Andrzej Kozakowski Kolonia numer jeden

background image

Andrzej Kozakowski




















Kolonia numer jeden



















© Andrzej Kozakowski 2006

www.fantastykapolska.pl

Tekst udostępniony na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych. 3.0 Polska.

background image

- Panie generale, ma pan pilne wezwanie do dowództwa, kilka godzin temu otrzymaliśmy
wiadomość z obcego statku.
- Obcego? Marsjanie?
- Nie, sytuacje na Marsie na razie kontrolujemy, tym razem to statek spoza układu.
- Kosmici?
- Nie, panie generale to kapitan Kroger...
- Który Kroger, ten młody z sił księżycowych? Czy jego ojciec?
- Nie, panie generale. To jest kapitan Henry Kroger, dowódca pierwszej wyprawy
kolonizacyjnej. Tej z 28 wieku.
- Wiem do cholery, kiedy była pierwsza wyprawa. Jak byłem młody, obchodziliśmy tysięczną
rocznicę.
- Mam nadzieję, że dowództwo wyjaśni panu więcej. Prom już przygotowałem, proszę przejść
moim prawym rękawem.
- Niech ich szlag, idę, już idę. Odłączenie.

Wiązka biotechnologicznych przewodów oddzieliła się od karku generała, wydając

ciche cmoknięcie i schowała się w oparciu fotela. Generał odruchowo zaczął rozcierać szyję.
Taki stary, niepotrzebny już nawyk z czasów młodości, gdy stosowano jeszcze biosprzęgi
poprzednich generacji. Wchłonął dłonią swoją plakietkę identyfikacyjną opisaną
podświetlonym zielonkawym napisem „Victor Mellorn, generał 3 stopnia, SF” i wyszedł z
kabin, prosto w prawy rękaw pod-statku.

W sali narad znalazło się prawie całe dowództwo Połączonej Floty Ziemi i Księżyca.

Od jakiegoś czasu wszyscy byli już sprzęgnięci z exem koordynującym.
- Panowie, panie i exy, sprawa jest trudna – pierwszy rozpoczął ex Sentenence Kokoronasi. –
Zacznę od znanych nam faktów. Rzecz ma się tak. Dwanaście godzin temu odebraliśmy
czytelny i wyraźny przekaz, pochodzący ze statku, który z całą pewnością nie pochodzi z
żadnej znanej stoczni. Dowódca statku przedstawił się jako Henry Kroger, kapitan pierwszego
statku kolonizacyjnego Horyzont. Wszystkie znane nam metody identyfikacji, potwierdziły
jego słowa.
- Chodzi o ten statek sprzed tysiąca lat?
- Tak. Jednak statek, który się z nami skontaktował, w niczym nie przypomina Horyzontu.
Nie został też przez nas wykryty aż do momentu, kiedy sam się nie ujawnił. W tej chwili
znajduje się po drugiej stronie Księżyca. Nie jesteśmy w stanie go skanować, ani
zidentyfikować modułów.

W umysłach sprzęgniętych pojawiła się seria obrazów obcego statku. Całkowita czerń

poszycia czyniła go prawie niewidzialnym na tle nieba. Dopiero obrazy z urządzeń
umieszczonych dalej pokazały jego długi, wrzecionowaty kształt i trzy rzędy pierścieni
zbudowanych z trapezoidalnych obiektów.
- Według naszych obserwacji, statek ma zmienne rozmiary, od 20 do 30 kilometrów długości
i 5-7 kilometrów średnicy. Zdaje się pulsować.
- Czy wiemy w ogóle cokolwiek pewnego o tym statku? – zapytał generał Mellorn.
- Tak naprawdę to nie. Po burzy prod exów ze wskaźnikami rozprzężonego
prawdopodobieństwa, szacujemy, że statek ten wyprzedza naszą technologię w stopniu tak
znacznym, że nawet z siłą wszystkich flot w układzie nie jesteśmy w stanie stanowić dla
niego istotnego zagrożenia.
- Czyli demonstracja siły. Czy coś zaatakowali?
- Nie. Co pewien czas pojawiają się wokół niego te regularne obiekty i dołączają, tworząc
kolejne pierścienie wokół głównego korpusu. W momencie, gdy ujawnił nam swoją pozycję,
miał tylko jeden pierścień złożony ze stu czternastu tych modułów.

background image

- A co do samego przekazu?

