MajaKotarska
Ładnygips
WydawnictwoSOL2010
Bibliotekarzomimolomksiążkowym
KoniecrokuakademickiegopracownicyKatedryGenetykiprzyjęlizogromnąulgą.Z
korytarzyznikliostatnistudenci,nadworześwieciłosłońce,awizjabliskichurlopówznakomicie
poprawiałanastrój.Wtakichwarunkachażsięchciałopracować.Teraz,uwolnieniodgrafikuzajęć,
moglipoświęcićsięwyłączniebadaniomnaukowym,anawet,coostatniozdarzałosięrzadko,znaleźć
chwilkęnapogaduszkiprzykawie.Atmosferazrobiłasięprawiewakacyjna.Błogąciszęodczasudo
czasuprzerywałprzeraźliwywrzaskpapugiLili,aledotegozdążylisięjużprzyzwyczaićinawet
polubić.
-Tapapugaspadłanamjakmannaznieba-powiedziałaAgatkaCyryl,apozostalinatychmiastprzyznali
jejrację.
OdkądLilistałasięoczkiemwgłowieszefowej,stosunkipomiędzypersonelemakierowniczkąkatedry
uległyznacznemuociepleniu.ProfesorPodgórskainteresowałasięterazwyłącznieswojąulubienicąinie
miałagłowydowprowadzaniawżyciekolejnychpomysłówracjonalizatorskich,którejeszczedo
niedawnaskutecznieparaliżowałypracękatedry.Terazkażdyrobiłto,copotrafinajlepiej,ikatedralna
machinatoczyłasiędoprzodubezwiększychzgrzytów,powoliistatecznie.Genetycynawłasnyużytek
wprowadzilinowąjednostkęmiaryczasu.Mówili,żecośmiałomiejsceprzedprzybyciempapugilubpo.
Ito„popapudze”byłosynonimemlepszychczasów.
-Ażsiębojępomyśleć,cobybyło,gdybyLilinaglezdechła-głośnozastanawiałsiędoktorantEmil.-
Przykładowo,wchodzimydogabinetu,aonależynagrzbieciezłapkamidogóry.Brrr,niechciałbymbyć
posłańcem,któryprzyniesiestarejzłąnowinę.
-Ty,wyplujtesłowa!-zawołałaJolaKapłan,odruchowołapiącsięzagłowę.-Tobyłabyrzeczywiście
totalnakatastrofa.Noimójdobryhumordiabliwzięli.Terazsięnieuspokoję,dopókisięniedowiem,ile
latżyjąpapugi.-Obrzuciłagroźnymspojrzeniemmłodegodoktoranta.-Atynierozumiesz,jaksiędo
ciebiemówipopolsku?Siadajdokomputeraisprawdzaj.
-Dlaczegoakuratja?!-zbuntowałsięEmil.
-Bosięzgłosiłeśnaochotnika-dobiłagoHalinkaMikuła.-Mniesięwydaje,żeonesądługowieczne,
aleniezaszkodzisięupewnić.Odtejinformacjizależynaszaprzyszłośćzawodowaizdrowie
psychiczne.
-Spokojnie-ostudziłemocjeEmil.-Ogłaszamoficjalnie,żenicnamniegrozi.Średniadługośćżycia
papugtokilkadziesiątlat,arekordzistkidociągnęłyponoćdosetki.ObynaszaLilidożyłategosędziwego
wieku.
-Takdługonietrzeba-ucieszyłasięJola.-Wystarczy,żebydotrwaładoemeryturystarej.Oczywiściew
jaknajlepszymzdrowiuiwpełnisiłwitalnych.
-Ajazauważyłam,żeonanawetzaczęłasięopierzać-wtrąciłasięAgatka.-
Pamiętacie,jakjąprzywiozłam?Wyglądałajakoskubanykurczak,aterazpowolirobisiępodobnado
papugi.Cośwtymjest,żeonenawzajemtakdobrzenasiebiedziałają.Tobyłamiłośćodpierwszego
wejrzenia.
-Zwierzętałagodząobyczaje.
-Aproposzwierząt-przypomniałosięHalince.-Mojasąsiadkamaszczeniakanazbyciu.Jola,nie
weźmiesz?
-Adlaczegoja?Jajestemłagodnajakbaranek.
-Chybakiedyśpisz.
-Emil,bojakcięstrzelęwucho!-zagroziłaJola.
-Alejamówiłamcałkiempoważnie-przerwałautarczkęsłownąHalinka.-Tenpiesekjestbardzo
ładny...
-Jakładny,todajgoIzie-niepopuściłEmil.-CharakterJolimożezłagodzićjedynietygrys.
*
OdurlopudzieliłAgatkęzaledwietydzień,alejakośniewyglądałanaszczególnietymfaktem
uszczęśliwioną.Apowinna.Kiedyś,nawetcałkiemniedawno,marzyłaowyjeździedoEgiptu,ateraz,
kiedybyłojużtakblisko,naglezaczęłamiećwątpliwości.
-Bowidzisz-zwierzyłasięswojejnajlepszejprzyjaciółce-mamwrażenie,żeoni-
miałanamyślimężaisynów-znowumnieprzechytrzyli.Marzyłymisięrodzinnewakacje,awyglądana
to,żeowszem,pojedziemyrazem,tylkowypoczywaćbędziemyosobno.
-Nieobraźsię,alemoimzdaniemzaczynaszbredzić-przerwałamonologprzyjaciółkiJola.-Jeszcze
kilkadnitemubyłaśwniebowzięta...
-Aleterazwyszłynajawnoweokolicznościidotegomocnoobciążające.Okazujesię,żemójEgiptiich
Egipttodwaróżneświaty.Coztego,żeobiecują,żebędzieinaczejniżwubiegłymroku,jakjakimś
dziwnymtrafemzawszelądujemynadjakąśwodą.Awiesz,jakjaniecierpięwody!
-Nienadjakąśwodą,tylkonadMorzemCzerwonym-uściśliłaJola.-Inaprawdęnierozumiem,
dlaczegouważasz,żeniebędziefajnie...
-Boznammojegomężaimoichsynów.Iwiem,żekiedyszepcząpokątachisąsłodcyażdo
obrzydliwości,tonajwyższyczas,żebymzaczęłasięzastanawiać,jakąniespodziankęszykujądlamnie
tymrazem.Dowczorajtobyłytylkoniejasnepodejrzenia,alezauważyłamuOlkapodłóżkiemmaskędo
nurkowaniai...
-Jednamaskajeszczeoniczymnieświadczy-bagatelizowałaJola.
-Iotowłaśniechodzi,żemusiichbyćwięcej!Tyniewiesz,jakikrzykpodniosłybybliźniaki,gdyby
Olekdostałsprzętdonurkowania,aoninie!Głowabymispuchłaodjęków,próśbizaklęć.Atunic-
ciszaweterze.Wniosekjestprosty,każdydostałpodobnyzestaw!
Idźmydalejtymtropem-każdenormalnedziecko,kiedydostajeodojcanowązabawkę,natychmiastleci
pochwalićsięmamie.Ajeślinieleci,toznaczy,żezostałoodpowiedniopoinstruowane.Atojużjest
spisek!Onichcąmniepostawićprzedfaktemdokonanym!Imsięmarzyciepłemorze,ajakwleządo
wody,towołamiichstamtądniewyciągnę.
Agatawestchnęłaporazkolejnyiusiadłanaoparciuławki,tyłemdosłońca.Naopalaniesięmiała
jeszczeczas.
Jolawolałarozmawiaćnastojąco.Odruchowozerwałalistekklonujapońskiegoizmiażdżyłagowdłoni.
Zcałychsiłstarałasięukryćprzedkoleżanką,jakbardzozazdrościjejtegowyjazdu.ChłodnyBałtyk,nad
którysięwybierała,anisięumywałdoMorzaCzerwonego.Gdybytoktośinnynarzekałwjejobecności
nadarylosu,bezzastanowieniaprzybiłabygostrzałąironiidooparciaławki.AleAgatkabyłajej
najlepsząprzyjaciółkąinależałojąpodtrzymaćnaduchuijakośpocieszyć,najlepiejdowodząc,żeinni
majągorzej.
Choćbyiona.
-Tytomaszproblemy,słowodaję.Zamieniłabymsięztobąwciemno,aleźlebyśnatymwyszła,boteż
jadęnadmorze,tylkopolskie.NadodatektylkozMaćkiem,boPaweł
musidopilnowaćjakichśkontraktów.Izamiastopalaćsięnabrąz,będęsiębawićwniańkęalboraczej
policjantkę,bozmojegosynaokaniemożnaspuścić.Ostatniozrobiłsięprzerażającosamodzielny.
-Aleprzynajmniejbędzieszmiałatowarzystwo,ajazostanęsamanabrzeguibędępatrzeć,jakmoi
chłopcyodpływająwsinądal.Anajgorsze,żeSzymonimnawszystkopozwala.Wtejwodziemogąbyć
rekinyalbomeduzy,aonizamierzajątamnurkować!
Przecieżjaumręzniepokojunatejplaży...
-Alesięzagalopowałaś,nic,tylkowyłazizciebieprzewrażliwionamamuśka!-
przerwałajejJola.-Musiszsiępogodzićzfaktem,żetwoisynowiewdalisięwojca.ASzymonwie,co
robi.Pomyśllepiejosobie.Przeleciszsięsamolotem,pozbieraszmuszelkinaplaży,postawiszstopęna
gorącympiaskupustyniiwybyczyszsięwhotelu.Jeszczecimało?
Żałujężemnieniestaćnatakąeskapadę,bobymcipokazała,jaknależykorzystaćzżycia.
-Nasteżniestać-sprostowałaAgatka.-Jużcimówiłam,teściowanamfunduje.Zespadku.
-Aleniewybierasiętamzwami?-zapytała.-Tymewentualniemogłabyśsięmartwić.
-Gdybyjechała,tobymsięnawetucieszyła.Ostatniobardzodobrzesięzesobądogadujemy.
Przynajmniejmiałabymdokogoustaotworzyć-zaczęłaodnowanarzekać.-Jawiem,jaktobędzie
wyglądało.Przerabiamytenscenariuszcoroku.Czylitosamocozwykle,tylkowbardziejluksusowych
warunkach.
-Dobreito.Ostatnionarzekałaśnawilgoć,ciasnotęirobactwownamiocie.Terazcinicpodobnegonie
grozi.Gotowanieisprzątanieteżodpada,więcbędzieszmiaładużoczasuwyłączniedlasiebie.Noi
zawszemożesznauczyćsiępływać.
-Wtydzień?Chybaoszalałaś!Nogitojeszczemogępomoczyć,alezanicniewypłynęnagłębokie.
-Nieteraz,tylkowhotelowymbasenie.Podtroskliwąopiekąmłodego,opalonegonabrązratownika.W
jegotowarzystwiezapomniszocałymświcie.Ajużnapewnoniebędziesznarzekaćnasamotność.Ajak
Szymonzobaczy,zkimspędzaszczas,dlawłasnegodobraniebędziecięspuszczałzoczu.
-Aktowtedybędziemiałokonadzieci?-logiczniezauważyłaAgatka.
*
HalinkaMikułaodczekała,ażdopijąporannąkawę,idopierowtedypodzieliłasięze
współpracownikamizłymiwiadomościami.
-ByłaunasKaśkaSzerszeńiprosiła,żebyśmyzabralinaszerzeczyzichgarażu.
-Odkiedytotrzymamycośwgarażużywieniowców?-zdziwiłasięIzaTetlak.-
Kiedyśzajrzałamtamprzezprzypadekimówięwam,tenichgarażtojedenwielkiśmietnik,tyleżez
niewiadomychpowodówzamkniętynaklucz.Wszystkozaładowane,odpodłogiposufit,szpilkinieda
sięwepchać.
-Młodajesteś,toniepamiętasztychczasów.Kiedyś,bardzodawnotemu,naszekatedryżyływ
najlepszejprzyjaźni.Zczasemrelacjesięochłodziły,apomorderstwieKarpińskiejcałkiemoziębły-
przypomniałaJola.
-Acoimtaknaglezachciałosięporządków?-pytającospojrzałanaHalinkę,aletazamiastodpowiedzi
wzruszyłatylkoramionami.-Itoteraz,kiedybraktaniejsiłyroboczejwpostacistudentów.Powiedzim,
niechsięwypchająsianemalbochociażpoczekajądojesieni.
-Samaimpowiedz-szorstkooświadczyłaHalinka.-Chybaspodziewalisiępodobnejreakcji,bodali
namtonapiśmie.Oficjalnym.
-Chybażartujesz?!-zdziwiłasięJola.
-Jakośniejestemwnastrojudożartów.Masztuwszystko,czarnonabiałym.Dalinamtermindo
dwunastego,apotembezpytaniawywaląnaszefantynaśmietnik.
-Tojużprzechodziludzkiepojęcie-oburzyłasięIza.-AconatoMarycha?
-Jeszczenicniewie...
-Iniechtakzostanie-odezwałasięAgatka.Dziękipodzielnejuwadzemogłajednocześniewprowadzać
danedotabeli,przysłuchiwaćsięrozmowieizareagowaćwporę.-
Marychanamniepomożetaskaćgratów,abeznadzorcymożemysięchybaobejść,prawda?
-Bojawiem?-Jolazabawniewydęławargi,naśladującnadąsanąszefowąkatedry.-
ZamknijcieoczyiwyobraźciesobieMarychęstojącąwzabójczymsłońcu,zpapugąnaramieniu,
wołającenazmianę:„Raz,dwa,raz,dwa...”.Najlepiejponiemiecku.
Zachichotalizbiorowo.
-Fajniebyłosiępośmiać,aterazchodźmyocenićczekającynasogrompracy-rzuciłahasłoAgatka.-
Niewidzęochotników,notoidziemywszyscy.Tyteż,Grześ-pogoniłaociągającegosiękolegę.-Raz,
dwa,raz,dwa-narzuciłarytm,któryochoczopodjęłapozostałaczwórka.
Niemiłosiernietupiąc,zbiegliposchodachizatrzymalisiędopieroprzedbudynkiemportierni.Jola
opuściładrugiemiejscewszereguiraźnopobiegłapoklucz.Zamieniłazportieremkilkasłówi
sumienniezapisałasięwzeszycie.
-Sezamie,otwórzsię,docholery!-zawołałaJola,mocującsięzzamkiem.
Wreszciewmechanizmiecośdrgnęło,drzwiustąpiłyioczomgenetykówukazałsięprzerażającywidok.
Izamiałarację,dawnoniewidzielitakzagraconegopomieszczenia.
-IstnastajniaAugiasza-trafniezauważyłGrześ.
-Och,tynaszHerkulesie-zawołałaIza.
-Onie,drogiepanie-zaprotestowałmęskirodzynek.-Nawetniepróbujciemniebraćpodwłos.Ja
jestemdelikatnyznatury,dotegomałoambitnyiniezwyklewrażliwynawszelkieobjawy
niesprawiedliwości.Nieżebymchciałzwalaćrobotęnawas,aleczemujamamharowaćjakwół,kiedy
EmilzAndrzejembycząsięnaurlopach?Możechociażpoczekamy,ażwrócą?
-Andrzejrzeczywiściemajakiśszóstyzmysł.Zawszeznika,kiedyszykujenamsięjakaśbrudnarobota-
zauważyłaIza.-Sytuacjajestmałokomfortowa,czekaćniemożemy,jednymGrześkiemtomytego
wszystkiegonieprzeoramy.
-Zacznijmyodsprawdzenia,czytuwogólesąjakieśnaszerzeczy-zaproponowałaAgatka.-Cośtamna
pewnosięznajdzie,alemożeniemaocorobićtylehałasu?
Przezmomentpowiałooptymizmem.
-Niestetysą-odezwałasięJola,którazdążyłasięjużtrochęrozejrzećpokątach.-Itodużegokalibru:
szafa,pamiętacie,tazkorytarza,destylatoritenbojlerjakbyznajomy.
Wszystkomanumery,więctrudnobędziesięwyprzeć...Niechdiabliwezmątychżywieniowców!-
zdenerwowałasięnienażarty.-Kilkapokoleńskładałotutegraty,dlaczegoakuratmymamyponosić
całąodpowiedzialność?
-Dobrzemówisz-przyłączyłsiędoprotestuGrześ.-Mnieosobiścietenbajzelnieprzeszkadza.Ajak
naszymkolegomprzeszkadza,toniechprzynajmniejdadządobryprzykład.Niechrobiąteswoje
porządki,amystaniemysobiezbokuibędziemysukcesywniezabieraćconasze.
-PomysłwartNobla,tylkoniewidzęsposobu,żebyichprzekonaćdonaszychracji.
Jakośniewierzęwtwojezdolnościnegocjacyjne,chybażeAgatka...
-CoAgatka?-chciaławiedziećzainteresowana.
-Pójdzieszinamieszasz-dokończyłamyślIza.-Powieszim,żebiałejestczarnealbonaodwrót.
Wystarczy,żepchnieszsprawęwodpowiednimkierunku,adalejpotoczysięjużsamo.
-Obynielawinowo-wtrąciłaswojetrzygroszeHalina.
-Samaniewiem...-głośnozastanawiałasięAgatka.
-Odmawiaszpomocybliźnimwpotrzebie?
-Samaniewiem,odczegozacząć-dokończyłazdanieAgatka.-Możeprzeznoccośwymyślę.Toco,
kończymynadzisiajteporządki?!
TużzalasemnógprzywarowałacichutkokotkaMopka.Zachowywałasięjaknapolowaniu,skradałasię
bezszelestnie,łapkazałapkąpokonującprzestrzeńdzielącąjąodnowego,nieznanegodotądmiejsca.
Jakostałarezydentkauczelnirościłasobieprawadowszystkichobiektówwokolicyorazsporejpołaci
pobliskiegoparku.Garażapetyczniepachniałmyszamiijeszczeczymś,czegoniepotrafiła
zidentyfikować.Musiałasiętemuprzyjrzećzbliska,żebyniewiemco.Wsunęłasięniepostrzeżeniedo
wnętrzaiprzycupnęłazastosemmakulatury.Wiedziałazdoświadczenia,żekilkanajbliższychminut
zadecydujeosukcesielubporażce.Mopka,kiedyjejnaczymśbardzozależało,potrafiłasięwznieśćna
wyżynykonspiracji.Tymrazemposzłojakzpłatka.Ludziepokręcilisiętrochę,pokrzyczeli,ażwkońcu
dalizawygraną.Drzwisezamuzatrzasnęłysięzhukiem.Rudakotkaodczekałajeszczekilkaminutikiedy
upewniłasię,żenicjejjużniegrozi,śmiałoruszyłanapodbójnowegoterytorium.
*
Jolaprzezroztargnieniezapomniałazwrócićkluczodgarażuitoniedopatrzeniekosztowałojątrzy
godzinyżyciodajnegosnu.
Kilkaminutprzedwschodemsłońcawprzedpokojurozbrzęczałsiętelefon.Jolaszturchnęłamęża
łokciemiobróciłasięnaprawybok.Pawełwstałniechętnieiprzezdwieminutykonferowałzkimś
przyciszonymgłosem,konsekwentniepowtarzajączwrot:„nicztegonierozumiem”.Wreszciecośjednak
doniegodotarło,bowróciłdosypialniiprzekazał
słuchawkężonie.
-Jakiśkretyndociebie-powiedziałpoirytowanyinaciągnąłkołdręnaczubekgłowy.
-Halo?!-powiedziałaJolaniepewnymgłosem.Usiadłanałóżkuiotrząsnęłazsiebieresztkisnu.Miała
powodydoniepokoju,boskoroktośdzwoniwśrodkunocy,tomusiałosięwydarzyćcośnaprawdę
ważnego.Tylkoco?Byzyskaćodpowiedźnatopytanie,musiałasięuzbroićwcierpliwość.Rozmowa
toczyłasięwprawdziepopolsku,aleJoli,pomimoogromnegowysiłkuumysłowego,nieudałosiędociec
przyczynynocnegoalarmu.
-Nicztegonierozumiem.Jakikluczdokota?!Izkimjawłaściwierozmawiam?-
zadaławreszcienurtującejąodpoczątkupytanie.
-No,jaktozkim?!-zdenerwowałsięgłos.-Zemną.
-Ajakieśnazwiskopanma?-zapytałapodstępnie.
-No,przecieżjużmówiłem-MarianKandyda,portier.
-DoktorJolantaKapłan-przedstawiłasięJola,taknawszelkiwypadek.Podejrzewała,żepanMarian
wypiłzadużoipomyliłnumery.
-No,przecieżwiem,jakdopanidzwonię.Jezu,piłapanicoś?-zainteresowałsięportier,czymdoreszty
zirytowałJolę.
-Albomówipan,ocochodzi,alboodkładamsłuchawkę!-zagroziła.
-Chodzioto,żezamknęłapanikotawgarażuijeszczezabrałakluczedodomu.
Zwierzęsięmęczy,wzywapomocy,ajajużniemamsiłysłuchaćtychwrzasków.Tojużtrzebasercanie
mieć,żeby...
-Dobrze,dobrze,jużjadę-skapitulowałaJola.Loscierpiącychzwierzątniebyłjejobojętny.Nawetw
środkunocy.Iwjakimśsensieczułasięodpowiedzialna,przeztekluczeiwogóle.
Mopkaczułasięwgarażuniczymrybawwodzie.Rozgoniłapokątachpanoszącesięwszędziemyszy,
ucięłasobierelaksującądrzemkęwkoszuztrocinamiitużprzedpółnocązabrałasiędozwiedzania
swojegonowegokrólestwa.Zaczęłaodnajdalszegozakątka,kierującsięwstronędrzwi.Naostrzyła
pazuryotrzonekłopatyizanurkowaławewnętrzudrewnianejskrzynidopołowywypełnionejszklanymi
rurkami.Nieznalazłatamniczegociekawegoikiedyzabierałasiędowyjścia,cośzhukiemrunęłoz
góry,odcinająckotcedrogęodwrotu.Początkowonieprzejęłasiętymspecjalnie.Wskrzynibyło
przestronnieiodbiedymogłasobietuuciąćkolejnądrzemkę.Wsunęłapyszczekwszparęipróbowała
unieśćpokrywę,aleniedałarady.Zrezygnowanazwinęłasięwkłębekiprzymknęłapowieki.Iwtedy
niespodziewaniezaatakowałyjąwszystkiestrachynaraz.Strachprzedzamknięciem,głodem,
samotnością,śmiercią...PrzerażonaMopkaprzylgnęłapyszczkiemdoszczelinyiwykrzyczałaswójstrach
całemuświatu.
Wkońcu,pobardzodługimczasie,nadeszłaupragnionapomociogodzinieszóstejdwadzieściaczasu
ludzkiegorudakotkaodzyskaławolność.
*
Jolinieopłacałosięjużwracaćdodomu.Zrobiłasobiemocnąkawę,poszperałaposzafkachw
poszukiwaniuczegośdojedzeniaipogodzonazlosemzabrałasiędopracy.
Służboweciastkaidwasucharkiniezaspokoiłyjejwilczegoapetytu,aleliczyła,żepożywisięprzy
ludziach.Całkiemzapomniała,żewkatedrzepanujeobecniemodanaodchudzanie.
PierwszajakzwyklepojawiłasięHalinka.Wetknęłagłowędopracowni,przetarłaoczyzezdumieniai
dlapewnościsprawdziłaczasnazegarześciennym.
-Cierpisznabezsennośćczystałosięcoś,oczymjeszczeniewiemicomisięnapewnoniespodoba?-
zapytałapodejrzliwie.
-Miałamdzisiajnocnązmianę-odpowiedziałaJola,przeciągającsię,ażzatrzeszczałojejwstawach.-
Mopkazaklinowałasięwgarażu,aja,niestety,miałamtencholernyklucz.
Powinnimizaliczyćnadgodziny.-Odtegoopowiadaniazrobiłasięjeszczebardziejgłodna.-
Maszjakieśkanapki?-zapytała.
Widoksucharkaprzełożonegolistkiemsałatyodebrałjejnadziejęnasolidnyposiłek.
Zrezygnowanamachnęłarękąirozejrzałasięzatorebką.
-Jadędosklepu,kupićcicoś?
-Wodęmineralną,gazowaną.Możeszkupićwięcej,zapowiadająstraszneupały.
-Niemasprawy.Mamdzisiajdzieńdobrocidlaludziizwierząt...Iniestetysklerozęchyba,zostawiłam
torebkęwgarażu-westchnęła.-Jatosiędzisiajnabiegamzawszystkieczasy.
-Ktoniemawgłowie,tenmawnogach-mruknęłaHalinkapodnosem.
TymrazemJolawykazałasiędostatecznączujnością.Kątemokadojrzałarudycieńznikającyzastertą
makulatury.Wczorajteżjejsięwydawało,żewidziałakotkę,idrugirazniezamierzałapopełnićtego
samegobłędu.
Rudyogonwłaśnieznikałzapiramidąnikomujużniepotrzebnychpomocynaukowych.
-Mopka!Wyłaźnatychmiast!Wyłaź,bocinogizdupypowyrywam-wrzasnęła.-
Liczędotrzech.Raz...dwa...
-Komunogipowyrywasz?-zainteresowałasięAgatka,którakrzykiprzyjaciółkisłyszałaażnaparkingu.
-Mopce.Tozwierzęniemazagroszwyobraźni.Ledwowczorajdostałanauczkę,ajuższukanowego
guza.Alenapewnoniemoimkosztem.
-Jakbymsłyszaławłasnegomęża-zachichotałaAgatka.-Powiedziałdokładnietosamo,kiedyporaz
kolejnywplątałyśmysięwaferękryminalną.Mopka,jakbyniebyło,teżmazacięciedetektywistyczne,
znalazłanarzędziezbrodni...
-Tyniefilozofuj,tylkopomóżmijąłapać-zniecierpliwiłasięJola.-Głodnajestemjakwilkiniemam
ochotysiębawićwkotkaimyszkę.
-Aktotujestkotkiem?Dobrze,dobrze,żartowałam.Tocomamrobić?
-Jużprawiemiałamtęrudąmałpę-sapnęłaJola,wyczołgującsięspodstolika.-Onasobieznas
zwyczajniekpi,alezobaczymy,ktosiębędzieśmiałostatni.Konieczdożywianiem.Mopka,słyszysz,
zarazojedna,możeszsiępożegnaćzsalcesonem.Agata,przesuńsięwlewoizamknijjejdrogęodwrotu.
Weźmiemyjąwkleszcze...
Mopkajakbyprzewidziałatenmanewroskrzydlający.Zmieniłakierunekucieczki,akiedyzyskała
pewność,żeznikłazoczuprześladowcom,wdrapałasięażpodsamsufiticichutkoprzysiadłana
zakurzonejpółeczce.Teraztoonapanowałanadsytuacją.Z
bezpiecznejodległościmogłaobserwowaćludzkiemanewryiprzerwaćzabawęwdogodnymdlasiebie
momencie.
AgatkawykonałapolecenieJoli.Ustawiłasięnaprzeciwmetalowejszafyizastanawiałasię
mimochodem,ktojestprawowitymwłaścicielemtejkupyzłomu.Miałanadzieję,żejednakżywieniowcy.
Omiotławzrokiemszeregdrewnianychpółekzawieszonychpodsufiteminatrzeciej,liczącodwejścia,
odkryłaśladyżycia.Wzdrygnęłasięlekko,bowyobraźniapodsunęłajejobrazwielkiegorudegoszczura.
Parazielonychoczuwpatrywałasięwniązwyraźnąkpiną,aichwłaścicielkamruczałazzadowolenia.
-Nieuwierzysz,coodkryłam!-zapiszczałaradośnieAgatka.-Naszazgubasięznalazła,więcmożeszjuż
wyjśćztegokąta.
-Ciekawejak-mruknęłapodnosemJola.-Chybautknęłam...
Agatkazaczęłachichotać.
-Dobrzecisięśmiać-powiedziałaJolaurażonymgłosem.-Ciekawe,jakbyśsięczuła,gdybytow
twojąsukienkęwplątałsiękłąbdrutukolczastego.Mogętustaćdokońcaświataalbopodrzećsobie
odzieżwstrategicznymmiejscu.Comiradzisz,mądralo?
-Żadnychnerwowychruchów,stójgrzecznie,zarazcięuwolnię-zadeklarowałapomocAgatka.
-Niedarady.Obiesięniezmieścimy,tujestbardzociasno.Trudno-podjęładecyzjęinapięłamięśnie-
najwyżejpojadędodomuwfartuchu.Izapłacąmizasukienkę-jużjategodopilnuję.Cholera,noisobie
wykrakałam!
-Znaczy,żemambiecpofartuch?-domyśliłasięAgatka.
-Nie,dajspokój,szkodamarnowaćenergii.NiespuszczajzoczuMopki,boznowugdzieśwsiąknie.I
lepiejżebyniewpadławmojeręce,zanimniewyładujęsięnakolegachzdrugiegopiętra-zagroziła.-
Tojednakprawda,żenieszczęściachodząparami.
-Słyszałaś,Mopka?Złaź,alejuż,bobędzieztobąźle!-Agatkapodjęłanegocjacjezupartąkotką.
Zyskałatyle,żemruczenieucichłojaknożemuciął,alekotkaniewykazałanawetodrobinydobrejwoli.
Niezamierzałazejśćiniktniemógłjejdotegozmusić.
Siedziaławciśniętapomiędzypękatywazonimaszynędopisania,udając,żejestczęściąmartwejnatury.
-Notojapójdędociebie-zagroziłaAgatka.Stanęłanapalcach,aleniesięgnęłanawetdoszczytuszafy.
Wzięłapoduwagękilkawariantówdostaniasięnagóręipoprzeanalizowaniuwszystkichzaiprzeciw
wybrałatechnikęwspinaczkową.Szafazaopatrzonawwysuwaneszufladynaaktaodbiedymogła
zastąpićdrabinę.Półka,naktórejschroniłasięMopka,wisiałatużnadszafąiAgatkaobliczyła,żekiedy
znajdziesięjużnajejszczycie,wystarczytylkosięgnąćrękąizłapaćniesfornegofutrzakazakark.
Skoroplanzostałopracowanywnajdrobniejszychszczegółach,należałoniezwłocznieprzystąpićdojego
realizacji.Agatkapodwinęłaspódnicępowyżejkolan,prawąstopępostawiłanakrawędziśrodkowej
szuflady,lewąnauchwyciedrzwiczekiwybiwszysięmocno,uchwyciładłońmigórnykantszafy.
Niespodziewaniekonstrukcjadrgnęła,asufitnadjejgłowązacząłsięgwałtownieoddalać.Leciaławdół
inicniemogłanatoporadzić.
Jolausłyszałazduszonyokrzyk,awułameksekundypóźniejhukitowarzyszącymujęk.Odrazu
wiedziała,żestałosięcośokropnego.Niebyłoczasudostracenia.Jednympotężnymszarpnięciem
wyrwałasięzkleszczy,tracącnietylkopasekodsukienki,aleisporykawałekmateriału,jednaknawet
niezwróciłanatouwagi.Wciągutrzechsekundbyłanamiejscukatastrofy.Próbowaładźwignąćszafę,
aleciężarprzerastałjejsiły.Agatkajęknęła,dającznakżycia.
-Trzymajsię.-Podtrzymałająnaduchuprzyjaciółka.-Biegnępopomoc-zawołałajużzpodwórza.
-Ratunku,pomocy!-wrzasnęłarozdzierająco,nawidokgrupkiosóbwsiadającychwłaśniedo
odrapanegobusa.-Wypadek!Szybko,Agatka!Pomocy!
Odzewbyłnatychmiastowy.Wpiątkębeztruduwywindowaliszafędogóry,ktośprzytrzymałmebel,
dwieinneosobychwyciłyposzkodowanąpodramiona,wyniosłynazewnątrzidelikatnieułożyłyna
trawniku.
Jolauklękłaobokwpółprzytomnejprzyjaciółki,zatamowałakrewcieknącązrozciętegoczołai
powtarzałajakautomat,żewszystkobędziedobrze.
*
Karetkapogotowiaodjechałajużponaddwiegodzinytemu,astanzdrowiaAgatkistanowiłnadaljedną
wielkąniewiadomą.KomórkaJolimilczałajakzaklęta,akatedralnytelefondzwoniłtylkowmało
istotnychsprawachsłużbowych.Pokażdymdzwonkuzrywalisięnarównenogi,potemrozczarowani
opadalinakrzesłaisnuliprzypuszczeniacodonastępstwwypadku.Agatkęlubiliwszyscybezwyjątku,
byładuszązespołuijednocześniekimśwrodzajumaskotki.NawetprofesorPodgórskazajrzaładwa
razy,pytającowieścizeszpitala,czymniezwykleujęłapodwładnych.Okazałosię,żeonateżmiała
serce,tylkowolałasiędotegonieprzyznawać.HalinkaMikułaprzerwałaprzedłużającąsięciszę:
-Niemartwmysięnazapas.Złewiadomościzawszeprzychodząpierwsze,anadobrewartochyba
trochępoczekać?
-Pewnie,żewarto,tylkotaniepewnośćjestniedowytrzymania.TaJolkamogłabyjużzadzwonići
chociażpowiedzieć,jakiesąprognozy.Siedzimytubezsensuiwniczymniemożemypomóc.Atyteż
mógłbyśprzestać-warknęłanaGrześka.-Turlasztenkubekpostolejakjakiśautomat.-ZirytowanaIza
odebrałachłopakowizabawkęipostawiłapozazasięgiemjegodługichrąk.
-Oddaj,mnietouspokaja-zaprotestowałGrześ.
-Alemniedenerwuje.
-Przecieżteżsięmartwię...
-Wiem,Grzesiu,przepraszam.-Izaprzytuliłasiędonarzeczonego.-Wiem,żeJolkazadzwoni,jaktylko
sięczegośdowie.Wiem,żelekarzemuszązrobićbadania,zanimpostawiądiagnozę,wszystkowiem,ale
czytomusitrwaćtakdługo?
-Azgłowąnigdydokońcaniewiadomo-westchnęłaHalinka.-Obytylkoobyłosiębezoperacji...
-Agatkamatwardączaszkę-pocieszyłkoleżankiGrześ.-Pamiętacie,jakostatniosięmartwiliśmy,że
jużztegoniewyjdzie?Ico,dałaradę.Totwardababa,możeniewygląda,aletwardszaodkażdegoz
nas.
-Szafateżbyłatwarda.Igłowajużnietasamacokiedyś.Potamtymwypadku...
-Halina,natychmiastprzestań!-pisnęłaIza.-Janiechcętegosłuchać!-Zakryłauszydłońmi,ale
natychmiastopuściłaręce,kiedyujrzała,żeHalinkabiegniedoaparatutelefonicznego.
-Jolka-szepnęłaHalina.Potemsłuchałauważnietego,coJolamaimdoprzekazania,ipozostała
dwójkanadalpozostawaławniepewności.NatwarzyHalinkipojawiłsięnajpierwwyrazulgi,potem
zdziwieniapomieszanegozniedowierzaniem.
-Jaktozłamana?-odzyskaławreszciegłos.-Wdwóchmiejscach?Toniedobrze,aleswojądrogąmiała
kupęszczęściawnieszczęściu...
-Coznią?-NiewytrzymałnapięciaGrześiniedoczekawszysięodpowiedzi,próbowałodebrać
koleżancesłuchawkę,alebezpowodzenia.
-Dobrze,Jola-dokończyłarozmowęHalinka.-Dziękizainformacjęidzwońzaraz,gdybywydarzyło
sięcośnowego.Nieuwierzycie,nawetjadokońcaniewierzę.Agatkamazłamanąrękę!-ogłosiła
niemalradośnie.
-Rękę?Jaktorękę?
-Tylkorękę,prawą,wdwóchmiejscach,alebezprzemieszczeń.Zgłowąwszystkowporządku,
niewielkierozcięcienaczoleityle.Tochybacud!LecępowiedziećPodgórskiej.
-Ajaskoczęnadół-zaofiarowałsięGrześ.
-NaszaAgatkatonaprawdędzieckoszczęścia.
*
Agatkaoddwóchdnisiedziaławdomuiwcalenieuważałasięzadzieckoszczęścia,wręczprzeciwnie-
zaokropnegopechowca.Przezjejmieszkaniezdążyłsięjużprzewalićtabungościiwszyscyzastanawiali
sięgłośno,jaktomożliwe,żemazłamanąrękę,skoroszafaspadłajejnagłowę.Samazadawałasobie
podobnepytanie.Najpierwbyłazadowolona,żeskończyłosięjedynienagipsie,alepowolizaczęła
zmieniaćzdanie.Opatruneknagłowiebyłbynapewnomniejkłopotliwy.Bezprawejrękiczułasięjak
kaleka.Wlewejdłoniniepotrafiłautrzymaćchoćbygłupiejłyżkidozupy.Nawetmyszkaodkomputera
niechciałajejsłuchaćiwyprawiałanamonitorzejakieśprzedziwneharce.Anajgorszebyłoto,że
kochającarodzinaodstawiłająnabocznytor.Dlajejdobraoczywiście.Szymonrozdzieliłobowiązki
domowepomiędzysiebieisynówizdeterminacjągodnąpodziwupróbowałdowieść,żeczterech
facetówpotrafizastąpićjednąkobietę.Życietoczyłosiędalej,|kiedysięokazało,żewyjazdowido
Egiptunicniezagraża,nabrałowręczszaleńczegotempa.
Idotegojeszczetewszystkieprzygotowaniaprzedwyjazdem,zktórychzostaławyłączonazewzględuna
stanzdrowia.Porządnaznaturyniemogłapatrzećnanarastającyzkażdągodzinąbałagan.Mężczyźnijej
życiamieliwspólnątechnikępakowania:wyrzucalinapodłogęzawartośćszafek,wybieralipotrzebne
rzeczy,aresztębeztroskoupychalizpowrotem.Agatkawiedziała,żebędziemusiałatowszystko
poukładać,kiedytylkozdejmąjejgips.Próbowałaprzeciwdziałaćdoraźnie.Prosiła,napominała,
szantażowałaemocjonalnie.
Przynosiłotopewneefekty,aleniestetykrótkotrwałe.Kiedytylkoznikałazpolawidzenia,chłopcy
wracalidostarychnawyków.
-Niemartwsię,kochanie-pocieszałjąmąż.-Maszprzecieżnas.Odpocznijsobie,pooglądajtelewizję,
ajasięwszystkimzajmę.Zarazbędziefilmprzyrodniczy.Usiądźsobiewygodnie...Zarazzrobięcitrochę
miejsca.-Przerzuciłrzeczyzfotelanakanapęiprzysunął
bliżejstolik.-O,proszę,gotowe!Zarazpodamherbatę.
Agatceopadłatylkolewaręka,boprawąnosiłanatemblaku.
*
WystarczyłopółgodzinywtowarzystwieBeaty,byAgatkapoczułasięnaprawdęchora.
Dotegojeszczezałamana,nieszczęśliwaipełnazłychprzeczuć.
Beatawpadłajakzwyklebezzapowiedzi,podpretekstemdowiedzeniasięozdrowieszwagierki,więc
niewypadałozatrzasnąćjejdrzwiprzednosem.Akiedyjużweszła,byłozapóźnonaprzeciwdziałanie.
Mlekozostałorozlane...
-Aletuuwasgorąco.Niemampojęcia,jakwywytrzymujeciewtympiekarniku.Maszprzynajmniejcoś
zimnegodopicia?Siedź,siedź,samasięobsłużę-powstrzymałaAgatkęprzedjedynymsamarytańskim
gestem,najakibyłojąstać.Nalałasobiemineralnejirozsiadłasięwygodnienataboreciewkuchni.
Zwilżyłaustaiprzeznastępnedwadzieściaminutnieprzestałanawijaćnawetprzezsekundę.
-AtenwaszEgipttojaczarnowidzę.Tyztąrękąiwogóle.Ktotowidziałpchaćsiętamwlipcu.To
naprawdęporonionypomysł-kontynuowałamonologBeata.-Możedasięprzesunąćtermin?Nie?Tak
właśniemyślałam.Nocóż,mogliściemnienajpierwzapytać.
-Ataksamazsiebieniemogłaśpowiedzieć?-zirytowałasięAgatka.
-No,przecieżmówię!-Beataniedałasięzbićztropu.-Jabyłamtrochęwcześniej,aleitakbyło
koszmarnie.Gdybynieklimatyzacjawhotelu,tochybabymoszalała.Temperaturyprzekraczają
czterdzieścistopni,itowcieniu.Wyobrażaszsobie?Wcieniu!Tylkoniewiem,gdzietegocieniaszukać.
Czułamsię,jakbymspacerowałaporozpalonympiecu.Nawetwodawbaseniebyłagorącajakzupa.
Zeroochłody.AjużnajgorszazewszystkiegobyławycieczkapoNilu...
Agatkauznałazastosownesięwtrącić.
-Nieprzesadzaj,innisobiechwalą,tyteżjakośprzeżyłaś.-Aszkoda-dodałajużwmyślach.
-Aletylkodlatego,żeprzestrzegałamzasad.To,coterazpowiem,jestniezwykleważne.Możeszsobie
nawetzapisać...
-Dziękuję,zapamiętam.
-Najważniejszetouniknąć„zemstyfaraona”.Awięc:niejeśćmiejscowychowocówiwarzyw,wodę
pićtylkobutelkowanąizażadneskarbyświatanieposilaćsięzulicznychstraganów,choćbyścienawet
mieliumrzećzgłodu.Zresztąarabskieżarcieitakjestkoszmarne,więcosobiściepolecamrestauracje
serwująceeuropejskiemenu.Musiszszczególnąuwagęzwrócićnadzieci,bochłopcywtymwiekumają
skłonnościdoprzekory.
Jakchcesz,tomogęznimiporozmawiać-zaproponowałaspontanicznie.-Wdzisiejszychczasach
rodziceprzestalibyćdladzieciwyrocznią.WolączerpaćwiedzęodkolegówizInternetu...
Agatkęzdenerwowałoto,żeosobaniemającapojęciaodzieciachwtrącasiędojejmetod
wychowawczych.
-Dziękuję,jakośsobieporadzę-odpowiedziałaniezbytgrzecznie,alejejcierpliwośćbyłana
wyczerpaniu.
-Jatylkoostrzegam.Taktojużjest,żerodzicedowiadująsięostatni,askutkipotemsąopłakane.Zresztą
dorośliteżzachowująsięjakdzieci.Nieuwierzysz,aleponadpołowanaszegoturnusupierwszytydzień
pobytupędziławtoalecie.
-Tyoczywiściebyłaśtarozsądna.
-Oczywiście,posłuchałamdobrychrad,aterazuczulamciebie.Takcięswędzi?-Beata
niespodziewaniemieniłatemat.-Odpoczątkunaszejrozmowyciąglesiędrapieszidrapiesz.
Nieżebymsugerowała,żeprzygościuniewypada,alejaksięniebędzieszkontrolować,tocisięporobią
strupy...
-A,nie-zaprzeczyłaAgatka,odkładającnabokłyżeczkę,którąoddłuższejchwilimanipulowałapod
gipsem.-Totakodruchowo.Wpadłomitamtrochępaprochówidlatego.
Przejdzie...
Beatęniewiadomoczemurozbawiłatauwaga.
-Powiedziałamcośśmiesznego?-nadąsałasięAgatka.
-Tynie,alejedenmójkolega...Ubawiszsię,jakcipowiem.Jedenmójznajomyopowiadałdowcipz
serii:„Przychodzifacetdolekarza”.Kiedymiałjużzdradzićrodzajdolegliwości,zjakąpojawiłsię
pacjent,dopokojuweszłydzieci,więctenmójkolegabezzmrużeniaokazamieniłchorobęweneryczną
nanogęwgipsie.Łapiesz?
-Ztrudem-mruknęłaAgatka.
-Nobonajlepszejestnakońcu.Itenpacjentpyta:„Paniedoktorze,czytoprzejdzie?”.
Alekarznato:„Oczywiście,nażonęidzieci”.Gipsnażonęidzieci!Ha,ha,ha!-Beatadługoniemogła
opanowaćatakuśmiechu.
Agatkapróbowaławykorzystaćokazjęipodrapaćsiędyskretnie,aleBeataitakzauważyłamanewry
szwagierkiizdezaprobatąpokręciłagłową.
-Jacięniechcęstraszyć,alejakrazzaczęło,tomożewcalenieprzestać.Jednamojaznajomamiała
podobnyproblemimówiła,żenajgorzejjestwnocy.Zerosnuitakidyskomfortżycia,żeoszalećmożna.
-Beatadodałajeszczeodsiebie,żenicdziwnego,żeswędzi,kiedypodgipsemlęgnąsięróżne
paskudztwaikorzystajączbezkarności,zżerajączłowiekowinaskórek,kawałekpokawałku.Ate
groźniejsze,wporęniepowstrzymane,mogąsięprzegryźćnawetdokości.
PowyjściuBeatyAgatkazaczęłasięczochraćbezopamiętania.Zdawałasobiesprawę,żezwyczajnie
uległasugestii,alenicniemogłanatoporadzić.
*
Jolaźlewybrałaporęodwiedzinidośćniespodziewanieznalazłasięnapierwszejliniifrontu.A
właściwienadrugiej,bozwaśnionestronyzdążyłyjużwystrzelićwiększośćamunicjidużegokalibrui
gwałtowniepotrzebowałymediatora.
Szymonwpuściłgościazaprógizamiastpowitaniagrobowymgłosemoznajmiłjejstrasznąnowinę:
-Agatkaoszalała!
-Aocowłaściwiechodzi?-zapytałalekkospłoszonaJola.Cośjejwprawdzieświtałowgłowie,ale
wolałapoinformowaćsięuźródła.
Szymonująłprzyjaciółkężonypodramię,zaprowadziłdokuchniistaranniezamknął
drzwi.
-Powiedziała,żenigdzieniejedzie!Wyobrażaszsobie?!Taknagle,zdnianadzieńzmieniłazdanieinie
trafiajądoniejżadneargumenty.Jaswoje,aonaswoje.Nieinie!Tyjejpowiedz,żejakonanie
pojedzie,tomyteżnie-szepnąłJolidoucha.-Tyjedynamasznaniąwpływ.Niekoniecznienajlepszy,
alemasz.Niemożeprzecieżtegozrobićwłasnymdzieciom.
Jakbyśsięczuła,gdybyktościznienackaoznajmił,żeniepojedzieszdoEgiptu?No,jak?!
Jolaprzyznaławduchu,żeczułabysięokropnie.
-Idźisamazobacz,jakiechłopcymająsmutneminy.Udajątwardzieli,alejawiem,ileichtadecyzja
kosztuje.Icojejnaglewpadłodogłowy?Rozumieszcośztego?
-Rozumiem-przytaknęłaodruchowoJola.-Toznaczyniedokońcarozumiem,alepójdęisiędowiem...
-Zaplątałasięlekko.Znałaprzynajmniejkilkapowodów,dlaktórychprzyjaciółkazrezygnowałaz
wyjazdu.Niewiedziałatylko,któryprzedstawiłamężowi.-
Wczorajjeszczejechała-oznajmiła.-Miałyśmyiśćdomiastaizrobićostatniezakupy.Niemampojęcia,
dlaczegotaknaglezmieniłazdanie.Pokłóciliściesię?
-Askąd!Agatawzięłanaszzaskoczenia.Wygłosiłaoświadczenieiwycofałasięzpokoju.Ajakona
zostaje,tomyteżmusimy.Przecieżniemożemychorejzostawićbezopieki.Rodzinajestnajważniejsza.
Tegouczymynaszychsynów...-Szymonnerwowoprzeczesałdłoniąwłosy.-Alejestjeszczedruga
stronamedalu.Obiecaliśmychłopcomcudownewakacjeiniemożnataknaglezmieniaćplanów,itoztak
błahychpowodów...
-Jakichkonkretnie?
-Bezsensownych!-zdenerwowałsięSzymon.-Przecieżodpoczątkubyłowiadomo,żebędziegorąco.
Aletojeszczenic,słuchajdalej.Boniemożemoczyćgipsu,bopococałymidniamimasamasiedziećw
hotelu,jakmożesobieposiedziećwewłasnympokoju,botamtejszejedzeniemożejejzaszkodzić...Ale
najlepszejestto:boniepozwoląjejzabraćdosamolotuprzyrządówdodrapania!
-Czego?-zdziwiłasięJola.
-Acojacibędętłumaczył.Idźdoniej,tosamazobaczysz.
Agatkasiedziałanaskrajukanapyizbardzopoważnąminądrapałasiępodgipsemdługimstalowym
drutem.Nastolikuprzedniąleżałokilkanaścieinnychprzedmiotów,któresłużyłydotegosamegocelu.
-Rzeczywiścieniepozwolącitegozabraćdosamolotu-zauważyłaJola,zajmującmiejsceobok
przyjaciółki.-Tychdługichiostrychnapewnonie...
-Widzę,żerozmawiałaśzSzymonem?
-Uhu.Mamcięprzekonać,żebyśzmieniłazdanie.
-Nawetniepróbuj.Mójstanzdrowianiepozwalanażadnewyjazdy.Mammutodaćnapiśmie?!Cow
tymzłego,żechcęzostaćwdomuiodpocząćwludzkichwarunkach?Comisięmożestaćwewłasnych
czterechścianach?AleSzymonowiniedasiętegologiczniewytłumaczyć!Robiztegowielkiproblem.
Jakjaniejadę,tooniteżnie.Ijeszczeszantażujemniedziećmi.-Przerwaładlazaczerpnięciatchui
dopełnieniarytuałudrapania.Tymrazemwykorzystaładotegocelunasadkędousuwaniaskórekprzy
paznokciach.
-Ażtak?
-Jeszczegorzej,alestaramsiępowstrzymywać.Umówiłamsięnawetzeznajomymlekarzem.Obiecałmi
maśćłagodzącąobjawy.Samarozumiesz,żeniewgłowiemiEgipt,kiedymyślętylkoojednym.Może
jakzabijęBeatę,tomitrochęulży.
Jolapytającozmarszczyłabrwi.Agatkazaspokoiłajejciekawośćiwróciładogłównegotematu
rozmowy.
-BądźczłowiekiemipomóżmiprzekonaćSzymona,żebyśmytenurlopspędziliosobno.Możetobieuda
siędoniegotrafić,bojawyczerpałamjużwszelkieargumenty.W
zanadrzumamjeszczetylkolekifotouczulające.Gdybymmusiałajełykać,tonadmiarsłońcamógłbymi
zaszkodzić.Cootymsądzisz?Szkoda,żeprzyszłomitodogłowyprzedkluczowąrozmową,aleskąd
mogłamwiedzieć,żezrobisięztegotakakosmicznaafera?
-Tak,najlepszepomysłyzawszeprzychodzązapóźno.Zobaczę,cosiędazrobić.Mogęliczyćnajakieś
ustępstwaztwojejstrony?
Agatkaprzeczącopokręciłagłową.
-Trudnasprawa.MożeSzymonbędziebardziejelastyczny-powiedziałabezwiększegoprzekonania.-
Powiemmu,żemożeszzostaćpodmojąopieką.-Aha,przypomniałasobie,żemiałaprzekazaćAgatce
jeszczejednąinformację.-ZbadałyśmywczorajzHalinkąmiejscewypadkuiokazałosię,żeszafa
żywieniowcówmiałatylkotrzynogi!Wyobraźsobie!Stałanasłowohonoru.Zdążyłyśmydosłowniew
ostatniejchwili,bonasimilisąsiedzizogromnąenergiąrzucilisiędozacieraniaśladówprzestępstwa.
Wiedz,żedziękitwojemubohaterstwunaszakatedraniemusijużsprzątaćgarażu!
-Odrazupoczułamsięlepiej-sapnęłaAgatka.-Tywiesz,jakpodnieśćczłowiekanaduchu.
JolapożegnałaprzyjaciółkęiposzładokuchniposzeptaćtrochęzSzymonem.Naradatrwałabardzo
długo,alekiedywychodziła,obojebyliwdobrychnastrojach.
*
Jaktozwyklewżyciubywa,rozwiązanieznalazłosięsamo.Wystarczyłydwatelefonyorazzdolności
dyplomatyczneAgatki,żebykryzysrodzinnyzostałzażegnany.Panowiebezobawmoglisięudaćdo
Egiptu,spokojni,żenajważniejszakobietawichżyciuzostaniepoddobrąopieką.
InicjatywawyszłaodBożenyNikiel,znanejbajkopisarki,aprywatniekuzynkiSzymona.Zadzwoniła
późnymwieczorem,ponarzekałanamęczącąjąsamotnośćispontaniczniezaprosiłacałąrodzinęCyrylów
doswojejwilliwKrasnalnie.
-No,niewiem-broniłasięAgatka.-Trochęnaszaskoczyłaś.Mieliśmycałkieminneplany,aterazw
ogólejesteśmywkropce.Złamałamrękę,amążisynowietraktująmniejakdzieckospecjalnejtroski.Na
kroksiębezemnieniechcąruszyć.Zresztą,zadługobyopowiadać.
-Tonadczymtusięzastanawiać?-zdziwiłasięBożena.-Wiemzdoświadczenia,żemiastowśrodku
latanienadajesiędożycia.Coinnegomojapipidówka,tujestprawiejaknawsi.Przyjeżdżajcie
wszyscy,miejscajestdość.Choćbyijutro.Mojagospodynisięucieszy,żektośwreszciedocenijej
kunsztkulinarny,bonamniebiedaczkaniemożezbytnioliczyć,dbamolinię.
-Tojednakzawszekłopot-certowałasięAgatka.
-Mówiłamjuż,żadenkłopot.Naprawdęzrobiciemiprzyjemność.OdkądSławekwyjechałnamisję,w
domuzrobiłosięstraszniepusto.Szczególniewieczorami,kiedyniemadokogoustotworzyć.Toco,
mogęnawasliczyć?
Agatkaprzezchwilębiłasięzmyślami.Propozycjabrzmiałakusząco,alemiałajednąpodstawowąwadę
-KrasnalnoniemogłosięrównaćzEgiptem,abasenwogrodziezMorzemCzerwonym.
Nie,tegoniemogłazrobićwłasnymdzieciom.GrzecznieodmówiłaBożenieiobiecała,żekiedyś,może
nawetwtewakacje,wpadnązwizytącałąrodziną.
Agatkajużdawnostwierdziła,żemążisynowieulepienisązinnejniżonagliny,aleitakwciążją
zaskakiwali.Niemiałapojęcia,skądimsięnaprzykładwzięłatazadziwiającaodpornośćnaupał?W
mieszkaniupanowałatropikalnaduchota,aonispalisobiewnajlepsze,itoprzyzamkniętychoknach.
WprawdziecałyrodzajludzkiwywodziłsięzAfryki,więcteoretyczniejakieśprzystosowaniamogłyim
pozostaćwgenach,aledlaczegotylkoim?Onateżmiałajakieśkorzenie,tylkoniemiałapojęciagdzie.
Możejejprzodkowiezaszybkooddzielilisięodgłównegopniaizabrnęliwślepąuliczkęewolucji?
Agatkaspojrzałanaśpiącegoobokmężazzazdrością,aleizpewnądoząurazy.Spał
sobiewnajlepsze,kiedyonaprzeżywałaiściepiekielnekatusze.Rozpalonewilgotnepowietrzekleiłojej
siędoskóry,astrużkisłonegopotuspływałypodgips,potęgującitakjużnieznośneuczucieswędzenia.
Mążnawetniedrgnął,kiedywstawała,otwierałaoknaidrzwi,próbującwywołaćnajmniejszychoćby
ruchpowietrza.Wreszciezrezygnowałazesnu,udałasiędołazienkiizanurzyłaciałowwanniez
cudowniechłodnąwodą.Przypluskaniuzamoczyłaniechcącykawałekopatrunkuiulga,jakiejdoznała,
byłaniedoopisania.
Wiedziała,żetegoniepowinnarobić,aleniepotrafiłazapanowaćnadspontanicznymodruchem.Chlupi
gotowe.
Kolejnanieprzespananocsprawiła,żeAgatkapostanowiłazmienićotoczeniezawszelkącenę.
ZadzwoniładoBożenyiupewniwszysię,żeklimatyzacjawpokojachgościnnychnapewnodziała,
zapowiedziałaswójprzyjazdnastępnegodnia.Terazpozostałojejtylkoprzeprowadzeniezupartą
rodzinkądecydującejrozmowy.
-JadędoBożeny-ogłosiłaprzyobiedzie.-Zaprosiłamnienakilkadni.Matylkojedenwolnypokój,
więcsamirozumiecie,żemusimysięrozdzielić.WyjedzieciedoEgiptu,ajadorodziny.Iproszębez
żadnychdyskusji,chybażechcecie,żebymsięrozchorowałanadobre.
Cisza,jakazapanowaławpokojupotymoświadczeniu,zaskoczyłaAgatkę.
Przygotowałasięnaciężkibój,atuproszę,żadnegoodzewu.Dziecipytającospojrzałynaojca,aSzymon
patrzyłnaniąodrobinęnieprzytomnie,jakbydokońcaniemógłuwierzyćwto,coprzedchwiląusłyszał.
DlapewnościAgatkapowtórzyłajeszczeraz,głośnoidobitnie.
-Podjęłamjużdecyzjęinawetniepróbujciemnieprzekonywać.JadędoKrasnalna.
Sama!
-Rozumiem,że...
-Nicnierozumiesz,boniemaszrękiwgipsie-przerwałamuAgatka.-Nawetniewiecie,boskąd,jaką
miałamkoszmarnąnoc.Zerosnu,zeroodpoczynkuiżadnejnadziei,żejutrobędzielepiej.Dłużejtegonie
wytrzymam,topewne.Albozmienięotoczenie,albooszaleję.Wybierajcie!
-Dobrze,kochanie,jedź,jedź-skapitulowałSzymon.-Jeśliczujesz,żeuBożenybędziecidobrze,tomy
niebędziemynaciskać.Przecieżchcemydlaciebiejaknajlepiej.Iniczymsięniedenerwuj,mysobie
poradzimy,naprawdę.Ochłopcówteżmożeszbyćspokojna,podmojąopiekąnicimsięniestanie.Na
krokichodsiebieniepuszczę.Trochęnamżal,żeniezobaczyszpiramidiwogóle,alebędziemy
codzienniedzwonić...-Owłaśnie,doBożenyteżchybawypadałobyzadzwonić...
-Niematakiejpotrzeby!-żywozaprotestowałaAgatka.-Oczywiścieprzekażęjejpozdrowieniaod
ciebieichłopców.Omówiłyśmyjuższczegółyimaglowaniewszystkiegoodpoczątkubyłobyzwykłą
stratączasu.Będętammiećwikt,opierunekiodpowiednietowarzystwo-wyrecytowałaprzygotowany
wcześniejtekst,alejakośbezprzekonania.
Wygranaprzyszłajejzbytłatwoitowłaśniebyłopodejrzane.
