 
Pijana i przebrana na przyjęciu Halloween, Carol podrywa dziewczynę, która gra główną rolę w 
zbyt wielu jej najmroczniejszych, najsłodszych fantazjach.
My Snow White
By
Brindle Chase
 
Nie jestem śmiałą osobą. Przynajmniej nie z natury. Potrzeba całkiem
sporo motywacji, żebym zaczęła poznawać coś poza moją sferą komfortu. 
Podejrzewam, że to dlatego przyjęcia Halloween są takie magiczne. Mogę 
się przebrać i zatuszować moją tożsamość. Mogę nawet zachowywać się 
jak nie ja i nie martwić się, kto to obserwuje.
W biurze gdzie pracuję wiele się dyskutuje o różnych przyjęciach.
Szum był o to kto i gdzie idzie i dla niektórych z kim idą. Ja nie miałam 
żadnych planów. Aż Liz, asystentka mojej szefowej, wspomniała, że idzie 
na bal maskowy.
Widzicie, chyba jestem jedną z tych dziewczyn, o których się mówi
"w szafie". Ja nie uważam się za lesbijkę. Nie uważam większości kobiet 
za atrakcyjne. Przynajmniej nie seksualnie. Ale Liz - dobry Boże - była 
jedną z tych rzadkich, które wzniecały coś we mnie. Rumienię się tylko z 
nią   rozmawiając.   Nawet   bardziej   niepokojące   jest   to,   że   muszę 
koncentrować   się   żeby   nie   patrzeć   na   części   jej   ciała,   które   uważane 
byłyby   za   sprośne   i   nieodpowiednie   w   pracy.   Ona   była   arcydziełem 
foremnych i szczupłych krągłości i tylko zerknięcie na nią wywoływało 
gorąco między moimi nogami.
Ale odbiegam od tematu. Zdecydowałam się pójść na ten bal i jeśli
starczy mi odwagi i będzie odpowiedni czas może ją poderwę. Nigdy nie 
byłam z kobietą i zawsze za bardzo się bałam żeby spróbować. Ale nie 
myślałam o lepszym sposobie na pozbycie się jej z mojej głowy i snów. A 
poza tym będę w przebraniu. Powiedzieć, że wzdycham do niej to zbyt 
wiele, ale może to tylko zauroczenie. Zdecydowanie odczuwałam żądzę i 
musiałam coś z tym zrobić.
Halloween przyszło szybko i nie mogłam się doczekać.
Powiedziałam   wszystkim,   że   nie   mam   planów   i   użyłam   mojej 
powściągliwości żeby dowiedzieć się o przebraniu Liz. Wyznała, że idzie 
jako królewna Śnieżka, więc szybko wymyśliłam, że pójdę jako starucha z 
tej   samej   bajki.   To   było   idealne   ponieważ   będę   całkowicie 
nierozpoznawalna.
 
Gdy przyjechałam zauważyłam jej czarnego VW Jetta
 
zaparkowanego   przed   hotelem,   który   organizował   to   przyjęcie.   Strach 
podpełzł w górę mojego kręgosłupa, ale to uczucie powodowało, że ta 
chwila była jeszcze bardziej wyśmienita. Cóż, to i piersiówka szkockiej, 
którą miałam przy sobie.
Napiłam się kolejny haustem, sprawdziłam makijaż we wstecznym
lusterku i skierowałam się do środka. Sprawdziłam czy nos z brodawką, 
który przyczepiłam żeby ukryć moją tożsamość, jest dobrze zabezpieczony 
i uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Nigdy się nie dowie, że to ja, 
chyba że przyjmie moje zaloty.
Bal miał miejsce w jednej z ogromnych sal konferencyjnych i
wypełniony był potworami i różnymi postaciami. Oni mnie nie obchodzili. 
Przez   morze   Drakul,   Frankensteinów,   seksownych   czarownic   i 
pielęgniarek,   szukałam   tylko   mojej   wyśmienitej   Królewny   Śnieżki. 
