Brodziak Andrzej Gwiazdy i Ty

background image

GWIAZDY I TY

Andrzej Brodziak

background image

S P I S T R E Ś C I

WSTĘP

I. MAŁA CHMURKA POWYŻEJ GWIAZDY SHERATAN

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
BARANA

II. ZDJĘCIA PRZESTAŁY BYĆ DOWODEM, CO
NIEZNACZY, ŹE ZWIĄZEK PLEJADAŃSKI NIE ISTNIEJE

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BYKA

III. CZY DELFINY SĄ POTOMKAMI ZIEMNO-
WODNYCH PRZYBYSZY Z PLANET SYRIUSZA

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
BLIŻNIĄT

IV. PRZESILENIE W BRAMIE LUDZKOŚCI

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RAKA

V. O ASTRONOMACH, FIZYKACH I ICH
ASYSTENTKACH

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem LWA I
PANNY

VI. O WĘZŁACH BABSKICH, PŁASKICH ORAZ
PĘTLACH I KSZTAŁTACH I ICH ZWIĄZKACH Z
FIZYKĄ,

background image

ŹYCIEM I ŚWIADOMOŚCIĄ

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem WAGI

VII. O WKŁADZIE "ADWOKATA DIABŁA" W TRUD
TWORZENIA ŚWIATA

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
SKORPIONA

VIII. NARODZINY CZŁOWIEKA JAKO ZAKOŃCZENIE
TELETRANSMISJI W PAŚMIE

(POZA)ELEKTRO-MAGNETYCZNYM

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
STRZELCA

IX. OBRAZ MASZYNY NIEBIESKIEJ Z ROKU 0001,1000 i
2000, CZYLI TEORIA O TYM JAK

ZROZUMIEĆ NOWE WOJNY Z INNOWIERCAMI

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
KOZIOROZCA

X. WSZYSTKO O SZCZĘŚCIU

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
WODNIKA

XI. FIZYKA CZASOPRZESTRZENI I TEORIA
ALGORYTMÓW KREUJĄCYCH A ZAPATRYWANIA NA

background image

LOSY CZŁOWIEKA PO ŚMIERCI

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RYB

POSŁOWIE

DODATEK

1. Czy dane epidemiologiczne przemawiają za hipotezą, że
wzorzec światła (znak zodiaku), odbierany przez kobietę w
ciąży wpływa, poprzez oś szyszynka-podwzgórze-
gonadotropiny, na rozwój płodu i jego późniejsze cechy
charakterologiczne?

2. Rady praktyczne jak wzmocnić własną energię psychiczną
biologiczną -> energią kosmiczną, pochodzącą z gwiazd.

background image

WSTĘP

Osoby pogodne, zdrowe, rozwijające się z impetem c z ę s t o
u n o s z ą w z r o k d o g ó r y, l u b i ą p a t r z e ć
w g w i a z d y. Jest to przejaw postawy, która polega na
inklinacji do fantazjowania, snucia planów i przekonaniu o
łączności z kosmosem i poczuciu własnej wartości.

Początkowo było to spostrzeżenie wyniesione z rozmów z
przyjaciółmi, znajomymi i pacjentami. Później dokonałem
wraz z współpracownikami prowadzonej przeze mnie Katedry
i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej
pewnej nietypowej próby klinicznej.

Przedstawialiśmy chorym i wielu osobom zdrowym 40-ci
pytań, zgrupowanych w tabelach zwanych "siatkami
osobistych wydarzeń i poglądów". Tabele te dotyczyły:
dzieciństwa, zdolności do nawiązywania kontaktów z innymi
ludźmi, modelu partnerstwa i typu światopoglądu.

W tej ostatniej tabeli widniało następujące pytanie o
alternatywny "konstrukt osobisty":

Okazało się, że odpowiedź na to pytanie, taka jak po prawej
stronie, najwyraźniej wyróżnia zdrowych młodych ludzi od
osób chorych. Dla 40 innych konstruktów różnice istnieją, lecz
nie są tak zdecydowane!

Po dokonaniu tego "odkrycia" o znaczeniu widoku gwiazd dla
zdrowia, od trzech już lat zastanawiamy się, co jest
pierwotnym czynnikiem oddzia- ływującym.

background image

Wydaje się nam, że można wytłumaczyć racjonalnie dlaczego
owe wzory geometryczne gwiazdozbiorów poprawiają nastrój,
a u niektórych osób wywołują stan niemal mistycznego
uniesienia.

Otóż w czasach gdy kształtowała się mentalność człowieka
nowoczesnego, tzn. tzw. Homo sapiens sapiens, który jak
wiadomo pojawił się na naszej planecie około 100-200 tyś. lat
temu, gdzieś w północno-wschodniej Afryce i który "wyparł"
lub "zastąpił" tzw. człowieka neandertalskiego, rozwijał się on
przez wiele pokoleń, głównie pod wpływem obrazów natury.
Prócz lasów i jezior, a raczej sawanny, zbieranych owoców,
upolowanej za dnia zwierzyny widział on przez długie godziny
wieczorne gwiaździste niebo, zwłaszcza iż żył w krajach o
bezchmurnej, słonecznej pogodzie i nie przeszkadzały mu
wtedy światła miast.

Jak wiadomo, mózg owego Homo sapiens sapiens tym się
odróżniał od mózgów wcześniejszych małpoludów, iż był już
zdolny wykształcić mowę i rozpocząć rysowanie na skałach
jaskiń sylwetki zwierząt i inne znaki. Jest charakterystyczne, że
razem z mową, we wszystkich tych, wczesnych kulturach
pojawiły się koncepty dotyczące niejako ducha Świata lub
ducha Kosmosu, które dzisiaj nazywamy konceptami
religijnymi, teologicznymi lub filozoficznymi.

Proszę zauważyć, że w najwcześniejszych, znanych nam
cywilizacjach Mezopotamii, Egiptu, Indii i Chin, razem z
pierwszymi hieroglifami i znakami pisma klinowego pojawiły
się znaki oznaczające gwiazdozbiory. Sklepienie w kaplicy

background image

Ozyrysa świątyni Hathor w Denderze (vide "Świat Nauki" nr
11/1994) świadczy o tym, że znaki takie ustalono nie tylko dla
gwiazdo- zbiorów zodiakalnych, ale i także tych, które
widnieją powyżej ekliptyki. Zaświadcza to jak ważne było
wówczas dla ludzi skrzące się w nocy gwiaździste niebo,
rozmaite jego światła i wzorce geometryczne gwiazdozbiorów.

Należy przypuszczać, że ówcześni ludzie znali wzory swoich
urodzeniowych gwiazdozbiorów.

W "Dodatku" do niniejszej książki podajemy dane empiryczne
uzasadniające, dlaczego kobieta która poczęła dziecko,
powiedzmy w marcu, a więc nosiła płód w swoim łonie przez 9
miesięcy takich, iż dni były długie a noce krótkie, urodzi
dziecko o pewnych określonych cechach charakteru.

Otóż na wskutek wydzielania przez szyszynkę kobiety
melatoniny, produkowanej tylko wtedy gdy zapadają
ciemności, a więc w tym wypadku przez czas krótkich nocy;
melatoniny oddziaływującej także na mózg płodu i kosmówki
łożyska urodzi się dziecko o specyficznych cechach
osobowości. Spodziewany typ charakteru można oznaczać
właśnie urodzeniowym lub poczęciowym znakiem zodiaku.

Prócz wpływu na kobietę brzemienną asymilowanego wzorca
światła słonecznego (dziennego) istnieją, jak się wydaje, dwa
wpływy ś w i a t e ł n o c n y c h.

#*. Otóż układ oko-szyszynka-podwzgórze poprzez
wydzielaną po zmroku melatoninę wpływa na poziom nastroju

background image

i czynność układu immunologicznego osoby dorosłej. Układ
szyszynki oddziaływuje nie tylko na zmiany kolorytu światła
dziennego, ale i także na niektóre niewidzialne pasma
promieniowania elektromagnetycznego. Zielonkawo-żółte
światło o brzasku hamuje wydzielanie melatoniny, a
pomarańczowo-czerwonawe światło zachodu słońca,
przygotowuje układ szyszynki i podwzgórza do wzmożonej
aktywności. Granatowe niebo nocne, fale ultrafioletowe
pobudzają wydzielanie melatoniny jeszcze bardziej. Co więcej,
odkryto niedawno, że na układ ten oddziaływują także fale
długie w paśmie diatermicznym i radiowym lub innymi słowy
słabe oddziaływanie magnetyczne (jeśli są spolaryzowane
kołowo).

Niektóre regiony nieba sieją wręcz intensywnymi wiązkami
takiego promieniowania. Nieprzekonanych czytelników
odsyłam do podręcznika astronomii Eduarda Pittich'a i Dusana
Kalmancok'a pt.: "Niebo na dłoni" (Wiedza Powszechna,
Warszawa, 1988). Na stronie 287 piszą oni o radioźródle
Cygnus A (3C405): "... natężenie promieniowania odbierane na
Ziemi jest równe natężeniu promieniowania słonecznego,
mimo iż odległość radioźródła wynosi 554 miliony lat
świetlnych".

Niezależnie od bezpośredniego biologicznego i
neurofizjologicznego wpływu gwiezdnych radioźródeł na szlak
wzrokowy i układ szyszynka-pod- wzgórze zachodzi
niewątpliwie jeszcze wpływ w i e l k o ś c i lub inaczej wpływ
rodzaju, kształtu, t o p o l o g i i lub geometrii p r z e ż y w a n
e - g o ś w i a t a

.

background image

#** Proszę bowiem zauważyć, że można ustanowić koncept
tzw. "osobistego kosmosu pewnego człowieka". Jest to ta część
świata, którą pewien człowiek spostrzega, doświadcza, którą
niejako uwzględnia.

Jak wspomniałem w czasach Babilonii, starożytnego Egiptu
często, z reguły niemal, w skład owego "osobistego kosmosu
żyjących wówczas ludzi" wchodziły gwiazdy i inne "światła
nocne", a więc pewien element w s p ó l n y dla wielu
ówczesnych ludzi.

Obecnie w skład owych "osobistych kosmosów" wchodzą
głównie przedmioty wytworzone przez ludzi, tzn. domy,
samochody, wnętrza mieszkań, rozmaite meble i coraz więcej
coraz bardziej czasochłonnych gadget'ów. W skład
przeżywanych treści wchodzą rozliczne rozmowy rytualne i
analityczne oraz treść abstrakcyjnych "historyjek",
przekazywanych na piśmie lub przy pomocy obrazów, filmów,
telewizji, środków multimedialnych. Niemal nikt już nie patrzy
w gwiazdy. Mimo posiadania samochodów ilość ludzi
spacerujących po łąkach i lasach jest mała.

"Kosmosy osobiste współcześnie żyjących nam ludzi"
zawierają głównie przedmioty wytworzone sztucznie.

Nie byłoby to może takie ważne, gdyby nie obserwowano
jednocześnie narastającego "deficytu sensu", co przejawia się
szerzeniem różnych form narkomanii, poczynając od
przejadania się i joggingu oraz alkoholizmu a na heroinie i
kokainie kończąc.

background image

Szeroko pojmowane uzależnienia, być może, kompensują
częściowo dyskomfort psychiczny. Mimo to 15-20% całej
populacji naszej planety cierpi na depresję i powinna brać takie
lub inne "pigułki" szczęścia, czyli leki przeciwlękowe i leki
podnoszące nastrój.

Śmiem twierdzić, że przyczyna tego obecnego stanu rzeczy jest
prosta.

Niemal przez przypadek, ze względu na pewne "rozgrywki
ideologiczne", przez ostatnie kilka wieków zalecano znaczne
ograniczenie "dopuszczalnych rozmiarów osobistych światów".
Nowoczesny kosmos jest mniejszy!!! W naszej jaźni obecnie
mamy tylko "mały światek", światek niejako bez gwiazd.
Powiedziałbym, że granica jest wyznaczona przez promień
orbity Księżyca. Księżyc jeszcze ludzi interesuje! gwiazdy już
nie! Czasami słyszy się rozmowy o wpływie pełni Księżyca.
Rozmowy o znakach zodiaku i tzw. horoskopach są oderwane
od obiektów fizycznych. Nikt obecnie nie zna już wzoru
"swojego" gwiazdozbioru urodzeniowego i "poczęciowego" i
tych "pośrednich".

Kierując wzrok zawsze ku dołowi, tzn. w kierunkach
równoległych do powierzchni Ziemi nie odbierzemy nigdy
sygnałów płynących z gwiezdnych radioźródeł.

Cóż z tego? Otóż różnica jest wielka! Odcięcie się od
wielkiego świata, od wielkiego kosmosu uniemożliwia odbiór
płynącego stamtąd przestłania, dotyczącego owego Ducha
Wszechświata, ducha wzbudzającego opytmizm, podziw dla

background image

ogromu Wszechświata, jego mistycznej, skomplikowanej i
zbornej konstrukcji, co nadaje także sens każdemu z nas.

Proszę zauważyć, że odebranie tego przesłania jest możliwe
dopiero późnym wieczorem, a więc w porze dnia
przeznaczonej w sposób naturalny na odpoczynek i
kontemplację.

O ile bowiem dla działań praktycznych przydatne jest dzienne
światło słoneczne, to ciemności, rozświetlone jedynie nikłymi
światłami gwiazd sprzyjają zadumie nad owymi widocznymi
właśnie w nocy bezkresnymi przestrzeniami, światłami
docierającymi z odległości rzędu miliarda lat świetlnych.

Wydaje mi się zresztą, że tego rodzaju kontemplacje działają
niejako automatycznie, zwłaszcza gdy są praktykowane od
dzieciństwa. Wiązki promieniowania o różnych
właściwościach, odbierane z różnych kierunków, o różnych
porach roku wysterowują zapewne w naszym mózgu strukturę
neuronalną podobną do struktury odpowiedzialnej za percepcję
powiedzmy jabłka, sylwetki kota czy też twarzy kochanej
osoby, kobiety, partnera. Jeśli przez zwyczaj patrzenia w
gwiaździste niebo daliśmy sobie szansę, aby ów neuronalny
wzorzec ducha Wszechświata powstał, to później możemy
wywoływać go z pamięci, wyobrażać go sobie, powołać się na
niego w rozmowach. Porozmawiać na ten temat na ogół się
jednak nie udaje, bo przyjaciele, sąsiedzi też nie mają pojęcia o
owym przesłaniu, które "leje się w nocy" na wszystkie śpiące
głowy odwrócone do dołu, do poduszki w łóżku ustawionym w
betonowej zazwyczaj "klatce".

background image

W takim "małym światku" trudniej jest o poczucie sensu, gdyż
do owego małego osobistego kosmosu nie miał jak przeniknąć
DUCH KOSMOSU.

Natura DUCHA KOSMOSU nie objawi się nam bowiem gdy
będziemy cały czas patrzeć, spoglądać i rozważać obiekty
"starań codziennych". DUCH KOSMOSU jest ponad tymi
przedmiotami, jest ponad naszymi głowami i gdy chcemy go
doświadczyć, a nawet poznać, to musimy unieść wzrok do
góry.

Wiązki różnego rodzaju promieniowania wzbudzą wtedy
wzorce archetypowe, które w nas drzemią. Stanie się to
podświadomie.

Wzory

najbardziej

wyrazistych

gwiazdozbiorów są bowiem na stałe zakodowane w naszych
mózgach. Dziedziczymy je po przodkach, z czasów początków
naszego gatunku Homo sapiens sapiens.

Jeśli pozwolimy tylko aby uczynnić te archetypy to niejako
samoistnie, bezwiednie, bez większego wysiłku, już po paru
miesiącach, a być może już po paru tygodniach, odczujemy
znaczną poprawę nastroju, przypływ energii życiowej, chęć
działania, snucia marzeń, układania planów życiowych.

Wyniki tych spostrzeżeń próbujemy wykorzystać w praktyce.

Cztery razy organizowaliśmy z tego powodu konferencję
dotyczącą uwarunkowań dobrego samopoczucia, zdrowia i
rozwoju w Planetarium Śląskim. Warsztat pt.: "Widok gwiazd i
nasze fantazje - które rozwiną Cię, uleczą Cię, przysporzą

background image

przyjaciół, wskaźą na Twoje optymalne zajęcie" organizujemy
po specjalnym pokazie astronomicznym, który uświadamia
zainteresowanym osobom "s k ą d p o c h o d z ą".

Proponujemy "r e i n t e r p r e t a c j ę s w o j e g o z n a c z e n
i a w ś w i e c i e" przez rozważanie hipotezy, iź duch tzn.typ
charakteru, talent, podświadome skłonności każdego z nas, był
wyznaczony w dużej mierze przez wzorzec światła
słonecznego oraz masy grawitacyjne i różne wiązki
promieniowania kosmicznego działające na matkę i płód w
okresie ciąży i momencie urodzenia. Jak wiadomo jest to
oznaczane symbolicznie nazwą gwiazdozbioru zodiakalnego.

W trakcie tych rozważań doszło zresztą do nagłego
przyspieszenia naukowego wyjaśnienia mechanizmów wpływu
znaku zodiaku na los człowieka. Wynikło to z innego naszego
badania, które polegało na wyliczeniu umieralności z powodu
zawałów i nowotworów osób urodzonych pod różnymi
znakami zodiaku. Wyniki tych prac przekazaliśmy do polskich
i zagranicznych czasopism lekarskich. Omówienie wyników
zamieszczamy także w nieniejszym tomie, w "Dodatku".

Namawiamy więc osoby zainteresowane naszą metodą, aby
nauczyły się odszukiwać na niebie "swój gwiazdozbiór
zodiakalny". Większość osób oczywiście nie ma najmniejszego
pojęcia, gdzie on leży!

Poniewaź gwiazdozbiór ten często jest niewidoczny przez dużą
część roku proponujemy zapamiętać te gwiazdozbiory, które
leźą powyżej i u z n a ć j e t e ż z a w ł a s n e, jako że one
także przyczyniły się do ukształtowa- nia "Twojej właśnie

background image

osobowości". Dla przykładu osoba spod znaku Strzelca, która
"swój" gwiazdozbiór może oglądać na niebie jedynie w okresie
od czerwca do września powinna wiedzieć, że w październiku,
listopadzie i grudniu może zobaczyć na niebie jednak
gwiazdozbiór Lutni i Łabędzia, które właśnie leźą powyżej i
które zapewne przyczyniły się także do uksztatowania
osobowości typu "zuchwałego optymizmu"; na wzór takich
"Strzelców" jak: Józef Conrad Korzeniowski czy Charles de
Gaulle.

W następnym kroku namawiamy, aby "wysłannicy" tych
regionów czasoprzestrzeni zechcieli przyjąć do wiadomości
informuje o jeszcze ciekawszych obiektach leżących w ich
rejonie, tyle że widocznych jedynie przez teleskop. Dla
przykładu sądzę, że osoby spod znaku Panny powinny
wiedzieć, że na tle tego gwiazdozbioru leży największa znana
nam "masa grawitacyjna" zwana supergromadą galaktyk
VIRGO I. Mamy cały katalog takich danych. Część z nich
przedstawiam w 12-tu rozdziałach niniejszej książki.

Każdy z tych felietonów stawia czytelnika wobec pewnej
tajemnicy związanej z faktami kulturowymi, literackimi i
naukowymi, które dotyczą regionu przestrzeni kosmicznej,
oznaczanej symbolicznie nazwą danego gwiazdozbioru
zodiakalnego.

Często jest to zagadka z pogranicza metafizyki i fizyki,
zmuszająca do myślenia "holistycznego". Odnosi się czasami
wrażenie, że jest to niejako magia nauki, bądź biała magia
lekarska.

background image

W każdym razie obrotowa m a p a n i e b a j e s t p r
z y r z ą d e m p s y c h o t e r a p e u t y c z n y m. Warto ją
sobie kupić i zacząć sprawdzać rozmaite sprawy, poczynając
od ustalenia jakie to jasne gwiazdy widoczne
s**************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***hy charakterologiczne" i 3. Czy przyczyną fazowej,
periodycznej architektury snu i marzeń dziennych (snów i
odmiennych stanów świadomości) jest kosmiczny oscylator
radio-magnetyczny (rotor i stojan planety)?

Gdy opowiesz o tym znajonym zostaniesz uznany za
ekscentryka. David Weeks z Royal Edinburg Hospital
przebadał jednak 200 ekscentryków (Vide "Problemy" 1993, nr
2 w artykule pt.: "Siła umysłu"). Stwierdził, że wszyscy oni
cieszą się dobrym zdrowiem. Aby to wyjaśnić napisał: "ich
niekonwencjonalność kryje silne poczucie własnej wartości i
celu życiowego, ciekawość, poczucie humoru, pęd do nowych
idei . Ekscentryczność to oznaka umiłowania życia".

background image

MAŁA CHMURKA POWYZEJ GWIAZDY SHERATAN

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem

BARANA

Gdy byłeś w łonie matki planeta Ziemia, przez dziewięć
miesięcy przebyła pewien określony wycinek ekliptyki. Ze
względu na nachylenie osi obrotu Ziemi byłeś wystawiony
wtedy na określony wzorzec światła, który działał na szlak
wzrokowy mózgu matki i poprzez szyszynkę oddzialywal na
rozwój Twojego mózgu. W nocy byłeś wystawiony także na
oddziaływanie "wiszących nad tą trasą gwiazd". Inne było
"ekranowane od tyłu" przez pobliską, a więc działającą
przemożnie masę Słońca.

Mózg rozwija się przez podążanie aksonów, czyli wypustek
neuronów, usadowionych w pewnym ośrodku neuronalnym w
kierunku innych ośrodków.

Pola grawitacyjne mas gwiezdnych, ustawionych w
odpowiednim "szyku" biorą więc zapewne udział w określeniu,
zaprogramowaniu charakterologicznych właściwości Twojej
osoby.

W odróżnieniu od upraszczających teorii astrologicznych
osobiście sądzę, że na uformowanie Twojej osobowości
wpływały nie tylko te gwiazdy, które są położone w pobliżu

background image

ekliptyki, ale i także te, które leżą powyżej, bliżej bieguna
niebieskiego, a więc bliżej Gwiazdy Polarnej.

Postuluję więc, aby Twój znak zodiaku potraktować jedynie
jako oznaczenie symboliczne "końca drogi" i aby uznać
gwiazdy leżące powyżej tego ggwiazdozbioru również za
Twoje. Umożliwi to odnalezienie na niebie "Twoich gwiazd" o
każdej porze roku.

Właśnie owe o d s z u k i w a n i e swoich gwiazd na niebie jest
ważne. Czynność taka ma o d d z i a ł y w a n i e p s y c h o
t e r a p e u t y c z n e. Gdy ktoś posiądzie już taką umiejętność
to zostaje "u l e c z o n y" z wielu przypadłości. Co więcej
zostaje wprowadzony na ścieżkę przyspieszonego rozwoju.
Dlaczego tak się dzieje?

Jednym z czynników działających "astroterapii" to otwarcie
intrygującego tematu do r o z m ó w z bliskimi Ci osobami, a
nawet tzw. rozmów towarzyskich. Sprawią one między innymi
to, że pozyskasz przyjaciół i zostaniesz uznany za osobę
interesującą, sprawisz także, że inni uniosą wzrok do góry, a
więc "podniosą głowy". Horoskopy złej jakości wywołują
wiele zamętu. Wiele osób nie lubi mętnych, mistycznych
sformułowań. A inna, konkretna wiedza, łącząca się z owym
znakiem, jest mało znana.

Proponuję więc rozprawy przyrodnicze o tym co się dzieje w
pewnym fragmencie nieba, o reperkusjach tego w wytworach
kulturowych oraz wnioskach dotyczących Twojego ducha lub
ducha bliskiej Ci osoby.

background image

Pierwsza z tych rozpraw będzie szczególnie ważna dla osób
urodzonych pod znakiem Barana. Otóż Aries jest małym
gwiazdozbiorem niezbyt pięknym, ale jest on położony w
"kluczowym miejscu nieboskłonu". Aby to uzasadnić trzeba
wspomnieć o Zasadzie Antropicznej, czyli o pewnym
koncepcie z zakresu filozofii przyrody, według którego nasz
Kosmos jest tak zbudowany, aby mogły pojawić się, w
pewnych jego miejscach, inteligentne cywilizacje, złożone z
istot człekopodobnych.

Otóż Zasadę tę sformułowano na wskutek spostrzeżenia, że
pojawienie się życia biologicznego, opartego o DNA i białko, a
potem pojawienie się rozumnego człowieka wymagało
jednoczesnego spełnienia setek bezwzględnych warunków
fizycznych. Tylko dla przykładu wyliczę kilka prostszych, nie
wgłębiając się takie w szczegóły jak stała Plancka. Otóż
Ziemia "musiała" krążyć w odległości 0.0-1.3 AU (1 AU to
właśnie odległość Ziemi do Słońca), bo inaczej byłoby za
gorąco lub za zimno, na 5 i 6-tej orbicie "powinna" znajdować
się masywna planeta taka jak Jowisz i Saturn, gdyż inaczej na
Ziemię stale spadałby grad meteorów, astroidów, a nawet
masywnych planetoid. Tylko dzięki istnieniu na orbicie
masywnego satelity - Księżyca nachylenie osi obrotu Ziemi
jest stabilne i planeta nie "kiwa się" tak jak Mars, o kąt rzędu
60 stopni, co powoduje tam nagłe zmiany sfer klimatycz- nych.

Ostatnio uświadomiono sobie następne niezbędne warunki!
Ziemia leży teraz w obwodowym rejonie galaktyki spiralnej, a
Słońce należy do tzw. ciągu głównego gwiazd "żyjących"
długo, podobnie jak jej planety, tzn. już ok. 5 miliardów lat, co
umożliwo długotrwałą ewolucję fizyczną, chemiczną i
biologiczną. Co więcej, nasza galaktyka jest tzw. "galaktyką
polową", tzn. jest elementem luźnej, niezbyt licznej grupy

background image

galaktyk, leżącej daleko od masywnych gromad galaktyk, w
których to koncentracja materii, a więc sił grawitacyjnych, jest
setki razy większa, a większość ich masy to "zbite galaktyki"
eliptoidalne.

Jądro naszej "luźnej" grupy lokalnej, jak się okazuje, tworzą
trzy galaktyki spiralne. Dwie z nich są łudząco do siebie
podobne. Są one galaktykami spiralnymi, mniej więcej tej
samej wielkości, jakkolwiek jedna jest nieco większa. Obydwie
mają dwie małe eliptyczne galaktyki satelitarne (te nasze, jak
wiadomo, nazywają się Obłokami Magellana). Leżą one tak
blisko siebie, że ową galaktykę bliźniaczą jako jedyny taki
obiekt widać gołym okiem. Mało kto zwraca jednak na to
uwagę. Nawet osoby urodzone pod znakiem Barana rzadko to
czynią, mimo iż nasza galaktyka bliźniacza, oznaczona w roku
1781 przez Charlesa Messiera w jego katalogu
"niegwiezdowych obiektów nieruchomych" symbolem M31
oraz trzecia ważna galaktyka jądra grupy lokalnej M33 leżą w
tym właśnie rejonie. Z pewnych względów częściej czynią to
osoby spod znaku Ryb. Dlaczego tak jest stanie się jasne w
trakcie czytania dwunastej opowieści. Ostatni gwiazdozbiór
zodiakalny, Ryby, sąsiadują z małą, niepozorną grupą gwiazd
spod znaku Barana. Gwiazdozbiór Barana wymieniany jest
zwyczajem astrologicznym jako pierwszy.

Powyżej tych gwiazd widoczne są trzy gwiazdy tzw. Twójkąta i
trzy najjaśniejsze gwiazdy Andromedy i tuż nad nimi,
widoczna gołym okiem mała plamka, nazwane po
wynalezieniu słabych lunetek Wielką Mgławicą, dlatego że
była wówczas największym "niegwiazdowym obiektem
nieruchomym". Umiejscowienie owej Wielkiej Mgławicy na
tle Andromedy sprawia, że czasami M31 jest nazywana także
Mgławicą Andromedy.

background image

Jeśli ktoś jest jeszcze mało wprawiony w rozpoznawaniu
dowolnego fragmentu nieba jednym rzutem oka, co da się
osiągnąć dopiero po wielu miesiącach "nocnych" treningów (a
o nie także tutaj chodzi, gdyż przynoszą odprężenie), to podam
jeszcze jedną radę. Otóż z lewej strony z gwiazdozbiorem
Barana sąsiaduje oczywiście piękny gwiazdozbiór Byka. Do
niego należą Plejady, czyli najpiękniejsza kulista gromada
gwiazd, znana niemal każdemu.

W rozmaitych zapisach kulturowych o Plejadach wspomina się
tysiące razy. Niektórzy twierdzą nawet, iż część z nas pochodzi
z Plejad.

Intrygującą historię tego konceptu zrelacjonuję w następnym
felietonie. Wróćmy teraz do Wielkiej Mgławicy.

Współcześnie powstały fascynujące koncepty "d w ó j n i",
czyli znaczenia "konstrukcyjnego" bliźniaczych galaktyk
spiralnych Andromedy i Drogi Mlecznej, a właściwie konecpt
trójni, gdyż nie zapominajmy, że tuż obok, nieco dalej jest
jeszcze "ta trzecia", czyli M31, zwana "Galaktyką w Trój-
kącie". Koncept ten uwzględnia regułę a l g o r y t mó w k r
e u j ą c y c h, które muszą składać się co najmniej z dwóch
elementów i stosować tzw. "zasadę lustra". Do konceptu "t r ó j
n i" wiodła długa droga znaczona intrygującymi zbiegami
okoliczności i dramatycznymi wydarzeniami.

Zacznijmy opowieść więc od początku. Od początku bowiem
chodziło o to czy Kosmos jest wielki, niemal nieskończony jak
twierdził Galileusz, czy też mały, złożony z kilku

background image

koncentrycznych kręgów, jak twierdził Arystoteles.

Prostocie klasyfikacji ciał niebieskich na ruchome planety i
"mrugające" gwiazdy od początku przeszkadzały dwie plamki.
Już w roku 986 perski astronom i pisarz Al Sufi opisał tzw.
"Małą chmurkę". Jak wiadomo pierwszą lunetę zbudował
Galileusz w roku 1609. On i astronom niemiecki Simon Marius
skierowali w roku 1612 takie lunetki na ową "Małą chmurkę".
Powstały pierwsze podejrzenia, iż świat jest wielki. Ciekawe
jest, że od 15-tu lat mówił o tym już Giordano Bruno, który nie
prowadził takich obserwacji, był natomiast wcześniej w Angli,
gdzie rozmawiał u Johnem Deenem, nadwornym "ekspertem",
całe lata zajmującym się pradawnym rękopisem, do którego w
trakcie tego artykułu będę musiał odwołać się jeszcze raz. W
roku 1615 zakazano jednak o tym mówić.

Po 150-ciu latach do sprawy wrócił jednak Emmanuel Kant. W
roku 1755 wysunął on przypuszczenie, że niektóre mgławice
mogą być tzw. "wyspowymi wszechświatami" - tzn.
skończonymi systemami gwiezdnymi, podobnymi do "naszej"
Drogi Mlecznej. Nie był to jednak dowód, lecz jedynie
przypuszczenie. Jeszcze w roku 1781 znany astronom
francuski Charles Messier, zapalony poszukiwacz komet,
skatalogował wszystki plamki i chmurki, które nazwał
"nieruchomymi obiektami niegwiazdowymi", tylko po to, aby
nie przeszkadzały mu w katalogowaniu komet. Charles Messier
był tytanem pracy, odkrył 14 komet. W swoim katalogu
"niegwiazdowych obiektów nieruchomych" umieścił natomiast
102 obiekty, z czego 68 odkrył po raz pierwszy sam osobiście.
Nie wiedział przy tym, że chmurki nr 31 i 33 to dwie,
najbliższe nam, inne galaktyki.

background image

Udowodnił to dopiero Edwin Hubble, który w roku 1926
napisał swój epokowy artykuł pt.: "A Spiral Nebula as a Stellar
System", który dotyczył galaktyki M33. Dowód opierał się o
pomiary linii absorpcyjnych widma światła biegnącego od
owych plamek świetlnych. Odległość do galaktyki M31 Edwin
Hubble oszacował dopiero w roku 1929. Jak wiadomo Hubble
dokonał jednocześnie jeszcze większego przewrotu
światopoglądowego. Podważył on model Wszechświata
stacjonarnego i zaproponował model czasoprzestrzeni
rozszerzającej się i czasu zapoczątkowanego, co prowadzi do
niezwykłych wniosków o losie człowieka po śmierci.

Jest zastanawiające i intrygujące dlaczego jednak osiem lat
wcześniej, mniej więcej te same dane o galaktyce M31
przedstawiał na licznych konferencjach dziekan Uniwersytetu
w Pensylwanii prof. Wiliam Romaine Newbold - specjalista z
zakresu zupełnie innej dziedziny, a mianowicie lingwistyki i
kryptografii. Otóż w roku 1921 ogłosił on, że odczytał jeden z
najdziwniejszych tekstów, a mianowicie tzw. rękopis Voynicha,
który próbowano zrozumieć od stuleci. Niesamowite dzieje
tego rękopisu, zapisanego szyfrem, a raczej w jakimś zupełnie
nieznanym języku, podaje Philip Morris w swojej książce pt.:
"Bez wyjaśnienia".

Rękopis powstał w III-tym wieku n.e. Jest ilustrowany
wizerunkami niewysokich, nagich kobiet, diagramami
astronomicznymi, dotyczącymi konstelacji Andromedy i Hiady
oraz rysunkami czterystu zupełnie fantastycznych roślin.
Profesor Wiliam Romaine Newbold stwierdził , że być może
zapisał go szyfrem Roger Bacon, żyjący w latach 1214-1294,
filozof, prekursor badań eksperymetalnych. Roger Bacon w
swoich pismach powoływał się na inny, niezwykle stary
dokument, należący do biblijnego króla Salomona. Jeden zaś z

background image

odcyfrowanych przez Newbolda fragmentów stwierdza:
"Widziałem we wklęsłym zwierciadle gwiazdę w kształcie
ślimaka. Znajdowała się między pępkiem Pegaza, piersią
Andromedy i głową Kasjopei". W miejscu tym właśnie
znajduje się Wielka Mgławica, galaktyka M31.

Wczytując się w teksty Phillipa Morrisa można dowiedzieć się
więcej o owym zwierciadle, a zwłaszcza o kulturowym
wiązaniu Galaktyki Andromedy z Plejadami i Hiadami. Na
niebie na prostej łączącej M31 z Hiadami leżą Plejady.

Hiady leżą jednak w odległości 130 lat świetlnych, Plejady w
odległości 400 lat świetlnych, a M31 w odległości 2.2 miliona
lat świetlnych.

Galaktyka Andromedy spełnia warunki dla powstania życia,
gdyż jest ona naszym "lustrzanym odbiciem" (Uwaga! M31
jest nieco większa).

Jest więc wielce prawdopodobne, że na M31 istnieje
równorzędna nam cywilizacja inteligentna, gdyż spełnione są
tam te same warunki Zasady Antropicznej. Nasza cywilizacja
potrafi jednak nadawać jedynie wiadomości rozchodzące się z
szybkością podświetlną. Wiadomość taka biegłaby więc na
M31 około 2.2 miliona lat. Komunikacja w paśmie
elektromagnetyczny z cywilizacją równorzędną, rozwijającą
się na M31, nie jest więc możliwa. Jeśli następował lub nastąpi
kontakt z tym rejonem czasoprzestrzeni to jedynie
"ponadczasoprzestrzennie". Jednocześnie, tak jak to powiedział
Arthur Clarke: "wysokozaawansowana technologia nie jest
odróżnialna od magii". Cywilizacja, która potrafiłaby

background image

realizować kontakt ponadczasoprzestrzenny byłaby
postrzegana jako "inteligencja magiczna".

Jednocześnie wiele osób, jeśli nie większość, uznaje istnienie
takich potęg, jakkolwiek różnie je nazywa - i na ogół nie
próbuje lokalizować je w określonym rejonie czasoprzestrzeni.
Logiczny wywód prowadzi więc do wniosku, że jeśli lubisz
wiedzieć gdzie mieszka bóstwo III-go stopnia, to spojrzyj
nieco powyżej gwiazdozbioru Barana, a więc nieco powyżej
gwiazd Hamal (alfa Aries) i Sheratan (beta Aries). Zobaczysz
wtedy to miejsce. Z kierunku tego kiedyś nadeszła przesyłka i
kiedyś tam będziemy chcieli się translokować.

ZDJĘCIA PRZESTAŁY BYĆ DOWODEM, CO NIE
ZNACZY, ZE ZWIĄZEK PLEJADAŃSKI NIE ISTNIEJE

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BYKA

Semjase z Plejad podobno jest blondynką, ma niebieskie oczy,
bladą skórę, delikatne usta i wysoko osadzone kości
policzkowe. Powiedziała Eduardowi Meierowi, że pomiędzy
planetami naszej Galaktyki podróżuje wiele kosmicznych ras, a
osiem z nich pozostawiło na Ziemi mieszańców, potomków
przybyszy z kosmosu z Ziemiankami. Z tego powodu
kontynuowane są migawkowe wizyty kontrolne. Wszyscy,

background image

którzy potrafią latać z szybkością nadświetlną są podobni do
ludzi, jakkolwiek jako rasy zaawansowane, już przed
milionami lat musiały przyjąć inną organizację swoich
społeczeństw.

Widoczny na okładce książki "Lata świetle" statek Semjase jest
największym "orzechem do zgryzienia" całej UFO-logii.

Widoczny na drugim planie, za stojącym na skarpie,
bezlistnym drzewem, wisi nad urwiskiem. Na korpusie dysku
lśnią i uginają się promienie Słońca, stojącego jeszcze wysoko
nad pagórkami pogórza Szwajcarii. Podobno miał tylko 6
metrów średnicy. Podrobienie tego zdjęcia musiałoby być lub
było bardzo trudne. Gałęzie są przed statkiem, na pierwszym
planie. Zawieszenie modelu za drzewem nie było możliwe,
gdyż jest tam akurat urwisko. Sfotografowanie modelu osobno
i nałożenie na zdjęcia pejzaży nie odtworzyłoby z kolei owych
załamujących się promieni słonecznych. Według Semjase
statek pokonuje odległość 500-set lat świetlnych w siedem
godzin. Większość czasu zajmuje wyjście z planety Erra w
przestrzeń kosmiczną, rozpęd do momentu osiągnięcia przez
statek szybkości światła, włączenie "drugiego napędu" i
dokonanie bezczasowego skoku, kiedy to przestrzeń i czas
"zbiega do zera" i zostaje "zamrożony". Połowę owych siedmiu
godzin zajmuje hamowanie, dokonywanie już po drugiej
stronie spiralnego ramienia Oriona naszej Galaktyki, lecz z
dala jeszcze do Układu Słonecznego.

Semjase w ciągu kilkudziesięciu "kontaktów", trwających od
28 stycznia 1975 roku przekazała podobno setki
szczegółowych informacji dotyczących społeczności Plejadan i
innych zaawansowanych cywilizacji, z którymi są oni w

background image

kontakcie. Podobno wszystkie cechuje brak zarządzania
odgórnego, duża autonomia i pielęgnowanie różnorodności
myślenia. Erra, jak twierdzi Semjase, nieco mniejsza od Ziemi
ma ustabilizowaną, stosunkowo niewielką liczbę mieszkańców.
Ich główne odniesienie filozoficzne dotyczy tzw. Zasady
Kreacji, tzn. praw dostrzegalnych w przyrodzie, które
sprawiają jej wytworzenie i przemiany.

Dwa tysiące stron notatek z rozmów z Semjase próbuje streścić
i zrelacjonować Guido Moosbrugger w książce pt.: "A jednak
latają". Wybór setek kolorowych zdjęć, sporządzonych przez
Eduarda Meiera, Agencja NOLPRESS rozprowadza w postaci
książki pt.: "Album UFO z Plejad". Dwie sfilmowane przez
Eduarda Meiera sceny lądowania oraz zarejestrowane przez
niego dźwięki jak i dane o dokonanych analizach niezwykłych
próbek metalu zawierają trzy kasety video, rozprowadzone
przez NOLPRESS pt.: "The Meier Chronicles", "Movie
Footage", "The Metal".

No właśnie! Sądzę, że owe zdjęcia przedstawione przez Gary
Kindera w jego książce, opublikowanej w oryginale w roku
1987, jeszcze teraz w czasach filmu "Park Jurajski", który
uzmysławia

współczesne

możliwości

tworzenia

"rzeczywistości sztucznej", są jednak mimo wszystko pewnym
argumentem dowodowym z tej prostej przyczyny, że były
wykonywane i pokazywane licznym świadkom, już od dawna,
poczynając od roku 1975, tzn. czasów kiedy to owa
komputerowa "virtual reality" po prostu jeszcze nie istniała.

Do wszelakich zdjęć próbujących cokolwiek udowodnić,
wykonanych po roku 1990, odnosiłbym się z wielką
nieufnością, co radzę również szanownym czytelnikom. Im

background image

również pozostawiam trud myślowy, jaki jest potrzebny, aby
wyrobić sobie własną opinię, czy żyjący pośród nas Eduard
Meier kłamie. Jak wiadomo "sprawę" próbowały zweryfikować
setki jego rozmówców, spośród których niektórzy byli
technikami i znawcami problematyki fałszerstw. Niestety
własne jedynie myślenie dedukcyjne la Sherlock Holmes jest
współcześnie jedynym dobrym argumentem.

Rozstrzygnięcie tego najbardziej niezwykłego przypadku
UFO-logicznego nie jest nam jednak tutaj potrzebne, aby snuć
dalszy ciąg opowieści o niebo- skłonie w rejonie
gwiazdozbioru Byka.

Wizerunek mnemotechniczny tego gwiazdozbioru, ułatwiający
odszukanie go na niebie, to piękne girlandy układające się w
literę V, ułożone poziomo, "nosem" na zachód. Ów nos to
kulista gromada gwiazd zwana Hiadami i nieco powyżej druga,
widoczna gołym okiem, kulista gromada gwiazd, zwana
właśnie Plejadami. Hiady i Plejady od wieków traktowane były
jako "przystanek".

Julisz Słowacki w 1845 roku napisał uderzającą strofę:

"Czy widziałeś Chrystusa?

Włóczy się przez ciemnotę

I sieje gwiazdy złote

background image

z Plejad i Syriusza."

Lee i Brit Eldersowie, Tom Welch i Wendelle Stevens zadali
sobie trud wyszukania wzmianek o Plejadach nie tylko w
poematach i powieściach, ale także w pismach naukowych,
biuletynach i pracach doktorskich.

Stwierdzili oni niezwykłą konsekwencję. W różnych częściach
naszego globu, dość często, jednocześnie w różnych kulturach,
od tysięcy lat, Plejady występują w mitologiach i rozmaitych
zapisach historycznych. Biblia wspomina o nich trzykrotnie. W
Księdze Hioba jest mowa o nadziei w ich słod- kim
oddziaływaniu. Okazało się, że częstotliwość z jaką
wymieniana jest ta niewielka, stosunkowo młoda gromada,
dziesięcio-krotnie przewyższa ilość odniesień i wzmianek
względem dwóch innych obiektów astronomicznych,
rywalizujących co do znaczenia w zapisach kultury Ziemian, a
mianowicie względem gwiazdozbioru Oriona i gwiazdy
Syriusza.

Do Oriona i Syriusza wrócę z okazji moich wywodów na temat
gwiazdozbioru Bliźniąt, a teraz musimy zająć się kulturowym
wizerunkiem Plejad.

Otóż czczono je, uznawano za "środek nieba", traktowano jako
ojczyznę przodków i źródło wszelkiej mądrości.

background image

Rejon ten od tysiącleci kojarzony jest więc z
przeświadczeniem, iż Galaktykę naszą zasiedla istniejąca już
od milionów lat sieć "ludzkich" cywilizacji, a Plejady i Hiady
są miejscem "przedostatniego i ostatniego skoku
przestrzennego" w kierunku Ziemi.

Przeciwnicy tej idei mówią, że wysokorozwinięte cywilizacje,
skoro są potężne to powinny, w takim razie, dokonywać
"inżynierii gwiezdnej" na dużą skalę, i stwierdzają, że
przejawów takich nie widać.

Zwolennicy tzw. "Związku Plejadańskiego" (termin Eldersów)
twierdzą: "No właśnie!" Otóż astronomiczne księgi chińskie,
spisane w roku 2357 p.n.e. odnotowały, że Plejady to siedem
jasnych gwiazd. Z tej racji były czczone przez młode kobiety
jako "Siedem Sióstr Przemysłu". Z południo- wego wejścia
wielkiej egipskiej piramidy, pierwszego dnia wiosny widać
właśnie Plejady i dlatego piramida ta ma siedem komór
głównych. Święto Pierwszego Maja oraz Japońskie Święto
Latarń są pozostałościami po antycznych uroczystościach
poświęconych Plejadom. Szkopuł w tym jednak, że obecnie na
niebie widnieje tylko sześć gwiazd spowitych niebieską
mgiełką.

Spór o ślady "inżynierii gwiezdnej" ostatnio znacznie się
zresztą ożywił. Spornymi obiektami są ostatnio zazwyczaj:
Charon, "geostacjo- narny" księżyc Plutona oraz
"nieskolatające" księżyce Marsa: Phobos (9400 km nad
powierzchnią) i Deimos (23500 km nad powierzchnią) oraz z
pewnych względów gwiazdozbiór Oriona i Syriusza.

background image

R.G. Haliburton na łamach "Nature Magazine" już w roku
1881 napisał: "... jestem przekonany, że nadejdzie dzień, kiedy
uczeni przyznają, że gwiazdy te (Plejady) są centralnym
słońcem religii, kalendarzy, mitów, tradycji i symboli dawnych
wieków".

