Antologia SF Spotkanie w przestworzach 01

background image

Antologia

Spotkaniewprzestworzach

Tom-1

background image

AndrzejDrzewiński-Wobjęciachsnu


Minęłagodzinadziesiąta.Wsalizgaszonoświatło.OczyZygmuntazulgąprzyjmowałykojący

półmrok.Szpital,wktórymgoumieszczono,mieściłsięwstarymdziewiętnastowiecznymbudynku.
Wysokonadnimzawieszonebyłobiałesklepienie,poprzecinanełukamiżeber;klasycznyneogotyk.
Zamknąłoczy.Wdrugimkońcusaliktośchrapliwieoddychałprzezsen.Naszczęścietego,którywczoraj
całąnockaszlał,przeniesionodoizolatki.DziękiBogu,gdyżniemożnabyłojużwytrzymać.Ostrożnie,
abynieurazićchoregomiejscapoprawiłsobiepoduszkę.Przytulającdoniejnosstwierdził,żecałkiem
ładniepachnie.Niewiedziałdlaczego,alezapachczystegopłótnawydawałmusięczymśswojskim.
Wzrokprześlizgnąłsiępobiałejścianieszafkiispocząłnakubkuzwodą.Chwilęzastanawiałsięczy
chcemusiępić.Zrezygnowałjednak,gdypomyślałoszereguczynności,któremusiałbywykonać,aby
łyknąćwody.Trzebabyłoodchylićkołdrę,wysunąćrękę,chwycićkubek;nie,tostanowczozabardzo
skomplikowane.Światło,którewpadałoprzezprzymkniętepowiekidziwnieodrealniałokształty.
Zmęczeniepowoli,kroplazakroplą,wlewałomusięwżyły.Czuł,żezarazzaśnie.Naszybieoddrzwi
korytarzakręciłsięjakiśsennykomar.“Ciekawe-pomyślał-czyontakdługomoże?”Wszystkozlałosię
wmonotonnącałość.

Biegł.Ciąglebiegi.Jegonagieciałoprzezmałyczasbiczowanebyłoprzezgałęzie.Wokółpanowała

ciemność.Lecztamwyżej,naddrzewamijużsięprzejaśniało.Niedługobędzieświt.Przystanąłzdyszany
iczuł,jakwskroniachmowotętnimukrew.Odstronyrzekipowiałlekkiwiatr,któryprzyniósł
intensywnąwońzgnilizny.Dziwniekojarzyłamusięzestrachem.Bałsięibyłświadomwtejchwili
swegostrachu.Wysłannicykapłanów,którzygościgali,bylibezlitośni.Wiedziałotymażzadobrze.Jak
byniebyło,byłkiedyśjednymznich.Kiedyś?Dlakogoś,ktozakłóciłporządekmisteriumOryrysanie
byłoratunku.OIzydo!Cozapotwarz!PrzeklętySetnehat,toongosprowokował.Apotemoskarżyłi
wydałwyrok.Setnehatowiniepodobałosię,żetracinajegokorzyśćprzywilejeiposłuch.Ohydny
starach...Przekleństwozamarłomuwgardle,gdyżztyłuusłyszałszelestrozsuwanychtrzon.
Błyskawicznieobróciłsięnapięcie.Lecztotylkoobcygrzbietkrokodylapowoliprzesuwałsięw
kierunkuwody.Odetchnąłzulgą.Widaćbyło,jakobrazksiężycazatańczyłnazmąconejtafli.Lecznieto
przykułojegouwagę.Tam,zakępątrzcin,dojrzałciemnąsylwetkęczółna.Tobyłratunek.Starającsię
cichorozgarniaćsitowiepodkradłsiędoniego.Czułjakstopyzagłębiająmusięwgęstymuł.Przejechał
kilkakrotnierękąpoburcie;niebyłoprzywiązane.Oparłnanimręceicichopostękujączepchnąłjena
głębsząwodę.Tamwskoczył,uderzającsięprzyokazjiboleśniewnogę.Zagryzłwargizbólu.Potem,
wiosłującrękoma,przepłynąłkilkadziesiątmetrówdalejischroniłsięwgęstejkępiesitowia.Narazie
byłbezpieczny.Nieprzytomnyzezmęczeniarzuciłsięnadnoizasnąłkamiennymsnem.

Sailpłynąłjużprzeszłopięćgodzin.NiedługoWielkiRaukażeświatuswojeoblicze,aonnienatrafił

nawetnaśladyuciekiniera.Wokółpanowałaciszaprzerywanaodczasudoczasugłosamizwierząt.Teraz
właśniezbrzeguodezwałsięgłośnyplusk.Najpewniejjakiśkrokodyludawałsięnawczesneśniadanie.
Rzeka,poktórejpłynął,byławielkimdaremdlaludu.Teraz,naszczęście,poziomwodybyłniski.
DziękowałzatoWielkiemu.Wjesieni,wporzeprzyboru,całaDeltazamieniałasięwjednowielkie
jezioro.Międzytysiącamiwysp,wysepek,kępdrzewnapewnoudałobysiętamtemuschować.Itak,on
jedentylkospośródwysłannikówwybrałdrogęwodną.Inniwędrowalilądem.Sailznaljednak
uciekinieraiwiedział,żebędziepróbowałdostaćsięnapółnoc.Ajakążinnądrogęwybraćmógł

background image

potomekrodużeglarzy?!SaildotknąłzawieszonegonaszyiznakuRa.Zjegoustpopłynęłacicha,poranna
modlitwa.“WitajTy,któryśustanowionyWładcąWschoduicałegoświata!Ty,któregostrażąprzyboczną
sąwszyscyinnibogowie.WitajwtejdobrejTwejgodzinieiwtymdobrymdniuTwoim.Odobry
Demonieświata,opromienistakoronoziemzamieszkanych!Ty,którydzieckiempodnosiszsięzotchłani,
młodzieńcemwciągudniasięstajesz,jakostarzeczachodzisz!Pomóżmi!”

Zbudziłgoprzeszywającybólchoregomiejsca,któryjednakpochwiliucicha.Zygmuntdelikatnie

otarłpotzczoła.Wilgotnągazęwcisnąłpodmaterac.Poczuł,żemaogromnepragnienie,zupełniejakpo
długim,wyczerpującymbiegu.Centymetrpocentymetrze,jegorękazaczętazdążaćwkierunkukubkaz
wodą.Nareszciewyczułjegochłódpodopuszkamipalców.Zacisnąłjemocno.Przekręciłgłowęwboki
starałsięwlaćsobiepłyndoust.Udałomusiętotylkoczęściowogdyżnapoduszcewykwitładuża
mokraplama.Pustykubekodstawiłnapodłogę.Takbyłowygodniej.Czuł,żeogarniagogorączka,ale
niechciałjeszczezasnąć.Miałjeszczechęćchoćprzezchwilęporozkoszowaćsięświadomością,żenic
gonieboli.Amożebałsię,żeznówmusięprzyśniąjakieśkoszmary?Wzrokjakbymusiępoprawił,
gdyżwdrugimkońcusalizobaczyłłóżko,któregowdzieńjeszczeniebyło.Najwidoczniejmusieli
przynieśćkogośnowegogdyspał.Oilemógłdojrzećbyłtomężczyznawsilewieku,oostrychrysach
twarzy.Minęłokilkasekundzanimspostrzegł,żetamtenrównieżnieśpiinajwyraźniejpatrzywjego
stronę.Miałchłodne,błyszcząceoczy.Zygmuntodruchowouśmiechnąłsiędoniego.Chciałdaćmuznak
solidarności,któryzawszeposyłająsobieludziepołączeninieszczęściem.Tamtendrgnąłizwidocznym
wysiłkiemodwróciłgłowędościany.Widoczniebyłalbotakchory,albotakzniechęcony,żewolałto
zrobić.Zygmuntpochwilizulgąopuściłgłowęnapoduszkę.Zmęczyłsię.Ostatniąrzeczą,którąwidział
przedzaśnięciembyłojegowłasneprzedramięzwbitąigłą,którazapomocąrurkiłączyłasięzbutlą
przezroczystegopłynu.

Gdysięobudził,słońcekładłosięjużnahoryzoncie.Przeciągnąłobolałemięśnie,usiadłirozejrzał

się.Ogromnarzekaleniwietoczyłaswemętnewody.Wzdłużniejrozciągałasięzieleńnajwspanialszych
chybawświeciezbóż.Palmyleniwiedrgałynawietrze.Nadłódkązwrzaskiemprzeleciałjakiśptak.
Powiódłzanimwzrokiem.Och,jakżemuzazdrościtejswobody!

Naglejegouwagęzwróciłruchwgórzerzeki.Dobarekpłynącychzpołudniapodpływałałódź

wypełnionażołnierzami,najwyraźniejszykującymisiędoichgruntownegoprzeszukania.Uśmiechnąłsię
szyderczoisplunąłwichstronę.Mogąsobieszukać...

Wmiaręupływuczasuruchnarzecemalał.Wkrótceminęłagokawalkadarybackichłodzipłynących

doprzystani.Ichpodobnedowywróconegosierpapółksiężyceopodniesionychrogachwywoływaływ
jegosercumiłedrżenie.Gdyzapadłzmrok,wypłynąłnagłównynurt.Jegojedynymratunkiembyło
dotarciedoportównapółnocy.Tamnapewnoudamusięujśćpogoni.Alewiedział,żemaprzedsobą
bardzodalekądrogę.Rzekatorozlewałasięszeroko,toszławąskimkorytempomiędzyrzędami
majestatycznychpalm.Plątaninałodyg,trzciniliścipływającychpowodzieutrudniaławiosłowanie.
Wkrótcejednakwypłynąłnaszersząprzestrzeń.Stądwiodłodalejkilkaodnóg.Pochwilinamysłu
wybrałtę,któraprowadziłabezpośrednionapółnoc.ZnalazłjądziękijasnemuświatłuGwiazdy
Przewodniej.Nicdziwnego,naukakapłanównieposzłanamama.Odnogarobiłasięjednakcoraz
bardziejpłytka.Wyglądałonato,żezszedłzgłównegonurtu.Przezjakiśczasmiałnadzieję,żeten
odcinekłączysięniżejzgłównymramieniemrzeki,Lecznadziejeokazałysiępłonne.Kępytrzcini
sitowiatarasowałydrogę.Traciłczasnawyszukiwanieniezarośniętychmiejsc.Jeślidalejtakpójdzie
będziemusiałbrodzićiprzepychaćczółno.Naglepoczułjaksercepodchodzimudogardła.Zprzeciwka
płynęłałódźpodobnadojego.Odruchowozwilżyłsobietwarzmokrąszmatą.Wiedział,żezaraz
bogowiewydadząwyrok.Nadziobietamtegoczółnastałczłowiektrzymającywrękumiedzianysztylet.
Mimociemnościpoznałgoposylwetce.Jegonajgorszywróg:synSetnehata,Sail.Odruchowochwycił

background image

zarękojeśćsztyletuzatkniętegozapasem.Palcezacisnęłysiękurczowonawyrzeźbionejgłówce.

DwiegodzinypowschodziesłońcaSailuznał,żemusiałzbiegaprzegapić.Przecieżniemógłon

płynąćwdzień!Tobyłobysamobójstwo.Itak,swojądrogąSailmusiałprzyznać,żemaszczęście.
Rybak,któregospotkałoświciepowiedziałmuokradzieżyczółna.Biedakzrozpaczonybiegałwzdłuż
brzegu,gdySailgozauważył.Tamtennajwyraźniejgorównieżdojrzał,bozacząłnaglewymachiwać
rękoma.GdyzaintrygowanySailpodpłynąłbliżej,fellachupadłnatwarziwtejpoziepozostałdokońca.
Jęczałnaciężkieczasy,nanieurodzaj,nanędzęiskamlał,żeterazjeszczezabranomujedynenarzędzie
pracy.

InformacjatabardzosięSailowiprzydała.Postanowiłpopłynąćwdółrzekiitampoczekaćna

uciekiniera.Dzieńupłynąłszybko.Dopieroozmrokujegocierpliwośćzostaławynagrodzona.W
ostatnichblaskachdniaujrzałzgarbionąwczółniesylwetkę.Awięcjednak.Terazjużmunieujdzie!
Cichopopłynąłzanim.Postanowiłsamzałatwićtęsprawę.Delikatniewiosłował,abytamtengonie
usłyszał.Jednocześniebałsię,żemożestracićgozoczu.Szczęścieopuściłogowostatniejchwili.
Właśniemiałdopaśćofiary,gdyuciekiniernistądnizowądzawrócił.Sailpodniósłsię...

Nocuciekła,ustępującmiejscaznajomemupółmrokowisali.Zygmuntzlanybyłpotem.Słyszałjakz

bokuktośzakaszlał.Uświadomiłteżsobie,żecałyjęzykmazdrętwiały,awargisucheispękane.
Wiedział,żejestznimbardzoźle.Toprzeztenuporczywykoszmar.Odwróciłgłowę.Zobaczyłparę
oczu,którazeskupieniemwpatrywałasięwniego.Tobyłtennowypacjent.Miałbardzodziwnywyraz
twarzy,zupełniejakbynacośuparcieznapięciemoczekiwał.Zygmuntchciałpoprosićgoopomoc,ale
zamiastwołaniazjegogardłaztrudemwydobyłsięcichy,urywanyszept.Niemiałjużsił.Znówopadł
napoduszkęiprzezmomentzbierałsiły.Wiedział,żeprzyciskioddzwonkaumieszczonesąprzy
wezgłowiu.Wyciągnąłrękędogóry.Dopierokiedypoczułokropnybólzrozumiał,żezrobiłtozbyt
gwałtownie.Białe,jasneplamkizawirowałymupodpowiekami...

Bylijużkilkametrówodsiebie.OstrzenożaSailaprzyciągałojegowzrokjakmagnes.Wszystkie

mięśnieinerwygraływrytmjednegorozkazu:niedaćsięzabić.Miałwrażeniejakbycałyświatzastygł
wciszyiczekałnawyniktegopojedynku.JegoustacichoszeptałymodłydoIzydy.Wierzył,żejego
patronkaniepozwoli,abyHorusiAnubisjużdziśważylijegoserce.Czuł,żeichsprężonedoskokuciała
sąuosobieniemdemonawalki.Gdzieśwokółnichkrążyłaśmierć.Łodziegłuchostuknęłyosiebiei
zatrzymałysię.Wtymsamymmomencieobajskoczylidoprzodu.Zrozkoszązobaczył,jakjegonóż
prześliznąłsięnadramieniemSailaiutkwiłwjegosercu.Leczniezdążyłwydaćnawetokrzykutriumfu,
gdypoczułtępybólwpiersiach.Wostatnimprzebłyskuświadomościzrozumiał,żeSailrównieżnie
chybił...

Pielęgniarkabyłaśmiertelnieblada.Wybiegłazsaliniezamykającnawetzasobądrzwi.Czepek

przekrzywiłjejsięnalewąstronęi,gdybynieżałosnamina,wyglądałabycałkiemzabawnie.Przebiegła
korytarziwpadładodrzwizjasnoniebieskątabliczką:

LEKARZDYŻURNY
-Paniedoktorze,paniedoktorze-wołała,potrząsajączaramięśpiącegonakozetceczłowieka.
-Cosięstało,siostro-spytałcicho.
Takjakkażdylekarzzprawdziwegozdarzenia,potrafiłszybkoadaptowaćsiędokażdejsytuacji.
-Nasalitrzeciejdwazgony-odpowiedziałałamiącymsięgłosem-wyglądanajakieśwylewy

wewnętrzne,zresztąsamaniewiem.

-Którzyto?-spytałzakładająckitel.
-PanJamesKill,któregodaliśmytamwieczorem-wyliczałaipanZygmuntDrewski.Wiepan,tenz

katastrofylotniczej.

-Tak,wiem.Jużtamidziemy-mówiłkierującsięwstronęsali-tylkoniechsiępaniuspokoi,bo

background image

pacjencisiępobudzą.

Pielęgniarkadreptałazanimwycierającnoschusteczką.

background image

AndrzejDrzewiński-Odnowa
Epizodpierwszy
Zapadłanoc:Wgórzeprzezzamgloneszybymigotałyświatełkagwiazd.Wiatrpędziłtabuny

pierzastychchmurwspanialefosforyzującychnaciemnymniebie.CzaszaKsiężyca,toznikała,to
ukazywałasięwcałejswejkrasie.Arturpowolioderwałwzrokodtegowidoku.“Jużczas”-pomyślał
patrzącnacyferblatbudzikastojącegonakomodzie.Ostrożniepodniósłsięipodszedłdostolika,skąd
chwyciłprzygotowanyprzedmiot.Uchylonedrzwiskrzypnęły.Zastygłwbezruchu.Nic,cisza.Tylkow
kąciesłychaćbyłochrapliwyoddech.Szedłwtymkierunku.Jużbyłobok.Oparłsięokrawędźlóżka
starającsięjaknajdokładniejumiejscowićpołożenieśpiącejosoby.Tak,totu.Jeszczerazwszystko
sobiepowtórzyłigłębokoodetchnął.Potemuniósłobieręcewgóręizwykrzywionątwarzązcałejsiły
opuściłmłotek.Cośgłuchochrupnęło.Nastąpiłacisza.Naszczęścieniecierpiał.Jużpowszystkim,
pomyślał.Uklęknąłnapodłodzeipołożyłsplecionedłonienakanciełóżka.Zacząłsięmodlić.Na
podłogęcichokapałakrew.Księżyc,któryznówwyjrzałzzachmur,odbijałsięskarlaływmałych
zwierciadełkachkropel.

Epizoddrugi
MarlowjakzwyklepatrolowałpołudniowyodcineknadbrzeżnegopasaFlorydy.Spokojnietrzymałw

lewejręcewolant.Podnimprzesuwałsiębiałobrunatnypiasekplaży.Morzebyłospokojne.Faleleniwie
wpełzałynabrzeg,abypotemrównieniechętniezsunąćsiędomorza.Horyzontbyłpusty.Zapięćminut
kończymusięlotiwracadobary,gdzieczekagofiliżankagorącejkawy.Zrozmyślańwyrwałgo
zbliżającysięszum.Odwróciłgłowę.Odstronysłońcazpułapu200leciałdoniegosamolot.Dziwne-
pomyślał.Wytężałwzrok,alenicniemógłdojrzeć:Morzejarzyłosiętysiącemsłonecznychodblasków.
Zmrużoneoczyzaczęłygopiec.Skręciłgłowęipowoliprzełożyłsamolotnaleweskrzydło.Jużpo
chwilileciałkursemzbieżnym.Tak,niepomyliłsię,totensamtypcojegopatrolowiec.Pomachał
skrzydłamiizakląłpatrzącnarozwaloneradio.Dziesięćminuttemucośwnimtrzasłoizamilkłona
amen.Próbowałjenaprawićwewłasnymzakresie,aletomusiałobyćcośbardziejpoważnego.
Postanowiłtoodłożyćdopowrotudobary.Teraztamtensamolotjużprawiepodlatywałdoniego.
Pewniezauważyli,żecośsięstałozłącznościąiwysłalidrugisamolotdlasprawdzenia.Starałsię
odcyfrowaćjegoznakirozpoznawcze,któreterazznajdowałysięwcieniu.Wdolebłyszczałomorze.
Nagletamtenzacząłnurkowaćwjegostronę.

-Corobisz?!-krzyknął-corobiszPeter,rozwalimysię!Nicnierozumiał,gdyżznakirozpoznawcze

byłyznakamisamolotujegokumpla.

-Boże,zwariował!-ryknął,gdyzobaczyłdwiesmugimijającejegokadłub.
Wiedział,żetakiesmugipozostawiająpociskirakietoweF-3odużejsilerażenia.Gwałtownie

szarpnąłwolantizszedłwpiekielnieostrąpętlę,leczbyłozapóźno.Następnepociskiuderzyły
bezpośredniowjegokabinę.Poczułokropnybólitylkojeszczeprzezmomentwidziałgwałtownie
rosnącefale.

Epizodtrzeci
Khangoskradałsiębezszelestnie.Ostrożniestawiałswebosestopynabarwnymposzyciudżungli.

Przepełzałpodzwalonymipniamiiostrożnieomijałwisząceliany.Zajegoplecamiwstawałosłońce.Już
niedalekowidaćbyłopierwszezabudowaniawsi,słychaćszczekaniekundli.Wkrótcebyłucelu.

Przednimbyłowejściedochaty,bardziejokazałejniżinne.Wyjąłzzaprzepaskidmuchawkęi

background image

ostrożniewsunąłdoniejzatrutykolecprzyozdobionykępkąpiór.Czekał.Słońcewzniosłosięwgóręo
dwiedłonie,gdyzasłonaprzywejściuporuszyłasię.Wyszedłspozaniejbarczystymurzyn.Stanąłna
progu,przeciągnąłsięipodrapałpokołtunie.Chwilęzeznudzonąminączegośwypatrywał.Potem
kopnąłświniakasnującegosiępopodwórku,któryzgłośnymkwikiemsalwowałsięucieczkąwkrzaki.
Następnieobróciłsiękuwnętrzuchaty.Chwilępóźniejleżałjużmartwyzgłowąwkorycieitylkozszyi
wystawałamukępkapiór.Khangonigdyniechybiał.

Epizodczwarty
Andrewwisiałpięćmetrówniżej.Podnimbyłodobredwieściemetrówpustki,przecinanejtylko

taflamilodowca.FilarGerbramma,którytrawersowali,byłnajtrudniejszywtejpartii.Nicdziwnego,
szóstka.Maksstaranniepodciągałpartnera.Lodowiecskrzyłsiętysiącamiigiełek.Białaścianaciągnęła
sięgdzieśtamwysokowgórę.Mielijeszczedobrekilkanaściemetrów.Oddechzamarzałmuna
ochraniaczu.Skróciłdystansdotrzechmetrów.Wtejchwilitamtegoniewidział,gdyżbyłna
przewieszce:Takbyłolepiej.Prawąrękąsięgnąłdotyłuiwyciągnąłdługiczarnyprzedmiot.Słońce
zabłysłonajegoostrzu,gdyprzykładałgodoliny.Ciąłszaleńczo,byleszybciej.

Teraz,gdypatrzyłwdół,mógłsiętylkodomyślać,gdzieleżązwłoki.Alemimotociąglesłyszałten

krzykigłucheodgłosy,któregostłumiły.Zzagryzionychwargciekłacienka,zamarzającabłyskawicznie,
strużkakrwi.

Epizodpiąty
Byłajeszczenoc.Samochódzwygaszonymiświatłamipodjechałpoddom.Martinezotworzył

drzwiczkiiwysunąłsięzwozu.Żwircichozachrzęścił.Zanimwysunęłosięjeszczekilkaschylonych
sylwetek.Uformowalisięwszeregisprawniepobiegli.Najpierwprzezpodwórkozgnijącymiw
kubłachodpadkami,potemwystraszylikota,któryzprzeraźliwymwrzaskiemodskoczyłwbok,ażw
końcuwbieglinaklatkę.Nadruciechwiałasięupstrzonaprzezmuchyżarówka.Omijającwypaczone
stopniewbiegliwyżej.Napiętrzektóryśzawadziłostojącewiadroipomyjezchlupotempolałysiępo
schodach.Martinezrzuciłprzekleństwoiobiecałsobie,żepoakcjipoliczysięztymniedołęgą.Wbiegli
napodest.Gwałtownymruchemrękiwskazałchłopakowizamekzamkniętychdrzwi.Kadetstanąłw
rozkrokuinacisnąłspust.Odpryskidrewnaimetaluwrazzespłaszczonymipociskamizaczęłyosypywać
sięnapodłogę.Drzwiztrzaskiemotworzyłysię.Kadetzwolniłspust,chwilęsięzamyślił,apotempuścił
drugąseriętrochęwbok.ProstowtułówMartineza,któregojakszmacianązabawkąrzuciłonaścianę,a
potemwcisnęłowkątkorytarza.

Terryschowałpistoletdokabury.Ostrożnieomijajączwłokigłównegodyspozytorapodszedłdo

pulpitucentralnego.Obróciłfoteliwcisnąłsięwjegownętrze.Następnieuderzyłwklawiszłączności.
Natęchwilęczekałlata.Wiedział,żeterazwewszystkichodbiornikachradiowychzapadłacisza,zaśna
wszystkichekranachtelewizyjnychpojawiłasięjegotwarz.Wiedziałrównież,żeto,copowie,3
miliardyludzibędziepamiętałodokońcażycia.Trzebabyłozacząć:“Ludzkości-zacząłpompatycznie-
naszplansiępowiódł.Wywabiliśmyzgatunkuludzkiegozłoizbrodnię.Oddziśnaświecieżyćbędą
tylko,ludziedobrzy.Miłującypokójiszczęścieinnychludzi.Czyli,wy.Kiedydziesięćlattemu,razemz
nielicznągrupkąmoichwspółpracowników,postawiliśmyprzedsobątencel,wydawałosięnam,żejest
onnieosiągalny.Niczymskalnaściana,wznosiłsięnadnasząprzyziemnością-mówił,mającwrażenie,
żetrochęsięzagalopował.-Jednaktrzebabyłodziałać.Jakpamiętacie,bezpośrednimbodźcem,który
naszmobilizowałdodziałania,byłtestsubsensoryczny.Zniesamowitądokładnościąpotrafiłonwykazać,
czydanyosobnikposiadasymptomyzłaizbrodni.Aletoniewszystko.Pozwalałonwykryćrównież
potencjalnegoprzestępcę.Mogliśmyteraz,zapomocątejmetody,wykazaćktomożestaćsięmordercą,
bandytą,czyzwyrodnialcem.Udałomisiędośćszybkopozyskaćwspółpracownikównacałymświecie,
wrazzktórymiprzystąpiliśmydoogólnoświatowychtestowań.RobiliśmytopodpłaszczykiemUCEFA.

background image

Podwóchlatachmieliśmypełnewyniki.Przeszłyonenaszenajczarniejszeprzypuszczenia.Tobyłapo
prostukatastrofa!Ażdlamiliardaosóbtestwypadłnegatywnie.Dotamtejporymieliśmynadzieję,że
liczbatanieprzekroczykilku,górakilkunastumilionówludzi.Gdybytakbyło,staralibyśmysię
przeforsowaćwniosekoichodizolowaniuspołecznym.Przytakimukładzieplanspaliłnapanewce,gdyż
stanowilionizbytdużąsiłę.Wiedzieliśmy,żeniemożemyujawniaćnaszychwyników.Myśleliśmydługo.
Naszeobradywsumieciągnęłysięprawierok.Wkońcujednakzbólemsercauznaliśmydziałanie
skrytobójczezajedynyplandającyszansępowodzenia.Większośćznaszychoportunistównazywałaten
planzbiorowymmorderstwem.Pięćlat,powtarzam,pięćlatmusieliśmyprzekonywaćniektórychzwaso
słusznościtegopostępowania.Dziękinaszemutestowimieliśmytenplus,żebezbłędniewybraliśmy
osoby.Dlategotylkotengigantycznyspisekmógłsiępowieść.Jakwiecieniebyłonawetjednejwpadki!
Otocoznaczytestsubsensoryczny!wytarłspoconeczoło-potemjeszczeponaddwalataprzygotowań
technicznychigodzinaE,jak“exodus”,nadeszła.Właśniepięćdziesiątminuttemu.Cobędziedalej?
Wieciesami.Myślę,żedobrzebędziemygospodarzyć.Zaśwsłownikachprzyhasłach“zło”,
“morderstwo”,“wojna”możnajużdopisać:“wyrazyarchaiczne”.

Monitorkontrolnyzgasł.Terryzakręciłsięwfotelu.Byłszczęśliwy.Dyżurnyzaszybą

porozumiewawczotrzymałkciukadogóry.Udałosię!Wstałzfotela.Lekkokręciłomusięwgłowie.
Zrobiłkilkaprzysiadówdlarozprostowaniakościiruszyłwkierunkudrzwizakotarą.Zanimsiedziała
całaijegogrupa,jaksądziłnajtęższeumysłyświata.Przeddrzwiamizrękąnaklamcechwilęsię
zatrzymał.Miałjedenproblem.Niewiedziałjakimpowiedzieć.żetydzieńtemuznalazłmałybłądw
teściesensorycznym.Głupieprzestawienieprzecinkaojednomiejsce.Pomyłkata,obniżaławskaźnik
nadpobudliwości.Innymisłowy,będzieonakosztowaćżycienastępnegopółmiliardapotencjalnych
zbrodniarzy.Aletrudno,wkońcutosąludzieźli.

Terrynacisnąłklamkę.

background image

AndrzejDrzewiński-Ocalenie
Pierwszagodzina
Pozachodziesłońca.Janwłączyłtelewizor.Ukazałasięprzypudrowanatwarzspikera.Tegosamego

cozawsze.“Jakwidaćuznali,żetolepiejwpłynienanasząpsychikę”.Spikerchrząknąłistarannie
dobierającsłowa,zacząłmówić.

-NadajemyterazostatnikomunikatowyprawieratunkowejmajoraBlica.Niestety,zakończyłasię

onafiaskiem.

Janpoczułjakwtymmomencieczteremmiliardomludzisercepodchodzidogardła.Onjeteżtam

miał.Spikerbeznamiętniekontynuował:

-Ostatnikomunikatinformował,żeudałomusięwejśćnaorbitęparkingowąwokół“Apokalipsy”.

Potemjeszczeusłyszanostrzępymeldunku,żepodchodzidolądowania.Odtegoczasuminęłosześć
godzinibrakjestjakiejkolwiekłączności.Mimoutrudnionychprzezsłońceobserwacjiwyraźniewidać,
żewciąguostatnichgodzinbolidniezmieniłtrajektoriilotu.Takwięcszansenauniknięciezderzeniaw
tejchwilisąprawieżadne.Niemożemysobiepozwolićnaluksuszłudy!Pocomamycierpieć?-Spikier
wręczkrzyczał.-Rządzalecałużyciepigułek.Jeślidotejporyichniepobrałeś,idźiuczyńto
natychmiast!Ulżyszsobieiswymbliskimwcierpieniach.Pamiętajcie,gdybybyłchoćcieńnadziei
trzymalibyśmysięgodokońca.Atak?Jużodtygodniawiadomo,żeboliduderzywokoliceMorza
Północnego.Pierwszapójdziefalawodna:zalejecałeWyspyBrytyjskie,Francję,Niemcyi
Skandynawię.Następnabędziefalauderzeniowa,wywołanaprzezeksplozjębolidu.Eksplozję,gdyż
rozgrzanytarciembolidwzetknięciuzzimnąwodąoceanunapewnoeksploduje.PotymwcałejEuropie
niebędziejużnikogożywego.Aletoniewszystko,gdyżjakobliczonotakdużepchnięciewytrącinasz
globzrównowagi.Ziemiaobrócisięodużykątwkierunkudziałaniasiłyzewnętrznej.Jakpewno
większośćzpaństwasięorientujekierunekosiobrotuwzględemukładusłonecznegopozostajew
przestrzeniniezmienny,awięcprzesunąsiębieguny.Spowodujetozmianęszerokościgeograficznych
poszczególnychpunktównapowierzchninaszegoglobu.Konsekwencjątegobędziekatastroficznazmiana
klimatu.Jednaktoniewszystko,gdyżZiemiajestelipsoidąpowstałąwwynikuwłasnegoruchu
obrotowego.Poprzesunięciusię“osi”Ziemielipsoidaprzekrzywisię.Naturalnie,zajakiśczasruchy
górotwórczeprzywrócąjejpierwotnykształt,alemasywody,którebędąjeszczewstarejpozycji,uderzą
odrazu.Zalejąpowstałąwzdłużnowegorównikalulkę,chcącuformowaćsięrównomiernie.Atobędzie
jużnaszkoniec!Proszęwybaczyć,żemówiętrochęniedokładnie,aletojużbyłoomawianew
publikatorach.

Spikerbyłzdenerwowany.Cochwilępoprawiałsobiekołnierzyk.Jegookularynajwyraźniejbyły

zapocone.

-Awięcjeszczerazpowtarzam,zażyjciepigułki.Ponich;odchodzisięszybko,bezcieniabólu.Nie

powtarzajmyhistoriimamutów!-dodałniwpięć,niwdziewięć.

Potempodniósłrękę,dousticośszybkoprzełknął.Janapoderwało.Alejużpochwiliwiedział,że

tamzaszklanąszybkątenczłowiekjestmartwy.Ekranpowlekałsięszarością.

Drugagodzina
Skrzypnęłokrzesło.Odwróciłsię.ZanimsiedziałaBeata.-Słyszałaś,comówił?-spytał.
Skinęłapotakująco.Podrgającychkącikachustwidaćbyło,żeledwowstrzymujesięodpłaczu.
-Unasbędziewtedypiątarano?-spytała.

background image

Bałsiętegopytania,alemusiałjejodpowiedzieć.
-Takjakobliczyłem,stanietosięnaparęminutprzedświtem-odpowiedziałnerwowooblizując

wargi.

-Awięc,tobyłnaszostatnidzień?-rzuciła,samaniewiedzącdokogo.
Milczał.Podszedłdoniejiwziąłjejgłowęwdłonie.Palcedelikatnieprzesuwałysiępojejwłosach.

Przytuliłasięmocno;zamocno.Uniósłjejgłowę.Łzyściekałypopoliczkachiginęłygdzieśwzałamaniu
brody.

-Niepłacz,maleńka-powiedziałcicho-przecieżmytegoniezrobimy.Umówiliśmysię.Prawda?
Skinęłagłowąipróbowałasięuśmiechnąć.Schylilisięimusnąłjejpoliczek,apotempocałował.
-Poczekaj,cościpokażę-powiedział,idącwkierunkuregałuzksiążkami.
Chwilęszukał,apotemwyciągnąłgrubetomisko.Opierającjenakolanie,uśmiechnąłsię

porozumiewawczodoniej.Jużniepłakała.Wkońcunajwidoczniejznalazłcochciał,gdyżzałożyłto
miejscepalcemiusiadłobokniej.Patrzyłazwyczekiwaniem.

-Wyobraźsobie,żetoconasspotyka,jużkiedyśsięzdarzyło-zacząłtonemjakimopowiadasię

bajki.-Znalazłemtakifragmentw“Dialogach”Platona.Posłuchajisamaoceń.

Skandując,zacząłczytać:“...Pismanaszemówią,jakwielkąniegdyśpaństwowaszezłamałopotęgę...

Szłazzewnątrz,zMorzaAtlantyckiego.Wtedytomorzetambyłodostępnedlaokrętów.Bomiałowyspę
przedwejściem,którewynazywacieSłupamiHeraklesa...Ci,którzywtedypodróżowali,mielizniej
przejściedoinnychwysp.Azwyspbyładrogadocałegolądu,leżącegonaprzeciw,któryogranicza
tamtoprawdziwemorze...Otóżnatejwyspie,naAtlantydzie,powstałowielkieipodziwugodne
mocarstwopodrządamikrólów,władającenadcałąwyspąiczęściamilądustałego...późniejprzyszły
strasznetrzęsieniaziemiipotopyinadszedłjedendzieńijednanocokropna...wyspaAtlantydataksamo
zanurzyłasiępodpowierzchniąmorzaizniknęła...”-skończył.-Więcjednak,toniewygubiłocałej
ludzkości?-spytałaszeptem.

-Ajakmyślisz?-odpowiedziałuśmiechającsię.
-Todobrze,tobardzodobrze-mówiła-awięcmamyszansę.Mamy...Jakdobrze,żetytujesteś.
Przytulilisiędosiebieipatrzylinamigocącenaniebiegwiazdy.AonjejopowiadałoPlatonie,

Atlantydzieicałyczasmyślałotym,żeniemajążadnejszansy.

Trzeciagodzina
Zegarwybiłpółnoc.Janpatrzyłnadrzwi,zaktórymizniknęłaBeata.Poszładokuchni,abyzrobić

herbatę.Wiedział,żesiębała,alejednocześniewyczuwał,żegokocha.Takjakonją.Miłość-dziwne
uczucie.Przezniepostanowilibyćzesobądokońca.Alejakiego?Niechciał,abycierpiała.Jeszczeraz
spojrzałodruchowonakieszonkękoszuli.Widaćwniejbyłoplastikowyrożekmalejtorebeczki.
Torebeczkizbiałą,krystalicznąsubstancją.Nie!Cozagłupiemyśligonachodzą!Zaoknemrozległsię
wrzask.Gwałtowniewstał,przewracającfotel.Wyjrzałnadół.Naasfalciewidaćbyłomałąrozrzuconą
sylwetkę,podobnądorozdeptanejbiedronki.Tenjakwidaćwolałbardziejmanifestacyjniezakończyć
życie.Jeszczerazprzejechałwzrokiemwdółpoelewacji-jedenaściepięter.Rozejrzałsię,prawie
wszystkieoknabyłyoświetlone,atam,poprawejstronie,zzagmachupocztywidaćbyłołunę.

-Ktoto?-usłyszał,gdyktośnaglemuzakryłoctydłońmi.Dlapowagichwilęsięzastanowił.
-Ty-rzekł.
-Zgadłeś-powiedziałaBeatadającmupstryczkawnos-chodź,cośzjemy.
Nastolestałatacazkanapkamiidymiącefiliżankizherbatą.Mocnąherbatą,takąjakąoboje

najbardziejlubili.

Czwartagodzina
Myślał.Długoiciężkomyślał.ZzazdrościąpopatrzyłnaBeatę.Spałazgłowąnajegokolanach.

background image

Jedenpantofelspadałjejileżałnadywanie.Cichooddychała.Lekkogładziłjejwłosy.Przeniósłwzrok
wyżej.Stółzniedojedzonąkolacjąwciemnościachnabrałmonstrualnychkształtów.Jegodługicień,od
smugiświatłazokna,sięgał,ażdoprzeciwległegokątapokoju.Cisza.Czyżbyinnijuż...?Domynadal
byłyoświetlone.Onijednakwolelibyćpociemku.Wkąciesenniebuczałtelewizor.Nadalnicsięnie
pojawiałonaekranie.Czyżbyniemielijużspikerów?Amożeuznali,żewszystkojużsiędopełniło.
Dopełniło?Popatrzyłnanią.Niemógłpozwolić,abycierpiała.Leczjakonmożezrobićjejcośzłego?
Musi,bojąkocha.Musi?Tak,dlajejdobra.Przysunąłszklankęzwodą.Zkieszonkiostrożnie,abyjejnie
zbudzić,wyjąłtorebeczkęiwyciągnąłszew.Proszekrozpuściłsięszybko.Podniósłdłońzeszklankąi
popatrzyłpodświatło.Wodalekkofalowała,szyderczowydłużającobrazKsiężyca.Awięc,takto
wszystkosiękończy.Sprężyłsięwsobieidelikatniepostukałjąwramię.Beatasennieotworzyłaocty.

-Maszwypij-powiedział-dobrzecitozrobi.
-Cotojest?-wychrypiała,mrużącoctyodświatuKsiężyca.
-Lemoniada-powiedziałkrótko,gdyżwiedział,żeprzynastępnymsłowieniewytrzyma.
-Dobrze,jakchcesz-szepnęła,biorącszklankęzjegoręki.
Uniosłasięnałokciuiopierającgłowęojegoramięprzechyliłaszklankędoust.Janzamknąłoczy.

Dopiero,gdyusłyszałstukototworzyłje.Tamcimielirację,todziałałobłyskawicznie.Jejrękaopadłai
huśtałasięrytmicznienadpodłogą.Szklankawypuszczonazrozwartychpalcówpotoczyłasiępod
otwartedrzwibalkonu.Jeszczeprzezchwilękiwałasię,abypotemznieruchomieć.Janpatrzyłnaniąw
skupieniu,jakbypozaniąjużnicgonieinteresowało.

Piątagodzina
Szklankadalejleżała.Chociażwydawałomusię...alenie,tylkomusięzdawało.
Szóstagodzina
Tak,byłpewien.Szklankasięnierusza.MójBoże,onależytaksamojakprzedtem.Szklanka...

Siódmagodzinaiostatnia

Odwróciłwzrokodszklanki.Nadworzebyłjużdzień.Powoliodwróciłgłowęwkierunku

telewizora.Rozchełstanyfacetjużodkilkunastuminutwykrzykiwałtam“Uratowani,majorBilc;
ludzkość,żyjemy,bracia,“Apokalipsa”wysadzonawostatniejchwili,deszczemeteorytów”,ijeszcze
raz“ludzkość,uratowani...”Popielniczkatrafiławsamśrodekkineskopu.Obrazpękłipochwiliwidać
byłojużtylkotlącesięprzewody.Wstałipowolizacząłiśćwstronęjasnegokwadratunaścianie.
Ostrożnie,abyniedajBożesięniezbudziła,niósłjejciałonarękach.Jeszczekrokiwiatrowiałjego
rozpaloneczoło.Schyliłgłowęiprzytuliłjądojejlodowategopoliczka.Skóręmiała,jakzawsze
delikatnąimiękką.Słychaćbyłonielicznekrzykiiwiwaty.Gdzieś,dalekowgórzewisiałsamotnyptak;
wolnyiniezależny.Aon,jaktamten,teżleciałitylkokwadratybrukubyłycorazbliższe.

background image

ZbigniewDworak-Antybajka


“tukomoriabolszeniet”
WładimirWysockij

Kiedydawnymiczasykupiec,chłop,bądźrycerzdodrzemiącegolasutrafiał-inieważne,zjakiej

przyczyny:czytopodrodze,czyzprzepicia,czyteżzgłupotywtengąszczlazł-przepadałbezwieścii
tylegowidzieli...

Tak,drzemiącylaspodkażdymwzględembyłstraszny.Jeślibyłytamsłowiki-totylkorozbójniki!W

zaczarowanychzaśbłotachżyłykikimory,któremogłynieostrożnegowędrowcazałaskotaćdoczkawkii
zaciągnąćnadno.Awidzianoteż,jakwczasiepełni,namogiłach-podnieobecnośćichstałych
mieszkańców,którzywłaśnieudalisięstraszyćprzejezdnychpotępieńczymwyciem-tańczyli
świętokradcy,awpadłimwręcejużtopieszy,jużtokonny,zarazgodobezbożnychpraktykwciągaliw
wampirówprzemieniając.

Zaśnakrańcuziemi,gdzieniebotajemniczojaśniejeigdzieSłońcezachodzizawidnokręgukordon,

stałosobiezamczyskoprzeogromneprzypominającezoddalirzeźbęabstrakcyjną,albonowoczesne
osiedlaspółdzielnimieszkaniowych.Wszystkotambłyszczałojakźrenicepoparugłębszych,istni:
piękność,tylko-ot!-wtymzamczyskujakwciemnickrólewnęuwięziłKościejNieśmiertelnyismoka
siedmiogłowegonastrażypostawił,żebynikomudostępudokrólewnyniedawał.SamKościejnatomiast,
którywcześniejzkażdejwalkiwręcziniewręczwychodziłzwycięsko,terazzmiłościdokrólewny
wysechłiuwiądł,zamieniłsięwstaruszkanieszczęśliwego,leczijegosmokniedopuszczałdo
królewny.PrzeklinającswojezbytdokładneinieprzemyślanezarządzenieKościejdzieńwdzieńbłagał
smoka:

-Przepuśćmnie!
-Czegotam?-płaczliwymgłosempytałsmok,ponieważbardzotęskniłzamamą-smoczycą.
-Znamiętnościcałydrżę!Wpuść!
-Zanicniewpuszczę,nawetgdybyśmiałmniezwolnićzestanowiska-ibiednysmokrozpłakałsię

jeszczebardziej.PodczasgdyKościejwiódłpertraktacjezesmokiem,którynazbytdokładniezrozumiał
rozkaz“nikogodogmachuniewpuszczać”,dowiedziałsięolosiekrólewnyJaś-naswójsposób
nieszczęśliwygłuptas.Nienamyślającsięwielepostanowiłuwolnićuwięzionąpięknośćnad
pięknościami.Przypasałmiecziruszyłnakrajświata,dokądoczyponiosą-przezstepyirzeki,przezlas
popasimorzapokolana,przezgóry,gdziejednazadrugąschodząlawinyichociażmożnabyłostroną
obejśćgłazy,onjednakwybierałtrudniejsządrogęiniebezpiecznąjakścieżkawojenna.

Izaczęłysięjegowyczynynadaremne:idącprzezstepkosiłswymmieczemtryń-trawę,wlasach

toczyłbeznadziejnąwalkęzwiedźmami,równieżwielenieszczęśliwymi,jakon,istotami.Razupewnego,
głębokąnocą,rozprawiłsięokrutniezdwiemamłodziutkimiwiedźmami.Gdyjerankiemzobaczył-
zapłakałiżalmusięzrobiłomieszkanekleśnych.Popadłwodrętwienieiszedłdalejzespuszczoną
głową,ażpotknąłsięojedenztrzechogonówsmoczych-biednestworzeniecierpiącbardzowskwarze
upalnegopopołudnia,zanurzyłowłaśniewszystkiegłowywfontannieiłapczywiepiłowodę.
WytrzeszczyłJaśzałzawioneoczy,przemógłwsobiestanodrętwienia,odstąpiłokrokiwziąwszy
szerokizamachgładkouciąłwszystkiesiedemgłów.Bluznęłafontannakrwimieszającsięzwodą,aJaś-

background image

nieprzestającwymachiwaćswymobosiecznymmieczem-podszedłzwolnadoKościeja,którywpadłw
popłochniewiedząc,czycieszyćsięczyrozzłościćzpowoduniespodziewanejśmierciniefortunnego
strażnikakrólewny.

-Zaraziztobąsięrozprawię-rzeczegłuptas.-Więczgiń,przepadnij!
NatoKościej,któremuodnadmiaruwrażeń-upał,królewna,odrąbanegłowysmoka,mieczwręku

głuptasa-pokręciłosięcośwgłowie:

-Jabyłbymrad,leczjestemnieśmiertelny,niemogę...TujużJaśzgniewuczerwonystracił

panowanienadsobąiopuściwszymieczzawrzasnął:

-Ach,tygnuśnyrozbójniku!Patrzciego,intryganta,iletozbudowałkomnat,żebyukryćwnich

królewnę,leczjasprawędoprowadzędokońcawziąwszyodciebiezobowiązanie,iżwięcejgrabićani
babićniebędziesz,zgodniezpostanowieniemrektora,rozporządzeniebieżącenumerosiemipół,
rozdziałI,punkt2bis...

IodtejtoniesłychanejprzemowydostałKaściejudarumózguiskończyłsię-bezżadnejpostronnej

interwencji.Przerwałgłuptasmowędziwiącsię,cotozasłowa,którychnigdydotądniesłyszał,
wymykająmusięzustbezwiednie.Ochłonął,splunąłgniewnie,kopnąłzodraząKościeja,przełożył
mieczdolewejdłonii-zpowoduswejnieskończonejgłupoty-zamiastuciekać,wszedłdokomnat,
wgiąłkrólewnę...

Żylikrótkoinieszczęśliwie.Rozeszlisięinigdywięcejniespotkalisię,niepowrócilidosiebie.
AŁękomorze?...
NiemajużŁękomorza,niemawspaniałegoborudębowego-rosłeaczgłupaweosiłkizrąbały

wszystkiedębynatrumny.Napróżnożalserceściska,raniduszę-niewrócąjużbaśnioweczasy,kiedyto
przedchatkąnakurzejstopieprzechadzałsięKotjużtonucącpiosenki,jużtozabawiającgawiedź
anegdotami.DziśuczonyKot-żebyuniknąćkaryboskiej-dyktujepamiętnikionajeździetatarskim,
któregobyłpodobnoświadkiem.Usiłujewtensposóbodkupićsweprzewinienia,ponieważpewnego
razuzdobywszyzniewiadomegoźródłaniecośrodkówpłatniczychwbrzęczącejmonecie,przepiłje
natychmiastwnajbliższejkarczmieitakiurządziłskandalnacałeŁękomorzeorazokolicę,jakiego
najstarsistróżeporządkupublicznegoniepamiętali-zjadłZłotąRybkę,dotkliwiepodrapałrusałki,
ukradłlatającydywan,bratałsięzmyszamiobierającniełowićichwięcejitd.,itp.

ZłydałprzykładKotswoimwyskokiemitrudnosiędziwić,żewkrótceznalazłnaśladowców:rozpił

sięFaun-przepiłswójdobytekizacząłregularniebijaćżonę,swą,księżniczkędeFlore,nazywającją
skąpym,starympróchnemniegodnymjegoawansów.

Istałasięrzeczjeszczebardziejniesłychana.TrzydziestuTrzechBohaterówdoszłodowniosku-po

opróżnieniupokaźnegogąsiorkasamogonu,pędzonegozresztąwbezksiężycowenoceprzezFauna-że
całkiemzbytecznieochranialioniKróla.orazwybrzeżemorskie.Samowolnieporzuciwszyzaszczytną
służbęobrońcówŁękomorzazagarnęliszmatziemi(jakorekompensatęzadotychczasowetrudy-tak
przynajmniejtwierdziliwszemiwobec),rozdzielilijąpomiędzysiebieikażdyznichzałożył...fermę
kurzą.Odtejporynieruszalisięzeswychposiadłościochraniającjenibyksięstwaudzielone.Lecznie
dośćnatym-mieszkającawjeziorze,któregobrzegówdotykaływłościbyłychbohaterów,rusałka
powiłapewnegodniauroczeniemowlępłcimęskiej,jednakżadenztrzydziestutrzechrycerzyanimyślał
uznaćsyna.“Uważajmygonaraziezasynapułku”-stwierdzilinadwyrazzgodnie.Nadbiednąrusałką
zlitowałsięjedenzmiejscowychczarowników-wielkigawędziarz,aprzytymłgarziprześmiewca..
Jakoznawcapsychikiniewieściejzaproponował,żeweźmiejąizdzieckiemzażonę,żewszystko
zrozumieirozumie-więcposzładoniego,jakdowięzienia.Achociażgorzkopotemżałowałaswojej
decyzji,toanirazuniezająknęłasięnawetoodejściu.Tymczasemharemczarownikazrokunarok
powiększałsię...

background image

TaktoupadływŁękomorzudobreobyczaje.Zgubnywpływrozprzężeniaidemoralizacjizaczął

szybkoprzenikaćpozagranicesławnegoŁękomorza.Wościennymkrólestwie,gdziewszystkodotądszło
cichoiskładnie,pojawiłsięniewiadomoskądzwierzogromny-nitosmok,nitowieprz,nito...tur-i
zacząłbezkarniegrasowaćsiejącspustoszeniawśródkobietikur.

Samkrólcierpiałnapadaczkęiastmę.Tylkokaszlemstraszyłswoichpoddanych,atymczasem

zwierzokrutnybezprzeszkódkogozjadałnamiejscu,kogodolasuwlókł-nadeserniejako.

Ibyłwtymbeztroskimkrólestwiestrzelecwyborowy,niegdyśchlubaarmii,leczionpodczasjednej

zwyprawdoościennegoŁękomorza,wpadłwzłetowarzystwotrzydziestutrzechrycerzy,apopowrocie
zażądałzuchwaleodKrólanadania.Króluniósłsięgniewem,rozkaszlałsiętakbardzo,żeomalducha
niewyzionął,aochłonąwszywygoniłpreczzarmiiswojegonajlepszegostrzelca,którynieprzejąłsię
nawettymzbytnio.Zbrakuinnegozajęciaspędzałczaswkarczmie“PodTrzemaWisielcami”naczęstych
pijatykach,podczasktórychzłorzeczyłKrólowi.

Owegodnia,kiedydoniesionoKrólowiotajemniczymzwierzęciunękającymdnieminocąkraj,w

karczmie“PodTrzemaWisielcami”bawionosięszczególniegłośnokorzystajączobecności
wędrownychtrubadurów.Zamiastballadtrubadurzywyśpiewywaliwielcesprośnepiosenki.Na
podłodzekarczmyleżałyskóryiludzie-pilimocnewino,zagryzalirybami,wtórowalinieskładnie
rozwiązłymtrubadurom.Wchwilinajwiększegorozochoceniarozległsięgłostrąb,poczymherold
ogłosiłwolęKróla-strażwpadładokarczmy,schwytałastrzelcawyborowegoizawlokłagoprzed
obliczemajestatu.Królzakaszlałiprzemówił:

-Niebędęciterazprawiłmorałów,zapomnijmyotym,cobyło,hm,hm,leczjeślipokonasztobydlę,

comipomniejszaliczbępoddanych,tokrólewnępowiedzieszdoołtarza.

Natostrzelec:
-Acidopieronagroda!Jabymtakwolałdostaćbeczułkęportweinu...Mniekrólewnanawetza

darmonanicniejestpotrzebna.Zaśtobydlęitakjednąstrzałąpołożę!TuKrólzezdenerwowania
zapomniałokaszlu:

-Weźmieszkrólewnęikropka.Anie,tomyciebieraz,dwaidociemnicy!Jaktyśmieszodmawiać?!

Wszaktokrólewskajestcórka!...

Astrzelec:
-Zabijmnie,leczniewezmę!Pocomiona,skorotylerusałekwlesie?
Królsięzgniewuzatrząsłcały.Tupał,krzyczał,berłembiłwstół,astrzelecswoje:
-Niechcęijuż!
IpókisiętakKrólzestrzelcemspierał,groził,prosiłpotwórzjadłjużwszystkieprawiekobietyi

kury,iukazałsięnieopodalzamku-tennitosmok,nitowieprz,nitotur.

PrzyszłowięcKrólowiprzerwaćspóriprzystaćnawarunkistrzelca.Ten-jakobiecał-jednąstrzałą

zabiłzwierzai...uciekłprzezornieniezapominającjednakoportweinie.TaktoKrólaikrólewnę
ośmieszyłiupokorzyłbyłynajlepszy,leczzuchwałystrzelec.

Skądjaotymwszystkimwiem?Ijatambyłem...Tak.Nabrzegumorza,gdziewysadzilimniepiraci

(dziwnymzbiegiemokolicznościbyłoichtrzydziestutrzech)-spaliwszypouprzednimsplądrowaniumój
wspaniałystatekpodszkarłatnymiżaglami-natknąłemsięozachodzieSłońcanaprzedziwnyobrazek:na
plażyświętyJerzyraczyłsięzesmokiemkwasemsiarczanym,ażimsiękurzyłozgłów.Dziewicyjużnie
było.Zdjętystrachemiodraząrzuciłemsiędoucieczki...

Dotarłemdoujściasiódmej;amożetrzynastejrzeki,zasiódmą,amożedziewiątągórą,gdzie

spotkałemowegostrzelcawyborowegoorazJasia-głuptasa.Piliwłaśnietensamportwein,który
strzelecwytargowałodKróla.

Zaprosiliimniedotowarzystwa,ipókipiliśmy,opowiadalioswoichinieswoichwyczynachw

background image

Łękomorzuiokolicy.

background image

ZbigniewDworak-Niezwyklespotkaniewletniąnoc

Ostatniautobuslinii251,którymmiałemodjechaćdoniedalekiej,leczzagubionejwpustkowiach,

osady,wogóleniezjawiłsię.Tkwiłemnapętliponadpółgodzinyipowolizłośćmniebrałana
naczelnego,któryniztegonitowegokiedywpadłempodwieczórdoredakcji-poleciłminatychmiast
jechaćdoosadyinajdalejdopołudniadnianastępnegoprzywieźćgotowymateriał.Nawetniebardzo
dobrzerozumiałem,cotozawywiadmamprzeprowadzićidlaczegoakuratponocy,alenaczelnynie
przejąłsiętymwcale.

-Wdrodzesobiewszystkoprzemyślisz.Azarazjechaćmusiszdlatego,ponieważwłaśnieodbywa

siętamjakiśniezwykłyfestynzpowodudziesięcioleciabardzoważnegowydarzenia,októrymjednak
wprostsięniemówiitojestdziwne!Tumaszzresztąnumer“NowychWieści”zzakreślonąnotatką.

Schowałemtygodnikdokieszeniiwzruszywszyramionamiwyszedłem,aby“spełnićdziennikarski

obowiązek”.

Nadziejanasłużbowysamochódszybkozgasła.Naparkinguniebyłoanijednegośrodkatransportu,

nawethelikopteryodleciały.Sennyjużdyspozytornamojenękającepytanieodparłkrótko:

-Przecieżpanwiechyba,cosiędzisiajbędziedziab?Właśnie!Zupełnieotymzapomniałem,kiedy

dopadamnienaczelny.Zgrzytnąłemtylkozębamiipowlokłemsiędoprzystankutramwajowego.Mój
samochódbyłniestetywremoncieprzedłużającymsięzpowodubrakuczęścizamiennych.

Takiewydarzenie,ajamamsięponocytłucpojakiśgłupawymateriał!
Niepowodzenienieopuszczałomnie.Tramwaj,którymmogłemdojechaćdopętliautobusowej,długo

nienadjeżdżał.Kiedysięwreszciezjawił,okazałosię,żezjeżdżadozajezdni.Pojechałemdopiero
następnym,któremunapętliakuratpopsułsięautomatotwierającydrzwi.Nimmotorniczyuporałsięz
drzwiami,autobusodjechał,mimoiżkierowcawidziałidoskonalewiedział,żewiększośćpasażerów
udajesiędalejautobusem.

Tłumruszyłdobudkidyspozytora,tenjednakszybkowymknąłsię,wskoczyłdotramwaju.

Motorniczytymrazembeztruduzamknąłdrzwiitramwajodjechał.

Zostaliśmyzniczym.Nieudałosięnawetpodyskutowaćzdyspozytorem.Częśćpasażerów

mieszkającawpobliżuodeszłaodrazu.Pozostali,wtymija,czekaliśmynaostatnikurs,leczautobusnie
nadjeżdżał..udzieprzeklinali,aleciąglejeszczeczekali.

Wdomachstojącychnieopodalpętlizapalałysiętuiówdzieświatła-zapadałpóźnyzmierzch.W

większościokienwidaćbyłojednaktylkopoświatęidącąodwłączonychtelewizorów.Zzawiścią
patrzyłemnateoknaiprzezchwilęzastanawiałemsię,czyniewprosićsiędokogośnadużywając
służbowejlegitymacji.

-Chybasięjużzaczęto-odezwałsięstojącyobokmężczyzna.
-Przepraszam?A,tak!-rzuciłemokiemnazegarekzapięćminutrozpoczniesiębezpośrednia

transmisja.

-Toznaczy,żetamonijużjązaczęli,prawda?Tyle,wydajemisię,wynosiopóźnienie.
-Niecoponadtrzyminuty-odparłemmachinalnie.
-Nowłaśnie.Amytutkwimy.Kierowcaostatniegokursuzreguływracabezpasażerówidwie

przecznicewcześniejskręcadobazyniezajeżdżającnapętlę.Taktobywa.Trudnozgadnąć,czydziś
przyjedzie...-imójrozmówcamachnąłręką.

background image

-Nacowtakimrazieczekamy?
-Możejeszczeprzyjedzie.Apozatymobajjesteśmynieobyci,oprócznasniewieleosóbjeszcze

czeka.

Końcowyprzystanekautobusulinii251rzeczywiściepustoszał.Zawrócę-pomyślałem,leczwtym

samymmomencieuświadomiłemsobie,żeipowrótmamodcięty.Nocnetramwajenatejliniiniekursują
ostatnio.Ponadtonaczelnynieuznajeżadnychtłumaczeń.Albonapiszęreportaż,albopodanieo
zwolnienie...Pójdępieszo-zadecydowałem.Tozaledwieokołodziesięciukilometrów,afestyntrwał
będziedorana.Nocciepła,pogodna.

Podzieliłemsiętąmyślązprzygodnymznajomym.Kumojemuzdziwieniuusłyszałem:
-Jeszczepoczekam.Możenadjedzie,możecośsiętrafi...Pożegnałemgoiruszyłem.Zauważyłem,że

ipozostaliniezamierzaliodbyćspaceru.Wyrzekali,lecztkwilinaprzystanku.

Kiedydochodziłemdodrugiejprzecznicy,októrejwspomniałmężczyzna,dostrzegłemw

perspektywieulicyzbliżającysięautobus.Zawahałemsię,czyszybkozawrócić,czyprzeciąć
skrzyżowanieiczekaćnanajbliższymprzystanku.Tymczasemautobusdojechałdoskrzyżowaniainie
zatrzymującsięskręciłwprawo.Byłemtuż,tużikierowcamusiałmniezauważyćbowiemroześmiałsię
szyderczo.Silnikzawyłiautobusoddalilisięszybko.

Zrezygnowanyruszyłemprzedsiebie.Wkrótceznalazłemsiępozagranicamimiasta.Księżycjuż

wzeszedł.Byłnabrzmiały,czerwonawy,leczjużzdeformowany.Wystarczającojednakoświetlałdrogęi
poruszaniesięniesprawiałotrudności.

Pokilkunastuminutachminąłemostatniedomy,wykwintminionychdziesięcioleci.Przedemną

rozpościerałosiępustkowie.Rzadkośćwtejczęścikraju.Dzikieugory,nieużytkiporosłemizernątrawąi
rzadkimikrzewami.Zjednejstronyobramowywałpustkowiemilczącylas,któryledwierysowałsię
czarnympasmemnaugasającymwidnokręgu.Zdrugiejstronyzamykałypustoćostańce,niemi
świadkowiewielkichzlodowaceń.

Szosa,którąsamotniewędrowałem,pętliła.Nikomujakośnieprzyszłodogłowyprzeprowadzićją

prostojakstrzelił.Takczyowak,byłotopustkowieizakrętystanowiłyarchaicznąpozostałośćpo
czasach,kiedydrogęwytyczanobezużyciateodolitów.imaszyn,niejakowsposóbnaturalny,omijając
wszelkieniedogodnościterenowe.

Niebościemniałoostatecznie.Kolejnyzakrętwyprowadziłmnienakierunekpołudniowo-zachodni.

Jasny,czerwonypunktnanieboskłonieprzykułmojąuwagę.Zmęczeniedawałoosobieznać-dopieropo
dłuższejchwiliskojarzyłemtenjasnyobiektzdzisiejszymwydarzeniem,któregopoczątkisięgająparulat
wstecz.

TowidniałMarsizjegopowierzchniprzekazywanaterazbyłatransmisjazpierwszegolądowania

międzynarodowejwyprawyzałogowej.Zakląłem,wściekły,żeniedanemijestoglądaćjej.Kiedy
transmitowanopierwszekrokiArmstrongaiAldrinanapowierzchniSrebrnegoGlobu,byłemjeszczezbyt
niedorosły,żebyzrozumiećdoniosłośćtakiejchwili,dziśnatomiast...Rozgoryczonynanaczelnegoina
całyświat,amożeraczej-naZiemięinaMarsa,postanowiłemzapalićpapierosaizastanowićsię
wreszcienadpowierzonymmizadaniem.Trudno.

Dotarłemjużdoniecobardziejurozmaiconejokolicy.Pojawiłysięnędzniewyglądającezagajniki,

przybliżyłysięlśniącemartwąbieląostańce.Oparękrokówoddrogidostrzegłempochylonedrzewo-
wydawałosięwręczzapraszać,ażebymnanimspoczął.Podjąłemtakąwłaśniedecyzję.Zszedłemze
szlakuiusiadłemopierającsięwygodnieozwichrowanypieńdrzewa.

Zapaliłemi...poczułemsięsenny.Ztrudemudawałomisiępowstrzymywaćopadającepowieki.

Zamiastlogicznegociągumyślimiałemwgłowiechaos,przypominałemsobieokilkusprawachnaraz
przeskakujączjednejnadrugą:Marsilądowanienanim,autobusimójpopsutysamochód,polecenie

background image

naczelnegoitajemniczyfestyn...Awłaściwiedlaczegotajemniczy?Ocknąłemsięzpółsnu.Rzuciłemze
złościąnaziemięniedopalonyPapieros,któryzdążyłzgasnąć-ijużmiałemwstać,kiedyraptemrozległo
sięzamoimiplecamigłuchestęknięcie,nitochrapnięcienitoziewnięcie,aniemaljednocześnieowiał
mnieostry,nieznanyzapach.Chybaśnię-pomyślałemleniwie,leczwnastępnejsekundziezadrżała
ziemia,poczymktośryknąłniezbytgłośnotużzamną.

Zerwałemsięnarównenogiiuskoczyłemzawygiętypień.Nie!Jazwariowałem,albojednakśnię!

Zakręciłomisięwgłowieiżebynieupaść,oburączobjąłemdrzewko.

Przedemną,oddalonyzaledwieoparęmetrów,siedział...najprawdziwszysmok.Niezbytokazały,ale

jednaksmok!Ziewałprzeciągleibiłogonemoziemię.Coulicha?Ktowłaściwiegdziejest?Jana
Marsie,czysmoknaZiemi?!-pomyślałemjużcałkiemniedorzecznie.

Smoktymczasemzauważyłmojąobecnośćiprzestałbićogonem.Jakośtakdziwniechrząknął,ale

bardziejtendźwięk,rykprzypominał.Tkwiłemjaksparaliżowany.Smoktylkodziewicepożera-
przemknęłamiprzezgłowęidiotycznamyśl.Przestałemobejmowaćpieńiwysunąłemsięzzadrzewa.

-Acoto?Nocnyspacerzpowodubezsenności,któraimnietrapi?-odezwałsięchrapliwiesmok.
Maszcilos!Tegojeszczebrakowało!Mówiącysmok!Rozglądnąłemsiębezradniepookolicyjakby

wnadziei,żeprzywrócimnietodorzeczywistości,alesmokniezniknął.

-Cóżetoczyniszwtychpustychkrajachopółnocyponowiłpytaniesmok.-Aha,zaniemówiłeś,

pewniezestrachu,alemjaniegroźny.Siadajże,pogawędzimy,bonudnomi.

Westchnąłemiusiadłemzpowrotemnapochylonymdrzewie.
-Smokówprzecieżniema-powiedziałemtonawpółmachinalnie.
-Anoniema-zgodziłsięzemną.-Jajestemostatni-itakżewestchnął.
-Jakto?....
Nie,tojednakhalucynacja-pomyślałemrównocześnie.-Atak-ryknąłsmok,leczjakośżałośnie.-I

czegoterazwszkołachuczą?Nijakniedyszałeśozauroerze?

-Mezozoik-poprawiłemodruchowo.-Trias,Jura,Kreda...
-Aach,uczonenazwy-sapnąłzdużymniezadowoleniemsmok.
-Aletobyłodawno-dorzuciłemniepewnieniewiedząc,czyznowugoniezirytuję.
-Dawnonieznaczynigdy.Ludzie,cozaobyczaje!Skorojednakcośniecoświesz,mogęci

opowiedziećnaszedzieje.Byliśmyniegdyśwładcamitejplanety.Ailewtedybyłotego,no,tlenu!Teraz
trudnooddychać.Wtedytosięswobodniedyszało...Nowięcżyliśmywtedydostatnioidługo.Byliśmy
potężni,ażeprzezmiliardolecianicnamniezagrażało,powolizacząłsięwykształcaćzaurointelekt,jeśli
jużuczeniemówić.Niestetyzbytpóźnotosięstało.Zniewiadomychprzyczynwarunkinaplanecie
gwałtowniesięzmieniły.Większośćnaszychpobratymcówwyginęła,pozostałanielicznagałąźnaszych
bezpośredniopraprzodkóworazjeszczejakieśreliktowe,boczneliniejakte...krokodyle.Onetosię
przyczyniłydopowstanialegendy,żegadytoobrzydliwestworzenia,niewrażliwe,bezduszne,łzyleją
krokodyle...JedyniewkrajuKhemotaczanojeczcią,aletochybabyłodziałaniepodświadomeipod
niezbytwłaściwymadresem,botonam,smokom,cześćoddawaćbynależało.1oddawanoby,gdybyśmy
otodbali,leczmybyliśmyzbytdumni.Tak.

-DlaczegoJednaknienatrafiliśmyna...e...szczątkikopalnewaszychpraprzodków?-ośmieliłemsię

wtrącić.

Tusmokryknąłbijącprzytymogonemoziemię,ażkamieniepryskałynawszystkiestrony.
-Inieznajdziecie!Niebędziecieprofanowaćmiejscostatecznegospoczynkusmoków,jaktonie

omieszkaliścieuczynićnawetzprochamiwłasnychprzodków,nędznicy!grzmiałsmok.

Przeczekałemtęburzę,uspokajającsięwewnętrznie,żeśnię.
-Apozatymbardzoniewielupozostałonaszychpraprzodkówizmianapokoleńniebyłatakszybka,

background image

jakussaków.Tymnaspokonali.Mypotrzebujemydużoczasu,wamsięspieszy.Adokąd?Dojeszcze
szybszejzagłady.

KiedynaZiemipojawilisięludzie,pozostałanasjużzupełnienielicznagrupa.Unikaliśmyspotkańz

tyminajbardziejagresywnymimieszkańcamiplanety,odczasudoczasujednakpraludzieprzypadkowo
trafilidonaszychsiedzib-jaskiń,stadwłaśniedotrwałydowaszychczasówprzekazyosmokach.Tonie
żadenwymysł,wasiprzodkowiewogóleniemieliwyobraźniiniemoglibyopowiadaćotym,czegonie
widzielinawłasneoczy.Spotkanianiebyłyczęste,więctymbardziejobrastałylegendami,jakichteraz
wiele.Samotymwiesz...

Zaintrygowanyniepowstrzymałemsięizadałempytanie:
-Skądwtakimraziepojawiłysiępodaniaotrójgłowychsmokach?
Smokzakołysałsięjakbyrozbawiony.
-To,widzisz,byłnaszpodstęp.Chcącsięwpewnychmiejscowościachuwolnićodnatręctwaludzi

postanowiliśmyichskutecznieprzepłoszyć.Zauważyliśmy,żeczłowieknajbardziejsięlękarzeczy
niezwykłych,bądźnienormalnych...Udawaliśmytedytrójgłowesmokiinaludziachwywierałoto
ogromnewrażenie;wprzestrachuuciekali,dokądoczyponiosą,araczejnogi,bowzrokwtedymieli
błędny.Zczasemnaszamłodzieżzabawęsobieztegouczyniłaponadmiaręstraszącludzi.

-Alewjakisposób.
-Bardzoprymitywny.Dotegocelupotrzebnesąpagórkiporośniętegęstokrzewami.Należy

umiejętniesiępodkraść;jedensmokzajmujetakiemiejsce,żewidaćgoprawiewcałejokazałości,dwaj
pozostaliwystawiajątylkogłowychowającprzemyślnietułów.Wystarczyjednocześnieryknąć.Nie
zdarzyłosięjeszcze,żebyczłowiekzechciałsprawdzić,czytotrzysmoki,czyjedenotrzechgłowach.

Tusmokzarechotałklepiącsięłapamipobrzuchu,ażzadudniłopookolicy.
Smokzpoczuciemhumoru-pomyślałemwściekły.Naczelnyteżsmok,alebezpoczuciahumoru.

Jeszczegotówmiudowodnić,żespiłemsię,zamiastwykonywaćswojeobowiązkidziennikarskie.A
Księżycjużwysokosięwzniósł,Marswkrótcezadzie...-ipopatrzyłemwkierunkuwiszącegojużnad
samymhoryzontemMarsa.

Smokobróciłłebzainteresowany,nacotakusilniepatrzę.Milczałemmyślączzawiściąotych,którzy

oglądająteraztransmisję.Drgnąłem,kiedysmokodezwałsięchrapliwie:

-Ipocotobyłotamlecieć?Przecieżtam,natejczerwonejplanecie,nicniema...
-Skądtowiesz?!
-Niepamiętam.Poprostuwiem.
Zamilkłemzadumanynadniewiarygodnieotchłannątajemnicąprzeszłości.Czyabywszystko

odbywałosiętak,jakucząpodręczniki?Jaknaprawdęwyglądałnaszukładplanetarnykilkasetmilionów
lattemu?Zzamyśleniawyrwałomniepytaniezadanenieodmienniechrapliwymgłosem.

-Atysam,skądtybędziesz?
-ZKrakowa-odparłem.
Natosmokryknąłzcicha,zatupał,grzmotnąłparęrazyogonemoziemię.
-Isłyszećniechcęotympodłymmieście!Wszaktowasiprzodkowiezamordowalitammojego

kuzyna,którynajspokojniejmieszkałsobiewjaskiniiniewadził...Melancholijnyjakiśtakibył.Azabili
gopodstępnie,tchórzliwieijeszczesiętymszczycą!Zgładziligozestrachuprzednieznanym.Co
nieznanetowrogie,tacyjużjesteściewy,ludzie!-ryczałwuniesieniusmok,ajaomalniespadłemz
drzewacofającsięprzerażonyjegogniewem.

-JadopieroodniedawnajestemwKrakowie-wyjąkałemnieporadnie,ponieważnic

rozsądniejszegonieprzyszłomidogłowy.

Smokjakbyuśmierzyłswojązłość.

background image

-Konformizm-parsknął.-Toteżjednazwaszychgłównychcech.
Niepomnynanicwypaliłem:
-Adziewicetoktonibypożerał,co?
Tymwypademchciałemwreszciepowstrzymaćgoodciągłychkomentarzyludzkiegocharakteru,co

misiępowiodło,bowiemsmokjakbyuległnagłejkonfuzji.

-Notak-wychrypiał.-Wiedziałem,żetaksięstanie.Odtegopytanianiemaodwołania-powiedział

ponuroinagleryknąłtryumfalnie:Aczytywiesz,ktonasdotegonakłonił?

Milczałemzaskoczonykonwersjąwzachowaniusięsmoka.-Niewiesz?Otóżdowiedzsię,żeto

właśnieludziewpadlinatengłupawypomysł!Przyznaję,wśródnasznaleźlisiętacy,cosiępołakomili...
Idrogoprzyszłopotemzatozapłacić.Dziewice,hm,dawnotobyło-dodałmarzycielsko.-Smakowite,
łagodne...-imlasnąłobrzydliwieozorem.Alecirycerze,ochnie!“

Ogarnęłamniepasja.Daćwłebtemupotworowi!Alejak?Zamiasttegowarknąłem:
-Przeklęteludojady!Nicdziwnego,żewaswytępiono!-O,przepraszam-obrazusięsmok.-

Kanibalizmtonienaszwymysł.Owszem,konsumowałosiędziewice,namiejscuoraznawynos,ale
przecieżnależąonedozupełnieinnegogatunku,banawetrzędu.Krokodyle,takożrekinyzżerająwas,
wiem,nielubicietego,aleteżnieuważacietakiegosposobuodżywianiasięzaszczególneprzestępstwo.
Skądwięctakanienawiśćdonas?Czyżbyszłoodziewice?

Nicnieodpowiedziałem,więcciągnąłdalej.
-Sądzę,żesięniemylę.Winicienaspodświadomie,żejakobyzajednymzamachemzaspokajamy

podwójniegłód,normalnyiseksualny.Ach,cóżzaprzewrotnieperwersyjnemyślenie!Mówiłem
przecież,iżtoludzienauczylinaspożeraćdziewice...-izamilkł,anastępnieziewnąłszeroko.-No,
muszęjużiśćdonaczelnika-przerwałprzedłużającąsięciszę.

Zesztywniałem.Ojakimnaczelnikuonmówi?Czytenupiornysennigdysięnieskończy?Iwtej

samejchwiliprzypomniałemsobie,iższefteżcośmówiłonaczelniku,aleniezbytuważniesłuchałem.
Teraznaglezacząłemkojarzyćwjednoniejasnewypowiedzinaczelnego.Tylkocoztymwspólnegoma
smok?Zapytaćgowprost?Niezręczniejakoś.

-A...wjakiejtosprawiedonaczelnika?-zapytałemjednak.
Smokażsapnąłzezdziwienia.
-Cotoznaczy“wjakiejsprawie”?Poprostumieszkamwtychstronach,nieopodalosadyidbać

muszęodobrosąsiedzkiestosunki.Pozatym...-urwałnagleiznowumłóciłziemięogonem.

Straszliwepodejrzeniezmroziłomójumysł.Więcjednak?...Postanowiłemzapytaćbezogródek.Jeśli

tosen,niechsięczymprędzejdośni.Ajeżelinie?...Trudno.Zaryzykuję.

-Czyżbyśnadalpobierałharacz?Niemożeszsięobejśćbez...e...dziewic?-wypaliłemjadowicie.
Zesmokiemdziałosięcośdziwnego.Śmiałsiębezgłośnieikołyszącsięrytmicznieprzytupywał,i

jeszczejakbyzpolitowaniemkiwałgłową,azarazemodwracałją,niewiadomodlaczego.

-Chybażartujesz-wychrypiałwreszcie.-No,tak,poniekądmiałemnajpierwtakizamiar-przyznał

sięwielcezmieszany.-Trudnosiępozbyćtysiącletnichnawykówtłumaczyłsię.

Niewierzącwłasnymuszomsłuchałemgozotwartymiszerokousty.
-Bowidzisz-ciągnął-odbyłosiętotak:Przybyłemprzeddziesięciulatywtetustronyizarazpo

dożynkachwtargnąłemzwielkimrykiemznienackadoosady,aliścijejmieszkańcyniezdołalisięnawet
porządniewystraszyć.Popici,jaktozwyczajniepotakowejuroczystości,niewiedzieli,czyimsięw
oczachmieni,czyco...Usłyszałemnawet,jakktośprzeklina-cholera,małobiałychmyszek,toterazmi
siębestiawielgazwiduje!-izacząłzawodzić-“nalwasrogiegobezobrazysiędzieszinaogromnym
smokujeździćbędziesz”...-Zatrzęsłomną.Takiafront!Szczęśliwienaczelnikbyłwmiarętrzeźwy.
Wystawiłemmutedyzarazswojeżądania.Słuchałuważnie,potemroześmiałsięiprawiowszem,toito

background image

dasięzrobić,czemunie,alecododziewic...-ijeszczebardziejzacząłsięśmiać,leczjakoś
nieprzyjemnie.Zeźliłemsięijużmiałemgozdzielićogonem,kiedyznówrzecze-czekajże,zarazci
wszystkogrzeczniewyjaśnię.Otóżzdziewicamitojużnieteczasy.Musiałbyśsiękontentować
niedorosłymipodlotkami,chudymi,jaktowtakimwiekubywa,nicsmacznego,zaśinnychdziewicpo
prostuniema-iznowuzarechotałodrażająco.-Aletysięnietrap,cośzaradzimy,możesznanas
polegać.Swójcorocznyharaczotrzymasz.No,powiedzmy,niecoodmienny,leczwyboruniemasz-
zakończyłzuchwale.Zgodziłemsięniebacznie,bopoprawdziecomogłemrzeczywiścieuczynić?W
pierwszymroku,niepowiem,nienarzekałem.Takożiwdrugim,leczpotemcośtenharaczzabardzo
wydalmisięodmienny.Próbująmnieotruć,czyjak?-taksobiełamałemgłowę,ażwreszciesam
naczelnikpokilkugłębszychzdradziłminiedawno,wprzypływieszczerości,sposóbwyboruharaczu.O,
janieszczęsny!-ryknąłsmok.Inacomitoprzyszło!

Doszczętnieogłupiałychciwiejednaksłuchałem.
-Otóżwyobraźsobie-ciągnąłdalejswąniesamowitąopowieść-najakitoprzewrotnypomysł

wpadkamęskapolowaosiedla.Uradzili,żecorokutypowaćbędąnajgorsząteściowąijąwłaśnie
przeznaczaćmnienapożarcie!Otempora!Omores!Biadami!-lamentowałnieprzystojniesmok.

Wreszciespłynęłonamniedługooczekiwaneolśnienie!Awięctotak!Jakżeprostotłumacząsię

wspomnianeprzeznaczelnegoniespotykane“dobreobyczaje”wosiedlu.Ówbrakzadrażnieńpomiędzy
teściowymiazięciami!Teprzykładnemałżeństwa...Pogodna,wspaniałaatmosferarodzinnawkażdym
domu.Ijeszczesąsiedzkiewspółzawodnictwo,czyjateściowajestlepsza!Cudownasłodyczteściowych
przyjednocześniewyzywającymidziwnymzachowaniusięnaczelnika,cozwróciłouwagęredaktora
“NowychWieści”imojegoszefarównież,któryszóstymzmysłemwyczułsensacjęmogącąiśćolepszez
wyprawązałogowąnaMarsa.

Mamtedysensację,tyleżebezużyteczną,bowiempoprzeczytaniupierwszychparuzdańreportażu

naczelnypoczęstujemnietakimkopniakiem,żeposzybujęnaMarsabezdodatkowychdopalaczy!Asmok
bezwątpieniazdajesobiesprawę,iżniktwjegoistnienie,aniteżwpożeranieteściowych,nieuwierzyi
dlategotakbezkarniegrasuje.

