background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 1 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 2 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

eBooks are not transferable. They cannot be sold, shared or 

given away as it is an infringement of the copyright of this 

work. 

CONSIDERING CARLYLE 

Perfect Strangers Collection 

Copyright © 2012 AMBER KELL 

Cover art by Amanda Kelsey 

Edited by Trinity Scott 

ISBN: 978-1-936387-45-8 

ISBN 10: 1-936387-45-X 

All Romance eBooks, LLC 

Palm Harbor, Florida 34684 

www.allromanceebooks.com 

This is a work of fiction and any resemblance to persons, 

living or dead, or business establishments, events, or locales is 

coincidental. 

All Rights Are Reserved. No part of this may be used or 

reproduced in any manner whatsoever with out written 

permission, except in the case of brief quotations embodied in 

critical articles and reviews. 

First All Romance eBooks publication: February 2012

 

 

 

Ten tekst betowała  

OkuLArNIcaM

  

za co serdecznie dziękuję. 

 

 

 
 
 

 

TŁUMACZENIE TYLKO NA UŻYTEK WŁASNY 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 3 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

ROZDZIAŁ PIERWSZY. 

 

 

alph  Morris  skanował  wzrokiem  tłum  idąc  przez  klub,  szukając  oznak 

kłopotów.  Brał  swoją  pracą  ochroniarza  bardzo  poważnie.  Nikt  nigdy  nie 
został ranny w trakcie jego zmiany i planował to utrzymać. Może nie był tak 
inteligentny  jak  niektórzy  ze  studentów,  z którymi  pracował  ale  Ralph 
cieszył się swoją pracą.  
Zapach  potu  skóry  wypełniał  powietrze,  jak  bogaty  koktajl  dla  zmysłów. 
Wzdychając głęboko jego penis stwardniał w potrzebie. 

Połykając z powrotem jęk, błysnął okiem w kierunku głównej sceny. Nie 

rozpoczęto jeszcze przedstawienia, noc była młoda. Mnóstwo czasu na baty, 
łańcuchy  i  inne  zabawki.  Przez  krótką  chwilę  Ralph  widział  obraz  lin 
owiniętych na swoich nadgarstkach, który zaczął migotać w jego umyśle ale 
szybko go odegnał.  

Nie  miał  czasu  na  rozrywki,  jeśli  planował  zachować  swoją  pracę. 

W wieku dwudziestu dwóch lat życia, Ralph miał sześć lat pracy na swoim 
koncie  i  ładne  oszczędności  na  rachunku  bankowym.  Dorastał  biednie, 
Ralph  miał  jeszcze  koszmary  o  tym,  że  wraca  do  przyczepy,  gdzie  matka 
była  zbyt  pijana  by  go  nakarmić,  a  ojciec  zbyt  chory  na  raka  by  pomóc. 
Straszne sny łączyły się ze wspomnieniami ,gdzie walczył z psem o skrawki 
jedzenia  i  ukrywaniu  się  przed  szczurami  w  ciemności.  Gdyby  nie  kochał 
ojca  tak  bardzo  odszedłby  w  wieku  trzynastu  lat,  kiedy  zaczęły  się  dzikie 
wybuchy  gniewu  matki.  W  dniu  kiedy  jego  ojciec  zmarł,  Ralph  odszedł 
i nigdy nie patrzył wstecz.

 

Ralph  kochał  pracę  wewnątrz  w  nocy,  a  nie  stojąc  przy  drzwiach. 

Okrążając  mały  parkiet,  dostrzegł  swojego  ulubionego  Domina  po  drugiej 
stronie  Sali.  Carlyle  Temple  siedział  przy  stole  ze  swoim  przyjacielem, 
Lindim Samms.  

Carlyle  wyglądał  wspaniale  ze  swoimi  blond  włosami,  skórzana 

kamizelka którą nosił odsłaniała większość jego górnej części ciała. Włosy 
rozsypane  na  klatce  piersiowej,  łapały  blask  od  świateł.  Ralph  ledwie 
powstrzymywał  się,  by  nie  biadolić  ,że myślał  o tym  jak  smakuje  ta  skóra 
pod jego wargami i językiem. 

 

Carlyle  nie  był  wielkich  rozmiarów,  ale  uległy  Ralph  nie  znajdował  ani 

jednego błędu w sylwetce sześciu stóp mięśni Domina. Carlyle górował nad 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 4 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

większością  uległych.  Niestety  budowa  Ralph’a  kładła  Domina  w  cieniu 
budynku, coś co przydawało mu się w pracy bramkarza, nie było tak dobre, 
gdy  poszukiwał  Dominanta.  Gdyby  tylko  Carlyle  mógł  go  zobaczyć  jako 
potencjalnego uległego a nie tylko ochroniarza. 

 

Nauczył  się  dawno  temu,  że  nie  może  się  spełnić,  a  większość  Domów 

preferowała  ładnych  twinków,  a  nie  dużego  człowieka.  Jego  uległość  była 
tendencyjnie ukryta, podczas gdy pracował i było to niezbędne by inni się 
wycofywali,  gdy  pracował  jako  ochroniarz.  Ale  w  nocy  sam  w  swoim 
mieszkaniu tęsknił do szczupłego dobrze zbudowanego mężczyzny z batem 
w ręku.  

- Hej, Ralph, będziesz jutro na moim pokazie? 
Ralph  odwrócił  się  od  przedmiotu  swojej  obsesji  i  zobaczył  twarz 

swojego przyjaciela. Od miesiąca należał do Mistrza Jonesa, Stephen Carter 
promieniował  szczęściem.  Artysta  błysnął  mu  ciepłym  uśmiechem 
mówiącym o tym, że wszystko co najlepsze na tym świecie należy do niego. 

Szczęśliwy  drań.  Ralph  był  uradowany  szczęściem  Stephena,  naprawdę 

był, a jeśli powtórzy to wiele razy, to może nawet pohamuje swoją zazdrość 
przeszywającą jego serce.

 

Stephen  widział  Mistrza  Jonesa  i  odstrzelił  go  od  stada  dzięki 

podarunkom  i urokowi  osobistemu.  Ralph  żałował,  że  nie  ma  za  grosz 
talentu,  by  osiągnąć  coś  podobnego,  równie  dobrze  może  poprosić 
o księżyc.  Stephen  był  gustowny  i  elegancki,  dwie  rzeczy,  których  Ralph 
nigdy nie zdobędzie przy takiej budowie mięśni i niezgrabnych nogach. To 
nie  sprawiało,  że  przestał  lubić  nieśmiałego  artystę,  ale  podnosiło  to  jego 
samoświadomość. 

-  Dobrze  się  czujesz?  -  zapytał  niecierpliwie  Stephen.  -  Przyjdziesz  na 

moją wystawę jutro? 

-  Oczywiście.  -  Ralph  poklepał  Stephena  po  plecach  uważając  na  jego 

wytrzymałość. Otrzymał oślepiający uśmiech w nagrodę. 

- Wspaniale. Będzie miło zobaczyć przyjazną twarz. - Stephen nadgryzał 

wargi. - Jestem trochę tym zdenerwowany. 