William Olcott w swojej książce pt.: "Star Love of All Ages",
wydanej w roku 1991, napisał: "Ta mała gromada, nieśmiało
błyskająca podczas jesiennych nocy na wschodnim
nieboskłonie, łączy ze sobą różne ludzkie rasy bardziej niż
jakiekolwiek inne więzy natury. Nic więc dziewnego, że budzi
ona uniwersalny lęk i podziw, że właśnie pośród jej słońc
człowiek spodziewał się znaleźć środek Wszechświata".

Agnes Clerke w książce "The System of the Stars" nazwała
Plejady "miejscem na niebie, gdzie mitologia spotyka się z
nauką".

Często słyszy się stwierdzenie, że tzw. "ufologia" to dziedzina,
w obrębie której spotykają się mity, nauka i religia.

Gwiazdozbiór Byka jest takim terenem na pewno! Opowieści
Semjase to obecnie już co najmniej fakt mitologiczno-
kulturowy. Faktem historycznym jest także tzw. Mithraizm,
najpotężniejsza religia ostatnich wieków Cesarstwa
Rzymskiego, o czym u nas mało kto wie.

Jak większość religii przedchrześciajńskich i przedislamskich
Mithraizm miał symbolikę astronomiczną. W wieku pierwszym
astronom Hipparch, ku swojemu zdziwieniu okrył, że ktoś

background image

zmienia relację między Słońcem a widocznymi z Ziemi
gwiazdozbiorami. Słońce w czasach Asyrii i Babilonii, w dniu
równonocy wiosennej wschodziło na tle konstelacji Byka, a w
czasach rozkwitu Imperium Rzymskiego wschodziło już na tle
konstelacji Barana. Hipparch był wstrząśnięty, gdyż wierzono
wtedy, że Ziemia leży w centrum Wszechświata, który się
wokół niej kręci, a tu nagle okazało się, że ktoś przesuwa cały
firmament niebieski, coś w nim zmienia. Współcześni mu
intelektualiści popatrzyli na niebo i stwierdzili, że nad
konstelacją Byka widnieje konstelacja Perseusza, zwanego
inaczej Mithrasem. Doszli więc do wniosku, że tam przebywa
bóstwo, które jest w stanie poruszać całym firmamentem i
przesłanie to uczynili podstawą ideologiczną masowego ruchu
religijnego, który dominował nad terytorium zachodniej części
Imperium Rzymskiego aż do czasów jego upadku. Wyznawcy
Mithraizmu wybudowali tysiące świątyń. Wszystkie
wybudowali pod ziemią, a w każdej z nich umieścili wizerunek
mężczyzny zabijającego Byka.

O owym zabijaniu pisano niedawno w polskich czasopismach
naukowych (David Ulansey: "Misteria Mithry". Problemy,
1991, nr

254 i Jarosław Włodarczyk: "Byk po dwakroć ujarzmiony".
Wiedza i Zycie, 1991, nr 4).

Po 200 tysiącach lat owe przesuwanie się gwiezdnego tła
wschodu Słońca w dniu równonocy wiosennej przyjęto znowu
za astronomiczny symbol przemiany. Chodzi tym razem o
przejście od gwiazdozbioru Ryb do gwiazdozbioru Wodnika.
Wrócimy do tej sprawy w dwóch ostatnich rozdziałach książki.

background image

CZY DELFINY SĄ POTOMKAMI ZIEMNO- WODNYCH
PRZYBYSZY Z PLANET SYRIUSZA

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BLIZNIĄT

Prowadząc nasłuch sąsiednich regionów przestrzeni
kosmicznej w poszukiwaniu inteligentnych cywilizacji i
rozważając możliwości ich istnienia, zazwyczaj zapominamy,
że razem z nami, tu na Ziemi, przecież żyją inne inteligentne
istoty. Są nimi delfiny!!! Ich wysoka inteligencja została
potwierdzona przez wielu badaczy. Delfiny co prawda używają
swoich mózgów głównie do planowania zespołowej zabawy,
ale to już trochę inne zagadnienie, problem możliwych celów
myślenia i istnienia. Delfiny są rozmowne, mają poczucie
humoru, porozumiewają się głosem, a raczej dźwiękami z
szerokiego pasma częstotliwości. Często czynią coś, co można
porównać do śpiewu ptaków. Andreas Korte, autor znanej
książki, twierdzi nawet, że delfiny prócz umiejętności
echolokacyjnych potrafią manipulować światłem i martwią się
o stan ekologiczny planety. Bliźniacza, inteligentna cywilizacja
delfinów być może ma jednak w s p ó l n y r o d o w ó d. Tak
twierdzi przynajmniej Robert K.G. Temple w swojej książce
pt.: "Tajemnica Syriusza" (Wydawnictwo Brama, Poznań,
1992). Ta bardzo już znana książka, jak wiadomo, opisuje
pochodzenie, zwyczaje i wierzenia plemienia Dogonów,
żyjącego w Afryce Zachodniej, w regionie państwa Mali i

background image

państwa Górnej Wolty, w pobliżu miast Timbuktu i Bamako.

Dogonów odkryło małżeństwo francuskich etnografów, Griaule
Marcel i Dieterlen Germaine. Współcześnie Francja jest potęgą
techniczną. Francuzi konstruują rakiety Arianne, samoloty
bojowe Mirage, cywilne samoloty Airbus i różne
skomplikowane układy elektroniczne. Francuzi marzą jednak
najczęściej, aby zostać pisarzami, reżyserami bądź aktorami
filmowymi, ewentualnie w ostateczności etnografami.
Etnografię traktują jednak często jako przygodę całego życia.

Marcel Griaule spędził większość życia wśród Dogonów. Po
latach dopuszczono go do ich tajemnej wiedzy. Dotyczy ona g
wiazdy Syriusza i wierzeń podobnych do kultu
przeddynastycznych egipskich bóstw: Izydy i Ozyrysa. Marcel
Griaule wszystko co dowiedział się od Dogonów spisał w
jednym tylko artykule, zatytułowanym "Un systrme soudanais
de Syrius", który opublikował w naukowym czasopiśmie
afrykanistów: "Journal de la Societe de Africanistes" w roku
1950. Nieco więcej informacji dodała, po jego śmierci, jego
żona Dieterlen Germaine w pracy pt.: "La renard pale",
opublikowanej także w specjalistycznym piśmie
etnograficznym: "Fascicule de Institut d'Ethnologie" w roku
1965.

Długo nikt nie dyskutował tych rewelacji. Sprawę odkopał w
bibliotekach, z przyczyn osobistych, dopiero Robert K.G.
Temple i "nagłośnił" ją poprzez swoją książkę "Tajemnica
Syriusza", wydaną w 1976 roku, w czasach kiedy to Erich von
Daniken o tej sprawie jeszcze nie mówił.

background image

Dogonowie to lud wędrowny. Lud, który przybył z rejonu
Sahary, z rejonu dzisiejszej Libii. Tam jednak dotarł wcześniej,
jeszcze w czasach cywilizacji miniońskiej lub mykeńskiej z
Grecji. Jak wiadomo, Grecja miała wtedy kontakty z Egiptem,
o czym świadczą liczne podróże do zamorskiej kolonii
faraonów Kolchidei, założonej na wschód od Dodony, u
podnóża Kaukazu. Do Kolchidei podążali zresztą również
mitologiczni Argonauci po złote runo, co ma ważny związek z
naszą opowieścią. Dogonowie są czarni, ale antropologicznie
są podobni do starożytnych Egipcjan. Czytelników, których
intryguje owa tajemnicza historia, odsyłam do wspaniałych
zdjęć Dogonów, ich przedziwnych sadyb i krajobrazu ich
wiosek, zamieszczonych w "Maga- zynie Gazety Wyborczej"
nr 23/1993 oraz książki Adama Piechowskiego pt.: "Lud
Syriusza", Wydawnictwa PEGAZ.

Zdjęcia te, jak i rysunki ziemnowodnej istoty Nomo i jej statku
kosmicznego, rysowane od wieków przez Dogonów,
zamieszczone w książce Roberta K.G. Temple, powinny
zainteresować w szczególności osoby urodzone pod znakiem
Bliźniąt, pod znakiem gwiazdozbioru, który symbolizuje
"prawo kopii", ewentualnie "kopii z poprawką". Dlaczego??

Otóż Syriusz (alfa Wielkiego Psa, symbol bogini Izydy) to
gwiazda położona poniżej gwiazdozbioru Oriona, skądinąd
symbolu bóstwa Ozyrysa. Orion zaś leży tuż poniżej
gwiazdozbioru Bliźniąt. Tuż poniżej, jakkolwiek po tej jeszcze
stronie (po stronie M31), wstęgi widocznej tu na niebie Drogi
Mlecznej. Przesuwając wzrok wzdłuż gwiazdozbiorów
zodiakalnych, idąc od gwiazdozbioru Barana i Byka i dalej do
Bliźniąt, właśnie między gwiazdami Byka a gwiazdami
Bliźniąt przekraczamy widoczne tu spiralne ramię naszej
Galaktyki, zwane właśnie r a m i e n i e m O r i o n a.

background image

Łatwo jest rozpoznać gwiazdozbiór Bliźniąt na niebie, gdyż
układ gwiazd wyznacza literę U, zwróconą "kolankiem" na
północny zachód, tkwiąc "stopami" we wstędze Drogi
Mlecznej. Widoczna figura jest więc podobna do wzoru
graficznego znaku Bliźniąt (dwie laski połączone u końców
poprzeczkami). Alfa Gemini, Polluks, w rzeczywistości to
układ wielokrotny, składający się z czterech gwiazd, czyli
dwóch gwiazd bliźniaczych. Układy wielokrotne są częste w
widocznej poniżej Wielkiej Mgławicy Oriona. Astro- nomowie
nazywają gwiazdozbiór Oriona "w y l ę g a r n i ą g w i a z d".
Aby to wyjaśnić trzeba by przypomnieć tutaj czytelnikom, że
ogrzewająca nas gwiazda - "Słońce" należy do tak zwanego c i
ą g u g ł ó w n e g o, tzn. gwiazd średniej wielkości, "żyjących"
długo, tzn. około 10 miliardów lat. Znacznie większe, o d s a m
e g o p o c z ą t k u, czerwonawe, dość chłodne gwiazdy, tzn.
olbrzymy i nadolbrzymy żyją znacznie krócej, a tzw. b i a ł e k
a r ł y, które są t a k i m i o d p o c z ą t k u, żyją znacznie
dłużej. Słońce wraz ze swymi planetami powstało z obłoków
gazu międzygwiezdnego, skupionego zawsze w środkowej
części dysku galaktycznego. Słońce "skondensowało się" już
gdzieś przed 5-cioma miliardami lat.

Gwiazda ciągu głównego, powstaje z obłoku materii
międzygwiezdnej, który staje się niestabilny, na skutek dotarcia
fali uderzeniowej pochodzącej od innych, zazwyczaj dość
odległych, obiektów. Rozpoczyna się wtedy kolaps
grawitacyjny cząsteczek gazu, często zresztą od razu w kilku
osobnych fragmentach obłoku. Zagęszczenia gazu powodują
podniesienie się temperatury. Rozpoczyna się reakcja
termonuklearna. Gwiazda zaczyna świecić czerwonawym
światłem. Potem świeci dość długo światłem żółtym, aż w
końcu przemienia się "wtórnie" w białego karła.

background image

Przedziwne jest jednak, że gwiazda "ciągu głwónego" zostaje
najczęściej, na wskutek siły grawitacyjnej, wyrzucona z g r u p
y g w i a z d m ł o d y c h (wylęgarni) i rozpoczyna
wędrówkę po spiralnej trajektorii, wokół centrum
galaktycznego.

Taki obłok materii międzygwiezdnej, stanowiącej wylęgarnię
gwiazd, można dostrzec, nawet gołym okiem, tuż pod tzw.
pasem rycerza Oriona. Jest to tak zwana W i e l k a M g ł a w
i c a w Orionie, wg Charles'a Messiera chmurka nr M42. W
lunecie, w obrębie tej samej chmurki M42, można zobaczyć
niesamowity układ gwiazd zwany Trapezem (teta Oriona).

Ruchy gwiazd w tym układzie są przedziwne. Obiekty
gwiezdne zamiast krążyć tutaj jeden wokół drugiego, jak
przystało na normalny porządek astronomiczny, dokonują
ruchów pulsacyjnych. Przez pewien czas oddalają się od siebie,
a potem znowu zbliżają. Układ Trapeza jest niestabilny i może
w sposób nieobliczalny wyrzucić z gniazda którąś z gwiazd.
Proszę sobie wyobrazić jak niesamowite byłyby zjawiska
obserwowane na niebie przez mieszkańców planet krążących
wokół gwiazd należących do "teta Oriona".

Ktoś mógłby powiedzieć, że w tak młodej grupie gwiezdnej
życie nie mogło powstać. No cóż, pierowtne formy życia
biologicznego odkryto w skamielinach naszej planety z przed
3.5 miliardów lat, a hitem naukowym ostatnich miesięcy są
badania Geralda Joyce'a z Scripps Research Institute w La Jolla
w Kalifornii, który wykazał, że da się skonstruować cząsteczki
RNA, które natychmiast wytwarzają w "bulionie chemicznym"

background image

kopie samych siebie.

Niedawne badania meteorów, wskazują także na fakt
powszechnego występowania fenomenu życia biologicznego
(vide: artykuł pt.: "Jak narodziło się życie", Forum,
04.01.1994). "Widać p r z e p i s n a ż y c i e jest wpisany w
p r z e p i s n a W s z e c h ś w i a t. Widać tak stwierdzi
Zasada Kreacji. Gabriela Obremba-Chęcińska, artysta plastyk z
Warszawy, w niedawnym liście do mnie napisała, że na
poziomie "najniższym", w geometrycznym świecie linii i
punktów, Z a s a d a K r e a c j i to prawidłowość polegająca
na tym, iż mając j e d e n p u n k t i l u s t r o d a s i ę
utworzyć drugi, bliźniaczy punkt, potem trzeci ..., potem linię,
potem ewentualnie trójkąt i kwadrat. Dyskutując na ten temat z
kolei z informatykami usłyszałem, że przecież lustrem jest
instrukcja programowa a:=a lub a:= a + 1, istniejąca w każdym
języku programowania. Najciekawsza jest definicja "lustra"
zaproponowana przez fizyków. Do owej natury lustra wrócę w
felietonie poświęconym gwiazdozbiorom Lwa i Panny.

Jeśli "lustro" istnieje to Zasada Kreacji też! Jeśli Zasada
Kreacji działa!! to otaczający nas Kosmos jest przepełniony
różnymi formami życia!!, formami tak różnymi jak cywilizacja
delfinów i cywilizacja ludzi.

W poprzednim rozdziale napisałem, że Semjase stwierdziła, iż
wszystkie istoty, które potrafią latać z szybkością nadświetlną,
są podobne do ludzi. Co więc z tymi delfinami? Co prawda ich
potomkowie egzystują podobno w odległości zaledwie 9-ciu lat
świetlnych, ale to byłoby wymigiwanie się od rzetelnej
odpowiedzi.

background image

Rozważmy więc najpierw, czy komuś jeszcze wpadły do głowy
spostrzeżenia i poglądy tak dziwne jak przekonania Dogonów
o istnieniu "inteligent- nych syren". Otóż okazuje się, że na
niektórych wizerunkach bogini Izydy, spod jej szat wystaje
mały ogon rybi, co można sprawdzić na rycinach
zamieszczonych w książce Roberta K.G. Temple. Także
wierzenia sumeryjskie, babilońskie i chaldejskie wywodzą
początek cywilizacji na Ziemi z ziemno-wodnego półdemona
Oannesa. Robert K.G. Temple przytacza zdjęcia posągów
Oannesa i rzeźb innych jeszcze ziemskich istot ziemno-
wodnych.

Izyda, Ozyrys, Oannes według wielu zwolenników
paleoastronautyki przybyli z Kosmosu bądź byli dziećmi
przybyszy, które chwilowo mieszkały na naszej planecie przez
pewien czas, przed około 10 tysiącami lat?

Według Dogonów przybyli oni z planety gwiazd "Po", która
krąży po torze ósemkowym pomiędzy Syriuszem a jej
współtowarzyszem, nazwanym przez Diterlain Germaine
"Digitarią", gdyż słowo "po" jest także nazwą ziarna zboża,
którego nazwa botaniczna to Digitaris exilis. Dogoni mówią o
podwójnym systemie gwiezdnym Syriusza od stuleci. Co
sześćdziesiąt lat organizują barwne święto bliźniąt: "Sigui".
Wydaje się, że jest ono synchronizowane z okresem obiegu
Digitarii wokół Syriusza, zwłaszcza jeśli uwzględnić, iż w
istocie jest to skomplikowany ruch współzależny Syriusza B
wokół Syriusza A i na odwrót (tak jak ruch synodyczny Ziemi i
Księżyca wokół ich barycentrum). To że co sześćdzesiąt lat
urwisko Dogonów we wiosce Yugo Dogoru świeci czerwonym
blaskiem i dodatkowo porasta dynią o podłużnym kształcie,

background image

której nikt nie sadzi, pozostawimy już tylko bardziej
dociekliwym turystom, odwiedzającym Górną Woltę i
Republikę Mali.

Sinusoidalność poruszania się Syriusza naprowadziła
Friedricha W. Bessela w roku 1844 na trop, że być może jest to
"gwiazda podwójna". Było to wtedy pojęcie mało znane.
Dopiero dwadzieścia lat później Alvanovi Clarkowi udało się
dostrzec przy pomocy teleskopu maleńskiego Syriusza B. Był
to pierwszy znany ludziom b i a ł y k a r z e ł. Syriusz A,
mimo iż jest najjaśniejszą gwiazdą nieba, jest podobny do
naszej rodzinnej gwiazdy Słońca. Jest to także gwiazda ciągu
głównego, jakkolwiek nieco większa. Świeci tak jasno, gdyż
jest położona względem nas bardzo blisko, zaledwie w
odległości 9-ciu lat świetlnych. Towarzyszący mu b i a ł y k a
r z e ł ma masę zbliżoną do masy Słońca, ale jest 120 razy
mniejszy i świeci niebieskawo.

Jeśli Dogonowie znają lepiej prahistorię i istoty inteligentne
tutaj rzeczywiście wywodzą się z planety krążącej po torze
ósemkowym pomiędzy tymi dwoma gwiazdami Syriusza, to
nie dziwi mnie zbytnio, iż przybyły stamtąd istoty ziemno-
wodne. Tak czy inaczej, na Ziemi żyją inteligentne istoty
wodne, preferujące zabawę, i inteligentne istoty ziemne,
preferujące wojnę.

PRZESILENIE W BRAMIE LUDZKOŚCI

background image

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RAKA

Chaldejczycy wierzyli, że dusze ludzkie zstępują na Ziemię od
strony gwiazdozbioru Raka i dlatego nazywali go Bramą
Ludzkości. Widoczną nawet gołym okiem kulistą gromadę
gwiazd, obecną w centrum gwiazdozbioru, nazwano dlatego
później żłóbkiem (Praesepe - czyli plamka M44). Chaldejczycy
przed tysiącami lat przejęli dziedzictwo najstarszego państwa i
ludu Sumerów, których rozwinięta kultura, podobnie jak
kultura Egipcjan, poja- wiła się nie wiadomo skąd. Apollodor i
Berossos, starożytni kronikarze twierdzą, że królowie
chaldejscy pochodzili w prostej linii od Oannesa Annedotusa
(patrz poprzedni felieton), który wyłonił się z Morza
Erytrejskiego. W tych czasach właśnie ustalono "pierwsze
litery ludzkości", tzn. znaki Zodiaku i nadano nazwy
wszystkim jaśniejszym gwiazdom, które obowiązują do tej
pory.

Znak Raka, jak sądzą niektórzy, to ułożone poziomo 69. Proszę
zwrócić baczną uwagę, to nie jest 69, lecz l u s t r z a n e o d
b i c i e 69. Jest to znak, który oznaczał moment słonecznego
przesilenia, gdyż na tle tego właśnie gwiazdozbioru Słońce
wschodziło wtedy w dniu letniego przesilenia, tzn.
najdłuższego dnia w roku. W czasach pierwszych Chrześcijan
Słońce wschodziło w tym dniu już na tle gwiazdozbioru Byka.

Język Chaldejczyków był podobny do aramejskiego. Jak
wiadomo, część najstraszych tekstów Starego Testamentu była
spisana po aramejsku.

To, że Chaldejczycy upodobali sobie pewien fragment nieba,

background image

nie było w tych czasach niczym szczególnym. Wszystkie
religie przedchrześcijańskie i przedislamskie posługiwały się
symboliką astronomiczną. Było tak jeszcze w pierwszych
wiekach po Chrystusie. Potem przyszło p r z e s i l e n i e i
przez całe stulecia astronomia była niewygodna, a systemy
ideologiczne wyzbyły się precyzyjnej symboliki gwiezdnej. Do
tej pory mówienie o gwiazdach, w towarzystwie, jest
postrzegane jako dziwactwo. Nie należy robić tego zbyt często,
jeśli nie chcemy być zakwalifikowani do "nawiedzo- nych",
lub gorzej do zwolenników gnostycyzmu, lub nietutejszej, nie
naszej, bo kalifornijskiej mody na New Age.

Żeglarze, kosmonauci i astronomowie mają jednak
przyzwolenie i mogą mówić o gwiazdach. Żeglarz wie dużo o
gwiazdach i mówi o nich nie tylko dlatego, że widuje je często
w bezchmurne noce, ale także dlatego, że bez tej wiedzy
mógłby nie trafić do domu.

Współcześni kosmonauci, co prawda są prowadzeni jak po
sznurku, ale jeśli się przypatrzeć ich sprawie bliżej, to chodzi
tu także o to, aby w przy- szłości "umieli trafić do domu".
Spróbuję przedstawić tę tezę w niniejszym felietonie w
powiązaniu z wiedzą o trzech rodzajach "zwrotników", czyli p
r z e s i l e ń.

Rządy wydają na instalacje astronomiczne, z kieszeni
podatnika, coraz większe pieniądze. European Southern
Observatory, wybudowany w Chile, kosztował EWG ćwierć
miliarda dolarów, mniej więcej tyle ile niedawna naprawa
kosmicznego teleskopu Hubbla. Na wstępny projekt stacji
orbitującej Freedom Amerykanie wydali już więcej niż na
całość orbitującego teleskopu Hubbla. Redaktor Scientific

background image

American, Richard Wassersug w artykule pt.: "Kosmiczne
kijanki" (Świat Nauki, 1993, 12) wyraża nawet przekonanie, że
nikt nie jest w stanie wstrzymać dalszego wydawania pieniędzy
na stację Freedom, gdyż trendem tym kierują motywy religijne
(sic!). Pisze on, cytuję:

"Agenda badań kosmicznych oferuje nam nawiązanie kontaktu
z bogami. Nie jest to wprawdzie przedsięwzięcie naukowe, ale
być może warte jest milionów. Zastanówmy się, czy ludzkość
nie oczekiwała od religii tego, co proponuje nam NASA; mówi
o niebie "ponad nami" i ziemi poniżej. Z historycznego punktu
widzenia możemy powiedzieć, że religia umożliwiła nam
wyzwolenie się z ziemskich ograniczeń. Bogowie przebywali
w niebiosach, o czym do dziś przypominają nazwy planet.
Religia dawała nam możliwość wzniesienia się ponad ziemię,
zanim zdołaliśmy przezwyciężyć grawitację, dzięki rakietom
kosmicznym ..."

"Załogi wahadłowców traktujemy z czcią, którą w minionych
stuleciach oddawaliśmy kapłanom potężnych bóstw.
Astronauci są dziś pośrednikami pomiędzy nami a tym czymś
nieosiągalnym i wyższym. To oni - jak ongiś kapłani -
wyruszają na spotkanie Marsa. To wprawdzie planeta a nie
bóstwo, ale przeżycie emocjonalne będzie równie silne ..."

"Byłoby bezczelnością mniemać, że jakikolwiek śmiertelnik
zdoła powstrzymać ludzkość przed dążeniem ku innym
planetom. Pozwólmy wszakże ateistom i agnostykom
przyłączyć się do tej pielgrzymki dla dobra nauki. Postarajmy
się, aby skorzystała na tym rzetelna, wysokiej jakości nauka ..."

background image

Żeglarzy, kosmonautów i astronautów nie gościmy jednak
zazwyczaj na urodzinach, imieninach i innych spotkaniach
towarzyskich. Okazji do rozmów o gwiazdach jest więc na
codzień niewiele.

Pragnąc przyczynić się więc do urozmaicenia tematów rozmów
towarzyskich, chcę podsunąć osobom urodzonym pod znakiem
Raka tezę, którą bedą mogli wyprowadzić z równowagi
uczestników dowolnego spotkania.

Na osobę urodzoną pod znakiem Raka liczę szczególnie, gdyż
zazwyczaj mają one rodzaj osobowości zwanej w obrębie
systemu Enneagram, typem "advocatus diaboli". Lubią oni
przeciwstawić się rutynie i uznanym już autorytetom, często
tworzą intelektualną opozycję. Znak Raka jest bowiem
znakiem p r z e s i l e n i a i to przesilenia trojakiego rodzaju,
o czym będzie mowa niżej.

Proponuję więc, aby w trakcie przyjęcia często wyglądali przez
okno i wygłaszali tego typu stwierdzenia, jak trzy poniższe
przykłady:

1. Gwiazdozbiór Raka jest niemal w zenicie, tak jak gdybyśmy
się zbliżali do Wysp Bahama (marzec).

2. Popatrz, dysk galaktyczny jest na obrzeżu horyzontu,
patrzymy więc w otchłań północną (maj).

3. Akurat mamy centrum Galaktyki przed nami (lipiec).

background image

Ponieważ ktoś z uczestników spotkania towarzystkiego może
jednak nie wytrzymać i poprosić o wyjaśnienia, trzeba będzie
wówczas, ze spokojem, wyjaśnić, że każdy z nas jest
kosmonautą, a raczej pasażerem dość dużego statku
kosmicznego o nazwie "Planeta Ziemia".

Wywoła to znudzenie i zniechęcienie, jako że większość
obecnych nie przebyła żadnego z trzech wskazanych dla
zdrowia psychicznego p r z e s i l e ń, ale może się zdarzyć, że
ktoś zapyta: "Jak to! statek kosmiczny? Co Ty za bzdury
pleciesz?" Wtedy trzeba będzie wyjaśnić, że owszem "Planeta
Ziemia" pędzi z olbrzymią szybkością wzdłuż skomplikowanej
trajektorii, wyznaczonej przez kilka jednocześnie
zachodzących ruchów:

a. ruch Ziemi dookoło Słońca (szybkość 30 km/sek.),

b. ruch Słońca jako gwiazdy wędrującej dookoła Drogi
Mlecznej (szybkość 300 km/sek.), przy czym mijają i
wyprzedzają nas tzw. gwiazdy szybkie i wolne, poruszające się
względem Słońca z szybkością 50-80 km/sek., a my sami
możemy wyjść za ramię Oriona i wtedy grożą nam liczne
katastrofy,

c. ruch Drogi Mlecznej w kierunku Bliźniaczej Galaktyki M31
(szybkość 300 km/sek.),

d. ruch całej "Lokalnej Grupy Galaktyk" w kierunku Wielkiego
Atraktora (zapewne super-gromada w Pannie, szybkość ok. 600

background image

km/sek.). Ruch jest modyfikowany przez Supergromadę
Hydra-Centaur i najbliższe "polowe" grupy lokalne w
Rzeźbiarzu i w Wielkiej Niedźwiedzicy (1/2 szybkości);

e. ruch wynikający z "rozszerzania się Świata" (szybkość ok.
100 km/sek. na 1 Mpsek.), względem gwiazd "po drugiej
stronie" Kosmosu, Ziemia oddala się z szybkością
"podświetlną".

Można dodać, że widok przez okno w czasie bezchmurnej,
gwiaździstej nocy to widok jak przez bulaj kajuty okrętowej, a
dokładniej przez "luk statku kosmicznego".

Zapewne powie ktoś wtedy! To rzeczywiście prawda! Ale cóż
mnie to obchodzi, muszę przede wszystkim dbać o to, aby mieć
z czego żyć, muszę być realistą, nie jestem pilotem.

Radzę, aby po wygłoszeniu tego typu zdań, które padną na
pewno, wezwać posiłki. Trzeba rozglądnąć się wtedy, czy
wśród obecnych nie ma osób urodzonych pod znakiem Wagi,
Bliźniąt, Strzelca czy Wodnika. To są właśnie na ogół urodzeni
"żeglarze i piloci".

Być może ktoś z nich poprze Twoją tezę, że na p i l o t a r z u
k o s m i c z n y m już teraz zarabiają wszyscy nauczyciele
fizyki i matematyki, ucząc często astronomii i kilku fantastów
innego rodzaju, oraz tezę, że ludzkość trzeba przygotować do
nawigacji w "paśmie pozaektromagnetycznym", czyli do
"skoków nadświetlnych".

background image

Usłyszysz wtedy, że jesteś nawiedzony, że nikt nie widział
statku kosmicznego zdolnego do "skoków nadświetlnych".

Zaproponuj wtedy, aby osoby te odwiedziły Planetarium, gdyż
tam się "w y k ł a d a n a w i g a c j ę k o s m i c z n ą".
Podkreśl, że budynek Planetarium jest w pewnym sensie
makietą "nadświetlnego statku kosmicznego", gdyż jest on
podobny nie tylko do mitologicznych UFO, ale także do dysku
"p o l o w e j g a l a k t y k i s p i r a l n e j", takiej jak
Droga Mleczna lub M31.

Uczestnicy przyjęcia o mentalności żeglarzy, piratów i pilotów
mogą się jednak zacząć zastanawiać, dlaczego jest to makieta
"nadświetlnego statku kosmicznego". Trzeba uświadomić
wtedy prostą sprawę: tego typu statek kosmiczny musiałby
mieć "pomocniczą" kabinę nawigacyjną o kształcie kopuły
nieba, na której wyświetlanoby "wyjściowe" (przed skokiem) i
"do- celowe" (po skoku) widoki gwiazd, po to aby się nie
zagubić, po to aby umieć wrócić do domu.

Ilustracją literacką tej tezy jest fragment powieści Colina
Kappa pt.: "Formy chaosu", zamieszczony tu za zgodą redakcji
"NOWEJ FANTASTYKI":

"Poczekalnia, w której e k i p a p o d p r z e s t r z e n n a
przeczekiwała s k o k, była pusta. Dalej znajdowało się miejsce
najbardziej tajemnicze i ciemne na całym statku.
Pomieszczenie matryc wraz z galeriami, na których pracowali
technicy obsługi. Stała tu kulista (bryła) zawierająca zielone,
fluoryzujące powietrze, sztucznie utrzymywane specjalnym
polem, w którym roiło się od miliardów miniaturowych

background image

gwiazd. Była to idealna kopia prawdziwego Kosmosu. W tym
pomieszczeniu żadne światło nie było dozwolne, a technicy
byli zbyt zajęci, żeby zwrócić uwagę na jeszcze jeden cień.
Widać było tylko ich twarze. W zielonym świetle
przypominały one zjazd czarowników oddających się czarnej
magii ..."

"Z niezwykłą delikatnością i ostrożnością rozpinali oni w
matrycy gwiezdnej siatkę prawie niewidocznych miedzianych
nici o grubości rzędu mikronów. Nici te określały osie, pozycje
i wartości krytyczne maleńkiej konstelacji (docelowej). Ów
kłębek miedzianych nici utkany w tym mikrowszechświecie
określał punkty wejścia i wyjścia dla skoku nadświetlenego."

"Bron rozumiał te czynności, przeszedł bowiem odpowienie
przeszkolenie. Wreszcie uznał, że czas rozpocząć działanie. -
Postaram się uzyskać współrzędne, Jaycee, Zajmij się
zapisem ..."

"Statek wszedł w podprzestrzeń na maksymalnej szybkości ...
Przez następne trzydzieści dwie sekundy Bron odczuwał
potworny ból rozrywanych wnętrzności i miażdżonych
kości ..."

"Świadoma część jego mózgu odrzuciła to, czego nauczono go
w szkole, że zgodnie z zawiłym procesem przemiany
podprzestrzennej cały statek znikł z r e a l n e j p r z e s t r z
e n i, by lecieć dalej wzdłuż siatki miedzianych

drucików z makiety matrycy galaktycznej ..."

background image

Żeglarze, piloci i przynajmniej tacy astromonowie i fizycy, jak
Mikołaj Kopernik, Johanes Kepller, Isaac Newton i Albert
Einstein, w trakcie wynurzeń prywatnych wypowiadali i
wypowiadają pogląd, że przynajmniej część cech osobowiści
jest determinowana przez masy grawitacyjne planet i gwiazd,
które wpływały na rozwój płodu.

To stwierdzenie brzmi tutaj trywialnie. Nie jest jednak ono
akceptowane przez wielu ludzi i jest odbierane niechętnie przez
te wszystkie s y s t e m y i d e o l o g i c z n e, które
jednocześnie nie posługują się symboliką astronomiczną i które
niechętnie rozważają p o d ś w i a d o m e i nieświadome
wyznaczniki czynów ludzkich.

Wcale nie dziwię się obecnej sytuacji. Umberto Eco sądzi
nawet, że inklinacja do wiązania gwiazd z typami
podświadomości (przed-Freudowskie psychologizowanie), a
zwłaszcza sięganie do "mistycznych", archetypowych
pokładów podświadomości pojawiała się w historii ludzkości
po okresach przesileń na wzór ruchów wahadła Foucaulta.

Z w r o t ku ponownemu uwzględnianiu sił p o d ś w i a d o m
y c h znaznaczył się w latach 1934 i 1936. Wydano wtedy dwie
przełomowe książki o znamiennych tytułach: "Zwrotnik Raka"
Henry Millera i "Neuro- tyczna osobowość naszych czasów"
Karen Horney.

Henry Miller, skanadalizujący pisarz amrykański, pod
pojęciem RAKA miał na myśli zazwyczaj pozycję 69. Jego
powieść była w zakresie zmysłowości i seksu tak

background image

skandalizująca, że dopiero w roku 1961, decyzją Sądu
Najwyższego USA zezwolono na jej przedruk z wydania
paryskiego na terenie Stanów Zjednoczonych.

Henry Miller po latach napisał jeszcze dwie inne ważne
powieści, a mianowicie: "Różowe ukrzyżowanie" i "Zwrotnik
Koziorożca". Do przesłania tych powieści wrócę w opowieści
dla osób urodzonych pod znakiem Koziorożca. Teraz tutaj
pragnę natomiast zwrócić uwagę na fakt, że p r z e s i l e n i e
dotyczące uświadomienia sobie, występującej wówczas wśród
pasażerów "Planety Ziemia", n e u r o t y c z n o ś c i, o czym
mówiła w 1936 roku największa wówczas po Freud'zie
psycholog Pani Karen Horney oraz uświadomienie sobie
ochraniającej roli zmysłowości (przesilenie III) przyszło za
późno.

Otóż to prawda, iż zmysłowość wyziera z podświadomości.
Ale z podświadomości wyziera także pragnienie Mocy (vide:
dzieła Friedricha Adlera - uczenia Freuda, przyjaciela
Einsteina), często w postaci chęci ujarzmienia ludzi, czyli
władzy sprzecznej z Zasadą Kreacji, sprzecznej z ludzkim,
przyjaznym wyczuciem przyszłości.

Niestety pięć lat później pragnienia te przebiły się z
podświadomości charyzmatycznych polityków, a potem zostały
"demokrytacznie" zaakceptowane z taką wyrazistością, iż w
następstwie tego wymordowano około 60 milionów ludzi
(vide: Stanisław Lem : "Prowokacja" oraz rozdział pt.: "Siły
nadprzyrodzone w otoczeniu Hitlera" - w książce pt.: "Demony
- władcy, imperia, okultyzm" Richarda Rainey'a [Dom
Wydawniczy LIMBUS, Bydgoszcz, 1993]; jak i "Ezoteryczne
źródła nazizmu" Marka Tabora [Wyd. Brulion, Kraków, 1993]

background image

oraz artykuł pt.: "Ktoś przecież musi nami rządzić" o książ-
kach dwóch lekarzy francuskich pt.: "Ukryte szaleństwo
władców "[Forum, 1994, nr 1]). Paradoksem jest przy tym, że
ruch faszystowski zadbał o widowiskowość i teatralizację
swoich poczynań, odwołując się do prastarego symbolu Słońca
- swastyki i święta w dniu przesilenia słonecznego. Czyżby
zstąpiły wtedy przez Bramę Ludzkości "złe dusze"? Czyżby
nieszczęścia wyniknęły z niezdrowego zainteresowania się
"okultyzmem" i "konceptami ezoterycznymi", jak sugerują to
Richard Rainey i Marek Tabor.

Jest więc o czym dyskutować. Chodzi bowiem o wieloraki
związek gwiazd z podświadomością. Gwiazdy wyznaczają z
grubsza cechy naszej podświadomości, ale w podświadomości
siedzi kilka potężnych sił, które lubią lub nie lubią "chodzić
razem".

Proszę zwrócić uwagę, że totalitarne reżimy nie lubią, nie
znoszą wręcz psychologów (gadania o podświadomości, jak i
jej siły pierwszej tzn. zmysłowości). Dyktator zazwyczaj
zarządza wśród ludności przyzwoitość i surowe obyczaje,
planując jednocześnie wojnę, co zazwyczaj zapowiada jasno,
otwartym tekstem typu: "Mein Kampf".

Z punktu widzenia współczesnej wiedzy o podświadomie
realizowanych grach (vide: Eric Berne: "W co grają ludzie?",
PIW, Warszawa, 1987) wszystko się zgadza!

Chęć posiadania nieprzeciętnej mocy i ujarzmiania ludzi rodzi
się zazwyczaj jako chęć odegrania się za odrzucenie i pogardę
doznaną wcześniej. Wobec niezdolności i niechęci do

background image

intymności i zmysłowości nie pozostają w repertuarze inne
reakcje niż chęć odegrania się oraz zemsty i rozpoczęcia
budowania mentalnych a nawet fizycznych "p u ł a p e k n a
l u d z i".

Jeśli chcemy przewidzieć przyszłe czyny osób publicznych i to
co stanie się z naszą wolnością, jeśli przejmą władzę, a
zwłaszcza jeśli chcemy przewidzieć co wydarzy się w resorcie
wojny, to należy uważnie słuchać co osoby te mówią o
zmysłowości. One zwiastują przesilenie, ale są przesilenia
trzech rodzajów i ich lustrzane odbicia.

O ASTRONOMACH, FIZYKACH I ICH ASYSTENTKACH

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem LWA I
PANNY

Wielkie odkrycia współczesnej astronomii i fizyki, które
zaważyły na losach naszego współczesnego modelu Kosmosu,
jego początków, a więc i modelu Wszechrzeczy zostały
dokonane przez dziwne pary: "starszego astronoma, bądź
fizyka i jego młodszą asystentkę", a więc mówiąc
metaforycznie przez "L w a i P a n n ę".

Alan Dressler i Sandra Faber zaniepokoili nie tylko
astronomów, kosmologów i fizyków, ale i wszystkich
czytelników pism popularyzujących wiedzę, osoby gnane

background image

chęcią posiadania w swoim umyśle zbornego, uzgodnionego z
obserwacjami przyrodniczymi modelu Wszechświata. Osoby te
przeżywają częste stresy związane z możliwością zawalenia się
w jednej chwili misternej konstrukcji budowanej przez lata.

W artykule pt.: "Wielki Atraktor", opublikowanym w kwietniu
1991 roku w "Nature" i przedrukowanym w "Problemach" już
w sierpniu 1991 r. główną część A. Dressler rozpoczyna od
zdania, cytuję: "Wraz z Sandrą Faber spędziliśmy trzy sezony
obserwacyjne w obserwatorium Carnegie Institution a L a s C a
m p a n a s, zbierając dane dla 134 galaktyk eliptycznych i 117
galaktyk spiralnych w obszarze Wielkiego Areaktora, zarówno
wchodzących w skład gromad, jak i nie ..."

Wywód Alana Dresslera i Sandry Faber wywołał palpitacje
serca niejednego czytelnika, dlatego iż nagle okazało się, że
obserwowalny wokół nas Wszechświat nie jest jednorodny,
lecz "skomponowany" jest z olbrzymich struktur, którymi są
ściany materii zbudowane z jej skupisk, tzn. z tzw.
supergromad galaktyk rozciągających się na setki milionów, a
nawet 1-2 miliarda lat świetlnych, przy czym przypomnijmy
rozmiary Wszechświata, to jedynie ok. 20 miliardów lat
świetlnych. Owe ściany zbudowane z eliptoidalnych i
spiralnych galaktyk leżą niejako na powierzchni olbrzymich
przestrzeni pustych. Alan Dressler i Sandra Faber wprowadzili
do nauki pojęcie tzw. Wielkiego Atraktora, który jest zapewne
supergromadą galaktyk, widoczną przez teleskopy na tle
gwiazdozbioru Panny, leżącą w odległości ok. 60 milionów lat
świetlnych.

Według innej znanej pary astronomów: pani Margaret J. Geller
i John'a P. Huchra nasza galaktyka jak i cały Wielki Atraktor

background image

jest częścią tzw. "W i e l k i e j Ś c i a n y", którą tworzą
supergomady w Warkoczu Bereniki, gwiazdozbiorze
widocznym powyżej Panny oraz na tle gwiazdozbiorów nieba
południowego: Hydry i Centaura, położonych poniżej Lwa i
Panny. Hydra i Centaur, będąc usytuowane blisko równika
niebieskiego są widoczne i u nas na północy, w miesiącach
wiosennych nad horyzontem. Widać je wtedy także w
sąsiedztwie gwiazdozbiorów Lwa i Panny.

Za Wielką Ścianą jest "W i e l k a P u s t k a w W o l a r z
u", czyli pustka wykryta przez w/w dwie pary astronomów na
tle gwiazdozbioru widocznego na naszym niebie przez cały rok
powyżej Panny i Wagi. Owa pustka ma rozmiary rzędu 100
milionów lat świetlnych.

Proszę sobie wyobrazić sytuację załogi statku kosmicznego,
zdolnego do skoków nadświetlnych, tzn. do podróży z
szybkością znacznie większą niż 300 tys. km/sek. Statek taki
mógłby się przemieścić w środek owej "P u s t k i w W o l a r
z u". Co ujarzałaby wtedy załoga statku? Jeśli pamiętać, że
najbliższa znana, inna galaktyka, tzn. M31, czyli Andromeda,
znajduje się w odległości zaledwie 2 milionów lat
świetlnychm, a mimo to ledwo ją widać, jako gwiazdę 5-tej
wielkości (4.8m), załoga naszego statku widziałaby więc
wokół siebie tylko absolutną czerń i nic więcej.

Gdyby się tam urodzili to nie wiadomo, czy ktoś z nich
wpadłby na pomysł budowania potężnych teleksopów przez
które dostrzegliby oni najbliższe gwiazdy, odległe od nich o 50
milionów lat świetlnych.

background image

Jednym zdaniem, Wszechświat, na przekroju wygląda jak
dobry ser szwajcarski; z olbrzymimi dziurami i cienkimi
ściankami materii. My żyjemy natomiast w niewielkiej
odległości od jednej z tych ścianek, którą stanowi
supergromada w Pannie.

Nawet proporcje są mniej więcej takie same jak w dużym
krążku Ementalera. Jeśli rozpatrzeć bowiem rozmiary jednej
"dziury", takiej jak "Wielka Pustka w Wolarzu", to do brzegu
"krążka sera", czyli całości obserwowanego Wszechświata
napotykamy tylko około 200 takich innych jeszcze dziur.

John Morgan, w artykule pt.: "Koniec grupowania",
zamieszczonym w "Świecie Nauki" (1992/4) przytacza na to
dowody. Z artykułu tego wynika, że da się juć ogarnąć
umysłem "p l a n c a ł o ś c i", a nawet przedstawić mapę
całego Wszechświata, z postawieniem na niej kropki, w którym
to miejscu "Pan Bóg nas posadził".

Tak! Dałoby się, gdyby nie inna para typu Lew i Panna, a
mianowicie Albert Einstein i Mileva Maric, młoda Serbka, jego
pierwsza żona.

Za wydawnictwem "Le Seuil", które wydało ostatnio dzieła
zebrane Einsteina wraz z jego listami miłosnymi oraz książką
Francoise Balibar z serii "Decouvertes" pt. "Einstein" (vide
"Forum" z dn. 4.I.1994), przytaczam omówienie
korespondencji z Milevą Maric. Nicole Leibowitz pisze tam:
"Na razie Einstein wysyła do Milevy (studentki fizyki) listy
miłosne naszpikowane równaniami. O czym jej pisze? - O
względności! Długa i czuła wymiana listów pozwala dziś, krok

background image

po kroku śledzić intuicje, jakie kierowały tym umysłem
urzeczonym przez naukę, filozofię i poezję ...".

Jeśli przyjrzeć się tej korespondencji to okazuje się, że
Einstein, syn pianistki i inżyniera elektryka, bez owego "tła",
bez inspiracji owej niewidzialnej ręki Milevy Maric zapewne
niewiele by zdziałał. Jego mózg, co prawda, jak pisze Roland
Barthes: "wytwarzał myśli bez ustanku, tak jak robi to młyn,
który wytwarza mąkę", ale "efekt Lwa i Panny" zilustrowany
ostatnio wspaniale przez film Krzysztofa Zanussiego pt.:
"Dotknięcie ręki", zadziałał także.

