która ~zgardzon~
na dworze Fryderyka W[ielkiego],
wracając
do ~?hsty~h. d~hn, poł~czyła swój głos z głosem wietrznej har-
monn, z wleJs~e~o ~aclsza, przebiegła krainę pamiątek a utwo-
rzywszy dla sIebIe ojczyznę w myśli, na kształt cieni Osjana
20
wzniosła się pod obłoki?
MAURYCY MOCHNACKI
NIEKTÓRE UWAGI NAD POEZJĄ ROMANTYCZNĄ Z POWODU
ROZPRAWY JANA ŚNIADECKIEGO "O PISMACH KLASYCZNYCH
I ROMANTYCZNYCH"
[Fragmentl
Lit~raturę naszą sprawiedliwie
przyrównać
można do nie-
rządnej
rzeczypospolitej,
rozdzielonej
na rozmaite
stronnic-
t~a, ~tórych sprzeczne widoki, zamiary i usiłowania nawzajem
SIę. msz,:zą lub osłabi~ą.
Z zestarzałych przesądów, płonnych
mmem~,
z wawrzynow na drodze martwego naśladownictwa
uszczkmonych,
składają się po większej części teraźniejsze jej
sk~by. Jest to ~haos promieniem
rozsądnej krytyki dotąd nie
z~le~zone,
g~yz sarnę krytykę, ograniczonego o rzeczach sądu
m~pOJętym dzm:em, m.niemani jej mistrzowie poczytują za szer-
mIers~wo polemIczne I narzędzie właściwe do skrzętnego wy-
tykanIa skaz lub otrząsania pyłu w każdym utworze piękności.
20
Osjan -
zob. K. Brodziński, O klasyczności i romantyczności
przyp. 3.
'
M. MOCHNACKI, NIEKTóRE UWAGI
Przedruk za nie podpisanym pierwodrukiem: "Dziennik Warszawski"
1825, t. II, ~y 5:7- Przedrukowany fragment w orze 5, s. 110-120.
W pon~lIl~ęteJpoczątkowej .c~ęści rozprawy MocJmacki uzasadnia po_
trzebę podJę~la od nowa polemiki z artykułem Jana Sniadeckiego. W koń-
coweJ C~ęŚCIrozprawy -
polemika z klasykami, Mochnacki powołuje się
obszerme na korespondencję Schillera z Goethem.
W żadnej atoli gałęzi literatury narodowej anarchia wyobrażeń
estetycznych tyle nie sprawiła złego jak w świecie poetyckim.
Twórczym duchem
nie ożywiona,
na łonie
szkolnych teorii
wylęgła, o ruinę narodowości
we Francji przez największych
angielskich i niemieckich pisarzy oskarżona zasada, albo raczej
smutny ów przesąd, że ze szczątków klasycznej starożytności
odrodzą się złote czasy Grecji i poważne imiona, zdobiące jej
filozofią, poezją i literaturą; zadziwiająca
wreszcie tej prawdy
nieznajomość,
że twory natchnień i swobodnej imaginacji, je-
żeli są tylko kompilacją
rysów odziedziczonych
po zgasłych
plemionach lub m o z a i k ą charakterów, cechujących upłynione,
a z teraźniejszym
stanem rzeczy żadnego związku nie mające
wieki, nie odpowiadając
swemu celowi, najwięcej zaszkodziły
poezji i literaturze narodowej w pamiętnej epoce odrodzenia się
nauk w Polszcze za panowania Stanisława Augusta.
Sprawił to źle zrozumiany,
a przykładem
francuskich
mi-
strzów
usprawiedliwiony
powab
w klasyczności,
że i nie-
śmiertelnym imionom Trembeckich, Naruszewiczów, Krasickich
sława poetów narodowych mniej była dostępna i niewłaściwa.
Nie marny dotąd w języku polskim dzieła, poświęconego
kry-
tycznemu i estetycznemu
rozbiorowi
ojczystych rymotwórców
(nie mówię poetów); nie marny teorii piękności, na głębszym
poznaniu
tej części filozofii umysłu ludzkiego
opartej, która
tworząc zasady i prawidła, przyzwoicie
wzory ocenić może.