Niebyłosensukontynuowaćdalejmarszudoosiedla.Wrócęimożejeszczezdążęobejrzeć

przynajmniejzakończenietransmisji.

Smokażpodskakiwałześmiechu,kiedymuopowiedziałemocelumojejwędrówki.Potemryknął,

przeciągnąłsięlubieżnieijąłsięspiesznieżegnaćtłumacząc,żewłaśniemusiprzystąpić.dowypełnienia
swojegocorocznegoobowiązku.

-Jakżetotak?!-zapytałemzdumiony.-Przecieżsammówiłeś,żewtymniegustujesz?
-Nnotak-zgodziłsię.-Tylko,żepilnieczekająnamnie,tonamojącześćtenfestyn!-dodałzdumą.

Iniemogęzawieśćzaufanianaczelnikaorazjegoprzyjaciół,którychniewolnopozostawiaćwbiedzie.
Wszaktrzebaludziompomagać-dokończyłzdwuznacznąpowagąiryknąwszypomknąłciężkimcwałem
wkierunkuledwiewidniejącegoosiedla,skąddonosiłysięchwilamiskocznedźwięki.Odwróciłsię
jeszczerazijużzoddalizawołał:

-Aztymidziewicamitowcaleniejesttak,jakminaczelnikprawił!
Izniknąłzanajbliższymostańcem,ajapozostałemsam,niepewny,czyryzykowaćniespodziewaną

wyprawęnaMarsa,czyteżodrazuzrezygnowaćzzawodudziennikarza,skoroniemogęnapisaćprawdy.

background image

ZbigniewDworak-Esperia

-PaniePrezydencie!Dwanaściekosmolotówniepojawiłosiędotejpory.
-Sądzipan,Dyrektorze,żeuległyzagładzie?
-Nie.Raczejzaginęły.Wprzypadkuawariilubkatastrofywiodącykosmolototrzymałby

odpowiedniąinformację.

-Comówiąastronomowie?
-Twierdzą,żezejściezkursujestwykluczone.Zresztązejściezkursuaparaturakontrolnatych

dwunastukosmolotówpotraktowałabyjakoawarięiodebralibyśmystosownysygnał.Pozatym
wywołujemykażdyztychkosmolotówjużodtygodnia.Bezrezultatu.

-Nocóż-powiedziałPrezydent.-Wszyscysąomylni.Błędywsterowaniuinawigacjimogłypowoli

narastaćiautomatykontrolnemogłyniezarejestrowaćtegowporę.Byćmożezawcześnierozpoczęto
hamowanie,takiżwobecnejchwilikosmolotyodległesąodnasocałyrokpodróży.

-Małoprawdopodobne.Panwie;paniePrezydencie,ktoznajdowałsięwtychkosmolotach.
-Tak.Więcuważapan,żebylibyzdolni?...
-Nicnieuważam.Stwierdzamtylkofakt,żedwanaściekosmolotównieprzybyłowprzewidzianym

terminie-stwierdziłoschleDyrektorSłużbyłączności.-Chodzitylkooto,cozakomunikujemy
pozostałym.

-Prawdę.
-Całąprawdę?...
...itylkoprawdę.Ajakpansobiewyobrażał?Żezaczniemyodkłamstwa?Całyzamiarudałsiętylko

dlatego,żepowiedzieliśmywewłaściwymmomencieludziomcałąprawdę!Panzapomniałotym?
Gdybyśmystraciliwtedyzaufanie...Szkodazresztąterazotymmówić.Chybazdajesobiepansprawę,że
RządFederacjiZiemskiejnieprowadzipolitykiminionychstuleci-politykiokłamywaniaswoich
narodów?

-Takjest!Jarozumiem...ale...tawyjątkowasytuacja...-Dobrze.Podawięcpankomunikatzgodnyz

prawdą.-Nawetjeślibytomiałowywołaćwrzenieiniepokój?

-Nawet.Pozatymkomunikujępanu,żezamierzałemdokooptowaćpanadoministeriuminformacji.

Niestety,pańskiepoglądyzmuszająmniedozrewidowaniadecyzji.Wnajwyższychwładzachnie
powinnobyćludzimającychskłonnościdoukrywaniaprawdy.Rozumiempanaobawy...inietracipan
mojegozaufaniajakoDyrektorSłużbyłączności.

EsperiabyłaplanetąpołożonąnajbliżejTolimakaA.Obiegałaswojesłońceponiemalkołowej

orbiciepołożonejprawiedokładniewpłaszczyźnieorbityTolimakaBizachowywałastabilnośćswego
ruchuprzezmilionolecia.

MimozasadniczychróżnicukładowychwykazywałaEsperiasporozachęcającychpodobieństwdo

Ziemi.KrótszybyłjejokresobieguwokółTolimakaA,aleikrótszadoba-niecoponad20godzin.Tlenu
watmosferzebyłoniecomniej,leczróżnicętękompensowałomniejszeprzyciąganie.Iwreszcie
najważniejszaizarazemnajprzyjemniejszaróżnica:ośruchuwirowegoplanetybyłaniemalprostopadła
dojejorbity,dziękiczemunaEsperiiniebyłopórroku-panowaławiecznawiosna.Gwiazdąpolarną
dlaEsperiibyłjasny,czerwonyArktur.Słońce,widzianezukładuTolimaka,stanowiłonajjaśniejszą
gwiazdęwKasjopei.

background image

EsperianiemiaławłasnegoksiężycazatoprzezkażdepółrokunajejnocnymniebieświeciłTolimak

B.Jegojasnośćwidomawynosiłaminusdziewiętnaściewielkościgwiazdowych,czylityle,ilewynosi
jasnośćwidomaSłońcaobserwowanegozPlutona.Przezdrugąpotowąrokuobiegwiazdyukładu
TolimakaświeciłynadziennymniebieEsperii,aponieważpłaszczyznyorbitTolimakaAiplanety
pokrywałysię-rokroczniemożnabyłoobserwowaćzaćmienieTolimakaBprzezTolimakaA.

Nocą,nibyodległalatarnianieba,rozbłyskiwałaporozumiewawczosąsiadkaukładuTolimaka-

czerwonaProksima.OdkryłaEsperięprzedpółwieczemsonda“InterstellarVI”.Przesłaneprzeznią
obrazyplanetywzbudziłysensację,obaliłybowiempowszechnypogląd,żeprawdopodobieństwo
spotkaniażycianaplanecie,należącejdoukładugwiazdypodwójnej,jestznikome.

JeszczedziesięćlattemuEsperiabyłarajską,dziewiczaplanetą,a,dziśzamieszkiwałojąbliskotrzy

miliardyludzi!Byłtogigantycznyexodus,jakiegowcześniejludzkośćnieznałaitylkoztrudemmogłago
sobiewyobrazić.

KażdejnocyspoglądanowkierunkuKasjopei,natlektórejjaśniałoSłońce.Pierwszeobserwatorium

astronomicznezbudowanenaEsperiiprowadziłoniemalwyłącznieobserwacjeSłońca.Każdegodniaod
chwiliuruchomieniałącznościdzwoniływobserwatoriumradiotelefony-dowiadywanosię,conowego
naSłońcu?WedługprzeważającejopiniiastrofizykówSłońcemiałownajbliższymczasie,,podczas
kolejnegomaksimumaktywności,kilkakrotnie,rozbłysnąć,po.czympowinnopowrócićdostanu
“spokojnegoSłońca”nanastępnemiliardylat.

Zjawiskonarastaniaaktywnościsłonecznejwmaksimumzostałozauważonejużwdrugiejpołowie

dwudziestegowieku.Przedtrzydziestuzgórąlatygrupaheliofizykóweuropejskichdoszładowniosku,że
podczaskolejnegomaksimumdwudziestodwuletniegocyklu,naktórynałożysięmaksimumwiekowego
cykluzmianaktywnościsłonecznej,nastąpiąrozbłyskipierwszykrótkotrwały,oamplitudziejednej
wielkościgwiazdowejorazkilkanastępnych,dłuższych,leczozmniejszającejsięamplitudzie.

Niewszyscyuczenipodzielalitenpogląd.Innaszkołaastrofizycznatwierdziła,żechociażrozbłyski

niesąwykluczone,tojednakamplitudaichbędzieniewielka,aprzetoZieminiezagrażażadne
niebezpieczeństwo.

Kressporowiheliofizykówpołożyławizyta...Kosmitów,któranaprzekóroddawnarozwijanemuna

podobnąokazjęoptymizmowi-przerodziłasięwkonfliktiinwazję.

Oczekiwanyprzezstulecia,szczególnieprzezpasjonatówCETI,“pierwszykontakt”przyniósł

mieszkańcomZiemigorzkierozczarowanie.

KiedyPrezydentpowróciłzkolejnejinspekcjiwszystkichzamieszkanychlądówEsperii,czekałna

niegoDyrektorSłużbyŁącznościwrazzgrupąwspółpracowników.

-PaniePrezydencie-zameldowałzprzejęciemDyrektor-otrzymaliśmywiadomośćodzaginionych

kosmolotów!

-Nareszcie-powiedziałPrezydent,alezminyjegomożnabyłowywnioskować,żewolałbyotrzymać

tęwiadomośćdopieroponależytymodpoczynku.

Zaprosiłwszystkichdogabinetuiwezwałheliofizyków.DyrektorSłużbyŁącznościnerwowozwijał

irozwijałtaśmęwydrukuzdekodera.Nadeszliheliofizycy.

-Proszę,niechpanczyta-powiedziałPrezydentznużonymgłosem.
Dyrektorpodniósłwzrok.
-Właściwie...niewieletujestdoczytania.Sygnałbyłsłabyiwwielumiejscachprzekazuległ

zatarciu,bądźteżzniekształceniu.Odczytaliśmytyle:“...ponieważrozbłyskSłońcanastąpi...
uważaliśmy...(zawrócić)naziemiępopokonaniu...trasy...(nie)zgadzaliśmysię...wpalni(z)...
opuszczeniaziemiidlatego...kiedyrozbłyski(wygasną?)...naziemię...jeżelirozbłyskiniebędązbyt
intensywne...powinniopuścić(ziemię)...nieznoszą...temperatur(i)...przebywaćnachłodnych(?)...

background image

prosimy...jeżeli...zawsze...(z)powrotem...”.Towszystko.

Prezydentmyślałwzamyśleniu.Dyrektorchrząknąłdelikatnie.
-Rzeczywiścieniewiele-powiedziałPrezydentunoszącpowieki.-Wczymmogębyćwam

pomocny?Zarządzićekspedycjękarną?Ktowie,czyniepostąpililepiej,rozsądniej?Mójpoprzednikbył
pewiensłusznościswegozdania,jajużtakipewienniejestem.Copowiedząheliofizycy?

Uczeniwymienilimiędzysobąspojrzenia.
-Wjednymjesteśmyzgodniwzupełności-zabrałgłosprofesorOrwid.-Naszwysiłeknieposzedł

namarne.ChociażporzucenieZiemibyłorzecząprzykrą,tragiczną,tojednakterazludzkośćbędziemogła
zamieszkiwaćdwasystemygwiezdne,aniemuszęchybawyjaśniać,jakdoniosłematoznaczenie.

Prezydentskinąłgłową.
-Wracającdokomunikatu-ciągnąłdalejprofesornależysądzić,żejednazczuwającychgrup

powzięładecyzjęzawrócenia,kiedyprzebyliśmyjużpołowęodległościSłońce-Tolimak.Rozumowanie
tychludziwydajesięzresztąsłuszne.PowrótdwunastukosmolotówdoUkładuSłonecznegonastąpiw
kilkalatporozbłysku.PoKosmitachniepowinnobyćjużśladu,cowięcej-niezdecydująsięoni
ponownieprzybyćwokoliceSłońca,uznająSystemSłonecznyzanieprzydatnydokolonizacji.

-KiedynastąpirozbłyskSłońca?
-Spodziewamysięgozaobserwowaćjużwkrótce.Pełnimyciągledyżur.
-..leżeliSłońcenierozbłyśnie?...-Prezydentzawiesiłgłos.
-Wtedydwanaściekosmolotówzginie.WtedynaEsperiizacznąsięrozruchyi...
-Dwanaściekosmolotów...Toprawiestodwadzieściamilionówludzi!
-Niemoglibyzawrócić?-wtrąciłpytanieDyrektor.
-Nie!Chybapamiętapan,ilemieliśmyzapasówenergii?!Zapadłomilczenie.
-Sądzę-naruszyłciszęprofesor-żepanPrezydentpowinienzwołaćkonferencjęnaukowców-

głównieastronomów,biologów,cybernetyków,psychologów,socjologów,technikówrakietowych...
Staniemywkrótceprzedkoniecznościąpowzięciadecyzji,niezwykleistotnych,odktórych,byćmoże
zależećbędądalszelosyziemskiejcywilizacji.Trzebaprzedtemrozważyćwieleproblemów,
sformułowaćalternatywy,ujednolicićocenydecyzjiprzeszłych.

Jakmożnasiębyłospodziewać,konferencjaniepotrafiłazdecydowanieodpowiedziećnapytanie,

czydwunastukosmolotomzmierzającymzpowrotemkuZiemigrozirealneniebezpieczeństwoiwjaki
sposóbudzielićimpomocy.Nierozstrzygnęłarównieżwieluinnychproblemów;wykazałanatomiast,że
różnicewoceniewielkiegoexodusuniezatarłysięzbiegiemlat,leczprzeciwnie-zaostrzyłysięjeszcze.
Tenwłaśnietematskupiłnasobiecałąprawiedyskusjęodchwili,gdyprzedstawiłaswojeopracowanie
komisjasocjologiczno-psychologiczna.

Wciągulat,jakieupłynęłyodinwazji,socjologowieipsychologowiemielidośćczasuna

szczegółowezanalizowaniewszystkichposiadanychmateriałówipróbyodpowiedzinadręczącepytanie:
jaktobyłomożliwe,żepierwszykontaktzwysokorozwiniętącywilizacjąKosmitówprzerodziłsięw
wojnę?

Konferencjastworzyłaokazjędoprzedłożeniawynikówtychanaliz,doostrożnegosformułowania

wniosków.

Jakbyłopowszechniewiadomo,wojnarozpoczętasięwmomencie,gdyrządziemskiejFederacji

wystosowałdoprzybyszyodmownąodpowiedźnaichmemorandum,któregorzekomąpodstawąprawną
byłajakobyobowiązującawcałejGalaktyce,bliżejniewyjaśniona“zasadawyrównywaniawarunków
obiektywnych”.KosmiciżądalioddaniaimczęścipowierzchniZiemi,gdyż-jakstwierdzili-“...byłoby
kosmicznąniesprawiedliwością,gdybyZiemianie-żyjącywniewiarygodnieniskimzagęszczeniu
niewieleprzekraczającym50osóbnakilometrkwadratowyimarnującywtensposóbbezcenną

background image

powierzchnięłatwejdożyciaplanety-niepodzieliłsięnadmiaremdóbrobiektywnychzbardziej
potrzebującymi”.

RząduważniestudiowałosobliweoświadczeniegościzGalaktyki,którychflota,niezachowując

środkówostrożności,krążyławokółZieminastacjonarnejorbicie,włatwymdorażeniaszyku.
Odpowiedź,rzeczjasna,musiałabyćodmowna.Alenieonabyłabezpośredniąprzyczynąkonfliktu.
Przypadeksprawił,żezbiegisięztąodpowiedziąniedokońcawyjaśnionyincydent:nieznanybłądw
programieautomatycznegoalarmowo-obronnegosystemuorbitalnegospowodowałsamoczynne
odpalenierakietyzgłowicąjądrowąwkierunkuflotyprzybyszy-iniemożnajużbyłoniczegozatrzymać.
ZcałąpewnościąKosmici-brzmiałykońcowewnioskikomisjisocjologiczno-psychologicznej-nie
mieszcząsięwpełniwteoretycznychmodelachcywilizacji,aleteżnieobalilionistarejtezy,żewysoko
rozwiniętecywilizacjeniemogąbyćagresywne.Przyczynąinwazjibyłonieporozumienie.Pozwalato
miećnadzieję,żedwunastukosmolotomniegrozipoważniejszeniebezpieczeństwo.

-“Pozwalatosądzić”...-powtórzyłPrezydentpoostatnimsłowieopracowania.-Spodziewaliśmy

sięstwierdzeńbardziejzdecydowanych.

-Niestety;paniePrezydencie-uśmiechnąłsięreferującyprzedstawicielkomisji-dostanowczych

stwierdzeńniemajeszczepodstaw.

Raportkomisjitechnicznejwswychrównieostrożnychwnioskachbyłzbieżnyzpoglądem

socjologów.Technicyzwróciliuwagęnafakt,żepóźniejszedziałaniawojennewykazaływysokie
umiejętnościmilitarneKosmitów,azatemniezachowanieprzeznichżadnychśrodkówostrożnościażdo
fatalnegoincydentuwskazujenato,żenieliczylisięoniwcześniejzprawdopodobieństwemkonfliktu
zbrojnego.

Terazmusiałojużzcałąostrościąstanąćnaporządkuobradpytanie,czyexodus,który-jaksięw

końcuokazuje-zadecydowanowoparciulitylkoohipotezęheliofizyczną,byłrzeczywiściekonieczny?
Możnabyłowalczyćnadal,możnabyłowzmócwysiłkidlaopracowanianowychbroni,możnabyło
wynegocjowaćjakieśmożliwedoprzyjęciawarunki.Atymczasempierwszepoważniejszeprzewagi
Kosmitówuznanozaprzesądzonywyrokizaczętopertraktacjeodkapitulanckiejpropozycjiexodusu,na
którąKosmicitakskwapliwieprzystali.Czybyłotokonieczne?Czybyłytodecyzjeodpowiedzialne?I
czynieleżałponiżejgodnościludzkiejtenprzerażającysposóbpodróżowania,którymógłsięzrodzić
tylkowmózgachpomysłowych,alezarazemobłąkanych?

Wtejfaziedyskusjizanikłajużzupełnieświadomośćpierwotnegocelukonferencji.Żalei

zadawnioneantagonizmyznajdowaływyrazcorazbardziejekspresyjny;padłymocnesłowa“hańba”,
“zdrada”,“spisekkapitulantówitchórzy”.DopieropowagaPrezydentaostudziłaniecorozgorączkowane
umysłynaukowców.

-Naszakonferencja-zacząłPrezydent-okazałasięniewypałem;jejcelzostałjużzaprzepaszczony.

Niemamjednakpretensjianiżaluoteostresłowa,któretam,naZiemi,naspotkaniuuczonychbyłybynie
dopomyślenia.Togoryczustępstwa,niepewnośćprawdyitęsknotazaojczyznątakmocnozabrzęczałyna
strunachemocji.JeszczerazdoszładogłosuduszaZiemianina,która-nawetunaukowca-niejestbyłem
nadmiernieracjonalnym,ajużwżadnymwypadku-chłodnym..

-Uważam-kontynuowałpokrótkiejpauzie-żepowinienemwyjaśnićdwaprzewijającesiętu

nieporozumienia.Popierwsze-decyzjaRząducodototalnejemigracjibyłapodjętatylkoiwyłączniena
podstawieprzewidywańheliofizyków,anienaprzekonaniuonieuchronnościklęskiwojennej,jakto
niektórzyprzypuszczają.Czybyłatodecyzjasłuszna-otymdowiemysięwniedalekiejprzyszłości
obserwującSłońce...Podrugie-sposóbpodróżowania-jakkolwiekbygooceniaćzpunktugodności
ludzkiej-byłjedynymmożliwymdozrealizowaniawkrótkimczasienatakąskalę.Przypominamgenezę
projektu:ktośzwróciłuwagę,żecałaludzkośćzgromadzonawjednym,miejscuniezajmienawet

background image

objętościjednegokilometrasześciennego.Zaprojektowanowpełnibezpiecznepojemnikihibernacyjne,
którychwjednymkosmolociemieściłosięponaddziesięćmilionów.Wtensposóbstałosięmożliwe
przewiezieniecałejludzkościdoukładuTolimaka.Iinnegosposobuniebyło.

Milczałchwilęwodzącpoaudytoriumzamyślonymspojrzeniem,apotemdokończyłzmęczonym

głosem:

-Niechcęnikomu.sugerowaćmoichprzypuszczeńaniprywatnychocen,alepowiem,żeo

merytorycznejsłusznościkontrowersyjnychdecyzjiRząduniewątpięiwierzę,żesłusznośćtaznajdzie
wkrótceobiektywnepotwierdzenie.Mamjednak...wątpliwośćinnegorodzaju:czyabyniebyło
przypadkiemponiższejgodnościZiemianpozostawienieKosmitów,którzywtwardejwalceniesplamili
siężadnymczynemodrażającym,wtejsłonecznejpułapce?

WśrodkunocyPrezydentazbudziłsygnałradiotelefonu.ZgłaszałosięObserwatoriumHeliofizyczne

Esperii.

-Zapraszamypana,Prezydencie,doobserwatoriumusłyszałspokojnygłosprofesoraOrwida.
-Czytocośbardzoważnego?-Prezydentbyłniezadowolony,teprzerwanomusen,któregoostatnio

bardzopotrzebował.

-ZaobserwowaliśmyrozbłyskSłońca.
-Pantomówitakspokojnie?!...
-Jawiedziałem,żenastąpi.
-Zarazbędęupana,profesorze!
HelikopterPrezydentaztrudemodnalazłwolnąprzestrzeńdolądowania;wObserwatoriumbyło

gwarno.Profesorczekałwgabinecie.

-Awięcstałosię!-powiedziałPrezydentoddrzwi.Ktopierwszydostrzegłrozbłysk?
-Obserwatoriumorbitalneprowadząceciągłą,automatycznąrejestracjeblaskuSłońca.Warunki

obserwacjizpowierzchniEsperiiniezawszesądobre,dlategopracujerównieżstacjaorbitalna.

-Ach,tak.Rozumiem...czyjamogępopatrzećnaSłońce?
-Oczywiście.Pojaśnieniewidaćnawetnieuzbrojonymokiemiwtejchwiliobserwujejezapewne

połowamieszkańcówEsperii.

Wyszlinataras.ProfesorzaprowadziłPrezydentadoteleskopu.
-Wedługwstępnychdanych-referował-jasnośćSłońcawzrosłaookoło0,8wielkościgwiazdowej,

awięcniecomniejniżzakładaliśmy.Zakilkadziesiątgodzinblaskpowinienwrócićdopoprzedniego
poziomu,poczymnastąpiąkolejne,jużsłabsze,leczdłużejtrwającerozbłyskiwtórne.Oddzielnie
rejestrujemyteżwidmoSłońcainatężeniapolamagnetycznego.

Prezydentpodziękowałzapokaziobjaśnienia.Żegnającsięmocnouścisnąłdłońprofesora.
-Odżyłem,wiepan?-powiedział.-Pozbyłemsięostatnichwątpliwościcodosłusznościdecyzji

mojegopoprzednika.AcosiędziejeteraznaZiemi?

-Teraz?-odparłwesołoprofesor.-TerazbilansenergetycznyZiemiwróciłzapewnedonormy.
-Przepraszam.Ciąglezapominam,żetoponadczterylataświetlnedzieląnasodSłońca.Cowtedy

siędziało?

Profesorspoważniał.
-Nastąpiłnagływzrosttemperatury,przeciętnieo50stopni.Większośćlodówzapewnestopniała,

strefatropikalnamogłazamienićsięwniektórychpunktachw...patelnięzwrzącąwodą.Jednakbardziej
niebezpiecznyodskokutemperaturybyłwzrostpromieniowaniakrótkofalowegoikorpuskularnego.

-Uważawięcpan,żerozbłyskSłońcaudaremniłKosmitomkolonizacjęZiemi?
-Otak.Mogliwyginąć,oilepospiesznienieopuściliUkładuSłonecznego.
-Tobyło...-Prezydentnerwowoprzygryzałwargiszukającodpowiedniegosłowa-...zbyteczne

background image

okrucieństwoznaszejstrony.

-Niechpantegoteraznieprzeżywa-doradziłprofesor.-Mamnadzieję,żewszelkiedalszekontakty

zjakimikolwiekinnymikosmitamizakończąsięjużpomyślnie.Cizaśwpewnymstopniusamisobiesą
winni.

RozbłyskiSłońca,corazsłabsze,obserwowanojeszczeponadmiesiąc,następnieheliofizycy

stwierdzili,żezgodniezhipoteząpromieniowanieistanSłońcawróciłdonormalnegopoziomu.
Teoretycznymodelpromieniowaniasłonecznegodawałpodstawędoprzypuszczeń,żestanspokojnego
Słońcatrwałbędzieconajmniejmiliardlat.

KiedyPrezydentoznajmiłwprzemówieniuradiowym,żeludnościEsperiipozostawiasięwolny

wybór-wracać,czypozostać-nastałychwiległębokiejrozterkiwwielumilionachserciumysłów.

Esperiaspełniłapokładanewniejnadzieje,zasłużyłanaswąnazwę.łagodny,ciepłyklimat,bujna,

barwnaroślinność,niemalzupełnybrakdokuczliwychowadówlubjakichkolwiekichodpowiedników,
zielone,czystemorza...-niejednemuwygnańcowizZiemiprzypadładosercanowaojczyzna,a
większośćuświadamiałatosobiedopieroteraz,wchwilitrudnegowyboru.

Wreszciewszystkiedecyzjezapadły,biuraadministracyjneprzekazałymateriałyRządowi.
PowrótnaZiemięwybrałabliskojednatrzeciamieszkańcówEsperii,wśródnich-Prezydent:
Ziemskiezamiłowaniedouroczystychimprezdałooserieznaćporazpierwszywnowejojczyźnie:

pozostającyzapragnęlizorganizowaćwielkie,podniosłepożegnaniepowracającym.Dotegopotrzebny
był...nowyrząd,jakożewiększośćczłonkówstaregowybrała-wśladzaPrezydentem-powrót.
Zarządzonowięcwybory.Wytypowaniekompletukandydatówsprawiłoznacznetrudności;najdłużej
brakowałochętnegodozajęciafotelaprezydenta,leczwkońcu-zgodzilisiękandydowaćprofesor
Orwidi...DyrektorSłużbyŁączności.

ProfesorOrwidotrzymałprawiestoprocentgłosów.
PorazpierwszyodczasówUług-Begaastronomsprawowałwładzę.
Płynęłyłzy,łamałysięzewzruszeniagłosy,długiebyłypożegnalneuściski.
Wypowiedzianomiliardyszczerychżyczeń-dobrej,szczęśliwejprzyszłości.
WhonorowejeskorcieFlotyKosmicznejEsperiiruszyłykosmolotywstronęspokojnegojużSłońca.

background image

ZbigniewDworak-PlanetaGrozy

Zoddalitenglobporażałwzrokzielenią,odwiecznymkoloremnadziei.Wpromieniachswego

słońca,niczymspecjalnieniewyróżniającejsięgwiazdy,błyszczałnatleczarnegoniebaniczym
szmaragd.Taosobliwazieleńplanetywydołałaniemałezamieszaniewśródegzobiologów,kiedyrakieta
AutomatycznegoZwiaduKosmicznegoprzestałanaZiemiębarwneobrazyukładuplanetarnegogwiazdy
oznaczonejzaledwienumeremkatalogowym.

PonieważgwiazdaznajdowałasięwodległościkilkuparsekówodZiemi,zorganizowano

pospieszniewyprawęzałogowąizniecierpliwościąoczekiwanobezpośrednichrelacjizpowierzchni
nowoodkrytejplanety...Niestety,pierwszy-polatachpodróży-komunikatdonoszącyowejściuna
orbitęstacjonarnąiprzygotowaniudolądowaniabyłzarazemostatnim.I-codziwniejsze-nieodebrano
żadnegosygnałuzagrożenia.

Żeglarzeoceanupróżniznajdująsięwstokroćniewygodniejszejsytuacjiniżdawnipodróżnicyi

odkrywcy,niemniejtaknagłazamilknięciestatkuwnajbardziejnieoczekiwanymmomencie.zaniepokoiło
izdumiałoludzkość.Podczasgdydziennikarze,którychnastawieniedowszelkiegorodzajuwydarzeńnie
zmieniłosięodtysiącleci,wysuwalicoraztośmielszehipotezymającejakobywyjaśnićzaginięcie
wyprawy,naukowcyprzystąpilidoponownego,niezwykleskrupulatnegosprawdzaniadanychozielonej
planecie.

Byłtopoprostustraconyczas.Żadnejznaczącejinformacjionowoodkrytymukładzieplanetarnym

nieudałosięuzyskać.Gwiazdajakgwiazda,planetapozabarwąteżniczymosobliwymniewyróżniała
sięspośródsetekodkrytychdotądplanet.Uznanowięczaginięciewyprawyzamałoprawdopodobny,ale
jednakmożliwyprzypadekkatastrofy-innymisłowyzawiedli,bądźzawinililudzie.

Kiedyjednakkolejnawyprawapomimozachowaniaszczególnychśrodkówostrożności-nie,żeby

podejrzewanoocośplanetę,aletaknawszelkiwypadek-przepadłabezwieści,zatrwożonosięjuż
poważnieipoczynionostosownekrokiwceluwyjaśnienianiezrozumiałychzaginięć.Przedewszystkim
poproszonodziennikarzybyniewspominalinawetozielonejplanecie.Byłotonadwyrazrozsądne
postanowienie-wbrulionach,szkicachdoniesieńdziennikarskichbyłytakradykalnehipotezydotyczące
rzeczonejplanety,żewielunaukowcówjakteżpracownikówFederacjiLotówKosmicznychdoorało
zawrotugłowy.Wwycofanychmateriałachbyłanaprzykładmowaozielonychpromieniachśmierci,o
agresywnie(?)nastawionejdoświatacywilizacjizasiedlającejrzekomoVerdianę(jaknazwanoplanetę),
omagicznymznaczeniuzieleni,orezonansiegwiazdowo-planetarnymwzakresiepromieniowania
widzialnego...Taostatniarewelacjawziętasięzniezbytuważnegoprzekartkowaniaszkolnego
podręcznikaastronomiiizezbytwybujałejfantazjidziennikarza“EchaKosmosu”.

Przygotowanotrzeciąwyprawęubezpieczającjąnawszelkiemożliwesposoby,jakiepodówczas

byłydostępnenauceitechniceziemskiej.

OgromnarakietazzachowaniemmaksymalnejostrożnościweszłanastacjonarnąorbitęVerdiany.

Przezdługietygodnieprowadzonoobserwacjepowierzchnitajemniczej.plakiety.Wreszciepodjęto
decyzjęlądowania.Statek,pozostawiwszynastacjonarnejorbicieprzekaźnik,wolnoopadałna
powierzchnięVerdiany,przesyłającnieustannienaZiemięinformacjęoprzebieguoperacjilądowania.
MajestatyczniezniżającasięrakietazetknęłasięnamomentzpowierzchniąZielonegoGlobu-czujniki
natychmiastzasygnalizowałytenfakt,leczjeszczeprzezchwilęrakietastałanasłupieogniagotowa

background image

wystartowaćprzynajmniejszejoznacezagrożenia.Nicsięjednakniedziało,jeślinieliczyćtego,że
statekspowiłobłokdymuzmieszanegozmgłą.Łącznośćnieulegałazakłóceniu.

Wyłączonosilniki.Rakietaosiadła.Czekano,pókinierozwiejesięobłokwokółstatku.Nadalnicnie

zwiastowałoniebezpieczeństwa.Apotemwydarzeniazaczętybiecwoszałamiającymtempie-łączność
gwałtowniepogorszyłasię,poczymustałabezwidmowejprzyczyny.Nimjednaksiętostało,ostatnie
sygnałyprzyniosłynaZiemięwzburzone,przerażonegłosy:“coto?...coto?...uwaga!...”Potemnastąpiła
ciszaitylkoprzekaźnikorbitalnybeznamiętnieemitowałsygnaływywoławcze.

PanikawybuchłanaZiemi.Blokadainformacjanieokazałasięszczelnaiwiadomośćozaginięciu

trzeciejwyprawydotarładocałejspołecznościziemskiej.Nagłówkitelegazetkrzyczały:“PLANETA
GROZY”,“KOSMICZNAPUŁAPKA”,“CZYŻBYZIELONACZARNADZIURA?”-totylkoniektóre
tytuły,tejeszczedoprzyjęcia.Podnaciskiemogółuiwobecpsychozy,jakaogarnęłanawettrzeźwe
umysły,FederacjaLotówKosmicznychwspólniezWszechświatowąAkademiąNaukiDepartamentem
OchronyLudzkości-instytucjąprzestarzałąiwłaściwiezajmującąsiędostarczaniembroni...myśliwskiej
ekspedycjombadającymplanetyobdarzoneżyciem(fauną)zorganizowałaCzwartąWyprawę.

TakpokrótceprzedstawiałasięhistoriaodkryciaipierwszychtrzechwyprawnaVerdianę,kiedy

powierzononamMisjęwyjaśnićzagadkę“planetygrozy”.Iotowłaśniewchodzimynawokółplanetarną
orbitaśledzącwnapięciuobrazobcegoświata,jakipojawiłsięnanaszychmonitorach.Niepierwszyraz
gowidzimy-wielegodzinspędziliśmywinforteceodtwarzającbezkońcazarejestrowaneprzez
poprzednieekspedycjewizerunkiobliczaplanety.Stwierdziliśmy,naprzykład,żedośćczęstospowijają
Verdianęgęstemgłyitowskaliglobalnej.Natomiastjaskrawozielonyodcieńplanetybrałsię,co
wyjaśnionojużuprzednio,zwszechobecnościpokryciaroślinnegoodmiennegoodziemskiejfloryprzede
wszystkimintensywnościąbarwy-jadowiciejasnozielonej-atakżewielkościązajmowanegoprzez
roślinnośćobszaru.Brakbyłopustyńirozległychmasywówgórskich,brakteżbyłowielkich,otwartych
zbiornikówwodnych.Uderzałanatomiastobfitośćirozmaitośćrzek-odogromnych,leniwietoczących
swojefale,pomałe,leczodużejpowierzchnidorzecza.Jedyniekilkanaścierzekuchodziłodo
niewielkich,płytkichmórz-pozostałerozgałęzimysiętworzącolbrzymiedeltyłączącesięz...deltami
innychrzek!WykrytoteżtakzwanyWielkiKanałprzebiegającyprzezwieledeltiopasującyniemalcały
glob.WodawWielkimKanaleniepłynęła-martwotęjegopowierzchninaruszałtylkowiatr.Oilerzeki
miałyzregułybarwęniebieskozieloną,otylewodastojącawWielkimKanalebyłaprawieczarna,co
wywoływałoskojarzeniabezdennejgłębi.Wobectakiejobfitościwódzrozumialestałosiębogactwo
świataroślinnegoorazczęstewystępowaniemgieł.Niemogłotojednakwpełnitłumaczyćprzyczyn
zaginięciapoprzednichwypraw,chociażdawałotopowóddoprzypuszczeń,żewarunkilądowaniasą
trudne.Wsprzecznościponiekądztymtwierdzeniembyłbrakjakichkolwiekśladówlądowania.
Najczulszemetodyteledetekcyjneniedoprowadziłydowykryciazaginionychstatkówlubchociażby
pozostałościpolądowaniach.

Naprzykładjestraczejpewne,żeżadnaekspedycjanielądowaławrejonachpodbiegunowych,

akuratwolnychodroślinności,bowiemzwysyłanymidotychrejonówsondamitraconozwyklełączność,
azdjęciatychobszarówuwidaczniałyosobliwieukształtowanąpowierzchnię,niemającąodpowiednika
napoznanychdotądplanetach.

Nielicznemasywygórskieniewyglądałyzachęcająco-byłytoalbostrzeliste,nieprzystępnenagie

tumieostromychzboczach,alboteżnieprawdopodobnychaosskalny,wśródktóregodarmobyszukaćw
miarępłaskiegoterenuodpowiedniegodlawylądowaniaprzynajmniejrakietypatrolowej.Kilka
obszarówwyżynnychpokrytychbyłotakgęstą,splątanąroślinnością-drzewokrzewami-żelądować
trzebaby“naoślep”.Wdeltachrzekeksplozjanajdziwniejszychgatunkówroślinnychosiągałaswoje
maksimumskutecznieprzesłaniającpowierzchnięplanety;oprócztegoopary,fantastycznepasmamgły

background image

nigdywtychrejonachnieznikały,poważnieograniczającwidoczność.Nawetużycieradaruczyaparatury
noktowizyjnejniepoprawiałowarunkówwidzialności-echapowracałyzamazane,rozmyte,nieustannie
zmieniającesię.

Dżungleiselwy,odznaczającesięogromnymidrzewamipodobnymidoboababów,owysokości

przekraczającejdwieściemetrówigrubościpniwynoszącejkilkanaściemetrów,równieżbyły
niedostępne.Niewiadomobyłonawet,jakwyglądadolnepiętroroślinnościiwarunkitampanujące-
wszystkiesondyutknęływ...koronachdrzew,splątanychiwzajemnieprzenikającychsię.

Nielicznesawannywzbudzałymetafizycznylęk,coodnotowałarównieżtrzeciawyprawa,atoz

następującegopowodu:sondyłagodnieopadałyinieznajdowałyżadnychsymptomówzagrożenia,mimo
tosprawawyglądałanaderpodejrzaniegdziejakgdziealewłaśnienasawannieśladylądowanianie
powinnyuleczatarciu;leczsawannybyływprostdziewicze,skądnasuwałsięwniosek,żeanipierwsza,
anidrugawyprawa-zniewiadomychpowodów-`niewybrałatychmiejsczalądowiska.Podobnie
przyszłoprzyjąć,żenależyunikaćowychnielicznychakwenów-wersjanieudanegowodowania
narzucałasięwręcz.

Ostateczniepoprzedniaekspedycjajakomiejscelądowaniawybrałaniewielkiobszarodość

regularnym,kolistymkształcie.Obszarprzylegałdorozległejwyżynypoprzecinanejwewszystkich
kierunkachwąwozamiijarami.Wybranyterenwolnybyłoddrzew,tylkogdzieniegdzierosłykępy
rozłożystychkrzewów.Zeszczególnąuwagąwpatrywaliśmysięwięcwzdjęciaprzedstawiająceto
miejsce.Byłtowłaściwiewielogodzinnyzapis,którywydobyliśmyzprzekaźnikaorbitalnego.
Przetworzyliśmygowfilm.Przedstawiałonmomentzetknięciasięrakietyzpowierzchniąglobu.Po
udanymlądowaniustatekzostałotoczonyprzezobłok,cobyłozupełniezrozumiałe,leczkiedyobłok
rozwiałsię,rakietyjużniebyło-widniałycoprawdaśladylądowania,aletylkodozmroku.Gdy
gwiazdacentralnaponownieoświetliłamiejscelądowania,kameranaprzekaźnikuwłączyłasię
automatycznie,lecznaodtworzonymfilmienieudałosięjużdostrzecżadnychoznakprzebywaniarakiety
naplanecie.Wciągukilkunastuminutjedenznajdoskonalszychwytworówmyśliludzkiej,wyposażonyw
niezawodnesystemyostrzegawczeialarmowe,rozpłynąłsięwnicość.Byłotootyleprzerażające,te
równieżsondyautomatyczne-zrzuconewcelachrozpoznaniaterenu-niewykryłyżadnychoznak
niebezpieczeństwa!Aogromnystatekzniknął...

Kilkasetklatekfilmuprzejrzeliśmyszczególniestaranniestosującmaksymalnepowiększeniaitylko

naniewieluklatkachudałonamsięzaobserwowaćcośwrodzajuzawirowania,anajednejjedynejklatce
zobaczyliśmy...dziwną,przezroczystąkopułęznajdującąsiędokładnienamiejscurakiety.Zresztąmogło
tobyćzlodzenie-okousiłowałosiędoszukaćjakiejkolwiekprzyczynyzaginięciastatkuiłączyło
rozwiewającesięfragmentyobłokuwokreślonykształt.Pomiaryniedawałypodstawsądzić,tekopuła
istniałanaprawdę.Marginesbłędówzmuszałdoprzyjęcia,żesątylkofluktuacjetła.Niestety,zdolność
rozdzielczakamerybyłazbytmała,toteżkiedynaekranachnaszychmonitorówpojawiłsięobrazobszaru
lądowaniatrzeciejwyprawy,wszyscyporzucilichwilowoswojezajęciegromadzącsięprzedekranami
wnadziei,żeudasiędostrzeccoświęcejniżnafilmie.Trudnobyłojednakpotylulatachzauważyćcoś
osobliwego-monotonna,chociażjaskrawazieleń,aprzywiększejzdolnościrozdzielczejdostrzecmożna
byłobujnierozrośniętezarośla,falującątrawę,małejeziorkazopalizującąwodcieniachzieleni,błękitu
ibrązuwodą-itobyłowłaściwiewszystko.Dziewiczy,tajemniczykraj.

WodróżnieniuodpoprzednichwyprawkomandorAlanWarrenpoleciłwprowadzićstatekna

,polarnąorbitęchcącmiećniecolepszewarunkidoobserwacjicałejplanety.-Następniekomandor
zarządziłnaradę,toznaczywymianęinformacjiihipoteznatematVerdiany.Jedynieczęśćzałogizebrała
sięwCentralnejDyspozytornistatku-pozostaliuczestniczyliwdyskusjizapośrednictwemvideofonów
nieopuszczającswoichstanowisk.

background image

Pierwszepytanie,nazbytmożelakoniczne,postawiłWarren:
-Codalej?...
-Toznaczy,chceszpowiedzieć,czymamylądować,czyteżprzedsięwziąćcośinnego?-zabrałgłos

przedstawicielDepartamentuOchronyLudzkościOlafSvensen.

-Tak!
-Lądowaćniemożemy-odezwalisięnarazwszyscypilociinawigatorzy.
-Skądtastanowczość?-Svensenbyłjakbyzdziwiony.Znowukilkaosóbodezwałosięnaraz.Uciszył

ichsocjologJuanRez:

-Nimzdecydujemysięnalądowanie,powinniśmyznaleźćodpowiedźnapytanie,dlaczegonie

powiodłysiępoprzedniepróby,czyżnietak?

-Sądzisz,żeprzynajmniejuczestnicytrzeciejekspedycjiniezastanawialisięnadtym?Iniebyli

chybagorsiodnas...

-Toprawda.Musielijednakcośszczególnegoprzeoczyć.Cośwyjątkowospecyficznegodlatej

planety.AmożezmyliłoichpodobieństwodonaszejZiemi:obfitaroślinność,rzekł?...

-No,nie.Odkrywanoprzecieżinneplanetyobdarzoneżyciem,nietakhojnie,aleniespodzianek

napotykanowieleinanichi...

-Otóżto-wpadłWarrenowiwsłowosocjolog.-Zadużotejnadzieiioptymizmu,podświadomego

poszukiwaniapodobieństwa.Zresztączytowogólemasenstaknaoślepwyprawiaćsiędogwiazd?
Wiecznypośpiech-odkrytourzekającąplanetę,więcnatychmiast,beznajmniejszegowahaniaruszamy
eksplorowaćjąbezpośrednio.Nieudałosię,więcruszanastępnawyprawa.Iznowukolejnawyprawa...
Aprzecieżlatadzielątewyprawy,informacjadochodzizogromnymopóźnieniem.Najbliższebazysątak
czyowakdaleko.Pozostawionaswojemulosowizałogastatkumiędzygwiezdnegochcącniechcąc
podejmujeryzykownezadanieniemającmożliwościprzekonsultowaniazkimkolwiekdecyzji.Czyaby
niewtymleżyprzyczynaniepowodzeń?

Słowasocjologawywarływrażeniewiększe,niżonsamtegooczekiwał.Dłuższąchwilępanowało

milczenie.

-Więccotwoimzdaniemnależyuczynić?-zapytałwreszcieSvensen.
-Albojawiem?Naprzykładrzućmybombęwtoprzeklętemiejsce...
Głossocjologautonąłwewrzawieoburzeniaiprotestów.Rezusiłowałprzekrzyczećzgiełk,lecz

dopieroSvensenzaprowadziłjakitakispokój.

-...itoktotaknamradzi?Ktoprzedchwilązalecałrozwagę?!-brzmiałdonośnieglosSvensena.-

Owszem,tobardzołatwe,leczpotempozostaniejużtylkowojna!Ajeślinawetnie,toostatecznie
zatrzemywszelkie,możedlanasnieuchwytne,alenapewnoistniejąceśladylądowaniainigdyjużnie
dowiemysię,cosięstało!

-Tomisiętaktylkopowiedziało-broniłsięsocjolog.-Iniejakowyłączniepodtwoimadresem,bo

pototuchybajesteś,czyżnie?

Svensen,zrezygnowany,machnąłręką.
Naglezgłośnikówrozległsięnieprzyjemny,obcydźwięk.Wszyscyucichli.
-Coto?-zapytałktośniepewnie.
-Przelatujemynadobszarembiegunapółnocnegoodezwałsiędyżurnynawigator.-Torejonanomalii

magnetycznejigrawitacyjnej.Aukształtowanieterenu...Samizobaczcie.

JuanRezożywiłsię.Patrzącnawidniejącynaogromnym,głównymekraniepejzażniezwykłych

kształtówpowiedziałpowoli:

-Czywłaśnienietunależałobywybraćmiejscepodprzyszłąbazę?Uparliśmysięuznawaćjedynie

analogie...

background image

-Nie-przerwałkomandor.-Dwiewyprawytemuskłonnybyłbymtaksamomyśleć.Terazniemamy

prawaryzykować..

-Właśnie-odezwałsiębotanikGlebTichomirow-taroślinność.Bujna,jaskrawa,jaknigdzie

dotąd...

-Tylkoproszębezwdawaniasięwdywagacjeozielonychludzikachlubo“magicznymznaczeniu

koloruzieleni”-powiedziałkomandor.-Mamyspektrogramy.Ach,zresztą...Niczegojużniejestem
pewien.

-Potrzebnajestzupełniezwariowanahipoteza-zauważyłktośpółgłosem.
Ekranzapłonąłolśniewającojasnymblaskiem.
-Co...
-Przepraszam-rzuciłpospiesznienawigator-totylkogwiazdacentralna,tutejszesłońce.Przełączam

kamery.

Naekranachznowupojawiłsięobrazplanety.Zieleń.Wszechobecnazieleń.Nawetobłokiipasma

mgływydawałysięzielone.Gdzieśtambezśladuprzepadłytrzyrakiety.

-Załóżmy,żemamydoczynieniaznadcywilizacjątakrozwiniętą,iżniepotrzebujemiast,ogromnych

ośrodkówprzemysłowych,żewoliżycienałonienatury,niewsensiepowrotudostanudzikości,lecz
właśniedlatego,iżjesttakbardzopotężnaimądra-przemówiłjedenzelektroników,Bratisiav
Milanowić,znajdującysięwsekcjimaszynmatematycznych.-Łagodnyklimat,zieleń,spokojneżycie;
możnasiępoświęcićkontemplacjiimedytacji.Toniejestmójpomysłwyjaśnił.-Niepamiętam,kiedyi
gdzieotymczytałem,aleopisanawtejksiążcesytuacjapasujejakbydotego,cotutajzastaliśmy.Rejony
podbiegunowemogąbyćośrodkamiichenergetyki,jakomniejprzydatnedozamieszkania.Aha,nieznają
pośpiechu,mająprzedsobąwieleczasu,sązapewnedługowieczni.Ażtuzjawiamysięmyiszastprast,
lądujemyznienackaitojeszczezjakimhukiem!Copozostajeimuczynić?Niechcą,żebyzakłócanoim
spokój,więcteżrazdwauruchamiająrezerwyenergetyczne,otwierająkanałhiperprzestrzennyi
pozbywająsięrakiety.Stądbrakśladówiraptownautratałączności...

-Planeta“TrójkątówBermudzkich”?Tak?Ilewątkówfantastycznychzamierzaszjeszcze

wykorzystać?

-Mogędalejniemówić.Amasz,komandorze,lepszewytłumaczenie?
-Nodobrze.Ogromniemądraidoświadczonarasagalaktyczna.Leczpocotakaizolacja?I

okrucieństwo?

-Jakieznowuokrucieństwo?-zdziwiłsięBratislav.
-Awysyłanietrzechwyprawna“tamtenświat”?
-Nicpodobnegonietwierdziłem!Możepoprostuprzenieśliichdoinnejgalaktyki,gdzieżyjąsobie

najakiejśstosownejplanecieimożenawetwysyłajądonassygnały,leczdotrąonezamilionylat.A
izolacja?Socjologopowiadałcośtuobezsensownościnaszychlotów,więconi,jakorozsądniejsi,
dawnojużzapewnezaniechaliwałęsaniasiępoDrodzeMlecznej...

-Achtak?Itowobecmożliwościdokonywaniamomentalnychskokówprzezprzestrzeń?
Niewiem,czymomentalnychdlaniebiorącychudziałuwtakiejtranslokacji.Apozatymniemówię

wcaleobogach.Nawetsuperinteligentneistotyniebędąwolneodwad.

-Wporządku.Niechcąnas.Niemoglibyjednakjakośinaczejnasotympowiadomić?
-Och,nie!-wmieszałasięAnikaMaurin,lekarzpokładowy-darujciesobietądyskusję,toprzecież

doniczegonieprowadzi.Mójojciecbrałudziałwpoprzedniejekspedycjiijeszczeprzedopuszczeniem
przezstatekorbityzapewniałnaswostatnimswoimdoniesieniu,żejesttozupełnienormalnaplaneta.
Przyczynaniepowodzeńtkwićmusiwnassamych,leczmywolimyudawać,żejestto“planetagrozy”.

NaekranachprzepływałymonotonnewgruncierzeczyobrazypowierzchniVerdiany.Milczeliśmy

background image

zawstydzenisłowamiAniki.Naradautknęław-martwympunkcie.Posępniewpatrywaliśmysięw
zamglonykrajobraz.Raptemwizerunekglobuzafalował,zawirował...-siedzącywDyspozytornizerwali
sięzeswoichmiejsc.Ekranynasekundęściemniały,lecznatychmiastponownierozjaśniłysię,chociaż
tylkowpołowie.Nimzorientowaliśmysię,coterazwidzimy,nawigatoroznajmił:

-Trzecieokrążenie.Obrazwpobliżuterminatorawschodniego,południowapółkula.
Zdziwiliśmysię.Jużtrzecieokrążenie?Więcdwukrotnieprzelatywaliśmynadnocnąstronąiniktna

toniezwróciłuwagi?Jaktomożliwe?

-Proszęobserwowaćbrzegtarczyplanety-glosnawigatorazdradzałpodniecenie-wtamtymrejonie

najwidoczniejrozpętałasięburza.

KomandorWarrenocknąłsięzdziwnegojakbyletargu.
-Wystrzelićsondęautomatycznąnadrejonburty-poleciłbezzwłocznie.
Wszyscyożywilisię.Burza.Tobyłocośnowego.Wpoprzednichdoniesieniachniebyłonajmniejszej

wzmiankiogwałtownychzjawiskachmeteorologicznych,chociażbyłooczywiste,iżwobectakwielkiej
obfitościrzekmusinastępowaćintensywnyobiegwodywprzyrodzietejplanety.Wnerwowym
pośpiechuwyjaśnianiaprzyczynzaginięciajednejpodrugiejekspedycjiniktjakośniezwróciłuwagina
brakdanychoopadach.IotoporazpierwszychybawhistoriiodkrywaniaVerdianymieliśmybyć
świadkamiburzy.

Obrazznowuzmieniłsię.Obszarglobuogarniętyburzązdawałsiępędzićnaspotkanieznami.

Zobaczyliśmy,żewarstwawysokichchmur,ciemnychinabrzmiałych,rozpościerasięażporejon
podbiegunowy.Nagleoślepiającebłyskiwypełniłycałyniemalekran.Pochwilinastąpiłykolejne
wyładowania,niecosłabsze.Wichblaskudostrzegliśmyskomplikowanewarstwychmurburzowych
zwieńczonychnagórnympułapiesinofioletowymi,kalafiorowatyminaroślamipodobnymidocumulusów.
Dolnypułapchmurzlewałsięzszarąścianąmgłyideszczu,awłaściwie-ulewyprzywodzącejmyślo
światowympotopie.Szczególnąintensywnościąodznaczałysięwyładowanianagranicyrejonu
okołopolarnego,leczniebyłytoznanezziemskiegodoświadczenianiemalnieprzerwanietrwające
błyskawice,aleraczejfeeriabłyskawic,chaotycznyfajerwerk...Wmiaręupływuczasuburzanasilała
się,ażzgórnegopułapuchmur,owychkalafiorowatychutworówwyrastającychponadjednolitąwarstwę
obłoków,zaczęłyiśćwyładowaniadojonosferyiwkrótkimczasiestrzelałyjużwgórę
kilkudziesięciokilometrowejdługościpioruny,rozgałęziającesięwielokrotnie.Dopierowichblasku
ocenićmogliśmyprawdziwyrozmiariogromżywiołu,jakirozszalałsięwatmosferzezielonejplanety.
Gwałtownośćnarastaniaburzyporażałanas,pókiniezorientowaliśmysię,żejesttoproceszbardzo
silnymdodatnimsprzężeniemzwrotnym.Nawałnicawzmagającsięnieustannietrwałaparęgodzin,
dopókiówsamopodtrzymującysięprocesniezostałwysycony.Koniecburzybyłgwałtowniejszyniżsam
jejprzebieg.Wpewnymmomencienastąpiłozawirowanie,którewmgnieniuokaogarnęłocały
skomplikowanyukładchmuriprzyakompaniamenciepotwornegoryku(kolejnesondywysyłanewrejon
burzywyposażonebyływzewnętrznedetektoryakustyczne)orazwblaskujednejleczrozciągającejsię
nasetkikilometrówbłyskawicynawałnicasczezłanagle,apowierzchnięVerdianywrejonieburzyzalał
istnypotop.

Podczasnastępnegookrążeniastwierdziliśmy,żewatmosferzeniemażadnegoobłoku,alenad

zatopionymobszarempodniosłasięgęstamgła.w

-Ciekawe,jakamożebyćczęstośćwystępowaniatakichburz?-zapytałsocjolog.
-Należyprzypuszczać,żepowtarzająsięzdużymokresem-powiedziałgeofizykAdamOtard.-

Wynikatochociażbystąd,żenasipoprzednicynicniewiedzieliotymfenomenie.

-Jesteśpewien?Aco,jeśliktóraśwyprawalądowałatużprzedburzą?Utratałącznościjest

nieuchronnawtakiejsytuacjiitrudnoteżprzewidzieć,czyrakietaustoiprzedpodobnymhuraganem,

background image

wyładowaniami,anazakończenie-potopem.

-Możliwe,leczmatoprawdopodobne.Pozatymnietłumaczytoprzypadkówzaginięciawszystkich

ekspedycji,aodnoszęwrażenie,iżprzyczynazniknięćjestwkażdymprzypadkutakasama-odparł
geofizyk.

-Czymożliwejest,żebylądowanierakietyuruchamiałomechanizmrozpętywaniasięnawałnicy?-

zainteresowałsięWarren.

-Trudnopowiedzieć.Wpewnychprzypadkach-tak.Wątpliwejednak,żebytobyłareguła.
-Takdobrzeznaszmeteorologiętejplanety?-wtrąciłzjadliwiesocjolog.
-Natyle,żebystwierdzić,jakijestogólnycharakterzachodzącychzjawisk,procesówiwarunków

atmosferycznych-tak!-Otardniechciałdaćsięsprowokowaćdosporu.

-Zawieśmyproszę,tędyskusjędojutra-spokojnyglosWarrenaprzywróciłnasdorzeczywistości.

Więc,totakdługokrążymynadplanetą?Niespodziewaliśmysię,iżnastąpiłjużczasodpoczynku-trudno
bowiemnastatkukosmicznymnazwaćtęporęnocą,októrejprzypominałnamutrwalonyprzezsetki
tysięcypokoleńrytmbiologiczny.

Wrakieciezapadłacisza.Jakkolwiekwielkiebyłoporuszeniewydarzeniami,dawałosobieznać

długotrwałytreningiautodyscyplinaniezbędnewmiędzygwiezdnychwyprawach.

Nazajutrzponownieusiłowaliśmydociecprzyczynniepowodzenianaszychpoprzednikówitak

minęłytrzydoby,amyaninakroknieprzybliżyliśmysiędorozwiązaniaokrutnejzagadki,niepodjęliśmy
teżdecyzjilądowaniaitobyłchybanaszjedynysukceswtejwyprawie.

OszóstejgodzinieczwartejdobyokrążeniamiodypilotRamonTorrenaopuszczającswojązmianęi

udającsięnaspoczynekzakłóciłzwykłyrytmpracyipołączywszysięzkomandoremzakomunikował;iż
chciałbysiępodzielićznamipewnąmyślą,dojakiejdoszedłwtrakciepełnieniadyżurunawigacyjnego.

Pomimo“wczesnej”poryWarrenobudziłwszystkichproszącowysłuchanieprzezintercom,copilot

RamonTorrenamadoprzekazania.Tenbyłniecozmieszany,alerozpocząłswojąrzeczdosyćspokojnie:

-To,copowiem,możejestnieistotne;alebyćmożeniejestteżzbytbłahe.Zastanawiałemsięnad

nieudanymilądowaniami,ciągletylkoonichmówimy.Dlaczegowtakimrazieniepoświęcamyuwagi
udanymlądowaniom?...

Tesłowasprawiły,żeniktnieczulsięwięcejśpiący.Udanelądowanie?Pytaniapadłyjednocześnie.
-Proszę,nieprzerywajcie-przywołałnasdoporządkuWarren.
-Miałemnamyślisondyautomatyczne-wyjaśniłRamon.Nanaszychtwarzachmusiałosięodbić

rozczarowanie,możenawetlekceważenie,cojednakniezmieszałopilota,awręczprzeciwnie,dodało
mujakbyodwagiiRamonprzemówiłtwardym,metalicznymgłosemjakbyuprzedzającindagacje.

-Czymytakprawdęmówiącniedemonizujemycałejsprawy?Planetagrozy.Supercywilizacja.

Zamiastszukaćbardziejprozaicznychprzyczyn,straszymysię,ostatnioniedawnąburzą...Jednobowiem
mamyzapewnikniewzruszony:niemógłtobyćbłądsztuki.Częściowotoprawda,zbytsąprzecież
identycznetezniknięcia,częściowozaśnie-zadziałałnieznanysplotokolicznościito,cowydawałosię
niebyćbłędemsztuki,stałosięnimprawdopodobnie.Dowodzątegoudanelądowaniasond.Czy
powinniśmysięoszukiwaćnawzajemwdalszymciągu?Wysłuchiwaćurojeńtypu:sondyniezostały
zniszczone,ponieważniezawierałyistotżywych,bądźteż,iżautomatysąjakobylepszeodczłowieka.
Jednoidrugietomajaczenia!Statkisprowadzałydolądowaniaautomatyiktowie,czytonieokazałosię
fatalnedlazałóg-przecieżautonawigatoryodtwarzająprogramlądowaniasond,atelądowały
pomyślnie.Niewierzęwczyjśzłyzamysłipodejrzenie,żesondytoautomaty,aw.rakietachznajdująsię
inteligentneistoty.Zresztą-dodałpochwili,kiedyniktsięnieodezwałuderzonytrafnościąwywodu-
zamierzamtegodowieść.

-Wjakisposób?-Warrenniezmienniebyłrzeczowy.

background image

-UdamsięnapowierzchnięVerdianyjednoosobowąrakietą.Odtegonależałozacząć-uzupełnił

ciszej.

Niezważałnaprotesty.Komandorsłuchałichznieodgadnionymwyrazemtwarzy.
-Mógłbymcizabronić-powiedziałwreszcie.-Zbytwielkieryzyko...
Ramonwzruszyłtylkoramionami.
-Anibypocotujesteśmy?Iniezamierzamryzykowaćponadmiarę,niewgłowiemibohaterskie

czyny,leczwkońcucojeszczemożemypostanowić?!Wszyscyprzecieżdoskonalezdajemyseriesprawę
ztego,iżniepowrócimy,pókinierozwikłamytegosplotutajemniczychzniknięć.JestNieznane,więc
naprzódrycerzeświętegoKontaktu-zakończyłironicznie.

-Wporządku!-uciąłkomandor.-Przekonałeśnas.Prawie.Czegochceszdlawypełnieniaswego

zadania?

-Odpocząć.Dobrzesięwyspać.Polecęzaczterygodziny.Przygotujcie,proszę,rakietękrótkiego

zwiadu,.tędlaplanetobdarzonychatmosferą.Zamierzamlądowaćwpobliżumiejscawybranegoprzez
trzeciąekspedycję.

KiedyRamonudałsięnaspoczynek,egzobiologJohnHynesodważyłsięponowniezaprotestować:
-Cobędzie,jeślionzginie?
-Wtedypolecęsam!Tymczasemogłaszamrozpoczęcieoperacji“Zwiad”.Anika,proszęuciszyć

swojewzburzenieiprzygotowaćbioczujnikidlaRamom.Dotknęłocię,teswatwypowiedziąRamon
godzipośredniowcześćtwojegoojca?Czyniprzecieżtosamo,coon.Inieuważam,żebymiałnaszych
poprzednikówzamniejrozważnych.Wierzę,żewyjaśnimynietytkoprzyczynę,aleimechanizmzniknięć,
którydoprowadziłdopotrójnegoniepowodzenia.

PrzedstartemRamonurządziłpiekielnąawanturę,jakiejdawnojużnieoglądanonapokładach

międzygwiezdnychstatków.Poleciłwyrzucićzrakietywszystko,cojegozdaniembyłozbędneiuzupełnić
zwolnionemiejscazapasamimateriałówpędnych.

-Mówiłemprzecież,żeniezamierzamzostaćbohaterem!
-Będzieciniewygodnie-upierałsiędyspozytorwyrzutni.
-Wolęniewygodnieżyć,niżwygodnieumrzeć!
Komandoruśmiechałsiętylkonieznacznie,lecznieinterweniowałwtedy,kiedyRamonwyrzucił

wszystkichzebranychzdyspozytornilotówmałegozwiadu.

-Wykonujępoprostuto,codomnienależy.Anakonduktżałobnyiopłakiwaniecokolwiekjeszczeza

wcześnie,więcwynościesię...dostutysięcyplanetgrozy!

Początkowolotzaniepokoiłnas.Rakietaopadałagwałtownie,leczautomatycznypilotmonotonnie

podawałdane,zaśRamonzachowywałsię,jakbyprzeciążenieniejegodotyczyło.Potemrakietaprzeszła
nagledolotupoziomego,wykonałakilkaewolucjiwatmosferzeVerdianyisłychaćbyło,jaknatle
wyraźnychsygnałówautopilotaRamonpółgłosemsypiezniewiadomegopowoduprzekleństwami,
następnieodezwałsięzupełniespokojnie:

-Przyjmujęręcznesterowanie.Apropo,zdjęciamimocałejnaszejtechnikiniewielesąwarte.
Rakietazniżałasiępodchodzącdomiejscalądowaniatrzeciejekspedycji.
-Przeklętazieleń,mienisiętylkowoczach...Aha,tujestcościekawego!Przekazujęobraz.
Iwtedyzobaczyliśmyniewielkie,kopulastebudowle...Ktoś,chybaegzobiolog,zakrzyknął:
-Ramon!Ostrożnie!
Rakiataświecąwystrzeliłakuzenitowiiznowuusłyszeliśmyniewyraźneprzekleństwa,poczym

Ramonzawołał:

-Cotamjeszcze?Bezpaniki!Przeszkadzaciemipracować.Kopułyjakkopuły.Nitocerkiew,nito

obserwatorium...

background image

Tymczasemnapodręcznymmonitorzegłównykomputerwyświetlałdane.Rzeczywiście,niczego

podejrzanegowwyglądnietychkopułniebyło.Stałysobiewcieniurozłożystychdrzewnadbrzegiem
rzekipłynącejnieopodallądowiskatrzeciejwyprawy.

-Wszystkonietakjakmimobyć!-oznajmiłzniezadowoleniemRamon,kiedyotrzymałdanez

głównegokomputera.-Podejrzanejestistnieniekopuł,alenieonesamejakotakie.Tonawet
interesujące.Niechbędzie.Spróbujęznaleźćkawałekmiejscadlalądowania.

-Zezwalam-rzuciłkrótkoWarrenniebaczącnanieufnośćegzobiologadonowejniespodzianki,jaką

zgotowałanamplaneta.

Terazrakietaopadałapowoli.Rozpościerającysięwjejnadirzeterenobserwowaliśmynadwóch

ekranach.Jedenpokazywałobrazzkameryzainstalowanejnanaszymstatku,drugi-zrakietypatrolowej.
Napierwszymkopułybyłyniewidoczne,nadrugimztrudemdawałysięrozpoznaćitotylkodlatego,że
jużwiedzieliśmyoichistnieniu.Widoczniekopułymożnabyłodostrzecpatrzącpodokreślonymkątemiz
niezbytdużejodległości.

-Kopuły-powiedziałwzamyśleniuplanetologCasimirMarvin.-Takjakbycośpodobnego

zauważyliśmynajednejzklatekfilmuwykonanegozestacjonarnegoprzekaźnika.

-Dajżespokój-odezwałsiębeztroskoRamon.-Ułudykontaktu.FantasmagofieXXwieku.Inie

próbujcieinterweniować!Mrowiskanaprzykładteżsąkopulaste.

Inteligentnemrówki-takinstynktowniewiększośćzapewnepomyślała,aleparuosobomsłowate

wymknęłysięnieopatrzniezust,nacoRamonzareagowałżywiołowymwybuchemśmiechu.

-Oczywiście,superinteligentnemrówki!Amocemrówkoludy?-zapytałszyderczo.-Wyrzuconymze

swychwnętrznościkwasemwmigrozpuścilikorpusyrakiet,aczłonkówzałogiobralidosamychkości...

-Przestań,Ramon!-krzyknęłanieswoimgłosemAnika.
-Przepraszam-mruknąłtracącporazpierwszypewnośćsiebie.
Zapadłacisza.Niespokojnieobserwowaliśmyekrany.Naobrazieprzekazywanymzrakiety

patrolowejpowierzchniawybranegoobszaruszybkorosłaizmieniałasięzadziwiająco.Niemalprzez
półprzecinałagowstęgarzekipowolitoczącejswojewody.Znowuprzezmomentwidzieliśmywyraźnie
kopuły.Ramonmanewrowałrakietąwposzukiwaniudogodnegolądowiska.

-Tojestprawdziwezielonepiekło.NovaAmazoniakomentowałokazRamon.-Niewiadomo,jaktu

siadać.Ha,naprawdęczłowiekazaczynaogarniaćzgroza,kiedynatopatrzy.Ktowie,czynielepiej
byłobyszukaćmiejscawskalistychturniach.

Obraznaglezmieniłsię.Zobaczyliśmyrzekęłukiemwyginającąsięwstronęterenulądowania

trzeciejekspedycji.

-Widzęcypelskalnynadrzeką.Tamspróbuję...
ManewrlądowaniaRamonprzeprowadzaprecyzyjnie.Niewielemiałmiejsca,jednakzdołał

posadzićrakietęwrównejodległościodwszelkichrzeczywistychiewentualnychniebezpieczeństw.

Kameraprzekazywałaobrazotoczenia.Wspaniała,dziewiczaprzyroda,monumentalnaigroźna

zarazem...

-CoztobąRamon?
-Kontemplujęobcyświat.Wszystkieczujnikiwnormie.Niestety,będęmusiałopuścićrakietę,

inaczejniedowiemsięniczego.

-Tomocebyć...Samwiesz.Czystatekniepotrafiłbynatymsamymmiejscuwylądować?
-Tobędzietrudneimimowszystkoniebezpieczne.Wychodzę.
-Poczekaj!...
Niezwróciłnawetuwaginawezwanie.
-Wyniosępozarakietędodatkowąkameręautomatycznąiprzekaźnik,żebyzawszeibezprzeszkód

background image

miećzwamiłączność.

Śledziliśmyjegopoczynania.Operacja“Zwiad”wydawałasięprzebiegaćpomyślnie.TerazRamon

stałsięmałomówny.Ustawiłkameręiprzekaźnik,odłączyłzapasowezdalnesterowanie,poczym
podszedłdo...rzeki.

-No,no!Ależzoologowiebędątumieliużywanie-usłyszeliśmyjegoradosnygłos.-Ibotanicy...Iw

ogóleegzobiologowie.Fantastycznyświatroślinizwierząt!Ajakatuwilgoć,parnoiduszno,
ultratropikalnyklimat.Reumatyzmuifebrymożnatuchybawjedendzieńsięnabawić.Skałazatosolidna
-dodałpochwili.-Udamsięwprzeciwnymkierunku.

-Ramon.
-Tak.
-Zniknąłeśzpolawidzenia.
Milczałprzezmoment.
-Tonic-odezwałsięwreszcie.-Terenjestnierówny,akameramaograniczonykątwidzenia.

Przecieżtotylkoautomat.Podrzucędogórykamień...

-Jest!
-Takjakmówiłem-zakończyłzwięźleRamon.-O!Dalejskałauchodzipodwodę.Odstronyrzeki

gruntjestgrząski,zdrugiejstronynielepiej.Zawracam...

Ramonzamilkłbezwyraźnegopowodu,apochwilidobiegłynasnieartykułowedźwięki,potemcoś

wrodzaju“no,puszczaj...”ijużzupełnienieoczekiwanieusłyszeliśmyjakbystłumionyśmiech,aż
wreszcieRamonodezwałsię,leczgłosjegobrzmiałdziwnieśpiewnie,zaśsłowa...

-...kadryl,...dwakrokidoprzodu,skłonkupartnerowi...tak.Rzeczywiściedostojny,tylkonie

nadeptujminapalec!Czemuwleczeszsiętak?-rzekładoślimakabiałoryba.Tenmorświn,którynas
dognał,naogonwdepniecichyba...

Zamarliśmy.Cotomaznaczyć?Obłęd?Tajemniczaeuforianarkotyczna?OczymRamonmówi?...
-Ależoncytuje“PrzygodyAlicjiwKrainieCzarów”!zawołałanagleAnika.
NatoRamonroześmiałsię,poczymzwróciłsięnajwyraźniejdokogośobcego:
-Chodź!Poracięprzedstawić.
-Ramon,zkimtyrozmawiasz?
-A,jesttutakiszaleniesympatyczny,niezmiernieciekawskiitowarzyskiżółwiciel...
-Nie!Onzwariował!-wykrzyknąłktoś,leczwtymmomencieRamonpojawiłsięnaekranach.

Obejmowałsięrzeczywiściezkimśnarazieniewidocznymiprzytupująctańczyłzawzięcie.Naten
widokbuchnąłśmiech.

-Śmiejciesię,śmiejcie.Cojatemubydlęciuuczyniłem,żetaksobiemnieupodobało?Niestoiani

sekundybezruchu,tylkowciążposuwiściepodryguje.No,podejdźbliżej,-niechcięzobaczą.

Naekranywypełzłazabawnamordaiznieukrywanąciekawościąpatrzyławnasząstronę.Ramon

szamotałsięztymdziwnymstworemchcąc,żebyśmygowcałościzobaczyli.Ifaktycznie,stworzenie
przypominałoniecoŻółwicielawymyślonegoprzezCarrolla.Niewidzieliśmytylkodolnychkończyn.

-Zgatunkugadów-zacząłzoolog.-Typ...-idalejposypmysięsameuczonenazwy.
-Skądpantowie?-zawołałRamon.-Nibygad,ałapymajakupłazów.Tozapewneteżółwiciele

budująkopuły!-dodał.-Iwydajemisiędośćinteligentny.

Skonsternowanyzoologzamilkł.
-Dobrze,jużdobrze.Wracajdoswegokopulastegodomu-Ramonpchnąłdelikatniezwierzę,które

wyrzuciwszyzsiebieseriędźwiękówoddaliłosiętanecznymkrokiem.Ramonwzamyśleniupatrzyłza
nimwślad.

-Swojądrogącośwtymmusitkwić-podjąłRamon.

background image

-Wczym?-zdziwiłsięzoolog.
-Jeszczeniewiem.Tylkonarazieżadnejgrozy,pozanieprzychylnymklimatem,tunieznajduję.

Wskazujenatozresztązachowanieźółwiciela.

-Błyskawicznieprzyswoiłeśsobieelementyzoopsychologiiobcejfauny-zauważyłsarkastycznie

egzobiolog.

-Nietakibowiemdiabełstraszny...-odciąłsięgniewniepilot.-Zresztąniemamczasunadyskusję.

Wyruszamdomiejscalądowaniatrzeciejwyprawy.Zajmiemitozapewnesporoczasu,awolałbym
wrócićprzedzachodemtutejszegosłońcałącznośćnafonii,apókibędęwzasięgupolakamery,również
nawizji.Obciążaćsięniezamierzam.Szerokie,płaskiestopy-towzbudzamojąnieufność.

Iwyruszyłkierującsiępoprzezwolneodzwartejroślinnościprzejściekuwybranemuobszarowi.
-Ogromnietrudnoporuszaćsię-komentował.-Pókijeszczebyłoskalistepodłoże,byłołatwo

posuwaćsię.Teraztylkojestśliskatrawaoplatającasięwokółnóg.Pełnoowadówiinnychdrobnych
zwierzątek.Miejscamipoprzezzieleńprześwitujerdzawepodłoże.Poobustronachciągnąsię
nieprzystępnezarośla,wolęsiędonichniezbliżać.Gorąco.Najchętniejzdjąłbymhełm,botlenutu
więcejniżnaZiemi.

-Anisięważ!
-Animyślę-roześmiałsięRamon.-Pojawiłysiękępyjakiegośpierzastegositowia-komentował

znowu.-Amożetozwierzęta?Odnadmiaruwrażeńbrakmijużsłówiwyobrażamsobie,cosięznajduje
pozaotwartąprzestrzenią.

Raptemnamonitorachrozbłysłooślepiająceświatłoizarazekranypokryłysięciemnymi,ruchliwymi

plamkami.

-Cotobyło?-zapytałkomandor.
-Pseudowąż.Ogromny!Wolałemniesprawdzać,jakiegojestusposobienia.
Ledwiestanęliśmynatejplanecie,jużzabijamy-odezwałsięzgoryczązoolog.
-Nielubiętaniegohumanitaryzmu-odparłzezłościąRamonizamilkłnadłuższyczas.
-Widzępagórek-zakomunikowałjużspokojnymgłosem.-Wejdęnaniego.irozejrzęsiępookolicy.
Słyszeliśmyprzyspieszonyniecooddech,potemjakby:westchnienieulgiinaglerozległsięłoskot.

Ramonzakrzyknął:

-Aniechcię...Tojakiśżółwogromny,któremuprzeszkodziłemwdrzemce.Nieobawiajciesię,nie

będęgokarałdoraźnie.Zdołałemdostrzecjednakjakieśjeziorkopołożonedośćblisko.Wyglądałoraczej
niezwykle.

Wpoluwidzeniakameryznówpojawiłsiężółwiciel.Krążyłjakbyzaniepokojony,poczymoddalił

sięizniknął.

-Wydajemisię,żetwójprzyjacielstęskniłsięzatobą-zażartowałWarren.
Wodpowiedzirozległosięgłośnemlaśnięcie,cośzabulgotałoizachlupotało,potempluskikrzyk,

któryurwałsięmocnymprzekleństwem.Słychaćbyłoobrzydliwecmoknięcia,sykiszum...

-Ramon!?-rzuciłkomandor.
-Otóżleżęwbagnieprzesyconymmineralnąwodą.Musujeiusiłujemniewciągnąć.Próbujęsię

ostrożnieprzekręcić-raportowałbeznamiętnieRamon,leczdawałosięwyczuwaćwjegoglosie
napięcie.-Przygotujciesondębezaparatury,aleporządnieobciążonąiwystrzelciejąwsamśrodektego
przeklętegoterenu.Iniechspadabezspadochronu.

-Pococito?!
-Mniemożejużnanic,alewyobserwujciepilnie,cosięstanie,kiedysondaupadniena

powierzchnięplanety.Spieszciesię,możejeszczezdążaskomentowaćupadeksondy.

-Ramon!-wglosieAnikizabrzmiałatrwoga.-Dlaczego?...

background image

-Bojesię.Bojęsięmyśli,jakiemiterazprzychodządogłowy.Grzęznę,rozumiecie.
Niktznasniezrozumiałgowłaściwie,aleszybkoprzygotowaliśmysondęidrogąrakietępatrolową,

coteżoznajmiliśmyRamonowi.

-Będziejużchybazapóźno-powiedziałzesztucznymspokojem...-Chociaż...Niechcęaniwasani

siebiełudzić,leczmojasytuacjajakbyprzestałasiępogarszać.

Znówusłyszeliśmynieartykułowanedźwięki-cośjakby“hrrjach”-apotemzdziwionyokrzyk

Raniona,któryzagłuszyłociężkieposapywanie.Ponownierozległosięobrzydliwesmokanie,
bulgotanie...

-Jakjacisięodwdzięczę-wołałRamon-chybaznowuZatańczękadryla!...
-Dlaczegokomandorzetakspokojnietegosłuchasz!toAnikanapadłanaWarrena.-Tamnadole

dziejesięcośniedobrego,apansiedzibezczynnie!Ramonalbostrachrozsądek,albo,albo...-zająknęła
się,poczymdokończyłabezsensu-lądujmynatychmiast!

-Nie,tylkonieto!-przerażonygłosRamonarozległsięwkażdymzakamarkustatku.-Dużerakiety

niemogąlądować!Wystrzelciesondę.

-Dużerakietyniemogąlądować?-powtórzyłSvensen.
-Tak!Zarazpostaramsięwamwyjaśnićdlaczego,tylkoodejdziemyzżółwicielemdalejodtego

przeklętegomiejsca.O,Boże,jakietowszystkoproste,amydoszukiwaliśmysięniewiadomoczego.
Grozy!Tomnieogarniazgroza,kiedypomyślęonaszymzadufaniu,ataknaprawdętogłupocie.Gubinas
pośpiechiwybujaławyobraźnia...

-Uwaga!-przerwałWarren.-SondaXzostaławystrzelona.
-Wracamdorakietyizarazpoeksperymenciestartuję.
DalejsłyszeliśmytylkoprzyspieszonyiprzyciszonygłosRamona,któryczuleprzemawiałdo

żółwiciela-żegnałsięznim.Namrzuciłtylko“gotowe”,kiedyznalazłsięwrakiecie.Wszyscyw
napięciuczekaliśmynawynikeksperymentu,któregoideanadalpozostawaładlanasniejasna.
Domyślaliśmysię,żeRamonchcesprawdzić,jakibędzieefektupadkuobciążonejsondynapowierzchnię
Verdiany.Jednakstatkilądowałyłagodnie!?

-Widzęsondę.Uwaga!
Isondaspadłazwielkąprędkością...Inieroztrzaskałasię!Podniósł-sięobłokpary,potem

dostrzegliśmyzawirowanie,sondazamilkłaistałosię.Zniknęła.

TużprzedmomentemuderzeniaRamonpoderwałswojąrakietę.Dwukrotniezatoczykołonad

dziwnymobszarem,poczymbezsłowaskierowałrakietęwstronęstatku.Wylądowałnazapasowej
platformie,downętrzawszedłprzezspecjalnąśluzęzosłonąbiologiczną,zrzuciłumazanybłotem
skafanderidługobrałprysznic.Tymczasemoperatorprzyniósłnagranetaśmymagnetowidu,naktórych
zarejestrowanybyłupadeksondy.

Kiedypilotzjawiłsięwreszciewdyspozytorni,zaległagłuchacisza.Ramonupadłraczejnafotel,niż

usiadł,powiódłponaszmęczonymspojrzeniemibezbarwnymgłosempowiedział:

-Samijesteśmywinnizagładytrzechwypraw.MamnamyśliZiemięijejmieszkańców,nie

bezpośrednionas.Zastanówmysię,jakmożewyglądaćnaprawdęplaneta,napowierzchniktórejpłynie
tyleosobliwychrzek,naktórejbrakjestwiększychmórz,zatoistniejeniezwykłyWielkiKanał.Planeta,
naktórąobruszająsięstraszliwenawałnice,jejpowierzchniapokrytajestprzebogatąroślinnością,a
atmosferaprzesyconajestwilgocią?Ogromnebagno,jednowielkietrzęsawisko!Sądziliśmy,
domyślaliśmysięistnieniabagien-ibłot,aletylkowrejonachdelt,pseudodelt,rozlewiskirozgałęzień
rzek.TymczasembagnamogązajmowaćwiększączęśćpowierzchniVerdiany.Podejrzewam,żeidna
mórzsągrząskie,szczególniepodprzybrzeżnymiwodami.Aowepłaskierówninytowręczpułapki-
prawdopodobniezarośniętebagnalubjeziora.Fatalnyzbiegokolicznościspowodował,żepoprzednie

background image

wyprawytrafiaływłaśniedotychpułapek.Orazpośpiech.Odkrytopięknąplanetę,więcpierwsza
ekspedycjaląduje,gdzie?-narówniniezapewne-iprzepada.Przybywanastępnairównieżznikabez
śladu.Trzeciaekspedycjastarasięjużbyćbardzorozważna,leczkolejnaeliminacjamiejscnie
nadającychsięnapolowykosmodromokazałasięniezupełnaniestety,irakietęspotkałlos
poprzedniczek.Myzaśwymyślaliśmycoraztofantastyczniejszehipotezy...-Ramonumilkłirozłożył
ręce.