Najpiękniejszej z nich wszystkich.
Mój kostium składał się z grubej wełnianej peleryny u szaty, która
drapała, i przez którą zaczęłam się pocić po kilku minutach. To połączone 
z ogniem palącym się we mnie i rosnącym lękiem tego co mogę zrobić 
jeśli   naprawdę   odpowie,   sprawiało,   że   pociłam   się   jak   sportowiec. 
Zaczęłam   żałować   mojego   wyboru   kostiumu   kiedy   ją   zobaczyłam 
ponieważ gorączka we mnie zrobiła się nawet gorętsza.
Po drugiej stronie parkietu, przy jednym z mini-barów, Liz
rozmawiała   z   ożywieniem   z   kowbojem.   Prześledziłam   długość   jej 
szczupłych nóg. Złota minispódniczka, którą nosiła jako część kostiumu, 
odkrywała   więcej   jej   idealnie   wyrzeźbionych   nóg   niż   kiedykolwiek 
widziałam. Moja wewnętrzna lesbijka zareagowała i gorąco rozlało się po 
mnie. Była taka  seksowna. Moje usta naciekły  niekontrolowaną ślinką. 
Szkocka pomagała chyba bardziej niż było to potrzebne, ale moja odwaga 
wytrzymywała.
Niebieska atłasowa góra, którą nosiła, była ledwie czymś więcej niż
haleczką, ale przynajmniej przypominało klasyczną Disnejowską wersję 
postaci,   dopełnioną   bufiastymi,   krótkimi   rękawkami.   Jednak   była 
zdecydowanie wersją R.
Krągłość jej piersi wypinała w górę i wyglądały jakby miały wylać
się znad troczków i zatraciłam się na chwilę w tym obrazie. Jej pełne usta 
ciągle   rozciągały   się   w   uśmiechu   i   mogłam   zobaczyć,   że   flirtowała. 
Kowboj to pochłaniał. Nie mogłam go winić. Ja do tego czasu byłabym 
kałużą u jej stóp.
Teraz albo nigdy. Może uderzę, a ona mnie nie rozpozna, więc nie
miałam nic do stracenia. Powtarzałam to ciągle w mojej głowie gdy szłam,
 
zgarbiłam się jak należało i posłałam jej uśmiech.
- Jabłko dla mojej piękności? - powiedziałam, starając się nadać
głosowi starcze brzmienie jak z bajki. Uniosłam lśniące czerwone jabłko, 
które kupiłam po drodze.
Roześmiała się, odsuwając na bok jej długie brązowe włosy, a jej
luminescencyjne   zielone   oczy   spojrzały   w   moje.   Była   tak   cholernie 
piękna.   Zazdrościłam   jej   tak   mocno   jak   pożądałam   ją.   Jej   oczy   były 
okrągłe   i   duże,   oprawione   delikatnymi   brwiami   i   bujnymi,   czarnymi 
rzęsami. Jej wargi były pełne i wydęte pod małym noskiem. Była tym 
rodzajem   dziewczyny,   za   którą   wszyscy   odwracali   głowy   gdy 
przechodziła.
- Czy jest zatrute? - spytała, grając swoją rolę. Jej uśmiech poszerzył
się   gdy   spojrzała   na   sztuczną   brodawkę,   którą   przykleiłam   do   nosa. 
Kowboj uprzejmie pozostał cicho, uśmiechając się do mnie i czekając na 
odpowiedź.
- Sprawi, że będziesz robić niegrzeczne rzeczy moja droga, ale taka
jest cena. - powiedziałam, wyznając swoje i ciągnąć dalej. Pozostanie z nią 
sam na sam było moją jedyną myślą i częścią mojego planu, którego nie 
przemyślałam.