-  Dlaczego?  -  Ralph  nie  rozumiał  zdenerwowania  Stephena.  Chociaż  był 

tylko bramkarzem, nawet on widział blask przyjaciela.  

Stephen  wzruszył  ramionami, przesuwając  się  tam  i  z  powrotem  z  nogi 

na nogę. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 5 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

-  Nigdy  obcy  nie  patrzyli  na  moje  prace,  wiesz  oprócz  nauczycieli. 

Przynajmniej nie tak, bym mógł to zobaczyć. 

- Czy nie miałeś pokazów w szkole artystycznej?

 

Rumieniec zabarwił policzki Stephena. 
- Nie, jeśli mogłem z nich uciec.

 

Ralph roześmiał się.  
- Jestem pewien, że będzie dobrze. Będę zaskoczony, jeśli twoje prace nie 

zostaną sprzedane do końca nocy.

 

- Tak myślisz? - Niepokój Stephena zaczął mieć wpływ na Ralph’a.  
Uścisnął lekko ramię Stephena.  
- Nie jestem krytykiem sztuki, ale myślę, że jesteś bardzo utalentowany. 
- Dzięki Ralph. Jestem naprawdę zadowolony, że masz zamiar tam być. 
- Nie ma Mistrza Jonesa? 
Stephen wzruszył ramionami.  
- Wyjechał w podróż służbową, by zobaczyć jakąś firmę. Nie wiem czy ma 

zamiar być o czasie. 

Strach  przejechał  nożem  przez  Ralph’a.  Wiedział  ,jak  bardzo  Stephen, 

zależy od siły swojego Domina w stresujących sytuacjach.

 

- Jestem pewien, że on zrobi wszystko co się da by być tam z tobą.

 

- Mam nadzieję, że tak. - Stephen szybko spojrzał. - Pozwolę ci wrócić do 

pracy, lub w tym przypadku do patrzenia na Carlyle - zażartował.  

Ralph poczuł rumieniec na policzkach.  
- Nie mogę nic na to poradzić, że coś w nim jest. 
- Sposób w jaki dzierży bicz? - dokuczał Stephen. 
Dreszcz przeleciał przez plecy Ralph’a.  
- To nie tak, że brakuje innych Dominów, którzy dobrze biczują. Twój pan 

jest jednym z nich.

 

- Nie wiem, on nie wypracował jeszcze naszej drogi biczowaniem. 
Ralph nie potrafił ocenić wypowiedzi Stephena czy jest to dobre czy złe. 
- Czy ty chcesz by cię biczował? 
Stephen wzruszył ramionami.  
-  Chcę  żeby  coś  zrobił.  Jest  bardzo  ostrożny,  jakbym  miał  zamiar  się 

złamać czy coś? -  

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 6 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Daj mu się do siebie przyzwyczaić. Nie ma pośpiechu. 
-  Nie.  Chyba  nie.  -  Stephen  pochylił  głowę  w  dół,  jakby  podłoga  nagle 

stała się przedmiotem jego fascynacji. 

- Co jest nie tak? 
Stephen wzruszył ramionami.  
- Myślisz, że pójdzie do kogoś innego, prawda? Wiesz, kogoś kto lubi być 

bity? 

Prawdopodobnie  nie  był  uprzejmy,  ale  Ralph  nie  mógł  powstrzymać 

śmiechu rozrywającego jego usta. Tylko oburzony wyraz twarzy Stephena 
powstrzymał jego wesołość.  

- Przepraszam, ale teraz jesteś po prostu głupi. Mistrz Jones jest w tobie 

szaleńczo zakochany. Nie ma mowy, że zwróci się do innego mężczyzny. Daj 
mu trochę czasu, dobrze? 

Stephen pokiwał głową.  
- Ok. Masz rację. Myślę, że jestem zdenerwowany wystawą i to czyni mnie 

szalonym w innych sprawach. 

- Nie ma powodu, aby się denerwować, Stephen. Wszyscy myślą, że jesteś 

genialny. - powiedział ciepły głos, który przeciął spokój Raph’a szybciej niż 
nóż  masło.  Powstrzymał  jęk,  gdy  dominującą  ręką  pogłaskał  go  po 
kręgosłupie.

 

- Dobry wieczór Ralph. 
- D.. Dobry wieczór, Ma… Mistrzu Temple, wyjąkał Ralph.

 

Carlyle  nie  lubił  nikogo  nawet  jego  uległych  nazywających  go  panem 

i mimo  gorących  fantazji  w  głowie  Ralph’a,  on  nie  należał  do  seksownego 
Domina. 

Stephen posłał mu sympatyczny uśmiech. 
-  Jesteś  człowiekiem  jakiego  szukałem.  -  Z  delikatnym  akcentem  Mistrz 

Carlyle zwrócił się do Ralph’a.  

- Potrzebuje cię do mojej demonstracji biczowania. 
Przez chwilę miał wizję, że jest związany a bat kąsał i ciął jego ramiona. 

Jego penis stwardniał tak szybko, że wciągnął oddech. Na szczęście, zanim 
odpowiedział  zrozumiał,  że  Carlyle  chciał  by  był  zabezpieczeniem.  Przy 
każdej  prezentacji  lub  warsztatach  potrzebny  był  co  najmniej  jeden 
ochroniarz pod ręką, by nadzorować Domina i sprawdzać bezpieczeństwo 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 7 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

uległego.  To  było  zarzucane  tylko  w  prywatnych  pokojach,  gdzie  były 
zainstalowane przyciski paniki. 

Ralph  skinął  głową  i  przełknął  żółć  rosnąca  w  gardle.  Myśl  o  tym,  że 

Carlyle zwróci swoją uwagę na innego uległego, czyniła go chorym. Jednak 
ostatni  raz  jak  Domin  dawał  pokaz,  obserwator  był  zbyt  blisko  i  prawie 
stracił oko podczas pracy bicza Carlyle. Nie było to na zmianie Ralph’a, ale 
słyszał opowieści. 

-  Oczywiście  proszę  pana.  -  Odwrócił  się  do  swojego 

przyjaciela. - Zobaczymy się później Stephen. 

-  Ech,  zaraz  wychodzę.  Ja  zatrzymałem  się,  by  zobaczyć  się  z 

bratem. - Brat Stephena był właścicielem klubu, a rodzeństwo było ze sobą 
bardzo zżyte. 

- Muszę iść do galerii i nadzorować, czy jakoś tak. - Ruchy ręki Stephena 

wskazywały, że nie bardzo wie co ma tam robić. 

-  Zobaczymy  się  jutro.  -  szybko  przytulił  Stephena.  Podchodząc  do 

Domina, był zaskoczony jego dezaprobatą. 

- Przepraszam, że musiałeś czekać. - powiedział Ralph. 
Carlyle obserwował jak Stephen wychodzi, zanim odpowiedział. 
- Wiesz, że Jones urwie ci głowę jeśli będziesz wykonywał takie ruchy w 

kierunku jego chłopca. 

Ralph roześmiał się.  
-  Nie  mam  żadnych  zamiarów  w  stosunku  do  Stephena.  Jesteśmy  tylko 

przyjaciółmi. 