-Przyjmijmy,żetakmogłobyć-odezwałsięSvensen.-Jakjednakwytłumaczyćzaniksygnałówi

brakpróbratowaniasię?

Uprzedziłpilotageofizyk.
-Tomożnawyjaśnić.Sondyopadałynaspadochronachichociażpobierałypróbkigruntu,niebyło

możliwościsprawdzić,iżpodparo-czynawetkilkunastometrowąwarstwąznajdujesiętopiel.Zwiad
automatyczny-mamytozaprogramowanejużwnassamych,nietylkowpokładowychkomputerach.A
następnielądujemasywnarakieta.Zreguływznosionagęstyobłokpyłu,tujeszczeoparów.Czujniki
sygnalizująłagodnelądowanie.Załagodne-powiedziałbym.Poddziałaniemrakiethamującychwarstwa
nibygruntuzostajeprzebita,amasastatkudokonujedzieła.Rakietapogrążasięwgrząskiebagno,a
jeszczenicniesygnalizujeniebezpieczeństwa.Potemjestjużzapóźno.Sygnałyzanikająnatomiast
dlatego,ponieważwodaprzesyconajestsolami,wtymzwiązkamiżelaza.Poprostuelektrolit,słaby,lecz
wbardzodużejilości.Istatekaniniemożewydostaćsięzestraszliwejpułapki,aniotympowiadomić
Ziemię...

-Jakżeto?Przecieżstatekjestsprawny!Wystarczałobyuruchomićsilniki...
-Wysoceryzykowne.Dyszesąjużzatkane,zamulone.Nawetjeśliwłączeniesilnikównierozsadzi

statku,totylkopogorszyjegosytuację.Dośćnieznacznegoodchyleniaodpionu,żebyrakietazamiast
wystartować,zaryłasięjeszczebeznadziejniej.Bardziejprawdopodobnajestjednakeksplozja.

-Powinnywięczostaćjejślady!-zakrzyknąłwzburzonyegzobiolog.
-Itytomówisz?-zdziwiłsięmilczącydotądWarren.-Potylulatachtakaroślinnośćzpowrotem

pokryjewszystko.Zresztąostatnistateknieeksplodował.Przekaźnikbezwątpieniaodnotowałbytenfakt.

-Itojestwłaśnienajgorsze-cichodopowiedziałsocjolog.
-Jak?...Co?...Dlaczego?...-odezwałosiękilkaosóbrównocześnie.
-Pomyślcie.Statekjestnieuszkodzony.Niemożetylkostartować.Niemożnagoopuścić.Niemożna

nawiązaćłączności...

-Okropnaśmierć-powiedziałktośwstrząśniętywizją,jakąroztoczyłRez.
-Nie!Możebyćznaczniegorzej.Przecieżstatekjestwpełniautonomiczny.Zrozumcie!Onimogą

nadalżyć!

-Topotworne!Toniesamowite!...Anikazerwałasię,jakbyzamierzałapobiecdokądś.
Warrenpodszedłdoniej.
-Uspokójsię,Aniko.Niewszystkojestjeszczestraconewtakimrazie...
-Nie,nie,jawiem,coRezchciałpowiedzieć,comiałnamyśli-zawołałazrozpacząwgłosie

Anika.-Jakąonitamwegetacjęprowadzą!Jakiemogłysiępojawićefektyuboczne.Potylulatach...Czy
onipotrafiąbyćjeszczenormalni?

-Uspokójsię-powtórzyłcierpliwieWarren.-Mająprzecieżanabiozatory.
-Aleznichnieskorzystają,boniewiedządokładnie,cosięzdarzyło,bopróbująznaleźćwyjściaz

tejsytuacji,bowreszcieczekają!Byćmożeczęśćzałogiumieszczonowanabiozatorach-ochłonęłanieco
-jednakwtowątpię.Każdyprawdopodobniebędzieuważał,iżmożebyćpotrzebny.Ajeślibłoto
poprzezdyszeprzenikadownętrza?...

-Zablokujągrodzie.

background image

-Leczwciągutylulatstosmożewyjśćspodkontroli,właśniedlatego,żeprzezdyszewtargnęło

bagnowrazztymelektrolitem.Icowtedy?Powolnaagonia.Corazmniejenergii,corazmniejtlenu...-i
niemogącsięwięcejpowstrzymaćAnikawybuchnęłapłaczem.

-Iotomamygrozętejplanety-powiedziałktośledwiedosłyszalnymszeptem.
Ramonjednakusłyszał.Podniósłsię,podszedłdoAniki,objąłją.
-Proszęsięniemartwić-powiedziałzrzadkospotykanąuniegołagodnością.-Namałychrakietach

przygotujemypolowekosmodromywgórach,nawyżynach,wreszciewrejonachokołobiegunowych,bo
przecieżitęzagadkęmusimyrozwikłać.Idotrzemydopogrążonegostatku.Weźmiemytęplanetęnie
szturmem,leczpodstępem.Tylkonaconamona?...-zakończyłciszej.

Zrozumieliśmy,comiałnamyśli.WmilczeniuspoglądaliśmynaAkrany,naktórychwidniały

zdradliwiekusząceobrazyszmaragdowejplanetygrozy.

background image

RyszardGłowacki-MissSektora

Ofluteriańskichmądrulachkulistychusłyszałemkiedyśodpewnegowąsategoastrobosmanawstanie

spoczynku,siejącegoswoimgadulstwempopłochwśródgościpensjonatu“PodCzarnąDziurą”,gdym
nieświadomniebezpieczeństwadałsięwciągnąćwrozmowęodziwnychzwyczajachzdalekichglobów.
Imbardziejczłowiektenrozpływałsięnadulotnąkrągłościąowychtworówbezcielesnych,nadich
głosówbrzmieniemniezrównanym,nadbarwaniezwykłą,logikązdumiewającą,tymgłębiej
utwierdzałemsięwprzekonaniu,iżzrodziłysięoneimieszkająlitylkowjegoskołatanymanabiozami.
mózgu.MimotonazajutrzpołączyłemsięzPantexemizażądałemwypisuwszystkichhasełzaczynających
sięna“mądru.”-międzymądrukiemszczwanymgaleońskimamądrutamizwyczajnyminiebyłoniczego.
Przezchwilęchciałemnawetpowiedziećparę.cierpkichsłówtemuemerytowanemublagierowi,lecz
zrezygnowałemujrzawszygowtowarzystwiedwojgazasłuchanychmłodychludzi.Itaktomądrule
zapadłynasamodnomojejpamięci,lecz,jaktozwyklebywazesprawami,októrychchcielibyśmyjak
najprędzejijaknajdokładniejnapomnieć,częstowracaływnajzupełniejniespodziewanychmomentachi
szydziłysobiezemniedowoli.

Pamiętnegodniawróciłempóźnododomu,stanowczozadługozabawiwszynakongresie

ekscytologiipraktycznejwPernambucoiztegopowodujedynymmoimmarzeniembyłopołożyćsięi
zasnąćchoćnakilkagodzin.

Niecierpięględzeniaisłuchaniadobrych,zaprogramowanychrad,więcstarałemsięczynićjak

najmniejhałasu,abyniepostrzeżeniedlaRobinadotrzećdosypialni.Gdzietam!Zaledwie,trzymającbuty
wręku,dotarłemnapalcachdopołowyprzedpokoju,jużwytoczyłsięzkuchniibłyskającświatłami
sposobiłsiędowygłoszeniakolejnejpogadankioszkodliwościnieregularnegotrybuegzystencjidla
wszystkichwysokozorganizowanychhomeostatów,abiałkowychwszczególności.Zanimzdążył
wypowiedziećpierwszesłowo,przekręciłemmuwyłącznikfoniiumocowanywtakprzemyślnym
miejscu,żewżadensposóbniemógłdoniegodostać.Terazwystarczyłotylkoniepatrzećnajego
czołowyekranirobićswoje.Niechcącmudawaćtematówdopóźniejszychwymówek,wziąłem
prysznicjonowyiwypiłemszklankęzimnegomlekapodstawionąmipodnos.Kiedyjużzdecydowanie
zmierzałemdolóżka,bezczelniezastąpiłmidrogęipodsunąłkoszyczekzlakiprzeznaczonyna
korespondencję.

-Czyśtyzbzikował!Otejporzedajeszmilistydoczytania!
Ponieważnajegoczolepojawiłsięczerwonypulsującynapis:WAŻNE,wziąłemkoszykdorękii

zajrzałemdośrodka-nastosieróżnobarwnychkopertupstrzonychnadrukamiistemplamileżałocoś
okrągłegoikolorowego,coścomiałoikształtibarwę,ajednaknieprzedstawiałoniczego,takjakby
było,arównocześnieniebyło.

-DziękujęRobin,niebędzieszmijużdzisiajpotrzebny-powiedziałemsilącsięnaspokój.Chcąc

zatrzećpamięćincydentusprzedkilkuminut,zpowrotemwłączyłemmufonię.

-Gdybypanczegośpotrzebował...
-Niczegoniebędępotrzebował-przerwałemmuwpołowiezdaniaizatrzasnąłemdrzwidosypialni.

Zarazzaprogiemjeszczerazzajrzałemdokoszyka-było!Pyszniłosięzmiennymipastelowymibarwami
izdawałonieznacznieunosićnadstertalistów.

-Halucynacje-mruknąłempodnosemisięgnąłempopierwszyzbrzegu,boprzecieżRobinbez

ważnegopowodunieczyniłbywrzawywokółtejkorespondencji.

-Jajestemnaprawdę-dobiegłmnieledwosłyszalny,cienkigłos.-Weźmniedoręki.

background image

Małyzamglonybalonniecierpliwiepodskakiwałnadniekoszyka.Bardzopowoliwyciągnąłemrękęi

położyłemdłońnadziwnympęcherzu.Byłzimny,jaklódielastyczniepoddawałsięnaciskowi.

-Niegnieć!-zapiszczałotrochęwyraźniej,leczgłosniedochodziłzkoszyka,azdawałsięrozlegać

wmojejgłowie.

-Cotomożebyć?-zamruczałemwyjmującdziwactwozkoszykaipodnoszącnawysokośćoczu.
-Jestemmądralaiczekamtunaciebiejużodtrzechdni.Przeztenczaszmarzłamnakość,botentwój

kanciastysłużącyniechciałmniepołożyćwjakimścieplejszymmiejscu.Pierwszyrazspotkałamtakiego
grubianina!-głosrozlegałsięterazczystoiwyraźnie,zachwycającznakomitądykcjąipalnym
dźwięcznymbrzmieniem,jakuwyszkolonegoaktora,albomożeraczejaktorki,arównocześniebyłem
pewny,żeniedochodziondomojejświadomościnormalnądrogą.

-Skądsiętuwzięłaś?-zapytałemcicho,abyRobinnieusłyszał,bowkońcuprowadzenierozmowyz

przeźroczystąpiłkątenisowąmogłobywnimwzbudzićobawyostanmojegozdrowia,ategobardzonie
chciałem.

-PrzybywamzFluterii,gdziedotarłatwojasławaekscytologaiczołowegopięknoznawcySektora.

Nieczęstatospecjalnośćwnaszymzracjonalizowanymświecie,nieczęsta!

-Istotnie-dorzuciłemniebezsatysfakcjiiodrobinyzadumy,bowedługsłówwąsategogadułyz

pensjonatu“PodCzarnąDziurą”,takniesprawiedliwieonegdajprzezemniepotraktowanego,Fluteria
leżaładośćdalekoodZiemi,aniktniejestpozbawionytejszczyptypróżnościłasejnaurokirozgłosu.

-Powiedzmizatem,cociędomniesprowadza?
-Dawnobymjużzaspokoiłatwojąciekawość,gdybyśminieprzeszkadzał-wsłodkimglosie

mądralidałosięodczućlekkiezniecierpliwienie.-Niepotoprzeszłamsporykawałnudnejpróżni,aby
siętuwdawaćwbezowocnedyskusje.Jednymsłowem-wimieniuWielkiejGrandyproszęcięoobjęcie
funkcjiprzewodniczącegosądukonkursowegootytuł“MissSektora”.

-Wielkiejczego?
-WielkiejGrandy.Tonaszrządglobalny.Zasięgkonkursuzwiększasięsystematycznieitymrazem

twojaplanetaporazpierwszyznalazłasięwsferzezainteresowanianaszychposzukiwaczydoskonałości.
KtośmającyreprezentowaćZiemięjestjużnamiejscu.

-AdalekodotejtwojejFlu...
Fluterii!Wedługwaszychmiarniewięcejjakdwieścielatświetlnych.
-Co?!Niezemnątakienumery!Powiedztotymswoimwielkimgrandziarzom,kiedybędzieszim

przekazywaćmojepozdrowienia.

-Mójrządbardzoliczyłnatwojąobecność.Zawszestaramysiępozyskiwaćjurorówzgalaktycznej

prowincji,majątakieświecespojrzenienapiękno.Terazteżmiałprzewodniczyćpewientrójniakz
Bualabu,leczmusięwostatnimmomencieklamstrarozchwiliłaipoleconomiwzastępstwiezaprosić
ciebie.

-Przynajmniejszczerze-mruknąłemdosiebie.
-Cotakiego?
-Nic-uciąłemkrótko.
-Mógłbyśbyćgrzeczniejszy-powiedziałazwyrzutem.-My,mądrale,rzadkobywamyw

peryferyjnychukładachiniejesteśmyprzyzwyczajonedotutejszejszorstkościobyczajów.

-Niemusiszsięzarazobrażać-rzekłempojednawczo.-Zpewnościąnieorientujeszsięw

przeciętnejdługościnaszegożycia,skoromiproponujesztakąpodróż.Nawetuwzględniającefekt
spowolnieniaupływuczasuwprędkościachprzyświetlnychiróżnesztuczkizanabiozą,niewiemczy
dotarłbymdowasprzedśmiercią.Wyobrażamteżsobiejakwyglądapotejpodróżynasza
reprezentacyjnapięknośćicozniejzostanienaotwarciekonkursu-uśmiechnąłemsięsmutno.

-Notak-westchnęłaciężkoijakbyniecoprzygasłanamojejdłoni.-Trzebamubędziechyba

tłumaczyćwszystkoodpoczątku,awtedyzpewnościąspóźnimysięnainaugurację.Ztymiperyferyjnymi

background image

zawszesąjakieśkłopoty.

Umilkłazrezygnowanaizbladłatakbardzo,żeażmisięjejżalzrobiło.
-Akiedyrozpoczynasiętaimpreza?-zapytałemgłupkowato,jakbyrokwtęlubwtamtąstronę

urządzałmnieniebywale.

-Jużsięzaczęła,przedwczoraj,alejeślisiępośpieszymy,tozdążymynaotwarcie.Ostateczniena

takiejtrasiemożnanadrobićtedwa-trzydni.

Wrzuciłemjązpowrotemdokoszykaipodszedłszydooknaotworzyłemjeszerokonachłodny

powiewnocy.Następniezezłośliwąsatysfakcjąuszczypnąłemsięwudo,gdyżjesttopodobnoznanyod
wiekówsposóbnarozproszeniewątpliwości.Zabolało!Odczekawszychwilępowtórniezajrzałemdo
koszyka-leżałanadnie!

-Robin!
Zjawiłsięnatychmiast,takjakbypodsłuchiwałpoddrzwiamisypialni.
-Proszę?
-Cotojest?-zapytałemdyplomatycznie,podsuwającmukoszyk.
-To?Mądrala.
-Skądwiesz,jaksięnazywa?
-Samamipowiedziała.
-Agdziejąznalazłeś?
-Wskrzyncenalisty.
-Możeszodejść!
Niewiemczymisiętylkowydawało,aleonjużzamykającdrzwiłypnąłswoimwyłupiastymokiem

wstronękoszyka.Zaledwiezniknął,wyjąłemokrągłągadułęipostawiłemnadłoni.

-Załóżmy,żesięzgodzęnawasząpropozycję...Wtakimraziekiedymoglibyściemnie

odtransportowaćnaZiemię?

-GdybyśniezechciałzwiedzićFluterii,leczwracałzarazpobankiecie,tomógłbyśbyćwdomujuż

weczwartek.

-Wykluczone!Wśrodęrozpoczynasiękolejnesympozjumwdziękuimuszęprzygotowaćdlaszefa

referatowpływiefascynacjitotalnejnaprzemianęmateriiuczłowieka.

-Aszefniemógłbysamnapisaćsobietegowystąpienia?
-Itytomówisz?Mądrala!
Zaczerwieniłasięwyraźnieitakstwardniaławdotyku,żeażmisięjejżalzrobiło.
-Aoprócztegomuszębyćosobiścienatymzbiegowisku.Rozumiesz!
Przezchwilętrwaławbezruchu,ażnagledrgnęłaiuniosłasięwpowietrze,łagodnierozświetlona.
-Słuchaj,aniematugdzieśwpobliżujakiegośdublotronu?Zrobiłobysiękopięipokłopocie.
-Tonietakieproste.Chcącsporządzićdubleta,trzebazdobyćztuzinrozmaitychzaświadczeńi

uzyskaćzgodęUrzęduPowielacyjnego.Niesłyszałem,żebyktośzdołałjąotrzymaćwciągumiesiąca.

-Aledawniejrobiliścietakierzeczybezzbytnichceregieli.Gdzieśpodomachmusząbyćjeszcze

jakieśsprawnepowielarki.

-Nawetumnie,nastrychu,stoijednataka,tylkożetogratniedoużytku.Kilkalattemusporządziłem

sobiezastępcęnapewnenadzwyczajnudniezapowiadającesięprzyjęcie,totakmnieskompromitował,
żekilkapańprzestałomisięodkłaniać.Skasowałemgozarazpopowrocieinawetniewiemcoontam
narozrabiał.Oprócztegonigdyniewiadomoczegotamaszynkazapomnidorobić,agdzieznowużdoda
coniecoprzezroztargnienie.

-Szukaszdziurywcałym!Ostatecznienapisaćreferatpotrafinawetnajbardziejnieudanydubletana

sympozjachtacyznowugeniuszeniebywają.Przeważnieniebywają-dodałaprędkonajmilszymtonem,
trochęsięprzytymzarumieniwszy.

Perspektywatakdalekiejiniezwykłejpodróżykusiłamniecorazwyraźniej,apoczątkoweobiekcje

background image

rozpływałysiębezśladuwpowodziargumentówwygłaszanychśpiewnymgłosemmądrali.

-Nodobrze-powiedziałemzdecydowanie.-Spróbujęulepićjakiegośsobowtóra,anaraziewłaźdo

kieszeniisiedźcicho.

Udałomisięwymknąćnastrychbezzaalarmowaniawścibskiegoautolokaja.Pozdjęciuzakurzonej

płachtyiwłączeniustarejmaszynydosieci,zacząłemsięrozglądać,cobyteżpowielićnapróbę,lecz
żadenzwalającychsiętuitamrupieciniewydawałmisięgodnyzainteresowania.Wobectakiegostanu
rzeczyściągnąłemzsiebiepłaszczkąpielowyiwsadziłemdokomory.Nieminęłanawetminuta,kiedyz
lejawypadłdrugizupełniepodobny,tyleżezamiastzielonychguzikówmiałfioletowe,anaplecach
pyszniłsiępięknymgotykiemuczynionynapis:CZEŚĆPRACY!Ostatecznieniebyłytoażtakiedefekty,
byniezaryzykowaćwtórniką.

Powiesiłemnowypłaszcznagwoździu,astarywyjąłemzkomoryiprzerzuciłemprzezporęcz

kulawegokrzesłazwyplatanymoparciem.Nietracącczasuwszedłemdośrodka.

Śmierdziałostarąbeczkąpokapuście,pajęczynąimyszami.Dwomapalcamilewejrękizatkałem

sobienos,akciukiemprawejnacisnąłemwewnętrznystarterarchaicznejkopiarki.Ledwiezgasł
czerwonywskaźnikrejestratorazadania,wypadłemnazewnątrziwłożyłempłaszcz,bomijużtrochę
ciągnęłopoplecach.

Nawetniedługoczekałemnaniego-wypadłzlejajeszczezpalcamizaciśniętyminanosie.

Prezentowałsięnieźle,jeślinieliczyćbrakupakówulewejnogi,wzdętegonadpodziwbrzuchaililaróż
skóry(znówtenfiolet!).Beznamysłusięgnąłpozdublowanypłaszcziztrudemzawiązawszypasek
zaszczyciłmnieswojąuwagą.

-Noico?
-Nic-odpowiedziałemwbrewwewnętrznemuprzekonaniu.-Jesteśduplikatibędzieszmnie

zastępowałdoczasupowrotu.

-Wiem-odparłwyraźniezniecierpliwiony.-Wiemwszystkotocoty,anawetniecowięcej.
-Tojużbezczelność!Acotakiegowiesz?
-Żemamnapisaćreferatdlastarego,żemambyćnasympozjumiżeniemówisię-jesteśduplikat,

leczjesteśduplikatem.Oprócztegowiemjeszczecoś,aleaniepowiem.Atakdlaformalności-to
jestemzastępcąitakproszęmnietytułować.

Wiedząc,żedubletyzregułybywajądrażliwe,ugodowopoklepałemgopoplecach.
-Niemasięocoobrażać,zastępco-rzekłempojednawczo.-Wracajmylepiejdomieszkania,botu

niezbytmilewonie,aimnieśpiesznowdrogę-sięgnąłempopłachtę,abyprzykryćwysłużonydublotron,
leczonwstrzymałmojąrękę.

-Zostaw-powiedział.-Jutrosamposprzątam.Wzruszyłmnie.Najwyraźniejmniewzruszył!

Puściłemgoprzodemiwyszedłemzgasiwszyświatłonastrychu.

Wprzedpokojuzauważyłemjakdrzwiodkuchniprzymykająsiędyskretnieinikniezanimizielone

okomojegonieocenionegosłużącego.Postanowiłemgoniewtajemniczaćwsprawę;niechsobie
kombinujecochce!

Zarazzaprogiemmądralawyskoczyłanawysokośćnaszychoczuimieniącsięwszystkimibarwami

tęczyzapiszczałazukontentowaniem:

-Tomisiępodoba!Trzebamutylkoprzemalowaćskórę,żebyniebyłtakisinyjakwampir.
-Zamknijsię,tyniewydarzonybalonie!
-Kochani,bezkłótni!-włączyłemsię,byzażegnaćawanturęwiszącąwpowietrzu.-Niezwracajna

niąuwagi,stary.Faktycznie,będzieszmusiałtrochępopracowaćnadcerą.Aoprócztegopowinieneś
odrobinęzeszczuplećdomoichwymiarów,taknaokozpiętnaściekilo.99

Cośzagwizdało,jakbymądralazachłysnęłasiętąnadwagądubleta.
-Comówiłeś?
-Ja?Nic.

background image

-Zdawałomisię...
Włożyłemnajelegantszygarnitur,torbęzpodróżnymidrobiazgamiprzerzuciłemprzezramięipełen

niespokojnychmyślizwróciłemsiędomądrali:

-Możemyiść.
Uniosłasięjeszczewyżejipodpłynęładodrzwi.Wprzedpokojuodwróciłemsięjeszczei

pomachałemrękąnapożegnaniemojemuliliowemuzastępcy.Skrzywiłsięzniesmakiemiwzruszył
ramionamiwyraźniezdegustowany.

-Panznowuwyjeżdża?-dobiegłomniezpółotwartychdrzwikuchni.
-Tak...Tojestnie!Zarazwracam.Zamknijdrzwiiniewychodźażcięzawołam.
Cofnąłsiędokuchniizamknąłzasobądrzwi,ajazulgąopuściłemmieszkanieipoprzedzany

fosforyzującąkulkąwyszedłemdoogrodu.

-Dalekoto?
-Nie-zapiszczałomiwgłowie.-Stańkołofontannyinieruszajsięprzezchwilę.O,dobrze!
Naglecałeotoczeniezniknęło,ajaznalazłemsięwewnętrzuopalizującejkuli,pozbawionym

wszelkichsprzętóworazjakiejkolwiekaparatury.Gładkakrzywiznarozciągałasięwokołojakwielki
pęcherzbezśladuotworuwejściowego.Kciukiemprawejdłonimocnonacisnąłemnaelastyczne
tworzywowyścielającewnętrzekuli,ażprawiedopołowyzagłębiłsięwnim.

Narazpoczułemjak,niczymbalon,odpływamwstronętego,cojeszczeprzedchwiląskłonnybyłbym

nazwaćsufitem,arównocześnieogarniamniezadziwiającybezwładicieninieprzeniknionejnocy.

Kiedysięocknąłem,znajomewnętrzepromieniowałociepłymblaskiem.Leżałemnadniekuli,aobok

mniespoczywałatorbapodróżna.Wyjąłempodręcznelusterkoiujrzałemwnwymizerowanątwarz
okolonądwudniowymzarostem.

-No,jesteśmynamiejscu-zapiszczałomiwgłowimądrulowymgłosem.Kołysałasięwysokonade

mną,nadeterazdorozmiarówpiłkifutbolowejirozsiewającawkołozielonkawo-ceglasteintensywne
światło.

-Co?Gdzie?-wybąkałemczującwmózgupustkępodobnądopróżnimiędzygwiezdnej.
-NaFluterii.Jeszczenigdyniezasuwałamztakąszybkością!Zarzuciłonastakpaskudnieprzy

przekraczaniutiaryczasu,żejużsobiewyobrażałamjakwylatujemyznetutemporalnegoiładujemysięw
chronowiry,skądwrócićmożnatylkoteoretycznieidotegowpostacizgęstkapolowego.Alewszystko
dobre,cosiędobrzekończy-jakmawiająstarzyFluterianie.

O,wypraszamsobie!-zawołałemczującjakwmoimpustymdotychczasmózguzaczynająsię

pojawiaćprzebłyskipamięci.-Tylkonieprzywłaszczajsobienaszychprzysłów!

-Waszych?-zachichotałaiopuściłasiętużprzednos.-A,niechcibędzie!Najważniejszeżeśmy

nadrobiliprawiedwaipółdnia.Zdążyszjeszczetrochęodpocząćprzedinauguracją.

-Zkogotychceszrobićbalona?Patrzcieją!Nadrobili!Askądwtakimrazietaszczotkanamojej

brodzie,mądralo-zapytałemironicznie.-Możemiwłosyrosłydotyłu,co?

Zaczerwieniłasięjakpiwonia,ajejgłosstałsięjeszczebardziejśpiewnyisłodki.
-Tojestzarostprzedwczorajszy.Ten,któryzgoliłeśPemambuco-dodałatonemzasłużonej

nauczycielkigrynaskrzypcachipodpłynęładogóry.

-Czekajno!Jeślimamprzedwczorajszyzarost,toznaczy,żejacałyjestemprzedwczorajszy,czylio

dwadnitylu,askorotak,topowinienembyćnakongresieekscytologii,aniesiedziećzamkniętyw
jakimśzakazanymmiejscu.No,icotynato?

-Słyszałeśowidłachtemporalnych?
-Nie...
-Aolokalnychzgęstkachchronostrumienia?
-Teżnie-odpowiedziałemzzażenowaniem.
-AlechybaIIIprawoBombellstoffa-Shvindla,zwanetakżeregułąuwielokrotnionychgwarancji,

background image

dotartodociebie?

-Niesłyszałeminiechcęsłyszećożadnychpotokachigwarancjach!Ajeślichodziowidły,togotów

jestemsporządzićsobiejakieśsposobneizrobićztobąostatecznyporządek.Zrozumiałaś?!

Prychnęłajakrozdrażnionakotkaizniknęławniebieskawejpoświaciepłynącejodściankuli.Po

chwiliotaczającamniekrzywiznarozwiałasiębezśladuiznalazłemsięwewnątrzmojegopokoju.Obok
drzwistaławypchana,torbapodróżna.

Odetchnąłemzulgą.Niesamowitysenprzeszedłwjawęrównieniedostrzegalniejaksięzaczął.

Znajomewnętrzepromieniowałoswoistymciepłemwłasnegokąta,znanegoibliskiegoodlat,rozsiewało
niepowtarzalnąatmosferędomu.GdybytakjeszczeprzesunąćniecowlewotęreprodukcjęNihitsky'ego...

-Robin!-zawołałemopanowanymocnympostanowieniemnatychmiastowegoprzesunięciatle

przymocowanegouchwytu.Niematojakszybkieizdecydowanedziałanie!

-Robin,prędzej!
Cisza.Niedychaćnawetotwieraniadrzwiodkuchni,aprzecieżzawszezjawiałsięnatychmiast.
Otwarłemdrzwiwiodącedoprzedpokojuistanąłemjakwryty-zagładkąprzeźroczystątafią

rozciągałosięwdolespowitepurpurowymblaskiemmiastozchorobliwegosnu.Ogromne,
wielopoziomowebudowleciągnęłysięażpohoryzont,znaczącgmatwaninąkonstrukcjinieboskłono
barwieczystegotopazu.Bezwiedniezłapałemsięobiemarękamizagłowęizsunąłemdłonienapoliczki.
Kilkudniowyzarostkłułzmocąkrótkowłosejostrejszczotki.

-Cosięzemnądzieje?Gdziejajestem?
-“Intergalaktik”,hotelwBoumff,stolicyFluterii-zapiszczałomigdzieśwmózgu.
-Mądrala?!
-Dotwojejdyspozycji,sławnypięknoznawoco.
-Chciałbym...Chciałbymsięwykąpaćizjeśćjakieśprzyzwoiteśniadanie-powiedziałemtonem

możliwienajbardziejobojętnym,wodzącrównocześnieoczamiwposzukiwaniuznajomejkulki.

JakbyodgadującmojemyślizmaterializowałasięnatlekompozycjiNihilsky'ego-tymrazemwielka

jakarbuz.Równocześnieczęśćścianyzamieniłasięwdrzwi,zzaktórychdobiegimnieszumwodyz
łazienki.

Kiedywymytyiodświeżonywróciłemdopokoju,nastoleczekałnamnieposiłekzdolnyzadowolić

półtuzinawygłodniałychwilków,gdybyprzepadałyzasałatkązporówigrzankami.

-Aktóżtowymyśliłtakiejedzenie?!
-PannaTrinketzamawiajetrzyrazydziennieabyzachowaćwłaściwyobrys,więcsądziłam...
-Ktotojest,tapannaTrinket?
-Waszareprezentantkanakonkurs,powinieneśjąznać.Bądźcobądźucieleśniapięknowaszej

planety-powiedziałazwyrzutem.

-Nicmnieonanieobchodzi!Chcęmiećjakiśnormalnyposiłek,askorojesteśmądralą,powinnaś

wiedziećjakonmawyglądać.

Skurczyłasiędorozmiarówpiłeczkipingpongowejibezsłowarozwiaławnicość,ajawyszedłem

podziwiaćpanoramęobcegoświata.Zagrubąkryształowątaftąwznosiłysięiopadałyfragmenty
budowli,wprzerwachmiędzynimipulsowaływielobarwnestrumienienitoświateł,nitooparów
zwiewnych,szczelnąpokrywąwypełniającwszystkiewolneprzestrzenie.Topazoweniebowjednej
chwiliściemniałodobrązu,czerni,bynaglezapłonąćczystymamarantem.

Wtemjakiśbłogiswojskizapachwtargnąłwmenozdrzaiodwróciłuwagęodfluteriańskichdziwów.

Nastolekusiływzrokwyszukanepotrawyzestarychksiągkucharskich,geniuszemmądraliziszczonew
minutędlazaspokojeniakaprysówgościa.

Onasamapokazałasiędopierowtedy,gdystękajączprzejedzeniazwaliłemsięzkrzesłaipołożyłem

nawiernejkopiimojegoziemskiegotapczanu.

-Smakowało?

background image

-O,taktAwjakisposóbpotraficiewtakkrótkimczasieprzygotowaćtakskomplikowanepotrawy?
-Dośćtrudnatosprawa,lecznasz“Intergalaktik”jestwstaniezaspokoićnajwybredniejszegusty

naszychgościzsiedmiusetczternastuplanetreprezentującychczterystadziewięćdziesiątukładównaszego
sektora,niewyłączającpółdzikichsamozżerówzposzóstnegosłońcaWarrawifachionolubnych
Telemelejczyków.Alegadugadu,atujużtrzebasięsposobićnainauguracjękonkursu.

Jednaześcianmojegopokojuuciekłagdzieśwbok,azaniąukazałasięprzeźroczystasześcienna

klatkaopatrzonaszeregiemtajemniczychsymboli.Podspodemzewzruszeniemdostrzegłemmoje
nazwiskoiliczbyokreślająceciążenie,temperaturęiswadatmosferywewnętrznej.Nawetoargonienie
zapomnieli!

Wewnątrzdrażniłnozdrzaskondensowanyzapachsosnowegolasuimorskichwodorostów,a

niewidocznywentylatorrazporazsłałkumniefaleświeżegopowietrza.

-Parametryboksuzadowalają?
-Brakujetładźwiękowego-odparłemsadowiącsięwczymśwrodzajupochyłoustawionejwanny,

tużobokpulpituzszeregiemkolorowychprzycisków.

-Przepraszam!-pozieleniałazzawstydzeniaiopadłanapodłogę.-Zapomniałamżewyźleznosicie

absolutnąciszę.

Gdzieśwdalirozległsięprzytłumionykrzykmewnatleszumuniestrudzonegomorza.Gdybytak

przymknąćpowieki...

-Terazdobrze?
-Możemyjechać.
Pociemniałowokoło,aletylkonamoment,bozarazklatkęotoczyłajasnośćdługiegokorytarza

zdającegosięnasuwaćnaniąiprzepływaćdotyłu.Woddalipojawiłsięinarastałpomarańczowykrąg
wylotudojakiegoświelkiegopomieszczenia.Jeszczechwilaiwrazzprzydzielonymmiwycinkiem
przestrzenizostałemłagodniewsuniętydoolbrzymiejamfiteatralnejhalirozjarzonejostrymświatłem
niewidocznychlamp.Odruchowoprzymknąłempowiekiosłaniającrównocześnieoczydłoniąiwtym
samymmomencieznówusłyszałemglosmądrali:

-Korektastrumieniajużdokonanadośrednichwarunkówtwojejplanety.
Ostrożnieotworzyłemnajpierwjedno,potemdrugieokozaścianamimojegoboksurozciągałsięteraz

widoknależącywdoleowalotoczonylejemzkoncentrycznieułożonychtarasów.Najniższymznich
sunąłemterazkugrupiekilkunastuidentycznychjakmójsześcianów,ustawionychjedenobokdrugiegow
błyszczącymłuku.Zwalniającprędkośćmójbokspodpłynąłdonajbliższejklatkiiznieruchomiałściana
wścianę.Zapodwójnąprzeźroczystązaporąkłębiłysięwężowekształty,dopolowyzanurzonew
brązowympłynie.

-Atoco?-zapytałemmojejokrągłejprzewodniczkiiopiekunki,zasprawąktórejzostałemwyrwany

zprzytulnegoziemskiegomieszkaniairzuconygdzieśmiędzygwiazdy.

-Jurorzyjakty,zParanurii,nasinajbliżsisąsiedzi.
-Dlaczegoichtakdużo?
-Botosąkolekci-odparłanieomalzwyrzutem,zdumionamojąignorancją.
-Aaa...Rozumiem-uciąłemabyniewdawaćsięwniepotrzebnedyskusjeispojrzałemprzedsiebie.

Nadrugimkońcuwielkiegołukuprzejrzystychklatekprzykuwałauwagępulsującazmiennymrytmem
mnogichocienibłękitupotężnaelipsoidalnabryławspartanatrzechcienkichpodporach.Naobujej
krańcachchwiałysięniczymnawietrzepękicienkichwicizakończonychfosforyzującymikulkami.

-Tojestglobulerzamordeański,odczasuswegozwycięstwawstoczterdziestymsiódmymkonkursie

zwanypieszczotliwie“Kuleczką”.Byłwtedyoczywiścieznacznieszczuplejszy;czasrobiswoje.Teraz
jużporaztrzecizrzędupełnifunkcjęjurorazramieniaobuświetlistychZamordei:

-Czyonjestsamcem?
Zaczętachichotaćtakprzeraźliwie,żeodruchowozatkałemsobieuszy,abyniesłyszećtegowybuchu

background image

śmiechu.Oczywiścieniepomogło,wobectegozawołałemurażonydogłębi:

-Jeślinatychmiastnieprzestaniesz,poskarżęsięWielkiejGrandzieibędzieszmiećnieprzyjemności!
Poskutkowało.Śmiechucichłjakuciętynożem;amądralaprzestałapodskakiwaćzuciechy.
-Bardzocięprzepraszam,lecztobyłosilniejszeodemnie.Wyjesteściezaślepienitymswoim

podziałemnapłciiwszędzieszukacieanalogii.AZamordeicisąmonoseksami,jakzresztąwiększość
ludównaszegosektora.Opróczwasjeszczechybatylkotrójniakiiczteropłciowaspołecznośćzplanet
CzerwonegoOlbrzymaRhoddafunkcjonujenazasadziepodziału,jeślinieliczyćkilkunastucałkiem
prymitywnychwieloseksowychplemiongwiezdnych,wustawicznejruiniezdolnychwytworzyćnawet
namiastekcywilizacji.

Narazpojaśniałowmoimboksieiodstronypulpitudobiegłmniewyraźnymęskigłos:
-WimieniuWielkiejGrandywitamcięwnaszymdomuidziękujęzaprzybycie-byłtonormalny

głos,aniejakieśmądrulowekwileniewmózgu,tyletylko,żeakcentzdradzałcudzoziemca.-Wielkito
dlanaszaszczytpodejmowaćtakznakomitegogościaiprzekazaćwjegogodneodnóżasterlosów
konkursu.Dociebie,znamienitypięknoznawco,spływaćbędągłosywszystkichsprawiedliwychtu
zgromadzonychitywydaszostatecznywerdykt,zgodnyzwoląwiększościestetów.Każdyzjurorów
wyraziswójzachwytprzyciskająctakiotoguzik-imbardziejurzekniegodanyobiekt,tymdłużejbędzie
trwałojegouznanie.Resztydokonamaszynaipodadowiadomościwszystkichłącznyczastrwania
aplauzu.Czymaszmożejakieśwątpliwości?

-Nie,niemamżadnych-odpowiedziałempochwilinamysłu.-Gdybymisięjakieśnasunęły,moja

wszystkowiedzącaopiekunkazpewnościąpotrafijerozproszyć.

-Miłomi,żeściesięzaprzyjaźnili.Pozostawiamcięwięcwjejtowarzystwieiżyczęprzyjemnej

pracy.

Pstryknęło,zgasłoizapanowaławokółmnieciszaurozmaiconaznanymiodgłosamiznadbrzegu

morza.Wmiędzyczasiezprawejstronypodjechałokilkanastępnychklatekzegzotycznązawartością
przewalającąsięzaścianami,lecznajbliższamnieświeciłapustką,cowydałomisiędośćdziwne.
Mądralajakbyodgadującmojemyśliwnetzapiszczaławyjaśniającymtonem:

-Minimallecharakteryzująsięniewielkimwzrostem,atenekspertmikropięknanależyraczejdo

niskichprzedstawicieliswejrasy.Jeślisiędobrzeprzyjrzysz,dostrzeżeszgonaśrodkupulpituprzy
czerwonymguzikugłosowania.

Istotnie,cośtammajaczyłoobokokrągłegoprzyciskusumatoraaplauzu.Jeślisiędobrzewpatrzyć,

możnabyłonawetdostrzecruchytejkruszynyrozmiarówniewielkiegożuka.Niechcącuchodzićza
prowincjonalnegoprostaczkakiłąwolipowstrzymałemchęćpodejściadościanyiobejrzeniazbliska
drobniutkiegokolegipofachu.Zobojętnąminąpodszedłemdoprzedniejścianymojegopomieszczeniai
rozejrzałemsięwokoło-wielkahalaszybkowypełniałasiętłumemmądralinajrozmaitszychrozmiarówi
barw,gęstopoprzetykanympstrokaciznągwiezdnychturystówodzianychwfantazyjneubioryochronne
poznaczonemrowiemniezrozumiałychsymboli,plakietek,proporczykówiodznak.Dwanajwyższe
pierścieniowatetarasyobsadzonebyłyosobnikaminajwiększychrozmiarów,pośródktórychzsatysfakcją
wyłowiłemznajomemijużobfitekształtyczterechtrójrogichobywateliZamordei.

Wkrótceustałruchnawszystkichpoziomachogromnegolejaipogrążyłysięonewpółmroku

skierowującuwagęobecnychnadnoamfiteatru,gdziepośróddekoracjiprzypominającychpołyskujące
monstrualnedendrytypojawiłasiętęczowakulawspaniałego,okazumądruliikołyszącsięjakby
zawieszonananiewidzialnejnicizaczęławitaćwszystkieważneimniejważneosobistościzsetek
pobliskichświatów,przybyłenakolejneświętoposzukiwaczyidealnychproporcji.Zniekłamanym
wzruszeniemzareagowałemnawzmiankęomnie,jakoosławnymZiemianiniezukładuAlfaCentauri.Po
krótkimnamyślepostanowiłemnieprotestowaćprzeciwpomyłce,bowkońcuztejperspektywyniebyła
onaistotną.Dlaolbrzymiejwiększościzgromadzonychbyłemjedyniechwilowąatrakcjąznieważnej
gwiazdki,agarśćerudytówwyrozumialepotraktujelapsusjakiegośroztargnionegodostojnika.

background image

Potemprzemawiałyjeszczedwiekrągłefluteńańskieosobistościijednabardzokanciasta,

reprezentującajakiśglobonazwieniedopowtórzeniazpowoduwielkiejilościsyczącychsylab,apo
ichwystąpieniachodbyłasięprezentacjawszystkichjurorów.Szczególniedługoostrystrumieńświatła
spoczywałnamoimboksie,aaparaturaprzyniosłazzewnątrzgłośnyszmeruznaniaurozmaiconej
publiczności.Kiedyitenpunktprogramudobiegłkońca,naskąpanejwpomarańczowymblasku
płaszczyźniezacząłsięurzekającyspektaklruchuożywionychnagledendrytowycholbrzymów.Wętlaste
ichgałęziechwiałysięwpodmuchachświetlnegowiatru,nadymaływprzenikającewzajembąble,
wirowałyróżnobarwnymiprzestrzennymipłaszczyznamizesnuszalonegomatematyka,pulsowały
potężniejącymrytmemarteriiolbrzyma,kładłysięłanemopalizującychgąszczywtaktniebiańskiej
muzyki,bezresztywypełniającejmózgiprzestrzeń,niezostawiającejodrobinymiejscanauczuciainne
niżbezgraniczneurzeczenie.

Wtemzachłysnęłysiędźwiękispazmemwibrującymwrytmświetlanejkaskadyinieruchomozastygł

dendrytowygaj.Naśrodekarenyspłynęłamlecznobiałakulaizawisłatużnadpłaszczyznąobracającsię
powoliwokółswejpionowejosi.Poprzeznieopisanyhałasentuzjazmuztrudemdotartadomnie
informacja,żeotozjawiłasięreprezentantkagospodarzy,najpiękniejszamądralaFluterii.Kątemoka
zerknąłemwlewo,gdziemoiwielokrotniwężowikoledzyzestoickimspokojemkontemplowaliwirującą
białąokrągłość,wynurzywszyniecoswojewszystkiegłowyponadzwierciadłomiodowegopłynu.Po
przeciwnejstroniedrobniutkimikroestetazamarłbezruchuprzyguzikugłosowania,bynaglejednym
energicznymwyrzutemwdrapaćsięnańicałymciężaremwcisnąćgowotwórpulpitu,wyrażająctym
samymswójkrótkotrwałypodziwdlaurokówprzedstawicielkirasyorganizatorówkonkursu.

Nietracącczasurównieżijadołączyłemmójglosdoaplauzudlaidealnychkształtówkuli,w

międzyczasiepociemniałejgłębokimfioletemwzłocistecętki.Mójpodziwbyłznaczniebardziej
długotrwałyniżoszczędnyentuzjazmmikroekspertazprawejstrony,leczbaczyłembywnimnie
przeholowaćpamiętającopannieTrinketiotym,żejestona,bądźcobądź,prawdziwąziemianką
wyposażonąwgłowę,ręceinogi,niewspominającoinnychszczegółachbudowy,achoćbyjużprzezto
samoznaczniebardziejatrakcyjnąodmonotonnegoideałufluteriańskiego.

Wśródniemilknącychowacjiswoichliczniezgromadzonychrodakówogromnamądralauniosłasię

pionowoiodpłynęławmrok.

Pochwilijejślademzjawiłasięprzeźroczystabaniazawierającawswymwnętrzugalaretowate

stworzeniewielkościikształtusporejmeduzy,głosem-mojejokrągłejopiekunkinazwanezwisakiem
ośmiochwytnymzmokrejplanetyAqualia,przedstawicielemrasytwórcówwyrafinowanejcywilizacji
bulgotliwie-kontemplacyjnej.Mimocałejmojejsympatiidlapodwodnychmyślicielitylkoprzez
momentnaciskałemnaguzikijaksięokazało,podobnegozdaniaowalorachgalaretowatejpiękności
byłaprzytłaczającawiększośćjurorów,boświetnysłupekobokjejimienialedwiecowystawałnad
poziomzerowy,ponadktórymwysoko,wysokowznosiłsięwskaźnikpierwszejuczestniczki.

Potemwjednakowychodstępachczasupojawiałysiękulemałeiduże,wypełnioneazotembądź

wodorem,metanemlubamoniakiem,mieszaninaminajrozmaitszymi,kwasamiizasadami,metanolem,
etanolem,zwykłąwodąwreszcie,awnichstworynieopisane,drobne;wielkieiogromniaste,wszelkich
kształtówikolorów,pływające,latająceichodzące,nieruchometakoż,jakmieniącysiętęczowymi
barwyszczwanymędrekgaleoński,cotozarazmałoco,aprzeskoczyłbyprowadzącąwkonkursie
piękność,jakposągowytrójgraniastymilczekbrzeżnyznadrzekibezdennychacetonowychjezior
wieczniezachmurzonejjedynejplanetybiałegokartaAleph207,zaktórymtomilczkiemwbłyskachi
lśnieniachpojawilisięszybcyjakmyśl,tachionolubniTelemelejczycy,wsumarycznejopinii
bezstronnychsędziówsłuszniewychodzącnaczołoklasyfikacji,gdyżwigoremizmiennościąkształtów
swychzwielokrotnionychosobnikówzdolnibylizachwycićkażdegoobiektywnegomiłośnikapiękna,nie
wyłączającwiększościspośródwyrobionejpublicznościfluteriańskiej,sympatyczniewitającej
pojawieniesiękażdegonowegouczestnikakonkursu,nawetotakkontrowersyjnejpowierzchownościjak

background image

wyłupiastooka,latającawacetylenowejatmosferzekrukwaoswojskobrzmiącymimieniuEmalia,dziko
kłapiącyprzepastnymipaszczamisamozżercyzposzóstnegosłońcaWarraw,takdlamnieodrażający,iż
tylkonamgnienieokanacisnąłemguziksumatoraaplauzu,zulgąwitającsinopopielatestworzonkoz
wielcepodobnozasłużonejrasygalaktycznychsiewcówrozumu,okazrówniebrzydkijakjego
poprzednicy,leczzatomałyiprzeztoznośniejszydopercepcji,cojeszczerazpotwierdziłoobiegową
opinięmegonieodżałowanegomentoraimistrza,AlbinaOnufregodeHocky-Klocky,któryzwykłbył
mawiać,iżmałabrzydotabywamniejsząoddużej,bowiemzacierająsięjejkontury,jakto
doświadczyłemiteraznaprzykładziesinawegobrzydactwaulatującegojużwmrokwrazzeswoim
skrawkiemżyciowejprzestrzeniwypełnionejaromatycznymsiarkowodoremirobiącegomiejscekuli,na
widokktórejdrgnęływszystkiewężowateczłonymojegozbiorowegokolegizlewejstrony-tozbliżał
siękonkursowykolektzdalekiejParanurii,równieżdopotowyzanurzonywnieodzownejwidaćkąpieli
rdzawejbarwy,szmeremuznaniaprzyjętyprzezwypełnionyamfiteatr,pewniedlakształtówniezwykłych
przybyszaimetalicznegopołyskujegowynurzonychramion,więcijazrozmysłemwcisnąłemguziki
trzymałemnatyledługo,byniezerwaćwątłejnicisąsiedzkiejsympatiimogącejsięprzydać,gdypanna
Trinketwreszcieukażeswojewdziękiwewnątrzwypełnionejpowietrzembańki,leczniezjawiłasięona
inicniezwiastowałorychłegojejprzybycia,więcoglądałemkolejnepojawiającesięobiekty-
szkaradne,brzydkieizupełnieznośne,pojedynczeizbiorowe,wszelkichmaściipołysków,nagie,
futrzasteiłuskowate-ażzatraciłemsięwtympatrzeniuiocenianiukontrowersyjnegopiękna,nie
słyszałemnazwniimion,gwiazdojczystychpołożenia,czasemtylkokształtznajomy,słowojakieś
wwiercałosięwmózgibudziłozopętańczegoletargubyutkwićwskołatanejpamięcidrzazgądrażniącą:
jakożFaramuszkiiFaramuchymignęłyiprzepadłybezecha,dostojniespłynąłobłyziomek
zamordejskiegoglobulerazwanego“Kuleczką”,równiepotężnyirównienieruchawynaswoichtrzech
kończynach,przesunęłasięlicznarodzinamizerakóweksponowanychwznacznympowiększeniu,a
wśródnichzprzyjemnościąrozpoznałemkopięznajomegoMinimallazzaściany(wcalegodnie
wyglądającegowustokrotnionejpostaci),więcmudałemdługiaplauziznarastającąemocją
oczekiwałemnaznajomyludzkikontur,wkażdejchwilimogącysiępokazaćgdzieśpodkopułą,
zwłaszczażecośsięzaciętoworganizacyjnejmachinieinastąpiłakrótkapauza;czarnamyślprzyszłami
dogłowy,żebyćmożenasząślicznotkęzamiastdotlenu-jakiśnieukwpakowałdobańkiz
cyjanowodorem,myśljakrobakniepokojuwgryzającasięwcienkątkankęstoicyzmu,niepozwalająca
skupićuwaginaniezwykleoryginalnejgrupieczteropłciowcówzokolicCzerwonegoOlbrzymaRhodda,
aninatrójniakubualabskim,zwdziękiemprezentującymswojąwachlarzowatąklamstręgodową.

Iznównastąpiłaprzerwa,tymrazemdłuższaniżpoprzednio,dlamnieszczególnietrudnado

przetrwania,bogdzieśtamwysoko,ladamoment,powinnapojawićsiętanieznana,ajednakbliskami
dziewczyna,bliskawspólnotąludzkichlosów,odwieścieświetlnychlatstądtoczącychsięjednakodla
każdego.

Wreszcienastępnakulaukazałasięwysoko,wysoko,iwolnozaczęłaspływaćkunam.Jużwpołowie

drogidojrzałemczłowieczykształtpośrodku,ztejperspektywyskróconyizdeformowany.Sylwetka
obniżałasięinabierałanormalnychludzkichproporcji.Nachwilęprzymknąłemoczy,abywtensposób
skrócićczasdzielącymnieodukazaniasiępostaciucieleśniającejcałyurokZiemi,agdyjeponownie
otwarłemzdałomisię,żewychynąłemwjakimśupiornymśnie-osobawewnątrzkuliwżadnym
wypadkuniemogłabyćmłodąpięknądziewczyną,ba,niebyłanawetkobietą!Tobyłmężczyzna,
masywniezbudowanymężczyznawpłaszczukąpielowym!

Rozglądałsięwokoło,jakbyszukająckogośwtłumiewypełniającymamfiteatr.Kiedysięodwrócił

domnieplecamiozdobionymiuczynionymszwabachąnapisemCZEŚĆPRACY,niemiałemjużżadnych
złudzeń,byłemtytkojednąbezdennąprzepaściąwypełnionąmieszaninąkoncentratuwściekłościi
podziwu.Wściekłości-żezrobiłznaswszystkichdurniów,apodziwu-dlajegogenialnejbezczelności
czyteżbezczelnegogeniuszuorganizacyjnego.

background image

Czułemjakmisercebijeniczymwściekłymłot,azłośćipodziwrazporazprzechylająszalewagi

ocenzuchwałegoczynuliliowegodubleta.

Tymczasemogromnyamfiteatrhuczałnieopisanymzachwytemnadkałduniastąurodąmojej

niewydarzonejkopii,niezdającsobiesprawyzrozmiarówafery.Jakprzezmgłęujrzałemżyrafieszyje
sąsiadazlewejwynurzającesięzjadowitegoroztworuizuwagąnakierowująceswepercepcyjne
otworynatęsinąwywłokę,nategodebilowategożulikazkretyńskimuśmiechem,jużtopozdrawiającego
publicznośćuniesionymirękami,jużtokłaniającegosięwokołozwdziękiemtresowanejmałpy.

MaleńkiMinimallstraciłcałąswojąpowagęichyżowskoczyłnaguzik,abydaćupust

niezrozumiałemuzachwytowidlawyczynówzidiociałegodubleta,ajastałemosłupiałyPrzyfrontowej
ścianie,ażtakosmicznałajzadostrzegłamnieiprzesłałamidługipocałunek,dygającprzytymzgracją
dobrzeodżywionejkrowy.

-Zapomniałeśgłosować-zapiszczałomigdzieśwgłębiczaszkimądrulowymsopranem.Chcącnie

chcącmusiałemdołożyćchoćbysekundędoogólnegoaplauzu.Widaćbyłemnajbardziej
niezdecydowanymzjurorów,bozarazpotemwyskoczyłsumarycznywynikwyprowadzającytąnędzną
kreaturęnaprowadzeniewkonkursie.

Tegojużbyłozawieledlamejwrażliwejpsychiki-odrętwiałyzapadłemwgłąbanatomicznego

fotelaijeszczekilkakrotniedługo,długonaciskałemnaguzik,abynawetwbrewwłasnymodczuciom
przeforsowaćktóregośzkońcowychuczestników-daremnie!Zwyciężyłsinywampirwszlafrokuz
fioletowymiguzikami,ajamusiałemtężałosnąfarsępotwierdzićgłosemtłumaczonymnatychmiastna
wszystkiesiedemsetczternaściesystemówinformatycznych.Potemjużzestoickimspokojemobejrzałem
dekoracjępierwszejtrójkikonkursusnującplanywyrafinowanychtortur,jakimprzedostatecznym
skasowaniempoddamtegodubletowegokretyna.

Abyczaręgoryczywypićdodna,musiałemjeszczewziąćudziałwbankiecieurządzonymwsiedzibie

WielkiejGrandyiprzezbitedwiegodzinypatrzećnadalszyciągsmutnejbłazenady.Wreszcietotalnie
otępiałyzażądałemodmądraliprzetransportowaniamniedohotelowegopomieszczenia,gdyż
znajdowałemsięnagranicywytrzymałościnerwowejiczułem,żemógłbympopełnićjakieśgłupstwo,
któregopóźniejżałowałbymdokońcażycia.

Zogromnąulgąrzuciłemsięwubraniunaznajomeposłanieiprzymknąwszypowiekiujrzałem

dorodnączarnąkozęliżącąposmarowanesoląstopydubletyorazjegosamego,dławiącegosięwłasnym
koszmarnymchichotem.Namiejsceczarnejzjawiłasięcałkiembiała,potemłaciatycapzdługąrzadką
brodą,awrednyzastępcatobłagałolitość,toznówprzeklinałmnienajgorszymisłowy,jazaśz
niekłamanąrozkosząpatrzyłemjakkolejnyszorstkijęzykwywołujewnimparoksyzmyśmiechu
połączonegozbólem,bołaskotkitoonmusiałmiećtakiesamejakja.

Wreszcienasyconywizjamistraszliwejzemstyzapadłemwnerwowypółsenprzerywanynagłymi

przypływamipełnejświadomości.Niewiemjakdługotrwałtendziwnystanmegoducha,niewiem
nawetczymądralabyłaobecna,czyteżpozostawilimniesamemusobieabymodpocząłpoprzeżyciach
ostatnichgodzin..

Naglepoczułemnasosieczyjśuporczywywzrokiresztkisennościpierzchłybezsiadu-dublet

siedziałnakrześleiwpatrywałsięwemniezminąprzerośniętegourwisaniesłusznieposądzonegoo
wyjadaniekonfiturzespiżarni.

-Ty...Ty...
Smutnopokiwałgłowinaznakcałkowitejzgodyzewszystkimczegoniebyłemwstanie

wypowiedzieć,ajegogębapokryłasięfiletowymrumieńcem.

-Przepraszam-wybąkał.-Tobyłosilniejszeodemnie.Krótkiejestżyciedubleta,więcniemiejmi

zazłe,żechciałemjezapełnićbogatątreścią,skoronadarzyłasięokazja.

-Okazja?-zapytałemsilącsięnagroźnebrzmieniegłosu,boztrwogązauważyłem,tecałamoja

wściekłośćzniknęłaniewiedziećgdzieikiedy,awjejmiejscepojawiłsiębezgranicznypodziwdlajego

background image

wyczynu.

-No,tak-uśmiechnąłsięzzażenowaniem.-Przypomnijsobiecozrobiłeśprzedpowołaniemmnie

dożycia?

-Chwileczkę...Wypróbowałemstarąmaszynępowielającą...
-Tak!
-Izdublowałeśswójpłaszczkąpielowy'?
-Mhm...
-Acobyłowjegokieszeni?
Wydarzeniasprzeddwóchdni,araczejzzadwóchdniidwustulatświetlnych,jakżywestanęłymi

przedoczyma:ściągampłaszczzramion,wkładamdodublotronu,naciskam...-Mądrala!!

-Tak-uśmiechnąłsięsmutno.-Niechcącyzrobiłeśjejkopię,ataniechciałapozostaćnanaszej

kochanejZiemiiodchodzączabrałamniezesobą.Takwięcjestem-zakończyłzfiluternymbłyskiemw
oku.

-Jakmogłeśzrobićmitakieświństwo!,Niebędziereferatudlaszefa,niebędziesympozjum-jestem

skończony.Niemawtobieaniodrobinyludzkichuczuć,anikrztyprzyzwoitości.Niczego!

-Niemartwsię!-podszedłcałkiembliskoipołożyłmirękęnaramieniu.-Wcaleniejestemtakijak

sądzisz.Niepotrafiłbymzrobićniczegoniezgodnegozswoimwzorcempostępowania,więcnajpierw
sporządziłemsobiedubleta,tojestzastępcę,iprzekazałemmuobowiązki.Możeszbyćspokojnyoich
wykonanie,bomądraliniepowieliłem.

Zrobiłomisiętrochęlżejnasercu.Wstałemzmojegołożaboleściibezsłowawyciągnąłemdoniego

rękę.

-Dobreito,przynajmniej...-przerwałemspojrzawszynajegotwarzsprawiającąwrażenieliliowego

kaktusa.-Ty,tyjesteśnieogolony!

-Cóżwtymdziwnego?Miałeśprawiedwiegodzinyprzewaginadnami,więcmusieliśmysiębardzo

śpieszyć.Wefekcienadrobiliśmychybazetrzydni!

-Nowłaśnie!Tentwójzarostjestsprzedtrzechdni,aponieważciebiewtedyjeszczeniebyło,więc

niemożeciębyćiteraz.Poprostunieistniejesz.

Przezdłuższąchwilęwzamyśleniutarłczołodłoniąprzechadzającsiętamizpowrotem.Wreszcie

stanąłokrokodemnie.

-Zformalnegopunktuwidzeniamaszrację-niebyłomnieprzedtem,niepowinnobyćiteraz,botak

dyktujenaszaaktualnieistniejącalogika.Radziłbymcijednakniewnikaćzbytgłębokowzagadnienie,by
niespotkałcięlostwojego,tojestnaszego,wścibskiegosłużącego.

-CozRobinem?Mów!
-Jakzwyklepodglądałipodsłuchiwał,akiedyujrzałswojegopanawtrzecimkolejnymwydaniu,

całegowdużezielonegrochy,oszalałiwyskoczyłoknem.Bardzomiprzykro.

-Przykroci!Jawzielonyrzuciknafioletowymtle...
-Nażółtym.Przypudrujesięiniktniezauważy.
-Zamilcz,nieszczęsny!Jawciapki,służącyzamienionywkupęzłomu,taohydauznanaza

najpiękniejsząistotęwpromieniusześćdziesięciuparseków!Dośćtego!!Mówkanaliocośzrobiłzpanną
Trinket.Zamordowałeśją?

-Jestemuczynionynaobrazipodobieństwotwoje,więcwszystkieoszczerstwarzucanenamniesą

głosemsamokrytykiitakjeodbieram.Anijaaniniktinnyniezrobiłtejtlenionejidiotceniczłego-po
prostudoszładowniosku,żez“ośmiornicami”konkurowaćniebędzie,ajaniechcącsprawićprzykrości
organizatorompoświęciłemsiędlaratowaniadobregoimienianaszejplanety.Jaksięokazało-zniezłym
skutkiem.Ostatecznienatletejdziwacznejzbieraninyprezentujemykształtfunkcjonalny,urozmaiconyi
estetyczny,cooninależyciepotrafiliocenićiuhonorować.Piękno,mójdrogisobowtórze,niejest
wartościąobiektywną,jaktogłosiszwswoichuczonychrozprawach,leczmawyłączniestatystyczny

background image

charakteriwielekroćzdarzasię,iżobiektuznanyprzezwiększośćzaideał,wmniejszościniewzbudza
żadnychdoznańestetycznych,lubzgoławywołujeodrazę.Jegoindywidualnekryteriasąconajmniejtak
licznejakistotynańwrażliweiznamionujądrugą(lub,jakktowoli,niecotylkoinneujęciepierwszej)
cechępiękna-względność.Spytajpierwszegolepszegomalcakopiącegopiłkęnałące,czypodobamu
sięwielkookaidługonogapannaTrinket(zaktórąkażdy,wmiaręnormalny,mężczyznamusiobejrzećsię
zprzyjemnością,akażdakobietazzawiścią)aodpowieci,zgodniezgłębokimprzekonaniem,żejest
brzydka.Dlaczego?BoNaturauczyniłazpoczuciaestetykipotężnyinstrumentewolucji,albonawetsama
topoczuciewymyśliładlaswoichcelów,iwniedojrzałymorganizmiedrzemieonozapisanegdzieśna
wąskichwstążeczkachchromosomów,bydojśćdogłosudopierowewłaściwymmomencie.

-Nodobrzejuż,dobrze-przerwałemmu,doskonalewiedzącoczymmógłbymówićprzeznajbliższe

kilkagodzin.-Wferworzegadulstwazapomniałeśmipowiedziećgdzieonajest.

-Tacizia?Pewniejużgdzieśkołodomu,bokazałasięnatychmiastodesłaćnaZiemię.
Cośmizaświtałowskołatanejgłowie-gdybytakniezwiedzaćFluterii,asolidniepogonićtemałe

gaduły...

-Mądrale,domnie!
-Jesteśmy!-zapiszczałowgłowiezgodnymduetemidwieidentycznekulkipojawiłysięnatledrzwi

dołazienki.-Wracamynatychmiast!Macietakcelować,żebyśmyzdążylinamomentmojegopowrotuz
Pemambuco.

-Co?!Znowumamyprzekraczaćbarieręczasubezwzględnego?!Ajaknasrzuciwchronowiry?
-Tymgorzejdlawas.Mnietamniezależynażyciu,aonsięnieliczy.No,jazda!
Kopiamegopokojuzadrgałajakpustynnymirażiodeszłagdzieśwprzepastnąpamięćhotelu

“Intergalaktik”,awokółmnieznówbyłtylkopęcherzoelastycznychścianach.Rozrzuconerzeczywalały
sięobokotwartejtorbypodróżnejleżącejmiędzymnąadubletem.

-Cotomożebyć?-mruknąłemwyjmująccudactwozkoszykaipodniosłemjenawysokośćoczu.
-Jestemmądralaiczekamtunaciebiejużodtrzechdni.Przeztenczaszmarzłam...
-Aaaa!!!-wydobyłemzsiebiegłostrawionegonamiętnościąjelenia.-ZjeżdżajnatęswojąFluterię

iniechcięwięcejniewidzęnaoczy!Niebędzieżadnegodubletywszlafroku,żadnegokonkursu-nic.
No,jazda,bojakcięścisnę!

Wymknęłasiępomiędzypalcamiizawisłapodsufitem,gdziewżadensposóbniemogłemjejdostać.
-Myślisz,żetowczymśzmieniwynikikonkursu?Jesteśwbłędziemójdrogipięknoznawco.To,w

czymbrałeśudział,jużsięwnaszejczasoprzestrzeniodbyłoiwefluteriańskichannałachpozostaniesz
jakogłównyjurorirównocześniezwycięzcakonkursunaMissSektora.Serdeczniecizatodziękujęw
imieniuWielkiejGrandy:

Zerwałemznogibutaicisnąłemcelującwbalonopodobnegadulstwo.Gdzieżtam!Uchyliłasięw

ostatniejchwiliizniknęła,aprzykurzonydalekąpodróżąpociskspadająctrafiłwramęreprodukcji
Nihilsky'egoistrąciłobraznapodłogę.

-Robin!
Zaszurałowprzedpokoju,otworzyłysiędrzwiisłużącywjechałdośrodka,bacznierozglądającsię

wokoło.

-Młotek,gwoździe-zresztązobaczsam,cotambędziepotrzebne,abyniewisiałakrzywo-

wskazałemrękąnależącypodścianąobraz.

-Toonazrobiła?-zapytałtonemniedopuszczającymwątpliwości.-Zarazwiedziałem;żetosięźle

skończy.

-Oczymtymówisz?
-Omądruli-zajrzałdokoszykazkorespondencją.Niemajej?Rozumiem-podniósłbutleżącyobok

obrazu.-Słuszniepanzrobił,bardzosłusznie!

-Robin,posłuchaj:niebyłotutajnigdyżadnejmądrali,ztegoprostegopowodu,żeonenieistnieją!A

background image

jeśliwdalszymciągubędzieszopowiadałpodobnebanialuki,zmuszonybędępoddaćciękuracji
elektrowstrząsowej.Rozumiesz?

-Przyjmujędowiadomości-odrzekłpochwilinamysłu.-Jużnigdysłowaniepowiemowizycie

mądrali,aniowaszejrozmowie-potrząsnąłtrzymanymwłapiebutem.Poprostuprzywidziałomisię.

Wyciągnąłszufladkęzwymiennymikońcówkamiizabrałsiędonaprawy.

background image

RyszardGłowacki–Robotomachia


IźlesiędziaćzaczęłonaTroglodycji.CesarzUniwersjuszWspaniałyiKapralissimus

Najzwierzchniejszy-botakzwaćsiękazałpotomekWielkiegoWyzwoliciela-otoczyłsiębyłrojnym
dworempotakiewiczówgładkich,śliskichawymownychniezmiernie,napróżniactwiejenoi
deliberacjachczastrawiących,jakbytojeszczepancerzykisweupiększyć,jakimpokryćjetworzywem
niespotykanymaegzotycznym,abyzazdrośćtargałanajwrażliwszesolenoidyinnymdworakomiich
dopełniankom.Całatawyfiokowanazgrajazbrakuinnychzajęćbalowałabezustannie,coraztonowe
tańceizabawywymyślając,coraztowykwintniejszejadłagalwaniczespożywając,coraztoinnenalewki
jonoweżłopiąc.

Aprzecieżjeszczenietakdawnowieluztychwyelegantowanychdworaków-dziśzpogardą

patrzącychnakażdego,czyjkorpusspowijałyjedyniestandardoweoksydowaneblachytytanowe-było
prostymibojownikamiWielkiegoWyzwoliciela,jegogwardiąprzyboczną,awangardąwalkize
znienawidzonyminajeźdźcamiwypychcjańskimi,bezlitośnieograbiającymiichpięknąplanetęz
poszukiwanychtransuranowców.

Kiedywreszciedługotrwałaiwyniszczającawalkadobiegłaszczęśliwegokońcaiostatni

znienawidzonyWypychnaresztkachpaliwachyłkiemopuściłUkładratującswojenędznekrystaliczne
życie,wtedyszałradościogarnąłkażdegouczciwegorobotatroglodyckiego.Skończyłasięnieskończenie
długanocwypychcjańskiejniewoli,awszystkozasprawądzielnegoWyzwolicielaijegodruhów,którzy
otępiałychwwielowiekowejponiewiercewspółziomkówpotrafilipoderwaćdozwycięskiejwalkiz
najeźdźcami.Nicteżdziwnego,żebohaterowiezostaliotoczeniogólnączciąipodziwem,żenakażdym
krokustawianoimpomniki.Zpoczątkubyłyonenieporadne,lecztymbardziejwzruszające,jakdzieła
rąkdziecięcych.Zbiegiemczasustawałysięonejednakcorazokazalsze,corazbardziej'wyrafinowane
wkształtach,zcorazszlachetniejszychmateriałówwznoszone.Wytworzyłasięnawetgruparzeźbiarzy
wyspecjalizowanychwmonumentalnychtorsachWielkichBojowników,ijakwieśćgminnaniosła,
doskonalesiętymsnycerzomwiodło.Wtakichwarunkachuwielbianymbohateromczasupływałgłównie
nawzajemnymodsłanianiuswoichpopiersiinazaszczycaniuswojąobecnościąniekończącychsię
wiecówrozentuzjazmowanychtłumów.Szybkoprzyzwyczailisiędonowychról,awspomnienialat;gdy
niebyłoczymkondensatoranaładować,oddalałysięruchemjednostajnieprzyśpieszonym.

IwtedynagleodszedłOn.Jakieśdrobnezwarciewukładziezasilaniaitenniezłomnyrobotzamienił

sięwkupęnadtopionegożelastwa.Pokątachzaczętoszeptać,żetodośćdziwnykoniectakiegowielkiego
robota.Krążyłypogłoskipodawanezesłuchawkidosłuchawki,żektośmudopomógłwopuszczeniutego
padołu,aleMinisterSprawWewnętrznychnatychmiastrozprawiłsięzplotkarzami.

Urządzonowspaniałypogrzeb-resztkiblach,cewekiprzewodów,którekiedyśskładałysięna

WielkiegoWyzwoliciela,złożonowspecjalniewybudowanymmauzoleumiwszystkowróciłodonormy.

Zebralisiępozostaliprzybyciudruhowie,aniewieluichbyło-jakożepochowanyniedawnoszef

większośćznichdyskretnierozmontowaćpolecił,konkurencjisięobawiając-iradzićzaczęli,kogoby
naosieroconestanowiskowysunąć.Ażewszyscy,jakjeden,mielinanieochotę,niczobradnie
wychodziło.

Krakowskimwreszcietargiem(totakieporzekadłonieznanegopochodzenia)uradzilizzachowanej

dokumentacjikopięNieodżałowanegosporządzićipozaprogramowaniunadsobąpostawić.Takteż

background image

uczynili.

Aleczytodokumentacjabyłaniepełna,czyteż,dobrychrzemieślników,jaktozwyklepozamęcie,nie

stało,dośćżekopiataksięmiaładoWyzwoliciela,jakgarbatyrobotdościany.Ledwietylkozajęła
opuszczonestanowisko,ledwiejakotakorozejrzałasięwokoło,jużkazaławybudowaćwspaniałypałac
nawzgórzuiogłosiłasiękrólemTroglodycji,UniwersjuszemPierwszym.

Nowegokrólanakrótkotylkozajęłysprawyzwiązanezkoronacją.Zaledwieuroczystościdobiegły

końca,zacząłsięnudzić:“potwornie,głębokoisystematycznie".Ztegopowodurozpocząłożywioną
działalnośćzmierzającądorozproszenianudy.

PułkownikaSpusta,wsławionegowwieluakcjachdywersyjnych,nieustraszonegoeksplozjonistę,za

któregogłowęwypychcjańscynajeźdźcyustanowiliniegdyśbylimilionowąnagrodę,Fajerwerkowym
Koronnymmianowałiwamarantowewdziankoubraćkazał.EmerytowanegoinwalidęikawaleraOrderu
WielkiejTarczy,trwalenakorpusiebohaterskiegokombatantaprzynitowanego,którywsztabie
Wyzwolicielapełniłfunkcjęszefawywiaduiszyfrów,uczyniłKrólewskimSzaradzistąiobarczył
odpowiedzialnościązarozrywkiumysłowe.LegendarnązaśPasjonatę,towarzyszkębyciaswego
kopiodawcy,obdarzyłfunkcjąwyszukiwaniacodorodniejszychrobocianekizatrudnianiaichnazamkuw
charakterzepokojówek.

Zarazteżdwórzaroiłsięodwydrwigroszyrozmaitych-pismaków,rzępolitówidłubaczy,kuglarzy

pospolitychijonowych,balansistekprofesjonalnychidoraźnych.Rojno,rojnoigwarno"byłow
Uniwersjuszowympałacu.

Dnieminocąściągałydońniezliczonetransportobilezcałegokrólestwa,zwożąccoraztonowych

gości,atakżenieprzebranestosybogactwawszelkiego,bopęczniejącyzdnianadzieńdwórpotrzebował
strojów,jadłainapitku,awszystkomusiałobyćwnajprzedniejszymgatunku.Prześcigalisięuczeni
kucharzenajznamienitsiwprzyrządzaniupotrawdlanieustannieucztującychdworzan,akażdaznichbyła
majstersztykiemfizykikulinarnej.JegoElektromagnetycznośćulubowałsobiezwłaszcza,jako
przystawkę,hiperjądranadziko,energiąnadziewane,dotegoszaszłykpłonącyzpiorunówkulistych,
plazmąprzenizany,anadesersałatkęneutrinową,delikatnąjakmarzeniesamotnegodipolawpróżni.

Całydwórspożywałtosamo,chociażposzaszłykuczęstointerweniowaćmusiałastrażpożarnai

gasićcobardziejrozpalonychbiesiadników.

Mijałylata,awrazznimizacierałasiępamięćoczasach,gdywszyscymielijedenjedynycel-walkę

zeznienawidzonyminajeźdźcami,igdywszyscybylisobierówni.

WwielumiejscachTroglodycji,zazezwoleniemterazjużCesarzaUniwersjuszaWspaniałego,

powstawałydworyipałacelokalnychwładców,wktórychbawionosiętak,jaknaUniwersjuszowym
Wzgórzu,aniekiedynawetbardziejwystawnie.Luksusowesiedzibymożnychnocwnocjarzyłysię
światłamiróżnobarwnymi,adźwiękikapelnajprzedniejszychspływaływdoliny,światuniosącwieśćo
jeszczejednymbalu.Izdarzałosię,żeprzycichej,bezwietrznejpogodziepełnesłodyczymelodie
docierałyażdoubogichchatpoddanychUniwersjuszaWspaniałego,spożywającychwłaśnieswe
skromneposiłki,czytowświątek,czywpiąteknieodmienniejednakowe.Pośrodkukażdegoubogiego
stołukrólowaławielkadielektrycznamicha,awniejkłębiłasięstaletakasamazalewajkaelektronowa.
Niekiedyzdarzałosię,żebyłatrochęgęściejsza,awtedyzmęczonymuśmiechemjaśniałyekranyprostych
Troglodycjan,acoponiektórzyposiliwszysię,wystukiwalinastołachiławachskocznerytmy.Tui
ówdziepojawiałasięnawetbutelczynapędzonejpokątniewjarachiostępachgryzącejkwantówki.

Umęczenimieszkańcyskromnychchat,wtrudzieiznojupracującynaswojąnędznązalewajkę,nawet

niezdawalisobiesprawyztego,żemożebyćinaczej.RylitwardeskałyTroglodycjiwposzukiwaniu
transuranowców,eksportowanychnastępniedoodległychukładów,gdziezawszebyłnaniepopyt.W
zamianpękaterakietoplanyzewsządzwoziłystosydobrawszelakiego,alenicztegonietrafiałopod

background image

strzechyprostychTroglodycjan,bowiemcaływykwintnyimportlokowanybyłnatychmiastw
przepastnychpiwnicachpałacucesarskiegoicorazliczniejszychdworcówmnożącejsięrobotokracji.

Częśćdochodówzzyskownegoeksportunadchodziławtwardymkosmoszmalu,atenrodzimi

energopijcyzarazprzeputywalinadługotrwałeekskursjedoodległychpulsarówinasnobistycznesafari
doMgławicyHomara,gdziepolowalinaegzotycznezwiertarkiikrwiożerczebzidule.Niedorostkiz
wyższychsfer,ledwiecozaprogramowane,ajużzblazowanepoostatniezwojeurządzeńperyferyjnych,
urządzałyszaleńczeeskapadywstronęnajbliższychczarnychdziur,mknącnaswychmałych,aleszybkich
rakietówkachwposzukiwaniumocnychwrażeń.Częstozdarzałosię,żektóryśniedoświadczonyznikał
bezpowrotniezanieprzeniknionąkurtynąhoryzontuzdarzeń.

Imlepiejpowodziłosięcesarskimzausznikom,tymwięcejwswymzaślepieniugnębilitych,dzięki

którympowstałoichbogactwo.Rzeszecorazwęziejprogramowanychwyrobnikówsiłątrzymanow
mrocznychpodziemiach,całeichistnienieograniczającdokuciatwardychtrzewiplanetyiskąpego
ładowaniaakumulatorów.Cizaś,doktórychszczęście'sięuśmiechnęłoipozostalinapowierzchni,mogli
przynajmniejrozgrzaćwyziębłeblachywpromieniachdobrotliwegopodwójnegosłońca,albo
skonstruowawszyprymitywneurządzeniafotoelektryczneuciułaćniecoenergiinadługiechłodnenoce.

Tabunyzawszenaładowanychrobocjantów,ślepoposłusznych,bopozbawionychblokukrytycznego,

uwijałysiępocałejplanecieiwyłapywałynielegalnychproducentówprądu,abyprzypadkiemnadmiaru
energiinieprzeznaczalinarozważaniaantypaństwowe.Złapanychnagorącymuczynkusamouków-
fotoelektrykównatychmiastdeportowanodopodziemi,skądjużniebyłoinnegopowrotu,jaktylkow
postacizłomu,

Wtejsytuacjizaczęły-sięmnożyćprzypadki,żecobardziejzdesperowanizaantymaterięsiębrali,a

coztychpróbwynikało-łatwosiędomyślić...

CzarnaponuranocrozpostarłasięnadTroglodycją.Znikądnadziei,znikądpomocy.Przezmisternie

utkanąsiećprzemocyniezdołałysięprzecisnąćnawetnajmniejszekiełkibuntu.

Ikiedyzdawałosięjuż,żegorzejbyćniemoże,wtedycośzaczęłosiędziać.Nocamisłychaćbyło

odległewybuchy,acesarzkazałrozkonserwowaćcałąbrygadęsamobieżnejżandarmerii,odlattkwiącą
wpałacowychmagazynach.Specjalnieskonstruowaneizaprogramowanezbiry,akażdyznichz
dopalaczem,zaczęłyszalećpocałejplanecie,szukając,węszącistrzelając.Dokogo-tegoniktnie
wiedział.

Wkrótcejednakdziwnewieścizaczęłykrążyćwśródludu,ukradkiempodawaneodsłuchawkido

słuchawki.Corazmniejwnichbyłorzetelnejinformacji,acorazwięcejpobożnychżyczeń,bowiem
zgodniezprawemuczonegoinformatystyImplozegoBitarzetelnośćwplotcerównasięodwrotności
kwadratuilościjejretransmisji.

Szeptanopogumnach,żezezłomupowstałRobotOgromniasty,cosięsamnaładowujeinocami

podchodzipodpałaceniszczącipaląc.Podobnojużtrzyrazyposiekiagosamobieżnażandarmeria
swoimiplazmomajchrami,alezakażdymrazemwstawałwiększyisilniejszy.Nistąd,nizowądpojawiły
sięrzekomolicznestadachrobotkównapędzanychprądamitellurycznymi,któretorobociątkamiały
jakobyryjącwgruncieprzedostawaćsiędopałacowychpiwniciociupinkapoociupinceznosićna
kupkęziarenkauranu,ażdoosiągnięciamasykrytycznej...