- Och naprawdę? Brzmi jak jabłko dla mnie. - powiedziała i wyraźnie
słyszałam,   że   była   po   kilku   drinkach.   Czy   żałosne   było   to,   że 
podekscytowałam się przez ten fakt? I gorzej, że zastanawiałam się czy 
była wystarczająco pijana żeby ulec mojej fantazji.
Liz była laską w pracy. Wszyscy faceci się w niej kochali, ale nie
umawiała się z nikim z pracy. Z tego co wiedziałam, nie interesowała się 
kobietami.  Ale   miałam  nadzieję,   że   będzie   chętna   poeksperymentować. 
Jeśli nie, będę udawała, że się tylko bawiłam. Nie ma krzywdy, nie ma 
głupca.
Puściłam do niej oko gdy sięgnęła po zaoferowane jabłko, ale cofnęła
je i się roześmiała. Jej dłonie powędrowały do szczupłych bioder i posłała 
mi żartobliwe 'do co cholery?' spojrzenie.
- Jest cena, moja piękna. - powiedziałam i skinęłam na nią palcem.
To było to. Albo za mną pójdzie na balkon, albo nie. Byłam bezpieczna tak 
czy inaczej, ale miałam nadzieję, że złapie haczyk.
- Cóż więc, lepiej żeby było warte mojego czasu. - roześmiała się i
powiedziała szybkie do widzenia kowbojowi, a później podążyła za mną. 
On próbował ukryć swoje rozczarowanie, ale zobaczyłam jak błysnęło w 
jego oczach gdy kradłam jego księżniczkę.
Byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że za mną pójdzie. Może bawiła
 
się żeby nie zranić moich uczuć. W końcu byłam w ohydnym przebraniu. 
Nie byłam brzydka pod spodem, ale nie byłam pięknością jak Liz. Ludzie 
mówią, że jestem słodka, ale też nie dostaję zbyt wiele uwagi, więc? 
Tak czy inaczej doszłam dalej niż kiedykolwiek miałam nadzieję.
Moja   odwaga   była   teraz   testowana.   Wyobrażałam   sobie   że   trochę 
poflirtuje   i   uprzejmiej   mnie   odrzuci,   powie,   że   nie   interesują   ją 
dziewczyny.   Nadal   będę   w   przebraniu   i   będę   mogła   uciec.   Nigdy   nie 
dowie się, że to ja.
Nie byłam przygotowana, że za mną pójdzie na balkon skierowany
na rzekę. Ale poszła. Uśmiechnęłam się i poprowadziłam. Nie było mowy 
żebym wcieliła mój plan w życie przy wszystkich, więc modliłam się, że 
nikogo tam teraz nie będzie.
Otworzyłam przesuwane szklane drzwi i ona przez nie przeszła.
Moje oczy uchwyciły obraz jej pysznych nóg i idealnego tyłeczka. Na 
zewnątrz   było   zimno   i   potrzebowałam   tej   ulgi.   Gruba   wełna   mojego 
kostiumu wykańczała mnie.
Zatrzymała się po jakichś pięciu krokach i umieściła dłoń na biodrze,
powtarzając to 'co do cholery' spojrzenie. Roześmiałam pomimo mojego 
przebrania i miałam nadzieję, że mnie nie rozpozna. Miałam wyraźny głos, 
albo przynajmniej lubiłam tak o nim myśleć. W jej oczach nie błysnęło 
rozpoznanie.
- Więc? - spytała.
Więc, stałam tu, twarzą twarz z Liz, którą uważałam, że zapoznaje 
mnie   ze   światem   miłości   dziewczyny   do   dziewczyny   i   zdałam   sobie 
sprawę  jak  głupia   była.  Po  pierwsze   naprawdę  nie   sądziłam żeby  była 
lesbijką. Po drugie nie miałam powodu myśleć, że może być biseksualna 
albo nawet bi-ciekawa. Westchnęłam, niepewna co teraz powiedzieć czy 
zrobić. Uniosłam jabłko.
Zbliżyła się, jej zielone oczy patrzyły na owoc, który trzymałam, a
później na mnie, a jej uśmiech poszerzył się.