W korespondencji z Milevą Maric można odnaleźć dylemat, że
z szczególnej teorii względności wynika wniosek, iż część
Wszechświata, jakkolwiek istnieje, jednak nigdy nie będzie
przez nas obserwowana, czy też dostępna, gdyż jeśli założyć
stałą, skończoną szybkość światła to możemy obserwować
jedynie "bi-stożek", to znaczy dwa oddalające się z szybkością
światła, leżące naprzeciwko stożki materii. To co "na prawo i
to co na lewo" nie daje się, z racji praw fizyki, obserwować,
gdyż "uciekając wcześniej z szybkością światła" jest już teraz
w takiej odległości, iż "z szybkością światła" nigdy juś tam nie
dotrzemy. No tak! Chyba że dysponowalibyśmy jakimiś
niezwykłymi sposobami teletransmisji.

Aby posunąć się o krok dalej w rozważaniach nad
niezwykłymi sposobami teletransmisji, wspomnijmy o jeszcze
jednej parze - astronoma i jego asystentki.

W podręczniku astronomii "Niebo na dłoni" (Eduard Pittich,
Dusan Kalmanocok, Wiedza Powszechna, 1988) czytamy:

background image

"Pulsary odkryła młoda studentka astronomii Jocelyn Bell przy
opracowywaniu pomiarów wykonywanych nowym
radioteleskopem obserwatorium w Cambrige (Anglia). Pod
kierunkiem Anthony Hewish'a analizowała ona fluktuacje
promieniowania bardzo słabych obiektów. Jeden z nich, w
gwiazdozbiorze Liska (Vulpecula) wykazywał nadzwyczajne
właściwości, wysyłał mianowicie krótkie sygnały radiowe z
nadzwyczaj dokładną częstością ..."

"Pulsary wysyłają krótkie radiowe impulsy w odstępie od
9.933 s do 3.8 s, przy czym trwanie jednego pulsu nigdy nie
przekracza 0.01 s ..."

"Pulsary są od dawna już poszukiwanymi (niezwykle gęstymi)
gwiazdami neutronowymi, powstałymi po wybuchu gwiazd
supernowych. Silne pole magnetyczne (szybko wirujących)
gwiazd neutronowych powoduje wypromieniowanie z tych
gwiazd energii na falach radiowych tylko w wąskim stożku, w
kierunku (prostopadłym) do jej osi magnetycznej. Gdy w tym
wąskim stożku ... znajdzie się Ziemia, zarejestrujemy impulsy
pulsara. Długość trwania pulsu jest równa okresowi, w którym
gwiazda dokonuje pełnego obrotu. Ponieważ osie magnetyczne
gwiazd neutronowych są skierowane w różne kierunki, do
Ziemi dotrze radiopromieniowanie tylko od niektórych z nich.
Stąd nie każda gwiazda neutronowa jest dla nas pulsarem ..."

Osobiście pamiętam czasy, gdy w roku 1968 jako młody już
wtedy lekarz wyczytałem w otwartej wówczas na odgłosy ze
świata polskiej prasie codziennej, że "odkryto regularny
sygnał, nadawany przez kosmitów". Już po kilkunastu

background image

miesiącach panna Jocelyn Bell napisała artykuł, w którym
tłumaczyła, że to nie kosmici, lecz każda gwiazda, która będąc
"gwiazdą ciągu głównego", lecz która od początku była
czerwonawym, krótko żyjącym, n a d o l b r z y m e m
wybuchnie w końcu jako tzw. "supernowa" i potem
przekształci się w małą, szybkowirującą, superciężką gwiazdę
złożoną z materii bez elektronów i protonów, czyli z samych
neutronów. Tak "wirujący magnes", jeśli nastawiony jest "w
kierunku" Ziemi to wywoła w tamtejszych odbiornikach
szybkie, równomierne impulsy radiowe.

Przeżyłem wtedy szok. Byłem wtedy, tzn. w roku 1968,
materialistą, a tu nagle o kosmitach, czyli politeistycznych
bóstwach II stopnia, a potem za kilkanaście miesięcy negacja,
czyli mowa panny Jocelyn o "wirujących mechanicznie
magnesach".

Okazało się jednak, że sprawa ma dalszy ciąg jeszcze za
mojego życia. Otóż we wszystkich głównych pismach,
donoszących o największych sensacjach z zakresu postępu
nauki i myślenia, podano na początku roku 1994 ponownie
sensacyjną wiadomość o pulsarach.

Artykuł Jarosława Włodarczyka na ten temat pt.: "Pulsary po
raz drugi"; opublikowany w "Wiedzy i życie" (1994/1)
rozpoczyna się od zdania, cytuję:

"W październiku 1974 roku Anglik Anthony Hewish z
Uniwersytetu w Cambrige został uhonorowany przez
Królewską Szwedzką Akademię Nauk Nagrodą Nobla z fizyki
za to, że 7 lat wcześniej - wespół ze swą studentką Jocelyn Bell

background image

- po raz pierwszy ... zaobserwował na niebie intrygujące źródło
bardzo regularnych sygnałów radiowych nazwane ostatecznie
pulsarem. W lipcu 1974 roku, a zatem zaledwie trzy miesiące
przed przyznaniem Nobla Hewishowi amerykańscy
astronomowie Rusell A. Hulse i Joseph H. Taylor odkryli
podwójnego pulsara, oznaczanego symbolem PSR 1913+16 ..."

Czy mogli wtedy przypuszczać, że ów podwójny pulsar
przyniesie im także nagrodę Nobla przyznaną w roku 1993.
Husle i Taylor pracowali niemal 20 lat nad analizą impulsów
owego podwójnego pulsara położonego w od- ległości 15 tyś.
lat świetlnych. Mówiąc w wielkim skrócie, wykorzystali go
jako laboratorium silnych pól grawitacyjnych, które posłużyło
im do ponownego potwierdzenia ogólnej teorii względności A.
Einsteina.

Z historii panny Jocelyn Bell wynika więc, że na obszary
wypełnione masą jak supergromada VIRGO I i obszary jak
"pustka na tle Wolarza", jest nałożona sieć "radiostacji" w
postaci pulsarów. Czy omiatanie tych "ciężarów" i "lekkości"
impulsami radiowymi do czegoś służy?

W obecnym stadium rozwoju wiedzy nie ruszymy z miejsca w
kierunku rozwiązania tego problemu, jeśli nie odpowiemy
sobie wcześniej na pytanie: "Czy Wszechświat jest
zbiorowiskiem materialnych brył, zawieszonych w przestrzeni,
podlegających jedynie mechanistycznym siłom grawitacji, a
człowiek pojawił się w nim przez przypadek i jest rodzajem
''lalki sterowanej przez maszynowe zębatki?" "Czy też raczej
jesteśmy częścią wielkiego, wielowymiarowego umysłu, a
więc częścią rozumnego wielkiego organizmu, który wynurza
się w czterowymiarowej czasoprzestrzeni jak wierzchołek góry

background image

lodowej?"

Gwoli ściśłości jest jeszcze trzecia możliwość, gdyż jak
wiadomo na każde pytanie można, z grubsza, odpowiedzieć "t
a k, n i e, n i e w i e m". Otóż owa trzecia możliwość to teza iż:
"Jesteśmy stworzeni razem z całym Kosmosem przez
Inżyniera, który nie jest jednak pewien jakości swoich
produktów, w związku z czym jesteśmy testowani za życia co
do swojej ''skazy produkcyjnej'' i własnych zdolności do jej
przezwyciężenia, a w wyniku testu zostaniemy skazani na
wiekuiste potępienie lub stałe, już na zawsze, połączenie się z
Inżynierem."

Innymi słowy chodzi więc o teorię wielkiej unifikacji, która
łączyłaby

fizykę

czasoprzestrzeni

i

topologię

wielowymiarowych rozmaitości z tworami biologicznymi
DNA i człowiekiem, która wywodziłaby człowieka ze struktury
Wszechświata. Sygnałem, że natrafiono na ślad możliwości
takiej unifikacji będzie to, iż teoria fenomenu miłości
wywodzić będzie się z samych podstaw natury, być może z
topologii.

Sądzę, że 5-ta nagroda Nobla, która zostanie przyznana wg
"cyklu nagród pulsarowych co 19 lat", zaproponowanego przez
Jarosława Włodarczyka w roku 2004, zostanie przyznana za
wykazanie, że "sygnały pulsarów są częścią przekazów
sterujących wnętrzem żywego, inteligentnego tworu, jakim jest
Wszechświat".

Jak na razie nie ma żadnej naukowej teorii, która miałaby takie
przesłanie. Istnieją jedynie artystyczne intuicje, takie choćby

background image

jak film Zanussiego oraz propozycje sposobów poszukiwania i
wyzwalania talentów, idei i energii tkwiących w parach typu
Panna i Lew, choćby takie, jakie Jonathan Caroll zaproponował
we fragmencie książki pt.: "Dziecko na niebie", znanym jako
scenariusz pt.: "Święte noce".

O WĘZŁACH BABSKICH, PŁASKICH ORAZ PĘTLACH I
KSZTAŁTACH I ICH ZWIĄZKACH Z FIZYKĄ,

ŹYCIEM I ŚWIADOMOŚCIĄ

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem WAGI

Znak zodiakalny Wagi: przypomina supeł, węzeł. W czasach
starożytnych Greków gwiazdozbioru tego nie wyróżniano, a
gwiazdy Alfa, Beta i Gamma Librae, czyli gwiazdy Zubenel -
genubi; Zubenel - schemali i Zubenel - hakrabi, były nazywane
kleszczami sąsiedniego wielkiego kraba, czyli Skorpiona
(słowo Akrab to po arabsku krab). Dopiero Rzymianie pod
wpływem astronomicznych tradycji dalekowschodnich i o
dziwo także staroegipskich podzielili gwiazdozbiór Skorpiona
na dwie części i wyróżnili oddzielny gwiazdozbiór W a g i. W
ten sposób cęgi Skorpiona tak jak gdyby przecinały węzeł i
zamierzały ciąć dalej "gordyjskie" węzły gwiazdozbiorów
Wagi i Panny.

background image

W czasach Rzymian Słońce wschodziło na tle gwiazdozbioru
Wagi w dniu równonocy jesiennej i było sygnałem do
rozpoczynania siewów ozimych. Teraz znak Wagi na wskutek
tzw. precesji osi Ziemi przesunął się do gwiazdozbioru Panny i
rolnicy już nim się nie kierują. "Znak" pozostał jednak
symbolem oznaczającym "w ę z ł o w y", że tak powien, obszar
nieboskłonu, bo tak jak wspominałem w poprzednim felietonie,
na prawo, na tle Panny leżą największe znane nam masy
grawitacyjne, a w górę od Wagi i Panny leży największa znana
nam pustka, tzw. "Wielka Pustka w Wolarzu". Nieco na prawo i
w górę od Wagi, na tle "Warkocza Bereniki" znajduje się
północny biegun galaktyczny, tzn. miejsce, wokół którego
Droga Mleczna dokonuje wolnego obrotu, miejsce które około
1 maja góruje nad horyzontem, wtedy gdy pas dysku
galaktycznego jest ledwo widoczny na obrzeżu horyzontu.

Omawiając " w ę z ł o w e m i e j s c e k o s m o l o g i c z
n e" nieba północnego warto zwrócić uwagę na znaczenie
konkretnej wiedzy o ... węzłach, pętlach i kształtach, gdyż
wiedza taka stwarza szansę na dostrzeżeniu łączności
pomiędzy fizycznymi teoriami materii a teoriami powstania
życia biologicznego i teoriami takich fenomenów, jak
świadomość i miłość.

Jeśli będziemy dostrzegali takie przejścia wtedy przyswoimy
sobie przekonywujący aparat pojęciowy, wywodzący
człowieka z głębokiej struktury Wszechświata w miejsce
konceptu "człowieka jako przypadkowego wybryku", który
pojawił się na zawieszonych w przestrzeni "księżycowych"
głazach lub człowieka jako "dziecka" potężnego Inżyniera,
który jest jednak przez niego "testowane"!

background image

Sformułuję więc wpierw zarys owej teorii węzłów, wiążących
fizykę materii z fenomenem życia, świadomości i miłości, a
potem postaram się wypełnić ją faktami.

Otóż sądzę, że współcześnie wielu badaczy wyczuwa
intuicyjnie, podobnie jak i ja, iż [(teza): b u d o w ę m a t e r i
i określają pewne konkretne, istniejące własności
matematyczne punktów i lini prostych lub lepiej krzywych
(czyli węzłów i pętli), podobnie jak i to, że f e n o m e n ż y
c i a jest wyznaczony poprzez konfigurację przestrzenną drobin
tworzących podwójną spiralę DNA, jak i to, że fenomen
świadomości i miłości jest wyznaczony przez cyrkularne
drgania w pętlach obwodów neuronalnych, wyznaczających
pewien "p i ę k n y" lub "b r z y d k i" kształt
elektromagnetyczny.]

Do lansowanych już wcześniej konceptów "zwierciadła-
procesora", czyli urządzenia zdolnego wykonać operację:
a:=a+1, które z punktu "a" może utworzyć dwa punkty, a z
dwóch punktów linię <a,b>, a z dwóch linii trójkąt, dodajmy
teraz więc dalszych konkretów. Zacznijmy od intuicji.
Proponuję zawiązać sznurowadło od butów na dwa sposoby:
węzłem prostym (tzw. babskim), a potem tzw. węzłem płaskim.
Jak łatwo to sprawdzić, bawiąc się dwoma kawałkami sznurka,
pierwszy z węzłów trudno jest rozsupłać i sam się raczej nie
rozwiązuje. Węzeł płaski natomiast rozsupłamy bez trudu,
jednym pociągnięciem za dwie przeciwległe pętle.
Jednocześnie, im bardziej będziemy pociągać za pary końców,
tym silniej węzeł płaski będzie się zawiązywał.

background image

Znajomość "w ę z ł a p ł a s k i e g o" przydaje się więc
każdej osobie pakującej np. paczkę, stawiającej namiot, czy
biorącej samochód na hol. Nie przez przypadek o węzłach
wiedzą więcej spokojne Panie, które robią na drutach oraz
także "spokojni" taternicy i żeglarze.

Takie praktyczne doświadczenia powinny jednak uzmysłowić
fakt, że "c a ł k i e m t a k i e s a m e" dwa kawałki
sznurka, tylko że wiązane "i n n y m s p o s o b e m" dają
twory, w tym wypadku węzły, o zupełnie innych
właściwościach, mimo że nie użyto innej "m a t e r i i" tylko "i
n - n e g o s p o s o b u", a więc "i n n e g o k o n c e p t u",
"i n n e j i d e i"

Zwróciłem na to już uwagę, pisząc o różnych rodzajach
obwodów i różnych pętlach neuronalnych, w artykułach pt.:
"Czym jest ból i przyjemność" oraz "Engram pamięciowy i
istota wyobrażeń" (Problemy, 1988/3, 1989/6).

Co innego jest jednak doświadczać intuicyjnie, że dwie linie
splecione na dwa różne sposoby mają inne właściwości
praktyczne, a co innego jest umieć zdefiniować na czym polega
ów "i n n y s p o s ó b w i ą z a n i a". Owa umiejętność
precyzyjnego odróżniania różnych rodzajów węzłów okazała
się tak trudna i ważna, iż Vaughan Jones dostał medal Fielda
(najwyższa nagroda dla matematyków - odpowiednik Nagrody
Nobla) za rok 1988.

Jak piszą znani popularyzatorzy matematyki w polskim
piśmiennictwie Krzysztof Ciesielski i Zdzisław Pogoda w
swoim artykule pt.: "Zawęźlony dział matematyki" (Problemy,

background image

1989/11): "spełniło się m a r z e n i e pokoleń matematyków -
koniczynkę i jej lustrzane odbicie można dzięki użyciu nowo
skonstruowanych wielomianów bez trudu odróżnić".

Jeśli ktoś z Państwa nie wie co to jest "koniczynka" i jej
lustrzane odbicie, czyli dwa najprostsze, ale różne węzły, to
należy wziąć znak graficzny gwiazdozbioru Wagi i przed
połączeniem końców linii, najpierw je zapętlić na dwa różne
sposoby.

Proszę popróbować! Francuska firma telekomunikacyjna
obrała sobie na swoje LOGO koniczynkę lewoskrętną! Proszę
sprawdzić!

Wspomniany artykuł matematyków kończy się następującym
komentarzem:

"Brzmi to zaskakująco, ale f i z y c y i c h e m i c y, od
dawna interesowali się t e o r i ą w ę z ł ó w. Okazuje się, że
mogłaby ona tłumaczyć zachowanie się pewnych "zasupłanych
cząstek" - gigantycznych polimerów. Także biolodzy
wykorzystują tę teorię przy badaniu ważnej i słynnej "s p i r a l
i ż y c i a" - DNA. Stwierdzono, że pewne odmiany DNA
występują w postaci zamkniętej i z a p ę t l o n e j.
Postawowe zagadnienia to sklasyfikowanie takich
biologicznych węzłów i splotów ..."

Ostatnie zdanie okazało się prorocze. Cztery lata później
Gerald F. Joyce, w miesięczniku "Scientific American" (polska
wersja "Świat Nauki") w numerze 8 z 1993 r., popularyzując

background image

swoje własne dokonania w artykule pt.: "Ukierunkowana
ewolucja molekularna", opisuje "specyficznie zapętlone" RNA,
które zapewne zapoczątkowały na planecie Ziemi życie. Jest tu
mowa o tzw. r y b o z y m a c h, cząsteczkach RNA o funkcjach
katalitycznych. Jak wiadomo te słynne "zasupłane polimery"
otrzymano przed kilkunastu laty z pierwotniaków zwanych "T
e t r a h y m e n a t h e r m o p h i l l a". Żyją one w gejzerach i
kraterach wulkanów. Jest tam tak gorąco, że trudno byłoby
oprzeć życie całkowicie o białko, które ulega denaturacji w
temperaturze 42 stopni Cencjusza. Struktura podstawowa
owych pierwotniaków jest więc zbudowana w oparciu o
cząsteczki, które w zasadzie w organizmach "normalnych"
służą jedynie jako wzorzec dla wytworzania białka. Tutaj
jednak nie enzymy białkowe pomagają skopiować łańcuch
DNA, lecz RNA "k o p i u j e s a m s i e b i e". Jesteśmy więc
blisko owej "i s t o t y b i o c h e m i c z n e j l u s t r a",
istoty biologicznej procesora typu a:=a+1.

Gerald F. Joyce'a kończy artykuł następującym stwierdzeniem:

"Jedną z funkcji, którą należy zbadać w pierwszej kolejności
jest zdolność makrocząsteczek do k a t a l i z o w a n i a w ł
a s n e j r e p l i k a c j i. Cząsteczki takie mogłyby r o z w i j
a ć s i ę dzięki samopowielaniu - teoretycy są zgodni, że całe
życie na Ziemi pochodzi od cząsteczek obdarzonych tą
własnością. Z biochemicznego punktu widzenia takie samo-
powielające się cząsteczki byłyby żywe. I z a k r a w a ł b y
n a i r o n i ę l o s u, gdyby tzw. "ukierunkowana
ewolucja", która rozpoczęła się jako próba naśladowania życia,
stworzyła je na nowo ..."

Nie wiem ilu z czytelników wyczuwa, iż wydarzyło się coś

background image

niesamowitego. Otóż "biochemicy DNA", od 1993 roku w
swoich laboratoriach symulują, odtwarzają i przyspieszają
ewolucję cząstek RNA i DNA, a owe zbliżenie się do "zasady
życia" poprzez manipulacje na RYBOZOMACH otrzymanych
z owych "gejzerowych pierwotniaków" nie jest tym razem
iluzją.

Nie wiem natomiast, czy na ironię nie zakrawa jednak również
nazwa jednego z najbardziej prężnych przedsiębiorstw
sytetyzujących nowe substancje przy pomocy metod inżynierii
genetycznej. Otóż "Darwin Molecular" wypuściło na rynek
akcje i według "Wall Street Journal" jest przedsiębiorstwem o
dużym potencjale rozwojowym, ale o przyszłości finansowej i
giełdowej trudniej do przewidzenia (vide artykuł pt.: "Dobór
naturalny - inwestorzy nie wspierają ewolucji Darwin
Molecular", Świat Nauki, 11/1993 ). Nawiasem mówiąc, jest
tak dlatego, że przedsiębiorstwo to podlega tej samej
procedurze, co produkowane przez nie cząsteczki, tzn. podlega
"mutacjom" i rynkowej selekcji.

Proponuję, aby przyszłość "Darwin Molecular" oszacować
jednak ponownie po rozważeniu wpierw efektów przeniknięcia
wiedzy o węzłach, pętlach i kształtach do fizyki teoretycznej
cząstek i fizyki czasoprzestrzeni.

Otóż, jak Państwo wiecie, od kilkunastu lat dostrzegany jest
związek kosmologii, czyli wiedzy o największych strukturach,
tzw. obiektach skali 10 40 kształtach czasoprzestrzeni, w której
żyjemy z fizyką cząstek elementarnych, czyli o obiektach w
skali 10-40. [Patrz choćby artykuł pt.: "Kosmologia kwantowa
i stworzenie świata", Świat Nauki, 1992/2]. Aha "1" to
rozmiary "skali dla człowieka" (przeciętny wzrost to 1.7 m).

background image

Wprowadzenie teorii Wielkiego Wybuchu zmusza do rozważań
nad pierwszymi minutami istnienia Wszechświata. Nie było
wtedy jeszcze atomów, była plazma, były cząsteczki
elementarne. Podobna sytuacja wytwarzana jest w
akceleratorach cząstek, w supergęstych gwiazdach
neutronowych, które są czasami dla nas pulsarami (vide
poprzedni rozdział), a tym bardziej w jeszcze gęstszych
pozostałościach po gwiazdach supernowych, czyli "czarnych
dziurach".

W tych to "m i e j s c a c h c z a s o p r z e s t r z e n i"
działają wszystkie cztery znane nam współcześnie
oddziaływania tzn.: grawitacja, pole elektromagnetyczne i siły
oddziaływujące wewnątrz jąder atomowych tzn. oddziaływanie
słabe i wewnątrz cząstek elementarnych, czyli pomiędzy
kwarkami, co jest nazwane oddziaływaniami silnymi.

Otóż jak wiadomo współcześnie udało się opisać "j e d n y m
u k ł a d e m r ó w n a ń" trzy ostatnie oddziaływania.
Grawitacja pozostaje jednak na zewnątrz. Od 50-ciu lat fizycy
próbują sformułować teorię wielkiej unifikacji, która
przyłączyłaby grawitację do fizyki kwantowej; oddziaływań
elektromagnetycznych jak i sił silnych i słabych. Dlaczego jest
to takie ważne? Wydaje mi się, iż chodzi o a r c h e t y p m y
ś l e n i a l u d z k i e g o, który pierwsze linijki Ewangelii
św.Jana ujmują następująco:

1.1. Na początku było Słowo ...i

1.3. Wszystko przez Nie się stało, a bez niego nic się nie stało
co się stało.

background image

1.4. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, ...

Wiersz 1.3. mówi przecieź o Zasadzie Kreacji, a wiersz 1.4.
stwierdza, że życie wynika z wcześniejszych fizyko-
chemicznych etapów istnienia Wszech- świata. Staje się więc
jasne, skąd tyle wysiłków fizyków i biologów, aby owe trzy
wiersze uzasadnić przyrodniczo! Cieszę się więc razem z
redakcją "Świata Nauki", iż po niepowodzeniach wsześniejszej
próby unifikacji zwanej "t e o r i ą s u p e r s t r u n", czyli
teorią Wszechświata 11-towymiarowego, dokonano następnego
ataku, uwieńczonego niepełnym jeszcze, ale jednak sukcesem.

Otóż w artykule "Kwantowanie grawitacji - nowa teoria
grawitacji splata przestrzeń z maleńkich pętli" (Świat Nauki,
1992/11) czytamy, że:

"W ostatnim dziesięcioleciu najwięcej nadziei na budowę
kwantowej teorii grawitacji wiązano z superstrunami, nie
wyobrażalnie małymi p ę t l a m i energii, których s p l o t y
miałyby stanowić wszystkie (cząstki) i siły znane w przyrodzie
..."

"Wydaje się, że ostatnio teoretycy zagubili się w labiryncie
trudności matematycznych tej teorii. W tym samym czasie
zaczęto zwracać uwagę na inne, nieco skromniejsze podejście
do kwantowania grawitacji. Pozornie jest ono podobne do
teorii strun, ponieważ jego podstawą są także maleńkie p ę t le.
Jednakże pętlom tym nie odpowiadają cząstki czy zdarzenia,
lecz sama przestrzeń. Model ten nosi nazwę "t e o r i i p r z e
s t r z e n i - p ę t l i" lub teorii Ashtekara ..."

background image

I dalej czytamy: "Siegając do matematycznej t e o r i i w ę z
ł ó w Rovelli i Smolin wykazali, że każdy z tych stanów
kwantowych (każda z cząste- czek) może być uważany za o d
m i e n n y w ę z e ł. Jego najprostszą formą jest p ę t l a.
Pętle te są spokrewnione z l i n i a m i s i ł p o l a e l e k
t r o m a g n e t y c z n e g o ..."

"Ashtekar, Smolin i Rovelli próbowali wykazać, że można s p l
e ś ć z e s o b ą w ę z ł y i p ę t l e niczym oczka
kolczugi, aby stworzyć pozornie pozbawioną szwów ->
osnowę przestrzeni i czasu. Pętle utkane są tak gęsto, że nie
można ich dostrzec z odległości większej niż 10-35 metra ..."

Jeszcze bardziej zdumiewającym odkryciem jest wykazanie
przez matematyków, iż przestrzeń 4-rowymiarowa
czasoprzestrzeni w porównaniu, np. z prze- strzenią
trójwymiarową, ma niezwykłe własności. Przede wszystkim
przestrzeń 4-rowymiarowa może zaistnieć w różnych
odmianach (vide artykuł Andrew Watsona pt.: "W fałszywym
świecie", Problemy, 7/1989). W takich odmiennych kształtach
prawa fizyki różniłyby się znacznie. W niektórych takich
kształtach istniałyby pętle czasowe. Okazało się nagle, że nie
mamy pojęcia, jaki jest kształt przestrzeni, w której żyjemy. Do
problemu tego wrócę w rozdziale przedostatnim.

Opowieść wzbudzoną przez spoglądanie na węzeł: [Zubenel -
genubi, Zubenel - schemali i Zubel - hakrabi] zakończę
wysłowieniem jeszcze jednej intuicji dotyczącej znaczenia
teorii węzłów i pętli. Chodzi o to, aby stało się jasne "k t o a l b
o c o" ukierunkowuje Darwinowską ewolucję cząstek, molekuł

background image

lub pomysłów.

Wspomniany bowiem artykuł o "hicie naukowym" roku 1993,
a mianowicie o przedsiębiorstwach typu "Darwinian Molecular
Co." zawiera na wstępie typowe przeoczenie na poziomie
paradygmatów. Jest mowa mianowicie o wymaganiach
"hodowcy kotów", który chciałby mieć "bardziej puszyste
persy", ale nie ma ani słowa kim jest ów hodowca, który
"ukierunkowuje" hodowlę kotów i po co mu akurat "puszyste
persy".

Sądzę, że można domknąć sprawę przez zaproponowanie
konceptu "nadrzędnej samosterującej pętli", która będzie
pełniła rolę owego hodowcy kotów, która będzie dbała o to,
"aby było coś zamiast nic". Oczywiście koncept ów to Z a s a d
a K r e a c j i. Problem leży jedynie w tym, jak wyrazić to
precyzyjnie.

Jak już wspomniałem na wstępie w y o b r a ż e n i e, myśl,
ideę realizują pewne konkretne pętle neuronalne. Ich działanie
tworzy pewien k s z t a ł t. Kształt nisko lub wysoko e n e r g e
t y c z n y. Kształt, który jest jest s e n s o w n y lub b e z s e n s
o w n y, p i ę k n y lub b r z y d k i. (*)

W opublikowanym wcześniej artykule pt.: "Czym jest ból i
przyjemność" (Problemy, nr 3/1988) próbuję wywieść przy tym
kryterium sensowność rzeczywistych obiektów lub ich
wyobrażeniowych odzwierciedleń. Otóż obiekt lub jego
wyobrażenie jest s e n s o w n e, jeśli: (a) zwiększa lokalnie
porządek (podnosi poziom) w sensie konstrukcyjnym
energetycznym lub estetycznym, (b) wpływa na najbliższe

background image

otoczenie, (c) nadaje się on do tego, aby posłużyć się nim w
tworzeniu konstrukcji bardziej złożonych. W tym świetle
przyjemności, satysfakcja i fenomen miłości to sensowne
przekształcenie obrazu siebie (wyobrażenia o sobie).

Otóż teorię znaczenia węzłów da się domknąć, jeśli
powiedzieć, że "hodowca puszystych kotów" lubi obiekty
sensowne. Innymi słowy, oznacza to, że Zasada Kreacji
stymuluje powstawanie mutacji i przeprowadzanie selekcji, ale
selekcji ze względu na takie kryteria, aby otrzymywać obiekty
sensowne. Obiekty sensowne zaś to te, które umożliwiają
tworzenie, czyli sprawiają, że jest "coś zamiast nic", czyli
zabezpieczają właśnie, że kreacja zachodzi. W przybliżeniu
więc Zasada Kreacji działa więc w sposób następujący:

1. Spowoduj różnorodność,

2. Oglądaj, szukaj w powstałej populacji te obiekty, które są
potrzebne (które się nadają),

3. Wybieraj te, które spowodują wytworzenie większej całości.

Proponuję, niemal żartobliwie oznaczyć te trzy "wagowe"
składowe (odważanie, decydowanie) Zasady Kreacji
mnemotechnicznie nazwami gwiazd Wagi, tzn. Zubenel-
genubi, Zubenel-schemali, Zubenel-hakrabi.

Przy okazji rozważań poświęconym gwiazdozbiorowi
Skorpiona, wrócimy jednak do problemu sposobów realizacji

background image

tych "wagowych" zasad wobec ludzi.

------------------------------

(*)

Konkretny model matematyczny, programowy i elektroniczny
pętli neuronalnych, relizujących "wywołanie obraz
mentalnego", czyli pętli realizu- jących pewne wyobrażenie,
czyli reprezentujących pewną ideę, zapropono- wałem w
artykule pt.: "The unit of neural networks modelling recall of
mental images by oscillations of feedbach loops caused by
change of set-point signal" [Problemy Techniki Medycznej,
1990, nr 1, 21]. W największym skrócie, taka jednostkowa
pętla to złożenie elementu progowego, czyli matematycznego
modelu neuronu, z pętlą sprzężenia zwrotnego, tak aby
otrzymać pętlę zwaną "equi-me-rec", czyli układ r ó w n o w a
ż ą c y - zapamiętujący i wywołujący wzorzec.

O WKŁADZIE "ADWOKATA DIABŁA" W TRUD
TWORZENIA ŚWIATA

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
SKORPIONA

background image

"Gwiazdy i planety nigdy nie wywierały żadnego wpływu na
losy ludzi i wydarzenia na Ziemi. Współczesna astrologia z
przydawką "naukowa"! niczym nie różni się od astrologii
minionych wieków. Szarlatani i oszuści pod płaszczykiem
nauki nadużywają jedynie niewiedzy i zaufania ludzi" - tak
stwierdzają Eduar Pittich i Dusan Kalmancok, autorzy
wspaniałego podręcznika astronomii pt.: "Niebo na dłoni",
który jest mi pomocny przy opracowywaniu serialu "Gwiazdy
a my".

Myślę, że wszystko się zgadza, zwłaszcza wtedy gdy przyjrzeć
się bliżej procesowi odkryć naukowych. Gazety codzienne (np.
Gazeta Wyborcza z dnia 17.II.1994) doniosły, że właśnie zmarł
"jeden z najsławniejszych filozofów świata Paul Karl
Feyerabend" jeden z trzech największych teoretyków
mechanizmów rozwoju nauki i jej miejsca w kulturze.
Feyerabend mawiał, że: "nauka jest źródłem fascynujących
opowieści o świecie" oraz że:

"w gruncie rzeczy uczeni współcześnie pełnią funkcję, która
ongiś przypadała bajarzom, trubadurom i trefnistom dworskim"
(vide wywiad John'a Horgana z P.F.Feyerabend'em pt.:
"Najgorszy wróg nauki", Świat nauki, nr 7/1993). Feyerabend
mawiał również, że "nauka nie jest w niczym lepsza od mitu,
czy religii" oraz że "n a j l e p s z e w y k s z t a ł c e n i e t
o u o d p o r n i e n i e ludzi na wszelkie próby ich
wykształcenia". W jednym ze swoich głównych dzieł napisał
on: "Jednomyślność opinii może być odpowiednia dla Kościoła
albo przestraszonych ofiar jakiegoś dawnego lub
nowoczesnego mitu, względnie dla słabych, uległych
zwolenników jakiegoś tyrana. Różnorodność opnii jest cechą

background image

konieczną wiedzy naukowej, a metoda która sprzyja
różnorodności jest zarazem jedyną metodą zgodną z
humanistycznym poglądem na świat" (vide artykuł
Feyerabend'a "Wszystkie chwyty dozwolone", Gazeta
Wyborcza z dnia 28.II.1994).

Na zjeździe filozofów w Lublinie, w roku 1992, świętując swój
względny sukces, po wygłoszeniu referatu "O integrowaniu
nauk o mózgu, po to aby wiedzieć jak unikać nowych wojen z
innowiercami" zapytałem dziwnych, bo bardzo młodych
przyjaciół, absolwentów Wydziału Filozofii o to, co do
rozważań filozofów nauki K.P. Poppera, T.S. Kuhna dodał P.F.
Feyerabend. Wyjaśnili mi to krótko. Wiesz! on uważał, że
"everything goes" czyli wszystko powinno iść razem, byle
tylko zdołać zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi,
dlaczego "zamiast nic jest coś".

Po namyśle przychyliłem się do tej zasady metodologicznej.
Spostrzegłem bowiem, że jest ona odpowiednikiem etapu
"wywoływania mutacji", odpowiednikiem pierwszego
elementu Zasady Kreacji (vide poprzedni felieton), który
zaleca: "zadbaj o różnorodność".

Potem powinno być zastosowane jednak! zalecenie
metodologiczne Karla P. Poppera, aby nową hipotezę naukową
(czyli nową "opowieść o świecie") od razu próbować
sfalsyfikować, czyli obalić przez wykazanie niezgodności z
danymi empirycznymi i logiką. Odporność na próby obalenia
takiej teorii są argumentami przemawiającymi za jej
sensownością.

background image

Nie tylko cząsteczki DNA ewoluują, ewoluuje także myślenie
ludzi. Jeśli tak, to ewolucja ideii ludzkich polega mniej więcej
tym samym zasadom (vide artykuł Russell'a Ruthen pt.:
"Oswajanie złożoności", Świat Nauki, 3/1993).

Co ciekawe jednak! Trzeci największy teoretyk mechanizmów
rozwoju nauki Thomas S. Kuhn przyjrzał się procesowi
zastępowania starej teorii naukowej nową. Stwierdził, że jest to
proces podobny do ż y c i a p o l i t y c z n e g o.

Nowa teoria zwycięża, gdy potrafi wyjaśnić logicznie więcej
zjawisk, więcej faktów empirycznych. Stara teoria wtedy pada.
Co prawda Feyerabend, parafrazując poglądy swojego kolegi
Kuhna, chyba przesadził, stwierdzając, że: "sukces teorii,
podobnie jak sukces mitu jest po prostu dziełem wyznawców",
a nawet że teoria "kolegi" Kuhna s t o s u j e s i ę t e ż d o
m a f i i; tym nie mniej "coś w tym jest" i owe zjawisko
kolapsu starych teorii, d o p i e r o w t e d y gdy pojawi się
efektywna, nowa teorii zapewne odgrywa rolę w
zabezpieczenia tego, "aby było coś zamiast nic".

Osobowość Feyerabend'a, uznanego już mimo jego
złościwości, (Feyerabend stwierdził m.in., że "czołowi
intelektualiści to ... kryminaliści", co później odwołał) za
jednego z największych myślicieli XX-go wieku jest
argumentem samym w sobie, na rzecz "zbawiennego wpływu"
osób o takim światoburczym sposobie myślenia dla postępu
właśnie myślenia ludzi.

Skłania to zresztą do głębszej refleksji nad znaczeniem
istnienia takich charakterów, które w świetle wspomnianego

background image

już systemu Enneagram, należałyby za Helen Palmer określić
chyba osobowością typu "advocatus diaboli". Zresztą
wyrazistych typów charakteru jest więcej. Rozważania nad
znaczeniem i pochodzeniem odmiennych charakterów ludzki
odłożyłem do momentu pisania felietonu o gwiazdach Antares
(alfa Scorpii) i Graffias, czyli Acrab (beta Scorpii), dlatego że
nie ma chyba bardziej wyrazistego gwiazdozbioru oraz
bardziej wyrazistego typu osobowości, niż ten który jest
oznaczony znakiem Skorpiona.

Zacznijmy od gwiazdozbioru! W w/w podręcznika Pitticha i
Kalmancoka czytamy:

"Skorpion jest bardzo wyraźnym, a zarazem pięknym
gwiazdozbiorem pasa zodiakalnego z południowej półkuli
nieba. W naszych szerokościach geograficznych widzimy tylko
jego część północną. W godzinach wieczornych może być
obserwowany nad południową częścią horyzontu od maja do
września. Najjaśniejsza gwiazda Scorpiona Antares (niejako
szyja Kraba) kulminuje o północy z początkiem czerwca ....
Skorpion wschodzi wtedy gdy zachodzi Orion".

Zwracam więc czytelnikom uwagę, że cel: "oglądnąć całego
Skorpiona" może być jednym z celów podróży, w miesiącach
letnich, do krajów położonych bardziej na południe. Całego
Skorpiona, łącznie ze śmiercionośnym ogonem, zobaczymy już
na szerokości Rzymu oraz Bośni i Hercegowi- ny.

Eduard Pittich pisze także, że w czasach Imperium
Rzymskiego wierzono, że pojawienie się na niebie gwiazd
Scorpiona jest przyczyną jesiennego spadku temperatury.

background image

Nazwa beta Scorpii, zarówno po arabsku (Acrab) jak i po
grecku (Graffias) oznacza kraba. Łatwo zapamiętać te nazwy i
łatwo jest odszukać na niebie w lecie te gwiazdy. Leżą poniżej
Herkulesa.

Po znakiem Skorpiona urodzili się Marcin Luter i Franćois
Marie Voltaire. Jak pisze Leszek Szuman: "... przeciwnikiem
Skorpiona jest każdy kto mu stanie w drodze, a n a w e t k
t o z d a j e s i ę s t a w a ć. Wówczas Skorpion rzuca się
na przeciwnika i pokonuje go. ... Zdaje się, że zwrot "iść po
trupach" - który oczywiście należy traktować jako przenośnię -
powstał trochę z obserwacji działań Skorpiona ... Agresywność
i skupienie z jakim porywa się na jakieś zadanie, stają się
niebezpieczne, gdy je skieruje przeciw komuś, nieraz
potencjalnemu tylko wrogowi. Chce on w ten sposób ubiec
przeciwnika, choć często się w takich przypadkach myli.
Winna temu jest jego podejrzliwość w stosunkach z ludźmi ...
Skorpion nigdy nie zapomina doznanych krzywd i urazów,
choćby je wybaczył ... Skorpion może swą zemstę odłożyć "do
lodówki", do dogodniejszej okazji. Nieraz po dwudziestu
latach nadarzy się taka sposobność. Wówczas Skorpion odegra
się na wrogu. Gotów go zniszczyć bez litości, z zimną krwią
zrujnować, wdeptać w ziemię, wykończyć ... Dowcip
Skorpiona jest zaprawiony gryzącą ironią i sarkazmem.
Wynika to z ... braku wiary w ludzi, w ich szczerą przyjaźń i
dobroć ... Skorpion nie umie pocieszać ... jest w głębi duszy
przekonany, że będzie gorzej, przygotowuje się więc na
najgorsze. Z góry będzie obmyśliwał jak zwalczyć przyszłe
przypuszczalne trudności ... Skorpion mało dba o honory i
zaszczyty ... jego ambicją będzie dokonanie czegoś. Zawsze
będzie go interesował przede wszystkim problem ...
Skorpionowi potrzeba przeciwników, aby miał z kim wojować,
z czym się rozprawić .. dla Skorpiona

background image

p r z e c i w n i k a m i bywają także problemy i z a g a d n i e
n i a n a u k o w e, z którymi się rozprawia i które chce
pokonać ..."

"Skorpion chciałby mieć zawsze słuszność. Lubi poczucie siły,
przewagę, walkę, dyskusje, paradoksy, ostry dowcip, broń i jej
użytek, polowanie ..."

"Skorpion nie lubi cudzej przewagi, wyższości (choć ją
szanuje), tchórzostwa, poddańczości, lizusostwa, spokoju,
braku opozycji, cudzych autorytetów. Dalej: przywilejów,
uprawnień i ułatwień, jakie mają inni ludzie ... ma wrodzoną
umiejętność wynajdywania słabszych miejsc przeciwnika ...
cechy te pomagająmu nieraz owocnie w krymynalistyce ..
Skorpion będzie miał powodzenie jako badacz i uczony ... aż p
i ę c i u m a r s z a ł k ó w N a p o l e o n a (na 19-tu) miało
Słońce w znaku Skorpiona ..."

"Niejeden Skorpion przyczynił się do obalenia przestarzałych,
mylnych

t e o r i i, do wyjaśnienia kwestii wątpliwych w n a u c e ... "

Czy są, zdaniem Państwa, tacy ludzie i ewentualnie, skąd im
się to bierze? Czy odziedziczyli to po rodzicach - jak chcą
zwolennicy genetyki? Czy sprawiły to gwiazdy - jak chcą
zwolennicy astrologii? Czy sprawiły to wydarzenia we
wczesnym dzieciństwie i rodzaj wychowania - jak chciał to
Z.Freud i inni psycholodzy?

background image

Każdy z nas uznaje, iż dziedziczy pewne cechy po rodzicach.
Stąd owe obiegowe stwierdzenie: "Jaki on podobny do mamy!"
lub "On przypomina mi jednak dziadka!"

Rodzina Bachów i Straussów, w których to oddnotowano
"dziedziczenie" talentów muzycznych przez kilka pokoleń jest
tutaj dodatkowym argumentem.

Z drugiej strony, proszę zwrócić uwagę! rodzice pokazują
często przyjaciołom i znajomym swoje małe dziecko z jakimś
takim niemym przesłaniem w ich wyrazie twarzy, gestach i
niedkończonych zdaniach typu: "Popatrz, on jest jakiś taki
niezwykły! ... On chyba jest szczególnie uzdolniony! ... On ma
coś niesamowitego w sobie, popatrz na wyraz jego oczu! ... on
wie wszystko!, on jest genialny!" ...

Innymi słowy, rodzice przedstawiają nam swoje dziecko często
niemal jako "przybysza z kosmosu". Mówią tak zwłaszcza
ludzie, patrząc na małe niemowlę.

Jest także niewątpliwym faktem, że np. śmierć matki przy
porodzie, oddanie dziecka na wychowanie do domu dziecka,
brak oznak miłości na wskutek niesnasek pomiędzy rodzicami,
"miganie sygnałem głównym", nadopiekuńczość itp. prowadzą
zazwyczaj do poważnych następstw w zakresie "nabytej"
osobowości. Następstw takich jak u Churchila, Stalina, Hitlera
i Roosvelta (przepraszam za melanż etyczno-moralny, ale nam
tu chodzi o ich wydarzenia w dzieciństwie , a więc o
przyrodnicze prawidłowości wyznaczania cech duchowych!).

background image

Czy da się to więc jakoś uporządkować? Wydaje mi się, że tak!
o ile będziemy elastyczmi jak Paul Karl Feyerabend.

Otóż musimy upchać "ducha z gwiazd" pomiędzy dwa inne
rodzaje duchów człowieka, a mianowicie "naturę"
odziedziczoną po matce i "naturę" odziedziczoną "po ojcu".

Na to nakłada się "programowanie z wczesnego dzieciństwie",
a więc wydarzenia zaistniałe w wieku od 0 do 5-6-ciu lat, a
więc w c z a s i e, k t ó r y n i e p a m i ę t a m y!!! - co
jest o s o b n ą t a j e m n i c z ą s p r a w ą, do której
będziemy musieli wrócić.

Spróbujmy więc upachać jakoś o w e g o t r z e c i e g o d u c h
a, ducha z kosmosu!!!

Co do przekazu genetycznego ze strony rodziców sprawa jest
prosta! On po prostu istnieje! Tyle, że trzeba podkreślić, iż
współcześnie, tzw. "crossing-over" (pojęcie z II klasy szkoły
ogólnokształcącej) nie jest prostnym krzyżowaniem cech ojca i
matki. Jak się ostatnio okazuje, jakoś tak "bardziej
dziedziczymy po matce" niż po ojcu (sic!!!). Jeśli problem
dzieworództwa, co w innej terminologii jawi się jako problem
"niepokalanego poczęcia" kogoś bardzo by interesował od
strony biologicznej to polecam artykuł Johna Rennie'go pt.:
"Nowe sztuczki DNA" (Świat Nauki, nr 5/1993) oraz artykuł
Daniela Rhodes'a i Aaron Klug pt.: "Palce cynkowe" (Świat
Nauki, nr 4/1993). W artykule Johna Rennie'go w rozdziale "o
piętnowaniu genów" czytamy:

background image

"Znaleziono niezbite dowody, że samce i samice 'piętnują' czy
też 'zaznaczają' geny przekazywane potomstwu. Eksperymenty
przeprowadzone na myszach wykazały, że zarodki z pełnym
zestawem chromosomów, pochodzących tylko od jednego z
rodziców nie mogą rozwijać się prawidłowo i nie rodzą się,
choć genetycznie są identyczne z myszami normalnymi. Bez c
h r o m o s o m ó w p o c h o d z ą c y c h o d m a t k i
zarodek staje się nienormalny, bez c h o r m o s o m ó w o j c
a nie rozwija się łożysko".