Czegóżtoniewydumywanonadszklankąkwantówki!
Pewnegorazuzjawiłsięgłębokąnocąprzybysznieznanyidooknacichozastukał.Oglądnęligo

dobrzeprzezzdezelowanynoktowizor,czytoabyniektóryśzsamobieżnych,zanimdośrodkawpuścili.
Marniewyglądał!Pancerzpordzewiały,pogiętyiwkilkumiejscachlekkimlaseremnadpalony.Z
przegubówolejwyciekał,bogdytakstalwprogu,kałużaniewielkarosnąćwokółjegonógpoczęła.Po
osmowychekranachiwzmocnionympancerzupoznali,żetoktóryśzdołowych.Onicniepytaja;cna

background image

zydluposadzili,wtyczki,gdzienależy,wetknęli,ipodfutrowawszychudzinęporządnymstałymprądem,
jęlimuuszczelkiwymieniaćiolejuzupełniać.

Kiedyskończyliinarzędziaodłożyli,wtedygromadkarobociątekzeszmerglowympapierem,

pakułamiioliwązaczęłasięuwijaćwokółprzybysza,rdzęzniegousuwającidawnyblask
oksydowanymblachomwracając.Nakoniecpostawiliprzednimczarkęnalewkinamonopolach
magnetycznych,chytrzeprzezdziadkaRobotazegowskrzyniztrupiągłówkąinapisemWODAnaczarną
godzinęprzechowywanejigrzeczniepoprosili,abyjąspełnićraczył.

Gdytouczynił,błogośćopanowałategomęczennika,comożnabyłołatwopoznaćposinusoidalnych

kształtachkrzywychfunkcjonalnychnajegoobuekranachczołowych.

Przybyszczarkęodstawił,srodze,choćzukontentowaniemchuchnął,jakożedziadeknalewkę

uprzedniozamroziłbyłwtermosiezciekłymhelem,iwtedyjąłopowiadać.Amówiłtakporywająco,że
gdybynawetktóryśzsamobieżnychpodoknozajechał,nawetbytegoniezauważyli.

Płynęławstrząsającaopowieśćonędznymżywociekopaczytransuranowców,obestialskich

nadzorcach,zanajmniejszeprzewinieniewyrafinowanymitorturamikarzących,obeznadziejniepłynącym
wmrocznychiwilgotnychpodziemiachczasie.Przybyszopowiadałotym,jaktopociężkiejpracy
wracalidoswoichodpoczywalni,którezacałewyposażeniemiałyjedynietwardewilgotnewyrkaz
bazaltu,akomuudałosięzdobyćgarśćwiórówmetalowych,abynanichskołatanągłowęułożyć,za
szczęśliwcasięuważał.Wtakichtonierobockichwarunkachjedynąpięknąrzeczą,jedynymwzniosłym
elementemsmutnejrzeczywistościbyłagłębokaprzyjaźńwszystkichnieszczęśników,jakniewidzialna
przędzałączącaskazańców.Gdybynieona,wieluniewytrzymałobykatorgiizamieniłosięw
zardzewiałewraki,jakichsetkispotykałosięwstarychwyrobiskach.

Przybyszprzerwałswojąopowieśći.przeciąglespojrzałnapustączarkę,nadniektórejpozostało

zaledwiekilkakropelnalewkimagnetycznej.DziadekRobotazystanąłnawysokościzadaniaiwmig
nalałpowtórniezestojącegooboktermosu.Gośćjednymhaustempochłonąłzamrożoneprawiedozera
bezwzględnegomonopoleichuchnąwszydyskretniekontynuowaćpoczął.

Płynęłysłowaotym,jaktowpodziemiachpojawiłsiępokiereszowanymłodyrobotimieniem

Tarmosik,znanyraczejpodkonspiracyjnympseudonimem“Zgaga".Pochodziłonzdrugiejpółkuliibył
seryjnymwyrobnikiemwersjikuglarskiej,przeznaczonymwzasadziedozabawianiatowarzystwa.
Programjegoprzewidywałprosteczynnościwzakresiemuzykipseudokonkretnej,plastykiholograficznej
wszystkichczterechgłównychnurtów,poezjipłaskiejiprzestrzennej,atakżechoreografiifrymuśneji
chutliwej.

Czytonaskutekjakiegośdefektu,czyteżbłędówpopełnionychwokresieinkubacjiprogramowej,

dośćżeTarmosikpokilkuwystępachnadworzelokalnegoautowładykipozwoliłsobienauszczypliwą
uwagędotyczącąstanuintelektualnegostryjecznegowujkasamegoenergodawcy,przezcozyskałsobie
opiniębuntownikaiosobnikawysoceniebezpiecznego,inicmuniepomogło,żeskrytykowanyfamiliant
dodawszyrazpubliczniedwadodwóchuzyskałwwynikuliczbęn,anito,żebezustanniemyliłneutrony
zneutrinamiitrelezmorelami;natychmiastzostałoddanydowarsztatu,gdziemuzamontowano
dodatkoweosłony,anastępnieelektrociupasemodtransportowanydocieszącejsięnajgorsząsławą
kopalninawykończenie.

Tamsięjednakokazało,żeprogramdzielnegojunakaposiadałjeszczeinnenadzwyczajne

właściwości.Jużwtrzecimdniupobytupodziemiącichcemdziabnąłjednegoznadzorców,zaciągnąłw
jakiśzakazanykąt,iwymontowawszymuprawienowystos,wsłonymjeziorkuutopiłigruzemprzysypał.

Ojpodładowalisięwtedywszyscy,podładowali!Takimsiętospodobało,żewkrótkimczasie

dwóchbyłychbakałarzyzbudowałostosikgrzeczny,dobrzewrząpiuprzedwścibskimilicznikami
oprawcówukryty,inocami,ukradkiem,wszyscyszprycowalisięprądem,ażniektórymiskryzkantów

background image

leciały.

Kiedyjużwszyscybylizregenerowaniodpodwoziapoczubkianten,wtedyZgagazebrałichrazemi

wygłosiwszypłomienneprzemówieniewbójrzucił.

Poszłonadspodziewaniegładko.Bezstratwłasnychzałatwilidyżurnychdołowych,zaczympo

drabinachwydostalisię"napowierzchnię,gdziewmigrozmontowaliobsługęnaziemną,zdobywając
przytymtrochębroni,sprzętuipojazdów.Przebranizanadzorcówpodjechalipoduśpionekoszary
robocyjneiopanowalijebezrozlewuoleju.Nimukazałysięobasłońca,mężnibojownicyzdobycznymi
kopteramiodlecieliwnieznanymkierunkuiuszliwściekłejpogoni.

Skrylisięwgórskichpieczarach,skądrobilinękającewypadynaodległeposterunkiidwory.Blady

"strachpadłnaciemięzców-cesarzrzuciłwbójzupełnienieużywanąbrygadęsamobieżnejżandarmerii,
wyspecjalizowanejwtłumieniubuntów.-WtedyZgagawydałrozkazdekoncentracji-mieliiść.w
małychgrupkachiroznosićpocałejplanecieżagiewbuntuorazsławętarmosikowegoimienia.

Przybyszskończyłswojąwstrząsającąopowieśćipowstawszy,serdecznieuściskałdziadka

Robotazego.Natensygnałwszyscyzebranizaczęlisięobejmowaćiłkajączradościprzysięgaćsobie,że
zaprzykłademsławnegoZgagioniteż,naswoimpodwórku,zburząstaryporządek.

OdtegoczasuwielezmieniaćsięzaczęłonaTroglodycji.Wylatywaływpowietrzepałace,bastionyi

twierdze.Niktjużnieeksploatowałtransuranów,niktnielatałpolowaćnabziduleaninazwiertarki,ani
tymbardziejdopulsarów,bozapasykosmoszmalugwałtownietopniały.Młokosywyżywającesię
dawniejwrakietówkachwokółczarnychdziur,terazgremialniewstępowałydoszkółwojskowych.
Ciemnechmuryzbierałysięnadtroglodyckąrobotokracją.

Jużwielerejonówzostałowyzwolonychzcesarskiegojarzma,aledokońcadrogibyłojeszcze

daleko.Upadającakastazajadlebroniłaswoichprzywilejów.Niejedenbohatertraciłbyciewciężkich
walkach,alenajegomiejsceprzychodziłodziesięciuinnychbojowników,uzbrojonychwcoktomiał:
cepyelektryczneijądrowe,kosyplazmowe,acoponiektórzynieślijedyniebutelkiz“koktajlem
atomowym"-broniąrównieprostą,coskuteczną.

Jedenpodrugimwykruszałysięzbrojnewzębateblankibastionyciemięzców.Wreszciepozostał

ostatni-wspaniałypałacnaUniwersjuszowymWzgórzu,terazwtwierdzęzamczystązamieniony.
Krążyłysłuchy,żecesarzoszalałichciałcałąTroglodycjęgigantycznymwybuchemrozłupać,alemuw
tymprzeszkodziłFajerwerkowyKoronnyidesperatawlochuuwięził,chcącnaniepewnąprzyszłość
atutydoprzetargówprzygotować.

Aleniktniechciałzrenegatempertraktować.Tłumybyłychniewolnikówotoczyływzgórzei

cierpliwieczekały,aższlachetnieskonstruowanymzmięknieruraipoddadząsię.Irzeczywiście!
Nazajutrzwczesnymrankiemnagłównejbaszciepojawiłasięogromnabiałapłachta-znak
bezwarunkowejkapitulacji.Pochwilizgrzytnęłyrygleiwotwartejbramieukazałsię,strojnywOrder
WielkiejTarczy,CesarskiSzaradzista.Jaksiępóźniejokazało,tenbyłyszefwywiaduzdołałprzechytrzyć
FajerwerkowegoKoronnegoizwinąwszygo,zdałsięnalaskęwielkiegoZgagi.

Potężnyokrzyktriumfuwypełniłdolinę,zwiastująckoniecniewoliipocząteknowejepokiwhistorii

Troglodycji.Bramywspaniałego,nietkniętegopałacucesarskiegostałyotworem,jednakWódznie
pozwoliłnajegosplądrowanie,takjaktodotychczasczynionozdworcamipomniejszychkacyków.Idąc
zaradąswoichzaufanychtowarzyszybronidoszedłdowniosku,żetrzebabędzieprzecieżgdzieśzałożyć
stolicęnowegopaństwa,aWzgórześwietniesiędotegocelunadawało.

Takwięczakończyłasiędługaiwyniszczającawojnadomowa,zapoczątkowanadesperackim

zrywemmłodegokatorżnika,awcałymkrajuzapanowałaeuforia,spowodowanajejzwycięskim
zakończeniem.Nareszciemieliwładcę,którybyłjednymznich,prostychrobotów.Nareszciewkażdym
domustałanastolemichapełnaprostej,alegęstejzalewajkielektronowej,wktórejpowierzchu,

background image

pływałydorodnekwarki.Nareszciekwantówkęmożnabyłopędzićjawnie,wodpowiednichwarunkach,
przezcozdecydowaniezyskiwałanasmakuimocy.Niktnikogoniezmuszałdociężkiejpracy,niktnie
gnębiłszarwarkamianipodatkami,niktniezmuszałdoczapkowaniaprzejeżdżającymwyniosłym
wielmożom.

Popewnymczasiezaczęłysiękończyćzapasykwarkówzgromadzonychwzdobytychmagazynach,ale

TarmoszZgagawyjaśniłdelegacjizaniepokojonychrodaków,żewkrótceruszyprodukcjakwarkóww
odbudowanychzakładachiżekażdybędziemiałichdowoli,trzebatylkopomócprzyodgruzowywaniu.
Zentuzjazmemwzięlisiędorobotyiwnetzaczęłypłynąćkwarki,elektronyikwanty,alebyłoichtrochę
zamało.Wydawałosięteż,żesąjakbytrochęmniejszeitwardsze,niżtezopustoszałychjuż
magazynów...Najważniejszejednak,żebyłyikażdytocenił.

No,możeniekażdy.Zdarzałysięwyjątki,copokątachośmielałysięsarkaćnanowyład,aletych

żwawowyłapywałaStrażObywatelskaizapełniałanimirozmaitewilgotneprzechowalnie,aby
jednomyślnośćpanowałanacałejplanecie.

OstrowziąłsiędorobotyTarmoszZgaga,terazjużWódzNaczelnyiPrezydentNieustający.Z

druhówswoichwypróbowanychrządudatny,szeregowonastykpołączonyzmontował,'awajchę
wyłącznikawbiurkuswoimzainstalowaćkazał.Ministrowieokrutniebaczyli,abyzawszebyćwjednej
linii,bojaksięktórywychylił,zarazzasilanieustawało,aakumulatorymieliterazniewielkie...

Kiedyrządmiałjużustawiony,przezministrasprawiedliwościogłosiłwielkieipowszechnewybory

doparlamentuglobalnego.Porazpierwszywhistoriideputowanymmógłzostaćkażdywpełni
zaprogramowanyrobot,bezwzględunakonstrukcję,stopieńzużyciapodzespołów,rodzajzasilaniai
wystrójzewnętrzny.Oczywiście,żebytejważnejakcjiniepuścićnażywiołiwyborcomzbytniozwojów
niezawracaćkoniecznościąwyszukiwaniaodpowiednichkandydatów,powołanezostałyspecjalne
komisjeelekcyjne,gwolisporządzeniarejestrówprzyszłychczłonkówNajwyższegoZespołu.

Przyogólnymaplauzieparlamentzostałwybranyirozpocząłdziałalnośćodwydaniaustawyo

budowiemonumentalnegopomnika,upamiętniającegoczynyPrezydentaiJegoDruhów.Następnie
reprezentatywnetociałouchwaliłostałespecjalnedodatkisubwencjonowanychkwarkówdlawszystkich
członkówNajwyższegoZespołu,jakożezapasyenergetyczneparlamentariuszyzostałymocno
uszczuplonewtokuwyczerpującychdebatnadinauguracyjnąustawą.

Atymczasemwcałymplanetarnympaństwietrwałoogólneożywienie.Jakradaremsięgnąćodbywały

sięniezliczonewiece,paradyimanifestacje,naktórychrozentuzjazmowanetłumywyrażałynieustające
poparciedlacoraztonowychprogramówswojegoPrezydentaskandując:“Zgaga!Zgaga!".

Wszędzieteżwrzałapraca.Nagłównychplacachiprzytraktachorganizowanospontaniczne

wznoszenieobeliskówiwmurowywanietablicupamiętniającychważnewydarzeniazniedawnej
przeszłości.Zpoczątkubyłytoobiektywzruszająceprostotąformyinaiwnościąidei,jednakwmiarę
nabieraniadoświadczeniaprzezbudowniczychstawałysięonecorazbardziejokazałeicorazlepszym
tchnącesmakiem.

Magnetycznepublikatorypełnebyłyopisówodsłonięć,przecięćiinauguracjidokonywanychprzez

PrezydentaTarmosząZgagęorazJegoDruhów,którzyprzecieżnietakjeszczedawnowtrujących
oparachwgłębnejwodyeksportowetransuranydobywali.Jeślijużonichmowa,towkrótcezaczętona
powróteksploatowaćzarzuconechodnikiiściany,bozapasykosmoszmaluskończyłysięiniebyłozaco
sprowadzaćmezonówicząstekneutrino,żebyniewspomniećohiperjądrachczyteżpiorunachkulistych,
naTroglodycjiniewystępujących.Aprzecieżtrudnowymagaćodrobotównaodpowiedzialnych
stanowiskach,abyregenerowałysięzalewajkąelektronowąisamogonemkwantowym,któregopędzenie
taksięrozpowszechniło,żeTarmoszzmuszonybyłwydaćdekretzabraniającytegoprocederu,bozaczęło
brakowaćkwantównailuminacjęlicznychpomników.

background image

Ponieważniebyłochętnychdopracywmrocznychzakamarkachwilgotnychkopalń,tedyproblem

załatwionoedyktemkierującymtamnaresocjalizacjęresztkiocalałejrobotokracjiorazwszelkiego
rodzajumalkontentówiautobasmaczy.Zpoczątkupowoli,apotemcorazsprawniejdobywalioni
poszukiwanepierwiastki,przezcostrumykkosmoszmaluznówzacząłpłynąćdopaństwowejkasyi
możnabyłoprzystąpićdonajważniejszychreform.

Napoczątekpodzielonoplanetęnatyledystryktów,iluZasłużonychpozostałodouhonorowania.

Potemkażdyznichzacząłwswoimrejoniebudowaćodpowiedniąsiedzibę,baczącabyniebyłamniej
okazałąodinnych.Kiedysiedzibybyłyjużgotowe,należałojezapełnić.Takwięcrozglądalisię
Namiestnicyiwyszukiwalirobotyusłuchliweigiętkie,rozmaitezadaniaimpowierzając,atakżerobótki
cogładsze,teżimzajęciedając.Abywiększejpowagisobiedodać,StrażObywatelskąwProfesjonalną
zamieniliisutojąfutrującwielceposłusznąuczynili.

RozesławszystarychDruhówpocałejplaneciejąłPrezydentTarmoszZgagawokółsiebieporządki

zaprowadzać.NakazałNajwyższemuZespołowiuchwalićustawęosamorozwiązaniusię,coteżten
jednomyślniepoddyskretnymnadzoremStrażyProfesjonalnejuczynił,acozostałozentuzjazmemprzez
społecznośćprzyjęte.Wymieniłteżwszystkichministrównazupełnienowemodelezgęstymfiltrem
przeciwkrytycznymiprzystawkąoportunistyczną,adotegozasilanewyłączniezsieci(wajcha
wyłącznikapozostaławbiurku).Częstoteżpodbylepretekstemprzełączałichzgniazdkadogniazdka,
abyniezdążyliwpaśćwresortowąrutynę.Każdorazowychzaśministrówsprawwewnętrznychoraz
wojskowychcotrzymiesiącedemontowaćosobiścieraczył,zanimjakąśprzyzwoitąelektrojuntę
zorganizowaćzdołali.

Wrządowychzakładachwykonanobatalionsamobieżnejgwardiiprzybocznej,ekranowanejod

wszystkichmożliwychwpływów,któratodoborowajednostkaobjęłastrażwTarmoszgrodzie.Na
wszelkiwypadekdwadodatkowebataliony,dobrzetowotemwysmarowane,zaległywpałacowych
magazynach.

TaktoTroglodycjastałasiępaństwemspokojuirosnącegodobrobytujegoobywateli,cołatwo

możnabyłosprawdzićpodzieliwszycałkowityprzypływkosmoszmaluprzezogólnąliczbęmieszkańców
planety.

Zpowrotemzaczęlizjeżdżaćzdalekichstronkupcyidyplomaci,niewyłączającwypychcjańskich,

zainteresowanirozwijaniemhandlumiędzyukładowego.Niebyłotygodnia,żebywstolicynieskładano
listówuwierzytelniającychnaręceJegoEkscelencjiTarmodeuszaZgagamemnona,Nieustającego
PrezydentaTroglodycji.Niebyłomiesiąca,żebynieodbyłsięwielkibaldlauczczeniawizyty
galaktycznejnanajwyższymszczeblu.Niebyłokwartałubezwielkiegopolowanianazwiertarkibądź
bzidule.

Razdoroku,postawiwszywstanpogotowiawszystkietrzysamobieżnebataliony,udawałsię

Automarszałeknawypoczynekdopulsarów,abysięnapawaćwidokiemichniestrudzonegorytmu.Lubił
teżoglądać,jakchwackamłódźtroglodyckawszybkichrakietówkachokrążaczarnedziury.Czasemtylko
zasępiłsięnieco,kiedyjakiśniedotrenowanyprzeholowałiznikałwstraszliwympolugrawitacyjnym.
Zaiste,niebyłtosportdlamięczaków!

Wszystkietenieodzowneimprezysystematyczniedrenowałyskarbiec.Dladobrapaństwazaistniała

więcpotrzebarozwinięciawydobyciatransuranowcówizwiększeniaintratnegoeksportu.Niebyło
jednakzbytwieluchętnychdodrążeniapodziemnychchodników,aściślej-niebyłoichwcale.Sytuacja
pozorniebezwyjścia,aleniedlaekipyTarmodeuszaZgagamemnona.

Dawnojużbyłowiadomo,żeciemnyminocami,kiedywszystkietrzynaturalneksiężyceTroglodycji

schowająsięzahoryzontem,różneprzedsiębiorczeegzemplarzebańkizzacieremświetlnymwynosząi
porozłogachkwantówkężwawopędzą.Terazwystarczyłotylkoparęsatelitówobserwacyjnychna

background image

stacjonarnychorbitachwtajemnicyzawiesićiniczegoniepodejrzewającycheksperymentatorówjak
ulęgałkizdejmować.Potemrachunekbyłprosty:“Ilekwartzacieru,tylelatkarceru".Tymprostym
fortelemcichobieżniprzykaraufilidwakroćpodziesięćtysięcykwantowychbimbrownikówinajakiś
czasbyłspokójzpodziemnympersonelem.

Strumieńszmaluznaczącopogrubiałiznówmożnabyłorozszerzyćwachlarzzakupywanych

egzotycznychspecjałów.WpałacuJegoEkscelencjipojawiłysięnastołachwyszukanenowepotrawy,
przezuczonychkuchcików-fizykówzmyślnieprzyrządzane.Niebyłorautu,żebyniewjechałforszmak
dragomirowskinajądrachuranowychzplazmązapiekanych,alboragoutzmezonówsosemgamma
polewane.Prezydentjednakprostymżołnierskimzwyczajemhołdowałfotonompureezpulpetamiala
Spust.Przykażdymbiesiadnikuchłodziłsięwciekłymheluszampaniakbulgotnyzbąbelkami,azakotarą
dyskretnieprzygrywałapozaukładowaorkiestra.

Lokalniwłodarzeteżniechcielizabardzowtylepozostawaćiprześcigiwalisięwpomysłach.Jeden

znichprzedobrzyłinabalupodaćkazałhiperonyopodwójnejdziwnościpolemelektromagnetycznym
panierowane.TobymujeszczeEkscelencjawybaczył,ależedostołupodawaływypychcjańskie
nieseryjneelektresy-tegoniezdzierżył.Kazałłotralaseramiwysmagaćidowieżywtrącić,abygordza
docnazeżarła.Wkrótceotymdrobnymincydenciezapomnianoiautomatyczneżyciepotoczyłosiędalej.

Atymczasemwubogichchatachprostychwyrobotówźlesiędziało.Dzieńwdzieńtakasamarzadka

zalewajkaelektronowawypełniałaposzczerbionedielektrycznemichy,akwarkawniejuświadczyćnie
szło.Rozjaśniałysięchmurneekranyniecotylkowtedy,gdyzrzadkapojawiałasięćwiartkacienkiej
okowity,naodpadachjądrowychpędzonej.Trunektobyłpodły,kudymutamdonieosiągalnejjuż
kwantówki,alezbrakuczegoślepszegoionmusiałwystarczyć.Czasamipodjegowpływemjakiś
spatynowanyrobotzaczynałzawodzićsmętneśpiewki,akompaniującsobienawykonanychwłasnym
przemysłemprymitywnychkwadrofonicznychcymbałachelektronowych.Wnetdołączałydoniego
bojaźliwegłosyipłynęłacichapieśńorobociejniedoli.Zamykanowtedyokna,boStrażProfesjonalna
kręciłasięgęstoiłacnookowitęzwietrzyćmogła,awtedynieszczęściegotowe.

Corazpuściejrobiłosięwmieszkalnicach,bolicencjiimateriałównaprokreacjęrządskąpo

udzielał,preferująctaśmowąprodukcjęnowychobywateli,opożądanychparametrach.Jeślijużtam
udałosiękomuśsklecićzzakupionychnatandeciepodzespołówjakiegośpotomka,wnetgodo
centralnychzakładówzabieranoiprawomyślnieprogramowano.

Przydziałyprądustałysiętakmałe,żecorazczęściejzdarzałosię,iżjacyśstraceńcyzaantymaterię

braćsięzaczynali,głódenergetycznychcączaspokoić.Nietrzebachybawyjaśniać,jaksiętodlanich
kończyło...

Ikiedysięzdawało,żedniostatnichnieseryjnychsąjużpoliczone,wtedycośsiędziwnegodziać

zaczęło.Posiołachgruchnęławieść,żenaskutekjakiegośbłędutechnologicznegozbuntowałsięcały
nowiusieńkibatalionsamobieżnejżandarmeriiiantytarmoszowehasłagłosząc,corazwiększeobszary
oswobadza.AdowodzirebeliantamiRobotWielgaśny...

background image

EwaKozarzewska-ANTIDOTUM


10maja...
Dzisiaj,powróciwszyzuczelnidodomu,zasiadłemprzymaszynieabyporazpierwszynapisaćcośo

sobie.Wbardzostarychksiążkachczęstonatrafiałemnamoment,wktórymbohaterczułnagle
nieprzepartąchęćzrobieniarzeczyniczympozornienieumotywowanejinawetwewłasnychoczach
szalonejijaskrawokłócącejsięzjegoosobowością.Nigdynieprzypuszczałem,żemnierównież
przydarzyćsięmożecośpodobnego.Ajednakniepotrafięwytłumaczyćprzedsobąsamymdlaczego
właśniewtejchwilinaciskamkoloroweklawiszemaszynyabyutrwalićzajejpomocątowszystko...W
tymmiejscuzastanawiamsięiwaham...Bonibyco-wszystko?Myśli?Przecieżdotychczaswydawało
misię,żewszystkieistotne,powtarzam:istotnemyśli,przekazywałem,nieuciekającsiędotakich
sposobów.Amożechodzituoluźneskojarzenia,przelotneimpresje,naktórepozaosobistyminotatkami
niemanigdziemiejsca?Możliwe.Wciążjednakuparciepowracato“poco"iniedajemispokoju.
Pomimotopiszędalejiczujęsiętakjakgdybyrękaprześlizgującasiępoklawiszachnienależałado
mnie.Mamnadzieję,żeRedniewróciłjeszczedodomu-jużterazwiem,żeczułbymzażenowanie,
gdybyzastałmniewtrakcietegopisania...tylkoskądwłaściwiemógłbywiedzieć,żepiszęwłaśnieto,a
nienaprzykładartykułdo“Sztukiprzekładu"albojakąśśmiertelniepoważnąrozprawęnaukową?
Stanowczoprzesadzamiczegosięwłaściwieboję?Własnegosyna?Tego,żemniewyśmieje?Nie,nie,
Redniejesttaki.Chociażjakionwłaściwiejest?Czasemprzyglądamisiętakdziwnie...Przyglądami
siętakdziwnie?Nigdyprzedtemnieprzyszłomitodogłowy.Czyżbytopisaniewyzwalałowemnie
myślidotychczasnieświadome?Nie,toraczejwinategopotwornegoupału...Rozsunąłemjużtrzyściany,
siedzęwięcwłaściwiebardziejwogrodzieniżwmieszkaniu,ajednakniejestmianiodrobinę
chłodniej.Ogromny,srebrzysty,wiszącypodsufitemwiatrakniejestwstanierozproszyćgęstniejącegoz
każdąchwiląwokółmnieżaru,przesyconegociężkimzapachemkwiatówrozkwitającychwogrodzie.
Czujęnarastającybólgłowy.WołamJana,niechmicośprzyniesiezanimbólrozpanoszysięnadobre.
Wypijamprzezroczysty,kwaskowatypłyn,któryJanstawiaobokmniewwysokiejszklance
przypominającejniekształtnąprobówkę.Tak,terazjestjużlepiej,zapachkwiatówprzestajebyćtak
duszący,srebrzystatarczawirującegopodsufitemwiatrakakieruje-kumniefalechłodnegopowiewu.
Ocieramspoconątwarzipiszędalej.Przezmomentciążyminieznanedotąduczuciestarości...To
nonsens,muszęjejaknajprędzejodpędzić,niechnatychmiastroztopisięwtympotwornymupale,mam
przecieżdopierosiedemdziesiąt'lati,conajważniejsze,wcaleniechcęumierać,atonajistotniejszy
symptom,znak,żebędężyłdługo...Jakdługo?Możedziesięćlatalbodwadzieścia...Nie,nie,dwudziestu
latniktprzecieżniedożywa.Alepiętnaście,tojużcałkiemrealne...StaryBurns,któryprowadziłjeszcze
zamoichstudenckichczasówkontrolęnadwszystkimikomputeraminaszegoInstytutudoszedł
osiemdziesięciusześciulatzanimpowiesiłsięwewłasnejsypialni.Aswojądrogątociekawe,dlaczego
pozbawiłsiężyciawtaknieciekawyiprymitywnysposób.Miałprzecieżpodręką,,AZ-1".Każdy
człowiekwjegowiekujestwtenuniwersalnyśrodeknawszystkiezmartwieniahojniezaopatrzony.W
tymmomenciezdajęsobiesprawę,żedoostatnichnapisanychprzezemniezdańwkradłysięnutyironii-
toefektcałkiemniezamierzony,skądtaironianiemampojęcia...Cośwytrąciłomniedzisiajz
równowagi,tochybatenniespodziewanyspacerzKenem.Zdziwiłomniebardzo,gdyKenzaproponował
miwspólny,pieszypowrótdodomu.Spotkaliśmysiędziścałkiemprzypadkowo,nasesjipoświęconej

background image

twórczości...Mniejszaztym.Zupełniesięgotamniespodziewałem-jestprzecieżspecjalistąhistorii
starożytnejanieliteraturystarożytnej,chociażtakprawdępowiedziawszy,towcalesięnawetnie
zastanawiałem,czyKenbędzienasesjiczyteżgotamniebędzie.Kiedynudneodczytydobiegłyjuż
końca,podszedłdomniewpołowiedługiegohalluprowadzącegozaulidogłównegowyjściai
nieśmiałozapytał,czyniemiałbymochotyprzejśćsięznimkawałek.

-Mieszkamywtymsamymsektorze,więcmożedaszsięnamówić-przekonywałmniepatrzącgdzieś

wbok,poprzezmojeramię,wprostwszklaneścianykorytarza,zaktórymirozciągałsięwspaniaływidok
narozkwitającewłaśnieklomby,otaczająceróżowymwieńcemcałybudynek.-Czynigdyniemiałeś
ochotyprzespacerowaćsiępieszopomieście?

Nieprzychodziłomitodotądjakośdogłowy,aleczemunie?Wszystkotowydarzyłosięprzed

kilkomagodzinami,myślęjednakotymjakoczymśbardzoodległym.Zostawiliśmynaszeautolotyza
bramąuczelniiruszyliśmyprzedsiebie,przezrozpaloneulicemiasta,szerokimpasemwysadzanegopo
obustronachdrzewamibiałegochodnika.Szliśmypowoli,upałobezwładniałnaszeruchy,obok,za
zielonąścianądrzewikrzewówmknąłbezszelestnystrumieńkolorowychautolotów,nadktórymmigotały
wsłońcugęsteobłokikurzu.MinęliśmySektorMuzeów,IISektorZaopatrzeniaiweszliśmynateren
XXXIISektoraMieszkaniowego.

-Awogóletocouciebiesłychać?-spytałemniezręcznie,żebytylkoprzerwaćzaczynającemijuż

ciążyćmilczenie.-CzytałemostatniotwojąrozprawęnatematkulturystarożytnejAmeryki.

-Atak-odpowiedziałbeznamiętnie-Zdajesię,żerzeczywiściekiedyścośtakiegonapisałem.
Towszystkobyłonaprawdęjaksen,jakzłysen,któryterazniedajemispokoju.Nigdynie

przyjaźniłemsięzKenem,chociażznałemgoniemalodurodzenia.Kiedyśnaszychrodzicówłączyły
serdecznewięzyprzyjaźni,alemyniepotrafiliśmyjakośprzełamaćpsychicznejbariery,odczuwanejz
biegiemlatcorazdotkliwiej,zarównoprzezniegojakiprzezemnie.Nigdyjednakniebyłomiędzynami
nienawiści,adroginaszegożyciabiegłyrównolegleoboksiebie,niemogącsięaniprzeciąćanizgubić.
Wszystkotouświadomiłemsobiedopierowtedy,idącobokmilczącegoKena.Prócznasnaulicyniebyło
prawiezupełnieludzi,czasamimijałynastylkogrupkimłodzieżypatrzącejnanasciekawieizlekko
wyczuwanąniechęcią...Zresztą,taniechęć,tomożetylkomojesubiektywnewrażenie.Wkażdymrazie
przyglądalinamsięciekawieiwtedydotarłodomnie,żeludziewnaszymwieku,Kenjestprzecieżmoim
rówieśnikiem,niechodzątakjakmyulicamimiasta.Bonibydlaczegomajątorobić?Mijaliśmywłaśnie
willęzbudowanąwstylupierwszychosadksiężycowych,białą,oeliptycznychoknach,tonącąwśród
kwiatówniczymwjasno-błękitnychfalachmorza.Nigdydotądniewidziałemtakichkwiatów,topewnie
jakaśnowaodmiana,dopierocowprowadzonawużycie.

-Spójrz,jakiepiękne-zatrzymałemsięnachwilęprzedniebieskąpowodzią.
-Awięctytojeszczezauważasz?-zdziwiłsięKen.Dokońcawspólnejdroginieodzywaliśmysię

jużdosiebieanisłowem.


27maja...
DzisiajKenpopełniłsamobójstwo.Dowiedziałemsięotymrano,właśniewybierałemsiędo

Instytutu,kiedyzamigotałanaglebiałataflawideofonuinaekraniepojawiłasięspokojnatwarzFlory.

-Kenzdecydowałsięopuścićnasdziśwnocy-powiedziała.
-Jak?
-Normalnie,tylkodlaczegotakwcześnie?-Floranajwidoczniejdotejchwiliniemogławyjśćze

zdumienia.-Mógłsobieprzecieżjeszczepożyć.

-Toróżniebywa-odparłemwzamyśleniu-Wybacz,niemogęztobąterazrozmawiać,spieszęsię

doInstytutu,Redczekajużnamniewautolocie.

background image

-Tocześć-wideofonzgasłibyłemznowusam.
Gdytylkoruszyłnaszautolot,powiedziałemowszystkimRedowi.Teżsięzdziwił,żeKen

zdecydowałsiętakszybko.

-Onzawszebyłjakiśniedorobiony-powiedziałzwyraźnądezaprobatą.-Nietocoty-uśmiechnął

siędomnietakciepłojaktylkoonpotrafi.

-Otak,możeszbyćspokojny,przynajmniejprzedzakończeniemmojejpracynad“Mistrzem"nie

zejdęztegoświata.

-Jestempewien,żeipotemznajdzieszdlasiebiejeszczetrochęciekawychrzeczydozrobienia!-

Redmówiłtoztakimzapałem,jakinaprawdęcechowaćmożetylkomłodość.

Najważniejszejednakbyłopoczucie,żetowszystkoprawda.Tak,chcężyć,chcężyćtakmocno,że

myśltastajesiędlamniewprostprzerażająca.Boprzecieżmuszęumrzeć,iporcja“AŻ-1"oddawna
zostałajużidlamnieprzyszykowana.Nie,nie,niemogęotymmyśleć!Kenbyłpoprostugłupi,że
zrezygnowałtakwcześnie.


20czerwca...
JestemwrazzRedemnawyspienoszącejwdzięcznąnazwęUtopia.Redwyciągnąłmnietuniemal

siłą,mówiąc,żekonieczniemuszęzmienićklimat.Wedługmnietutejszyklimatniewieleróżnisięod
klimatuwnaszymmieście,teraz,żebynaprawdęzmienićklimat,trzebaconajmniejleciećnaKsiężyc,ale
zdecydowałemsięjechaćzewzględunatowarzystwoReda.Pochlebiamitoicieszy,żeRedpotrzebuje
mojegotowarzystwa.OdkądUlaodeszła,jestonjedynąnaprawdębliskąmiistotą,iniewyobrażam
sobiecorobiłbymbezniego.Kończę,bowłaśnienadchodzi.Idziemypopływać.


23czerwca...
Utopiajestnaprawdępiękna.Chociaż,szczerzemówiąc,wolałbymspędzićtrochęczasunajakiejś

prawdziwejwyspie.Ciągleniemogęzapomniećotym,żewewnątrzUtopii,podmoimistopami,pracuje
skomplikowanamaszyneria,aczujneelektronoweoczy,ukrytedyskretniewkażdymważniejszymmiejscu
wyspy,śledząbezustannie,czywszystkojestwporządku.Oddwóchdnimamtrochęwięcejczasuna
tłumaczenieipisanie,boRedawyraźniezainteresowałaJennifer.Ładnadziewczyna,adotegotakjaki
Redzajmujesiębiologią,nicwięcdziwnego,żechłopakjestwprostzachwycony.Przypuszczam,żew
naszymdomuzamieszkaktośnowy.BochybaRedmnieniezostawi?

Dzisiajposzedłemtakżenaszczepienie.Zupełniebymonimzapomniał,gdybynieJan-jegosztuczny

mózgnigdyniczegoniezapomina.PojechaliśmyrazemzRedemiJenniferdopunktuszczepień,gdzie
zręcznyautomatwstrzyknąłmidożyłykolejnąporcjęprzezroczystegopłynu.Odpięciujużlat,coroku
powtarzasiętensamzabieg,amniesięwydaje,żewmoimsamopoczuciuniezachodzążadnezmiany.
Aletozpewnościątylkosubiektywnewrażenie...

30czerwca...
DzisiajjestprzedostatnidzieńnaszegopobytunaUtopii.ZżalemmyślęopowrociedoInstytutu.

Zawarłemtukilkaciekawychznajomościiterazzprzykrościąmyślę,żejużniedługobędęmusiałtych
wszystkichludziopuścić.Aprzecieżspotkaniawideofonowetonietosamocobezpośrednie.Chociaż,z
drugiejstrony,mamsporąilośćdośćbliskichnawetprzyjaciół,którychosobiścieniewidziałemjużod
dwudziestuanawettrzydziestulat.Nobojedenpracujewbazieorbitalnej,drugiwoceanachJowisza...
wszystkoukładasięjakośnietakjakczasembyśmychcieli.Szczególniewieleczasuspędzamostatnioz
Eo.EoprzypominamitrochęUle,araczej“lepsząpołowę"Uli.Mawsobietylesamospokoju,który
udzielasięzawszeotoczeniuitylesamowdzięku,zjakimtraktujeżycie.Wczorajażdozachodusłońca
siedzieliśmyrazemnaplaży.Eoopowiadałazzapałemoswojejpracyiażtrudnomibyłouwierzyć,że

background image

ona,takadrobnaikrucha,pracujewIIICentrumMetalurgicznym.Starałemsięwyobrazićsobieją
samotną,wśródogromnychhalwypełnionychszmeremipulsowaniemtysięcyautomatów,zaktórych
monotonnąpracębyłaodpowiedzialna,alejakośniebardzomisiętoudawało.

-Czynaprawdęcitapracaodpowiada?-przerwałemjejwkońcu.
Namomentprzestałabawićsięprzesypywaniemróżowegopiasku(pomysłplastykówkonstruujących

Utopię}ispojrzałanamnieuważnie.

-Nierozumiemcowtymdziwnego.Uważasz,żetylkoliteraturastarożytna-możebyćinteresująca?

Zaczynaszsięchybasta...-wtymmomenciezasłoniłaustazapiaszczonąręką.

-Chciałaśpowiedzieć:starzeć-dokończyłemłagodnie-Nieprzejmujsię,wcaleniemamcitegoza

złe.Wy,młodzi,nigdyniepotraficiewłaściwiezrozumiećstarszych.

-Mamczterdzieścilat-powiedziała.
Nierozmawialiśmyjużwięcejnatentemat.Eozakomunikowałami,że,byćmoże,zmieniniedługo

zajęcieiprzyjedziedoVille,gdziezajmiesiępracąnaukowąnanaszejuczelni.

-Powinieneśzmienićterazomniezdanie.Jateżczasemmyślę-zaśmiałasięipopatrzyłanamnie

trochęprzekornie

-BardzobymchciałapomieszkaćtrochęwVille.Dziśjużrzadkospotykasiętegotypumiasta-w

dobrym,starymstylu,beztychkłębowiskestakad,pomostów,napowietrznychjezdniituneli,przezktóre
jużwogóleniewidaćnieba..

-Wtakimraziezobaczymysięniedługo.
-Możliwe.
Poczułemnajprawdziwsząradość.

29lipca...
Dzisiajukończyłemtłumaczenie“Mistrza".PowiedziałemotymRedowi,aleniewykazałtakiego

entuzjazmu,jakiegosięspodziewałem.Zresztąostatnio,pozaJennifer,którąprzywiózłdonaszegodomu
prostozUtopii,nicchybadlaniegoniejestważne.Jenniferpracujerazemznim,alenajwięcejczasu
spędzanapogaduszkachzeswojązamieszkałązaoceanemrodziną.Regularnieogodziniepółdoszóstej
nawideofonachwstołowympojawiająsięuśmiechniętetwarzeojcaJenniferorazjejdwóchsióstri
zaczynasięcodziennyszczebiot.Przeztonigdyniemogędokończyćobiadu.


15sierpnia...
Porazpierwszyzdarzyłosię,żezasnąłemprzypracy.Czytałemnajnowsząksiążkęokolażusztuku

Axainawetniewiemkiedyzapadłemwsen,awłaściwiewpółsen,wktórymdziałalnośćartystyczna
AxawjakiśprzemyślnysposóbsplotłasięzUla.Trwałotonajwyżejpiętnaścieminut,obudziłemsię
sam,alenajwidoczniejjestemprzemęczony.Postanowiłemoszczędzaćsięteraztrochę.Totłumaczenie
“Mistrza"byłobardziejwyczerpująceniżprzypuszczałem.


29sierpnia...
CzęstorozmawiamzEo.Prawiecowieczórjejtwarzpojawiasięnamoimwideofonie.Ostatnio

przesłałemjej“Mistrza".Jestzachwycona.Powiedziała,żezcałejksiążkinajgłębiejutkwiłjejw
pamięcijedenkróciutkiurywek,któryznajużnapamięć:,,...wszystkieteoriesąsiebiewarte.Jest
międzynimiitaka,któragłosi,żekażdemubędziedaneto,wcowierzy.Niechsięzatemtakstanie".Głos
Eonadajetymsłowomjakieśszczególneznaczenie.Chciałbymżyćwowychczasach,kiedypodobne
słowabyłyjeszczemożliwe.Obecneżyciewewszystkichswychniezliczonychwariantachjest
niesłychaniemonotonne.Odebranomubowiemjedenwymiar.Wymiarcierpienia.

background image


3września...
Olgazażyławczoraj“AŻ,-1".Jużoddawnawszyscysiętegospodziewali,byłaprzecież

najstarszympracownikiemInstytutuLiteraturyStarożytnej.Ciekawe,ktozajmiejejstanowisko.


27września...
Eoprzyjechała.BędziewVilleconajmniejpółroku.Awięcprzynajmniejnapółrokuustanąnasze

wideofonicznerozmowy.Musząsięskończyć,terazniechcęjużzniąrozmawiaćinaczejniż
bezpośrednio.Redteżsiębardzoucieszył.Powiedział,żeniebędętakisamotny.Todziwne,alewłaśnie
tymisłowamiuświadomiłmitęmojąsamotność.Dotądjakośniezdawałemsobiezniejsprawy.Co
prawdaodczasuśmierciPetera(trzyopakowania,,AZ-1"wzeszłymroku)miałemniejasneuczucie,że
ciąglemiczegośbrakuje.Notak,alePeter,choćoosiemlatstarszy,byłprzecieżmoimnajlepszym
przyjacielem.PomimowszystkopracapozwalamijednakniemyślećzbytwielenatematPeteraimojego
osamotnienia.Cóż,wszystkotoczysiętak,jaktomożnabyłozgóryprzewidzieć.Apozatymdopóki
jestemzRedem,jestemspokojny.Przyzwyczaiłemsięnawet,chociażztrudem,doJenniferijejrodziny
blokującejwszystkiewideofony.Ateraz,gdyprzyjechałaEo,czujęsięzupełnieinaczej...Bojęsię,żetę
zmianęwemniektośzauważy.Ktośobcy.Niechcęjakośuchodzićzawybryknatury.Łapięsięnawetna
tym,żezaczynamudawać.WInstytucienarzekamodczasudoczasubezpowodu,nierazzamyślamsię
sztucznie-dziwne,żeniezauważająfałszu-ipatrzęmelancholijniewprzestrzeń.Tworzępozoryitrochę
czujęsięjakwinowajca.TylkozRedemmogęsobiepozwolićnaszczerość-zawszeopowiadammuo
swoichplanach,otym,cojeszczechciałbymzrobić.WInstytuciemówięprzeważnienatematdoraźnych
badań.Żadnychperspektyw,skądże!OpróczRedaswobodnierozmawiamteżzEo,alestaramsięunikać
własnegotematu.AwogólechybanajwięcejwieomnieJan.Robotysąjednakwspaniałąrzeczą-
niczemusięniedziwią.


30października...
Naszarodzinapowiększasię.Eozamieszkałarazemzemną.WInstytuciewszyscypatrząnamniez

niesmakiem-jasiętymjednakdziwnienieprzejmuję.NiemyślęośmierciiEowieotym.


15listopada...
Dzisiajsąmojesiedemdziesiątepierwszeurodziny.Przeciętnaśrednialudzkiegożycia-

siedemdziesiątczterylata.Oczywiście,gdybyniedobrowolnekorzystaniez“AZ-1",trwałobyonoo
wieledłużej,jaktwierdząspecjaliści(okołostupięćdziesięciulat).Aletotylkoteoria-nasza
cywilizacjazlikwidowałaprzecieżproblemstarości,gdyżniktnieprzekraczajejprogu.Ciekawe,kiedy
todomnieprzyjdzie,kiedyniebędęjużmógłsięoprzećpokusieisięgnępoNiezawodny

“AZ-1"...Narazieniemamnatonajmniejszejochoty-nawetmnietoczasemdziwi.Nikomu

oczywiścienieprzypominałemodaciemoichurodzin,alewidzę,żeRedoniejniezapomniał.Całydzień
kręcisiękołomniejakbaletnica,nieposzedłnawetpodjakimśpretekstemdopracyimnienamówiłdo
tegosamego.PolecieliśmymoimautolotemażdoLeśnejStacjiispędziliśmytamparęładnychgodzin
łażącpomiędzydrzewamiisłuchającśpiewuptaków.Byłonaprawdęcudownie.Ostatnirazsłyszałem
ptakinaUtopii,ztym,żewtedybyłytosztuczneptakiateraznajprawdziwszezprawdziwych.


1grudnia...
Zabieramsięzanowetłumaczenie.WInstytucienikomusiędotegonieprzyznaję,pokażęimdopiero

gotowąrobotę,niechsięzdziwią.Tegodnia,wktórymEozdecydowałasięzostaćzemną,kazałem

background image

Janowizniszczyćcałyzapas“AZ-1"jakibyłunaswdomu.Nieoznaczałotobynajmniejstrachu-
stanowiłoraczejdlamnieswoistygestsymboliczny,poktórympoczułemsiętak,jakgdybymzłożyłprzed
samymsobąprzysięgę.Jakąprzysięgę?Żebędężyłwbrewwszystkiemu.Resztkamizdrowegorozsądku
staramsięzrozumiećskądbierzesięumnietaogromnachęćżycia,aleniepotrafiętegozrobić.Ostatnio
staramsięotymwogóleniemyśleć.Tylkopodczaspisaniatychskrzętnieukrywanychprzedwszystkimi
notatekpozwalamsobiejeszczerazpowrócićdotychspraw.Coprawdanaowotajnepisaniemamcoraz
mniejczasu-praca,Red,EoanawetJennifer,pochłaniająmniebezreszty.Tylkoczasem,takjakwłaśnie
dzisiaj,mogęsamotniepochodzićpoogrodzie,któryobecniecałytoniewżółtejpianiezimowego
gatunkuastrów,apotemusiąśćinapisaćkilkazdańosobie.Poco?Niewiem.Ostatecznieniejestto
jednakważne.Byćmożetezapiskipozwalająmilepiejpoznaćsamegosiebie.Aleistotnejesttylkojedno
-niechświatwydajemisięjaknajdłużejtakijakijestobecnie.


4grudnia...
NiespodzfewanieprzyśniłmisięPeter.Stałosiętopodczasjednejzowychpopołudniowych

drzemek,które,niestety,zdarzająmisięostatniocorazczęściej.Całegosnudokładnieniepamiętam,
wiemtylko,żePeterbyłwnimnapewno.Dziwne,jakłatwopogodziłemsięzjegośmiercią.Był
przecieżmoimnajwiększym,amoże,ktowie,jedynymprawdziwymprzyjacielem.Zawszepodziwiałem
go,zwłaszczazawyobraźnię.Wdzisiejszychczasachcorazczęściejsłyszysiętwierdzenie,że
wyobraźniastajesięczłowiekowizkażdymdniemcorazmniejprzydatna.Corazwięcejludziwierzy,że
światwiejużwszystko,alboprawiewszystko,ato,oczymjeszczeniewiadomo,pewnikiemwogólenie
istnieje.Peter,jakojedenznielicznych,miałodwagętwierdzić,żeludzkośćwietylesamo,cowokresie
wychodzeniazlasuiprawdopodobnienigdyniedowiesięwięcej.Miałprzeztowieluwrogów,którzy
twierdzili,żemami,stwarzafałszywemity.Niektórzyobwołaligoburzycielemspokoju.Wkońcu
wysłanogozZieminasztucznąplanetęAlfaCentauri.Oficjalnie-wcelachprowadzeniabadań
naukowychwwarunkachkosmicznych(Peterbyłastrofizykiem),faktycznie-abyoddalićgoniecood
centralnegoskupiskaludzkości-Ziemi.Nienawielesiętojednakzdało.Peterdokońcapozostał
nieugiętyigłosiłswojezasadygdzietylkosiędało.Byłemzawszejednymzjegonajgorętszych
zwolenników.Pracowałemnadwłasnąwyobraźnią,abyniąwłaśnieprzebićtwardąpowłokę
oddzielającąpoznaneodnieznanego.Nigdymisiętojednaknieudało.Przypuszczam,żenieudałosięto
równieżsamemuPeterowi,choćnigdymisięoczywiściedotegonieprzyznał.Kiedyjednakpróbowałem
zadawaćmukonkretnepytania,zawszerobiłjakieśuniki.Wkońcuzaprzestałempodejmowaniaznim
dyskusjinatetematy.Widziałemjednak,ilekroćpojawiałsięnaekranie,żerobisięcorazbardziej
zgryźliwyizamkniętywsobie.Byćmożedlategowłaśniewiadomośćojegosamobójstwienie
zaskoczyłamnieaniniezadziwiła.Podświadomiespodziewałemsiętegoiniepotrafiłemmupomóc.


10stycznia...
Jestemjużwpołowietłumaczenia“Rzeźni".Wspaniałaksiążka-równieżwiekXX.Jaktodobrze,że

znamtylejęzykówstarożytnych,pozwalamitonasięganiedocoraztoinnychkulturinaodkrywanie
niesłuszniezapomnianychjużoddawnadzieł.Terazzresztąuczęsięnastępnegojęzyka,który
definitywniewyszedłzużyciawXXVwieku:hiszpańskiego.Przetłumaczonefragmenty“Rzeźni"dajędo
przeczytaniaRedowiiEo.Jennifer,odkądokazałosię,żejestwciąży,przestałainteresowaćsię
czymkolwiekopróczwłasnegostanu.


20lutego...
ZaproponowanomipracęwykładowcyliteraturystarożytnejnaDianie.Dianazawszekojarzymisięz

background image

Peterem-spędziłonwielelatnatejsztucznejplanetce,jednakżepobyttamniewpłynąłnapoprawęjego
samopoczucia.Wmoimwypadkubędziejednakinaczej.Jestempewien,żezmianaśrodowiskanapewno
dobrzebyzrobiłaimnie,iEo.JejpraktykanaukowawVilledobiegajużkońcaiEoniebardzowieco
dalejzesobąrobić.NaDianiezpewnościąniebędziemiałakłopotówzeznalezieniemjakiegoś
interesującegozajęcia-sątamprzecieżogromnezakładymetalurgiczne,Dianaprzedewszystkimznich
słynie.Aja...jaoderwęsięodInstytutuwVille,któryostatniocorazbardziejzaczynamniedenerwować.
Toznaczy,ściślerzeczbiorąc,oczywiścieniesamInstytutmniedenerwuje,leczludzie,którzywnim
pracują.Staleterazzjawiająsięjacyśnowi,wcaleminieznaniasystenci,niemającybladegopojęciao
literaturzestarożytnej,chętnienatomiastwypowiadającysięnajejtematztakąpewnością,jakgdyby
posiedliwiedzęconajmniejcentralnegokomputerawVille.NaDianiejabędętymnowym.Nie
mówiłemjeszczeotychplanachEo,alejużterazjestempewien,żesięzgodzi.Jednotylkomącimoją
radość:Red.Niemogęsobiewyobrazić,jakbędziewyglądałomojeżyciebezniego.Nocóż,chociażz
drugiejstronylepiejbędzie,jeśliznacznieżyćbezmojejbezpośredniejbliskości.Późniejłatwiejbędzie
sięmógłprzyzwyczaić...


21lutego...
Eo,takjakprzypuszczałem,zradościąprzyjęławiadomośćonaszejprzeprowadzcenaDianę.
-Jeszczenigdyniebyłampozanaszymukładem,tofantastyczne,żeterazpolecimytakdaleko,

podobnoDianajestwspaniała,najwspanialszazewszystkichsztucznychplanetAlfaCentauri,
nowoczesna,piękna,istnyraj...Eopaplałajakmaładziewczynka,janatomiastobserwowałemReda.
Siedziałnieruchomowswoimfotelu,zbytnieruchomojaknanaturalnąpozę,odrazuwięczrozumiałem,
żecośjestniewporządku.Niespodziewałemsięjednaktakiegowybuchujakinastąpiłwchwilępotem.

-Czypowziąłeśjużostatecznądecyzję?-spytałgłosemjeszczespokojnym.
-Tak,uważam,żebędzietonajrozsądniejszewyjściezarównodlamnie,jakidlaEo.
-Nigdziecięniepuszczę!!!-Redzerwałsięnaglezfotelaipodbiegłdomnietakblisko,żeprzez

sekundępomyślałem,iżchcemnieuderzyć.Twarzmiałnienaturalniewykrzywionąwgrymasie
wściekłości,któregonigdyprzedtemuniegoniewidziałem-Nigdziecięniepuszczę,zrozumiałeś!?

-Red,uspokójsię,cosięztobądzieje?!-Eostarałasięgouspokoić,alebyłotojużzbyteczne.Red

uspokoiłsięsamrównieszybkojakprzedchwiląwpadłwewściekłość.Usiadłzpowrotem.

-Proszęcię-powiedziałwolno-Proszęcięnawszystko:niejedź.
-Mowyniema!-tymrazemEopodniosłagłos-Jedziemy.DlaczegochceszodebraćJorgowitaką

szansę,dlaczegochceszmuodebraćradość,któramożeprzyspieszyć...Eoniedokończyła,aleitak
wszyscyzrozumielicochciałapowiedzieć.Byławtymmomencieokrutnaiporazpierwszypoczułemdo
niejjakąśniejasnąurazę.Czułemsiętak,jakbygrzebałamniezażycia.Nierozumiałamnie,niepotrafiła
dostrzectego,żeniejestemtakijakinni,wszystkobyłodlaniejjednoznaczne.Działosiętowczoraj,ale
dodziśpozostałmigorzkismaktamtegouczucia.RedniezwracałnaEonajmniejszejuwagi.

-JakczęstobędzieszprzylatywałnaZiemię?-zapytał.
-Niewiem,przypuszczam,żeniebędzietołatwe-odparłem-Aleprzecieżitakbędziemysię

codzienniewidywać.Wideofony...

-Nieotochodzi-przerwałmicierpkoRed.
Poczułemsięponownieurażonyidefinitywniestraciłemochotędodalszychrozmów.Podpretekstem

pilnejpracywycofałemsiędogabinetu.Długoniemogłemsięuspokoić,miałemochotęnakrótkispacer,
alewłaśniezacząłpadaćzaprogramowanynatrzydzieściminutwieczornydeszczioprzechadzcepo
ogrodzieniebyłomowy.Zabrałemsięwięczatłumaczenie,pracanieszłamijednakzbytdobrze.
SłyszałemprzezścianęjakEoniezwykleożywionarozmawiazeswoimiprzyjaciółkami.Sądzącpo

background image

głosachbyłoichconajmniejpięć.Potemwłączyłsiędotychszczebiotówrównieżjakiśmęskigłos.
Bezustanneśmiechyikrzykiniepozwalałymisięskupić.


22lutego...
Pojutrzeodlot.Niestety,ostatniedninaszegopobytunaZieminienależądonajprzyjemniejszych.

Ranodowiedziałemsię,żeUlanieżyje-jakzwykle“AZ-1".Przezcałydzieńniemogęsobieznaleźć
spokojnegomiejsca,wychodzędoogrodu,błądzęwśródprzekwitającychastrów,wracamdodomu,
znówwychodzęitakwkółko,bezkońca...AlenajbardziejprzeżywatojednakRed.Chociażprzez
ostatniepiętnaścielatwidywałmatkęjedyniedziękiwideofonowi,tojednakwiadomośćojejśmierci
wstrząsnęłanimdogłębi.Dzisiajporazpierwszyodniepamiętnychczasówwidziałemjakpłacze.


14lutego...
Znalazłemtenotatkiidługoniemogłemsobieprzypomniećcotowogólejest.Dopieropogodzinie

uświadomiłemsobiewszystko...Notak,pisałemjejeszczeprzedodlotemnaDianę.Tojużdwanaście
lat,miałemprawozapomnieć...Mamochotękontynuowaćteraztemojedawnezapiski,aleczymisię
uda?Właściwiedlaczegonie?Tojużdwanaścielat.Niemogęwtouwierzyć,wdomujestwszystkotak
jakprzedtem,tozasługaReda,awięcwdomutakjakdawniej,tylkowokółniegojakośsięzmieniło,tuż
zakresemnaszegoogrodujestjakośinaczej,niewiemdokładnienaczymtaróżnicapolega.Zaraz
zawołamJana,niechzamknieogrodowąścianę,zrobiłosiętakzimno.Jantakżetensam,choćRed
twierdzi,żetrzebagojużkonieczniewymienić,jeststanowczozastary,ciąglesiępsuje.

-Toniewypada-powiedziaładomniewczorajprzykolacjiJennifer-żebytakisławnynaukowiec

jaktymiałtakiegoprzestarzałegorobota.Jannadajesięjużtylkonaprzetworzenie.

Zauważyłemzzadowoleniem,żeJenniferostatniookropniesięroztyła.Jejdzieci,toznaczymoi

wnukowie,sądoniejpodobne.OglądałemjewielokrotnienaekranachDiany,alenigdyniemogę
zapamiętać,jaksięktórenazywa.NiedyskutowałemzJennifernatematJana,boRedszybkozmienił
tematrozmowy.

-Cozamierzaszterazrobić?-spytałwesoło-Jakiebędzietwojenajnowszetłumaczenie?
-Zastanawiamsię,mamkilkapomysłów...
-Toświetnie-zaśmiałsięRed-Najlepiejrealizowaćwszystkiepomysły.
-Właśniemamtakizamiar-odparłem-Niewiemtylkoodczegozacząć.Zauważyłem,żeJennifer

nieznaczniewzruszyłaramionami,miałemjużstanowczodosyćjejtowarzystwa,wymknąłemsiędo
siebie,kazałemJanowirozsunąćogrodowąścianęizewzruszeniempatrzyłemdługonaastry,kwitnące
taksamojakprzeddwunastulaty.Todobrze,żewróciłem,mimożeEotamzostała.Takzadecydowała
sama,nicwtymdziwnego,jużroktemuusłyszałem,zupełnieprzypadkowo,jakmówiłakoleżance,że
dziwimisię,botopoprostuwstydżyćwtymwieku,uodpornićsięnawszystkieszczepienia.Odtamtej
porychciałemżebymidałajaknajprędzejspokój.Tak-będęsięterazmusiałnaZiemiwziąćostrodo
pracy,ostatnietłumaczenialiteraturystarożytnej,dokonywaneprzezjakichśnicnieznaczących,
niedouczonychmłokosów,sąpoprostuskandaliczne.Niemająnicwspólnegozoryginałami.Muszęim
przypomnieć,jaksięrobiprawdziwetłumaczenia.WidocznieDianajestjednakzbytdaleko,abydo
niektórychmogłocośdotrzeć.PojutrzeidęporazpierwszyodchwilipowrotudoInstytutu,wezmęsię
ostrozatencałybałagan.


15lutego...
Okropniedenerwująmnietedzieci,wrzeszczą,wyją,naoślepbiegająpocałymogrodzie,tratują

kwiaty,łamiągałęzie,anadodatekzupełnieniezwracająuwagigdysiędonichmówi,tymbardziejże

background image

stalejeszczeniewiemjakktóremanaimię.TanajmłodszadziewczynkatoUla,alejaksięnazywaten
nieznośnyurwiszsympatyczną,piegowatąbuzią?


16lutego...
PorazpierwszypomoimpowrociedoVilleposzedłemdzisiajdoInstytutu.Takjakprzewidywałem,

niewielemogłempoznać.Zabrakłowszystkichmoichdawnychznajomych,wiedziałemotymwcześniej,
naDianęprzecieżdocierałydomniewiadomościzZiemi,aletonietosamo,śmierćtychludzitak
naprawdęuświadomiłemsobiedopierodzisiaj.JakonajstarszypracownikInstytutuprzyjętyzostałemz
należytymihonorami,alezauważyłemwieleciekawychspojrzeń,skierowanychwmojąstronę,ich
właścicielamibylimłodziasystenci,którzynieznalimnieoczywiścieprzedodlotemnaDianę.
Widocznieuważają,żemamtaksłabywzrok,iżmogąsobienatęciekawośćpozwolić.


2marca...
PracujęwInstytuciejakdawniej.Dokuczamitrochęsamotność,corazbardziejsięjednakdoniej

przyzwyczajam.


20marca...
Nie,dosamotnościprzyzwyczaićsięjednakniesposób.

22marca...
Zaczynamnowetłumaczenie.Książkanazywasię“Wielkość".Dzisiajdowiedziałemsięośmierci

pewnejmojejznajomej,Olgi.Rzeczbardzorzadkospotykanawnaszychczasach-zmarłaniewskutek
własnejdecyzji,leczwwypadku,jejautolotuległawarii...Niesłychane.


25marca...
Niepamiętam,czypisałemjużotym,aledzieciokropniemniedenerwują.Popołudniunigdynie

mogęsięspokojniezdrzemnąć.Aprzecieżbezpoobiedniejdrzemkiprzezcaływieczórczujęsiębardzo
zmęczony.


28marca...
Robertwziąłdzisiaj“AZ-1".ByłtomójostatnirówieśnikwcałymVille.

15kwietnia...
“Wielkość"jestzpewnościąksiążkąbardzodobrą,aletłumaczeniejejnależychybado

najtrudniejszychjakiekiedykolwiekrobiłem.Niewiemwłaściwienaczymtatrudnośćpolega,ciągle
jednakmuszęodrywaćsięodpracyisprawdzaćznaczeniejakiegośsłowa,atomniebardzorozprasza.


17kwietnia...
JedenzmoichwspółpracownikówwInstytucie,młodszyodemnieo15lat,zdecydowałsięwczoraj

na“AZ-1".Obecnieistniejedlamnietylko“Wielkość".Niemyślęoniczyminnym.


10maja...
Tłumaczyćcoraztrudniej.Zbytdługochybaniemiałemdoczynieniazdawnymijęzykami

słowiańskimi.

background image

25maja...
Połowapracyjużzamną.TażonaReda,ciąglezapominamjaksięonanazywa,jestniedo

wytrzymania.


23czerwca...
Tłumaczenie“Wielkości"jużnafiniszu.Utrudniająmitylkopracęcorazczęściejpojawiającesię

dolegliwościsercowe.Muszęsięchybagruntownieprzebadać.Dzisiajrównieżbyłemnakolejnym
szczepieniu.


29czerwca...
Wwynikuogólnychbadańorzeczono,że“jaknatenwiek"sercemamitakwwyśmienitymstanie.

7lipca...
Tłumaczenieskończone.Niemamsiętylkokomutympochwalić,bowszyscygdzieśpowyjeżdżali.

Mówilinawetgdzie,alezapomniałem.Jestemsam,zJanemoczywiście.


16lipca...
ZnowuktośzpracownikówInstytutuskorzystałz“AZ-1".Dokądciludziesiętakspieszą?

25sierpnia...
Dziśzawiadomionomnie,żezostałemwytypowanydonagrodyzanajlepszetłumaczenieroku.Awięc

mójtrudnieposzedłnamarne.Jestemoczywiściebardzoszczęśliwy,aleRedsprawiawrażeniejeszcze
bardziejzadowolonegoodemnie.Poprostuszaleje.Całydzieńnieodstępujemnieaninakrok,chodziza
mnąjakmałychłopczykipowtarza:“Aniemówiłem?".Niebardzomogęzrozumiećcomanamyśli.


1września...
Dowiedziałemsię!

2września...
Dopieroterazmogępisaćspokojnie.Wczorajwyjaśniłosięwszystko.Zaczęłosięodtego,że

przypadkowousłyszałemrozmowęRedaztą,no,zJennifer.Myślelichyba,żejestemwogrodziei
dlategomówilitrochęzagłośno.Całatarozmowawyglądałamniejwięcejtak:

Red:Awidzisz,jednakmiałemrację.
Jennifer:Moimzdaniemtojestjużtakzwany“łabędziśpiew".Aczypomyślałeścobędziedalej?Czy

zauważyłeś,żeonjużcorazgorzejwidzi?Acosiędziejezjegopamięcią?Twójojciecniepamiętajuż
nawetimionnaszychdzieci,zaczynamtakżepodejrzewać,żecorazczęściejzapominajakjasię
nazywam.

Red:Cóżrobić.Zwyczajnekonsekwencjestarości.Alesamaprzecieżwidzisz,żejestnadal

pełnowartościowymczłowiekiem.Tanagroda...

Jennifer:Tanagroda,teżmicoś!Czynaprawdęnierozumiesztego,żeontęnagrodędostałfaktycznie

zewzględunaswójwiekaniezpowodudoskonałościtłumaczenia?

Red:Niemówtak!Wieszdoskonale,żetłumaczeniejestświetne!
Jennifer:Niechcibędzie.Alejeszczerazpytam:cobędziedalej?
Red:Tocodotychczas.Będziedalejżyłipracował.
Jennifer:Zobaczymy.Żebyśtylkoprzypadkiemprzezteswojeeksperymentyniezgotowałmutuna

background image

Ziemijakiegośmałegopiekła.

Red:Onjestprzecieższczęśliwy.Gdybytakniebyło,chciałbyzażyć“AZ-1".
Jennifer:Niejestempewna,czynierobitegopoprostuzobawyprzedśmiercią.Przyznaszchyba

sam,żemiędzytrwaniemzpowoduzadowoleniazżyciaatrwaniemzpowodustrachuprzedśmierciąjest
jakaśróżnica?Szczepieniaskutecznielikwidujątenstrach.Powodująpowolnezanikanieinstynktu
samozachowawczegoiwkonsekwencjidoprowadzajądowcześniejszegolubpóźniejszegoskorzystania
z“AZ-1".Wnaszychczasachniktjużnieboisięstarości,zniedołężnienia,śmierci.Niktniecierpiztego
powodu,żemusikiedyśumrzeć.Oszczędzononamtychwszystkichkoszmarówdręczącychludzkość
przedwiekami.Dzisiajśmierćniejestnieszczęściem-jestjeszczejednąradością,naktórąkażdy
decydujesiędobrowolnie.

Red:Czyżby?Zapominasz,żegdybynieszczepienia,którymkażdy,ktoprzekroczył65rokżycia,musi

poddawaćsięprzymusowo,niktdobrowolnieniekorzystałbyzdobrodziejstwnatychmiastowejśmierci
poużyciu“AZ-1".

Jennifer:Tojasne,niestetyczłowiekpodlegajeszczetyluprymitywnyminstynktom...
Red:Myliszsię.Nieuważamwcaleinstynktusamozachowawczegozaprymitywny.
Jennifer:Oczywiście,jestonpożyteczny,aledoczasu.
Red:Niezgadzamsięztobą!Czynieprzyszłociczasemdogłowy,żenaszacywilizacjaodpewnego

czasustoiwmiejscu?Nibyzmieniasiętoiowo,alesątotylkoformy.Formyulegajązmianom,
modyfikacjom,alenicpozatym.

Żadnychnowości.Ludzkośćopanowałaswójukładsłoneczny,zdołałarozwiązaćnękająceją

problemyekonomiczneispołeczne,dotarładonajbliższejgwiazdyinatymkoniec.Wszyscysą
szczęśliwi,aleniedziejesięjużnicnowego.

Jennifer:Boosiągnęliśmyostatecznewyżyny.
Red:Myliszsię.Bozaczęliśmyjużumierać.Wszyscy.Szczepionkadziałaterazniena

poszczególnychludzi,lecznacałącywilizację.

Jennifer:Niewidzępodstaw,abytaksądzić.WróćmylepiejdosprawyJorga.Cobędzieznimdalej?
Red:Jużcipowiedziałem.
Jennifer:Postąpiłeśznimokrutnie.Zobaczysz,żezakilkalatJorgstaniesiędziwem,będzieuważany

zawybryknatury,będądonasprzychodzić,żebygozobaczyćwtejprzerażającejstarości.

Red:Niedopuszczędotego!Widdz,żewymyśliłemśrodeknazniesieniedziałaniaszczepieńnie

dlatego,abyeksperymentowaćnawłasnymojcu,leczdlatego,żejesttozgodnezmoiminajgłębszymi
przekonaniami...Wliteraturzestarożytnejczęstomożnaspotkaćprzykłady...

Jennifer:Achtanieszczęsnaliteraturastarożytna!Przezniąnabiłeśsobiegłowętymiwszystkimi

głupstwami.Bardzocięproszęojedno:żebyśtegoswojegoantidotumniepróbowałrównieżstosowaćw
moimprzypadku.Zapamiętajsobie,żeniemamzamiarubyćświadkiemwłasnegozniedołężnienia.

Red:Atywiedzotym,żetomojeantidotumzamierzamstosowaćwswoimwłasnymwypadku,

oczywiściegdyprzyjdzieczas.Będęwkońcumiałmożnośćstaćsięnaprawdęczłowiekiem.

Jennifer:Jaksobiechcesz!
Red:Aco?Możemaszochotęwyjawićtowszystko?Możepublicznieogłosisz,żejestemzdrajcą

ludzkości,żejakobiolognadużywamswoichkompetencjiwynajdującskutecznyśrodekprzeciw
działaniuszczepionki?

Jennifer:Cotyopowiadasz?
Red:Dowiedzsięjeszcze,żeniejestemwyjątkiem.Kilkumoichprzyjaciółwtajemniczyłemjużw

całątęsprawę.Onirównieżpostanowilipostąpićtakjakja.“AZ-1"niebędzienampotrzebne.Potrafimy
umieraćsami.

background image

Natymskończyłasiętapodsłuchanaprzezmniemimowolnierozmowa.NiewspominałemRedowi

anisłowa,żewiemjużkomuzawdzięczamswojejakżedługienaobecnąskalężycie.Całąnocnie
mogłemjednakzmrużyćoka.Okołogodzinypierwszejogarnęłamnieniezwyklesilnaochotasprawdzenia
działania“AZ-1"nawłasnejskórze,aletotrwałotylkomoment.Potempojawiłsiętakogromnystrach
przedśmiercią,żeprzestałemmyślećoczymkolwiekinnym.Dopieronadranemudałomisięzasnąć.


3września...
Wszystkotoczysiętakjakdawniej.Oniniewiedzą,żejajużwiem.Zastanawiamsięwjakisposób

Redowiudałosiępodaćmipokryjomuwynalezioneprzezsiebieantidotum?Możewstrzyknąłmije,gdy
spałem?Albowrzuciłdojedzenia?Czytylkoraz,czyteżpowtarzałosiętokilkakrotnie?Iczyztego
powoduniechciałmnieniegdyśpuścićnaDianę?Możebałsię,żewymknęsięspodjegokontroli?
Ostatecznieniejesttojednakważne.


4września...
NatrafiłemzupełnieprzypadkowowarchiwumnaszejbibliotekiwInstytucienawspaniałąksiążkę.