Odtwarzany obraz nie mógł budzić żadnych wątpliwości. Twarz kapitana Krogera

była bardzo dobrze znana, nie tylko z muzeów podboju kosmosu, ale również z logo elitarnej
księżycowej jednostki zwiadowczej jego imienia. Jego głos był nieco bardziej suchy i
sepleniący, niż te zapisy, które znali.
- Witam po tak długiej mojej nieobecności w tych okolicach. Proszę o wysłuchanie tego, co
mam do powiedzenia, zanim zdecydujecie się robić jakieś głupoty. Nie przylecieliśmy tu, by
walczyć. Zabieramy tylko swoich, którzy wciąż są na Ziemi, no i trochę prowiantu. Niedługo
opuszczamy tę galaktykę na dobre, więc raczej nie spodziewajcie się szybko kolejnej wizyty.
Oczywiście gdybyście chcieli nam przeszkodzić, jesteśmy na to przygotowani. – Tu przekaz
się urywał.
- Co to znaczy „swoich”? Czy to nie są koloniści, którzy wyruszyli na Horyzoncie?
- Trudno powiedzieć, jedynym, który się z nami skontaktował, był kapitan Kroger.
- A jak wygląda sytuacja na planetach i w bazach?
- Od kilku dni zauważono zwiększającą się liczbę zaginięć, zarówno cywili, jak i wysoko
postawionych polityków i naukowców.
- A system finansowy? Broń? Laboratoria?
- Nic. Tylko ludzie.
- Jaka jest skala zjawiska?
- Zaginęło ponad sto tysięcy ludzi na Ziemi i Księżycu. Nie mamy jeszcze danych z innych...

Coś było nie tak. ex Sentenence Kokoronasi przerwał w połowie zdania i przywołał

zewnętrzne zmysły do skupienia się nad jednym z rogów pomieszczenia. Detektory materii
zareagowały dopiero w momencie, kiedy ciemniejący cień przyjął już ludzką formę. Dopiero
w tej chwili zauważyła to większość zebranych.
- No, Victor, zbieramy się – powiedziało coś, co wyglądało jak kapitan Kroger.

Generał Mellorn wstał i podszedł do przybysza, stanął przed nim i odchylił głowę na

bok. Kroger uśmiechnął się, po czym ugryzł generała w szyję. Sytuacja była tak
niespodziewana, że wszyscy patrzyli jak skamieniali. Zainicjowane systemy obronne
daremnie próbowały zlokalizować intruza, soczewki promienników kręciły się w kółko. Ciało
generała głucho upadło na podłogę. Dopiero wtedy kilka osób usiłowało sięgnąć po broń
ręczną, jednak wzrok Krogera zmroził ich w pół ruchu.
- Korzystając z chwili, zabawię was pewną historyjką – odezwał się przybysz. – Za chwilę
stąd odlecimy, załadunek już zakończony. A jako że ludzkość nie dysponuje możliwościami
przeszkodzenia nam, zaspokoję wasz głód wiedzy. Swoją drogą szanuję was za ten głód, za
ciekawość, która popchnie was kiedyś do samobójstwa. Nie, nie jestem – zniknął z miejsca w
którym się znajdował i w tej samej chwili pojawił się obok exa Sentenence Kokoronasi,
kładąc rękę na paralizatorze, który tamtemu udało się wyciągnąć – hologramem. Jestem tu,
pełnią swej osoby, z krwi i kości, że tak powiem, choć bardziej z krwi – Kroger uśmiechnął
się, ukazując wydłużone kły.
- Tak, jestem wampirem, waszą legendą i koszmarem. Różnie nam się w historii wiodło
razem, raz lepiej, raz gorzej. Jednak dopiero możliwość podróży międzygwiezdnych ukazała
nam nowe możliwości. Większość wyższej stopniem załogi Horyzontu była wampirami.
Tamta wyprawa kolonizacyjna pozwoliła nam zbadać siłę naszego słonecznego przekleństwa.
Okazała się ona nie taka straszna, w skali kosmicznej kończyła się tuż za układem
słonecznym. Słońce nowej planety nie stanowiło już dla nas żadnej niedogodności. Mogliśmy
funkcjonować przez całą dobę bez spadku formy – od niechcenia zmiażdżył paralizator, wstał
i podszedł do ciała generała Mellorna. Odwrócił je na plecy i splunął generałowi w usta,
przegryzając wcześniej swoją dolną wargę.
- Nie zmarnowaliśmy danego nam czasu. Operacja „Pełne zaćmienie” powiodła się w pełni.
Efekty rozwoju naszej technologii możecie właśnie obserwować. I raczej nie spodziewajcie