Gdyby owa znakomita nauk metafizycznych gałąź więcej była
u nas znana, gdyby który z ojczystych pisarzy krytycznym talen-
tem Szlegla
I
obdarzony zajął się ocenieniem celniejszych dzieł
rymowanych
od czasów Stanisława
Augusta,
zapewne
mniej
bylibyśmy skorzy w uwieńczaniu
palmą poezji tworów, zale-
cających się wprawdzie
niepospolitą
wyrażeń
i myśli trafno-
ścią, ukształconym
dowcipem i smakiem, staranną, a czasem
wytworną dykcją, lecz pozbawionym
cechy owej natchnionej
poezji, która z tajemnicą umysłowego bytu człowieka tak ściśle
jest połączona.
Można być biegłym
swego wieku malarzem,
ohydzać
zdrożności,
wyśmiewać
mniej szkodliwe
dziwactwa
i śmieszności,
zręcznie
naśladować
naturę, znać świat i lu-
dzi, podobać się im, a nawet wpłynąć na ich przekonanie, ale
to wszystko dzieje się jeszcze w granicach zwyczajnej prozy
co do życia i sztuki pisania. Materialnym
przekonaniem
zbyt
ścieśniony rozsądek, to bożyszcze ludzi poświęconych mecha-
nicznemu lub umysłowemu, ale zawsze wyłącznemu zawodowi,
dla których wyższe uczucia, wzniosłe rozumowania i śledzenia
prawd niedocieczonych
są obcą lub obojętną
rzeczą. Rozsą-
dek, przestając na tym, co jest pospolite, jasne i do pojęcia
łatwe, zwykł upatrywać nadużycie i nieuleczoną rozumu cho-
robę we wszystkim,
co nie zgadza
się z ograniczonym
do-
świadczeniem,
co tchnie entuzjazmem,
co jest nadzwyczajne
i niesłychane.
Szukając wszędzie związku, zgody i porządku,
złudzeni powabem dotykalnej korzyści, poznawaniem
skutków
zaprzątnieni, a na pierwsze i odwieczne ich przyczyny obojętni
-
jeżeli
rozumujemy
tam, gdzie czuć i dziwić się powin-
niśmy, mierzymy, co nie podlega wymiarowi,
określamy, co
jest nieskończone
i przed trybunałem
zdrowego rozsądku ob-
winiamy natchnienia o szał, mistycyzm i dziwactwa; bądźmyż
przynajmniej
sprawiedliwymi
i nie miejmy za złe naturze, że
ani upodobania
w prawdziwej
poezji,
ani o owej prawdzie
nie udzieliła
nam przekonania:
że, co na pierwszy rzut oka
wydaje się być zgodne i porządne, jest może sprzecznością
w porównaniu
z piękniejszą
harmonią
całości, a co sądzimy
być skutkiem, okaże się przyczyną, jeżeli rozszerzymy łańcuch
myśli i rozleglejsze
obierzemy stanowisko. Jest to winą teraź-
niejszej kultury umysłowej, szerzącej się, a mistrzów najbardziej
upośledzającej
w sądzeniu o rzeczach powierzchowności,
że to
wszystko poczytujemy
za niedostępne
i dla rozumu ludzkiego
zakazane, czego natychmiast objąć lub zmysłami dotknąć się
nie możemy.
Jeżeli zwyczajne środki i sposoby poznawań naszych, oparte
na doświadczeniu i obserwacji, nie są w tej mierze dostateczne,
więc porzućmy fakta, doświadczenie
i obserwacją,
a do zgłę-
bienia tajemnic i fenomenów
świata umysłowego użyjmy na-
tchnienia i swobodnej imaginacji. Wiedzieli już o tym prorocy,
że co dla mędrców było zawiłe i częstokroć
niedocieczone,
to wieszczy zapał poety ogarnąć, przeniknąć
i objąć potrafił.
