariusz? - Rosalie zapytała, kiedy pełzła w
moim kierunku.
Usiadłem, opierając się plecami o zagłówek. - Co masz na myśli, Rose?
Położyła swoje dłonie na moich udach, powstrzymując mnie od ucieczki od niej.
- Edwardzie, dlaczego mnie nie lubisz? - zapytała, wydymając swoje wargi.
- Lubię cię, Rose - zapewniłem ją nerwowo. - Jesteś jedną z moich najlepszych
przyjaciół.
- Mam na myśli, w inny sposób, Edwardzie - praktycznie warknęła na mnie.
Przełknąłem głośno. - Rose, byliśmy przyjaciółmi od zawsze. Nigdy bym tego nie
narażał.
Przewróciła oczami.
- Mówię poważnie, Rosalie! - wykrzyknąłem, delikatnie odpychając ją ode mnie.
- Nie wyciągaj czegoś takiego jeszcze raz!
- Jesteś mi winien przysługę, Edwardzie - przypomniała mi.
- Ta, w granicach rozsądku - przypomniałem jej. - Nie uważam, że jednorazowy
numerek jest w granicach rozsądku, Rose.
- W porządku - Rosalie warknęła, schodząc z łóżka. - Po prostu straciłeś
128
przyjaciółkę, Edwardzie Cullen. - I trzasnęła drzwiami.
Wydałem z siebie jęk ulgi i rozczarowania, gdy szarpnąłem za swoje włosy. Co
za gówniany dzień.
129
Rozdział 16
Shopping and Movies
(Zakupy i filmy)
Bella
Alice kupiła mi wystarczająco ciuchów dla dwóch garderób. Nie zrozumcie mnie
źle, kocham Alice na śmierć i życie, ale szczerze mówiąc, jeśli kupi mi jeszcze
cokolwiek, warknę na nią. Ona musi się kontrolować i przestać wydawać na mnie
swoje pieniądze.
Jednak dobrze się bawiłam. Nie spędzałam dużo czasu z Alice i Emmettem,
odkąd zaczęłam spędzać go z Edwardem. Nieumyślnie, cały mój czas był
poświęcony Edwardowi. Nigdy nie zrobiłabym tego celowo, to po prostu się...
stało.
Alice uruchomiła radio, kiedy piłyśmy napoje energetyczne, wracając do domu.
Jakbym potrzebowała dodatkowego bodźca.
Cross My Heart Mariana's Trench zaczęło lecieć przez głośniki. Rozpoczęłyśmy
ruszać się na skórzanych siedzeniach Porsche i śpiewać na całe gardło.
- Cross my heart and hope to die! - krzyczałyśmy, robiąc X nad naszymi
piersiami.
Chichotałyśmy, kiedy tańczyłyśmy na siedzeniach. Alice pompowała ściśniętą
pięścią w powietrze, podczas gdy leciałyśmy autostradą sto trzydzieści kilometrów
na godzinę. To, co robiła ta dziewczyna, oddziaływało na mnie. Było śmieszne, ale
świetne, niezależnie od czasu.
Wzięłam długi łyk mojego napoju i kontynuowałam tańczenie, kiedy Shiloh
Goodbye, You Suck zaczęło grać.
Śpiewałyśmy, tańczyłyśmy, śmiałyśmy się. Boże, nigdy się tak nie śmiałyśmy.
130
Alice wyłączyła muzykę. - Więc, jak rzeczy z Cullenem?
Zastanawiałam się nad moimi myślami. Czy mogłam po prostu powiedzieć jej
prawdę? Ona powiedziała mi, że była zainteresowana Jasperem. Dlaczego miałoby
być inaczej?
- Dużo lepiej niż myślałam, że będzie - odpowiedziałam. To była prawda, ale nie
cała.
Alice skinęła głową w zamyśleniu, biorąc łyk swojego energetycznego napoju.
- On wydaje się... lepszy - rozmyślała. - Już nie jest takim fiutem.
Pokiwałam głową. - Ta, on nie jest takim złym facetem, prawdę mówiąc. I
pewnie oblałabym biologię bez niego.
- To dobrze - Alice szepnęła.
Ona mogła być czasami bardzo złowieszcza. Jednak wiedziała, co się wydarzy,
zanim to się stanie.
- Emmett powiedział, że poszłaś bez niego po meczu we wtorek - Alice
wyszeptała.
- Och, uch, ta - jąkałam się. - Miałam kilka... rzeczy do zrobienia.
Alice podniosła brew na mnie.
- Alice - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. - Nie patrz na mnie tym
cholernym wzrokiem.
- Jakim wzrokiem, Bello? - zapytała niewinnie.
- Tym wzrokiem - mruknęłam. - Tym wzrokiem, które mówi: „Wiem coś, co
myślisz, że nie wiem”.
Alice uśmiechnęła się złośliwie. - Lubisz Cullena.
- Nie. - Zarumieniłam się, ale miałam nadzieję, że weźmie to jako złość, a nie
rozczarowanie.
- Tak, lubisz - mówiła swoim śpiewnym głosem.
- Nie, Alice, nie mogę - powiedziałam jej surowo. - Nigdy nie mogę lubić
Cullena. Teraz czy kiedykolwiek.
- Możesz lubić Cullena, Bello - Alice nie zgadzała się. - Nie możesz tak
zakładać.
Ciężko oddychałam, wachlując swoją twarz. - Nie, Alice, nie mogę lubić
Cullena. Mój tata by mnie zabił. Doktor Cullen zabiłby Edwarda. To nie jest, jak
Romeo i Julia, gdzie możemy po prostu się zabić i uczynić to tragicznym
131
romansem. To jest prawdziwe życie.
- Wiem to, Bello - Alice wykrzyknęła. - Ale tylko dlatego, że twój tata powiedział
ci, co robić, nie oznacza, że musisz to wykonać. Zasady są po to, żeby je łamać,
szczególnie, kiedy masz siedemnaście lat.
Skrzyżowałam ramiona. Dąsałam się i czułam jak dziecko, robiąc tak.
Chciałam podążyć za radami Alice oraz przeciwstawić się swojemu tacie, ale nie
wiedziałam, jak mogłam to zrobić. Nadal go kochałam, nawet kiedy zatrzymywał
mnie przed czymś, co mogło być nadzwyczajne.
Włączyłam muzykę na nowo, nie chcąc wyjawiać jeszcze swoich uczuć przed
Alice. Może ostatecznie, ale na pewno nie teraz.