*
Agatkasłynęłazezmiennościnastrojów,aletymrazemprzeszłasamąsiebie.Najpierwgorliwie
przekonywałamęża,żenajlepiejbędzie,jeślidoKrasnalnaodwieziejąJola,akiedynadeszłapora
rozstania,zmieniłazdanie.Postanowiłazostaćwdomujeszczejedendzieńi,jakprzystałonadobrą
matkęiżonę,pożegnaćswoichchłopcównalotnisku.Cośściskałojąwpiersiach,awlewymokuczaiła
sięzdradliwałezka.Igdybyniestanowczainterwencjaprzyjaciółki,nanowowpędziłabyrodzinęw
poczuciewinyicałazabawazaczęłabysięodpoczątku.
Zebrałasięwsobie,przywołałanaobliczewymuszonyuśmiechibezoporudałasięuprowadzićdo
samochodu.Terazsiedziałanatylnymsiedzeniu,nieconaburmuszona,ibardzoniechętnieodpowiadała
napytaniaJolidotyczącecelupodróży.
-KtórędynatoKrasnalno?
-Wprawo,wlewoiwdrzewo-mruknęłapodnosem.-JedźnaLeszno-dodałagłośniejiwróciłado
przemyśleńnaturyfiozoficzno-egzystencjalnej.-Jesteśobrażonatylkonamnieczymożenacałyświat?-
niewytrzymałaJola.
-Wogóleniejestemobrażona,raczejrozczarowana,sfrustrowana,przytłoczonarzeczywistościąi
niepewnanawetnajbliższejprzyszłości-wyrecytowałaAgatka.Ijakośniemamochotynarozmowę.
Sorry,aleniejestemwnastroju...
-Toakuratzauważyłam-skomentowałaJolaizniechęconapostawąprzyjaciółkizrezygnowałaz
konwersacji.Zaczęłasobienucićpodnosem,wystukującrytmnaobudowiekierownicy.Odczasudo
czasurzucałakątemokanapasażerkę,sprawdzając,czyjejtamelancholianieprzeszła.
-Fajniesięztobąmilczy,alemożejednakzejdzieszzobłokównaziemięiwytyczyszkierunekjazdy.
Agata,dociebiemówię!-podniosłagłosJola.
Agatkadrgnęłaipytającospojrzałanaprzyjaciółkęspodopadającejnaoczygrzywki.
-Cośsięstało?
-Nicszczególnego.Możeniezauważyłaś,alejesteśmyjużprawieucelu.Przedchwiląminęłamtablicęz
napisem:„WitamywKrasnalnie”.NieznammiastaaninawetadresutejtwojejBożeny,więcskupsię
trochę,jeśliłaska.
-Ooo!-zdziwiłasięAgatka.-Takszybkoposzło?!-Dyskretnieskontrolowałaupływczasuidokońca
pozbyłasiępodejrzeń.Jeśliminęładwunasta,toznaczy,żemiałyprawobyćwKrasnalnie.-Jedźtrochę
wolniejpoprosiła.-Muszęsiętrochęrozejrzeć,dawnotutajniebyłam.
Jolazamiastzwolnićzahamowałatakgwałtownie,żeAgatkauderzyłaczołemwoparciefotela.
-Zwariowałaś?!-syknęłazezłościąposzkodowana.
-Mamnadziejężenie-dośćniepewnymgłosemodezwałasięJola.-Tyteżwidziałaśkrasnalaw
radiowozie?
AgatkazbyłapytanieJoliwzruszeniemramion.Jakośniemiałanastrojudożartów,szczególniegłupich.
Przesunęłasięnasąsiednifotel,skądmiałalepszywidoknadrugąstronęulicy,ipróbowałarozeznaćsię
wokolicy.
-Naprawdęwidziałam-nawijałaniezrażonaJola.-Tenkrasnalsiedziałnaprzednimsiedzeniu,afacet
wmundurzeklepałgoporamieniuizabawiałrozmową...WtymKrasnalniepanująjakieśdziwne
obyczaje,albokręcąfilm?-GłośnozastanawiałasięJola.-
O,jedzie!-zawołałatriumfalnieizpiskiemoponruszyłapościgzawozempatrolowym.
-Jolka,jacięchybauszkodzę!Dośćtychżartów!-zdenerwowałasiępasażerka.-
Miałaśmniedowieźćcałąizdrową,arzucaszmną,jakbymbyławorkiemziemniaków.
Zwolnij,wariatko,bodostanieszmandatipunktykarne.Jaitaksięniedamwkręcić.
-Ajacizarazudowodnię,żeniemamżadnychhalucynacji!-zacietrzewiłasięJolaiuparcie
kontynuowałapościg.Trochęzwolniła,boradiowózteżzwolnił,itak,trzymającsięnaogonie
policyjnegosamochodu,wjechaładodzielnicydomkówjednorodzinnych,gdziepościgmiałswój
szczęśliwyfinał.
Radiowózzatrzymałsięprzedjednązposesji.Jolaminęłagobardzopowoliizatrzymałasię
kilkadziesiątmetrówdalej.
-Widziałaś!Terazsamawidziałaś!-zawołałatriumfalnie.
Agatkarzeczywiściezobaczyła.Krasnalbyłjakmalowany,aipolicjantowiniczegoniebrakowało.
-Wow!-powiedziała,bozwrażeniazabrakłojejsłów.Jolazawołacośwpodobnymstylu,alenarazie
przyjaciółkipowstrzymałysięodkomentarzy,bonazewnątrzrozgrywałsięciekawyspektakl.Policjant
wysiadłzradiowozu,odniechceniastuknąłnogąwlewąprzedniąoponę,dyskretnieprzytymomiatając
spojrzeniemokolicę,iniespiesznieskontrolował
pozostałekoła.Widocznielustracjawypadłapomyślnie,boniezwłocznieprzystąpiłdodziałania.
Otworzyłdrzwiodstronypasażera,wykonałprzednimjakiśdziwnyukłon,następniechwyciłwobjęcia
rosłegokrasnala,przeniósłkilkanaściemetrówitroskliwieustawiłnachodniku.Znówrozejrzałsię
czujnienaboki,nacisnąłdzwonekprzyfurtcei...
uciekł!
ZaskoczonejJolinawetdogłowynieprzyszło,żebyruszyćwpogońzaszybkooddalającymsię
samochodem.
-Rozumieszcośztego?-zapytałaAgatkę.-Bojaniwząb.
-Najpierwmyślałam,żewykorzystałpojazdsłużbowydoprywatnychcelów,aleskorodzwoni,tonie
mieszka.Iwidziałaś,jakszybkoodjeżdżał,jakbysiębał,żetenktośgozobaczy...
Tajemniczy„ktoś”okazałsięstarsząpaniąomiłejpowierzchowności.Kobietawyraźnieucieszyłasięna
widokkrasnala,alejegonagłepojawieniesięprzedfurtkąmocnojązdziwiło.Najpierwrozpostarła
ramiona,potemzałamałaręceimówiąccośdosiebie,bezradnierozglądałasięnaboki.Podreptała
jeszczetrochęniezdecydowaniewmiejscuiwkońcupogodzonazsytuacjązabrałasiędowciągania
gipsowejfigurkizafurtkę.
-Możeczekała,ażktośpomożejejwtaszczyćkrasnaladoogrodu?-spekulowałaJola.
-Alboktośpodrzuciłjejwłaśniekoniatrojańskiego.-Agatkanielubiłaprostychrozwiązań.
-Aletobyłprzecieżpolicjant!-przypomniałaJola.
-Itojestwłaśnienajbardziejpodejrzane.
*
Tajemniczastaruszkadawnojużznikłaiprzeznastępnepółgodzinyniewydarzyłosięniczasługującego
nauwagę.DalszaobserwacjadomumijałasięzcelemiJolazdecydowałasięotrąbićodwrót.
-Wiesz,gdziejesteśmy?-zapytałaprzyjaciółkę.Agatkapodejrzaniedługozwlekałazodpowiedzią.
-Niedokońca,alejakwrócisznagłównąulicę,tosobieporadzę.Jakdojedziemydotakiegodużego
skrzyżowania,totrzebaskręcićwlewo,apotemtojużcałyczasprosto,ażdotakiegookropnegomurupo
prawejstroniedrogi.
WbrewobawomJolitegoznakurozpoznawczegoniedałosięprzeoczyć.Wysokikamiennymurciągnął
sięnaprzestrzeniconajmniejstumetrówibardziejpasowałdocmentarzaniżdoeleganckiejwilliw
środkumałegomiasteczka.Alenajwiększaniespodziankaczekałagościpoprzekroczeniuproguogrodu.
Wszędziewokółażsięroiłoodbajkowychpostaci.Najwięcejbyłokrasnoludków,aleniebrakowało
elfów,trollioraztowarzyszącychimgipsowychzwierząt.
-Tosiępodobnonazywasztukaogrodowa,alejaknamójgust,totrochętutegozadużo-krytycznie
zauważyłaJola.
-Niewidziałaśnawetpołowy-roześmiałasięAgatka.-Bożenalubitakieklimaty,mówiłamci,pisze
bajkidladzieci.-Ściszyłagłos,bonahoryzonciepokazałasięwłaścicielkabajkowegokrólestwa.
-Terazprzynajmniejwiemy,skądczerpieinspirację.Jaktudłużejposiedzisz,toteżsięmożeszarpniesz
najakąś„KrólewnęŚnieżkę”.Iniezapomnijzapytać,czyjejteżpolicjapodrzucakrasnale.Możeto
należydoichobowiązków?-zachichotałaJola.
BożenaprzywitałasięzJoląjakzestarądobrąznajomą.WycałowałaAgatkęidelikatniepoklepałają
lewejłopatce.
-Rzeczywiściemarniewyglądasz-stwierdziłabezgródek.-Alepopracujemytunadtobą,tutejszy
klimatikuchniapotrafiązdziałaćcuda.Aterazzapraszamnaobiad,bopaniWandazmyjemigłowę,jeśli
jejpierogiwystygną.
Gospodyni,niewysokapulchnasześćdziesięciolatka,wcaleniewyglądałanapostrachkuchni.Wręcz
przeciwnie-zjejtwarzyaninamomentnieznikałdobrodusznyuśmiech.
-Mytojużpaniąpodtuczymy,niemaobawy.Ktotowidział,żebysięzagłodzićprawienaśmierć.
Wystarczyspojrzeć,samaskóraikości.Aikościkruchutkie,skorogipsowane.
Aleinatoznajdziesięrada,niemaobawy.
Agatkasolennieobiecałapoprawęiabyokazaćdobrąwolę,zabrałasiędopałaszowaniapierogów.
-Powinnapanibraćprzykładzkoleżanki-kontynuowałatematpanigospodyni.-Ażmiłopopatrzećna
takiokazzdrowia-wskazałaJolę,którejniespodziewanykomplementniespecjalnieprzypadłdogustu.
*
Agatkaobudziłasiętużprzedsiódmąranoizastanawiałasię,czywypadawstaćotakwczesnejporze.
Jeszczewczorajpostanowiłabyćgościemcichyminiekłopotliwym,cowydawałosięłatwedo
realizacji.Wpokojugościnnymznalazławszystko,czegopotrzebowaładoszczęścia:wygodnyfotel,
dobrzezaopatrzonąbiblioteczkęiładnywidokzokna.Terazmarzyłajeszczeoszklancemocnejkawyi
czymśsłodkimnaząb.Zesłodyczywostatecznościmogłazrezygnować.Niebędzieprzecieżkomuś
grzebaćposzafkach.Kawastałanapółeczcenadlodówką,wystarczyłozaparzyć.Otejporzewkuchni
niepowinnobyćnikogo.PaniWandabyłagospodyniądochodzącąipopracywracaładowłasnegodomu.
UpojnyzapachsnującysięposchodachuświadomiłAgatce,żejednaksięmyliła.Ktośjużbyłnanogach,
itooddawna.Zajrzaładokuchniinieśmiałozapukaławeframugędrzwi.
Zaplecamiukryłaprzyrząddodrapaniasiępodgipsem.Tymrazembyłtodługistalowydrutztępym
końcem.
-Dzieńdobry.
-A,dzieńdobry,paniAgatko.Przepraszam,paniAgato-poprawiłasięWanda.
-ProszęmimówićAgatka,jakwszyscy.
-Bopanijesttakadrobniutkaikrucha,żetaAgatkadopanipasuje.Zrobićpaniomlecik?
Agatkachciałapowiedzieć,żebynierobićsobiezniąkłopotu,alegospodyniwcalenieczekałana
odpowiedź,rozbiłajajkainieprzerywająckrzątaniny,zabawiałagościarozmową.
-Apamiętapaniswójsen?Bosnynanowymmiejscupodobnosięspełniają.
-Otak.Tylkotenmiałraczejwymiarbajkowy.Śniłymisiękrasnoludki.Biegałyjakszalonepocałym
ogrodzie,ajaniemogłamżadnegozłapać.Kilkarazyjuż,jużbyłamblisko,alewostatniejchwilizdążyły
sięwymknąć.Tobyłymiejscowekrasnale,świetnieznałytereniprzezcałyczaswodziłymniezanos.Aż
wreszcierozpłynęłysięwpowietrzu.Pewniezabawaimsięznudziłaiwróciłydowłasnychzajęć.
-Niewróciły.Stojąsobienaprzystankuiczekająlaautobus-powiedziałapaniWanda,znakomicie
zachowującpowagę.
Agatkadoceniłapoziomdowcipuiuśmiechnęłasięszeroko.
-Jawcalenieżartuję.Naprawdęstoją.Oczywiścienieprawdziwe,tylkotegipsowe.
Ktośznowupowywlekałjezogrodów.Skaranieboskieztymiłobuzami,dnianiema,żebyczegośnie
zmalowali.
*
TakiejokazjiAgatkaniemogłaprzegapić.Zarazpośniadaniupobiegłanaprzystanekautobusowy
oglądaćkrasnale.Całkiemzapomniała,żemiałasiedziećkołkiemwdomuinadrabiaćzaległościw
lekturze.
Otejporzedniaupałjeszczezbytnioniedokuczał,więcmogłaśmiałozafundowaćsobiemałyspacerek,
powiedzmy,dlazdrowia.
Wydostałasięnagłównąulicęistanęłaniezdecydowana.Zapomniałazapytaćolokalizacjęprzystankui
teraznadwojebabkawróżyła.Jużzamierzałaskręcićwlewo,kiedykątemokadostrzegłamajaczącąw
oddalinieforemnąbryłę.
ObiektzainteresowaniaAgatkiporuszałsiębardzowolno,alezbliżałsięsystematycznieinabierał
ostrości.Terazniemiałajużżadnychwątpliwości,wktórymkierunkupowinnasięudać,skorojedenz
krasnaliwyszedłjejnaspotkanie.Szedłśrodkiemchodnika,ostrożniestawiającchudejakpatykinogii
zabawniekiwającsięnaboki.
Krasnalniebyłsam.Zzajegoczerwonejczapkiwyglądałaludzkatwarzwkolorzeintensywnejpurpury,
wykrzywionagrymasemwściekłości,cozpewnościąniedodawałojejurody.
Kobietataszczącawobjęciachsporegoskrzataprzystanęładlazaczerpnięciaoddechuizwestchnieniem
ulgipostawiłaniesionyciężarnabrzeguławki.Alezamiastspocząćobokizregenerowaćsiły,miotała
sięwewszystkichkierunkach,pilniekogośwyglądając.Możeliczyła,żeudajejsiędojrzećgdzieś
sprawcę,alboczekałanakogoś,ktopomożejejzanieśćkrasnaladodomu?
TerazAgatkamogłasiędokładniejprzyjrzećzabawnejparze.Obojebyliniezwykleszczupli,
szczudlastonodzyinosiliokulary.Krasnalintelektualistaiemerytowananauczycielka-zgadywała
Agatka,ztrudemzachowującpoważnywyraztwarzy.MiałaogromnąochotępstryknąćfotkędlaJoli,ale
bałasięjeszczebardziejrozsierdzićkobietę.Itakwyglądałajakwulkantużprzederupcją.
DoprzystankuautobusowegoAgatkadotarłajużbezproblemui,conajważniejsze,naczas.Pozostali
uciekinierzyzprzydomowychogródkównadalczekalinaswoichwłaścicieli,wywołującuśmiechyna
twarzachprzechodniów.Krasnale,ustawionewzgrabnągromadkę,naprawdęwyglądałytak,jakby
czekałynaautobus.Jedentaszczyłnawetgipsowąwalizkę,kolejnytrzymałpsanałańcuszku,adwa
najmniejszezgodnietrzymałysięzarączki.
Agatkawykonałaszeregzdjęćtelefonemkomórkowymiusiadłanaławce,czekającnadalszyrozwój
wypadków.Najwyraźniejpocztapantoflowawmiasteczkudziałałasprawnie,bowciąguniespełnapół
godzinywiększośćwłaścicieliodnalazłaswojezguby.KuzdziwieniuAgatkiniktnieśpieszyłsięz
odejściem.Naplacykuprzedprzystankiemrozgorzałaburzliwadyskusja.Sprawyporwaniakrasnalinikt
nietraktowałwkategoriiżartu.
Szukanowinnychizastanawianosię,jakprzeciwdziałaćkolejnymtakimchuligańskimwybrykom.
-Agdziejestpolicja,jasiępytam?-grzmiałszpakowatymężczyznawsłużbowymuniformie.-Do
wypisywaniamandatówtylkosięnadają.Natargowiskubabygonią,jakktóraprzystaniezkoszykiem
jajek.
-Ajakpijacyrozrabiająwparkualbozłodziejatrzebałapać,toichnigdyniema-
dorzuciładrobnablondyneczka.
-Jakjestmecz,dajmynato,toichwszędziepełno.Chuliganówchronią,aporządnyobywatelmusisię
troszczyćsamosiebie.Takajestprawda,mojepanie-przekonywał
szpakowatymężczyzna,jedynyrodzynekwgronierozgoryczonychkobiet.-Aprzykładodgóryidzie...
Rozmowazaczęławyraźnielawirowaćwkierunkupolityki,atentemat,szczególniewlokalnym
wydaniu,niespecjalnieinteresowałAgatkę.Bezżaluporzuciławięczacietrzewionągromadkęiudałasię
namałąwycieczkękrajoznawczą.Kiedypotrzechkwadransach,zataczającwielkiekoło,wróciłado
punktuwyjścia,napustymplacupozostałjużtylkojedensamotnykrasnal.
Zgodniezzasadą:lepiejpóźnoniżwcale,namiejscuzdarzeniapojawiłasięjednakpolicja.Młody
funkcjonariusz,tensam,któregośledziływczorajzJolą,znówzachowywał
siępodejrzanie.BrakowałomupewnościsiebieibyćmożeztegopowodukojarzyłsięAgatcebardziej
ześciganymniżścigającym.Jednobyłopewne,przybyłtuwjakimśkonkretnymceluitencel,służbowy
czynie,niezwykleAgatkęinteresował.Usiadłanabrzeżkupołamanejławkiiudawała,żeczekana
autobus.Czasumiaładużoiwraziepotrzebymogłasobietaksiedziećnawetdoobiadu.
Policjantprzestałwkońcuudawać,żeniewidzinatrętnejosóbkioddłuższejchwilipatrzącejmunaręce.
PodszedłdoAgatkiipoinformowałjągrzecznie,żenastępnyautobusbędziedopierozatrzygodziny.
Agatkapodziękowałazaokazanątroskęioznajmiła,żenigdziejejsięnieśpieszy.Natymkonwersacja
sięurwała.
Przystanekbyłmiejscempublicznym,azainteresowaniecudzymisprawamirzecząjaknajbardziejludzką,
więcposterunkowydałzawygraną.Odwróciłsiędonieznajomejplecamiicałkiempoważniezabrałsię
dopracy.Zmierzyłterenkrokami,zanotowałwynikiwnotesieiuporawszysięznotatkami,przystąpiłdo
czynnościzasadniczych.Dofoliowejtorebkipozbierałwięksześmieciwalającesięwobrębie
wyznaczonegoprzezsiebieterenuiznieukrywanąuraząspojrzałnasamotnegokrasnala,jakbyobwiniał
gooto,żenieoddaliłsięnaczas.
Agatkapatrzyłanakolejneposunięciapolicjantazrosnącymzdziwieniem.Wszystkieteczynności
miałybyjakikolwieksens,gdybypojawiłsięnamiejscuwewłaściwymczasie.
Teraztobyłazwyczajnamusztardapoobiedzie.Ślady,jeślinawetbyły,zostałyjużdawnozadeptanei
facetposzkolepolicyjnejpowinienotymwiedzieć.Jedynewmiaręlogicznewytłumaczenie,jakiejej
sięnasunęło,byłotakie,żefunkcjonariusznajzwyczajniejwświeciesymulujewykonywanie
obowiązkówsłużbowych.Tylkopoco?
Policjantmiałjeszczejedendylematdorozwiązania:zabraćkrasnalaczyzostawić?
Osobiścieprzychylałsiędotegodrugiego,aleprzełożenizadecydowaliinaczej.Zaklął
głośno,niezważającnaobecnośćkobiety.Trochęmuulżyło,więcenergiczniezabrałsiędodzieła.
Scenatransportowaniadowodurzeczowegodosamochoduniebyłabyażtakemocjonująca,gdybynie
przysłowiowazłośliwośćprzedmiotówmartwych.Kiedypolicjantotwierałdrzwiczki,krasnalosunąłsię
zkrawężnikaiutknąłczubkiemczerwonegobutawkratceburzowca.Kurozpaczypolicjanta-naamen.
Agatkaponowniewyjęłakomórkęicyknęłazabawnejparzekilkaefektownychfotek.
Przezdobrąchwilęprzyglądałasięzmaganiompolicjantazopornąmaterią.Początkowoznieukrywanym
rozbawieniem,którewmiaręupływuczasuzmieniłosięwewspółczucie.
-Niechpanwyjmietęcałąkratkęispróbujewypchaćoddołu-zlitowałasięwreszcienadmłodym
człowiekiem,któregobezradnośćbyławręczrozczulająca.-Tylkodelikatnie,bomupannogipowyrywa.
Kratkadałasięwyjąćnadspodziewaniełatwo,aleferalnykrasnalnadaltkwiłwstalowejpułapce.
-Icoteraz?-Policjantbezradnierozłożyłręce.
-Tylkospokojnie,damyrady!-pocieszyłagoAgatka.-Musipantylkotrzymaćofiarępoziomoi
precyzyjniewykonywaćmojepolecenia.Zaczynamy!Najpierwleciutkowprawo,dobrze,terazdogóry,
znowuwprawo...
Trochętotrwało,aleobojeodetchnęlizulgą,kiedykrasnalodzyskałwolność,akratkawróciłana
właściwesobiemiejsce.
-Ipobólu-skwitowała,kiedykrasnalzostałumieszczonywradiowozieidlapewnościprzypięty
pasami.
-Nawetniewiem,jakpanidziękować!Dosłownieżyciemipaniuratowała!
-Ażtak?-zdziwiłasięAgatka.-Takicennytenkrasnal?Rozumiem,todowódrzeczowyikazaligopanu
zawieźćnakomendę.
-Zawieźć,aleprostododomu-sprostowałposterunkowy.
-Dopanadomu?-obłudniezdziwiłasięAgatka.Wiedziałajuż,dlaczegowKrasnalniekrasnalejeżdżą
radiowozami,alemiałanadziejęwyciągnąćodmłodegoczłowiekawięcejszczegółów.
-Nie,dojegodomu...Toznaczymamoddaćzgubęwłaścicielowi,araczejwłaścicielce.
Atowcaleniejestprzyjemnezadanie-rozżaliłsięposterunkowy.-Ilesięczłowiekprzytymnasłucha
przykrychrzeczy,ilesiętrzebanatłumaczyć.Izawszenamniespadacałabrudnarobota.Jajużniemam
siłydotychkrasnali!Wszyscynaichpunkciepowariowali.Burmistrzcodzienniewydzwaniado
komendanta,tensięwścieka,żeniemażadnychpostępówwśledztwie,ajużnajgorsisąwłaścicieletych,
tych...koszmarków.Aleotymtojajużmówiłem
-zreflektowałsię.
*
AgatkanieomieszkałapochwalićsięJolisukcesemwywiadowczym.Naraziewysłałatylkozdjęcia
opatrzoneskromnymkomentarzemiobiecała,żewieczoremopowiewszystkoznajdrobniejszymi
szczegółami.Ibardzodobrze,żepoczekała,boprzezkilkagodzinjejwiedzanatematmiastailudzi
znaczniesięwzbogaciła.Oj,działosięwtymKrasnalnie,działo.
PaniWandaokazałasięprawdziwąskarbnicąwiadomości.Doskonalewiedziała,copiszczywmiejskiej
trawie,ibyłabardzozadowolona,żewkońcuznalazłachętnąsłuchaczkę.
Apoobiedziezabrałamiłegogościanawycieczkętropamikrasnali.
Zaczęłyodrynku.Towłaśnietutajkrasnaledałyosobieznaćporazpierwszy.W
któryśniedzielnyporanekznalezionodziewięćgipsowychfigurekmoczącychsięwfontannie.Leżały
sobienaplecachtużpodtafląwodyicierpliwieczekałynakogoś,ktouwolnijeztejmokrejpułapki.Nie
wszystkimkrasnalomtaprzymusowakąpielwyszłanazdrowie.Nietylkostraciłyswojewyraziste
kolory,aletuitamzaczęłyimodpadaćkawałkigipsu,cobyłodlanichsmutnązapowiedziąkońca
ogrodowejkariery.
-Iodrazuwyszłonajaw,ktokupowałtandetę-skomentowałapaniWanda.-TeodmistrzaKozielskiego
niedostałynawetkataru.Pozostałymniepomogłanawetkuracjasłonecznaipokilkudniachrozsypałysię
wdrobnymak.Naczymjaknaczym,alenasztuceniepowinnosięoszczędzać-spuentowała
przewodniczka.
NatemattakszerokopojętejsztukiAgatkawolałasięniewypowiadać.Odkądkrasnalestałysię
wizytówkąjejrodzinnegomiasta-Wrocławia,Agatkanabraładonichszczególnejsympatii.Bojaktunie
lubićtakiegoBardusia,Grun-WaldkaczyŻyczliwka.Alewrocławskieskrzatymiałyswójurok,klasęi
styl.Atetutajtozwykłegipsowefigurki,produkowanetaśmowo,którepokilkusezonachzwyczajnie
wyrzucasiędośmietnika.Alekażdymiał
prawomiećwłasnezdanieitozdanienależałouszanować.
Sampomysłnawetjejsięspodobał,szwankowałojedyniewykonanie.KrasnalezKrasnalna-brzmiało
fajnie.Przyodrobiniedobrychchęciifantazjimożnawspanialewypromowaćtomałemiasteczkoprawie
zupełniepozbawionewalorówturystycznych.
PodzieliłasiępomysłemzpaniąWandą.
-Toniemożliwe!Przynajmniejzakadencjiobecnegoburmistrza.PaniAgatkoproszęsięrozejrzeć-czy
widzitupanichoćbyjednegokrasnala?
PytaniewydałosięAgaciedośćdziwne.Wciągukilkunastuzaledwieminutwidziałasetkikrasnali.
Małych,średnichidużych,wilościachniemalhurtowych.Przydomowetrawnikiażsięroiłyodtych
arcydziełsztukiogrodowej.Aletutaj,wcentrummiasta,rzeczywiścieniedojrzałażadnejkolorowej
figurki.
-Bopaniniewie,żenaszburmistrzjestzaciekłymwrogiemkrasnali.Uważasięzakoneserasztukiinie
możeprzeboleć,żecałaokolicajestzagłębiemkiczuiostatnimbastionemwygasłejmody.Tojego
własnesłowaumieszczonewulotce,któratrafiładokażdegodomuwmieście.Zacząłporządkiod
własnegopodwórkaizapowiedział,żezajegokadencjiżadengipsowypotworekniemaprawawstępu
nagruntymiejskie.Isłowadotrzymał.Obiecałteżkilkainnychrzeczy,aleniebędęjużpanizanudzać
szczegółami.
-Ale,jakwidaćgołymokiem,cywilizacyjnamisjaburmistrzaległawgruzach.
-Apewnie,boniktnielubi,kiedywładzazaglądamudoogródka.Akażdyzakazrodziopór.Ateraz
ludziesięzastanawiają,czytawojnapodjazdowaniejestinspirowanazratusza.
*
ZarazporozmowiezJoląAgatkazadzwoniładodomu.Znałaswoichmężczyznnatyle,żebywiedzieć,że
jedynąrzeczą,októrejnapewnoniezapomną,sąmaskidonurkowania.
Całaresztamiaładlanichdrugorzędneznaczenieito,coznajdziesięwwalizkach,będziewdużej
mierzedziełemprzypadku.
Agatkajakojedynawrodziniemiałazmysłpraktycznyizdawałasobiesprawę,żebezjejinterwencji
dalekoniezajadą.Najwyżejnalotniskoizpowrotem.
Jużpowstępnymbadaniuokazałosię,żeprzeczuciejejniemyliło.Paszportychłopców,zamiastwtorbie
podróżnej,spoczywałybezpieczniewbiurkuSzymona.Wiedziećtojedno,aleprzekonaćmęża,żetoona
marację,tocałkiemcoinnego.
-Aleocałejreszciepamiętałem.-BroniłsięSzymon.-Balsamdoopalania,tabletkinabiegunkę,
okularyprzeciwsłoneczne,sprzętdo...
-Dobrze,dobrze.Pozwolisz,kochanie,żezamienimysięrolami.Jabędęwyliczać,atydokładnie
sprawdziszzawartośćwalizek.Najlepiejwyrzućwszystkonałóżkoizaczniemypakowaćodnowa.
-Przeztelefon?
-Amaszlepszypomysł?
-Niepotrzebniesięmartwisz,kochanie.Wszystkojestdopiętenaostatniguzik.Agdybynamczegoś
zabrakło,towEgipciesąprzecieżsklepy...
-Alenajpierwmusicietamdotrzeć,atowcaleniejesttakiepewne.-Agatkaniedałasięzagadać.
Wiedziała,żeSzymonniezamierzaniczegokontrolować,iterazkombinuje,jakwsubtelnyikulturalny
sposóbpozbyćsięnadgorliwejżony.Agatkaprawiesłyszała,jakjegoszarekomórkipracująwpopłochu
nadwymyśleniemodpowiedniegopretekstu.Zacząłodtego,żesąjakieśkłopotynalinii,ajakbytego
byłomało,ktośwłaśniedobijałsiędodrzwi.
-Pa,kochanie!-Przerwałpołączeniezanimzdążyłapowiedzieć,żeniedasięnabraćnatakieoklepane
numery.
Nadobrąsprawępowinnasięobrazić,aletobyłobyzbytdrastycznerozwiązanie.
PrzecieżniebędziewłasnymdzieciomżałowaćtegoEgiptu.Drugirazpodobnaokazjamożesięnie
trafić.Malutkiszantażykwszystkimwyjdzienadobre-rozgrzeszyłasięwmyślach.
Wysłaładomężaesemesazjednoznacznątreścią.„Jeślizaraznieoddzwonisz,wsiadamzBożenądo
samochoduiprzyjeżdżam”.
-Agata,przestańzachowywaćsięjakdziecko!-powiedziałSzymonurażonymgłosem.
-Jeśliciulży,toproszębardzo,możemysiępakowaćodnowa.Mamnadzieję,żeskończymyprzed
północą,bootrzeciejmusimybyćnalotnisku.
-Taksówkęzamówiłeś?
-Zamówiłem.Toodczegozaczynamy?
-Odbliźniaków.Znimizawszejestnajwięcejkłopotów.
-Jakbyśzgadła.Uparlisięzabraćpołowępokoju.Musiałemzamknąćichwalizkęnakłódeczkę,żeby
niczegojużniewyjmowalii,cogorsza,niewkładali.
-Agdziesąkluczeodtejkłódki?-zainteresowałasięAgatka.Wiedziałazdoświadczenia,żeniełatwo
jestcośukryćprzedbliźniakami.
-Kluczemamwktórejśkieszeni...-powiedziałSzymon.-Zarazznajdę...
*
WogrodzieBożenykrólowałykoty.Wszystkieobce,bezimienne,alebynajmniejniedzikie.Małe,
średnie,duże,pręgowaneiłaciate.Okupowałyszczytmuru,zrzadkatylkoschodzącnaziemię.
-Cośjetuciągniejakmagnes-tłumaczyłaBożena.-Złażąsięzcałejokolicyimamwrażenie,żez
każdymdniemjestichcorazwięcej.Najpierwbyłydwa,potemtrzy,terazjestichkilkanaście.Jaktak
dalejpójdzie,będęmusiałacośztymzrobić.-Westchnęłażałośnie,jakbysamamyślopodjęciudecyzji
byładlaniejnieznośna.-Wdzieńsącichutkie,alenocpotrafiązamienićwpiekło.Prawdziwakocia
muzyka.
AgatkarzuciłaporozumiewawczespojrzeniepaniWandzie.Jużpierwszegodniapobytuzaobserwowała,
żegospodyniBożenypotajemniewynosizdomuresztkijedzeniaizostawiajewkącieogrodu,zawielką
tują.Wystarczyłozajrzećtamkilkaminutpóźniej,żebyrozwiązaćzagadkę,nadktórąoddawnagłowiła
sięBożena.Magnesemprzyciągającymkotybyłożarcie.Wiedzętęzachowałajednakdlasiebie.Też
lubiłakotyiostatnienieporozumieniezMopkąniezmieniłojejsympatiidotychzwierząt.Wkońcutonie
byławinaMopki,żeszafażywieniowcówmiałatylkotrzynogi.
Dokarmianieodbywałosięwróżnychgodzinachikotomnieopłacałosięwracaćdodomu,nawetjeśli
takowyposiadały.Całymidniamiwylegiwałysięnaszczyciemuru,wędrującwrazzesłońcemzjego
wschodniejczęścikuzachodniej.Aktywnośćzaczynałynatychmiastpozapadnięciumroku.Przestawał
wtedyobowiązywaćzawartywdzieńrozejmikażdynapotkanykotstawałsięnajgorszymwrogiem.
Dzikiewrzaskitrwałynieprzerwaniedobladegoświtu,zakłócającsenBożenieijejkilkunajbliższym
sąsiadom.Nicnatojednakniemożnabyłozaradzić.Zachowanienocnejciszyprzekraczałokocie
zdolnościprzystosowawcze.Potrafiłynazawołaniełasićsię,mruczeć,biegaćzasznurkiem,aleione
czasemmusiałysłuchaćgłosunatury.
-Siławyższa-zauważyłaAgatka.-Jeżeliczegośniemożnazmienić,totrzebasiędotegoprzyzwyczaić.
Powiemcizwłasnegodoświadczenia,żewszystkojestlepszeododgłosówmiejskiejdżungli.Gdybyś
przeztydzieńpomieszkaławmoimbloku,tonapewnoprzyznałabyśmirację.
-Tegoakuratniemusiszmitłumaczyć.PrzezdwadzieścialatmieszkałamweWrocławiuiwiem,comasz
namyśli,aletowcalenieznaczy,żemamtymkotomdaćsobiewleźćnagłowę.ZresztąSławekobiecał,
żecośztymzrobi.
*
Wielkiekroplespadałyznieba,wzbijającnachodnikugejzerkikurzu,iwyglądałonato,żetymrazem
lunienaprawdę.Agatkaprzyśpieszyłakroku,rozglądającsięzajakąśbezpiecznąkryjówką.Jaknazłość
znajdowałasięwłaśnienaperyferiachmiasteczka,wtakzwanejdzielnicywillowej.Szeregiwielkich
starychdomówodgrodzonebyłyodulicywysokimipłotami,awzasięguwzrokuniebyłożadnych
budynkówużytecznościpublicznej,wktórychmógłbysięschronićprzypadkowyprzechodzień.
NaszczęścieburzazbłyskawicamiprzetaczałasięgdzieśwoddaliiAgatcegroziłonajwyżej
przemoknięciedosuchejnitki.Bałasiętylko,czyopatrunekgipsowyzniesiekolejnąkąpiel.
Ucieszyłasię,kiedynahoryzonciezamajaczyłwielkikolorowyparasol.Osobagotrzymającastałapod
latarniąinajwyraźniejnigdziesięnieśpieszyła.Niedrgnęłanawetwtedy,gdyspodkółnadjeżdżającego
samochoduprysnąłwjejkierunkustrumieńbrudnejwody.
TowzbudziłociekawośćAgatki.Zwyklewtakichsytuacjachludziegwałtownieodskakujądotyłu,ajeśli
nawetsięzagapili,topomokrymprysznicuprzytomniejąipróbujądoprowadzićodzieżdojakiego
takiegostanu.Tejosobiewyglądbyłnajwyraźniejobojętny,bonawetniedrgnęła.Możezdążyłasięjuż
pobrudzićnatyle,żekolejneplamynierobiłyjużnaniejwrażenia?Innarzecz,którarzuciłasięAgatcew
oczy,toniezwykleniskiwzrostnieznajomego,araczejnieznajomej,nacowskazywałyczerwone
kozaczkiwystającespodrąbkaparasola.
-Dzieńdobry!-przywitałasię.-Okropniepada,czymogłabym...?-zaczęłarozmowęopogodzie.
Zamierzałaprosićoudzielenieschronienia,alekiedyzorientowałasięwpomyłce,roześmiałasięgłośno.
Przedniąstałprzysadzistykrasnalzfajkąwzębachiksiążkąpodpachą.Najwyraźniejintelektualista.
Gębęmiałcałkiemprzyjemną,awniebieskichoczkachigrałmujakiśfiluternybłysk.Agatkaniemogła
siępowstrzymaćimrugnęładoniegoprzyjaźnie.Pożyczyłasobieparasolistanęłatak,bykropledeszczu
niedosięgłykrasnala.Onteżbyłzgipsu.
Postanowiłazostaćnamiejscudokońcaulewy,bojakośgłupiojejbyłozabieraćcudząwłasność,ao
zgodęniemiałakogozapytać.
Dlazabiciaczasuzastanawiałasię,skądteżwziąłsiętutajtenogrodowyskrzat?Z
któregoogroduuciekłidokądsięwłaściwiewybierał?
Przezotwartewrotajednejzposesjiwyjechałaciężarówkawypełnionagruzemiruszyławdółulicy.
WiedzionaciekawościąAgatkaporzuciłanachwilęswojegogipsowegotowarzyszaizajrzaławgłąb
ogrodu.Najpierwnieśmiałowychyliłagłowę,gotowasięwycofać,gdybygdzieśwpobliżukręciłsię
właścicielposesji.Aleniebyłożywegoducha,zatoażsięroiłoodkrasnoludków.Małych,dużych,
grubychichudych,dowyboru,dokoloru,jakmawiałajejświętejpamięcibabcia.Agatkapoczuła
nieodpartąchęćzwiedzeniatejbajkowejkrainy.Zazgodąwłaściciela,októrązamierzałapoprosić,jeśli
oczywiściegdzieśgotuspotka.Jeślinie,totrudno,licząsięintencje.Skoroniktniezamknąłbramy...
-Halo,jesttukto?!-zawołała,przekrzykującszumdeszczu.-Hop,hop!-
Odpowiedziałajejcisza,więcrozgrzeszyłasięwmyślachiśmiałozrobiłapierwszykrok.
Przeznikogoniezatrzymywanaruszyłanazwiedzanieuroczegozakątka,odczasudoczasupohukującna
znak,żeniemazłychzamiarów.Wędrowałakrętymialejkami,trzymającsięjednakzdalaodwielkiego
domuporośniętemudzikimwinem.Niechciałanikomuzakłócaćspokoju.Przemykałacichutko,ciesząc
oczywidokiemabsolutnierewelacyjnychkrasnali.Ktobypomyślał,żezwyczajnegipsowefigurkimogą
miećtylewdzięku?
„Zwyczajne”tojednakzłesłowo,poprawiłasięwmyślach.Raczejniezwykłe,jedynewswoimrodzaju,
niepowtarzalne...
Jedneledwowychylałysięzzakurtynyzieleni,innewręczprzeciwnie,ukazywałysięwcałejkrasie.
Okupowałystyloweławeczki,spacerowałyparami,trzymającsięzarączki,albowykonywałyrozmaite
praceogrodowe.AjedennawetwspiąłsięnadachiAgatkawpierwszejchwiliwzięłagozazłodzieja.
Miałnawetstosowneatrybuty-worekizwójlinyprzerzuconyprzezramię.Wyglądałtakrealistycznie,że
omałoniezadzwoniłanapolicję.
Gdybynieczerwonykubraczekifikuśnaczapeczka,którakazałasiędomyślićwdomniemanymzłoczyńcy
krasnala,zrobiłabyzsiebiekoncertowąidiotkę.
Zachichotałaiprzeznikogoniezauważonawymknęłasięzogrodu.
*
TajemniczyogródAgatki,awłaściwiestojącywnimdomnosiłszumnąnazwęDompodLwami.Agatka
wprawdzieżadnychlwówniewidziała,aleuwierzyłaBożenienasłowo.
Zresztąitakinteresowałyjątylkokrasnoludki.Miałaogromnąochotępójśćtamznowu,aletymrazemjuż
oficjalnie.Wprosićsięwgościipoznaćosobę,którapowołaładożyciatenbajkowyświat.Trzy
krasnalewogródkuwyglądałykiczowato,trzystarobiłojużsporewrażenie.
Wtakichmałychmiejscowościachludziezregułysięznają,aznajomiznajomychszybkozostająuznani
zaswoich.Nieufnośćbudzątylkoobcy,którzyniemogąsiępochwalićżadnąrekomendacją.Agatka
postanowiłaposłużyćsięBożeną.
-Znaszwłaścicielkębliżejczytylkotakzwidzenia?-rozpoczęłapodchody.-Botokobieta,prawda?-
upewniłasię.-Takprzypuszczałam.Osobastarsza,takpomiędzysześćdziesiątkąasiedemdziesiątką,
wykształcona,prawdopodobniewdowa-myślałagłośno.
-Osobalubiana,cieszącasiędużympoważaniemibędącawzoremdonaśladowania.Jakmiidzie?-
AgatkaprzerwaławywódipytającospojrzałanaBożenę.
-Naraziewszystkosięzgadza,jakbyśjąznała!
-Bonaprawdęmamtakiewrażenie.Tomusibyćniezwykłakobietaibardzobymjąchciałapoznać
osobiście.Poznaszmnieznią?-zapytaławprost.
MinaBożenyświadczyławyraźnie,żeprośbaAgatkijestconajmniejkłopotliwa.
-Przykromi,aletoniemożliwe.Bowiesz,paniEmilia...
-Tylkonassobieprzedstawisz-niedawałazawygranąAgatka.-Niezajmiecitowieleczasu.Malutka
prezentacjaimożeszwracaćdoswojegokomputera.Dalejporadzęsobiesama.Możeniewiesz,ale
łatwonawiązujękontakty.
-Zzaświatamiteż?
-Toona...
-Niestety-potwierdziłaBożena.-PaniEmiliaodeszłanaglenapoczątkumaja.Tobyłanaprawdę
cudownakobietaiwszystkimnamjejbardzobrakuje...-WokuBożenyzakręciłasięautentycznałezka.
Zamrugałapowiekamiijakbywstydzącsiętegowzruszenia,odwróciłagłowęwkierunkuokna.-A
nowychwłaścicieliniezdążyłamjeszczepoznać.Tochybajacyśdalsikrewni...
-Siostrzenieczrodziną-wtrąciłapaniWanda,oddłuższejchwiliprzysłuchującasięrozmowie.-
Podobnobardzonieciekawetowarzystwo.Mojaprzyjaciółkasąsiadujeznimiprzezpłoticośnaten
tematmożepowiedzieć.Ledwoprzejęlispadek,jużwprowadzająwielkomiejskieporządki.Zadzierają
nosa,na„dzieńdobry”ledwocośodburknąidotegonicimsięniepodoba.Remontująwszystkood
dachupopiwnice.JakbypaniEmiliamieszkaławjakiejśruinie.Podobnogabinetlekarskichcą
otworzyć.
-Totapaniprzyjaciółkajestnadwyrazdobrzepoinformowana-zauważyłaAgatka.-
Widocznienietakidiabełstraszny,jakgomalują,ipowolistosunkisąsiedzkiezaczynająsię
normalizować.
-Normalizować?-zdziwiłasiępaniWanda.-O,nie.Takichcudówto,proszępani,niema.Ludzka
naturajestniezmienna.Atamojaznajomatowie,cosiętamwyrabia,odekipybudowlanej.Nasze
chłopakitampracują,toodsłówkadosłówkasięzgadało.
Agatcezrobiłosięsmutnonawiadomośćośmiercistarszejpaniijakośstraciłaochotęnaponowną
wizytęwbajkowymogrodzie.Wtejsytuacjipoznawaniespadkobierców,sympatycznychczynie,
przestałojąinteresować.Zjadładokońcapodwieczoreki,takjakplanowaławcześniej,zaszyłasięz
książkąwbibliotece.Tylkoprzewracaniekarteksprawiałojejpewnątrudność.Książkajejsięciągle
zamykałaijakośniemogłasięskupićnafabule.
*
WDomupodLwamitrwałremont.Ekipabudowlanamiaławłaśnieprzerwęśniadaniowąibyłato
jedynachwilawciągudnia,kiedyniktznowychwłaścicieliniepatrzył
imnaręce.Wścibstwopracodawcówwytrącałozrównowagiwszystkich,amajstraBarlickiegow
szczególności.Miałkutemukilkapowodów:popierwszeniktnielubiciągłegonadzoru,podrugietak
ostentacyjnybrakzaufaniaraniłjegouczuciaipotrzecie-
najważniejsze-podobstrzałemczterechparbystrychoczutrudnobyłozaoszczędzićtrochęmateriałów
niezbędnychdobudowywłasnejwilli.
Jeszczekilkamiesięcytemucisnąłbytakąrobotęwdiabły,aleglobalnykryzysfinansowydotarłjuż
nawetdoKrasnalna.Zastójwbranżybudowlanejbyłfaktem,azfaktami,jakwiadomo,sięniedyskutuje.
Trzebazacisnąćzębyipoczekaćnalepszeczasy.
Nowawłaścicielkapostawiłanastoleczajnik,sprawdziła,czynikogoniebrakuje,iwyszłazpokoju,nie
zaszczycającrobotnikówanijednymsłowem.Gorącawodatowszystko,nacomogliwtymdomuliczyć.
Ekipaprzyzwyczajonabyładoinnychstandardów.Zwykleczęstowanoichkanapkami,aipożywny
obiadekniebyłrzadkością.Tymrazemspotkałoichjednakrozczarowanie.Pierwszydzień
przepracowaliosuchympyskuizkoniecznościprzerzucilisięnasuchyprowiantizupkiwproszku.
-Koniecfajrantu!-zawołałmajster,słyszącnakorytarzuzbliżającesiękroki.Zawszelkącenęchciał
zachowaćpozory,żetoontutajrządzi.Niepozwoliobcejbabiestrofowaćsięwobecności
pracowników.Ibezobawy,zemścisięokrutnie.Znałkilkasposobównato,żebyżycieprzyszłych
mieszkańcówtegodomuzamienićwkoszmar.
Zastosujejednązwypróbowanychsztuczek,amożenawetwszystkie...Samamyślosłodkiejzemście
dodałamuanimuszu.Zerwałsiępierwszy,omalniepotrącającwrednegobabskawdrzwiach.
Wrednebabskoobrzydliwymiałowyłączniecharakter.CelinaRównicka,córkaspadkobiercy,zwyglądu
prezentowałasięlepiejniżprzyzwoicie.Kobietaczterdziestoletnia,onienagannejfigurzeiperfekcyjnym
makijażu,ubranajakzżurnala-zdecydowanieniepasowaładotychzakurzonychwnętrz.Jakognia
unikałateżwszelkichpracfizycznych,swojąaktywnośćograniczającjedyniedobezpośredniegonadzoru
pracowników.Miaładotegowyraźnytalentikuutrapieniuekipywszędziejejbyłopełno.
MążCeliny,Grzegorz,pojawiałsięrzadko,zwyklewtedy,gdypracetoczyłysięnadwóchfrontach,a
Celina,choćbychciała,niepotrafiłasięrozdwoić.
Zrywanedeskiboazeriipękałyzhukiem.MajsterBarlickipracowałwmilczeniuizniezwykłąwprost
zaciętościąwykonywałczynność,którąbezobawymógłpowierzyćpomocnikowi.Podważał,szarpałi
łamał,ażwokółpryskałydrzazgi.Szedłjaktaran,zostawiajączasobązgliszcza.Tużprzynarożnikutrafił
naniespodziewanyopór.Otarłpotzczołaiująłwdłonietrzoneksiekiery.Zamachnąłsię,aleprzed
zadaniemmiażdżącegociosupowstrzymałgookrzykszefowej.
-Stop!-zawołałapięknanadzorczym.-Dalejniejedziemy.Taboazeriamożesięjeszczedoczegoś
przydać.Zapytammężaozdanie,totrochępotrwa.Apanowiemogąwtymczasieudaćsięnastrychi
zabraćsiędorozbieraniapodłogi.Zarazpoślęnagóręojca,towampokaże,odktóregokońcazacząć.
Majstranajpierwzatkałozoburzenia,późniejkrewsięwnimzagotowałaiznajwiększymtrudem
powstrzymałsięprzedwybuchemstrasznegogniewu.Czuł,żejeślinatychmiastnieopuści
pomieszczenia,możedojśćdoczegośstrasznego.Albodostaniewylewu,alboudusibabskowłasnymi
spracowanymirękami.
Jeszczedziśranonamawiałtęgłupiąbabędozdjęciaboazeriiiwykorzystaniagdzieindziej.Niechciała,
trudno.Klientpłaciimaprawodorealizowaniawłasnychwizji,choćbynawetidiotycznych.Dotegobył
przyzwyczajony,ależebydobrymateriałwyrzucaćnaśmietnik?Takiemarnotrawstwoniemieściłomu
sięwgłowie.Dlategozaproponowałbabieuczciwąwymianę.Weźmieboazerię,dającwzamian
przyczepędrzewakominkowego.
Pociętego.Interesczystyjakzłotoi,coważne,korzystnydlaobustron.Przynajmniejtaktowyglądałoz
punktuwidzeniamajstra.Celinabyłainnegozdania.Odmówiłastanowczo,argumentując,żeniemaczasu
nazajmowaniesięduperelami,iprzyokazjiuświadamiającmajstra,żeodkalkulowaniajesttutajonaito
wzupełnościwystarczy.
Iterazpotymwszystkimśmiewstrzymywaćpracę?
*
Widokróżowejzjawy,bladymświtemspacerującejpoogrodzie,wcaleniezaskoczył
Agatki.Bożenamiałakilkadziwactwitobyłowłaśniejednoznich.Lubiłasnućsiępoogrodziew
niekompletnejodzieży,zkubkiemszatańskomocnejkawywjednejdłoniipapierosemwdrugiej.Truła
organizmodsamegorana,twierdzącprzytymzoślimuporem,żepalenienaświeżympowietrzuwcale
nieszkodzi.Wtychsamotnychchwilachzadumyoddawałasięmarzeniomirozmawiałazogrodowymi
skrzatamiprosząc,bywpuściłyjądotajemniczejkrainybajekdostępnejjedyniedlabajkopisarzy.
NatchnieniezwykledopadałoBożenęznienacka,porzucaławtedywszystko,biegładodomuinadługie
godzinyzamykałasięwpracowni,niedostępnadlacałegoświata.
Agatkaobudziłasiębardzowcześnie.Odprawiłaswójrytuałdrapaniasiępodgipsem,potemsiadła
sobienawygodnymszerokimparapecieiobserwowałaświatzaoknem.Chętniedołączyłabydo
ekscentrycznejpanidomu,aleniechciałazakłócaćutartychzwyczajów.
Zachichotałanasamąmyśl,jakitworzyłybyrazemciekawywidok.Dziśmiałanasobieniebieską
piżamkębezrękawów,cowparzezróżowąkoszuląnocnąBożenydałobydośćciekawyefekt.Przyszło
jejteżdogłowy,żeSławek,mążBożeny,niebezprzyczynyogrodził
całąposesjęwysokimkamiennymmurem.Najwyraźniejmiałatobyćbarieranietylkodlapotencjalnych
złodziei,aleidlaludzkichoczu.TerazBożenamogłasobieparadowaćpoalejachnawetwstrojuEwyo
każdejporzednia,niewywołującwmalutkiejmieścinieniezdrowejsensacji.
Agatkauśmiechnęłasięporazkolejny,kiedyogodzinieczwartejpięćdziesiątosiemBożenędopadło
natchnienie.Trzasnęłojąnaglenaśrodkualejkidokładnienaprzeciwskalniaka.Zakręciłasięnapięcie,
postawiłakubekzkawąnagłowienajbliższegokrasnalaipognaładodomu,jakbygoniłojąstado
wygłodniałychwilków.
Agatkaodnotowałazabawnąscenkęwpamięci,niemogącsiędoczekać,kiedyopowieowszystkimJoli.
Zawcześniebyło,żebydzwonić,więcskorzystałazokazjiiwybrałasięnaspacerdoogrodu.
Oczywiściewpiżamie.
Podeszładokrasnalazkubkiemnagłowie,uwolniłagoodtejszczególnejozdobyiniespiesznieruszyła
wkierunkubasenu.Chciałasprawdzić,czymieszkająwnimżaby.W
nocycośwpobliżuokropnierechotało,conasunęłojejpodejrzenie,żewsztucznymzbiornikukwitło
nocneżycie.
Napierwszyrzutokawodawydawałasiękrystalicznieczysta,aletojeszczeoniczymnieświadczyło.
Postanowiłasięzaczaićwpobliżuisprawdzićdokładnie.Basenjąnęcił,aleniezamierzałamoczyćnóg
razemzżabami.
ZaplecamiAgatkicośzaszurało.Odwróciłasiębłyskawicznie,natyleszybko,byuchwycićutkwionew
siebiespojrzenie.Iniebyłtokot,onie!Jakiśmężczyznasiedział
okrakiemnaszczyciemuruipasłoczyjejnegliżem.Zapewnechwilęwcześniejpodglądał
Bożenę.Możenawetprzychodziłtucodziennie?Zboczeniecjeden...
TakabezczelnośćwstrząsnęłaAgatkąiwprawiłająwbojowynastrój.Bezchwilizastanowienia
zamachnęłasięicisnęłakubkiemwkierunkuintruza.Pociskchybiłcelu,ale,jaksięzdążyłaprzekonać,
spełniłswojezadanie,siejącpanikęwoboziewroga.Przeciwnikznikłjejzoczu,atemuznikaniu
towarzyszyłwrzaskigłucheplaśnięcieoglebę.UszuAgatkidoszedłjeszczejakbystłumionyjękinagle
zrobiłosięcicho.
Miałaogromnąochotębiectamisprawdzić,cosięzatącisząkryje,alenajpierwmusiałasięubrać.
Niewielkazwłokawczasieniepowinnatunaniczymzaważyć.Boalbofacetdawnozwiał,albo,inato
liczyławskrytościducha,straciłprzytomnośćileżytamsobiesłabyibezbronny.Wtedydasięgozłapać
gołymirękomaipostawićprzedgroźnymobliczemsądu.
Stometrówdzielącychjąoddomuprzebiegławcałkiemniezłymtempie.Wdrapałasięnapięterkoi
wyhamowaładopieroprzydrzwiachpracowniBożeny.Zadudniławszybęiniecierpliwieczekałana
odzew.Wenaweną,aletasprawaniemogłaczekać,ażBożenałaskawiewychyligłowęzpracowni.Jako
właścicielkaposesjiimimowolnamuzapodglądaczapowinnasiędowiedziećpierwszaisolidarnie
wziąćudziałwakcjipościgowej.
-Bożena,zostawtenkomputeriwskakujwciuchy!Nieuwierzysz,jakcipowiem,kogowidziałam!
Wpokojucośzaszurało,aledrzwinadalpozostawałyzamknięte.Bożenaniezamierzałaopuszczać
swojejtwierdzy.
-Przyjdźpóźniej,terazpracuję!
Agatkaniezamierzałatakłatwoustąpić.Późniejmogłobyćzapóźno!
-Otwieraj!Wogrodziejestzboczeniec!-wypaliła.-Jaksiębędzieszguzdrać,toucieknieitylego
będzieszwidziała.
-Kto?-Bożenaniebyłapewna,czysięnieprzesłyszała.Przeskokzkrainymarzeńdoświata
rzeczywistegobyłdośćnagłyiniezdążyłasięjeszczeprzestawić.
-Zboczeniec,podglądacz,świnia...-Agatkarzucałasłowamizszybkościąkarabinumaszynowego.-
Siedziałnamurzeipatrzył,jakparadujeszwtejprzezroczystejkoszulce.Ażstrachpomyśleć,odjak
dawnatotrwa...Naszczęścienóżkamusiępoślizgnęła,spadłnaziemięijeśliszczęścienamdopisze,to
nadaltamleży.Alepośpieszsię,namiłośćboską,bonaprawdęucieknie.
-Toniechucieka.-Ostatniąrzeczą,ojakiejwtejchwilimarzyłaBożena,byłooglądaniezboczeńca.
PodzieliłasiętymspostrzeżeniemzAgatką.
-Naprawdęniechceszsiędowiedzieć,ktoztwoichznajomychtakbrzydkosiębawi?
-Znajomych?Dlaczegoznajomych?-Samamyśl,żemogłabyznaćsprawcę,przeraziłaBożenę.-Poznać
czyjąściemnątajemnicęipotemspotykaćtegokogośnaulicy?Tojużlepiejwezwaćpolicję,niechgo
sobiezamkną,janiechcęztąsprawąmiećdoczynienia.
-Alejachcę!-zawzięłasięAgatka.-Policjanamnieucieknie,azboczeniectak-ucięładyskusję.-
Zresztąpolicjaitakniedanamspokoju,mniewezwąnaświadka,aciebie,żebyśzidentyfikowała
sprawcę.Tonielepiejiśćodrazuimiećnieprzyjemnośćzgłowy?Idęsięubrać,akiedywrócę,masz
byćgotowa.Irobiętowyłączniedlaciebie.Jakiedyśwyjadę,atytuzostaniesz,ijeśliterazstchórzysz,
tojużdokońcażyciabędzieszsiębaławejśćdowłasnegoogrodu.Koszmarnaperspektywa,nie
uważasz?!
*
Agatkawybiegła,zostawiajączdezorientowanąrozmówczynięsamnasamzrozszalałąwyobraźnią.A
kiedywróciłaponiespełnapięciuminutach,Bożenanadalbyłanieubrana,zatopokój,zwykleutrzymany
widealnymporządku,wyglądałtak,jakbyprzeszłaprzezniegotrąbapowietrzna.
-Niemożeszsięzdecydować,cowłożyćnaspotkaniezezboczeńcem?-zakpiłaAgatkabezlitośnie.-To
możejużzostańwtejkoszulce.Albonie,maszrację,wtymjużcięwidział.
Bożenaniezamierzałasięobrażaćnagłupieżarty,doresztypochłoniętaprzekopywaniemszafy.
-Dajmimomencik-poprosiła.-Jakczłowiekakuratczegośpotrzebuje,tonigdyniemożeznaleźć.