Przez chwilę myślał, że Domin powie coś więcej, ale Carlyle odwrócił się 

na pięcie i odszedł. Ralph szybko podążył za nim przez tłum, automatycznie 
utrzymując  odpowiednią  odległość  uległego  od  swojego  pana.  Przewrócił 
oczami ,gdy zdał sobie sprawę z tego co robi. 

 

Ludzie  rozstępowali  się  przed  Carlylem,  kiedy  szli  do  przodu.  Jego 

przywódcza postawa i reputacja zastraszała ludzi bardziej niż Ralph swoją 
postawą. Carlyle zatrzymał się przy schodach scenicznych. Ralph rozejrzał 
się po pustym obszarze zastanawiając się, gdzie był uległy.  

- Gdzie on do cholery jest? - zapytał głośno Carlyle.  
-  Jeśli  szukasz  Jimmiego  to  wyszedł.  -  powiedział  jeden  z  bramkarzy, 

Gilly.- Stchórzył.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 8 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Cóż do diabła? - Carlyle przeniósł wzrok na Raph’a - Coraz trudniej jest 

znaleźć  niezawodnych  ludzi  do  prezentacji.  Może  mógłbyś  mi  kiedyś 
pomóc?  -  Carlyle  Temple  obserwował  przystojną  twarz  bramkarza,  a  jego 
żołądek wywijał się z niecierpliwości. 

 

Miał  na  oku  Ralph’a  od  dwóch  miesięcy.  Podczas  tych  całych  zalotów 

Stephena, w trakcie których obserwował, jak mężczyzna podchodził do ich 
stolika  z  nowym  darem  raz  w  tygodniu,  oglądanie  Ralph’a  nieraz  to 
przyciemniło. 

 

Instynkt  podpowiadał  mu,  że  duży,  silny,  wspaniały  mężczyzna 

potrzebował,  by  ktoś  go  zdominował.  Carlyle  był  więcej  niż  chętny  do 
ubiegania  się  o  to  stanowisko.  Teraz  po  prostu  miał  ochotę  namówić 
mężczyznę  na  zejście  na  kolana.  Ralph  może  był  duży  i  ciężki,  ale  wyczuł 
delikatną  duszę  wewnątrz,  która  żądała  najdelikatniejszego  dotyku.  Nie 
mógł namówić faceta na swojego uległego, ale mógł go zachęcić.

 

-  Hmm.  -  Ralph  oblizał  wargi,  pozostawiając  ślad  wilgoci  na  swoich 

ustach. Carlyle musiał użyć wszystkich umiejętności Domina by nie skoczyć 
na faceta. 

- Nie mam wiele bezpośredniego doświadczenia. 
Dreszcz  przeszył  Carlyle.  Zakładał,  że  Ralph  pracując  w  klubie  jako 

bramkarz  będzie  doświadczonym  uległym.  Nie  śmiał  mieć  nadziei,  by 
pokazać mężczyźnie jak chciałby, aby jego uległy był wyszkolony. Ten dzień 
był po prostu coraz lepszy. 

-  Chodźmy  na  zaplecze.  Jeśli  jesteś  nowy  w  biczowaniu  nie  chcę  tego 

wykonywać przy innych. 

Dziwna  zaborczość  wypełniła  Carlyle.  Normalnie  nie  dbał  o  uczucia 

uległego,  chyba  że  miało  to  określić,  czy  on  potrzebuje  kolejnego  lania. 
Z Ralphem było inaczej, nie chciał, by ten słodki facet czuł się zakłopotany, 
gdyby  okazało  się,  że  zabraknie  mu  kontroli  lub  że  nie  za  bardzo  lubi 
pocałunek bata. Niektórym uległym wydawało się, że podoba się im pomysł 
biczowania, a rzeczywistość okazywała się być inna. 

Ralph wbił swoje pięty.  
-  Przykro  mi,  proszę  pana,  ale  ciągle  trwa  moja  zmiana.  Jeśli  mnie  nie 

potrzebujesz muszę wracać do pracy. 

- Dobrze - nielogiczna wściekłość wystrzeliła z Carlyle jak pocisk z okrętu 

podwodnego, nawet podziwiając etykę pracy drugiego człowieka. Nie znał 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 9 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

innego  uległego,  który  odrzuciłby  go  dla  pracy.  Biorąc  głęboki  oddech 
opanował się.  

- Masz rację Ralph. Nie powinienem sobie uzurpować twojego czasu, ale 

jeśli  jesteś  zainteresowany  dowiedzeniem  się  o  swoich  granicach, 
chciałbym  być  tym,  który  pomoże  ci  określić  czego  tak  naprawdę 
chcesz. - Sięgnął po jedną z wizytówek. 

- Zadzwoń do mnie, jeśli się zdecydujesz, że chcesz czegoś spróbować. 
Kiedy  Ralph  sięgnął  po  kawałek  papieru,  Carlyle  chwycił  go  za 

nadgarstek i przyciągnął bliżej.  

-  Chodź  tu.  -  rozkazał.  Przesunął  palcami  po  koszulce  bramkarza 

wsadzając  rękę  za  kołnierz  i  przyciągając  chłopca  do  siebie.  Niektórzy 
Dominanci nie całowali. Dla Carlyle stało się to formą sztuki. 

Korzystając ze wszystkich swoich umiejętności zdobytych na przestrzeni 

lat kochał się z wargami Ralph’a. Kiedy w końcu wypuścił mężczyznę, Ralph 
stał  z  zamkniętymi  oczami,  jakby  chciał  zatrzymać  ostatnie  wrażenie 
rozrzucone na wietrze.  

-  Zadzwoń do  mnie.  -  włożył w  to tyle polecenia  na  ile  się ośmielił.  Nie 

chciał  przestraszyć  chłopaka,  ale  też  nie  chciał  pokazać,  że  nie  jest 
zainteresowany.  

Ralph otworzył oczy, które niemal płonęły z pożądania.  
- Zadzwonię. 
- Dobrze. 
Zwolnił  ochroniarza  i  pozwolił  mu  odejść,  powstrzymując  chęć 

ponownego  złapania  go.  Carlyle  miał  dziwne  wrażenie,  że  wypuszczając 
Ralph’a  nie  dostanie  go  z  powrotem.  Uderzenie  w  plecy  przerwało  jego 
rozważania. 

 

- Czy zwabiłeś dużego, złego uległego do swojej sieci?  
Gdyby  Lindi  nie  był  jego  przyjacielem,  uderzyłby  go  za  przerwanie 

swoich marzeń. Zamiast tego dał wyraz dobrej woli skinąwszy do uległego 
Lindi,  który  odpowiedział  mu  nieśmiałym  uśmiechem w  zamian.  Pomimo, 
że znał parę od wielu lat, bolesna nieśmiałość uległego Lindi zatrzymywała 
każdego, ale nie Lindi. Jak jego arogancki przyjaciel utrzymywał ten reaktor 
przed stopieniem, afiszując się z nim półnagim w klubie pełnym ludzi? To 
pokazywało siłę ich więzi. Patrząc w oczy Willa dla Lindi nie było tajemnic. 
Człowiek miał cholernie dobry nacisk.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 10 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Jeszcze nie, ale robię postępy. 
Lindi się śmiał, odprowadzając wzrokiem bramkarza.  
-  Jest  piękny,  ale  to  oczywiście  nie  mój  typ.  -  Gdy  to  mówił,  objął 

ramieniem swojego uległego, instynktownie chroniąc Willa przed tłumem.