Podjechała na mój krótki podjazd. Obie wyskoczyłyśmy z samochodu i
chwyciłyśmy moje torby. Było ich wszystkich dziesięć. To było śmieszne, jak
można wydać tak dużo kasy w tak krótkim czasie.
- Dzięki, Alice - mruknęłam, przytulając ją przed wyjściem. - Za ubrania i za
danie mi dobrej rady.
Alice uśmiechnęła się. - Od czego są najlepsi przyjaciele?
Uśmiechnęłam się, zamykając drzwi za jej oddalającą się postacią.
Westchnęłam i wzięłam torby w ręce. Ciągnęłam je na górę i rzuciłam na
podłogę w moim pokoju. Opadłam na łóżko, podskakując na starych sprężynach.
Położyłam dłonie na oczy, głęboko oddychając i będąc dość blisko zapadnięcia w
sen. Wtedy mój telefon zawibrował w kieszeni jeansów.
Przychodzisz czy co? :Cullen:
Skrzywiłam się zanim odpisałam.
Edward? :Bells:
Nie, tu królowa Anglii. Oczywiście, że Edward! :Cullen:
Uśmiechnęłam się.
Haha, ok. Tylko daj mi chwilę, abym się przebrała z moich zakupowych
132
ciuchów. :Bells:
Może mogłabyś zaprezentować je dla mnie później;) :Cullen:
Przewróciłam oczami, wciąż się uśmiechając.
Nie wiem, czy zasługujesz na ten miły przywilej. :Bells:
Zobaczymy... Po prostu chodź tu, zanim Des nie zaśnie. :Cullen:
Ok. Będę tam w dziesięć minut. :Bells:
Odliczamy. :Cullen:
Rzuciłam telefon na łóżko i szybko ściągnęłam swój czerwony, kaszmirowy
sweter, a wciągnęłam na siebie bardzo dużą koszulkę, jedną od taty, w której
myje samochód i stary z La Push sweter. Zsunęłam z siebie obcisłe jeansy i
szarpnęłam za moją ulubioną parę czarnych spodni do jogi. Były super ciasne, ale
bardzo wygodne. Związałam włosy w koński ogon, wyszczotkowałam szybko zęby,
chwyciłam pantofle i przeskakiwałam stopnie schodów po dwa naraz.
Przeleciałam przez tylne drzwi, biegnąc przez otwór pomiędzy drzewami,
bezpośrednio za moją starą huśtawką.
Trasa była ukryta po stronie Cullenów. Mieli ogromny ogród skalny w jednym
rogu swojego domu i kiedy znalazłam tę drogę pierwszy raz, prawie wbiegłam w
trzymetrowe skały, które były tłem na podwórzu Cullenów.
Ścieżka sama w sobie była piękna. Drzewa tworzyły baldachim nad głową,
gałązki plątały się ze sobą, co sprawiało, że drzewa wyglądały jakby były
przywiązane do siebie ze wszystkich sił. Było tam mnóstwo ptaków i małych
drewnianych zwierząt; nic dużego, o czym mi wiadomo.
Zakradłam się w pobliże wielkich głazów i kontynuowałam bieg w kierunku
domu Edwarda. Zapukałam do francuskich drzwi, które prowadziły do ich
jadalni. Des podskakiwała do drzwi z wielkim uśmiechem i otworzyła je.
- Panna Bella! Jesteś tu! - zawołała, zawijając swoje grube ramionka wokół
133
moich kolan.
Przebiegłam palcami przez jej krucze włosy, uśmiechając się, gdy Edward
pojawił się w pomieszczeniu. Miał na sobie dresy i wielki Forks High School
sweter. W jego włosach były różowe i zielone spinki.
Wybuchnęłam śmiechem na jego widok.
Des zachichotała, zdezorientowana, dlaczego się śmieję. Edward zarumienił się
i zaczął szybko zdejmować spinki, patrząc na podłogę zamiast na mnie.
- Przepraszam - wysapałam. - Ale, Jezu, nie spodziewałam się tego w ogóle.
Edward dał mi nieśmiały uśmiech, patrząc na mnie przez swoje ciemne rzęsy.
Zarumieniłam się tym razem, zagryzając wargę.
Des chwyciła mnie za rękę. - No dalej, panno Bello, oglądamy Piękną i Bestię w
tej chwili. Ledwo nawet zaceliśmy. To część, kiedy Bella spaceluje pzez miasto.
- Och, dobrze! Kocham Piękną i Bestię - powiedziałam Des, podążając za nią do
pokoju.
- Będe siedzieć na moim małym, lózowym kzesełku - Des poinformowała mnie,
wskazując na małe krzesło przed kanapą. - Mozesz usiąść z Edwaldem, bo
wówczas mozesz dobze widzieć telewizol.
Roześmiałam się. - Dobrze, Des. Chcesz, żebym nacisnęłam play?
- Nie, mogę to zlobić sama! - Des krzyknęła, biegnąc do telewizora plazmowego i
wciskając przycisk, dzięki któremu film poszedł znowu. - Edwald naucył mnie
dziś wiecolem.
Uśmiechnęłam się do Edwarda.
Des rozsiadła się na swoim krzesełku, a ja dowlokłam się do kanapy za nią.
Edward usiadł obok mnie, kładąc swoją rękę na oparciu kanapy, jego dłoń
posuwała się do mojego ramienia. Uśmiechnęłam się i pochyliłam lekko do niego,
moje ramię przytuliło się do jego ciała.
Przyciągnęłam nogi do ciała, chowając je pod tyłek, przez co przysunęłam się
do Edwarda. Spojrzałam na niego z nieśmiałym uśmiechem. Oddał uśmiech,
przesuwając rękę z kanapy na moje ciało. Owinął ją bezpiecznie wokół moich
ramion, jego dłoń wisiała nad moim ramieniem.
Moje ręce potrzebowały coś robić, żeby nie próbować pieścić Edwarda przed
Des, więc wyciągnęłam rękawy na dłonie. Zaczęłam odgryzać zabłąkane sznurki,
starając się skupić na filmie, a nie na rytmie oddychania Edwarda i cieple
134
pochodzącym od jego ciała, i jak słodko wyglądał w domowych ciuchach.
Film minął szybko. Cóż, tak jakby. Pomiędzy komentarzami Des, śpiewałam
razem z muzyką, a Edward czasami przebiegał swoim nosem przez moje włosy,
byłam rozkojarzona przez cały czas. Była prawie dziesiąta, kiedy film się skończył.