-Aczegoszukasz,jeślitonietajemnica?Odwagimoże?
-Nie,gazu.Sławekdałmikiedyśtakiwsprayu,paraliżujący-uściśliła.-Dlabezpieczeństwa,żebym
miaławrazieczego.Tylkoniewiem,gdziegoschowałam.
-Teżwymyśliła!Dlabezpieczeństwa,wrazieczego!Dobresobie!-kpiłaAgatka.-Imyślisz,żetrafici
siębandytadżentelmen,którypoczeka,ażprzestanieszbyćtakarozczulającobezbronna?Zadużo
naoglądałaśsięreklam.Poszukaszsobiepóźniej,wjakiejśwolnejchwili.Ubierajsię!Czekamnadole
pięćminutiidęsama!
-Aidźsobie,niktcięnietrzyma-mruknęłapodnosemBożena,alewbrewzapowiedzizameldowałasię
wkuchniwwyznaczonymterminie.
Agatkarychłodoszładoprzekonania,żedoskonalemogłasięobejśćbezprzewodniczki.Wzdłużmuru
wiodładośćszerokażużlowadroga,adomniemanylasokazał
siętylkorzadkimzagajnikiem,doktóregowcaleniemusiałysiępchać.Bożenaniemiaławsobieza
groszżyłkidetektywistycznej,ajedyne,copotrafiładobrze,tosiaćpanikę.Z
każdymkrokiemporuszałysięcorazwolniej,bomrożącekrewwżyłachhistorie,wymyślaneprzez
Bożenę,działałytakżenawyobraźnięAgatki.
-Niemasięczegobać.Jestjasno,wszystkowidaćjaknadłoni,askorojestdroga,tochybachodzątędy
ludzie-przytoczyłakilkarozsądnychargumentów.-Jakkogośspotkamy,topoprosimy,żebynam...
-Lepiejnie!-pisnęłaprzerażonaBożena.-Żadnychludzi.Nigdyniewiadomo,kogosięspotka.Bojak
tobędziewłaśnieON,toco?
-Tonic!Przecieżsięnieprzyzna,amyitakniemamyżadnychdowodów.
Wkońcubezpieczniedotarłydocelu.Niestety,naprzestrzeninajbliższychkilkudziesięciumetrównie
walałosiężadneludzkieciało.
-Tomusiałobyćgdzieśtutaj-oświadczyłaAgatka.-Bliskonarożnika.-Śmiałopodeszładomurui
rozpoczęładokładneoględzinymiejscaprzestępstwa.-No,chodźtutaj!-
zdenerwowałasięnaBożenę,któraniezdecydowanieprzestępowałaznoginanogę,dokładnietam,gdzie
jązostawiła-naśrodkużużlówki.-Przecieżzdalekawidać,żenikogoniema,toczegosięboisz,
duchów?
Upadekzwysokościtrzechmetrównatrawęrzadkobywaśmiertelny.Agatkamiałanadzieję,że
zboczenieccośsobiejednakpołamał.Nogialboręce.Życzyłamutegogipsuzcałegoserca,itow
kompleciezewszystkimitowarzyszącymiplagami:koszmarnymswędzeniem,bezsennyminocamii
ewentualnymipowikłaniami.
Bożena,aczkolwiekbardzoniechętnie,podeszłabliżej,rzucającwokółpłochliwespojrzenia.W
towarzystwieczułasięraźniej.
-Zobacz,facetsięnawetspecjalnieniewysilił.Todrzewosamosięprosi,żebynaniewleźć,akonary
sięgająażnawasząstronę.Niepotrzebnażadnadrabina,żebysiędostaćnaszczytmuru.Potemjedenskok
i...
-Chceszprzeztopowiedzieć,żeon,żeon...-Bożenazwrażenianamomentstraciłagłos.-Chcesz
powiedzieć,żeontaksobiewchodzi,wychodzi,kiedytylkochce?
-Dobrzekombinujesz-pochwaliłająAgatka.-Prawdopodobniejesteśśledzonaoddawna.Iobawiam
się,żenasamympodglądaniumożesięnieskończyć.Musiszcośztymzrobić,najlepiejjeszczedziś.
Oczywiście,jeśliniechcesztegotypkaspotkaćosobiściewjakimściemnymzakątku...
-Alecozrobić?!
-Przyciąćgałęziealbo,jeszczelepiej,dlaświętegospokoju,ściąćcałedrzewo.Togopowinno
powstrzymaćnajakiśczas.Ajużnapewnoniebędzietakswobodniekursowałtamizpowrotem.-Gdzie
tyznowubiegniesz?-Bożena,stój!
-MuszęzadzwonićdoSławka!Inapolicję...
*
DziękidarmowympołączeniomzwybranymnumeremtelefonugorącaliniaCyryl-
Kapłanmogładziałaćbezograniczeń,zkrótkimiprzerwaminapracęisen.Amiałyoczymplotkować.W
KrasnalniezaczęłosięrobićnaprawdęciekawieiJolaogromnieżałowała,żetymrazemloswyznaczył
jejjedynierolęstatystki.NiczymgąbkachłonęłasłowaAgatki,poddawałajewnikliwejanalizie,
sprawdzaładanewInternecie,doktóregomiałastałydostęp,idzieliłasięzprzyjaciółkąwnioskami.
-Jeszczewamtamtylkozboczeńcabrakowałodoszczęścia-skomentowałaporannąprzygodęAgatki.-
Aty,jakzwykle,bezchwilizastanowieniapchaszsięsamanapierwsząlinięfrontu.Znowuszukaszguza?
-Niesama-broniłasięAgatka.-Przecieżcimówiłam,żeposzłyśmytamrazemzBożeną.
-Teżsobieznalazłaśpomocnicę!-prychnęłaJolapogardliwie.-Samamówiłaś,żecałyczaschowała
sięzatwoimiplecami,trzęsłasięjakgalaretaiopowiadałajakieśbajkidlapotłuczonych.Ciekawe,jaki
numerwykręciłabytatwojaBożena,gdybytamrzeczywiściekryłsięjakiśpopapraniec.Idęozakład,że
zcichymjękiemosunęłabysięzemdlonanaziemięimusiałabyśwybierać-ratowaćjączysiebie.Apoza
tym,nierozumiem...
-Wiem,wiem...-PrzerwaławykładAgatka.Miałapełnąświadomość,żewsytuacjachpodbramkowych
niktniezastąpiJoli,aletaksięzłożyło,żeprzyjaciółkabyładaleko,aBożenablisko...Wypadałoteż
wziąćwobronękuzynkęmęża,wkońcuniekażdyjeststworzonydorzeczywielkich.
-Każdapracapowodujejakieśskutkiuboczne.ToniewinaBożeny,żemawybujałąwyobraźnię.
Rozumiesz,wyrwałamjąsprzedkomputeraikazałamiśćdolasułapaćzboczeńca.Niezdążyłasię
biedaczkadokońcaprzestawićistądtemakabrycznehistorie,którezaczęłamisączyćdoucha.Przyznam
szczerze,żepotrafiopowiadaćniezwykleobrazowo.Ażmisięwłosyzaczęłyjeżyć...
TymrazemprzerwałaJola.
-Iotymwłaśniecałyczasmówię.Pocotyjąwogólezesobąciągnęłaś?
-Boznaładrogę.Skądmogłamwiedzieć,żebędązniątylkokłopoty?Zresztąnieważnie.Niezgadniesz,
wjakisposóbBożenarozwiązałaproblemzdrzewem!
Jolanawetniepróbowałazgadywać.JakośniewidziałatejBożenyzpiłąspalinowąwdłoniach,anic
innegonieprzyszłojejnamyśl.
-Cozrobiła?
-Zadzwoniładomęża!-wypaliłaAgatka.Zrobiłakrótkąprzerwędlawzmocnieniaefektu.-Do
Afganistanu!Wyobrażaszsobie?!
-Aha-przypomniałasobieJola.-Cośwspominałaś,żetenjejmążjestwojskowymiwyjechałnamisję.
Czytejkobieciejużcałkiemodbiło?-zdenerwowałasięnaBożenę.-
Facetowiodranadonocykuleświszcząnadgłową,aonadzwonidoniegoztakimiduperelami.Mam
nadzieję,żeodesłałjądowszystkichdiabłów.
-Askąd,jeszczesięucieszył,żemożesięjakośprzydaćswojejkrólewnie.Zadzwonił
dourzędu,dojakieśznąjomkaiwminutęzałatwiłpozwolenieifaceta,któryściąłdrzewo.Ijeszczesię
martwił,żezostawiającżonęsamąwdomu,narażająnaróżneniebezpieczeństwa.
-Ciekawe,czyonaoniegoteżsiętakmartwi.Jatobymchybaumarłazestrachu,gdybytakmojego
Pawławysłalinawojnę.
-Wiem.Moisątylkonawakacjach,aciąglesięzastanawiam,czyunichwszystkowporządku.Dobra,
kończymynadzisiaj,bomisięprzypomniało,żemiałamjeszczezadzwonićdoEgiptu.
*
WDomupodLwamirozstrzygnąłsięwłaśnielosogrodowychkrasnali.DziękimajstrowiBarlickiemu
wydanynaniewyrokśmiercizostałuchylonyizamienionynadożywotniewygnaniezraju.Udałosię
tylkodlatego,żewrednaCelinamiaładzieńwolny,azastępującyjąbratKrystianbyłnalekkimrauszu,a
tymsamymdośćprzyjacielskonastawionydoświata.
-Tojak,szefie,bierzemysiędzisiajzatekrasnale?-zapytałmajster.
-Bierzemy-przytaknąłKrystianiwygodnierozsiadłsięnaławce,tematkrasnaliuważającza
wyczerpany.
Majsterniezamierzałjednakodejść.
-Jakrozwalamy,totrzebazamówićciężarówki,bogruzubędzieodcholery-
poinformowałpracodawcę.-Ztrzydnibędziemysięwtymgipsiebabraćalboidłużej.Patrzpan,jakby
starszapaniwiedziała,iletojejhobbybędziespadkobiercówkosztować,tobypewniezaczęłazbierać
znaczki.Anajgorsze,żetakiehobbytozaraźliwejest.ZaczęłosięodpaniEmilii,aterazpatrzpan,
krasnaleprzedkażdymdomem.Aludziomciąglemało,wyścigimiędzysobąurządzają.
-Czylichcepanpowiedzieć,żedziękiEmiliikrasnaletrafiłypodstrzechy!-zakpił
Krystian.-Naprawdę,pękamzdumy.
Krystiannigdynieprzepadałzaciotecznąbabką,ateraz,kiedypodliczyłwmyślachkosztypozbyciasięz
ogrodutejcałejtandety,temperaturajegouczućspadłaprawiedozera.
Wyładowałzłośćnapustejpuszcepopiwie,cisnąłjąwkrzakiiwstał,byprzynieśćsobiekolejną.
-Panpoczeka-rzuciłmajsterkonfidencjonalnie.-Tobysiędałojakośzałatwić...-PanBogdanzrobił
krótkąprzerwędlawzmocnieniaefektuijakbyodniechceniarzucił
propozycję.-Taksobiewłaśniepomyślałem,żejakbyszepnąćtuiówdzie,żemapankrasnalenazbyciu,
toludziskaraz-dwabywymietliogródisprawazałatwiona.Bezkłopotuizadarmochę.
Krystianowizabłysłyoczy.
-Imyślipan,żenatopójdą?
-Możeniewszystkiezabiorą,alecośtamzawszesiępoludziachupcha.Spróbowaćnigdyniezaszkodzi
-jakmawiałmójświętejpamięcitatuś.
JeszczetegosamegodnianabramieDomupodLwamizawisłoogłoszenieonastępującejtreści:
„Wyprzedażogrodowychkrasnalipozłotówcezasztukę”.
*
PierwszeprzedzamkniętąjeszczebramąDomupodLwamistawiłysięmieszkankitejsamejulicy
wracającezporannejmszy.Przeczytałyogłoszenieipostanowiłyskorzystaćznadarzającejsięokazji.
DziękiniezastąpionejpaniWandzie,BożenaiAgatkatakżeznalazłysięwgrupiewtajemniczonychi
mogłyprzebieraćwkrasnalachdowoli.Bożenachciałakonieczniekupićkrasnalazharfąiteraztwardo
negocjowałazestarsząpanią,którazobaczyłagopierwszaiztegopowoduupierałasięprzyprawie
pierwokupu.
Agatkaniczegonieszukała,poprostuwykorzystałaokazję,byzobaczyćtenurokliwyzakątek,zanim
zamienisięwplacbudowy.Ichociażnigdyniemiałaokazjipoznaćwłaścicielki,żałowała,żedziełojej
życiazostaniezniszczoneprzezpazernychspadkobierców.Najnowsza,ciepłajeszcze,plotkagłosiła,że
nowiwłaścicielezamierzająleczyćznałogówgwiazdyfilmowe(wtajemnicy,oczywiście),aw
ogrodzie,dlaodwróceniauwagiciekawskichdziennikarzy,wybudowaćparkingimyjnięsamochodową.
Czegotoludzieznudówniewymyślą?!
-Agatka!Agatka!-Rozległosięgromkiewołanie.
-Jestem,jestem...
-Tochodźtutaj,dosamochodu!Musiszcośkonieczniezobaczyć.
Bożenabyłazsiebiebardzozadowolona.Udałojejsięzdobyćwymarzonegoharfiarza,skrzata
iluzjonistęinakoniec,całkiemprzypadkowo,znalazłaprawdziwąperełkę-krasnalazrękąwgipsie.
Prawą.Wypisz,wymalujAgatkawkrasnalimwydaniu.Podzieliłasięspostrzeżeniamizestojącąobok
paniąLutowąiterazobiezchochlikamiwoczachkonfrontowałymodelzoryginałem.
-Zgadzasię-zaczęłapaniLutowa,kiedytylkoAgatkaukazałasięwpolujejwidzenia.
-Szczuplutkainiewielkiegowzrostu.
-Takisamrozmarzonywyraztwarzy-dorzuciłaBożena.
-Zamyślonespojrzenie.
-Bledziutkacera.
-Prawarękawgipsie.
-Wypadekwpracy-wyjaśniłaAgatka,doktórejuszudotarłojedynieostatniezdanie.-
Zakilkatygodnimizdejmą.
-Atemubiedakowizostaniejużnazawsze-roześmiałasięBożena,prezentującAgatceswójnabytek.-
Będęcięwspominaćzakażdymrazem,kiedytylkonaniegospojrzę.NazwęgoAgatonem,natwoją
cześć.
-Obymtylkozaczęstoniedostawałaczkawki-skwitowałaAgatka,niepodzielającentuzjazmuBożeny.
WbagażnikusamochoduzostałojeszczetrochęwolnegomiejscaiBożenaspontaniczniezaproponowała,
żejeśliktośjestwnagłejpotrzebie,toonachętniesłużyśrodkiemtransportu.Takietubyłyzwyczajei
nawetdogłowybyjejnieprzyszło,żebymyślećtylkoowłasnejwygodzie.Ajakwiadomo,dobre
uczynkizwyklezostająukarane.
Bożenazrozumiałatojużwmomencie,kiedypięćznajomychstaruszekuśmiechnęłosiędoniej
promiennie.Wszystkiepaniebyływpodeszłymwieku,jednakowosympatyczneimieszkałybliskosiebie.
Jakmiaławybraćtęjednązpięciu?
-Zarazwracam!-zawołałaipociągnęłazasobąAgatkę.-Jezu,cojamamterazrobić?
-panikowała.-Wymyślcoś,błagam!
-Każimciągnąćzapałki-zakpiłaAgatka,odrobinęzłazażartzAgatonem,alewidzączatroskanąminę
Bożeny,natychmiastzłagodniała.Obiewiedziały,żenawożeniusięnieskończy.Ktośbędziemusiałte
krasnalezaładować,potemwyładowaćizataszczyćnamiejsceprzeznaczenia.Itymkimśbędzie,niestety,
Bożena.
-Samaniedaszrady,topewne-zauważyłaAgatka.-Niektórekrasnalesąmojegowzrostu,owadze
nawetniewspomnę.Niechcędobijaćleżącego,aletedrobnestaruszkiwybrałysobiewłaśniete
największe.Zapewnenazasadziekontrastu.
Agatkaumilkłai,jaktomiaławzwyczaju,zaczęłanawijaćpasemkowłosównapalecwskazujący.
Zabiegtenpomagałzebraćmyśliipobudzałszarekomórkidomaksymalnegowysiłku.
-Wyjściejesttylkojedno-odezwałasiępodłuższejchwili.-Trzebaznaleźćcidoparyjakąśdobrą
duszyczkępłcimęskiejizmusićjądowspółpracy.
Dobraduszyczkapłcimęskiejsiedziaławkrzakachzaledwiekilkakrokówodrozmawiających.
Ukrywałasiętamprzedsokolimwzrokiempracodawców,zastanawiającsię,wjakisposóbpodrzucić
własnekrasnaledosamochoduBożeny.
MajsterBarlicki,botooniegochodziło,zainwestowałażosiemzłotychwsztukęogrodowąiteraz
szukałsposobu,abyjegotransakcjadokońcapozostałaanonimowa.
Wiedział,żekomuśzzewnątrzjegopostępowaniemożesięwydawaćdziwne,anawetpodejrzane,ale
wolałjużtoniżzłośliweuśmieszkiidocinkiwrednejszefowej.
-PaniBożeno,możnanasłóweczko?-zawołałzukrycia.Dlawskazaniakierunkuwystawiłzzazielonej
kurtynyrękęipomachałniązachęcająco.
Efektuzyskałodwrotnydozamierzonego.Kobiety,zamiastpodejśćbliżej,przestraszyłysięniewiadomo
czegoirozpoczęłykontrolowanyodwrót.
-Toja,Barlicki!-odezwałsięmajsteriwyszedłzkrzaków,żebygosobiemogłydokładniepooglądać.
Odzieżmiałwprawdziepoplamioną,alekompletną,iteraz,kiedyzostał
zidentyfikowany,podeszłydoniegobezobawy.
-Pantomapomysły,panieBogdanie!-zawołałaBożena,udającoburzenie.-Myślipan,żewystarczy
kiwnąćnakobietę,żebypobiegłazapanemwkrzaki?
-Gdzieżbymśmiał!Namyślbyminawetcośpodobnegonieprzyszło!-zarzekałsięmajster.-Interes
mam,tylkotakibardziejpoufny.
Zagadująciżartując,uprowadziłobiepaniedouroczegozakątkaogrodu,otulonegowysokąścianą
zieleni.Zyskawszypewność,żesąniewidocznizokienbudynku,odetchnąłibezwdawaniasięw
szczegółyprzeszedłdosednasprawy.ObiecałBożeniepomocnikawzamianzausługitransportowei
intereszostałubitykuzadowoleniuobustron.
Trzeciastrona,czyliAgatka,niedałasięzarazićtymogólnymhuraoptymizmem.Znałażycieiwiedziała,
żezatakimi,zpozoruniewinnymi,ofertamikryjąsięczęstojakieśnielegalneinteresy.Jakośtrudnojej
byłouwierzyć,żefacetprowadzącyfirmębudowlanąnieposiadażadnegosamochodu.Samawidziałana
podjeździefurgonetkę,zktórejrobotnicywyładowywalideski.Idotegojeszczetacałaotoczka
tajemniczościiudawanie,żezakupionytowarnienależydoniego.Wkońcukrasnalemógłkupićkażdy
chętny,niebyłożadnychlimitówinadodatekbyłytaniejakbarszcz.Agatkazyskałapewność,żewcałej
tejhistoriitkwijakiśhak,izamierzałasiędowiedziećjaki,choćbyztegopowoduBożenamusiała
taszczyćtekrasnalenawłasnychwątłychplecach.
-Tojazgórydziękujęizarazpodeślęjakiegośchłopakadopomocy-przyklepał
sprawęmajster.
-Jarównieżdziękujęilecę,bomojestaruszkijużsiępewnieniepokoją-zaszczebiotałaBożena.
-Nietakszybko!-przerwałatenwersalAgatka.-Albonampanpowie,ocowtymwszystkimnaprawdę
chodzi,alboniebędzieżadnegowożenia-zagroziła.-Notojakbędzieztąszczerością?-ponagliła,bo
majstrajakbyzamurowało.BożeniezresztąteżzabrakłosłówoburzeniaitylkopatrzyłanaAgatkęz
mordemwoczach.
Majsternajwyraźniejsięzmieszał.Zawahałsię,czydlakilkukawałkówgipsuwartoodkrywaćduszę
przedprawiecałkiemobcąkobietą.Alewkońcuprzełamałopory.Musiałtokomuśpowiedzieć,itotui
teraz.Cośwnimpękłoiwybuchłjakgejzer,pozbywającsięnadmiaruprzepełniającejgożółci.
Nanowychwłaścicielachwilliniepozostawiłnawetsuchejnitki.Oskarżyłichobezduszność,skąpstwo,
niemożliwedozniesieniawścibstwoibrakszacunkudlatradycji.
Ostatnipunktdotyczyłbezsensownejprzebudowydomuiplanowanegozamachunakrasnale
-przecieżoczkawgłowiepaniEmilii.Kiedyskończył,odetchnąłzulgąiobdarzyłAgatkęprzyjaznym
spojrzeniem.
-Tojak,ubijamyinteres?-zapytał.
-Ubijamy!-wtrąciłaszybkoBożenawobawie,żejejniezrównoważonatowarzyszkamożemieć
odmiennezdanie.
*
Bożenaruszyławtrasę,aAgatkazostała,żebydopilnowaćwszystkiegonamiejscu.
Przynajmniejtakipodałapretekst,ataknaprawdęchciałazbliskaprzyjrzećsięludziom,którzynie
szanujątradycji.Starałasięzachowaćobiektywizminiebraćpoduwagęsłówmajstra.Obserwowałai
wyciągałapierwszewnioski,niestety,niezbytpochlebnedlaspadkobierców.Jużnapierwszyrzutoka,
cośjejsięniespodobałowichzachowaniu.Coś,czegodokońcaniepotrafiłasprecyzować,alejednego
byłapewna-niechciałabymiećtakichsąsiadów!
TosamopowiedziałaJolipodczaswieczornejrozmowy.
-Niestety,sąsiadówzazwyczajsięniewybiera-zauważyłaJola.
-Maszrację,alejakczłowieksięosiedlawnowymmiejscu,toprzynajmniejnapoczątkusięstara,żeby
stosunkizsąsiadamidobrzesięułożyły.Próbujesięzaprzyjaźnić,dopasować,bojawiemcojeszcze,tak
ogólnie,pokazaćsięwdobrymświetle.AcispadkobiercypaniEmiliirobiąwszystkonaodwrót:
trzymajądystans,zadzierająnosa,asąsiadówtraktująjakzgrajęśmieciarzy,najętychdosprzątania
ogrodu.
-Itymimówisz,żeniejesteśuprzedzona?
-Boniejestem,aletambyłamiwidziałamnawłasneoczy.Zamiastpodejśćdoludziiporozmawiać,to
onikrążyli,patrzącspodełbajakstadowilków.Jakbysiębali,żektośniewrzucizłotówkidopudełkapo
butachalbonawetrąbniecałąkasę.Jataktoodbierałamiinnipodobnie,bozostałamdopuszczonado
rozmów,chociażteżbyłamosobązzewnątrz.
Jolawzięłanasiebierolęadwokatadiabła,trochęzprzekory,aczęściowodlatego,żewewłasnej
rodzinieznalazładoskonałyprzykładnapoparciewłasnejtezy.Opowiedziałaprzyjaciółcehistorię
swojejciotkiIreny,którapoślubiezamieszkałazmężemwjegorodzinnejmiejscowości.Imimożebyła
osobąniezwykleotwartąiszczerą,niezdołałanawiązaćtamżadnychprzyjaźni.
-Ludzietambyligrzeczni,aledoswojegokręgunieprzyjmowalinikogo,kogonieznaliodurodzenia.
Terazsamawidzisz,jaktrudnowejśćwtakimałomiasteczkowyświatek-
podsumowałaJola.-Ciotkamieszkatamjużprawieczterdzieścilatidawnostraciłanadzieję,żekiedyś
staniesięjednąznich.Głowąmurunieprzebijesz.
-Aletatwojaciotkaprzynajmniejsięstarała,acitutajwcale.Samapomyśl,takaogrodowawyprzedaż
jestdoskonałąokazją,żebypoznaćnowychsąsiadówinawiązaćznimiprzyjacielskiestosunki.
Wystarczypodejść,zagadać,powspominaćzmarłąiwtenprostysposóbprzełamaćpierwszelody.Itak
sobiemyślę,żetatwojaciotkanasamympoczątkumusiałapopełnićjakiśbłądiraznazawszezraziłado
siebieludzi.Ciprzyjezdnirobiądokładnietosamoijaktakdalejpójdzie,będąmieszkaćnapustyni.
SympatieAgatkibyływyraźniepostroniemieszkańcówKrasnalna.Byłazsiebiedumna,żewciągu
zaledwiegodzinyzdobyłakilkoronowychznajomychiuzyskałazaproszeniadoichdomów.Iobyłosię
przytymbezrekomendacjiBożeny,wystarczyłurokwłasny.Nieomieszkałaoczywiściepochwalićsię
przyjaciółcetymniewątpliwymsukcesemtowarzyskim.
Jolęzdenerwowałoto,żeAgatkajakzwykleodwróciłakotaogonemiwyszło,żetoonamarację,ale
machnęłanatoręką.Niemiałaochotyspieraćsięoludzi,którychnawetniewidziałanaoczy.Otworzyła
nowąpaczkęchipsówinastawiłasięwyłącznienaodbiór.
-Niktnielubi,jeślitraktujesięgojakpotencjalnegozłodzieja.Imówięci,gdybynieszacunekdla
dawnejwłaścicielki,paniEmilii,ijejpasji,toludziewyszlibystamtądpopięciuminutach,zostawiając
krasnaletam,gdziestały.Rozumiesz,comamnamyśli?
-Aha!-mruknęłaJolaprzeznos,boustamiałazajęte.
-Nowłaśnie-kontynuowałamonologAgatka.-Ażebyśtywidziała,zjakąpodejrzliwościąci
spadkobiercypatrzylinaBożenę.Jakpodjeżdżałasiedemrazyiwywoziłakrasnalehurtowo.Pewnie
myśleli,żeustawijepotemprzydrodzeizbijefortunęichkosztem.
Paranoja.Mnieteżaninamomentniespuszczalizoka,podejrzewajączapewneowspółudział
wtymkrasnalimbiznesie.Najpierwłaziłzamnątakijedenmłody,apotemzamieniłsięzeswojąsiostrą.
Tooniejmajstermówił,żejeststrasznązołzą.Używałwprawdziedosadniejszychokreśleń,aleniebędę
cytować.Tamjeszczejestdwóchfacetów,mążtejzołzyiojciec,aleonitakbardzonierzucalisięw
oczy.Pewniepilnowalirobotnikówbudowlanych.
Jolawestchnęłaiprzełączyłarozmowęnagłośnik.Terazmiałaobieręcewolneimogłaspokojniezacząć
przygotowywaćobiadnajutro.
*
Porywaczekrasnalidaliosobieponownieznaćwczwartkowyporanek.Nieznanidowcipnisiestarannie
wyreżyserowalispektakl,przywiązującniezwykłąwagędoszczegółów.Iniktzliczniezgromadzonych
gapiówniemiałwątpliwości,żeostrzeżartuwymierzonebyłobezpośredniowburmistrza.
Tymrazemkrasnale,bladymświtem,zapukałydodrzwiratuszaioburzoneobojętnościąwładzmiasta,
zapewnewramachprotestu,przykułysiędozabytkowejkołatki.
Dwiegipsowefigurkiomotanełańcuchamiblokowaływejścieitużprzedgodzinąósmąprzedbudynkiem
zebrałsięjużsporytłumekciekawskich,zaplecamiktórychukrywałosiękilkupodekscytowanych
urzędników.Pracownicyurzędumoglioczywiścieskorzystaćzbocznejfurtki,aleniktdobrowolnienie
chciałrezygnowaćzdarmowegowidowiska.
OdpoczątkuaferyzkrasnalamipopularnośćburmistrzaKrasnalnaogromniespadła.
Niktwprawdzienierobiłżadnychsondażyiniebadałpreferencjiwyborców,aleitakwszyscywiedzieli,
żenakolejnąkadencjęniemanajmniejszychszans.Iniepomożetużadnazmianawizerunku,odwracanie
kotaogonemiwmawianiepotencjalnymwyborcom,żebiałejestczarneiodwrotnie.Ludzieitak
wiedzieliswoje.Pomieściekrążyłyjużdowcipyoburmistrzuikrasnoludkach,przekazywanezustdoust
niebezzłośliwejsatysfakcji.
CzwartekbyłwKrasnalniedniemtargowymiAgatkapogratulowałasobiewduchu,żewybrałasięz
paniąWandąpozakupy.Dziękitemuzdążyłapodratusznaczasidośćprzypadkowoodegraław
spektaklurolępierwszoplanową,ajejzdjęciaukazałysięwprasieimigawkachtelewizyjnych.
Awszystkodlatego,żenaturaobdarzyłająniskimwzrostemi,zapewnewramachrekompensaty,ogromną
ciekawościąświata.Zobutychprzyczynmiejscewostatnimrzędzieniemogłojejzadowolić.Powolii
systematycznieprzepychałasiędoprzodu,akiedyjużznalazłasięnaschodach,niewidziałapowodu,
żebyniepooglądaćsobiekrasnalizbliska.
Pomacałałańcuchy,obejrzaławielkąkłódkęipokrótkimnamyśleuznała,żenajprostszymsposobemna
usunięcieprzeszkody,będziezdjęciekołatki,przezktórąprzewleczonołańcuch.
Resztąmożnasięzająćpóźniejwjakimśspokojniejszymmiejscu.
Tłumekzgromadzonypodratuszemzabuczałradośnie,bowłaśniezatrzymałasięwpobliżufurgonetka,z
którejwnętrzawekspresowymtempiewypakowałasięekipatelewizyjna.Ledwietasensacyjna
informacjazostałaprzekazanazlewejnaprawąstronę,ajużcizprawejdonosili,żewichpoluwidzenia
pojawiłsięburmistrzwotoczeniuświty.
Publicznośćwstrzymałaoddechwoczekiwaniunawielkifinał.
Nieświadomypodwójnegozagrożeniaburmistrzśmiałowkroczyłnaschody.Zanimposuwałosiędwóch
pracownikówfizycznychuzbrojonychwnożycedocięciametaluiinneniezbędneakcesoria.Do
burmistrzapodbiegłmagistrackiwoźnyicośpróbowałtłumaczyć,aleszefodesłałgowładczym
machnięciemrękiidałrobotnikomsygnałdodziałania.
WtedytodoakcjiwkroczyłaAgatka.Zasłoniłakrasnalewłasnymwątłymciałem,próbujączapobiec
niepotrzebnemuaktowiwandalizmu.Chciałapowiedziećokołatce,alejejgłosnieprzebiłsięprzez
tumult,jakipodnieślizdenerwowaniwidzowie.
Burmistrznienależałdoludzi,którzyłatwozrażająsiętrudnościami.Opanował
wściekłość,przywołałnatwarzurzędowyuśmiechizdecydowaniepodszedłdonieznajomejkobiety.
Ująłjązazdroweramięidelikatnie,alestanowczoprzestawiłnabok,dającekipietechnicznejwolą
drogę.
Iwtedystałosięcośstrasznego.Kobietazrękąwgipsiezachwiałasięniebezpiecznieizanim
ktokolwiekzdążyłzareagować,runęłazeschodów.Jejupadek,któryzwiastował
równieżupadekburmistrza,pokazałytegodniawszystkiestacjetelewizyjne.
*
Jolaporazkolejnyobejrzaław„Wiadomościach”scenęupadkuAgatkiinagrałająnaprośbę
zainteresowanej.Wiedziałajużzrelacjitelefonicznej,żeprzyjaciółkanieponiosłażadnychszkódna
cieleaninaumyśle,więcmogłasiętemuprzyglądaćzespokojem.
Żałowałatylko,żeniebyłojejwtedywpobliżu,boświatujrzałbyjeszczelatającegoburmistrza.
ZzamyśleniawyrwałJolęzgrzytkluczawzamku.
Wyłączyłaodbiornikiudałasiędokuchni,żebyprzygotowaćjakąśpysznąkolacjędlamęża.Miałacichą
nadzieję,żePawełpopracujedzisiajdłużej,aleskorostałosięinaczej,musiałazrobićwszystko,żeby
trzymaćmężazdalaodtelewizora.Lepiej,żebynadalpozostawałwprzeświadczeniu,żeKrasnalnojest
cichąprowincjonalnąmieściną,wktórejniedziejesiędosłownienic.Wybierałasiętamjutro,zarazpo
pracy,izamierzałazabawićcaływeekend.
Chybażesprawysięskomplikują...
PawełziewałjużprzykolacjiiJolauznała,żenajlepszymrozwiązaniembędziepołożeniemężaspać.
Bezwiększegożaluzrezygnowałazromantycznegowieczoruwedwojeiwspaniałomyślnieustąpiła
mężowipierwszeństwawkorzystaniuzłazienki,akiedyzajrzaładosypialniwpółgodzinypóźniej,
Pawełchrapałjużsłodko.
Jolaodetchnęła.Telewizjęmiałazgłowy.PewnezagrożenieniosłyzsobąporannegazetyorazInternet,
alenatoniemiałajużżadnegowpływu.
Niktjakośniepomyślałonastawieniubudzika,skutkiemczegozaspalioboje.Paweł
złapałtylkoteczkęiwyleciałbezśniadania.Jolazamarudziłatrochędłużej.Musiałajeszczespakować
torbępodróżnąizatankowaćpodrodze,cowsumieprzełożyłosięnaponadgodzinnespóźnieniedo
pracy.
Tak,jaksięspodziewała,sensacjądniabyłkolejnywypadekAgatki.
-No,nareszcie!-zawołałaHalinkaMikuła,kiedyJolabezszelestniewsunęłasiędopracowni.-Tabuny
ciekawskichwalądonasdrzwiamiioknami,anajlepiejpoinformowanaosobanauczelniwłóczysięnie
wiadomogdzie.
-Wiem,dorwalimniejużnaschodach-westchnęłaJola.-Ikażdemumusiałamtłumaczyćtosamood
początku.Starazauważyła?-zapytała.
-Ajakmyślisz?Onateżczasemoglądatelewizjęiteżchciaławiedzieć.Zaglądałajużtrzyrazyiza
każdymrazemwyglądałanabardziejstęsknionązatwoimwidokiem.
-Kurczę-westchnęłaJola,któradokońcamiałanadzieję,żejednakjejsięupiecze.-
Toidęsięzameldować.-Narzuciłanasiebiebiałyfartuchiodważnieruszyławkierunkujaskinilwicy.
-Spokojnie.Niemusiszsiętakśpieszyć-powstrzymałjąEmil.-Marychapojechaładoksięgowości.
Cośjejtampochrzanilizpoboramiijakwróci,tobędziewściekłajakosa.Tomiłoztwojejstrony,że
samasięzgłosiłaśnakozłaofiarnego.
-Jamyślę,żebardziejsięucieszy,jaksiędowie,ktopopsułwirówkę.
-Tobyłwypadek-broniłsięEmil.
-Tobyłszczytgłupoty.
-Przestańciesięwygłupiać.-Halinkaprzerwałatesłowneprzepychanki.-Powiedzlepiej,couAgatki?
Wiemy,żeżyje,bodzwoniliśmy,aletynapewnowieszwięcej.
-Tylkoniepróbujnamwmawiać,żeAgatkaznalazłasięprzypadkiemwniewłaściwymmiejscu.Onama
niebezpiecznydar:tam,gdziesiępojawi,zawszewybuchajakaśkosmicznaafera-powiedziałaIza
Tetlakizajęławygodnąpozycjęnaparapecie.Natensygnałpozostaligenetycyrównieżporzucilipracęi
przybralipozyrelaksacyjne.
Jolaniedałasiędługoprosić.Posiadanawiedzarozsadzałająodśrodkainiemogłasiędoczekać,żeby
podzielićsięniązgrupkązaufanychosób.
-Agatkachciałapomóc...
-Awyszłojakzwykle-ironizowałAndrzej.
-Najważniejsze,żetymrazemspadłanaczteryłapy.
-Raczejnaczterylitery.
Jolapoczułasięurażonatymciągłymwchodzeniemwsłowo.
-Jakmibędziecieprzerywać,towamniepowiemokrasnoludkach-zagroziła.
CiekawośćzrobiłaswojeiJolamogłaopowiedziećhistoriędokońca.
-Otychkrasnalachtojajużkiedyśsłyszałam-odezwałasięHalinka.-Tylkoniemampojęciagdzie-
dodałanawypadek,gdybyktośdomagałsięodniejszczegółów.
-Acosłyszałaś?-ciągnęłajązajęzykJola.
-Otakichjednych,couwalnialikrasnalezogrodów.Aletobyłokilkalattemu,możenawetkilkanaście...
Wczasachkiedykrasnoludkizaludniałyziemię,aludziemieszkalipodkamieniami-
pomyślałaJola,aleniepowiedziałategogłośno.Halinkanieznałasięnażartachiłatwosięobrażała.
-Nieważne-machnęłaręką.
-Czekaj,czekaj!-zawołałAndrzej.-Wiem,ocojejchodzi.Tobyłonawetcałkiemzabawne.Jacyś
facecikradlikrasnaleiwywozilijedolasu.Takinibypowrótdonatury.
-Mam!-zawołałaHalinka.FrontWyzwoleniaKrasnaliOgrodowych!-Kliknęłanahasłoizaczęła
czytaćnagłos:-„francuskaorganizacja,którejcelemjestprzywróceniekrasnaliogrodowychich
naturalnemuśrodowisku-lasom”.Aniemówiłam?!
-Mówiłaś,mówiłaś,tylkonamraczejtainformacjananiewielesięprzyda-zgasiłajejentuzjazmJola.-
Tobyłodawnoinieprawda.GdzieFrancja,agdzieKrasnalno?Chybażemamydoczynieniazjakimiś
nieudolnyminaśladowcami.Cinasiniewywozilitychkrasnalidolasu,tylkorozwlekalipomieściei
zostawialigdziepopadło.Przystanekautobusowy,chodnik,fontannai,cooglądaliścienawłasneoczy-
schodyratusza.Ktośtuwidzijakiśwspólnymianownik?
-Niewozisięgipsudolasu-inteligentniezauważyłEmil.
-Ciekawe,czytebiedneskrzatyktośpytaozgodęczyuszczęśliwiająjenasiłę-
zastanawiałasięIza.
-Akuratsiępytają!Zakark,dolasuiradźciesobiesame.Wedługmnie,tosięnazywadeportacja.Mydlą
ludziomoczyipodpłaszczykiemdobroczynnościprzeprowadzajączystkietniczne-podsumowałEmil.-
ZałóżmylokalnyoddziałFrontuObronyKrasnaliOgrodowych.
-Auwaswszyscyzdrowi?-przerwałaJola.Miałanadziejęnamałąburzęmózgów,alejakzwykle
skończyłosięnawygłupach.Dotegotoonibylipierwsi.Nibytonaukowcy,amomentamizachowywali
sięjakdzieci.
-Unastak,auwas?-odbiłpiłeczkęAndrzej.-Ociebietonawetniepytam,aleAgatkazachowujesię
conajmniejdziwnie.
-Comasznamyśli?-nadąsałasięJola.
-Ranodoniejdzwoniliśmyionapowiedziała,żeniemapretensjidotegofaceta,cojązepchnąłze
schodów,ijeszczegobroniprzedzasłużonymlinczem.Tonienormalne.Możemaamnezjęipowinnijej
dokładniejzbadaćgłowę?
-Wcaleniezepchnął-sprostowałaJola.-Samaspadła.Stanęłanakrawędzischodkaistraciła
równowagę.Nadodatekzapomniała,żemaprawąrękęwgipsie,akiedywyciągnęłalewą,byłojużza
późno,żebysięczegośzłapać.Nieszczęśliwyprzypadek,toznaczywypadek...
-Tozależy,jaknatopatrzeć.-IzajakzwyklestanęławopozycjidoJoli.-Jaoglądałamtęscenętrzy
razyizakażdymrazemtenburmistrzjąspychał.Zresztą,całaPolskatowidziała.Myślisz,żegdybyta
sprawaniemiałapodtekstupolitycznego,topokazywalibytowtelewizji?Napewnonie!-
odpowiedziałasobiesama.-Agatkapowinnasięraczejzakręcićwokółodszkodowania.Jakieśszkody
przecieżponiosła.Jeśliniecielesne,toprzynajmniejmoralne.
JolabroniładecyzjiAgatkijedyniedlazasady.Wgłębiduszybyłazdania,żeburmistrzprzynajmniej
pośrednioprzyczyniłsiędowypadkuprzyjaciółki.Bopocopchałsięzłapamiiprzestawiałjąjak
martwyprzedmiot?Winategogościaniepodlegaładyskusji,ajeśliwinabyłabezsporna,topowinien
ponieśćzasłużonąkarę.Jejzdaniemdymisjazurzędutotrochęzamało.No,chybażesięweźmiepod
uwagękilkaokolicznościłagodzących.Potymcałymniefortunnymzdarzeniuzachowałsiębezzarzutu.
Pierwszyrzuciłsięnaratunek,zawiózł
poszkodowanądoszpitalaisprawił,żetraktowalijątamzwszelkimihonorami.Akiedyokazałosię,że
wszystkozAgatkąwporządku,odwiózłjądodomu.Awieczoremprzesłałnajejręcekoszżółtychróżi
pudłoczekoladek.Miłygestalbozwykłapróbaprzekupstwa.
-Cobyniemówićoburmistrzu-zauważyłAndrzej-facetjestjużskończony.
-Sampodobnozamierzazłożyćdymisję-wyjaśniłaJola.
-Acoinnegomożezrobić?Poczymśtakimopiniapublicznagozeżre.Aswojądrogą,Agatcewystarczył
niespełnatydzień,żebyobalićlegalnąwładzę.No,no.
-Gdziediabełniemoże,tamAgatkępośle.
-IJolę.
-Mnietamniebyło,jeśliniezauważyliście-zjeżyłasięJola.
-Icałeszczęście,bowedwiejesteścieowielebardziejniebezpieczne.
-Tylkoniejedźcieczasemdostolicy.Polski,wobliczukryzysu,niestaćnanowewyboryparlamentarne.
*
ZłapassaJolitrwała.AgatkadowiedziałasięodBożeny,żezajejprzyjazdemdoKrasnalnastałSzymon.
Miałatobyćoczywiścietajemnica,ale,jaktoztajemnicamibywa,itawypłynęłanaświatłodziennew
najmniejoczekiwanymmomencie.Bożenanieświadomiepowiedziałaojednosłowozadużo.
Agatkabezbłędnieskojarzyłafaktyiodkryła,żepadłaofiarąrodzinnegospisku.Odpoczątkumiała
przeczucie,żecośtuniegra,teraznaglerozjaśniłojejsięwgłowie.Toniespodziewanezaproszenie,
któreprzyszłownajbardziejodpowiedniejchwili,kapitulacjaSzymonaitakdalej.Terazklocki
pasowałydoukładanki.To,żedałasięwymanewrować,niebyłojeszczekońcemświata.Najgorszebyło
to,żenagadałaprzyokazjibzdur,zaktórebędziesięmusiaławstydzićchybaprzezrok.
TyledowiedziałasięJolanatychmiastpowyjściuzsamochodu.Teraz,jedzącpóźnyobiad,zastanawiała
się,czypowinnasięprzyznaćdowspółudziałuczynie.
Jolabyłajedynąosobą,którejmogłasięzwierzyćzwłasnychrozterek,iAgatkaniemogłasiędoczekać,
kiedybędziemiałaprzyjaciółkętylkodlasiebie.
-Chodź,pokażęciAgatona,pókijestjeszczejasno-powiedziała,mrugającdoJoliporozumiewawczo.
-Jutroteżbędziedzień-wtrąciłasięBożena,którapodnieobecnośćpaniWandyochoczopełniłahonory
panidomu.-DajpaniJoliodpocząćpopodróży.Wlodówcejestjeszczedeser-kusiła.
-Chętnierozprostujęnogiprzedsnem-bąknęłaJolaiwybiegła,zanimBożenazdążyłazaproponować
przyjaciółkomswojetowarzystwo.
Agatonstałkołobasenu,dokładniewmiejscu,zktóregoAgatkadojrzałaczającegosięnamurze
podglądacza.AlenieotymchciałamówićzJolą.
-Zrobiłamzsiebieidiotkę!Wyszłamnaostatniąkłamczuchę,krętaczkęipodłąświnię.
Jestemwyrodnążonąimatką,którabezmrugnięciaokiemskazujerodzinęnazabójczyegipskiklimat,a
samakorzystazluksusuklimatyzowanychpomieszczeń,basenuisauny.Jakotympomyślę,tosamado
siebiezaczynamczućobrzydzenie.
Jolataktowniemilczała.Kiwałatylkogłowązezrozumieniemiczekała,ażprzyjaciółkazrzucizwątroby
wszystkiegorzkieżale.Dopierowtedy,jaknaprofesjonalistkęprzystało,zamierzałaprzystąpićdo
skutecznegopocieszania.JakoosobapostronnamogłasięzdobyćnaobiektywizmipomócAgatcew
rozstrzygnięciudylematównaturymoralnej.Przynajmniejtakimiałaplan.
Zakończywszytędruzgoczącąsamokrytykę,Agatkawestchnęłaipopadławzadumę.
PrzynajmniejtaktowyglądałozpunktuwidzeniaJoli.Niemogłaprzecieżwiedzieć,żeAgatkawłaśnie
sobieuzmysłowiła,żetoonapadłaofiarąspisku,ajeślitak,toczynyniemoralne,którychsiędopuściła,
byłyniczyminnymjaklogicznąkonsekwencjątegofaktu.
-TowszystkowinaSzymona!-zawołałazpełnymprzekonaniem.-Oszukałmnieispokojniepatrzył,jak
robięzsiebieidiotkę.Jużjasobieznimpogadam,niechnotylkowrócidodomu.
PotychsłowachJolinaglezrobiłosięgorąco.Miałanasumieniugrzechnielojalności.
ToonapodsunęłaSzymonowirozwiązanieproblemuiporadziła,byutrzymywałżonęwprzeświadczeniu,
żetoonarozdajekarty.Chciaładobrze,awyszłonieszczególnie.Wiedziała,żejeśliterazniewzniesie
sięnaszczytydyplomacji,jejprzyjaźńzAgatkąbędziemożnauznaćzabyłą.Przemyślałasprawę
dogłębnieiwyszłojej,żeprzyznaniesiędokonszachtówzSzymonembyłobykolosalnymbłędem.Płynęli
natejsamejspróchniałejłajbieitoonamusiaławyprowadzićstateknabezpiecznewody.
-Atyzawszemyślisztylkoosobie!-bezostrzeżeniazaatakowałaniczegoniespodziewającąsię
przyjaciółkę.Agatkamilczałaskonsternowana,copozwoliłoJolirozwinąćskrzydłaiwygłosićnajlepszą
mowęobrończąwswoimżyciu.-Facetstajenagłowie,żebyciniebaprzychylić,dwoisięitroi,atymu
przypisujeszzłeintencje.Innybymachnąłrękąipojechałnawakacje,zostawiająccięwpustym
mieszkaniu,samotnąibezradną.-Jolaczuła,żeodrobinęsięzagalopowałaztąbezradnością,ale
ponieważAgatkanadalstałazotwartymizezdziwieniaustami,poszłazaciosem.-Atymaszpretensje
doSzymona,żezadbałotwojąwygodęibezpieczeństwo.
-Aleprzecieżnieotochodzi-zaprotestowałaAgatka.
-Aoco?Oto,żedogadałsięzBożenązatwoimiplecami?Acomiałzrobić,jakzaparłaśsięjakmuł?!
Ciągletylkonieinie.Nawetświętybyniewytrzymałiskorzystałzfortelu.Ico,jakaśkrzywdacisię
stała?
Jolazamilkła,dającAgatceczasnaodpowiedź.
-Nibynie,alepowiedziałamokilkasłówzadużo.ŻeBożenazapraszatylkomnieitakietam...Jak
pomyślę,żeoncałyczaswiedział...toczujęsięcholerniegłupio.Inicnieporadzę,żejednocześnie
jestemwściekłainaniego,inasiebie.Iniezamierzamsięprzednimwcaletłumaczyć!-zakończyła
hardo.
-Moimzdaniemtonawetsięniemaszzczegotłumaczyć-zauważyłaJola.-Kierowałytobąidentyczne
motywacjejakSzymonem.Toprawda,żeminęłaśsiękilkarazyzprawdą,aletosięnazywawyższa
konieczność.Niechciałaśrodziniepsućwymarzonychwakacjiidlategorobiłaśwszystko,żebynie
musielisięociebiemartwić.Onniewie,żetywiesz,inajlepiejbędzie,jeślisięniedowie.Tylkotakda
sięuniknąćniepotrzebnychpytańiodpowiedzi,którychżadnezwastaknaprawdęniechceusłyszeć.
-Maszrację-zgodziłasięAgatka.-Najlepiejbędzieprzemilczećcałąsprawę.GdybySzymonwiedział,
żejawiem,czułbypresjępowiedzeniatego,cojegozdaniemchciałabymusłyszeć,acozkoleizmusiłoby
mniedoprzyznaniasiędorzeczy,doktórychzaskarbyświataniemamochotysięprzyznawać.
*
PogodabyłaprzepięknaiJolapogratulowałasobiepomysłuzabraniastrojukąpielowego.Skorojuż
miałapodnosembaseniogromnąpołaćwypielęgnowanegotrawnika,togrzechembyłobynieskorzystać
ztejodrobinyluksusu.Szczególniezależałojejnaopaleniźnie.Nieżebyodrazustrzaskaćsięnabrąz,ale
przynajmniejzrobićdobrypoczątek.Zakilkadniwyjeżdżałanadmorzeiniechciałaświecićnaplaży
bladymciałem.
Niestety,Agatkamiałacałkieminneplanyweekendowe.Byłazwolenniczkąaktywnegowypoczynku,aco
najważniejsze,najlepiejjejsięmyślałowruchu.WobecnościJolimogłaswobodniemyślećnagłos,nie
zwracającnasiebieniczyjejuwagi,iwraziepotrzebyprzedyskutowaćnajważniejszekwestie.
TużpośniadaniuzwielcetajemnicząminąoświadczyłaJoli,żenaniejużczas.
Wyruszająnawycieczkępomieście,którejmotywemprzewodnimbędąoczywiściekrasnale.
Zwiedzaniezaczęłynietypowo,boodcmentarza,gdziespoczywałaEmiliaTrzmiel-osoba,dziękiktórej
krasnalestałysięniekwestionowanymatrybutemKrasnalna.
Agatkapewnieporuszałasiępolabirynciewąskichalejek.PielgrzymowaładogrobupaniEmiliijużpo
raztrzeci.Nagrobekwywarłnaniejogromnewrażenieiciekawabyła,jaknatenwidokzareagujeJola.I
copowie,kiedyjużodzyskagłos,bonapewnozatkajązwrażenia.Agatkęzatkałonacałepółminuty.
Przeżywałapodrodzeistnemęki,żebyniezdradzićszczegółówprzedczasem,alejakniespodziankato
niespodzianka.NaprowadziłatylkoJolęnatematikazałajejzgadywać,jakwyglądapomnik.
-Idęozakład,żeniezgadniesz!
Jolanienamyślałasiędługo.Wyobraźniapodsunęłajejobrazkrasnalapodtrzymującegonabarczystych
ramionachsporejwielkościkrzyż.Zdawałasobiesprawęzabsurdalnościtegopomysłu,alecoinnego
mogłosugerowaćpytanieAgatki?Jeśliniekrasnaltoco?
-Chybaniekrasnal?-rzuciłaniepewnie.
-Prawiezgadłaś-powiedziałaAgatkaztajemnicząminą.
-Cotoznaczyprawie?
-PaniWandamimówiła,żetakipomnikwymarzyłasobiepaniEmilia,alepodobnomiejscowyksiądz
postawiłstanowczeweto.Oświadczył,żeniedopuści,żebypogańskisymbolstanąłnajegocmentarzu.
Targowalisiępodobnobardzodługoiwkońcustanęłona...
-Naczym?
-Zarazzobaczysz,maszgoprzedsobą.
ZamiastklasycznejpłytynagrobkowejJolaujrzałaogromnegożółwiazpiaskowcadumniestojącegona
czterechwyprostowanychnogach.
-DONIEBAŚPIESZSIĘPOWOLI-przeczytałanagłoswykutywkamieniunapis.-
Piękneepitafium,naprawdępiękne...-Zamyśliłasięnadczymś.
-Terazsamawidzisz,jakatobyłaniezwykłaosoba-odezwałasięAgatka.-Samawidzisz,trzebabyć
dalekowzrocznymimyślećjużzażyciaośmierci.Zadaćsobietrochętrudu,żebycośpoczłowieku
zostało.Inaczejczekacięlastrykowapłytazdwiemadatamiinawetniktniebędziepamiętał,jakie
kwiatylubiłaśzażycia.Janaprzykładnielubięchryzantem...
-Aco?Jużsięśpieszyszdonieba?Dlamnietennapisbrzmijakostrzeżeniezzagrobu.
Niepchajłapymiędzydrzwi,niewtykajnosawcudzesprawy,ciekawośćtopierwszystopieńdopiekła,
immniejwiesz,tymdłużejżyjesz.
-Widzę,żezebrałocisięnaczarnowidztwo.
-Tootoczenietaknamniedziała.Refleksyjnieitrochęprzygnębiająco.Jakczłowiekwidziwokółtyle
nagrobków,toniesposóbniemyślećośmierci.Cudzejoczywiście.-Jolazapaliłaprzyniesionezniczei
dokładnieprzyjrzałasiężółwiowi.Sprawiałwrażenie,jakbyzatrzymałsiętutajprzypadkiem,głowęmiał
przegiętąnabok,ajegooczy,wyrazisteludzkieoczy,tęskniespoglądaływkierunkubramycmentarza.W
stronężycia.-Możeczasjużodwiedzićżywych?-zasugerowała.-Tocotammaszjeszczewplanie?
-Rynekiokolice...
-Rozumiem,wizjalokalnanamiejscuspektakularnegoupadku-domyśliłasięJola.-
Namiejscutegoburmistrzawręczyłabymcisądowyzakazzbliżaniasiędoratuszanakilometr.
-Niejesttakźle-zachichotałaAgatka.-Tenburmistrztocałkiemfajnyfacet,naprawdę.Kulturalny,
elokwentnyi...
-Imapodejściedokobiet-wtrąciłasięJola.-Kwiatki,czekoladki,trochęsłodkichsłówekijużzyskał
wtobiekolejnąwielbicielkę.Ażżal,żeniemożesznaniegogłosować.
-Kpijsobie,kpij.Jasięznamnaludziachiniedamsięnabraćnażadneplewy.Namęskiwdziękteż
jestemśredniowrażliwa.Mieliśmyokazjętrochęporozmawiać,itoszczerze.Bezmydleniaoczui
udawania,żenicsięniestało.Onteżniemawątpliwości,żektośpróbujegozdyskredytować.Zadużo
tychzbiegówokoliczności.Bosamapomyśl,skądwprowincjonalnejmieściniewzięłasięnagleekipa
telewizyjna?Zjawiająsiębezzapowiedzi,itodokładniewmomencie,kiedycośzaczynasiędziać!
Wniosekjestprosty,dostalicynk,żebędziejakaśdraka,idlategoprzyjechali.Efektkońcowyprzeszedł
ichnajśmielszeoczekiwania.Niestetyzmojejwiny-przyznałasięAgatka.-Itomniewłaśniegryzie.
Nielubiębyćnarzędziem,nawetbezwolnym,wcudzychrękach.Inaprawdęuważam,żetenJamiołajest
dobrymburmistrzemimiastostracinaewentualnejzamianie.Szczególnieżetenktoś,ktoostrzysobie
zębynajegoposadę,niegraczysto.
-Teżmamprzeczucie,żetojakaśbrudnapolitycznaafera-zgodziłasięJola.Wietrzyłakłopotyi
zamierzałapowstrzymaćAgatkęprzednadmiernymangażowaniemsięwtęsprawę.
Politykaczęstopowiązanabyłazbiznesem,abizneszeświatemprzestępczym.Aciostatninie
przebieraliwśrodkach,żebyosiągnąćswójcel.Powiedziałaprzyjaciółceszczerze,cootymmyśli.
-To,żeniewygrzebałaśdotądżadnegotrupa,nieoznacza,żegowcaleniema.Jesteśtutylkona
wczasach.Zatydzieńitakwyjedziesz,więcniemasensuzaczynaćczegoś,czegonieskończysz.
Krasnoludkikrasnoludkami,amniecośtutajzaczynaśmierdziećijuż.
*
WDomupodLwamipozostałtylkojedenkrasnal,alejegogodziny,itodosłownie,byłypoliczone.
Krasnalwłamywaczmiałpodwójnegopecha.Popierwszeznajdowałsięnawidocznymmiejscu-co
drażniłopoczucieestetykiCelinyRównickiej,apodrugiebył
przymocowanydościanyniezwyklesolidnie,atooznaczało,żeniedasięgozdjąćbezzniszczenia.
MajsterBarlickipodszedłdozadaniabezzbędnychemocji.Najprościejbyłoprzeciąćzamocowaniai
zrzucićkrasnalanadół.Takteżzrobili.Gipsowafigurkauderzyłaochodnikirozpadłasięnakilkanaście
kawałków.
PrzykupiegruzupierwszapojawiłasięCelina,którazbezpiecznejodległościnadzorowałaprace
budowlane.Szturchnęłaczubkiembutacoś,cojeszczeprzedchwiląbyłogłowąkrasnala.Tużobokleżał
pękniętynapółkorpus.Celinaprzyjrzałamusiędokładniejiniespodziewanywidokporaziłjąniczym
prądelektryczny.Padłanakolana,ujęławdłońjakąśkruchąskorupkęiwydałazkrtanizduszonyokrzyk
zgrozyirozpaczy.Potemzaczęłasięzachowywaćjeszczedziwniej.Zerwałasięnanogi,zatoczyławokół
błędnymwzrokiemiwpośpiechuzaczęłaokrywaćszczątkikrasnalawalającymisięwokółkawałkami
styropianu.
-Proszętegoniedotykaćpodżadnympozorem!Podżadnym!-ostrzegłapracownika,którywłaśnie
zszedłzdrabinyilekkooszołomionyspoglądałnatenbiałykurhan.W
pierwszymodruchunawetpomyślał,żespuściłtegokrasnalakomuśnałeb,iażgocośzłapałozagardło,
aleszybkooprzytomniał.Wkońcukontrolowałsytuacjęodpoczątkudokońcaimiałstuprocentową
pewność,żenieskrzywdziłżadnegoczłowieka.Niemiałpojęcia,cosięnaglestałotejbabie.Oco
narobiłatylewrzasku?Nawszelkiwypadekwolałzniknąć,zanimjejsiępogorszy.