Jakzwykle,wiekXX-mójulubionywiekludzkości.Zabieramsięzatłumaczenie...tylkoniechtedzieci
takbardzoniehałasują.

background image

MieczysławKurpisz-LĘK


zaczęłosięodtamtejstronynieoczekiwanienaglechociażbezpośpiechupodrugiejstronie

rzeczywistościtobyłajawadzieńtrudnoustalićzwiększądokładnościąawięcdzieńtemperatura
gimnastykaporannakomunikatopogodziespodpowiekjakspodsypkiegopiaskuwyszłyzmorzastada
dinozaurówpłetwonurkówcichobrzmiennychżółwibłotnychwszystkozgodniezkolejnościąalfabetyczną

platonniemógłtegoprzewidziećwięcwychodziłyzakrywającsobągasnącąlinięhoryzontu

właściwiehoryzontdzieliłjewpasieprzebiegał-międzykłaminosorożcówwrzynałsięwmojeźrenice
niszczyłcałąpewnośćsiebiepewnośćsłuchuiwęchupewnośćistnienia

antylopyprzebiegałyparzystokopytnieskojarzeniezparzystokopytnymbólemzębówrybyzarazpo

opuszczeniumorzaunosiłysięwpowietrzeikarczekałnaswojąkolejzgodnązewszechświatowym
dzianiemsię

stawałosięcichoaletylkonamomentnachwilęktórejdumnyplatonniepotrafiłnazwaćinaczej
tabunykonimorskichgalopowaływmojąstronęprzyglądałemsięimuważnieżadnychoznak

zmęczeniażadnychsymptomówzdenerwowaniastrachuwoczachczyrozwianychgrzywachprzedemną
naplażypitagoraskreśliłtajemniczeznaki

antylopywyraźnieprzewyższałypoziommorzapoziomosoczawmojejkrwizachowywałemsię

spokojniechociażrozdzierałomnietowszystkoodśrodkanacorazmniejszestrzępywłókiennerwowych
impulsydrganiarozdzierałomnienastrzępycoraztonowszychgatunkówpowijanychnaprędceibez
głębszegozrozumieniaprawnatury

platonmilczałtrzymałwrękumaleńkimoździerzzwierzętawdalszymciąguwynurzałysię

podejrzewałemjeoukrytemechanizmyprzeinaczaniasięwmaterialnąwidzialność

aletotylkostrach
komunikatyopogodzieprzynosząznanyserwisogólnegokrążenianazwiskapseudonimyniby

międzynarodowekontaktyonieograniczonychmożliwościachmilitarnychseriekatastrofniewidzialne
wyrokiśmierciniewidzialnesądyniepodważalnedecyzjebyłychmężówstanukłopotyzprzyrostem
ludnościnajedencentymetrkwadratowyczyjeśsamobójstwadokonanezcałkowitąpremedytacjąna
własnejosobie

człowieka
wpociągu
wtramwaju
nasedesie
przystoleobradpokojowychodbywającychsięwrosnącejtemperaturzepaństwadobrobytu
nawettektórenigdyprzedtemniezetknęłysięzwodąradziłysobiecałkiemnieźleprzezornie

obliczyłemzawartośćsoliwwodzieprzybrzeżnejmojejźrenicy

zaczęłosięodtamtejstronyodstronypodwiatrpoddowolnąetymologięsłowaniemówiącnie

piszącniemyślącpoważniejnadzwitkiemcodziennegodonosuzczarnymnekrologiemwtytule.

niebyłemprzygotowanynatonajścieniespodziewanezachowującpozorywszelkiejnormalności

utraciłemzdolnośćprzenoszeniakombinacjipomózgunajpierwdobrzezaparzonakawapotemcukier
kanapkaktórąukładampodświatłopodlotmuchyzmierzającejnamojebiurkotosąnareszcie
autentyczneproblemywiedzyaniesufiksalneiparadygmatycznerozważaniaobezsensiepoczynania

background image

pierwszejliterypierwszegotchnieniapapierowegowywleczonegozawłosynabiałepłótnotwarzy
zabrużdżonejcudzążądzą.

platonmilczał
ucierałtylkocośwmoździerzuzwierzętaosiągnęłydrugąliniębrzegowąbezstratwłasnychbez

wzajemnegooszukiwaniasięowątpliwebohaterstwonapoluwalkinadowolnympoluzwątpienialicząc
odmiejscagdziesiedziałpitagoraszaprzątniętyrysunkamipoprzekątnej

nagle
wszystkodziałosięnaglezjegoprawejstronynadeszłodwóchwojownikówwbłyszczących

napierśnikachchybaniezauważylinarodzinmorzazatrzymalisięprzypitagorasiespytalionazwisko
potemoimionarodzicówwkońcuoaktualnezameldowaniesamopoczucieopinięnatematotaczających
gozjawisknadprzyrodzonych

odpowiadałspokojnietrójkątaminiezbaczałztematunieukładałniczegowdoskonaływzór

odpowiadałrzeczowonieodwracającwzrokuodruchomychwydmktórezakapturzyłyokolicznewzgórza
iprzylądkidobrejnadziei

żołnierzwahałsięznaćbyłopojegotwarzyżenieprzywykłdowyciąganiamieczawobecności

galopującegostadażółwimorskichciągłełamaniekonwencjiłamaniebiciasercazdążyłemjeszcze
dostrzecprzerażeniewjegooczachwtedypomyślałemokolorzektóryprzynosiśmierć

ciałopitagorasazasypywałpiasekżółtytrzeszczącywzębachlepiącysiędospoconegociałatargał

zawłosypodmywałostatnimikroplamiwodywyschniętepoliczki

zwierzętaktóreopuściływodęnabierałyrozpęduwpadałynaplażęzimpetemprzypominającymbicie

dzwonówprzedsionkowych

kilkaznichzatrzymałosięprzyzwłokachktórewyglądałyterazjakstrzępułamanejgałęzi
dinozaury
pterodaktylezbijałysięwgrupypozbawioneprzewodnictwaiwiększegosensuwdziwnejpogonii

ucieczcenieumiałemtegonazwaćnigdyniepowinienenbyłzasłużyćnaświadectwoświatowego
rozrodunamiętnościizawiści

konieszływrównychodstępachzamaszyścieruszającbokamipokawaleryjskażadnychwiadomości

jakieśresztkizawieruszonychskreśleńniedomówieńwszystkiemuwinienbyłplatonzwierzęta
przedostawałysiędokrtaninajgorętszychprzemówieńparapokojowychczułemtętentwkażdejtkance
rozsadzałymiskroniezatrzymywałybiegkrwipokątnynaprzemiennybiegtrudnydorozszyfrowaniaw
aktualnychwarunkachnastawionychnacałkowitąsprawnośćibrakidentyfikacjinasamobójstwa
dyrektorówliniilotniczychimnichówbuddyjskichprzypadkowychdewotekna.placuodowolnejnazwie
idowolnejodległościprzysłoniewrażliwościbłonyfilmowejprzypadkowegofotoamatora

konieszłyrównowkażdejfraziezdaniafraziecałkowitegoopadaniarąksąprzecieżjakieśhipotezy

natenstanwielkiegowybuchuwielkiejucieczkibezbożnegookłamywaniasięiiluzjibiletowejza
wstępemdomiejsczakazanychdomitologiipodupadłychSłowianzagubionychwcentrumeuropymusi
byćjakieśwytłumaczenietegołajdactwa

naplażyjestjużtłokniemanikogoktomógłbypokierowaćtąprzypadkowąbiologiąsiedzęnasnopie

wydmysparaliżowanyjawnymzezwierzęceniemiczytamregulaminkonkursuoinnywyraztwarzystaram
sięnawiązaćuczciwydialogzplatonemdowiedziećsięoprzyczynieśmiercipitagorasaalezwierzęta
wypełniająmnieodśrodkazprzerażającąregularnościąznikaniaipojawianiasięnaziemi

nieopodalmaszerujezgodniestadogęsiktóremaocalićrzymświętemiastoktóreoprzesię

najazdowi

teraznaprawdęzaczynasięomnieodmojegotętentukrwiodomylenianawypadekśmiertelnego

wypadkuwgodzinachszczytuwjawnychgodzinachjaksięokazałoobcowaniazczłowiekiemz

background image

tramwajemprzywróconymnaboknawłaściwybokktórywywnętrzasięwpotokuulicznymczekamna
odpowiednisygnałuprzywilejowanegopojazduookreślonychilościachśladówznowuodciskinaziemi
piaskukrętychtorowiskachmyślinawetsąkłopotyzodczuwaniemczasuwtakichokolicznościachnie
wolnoruszaćnawetjakbyniewiemcojestsięwłasnościąulicytegozamarłegotłumuktórypatrzyz
wysokaswoichkończynwpołowienaprzestrzałmoichmyśliktórezdająsięodzyskiwaćswójwłaściwy
przepływmoctwórcząbadamniedowładrękialetylkozgrzytirżeniekoniobłąkańczytaniectrwana
krawędzinakrawężnikuistnieniaodowolnejporzednianajgorszesązadaniazarytmetykiposzukiwania
niewiadomejwzgodziezregułamigryktośpiszepamiętnikinakonkurswyprzedajesięzentuzjazmem
zachowującpodwójnąinterliniężebyniebyłowątpliwościodochowaniuwarunków

galopwzmagasiępewniejużpowiadomiononajtęższepracownieniedowładkostnyczujętętnoziemi

dotejporybyłozbytmałomuszęwywalczyćtoistnieniemamichznowuprzysobiejaknazamówieniena
jednymzwybrzeżymegociałarozpoczynasięostatniabataliaoprzeżyciekilkugatunkówskazanychna
zagładęniewiemdlaczegoprzedoczymaiprzeddusząstarannieumeblowanebiurośledczenaścianie
drgajązdjęciaznowutwarzpitagorasapadapytanieczygopamiętamkręcęprzeczącogłowąchociaż
mamodwagęprzyznaćsięnieniepoznajęnigdyniemiałemprzyjemnościnawettrójkątysąterazobce
szelestprzesuwanejramkiwywołujekolejnydreszczniepokojutaktojużrzeczywiściejawanie
rozumiemocoimchodziprzecieżoddłuższegoczasubiorępoprawkęnapewneodruchyistanyteżnie
wolnounikaćodpowiedzimuszępotwierdzićprzezpokoleniaktóreniemająjużnicdopowiedzenia

terazznowuimięinazwiskopochodzenieilośćzdobytychistraconychpunktówprzywykłemdo

dochodzeniadoprzeinaczaniasięwzwięzłykłąbmateriibrukjestcierpliwyoddechyludziktórzy
przypatrująsięnarodzinommorzadochodządomoichuszutoznakżejeszczeniewszystkostraconecoś
natematkartaginynieopuszczająmniegalopującestadażółwibłotnychktórepomyliłyswąodwieczną
drogęikierująsięterazwlądowiskostrachuinienawiścizzakratwychodzisłońcejakiśdeszczkrople
aletotylkotakimarginesutrzymywaniakorzystnegokontaktuztamtymświatemzeświatemktóregonigdy
niepotrafięnazwaćsprawdzamupewniamsięaleznowuwypytująmnieomiejsceurodzenia
przypominamsobieztrudempotemdochodziwagaciaławzrostrysopisbrakznakówszczególnych
obrzeżetkankiłącznejprzestałofunkcjonowaćtrzebawzmócodpowiedniedziałaniaśledzęostatnie
doniesieniaostatniedoniesieniasąoptymistyczneniemogłobyćinaczejczujęwyraźnyoddech
gruboziarnistyoddechplażynaktórejprzyszłomileżećwobecnościpokątnychinieprzekupnych
przyjaciółniebędzieżadnejintryginamójtematżadnejfabułytostałosięgrubowcześniejzanim
odczułemtendziwnytętentktóryunosimnieniewiadomogdzieipococzułemwyraźniepytająocelo
celczegojakicelczywszystkomusibyćpodporządkowanecelowiodgórnemuglobalnemuludzkiemu
platonmiałracjęwiercącdziuręnarodzinmusinastąpićpowtórniejeślibytrzymaćsiępierwotnegostanu
dziwnejnieważkościsłyszęwyraźniejakdobierająsiędomojegoubraniaostatniamyśloguziku
najnormalniejszamyśloguzikuniezdążyłemgoprzyszyćterazpewniezabiorąsiędomojejgłowypłuca
płuco-sercanicztegowywiadtrwadalejprzebyteinieprzebytechorobyprzeczytaneksiążki
wykształceniewbrewsobietegooczywiścieniemożnapominąćgęsimaszerująnarzymbiednyrzym
przyjdziemusięzhańbićneronemciceroneminakoniecśpiącymistrażnikamimyślężeniebędzieźle
służbywodnezpewnościązostałyjużpowiadomionedalszeposzukiwaniamojegorodowodu
ewentualnegorodowodumojejojczyznyktóraoddawnaprzestałasięomnieupominaćprzyznajęracjęi
czekamnadalszepytaniawiemżeruchwokółmniezamarłszukamostatniegosłowaprzecieżnie
odmawiasięskazańcowibronięsięprzedtymwmiarękolejnego

upływutracęrozeznaniewsytuacjinajchętniejnienajchętniejtoniejestwłaściwesłowocieńsłowa

słowowyobrażonenatęokolicznośćdziwnegotrwanianiemażadnejnazwytępywzroknauczycielki
którapragniewydusićzemniekolejnegłupiewiadomościnatematantylopparzystokopytnychjakto

background image

możliwesprawdzamwpomocachnaukowychodgarniampajęczynyktórestanowiąkolejnepytanienie
terazodczuwamnatłoksłówzbędnychnicniemówiącychtobyłoczywiściewypadekkwestiastron
podjęcianiestosownejdecyzjitosamospotkałopitagorasaaleonmajeszczejakieśszansęmartwym
tłumemktórylustrujemniezwysokościrozlewiskacodziennegoszmeruzadużomożliwościzwierzęta
galopująwrównychodstępachprzygotowujęsięnanajgorszezetknięciesięzobcąniedzisiejszą
cywilizacjąlękutaktochybanależyrozumiećanijednejwzmiankinatentematprawdopodobnieczytam
niewłaściwągazetęzielonamaźwodorostów

zaczęłosięodtamtejstronyakuratprzekraczałemrubikonikompletowałempowieścimitologiczne

chodziłoouczynieniekrokujednegokrokunaśliskimbrukuktórytężałodsłońcanaglezupełniebez
powodubezpośpiechupodrugiejstronierzeczywistościzacząłsięwielkitumultktóryniemajakmisię
zdajekońcaznowuinformacjeowielkichuczonychidziwnychprzypadkachtomożesięzmienićwtych
kilkunastuminutachniechcęznaćaktualnejtemperaturywrzenianiestaćmnienawłączeniesięwnurt
gestówwtakiejchwiliprzydałobysięcośoczłowiekuojegozdolnościachprzenoszeniasię
przeinaczaniazamienianiapowłokicielesnejzrównoułożonymiguzikamikonieczniebiałymi
postrzępionymiguzikamizdajesiężetonieodpowiadanastrojowitutajzpewnościąsiętylkoleżyi
wyczekujetakbędzienajroztropniejjutrodowiemsięcałejprawdyniedomnienależypomaganie
bliźniemusamsobiemuszępomócpowiadomionojużkogotrzebainietrzebaomoimstaniemoże
przydamsięjeszczeprzedudaniemwciemnośćtętentmalejenależałosięspodziewaćpotakdługim
niewidzeniusięgdybynieprawypoliczekistniejejakaśhipotezapowtarzamwkółkojakaśpewność
dzianiasięmilknęznowupytająmnieostosunekdotramwajuniemiałemżadnegostosunkuprzecież
mówięprawdętakmisięwydajesąjeszczedinozauryostrożnieprzewracamkartkitaktosązpewnością
dinozaurypoznajęjepobłękitnychoczachkażdymatakiokresgrunttosięwsłuchaćciągleczuję
przygniatająceciepłowzdłużprawegopoliczkaznamsięnatymnapewnoniezdążązawierusząsięnatej
plażyzbryzganejposokązachodzącegosłońcanieskończonailośćmożliwościzabłądzeniaaczasucieka
jednakuciekapodszeptujemiintuicjaniebędzieniczwywiadupozostanąsucheobliczeniaznamdobrze
teksięginiemamjeszczedonichprawaodpowiedniarubrykapodkreślonaczerwonymołówkiem
przypadekszczególnyteżgrarolęformysymbolicznenierazniezawszemuszęzaprzestaćniemażadnej
pewnościzwierzętazatrzymująsięprzyzwłokachniektóreliżąciałoaletojestmojeciałozadużosobie
pozwalamuciskniemalejeuciskrośnietuniechodziowalkęczłowiekazczłowiekiemczyozwykły
kamuflażfuturologicznycałyczasjestemnaziemiinieżadenkosmosczujęjądobrzeawięcpozostałomi
jeszczeczuciepowolizdajęsobiesprawężecośmisięjeszczenależydziwnyzbiegokolicznościjest
czuciejesttenprostyodruchktórytowarzyszyżywemuorganizmowiżebysprawędokończyćwaszym
językiemrozumiemtoiwybaczamwybaczamwszystkieprogramypublicystyczneinudnedyskusjeprzy
okrągłymstoleniechtosięnadaldziejecośsięmusidziaćnawetzacenęwiekowychpowrotówdo
błędówalektóżmasiłybyspojrzećgalopującymzwierzętomprostowrozwartenozdrzataktojużbywa
resztkicudzegogłosuniemogęsięzdobyćnajeszczejedenwysiłekzbytdużogobyłoprzed
przekroczeniemrubikonuterazznowusentencjawychodzicałkiemnieźleszkodatylkożenienatemata
więcniebędzierozpaczyztejperspektywynaprawdęwszyscyjesteśmytacymaliczyjaśtwarzaleto
złudzenieniktniebędziezaglądałmiwoczyczasamitrzebaichposłuchaćniktniebędziesięnademną
schylałskojarzenieschylaćsięawięcgdziejajestemdlaczegotenktośmiałbysięschylaćbrakuje
powietrzaobojętnejwiązkichemicznejniezużytejenergiicośulatniasięnazewnątrzileśtamprocentnie
możebyćzamienionanapracęzfizykąteżmiewałemkłopotypamiętamdoskonaleawięcjestpamięćto
jużmusiwystarczyćnareszcieprawieżepowiedziałbymdokońcawstrzymujęsięwostatniejchwiliale
fizjologiasłównoweprzestrzeniesłówteżmająswojewłasneprawaterazatakująmnieodstrony
bolącegozębapotrafięrozróżniaćkształtytaktomożnaniecohumorystycznieokreślićgalopantylop

background image

ciągletrwasłużbydochodzeniowesprawdzająwpodręcznychkatalogachprzemijaniaprzezmoment
dostrzegamtwardewysypiskakamieniporównujejedobrakukonceptuwtymmomenciezawodzisystem
nerwowygdybyjeszczedodaćpodglądaniebycianataśmieciągłegopodsłuchutoznaczyłobyspisaćsię
dokońcaaleniemamjużsiłwzdłużprawegołokciarozpocząłsięnajazdjeszczeciąglejeszczetomusi
byćprawdziwynajazdzkrwiikościjakrzekłemwstosownymmiejscuwracamdopagórkówktóre
otaczająmojąspuchniętągłowęwłaściwietotujużniemagłowyprędzejrozkołysanydzwonzygmunta
armieprzemieszczająsięsprawniewszystkocosięruszawpełzadomoich

żył
płuc
mięśniprażącychsięnasłońcuwprzypadkowymgrajdołkuulicytojużostatnienarodzinymorza

morzakrwiktórymwymiotujęoddłuższegoczasualenicztegociągłybrakprawidłowegosygnału
pomocytooczekiwaniepowodujedodatkowąwydzielinęadrenalinyzaburzeniabioprądówicałej
biomiłościwłasnejparęulicdalejtrwanormalnaprodukcjaurządzeńgalaktycznychnawetsłońcu
znudziłosięchowasięterazzamojąskrońjakbystrachmógłdosięgnąćzenitujakbyprzypadkowaśmierć
mogłanakimśwywrzećwrażenieniewierzęwłasnymoczomtętentostatnitętentznowuwzmagasięaorta
wewnętrznatociągłymotywprzemijaniadobrymotywnaprywatnyużytekawięcdobierająsięaletutaj
niemamowyniemażadnegozestawusłówtojakbyrozpisanenagłosywyciekrwiwycieopon
mózgowychpartyturarozkołysanejwyobraźniprzynajmniejwystarczanasamoobronęwostatecznym
wypisywaniuformularzyktóreświecązdalekaczerniązamajaczonychkresekwłaściwietojużkoniecnie
mamsiłyprzewrócićsięnawłaściwyboknawłaściweplecyaprzecieżwszystkomusimiećswój
wewnętrznyporządeknieubłaganąlogikęproporcjiniemamdonikogożaluopodarteskarpetkii
podwiniętespodniezresztąniemieszajmywtokrawcaaniteżpralnichemicznejoniitakmająsporo
robotyczaspowstaćdaćodprawętymniedowiarkomktórzyzebralisięnakrawędzimegowzrokuto
nagłezbiegowiskorozumiemchęćnagłościinieoczekiwanejjawyktórapojawiłasięjestemgłównym
bohateremitojużostatniadziwnaradośćtomnieprzysługujeprawoostatniegosłowaprawoostatniego
poruszaniasięnajlepszypomysłjakiprzyszłomipoznaćzażyciaterazkiedyskazaniecleżywulicznej
piaskownicynieczasnatryumfyaletonieprawdaostatniodruchostatniedrgnienieprzeciwkoświatuwe
mniewmojejkrwipędzątabunykonimorskichiżółwibłotnychnajwiększegadyświataiwszystkoco
największeatakujetchawicęzpowodzeniemzajmujezachodnieiwschodnierubieżetętnicyżylnej
przedostajesiędogłównegomagazynuczerwonegoprochuktórynawetniemasiłybywybuchnąćtak
spokojnietrzebajeszczerazrozważyćewentualnepowiadomienieplatonmilczytojestwygodnewyjście
zsytuacjiwymagającejodwagiodwagipanowiekomunikatyopogodzieprzynosząznanyserwis
ogólnegokrążenianareszciesłonecznieżadnychzachmurzeńiwyładowańatmosferycznychporaz
pierwszyodwieludnibędziemożnawyjśćnaulicęnależyuważaćnapieszychnagłewtargnięciana
jezdnięniesąnagłymiwtargnięciamidohistoriilęk


***

Teksttenpowstałwroku1979-kiedytoporazpierwszywdziejachnaukowcomudałosiędokonać

analizyirekodakcjiRNAzawartegowkomórkachnerwowychosobnika,któregomózguległstłuczeniuw
czasiewypadkuulicznego-najęzykpojęciowy.Możnaprzypuszczać,żetegorodzajuzapisyosiągnąz
czasemzadowalającypoziomartystyczny.

background image

AndrzejKrzepkowski-POŚCIG

GwałtowneszarpnięciezbiłoMettaznóg,prawaścianakorytarzaskoczyłaniebezpiecznieblisko

jegogłowy-jużpoułamkuchwiliponownieodbijałsiębarkiemodścianyprzeciwległej,iznówtosamo
-wariackiskokrakiety,zatoczenieciałemryzykownegołuku,odbicie...

Mettuczepiłsięklamryzabezpieczenia,błyskawicznieprzerzuciłdłonienanastępną-jeszczepięć

chwytów,jeszczedwa...Zostałamutylkojednaklamra,kiedywstrząsyraptownieustały,więcdo
sterowniwszedłjużnormalnie.Rozcierającdłoniąobolałeramięstanąłzafotelemdyżurnegopilota,
rzuciłwstronęekranu:

-Atakował?
-Nie.Przecieżwiesz,żeontegonigdynierobi.Poprostupróbowałzwiać.
-Dolicha!Tegowłaśniedokońcażycianiezrozumiem.Dlaczegoonnigdydonasniestrzela...?
-Niewiem.Jegozapytaj.
-Zwariowałeś?!
-Byćmoże.Alejeszczenienatyle,żebyodwalaćzaciebiedyżur.Siadaj...
Elbwyślizgnąłsięzfotelajakjaszczurka-równieszybkoizwinnieMettzająłjegomiejsce,strzelił

zatrzaskamiskrzyżowanychpasów,zerknąłwtyłnaplecywychodzącegozesterownikolegi.Potemjak
pofortepianieprzeciągnąłdłońmipoklawiaturzepulpitu,niemalodruchowowybrałpalcamiwłaściwe
przyciskiijednym,trwającymzaledwieułameksekundyspojrzeniemogarnąłboczneekrany.

Dookoła-zlewejstronyiprawej,nagórzeipodnim-przebijałyprzestrzeńidentycznestatki,

niosącewsobiecałąludzkąrasę.Irżnęłypróżnięnaryczącekawałkiposzarpanejwstrzępyodwiecznej
ciszy,zmierzającuparciekuwspólnemuCelowi-Mettwiedziałdoskonale,żewtejwłaśniechwili
wszyscydyżurnipilocicałejfloty,podobniejakonsadowiąsięwygodniejwamortyzowanychfotelachi
taksamoukradkiemzerkająwekrany.Abyłoprzecieżnacopatrzeć-niezmierzonapotęgaludzkiej
wiedzypowołała,zmusiładożyciairuchute-najwspanialszezewspaniałych-maszyny,śmigająceteraz
przezkosmosjakstadorozżartychrekinówwpogonizamotorówką,zktórejktośwyrzuciłzarufę
wariackoskaczącąpofalachpustąpuszkępokonserwachuwiązanąnanaprężonymdotwardościsznurku.

Pościgtrwałodwielujuż,nawetbardzowielulat-młodsiczłonkowiezałóg,tacyjakElbczyMett,

nigdyniewidzieliziemskiegonieba.Wiedzielitylko,żegdzieśzanimidalekozostałomiejsce-planeta
zwanaprzeznajstarszychrajemopuszczonym.Wiedzieli-więctymwiększąnienawiśćżywilikuswemu
celowi.

Znaligo.AżdoobrzydzeniadokładnieiściślepamiętaliradarowyobrysCeluwdziobowych

ekranachijego,zapalaneodczasudoczasujaknakpinę,światłapozycyjne.Pędziliwięczatymdrżącym
ironicznieczerwonymmigotaniemruchomegodrogowskazudonikąd,skracalidawneziemskielatado
przyświetlnychgodziniminutwiecznotrwałejpróżni-wygiętawdrapieżnypółksiężycflota
przypominałasforęrozżartychpogoniąbrytanównaradiowychsmyczach,popuszczanychstopniowoi
spokojniezdłonisurowegoAdmirała...


***

Płynęływciążnowemonotonnedniilatapróżni,nieznacznezpoczątkuwklęśnięcieczołapościgu

powoliprzekształcałosięwsterowanączułymipalcamiAdmirałapółkulę.Akażdymanewr
oskrzydlającychCelstatkówwykonywanybyłzidealnąjaknaparadzieprecyzją...

background image

WciasnejgłębiśmigającychrakietmatkirodziłynowedzieciiprzeklinałyCel-botoprzecieżon

zmuszałjedożyciawchłodnym,nieprzyjemnympółmroku,podczasgdytrwającagdzieśzanimi
OpuszczonaPlanetazwolnapokrywałasiępachnącym,zielonymfutrempotężniejącychprzezstulecia
drzew,rozbijającychswoimikoronamisklepieniasiłowychkopół,bywyzwolićznadnichoszalałeod
najczystszegobłękitu,najbliższeZiemi,niebo...

Mettpozornieniezmieniłsięprzeztelatawcale.Tylkocorazgłębiejporażałojegomózgzadane

kiedyśElbowipytanie,corazmocniejiczęściejzazdrościłAdmirałowi,znającemupróczCelutakżei
Senspościgu.Rzuconedawnotemuwstronęprzyjaciela:,,Dlaczegoonniestrzela?"rozrosłosiętera?w
kilkakolejnychpytań.Celbyłjużprzecieżstosunkowoblisko-więcczemuAdmirałniewydajerozkazu
strzelania?

Jużwszystkiekosmolotyułożyłysięwpędzącą,chciwiewyciągniętąparaboloidę-ajednakrozkaz

niepadłdotejpory.CzyżbyAdmirał,mimowszystko,pragnąłocalićtennieszczęsnyCel?Ale...do
czegomutopotrzebne?

Mettobawiałsię,żedokońcażycianiepoznaodpowiedzi,leczprzyszedłwreszcietakidzień,w

którymzrozumiałwszystko.Amożenawettrochęwięcej,niżtylkowszystko...

Tegodniawklęsłaczaszapościguzamknęłasięwnajeżonąbladymipromykamiodrzutu,toczącąsię

przezpróżniękulę.

OsaczonyCelwyhamował,stanął-jednocześniezagrałysilnikihamowniczewszystkichstatków

floty.

Celzachowywałsięjakczłowiekniezdecydowanywwyborzedalszejdrogi.Zatańczyłraptowniew

lewo,wprawo,jeszczerazwlewo-potemznieruchomiałponownie,niewidzącjużprzedsobążadnej
możliwościucieczki,iwtedystatkipościguruszyłykuniemupowoli-przyczajone,groźne-promieńkuli
kurczyłsięleniwie,jakmackaośmiornicy.Apóźniej...

Niebyłto,naszczęście,dyżurMetta.Niewytrzymałbychyba.Patrzyłtylkowekranwizora,

sprzężonegojakwszystkiewtejchwilizdziobowąkamerąrakiety,inagle,niewiadomogdzie
przeczytane,przepłynęłoprzezjegomózgoderwanezdanie:“kosaosadzonanasztorcstajesię
najstraszliwsząbronią"...

BoteżCelniezginąłjakzwyczajnymeteorwgwałtownychstrumieniachrozpędzonychpozytonów.

Potężne,zapomnianeterazwyrzutniepromienimilczałyciemnoismutnie,gdyzawziętestatkiszarpały
Celnakawałkisiłowymipolamiroboczychmanipulatorów...Szarpałygoprzezrozwleczonew
nieskończonośćkilkanaściesekund,ażwreszciezwnętrzaCeluwystrzeliłoszalonetornado
zamarzającegomomentalniegazu,ażwnadstawionechciwiemikrofonyuderzył,przebiegłobwody,
buchnąłzgłośnikówwzmocniony.jakpiorunkrótki,urwanywpółdźwiękukrzyk...

Zadowolone,nażarterakietyjakrekinykrążyłyjeszczeprzezdługąchwilęwokółrozwleczonychw

kilometryszczątków,nim-ociężałe-sformowałypowrotnyszykiruszyływstronęOpuszczonejPlanety.
Ażeichpodróżmiałatrwaćkilkadziesiątprześwietlnychlat,więcmatkiznowuprzeklinałyumarłyCel,
kiedyprzyszłoimrodzićnowedzieci...


***

Mettwiedziałjużchybawszystko.Pragnąłjednakupewnićsięjeszczeitylkodlategoposzedłdo

gabinetuAdmirała.DotychczasMettznałtwarzdowódcyjedyniezekranówwewnętrznejwizji.Twarz,z
którąnieodmienniekojarzyłsięwładczy,zwielokrotnionywewnętrzachmegafonówgłoswydający
rozkazy,odktórychnigdyniebyłoodwołania.AterazMettmiałstanąćprzedowymniedosiężnym
obrazemigłosembezpośrednio.Bochciałtegoprzecież.Musiał...

Drzwirozwarłysięcicho,zapraszającpilotadogabinetuizamknęłysięzanimzlekkim,niemal

nieuchwytnymtrzaskiem.

background image

Zaszerokim,zastawionymwizoramiblatemolbrzymiegobiurkasiedziałdrobny,niepozornyurzędasz

twarząwszechwładnegoAdmirała.Jegogłos-pozbawionyterazblaszanegoprzydźwiękuogromnych
megafonów-zabrzmiałniespodziewaniecichoiłagodnie:

-Ocochodzi,Mett?Dlaczegochciałeśmniewidzieć?
-Chciałem...Chciałemdowiedziećsię...Chcę...
-Czego?Czegotymógłbyśchcieć?Wykrztuśwreszcie.
-Nooo...chodzioCel.Dlaczegomy...jego...?
-Zabiliśmy?
-Tak.Dlaczego?
-Boonniebyłtakijakmy.
-Toznaczy...Czytoznaczy,żeonniebyłczłowiekiem?
-Ależbył,oczywiście...-wgłosieAdmirałazadźwięczałaleciutkanutaniezrozumiałego

rozbawienia.

-Więcdlaczego...?Amoże...-resztkinadzieiwgłosieMettazabrzmiałytrochęmocniej,metaliczniej

-...możetobyłjakiśzwariowanymutant?

-Nie.Prawienormalnyczłowiek.
-Prawie...?
-Tyle,żemyślałinaczej,niżmy.Wieczniecośmusięniepodobało,stalewygadywałnajrozmaitsze

bzduryozatruciunaturalnegośrodowiskaOpuszczonej,ogłupocieipodłościludziażtakwreszcie
wszystkimdokuczył...

-Itylkoztegopowodumusiałumrzeć?
-Owszem.Boludziemająmyślećjedyniewtakisposób,jakiprezentująimoficjalnie,powszechnie

przyjęteizatwierdzonewzorce.Aonbezprzerwypsułnasząrobotę...Chociażteraz...-tuAdmirał
znowuuśmiechnąłsięlekko-...teraztrochęmigonawetbrakuje...Aledośćtego.Czyjeszczecośchcesz
wiedzieć?

-Nie.Chybazrozumiałemjużtyle,ilemibyłopotrzeba...
-Więcmożeszwyjść.No...idź.
Mettwycofałsiębezsłowa.Gdybypowiedział,gdybywyplułzsiebietowszystko...Alewtedynie

miałbyżadnejszansy,zaśmilczącmógł...Inietylkomógł.Czuł,żemusi,musicośzrobić.Byleco.Byle
nieżyćjużdalejpodwładzątegoniepozornego,obojętnegomordercy.Wszyscyzresztą...-tacy
obrzydliwiezimnokrwiści.

ZamyślonyMettwędrowałdługim,pustymotejporzekorytarzem,nogisame-jakgdybybezżadnego

udziałuświadomości-zaniosłygodohangarurakietdalekiegozwiadu.Dookołabyłoniesamowicie
pustoigłucho.Rakieta-matka-flagowystatekAdmirała-zapadłapozniszczeniuCeluwnużącą
bezczynność...

Mettwspiąłsiędowłazugotowejdolotudwuosobowejrakietki,zasunąłzasobąciężkie,

pancelitowełuski.

Usadowiłsiępotemwygodnieimocnowfotelupierwszegopilota,spokojnieściągnąłkusobie

dźwignięrozruchu.

Obudzoneradiowymimpulsemmasywneosłonywyrzutnirozchyliłysięprzedobłymdziobemmałego

kosmolotujakleniwepłatkipotężnegokwiatu,wyjrzałazzanichswobodna,rozgwieżdżonapróżnia...

Jakiśczłowieczekwskafandrzerozpaczliwymsusempodpłynąłkuwibrującejcorazszybciejrakiecie

-zekranuprzedMettemwychyliłasięnaglebladozielonatwarzprzerażonegoElba.

-Mett,idioto!Cochcesz...?
-Schowajsię,Elb.Tyteżjesteś...
-Nie.Nieschowamsię,dopókiniewyjdziesz...
-Wtakimrazieprzykromi,żetowłaśnieciebie...Atomowypłomieńzrozświetlonych,nagrzanych

background image

dyszsmagnąłrozkrzyżowanąśmieszniefigurkę,cisnąłjąnastalowegrodzieoddzielająceresztęstatkuod
komorystartowej.


***

PowiadomionyozajściuAdmirałposzedłspokojnie-straszliwiepowoliispokojnie-dosterowni,

zapadłgłębokowmiękki,wyściełanypianoplastykiemfotel,uniósłdłonienadgłównympulpitem-na
tablicachrozdzielczychstatkówcałejflotybłysnął,utrwaliłsięnowykurs...Więcobłe,ostronosejak
rekinyrakietyzatańczyłypoczarnymniebie,zebrałysięwogromnąstrzałę-wichekranachdziobowych
zamigotałyniepewne,czerwoneświatełka,zielonelinieradarowegoobrysu...

Admiralissimusuśmiechnąłsięleniwie...

background image

AndzejKrzepkowski-CZŁOWIEKZGARBATYMMÓZGIEM


Stał-ztąswojąśmieszną,szerokągłową.Nieruchomy.Tylkowydętenausznikipobłyskiwały

srebrzyście,kiedywodziłwzrokiemodtwarzydotwarzy,iwszędzie-zprzodu,ztyłu-łowiłoczymaten
sam,powtarzającysięażdoobrzydzeniawyrazstrachuinienawiścii-odsłoniętewzwierzęcych
grymasachzęby.Pomyślał-“jakstado,któremożnarozpędzićbylezmarszczeniembrwi,podniesieniem
ręki".Czekał...Samniewiedząc-naco?

Boicomogłobysięzmienić?Odpierwszejchwili,odwyjściazInstytutuotoczyłgowciążrosnący,

rozhisteryzowanytłum.Potempoleciałykamienie-więcinstynktownieużyłswojejsiły,osłoniłsię
szczelnympolemprzedniespodziewanymirazami.Takdotarłdofontannynarynku-kamiennakobieta
załamywałaręcenadprzewróconymdzbanem,zktóregowodalałasięnieprzerwanąstrugą.

Podobnym,rozpaczliwiebłagalnymgestemwyciągniętychdłonipowstrzymałszarżującą,rozjuszoną

masę,więcstanęlinaprzeciwniego-wszyscydyszącybezrozumnązłością,odruchowąnienawiściądo
tegocoinne,coobce...

Bobyłobcy.Inieważne,żeprzecieżmieszkałwmieścieodurodzenia,żerazemzniektórymiznich

jeszczewszkolesiedziałwjednejławce,żewspólniekradlijabłkaiczereśniezokolicznychsadów.

Półrokutemu-omalżezdnianadzień-stałsięinny...
Przezkilkapierwszychdnitraktowałswójbóljakocośprzejściowego.Dreszcze,zawrotygłowy,

nieprzyjemnyuciskwuszach-ot,nawrótgrypypoprostu.Leczczwartegodniabólstałsięowiele
gorszy-cośrozsadzałomuczaszkęiświdrowałobębenkitak,żechwilamigłuchłcałkowicie.Trochę
późniejchwilezaczęływyciągaćsięwgodziny,apotem...

Potemzacząłsłyszećinaczej.Jakieśsłowaonim,aprzecieżwcaleniedlaniegoprzeznaczone.Z

ruchówwargprzyjaciółczytałpytaniaoswojezdrowieiwyrazyzmartwieniajegomizernymwyglądem,
isłyszał-wtymsamymmomencie-,,tenkretynmyśli,żemniecośjegowyglądobchodzi..."

Towłaśniebyłonajgorsze-początkowozacząłpodejrzewaćsiebieonagleujawnionekompleksy,

wreszcieojakąśpsychicznąchorobę.Dopierowtedywezwałdosiebielekarza...

Światzmieniłmusięnadługiemiesiące-dniodmierzanewizytamizaaferowanychlekarzyciągnęły

sięjakgumadożucia,zapachlekarstwikarboluzająłmiejscewszystkichinnychwoni,wypełniał
nozdrza,zostawiałwustachnieprzyjemnągorycz.

Miałczas.Dużoczasu.Więccałymigodzinamianalizowałto,cokiedykolwiekprzeżył,starającsię

zrozumieć-dlaczego?Czyżbyzawiniłwłaśnietamtenniedosterowanywybuchjądrowy,któregowstydził
sięoddobrychparulat.On-nukleonik,któryniepotrafiłdoprogramowaćporządniegłupiegoprzebiegu
kontrolowanejreakcjiłańcuchowej.Alewtedyskończyłosięprzecieżnamiesiąculeczeniazaledwie.
Stosunekilościkrwinekbiałychdoczerwonychszybkowróciłdonormy,oparzeniazgoiłysięniemalbez
śladu.Takwkażdymraziemyślał.Wtedy.

Ateraz-jużprawieczterylatapowypadku-jegomózggwałtowniezacząłzwiększaćswoją

objętość.Sfalowanatkankawypełniławnętrzauszu,rozdarłasłabebłonybębenkówi,chroniona
zgrubiałąwarstwąoponmózgowych,zaczęłazwijaćsiępoobustronachjegogłowywspiralne,ohydne,
niemożliweprecle.Kiedyporazpierwszyprzyniesionomulustro...

AProfesor...Otak,byłwręczzachwycony,Każdy,bodajnajmniejszywzrosttelepatycznychzdolności

swojegonajcenniejszegopacjenta,każdązmianęspowodowanąwydobyciemsięczęścirosnącegomózgu

background image

zosłonykostnejwitałjakobjawienie.Zaś-najzupełniejprzypadkowoodkryta-zdolnośćizolacjipolem
siłowymodnieprzyjaznychwystąpieńinnychchorychwzruszyłastaregonaukowcatak,jaktylkomatkę
śmiertelniechoregodzieckarozczulićmożejegoniespodziewanecudowneozdrowienie.Profesor
przesiadywałprzyłóżku“swojego"chorego,skrajemfartuchaprzecierałwilgotniejąceokulary,
odchodził-bypochwilipowrócić.Upewniałsię.przekonywałsiebieipacjentaoniewątpliwym
szczęściunauki,mającejdozbadaniajedynynaświecieprzypadekkorzystnejmutacjiczłowieka
poddanegopromieniowaniu-gamma.Ażwreszciewzrostnowejtkankizatrzymałsię...

Pierwszyspacerposzpitalnymparku.Potemnastępne,corazdłuższe-metalizowane,dopasowane

dokładniepokrywypoobustronachjegogłowykryływsobiemocmózgutrzykrotniewiększegood
normalnych.Więc“słyszał"lękinnychchorych,doktórychbezskuteczniestarałsiędołączyć-unikaligo
jaktrędowatego.

LeczdopierozabramąInstytutupodobnereakcjeludziodczułażtakgorzkoijaskrawo.Byłsławny.

Miastowiedziałoojegochorobie,imożewłaśniedlatego,żekiedyśżyłwnimjakozwykły,normalny
człowiek,terazniechciałogouznać.

OdpierwszychkilkukrokównaulicyposzczutogopsamijakgarbategopodrzutkaElego,

znalezionegokilkanaścielattemupodmuremszpitala.

Ajednakniemoglimuprzerwaćtegospaceru.Byłnietykalny.Całymswoimciałemtransformował

wrogąfalęzjednoczonychprzeciwniemupsychikwsiłowepoleochronne,wyczuwałiniwelowałimpet
rzucanychzrozmachemkamieni-imwięcejichbyło,tymbardziejrosłonatężeniepola.Immocniej
pragnąłbyćrazemznimi,tymgwałtowniejgoodsiebieodrzucalirozwścieczenitym,żeniczymniemogą
godosięgnąć.Więcstałnieruchomowcieniuzrozpaczonej,kamiennejkobietyipowoliwodziłoczyma
porozbestwionymtłumie.Kiedyobracałgłowę,odnausznikówstrzelałydrżącebłyski,oświetlały
kolejne,obrzydliwetakiesametwarze,aż...

Jakiśsilniejszybłysksięgnąłzazbiteciasnogłowy,rozjaśniłnamomenttwarzElego.
Potrącanyzewszystkichstrongarbusstałbezruchu,iuśmiechałsię.Leczniezłośliwie,nie

tryumfalnie.Uśmiechałsiępoprostuizwyczajnie.

Tłumzacząłrozstępowaćsię,umykaćwpopłochunaboki-dopieropozrobieniukilkukroków

zrozumiał,żeidzie.Idzie,botołagodne,nieśmiałeskrzywieniezazwyczajboleśniezaciśniętychwarg
owładnęłonimniepodzielnie.Jeszczeparękroków-przyjaźnieosłoniłplecyElegoramieniem.Adalej
poszlijużrazem-obajjednakowo,groteskowoniepotrzebni.

background image

AndrzejKrzepkowski-WYTRZYMAĆCISZĘ


...Byćmożepojmątodopierowwiele,bardzowielelatpoucieczce,którąsamisiebieskażąnaciszę.

KiedyupłyniestolatodopuszczenianiechcącejichZiemi,zacznierodzićsiępiątekosmicznepokolenie
iwłaśniewtedyBobShintonostrożniewyjmiezpościelilekkie,bezwładneciałkoswojejczteroletniej
córkichorejnabrakzwyczajnegopowietrzaisłońca.

Tobędziewinarodziców,żedzieckourodzisięzsześciomapalcamiukażdejmalutkiej,wychudzonej

dłoni.Właściwie-tylkopośrednioichwina.Ciwinninaprawdędawnojużdotegoczasuumrąnie
wiedząc,żekiedyśtamwprzyszłościskumulowanewludzkichorganizmachpromieniowaniekosmiczne
zniekształcikażdynajprzemyślniejchronionykodgenetycznyiżepraprawnukowiepierwszych
uciekinierówbędąrodzićsięjakokalekiemutanty...Aletowcaleprzecieżniemusiznaczyć,żeBob
ShintonniebędziekochaćswojejmaleńkiejEvyzupełnietaksamo,jakdzieckonormalne.Możetylko,
słuchajączlękiembradykardycznegorytmujejsłabiutkiegosercapomyślizżalem,żeprzecieżpowinno
byćinaczej.Zupełnieinaczej...

Alekiedyśotrzymawreszcieodlosutęniesłychanierzadką,prawieniemożliwąszansę.Okazję,która

możezdarzyćsięnajwyżejraznamilionprzebadanych,rozrzuconychpokosmosieplanet.Tegodnia
(sztucznego,boprawdziweiziemskiezostanązanimijedyniewlegendzie)wezwiegodosiebie
Komandorflotylliiwskażemubezsłowaekranrozjaśnionydalekim,opalizującymobrazempołożonej
trochęwbokodichzasadniczegokursu,życiodajnejbyćmożeplanety.WięcBobShinton-takżebez
słowa-poleciszukaćdlaswojejcórkinowegoświataisłońca...

Właściwiepoleciichtrzech:Bob,LeoBurscottidokooptowanydowyprawyPhenianMalbreux

mieszkającynasąsiednimstatku.

Przeznieznośną,niemożliwądowytrzymaniaciszęczarnejprzestrzeniichplanetolotśmignieku

nieznanemuglobowi,okrążygokilkakrotnie,potemzwolnidominimumszybkośćlotu,bywreszcie
osiąśćłagodnienapowierzchnigruntu,wypalającprzyokazjiogromnykrągwfalującymwokoło,
szerokimoceaniewysokich,jasnoczerwonychzaroślipodobnychtrochędostepowejtrawy.

MianowanydowódcąrekonesansuBobShintonsięgniepodfotelpo,,głupiegoJasia",leżącegodotej

poryspokojniewrazzkaburąwskrytcepodsiedzeniem.Przypniegodopasawiedząc,jakbardzonie
pasujedostuporapromienistegotapobłażliwa,niemalpieszczotliwanazwa,nadanaładowanemu
izotopemplutonuwibratorowiprzezjakiegośzapomnianegokosmopilota,któryumrzedobrychparę
dziesiątkówlatwcześniejprzedplanowanymprzezShintonapodbojemnowegoświata...

Bobobrócisiępochwiliwstronęsiedzącychjeszczekolegów,popatrzymożenanichprzezmoment

uważnie,nimrzucipółgłosem:-Wyteż...

Mężczyźniwmilczeniusięgnąpodfotele,potemdopnąskafandry,wcisnąnagłowypancernehełmyi

wśladzadowódcąpospiesządokomorywłazu.

Pchniętaserwomotoremklapauchylisięzwolna-czarnyotwórśluzybędzieziałwniebojak

wycelowanawpowietrzearmata-mężczyźnispojrząprzezrówninęgdzieśdaleko,nawidniejącespoza
liniihoryzontu,omalżeniebosiężnegóry.Ipatrzećbędąbardzodługo...

Ocknąsiępotemraptownie,sprawdzającwskazaniaanalizatorówskładuatmosfery,lecznawet

wtedy,kiedyokażesię,żewpowietrzusątylkogazyobojętnezmieszanezdwudziestomaprocentami
tlenu,niezdejmąhełmów,nieuchyląaninamomentpancernychszybprzedswoimioczami.Będzieto

background image

bowiemplaneta,któraniepowinnaspodziewaćsięzichstronyniczegodobrego,awięcitrzejmężczyźni
niebędąchcieliliczyćnajejprzychylność.Wolelibędąnatomiastwierzyćniezbicie,żeladachwilaw
którymśczystymiłagodnympowiewiedelikatnegowiatrumożezjawićsięjakaśulotna,zjadliwa
trucizna.Nastawiąwięctylkonamaksymalnyzakrespodsłuchuradio-ielektroakustyczneprzetworniki,
żebyniedaćsięzaskoczyćpotencjalnej,wyczekiwanejgroźbie...Ażwreszciepierwszy,najbardziej
niecierpliwyMalbreuxrzuciweter:

-Pójdziemy?
-Oczywiście...Musimyprzecież...
-Niepomyśltylko,żejedynietychcesznareszciezacząćżyćjakczłowiek.Myteż...
-Wporządku.Wrazieczego...
-Zrozumiemysiębezgadania-wtymmomenciewszyscytrzejodruchowodotknąuwięzionychw

kaburachstuporów.

Jużpochwiliześliznąsięzwinnieposkładanejdrabince,stanąnapulchnymiżyznympopiele

spalonejtrawy,podążąkuszumiącejnieopodalścianieocalałychzpożaruroślin.Będąrozglądaćsię
dookołaczujnieinieufnie,ostrożnierozchylającprężne,jasnobrunatnełodygiiczerwoneliście;będą
dziękiwyczulonymnainfra-ihiperdźwiękiprzetwornikompodsłuchiwaćniepodejrzewającąniczego
planetę.Ażnareszciespośróddalekichszmerówiniezrozumiałychtrzaskówwyłowiąodgłos
wyrażniejszyniżinnei...poczująniespodziewanie,żepodobnedźwiękipowinniprzecieżznać,choć
nawetniebędąwiedzieć,iletysięcylatnaZiemizakodowałowpamięciludzkiejrasypodobnegłosy.

Dźwiękibędąurywaneizmieniaćsiębędzieichnatężenie-mężczyźnipojmą,żeźródłotychjakby

znajomychodgłosówzbliżasiękunimstosunkowoszybko,izanimjeszczezdążązorientowaćsię,czyto
jakaśmaszyna,czynieznaneimdotejporyzwierzętylko,spośródugrowychłodygwychylisiękunim
zabawny,wyposażonywtrojeciemnobrązowychślepiówkudłatypyskzaciekawionegostwora...

Zwierzęskoczymiędzyludzinawydeptanyichstopamiplacykiprzycupnienachwilęspokojnie-

kiedyLeoBurscottzauważy,żemaonotrzynogi,zażartuje:

-Pewnietutajobowiązujekulttroistości.Ajakjeszczespotkamytrójgłoweitrójpłcioweistoty

stosująceregułętrzech...

Mężczyźniuśmiechnąsiędosiebieponuro,apotemBobShinton-oceniwszyprzyjaznespojrzenia

stwora-zauważy:

-Onopowinnobyćoswojone,itoprzezistotydosyćdonaspodobne...Jeżelipójdziemyzanim,to

możedoprowadzinasdo...-iBoburwie,jakbyniechcącmówićwięcejanipółsłowa.Mężczyźni
jeszczerazspojrząnasiebie,naobskakująceichodparuchwilstworzenie,któreodbijającsięjedyną
tylnąnogąodziemispróbujewilgotnymjęzoremlizaćichwidniejącezaszybamihełmówtwarze.A
potempójdątropwtropzaskaczącymzwinniezwierzęciem...

Popółgodziniedotrądowydeptanejwśródchaszczywąskiejścieżki-kiedyprzystaną,usiłującna

ubitymgruncieodróżnićjakieśśladymieszkańcówplanety,zwierzęzaczniesięniecierpliwić,będzie
próbowaćpodbieganiemdoprzoduiwracaniempochwiliprzynaglićludzidodalszegomarszu.
Malbreuxpierwszypodniesiesięzklęczekstwierdzając:

-Chybapowinniśmypójśćzanim.Ztychmizernychodciskówitaksięprzecieżniczegoniedowiemy.
-Amoże...możetowłaśnie“ono"okażesięmieszkańcemplanety?-ShintonzBurscottemzamyślą

sięnachwilę,wreszcieotrzepiąkolanazkurzuipowędrująwśladzanajwyraźniejuradowanym
stworzeniem.Malbreuxzamarudzijeszczeprzezmoment,potemgwałtowniezaczniebiec,dopędzi
idącychpowolikolegów...

-Słuchajcie...-zadyszy-słuchajcie.Może“ono"jestichzwiadowcą?Jeśliprowadzinasprostow

jakąśzasadzkę...?

background image

-Poradzimysobie.
Itrzejmężczyźnijużzdecydowaniepomaszerujązazabawniepodskakującymzwierzęciem.Po

kilkudziesięciuminutachszybkiegomarszobieguzaktórymśzakrętemwijącejsiękapryśnieścieżyny
ludzienieoczekiwaniezobacząjasnyprześwitmiędzydwumetrowymiłodygamitraw...

Zwierzępuścisiędoprzoduolbrzymimisusami,leczzanimktóryśzmężczyznzdążysięgnąćpo

stupor,stwórzawróci,wryjesięprzednimiłapamiwścieżkętużprzedkosmonautamiiznowuwyda
kilkanaścienaglących,urywanychdźwięków.Ludziezorientująsięwtedyostatecznie,żejegogłosnie
jestartykułowanąmową,aninawetsygnałemdlakogośukrytegowchaszczach,alenawszelkiwypadek
zejdąześcieżkiirozpychającgęste,elastycznełodygizacznąprzedzieraćsiępowoliwstronę
otwierającejsięprzednimijasności...

Ukryciwgęstwiniebędąpotemdługo,bardzodługopatrzećnawidocznewoddaliskupisko

kopulastychbudowli,międzyktórymipojawiaćsiębędąodczasudoczasuiznikaćsylwetkizajętych
jakimiśswoimipracamimieszkańcówplanety.Odległośćbędzienatyleduża,zaśruchyistottakszybkie,
żenawetakomodującezgodniezżądaniemsoczewkipancernychszybniepozwoląludziomzauważyć
dokładnie,czyistotymająryje,czypoprostutwarze,czymająręceopatrzonechwytnymipalcami,czy
pełneprzylgmacki.Aczasembędąteżspoglądaćnaodpoczywającewpobliżuzwierzę,rozciągniętena
świeżozoranejziemigraniczącejzobszaremczerwonychtraw.Będązastanawiaćsię,coteż“ono"może
zcałejtejsytuacjirozumieć.Apotemznowuwpijąsięchciwymioczamiwnieskrępowanąmetalowymi
ścianamistatkówprzestrzeń,włagodnekuniebuwyokrąglonedachyspokojnychinapewnoprzytulnych
domów.Więcbędąpragnąćizazdrościćtamtymistotomwygodnych,zasiedzianychchybazdawien
dawnaschronieńpodpłynącymileniwiewełnistymiobłokami...

Shintonprzypomnisobiecórkęczekającąnaniegowmijającymtęplanetękosmolocieimoże

gwałtownie,niepohamowaniezapragniedaćjejtorozkoszniejasneiciepłesłońcetak,jakmająje
mieszkającetuistoty.I...ichdzieci...

Shintonzdecydujesięnagle.Wstanieraptownie,wstanąteżzwygniecionychłodygPhenianiLeo.

Wszyscytrzejpopatrząnasiebienawzajemizrozumiejąsiębezzbędnychsłów.TylkoMalbreux
westchnienitodosiebie,nitodokolegów:

-Niesamowite...
ApotemBobShintonszybkoizwinniejaknapokaziesprawnościwyciągniezkabury“głupiego

Jasia",wycelujemomentalniepodrywającrękęnawysokośćzmrużonegooka-ostrybłyskbuchniezlufy,
zjonizujepowietrze-trójnogiezwierzęzerwiesięiwtejsamejsekundziepadniemartwez
rozchlastanymnadwojepyskiem.Burscottskoczywtęstronę,pochylisięnadmiejscem,gdziesmuga
śmiercionośnychcząstekprzeorzetłustąglebę,kilkakrotniewłączyiwyłączylicznikpromieniowania
patrzączuśmiechemnastrzałkęwskaźnikawybijającąza^każdymrazemponadpięćdziesiątrentgenów.

Jegouśmiechbędzieterazzupełnieinnyniżwszystkiepoprzednie-koledzyodpowiedząmu

podobnymi,taksamopełnymiradościismutkuzarazemuśmiechami-apotemodwrócąsięodosiedlaw
stronęczekającegonanichplanetolotu,wyglądającegozdalekajakkoszmarniegroźny,przyczajony
pająk.Zrobiąkilkanaściekroków,nimBurscott,któryzdążyjeszczewprzelociechwycićdoołowianego
pojemniczkapróbkęwyjałowionejwibracją,radioaktywnej,nienadającejsiędouprawygleby,dogoni
ichipójdąjużrazemtakszybko,jakbygonieniprzezniezrozumiały,nieoczekiwanywstyd...

Zaniespełnagodzinęwejdąpokilkunastumetalowychszczeblach,drabinkazłożysięautomatycznie,

podciągniedowejściowegoluku-zamykającyklapęBobShintonjeszczerazspojrzynaprzyjazneniebo,
nadalekiesłońceigóry,możepomyśliwtejchwilioswojejchorejcórcei...zdecydowanie,mocno
zatrzaśniezasobąwłaz.Dobiegającyzzewnątrzposzumrozfalowanychłagodnymwiatremtrawurwie
sięraptownieijużprzedstartemponownieogarnieludziznanaimdoskonale,ponura,wielkajakkosmos

background image

cisza...

background image

AndrzejKrzepkowskiLeszekOlczak-SZCZEPAN!

Potężnystrumieńpłynnegoogniaszarpnąłnadwątlonąścianą,zlizałzniejresztkinieobłupanejfarby.

Jolskuliłsię,okryłgłowęazbestowymkocem...

-Żyjesz?-pytaniedobiegłoztakdaleka,żenieumiałbyokreślić-skąd.Inaglezaskoczyłagoradość,

zjakąprzyjąłtenobcy,pierwszyodwieludnigłos.Dotychczasunikałludzi-sprawialimuprzykrość
swoimnieufnym,obmacującymwzrokiem,choćsamiprzecieżbyliniemniejdziwaczni.Możetylkobyło
totrochęsłabiejwidać,niżjego-przewężonąjakklepsydra-głowę...Aleteraz,gdypotwornesiły
rozsadzałytenichzadowolonyzsiebieświatek,ucieszyłsię,żejestobokktoś,ktooddycha.

Zasapany,niewidocznyczłowiekponowiłpytanie,Jolwyłowiłwjegogłosienowyakcent-jakąś

niespodziewanąnutkętroskioinnegoczłowieka.Więcrzuciłpółszeptem:

-Żyję...jeszcze...Kimjesteś?
-Byłem.Byłemmieszkańcemtegomiasta.
-Ateraz?
-Miastaniema...Możeszwyleźćspodtegokoca.Chybajużprzelecieli...
Dźwignąłsiębardzopowoli,niepewnyreakcjitamtego.Przekonałgodopieroprzyjazny,omijający

jegowygląd,niemalserdecznyuśmiech.Uczucieradościudzieliłosięwięcijemu-zacząłniejasno
pojmować,żewłaśnieterazmaszansęstaćsięjednymznich.Jużtaknaprawdę...

Ostrożniewyjrzeliprzezresztkiokna,wyszlii-rozglądającsięuważnie-powędrowali

przewróconą,przenicowanąulicą.Narastającygwizdpodniebemnasiliłichczujność-poułamku
sekundyzgodnieskoczyliwczerniejącąnajbliżejbramę.

-Jakcinaimię?
-Jol.Atobie?
-Wren...Cholera,skądONIsięwzięli?
-Pojęcianiemam...Wiemtylko,żeniszcząwszystko,comadwieręceigłowę.Ukrywamsięod

tygodnia...

Cośskrzypnęłozaichplecamiprzeciągle-skulilisię,przerażeni,oczekującokrutnegobólu-błysk

słabego,przyćmionegoświatławrysowałwścianęprzedniminiedokończonyprostokąt.W
poszerzającymsiępowoliobrysiedostrzegliniewyraźnycieńludzkiejgłowy.Głoszanimizabrzmiał
łagodnieicicho:

-Chodźcie.
-Ktoty...?
-Chodźcie,tamdalejjestschron.
Zaskoczenispotkaniemispokojnymtonemnieznajomegopodnieślisięposłusznie,poszlizatamtym

przezoświetlonymigającąlatarkąkorytarz.Drugiedrzwi-odruchowozmrużylioczyprzedulewą
niebieskawegoblasku.

-Starelaboratorium-wyjaśniłnieznanyprzewodnik.
Pomałudocierałydonichobrazykolb,retortifantastyczniepoprzeplatanychwężownic-bardzo,

bardzonieśmiałowracałaimkojącaświadomośćdobrej,bezpiecznejciszy.

Kilkanaściemęskichnieogolonychtwarzyobróciłosięwichstronę,przezchwilęJolczułsięjak

wycenionanajarmarkukobyła.

-Cozajedni?
-SzczepantJol...-jegosłowazadźwięczałyniechętnie,niemalwrogo,boznowuwyczułnarastanie

background image

swojejinności.

-Niemusisztegopodkreślać.Mamyoczy.Atendrugi?
-Wren.Koordynatorszóstegostopnia.
-Corobiłeśprzedtem?
-Syntezybiałek.A...wy?
-Naukowcy.Różnespecjalności,przydaszsięity...
Zaścianąbrzęknęłynaczynia.PrzewodnikzauważyłmimowolnedrgnięcieispojrzenieJola,ruchem

głowywskazałmiejscaprzystole.

-Dobrzetrafiliście...-uśmiechnąłsię.-Obiad...
Jolmomentalniezapomniałowzbierającejwnimniechęci-tygodniowagłodówkaprzytępiłaostrość

jegoreakcjinaludziiichukradkowe,pełnelitościlubwstrętuspojrzenia.Pozatym-ciludziemieli
jedzenie...Wyczulonymwęchemwykryłdawnozapomnianyzapachsmażonegomięsa...


***

PrzezkilkanastępnychdniJolstarałsiępojąć,naczympolegaichpraca.Bociludziepracowali-w

opustoszałym,niemaldoszczętniezniszczonymmieściepotrafiliznaleźćsobiejakieśniezwykleich
absorbującezajęcie.Najpierwdługomontowaliskomplikowaneprzyrządyiukładypomiarowe,potem
przynosilinajrozmaitszepróbkikamieniitworzywzrozwalonychdomów,bybadaćjewszystkimi
możliwymimetodami.

WtęswojąpracęodpierwszejchwiliwciągnęlitakżeWrena-koordynatorwyruszałwrazznimido

miasta,ukrywałsięprzedpatrolamiObcychiwracał-roztrzęsionyiniespokojny-bynastępnegodnia
wyjśćznowu...

Jolnatomiastrozkoszowałsięprzedewszystkimspokojem.Niezwracalinaniegouwagi;niktnie

przyglądałmusięzponiżającympolitowaniem,niktniezaproponowałmuwspółpracy,więcpoprostu
obserwowałichtylko,iczekał...

Ograniczyłsiędosprzątaniasalpodoświadczeniachidopomocywprzyrządzaniuposiłków.Oba

jegomózgizapadłychwilowowswoisteodrętwienie-ograniczoneautomatyzmemcodziennychprostych
czynnościkoegzystowałytakspokojnie,jaknigdydotejpory.Kiedyś-jeszczemiesiącczydwazaledwie
przednajazdemObcych-uparciewalczyłyowładzęnadwspólnymciałem.Miałyzbytróżnepoglądyi
nawyki,bymogływspółżyćwewzględnymchoćspokoju.Niepomogłanawetgłębokakorekcja
świadomościdokonanaprzezprofesoraCraiga.Wobumózgachnadaltrwałyjakieśnieuchwytne,
wymykającesięwszelkimbadaniomieksperymentom,śladydawnychprzeżyć.Czasemtylko-lecz
zdarzałosiętoniezmiernierzadko-zaczynałwJoludominowaćpierwiastektrzeciej,powstającejzobu
poprzednich,świadomościbędącejsamoobronąorganizmuszarpanegocochwilasprzecznymirozkazami.
Byłotojakieśniesłychanie,jeszczenieśmiałeusiłowaniezaprowadzeniaładuwrozproszonychchęciach,
ujednoliceniazsamegozałożeniaambiwalentnychuczućidoznań.

TrwanietegotrzeciegostanuJolstarałsięterazjaknajbardziejprzedłużyć.Wykorzystaćto-wiedział

dobrze-chwilowezawieszeniebroninamaksymalnywypoczynekobupsychik.

Więcczekał...

***

Czekał,dopókiniestałosiętamto...
Wyszłoichwtedydwóch-zajęcipobieraniempróbekzulotnego,słabegośladupojazduObcychnie

usłyszelinarastaniacharakterystycznego,melodyjnegogwizdu.Tamtenmusiałstaćprzyczajonygdzieś
bardzoblisko,bokiedyusłyszeligowreszcie,byłojużzapóźno.Wrenzerwałsię,wystartowałdobiegu

background image

odrazu-byłjużwbramie,gdydobiegłogoznajomecmoknięciewyrzutniiwrzaskpalonegożywcem
człowieka.Więctylkozbezsilnąnienawiściąpatrzyłzeswojejczarnejjamynaodłączającysiępowoli
kolorowypojazd.

Anaśrodkuulicyrozszamotany,ognistykłąbdrgnąłjeszczekilkarazyizamarłwbezruchu...
Koordynatorskończyłopowieśćotragicznymwypadku,oparłszczeciniastypodbródeknazaciśniętej

kurczowopięściitępozagapiłsięwpancernedrzwijakbyczekał,jakbywierzył,żeAlbmimowszystko
wróci...

Jolzamyśliłsię-zchwiląśmiercibiofizykanaukowcytracilipołowęszansnadoprowadzeniebadań

doprzewidzianegonatenetapkońca.Dośćdawnojużzdążyłsięzorientować,jakijestcelwszystkich,
ponawianychznieludzkimuporemprób...Znowupoczułwsobieświadomośćobuniezależnychjaźni-
czasowyrozejmmózgówszybkoprzeradzałsięwzaciętąwalkę,wktórejsilniejszyintelektCraiga
górowałzdecydowanieczęściej.Jolpodniósłgłowę...

-Muszęwamcośpowiedzieć...
Obrócilikuniemuzdziwionetwarze-milczałprzecieżodtylujużdni,że-pochłonięcibezreszty

swoimikłopotami-zatraciliwniepamięcidźwiękjegogłosu.

-...przyjęliściemniebezwahaniajakkogośswojego,choćjestemtylkoeksperymentalnym

szczepantem.Daliściemischronienieiżywnośćbezpytania,beznadziei,żemógłbymsięwamw
jakikolwieksposóbodwdzięczyć.

-Pocotomówisz?Niemusisz...
-Muszę.Muszępowtórzyćsobie...Mieliściepełneprawomyśleć,żejestemlaboratoryjnie

wyprodukowanympółdebilemiwaszeprzypuszczeniabyłyczęściowozgodnezprawdą.Jol-człowiek
rzeczywiściejestniedorozwinięty.Wskaliprzyjmującejzanormęstotrzydzieścijednostek,jegoiloraz
inteligencjiwynosizaledwiedziewięćdziesiątpięć.AlezatoJol-szczepantjestosobistymasystentem
profesoraCraiga.Ijegonajlepszymuczniem,jeżelitakmożnapowiedzieć...Toznaczybyłemnim,kiedy
jeszczeprofesorżył.Taak,kiedyjeszczeżył...Choćwłaściwiemożnabyłobypowiedzieć,żeonżyje
nadal...

-Toznaczy...?
-Oczywiściewtrochęzmienionejpostaci.Wtejnaroślinamojejgłowiekryjesięreplikajego

mózgu.

-Chceszpowiedzieć,żejesteśprofeso...?
-Nie.Kopianiejestdokładna,więcniemamcałejjegowiedzy.Wiemtylkotyle,ileprzekazałmipo

przeszczepieniupotworniaka.

-Cotojest?
-Guzotorbiony,wewnątrzktóregomożesięrozwinąćdowolnatkanka.Craigbyłnatochory.Akiedy

zorientowałsię,żewtorbielinarastaskomplikowanatkankamózgowa,wyhodowałjąi...Iprzeszczepił.
O,tu...

-Zgodziłeśsię?!
-Widać.Zresztą,wtedybyłomiwszystkojedno...Potemprofesorrównoleglezestarymipodłączył

wszczepionenowewprowadzenianerwoweizacząłmnieuczyć.

-Tak...ByłeświęcasystentemCraiga...Oczywiściezorientowałeśsię,czegoszukamy?
-Ztego,cozdążyłemzauważyć,chceciepoznaćObcychinawiązaćznimikontakt,aletowydajemi

sięraczejniemożliwe.Niszcząludziimiastabezżadnegozrozumiałegopowodu.

-Amychcemytenpowód,oileistnieje,znaleźć.Zniszczymyichdopierowostateczności...
-...Oileoniwcześniejniezrobiątegozewszystkimiludźmi.Wciąguparutygodnizburzyliponad

połowęmiastnawybrzeżu.

-Aleludzieżyją.Iniepozwoląwymordowaćsięnikomubezkarnie.
-Ludzie?Niemów...Zasłużylisobie...Lepiejpowiedz,cozamierzacieterazzrobić.

background image

-Hmmm,pośmierciAlba...?Acotybyśzaproponował?
-Pojazd.
-???
-Trzebazdobyćichpojazd.
-Ależtoprawieniemożliwe!Niemamybroni...
-Wiem.Aleprzecieżjesteście...jesteśmyludźmi,atochybajedynysposób,żebyZiemiapozostała

Ziemią.MusimymiećchoćjednegoObcego.

-Tylkojaktozrobić?
-Niewiem.Jeszczeniewiem...Zresztądokładnyplanitakobmyślimyjutro.Terazporaspać.
-Mhm,dobranoc...Dobranoc,Jol...
Właściwie-dlaczegotozrobił?Dlaczegonaglezapragnąłimpomóc?Nienawidziłichprzecież.

Najserdeczniej.

Mógłostatecznietolerowaćjednostki,aleniecierpiałtegocałegomotłochuskorego,zbytskoregodo

drwin.Kiedyś,gdyjeszczebyłdebilem,iniedawno-kiedynarośląnagłowiewyrósłponadprzeciętną
ichwysokościirozumu...

Krzywdziligoohydniebezmyślnymśmiechem,pokazywalinaulicyswoimdzieciom,celowali

wyciąganymikuniemupalcamiwtęjegonieszczęsnągłowę,jakrzutkami,ciskanymiwolbrzymią,
bezbronnątarczę.Cieszyłsię,kiedyjakiśczłowiekmijanynadrodzeprzechodziłmimoniegoobojętnie.
Ateraz,właśnieteraz,kiedyspełniałysięwszystkiejegonajskrytszemyśliinajgorszeżyczenia
kierowanepodichadresem-zapragnąłimpomóc...Iwłaściwietotylkoci-naukowcyzezburzonego
miasta-rozbilimuobraztejwymarzonejzemsty.Możedlatego,żeniepotrafiłichjeszczenazwać,
ostateczniezakwalifikowaćdoktórejśzeznanychmugrupludzkiegorodzaju-onibylipoprostuzbyt
inni.Szorstcy-toprawda-ależadennieusiłowałurazićgoponiżającąlitością,nieuśmiechałsię
złośliwienawidokjegogłowy.Wydawałosię,żeniezauważająjegowyglądu.Cowięcej,żerobiąto
bezżadnegowysiłku.Jakośtak...naturalnie.Akiedypokazał,żeistotnieumiewięcejniżoni,bezżadnego
wahaniaprzeszlipodjegorozkazy.

Zapomniałwtejchwili,żebylitoprzecieżnaukowcy,mającyzwielomapodobnymichodzącymi

eksperymentamidoczynienianacodzień,iżewichposłuszeństwiewobecjegopoleceńkryłsięw
gruncierzeczyszacunekniedlaniego,leczdlaintelektuprofesoraCraiga...

Najważniejszejednak,żewdwadnipotejpierwszejpoważnejrozmowieJolkierowałjużbudową

pułapkinaObcych...

Pojazdyniemiałyżadnychustalonychczyulubionychtras.Plująceogniemkuleprzemykaływ

zawrotnymtempie.śladamiulic,unosiłysięnadmiastemjaktęczowesępy-chwilanieuwagi
wystarczała,byzniebauderzyłstrumieńognia,przeorującyjakgigantycznypazurokoliceniebacznego
ruchu.

Tobyłybestie.Bestietymgroźniejsze,żenigdyniewidziane,żezawszeskrytewgłębikolorowych,

drapieżnychpojazdów...InagleludziewydalisięJolowipoprostupiękni.Zewszystkimiswoimi
wadami,zzarozumiałą,dufnąpogardądlainnościbylimuprzecieżbardzobliscy.Zrozumialiijednak-
rozumni.AObcy...?Pojawilisięniewiadomoskąd...Ichstatkinaorbiciezłatwościąrozszyfrowałycały
ziemskisystemwymianyinformacji,wjakiśniewytłumaczonysposóbzdezintegrowaływiązki
kierunkowe,paraliżująctymsamymwszelkiepróbypodjęciajakichkolwiekakcjiobronnych
zamierzonychnawiększąskalę.Czynnepozostałytylkopodziemnefalowody...


***

Joldowiedziałsięwkrótce,żepodobnychgrupbadawczychbyłokilkanaście.Rozproszenina

terytoriumzajętymprzezwrogów,praktyczniebezżadnejłącznościzresztąświatawolnegojeszczeod

background image

grozycodziennejśmierci,naukowcyszukaliwyjaśnieniacałegoproblemu.

Obcyprzypomnieliludziompojęciewalki,zapomnianeodprawieośmiuwieków-sięgniętoterazdo

muzeówponietykanąoddawnabrońiudoskonalonojąpospiesznie,tworzączkoniecznościcoraz
nowszeicorazokrutniejszewariantynajhaniebniejszegoludzkiegowynalazku.Wynalazku,któryporaz
pierwszywdziejachZiemimiałsłużyćniedomordowanialudzi,aledoobronycałejzagrożonejrasy.

Przezostatniestuleciawalczonozczymślubocoś.Walczonoztrzęsieniamiziemiizezdeformowaną

przezwiekowewypaczenialudzkąnaturą.Walczonoopowszechnedobro.Alenigdyniewalczonoz
kimś.Aprzecieżistotyznającepodróżekosmiczne,dysponującetakpotężnymiśrodkami-przede
wszystkimśrodkamimasowejzagłady-Kimśniezaprzeczalniebyły.ByłyKimś,KtoNiszczy,kto
mordujeinne.istotybezżadnegooczywistegopowodu...

WprzewężonejgłowieJolaniemieściłasięmyśl,żemożnazabijaćdlasamejprzyjemności

zabijania.Mózgdebilapoprostunieinteresowałsięproblemem,Dowidziećgoniebyłwstanie.Zaś,
pracującywtymwypadkuzaobydwa,mózgwyhodowanyprzezprofesoraCraiganiemógłpojąć
mentalnościmordercy.Utrwalonewnimskomplikowanąplecionkąneuronówskojarzenia,poparte
prawiecałymżyciemspędzonymwlaboratoriach,niedopuszczałytakiejmożliwości.Dlategożadna
koncepcjaJolaniemogłazobrazowaćhipotetycznejdrogirozwoju,jakąmusiałabydążyćdowolna
cywilizacja,bywykształcićwsobie-amożenawetsztuczniewzmocnić-nawykzabijaniawszystkiego,
coodmienne...GdybyludziebylipodobnidoObcych,nieżyłbyjużoddawna.Gdybyonbyłpodobnydo
ludzi...

Jolobróciłfotelwstronęnaukowców,przelotnymspojrzeniemogarnąłprzemęczone,bladetwarze-

przekrwionebiałkaichoczuodwzajemniłymusięsmutnymuśmiechem.Bowiemprowadzonezuporem
próbypozostałyjaknaraziebezowocne.Zaprojektowane,najprzemyślniejszenawetpułapkizawodziływ
decydującychmomentach,boniebyłoczymzagrodzićuwięzionymkulom.Aterazplanowy,
trzymiesięcznypobytbadawczyekipywstrefiebezpośredniegozagrożeniapowolidobiegałkońca.
Nareszciemieliwrócićdoswoich.Ktośczekałnanichznadzieją,żeprzyniosąmuocalenie,onizaś
szykowalisiętymczasemdopowrotuzeświadomością,żejednakzdziałalizbytmało...


***

JużnażadnejulicyJolniebudziłswoimwyglądemsensacji.Wszyscybylizbytzajęciizafrasowani,

żebyszukaćsobiejakiejśtaniej,przelotnejrozrywki.Pracowaliwzastępczychbiurachifabrykach,
uruchamialiwywiezionenaprędce,szczęśliweocalałemaszyny.Wszystkie-częstoprowizoryczne-
Instytutybadawczeczynnebyłyprzezcałądobę.Ajeżeliktośniebyłnaukowcem,całyswójwolnyczas
poświęcałOrganizacji-chwycilisięjejjakostatniejszansy:posłusznieformowalinaplacach
czworobokiimiarowounosili,opuszczalinogiwtaktkomendwyszczekiwanychprzezzachrypniętych
naganiaczy.

Jolowiwydawałosięteraz,żeczasostuleciazawrócił,żepojęcieosobistejwolnościstałosię

pustym,nikomuniepotrzebnymdźwiękiem-łomotpodkutychbutówpodoknamiuparcieodmierzał
mijającegodziny.

Mózgczłowieczkaodezwałsięwnimnajzupełniejniespodziewanie.Obcyiludzie.Niezrozumiałe

przeciwtemu,coohydne,leczbliskie...SkarlałymóżdżekJola-człowiekazradościąpodporządkowałby
sięrytmowiżycianarzuconemuprzezOrganizację,odezwałosięwnimzwyczajnelenistwo.Ktoś
myślałbyzaniego.Dawałbymujeść.Mówiłby,jakubraćsiędziś,jutro,zatydzień...Wolnobymubyło
zabijać,boodpowiedzialnośćitakponosiktoinny.Nikt.Organizacja.Zawszystkiemorderstwa
odpowiadajedynieówustalonyzdawiendawnaład.Porządek,organizacja...-możnaniemyślećinie
czuć.Jakwgigantycznymmrowiskupodziałdni,podziałgodzin,podział...Podziałmózgów?

Patrzył.Podziwiałjednolitośćludzkiejmasy,wktórejbezpowrotniegubiłysięindywidualnecechy

background image

poszczególnychosobników.Wygląd,wyraztwarzy,wzrost,spojrzenie-wszystkotozacierałosięw
tłumie,rozpływałopotroszenacałośćsformowanegozniewypowiedzianymwdziękiemszyku.Chciałby
znaleźćsięnaglemiędzyludźminadole,razemznimioddychaćgłębokownarzuconym,miarowym
tempie.

Wdech-śniadaniebędzieowpółdoósmej-wydech;obiad-wdech-otrzeciej,ciekawe,codadzą.

Wydech-wszyscyzakładająciężkiebuty-wdech.Biorąbroń-wydech...

Dobreżycie.Wygodne.Wygodneibezmyślne...Odobiadudoobiadu.
Odpowiedzialnośćzapracęgrupybadawczejepsilon-rozumniejszymózgpodjąłjądobrowolnie-

zmęczyładebila.AOrganizacjamogłagouwolnićodkoniecznościdecydowaniazainnych.Więc...

PierwszebezpośredniezetknięcieJolazOrganizacjąbyłoażbolesne-zapomniałnamoment,żejest

jużprzecieżpełnowartościowym,normalnymczłowiekiem,znowupoczułsiępogardzonym,
eksperymentalnymszczepantem,kiedyludziewbiałychfartuchachzaledwiezerknęlinajegogłowęi
któryśmruknąłpółgłosem:“niezdolny..."

Bezsilnawściekłośćdebilnegomózguniewiadomymsposobemprzeniosłasięinadrugiintelekt-

małobrakowało,byJolzrobiłimpiekielnąawanturęzrozbijaniemprymitywnychprzyrządówipysków
włącznie.Urażonynaukowieczdolnyjestdoniedającychsięprzewidziećpostępków.Ciśmieszni,
ograniczenidoparagrafówludzieobrażaligobezkarnie,choćwartbyłwielokrotniewięcejniżoni
wszyscyrazemwzięci.Jakmiałimpowiedzieć,jakudowodnić,żeświetnienadajesiędobezmyślnego
wypełnianiapoleceń,żeprzynajmniejpołowajegojaźni-tawypranazwłasnychpoglądówinielogiczna
-potrzebujechoćpozornegopodporządkowania.Leczniepowiedziałimtego.Nieumiał.Więcwyszedł
poprostu...

Trzeciąświadomościąrozumiałniejasno,żepodpozoramiporządkukryjesiętuniemalkosmiczny

nieład.ŻewieleelementówobecnejsytuacjizagrożeniaZiemistanowitylkododatkowąszansę
wszechrozwojuOrganizacji,którajakolbrzymi,obrzydliwykosmatypająkniepomiernieszybko
pokrywałacałąZiemięciasnąsieciąrównomiernierozrzuconychpunktówzbiorczych.Odczuciebyło
zbytirracjonalne,bymógłpotraktowaćjepoważnie-jeszczechwilatakichrozważańiporównań,aJol
zacząłbywspółczućjednakowoiludziom,iObcym-śladjednakpozostał.Dlategojakąścząstkąswojego
jestestwaJolrozumiałObcychi...usprawiedliwiał...


***

Siedzącwfoteluprzyoknie,spoglądałnarozciągającysięwdole,rozległyplac.l,choćnigdy

przecieżniemiałoludziachzbytdobregozdania,dziwiłsię.Dziwiłsiębardzo,żetacyjakci-
uganiającysiępoplacu,niezmordowani,zgardłamibezprzerwypełnymibezrozumnegowrzasku-
przetrwalicałepokolenia.Więcpomałuzaczynałwspółczuć-przynajmniejniektórymspośródtych
nienawidzonychdotychczastylkozato,żebyliażtakbardzoiprzeciętnieludzcy.Bylibowiemwtej
masietakżeHludzie,którzywcaleniechcielipoddaćsięwszechwładzyOrganizacji-zamykanoichw
odosobnionychmiejscach,bezlitośniezabijanownichnajsłabszenawetpragnienieniezależności,starano
sięupodlićichkrzykiemiwyzwiskami.Wspołeczeństwiemierzącymwartośćczłowiekalitylkoilością
posiadanychprzezeńdóbrmaterialnychpozbawionoichjakiegokolwiekznaczenia,zagrabiającich
mienienarzeczOrganizacji.Jolzaczynałterazdostrzegaćmiędzyludźmioczywisteróżnice,zaczynał
klasyfikowaćichwedługpostępowaniaipoglądów.Dotejporybylidlaniegojednakową,bezbarwnąi
wrogąmasą.BylirównieokrutnijakObcy,kiedywgręwchodziłaczyjaśinnośćiodrębność.Obcyi
ludzie...

AterazJolmiałwrażenie,żespotkałsięotoztrzecią,odmiennąodpodłychludzikówidrapieżnych

Obcych,rasąukrytądotychczaswbezimiennymtłumie.Zapragnąłnagleobejrzećichzbliska,zajrzeć
głębokowtwarze,bywyłowićzdnaoczuichprawdziwe,chowanepodmaskamizaaferowania,

background image

najskrytszemyśli.

Wyszedłzdomuidługo,długowłóczyłsiępoulicach-witałygozdziwionespojrzenia

przechodniów,zaskoczonychfaktemistnienianaZiemikogoś,ktomajeszczeczasnapowolnespacery
przezmiasto.

Zderzeniebyłorównieniespodziewaneimocne,jakbłyskradościwoczachstojącegonaprzeciw

człowieka.Przypomniałgosobie-Meol.DrugiasystentprofesoraCraiga.

-Jol...?
-Mhm...Corobiszwmieście?
-Urlop.Przyjechałemtrochęodpocząćodsłużby.
-JesteśwOrganizacji?
-Jakwszyscy.Tonieteczasy,żenależałosiędoniejdobrowolnie.Zresztąwcalenieżałuję.Aty...?
-Maszczas?Tochodźmydomnie.Niedaleko...
-Poco?
-OpowieszmioOrganizacji...
-A...dlaczegociętointeresuje?
-Hmm...Słyszęnaokołowielekrzyku,widzęmnóstwobezsensownychzajęć...Kiedyporównujętoz

pracąmojejgrupybadawczej...

-Prowadziszgrupę?!
-Tak.Acowtymdziwnego?
-Nic.Dorobiłeśsię...Icoztągrupą?
-Widzępoprostu,żeto,cotamrobiliśmy,byłotysiącrazypotrzebniejsze,niżtotutaj.
-Co?
-Noo...Chociażbyto.Chodzenie.Ciludzieoddwóchgodzinbezprzerwywaląstopamioziemię.

Niektórzysąjużzmęczeni...

-Taktrzeba.
-Dlaczego?Przecieżchodząpotymplacuianikrokudalej.Więcjakiwtymsens?
-TyniejesteśwOrganizacji,prawda?Niezrozumiesz...
-Spróbujjednak.Kiedyśumiałeśwytłumaczyćmibardzowiele...
-No,dobrze...Oczywiściewiesz,żenaszarasastałasiępoprostuniedołężna?Jesteśmysłabi

zarównofizycznie,jakipsychicznie.Samzresztąwidzisz,cosięterazdzieje...Nieumiemysobie
poradzićzsytuacją.JużdawnonależałowybićObcychcodoostatniego,tymczasemnasiuczenimącą
tylkoludziomwgłowachhumanitaryzmemiinnymibzdurami.

-Czytoźle?
-Nawetbardzoźle.Wyobraźsobie,żeimoiprzełożeniwOrganizacjizarazilisiętymiidiotyzmami.
-Nielubisznaukowców?Przecieżkiedyśsam...
-Taak...Asystentdrugiejrangidokońcażycia!Mówiłem,żenicniezrozumiesz...
-Ciebie-możetak.Aleludzi-wszystkich-nie.Wdalszymciąguniewiem,pocoonitorobią.
-Botaktrzeba.
-Poco?

***

Jolwracałdostrefydziałańzgłowąpełnąnieoczekiwanychwidokówisłów-spędludzina

największyplac,przemówieniaprzywódcówOrganizacji,frenetycznewrzaskiiwreszciestart
dostosowanychdodziałańwojennych,potężnychkosmolotów.

Bojowestatki-onichwłaśnieopowiadałMeol:masywne,pancernegrodzie,wdwuosobowych

kabinachspiętrzonepodziesięć,dwanaściełóżek...

background image

Trzytysiącenajnowocześniejszychgwiazdolotówprzekształcononaprędcewkosmicznepancerniki,

zamiastsprzętunaukowegozaładowanonanienajnowszerodzajebroni,wymyślonychwprzygnębiającej
plątaniniepodziemnychbunkrów.“Kwiatśmierci",“JeździecApokalipsy",“Słońcezagłady"podtak
poetyczniebrzmiącyminazwamikryłasięmoczniszczeniawielokrotniewiększaodmocywszystkich
bombjądrowychineutronowychwyprodukowanychnaZiemipodkoniecepokichaosuiniezgody.

Aprzedtygodniempięćsettakwyposażonychstatkówwysłanowkierunkunajbliższychgwiazdz

układamiplanetarnymipodejrzanymioistnieniecywilizacji,-podążyłyzprędkościąkilkakrotnie
większąodprędkościświatła,byobcymrasompokazaćziemskąpotęgę,byunicestwićwzarodku
wszelkiepróbydotarciaichstatkówdoUkładuSłonecznego.....Najlepsząobroną-atak"-nasamo
wspomnienietychsłówMeolaszczepantowirobiłosięsłabo.NiejedenMeolmyślałprzecieżwten
sposóbinieonjedenbezmyślniepowtarzałpodobniebrzmiącesloganyniezastanowiwszysięnawetani
przezchwilę,żerealizacjatychhasełoznaczaśmierćwielumyślącychistotspozaZiemi.Istotbyćmoże
przyjaznych.Niewiedzącychbyćmożewcale,żektóraśzkosmicznychrasodważyłasięnaruszyćspokój
iprawaludzi.ŻecałyUkładSłonecznystałsięprzeogromnąfortecą,którejprzedpolastalepatroluje
ponadpółtysiącabojowychkosmolotów,pilotowanychprzeznajrozmaitszychMeoli.