Edward puścił mnie. - Dobrze, Des, czas do łóżka.
- Naplawdę, Edwaldzie? - spytała, szczenięce oczy wchodziły w grę. - Panna
Bella jednak tu jest, chcę obejzeć nowy film z nią.
Edward pokręcił głową z ponurym uśmiechem. - Des, wiesz, że mama i tata
mnie zabiją, jeśli zostaniesz do późna. Już od dwóch godzin powinnaś spać.
- Dobze - gderała z klęską. - Doblanoc, panno Bello.
- Dobranoc, Des - szepnęłam, gładząc jej włosy, kiedy mnie przytuliła. - Śpij
dobrze.
Skinęła ponuro głową. Edward złapał ją za rękę i poprowadził po schodach.
Obrywałam zbłąkane kłaczki z moich spodni, czekając na powrót Edwarda.
Byłam zdenerwowana. To był pierwszy raz, kiedy mieliśmy spędzać ze sobą czas,
po prostu robiąc, co chcieliśmy. Czy nasz związek, czy cokolwiek to było,
przeszedł na kolejny poziom?
Edward cicho zszedł po schodach. Westchnął, gdy dotarł do końca,
przebiegając ręką przez włosy. Uśmiechnęłam się i podwinęłam nogi pod siebie
jeszcze raz.
- Chcesz obejrzeć jeszcze jeden film ze mną? - zapytał, klękając przed
telewizorem.
- Pewnie - odpowiedziałam.
- Jest tu tylko Bracia przyrodni, jako nie-disneyowski film - Edward powiedział,
pokazując mi opakowanie filmu. - Może być?
- Tak - odparłam. - Uwielbiam Braci przyrodnich.
Edward włączył DVD. - Ja też. Will Farrell
Zachichotałam. - Ta, widziałam każdy film z nim, jestem całkiem pewna.
Edward usiadł obok mnie, tak blisko jak przedtem.
- Moim ulubionym jest Demon prędkości, tak sądzę - Edward szepnął,
pomijając zapowiedź.
- Och, daj spokój! - zawołałam. - Jak można nie kochać Legendy telewizji? To,
1 Will Farrell - głównie jest to aktor komediowy.
135
tak jakby, klasyczny Will Farrell.
Edward pokręcił głową z rozbawionym uśmiechem. - Nie ma mowy. Will Farrell
jest lepszym łyżwiarzem niż prezenterem wiadomości.
Popchnęłam go lekko. - Will Farrell zawsze był najlepszym prezenterem. Czy nie
cytujesz tego filmu cały czas?
Edward potrząsnął głową. - Cytuję tylko dobre filmy, Bello.
Parsknęłam i przewróciłam oczami, uśmiechając się. - Cokolwiek, Edwardzie.
Zachichotał. - Po prostu się z tobą drażnię, Bello. Uspokój się.
Westchnęłam i przytuliłam się do Edwarda ponownie.
Oglądaliśmy Braci przyrodnich i czułam się bardziej komfortowo niż myślałam,
że byłabym koło Edwarda. Oboje śmialiśmy się z tych samych rzeczy, mogliśmy
cytować ten film słowo w słowo. To było świetne. Nie czułam się skrępowana w
ogóle.
Zaczęły lecieć napisy i spojrzałam na Edwarda, przygryzając wargę. Powinnam
wyjść? Będziemy się całować? Boże, nigdy nie byłam tak zdenerwowana w całym
moim życiu.
Edward spojrzał mi w oczy, a następnie w dół na moje usta. Pochylił się i
popatrzył w moje oczy ponownie, zanim pochylił się jeszcze trochę. Spotkałam go
w połowie drogi.
To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Nasze usta poruszały się
gorączkowo naprzeciw siebie. Moje ręce owinęły się luźno wokół jego szyi i
usiadłam lekko na kolanach, aby lepiej dotrzeć do jego twarzy. Ręce Edwarda
chwyciły moją klatkę piersiową, trzymając mnie bliżej siebie.
Mój język drażnił, aby otworzyć usta Edwarda. Wirował wraz z jego, masując
lekko, przebiegając przez jego idealne zęby.
Ręce Edwarda opadły pomiędzy nas i wpełzły pomiędzy moją skórę a koszulkę.
Oderwałam się. Tak bardzo jak chciałam, żebyśmy poszli dalej, nie mogłam. Nie
teraz. Byliśmy w ledwo przyjacielskich stosunkach. Chciałam, żebyśmy byli w
lepszych.
- Wybacz - szepnęłam, mając oczy wciąż zamknięte. - Nie sądzę... Ja, uch, nie
mogę zrobić tego w tej chwili.
- Nie, nie - Edward zgodził się. - Ja też nie. To byłoby złe. Musimy... poczekać.
- Ta - wyszeptałam, przyciskając swoje usta ponownie do jego.
136
Całowaliśmy się dobre dziesięć minut, zanim Edward się oderwał.
- Cholera - mruknął. - Moi rodzice powinni być wkrótce w domu. Ty, uch, może
chcesz iść.
Skinęłam głową, nienawidząc faktu, że nie możemy być w taki sposób przed
jego rodzicami. Cóż, nie tak specyficznie, ale jako przyjaciele, którzy mogą zmienić
to w coś więcej niż tylko przyjaźń.
Zsunęłam się z kanapy i ciągnęłam swoje ciało do francuskich drzwi. Edward
poszedł za mną.
Zdjęłam moje pantofle i wciągnęłam adidasy.
Odwróciłam się, aby spojrzeć na Edwarda z uśmiechem.
- Napiszesz do mnie? - zapytałam go.
- Oczywiście - szepnął, całując mnie delikatnie w usta.
Nasze wargi oddzieliły się od siebie i spojrzałam na niego z czułym uśmiechem.
- Pa, Edwardzie - wyszeptałam, otwierając drzwi i wybiegając na zewnątrz.
- Pa, Bello.
137
Rozdział 17
Texts and Endings
(Smsy i zakończenie)
To dziwne... Wiesz, że zakończenie czegoś wielkiego się zbliża, ale chcesz
zaczekać, jeszcze tylko na chwilę... Tylko, że to może zranić trochę bardziej.
Bella
- To czas próby, ludzie! - pani Wallace krzyknęła radośnie, klaszcząc w ręce i
uśmiechając się do nas wszystkich. Każdy przewrócił na nią oczami i wiercił się w
swoich ciężkich kostiumach i obrzydliwej ilości makijażu. - Co myślicie o zaczęciu
od początku?