Celinazostałasamanaposterunku.Trzęsącymisięzezdenerwowaniadłońmiwyjęłazkieszenikomórkęi
kolejnowybrałatrzynumery,wygłaszająctensamkrótkikomunikat:
-Przyjdźnaganek!Natychmiast!!!
Nawetbeztego„natychmiast”wykrzyczanegodosłuchawkimężczyźniwiedzieli,żestałosięcoś
niezwykłego.GłosCelinyażwibrowałodtłumionychemocji.Ojciec,mążibratzjawilisięprawie
jednocześnie.Otoczylikobietęciasnymwianuszkiemipochyliligłowy,byusłyszećjejszept.To,co
mówiła,przeznaczonebyłowyłączniedlarodziny.Kiedyskończyła,rozstąpilisięiznaczącospojrzelina
stosstyropianu.Ciekawośćwprostichrozpierała,alenaraziemusieliuzbroićsięwcierpliwość.
Najpierwnależałosiępozbyćniepotrzebnychświadków.Czterechparoczuiuszu,zaczajonychgdzieśw
pobliżuiczekającychnasensację.
-Paniemajster!-zawołałKrystian.
-Słucham?-Barlickipojawiłsięprzednimjakspodziemi.
-Fajrantnadzisiaj!
-Jaktofajrant?Przecieżtynkiwpiwnicymamytrzeć!
-Jutropanpotrze.
-Jutro,tochybazębami-zdenerwowałsięmajster.Zacząłwyjaśniaćtemuignorantowi,żew
budownictwiewszystkomaswojemiejsceiczas,aletrudziłsięnadaremnie.
-PanieBarlicki.-Krystianująłmajstrapodramięiodprowadziłnabok.-Panmaswojeracje,aja
swoje-zacząłłagodnie.-Aletojapanazatrudniamijeślimówię,żenadzisiajkoniec,tokoniec!
Jasne?!Zaprzerwęwpracyiewentualneutrudnieniaoczywiściezapłacimy,więcniebędziepanstratny.
Aterazproszęzebraćekipęiwracaćdodomu.
Zadzwonimy,kiedybędziepanznowupotrzebny.
Kiedytylkofurgonetkazrobotnikamibudowlanymiwyjechałazabramę,jaksępyrzucilisięnaresztki
krasnala.
-Miałaśrację,cholera-warknąłGrzegorz.-Tastarabyławiększąwariatką,niżnamsięwydawało.
Powinniśmyjąubezwłasnowolnić,kiedyjeszczeżyła.Jezu-jęknął.-Comyśmynajlepszegozrobili!
Zostaliśmybankrutami...
-AEmiliaTrzmielchichoczeterazwgrobie.Jeślitomiałbyćdowcip,toudałjejsięznakomicie...
-Przestań,tato!-zdenerwowałasięCelina.-Cosięstało,tosięnieodstanie.
Najważniejsze,żeterazjużwiemy,gdzieszukać!Niewszystkojeszczestracone,inninawetsięnie
domyślają.Trzebazabraćsiędorobotyiodzyskać,conasze...
*
WbrewostrzeżeniomJoliAgatkaniezaprzestałapróbrozwiązaniazagadkiwędrującychkrasnali.
Argumentprzyjaciółki,żejesttutylkogościem,wcaledoniejnieprzemawiał.Jeślinawetgościem,to
lubianymiszanowanym.Przekonywałasięotymnakażdymkroku.
Gdziekolwieksiępojawiła,wzbudzałażywe,choćnienatrętnezainteresowanie.Nigdywżyciuniemiała
tyluznajomychnieznajomychpozdrawiającychjądobrymsłowemimiłymuśmiechem.
Odkądudzieliławywiadu„GłosowiKrasnalna”jejpopularnośćjeszczewzrosła.
Ludziomspodobałasięjejotwartapostawa.Anajbardziejto,żemimoprzykrychdoświadczeńnie
obraziłasięnamiastoijegomieszkańców.Idarzyłasympatiąogrodowekrasnale...
Agatkaczułasięwyróżnionatrochęnawyrostidlategopostanowiłapopracowaćtrochęnarzecz
mieszkańców.Miałajużpewnąteorię,aledlajejpotwierdzeniapotrzebowałaczasuigarściniezbędnych
informacji.Tegopierwszegomiałanaprawdęniewiele.Zaledwiepięćkrótkichdni.No,możesześć,jeśli
poprosiJolęoogarnięciemieszkaniaipojedziestądbezpośrednionalotnisko,bypowitaćpowracającąz
wojażyrodzinkę.Stęskniłasięzanimiokropnie,ale,jaktomówią,najpierwobowiązek,potem
przyjemność.
NaraziewszystkietropyprowadziłydoratuszaitamwłaśnieudałasięAgatkawchmurnywtorkowy
poranek.NapoczątekpostanowiłaodwiedzićAdamaJamiołę,czylipotencjalnąofiaręspisku,apotem
zabraćsiędoszukaniawinowajcy.Pokręcićsiętrochęnamiejscu,podpytaćpracownikówijeśli
szczęściejejdopisze,jeszczedziśułożyćwstępnąlistępodejrzanych.Biorącnalogikę,musiałtobyć
ktośzbezpośredniegootoczeniaburmistrza.
Ktoś,ktoczyhanajegofotelijestzbytniecierpliwy,byczekaćnakolejnewybory.
Agatka,niebezzdziwienia,przekonałasię,żewKrasnalniejestprzynajmniejjednaosobaniedarzącajej
sympatią.Sekretarceburmistrza,IlonieMisiek,wystarczyłjedenrzutoka,byocenić,żepojawieniesię
niespodziewanegogościamożeoznaczaćjedyniekłopoty.
Doskonaleznałaswójfachiwiedziała,żechoćbymiałapolecwboju,niemożedopuścić,bytakobieta
dostałasiędogabinetuszefa.Gdzieśwpobliżumogłasięczaićekipatelewizyjna,anictaknieszkodziło
władzyjaknadmiarreklamy.
-Panaburmistrzaniema-skłamałabezmrugnięcia.-Iniebędzie-rzuciłaznaciskiem,widząc,że
interesantkarozglądasięzajakimśmiejscemdosiedzenia.
Agatkaniedałasięzbićztropu.Spotkaławswoimżyciuzbytwielesekretarek,bydaćsięnabraćna
takieplewy.Iteżpotrafiłablefować,itocałkiemnieźle.
-Niemożliwe!-oświadczyłastanowczo.-Byliśmyprzecieżumówieninadzisiaj-Minęprzytymmiała
taką,jakbysambrakkomitetupowitalnegobyłjużdlaniejdostatecznymrozczarowaniem.-Wiem,żenie
musimipaniwierzyćnasłowo,alemożepanichybanacisnąćguziczekipotwierdzićinformacjęu
źródła?
Sekretarkaniechętnieizociąganiemwykonałapolecenie.
-Panieburmistrzu-zaszczebiotaławsłuchawkę.-Jesttutajtapani,pani...
-Cyryl-podpowiedziałajejAgatka.
-Ta,cospadłazeschodów-uściśliłanawypadek,gdybyjejnazwiskoumknęłoburmistrzowizpamięci.
Ocojakoco,aleopamięćburmistrzaAgatkaniepowinnasięmartwić.Oczymśtakimnaprawdętrudno
zapomnieć.AdamaJamiołęwdzieńdręczyłopoczuciewiny,ajakbytegobyłomało,koszmarzAgatą
Cyrylwroligłównejśniłmusięponocach.Najgorsze,żesenzawszekończyłsiętragicznieinigdy,
pomimopodejmowaniadramatycznychprób,nieudawałomusiępochwycićwyciągniętejdoniegodłoni.
Budziłsięzkrzykiem,całyzlanypotem,iprzezdługiegodzinyleżałzotwartymioczyma,bojącsię
zasnąć.
-Tomamwpuścićtępaniączynie?-Głossekretarkiwyrwałburmistrzazzamyślenia.
-Acotowogólezapytanie?!-zawołałzwyraźnądezaprobatąwgłosie.
PaniIlonapoczułasięlekkoskołowana.Cośnapewnozrobiłaźle,tylkoco?Albonależałowpuścić
gościaodrazu,alboprzeciwnie-spławićszybkoibezszelestnie.
Naszczęścieniemusiałazbytdługobićsięzmyślami.Obiteskórądrzwigabinetuotworzyłysię
gwałtownieipojawiłsięwnichrozpromienionyburmistrz.PodbiegłdoAgatkiizszacunkiemucałował
czubkipalcówjejprawejrękispoczywającejnatemblakuidlarównowagipotrząsnąłteżlewą,którą
zdążyławyciągnąćwjegokierunku.
-Cozagość!Naprawdębardzosięcieszę,żemniepaniodwiedziła!Jednoczegożałuję,toto,że
poznaliśmysięwtakdramatycznychokolicznościach.Gdybytaksiędałocofnąćczas...-westchnął
ciężko.
-Było,minęło!-zbagatelizowałasprawęAgatka.
-Ale,ale...niebędziemytutakstaćwprogu-zreflektowałsięprzedstawicielwładzy.
ZaprosiłAgatkędogabinetuitroskliwie,jakbybyłastaruszką,itowstanieprzedzawałowym,usadziłw
fotelu.
TakietraktowanieniewzbudziłooczywiścieentuzjazmuAgatki.Jużdawnozauważyła,żewzbudzaw
mężczyznachtakzwaneuczuciaopiekuńczeinawetpogodziłasięzmyślą,żewarunkifizycznenie
predysponująjejdoodgrywaniaroliwampa.Alestaruszkatojużbyłagrubaprzesada.Taka-powiedzmy
-kobietakumpelnajbardziejodpowiadałajejpragnieniom.
Wyprostowałaplecy,założyłanogęnanogęispokojnieodczekała,ażburmistrzporazkolejnywyrecytuje
formułkęprzeprosinichoćczęściowopozbędziesiępoczuciawiny.
Nieśpieszyłasięzprzejściemdosednasprawy,bopopokojukręciłasięsekretarka,kolejnodonosząc
kawę,ciasteczka,szklankiinakoniecdobrzeschłodzonąwodęmineralną.
Skierowanierozmowynainteresującyjątemattrochępotrwało,alewkońcudopięłaswegoinamówiła
burmistrzanazwierzenia.
Ludzienaszczytachwładzy,nawettakiejwmałymmiasteczku,zawszebywająosamotnieniinawetgdyby
chcieli,niemająsięprzedkimwyżalić.Wszyscygrająjakieśroleiniesposóbodróżnićprzyjacielaod
wroga.CoinnegoAgatka,wzbudzałazaufanie,byłaosobązzewnątrz,awięcnieuwikłanąwwewnętrzne
rozgrywki,iconajważniejsze,potrafiłasłuchać.
Agatkapopijałaherbatę,zadawałapodchwytliwe,jakjejsięwydawało,pytaniainotowaławpamięci
interesującejąszczegóły.Zupływemczasujejentuzjazmznacznieosłabł.Jeśliliczyłanato,żeburmistrz
naprowadzijąnajakiśtrop,topopełniłagrubybłąd.
Tychtropówbyłozbytwiele,apodejrzanibyliwszyscy,odsprzątaczkipogłównąksięgową.
-Potym,coodpanausłyszałam,zażadneskarbyniechciałabymzasiąśćnapańskimfotelu-powiedziała
Agatkazgłębokimprzekonaniem.-Idziwimnie,żesątacy,cochcą.
-Niektórzynawetchcązabardzo-podsumowałJamioła.-Rzucająkłodypodnogi...
-Ipodkładająkrasnale-weszłamuwsłowoAgatka.-Acosięstałoztymikrasnalami?
Znalazłsięwłaściciel?
-Askąd,wyglądanato,żesąbezpańskie.Stojąsobiewniszypodschodami.Naraziesądowodemw
sprawie,apotemsięzobaczy.Możeprzeznaczymyjenajakąśaukcjęcharytatywną...
*
PułkownikSławomirNikielniemógłsiępogodzićzfaktem,żepodjegonieobecnośćwpobliżuBożeny
kręcisięjakiśobcyfacetibezkarniepasieoczywidokiemzarezerwowanymjedyniedlaprawowitego
małżonka.Nawetjeślitoniebyłzboczeniec,niezamierzałdopuścić,bypodobnyincydentmiałszansę
znówsiępowtórzyć.Skoronawettrzymetrowymurniezatrzymałintruza,należałosięgnąćpobardziej
radykalneśrodki.JedynieochronaprzezdwadzieściaczterygodzinynadobęmogłazapewnićBożenie
całkowitebezpieczeństwoinadtympracowałprzezostatniedni.Niechodziłooczywiścieoochronę
policji,bodoniejpułkownikniemiałzagroszzaufania.Wierzyłtylkoarmiiiarmiajakzwyklestanęłana
wysokościzadania.Dostałto,ocoprosił,imógłwreszciespaćspokojnie.
ŻołnierzwrozchełstanejbluziepojawiłsiępodnieobecnośćBożeny.Powołującsięnapułkownika,
zdołałwprawdzienamówićpaniąWandę,żebywpuściłagozabramę,ale,jaksięokazało,byłtojego
jedynysukces.Babastanęłaokoniemizażadneskarbyświataniechciałapokwitowaćodbioruprzesyłki.
Niepomogłyżadnetłumaczenia,groźbyanibłagania,twardopowtarzałasłowo„nie”iwyglądałonato,
żeniezmienizdania.Ikiedyjużprawiestracił
nadzieję,wogrodziepojawiłasięszczupłabrunetka.Wprawdzieszybkosięokazało,żeionajestwtym
domugościem,aleplutonowemubyłojużwszystkojedno.Niepotognałjakwariatkilkasetkilometrów,
żebywracaćdojednostkizniczym.Jeszczerazwyłuszczył
problem,starającsiędorzucićjaknajwięcejszczegółów,iuzyskałtyle,żekobietazgodziłasię
zadzwonićdogłównejzainteresowanej.Tojużbyłogromnypostęp.
-Bożena,możeszrozmawiać?Super.Dzwonię,botwójmążprzysłałpsa.-Agatkaogłosiłanowinęi
rozczarowałasięwyraźnie,kiedysięokazało,żedlaBożenyniejesttożadnaniespodzianka.-Toco,
mogęwtwoimimieniupokwitowaćodbiór?
-Możesz.
-Podpisałamiprzepadło-ogłosiłaAgatka.-Zostałaśprawowitąwłaścicielkąpsa.
Towarprzyjęty,reklamacjisięnieuwzględnia.
-Acośznimnietak?-zaniepokoiłasięBożena.GdybyAgatkaodpowiedziała,żepieswygląda
zwyczajnie,minęłabysięzprawdą.
-Napierwszyrzutokaowczarekniemiecki,duży,podpalanyipowypadkowy-
wyrecytowałajednymtchem.
-Ijaki?
-Powypadkowy-powtórzyła.-No,pokiereszowanycały.Tenżołnierz,cogoprzywiózł,mówi,żepies
przyjechałprostozeszpitala.Pewniedlapsów.Maliczneszramynapysku,conadajemugroźnywygląd,
alepodobnojestłagodnyjakbaranek.Panmówi,żeniebędzieznimproblemu,boonniebyłszkolonyna
ludzi,tylkodowykrywaniamin.PiesstraszysamymwyglądemipewnieotoSławkowichodziło.
Wystarczymusięprzyjrzeć,nawetspojrzećzdaleka,żebystracićochotędozwiedzaniatwojegoogrodu.
Zresztą,cojacibędęopowiadać,samazobaczysziocenisz.
Kiedyokazałosię,żepiesjednakzostaje,paniWandaodeszłaobrażona,aAgatkadopełniłaformalności
iucięłasobiezopiekunempsadługąpogawędkę.Dowiedziałasiękilkuważnychrzeczy:mianowicie,że
piesmanaimięRecruit,czylipopolskuRekrut,ireagujewyłącznienakomendywjęzykuangielskim.
Odniósłranynapoluwalkiipodługimokresierekonwalescencjizostałprzeniesionydocywila.Całej
historiipsaplutonowynieznał,nigdyniebyłwAfganistanieiwcalesiętamniewybierał.Recruitaznał
krótko,alezapewniał,żeniesprawinowymwłaścicielomżadnychkłopotów.Wwojskunauczyłsię
posłuszeństwaiślepegowykonywaniarozkazów.
-Jeślimupanikaże,toskoczynawetwogień-zapewnił.-Atujestjegowyposażenie:blaszanamiska,
kocyk,smyczdługa,kaganiec-wyrecytowałidałAgatcekolejnydokumentdopodpisania.Wwojsku,jak
wiadomo,porządekmusibyć.
Przezcałyczasrozmowyowczarekleżałkarnieprzynodzetymczasowegoopiekunaiobojętnie
przyglądałsięotoczeniu.
-Recruitsit-zawołałaAgatkanapróbęizzadowoleniemzauważyła,żewykonał
polecenie.Wolnoiniechętnie,alejednak.Nakoniecpoprosiłajeszczeplutonowegoozdjęciezpsa
specjalnejuprzężyzuchwytemnawysokościpsichłopatek.Zasłoniłasięrękąwgipsie,aletak
naprawdę,natymetapieznajomości,niechciałasięzpsemzbytniospoufalać.
*
AgatkacałepopołudniepoświęciłanatresuręRekrutaiuważała,żejaknapierwszyrazposzłojej
naprawdędobrze.Ajużbyłabliskazałamania.Poodjeździeżołnierzapiespołożył
sięnaziemi,oparłnałapachpokancerowanąmordęiprzestałreagowaćnajakiekolwiekkomendy.
AgatkabieglewładałajęzykiemSzekspira,alenapsiejejświetnyakcentnierobił
najmniejszegowrażenia.Kuliłuszy,kiedypodnosiłagłos,inadalwpatrywałsięwjedenpunktjak
zahipnotyzowany.Jakopieswojskowyprzywykłdoludziwmundurach,ażółtasukienkaAgatkiznacznie
odbiegałaodutrwalonegowjegogłowiewzorca.Cogorszagipsowyopatruneknajejręcekojarzyłmu
sięzeszpitalemiświadczyłjedynieosłabościczłowieka.
Pierwszelodyprzełamałapełnamiska.Rekrutztęsknotyzaarmiąniezamierzał
zdechnąćzgłoduaniusmażyćsięwpełnymsłońcu.Zjadłkawałpieczeni,którymuzaserwowałaAgatka,
wykradajączkuchnipółobiadowejporcji,inajspokojniejwświecieułożyłsięwcieniurosnącejw
pobliżukępyjałowców.Agatkauznała,żeosiągnęławłaśnieogromnysukceswychowawczy.Wytrwale
powtarzała:„go”,„go”,iproszę,pieswykonał
polecenie.Kiedyzwinąłsięwkłębek,kazałamuspaćiudałasiędodomu,żebyuspokoićpaniąWandę.
JoladodzwoniłasiędoAgatkidopieropóźnymwieczoreminawstępiezasypałająpretensjami.Żeto
nibymartwiłasięjakgłupia,boAgatkaprzezcałydzieńniedałaznakużycia,chociażnagrałajejsiępięć
razynakomórkę.Cogorsza,telefonBożenyteżmilczał,więcniemogłazasięgnąćinformacjiuźródłai
sprawdzić,czyjejszalonaprzyjaciółkaniewpakowałasiępouszywjakieśkłopoty.Włączyłanawet
telewizor,alew„Wiadomościach”niebyłonawetwzmiankioKrasnalnie.Icałeszczęście.
-Mamypsa!-radośnieoświadczyłaAgatka,kiedywreszciezdołałasiędorwaćdogłosu
-„My”toznaczytyikto?-Jolawolałasięnajpierwupewnić,czyczasemniezyskałazaocznieprawdo
jakiegośzapchlonegoczworonoga.Awcaleniemiałanatoochoty.Drugamożliwość,żepiesmożebyć
wspólny,czylikatedralny,teżnieprzypadłajejdogustu.Dośćmieliproblemówzpapugąikozą.
-Bożenamaitrochęja,ipaniWanda-uściśliłaAgatka.-Chociażtenstanrzeczymożeuleczmianie,bo
paniWandapostawiłaultimatum,żealboona,albopies.Onaraczejwolikoty,alejestszansa,żesię
przełamieipolubi.
-Askądtamsięwziąłtenpies?-drążyłatematJola.Uspokojonatylkoczęściowo,rozkrochmaliłasię,
dopierokiedyzyskałapewność,żepieszostałpozyskanylegalnądrogą.
Przejęłasięnawet,żebiedakprzybyłażzAfganistanuviaszpital,żepoprzejściachiżesiępowoli
aklimatyzuje.Zdziwiłasię,żeangielskojęzyczny,iucieszyła,żenieludojad,chociażnatakiegowygląda.
UwagiJolinieumknęło,żeprzezcałyczasrozmowyAgatkaanirazuniewspomniałaokrasnalach,i
wyciągnęłaztego,jaksięmiałowkrótceokazaćbłędnywniosek,żeprzyjaciółkaporzuciłastarehobby
narzecznowego.
*
PaniWandawiedziaładoskonale,żejakpanSławekcośpostanowi,tożebysięwaliłoipaliło,zdania
niezmieni.Askoropieszostaje,toonamusiodejść.Decyzjępodjęłajeszczepoprzedniegodniai
pojawiłasięnaDzikiejtylkopoto,żebypowiadomićotympaniąBożenę.Zanimotworzyłabramę,
poinformowałasięprzezdomofon,żedzikabestiajestuwiązanaichwilowoniegroźna.
-Pieszostaje?-upewniłasięporazostatni.Jeszczepocichutkuliczyła,żemożepaniBożenkastaniepo
jejstronie.Botoprzecieżstrachbraćdodomutakiegowielkiegopsa,idotegocałkiemprzecieżobcego.
-Zostaje,pewnieżezostaje!
PaniWandanicjużnatonieodpowiedziała.Skorowyrokzapadł,totrudno,niepozostałojejnicinnego,
jakpogodzićsięzlosem.
-Toodjutraproszęsiępostaraćonowągospodynię!-oświadczyłamelodramatycznie.
NaBożenietadeklaracjaniezrobiłaspodziewanegowrażenia.Machnęłatylkoręką,jakbyodganiałasię
odnatrętnejmuchy,izogromnymzainteresowaniemprzyglądałasięczemuś,cosiędziałozaoknem.
-Bopiesco-gryzie?-zapytałaznienacka.
-Napewno!-CodotegopaniWandaniemiałanajmniejszychwątpliwości.
-Niegryzieimoimzdaniemjesttonajłagodniejszypiesnaświecie!-zaprzeczyłaBożena.-Ale
oczywiścieniemusimipaniwierzyćnasłowo,proszęwyjrzećizobaczyć,conaszgośćznimwyprawia.
Zrobiłamiejsceprzyoknieiprzezdługąchwilęprzyglądałysięobiewmilczeniu,jakAgatkaambitnie,
aczkolwiekdośćnieudolniepróbujezałożyćnapsawojskoweszelki.
Podnosimukolejnoprzedniełapy,przewlekapodbrzuchemskórzanepaskiiszorstkoodtrącałokciem
wielkiłeb,kiedypiesspontanicznieliżejąposzyi.
-Amógłbyjejjednymkłapnięciempyskaodgryźćgłowę-skomentowałaBożena.-
Czyliwiemyjużnapewno,żepiesmałagodneusposobienie.Alemożemiećpchły,ategobymnie
zniosła.Bojęsięinsektów,szczególnietychkrwiożerczych.
-Napewnoma!-przytaknęłagospodyni,chwytającsiętejostatniejdeskiratunku.
Agatkauporałasięjużzszelkami,przypięłasmycziprzespacerowałasięzRekrutemwokółklombu.
-Bożena!Chodźtrochęznimpospacerować.Niechsięprzyzwyczaja.IpaniWandateż.
-Co,ja?-Gospodyniwyglądałanalekkospłoszoną.
-Nic,nic-uspokoiłająBożenaidelikatniepociągnęłazdezorientowanąkobietęwkierunkuwyjścia.
-Sprawdzimytylko,czymatepchły,apotempodejmiemyostatecznądecyzję.Wózalboprzewóz.
-MożeszspokojnienazywaćgoRekrutem-powiedziałaAgatka,przekazującsmyczwłaścicielce.-
Sprawdziłamijednaliterkanierobimuróżnicy.Innychpolskichkomendteżsięszybkonauczy.Siadjuż
podłapał-zademonstrowała.-Bystryjest-pochwaliłanowegopupila-tylkotrochęjeszcze
zdezorientowany.
-Topóźniej-przerwałajejBożena.-Najpierwsprawdź,czymapchły.
Mrugnęłaprzytymłobuzerskonaznak,żenaraziewszystkoidziezgodniezplanemipaniWandatopnieje
niczymlódwsłonecznyporanek.Wytrąciłyjejzdłoninajgroźniejszeargumentyiterazdająjejczasi
okazję,bymogłasięhonorowowycofaćzpochopniepodjętejdecyzjioodejściuzpracy.
-Jakiepchły!-pisnęłaAgatka.-Tonajczystszyinajbardziejzadbanypieswojskowy,jakiegowżyciu
widziałam!Idotegoniekłopotliwy.Cichyiczujny!-zaczęławychwalaćzaletypupila.-Takiepsiedwa
wjednym:nieprodukujezbędnychhałasów,chroniącprzytym,drogiepanie,waszemienieiżycie.Sam
jegowyglądbudzirespekt,aletotylkopozory.
Podtąwilcząskórąkryjesięłagodnaowczanatura.Idealnypiesdodomuzogrodem.Niemasięnad
czymzastanawiać,braćinie...
Agatkazająknęłasięwpołowiezdania,bonaalejce,jaknieuniknionazapowiedź
katastrofy,pojawiłsiękot.Wyskoczyłnaglejakdiabełzpudełkaizamiastczmychnąćwkrzakipókiczas,
uparciekontynuowałwędrówkęzpunktuAdopunktuB.
Gdzieśpośrodkutejdrogisiedziałsobiepiesiprzyglądałsiętejjawnejprowokacjizeznudzonym
wyrazempyska.Dlaświetniewyszkolonegopsadozadańspecjalnychkotbył
jedynieruchomymobiektemneutralnym,nigdycelem.NieświadomyważnościchwiliRekrutzrobiłtoco
zawsze,odprowadziłintruzawzrokiemispokojnieczekałnakomendę.
-Brawo,tenpies!-Bożenaażzaklaskaławręce.Gospodyniuśmiechnęłasiępromiennie,bonajbardziej
bałasięjednakokoty.Askorokotomnicniegrozi,toionamogłazostać.Westchnęłazsobietylko
wiadomychpowodówiudałasiędokuchni.
-Aleztymrealizmemtoodrobinęprzesadziłaś'!-niewytrzymałaBożena.-Takgoszarpałaś,żesama
siębałam,żeodgryziecitęszalonągłowę.Wkońcutojestcałkiemobcypies,aniedomowamaskotka.
-Przecieżnieszarpałamdlaprzyjemności-zirytowałasięAgatka.-Jakjesteśtakamądra,tospróbujmu
założyćszelkijednąręką,idotegolewą.Mogłaśsięsamawykazać.To,jakbyniebyło,twójpies.
-Jakbymój!Aleciebiejakbybardziejlubi-odbiłapiłeczkęBożena.
*
PierwszyoficjalnyspacerRekrutatrwałzaledwiepiętnaścieminutizakończyłsiętotalnąkompromitacją.
Przezpierwszekilkasetmetrówowczarekmaszerowałkarnieprzynodzeopiekunkiiwogóle
zachowywałsięnienagannie.Cośwniegonaglewstąpiło,kiedydotarlidoskrzyżowania,naktórym
trwałyrobotydrogowe.KuprzerażeniuAgatkiiniestetykuucieszesporejgrupkirobotników
budowlanychRekrutnagleoszalał.Znieznanychprzyczynzacząłsięturlaćpochodniku,apotem,
przybrawszypozycjęhoryzontalną,kontynuowałpopis,dziwnieprzebierającwpowietrzułapami.Agatka
wpierwszymodruchupanikipomyślała,żezwaliłagoznógjakaśnagłachoroba.Szarpnęłazasmyczi
Rekrutbłyskawiczniewstałnanogi,poczymszczeknąłradośnieirymnąłnaglebęporazkolejny.
Agatkastałanadnimbezradnie,zesmycząwdłoni,podobstrzałemironicznychspojrzeńikomentarzy
obficieprzetykanychpodwórkowąłacinąilęgłyjejsięwgłowiemorderczezamiary.Przedstawienie
zakończyłdopieroprzyjazdciężarówkiwypełnionejpobrzegitłuczniem.Oddzieliłaonagłównych
bohaterówprzedstawieniaodwidowniidałaAgatceczasnawycofaniesięzesceny.Rekrut,jakza
dotknięciemczarodziejskiejróżdżki,znowuzamieniłsięwdobrzeułożonegopsaibezoporudałsię
odprowadzićdodomu.
Agatkabyławściekła,chociażrobiładobrąminędozłejgry.PaniWandzieskłamała,żezapomniała
portmonetki.Podrodzezdążyłatrochęochłonąćiterazjużnaspokojniezastanawiałasię,cozrobićz
nieszczęsnympsem:uwiązaćgogdzieśnauboczuczyzaryzykowaćijednakzabraćgozesobą.
Powiedziałajużwrednemukundlowi,coonimmyśli,ichybacośdoniegodotarło,boprzywarował
skruszonyujejstópiwyglądałnanieszczęśliwego.
-Nodobrze,pójdziemyrazem,alejakmiznowuodwalisztakinumer,tosamaniewiem,cocizrobię!-
pogroziłapalcem.
Taknawszelkiwypadekszerokimłukiemominęłaferalneskrzyżowanieijużbezżadnychniespodzianek
dotarładorynku.ZaparkowałaRekrutapomiędzydwomaroweramiiszybkowbiegłaposchodkach.
Poszłanapierwszepiętro,zajrzałapodzielonąpłachtęiucieszyłasię,żeobakrasnalenadaltamstoją.
Gdybywróciłydowłaścicieli,sprawabysięskomplikowała,ajejteoriazdałabysiępsunabudę.Atak
trzymaławrękupocząteknitkiizamierzaładotrzećdokłębka.Dopełniszczęściapotrzebnajejbyła
jeszczejednainformacja,mianowicie,ktowyprodukowałowekrasnale.JeślimistrzKozielski,októrym
siętylenasłuchała,topowinnymiećnapodstawiejegosygnaturę.Ależebytosprawdzić,musiała
przewrócićfigurkialbochociażprzechylićjenatyle,żebyzajrzećpodspód.Dladrobnejosoby,itona
dodatekzrękąwgipsie,byłotodośćtrudnezadanie.Mogłaoczywiściepotraktowaćkrasnalezbuta,ale
tegowolałabyuniknąć,bohałasudużoiefektniepewny.
Postanowiławięcpoczekaćinamówićdowspółpracyjakiegośprzechodzącegourzędnika,najlepiejpłci
męskiej.
KuogromnemuniezadowoleniuAgatkipierwszynapatoczyłsięburmistrz,itowtowarzystwiezastępcy,
októrymAgatkasłyszaławieleniepochlebnychopinii.Nieznałagoosobiścieiniezamierzałapoznawać
bliżej.
Powódbyłprosty-BernardŻegotazajmowałpierwszemiejscenajejliściepodejrzanychito,żenakrył
jąakuratteraz,kiedypróbowałazdobyćdowodyrzeczowe,byłookolicznościąnadzwyczajniekorzystną.
-O,paniAgata!-ucieszyłsięburmistrz.-Ijakzawszewpobliżukrasnali.Samniewiem,czytodobrze
czyźle?
-Dzieńdobry!-odpowiedziałazuśmiechemAgatka,żywiącwduchunadzieję,żeobajpanowiepójdą
sobiedalejizostawiająsamą.Nicztego.Niedość,żeprzestałoimsięśpieszyć,tojeszczezaczęli
wykazywaćniezdrowąciekawość,dopytującsięocelwizyty.
-Możemyjakośpomóc?-zatroszczyłsięburmistrz.Tomójzastępca,BernardŻegota-
przedstawiłtowarzysza.
-AgataCyryl-dopełniłaformalności.Terazniepozostałojejnicinnego,jakpoprosićoprzysługę.-
Byłabymwdzięczna,gdybypanuniósłtegokrasnaladogóryiprzechylił.-
Zwróciłasiędookularnika,bojakośniewypadałoangażowaćnajważniejszejosobywmieście.Co
innegozastępca.-Doskonale,terazmożedrugiego,dziękuję.Chciałamtylkosprawdzićproducenta.
-Czyżbypanipodnaszymbokiemprowadziłajakieśprywatneśledztwo?-zapytał
burmistrznibyżartem,alesłowosięrzekło.Agatkabyłananiegowściekła.Niedość,żejątakgłupio
zdekonspirował,tojeszczeobudziłczujnośćwroga.
Wzruszyłaramionamiiprzyjęłanajbardziejobojętnąminę,najakąbyłojąstać.
-Poprostubyłamciekawa,skądsiębiorąkrasnale.Boraczejnielęgnąsiępodkamieniami.Terazjuż
wiemimożesobienawettakiegokupię.Ale,namniejużczas-
zauważyła,spoglądającnazegarek.-Miłosięzpanamirozmawia,aleobowiązkiczekają-
rzuciłanapożegnanie.
Zeszłojejrzeczywiściedłużej,niżkalkulowała,aleRekrutniemiałotodoniejpretensji.PowitałAgatkę
przyjacielskimmerdaniemogona,alekiedynachyliłasię,żebypogłaskaćpsapogłowie,zjeżyłsierśći
wydałzsiebiekrótkieostrzegawczewarknięcie.
Odruchowocofnęładłoń.Cośjejjednakpodpowiadało,żepsiagroźbaskierowanajestdocałkieminnej
osoby.Zerknęławbokispośródgrupyprzechodniówbezbłędniewyłowiłategowłaściwego.
Podejrzanymężczyznazbliżałsiędoniejszybkoinajwyraźniejniemiałpokojowychzamiarów.Twarz
nieznajomegowykrzywiałgrymaswściekłości,oczyciskałybłyskawice,asłownictwo,któregoużywał,
mogłoporazićuszykażdejkobiety,nietylkodamy.
SoczystawiązankazawierałanaszczęścieodrobinętreścimerytorycznejiAgatkaztrudem,alejednak
zrozumiała,czymtakrozsierdziłanieznajomego.Możeifacetmiał
odrobinęracji,żeniepowinnaprzywiązywaćwłasnegopsadocudzegoroweru,aleforma,wjakiej
wyrażałswojeniezadowolenie,byłaniedopuszczalna.Niebyłojejraptemkilkaminuticosiętakiego
stało?Cogorsza,niemiałaszansy,żebypowiedziećcokolwieknaswojąobronę,bofacetniedopuszczał
jejdogłosu.Stałiwrzeszczał,apodobnotakmusięśpieszyło?Agatkaczuła,żejejcierpliwośćjestjuż
nawyczerpaniuijeślitengośćzaraznieprzestanie,toposzczujegoRekrutem,niezważającna
konsekwencje.
Spojrzałaprzytymnaswojegopsabojowegoizdębiała.Rekrutleżałsobienagrzbiecieiradośniekopał
łapamipowietrze.TegobyłoAgatcejużzawiele.Poprostumiałajużdość-
wszystkiego.Usiadłanakrawężnikuiobronnymgestemwtuliłagłowęwgipsowyopatrunek.
Niechsiędzieje,cochce,pomyślałazgoryczą.
Dziwnezachowaniekobietyipsanajbardziejoszołomiłonapastnika.Jakorasowycholerykłatwowpadał
wzłośćirównieszybkozapominałourazie.Teraz,kiedyopadłamusprzedoczuczerwonamgła,poczuł
nawetcośnakształtzażenowania.Szczególnieżewkobiecie,którązwymyślałtakpoprostacku,
rozpoznałprawieznajomą.Pokazywalijąwtelewizji,opisaliwgazecieiraznawetkłaniałjejsię
osobiście,zdaleka.Imiałaprawobyćzałamana,skorojużdrugiraz,wtymsamymmiejscu,stałasię
obiektembezpardonowegoataku.Najchętniejwycofałbysięterazpoangielsku,bezsłowa„przepraszam”
-którejakośniechciałomuprzejśćprzezgardło,alemusiałodzyskaćrower.Walczyłzsobąprzez
kilkadziesiątdługichjakwiecznośćsekund,wreszciezdobyłsięnapojednawczygest.
-Powinienempaniąprzeprosić!Trochęmnieponiosło,rozumiepani-nerwy.Jawiem,żenie
powinienemtakodrazu,zgrubejruryidotegotewszystkiemocnesłowa...
-Mocnesłowa-powtórzyłaAgatkajakecho.Zmierzyłarozmówcęprzelotnym,nieobecnymspojrzeniem
iponowniezatopiłasięwmyślach.Cofnęłasięodrobinęwprzeszłość,porównałaokolicznościicoś
zaczęłojejświtać.Teoria,jakąwysnuła,zdawałasięmiećsolidnepodstawy,conajważniejsze,możnają
łatwosprawdzić.Imszybciej,tymlepiej.
Wstałazamaszyściezmiejsca,poprawiłarękęnatemblakuizzainteresowaniemprzyjrzałasię
mężczyźnie.Zamierzaławykorzystaćgowplanowanymeksperymencieizastanawiałasięwłaśnie,czy
matłumaczyćwszystkoodpoczątkuczyteżpójśćnałatwiznęijednącelnąripostąponowniepodgrzać
atmosferędoczerwoności.Zszacunkudlasiwychwłosówwybrałajednakwariantpierwszy.
Zaczęłaodprzeprosin,apotempodzieliłasięzestarszympanemswoimiprzypuszczeniamiinakoniec
poprosiłaoprzysługę.
-Wystarczy,żepowtórzypanto,copanmówiłprzedchwilą-przekonywała.-Jamogęsobiezakryćuszy
-dodała,bomężczyznatrochęsięwzbraniał.-Niechpansobiepoklnienapsa.Jeślimojateoriajest
słuszna,tojemusiętopowinnospodobać-niestety.No,śmiało,zaczynamy!
PodejrzeniaAgatkisprawdziłysięwstuprocentach.NadźwiękpierwszegoznajomegosłowaRekruta
ścięłoznóg,nakolejnezareagowałturlaniem,awswoimrepertuarzemiał
jeszczemerdanieogonem,szczekanieiwycie.
-Niesamowite!-zawołałemeryt,kiedywyczerpałmusięrepertuarbrzydkichsłów.-
Skądpaniwytrzasnęłategopsa?Zcyrku?
-Prostozwojska-mruknęłaponuroAgatka.-Iniemamwątpliwości,żesłużyłwpolskimkontyngencie.
-Ipomyślała,żepaniWanda,jakokobietazzasadami,niebędziezachwycona,kiedysięotymdowie.-I
zczegosięcieszysz,głupikundlu?-skarciłaRekruta.
-Pewniejeszczeczekasznanagrodę,co?Nicztego.Musiszsiępozbyćstarychzłychnawyków.Koniec
zabawy!Siad!-wydałapolecenie.-Mówiłamsiadczynie?!Jaktrzebasięwykazać,torozumiesztylko
poangielsku.Sit!-powtórzyłazezłością.
*
Porywaczekrasnalinajwyraźniejlubilitrudnewyzwania.Pomimopierwszejnieudanejpróbynie
zrezygnowaliiwkilkadnipóźniejponowniepojawilisiępodwysokimkamiennymmurem.Terenmieli
jużrozpracowanyidopierwotnegoplanuwprowadzilitylkoniewielkiepoprawki.Tymrazemprzystąpili
dodziałanianadługoprzedświtem.Brakdrzewanieutrudniłimzadania.Przesunęlisiętylkokilkanaście
metrówdalejirobiliswoje,zakryciprzedniepowołanymiświadkamikępągęstychkrzaków.
Niższyzmężczyznwsparłsięnaramionachkolegiisprawniewspiąłsięnaszczytmuru.Umocował
rzuconązdołulinęibezszelestnieopuściłsięnadrugąstronę.Ledwodotknąłstopamiziemi,przykucnąłi
całyzamieniłsięwsłuch.Uspokojony,wyszedłnaotwartyteren,rzuciłokiemnamajaczącywoddali
śpiącydomicichutkozagwizdałnaznak,żetowarzyszbezobawmożedoniegodołączyć.Wkilka
sekundpóźniejdwazgiętewpół
cienieruszyływgłąbogrodu.Księżycświeciłjaklatarnia,dziękiczemunocnirabusieporuszalisię
szybkoipewnie,zgrabnieomijającukrytewtrawiezraszacze.Naradzilisięjeszczewcieniu
rozłożystegobukairozdzieliliwposzukiwaniułupu.
Wzakoluścieżki,niedalekofontanny,stałosiedemgipsowychfigurekróżnejwielkości.
Młodymężczyznapodszedłdonajwiększegozeskrzatówiambitniepróbowałgopodnieść,aleszybko
dałzawygraną.Mimożekrasnalsięgałmuzaledwiedopasa,ważyłchybazkilkadziesiątkilogramów.Z
kolejnymposzłomuowielełatwiej.Zarzuciłsobieciężarnaramię,odtransportowałpodmuriszybko
wróciłpokolejnego.Wybrałsobieegzemplarz,naoko,wagiśredniejibezzwłokiprzystąpiłdodzieła.
Pochyliłsięlekkodoprzodu,nogamimocnozaparłoziemięizastygłwtejniewygodnejpozycji,
osadzonygłuchymwarknięciem.
Naścieżce,niewiadomoskąd,pojawiłsięwielkipies.Wpoświacieksiężycawyglądał
naprawdęprzerażająco.TakmusiałwyglądaćpiesBaskerville'ów.
Złodziejmiałpełnąświadomośćtego,żezwierzęmożezaatakowaćwkażdejchwili,aleniebyłzdolny
dowykonaniachoćbynajmniejszegoruchu.Mózgmężczyznypracowałnanajwyższychobrotach,ale
ciałoodmawiałowspółpracy.Dopierokiedyśmierćzbardzobliskazajrzałamuwoczy,odzyskałwładzę
wnogachizkrzykiemrzuciłsiędoucieczki.Alezanimzdążyłzrobićdwakroki,dopadłagozemsta
krasnali.Zaczepiłnogąoukrytąwtrawieminiaturkęizprzekleństwemnaustachrunąłwpustkę.
Wyciągnąłprzedsiebieręce,aletenobronnygestniezdałsięnanic.Twarzkrasnalazbytszybkozbliżała
siędojegotwarzy.
Zarejestrowałjeszczekrótkibłyskiświatłozgasło.Omdlenietrwałozaledwiekilkadziesiątsekund,ale
kiedysięocknął,zobaczyłnadsobągroźnebiałekły.Zakląłgłośno,choćnadobrąsprawępowiniensię
raczejpomodlić,botylkocudmógłgojeszczeuratować.
Iwtedyzdarzyłsięnajprawdziwszycud,bowżadeninnysposóbniedałosięwytłumaczyćtego,co
potemnastąpiło.Wpsajakbypiorunstrzelił!Dosłownieścięłogoznógizacząłwićsięwkonwulsjach
tużobokprzerażonejofiary.
Pechowyporywaczniezamierzałczekaćnadalszyrozwójwypadków.Poderwałsięnakolanaioddalił
najszybciej,jaktylkopotrafił.Początkowonaczworakach,potemwpozycjijakotakowyprostowanej.
Zataczającsięipotykając,zdołałjednakdotrzećdomuruinadludzkimwysiłkiemwspiąćsiępolinie.
Znalazłszysięnaszczycie,obejrzałsięzasiebieporazostatniinietracącczasunaprzeciąganieliny,
zeskoczyłnadół.
-Cojest?!-zawołałzdezorientowanytowarzysz,któryrównieżewakuowałsięzogroduw
przyspieszonymtempie,chociażniemiałbladegopojęcia,cotakiegosięwydarzyło.
-PiesBaskerville'ówalbosamdiabeł!-wyrzuciłzsiebiezagadniętyiniebawiącsięwdalsze
wyjaśnienia,pognałdolasku,wktórymukryliskuter.
*
StrasznegoodkryciadokonałaBożena,kiedywczesnymrankiemudałasięnaswójcodziennyspacer.
Śladykrwinaalejceiprzerażającywyglądkrasnalaniepozostawiałyżadnychwątpliwości,żewnocy
wydarzyłasiętutajjakaśmrożącakrewwżyłachhistoria.
Długostałaoniemiała,odrzucająckolejnerozwiązaniazagadki,jakiepodsuwałajejrozszalała
wyobraźnia.Boprzecieżtoniemożliwe,żebykrasnalepobiłysiędokrwi.Krasnalewogóleniemają
krwi,ajednak...Bożenajeszczerazrzuciłaokiemnapobojowiskoizniedowierzaniempokręciłagłową.
Jednegobyłapewna,żesamatejzagadkinierozwiąże.Tupotrzebnybyłktoś,ktomyśliracjonalnieinie
mazagroszwyobraźni.Zawróciłanapięcieiczymprędzejpobiegładodomu,bypodzielićsię
wrażeniamizAgatką.
-Herkulesmiałwnocystrasznywypadek!-wrzasnęłaodprogu,wyrywającgościazbłogiegosnu.-
Całątwarzmazakrwawioną.Ionamukapieznosa,takrew.Wiem,żetoniemożliwe,aleprzecieżsama
widziałam...Trzebacośzrobić!
Zaszurałyroletywoknachidopokojuwdarłosięostreświatłoporanka.
ZdezorientowanaAgatkazamrugałapowiekami,coBożenazinterpretowałajakowyrazbrakuzaufania.
-Możeszsobieniewierzyć,alezobaczyćmusisz!Wstawaj,alejuż!Onjestcałyzakrwawiony...
-Tomożewezwijpogotowie-Agatkapodsunęłarozwiązanieproblemu,niedokońcazdającsobie
sprawę,żetajemniczyHerkulesjestgipsowymkrasnalem.
-Ipolicję!-podchwyciłaBożena.
DoAgatkiwreszciedotarło,żektośzostałrannyipotrzebujenatychmiastowejpomocy.
Wyskoczyłazłóżkajakzprocy.Ubieranietrwałobyzbytdługo,więcidączaprzykłademBożeny,
poprzestałanabarwnymszlafroku.
-Lecimy,tylkoweźapteczkę!-przypomniałaBożenie.
Bożeniejakośnagleprzestałosięśpieszyć,zatoprzyglądałasięAgatcezrosnącymzainteresowaniem.
Wreszcieuznała,żenajlepiejzrobi,jeśliopowiewszystkoodpoczątku.
Agatkęlekkoogłuszyłainformacja,żeHerkules,któremuzamierzałaudzielićpomocymedycznej,jest
ogrodowymkrasnalem,aleniedałategoposobiepoznać.Wysłuchałahistoriidokońcainajspokojniejw
świecieudałasięnarekonesans.
Namiejscuzdarzeniaokazałosię,żeBożenajednakniezmyślała.Jeślijuż,totylkotrochę
podkolorowałafakty.Napucułowatejbuzikrasnalarzeczywiściewidniałyrdzaweplamyzakrzepłej
krwi,anadłamanykawałeknosawskazywałnato,żeskrzatzwanyHerkulesemmusiałzainkasować
niezłycios.
-Aniemówiłam!-zawołałaBożena,niekryjącsatysfakcji,aleminajejzrzedła,kiedydokonała
kolejnychstrasznychodkryć.
-OBoże!-jęknęła.-NigdzieniewidzęNapoleonka.Och!Iktośprzewrócił
muchomorka!Tocibandyciznowuukradliijeszczeponiszczyli.Nie,tegoniemożnatakzostawić!A
Sławekmówił,żejużnicminiegrozi.Atusięcośstało,inapewnocośstrasznego.-Trzebanatychmiast
wezwaćpolicję!
AgatkasłuchałamonologuBożenyjakbrzęczeniadokuczliwejmuchy.
-Policjęwezwiemy,aletrochępóźniej-zgodziłasiędlaświętegospokojuizabrałasiędopracy.
Obejrzałapustemiejsceposkradzionymkrasnalu,obeszławokółfontannęizatrzymałasięprzyklęczącej
Bożenie,któraosadzaławziemipaskudnegogrzyba,zdaniemAgatki,wniczymnieprzypominającego
muchomora,aleniezamierzałasięspierać.Ciekawebyłoto,żegrzybznajdowałsięvis-a-vis
uszkodzonegoskrzata.Stanęłatużprzednim,potemzrobiłatrzykrokiwprzódinaoczachzdziwionej
towarzyszkiwykonałagłębokiskłon.
-Itaktosięchybarozegrało-powiedziałabardziejdosiebieniżdoBożeny.Uklękłaustópkrasnalai
zaczęłaprzeszukiwaćpodłoże,centymetrpocentymetrze.-Aniemówiłam!-
zawołałazsatysfakcją,wskazującpalcemnakilkawielkichkroplizakrzepłejjużkrwi.Zarazobok
natrafiłanakolejneiidąctymtropem,dotarładomiejsca,wktórymktośprzedostałsiędoogrodu.
Świadczyłaotymzwisającazmurulina.
Elementyukładankizaczęłydosiebiepasować.
-Bożena!-zawołała.-Otrzyjłzy,twojazgubasięznalazła!
WidokNapoleonka,całegoizdrowego,niezwykleucieszyłBożenę.
-Tylkoskądsiętuwziął?
-Pewnieuciekłzniewoli-zażartowała.-Ataknapoważnie,toktośgoprzyniósł,zostawiłipewnie
wróciłpokolejnego.Pociemkupotknąłsięotegotwojegomuchomorkaiwylądowałtwarząnażwirku,
podrodzetaranującjeszczetegoprzerośniętegokrasnala.Apotakiejprzygodzieodechciałomusię
dalszejzabawy.Zostawiłrozbabranąrobotęiposzedłdodomulizaćrany.Pewniepoczymśtakimna
długoodechcemusięnocnychwycieczek,aleitakniepowinienpozostaćbezkarny.Jeżelimojateoria
jestsłuszna,tofacetmaprzestępstwowypisanenatwarzy.Wystarczysiętylkodobrzerozejrzećpo
mieścieijużgomamy.Tylkojednasprawanadalmnieniepokoi.Pytaniezadziesięćpunktów:gdziebył
wtedytwójpies?!
-MójBoże,topsateżukradli?!-zmartwiłasięBożena.
-Mamnadzieję,bomarnyzniegostróżiobrońcateżżaden.-Agatkajakośnaglestraciłasercedla
Rekruta.-Żebychociażzaszczekał,padalecjeden!Twójtroskliwymążprzysłałcijakiśwybrakowany
egzemplarz.
-Botoniejestpiesobronny-BożenaniespodziewaniewzięłaRekrutawobronę.-Tospecjalistaod
wykrywaniabroniimateriałówwybuchowych.Sławekmówił,żenicsięprzednimnieukryje.Talibowie
balisięgojakognia,bowyczuwałnawetto,żewkontrolowanymsamochodziekiedyśtam,wcześniej
przewożonobroń.Niema,alebyła.Icotynato?
-Toprzynajmniejwiemy,żenasznocnygośćniebyłuzbrojony-kpiłaAgatka.-O,znalazłasięnasza
zguba.Owilkumowa,awilktu!Uaktywniłsię,bozbliżasięjegoporaśniadaniowa.Gdziebyłeś,
darmozjadzie,kiedyobcywdarlisięzamury?!-skarciłapsa.
RekrutniezdecydowaniezamachałogonemidoskonalewyczuwającniechęćAgatki,ominąłjąszerokim
łukiemiprzywarowałustópBożeny.
-Idotegozdrajca.
-Głupitoonnapewnoniejest-ucieszyłasięwłaścicielkapsa.-Sławekmówił,żeonwyczuwa
negatywneemocje.Takistrachalbonienawiść.Człowiekamożeszzwieść,azwierzęitakzarazpozna-
ktoprzyjaciel,aktowróg.Brzydkomuzapachniałaśidlategowybrałmnie.
-Aletoniemniepowinienwąchać,tylkointruzów.Wytłumaczmutowwolnejchwili.
WdrodzepowrotnejAgatkajeszczerazzatrzymałasięprzyHerkulesie.
-Krewjużzdążyłazakrzepnąć,czyliminęłokilkagodzin...Szkoda.-Swoimzwyczajemnawijałana
paleckosmykwłosów,cobyłouniejoznakągłębokiegozamyślenia.
-Czegoszkoda?
-Szansy.Liczyłamnato,żetwójnadzwyczajnypieszłapiejakiśtrop.Aleterazszukajwiatruwpolu.
Zresztą,conamszkodzi,itaktrzebazbadaćsytuacjępotamtejstroniemuru.
Załóżmusmycziidziemy.
-Atojużbezemnie!-zbuntowałasięBożena.-Nigdzienieidę!-Przypomniałasobiepoprzednią
wycieczkęinatychmiastpoczułanieprzyjemnyskurczżołądkaiokropnyuciskwpiersiach.Dotarłodo
niej,żepowinnasięzacząćbaćjużwcześniej.Jeślizamurembyłoniebezpiecznie,totutaj,wjej
ukochanymogrodzietymbardziej.Jakmiałanormalniefunkcjonowaćzeświadomością,żezakażdym
krzakiemmożesięczaićcośpotwornego.Jużrazpolałasiękrew-wzdrygnęłasięnasamąmyśl.-To
znaczyidę!-zawołałazwyraźnąnutąpanikiwgłosie.-Idęnapolicję!Itozaraz,osobiście!Ibędętam
siedzieć,dopókinieprzyśląekipy.IzadzwoniędoSławka,żebywreszciecośztymzrobił,bojajuż
dłużejniewytrzymam.
-Tak,niechciprzyślewięcejpsów-mruknęłapodnosemAgatkaiwróciładodomu,żebysięubrać.
*
Rekrut,jakopiestropiący,spisałsięznakomicie,dziękiczemuczęściowoodzyskał
zaufanieAgatki.Niedość,żeodnalazłmiejsce,gdzieprzestępcazaparkowałswójjednoślad,tojeszcze
bezbłędniewskazałkierunekucieczki.Dowodemnatobyłaplamkakrwi,znajdującasiękilkadziesiąt
metrówdalej,uwylotużwirowejdrogi.Dalej,niestety,tropsięurywał,aletegonależałosię
spodziewać.
Agatkapostanowiłaskorzystaćzokazjiijeszczerazdokładniespenetrowaćterenwokół
posesji.Wiedziała,żezadomemznajdujesięjakiśstaw,aleniezdołaładoniegodotrzeć.
Wąskaścieżka,któraodbijałaodżużlówkiwlewo,rozmyłasiępokilkunastumetrach,stopniowo
przechodzącwzarośla.Nagranicykrzakówleżałokilkanaścieporozrzucanychbutelekpowinie,co
dawałopewnepojęcieoupodobaniachzaglądającychtuczasemludzi.Z
zachowaniapsaAgatkaodgadła,żeniktpodejrzanysiętudzisiajnieszwendał,więczczystym
sumieniemzawróciładodomu.
Bożenanaszczęściejeszczeniezdążyławrócić,aleziarnopanikizostałozasianeidlaodmianyteraz
biednagospodynizamartwiałasięowszystkichrazemikażdegozosobna.
Agatkapodrzuciłajejgłodnegopsa,przebrałasięwulubionąsukienkęnaramiączkachiwymknęłasięz
williniezauważona.
Zdążyłajużsobieprzemyślećkilkasprawiteraznajkrótsządrogapodążaładoośrodkazdrowia.Istniało
dużeprawdopodobieństwo,żenocnyrabuśbędzietamszukałpomocylekarskiej.Jeśliczłowiekuderzył
sięwgłowę,tomiałprawozapomniećoostrożnościipopełnićkolejnybłąd.Niewielewkońcu
ryzykował,boniktniezłapałgonagorącymuczynku.
Mimodośćwczesnejporywpoczekalnitłoczyłasięsporagromadkapacjentów.Z
dwóchokienekrejestracjiczynnebyłotylkojedno.Nadrugimwisiałazwięzłainformacja:
„Numerkówdospecjalistówbrak!”.Siedzącawgłębiosobaodwróciłasięplecamidopetentówi
zawzięcietłukławklawiaturękomputera.
Agatkaleciutkozabębniłapalcamiwszybkę,aponieważnieprzyniosłotospodziewanegoefektu,
zastukałaodważniej.Kobietawbiałymfartuchudrgnęła,rzuciłaprzezleweramięgniewnespojrzenie,
alepoznawszyAgatkę,rozpogodziłasięwmgnieniuoka.
-O,apaniznowuunas?!Jakieśkłopoty?-zatroszczyłasięozdrowieosoby,którarozsławiłaKrasnalno
nacałąPolskę.-Dojakiegospecjalisty?-szepnęłakonfidencjonalnie.-
Jakdochirurga,todopieronajutro,bodoktorRóżańskidzisiajnieprzyjmuje...
-Nie,nie-zaprzeczyłaAgatka.-Zezdrówkiemnaszczęściewszystkowporządku.
Przynajmniejmoim.Aledzisiajranoprzydarzyłamisiętakanieprzyjemnahistoria.Jeszczedotejpory
niemogędojśćdosiebie...
Zrobiładłuższąpauzę,awidząc,żezdołałazaciekawićmłodąrecepcjonistkę,snuładalejzmyśloną
naprędcehistoryjkę.
-Spacerowałamwłaśniezpsempoparku,niedalekotakiegodużegoskrzyżowania.
Byłojeszczecałkiempusto,więcspuściłampsazesmyczy,żebysobietrochępobiegał...Itengłupi
Rekrut,mójpies,przebiegłprzezulicętużprzednadjeżdżającymmotorem.Tenmotocyklistanaszczęście
goniepotrącił,alezahamowałtakgwałtownie,żesamwylądował
naulicy.Zarazsiępodniósłiodjechał,więcnajpierwmyślałam,żedziękiBogunicmusięniestało...
Alenamiejscuznalazłamśladykrwiiterazjestemcaławnerwach.Chciałamtegoczłowiekaodnaleźći
jakośzrekompensowaćmuszkodęalbochociażprzeprosić.Samajużniewiemco,aletakprzecieżtego
zostawićniemogę.Najgorsze,żenawetniemampojęcia,jakonwygląda:staryczymłody,brunetczy
blondyn,żadnychwskazówek.Ipomyślałam,żeonmożezgłosiłsiędoośrodkaidlategoprzyszłamtudo
pani.Możepanizauważyłakogoś,ktowyglądajakpowypadku?Guznaczole,podrapanatwarz,rozbity
nos-Agatkakolejnowymieniałaurazy,jakichmógłdoznaćnocnygośćwstarciuzkrasnalem.
-Dzisiajniebyłożadnychnagłychprzypadków-recepcjonistkarozłożyłaręcewgeściebezradności.
Agatkaztrudemukryłarozczarowanie.Podziękowałamiłejdziewczyniezadobrechęciiwyszła.
Pokręciłasięjeszczetrochęwokółośrodka,liczącnajakiśszczęśliwyzbiegokoliczności,aleniczego
niewychodziła.