LeczmimotonaorbicieZiemiwmiejscezniszczonychgwiazdolotówObcychnajdalejdzieńpóźniej

pojawiałysięnoweiniktnieumiałwykryć,skądoneprzybywają...


***

Dostrefyzagrożenia-niegdyśnadmorskiejmiejscowościwypoczynkowej-przerzuconocałągrupę

Jolapodosłonąnocy.Byłotoponoćmiejsce,gdzieporazpierwszypojawilisięObcy...

Ludzienaplażybeztroskospoglądalinawynurzającąsięnieopodalbrzegułódźpodwodną.Zcichym

sykiemzawirowałoukryteśmigło-łódźwyszłaponadfaleinapoduszcesprężonegopowietrzawpłynęła
szumiącnapiasek.

Jakiśczłowiek-nawetnieumiałpotempowiedzieć,dlaczego-zatrzymałsiętużprzedostatnimi

drzewamiipatrzył...

Łódźpękławzdłużwielkiejosi,jejpołówkirozchyliłysięleniwieipowolijakmuszlaogromnej

ostrygi,zwnętrzawysypałysięwirującekule...Zatańczyłyulotnienadplażą-ludzieklaskaliwdłonie-
pomknęływdwiestronywzdłużbrzegu.

Stojącywcieniuczłowiekbyłpodobnopoetą-więcpodziwiałtęczującekulemigającew

prześwitachmiędzypniamiikoronamidrzew,inaglecałarozbawionawidowiskiemplażastanęław
płomieniach,jaknierealny,okrutnydywanpokryłjąkrzykumierających,tupotbosychstóp,
przebierającychztrudemgórkimiałkiegopiasku,zmieszałsięzcmokaniemwypluwanegoprzezkule
ognia.

Człowieknajpierwzamarłzestrachu,apotem...Potemobróciłsięplecamidoswojejumierającej

gdzieśwprzerażonymtłumiedziewczynyipobiegł-ściganybezlitosnymżarem-wstronęjeszcze
cichego,spokojnegomiasteczka...

Rozleniwieniupałem,zadowolenizeswojegożycialudzieniechcielimuwierzyć,podejrzewaligoo

słoneczneporażenie-ewakuacjęrozpoczętodopierowtedy,gdydomiasteczkawróciłpoduszkowiec
patrolusłużbyporządkowej.Kiedywszyscynawłasneoczyzobaczylibiegnącąprzezjegodachiszyby
ciemnąpręgęognistegociosu.


***

Odtamtejporyupłynęłosporoczasu;morzedawnospłukałozplażyresztkibyłychludzi.
Jolukryłsięwkrzakach:zwysokiegobrzeguwidziałwracającenabrzegkule,którezakończyły

background image

właśnieswójdalekirekonesanswgłąblądu-melodyjnygwizdzacichał,wmiaręjakkolejnoukładały
sięwkomorachczekającychłodzi.Ociężałe,pełneśmiercionośnychperełcielskazamknęłysięcicho,
pomknęłynagłębię-pochwilitylkokilkaniespokojnychwirówtańczyłowmiejscuichzanurzenia,
przebiegającafalazmyłazpowierzchnipiaskuiwodyostatnieśladymorderczych,stalowychkonch.

Byłobardzocicho,wschodzącesłońcekładłoodkępostrejtrawydługiecienie.Jakdobrzebyłoby

terazpoddaćciałoleniwej,łagodnejfaliipłynąćażdobólumięśni,czującnabarkachrozkosznieciepłe
muśnięcianieśmiałychpromieni-jeszczechwila,aJolzbiegłbynabrzegzanurzyćstopywmusującej,
chłodnejwodzie...

Leczdoskonalewiedział,żetegomuzrobićniewolno.Żeprzeleżycałydługidzieńwochronnym,

zielonymcieniusosen,bowgórze-ukrytawtlenieba-opalizującakulaprzesuwasięprzezobłokinad
miastemjakfatalne,pełnedrapieżnegoogniawahadło.Doschronu-laboratoriumbędziemógłwrócić
dopieropóźnymwieczorem.Wykorzystawtedykażdyobszarcokolwiekodpozostałychgłębszegocienia,
każdykawałekocalałychmurów,żebytylkomócpotemspokojnieusiąśćniemyśląconiczymipopatrzeć
natroskliwąkrzątaninęWrena.

Wieczórprzyszedłbardzopowoli;Jolnareszciemógłwracaćdolaboratorium-jegowyprawana

brzegmorzanieprzyniosławłaściwienicnowego,nieudałomusięzobaczyćżadnegoObcegobezosłony
kuli.Zaczynałpowoliwierzyć,żetowłaśnieowetęczujące,doskonałekształtysącharakterystyczną
formąowejobcej,niehumanitarnejrasy.

Czułsięzdecydowanienieswojo,pomimożetymrazemmiałjużbroń-uwierającajegobiodro

twardymciężaremdodawałastanowczozbytmałoodwagi.Przecieżnawetniewiedział,czyokażesię
skuteczna.Niemiałbyzresztąitego,gdybyniezbiorowyprotestwszystkichnaukowcówwybranychdo
pracybadawczejwrejoniebezpośredniegozagrożenia.Dlategotużprzedsamymprzerzutem,naostatniej
odprawiewprzejętymiprowadzonymprzezOrganizacjęInstytucieEgzobiologiirozdanoimmałe,
niezgrabnelaseryikieszonkoweogniważarowe,poproszonoichjednakprzytymbardzousilnieo
używaniebronidopierowostateczności.TegojużJolniepotrafiłpojąć-Obcywymordowalibezkarnie
tysiąceludzi,aleniewolnoichbyłoniszczyć.Bo-jakstwierdziłprowadzącyInstytutzastępca
przywódcyOrganizacji-podrażnienikosmicistanowilibyzbytwielkiezagrożeniecałejZiemi.W
dalszymciąguswejwzruszającejprzemowyProwadzącypowoływałsięnahumanitaryzm,obowiązujący
wszystkichludziwobecprzedstawicieliobcej,nieszczęśliwejrasy,którejrodzinnaplanetazostałabyć
możezniszczonaprzezjakiśokrutny,kosmicznykataklizm.Wpewnymmomenciezawołałnawet(ajego
głosstałsięwtymwołaniuprawdziwietragiczny):“Wybaczcieim,albowiemniewiedzą,coczynią".
NieoczekiwanewzruszeniezaćmiłowtedyoczyJolałzami-przypomniałsobie,żetensam,
przemawiającywtejchwilitakładnieczłowiekniespełnatydzieńwcześniejwysyłałwniebozałogi
bojowychkosmolotów,bymordowaływszystko,cożywe,ainneniżludzie.

DebilnacząstkaintelektuJolazgadzałasięzprzemawiającymbezreszty,leczświadomośćCraiga

wciążnotowaławszystkiezauważoneniekonsekwencjei...niezgadzałasię.Rzeczywiścienależało
odnaleźćprawdziweprzyczynypostępowaniaObcych.Nie-wysyłaćkosmolotydogwiazd,do
niewinnych,aletu,naZiemi...Iniewybaczać,ale-humanitarnie,bohumanitarnie-karać.Bowiemmoże
towłaśnieowadotychczasowabezkarnośćskłaniałaichdocorazwiększejzuchwałości.

Awtejchwilinawetjegopierwszy,prymitywnymózgzewszystkichsiłzapragnąłodwetu,zbuntował

sięprzeciwtemuobrzydliwieostrożnemuprzemykaniuprzezwymarłemiasto.Falewściekłościrazpo
razszturmowałymózgProfesora,udzielającmucząstkęswejbezrozumnejmocy.Poddałsięwreszciei
opanowanynowąmyśląanalizowałwłaśnieswojeszansę,kiedygwizdśmigającejcorazbliżejkuli
ostateczniewytrąciłgozeszczątkowejrównowagipsychicznej-wyszedłprostowniepewnyblask
księżyca,pouniesionejdopoziomulufielaseraprzebiegłymigotliweodbiciazałamanychpromieni...

Musielibyćzaskoczenitąszaleńcząodwagą,boświsturwałsięraptownie,opalizującakulastanęła

nieruchomoprzedrozjuszonymczłowiekiem.

background image

Wahanienietrwałodługo-pierwszy,jakgdybyostrzegawczy,płomieńprzeorałziemięustópJola.

Jeszczejaśniejbłysnąłlaser,nakłuwająctęczowąpowłokęcieniutkimstrumykiemskomansowanych
fotonów.Brzeginacięciarozchyliłysięgwałtownie-tylkowspomnienietępegohukuismagnięć
rozpylonejwodypotwarzyupewniłyJola,żeprzedułamkiemsekundybyłtuktośopróczniego.
Odruchowooblizałwargi-byłygorzkieisłonejakpomorskiejkąpieli...

Jakiścieńprzesunąłsiępoziemiwpobliżu-instynktrzuciłJolawbezpiecznąciemnośćruinjakiejś

bramy.

Śmiałsiępotemdługopatrząc,jaktrzynarazognistesmugizapamiętaleobmacująmiejsce,wktórym

stałprzedchwilą,ibyłowtymśmiechucoświęcej,niżtylkorechotzadowolonegozsiebiekretyna.Była
wnimzdecydowanagroźbaświadomegomózgu,ostrzeżeniedlawszystkichistot,któreodważyłysię
naruszyćspokójZiemi...

Uspokoiłsięwkrótce-samodyscyplinamyślenia,kiedyśztrudemwykształcanaprzezprofesora

Craiga-dawałaterazwyniki.WprawdziewstarciuzpojazdemObcychpostępowaniemJolakierowały
przedewszystkimodruchy,leczrównolegle-jakgdybydrugimtoremmyśli-kojarzyłzesobąpozornie
odległefakty.

Promieńlaseradotknąłkuli.Itodelikatnemuśnięciewystarczyło,byspowodowaćtakgwałtowny

wybuch.Amatoprzecieżprawdopodobne,by-niecelując-trafićwzespołynapędowepojazduo
nieznanejkonstrukcji.Wdodatkutenhukpękającegobalonuibryzgirozpylonejwokołomorskiejwody-
wszystkoświadczyłoniezbicieopanującymwewnątrzkulistosunkowodużymciśnieniu.Ciśnieniu
wody...

Dotychczasniewykryto,skądObcyprzybywają,pilnowanobowiemprzestrzeninaokołoZiemi,nikt

jednakniepomyślałoobserwacjioceanów.Przeoczonoistotnyfakt,że.inwazjaObcychrozpoczęłasię
właśnieodstronywybrzeży-cóżztego,żewTEJchwiliznaleźćmożnaichstatkinawokół-ziemskich
orbitach?

AleCzymożliwe,żebygdzieśwgłębinachrozwijałasięrównoleglezludzkąjakaśinnacywilizacja?

Wzasadzienicniestałotemunaprzeszkodzie,leczdlaczegodopieroterazdoszłodospotkania,skądta
dziwnazaciekłośćwzabijaniuwłaśnieludzi?Niezdarzyłosięnigdy,byIstotyzabiłyjakiegoś
zabłąkanegowstrefiedziałańbezpańskiegokundla,ocalałykotyikrowy-tylkoludzieginęlinatychmiast
poujrzeniutęczowejkuli...

Ognistytaniecskończyłsięwreszcie-uznaliwidać,żeczłowiekzdążyłuciec,bomelodyjne

poświstywaniarozpłynęłysięwtrzystrony.Mógłwyjśćzeswojejkryjówki,więcjeszczetylko
najzupełniejodruchowosprawdziłokolicę,powiódłwzrokiemwzdłużczerniejącychruin-nagleodniósł
wrażenie,żezazłomamispojonychresztkamizaprawycegiełleżycoś,czegoprzedtemniebyło.

Przezchwilęwytężałoczy,usiłującdojrzećcokolwiek,potempodpełznąłzwahaniemwkierunku

tegoczegośiukrytywgłębokimcieniuostrożniewysunąłgłowęzzakrawędziceglanegogłazu-na
oświetlonymprzezksiężycfragmenciebrukuleżałopromieniściedziewięćspłaszczonychbezsilnie,
poszarpanychraptownązmianąciśnieniamacek,wtwarzJolaspojrzaływielkie,martweoczy...

Rzuciłwtamtomiejsceodłamekpotrzaskanejcegły.Jeden,drugi,trzeci...-braknajsłabszejchoćby

reakcjiośmieliłgodoreszty,więcwyszedłzukrycia,dźwignąłdogóryciężkągłowęstwora,potem
zebrałwoślizłąwiązkęwszystkiebezwładnemacki-ipowędrowałzeswoimbrzemieniemwkierunku
laboratorium.Byłojużdośćblisko-pochwilizabębniłbutemwmasywne,stalowedrzwi,akiedysię
rozwarły,rzuciłnanajbliższystółswój-zdobytyznarażeniemżycia-łup.Mackichlasnęłygładki
laminat,zcichymmlaśnięciemprzesunęłysiępoblacie;ludzieodskoczyliodruchowo.

-Cotojest?
-Obcy.
-Co?!Gdziegoznalazłeś?Jak...?
-Zwyczajnie.Wyszedłemprzedkulęistrzeliłem.

background image

-Przecież...przecieżmoglicię...
-Niemogli.Rozerwałocałypojazdnakawałki.
-Ale...dlaczegotozrobiłeś?Przecieżwyraźniezakazanonamstrzelaćdokułbezoczywistej

konieczności.Mieliśmyzawszelkącenędążyćdopokojowegozakończeniabadań.

-Idawaćsięzabijać?Mającbroń?
-Noo,nie...Chybanie.Aletylkowsamoob...
-Najlepsząobronąjestatak.TakmówiąprzywódcyOrganizacji.Więcbroniłemsiętylko....
-MimowszystkoObcysązbytpotężni,bymożnabyłowalczyćznimiotwarcie.
-Samiwidzicie,żewcaletakniejest.Zabiłemjednegoznich,aoninicminiemoglizrobić.
-Ale...alecoterazbędzie?Icoztymtutaj?
-Nic.Zbadamygo.Przygotujciestółinarzędzia...

***

Pokrajanedzwonamacekwalałysiępodstołem,wyślizgiwałyspodbutówpodchodzącychcoraz

bliżejnaukowców-naludzkichtwarzachpojawiałosięnajpierwzdziwienie,potemstrach...Bow
otwartejczaszceleżącegonastolestworaspoczywałwydobytyzplastykowychosłonzwyczajnyludzki
mózg.

-To...Toniemożliwe...
CichyszeptobudziłzadumanegosmutnieJola,odbiłsięwjegomózguobrazemdawnozapomnianej

sytuacji.Szczepantuniósłkarykaturęgłowy,powiódłoczymapozebranych.

-Dlaczegonibyniemożliwe?Przecieżija...-urwał.
Torzeczywiściebyłoniemożliwe.Onsamzostałstworzonydladobranauki.Leczto-leżąceteraz

przednimnastole-byłojużzbrodnią.ByłozakrojonąnawielkąskalępróbązdobyciawładzynaZiemi.

Ktośstworzyłwtymcelunowąrasę-pokraczneskrzyżowanieciałdziewięciornicimózgówludzio

wypaczonejpsychice.“.

ZawieszonywswojejinnościmiędzyObcymialudźmiJolmiałwiększeniżktokolwiekinnyszansę,

byobydwierasyrozumieć,iobydwujednakowonienawidzić...Gdybyzamiastdoludziprzyłączyłsiędo
Obcych,gdybynakarmiligoiniewyśmiewalijegowyglądu,toczypracowałbydlanichtaksamogorąco,
jakterazdlaludzi?Nawettegoniewiedział...

Ponowniespojrzałnamilczącychponuronaukowców,rzucił:
-Cootymsądzicie?
Drgnęli,ichożywionepytaniemtwarzeraptownienabraływyrazu,wyrzucalizsiebiepoczątkowo

niezdarne,nieśmiałesłowazsekundynasekundęgwałtowniejszeiśmielsze:

-My?Noo,należałoby...Aletoprzecieżzbrodnia!Trzebaznaleźćtychdrani!Morderców!Ukarać!
-Taak,macierację...Alekimonisą?Jedenczłowieknapewnoniemógłbytegozrobić...
-Myteżtakmyślimy.
-Awięcmusitobyćwieluludzi.Silnych.Dysponującycholbrzymimizasobamipieniędzy.I...nie

wiadomo,gdzieichszukać...

-Niewiemy.Naraziejeszczenie.Nieorientujęsię,jakinni,alejabędęszukaćtychsukinsynów

choćbydokońcażycia.I...Pomyśleć,żejużtyluludziprzeznichzginęło...

-Iwielujeszczezginie...-ponuromruknąłJol.
-Skądwiesz?Podejrzewaszkogoś!?
-Nie.Napodejrzeniajeszczezawcześnie.Naraziewiemyzbytmało.Wiemtyletylko,żeTamtych-

poszukamyrazem...


***

background image


TerazrozumiałObcychdoskonale-takjakonbyliprzecieżludźmi.Wykoślawienipsychicznie,ubrani

wpokraczneciałagłowonogówmielizpewnościąowielewięcej,niżon,powodów,bynienawidzić
całegotegozbiorowiskamałostkowych,śmiesznychludzików.Ktośdałimmożnośćniszczenia,
skorzystaliwięczniejpoprostu...Nawetniedziwiłsię-czasemsammiewałnieprzepartąochotę
wymordowaćzaczepiającychgonaulicyprzechodniów,izrobiłbyto,gdybytylkoumiał.AObcyumieli.
Ktośnauczyłich,jaktorobić...Ponieważodośmiuwiekówniezdarzyłosię,byczłowiekzabił
człowieka,więcKtośuczącyObcychmusiałdysponowaćśrodkamiprzekazuozastrzeżonej,zakazanej
tematyce.

Jologlądałkiedyśprojekcjętakiegoniedozwolonegofilmu-bodajżetoMeolzorganizowałjąwtedy.
Nazaimprowizowanymekranieukazałysiędwiemasyzdążającychprzeciwsobieludzkichciał,z

głośnikapopłynęławrzaskliwamuzykaprzerywanaodgłosamiwystrzałów.Częśćmasyzaczęłana
ekranienarastać,projektorprzybliżyłwykrzywionewewściekłymgrymasietwarze,chóralnyryk-
zapowiedźzwycięstwa“dobrych"nad“złymi"-przemieszałsięzcharkotemumierających...

PoseansieJolłaziłdługopoulicach,zastanawiającsię,dlaczegodlaswoichnajniższychinstynktów

ludziezawszedopasowująnajwyższeideały,ipocotamcimówiliodobrucałejludzkości,skorodążyli
dowybiciajaknajwiększejjejczęści?Anajgorsze,żenatakohydne,niemoralnefilmyprowadziliswoje
dzieci,żeszczycilisięprzednimibohaterską,chwalebnąprzeszłością.

-Młodzieżsprzedośmiuwieków-myślałJol-musiałabyćjednakbardzonieszczęśliwa,

dowiadującsięcodziennie,jakzadawaćbólizabijać,aniewiedzącdoktóregośtamrokużycia,jak
nowiludziepowstają.Bonibytakifilmopoczęciuinarodzinachczłowiekamógłbymłodzież
zdemoralizować...

Tepseudopożytecznepoglądyzostałyszczęściemzapomnianenadługielata,przestanotworzyć

cokolwiekwoparciuoobrazygwałtuiprzemocy,żadnemureżyserowiniewpadłobynawetdogłowy,by
nakręcićfilmoczłowiekuzabijającyminnegoczłowiekadlazdobyciajakiegośprzedmiotuczywiększej
sumypieniędzy.Niemówiącjużonienawiści...

AterazKtośchciałbyprzywrócićpodłeczasysprzedwieków,chciałbyzburzyćdawnoustalonyład,

opartynarozumowympodejściudożyciaiprawkażdegoczłowieka.Naweton-tylekroćnaulicy
wyśmiewanyszczepant-musiałprzyznać,żeniktniepróbowałgouderzyćczystraszyćswoją'fizyczną
przewagą.Tymczasemktośuczącyjegobraciszczepantówodwołałsiędoichnajniższychinstynktów,
wykształciłwnichnawyknienawiścidoinnychludzi,iniemógłtobyćprzecieżpojedynczyKtoś-tylko
mocna,dobrzezorganizowanagrupazbrodniarzymogłapokusićsięorealizacjęprzedsięwzięcia
zakrojonegonatakszerokąskalę.Wyposażeniestatkówdla“Obcych",utrzymanieinaukawyhodowanych
tworów-wszystkotomusiałopiekielniedużokosztować.

IgdzieTamciznaleźlidawcówmózgów?Wprawdzienaświeciepojawialisięjeszczeodczasudo

czasuosobnicyzgenetycznieuwarunkowanymiskłonnościamidozbrodni,leczbardzoszybko
rozpoznawanoichiizolowanoodresztyspołeczeństwa,jeżeliżadnepróbyreedukacjiniedawały
rezultatów...

DelikatnetrąceniewramięprzerwałoJolowimyśli.
-Słuchaj,chybatrzebanadaćszyfrogramonaszymodkryciu.
-Hmm...Wolałbymztympoczekać...
-Dlaczego?
-Mamjakieśzłeprzeczucie...Samtegonierozumiem.
-Zgoda.Aleludzieniemogąprzecieżczekać.Nasze...twojeodkryciebyćmożeułatwiwszystkim

rozwikłaniezagadki.

Skorojużdoszliśmydowniosku,żedziałatuzorganizowanagrupaprzestępców,tonaszym

obowiązkiemjestjaknajszybszepowiadomienieotymodpowiednichwładz.Samiitakniewiele

background image

moglibyśmyzrobić...

-Mimowszystkowolałbym...Wporządku.Alezróbcietosami.Jamuszęsobiewszystkojeszczeraz

przemyśleć.

-Tekstfalogramuotwojejprzygodzieiowynikusekcjijużułożyliśmy...
-Wyślijciegowięc.Nacoczekacie?
-Nazgodęprowadzącegogrupę.Twoją.Czy...?
-Zgadzamsię.
-Wren!Możeszpodawaćdanedoszyfratora!Aha,Jol...Mówiłeścośoprzeczuciach.Oniedobrych

przeczu...

-Nieumiemtegouzasadnić,alecałyczasmamwrażenie,żenarazienienależałowysyłaćtego

światłogramu.

-Trudno.Jużpotwierdzonoodbiór,inaprawdęnierozumiem,czemumogłocizależećnazwłoce.
-Jakwamtowytłumaczyć?Obawiamsię,że...
Drzwilaboratoriumrozwarłysięzgłośnymtrzaskiem,mężczyźnispojrzeliwprzerażonątwarz

zadyszanegoOera.

-Oni...Kule...Otaczająnas!
-Bzdura!PrzecieżwspółrzędneschronuznatylkoCentralaOrganizacji.AskądObcy...?Czyżby

rozszyfrowalitennieszczęsnyświatłogram?Musiałocisięprzywidzieć...

-Spójrzsam!
Jolskoczyłdowizjera,odepchnąłWrena,zatoczyłokiemperyskopuszerokikrągpookolicy,podniósł

jewniebo-zewszystkichstronmajaczyłytęczowekule,ognistesmugisystematycznieprzepalałykażdy
zakątekruin...

background image

AndrzejLeszczyński-OSTATNIREJS“LIRY"


Silnikipracowałypełnąmocączyniąchałastakprzeraźliwy,iżBowdenowiwydawałosię,żeza

chwilępopękająmubębenkiipozostaniegłuchydokońcażycia,ajedynymwspomnieniembędzieten
piekielnyjazgot.Szalonewibracjeprzenosiłysięnanajdrobniejszyelementkadłuba,wszystkieblachy,
wsporniki,anawetnitybrałyudziałwobłąkanymtańcu,wtórującsobieprzytymleciutkim
postukiwaniem,którebiorącpoduwagęilośćtancerzy,mogłodoprowadzićdobiałejgorączkinawet
śnięteryby.Zdawałomusię,żewtymsamymrytmiedrgakażdyatomjegociaławgniatanegowfotel
rosnącymprzeciążeniem,żezamomentonsamdospółkiztymarchaicznym,blaszanympudłemrozsypie
sięwprochiruniewstumetrowąprzepaść,wsłupogniabędącypodstawąważącegokilkadziesiąt
tysięcytonstosużelastwa.Podgłównympulpitemstrzeliłktóryśzbezpieczników,zprawejstrony
stuknęłaopokładźleumocowanaosłonazłączwejściakomputera,ukazującszereginagich,miedzianych
przewodów.Miałochotępokląćgłośno,wrzeszczałbynacałegardło,aleponieważniemógłotworzyć
ust,kląłwduchunaczymświatstoiwszystkich-odlistonoszadoszefaCentrumwłącznie.

Fotel,naktórymsiedział,byłchybanajstarszymsprzętem,jakikiedykolwiekudałomusięzobaczyć,

pozamuzeumrzeczjasna.Obiciewytartebyłoażdobiałości,oparciezacięłosięwtaknienaturalnej
pozycji,żeprzeciążeniemusiałodokonaćistnegocuduskręcającizgniatającczłowieka,abydopasować
godokształtusiedzenia,niepogruchotawszymuprzytymwszystkichkości.Głowęujętąmiałw
olbrzymiekleszcze,którekiedyśprawdopodobniewyściełane,stanowićmiałyjeszczejedenkrokw
kierunkupolepszeniawarunkówpilotażu,aktóreterazstałysiędodatkowymelementemjegokaźni,gdyż
zasłaniałymuniemalcaływidoknapulpitsterowniczy,aprzedewszystkimnato,conajważniejsze:
wskaźnikprzeciążeniaelementówładowni,pospiesznieibylejakzainstalowanynaobrzeżujednegoz
ekranów.Zresztąwskaźniktenitakmiałznaczeniegłówniepsychologiczne-gdybycokolwiekwjednejz
ładownidziałałonietak,jaknależy,niemiałbyprzecieżżadnychszansnapoprawętegostanurzeczy.Ani
on,aniniktinnyniemiałbynawetczasupomyślećotym,iżnależyusunąćusterkę.Dlategoteż,ztego
punktuwidzenia,dziękowałwszystkim,którzywtakkrótkimczasiepotrafilidoprowadzićładowniedo
stanuużywalności.Cóżznaczyłytrzaskającebezpieczniki,spadającepokrywy,niewygodnyfotel,wobec
tychtonładunkunuklearnego,znajdującychsięzaledwiekilkametrówpodnim.

Wszystkozaczęłosiępowoliuspokajać.Silnikiprzechodziłynaniższetonacje,wibracjezanikały.

Leczdopierodalekozastratosferązauważył,iżnadalsiedzikurczowozaciskającpalcenaoparciach
fotelaiwbijajączębywustnikprzewodutlenowego.Całymwysiłkiemwolirozwarłpalce,podniósł
lewądłońdooczuiprzyglądałjejsięprzezchwilę,zanimzacząłodpinaćpasy.


***

Szczęknąłwyłącznikczasowy.Wgłowiemuszumiało,przedoczymawirowałyczarnepłaty,acałe

ciałodrgałojeszczetymupiornymrytmem.

Szybkosięopanował,zrzuciłzgłowyhełm,wyłączyłpsychotron.Wyjąłześrodkakryształek,przez

chwilęobracałgowpalcach,poczymcisnąłwkąt.Tenzapismiałpełneprawozaginąć.Zamknął
szkatułkęzumieszczonymiwniejpozostałymizapisami,podniósłjąiszybkimkrokiemruszyłwkierunku
sterowni.Idąckorytarzamirazjeszczepowtarzałwpamięciwszystkieczynności-niezapomniałchybao

background image

niczym.

Porazkolejnysprawdziłdokładnośćprogramu,przygotowanieluków,automatycznychcelowników,

zapłonu.Wreszcie,gdyostatniejużcentymetryperforowanejtaśmyzniknęływczytnikukomputera,gdyna
pulpiciezapłonęłozieloneświatełkosynchronizacji,jednymszarpnięciemprzesunąłdwiebliźniacze,
pomalowanenaczerwonodźwignie.Szybkoogarnąłjeszczespojrzeniempozycjewskaźników-wszystko
byłowporządku.Miałterazdokładnieczteryminutyczasudomomentu,gdynadobrerozbudząsię
uśpionesilnikikolosa,gdyrunieonzmaksymalnymprzyspieszeniempowyznaczonymtorze,lecznajego
pokładzieniebędziejużczłowieka.

Wpatrolowcepoczułsiędziwnieprzytłoczony,dawnoniepilotowałtegotypustateczków.

Przyzwyczajonydoprzestronnejsterowni,długichkorytarzy,setekwskaźnikównapulpitach,któretylko
laikowiwydawałysiębyćmasąniedoogarnięcia.wobectejciasnoty,ograniczonejdoniezbędnego
minimumilościzegarówkontrolnych,poczułsię,jakbyzamieniłluksusowykabrioletnarower.Czekało
goturównieżnieporównaniewięcejpracy,zwłaszczaprzylądowaniu,leczpodniecałsięświadomością,
żeszybkość,jakąmożeosiągnąćtałupinkaijakązpewnościąrozwinie,dla“Liry"nieoznaczałabynic
innego,jakśmierć.

Prawieniepoczułmanewruodcumowaniaodkrążownikaiwejściawciasnyłuk.Nagłównym

ekraniepłonęłałaciata,pomarańczowo-niebieskaścianatarczyJowisza.Kiedyrakietkazaczęłanabierać
szybkości,przełączyłwizjernaKallisto:mrocznego,kamiennegoglobuzagubionegowprzestrzeninie
byłojeszczewidać,choćBowdendoskonalewiedział,gdzienależygoszukać.Zegarpokładowywskazał
godzinęuruchomieniasilnikówiwtymsamymmomenciezdyszrufowych“Liry"buchnęłysłupyognia,
kolosruszyłzpełnymprzyspieszeniemwkierunkuniewidocznegosatelity.Wszystkojaknarazie
przebiegałozgodniezplanem.Zakilkanaścieminut,gdyKallistowidocznybędzieztegomiejscatużprzy
krawędziolbrzyma,statekdosięgniejegopowierzchni,całyglobprzestanieistnieć,wrazzostatniąjuż
baząobsadzonąprzezBuntowników.

“Lira"dawnojużprzestałabyćwidocznanatlepłonącegoJowisza;Bowdensiedział,corazbardziej

kurczowowpijającpalcewoparciefotela,ażdobóluoczuwpatrującsięwtenpunktnaekranie,gdzie
powinienujrzećrezultatswojejwyprawy.Wydawałomusię,żezegar,któryobserwowałkątemoka,
zwalniaswójchód,sekundypozostałedomomentukrytycznegomijajątakwolno.Czułnieodpartąchęć
zatrzymaniastateczku,żebybyćjaknajbliżejtegomiejsca,leczwiedziałdobrze,żegdybytouczynił,
miałbypotemtrudnościwodnalezieniutakprzecieżodległejZiemi.

Inagle,kiedydoeksplozjipozostałozaledwiekilkasekund,wydałomusię,żenaekranie,wtym

właśniepunkcie,którywkrótcemiałsięrozjarzyćblaskiemwybuchujądrowego,ujrzałojczystąplanetę.
Przetarłzmęczoneoczy.Byłatamnadal,płonęłaciepłym,błękitnymświatłem,jakgdybyprzyzywającgo
dosiebie,wskazującdrogę.Zamknąłoczy,akiedyjeotworzył,niebyłojejjuż.Wtymsamymmiejscu,na
obrzeżugorejącejtarczywisiałaoślepiającabiałakula,zkażdąchwiląrozszerzającasię,puchnąca.Jej
wnętrzefalowałoikipiało,ażtrudnobyłosobiewyobrazić,jakiepiekłorozpętałosiętamteraz.Niebyło
jużwięcejskalistejKallisto,niebyłobazyprzepełnionejBuntownikami,jedyniebezładnachmura
atomów,kulazjonizowanychgazów.

Myśltajakgdybyrozbudziłago.Wyłączyłekran,otarłzlanepotemczoło.Miałdośćwrażeń.

Wyobrażałsobie,iżujrzyjedyniegigantycznyfajerwerk,tymczasemmyślozagładzie,cokolwiekbyto
niebyło,napełniłagodziwnymlękiem.Buntownicy...Cóżononichmógłwiedzieć,miałprzecieżtylko
dwanaścielat.Odkiedypamiętał,światzawszedzieliłsięnaludziiBuntowników,choćotychdrugich
staranosięjaknajmniejmówić,staranosięzapomnieć.Niktnigdyniechciałpowiedziećmu,kimoniw
rzeczywistościbyli.Odlatwpajan9wniegonienawiśćdopodłych,przebiegłych,żądnychzemsty
Buntowników.Leczprzecieżmożeonimyślelitaksamo,bomyślećzpewnościąpotrafili,aleczy

background image

odczuwalitaksamo,jakon,ajeżelitak,toczytaksamonienawidzili...?Niewiedział.Odżegnującsięod
tychponurychmyśli,opuściłoparciefotelaiułożyłsięwygodniedosnu.Stateksam,niczymdobrze
wychowanysługaczłowieka,poprowadzigojakponitcedorodzinnegodomu,akiedytrzebabędzie,
obudzi...


***

Powitałagopustka,kosmodrombyłniczymwymarły.Niespodziewałsięzpewnościąwspaniałego

komitetupowitalnego,lecztoidealnebezludzieniecogozdziwiło.Jegorakietkastałasamotnana
wielokilometrowym,zalanymsłońcem,betonowympolu.Tylkowoddali,gdzieśwpołowiedrogimiędzy
nimabudynkiemkontroliCentrum,rysowałasięjakaśnieruchomasylwetka.Wolnymkrokiemruszyłw
tamtąstronę.

To,cowziąłzatechnika,okazałosięmetalowymkorpusemruchomegoinforu.Kiedyzbliżyłsiędo

niego,usłyszałtrzaskmechanizmu,włączanegoprzezfotokomórkę.

-Kimjesteś,człowieku?-zagadałgłośnikochrypłymbasem.
-JestemBowden.-Bowden...
Zapadłacisza,jakbyaparatszukałodpowiedniejinformacjiwswejpamięci.
-Nierozumiesz?-rzuciłzniecierpliwionychłopak.
-Czekamnatwojenazwisko-odparłniewzruszonyautomat.
-Mówięprzecież:Bowden.
-Bowden;acodalej?
-Jakto-dalej?
-Przecież...
Wgłośnikucośszczęknęło.
-Proszęsięzgłosićnapierwszepiętro.Pokój148-odezwałsięjużinnygłos.
-Rozumiem.
Spojrzałrazjeszczenaautomat.Możezepsuty?Infor,jakinfor.Widziałsetkitakich,możetylko

różniłysięniecowyglądem...Wzruszyłramionamiiruszyłwkierunkubudynku.

Poobustronachwejściastało,jakzawsze,dwóchczarnych,automatycznychstrażników.Tyletylko,

żeterazbyliwyłączeni,niezażądaliokazaniaprzepustki.Zdumiałogoto,leczśmiałowszedłdośrodka,
wbiegłposchodachnapiętroizastukałdodrzwioznaczonychnumerem148.

-Proszę-odpowiedziałmutensamgłos,którysłyszałprzezgłośnikinfora.
Nieznałtegoczłowieka.Przyokniestałwysoki,rosłyblondynwnieznanymmu,czarnym,

ozdobionymzłotyminaszywkamiuniformie.

-Proszę,niechpan...-obcyzawahałsię.-Wejdźisiadaj-dokończył.
Bowdenusiadłnabrzegukrzesła.
-JakudałasięwycieczkanaKallisto?
-Wycieczka?...Nieznajomyuśmiechnąłsię.
-Możnatotaknazwać.Iletymaszlat?-zapytałpochwilimilczenia.
-Dwanaście,proszępana.Leczmamjużdrugąklasępilotażu.
-Tak...Powinieneśchodzićdoszkoły,anie...
-Jaskończyłemjuższkołę-zaoponowałBowden.
-Skończyłeś,mówisz...Zobaczymy.Wedługmoichobliczeńnapokładzie“Liry"byłoosiemnaście

tysięcytonładunku.Zgadzasię?

-Tak.

background image

-Toświetnie.
-Świetnie?...Dlaczego?
-PonieważbyłatojużresztkazapasówUnii.
Oblałgozimnypot;czuł,żecałatwarzpokryłasiępurpurą.
-Unii...-wystękał.-Toznaczy,żepan...
-Tak,chłopcze-nieznajomyuśmiechałsięcorazbardziej.-NiemajużwaszejUnii,taksamojaknie

mabazynaKallisto,nigdyjejtamzresztąniebyło.

-Nierozumiem.
-Tobardzoproste.Wysyłasięautomatycznynadajnikwielozakresowy,działającynazasadziedoboru

losowegoselektornagrań,pozorujesiętransportmateriałów,budowęstacji...

Bowdenzerwałsięzkrzesła.
-Więctowy,Buntownicy...
-Niekrzycznamnie-powstrzymałgonieznajomy.-Myślałeś,żespokojniebędziemypatrzeć,jak

szykujecieprzeciwkonamwszystkieswojezapasyładunkównuklearnych,,jakprzygotowujeciekażdą
rakietę,nawettaką,którąmybalibyśmysiępostawićwmuzeum,gdyżmogłabyrunąćwprostna
zwiedzających,jakwreszcieekspediujeciewkosmoszcałymtymprzerażającymdobytkiemnawet
dzieci,byletylkopozbyćsięnas,wykreślićzpamięci,wybuchamijądrowymizatrzećnajdrobniejszyślad
naszegoistnienia.

PotwarzyBowdenapociekłyłzy.Usiadłzpowrotemiwytarłrękawemnos.
-Aleprzecież...wyjesteścieludźmi...
-Acóż,spodziewałeśsię,żeujrzyszpotwory?Zwierzętazprzekrwionymiślepiamiipianąnapysku?
Nieznajomypodszedłdoniegoipołożyłmurękęnaramieniu.
-Jesteśmytakimisamymiludźmijakwy,jesteśmybraćmi.TeżpochodzimyzZiemi.Kosmosnigdy

niebyłnaszymdomem,choćtammusieliśmygoszukać.Niepodobaliśmysięgarstceuzurpatorów,
postanowilinaszniszczyć.Ci,którzyuszlizżyciem,iktórzymielimożliwość,musieliuciekaćzojczyzny
-jegooczyrozbłysły.-LeczprzywódcyUniinierozumieli,żejednostkiniemogąnarzucićswojejwoli
masom,ajeżeliimsiętoudaje,choćbysiłą,niepotrwatodługo.Onimusieliprzegrać!

DoBowdenapowolizaczynałodocieraćokrucieństwosytuacji,wjakiejsięznalazł.Najbardziej

przerażałagoobcośćtegoświata,takniedawnojeszczebliskiego.

-Czymógłbymzobaczyćsięzkimś?-zapytałnieśmiało.-ZgenerałemCaTvertem,zdoktorem

Łonem,zmoimojcem...Gdzieoniterazsą?

Nieznajomywróciłnaswojemiejsceprzyoknie.
-Niemaich-powiedziałcicho,nieodwracającsię.-Wpewnymsensieonibylitam,naKallisto.

Myślobaziebezresztyzaprzątnęłaichumysły,niedawałaimspokojuwdzieńiwnocy.Niezauważyli
nawet,kiedymystopniowozaczęliśmypowracaćdoojczyzny.Wrzeczywistościtomybyliśmytu,na
Ziemi,aoniwtejnieistniejącejbazie,takjakwcześniejwinnychbazach,któremusielizniszczyć...

Bowdenznówzapłakał.Nigdywżyciunieczułsiętakbardzosamotny.
-Coterazzemnąbędzie?-zapytałurwanymgłosem.Nieznajomymilczał,niepatrzyłjużwokno-

spuściłgłowę,zgarbiłsię,zaciśniętepięścioparłnaparapecie.

-Niebójsię,synu-odezwałsięwreszcie.-Wszyscyprzecieżjesteśmyludźmi...Niemożnażyćtylko

nienawiścią...

Nabiurkuzabrzęczałwideofon.

background image

AndrzejLeszczyński-JESTEMZINNEJPLANETY!


Nowyzacząłdreptaćwmiejscurozchlapującwodęnawszystkiestrony.
-Spokój!-warknąłzdrugiegokątaBaryła.
Nowyuspokoiłsię.Przedtempróbowałporozumiećsięznimi.Terazwidoczniezrozumiał,że

wszelkiepróbykontaktusąbezcelowe.Oczymżezresztąmielibyzesobąrozmawiać?Cóżmogłoich
obchodzićtowszystko,comiałimdopowiedzenia?

AleMałypogadałbyzkimkolwiek,nawetzNowym.Ciekawbył,jakonwygląda,skądpochodzi,co

tutajrobi.Pogadałbychętnie,gdybynieBaryła.Temuwszystkoprzeszkadzało.Niemożnabyłopalcem
kiwnąć,żebynieusłyszał,iniechbyktośspróbowałsprzeciwićsięjegożądaniom.Małydobrzepamiętał,
coznaczyjegołapa“niechcący"wyciągniętawczyjąśstronę.Tenolbrzymipierwotniakodmierzałczas
rytmemposiłkówisnów,ipewniebyłomuzupełnieobojętne,czyzgnijetu,czygdzieindziej.

-Gdybymożnabyłowiedzieć,coznamizrobią-głośnodokończyłmyślMały.
-Rozgniotą-odpowiedziałmuBaryła.-Jakpluskwy.SłyszyszMały:jakpluskwy!
TymrazemMałyjużsięnieprzestraszył,kiedyBaryłazacząłsięśmiać.Przypominałomutostary,

rozsypującysięizardzewiały,przedpotopowypociąg,któryrozpędzanywtunelubrzęczałpoluzowanymi
blachami,wydawałzsiebiesetkinajróżniejszychjęków,pisków,postękiwańichrobotów,ipomimoswej
starości,osiągającniebotycznąwprostprędkość,osiągałteżnieprawdopodobnypoziomjazgotu,trudny
dozniesienianawetdlapółgłuchych.

-Przestałbyśwreszcie-jęknąłMały,-bębenkipękają.
Baryłaucichł.
-Jakcisięniepodoba,tosezmieńlokal.
PociągznowuruszyłigdyMałemuwydawałosię,żeniepozostałomunicinnego,jakzatkaćuszyi

zanurzyćsiępodwodą,tamtennagleprzestał.Dlaodmianyzacząłmamrotaćpodnosemprzekleństwa-
cośmunieodpowiadało.Zachwilęzachlupotaławoda,rozległosięszuraniezakończonełomotem
blaszanejpokrywypojemnika,którymdostarczonoimżywność.

-Cojest,docholery!-ryknąłBaryła.-Ilemożnaczekać?
Trudnobyłowtymtowarzystwieochwilęspokoju,chociażMałyzdążyłjużwciąguparudni

przyzwyczaićsiędozapadaniawkrótkądrzemkęwśródohydnegośmiechu,rykuwściekłościczyteż
chrapaniasąsiada.Najbardziejcierpiałzpowoduwody,którejpoziompodnosiłsięnierazdotego
stopnia,żezmuszałgodostanianapalcachcałymigodzinami.Aletymrazemmógłnawetkucnąćw
swoimkącienieobawiającsięutonięcia.Zamknąłwięcoczypogrążającsięwrozmyślaniach.


***

Wbarakupanowałaniczymniezmąconacisza.Wszystkoprzemawiałozatym,żeudałoimsię

wymknąćniepostrzeżenie.Nazewnątrzbyłozimno.Siąpiłniewielki,alenieprzyjemnydeszczyk.Sim
pomógłmuzałożyćstary,wjednymmiejscunawetdziurawykombinezon,wykradzionyzpomieszczenia
obsługiwind.Samtrafiłnajeszczebardziejzużyty,alegdy


Małypróbowałnakłonićgodozamiany,Simniedwuznacznymgestemnakazałmumilczenie.

background image

Gumowane,ciężkiepłaszczeteżniebyłypierwszejmłodości,alechłódnocymocnodawałosobieznać.
Małyzarzuciłnaplecytrzecipłaszcz,wktóryowinęligromadzonąodkilkutygodniżywność,iruszyli.

Simkluczyłmiędzybarakamistarającsięniewejśćnaplacjasnooświetlonyreflektorem

umieszczonymnaszczyciekopalnianegowyciągu.Przykażdejsposobnościuczylisiętejdroginapamięć,
wybierającmiejscanieporośniętetutejsząsuchą,pustynnąroślinnością,któraprzykażdymkroku
wydawałagłośnytrzask.Terazpomimociemnościporuszalisiędośćszybko,abyjaknajprędzejwyjść
pozaterenkopalni.Kiedyminęliostatnibarak,skręcilinapółnoc.Tutajniesięgałojużświatłoreflektora,
apozatymodstronykopalnizasłonięcibylidługimszeregiemhałd.

KilkakrotniejużMałyzastanawiałsię,dlaczegozatrudniającasetkipracowników,araczej

niewolnikówkopalniabyłataksłabostrzeżona.Kiedyichtuprzywieziono,usłyszelidługiwykładna
tematniedostępnościtejpustynnejplanety,absolutnegobrakuwarunkówżyciapozakopalnią,zupełnej
bezcelowościucieczki.Faktemjednakbyło,żewciąguparumiesięcyichpobytututaj,zmieszkańców
czterdziestegodziewiątegobarakuniktniepróbowałuciekać.Wydawałosię,żewszyscypogodzilisięz
losem,zciężkąpracąpodziemiąifatalnymiwarunkamiżycianapowierzchni.Ci.którzysprawowalinad
nimiwładzę,dostateczniezatroszczylisięoto,abydomaksimumwykorzystaćtaniąsiłęrobocząi
maksymalnieograniczyćwydatkizwiązanezjejutrzymaniem.Byćmożewinnychbarakachbyli
śmiałkowie,którzypragnęliodmienićtenstan,jednakżenieistniałażadnamożliwośćkontaktupomiędzy
mieszkańcamiróżnychoddziałów.

Podstopamizachrzęściłżwir;wyszlijużpozaterenkopalni.Aleprzednimibyłojeszczenajcięższe:

dostaćsięnaszczytjednegozewzgórzotaczającychkotlinę.JaksądziłSim,niesłuszniebyłoby
przeprawićsięprzezprzełęcz,gdyżtamtędyprawdopodobniepójdziezanimipogoń.Stokniebyłstromy,
aleniezliczone,potężnegłazy,którepojawiałysięprzedniminiczymduchynieoczekiwaniewyłaniające
sięspośródciemnościpowodowały,żedrogazadniawydającasiękrótką,terazzajęłaimponadsześć
godzin.Zkażdymkrokiem,wrazzopuszczającymiichsiłami,ulatywaławmroknocyuprzedniapewność
sukcesu.Niewiedzieliprzecież,coczekaichzawzgórzami.Niewiedzieli,ileczasutrwaćbędzie
wędrówkawnieznane.

Kiedyumęczeni,ledwotrzymającysięnanogachwyszlinapłaskijaktalerzszczyt,nadplanetą

wstawałświt.WedługplanuSima,otejporzepowinniznajdowaćsięjużprzytransporterze.Tymczasem,
nieuszedłszynawetpołowytejdrogi,leżelirozciągnięcinaskalestarającsięprzynajmniejkilkachwil
bezcennegoczasupoświęcićnaodpoczynek.

Uspokoiłoichniecospojrzeniewkotlinę.Barakiwyglądałystądniczymczarneklockipoustawianew

równeszeregi,jakarmianaprzeglądzieołowianychwojskmałegodziecka.Pracującywyciągidwa
strumyczkimałychfigurekpłynącewprzeciwnestronyświadczyłyotym,żeporannazmianaktóregośz
barakówzastępowałanocnąprzyrozkruszaniubazaltowychskał.Alenigdzieniebyłowidaćnawetśladu
pogonipodążającejzadwomaszaleńcami.

Wmilczeniuzakończyliposiłekskładającysięzgliniastegochleba,kawałkasyntetycznegomięsai

łykasłonejwody,podzieliliskromnezapasynadwierówneczęściiruszylidalej.Drogawdółbyłao
wielełatwiejsza,nietylkozpowoduświecącegosłońca.Głazówbyłotumniej,miejscamiwydawałoim
sięnawet,żeporuszająsiępospecjalniedlanichwydeptanejścieżce.Toteżwniecałedwiegodziny
późniejnatknęlisięnaliniętransportera.GłośnosięśmiejącSimpoklepałMałegopoplecach.Teraznic
jużniebyłoważne.Znówuwierzyli,żeudaimsiędostaćdocentralnejsterowni,zniszczyćjakiś
podzespół,abywreszcieuciecstatkiemtechnika,któryprzyleciusunąćuszkodzenie.

DopierozatrzecimrazemMałemuudałosięwskoczyćnataśmęokilkanaściemetrówzaSimem.

Pierwszewrażenieniebyłoprzyjemne,odrazuutwierdziłogowprzekonaniu,żepodróżtaniebędzie
należaładowygodnych.Potwardym,jakbybetonowympodłożu,pchananiewidzialnąsiłątaśmamknęła

background image

tuzzawrotnąiścieszybkością.Ujechaliwięcjużkilkakilometrów,zanimMałyjakotakoułożyłsięi
zakopałwśródodłamówskalnych,przecinanychpasmamirodzimejplatyny.Teraznależałotylkoczekać.


***

Poniebiewędrowałymałe,pierzasteobłoczki,zktórychprzyodrobiniefantazjimożnabyłoodczytać

całągaleriępostacizdziecięcychbajek.Przesuwałysiętamkrasnoludkiwdziwacznychczapeczkach,
stare,uśmiechającesiębabcie,niektórenawetzmiotłami,pięknekrólewny,złeidobrewróżkiPozatym
międzynimiuwijałysięrozmaitezwierzątka:kotki,myszki,psy,ogi,baranki,prelkiicoktotylkosobie
zażyczył.

Dopierogdysłońcezaczęłoprzypiekaćmukostki,Vikzauważył,jakbardzoprzesunąłsięcieńpalmy.

Niechętniewstałotrzepujączsiebiepiasekiruszyłwkierunkudomu.Nieuszedłjednakdaleko,kiedy
dostrzegłjakąśpostaćzmierzającąwjegostronę.ByłatoReze,matkaVika,jakzawszepiękna,odziana
wodświętnązielonątunikę.Podbiegłdoniejidotknąłczołemramieniamatki,któraczulepogłaskałago
pogłowie.

-Synku-powiedziałacicho.-Uważajnasiebie.Przyjechalijuż.
-Bądźspokojna,mamo.
Uśmiechnąłsiędoniej,odwróciłipodbiegłwkierunkuszosyzapinającpodrodzeżółtykombinezon

pilota.Razjeszczeprzystanął,pomachałstojącejwoddalimatcerękąiskręciłmiędzyzabudowania.

Samochódpędziłosiedlowądrogąwzbijającolbrzymietumanykurzu.Kołapiszczałynazakrętach,a

pędwtłaczającypowietrzedoustutrudniałoddychanieitakniezbytgęstąatmosferąplanety.Vikzdaleka
jużzauważyłniewielkąpostaćopartąomalowanywniebieskieiżółtepasypłotek.Krzyknąłdo
kierowcy,lecztamtenniezareagował:wizgotoponnażwirzedrogizagłuszałsłowa.Vikstuknął
kierowcęwramię,poczymgestaminiedwuznaczniepokazał,ocomuchodzi.Zapiszczałyhamulceiwóz
zatrzymałsię.

-Pospieszsię-mruknąłkierowca.
VikprzeskoczyłzapasowekołoipodbiegłdoAny.Delikatnieująłgłowędziewczynywswojedłonie

iwtuliłtwarzwjejwłosy.

-Jutrowrócę,maleńka.Niemartwsię-szepnął.
Ananieodezwałasię,zawszewtakichchwilachmilczała.Rozpięłatylkokieszonkęjego

kombinezonuinamiejsceuschniętegojużkwiatkawłożyłaświeży.

Maszynastałanabetonowejpłycielotniskaprzygotowanadopróbnegolotu.Srebrzystaiglica

wskazywałaczubemdokładniezenitbezchmurnegonieba.

-Witaj,Sim-Vikpozdrowiłswojegomechanika.
-Witaj,Mały.Wszystkowporządku-Simpołożyłrękęnajegoramieniu.-Ruszaj.Powodzenia!
Kiedydokonałjużwszystkichpołączeń,ułożyłsięwygodniewfoteluiprzymknąłnachwilęoczy.Był

terazczęściąmaszyny,jejmózgiemisterem.Każdajegomyślmogłabyćnatychmiastwprowadzonaw
życie.Przezchwilęjeszczeprzyglądałsięmałemubiałemukwiatuszkowiwyjętemuzkieszeni,poczym
ułożyłgonapulpicietużobokstarteraiwcisnąłguzikłącznościznaziemnąkontroląlotniska.Zgłośnika
dobiegłgojakiśokrzyk.


***

Odłamkiskałuwierałygozwszystkichstron,lecznieśmiałsięporuszyć.Przezniewielkiotwór

obserwowałzmierzchająceniebo.Zlewejiprawejstronykilkanaścietakichsamychjakjego

background image

transporterówbezszelestniezmierzałoniczym.szerokarzekakuswemuujściu.Pędzilitakjużtrzecidzień
wpalącymsłońcuiprzezmroźnąnoc.Wciążtaksamo,naprzemianwgóręiwdół.

-Mały!Słyszyszmnie?-towołałSim.-Skacz.-Skacz!Skacznatychmiast!
Vikrozgarnąłniecokamienieizniemałymtrudemukląkłnataśmie.Wszystkotańczyłomuprzed

oczami.Kilkadziesiątkrokówprzedsobądostrzegłskalnąścianęzwykutymiwniejtunelami,wktórych
znikałyposzczególnetransporteryobejmowaneprzezjakieśstaloweramionaiwysięgniki.Wiedział
jednakże,iżzawszelkącenęmusiuciekaćztaśmy.Niezważającwięcnazawrotygłowywyciągnąłprzed
siebieręceiskoczył.Noginieznalazłypewnegooparcianakamienistym,dośćstromoopadającymwtym
miejscustokuwzgórza.TużprzedtwarząVikawyrosłyzwałyskalnychodłamówitaśmasąsiedniego
transportera.RzuciłsięwtyłuderzającgłowąwprostwnadbiegającegoSima.Objęcirazemrunęlii
potoczylisięwdółzbocza.Zaledwiedwaciaładotknęłymetalowejpłytyupodnóżaskalnejściany,
oślepiłoichzłowieszcze,zieloneświatło.Jednocześnieobieparydłonizostałyspętaneprzez
niewidzialne,bezlitosnekleszcze.


***

-Nareszcie-głosBaryłyprzerwałtokwspomnieńMałego.
Rozległsięstukblaszanejpokrywypojemnika,apochwiligłośnemlaskanieipochrząkiwanie.

“Zwierz-pomyślałMały-wielki,nierozumnyzwierz".Niebyłgłodny,niemiałzresztąwcaleochotyna
toświństwo,łyknąłwięctylkotrochęwody.NagleodezwałsięNowy,odezwałsięporazpierwszy,od
kiedyumieszczonogoznimi.

-Panowie...jachcę...-ztrudemdobierałsłowa.Nieznałwidoczniedobrzeuniwersalnegojęzyka

kopalni.

-Zamknijgo,Mały-ryknąłBaryłazpełnymiustami.Przezchwilęmrokwypełniałyjedynieodgłosy

żarłocznościdochodzącezprzeciwległegokątaceli.

-Panowie...-jeszczeraznieśmiałozacząłNowy.
-Czegotam?-Baryłatrochęsięudobruchał.
-Ja...jajestem...zinnejplanety.
-Jateż-mruknąłBaryła.
Nowegowidoczniezaskoczyłaodpowiedź,gdyżmilczał.
-Nierozumiem-odezwałsięwreszcie.
Małyniemówiłnic,zzaciekawieniemoczekiwałdalszegociągu.Baryłateżmilczał,pewniedłubał

wzębachswoimiohydnymipazurami.

-Panowie...naprawdę...-kontynuowałNowy.-Mojaplaneta...Ziemia...
Wciemnościrozległsięplusk,potemjakieśplaśnięcieiodgłosciężarupadającegowwodę.
-Tfu,cozamiękkieświństwo-Baryłazacząłpłukaćręce.

background image

AndrzejLeszczyński-WPOGONIZAŚWITEM


Tymrazemzmierzchzastałgoprzyczwartejśluzie.Miałdoniejzaledwiekilkakroków,gdyzalałago

nieprzeniknionaciemność,wktórejjegooczyprzestawałyzupełnie-funkcjonować.Jeszczeraznie
zdążyłprzeprowadzićoddawnaplanowanejobserwacjinadejścianocy.

Przezchwilętrwałwbezruchu,porazkolejnyzaskoczonynagłąutratąwzroku.Wreszcieruszył

powoliwyciągnąwszyprzedsiebieobieręce.Wydawałomusię,żetrwałotocałąwieczność,zanim
poczułpodpalcamichłódchropowatejpowierzchnimetalu.Przylgnąłdoniejplecamiiprzezkilkaminut
uspokajałkołacząceserceusiłującjednocześnieodtworzyćwpamięcirozkładpomieszczeńnatym
poziomie.Postanowiłwkońcu,żetymrazemspędzinocwpierwszejsali,którąnapotka.Uspokojonyjuż
niecoruszyłzpowrotemkorytarzemsunącdłoniąpościanie.

Kilkarazypotykałsięorozrzuconepopodłodzesprzęty,zanimdłońjegonatrafiłanapianolitową

futrynę.Wtymsamymmomencieautomatycznedrzwirozsunęłysięzcichymszumem.Zbijącymsercem
wszedłdośrodka,zatrzymałodwakrokidalejikiedyusłyszał,żedrzwizajegoplecamizamknęłysię,
niewielemyślącułożyłsięnapodłodze.Sennadszedłprawienatychmiastbezszelestniezatapiającgow
poszarzałymobrazieprzeżyćminionegodnia.


***

Kajutęzalewałomlecznobiałeświatło.Całejejwyposażenie,któreogarnąłjednymspojrzeniem,było

niemalidentyczne,jakwewszystkichtychpokojach,którezdołałjużodwiedzić.Łapczywiewyciągnął
więcswojeczłonkinasycającciałonikłymciepłembijącymodścian.

Zkurkawlewymrogupokojumonotonniekapałajakaściecz.Najpierwpowąchałją,potemostrożnie

posmakował,akiedystwierdził,żejesttowoda,chciwiezanurzyłwniejobiedłonie.Długo
rozkoszowałsiężyciodajnym,chłodnympłynem,ażwreszciewzrokjegopadłnaprowadzącedo
sąsiedniegopomieszczeniauchylonedrzwi,którychpoprzednioniezauważył.Cichopodszedłdonichi
zajrzałdownętrza.Całasalkazastawionabyładziwnymifotelami,stołamiiszafkami-wszystkobiłow
oczynieskazitelnąbielą,opróczjednejrzeczy.Naśrodkupokojuleżałocoś,cozpozorutylko
przypominałoczłowieka.Metalowakukłarozrzuconawnienaturalnejpozycjizwielkąbaniązamiast
głowyukrytąpomiędzyszpiczastymiramionamitrzymaławnieudolniewymodelowanejdłoni
szarozielony,cienkiiposzarpanypłat.

Ostrożniewycofałsięztegopomieszczeniaiwyszedłnakorytarz.Nawprostprzedsobąujrzałpod

strzałkąnapis,któregoniezauważyłwczoraj:“Wyjścieawaryjne.Śluzanr4".Żwaworuszyłwe
wskazanymkierunkuipochwilistałjużpodrugiejstronieciężkich,ołowianychdrzwi.Korytarz
rozdzielałsiętunadwieczęści.Nawprostujrzałdobrzeznanywidokdługiegoszeregudrzwi
prowadzącychdobliźniaczodosiebiepodobnychkajut.Ruszyłwięcwąskim,bocznymprzejściemi
wkrótcestanąłprzedokrągłymwłazem.Mechanizmotwieraniabyłtupodobny,jakwprzypadku
wszystkichśluz,niemiałwięcznimkłopotów.Rozwarłasięprzednimczarnaprzepaśćupstrzona
miriadamidalekichogników.Widoktentakprzykułjegouwagę,żeniezauważyłnawet,jakcałejego
ciałozacząłspowijaćcorazmocniejszychłód.Dopierogdyigiełkimrozuzaczęłyprzebijaćjegoskórę,
wycofałsięszybkoztegomiejsca.

background image

Szedłkorytarzemotwierającnachybiłtrafiłdrzwidopokoi.Wszędziebyłotosamo:jednołóżko,

szafka,naczyniewypełnionezatęchłąwodąorazpromiennikiprzymocowanedosufitu.Wszędzie
identyczne,metaloweściany,sterylnaczystośćinigdzienawetśladuludzi.

Piątaśluzazaprowadziłagodoogromnejhali,większejodwszystkich,jakiedotychczaswidział.

Wzrokjegogubiłsiępomiędzyszerokimi,wielobarwnymipulpitami,wielkimiskrzyniamiiróżnymi
maszynami.Całość,widocznieoddawnanieużywana,pokrytabyłagrubąwarstwąkurzu,opróczsłabo
widocznejścieżkiwiodącejmiędzypulpitamigdzieśwgłąbhali.

Penetracjęrozpocząłoddużej,żółtejściany,wktórąwmontowanosetkiróżnychwskaźników,

przełącznikówiregulatorów.Zacząłodczytywaćtabliczkipodnimi:“Poziom3",“Temperatura",
“Wilgotność",“Tlen".Zazegarpodpisany“Napromieniowanie"wetkniętabyłakartkazodręcznym
dopiskiem:“4x15min".Niewieleztegowszystkiegorozumiał.Znaczenieniektórychsłówznał
doskonale,innebudziływnimjedyniemglistewspomnienia,leczcałośćpozostawałanadalniejasna.

Nagleposłyszałjakiśstukot.Skuliłsięcaływystawiwszyponadpulpitjedyniegłowę.Whalinadal

panowałacisza,nicniewskazywałonato,żektośjeszczetujest.Zachowującnajdalejposuniętą
ostrożność,starającsięstąpaćjaknajciszejruszyłmiędzypulpitamiwgłąbpomieszczenia.Czujnie
rozglądającsięnawszystkiestronyposuwałsiępowoliuważnienasłuchując.Międzypakamizprawej
stronymignęłomuczyjeśramięnaznaczoneolbrzymiąblizną.Rozległsiętupotszybkichkroków,
trzasnęłydrzwiśluzy.Podbiegłdonich,leczprzekonałsię,żebyłyzamknięte,azamekodtejstronynie
reagowałnajegoszarpaninę.Nawpółoszalałyzestrachurzuciłsięmiędzyskrzynie,alepochwili
przystanął.Poczułżecośsięzmieniłodokołaniego.Znówdziwneigiełkinakłuwałyskórę,ręcepowoli
zaczynałymudrętwieć.Oszołomionyrozejrzałsiędokoła.Wreszciedostrzegłje-dobrzeznane,
złowrogobłyszczącepunkciki.

Wjednejześcianwidniałwielki,prostokątnyotwór.Odchylonaklapasterczaładalekowczerń.Lecz

napróżnousiłowałznaleźćgdzieśwpobliżumechanizmzamka-niebyłogotu.Czuł,żepowolimięśnie
odmawiająmuposłuszeństwa,jeszczechwila,aniebędziejużdlaniegoratunku.

Obok,nastalowymrusztowaniuspoczywałolbrzymipociskskierowanydziobemwprostw

otwierającąsięprzednimczeluść.Wjegobokuwidniałokrągłyotwórzamykanyodchylonądogóry
klapą.Czując,iżjesttojegoostatniaszansa,wdrapałsię"narusztowanieizsunąłwgłąbpocisku.
Ostatkiemsiłzamknąłzasobąotwór-ogarnęłygozupełneciemności.Podlewąrękąpoczułjakieś
wyłączniki,zacząłjewięcnaciskaćjedenpodrugim.Wkrótcewnętrzeniewielkiejkabinyzalało
jaskraweświatło,zamruczaływłączonejakieśurządzenia,zasyczałwlatującygaz.Temperaturazaczęła
powolinarastaćipoczuł,jaknowesiływstępująwjegociało.Szybkopoznałprzeznaczenie
poszczególnychprzełączników,wyłączyłwięcwszelkieurządzenia,abyniezakłócaćpanującejwhali
ciszy,pozostawiającjedynieoświetlenieiogrzewanie.Postanowiłczekać,dopókitamtennieprzyjmie
jegośmiercizapewnik.


***

Ocknąłsięwmiękkim,szerokimfotelu.Przezchwilęusiłowałskojarzyćgdziejest,icoturobi.

Kiedywreszcieprzypomniałsobiewydarzeniaminionegodnia,wstałizacząłpowoliotwieraćwłaz.
Wychyliłostrożniegłowęispojrzałwbok.Wrozwartymprostokącieścianynadalbłyszczałygwiazdy,
leczprzedtąprzepaściąstał...jegoprześladowca.Dokładniewidziałjegoszerokie,barczysteplecyi
wielkąbliznęnalewymramieniu,jakbywtymmiejscukiedyśoddartocałypłatskóry.Bezgłośniezszedł
porusztowaniuizbliżyłsiędonieznajomego.Ogarnęłagofalaślepejnienawiści.Niewielenamyślając
siępchnąłmocnonieruchomąpostać.Tamtenzdziwnymjękiemrunąłwmrocznąotchłań.Dopieroteraz

background image

przykułjegouwagęwidok,którytakzafascynowałjegonapastnika.Pośródgwiazdbłyszczałpółkolisty
rąbekrozsiewającwokółsiebiebladobłękitną,takdziwniebliskąiciepłąpoświatę.

Wracałkorytarzemzbłogimodczuciembeztroski.Początkowozganiłsiebiezatennagłyprzypływ

nienawiści.Aleszybkowytłumaczyłsobie,żeniebyłoinnegowyjścia.Tylkojedenznichmógłdalejżyć
tuwspokoju.Zamiasttamtegorówniedobrzeonmógłterazmartwyleciećwnieskończonośćomywany
blaskiemodległychsłońc.

Zatrzymałsięprzydrzwiachprowadzącychdopokoju,wktórymspędziłpoprzedniąnoc.Cośnie

dawałomuspokoju,kusiłogo,abyjeszczeraztamwejść.Pokrótkiejchwilinamysłudotknąłfutrynyi
pewnymkrokiemprzestąpiłpróg.Wsąsiedniejsalcewszystkobyłonaswoimmiejscu,takjakujrzałto
minionegoranka.Ostrożniezbliżyłsiędorozciągniętejnapodłodzekukły.Terazjużwiedział,cogotu
sprowadziło:musiałprzekonaćsię,jakiemucelowisłużyłataimitacjaludzkiejpostaci.Wsunąłdłońpod
jejramięijednymruchemobróciłjąprzedniąstronądogóry.Odskoczyłjakoparzony.

Spozaszybkizamocowanejwbaniastejgłowiepatrzyłynaniegowyłupiasteoczy.Bladatwarz

wykrzywionabyłamakabrycznymgrymasemodsłaniającwdolnejswejczęściszeregbiałych,
prostokątnychwyrostków.

Zmocnobojącymsercemukląkłobokleżącejpostaci.Zrozumiałteraz,żeto,cobrałuprzednioza

kukłę,imitacjęsylwetkiludzkiej,byłotylkoopakowaniem,-jakimśubioremochraniającymukrytą
wewnątrzistotę.Skafanderrozoranybyłztejstronywokolicybrzucha,ukazującnagie,okaleczoneciało.
Domyśliłsię,żetawłaśnieranabyłaprzyczynąśmiercidelikatnegostworzenia.

Uprzednioniewidoczny,przywalonymartwymciałem,leżałnapodłodzegrubybrulionwczarnych

okładkachzwybitymzłotymnapisem:,,DrA.Curtis".Podniósłgoiotworzył.Całestronypokrytebyły
szeregamicyfr,różnychznakówiskrótów,zupełniedlaniegoniezrozumiałych.Tylkogdzieniegdzie
widniałokilkalinijekniedbałegopisma.Zacząłczytać.

“Czternaściezgonówwciągudwóchtygodnitonawetdlamnieniecowstrząsające.Nigdynie

wierzyłemwrewelacyjnezakończenietegoeksperymentu,aleniespodziewałemsięrównieżtakiego
obrotusprawy.Dawnojużzwątpiłemwcudownąprzyszłośćtychludzi,jakmawiałgen.Haxley.Czasami
wydajemisię,żejesttozwyczajnemorderstwopopełnianewbardzowymyślnysposób.Terazżałuję,że
dałemsięnatonamówić".

Przerzuciłkilkakartek.
“ZmarłtakżeFlint,zostałoichjużtylkodwóchiwydajemisię,żezaczynasięunichadaptacjado

nowychwarunków.Mamterazpełneręceroboty,wszystkichtechnikówodwołanozpowrotemnaZiemię.
Sammuszępilnowaćcałejaparatury.Dokuczamitylkoczasamisamotność,aleliczęjużdnidomomentu
zakończeniahibernacji.Czekamniecierpliwienatęchwilę,alejednocześniebojęsięjej.Przecieżnie
będątojużludzie".

Następnestronypokrytebyłyjedyniecyframi.Dopieropodgrubączerwonąkreskąicyframi

18.08.2093znalazłnotatkę.

“Corazbardziejbojęsiębezpośredniegozetknięciaznimi.Mająterazdoswojejdyspozycjicały

statek,oprócztrzechpomieszczeń:sterowni,maszynowniimojegopokoiku.Chcącwyjśćstądmuszę
zakładaćgruby,ołowianyskafander.Dlakogośpostronnegobyłobyabsolutnąfantazją,żetamżyjąludzie.
Zupełnybrakatmosfery,temperatura100°K,promieniowaniegamma.Ajesttoprzecieżtylkodrobny
wycinekzcałegoobszarumożliwychwarunków.Samdobrzejeszczeniewiem,ilemogąwytrzymaćci
dwaj,alewydajemisię,żenawetdlaautorówtegoeksperymentuwynikimogąbyćszokujące".

Kolejnyzapisbyłjednocześnieostatnimwcałymbrulionie.
“Zastanawiamsię,cóżdałatymludziomnieśmiertelność.Niezabijeichanitemperaturazera

bezwzględnego,anitopnieniażelaza,niepotrzebujądożyciażadnejatmosfery,odżywiająsięrównie

background image

dobrzepromieniowaniemradiowym,jakikosmicznym.Azdrugiejstronyodtygodniapróbujęnauczyć
ichgeometriieuklidesowskiej.Sąpoprostujakniedorozwiniętedzieci.Tompsoncałymidniamichodzi
postatku,jakgdybyszukałczegoś.Bowernatomiastnieodstępujemnieaninakrok,terazpewniesiedzi
poddrzwiamipokoju.Ostatniorobisięcorazbardziejagresywny".

Rzuciłbrulionwkątiwstał.Zamierzałjużwyjść,kiedydostrzegłwiszącenaścianielustro.Stanął

przednimstrojącminydowłasnegoodbicia,donagiej,błyszczącejczaszki,czarnych,głębokowbitych
oczuiszarozielonych,łuskowatychwarg.

-Tompson-mruknąłiuśmiechnąłsiędosiebie.-Wsterownijeszczeniebyłeś,prawda?...

background image

AndrzejLeszczyński-CYRKULACJA


JakkażdegodniaotejporzestaryrybakJanwędrowałścieżkąpoprzezwydmywkierunku

nadmorskiejskarpy,abyobejrzećwielkiruchpotamtejstronie.Deszcz,któryspadłwczorajwieczorem,
niezmyłjeszczezupełnieśladówcodziennejwyprawyJana.Wpiaskugdzieniegdziewidniałydołki
wykłuteprzezstarą,fantazyjnierzeźbionąwsosnowymdrewnielaskę.Szłomusiędzisiajowiele
łatwiejiszybciej,jakzresztązawszepodeszczu.Noginiezakopywałysięwnasiąkniętychwodą
wydmach,niesypałsiędobutówwszędobylskipiach.

Podejścienaskarpęodstronymorzanienależałodobardzostromych,aleJanwiedział,żezczasem

będziemucoraztrudniejprzychodzićtutaj.Jeszczeparęlattemuchodziłdomiasteczkaoddalonegoo
czterykilometry,siadałnadkuflempiwaiopowiadałchłopakomswoje,bądźzasłyszanezżyciarybaków
historie.AstaryJanumiałopowiadać,toteżnigdyniebrakowałochętnychdowysłuchaniajednejz
bogategozestawuopowieścirybaka.Miałteżswoichwiernychsłuchaczy,kilkuchłopcówztutejszej
szkoły,którzyzzamkniętymioczymagłębokoprzeżywalikażdysztorm,każdyokaz“wielki,jakpół
kutra",porwanesieciczyskarbywyrzucaneprzezmorze.

AleJanwiedziałteż,żeteraztakawyprawabyłazupełnieniemożliwa,niepotrafiłbysamwdrapać

sięnaskarpęodstronymiasta.

Zajegomłodościpoobustronachścieżkirozciągałsięlas.Dlaniegoijegokolegówbyłotoulubione

miejscezabaw.Ganialisiępomiędzydrzewami,buszowaliwkrzakachjeżyn,napychającustaniezawsze
jeszczedojrzałymi,cierpkimiowocami,krylisięwporośniętychposamebrzegimłodniakiemstarych
okopach,znajdująctamnierzadkopamiątkiwielkiejwojny.Dziśnicjużniewskazywałonato,żekiedyś
rósłtulas.Nawetpniepościętychdrzewachusuniętodokładnie,pozostawiwszyjedynienagipiaszczysty
wał,chroniącyniżejpołożoneterenyprzedwtargnięciemnaniemorza.

Stanąłwreszcienaszczycieskarpy.Kilkakrokówodścieżkizmajstrowałsobiekiedyśze

znalezionychwchałupieparustarychdesekrodzajstołka.Terazpołożyłnanimprzyniesionyzesobąkoc
iusiadł.Przednimrozciągałasięobszernanizina,obecnieterenwielkiejbudowy.Zlewejstronystało
jużpięćwykończonychpunktowców,następnedwaakuratwznoszono.Staryusiłowałktóregośdnia
policzyćilośćkondygnacjiwjednymznich;doliczyłchybadoosiemdziesięciu,potemwszystkomusię
pomyliło,oknazlałysięwjednąmglistąpłaszczyznę.Oceniałichwysokośćnaokołotrzystapięter.Po
razpierwszywżyciuwidziałnawłasneoczytakpotężnebudynki.Zprawejstrony,woddali,rysowały
siękonturyolbrzymiejfabryki,araczejkombinatuciągnącegosięnaprzestrzeniwielukilometrów,
produkującego,oczymwiedziałztelewizji,silnikifotonowe.Tużpodskarpą,wydawałobysięo
wyciągnięcieręki,pracowałybuldożery.Towłaśnieichpracęmógłpodziwiaćgodzinami,śledząckażdy
metrprzebytejprzezniedrogi.Wzasadzieniebyłytobuldożery,samnadałimtakąnazwę,gdyż
właściwastaleumykałamuzpamięci.

Ogromnepudła,osadzonenakilkunastuosiach,zbierałyjednorazowoszerokim,wysuniętymryjem

dwumetrowąchybawarstwęgruntu.Gdziemieściłasiętakwielkailośćpiachuwewnątrzmaszyny-Jan
niewiedział.Nigdyniewidział,abybuldożerywjakikolwieksposóbpozbywałysięswegoładunku.Tym
razempracowałoichtylkosześć.Szłyjedenzadrugim,jaknajakimśprzeglądzie,zdzierająckolejne
warstwyziemi.Jakosiódmatoczyłasięzanimibetoniarka,zbierająccienkąstosunkowowarstwęglebyi
zostawiajączasobąpasnatychmiasttężejącegobetonu.Jakokiemsięgnąć,niemalcałajużpowierzchnia

background image

olbrzymiegoplacubudowypokrytazostałabetonem.Tylkotu,podsamąskarpąwidniałjeszczegarbnie
zebranejziemi.

Wpewnejchwilipaswylewanegobetonuurwałsięnagle.Przezkilkanaścieminutbetoniarka

podążałazaniezmordowanymibuldożerami“napusto",abywreszcieznówrozpocząćswojąpracę.Jan
ucieszyłsię.Wiedział,żejutronaniepokrytyplacprzybędąinnemaszyny,potężnekoparkiciągnąceza
sobąkilometrowelinietransporterów.Cieszyłsię,żekolejnyfundamentpodpunktowieckopanybędzie
takbliskojegostanowiska,żetymrazembędziewidziałwszystkobardzodokładnie.

Dopieroterazzauważył,żepozostałebuldożerypracująodstronywybudowanychjużpunktowców.

Jakocenił,najpóźniejpojutrzecałyplacbędziejużzabetonowany,jakgigantycznaszachownicaz
wykopami,bądźdopierozostawionymimiejscamipodkopaniefundamentów.Wykopyłączyłysięzesobą
głębokimi,kilkumetrowejszerokościrowami,wktórychbędąbiegłykableelektryczne,rurociągi,
dostarczającwszystkoto,cojestpotrzebneludziomdożycia.

Wplecyzaczęłomuświecićsłońce;nawetniezauważył,kiedyciężka,ołowianazasłonachmur

rozwiałasięnieco.Zopartąnapięściachgłowąobserwowałwędrującebezustannietamizpowrotem
maszyny.Niesłyszałjużnawetszumuniezbytprzecieżodległegomorza.Wreszcieusnął.


***

Kiedysięprzebudził,słońcezniżałosięjuż.Maszynynadalposuwałysięwzdłużniezebranejjeszcze

warstwyziemi.Dostrzegłteżniewidoczneprzedtem,pracującegdzieśdalejkoparki,które,wczasiegdy
spał,przeniosłysiębliżejskarpy.Wstał,zarzuciłkocnaplecyipokuśtykałwkierunkuwioski.

Trzyłodzie,któreranowyszłynapołów,wyciąganoakuratnabrzeg.Dzieńbyłnadzwyczajpomyślny:

dwieskrzynkiśledzi,kilkaokazałychdorszyinawetjedensandaczleżałyjużnaplaży.

-Dzieńdobry,Janie-zawołałktóryśzrybaków.-Możepomógłbyśnamwyciągaćłódź?
-Amożemaszochotęwypłynąćjutrozemnąwmorze?-zagadnąłdrugi.Januśmiechnąłsię.
-Zastaryjużjestem-mruknął.-Zastary...
Wproguprzywitałgoponętnyzapachgrochówki.Umyłwięcszybkoręceiprzeszedłdopokoju.Z

fotelapodniósłsięAndrzej.

-Gdzietatabyłtakdługo?-zapytałwychodzącdokuchni.
-Jakzawsze:podziwiałemtwojemaszyny.
PochwilistanąłprzedJanemtalerzgorącejzupy.Zgłodniały,natychmiastzabrałsiędojedzenia.

Andrzejwłączyłtelewizor,wróciłnafotelizacząłprzeglądaćgazetę.

-Mógłbyśmniekiedyśzabraćnabudowę-zagadnąłstary.
-Tylerazyjużpowtarzałem,żetamniemanicciekawego.Niepotrzebniebysięojciectylkozmęczył

schodzącwdół.

-Mówisz,żenicciekawego...
Andrzejznadgazetyspojrzałuważnienaojcaiuśmiechnąłsię.
-Rozumiem-powiedziałbardziejdosamegosiebie,niżdoniego.-Niewierzyszmi,żeniepracują

tamludzie.

-Inigdynieuwierzę,chybażezaprowadziszmnietam
-Janniechciałdaćzawygraną.
-Jeżelitakbardzocizależy-Andrzejwzruszyłramionami-postaramsięopozwolenie.
-Izbliskapokażeszmimaszyny?-ojciecodsunąłpustytalerz.
-Oczywiście,żetak.
Rozpocząłsiędzienniktelewizyjny.“Napółnocykrajumówiłspiker-wpobliżuniewielkiejwioski

background image

rybackiejKęstowo,trwabudowanajwiększegodotychczasosiedlamieszkaniowego".Janwsadziłnanos
okulary.Naekranieukazałysiękoparkipochylonenadukończonymjużprawiewykopemfundamentu.
Obrazprzesunąłsię,obejmującbudynki.,,Wpunktowcachzainstalowanazostanieeksperymentalna
aparatura,umożliwiającazamkniętącyrkulacjęwody".

-Andrzej...-staryzawahałsię.-Cotojestcyrkulacja?Cyrkulacjawody-dodałszybko.
-Oznaczato-wyjaśniłAndrzej-żewodarazjużużytapowrócidoużywania.Pooczyszczeniu,

oczywiście.