Filozoficzne implikacje tego, że swoją istotę dziedziczymy
głównie po matce, a geny ojca są istotne, aby ów "wzorzec
matki móc odtworzyć" są niezwykle ważne.

Dyspozytor "w y s o k o z a a w a n s o w a n e j t e c h n o l o
g i i", która, jak twierdzi Arthur Clarke, "jest nieodróżnialna od
magii" ma więc ułatwione zadanie! Aby zrealizować
dzieworództwo do organizmu kobiety należałoby dostarczyć
jedynie brakującej informacji i jak "przepis na wzór człowieka"
odtworzyć, reprodukować, powielić!

Dziedziczymy więc "asymetrycznie", głównie po matce.
Zapewne nakładają się na to jednak mutacje, czyli
przypadkowe zmiany "od pokolenia -> do pokolenia", a więc
zmiany "niegenetyczne", a więc ewentualnie również takie jak
"wpływ gwiazd". Wpływ gwiazd, jeśli on w ogóle istnieje???
Jak to jest więc z owym wpływem gwiazd?

Próbowałem się temu przyjrzeć w moim gabinecie lekarskim.
Robię to w następujący sposób. Wpierw pokazuję planszę

background image

typów, wzorców osobowości wg systemu Enneagram (vide
książka Helen Palmer pt.: "Enneagram") Wyrabiam sobie w ten
sposób przybliżoną opinię na temat "w z o r c a n a r z u c o n
e g o p r z e z r o d z i c ó w". Potem przedstawiam planszę
zawierającą krótki opis wzorców osobowości wg "znaków
Zodiaku". Krótkie zwarte opisy owej przed-Freudowskiej
psychologii osobowości sporządziłem wg książek L.Szumana,
L.Weresa i Ś.Nowickiego. Plansza nie zawiera nazw znaków
Zodiaku. Dopiero po wskazaniu palcem na planszy własnego
wzorca pytam o znak Zodiaku. Po 5-ioletnich doświadczeniach
wg w/w procedury wyciągnąłem następujące konkluzje:

1. Współczesnie każdy człowiek na pytanie "A spod jakiego
jest Pan/Pani znaku zodiaku?" podaje bez wahania odpowiedź
po jednej sekundzie! Czyli bez namysłu! Jest to fakt
socjologiczny, kulturowy i psychologiczny.

2. Olbrzymia większość ludzi zna popularne, przymiotnikowe
lub bardziej opisowe określenie swojego typu charakteru, wg
znaków zodiaku.

3. Tylko część osób (ok 50-60%), po przedstawieniu
"popularnych, przymiotnikowych lub opisowych" określeń
typów charakterów, wg znaków zodiaku, bez wcześniejszego
wyjawienia jego nazwy rozpoznaje swój zodiakalny typ
charkteru! Połowa z zapytanych osób wskazuje na inny, aniżeli
urodzeniowy wzorzec.

4. Uwzględniając zebrane w trakcie wywiadu lekarskiego dane
o wpływie rodziców i wydarzeń we wczesnym dzieciństwie
odnosi się wrażenie, iż o s o b y , k t ó r e n i e r o z p o z n

background image

a j ą s w o j e g o w z o r c a o s o b o w o ś c i o w e g o
wg "z n a k ó w z o d i a k u" d o z n a ł y z a z w y c z a j
p r z e m o ż n y c h o d d z i a ł y w a ń w d z i e c i ń s t
w i e.

To co zazwyczaj daje się wtedy ustalić jest typologią zgodną z
systemem Enneagram. Tym nie mniej poruszamy się już wtedy
w obrębie rozmaitych zespołów predysponujących do choroby.
Z owych impresji z rozmów z pacjentami nie wynika jednak,
jak Państwo widzicie, żadna konkluzja, dotycząca zagadnienia,
czy "wpływ gwiazd (czyli mutacji) istnieje czy nie".

Dylemat ten był dla mnie na tyle instresujący i ważny, że
zaplanowałem następujące badanie populacyjne. Poprosiliśmy
Wojewódzki Ośrodek Metodyczny w Katowicach o
dostarczenie, na dyskietce komputerowej, zestawienia danych
o datach urodzeń i przyczynach zgonów zawartych w dociera
jących tam, z całego województwa, kartach zgonów.

Zestawiliśmy następnie częstość zgonów na zawały serca oraz
częstość zgonów na nowotwory wg dat urodzeń tych osób w
poszczególnych miesiącach zodiakalnych (znakach Zodiaku).
Porównaliśmy te częstości z ogólną ilością zgonów.

Okazało się, że częstość zgonów na te dwa rodzaje chorób są
różne!!! Niektóre różnice są znamienne statystycznie!!!

Urodzenie pod danym znakiem Zodiaku wyznacza więc w
pewnym stopniu prawdopodobieństwo śmierci na pewien
rodzaj schorzenia. Szczegóły tych wyliczeń przedstawimy w

background image

osobnej, rozległej i uciążliwej w czytaniu publikacji
zamieszczonej w "Dodatku". Wydaje się jednak, że
znaleźliśmy argumenty przemawiające za tym, że przynajmniej
częściowo w p ł y w z n a k ó w z o d i a k u na losy ludzi
istnieje!!!

Jeśli tak! to powstaje jednak pytanie: Dlaczego tak jest? Czy to
jest potrzebne? Po co nam ten t r z e c i d u c h z g w i a z
d? Oczywiście chodzi mi tutaj o sens i znaczenie tego zjawiska
dla funkcjonowania całości Zasady Kreacji, która wytwarza
Wszechświat.

Po namyśle, łatwo sformułować odpowiedź! Gdyby dziecko
nigdy w niczym specjalnym nie wyróżniało się względem
rodziców, to nie zachodziłaby e w o l u c j a! Nadal żyłyby
jedynie dinozaury, bądź jedynie małpoludy.

Według klasycznych konceptów Darwinowskich ewolucję
miały wywo- ływać korzystne i niekorzystne mutacje, a potem
w a l k a o b y t i zachodząca wskutek tego s e l e k c j a n a t u
r a l n a, z dostosowaniem się do n i s z y e k o l o g i c z n e
j.

Wspomniane w poprzednim i obecnym felietonie opanowanie
laboratoryjnego odtwarzania mechanizmów sterowania
mechanizmem mutacji i selekcji uzasadnia prawdziwość tej
cześci teorii Darwina.

Stwierdzenie jednak, że celem selekcji jest tylko dostosowanie
się do niszy ekologicznej, aby w y g r a w a l k ę o b y t,

background image

zawiera jednak błąd, nie mówiąc już o tym, że "jest smutne", a
raczej kończy się niejako w niewłaściwym momencie. Trzeba
dodać bowiem tutaj coś o owym "hodowcy kotów" (vide
poprzedni felietom), który wie "j a k i e k o t y" chce otrzymać.

Nie było powiedziane bowiem nic o tym, co owe kryteria "chcą
niejako" wysterować, i jak to jest zapewniane, aby "sterować w
pewnym, chcianym kierunku".

Moja teza "u z u p e ł n i a j ą c a" jest więc następująca. W
naturze także, a nie tylko w laboratorium, też istnieje
zakreślony "c e l e w o l u c j i", też jest ona sterowana! Musi
istnieć także sposób na określenie kryterium selekcji i c e l u
sterowanej ewolucji.

Tak jak to próbowałem to ująć metaforycznie "g ł ó w n y h o
d o w c a k o t ó w" chce uzyskiwać obiekty sensowne, tzn.
takie które nadają się do pogłębiania poznania lub dalszego
konstruowania.

Na poziomie gatunku ludzkiego (cywilizacji ludzi) "główny
hodowca" musi więc zadbać przede wszystkim o istnienie r ó ż
n o r o d n o ś c i typów ludzkich i w a r u n k ó w d o d y s
k u s j i.

Wpływy wychowawców, rodziców i ich genetyczne
predyspozycje nie zabezpieczałyby wystarczająco sterowania
gatunkiem ludzkim w kierunku pogłębiania p o z n a n i a i
doskonalenia zdolności i n ż y n i e r s k i c h. Stąd potrzeba "g
w i e z d n e g o m e c h a n i z m u" zwiększania

background image

różnorodności d u s z ludzkich.

No dobrze, ale po co ta różnorodność, dyskusje, zwiększenie
poznania i zdolności kontrukcyjnych.

Co cóż! Tylko wtedy, mimo iż n i c n i e j e s t z g ó r y
o k r e ś l o n e, po pewnym czasie, nawet czasem po bardzo
długim czasie, "zamiast nic będzie coś".

W odróżnieniu od zasad ewolucji cząsteczek DNA, bakterii i
pierwotniaków, na poziomie ludzkim trzeba było zabezpieczyć
istnienie 9-ciu czy też nawet 12-tu różnych s t y l ó w m y ś l
e n i a. Inaczej wszystko co powstało wcześniej mogłoby
zostać z a p r z e p a s z c z o n e! albo już na tym by
poprzestano! A na to Zasada Kreacji nie może sobie pozwolić,
gdyż ona dba o to, aby również na dłuższą, kosmiczną wręcz
skalę "zamiast nic było coś!".

NARODZINY CZŁOWIEKA JAKO ZAKOŃCZENIU
TELETRANSMISJI W PAŚMIE (POZA)ELEKRO-
MAGNETYCZNYM

- opowieść dla osób urodzonych pod znakiem STRZELCA

Jadąc kiedyś w południe, przy jasnym, prażącym słońcu,
samochodem, szosą biegnącą z Palo Alto w kierunku Pacyfiku

background image

zauważyłem jakiś dziwny długi, biegnący kilometrami
budynek, który przechodził mostem nad autostradą. Zapytałem
kierowcę, pracującego u dealera samochodowego: "Proszę
Pana, co to takiego ten dziwny budynek?" Odparł: "Ah, tu w
pobliżu jest Stanford, wie Pan, ten Uniwersytet. Nastawiali tu
dużo takich dziwnych rzeczy. To chyba jest akcelerator! Tam
dalej, ta duża antena to też jest ich. Podobno to radioteleskop!"

Pomyślałem sobie wtedy, że gdyby lecieć helikopterem, nisko
nad Ziemią, to w zależności od kraju obserwowalibyśmy
zazwyczaj znaczną standaryzację i typowość budynków. W
krajach Europy Wschodniej, z lotu ptaka, widzielibyśmy prócz
fabryk i sprzętu rolniczego, jedynie budynki mieszkalne oraz
sięgające ku niebu wieże i wieżyczki kościołów. W Europie
jedynie koło Genewy oraz Cambrige należaloby odnotować
nieco więcej dziwnych budynków, takich jak kołowy budynek
o średnicy kilkunastu km, w którym mieszczą się urządzenia
akceleratora CRNS. Zauważylibyśmy, prócz tego jeszcze
trochę obserwatoriów astronomicznych i budynków
Planetariów, co zdarzałoby się nawet w Polsce, w okolicach
Chorzowa, Torunia, Olsztyna i Kórnika pod Poznaniem.
Oczywiście widzielibyśmy, prócz tego dość dużo wyrzutni
rakietowych, czołgów i armat.

Jeśli by teraz, dla kontynuacji naszego eksperymentu
myślowego, wylądować na Ziemi, wplątać się w tłum i wdać
się w rozmowę z osobami mieszkającymi w pobliżu, między
budynkiem kościoła a budynkiem Planetarium w Chorzowie, to
stwierdzilibyśmy dziwną r o z b i e ż n o ś ć sposobu
objaśniania świata, realizowaną w tych dwóch rodzajach
budynków.

background image

Otóż gdyby udało się nam przekonać spokojnego mieszkańca
Chorzowa, iż pochodzimy z Tybetu i nie mamy pojęcia, co to
są za budynki, to być może jakiś napotkany tu nauczyciel
matematyki

lub

biologii

pobliskiego

Liceum

Ogólnokształcącego wyjaśniłby nam, że: "No cóż! w owym
kościele, codziennie z rana i pod wieczór, a zwłaszcza w
niedzielę, głoszona jest tubylcom nauka, iż ich d u s z e z o s
t a ł y p o ł ą c z o n e z i c h c i a ł e m w k t ó r y m ś
m o m e n c i e ż y c i p ł o d o w e g o, no ale on jako
matematyk i biolog, jeśli idzie do pracy pobliskiego budynku
Planetarium, gdzie wygłasza prelekcję (żeby dorobić na życie)
na temat historii rozwoju astronomii i pradawnych
mitologicznych wierzeń astrologicznych, to jest on
zobowiązany (nie na tyle przez przełożonych, lecz raczej przez
wyczucie smaku i obowiązujący każdego człowieka dystans do
nieuzasadnionych wystarczająco idei), omijać temat owej
"teletransmisji duszy ludzkiej".

Przybywając z Tybetu lub powiedzmy planet krążących wokół
gwiazdy Nunki (sigma Sagittarius) w gwiazdozbiorze Strzelca,
o której mówili już Chaldejczycy, stwierdzilibyśmy więc, że
tubylcy z okolic Chorzowa, Stanfordu lub Torunia mają dziwny
rodzaj schizofrenii.

Chodzą do dwóch rodzajów budynków i wygłaszają w nich
inne, sprzeczne ze sobą poglądy, pomiędzy którymi
ustanawiają na czas powrotu do domu przegródki. Wg Arnolda
Mindela są to tzw. progi poznawcze (vide "Śniące ciało w
związkach", Agencja Wydawnicza J.S., Warszawa, 1992). Jeśli
w domu, w rozmowie z partnerem (co z powodu zażenowania
tematem zdarza się

background image

niesłychanie rzadko) albo w rozmowie z dziećmi (co zdarza się
częściej, ze względu na ich "impulsywne, niekontrolowane
emocjonalne" pytania) trzeba poruszyć te sprawy, to mówi się
albo w jednym stylu (typu kościółek) albo w drugim stylu
(typu uniwersytet).

Gdybyśmy, prócz tego, zboczyli jeszcze w rozmowie z
tubylcami spod Torunia i Chorzowa na temat ich głównych
trosk i dylematów, to okazałoby się, że zazwyczaj są oni
smutni i przygnębieni, pozbawieni radości życia, zalęknieni,
głównie z powodu zagrożenia bezrobociem, niemożności
satysfak- cjonujących kontaktów z partnerem, brakiem nadziei,
brakiem optymistycznej wizji przyszłości (vide artykuł pt.:
"Depresjo, depresjo, cóżeś ty za pani - na tę "chorobę końca
wieku" cierpi coraz więcej osób. Co ją powoduje?" - Forum nr
8/1994 , przedruk z "La nouvelle Observateur").

Gdyby owego przybysza z planet krążących wokół Nunki lub
Kaus (Ł u k) Meridionalis, Kaus Australis lub Kaus Borealis
zapytać: "Słuchaj! Co im jest?" Odpowiedziałby zapewne: "To
jest proste! To jest wynikiem d e f i c y t u s e n s u, który
bierze się z zablokowania umysłu przez p o - d z i e l e n i e go
na izolowane, nie komunikujące się "kawałki". Owi
mieszkańcy planety Ziemia są co prawda układami o
niezwykle wymyślnej, "magicznej" wręcz konstrukcji, splotami
najbardziej zaawansowanej technologii bioinżynieryjnej
(hardwarowej), z bardzo zaawansowanym softwarem, czyli
duszą, nadawaną w II-gim i III- cim kanale pasma
(poza)elektrmagne- tycznego, lecz nie uświadamiają sobie
tego. Bez względu na nauki wygłaszane w tych "budynkach z
wieżyczkami" w głębi ducha sądzą raczej, iż pojawili się tutaj
"przez przypadek", bądź są skażeni "błędem pierworodnym",
albo ich uniwersyteckim odpowiednikiem, czyli

background image

"przypadkowym, złym rezulatatem ewolucji" (vide wywiad z
teologiem włoskim o niemożności wiary opartej na
racjonalnych przesłankach pt.: "Wierzyć jak Dostojewski",
Forum nr 9/1994 - przedruk z "Corriere della Sera" oraz
wywiad ze Stanisławem Lemem pt.: "Drapieżna małpa",
Gazeta Wyborcza z dnia 19.II.1994). Oni rozprawiają w swoich
gazetach i ministerstwach edukacji o korzyściach z kształcenia
i o tym, że człowiek wykorzystuje tylko, jak twierdzą, 20%
potencjału intelektualnego swojego mózgu, ale nie zauważyli
jeszcze, iż jedyną barierą, aby wykorzystać pozostałe 80%
potencjałów ich mózgów to owe "przegródki", owe "progi
poznawcze". Te przegródki można przecież cofnąć, unieść jak
zapory w śluzach wodnych, w przeciągu jednej godziny, ale no
cóż, widać jeszcze nie przyszła na to pora. Załóżmy, że ów
przybysz z g w i a z d Ł u k u, będąc członkiem społeczności,
która myśli "już przysłowiowe 1000 lat dłużej" wie dużo
więcej! Tu pojawi się jednak jedna z owych "barier
poznawczych"! W naszym umyśle przejawi się ona pytaniem:
"Jakiż to Łuk?, przecież to jest imaginacja!, a nie
rzeczywistość". (Tak jak gdyby słaba rzeczywistość była lepsza
od dobrej imaginacji! - vide książka "Fantazje które leczą")
No, ale szanujmy zastany stan ducha współobywateli. Aby
cofnąć więc tę przegródkę poznawczą lepiej będzie się
powołać na jakieś "rzeczywiste fakty"! No więc, rzeczywistym
faktem jest głośna książka Francuza Jeana Sendy: "Ceux dieux
qui firent le ciel et la terre" (Wydawnictwo Laffont, seria "J'ai
lu", Paryż, 1969, cytowana przez A. Olszewskiego w jego
książce pt.: "Czy biblia kłamie?", Wyd. A. Olszewski,
Warszawa, 1993).

Otóż ów Jean Sendy, w swojej książce przedstawia scenariusz
wyprawy potomków cywilizacji, pochodzących z planet
gwiazdozbioru Strzelca w sposób następujący:

background image

"Piętnaście lub dwadzieścia par istot z dalekiej planety,
kojarzonej tu na podstawie badań pism biblijnych i tradycji
hebrajskiej z Gwiazdozbiorem Strzelca, decyduje się na
wyprawę bez powrotu. Podróż ta miałaby być formą
kolonizacji kosmosu, czy też nawet wyrazem chęci umysłowej
rozrywki, zabawy bogów. Jest daleka, a więc długa i w
związku z tym jednokierunkowa. Po tysiącach lat nie warto już
wracać na własną planetę. Zakładając śmiertelność załogi, szef
ekipy Adonai czy też Jahwe zostaje zamrożony. Pozostali żyją
normalnym trybem. Stare pokolenia umierają, pojawiają się
nowe. Statek sunie naprzód. Cel: Układ Słoneczny. Na
macierzystej planecie, nazwijmy ją za francuskim autorem
Theos, wykryto w pobliżu Słońca cały szereg planet.
Doskonałe miejsce do badań ..."

"... Statek kosmiczny w postaci sfery o średnicy 3 km obraca
się wolno wokół własnej osi, dla wytworzenia przy pomocy
siły odśrodkowej, sztucznej grawitacji. Ekipa mająca do
dyspozycji 25 km kwadratowych powierzchni użytkowej czuje
się wspaniale. Nowe wyzwanie wytworzyło korzystną
kondycję duchową, odpędzając zaśmiecające umysł, stare,
nudne, nabrzmiałe rutyną myśli z Theosa. Pojazd zatacza duży
krąg wokół Jowisza ... Zniecierpliwiona załoga budzi mistrza.
Adonai wstaje i poznaje swoich prawnuków. Zapada decyzja.
Pojazd, a może nawet pojazdy wchodzą na orbitę wokół Marsa,
stając się jego księżycami. Stąd będą postępować dalsze
badania i kolonizacja ..."

I dalej, po opisie działań przybyszy z gwiazd Strzelca, Jean
Sendy próbuje tłumaczyć, dlaczego "półbogowie" odlecieli
gdzieś przez 20 tyś. lat. Jego zdaniem ostatnie ich przesłanie

background image

ich to wiersz 9,13 z Księgi Rodzaju, który stwierdza:

"Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między
Mną i ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże
się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze
[...]" (Rdz 9,13).

W oryginale hebrajskim "łuk na obłokach" to słowo "kesheth".
Wyraz ten dokładniej tłumaczy się jako "łuk strzelców".
"Łucznik w hebrajskim - to zarazem mędrzec i pasowany
rycerz ..."

"Nie zapominając o gwiazdozbiorze Strzelca - Łucznika, o
którym już w starożytności mawiano, że leży w rzucie centrum
naszej galaktyki (skąd o tym wiedziano?) widzimy, że "łuk"
jest tu wyrażeniem szczególnym ..."

Przytaczając

przekonania

autorów

książek

o

"międzygwiezdnym" pochodzeniu ludzi, gwoli ścisłości
niejako geograficznej, a raczej "kosmologicz- nej", należy
wspomnieć, że według wypowiedzi niejakiej Semjase,
cytowanych w książce pt.: "Lata świetlne" (vide felieton
poświęcony gwiazdozbiorowi Byka), Plejadanie przybyli
wcześniej z planet gwiazdozbioru Lutni. Gwiazdozbiór Lutni
leży tuż powyżej gwiazdozbioru Strzelca. Coś w tym może
jest, gdyż na Wegę (alfa Lirae) "zaparł się" także Carl Sagan w
swojej powieści pt.: "Kontakt". Jak wiadomo ów astrofizyk jest
gorącym zwolennikiem "Związku Plejadańskiego".

Zapytajmy więc, jeszcze raz członka przymierza "spod znaku

background image

Łuku", jakie jest rozwiązanie dylematu Ziemian żyjących
pomiędzy tymi dwoma rodzajami budynków? Jakie
rozwiązanie odnajdą tubylcy z Ziemi już wkrótce!!?

Sądzę, że odpowiedź owego "Strzelca" byłaby mniej więcej
następująca:

Ludzie mają już w posiadaniu układ stanowiący dobrą analogię
ich samych, lecz tego nie chcą widzieć ze względu na owe
przegródki. Owym tworem są ich komputery. One, podobnie
jak ludzie składają się "żelastwa", czyli kłębowiska drutów i
przewodów, wydrukowanych metalowych ścieżek", co jest
nazywane hardware'm oraz z o p r o g r a m o w a n i a, czyli
psychiki! lub duszy!

O p r o g r a m o w a n i e jest jedynie zapisem sposobu
wykonywania pewnych czynności, sposobu rozwiązywania
zadania, sposobów uzyskiwania satysfakcji. Oprogramowanie
jest więc zapisem ciągu instrukcji lub ciągu myśli. Taki zbiór
instrukcji lub myśli jest więc n i e m a t e r i a l n y. Nic nie
waży, nie posiada masy! Należy jednak zauważyć, że jak na
razie, wymaga on materialnego nośnika!, np. papieru, dyskietki
magnetycznej, rdzeni ferromagnetycznych pamięci operacyjnej
komputera lub zmian wag synaptycznych obwodów
neuronalnych mózgu ludzkiego.

Co więcej program nie zaistnieje w pełni póki nie zostanie on
zrealizowany przez pewien procesor (owe jądro każdego
komputera), który ma oczywiście strukturę materialną. Dalej
program jest sensowny, to znaczy jest nakierowany na cel:
"wytwarzanie". Sensowne programy nakierowane na pewien

background image

cel nie powstają przez przypadek. Nie jest to możliwe, tak jak
niemożliwe jest powstanie "przez przypadek" długiej, złożonej
z miliardów aminokwasów cząstki białka, złożonej z samych
tylko aminokwasów lewoskrętnych, co zachodzi w naturze
wbrew II zasadzie termodynamiki. Oprogramowanie
komputerów powstaje jedynie jako wynik pracy myślowej
"pewnego mózgu" lub ewentualnie innego komputera, przy
czym są to zazwyczaj mózgi należące do innych ludzi niż ci co
obmyślili hardware. Co więcej, są to różni ludzie, bardzo wielu
różnych ludzi.

Ów przybysz z planet gwiazdozbiorów Strzelca i Lutni
powiedziałby dalej, że ludzie są mniej więcej takimi samymi
tworami. Także składają się z części materialnej i
niematerialnego oprogramowania, pochodzącego niejako z
zewnątrz, tzn. przekazanego im z zewnątrz, w czasie życia
płodowego, a później uzupełnianego z zewnątrz przez
rodziców, kolegów, koleżanki, nauczycieli Liceum i partnera
lub partnerów (którzy, nawiasem mówiąc, także mieli swoich
rodziców i nauczycieli).

Na pytanie: "No dobrze, a skąd się wzięła część materialna
człowieka i skąd biorą się pierwsze, podstawowe części
duchowe człowieka?"

Przybysz z gwiazdozbioru Strzelca odpowiedziałby: Część
materialna to zawsze rezulatat pracy wcześniejszego
software'u, czyli rezulatat zadziałania wcześniejszych
pomysłów. Komputer lub samochód to wynik pomysłów
zgłaszanych przez całe dziesięciolecia. Przy czym na początku
samochód był podobny do karety ciągnionej przez konia. Z
człowiekiem jest tak samo. Najpierw były tylko słowa (Słowo),

background image

czyli zasady wiązania różnych rodzai pętli, czyli węzłów! Owe
słowo nie dałoby się więc wyrazić literacko. Być może dałoby
się wyrazić językiem matematyki, ale nie wiadomo, czy
językiem matematyki współczesnych Ziemian, gdyż cóż
"język" matematyki także się rozwija. Według tych różnych
sposobów wiązania pętli czasoprzestrzeni (vide felieton
poświęcony znakowi Wagi) powstały różne cząstki
subatomowe, a potem różne cząsteczki chemiczne. Wtedy
jednak zadziałał już procesor (vide wiedza o komputerach).
Procesor to "TEN, KTÓRY PRZYJMUJE, KTÓRY POTEM P
O S I A D A JUŻ SŁOWO". Procesorem była zapewne
"resztka" Wszechświata n-1-tego pokolenia.

Wzory przestrzenne tych cząstek chemicznych, a zwłaszcza
cząstek powstających z nukleotydów adenozyny, guaniny,
adenozyny i tyminy wyznaczyły możność powstania kwasu
rybonukleozydowego.

Jak się okazało, 3 miliardy lat później, pewne typy splotów
cząstek DNA (rybozymy, vide felieton poświęcony znakowi
Waga) wyznaczają możność "kopiowania samego siebie", czyli
możność realizacji biochemicznej wersji zasady "bliźniaczego,
lustrzanego odbicia", z ewentualną poprawką, czyli mutacją.
Procedura mutacji i selekcji zastosowana wobec
samokopiujących się cząstek RNA i DNA może prowadzić, jak
się okazało nieco później do powstania coraz to większych, ale
także sensownych całości.

Konsekwentne trzymanie się owego kryterium, aby po
mutacjach dokonywać zawsze selekcji takiej, aby większe
całości były bardziej "sensowne" doprowadziło do powstania s
a m o o d t w a r z a j ą c y c h s i ę bakterii i pierwotniaków.

background image

Konsekwentne stosowanie tej samej zasady: licznych mutacji i
następowej selekcji obiektów bardziej sensownych
doprowadziło do pojawienia się dinozaurów, później ssaków,
małp i małpoludów.

Mózgi zwierząt zaczęły wytwarzać wtedy idee. Tu nastąpiła
dalsza eskalacja wymagań. Zasada Kreacji w sposób
bezwzględny zażądała licznych mutacji pomysłów, konceptów,
ogólniej idei i ich selekcji.

Zasada Kreacji nie jest cyniczna. Zasada Kreacji dba tylko
bezwzględnie o jedno, tzn o to abyśmy trwali, albo raczej o to
abyśmy pojawili się na nowo!

Dopiero niedawno, tzn. około 200 tysięcy lat temu, tak jak i
poprzednio, wcześniej na etapie pierwszych cząstek
chemicznych, na etapie pierwszych rybozomów, na etapie
pierwszych bakterii, na etapie ssaków, a więc także na etapie
małpoludów pojawiła się zmiana fazowa (skokowa) działania
Zasady Kreacji. Pojawił się fenomen nowego rodzaju!

Została wymuszona r ó ż n o r o d n o ś ć m y ś l e n i a!
Jeden "neandertalski", prosty bytowy sposób myślenia,
nakierowany tylko na to, aby przetrwać "tu i teraz", tak jak
zaleca to współczesna szkoła psychologiczna Gestalt, został
poddany mutacjom ideologicznym.

Neandertalskie mózgi rozwijały się już wtedy tak znacznie, iż
stały się podatne na wpływy gwiazd lub może raczej na
wpływy r ó ż n e j i l o s c i ś w i a t ł a. A gwiazdy lub

background image

światło "n a j b l i ż s z e j g w i a z d y" wymusiło z r ó ż n i c
o w a n i e t y p ó w o s o b o w o ś c i, co wzbogaciło i
urozmaiciło dyskusje pomiędzy "neanderczykami". To
doprowadziło do powstania różnych, konkurujących między
sobą opcji filozoficznych tłumaczących egzystencję człowieka.
Tak iż teraz każdy już wie i mówi na temat sensu egzystencji
ludzi "swoje", czyli "coś innego". Najważniejsze jednak, aby
się nie denerwować się z tego powodu, zwłaszcza aby n i e p
o p a d a ć z tego powodu w s m u t e k i nie zaczynać w o j n y.

Jeśli uwzględnić spostrzeżenie badaczy tzw. "życia
sztucznego" (vide mój artykuł opublikowany w Problemach nr
1-3/1990 i artykuł pt.: "Oswajanie złożoności", w Świecie
Nauki nr 3/1993), to zapewne tak już pozostanie! To znaczy
zapewne została już pojęta i urzeczywistniona zasada
szybkiego przyrostu poznania i względnej stabilności
ekonomicznej. Zasada ta stwierdza, iż

świat nieożywiony i ożywiony, a także ekonomia dużych
społeczności ludzkich najlepiej rozwija się, jeśli pozostaje "na
granicy między porządkiem a takim dynamicznym
rozruszaniem, iż odnosi się wrażenie chaosu". Wtedy właśnie
szybko r o d z ą się i są efektywnie s e l e k c j o n o w a n e
"konstruktywne idee i rozwiązania praktyczne".

Jeśli tak, to pojawia się fascynujące pytanie: W jaki to sposób
mieszkańcy pewnej planety, będąc na "neandertalskim etapie
rozwoju", nagle zostają podani "wpływom gwiazd"?

Istnieje na ten temat kilka hipotez. Jedna z nich dotyczy
ostatniego etapu, tzn. ostatnich 30 czy 10 tysięcy lat wstecz.

background image

Według niej zmiany w genomie ludzkim dokonywano celowo,
z rozmysłem i premedytacją przez przybyszy z najbliższego
gwiezdnego otoczenia, tzn. z Syriusza, Plejad, Hiad, gwiazd
Lutni i Strzelca oraz galaktyki M31 (vide rozdziały poświęcone
gwiazdozbiorom Barana, Byka i Bliźniąt).

Jak widać, po nas ludziach, od momentu powstania z a c z ą t k
ó w technicznych możliwości do wszczęcia rejsów
kosmicznych (vide projekty Apollo, Discovery, Mars Observer,
Galilleo oraz plan tzw. "lotów szalonych w nieskończoność")
już się za to zabieramy.

Efekt ten na pewno istnieje lub będzie istniał! Nie ma na to
żadnej rady. S z a l o n e l o t y w n i e s k o ń c z o n o ś
ć, takie jak zilustrował to literacko Jean Sendy, będą na pewno
podjęte. To po prostu s i e d z i w s e r c a c h l u d z i, a
więc widać w y n i k a t a k ż e z Zasady Kreacji. Nasze
inklinacje są więc koronnym argumentem, że takie wydarzenia,
jakie opisałem w rozdziałach poświęconych znakom Barana,
Byka, Bliźniąt i Strzelca, "zachodzą" i będą "realizowane".

Tutaj chodzi nam jednak o nieco wcześniejszy, ale niezwykle
ważny i trudny etap rozwoju, ten etap, który doprowadził do
tego, iż jeszcze nie zaczęliśmy budować pod- i nadświetlnych s
t a t k ó w k o s m i c z n y c h, ale już zaczęliśmy stawiać s t
r z e l i s t e w i e ż y c z k i k o ś c i o ł ó w i m i n a r e
t ó w.

Nazwałbym ów etap "rozpoczęciem wyznaczania duszy
ludzkiej przez światła najbliższych gwiazd". Etap ten
rozpoczyna się od momentu powstania w mózgach ssaków

background image

szyszynki, która ma związek z całkowaniem ilości
zaobsorbowanego w trakcie ciąży światła (patrz "Dodatek").
Formułujemy tam tezę, że wzorzec światła (znak zodiaku)
asymilowany przez kobietę w ciąży, poprzez oś szyszynka -
gonadotropiny, wpływa na rozwój embrionalny i rozwój mózgu
płodu, wywołując odmienność charakteru noworodka. Tutaj
formułuję ważny wniosek filozoficzny.

(1) Genom człowieka, wyznaczony przez gamety rodziców
tworzy procesor na wzór procesora komputerowego.

(2) Psychika ludzka zaczyna funkcjonować w oparciu o
instynkty i odruchy bezwarunkowe, a potem warunkowe,
wyznaczone przez predyspozycje genetyczne i wpływy
rodziców, a później przez wpływy rodzeństwa, kolegów,
partnera i inne znaczące osoby.(*)

(3) Tak wyznaczona psychika człowieka lub innymi słowy "p r
o g r a m n a d u s z ę c z ł o w i e k a" jest
modyfikowamy także przez inne niż jedynie ludzkie, a więc
rodzicielskie i koleżeńskie wpływy! Są nimi wpływ
najbliższego "otoczenia kosmicznego" oraz inne znaczące
osoby (**), będące wyznaczone także przez "kosmiczne
otoczenie" (***).

(4) Całe przed-Freudowskie rozważania psychologiczne
koncentrowały się na wydobyciu, opisaniu i wyjaśnieniu
różnych typów osobowości, zna- czonych początkowo
nazwami gwiazdozbiorów Zodiakalnych, a później tzw.
znakami zodiaku.

background image

(5) Deaktualizacja ekliptycznych, gwiazdozbiorowych symboli
zodiakalnych, wynikająca z precesji osi obrotu Ziemi, co
zauważył Hipparch w I wieku n.e. nie obala tezy o istnieniu
odmiennych, różnorodnie zarysowanych osobowości ludzkich,
gdyż da się wyjaśnić przez teorię "różnych ilości światła
absorbowanego przez kobietę noszącą dorastający płód
ludzki".

Dziecko urodzone np. pod znakiem Strzelca było poczęte w
marcu, a więc rozwijający się płód był wystawiony na wpływy
światła miesięcy wiosennych. letnich i dopiero w 8-mym i 9-
tym miesiącu ciąży na krótkie, a więc "zaciemnione" dni
października, listopada i grudnia.

(6) C z ł o w i e k jest więc w y n i k i e m zogniskowania w
jednym punkcie czasoprzestrzeni wpływów pochodzących z
różnych "punktów" przeszłości i różnych punktów p r z e s t r z
e n i, tak jak dla przykładu obiekty, które pojawiają się w
wyniku "teletransmisji" danych i programów przekazywanych
do pewnego, zbudowanego wcześniej procesora. Przykładem
może być kolorowa odbitka fotograficzna, wręczana komuś do
ręki jako "obiekt fizyczny", lecz która powstała przez nadanie
treści fotografii faksem (fotofascimilem). Innym analogiem jest
komputer, którego "dusza" czyli oprogramowanie pochodzi z
"innego miejsca" niż hardware, gdyż jest opracowywana przez
innych inżynierów (producentów software'u) i to na ogół
bardzo wielu różnych programistów "różnych poziomów",
którzy pracowali w różnych czasach.

background image

(7) Sposób rozumienia "n a r o d z i n c z ł o w i e k a j a k
o k o ń c a t e l e t r a n s m i s j i w p a ś m i e (p o z a)
e l e t r o m a g n e t y c z n y m" nie należy utożsamiać i
przenosić na moment "ś m i e r c i C z ł o w i e k a" (vide
felieton poświęcony gwiazdozbiorowi Ryb).

(8) Ś m i e r ć c z ł o w i e k a jest równoważna instrukcjom
programowym "END" i "POST MORTEM ACTIVITIES",
które zawieszają działanie tak "skleconego" jak to opisano
wyżej programu i zaznaczają "lokowanie" rezultatów
końcowych oraz sposobów i warunków wznowienia działania
programu, nie likwidując "istoty stacjonarnej programu", która
"p r z e c h o d z i w tym m o m e n c i e n i e j a k o d o p
a m i ę c i". Dalsze istnienie "stacjonarnej istoty programu", jak
i możność wykorzystania "jego ostatnich rezultatów" zależy
jedynie od trwania "komputera - gospodarza" (Host-computer,
Server), którym dla człowie- ka jest Czasoprzestrzeń
Wszechświata.

(9) Przepis genetyczny zawarty w gametach kobiety i
mężczyzny wyznacza jedynie p o c z ą t k o w y wzorzec na
człowieka, który zaczyna być poddawany modyfikacjom typu
mutacja, a potem selekcja (vide felieton dotyczący znaku
Skorpiona), przekazywany w "paśmie (poza)elektro-
magnetycznym". Wydaje się, że "transmitowany sygnał
modyfikujący" ma formę palimestru, tzn. składa się z różnych
wiązek sygnału, pocho- dzących od macierzystej "gwiazdy -
słońca", okolicznych planet, a nawet odleglejszych mas
grawitacyjnych.

background image

Jak mi się wydaje, udało nam się wytłumaczyć w jaki sposób
to "szyszynka" może spełniać rolę odbiorka pewnej składowej
"duszy ludzkiej" nadawanej w paśmie elektromagnetycznym.
Nie oznacza to jednak, że w sposób analogiczny embrion, płód
i noworodek nie przyjmują "innych składowych" nadawanych
w paśmie (poza)elektromagnetycznym.

Sądzę, że w przyszłości drogi takie zostaną wykazane i
uświadomione!

Pozostaje jedynie pytanie, dlaczego już od czasów
Chaldejczyków istniał "przesąd", iż szyszynka jest siedliskiem
duszy człowieka.

OBRAZ MASZYNY NIEBIESKIEJ Z ROKU 0001, 1000 i
2000,

czyli teoria o tym jak zrozumieć nowe wojny z innowiercami

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
KOZIOROŻCA

Ciemna noc, podmuchy wiatru, ludzie w łachmanach uciekają
z płoną- cych budynków średniowiecznego opactwa
Benedyktynów. Ogień trawiący bibliotekę, znajdującą się w

background image

wieży opactwa, rozjaśnia ekran. To końcowe sceny z bardzo
znanego filmu "Imię Róży", wg powieści Umberto Eco, który
umiejscowił akcję w roku 1327 w północnych Włoszech, czyli
w ówczesnym centrum kulturowym Europy, czyli świata. W
blasku ognia narrator powieści, młody chłopiec, nowicjusz
zakonu Benedyktynów, mówi dziewczynie, z którą się kochał,
że musi ją zostawić i podążać dalej za uczonym
franciszkaninem Wilhelmem z Baskerville. Przemożna siła
"zamontowana" w jego mózgu nakazuje mu nadal dociekać
prawdy. Tak kończy się spotkanie mnichów przybyłych tu z
całej Europy na debatę teologiczną, czyli jedyny istniejący
wówczas rodzaj "konferencji naukowej".

Chęć ukrycia nieznanach ksiąg Arystotelesa doprowadziła do
pożogi. Księga, którą żarliwy mnich Jorge uznał za tak
niebezpieczną, że należało raczej spalić bibliotekę niż
udostępnić ją ludziom, zawierała wg Wilhelma (Eco)
przesłanie, iż cytuję: "... zadaniem tego, kto miłuje ludzi jest
wzbudzenie śmiechu z prawdy, ... gdyż jedyną prawdą jest
zdobyć wiedzę, jak wyzwalać się z niezdrowej namiętności do
prawdy ...", gdyż jak Wilhelm (Eco) utrzymuje: "... porządek,
jaki nasz umysł wymyśla sobie jest niby sieć, drabina, którą
buduje się by czegoś dosięgnąć. Ale potem trzeba drabinę
odrzucić, gdyż dostrzega się, że choć służyła, była pozbawiona
sensu."

Na krótko przed rokiem 2000 nadal mało kto myśl tę bierze
sobie do serca. Większość wojen, jakie toczono przez ostatnie
2000 lat, to wojny z innowiercami. Wbrew pozorom interesy
były mniej ważne. Przykładem mogą być choćby ostatnie,
najkrwawsze "akcje" z czasów Hitlera i Stalina, jak i ostat- nie
wojny, włączając w to Kambodżę, Jugosławię, i to co się dzieje
obecnie w krajach Afryki i bliskiego Wschodu.

background image

Zazwyczaj chodzi o spór o "obraz świata". Własny obraz
świata jest zazwyczaj wywyższany i traktowany tak poważnie,
że wojna wisi na włosku. Ludzie są nadal skłonni uwierzyć w
pewną, uproszczoną wersję filozofii danej epoki,
przedstawioną na tyle emocjonalnie, teatralnie i sugestywnie,
iż trafia w którąś z głębokich rys bądź kompleksów
współobywateli tak, że nowy "w ó d z" albo "p r z y w ó d c a"
znajduje tysiące wyznawców i bojowników.

Ponieważ niebezpieczeństwo wszczęcia nowych wojen z
innowiercami w roku 2000 wcale nie maleje, toteż sądzę, że
warto dokonać przeglądu podstawowych kontrowersji
filozoficznych, o które będą toczone intensywne spory, a nawet
wojny w najbliższej przyszłości.

Zestawienie to proponuję sporządzić przez porównanie obrazu
świata z roku "0001" naszej ery z obrazem w roku 1000 i
obrazem z roku 2000, z uwypukleniem istoty najbardziej
gwałtownych sporów.

Zapisem przekonań i sporów z czasów "0001" jest oczywiście
Stary Testament, pisma apokryficzne, dzieła filozofów
greckich, arabskich i pisarzy rzymskich.

Trzeba przyznać, że spory były wtedy barwne. Były to czasy
powstawania konceptów nadświadomości, początek sporów o
to "czy Wszechświat wie, że istnieje?" Przybył wtedy na
Ziemię Wysłannik Najwyższej Mocy, Wysłannik sił
magicznych tak potężnych, iż zdolne są "złożyć wizytę" (być
obecne)

poprzez

teletransmisję

w

paśmie

background image

pozaelektromagnetyznym, przez nadanie wiadomości, która
zmodyfikowała gametę pewnej kobiety. Jak zauważył Heromin
Cardano, Wysłannik ów urodził się pod znakiem Koziorożca
(Wiedza i życie, nr 4/1990). Osoby urodzone także pod tym
znakiem powinny więc wiedzieć, że gama Capricornus,
gwiazda Nashira oznacza po arabsku "Szczęście przynoszone
przez dobrą nowinę".

Zapoczątkowano wówczas również spór o to, czy świat jest
mały, tzn. składający się jedynie z Ziemi i otaczającego ją
powietrza, poruszających się "dużych świateł" (Słońca i
Księżyca), małych świateł (planety) i ostatniej już sfery gwiazd
nieruchomych, czy też raczej duży, jak to twierdził już
wcześniej Hermes Trismegistos, a później Giordano Bruno.
Oczywiście nikt nie przypuszczał wówczas, że może być
jeszcze inna, trzecia możliwość, wysunięta dopiero na krótko
przed rokiem 2000. Dopiero bowiem w roku 1927, po raz
pierwszy sformułowano tezę, że jesteśmy wytworami
(częściami)

rozprężającej

się,

czterowymiarowej

czasoprzetsrzeni, która jak twierdzą fizycy, być może okresowo
"kurczy się" lub okresowo "pojawia się na nowo" i jak
twierdzą matematycy ma zupełnie nieznany kształt (patrz
artykuł pt.: "W fałszywym świecie", Problemy, 1987, nr 7).

Robert Charroux, w swojej niezwykle kontrowersyjnej książce,
która dotyczy czasów wcześniejszych niż rok 0001,
zatytułowanej "Księga władców świata", a wydanej w
oryginale w roku 1967 (Wydawnictwo Robert Laffont, Paryż,
1967) i przetłumaczonej na j.polski w roku 1994
(Wydawnictwo Prolog, Warszawa, 1994), stawia tezę, że elity
intelektualne pewnej epoki mają zawsze tendencję, aby to co w
rzeczywistości dowiedzieli się od swoich poprzedników
przywłaszczyć i przypisać sobie.Robert Charroux pisze:

background image

"Nasza historia jest od tysiącleci fałszowana .... odkąd
Egipcjanie, zapominając lub chcąc zapomnieć prawdy
przekazane im przez przodków przywłaszczyli sobie tytuł
pierwszych Inicjatorów i pierwszych ludzi na naszej planecie, a
Grecy z kolei "zapomnieli" przytoczyć własne źródła i oddać
część mistrzom egipskim i celtyckim i ze swojej ojczyzny
uczynili kolebkę ludzkości ... Następnie przyszli
Hebrajczycy ..."

Jak wiadomo właśnie wtedy zaczęto lansować ideę Jednego
Nadrzędnego Inżyniera, konstruktora ludzi podobnego w swym
wyglądzie do człowieka. Potrzebny, uzupełniający koncept
wędrującej duszy zaczerpnięto z Platona. Po dwóch wiekach
koncept nieśmiertelnej, wędrującej duszy zmodyfikowano,
jednak odejmując jej własność wędrowania (reinkarnacji) i
czyniąc z niej twór "żyjący jednorazowo".

Zdaje się, że na długi czas wylano wtedy dziecko z kąpielą, a
właściwie dwoje dzieci, gdyż walczono nie tylko z
pradawnymi bóstwami tzw. pogańskimi, ale i także z tzw.
gnozą, tzn. konceptem duszy świata, z jej odgałęzieniami w
postaci "dusz człowieczych".