Atakliczyłanatenświeżutkitrop.Miaławewnętrzneprzeczucie,żeidziewłaściwądrogąiwielkimi
krokamizbliżasiędocelu.Atunagleklopsiznowuznalazłasięwpunkciewyjścia.Jejjedynyślad
zaczynałsięikończyłwogrodzieBożeny,atotrochęzamało,żebyrozwinąćskrzydła.
*
PrzeddomemBożenystałradiowóz.TenwidokniespodziewanieucieszyłAgatkę.
Oznaczałoto,żepolicjajeszczeniezakończyłapracyijeślisiępośpieszy,tomożeudajejsięcoś
podpatrzyć.Zajrzałaostrożniewgłąbogroduistwierdziwszy,żesiedzącynaobudowiefontanny
funkcjonariusztojejznajomyzprzystanku,podeszłanapaluszkachizajrzałamuprzezramię.
-Postępysą?!-zapytałaznienacka.
PolicjantwzdrygnąłsięlekkoispojrzałnaAgatkęzwyrzutem.
-Przestraszyłamniepani...
-Topewniemyszyteżsiępanboi?
-Nie,wyłączniekrasnali!-stwierdziłponuro.Agatkazastanowiłasię,czyniebyłatojakaśaluzjadojej
niskiegowzrostu,aledladobrasprawyzrezygnowałazciętejriposty.
Stanęłasobienieopodaliczekała,ażposterunkowyodezwiesiępierwszy.Grunttosięnienarzucaćinie
wywieraćpresji.
-Apanicotuwłaściwierobi?!-PolicjantspojrzałnaAgatkępodejrzliwie.
-Mieszkam,czasowo.Apan?
-Coja?
-Copanrobi?Boodsamegostaniatopostępówwśledztwieniebędzie...
PosterunkowyKarczmarekzadawałsobietosamopytaniejużoddawna.Zastanawiał
się,coontuwłaściwierobi.Zamiastpilnowaćporządkuwmieście,pochylasięnadkolejnymkrasnalem,
przeklinającswójparszywylos.Techolernekrasnaleśniłymusięjużponocachipoważniezastanawiał
sięnadprzeniesieniemdoinnegomiasta.Możetamdostaniedoprowadzeniachociażjednąpoważną
sprawę?Włamaniedokioskuzgazetamialbochociażkradzieżtorebki?Amożewogólezmienićzawód?
-Znalazłpanprzynajmniejcościekawego?-Agatkaniezamierzałasięodczepić.
Bardzonielubiłamilczącychstróżówprawa.Wolałatychbardziejgadatliwych,takichcotodzieląsię
informacjamiipytająspołeczeństwooradę.Siebieoczywiścieuważałazaprzedstawicielkęowego
społeczeństwa.Wkażdejchwiligotowabyławyciągnąćpomocnądłoń,podwarunkiem,żeotrzymacoś
wzamian.Garśćinformacjinaprzykład.
Posterunkowyniemiałjużsiłydusićwsobietychwszystkichnegatywnychemocji.
-Acojamogęznaleźć?!-zawołał.-Moimzdaniem,totutajniepopełnionożadnegoprzestępstwa!Coz
tego,żektośprzewróciłtegokrasnala?Wielkiemirzeczy!-PodszedłdoHerkulesaiustawiłgow
pozycjipionowej.-Stoi?Stoi!Towczymproblem,żetrochęfarbananosiestarta?Wystarczypopryskać
sprayemibędziejaknowy!Prawdziwyproblem,proszępani,poleganatym,żejategoniemogę
powiedziećkomendantowi!Byłaskarga?Była!
Znowukrasnal?Znowu!Sąsprawcy?Niema!Jaknapiszęwraporcieoniskiejszkodliwościczynu,to
mniestaryz...zabije.Jawogólenieumiempisaćraportów,ajużtakichoniczymwszczególności...
Młodyczłowieknajwyraźniejmiałproblem,aAgatkaznaturybyławrażliwanacudzeproblemy.Lubiła
teżrozwiązywaćzagadki,atuproszę,mogłaupiecdwiepieczenienajednymogniu.Wykazaćsię
ludzkimiodruchamiizyskaćdostępdoinformacjiniejawnych.
Botajnychtobyłobyzadużopowiedziane.Najbardziejbyłaciekawa,czykrew,którejśladyzabezpieczył
policjant,byłarzeczywiściekrwiąludzką?Wcześniejzałożyła,żetakwłaśniejest,inatymoparłacałą
teorię,aleprzecieżmogłasięmylić.Krewalboiniekrew,tylkojakaśczerwonafarba,mogłabyćjedynie
makabrycznymelementemdekoracji.Porywaczekrasnaliudowodnilijużwcześniej,żepoczuciehumoru
niejestimobceiżestarannieinscenizująswojenocnewystępy.
-Pomogępanuztymraportem-zaproponowałaniewinnie.-Wpracypiszętakiecodziennieiwszystkie
oniczym.Natemattopiszędoczasopismnaukowych,aleotymmożeprzyokazji-zreflektowałasię.-
Jużpancośnapisał?
-Niewiele...
-Atonawetlepiej,bonietrzebabędziepoprawiać.Alezanimzaczniemy,chciałampanucośpokazać.
Tamwlaskuznalazłam...
PosterunkowyKarczmarekbyłgotowyprzyjąćkażdąformępomocy.Iwcalemunieprzeszkadzało,że
jegoprzewodniczkąbyłaosobapostronna,coniezwykleujęłoAgatkę.Oddawnauważała,żepolicja
powinnaczęściejkorzystaćzpomocyspołeczeństwa.Niestety,jejdotychczasowekontaktyzpolicjąnie
układałysięnajlepiej,alenienależałoniczegoprzesądzaćzgóry.PosterunkowyKarczmarekwniczym
naszczęścienieprzypominał
komisarzaHalwasa,zapiekłegowrogaAgatki,którynieznosiłnaswoimterenieżadnejinicjatywy
oddolnej.
-Dotegomiejsca-Agatkawskazałanaolchowyzagajnik-doprowadziłnaspies.
Prawdopodobnietutajporywaczezostawiliswójpojazd.Dwaśladyopon,czylimotoralbomotorower.
Moimzdaniemraczejmotorower,boodstępymiędzykołamisąniewielkie.
Motorysądłuższe...
-Sądłuższe-powtórzyłjakechoposterunkowy.-Mapanirację...
Agatkabardzolubiłamiećrację.Współpracazmłodymczłowiekiemzapowiadałasięowocnieiażżal
byłoodjeżdżać,aleprzecieżniemogłabyćwdwóchmiejscachjednocześnie.
JutrojejchłopcywracalizEgiptuitoimzamierzałapoświęcićlwiączęśćswojegowolnegoczasu,
hobbyodsuwającnadalszyplan.Przynajmniejdopókinieprzyjdąwynikizlaboratorium.Wtedy
zdecyduje,codalej.MożenawetwpadnązJoląwktóryśweekend,żebysięrozejrzećnamiejscu.
PosterunkowyKarczmarekmiałuniejdługwdzięczności,więcliczyła,żegdybywydarzyłosięcoś
ważnego,dowiesiępierwsza.Ztąwłaśniemyśląwręczyłapolicjantowiwizytówkęizapowiedziała,że
gdybymiałtrudnościznastępnymraportem,tomożedzwonićokażdejporzedniainocy.
*
JoladotarładoKrasnalnapóźnymwieczorem,błyskawicznierozprawiłasięzkolacjąizaciągnęła
Agatkęnagórę,żądającodniejszczegółowejrelacji.To,cousłyszałaprzeztelefon,niesłychanie
pobudziłojejwyobraźnię.Terazżyczyłasobieusłyszećcałąhistorięjeszczeraz,itokonieczniez
detalami.Najlepiejsamegołefakty,żebywreszciemogławydedukowaćcośsama.
PrzezostatniedniJolaczułasięodsuniętanadalszyplan.PrzebywajączdalaodKrasnalna,miała
utrudnionydostępdoźródłainformacjiizawszebyłaojedenkrokzaAgatką.Albonawetodwa.Wiedza
zdrugiejrękitojednakniebyłotosamo,coosobistyudział.Teżczasemchciałazabłysnąćintelektem,
poddaćjakiśpomysł,naktóryjeszczeniezdążyławpaśćprzyjaciółka,ipilnować,żebyniezrobiłazbyt
wielugłupstw.
-Bożenauważa,żekrasnaleposzływmiasto,dałysobiewszyję,straciłykontrolęitrochęsię
poprztykałyzinnymikrasnalami.Stądteporozbijanenosy-zachichotałaAgatka.-
Tojestscenariuszjejnowejbajki,tymrazemdladorosłych.Teraztakiesąwmodzie.
-Acotymibajkamigłowęzawracasz-zniecierpliwiłasięJola.-Powiedzlepiej,jakcisięudało
skaptowaćtegopolicjanta,booniraczejniepaląsiędowspółpracy.
JolaniedarzyłamiłościąkomisarzaHalwasaitajejniechęć,zresztąuzasadniona,przekładałasięna
policjęwogóle.Podejrzewałapodstęp,tylkojeszczeniewiedziałajaki.
-Zrobiłamdobryuczynek-pochwaliłasięAgatka.-Napisałammuraportiterazonjestmoim
dłużnikiem.Ijeszczeobiecałam,żenapiszęmukolejne.Teraz,kiedynamiejscuzostajenaszawtyczka,i
towtyczkawpolicji,możemyspokojniewracać.
-Dobreuczynkisązazwyczajbezinteresowne.-Jolaniemogłasięjakośpowstrzymaćodkomentarza.
-Zwyczajnieżalmisięzrobiłoczłowieka,naprawdę.Bowtejkomendzie,wyobraź
sobie,panujądokładnietakiestosunkijakwnaszejkatedrze,itownajgorszychczasach.Iżadnapapuga
tutajniepomoże.Tenmiejscowykomendanttostrasznytyraninadodatekstarasięjakmożepodlizać
miejscowymelitom.Jakjegocisną,toonodgrywasięnapodwładnych,atenmójposterunkowyniema
jużpodsobąnikogo.Takichłopiecdobicia,wprzenośnioczywiście.Atojestcałkiembystryfacet,tylko
odrobinęstłamszony.Jaksięnadnimtrochępopracuje,towyrośniezniegoniezłypolicjant.
-Acozrobisz,jaktwójstróżprawazhardziejeiodmówiodpowiedzinatrudnepytania,zasłaniającsię
tajemnicąsłużbową?Możenawetzabronicisiępętaćpookolicyiwtykaćnoswnieswojesprawy?Już
tozresztąprzerabiałyśmyweWrocławiu.Podałyśmypolicjisprawcównatacyijakaspotkałanaszato
nagroda?Czarnaniewdzięcznośćityle!Jestnawettakieprzysłowie:uratujżmijęzimą,augryziecię
latem.Jeszczewspomniszmojesłowa.
-Ryzykozawszeistnieje-przyznałaAgatka.-Niczegosobienieobiecywaliśmy.Alejaksiępowiedziało
„a”,totrzebapowiedzieći„b”.Skorowiemjużtrochę,towięcejmiteżniezaszkodzi,prawda?Asame
niczegotutajniezwojujemy.Zostawimynaszemuposterunkowemutenurwanytropizajmiemysię
wątkiemratuszowym.
*
Ambitneplanywzięływłebizamiastoósmejrano,wyruszyływdrogęgrubopogodziniejedenastej.
Agatkarozsiadłasięnatylnymfoteluwspartazdrowymłokciemodwiewielkietorbyzwałówą.Bożena,
ignorującnieśmiałeprotestyprzyjaciółek,obdarowałajehojnieczymchatabogata.Byłytamwyśmienite
wypiekipaniWandyidoskonałewędliny,prawiejakdomowe.Tedrugieprostozmasarniteścia.
-Niemiałampojęcia,żeBożenajesttakdobrzeustawionawżyciu-zdziwiłasięJola.
-Lepiej,niżcisięwydaje.Sławekmożesięspokojniebawićwwojsko,aonawpisanie.
Osprawyfinansowedbajegotatuś.Zwojskowejpensjiraczejciężkouskładaćnawillęzbasenem.Nie
sądzisz?
-Zakademickiejjeszczetrudniej-westchnęłaJola.-Zapierwszymlaskiemwlewo?-
upewniłasięcodokierunkujazdyipłynniewykonałamanewrskrętu.
Uzgodniływczoraj,żewdrodzepowrotnejzajrząjeszczewjednomiejsce.Agatkauparłasię,żemusi
porozmawiaćzczłowiekiem,wktóregopracownipowstająkrasnale,izadaćmukilkaarcyważnych
pytań.SprawaburmistrzaKrasnalnależałajejnasercu.Uważałagozaporządnegoczłowieka.A
porządnymludziomtrzebapomagać,boinaczejzadepczeichnieuczciwakonkurencja.Itękonkurencję
zamierzaławyśledzićizdemaskować.
-Todziecinnieproste-przekonywałaJolę.-Natychkrasnalachzratuszajestjegoznakfirmowy,
sprawdziłam.Pokażemymuzdjęcieizapytamygrzecznie,czyniepamięta,komujesprzedał.
-Imyślisz,żebędziepamiętał?-zwątpiłaJola.
-Nopewnie.Popierwsze,artyścimająpamięćdotwarzy,apodrugie,odtegowydarzeniaminęło
dopierokilkadni.Pokażęmukilkafotekiwystarczy,żewskażewłaściwą.Wykryjemytęświnię,która
ryłapodburmistrzem,iprzekażemysprawęwodpowiednieręce.Obiecuję,żesamejejłapaćnie
będziemy...
-Aktobędzie?-Jolawolałaodrazuwyjaśnićniedomówienia.
-Miejscowaprasa.Zawarłamznimitakąnieformalnąumowę.Onidalimimateriały,ajaimobiecałam
wyłączność,jeśliznajdęcościekawego.Atojestwięcejniżpewne-puszyłasię.
To,cowydawałosięprostewpiątkowywieczór,wsobotniepopołudnieniewyglądałojużtakróżowo.
Zaczęłosięodtego,żezabłądziły,apotembyłojużtylkogorzej.
-Toniemasensu-zbuntowałasięwreszcieJola.-Tłuczemysiępotychwertepachponadpółgodziny,a
wioskianiśladu.-Jeszczetrochęinamsięwtymupalekiełbasazaśmierdnie-wytoczyłapoważny
argument.
-Notosięzaśmierdnie-wzruszyłaramionamiAgatka.Jaktomówią?Łatwoprzyszło,łatwo...-O,
człowieknahoryzoncie!-ucieszyłasię.-Aktopyta,niebłądzi.
Wysiadłyzsamochoduiruszyłynaprzeciwpracującejwpolustarszejkobiecie.
Kawałekdalejujrzałyzabudowaniajakiejśwsi.
-Dzieńdobry!TawieśtoBuczynka?-zapytałaJola.
-Adokogo?-staruszkaodpowiedziałapytaniemnapytanie.
-DoKozielskiego-wyjaśniłaAgatka.
-Adoktórego?
-Dotego,któryprodukujekrasnale-cierpliwietłumaczyłaAgatka,wiedząc,żeniedostaniewiążącej
odpowiedzi,zanimsamanieodpowienawszystkiepytania.
-Atosiępaniespóźniły,botojużztydzieńbędzie,jakgoniema.
-Wyjechał?-zmartwiłasięJola.
-Przeniósłsięnagórkęzakościołem-wyjaśniłastaruszka.-Wieczneodpoczywanie...
-Nakreśliłanapiersiachznakkrzyża.-Apaniekrewnemoże?-Uważnieprzyjrzałasięobukobietom,
szukającnaichtwarzachśladurodzinnegopodobieństwa.
-Nie,myprzejazdem...
-BoonmiałsiostrępodIławą-ciągnęłaniezrażona.-Ilejarazymumówiłam:
„Michał,zostawtytowdiabłyiuciekaj,gdzieoczyponiosą.Maszdokądjechać,tojedź.Tucinikt
dobregosłowaniepowie,tylkodawajdziadekpieniądzeidawaj...”.Aleonnikogoniechciałsłuchać,
zamykałsięwszopieirobiłteswojefigurki.PanBógteżwidocznieniemógł
natospokojniepatrzećizesłałmunapociechęnagłąśmierć.
Słowo„nagła”wodniesieniudośmiercizabrzmiałodośćzłowieszczo.Agatcenatychmiastprzyszłodo
głowymorderstwo.Winnychokolicznościachbyłabytomyślabsurdalna,alejeśliginienaglejedyny
świadekprzestępstwa,tochybacośjestnarzeczy?
Czyżbygra,doktórejchciałasięprzyłączyć,toczyłasięoznaczniewyższąstawkę,niżmogła
przypuszczać?Nażadnezzadanychsobienaprędcepytańniepotrafiłaznaleźćodpowiedzi.
Możedlatego,żechciaławyciągaćwnioskiprzedpoznaniemfaktów?Nakazałasobiespokójilekko
tylkodrżącymgłosemzapytała,jakabyłaprzyczynaśmierciMichałaKozielskiego.
-Azezgryzotyumarł,panikochana.Zezgryzoty-powtórzyłajakecho.-Alelekkąmiałśmierć,chwała
Bogu.Położyłsięwieczoremijużsięnieobudził.Anatodiabelskienasienietokaryniema!-Pogroziła
pięściąniewidzialnymwrogom.-Dorwalisiędoforsynieboszczykaichlejąnaumór.Ażebypanie
widziały,cozrobiliztymibiednymikrasnalami
-ciągnikiemnapodwórzurozjechali.Pijusyprzeklęte.Aczłowiektosięboiimnawetuwagęzwrócić,bo
takiemutoogieńpodłożyć,tojakinnemusplunąć.
MieszkanceBuczynkisprawatanajwidoczniejleżałanawątrobie,bochętniewyżaliłasięnieznajomym.
Zdalszejrozmowyprzyjaciółkidowiedziałysię,żeowymipijusami,odsądzanymiodczciiwiary,są
wnukimistrzaKozielskiego,jegobezpośrednispadkobiercy.
Szansenato,żeuzyskająodnichjakieśinformacje,byłyminimalne,aleskoroznalazłysięjużtakblisko,
postanowiłyzaryzykować,chociażstarszapaniszczerzeimtenpomysł
odradzała.
-Przezchwilęmyślałam,żektośtutajpopełniłmorderstwo-przyznałasięJola,kiedyjużzajęłyswoje
miejscawsamochodzie.
-Amyślisz,żejanie?-sekundowałajejAgatka.-Jużnawetczęściowomiałamtezwłokinasumieniu.
Wiesz,żenibyprzybyłyśmyzapóźno,żebyzapobiec,itakdalej-
wyjaśniła.-Ateraztoczujęiulgę,izniechęcenie.Jakośtakmimotywacjasiadła.Jakcigościenicnie
będąwiedzieć,tosięspecjalnieniezmartwię.Słuchaj,ailujestwłaściwietychwnuków?
-Zliczbymnogiejwynika,żeconajmniejdwóch.Policzymyichsobienamiejscu.
Zodnalezieniemwłaściwegogospodarstwaniemiałyżadnychproblemów,schodyzaczęłysiędopierona
miejscu.Napodwórzuniebyłożywejduszy,jeśliniebraćpoduwagęsporego,ospaleposzczekującego
kundla,uwiązanegodopłotu.
Jolakilkarazynacisnęłaklakson,aletotylkorozjuszyłopsa,nierobiącnajmniejszegowrażeniana
ludziach,jeślioczywiście,wcowątpiły,byliwdomu.Zzaogrodzeniawidziaływyraźniezagracone
obejście,awwalającychsiętuiówdziekupkachgruzubeztrudurozpoznałysmętneresztkikrasnali.
-Babkamiałaniestetyrację-westchnęłaJola.-Cicholerniwandalezniszczylicałydorobekstaruszka.
Zatopowinnabyśjakaśkara,boinaczej...
Niedokończyłazdania,bodrzwichałupyzaskrzypiałyrozdzierającoinazewnątrzwytoczyłsięjakiś
człowiek.Chwiejnymkrokiemzbliżyłsiędopłotu,poczęstował
kopniakiempsaibeznajmniejszegozażenowania,naoczachwidowni,zacząłoddawaćmocz.
Przyjaciółkiwykonałyklasycznywtyłzwrotioddaliłysiębezsłowa.Niemiałyochotynarozmowęztak
odrażającymosobnikiem.
-Aleświnia-mruknęłapodnosemAgatka,pakującsięnatylnesiedzenie.-Tendrugipewnieteżnie
lepszy!Jakpomyślę,coczłowiekmożezsiebiezrobić,toażmisięrzygaćchce.Szkodagadać.
-Tocoztymrobimy?-zapytałaJola,kiedywyjechałyjużnagłównąszosę.
-Nicanic!-oświadczyłaAgatkazcałymprzekonaniem.Opowiem,cozastałyśmynamiejscu,tym
dziennikarzomz„GłosuKrasnalna”,iniechsobieztymrobią,cochcą!
-Niech!
*
PrzezkilkapierwszychdnipoprzyjeździeAgatkazupodobaniempławiłasięwżyciurodzinnym.Miała
przysobiewszystkichswoichchłopcówidotegotoonaznajdowałasięwcentrumuwagi.Jakojedyna
nieobecnagodzinamiwysłuchiwałaopowieścizEgiptu,zktórychniemalkażdazaczynałasięodmiłych
dlajejuchasłów:
-Mamo,szkoda,żeciętamniebyło...-albo:-Szkoda,żeniewidziałaś...-Ażjejsięzrobiłoodrobinę
żal,żeniemogliwspólniedzielićtyluradości.
Mążoczywiścieteżżałował,żejejtamniebyło,iwramachrekompensatystarałsiębyćczułyitroskliwy
jaknigdy.
-Nurkowaliściegłęboko?-zadałapodchwytliwepytanie,starającsięwybadać,czySzymonnie
pozwalałdzieciomnazbytwiele.Nierozumiała,pocowogólewchodzićdowody,jeślitosamomożna
obejrzećzłodzizprzeszklonymdnem.Podwarunkiem,żemorzejestgładkiejakstół,ałódźtrzymasię
bliskobrzegu.
-Niee-zaprzeczyłArek.-Płyciutko.Imieliśmyfajnegoinstruktora.Pokazałnamfajnesztuczki.
-Nurkowaliśmywyłączniewzatoce-szybkouzupełniłczujnytatuś.-Prawiejakwbasenie.
Agatkawiedziała,żeitakniepowiedząjejcałejprawdy.Przynajmniejnieodrazuiniewjednym
kawałku.Alemówisię:trudno,każdymaswojetajemnice,onateż.Najważniejsze,żewyjazdsięudał.
WtakichcieplarnianychwarunkachAgatceniepozostawałonicinnego,jaktylkokwitnąć,więckwitłai
niezaprzątałasobiegłowysprawamidrugorzędnymi.Zachowałajednaknatylezdrowegorozsądku,by
niewtajemniczaćSzymonawszczegółyswojegopobytuwKrasnalnie.Profilaktycznie.Pocomiałjej
wiercićdziuręwbrzuchu,znowupodejrzewaćoszukanieguzaikontrolowaćponadmiarę?Aznając
życieiprzeczulenieSzymonanapunkcieJoli,niemiaławątpliwości,kogojejkochającymałżonek
obarczycałąwiną.Czegojakczego,aleutratynajlepszejprzyjaciółkiniechciałazaryzykować.Nie
mogłaoczywiścieudawać,żeostaniedwatygodniespędziłacałkowiciebezczynnie,bowtoniktbynie
uwierzył.Miałażywąnaturę,ajakwiadomo,naturaciągniewilkadolasu...
WakacjewKrasnalnieokreśliłajakoudane,aleodrobinęmonotonne.Okolicęuznałazaładną,domza
wygodny,aBożenęzacałkiemsympatyczną.PrzyBożeniezająknęłasięodrobinę,boprzyszłojejdo
głowy,żeSzymonnieomieszkapodziękowaćkuzyncezaudzielenieżoniegościny.Awtakiejrozmowie
mogąwyjśćnajawsprawy,któreonawolałabyukryćwcieniu.Alenatoniemiałajużwpływu.Wrazie
czegouzupełniswojąopowieśćokilkamałoistnychfaktów.Żektośtamnibycośtamkradłczyteż
włóczyłsięnocamipoogrodach.
Osamychkrasnalachopowiadałacałkiemdużo,alewyłączniejakoomiejscowejatrakcjiturystycznej.
PodobniebyłozRekrutem.Wspomniałaojegoistnieniu,nieszczędziłazabawnychhistoryjekzjego
udziałem,aleanirazuniezająknęłasięoroli,jakąmiałspełniać.
Wsumieżadnychkłamstw,tylkosameniedomówienia.Ale,jaktowżyciubywa,wszystkocodobre
kiedyśsiękończy.Dzieciakiwyjechałynaobozy,mążwróciłdopracy,aAgatkacałymidniamitłukłasię
podomu,próbującsobieznaleźćzajęcie,któremożnaswobodniewykonywaćprzyużyciulewejręki.Co
gorsza,znowudopadłająbezsenność,askórapodgipsemzaczęłaswędziećzezdwojonąsiłą.Drapała
sięwięcbezopamiętania,ztrudemhamującrosnącąirytację.
Szymonstarałsięschodzićżoniezdrogi,aleniemógłpatrzećobojętnie,kiedyzobłędemwoczach
znęcałasięnadopatrunkiemgipsowym,araczejnadjegozawartością.
-Kotku,jabardzocięproszę,odłóżjużtendrut,bosobiedziuręwręcezrobisz.Tymdrapaniemtylko
sobieszkodzisz.Spróbujtoprzetrzymać.Napoczątkubędzieciężko,alepotempoczujeszulgę.Kiedyś,
jakmiałemospęwietrzną...
Szymonowiniedanebyłodokończyćpouczającejhistoryjkioospie,boAgatkabezjednegosłowa
wybiegłazpokojuizatrzasnęłasięwłazience.Dopierostamtądwrzasnęła,żeniechcenigdywięcej
słyszećoospie,świerzbie,uczuleniachikomarach.Iżeonajużtegodłużejniewytrzyma.
*
Wiadomośćbyłanatylesensacyjna,żeAgatka,niezważającnawieczorowąporę,natychmiast
zadzwoniładoJoliiumówiłasięzniąwkawiarni.Musiałyodbyćnaradęwojennąnaneutralnym
gruncie,ponieważobajmężowiebyliwdomach,awolałyjednakuniknąćpodejrzeń,żeznowupakująsię
wkłopoty.Itakcud,żeBożenazadzwoniłaakuratwmomencie,kiedySzymonsmażyłnaleśnikina
kolację.Ażstrachpomyśleć,cobybyło,gdybytroskliwymężuśposiadłwiedzę,nieprzeznaczonądla
jegouszu.
-Szlabandokońcażycia-skomentowałaJola.-Dlanasobuoczywiście,bonasipanowieostatnio
bardzosięzaprzyjaźnili.
-NadBożenąnaszczęścieudałomisięzapanować.Powiedziałamjej,żejakSzymonsiędowie,tomnie
niepuści,iposkutkowało.Obiecałamilczećjakgróbitylkobłaga,żebymprzyjechałajaknajszybciej,bo
sięboi,żeoniprzyjdąwnocyizamordująwszystkiekrasnale.
Ciekawe,czegoonaodemnieoczekuje,żebędęspaćwogrodzieiodstraszaćintruzów?-
dziwiłasięAgatka.-Wogólecałatahistoriawydajemisięconajmniejdziwna.Niepokojącateż,
oczywiście...Niemogęzrozumieć,dlaczegoporywaczekrasnalistalisięnaglemordercami?Wcześniej
wyglądałotonaseriężartów,głupichbogłupich,alejednakżartów.
Alepotym,cosięstało,niemampojęcia,cootymmyśleć.Skalazjawiskateżjestniepokojąca.Jużnie
jedenwybrykcokilkadni,tylkokilkawciągujednejnocy.
-Możesięuzjadliwili,jakwirusygrypy?-podsunęłaJola.
Bożenadoniosła,żewandaleporazpierwszyzaatakowaliprzedtrzemadniamiiodtegoczasuwracali
conoc.Wkradalisięnaterenprywatnychposesjiizniezrozumiałąpasjąniszczyliwszystkiegipsowe
figurki,jakieudałoimsięznaleźć.Apotemznikalijakduchy,bywniedługimczasiepojawićsięna
drugimkońcumiastaikontynuowaćswojedziełozniszczenia.
-Aconatopolicja?-zapytałaJola.
-Policjaszaleje,alecooniwtrójkęmogązrobić?-Agatkalekceważącomachnęłaręką.
-Patrolująuliceignająnakażdysygnał,alejakzwykleprzybywajązapóźno.Anajgorszejestto,żew
okolicyotrutojużkilkapsów,atojużjestbarbarzyństwo!KazałamBożenieuwiązaćRekrutaipilnować
gojakokawgłowie...
-Pieswojskowynieweźmieżarciaodobcego-pocieszyłaprzyjaciółkęJola.-Taksąszkolone.
-Tegoakuratniejestempewna.Odemniebrał,ateżbyłamdlaniegoobca.Wszystkiezresztąbyłyśmy
obce,jakbyniebrałodnasjedzenia,tobyzdechłzgłodu.Musiałsięszybkoprzystosowaćiterazsię
boję,czyniezabardzo.Lepiej,żebyniepętałsięwnocypoogrodzie.Pallichokrasnale.Tymzajmęsię
osobiście.
AgatkabyłagotowajechaćdoKrasnalnachoćbyjutro.Jolanadalsięwahała.
-Najlepiej,żebyśmyjechałyobie-namawiałająAgatka.-Samaniewielezdziałam-
przyznałaszczerze.-Aisamochódbysięprzydał.
-Wiemprzecież-westchnęłaJola.-Myślisz,żebymniechciała?!AlejadęzMaćkiemnadmorzeitego
niedasięodwołać.Raz,żeniemogęzepsućwakacjiwłasnemudziecku,dwa,żegdybymopodobnym
pomyśletylkowspomniałaPawłowi,tozarazbysiędomyślił,żecośrazemkombinujemy.Awtedy,sama
wiesz...Postaramsiędołączyć,jakwrócę.
-Wiem.Niestety,maszrację.Alejednakszkoda.
-Taktojest,jakczłowiekniejestpanemswojegożycia.Atydaszradęwyrwaćsięzdomu?
-Bezproblemu.SzymonchętniepodrzucimnieznowuBożenie.Wystarczy,żedostanęoficjalne
zaproszenie,aotosiępostaramjeszczedzisiaj.Wiesz-uśmiechnęłasięchytrze.-
Ostatniobyłamtrochęuciążliwa,aletengipsdoprowadzamniedoszału.-Stuknęłaopatrunkiemo
krawędźstolika,ażzabrzęczałyfiliżanki.
-Wystarczy-powstrzymałająJola.-Wrolizłośnicyjesteśbardzoprzekonująca.Jedźirozejrzyjsię
trochę.Tylkobłagam,niezróbjakiegośgłupstwa!-przestrzegłaprzyjaciółkę.
Znałajejmożliwościjakniktinnyiwolałanadniączuwać,choćbyzdaleka.-Maszmiobiecać,żezanim
podejmieszjakąśdecyzję,najpierwdomniezadzwonisz-zastrzegła.-
InaczejbezskrupułównaskarżęSzymonowiionjużzrobiztobąporządek.Tojak,obiecujesz?
-Obiecuje,obiecuję...
*
TymrazemdoKrasnalnaodwoziłjąSzymon.Niosłotozsobąpewneryzyko,aleAgatkazadbała,bymąż
niemiałczasunaszwendaniesiępookolicyirozmowyzmiejscowymi.Najpierwniechciałaczekaćdo
weekendu,cobyłozrozumiałe,aprzedsamymwyjazdemgrzebałasiętakdługo,żeniemieliszans
dotrzećnamiejsceprzedwieczorem.AponieważSzymonaczekałajeszczedrogapowrotna,ograniczył
czaswizytydominimum.
Bożenanaszczęścieniepalnęłażadnegogłupstwaikochającymążodjechałzbłogą,choćzłudną,
świadomością,żepozostawiażonępoddobrąopieką.
AgatkapomachałamuzdrowąrękąnapożegnanieibezzwłokizabrałasiędowyciskaniazBożeny
najświeższychinformacji.
-Icotamsłychaćnapierwszejliniifrontu?Wszystkiekrasnalezdrowe?
Bożenaniebyławnastrojudożartów.
-Tysobieżartujesz,ajakażdejnocyumieramzestrachu.DzwoniłamdoSławkaionmówi,żebyspuścić
psa,typrzeciwnie,każeszpsazamykać...Oszalećmożna!
-Rekrutjestspuszczony?!-dlaodmianyzdenerwowałasięAgatka,gotowabieciratowaćulubieńca,
pókiniejestjeszczezapóźno.
-Spokojnie,siedziwgarażu-powstrzymałająBożena.-Zakogotymniemasz?-
prychnęłaurażona.-Niepozwolęnikomuskrzywdzićżywegostworzenia.Aletoniezmieniafaktu,że
ktościąglekręcisiępodmuramiiwkażdejchwilimożetuwleźćjakdosiebie.
Policjajużprzestałaprzyjeżdżaćnamojewezwania.Tłumaczążesąwpobliżu,żepatrolująokolice...I
coztego,jakconocsąnowewłamania?Tojestjakieśszaleństwo!Tojest...tojest...
OświcieBożenapoliczyłakrasnaleiodetchnęłazulgą.Niebrakowałożadnego.Tymrazemkataklizm
ominąłjejogród,cowcalenieoznaczało,żeprzestępcypróżnowali.PaniWandadoniosła,żewłamali
siędoMałkoszów,tychkołokościoła,iŚliwińskichzTopolowej.Takprzynajmniejgłosiłaporanna
plotkaibyćmożeposzkodowanychbędziewięcej.
Agatkazarazpośniadaniuruszyłanarekonesans.Kręciłasięwokolicykościoła-
licząc,żespotkatugdzieśposterunkowegoKarczmarkaizasięgniewieściuźródła.Instynktjejniemylił.
MłodypolicjantwracałwłaśniedokomisariatuinawidokAgatyCyryl,którapojawiłasięprzednim
znienacka,ucieszyłsięśrednio.Naucieczkębyłojużjednakzapóźno.
Pozdrowiłją,owszem,alenatymzamierzałpoprzestać.Poprzednimrazemspoufaliłsięzniązabardzoi
proszę,naskutkinietrzebabyłodługoczekać.Ledwosięspotkali,ajużpróbujewydrzećzniego
tajemnicesłużbowe.Odmówiłgrzecznie,alestanowczo.Toprawda,żenapisałamuraportipomogła
powiązaćzsobąkilkapozornieodrębnychfaktów,alewtedybyłaosobązainteresowaną,świadkiem
poniekąd,imógłzniąrozmawiaćnatematysłużbowe.
Dotycząceoczywiścietejjednejjedynejsprawy.Inatymkoniec.Zdołałjużpoznaćteosóbkęiwiedział,
żejestwścibskaponadmiarę.NadodatekuważasięchybazadamskiewcielenieSherlockaHolmesai
zamierzatu,najegoterenie,prowadzićprywatneśledztwo.
Niedoczekanie.
Agatkanatychmiastodgadła,cosięświęci,iokropniejąubodłarażącaniewdzięcznośćposterunkowego.
Jolajakzwyklemiałarację.Policjant,naktóregopomoctakliczyła,okazał
siętąprzysłowiowążmiją.Niegryzłwprawdzie,alewiłsięohydnie,syczałostrzegawczoiczekałtylko
naokazję,abyczmychnąćwjakąśdziurę.Miałaochotępowiedziećmucałąprawdęwtwarz,alezdrowy
rozsądekzwyciężył.Żmiipostanowiłaprzeciwstawićpijawkę.
Przyssaćsiędoposterunkowegoniepostrzeżenie,znieczulićrankę,wyssaćilesiędaispokojnieczyhać
nakolejnąokazję.
Taksięskładało,żepodążaliwtymsamymkierunkuitekilkadodatkowychminutpozwoliłoAgatce
odpowiednioprzygotowaćgrunt.Uśpiłaczujnośćofiaryzwyczajnągadkąszmatkąidoceludotarła
okrężnądrogą.Metodanapijawkęprzyniosłanadspodziewaniedobrerezultaty.Dowiedziałasięjednej,
alezatoniezwykleintrygującejrzeczy:wandaleniepoprzestalinaniszczeniukrasnaliwogrodach.Kilka
sztukzostałoskradzionychirozbitychwnajdalszymzakątkuparku.Todawałodomyślenia.
*
FrontatmosferycznypodzieliłPolskęnadwienierówneczęści.Napółnocylałojakzcebra,natomiast
mieszkańcyśrodkowejipołudniowejczęścikrajuzmagalisięzfalątropikalnychupałów.Kąpielw
zimnymmorzustałapoddużymznakiemzapytania,asamowdychaniejoduniemogłozrekompensować
niedostatkówaury.Prognozypogodywskazywały,żetakistanrzeczyutrzymasięjeszczeprzezjakiśczas,
iJolazaproponowałarodziniezmianęplanówwakacyjnych.Odziwo,niktniezgłosiłsprzeciwu.Mężai
takmiałazgłowy,bosprawysłużboweniepozwalałymusięoddalićodWrocławianawetokrok,a
Maciekzadecydowałsam,żewolispędzićwakacjeudziadków.Idobrze,niechsiędzieckonałyka
świeżegopowietrza.
Jolamiałarozwiązaneręce.
Pierwszaczęśćplanuposzłanadspodziewaniegładko.Miałaurlop,niemusiałajużjechaćnadmorzei
zaczęłakombinować,jakspędzićchociażkilkadniwKrasnalnie.
Zaproszeniejużmiała.Chodziłotylkooto,jakzalegalizowaćwyjazd,niewzbudzającprzytympodejrzeń
męża.OdkądrazemzAgatkąwplątałysięwdwieaferykryminalnepodrząd,Pawełzrobiłsięogromnie
nieufnyiniepomogłyżadnezapewnienia,żenigdywięcej,dodwóchrazysztukaitympodobne.Co
gorsza,Pawełuważał,podobniezresztąjakmążAgatki,żemająnasiebiezływpływirazemporywają
sięnarzeczy,naktóreżadnaznichnieważyłabysięsamodzielnie.
Jolaprzyznawaławduchu,żewrozumowaniuPawłabyłospororacji,alewnioski,którewyciągała,były
skrajnieodmienne.Kiedyśjejżyciebyłozwyczajneażdobólu.
Poukładane,monotonneinudnejakflakizolejem.Igdybytakistanrzeczypotrwałtrochędłużej,skutki
mogłybybyćopłakane.OdrobinaszaleństwabyłajejpotrzebnajakrybiewodaiPawełmiałnaprawdę
ogromneszczęście,żezadowoliłasięrozwiązywaniemzagadekkryminalnych.Aleotymoczywiścienie
zamierzałamumówić.Odkądnarzuciłasobieautocenzurę,domężadocierałyjedyniestarannie
przefiltrowaneinformacje,niezawierająceżadnychwątkówsensacyjnych.Anisłowemniezająknęłasię
oporwaniachkrasnaliczypodejrzanychosobnikachczającychsięnamurze.Ateraz,kiedydoszłydotego
jeszczeaktywandalizmuiotruciapsów,liczyłasiędosłowniezkażdymsłowem.Pokażdejrozmowie
telefonicznejzAgatkąsprawdzała,czyniemawypiekównatwarzyibłyszczącychoczu.Idopierogdy
emocjeopadły,pokazywałasięmężowi.
WrelacjachJoliAgatkabyłaofiarąwypadku,prawieżeprzykutądołóżka,ajejjedynąrozrywkąbyły
odwiedzinynajlepszejprzyjaciółki.Wybiegtenmógłusprawiedliwićweekendowewyjazdy,alena
dłuższąmetęnależałoznaleźćjakiśinnypretekst.Jechaćmusiałakoniecznie,bosytuacjazaczęłasią
zaostrzaćichciałabyćnamiejscu,kiedydojdziedowybuchu.Tylkojaksięurwaćzdomu?
Przyjaciółkimaglowałytentematjużodgodziny,niestetyzmiernymrezultatem.
Wszystkiepomysłybyłydobani.
-Możeszsięjeszczepowołaćnaprawodoodpoczynkuzdalaodmiejskiegozgiełku-
podsunęłaAgatka.
-Chodzioto,żeniktmniewdomunasiłęnietrzyma.Wręczprzeciwnie,nawetwypycha.Potrzebuję
dobrejwymówki,żebyuzasadnić,dlaczegouparłamsięjechaćwłaśniedoKrasnalna,kiedymogę
wszędzieindziej,rozumiesz?To,żetytamakuratspędzaszwakacje,jestokolicznościąwysoce
obciążającą.AjakPawełcośzwącha,toposkarżySzymonowiinawetsięniespostrzeżesz,jakzmienisz
miejscepobytu.Kurczę,jakietowszystkojestzamotane...
-Najlepiejbybyło,żebyPawełsamzsiebiewyszedłzpodobnąpropozycją.Tylkojakgodotego
nakłonić?-westchnęłaAgatka.-Możebygopoddaćjakiejśhipnozie?„WyślijżonędoKrasnalna,wyślij
żonędoKrasnalna...”.Szeptajmutodouchawfaziegłębokiegosnu,możemusięutrwaliw
podświadomości-zażartowała.
-Tojestnawetniegłupiamyśl-zauważyłaJola.-Wywieranieustawicznejpresjiprzynosizczasem
spodziewanerezultaty,tylko,niestety,trwadośćdługo.Aletrudno,jeśli...
-Usłyszałachrobotprzekręcanegoklucza.-Muszękończyć,zadzwoniępóźniej.Pa.
Rozłączyłasię,alenieodłożyłasłuchawkiikiedyzorientowałasię,żePawełznajdujesięwzasięgu
głosu,rozpoczęłamonolog.
-Przecieżwiesz,żenieotochodzi!Baseniwillazogrodemtoniewszystko...Głupotyopowiadasz!To
chybaoczywisteinikogoniemuszępytaćozgodę!Tuchodziocoścałkieminnegoityakuratpowinnaś
mnierozumiećjaknikt,boteżsiedziszsamawtejwiosce.Tak,wiem,toprzezgips...O,jesteś?!-Jola
udała,żedopieroterazzobaczyłamęża,iszybkozakończyłasymulowanąrozmowę.
-Kogoniemusiszpytaćozgodę?-zainteresowałsięPaweł.Położyłnastolezgrzewkęwodymineralnej,
otworzyłdrzwilodówkiizacząłprzestawiaćprodukty.
-Ciebie-wyjaśniłaJola.-Dośrodkazmieszcząsiętylkodwiebutelki,resztęwstawdoszafkiprzy
zlewie.
Pawełzastosowałsiędoinstrukcjiżonyijakbyodniechceniawróciłdopoprzedniegowątku.
-Awjakiejsprawie?
-Urlopu.
-Icoztymurlopem?-drążył.Skoroniemówisama,należytozniejwyciągnąć.
Jolauśmiechnęłasięniewinnieiprzytoczyłamężowidomniemanąrozmowęzprzyjaciółką.
-PowiedziałamAgatce,żeniejadęnadmorze,toonapowiedziała,żejakchcę,tomogęprzyjechaćdo
niej,botajejkrewnamadużydom.Topowiedziałam,żesięjeszczezastanowię,aonapowiedziała,że
nieoczekujeodpowiedziodrazu,borozumie,żenajpierwpowinnamciebiespytaćozgodę.Tojej
powiedziałam,żenikogoniemuszępytaćozgodę.Iniechodzioto,gdziepojadę,tylkozkim.Agatkęteż
podrzucilitejkuzyncejakkukułczejajoionaakuratpowinnamnierozumieć.
-Przecieżmówiłaś,żematamświetnewarunkidoodpoczynku.-Pawełczuł,żezarazbędąwałkować
nieśmiertelnytematwspólnychwakacji,aniemiałochotyznowusiętłumaczyćnadmiarempracy.
-Jawiem,żetwojapracajestbardzoważna-Jolaprzytuliłasiędomężaizrobiłasmutnąminkę-ale
możemoglibyśmysięwyrwaćgdzieśrazem...Natrzy,góraczterydni...
-Kochanie,przecieżprzerabialiśmytojużkilkarazy.Tobardzoważnainwestycjaidlategomuszębyć
stalenamiejscu.Przecieżwiesz,żedzwoniądomnienawetwnocy...Aletymaszurlopirzeczywiście
powinnaśodpocząć...
-Odpocząć,dobresobie!-przerwałamuJola.-Jaktosobiewyobrażaszwpraktyce?
Mamjechaćsamadojakiegośpensjonatuiudawaćstarąpannęlubsłomianąwdowę?
*
PawełpękłnastępnegodniawpóźnychgodzinachwieczornychiJolanatychmiastzawiadomiłaAgatę,że
akcjazakrojonanadużąskalęzostałauwieńczonasukcesem.Itonacałejlinii.
-Udałosię,przyjeżdżamnacałedwatygodnie-szepnęładosłuchawki.Mogłamówićswobodnie,bo
Pawełbrałprysznic,alekonspiracjaweszłajejwkrew.
-Októrejbędziesz?
-Gdzieśprzedpołudniem.Wcześniejniedamrady.Poczekam,ażPawełpojedziedopracy,żebynie
pomyślał,żemizabardzozależy.Wżyciu,jakwfilmie,trzebagraćswojąrolędokońca-rzuciła
sentencjonalnie.
-Ażmisięwierzyćniechce,żetakcitołatwoposzło.-Agatkabyłapełnapodziwudlasprytu
przyjaciółki.
-Mamnadzieję,żenieskonsultujesięzSzymonem,bowspólnymisiłamimoglibydojśćdo
niewłaściwychwniosków.
-Otosięniemartw.PókiPawełjestprzekonany,żesamwpadłnatenpomysł,jesteśmybezpieczne.Czy
wiesz,żeonciebieuważazatakzwanemniejszezło?-zachichotała.-Jegozdaniemwyjazddo
Krasnalnajestowielebezpieczniejszyniżpobytsamotnejkobietywjakimśpodejrzanympensjonacie,
pełnymwakacyjnychpodrywaczyisłomianychwdowców.
Wnioskiwysnułsobiesam,jamutylkopodsunęłammateriałdoprzemyśleńispecjalnieniewracałamdo
tejsprawy,żebynieprzedobrzyć.Trochętotrwało,aleprzyniosłooczekiwanyskutek.Niewyobrażasz
sobie,jakciężkomibyłozachowaćpowagę,kiedyrozwinąłprzedemnąszerokiwachlarzmożliwości,
jakieniesiepobytwluksusowejwillizprzyjaciółkąuboku.Ijakmuulżyło,kiedywkońcudałamsię
przekonać.
-Tylkonieprzesadźztymbrakiementuzjazmu-przestrzegłająAgatka.-Udajpogodzonązlosem...
-Muszękończyć-przerwałaJola.-Pomyśl,conambędziepotrzebnenamiejscu,izadzwońrano.No
wiesz,latarkiitakietampodobne...
*
Jolapogłębszymzastanowieniudoszładowniosku,żenanowymmiejscunieśniłojejsięnic.Takteż
odpowiedziałanapytaniepaniWandy.
-Naprawdęnic?
-Niestety.Mniewogólerzadkocośsięśni,ajużkiedyjestemzmęczona,tonigdy.
Miałaprawobyćzmęczona.Najpierwpodróż,potemrajdpomiasteczku,ajakbytegobyłomało,do
późnejnocyplotkowałyzAgatką.Nicdziwnego,żepadłajakkłodaispaładoranasnem
sprawiedliwego,araczejsprawiedliwej.Terazzatobyłarześka,wypoczętaigotowadopodjęcia
każdegowyzwaniachoćbyodzaraz.
-WnocybyliuIrenkiDzidkowskiej-doniosłaniezawodnapaniWanda,stawiającnastoletalerzykze
świeżutkimtwarożkiem.-Zrobiliswojeiuciekli.Żeteżkarynatakichniema...
-TapaniDzidkowskatotakawysokachudapanizaparatemsłuchowym?-dopytywałasięAgatka.
-Tasama.
-Tojająznam!-ucieszyłasię.-Inawetwiem,gdziemieszka,niedalekoDomupodLwami.Bożena,
pamiętasz,woziłaśjejkrasnale?!
-Todługosięniminienacieszyła-mruknęłaBożena,któraodrananiebyłanastawionatowarzysko.
Idobrze,boprzyjaciółkizamierzałyspędzićdzieńpracowicieitrochęsięobawiały,żeBożenabędzieim
sięplątaćpodnogami.
Urwałysiębezproblemu,zarazpośniadaniu,ijużpokilkuminutachczaiłysięwpobliżumiejsca
przestępstwa.Agatkapierwszadojrzałazaparkowanyradiowózibłyskawicznieskręciławboczną
uliczkę.
-Popełniłyśmymałyfalstart-zauważyła.-Policjajeszczesiętamgrzebie.Poczekamy,ażskończą,lepiej
zabardzonierzucaćimsięwoczy.
-Tiszejediesz,dalszebudiesz-Jolaprzytoczyłarosyjskieprzysłowie,idealniepasującedosytuacji.
-Dokładnietak.Myrobimyswoje,policjaswojeizobaczymy,ktopierwszydotrzedocelu.
-Naraziemamyremis,itobezbramkowy.
-Bomoimzdaniemzadużouwagipoświęcamyskutkom,zamiastsięskupićnaprzyczynach.Pytanienie
powinnobrzmieć„kto”,tylko„dlaczego”.Jakmyślisz,dlaczegoktośzadajesobietyletrudu,żeby
niszczyćtekrasnale?
-Wariat!-bezwahaniaodpowiedziałaJola.
-Tego,niestety,niedasięwykluczyć.Maszjeszczejakieśskojarzenia?
-Tłucze,żebyzobaczyć,cojestwśrodku.
-Acokrasnalmożemiećwśrodku?-zdziwiłasięAgatka.
-Krasnaladuszyczkęigipsoweserduszko.-Joli,jakwidać,dopisywałdobryhumor.
-Wygłupiaszsię,ajapytampoważnie.
-Napoważnietoupieramsięprzywariacie.Samaprzyznasz,żeto,cotenczłowiekwyczyniaponocach,
normalneniejest.Dotegomordujebezbronnezwierzęta,atojużjestprawdziwazbrodnia!
Przyjaciółkizawróciłyipowolizbliżałysiędoceluwyprawy.Wyjrzałydyskretniezzarogui
upewniwszysię,żeradiowózzniknął,bezobawpchnęłyskrzypiącąfurtkę.
PaniDzidkowskawyglądałanazmartwionąibezwątpieniaprzestraszoną.Mieszkałasamawstarym
domuiobawiałasię,żedrugiejtakiejnocnejwizytyjejskołatanesercemogłobyjużniewytrzymać.
-Wytłukliwszystkie,codojednego?-upewniłasięAgatka.
Staruszkaprzytaknęła.
-Notomożepanispaćspokojnie-pocieszyłakobietę.-Więcejsiętuniepojawią,boipoco?Głowado
góry,paniIreno.Amożemyzobaczyćzbliska,jaktowygląda?
-Proszębardzo,jeślitopanieinteresuje-wyraziłazgodępaniDzidkowska.-Tylkobezemnie,jajużsię
dośćnadzisiajnaoglądałam.Wystarczy.
Krasnale,raczejichszczątki,rzeczywiścieprzedstawiałyżałosnywidok.Jolanatknęłasięnależącą
luzemgipsowągłowęidoturlałajądonajbliższejkupkigruzu.Przykucnęłaiodruchowozaczęła
dopasowywaćdosiebieposzczególnekawałki.Kiedyś,bardzodawnotemu,wpodobnysposób
próbowałaposkładaćstłuczonąskarbonkę,alesięnieudało.
-Agatka,zobacz-tenkrasnaljestwśrodkupusty!
-Icoztego?
-Amiałaśkiedyśporcelanowąświnkęskarbonkę?
*
WnajdalszymzakątkuogroduBożenyodbywałasięnaradawojenna.Jolauważała,żerozwiązanie
zagadkikryjesięwewnętrzukrasnali,więcsugerowałakasacjęjednegoskrzata.
Wcelachnaukowychoczywiście.
-Ludziezawszechowającośwśrodkuczegoś-dowodziła.-Jeszczeniedawnoniewierzyłyśmy,że
możnaukryćmonetęwstrusimjaju,ajednakokazałosiętofaktem.Krasnalemożnawykorzystać
dokładniewtymsamymceluinawetnietrzebasięzbytnionapracować.
Zalaćgipsemipokłopocie.
-Można,tylkopoco?-powątpiewałaAgatka.
-Nadtymbędziemysięzastanawiaćpóźniej.Pytanienaterazbrzmi:czycośjestwśrodku?Ategonie
dowiemysiębezsekcjizwłok-zażartowała.-Ktonieryzykuje,tenniewygrywa-próbowała
przeciągnąćprzyjaciółkęnaswojąstronę.
-Niemożemytegozrobić-upierałasięAgatka.Jejopórdotyczyłjedynietechnicznejstrony
przedsięwzięcia.Ciekawośćzżerałająodśrodkaizkażdąminutąprotestowałacorazsłabiej.-Na
pewnosąinne,bardziejhumanitarnemetody.Możnabyjeprześwietlićalboopukać...pocozaraztłuc?
Takitomografkomputerowy,naprzykład,pasowałbynamidealnie...
-Niesposóbsięztobąniezgodzić,aleraczejniemamytomografu.Ajaksięniema,cosięlubi,tosię
lubi,cosięma.Amojametodajestszybkaitania-kusiłaJola.-Dziśpytanie,dziśodpowiedź!Tojak,
lecimyztymgipsem?
-Ajaknaszłapiąnagorącymuczynku?Niewytłumaczymysiędokońcażycia,żezpozostałymiaktami
wandalizmuniemiałyśmynicwspólnego.
-Otobędziemysięmartwić,jaknaszłapią.Zresztązwycięzcówniktnieosądza,amamprzeczucie,że
namsięuda.Rozwiążemyzagadkę...
-Dobrze,tylkonietu-skapitulowałaAgatka.-InicniepowiemyBożenie.Mogłabyniezrozumieć
naszychmotywacji.Onatraktujetekrasnaleprawiejakczłonkówrodziny,amymusimysięobejśćznimi
gorzejniżpomacoszemu-westchnęła.
-Toco,pakujemydelikwentawkociwywozimyzamiasto?-Jolizabłysłyoczy.Naglezaczęłojejsię
śpieszyć.-Kocmamwsamochodzie,aleprzydałobysięcościężkiego,młotekalbołom.TenmążBożeny
machybawdomujakieśnarzędzia?
Agatcejeszczejednamyślniedawałaspokoju.
-Możenajpierwwytypujmyofiarę?-zaproponowała.
-Toakuratjestoczywiste.Bierzemytego,któregopróbowaliwynieśćzłodzieje.Raczejwiedzieli,co
robią,amyniemusimydziałaćwciemno.
-Napoleonka?-niemogłauwierzyćAgatka.
-Napoleonka!
-TylkonieNapoleonka!-zaprotestowała.-ToulubieniecBożeny.Niemożemyprzecież...
MinaJoliwskazywała,żeona,owszem,możeiniezawahasięprzedniczym.
-Bożenanaszabije,jaksiędowie...Ajużnapewnowyrzucizdomu,przecieżrobimyjejokropne
świństwo!
-Niedowiesię,bojejniepowiemy.Aczegooczyniewidzą,tegosercunieżal.Pokaż,gdzieonstoi,aja
jużzajmęsięresztą.
Agatkazciężkimsercemzaprowadziłaprzyjaciółkęwokolicefontanny.
-Toten.-Wskazałapalcemnanajmniejszegozeskrzatów.
-Idealny!-ucieszyłasięJola.-Lekkiiporęczny.Niebędziekłopotuztransportem.Z
tymwielkimobokbyłobyznaczniegorzej.Teżmajakieśimię?
-Herkules.
-Pasujedoniego.Tozrobimytak...-Ściszyłagłos,jakbyktośmiałjepodsłuchać.-Tyidźdodomui
poszukajsprzętu,ajasobiesamaporadzęzzaładunkiem.WrazieczegopowieszBożenie,żenietknęłaś
Napoleonkanawetpalcem,itobędzieprawda-zachichotała.
-Spotkamysięprzysamochodzie.
JolawrzuciłaowiniętegowkockrasnaladobagażnikainiecierpliwieczekałanaAgatkę.
-Ico,nieznalazłaś?-zapytała,kiedyAgatkapojawiłasiękwadranspóźniejzpustymirękoma.
-Znalazłam,tylkotakiwielki,żesamaniedamrady.Mamtylkojednązdrowąrękę,jakbyśzapomniała.
-Ciekawe,pocokomutakimłot?-zdziwiłasięJola,kiedyAgatkazaprowadziłająnamiejsce.Ujęła
trzonekwobiedłonieiwykonałapróbnyzamach.Wporządku,damradę...
ZjechałyzszosynaleśnądrogęipojakichśstumetrachJolazatrzymałasamochód.
Pchaćsiędalejniebyłosensu.Gdybyktośzapytał,zawszemogłypowiedzieć,żezatrzymałysięna
siusiu.
-Zrobimytotu,namiejscu-zdecydowałaJola.-Zjednejstronyosłoninassamochód,azdrugiejte
krzaki.Terazpolasachmałoktosiępęta,sezonnajagodysięskończył,anagrzybyjeszczezawcześnie.
-Alezatoładniepachnieżywicą-ożywiłasięAgatka.Wysiadłapierwszaiterazniemogłasię
doczekać,kiedyJolaopróżnibagażnik.Zdążyłasięjużpozbyćwszelkichwątpliwościnaturymoralneji
terazniecierpliwiesekundowałaprzyjaciółce.-Tubędziewsamraz-wskazałanazielonąpoduchę
mchu.
JolarozłożyłakocykiumieściłananimNapoleonkawpozycjipionowej.
-Notododzieła!-zawołałaizamachnęłasięmłotem.
-Tylkoniewgłowę!-pisnęłaAgatka.
Jolaopuściłaśmiercionośnenarzędzieizciekawościąprzyjrzałasięprzyjaciółce.
-Amyślisz,żejemutozrobijakąśróżnicę?-zapytałaironicznie.
-Jemunie,alenamiowszem.Jakgowalnieszodgóry,toutrącisztylkogłowęibędzietrzebapoprawiać
-wyjaśniłaAgatka.-Lepiejpołożyćgonabrzuchuicelowaćwplecy,wtedyodrazupęknienakilka
kawałków.
Jolapchnęłakrasnalanogąijużbezprzeszkódwykonaławyrok.Odłożyłaniepotrzebnejużnarzędziei
uklękłaobokAgatki.Przeznastępnepięćminutpracowicieprzeszukiwałykupkęgruzu,nieomijając
żadnegokawałkagipsu.Wmiaręupływuczasuichruchystawałysięcorazwolniejsze,anatwarzach
rysowałsięgrymasrozczarowania.