- Myślałam, że jest cena do zapłaty? - powiedziała gdy zbliżyła się
jeszcze bardziej. Było coś w sposobie jej poruszania. Kołysania jej bioder, 
ułożenia   jej   nóg.   Wyraźnego   podskakiwania   jej   piersi   uwięzionych   w 
atłasowym kostiumie. Było to hipnotyzujące i zdałam sobie sprawę, że 
patrzyłam na nią pożądliwie. Ze znacznym wysiłkiem oderwałam wzrok 
od jej ciała i spojrzałam jej w oczy.
- Umm, tak. - powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że użyłam
mojego prawdziwego głosu. Chrząknęłam i ciągnęłam już postacią. - Tak, 
moja   piękna.   Za   jabłko   wymagam   pocałunku.   -   to   było   to.   Oferta 
 
wyłożona na stół. Przerażenie dusiło mnie tuż po tym jak wypowiedziałam 
moje żądanie i zalała mnie ulga.
Liz zachichotała i spojrzała na mnie uważnie. Nie mogłam stwierdzić
co myślała, ale przynajmniej jej pełne wydęte usta były uniesione w górę. 
Minęła   długa   minuta   i   myślałam,   że   wstrzymywałam   oddech   gdy 
rozmyślała nad jabłkiem.
Spanikowałam, myśląc, że zniesmaczyła ją oferta i zaczęłam
zastanawiać się nad wyjaśnieniami, które sprawią, że obie się uśmiejemy. 
Zamiast tego podeszła do mnie i ściągnęła kaptur mojej szaty. Czułam jak 
zahaczyła o moją perukę i myślałam przez sekundę, że zleci.
Ale wtedy wszystko stało się czarne i tak samo szybko białe. Jej usta
przycisnęły się do moich. Były miękkie, jędrne, ciepłe i lekko wilgotne. 
Było to najdziwniejsze, najbardziej erotyczne uczucie jakie kiedykolwiek 
czułam.   Nie   mogłam   nawet   sobie   wyobrazić,   że   będą   takie   miękkie. 
Byłam   oszołomiona,   oniemiała   i   do   czasu   gdy   pomyślałam   o   oddaniu 
pocałunku, ona się odsunęła.
Nagle zdałam sobie sprawę, że moje oczy były zamknięte i otwarłam
je. Uśmiechała się promiennie, stojąc tak blisko mnie. Uniosłam się na 
palce żeby zmniejszyć wysokość jaką powodowały jej wysokie obcasy. 
Chciałam ją znowu pocałować.
Jej palec nakrył moje wargi i pokręciła głową, ten sam szelmowski
uśmiech promieniował na mnie.
- Nie. Za to jest cena. - drażniła się. Najwyraźniej odwróciła role.
Nadal trzymałam jabłko i spojrzałam na nie, następnie zaoferowałam jej. 
Ale odepchnęła je. Powoli, delikatnie.
- Nie. Żadnych więcej gier. - powiedziała.
Złapała mnie nieprzygotowaną i w lidze, którą nie miałam interesu 
grać. Panika wezbrała w mojej piersi, dusząc mnie. Nie mogłam wymyślić 
co powiedzieć, więc zdałam się na moje przebranie i postać.
- Co jest twoim pragnieniem, moja piękna? - spytałam, pomyślałam,
że mój głos jest ochrypły. Gardło było suche, a pożądanie jak dziki ogień 
szalał   w   moim   ciele.   Wszystko   to   pogarszało   się   ponieważ   ona 
odpowiadała na moje pożądanie i nie miałam pojęcia jak się zachować.
Sięgnęła w górę i chwyciła moją perukę. Złapałam ją za nadgarstek,
zatrzymując,   ale   jej   uśmiech   pochłaniał   mnie.   Stałyśmy   nieruchomo, 
patrząc   na   siebie.   Nie   byłam   pewna   czy   jestem   gotowa   przyznać   kim 
byłam.