- Przejdźmy tylko początek - jęknęłam.
- Proszę - Emmett zgodził się obok mnie.
Pierwszoroczniak dostał się na scenę w szekspirowskim stroju i recytował
prolog. Następnie Mike i Tyler wyszli i odegrali małą komediową scenę z dwoma
pierwszoklasistami. Później Jasper wszedł jako Benwolio.
- Odstąpcie, głupcy - Jasper zawołał. Byłam zachwycona. Był głośniejszy, niż
kiedykolwiek go widziałam. - Schowajcie miecze do pochew. Sami nie wiecie, co
robicie.
Następnie Ben Cheney wyszedł jako Tybalt, który był swego rodzaju śmieszny,
ponieważ Ben się skrzywdziłby muchy.
- Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami? - Ben zapytał, zaskakując swoją
postacią. - Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.
Scena była kontynuowana z Alice i innymi ludźmi, których naprawdę nie
138
znałam. Potem Edward i Jasper odegrali swoją scenę. Nie mogłam powstrzymać
uśmiechu obejmującego moją twarz po tym, jak zobaczyłam go na scenie. Po
sobocie wszystko się zmieniło. Tak szybko jak wybiegłam przez tylne drzwi domu
Edwarda, dostałam esemesa.
Musisz pokazać mi tą ścieżkę pewnego dnia :Cullen:
Wyszczerzyłam się, zatrzymując w połowie podwórka.
To jest tajemnica. :Bells:
Spojrzałam na dom. Nikogo nie widziałam w oknach, więc szybko przemknęłam
za skałą, plecy przycisnęłam do niej, gdy czekałam na następną wiadomość.
Nie będzie na długo :Cullen:
Zobaczymy... :Bells:
Pobiegłam do domu, całkowicie szybko.
Następnego ranka obudził mnie esemes.
Chcesz zagrać w 20 pytań? :Cullen:
Uch, pewnie, chyba tak. :Bells:
Ok, będę pierwszy. Ulubiony kolor? :Cullen:
Nie mam naprawdę jednego, ale dzisiaj jest to zielony, chyba. Twój? :Bells:
Dlaczego? Moim ulubionym jest niebieski. :Cullen:
Zaczerwieniłam się. Powodem, dla którego moim ulubionym dziś kolorem był
zielony, było to, że to kolor jego oczu. Nie chciałam mu tego powiedzieć.
139
Lubie drzewa. Ok, pierwszy pocałunek? :Bells:
Rose Hale. 3 lata. Ty? :Cullen:
Emmett. 2 lata. Chodziliśmy od 2 – 8 lat, najwyraźniej. :Bells:
Rose i ja nigdy nie chodziliśmy ze sobą. Zawsze byłem głupkiem. :Cullen:
Haha, mogłam zobaczyć jak to się dzieje. Twoja kolej. :Bells:
Ulubiona piosenka wszech czasów? :Cullen:
Hmm. Nie wiem. To trudne pytanie. Może The Beautiful letdown Switchfoot.
Twoja? :Bells:
Uch, jakakolwiek ACDC, chyba. Twoja kolej. :Cullen:
I tak przeleciał cały dzień. Jedyny esemes, który przerwał naszą grę, był od
Alice, która powiedziała mi, że Jasper nie zaprosił jej jeszcze na randkę, ku jej
przerażeniu. Ona naprawdę myślała, że to się stanie w ten weekend.
Poniedziałek był trudniejszy niż się spodziewałam. Wszystko, co chciałam
zrobić, to być koło Edwarda, co nie było dozwolone. Ledwie mogłam trzymać moje
oczy z dala od tego chłopaka, na miłość Boską!
Dzięki Bogu, zjedliśmy lunch sami. Twierdziliśmy, że potrzebujemy korepetycji
w czasie południa, zazwyczaj, kiedy mieliśmy próby. Tak naprawdę po prostu
chcieliśmy być sami coraz częściej.
Nie było wiele do uczenia się w czasie lunchu, więc po prostu rozmawialiśmy. I
przez rozmawianie, mam na myśli migdalenie się. Myślę, że Edward mógłby
powiedzieć: „Nie mogę znieść udając, że cię nie lubię.”, a ja mogłam mruknąć:
„Och, Boże, ja też nie.” Następne słowa uciekły z nas i nasze usta się spotkały.
Reszta dnia była nawet bardziej zaskakująco nie do wytrzymania. Myślałam, że
niektóre potrzeby znikną po naszej godzinnej sesji całowania, ale niestety, to stało
140
się bardziej intensywne. Miałam trochę tego, co chciałam i teraz chciałam więcej.
Teraz byliśmy w sali teatralnej. On siedział w jednym rzędzie, ja w innym. Nie
mogłam zobaczyć go przez potężne ciało Emmetta, ale miałam wrażenie, że byśmy
gapili się, gdybyśmy mogli. Może to dobrze, że Emmett siedział między nami.
- Dobrze, mamy zamiar zrobić sobie teraz przerwę na obiad - pani Wallace
ogłosiła po kilku scenach z aktu pierwszego. - Pizza w stołówce dla każdego.
Wszyscy jęknęliśmy, gdy wyszliśmy z sali teatralnej w naszych kostiumach.
Pani Wallace wręczyła śliniaczki, kiedy wychodziliśmy, śmiejąc się i mówiąc nam,
żebyśmy jedli ostrożnie. Usiadłam z Emmettem i Alice, oczywiście, Jasper
przyłączył się do nas, jak robił to od poprzedniego miesiąca. Zjedliśmy szybko,
rozmawiając o nadchodzącej imprezie Emmetta, próbując dowiedzieć się, jak
utrzymać ją w tajemnicy tak, żeby tylko obsada i ekipa się pokazali. Ciągle
rozglądałam się za Edwardem, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.
Następnie dostałam esemesa. Spotkaj się ze mną w sali teatralnej. :Cullen:
Uśmiechnęłam się tak dyskretnie, jak mogłam. - Muszę iść do łazienki, zanim
będziemy ponownie grać.
- Pewnie - Emmett mruknął, machając mi, gdy słuchał Jaspera mówiącego o
swoich doświadczeniach z polowania.
Alice mrugnęła do mnie z przebiegłym uśmiechem i później powiedziała
bezgłośnie: „Miłej zabawy”.