-Niczegotunieznajdziemy.-PierwszaodezwałasięAgatka.Wytarłarękęomechipodniosłasięz
klęczek.-Tocoterazrobimy?
-Nocóż...-westchnęłaJola.Tylkoonawiedziała,jaktrudnobyłojejpogodzićsięzporażką.-Teraz
pozostajenamjedyniezatarcieśladów.-Wyjęłazbagażnikasaperkę,wykopałapłytkidołek,wsypałado
niegozawartośćkocaistarannieudeptałapowierzchnię.-
Notonictuponas-zarządziłaodwrót.
*
BożenazauważyłazniknięcieNapoleonkadopieronastępnegorankainieomieszkałapowiadomićotym
fakciepolicji.Prawdęmówiąc,zrobiłatakiraban,żewsprawiejednegozaginionegokrasnala
przyjechałoażdwóchpolicjantów.
Przyjaciółkistałyzarozłożystymjałowcemiprzyglądałysięwszystkiemuzukrycia.W
nocyspadłdeszcz,zacierającewentualneślady,więcnieobawiałysięodkryciajakichśobciążającychje
dowodów.Mimotoobiemiałylekkiegokacamoralnego.Skorosprawązajmowałasiępolicja,to
wynikałoztego,żepopełniłyprzestępstwoipowinnyponieśćkarę,anatowcaleniemiałyochoty.
Działałyprzecieżwdobrejwierzeinieichwina,żetakdobrzezapowiadającasięteorialegław
gruzach.Dosłownieiwprzenośni.
-Tamtenwyższytotenmójposterunkowy-oznajmiłaAgatka.-Aleniepójdęsięznimwitać,zkilku
przyczyn.
-Czyżbyawansował?-zdziwiłasięJola.-Manapagonachjakiegośptaszka,atobybyłsierżant.
-Niemożliwe.Raczejgopowinnizdegradowaćzabrakwynikówwśledztwie.
-Amożetojestbelka,nieptaszek?-zwątpiłaJola.-Trochęzadalekostoimy.
-Jawogóleproponujęsięzmyć.Nictuponas.Lepiejchodźmydomiastasprawdzić,czyprawdziwi
przestępcypracowalitejnocy.Jeślidowiedząsięonaszymwyczynie,gotowipomyśleć,żewyrosłaim
konkurencja.
-BierzemyzesobąRekruta?-zapytałaJola.
-Pewnie,niechsięzwierzaktrochęprzewietrzy,przecieżniemożemygotrzymaćwzamknięciuprzez
całądobę.Pozatympiestoświetnykamuflaż.Możnałazićtamizpowrotem,przystawać,obserwowaći
nikomusiętoniewydapodejrzane.Aspróbujrobićtosamobezpsa.
JolazałożyłaRekrutowispecjalneszelkiiujęławdłońsmycz.
-Patrolzpsemgotowydospaceru-zameldowała.-Tobieteżdobrzezrobitrochęruchu,całyczas
ziewasziziewasz.
-Całąnocswędziałamnieręka-poskarżyłasię.-Prawieokaniezmrużyłam.
-Pewniesumieniecięgryzło-podsunęłaJola.
-Wrękę?
-Botosięrobinatlenerwowym.GryzłocięweWrocławiu,boniechciałaśjechaćdoEgiptu.Potem
przestało...
-Wróciło,znowuprzestało...Dajspokójztąpsychoanalizą.Zobacz,wystawakrasnali-
zdziwiłasięAgatka.
Rzeczywiścienawąskimkawałkutrawnikatużprzychodnikustałookołotrzydziestugipsowychfigurek.
Ustawionychciasno,jednaprzydrugiej,wnieładzie,bezzachowaniajakichkolwiekzasadkompozycji.
Przyjaciółkiprzyglądałyimsięzzainteresowaniem.
-Ażdziwne,żewszystkiecałe-zauważyłaAgatka.
Kilkadziesiątmetrówdalejnatknęłysięnapodobnyobrazek,ztymżekrasnalibyłoznaczniemniej.
Dokładniejedenaście,jakpoliczyłaJola.
-Czyżbynocnirabusiewrócilidostarychprzyzwyczajeń?Znowuporywajązamiastniszczyć?
-Podrugiejstronieulicytosamo-zobacz.
-Możeszykujesięwielkiexoduskrasnali.
-MożedostaływizydoStanówiszykująsiędowyjazdu-zachichotałaAgatka.
ZagadkęwyjaśniładopieropaniGenowefa,emerytowananauczycielka,którąAgatkapoznałana
wyprzedażywDomupodLwami.
-Abotoludziejużcałkiemztegostrachupowariowali-oznajmiłastaruszka.-Niktniemaochoty
czekać,żebymujakieśzbirywłóczyłysięwnocypoogrodzie.Strachzdomuwyjść,strachpsa
wypuścić,aniewiadomo,cosięjeszczemożezdarzyć.Toludziesobieradzą,jakpotrafią.Jedni
wyrzucająkrasnalenaulicę,jaktetutaj,ainniprzeciwnie,zabierajądodomu.Byleniestałynazewnątrz
iniekusiłytychbandziorów.
-Aciprzestępcyco,nieidąnałatwiznę?-zdziwiłasięAgatka.
-Idą,idą.NiechpanisięprzejdzienaSłowackiego,totaulicazaszkołą,potłukliwszystkowdrobny
mak.NaDobrejteżbyliinaMłynarskiej.Adotychtutajtojeszczeniezdążylisiędobrać,wystawilije
dopierodzisiajrano.Zobaczymyjutro,coznichzostanie.
*
Agatkamiałapomysł.PrzyszedłjejdogłowyzarazporozmowiezpaniąGenowefą,alepotrzebowała
trochęczasu,żebyprzemyślećtoiowo.TużpoobiedziewyciągnęłaJolędoogroduizdradziłaszczegóły
planu.
-Zastawimypułapkę!-oznajmiłazbłyskiemwoczach.-Wystawimynaszekrasnalezabramęizaczaimy
sięnatychwandali.
-Ajakjużchwycąprzynętę,tobędziemyichłapałygołymirękami,co?-zakpiłaJola.-
Czterema,wtymjednąwgipsie.Zapomnij,jasięnatoniepiszę.-Jolaniespodziewaniestanęła
okoniem.
-Zarazłapać-wzruszyłaramionamiAgatka.-Przecieżmożnasięprzyczaić,poobserwować,aprzy
odrobinieszczęściapstryknąćjakąśfotkę.Conamszkodziprzynajmniejsięzastanowić?-kusiła.
Jolinietrzebabyłodługonamawiać.Podglądaćtozupełniecośinnegoniżłapać.
Przyjaciółkiwyszłynaulicęiprzeszłokwadranszastanawiałysięnadwyboremodpowiedniegomiejsca
nazasadzkę.Miejscemusiałobyćodulicy,żebysprawcymoglidowolioglądaćprzynętę,inaterenie
odkrytym,abyewentualnimyśliwimogliswobodnieobserwowaćzwierzynę.
-Tubędzieidealnie-zdecydowałaAgatka.-Nasamejgranicyposesjiibliskolatarni-
wyliczałaplusy-więcbędziedośćjasno,atawierzbarosnącawnarożnikudoskonalemaskujeszczyt
muru...
-O,nie,natomnienienamówisz!-JolawlotpojęłaintencjeAgatkiigorącozaprotestowała.Niemiała
ochotyspędzićnocy,leżącplackiemnamurze,itosamotnie,boAgatkazrękąnatemblakumogłaco
najwyżejsekundowaćjejzdołu.
-Dlaczegonie?
-Bojestmałopraktyczne.Może,naprzykład,wnocypadać,tekoty,któretamsięwylegują,mogą
narobićrabanu,awrazieczegociężkosięstamtądewakuować.Zresztą,pocomamtamwłazić,skoroi
takniebędęsięnanichrzucaćzgóry?Mamlepszypomysł.
Możemałooryginalny,alewypróbowany.Poczekamywsamochodzie...
-Samochód!-zawołałaAgatka.-Tojednakprawda,żenajlepszesąnajprostszerozwiązania.Tytomasz
zawsześwietnepomysły.Wieszco?Zrobimyodrazupróbęgeneralną,tyzostańtu,będzieszrobićza
krasnala,ajapobiegnęizobaczę,skądnajlepiejwidać.Azachwilędamciznać,toskoczyszpo
samochódizrobimypróbęgeneralną.
Wsamochodziebyłopiekielniegorąco,aletobyłajedynawadanowegostanowiskaobserwacyjnego.I
tymczasowa,bojaksłuszniezauważyłaAgatka,wnocybędzieznaczniechłodniej.
-Ijakbyco,tonawetmożemyichśledzić-rozzuchwaliłasięJola.
Nawszelkiwypadek,abyniktniezająłimmiejscaparkingowego,postanowiłyzostawićpojazdna
przyszłymposterunkuizająćsiękompletowaniemniezbędnegosprzętu.
Niestety,misternyiwnajdrobniejszychszczegółachdopracowanyplanrozbiłsięoniezrozumiałyopór
Bożeny,którastanowczoodmówiławypożyczeniakrasnali.
-Nie!Nie!Ijeszczeraznie!-zawołałaoburzona,tupiącprzytymnogązezłości.Iniepomogły
argumenty,żebędąmiałykrasnalenaokuiżebędą,gdybyzaszłatakapotrzeba,bronićichjakwłasnych.
Nieuwierzyła.Agatkanajejmiejscuteżbyniewierzyła.Nawojnie,jaktonawojnie,stratysą
nieuniknione.Bożenapowinnazrozumieć,żechowaniegłowywpiasekproblemunierozwiąże.
-Aktocipowiedział,żetetwojeskrzatybędąbezpieczniejszewogrodzieniżnaulicy?
-zaczęłazinnejbeczki.-Chceszczekaćzzałożonymirękoma,ażsięzdarzynajgorsze?
Obudziszsięktóregośdniaizobaczysz,żecałytwójbajkowyświatzamieniłsięwjednążałosnąkupę
gruzu!Zastanówsię,albonampomożeszuporaćsięztymproblemem,albo...-
zawiesiłagłos
-Wydasznaniewszystkiewyrokśmierci!-podjęłaJola.-Notoco,namyśliłaśsię?-
zapytałapochwili,boBożenaprzestałasięodzywać.
-Niewiem...
-Czegoniewiesz?!
-Niewiem,muszęzarazzadzwonićdoSławka-zawołałaBożenaiwybiegłazpokoju.
-IcojejtenSławekpomoże?!-zdenerwowałasięAgatka.-Przyślejejoddział
komandosówdoochronykrasnali?
-Ostatnioprzysłałpsa-przypomniałaJola.-Toterazmożeprzyślewięcejpsów-kpiła.
-Czyonakiedykolwiekpodjęłasamodzielniejakąśdecyzję?
-Owszem.Powiedziała„tak”wkościeleimoimzdaniemtobyłaniezwykletrafnadecyzja.
Bożenadebatowałazmężemponadpółgodzinyipozakończonejrozmowie,niebezsatysfakcji,
oświadczyłagościom,żepodtrzymujestanowczewetowsprawiekrasnali.
-Sławekzakazałwszelkichakcjizaczepnychipowiedział,żewszystkimsięzajmie.
-Acomianowiciezrobi?-zapytałaJola,chociażniespodziewałasięodpowiedzi.DlaBożenyproblem
przestałistniećinieinteresowałojej,wjakisposóbzostanierozwiązany.
Przyjaciółkispojrzałynasiebiewymownieipogodziłysięzporażką.Wykradaniekrasnaliniewchodziło
wgrę.Poczymśtakimmusiałybyopuścićgościnnydom,itowtrybienatychmiastowym,amiaływtym
miasteczkujeszczesporodozrobienia.
-Mamnadzieję,żeBożenanigdysięniedowie,cozrobiłyśmyzjejukochanymNapoleonkiem-
powiedziałaAgatka,kiedyjużzostałysame.
-Askądsięnibymadowiedzieć?Mybędziemymilczećjakgrób,anaszaofiarależysiedemkilometrów
stąd,trzydzieścicentymetrówpodściółkąleśnąiteżnikomuniepowie.
Tosięnazywazbrodniadoskonała.
Zarazpokolacjiprzyjaciółkiudałysięnamałyrekonesanswcelustwierdzenia,jakiesąszansena
realizacjęplanuB.Jakośtrudnoimsiębyłopogodzićzmyślą,żenieodegrająwłapaniuprzestępców
najmniejszejroli.Doszłyteżdowniosku,żezaprzynętęmogąposłużyćjakiekolwiekkrasnale,
niekoniecznieteodBożeny.
-Stanowczozadużotychprzynęt-zauważyłaJola.-Niedamyradynadtymzapanować.Żebytochociaż
najednejulicy,tojeszcze.Zobacz,ranostałytylkonaniektórychchodnikach,aterazsąprawiewszędzie.
Epidemiajakaśczyco?
-Strachpodobnojestzaraźliwy,ależebydotegostopnia?-sekundowałajejAgatka.-
Przecieżjeszczenawetnikogoniezabili.
-Nowłaśnie.Widzępolicjantapoprawej,tegotwojego-zameldowałaJola.-Corobimy?Idziemydalej
czyspadamy,zanimsięnamizainteresuje?
-WykorzystamygodoplanuC-niespodziewanieoświadczyłaAgatkaitymrazemudałojejsię
zaskoczyćJolę.-ToplanBzwykorzystaniempolicji-wyjaśniłaszybko,boposterunkowyKarczmarek
jakbyprzyspieszyłkroku.-Razemobstawimywiększyteren.Aterazrozdzielimysię,ciebieniezna,
mógłbysięspłoszyć.Przedstawięwassobieprzyinnejokazji.
-Mamzłeprzeczucia...-Jolamogłanapoczekaniuwymienićkilkanaściepowodów,dlaktórych
porządnyobywatelpowiniensiętrzymaćzdalaodpolicji,aleniebyłojużnatoczasu.MachnęłaAgatce
napożegnanieiweszładopierwszegozbrzegusklepu,jaksięokazałomonopolowego.Kolejki,niestety,
niebyłoiJola,niechcącwzbudzaćpodejrzeń,podługichkonsultacjachzobsługąnabyłabutelkęwina
chilijskiego.
-Niestety,niemamyczegoopijać-mruknęłaAgatkanawidokbutelki.Poburzliwejrozmowiez
posterunkowymKarczmarkiemhumorwyraźniejąopuścił.
-Ico,niedałsięnamówić?
-Gorzej.Bezczelnieukradłnaszpomysłispuściłmniepobrzytwie.Kazałmisiętrzymaćzdaleka,groził
konsekwencjamiitakietam...-Agatkazrezygnacjąmachnęłaręką.-
Iniedałsobiewytłumaczyć,żedziałamypotejsamejstronie...
-Askądwiesz,żeukradłpomysł?-wtrąciłasięJola.
-Nagębiemiałwypisaneimałozeskóryniewyskoczył,takmusięspieszyłodokomisariatu.Teraz
pewniewypinapierśprzedkomendantemiczekanapochwały.
*
Bożenapróbowałazwalićnaniąszczepieniepsa,aleAgatkajakośsięwykręciłaodtegoprzykrego
obowiązku.Bojaktuwyjaśnićufnemuzwierzakowi,żetowszystkodlajegodobra?DałaRekrutowina
pocieszeniepsiegobatonaiobiecała,żejakbędziedzielny,todostaniedrugiego,ioddałasmycz
Bożenie.Samateżzabierałasiędowyjścia,tylkowprzeciwnymkierunku.Zamierzałasiętrochę
pokręcićpomieścieiprzewąchać,czypolicjazdecydowałasięnazastawieniepułapek.
Jolapojechałanaurodzinysyna,więcdowieczoramusiałasięzadowolićwłasnymtowarzystwem.
Postanowiłaniemarnowaćczasuizajrzećdoredakcjimiejscowejgazety,możepojawiłysięjakieśnowe
dowodynaudziałwaferzektóregośzewspółpracownikówburmistrza.Potemewentualniezahaczyćo
ratusz.Próbowałauchwycićchoćbynajdrobniejszyślad,boprawdęmówiąc,ichprywatneśledztwo
stanęłowmartwympunkcie,aczekanienajakiśniespodziewanyprzełombyłobardzomęcząceiwżaden
sposóbniepasowałodonaturyAgatki.
Okazałosię,żetymrazemniebyłnajważniejszycel,doktóregozmierzała,aletrasa,którąobrała.Dzięki
sprzyjającemuzbiegowiokolicznościnatknęłasięnamłodąrecepcjonistkęzośrodkazdrowiaiuzyskała
odniejbezcenneinformacje.
-O,jakdobrze,żepaniąwidzę!-ucieszyłasiędziewczyna,kiedywpadłynasiebieprzedmarketem.-
Tenchłopak,októregopanipytała,zgłosiłsiędonaswtedy,jakąśgodzinępopaniwizycie.Odrazu
chciałampaniązawiadomić,tylkoniewiedziałam,gdziepaniszukać.Nawetmyślałam,żepanijuż
dawnowyjechała.
Wstępbrzmiałzachęcająco.Obytakdalej,pomyślałaAgatkaizaprosiładziewczynędokawiarni.Na
siedzącorozmawiasięzawszelepiej,aimiłaatmosferasprzyjazwierzeniom.
-Atonapewnoon?
-On,on,odrazupoznałam,jaktylkowszedł!-Wyglądał,jakbysięzderzyłześcianą,aleproszęsięnie
niepokoić,nicpoważnegosięniestało.-Żadnychzłamań,tylkotrochęzadrapańistłuczeń,noinosmu
spuchłjakbania,aledoweselasięzagoi.
-Tokamieńspadłmizserca!-zawołałaAgatka.-Takrewnaasfalcie,samapanirozumie,mogłosię
skończyćowielegorzej.
-Pewnieżemogło,jakbynietrafiłonakaskadera,tylkonajakiegośzwykłegoczłowieka,ktowie,coby
było.
-Kaskadera?-zdziwiłasięAgatka.
-Właściwietokandydatanakaskadera-uściśliłapanienka.-Boonimająunastakiośrodek
szkoleniowyiprowadząwakacyjnekursydlamłodzieży.Toznaczyniewsamymmieście,aleniedaleko,
wMogielnicy.Wtymdawnymdomuwczasowym,wiepani...
Agatkaniewiedziała,aleciekawienadstawiłauchainotowaławpamięcikażdyszczegół.Niewątpiła,
żejakiś'kursantrzeczywiściepotrzebowałpomocylekarskiej,aleniebyładokońcaprzekonana,czymiał
oncośwspólnegozwtargnięciemdoogroduBożeny.
Przecieżdlakaskaderapodobneurazytochlebpowszedni.Ryzykozawodowe.Ajużuadeptówtej
trudnejsztukiowypadeknietrudno.
Wyraziłagłośnoswojeobawy.
-Napewnonienaszkoleniu.-Recepcjonistkabyłapewnaswoichsłów.-Znimprzyjechałinstruktor,
okropniezły,icałyczasgadałcośoszczeniakachwdającychsięwbójkiizarzekałsię,żeniepuści
gówniarzawięcejdomiasta.Atenchłopakupierałsię,żesięzagapiłiprzewróciłnaskuterze.Opsiei
wypadkuniewspominał.
-Apaniniepytała?
-Nie,boniechciałamchłopakawkopywać.Skorosamniemówił,tochybamiałjakieśpowody?Onjest
bardzosympatyczny,tenAdam,istudiujenawrocławskiejpolibudziejakmójbrat.Taksobietrochę
rozmawialiśmy,boonprzeczytałnaidentyfikatorzemojenazwiskoiżartował,żedosiebiepasujemy,bo
onsięnazywaDoliniak,ajaDolinka.Imionateżmamypodobne,bojajestemAda,aonAdam.
Agatkamiałaogromnąochotęzobaczyćnawłasneoczy,jakwyglądaktoś,kogoznokautowałogrodowy
krasnal.Sądzączwrażenia,jakiewywarłnamłodejrecepcjonistce,chybanienajgorzej.Niestetymłody
człowiek,kuogromnemużalowidziewczyny,niepojawiłsięwięcejwośrodku.
PowyjściuAdyAgatkazamówiłasobiedrugąkawęipozwoliładziałaćswoimszarymkomórkom.
Zastanawiałasięmianowicie,jakpowinnaspożytkowaćświeżozdobytąwiedzęoperacyjną.Tropbył
wyraźnyiprowadziłprostodoośrodkaszkoleniakaskaderów.Problempolegałnatym,czypowinna
pójśćtymślademsamaczypoczekaćnaewentualnewsparcie-
Jolilubpolicji.Ostatniąopcję,zpowoduposterunkowegoKarczmarka,odrzuciłazobrzydzeniem.
Zawiodłasięnanimjakonaczłowieku,apodstępnejżmiiniebędzieprzecieżtorowaćdrogidoawansu.
Sprawdziładoświadczalnie,żezpolicjąwspółpracowaćsięnieda,iniezamierzałanigdywięcej
powielaćtegobłędu.PozostawałaJola,alenaniąmogłaliczyćnajwcześniejwieczorem,atooznaczało
stratękolejnegodnia.CzyliJolateżodpadała,bonależykućżelazo,pókigorące.Rozgrzeszywszysięw
myślach,Agatkapodjęła,jedynąsłuszną,jejzdaniem,decyzję.
Zapytałaodrogękelnerkę,potemkolejnedwienapotkaneosobyikierującsięnapółnoc,jużpo
kwadransieminęłaostatniezabudowaniaKrasnalna.
DoMogielnicybyłodalej,niżprzypuszczała.Drogagruntowa,którąpodążała,wiłasięmalowniczo,aza
każdympolemkukurydzy,któremijała,byłałąkaikolejnepolekukurydzy.
Agatkazrobiłasobiemałypostój,przysiadłanastosiekamieniizlekkimniesmakiemprzyjrzałasię
swoimzakurzonymstopom.Klapki,takdobrzespisującesięwmieście,niespecjalnienadawałysiędo
długichwędrówek,aleniezamierzałazawracaćwpołowiedystansu.Żałowała,żeniezamówiła
taksówki,aleniestetywpadłanatenpomysłzapóźno.
Przezostatniedniporuszałasięwyłączniepieszoijakwidaćprzyzwyczajenieweszłojejwkrew.Do
tegotaMogielnicamiałasięjakobyznajdowaćwpobliżu.Zapomniałatylko,żesłowo„blisko”dla
każdegooznaczacośinnego.JedenstudentzRosjichwaliłsię,żemieszkawpobliżuMoskwy-
wystarczy,żewsiądziedopociąguijużposzesnastugodzinachmożekorzystaćzewszelkichuciech
stolicy.
Agatkaodetchnęłazprawdziwąulgą,kiedyzakolejnymzakrętemujrzaławreszciejakieśzabudowania.
Budynekjużzdalekawyglądałokazale,dotegowpobliżuniepasłysiężadnezwierzętagospodarskie,
więczałożyła,żeudałojejsiętrafićpodwłaściwyadres.Z
tablicynafurtcewyczytała,żemieścisiętuobecnie„Szkółkajazdykonnej”i„Letniaszkołakaskaderów”
orazmatuswojąsiedzibęmiejscowyzespółfolklorystycznyowdzięcznejnazwieKopciuszki.
Zodnalezieniemkaskaderówniemiałanajmniejszegokłopotu.Nadziedzińcugrupamłodzieżyćwiczyła
właśniewalkęnamiecze,wkładającwzajęciemnóstwozaangażowaniainieżałującpłuc.Przezbitewny
zgiełkztrudemprzebijałsięgłosinstruktora.Agatkapodeszłabliżejinamigidałaznać,żechciałaby
porozmawiać.
-Pięćminutprzerwy,panowie!-zarządziłinstruktor,awyczerpanebojembractwozwestchnieniemulgi
padłonatrawę.
-Dzieńdobry!-przywitałsięuprzejmiezAgatką.-Kandydatkadozespołuludowego,zgadłem?Jeśli
tak,tomuszępaniązmartwić-zespółmawłaśnieprzerwęwakacyjną.NaszesłynneKopciuszkiwznowią
działalnośćpożniwach.
-AwyglądamnaKopciuszka?
-Skądże,nakrólewnę-zaprzeczyłnatychmiastmężczyzna.-Tylkonieśmiałemwierzyćwtoszczęście,
żestoiprzedemnąkandydatkanakurskaskaderów.Jeślitak,toprzyjmępaniąodzaraz,itozotwartymi
ramionami.Jakpanisamawidzizatoczyłdłoniąłuk-
mamyogromnydeficytpłcipięknej.
Instruktorwyglądałnasympatycznego,aleAgatkawiedziałazdoświadczenia,żepozoryczęstomylą,
dlategozamierzałatrzymaćsięwłasnegoplanu.
-Niewykluczone,żeskorzystamzzaproszenia,aledopierokiedyzdejmąmigips-
odpowiedziałażartemnażart.-Naraziechciałamsiętylkotrochęrozejrzećizapytaćokilkaspraw.Bo
widzipan,mójsiostrzeniecmazacięciekaskaderskie...
-Jestpełnoletni?
-Niestety-westchnęłaAgatka.-Totakiedużedziecko,którerozpieranadmiarenergii,ichodzioto,
żebytejegozainteresowaniatrochęukierunkować.Ikorzystajączokazji,chciałamsiędowiedzieć,czy
tencałykursjestwmiarębezpieczny.
InstruktorodrazuchwyciłprzynętęiAgatkamogłasobiewduchupogratulować.
Pomysłzsiostrzeńcemokazałsiędoskonały.Byłjakwytrych,którymotwierałakolejnedrzwi.
-Zwiedziłajużpanicałenaszegospodarstwo-powiedziałinstruktor,kiedywrócilinaplacćwiczeń.-
Możechcepanizamienićjeszczekilkasłówznaszymikursantami?-rzucił
propozycję,naktórąAgatkaochoczoprzystała.
-Uwaga,chłopcy,mamynowąkursantkę!
Agatkępowitałgradoklaskówiradosnewycie.
-Żartowałemniestety.
-Uuuuu.
-Jateżżałuję,alejeśliprzekonaciepanią,żeto,cotutajrobimy,jestwstuprocentachbezpieczne,to
możejeszczezmienizdanie.NaAdamaproszęniezwracaćżadnejuwagi.-
Wskazałpalcemnachłopakazpokancerowanątwarzą.-Wyglądawprawdziejakżywaantyreklama
ośrodka,alemogępaniązapewnić,żenawyglądzapracowałsobiesam,itowgodzinachwolnychod
zajęć.
*
Agatkapowolizaczęłażałować,żepochwaliłasięJoliswojąwycieczkądoMogielnicy.
-Aleniezaprzeczysz,żewnaszymśledztwienastąpiłznaczącyprzełom-wytoczyłanajważniejszy
argument.Całyczasświadomieużywałaliczbymnogiej,kładącnacisknato,żeuważasukceszawspólny
iniezamierzaeksponowaćwłasnychniebagatelnychosiągnięć.
Jola,zamiastzentuzjazmemprzyłączyćsiędośledztwa,obnosiłaobrażonąminęiczepiałasię
szczegółów.Siedziałanaburmuszonanafoteluiporazkolejnywyrażałaswojądezaprobatędla
postępowaniaprzyjaciółki.
-Mamwnosietakieprzełomy.Przecieżciebienawetnajedendzieńniemożnaspuścićzoka!-gderała.-
Cojamówiędzień,nawetprzezgodzinęniemożeszspokojnieusiedziećnatyłku.Adzisiajtojuż
zwyczajnieprzegięłaś.Tylkoktośszalonymożewleźćwsamąpaszczęlwaijeszczetwierdzić,żesię
opłaciło.Jużciktośmówił,żejesteśnienormalna?
-Kilkaosób!-Agatkaudała,żepotraktowałasłowaJolijakokomplement.-Normalny,mojadroga,to
jestkażdyprzeciętniak,ktoś,ktoniczymsięniewyróżnia.Takieszare,mdłetło,cotożyje,bożyje,
płynie,bopłynie,inigdy,aletoprzenigdyniezrobiniczego,comogłobywywindowaćgoponadtęjego
zaprogramowanąprzeciętność.Zwykły,pospolity,bezpolotu-rzucałasynonimami.-Obraziłabymsię,
gdybyktośpowiedział,żejestemnormalna.-Odgarnęłazczołafalującągrzywkęiprzysiadłanaoparciu
fotela.-Naszczęścietyteżniejesteśnormalna-dobiłaprzyjaciółkę.-Idlategotworzymytakizgrany
tandem.
-Naprawdęmuszębyćnienormalna,skorobawięsięztobąwrozwiązywaniezagadekkryminalnych-
szczerośćAgatkirozbroiłaJolę.-Tandem,proszębardzo,alenatwojesolowewystępysięniezgadzam.
Ażmiskóracierpnienamyśl,żegdybyprzytrafiłocisięcośzłego,tonawetniewiedziałabym,gdziecię
szukać.Mogłaśprzynajmniejzadzwonić,zresztąnicbysięniestało,gdybyśmytampojechałyjutro.
-Możetak,amożenie.Sytuacjazdnianadzieńcorazbardziejsięzaogniainiewiadomo,kiedydojdzie
dowybuchu.Mieszkańcysąjużnaskrajuwytrzymałościnerwowej,abandycipoczynająsobiecoraz
śmielej.I,moimzdaniem,jesttylkokwestiączasu,kiedygniewludzizwrócisięprzeciwkowładzom
miasta,bonarazieinnychwinnychniema.Możetotylkomłodzieńczewygłupy,amożezakrojonanadużą
skalęakcjamającanaceluwywołanieniepokojówspołecznych.
-Odkiedytointeresujeszsiępolityką?-zdziwiłasięJola.
-Niechodziopolitykę,tylkoo...
-Oburmistrza-dośpiewałasobieJola.-Wiem,wiem...Samotnybohaterwalczącyzwiatrakami,to
znaczychciałampowiedziećzkrasnalami,pozbawionyprzyjaciółipewnienawetżonagonierozumie.
Jakietoszczęście,żemachociażciebie.TylkocoSzymonnatopowie?
-Oświadczam,żeplotkinatematmoichpowiązańzburmistrzemsąmocnoprzesadzone.Koniectematu!-
ucięłaAgatka.-Aludziomtrzebapomagać.
-Tak,alezgłową!-OstatniesłowonależałojednakdoJoli.
-Dobrze,jużdobrze!-AgatkaodganiałasięodJolijakodnatrętnejmuchy.-Jakbyłamwtymośrodku,
tosobiepomyślałam,żedobrzebyłobymiećtamswojegoczłowieka.
-Jednegojużmasz,wpolicji-niewytrzymałaJola.
-Maszrację-ciągnęłaniezrażonaAgatka-idlategopomyślałamotobie.Tylkotobieufam
bezgranicznie.Jesteśidealnąkandydatką.
-Ja?Chybasobieżartujesz?-zdumiałasięJola.Agatkarzeczywiściepostanowiłazabawićsiętrochę
kosztemJoli.Naniewinnyjejzdaniemżarcikwpadłajeszczewośrodkuszkoleniakaskaderówi
uśmiechałasięzakażdymrazem,kiedytylkootympomyślała.Terazwreszciemogłaprzystąpićdo
realizacjipomysłu.Iniemusiałasięnawetspecjalniewysilać,boJolapodłożyłasięsama.Zachichotała
wewnętrznie,starającsięjednocześniezachowaćkamiennywyraztwarzy,cookazałosięniezwykle
trudne.
-Nochyba,żenieja!-odbiłapiłeczkęAgatka.-Jakbyniebyło,samaodwaliłamprawiecałąrobotę,
terazkolejnaciebie.Nieuważasz?
Jolarzeczywiścieuważała,żeterazjestjejkolej,żebyruszyćsprawęzmiejsca,tylkotrochęsiębała
scenariuszanapisanegoprzezAgatkę.Wolałabydziałaćposwojemu.
-No,niewiem...-mruknęłazachowawczo.
-O,jeszczenawetniepoznałaśszczegółów,ajużsięwykręcasz!Takazciebieprzyjaciółka?
-Wcalesięniewykręcam,tylko...
-Toobiecaj,żesięzgodzisz!
-Takcałkiemwciemno?Możenajpierwuchylrąbkatajemnicy,apotemzobaczymy-
JolaudzieliłakolejnejwykrętnejodpowiedziioddałapoleAgatce.Przeczuwała,żeto,cousłyszy,raczej
jejsięniespodoba,aleprzynajmniejzapoznasięzesprawąnatyle,bychociażspróbowaćobalić
argumentyzwariowanejprzyjaciółki.
-Przemyślałamwszystkownajdrobniejszychszczegółachijestemprawiepewna,żektośtymwszystkim
bardzosprytniesteruje.Kaskaderzytozwykłepłotki,azapolujemysobienaszczupaka.Najpierw
zarzucimyodpowiedniąprzynętęizobaczymy,kogozłapiemynahaczyk.Ituzaczynasiętwojarola-
będzieszrobiłazakreta!Zapiszeszsięnatenkursizdobędzieszdowody...
-Zakreta,bardzociekawe.Inakurskaskaderów-jeszczelepiej-skomentowałaJola.
-Ibędzieszrobićto,cokretypotrafiąnajlepiej,czyliryć.Rozpracujesztębandęodśrodka.Prostei
genialne,prawda?
WoczachJolizapaliłysięognikibuntu,aleszybkozgasły.Pomysłprzyjaciółkiuważałazaabsurdalny,
alenatymetapieniezamierzałasiękłócić.Lepiejpoczekać,ażAgatkaskończy,idopierowtedy
przystąpićdoskutecznegoataku.
-Ajaktytosobiewyobrażaszwpraktyce?
-Całkiemzwyczajnie,pojedzieszisięzapiszesz.Ibezobaw,przyjmąciętamzotwartymiramionami,bo
brakujeimkobiet.Przygotowałamcijużnawetodpowiednigrunt.
Wspomniałamtemuinstruktorowi,żemamkoleżankę,którabysobiechciałatrochępotrenować.Więcjak
sięzgłosisz,toonsięnawetniezdziwi,wystarczy,żesiępowołasznamnie.Możenawetdostaniesz
zniżkę...
-Toniejestdobrypomysł.Jakośniewidzęsiebiewrolikaskaderki...
-Moimzdaniemniepotrzebniezgóryzakładasz,żeniedaszsobierady-Agatkakontynuowaławkręcanie
Joli.-Przeprowadziłamdokładnerozeznaniepodkątemprowadzonychtamzajęćiuważam,żeniema
rzeczy,zktórąbyśsobienieporadziła.Wiem,żeniebędziełatwo,alewierzęwciebie.Sztukiwalkijużi
takmaszwmałympalcu,tomożecizalicząpomałymegzaminie.
-Tak,icojeszcze,mamskakaćprzezpłonąceobręcze?
-Nie,przezobręczetoskacząwcyrku-sprostowałaAgatka.-Zarazcipowiemdokładnie,jakijest
zakreskursu...Gdzieśtumiałamulotkę...O,jest!Awięc,comytumamy?Posługiwaniesiębroniąbiałą,
pokonywanieprzeszkódterenowychielementyhippiki.Koninieoglądałam,alenapewnosąłagodnei
przyzwyczajonedoniewprawnychjeźdźców.
AgatkawyobraziłasobieJolęnawielkimhusarskimkoniuzkopiąwdłoniiabyprzedwcześnienie
wypaśćzroli,zaniosłasięsymulowanymatakiemkaszlu.
-Daszradęśpiewająco-powiedziała,kiedyjakotakozdołałazapanowaćnadsobą.-Tosąprzecież
tylkoszkoleniadlaamatorów.
Przekroczyłajużwszelkiegraniceabsurduitylkoświętymógłwtejsytuacjizachowaćcierpliwość.Jola,
odziwo,oddłuższejchwiliocierałasięotęniewidzialnągranicęświętości.
-Wyobraźmysobie,żedostałamsięnatenkurs,icopotem?Mambiegaćzakażdym,ktosięoddaliz
ośrodka?Podsłuchiwać,szpiegować...Ajakwośrodkupojawisięktośobcy,toco,mamiśćzanimczy
możezostać?
-Oczywiście,żezostać.-Agatkaniemiałacodotegonajmniejszychwątpliwości.-
Pamiętaj,najważniejsze,żebyśnieopuszczałazajęć,boniedostanieszdyplomu.
-Dyplomu?Comadyplomdo...Właściwiedoczego?-Jolasamajużniewiedziała,oczymwłaściwie
dyskutują.Cośwprawdziezaczęłapodejrzewać...
-Ajaksięsprawdzisz,tomożemypomyślećoprawdziwejkaskaderce.-Agatkarozgrywaławłaśnie
wielkifinał.-Jakopanujeszkontrolowaneupadkizdziesięciumetrów,jazdępłonącymsamochodemi
skokispadochronowe,tozostanętwoimimpresariem.
Załatwięcirolęwfilmiesensacyjnym,możenawetwHollywood.
-Prędzejtojaciebiezałatwię.Tuiteraz-zapowiedziałaJola.-Masztylkojednąszansę,żebyuratować
życie.Albozgodziszsięwciemnonamójplan,albo...
*
Wsamopołudnie,podszywającsiępodpracownicędziekanatu,Jolazadzwoniładoośrodkaszkolenia
kaskaderówioświadczyła,żemasprawęniecierpiącązwłokidoniejakiegoDoliniaka.Zignorowała
informację,żewłaśnietrwajązajęciazszermierki,itkwiłaprzyaparaciedopóty,dopókisekretarkanie
sprowadziłakursanta.
-Hallo,słucham!Czycośsięstało?-Młodzieńczygłoswsłuchawcewyraźniedrżał,conieumknęło
uwagiJoli.
AdamDoliniakrzeczywiściebyłzdziwionyitrochęprzestraszonytelefonemzuczelniwsamymśrodku
wakacji.Skoroznaleźligoażtu,tomusiałobyćcośważnego,aprzeczuciepodszeptywałomu,żetonie
będziedobrawiadomość.Itosięakuratsprawdziło.
-Oj,stałosię,stało-potwierdziłaJola.-Trochępanostatnionarozrabiał,co?!Policjasięopanapytała!
-Omnie?-Studentprzestraszyłsięnienażarty.-Tonapewnojakaśpomyłka...
-Oj,panieAdamie,ipocotewykręty?-Jolaprowadziłarozmowęwtonielekkiejwymówki.Rzucała
oskarżeniainatychmiastłagodniała,kiedywyczuwała,żechłopakmaogromnąochotęzakończyćtę
nieprzyjemnąrozmowę.-Dowódprzestępstwamapanwypisanynatwarzy.Amożenajpierwpowinnam
zapytaćozdrowie?Goisiędobrze?Bo,niestety,zkrasnalem,któregopanznokautował,niejestdobrze.
Straciłpółnosaibardzowątpię,czywtejsytuacjiktośpodejmiesięnaprawy.
-Nicminiewiadomoożadnychkrasnalach!-zaprzeczyłAdam,alenieodłożył
słuchawki,chociażmiałnatoogromnąochotę.Cośmumówiło,żeucieczkatoniejestnajlepszypomysł.
Anajgorsze,żeniemiałbladegopojęcia,zkimrozmawia,chociażtenktoświedziałonimdośćdużo.
-Wiepan,jestemzainteresowana,bomiałpanwypadekwmoimogrodzie.Akrasnalbyłbezcennym
okazemkolekcjonerskim-uchyliłarąbkatajemnicy,jakbyczytaławmyślachchłopaka.-Iniechsiępan
takniedenerwuje.Naraziechciałamtylkoporozmawiać.Ajakbyśmyniedoszlidoporozumienia,tona
policjęzawszebędzieczas.
-Alejanaprawdę...
-PanieAdamie,jestpaninteligentnymczłowiekiem.Jeślidzwoniędopana,toznaczy,żemamniezbite
dowody.Brakujemiodpowiedzinakilkapytańimyślę,żepanjestwstaniemiichudzielić.Iżeby
wszystkobyłojasne,policjazabezpieczyłanamiejscuzdarzeniaśladykrwi.Wrazieczegoniewyprze
siępanprzedsądem.Alewcaleniemusidotegodojść.Japroszętylkoochwilęrozmowy,tochybanie
jestzbytwygórowaneżyczenie?
Adammilczałkonsekwentnie.Zdawałsobiesprawę,żecokolwiekpowie,wcześniejczypóźniejobróci
sięprzeciwniemu.
-Niemusipandawaćodpowiedziodrazu,dajępanuczasnazastanowienie.Zadzwonięzagodzinę.No
todousłyszenia.
PrzerwałapołączenieitriumfalniespojrzałanastojącątużprzyniejAgatkę.
-Pęknie,mówięci,żepęknie!
-Moimzdaniemzamałogopostraszyłaś.Jabymgobardziejprzycisnęła-westchnęłaAgatka.W
pierwotnejwersjiplanutoonamiaładzwonićdoDoliniaka,alejejpiskliwygłosikniebrzmiałzbyt
przekonująco.Jolawroli„tejcowszystkowie”wypadałaoniebolepiej.
-Jamyślę,żewsamraz-broniłasięJola.-Chodziłomioto,żebybyłjednakowoprzestraszonyi
zaintrygowany.Dokładniepółnapół.Tylkowtedyjestszansa,żeznamiporozmawia.Inaczejmógłby
bryknąćwPolskęikoniecpieśni.
JolawygodnieusadowiłasięnaskórzanymfoteluwbiblioteceBożeny.
-Najgorszejesttoczekanie-zauważyłaAgatkaiposzławśladyprzyjaciółki.-Jakmyślisz,coonteraz
robi?
-Zapewneintensywniemyśli.
-Albonaradzasięzewspólnikiem.
-Albozleceniodawcą.
-Imyśli,jaknasprzechytrzyć!
-Zapewnebędziepróbował,alenarazietomymamygowręku.Któragodzina?
*
AdamDoliniakzgodziłsięnarozmowęibezszemraniaprzyjąłstawianemuwarunki.
Przyjaciółkidopracowałyplanwnajmniejszychszczegółach.Popierwsze,żewzględówbezpieczeństwa,
wyznaczyłyspotkaniewmiejscupublicznym,podrugieujawnićsięzamierzałatylkoJola.Agatkamiała
przywarowaćwpobliżuzRekrutemnasmyczyidostosowaćswojedziałaniadopotrzebychwili.Opcji
byłokilka:poszczućdelikwentapsem,gdybyzacząłbyćagresywny;wezwaćpolicję,gdybysytuacja
wymknęłasięspodkontroli;nieujawniaćsiędokońcaiewentualnieśledzićprzeciwnika.
Otejporzewogródkukawiarnianymprzebywałoniewieleosób.Jolapojawiłasięnamiejscupół
godzinyprzedumówionymterminemiwybrałaodpowiedniousytuowanystolik.
Jakrasowyszpiegusiadłatyłemdościany,abymiećnaokuwszystkiewchodząceosoby.
ZamówiłasobiepucharlodowyizameldowałaAgatce,żenarazieakcjaprzebiegabezzakłóceń.
Doliniakarozpoznała,kiedytylkopojawiłsięnahoryzoncie.Wizytówkęmiałwypisanąnatwarzy.
Chłopakstałwprzejściuirozglądałsięniezdecydowanie.Jolauniosładłońiwskazałakrzesło
naprzeciwsiebie.„Dzieńdobry”wjejustachzabrzmiałojakniezłyżart.
Doliniaknieodpowiedziałnapowitanie.Odsunąłkrzesłonabezpiecznąodległośćiwlepiłspojrzeniew
blatstolika,poktórymspacerowaławielkaczarnamucha.
-Słucham-powiedziałgrobowymgłosem.
Jolamiałaochotęodpowiedzieć,żetoraczejonasłucha,aleszybkodoszładowniosku,żewtensposób
niczegoniezyska.Mogąsobietaksiedziećimilczećdokońcaświata,przecieżnieotojejchodziło.
-Nodobrze,jaopowiempanuzakończeniepewnejhistorii,apanwramachrewanżudopowiepoczątek-
zaproponowała.-Umowastoi?
Młodyczłowiekniezobowiązującowzruszyłramionami.Równiedobrzemogłotooznaczać:tak,niealbo
byćmoże,aleJolawierzyławswójdarprzekonywania.Jeślizmiękczygodostatecznie,towyśpiewa
wszystkobezbicia.
-Pamiętapantakiwysokikamiennymurprzygłównejulicy?
Doliniakoczywiścieniepamiętał.
-Zatymmuremznajdujesięogródpełenkrasnali.Całkiemniedawnoktośwtargnął
nocądoogroduizaatakowałkrasnalaoimieniuHerkules.Polałasiękrew...
Jolazakończyłaopowiadanieiwłaśniewchwili,kiedyprzystolikuzapadłaniezręcznacisza,zadzwoniła
Agatka.
-Słuchaj,zlokalizowałamdrugiegozłoczyńcę.Łaziwkółkobezsensuizerkawstronękawiarni.
Sumieniemusimiećnieczyste,boRekrutdwarazynaniegozawarczał-
zameldowała.
Jolamocniejprzycisnęłatelefondoucha.
-Maszpewność?
-Stuprocentową!Manasobieliliowąkoszulkęzlogokursu,cojasnopokazuje,żezabystryniejest,ale
tonawetlepiej.Tocorobimy?
-Zaprośpanadośrodka.Weczwórkębędzieweselej.
-Wpiątkę-sprostowałaAgatka,mającnamyślipsa.Agatkaodczekała,ażpodejrzanyobiektznajdzie
sięjaknajbliżejwejściadokawiarni,iniespodziewaniezastąpiłamudrogę.
-Przepraszam,żezaczepiam-wypaliłaznienacka.-AlepanAdamprosił,żebypandoniegodołączył.
Omawiamywłaśnieszczegółyipodobnobezpanasięnieobejdzie.
Chłopakzgłupiałdotegostopnia,żebezoporudałsięnieznajomejkobieciezaciągnąćnaspotkanie,w
którymniemiałochotyuczestniczyć.
-Nototerazjesteśmywkomplecie-zzadowoleniemzauważyłaJola.-Aterazpowiedzcie,docholery,
ocowamchodziztymikrasnalami?!-wrzasnęła.-Iniemyślcie,żewamtoujdzienasucho.Krasnaleto
jeszczepółbiedy,aleotruciapsówtojużwamniedaruję...
-Toniemy!-zawołaliobajzłoczyńcy.
-Toznaczynajpierwtomy,apotemjużniemy-sprostowałDoliniakispostrzegłszysię,żenie
zabrzmiałozbytprzekonująco,westchnąłciężkoizdecydowałsięnaszczerąrozmowę.
Wakcjiwykradaniakrasnalizogrodówbrałaudziałwiększośćkursantówszkołykaskaderów.Dwu-lub
trzyosobowezespołyrywalizowałypomiędzysobą,prześcigającsięwpomysłach.Liczyłasięskala
trudnościitakzwanyefektkońcowy.Bezapelacyjnieprowadzilifaceci,którzyzgromadzilikrasnalena
przystankuautobusowym.
AdamiKrzysiekpostanowilizrobićnumer,jakiegojeszczeniebyło.Otoczonykamiennymmuremogród
Bożenyprzyciągałichjakmagnes.Pomysłmieliświetny,tylkozwykonaniemposzłoowielegorzej.
-Iodtamtegowypadkutomyjużanirazu-zastrzegałsięAdam.-Tenpies-spojrzałzrespektemna
Rekruta-omałomnienierozszarpał.Gdybyniedostałjakiegośatakupadaczki,tobyłobyjużpomnie.I
proszęmiwierzyć,żepoczymśtakimodechciałomisięgłupichżartów.Innymzresztąteż.Myśmyzresztą
niczegonieniszczyli,aterazktośrozbijatekrasnalenanaszekonto.
-Wtedy,oświcie,namurzetobyłpan?-Agatkazaczęłakojarzyćfakty.
-TobyłakuratKrzysiek.-Adamwskazałnakolegę.-Robiliśmyrekonesans.
-Atennumerzkrasnalamiitelewizją?-wtrąciłasięJola.Chciaławyjaśnićwszelkiewątpliwości
dotycząceaferyratuszowej.
-Toniemy-wyparłsięAdam.
-Akto?-drążyłaAgatka,bojakośjejtozaprzeczeniewypadłonijako.Zoczudelikwentowiteżniezbyt
dobrzepatrzyło.Cośukrywał,topewne.
-Kumple...
-Jacykumple?
-Nozkursu.
-Nie,kolego,taktomysięniebędziemybawić!-TymrazemzdenerwowałasięJola.-
Niebędziemyzwaskażdegosłowawołamiwywlekać.Pytamporazostatni,jacykumple?
-TobyłpomysłZenona.-Krzysiek,niewidzącinnegowyjścia,zdecydowałsięjednakwkopaćkolegę.
-ItenZenonwpadłnapomysłsamzsiebie,bezżadnejinspiracji?-powątpiewałaJola.
-Iżebybyłozabawniej,przypadkowopojawiłasiętelewizjaiwybuchławielkaafera?!
Dzieciommożecietakiebajkiopowiadać,niemnie.
-WtelewizjipracujekuzynkaZenona.Oniteraztammająsezonogórkowy,więckażdymateriałjest
dobry.Nawetniedałasiędługoprosić.Iniepożałowała,miałabyćzabawnahistoryjka,atrafiłasię
prawdziwabomba.Wogólnopolskiejpokazywali,wewszystkichserwisach!
-Atacałaaferatoniemy,tylkopani!-Żebyniebyłowątpliwości,kogomanamyśli,Krzysiekwskazał
palcemnaAgatkę.
*
Nakoniecpozostałootwartepytanie:Coterazzrobićztymfantem?Obiestronywiedziały,żemuszą
dojśćdojakiegośporozumienia.
-Musimysięnaradzić-ogłosiłaJolaiwstałaodstolika.Obajstudencitakżezerwalisięzmiejsc.-Nie,
panowiezostają,amyzkoleżankąpójdziemynamałyspacerzpsem.Tylkobezżadnychnumerów-
ostrzegła.-Rachunekniezostałzapłacony,jakbyco-przypomniała.
-Wracamynajdalejzadziesięćminut.
-Jatoimnawetwierzę-powiedziałaJola,kiedyoddaliłysięnabezpiecznąodległość.-
Tocomówiątrzymasiękupy.Młodziludzienudzilisięwośrodku-myślałagłośno.-
Wymykalisięnocądopobliskiegomiasteczkaipłataliludziomfigle.Zzałożenianieszkodliwe.Moglisię
przytymwykazaćpomysłowością,sprawnościąfizycznąisprawdzićnowonabyteumiejętności.
Wszystkoszłodobrzeażdomomentu,kiedyjedenzuczestnikówzabawynatknąłsięnaciebie...
-Itonibymabyćmojawina?-oburzyłasięAgatka.
-Owinieikarzeporozmawiamysobiepóźniej-oświadczyłaJola.-Jatylkozauważyłam,żetwoje
pojawieniesięwtymsennymmiasteczkuniepozostałobezwpływunabiegzdarzeń.Udaremniłaś
pierwszeporwaniekrasnali,dlategospróbowaliponownie,itozjeszczegorszymskutkiem.I,jaksię
okazuje,aferaratuszowatoteżty...
-Zaszybkowyciągaszwnioski,mojadroga-wtrąciłasięoskarżona.-Wtejsprawiejestnadalkilka
niejasnychpunktów.-Jakmyślisz,skądoniwzięlitekrasnale?
-Pewniezjakiegośogrodu.
-Nowłaśnie.Ico,właścicielsięonienieupomniał?Tekrasnaleciąglestojąwratuszuijakośniktsię
niechcedonichprzyznać!-triumfowałaAgatka.
-Atybyśpoczymśtakimsięprzyznała?Możewłaścicielwolałodżałowaćkrasnale,niżnarazićsię
władzy.Albozwyczajniewyjechałnawakacje.
-Możeimaszrację.-Agatcetrudnobyłopogodzićzfaktem,żeżadnejaferyratuszowejniebyło.-A
słyszałaś,coonmówiłoRekrucie?-błyskawiczniezmieniłatemat.-
Żeomałonierozszarpałchłopakatamtejnocy?Ajamyślałam,żeniepotrafipilnowaćdomu,inawetmu
topowiedziałam.-Pochyliłasięnadpsemiczulepoklepałagopogrzbiecie.-
Dzielnypiesek.Dostaniesznagrodę,jaktylkowrócimydodomu-obiecała.
-Dobrypiestozłypies.-Jolaprzypomniałaznanepowiedzenie.Wyobraziłasobienocnąscenęz
Rekrutemwroligłównejizaczęłachichotać.
-Cowtymśmiesznego?-zdziwiłasięAgatka.
-Jeszczeniekojarzysz?Atakpadaczki!Rekrut...-Zaklęłagłośnoizradościąpatrzyła,jakpieswywraca
sięnagrzbietiprzebierawpowietrzułapami.
Terazśmiałysięjużobie.
-Tochybajedynyprzypadekwhistorii,kiedyprzekleństwouratowałokomuśżycie.
-Zdrugiejstronyniedobrze,żetakłatwomożnaunieszkodliwićpsaobronnego.
Musimygotegooduczyć,itoszybko.
Agatkaspojrzałanazegarekispoważniała.
-Dziesięćminutjużdawnominęło-przypomniała.-Musimycośustalić,zanimnasistudencidadząnogę.
Domomentu,naktórymprzerwałyśmyrozważania,zgadzamsięztobąwkażdymszczególe.Zresztąsami
sięprzyznali.Wątpliwościzaczynająsiępóźniej.Onitwierdzą,żeodchwiliwypadkuzaprzestali
wszelkiejdziałalności.Ialboimwierzymyiszukamyinnychsprawców,albo...Samaniewiem.Cośw
każdymrazietrzebaztymzrobić.
Agatkapracowicienawijałanapalecwskazującykosmykwłosów.
-Oninaprawdęwcześniejniczegonieniszczyli-odezwałasięJola.-Dlaczegonaglezżartownisiów
mielibysięzamienićwdziałającychnaoślepwandali?Moimskromnymzdaniembyliznamiszczerzy,a
tojestokolicznośćłagodząca.
-Toco,puszczamyichwolno?-zażartowałaAgatka.
-Alepodpewnymiwarunkami.Myniepowiemyonichpolicji,aoni,myślętuowszystkichkursantach,
podzieląsięznamiinformacjami,gdybywpadlinajakiśtrop.W
końcupowinnoimzależećnazłapaniusprawcówbardziejniżnam.
-Tylkotrzebaimnajpierwuświadomićpotrzebęwspółdziałania.Najpierwichtrochępostraszymy,a
potemzapalimyświatełkowtunelu.
-Ipowinnyśmywziąćodnichnumerytelefonów.Koniecznie.
*
Strasznanowinaobiegłamiasteczkolotembłyskawicy.Wokolicachstawuzwanegoprzezmiejscowych
Bagienkiemznalezionozwłokimężczyzny.Makabrycznegoodkryciadokonałotrzechpijaczków,którzyw
tymwłaśniemiejscuzwyklisięraczyćulubionymwinemowocowym.Dwajpanowiebezzastanowienia
wzięlinogizapas,pozostawiającgapiowategokompananapastwępolicji.Jaktosięzwyklemówi,
ostatnigasiświatło.
SzczęśliwymzbiegiemokolicznościpanBronek,nieszczęśliwyznalazcazwłok,natknął
sięnapaniąWandęiuzyskałzgodęnaskorzystanieztelefonu.DziękitemuAgatkadowiedziałasięo
wszystkimjakojednazpierwszych,niewychodzącnawetzdomu.
Wyciągnięcieinformacjizezszokowanegoczłowiekaniebyłosprawąłatwą,alezapomocąkoniaku
Bożenyzdążyłasięuwinąćzprzesłuchaniem,zanimdodrzwizapukałapolicja.Kiedyfunkcjonariusze
weszlidokuchni,poAgatceibutelceniebyłonawetśladu,ajedynydostępnyświadekpowolitracił
kontaktzotoczeniem.
Jolawtymczasiespałasobiesmacznieinawetnieprzeczuwała,żewnajbliższymsąsiedztwie,tużza
kamiennymmurem,stałosięcośstrasznego.
-Mamytrupa!-zawołałaAgatka,wpadającznienackadopokojuibezceremonialnieszarpiąc
przyjaciółkęzaramię.
-Dlaczego?-zapytałaniezbytprzytomnaJolaiprzekręciłasięnadrugibok,naciągającnagłowękołdrę.
-Dajmispać...
-Pobudka!-wrzasnęłaAgatka.-Policjancisąnadoleibardzochcąztobąrozmawiać.
Mamichzaprosićdosypialni?-dodaładlawzmocnieniaefektu.
Poskutkowało,zdezorientowanaJolausiadłanałóżkuizaczęłasięrozglądaćzaczymśdookrycia.
-Naprawdę?
-Nie,naniby!-uspokoiłająAgatka.-Typrzestańmyślećopolicjiisłuchaj,codociebiemówię.Mamy
trupa!
-Znajomy?-OczyJolizrobiłysięokrągłejakpiłeczkipingpongowe.Odrazupomyślałaoniedawno
poznanychstudentachiniemogłapojąć,dlaczegoprzyjaciółkamówiotymtakspokojnie.
-Trup?-domyśliłasięAgatka.-Raczejobcy.Zresztątakdokońcaniemogęmiećpewności.Nie
widziałamgonawłasneoczy,tylkorozmawiałamznaocznymświadkiem.Atowcalenietosamo.
-Jezu!-zdenerwowałasięJola.-Jakniezacznieszgadaćdorzeczy,tozabiję-
zagroziła.-Chwila,poczekaj,tylkosięubiorę.-Złapałarzeczyipognaładołazienki.-Aterazmów,
tylkoodpoczątku-zażądałaprzezuchylonedrzwi.
WciąguniespełnapięciuminutAgatkaprzekazałaprzyjaciółcenowiny.
-Amożeontakumarłsamzsiebie?-głośnozastanawiałasięJola.-Tosięczasemzdarza.Człowiek
pójdziesobienaspacer,dostaniewylewu,ktośinnygoznajdzieinarobizamieszania...
-Napewnomorderstwo-upierałasięAgatka.-Wylewtojestdomózgu,atenbiedakmiałcałągłowę
wekrwi.TakprzynajmniejtwierdzipanBronekijamuwierzę,boonsięnawetniezdążyłnapićtego
wina.Poszedłnastronęiodrazuznalazłtrupa.
-Pogotowiejedzie.-Jolabezbłędniewyłowiłaznajomysygnałerki,którynarastał
niepokojąco,bysięurwaćnaglegdzieśbardzoblisko.-Rychłowczas.
-Adoczegosięmająśpieszyć,dotrupa?ZresztąwKrasnalnieniemapogotowia,musieliprzyjechaćz
większegomiasta.
-Idziemyzobaczyć?-Jolawreszciepoczułazewprzygody.
-Rozejrzećsięmożna-zgodziłasięAgatka.-Tylkowieszco,chodźmynajpierwpodmurodnaszej
strony.Zobaczyćitaknicniezdołamy,alemożechociażcośpodsłuchamy.Jajużtamkiedyśbyłam,po
drugiejstroniewtychchaszczach,towiemmniejwięcejgdzie.
Przyjaciółkiwybiegłyzdomu,niezwracającuwaginawołającącośzanimiBożenę.