 

- Ale on jest typem, ku któremu się skłaniasz. 
Carlyle skinął głową.  
- Na pewno. 
 

 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 11 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

ROZDZIAŁ DRUGI. 

 

R

alph  jęknął,  wlókł  swoje  ciało  po  schodach  do  mieszkania.  Co  za  kurwa 

ciężka noc. Musiał wyrzucić nowego Domina z klubu, za użycie nadmiernej 
siły  wobec  uległego.  Niestety  jak  tylko  puścił  faceta  na  zewnątrz,  dupek 
przyłożył  mu  z  pięści.  Jego  oko  pulsowało  i  nie  był  pewny  czy  wszystkie 
jego zęby były na miejscu. Wprawiając w ruch swoje bolące  ciało wyszedł 
z windy  i  poszedł  w  dół  korytarzem,  nie  mógł  sobie  przypomnieć,  kiedy 
ostatni raz go tak bardzo bolało. 

 

Trzy próby zajęło mu otwarcie drzwi głównych, ponieważ głupia dziurka 

od  klucza  poruszała  się,  ale  w  końcu  otworzył  tą  cholerną  rzecz.  Ciche 
miauknięcie  przywitało  jego  wejście.  Zamknął  drzwi  nogą  i  opuścił  się  na 
podłogę wzdłuż ściany, gdyż wszystko wirowało wokół niego. 

 

Mała kotka przybiegła do niego i zatopiła dziecięce pazurki w jego dłoni. 
- Cześć księżniczko. - szepnął do maleńkiej główki.  
Główka ocierała się o jego dłoń wydając z siebie miauczenie. Podniósł ją 

i przytulił do piersi. Księżniczka mruczała i zaczęła go ugniatać. Zignorował 
wbijające  się  pazurki  i  uśmiechnął  się  czując  wibracje.  Znalazł  ją  na 
śmietniku przy alei wędrującą samotnie. Jedno spojrzenie w jej słodkie oczy 
i przyniósł ja do domu.

 

-  Czy  tęskniłaś?  -  Trzymał  ją  i  uśmiechał  się,  gdy  jej  niebieskie  oczy 

zamrugały. 

 

Jej  syjamski  rodowód  pokazywał  się  w  wąskim  pyszczku  i głośnym 

wyciu,  gdy  chciała  rano  jedzonko.  Wydała  miękki  krzyk,  by  postawił  ją 
z powrotem na ziemi.  

-  Chodźmy  coś  zjeść.  -  Obracając  swoje  kolana  Ralph  wykorzystywał 

ściany, by wstać z powrotem na nogi. Pokój pływał trochę, ale w końcu się 
uspokoił. 

- Skurczybyk uderzył mnie mocniej niż myślałem. - mruknął.  
Ralph podszedł ostrożnie do kuchni i chwycił puszkę dla kota. Powolnym 

ruchem  otworzył  pojemnik  i  umieścił  połowę  na  talerzyku.  Ustawiając  go 
na  podłodze,  uśmiechnął  się  patrząc  jak  Księżniczka  nadbiega,  by  zbadać 
przedmiot. Mrucząc głośno zajadała jedzenie.  

- Nie jedz za szybko, bo wszystko z powrotem zwymiotujesz. Zaufaj mi, 

nie chcesz tego więcej robić, a ja nie chcę tego czyścić.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 12 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Kot  oczywiście  zignorował  go  jak  zawsze.  Po  wylizaniu  talerza, 

Księżniczka  otarła  się  o  kostki  Ralph’a  zanim  straciła  zainteresowanie 
i rzuciła się na różową, piszczącą mysz. Chwycił torbę z mrożoną kukurydzą 
z zamrażarki, poszedł do swojego pokoju i rzucił się na kanapę. Odchylając 
głowę do tyłu postawił torbę na bolącym oku. 

- Ojej. Moje życie jest oficjalnie do bani. - Z zamkniętymi oczami pomyślał 

o jednym kulminacyjnym punkcie tego dnia.  

Carlyle w końcu go zauważył. Warto było dostać uderzenie w twarz, aby 

Domin wziął go za potencjalnego uległego. Nie zadzwonił jeszcze do Carlyle, 
ale był pewien, że spotka go na wystawie Stephena. Na szczęście nie miał 
jutro  pracy.  Może  uda  mu  się  usunąć  obrzęk  zanim  Carlyle  go  zobaczy. 
Obraz  ciepłych  brązowych  oczu  Domina  błysnął  mu  w  umyśle.  Jego  penis 
stwardniał  w  spodniach.  Nawet  ból  na  jego  twarzy  nie  mógł  mu  zabrać 
emocji kiedy myślał o rękach Carlyle na swoim ciele. Szczupły, dominujący 
uchwycił tylko jego podbródek, ale nie miał wątpliwości, że Carlyle może go 
doprowadzić do porządku. 

 

Nigdy  nie  widział  Carlyle  z  uległym  na  dłuższy  czas.  Drugi  mężczyzna 

miał  zwyczaj  robić  tylko  pokazy  z  Dominami  lub  uległymi,  którzy  chcieli 
podnieść  swoją  reputację.  Ralph  robił  tylko  kilka  rzeczy,  ale  wiedział,  że 
w sypialni lubi być zdominowany. Chciał się związać z kimś kto mu pokaże, 
że jest pod kontrolą. 

 

Niestety  jego  szczęście  nie  było  najlepsze.  Zadzwonił  jego  telefon 

domowy.  Ralph  go  zignorował.  Jedynymi  ludźmi,  którzy  znali  jego  numer 
byli akwizytorzy sprzedający różne rzeczy i usługi. Miał telefon stacjonarny 
tylko  dlatego,  że  był  w  zestawie  z  kablówką.  To  było  tańsze  niż  płacić  za 
kabel  i  telewizję  oddzielnie.  Jego  sekretarka  włączyła  się.  Ralph  słuchał 
z boląca  głową  jakiegoś  kretyna,  który  mówił,  że  gwarancja  na  jego  auto 
miała  wygasnąć.  Ponieważ  nie  miał  swojego  samochodu  było  to  bardzo 
mało prawdopodobne. Zirytowany rzucił kukurydzą w telefon i był bardzo 
zadowolony,  że  zrzucił  maszynę  ze  stołu.  Księżniczka  skoczyła 
i wylądowała mu na piersi. Czasami myślał, że wyczuwała jego emocje. 

-  Tak  między  nami  Księżniczko,  nienawidzę  nagrań  dotyczących 

sprzedaży.  -  Wiedział,  że  musiała  go  rozumieć,  bo  wymruczała  swoje 
zrozumienie. 

 

Piszczenie  telefonu  zmusiło  go  ,by  wstać  i  powstrzymać  ten  dźwięk. 

Kolejny  kłopot  świadczący  o  tym,  że  nie  powinien  trzymać  telefonu 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 13 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

stacjonarnego.  Po  upewnieniu  się,  że  telefon  był  z  powrotem  na  miejscu, 
poszedł  wziąć  prysznic i wyszorować zapach  potu i  papierosów  ze  swojej 
skóry.  