Oddałam uśmiech i wyszłam tak normalnie, jak mogłam ze stołówki. Jak tylko
przeszłam przez drzwi, podniosłam sukienkę i pobiegłam przez korytarz z wielkim
uśmiechem na twarzy. Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo zmieniłam się w ciągu
ostatnich dwóch miesięcy. Nawet nie pamiętałam dziewczyny, którą byłam
wcześniej. Moje uczucia do Edwarda zmieniły mnie i polubiłam nową mnie.
Moje ręce popchnęły drzwi, otwierając je. Nie widziałam nigdzie Edwarda i nie
przywitał mnie. Skrzywiłam się, kiedy przeszłam w kierunku sceny. Może był za
kurtyną, więc mielibyśmy prywatność i zachowałaby nas w ukryciu w przypadku,
gdyby ktoś wszedł do pomieszczenia. Weszłam po schodach za kulisy.
- Edward? - zawołałam. Nie odpowiedział.
Może jest w szatni... Poszłam tam szybko; nerwy sprawiały, że mój żołądek się
skręcał.
Drzwi do szatni były nieco uchylone. Pchnęłam je, otwierając i oto, co
141
dostrzegłam.
Rosalie Hale i Edward całowali się na kanapie. Drzwi musiały skrzypnąć,
ponieważ Rosalie podniosła swoją twarz, odrywając się od Edwarda, z diabelskim
uśmiechem.
- Bella... - Edward zaczął.
- Nie waż się cokolwiek mówić - warknęłam, łzy już spływały w dół mojej
twarzy. - Nie mów żadnego pieprzonego słowa.
Rosalie zarechotała. - Widzisz, Edward? Ta suka cię nie chce.
- Ma rację - zgodziłam się chłodno. - Jakbym mogłam kiedykolwiek cię chcieć?
- Bella... - spróbował ponownie.
- Nie - szepnęła, potrząsając głową. - Nie nazywaj mnie tak.
Edward wyglądał na wstrząśniętego. W jego oczach była panika. Był zagubiony;
nie wiedział, co robić. Ten kutas...
- Żegnaj, Edwardzie - powiedziałam, kiedy odwróciłam się i wyszłam z
pomieszczenia.
142
Rozdział 18
My Life Would Suck Without You
(Moje życie byłoby do dupy bez ciebie)
Nikt nie może wrócić i zacząć od początku, ale każdy może zacząć dzisiaj i
stworzyć nowy koniec.
- Maria Robinson
Edward
Spierdoliłem. Spierdoliłem porządnie i mocno. Nie powinienem pozwolić, aby
ten pocałunek trwał. Cholera, nie powinienem pozwolić Rosalie być gdziekolwiek
blisko mnie!
Było za późno. Bella widziała nas.
Rosalie podeszła do mnie podczas naszej przerwy, zanim mogłem podążyć za
resztą tłumu do stołówki.
- Edward, obiecałeś mi wszystko, jeśli będę w tej sztuce z tobą - przypomniała
mi. - Wszystko w granicach rozsądku.
- Tak - odparłem powoli, nie będąc pewnym, gdzie zmierzała tą rozmową.
- Cóż, myślę, że znalazłam coś w granicach rozsądku. - Rosalie uśmiechnęła
się. - Chodź ze mną do garderoby, proszę.
Niechętnie poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie do dużej szatni i usiadła na
kanapie. Poklepała miejsce obok siebie.
- Usiądź, Edwardzie - rozkazała, jakbym był psem.
Posłusznie usiadłem koło niej, mając nadzieję, że to życzenie nie będzie
absurdalne, czy zajmowało dużo czasu.
143
- Teraz ta umowa, albo tak, albo nie. Pocałuj się ze mną, tu i teraz, a zostawię
cię w spokoju.
Nie muszę dodawać, że byłem w szoku.
- J-ja nie sądzę, Rose - jąkałem się. - To nie byłoby bardzo dobre.
- Dlaczego nie? - skamlała. - Tylko raz, Edward, proszę. Obiecuję, że zostawię
cię i Swan będzie następna.
Gardło mi zadrgało, kiedy przełykałem. To nie może się wydarzyć. Nie mogłem
pocałować Rosalie Hale. Po prostu nie mogłem. Spędziłem każdą godzinę w
południe z Bellą i, szczerze mówiąc, była jedyną dziewczyną, którą chciałem
całować. Boże, tak bardzo wpadłem.
- Nie, Rose - mruknąłem, przebiegając dłonią przez włosy. - Jestem teraz z
Bellą. Jesteśmy razem.
Rosalie skrzywiła się. - Kiedy to się stało?
- W sobotę.
- J-jak? - wykrztusiła.
- Zaprosiłem ją, oglądaliśmy film z Des, a później byliśmy razem sami. -
Chrząknąłem, starając się po tym nie krzyczeć „Tylko żartowałem!”. - Nie
umawiamy się jeszcze, ale wkrótce będziemy.
- Co, do kurwy, się z tobą stało? - Rosalie szepnęła groźnie. - Dwa miesiące
temu zgwałciłbyś kozę niż dotknął Swan.
Zakrztusiłem się śmiechem. - Nie wiem, myślę, że dotknąłbym Bellę, zanim
zrobił coś takiego.
- Cokolwiek! - krzyknęła. - Nienawidziłeś jej! Nienawidziłeś jej bardziej niż
cokolwiek lub kogokolwiek na świecie.
- Zostałem wprowadzony w błąd przez gniew mojego ojca - mruknąłem, już
bezradny do obrony zupełnie zdrowych relacji.
- Edward, nie jesteś osobą, z którą dorastałam. - Jej oczy zapełniły się łzami i
wina skraplała się we mnie. - Proszę, pozwól mi mieć ten jeden pocałunek.
- Wybacz, Rose...
Ale ona nie słuchała. Jej wargi były na moich szybciej niż mogłem zareagować.
Jej język próbował otworzyć moje usta, ale trzymałem je zamknięte. Chciałem
odepchnąć ją i krzyknąć na nią, ale część mnie mówiła, że ona tego potrzebuje.
Usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi i wargi Rose opuściły moje. To była
144
Bella. Och, pieprzcie moje życie. Rose uśmiechnęła się diabelsko do Belli. To
wszystko było popieprzonym podstępem.
- Bella... - zacząłem mówić.
- Nie waż się cokolwiek mówić - warknęła, łzy już spływały w dół jej twarzy. -
Nie mów żadnego pieprzonego słowa.
Rosalie zarechotała. - Widzisz, Edward? Ta suka cię nie chce.