-Niechsobiezadzwonidomęża-skomentowałaAgatka.-O,zobacz,odtegonarożnikatobędziejakieś
sześćdziesiątkroków.
Zaczęłyodmierzaćdystans,licząccicho,żebynieusłyszeliichcipodrugiejstronie.
-Atoco?-zdziwiłasięJola,kiedypoodliczeniuczterdziestukrokówspojrzaławgórę.
Nawysokościdwóchmetrównadziemią,namateracukarłowatychsosenspoczywałapoziomo
aluminiowadrabina.Błyszczaławsłońcu,poruszającsięlekkoprzyżywszychpodmuchachwiatru.
-Drabina.
-Widzęprzecież,tylkocoonatutajrobi?Czyżbyprzefrunęłazdrugiejstronymuru?-
wysnułainteresującąhipotezę.
-Dokładnieotymsamympomyślałam-przyznałaAgatka.-Znalazłyśmychybabrakująceogniwo.Teraz
musimysięzastanowić,copowinnyśmyztąwiedzązrobić?
*
Podługiejiożywionejnaradzie,prowadzonejszeptemwśrodkowejczęściogrodu,przyjaciółkiuznały,
żewsprawieomorderstwoniemająprawaukrywaćdowodów.
Mordercawciążbyłnawolościiwkażdejchwilimógłzaatakowaćponownie,atakiej
odpowiedzialnościniemogłybraćnaswojeitakjużprzeciążonesumienia.Zdrugiejstronyuważały,że
jakaśrekompensatajednakimsięnależy,choćbymoralna.
-Owdzięcznościpolicjitotyodrazuzapomnij.-Jola,codotego,niemiałażadnychzłudzeń.-Jedyna
naszaszansatobezczelność.Spróbujemydotrzećjaknajbliżejmiejscaprzestępstwa,ajaknaszłapią,to
powiemy,żemamydoprzekazanianiezwykleważnedlaśledztwainformacje.Całkiemdobrypreteksti
liczę,żeprzynajmniejgłowynamnieurwą.
Wokółkaretkitłoczyłasięsporagromadagapiów,dziękiczemuprzyjaciółkimogłyspokojniewtopićsię
wtłumipoczekaćnasprzyjającąokazję.Wchwiliobecnejprzedostaniesięnaterenzakazanygraniczyło
zniemożliwością.Miejscowapolicjamusiaładostaćjakieśwsparciezzewnątrz.Dwóchfunkcjonariuszy
pilnowało,byniktniepowołanynieprzedostał
sięnaterenodgrodzonytaśmą,atrzecistałwgłębi,przypierwszejliniikrzaków.
-Tędyniedarady-szepnęłaAgatka.-Możespróbujemyoddrugiegokońca?
Jolaniezdążyłaodpowiedzieć,bonaścieżceprowadzącejdostawuzacząłsięjakiśruch.
-Trupaniosą!-zaszemrałtłumek.Rzeczywiście,dokaretkibardzopowolizbliżałasięprocesjaz
noszami.Ścieżkabyławąska,krętaimiejscamizarośniętapędamijeżynchwytającymistopyniczym
wnyki.Niosącystaralisięzachowaćmaksimumostrożności,bowpacjencieledwokołatałasięiskierka
życia.Najtrudniejszeokazałosiępokonanieostatniejbarierykolczastychzarośli.Noszeutknęływ
zwężeniu,akolcedzikiejróżychwytałyodzież,krępującruchy.Napomocrzuciłsięmłodypolicjanti
wspólnymisiłamiudałoimsiędostarczyćrannegodokaretki.
NakrótkiczasścieżkapozostałabeznadzoruitenwłaśniemomentwykorzystałaJola.
Wymknęłasięztłumuizanimktokolwiekzdążyłsięzorientować,znalazłasiępozazasięgiemwzroku.
Agatkapozostałanamiejscuiwodpowiedniejchwiliwłączyłasiędoakcjiratunkowej.
Przytrzymałakroplówkęiznajbliższejodległościprzyjrzałasięniedoszłejofierze.
Joliposzłorówniedobrze.Wprawdziezostałaszybkoujęta,alezamiastdoradiowozu,trafiłaprzed
oblicześledczego,czylidokładnietam,dokądzmierzała.Niktniezawiązałjejoczu,więcbezczelnie
rozglądałasięnabokiizanimwyjawiłaponuremukomisarzowipowódswojejwizyty,zdążyłazobaczyć
toiowo.Wkażdymraziedość,bymiećoczymopowiadaćAgatce.
-Mieszkamwtymdomuzamuremiwłaśnieznalazłamdrabinę.Ktośjąprzerzucił
przezmuripomyślałam,żepankomisarzchciałbyotymwiedzieć.
Komisarzoczywiściechciałwiedzieć,itozeszczegółami,codałoJolikolejnypretekstdoporuszaniasię
pozakazanymterenie.
-Tobędziemniejwięcejtam,gdziestoitenpanzaparatem.Możedwa,trzymetrywlewo.
-Dobrze,zaprowadzinaspaninamiejsce,aletozakilkaminut-zarządziłkomisarz.-Iproszęnigdzie
sięnieoddalać.
PojakimśkwadransieekipadochodzeniowazJoląjakoprzewodniczkąprzeniosłasięnadrugastronę
muru.PodrodzeprzyłączyłasiędonichAgatka.
Niestety,radośćprzyjaciółektrwałakrótko.Podotarciunamiejscepodziękowanoimzawspółpracęi
poproszono,żebyzajęłysięwłasnymisprawami.
OsobąnajmniejzadowolonązobrotusprawybyłaoczywiścieBożena.Denerwowałoją,żepolicja
prowadziśledztwonajejterenie,akiedydotarłodoniej,żeniedoszłymordercachciałwejśćdojej
ogrodu,wpadławhisterię.Zaczęłakrzyczeć,żeonategodłużejniewytrzyma,ipobiegłazadzwonićdo
męża.
AgatkaiJolamogływreszcieporozmawiaćnaosobności.
-Jachybagdzieświdziałamtegonanoszach-powiedziałaAgatka.-Gębajakbyznajoma...Tylkonie
mogęskojarzyć...
-Przypomnijsobie,gdziewidziałaś-poradziłaJola.-Ludziesąprzypisanidomiejsc.
WKrasnalnieczymożegdzieindziej?
-Niemampojęcia.Przypomnęsobiealboinie-zwątpiłaAgatka.-Zresztąsamajużniewiem,bojakon
byłporozbijanynatwarzy,tomógłniebyćdosiebiepodobny.
-Adokogo?-zdenerwowałasięJola.
*
MimożenastępnegodniaranoAgatkanadalniemiałapojęcia,gdziewidziałaniedoszłegonieboszczyka,
mogłazczystymsumieniemprzestaćotymmyśleć.Ćwierkałyjużotymwszystkiewróble.Mężczyzna
nazywałsięKrystianKrzewieńiodniedawnamieszkał
wDomupodLwami.Codostanuzdrowiaposzkodowanegoopiniebyłyjużmniejzgodne.
Częśćtakzwanychdobrzepoinformowanychtwierdziła,żeznajdujesięwśpiączce,inni,żeodzyskał
przytomnośćizłożyłjużpierwszezeznania.Byliteżitacy,którzytwierdzili,żezmarłwdrodzedo
szpitala.Prawdęznałatylkonajbliższarodzinaorazpolicja,aleichjakośniewypadałopytać.
Agatkabyłaniezwyklezadowolona,żepamięćwzrokowajejniezawiodła,iupierałasię,żegdybyzaszła
takapotrzeba,wcześniejczypóźniejitakbysobieprzypomniała.
-Naszczęściejużniemusiszsięwysilać.Skupsięlepiejnadaktualnymisprawamiipowiedz,cowiesz
otymKrystianie?
-Niestetyniewiele-zżalemwyznałaAgatka.-Znimakuratniezdążyłamsięzaprzyjaźnić.Zabrakło
czasuiokazji.Widziałamgotylkoraz,nawyprzedażykrasnali,iniewywarłnamniekorzystnego
wrażenia.Zresztąoniwszyscysąjacyśdziwni.Całatarodzinka.
MajsterBarlickiwieotymnajlepiej.Zapisz!-zwróciłasiędoJoli.-Punktpierwszy-
porozmawiaćzBarlickim.Bożenawie,gdzieonmieszka,woziłamukrasnale.Zauważyłaś,żeczegosię
niedotkniemy,wszędzietrafiamynatekrasnale?Klątwajakaściążynadtymmiasteczkiemczyco?
-Pomyśl,jakbyśmybyłyszczęśliwe,gdybyniebyłoichwcale-zanuciłaJola.
-Gdybyniebyłoichwcale,życiestałobysięnieznośniemonotonne-zaprzeczyłaAgatka.-Ale
wracajmydotematu.Zastanawiamsię,cotenKrystianrobiłwnocynatakimodludziu.Wnocyalboo
świcie,aletoniemawiększegoznaczenia.Wkażdymrazieanimiejsce,aniczasniesprzyjałyspacerom.
-Amnieintryguje,dokogonależaładrabina,doofiaryczynapastnika?Możemyprzyjąć,żejedenznich
zamierzałprzedostaćsiędoogrodu,pytanietylkoktóry?-Jolanapełniłaszklankisokiem
pomarańczowymikontynuowaławywód.-Możliwościsądwie.
Przypuśćmy,żetenKrystianprzyłapałtegodrugiegonagorącymuczynkuizostałuciszony,żebynie
podniósłalarmu.Wtakimrazie,pocopierwszyprzerzucałdrabinęprzezpłot,skoronależaładoniego.
Powinienraczejjązabrać,bomożenaprowadzićnajegotrop.
-Jabymtakzrobiła-zgodziłasięAgatka.
-Jateż.Aterazweźmypoduwagęodwrotnąsytuację.NadrabinęwłaziKrystian,atendrugipróbujemu
zjakichśpowodówprzeszkodzić.Waligowłebipozbywasiędrabinywnajprostszyzmożliwych
sposobów.Chociażuważam,żelepiejbyzrobił,topiącjąwstawie,aleprzyjmijmy,żeniemiałczasuna
myślenie.
-Albobyłtępyznatury.Moimskromnymzdaniemdrugawersjajestbardziejprawdopodobna.Załóżmy,
żetoKrystianchciałwleźćdoogrodu.Pytanietylkopoco?Icośmijeszczechodzipogłowie.Jeśli
dwóchfacetówznajdujesięwtymsamymczasiewjednymmiejscu,toprawdopodobniejedendrugiego
śledził...
-Tylkopoco?-rzuciłaJolaiobieprzyjaciółkiwestchnęłygłośno,botychpytańbezodpowiedzi
piętrzyłosięcorazwięcej.
*
MajsterBarlickizeswojąekipąpracowałwMarzęcinie,kilkanaściekilometrówodKrasnalna,alenie
byłatoodległość,któramogłapowstrzymaćdwiezdeterminowaneposzukiwaczkiprzygód.Przyjaciółki
dysponowałysamochodemisporąilościąwolnegoczasuigdybyzaszłatakapotrzeba,bezwahania
pojechałybynawetnadmorze.
PanBogdanniechętniewspominałspadkobiercówEmiliiTrzmiel,alenaprośbęAgatkizgodziłsię
odpowiedziećnakilkapytań.Zanimjednakdoszłodojakichkolwiekzwierzeń,zapytałwprost,pocoim
teinformacje,iotrzymałszczerą,chociażdośćzaskakującąodpowiedź.
-Prowadzimyzkoleżankąśledztwowsprawiekrasnali-wyznałaAgatka.-Prywatnieśledztwo-dodała
szybko,żebyrozmówcaniepomyślałczasem,żemającośwspólnegozpolicją.Tomogłobygo
zniechęcićdowspółpracy.-Takiemamyhobby.
-Aha.Rozumiem.Hobbytakie-chrząknąłpanBogdan,ztrudempróbującukryćrozbawienie.-Icopanie
zrobią,jakjużrozszyfrująsprawców?
-Tocozwykle,wsadzimyichdowięzienia-wtrąciłasiędorozmowymilczącadotądJola.-Nie
jesteśmynowicjuszkami.Mamyjużnatympolusporesukcesyijesteśmydoskonaleznanewrocławskiej
policji.Sprawazkrasnalamijesttrudna,alejesteśmyjużcorazbliżejrozwiązaniazagadki.
Nicdziwnego,żepotakimwstępiezaintrygowanysłuchaczzażądałszczegółów.Jolaniedałasiędługo
prosićiopowiedziałaomorderstwienauczelniioaferzeprzemytniczejzestrusiamiwtle,nieżałując
mrożącychkrewwżyłachszczegółów.
-No,no!Jeślitowszystkoprawda,to...
-Oczywiście,żeprawda!-Agatkaniemogłapozwolić,byktośwątpiłwjejprawdomówność.Na
policzkiwystąpiłyjejkrwistoczerwonerumieńce.
-Togratulujęodwagi-dokończyłmajster.-Jatobymsięjednaktrochębał.
-Alepomożenampan?!
-Odpowiemnakażdepytanie,alełapaćnikogoniebędęipaniomteżnieradzę-
zastrzegłsię.-Odtegojestjednakpolicja.
-Tak,oczywiście-mruknęłaAgatka,boraczejniemiałaochotyrozmawiaćopolicji.
WolałaposłuchaćoKrystianieKrzewieniuijegopodejrzanejrodzince.-PanieBogdanie,tozrobimy
możetak,panopowieoswoichwrażeniachzDomupodLwami,ajazkoleżankąbędziemyzadawać
pytania,jeślijakiśszczegółwydanamsięniejasny,dobrze?
BarlickikolejnoscharakteryzowałspadkobiercówEmiliiTrzmiel,niepozostawiającnanich
przysłowiowejsuchejnitki.
-NajnormalniejszytochybabyłtenKrystian.Dałosięznimnawetporozmawiać,podwarunkiemżew
pobliżuniebyłotejjegozarozumiałejsiostrzyczki.Jakcośtrzebabyłouzgodnić,toszedłemdoniego,
choćbyztymikrasnalami.Poszłydoludzi.Aonijechcielizwyczajniewyrzucićnaśmietnik.
-Ciąglepanpowtarza,żeciludziezachowywalisiędziwnie.Możepanopisaćjakieśkonkretnesytuacje?
-chciaławiedziećJola.
-Nodziwnieijuż!-Majsterpodrapałsięwgłowę,szukającodpowiednichprzykładównapoparcie
swojejtezy.-Achoćbyito,żeciąglenaspilnowali.Wiepani,podejrzliwośćpodejrzliwością,aleco
możnaukraśćzpiwnicypełnejwęglaizgniłychjarzynalbozzagraconegostrychu?Chybażesiębali,że
przyokazjiremontutrafimynajakieśskarby-
zażartował.-Icałytenremontprzeprowadzanybyłtakjakośbezsensu.Trochętu,trochętam.Iupierali
się,żebydobrąboazerięzrywać,acieknącydachichnieinteresował.Iokażdązłotówkęmusiałemsięz
nimiszarpać.Inawetsobiepaniniewyobraża,jakjasięcieszę,żemamtojużzasobą.Iniewrócę,
choćbymnienawetnakolanachprosili.Niechsobieszukająinnychfrajerów.
-Ajakdoszło-jakbytopowiedzieć-dorozwodu?-zaciekawiłasięAgata.-
Domyślamsię,żebyłajakaświększaawantura?
-Askąd!Nicpodobnego!Itojestmożenawetnajdziwniejszezewszystkiego.
Zdejmowaliśmytegokrasnalazdachu,kojarzypani?Nibyzłodziejazworem?
Agatkaprzytaknęła.
-Takmiędzynami,tozrobiliśmytotrochęwbrewprzepisom-przyznałsięmajster.-
Spuściliśmygopoprostuzgórynadół.Oczywiściezzachowaniemśrodkówostrożności-
zastrzegłsię.-IwtedypaniCelinaprzeszłasamąsiebie,przykryłagruzstyropianem,izabroniłanam
sprzątać.Apotembezpodaniaprzyczynpodziękowalizawspółpracę.
Rozumiepanicośztego,bojanie.
Agatcewłaśniezaczynałosięwydawać,żerozumie.Ależebyzyskaćpewność,musiałaprzeprowadzić
małedoświadczeniezużyciemmłotka.
*
-Jeżelinajpierwoddalikrasnale,adopieropotemdowiedzielisię,żezjakiegośpowodusądlanich
cenne,tonormalne,żechcielibyjeodzyskać?-dowodziłaAgatka.
Jolasiedziałanamurkubasenuimoczyłanogiwwodzie.Miałaogromnąochotętrochęsobiepopływać,
aleznałaswojąprzyjaciółkęnatyle,bywiedzieć,żedzisiajnicztegoniebędzie.
-Uhm-mruknęła.
-Jeżelisprawajestczysta,tomożnazwyczajniepójśćdoobdarowanychipowiedzieć,coijak.Taksię
robiwcywilizowanymświecie.Alejeśliczystaniejest...
-Tosiębierzesamemu-dokończyłaJola.Zaczerpnęławdłońwodyiopryskałaniąnadbiegającego
Rekruta.Piesuznałtengestzazachętędokąpieliizanimktokolwiekzdążył
sięzorientować,runąłdowody,wzbijającwielkigejzerwody.
-Tytoczasemmaszpomysły!-ofuknęłająAgatkaocierającztwarzystrugiwody.
SpojrzałanaJolęiryknęłaniepohamowanymśmiechem.-Missmokregopodkoszulka,janiemogę.
Pstryknęcifotkękomórkąiwyślętwojemumężowi...
-Pstryknijsobiepsa,onjestbardziejfotogeniczny.Jaidęsięprzebrać.
-Wyschnieszsobienasłońcu.WdomujestBożena,atarozmowaniejestprzeznaczonadlajejuszu.
Musimywkońcupodjąćjakąśdecyzję.
-Tomożerzucimymonetą?Jakstanienasztorc,tobierzemykrasnalaijedziemydolasu.
-Tysobieżartujesz,ajamyślęiwłaśnieprzyszłomidogłowy,żebyliwłaścicieleniemająpojęcia,do
kogotrafiłykrasnale.Każdybrał,cochciałiilechciał.-NapewnozapamiętaliBożenę,boużyczyła
transportukilkuznajomym,imogliodnieśćwrażenie,żedoniejwłaśnietrafiławiększośćgipsowych
skrzatów.Ajeślitak,tomamyodpowiedźnapytanie,cotenKrystianrobiłwnocypotamtejstronie
muru!-zawołała.
-Pozornietotynawetmaszrację,alejaksięzastanowićgłębiej,towcaleniemaszracji
-powiedziałaJola.-Jeśli,jakmówisz,namierzyliBożenę,todlaczegoprzyszlidoniejdopierowczoraj?
Owszem,byływcześniejszepróbypenetracjiogrodu,aleprzyznalisiędonichnasikaskaderzy.A
przecieżdoszłodowieluinnychaktówwandalizmu.Toco,zostawilijąsobienadeserizaczęlidziałać
naślepo,robiącprzytymtylehałasu?Jacimówię,tosiękupynietrzyma.
Agatkaniepotrafiłaznaleźćodpowiedniegokontrargumentu,alenadalupierałasięprzyswoimpomyśle.
-Idlategomusimytozrobićjeszczeraz.Dlapewności!Gdybanienicnamnieda.
Chybażemaszjakiślepszypomysł,tosłucham?
-Ajeśliznowuniewypali?-broniłasięJola.Jakośnieuśmiechałajejsiękolejnakasacjakrasnala,ito
wmomencie,kiedyuwagapolicjizwróconajestnaogródBożenyijegonajbliższąokolicę.
-Otosiębędziemymartwićpóźniej.
Jolawcaleniewyglądałanaprzekonaną.Usiadłanatrawieiskupiłasięnasuszeniukoszulki,pozornie
poświęcająctejczynnościcałąswojąuwagę.
-Przecieżtobyłtwójpomysł.Broniłaśgojaklwica,ateraznaglecharaktercizłagodniał?-niedawała
zawygranąAgatka.-Poprzedniowybrałyśmyniewłaściwyobiekt,aleterazniepopełnimypodobnego
błędu.Jeślimojateoriajestsłuszna,tomusibyćkrasnalzkolekcjipaniEmilii...
-Dobrze-poddałasięJola.-Zrobimyto,alenatwojąodpowiedzialność.Napoleonkajużmamyna
sumieniu,nakogokolejteraz?
-NaAgatona-westchnęłaAgatka.-Teżjestmiciężko,boakuratdoniegojestemprzywiązana,ale
trudno.Mamstuprocentowąpewnośćcodojegopochodzeniaidlategopadłonabiedaka.
-NiechbędzieAgaton-zgodziłasięJola.-Trochęwiększyodpoprzedniego,alespokojniezmieścisię
dobagażnika.Tozrobimytak:jasięjednakpójdęprzebrać,atysprawdź,gdziezostawiłyśmymłotek.
Spotkamysięprzysamochodzie.
Kolejneporwanieudałosięznakomicie,chociażprzezułameksekundyAgatcesięwydawało,żezostaną
złapanenagorącymuczynku.Tużprzybramiedrogęzatarasowałimradiowóz.Naszczęścieżadnemuz
policjantównieprzyszłodogłowy,żedwie,byćmożezbytszerokouśmiechającesię,kobietymogąmieć
cośnasumieniu.Dlategowycofalisięidaliwyjeżdżającympierwszeństwoprzejazdu.Coinnego,gdyby
dopodobnegospotkaniadoszłowśrodkunocy,wtedybyćmoże,dlaspokojusumienia,zadalibykilka
pytańiskontrolowalipojazd.Ależebyktośpopełniałprzestępstwowbiałydzień,itonaoczachwładzy,
podobnabezczelnośćniemieściłaimsięwgłowach.
-Uff!Małobrakowało!-zauważyłaAgatka,zgłośnymświstemwypuszczającpowietrzezpłuc.-Ażsię
bojępomyśleć,cobybyło,gdybyzajrzelidobagażnika.Przeztydzieńbyśmysięmusiałytłumaczyć,a
Bożenazapewnerzuciłabynanasjakąśklątwę.
-Zawszemożemypowiedzieć,żezabrałyśmygonaprzejażdżkę-nerwowozachichotałaJola.-Toakurat
niejestzabronione.Ważne,żebywróciłwjednymkawałku.
-Tegotoakuratzagwarantowaćniemożemy.Zarazzatymibrzózkamiskręcamy-
przypomniała.
Jolazastosowałasiędowskazówekizaparkowaławpobliżumiejscaostatniejegzekucji.
-Podobnoprzestępcazawszewracanamiejscezbrodni-zauważyłaAgatka.-Namteżsięsprawdziło.
-Apocoszukaćinnego,kiedytojestidealne.Cisza,spokój,o,nawetptaszkiśpiewają,idealnemiejsce
nazabójstwo.
Wyjęłakrasnalazbagażnikaipostawiłanarozpostartymkocyku.
-Jeszczesięmożeszrozmyślić-droczyłasięzprzyjaciółką,chociażdobrzewiedziała,żeniematakiej
siły,któramogłabyjeodwieśćodrazpowziętegozamiaru.Albotozrobią,alboumrązciekawości.
-Kacie,czyńswojąpowinność-dałasygnałAgatka.-Tylkopamiętaj,nie...
-Niewgłowę-dopowiedziałaJola.-Pamiętam,pamiętam.
Ułożyłakrasnaladelikatnietwarządokocaijużbezżadnychceregieliwalnęłagomłotkiem.
-Jest!Jest!-wrzasnęłaAgatka,ażpolesieponiosłosięecho.Alewtejchwilizachowanieciszy
przekraczałojejmożliwości.Uklękłanakocuizdrowąrękązaczęłagrzebaćwgruzowisku.
-Poczekaj,weźłapę,bomuszęjeszczerazstuknąć-ostrzegłaJola.-Tosiedziwniszy,inaczejnie
wyjmiemy.
-Tylkodelikatnie...
Jolaprzyklękłanajednymkolanieizaczęłaopukiwaćpękniętykorpuszniemalchirurgicznąprecyzją.
Wreszcieodłożyłamłotizabrałasiędoręcznegoodrywanianaruszonychkawałkówgipsu.Agatka
dyszałajejnaduchem,odczasudoczasudającprzyjaciółcedobrerady.
-Cotojest?Buławahetmańska?!-zawołała,kiedyjejoczomukazałsiępodłużny,rzeźbionykształt,
zatopionywczymśpodobnymdowoskuitymsamymtrudnydoidentyfikacji.
-Raczejświecznik-stwierdziłaJola.
-Albojakaśrękojeść.
-Sprawdzimywdomu-zadecydowałaJola,kiedyopadłajużpierwszafalaeuforii.
Najważniejsze,żesięudało.Ażrozpierałająduma,bowkońcutoonapierwszawpadłanatenpomysł.
NieomieszkaławspomniećotymAgatceitak,przekomarzającsię,wwyśmienitychhumorachzabrałysię
dozacieraniaśladów.
-Poczekaj,musimyzrobićdokumentacjęzdjęciową-zdecydowałaAgatka.Zdążyłajużwybiecmyślami
wprzyszłośćiwytypowaćgrupkęludzi,naktórychfotografiepowinnywywrzećsporewrażeniei
pośredniozachęcićdozwierzeń.WyjęłaztorebkikomórkęipodałająJoli.
-Poprawmujeszczegłowę,żebynapierwszyrzutokabyłowidać,żetokrasnal,icykaj
-poleciła.-Pokilkazkażdejstrony.Imwięcej,tymlepiej,potemwybierzemynajlepsze.
*
Agatkaspojrzałanazegarekidoszładowniosku,żeniepowinnyzaszybkowracaćdodomu.UBożeny
mogłajeszczesiedziećpolicja,apoconiepotrzebniekusićlos?Wstanieducha,ajakimsięobecnie
znajdowała,niemiałasiłynaodgrywaniekomedii.Dalszeprzebywaniewlesieteżniebyłowskazanie.
-Tocorobimy?-zapytałaJola.
-Tankujemydopełnaizwiedzamyokolicę.Dwiegodzinkitobędziewsamraz.
-Gdziebyłyścietakdługo?-dopytywałasięBożena.Humormiaładobry,coznaczyło,żenieodkryła
jeszczezaginięciakolejnegokrasnala.
-Wlesie-odpowiedziałaJolazgodniezprawdą,boodpodeszwyadidasówodkleiłajejsięwłaśnie
sosnowaigła.
-Spacerowałyśmy-dorzuciłaszybkoAgatka.-Zmachałyśmysięokropnieichciałyśmytrochęodpocząć,
jeślisięniepogniewasz...
-Tomaciecałydomdlasiebie,bojawłaśniewybieramsiępowiększezakupy.
NatęwiadomośćAgatkaomałoniepodskoczyłazradości.ZastanawiałysięzJolą,jakwnieśćdodomu
swójłup,niewzbudzającpodejrzeńBożeny,atuproszę,problemrozwiązał
sięsam.
-Pojechała-dopilnowałaAgatka,żebykonspiracjistałosięzadość.Jolawtymczasiezagotowaławodę
izastanawiałasięgłośno,czyznalezionyprzedmiotmożnapotraktowaćwrzątkiemczyjednakzacząćod
chłodniejszejkąpieli.
-Najlepiej,żebylekkoparzyła-doradziłaAgatka.-Jeślitozwierzchutowoskalbocośwtymstylu,to
powinnozejśćbezproblemu.
Izeszło.Wystarczyło,żeJolazanurzyłaprzedmiotnadwieminuty,ijużwiedziała,żetrzymawdłoniach
świecznik.Jegourodębyławstanieocenićsama,natomiastniemiałapewnościcodojegowartości.To,
żecośbyłoładne,nieoznaczałojeszcze,żebyłocenne,inaodwrót.
-MożeporadzimysięBeaty?-zaproponowała.-Wkońcujestplastyczką,czegośjąchybanatych
studiachnauczyli?Ajakbynawetnie,tomożeznakogoś,ktosięzna?
Agatkaskrzywiłasięnasamowspomnieniebratowej.Kojarzyłajejsięwyłączniezkłopotami,atego
akuratwolałauniknąć.
-Wykluczone!Beatajestnieprzewidywalna.Jeślitenświecznikrzeczywiściemajakąśwartość,tojak
nicbędziechciaławiedzieć,dokogonależyi,niedajBoże,kupić.Ażebykupić,totrzebaprzyjechaći
obejrzeć...Mammówićdalej?
Joladoskonalerozumiałaniebezpieczeństwo,alejednocześniebardzochciaławiedzieć,ojakiestawki
toczysięgra.Bojeślionajwyższe,towniedalekiejprzyszłościmogłodojśćdokolejnych
niebezpiecznychstarć.Podzieliłasięprzemyśleniamizprzyjaciółką.
-Samawidzisz,żetawiedzajestnamniezbędna.CodoBeaty,teżmaszrację,więcproponuję
wykorzystaćjąnaodległość.Wyślemyjejfotkęnaszegoświecznikaipoprosimy,żebysię
wypowiedziała,ajakbysięzaczęładopytywać,topowiemy,żebyłnaaukcjiwInternecie.Niechsobie
szuka.
-Nodobrze,aletotybędzieszzniąrozmawiać-dałasięprzekonaćAgatka.-Najlepiejpowiedzjej,że
sięzałożyłyśmyocoś...
BeatanieomieszkałapouczyćJoli,żeświeczniknajednąświecętolichtarz,anawieletokandelabr.
Zarazpotemzaczęłasięupierać,żeniemożewydaćopiniinapodstawiemarnejjakościfotografiii
najpierwpowinnaobejrzećprzedmiotnażywo,adopieropotemsięwypowiedzieć.Nigdynaodwrót.
Oglądanieoczywiścieniewchodziłowgrę.
-Byćmożeoryginalny,prawdopodobnierokokowy,ewentualniedrogi-zdenerwowałasięAgatka,kiedy
rozmowadobiegłakońca.-Prawdopodobnietomynadalpozostajemywpunkciewyjścia.Anie,
przepraszam,wiemy,żejesteśmywposiadaniulichtarza.
-Nieprzesadzaj.Jeślimamywrękuoryginał,tograjestwartaświeczki-zażartowałaJola.-Teraz
musimyprzycisnąćspadkobierców.Spróbujzadzwonićjeszczeraz,chybaniechodząspaćzkurami.Jest
dopierodziewiąta.
Kilkakolejnychpróbrównieżnieprzyniosłorezultatu.
-Taksięwłaśniezastanawiam,czypanBogdanniedałmiczasemkomórkidotegoKrystiana,bojeśli
tak,tomogęsobiedzwonićchoćbydorana.Podobnonadalnieodzyskał
przytomności.
-Alboodbierzejakiśpolicjantizainteresujesię,wjakiejsprawiedzwonisz.
-Trudno-poddałasięAgatka.-Pójdziemytamjutrozniezapowiedzianąwizytą.
Konieczniemusimywydrukowaćkilkafotekz...wycieczkidolasu.Zarazzobaczę,czyBożenapracujeu
siebie.Niemajej-zauważyłazulgą.-Jazapytam,czymogęskorzystaćzdrukarki,atyzróbwszystko,
żebyjątrzymaćzdaleka...Samarozumiesz,niezręczniebybyło,gdybyzobaczyłaAgatonawtakimstanie.
Ranoitaksiędowie,żezniknął.Aha,zwalisiętupewniecałamiejscowapolicja,więcnawetlepiej,
żebynaswtedyniebyłowdomu.
*
PoodkryciukradzieżykrasnalaBożena,zgodniezprzewidywaniami,narobiłaokropnegohałasu,zato
policjaniespecjalniesiętymincydentemprzejęła.Przysłanozaledwiejednegofunkcjonariuszadla
spisaniaprotokołuinatymkoniec.PriorytetembyłasprawanapadunaKrystianaKrzewienia.
Pechchciał,żeJolazAgatkąorazposterunkowyKarczmarekznaleźlisięwtymsamymmiejscuotej
samejgodzinie.Jedynaróżnicapolegałanatym,żepolicjantwłaśniewychodził,aprzyjaciółki
zamierzałydopierozapukaćdodrzwiDomupodLwami.Sytuacjabyłaconajmniejniezręcznai
dwuznaczna.Młodypolicjantniebyłmożegeniuszem,aleidiotąteżniebyłiodrazuskojarzył,żedo
podobnychspotkańdochodzizbytczęsto.Tedwiekobietybyłyzawszetam,gdziedziałosięcoś
podejrzanego,wtykałynoswnieswojesprawyipróbowałynawetpouczaćpolicję,jakłapaćbandytów.
-Apanietuwjakiejsprawie?-zapytałkąśliwie.
-Myzkondolencjami-bezwahaniaodpowiedziałaJola.
-Tochybaprzedwczesnymi,bopanKrzewieńżyje,arodzinastanowczonieżyczysobieżadnychwizyt.
Zrozumiałypanie?
Lekkiewzruszenieramionuobukobietoznaczało,żezrozumiały,alenieprzyjęłydowiadomości.Żyływ
wolnymkrajuimogłyodwiedzać,kogochcą.Dlaświętegospokojupostanowiłysięjednakoddalići
wrócić,kiedynadgorliwystróżprawaodejdziedowłasnychobowiązków.JolaujęłaAgatkępodzdrowe
ramięiniespiesznie,nieoglądającsięzasiebie,ruszyływkierunkuparku.
Musiałysięjednakzdradzićjakimśmimowolnymgestem,bopolicjantniedałsięwyprowadzićwpole.
Stanąłsobietużzabramą,wmiejscuniewidocznymzulicy,iczekał.
Wróciłypopiętnastuminutach.
Drugiespotkaniebyłojeszczemniejprzyjemneiposterunkowypostanowiłzrobićwszystko,bynie
dopuścićdotrzeciego.Skoroniepomogłozwykłenapomnienie,postanowił
rozwiązaćproblemraznazawszeiodwołaćsiędowyższejinstancji,czylimęża.Wyjąłzportfela
wizytówkęAgatyCyryl,gdzieopróczkomórkipodanybyłrównieżnumerdomowy,izadzwonił.Było
piętnaściepodziesiątejiteoretycznieotejporzewmieszkaniuniepowinnobyćnikogozdorosłych,ale
możebędzieprzynajmniejjakieśdzieckoipodanumerdopracytatusia,pomyślał.
Wsłuchawceodezwałsięmęskigłos.Karczmarekupewniłsięjeszcze,żerozmawiazwłaściwąosobą,i
bezowijaniawbawełnęopowiedziałpanuCyrylowioproblemach,jakiesprawiapaniCyryl.Mąż
wykazałpełnezrozumienieiobiecał,żezajmiesięsprawąosobiście.
Szymonbyłnaprawdęwściekły.Porozmowiezpolicjantemwykonałdwaważnetelefonyiwsiadłdo
samochodu.WybierałsięoczywiściedoKrasnalna,aledoAgatkizamierzałzadzwonićwostatniej
chwili,żebyniezdążyłanarobićżadnychgłupstw.
Dwadzieściaminutnaspakowaniebagażupowinnojejwzupełnościwystarczyć.
Przyjaciółki,nieświadomezbierającejsięnadichgłowamiburzy,wracałydodomuwnienajlepszych
humorach.Niedość,żedałysięprzechytrzyćzwykłemuposterunkowemu,tojeszczetraciłybezcennyczas
inieposunęłysięwśledztwienawetomilimetr.
-Mamnadzieję,żeniebędzietamstałdowieczora-wściekałasięAgatka.-Żeteżmusiałyśmysięna
niegonadziać.Pocokomupolicja-buntowałasię-niedość,żeniepomaga,tojeszczeprzeszkadza.
NaschodachnatknęłysięjeszczenaspanikowanąBożenęipozbyciesięjejniebyłowcalesprawą
prostą.Odetchnęły,kiedywreszciezostałysameimogłysięnaradzićwzaciszupokojugościnnego.
-Mampomysł-zaczęłaAgatka,aleniedokończyła,bowłaśniezabrzęczałajejkomórka.Odebrała,
zbladłajakpapier,ajejminawyraźniewskazywałanato,żeotrzymałabardzozłąwiadomość.
-Szymon!-poinformowałaprzyjaciółkęgrobowymgłosem.-Zaraztutajbędzie.
WracamznimdoWrocławia.Wiewszystko,ktośmuzakablował...Nawetsiędomyślamkto,aletona
razienieważne.Zanimprzyjedzie,musimyomówićkilkanajważniejszychspraw.
Pomóżmisiępakować.
Jolawyjęłazszafytorbępodróżnąizaczęładoniejwrzucaćwszystkojakleci.Agatkausiadłanabrzegu
łóżkaiskupiłasięnaudzielaniuprzyjaciółceostatnichinstrukcji.
-Terazwszystkospadnienatwojągłowę,aledaszsobieradę.Jakbyco,tobędępodkomórką.TaEmilia
zapewnemiałatelefonstacjonarnyimożecispadkobiercygoniezlikwidowali.Musisztosprawdzić...i
zadzwońdopanaBogdana,niechdokładniesprawdzinotes...
Nanicwięcejniestarczyłoczasu,bopowietrzeprzeszyłprzeciągłysygnałklaksonu.
-Łatwoniebędzie-westchnęłaAgatka.Niecierpliwetrąbieniesiępowtórzyło.-Alemusięśpieszy.
-Naherbatkęraczejniezostanie.
JolazłapałabagażAgatkiirazemwyszłyprzeddom.
SzymonstałprzysamochodzieitłumaczyłcościerpliwieBożenie.Agatcewystarczyłojednospojrzenie,
bystwierdzić,żejestnaprawdęźle.Zżonąprzywitałsięchłodno,włożyłdobagażnikaznajomą
niebieskątorbęiszybkimkrokiempodszedłdostojącejnauboczuJoli.
-Tyteżwracasz!-oświadczyłkategorycznie.Jolaażsięnadęłazoburzenia.Jużotworzyłausta,żeby
powiedziećmudosłuchu,aleSzymonszybkopozbawiłjązłudzeń.
-Pawełniemógłsięwyrwaćzroboty,więcpoprosiłmnieoprzyjacielskąprzysługę.
MamciędoholowaćdoWrocławiaisprawdzić,czywysiadłaśzsamochodu.
Zrobiszoczywiście,cozechcesz-powiedział,widzączaciętyopórnatwarzyżonyprzyjaciela-ale
wiedz,żewtedyPawełrzuciwszystkoiprzyjedziechoćbywśrodkunocy!
Joladopowiedziałasobieciągdalszyiuznała,żeniemapotrzebyzaogniaćitakjużnabrzmiałejsytuacji.
-Dobrze,wracam-wycedziłaprzezzaciśniętezęby.-Możeszjużjechać.
-Poczekam.Będęspokojniejszy,jeślipojedzieszprzodem.
*
WmałżeństwieJolinastałytakzwanecichedni.Wcześniejnieobyłosięoczywiściebezpiekielnej
awantury,alenatozdążyłasięprzygotować.Złamaławcześniejdaneprzyrzeczenie,żebędziesię
trzymaćzdalaodaferkryminalnych,iczułasięztymokropnie.
GłównympowodemzgryzotyJolibyłoto,żejejgrzeszkiwyszłynajawisporowodywOdrzeupłynie,
zanimmążnanowoobdarzyjązaufaniem.Toakuratmogłazrozumieć,aletraktowaniejej,jakbybyła
powietrzem,itoczwartydzieńzrzędu,tojużbyłagrubaprzesada.
UAgatkibyłodokładnietaksamo.OdSzymonawiałoarktycznymchłodemizanosiłosięnato,żenie
odezwąsiędosiebiedokońcaświata,boAgatkarównieżzacięłasięwuporze.Napoczątkupróbowała
jeszczetłumaczyć,żechodziłoozwykłązabawę,boprzecieżkrasnoludkówniktnietraktujepoważnie,
alejakbymówiładościany.Jedynąosobą,którejmogłasiępożalić,byłaoczywiścieJola.Dzwoniłydo
siebiebezprzerwy,wymieniałytroskamiipocieszałysięwzajemnie,bolosdotknąłjejednakowo.
-Jacimówię,żeoniustaliliwspólnyplanpostępowania-dowodziłaJola.-Traktująnasjaktrędowate.
Zgoda,popełniłyśmybłąd,aleniezbrodnię!Iilerazymożnaprzepraszaćzatosamo,noile?
-Jatojużnawetprzestałamsięwysilać-przyznałaAgatka.-Wszystkomaswojegranice.Niemożna
kogośkaraćbezprzerwyzatensamwystępek,boosiągasięskutekodwrotnydozamierzonego.Mam
ochotęzrobićmunazłośćidokończyćnasząsprawęchoćbykorespondencyjnie.
-Dokładnietosamomiałamnamyśli,żetąswojąnagonkąmobilizująnasdodalszejwytężonejpracy.I
niemusimysięnawetruszaćzmiasta,żebyustalićpotrzebnenamnumerytelefonów.
-Anamiejscumamyswoichludzi.Myślę,żenadszedłczas,żebyrzucićdobojunaszychkaskaderów.
Niechodpracująpopełnionewiny.Alemaszrację,najpierwdobierzemysiędoskóryspadkobiercom
paniEmilii.Ktojakkto,aleonipowinnisporowiedziećokrasnalach.
*
Przełamaniebarierynieufnościbyłoowieletrudniejszymzadaniem,niżsięAgatcepoczątkowo
wydawało.CelinaRównickabyłapodejrzliwa,czujnaichytrajaklisica.
Wypierałasięwszystkiego,myliłatropy,akiedyczułasięosaczona,groziłapowiadomieniempolicjii
odkładałasłuchawkę.
Agatkadawałajejkilkanaścieminutnaochłonięcieidzwoniłaponownie.Podobnasytuacjapowtórzyła
siętrzykrotnie,pokażdymimpasienastępowałniewielkiprzełominegocjacjeposuwałysięodrobinędo
przodu.Tempobyłoiścieślimacze,aleAgatkanicnatoniemogłaporadzić.Naodległośćjejurok
osobistydziałałsłabiej.Napoczątekskupiłasięnatym,byprzekonaćrozmówczynię,żemaczyste
intencjeichodzijedynieowymianęinformacji.Wtymcelumusiałaodkryćczęśćkart.Przedstawiłasię
jużnawstępie,przypominając,gdzieiwjakichokolicznościachmiałyokazjęsięspotkać.Topowinnodo
pewnegostopniaprzełamaćlodyiułatwićprzyszłekontaktywczteryoczy.
Celinamiałaniezłąpamięć,kojarzyłaAgatkęażzadobrzeinieufałajejanizagrosz.
Podpadłajejjużwtedywogrodzieiterazmogłasobiepogratulowaćwduchu,żeprzeczuciejejnie
zawiodło.Niewidocznyigroźnyprzeciwnikwreszcieukazałswojątwarz,araczejmaskę,zaktórąsię
ukrywał.Celinaniemiaławątpliwości,żeAgataCyryljesttylkopionkiemwtoczącejsięgrze,aci,
którzystojązanią,sąowielepotężniejsiiwostatecznejrozgrywceniecofnąsięprzedniczym.Zdawała
sobiesprawęzryzyka,alezamierzałapodjąćwyzwanie.
Byłatowinnabratu.KiedyKrystianwyjdzieztejśpiączki,będziemumogłaspojrzećprostowoczyi
powiedzieć,żezostałpomszczony.Jakośniemiałazłudzeń,żepolicjadokonamałegocuduizłapie
sprawcównapadu.Szczególnieżewobawieowłasnąskóręzatailiprzedoficeremprowadzącym
śledztwowieleistotnychinformacji.
NarazieCelinaniemiałażadnegokonkretnegoplanu,natomiastznakomiciewczułasięwrolęosoby
przestraszonejizdezorientowanej.Przerwałapołączeniedlazyskaniakilkuchwiloddechu.Naradziłasię
zrodzinąiprzygotowałaniezbędnysprzęt.KiedyAgatkazadzwoniłaporazdrugi,każdejejsłowobyło
nagrywane,aCelinęwspierałodwóchnajważniejszychmężczyznwjejżyciu:ojciecimąż.
AgatkamiałauswojegobokujedyniewiernąJolęinawetnamyśljejnieprzyszło,żektośwłaśnie
wypowiedziałjejwojnęnaśmierćiżycie.Zależałojejnaspotkaniuiswójcelosiągnęła,chociażnie
byłowcalełatwo.CelinastanowczozaprotestowałaprzeciwkoprzyjazdowidoWrocławiaiAgatcez
trudemudałosięprzeforsowaćwłasnypomysł,nieujawniającprzyczyn,dlaktórychupierasięprzy
stolicyDolnegoŚląska.Argument,żemążzakazałjejopuszczaniamiastaażdoodwołania,brzmiałby
śmiesznieimałoprofesjonalnie.
Wspięłasięzatemnawyżynydyplomacjiinieoczekiwaniezgarnęłacałąpulę.
*
Przydatnośćkawiarni„Syrenka”docelówkonspiracyjnychodkryłaszkolnakoleżankaAgatki-Ewa.
Odkryciadokonałacałkiemprzypadkowo,kiedytoudałasiędodamskiejtoaletyprzypudrowaćsobie
nosek.Zczystejciekawościzajrzaładoniewielkiego,słabooświetlonegopomieszczenianakońcu
łazienkiiażjejdechzaparłozwrażenia.Zmiejsca,wktórymsięznalazła,przezspecjalnelustromogła
dyskretnieobserwowaćsalę,niebędącwidzianazzewnątrz.Szepnęłaotymudogodnieniutuiówdziei
wkrótkimczasie„Syrenka”stałasiędlakilkuwtajemniczonychpańmiejscem,wktórymumawiałysięna
randkiwciemno.Zanimzdecydowałysięzawrzećznajomość,oglądałysobiefacetaprzezszybkęijeśli
zbytnioodbiegałodwcześniejszychwyobrażeń,dzwoniłyiodwoływałyspotkanie.
Agatkaznałalokaltylkozesłyszenia,alesztuczkazlustremniezwyklejejsięspodobała.Umówiłysięz
Celinąnarozmowęwczteryoczy,aleAgatkawolałasięwjakiśsposóbzaasekurować,stosującpolitykę
ograniczonegozaufania.Aczegooczyniewidzą...
Jolamiałapełnićrolędyskretnejochronyiinterweniowaćtylkowostateczności.
Szczegółyuzgodniłytelefonicznie,adolokaluudałysięosobno,wsporychodstępachczasu.Jola
powędrowałaprostonapunktobserwacyjny,natomiastAgatkazajęłastrategicznystoliknumersześći
usadowiłasięplecamidolustra.
CelinapojawiłasiękwadransprzedwyznaczonymczasemiwidokczekającejjużAgatkilekkoją
zirytował,aleszybkozapanowałanaduczuciami.Skinęłajejlekkogłowąibezsłowapowitaniausiadła
naprzeciw.
-Słucham!-powiedziałatwardo,przyjmującodrazutaktykędefensywnąitymsamymzmuszając
przeciwniczkędoodsłonięciakolejnejkarty.
Agatkabyłaprzygotowananatakiscenariusz.WyjęłaztorebkiplikkartekizademonstrowałaCelinie
fotkizegzekucjiAgatonaorazkilkabardzoudanychzbliżeńdowodurzeczowegowpostaciświecznika.
Celinarzuciłaokiemnazdjęciaicałymkomentarzem,najakisięzdobyła,byłolekkiewzruszenieramion.
-Jakośnamsięniekleirozmowa.Tomożejazacznę-zaproponowałaAgatka.-
Opowiem,dojakichwnioskówdoszłam,imożesobiepotempodyskutujemy...Odczegobytuzacząć?-
głośnozastanawiałasięAgatka.
-Najlepiejodpoczątku-rzuciłakpiącoCelina,alenajejtwarzymalowałsięwyraznapięcia,któryna
próżnopróbowałazamaskowaćironicznymuśmiechem.
-Odpoczątku?Niechbędzie.EmiliaTrzmieldysponowałasporymmajątkiemikiedywreszcieodeszłaz
tegoświata,jejspadkobiercynieposiadalisięzradości.Nieruchomościsąoczywiściesporowarte,ale
spodziewalisiędużo,dużowięcej.Inaglesięokazało,żewiększośćruchomościgdzieśwsiąkła.Te
wszystkieświeczniki,srebrnazastawa,biżuteria,pieniądze...
Agatkaoczywiścieimprowizowała,botaknaprawdęniczegoniewiedziałanapewno.
Mogłatylkoprzypuszczać,domniemywaćikonsekwentniesprawiaćwrażeniedobrzepoinformowanej.
-Możliwościbyłydwie-kontynuowałamonolog.-Alboktośbyłszybszy,albotastarawariatkaukryła
dobrzecenneprecjoza...
Celinaniebyłaażtakdobrąaktorką,jakjejsięwydawało,iAgatka,obserwującjądyskretnie,czytaław
niejjakwotwartejksiędze.Niepotrzebowałasłów,bywiedzieć,żemyliłasięniewielealbonawet
wcale.WyobraziłasobiespadkobiercówEmilii,miotającychsiępodomuwposzukiwaniutajnych
skrytek.Apotem,kiedyichwłasnezabieginiedałyrezultatów,demolującychbudynekprzypomocyekipy
budowlanej.Nawyprzedażykrasnalibyłaosobiście,więcopowiedziałaoniejniezwykleobrazowoiz
rozmachem.Żałowałatylko,żeominęłająscenafinałowa,kiedyCelinapofakcieodkryła,żeto,czego
takwytrwaleszukała,zostałoukrytewgipsowychfigurkachi,cogorsza,poszłodoludzi.Potem,cobyło
jużłatwedoprzewidzenia,zdeterminowanispadkobiercyrzucilisię,byodzyskiwaćto,czegopozbylisię
wtakbeztroskisposób,inarobiliwmiasteczkusporegobałaganu.
MniejwięcejdotegomomentuopowieśćukładałasięsamaiCelinamogłasobiemilczećjakgłaz.Ale
kiedyśwkońcupowinnazabraćgłos,choćbyzezwykłegopoczuciaprzyzwoitości.Zamiasttegopopijała
kawęmałymiłyczkamiiswojąpostawądawaładozrozumienia,żekażdapróbawyciągnięciazniej
informacjijesttylkostratączasu.
Agatkapowolizaczynałatracićdoniejcierpliwośćiwkońcuuznała,żenależyjąjakośsprowokowaćdo
zwierzeń,choćbynawetprzyużyciuszantażu.
-Ciekawe,czypolicjawieowaszychnocnychwycieczkach?-wypuściłapierwsząstrzałę.-Botak
sobiewłaśniepomyślałam,żegdybywiedziała,toniesiedziałybyśmyterazprzyjednymstoliku.
Niszczeniecudzegomieniatojednakprzestępstwo...
-Wyściezaczęlipierwsi!-warknęłaCelina,obrzucającprzeciwniczkęnienawistnymspojrzeniem.-I
pożałujecietego,cozrobiliścieKrystianowi!Ipocotacałaszopka,chceciepołożyćłapęnapieniądzach,
aleniedoczekanie!
-Zaraz,zaraz-Agatkaprzerwałatenpotokoskarżeń.-Zaszłatujakaśkolosalnapomyłka,janiemamnic
wspólnegoztącałąaferą.Jużpanimówiłam,żejatylkopróbujęrozwikłaćzagadkę...
-Apoco?-zapytałaCelinapodchwytliwie.
NajprostszepytaniasprawiajązwyklenajwięcejkłopotówiAgatkazawahałasięnamoment,zanim
udzieliłaodpowiedzi.
-Załóżmy,żehobbymamtakie-wybrnęła.-Zainteresowałamsięsprawą,ponieważweszliścienamój
teren,alenapewnoniezamierzamkonkurowaćzwamioskarb,spadekczyjaktosobiepaninazwie.A
skorojananikogonienapadłam,atenwaszKrystiannienapadł
samnasiebie,tochybajasne,żemusiałtozrobićktośtrzeci!Ktoś,ktowiedział,ojakąstawkętoczysię
gra,idotegobyłnatylezdeterminowany,żeniewahałsięużyćprzemocy.
Powiedziałamjużchybadość,aterazwramachrewanżuproszętylkooudzielenieodpowiedzinadwa,
alezatobardzoważne,pytania:Ktojeszczemógłwiedzieć,jakątajemnicękryjąkrasnale?Iczypanibrat
tamtejnocykogośśledziłczymożetoonbył
śledzony?
-Pomyliłapaniadresata!-Celinapostanowiłanadaliśćwzaparte.
-Toznaczy?
-Toznaczy,żenapierwszepytanieodpowiedźznałatylkoEmiliaTrzmieli,niestety,zabrałajądogrobu.
CodoKrystiana,towprawdzieżyje,alestałsięostatniomałorozmowny.
Cośjeszcze,botrochęmisięśpieszy?!-zauważyłaniegrzecznie.
-Alechybajakieśprywatneprzemyśleniatopanima?Nieomawialiściezaistniałejsytuacjina
rodzinnychzebraniach?-nieodpuszczałaAgatka.-Ktośdziałatużpodwaszymnosem,awynawetnie
zadajeciesobietrudu,żebyrozgryźćkonkurencję?Niewierzę!
Choćbyfacet,którynadziewałtekrasnale,onmusiałwiedzieć!
-Aleonnieżyje!
-Ajednaksprawdzaliście!-Agatkaucieszyłasię,żewkońcuudałojejsięsprowokowaćCelinę.-To
prawda-przyznała-alemistrzKozielskiteżmiałrodzinę,wnukibodajże.Onemogłyznaćtajemnicę
krasnali...
-Nieznają!-suchooświadczyłaCelina.
-Askądtapewność?-Agatkędenerwowało,żekażdąinformacjęmusiwyciągaćzrozmówczyniprawie
nasiłę,aleskoroniemainnegosposobu,totrudno.
-Bopośmiercidziadkapróbowalinamwcisnąćjakieśtrzykrasnale,rzekomozamówioneprzezEmilię.
Gdybywiedzieli,comająwręku,siedzielibycicho.
-Ico,kupiliście?
-Nie!-mruknęłaCelina.-Najpierwpodziękowaliśmyzapropozycję,akiedywkońcukrasnaleznalazły
sięwcentrumnaszychzainteresowań,zdążylijeopchnąćjakimśniemieckimturystom.Itobybyłona
tyle.
-AmożepaniEmiliamiałajakichśprzyjaciół,dalsząrodzinę,kogoś,kogodarzyławyjątkowym
zaufaniem?
-Może-odpowiedziałaCelinachłodno.Niespodobałasięjejsugestia,żeciotkaojcazwyczajnieimnie
ufała.Zdołałajużopanowaćemocje,którymdałasięponieść,iwróciładostylurozmowy
prezentowanegonapoczątkuspotkania.
Agatkaczuła,żeofiarawymykajejsięzrąk,iuznała,żenadszedłczas,bynaradzićsięzJolą.Poprosiła
więcCelinęochwilęcierpliwościiudałasięnakonsultacjedodamskiejtoalety.
Kiedyspojrzałanasalęprzezlustro,stoliknumersześćbyłpusty.
-Cholera,zwiała!-Tupnęłanogązezłości.
-Aletamtenfacetzostał-poinformowałająJola.-Wskazałanamłodegomężczyznęwczarnejkoszulce,
przeglądającegogazetę.-Weszlidolokaluprawiejednocześnie,awychodzącdałamujakiśznak,
widziałamwyraźnie.Znaszgo?
-Raczejnie...domężaniepodobny,anatatusiazamłody.Zaczynasięrobićciekawie.
Tywiesz,onamyślała,żejajestemszefowąkonkurencyjnegogangu!-zawołałazrozbawieniem.-Mam
nadzieję,żewybiłamjejtęniedorzecznośćzgłowy.-PodałaJolidyktafon.-Nagrałamcicałąrozmowę,
tosobieodsłuchaszwdomu.Aterazpozwolisz,żewrócędostolikaidokończęprzedstawienie.Skoro
tamtenfacetczeka,toniemożnazrobićmuzawodu.
Agatkawspanialeodegrałarolęosobywystawionejdowiatru.RozglądałasięwposzukiwaniuCeliny,
odczekałacałykwadrans,jakbymiałanadzieję,żekobietajednakwróci,wreszciepogodziwszysięz
losem,uregulowałarachunekiwyszła.PowyjściuzkawiarniAgatkapodążyłaprostonapostójtaksówek
igłośno,jeszczeprzedzajęciemmiejscawsamochodzie,podałakierowcykurs.
Jolazadzwoniładwieminutypóźniej.
-Jedziezatobądrugątaksówką,zieloną!-zameldowała.-Niemożeszterazjechaćdodomu-ostrzegła
przyjaciółkę.-Umówmysięwgalerii,apotemzgubimygostarąmetodą.
-Spokojnie.Niechsobieśledzi,jaklubi.Comitoszkodzi?Jakzechcą,toitaksiędowiedzą,gdzie
mieszkam.Pocokomplikowaćsytuację,onimnietylkosprawdzają.Możemyślą,żedoprowadzęichdo
szefa-zachichotała.-Zadzwonię,jakdojadę,tosięwymienimywrażeniami.Ajakbyco,totydzwoń!
*
ŚledzącyAgatkęosobniknajwyraźniejniemiałzłychzamiarów.Sprawdziłtylkoadres,pokręciłsię
trochępookolicyiodjechałtramwajem.DotegoczasuJolaniespuszczałagozokairobiłabytodo
skutku,gdybyprzyjaciółkanieodwołałajejzposterunku.
-Tomożechociażsprawdzę,gdziezaparkowałsamochód,izapiszęnumery?-
próbowałanegocjować.Zadaniejejsięspodobałoijakośżaljejbyłoporzucaćśledzonyobiekt,nie
zanotowawszynaswoimkoncieżadnegosukcesuwywiadowczego.
-Tenfacetnasnieinteresuje-tłumaczyłajejAgatka.-Zobaczyłcochciał,potemopowieowszystkim
Celinie,aonazadecyduje,czynamzaufaczynie.Onawiewięcej,niżchciałaprzyznać,alesiłązniej
tegoniewydusimy...Totwardasztuka.
Agatkazakasłałagwałtownie,bodopokojuzajrzałSzymon.Zaskoczeniebyłototalne,bootejporze
prędzejbysiędiabłaspodziewałaniżmęża.Dlategopopowrociedodomuzaniedbałanajprostszych
środkówostrożnościiterazniemiałapojęcia,ilezdołałusłyszeći,coważniejszezrozumieć.
-Trochęsięprzeziębiłam-jakbynigdynicpodjęłaprzerwanąrozmowę.-Adopracywracam
najwcześniejzadwatygodnie.Chłopcysąnaobozie,alemążwytrwaledotrzymujemitowarzystwa-
przesłałaJolizaszyfrowanąwiadomość.-Tocześć,Halinka,ipozdrówodemniewszystkich.Pa!
Jolanatychmiastzorientowałasięwsytuacjiiprzerwałapołączenie.Stałasobienaprzystanku
tramwajowymizastanawiałasię,cozrobićzresztątakdobrzezapowiadającegosiędnia.Planymiała
ambitne,aleskończyłosięjakzwyklenazakupach,sprzątaniuisamotnymoglądaniutelewizji.