Mimo,  że  klub  zabraniał  palenia,  ludzie  zawsze  gromadzili  się  koło 

wejścia,  by  zaciągnąć  się  ostatni  raz  przed  wejściem.  Ralph  nie  rozumiał 
tego,  dlaczego  ludzie  robili  sobie  coś  takiego,  zwłaszcza  kiedy  mógł 
zobaczyć śmierć ojca umierającego na raka płuc. Smak, zapach i szkoda jaką 
robiły  papierosy  w  ludzkim  ciele,  wszystko  było  złe.  Zastanawiał  się  czy 
Carlyle palił. Wspaniały blondyn nigdy nie pachniał papierosami, ale czy to 
jest  ostateczny  test?  Ralph  miał  nadzieję,  że  nie.  Potrząsnął  głową 
i roześmiał się do siebie.

 

- Nawet nie miałem randki z tym facetem, a martwię się czy pali. Cholera, 

może  on  nawet  nie  chce  randki.  Mogłem  po  prostu  zostać  dopóki  nie 
znajdzie odpowiedniego uległego. 

W  depresji,  nagi  ruszył  pod  prysznic.  Oparty  o  jego  ścianę,  Ralph 

przypomniał sobie wyraz oczu Carlyle po ich pocałunku.

 

Dom  definitywnie  chciał,  by  Ralph  do  niego  zadzwonił.  Carlyle  nie  był 

typem, który swobodnie rozdawał swój telefon. Rozmyślając o seksownym 
Dominie,  jego  penis  ożywił  się  szukając  zainteresowania  jak  szczeniak 
szukający  uwagi.  Ralph  rozlał  większą  ilość  mydła  w  płynie  na  rękę. 
Wystarczy by dać mu poślizg, ale wciąż trochę tarcia. Podobało mu się być 
rozgrzanym,  ale  nie  chciał  spowodować  żadnej  realnej  bolesności.  Jego 
twarz bolała, ale zamykając oczy, zablokował wszystko inne poza obrazem 
Carlyle  w  swoim  umyśle,  jak  przesuwa  bat  po  całym  ramieniu  Ralph’a. 
Skomlenie wyrwało się z jego gardła. Cholera jak on tego chciał. Teraz kiedy 
posmakował  ust  Domina  wiedział  jak  dobrze  może  być.  Smak  Carlyle 
w ustach  wybuchł  w  pamięci  razem  z  jego  wytryskiem.  Otwierając  oczy, 
patrzył jak zmywa się jego sperma. 

 

Cholera,  miał  nadzieję  ,że  gdy  w  końcu  będzie  mieć  odwagę,  by 

skorzystać  z  oferty  Carlyle,  będzie  trwało  to  dłużej  niż  dwie  minuty. 
Wyczerpanie  ostatnich  dni  odsączyło  energię  z  jego  organizmu.  Ralph 
wyłączył wodę, osuszył się ręcznikiem i runął na łóżko.

 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 14 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Po  długiej,  przespanej  nocy(  spał,  aż  do  następnego  popołudnia),  Ralph 

się obudził przez uparty pisk swojego małego kota. 

-  Jak  powstaje  tyle  hałasu  w  takim  małym  ciele?  -  zapytał  puszyste 

zwierzę.  

Ralph podrapał Księżniczkę po głowie, włączając tym samym koci motor. 

Wstał,  chwycił  kociaka  i  ułożył  go  w  zgięciu  łokcia  kiedy  szedł  do  swojej 
szafy.

 

- Jak myślisz co będzie odpowiednie do założenia na wystawę w galerii? 
Z  westchnieniem  przyjrzał  się  swoim  ubraniom.  Duża  gama  dżinsów, 

podkoszulków i od czasu do czasu jakaś koszula z długim rękawem.

 

- Myślę, że nadszedł czas na kupienie paru ubrań.  
Musiał  mieć  przynajmniej  jedną  parę  materiałowych  spodni,  koszulę 

i może  jakieś  buty. Ubrał  dżinsy  jakiś  podkoszulek, chwycił  portfel,  klucze 
i skierował  się  do  drzwi.  Jego  twarz  bolała  nadal,  ale  obiecał  Stephenowi, 
a on nigdy nie łamał danej obietnicy. 

 

Wziął parę ciemnych okularów ze stołu, przynajmniej nie będzie straszył 

dzieci. Po kilku minutach spaceru znalazł się w dzielnicy handlowej. Wolał 
butiki,  chociaż  pewnie  lepsza  ofertę  mógł  znaleźć  w  centrum  handlowym. 
Gdy otwierał portfel płacił za jakość i trzymał daną rzecz wiecznie. 

Przechodząc  przez  kawiarnię  zatrzymał  się  słysząc  swoje  imię.  Carlyle 

siedział przy stoliku z innym facetem, oboje ubrani byli w drogie garnitury. 
Reagując na skinienie Carlyle podszedł do mężczyzn.  

- Dzień dobry panie Temple. - skinął głową.  
Jego  okulary ukrywały  oko,  ale  to  najwyraźniej  nie  wystarczyło. Carlyle 

wstał i wyszedł zza stolika. 

- Zdejmij okulary. 
- To nic. - Ralph protestował. Nie wiedział dlaczego Carlyle jest taki zły. 

To nie jego twarz bolała.  

- Teraz!- pękł Carlyle.

 

Penis  Ralph’a  drgnął  na  głos  Domina.  Biorąc  głęboki  oddech  zsunął 

okulary.

 

- Kurwa! 
Usłyszenie,  jak  przystojny  blondyn  w  wymyślnym  garniturze  przeklina 

rozśmieszyło  Ralph’a.  Kiedy  jednak  ręce  prześliznęły  się  po  jego  twarzy 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 15 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

i przechyliły  go  w  dół,  stracił  humor.  Domin  na  pewno  nie  wyglądał  na 
rozbawionego.

 

- Co za dupek tak cię uderzył? 
-  To  nie  ma  znaczenia.  Zaopiekowałem  się  nim.  -  Ralph  próbował 

zażegnać gniew jaki budował się w oczach Carlyle.  

- Carlyle, idziemy na obiad czy masz zamiar grać matkę-kurę? - zawołał 

drugi mężczyzna.

 

Ralph pocałowałby go. 
-  Dokąd  zmierzasz?  -  Carlyle  zignorował  swojego  towarzysza  i  nie 

przestawał dotykać Ralph’a. Położył dłoń na jego karku i prowadził go do 
stolika. Ralph zaparł się na piętach.  

- Muszę iść na zakupy po ubrania, by pokazać się w galerii Stephena. 
- Nie masz nic do ubrania? - zapytał Carlyle wyraźnie zaskoczony. 
Ralph wyciągnął ręce.  
- To jest to w co mogę się ubrać. Nie chcę by Stephen się mnie wstydził, 

więc pomyślałem, że kupie coś ładniejszego. 

Zanim Carlyle zdążył skomentować, Ralph dostrzegł flesz ruchu złapany 

przez  jego  oczy.  Odwracając  głowę  zobaczył  szczupłą  sylwetkę,  która 
porwała telefon Carlyle z powierzchni stolika i uciekała chodnikiem.  