Zanegowano więc za jednym zamachem istnienie pozytywnych
sił magicznych niższych stopni oraz koncept panteistycznego
ducha przyrody i jego łączności z duchami ludzkimi.

Siły magiczne I-go i II-go stopnia, jakkolwiek tylko te złe,
wróciły już w Średniowieczu pod postacią czarownic i tzw.
"longeavi" (długowiecznych), zwanych także elfami i nimfami.
Na ile poważnie traktowano owe fairies (ylfes) w

background image

średniowiecznym obrazie świata można się zapoznać w
niezwykłej książce C.S. Lewisa pt.: "Odrzucony obraz" (Wyd.
PAX, Warszawa, 1986), która omawia właśnie systematycznie i
skrupulatnie "model świata z roku 1000 n.e.". Nieco późniejsze
masowe prześladowania czarownic także potwierdzają, że
poważnie traktowano istnienie "negatywnych sił magicznych
niższych stopni". P o z y t y w n y c h sił magicznych niższych
stopni nie uznawano.

Spory o siły magiczne I i II-go stopnia ze zdwojoną siła
wznowiono gdzieś na 50 lat przed rokiem 2000, kiedy to
rozpoczęto drukować relacje o UFO (vide rozdział dotyczący
znaku Byka) oraz książki zwolenników paleoastronautyki, jak
owego właśnie Roberta Charroux, Jeana Sendy i R. Temple
(vide felieton, który dotyczy znaku Bliźniąt) oraz Ericha von
Danikena, który, nawiasem mówiąc, zaczął szerzyć te idee
dopiero po nich. Oczywiście moce kosmitów, opisywane przez
tysiące autorów opowiadań science-fiction oraz biorących te
sprawy znacznie poważniej redaktorów pism nurtu "New Age"
(w Polsce "Nieznany Świat", "Nie z tej Ziemi", "Szaman") są
grubo większe niż moce przypisywane bóstwom pogańskim.

Gnostycyzm, który jak się zdawało został wypleniony gdzieś w
latach 200-300 n.e., wrócił, być może zresztą ponownie, z
Dalekiego Wschodu, skąd przywędrował już zapewne
poprzednio pod postacią ruchu katarów, templariuszy,
różokrzyźowców i poprzez dzieło "zbuntowanego" ucznia
Freuda, dr neurologii i psychiatrii Carla Gustava Junga.

Gnoza, jak czytamy w słowie wstępnym Jerzego Prokopiuka
do pierwszego numeru czasopisma pt.: "Gnosis" (Warszawa,
ul. Ogrodowa 51, 1992) oznacza poznanie i wiedzę poprzez

background image

bezpośrednie wyczucie i doświadczenie mistyczne w
odróżnieniu od empirycznej nauki i spekulatywnej filozofii i
religii.

Współcześnie, tuż przed rokiem 2000, po przyznaniu nagrody
Nobla Rogerowi Sperry, za wykazanie odmienności
przetwarzania informacji przez lewą i prawą półkulę mózgu
można by powiedzieć, że wielowiekowe prześladowania
wyznawców manicheizmu, katarów, templariuszy, masonerii i
innych zwolenników różnorodnych form duchowości to w
istocie prześladowania osób zdolnych do chwilowego
wyłączania lewej, spekulatywnej, logicznie myślącej półkuli
mózgu i do posługiwanie się prawą półkulą mózgu, która
"myśli" intuicyjnie i obrazami, która syntetyzuje i odgaduje.

Powiedziałbym, że owe różne uzdolnienia ludzi,
predysponujące jednych do myślenia logicznego i
przywiązywania wagi głównie do tego "co widać, co
namacalne" (naukowcy od czasów Oświecenia), a innych do
osobowych wizji religijnych, do których trzeba posłużyć się
lewym płatem skroniowym (patrze rozdział pt.: "Affective and
character traits also are anatomically localizable" w dziele
Erica R. Kandela pt.: "Principies of neural scence", Elsevier,
New York, 1981), bądź holistycznych doświadczeń
mistycznych, które wymagają pracy prawej półkuli mózgu, tak
jak czynią to mnisi buddyjscy, zwolennicy Zen i plemiona
polinezyjskie (kultura Huna), sprowadza na tych szczególnie
uzdolnionych nieszczęścia, a nawet katastrofy.

Tak się bowiem składa, że ci ludzie, którzy mają pewien rodzaj
predyspozycji neuronalno-charakterologicznej lub inaczej
pewną "ideę wrodzoną", absolutnie nie są w stanie pojąć, iż ich

background image

pobratyńcy, wyglądający fizycznie biorąc dość podobnie, mogą
nosić "w swoim sercu" ideę całkowicie odmienną. Gorzej,
nawet nie ideę, a raczej "sposób patrzenia na świat", tzn.
poprzez "szkiełko i oko", obserwując przedmioty widoczne w
polu widzenia, bądź raczej poprzez penetrowanie wnętrza
własnego mózgu, co prawda nie wstając wtedy z pnia,
kamienia czy fotela, ale mając wgląd w najbardziej złożony
układ jaki jest nam znany.

Oczywiście każdy z nich dojdzie do innych wniosków i wojna
wisi wtedy na włosku.

Idźmy jednak dalej. Ostatnia, poruszająca nas Polaków
jeżdżących niegdyś na wczasy do Jugosławi, wojna idzie o
spór toczony pomiędzy etnicznymi Słowianami, których różni
tylko wielowiekowe handrycznie się o pewne różnice
dogmatyczne, jakie zachodzą pomiędzy prawosławiem,
katolicyzmem

a

Chorwato-Serbami

wyznania

muzułmańskiego. Spory rozpoczęto już na soborach VI-tym i
VII-mym, Chodziło o tzw. sprawę Filioque (pochodzenie
Ducha Świętego) i niepokalane poczęcie Najświętszej Marii
Panny.

Jak wiadomo ostateczny rozłam nastąpił w roku 1054. Nie jest
więc prawdą, że przełom pierwszego i drugiego millenium nie
zaznaczył się żadnym większym wydarzeniem. Rozłam
chrześcijaństwa na kościół rzymsko-katolicki i kościół
prawosławnym, zwany jak wiadomo inaczej kościołem
greckim lub kościołem grecko-słowiańskim, rzutuje, jak widać
na przykładzie wydarzeń w byłej Jugosławi i byłym Związku
Radzieckim, coraz silniej. Być może nawet wkrótce, tzn. około
roku 2054 nastąpi więc także prawem numerologicznej serii

background image

wydarzenie tej samej wagi.

W każdym razie dwa główne przedmioty sporu filozoficznego
(problem ducha i niepokalanego poczęcia) są silnie powiązane
także ze sporem religii z nauką, a zwłaszcza z fizyką
czasoprzestrzeni, teorią Wielkiego Wybuchu, problemem
możności podróży w czasie (istnienia pętli czasowych), tzw.
Zasadą Kreacji oraz inżynierią molekularną DNA.

Jeśliby próbować wyjaśnić istotę sporu możliwie poglądowo,
w telegraficznym skrócie, to można by powiedzieć, iż chodzi o
sposób rozumienia trzech pierwszych linijek Ewangelii wg św.
Jana.

Otóż dla wszystkich "stron" sporu zaczyna być coraz to
bardziej "intrygujące i ekscytujące", czym jest owe SŁOWO.

Informatycy, komputerowcy, pochodzący zwłaszcza z Doliny
Krzemowej, palący dzień w dzień marihuanę, która "zwalnia
zegar czasu i uczy ich "namacalnie" medytacji, myślenia w
trakcie synchronizacji fal typu alfa EEG, a więc pracy prawą
półkulą mózgu, są przesiąknięci ideami daleko-wschodnimi.
Dla nich SŁOWO to Zasada Kreacji, czyli pewna
"matematyczna" zależność, pewne "okrągłe", "zapętlone",
"cybernetyczne" prawo, dość podobne do zasady działania
neuronu, czyli prawa Hebba.

Istniejąc "ponad czasem i przestrzenią", jest ONO w stanie
uruchomić na nowo powstanie "nowej czasoprzestrzeni" i
"wynikającej z niej" energii, materii, praw chemii organicznej,

background image

powstanie życia biologicznego, jak i uruchomić zasady
ewolucji. Zasada ewolucji z kolei jest "żywą ilustracją"
(powtórzeniem) Zasady Kreacji. Poszukuje ona bowiem
tworów, wytworów, pomysłów i rozwiązań, które mogą
posłużyć do tego, aby pogłębić poznanie i móc zbudować
układ większy, potężniejszy, tak aby móc w końcu odrodzić się
na nowo.

Każdy informatyk wie jednak, że takie SŁOWO, a więc idea,
przepis, program to tylko tyle co "projekt techniczny" układu
lub przedsięwzięcia. Ktoś jednak musi zabrać się do realizacji
takiego przepisu, czyli programu.

Każdy "komputerowiec" oczywiście odróżnia program od
procesora (hardware'u), czyli wie co to jest SŁOWO i wie co
jest potrzebne, aby taki przepis zrealizować.

Niestety między komputerowcami a biologami molekularnymi,
którzy manipulują cząstkami RNA i DNA, istnieje przegródka
poznawcza (vide felieton dla osób urodzonych pod znakiem
Strzelca). Dla nich program to jedna rzecz (duchowa), a
procesor to inna rzecz (materialna). Biolodzy molekularni
natomiast poznali ostatnio tzw. rybozomy, tzn. programy, które
"czytają same siebie", czyli programy, których "końcówka"
służy do tego, aby "odczytać początek".

Dla biologa molekularnego, który skończył jednak "drugi
fakultet", tzn. "computer sciences", wiersz 1.1 wg św. Jana jest
alegorią w pełni zrozumiałą. Co więcej, ów biolog przypomni
sobie szybko o tym ile to pożytku wynika z wprowadzenia do
samych początków "płciowości". Jeśli ów biolog, który

background image

skończył drugi fakultet jest jednocześnie człowiekiem
religijnym, to wtedy przypomni sobie znaną frazę o "człowieku
stworzony na obraz i podobieństwo ...". Wtedy uderzy go jak
grom z jasnego nieba myśl, że przynajmniej jeśli chodzi o
człowieka, to powstaje on w sposób płciowy. Jeśli na dodatek
ów religijny biolog, który ukończył informatykę, zapoznał się z
teologicznymi ideami dalekowschodnimi to "dozna olśnienia".
Przypomni sobie, że przecież hinduizm utrzymuje, iż początek
Wszechświata, taki właśnie Big Bang, to kulminacja, rodzaj
orgazmu zachodzącego na poziomie "świadomości" wyższego
rzędu.

Nasz biolog może się wtedy przerazić śmiałością swoich myśli
i dojść do wniosku, że trzeba sprawę rozważyć bardziej
racjonalnie, metodą "szkiełko i oko". Przypomni sobie wtedy,
że w naturze takiej jaką zna z obserwacji "przepis na
człowieka" zawarty w gametach męskiej i żeńskiej, a później w
zapłodnionej komórce jajowej (zygocie) jest realizowany,
odtwarzany przez organizm matki, czyli osobnika tego samego
typu, tyle że pokolenia "n-1". No cóż, dla jakiegoś nowego
Wszechświata, który miałby się "narodzić" przez jakiś nowy
rodzaj Big Bang'u osobnikiem "n-1" pokolenia jest obecny
Wszechświat.

No dobrze, ale co te "naukowo-filozoficzne" rozważania mają
wspólnego z prawosławiem i wojnami w byłej Jugosławi?

Otóż wyżej wymieniony Robert Charroux naprowadza na ślad.
Twierdzi on, ni mniej ni więcej, że pojęcie "SŁOWA" zostało
przejęte przez Hebrajczyków od Fenicjan, którzy mieli
bezpośrednie powiązania z Egipcjanami. Egipcjanie zaś,
zgodnie z wszystkimi znawcami paleoastronautyki, zostali

background image

"oświeceni" przez jakichś tajemicznych nauczycieli. Główna
postać z grupy owych nauczycieli (którzy zresztą pojawiają się
także często na stronicach Starego Testamentu) to niejaki
Hermes. W patriarchacie biskupa aleksandryjskiego, nazywano
go THOTEM, a w Rzymie bóstwem Merkurego.

Ów Thot jest postacią pojawiającą się niezwykle często w
tekstach drukowanych w neognostyckich czasopismach ruchu
New Age. Jerzy Prokopuik dbający, w swoim piśmie "Gnosis"
(nr 1/1992) o ścisłość naukową, w artykule Romana Bugaja pt.:
"Tablica szmaragdowa Hermesa Trismegistosa" przytacza, tak
jak piszę o tym niżej w rozdziale poświęconym znakowi Ryb,
dwie najbardziej znane wersje wiersza nr 2 owej TABLICY.
Według niejakiego Sagijusa ów wiersz nr 2 brzmi: "... orzeka:
Najwyższe (przychodzi) z najniższego, a najniższe z
najwyższego, dzieło cudu z jednego". Wiersz nr 3 stwierdza
nastomiast: "Rzeczy utworzyły się z tego pierwiastka dzięki
jedynemu sposobowi działania (procesowi). Jak cudowne jest
jednak jego dzieło! On jest głową (zasadą) świata i jego
żywicielem. "

R. Charroux odnalazł w jednym z najstarszych tekstów
ludzkości, pocho- dzącym z roku 4000 pne, zapisanym przez
Sanchoniathona, który pisał na temat kosmogonii Fenicjan,
dokładną wypowiedź na temat owego SŁOWA.

Teologia Fenicjan określała je następująco: "... chaos były
nieskończone w czasie i przestrzeni, kiedy wiatr pokochał
własne zasady, wynikło z tego połączenie i zbliżenie
nazwane ... pożądaniem ... Taka była zasada stworzenia
wszechrzeczy ... Wiatr nie miał wiedzy o tym, co stworzył ... Z
owego połączenia pochodziło SŁOWO ... są tacy, którzy pod

background image

tym terminem rozumieją POZOSTAŁOŚĆ ...taki był jedyny
zalążek tworzenia i początku rzeczy wszelkiej ... pojawiły się
zwierzęta, lecz pozbawione wrażliwości, one dały początek
zwierzętom myślącym, zwanym Zafasemin, tzn. obserwatorom
nieba ... kiedy tworzyło się SŁOWO, miało kształt jajka, stało
się jaśniejące i stworzyło Słońce, gwiazdy i wszelkie
konstelacje ..."

W tym momencie można przywołać ową fikcyjną postać
biologa z Kalifornii (czy ja wiem, a może z Kórnika pod
Poznaniem?). Otóż spostrzeże on, że rzeczywiście wiele
gatunków rozmnażających się poprzez składowanie jaj, ową
zapłodnioną "zygotę", zostawia w piasku (razem z
procesorem), aby dalej już owe JAJO samo sobie radziło. Jajko
jest nie tylko symbolem Świąt Wielkanocnych. Jest to także
"święty symbol" Dogonów, którzy przybyli poprzez Grecję z
Egiptu (vide rozdział "Bliźnięta") i którzy uważają, że
Wszechświat rozpoczął się od pewnego rodzaju jajka.

R. Charroux stymuluje także próby pokonania następnej
ważnej przegródki poznawczej. Chodzi o owe "niepokalane
poczęcie", czyli o możliwości istnienia pętli w czasie, bo to w
istocie sugeruje bulla "Inffabilis Deus" z roku 1984 (vide
artykuł "Maria matka", Forum nr 26/1994).

Otóż jak wiadomo współcześnie w nauce konkurują dwie
teorie pojawienia się człowieka, czyli gatunku Homo sapiens
sapiens. Teoria najlepiej udokumentowana przez znaleziska
paleontologiczne i genetyczne stwierdza, że człowiek
współczesny pojawił się ok. 200 tyś. lat temu w południowej
Afryce. Z południowej Afryki "człowiek nowoczesny",
władający językami buszmeńsko-hotentockimi zawędrował do

background image

rejonu nilo-saharyjskiego i w rejon Egiptu, Izraela i Kaukazu.
Powstały wtedy języki fenickie, sumeryjskie i kaukazkie (vide
artykuł Colina Renfrew w "Świecie Nauki" nr 3/1994 pt.:
"Zróżnicowanie językowe świata").

R. Charroux, 20 lat wcześniej, przed naukowym
sformułowaniem hipotezy o "Ewie, czarnej pramatce" napisał
w swojej książce na str 66-75 w rozdziałach pt.: "Czarne
dziewice", "Kosmiczny antyrasizm", "Ewa, Izyda i córki Lot",
"Istoty pozaziemskie i czarne kobiety", "... Ewa i Adam byli
czarni", "Bóg jest biały?", wiele denerwujących rzeczy cytuję:
"Sami chrześcijanie ... wskutek niewyjaśnionego atawizmu
związanego z nie mniej niejasnymi uczuciami, bardziej czcili
Dziewicę ... We Francji większość katedr to katedry: "Naszej
Pani", we Włoszech "Madonny"; nasz kraj (Francja) i Polska są
zdecydowanie królestwami Panny Marii. W tych dwóch
krajach najświętsze pielgrzymki odbywają się do Lourdes,
gdzie objawiła się Dziewica, oraz do Częstochowy, gdzie
czczona jest sławna CZARNA- MADONNA."

Pokazałem ten tekst pewnemu artyście, absolwentowi ASP w
Krakowie. Zdenerwował się! Powiedział, że obrazy Czarnej-
Madonny, to po prostu tradycja ikonograficzna. Ikony często
przedstawiają "Marię Pannę" w kolorze czarnym. No tak! Ale
najbardziej ogólną rysą odróżniającą kościół prawosławny,
czyli po grecku ortodoksyjny jest: nie zmienić "pierwotnego
(prawosławnego) przesłania". Kościół prawosławny tym się
różni od rzymsko-katolickiego, że od VII Soboru
Powszechnego, który odbywał się w roku 842 niczego już nie
zmienia w swojej tradycji i systemie dogmatycznym. Być
może dlatego tylko w kościele prawosławnym Madonna jest
czarna, a dogmat o "niepokalanym poczęciu" został odrzucony.

background image

Inny, sporny problem to, czy Zasada Kreacji jest sprzeczna z
przekonaniem wielu ludzi o przybyciu około roku 0001
Wysłannika Najwyższej Mocy, którzy urodził się jako człowiek
pod znakiem Koziorożca.

Zdaniem Roberta Charroux: " ... Władca wszechświata ... jest
zatem na pewno Istotą Boską, lecz jak my ma ciało, głowę i
cztery kończyny (str 200)". Cytując cały ten fragment możnaby
z kolei narazić się bardzo purystycznym, fanatycznym
wyznawcom "panteistycznego ducha przyrody". Wywód jest
jednak logiczny i nie jest sprzeczny z Zasadą Kreacji.
Zachęcam czytelników, aby go odszukać.

Dzisiaj i tutaj ważniejsze są jednak raczej dwie inne sprawy.
Chodziło mi bowiem o wykazanie, czym są owe przegródki
poznawcze, które sprawiają, że pewien problem niejasny w
obrębie jednej dziedziny staje się logiczny i wytłumaczalny,
jeśli tylko posłużyć się dziedziną, która "stoi obok" i jak się
wydaje "nie ma z zadanym pytaniem nic wspólnego". To tylko
te przegródki sprawiają, że często powtarzane jest zdanie
"tylko częściowo słuszne", iż człowiek wykorzystuje jedynie
ok. 20% potencjału swojego mózgu. Co więcej, zatrzymanie
się ludzi po dwóch stronach takiej przegródki grozi wojną.

WSZYSTKO O SZCZĘŚCIU

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem
WODNIKA

background image

Osoby urodzone pod znakiem Wodnika ostatnio mogą często
popadać w opały ze względu na modę na owe SŁOWO-
SYMBOL Nowej Ery - Ery Wodnika. Era Wodnika ma być
lepsza, według niektórych nawet ma być erą powszechnej
szczęśliwości. Osoby spod znaku Wodnika mogą być więc
zapytane o to na czym polega szczęście. Powinny one zresztą
wiedzieć, że nazwy trzech najjaśniejszych gwiazd tego
gwiazdozbioru mają coś wspólnego ze szczęściem. Alfa
Aquarii SADALMELIK to po arabsku "Szczęśliwa gwiazda
króla", co może symbolizować sposób na szczęście osób
silnych psychicznie.

Beta Aquarii; SADALSUUD to "szczęście szczęśliwych". Jej
heliakalny wschód oznaczał dla ludów krajów południowych
początek pory deszczowej, która kończyła się wtedy, gdy
SADALSUUD zachodziła. Jak wiadomo w Egipcie Wodnik
był symbolem wylewów Nilu. Jej nazwa, jak proponuję, może
więc symbolizować sposób na szczęście osób pogodnych z
natury, niewrażliwych na "pozorne katastrofy".

Gamma Aquarii; SADACHBIA to "szczęśliwa gwiazda
namiotów". Gdy wschodziła to nomadowie, koczujący
mieszkańcy sawan i pustyni, opuszczali zimowe obozowiska i
rozpoczynali wędrówkę. Nazwa ta, moim zdaniem, może więc
symbolizować sposób na szczęście poprzez ciekawość i
działanie.

Zapotrzebowanie na odpowiedź na to pytanie jest zresztą
olbrzymie.

Niedawno rozmawiałem z młodą matką, która ma rocznego

background image

syna, jest pełna troski o jego zdrowie, o jego przyszłość.
Wychowując syna zgodnie z zasadami stałego okazywania
miłości, chronienia przed czymkolwiek co może wywołać
płacz, a nawet smutek, jest stale obecna, stale akceptująca.

Mówiąc o przyszłości syna, powiedziała, że jedyna rzecz na
czym jej zależy to, aby jej syn był szczęśliwy. Jako osoba
urodzona pod znakiem Strzelca (Enneagramicznie
PERFORMER) wszystkie pragnienia, czy też życzenia traktuję
"zadaniowo" i oceniam na ogół jako wykonalne.

Pomyślałem więc sobie, no cóż, jeśli komuś zależy, aby jego
syn był w przyszłości szczęśliwy, to trzeba zapoznać się
wpierw z literaturą przedmiotu. Przypomniałem sobie więc
natychmiast artykuł Ariane Barth pt.: "Wszystko o szczęściu",
przedrukowany z "Der Spigel" w FORUM w numerze 8/1993
oraz krótszy, ale dosadniejszy, artykuł pt.: "Paradoks
szczęścia", wydrukowany w miesięcznku "Wiedza i Zycie" i
dość tajemniczą książkę niejakiego Rogera de Lafforest pt.:
"Prawa szczęścia", wydaną przez Wydawnictwo "Czakra" z
Warszawy w serii książek o czarnych okładkach z białym
magicznym znakiem szczęścia na pierwszej stronie, nomem
omen w tej samej serii, wydano także książki pt.: "Domy które
zabijają" i "Przeczucia a przeznaczenie".

Przeczytałem na nowo te teksty i ułożyłem sobie w głowie "r e
c e p t ę n a s z c z ę ś c i e". Pomyślałem sobie, przyda mi
się, aby przekazywać ją pacjentom, którzy są zainteresowani
tym, aby czuć się szczęśliwym. Wiem z praktyki, iż jest to
tylko część moich klientów. Wielu z nich nie lubi, aby
"odbierać im chorobę". Być szczęśliwym to też przecież
pewien "sposób na życie".

background image

Pomyślałem sobie jednak, że Wodnikom tekst ten przyda się
napewno. Przecież oni jeszcze przez 200-300 lat będą
lansować nową erę, no bo właśnie dopiero za 200 lat Słońce
będzie wschodziło w dniu równonocy wiosennej na tle tego
gwiazdozbioru. Teraz jest jeszcze na skraju gwiazdozbioru
Ryb. Na dodatek ich osobowość predysponuje do prób
odpowiedzi na pytanie: "co to jest szczęście". Leszek Szuman
zauważył bowiem, że:

"Najbardziej uduchowieni ludzie rodzą się w znaku Wodnika.
W żadnym innym odcinku zodiaku nie spotykamy tylu poetów,
myślicieli, wynalazców i innych ciekawych ludzi co tu. Wielu
z nich to duchowi samotnicy nie nadający się do życia
kolektywnego, chyba, że sami propagują ideę wspólnoty ..."

Próbuję więc sformułować w niniejszym tekście podstawy
teoretyczne i szczegóły recepty na szczęście.

Biologia szczęścia.

Bez względu na pierwotne, psychologiczne uwarunkowania, w
ostatnim niejako już "biologicznym" etapie stan szczęśliwości
powstaje, jak się współcześnie wydaje, na wskutek
zwiększonej produkcji endorfin i podobnych substancji i
oddziaływania ich na odpowiednie receptory mózgowe.
Powoduje to modyfikację świadomości, pewien odmienny stan
świadomości zwany właśnie satysfakcją, odczuwaniem

background image

zadowolenia, euforii, szczęścia. Odwrotnością są stany
frustracji, smutku, przygnębienia, złe j melancholii, depresji,
kiedy to jest nie tylko za mało endorfin, ale i za mało
dopaminy.

Pięniądze szczęścia nie dają.

Badania socjologiczne, jak referuje to Ariane Barth, wspierają
to znane ludowe porzekadło. W Stanach Zjednoczonych 100
supermilionerów, każdy posiadający majątek prywatny
przynajmniej rzędu 125 milionów dolarów, zgodziło się, aby
wypełnić ankiety, które posłużyły do pomiaru poziomu
satysfakcji, przeciętnego nastroju, ogólnego poczucia
szczęścia. Wśród bogatych 77 osób uważało się za
szczęśliwych, lecz wśród 100 osób wylosowanych na chybił
trafił z książki telefonicznej 66 osób uważało się także za
osoby szczęśliwe. W dodatku pewien self-made-man
dysponujący olbrzymim majątkiem stwierdził, że nie może
sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek czuł się szczęśliwy.

Także wśród osób, które wygrały znaczne kwoty w
totalizatorze, wskaźnik poczucia zadowolenia, po
podniecającym okresie dokonywania się zmiany w życiu
powracał do normalnego poziomu.

Ariane Barth pisze, że "przygnębiony bogacz z kraju dobrobytu
łatwo może napotkać w którejkolwiek z dzielnic slumsów w
Trzecim Świecie radosny uśmiech na umorusanej twarzyczce
(byle by nie była to Kambodża Pol Pota lub Rwanda
zarządzana przez przywódców plemienia Hutu).

background image

Jeśli zastosować wskażniki zależne od bezstronnych
obserwacji, to proporcja osób szczęśliwych w obu grupach tzn.
bogatych i sytuowanych przeciętnie jest taka sama.

Wydaje się, że w krajach bogatych powszechnie dochodzi do
tzw. gry o sumie zerowej. Wraz ze wzrastającym dobrobytem
rosną wymagania. Im lepiej zaspokajane są potrzeby, tym
trudniej być zadowolonym z tego co się ma.

Ariane Barth przyznaje jednak, że "smutny obraz tworzą ci,
którzy utracili pracę. Bezrobocie idzie wyraźnie w parze z
niezadowoleniem, apatią i poczuciem zagrożenia. Jest to
żałosny stan ducha, którego społeczeństwo dobrobytu chętnie
nie zauważa".

Osobowość autoteliczna.

Mówiąc o satysfakcji z pracy, możemy przejść do s k ł a d o w
y c h r e c e p t y n a s z c z ę ś c i e. Otóż okazuje się, że
aby mieć poczucie zadowolenia, satysfakcji trzeba działać i to
działać w kierunku wyznaczonego celu, który wydaje się mieć
sens.

Ludzie o nieskomplikowanej psychice przeżywają uczucie
przyjemności, wykonując rzeczy proste, przy których
całkowicie się zapominają. Często jednak warunkiem
koniecznym jest d u ż y w y s i ł e k f i z y c z n y albo a b
s o r b u j ą c a p r a c a m y ś l o w a.

background image

Ludzie o takiej właśnie autotelicznej osobowości, aby poczuć
się usatysfakcjonowani muszą postawić sobie zadanie
dostatecznie trudne, tak aby wymagało od nich zaangażowania
maksimum umiejętności. Poniżej takiego poziomu wymagań
doskwiera im znudzenie, odczucie banalności powtarzania się,
straty czasu. Podobno nagrodą za sprostowanie wyzwaniu jest
poprawienie się wewnętrznej integracji, wzrost samooceny,
jaśniejszy autoportret.

Działania takie mogą być bardzo różne. Część ludzi o
osobowości autotelicznej doznaje satysfakcji po specyficznym
rodzaju aktywności fizycznej.

"Zmuszanie ciała do wyczynów działa jak narkotyk ...
Alpiniści na pionowych ścianach skalnych znajdują się u
szczytu szczęścia ... pływacy długodystansowi doznają
orgiastycznych przeżyć ... podobnie jak wiele osób
uprawiających namiętnie jogging".

Osobowość autoteliczną ma także wielu naukowców i
intelektualistów. Są oni predysponowani do stanów
określanych mianem flow (uniesień) i kairos
(uszczęśliwiających olśnień). Także muzycy, np. skrzypkowie
"unoszą się" często w świat harmonii niebieskich sfer .
Pisarze , którzy pokonają już "horror vacui" wobec pustych
kartek papieru, doznają ekstatycznego zalewu słów ...
chirurdzy, szczególnie potrafiący się koncentrować, jako że w
ich rękach spoczywa ludzkie życie, porównują wielkie operacje
z działaniem heroiny".

Wielka koncentracja.

background image

Tu właśnie napotykamy na ważny trop. Satysfakcja z działań
osób stawiających sobie trudne zadanie do wykonania, po
części wynika ze stanu długotrwałej koncentracji na osiąganiu
wyznaczonego celu.

Według jednego ze znanych badaczy "uwarunkowań
szczęśliwości" z University of Chicago, Amerykanin
węgierskiego pochodzenia Mihally Csikszentmihalyi: "w stanie
wielkiej koncentracji świadomość i działanie stapiają się,
wszystkie troski ..., uwaga skierowana jest wówczas niby
obiektyw tylko na pewne ograniczone pole bodźców ...
człowiek ma kojące poczucie, iż zachowuje pełną kontrolę nad
obszarem zainteresowania, będącym w takiej chwili jego całym
światem i odbiera zeń wyraźne sygnały, mówiące o sukcesie ...
w takich sytuacjach nie myśli się o jakimkolwiek
wynagrodzeniu czy uznaniu, nie ma się również żadnego
poczucia obowiązku, sukcesem jest wyłącznie udany rezultat
działania i d o p i ę c i e w y z n a c z o n e g o s o b i e c
e l u (właśnie ów autotelizm). To właśnie tłumaczy w/w
wynurzenie chirurga, czy wyznanie pewnej tancerki, która
mówi, iż na scenie ma "niewyczerpaną energię" lub wyznanie
aktora, który stwierdza, że "staje się wtedy jednym z tym co
robi!". Jak widzimy stany te przypominają nieco stany transu,
stany medytacji.

Co stoi jednak do dyspozycji, prócz pracy z wyznaczonym
celem i tzw. wielkiej koncentracji.

Piękno, natura, pogoda.

background image

"Bardzo pozytywnie wpływa na nastrój estetyka otoczenia" -
pisze Ariane Barth. "W elegancko urządzonym pomieszczeniu
osoby badane czuły się lepiej, ale jednocześnie zmniejszało się
ich zadowolenie z własnego mieszkania, pozbawionego cech
luksusu. W miłym otoczeniu ci sami ludzie byli też o wiele
sympatyczniejsi niż wtedy, gdy umieszczano ich w ciasnym,
zaśmieconym, duszym i hałaśliwym laboratorium.

Brzydkie otoczenie i bałagan niektórych miejscowości i
regionów współgra z ponurymi minami mieszkańców. Okazuje
się jednak, że korzystne oddziaływanie kategorii estetycznych
jest zazwyczaj możliwe dopiero po odpowiednim
wytrenowaniu, bądź przynajmniej zwróceniu uwagi na wartość
wytworów sztuki i innych form estetycznych. Kształcenie się
w tym kierunku jest więc wysoce opłacalne. Dostrzeganie
piękna może dostarczać instensywnych, pozytywnych
wzruszeń.

Co dziwne, nawet bez kształcenia się i treningu podobne efekty
wywołują również urzekające krajobrazy, bujna roślinność,
widok gwiazd, a przede wszystkim pejzaże z żywą wodą.
Widoki te mogą wprawić nawet w stan oszołomienia. Nic
dziwnego więc, że w Stanach Zjednoczonych nadawany jest
obecnie 24-godziny program, który jest transmisją na żywo
obrazów fal morskich odbijających się od brzegu morskiego.
Podobnie działał znany program Landscape (pejzaże +
spokojna muzyka) nadawany przez satelitę ASTRA na
początku jego działalności. Z tego samego powodu
rozpowszechniana jest psychoterapeutyczna kaseta "Ocean".
Na marginesie nieniejszego wywodu, z całym przekonaniem
chcę stwierdzić tutaj, że taki relaksacyjny program typu
Landscape, wbrew jego monotonii i małej "agitacyjności"
bardzo by się w naszym kraju przydał. Właśnie; zwłaszcza, iż u

background image

nas często nie dopisuje p o g o d a, a telewidzów usiłuje się
obarczyć i dosmucić przez problemy techniczne
wysokoopłacanych ministrów. Stwierdzono, że przy ciepłej,
słonecznej pogodzie, kiedy wilgotność powietrza utrzymuje się
na niskim poziomie, ale słońce zanadto nie pali, u osób
badanych wzmaga się ogólne zadowolenie z życia. Pod
średnimi szerokościami geograficznymi, w ładne dni ludzie
uśmiechają się chętniej! Efekt ten zanika jednak na wskutek
przyzwyczajenia. W okolicach o stałym, ciepłym, słonecznym
klimacie barometr nastrojów nie wskazuje przeciętnie żadnych
wyższych wartości. Być może ważna jest tu więc niejako z m i
a n a n a l e p s z e.

Warto wspomnieć jeszcze, że na wspomnianą wyżej estetykę
otoczenia wpływają ubiory, fryzury, makijaże, jednym słowem
tzw. "osobisty teatr działań". Jeśli w eleganckich
pomieszczeniach pewnej instytucji, która na dodatek kupiła
dobre obrazy, poruszają się zadbane kobiety w pończochach z
dużą domieszką włókien Lycra, wtedy może się przez moment
wydawać, że świat utworzony technicznie jest lepszy od
atmosfery w wiosce zabitej deskami. Czy tak i od czego to
zależy?

Najważniejszy jest jednak drugi człowiek.

Ze wszytkich zewnętrznych stymulatorów, które pozytywnie
pobudzają mózg ludzki, żaden nie działa równie silnie jak
drugi człowiek. Michael Argyle, który gromadzi tysiące opisów
pozytywnych doświadczeń, na podstawie swoich zbiorów
ocenia, że "inni ludzie" nieporównanie częściej bywają
"głównym żródełm szczęścia niż zgryzoty".

background image

Jest tak mimo że szara sfera relacji między ludźmi jest dość
szeroka. Ariane Barth twierdzi, że "tylko co dziesiątej parze
jest ze sobą naprawdę dobrze w łóżku". Uniesienia, ekscytacje,
euforia osób zakochanych w sobie na ogół szybko mijają i
niewiele par znajduje sposób, aby je podtrzymywać lub
uruchamiać na nowo. Tak jak gdyby obydwoje dążyło do tego,
aby jak najszybkiej "położyć kres ekscesom".

W artykule pt.: "Chemia miłości - skok w bok zgodnie z DNA"
wydrukowanym w miesięczniku "Medyk" (nr 563/93),
czytamy ponownie o biologii "szczęścia poprzez miłość" co
następuje :

"Kochankowie często twierdzą, że czują się jak porażeni. Nie
mylą się. Zgodnie z wynikami badań są oni rzeczywiście
niemal zalani neurohormonami. Skrzyżowanie spojrzeń, dotyk
rąk, zapach wywołują "powódź" wzbierającą w mózgu i
rozszerzającą się wzdłuż nerwów i naczyń krwionośnych.
Wynik jest znany: zaczerwieniona skóra, spocone dłonie,
pogłębiony oddech. Przede wszystkim występuje niezwykła
euforia zakochanych ... wiele wydzielających się wówczas
substancji to chemiczni krewniacy amfetaminy. Należy do
nich: dopamina, norepinefryna i szczególnie fenyloetyloamina
(PEA). Cole Porter wiedział w czym rzecz pisząc: ''dostałem
od ciebie kopa''".

"Ale podwyższenie poziomu PEA nie trwa wiecznie. Jest to
dodatkowe potwierdzenie krótkiego trwania miłosnej pasji.
Ponadto, tak jak w przypadku amfetaminy narasta
przyzwyczajenie organizmu do PEA. Trzeba więc coraz więcej

background image

tej substancji do osiągnięcia szczególnego stanu euforii
miłosnej. Po dwóch, trzech latach ciało po prostu nie jest w
stanie wytworzyć potrzebnej ilości PEA. I wbrew
zakorzenionej wierze nie pomaga nawet jedzenie
czekoladek ..."

Wiele romansów trwa jednak dłużej niż kilka lat. Jaka jest tego
przyczyna? Oczywiście inny zestaw chemikaliów. Stała
obecność partnera stopniowo nasila w mózgu produkcję
endorfin. W odróżnieniu od piorunujących amfetamin są to
łagodne substancje. Te naturalne analgetyki dają kochankom
poczucie bezpieczeństwa, spokój i ciszę wewnętrzną.

"Innym związkiem mającym wpływ na miłość jest
produkowana w przysadce mózgowej oksytocyna ...
Oksytocyna prawdopodobnie nasila również orgazm."

"...gdy jesteśmy porzuceni lub kochanek umiera - zauważa
Helen Fisher, autorka książki pt.: "Anatomia miłości" - Nie
dostajemy naszej dziennej dawki narkotyków".

Badacze odnotowują różnicę pomiędzy "gorącą namiętnością"
typu amfetaminowego a bardziej "intymnym przywiązaniem",
wzbudzony i przedłu- żanym przez endofiny.

Estrogeny i testosteron, wydzielane wtórnie działają
anabolicznie, aktywizująco, a więc korzystnie. No tak,
korzystnie, o ile nie pomieszać ich z adrenaliną i dużą ilością
kortyzolu.

background image

No właśnie, wszystko zależy od umiejętności partnerów do
unikania konfliktów lub gorzej destrukcyjnych gier, gdyż "...
ten sam człowiek może drugiemu uczynić poranek rajem a
wieczów piekłem. Tylko podejmowanie wciąż nowych
wysiłków ze strony obojga partnerów, jak się okazuje, może
utrzymać jako taką atmosferę wewnątrz diady". Najczęściej
niestety jeden z partnerów z jakiś względów czyni stale te
wysiłki, a drugi "nie wie, że trzeba by się wysilić", aby
przeciwdziałać narastającemu przyzwyczajeniu, marazmowi
lub co gorzej falowo nawracającym urazom zwanym
"toksyczną miłością".

Teoretycy "udanej pary" sądzą, że prócz owej dobrej woli do
"ponawiania wciąż nowych wysiłków ze strony obojga
partnerów", ważne jest, aby wiedzieć, że "kontakty pary,
dostraczające zadowolenia lokują się gdzieś pośrodku,
pomiędzy bliskością a oddaleniem". Wynikałoby z tego, że po
naturalnej, przyrodzonej niejako fazie euforycznego uniesienia,
to co będzie oddziaływało później na przeciętny poziom
satysfakcji, zależy od wiedzy, inklinacji albo jeszcze trudniej,
bo od życiowej mądrości. Pani Ariane jest tu bezwzględna,
gdyż pisze w tym miescu: "kogo na to nie stać, ten jest skazany
na udręki tzw. zawiedzinej miłości".

Odnośnie intensywności doznań seksualnych Pani Ariane
pisze, że "Obietnice i zapowiedzi formułowane podczas
rewolucji seksuanlej nie przyniosły wielkiej przemiany,
obudziły natomiast potrzeby i zintensyfiko- wały
oczekiwania ... wyczekiwanie z utęsknieniem na
superstosunek, taki po którym całkowicie utracił(a)bym nad
sobą kontrolę, wielokrotnie spowo- dowało frustrację ..." Daje
się jednak współcześnie zauważyć - jej zdaniem - "zmianę
nastawienia z ilości na jakość ". To znaczy te pary, które

background image

zdołały się porozumieć co do tego, że trzeba "traktować się z
największą uprzejmością" i dokładać starań "aby zawsze było
święto" mają otwartą drogę do złożonych zabiegów mających
na celu uruchamianie złożonych i subtelnych mózgowych
wzorców na erotyzm.

Przyjaciele, znajomi, przełożony.

Wiele zadowolenia można też uzyskać poza obszarem
kontaktów fizycznych, na polu przyjaźni. Osadzenie w sieci
powiązań międzyludzkich zna- cząco wpływa na dobre
samopoczucie. Podobno osoby komunikatywne są szczęśliwsze
niż osoby zamknięte w sobie. Ludzie otwarci częściej się
śmieją, dostrzegają przyjazne gesty i spojrzenia, śmielej patrzą,
więcej pytają, są skłonniejsi do zgody. Jednak nie mnogość
kontaktów daje zadowolenie, ale siła łączących więzi.

Posiadanie przyjaciół może być odtrudką na niebore na ogół
relacje przełożony-podwładny. Przy czym przełożony także
często jest sfrustrowany, gdyż trzeba znów wiedzy
psychologicznej, inteligencji i mądrości, aby cele instytucji
były realizowane przez myślący grupowo zespół, który nie
działał- by pod przymusem, lecz z własnej ochoty i inicjatywy,
nie podejmując bezustannie gry o to "aby moje było na
wierzchu".

Prawdziwe cuda może zdziałać rozmowa u ludźmi, którzy są w
radosnym nastroju i nie wytwarzają dystansu.

Znacznie rzadziej fenomen ten dotyczy całej grupy. "Wtedy

background image

ludzie znajdujący się w radosnym nastroju zarażają nim
otoczenie, a kiedy krzyżują się myśli i spojrzenia i raz po raz
tryska żart, wytwarza się swoiste uniesienie, stan właściwy
niektórym zbiorowościom". Na ogół służy to jednak tylko
zabawie.

Jeśli grupa taka ustanowi natomiast wspólny cel, wtedy
odbywa się seans myślenia grupowego, którego rezultaty mogą
być znacznie większe niż "suma prosta". Daje to oczywiście
olbrzymią satysfakcję. Jest to jednak zjawisko niezmiernie
rzadkie, jakkolwiek istnieją profesjonaliści treningu zbiorowej
aktywności (vide książka Edwarda Nencki pt.: "Trening
kreatyw- ności").

Stan uniesienia w dużej zbiorowści, prowadzący czasami do
ekstazy grupy lub gorzej całego tłumu, czego przykładem
mogą być uczestnicy niektórych misteriów, koncertów muzyki
młodzieżowej, meczów futbolowych lub nawet demonstracji
politycznych, jest dość podejrzanym sposobem na szczęście,
gdyż zazwyczaj ktoś manipuluje taką grupą ludzi i
wykorzystuje ją.

Wrodzone czy nabyte cechy charakteru - predysponujące do
szczęścia.

Czy pewna kobieta może się przyczynić do tego, aby jej dzieci
były szczęśliwe, czy razcej jej syn ma się zabrać do pracy nad
sobą. Jest jeszcze trzecia możliwość, iż zależy to raczej od
wrodzonych cech charakteru. Wrodzonych to znaczy
przekazanych genetycznie lub "wyznaczonych niejako przez
gwiazdy".

background image

Okazuje się, że cechy wrodzone są niezwykle ważne.
Długotrwałe obserwacje wybranej grupy osób wykazują, że
osoby skłonne do postrzegania świata i swojego losu w sposób
tragiczny doznania takie mają stale. Historia niejako powtarza
się. Odwrotnie, są osoby, które są nastawione na
wychwytywanie

niemal

wyłącznie

informacji

"sympatycznych". Patrzą one na świat przez "różowe okulary"
i biegną przez życie "w podskokach", niewrażliwi na złe
humory innych, jak i na wieści o wojnach i katastrofach. To
także cechy osobowości nakazują wysoko ustawić poprzeczkę
pożądanych osiągnięć i cech osobistego sukcesu. Im wyższe
wymagania wobec siebie, tym łatwiej być później
rozczarowanym.

Są także osoby, które niemal przez całe życie w swym
widzeniu świata popadają ze skrajności w skrajność.

Zachodzi przy tym efekt ciążenia nagromadzonych
doświadczeń. Ludzie kierujący uwagę na ciemne strony
rzeczywistości i chłonący jak gąbka niedobre informacje ładują
swoje układy pamięciowe ujemnie, tzn. "informacjami o
nieszczęściach". Bardzo trudno jest wtedy patrzeć przez
"różowe okulary".

Jednocześnie ludzie o wesołym usposobieniu są chętniejsi do
niesienia pomocy innym, korzystnie oddziaływują na innych,
na swoje otoczenie.

Co począć więc z tym wrodzonym upodobaniem do
nieszczęścia. Ano właśnie przeczytać ten artykuł albo raczej

background image

całą tę książkę. Wrodzone skłon- ności prowadzą do przesady.
Każda przesada jest szkodliwa. Należy starać się więc, aby
przesadę tę umniejszyć. No ale jak? Po pierwsze przez
zapoznanie się ze sposobami działania i widzenia świata przez
innych, a potem przez

sięganie do tych "cudzych", "nie swoich" metod. Można zacząć
od małych kroczków. Na przykład, od p r z e c z y t a n i a
p o w i e ś c i lub o g l ą d n i ę c i a f i l m ó w, które "uczą
optymizmu". Autorzy filmów i reżyserzy także urodzili się
bowiem pod różnymi gwiazdami. Szklanka wody zawsze
"zamiast do połowy pusta, może być do połowy pełna". Dobrze
jest także z a n i ż y ć o c z e k i w a n i a i sprowadzić w dół
własne w y o b r a ż e n i e o i d e a ł a c h. Należy kierować
często wzrok na innych. Należy koniecznie poprawić poczucie
własnej wartości, własnego znaczenia w świecie, uznać, że jest
się kimś ważnym i wspaniałym. Tak często myślą osoby
urodzone pod znakiem Wagi, Strzelca i Wodnika. Oczywiście
możnaby postawić w tym miejscu dwa pytania: Jak mogę się
czuć kimś ważnym? - nie jestem prezydentem. Jak mogę czuć
się dobrze w świecie skoro dociera do mnie tyle wieści o
okropieństwach, nieszczęściach, chosie, braku sensu?