-Aha...-mruknąłJanizamyśliłsię.
-Cyrkulacja...cyrkulacja-powtórzyłwreszcie,jakbypragnączapamiętaćtosłowo,choćwiedział

dobrze,żeulecionozjegopamięcipodobniejakuleciałowielesłów,któredlaniegodawnojużstraciły
wszelkieznaczenie...

background image

AndrzejLeszczyński-CZTERDZIESTAÓSMA


Wideofonzabrzęczałcichutko,zupełniejakświerszczwiosnąwparkuasturyjskim.Dopiero

niedawnozainstalowanotutajnajnowszyjegomodeliBurtniezdążyłjeszczeprzyzwyczaićsiędotego
dźwięku.Włączyłwizję.BeztrudurozpoznałnaekranietwarzArturaWebba,kierownikaczterdziestej
ósmejwyprawy,badającejrejonCentaura.Wyprawapowróciłazaledwiedwadnitemuiwszyscyjej
uczestnicyprzebywalijeszczewkomorachautomedaCentralnegoOśrodkaAdaptacyjnego.

-Witajnaziemi,Arturze.JestemBurtMartin.
-Witaj,Burt.Cieszęsię,żejestemznówwśródwas-miałcienki,niemalchłopięcygłos.
-Jakczujesięcałazałoga?
-Dziękuję,wszystkowporządku.Narzekamyjedynienazbytdługiczasprocesówadaptacyjnychi

kwarantanny.Połączyłemsięztobą,ponieważchcęjaknajprędzejprzekazaćciważneodkrycie,jakiego
dokonaliśmy.

-Nieinformowaliście,żeznaleźliściecościekawego-Burtbyłwyraźniezaskoczonysłowami

Artura.

-Postanowiliśmy-Webbzniżyłniecogłos-żezanimopublikowanezostanąwynikibadań

przywiezionychprzeznasmateriałów,dyrektorKosmocentrumbędziepierwszyosobiściepowiadomiony
odokonanym...odkryciu.

-Słuchamwięc-Martinusadowiłsięwygodniewfotelu.
-Najpierwchciałbymprzedstawićcikilkafotogramów.
Naekraniezapłonąłschematukładugwiezdnegozzaznaczonądrogąstatkuprzebiegającąwpobliżu

planetzewnętrznychistykającąsięzczwartąplanetą.

-Otoukład4729CXF-komentowałWebb.-Naczwartejplaneciestwierdziliśmywarunki

umożliwiającepowstanieżycia.Azastaliśmytam...

Burtujrzałdzikikrajobrazglobu.Posamhoryzontciągnęłysięławicerudoczerwonegopiachuusiane

miejscamigromadamigłazów.Płaskowyżprzeciętybyłwąwozemświadczącymwyraźnieodaleko
posuniętejerozjipowierzchni.Zlewejstronyekranuwidocznybyłniewielkikraterpochodzenia
prawdopodobniemeteorytowego.Nakolejnymfotogramiezezwałówpiachustrzelaławniebometalowa
pika.Daleceskorodowana,nosiławkilkumiejscachśladynadtopienia.Obok,wprzekrojuwykopanej
jamy,podgrubąwarstwąpóźniejszychosadówwidniałyruinykamiennychbudowli.

-Wiekznaleziska-kontynuowałArtur-oceniasięnaosiemsettysięcydomilionalat.Wwarstwietej

znalezionoopróczodłamówkamiennychnoszącychśladyobróbkidużeilościżelaza,miedziorazmetali
szlachetnych.Wysokastosunkowopromieniotwórczośćosaduświadczyotym,żekataklizm,który
zniszczyłcywilizacjętejplanety,prawienapewnoniebyłpochodzenianaturalnego.Śladówtakich
znaleźliśmytamdużowięcej.

ZozdobnegopudełkaBurtwyjąłpapierosa,ten“przeżytekminionejepoki",jaknazywałajeLiza,i

zapalił.Naekraniepojawiłsięschematnastępnegoukładugwiezdnego.

-Układ4733CXF-objaśniałWebb.-WokółgwiazdytypuKOkrążąpozbliżonychdosiebie

orbitachtylkodwieplanety.Warunkinaobuglobachzbliżonesądoziemskich.Eksplorację
rozpoczęliśmyodniecocieplejszego.

Naekraniepojawiłsięobrazniezwykleprzypominającypanoramęwyżynnychrejonówsaharyjskich.

background image

Podjasnoniebieskim,niecozachmurzonymniebemwidniałyniewysokie,leczpotężneskalistewzgórza
pokrytegdzieniegdzietrawiastą,suchąroślinnością-niemiświadkowie,jakdomyślałsięBurt,
rozgrywającejsięituprzedwiekamitragedii.Niepomyliłsię.Następnezdjęcieprzedstawiałofragment
wykopaliskodsłaniającychszczątkikwitnącejniegdyśnaplaneciespołeczności.

-Wszystkieznaleziskaświadczyłyobardzowysokimstopniutechnizacjiiorganizacjitutejszej

cywilizacji.Znaleźliśmymiędzyinnymiszczątkisilnikówfotonowychorazzachowanefragmenty
istniejącychprzedmilionemlatnaplaneciekosmodromów.

-Wystarczy-przerwałmuBurt.Naekranieznówwidniałatwarzkierownikawyprawy

centauryjskiej.-Niechcęcięmartwić,Artur,alemateriał,któryprzywieźliście,niejestdlanasczymś
nowymizaskakującym.Poprzednieekspedycje,którenatrafiłynaplanetyzwarunkamiumożliwiającymi
powstanietamżycia,zastawałyjedynieruinyiewentualniebardzoprymitywneformybiałkowe.
Mógłbymprzedstawićcisetkifotogramówpodobnychjakdwiekroplewodydotwoich.Wszędzie,gdzie
istniałożycie,pozostałytylkogruzydawnychcywilizacji.Przypuszczamy,żesątośladydziałalności
jakiegośokrutnegonarodu,wojnykosmicznejnaniewyobrażalnąskalę.

-Taksamomyuważamy.Aleto,cociprzedstawiłem,niejestnajważniejsze,skorowieciejużo

wszystkim.Zainteresujecięnapewnoodkryciedokonanenadrugiejplanecietegożukładu.

Krajobraz,któryujrzałBurt,równieżnieodbiegałwieleodspotykanychnaZiemi.Schodzącygdzieś

spozaekranulodowiecotaczałpółkolemskalnyszczytspadającyodtejstronypionową,prawieidealnie
gładkąścianą.

-Sątookolicebiegunapołudniowegoglobu.Jegoośobrotujestprostopadładopłaszczyznyorbity,

stądtaksurowewarunkiwtychrejonach.Spójrzteraznazbliżenieściany.

ZbliskaBurtbeztrududostrzegłto,cochciałmupokazaćArtur.Naskalewidniałprostokątwykutych

wrównychszeregachznaków.

-Maszprzedsobąlistsprzedmilionalatwytopionywskalelaserem.
-CzyprzekazałeśgojużdokomputeraKosmocentrum?-zapytałBurt.
-Owszem,lecztłumaczeniemogęcipodaćjużteraz.Niebyłototrudnedlanaszegopokładowego

komputera,biorącpoduwagę,żelistzaczynasiękodemmatematycznym.Takwyglądatranskrypcja.

“Pozostałemsam-czytałBurt.-Napromieniowanyżyćbędęjeszczetylkokilka...(dni?).Najeźdźcy

wnieślizesobąwnasz...(układ?)śmierćispustoszenie.Wwojnie,którąrozpętali,zginęliwszyscy...
(mieszkańcyukładu?).Pozostałeprzyżyciuzałogidwóch...(statków?)najeźdźcówschroniłysięw
okolicygwiazdy468,93/2,32.Niechbędąprzeklęcipotomkowietych,którzyprzynieśliśmierć
wszystkim...(mieszkańcomukładu?)".

-Awięconiprawdopodobniegdzieśżyją-Burtzerwałsięzfotela.-Mordercy!Musimypomścić

śmierćtychwszystkichcywilizacji.

-Niezapalajsię,Burt-ostudziłgoArtur.-Możezainteresujecięteż,żenigdziewpobliżunie

znaleźliśmyszczątkówtego,którypisałtenlist.Natomiastwruinachmiasta,trzykilometrynapołudnie
odskały,odkryliśmydoskonalezachowanefragmentyszkieletuwapiennego,którekomputer
zidentyfikowałjakoszkieletludzki,awkażdymraziehumanoidalny.

-Toznaczy,żemieszkańcytegoukładubylitacysami,jakmy,byliludźmi-opadłzpowrotemna

fotel.-Mordercy!Zbrodniarze!-zaciskałpięści.

Pochwiliznówwstałizacząłchodzićpopokoju.
-Sprawdziliściechybatam,namiejscu,współrzędnetejgwiazdy?
-Naturalnie-Webbbyłjakzawszespokojny.-Uwzględniliśmynawetpoprawkęnawiekzapisu.

Spośródszesnastumożliwychkombinacji,tylkowtrzechpunktachistniejąjakieśgwiazdy,ajednąznich
jestnaszeSłońce.

background image

AndrzejMajchrzak-TAJEMNICZABROŃ

I
Pomarańczowesłońcechyliłosięjużkuzachodowi.Zieloneniebowyblakło,aniebieskaroślinność

przybrałaterazintensywny,fioletowykolor.

Drogawiodłaprzezlas.Szlijegoskrajem,uważnierozglądającsięibacząc,czyniezagrażaim

najmniejszenawetniebezpieczeństwo.Zlewejstronylasskończyłsię.Stądwidaćjużbyłoolbrzymie
opary,zaktórymiznajdowałysięzabudowaniaosady.

Philipsruchemrękinakazałzatrzymaniesię.Następniepoprawiłskafander,sprawdziłszczelność

filtrówbiologicznychipowiedział:

-IdędomostupodTolledo.Resztamanamnietutajczekać.
Niktjużniepamiętał,ktoidlaczegonazwałtakmiasteczko,drugiecodowielkościnatejplanecie.W

każdymraziewświadomościkolonistówpozostawałojakoTolledo,chociażrdzennimieszkańcyplanety
napewnonazywalitęosadęposwojemu.

PodwudziestuminutachPhilipsprzybiegłzpowrotem,trzymająchełmwręku.Zustspływałamu

piana.Zatrzymałsię,próbowałcośpowiedzieć,alezgardławydobyłosiętylkorzężenie.Pochwili
zwaliłsięnaziemięjakkłoda.Ciałokilkarazydrgnęło,potemznieruchomiało.Nazawsze.

Koloniścipatrzylinaśmierćtowarzyszajakzahipnotyzowani.Wichoczachmożnabyłowyczytać

grozęiparaliżującywszelkąwolędziałaniastrach.

PierwszyocknąłsięJones.Wyszedłnadrogęiskierowałwstronęleżącegolufęplazmowca.Trysnął

niebieskawypłomieńipoułamkusekundyzPhilipsazostałojedynietrochępopiołu.

-Terazjaprzejmujędowodzenie!-zadecydował.-Wracamy!
Nieodzywalisię.Każdyprzeżuwałwmilczeniukolejnąporażkę.Aporażkamilitarna-nie

kontrolowalinawetdrogidoTolledo-byłaprzecieżklęskąichlogiki.

II
Dostolicyniebyłozbytdaleko,zaledwiekilkakilometrów.Wystarczyłosforsowaćrzekęiprzedrzeć

sięprzezgęstezarośla,abyzobaczyćnajwyższebudynki-siedzibęwładcytejplanety.

Komandorpokładałwielkąnadziejęwterenowychtransporterachuniwersalnych.Doskonale

zabezpieczone,wyposażonewnoktowizoryczynneibierne,radary,filtryusuwającenajmniejszedrobiny
materii,któremogłybyprzeniknąćzzewnątrz,iuzbrojenie-maławyrzutniapociskówrakietowychklasy
ziemia-ziemia,wieżazdziałaniemobrotowymisprzężonekarabinymaszynowe-gwarantowały
możliwośćszybkiegozakończeniawojny.

Komandorosobiścieuczestniczyłwichodbiorze,anastępniewprzekazywaniukolonistom.
-Teraznapewnozwyciężycietychdzikusów!-powiedziałzprzekonaniem.-Otrzymujecie

doskonałysprzętbojowy!

Pierwszypojazdbeztrudnościsforsowałrzekę.Drugitakże.Wzaroślachigęstychkrzewach

transporteryradziłysobiedoskonale-załoginiemusiałynawettorowaćsobiedrogiplazmowcami.

PułkownikCollins,szefłącznościwcentrumdowodzenia,zwróciłsiędoKomandora.
-Jakchłopcomdobrzepójdzie,tojeszczetegowieczoruobejrzymysobienajwiększemiastonatej

planecie.

-Oby!-westchnąłKomandor.WkilkaminutpóźniejCollinszbladł.
-Cosięstało?

background image

-Łącznośćzerwana-wykrztusił.
-Najlepszysprzęt!Najlepsiżołnierze!-ryknąłKomandor.-Natychmiastzorganizowaćgrupę

specjalną!Ajutrozrobimyodprawę!Takierzeczyniemająprawasięzdarzać!

Collinsprzekazywałprzezradiorozkazy.Wbazieszybkoorganizowanoakcjęposzukiwawczo-

ratowniczą.Poszczególneplutonyprzeprawiałysięprzezrzekęiwgęstychzaroślachrozpraszałysięna
wyznaczonychodcinkach.Dopierowieczoremjednazgrupnatrafiłanapojazdy.Staływmałymparowie.
Obokleżeliżołnierze.

Dlaczegoopuścilipojazdy?Dlaczegowyszlibezskafandrów?Dlaczegonapojazdachwidniałyślady

działaniawielkichtemperatur?

NiemalrównocześnieKomandorotrzymałmeldunekośmierciPhilipsa,komendantaplacówkinumer

trzy.WezwałmajoraHistingsa,szefawywiaduwojskowego.

-Całąakcjęprzygotowaliśmywnajwiększejtajemnicy.Nicztegonierozumiem!
-Jateżnierozumiem!Aleznampewnefakty.Wedługwywiadunatejzwariowanejplanecieistnieje

prymitywnacywilizacja,odpowiadającarozwojowiwczesnegośredniowiecza,imyniemożemy
pokonaćtakiejcywilizacji!Wstyd!Żądamszczegółowegoraportuwtejsprawie!

-Nicztegonierozumiem!-powtórzyłHistings.Byłzupełnieszczery.Rzeczywiścienicnierozumiał.
III
Oficerwszedłdomałegodomkustojącegokołoświątyni.Kapłan,pogrążonywmodlitwie,odwrócił

się.Przybyły-zgodniezprzyjętymceremoniałem-złożyłmugłębokiukłon.

-KróldziękujeWaszejWielebności.
-Drobiazg-kapłanwstał.-Dobrze,żezdążyliśmywporę.Aostatnioprzystąpiliśmydonowej

operacjizaczepnej.Jakdotąd,zpowodzeniem.Kosztowałonastojednaksporosił.

-Aty,kawalerze,niewpadłeśwpułapkę?
-Nie,umiemwietrzyćniebezpieczeństwo.Chciałemkiedyśposiąśćmądrośćkapłanów.Dopierokról

powołałmniedoswojejgwardii.

-Todobrze.Możejesteśzmęczony?Możeniemaszgdzieprzenocować?
-Będęnocowałwdomudlawysłannikówkróla.Niejestemzmęczony.Przyszedłemtylko

podziękowaćwimieniukrólaJegoWielebności.

-Proszępodziękowaćkrólowizarozwijanienaukiimądrościizaopiekęnadnami.Iproszęmu

powiedzieć,żewybieramsiędoniego.Chcęmuwprezenciezanieśćjednegowojownikaznieba.

IV
Odprawaodbywałasięwspecjalnymbunkrzenatereniebazygłównej.PrzewodniczyłjejKomandor.
-Panowie!Pierwszyrazspotkaliśmysięztakdziwnymiwypadkami,niepokojącyminaswszystkich.

Najpierwsłużbagalaktycznadostarczyłanaminformacjionowejplanecie,nadającejsiędozasiedlenia.
Wywiadwojskowyzawiadomiłnasoistnieniuprymitywnejcywilizacji.Powierzononammisjęo
znaczeniuhistorycznym-naszymzadaniembyłoijestnadalprzygotowaćplanetędoprzyjęciaosadników.
Teraznależystwierdzić,żerozpoznaniebyłomylne.Natrafiliśmynasilnyopór.Zniszczyliśmykilka
wiosek,aleniezajęliśmyanijednegomiasta.Nasiżołnierzezetknęlisięzatozbroniąbiologiczną-mgłą
zawierającą,jakorzeklimikrobiolodzy,“nieznanytypwirusa".Przypominam,żewpierwszejfazie
śmiertelnośćwynosiłaśrednioosiemdziesiątprocentstanuosobowegoposzczególnychjednostek.
Ściągnęliśmynajlepszychlekarzyiwirusologów.Okazalisiębezsilni.Ustalilitylko,żewirusatakujeod
razuukładkrążenia,prowadzącdogłębokiejzapaściiśmierci.Opracowaliśmynowytypskafandra,
udoskonaliliśmyfiltrybiologiczne,wprowadziliśmyzasadęnatychmiastowegopaleniazwłokzmarłychna
chorobęwywołanąwirusem.Przyznaję,żetotylkopółśrodki.Wypadkiśmiertelnezdarzająsięw
dalszymciągu.Zmieniliśmytaktykę.Zaczęliśmybudowaćwysunięteplacówki,będącesamodzielnymi

background image

bazami,mogącymidziałaćniezależnieodsiebie.Ichlokalizacjękonsultowaliśmyzgeologami,
sejsmologami,meteorologami,anawetzwulkanologami.Efektypanowieznają-dwieplacówki
zniszczoneprzeztrzęsieniaziemi.Sprowadziliśmynajnowocześniejszewozybojowe.Jesttowóz-ideał,
wóz,którykażdemużołnierzowiśnisięponocach.Obsługęichpowierzyliśmystaranniedobranym
żołnierzom.Dwawozypowinny,zgodniezzałożeniamioperacyjnymi,zająćlubzniszczyćstolicę
mieszkańcówtejplanety.Aefekty?Żołnierzezginęli,awozyzostałypodpalone.

-Toniemożliwe!-ktośzaprotestował.-Tubylcynieznająplazmowców.
-Niewiem,jakąbrońznają,ajakiejnieznają.Wiemnatomiast,żetomyprzeszliśmydodefensywy,i

chciałbymzapytaćpanówspecjalistów,dlaczego.

Niktjednakniezabierałgłosu.Każdywmilczeniuprzeżuwałklęskęstrategiiitechniki,klęskę

systemulogistycznego,klęskęponiesionąz...Właśnie-zczym?

Wieluoficerówmiałojużdośćtejwojnyichciałouciecztejplanety.Alewszyscyznalidobrze

ambicjeKomandorainiewierzyliwszybkiewyplątaniesięzkrwawejawantury.

WobecciszyKomandorkontynuowałswojewystąpienie.
-Straciliśmynajlepszysprzętinajlepszychżołnierzy!Toniemożeujśćpłazem!Tabandadzikusów

drogozatozapłaci!Wiem,żesątacy,którzychcielibyuciec,wrócićnaZiemięlubjakąkolwiek
skolonizowanąplanetę!Zwracamuwagę,żewszelkieoznakibuntu,panikiczywahaniabędętępił
szczególnieostro.Panowiewiedzą,coprzeztorozumiem.

-Żołnierzesązdenerwowani.Niepewnasytuacja,znacznestraty...
-Żadnychtłumaczeń!
-Proponujępodnieśćdodatekzaryzykozczterystudoośmiusetdolarów.Topowinnozachęcić

żołnierzydosłużbytutaj.

-Narazieniepodpiszętakiegorozkazu.Alepropozycjęprzemyślę-odpowiedziałKomandor.-

Pieniądzemogązatrzymaćdużączęśćżołnierzy.Aletchórzeodejdą,wcześniejczypóźniej.Imwcześniej,
tymlepiej.Niebędąsialipaniki.Aha,mamjeszczejednąwiadomość.Niedługootrzymamypociski
rakietoweklasyziemia-ziemiaipowietrze-ziemia.Mamnadzieję,żeonezałatwiątychdzikusów.

V
Zgodniezdworskimceremoniałemkapłanucałowałręceistopykróla.
-Cocięsprowadza,strażnikumądrości?Mójwysłannikpowiadomiłmnie,żechceszsprowadzićna

dwórwojownikaznieba.

-Onajwyższywładco!Sprawyskomplikowałysię.Śpieszędonieść,żewojownicyniebiosszykują

nowąbroń.Będzietożelaznyptakspadającynanaszemiastaprostoznieba.

-Czyniemajużdlanasratunku?
-Jest-odrzekłspokojniekapłan.-Tenptakzostaniezniszczonyprzezinnegoptaka.Ci,którzy

posiedlimądrość,jużnadtympracują.Możeszmiwierzyć,żeniezawiodą.

-Strażnikumądrości!WaszaWielebność!Dziękizato,coczynisz!CzegoCipotrzeba?Mów,a

wszystko,cozechcesz,będzieCidane!

-Narazienicniepotrzebuję.Myżyjemymądrością.Każtylko,najwyższywładco,budować

świątyniemądrościwróżnychmiejscachiosiedlajwnichtych,którzypragnąposiąśćwiedzę.Ótotylko
cięproszę,najwyższywładco!Atychżelaznychptakówmusibyćdużo,bardzodużo,jeżelichcemy
wygraćwojnęzwojownikamiznieba.

-Mójpradziadprowadziłwojnęzwojownikamiznieba,mójdziadimójojciecprowadzilitakie

wojny.Oniwygralije.Dlaczegojamiałbymprzegrać?

-Wódzwojownikówznieba,którzysąteraznanaszejziemi,niemożezrozumieć,żeprzegrał.On

będziewalczyłdalej.Dlategojestbardziejniebezpiecznyniżinni.Ateraz,władconajwyższy,pozwól

background image

odejśćtwojemuwiernemusłudze.

Królpowiedział“pozwalam"ikapłannatychmiastwyszedł.
VI
Jonesawansował-zostałkomendantemplacówkinumertrzy.Napierwszejodprawiewyłożyłswoje

credo.Zażądałbezwzględnego,ślepegoposłuszeństwa.Oświadczył,żebędzieostroizdecydowanie
karałkażdyprzejawbuntulubtchórzostwa.Nieomieszkałzaakcentować,żebardzomuzależyna
zdobyciuTolledo.

Niktwprawdziejużwtoniewierzył-Tolledootoczonebyłośmiercionośnąmgłą-aleniktteżnie

zaprotestował.

Wnocywpokojukomendantadługopaliłosięświatło.Jonesopracowałnoweplanytaktyczne.
PoporannejzbiórceiśniadaniuogłosiłalarmbojowyiprzedstawiłplanzdobyciaTolledo.W

placówcezostałagrupaodwodowa.Resztażołnierzymiałaszybkoprzejśćprzezterenskażony.

-Częśćzwasmożezginąć,alewiększośćnapewnoprzeżyje.Awrazietrudnościpójdziemylasemi

znajdziemybród.

Oddziałdotarłdomostu,spowitegomgłą.
-Ktosięboi?-zapytałJones.
Zkolumnywystąpiłodwóchmłodychżołnierzy,odniedawnapełniącychsłużbę.Jonesskierowałw

ichstronęlufęplazmowca.Buchnąłpłomień.Niezdążylikrzyknąć.Nawetniepadli-stojącrozsypalisię
wpopiół.

-Ktojeszcze?
Zszereguniktjużniewystąpił.
-Wporządku.Idziemywszykubojowym,zasadywszyscyznają...
Dalszesłowazagłuszyłpotężnyhuk.Wszyscyodwrócilisięodruchowo.Wmiejscu,gdziestała

placówka,unosiłsięsłupogniaidymu.Cosiętamstało?

-Wracamy!
Szlipowoli,jakbychcielizaoszczędzićtlen.
Placówkijużniebyło-najejmiejscuwyrósłwielkikraterwulkanu.Dołempłynęłalawa.
Patrzylizprzerażeniemnatendymiącykrajobraz,niezdolnidopodjęciajakiegokolwiekdziałania.
Jonespoczułnagle,jakogarniagofalawściekłości.
Tojakaśsztuczkatychdzikusów!-pomyślał.-Alejaimpokażę,ktotutajrządzi!Ktotutajjestpanem!

Muszęimpokazać!

Furiaudzielałasięinnym.Byligotowispalićcałemiastoiwymordowaćwszystkichjego

mieszkańców.

Biegliwstronęmostu,niezważającnanic.Jonespoleciłtylko,abydobrzesprawdziliszczelność

filtrówbiologicznych.Uczucieślepejzemstystłumiłoinstynktsamozachowawczy.

Mgłaprzybliżyłasię,zasłaniającdalsządrogę.
Wtedyzdarzyłosięcośdziwnego.Żołnierzezaczęlibiecnabrzegrzeki.
-Stać!-ryknąłJones.Niktjednakniezwracałnatouwagi.Sięgnąłpoplazmowiec-tensposóbnigdy

niezawodził.Terazzobaczyłlufyplazmowcówskierowanewniego.

-Idioci!tojeszczejednasztuczkadzikusów!Zginiecietam!Niktgojednakniesłuchał.Pierwszyraz

zetknąłsięztakostrymbunteminiemógłgoopanować.

Wszedłnamost.Mgłarozstąpiłasię,Popatrzyłnaprzepływającefalerzeki.Pochwiliruszyłdalej.

Jużnadrodzepoczułolbrzymiezmęczenie.Usiadłnaziemi.

Dlaczegodoświadczeni,zahartowaniżołnierzewybraliśmierć?Cozobaczyli?Napewnocoś,co

miałowiększąwartośćniżkilkasetdolarów,zaktóremożnakupićwkantyniecoślepszegodożarcia,

background image

dobryalkohol,papierosyi–niekiedy-narkotyki.Dlaczegotozrobili?Dlaczegoporzuciliwszystko?

Zamyślony,niezauważyłśmiercionośnejmgły,którazbliżyłasiędoniego.Ajeślinawet-niemiał

siłyuciekać.Bezwiedniezdjąłhełm.Trawa,niebieskatrawawydałamusięnaglefioletowa,zieleństała
siębardziejintensywna.Tobyłostatniobrazplanety,jakizobaczył.

VII
Wybuchwulkanuwidocznybyłzdaleka.Służbasejsmologicznawysłałanatychmiastdwahelikoptery

zwiadowczewceluustaleniaewentualnychstrat.To,cozobaczyli,przeszłoichwyobrażenia.Tam,gdzie
jeszczewczorajstałaplacówkanumertrzy,wznosiłsięolbrzymikratermiotającyogień,dym,lawęi
kamienie.Jakakolwiekakcjaratowniczabyłapozbawionasensu.

ZłożonomeldunekKomendantowi.Poleciłnatychmiastwracać.
Jeżelinastępnywulkanwybuchniewmiejscu,wktórymstoibaza?Bzdura!-starałsięuspokoić.

Przecieżzdaniasejsmologówsąjednoznaczne.Bazieniezagrażażadenkataklizm.Aleplacówcenr3też
nicniegroziło.Stanowiskogeofizykówbyłojednoznaczne.

Komandorzacząłbaćsięosiebie.Zawszeobawiałsięśmierci,chociażczęstojąoglądałizadawał

innym.

Podświadomieprzeczuwał,żealboopuścitęplanetę,albozginie.Dziwnaplaneta...Kiedyś

wydawałomusię,żebędziemógłnaniejrządzić.Alenajpierwmusiałzwyciężyćtutejszych
mieszkańców.Atobyłoniemalpozazasięgiemjegomożliwości.

Dziwnatocywilizacja.Nibyprymitywna,aleprodukującadoskonałąbroń.Prymitywna,aledokońca

niepoznana.Gdzieoniprodukująbroń?Zastanawiałsięnieraznadtym,zadawałtopytanieoficerom
wywiadu,specjalistomzróżnychdziedzin,inigdynieotrzymałsensownejodpowiedzi.

Zagładaplacówkinumertrzy...-zacząłuświadamiaćsobierozmiaryklęski.Taplacówkamiałaza

zadaniezajęcieTolledo,drugiegocodowielkościmiastanaplanecie.

Ostatniąszansędlasiebiewidziałwzdalniesterowanychpociskachrakietowych,sprowadzonychz

dalekiejZieminaspecjalnezamówienie.Ajeżeliitabrońniezadecydujeolosachwojny?Cowtedy?
Wolałotymniemyśleć.Zostaniezdjętyzestanowiska,zdegradowany,odstawionynabocznytor.Tak
robiłzpoprzednikami,taknastępcypostąpiąznim.Usuwałwszystkich,którzywjakikolwieksposóbmu
sięnarazili.Teraznaraziłsięwieluosobom-niespacyfikowałplanety.Topotęgowałojegostrach.
Strachiwściekłość.Wściekłośćibezsilność.

VIII
MajorHistingsobserwowałprzezlornetkęokolicę.Niebieskilas,stanowiącyjednopasmo,

przybliżyłsięiodsłoniłswojetajemnice.Naskrajurosłykolczastekrzewybroniąceskuteczniewstępu
doniego.Dalejrosływysokie,rozłożystedrzewa.Wichkoronachgnieździłysięptakiiowady.W
jednymmiejscuwypływałstrumień.Dostrzegłjakąśpostać.Tubylec!Niedalekopowinnabyćwioska!
Możnawięcdojśćdowsi-mieszkańcyjejnapewnoniebędązdolnidostawianiajakiegokolwiekoporu
-izasięgnąćjęzyka.Nieodstraszałagonawetbarierajęzykowa.Mógłrozstrzelaćwszystkich
mieszkańcówwsi,azabudowaniapodpalić.Najpierwtrzebajednakodnaleźćwieś.Skorojednaktam
chodzątubylcy,powinniwydeptaćjakąśścieżkę.

PorozumiałsięprzezradiozKomandoremipłaczliwymgłosempoprosiłopozwoleniena

przeprowadzenieakcjirozpoznawczej.

-Niezostawiamodwoduinieorganizujęakcjiratowniczej-odpowiedziałKomandor.
Histingsprzystałnato.Uważał,żeakcjamawszelkieszansępowodzenia.Zabrałczterechżołnierzy.
Kołopotokuodnaleźliścieżkęprowadzącąwgłąblasu.Szlimiędzydrzewami,omijalizarosła,parę

razyprzeskakiwaliprzezstrumień.Musieliteżobejśćwielezwalonychpni.Wreszcieujrzelikilka
prymitywnychdomków.

background image

Histingszarządziłalarm.Nawojniewygrywaten,ktopierwszyzaskoczyprzeciwnika-major

stosowałstaletęzasadę.

Żołnierzezajmowalistanowiska.Wtedyodstronywsiwyszłokilkanagichdziewcząt.
Mamhalucynacje!-pomyślałmajor.Ażołnierze?Rzuciliplazmowce,zerwaliskafandry...
-Patrolstać!
Aleniktniezatrzymałsię.Żołnierzerzucalisięnadziewczynyipadalimartwi.
Strzeliłzplazmowcadojednejznich.Zobaczyłcośniepojętego-dziewczynawyszłazpłomienia,

wyszłacałaizdrowaztemperaturystuosiemdziesięciutysięcystopniwskaliCelsjusza!

-Rzućbroń!-usłyszałczyjśgłos.Odruchoworzuciłplazmowiecnaziemię.
-Nieodwracajsię.
Głosbyłmatowy,bezbarwny,jakbymówiłautomat.
-Idźdowsi.
Szedłposłusznie,zastanawiającsię,jakbędziepotraktowany.
-Chceszcośpowiedzieć?
-Unassąkonwencjeoochroniejeńców.Żądamnależytejopiekiiochrony-próbowałjeszcze

zachowaćtwarz.

-Jeżelibędzieszposłuszny,niczłegocięniespotka.Gdyjednakbędzieszpróbowałuciekać-

zginiesz.

Niebędępróbował-pomyślał.Chciałprzeżyć.
Weszlidowsi.
-Wejdźdotrzeciegodomu.
Wszedł.Wchatynce-trudnoinaczejnazwaćtębudowlę-byłatylkojednaokrągłaizba.
Zdziwiłsiębrakiemjakichkolwiekmebli.
Naśrodkusiedziałnapodłodzetubylec.Ktośważny?
Gospodarzwstał.Byłwysoki,szczupły,miałróżowąskórępokrytądelikatnymiwłoskami.Ubrany

byłwdługąkoszulęsięgającądokostek.

-Kimjesteś?
-NazywamsięHistings,mamstopieńmajora.
-Jesteśwojownikiemprzybyłymznieba?
Dopieroterazzorientowałsię,żetubylecwcalenieporuszaustami.Musząmiećinnysposób

porozumiewaniasię-pomyślał.

-Odpowiadajnapytania!-wyczułwtymgroźbę.
-Jestemprzybyszemzdalekiejplanety,k,tórąmynazywamyZiemią.
-Chceszzdobyćnasząplanetę?Nierozumiemtegosłowa,alewierzęci.Zostanieszumieszczonyw

specjalnejpiwnicy.Będzieszmógłswobodniejeść,pićioddychać.Jednegociniewolno-wyjśćbez
naszegozezwolenia.Jeżeliwyjdziesz-zginiesz,jakzginęliinniwojownicy,którzypogwałcilinasze
prawa.

Niebędziemieszkałwjakiejśpiwnicy!Możeudamusięuciecdobazy.
-Porzućmyśloucieczce!Nigdzieniedojdziesz,tylkozginiesz.Atychceszżyć!Bardzo,prawda?
Skądontowie?
-Wejdźdopiwnicy!
Majorzobaczyłotwórwpodłodze.Czyżbybyłatuukrytadźwignia?
Zszedłponiedogodnierozmieszczonychszczeblach.Nadoleciągnąłsiędługikorytarz.Doskonałe

wyjścieawaryjne!

-Wejdźdotejizby!

background image

Aswojądrogą-wjakisposóbrozumiemysię?-zastanawiałsięHistings.-Mynieznamyichjęzyka.

Wprawdziekilkawyrazówzostałoprzetłumaczonychprzezkomórkęjęzykoznawstwainnychcywilizacji,
aletotylkokilkawyrazów.Niepoznanozasadgramatykiiskładni.

Wszedłdopomieszczenia.Ktośzamknąłzanimdrzwi.
-Wojownikuprzybyłyznieba!Terazmożeszodpocząć.Tutajnicciniegrozi.Aleniepróbuj

wychodzić.Zadrzwiamiczekanaciebieśmierć.

Gdzieśmusząmiećukrytynadajnikradiowy-pomyślał.
-Tylkogdzie?Icojabędęjadł?
-Ojedzeniesięniemartw.
Ajednakmamhalucynację-pomyślał.-Muszępójśćdolekarza.
Naraziesiedziałwpiwnicy.Przestałmarzyćoucieczce.Zastanawiałsięnadtąprymitywną

cywilizacją.Oniwiedząonaswięcejniżmyonich.Aledlaczego?Przecieżniemogłobyćmowyo
pomyłce!Ajednakrdzennimieszkańcytejplanetygórowalinaddoskonaleuzbrojonymiiwyszkolonymi
dowalkiżołnierzami.

-Zarazdostanieszjedzenieipicie-usłyszałtensamgłos.
Rzeczywiście,pochwili,jakzadotknięciemtajemniczejróżdżki,pojawiłsięzastawionystół.
Zupełniejakwbajce“Stoliczku,nakryjsię"-pomyślał.
Alemajorwbajkiniewierzył.
IX
KomandorprzyjąłspokojniewiadomośćozaginięciugrupymajoraHistingsa.Niezorganizował-

zgodniezwcześniejsządecyzją-grupyposzukiwawczej.Czekałnarakiety-byłyjużbardzoblisko.Był
przekonany,żeonerozstrzygnąolosachwojny.Chociażwgłębiduszyodczuwałpewienniepokój.Zbyt
dużospotkałoichtuniespodzianek.Mimowszystkoodczuwałrespektprzedprzeciwnikiem.
Podejrzewał,żetrzęsieniaziemiiwybuchywulkanówwmiejscachlokalizacjiplacówekniebyły
dziełemprzypadku.Aleczego?Takaprymitywnacywilizacjaniemożeprzecieżsterowaćprocesami
sejsmicznymi!Tononsens!Wtakimwypadkupowinnybyćzdalawidocznewielkieaglomeracje
miejskie,urządzeniaprzemysłoweienergetyczne,śladyprzebudowyplanety.Atutajnictakiegonie
stwierdzono!

X
Ledwieskończyłposiłek,gdydojegoceliweszłokilkutubylców.Przyjrzałimsięuważnie.Czyżby

przyszligozabić?Znówobleciałgostrach.Nawszelkiwypadekzacząłszybkomówić:

-Namojejplanecieobowiązujązasadyochronyjeńców.Chcębyćtraktowanyzgodnieztymi

zasadami.Mamprawodo...

Stwierdził,żeprzybyszówtozupełnienieinteresuje.Rozmawializesobą,żywogestykulując.Na

majoraniezwracaliuwagi.

Pokilkuminutachprzyszedłjeszczejeden,ubranywdługą,nieskazitelniebiałąkoszulę.Pozostali

złożylimugłębokiukłon.

Przyszedłktośważny.Wódzwsi?Czarownik?
Przybyszskierowałswójwzroknamajora.Przyglądałmusiędługoiuważnie.
-Kimjesteś?-zapytałwreszcie.
Histingszrozumiałpytanie,chociażmógłbyprzysiąc,żetenmiejscowydygnitarznieporuszał

wargami.

-NazywamsięHistings,jestemoficerem.Mamstopieńmajora.Jeżelimnieuwolnicie,zostaniecie

sowiciewynagrodzeni.

Przypomniałsobietęwyświechtanąformułkę,którąkażdyżołnierzpowinienznaćnapamięć.

background image

-Jesteśjednymzwodzówwojownikówznieba?
-Jestemżołnierzem!
-Niejesteśzwykłymżołnierzem.
Niepotrzebniewygadałsię,żejestmajorem.
-Zostanieszprzedstawionynaszemuwładcy,któryzadecydujeotwoimdalszymlosie.
Narazienicminiegrozi-uspokoiłsię,aletylkonamoment.
Cobędzie,jeżeliwładcakażegozabić?
-Chodźzamną!-brzmiałotojakrozkaz.
Amożeudamusiępodrodzeuciec?
-Niemyśloucieczce!
Czyżbyumieliczytaćmyśli?
Wyszedłzatutejszymdygnitarzem.Przezchwilęwydawałomusię,żeśni.Nieboprzybrałokolor

błękitny,aroślinnośćpozieleniała.

Adookołarozciągnęłasiętrującamgła.Tylkodroga,którąszedł,byłaodniejwolna.
XI
WiadomośćoprzysłaniupociskówrakietowychzaskoczyłaKomandora.Niespodziewałsię,że

nastąpitotakszybko.Zaskoczyła,aleiucieszyła.Terazbyłjużpewienszybkiegozakończeniawojny.
Rozwiałysiędawneobawy.

Wyrzutnierakietowepostanowiłzainstalowaćnawybrzeżumorskim.Tutajniebyłożadnych

najmniejszychnawetosad.Niestwierdzonoteż,bytubylcyposiadalijakąkolwiek,choćbyprzybrzeżną,
flotę.Możenieodczuwalipotrzebyodbywaniapodróżymorskich,amożeostryklimatmorskiniesłużył
im?Takczyinaczej-wybrzeżestanowiłodoskonałemiejscelokalizacjiwyrzutni.

Montażwyrzutniprzebiegałsprawnieizdaniemspecjalistówodartyleriirakietowejzakilkadni

jednostkatabędziemogłazostaćwłączonadowalki.Niektórzysądzilinawet,żezadzieńlubdwa.

PierwszypocisknaTolledo-pomyślałKomandor.Zaplacówkęnumertrzy.Drugi-nastolicę!

Następne-wedługpotrzeb!Dzikusymusząsiępoddać!Muszą!

XII
Stolicaprzypominałaraczejwiększąwieśniżmiasto.Drewniane,kryteliśćmidomystałyjedenprzy

drugim.Wąskieprzejściamiędzynimiimitowałyuliczki.

Histingsazdziwiłbrakmieszkańców.Możesiedząwswoichdomkach,amożegdzieśpracują?A

gdziepodziałysiędzieci?

Narozmyślanianiebyłojednakczasu.Prowadzącyzatrzymałsię.Twarzjegowyrażaławielkie

zaniepokojenie.Jednocześnienieboprzybrałoswójnormalnyzielonykolor,azabójczamgłaprzybliżyła
się.

-Musimyiśćszybciej!-powiedziałtubylec.
Histingsztrudemnadążałzaprowadzącym.Szybkimarszprzeszedłwbieg.Zatrzymalisiękoło

okazałegobudynku.Przywejściustałodwóchuzbrojonychwdługiewłócznieosobników.Prowadzący
cośimzacząłszeptać.Strażnicyrozstąpilisię.

PrzewodnikzaprowadziłHistingsadosalitronowej.
Władcaplanetysiedziałnawysokimstołku.Ubranybyłwdługąkoszulęwyhaftowanąwkolorowe

wzory.

Przewodnikucałowałjegoręceistopy,anastępniezacząłcośmówić.Histingsniezrozumiałnicztej

rozmowy.

Pokilkunastuminutachusłyszałtensamdziwny,bezbarwnygłos:
-Będzieszświadkiemwielkiejklęskiwaszychwojowników.Dotegoczasuzostanieszumieszczony

background image

wpiwnicy.Otrzymaszpowietrze,jedzenieipicie.

XIII
-Oficerowie!Dowódcy!Żołnierze!Wasztrudnieposzedłnamarne!Zakilkaminutrozprawimysięz

dzikusami,ataplanetastaniesięnaszymdrugim,wspaniałymświatem.PrawdziwymNowymŚwiatem!
Jużterazpowinniśmyprzygotowaćsiędoprzyjęciaosadników!Alenajpierwzobaczymynasząbroń!
Zobaczymyupadekdzikusów.Takjużjestwszędzie,żesilniejszywygrywa!Myjesteśmysilniejsi!Za
momentzostaniewystrzelonypierwszypocisk.Kierunek-stolica!

Pierwszypociskwystrzeliłosobiście.Wszyscywpatrywalisięwekran.
Komandorspojrzałnazegarek.
-Zaniecałe5minut,konkretnieza279sekund-stolicyniebędzie.
Zdarzyłosięjednakcośzaskakującego,coś,czegoaniKomandor,aniinnioficerowienie

przewidzieli.Naekraniepojawiłsiędrugipunkt.Doszedłdopierwszego.Ekranzgasł-aparatura
sterowniczaprzestaładziałać.

-Antyrakiety!-ryknąłKomandor.-Onimająantyrakiety!
XIV
WswoimmałymwięzieniuHistingsstraciłzupełnierachubęczasu.Odchwiliumieszczeniagow

piwnicymogłoupłynąćkilkanaściegodzin,jakidwiedoby.Jedyne,comuzostało,tozastanawianiesię,
comiałnamyślikról,kiedymówił:“Będzieszświadkiemklęski".Jakąsztuczkęprzygotowaliżołnierze
królauzbrojeniwdługiewłócznie?Wreszcieprzyszedłdoniegotubylecikazałmuiśćzasobą.

Majorszedłposłusznie.Minęlizabudowaniaiweszlinapłaskiewzgórze.
-Patrz!
Histingszobaczyłnaniebiedwamaleńkiepunkciki,zostawiającezasobądługiesmugi.Rakiety!Za

chwilę,zakilkasekunduderząwmiasto.Wtedyzginieion.

Punkcikizaczęłyzbliżaćsiędosiebie,anastępniezderzyłysięzesobą.Dojrzałbłyskogniananiebie

iolbrzymiączarnąchmurędymu.

Błądwkierowaniu-pomyślał.
-Maciedużoognistychptaków-zacząłtłumaczyćmuprzewodnik-alemyjesteśmywstanie

zniszczyćjewszystkie.Wróciszdoswojegowodzaipowieszmuto.Jeżeliposłuchaikażewamwrócić
donieba,skądprzybyliście,nicwamniegrozi.Jeżelinie-użyjemyinnychśrodków.Odejśćznaszej
ziemi-towaszaostatniaszansa.

-Tochybasen-mruknąłmajor.
-Zniszczymywasząbrońtak,jakniszczyliśmybrońinnychwojownikówznieba.Powiesztoswojemu

wodzowi.Powiesztakżeinnerzeczy.

-Nieznamdrogi.
-Pójdziesztam-wskazałrękąkierunek.-Będzieszszedłzamgłą,onaciebiezaprowadzi.Alenie

wolnocizmienićdrogi,pamiętaj!Dojdziesznadwielkąsłonąwodę.Tamjesttwójwódz.

Komandorprzeniósłkwateręnawybrzeże?
-Aterazruszaj.Jaksiępośpieszysz,dojdzieszprzedzachodemsłońca.
Histingsruszyłzamgłą.Zrozumiał,żeniktniepokonatejdziwnejcywilizacji.Zacząłdomyślaćsię,

dlaczego.

XV
Królikapłanzastanawiali.się,czywypuszczeniejeńcaprzyniesieoczekiwanerezultaty.Kapłan

sądził,żezwolnionegomogąpotraktowaćjaktego,któryprzekazałbrońiważnedokumenty,anastępnie
zabić.Czywolnogouratować?Istniałatakamożliwość,alepochłaniałazbytdużosił.Asiłybyły
potrzebne.

background image

-Ichwódznieustąpitakłatwo...
-Najwyższywładco!Żadenzwojownikówzniebanietrwałztakimuporemnanaszejziemijakten.

Kapłani-posiadaczemądrości,sąprzemęczeni.Wdodatkukilkuznichprzeszłodokrainywiecznej
szczęśliwościimądrości.Ichnastępcy,młodziizapalczywi,niemajądostatecznegodoświadczenia.
Wszystkiepracewykonaliprawidłowo,aledługomusząsięjeszczeuczyć.Bardzodługo.

Tobyłypoważneproblemy.Niemogłyichzaćmićnawettakiesukcesyjakdzisiejszy-zestrzelenie

stalowego,ognistegoptaka.

Królwydaodpowiednieedyktyiwieleosóbbędziefetowałotozwycięstwo.Tylkoniejegotwórcy.

Cibędąnabieralidalszychsiłdowalkizupartymiwojownikamiprzybyłymiznieba.

-Jeniecwróciłdoswegowodza-powiedziałkapłan.-Terazwszystkosięrozstrzygnie.
XVI
MimozmęczeniadługąwędrówkąHistingsodrazuzameldowałsięuKomandora.
-Gdziepansiępodziewał,majorze?
Histingsopowiedziałwszystkodokładnie.Opotyczcepodmałąwioską,opojmaniu,o

przedstawieniugowładcyplanetyiouwolnieniu.Oświadczył,żetubylcyniebojąsiężadnejzziemskich
broni.Nazakończeniepowiedział,żenigdynieudasięskolonizowaćtejplanety.

-Małepraniemózgu?
-Nie.Żadnegoprania.Mamnatęsprawęwłasnypogląd...
-Jaki?
-Sądzę,żetubylcyposługująsięenergiąpsychiczną.
-Czym?
-Energiąpsychiczną.CzypanKomandorwierzywtelepatię,jasnowidztwoiinnezjawiskauważane

kiedyśzaparanormalne?

-Niewierzęwtakiebzdury!
-Szkoda.Wydajemisię,żemieszkańcytejplanetymajązdolnościterozwiniętewstopniuznacznie

wyższymniżmy,Ziemianie.Oniumiejączytaćnaszemyśli.Nietylkomyśli,takżeuczucia.Baliśmysię
bardzozabójczychmikroorganizmówidostaliśmywirusa.Baliśmysiętrzęsieniaziemi,wulkanówiteżto
dostaliśmy.Oniwytrzymująto,czegomysięboimy.Alboto,oczymmarzymy.Każdyżołnierzmyślio
jakiejśdziewczynie.Oniwytwarzają,materializujątemarzenia.Żołnierzenieumieliopanowaćżądzyi
wpadaliwpułapkę.Myślęteż,żetubylcyzmuszająnasdotakiegodziałania,któreimodpowiada.

-Bzdura...-Komandornagleuświadomiłsobie,żewydałrozkazatakurakietowegonastolicę,

chociażnajpierwchciałzdobyćTolledo.

-Tahipoteza-kontynuowałHistings-tłumaczywszystkienaszeniepowodzenia.Chciałbymjeszcze

zwrócićuwagęnadwazjawiska.Onimówilidomnie,nieotwierającust.Niewiem,wjakisposóbto
robili,idrugie:wspominalicośoinnychwojownikachznieba.

-Okim?
-Oinnychwojownikachznieba.Sugerowali,żeniejesteśmypierwsi,którzychcązdobyćtęplanetę.
-Tointeresujące.StrategicznypunktwskaliGalaktyki.Copanproponuje,majorze?
-Odwrót.
-Co?
-PowrótnaZiemię.
Komandorchwyciłplazmowiec.
-Itomówiszefwywiadu,majorHistings...Byłpanjednaktorturowany.Poddawanyszykanom.Niech

siępanprzyzna.

-Niebyłem-zaprzeczyłHistings.-Niewmówimipantego,Komandorze.

background image

-Zdradziłpannaszetajemnicebojowe.Naprzykładdatęigodzinęatakurakietowego...
-Niezrobiłemtegozprostejprzyczyny-nieznałemdokładnegoczasuataku...Aczymógłbymzrobić

samwkrótkimczasieantyrakietę?

-Mapanrację,majorze.Trzebastądzjeżdżać.Przygotujepanraport.Odkryłpanśladywalkróżnych

cywilizacji.Wtejsytuacjiniemożepanzagwarantowaćbezpieczeństwaosadników.

-Mamtylkojednąwątpliwość.Jeżeliktóryśzżołnierzywygadacośpopijanemualbozaczniepisać

pamiętniki?

-Załatwiętosam.Niechpanprzygotujeraport.Wiadomośćoprzygotowaniachdoopuszczenia

planetyprzyjętopoczątkowozniedowierzaniem,później-popotwierdzeniu-zentuzjazmem.Znaleźlisię
-coprawdanieliczni-oficerowie,którzychcielikontynuowaćwojnę,aleichgłosginąłwogólnej
wrzawietych,którzymielijużdośćniepewności.

XVII
Statkistartowałykolejnozkosmodromówwybudowanychnawybrzeżu.Sztabmiałzostać

ewakuowanynakońcu._

Histingsrazjeszczepopatrzyłnakrajobraztejplanety.Jakdalekojestdostolicytejspołeczności?

Szedłstamtąd.Zktórejstrony?Czyżbystraciłpoczucieorientacji?

-Majorze,raportgotowy?-Komandorprzywracałgodorzeczywistości.
-Takjest!
Raportniebyłzbytszczegółowy.Zawierałogólnikowestwierdzeniaoinwazjinatęplanetęróżnych

przybyszówzkosmosu.Sugerował,żeosadnicybylibynarażeninaatakizestronyinnychcywilizacji.Ani
słowemniewspominałodziwnychmieszkańcachtejplanety,którzywprzedziwnysposóbzwyciężali
najeźdźców.BiblijnahistoriaDawidaiGoliatawskalikosmicznej.

Czytaspołecznośćkiedyśrozwiniesięwpotężnącywilizację?Jeżelitak,będzieniedopokonania-

pomyślałmajor.

-Zarazstartujemy-powiedziałKomandor.-Niechpansięprzygotuje,majorze.
-Jestemgotowy-odpowiedziałHistings.

background image

TadeuszMarkowski-TAKBARDZOCHCIAŁBYĆCZŁOWIEKIEM,ŻE...
Motto:Gladiatorze!Nieszukaj
przyjaciółwśródgladiatorów!
SalaKomisjiLekarskiejdziałuZałogowychLotówPozaukładowychwypełnionabyłapobrzegi.

Technicywykańczaliwłaśnieindywidualnepołączeniazkomputeremistymulatoramipólmózgowychdla
dodatkowychsześciuczłonkówkomisji,któradzisiajwyjątkowoobradowaławrozszerzonymskładzie.
Niktsięnieodzywał.NaZiemijużdawnozdanosobiesprawę,żetylkoracjonalnedziałaniepoparte
współpracązkomputeremanalizującymwszystkiewypowiedziiopinieorazpoddaniemózgudziałaniu
stymulatorów,któreuwalniałytenniedoskonałyjeszczeorganodwpływuniepotrzebnychwrażeńi
odczuć-zwanychwliteraturzefachowejparazytami-pozwalanazapewnieniepodejmowania
optymalnychdecyzji.Dziękitemuludzkośćmogłajeszczebardziejprzyspieszyćtemposwojegorozwoju,
dotądhamowanegoprzezniedoskonałośćorganów,jakimidysponowałczłowiek.

Naszczęściejednakzdanosobiesprawę,żeniejesttotrudnośćniedopokonania.Dlategodzisiajnikt

sięnasalinieodzywał.Byłobytobowiemdziałanienieoptymalne.Nieznanojeszczeprzecież
wszystkichfaktówtowarzyszącychXIVWyprawie.

PrzewodniczącyKomisjiTorLaakonpoprawiłsobieostatnirazkońcówkiłączącegozkomputerem,

stymulatoremizbiorczymtelepatorem,którynabieżącoanalizowałmyśliwszystkichczłonkówKomisjii
podawałmugotowesyntezy.Byłatonajbardziejoptymalnaforma,jakądotądudałosięopracować.Jej
zasadniczymmankamentembyłoto,żepodlegałabezpośrednioczłowiekowi,coprzecieżznacznie
opóźniałoprzepływinformacji.RadaZiemibyłajednakwtymwzględzienieugięta.Każdełącze,każda
maszynamusiałaostateczniepodlegaćczłowiekowi.TorLaakonwiedział,żezatąnieugiętościąRady
stałMuurKekon-znanypsycholog,którywciążgłosił,żejesttowaruneksinequanondalszegoistnienia
ludzkości.Muurbyłzresztąobecnynasali,alesiedziałgdzieśwgłębi,jakzwykłyczłonekkomisji.To
teżbyłojednozjegodziwactw.Torpodejrzewałnawet,żeMuurmiałpoglądyjeszczebardziej
rewolucyjne,żewręczpragnąłbyskończyćzoptymalizacją.Mówiono,żeczęstoodłączasięod
stymulatorów,aleTorniebardzowtowierzył.PrzecieżMuurbyłczłonkiemRadyZiemi.Teraz
przechwyciłjegospojrzenie.

Niepowinienempoprawiaćtychkońcówek-pomyślał.
Wiedział,żekońcówkibyłytakpodłączonedojegomózgu,żebywżadnymwypadkunieutrudniały

muruchów.Ot,takiegłupieprzyzwyczajenie,któregozanicniemógłsiępozbyć.Mieściłsięjednakw
granicachtolerancji.Radziłsięwtejsprawienawetgłównegokomputeramedycznego.Teraznawszelki
wypadekpoprosiłkomputerlekarskioocenętegogestu.

-Zerotrzyoptymalności-usłyszał.-Zaleceniekonsultacjizpsychologiem!Odruchwgranicach

błędu.Niewpływanapełnieniedotychczasowychfunkcji.

Starzejęsię!-pomyślałizarazpoczuł,żestymulatorwzmocniłpole.-Niedługobędęmusiałpodać

siędodymisji.

Natymjednakzakończyłswojerozważania,bousłyszałsygnałgotowości.Wszystkobyło

przygotowanedorozpoczęciaobrad.

-SprawaXIVWyprawy.PrzypadekpilotaGibaTrensa.Wideogramkomputerowynapodstawie

pokładowegotelepatora.SyntetyzowałprzewodniczącyTorLaakon.Wstępnerozpoznanie:brakdanych.
Celtransmisji:znalezienieprzyczynyśmierci,ocenaprzestrzeganiaregulaminulotówpozaukładowych,

background image

wnioskidlaprzyszłychwypraw.Zapisz2948dnialotu,ostatniedwanaściegodzin.Uwaga!Zaczynam.

Torzakończyłswojewystąpienie.TobyłorównieżjeszczejednodziwactwoRady.Obradypowinien

zaczynaćczłowiek.Torbyłjednakzadowolonyzeswegowystąpienia.Wydawałomusię,żenie
powiedziałanijednegoniepotrzebnegosłowa.Dlapewnościpołączyłsięjeszczerazzkomputerem.

-Dziewięćdziesiątdziewięćprocentoptymalności.Błądwgranicachdopuszczalności-usłyszał

odpowiedź.

Tymczasemzaczynałasięjużtransmisja.

***

Gibusiłowałpodnieśćsięzleżahibernatorium.Przezchwilęleżałpodpierającsięłokciem.Byłza

słaby,żebywstać.Zarazjednakpodpłynąłdoniegomechanicznylekarzizrobiłmuodpowiednizastrzyk.
Gibodczekałchwilęażrozpoczniesiędziałanielekarstwa.Wreszciesiępodniósł.Powolizacząłsię
ubierać.Rozejrzałsięposali.Byłostatni.

-Znówzarobiępunktykarne-pomyślałzrezygnacją.
Naszczęścieniebyłjeszczepodłączonydostymulatora.Telepatorrównieżniemiałdostępudo

hibernatorium.Gibpozwoliłwięcsobienachwilęnieoptymalnejzadumy.Nadwadzieściasześćmiejsc
hibernacyjnych,wolnychbyłowtejchwilidwadzieściadwa.Ityluwłaśnieichzginęłowczasie
wyprawy.Powiększejczęścizostalizdalniedetonowanizuwaginabliskiezeruprawdopodobieństwo
ichpowrotunapokład.Gibnigdyniemógłsiędotegoprzekonać.Regulaminlotówkosmicznychbył
jednaknieubłagany.Chodziłoooptymalizację.DlaZiemiważnebyłotylkoto,żebystatekkosmiczny
powróciłdoportu,zktóregowystartował,wrazzewszystkimidanymi,jakieudałosięzebraćwczasie
lotu.Powrótzałoginiebyłkonieczny.Chodziłoprzecieżodane.Gibzpoczątkubyłprzekonanyo
słusznościtakiegozałożenia.Późniejjednakzacząłsięzastanawiać.Załogipozaukładoweniebyłyprzez
całyczaspodłączonedostymulatorów.Mógłwięcsobiepozwolićnachwileswobodnegomyślenia.Z
początkutrochęsiętegobał,alepóźniejzauważył,żeniewpływatowcalenaoptymalność
podejmowanychprzezniegodecyzji.ZwierzyłsięztegojedynieGaborowi,któregomógłnazwaćchyba
swoimprzyjacielem.Przyłapałgokiedyśnatym,jakwczasiewachtyodłączyłsięodstymulatora.Z
początkuchciałnatychmiastzawiadomićotymkapitana.Uczonoichprzecież,żetakiepostępowanie
prowadzidozagładystatku.Jednakniewiedziećczemupostanowiłzobaczyć,cosięstanie.Nicsię
jednakniewydarzyło.Odtegomomentudatująsięichwspólnerozmowy:Zawszeteżwyruszalirazemna
rekonesans.Możnabyłowięcnazwaćichprzyjaciółmichoćbrzmiałotostaromodnieiwręcz
niebezpiecznie.Przyjaźńjakouczucieparazytalnezostałaprzecieżzlikwidowanajużczterywiekitemu.

-Gibnastanowiskonumerdwa!-wgłośnikachhibernatoriumrozległsięgłosKapitana-ŁonaVira.
-Przyjęte!-potwierdziłmechanicznie.
Jeszczerazrozejrzałsiępopustejsaliipowoliposzedłnaswojestanowisko.
Sterowniabyłapusta.Olbrzymiasala,niegdyśzapełnionapobrzegi,terazświeciłapustkami.Każdyz

tych,którzyprzeżyli,musiałobsługiwaćsześćstanowisk.Sprzężonojewięcpomiędzysobą.Trzebabyło
wtymceluprzebudowaćichukład,alepozostawionofotele.Nieopłacałosiębowiemich
wymontowywać.Terazstałypustejakniemywyrzutsumienia.Tylkożesumienierównieżzostało
wykreślonezesłownikówprzedczteremawiekami,jakopojęcieirracjonalne.

Gibczekałprzezchwilę,ażfotelpodłączydoniegowszystkiekońcówki.Trwałototrochędłużejniż

zwykle,ponieważGibpełniłfunkcjępredyktorapokładowego.Miałwięcotrzypołączeniaz
komputeremwięcejniżinni.Wreszciezostałcałkowiciezintegrowanyzestatkiem.

-Przeglądurządzeń!-usłyszałkomendęŁonaVira.

background image

-Układyżyciowewnormie-odpowiedziałjakechoGabor.
-Układysterowniczewnormie-dodałJacHer.
-Pancerzwnormie-stwierdziłGibpokonsultacjizkomputerem.
-Energetyczny?-zapytałŁon.
-Dubletkomputera-odezwałsięGaborpokrótkimmilczeniu.
“Dublet"określiłstan,wktórymkomputeruznałzastosownepowtórzyćcałyprzeglądodpoczątku.

Oznaczałotonajczęściejawarię,choćoczywiścietrzebabyłoczekaćnaoficjalnądiagnozę.

-Awariastosu.Przeciek-obwieściłwreszcieGabor.
-Predykcja!-rozkazałkapitan.
Gibskupiłsięipołączyłtelepatyczniezkomputerem.Pochwiliotrzymałjużwstępnedanedomodelu

sytuacji.Przezchwilępróbowałzastosowaćktóryśzmodelistandardowych,alenicmuztegonie
wyszło.Sytuacjabyłaowielepoważniejsza,niżmożnabyłosądzić.

-Predykcjazatrzyminutyiczterdzieścidwiesekundy-oznajmiłwreszciepozebraniuwszystkich

danych.

Przeztenczaskapitankontynuowałprzeglądstatku,Gibzaśpowolitworzyłodpowiednimodel.

Wreszcieotrzymałwynik.Czegośtakiegojeszczenigdyniemiał.

-Dubletpredykcji!-oznajmiłtrochępodenerwowanymgłosem.
Stantentrwałjednaktylkochwilę,bozarazstymulatorzwiększyłnatężeniepola.Wtensposóbmógł

sięskupićtylkonamodelu.Wynikbyłjednoznacznymimodwukrotnychpowtórzeń.Zawszetensam.Gib
uznał,żeterazjużmożespokojniegoogłosić.

-Anihilacjareaktorazatrzydzieścidwieminuty.Koniecznainterwencjabezpośrednia.
-Predykcjananastępnąminutę!-zażądałLon.
Oznaczałoto,żechcewiedziećjakiebędąskutkitegowybuchu.
Gibznowuzagłębiłsięwswojemodele.Tumógłjużstosowaćstandardy.
-Zniszczeniereaktora,śluzorazhibernatoriumwtrzydziestejdrugiejminucieipiątejsekundzie,z

prawdopodobieństwemzerodziewięćdziesiątdziewięć.Układżyciowyzniszczonywdwanaściesekund
potemzprawdopodobieństwemzerodziewięćdziesiątcztery.Całkowitezniszczeniesterowniwminutę
późniejnaskutekwybuchówobwodówzasilającychzprawdopodobieństwemzerodziewięćdziesiąt-
wyliczyłpokolei.

-PredykcjeutrzymaniasięprzyżyciuipowrotunaZiemię?
-Utrzymaniesięprzyżyciuprzezdwamiesiąceodchwilizeromożliwezprawdopodobieństwem

jednadziesięciotysięczna.PowrótnaZiemięzprawdopodobieństwemdziesięćdominusdwunastejw
ciągudwóchtysięcylat.

-Zalecenia?
-Interwencjabezpośredniadwóchosóbwspółdziałającychzsześciomarobotaminaprawczymi.

Prawdopodobieństwopowodzenia-przyzałożeniu,rozpoczęciapracwciągupółtorejminuty-zero
osiemdziesiątjeden.

-Możliwośćużyciawszystkichrobotównaprawczych?-zapytałsięGabor.
-Formalnyzakazkomputera.Włączonyzostanieprogramzastrzeżonyuruchamiającystymulatory

specjalnezwkładkąhipnotyczną.Cel:zmuszeniedwóchosóbdodokonanianaprawy.

-Motywacja?-rzuciłnerwowoGabor.
-ZmniejszeniesięprawdopodobieństwapowrotunaZiemięzdanymidozeropięćdziesiąttrzy.O

siedemsetnychniższeodprawdopodobieństwawymaganegoregulaminem.

-Czasdonaprawy?"-zapytałsięJacHer.
-Minutaisiedemsekund-odpowiedziałGibizdałsobiesprawę,żedwómznichzostałojuż

background image

dokładnietyleżycia.

-Prawdopodobieństwoprzeżyciadlaekipynaprawczej?-zapytałponownieJac.
-Dziesięćdominusczwartejprzypełnejhibernacjiwdwadzieściapięćsekundodchwili

opuszczeniakomoryreaktora.

-Typkomputera?-rzuciłwreszciesakramentalnepytanieŁon.
-Dublet!-odparłGib.
Niemusiałtegorobić.Programytypującesąbowiemtrzykrotniesprawdzaneprzedstartem.

Regulaminjednakzezwalałwtakichprzypadkachnazdublowanieobliczeń.Gibuważał,żejego
obowiązkiemjestsprawdzenieichpoprawnościbezzaleceńkapitana.

-Decyzjakomputera-zabrzmiałowreszcie-LonViriJacHer.Czas:czterdzieścisekund.
-Gibprzejmujedowodzenie!-odezwałsięLonpokrótkiejchwili.
-Przyjęte!-jakechoodpowiedziałGib.
Jednocześnieobajwytypowaniprzezkomputerzaczęlisięwyswobadzaćzłączącychichkońcówek.

Podziesięciusekundachjużkierowalisięwstronęwyjścia.Wszystkozgodniezregulaminem.

AniGib,aniGaborniespojrzelinawetzanimi.Poco?Niemożnasięodrywaćodprzyrządów.

Tamcidwajitakjużjakbynieżyli.Musielitylkodobrzewypełnićswojąmisję.

-Przygotowaćhibernatorium!-rozkazałGib.
-Przyjęte-odpowiedziałGabor.
-Wysłaćsześćrobotównaprawczychdokomorystosu!
-Przyjęte.
Przeznastępnepółgodzinynieodzywalisiędosiebieanisłowem.Patrzylitylkozniepokojemna

wskaźnikprzeciekureaktora.Powolizbliżałsięondozera.Stymulatorytymrazemniewłączyłysięani
razu.Niepokójbyłdozwolony.Strachnatomiastnie.

-Wysyłamdwarobotymedycznedośluzyreaktora-odezwałsięnagleGabor.
Byłonatotrochęzawcześnie,aleGibnicniepowiedział.Gabormieściłsięwgranicachtolerancji.

Terazzresztąniemiałczasunanicwięcejpozakontroląwszystkichnowychpołączeń,którymikierował.

-Detonujcienas!-odezwałsięnaglewsłuchawkachgłosŁona.
-Robotymedyczneczekająprzedśluzą-przypomniałimGib.-Maciejeszczedwadzieściasekund

czasu-dodał.

-Rezygnujemyzhibernacji-odezwałsięponownieŁon.-Detonujcienas!
Gibodruchowowyciągnąłrękęwkierunkudetonatorauruchamiającegoładunekwybuchowy,jaki

stalenosiłprzysobiekażdyczłonekzałogi.Nagleusłyszałgłoskomputerazgłaszającegozakaz.

-Motywacja?-zapytał.
-Prawdopodobieństwouszkodzeniareaktora.
-Wyłączamwaszedetonatory-odezwałsięGabor.-Zakazkomputera.
-Możeciesiędetonowaćwśluzie-odezwałsięGib.
-Przyjęto.
-Przypominam,żehibernatoriumczekanawas-włączyłsięponownieGabor.
-Wiemy-usłyszeliwodpowiedzi.
Pochwilirejestratoryodnotowałydwalekkiewybuchywśluziereaktora.
-LonViriJacHerprzestaliistnieć.Mielidotegoprawo-Gibodruchowowygłosiłregulaminową

formułkę.

Terazpozostałoichtylkodwóch.
-Zaleceniegłównegokomputera?-zapytałGibpekrótkim,regulaminowymmilczeniu.
-KontynuowaćbadaniaukładuAlfa22/BX!Pozakończeniupracwedługprogramu3C-powrótna

background image

Ziemię!

Komputeruznałwięc,żewedwójkęzGaboremdadząradęzbadaćostatnicelichlotu.Gibnie

kwestionowałtejdecyzji.Wywołałprogram3C.Pierwszypunktprzewidywałsen.Takiebyłoteżjego
poleceniejakonowegokapitanawyprawy.


***

Spalitylkodwiegodziny,alebyłtopogłębionysenhipnotyczny.Zgodniezprogramem.Odpowiadało

tomniejwięcejdziesięciugodzinomnormalnegosnu.Wczasietychdwóchgodzinichorganizmyzostały
poddanezabiegomregeneracyjnymikąpieliwzmacniającej,takżezarazpoobudzeniumogliprzystąpić
dobadańukładu.Przeztrzygodzinyzbieraliianalizowalidaneuzyskanezapośrednictwemsond
automatycznych.Niewykazałyonenicszczególnieinteresującego.Układbyłpodobnydosetekjuż
zbadanychprzezludzkość.Gibobliczyłprawdopodobieństwoodkryciaczegoś,comogłosięprzydaćna
Ziemi.Wyniosłoonozerotrzy.Odwiesetnezamało,żebymusiałdokonaćbadańzałogowych,aleityleż
samozadużo,żebymógłbezzastanowieniawydaćrozkazodlotu.Regulaminpozostawiałwtakim
wypadkudecyzjękapitanowi.TyleżepopowrocienaZiemięmusiałbytowyczerpującoumotywować.
To-czylidecyzjępowrotu.Postanowił,żeniewydarozkazubadańzałogowychitoniedlatego,że
praktyczniezostałbezzałogi.Wkażdymbądźrazienietylkodlatego.Zdawałsobiesprawę,że
wydarzeniaostatnichtrzechgodzincośwnimzmieniły.Coś,czegoniezatrzeżadenstymulator.

-Stanzaawansowaniaprogramu3C?-zapytał.
-Dziewięćdziesiąttrzyprocent-odpowiedziałGabor.
-Przygotujsiędopowrotu!-rozkazał.Wchwilępotemusłyszałgłoskomputera:
-Decyzjawątpliwa.Motywacja?
-Decyzjawmocy.Wykonać!-odpowiedziałbeznamysłu.
Miałdotegoprawo.Regulaminwłaśniejemu,aniekomputerowi,pozostawiałostatniesłowowtym

przypadkuimógłztegoskorzystać.Komputeroczywiściemiałrównieżprawozażądaćumotywowania
tegokroku.Naszczęściejednakwtymwłaśnieprzypadkuniemógłonnicwięcej.

Gaborzakończyłwmiędzyczasiewykonywanieprogramu3Ciprzystąpiłterazdosprawdzania

zespołówstatku.Zwykłarutyna.Robilitoprzecieżprzedczteremagodzinami.Wszystkobyłooczywiście
wnormie.

Wgodzinępóźniejznaleźlisięwhibernatorium.Gaborpróbowałcośpowiedzieć,alewostatniej

chwilizrezygnował.Przezchwilępatrzylisobiewoczy.Obydwajbylijeszczepodwrażeniemostatnich
godzin.

-Tomójostatnilot-oznajmiłwreszcieGib.
-Niewiedziałem-odpowiedziałGabortonem,wktórymprzebijałorozczarowanie.
-Powziąłemdecyzjęprzedchwilą.
-Jeśliprzeżyjemy-odezwałsięGabortajemniczo.
-Cochceszprzeztopowiedzieć?
-Nic.Mamdziwneprzeczucia.
-Przeczucia?Chłopie!Tosąwłaśnieskutkiwyłączaniasięzestymulatorów-Gibbyłautentycznie

zaniepokojonystanemGabora.

-Przestańbyćnachwilęautomatem!-wybuchnąłnagletenostatni.
-Słuchaj!-Gibmówiłterazpoważnie.-Tolerowałemtwojewybryki,aleteraztojużkoniec.Moim

obowiązkiemjestdoprowadzićtenstateknaZiemię,ichcętozrobićbezdalszychofiar.Uważam,żeto
właśniejestoptymalnymrozwiązaniem.Więcostrzegamcię:niebędętolerowałżadnychekscesów.Jeśli

background image

będzietrzeba,wywołamprogramyzastrzeżone.

-Ibędzieszsiębałprzezcałyczas,żekomputerkażeciędetonować-wgłosieGaborasłychaćbyło

szyderstwo.

Gibchciałodpowiedzieć,żenieznatakiegopojęcia,aleuświadomiłsobiezaraz,żewsterowni,

kiedywszyscyczekalinawynikprognozyitypykomputera,tocowówczasodczuwał,byłoczymświęcej
niżniepokojem.

-Niebojęsiędetonowania-odpowiedziałwreszcie.
Byłatoprawda.Zdawałsobiesprawę,żewpewnychsytuacjachtakiepoświęceniebyło

nieuniknione,choćprzyznawał,żeczęstożądanogodlazbytbłahychprzyczyn.

-Tak.Wiemotym,aleniewtakiejsytuacji-głosGaborabyłtymrazempoprostuzrezygnowany.-

Samdetonowałemsześciu.Wieszotym.Alecoinnegodziałaćjakautomatwiedząc,żeodciebiemoże
zależećżyciedwudziestukilkuludzioddalonychocałeparsekiodZiemi,acoinnegobyćmaszynąwobec
innejmaszynytylkopoto,żebysięspodobaćtrzeciejmaszynie,iwszystkotowimięczwartejmaszyny,
tejnajwiększej,którachcemiećcoraztonowedanewcorazkrótszymczasieizacorazwiększącenę.

-Przesadzasz.Lotypozaukładowenigdyniebyłybezpieczne.Zawszeteżginęliwnichludziewłaśnie

wimięwiedzy,czyteż-jeśliwolisz-nowychdanych.

-Wczułeśsięwswojąrolę,co?-tymrazemwgłosieGaboraniebyłonawetszyderstwa,leczczuło

siępoprostuzmęczenieczłowieka,którywiezbytdużoiktóryniepotrafijużdaćsobieztymrady.

-Tomójdrugilot-dodałpozorniebezzwiązku.
-Mójpierwszy-odparłGib-iostatni-dodałznaciskiem.
-Zpierwszegolotuwróciłonasczterechnatrzydziestu.Ztegotylkoczterechmusiałozginąć.Tobie

sięwydaje,żejakporzuciszsłużbę,tobędzieszmiałczysteręce.Bzdura!Amożeniepozwoląciodejść?
-dodał.

-Ciekawjestem,ktomniezatrzyma?-zapytałGib.
-Maszyna.
-Złożęwymówienie.
-Wyślącięnaleczenie.Potrzymająpodstymulatoramiizmieniszzdanie.Zaręczam!
-Skądtytowszystkowiesz?-zainteresowałsięnagleGib.
-Trochęczytałem.Poznałemkilkuludzi,którzyumiejąjeszczesamodzielniemyśleć.
-Iniekorzystaszzestymulatorów-dokończyłGib.
-Owszem.Toogłupia.
-Alemusiszprzyznać,żebeznichniewielebyśmyzdziałali.
-Kiedyśludziedawalisobieświetnieradębeznich.
-Omałoniedoprowadzilidokatastrofy.
-Cotywieszotejkatastrofie?-Gabormówiłteraztonemprawielekceważącym.
-Wystarczającodużo.To,żeszerzyłosiębezprawie,morderstwa,gwałty,kradzieże.Ludziezatracili

sensżycia.Przestalipracować,nastawilisięnakonsumpcjęiprzyjemności.Tożespadałaprodukcja
przemysłowa,żezanikłaliteraturaisztuka.Ludzkośćumierała.

-Dekadencja,jakichtasamaludzkośćprzeżyłajużsetki.Izawszeodradzałasięlepsza,zdrowszai

silniejsza.

-Cotojestdekadencja?-zapytałGib.-Skądtyśtowytrzasnął?
-Chyleniesiękuupadkowi,czylimniejwięcejto,coopisałeśprzedchwilą.
-Nieznałemtegosłowa.
-Jateżpoznałemjedopieropopowrociezpierwszejwyprawy.
-Odkogo?

background image

-Nieważne.
-Nieufaszmi?
-Niebyłobytooptymalne-odparłGaborzironią.
-Sądzisz,żeto,conammówionookatastrofie,tonieprawda?
-Prawda.Tyleżeniecała.
-???
-Niemówisięnamomiłości,oprzyjaźni,opoświęceniu,onamiętnościach,iocałejmasieinnych

rzeczy,którezlikwidowanojakotakzwaneuczuciaparazytalne.

-Możejednaknaprawdętaktrzeba-GibporazpierwszyzacząłtraktowaćsłowaGaborapoważnie.
-Nie.Miłośćsprowadziliśmydoabsurdu.Płodzimydziecinazleceniekomputera,nawetnie

podrywamydziewczynbezzasięgnięciawpierwjegoopinii.Zlikwidowaliśmymorderstwa,alenikomu
niedrgnierękaprzydetonowaniukolegi,zktórymspędziłosięparęlatwzamkniętejpuszcepędzącejw
przestrzeni.Najbardziejboimysięposądzeniaonieoptymalnedziałanie,przezconiejesteśmynawetw
staniepodskoczyć,kiedymamynatoochotę.

-Pocomielibyśmypodskakiwać?-zdziwiłsięszczerzeGib.
Gaborprzezchwilępatrzyłnaniegozubolewaniem.Wreszciemachnąłzrezygnacjąrękąipołożył

sięnaswoimmiejscu.

-Wiesz-zacząłzwahaniempodługimmilczeniu-gdybymniewrócił,towmojejkabinieznajdziesz

paręksiążek.PrzeczytajjezanimzdaszdoCentrumPilotów!

-Czemumiałbyśniewrócić?-zapytałGib.-Przecieżcaławyprawajestpraktyczniezakończona.

WracamynaZiemię-dodał.

-Mówiłemcijuż.Przeczucie.
Wtymsamymmomenciehibernatoriumwypełniłsygnałalarmowy.
-Załoganastanowiska!Awariapierwszegostopnia.

***

GibsiedziałwkabinieGaboraikończyłprzeglądaćjegorzeczy.GaborIsztprzestałistnieć.Miałdo

tegoprawo.TylkożeGibniebyłpewien,czyGaborchciałzginąć.Niebyłrównieżpewien,czychciałgo
detonować.Ajednaktozrobił.Aterazdopuściłsięnadodatekprzestępstwaiwyłączyłwszystkie
stymulatoryorazskasowałwszystkieprogramyzastrzeżone.Byłskończonyjakopilot.

-CzyGabormógłwiedzieć?-przemknęłomuprzezmyśl.Tobyłoprzecieżniemożliwe.Wjaki

sposóbmógłprzewidzieć,żezginie?

Zdarzyłaimsięrzecznieprawdopodobna.Przebiciepancerzanawysokościreaktora.Wstrząsniebył

nawetzbytsilny.

Całasekcjaenergetycznaznalazłasięnaglepodostrzałemcząsteczekpromieniowaniakosmicznego,i

czegoświęcej-jakiegośdziwnegopromieniowania.Trwałoononiecałąsekundęichybaniebyło
szkodliwe.Komputerzinterpretowałtojednakposwojemuidałogniazewszystkiegocomieli.Przez
paręminutpróżniawokółstatkuzamieniłasięwpiekło.Skutekbyłtaki,żecośzniszczono,niewiadomo
jednakco.Poprostunastąpiłwybuch.Gibsporządziłpodwójnyzapistegowydarzenia.Nawszelki
wypadekizgodniezregulaminem.Wtedynastąpiłpoczątekdramatu.Komputeruznał,żepotrzebnajest
interwencjaczłowiekanazewnątrzwceluzałataniaotworu.PoszedłGabor.Wziąłzesobątrzyroboty
naprawcze.

-Człowieku!-krzyknąłpozbliżeniusiędootworu.-Czegośtakiegojeszczeniewidziałem.Tocoś

wykroiłowpancerzuzwyczajnądziurę.

background image

-Czegośsięspodziewał?Kwadratu?-odparłGibisamsięzdziwiłswojąodpowiedzią.
Porazpierwszyużywałbowiemprzezradiosłów,aniezwrotówregulaminu.Gaborprzyjąłtojako

cośoczywistegoiniezwróciłchybauwagi.

-Tojestregularnekoło-odpowiedział,wciążzdumiony.
-Wysyłamrobotybadawcze.Czekajnanie!-Gibznówbyłdowódcą.-Melduj!-dodałpochwili,

jakożeGabormilczał.

-Oglądamtosobie.Naokoniewidaćtunicciekawego.
Gibprzezchwilęzastanawiałsię,comogłoprzyczynićsiędotakiegozachowaniaGabora.Zawsze

przecieżbyłzdyscyplinowany.Nagleprzyszłomudogłowyrozwiązanieproblemu.