Instynktownie  Ralph  pobiegł  za  złodziejem.  Potrafił  biegać  i  bez 

problemu  dogonił  młodego  człowieka,  chwytając  jego  koszulę  szarpnął  za 
nią  zrzucając  go  z  nóg.  Złodziej  szeroko  otworzył  oczy  z  przerażeniem 
patrząc na Ralph’a. Cholera nie miał nawet osiemnastu lat.

 

- Wierzę, że masz coś co nie należy do ciebie. 
- I co z tego? - Złodziej warknął odzyskując brawurę. 

 

Współczucie ogarnęło Ralph’a ,gdy pociągnął chłopaka na nogi. Trzymał 

swoja  rękę  na  lewym  ramieniu  złodzieja.  Gdyby  nie  różne  wybory  w  jego 
życiu to mogła by być jego droga. 

- Zwróć telefon, a pozwolę ci odejść. 
Strach zamienił się w nienawiść.  
- Nie potrzebuję twojej litości. Pieprz się.  
Złodziej wyciągnął nóż i dźgnął Ralph’a w klatkę piersiową. Ból przedarł 

się  przez  jego  ciało.  Odruchowo  wypuścił  złodzieja  i  padł  na  ziemię. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 16 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Usłyszał  krzyk  kobiety.  Dysząc  miał  nadzieję,  że  pomoc  zaraz  nadejdzie, 
zanim wykrwawi się na śmierć. 

-  Wszyscy  wycofać  się!  -  Znajomy  głos  Carlyle  spowodował  łzy  ulgi 

w oczach Ralph’a. Niewyraźna twarz Domina pojawiła się w polu widzenia, 
ale był tu.  

- Cześć kochanie. Mój przyjaciel Sam jest lekarzem. Zajmie się tobą. 
Człowiek z kawiarni uklęknął koło niego.  
-  Nie  zamierzam  wyciągnąć  noża,  dopóki  nie  wiem  czy  nie  jest 

uszkodzony jakiś ważny narząd. Mogę spowodować więcej szkód wyjmując 
go  niż  zostawiając.  -  mówiąc  rozrywał  podkoszulek  Ralph’a  ,by  odsłonić 
jego klatkę piersiową. 

- Carlyle, musi przyjechać ta pieprzona karetka, tu i teraz! 
Dźwięk  pełen  pośpiechu  dotarł  do  uszu  Ralph’a  i  stracił  przytomność, 

kiedy Carlyle trzymając go za rękę szeptał mu słowa pocieszenia. 

 

 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 17 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

ROZDZIAŁ TRZECI. 

 

C

arlyle chodził po korytarzach. Ponieważ nie był związany z Ralphem, nie 

pozwolili  mu  go  zobaczyć.  Najwyraźniej  Ralph  nie  miał  żadnej  rodziny, 
ponieważ  Greg  właściciel  klubu  był  kontaktem  alarmowym.  Zacisnął  zęby 
i czekał na pojawienie się Grega.  
Nawet  jego  najlepszy  przyjaciel  Sam  nie  mógł  mu  nic  powiedzieć  o  stanie 
Ralph’a ze względów etycznych. Pieprzone prawo. Jeśli ktoś szybko mu nie 
powie co się dzieje straci nerwy i wyrzucą go ze szpitala.  

-  Gdzie  on  jest?  -  Greg  wyszedł  przez  wyjście  awaryjne  i  podszedł  do 

Carlyle. 

- Nie wiem. Nic mi kurwa nie powiedzieli. Idź się dowiedzieć, co się dzieje 

i  to  jest  ostatni  raz  ,gdy  masz  jego  numer  alarmowy.  -  furia  wyzierała 
z Carlyle. Fakt że kolejny Domin miał nad Ralphem kontrolę zjadał go. Ralph 
miał być jego, cholera.  

Greg splótł ręce na piersi i spojrzał na Carlyle.  
- Wydaje mi się ,że potrzebujesz uspokoić swoje piekło. Z tego co ostatnio 

słyszałem nie byliście razem.

 

Carlyle przesunął ręką po włosach.  
- Źle słyszałeś. Przykro mi ,że tak zachowałem się w stosunku do ciebie, 

ale jestem tu już godzinę, nie wiem co się dzieje, do cholery. Wszyscy inni są 
zaniepokojeni, ale ja nie mam prawa nic wiedzieć. Dopiero zaczynamy coś, 
jeszcze  nie  wiem  co,  ale  ciągnie  nas  do  siebie.  Miał  zadzwonić  do  mnie 
i mieliśmy zrobić sesję. - Głos Carlyle opadł. 

 

Obraz  Ralph’a  leżącego  na  chodniku  wykrwawiającego  się,  uciekające 

z niego  życie  zapamięta  na  wiele  lat.  Carlyle  miał  już  gotowy  wykład  na 
temat złapania przestępcy i ukarania go. 

Sprzeczności wstrząsnęły Gregiem. Złapał Carlyle za ramię.  
- Dowiem się o co chodzi i ci powiem. 
-  Dzięki.  -  Carlyle  rzucił  się  na  krzesło  w  poczekalni,  nie  zważając  na 

innych dwóch ludzi. Lewą nogę podrzucał na prawym kolanie czekając. Po 
chwili  Sam  podszedł  do  niego  i  usiadł  obok  niego.  Rzucił  na  niego  okiem 
i zignorował najlepszego przyjaciela. 

 

- On naprawdę wiele dla ciebie znaczy, prawda? 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 18 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Tak. - Carlyle przetarł bolącą klatkę piersiowa ręką. - Przed atakiem nie 

zdawałem sobie sprawy jak wiele. Myślałem, aby go przekonać, by poszedł 
do mnie do domu po dzisiejszej wystawie. - Wziął drżący oddech. 

 

Nie  czuł  się  jak  kontrolujący  Dominant.  W  tym  momencie  czuł  się 

bardziej  przerażony  niż  początkujący  uległy  w  pokoju  pełnym  głodnych 
Dominów. 

 

- Nie mogę go stracić, Sam, nie zanim go miałem. 
Sam poklepał go po nodze.  
-  Jest  silny.  Przejdzie  przez  to.  Nie  mogę  podać  ci  szczegółów  ,ale  on 

dobrze reaguje.

 

Carlyle  oparł  się  pokusie,  by  wydusić  informacje  z  Sama.  Zamiast  tego 

oparł  się  o  swojego  przyjaciela,  którego  znał  od  piętnastu  lat,  czekając  aż 
Greg wróci. 

- Cieszę się, że tu jesteś. 
Sam poklepał go po nodze.  
- Żałuję, że tak musi być. 
- Tak, ja też.  
Po  tym  jak  wydawało  się  to  wiecznością,  czyli  po  dziesięciu  minutach, 

wrócił Greg.

 

- On jest na intensywnej terapii. Nóż nie trafił w żadną z tętnic i ominął 

serce.  Jest  poszyty  i  będzie  musiał  zostać  na  obserwacji  przez  noc. 
Największym problemem jest zakażenie. Jeśli będzie goiło się prawidłowo 
powinien poczuć się lepiej w przeciągu sześciu do ośmiu tygodni.