- Żadnych więcej gier, Carol. - powiedziała.
Chyba   niemądre   było   z   mojej   strony   być   tak   pewną   w   swoim 
 
przebraniu. Rozpoznała mnie. Czy  przez mój głos?  Czułam jak gorąco 
pokrywa moje policzki i wiedziałam, że się czerwienię.
- Ja... - zostałam przyłapana i nie wiedziałam co powiedzieć. Nagłe
pragnienie ucieczki uderzyło we mnie, ale byłam jak zaczarowana.
- Wiesz, że nie umawiam się z ludźmi z pracy. - powiedziała i ja
przytaknęłam. To była prawda. Nigdy nie słyszałam by umówiła się z kimś 
z pracy, a wiedziałam, że przynajmniej szóstka facetów ją zapraszała. 
- I nie interesuję się kobietami. - powiedziała, a ja poczułam jak moje
serce spada do mojego żołądka. - I nie szukam związku.
- Ja... Ja wiem... Myślałam tylko... - wypukałam przeprosiny, ale jej
palce ponownie dotknął moje usta, uciszając mnie.
- Ale dzisiaj nie jestem Liz... prawda? - powiedziała używając
uwodzicielskiego głosu.
Poczułam, że znowu się rumienię gdy wzięłam moje dłonie i
poprowadziła w ciemniejszą, bardziej ustronną część balkonu. Jej dłonie 
były tak ciepłe, a wiedziałam, że jest jej zimno. Jej gładka skóra pokryta 
była gęsią skórką.
- To nie jest zbieg okoliczności. Ty pojawiająca się w przebraniu
pasującym   do   mojego.   Prawda,   Carol?   -   spytała,   jej   ciepłe   spojrzenie 
zagłębiające   się   we   mnie,   szukające   mojego.   Wstydziłam   się,   że 
próbowałam   ją   oszukać.   Ale   nie   wydawała   się   zła   z   tego   powodu. 
Potrząsnęłam głową.
- Przyszłaś tu żeby mnie uwieść. Prawda? - zarumieniłam się, ale
kiwnęłam głową. Jej usta wygięły się w uśmiech, a ja się roztopiła. Nadal 
nie   wiedziałam   co   w   niej   było   innego.   Widziałam   wiele   seksownych 
kobiet, ale one nie podniecały mnie tak jak Liz.
- Okay.
- Okay? - byłam oszołomiona, podekscytowana i zdezorientowana 
jednocześnie.
- Tak. Tylko ten jeden raz i nigdy więcej nie będziemy o tym
rozmawiać. Okay?
- Okay. - wyjąkałam, kiwając dobitnie głową.
- Nie wiem jak to się robi. - wyznała, a ja też nie wiedziałam. Nie 
byłam nawet pewna co my tu robimy. Czy wolno było mi ją dotknąć? Tak 
wiele rzeczy przebiegało przez moją głowę, tak wiele obcych i dziwnych, 
ale wszystkie mnie ekscytowały.
Nagle znowu mnie całowała. Nasze usta zlały się, jej wargi
pracowały przy moich. To było gorące, dziko namiętne gdy nasze języki 
się spotkały i było to cudowne. Śmiało owinęłam wokół niej ramiona i 
 
przesunęłam na atłas zakrywający jej tyłek. Czułam się tak podniecona. To 
było dla mniej jak ziszczenie marzeń.
Odsunęła się i zdjęła sztuczną brodawkę z mojego nosa oraz
ściągnęła   moją   perukę.   Zarumieniłam   się   gdy   moje   przebranie   zostało 
zdjęte, a ona wsunęła się w moje ramiona. Jej szczupłe ciało dopasowało 
się do mojego. Uśmiechnęłam się i pochyliłam do następnego pocałunku.
Zaakceptowała mnie, a krople deszczu zaczęły kapać na moje ramię.