- Ma rację - zgodziła się chłodno. - Jakbym mogłam kiedykolwiek cię chcieć?
- Bella... - spróbowałem ponownie.
- Nie - szepnęła, potrząsając głową. - Nie nazywaj mnie tak.
Byłem wstrząśnięty. Wszystko, co wypracowałem przez cały ten czas było
stracone. Wszystko przez kogoś, kogo uważałem za mojego przyjaciela. Nie
wiedziałem, co robić. Bella teraz nigdy nie będzie moja.
- Żegnaj, Edwardzie - powiedziała, kiedy odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.
Cisza. Nawet Rosalie nie powiedziała słowa.
- Ty pieprzona dziwko - warknąłem. - Zrobiłaś to celowo.
Pokiwała głową, nadal nic nie mówiąc.
- Dlaczego? - zażądałem.
- Ponieważ chciałam cię dla siebie - Rosalie odpowiedziała gładko. - Jestem
jedyną dziewczyną, oprócz Alice i Swan, której nie pieprzyłeś.
- Rosalie, czy kiedykolwiek pomyślałaś, że może to dlatego, że cię kocham? -
mruknąłem, widząc straszny powód dlaczego. - Pieprzyłem te dziewczyny, ale nie
przyjaźniłem się z nimi później. Zależy mi na tobie zbyt mocno, żeby stracić naszą
przyjaźń.
Łzy spływały w dół jej policzków. - Czułam się niegodna. Czułam się, jakbyś
mnie nie chciał, jakbyś trzymał mnie w pobliżu w przypadku, gdybyś skończył
samotnie. Modliłam się, żebyś skończył sam.
Przyciągnąłem moją starą przyjaciółkę w objęcia. - Jesteś godna kogoś innego,
Rose. Chcę cię, ale tylko jako przyjaciółkę. Nie „trzymam cię w pobliżu”; chciałem
cię w pobliżu, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Pociągnęła nosem i zacisnęła swoje ręce wokół mnie. - Dziękuję, Edwardzie, i
przepraszam. Jestem taką suką.
Nie mogłem jej powiedzieć, że wszystko będzie w porządku, bo wszystko nie
byłoby w porządku. Moje nadzieje poszły w płomieniach.
145
Próby były piekłem. Moje sceny z Bellą były tak fałszywe i czułem, jakby ona
chciała jeść kredki niż być w pobliżu mnie. Chciałem ją z powrotem. Chciałem z
nią porozmawiać. Ale ona nie chciała słuchać.
Próbowałem wszystkiego. Łapałem ją w korytarzu, esemesowałem do niej,
nawet pojechałem do jej domu i rzucałem kamieniami we wszystkie okna, dopóki
komendant Swan nie wyszedł z bronią. Widziałem ją patrzącą na mnie, kiedy
zjechałem z krawężnika, bez jakiejkolwiek emocji na twarzy.
Kiedy rozmawiałem z nią osobiście, była katatoniczna.
Jak w dzień, kiedy to się wydarzyło. Złapałem ją w szatni. Byliśmy tylko we
dwójkę.
- Bella, pozwól mi wyjaśnić.
- Nie ma nic do wyjaśniania, Edwardzie - westchnęła, próbując się wykręcić ode
mnie.
- Tak, jest - naciskałem, kładąc swoje ręce po obu jej stronach, trzymając je na
ścianie. - To, co zobaczyłaś było złe i czuję się jak dupek, ale, szczerze mówiąc,
Rosalie to zaplanowała. Rzuciła się na mnie. Myliłem się, zgadzając na pójście
tam w mniej niż milisekundę, i jest mi przykro. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
- Edward, nie powinieneś mnie przepraszać - zapewniła mnie. - Nie byliśmy ze
sobą. Nie mam nic do ciebie; ty nie masz nic do mnie.
Bolało, słysząc, jak to powiedziała. Tak bardzo bolało. Ale zasłużyłem na to. I
wciąż będę próbował dostać się do niej. To była ta sama stara odpowiedź: „Nie
byliśmy ze sobą.”
Moje oczy podążały za nią wszędzie. Musieliśmy przerwać korepetycje póki co,
ale moja mama nadal podpisywała nasze papiery. Rozumiała. Opowiedziałem jej
wszystko. Powiedziała mi, żebym dał jej czas; jeśli sprawy miały znaczenie, wtedy
rozwiązalibyśmy to.
Nie chciałem pozwolić sprawą rozwiązywać się po czasie, potrzebowałem Belli z
powrotem teraz. Wszystko, o czym myślałem, to ona. Wszystko, co widziałem, to
ona. Miałem obsesję na punkcie jej powrotu.
Wreszcie nadeszła noc premiery. Mieliśmy występować tylko raz, dzięki Bogu,
więc premiera była także końcem.
Przechodziliśmy przez sceny. Pocałowaliśmy się, ale w tym nie było żadnej
pasji. Powiedzieliśmy serdeczne słowa, ale nie wychodziły one z serca,
146
przynajmniej od niej. Błagałem o jej spojrzenie na mnie, kiedy używała słów
Szekspira, ale ignorowała moje wołanie.
Jedyna pasja, którą widziałem była wtedy, gdy umierała.
- Idź z Bogiem, starcze; idź, ja tu zostanę - Bella oznajmiła jakiemuś
drugoklasiście, który grał ojca Laurentego. Potem spojrzała na mnie. Miałem oczy
na wpół zamknięte, więc widziałem, co robiła. Nie mogłem opuścić tej sceny.
- Cóż to jest? Czara w zaciśniętej dłoni/ Mego kochanka? Truciznę więc zażył!/
O skąpiec! Wypił wszystko; ani kropli/ Nie pozostawił dla mnie! Przytknę usta/
Do twych kochanych ust, może tam jeszcze/ Znajdzie się jaka odrobina jadu,/ Co
mię zabije w upojeniu błogim.
Usta Belli pochyliły się do mnie i to potrzebowało całego mojego opanowania,
aby nie oddać jej pocałunku. Nigdy nie doświadczyłem pocałunku, w którym
byłoby tak wiele emocji. Chociaż ona powiedziała mi, że nie jestem jej nic winny,
ten pocałunek pokazał mi, że nadal chciała mnie, gdzieś głęboko w środku.
- Twe usta ciepłe - szepnęła do swojego mikrofonu. Spojrzała na mnie, jej oczy
były niemal spanikowane, jakby bała się nadal mnie chcieć tak bardzo.
Dowódca warty zawołał zza kulis: - Gdzie to? pokaż, chłopcze.