 

- Czy mogę go zobaczyć? - zapytał Carlyle. 
Greg pokręcił głową.  
- Godziny odwiedzin już minęły. Możesz odwiedzić go jutro po ósmej. 
Carlyle walczył z potrzebą wykłócania się. Idąc do domu bez zobaczenia 

Ralph’a poczuł wszystkie rodzaje złości, ale nie miał prawa upierać się, by 
go  zobaczyć,  ten  fakt  wyżerał  mu  ciało  jak  kwas.  Ponieważ  pozwolił 
Gregowi,  by  odprowadził  go  na  zewnątrz  drzwi,  obiecał  sobie,  że 
następnym razem jego komórka będzie na liście Ralph’a. 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 19 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Wyglądał  spokojnie,  Carlyle  usiadł  na  brzegu  łóżka.  Smutna  historia 

o byciu nowym kochankiem i mała łapówka dała mu możliwość zobaczenia 
Ralph’a trochę wcześniej. Westchnął i oparł brodę na dłoni patrząc na sen 
uległego.  

Ten  moment  w  sali  szpitalnej  był  chyba  najbardziej  intymnym 

momentem z drugim człowiekiem od wielu lat. Po przejściu wyboistej drogi 
z wyborem uległych, Carlyle przysiągł sobie nie pozwolić swojemu sercu na 
jeszcze jeden eksperyment. 

Potem pojawił się Ralph ze swoją wielkością i złotym sercem, i Carlyle nie 

potrafił się przed nim obronić. Delikatnie przejechał palcami po jego ręce. 
Nawet,  gdy  jego  ciało  było  nieruchome,  oczy  szukały  w  tłumie  wzrokiem 
ludzi, którzy mogli potrzebować jego pomocy. Ralph miał największe serce 
na świecie i nawet gdyby je wyciąć nie przestałby współczuć. 

 

Świadkowie,  którzy  widzieli  zajście  złapali  złodzieja.  Policjanci  mieli 

wystarczająco dużo świadków, by go oskarżyć. Począwszy od zbyt długiego 
noża  by  był  zgodny  z  prawem.  Skurwiel.  Patrząc  na  śpiącego  Ralph’a 
czułość  zawitała  w  Carlyle,  nie  pamiętał,  by  doznawał  tego  uczucia 
kiedykolwiek wcześniej. 

 

W  ciągu  miesięcy  obserwowania  Ralph’a  nie  był  pewien  jaka  była  jego 

orientacja.  Duży  mężczyzna  wysyłał  uległe  wibracje  wobec  Dominów, 
z którymi rozmawiał, ale swoją pracę ochroniarza wykonywał bez zarzutu. 

 

Ralph  był  dokładnie  takim  jak  go  sobie  Carlyle  stworzył  we  własnym 

umyśle. Takim, który nie potrzebuje od Domina dowiedzieć się jak wiązać 
buty.  Carlyle  nie  potrzebował  sterować  życiem  innego  człowieka,  chciał 
dominować i prowadzić w seksie. Potrzebujący uległy nie był na jego liście 
życzeń. 

-  Hej.  -  miękki  szept  Ralph’a  pozostał  prawie  niezauważony  wśród 

zamętu rozmyślań Carlyle. Porzucając swój egocentryzm, spojrzał w ciemne 
oczy wypełnione bólem. Pogładził jego ramię. 

- Hej, kochanie jak się czujesz? 
Zmieszanie zagościło na twarzy uległego.  
- Co ty tu robisz? 
Carlyle zmarszczył brwi.  

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 20 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

-  Nie  chcesz  mnie  tutaj.  -  Nie  przyszło  mu  do  głowy,  że  jego  pociąg  do 

Ralph’a  mógłby  być  nieodwzajemniony.  Myślał,  że  odczytał  sygnały 
prawidłowo.  

-  Nie.  -  szorstki  głos  Ralph’a  się  podniósł.  -  Ja  po  prostu  nie  wiem, 

dlaczego tu jesteś. 

Gniew wzrósł w Carlyle, gdy przypomniał sobie powód tego wszystkiego. 
- Ponieważ zostałeś ugodzony nożem jak ścigałeś faceta, który ukradł mój 

głupi telefon. Nigdy, nigdy więcej nie waż się ryzykować ponownie. Telefon 
może być zastąpiony. Ty nie możesz! 

- Tak proszę Pana. - Ralph opuścił wzrok, unikając wzroku Carlyle.  
Nie  zrobi  tego.  Wyciągnął  rękę  i  delikatnie  przechylił  głowę  Ralph’a 

z powrotem. 

-  Kiedy  wyzdrowiejesz  ukarzę  cię  za  twoją  głupotę  i  straszenie  mnie. 

Rozumiesz? 

- Tak proszę Pana. 
-  Dobrze.  Sam  mówi,  że  odzyskasz  zdrowie  za  dwa  tygodnie  i  możesz 

wracać  do  klubu.  Nie  możesz  podnosić  nic  ciężkiego  przez  co  najmniej 
miesiąc  co  oznacza  brak  aktywnej  interwencji,  ale  możesz  pracować  na 
zewnątrz lub wewnątrz nadzorując pracę. Twoje rany zagoją się od sześciu 
do  ośmiu  tygodni,  w  zależności  od  tego  jak  szybko  się  goisz.  Nie  będzie 
blizny ani trwałego uszkodzenia. - Wyrecytował to co Sam mu powiedział o 
ranie  po  nożu.  Najważniejsze  było,  że  oko  może  być  zakażone.  Nie 
powiedział tego Ralphowi. 

Ralph posłał mu delikatny uśmiech.  
- Dziękuję. 
Strach przeleciał mu przez twarz. 
-  Muszę  dostać  się  do  domu.  -  Starał  się  podnieść,  ale  opadł  na  łóżko 

z okrzykiem bólu. - Łał.

 

Carlyle wstał i przycisnął Ralph’a z powrotem do łóżka. 
- Gdzie do cholery myślisz się wybierać? 
-Mój kot. Księżniczka jest teraz zapewne głodna. 
Smutek  na  twarzy  Ralph’a  zżerał  go.  Kurwa,  nie  cierpiał  kotów.  Może 

będzie miał szczęście i drań zdechnie z głodu. 

- Nic jej nie będzie tyko od wczoraj. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 21 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Ale karmię kota co noc i rano. Będzie jej brakowało karmienia. Proszę 

Panie, może znasz kogoś kto nakarmiłby mojego kota. Jeśli zadzwonisz do 
Stephena, zrobi to.

 

- Niech to piekło pochłonie. Pójdę nakarmić cholernego kota. - Nie mógł 

pozwolić, by Ralph zadręczał się głodującym demonem.  

O  ile  wiedział  wszystkie  koty  były  agentami  szatana,  ale  nie  mógł  tego 

powiedzieć patrząc na panikę Ralph’a z powodu Księżniczki. Złapał klucze 
ze stolika Ralph’a, wszystkie jego rzeczy tu były dzięki uprzejmości Sama.  

- Wezmę też portfel, nie ma powodu, by go zostawiać dla złodziei. 
- Dobry pomysł. - potwierdził Ralph.  
-  Mogą  wypisać  cię  dzisiaj,  ale  znając  szpitale  będą  się  opieprzać 

z wypuszczeniem cię. Wrócę za kilka godzin. Dam jeść kotu i przyniosę coś 
przyzwoitego do jedzenia. Nie pozwól im wypisać cię beze mnie. Będziesz 
u mnie dopóki nie wyzdrowiejesz. 