Takie   moje   szczęście,   zaczęło   padać.   Nie   przejmowałam   się   tym,   ale 
byłam ubrana w grubą wełnę. Liz nosiła cienki atłas. Patrząc na nią, nie 
wydawała się przejmować gdy jej niewielki strój szybko się przemoczył. 
Błyszczący   materiał   przykleił   się   do   jej   ciała   i   automatycznie   rozpalił 
ogień we mnie.
Przyciągnęłam ją bliżej i pocałowałam. Nie wiedziałam co jeszcze
zrobić. Nie mówię, że nie wiedziałam jak kobiety się kochają. Ale nie 
wiedziałam jak przejść do tego od pocałunków.
- Jak długo chciałaś to ze mną zrobić? - spytała ochrypłym szeptem
pomiędzy   pocałunkami.   Zarumieniłam   się,   ponownie   i   wzruszyłam 
ramionami.
- Nie wiem. Od zawsze?
- Nie wiedziałam, że interesujesz się kobietami.
- Nie interesuję. Nie tak naprawdę.
- Więc co jest we mnie takiego wyjątkowego? - spytała gdy jej dłonie 
badały moją szatę, znajdując przejście z dużych, workowatych rękawach. 
Jęknęłam   cicho   gdy   jej   palce   przebiegły   po   moich   piersiach,   okrążyły 
sutek.
- Nie wiem. Ja... Uważam cię za fascynującą. - odpowiedziała i
zamknęłam ustami jej wargi, a jej druga dłoń wsuwała się pod moją szatę. 
Dla   kogoś,   kto   nie   interesował   się   dziewczynami,   uważałam,   że   robi 
fantastyczną robotę. Byłam tak mokra pomiędzy nogami a moje ciało było 
tak żywe z niepokoju, pragnąć jej dotyku. Wszędzie.
Jej dłonie znalazły zamek błyskawiczny na moich plecach i
poczułam   jak   mój   kostium   się   otwiera   i   opada   do   moich   stóp. 
Zaniepokojona, obejrzałam się. Nadal byłyśmy same na balkonie i nawet 
pomimo, że deszcz był zimny, byłam za niego wdzięczna. To powstrzyma 
większość od wyjścia na zewnątrz.
Jej dłonie przesunęły się po moich piersiach, a później jej ciało
przycisnęło   się   mocno   do   mojego.   Była   taka   ciepła   przy   mojej   nagiej 
skórze.   Mokry   atłas   jej   maleńkiego   kostiumu   przylepił   się   do   mnie   z 
ciepłym ssaniem, a nasze usta ponownie się spotkały.
 
Kolejny płomienny pocałunek a jej dłoń przesunęła się pomiędzy
moje nogi. Masowała moje uda i same się otwarły. Zamruczała w moje 
usta   i   poczułam   jak   koniuszkiem   palca   przesunęła   wzdłuż   moich 
wilgotnych   fałd.   Zadrżałam   od   chłodu,   od   słodkiego,   błogiego   dotyku, 
roześmiała się w moje usta.
- Dobrze to robię? - spytała. Czy miało to znaczenie? Wszystko co
robiła było dla mnie cholernie dobre. Kiwnęłam głową i pocałowała mnie 
ponownie. Jej język tańczył z moim, a jej palce zanurzyły się we mnie. 
Zadrżałam pod wpływem fali erotycznej rozkoszy, która przetoczyła się 
przez każdą żyłę w moim ciele, a to wydawało się ją ośmielać.
- Wyobraziłam sobie raz ciebie. - powiedziała, a ja zamrugałam,
otrząsając   się   z   mgły   żądzy,   która   otaczała   mnie   ciepłą   rozkoszą.   Nie 
zatrzymała swoich palców, które wchodziły i wychodziły ze mnie.
- Wyobrażałaś sobie? - spytałam pomiędzy wydyszanymi jękami, a
ona kiwnęła głową. Jej palce skręcały się i zaginały we mnie, zasyczałam z 
przyjemności.