W posłowiu podałem argumenty, dlaczego każdy z nas jest
kimś ważnym. Natomiast rozważania o deficycie poczucia
sensu będziemy jeszcze konty- nuować.

Świat ma sens, wiem po co to wszystko.

Kolejny klucz do owego zamku "szczęścia" o wielu bramach -
powiada Pani Ariane - jest natrudniejszy do zdobycia". .. Jest to

background image

sens, czyli poczucie, że życie ma znaczenie i cel ... swoiste
kultywowanie sensu jest jedną z największych ''tajemnic
szczęścia''".

Autorzy cytowanego artykułu zaprzeczają tu jednak sami
sobie, pisząc że jest to "sztuka samooszukiwania", gdyż
przesłania wielkich religii są przyjmowane tylko " z pewnym
prawdopodobieństwem" (z przymrużeniem oka), bo "trzeźwy
rozum potrafi burzyć poczucie sensu".

To że główna tajemnica szczęścia miałaby sprowadzać się do
"genialnego samooszustwa" zbulwersowała mnie w lutym
1993 roku do tego stopnia, iż zacząłem pisać te właśnie
felietony. Wszystkie są właśnie próbą wykazania, iż właśnie
rozum każego z nas, jeśli tylko zboczy z utartych ścieżek, to
zamiast burzyć może k o n s t r u o w a ć p o c z u c i e s e n
s u. Nic więc dziwnego, że ostatni z felietonów poświęcony
osobom urodzonym pod znakiem Ryb jest klamrą spinającą
całość windowanych tu mozolnie rozważań nad sensownością
świata i nas.

FIZYKA

CZASOPRZESTRZENI

I

TEORIA

ALGORYTMÓW KREUJĄCYCH

A ZAPATRYWANIA NA LOSY CZŁOWIEKA PO ŚMIERCI

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RYB

background image

Gwiazdozbiór Ryb jest symbolem naszej Ery, Ery, która
zaczęła się w roku 0001. Na południe od omega Piscium
znajduje się punkt równonocy wiosennej, w którym równik
niebieski przecina się z ekliptyką. Blisko tego miejsca znajduje
się Galaktyka Podwójna Wilsona VV34, ulubione miejsce
fizyków, zajmujących się tzw. "czarnymi dziurami".

Fizycy i astronomowie zawsze mieli więcej odwagi niż
biolodzy i lekarze, i od dawna już do swoich rozważań
włączają wielkie, patetyczne wręcz idee, ważne dla naszej
filozofii życiowej i naszego obrazu świata. Od półwiecza
mówią o wydarzeniu sprzed 15 miliardów lat, czyli o
narodzinach naszego Wszechświata (o standardowym i
inflacyjnym modelu Wielkiego Wybuchu), o jego dzieciństwie
i rozwoju (patrz chociażby książka Weinberga pt.: "Trzy
pierwsze minuty"). Rozważają także "jak Wszechświat będzie
wyglądał na starość", to znaczy czy będzie się rozszerzał w
nieskończoność i podążał do energetycznej śmierci, czy też
raczej w jakiś sposób się "odrodzi". Zmienione są tytuły
ostatnich książek dwóch wielkich, współczesnych fizyków.
Ostatnia książka Stephana Hawkinga nosi tytuł "Czarne dziury
i wszechświaty niemowlęce", a ostatnią swoją książkę Jack
Tyler zatytułował: "Czarne dziury - koniec wszechświata".

Fizycy zapominali początkowo wsadzić do owej, rozprężającej
się, czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni Wszechświata
człowieka. Przed 15 laty przypomnieli jednak sobie, że oni
sami, istoty obdarzone fenomenem świadomości są jedynymi
znanymi (na razie!) obserwatorami Wszechświata.
Sformułowali więc tzw. "Zasadę Antropiczną", która w swej
tzw. "wersji silnej" stwierdza, że "wartości początkowe

background image

ważnych parametrów fizycznych są tak dobrane, że powstaje
właśnie taki Wszechświat, iż pojawienie się w nim człowieka (i
innych inteligentnych istot?) jest nieuchronne". Co więcej,
fizyk Freeman Dyson, który jak pisze "Wiedza i Zycie" (nr
7/1992) jest jednym z najbardziej oryginalnych uczonych
naszych czasów, na łamach prestiżowego "Reviews of Modern
Physis" wypowiedział się także na temat związków pomiędzy
faktem istnienia w Wszechświecie człowieka i jego potomków
z prawdopodobnymi przemianami czasoprzestrzeni w późnej,
schyłkowej fazie istnienia Wszechświata. Napisał on
mianowicie, cytuję"... tego typu kwestie nie należą tylko do
domeny fizyki lub kosmologii, gdyż wysoko rozwinięta
cywilizacja, czerpiąc energię z całych galaktyk lub kwazarów,
może przebudować Wszechświat i zmienić lokalnie topologię
czasoprzestrzeni tak, by uniknąć zamarznięcia lub usmażenia
się."

Freeman Dyson wszedł w ten sposób w bezpośredni kontakt z
konceptem tzw. punktu Omega, jezuity i paleontologa Pierre
Teilharda de Chardin (vide jego książka pt. "Zarys
wszechświata personalistycznego", wyd. PAX, Warszawa,
1986).

Skąd innąd okazało się, że kosmologia, rozważając owe "trzy
pierwsze minuty", a więc moment kiedy to Wszechświat
stanowiła garść gorejącej i zagęszczonej materii, kiedy to nie
istniały jeszcze atomy wodoru, lecz jedynie "zupa kwarków i
leptonów", ... zajmuje się tym samym co fizycy, dociekający
zasady budowy cząstek elementarnych, a więc budowy materii.
Fizycy nuklearni zaczęli od bomby atomowej i wodorowej i
prób odzysku energii z syntezy wodoru, ale teraz dążą do
Teorii Wielkiej Unifikacji, zwanej czasami Teorią
Wszystkiego, która jednym układem równań opisywałaby nie

background image

tylko siły działające wewnątrz neutronów i wewnątrz jąder
atomowych (tzw. oddziaływanie silne i słabe), ale i także pole
elektromegnetyczne i grawitacyjne. Próby sformułowania
"Teorii Wszystkiego" to próby zapisania przepisu na
Wszechświat.

Mówiąc o przepisie na Wszechświat, dobrze byłoby wiedzieć
jak takie przepisy, czyli programy lub algorytmy kreujące, da
się zapisać. Tak się akurat składa, że mniej więcej w tych
samych czasach, gdy Edwin Hubble sformułował koncept
czasu zapoczątkowanego i ekspandującej czasoprze- strzeni, a
więc Nadrzędnego Tworu, w którym tkwimy (którego częścią
jesteśmy), inny wielki umysł lat trzydziestych tego wieku,
matematyk Alan Turing sformułował nowy abstrakt
matematyczny, który nazwał automatem. Ów pomysł na
istnienie taśmy komórek pamięciowych i przesuwającej się
wzdłuż niej głowicy odczytującej stał się "prototypem
komputera" i pod- waliną teorii algorytmów kreujących, czyli
algorytmów określających istotne cechy pewnego istniejącego
obiektu.

Dla ludzi, którzy podjęli te idee (obecnie są nimi informatycy,
czyli "komputerowcy", a także tzw. robotycy) ekscytującą była
konkluzja, że obiekt, który zaistniał poprzez sformułowanie
przepisu jest niezniszczalny; póki istnieje chociaż jedna jego
kopia.

Nieco później, na wskutek odkrycia kodu genetycznego przez
Jamsa Watsona i Francisa Cricka okazało się, że człowiek jest
właśnie akurat takim obiektem.

background image

Konceptów tych nie połączono jeszcze w zborny,
uporządkowany ciąg myśli. Nie uświadomiono sobie jeszcze:
pełnych konsekwencji "umiejsco- wienia" wewnątrz
ekspandującej czasoprzestrzeni (powstałej według pewnego
przepisu) świadomego człowieka, który jest także utworzony
według pewnego przepisu, tkwiącego nawiasem mówiąc w
jądrze każdej komórki jego ciała.

Jak się okazuje, myślowe uporządkowanie owych teorii
przyrodniczych prowadzi do wniosków ważnych dla każdego z
nas, gdyż dotyczą one n a s z y c h z a p a t r y w a ń n a l
o s y c z ł o w i e k a po jego biologicznej ś m i e r c i.

Logiczne, racjonalne wnioski, dotyczące sensu życia ludzi,
pojawiają się wtedy gdy zastosujemy metodę nauk
interdyscyplinarnych zwaną "zasada echowości". Zastosował ją
bodajże po raz pierwszy Norbert Wiener, tworząc tzw.
cybernetykę poprzez napisanie dzieła "O sterowaniu w
zwierzęciu i maszynie". Znany polski fizyk (fizyk i poeta) prof.
Grzegorz Białkowski pisał o "zasadzie echowości"
następująco: "To co pozornie od siebie dalekie, zupełnie
niepodobne, okazuje się po bliższym zbadaniu w sposób
zaskakujący niemal jednakowe w swej głębszej osnowie ...
dostrzegamy ... jakąś echowość, jakby głos wypowiadający
prawo odbijał się na wielu ścianach wszędzie pozostawiając
swój ślad, swój zapis, trochę inny, ale jednak ten sam." (vide
artykuł pt.: "Piękno w nauce i sztuce", Wiedza i Życie,
10/1989).

Zasadę echowości znały już zresztą tajemnicze, legendarne
postacie, wyzierające z mroków początków naszej ziemskiej
cywilizacji. Jeden z najwcześniejszych tekstów ludzkości,

background image

znany od czasów Fenicjan i pre-dynastycznego Egiptu, zwany
"Tablicą Szmaragdową", przypisywany niejakiemu Hermesowi
Trismegistosowi, która opisuje 13-to punktowy przepis na
świat (sic!) w punkcie nr 2 stwierdza:

2. "To co jest niżej, jest jak to co jest wyżej, a to co jest wyżej
jest jak to co jest niżej (dla przeniknięcia cudów jednej
rzeczy)"

Warto może nawet przytoczyć tu jeszcze za pismem "Gnosis"
(1/1990) nowe, odczytane niedawno z j. fenickiego inne
sformułowanie punktu nr 2, które brzmi następująco:

2. "Najwyższe przychodzi z najniższego, a najniższe z
najwyższego (dzieło cudu z jednego)"

To ostatnie zdanie posłuży tutaj do przedstawienia t e z y, którą
sformułowałem precyzyjnie już 5 lat temu (vide artykuły w
"Nie z tej Ziemi", 3/1990 i 8/1993 oraz moja książka pt.:
"Jesteś nieśmiertelny - teza i zapis dyskusji o wnioskach
fizyków, biologów i lekarzy wynikających z Zasady
Antropicznej", Zakład Poligraficzny, Bytom, ul. Wolności
(Piłsudskiego) 37, 1990), ale która, jak spostrzegły to
niedawno redakcje wspomnianych pism neo-gnostycznych,
wymaga próby przedstawienia jej ponownie w sposób prosty i
bardziej lapidarny, tak aby można o niej opowiedzieć dobrym
znajomym.

Koncept ów sprobuję więc wyrazić tym razem w 21 punktach:

background image

1. Każdy organizm biologiczny rodzi się, rozwija się i umiera
(ginie, rozpada się), ale śmierć organizmów żywych jest
pozorna (patrz niżej), gdyż zwykle następuje odrodzenie się.
Owa pozorna śmierć jest konieczna, aby mógł zachodzić
rozwój kolejnych form ogranizmu.

2. Obserowany przez nas, rozwijający się Wszechświat
(fragment Wszechświata?) też kiedyś miał swój początek, po
czym rozpoczął rozwój, który jest kontynuowany, co przejawia
się szybkim rozwojem technologii i przyrostem wiedzy.

3. Obserwowany przyrost wiedzy i rozwój całości kultury jest
wysiłkiem w kierunku zrozumienia istoty procesów
fizycznych, kosmologicznych, istoty życia, funkcjonowania
umysłu i społeczeństw. Wydaje się, że przed osiągnięciem "k r
e s u r o z w o j u" zostaną zrozumiane z a s a d y o d r o d z
e n i a.

4. Poznanie "przepisu" na nową wersję Wszechświata nie jest
wystarczające, gdyż według przepisu (projektu) coś (ktoś) musi
ową idee zrealizować. Innymi słowy musi istnieć "procesor",
który przepis ów wykona.

5. W naturze ożywionej program (przepis) genetyczny,
określający organizm potomka, zapisany na łańcuchach DNA
chromosomów komórki jajowej jest realizowany przez
organizm matki, a więc organizm "n-1" tego pokolenia.

6. Przez analogię można przypuszczać, że nowa wersja
Wszechświata zostanie zrealizowana także przez obiekt n-1

background image

tego pokolenia, to znaczy przez obecny Wszechświat.

7. Kolejne fazy rozwoju Wszechświata: fizyczną, chemiczną,
biologiczną (pojawienie się życia) i obecnie obserwowaną fazę
szybkiego przyrostu wiedzy i zrozumienia (faza kulturowa)
należy odróżnić od jeszcze jednej fazy, która jest
przygotowywaniem odrodzenia się. W organizmach żywych, w
procesie odrodzenia się wykorzystywane są komórki, tkanki, w
y t w a r z a n e z n a c z n i e w c z e ś n i e j. Rozwijająca
się dziewczynka staje się kobietą, poznaje "ludzki" sposób na
urodzenie potomka, ale muszą być ku temu użyte utworzone
dawno temu (w trakcie embriogenezy) tkanki jajnika, macicy i
komórki jajowe. W fazie odrodzenia potrzebny jest akt woli, do
czego jest potrzebna świadomość, która powstaje na bazie
systemu nerwowego, mózgu. 8. Przez analogię zapewne
podobnie będzie działał obecny Wszechświat. Ludzie żyjący
aktualnie wydają się być wczesną wersją powstającego,
rozwijającego się "mózgu Wszechświata". Mózg ów ustala
zasadę odrodzenia. Mózg musi mieć pamięć.

9. Wszechświat można więc pojmować jako WIELKI
ORGANIZM - twór, który prócz rusztowania (czasoprzestrzeń,
gwiazdy, planety) ma UMYSŁ.

10. Jeśli uznać analogię pomiędzy człowiekiem a Nadrzędnym
Tworem Myślącym, to w tym świetle LUDZIE, KTÓRZY
ŻYLI I ZMARLI STANOWIĄ INFORMACJE WPISANE DO
PAMIĘCI TEGO NADRZĘDNEGO UMYSŁU.

11. Ż y c i e l u d z k i e wraz z wchodzeniem osób w rozmaite
interakcje, niektóre intensywne na wskutek istnienia f e n o m e

background image

n u m i ł o ś c i jest wytwarzaniem ŚLADÓW
PAMIĘCIOWYCH, engramów pamięciowych Nadrzędnego
Umysłu, które ładowane są do pamięci przez (zarejestrowanie)
"zamrożenia" ich we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni.

12. Aby mówić o odradzaniu się trzeba wprowadzić koncept
WIELU CYKLI i założyć, że OBECNA, OBSEROWOWANA
FAZA SZYBKIE- GO ROZWOJU TO ODRADZANIE SIĘ
jakiegoś poprzedniego wzorca. Konsekwencją przyjęcia
konceptu wielu cykli (odradzania się Wszechświata) jest
stwierdzenie, że TERAZ TO MY NIEJAKO, W PEWNYM
SENSIEM ZMARTWYCHWSTAJEMY.

13. Wszechświat, odradzając się, powstaje na nowo w sposób
stopniowy, ewolucyjny, nie natychmiastowy, NIE
MAGICZNY. Wykorzystuje zapewne pamięć o swoim
poprzednim rozwoju. ROZWÓJ TEN JEST PODOBNY DO
EMBRIOGENEZY.

14. Zaczątek, "poród" i rozwój nowego Wszechświata będzie
zapewne podobny do procesu "powstawania nowego
człowieka". Należy więc zauważyć, że ów sam początek to
pobranie pewnej "cząstki materialnej" (komórka jajowa,
zygota) z organizmu matki. Później organizm matki (ów
procesor) dostarcza energii (odżywianie poprzez łożysko).
Konieczne jest także znaczne "przkształcenie organizmu
kobiety" (zmiany hormonalne, przygotowanie do porodu). Po
urodzeniu dziecka kobieta, prócz wysiłku, emocji,
instyktownej wiedzy UŻYWA TAKŻE SWOJEGO DUCHA.
Już w okresie niemowlęctwa przekazuje dziecku zapamiętane
wzorce, rozmaite informacje. Jednocześnie mimo użycia
"CAŁEJ SWOJEJ MOCY" kobieta nie wie "JAK

background image

SKONTRUOWANE JEST DZIECKO", działa niejako
INSTYNKTOWNIE.

15. Nowy Wszechświat zapewne podobnie NIE BĘDZIE
OBMYŚLONY CAŁKIEM NA NOWO, lecz my i nasi
potomkowie ustalą jedynie SPOSÓB NA WYKORZYSTANIE
wcześniejszych

i

późniejszych

składowych

czasoprzestrzennego tworu, tak aby mógł narodzić się nowy
Wszechświat.

16. Aby mógł narodzić się nowy Wszechświat, trzeba będzie
zapewne wykorzystać jego "części", KTÓRE POWSTAWAŁY
WCZEŚNIEJ, to znaczy: spisany, operacyjny, sprężony
PRZEPIS STARTOWY, będący odpowiednikiem komórki
jajowej oraz później także PAMIĘĆ, TZN. TKWIĄCE W
PRZESZŁOŚCI WZORCE.

17. DECYZJA o utworzeniu nowego Wszechświata będzie
podjęta PRZEZ NASZYCH POTOMKÓW, którzy mogą już
nie być "LUDŹMI Z KRWI I KOŚCI", istotami pełnymi
wigoru, emocji i instynktownych działań jak my, tak więc
nowy Wszechświat być może zostanie zrealizowany w oparciu
o "PRZEPIS STARTOWY", ładowany do pamięci SIECI
KOMPU- TEROWEJ teraz przez nas, współczesnych nam
ludzi (vide wizja artystyczna w postaci filmu fabularnego pt.:
"Millenium", Michaela Anderso- na, producent: The first
Millenium Partnership).

18. Współcześni fizycy podsuwają myśl dotyczącą tego co
może być odpowiednikiem "NARZĄDÓW RODNYCH DLA
PORODU NOWEGO WSZECHŚWIATA". Stephen Hawking

background image

w książce pt.: "Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce"
postuluje, że może być to każde miejsce w którym zachodzi
zagęszczenie materii, zbliżone do warunków początkowych
Wielkiego Wybuchu.

19. Można więc już wskazać w strukturze kosmologicznej
obecnego Wszechświata miejsca, które odpowiadają
"MÓZGOWI I PAMIĘCI ORAZ NARZĄDOM RODNYM
LOKALNEGO BÓSTWA", które jest w stanie się odrodzić.
Mózg to obwodowy region każdej galaktyki, gdzie powstają
warunki do rozwoju planet zamieszkałych przez rozumne
cywilizacje (CZOŁO EKSPANSJI TEGO "MIEJSCA"
CZASOPRZE- STRZENI I PRZESZŁOŚĆ). W tych samych
regionach żyły wcześniej inne inteligentne istoty, które na
wskutek biologicznej śmierci "PRZESZŁY NIEJAKO DO
PAMIĘCI". "NARZĄD RODNY" to najbliższa masywna
CZARNA DZIURA, która zazwyczaj znajduje się w
CENTRUM GALAKTYKI SPIRALNEJ.

20. Późniejsza, stosunkowo wolno zachodząca faza rozwoju
nowego Wszechświata polegać będzie, podobnie jak i faza
obserwowana obecnie, na "ODTWARZANIU WZORCÓW NA
FORMY ŻYWE". Zostaną użyte zapewne nie tylko "przepisy
na ludzi", ale wcześniej "przepisy na gady, dinozaury", których
już teraz nie ma, ale wcześniej były, czyli które "tkwią w
przeszłości".

21. DUCHY OBECNEGO WSZECHŚWIATA WNIKNĄ
WIĘC W ISTO- TY NOWEGO WCZECHŚWIATA, TAK JAK
TERAZ (!) DUCHY Z POPRZEDNIEGO CYKLU WNIKAJĄ
W NAS (!!).

background image

Przedstawiony wywód ma znaczenie dla kondycji psychicznej
współczesnych ludzi, GDYŻ WSKAZUJE NA
NAMACALNY, REALNY SENS I CEL LUDZKIEJ
EGZYSTENCJI. Wydaje się bowiem, że życie każdego
człowieka jest niezwykle ważne i użyteczne dla innych, dla
przyszłości, gdyż prowadzi do wytworzenia ŚLADU
PAMIĘCIOWEGO

(SKRAWKA

FORMY

CZASOPRZESTRZENI, który d e f i n i u j ę tu jako "DUCHA
ZMARŁEGO CZŁOWIEKA"), który jest niezbędny "JAKO
WZÓR", potrzebny w procesie odtwarzania nowego
Wszechświata, a nawet więcej, bo dla kontynuacji
ŁAŃCUCHA TRWANIA WSZECHRZECZY". Na dodatek to
my właśnie teraz, działając emocjonalnie i niecierpliwie,
formułujemy startowy, operacyjny sposób na odrodzenie. Nasi
potomkowie, "intelektualiści", co prawda, podejmą dopiero
decyzję, ale muszą odwołać się do naszej "młodzieńczej"
warstwy tworu czasoprzestrzennego.

Co więcej, każdy z nas może uznać się (jeśli chce!!!) za istotę
nieśmiertelną, gdyż: "SKORO ŻYJE, to znaczy "B Y Ł W Y W
O Ł A - N Y" i wytworzony w obecnej czasoprzestrzeni i
"ŚLAD PO SWOIM ŻYCIU", czyli swojego ducha
"ZOSTAWI", a duch ten stanie się po ŚMIERCI (DOPIERO
PO ŚMIERCI!!) WZORCEM, który przyczyni się do
odtworzenia "ANALOGICZNEJ" (jakkolwiek NIE CAŁKIEM
TAKIEJ SAMEJ) ISTOTY W NOWYM WSZECHŚWIECIE,
czyli jako iż DUCH NASZ miał prapoczątki w poprzednim
Wszechświecie!) to zapewne WNIKNIE W ISTOTE
NOWEGO WSZECHŚWIATA.

background image

P O S Ł O W I E

A. Znaczenie uświadomiania sobie swoich cech osobistych i
swojego usytuowania w skali geograficznej i komicznej

Ważne jest nie tylko uświadomienie sobie swojego
usytuowania w skali geograficznej ale i także w skali
kosmicznej (T).

Sądzę, że pokazy astronomiczne, organizowane przez
PLANETARIA naszej planety są czymś bardzo ważnym dla k
o n d y c j i d u c h o w e j l u d z i. Piszę o tym szerzej w
felietonie poświęconym znakowi Raka. Każda osoba, która ma
realnie wysokie mniemanie o "swojej mocy", o swoim
znaczeniu dla reszty świata (dla przykładu, zapewne każdy
prezydent Stanów Zjednoczonych, lub choćby prezydent
którejś z europejskich republik, takich jak np. Czechy czy
Francja, niektórzy intelektualiści, pisarze, artyści, właściciele
przedsiębiorstw, właściciele pakietów kontrolnych akcji itp.) u
ś w i a d a m i a s o b i e i m a atrybuty (A) swojej
mocy (żartobliwie i symbolicznie: pałac, flagę, herb, hymn,
swoją filozofię życiową, ideologię wstępną i wizje

background image

przyszłości.)

Twierdzę, że te same atrybuty ma każdy człowiek! Co
najwyżej nie uświadamia on sobie tego!! Zazwyczaj ludzie nie
biorą takiej tezy poważnie, gdyż nie wytwarzają wokół siebie
"t e a t r u d z i a ł a ń w ł a s n y c h" (symbolicznie i
żartobliwie: nie mają sekretarki, nie powołują rady ministrów,
nie wygłaszają przemówień, nie podpisują dekretów).

Sądzę, że "teatr działań" każdego człowieka może być równy
lub nawet większy niż - mówiąc znowu metaforcznie - "teatr
działań prezydenta którejś z republik europejskich" - jeśli tylko
zwrócić uwagę, że większość ludzi "trzyma się "p r z e s t a r z
a ł e g o, s t a r e g o m o d e l u s p o ł e c z e ń s t w a i
postrzega niekorzystnie swoje umiejscowienie, ulokowanie,
zakotwiczenie, znaczenie w p l a n i e ś w i a t a. No
właśnie, trzeba powiedzieć w p l a n i e k o s m o s u! w
planie W s z e c h ś w i a t a!! w planie W s z e ch r z e c z y !!!

Ktoś lub coś - jak się wydaje, zapędziło wielu ludzi w kąt, tzn.
do swojej chałupy tylko, do swojej wioski tylko, do swojego
M4 w bloku mieszkalnym tylko, do swojej nacji tylko, do
swojej państwowości tylko, do tej planety tylko.

Nie wiem skąd się wzięło to "zapędzenie w kąt", być może
bierze się ono z tzw. efektu "zaciemnionego nieba" przez dymy
oraz poświatę latarń ulicznych.

Wzięło się to - być może - także z dzieł niektórych filozofów,
którzy zawsze czerpali satysfakcję z narzucenia umysłom

background image

ludzkim kontroli.

Każdemu człowiekowi można "oddać" (uświadomić jego
"ważny, wielki teatr działań", jeśli zdołamy namówić go do r e
i n t e r p r e t a c j i s w o j e g o u l o k o w a n i a w ś
w i e c i e.

Owe reinterpretacja, aby zmieniła stan ducha, aby "przydzieliła
mocy" (energii psychicznej) powinna dotyczyć także w y o b r
a ż e ń o s o b i e.

Taka reinterpretacja polega na pracy myślowej, na
wyobrażeniach samego siebie, w różnych miejscach świata,
kosmosu, a więc na użyciu, różnych scenariuszy wizualizacji,
także takich, które proponują filmy science-fiction i pisma
neognostyczne w Polsce takie jak "Nieznany świat", "Nie z tej
Ziemi", "Szaman", ewentualnie także na rozważeniu
proponowanych niżej teoriach pomocniczych, które właśnie
dotyczą rajonalnych R E G U Ł OWEJ REINTERPRETACJI,
SWOJEGO ulokowania w świecie.

B. Reguły przydzielania mocy i energii życiowej

(1). Pierwsza z reguł sprowadza się do zalecenia, aby umieć
odróżnić rodzaj marzeń, fantazmatów, scenariuszy powieści
przygodowych, scensacyjnych melodramatów itp. które (a)
wyświetlają niejako "film dla nas", "film, który jest nam
wyświetlany" od takich (b) marzeń, fantazmatów, scenariuszy,
sztuk teatralnych, powieści, filmów, które wciągają nas samych
w akcję.

background image

Odpowiadają tym dwom typom w i z u a l i z a c j i, dwa typy
zadań wysterowująch (stymulujących, indukujących) marzenia
i fantazmaty.

[a] GDYBYM BYŁ a. Napoleonem, b. kapitanem statku
pirackiego, c. przybyszem z innej Galaktyki

[b] JAKO ZE JESTEM a. .........., b. ...........,

c. przybyszem z innej Galaktyki.

Otóż ważne jest, aby wiedzieć, że zdanie typu [a] odpowiadają
scenariuszom wizualizacji i fantazmatów, które niewiele mogą
zmienić w stanie ducha osób, które nie czują się dobrze.

Skutecznie działają jedynie zdania typu [b], o ile "następnik"
jest zdaniem, które n i e j e s t e w i d e n t n i e f a ł s z y
w e, dla którego jest wiele argumentów uzasadniających,
wynikających z wnioskowania indukcyjnego (fragmentami
dedukcyjnego).

Jednocześnie trzeba ostrzec wszystkie osoby, które są
zainteresowane scenariuszami "przydzielania mocy", że o ile
zdania typu [b] są bardzo skuteczne w "poprawieniu stanu
ducha" to jednocześnie są one bardzo niebezpieczne w sytuacji

background image

jeśli "ktoś zgłosi coś" co jest niejako "namacalnie
nieprawdziwe".

W zdaniu typu [b] "dobrej jakości" następnik, nie tylko że: (i)
nie może być ewidentnie fałszywy, ale (ii) powinny istnieć
rzeczowe argumenty, które go uzasadniają, a także (iii)
powinno być to stwierdzenie, które jest zgodne z "interesami
duchów przyszłości" (patrz dalej).

(2) Druga reguła dotycząca sposobów na "reinterpretacje
swojego znaczenia stwierdza:

Proszę się przypatrzeć obecnej organizacji większości
społeczeństwa na planecie i proszę rozpatrzeć model
społeczeństwa "na wzór mózgu", a więc społeczeństwa, które
składa się z (a) równoważnych neuronów, (b) neuronów
działających jednocześnie, (c) społeczeństwa mózgu, które
posiada swoją podświadomość (nieświadomość w sensie C.G.
Junga), (d), społeczeństwa - mózgu, które posiada swój "kanał
świata" czyli "nadświadomość" (sny, synchroniczność
akauzalną, iluminacje, "dodawanie pewnych idei sterujących".

Przeważający, współczesny model społeczeństw zakłada: (i)
sterowanie przez odgórne dyrektywy, rozporządzenia,
przekazywane kanałem werbalnym (na piśmie, przez
przemówienie radiowe, telewizyjne, debatę parlamen- tarną),
(ii) sekwencyjne, wolne przetwarzanie danych (ujmując to
metaforycznie: "mówi prezydent - wszyscy słuchają, potem
zabiera ktoś głos w dyskusji - wszyscy słuchają i wkrótce
bardzo s i ę n u d z ą), (iii) zakłada nierównoważność ludzi,
mówiąc metaforycznie: "jest król i poddani", "prezydent,

background image

premier, rząd i zwykli obywatele''".

Sądzę, że model społeczeństwa na wzór wieloneuronalnego
mózg bardziej odpowiada "duchowi czasów". Polega on na
tym, iż (a) każdy człowiek jest a b s o l u t n i e równoważny,
(b) myślenie zachodzi, (powinno odbywać się) jednocześnie ,
synchronicznie, równoczasowo. Być moźe do tej pory nie
wypracowano sposobów na "odbiór ważnych rezultatów
takiego myślenia grupowego", pracy "zbiorowych umysłów".
(c) "społeczeństwo - mózg" ma podświadome, niewerbalne
mechanizmy współdziałania, zachodzące dzięki istnieniu
fenomenu zmysłowości, seksu, sympatii, wspólnych upodobań,
wzorców piękna, istnienia "idei wrodzonych"; dzięki którym
zachodzi mechanizm powstawania par, "ognisk krystalizacji" i
koalesancji tych ognisk.

Sądzę, że w/w mechanizm typu (c) jest tak "silny" !!!, że próby
zarządzania "odgórnego, przez dyrektywy", na dłuższą metę,
zawodzą jeśli są one sprzeczne z interesem "duchów
przyszłości". Dowodem tego są nagłe, dość szybkie i
niespodziewane kolapsy dużych organizmów państwowych i
całych imperiów, zarządzanych właśnie "bardzo" dyrektywnie.

Model "społeczeństwa - mózgu" przewiduje także istnienie
"kanału świata", a więc sposobów oddziaływania na jednostki
przez pewien rodzaj sterowania, który nie ma charakteru
"nakazowego", a który polega na "wspoma- ganiu myślenia
tych którzy ustanowili cele, zgodne z celami duchów przy-
szłości". Wspomaganie to zachodzi poprzez mechanizmy: (a)
synchronicz- ności akauzalnej, (b) iluminacji, (c) stawiania
(zostawiania "po sobie") idei, które "sterują same".

background image

Tak więc, podsumowując dotychczasowe wywody: przepis na
SCENARIUSZ PRZYDZIELANIA MOCY (F M) sprowadza
się do symbo- licznego zapisu

(F M) = T + A + teatr działań + odzyskanie + ustanowienie roli

własnych podmiotowości (funkcji przydatnej

kosmicznej dla duchów przyszłości)

(3) Trzecia reguła, dotycząca sposobów na reinterpretację
swojego znaczenia" to zalecenie: "przemyśl jeszcze raz
sprawę", ale tym razem nie "teoretycznie", lecz "intuicyjnie".
Proponuję więc zapoznaj się z wierszem Charlesa Baudlaire'a
pt.: "WZLOT" zamieszczonym w jego zbiorze pt.: "Kwiaty
zła" albo poszukaj filmów, powieści, których przesłaniem jest
"Jesteś dzieckiem Wszwchświata, potomkiem władców
Galaktyki".

(4) Reguły 1-3 można by podsumować jednym zdaniem, tak
aby uchwycić jakoś "mnemotechnicznie" owe nowe,
proponowane tutaj nastawienie. Ujmę je w postaci "lekarskiej
recepty", która zaleca aby:

"poszukiwać i ujmować odmienność i oryginalność nie tylko w

background image

sobie, ale i w osobach, z którymi się zapoznajemy i dokonywać
wysiłku, aby dostrzegane wartości traktować jako wartości
pozytywne oraz próbować składać z nich większe całości, takie
które wydadzą się być pomocne duchom przyszłości".

(5) Zalecaną wyżej receptę, każdy z nas może urzeczywistnić
w praktyce, jeśli tylko zadać sobie trud zaznajomienia się
przynajmniej z zarysem teorii dotyczących: (a) typów
podświadomości, (b) nadświadomości, (c) znaczenia
akceptowania lub odrzucania ZMYSŁOWOŚCI. W wielkim
skrócie próbuję to poownie uchwycić poniżej.

C. O możnościach współpracy "różnych" ludzi

(I) Zdolności ludzi do nawiązywania współpracy oznacza w
praktyce zdolności ludzi do pozostawania w relacji intymnej,
zdolności do zakochania się, zdolności do utworzenia pary
partnerskiej, zdolności do zmysłowości, zdolności do
współpracy z ludźmi, których się polubiło.

Konkluzje profesjonalistów w zakresie "treningów twórczości"
są przekonywujące. Zasady treningów efektywnego myślenia
oraz najnowszych teorii dotyczących typologii cech
podświadomych (typologii "ciemnych cech charakteru",
"typologii CIENIA") prowadzą do wniosków, że:

(1) Trudno (z wyjątkiem osób "genialnych") jest myśleć w
pojedynkę. Kaźdą najważniejszą decyzję warto
"przekonsultować";

background image

(2) Bardzo rzadko jednak "konsultacja" w trakcie zebrania,
narady, posiedzenia rady nadzorczej jest wartościowa. Na ogół
grupa taka podejmuje decyzje o wartości intelektualnej niższej
niż poziom intelektualny "najgłupszego" uczestnika narady.

(3) Myślenie grupowe może być odkrywcze, oryginalne,
skuteczne, jeśli uda się utworzyć grupę osób myślących, które:
(a) są niezależne, autonomiczne, tzn. nie boją się siebie
nawzajem, (b) które akceptują się, lubią się, czują sie w ich
towarzystwie swobodnie, na luzie, wręcz lubią ich
towarzystwo, (c) potrafią wytworzyć atomosferę luddyczną
(atmosferę zabawy), (d) grupę osób, która zawiera w sobie
niezbędne składowe MÓZGU, tzn. która zawiera osoby
reprezentujące role: ANIMATORA, ADWOKA- TA DIABŁA,
MEDIATORA oraz role OBSERWATORA, EPIKUREJ-
CZYKA, PERFEKCJONISTY, DAWCY i typu:
TRAGICZNO- ROMANTYCZNEGO.

Problem identyfikacji swoich własnych cech p o d ś w i a d o m
y c h, cech naszych potencjalnych partnerów i
współpracowników jest rozważany już od tysiącleci. Znaki
zodiaku symbolizują takie typy charakteru.

W jednej z wcześniejszych swoich prac: "Alchemia Twoich
Marzeń", w rozdziale: "Czy znaki zodiaku mają coś wspólnego
z Enneagramem - próbowałem powiązać typologię
charakterów wg znaków zodiaku z typo- logią charakterów wg
nowego systemu "inklinacji podświadomych", zwanej
Enneagramem, sformułowanego przez Helen Palmer.

Podane wyźej źródła wyznaczają olbrzymi obszar rozważań i

background image

gotowych już rozwiązań dotyczących, tak poszukiwanych tutaj
reguł "współpracy z partnerem" i "współpracy z innymi
ludźmi".

(II) WARTOŚĆ CZŁOWIEKA JAKO ODBIORNIKA
("ANTENY ODBIORCZEJ", MEDIUM, "RÓŹDŹKI
RADIESTEZYJNEJ",

ODBIORNIKA

PRZESYŁÓW

NADAWCZYCH W "KANALE ŚWIATA")

(1) Uznanie tego, iż każdy z nas jest różny, odmienny, ma
różne podświadome inklinacje, predyspozycje, wynikające
choćby z różnych sposobów wychowania i kształcenia, z
różnych utworzonych konstruktów osobistych prowadzi do
wniosku, że zapewne ludzie mają także różne możliwości
odbierania sygnałów "wiążących ludzi", tworzących większe
struktury naszego świata. Oczywiście poprzednie zdanie jest
rozsądne jedynie w świetle wcześniejszych wywodów, których
konkluzją jest to, iż świat nie jest zbiorowiskiem materialnych
brył i "mechaniczych lalek", napędzanych "materialnymi
zębatkami". Tak więc jeśli pamiętać, że są ludzie o tak
wyjątkowych uzdolnieniach muzycznych, jak W.A. Mozart i
matematycznych, jak Hiernino Cardano, Izaak Newton, Jean
Fourier, Carl Gauss, to zepwne są również ludzie uzdolnieni
szczególnie w zakresie możliwości rozeznania intuicyjnego,
zdolności telepatycznych, możliwości odbiorczych.

Uzdolnienia

odbiorcze,

według

wszelkiego

prawdopodobieństwa, polegają na "umiejętności" odbierania
przekazów nadawczych w paśmie "bardzo wolnych
częstotliwości". Należy zauważyć, że najwolniejsze rytmy
biologiczne to rytm fal alfa, delta, theta EEG (16 Hzm 6-5 Hz,
3-2 HZ) oraz rytm serca bijącego z częstotliwością około 1Hz.

background image

Racjonalna wiedza, dotycząca możliwości odbierania
przekazów nadawanych w paśmie częstotliwości mierzonych w
ułamkach Hz jest niewielka lub "zerowa" (nawiasem mówiąc,
zwracam uwagę niniejszym na ciekawe "pole badań
naukowych").

Warto zwrócić uwagę na racjonalne uzasadnienie
prawdopodobnego istnienia źródła "przesłań", nadawanych w
paśmie częstotliwości rzędu ułamka Hz.

Należy bowiem zwrócić uwagę na fakt, iż ludzie żyją bardzo
krótko, jeśli porównać czas trwania ich życia ze skalą
kosmologiczną. Czas ich życia jest odmierzany w sekundach,
minutach, godzinach i latach. świat natomiast istnieje w
czasowym wymiarze "lat świetlnych". Nic więc dziwnego, że
na poziomie INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ potrzebny jest
inny, wolniejszy rytm nadawania "wiadomości".

Ma to związek z akceptowaniem lub nieakceptowaniem
zmysłowości.

Ktoś kto nienawidzi, ktoś kto chce ugodzić, zadać ból, zabić od
strony fizjologi cechuje się pobudzeniem wegetatywnego UN,
hyperadrenalinemią oraz spadkiem inklinacji do przyjaznego
zbliżenia się, zmysłowości, seksu.

Ktoś kto kocha cechuje się natomiast: chęcią zbliżenia się,
chęcią wywołania (indukowania) w "drugiej" osobie
akceptacji, satysfakcji, zadowolenia, przyjemności.

background image

Należy jednak zwrócić uwagę, że na to, aby uderzyć lub zabić
potrzeba tylko sekund. Natomiast na to aby sprawić, aby ktoś
odczuwał satysfakcję, zadowolenie, przyjemność -> wymaga
czasu. Przesyły pochodzące od PRZYJAZNEJ
INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ muszą więc być nadawane w
paśmie bardzo niskich częstotliwości: takich jak: 2-3 / min., 1-
2 razy dziennie, 1-2 razy na tydzień, 1-2 razy na miesiąc, 1-2
razy na rok !!!

Wynika z tego, że aby odebrać przekaz pochodzący ze źródła,
które zapewne jest: "nadrzędne", "przyjazne", to wymaga to ...
uważnego, spokojnego przypatrywania się, koncentracji uwagi,
"nastawienia na rytmy w paśmie rzędu ułamka Hz".

(2) Człowiek jako "antena nadawcza".

W niniejszym tekście starałem się podkreślić, że nie jest
potrzebne aby oczekiwać MOCY od czegoś "bardzo
bajkowego", czegoś co "nie potrafimy pojąć". Wystarczy
założyć, że kieruje nami INTELIGENCJA NADRZĘD- NA,
która jest naszą {wsześniejszą/późniejszą} formą.

W tym świetle wydaje się, iż racjonalnie da się powiedzieć, że
"skoro coś odbieramy, to widać ktoś nadaje".

W klasycznym modelu świata - pojmowanego jako
zbiorowisko brył materialnych i ludzi pojmowanych jako
mechniczne lalki napędzane przez "materialne zębatki" albo
inaczej jako: "bio-roboty" (aparaty gadające, komputerowe bio-

background image

roboty), nie wiadomo "kto nadaje".

W świetle tego, co powiedziano wyżej, odpowiedź jest prosta:
"to my nadajemy, ale każdy swoje".

Ktoś kto nienawidzi nadaje przesłania w paśmie bardzo
szybkich częstotliwości. Ktoś przyjazny zapewne nadaje w
paśmie wolnych częstotliwości.

W każdym razie wydaje się, że nie jest obojętne, co każdy z
nas NADAJE, gdyż to ktoś z kolei odbiera.

Scenariusz myślenia i działań, który usytuuje Cię bliżej
CENTRUM przewiduje więc "akcję". Namawiam, abyś
odwiedził pobliskie Planetarium. Dlaczego?

Otóż na początek ważne jest abyś nauczył się odnajdywać swój
gwiazdo- zbiór.

Przesłanie niniejszego posłowia jest kontynuacją ustaleń i
przemyśleń autora książki, przedstawionych w jego
wcześniejszych pracach. Były one opublikowane w
następujących ogólnodostępnych czasopismach:

1. Algorythmization of natural medical diagnosis. Ann. Sec.
Acad. Sci., 1970, 15, 5. - 2. PSYCHONIKA. Teoria struktur i
procesów informacyjnych centralnego systemu nerwowego
człowieka. Wyd. PAN, Katowice 1974. -

background image

3. Współudział czynników psychologicznych w rozwoju
chorób organicz- nych narządów wewnętrznych. Pol. Arch.
Med. Wew., 1978, 6, 653-658. - 4. Ślad po ciągu wydarzeń
wywołujących choroby przewlekłe. Psychoterapia 1982, 42,
37. - 5. Podstawy psychometrii klinicznej. Pol. Arch. Med.
Wew., 1982, 68, 193. - 6. Psychoterapia pośrednia. Pol. Arch.
Med. Wew., 1982, 68, 281. - 7. Pomiary psychometryczne u
zdrowych i chorych. Pol. Arch. Med. Wew., 1983, 70, 125. - 8.
Ewolucyjny model pojęcia choroby ze szczególnym
uwzględnieniem zaburzeń psychosomatycznych. Pol. Tyg.
Lek., 1985, 39 (9), 801-805. - 9. Próba oszacowania przekonań
podstawowych osób chorujących na niektóre schorzenia
narządów wewnętrznych. Pol. Tyg. Lek., 1986, 9, 1040. - 10.
Pamięć neuronalna i istota wyobrażeń. Pol. Tyg. Lek., 1986,
41, 771. -

11. Pojęcia łączące neurofizjologię i psychologię lekarską.
Przeg. Lek., 1987, 9, 655. - 12. Niektóre elementy wzoru
zachowania osób otyłych. Pol. Arch. Med. Wew., 1987, 78,
122. - 13. ABC neurofizjologii dla konstruktorów sztucznej
inteligencji. Przeg. Lek., 1987, 27, 15. - 14. Próba stworzenia
teoretycznych i doświadczalnych podstaw prostego,
lekarskiego testu neurolingwistycznego. Pol. Tyg. Lek., 1988,
43, 756. - 15. Czym jest ból i przyjemność. Problemy 1988, 3. -
16. Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych.
Rozdział wstępny do podręcznika: Fizjologia człowieka.
PZWL Warszawa 1989. - 17. Engram pamięciowy i istota
wyobrażeń. Problemy 1989, 6. - 18. Jak mózg człowieka
"ładuje" do pamięci "życiorys" => czyli o utracie orientacji w
czasie i przestrzeni. Młody Technik 1989, 2. - 19. Życie
sztuczne. Problemy 1990, 1-3. - 20. Jesteś nieśmiertelny - teza i
zapis dyskusji o wnioskach fizyków, biologów i lekarzy

background image

wynikających z Zasady Antropicznej. Wydawca: Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności 37), 1990, wyd. II. 1991. -

21. Funkcja Ewy - czyli o Twojej tajemniczej przyszłości -
teksty pomocne dla wykrycia własnego sensu i celu życiowego
oraz prób przewidywania przyszłości. Wydawca: Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności 37), wyd. II. 1992. - 22.
Alchemia Twoich marzeń. Wydawca: Zakład Poli- graficzny,
Bytom (ul. Wolności 37), 1992. - 23. Fantazje które leczą.
Wydawnictwo Konferencji PSYCHO-MED'93. Książka
dostępna w głównych bibliotekach. - 24. Teoria konstruktu
osobistego. Przeg. Lek., 1993, 50, 341. - 25. Jak mimo
protestów i wewnętrznych oporów mówić to co się myśli, być
otwartym, w dobrej komitywie z innymi - czyli wstęp do
fenomenologii braku porozumienia. Wiad. Lek., 1993, 46, 687.
- 26. Teoria konstrukt osobistego i siatek repertuarowych jako
narzędzie przewidywania inklinacji do szeroko pojętej
narkomanii. Ann. Acad. Med. Siles. 1994, 28. - 27. Czy
integrowania nauk o mózgu jest nam potrzebne, czyli jak
zapobiegać wojnom z innowiercami. Przeg. Lek., 1994, 6, 255.