Gdzie rozum niezwyciężone znajduje przeszkody i sfera myśle-
nia coraz głębszą okrywa się pomroką, niepojęte w swych dzia-
łaniach przyrodzenie wskazało nam drogę bezpośrednich pozna-
wań czyli i n t u i c j i, które sprawiedliwie instynktem duszy na-
zwać by można. Nie idzie za tym, abyśmy w nau~ach i ścisły~~
umiejętnościach
(sciences
exactes)
na podobnej
rewelaCji
umysłowej nasze rozumowania i wnioski opierać mieli. Nie, za-
iste, byłoby to nierozsądną śmiesznością; ~le t~,
~dzie, u?1y~ł
nad sferę widzialnych rzeczy wzniesiony me znajdUje w sWI~le
materialnym stałego punktu i odpowiadających swym wyobraze-
niom (i d e o m) przedmiotów, dlaczegoż mamy gardzić jedynym
środkiem,
który nam natura udzieliła,
nie mówię do pozna-
nia, ale do przeniknienia
lub przeczucia wyższego l?orządku?
ogrom naszych wiadomości Jest zere?1 w porów~~mu ~ ty.m;
czego nie wiemy, o czym mgdy moze z pewnosclą wledzl.ec
nie będziemy. Ale czyliż przez to ni~ wol?o nam do~ozurnte~
wać się i w pięknych domysłach znajd?w~c .upodobanl~? Któz
poważył się wymierzyć siłę naszego pOjęcia I ~rodzonej
s~on-
ności zbadania niedocieczonej
tajemnicy połozyć stałe granice?
wszędzie widzimy człowieka drobnym i wątłym, ale tam jest
prawdziwie wielkim, gdzie usiłuje pokonać własną nieudolnoś~,
przestronniejszym
uczynić znikomy i ~ietrwały byt, uzmy~łowl.ć
niewcielone,
uduchowić,
co było WCielone. Podobało
Się rnt-
strzom filozofii XVIII wieku nazwać ów stan p a rok s y z m e m
nieuleczonej
gorączki:
atoli jest niezaprzec~oną
.um~:
słu ludzkiego własnością,
ozdobą czucia, triumfem l?1agmaCjI
i prawdziwą poezją życia. Poezja więc z tego stanowiska uwa-
żana jest pomnikiem,
wzniesionym
na granicach świata mate-
rialnego i umysłowego."
Słynąć będą wieki XVII, XVIII i XIX z olbrzymich w każ-
dym rodzaju nauk postępów, z pamiętnych wynalazków i ro-
zumu na drodze doświadczenia
lub obserwacji
najkorzystniej
ukształconego.
Ale domowe i polityczne
życie teraźniejszych
towarzystw tak dalece pozbawione jest cechy starożytnym i śred-
nim wiekom właściwej, dzisiejsze
stosunki społeczne tak da-
lece wspierają się na rachubie i korzyści własnej, że chcieć je
ubarwić wdziękami poezji, na jedno by wyszło, co znieważać
p?wab~ą. formę niewłaściwym przedmiotem. Wpływ estetycznej
pIęknOSCIna moralne ukształcenie człowieka byłby zniszczony,
g?ybyś~y. w kunsztach, poezji i literaturze nic więcej znaleźć
n~e ch~Ieh nad to, co wIdzimy w zwyczajnym spraw naszych
bIegu I czego w codziennym pożyciu doświadczamy.
Olbrzy-
mia teraźniejs~ej
cywilizacji
budowa jest owocem dojrzałego
ro~~mu. Jest WIęCsłuszną rzeczą, aby w niej rozum najpierwsze
1ll1eJscetrzymał. Szesnaście wieków walki szału z doświadcze-
ni~m, fanatyzmu z rozsądkiem,
światła z cymeryjską prawdzi-
WIe pomroką
2,
nie powinnyż nas odstręczyć od wszystkiego,
c~ego ~atematycz?ie
dowieść, o czym naocznie przekonać się
~I~ moze~y? ~ak Jest, ale ta prawda o tyle tylko jest niewstrzą-
smoną, o tle SIę tyczy ogółu ludzkości i obrotu machin poli-
tycz~yc~; jeżeli ją zastosujemy do pojedynczego
indywiduum,
okaze SIę fałszem. Dobre mienie i trwałość politycznego
bytu
narodów zależy od praw z doświadczenia
wyczerpanych, zgod-
n~ch z ro.zumem, ogólnych, niewstrząśnionych.