- Tak. Wyobrażałam sobie jak mnie pieprzysz. Wyobrażałam sobie
twoje   słodkie,   małe   usteczka   ssące   moją   cipkę,   zjadające   mnie.   - 
wymamrotała   pomiędzy   miażdżeniem   warg,   a   samo   słyszenie   o   tym 
prawie   doprowadziło   mnie   do   orgazmu.   Jej   palce   wbiły   się   mocno,   a 
później   pompowały   szybciej   i   z   większą   intensywnością.   Rozkosz 
zatrzeszczała we mnie jak sznur petard eksplodujących wzdłuż moich nóg 
i ramion aż sięgnęły centrum i doszłam wokół jej palców.
Zachichotała, całując mnie gdy orgazm mną zawładnął. Mogłam
tylko wić się i jęczeć w jej usta, a ona ciągle mnie pieprzyła. Uczepiłam 
się jej ramion, sapiąc moją radość aż niesamowite uczucie powoli malało. 
Wysunęła się i zlizała do czysta swoje palce, uśmiechając się żartobliwie. 
Byłam teraz tak podniecona, że musiałam urzeczywistnić jej fantazję.
Chwyciłam jej twarz i pocałowałam mocno, odwróciłam ją tak żeby
oparła   się   o   grube   szklane   okno,   a   później   kleknęłam   przed   nią.   Jej 
spódniczka   była   tak   krótka,   że   widziałam   pasujące   atłasowe   stringi   i 
ściągnęłam je.
Zawładnięta pożądaniem, uniosłam jedną jej nogę i położyłam na
swoim   ramieniu.   Jej   gładkie,   ogolone   fałdki   rozdzieliły   się   dla   mnie, 
wygięłam szyję i sięgnęłam do nich. Wessałam jej cipkę w swoje usta, 
pieszcząc ją językiem. Jej słaby piżmowy smak był pyszny i sposób w jaki 
wiła się przy mojej twarzy cudowny.
Wsuwałam w nią i wysuwałam język, ssąc, mlaskając, całując i
przygryzając z rozwiązłym zapamiętaniem. Jej nektar wypełniał moje
 
chętne usta. Usiałam doprowadzić ją do orgazmu - żeby doszła na całej 
mojej twarzy. Uwielbiałam sposób w jaki drżała przy mnie - z powodu 
mojego języka i pocałunków.
Nagle sapnęła i poczułam jak jej pochwa zaciska się, uciskając mój
wytrwały   język.   Wtedy   jej   biodra   bryknęły,   jej   dłonie   chwyciły   moje 
włosy gdy uchwyciła się mnie dla podpory. Jej orgazm przyszedł szybko. 
Dawałam i dawałam, a ona jęczała zachęcająco. Uwielbiałam sposób w 
jaki przyciskała się do moich ust i mamrotała moje imię.
Całe to doświadczenie było elektryzujące, odurzające, a patrzenie jak
wije się w ekstazie, piękne. Nagle warknęła, doszła drugi raz zanim mnie 
odepchnęła.
Wycałowałam drogę w górę, wstając, trzymałam ją w ramionach, a
ona   się   roześmiała.   Uśmiechnęłam   się   do   niej.   Dysząc,   odpowiedziała 
własnym i uczepiła się mnie. Nasze ciała mocno przycisnęły się do siebie 
w   zimnym,   nocnym   powietrzu   i   pochłaniały   ciepło   jedna   od   drugiej. 
Złapała oddech po kilku minutach i pocałowała mnie.
- Widzimy się w biurze, Carol. - powiedziała i cofnęła się Z
podrygiwaniem wsunęła na siebie stringi i wróciła na przyjęcie. Tak po 
prostu.
Nie mogłam zetrzeć uśmiechu z mojej twarzy. Nie mogłam się
doczekać. Moje przebranie było zniszczone, więc ubrałam się i wróciłam 
do domu, zadowolona jak nigdy wcześniej.