Usiadła, patrząc z powrotem na widownie. - Idą, czas kończyć. Zbawczy
puginale! - Chwyciła sztylet w swoją kruchą dłoń. - Tu twoja pochwa. - Udawała,
że się przebija. - Tkwij w tym futerale. - Jej ciało opadło na mnie, powstrzymując
mnie od drżenia.
Kurtyna opadła i szepnąłem: - Byłaś wspaniała.
- Dziękuję - wyszeptała. Patrzyła w moje oczy i płakała. To pasowało do sceny,
ale to też pasowało do naszego życia w tej chwili.
- Proszę - szepnąłem, sięgając ku niej.
Wyglądała jakby też chciała sięgnąć do mnie. Prawie to zrobiła.
- Wybacz - powiedziała, zanim wróciła na scenę.
Ja także.
Emmett McCarty zrobił after party. Wiedziałem, że Bella tam będzie.
Wiedziałem, że będzie piła. Cholera, chciałem się upić, ale wiedziałem, że nie
mogę. Chciałem rozmyślać. Chciałem usiąść na kanapie i oglądać Bellę jak się
marnuje, i piorunować wzrokiem każdego faceta, który tylko na nią spojrzał.
Przyjechałem o północy, więc wszyscy inni już byli. Każdy, mogę się założyć,
147
zamierzał być do zamiaru mojego przybycia. Byłem Romeem i piłem dzisiaj z
każdym z naszej paczki.
Jasper i Alice całowali się na ganku. Jasper uśmiechnął się do mnie i
pokazałem mu entuzjastyczny uśmiech i kciuki do góry. Alice zachichotała, zanim
złapała jego wargi ponownie. Potrząsnąłem głową, mały uśmiech ozdabiał moje
usta.
W domu była każda osoba z obsady. Rosalie stała obok Emmetta, uśmiechając
się do niego, kiedy on rozmawiał z Tylerem, zarzucając niedbale swoją rękę przez
jej ramiona, przyciągając ja bliżej. Jasper powiedział mi, że coś jest na rzeczy...
Później zobaczyłem Bellę, mdlała z piwem w ręce. Angela siedziała obok niej,
chroniąc ją od całego paskudztwa w tym pomieszczeniu. Dzięki Boże za Angelę.
Cóż za święta.
- Czy z nią w porządku? - zapytałem.
- Um, nie - Angela odpowiedziała, patrząc na mnie z podniesionymi brwiami.
- Cóż, przypuszczam, że wezmę ją do domu - skłamałem sprawnie.
- Ta, masz rację - Angela wyśmiała. - Nie jestem głupia, wiesz. Bella i ja
jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami, ty durniu.
Uch. Kto wiedział, że święci mogą mieć taki ostry język?
- Zabieram ją do domu - ogłosiłem, wyciągając piwo z ręki Belli. - Powiedz
Emmettowi i Alice, że ona poszła do domu.
Angela wstała i skrzyżowała ramiona. - Co sprawia, iż myślisz, że pozwolę ci ją
wziąć? Nigdy nie byłeś miły dla niej. Z tego, co wiem, zabierzesz ją do połowy
autostrady i zostawisz tam.
Piorunowałem wzrokiem dziewczynę stojącą przede mną. - Angela, nic nie
wiesz. Lecę na tą dziewczynę, a ona nie wydaję się tego rozumieć. Więc, dlaczego
nie cofniesz się, dobrze?
Angela wydawała się oszołomiona. - Czy wy... Czy nie jesteście, podobno,
śmiertelnymi wrogami?
- Nasi ojcowie tak, ale my nie. Lub przynajmniej nie byliśmy, dopóki nie
spieprzyłem tego - powiedziałem jej ponuro. - Pozwól mi to naprawić, dobrze?
Pokiwała głową. - Dobrze, dobrze. Po prostu zadzwoń do mnie, kiedy ona będzie
w domu.
- Oczywiście. - Chwyciłem Bellę i podniosłem, przytulając ją w moich
148
ramionach. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, gdy wychodziłem z domu z Bellą. To
lub nikogo to nie obchodziło.
Po zapięciu Belli, wyjechaliśmy. Nie chciałem zabierać jej prosto do domu.
Chciałem ją obudzić. Chciałem ją, mówiącą do mnie.
Więc, jeździłem bez celu, słuchając Sirius Hits One przez godzinę.
Wreszcie Bella zaczęła się poruszać. Poprosiła o butelkę wody. Dałem jej jedną.
Sapała i spojrzała na mnie z błyszczącymi oczami.
- Zjedź na bok - wyszeptała. Jej dłoń złapała pokrętło głośności i przekręciła je.
To było My Life Would Suck Without You Kelly Clarkson. Przyjemnie.
Zjechałem na pobocze. Bella powoli wypięła się z pasów bezpieczeństwa i
majstrowała, żeby wyjść z samochodu. Potknęła się o drzwi i wysikała się.
Podeszła do drzwi i spojrzała na mnie ponownie, jej jeansy nadal były niedopięte,
pokazując jaskrawoniebieską bieliznę.
- Dlaczego, Edwardzie? - zapytała, bełkotając słowa. - Czemu jesteś takim
palantem?
Przetarłem oczy rękoma. - Przykro mi, Bello.
- Wiem - odparła, zanim ruszyła na przednią część pojazdu. Zaczęła kręcić się i
tańczyć, i wirować w świetle reflektorów. Byłem zahipnotyzowany. Spojrzała na
mnie i krzyczała słowa z całych swoich sił.
Bella wskazała na mnie i krzyknęła: - Moje życie byłoby do dupy bez ciebie.
Moja ręka chwyciła za klamkę. Wysiadłem z samochodu tak szybko, jak
mogłem. Chwyciłem ją i pocałowałem mocno, jakbym nigdy nie miał jej ponownie
całować. Jej ręce powędrowały do moich włosów, niewątpliwie ciągnąc kilka
niesfornych kosmyków, ale nie obchodziło mnie to. Wkrótce zrelaksowała się przy
mnie, jej usta poruszały się z moimi, zamiast przeciwko nim. Nasze oddechy były
ciężkie, a działania irracjonalne, ale cholera. Byłem z nią ponownie.
149
Epilog
Edward
Bella oderwała się ode mnie, jej oczy były przymknięte, a wargi opuchnięte.
- Nie powinniśmy tego robić - szepnęła, nadal lekko bełkocząc.