Pawełwróciłpóźno,zapowiedział,żedlanikogoniemagowdomu,izabrałsiędopoprawianiajakichś
projektów.Ostatniotakwłaśniewyglądałyichwieczory,więcJolanawetniepróbowaładyskutować.
Jakzwykleprzygotowałamężowitalerzkanapek,zaparzyładzbanekmocnejkawyiposzławziąć
prysznic.
Kiedyweszładosypialni,Pawełjużtamnaniączekał.Stałprzyoknieiwpatrywałsięwnoc.Odwrócił
sięgwałtownie.
-Tywiesz,gdziejestAgatka,prawda?!-zapytałlodowatymgłosem.Niebyłotonawetpytanie,tylko
precyzyjniewymierzoneoskarżenie.
Jolaodruchowowzruszyłaramionami.Popierwsze,niepodobałjejsięton,jakimPaweł
siędoniejzwracał,apodrugie,niemiałabladegopojęcia,gdziemogłasiępodziewaćAgatka,jeśli
rzeczywiścieniebyłojejwdomu.Dwukrotniepróbowałasięzniąskontaktowaćpóźnymwieczorem,a
ponieważnieodbierała,postanowiłaspokojniepoczekać,ażprzyjaciółkaodezwiesięsama.Widocznie
niemiałaodpowiednichwarunkówdorozmowy.
Terazmogłasiętylkodomyślać,żeAgatkaokropniepokłóciłasięzmężemiwyszłazdomu,żeby
ochłonąć.Alesięnarobiło-pomyślała.
Jolazamyśliłasiędotegostopnia,żeniezwracałauwagina,tocomówijejwłasnymąż.Aletego,co
usłyszała,itakwystarczyło,żebyzagotowałasięwniejkrew.
-Ipowiedzswojejprzyjaciółce,żejeślizarazniewróci,tomożejużwogóleniewracać!-grzmiał
Paweł.-Szymonmajużtegoserdeczniedość...
-Toniechsamjejtopowie!-Jolawbrewwłasnejwolidałasięponieśćemocjom.-Atakwogóle,to
niejesttwojasprawa.Adwokatsięznalazł!-zawołałazezłościąiostentacyjniewyszłazpokoju.
Oczywiście,kiedytylkozostałasama,natychmiastzadzwoniładoAgatki,aleponowniepowitałają
automatycznasekretarka.Zostawiławięcwiadomośćpełnąsłówotuchyizapewnieńowiecznejprzyjaźni
iprosiłaoszybkikontakt,bojużnaseriozaczęłasięniepokoić.Jeślikobietaniedajeznakużyciainie
szukawsparciaunajlepszejprzyjaciółki,tobezwątpieniamusibyćnaprawdęwokropnymstanie
psychicznym.Awtakimstanieludzierobiąróżnegłupierzeczy,szukająpocieszeniagdzieindziejalbo
nawet...Nie,otejostatniejmożliwościJolawolałanawetniemyśleć.Ibeztegoczułasięokropnie.
*
Joliniedanebyłospokojnieprzespaćnocy.Najpierwniemogłazasnąć,bijącsięzmyślamiprawiedo
białegorana,akiedywreszciezapadławsen,trwałonniezwyklekrótko.
Przebudzeniebyłoniespodziewaneidośćnieprzyjemne.Poczuła,żektośszarpiejązaramię,potem
zadajejakieśpytaniaiznowuszarpie.Stawiłabiernyopór,alehałasiostreświatłowciskającesiępod
powiekiuniemożliwiałopowrótdokrainysnów.
Jolausiadłanałóżkuiwskupieniu,mrugającnerwowo,zaczęłasięprzyglądaćtwarzomdwóch
pochylonychnadniąmężczyzn.Jedenbyłjejmężem,alecodocholeryrobiłwjejsypialnimążAgatki?!
Coonsobiewyobraża,żebynachodzićczłowiekawpościeli?!AtenPawełtojużzupełniezgłupiał!
Przezjejgłowęwjednejchwiliprzeleciałasetkamyśli,amiotająceniąuczuciazmieniałysięjakw
kalejdoskopie.Ogarnęłająfalawściekłości,alewystarczyło,żepomyślałaoprzyjaciółce,by
natychmiastodeszłajejochotadorobieniaawantury.
-Niewróciła?!-zapytała,chociażzgórywiedziała,jakąodpowiedźusłyszy.Tylkowtensposóbdało
sięwytłumaczyćtęnocną,albo,jakktowoli,porannąniezapowiedzianąwizytę.
SzymonwyglądałjakzkrzyżazdjętyiJolizrobiłosięgonawettrochężal.Nadaluważała,żecaławina
zazaistniałąsytuacjęleżywyłączniepojegostronie,aleniezamierzałakopaćleżącego.Jeślinawet
narozrabiał,tojużdostałzaswojeidolewanieoliwydoogniamijałosięzcelem.TencałySzymonnie
byłwkońcutakizły,aAgatkapowinnamiećmęża,adzieciojca.
Jolagotowabyłapodjąćsięrolirozjemcy,alewtymcelumusiałapoznaćprzyczynęnieporozumienia.
Miaławprawdziewłasnąteorię,alewiedziećaprzypuszczaćtodwieróżnerzeczy.Wolaławprawdzie,
żebyprzytejrozmowieniebyłoPawła,aletrudno,przyjaźńwymagapoświęceń.
-Aocosiępokłóciliście?-zapytaławprost.
-Onic,rozumiesz,onic!
-Nopewnie,wyzawszetakmówicie!Dlaciebiemogłotobyćtylkotakiegadanie,aledlaAgatki
musiałojednakmiećznaczenie,skorozdecydowałasięodejśćzdomu!-podniosłagłosJola.-Wy,
faceci,wszystkotraktujecielekko,najpierwranicieboleśnie,apotemdziwiciesięskutkom.
Szymonukryłtwarzwdłoniachwakcienieukrywanejrozpaczy.Nakrótkąchwilęwpokojuzapanowała
męczącacisza,potemSzymonzacząłmówić.
-Zrozum,wcalesięniepokłóciliśmy.Agatkazeszładosklepikunadole,bochciałakupićlodyijakąś
przyprawę.Tobyłojakośprzedsiódmą.Długoniewracała,alemyślałem,żesięzkimśzagadała.
Dzwoniłemkilkarazy,alenieodbierała.Odziesiątejzacząłemsięoniąnaprawdęmartwić.
ZadzwoniłemdoPawła,bomyślałem,żemożejesteściegdzieśrazem,potemdoinnychznajomych,w
końcudoszpitalii...-Głosmusięzałamał.-Jola,proszęcię-
złożyłręcejakdomodlitwy-bądźzemnąszczera.JeśliznowuprowadziciejakieśśledztwoinaAgatkę
wypadłnocnydyżur,tojatozrozumiem,naprawdę.Najważniejsze,żebynicjejsięniestało...
Jolaniemogłaznaleźćdlaniegożadnegosłowaotuchy,wiedziała,coczuje,bowtymmomencie
odczuwaładokładnietosamo.Miałaświadomość,żestałosięcośstrasznego,aleniemiałapojęciaco.
Nawetbałasięmyślećonajgorszym.Sięgnęłaposzlafrokizaproponowała,żebyprzeszlidokuchni.
-Niemampojęcia,cosięstałozAgatką-odezwałasięwreszcie.-Rozstałyśmysiępopołudniu,potem
jeszczekonsultowałyśmysięprzeztelefon.Miałazadzwonićwieczorem,aleniezadzwoniła.Moich
telefonówteżnieodbiera-wyrzuciłazsiebiejednymtchem.
Jolabyłacałkowicieświadomagrozysytuacji,dlategozdobyłasięnamaksymalnąszczerość.Przyznała,
żeobiezAgatkąwtajemnicynadalzajmowałysięaferązKrasnalnaiszczegółowokrokpokroku
opisała,corobiłypoprzedniegodnia.Przyniosładyktafoniwspólnieodsłuchalinagranierozmowy,jaką
AgatkaprzeprowadziłazCeliną,naraziejedynąinajwiększąpodejrzaną.
-ApotemtenfacetzkawiarniśledziłAgatkęażpodsamdom,aleonamówiła,żetonieszkodzi,boto
tylkoelementgry...
-Widoczniezaszkodziło-odezwałsięmilczącydotądPaweł.-Szymon,musisziśćztymnapolicję!Nie
manacodłużejczekać...
-Tylkozrobiękopięnagrania-Jolapoprosiłaoodrobinęzwłoki.
-Onie!-zdenerwowałsięPaweł.-Trzymajsięodtegozdaleka!Jeszczetegobrakuje,żebyśmyszukalii
ciebie.
-Odsłuchanianicmisięniestanie-zaprotestowałaJola.-Niezapominaj,żetylkojawiem,ocowtym
wszystkimchodzi,wrazieczegopomogępolicji.PrzecieżchodzioAgatkę!-przywołałanajważniejszy
argument.
*
Agatkaobudziłasięzokropnymbólemgłowyinieśpiesznojejbyłodozrywaniasięzłóżka.Dokładnie
zatopomacałaczaszkęidoszładowmiaręoptymistycznegowniosku,żełupiejąraczejodśrodka.Czuła
się,jakbymiałakacagiganta,tylkoniemogłasobieprzypomnieć,cotobyłazaimpreza,ailokal,w
którymsięobecnieznajdowała,niespecjalnieprzypadłjejdogustu.Pomieszczeniebyłoniskie,słabo
oświetloneiśmierdziałogrzybem.
Zapachpleśniibrakoknajednoznaczniewskazywałynajakąśpiwnicę.Nasuwałojejsiętylkojedno
pytanie-skądsię,dojasnejcholery,tutajwzięła?Samanieprzyszła,topewne.
Odtegomyśleniazrobiłojejsięsłabo,więczaprzestałabezowocnychpróbizapadławcośpomiędzy
snemaomdleniem.Wyglądmusiałamiećprzytymnieszczególny,bodwiewizytującejąosobymiały
mocnoniepewneminyinawzajemobrzucałysięoskarżeniami.
LeżącanamateracuAgatkabardziejprzypominałakandydatkęnanieboszczkęniżpotencjalneźródło
informacji.Gorzej,byłajakbombazopóźnionymzapłonem.Trzymaniejejwdomubyłoniebezpieczne,a
przewiezieniewinnemiejscealbochociażpodrzuceniebylegdzieteżnarazieniewchodziłowrachubę.
Wokółporwaniarozpętałosięprawdziwepiekło,apolicjaiinnepostronneindywiduawciążkręciłysię
wpobliżudomuinależałopoczekać,ażsprawaniecoprzycichnie.
KilkugodzinnysenwyszedłAgatcenazdrowie.Środekodurzający,jakimzostałapotraktowana,zapewne
wnadmiarze,zdołałwyparowaćzjejorganizmuiparametryżyciowepowoliwracałydonormy.Była
możejeszczeodrobinęotępiała,aletoakuratwyszłojejnadobre.Zamiastwpadaćwpanikę,pogodziła
sięzlosemiwpierwszejkolejnościzadbałaopotrzebyciała.Zjadłazimnyposiłek,któryktośzostawił
nakrześlestojącymprzyleżącymwprostnabetoniemateracu,ipopiłarówniezimnąherbatą.Odrazu
poczułasięlepiej,przynajmniejfizycznie.Zastanowiłasięnadwłasnympołożeniemipoczułaspory
dyskomfortpsychiczny.
Zwiedzanietymczasowegowięzieniazajęłojejpięćminutiresztęwolnegoczasumogłaprzeznaczyćna
myślenie.Zaczęłaodprzypomnieniasobieostatnichchwilnawolnościiażzgrzytnęłazębami,zżymając
sięnawłasnągłupotę.Dałasiępodejśćjakrasowakretynka.
Wystarczyłjedenzachęcającyesemesipobiegłaradośnienaspotkanie...śmierci?Toostatnieskojarzenie
wcalejejsięniespodobało,przykróciławięcwodzerozhulanejwyobraźniistarałasięmyśleć
racjonalnie.Gdybyrzeczywiściemielimorderczeplany,tomoglijądopaśćweśnie.Nawetbyprzytym
niepisnęła.Terazprzepadłoigdybydoszłodonajgorszego,będziewrzeszczećjakzarzynaneprosię.
Najgorszabyłataniepewność.Agatkawywnioskowała,żenieznanijejprześladowcyczekają,ażsię
obudzi,żeby...
Nowłaśnie,żebyco?
Postanowiłanatychmiastsprawdzić,czymająjejcośdopowiedzenia,amożeodwrotnie,onaim?
Załomotaławdrzwinaznak,żejest,żeczekaiżenadszedłnajwyższyczas,bynastąpił
ciągdalszy.Niestety,jejzabieginiezdałysięnanic,odpowiedziałajejjedyniegłuchacisza.
Zinterpretowaćtomogładwojako:alboniebyłoichwdomu,albojeszczeniedojrzelidokonfrontacji.
*
WrocławskapolicjaniespecjalnieprzejęłasięzaginięciemAgatkiCyryl.Zmęczonysierżantoświadczył
Szymonowi,żeludzieznikającodziennieirównieszybkosięodnajdują,bezpomocypolicji.Doradził
cierpliwość,podstępemwypytałoostatnienieporozumieniamałżeńskie,zanotowałcośwprzepastnym
notesieipożegnałsię,obiecującdołożyćwszelkichstarań.Tozwyklezałatwiałosprawę.Porzuceni
mężowie,spełniwszyswójobowiązek,szlidopierwszejnapotkanejknajpyitopilismutekwalkoholu.A
kiedytrzeźwieli,żonybyłyjużwdomuizwielkimzaangażowaniemprzyrządzałylekarstwonakaca.
Szymonwyszedłzkomisariatuodrobinęzałamany,alenawetgdybyprzyszłamujakaśmyślopiciu,
przyjaciółkaAgatkinatychmiastwybiłabymujązgłowy.
Jolaczekałaprzedbudynkiem,bodośrodkajejniewpuścili,inerwowodreptaławokół
niewielkiegoklombu.
-Noico?-dopadłaSzymonajeszczenaschodach.
-Noinic!Mamczekać,nierobićżadnychnerwowychruchówispokojniezająćsięwłasnymisprawami.
Jak,docholery,mambyćspokojny,kiedymojejżoniegroziśmiertelneniebezpieczeństwo,nojak?!-
krzyknął,bodopieroterazdotarłodoniego,żepolicjatraktujegojakkolejnegofrajera,któryniepotrafił
upilnowaćwłasnejżony.Atooznaczało,żeniebędąjejszukać.Ajeśliniebędąjejszukać,tobyćmoże
nigdyjużniezobaczyAgatkiżywej...
-Chodźmystąd,musimyporozmawiać.-Jolaprzytomnieprzejęłakontrolęnadsytuacją.WzięłaSzymona
podramięipociągnęławkierunkunajbliższejkafejki.
-MusimyjechaćdoKrasnalna!-oświadczyłabezogródek.-Typorozmawiaszzmiejscowymiglinami,a
jasięrozejrzęnieformalnie...
MążAgatkiniezareagowałnapropozycjęwspółpracyspodziewanymentuzjazmem.
Prawdęmówiąc,niezareagowałwogóle.Siedziałprzystolikuprzygarbiony,zewzrokiemwbitymw
ścianę,uparciemieszająckawę,wktórejwcaleniebyłocukru.
-Szymon,oprzytomnij!-przywołałagodoporządkuJola.-Mówiędociebieważnerzeczy!Izostaww
spokojutękawę!-upomniałarozstrojonegorozmówcęidlawzmocnieniaefektujednymszybkimruchem
odsunęłafiliżankęnabezpiecznąodległość.-Dobrze,aterazskoncentrujsięnatym,comówię.Sytuacja
jestpodbramkowa.Wiem,żetozabrzmibrutalnie,aleniemasięcołudzić,policjanieznajdzieAgatki!
Nawetniebędąjejszukać,znajdąsobiejakieśprostszewytłumaczenie.Obojewiemy,żenieuciekłaz
domuiżadnetympodobnebrednieniewchodząwgrę.Ktośjąporwałijadomyślamsiękto!
-Jezu,tomusiszotympowiedziećpolicji!Przekonaćich...-Szymonzerwałsięzmiejscagotowy
natychmiastbiecnakomisariatiinformowaćsierżanta,żeistniejewyraźnytrop.
-Czytyjużdoresztyoszalałeś?!-warknęłaJola.-Przecieżniemamyżadnychdowodów.Wysłuchają
nasgrzecznieiznowuwpuszcząwkanał.Strataczasuienergii.Niechcęcięstraszyć,aletegoczasunie
mamyzbytwiele.
JolazauważyłaniezwykłąbladośćSzymonaiuznała,żenajlepiejzrobi,niedzielącsięznimwłasnymi
obawami.Facetniewyglądanamocnegopsychicznieinanicjejsięnieprzyda,jeślijeszczeprzed
podjęciemjakichkolwiekdziałańrozkleijakstarykapeć.
-Siadaj!-poprosiła.-Nasiedzącolepiejsięmyśli.Iwogóleweźsięwgarść,bobędzieszmi
potrzebny.TomogłabyćtylkoCelina!Wiesz,takobieta,zktórąwczorajrozmawiałaAgatka.
Przesłuchałamtonagraniekilkarazyijestempewna,żeonajejgroziła.
TaCelinaAgatce-uściśliła.-BonabratatejCelinyktośnapadłionamyśli,żetoAgatka.
Pośredniooczywiście.Myśli,żeAgatkaznasprawców,iobawiamsię,żebędąchcielizniejjakośtę
wiedzęwydobyć...
Szymonwyobraziłsobienatychmiastżonępoddawanąwymyślnymtorturomizbladł,jeślitowogóle
możliwe,jeszczebardziej.
-Czyoni...,czyonimogązrobićjejkrzywdę?-wychrypiał.
-Niesądzę.Raczejspróbująjąnajpierwpostraszyć.Asamwiesz,żeAgatkastrachliwaniejest.
-Wiem.Tylkoniewiem,czytodobrzeczyźle.
-Dobrze.Topozwolinamzyskaćnaczasie.
-Atyichznasz,tych,conapadlinategobrata?-TympytaniemSzymonudowodnił,żezaczynamyśleć
logicznie.
-Niestetynie.-Jolarozwiałajegoostatniezłudzenia.-Akuratwtymmomencieśledztwonamutknęło-
przyznała.-Iwtymtkwinaszajedynaszansa.Musimyznaleźćprawdziwychsprawcówiwydaćichw
ręceporywaczy.WtedyoniwypuszcząAgatkę,boniebędzieimdoniczegopotrzebna.Dlategomusimy
jechaćdoKrasnalnaizacząćdziałać,rozumiesz?WeWrocławiuniczegoniezwojujemy.
-AjeślionijednakzrobiąAgatcecośzłego?
-Toichpozabijamy!-powiedziałaJolatwardo.WyjęłaztorebkikomórkęipodałająSzymonowi.-A
terazzadzwońdomojegomężaiprzekonajgo,żekonieczniemuszęjechaćztobądoKrasnalna,żeby
złożyćzeznaniawmiejscowymkomisariacie.Tylkoniemów,żetospraważyciaiśmierci,bosię
wystraszyimnieniepuści.
*
PożyczeniecudzejżonynakilkadniniebyłosprawąłatwąiSzymonnieźlesięnapocił,zanimprzekonał
Pawła,żeobecnośćJoliwKrasnalniejestniezbędna.Obiecał,żenawetnamomentniespuścijejzokai
poprzeprowadzeniuwizjilokalnejodeśledodomupodeskortą.
Takiprzynajmniejmiałplan,zapomniałtylko,żenadżywiołemniedasięzapanować.
Jolazniknęłamuzoczudokładniewpięćminutpotym,jakzameldowalisięuBożeny.
Wróciłajednakdośćszybko,wysłuchała,comiałjejdopowiedzenia,ispokojnieoświadczyła,że
najwyższyczasudaćsięnakomisariat.
Jolamiałaświadomość,żemiejscowapolicjaniedarzyjejszczególnąsympatią,więcdladobrasprawy
niezamierzałasiędekonspirowaćzbytwcześnie.OdprowadziłatylkoSzymonapodsamedrzwi,
ustalającznimpodrodzeszczegółyoperacji.
Pechchciał,żewpobliżukomisariatunatknęlisięnaposterunkowegoKarczmarka,którywłaśniewracał
zobchodu.WtejsytuacjiJolauznała,żeniemasięcoczaić,iodrazuwzięłabykazarogi.Szymon
sekundowałjejdzielnieipokazał,żejeślichce,potrafibyćtwardyibezkompromisowy.Zyskalityle,że
zgłoszenieoporwaniuzostałoprzyjęteipolicjaniezwłocznieprzystąpiładodziałańśledczych,niestety,
wgłównejmierzepowierzchownych.
FunkcjonariuszezapukalidodrzwiDomupodLwamiigrzeczniezapytaligłównychpodejrzanych,czynie
sąimznanelosyniejakiejAgatyCyryl.Wyjaśnili,żeosobatazaginęławniewiadomychokolicznościach
ionijejwłaśnieszukają.
CelinaRównickabezzająknięciaprzyznała,żeowszem,spotkałasięzpaniąAgatą.
Liczyła,żeuzyskajakieśinformacjewsprawienapadunabrata,aleniestetyniczegonowegosięnie
dowiedziała.Potemwyszłazkawiarni,wsiadładosamochoduiwróciładoKrasnalna.
Manatoświadków.
-ApaniCyryljeszczewtejkawiarnizostała?-dopytywałsięaspirant.
-Tak.
-Iwięcejjejpaniniewidziała?
-Nie.
-Podobnotowarzyszyłpanijakiśmężczyzna?
-Jaki?-Celinaodpowiedziałapytaniemnapytanie.-Ojciecimążbylitunamiejscu,wKrasnalnie,a
innychmężczyznwmoimżyciuniema.Cośjeszcze?
Wpodobnymstylutoczyłasięcałarozmowaipopodsumowaniuwnioskówpolicjanciuznalizgodnie,że
niemajążadnychpodstawdowszczęciapostępowaniawobecosoby,naktórąjednoznaczniewskazywali
mążzaginionejijejnajlepszaprzyjaciółka.Sprawęuznanozazałatwioną,astosownąinformację
przekazanowrocławskiejkomendzieprowadzącejśledztwoorazSzymonowiCyrylowi,któregoomało
nietrafiłszlag.
*
Jolipodobnaniedorzecznośćniemogłapomieścićsięwgłowie.
-Inawetniezrobiliprzeszukania?!-wrzeszczała,miotającsiępopokoju.-Toco,takzwyczajnie
uwierzylitejCelinienasłowo?!OdbilipiłeczkędoWrocławiaikłopotzgłowy?
-Wiem,coczujesz,alekrzykiemniczegoniezdziałamy-próbowałuspokoićjąSzymon.
-Onie,jataktegoniezostawię!-oświadczyłaJola.-Wejdętamchoćbynawetsiłąiprzeszukamdomod
piwnicypostrych.Zobaczymy,czywezwąpolicjęnapomoc,zobaczymy!
Szymonzastąpiłjejdrogę.
-Nigdzieniepójdziesz...
-Aktomniezatrzyma?!-drapieżniezaśmiałasięJolaizanimSzymonzdążyłsięzorientować,
zanurkowałamupodramieniemizatrzasnęłazasobądrzwi,niezapominającprzekręcićklucza.
-Jolka,wracajnatychmiast!-wrzasnął.-Wracajnatychmiast,bopowiemPawłowi...
Zamiastodpowiedziusłyszałtylkogłuchedudnienienógposchodach.
JolajakwicherpognaławkierunkuDomupodLwami,kilkakrotniepodrodzezmieniajączamiary.
NajpierwmiałaogromnąochotędorwaćCelinęitrochęniąwstrząsnąć,adopieropotemprzeszukać
dom,agdybyprzeszukanieniedałorezultatu,wstrząsnąćponownieipowtarzaćoperacjęażdoskutku.Po
drodzejednakoprzytomniałanatyle,żepostanowiłazacząćodnegocjacji.Przygotowałasiępsychicznie
naróżnewarianty.Mogłaby,naprzykład,pójśćnadalekoidąceustępstwa.Jeśliporywaczewypuszczą
Agatkę,oczywiściecałąizdrową,toonamożenawetzapomnieć,żedoporwaniawogóledoszło!
Myślałateżpoważnieookupie,albonawetowymianieAgatkinaprawdziwegobandytę.Alewostatnim
przypadkupowinnijejdaćwięcejczasu.
Dzwonienieipukanienieprzyniosłożadnegorezultatu.Willasprawiaławrażeniezamkniętejnacztery
spusty,aleJolatakłatwoniedawałazawygraną.Zastosowałabardziejradykalnemetody.
Niestety,kopaniewdrzwiiwaleniewszybyprzyniosłoskutekodwrotnydozamierzonego.Zamiast
CelinyprzeddomempojawiłasiępolicjaiJolawylądowaławareszcie.Możegdybysięnie
awanturowała,skończyłobysięjedynienapouczeniu,poniosłyjąjednaknerwyiwygarnęłastróżom
prawacałąprawdęprostowoczy,używającprzytymsłówogólnieuznanychzaobraźliwe.
GdybynieSzymon,posiedziałabyzapewnedłużej.Zadzwoniładoniego,bodokogośzadzwonićmusiała.
Wątpiławprawdzie,czytakigamońzdołacośtuzdziałać,aleniemiaławyboru.
Szymonprzyjechałponiecałychdwudziestuminutach.Poprosiłochwilęrozmowyzzatrzymanąi
wysłuchawszyjejwersjiwydarzeń,ponuryjakgradowachmura,udałsiędokomendanta.Negocjacjez
policjąbyłytrudne,alezakończyłysiępełnymsukcesemiJolajeszczetegosamegodniaodzyskała
wolność.
KomendantnieomieszkałpostraszyćJoli,żedarowalijejpierwszyiostatniraz.
Szymonzeswejstronyobiecałsolennie,żepodobnyincydentnigdywięcejsięniepowtórzyiżejeszcze
dziśalbonajpóźniejjutroopuszcząmiastonadobre.Jolawtymczasiestałazbokuzrękoma
zaplecionyminapiersiachimilczaładyplomatycznie.
-Możeszsobiewracać,alebezemnie-oświadczyłastanowczo,kiedysięzorientowała,żeSzymon
mówiłpoważnie.Iżeniechodziłotuożadnewybiegidyplomatyczne,tylkoozwyczajnewywieszenie
białejflagi.-Całeszczęście,żeAgatkamajeszczeprzyjaciółkę,bonamężajakośniemożeliczyć-
wbiłamuszpilęizsatysfakcjąstwierdziła,żetomusiałozaboleć.
-Możeszsobieomniemyśleć,cochcesz-oświadczyłSzymonchłodno.-Iwiedz,żejateżmam
przyjacielainiezłamiędanejmuobietnicy.Albowracaszzemną,alboprzyjedziepociebiePaweł.
Wybieraj!
Jolazgrzytnęłazębami,boniedokładnieotojejchodziło.Chciałagotylkozmobilizowaćdodziałania,
podrażnićmęskąambicjęizarazićodrobinąszaleństwacharakterystycznegodlaludzi,którym
przyświecająwzniosłecele.Własnegomężamiałarozpracowanegonaczynnikipierwszeiwiedziała,
którestrunyporuszyć,byosiągnąćspodziewanyefekt.MążAgatkinajwyraźniejdziałałinaczejizapóźno
byłonawetnaprzyspieszonykursobsługi.Wnioseknasuwałsiętylkojeden-należałogospisaćnastraty
ipodjąćkolejnąsamotnąwalkę.
Niemiałajeszczeżadnegokonkretnegoplanu,alewierzyłaświęcie,żedoranacośwymyśli.Zaczęłaod
pakowaniatorbypodróżnej,boczekałajązpewnościązmianamiejscapobytu.Przeprowadzkanie
bardzojejsięuśmiechała,bodomBożenybyłdoskonałąbaząwypadową,aleniewidziałainnego
wyjścia.Wkażdymrazieniezamierzałaznikaćwnocy.
Analizującprzebiegwydarzeń,postawiłasięwsytuacjiSzymonaiwyszłojej,żenajegomiejscu
zachowałabywobecsiebiedalekoposuniętąostrożność.Profilaktyczniepostanowiłauśpićjegoczujność
idobrzeodegraćrolęosobypogodzonejzlosem.Pawełzapewneniedałbysięnabraćnatennumer,ale
cojejszkodziłospróbowaćzobcymfacetem.
JolaoświadczyłaSzymonowi,żewracaznimrano,ipoprosiła,żebyniemieszałwcałąsprawęPawła.
Tyleprzecieżmógłdlaniejzrobić?
Polodowatejkąpieli,mającejnaceluodegnaniesnuipobudzeniedomaksymalnegowysiłkukory
mózgowej,Jolagrzeczniewróciładosypialniizgasiłaświatło.Tylkozamiastpołożyćsiędołóżka,
usiadławfotelu,podciągnęłanogipodsamąbrodęizatopiłasięwrozmyślaniach.Miałaprzeczucie,że
jestjużbardzobliskorozwiązaniazagadki.Zaledwieomałykroczek.Ale,jaktozwyklebywa,żeby
pójśćdoprzodu,trzebanajpierwsięcofnąć.
Możenawetdosamegopoczątkukrasnalejafery.Przyjrzećsięwszystkiemujeszczeraz,niepomijając
żadnych,nawetnajmniejprawdopodobnych,tropów.
Jolaprzymknęłapowiekiipozwoliła,bywspomnieniazostatnichtygodni,niczymfilm,przesuwałysię
przedjejoczyma.
Pierwszegokrasnalazobaczyławradiowozie...Potembyłjeszczezakończonyfiaskiemwyjazddo
miejscazamieszkaniatwórcykrasnali,mistrzaKozielskiego.Niestety,jużwtedyświętejpamięci.Podjęta
próbarozmowyzjegownukami...Jolazniesmakiemprzypomniałasobiesikającegofacetaipodwórze
zasłanegruzemzmiażdżonychkrasnali.Iwtymmomencieboleśniedziabnęłojąjakieśprzeczucie.
Dziabnęłojądokładniewmózg,zapalającprzytymświatełkowtunelu.Tobyłoto-pierwszekrasnale
poległynapodwórkumłodychKozielskich,potemdopierozbrodniczafaladotarładoKrasnalna.
Jolazerwałasięnarównenogiiniezważającnato,żemożetoobudzićczujnośćSzymona,zapaliła
światło.Drżącymizemocjirękomawyjęłaztorebkidyktafoniporazkolejnyodsłuchałarozmowę
AgatkizCeliną.Przewinęładomomentu,któryjąnajbardziejinteresował,ichłonęłakażdesłowo,
przewinęłaiwsłuchałasięponownie.
„Alechybajakieśprywatneprzemyśleniatopanima?Nieomawialiściezaistniałejsytuacjinarodzinnych
zebraniach?Ktośdziałatużpodwaszymnosem,awynawetniezadajeciesobietrudu,żebyrozgryźć
konkurencję?Niewierzę!Choćbyfacet,którynadziewał
tekrasnale,onmusiałwiedzieć!
-Aleonnieżyje!
-Ajednaksprawdzaliście!Toprawda,alemistrzKozielskiteżmiałrodzinę,wnukibodajże.Onemogły
znaćtajemnicękrasnali...
-Nieznają!
-Askądtapewność?
-Bopośmiercidziadkapróbowalinamwcisnąćjakieśtrzykrasnale,rzekomozamówioneprzezEmilię.
Gdybywiedzieli,comająwręku,siedzielibycicho.
-Ico,kupiliście?
-Nie!Najpierwpodziękowaliśmyzapropozycję,akiedywkońcukrasnaleznalazłysięwcentrum
naszychzainteresowań,zdążylijeopchnąćjakimśniemieckimturystom.Itobybyłonatyle”.
-Ajednakniesprzedali!-powiedziałaJolagłośno.Zniszczylidzieładziadkawjakimśpijackimszalei
tymsposobem,całkowicieprzypadkowo,posiedlijegotajemnicę.Apotem...
apotemzrobilito,cozrobili!
*
Niewiadomo,jakichargumentówużyłaJola,aledokonałarzeczyprawieniemożliwej.
NakłoniładowspółpracynietylkoSzymona,aletakżekilkunastumłodychkaskaderówzAdamem
Doliniakiemnaczele.Zebrałajedenastoosobowyzespółnapierwsząi,jeśliwszystkopójdziezgodniez
planem,ostatniąodprawę.
Bożenabyłaogromniezaintrygowana,wjakimtoceluwjejbibliotecezebrałasiętaklicznagrupaw
większościnieznanychjejosób.Wiedziała,żechodzioAgatkę,alenicpozatym.Zamierzałaoczywiście
wziąćudziałwzebraniuijeślizajdzietakapotrzeba,wkażdejchwilisłużyćradąipomocą.Nadobry
początekzamierzałapoczęstowaćgościkawąiciastkami.Opuściłasalęobradzaledwienapięćminut,by
wydaćpaniWandziestosownepolecenia,akiedywróciłanagórę,zastaładrzwibibliotekizamkniętena
głucho.Zapukała,najpierwnieśmiało,potemtrochęmocniej.Wkońcubyłausiebie...
-Otworzyć?-zapytałniewysokibrunetsiedzącynajbliżejwejścia.-Jeszczetrochęidrzwirozwali.
-Jejdrzwi,jejproblem!-ostudziłajegozapałJola.-Popuka,popukaiprzestanie.Tointeligentna
kobieta,tylkotrochęzanerwowaidlategolepiej,żebyniewiedziała,oczymtumówimy-wyjaśniła.-
Mogłabynaprzykładwpaśćwpanikę,zadzwonićdomężaalbocogorszanapolicję.Arozgłosto
ostatniarzecz,jakajestnamterazpotrzebna.Pamiętajcie,to,oczymrozmawiamy,niemaprawawyjść
pozaścianytegopokoju.Jasne?!
-Uhm!-poparlijązebrani.
-Dobrze,wtakimraziezajmijmysięwreszciekonkretami.Naszezadaniepoleganaśledzeniukażdego
krokubraciKozielskich,jeślioczywiściewychyląnosypozatęswojąBuczynkę.Awielewskazujenato,
żeodpowiedźnanajważniejszepytaniaotrzymamyjużdziś.
-Ajeślinie?-Znalazłsięoczywiściejakiśniedowiarek.
-Gdybaniemzajmiemysięwczasiewolnym,terazskupmysięnadziałaniu.-Jolajednymzdaniemucięła
wszelkiezbędnedyskusje.-Wiemy,skądwyrusząprzestępcy,itumamynadnimileciutkąprzewagę.Nie
wiemynatomiast,gdzieuderząidlategoaninamomentniemożemyspuścićichzoka.Obserwację
zaczniemyjeszczeprzedwieczoremibyćmożepotrwaonadopóźnejnocy.Niewiemy,októrej
przestępcywyrusząnałowy,więcmusimyuzbroićsięwcierpliwość.ProponujęumieścićwBuczynce
dwadwuosobowezespoły.Jedenzajmiesięobserwacjągospodarstwa,drugi,zmotoryzowany,będzie
czekałwpobliżuiposygnaleodobserwatorówruszyzapojazdempodejrzanych.Diabliwiedzą,czym
onisięporuszają,motorem,ciągnikiem,ciężarówką,więcinformacjeodobserwatorówmusząbyć
szybkieiprecyzyjne.PozostaliczekająwKrasnalnie...
-Jamamskuter,więcteżmogęśledzić-przypomniałosobieAdam.
-Będzieszłącznikiem.Resztaczekanainstrukcjeiposygnalekierujesięwwyznaczonyrejonmiasta.Ja
zajmęsiękoordynacjąitodomniemaciedzwonićzkażdąnowąinformacją,izwątpliwościamiteż.
Żadnychdziałańnawłasnąrękę,pamiętajcie!Stawkajestzbytwysoka.Operacjajestskomplikowana,ale
napewnosięuda!-zakończyłaoptymistycznymakcentem.-Zaciśniemysiećpowoli,aleprecyzyjnie.
Żadnarybkanamsięniewymknie.Sąjakieśpytania?
Pytańbyłobezliku,aponieważwszyscyzaczęlimówićjednocześnie,wbiblioteceszumiałoniczymw
uluiJolamusiałauciszyćtowarzystwo.
-Najpierwdobierzciesięwpary-zaproponowała.-Zewzględówbezpieczeństwazespołymająbyć
dwuosoboweimaciełazićrazemjakbliźniakisyjamskie.Zrozumiano?!
-Takjest!-odpowiedziałzakolegówAdamDoliniak.-PatrolłącznościtojaiKrzysiek.
-Powinniśmymiećjakiśsprzęt,latarki,liny,bojawiemcojeszcze?-zauważyłktoślogicznie.
-Komórki.
-Ibroń!
-Żadnejbroni!-zdenerwowałasięJola.-Jużotymrozmawialiśmyibędępowtarzaćażdoznudzenia.
Naszezadaniepolegajedynienaobserwacjiinicwięcej.Żadnegobohaterstwa,dojasnejcholery!
Chcemysięupewnić,żetowłaśnieciludziesąodpowiedzialnizaniszczeniemienia,abyćmożeudaim
sięudowodnićdużopoważniejszeprzestępstwa.Mamyichśledzićoddomudomiejscaprzestępstwaiz
powrotem,ażdomiejscaukryciałupu.
Możnacyknąćjakąśfotkę,jeślinadarzysięokazja,aletylkozdaleka,żebyniespłoszyćprzedwcześnie
naszychpodejrzanych.Aterazdorzeczy,czasbiegnienieubłaganie,mamyjeszczesporodoomówienia.
Podajcieminumeryswoichkomórek...
Naradazakończyłasiępogodzinieczternastejinaprzygotowaniapozostałonaprawdęniewieleczasu.
Kobieciebardzotrudnojestutrzymaćstanowiskodowódcze,nawetjeślimawszelkieniezbędnepotemu
kwalifikacjeinagłowębijemęskąkonkurencję.Joladoświadczyłategonawłasnejskórze.Początkowo
Szymonniesprawiałżadnychkłopotów.Odzywałsięrzadkoitylkowtedy,gdymiałcośważnegodo
powiedzenia.ToonzwróciłobecnymuwagęnakoniecznośćzaopatrzeniasięwplanKrasnalna,bo
przecieżwiększośćzosóbbiorącychudziałwakcjinieznałamiastanatyle,byporuszaćsięwnim
swobodnie,itopociemku.
DoprojektuprzedstawionegoprzezJolęSzymonzgłosiłtylkojedną,alezatoistotną,poprawkę.Uważał,
żetoonpowinienkierowaćakcją.Zwielupowodów,jaksięoględniewyraził.KilkaznichzdradziłJoli
wczasierozmowy,jakąodbyliwczteryoczy.Zacząłodtychnajbardziejoczywistychinajmniej
drażliwych.
-Codosamochodu-zauważył-tochybaniemaszwątpliwości,żepowinienprowadzićwłaściciel.Ja
pojadędoBuczynki,atyzostaniesznamiejscu-zaproponowałnowypodział
ról.
-Będęnaniegouważać,jeśliotocichodzi!-zdenerwowałasięJola.-Dlamnienajważniejszajest
Agatka,aniejakaśkupazłomu!
-Dlamnieteż!Zresztąchodzinietylkoomojążonę,aletakżeociebieitychwszystkichchłopaków.Nie
obraźsię,alewiem,nacocięstać,iwolędmuchaćnazimne.
Pamiętaj,żezgodziłemsięnaudziałwtymprzedsięwzięciupodpewnymiwarunkami.Jadotrzymałem
słowa,totyteżdotrzymaj.
Jolasamaczuła,żestaćjąnawiele,aleniezamierzaładyskutowaćotymzSzymonem.
Skorofacetsięuparł,totrudno,niechmądrzejszyustąpi.Niebędzieryzykowałapowodzeniacałejakcjiz
powoduurażonychambicji.Przecieżnigdzieniejestpowiedziane,żetutajwKrasnalnieniebędzie
ciekawie.Możesobieodpuścićpreludium,najważniejsze,żebyzdążyćnafinał.
-Możemyjechaćrazem-rzuciłaodniechcenia,wiedzączgóry,żepropozycjazostanieodrzucona.
-Wykluczone.
-Rozumiem.
-Mamnadzieję.
Zadaniazostałyrozdzielone.PierwszaczwórkaopuściłagościnnydomBożenyiudałasięprostodo
Buczynki.Pozostałasiódemka,wtymJola,miałazostaćnamiejscuiczekaćnasygnał.
CzaswlókłsięniemiłosiernieiwszyscypodopieczniJolizgodniestwierdzili,żenicniemęczybardziej
niżprzymusowabezczynność.Przygotowaniadoryzykownejoperacjizostałydopiętenaostatniguzik.Na
podjeździe,wstrugachdeszczu,stałydwaśrodkitransportu:samochódpożyczonyodBożenyorazskuter
Adama,itylkoupragnionegosygnałujakniebyło,takniebyło.
-Możeczekają,ażprzestaniepadać?-głośnozastanawiałsięAdam.
-Cośty,filmównieoglądasz?Dlaczarnychcharakterówzłapogodatojestdobrapogoda.Trudno,dla
dobrasprawytrzebabędziezmoknąć...
Dzwonektelefonuzelektryzowałzgromadzonych.
EkipazBuczynkidałasygnałdorozpoczęciaakcji.Zameldowali,żetużpopółnocytrzejpodejrzani
mężczyźniwsiedlidoczerwonejfurgonetkiiruszylidrogąnaKrasnalno.
-Zaczęłosię!-zawołałaJolaradośnie.-Spokojnie-ostudziłaemocje-jeszczenieznamycelu...
Odtejchwilikomórkidzwoniłybezprzerwy,araczejwibrowały,bozwiadomychwzględówwyłączyli
dzwonki.
-Zatrzymalisię!RógKorzennejiMłynarskiej!-triumfalnieogłosiłaJola.-Bożena...
Niemusiałakończyćzdania,boBożenajużpochyliłasięnadmapąibeznamysłuwskazałaposzukiwany
rejon.
-Towpobliżuogródkówdziałkowych-uściśliła.-Najwyżejkilometr...
-Wiem,gdzietojest-ucieszyłasięJola,któraznałatęczęśćmiastazespacerówzAgatką.-Trafimyjak
posznurku.Czyli,jaktosięmówi,komuwdrogę,temuczas!Nacoczekacie,ładowaćsiędowozu.
Adam,trzymajciesięwpobliżu-przestrzegłazałogęskutera.
-Żebyśmywasniemusieliszukaćponocy...
*
Zebralisiępodosłonąwiatyautobusowej,byustalićplandziałania.
-Właśnieprzedchwiląprzeleźliprzezpłot-poinformowałJolęSzymon.
-Wszyscy?
-Wszyscytrzej-oświadczyłociekającywodąwysokichudzielec,zwanyprzezkolegówZenonem.-
OblecieliśmyzCzarkiemkawałterenuinikogoniezauważyliśmy.Normalniludziewtakąpogodęsiedzą
wdomu.Toco,idziemy?
Prosteskądinądpytanieniespodziewaniezawisłowpowietrzu.
-Oczywiście,żeidziemy!-przerwałaciszęJola.
-Nietakodrazu!-zaprotestowałSzymon.
-Anacomamyczekać,naoklaski?!-zirytowałasięJola.
-Mogęcięnachwilęprosić?!Tozajmietylkominutkę.-Szymonzłagodziłton,złapał
lekkoopierającąsięJolępodłokiećiodprowadziłwkierunkusamochodu.
-Ocociznowuchodzi?!-warknęła,izimpetemtrzasnęładrzwiami.-Dlamniewszystkojestjasne,aty
jakzawszemaszjakiśproblem.Możemniewtakimrazieoświecisz?
-Moimzdaniemwogóleniepowinniśmysiętampchać!Nietakiebyłyzałożenia.
Włóczeniesięponocypocudzychogrodachjestbezceloweiniebezpieczne.Powinniśmypoczekać,ażci
ludziezrobiąswoje,iśledzićichwdrodzepowrotnej.
-Notak,tyzawszewolałeśstaćzbokuiczekać,ażinnizrobiącośzaciebie...
Zajęcikłótniąnawetniezauważyli,żepozostaliczłonkowieekipyjużdawnoznaleźlisiępodrugiej
stronieogrodzenia.Młodziludziemachnęlirękąnasamozwańczeidotegoskłóconekierownictwoi
przystąpilidorealizacjiwłasnego,wdużejmierzeimprowizowanego,planu.
Poprzezszumdeszczuprzebijałysięgłucheodgłosyuderzeń,jakbykucia.Siedemcieni,bardzopowoli,
wykorzystującnaturalnezasłony,którychwtejczęściogrodubyłobezliku,skradałosięwkierunku
źródłahałasu.Dotarlidoostatniejliniikrzewówiskupilisiępodrozłożystymjałowcem.Dalej
rozciągałasięgładkapołaćtrawnikaszerokościkilkudziesięciumetrówzjednym,alezatoogromnym
drzewemrosnącymprawiepośrodku.Iwłaśnietamcośsiędziało.
-Czołgamysię?-zaproponowałjedenzcieni.-Stądgównowidać...Ciemnojakw...
Jakbynazaprzeczenietejteoriinieboprzecięłabłyskawicaiprzezsekundęzrobiłosięjasno,jakw
dzień.
-Widziałemdwóch,gdzietrzeci?-zapytałAdam.Szumdeszczuprzeszkadzałwkonwersacji,więczbili
sięwciasnągromadę,przekazującsobieuwagiwprostdoucha.-
Znajdźciego.Znajdźcieipilnujcie.Ajaspróbujępodejśćbliżej.
-Zgłupiałeś,ajakcięzauważą?-syknąłnaniegoKrzysiek.
-Wtedytrudno,nasjestwięcej.Maciecykora?Niemielialboniechcielisięprzyznać.
Adampoczekał,ażjegodwóchkolegówwyruszynaposzukiwaniazagubionegobandyty,ikiedyzniklimu
zoczu,zacząłbardzopowoliczołgaćsięwkierunkudrzewa.
Trwałotoznaczniedłużej,niżprzewidywał,ikiedydotknąłdłoniąszorstkiejkory,odetchnął
zulgą.Ukryłsięzagrubympniemiostrożniewychyliłgłowę.Mimożeznajdowałsiębardzoblisko
podejrzanych,odstronynocnychrabusiówniegroziłomużadneniebezpieczeństwo.
Obajmężczyźniklęczelinatrawie,bezresztyoddanijakiejśtajemniczejczynności.Ciekawe,coto
takiego?-pomyślałAdamizapragnąłzawszelkącenędołączyćdogronawtajemniczonych.
Niezastanawiałsiędługo.Drzewoidealnienadawałosiędowspinaczki,ajakwiadomo,zgóry
wszystkowidaćlepiej.Wykorzystałsposobnąchwilęizmałpiązręcznościąwspiąłsięnarozłożystego
orzecha.Przylgnąłbrzuchemdogrubejgałęziicentymetrpocentymetrzezacząłposuwaćsiędoprzodu.
Kiedyznajdowałsięmniejwięcejwpołowiedrogi,gdzieśbardzobliskouderzyłpiorun.Światjakby
zadrżałwposadach,aznajdującysięwsamymśrodkutegopiekłaAdamstraciłniespodziewaniepunkt
oparciaizprzeraźliwymwrzaskiemrunąłnaziemię.
Zanimzdążyłsiępozbieraćistwierdzić,żejakimścudemniczegosobieniepołamał,byłojużpoakcji.
Zdezorientowanibandycizostalipowaleninaziemię,obezwładnieniizwiązanisznurami.
-Dwóchmamy,trzecizwiał-poinformowaliAdama.-Genialnieskupiłeśnasobieichuwagę,tylko
niestetyzawcześniewszcząłeśalarm.Chłopcybylizadaleko.Atenfacetodrazudałnogę,nawetsię
skurczybykzasiebienieobejrzał.Jakmałpawdrapałsięnaogrodzenieitylegowidzieliśmy.Trochę
szkoda,aletrudno.Aletonic,dwóchteżwystarczy.
Najważniejsze,żezłapaliśmydraninagorącymuczynku.Toco,pakujemydowodyrzeczoweiwracamy
dostarszyzny...
*
JolapotrafiławyprowadzićzrównowagikażdegoiSzymonwwalcesłownejniebyłdlaniejżadnym
przeciwnikiem.Niebawiącsięwsubtelności,powiedziałamukilkagorzkichsłówprawdyina
zakończenie,dlazaakcentowaniaswojegoniezadowolenia,mocnotrzepnęładrzwiami.Szymonrównież
wysiadłzsamochodu,przebiegłnadrugąstronęulicyiniecojeszczeogłupiałypatrzył,jakJolasprawnie
wspinasięnaogrodzenie.
Właśniewtedyprzyszłamudogłowymyśl,żebypociągnąćjązanogiizrzucićnabeton.Naszczęścienie
zdążyłprzystąpićdorealizacjidiabelskiegoplanu,bonahoryzonciepojawiłsięinnyobiekt,naktóry
mógłprzekierunkowaćswojąnienawiść.
Nachodniku,tużzaplecamiJoli,wylądowałjakiśfacetiniezwłocznierzuciłsiędoucieczki,sadząc
wielkimikrokamiwkierunkuulicyKorzennej.Jolęzamurowałozwrażenia,zatoSzymon,kujej
ogromnemuzdziwieniu,wykazałsięnadzwyczajnymrefleksemibyćmożenawetbohaterstwem.Bez
chwilinamysłurzuciłsięwpogońiJolazzapartymtchemobserwowała,jakodległośćmiędzy
ścigającymaściganymzmniejszasięwiściebłyskawicznymtempie.WreszcieSzymonrzuciłsiędo
przodu,obaliłprzeciwnikanaziemięisczepiłsięznimwmorderczejwalce.
NatenwidokJolaoprzytomniałairuszyłazodsiecząwspólnikowi,aleszybkosięokazało,że
natychmiastowejpomocypotrzebujeraczejtendrugi.Szymondziałałjakwtransie,awgniewiewyglądał
naprawdęstrasznie.Idotegonieprzebierałwśrodkach.
-OddajAgatkę,tybandyto,bozabijęjakpsa!-wrzeszczał.Adlapoparciaprawdziwościswoichsłów
rytmiczniewaliłgłowąogłupiałegozestrachuibóluprzeciwnikaokostkębrukową.
-OnniemaAgatki!-krzyczałaJola,odrywającSzymonaodofiary.-Zostawgo!
Jeszczegozabijesz,anamjestpotrzebnyżywy,niemartwy!Zobacz,onwcaleniechceuciekać.A
leżącegosięniekopie!-Rzeczywiście,przerażonymężczyznaukryłgłowęwramionachizastygłw
bezruchu.-Alespróbujtylkodrgnąć,topożałujesz,żecięmatkaurodziła!-pogroziłabandycieJolana
wypadek,gdybyzaświtałamuwłepetyniemyśloucieczce.
-Atyniestójtak,tylkopomóżmigodoprowadzićdosamochodu-ponagliławspólnika,któryponagłym
zrywieniespodziewanieoklapł.
-Poco?
Jolaniezdążyłajużwyjaśnić,dojakichcelówzamierzawykorzystaćpojmanegożywegoczłowieka,bo
nadjechałradiowóznasygnaleisytuacjazrobiłasięzlekkaabsurdalna.
Ledwodwóchpolicjantów,wezwanychprzezzaniepokojonegohałasamiwłaścicielaposesji,podeszło
dopodejrzanejtrójkiludzi,przezpłotzaczęliprzeskakiwaćkolejni.Nieuciekali,tylkopodchodzilicoraz
bliżejibliżej...Zaczęłosięrobićnieciekawie.
-Staćinieruszaćsię,bostrzelam!-krzyknąłzdenerwowanysierżant,dladodaniasobieodwagi
wymachującpistoletem.-Wezwijposiłki-szepnąłdotowarzyszącegomuposterunkowego.-Wszyscy
jesteściearesztowani!Zrozumiano?!
-O,nietakszybko!-zaprotestowałaJola.-Tego,tegoitego-wskazałapalcemtrzechmężczyzn-może
pansobiezamykać.Amyjużsobiepójdziemy.-Zrobiłakrokwkierunkusamochodu,alepowstrzymało
jąostre:
-Stać!
-Nodobrze-skapitulowała.-Jeślisiępanupiera,tomożemysięprzejechaćnakomisariat.Przynajmniej
niebędziemysiętłumaczyćnadeszczu.Zresztąitaksiętamwybieraliśmy,tylkowłasnymśrodkiem
transportu.Tylkotychbandytówproszętrzymaćoddzielnie.
NazwanibandytamibraciaKozielscywreszcieodzyskaligłos.Oświadczyli,żetoprzecieżonizostali
napadnięci,istanowczozaprotestowaliprzeciwkotraktowaniuofiarnarównizesprawcami.
Policjiniepozostałonicinnegojakzamknąćwszystkichdoczasuwyjaśnieniasprawy.
Jolarzutemnataśmępostanowiłaprzechylićszalęnaswojąstronę.
-Mysięwkońcuznamy-zwróciłasięwprostdoposterunkowegoKarczmarka.-Tokomupanbardziej
wierzy,mnieczyim?
Topytaniepozostało,niestety,bezodpowiedzi.
*
Wszufladziekomendantaposterunkupobrzękiwałonazmianędziewięćkomórek.Joladomyśliłasię,że
topozostawionawBuczyncedwójkaobserwatorówpróbujenawiązaćkontaktzcentralą.Miałanadzieję,
żesamisiędomyślą,żezaszłyjakieśnieprzewidzianeokoliczności,iewakuująsięnawłasnąrękę.Tak
sięjakośzłożyło,żeniktniewspomniałonichpolicjiilepiej,żebytakpozostałodokońca.
Miejscowykomisariatporazpierwszywswojejhistoriipodejmowałjednorazowotaklicznągrupę
osób,bardziejlubmniejpodejrzanych.Cibardziejpodejrzanizajmowalijedynącelę,apozostali,ciasno
poupychani,siedzieliwjednympokoju,bezczelnieignorujączakazporozumiewaniasię.
BraciaKozielscyzostaliodseparowaniodreszty,ponieważKrystianKrzewieńodzyskał
przytomnośćinaokazanejmufotografiirozpoznałsprawcównapadu.Dotegodoszłyjeszczedowody
rzeczoweznalezionewfurgonetce.Jednymsłowem,przyszłośćbracinierysowałasięróżowo.
Jolałyknęłagorącejherbatyiprzekazałakubekdalej,bokubekbyłprzechodni.
Napojówwprawdzieniktimnieżałował,alebrakowałonaczyń,koców,ręcznikówinawetpapier
toaletowyskończyłsiępogodzinie.
Nazażaleniaskładaneprzezzatrzymanychkomendantmiałzawszetęsamąodpowiedź:
-Tuniehotel,docholery!
Jedynąosobą,któranienarzekałaiwogólenieodezwałasięanirazu,byłSzymon.
Siedziałwkącie,kompletniezałamany,iniereagowałnaprzyjaznegestypłynącezotoczenia.Uważał,że
przezpolicjęprzepadłaostatniaszansauwolnieniaAgatkiiztejstrasznejzgryzotyodechciałomusiężyć.
Jolapatrzyłanatenżałosnyaktkapitulacjizrosnącymniesmakiem.Samaniepoddawałasięnigdyinie
znosiłarozmemłanychfacetów,użalającychsięnadsobąakuratwtedy,kiedynależałodziałać.Potymjak
Szymonznokautowałbandziora,zaczęłanabieraćdoniegoszacunku,aleterazmusiałazmienićzdanie,bo
siedziałprzedniążałosnycieńmężczyzny.
Wreszcieokołoósmejranokomendantpoprosiłociszęiogłosił,żesąwolniimogąiśćdowszystkich
diabłów.Ztym,żejeślichodzioJolęiSzymona,wytycznebyłybardziejszczegółoweiichpunktem
docelowymmiałbyćWrocław.
Szymonwyglądałnakogoś,ktoniemapojęcia,cozrobićznagleodzyskanąwolnością,iJola,chcącnie
chcąc,musiałaprzejąćinicjatywę.Zabrałagonaśniadanie,apotemtwardozażądałakluczykówod
samochodu.TymrazemSzymonniezaprotestował,oddałkluczyki,usiadłnafotelupasażeraizagłębiłsię
wponurychrozmyślaniach.
Joladociskałapedałgazu,bojeszczedzisiajzamierzałapokonaćtętrasęporazdrugi,tylkow
odwrotnymkierunkuioczywiściewłasnymśrodkiemlokomocji.Szanowałaprawoijeślikomendantz
Krasnalnażyczyłsobie,żebyzameldowałasięujegowrocławskichkolegów,toniezamierzałago
rozczarować.Wyjechać,wrócićidalejrobićswoje...
WpołowiedrogidoWrocławiarozdzwoniłasiękomórkaiJolapozerknięciunawyświetlaczbez
namysłuzjechałanapobocze.
-Agatka!-zawołałaradośnie,alenaSzymoniemagicznesłowoniewywarłonajmniejszegowrażenia.
Nadalsiedziałjaksłupsoli,zewzrokiemutkwionymnadescerozdzielczej.PodekscytowanaJolanie
zwracałananiegonajmniejszejuwagi.Bezwzględunato,czyAgatkadzwoniłaosobiścieczyteż
porywaczezjejaparatuzamierzalinawiązaćkontakt,oznaczałotodawnooczekiwanyprzełom.
-Agatka,toty?-zawoła.
-Ja,ja-potwierdziłaAgatka.
-DziękiBogu!-Jolispadłzpiersiwielkikamień.Wiedziała,żeprzyjaciółkażyje,teraznależałoustalić,
czynadalznajdujesięwrękachporywaczy.-Wszystkoztobąwporządku?
-Tak.JestemprzyHaliStulecia-określiłaswojepołożenieAgatka.-Wolnaiswobodna.Ktośmnietu
musiałpodrzucić,bozasnęłamwpiwnicy,aobudziłamsięnaławceprzypergoli.Terazstojęprzytej
nowejfontannie...
-Tostójtamnadalipodziwiajwidoki-przerwałajejJola.-MyzSzymonemjużpociebiejedziemy.
Będziemynajpóźniejzaczterdzieściminut.Tylkobłagam,nigdzieniełaźitrzymajsiętłumu.Niccitam
niepowinnogrozić,alewrazieczegowrzeszczilesił...
-ToSzymonjestztobą?-Agatkaztrudemzdołałasiędorwaćdogłosu.
-Ajest,jest,tylkonicdoniegoniedociera.-JolakopnęłaSzymonawkostkęispojrzałananiego
triumfalnie.-Siedzitużobok,nibysłuchacomówię,anawetniezałapał,żewłaśnierozmawiamzjego
ukochaną,cudownieodnalezionążoną.Dotegocałą,zdrowąibezpieczną.
WmętnychdotychczasoczachSzymonapojawiłsiębłyskzrozumienia.
-Agatka?!RozmawiaszzAgatką?!Dawaj,alejuż!-WyrwałJolikomórkę,wyskoczył
zsamochoduipognałgdzieśwpole.
-Wariat!-zawołałazanimJola.-Alezakochany!-dodałajużzuśmiechem.