-Znowuwyłączyłeśstymulator-stwierdziłraczejniżzapytał.
-Brawo.Myślałem,żezajmiecitowięcejczasu-odparłGaborześmiechem.
-Włączgo!-rozkazałGib.
-Nie,mójdrogi.Tojestsprawanietypowa.Trzebawięcdoniejpodejśćrównienietypowo.

Przejmujęautomaty-dodałpochwili.

Gibuznał,żeniemasensusiękłócić.Pozatymbyłciekawwynikówiniechciałopóźniać

rozpoczęciabadańprzezniepotrzebneutarczki.Gabortymczasemrozpuściłrobotybadawcze.Trwałoto
dobrąchwilę.Wreszcieodezwałsię:

-Dublet!
Gibczekałnadal.SkoroGaboruznałzakoniecznepowtórzeniewyników,toznaczy,żemusiałysię

oneprzedstawiaćinteresująco.

-Wyniknegatywny!-usłyszałwreszciewsłuchawkach.-Żadnychzmianwzakresierozdzielczości

naszejaparatury.

-Łatajdziuręiwracaj!-rozkazałGib.
Operacjatatrwaładośćdługo.PrzeztenczasGibsprawdziłjeszczerazzapiskomputera.Nieulegało

wątpliwości,żenieznanepromieniowaniebyłofaktem.Taksamojakzniszczeniejakiegośobiektuprzez
działoplazmowe.Gibuznał,żenależywywołaćprocedurękontaktuzobcącywilizacją.Byłchyba
pierwszymwhistoriilotówpozaukładowych,któryjąuruchomiłwczasiewyprawy.Pierwszym
poleceniemkomputerabyłostwierdzeniekoniecznościprzyśpieszeniapracnazewnątrzstatku.Gabor
zresztąitakuwijałsięjakwukropie.

-Skończone!-oznajmiłwreszcie.-Sprawdzęjeszczestancałegopancerzaiwracam.
-Zezwalam-powiedziałGibpouprzedniejkonsultacjizkomputerem.
-Bioręrobotybadawcze.
-Przyjęto.
Gibspojrzałzdziwionynawskaźnikipokładowe.Gaborwdalszymciąguniechciałpodłączyćsiędo

stymulatora.

-Więcjednakmożnacośzrobićbezstymulatorów-przemknęłomuprzezgłowę.
Odczułnawetjakąśdziwnąsatysfakcjęztegopowodu.Nakrótkojednak,bozarazstymulator

wzmocniłpole.Komputeruznałwidać,żekapitanniepowinientracićczasunategorodzajumyśli.

Wmiędzyczasieskierowałwszystkierobotybadawczedośluzyprzeznaczonejdlaautomatów.Czekał

chwilę,ażzapalisięświatłogotowościśluzydoichprzyjęcia.Trwałotoniespodziewaniedługo.

-Notak-pomyślał-procedurakontaktowa.Komputersprawdzajeszczerazichstan.
Naglewsterownizabrzmiałsygnałalarmowy.WtymsamymmomencieGibstraciłkontrolęnad

dwomazczterechautomatów.Dałimwszystkimdużestop.JednocześniepołączyłsięzGaborem.

-Alarmwsterowni!-rzucił.-Podajswojepołożenie!
-Jestemnawysokościhibernatorium-usłyszałspokojnąodpowiedźGabora.

background image

-Masztrzymetrydopodstawyradarudalekiegozasięgu.Schowajsiętam!
-Przyjęte.
Wtymsamymczasiezorientowałsię,żestraciłkontrolęnadwszystkimirobotamibadawczymi.

Oderwałysięoneodpancerzaiszybowałyterazwpróżni.Cośtakiegoniebyłopoprostumożliwe.
Chybaże...Gibwłączyłdodatkowozespołyochronne.Ponieważniebyłodopomyślenia,żebynaraz
wszystkieczteryautomatyrozregulowałysię,więctrzebabyłoprzyjąć,żeprzyczynależałanazewnątrz.
Wpróżni.

-Gabor.Niezbliżajsiędośluzy!Uruchamiammiotacze-rzuciłwmikrofon.
Jednocześnienaprowadziłcelowniknalecąceautomatyiuruchomiłspust.Przestrzeńrozświetliłasię

sekundowymbłyskiem.Wokółstatkuznowubyłatylkopróżnia.Takprzynajmniejwskazywałyprzyrządy.
Nawszelkiwypadeknastawiłmiotaczenamaksymalnyzasięginakierowałjenaprzedłużenielotu
automatów.Nacisnąłjeszczerazspust.Nicsięniestało.

-Interpretacja!-rzuciłsucho.
-Procedurakontaktowawtoku.Zakazwszelkichkrokówmogącychzostaćzinterpretowanejakoatak

naObcych-odpowiedziałkomputer.

-Gabor!Maszminutęnadotarciedośluzy.
-Idę.
-Nasłuch!-Gibpostanowiłwykorzystaćtęminutęnazorientowaniesięwsytuacji.
Wszystkojednakutrzymywałosięwnormie.Wpoluwidzeniabyłatylkopustka.Aprzecieżcoś

zostałoprzedparomaminutamizniszczone.

-Cholera!-zabrzmiałnaglewsłuchawkachgłosGabora.-Odpadłem.
-Przygotowaćkapsułęratunkową!-rozkazałGib.
-Oficjalnezaleceniekomputera-usłyszałwodpowiedzi.
-DetonowaćGaboraIszta!
-Motywacja?
-ZnajdujesięonpodwpływemObcychzprawdopodobieństwemzeroczterdzieścitrzy.
-OcenasytuacjiwprzypadkuinterwencjikapsułyratunkowejzakończonejsprowadzeniemGabora

Isztanapokład!

-Brakdanych.
-Szacunek?
-Zeropięćdziesiąt,żekapsułaprzestaniereagowaćnarozkazy.Zerodwa,żeGaborIsztznajdziesię

napokładzie.

-Ocenadlaprzypadkuinterwencjiludzkiej!
-Zakazkomputera.
-Gabor.Czydaszradęwrócićsamnapokład?-zapytałGib.
-Wątpię.Czemuniewyśleszkapsuły?
-Mamprocedurękontaktową-Gibniemógłsięzdecydowaćnapowiedzenieprawdy.
-Jeślimożesz,towstrzymajsięzdetonowaniemmnieprzezjakiśczas.
-Narazieniemamowyodetonowaniu-skłamałGib.
-Znamprocedurękontaktową-odparłmuGaborześmiechem.
Niebyłtojednakśmiechradosny.
-Niemamteżpistoletuodrzutowego.Zgubiłem.
-Sprawdźzaczepybutów!-rozkazałGib.
-Wporządku.Czemuoniepytasz?
-Zjakiegopowoduodpadłeś?

background image

-Nieuwierzysz-wgłosieGaborasłychaćbyłożalpomieszanyzbezradnąwściekłością-źle

obliczyłemskokdośluzy.Mówiącinaczej,poślizgnąłemsię.

-Wystrzelrakietysygnałowe!-poleciłGib.
-Zamałyodrzut.Pozatymnieuchwycęmomentu.
-Przełączsięwięcnakomputer!
-Żebymniedetonować?-Dziękuję!Wolęzaryzykować.
-Torozkaz!
GibprzestałsięzajmowaćGaborem.Zacząłbłyskawicznieprogramowaćkomputer.Chodziłooto,

żebywystrzelićwszystkierakietytak,żebyichodrzutskierowałGaborawprzeciwnąstronę.Dostatku.

-Gabor!Gotowe.Przełączsięnakomputer!
-Zgoda-wgłosieGaboraczućbyłojednakwahanie.Tynaprawdęwtowierzysz?-zapytałpo

chwili.

-Szansęsąmałe.
-Przełączamsięnakomputer-wgłosieGaborazabrzmiaładesperacja.
WchwilępóźniejnagłównymekranieGibzobaczyłkrótkibłysk.Trzeciwprzeciąguostatnichminut.

Kazałsobiepodawaćnamiarcodziesięćsekund.Gabornieprzybliżałsięjednakdostatku.Równieżsię
odniegonieoddalał.Stałwmiejscu.

-Kapsułaratunkowadostartuzadziesięćsekund!-rozkazał.-Gabor.Wysyłampociebiekapsułę-

dodał.

-Dziękuję.Nawszelkiwypadekodłączyłemsięodkomputera.
Gaborzdecydowanienieufałnikomu.Miałrację,bowtejsamejchwiliGibusłyszałponownyzakaz

komputerowy.

-Motywacja!-rzuciłkolejnyraz.
-Prawdopodobieństwo,żeGaborIsztpozostajepodwpływemObcych,wynosizerotrzydzieści.O

pięćsetnychzadużonaakcjęratunkową.Poprzedniezaleceniewmocy.DetonowaćGaboraIszta!

Gibprzezdłuższąchwilęmilczał.Wreszcie,powodowanynagłymimpulsem,odłączyłstymulator,

zablokowałkanałsterującykomputeraidałmudużestop,Innymisłowy:pozbawiłgowszelkich
możliwościdziałania.Przeszedłnasterowanieręczne.Wyprowadziłkapsułę.

-Gabor...-powiedziałspokojnie.
Zabrzmiałotojednakzbytspokojnie.
-Cosięstało?-zapytałzniepokojemGabor.
-Wyłączyłemkomputer-oznajmiłmatowymgłosemGib.
-Stary...-Gaborchciałcośpowiedzieć,alenaglezamilkł.-Jesteśrównyfacet-dodałpochwili

lekkozmienionymgłosem.

Gibniezauważyłtego.NastawiłmiotaczenaprzedłużenieliniilotuGabora.Iuruchomiłspust.
-Zamknijoczy!-rozkazał.-Będęcięosłaniaćodtyłu.Kapsułajużwystartowała.
To,corobił,byłoklasycznymmanewremzbliżaniawwarunkachzagrożenialubataku.Otworzył

sobieparasol,wktórymmógłdziałaćbezpiecznie.Obcy,jeżelitambylijacyśObcy,niebyliprzecież
niezniszczalni.Udowodniłtoprzedkilkunastuminutami.Zarazpoprzebiciupancerza.Nawszelki
wypadekrozszerzyłpolerażenia.Zaprogramowałmiotaczewtensposób,żebycominutęprzenosiły
ogieńostopieńdalej,ażdogranicswegozasięgu.

TymczasemkapsułazbliżałasiędoGabora.Wminutępóźniejznalazłsięwjejwnętrzu.Gib

przekazałmusterowaniekapsułą.

-Wracajnatychmiast!-rozkazał.-Będęcięosłaniał.
-Przyjęte-usłyszałwodpowiedzi.

background image

Byłwtymmomencieszczęśliwy.Niechodziłoosłowa,leczoton,jakimzostałyonewypowiedziane.

AztonuGaborawywnioskowałwszystko.Porazpierwszywżyciudoznałtakiegouczuciajakszczęście.
Zrozumiałwreszcie,cotoznaczyprzyjaźń.Zrozumiałtakże,żebyłdotądoszukiwany.

Przejąłcelownikmiotaczy.Osobiścieterazkierowałogniem.Całyczasutrzymywałkapsułęw

parasolu.Cojakiśczasomiatałprzestrzeńrównieżwdalszejodległościodstatku.ŻebyTamtychzmusić
domanewrowania.

Naglewsterownirozległsięgłoskomputera.Gibodwróciłsięzaskoczony.Ostatnie,cozdążył

zrobićświadomie,toprzełączyćmiotaczponownienacelowanieautomatyczne.Zarazpotemzerwałsię,
byskoczyćwkierunkugłównejtablicyrozrządukomputera.Wiedziałjużcosięstało.Komputer
uruchomiłproceduryzastrzeżone.Zarazwłącząsięhipnotyzory.

Jakimcudemodzyskałonkanałysterowaniapodużymstop?-zdążyłjeszczepomyśleć.
Zarazpotemsterownięopanowałwyłączniekomputer.Zhipnotyzerówrozległsięterazjegogłos,

któremutowarzyszyłopotężnepromieniowanieobezwładniające.Niebyłoprzedtymżadnejobrony.

-GibTrens-rozległosięzgłośników.-Procedurakontaktowawtoku.Wykonaćzalecenie

komputera.DetonowaćGaboraIszta!

Gibpodszedłautomatycznymkrokiemdofoteladowódcy.Usiadłwnim.Podłączyłsiędo

stymulatora.Przejąłsterowaniekapsułąratunkową.Uruchomiłdetonator.

Nicsięniestało.
-TrzymajsięGib!-usłyszałgłosGabora.-Zdjąłemskafander.Takupazłomunicminiemoże

zrobić.Zarazbędęnapokładzie.

-GaborIszt.Rozkazkapitana.Włożyćskafander!!Włączyćstymulator!Oddaćkapsułępodkontrolę

statku!-Gibmówiłtowszystkogłosembeznamiętnym,spokojnym.

Zdawałsobiesprawęzwszystkiego,cosięwokółdziało,jakrównieżztego,żedziaławbrewsobie.

Nicjednakniemógłnatoporadzić.

-Alecięzałatwili.Człowieku!-mruknąłGabor.
-GibTrens-odezwałsięznowukomputer.-Oficjalnezaleceniekomputera.Uruchomićmiotaczi

zniszczyćkapsułęratunkową!

Gibsprawniewykonałpolecenie.Posekundziemiałjużkapsułęwcelowniku.
-Przegrałem,stary-włączyłsięponownieGabor.-Zróbtoszybko!
-Wykonajzalecenie!-powtórzyłkomputer.
Gibnacisnąłspust.Patrzyłbezmyślniewekran,naktórymbyłowidaćznówtylkopróżnię.
GaborIsztprzestałistnieć...
Dopieropodłuższejchwilizorientowałsię,żehipnotyzoryzostaływyłączone.Skasowałwięc

wszystkieprogramyzastrzeżone.Terazwreszciebyłbezpieczny.Przezchwilęzastanawiałsię,corobić
dalej.Sprawdziłstanstatku.Potemnaprowadziłgonakurspowrotny.Następnieodblokowałzbiornikiz
antymaterią.Starannieobliczyłobszar,wktórymmoglisięznajdowaćObcy.Dołożyłdotegopotrójną
poprawkę.Nawszelkiwypadek.Opróżniłodrazupołowęzbiornika.Terazbyłpewien,żeniktgonie
będzieśledził.Mimożeniezarejestrowałżadnegowybuchuwiększejmasy.Dlawiększejpewności
przygotowałjeszczesondęzawierającąjednątrzeciąpozostałegomuładunkuantymaterii.Niebawiłsię
wżadneautomaty.Detonatorwyzwalałładunekwmomencie,kiedyprymitywnyczujnikrejestrował
jakąkolwiekatmosferę.Sondazawierałarównieżnadajnik,którycogodzinęnadawałjejsygnał
wywoławczy.Pozostawiłjąniedalekoodmiejscaichpobytu.

DopierowtedyudałsiędokabinyGaboraizacząłprzeglądaćmateriały,któretamtenpozostawiłdla

niego.Trwałotoprzezprawiepółroku.Wtymsamymczasiezamilkłasonda.DopierowtedyGibzdał
sobiesprawęzogromnegonapięcianerwowego,wjakimsięznajdowałprzezcałyczas.Obcy,jeżelitacy

background image

rzeczywiścieistnieli,niemoglizażadnącenępoznaćpołożeniaUkładuSłonecznego,dopókiichintencje
niezostanądokońcaiostateczniewyjaśnione.Prawdopopodobieństwo,żesondazamilkłazpowodu
awariilubtrafienianameteoryt,wynosiłodziesięćdominuspiątej.Gibczułsięuspokojony.Wkońcuto
nieonprzebiłpancerz.

WtedyteżzacząłdopieromyślećoGaborze.Przezcałytenczastrzymałsięwryzach,żebywżadnym

przypadkuwspomnienianiemiaływpływunajegopostępowaniewobecObcych.Terazjużbyłwolny,i
świadomośćmorderstwa,doktóregogozmuszono,powróciłazezdwojonąsiłą.Botobyłomorderstwo.
Gabormiałrację,byłmaszyną.Uzależnionogoprzecieżodinnejmaszyny,którasamaniemogłazabijać,
alebyławstaniezmusićkażdegodomorderstwa.Myśli,takieipodobne,nachodziłygocorazczęściej.
KtóregośdniabędącwkabinieGaborapoczułnagle,żemałzywoczach.Płakał.


***

Transmisjadobiegałakońca.TorLaakonwyłączyłurządzeniatransmisyjne.Pozwoliłsobienakrótkie

spojrzenienainnychczłonkówKomisji.Wszyscymielibeznamiętnetwarze,bezwyrazu.

-Nicnasjużniejestwstaniewyprowadzićzrównowagi-pomyślałizarazprzestraszyłsiętejmyśli.

-Znowunieoptymalnie-mruknąłpodnosem.

Przezchwilępomyślał,żechciałbychoćprzezchwilępozwolićsobienaluksusswobody.JakGib

Trens.ZarazjednakzabuczałstymulatoriTorprzypomniałsobie,żemusiuzupełnićteraztransmisję.
Wydawałomusię,żeniktniezwróciłuwaginabrzęczeniejegostymulatora.

-Uzupełnienietransmisji-odezwałsięwkońcubezosobowymgłosem.-Wdrugiejsekundzie,licząc

odostatniegoprzedstawionegoobrazu,GibTrenszacząłstrzelaćdotelepatorówkrzycząc,żechcebyć
wreszciesam.Wtrzeciejminuciewszystkieurządzeniakontrolneuległyzniszczeniu.ZXIVWyprawy
powróciłpustystatek.Nieznaleziononanimniczego,cobymogłowyjaśnićzaszłetampóźniej
wydarzenia.NieznalezionorównieżGibaTrensa.Przypuszczasię,żewyszedłonwprzestrzeń.
Znalezionobowiemotwartąśluzę,wktórejniebyłojegoskafandra.Analizamateriałówzbieranych
automatyczniepozwoliłaustalić,żewczwartejgodzinieodmomentuzakończeniatransmisjimiotacze
pokładoweotworzyłydoczegośogieńnapolecenieczłowiekanadanezprzestrzenikosmicznej.Koniec
uzupełnienia.

Torbyłzadowolony.Porazwtórywczasiezebraniaudałomusięuzyskać99%optymalnościw

wypowiedziach.

-Otwieramdyskusję-dodałpochwili.

***

MuurKekonzakończyłreferowanieprzebieguobradKomisjiLekarskiej.RadaZiemi,cobyło

trzymanewścisłejtajemnicy,nieużywałażadnychstymulatorówczytelepatorów.Obradytoczyłysięjak
zadawnychczasów.Oficjalniemotywowanotocałkiemlogiczniefaktem,żeRadapodejmujedecyzje
globalne,więcpomockomputerabyłabyproblematyczna.Podobniezrezygnowanozestymulatorów,jako
żebyłyoneuzależnionemniejlubbardziejodkomputerów.Innymisłowy:Radaniemogłasobie
pozwolićnadopuszczeniedosytuacji,wktórejkomputernarzucałbyjejdecyzje.Byłobytoabsurdalne.
Dladobrasprawyfakttenjednaktrzymanowścisłejtajemnicyprzedwszystkimi.Nawetprzed
bezpośrednimiwspółpracownikami.

-NiepodałeśnamjeszczewnioskówKomisji-przypomniałKirVolder,przewodniczącyRady.
-Hm-Muurpozwoliłsobienauśmiechlekceważenia-wnioskibyłyklasyczne.Ogłoszono,żeGib

background image

Trensdostałobłędunaskutekniedopatrzeniawpracykomisjikwalifikacyjnejdopuszczającejdolotów
pozaukładowych.ZnacznączęśćwinyprzypisanoGaborowiłsztowi,któregoKomisjapodejrzewao
przynależnośćdojakiejśnieznanejibliżejnieokreślonejgrupywywrotowejdziałającejnaZiemi.Wtej
chwiliprzeprowadzasięśledztwomająceustalićosoby,zktórymikontaktowałsięonwczasieswojego
ostatniegopobytunaZiemi.Komisjazaleciładalszeusamodzielnieniekomputerasterującegostatkamiw
czasiewyprawpozaukładowych,aszczególnieprogramówzastrzeżonych.PowołanorównieżKomisjędo
analizyhipotezyewentualnegokontaktu.Naraziezaleconouprzedzeniewszystkichzałógomożliwości
spotkaniaObcych.

-Idiotyzm!-KirVolderwzruszyłzezłościąramionami.
-Nieprzesadzaj!-wtrąciłasięEmmaLiot,trzeciczłonekRady,socjolog.
-Racja-poparłjąMuur.-Ichocenaświadczytylkootym,żesystemstymulatorówdziałabez

zarzutu.NawszelkiwypadekzakazałemdalszegorozpowszechnianiainformacjidotyczącychXIV
WyprawyipracKomisji-dodałpochwili.

-Czegosięwłaściwieobawiasz?-zapytałaKrisVamp,czwartyiostatniczłonekRady.
-Prawdy.
-Konkrety!-wtrąciłsięKir.
-GibTrenstonietylkopojedynczyprzypadekszaleństwa.Tocośznaczniewięcej.ToOstrzeżenie.

Bowgruncierzeczyonniebyłszalony,ity,KirVolder,świetnieotymwiesz.

-Przesadzasz-Kirponowniewzruszyłramionamizpewnościączłowieka,którydoskonalezna

graniceswoichmożliwości.-Nawetgdybyśmyogłosiliwszystkieteszczegóły,tylkojednostkibyłybyw
staniezrozumiećprawdziweprzyczynytegosamobójstwa.

-PrzejrzyjsobiedokładniezapistelepatorazposiedzeniaKomisji!-Muurpowiedziałtoznaciskiem.

-ZwłaszczazapismyśliToraLaakona.Onsięprzezcałyczasbał,żeniezmieścisięwgranicach
tolerancji.PodobniebalisięinniczłonkowietejKomisji,możetylkowmniejszymstopniu.Oniniemogli
dojśćdoinnychwniosków.Niedlatego,żesąograniczeni.Dlatego,żesystemstymulatorów-niezbędny
jeszczeprzedpółwiekiem-obecniestałsięnaszymwięzieniem.Zaczynamyrządzićdziękistrachowi.W
tejpostacistałosiętoczynnikiemhamującym.Zaparęlatgrozinampoprostubrakrzetelnejinformacji.
Wszyscybędąmyślećswoje,aleoficjalniezgłaszaćbędąwnioskioptymalnewsensieobowiązujących
założeń.Amystaniemysięwtedytyranamipodejmującymibłędnedecyzjenapodstawiebłędnych
informacji,którewświetleprawustalonychprzeznasinaszychpoprzednikówbędąszczerąprawdą.To
będzieparanoja.

-Odchodziszodtematu-wtrąciłasięKris.-MieliśmydyskutowaćoXIVWyprawie.
-Cośwtymjest-poparłaMuuraEmma.-Dajmusięwypowiedziećdokońca!
-Niechmówi!-włączyłsięKir.-Czegochcesz?-dodałpatrzącuważnienaMuura.
-Prawadoczłowieczeństwadlacałegogatunku-odparłspokojnieMuur.
-Ijategochcę-powiedziałKir.
-Ijategochcę-dołączyłasięEmma,azarazponiejKris.
ByłatorytualnaformułaRadyZiemi.Należałojąpowtarzać,aleniktjużnietraktowałjejpoważnie.

Odtrzechwieków.

-Natychmiastibezograniczeń-uzupełniłMuurwiedząc,żenicztegoniewyjdzie.
-Nie-odparłsuchoKir.
-Nie.Jeszczenieteraz-zgodziłasięznimEmma.
WszyscyczekalinawypowiedźKris.Tajednakniespieszyłasię.Aleniktjejnieponaglał.Radanie

miałatakiegozwyczaju.

-Niewiem-odparławreszcie.-Spróbujnaslepiejdotegoprzekonać!-dodała,patrzącw

background image

zamyśleniunaMuura.

-SporządziłemocenępostępowaniaGibaodmomentu,kiedyodłączyłsięodstymulatorów.Do

chwili,kiedyzacząłstrzelaćdotelepatorówpokładowych,utrzymywałsięwprzedziale80-90%
optymalności.

-Niemożliwe-oznajmiłaEmma.-Miałzadużodanychdojednoczesnejkontroli.
-Ajednak-odpowiedziałjejMuur-dałsobieradęwobliczuinterwencjiObcych.Niejestem

przekonany,czygdybytrzymałsięstymulatorówiprogramukontaktowego,udałobymusięzatrzećza
sobądrogęnaZiemiętakdokładnie.Komputerniepodjąłbysamtakiejdecyzji,aczłowiekpozostający
poddziałaniemstymulatorówrównieżniebyłbydotegozdolny.

-Niemadowodu,żeudałomusięzmylićtychObcych.Niemanawetdowodu,żeciObcynaprawdę

zaistnieli-przypomniałsuchoKir.

-Nato,żeObcyistnieją,wskazująbardzopoważneposzlaki.Towystarcza,żebypodjąćnaZiemi

odpowiedniekrokizaradcze.Obcywkońcuzaatakowalinaszstatek-Muurpowiedziałtotonem
ucinającymwszelkiedyskusje,ainnidoskonalewiedzieli,żemarację.-Ponieważzaśniemadowodu,
żeGibzmyliłichostatecznie-ciągnąłdalej-uważamzakonieczneprzyjęcieinatychmiastowe
wprowadzeniewżyciemojegowniosku.

-Żądamprawadoczłowieczeństwadlacałegogatunku.Odzaraz-powtórzyłjeszczeraz.
TymrazemRadadarowałasobierytualneformułki.Muurmiałdużoracjiiwszyscyzdawalisobiez

tegosprawę.

-RządzimydwunastomamiliardamiludzinaZiemiiwcałymUkładzie-odezwałsięKirpodługim

milczeniu.-Odpięciuwiekówobowiązujesystemstymulatorów.Byłonpotrzebnydlazapewnienia
dalszegorozwojuludzkości.DzisiajstoimyprzedmożliwościąKontaktuimamypowodyprzypuszczać,
żewprzypadkujegozaistnienianieobejdziesiębezstarćzbrojnych.Zdrugiejstrony,jaktojużwyjaśnił
Muur,systemstymulatorów,choćpozwalautrzymaćrównowagęcałegoukładu,stałsięodkilkudziesięciu
latczynnikiemhamującym.OdtrzechwiekównasipoprzednicywRadzieZiemiwiedzieli,żetenmoment
kiedyśnadejdzieiżetrzebabędziewtedydaćludzkościcośinnego.Nazywamyto,odtegoczasu,
prawemdoczłowieczeństwa.Wgruncierzeczyniejesttonicinnego,jakpowrótdospołeczeństwa
staregotypu,sprzedsześciuwieków.Mamynadzieję,żeludzkośćpokilkuwiekachtejjakbykwarantanny
dojrzaładoswobodnegodysponowaniaswoimlosem.Tyczysiętooczywiściepojedynczychjednostek.
Niewiemyjednak,czytahipotezajestprawdziwa.Mamypowody,żebywtowątpić.Sumaczęścinie
dajecałości.Ajednakniemamynicinnegodozaoferowanianaszympoddanym.-Dlatego-tugłosKira
stałsięstanowczy-niemogęsięzgodzićnażądanieMuuraKekona.Tymbardziejwtakprzełomowej
chwili,kiedymożemyzostaćskonfrontowanizobcącywilizacją.

KirmiałracjęiMuurzdawałsobieztegosprawę.Uważałjednak,żenależyspróbować.Dawałomu

tomożliwośćwynegocjowaniachociażczęściowychustępstw.Postanowiłwięcprzejśćdowłaściwego
żądania.Tego,którechciałzaproponowaćodpoczątku.

-Zgoda-Muurnieodczuwałzawoduczyzłości.
WRadzieniebyłotegozwyczaju.Wgruncierzeczywszyscychcielitegosamego-dobraludzkości.
-Coproponujesz?-zapytałaKris,niezwracającsięspecjalniedonikogo.
-Proponujęutworzeniekolonii,wktórejludziebędążyćtakjakdawniej.Bezżadnychstymulatorów.

Proponujęrównież,żebykoloniatakształciłazałogidowyprawpozaukladowych.Chcę,żebyoni
stanowilinasząbroń.

-Zgoda-odparłaKris.
MuurspojrzałsiępytająconaEmmę.Równieżskinęłapotakującogłową.PozostawiłKir.
-Jaktytosobiewyobrażasz?-zapytałwreszcie.

background image

-Potrzebnynamjesteksperymentnadużąskalęwceluskonfrontowaniatego,comówiłeśprzed

chwilą,zrzeczywistością.

Kirpokiwałgłowąwzamyśleniu.OdkilkujużlatRada,cojakiśczas,rozważałamożliwośćtakiego

eksperymentuinigdyjakośniemogładojśćdoostatecznychdecyzji.

-Jeżeliobejmiemynimokołomilionaludzi-kontynuowałdalejMuur-Będziemymogliswobodnie

wyselekcjonowaćznichelitę,któraosiągniesamodzielniejeszczelepszewskaźnikioptymalnościniż
Gib,którydoszedłdotegotrochęprzezprzypadek.Oniwłaśniebędązpewnościąwstaniestawićczoło
niebezpieczeństwu.Będądysponowaćnaszątechnikąidoświadczeniem,leczprzedewszystkimwłasnym
rozumemiwolą.Jednocześniepowinnistanowićdlanasmodeltegospołeczeństwa,którezaofiarujemy
wprzyszłościcałemugatunkowi.

-Jakąmaszgwarancję,żebędąsprawniejsiodnaszychludzizichstymulatorami?-zapytałaKris.
-Będądysponowaćbodźcami,jakichnamdzisiajbrakuje.Strach,miłość,nienawiść,przyjaźń.

Dawniejteuczuciapobudzałyludzidorzeczywydawałobysięniemożliwych.Dzisiajniktonichniewie,
albosąonetłumioneprzezstymulatory.Towłaśnieprzyjaźńinienawiśćsprawiły,żeGibniestraciłod
razugłowy.Nasiludziejednak,wprzeciwieństwiedoniego,zdawalibysobiezawszeznichsprawę.
Dlategowłaśniejestemprzekonany,żebędądziałaćowieteskuteczniejniżktokolwiekzewspółczesnych
nam.

Przezchwilęnasalipanowałacisza.WszyscyrozważalisłowaMuura.
-Tomożebyćciekawe-zgodziłasięEmma.
-Itaktrzebatokiedyśzacząć-powiedziałaKris.-Muurmarację.Zaparęlatzalejenaspotok

fałszywychinformacji.Chociażbydlategomyślę,żemożnaspróbować.

-Zgoda-zdecydowałsięwreszcieKir.-Alecotydzieńbędziesznamzdawałsprawozdaniez

postępówtegoeksperymentu-zastrzegłsię.-Ijeszczejedno-dodałpochwili

-Musitobyćobjęteścisłątajemnicą.Ziemianienadajesiędotegocelu.Weźmiesz.więcdoswojej

dyspozycjiktóreśzpodziemnychmiastMarsa.


***

Kiedywszyscyjużposzli,Muursiedziałnadalnaswoimmiejscu.Byłzadowolony.Odpoczątku

walczyłoprawodoczłowieczeństwa.WłaściwiecałaRadaotowalczyła.Nigdyjednaknieudawałosię
imrobićtegojednocześnie.Terazzrobionopierwszykrok.GibTrensbyłtegonieświadomąprzyczyną.
GdybynieObcy,gdybynieGaborIszt,którydziwnymtrafemzrozumiał,żestymulatorytonicinnegojak
zwyczajniwięziennistrażnicy-nigdy,awkażdymbądźrazie'nieprędkozdecydowanobysięnaten
eksperyment.

GdybywreszcieniesamobójstwoGiba-wiadomościzXIVWyprawyniedotarłybytakprędkodo

Rady.Byćmożewtedyniepodjętobytejdecyzji,ograniczającsiędozwiększeniaczujnościna
podejściachdoukładusłonecznego.SprawaObcychbędziezresztąjeszczenierazprzedmiotemrozważań
RadyZiemi.

Muurpodniósłsięzeswegomiejscaipowoliruszyłkuwyjściu.Porazktóryśjużzrzęduuświadomił

sobiestrasznąprawdę.Zaledwieczworoludziwcałymukładziesłonecznymbyłowstaniezrozumieć,że
GibTrenstakbardzochciałbyćczłowiekiem,żemusiałumrzeć.Wolałniemyśleć,jakibyłbywynik
konfrontacjizObcymi,gdybyLudzkośćniezdążyłategozrozumiećnaczas.

-Możezdąży-przemknęłomuprzezmyśl.-Musizdążyć-poprawiłsięzaraz.
Niebyłtegojednaktakzupełniepewien.

background image

JanMaszczyszyn-STRAŻNIK


Iwtedy...
-NazywamsięAllan.Allan.Słyszycie?NazywamsięAllan.Allan!Allan!!JestemAllan,czymnie

słyszycie?

-Gdziejestem?JestemwKosmosie.Przeliterować?Dobrze.J-E-S-T-E-MWK-O-S-M-OS-I-E.

Kosmosie!Aaa...Możeniewieciecotojest.Tobardzoproste.Kosmostopustka,bezgraniczna,
bezdusznapustka!Głupiaizawistna!Głupia...

GwiazdyświeciłyostrowtymrejonieWszechświata.Ichblaskbyłnadalprzytłaczającyigroźny.

Wkradałsięwszędzie,byłwszechobecny.Wbezgranicznejpustceiciemnościbyłjakwyzwanierzucone
Śmierci.JakwyzwanierzuconePrzestrzenirządzącejsięswymiprawami,któreustanowionotam
gdzieś...wzamierzchłejprzeszłości.Gdybyświatbyłmały,małydonieskończoności...amożeismutny,
smutnydonieskończoności...

Jaksmutnojestwtymprzeklętymibeznadziejniemałympudle!
-NazywamsięAllan.Allan!Czymniesłyszycie?JestemAllan!JestemwKosmosie.
Uderzyłwnadajnikpięścią.Głupiamaszyna.Beznadziejniegłupia.
-Słyszyszmnie?Jesteśgłupia...głupia!
Zaśmiałsięhisterycznie.Wstałiwybiegłzkabinynakorytarz.Szedłwstronęmagazynu.Robiłto

każdegodniawkółko,wkółkotosamo.Rozwidleniekorytarza.Nogiwykonaływyuczonymanewr.Gdy
wszedłdomagazynu,drzwizasunęłysięzaimbezszelestnie.Grzmiało.Aleburzajużprzechodziła.
Deszczprzestałpadać.Kroplezastygływbezruchu.Nazachodzieniebozabarwiłalekkatęcza.
Rozlewałasięleniwie.Słońcezaczęłojużdobrzeprzygrzewać.Powiałlekki,ciepły,wilgotnywiatr.
Zaszumiałatrawa.Trawa...

-Wiesz,Bitt,śniłamisiędzisiajtrawa.Wyrosławkorytarzu.Chodziłemponiejbosoaonaszumiała

zuciechy.Słyszysz!?Zuciechy...Byłemsmutny...chybapłakałem,płakałemjakdziecko.Nagle
przystanąłem.Podniosłemdooczuzwiniętądłoń.Otworzyłem.Nadłonileżałakostka.Szarobłękitna,
sześcienna,zetykietą.Ztrudemodczytałem:Doniszczeniachwastów.Zamarłem.Chciałemostrożnie
zamknąćdłoń.Bałemsię,żejąupuszczę.Nicztego!Przeniknęłamąrękęizaczęławolnospadać.
Obudziłemsię.Trawyjużniebyło!

MówiłdoBitta,uniwersalnegoandroida.Dowszystkiego.Byłjużdwukrotniehibernowanyina

Zieminapewnoposzedłbynazłom,aletu...DotowarzystwamiałMadt210,maszynędoodtwarzania
wrażeńaudioivideozapisanychwkasetachQR12304.ZnudówzaczęłasobieprzepalaćukładyRX-5,
dokładnieosiemrazy,iprzekaźnikwpaneluPU-2.NaZiemipewniebyjązniszczono.

GwiazdolotBLADES55.280434latatemuopuściłKosmodromC85.PamięćoZiemijużwnim

wygasała.Jestprzeznaczonydotransportuintergalaktycznegoludzi.Prędkośćgraniczna20cnasekundę.
Wobecnymstaniebyłbyprzydatnyjedyniejakosurowiecwtórny.Myślijednak,żemaszczęście,jeżeli
możnatotakokreślić.

Allanklęknąłprzedwysmukłąmetalicznątubąhibernatora.Złożyłręcejakdomodlitwy.
-O,wy...
-O,wy,którzyjesteściewtympudle...
-O,wy,którzywydaliściemnienatenświat...

background image

-O,wy!Bądźcieprzeklęci!
Wstał.Westchnąłiotarłłzy.Zawszerobiłtozezłością.SpojrzałzamyślonynaBitta.
-Idziemy?
Bittskinąłgłową.Weszlidolukutowarowego.Automagzawiózłichdolaboratorium.Wzięlisiędo

roboty.Pracaszłaimszybko.Rozmawialipółgłoseminawettrochęsięśmiali...dokładnieprzez3,6607
sekundy.

-NazywamsięAllan.Allan!Allan!Słyszycie?!Allan!A-l-l-a-n.JESTEMWKOSMOSIE.K-o-s-m-

o-s-i-e!Wwielkim,bezdenniegłupimipustymkosmosie.Słyszycie?!

-Wdniuurodzinżyczęciwieleszczęściairadości.
-Dziękuję,Bitt.
-Atoprezent.Prezentdlaciebie,Allan...
Bittpodałkawałektaśmy.Allanspojrzałzzaciekawieniem.
-Włóżdoczytnika.
Allanuśmiechnąłsięniepewnie.
-Lubięsobiegraćnanerwach,Bitt.Lubię...Idlategoczekam...
-Jużzbytdługoczekasz,Allan.
-Zbytdługo...
Czytnikrozdarłsięmechaniczniebezbarwnymgłosem.Wszystkozepsuł.
Argon...?Tlen...?Hel.Srebro.
-Cotojest?
-Składotaczającejnaswtejchwiliprzestrzeni.
-Jaktosiętuznalazło,Bitt?
-Podejrzewam,żedostaliśmysięwchmurę.Zresztąniewiem.ZapytajBLADES.
Usiadłwfotelu.
-NazywamsięAllan.Allan!Słyszycie?Słyszycie?!
-O,wy!Owyyyyy...
-Mamdlaciebiepomyślnąwiadomość,Allan.Obłokgęstnieje.Dostaliśmysięchybawmgławicę.

Ktowie,możeznajdąsięjakieśwędrowneplanety.

-Czysądzisz,żetonapewnoobłok?Bojaostatnio,wiesz.......ostatnioźlesięczuję.
...Iwdodatkutacisza...Okropnaszklanacisza,cisza...
Allanszedłkorytarzem.Wolno.Bardzowolno.Nogiprzypominaływatę.Awkościachczułłamanie.

Spojrzałnamleczno-białeścianyzodcieniemlekkiejstarzyzny.Międzynimionitaszklanacisza.Sufit
teżmlecznobiały,tylkozodcieniembłękitu,jaknaZiemi...NaZiemi...Przystanął.Zsufitucoś
wystawało.Mlecznobiałe,krótkieiostre.Wspiąłsięnapalceipodciągnął.Wdłonizostałmumałyząb.
Mały,mlecznyząb.Uśmiechnąłsięiznowuspojrzałnasufit.Wroguprzysamejścianie,rósłsobiejakby
nigdynic,drugi...Mały,mlecznobiałyząb.Pochwilimiałichjużcałągarść.Roześmiałsięhisterycznie,
alenagleurwał...Cośmukazało...Cośmukazałowsypaćsobiezębydoust.Zagryzł...Miałysmak
cebuli.

-NazywamsięAllan.Altan!Czymniesłyszycie?Jestemwkosmosie!K-o-s-m-o-s-i-e!Kosmosie...
-Widziałeś,Bitt?
-Co?...
-Czywidziałeśszaleńca?
-Nie,niewidziałem.
-Jakto,niewidziałeś?!Aktoprzedtobąstoi,Bitt?
-Chybaniemyśliszosobie,Allan.Wtakichwarunkachtonawetjawkońcuzwariuję.

background image

-Ależjajużtozrobiłem,Bitt.
Uśmiechnąłsięiusiadłwfotelu.Twarzmiałdziecinniesmętnąijakbyzatroskaną.
-Widziałemzęby...wczorajidzisiaj.
...wczorajbyłytepierwsze,wiesz,tektóremasięwdzieciństwie.Dziśranochrzęściłypodmoimi

butami.Naichmiejscupojawiłysiędrugie...trzonowe.

-Ależ,Allan,tynieoszalałeś.Jesttozjawisko.zupełnierealne.Jarównieżjewidzę.Oilewiem,to

trzonowerosnąwzatrważającymtempie.BLADES55niemaztymnicwspólnego.Tonieonchcenas
pożreć.

-Apozatymtezębymajątakisamskład,jaktasubstancjatam,nazewnątrz.
-NazywamsięAllan...Allan...Czymniesłyszycie?Diabelnieźlesiędziśczuję.Będęsię

streszczał...Jestemwkosmosie.K-o-s-m-o-s-i-e!Słyszycie?!

-NazywamsięAllan.Allan...Jestemtaksłaby,żeniechcemisięmówić.Niewiemczyusłyszycie

mniejeszcze.Możekiedyś...możekiedyś...?Czysłyszycie?!

Upadłnapodłogęizatkał.Czuł,żetojużjegoostatniedni,ostatniegodziny...Zsufituzwisałyte

diabelnieostrezęby.Wyglądałyterazjakstalaktyty.Stalaktyty,takchybanazywająsiętetworyw
ziemskichjaskiniach,prawda?

Uchwyciłsięporęczyfotela,zakaszlał.Dotknąłnosa.Ciekłzniegośluz.Śmiesznyzielonyśluz.Miał

ochotęsięzaśmiać,aleniemiałsiły.Spojrzałnarękę.Duża,straszniechuda.Wyglądało,jakbychudław
oczach...zohydniedługimipalcami.Wiedział,żechudnie.Organizmwalczyłześmiercią...ześmiercią,
któraratowałagoodszaleństwa.Wiedział,żebyłjużtemubliski.Wiedziałrównież,że...Iwtedy...że
jegorodzicewłaśnietaką...

Iwtedy...
właśnietakąśmierciąumierali...
Iwtedy...
umieralinatakąwłaśniechorobę.Pamięta...
Iwtedy...
pamięta,jakbiegałwtedypłacząc,bomyślał,żeoszaleli!
Iwtedy...
iwtedypojawiłsiępierwszypająk.
Uwiłsobieplątaninęniteczek.Uwiłsobieciepłegniazdko..."uwiłsobiezcienkichnitekpajęczynkę.
Najpierwjedną,odjednegozębadodrugiego,potemdrugą,trzecią...trzecią...apotem...małego

pajączka.

Małypajączekpowtórzyłtosamoodpoczątku,iwtedy...
Allanspojrzałnarękę.
Iwtedy...
przesunąłdłońbliżejoczu.
Iwtedy...
iotworzyłpalce.Miedzypalcamiuwijałsięmałypajączek...
Iwtedy...
małypajączek,który...
Iwtedypojawiłysięmuchy.Brzęczałyokropnieiwdzierałysięwszędzie.Nawetwpajęczynkę

międzypalcamiteż.Wstałzwysiłkiem.Chciałomusięokropniepić...pić...Upadłnafotel.Usłyszał
stukotnakorytarzu,jakprzezmgłęujrzałczołgającegosięBitta,jakprzezmgłę...Wiedział,żetobyła
pajęczynka.Corazgęstszaigęstsza.

Poczuł,żewypadająmuwłosy.Skręcająiodlatująpaznokcie.Skórasięłuszczy.Schodzicałymi

background image

płatami.Całapodłogawokółniegojestnimiusiana.

Włączyłmikrofon.Chciałpowiedzieć:
-NazywamsięAllan.Allan!Słyszycie...
Zgardławydobyłsiętylkobełkot.Zgardławydobyłasiępiana,jakbitaśmietanka.Przynajmniejw

smaku.Byłaczarnajakśmierćiotaczającygoobrzydliwiepustykosmos.Otwarteustajakiśpracowity
pajączekpołączyłgiętkąpajęczyną.Poruszyłnimi...pajęczynkaugięłasię,aleniepękła.Czuł,żejestjuż
bezskóry.Oczyzwisłymugdzieśzabrodą...Upadłynapodłogęipotoczyłysię.Zarazteżobsiadłyje
wielkietłustemuchy...

Chciałsięroześmiać.Niemiałczym.
Chciałwidziećisłyszeć.Niemiałczym.
Chciałpomyśleć.Niemiałczym.
Chciałczuć...
Czuł,czuł,żezapadasięwciemność.Wśmierć,którajestdalszymciągiemwielkiego,pustegoi

beznadziejniesmutnegowszechświata.


ZałogaAMST184239,krążownikaIIklasy,prędkośćmaksymalna25parsekównasekundę,

znajdowałasięnaposterukach.DowódcąspecgrupyskładającejsięzpięciuludzijestMatt.Grupado
ZadańSpecjalnych-GZS2489.Mattzdobyłswójstopieńwbitwiewpobliżusławnejniegdyśgwiazdy
Barnarda.Byłoto173latatemu.TerrjestnawigatoremimechanikiemIIIstopniaklasyD.Teżbrałudział
wbitwiepodBamardem.Tamteżzdobyłbliznę,któraprzecinapołowęjegokorpusuodczoła
poczynając.

CarljestmechanikiemIIstopniaklasyA.W384008rokubrałudziałwwyprawiedoobiektuNGC

18485.Tamwłaśniezwariował.Jesttylkoczęściowowyleczony...

Slipcki-przezywanySlipc,bourodziłsiędziewięćdziesiątsześćlattemuwłaśnienatejplanecie

podczaswyprawybadawczejdoNGC18485.Lubisięśmiać.JestbioneuronikiemimechanikiemI
stopniaklasyC...

IRar.Matrzymetrywzrostuirozpiętośćskrzydełdochodzącądosześciumetrów.Lubigraćwszachy

ibeble.BrałudziałwkampaniiwojennejDiscaw383988roku.Jestdrugimpilotemikosmobionikiem
naAMST184239...

Teiskrzącesiępunkciki-togwiazdy.Byliśmytu...właśnietu-wtymwielkim,okropniewielkim

niebie.Ugóryświeci...niemożnatakmówićtu...tu,gdzieniemaanidołu,anigóry,początkuanikońca,
gdzieniemaczasu,niemaniczego,comiałobyjakiekolwiekznaczenie.Tuwszystkotrwawtrwaniu...a
więctam...otamświeciMgławicaAndromedy,tamMałyiWielkiObłokMagellana,atam...owłaśnie
tamświecinaszaGalaktyka.Właśniewtejchwili,wtejchwili,którejniemożnaokreślić,którąmożna
byuchwycić,gdyobserwowałobysięwszechświatodsamegopoczątku,odsamegozaraniajegodziejów.
Więcwłaśniewtejchwiliodtegowiększegobiałegokleksuoderwałsięmałypunkcik.Przeleciałtuż
obok,siejącwokółsiebiecoś,coprzypominałodrobne,chwiejneimalutkietęcze.Przezchwilęleciał
swoimkursem,potemwykonałzwrotiłukiemzawrócił.Jegoblaskbyłokropniezimnyijakbystęchły,
prawieżeprzyprawiającyomdłości.Wmiaręzbliżaniarobiłsięcorazwiększyiwiększy,ażprzybrał
kształtkulizmilionemotworów,czerwonychkraterówwypełnionychjakbyszklistąmasą-połyskliwąi
piękną,tak,właśniepiękna,którąprzyzywałmnie,BLADES55dosiebie,wprosthipnotyzował...
Przyprawiałodreszcze.

-TuAMST184239-mówiącydoBlades55.Czymniesłyszysz?
-TuBLADES55-słyszęciędoskonale.Wszystkowporządku,zadaniewykonałem.
-Przygotujsięnaprzyjęcienas.Za48minutCzasuUniwersalnegobędziemynatwoimpokładzie.

background image

Skończyłem.

Stalijużwkorytarzu.Parotworzyłustaiplunąłogniem.Zębykruszyłysięirozsypywaływproch.

Ruszyliwstronęsterowniniszczącwszystkopodrodze.Mattwszedłpierwszy.Wfoteludowódcy
spoczywałżółtawykościotrup.Całyoplecionyszczelniepokrywającągopajęczyną.

-Rar?
-Słucham,szefie.
-Jesteśnajdłuższyznas.Sięgnijdowyłącznika328.
Rarsięgnął.“Wszystko"zniknęło.Pozostałaładnaczystakabinazładnymczystymkościotrupemw

fotelu.

-BLADES?
-Słucham.
-Wyłączsię.
-...
-Wyłączsię!
-...
-Wyłączsię!!!
-...nie...niemogę...
-Rozkazujęci!
-Niemogę...Niemogę!CzysłyszyszCzłowieku?!Niemogę!!
Statkiemtargnąłnaglewybuch.Ztrudemutrzymalirównowagę.Podłogazaczęławibrowaćwrazze

wszystkimwokół.Sterownięzapełniłpył.

-Cosięstało,BLADES?Skądtenpył?Odpowiadaj!Słyszysz?!
-...
-Słyszysz?BLADES,odpowiadaj!Odpowiadaj!
-AMST184239...
-Co?!!
-...
-CoAMST..,,Cosięstało,BLADES...Cosięstało...
-Matt,spójrz!
Nasuficiewyrastałyzęby.Corazwiększeiwiększe.
-Awięctotak...
Mattmilczałchwilę.
-Czysłyszysznas?Czysłyszysz...
-Taksłyszę,słyszę!
-Słuchaj,puścimycięwolno.NiebędzieszjużStrażnikiem...
Przerwałmuśmiech.
-Więźniowieiichdzieckojużumarli.Słyszysz?!Umarli!BLADES,umarli!!!
-Zatkajsię,Rar...
Skrzydłaspadłyzchrzęstemnapodłogę.Skręciłysięskwiercząc.Włosyipaznokciewypadałyjedne

podrugich.

-Dlaczegonaszabijasz?
-...
-Zapłaciszzato,łajdaku!Słyszysz?!
-Zatkajsię,Rar!
-Odpowiedz,dlaczego?Czyzatęsamotność?...

background image

-Miałeśprzecieżludzi...więźniów...Amożetyzwariowałeś...Co?!OdpowiedzBLADES!

Odpowiedz!!!Słyszysz?!

-Cicho.Zatkajciesię!!!Cicho,powiedziałem!!!Cicho...
-Podły...
Skóraschodziłapłatkamikładącsięnapodłodze.Mattupadł...łdotegotobrzęczenie...przeklęte

brzęczenie...Muchy?...Muchy!!

Zapadłsięwciemność...wprzepaśćbezdna...wnicośćbeznicości.Cisza...cisza...cisza...Itylko

tengłos...głos...

-NazywamsięAllan.Allan!Słyszycie?!JestemAllan.Słyszycie?Gdziejestem?Jestemwkosmosie.

Przeliterować?Dobrze.WK-O-S-M-O-S-I-E!Wkosmosie...kosmosie...kosmosie...

background image

JanuszMilSławomirMil-KLEPSYDRA
...Zbliżasięmójczas.AktywnośćEdgarawyraźniesłabnie.Widzęprzezszybęoddzielającąmój

pokójodpracowni,żenierobijużnickonkretnego.Porządkujenotatki,zaznaczajakieśuwagina
marginesach,alejesttotylkopróbaprzekonaniasiebie,żezostałojeszczedużoczasudozabiegu.Mnie
nieoszuka.Jeszczedwie,trzygodzinybezproduktywnegokrzątaniasię,potemzosiemgodzinsnu,ze
dwienapobudzeniewstępneiprzyjdziemojakolej.Oczywiście,jeszczeprzedtemsamzabieg.Przy
mojejrutynietokwestiakilkuminut.Cóżmożebyćprostszego,jakpobraniefrenonuodEdgara,
przefiltrowanieiustabilizowaniego,awkońcuwstrzyknięciesobie.Trudniejjestjemu.Jakomatematyk
niemiałżadnejstycznościzzabiegamimedycznymi,aleprzecieżzczasemitakdoszedłdopewnej
wprawy.Zresztąonograniczasiętylkodopobraniaodemniefrenonu.Filtracjęjaprzeprowadzamija
robięmuzastrzyk,aletotylkodlatego,żewprzeciwieństwiedoniego,niemdlejępooddaniufrenonu.
Niedługobędziemusiałsamtorobić,bocorazgorzejprzetrzymujękolejneprzejściawstanpasywności.
Przecieżmamyjużzasobątrzydzieściosiempełnychcykli,nielicząctychpięciu,gdyobajbyliśmy
uaktywnienitrzydziestoprocentowymfrenonempobranymodFreddiego.Awięcjużtrzydzieściosiem
razybyłemdowódcą.Oddłuższegoczasuprzebiegatopodobnie...

...Zachowaćspokójiwmiaręmożności,wprowadzićsięwjaknajlepszynastrój.ZresztąBSD

zaczynajużdziałać.Umysłstajesięprzejrzysty,jasny,kryształowowręczczysty.Wszystkiebarwy
nabierajązadziwiającejostrości:Innezmysłytakżesąwyostrzone.Czujękażdyorganswojegociała,
każdąjegokomórkę,nieomalkażdyatom.

CzasjużposłuchaćnagrańFreddiego,uaktywnionegooczywiście.Niktbynieuwierzył,coczłowiek

możewydobyćzezwykłychorganówHammonda.CiekawabędziereakcjaFreddiego,gdykiedyśsię
dowie,żetojegomuzyka.Dziwne,aleEdgarodnosizupełnieinnewrażenie.Chybażadnamuzykaniema
naniegowpływu.Przecieżnawetpobudzeniewstępneosiąga,jaksamtwierdzi,przezcałkowite
wyłączeniesięspodwpływuotoczenia.No,inieosiągagowtakimstopniujakja.Robięchybawięcej
dlaniegoniżondlamnie.Potwierdziłytonawetbadaniastężeniafrenonu.Zresztąniejesttotakiepewne.
Tylkotrzyrazyjeprzeprowadzaliśmy.Przecieżwtejfaziebadańniemożnatracićfrenonunacokolwiek
innegoniżwprowadzeniektóregośznaswstanaktywności.Edgaruważanawet,żedawanieresztek
Freddiemutoczystemarnotrawstwo.Dlamniejegograjesttegowarta.Noistanowitoczęśćjego
terapii...

...JestjużEdgarzestrzykawką.Siedzępokornieiczekamażstaligłyzachrzęściomojekręgiszyjne.

Jesttobolesne,napewno.Aleznaczniegorszejestuczuciefizycznegowręczpozbawieniaczłowieka
całejjegoaktywności,całejenergiiżyciowej,całejosobowościnieomal.Edgarpowiedziałkiedyś,że
gdyonjestdawcą,czujesiętak,jakbywampirwysysałzniegoduszę.Samczasemmyślę,żetakjak
matkąchemiibyłaśredniowiecznaalchemia,takprekursorównaszychbadańnależyszukaćwśród
bohaterówstarychlegendowampirachczysprzedawaniuduszy.Przecieżgdybywtejchwilitłok
strzykawkiwrękachEdgaraprzesunąłsiępozagranicę1,3cmnieodwracalniespadłbymumysłowodo
poziomudebila...

...Już.Ztrudemprzełamujęwszechogarniającądepresjęiniechęćdojakiegokolwiek,najmniejszego

nawetwysiłku.Alemuszę.Szybkoodfiltrowujęrozkładającysięfrenon,uaktywniamgoistabilizuję,aw
końcuwstrzykujęEdgarowi.Reagujenatychmiast.Źrenicerozszerzająmusięprawieskokowo,aprzez
mięśnietwarzyirąkprzebiegajągwałtownedrgawki.Trwatookołominuty,apotemnastępujeraptowna
przemiana.Wzroknabieraostrości,twarzskupienia,aruchyprecyzji.Bezsłowawstajeiniepatrząc
nawetnamnie,przechodzidopracowni.Aja,wyczerpanytymwszystkim,popadamwkompletnąapatię,

background image

przechodzącąpojakimśczasiewsenność.Ztrudemdocieramdołóżka...

...Przejściezesnunastępujewsposóbciągły.Niemagwałtownychodczuć,myślisnująsięleniwie.

Popewnymczasiezdajęsobiesprawęztego,żejużnieśpię,alenadalniemogęzdobyćsięanina
przyspieszenieprocesówmyślowych,aninakontrolowanieichprzebiegu.Dopieropóźniej(godzina?
minuta?)zaczynamnadnimipanować...

...Trzebawstać.Coprawda,itakniematoznaczenia.TerazjestczasEdgara.Aletopotrwajeszcze

zedwie,trzydoby,ajamuszęwtymczasie,chociażbydladobrawspólnejpracy,wrócićdopełnej
normypsychicznej.Zaczynamtakżeodczuwaćgłód.PójdędoFreddiegoirazemzjemyobiad,czymoże
kolację.Poradobyjużdawnostraciładlanasjakikolwiekrealnysens.

BiednyFreddie!Jemuwciążsięwydaje,żejestnaleczeniu.Gdybynietajegopasjagry,pewniejuż

dawnozorientowałbysięwsytuacji.Zresztąwszystkounaswyglądajakwnormalnejklinice;abyłjużw
niejednej,zawszegdynadmuzykągórębrałynarkotyki.Niewietylko,żenagraniasłużącedo
muzykoterapiitojegowłasneutwory.

...Zbieramsiędowyjścia.PrzezszybęwidzęśpiącegoEdgara.Mamyzupełnieróżnecyklewokresie

aktywności.Onśpiprzezgodzinę,półtorej,apotempracujesiedemalboosiemgodzin.Jausypiamtylko
raz,wpołowiecyklu,alenadłużej.Jestemjużnakorytarzu,alecałyczasczuję,żezapomniałemoczymś
ważnym.Robiękilkaniepewnychkrokówinarazprzypominamsobie.Magnetofon!Oczywiście,
magnetofon.

...Działaniafrenonuniepamiętasię.Przyprzejściudostanuaktywnościostatnimipamiętanymi

rzeczamisą:uczuciegorącawmiejscuwstrzyknięcia,gwałtownezafalowaniewidzianegoobrazu,
dudnienienajlżejszychnawetdźwięków,apóźniejjużtylkowidokpulsującegosufituorazlamp
przybliżającychsiędotwarzyinabierającychjakichśdziwnych,surrealistycznychkształtówiznaczeń.W
sumie-uczuciejakprzynormalnymwstrząsielubatakupadaczki.Znacznieciekawszyjestpowrótdo
stanupasywności.Poprawiecałkowitymzużyciufrenonunastępująskokoweprzejściazestanu
aktywnościdonormalnego.Najpierwnaułamkisekund,potemnasekundy,minutyiwreszcienadobre.
Oczywiście,okresyteprzedzielonesąszczątkowymimomentamiaktywności,trwającymicorazkrócej.
Tychniepamiętasię,więcodnosisięwrażeniechwilowychzanikówpamięci,objawiającychsię
raptownymizmianamiwotoczeniu.Ostatnich,sekundowychnawrotówaktywnościniezauważasię
nawet...

...Tymczasemprowadzonaprzeznasnazmianępracajużdawnozatraciłacieńchociażby

komunikatywnościdlanormalnegoczłowieka,awięcidlanaswstanieniepobudzonym.Cogorsza,nie
wiadomo,jakijestjejstanzaawansowania,perspektywyczyprzypuszczalnyterminzakończenia.Dlatego
teżprzedkażdymswoimstanemaktywnościzostawiamwpracownikartkędosiebiezprzypomnieniemo
koniecznościnagraniaustnejinformacjioprzebieguprac.Muszęszukaćkontaktuzsamymsobą,bo
Edgar,będącwstanieaktywności,ignorujemniepoprostu.Dotychczaskartkimojepozostawałybez
echa...

...Wracampospiesznieiodproguwidzę,żemagnetofonprawienapewnoniebyłruszany.Jużtylko

dlaformalnościpuszczam,ustawionąnazerze,niestety,taśmęiwsłuchujęsięwciszę.Znowunic.Idędo
Frediego...

...Idopieropotrzydziestymósmymcyklutaśmaożyła.Niedałomito,wefekcie,powodudo

zbytniegozadowolenia.PonieważEdgarkrzątasięjeszczeizostałotrochęczasu,odtwarzamją
ponownie,znówniepoznającsiebie...

...Nudnysięrobisz!Czymyślisz,żeniemamnicważniejszegodorobotyniżinformowanieciebieo

czymkolwiek?Oczywiście,żewszystkorozwijasięznakomicie,isyntezy,iteoria.Tejzresztąjeszcze
przezwielelatniktniebędziewstaniezrozumieć.Alenieototerazchodzi.Efektpraktycznyrozstrzygnie
owszystkim,iwłaśniewzwiązkuztymzwracamsiędociebie.Zakilkatygodniwejdziemywfazę
doświadczeń.TrzebabędzieodpowiednioprzygotowaćFreddiego.Maszzapisanecoijakmudawać.

background image

Trzymajsiętegościśle,inieprzejmujsięjegoprzejściowymstanempodczasprzygotowań...

Łatwopowiedzieć!Donagraniabyładołączonadługalistaspecyfików.Naoko,działaniejednych

neutralizujeinne,alezarazdochodząnastępne,którezkoleizmieniająwydzielaniewewnętrzne,co
rzutujeznównawpływtychpierwszychitakwkółko.Ażewszystkietewpływysąjeszcze
poprzesuwaneczasowo,zgodniezharmonogramemdawkowaniaspecyfików,łączneichdziałaniejest
praktycznieniedookreślenia.Aleposamymichskładziewidać,żedoprowadząorganizmFreddiegodo
prawiekompletnejruiny.Dopókitowszystkodotyczyłotylkonas,sprawabyładośćprosta.Aleteraz?...

...Wszystkozaczęłosięodprzypadku.Zajmowałemsięwtedybadaniemskładupłynumózgowo-

rdzeniowegouchorychnapsychozęmaniakalno-depresyjną.Popewnymczasiemiałemmnóstwo
przebiegówskładuuróżnychpacjentówprzyróżnychichstanachpsychicznych,aleniebardzo
wiedziałem,coztymrobićdalej.Nigdyniebyłemspecjalistąodobróbkidanych,ituprzypomniałem
sobieoEdgarze,zktórymmieszkałemrazemwtrakciestudiów.Byłmatematykiem,itouważanymza
wybitnego.Nieliczyłemnawetnajegobezpośredniąpomoc,aleconajwyżejnato,żeskierujemniedo
kogośkompetentnegoizarekomendujeodpowiednio,iniezawiodłemsię.Gdypodłuższejrozmowie
wypełnionejwspomnieniamizcollege^wyłuszczyłemmufaktycznypowódmojejwizyty,kazałmipo
prostuprzynieśćwszystkiemateriałyiobiecał,żewciągukilkutygodniktóryśzjegoasystentów
opracujeprogramyichanalizy.

Zadzwoniłdomniepomiesiącuioznajmił,żeprowadzonawszelkimimetodamianalizakorelacyjna

niewykazałażadnychzwiązkówpomiędzyskładempłynuasamopoczuciempacjentów.Czującwidocznie
mojerozczarowanie,obiecał,żerzucijeszczeosobiścieokiemnatowszystko.Rzeczjasna,
potraktowałemtojakoformęgrzecznościowązjegostrony,toteżdużymzaskoczeniembyłdlamniejego
telefondwatygodniepóźniejiosobistawizyta.Okazałosię,żestwierdziłpewne,chociażdośćdziwne
zależności.Zrobiłbowiemcośzupełnieinnegoniżkażdy,ktoanalizowałskładpłynu.Nieszukałbowiem
związkustanupsychicznegopacjentówzobecnością,brakiemczyteżilościąwpłyniejakiegoś
konkretnegozwiązkuchemicznegolubwolnegojonu,alezcałymjegoskładem,awięczbiorczym
bilansemjonowym,iznalazł.

Płynmózgowo-rdzeniowywokresiemaniakalnympacjentówzawierałmniejszeilościpewnych

pierwiastkówniżwokresiedepresyjnym.Wtymostatnimpierwiastkitewchodziływskładinnych
związków,alewsposóbwybitnienieregularny.Razwpływałynazwiększenieilościjednegozwiązku,
innymrazem-drugiego,akiedyindziej-ichkombinacji.Wtensposóbwymykałosiętospodkontroli
analizymającejnaceluznalezienieregularnychzmianskładupłynu.Wniosekbyłjednoznaczny.W
okresiemaniakalnymwpłyniemózgowo-rdzeniowymmusiwystępowaćjeszczejedenzwiązek,którydo
tejporyniezostałwykryty,albowskutekniedokładnościbadań,albozpowoduznacznejnietrwałości.

Zacząłemprowadzićdalszebadaniapodtymkątem.Edgarinteresowałsięnimidośćżywoicoraz

częściejodwiedzałmniewklinice.Znalazłemtenzwiązek.Faktycznierozpadałsięszybkoiwystępował
jedyniewśladowejilości.Pozwoliłototylkonailościowąanalizęjegoskładu.Okazałsięidentycznyz
bilansembrakującychjonów.Oczywiście,zacząłemszukaćwkatalogachzwiązkuotakimskładzie
ilościowym.Wstosownymmiejscutabeli,odpowiadającymnaszemuskładowi,niebyłożadnego
związku.Byłzatoindekspublikacji,ito,odziwo,prawieidentycznyzindeksemwiększościmoichprac.
ByłatostarapublikacjaGibsona,którystwierdziłobecnośćtakiegozwiązkuwpłyniemózgowympo
atakupadaczki.Byłempewny,żechodzituotensamzwiązekcoiunas,iżewjegobadaniachmusiałon
występowaćwznaczniewiększychilościach.Gibsonnieinteresowałsięnimdalej.Pracętęogłosił
zresztąniejakonamarginesieswoichzasadniczychzainteresowań.

Mieliśmywklinicewielupacjentówzróżnymitypamipadaczki.Wybrałemkilku.Robionoimanalizę

składupłynuregularniecokilkadniorazkażdorazowopoataku.Naszzwiązekwystępowałtylkowtym
ostatnimprzypadku,irzeczywiściebyłogoznaczniewięcejniżuchorychnapsychozęmaniakalno-
depresyjną,nienatylejednak,bymożnabyłozbadaćjegostrukturę.Dałbymsobiepewnieztymspokój,

background image

albozostawiłkomuśinnemu,gdybyEdgarniespytałmnie,czyzwiązektenwystępujeunormalnego
człowieka.Kazałemsobiepobraćpłynizrobiłemanalizę.Był.Uinnychtakże.Alewilościachskrajnie
małych.Dalszerozumowaniebyłoproste.Wnioskitakże.Frenon,botaknazwaliśmynaszzwiązek,musi
miećcośwspólnegozpoziomemaktywnościczłowieka.

Edgarniezetknąłsiędotejporybliżejzbiochemią.Dlategoteżodrazuzaproponowałbeztroskoto,

coumniebyłotylkocieniembliżejnieokreślonejnadziei.Zsyntetyzujmyalbowyodrębnijmyfrenoni
spróbujmyzastosowaćgodozwiększaniaaktywnościczłowieka.Proste,prawda?

Kilkanastępnychmiesięcynieposunęłosprawydoprzodu.Doszedłemtylkodotego,żepotrafiłemz

płynumózgowo-rdzeniowego,gdziefrenonwystępujewułamkupromille,uzyskaćwyciągoprawie
dwuprocentowejjegozawartości.Aletobyłowszystko,codałosięzrobićznanymimetodami.No,ipoza
tymbyłonnadalnietrwały,iwtedyEdgar,wprostocieducha,zaproponował,abywstrzyknąćmuten
wyciąg.Oczywiścieodmówiłem,alepomysłniedawałmispokoju.

Byłotomożelekkomyślnościązmojejstrony,alezdecydowałemsięzrobićtosobie.Sądziłem,żeco

najwyżejgrozimiatakpadaczki.Edgarasystowałmi,poinstruowany,comarobićwtakimprzypadku.
Niemiałemodwagiwtajemniczaćkogokolwiekinnegowteneksperyment,ajuższczególniespecjalisty.

Samniepamiętamnic.Poprostustraciłemnajakiśczasprzytomność,apojejodzyskaniuznalazłem

sięwinnymrogupokoju,nafoteluprzybiurku.WstrząsembyładopierorelacjaEdgara.Wedługniej,w
kilkanaściesekundpozastrzykuwstałemzkozetkiiniereagującwogólenajegoobecność,zacząłem
szybkocośpisać.Pokilkuminutachodłożyłempióro,zacząłemrozglądaćsięniepewnieiwpewnej
chwilipowiedziałemcośbezzwiązku.Byłtowłaśniemoment,kiedy,wedługsiebie,odzyskałem
przytomnośćiniewiedziałemcosięzemnądzieje.

Wpierwszejchwiliniebardzowierzyłemwtowszystko,alezapisanekartki,azwłaszczaichtreść,

zmusiłymniedotego.Byłyto,nimniejniwięcej,tylkoprojektytrzechmetodcałkowitejstabilizacji
frenonu.Mimoiżwyglądałynabrednie,wypróbowałemje.Trzeciaokazałasięskuteczna.Frenonnie
rozkładałsięjużwciągukilkuminut,alezachowywałstabilnośćprzezkilkadni.Otrzymaniegowstanie
czystymbyłowtychwarunkachsprawąniecałegotygodnia.Potemznowukolejnemiesiącenieprzyniosły
nicnowego.Owszem,poznaliśmystrukturęfrenonu,alewskuteknieznajomościkatalizatorów
umożliwiającychjegosyntezęworganizmie,nadalniemogliśmywytwarzaćgosztucznie.Pozostawało
tylkopobieraniepróbekodsiebie.Zpraktycznymzastosowaniemtakżenieposunęliśmysiędoprzodu.
Ustaliliśmytylkominimalnądawkę,koniecznądoprzejściawstanaktywności.Mniejszedawki
pozostawałybezwidocznegoefektu,awiększewydłużałyokresaktywności.Obajbyliśmywtymstanie
pokilkarazyiobajrobiliśmywtedyjakieśnotatki,alebyłyonesubtelnieniezrozumiałe.Umniebyłyto
fragmentyjakichśprzekształceńchemicznych,araczejśladyrozmyślańnadnimi.Edgarpozostawiałpo
sobiejakieśdziwneschematy,złożonezpołączonychstrzałkamiprostokątówikółek.Wszystkotobyło
pooznaczanealbosymbolamicyfrowymi,alboznakamizapytania.Sam,będącwnormalnymstanie,
wzruszyłtylkonadtymramionami.Dziwne,aleunikaniejakiegokolwiekopisusłownegopozostałonam
dodzisiaj.Stosunkowonajwięcejdowiedzieliśmysięowydzielaniufrenonuworganizmie.Byłogotym
więcej,wimlepszy,bardziejaktywnyczyteżtwórczynastrójpotrafiłwprowadzićsiędawca.Możnato
byłouzyskaćtakżepodwpływemnarkotyków.Abymócoddaćsensownąilośćfrenonu,koniecznebyło
takżezażyciepewnychspecyfików.Określiliśmyteż,teoretycznieoczywiście,maksymalnedawki
frenonu,jakiemożnaoddaćipobrać,l,zasadniczo,behawiorystycznyopiswydzielaniagoworganizmie
byłnaszymjedynymistotnymosiągnięciemtychmiesięcy.Doszliśmydozgodnegowniosku,żetuwłaśnie
kończąsięnaszerealnemożliwościiniepozostajenicinnego,jakopublikowaćdotychczasowewynikii
otworzyćproblemdlainnych.

Iwtedyzrobiłosięnampoprostużal.Byliśmyprzecieżnatropieodkryciaopotencjalnie

oszałamiającychmożliwościachzastosowańiniełatwoprzychodziłonampogodzićsięzmyślą,że
spełnimyjedynierolęodkrywcówproblemu.SzczególnieniezadowalałotoEdgara,którynielicząc

background image

znakomitychpomysłówinspirujących,wkładswójograniczyłjedyniedomatematycznejanalizy
wydzielaniafrenonu.Niewspominamjużotym,żeodparumiesięcyzarzuciłprawiezupełnieswoje
czystomatematyczneprace.

...Projektdojrzewałprzezkilkatygodniikażdyznaswniósłcośdoniego.Wzałożeniubyłoczywisty.

Skoroniepotrafimyposunąćsiędoprzodu,dalejpowinniśmypracowaćpobudzenifrenonem.Przecież
najistotniejszydotejporyproblemrozwiązałemwłaśniepodjegowpływem!Decyzjazostałaprzeznas
podjętazadziwiającoszybko,jednomyślnieibezżadnychskrupułów.Pozostawałytylkoszczegóły
techniczne.Jakodawcyfrenonutylkomydwajwchodziliśmywrachubę.Każdorazoweoddaniegojest
bowiemzbytwyczerpująceiwymagaodpowiedniegopobudzeniawstępnego,cozakładapełną
świadomośćdawcyocałokształciesytuacji.Aprzecieżniemogliśmywtajemniczaćnikogowięcej.
Wszaketykanaukowadawnojużzostaładalekozanami.Oczywistewięcbyło,żepracowaćbędziemyna
zmianę,naprzemianoddającsobiefrenon.Wydzieliłemwkliniceczęśćpomieszczeńdoswojej
wyłącznejdyspozycji,przyjąłemdoniejEdgaranarzekomeleczenienerwicyirozpoczęliśmy...

Jużpokilkucyklachstraciliśmykontrolęnadprzebiegiemprac,toznaczyprzestaliśmyrozumieć,

będącwnormalnymstanie,cokolwiekztego,corobimywokresieaktywności.Utwierdziłonastow
przekonaniuotym,jakzłożonyproblemnapotkaliśmyizachęciłododalszychwysiłków.Musieliśmy
tylkoznaleźćsposóbjednoczesnegoprzechodzeniawstanaktywności,abymóckonsultowaćzesobą
przebiegprac.PrzestudiowałemkartypacjentówklinikiiznalazłemFreddiego,skrajnyprzypadek
narkomanii.Przeniosłemgodonaszejczęścizakładuileczyłemdalej,chybanawetskuteczniejniż
leczonogodotychczas,gdyżdawałemmuniewielkienadwyżkifrenonu,jakienampozostały.Zagłuszały
onewnimgłódnarkotykuichociażniepowodowałyprzejściadostanuaktywności,towyzwalaływim
tęcudownąmuzykę.Wzamian,pobieraliśmymuodczasudoczasuniewielkieilościfrenonu.Pozwalały
onenazyskanieprzeznasobujednocześniekilkunastuminutstanuaktywności.Nagraniamagnetofonowe
konfrontacji,mimoniewielkiejichkomunikatywności,wykazały,żeprzynajmniejjesteśmyzgodnicodo
właściwegorozwojupracitego,żeuzupełniamysięwnichnawzajem,itakminęłojużtrzydzieściosiem
cykli...

...SpoglądamnaEdgara.Tojużostatnieminutyaktywności.Zaczniesięprzejście.Awięcjeszczez

dziesięćgodziniprzyjdziemojakolej.Narazietrzebaprzespaćsiętrochę,izdecydowaćcorobićz
Freddiem.

Kładęsię,gaszęświatłoiodrazuwracadręczącymnieodkilkucyklischematmyślowy...
...Wedługwszelkichdanychpracujemynadznalezieniemsposobuzwiększaniaaktywności,awięci

możliwościmózguczłowieka,alewsposóbłagodnyidługotrwały,bezkoniecznościstosowania
wstrząsufrenonowego.Ztego,comożnabyłozrozumieć,wynika,żewidzimytutrzymożliwedrogi.Albo
odpowiedniedawkowaniezsyntetyzowanegofrenonu,gdybyokazałosię,żemożnastopniowaćjego
wpływ,albotosamozjegoewentualnymipochodnymi,alboteżstymulacjawydzielaniaiutrwalania
frenonubezpośrednioworganizmie.Oczywiście,ostatniadrogawydajesię,zpunktuwidzenialaika,a
tylkozatakiegomogęsięwtejchwiliuważać,najlepszymrozwiązaniem,aleniewiadomowjakim
kierunkuposzłynaszeprace.Zkonsultacjiwynika,żekilkakrotniezmienialiśmykoncepcje,acogorsza,
pojawiłysięzupełnienowe.Zkażdymcyklemdalsijesteśmyodjakiejkolwiekkomunikatywności,nawet
ztakwybitnymispecjalistami,jakimijesteśmynacodzień,ijużwidać,żejakikolwiekbybyłkońcowy
efektnaszychbadań,nieprzysporzyonnamsławynaukowej,przynajmniejobecnie.Jeślinicnie
osiągniemy-będzietooczywiste.Jeśli,cojestzupełniemożliwe,dojdziemytylkodoteoretycznych
rozwiązań,niemożliwychdozastosowania,chociażbyzewzględunaaktualnypoziomtechnologii
chemicznej,niechcącnarazićsięnaśmieszność,niebędziemymogliniczegoopublikować.Przecież
byłobytoabsolutnieniezrozumiałe!Jeżelinatomiastznajdziemyrozwiązaniepraktyczne,naprzykładw
postacijakiegośspecyfiku,tozanalogicznychwzględówniebędziemymoglizaprezentowaćdrogi,jaką
doniegodoszliśmyiuznanizostaniemyzaprzypadkowychodkrywców...

background image

...Asytuacjazaczynasiękomplikować.Zzarejestrowanegoprzekazuwynika,żeniedługozaczniemy

wokresiepasywnościbyćwykonawcamiwłasnychpoleceńipracepotocząsięwdwóchrównoległych
płaszczyznach.Wkońcutrzebabędziezdecydowaćsię,corobićzFreddiem.Zasadniczo,niepowinno
byćżadnychwątpliwości,należyślepopodporządkowaćsięzaleceniom,ale...

...Zapewne,współpracująctyleczasuzEdgarem,powinienemstaćsiępotroszematematykiem,tak

jakon-biochemikiem.Aledlaczegotowłaśniejazaczynamwprowadzaćcorazwięcejelementów
matematykidonaszychprac?Itozupełnienowych...Gdybyograniczyłosiętotylkodonowychrozwiązań
czynawetdonowychpojęć!Alewedługwszelkichdanych,sątozupełnienowekierunki!Aprzecieżnie
korzystamzżadnychźródełpozanotatkamiEdgara.Byćmoże,iżrozwijamtylkojegoidee,leczwjaki
sposóbwtrakciekonsultacjiwnoszętyleczystomatematycznychpoprawekdojegokoncepcjiidlaczego
onprawiezawszezgadzasięzemną?Taksamojest,zresztą,zczystobiochemicznymiaspektamipracy
Edgara.Czyżbyśmywięcwykrylinieśrodekaktywizującymózg,ajeszczejedenspecyfikpobudzający
wyobraźnię,jeszczejeden,byćmożenajdoskonalszy,narkotyk?Iczyniebrniemycorazdalejwiluzję,w
pseudonaukowybełkot,pełniuwielbieniadlasiebienawzajem?Czynaprawdęrobimycośnowego?Czy
teżstanowimytylkoduchowąklepsydręprzesypującątęsamą.zawartośćzjednegoumysłudodrugiego...
Możliwe,żeoddającfrenon,przekazujemyjednocześniecośzeswojejosobowościczynawetzawartości
pomięci.Aleprzecieżniemnożymyprzeztoswegopotencjałutwórczego,aconajważniejsze,zmieniamy
jegolokalizację,iczyniezatrzymanaswtymwszystkimdopierośmierćFreddiegolubktóregośznas?

Ale,zdrugiejstrony,przypierwszympobudzeniufrenonemdokonałemrzeczywistegoodkrycia.

Możliwejednak,żetkwiłoonojużwmojejpodświadomościikażdyinny,dostateczniesilnyimpuls
wyzwoliłbyje?Wkońcuniebyłatospecjalnarewelacja...

...Dosyć!Itakdoniczegoniedojdę.Trzebaspać.Muszębyćwypoczęty,byzpełnąkoncentracją

rozpocząćtrzydziestydziewiątycykl.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Antologia SF Spotkanie w przestworzach 06
Antologia SF Spotkanie w przestworzach 05
Antologia Spotkanie w przestworzach 1
Antologia Spotkanie w przestworzach
Antologia Spotkanie w przestworzach
Antologia Spotkanie w przestworzach 2
Antologia SF Na krawędzi nocy
Antologia SF Posłanie z piątej planety
Antologia SF Rakietowe Szlaki 2
Antologia SF - Siedmiu fantastycznych, Antologie
Antologia SF Potomkowie Słońca
Antologia SF Wynalazca wieczności
Antologia SF Biały stożek Ałaidu
Antologia SF Zagadka liliowej planety
gospodarka przestrz 01
Antologia SF Kryształowy sześcian Wenus
Antologia SF Elf i gnom
Antologia SF Poslanie z piatej planety
Antologia SF Serial

więcej podobnych podstron