- Wiem - odpowiedziałem. Nie stosowałem unikania prawdy. W rzeczywistości,
Bella powinna zostać daleko, daleko ode mnie.
- Ale nie sądzę, żebym mogła - kontynuowała, jej twarz była wtulona w moją
klatkę piersiową. Chwiała się, praktycznie padała z nóg.
- Zatem nie rób tego - nakłaniałem.
Bella potrząsnęła głową. - Nie będę.
Mój uśmiech był szeroki i głupkowaty. - Chcesz, żebym zabrał cię do domu?
- Nie - Bella jęknęła. - Moja mama właśnie opuściła tatę. Nie chcę wracać do
domu.
Zamarłem. - Co?
- Moja mama oszukiwała tatę od lat z twoim trenerem baseballu, Philem. Tata
wreszcie ich złapał. - Bella zaśmiała się bez humoru. - W pieprzonym końcu.
- Gdzie chcesz się zatrzymać, Bello? U Emmetta? Alice?
- Mogę zostać z tobą, proszę? Po prostu muszę uciec - wymamrotała, zataczając
się.
- Ta, pewnie - odparłem, podnosząc ją ze stęknięciem i prowadząc z powrotem
do samochodu. Pojechałem do mnie do domu tak szybko, jak mogłem. Bella
patrzyła przez okno, łzy po cichu spływały z jej twarzy. Chciałem powiedzieć coś,
cokolwiek, aby sprawić, że poczułaby się lepiej. Ale nie mogłem nic wymyślić.
Chciałem porozmawiać o nas, lecz ona miała w tej chwili do czynienia z czymś
więcej niż moją głupotą.
Wjechałem na mój podjazd. Światła w domu były wyłączone. Miałem nadzieję,
że rodzice pozostaną we śnie, nawet jeśli Bella była trochę głośna.
- Potrzebujesz pomocy? - zapytałem, po tym jak potknęła się na ganku.
150
- Nie, muszę po prostu dostać się do łóżka. Możesz przynieść mi trochę wody i
Tylenol, proszę? - zapytała zmęczona. Jej słowa były tak zniekształcone, że ledwo
mogłem ją zrozumieć.
- Pewnie. - Bella wpełzła po schodach powoli i cicho, a ja wpadłem do kuchni,
by chwycić butelkę Tylenolu i dużą szklankę wody. Kiedy dostałem się do swojego
pokoju, Bella była na łóżku, jej jeansy i sweter były ściągnięte. Była w szarej,
krótkiej bieliźnie i niebieskiej koszulce z dekoltem w serek. Wyglądało to tak,
jakby rzuciła się szybko na łóżko, prosto z podłogi.
- Bella - szepnąłem, zabierając jej włosy z twarzy. - Masz trochę wody, proszę,
kochanie.
Usiadła z moją pomocą i wypiła wszystko ze szklanki, zanim opadła ponownie.
Bella przewróciła się na bok i mruknęła coś w poduszkę, zanim spojrzała na
mnie z ledwie otwartymi oczami. - Możesz mnie po prostu przytulić?
Moje serce zakuło na chwilę. Boże, ona była tak załamana w tej chwili. - Tak.
Odkryłem pościel i pomogłem Belli wejść pod nią, zanim ściągnąłem swoje
ubranie i dołączyłem do niej. Moje ramiona owinęły się wokół jej ciała i
przyciągnąłem ją blisko siebie. Szlochała cicho w moją klatkę piersiową,
paznokcie lekko drapały moją nagą pierś.
Pozostaliśmy tak przez jakiś czas, co wydawało się jak godziny. W końcu Bella
zasnęła. Nie pozwoliłem jej odejść. Trzymałem się jej, starając przytrzymać ją
blisko, kiedy spała. Moje zmęczone oczy w końcu zamknęły się, zaraz po
wschodzącym słońcu. To był najdłuższy tydzień mojego życia. Ale czułem, jakby
sprawy mogły być odtąd tylko lepsze.
Sześć miesięcy później
Koniec liceum. Wreszcie. Boże, nie mogłem się doczekać wyjazdu z tego miasta.
Ani Bella. Razem idziemy do Dartmouth jesienią.
Szybko przebiegłem ścieżką pomiędzy moim domem a Belli. W końcu pokazała
mi swoją małą tajemnicę w czasie przerwy świątecznej. Trzymała to w tajemnicy
tak długo. Teraz to była nasza sekretna kryjówka.
Zwykle po prostu jechałem do Belli. Ale dziś chciałem zrobić jej niespodziankę.
151
Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy publicznie się umawiać, musiałem wspinać się
na drzewo przy oknie Belli. Komendant Swan uniemożliwiał jej widywanie się ze
mną, ale to tak naprawdę nie działało. Komendant Swan wciąż mnie nienawidził,
ale przynajmniej wpuszczał mnie do domu z zimną uprzejmością.
Wspiąłem się po starym drzewie do pokoju Belli. Nadal odsypiała ostatnią noc.
Mieliśmy naszą końcową imprezę poprzedniej nocy. Bella bardzo się upiła, jak
zwykle. Pozwoliłem sobie wejść do jej łóżka, wpełzając pomiędzy prześcieradła i
przytulając się do niej. Jęknęła i odepchnęła moją twarz od swojej.
- Zostawmniewspokoju - narzekała.
- Nie - odpowiedziałem z chichotem. - Musisz się obudzić, moja dziewczynko.
- Nie chcę - protestowała, odwracając się ode mnie.
Chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. - Idź umyć zęby, żebym mógł
cię pocałować.
Westchnęła. - W porządku, daj mi minutę. - Wyczołgała się przeze mnie,
upewniając się, że przycisnęła swoje cycki do mojej twarzy i biodra do krocza,
tylko aby sprawić mi dodatkowy dyskomfort.
Bella weszła do pokoju, nadal wyglądając na zmęczoną, ale czystą. Wczołgała
się na mnie i przycisnęła swoje usta do moich, zanim stoczyła się i z powrotem
weszła pod koce.
- Teraz, co chcesz? - zapytała, kiedy przesunąłem swoje ramię pod jej głowę.
- Chcę po prostu być z tobą - odpowiedziałem.
- Nie mogłeś poczekać pięciu godzin dłużej? - zapytała, zamykając oczy.
- Nie.
Westchnęła ponownie. - Edward, kocham cię.
- Ja też cię kocham, Bello.
- Dlaczego mnie kochasz?
- Dlatego, że jesteś.
Uśmiechnęła się. - Dobra odpowiedź.
Koniec
152