DODATEK

1. CZY DANE EPIDEMIOLOGICZNE PRZEMAWIAJĄ ZA
HIPOTEZĄ, ŻE WZORZEC ŚWIATŁA (ZNAK ZODIAKU),
ODBIERANY PRZEZ KOBIETĘ W CIĄŻY WPŁYWA,

background image

POPRZEZ OŚ SZYSZYNKA-PODWZGÓRZE-GONADO-
TROPINY, NA ROZWÓJ PŁODU I JE- GO PÓŹNIEJSZE
CECHY CHARAKTEROLOGICZNE?

Od czterdziestu już lat prowadzone są badania dotyczące
wzorca zachowania predysponującego do choroby wieńcowej i
zawałów mięśnia sercowego (1,2,3). Opublikowano na ten
temat w piśmiennictwie medycznym setki prac i dziesiątki
książek. Wśród nowszych opracowań zbiorczych warto
wymienić pracę Logana Wright'a, prezesa Amerykańskiego
Towarzystwa Psychologicznego (4), a w języku polskim pracę
Teresy Zaleskiej i Jana Tylki (5).

Tezę, że jednym z czynników ryzyka choroby wieńcowej jest
pewienprzesadny styl życia i zachowania, wysunął Mayer
Friedman w latach 1956-1960 (1). W największym skrócie ów
wzorzec zachowania ma wynikać z pewnych cech
charakterologicznych, przede wszystkim z niepohamowanej,
nadmiernej ambicji. Ambicja z kolei powoduje ustanawianie
wysokich standardów osiągnięć, wchodzenie w rywalizacje i
podejmowanie długo- trwałej walki, co przeradza się w nawyk,
rodzaj natręctwa. Chęć osiągania wyznaczonych, trudnych
celów powoduje stały pośpiech, jednocześnie chęć
perfekcjonizmu, tendencję do wykonywania wielu rzeczy na
raz (tzw. polifazja działań). Konsekwencją takiego zachowania
jest nadmierne obciążenie pracą, brak czasu na odpoczynek,
rozdrażnienie. Osoby te często reagują agresją, która później
jest już często nieadekwatna i nieuza- sadniona (free-floating
hostility).

Psycholodzy, zastanawiający się nad głębszymi przyczynami
takiego wzoru zachowania postulowali, że znaczna ambicja

background image

wynika często u tych osób z głębokiego przekonania, że
wartość we własnych oczach, szacunek do siebie można
uzyskać tylko poprzez sukcesy i bezustanne osiagnięcia,
budzące uznanie innych. Owa ambicja często ma być w istocie
kompensacją stałej złej samooceny, połączonej często z
inklinacją do depresji (6).

W następnych latach toczono spór o to, która składowa wzoru
zachowania jest owym czynnikiem szkodliwym (active
ingredients). Niektórzy autorzy uwypuklali inne wpływy
psychologiczne i socjalne, takie jak niekorzystny wpływ
samotności, izolacji społecznej, braku wsparcia
emocjonalnego, przewlekłej depresji, długotrwałej walki o
ważną wartość życiową i poniesienie porażki z utratą poczucia
kontroli (7).

Te kontrowersje powodują, że część lekarzy jest
zdezorientowana i nie uznaje wpływów psychologicznych jako
odrębnego, niezależnego czynnika ryzyka choroby wieńcowej.

Wiele danych epidemiologicznych jak i przeprowadzonych
eksperymentów oraz obserwacji klinicznych przemawia jednak
za tym, że wpływy takie istnieją (5).

Przed kilkunastu laty w literaturze medycznej rozpoczęto także
inną dyskusję, a mianowicie na temat tego, czy pewne
odmienne cechy osobowościowe zmieniają na tyle zachowania
i funkcje odpornościowe tak że w końcu może to prowadzić do
większej zachorowalności na nowotwory (8-13). Takie cechy
osobowościowe nazwano ostatnio wzorcem zachowania C
(12), odnosząc ten termin do wyżej omówionych typów

background image

zachowania A i B (1-6).

W największym skrócie, wzór zachowania C ma polegać na
uległości, małej pewności siebie, rezygnowaniu ze swoich
potrzeb na rzecz innych, znacznej cierpliwości, tłamszeniu
reakcji emocjonalnych, wręcz niezdolności do wyjawiania
swojego stanu emocjonalnego, nadmiernej akceptacji innych,
stałym unikaniu konfliktów (tzw. hyperharmonijnym
zachowaniu), nadmiernym dostosowaniu społecznym (tzw.
hyperadaptacji społecznej). Innymi słowy, osoby z typem
zachowania C to osoby bezkonfliktowe, stale zaspakajające
potrzeby innych. Często występuje także zaprzeczanie i
wypieranie istniejących konfliktów oraz pragnienie stałego
przedstawiania się w pozytywnym świetle (9-11). Przewlekłe
blokowanie własnych potrzeb i ekspresji emocji prowadzi
pdobno u tych osób często do odczucia bezsilności i
beznadziejności.

W ostatnich latach na innym polu psychologii, a mianowicie na
styku psychologii humanistycznej, transkulturowej i
wielowiekowych tradycji ezoterycznych wydarzyło się coś
ważnego. Manowicie, Helen Palmer opublikowała w roku
1988 praktyczny podręcznik klasyfikacji cech
osobowościowych oparty o tzw. Enneagram (14).

System ten wywodzi dziewięć charakterystycznych typów
charakteru z przemożnych oddziaływań w dzieciństwie.
System Enneagram zrobił błyska- wiczną karierę. Książkę
przetłumaczono juź na wiele języków. W Polsce wydała ją
Agencja Wydawnicza J.Santorskiego w roku 1992, stąd jest on
znany wielu psychologom i niektórym lekarzom. We wrześniu
1994 r. odbędzie się pierwszy światowy kongres, poświęcony

background image

temu sposobowi typologii cechy osobowościowych.

Dla niniejszych rozważań ważne jest to, iż Helen Palmer i
utworzona przez nią szkoła psychologiczny sugeruje, iż
enneagraniczny typ osobowości PERFORMER jest niemal
równoważny osobowości typu A i określeniu zachowania typu
"pracoholik (workaholic)", a DAWCA to tzw. typ zależny
(histroniczny), bardzo zbliżony do przytoczonej wyżej
charakterystyki osobowości typu C. Zwolennicy systemu
Enneagram widzą zreszą inne jeszcze powiązania. Sądzą, że
tzw. OBSERWATOR to innym słowy tzw. schizoidalny typ
osobowości, w takim sensie jak definiuje to DSM (36), i dalej
BOSS to typ socjopatyczny, EPIKUREJCZYK to typ
narcystyczny, ADVOCATUS DIABOLI to typ paranoidalny,
MEDIATOR i PERFEK- CJONISTA to typ obsesyjno-
kompulsywny, a TRAGICZNO-ROMAN- TYCZNY to typ
maniakalno-depresyjny.

W ostatnich kilku latach osoby analizujące historię rozwoju
kultury poruszyły jeszcze jedną sprawę. Mianowicie coraz
powszechniej uznaje się, że prowadzone już od kilku tysięcy
lat rozważania astrologiczne o "wpły- wie gwiazd na
ukształtowanie się cech osobowości" nie powinny być
odrzucane en gros. Wielu poważnych badaczy sądzi
współcześnie, że te wielowiekowe rozważania były po prostu
pewnym, wczesnym okresem rozwoju teorii osobowości, który
można by nazwać przed-Freud'owskim okresem rozwoju
psychologii (15,34,35).

Jeśli uznać by to stanowisko to można pójść w tych
rozważaniach jeszcze jeden krok dalej. Otóż opisy typów
charakterów, oznaczone znakami zodiaku (zwłaszcza te, które

background image

proponują osoby znane ze swego autorytetu w tej dziedzinie)
przypominają lub są niemal równoważne z opisami typów
Enneagramicznych. Zwróciłem na to uwagę po raz pierwszy w
swojej książce "Alchemia Twoich Marzeń", w rozdziale pt.:
"Czy znaki zodiaku mają coś wspólnego z Enneagramem?"
(16, - książka dostępna w głównych bibliotekach). Otóż odnosi
się wrażenie, że gdyby "wrzucić do jednego worka" cechy osób
urodzonych pod kilkoma s z c z e g ó l n y m i znakami
zodiaku, to wtedy otrzymalibyśmy niemal kompletny opis
pewnego konkretnego Enneagramicznego typu osobowości.

Przeciwnicy teorii o "wpływach gwiazd na cechy osobowości"
często przytaczają argument tzw. "paradoksu precesjii osi
obrotu Ziemi". Chodzi im wtedy o to, iż zodiakalne typy
charakteru, określono wg tradycji ustnych już przed czteroma
tysiącami lat, a dokładnie spisano już conajmniej 2000 lat
temu. Od tego czasu, na wskutek precesji osi obrotów Ziemi
Słońce wschodzi teraz na tle innych gwiazdozbiorów niż przed
czterema czy też dwoma tysiącami lat. Zmiana kierunku tej osi
sprawia, że mniej więcej co dwa tysiące lat Słońce wschodzi na
tle następnego już gwiazdozbioru zodiakalnego, położonego
wzdłuż ekliptyki bardziej na zachód. Jest tak dlatego, iż oś
obrotu Ziemi od setek milionów lat zachowuje się tak jak oś
obrotu "bąka-zabawki", trącona palcem. Spostrzegł to
Hipparch w I wieku po Chrystusie. W jego czasach, rozkwitu
Imperium Rzymskiego, Słońce wschodziło już w dniu
równonocy wiosennej na tle konstelacji Barana, a według
astronomii egipskiej wschodziło przecież na tle gwiazdozbioru
Byka. Hipparch zaproponował więc, aby podzielić ekliptykę na
12 równych części i nazwać je z n a k a m i z o d i a k u. Co
prawda nazwy poszczególnych odcinków ekliptyki dobrał on
według gwiazdozbiorów zodiakalnych, które w jego oczach
znajdowały się najbliżej tych odcinków, ale tak zdefiniowane
"znaki zodiaku" są już zależne j e d y n i e o d k a l e n d a r z

background image

a, a nie od położenia Słońca względem owych
gwiazdozbiorów. Od czasów Hipparch'a położenie to
przesunęło się zresztą o niemal cały kolejny gwiazdozbiór i
stąd tak wiele mówi się teraz o erze Wodnika.

Argument przeciwników astrologii sprowadza się więc do
zwrócenia uwagi, iż opisy typów charakterów nie zmieniają
się, a Słońce w dniu naszych urodzin wschodzi przecież na tle
coraz to innych gwiazdozbiorów.

Niedawno, w serii artykułów dotyczących filozofii przyrody
zapropono- wałem hipotezę, iż niektóre cechy osobowości
rodzącego się człowieka, niezależnie od predyspozycji
genetycznych, są wyznaczane zapewne przez "wzorzec
światła", oddziaływujący na kobietę w ciąży (18). Jak wiadomo
światło dzienne, odbierane przez światkówkę oczu wyznacza
działanie tzw. jądra skrzyżowania nadwzrokowego i szyszynki,
co określa rytm dobowy wydzielania wielu hormonów
(19,20,24). Szyszynka zmienia funkcję innych gruczołów
dokrewnych poprze wydzielanie melatoniny (21). Szyszynka
wpływając na podwzgórze wyznacza rytm dobowy większości
hormonów przysadki, nadnercza i gonad (21,24). Co więcej,
już od ok. 10 lat wiadomo, że szyszynka, oddziaływując na
asymilowany wzorzec światła, poprzez wydzielanie
melatoniny, wpływa na zegar biologiczny i inne funkcje
rozwijającego się mózgu płodu (22,23, 26,27).

Odnotowany wpływ melatoniny na g o n a d o t r o p i n y
płodu, które jak wiadomo u k i e r u n k o w u j ą r o z w ó j m
ó z g u p ł o d u, może tłumaczyć dlaczego asymilowany
wzorzec światła wpływa na cechy o s o b o w o ś c i o w e
nowonarodzonych (25,28,29). Jest więc wielce

background image

prawdopodobne, że płód poczęty powiedzmy w marcu, będąc
wystawiony na sygnały szyszynki kobiety, która oddziaływała
na światło długich dni wiosennych, letnich i jesiennych, po
urodzeniu sie w połowie grudnia, pod znakiem zodiakalnym
Strzelca, będzie miał ukształtowane pewne cechy mózgu, na
wskutek takiego właśnie "profilu światła", asymilowanego w
życiu płodowym.

Oznaczałoby to, że pewne "wrodzone cechy psychologiczne
człowieka" zostały wyznaczone przez fakt, iż planeta Ziemia,
w czasie jego życia płodowego przebiegała pewien, określony
wycinek ekliptyki. Gdyby tak było to te wrodzone cechy
psychiczne człowieka byłyby wyznaczane przez ilość światła
(profil światła), dobiegający od najbliższej gwiazdy, a
właściwie przez pewien konkretny układ planety i najbliższej
gwiazdy, zachodzący w czasie życia płodowego. Olbrzymią
rolę odgrywałaby przy tym szyszynka, która, o dziwo, od
wieków była uważana za siedlisko cech osobowościowych,
"siedlisko duszy człowieka" (19).

Powstało więc pytanie: "Czy da się tę hipotezę sprawdzić?"
Oczywiście na hipotezę tę składa się wiele elementów, które
należałoby sprawdzić eksperymentalnie. Każdy człon hipotezy
jest jednak sprawdzalny! i może być poddany próbom
falsyfikacji. Stopień trudności realizacji planu sprawdza-
jącego ekperymentalnie poszczególne elementy, stanowiące
konieczną całość, przedstawimy w innej pracy.

W niniejszej pracy chcemy natomiast zwrócić uwagę na to, iż
dylemat: "Czy gwiazdy wpływają na losy ludzi?" można
sformułować bardziej precyzyjnie poprzez zdanie: "Czy
urodzeniowy znak zodiaku wpływa na losy człowieka?".

background image

Oczywiście trudno jest prosto wysłowić, co oznacza i jak się
mierzy "losy człowieka". Można jednak ten sam dylemat
postawić bardziej konkretnie i zapytać: "Czy urodzeniowy
znak zodiaku wpływa na charakter człowieka?" oraz zapytać
następnie: "Czy urodzeniowy znak zodiaku wpływa na
przeciętne trwanie życia oraz na umieralność z powodu zawału
serca lub nowotworów?". Jest to pytanie o to: "Czy znak
zodiaku wpływa na najbardziej istotne parametry losów
człowieka, tzn. długośc życia i okoliczności śmierci?"

Od 150-ciu lat wypełniany jest dokument zwany "Kartą
zgonu". Jest on skrupulatnie analizowany i magazynowany.
Okazało się, że w Polsce dopiero od roku dane te są
gromadzone na komputerowych dyskietkach magnetycznych.
Postanowiliśmy więc skorzystać z tych danych, pochodzących
z części "Karta statystyczna" dokumentu zwanego Kartą Zgon,
aby spróbować odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie.

Cel pracy

Próba odpowiedzi na pytanie: "Czy znak zodiaku wpływa na
najbardziej istotne parametry losów człowieka, tzn. "długość
życia i okoliczności śmierci?"

Metoda

Analizie poddano dane zawarte w "części statystycznej" Kart
Zgonów, jakie przekazano z Urzędów Stanu Cywilnego całego
województwa do Wojewódzkiego Ośrodka Analiz Medycznych
w Katowicach, mieszczącego się przy ul. Powstańców 31.

background image

Dane te są w tym ośrodku wprowadzane do
skomputeryzowanej bazy danych, zorganizowanej przy
pomocy pakietu d-BASE-III. Z danych tych sporządziliśmy (w
obecnej fazie testowania hipotezy) podzbiór zawierający daty
urodzenia wszystkich chorych zmarłych w roku 1993 w
miesiącach I-XI oraz podzbiór osób zmarłych z powodu
pierwotnej przyczyny zgonu, określonej numerem
statystycznym 410 oraz numerami od 140 do 208 wg.
Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, Urazów i Przyczyn
Zgonów (37). Okazało się, że podzbiór ten obejmuje dane
uzyskane z 37644 Kart Zgonów, jeśli nie liczyć zgonów
noworodków.

Dane te zestawiono na różne sposoby i poddano drobiazgowej
analizie statystycznej. Część uzyskanych wyników
przedstawiono poniżej.

Wyniki

Prezentacja wyników jest odnoszona do histogramu,
przedstawionego na ryc. nr 1. Histogram przedstawia
procentowe częstości zgonów osób zmar- łych w roku 1993,
wg podziału względem ich dat urodzenia, zaszeregowanych do
12-tu klas, zgodnie z urodzeniowym znakiem zodiaku tych
osób. Procentowa częstość to procent wszystkich osób
zmarłych w roku 1993, z wyłączeniem noworodków, lecz osób
urodzonych pod danym, konkretnym znakiem zodiaku.

Dane wyliczono z 37644 Kart Zgonów. Średni czas trwania
życia tych osób wynosił 68 lat. Średnie czasy życia, dla klas

background image

wg znaków zodiaku, wahają się między 67.5 (BYK) a 69.4 lat
(STRZELEC). Różnica ta nie jest jednak znamienna
statystycznie, przynjamniej dla posiadanych przez nas danych,
pochodzących jedynie od 38 tyś. osób.

Na tej samej rycinie nr 1, słupki zakreślone (szare)
przedstawiają analogiczną, procentową ilość zgonów z powodu
zawału mięśnia sercowego. W całym roku 1993 uzyskano takie
dane o 4591 osobach zmarłych z powodu zawału mięśnia
sercowego. Ich średni czas trwania życia wynosił 65.3 lat.

Na tej samej rycinie nr 1 słupki niezakreślone (białe) okreslają
analo- giczną, procentową dla poszczególnych znaków zodiaku
ilość zgonów z powodu nowotworów.

Dla takiej pierwotnej przyczyny zgonów uzyskano dane od
7409 osób. Średni czas trwania życia dla tej grupy osób
wynosił 64.4 lat.

Omówioną, posiadaną, wyjściową bazę danych poddano
rozlicznym analizom. Nie sposób jest przedstawić w
niniejszym tekście wszystkie uzyskane zestawienia. Do
niniejszej pracy włączono tylko niektóre zestawienia i s t o t n
e d l a p r ó b y o s i ą g n i ę c i a c e l u pracy.

Ryciny nr 2 i 3 zestawiają dane o zgonach w sposób
analogiczny jak na rycinie nr 1, ale dla osób zmarłych przed 60
rokiem życia, a na rycinie nr 3 osób zmarłych przed 55 rokiem
życia.

background image

Na rycinach nr 4 i 5 dane zestawiono w sposób odmienny.
Histogramy te ilustrują procent osób zmarłych przed 60-tym
rokiem życia "z powodu zawału" (ryc. nr 4) i "z powodu
nowotworów" (ryc. nr 5), tzn. procent "z powodu zawału" lub
"z powodu nowotworów" w s t o s u n k u d o i n n y c h
m o ż l i w y c h pierwotnych przczyn zgonów.

Wiele różnic, obserwowanych na rycinach nr 2 i 3 oraz 4 i 5
nie jest statystycznie znamienna. Wiele różnic w proporcjach
liczb bezwzględnych, badanych testem c2 i testem U dla
różnicy frakcji procentowych jest na granicy znamienności
statystycznej.

Różnice w surowych, bezwzględnych częstościach zgonów z
powodu z a w a ł u m i ę ś n i a s e r c o w e g o i z
powodu n o w o t w o r ó w, pomiędzy osobami urodzonymi
pod znakiem Byka i Wodnika , Skorpiona i Wodnika (vide ryc.
2 i 3) badane testem c2 są znamienne statystyczne (c2=5.44 i
5.25 przy granicznej wartości dla p<0.05 równej 3.84).

Także różnice procentowych frakcji zgonów z powodu zawału
dla osób urodzonych pod znakiem Bliźniąt i Panny badane
testem U są znamienne statystycznie (p<0.05). Podobnie
różnice procentowych frakcji zgonów z powodu nowotworów
dla osób urodzonych pod znakiem Skorpiona i Koziorożca są
znamienne statystycznie (p<0.05).

Dyskusja

Chcąc zweryfikować w pełni, postawione na wstępie pytania

background image

należałoby mieć dane pochodzące od kohorty wielu set tysięcy
ludzi, urodzonych na pewnym terenie, w przeciągu kilku lat i
potem należałoby prospektywnie śledzić ich losy aż do śmierci,
z precyzyjnym odnotowawanymiem ich stanu zdrowia i
ogólnego samopoczucia psychicznego oraz relacji o
wcześniejszych potrzebach i ich spełnieniu w ciągu ich życia.
Badanie takie musiałoby trwać ok 100 lat.

Niełatwo będzie zdobyć takie dane. Wydaje się nam jednak, że
posiadana przez nas baza danych może jednak posłużyć do
próby odpowiedzi na pytanie postawione w rozdziale pt. "Cel
pracy".

Różnice uwidocznione na rycinie nr 1, zgodnie z
oczekiwaniem, są niewielkie i są statystycznie nieznamienne.

Nieco mniejsza procentowa ilośc osób zmarłych w roku 1993,
a urodzonych pod znakiem Skorpiona i Strzelca (patrz słupki
czarne) może wynikać przede wszystkim z mniejszej częstości
rodzenia się osób poczętych w miesiącach lutym i marcu.
Potwierdzenie, że taka jest przyczyna obserwowanej różnicy
częstości zgonów wymagałaby odrębnego planu
eksperymentalnego. Oczywiście w grę wchodzą także inne
hipotezy, zakładające odmienność migracji osób urodzonych
pod znakiem Skorpiona, Strzelca i Panny, co także
wymagałoby obmyślenia osobnego planu badań
populacyjnych.

Różnice w częstościach zgonów z powodu zawału, dla osób
urodzonych pod różnymi znakami zodiaku i zmarłych w r ó ż
n y m w i e k u (słupki "zakreślone" na rycinie nr 1) są

background image

nieznamienne statystycznie, co w zasadzie należało
przewidywać.

B e z p o ś r e d n i a przyczyna zgonu to zawsze przecież
zatrzymanie akcji serca z powodu jego "uszkodzenia", a potem
"śmierć mózgowa" lub o d w r o t n i e "udar mózgu",
występujący zazwyczaj także najczęściej "z przyczyn
naczyniowych" i prowadzący potem szybko do pogłębienia
zaburzeń układu krążenia. Innymi słowy, pod określeniem
pierwotnej przyczyny zgonu "zawał" (nr statystyczny 410),
zwłaszcza w dokumencie typu "Karta Zgonu" i zwłaszcza u
osób starszych, kryją się zapewne dość różne przyczyny
pierwotne.

Przypuszczaliśmy jednak, że precyzja rozpoznania przyczyn
śmierci, a także specyficzność stanu klinicznego, który
doprowadził do śmierci we wcześniejszym wieku może być
znacznie większa. To skłoniło nas do wykonania wyliczeń
przedstawionych na ryc. nr 2 i 3. Jak już wspomniano w
rozdziale "W y n i k i", niektóre uwidocznione tu różnice
częstości zgonów osób młodszych "z powodu zawału" bądź "z
powodu nowotworu" są znamienne statystycznie. Okazuje się
więc, że c z ę s t o o k o l i c z n o ś c i ś m i e r c i, a więc
jednak "los człowieka" osób urodzonych pod znakiem Byka,
Bliźniąt, Raka i Skorpiona (które częściej umierają na zawał
niż nowotwory) są inne niż osób urodzonych pod znakiem
Panny, Wagi i Wodnika, które częściej umierają z powodu
różnych nowotworów.

Na rycinach tych (zwłaszcza na ryc. nr 2) zwraca uwagę, poza
tym, pewna regularność o charakterze c i ą g ł y m i c y k l
i c z n y m. Otóż częstość zgonów z powodu zwału osób

background image

urodzonych (a więc i poczętych) w kolejnych miesiącach
zodiakalnych stopniowo wzrasta (Baran, Byk, Bliźnięta),
potem maleje (Rak Lew, Panna, Waga), p o c z y m z n o w
u n a r a s t a (Strzelec, Koziorożec, Ryby i ponownie już
Baran). C y k l i c z n o ś ć ta wymaga o d r ę b n e j procedury
weryfikacji statystycznej. Tym nie mniej jest to argument
przemawiający za hipotezą, że to właśnie wzorzec światła,
odbieramy przez kobietę w ciąży wpływa, poprzez oś
szyszynka-podwzgórze -gonadotropiny, na rozwój cech
charakterologicznych ludzi. Wzorzec światła asymilowany
przez kobietę w ciąży, w kolejnych miesiącach zodiakalnych
zmienia się przecież także w s p o s ó b c i ą g ł y i c y k l
i c z n y. Trzeba zauważyć jednak, że ową płynną, ciągłą i
cykliczną zmienność częstości zgonów na przestrzeni całego
roku zaburza nieco ZNAK SKORPIONA. Otóż częstość
zgonów, z powodu zwału, osób urodzonych pod znakiem
Skorpiona jest n i e c o "z a d u ż a". Gdyby była ona mniejsza,
pośrednia pomiędzy częstościami dla znaku Wagi i Strzelca, to
owa falowa, cykliczna regularność byłaby jeszcze bardziej
wyraźna.

Należy więc wysunąć hipotezę, że kobieta, która poczęła swoje
dziecko w lutym odbiera w ciąży jeszcze jakiś inny sygnał
niezależny od "w z o r c a ś w i a t ł a (- masy grawitacyjne -
Virgo !???)". Oczywiście ta d a l e k o p o s u n i ę t a w swojej
s e k u l a t y w n o ś c i teza, którą nazwiemy tu "h i p o t e z ą
S k o r p i o n a" wymaga osobnych prób sprawdzenia.

Epidemiologiczne dane populacyjne o okolicznościach śmierci
osób urodzonych pod różnymi znakami zodiaku nie kolidują z
przedstawionymi na wstępie konceptami wzorcu zachowania
A, predysponującego do zawału mięśnia sercowego i wzorcu
zachowania C, predysponującego do powstania nowotworu.

background image

Urodzenie się w miesiącach zodiakalnych Byka, Bliźniąt, Raka
i Skorpiona wydaje się predysponować do większego
prawdopodobieństwa śmierci z powodu zawału mięsnia
sercowego. Zbiór cech charakterologicznych tych osób, taki
choćby jak opisał to Leszek Szuman (30,31), obejmuje cechy
charakterologiczne włączone do tzw. wzorca zachowania A
(patrz wstęp), który właśnie predysponuje do zawału. Także
zbiór cechy charakterologicznych Panny, Wagi, Strzelca,
Koziorożca i Wodnika obejmuje cechy osobowości nazwane
wzorcem zachowania typu C.

Wydaje się więc, że wpływ znaków zodiaku na losy ludzi,
wyrażający się np. "okolicznościami śmierci" zachodzi
poprzez, albo równolegle ze "s p e c y f i c z n y m i c e c h a
m i o s o b o w o ś c i".

Jest to teza wysławiana od wieków. Wydawałoby się więc, że
niniejsza praca jest niepotrzebna. Chodzi jednak o to, że były
to tylko p r z y p u s z c z e n i a nie poparte ż a d n y m i a r
g u m e n t a m i n a u k o w y m i. Należy przyznać bowiem
rację astrofizykowi Hubertowi Reeves'owi, znanemu i u nas w
kraju, ze swojej głośnej książki (38), który to niedawno, w
wywiadzie opublikowanym w "Le Nouvel Observateur", z dn.
27.II.1994r,

przedrukowanym w tygodniku "Forum", nr 1, z dn.
20.III.1994, stwierdził, cytuję:

"Czy mamy wiarygodne dowody wpływu gwiazd na nasze
zachowanie? ... Gdybym o d k r y ł coś takiego, zmieniłbym

background image

mój pogląd ... Ale nie znam ż a d n y c h danych, wynikających
z obserwacji, a dowodzących, czy c h o ć b y sugerujących, że
położenie (gwiazd) ... planet w chwili naszego urodzenia ma
jakikolwiek wpływ na nasz los ..."

Sprawdziliśmy przy pomocy systemu MEDLINE, czy
rzeczywiście brak jest j a k i c h k o l w i e k danych
"wynikających z obserwacji". Hubert Reeves ma rację!!! Świat
naukowy nie podjął niemal żadnych wysiłków, aby sprawdzić
hipotezę "znaków zodiaku". Znaleźliśmy, za lata 1966-1994
tylko dwie prace opublikowane na zbliżone tematy (34,35).
Natomiast treści te nurtują n i e m a l k a ż d e g o człowieka,
czego dowodem są rubryki dotyczące horoskopów i
odmienności charakterologicznych, drukowane w tysiącach
czasopism świata, zwłaszcza czasopismach "kobiecych", takich
jak Uroda, Pani, Kobieta i Mężczyzna, Twój Styl, Elle, Petra.

Wydaje się więc nam, że niniejsza praca, przedstawia p i e r w
s z e, r z e c z o w e, eksperymetalne argumenty za tezą, iż
"znak zodiaku ma c z ę ś c i o w y wpływ na losy człowieka".
Prowadzi to oczywiście do niezwykle ważnych w n i o s k ó w
f i l o z o f i c z n y c h, co wykracza poza zakres tego, w
istocie "medycznego" jedynie artykułu.

Wnioski

1. Nie ma związku pomiędzy urodzeniowym znakiem zodiaku
a przeciętnym trwaniem życia.

2. Istnieje związek urodzeniowego znaku zodiaku z

background image

prawdopodobieństwem zgonu "na zawału mięśnia sercowego"
lub "z powodu nowotworu", a więc "z okolicznościami
śmierci", czyli pewnym "aspektem losów człowieka".

3. Wydaje się, że odmienne częstości zgonów: "z powodu
zawału serca", czy też "z powodu nowotworów" mają związek
z "wzorcem światła", a s y m i l o w a n y m w c z e ś n i e j
p r z e z k o b i e t y, noszące płody w rozważanych
"zodiakalnych" wycinkach rocznego cyklu kalendarzowego
(ekliptycznego).

Piśmiennictwo

1. Friedman M., Rosenman R.H.: Overt behaviour pattern in
coronary disease - Detection of overt behaviour pattern A in
patients with coronary disease by a new psycho-physiological
procedure. J. Amer. Med. Ass., 1960, 173, 1320-1324.

2. Friedman M., Rosenman R.H.: Type A behaviour pattern. Its
association with coronary heart disease. Annales of Clin. Res.,
1971, 3, 300-306.

3. Friedman M.: Alteration of type A behaviour and reduction
in cardiac recurrences in post myocardial infarction patients.
Amer. Hearth J., 1984, 108, 237-239.

4. Wright L.: The type A behaviour pattern and coronary artery
disease. American Psychologist, 1988, 1, 2-14.

background image

5. Zaleska T., Tylka J.: Typ A zachowania a choroba
niedokrwienna serca. Kardiologia Polska, 1992, 5, 313-316.

6. Price V.A.: Type A behaviour pattern. A model for research
and practice. Academic Pres, New York, 1982.

7. Ruberman W., Weinblatt E., Goldberg J.D., Chaudhary B.S.:
Psychosocial influences on mortality after myocardial
infarction. N. Engl. J. Med., 1984, 311, 552-559.

8. Bahnson C.B.: Stress and cancer: the state of the art.
Psychosomatics, 1980, 21,975-978.

9. Jenkins D.: Social environment and cancer mortality in men.
N. Engl. J. Med., 1984, 48, 395-398.

10. Temoskok L.: Personality, coping style, emotion and
cancer. Towards an intergrative model. Cancer Surveys, 1987,
6, 545-567.

11. Hahn R.C., Petitti D.B.: Minnesota Multiphasic Personality
Inventory rated depression and the incidence of breast cancer.
Cancer, 1988, 61, 845-848.

12. Baltrush H.J.F., Santagostino P.: The type C behaviour
pattern - new concept. International J. Psychophysiology, 1989,
7, 126.

background image

13. Baltrush H.J.F., Strangel W., Titze J.: Stress, cancer and
immunity. Acta Neurologica, 1991, 13, 315-327.

14. Palmer H.: The Enneagram. The definitive guide to the
ancient system for understanding yourself and the others in
your life. Harper & Row Publishers, San Francisco - New
York, 1988.

15. Reeves H., Gruhier F.: Czytanie z gwiazd. Wywiad
udzielony przez H. Reeves'a dziennikarzowi "Le Nouvel
Observateur" (27.II.1994), przedrukowany w tygodniku
"Forum", nr 12, z dn. 20.III.1994.

16. Brodziak A.: Alchemia Twoich Marzeń. Wydawca: Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności (Piłsudskiego) 37), 1992.

17. Pittich E., Kalmancok D.: Niebo na dłoni. (Podręcznik
astronomii). Wiedza Powszechna, Warszawa, 1988.

18. Brodziak A.: Gwiazdy i my. Artykuł nr 7 pt.: Narodziny
człowieka jako zakończenie teletransmisji w paśmie
(poza)elektromagnetycznym" (skrócona wersja w druku w
miesięczniku "Człowiek, natura, zdrowie", pełna wersja w
druku w miesięczniku "Nieznany Świat").

19. Karasek M.: Rola szyszynki u człowieka. Rozdział XIV w
podręczniku pt.: "Endokrynologia kliniczna", pod red. M.
Pawlikowskiego, PZWL, Warszawa, 1993.

background image

20. Fleming A.S., Scardicchio D.S.: Photoperiodic and pineal
effects on food intake, food retrieved and weight in femal
Syrian hamsters. J. Biol. Rhythms, 1986, 1, 285-301.

21. Tamarkin L., Baird C.J., Almeida O.F.: Melatonin a
coordinating signal for mamalian reproduction? Science, 1985,
227, 714-720.

22. Martinet L., Allain D.: Role of the pineal gland in the
photoperiodic control of reproductive and non-reproductive
functions in mink. Ciba Foundation Symposia, 1985, 117, 170-
187.

23. Weaver D.R., Reppert S.M.: Maternal melatonin
communicates daylength to the fetus in Djunfarian hamsters.
Endocrinology, 1986, 118, 2861-2863.

24. Elliott J.A., Goldman B.D.: Reception of photoperiodic
information by fetal Siberian hamsters: role of the mother's
pineal gland. J. Exp. Zol., 1989, 252, 237-244.

25. Jarrige J.F., Tlemcani O., Baucher D.: Gonadal function in
male off- spring of pinealectomized female rates. Acta
Endocrinologica (Copenha- gen), 1987, 116, 247-252.

26. Ortavant R., Bocquier F., Pelletier J., Ravault J.P.,
Thimonier J., Volland Nail P.: Seasonality of reproduction in
sheep and its control by photoperiod. Australian J. of Biol. Sci.,
1988, 41, 69-85.

background image

27. Yellom S.M., Longe L.D.: Effect of maternal pinealectomy
and reverse photoperiod on the circadian melatonin rhythm in
the sheep and fetus during the last trimester od prengancy. Biol.
Reprod., 1988, 39, 1093-1099.

28. Jarrige J.F., Laurichesse H., Boucher D.: Androgenic
activity in 15-day old male rats: role of the maternal pineal
gland. Biol. Reprod., 1992, 46, 386-391.

29. Weaver D.R., Keohon J.T., Reppert S.M.: Definition of a
prenatal sensitive period for maternal - fetal communication of
day length. Am. J. Physiol., 1987, 253, E701-E704.

30. Szuman L.: Astrologiczna charakterystyka typów ludzi w
zarysie. Wydawnictwo Stowarzyszenia Radiestetów, Poznań,
1978.

31. Szuman L.: W kręgu znaków Zodiaku. Wydawnictwo
"Zodiak", Warszawa, 1991.

32. Weres L.: Homo-Zodiacus. Wydawnictwo "CINPO
International", Poznań, 1991.

33. Nowicki S.F., Jóźwiak W.: Cykle Zodiaku. Głęboka
struktura astrologii. Wydawnictwo "Głodnych Duchów",
Warszawa, 1991.

background image

34. Pellegrini R.J.: Birthadate psychology: a new look at some
old data. J. Psychol., 1975, 89, 261-265.

35. Jackson M.P.: Extraversion, neuroticism and date of birth: a
Southern hemisphere study. J. Psychol., 1979, 101, 197-198.

36. American Psychiatric Association: Diagnostic and
statistical manual of mental disorders. Third edition - revised.
American Psychiatric Association, Washigton, 1987.

37. World Health Organization: ICD-10, 1987, Clinical
descriptions and diagnostic guidelines. World Health
Organization, Geneva, 1988.

38. Reeves H.: Godzina upojenia. Czy Wszechświat ma sens?
Wydawnictwo "Cyklady", Warszawa, 1992.

2. CZY PRZYCZYNĄ FAZOWEJ, PERIODYCZNEJ
ARCHITEKTURY SNU I NAWRACAJĄCYCH MARZEŃ
DZIENNYCH (ODMIENNYCH STANÓW ŚWIADOMOŚCI)
JEST

KOSMICZNY

OSCYLATOR

RADIO-

MAGNETYCZNY (ROTOR I STOJAN PLANETY)?

background image

Motto:

Bioperiodicities (circadian, ultradian, infradian, or circannual)
are observable in plants, animals and human on a cellular basis,
and correlated with natural geophysical cycles, such as lunar
tidal periodicity ... these biological fluctuations may coincide
also with fluctuations in such physical factors as background
radiation, terrestrial magnetism, and primary cosmic radiation.

(z artykułu: Maili You: Defining rhythm: aspects of an
anthropology of rhythm. Culture, Medicine and Psychiatry,
Volume 18, nr 3, (September 1994), 361-384)

W artykule niniejszym chcę przedstawić przyrodnicze,
racjonalne, rzetel- ne argumenty przemawiające za niezwykłą
hipotezą sformułowaną w tytule. Chcąc oprzeć wywód o fakty
wynikające z badań naukowych, muszę apelować o
wyrozumiałość i pozwolenie, aby często cytować
opublikowane prace naukowe.

Teza, że nawracające, mniej więcej co 90 minut sny i odmienne
stany świadomości są inicjowane lub zsynchronizowane z
najbliższym otoczeniem gwiezdnym wynika z wcześniejszych
naszych rozmyślań, a później przeglądania zasobów wiedzy i
prób znalezienia własnych, eksperymental- nych
(epidemiologicznych) argumentów wyjaśniających, dlaczego
różne typy charakterów, oznaczane symbolicznie tzw.
urodzeniowym znakiem zodiaku rzeczywiście są wyznaczane

background image

przez najbliższe kosmiczne otoczenie naszej planety (30).

Pisałem już wielokrotnie, że jeśli wziąć pod uwagę to co
ustalono w ostat- nich 10-ciu latach o funkcji szyszynki i jej
głównego hormonu, tzn. melatoniny (1-10) oraz dane o
regulacji rozwoju płodu (8,9) to staje się zrozumiałe i
uzasadnione przyrodniczo, a nie jedynie poprzez teorie
ezoteryczne, w jaki to naturalny sposób charaktery osób,
urodzonych w róż- nych porach roku są wyznaczane,
przynajmniej po części przez wzorzec światła, asymilowany
przez kobietę brzemienną (30).

Otóż, na wskutek wydzielania przez szyszynkę kobiety
ciężarnej melatoniny, produkowanej dopiero wtedy gdy
zapadają ciemności, w wypad- ku poczęcia płodu w miesiącach
wiosennych wzorzec światła (długie dnie, krótkie noce) i
wzorzec oddziaływań hormonalnych będzie inny aniżeli w
wypadku poczęcia dziecka np. pod koniec lata. Melatonina
oddziaływuje bezpośrednio na mózg płodu, wyznaczając jego
rytm dobowy (4,5), ale co ważniejsze, oddziaływuje także na
gonadotropiny płodu (6,8,9) i na gonadotropinę kosmówkową.
Wpływa więc ona wielorako na cechy rozwojowe mózgu
płodu. Wzorzec światła asymilowany w trakcie ciąży określa
więc w pewnej mierze cechy charakterologiczne dziecka (30).

Szyszynkę od zarania wieków traktowano jako siedlisko duszy
człowieka. Autor jednego z najnowszych podręczników
endokrynologii (56) pisze na ten temat następująco:

"Chociaż o istnieniu szyszynku widomo od ponad 2000 lat, a
pierwszy jej opis w literaturze medycznej pochodzi od Galena

background image

(120-200 r.), rola tego niewielkiego gruczołu była początkowo
przedmiotem niekiedy bardzo fantastycznych teorii (np.
hipoteza Kartezjusza, że ciało ludzkie jest maszyną ziemską
kierowaną przez "rozumną duszę" usytuowaną w
szyszynce) ..."

W świetle naszej tezy, iż to wzorzec światła odbierany przez
kobietę ciężarną, wyznacza w dużej mierze tzw. osobowość
nowonarodzonego dziecka, szyszynka jest jednak, co najmniej
"odbiornikiem duszy człowieka" (30).

Wydaje się, że ów "odbiornik" przyjmuje także bardziej
subtelne przekazy, ważne w życiu dorosłym człowieka.
Istnienia takich mechanizmów zaczynamy się domyślać, jeśli
przypomnimy sobie, że układ oko, nerw trójdzielny (57),
szyszynka jest wrażliwy na trzy odmienne i znacznie oddalone
od siebie zakresy częstotliwości fal elektromagnetycznych (11,
17,18).

Otóż szyszynka zaczyna wydzielać melatoninę w niedługi czas
po tym gdy zapadają ciemności. Fotoreceptory szyszynki są
wrażliwe na światło, a więc pasmo fal elektromagnetycznych,
odbierane także przez czopki i pręciki siatkówki. Są to, jak
wiadomo, fale elektromagnetyczne o długoćci od 400 do 760
mm (11, 29).

Wiadomo już także, że układ szyszynki scala informacje także
o kolo- rycie światła odbieranego w ciągu całego dnia.

background image

Zapadanie zmierzchu i poja- wienie się odcieni
pomarańczowych i czerwonych, a potem fioletowych i fal z
zakresu ultrafiolotowego, jakie towarzyszą zachodowi słońca i
światłom gwieździstej nocy, przygotowuje szyszynkę do
rozpoczęcia wydzielania melatoniny (29). Szczyt wydzielania
melatoniny następuje po 1.5 do 3 go- dzin od chwili
"zapadnięcia zmroku".

Pojawienie się światła o kolorycie zielono-żółtawym, co zdarza
się o brzasku, hamuje wydzielanie melatoniny(11,29).

Okazało się niedawno jednak, że wydzielanie melatoniny w
ciągu nocy zmniejsza oddziaływanie nawet słabych, ale bardzo
długich, fal radiowych, tzn. drgań elektromagnetycznych o
częstotliwości 50-100 Hz (15,19,22), odpowiada to falom o
długości 3000 km.

Podobne działanie wywierają wolne zmiany indukcji
przyłożonego, stałego pola magnetycznego (20,22).

Wydaje się, że receptory wrażliwe na takie długie fale radiowe
i zmiany indukcji pola magnetycznego znajdują się w gałązce
nadoczodołowej nerwu trójdzielnego(57).

Wydzielanie melatoniny blokuje także oddziaływanie
najkrótszych fal pola elektromagnetycznego, jakimi są
przenikliwe promienie gamma (17). Gwoli przypomnienia,
promienie gamma to drgania czyli drgania elektromagnetyczne
(F.E.M.) o częstotliwości 1022 Hz, tzn. długości fali rzędu 10-
14 metra, światło widzialne to F.E.M. o częstotliwości 1014

background image

Hz, tzn. l =10-6 m (0.4-0.76 mikrona), a drgania F.E.M. o
częstotliwości 100 Hz to fale radiowe o długości fali rzędu l
=3000km.

Okazuje się, że bardzo słabe fale elektromagnetyczne
oddziaływują na szyszynkę tylko wtedy, jeśli są spolaryzowane
kołowo (15,16). Naturalne radioźródła nadają sygnał
spolaryzowany właśnie kołowo (niejako spiralnie). Polaryzacja
tzw. pozioma lub pionowa (względem lini horyzontu
powierzchni planety) to pojęcia używane jedynie wobec fal
elektromagne- tycznych wytwarzanych przez stworzone przez
ludzi nadajniki radiowe i tele- wizyjne.

Naturalne źródła promieniowania elektromagnetycznego to
oczywiście gwiezdne radioźródła, bardziej ogólnie składowe
promieniowania kosmicz- nego oraz promieniowanie
geodezyjne pochodzące od cieków wodnych, czy naturalnych
złóż uranu.

Istnieje oczywiście naturalne, stałe, a raczej wolno zmieniające
się, pole magnetyczne Ziemi, "zakłócane" przez anomalie
magnetyczne planety i erupcje skorupy słonecznej oraz
zmienne w wypadku dokonywania dalekich podróży,
zwłaszcza wysokościowych (31,32,33,35,36).

Niewątpliwym faktem przyrodniczym jest to, że człowiek jest
w stanie odbierać wpływy owych naturalnych źródeł F.E.M.,
jak i zmiany pola magnetycznego, jak się wydaje głównie
poprzez uład szyszynki (20,21,22).

background image

Kolejnym poznanym niedawno zjawiskiem biologicznym i
fizjologicz- nym, ważnym dla naszego wywodu, jest
spostrzeżenie, iż większość hormonów jest wydzielana w
sposób pulsacyjny. Oznacza to, że ich stężenie narasta na krótki
czas, rzędu kilku, kilkunastu minut o wartości rzędu 100-300%
powyżej poziomu przeciętnego, najczęściej 8-12-16 razy na
dobę (23,24,25).