Lecz człowiek
me tylko Jest cząstką ogółu, ale oraz całością oddzielną. Dobre
mienie i szczęście tej istoty nie tylko zależy od ogółu, ale oraz
od niezliczonych jej tyczących się okoliczności. Po uciążliwych,
z wewnętrzną skłonnością częstokroć niezgodnych i sprzecznych
2
clmeryfs~a pomroka (mit. gr.) -
Kimeryjczycy to lud, żyjący w cią-
głych cIernnoscIach na zachodnich krańcach Oceanu.
zatrudnieniach,
życie z samym sobą komuż nie jest przyjemne?
w odmęcie roztargnień,
zabaw i obowiązków, wśród wrzawy
i zgiełku czyliż nie życzymy sobie spokojności, owej twórczej
spokojności,
którą poważne myśli zdobią i piękniejsze
jesz-
cze uczucia osładzają?
Im bardziej są martwe i wycieńczone
stosunki towarzyskie, im bardziej nadwerężają je lub osłabiają
zdrożności
moralne,
im większą jest walka sprzecznych
na-
miętności, widoków i usiłowań, jednym słowem: im opieszalej
wlecze się proza życia, tym większą czujemy potrzebę umysło-
wej ciszy, tym większe znajdujemy upodobanie w idealnym, na
jej łonie stworzonym porządku rzeczy. Umysł znużony ciężarem
i tajemnicą niedołężnego
bytu, wyższych wiadomości
chciwy,
i upośledzony
w środkach osiągnienia
ich, łudzony powabem
doskonałości
i po tylekroć na bezdrożach
prawdy obłąkany,
szuka w natchnieniu rozkoszy, której mu rozum albo raczej wła-
sna jego niemoc zaprzecza, wierzy w nieskończoność,
chociaż
jej nie pojmuje, marzy o szczęściu, które przeczuwa i tworami
imaginacji nagradza brak powabu w rzeczywistości.
Jest więc
niezaprzeczona,
z głębszej znajomości serca ludzkiego wyczer-
pana ta prawda: że wtenczas największe znajdujemy w poezji
upodobanie, kiedy brzemię wieku i stosunków towarzyskich jest
dla nas najuciążliwsze,
wtenczas szukamy szczęścia w złudze-
niu, kiedy czujemy wstręt od rzeczywistości,
zaczynamy wie-
rzyć, kiedy rozumowania nasze są wątłe i niepewne. Jakże więc
sądzić będziemy
o poezji, sztuce i piękności
idealnej, kiedy
w tych najpowabniejszych
tworach kultury, jak w przezroczy-
stym krysztale
lub w czarodziejskiej
latarni ujrzymy
odbity
obraz rzeczywistości
i jej skażenia, obraz świata, jego nieładu,
dziwactw i zdrożności, tym więcej odrażających, że ozdobione
zwodniczym urokiem stylu i dziwem wymowy, na kształt mści-
wych po zgonie cieni w samym Źfzódle rozkoszy, w dziedzinie
imaginacji ściągają nas i dręczą? W Atenach był malarz, któ-
rego lud za to skazał na wygnanie, że pędzlowi jego najlepiej
powodziły się karykatury, poczwary i mniej powabne sceny do-
mowego życia
3.
Godzi się marnować skarby czucia i twórczej
imaginacji na odmalowanie tego, czym nas upośledziło pt"zyro-
dzenie? Czyliż dlatego wznosimy się nad sferę rzeczywistości,
abyśmy w czarownej złudzeń krainie znaleźli to wszystko, czym
nas świat odstręcza i lepszego mienia chciwymi czyni? Jeżeli
poezja i literatura nosi cechę wytwornego,
albo raczej skażo-
nego wieku, jeżeli ją ożywia duch salonów i mistrzuje w niej
ton dworski, zwabiony szumnym hasłem poprawy obyczajów,
nauczania lub bawienia, nazwijmy ją w i e r s z o P i s a r s t w e m,
ale nie poezją.