background image

się, że kiedyś nam dorównacie. Wasze życia płoną tak szybko, musicie spać, nawet przejście
w cybernetyczną postać exa nie daje wam zauważalnego zwiększenia wydajności umysłu.

Generał Mellorn nagle otworzył oczy i wstał w mgnieniu oka. Odruchowo potarł się

po szyi w miejscu ugryzienia i zaczął się rozglądać, tak jakby pierwszy raz w życiu otworzył
oczy. Kroger skinął na niego i uśmiechając się wskazał dłonią zgromadzonych w
pomieszczeniu ludzi. Usta Victora ułożyły się w bezdźwięczne „dziękuję”.
- Mam też dla was dobre wieści – kontynuował Kroger. W tej galaktyce nie kryje się nic
innego, z czym nie dalibyście sobie rady. Jeśli tylko połączycie swoje siły, to przetrwacie
nawet najazd rasy Tormów, którzy dolecą do tego systemu za dwadzieścia dwa lata. Lecz dla
nas, cóż, dla nas jesteście tylko pożywieniem...

Generał Mallorne nagle pojawił się obok wiceprezydent Eevy, gryząc jej szyję. Jednak

krzyk rodzący się w jej gardle, zamiast wybuchnąć z całą siłą, zmienił się w cichy jęk.
- Ale wy... – Kroger wskazał na pozostałych i zawiesił głos, po czym jego postać, jak też
Victora i Eevy zaczęła się rozwiewać, a głos zaczął być coraz słabiej słyszalny – wy to chyba
lubicie...




poniedziałek, 10 lipca 2006, © by Andrzej Soulless Kozakowski







Tekst udostępniony na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych. 3.0 Polska.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Podejrzany numer jeden, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety, Podejrzany numer
Rozstępy wróg numer jeden
Bracia założyciele Chomikuj pl wrogowie publiczni numer jeden
Andrzej Kozakowski Robaki na zgliszczach
4 Andrzej Dąbrowski do zakochania jeden krok
Rzeź numer jeden (Armenia)
Andrzej Kozakowski Robaki z cmentarzyska
Andrzej Kozakowski Shorty
Andrzej Kozakowski Niebieski
PRZEBÓJ NUMER JEDEN
Katecheza numer jeden
Wróg publiczny numer jeden (wywiad Do Rzeczy z prof Krzysztofem Jasiewiczem)
Andrzej Kozakowski Bezduszne bajeczki dla degresywnych dzieci
Andre & Andrzej Dąbrowski Do zakochania jeden krok
Andrzej Kozakowski Blackie
Andrzej Kozakowski Nie bedziesz sam
Rozkaz numer 00485, Nowak Andrzej prof
JESZCZE JEDEN NUMER

więcej podobnych podstron