Wydaje się, że owe rytmy są wyznaczane pierwotnie przez
melatoninę i prolaktynę. R.Penny w 1985 roku oraz De Leiva
w 1990 roku wykryli, że stężenie melatoniny narasta około 12
razy na dobę. Jest znane, że zwyżka wydzielania melatoniny
powoduje, po ok. 20-30 minutach impuls wydziela- nia
prolaktyny (PRL).

W pewnej mierze pulsacyjne wydzielanie gonadoliberyny,
beta-endorfin, a także hormonu wzrostu (GH), ACTH, TSH jest
niejako współzałeżne od pulsacyjnego wydzielania
prolaktyny(23).

Co więcej, sprawdzono już, czy ważne dla całości organizmu
człowieka pulsacyjne wydzielanie prolaktyny jest czasowo
zsynchronizowane z fazami snu (26). Grupa badawcza
kierowana przez K. Spiegela i M. Folleniusa z Laboratorium
Fizjologii i Psychologii Środowiskowej Narodowego Centrum
Badawczego w Strasburgu (CNRS) udowodniła w roku 1994,
że prolaktyna wydziela się w czasie zapadania w głęboki sen,
cechujący się tzw. wolnymi falami EEG. Jej poziom zmniejsza
się w fazie snu REM, kiedy to występują marzenia senne (26).

Kokoszka i polscy badacze z Katedry i Kliniki psychiatrii

background image

Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w
Krakowie zebrali z kolei wiele spostrzeżeń klinicznych, które
doprowadziły ich do wniosku, że mózg człowieka przez całą
dobę działa w rytmie 1.5-godzinnego cyklu "praca-
odpoczynek" (45,47, 50). Nie tylko więc sen ma architekturę
fazową, charakteryzującą się nawracaniem, co 90 minut, fazy
snu głębokiego z na- stępującą po niej fazą snu REM, ale i na
jawie, po przeszło godzinnym okresie koncentracji uwagi i
analitycznej pracy, obciążającej głównie lewą półkulę mózgu
następuje "odmienny stan świadomości" (46,48).

Wg Kokoszki taki "zmieniony stan świadomości" cechuje się
zmniejsze- niem koncentracji uwagi na wykonywaniu zadań,
takich jak czytanie, pisanie, obserwacja ekranu, czy też
rozwiązywanie problemu i przejście do wolnych skojarzeń,
marzeń dziennych, stanów podobnych do medytacji, czy też
nawet mistycznego uniesienia (50).

A. Kokoszka i G. Zalewski (58) wyróżniają wśród
"odmiennych stanów świadomości" tzw. "głęboko zmienione
stany świadomości", zwane stanami ultraświadomości. Autorzy
ci zebrali wiele obserwacji klinicznych osób przeżywających
takie "ZSŚ" i dochodzą do wniosku, że w różnych kulturach
istnieją różne określenia językowe, takich stanów jak: nirvana,
satori, samadhi, kairos, trans mistyczny, trans artysty, moment
natchnienia, stany olśnienia odkrywczego, stany iluminacji.

Cyliczne zmiany stanu świadomości, zachodzące w ciągu dnia
potwier- dzają całodobowe tzw. Holterowskie zapisy EEG (51).

Ciekawe jest także, że słabe oddziaływanie fal

background image

elektromagnetycznych w ciągu dnia, wtedy gdy jest jasno, nie
hamuje lecz odwrotnie pobudza wydzielanie melatoniny (14)).

Przedstawione wyżej wyniki eksperymentów i spostrzeżenia
kliniczne stanowią, jak się nam wydaje, ogniwa indukcyjnego,
jednak racjonalnego, wnioskowania, które uzasadniają tezę
przedstaioną w tytule pracy.

Wydaje się bowiem wielce prawdopodobne, że dwa stany
działania - dzienny i nocny, układu: oczy - nerw trójdzielny -
szyszynka - podwzgórze - przysadka - gonady, nie tylko że są
zsynchronizowane z rodzajem oświet- lenia danego regionu
naszej planety, ale że obrót Ziemi wokół własnej osi,
wystawiając mieszkańców pewnego regionu na oddziaływanie
gwiezdnych radioźródeł i źródeł promieniowania gamma i
promieniowania ultrafioleto- wego, powoduje periodyczne, z
grubsza biorąc 90-cio minutowe, cykle pracy mózgu i działania
całego naszego organizmu.

Prócz, omówionego na wstępie, wpływu wzorca światła
najbliższej gwiazdy i spostrzeżonych już wcześniej wpływów
faz Księżyca na funkcje rozrodcze (40-44) byłby to t r z e c i e
oddziaływanie otoczenia kosmicznego na człowieka.

Zapewne można by zgłosić wobec tej tezy wiele zastrzeżeń,
np. takich:

(1) przecież ludzie zasypiają o różnych porach, (2) przecież
ewentualnie oddziały- wanie gwiezdnych radioźródeł jest
zapewne zbyt słabe, zwłaszcza że ludzie śpią w betonowych

background image

"pudełkach" swych mieszkań i w czasie snu nie patrzą w
gwiazdy, (3) przecież radioastronomowie poznali już tysiące
silnych radioźródeł a nie jedynie kilkanaście, równomiernie
ułożonych wzdłuż ekliptyki czy też równika niebieskiego, no i
poza tym po co nam taka wiedza, (4) przecież nie ma to
żadnego znaczenia praktycznego ani żadnego znaczenia
światopoglądowego oraz może także i wątpliwość, (5) czy
hipotezę tę można jakoś sprawdzić lub poddać próbie
falsyfikacji. Można wysunąć znacznie więcej zastrzeżeń wobec
przedstawionej tu hipotezy. W ramach niniejszego artykułu nie
sposób byłoby odpowiedzieć na wszystkie możliwe zarzuty.

Jako uzupełnienie prezentacji mojej tezy spróbuję jednak
odpowiedzieć na pięć zastrzeżeń sformułowanych powyżej.

Ad. (1) Ludzie rzeczywiście zasypiają o różnych porach,
jakkolwiek zazwyczaj po zmroku i zgaszeniu świateł
sztucznych. Zaczyna wydzielać się więc wtedy intensywnie
melatonina (jej kolejny impuls) i w 20-30 minut później
prolaktyna, czemu towarzyszy zapadanie w głęboki sen tzw.
wolnofalowy i w zapisie EEG rejestrowane są wtedy wolne
fale theta i delta. Uczynniany jest wtedy układ odpornościowy.
Organizm regeneruje siły. Nie jest możliwy jednak wtedy ten
typ przetwarzania informacji, który zachodzi w trakcie snu
REM i występujących wówczas marzeń sennych. Zachodzący
jednak obrót planety powoduje "nastawienie" rozpatrywanego
regionu Ziemi na "najbliższe silniejsze radioźródło gwiezdne".
Oddziaływanie takiego "napotkanego" oddziaływania długich
fal radiowych sprawia, być może, iż poziom melatoniny spada.
Pociągałoby to za sobą, za chwilę, spadek wydzielania
prolaktyny, co powoduje "częściowe wybudzenie się"
(spłycenie snu) i przejście w fazę snu REM. Taki częsty,
jakkolwiek zapewne nie jedyny, mechanizm rozpoczynania

background image

fazy REM tłumaczyłby także wiele tajemniczych zjawisk
związanych z treścią snów. Jest to jednak już inny, znacznie
bardziej spekulatywny temat. Tym nie mniej osoby
zainteresowane takimi "sensacyjnymi" implikacjami naszej
teorii odsyłam do takich opowieści, jakie snuje Arnold Mindell
(52,53), Jonathan Caroll (54) lub chociażby Peter Krassa i
Reinhard Habeck (55).

Ad. (2) Eksperymentalne prace wykazały, że układ szyszynki
oddziaływu- je na spolaryzowane kołowo zmiany pola
elektromagnetycznego o indukcji rzędu 1-2 piko-Tesli. Taką
właśnie indukcję posiadają silniejsze radioźródła gwiezdne.
Wydaje się to zapewne dla wielu czytelników
nieprawdopodobne. Nie przekonanych odsyłam więc do
dostępnego, popularnego podręcznika astronomii Eduarda
Pittich'a i Dusana Kalmancoka pt.: "Niebo na dłoni" (Wiedza
Powszechna, Warszawa, 1988). Na stronie 287 piszą oni o
radio- źródle Cygnus A (3C405): "... natężenie promieniowania
odbierane na Ziemi jest równe natężeniu promieniowania
słonecznego, mimo iż odległość radioźródła wynosi 554
miliony lat świetlnych". To że ludzie śpiąc nie patrzą w
gwiazdy nie przeszkadza w odbieraniu przez układ szyszynki
oddziaływań zmiennego pola elektromagne- tycznego. Chodzi
tu bowiem o fale radiowe długości 3 km, które przenikają nie
tylko przez atmosferę ale i także przez konstrukcje większości
domów drewnianych i ceglanych. Należy zwrócić przy tym
uwagę, że oddziaływanie mogą wywierać nie tyle źródła
promieniowania, znajdujące się akurat w zenicie, lecz raczej te
które położone są nieco ponad horyzontem, tzn. te które
oddziaływują na ściany boczne (okna) budynków. Część
benotowych, ciężko zbrojonych konstrukcji wyhamowuje
zapewne takie F.E.M., toteż ludzie próbujący żyć w takich
budynkach czują się nieswojo i chorują. Wyczuwają oni wtedy
podświadomie jakiś rodzaj dyskomfortu psychicznego.

background image

Ad. (3) Nawet gołym okiem widzimy na niebie tysiące gwiazd.
Nasza hipoteza zakłada jednak, że jeśli rozpatrzeć obrót Ziemi
wokół jej osi to wzdłuż tzw. równika niebieskiego, który
nieznacznie rozmija się z ekliptyką, napotyka się akurat około
12-14-16 wystarczająco silnych radioźródeł. Łatwo sprawdzić
w każdym atlasie nieba, że wzdłuż równika niebieskiego leżą
następujące gwiazdozbiory: Byk, Orion, Wielki Pies, Mały
Pies, Sekstans, Lew, Panna, Wąż, Wężownik, Orzeł, Wodnik,
Ryby, Wieloryb. Oczywiście nie powinno się utłożsamiać w
sposób prosty znanych gwiazdozbiorów z radioźródłami. Tak
się jednak składa, że podobnie jak wzdłuż ekliptyki tak i
wzdluż równika można się doliczyć właśnie kilkanaście
"znaczących" źródeł promieniowania kosmicznego. Co więcej,
nad horyzontem widnieją często znane gwiazdozbiory
niezachodzące. Oczywiście najbardziej znane spośród nich to
Wielka Niedźwiedzica, Kasjopea, Cefeusz i Żyrafa. Jak
wiadomo między Kasjopeą a Cefeuszem znajduje się silne
radioźródło CASA oraz kilka mgławic emisyjnych. Podobnie i
na lewo między Kasjopeą a Ży- rafą znajdują się duże
mgławice emisyjne. Tabela na stronie 388 w/w podręczniku
astronomii określa następująco moc promieniowania
niektórych obiektów: Słońce 10 milionów J/s, niebieskie niebo
1000 J/s, pełnia Księżyca 200 J/s, światło planety Venus 2000
J/s, środkowa część Wielkiej Mgławicy w Orionie 0.001 J/s,
większość mgławic 0.0001 J/s.

Ad. (4) Przekonywujące uzasadnienie, a zwłaszcza
eksperymentalne sprawdzenie i rozpowszechnienie wiedzy o
przedstawionym tu mechaniźmie e l e k t r o m a g n e t y c z n
e g o r o t o r a i s t o j a n a planety miałoby, wbrew
pozorom duże znaczenie praktyczne. Zwrócenie uwagi na
istnienie dziennych okresów odmiennych stanów świadomości

background image

i stwa- rzanie warunków dla ich wykorzystania prowadzi do
umiejętności pogłębienia relaksu i odprężenia psychicznego
przez kontemplację natural- nego okresu pracy prawej półkuli
mózgu. Trening w spostrzeganiu początku i końca naturalnego
stanu odmiennej świadomości sprzyja rozwiązywaniu trudnych
problemów, stymulowaniu kreatywności, artystycznego
natchnie- nia, stanom odkrywczych iluminacji. Omówienie
praktycznych rad, dotyczących takich wspomagających technik
mentalnych wymaga odrębnego omówienia. Konsekwencje
światopoglądowe sformułowanej hipotezy są także duże i
wymagają odzielnego omówienia.

Ad. (5) Łatwo można zaplanować eksperytmenty, które
prowadziłyby do falsyfikacji lub eksperymentalnego
potwierdzenia sformułowanej hipo- tezy. Jeden z takich
eksperymentów powinien przewidywać jednoczasową
rejestrację całodobowego zapisu EEG (zapisu Holterowskiego)
u wielu ludzi, zamieszkujących wybrany region. Ważne
uzupełnienie danych dostarczyłoby powtórzenie takiego
eksperymentu w okolicy bieguna północnego lub
południowego Ziemi lub chociażby dokładny wywiad lekarski
zbierany od osób, które przebywały w bazach badawczych w
Arktyce i na Artar- ktydzie. Pewne dane mogą dostarczyć
odpowiednie, porównawcze zestawienia epidemiologiczne
pochodzące z krajów położonych pod różnymi szerokościami
geograficznymi.

Przedstawienie istoty omawianej hipotezy natychmiast po jej
sformułowaniu wynika właśnie z chęci stymulowania osób
posiadających odpowiednie możliwości badawcze, bądź
odpowiednie predyspozycje osobowościowe dla prób jej
sprawdzenia.

background image

Artykuł ten adresujemy więc nie tylko do neurofizjiologów i
neurologów posiadających elektroencefalogram, zegarek i
komputer z programem transformacji Fouriera, ale adresujemy
go także do wszystkich osób o uzdol- nieniach artystycznych,
predyspozycjach twórczych i innych osób przeżywa- jących
odmienne stany świadomości.

Piśmiennictwo

1. Fleming A.S., Scardicchio D.S.: Photoperiodic and pineal
effects on food intake, food retrieved and weight in female
Syrian hamsters. J. Biol. Rhythms, 1986, 1, 285-301.

2. Tamarkin L., Baird C.J., Almeida O.F.: Melatonin a
coordinating signal for mamalian reproduction? Science, 1985,
227, 714-720.

3. Martinet L., Allain D.: Role of the pineal gland in the
photoperiodic control of reproductive and non-reproductive
functions in mink. Ciba Foundation Symposia, 1985, 117, 170-
187.

4. Weaver D.R., Reppert S.M.: Maternal melatonin
communicates daylength to the fetus in Djunfarian hamsters.
Endocrinology, 1986, 118, 2861-2863.

5. Elliott J.A., Goldman B.D.: Reception of photoperiodic
information by fetal Siberian hamsters: role of the mother's

background image

pineal gland. J. Exp. Zol., 1989, 252, 237-244.

6. Jarrige J.F., Tlemcani O., Baucher D.: Gonadal function in
male offspring of pinealectomized female rates. Acta
Endocrinologica (Copenhagen), 1987, 116, 247-252.

7. Ortavant R., Bocquier F., Pelletier J., Ravault J.P., Thimonier
J., Volland Nail P.: Seasonality of reproduction in sheep and its
control by photoperiod. Australian J. of Biol. Sci., 1988, 41,
69-85.

8. Yellom S.M., Longe L.D.: Effect of maternal pinealectomy
and reverse photo- period on the circadian melatonin rhythm in
the sheep and fetus during the last trimester od prengancy. Biol.
Reprod., 1988, 39, 1093-1099.

9. Jarrige J.F., Laurichesse H., Boucher D.: Androgenic activity
in 15-day old male rats: role of the maternal pineal gland. Biol.
Reprod., 1992, 46, 386-391.

10. Weaver D.R., Keohon J.T., Reppert S.M.: Definition of a
prenatal sensitive period for maternal - fetal communication of
day length. Am. J. Physiol., 1987, 253, E701-704.

11. Reiter R.J.: Electromagnetic fields and melatonin
production. Biomed. Pharmacother., 1993, 47(10): 439-444.

12. Syndyk R.: Weak magnetic fields antagonize the effects of

background image

melatonin on blood glucose levels in Parkinson's disease. Int. J.
Neurosci., 1993, 68(1-2): 85-91.

13. Syndyk R.: Resolution of longstanding symptoms of
multiple sclerosis by application of picoTesla range magnetic
fields. Int. J. Neurosci., 1993, 70(3-4): 255-269.

14. Jentsch A. et al.: Weak magnetic fields change extinction of
a conditioned reaction and daytime melatonin levels in the rat.
Neurosci-Lett., 1993, 157(1): 79-82.

15. Kato M. et al.: Circulary polarized 50 Hz magnetic fields
exposure reduces pineal gland and blood melatonin
concentration of Long-Evans rats. Neurosci-Lett., 1994,
166(1): 59-62.

16. Kato M. et al.: Horizontal or vertical 50 Hz, 1-microT
magnetic fields have no effect on pineal gland or plasma
melatonin concenration of albino rats. Neurosci-Lett., 1994,
168(1-2): 205-208.

17. Kassayova M. et al.: Changes of pineal N-acetyltransferase
activity in gamma irradiated rats. Physiol. Res., 1993, 42(3):
167-169.

18. Brainard G.C. et al.: Ultraviolet regulation of
neuroendocrine and circadian physiology in rodents. Vision.
Res., 1994, 34(11): 1521-1533.

background image

19. Kato M. et al.: Effects of exposure to a circulary polarized
50-Hz magnetic field on plasma and pineal melatonin levels in
rats. Bioelectromagnetics, 1993, 14(2): 97-106.

20. Yaga K., Reiter R.J.: Pineal sensitivity to pulsed static
magnetic fields changes during the photoperiod. Brain. Res.
Bull., 1993, 30(1-2): 153-156.

21. Reiter R.J.: The melatonin rhythm: both a clook and a
calendar. Experientia, 1993, 49(8): 654-664.

22. Reiter R.J.: Static and extremelx low frequency
electromagnetic field exposure: reported effects on the
circadian production of melatonin. J. Cell. Biochem., 1993,
51(4): 394-403.

23. Brabant G. et al.: Pulsatile patterns in hormone secretion.
Elsevier Science Pub. Co. TEM, 1992, 3(5): 183-189.

24. Penny R.: Episodic secretion of melationin in pre- and
postpubertal grils and boys. J. Clin. Endocrinol. Metab., 1985,
60, 751-756.

25. De Leiva A. et al.: Episodic nyctohemeral secretion of
melatonin in adult humans. Acta Endocrinol., 1990, 122, 76-82.

26. Spiegel K. et al.: Prolactin secretion and sleep. Sleep, 1994,
17(1): 20-27.

background image

27. Brown G.M.: Day-nigth rhythm disturbance, pineal
function and human disease. Horm. Res., 1992, 37(3): 105-111.

28. Arushanian E.B.: The role of the epiphysis in the
pathogenesis of depressions. Zh. Vyssh. Nerv. Deiat. Im. J. P.
Pavlova, 1991, 41(4): 822-887.

29. Reiter R.J.: Non visible electromagnetic radiation and
pineal function. Acta Neurobiol. Experim., 1994, 54, suppl.,
93-94.

30. Brodziak A. et al.: Not zodiac sign, but seasonal time -
dependent light exposure influences the psychosomatic features
of new born child. Acta Neurobiol. Experim., 1994, 54, suppl.,
177-178.

31. Friedberg W. et al.: Update on possible health effects to
galactic cosmic radiation. Aviat. Space Environ. Med., 1990,
61(9): 868.

32. Dulding M.: Cosmic rays from the sun - health risk now
apparent. Arctic. Med. Res., 1991, 50(3): 138-139.

33. Barish R.J.: Health physics concerns in commercial
aviation. Health Phys., 1990, 59(2): 199-204.

34. Townsend L.W. et al.: Interplanetary crew exposure

background image

estimates for galactic cosmic rays. Radiat. Res., 1992, 129(1):
48-52.

35. Steupel E. at al.: Monthly cosmic activity and pregnancy
induced hypertension. Clin. Exp. Obstet. Gynecol., 1990,
17(1): 7-12.

36. Moiseeva N.J.: Cosmophysical fluctuations and
development of the human embryo. Biofizika, 1992, 37(4):
700-704.

37. Summers L.: The relationship between onsets of depression
and sudden drops in solar irradiation. Biol. Psychiatry, 1992,
32(12): 1164-1172.

38. Rossmanith W.G. Effects of sleep on gonadotropin
secretion. Geburtshilfe Frauenheilkd., 1993, 53(11): 735-741.

39. Rossmanith W.G.: Chronobiology of prolactin secretion in
womem: diurnal and sleep related variations in the pituitary
lactotroph sensitivity. Neuroendocrinology, 1993, 58(2): 263-
271.

40. Jongbloet P.H.: Menses and moon phases, ovulation and
seasons, vitality and month of birth. Dev. Med. Child. Neurol.,
1993, 25(4): 527-531.

41. Osley M.: Natality and the moon. Am. J. Obstet. Gynecol.,

background image

1973, 117(3): 413- 415.

42. Abell G.O. et al.: Human birth and the phase of the moon.
N. Engl. J. Med., 1979, 300(2): 96.

43. Persinger M.A.: Prenatal exposure to on elf rotating
magnetic field ambulatory behavior and lunar distance at birth:
a correlation. Psychol. Rep., 1971, 28(2): 435-438.

44. Desrosiers J.: The full moon, cosmic panacea or prehistoric
prostaglandin. Union Med. Can., 1985, 114(7): 555-559.

45. Kokoszka A.: Zmienione stany świadomości - historia
pojęcia i przegląd badań. Psychiatria Polska, 1992, 26(6): 543-
552.

46. Kokoszka A.: Relaxation as an altered state of
consciousness. A rationale for a generale theory of relaxation.
Int. J. Psychosomatics, 1992, 39(1): 4-9.

47. Kokoszka A.: Zmienione stany świadomości - modele,
koncepcje teoretyczne. Psychiatria Polska, 1993, 27(1): 75-83.

48. Kokoszka A.: A rational for psychology of consciousness.
W: Creativity and consciousness. Philosophical and
psychological dimensions. Rodopi, Amster- dam, 1993.

background image

49. Kokoszka A.: Information metabolism as a model of
consciousness. Intern. J. Nerosci., 1993, 68, 165-177.

50. Kokoszka A.: Tajniki świadomości. Wyd. Instytut Ekologii
i Zdrowia, Kraków, 1993.

51. Bridges S.L.: Evaluation of episodes of altered awareness
of behavior. W: Ambulatory EEG monitoring. (Red.) John S.
Ebsole. Raven Press, New York, 1989.

52. Mindell A.: O pracy ze śniącym ciałem. Wyd. "Pusty
obłok", Warszawa, 1992.

53. Mindell A.: Śniące ciało w związkach. Agencja Wyd. J.
Santorski, Warszawa, 1992.

54. Carroll J.: Kości księżyca. Dom Wydawniczy Rebis, Seria
Salamandra, Poznań, 1994.

55. Krassa P., Harbeck R.: Biblioteka liści palmowych.
Rozdział pt.: "Majaki senne - ingerencja z niezbadanego".
Agencja Wydawnicza Uraeus, Gdynia, 1994.

56. Karasek M.: Rola szyszynki u człowieka. W: Zarys
endokrynologii klinicznej. Red. Pawlikowski M., Warszawa
1992, PZWL.

background image

57. Breton F.: L'oeil a l'affut du champ magnetigue. La
Recherche, 1994, 28(268), 952-953 (cytat z pracy P.Semm'a
opublikowanej w Brain Res. Bull. 1990, 25, 735).

58. Zalewski G.: Model integrujący zwyczaje, odmienne i
psychotyczne stany świadomości. Przegl. Psychologiczny,
1994, 37(1-2): 93-103.

3. RADY PRAKTYCZNE JAK WZMOCNIĆ WŁASNĄ
ENERGIĘ PSYCHICZNĄ I BIOLOGICZNĄ -> ENERGIĄ
KOSMICZNĄ, POCHODZĄCĄ Z GWIAZD [ KOSMO-ENE-
BIO-THERAP and the method of STELLAR MENTAL
STIMULATION (SMS)]*

Patrząc w gwiazdy akomodujemy oczy na ciemne tło nieba.
Źrenice są więc wtedy szeroko otwarte. Jednocześnie
koncentrujemy uwagę na małych punktach świetlnych, które są
źródłami promieniowania,odległymi o setki, a nawet miliony
lat świetlnych. Na siatkówkę naszych oczu pada wtedy nie
tylko światło widzialne, ale i promieniowanie ultrafioletowe,
podczerwone, fale radiowe oraz twarde promieniowanie
rentgenowskie, promieniowanie gamma, cząstki neutrino i inne
elementy promieniowania kosmicznego. Należy przypuszczać,
że wiele odziaływań bio-energo-terapeutycznych jest
przekazywanych przez fale elektromagnetyczne, dłuższe niż
podczerwone. Obecne podręczniki fizyki mówią o tym paśmie

background image

jako o falach radarowych lub diatermicznych. Jest to jednak
"ważne i tajemnicze pasmo przyszłości". W paśmie tym nadają
także wyliczone niżej radioźródła gwiezdne. Odbierając
gwiezdne promieniowanie spostrzegamy pewien wzór, pewną
figurę geometryczną wyznaczoną przez gwiazdy. Niektóre z
gwiazdozbiorów np. Kasjopea, Łabądź, Orzeł, Lutnia, Orion,
Plejady, Byk i Bliźnięta stanowią wzory o niemal magicznym
oddziaływaniu na szlak wzrokowy i całość układów naszego
mózgu. Ich magiczne oddziaływanie wynika stąd, że w czasach
kiedy to na Ziemi pojawił się Homo sapiens sapiens, tzn. istota
zdolna już do tego, aby nauczyć się mówić i zastanawiać się
nad istotą ducha Wszechświata, to oprócz obrazów natury w
dzień i gwiazd w nocy były już co najwyżej tylko zbierane
owoce, upolowana zwierzyna i ewentualnie szałasy.

Wszystkie te obiekty stały się wzorcami archetypowymi, które
w nas drzemią. Wydaje się, że wizerunki owych najbardziej
wyrazistych gwiazdozbiorów są na stałe zakodowane w
naszych mózgach, że dziedziczymy je po przodkach. Jeśli
wrócić tylko do zwyczaju spoglądania w gwieździste niebo to
uczynniamy te archetypy, a one są z kolei związane poprzez
jaźń z nadrzędnym archetypem ducha Wszechświata.

Każda osoba, która ma zwyczaj częstego spoglądania w
gwiazdy intuicyjnie wyczuwa i później jest o tym święcie
przekonana, że patrząc w gwiazdy czerpie z nich, bądź z całego
kosmosu jakąś d z i w n ą energię, która podnosi poziom
nastroju, jej energię psychiczną, jej chęć do życia i zdrowie.
Szersze uzasadnienie tego stwierdzenia zawierają rozdziały:
"Wstęp", "Posłowie" oraz dwa wcześniejsze podrozdziały
"Dodateku". Tutaj podajemy jedynie rady praktyczne do owej
"kosmo-energio-bioterapii ("KOSMO-ENE- BIO-TERAPIA"):

background image

1. Codziennie, już w trakcie dnia, spoglądaj na niebo, aby
oszacować tzw. s e e n i g, tzn. jaka jest szansa, aby wieczór
lub noc była pogodna, bezchmurna.

2. Nie marnuj żadnej bezchmurnej nocy, gdyż w Polsce jest ich
jedynie ok. 100 na rok.

3. Dokonaj zakupów: a. obrotowej mapy nieba (dostępna np. w
kioskach Planetarium), b. przystępnego podręcznika astronomii
(np. E.Pittlich: "Niebo na dłoni") i ewentualnie atlasu nieba
(np. Oldrich Hlad: "Atlas nieba 2000").

4. Twoim pierwszym etapem rozwoju powinno być nauczenie
się rozpoznawania jednym spojrzeniem ok. 20 głównych
gwiazdozbiorów dowolnego fragmentu nieba północnego (w
roku 1925 Międzynarodowa Unia Astronomiczna podzieliła
całe niebo na 88 gwiazdozbiorów).

5. Praktyczna indentyfikacja gwiazdozbiorów i ważniejszych
gwiazd wg obrotowej mapy nieba musi trwać całe miesiące, a
nawet lata. Z natury rzeczy, aby ujrzeć na własne oczy i
rozpoznawać bez trudu wszystkie 12-ście gwiazdozbiorów
zodiakalnych potrzebne są ćwiczenia w ciągu całego roku
kalendarzowego.

6. Nieumiejętność natychmiastowego odnajdywania na niebie:
Wielkiej Niedźwiedzicy, gwiazdy Polarnej i Kasjopei, Oriona i
Łabędzia jest gorsza niż analfabetyzm, gdyż jest
nieznajomością alfabetu natury i świata, w którym żyjemy.

background image

Bądź podejrzliwy wobec takich osób, lecz staraj się pomóc
ludziom, którzy cechują się tym "brakiem orientacji I-go
stopnia".

7. Drugi stopień wtajemniczenia osiągniesz po roku, kiedy to
poznasz już wszystkie 12 gwiazdozbiorów zodiakalnych i
niektóre z nich "polubisz". Zapewne niektóre z nich będą
oddziaływać na Ciebie silnie stymulująco. Po latach nauczysz
się korzystania z różnych wiązek promieniowania.

8. Ważne jest, aby wiedzieć, że niektóre rejony nieba wysyłają
niezwykle silne promieniowanie, o szczególnych
właściwościach. Można niejako dobrać właściwości tego
promieniowania do problemu samopoczucia. Wy- brane
obiekty gwiezdne mają wpływ na nastrój, inklinację do
depresji, ogólniej zdrowie.

Poniżej proponujemy w miarę kompletną listę 18 głównych
radioźródeł i innych ważnych regionów nieba
oddziaływujących na człowieka poprzez fale bądź
promieniowanie odbierane przez jego receptory. Położenie tych
"ważnych miejsc" nieba północnego próbujemy zobrazować
także przy pomocy rysunku.

a. W rejonie gwiazdozbiorów nieba niezachodzącego

1. Mgławica dyfuzyjno-emisyjna (mg.D-E) "California" w
Perseuszu

background image

2. Mgławica dyfuzyjno-emisyjna (mg.D-E) "K1848" i "IC
1805" między Perseuszem a Kajopeą

3. Mgławica dyfuzyjno-emisyjna (mg.D-E) "7822" powyżej
Kasiopei - w kierunku

g Cefeusza i Gwiazdy Polarnej

4. Mgławica i radioźródło "CAS A" między Kasiopeią a d
Cefeuszem (w kierunku Łabędzia)

b. W rejonie gwiazdozbiorów nieba letniego

5. Mgławica "America" i "Pelican" w pobliżu gwiazdy Deneb (
-> a Cygni)

6. Mgławica "IC 1918 i inne" w pobliżu gwiazdy Sadr (-> g
Cygni)

7. Pozostałość po supernowej "Cirrus" w pobliżu gwiazdy
Gienah (-> e Cygni)

8. "CYG A" (główne radioźródło) w pobliżu d Cygni

c. W rejonie gwiazdozbiorów nieba zimowego

background image

9. Galaktyka M31 powyżej gwiazdy Mirach (-> b
Andromedae)

10. Liczne mgławice, np. "IC 405", "IC 417" wewnątrz
obwiedni gwiazdozbioru Woźnicy

11. Mgławica "IC 443" między Bliźniętami a Bykiem

12. Liczne mgławice m.in. "Wielka Mgławica M42", "IC 431"
w obrębie gwiazdozbioru Oriona

13. Mgławice "Conus" i "Rozeta" w gwiazdozbiorze
Jednorożca (monoceros) (-> powyżej Bliźniąt, pomiędzy
Orionem i Małym Psem)

14. Liczne mgławice w gwiazdozbiorze Panny, a także
umiejscowienie największej masy grawitacyjnej (tzw. "Wielki
Atraktor")

d. Obiekty specjalne

15. Centrum galaktyki w rzucie gwiazdozbioru Strzelca

16. Mgławice "G 334", G 357" między gwiazdozbiorem
Skorpiona

i Strzelca

background image

17. Gwiazda Syriusz (a Canis Maioris), najjaśniejsza gwiazda
nieba północnego + gwiazda Adara (e Canis Maioris),
najsilniejsze źródło promieniowania ultrafioletowego

18. Pustka makrostruktury kosmosu w rzucie gwiazdozbioru
Wolarza. "Bania" obwiedni galaktyki, czyli pustka kosmiczna
sięga na odległość 250 milionów lat świetlnych (Uwaga! M31
leży w odległości jedynie 2 milionów lat świetlnych)

Szczegóły dotyczące wykorzystywania tych naturalnych źródeł
promieniowania będą zapewne przedmiotem rozważań nowej
wyłaniającej się dziedziny terapii, którą proponujemy nazywać
"astromedycyną".

9. Trzeci stopień wtajemniczenia uzyskasz wtedy, gdy będziesz
stosował już specjalnie, dla odprężenia, odpoczynku lub jako
formę terapii lub stymulowania rozwoju 20-40 minutowe
seanse "gapienia się w gwiazdy", najlepiej w pozycji
półsiedzącej w fotelu lub krześle turystycznym (na tarasie, w
ogrodzie, na polanie pobliskiego parku lub lasu, najlepiej w
odległości 30-40 km od wielkomiejskich świateł). Sprzyja
temu tzw. pozycja ciała, która powoduje sprzęganie biopola rąk
i mózgu człowieka. Polega ona na założeniu rąk za główę i
utrzymywaniu ich w okolicy płatów potylicznych, co
wzmacnia wy- obrażenia wzrokowe i widzenie.

10. Dalsze nasze rady dotyczą nie tylko nocnej ale i także

background image

dziennej!! indukcji relaksu psychicznego oraz rozwiązywania
problemów, stymulowania: kreatywności, artystycznego
natchnienia i stanów odkrywczych iluminacji przez energię
pochodzącą z gwiazd. Aby przekonać się do treści
wymienionych niżej punktów 11-21 przeczytaj, koniecznie!!!
podrozdział "Dodatek-2".

11. Gdy będziesz miał sposobność, dokonaj na sobie
eksperymentu. Będąc w dobrym stanie psychicznym,
przebywaj jednego dnia: (a) przez 3-4 godziny w zamkniętym
betonowym, dobrze "zbrojonym" pomieszczeniu, takim gdzie
podręczny radioodbiornik zupełnie nie odbiera nawet
najbliższych radiostacji (podziemia większych, betonowych
budynków), potem przebywaj (b) przez 3-4 godziny w
pomieszczeniu typu "drewniany domek letniskowy". Porównaj
Twoje możliwości intelektualne w pomieszczeniu typu (a) i (b).
Szukaj możności pracy w pomieszczeniach typu (b).

12. Możliwie duża ilość "światła" (powierzchni) okien pokoju,
w którym śpisz, powinna padać ("rzutować") na Twoje łóżko.

13. Dopilnuj, aby w nocy, w Twoim pokoju, żadne urządzenie
zasilane prądem elektrycznym nie było włączone.

14. Nie marnuj okazji, jeśli widoczny jest zachód słońca,
słońce o brzasku lub księżyc w dowolnej kwarcie (vide
artykuły opublikowane w czasopiśmie "Szaman" nr 10/1993
pt.: "Ten przeklęty księżyc" oraz "Trzecie oko" w nr 12/1994).
Wpatruj się i kontempluj te widoki możliwie długo. Staraj się
często szacować w skali 0-10, jaki jest aktualny wskaźnik
"aury dnia" ("magnetyzmu dnia"), czyli jaka jest dzisiaj,

background image

aktualnie siła "magii natury". Umownie 10 punktów można
przydzielać takim okolicznościom, gdy obserwujemy
wyjątkowo piękny zachód słońca lub gwieździste niebo z
wyraźnie widoczną wstęgą Drogi Mlecznej.

15. Patrz często na niebo, niezależnie od pory doby i stopnia
zachmurzenia, zwłaszcza w punkty położone 20o powyżej
horyzontu (patrz artykuł pt.: "Twoje znaki na niebie").

16. Sprawdzaj często, przy pomocy opublikowanych mapek
lub obrotowej mapy nieba, w których mniej więcej miejscach
nieba, za dnia, znajdują się aktualne (za chmurami!!) główne
radioźródła (Gwiazdozbiór Łabędzia, Kasjopea, Centrum
Galaktyki [rzut gwiazdozbioru Strzelca], Orion itp.).

17. Zawsze gdy wychodzisz z budynku lub gdy stajesz przy
oknie, również za dnia, nawet przy znacznym zachmurzeniu,
dokonuj lustracji nieba. Bez trudu (dzięki magnetoreceptorom
siatkówki i nerwu trójdzielnego!) wykryjesz region nieba,
który oddziaływuje relaksująco, jest to tzw. zabawa w
"centrowanie na najsilniejsze, bieżące radioźródło". Uwaga!
Zachodzi sprzężenie zwrotne. Im bardziej jesteś zrelaksowany
tym łatwiej wykryjesz te regiony. Uwaga! Możesz robić quiz z
osobami towarzyszącymi. Jeśli nie wierzysz w sens tej zabawy
to zaglądnij do księgi "Upaniszady", gdzie znajduje się
fragment: "... dusza schodzi do zrodzonego z natury ciała przez
jeden z nerwów czaszkowych, a w stanie zupełnego
przebudzenia ześrodkowana jest w przybytku głowy i
przybytku serca..." (cytat wg księżki Catharose de Petri pt.:
"Transfiguracja", Wyd. Lectorium Rosicrucianum, 1979, 11-15
Bakenessergracht, Haarlem, Holandia).

background image

18. Jakakolwiek praca myślowa, poszukiwanie rozwiązania,
pokonywanie dylematu osobistego powinna być poprzedzona
przez 10-cio minutową "lustrację nieba" wg sposobu opisanego
w punkcie 7.

19. Wszystkie poznane przez Ciebie gwiazdozbiory,
wyznaczające figury "domknięte", tzn. trapezoidalne,
romboidalne itp., np. takie jak Pegaz, Woźnica, Wolarz, Wielka
Niedździedzica, Lew, a nawet Bliźnięta, Orion, czy słabiej
świecące, jak Herkules czy Cefeusz, potraktuj jako obwiednie
TWOICH OSOBISTYCH KARTUSZY (vide artykuł pt.: "Stan
iluminacji dla każdego" opublikowany w "Szamanie" nr
2/1995). Wpisz tam TWOJE OSOBISTE HIEROGLIFY, które
będą dobrze określały Ciebie (vide artykuł pt.: "Przestrzeń z
dodatkowym wymiarem" opublikowany w "Szamanie" nr
11/1994). W odróżnieniu od faraonów, będziesz miał więc
kilka kartuszy. Każdy z nich będzie pełnił odrębną rolę.
Możesz im nadać kolory i rytm "migania" (rytm zmiany
intensywności świecenia). Zwróć uwagę, że w rzucie
gwiazdozbioru Wolarza znajduje się pustka w makrostrukturze
kosmosu. "Bania" obwiedni galaktyk sięga tam na odległość
250 milionów lat świetlnych. W obwiedni gwiazdozbioru
Woźnicy znajdują się natomiast silne radioźródła. Te dwa
"miejsca" nieboskłonu nadają się więc do "wymazywania" i do
"wzmacniania" Twoich podświadomych celów, jeśli tylko
potrafisz je wyobrazić sobie figuratywnie, symbolicznie lub
bardzo a bardzo obrazowo. W określonych okolicznościach i
stanach będziesz się mógł odwołać do tych znaków.
Najprościej jest ustalić kartusz "fonetyczny" (vide artykuł pt.:
"Lekcja pierwsza świętych znaków Egiptu", który będzie
opublikowany w "Sza- manie"). Drugi powinien oddawać już
bardziej figuratywnie i symbolicznie najistotniejsze, aktualne,

background image

często pesymistyczne cechy Twojej osobowości (vide artykuł
pt.: "Współczesne kartusze osobiste, który będzie opubliwany
w "Szamanie"). Minimum wysiłku intelektualnego
potrzebnego, aby prezentowana tu nasza metoda, oznaczona
akronimem SMS była skuteczna na codzień, jest mozolne
wyznaczanie tzw. karusza symbolicznego docelowego lub
kartusza prawostronnego. Jest to równoznaczne z odkryciem
celu Twojej misji życiowej, wyznaczonej naturalnie, tzn.
genetycznie i kosmicznie. Determinanty tej misji, a więc
"sensu osobistego", podobnie jak i cechy Twojego Cienia
(kartusz lewy), tkwią w Twojej podświadomości. Okazuje się,
że są one powiązane z widokami gwiazd, jakie precepowali
Twoi przodkowie, Twoi rodzice i Ty sam. Trzeba je umieć
pobudzić. Od Ciebie zależy, jaki gwiazdozbiór wybierzesz,
jaką porę dnia lub nocy wybierzesz. Ich stymulacja sprawi, iż
odgadniesz niejako "swoje imię".

Metoda SMS sprowadza się to tego, aby obraz nieba nocnego
(które jest widoczne rzadko) posłużył do "zorganizowania"
ekranu nieba dziennego. Okazuje się bowiem, że niebo dzienne
jest wspaniale działającym "urządzeniem", które ułatwia
rzutowanie na ten "ekran" aktualnych stanów podświadomych i
obrazów wizualizacji swojej przyszłości. Ekran nieba może
posłużyć także do planowania przyszłości. Wstępem do tego
powinny być ćwiczenia w wyobrażaniu sobie na ekranie nieba,
najlepiej nieco poniżej linii horyzontu, na wprost osi marszu
lub jazdy twarzy i sylwetek ludzi, a zwłaszcza własnej twarzy i
sylwetki w różnych sytuacjach. Technikę wykorzystywania
ekranu nieba lansują już najstarsze teksty ludzkości, zwłaszcza
staroegipskie oraz tzw. Tybetańska Księga Umarłych. Patrząc
w niebo patrzymy w przeszłość. Przeszłość jednak warunkuje
przyszłość. Zarys przyszłości, sytuacja pożądana powinna być
wyobrażona obrazowo, możliwie konkretnie. Później trzeba
będzie czekać na dobre pomysły, które wskażą nam przejście

background image

od sytuacji aktualnej do sytuacji pożądanej.

20. Wykorzystanie oscylatora magnetyczno-radiowego
zachodzi dopiero w dłuższych przedziałach czasu, dopiero od
momentu ustanowienia problemu, sytuacji pożądanej,
aktualnego celu życiowego. Wtedy rady praktyczne mogą
dotyczyć osoby pozostającej w stanie "wzbudzenia" na
wskutek uczuciowej relacji do innej osoby. Jednoczesne
przyłożenie tych dwóch sił sprawi, iż stany natchnienia,
odkrywcze olśnienia i stany iluminacji będą zdarzały się
nagminnie. Dość dobrze ilustruje to tekst pt.: "Stany
iluminacji", opublikowany w "Szamanie nr" 2/1995. Tekst ten
można potraktować tu jako kolejne zalecenie praktyczne.

Następny etap wtajemniczenia związany jest z wspomnianym
łącznym oddziaływaniem innej osoby, partnera, co przekracza
ramy niniejszej książ- ki. Jest o tym mowa natomiast w
powieści Adriana Bearda pt.: "M31" (vide książka pt.:
"Fantazje, które leczą" - wydawnictwo konferencji PSYCHO-
MEDYCYNA oraz w tekstach stanowiących rozdziały kolejnej
książki niżej podpisanego pt.: "Teatr wydarzeń osobistych" (w
druku).

Nasze rady praktyczne wymagają uzupełnienia poprzez
zapoznanie się z naszymi mapkami do KOSMO-ENE-BIO-
TERAPII lub posiadanie obrotowej mapy nieba wraz z
podręcznikiem astronomii. Jedną z naszych mapek
zamieszczamy wewnątrz niniejszej książki.

P.S. Lekarze posiadający większą wiedzę z zakresu: (1) zmian
regulacji hormonalnej i zmian odporności w zależności od

background image

rytmów około-dobowych (circa-dian) i około-rocznych (circa-
year) oraz z zakresu (2) wpływu tych zmian na wydzielanie
melatoniny, TNF i koncentrację w trakcie marzeń dziennych
oraz uczenia się i rozwiązywania problemów po uprzednim
osiągnięciu stanu odprężenia, (3) ogólnej wiedzy z zakresu tzw.
"astromedycyny" i szerzej "medycyny holistycznej" są w stanie
doradzić, które wiązki promieniowania wybranych obiektów
gwiezdnych i jakie inne działanie mogą zmienić działania,
nastrój i samopoczucie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej Brodziak Gwiazdy i TY
Brodziak Andrzej Jesteś nieśmiertelny
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy czyli o racjonalnej metodzie przewidywania przyszłości
Brodziak Andrzej Pulapka osobista
Brodziak Andrzej Alchemia twoich marzeń
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy Sens Ludzkiej Egzystencji
Joanna i Andrzej Gwiazdowie odmawiaja przyjecia orderu od prezydenta
Brodziak Andrzej Pułapka jak się z niej wydostać
Brodziak Andrzej Kwantowanie czasoprzestrzeni
Brodziak Andrzej Alchemia marzeń
Brodziak Andrzej I twój niezwykły umysł także
Andrzej Brodziak - I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE, inne, Andrzej Brodziak - I Twoj Niezwykly Umysl Tak
Alchemia twoich marzeń Andrzej Brodziak
Alchemia Twoich marzeń Andrzej Brodziak
Piskulak Andrzej Wiersze Z gwiazdozbioru oczu
Andrzej Brodziak I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE
Ty jesteś jak najjaśniejszą Gwiazdką na niebie
Jack London Kaftan bezpieczeństwa Włóczęga wśród gwiazd przekł M Andrzeykowicza gruntownie zm i po

więcej podobnych podstron