MAURYCY
MOCHNACKI
MYŚLI O LITERATURZE POLSKIEJ
[Fragment]
Dowiódłszy, że naśladowanie zewnętrznego kroju i form rze-
czy pod zmysły podpadających,
czyli natury uważanej jako
p r o d u k t jej własnej działalności, głównemu celowi sztuki nie
odpowiada,
bo nie jest dostateczne
do naocznego
wystawie-
nia życia i ruchu rozpostartego
w naturze, moglibyśmy prze-
3
O ile wiadomo, żadnego malarza z Aten nie wygnano: spotykało to
natomiast oratorów, szczególnie za Filipa Macedońskiego.
M. MOCHNACKI,
MYŚLI
O LITERATURZE
Przedruk za nie podpisanym pierwodrukiem: "Gazeta Polska" 1828,
nry 89-94. Przytoczone fragmenty: m 92, s. 368; m 93, s. 371-372; m 94,
s. 376. Opuszczono dwa rozbudowane przypisy autora.
Głównym tematem artykułu jest kwestia naśladownictwa w sztuce. W po-
czątko~ej części rozprawy polemizując z klasycystyczną koncepcją naśla-
dow~a
natury, .~oc~acki
wrwodzi~ ideę nowej sztuki z wysokiej oceny
kreacyjnych mozlIwoscl człOWieka.Literaturą powinny, jak pisał, kierować
"filozofia i teoria", a krytyka ma być "bezwarunkowa", tj. wolna od uprze-
~eń, narzucanych przez ustalone reguły. Dalej następuje krytyczny rozbiór
lIteratury doby Stanisława Augusta i konkluzja, iż sztuka powinna naślado-
wać nie formę, lecz istotę natury. Stąd dalsze wnioski, formułowane w prze-
drukowanym fragmencie.
stać na tej pewności,
którą na ostatek
stwierdza
samo do-
świadczenie,
wyczerpane
z historii pięknych kunsztów, ledwo
nie u wszystkich oświeconych
narodów. Ani by nam za złe
kto poczytał,
gdybyśmy przerwawszy
na tym punkcie wątek
rozumowań
naszych przyjęli za zasadę nie potrzebującą
dal-
szego wywodu:
że ponie
w aż
naś ladow
ani e
natury
jako
produktu
jej
własnej
działalności
okazało
się
nieskuteczne
dla
sztucznego
misterstwa
1,
tym
samym
przeto
naśladowanie
natury
jako
produkcyjnej
siły,
nieochybnie
prowadziłoby
do
zamierzonego
kresu.
Zważywszy atoli, że gruntowne
poznanie tej niewątpliwej prawdy może nastręczy niejednemu
z rodaków myśl obszerniejszego
rozwinienia
materii, w której
piszemy, zamierzyliśmy
uprząść z niej kilka jeszcze rozumo-
wań, nim wrócimy się do uwagi poetyckiej literatury w epoce
Stanisława Augusta.
Ponieważ naśladowanie
form nie jest twórczą w kunsztow-
nym misterstwie
2
operacją, bo z zewnętrznego kroju wewnątrz
w myśl wniknąć niepodobna
3,
spróbujmy, czyli odwrotne w tej
mierze postępowanie, to jest od ducha do formy, z wyobrażenia
do rzeczy, z myśli do materii, nie sprawi zamierzonego skutku.
Natura tym tylko sposobem
działająca
w całej ożywionej
kreacji niechaj będzie przykładem dla poety i wzorem dla sztuk-
mistrza.
Naśladując naturę w stanie działalności jako twórczą, pier-
l
dla sztucznego misterstwa -
dla mistrzowskiej sztuki.
2
kunsztowne misterstwo -
twórczość artystyczna.
3
Wyraźne są tu wpływy estetyki Schellinga, jego rozprawy Ober das
Verhiiltnis der bildenden Kiinste zu der Natur
(O
stosunku sztuk plastycz-
n,!ch do przyrody, 1807). Podstawowe tezy Mochnackiego przejęte są stanltąd
ll1emal dosłownie. Pisał F. W. J. S c h e 11i n g: "dzieło sztuki będzie w tej
mierze doskonałe, w jakiej nam
tę
niefałszowaną siłę tworzenia i działania
P!'Zyrody w jednym rzucie ukaże" (w: Filozofia sztuki, oprac. K. Krzemie-
1l10wa,Warszawa 1983, s. 483).