Miał  nadzieję,  że  Ralph  się  ucieszy  mieszkając  z  nim  przez  ten  czas,  to 

byłoby dobre na próbę. Pomoże to określić czy byli na tyle dopasowani, by 
mieszkać  razem.  Znał  kilka  par,  które  nigdy  nie  zamieszkały  razem,  ale 
Carlyle liczył na coś więcej. Mieszkanie samemu mu nie odpowiadało, chciał 
by ktoś z nim zamieszkał.

 

- Będę tutaj. 
-  Dobrze.  Jeśli  będzie  konieczne,  żebyś  opuścił  pokój,  w  co  wątpię, 

zaczekaj na mnie w poczekalni. 

- Tak Panie.

 

Carlyle wstał i bez zastanowienia pochylił się i pocałował Ralph’a w usta. 

Ciepło spaliło ich w tym chwilowym połączeniu. Prostując się oblizał wargi. 

- Łał. - szepnął Ralph.  
 Carlyle wyszedł z uśmiechem i pewnością, że Ralph będzie wkrótce jego. 

Nikt kogo mógł tak pocałować nie powinien być sam.

 

 

 

 
Carlyle wziął  adres  Ralph’a  z  jego  prawa  jazdy.  Doszedł  do  wniosku,  że 

dokładna lokalizacja budynku musi być koło miejsca, gdzie się spotkali.  

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 22 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Podjeżdżając do budynku zauważył, że był starą rezydencją ale zadbaną. 

Parking  był  niedaleko  ulicy,  zaparkował  i  udał  się  do  mieszkania  Ralph’a. 
Otworzył  drzwi  i  zastał  powitany  żałosnym  miauknięciem.  Piłeczka 
drobnych szarych kłaczków popatrzyła ostrożnie na niego, ale nie wnosiła 
sprzeciwu, gdy podążył do kuchni. Rozglądając się Carlyle był zadowolony 
z porządku  panującego  w  mieszkaniu  Ralph’a.  Najlepsze  było  to,  że 
wiedział,  że  Ralph  mieszkał  tak  naprawdę.  Nie  opuścił  mieszkania  w  celu 
zaimponowania Dominowi. Poszedł tylko na zakupy. Zbyt wiele razy Carlyle 
odwiedzał  mieszkanie  swojego  uległego,  by  okazało  się  później,  że 
mężczyzna  był  kompletnym  durniem  i  sprzątał  tylko  wtedy  kiedy  Carlyle 
miał go odwiedzić. 

 

Gdzie  leżało  jedzenie  dla  kota  wywnioskował  z  jego  zachowania. 

Otwieracz do puszek był większym wyzwaniem, ale w końcu sobie poradził. 
Nie widział miski kota, wiec nałożył połowę na talerzyk i odłożył resztę. 

- Jesteś za mała by zjeść wszystko. - upomniał chciwe stworzenie. 
- Dla jednego z sług szatana pewnie to są słodkie rzeczy. Muszę poprosić 

Stephena,  by  pozbierał  wszystkie  twoje  rzeczy  i  dostarczył  je  do  mojego 
domu,  ale  jeśli  będziesz  sikać  na  moje  dywany  będzie  o  jednego  kudłacza 
mniej na tym świecie.  

Carlyle  odniósł  wrażenie,  że  puszysta  kulka  znaczyła  wszystko  dla  jego 

uległego. Po nakarmieniu stworzenia postanowił się rozejrzeć. Nie uważał 
tego  za  wścibskie,  prowadził  badania  na  temat  człowieka,  którego  miał 
nadzieję uczynić swoim.

 

Najlepszym  miejscem,  by  kogoś  poznać  jest  jego  sypialnia.  Po  kilku 

nieudanych  próbach  udało  mu  się  ją  odnaleźć.  Miejsce  było  zaskakująco 
duże i nadawało się dla dużego człowieka. Łóżko Ralph’a stało na środku, 
ale  jego  uwagę  zwrócił  szkic  na  stoliku.  Podchodząc  bliżej  rozpoznał  styl 
Stephena, ale nie pamiętał tego konkretnego szkicu. Uległy jego przyjaciela 
miał  niesamowity  talent,  ale  to  było  niepokojące  mieć  takie  dokładne 
odwzorowanie. Zwodniczo proste linie tworzyły portret uśmiechającego się 
Carlyle.  Fakt,  że  Ralph  zachował  szkic  przy  swoim  łóżku  dawał  wiele  do 
myślenia o jego uczuciu do Domina. 

- Widzę, że Stephen będzie musiał wykonać szkic dla mnie.  
Obraz Ralph’a mógłby mu towarzyszyć w biurze. Po znalezieniu walizki, 

spakował trochę rzeczy, poklepał kotkę po głowie i zamknął drzwi za sobą. 
Stephen  będzie  musiał  przywieźć  mu  małe  stworzenie.  Ralph  byłby 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 23 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

szczęśliwy  mając  ją  na  czas  rekonwalescencji  i  naprawdę  Księżniczka  nie 
była na tyle duża, by sprawiać wielki kłopot. 

 

 

 

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 24 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

ROZDZIAŁ CZWARTY. 

 

C

ztery, jeśli Ralph dobrze liczył, tyle godzin zajęło Carlylowi, by zabrać go 

do  domu,  zapłaciłby  już  komuś,  aby  to  zrobić.  Nie  dlatego,  że  jego  klatka 
piersiowa nie bolała, albo że nie chciał być cały, ale on naprawdę nie mógł 
być szczęśliwszy. Rozglądając się wokół po mieszkaniu Carlyle nie mógł się 
nie  uśmiechnąć.  Gdyby  ktoś  powiedział,  że  ma  sobie  wyobrazić  miejsce 
pobytu  Domina,  ten  byłby  taki  jak  sobie  wyobrażał.  Wysokiej  klasy 
elektronika,  miękkie  skórzane  kanapy  i  drogie  dzieła  sztuki  poustawiane 
w mieszkaniu. Nawet kuchnia była z górnej półki.

 

- Chcesz wina? - Carlyle zawołał z otwartej kuchni.  
-  Nie.  Lekarz  powiedział,  że  nie,  jeśli  jestem  na  środkach 

przeciwbólowych. 

- Ach. 
Ralph  nie  wiedział  co  powiedzieć.  Rozpaczliwie  chciałby  prowadzić 

błyskotliwą rozmowę lub mieć się czym dzielić z Dominem, ale prawda była 
taka,  że  mieli  zupełnie  inne  punkty  widzenia.  Mógł  się  założyć,  że  jego 
sumka  odłożona  na  czarną  godzinę  starczyłaby  Carlylowi  na  jedną  dobę 
życia. 

 

Jego serce zamarło, gdy Carlyle wrócił z kuchni z mineralną dla Ralph’a 

i kieliszkiem wina dla siebie i paczką papierosów.

 

Cholera. 
Smutek  zaczął  go  zjadać,  gdy  patrzył  na  paczkę  papierosów,  ale  nic  nie 

powiedział. Obiecał sobie wychodząc z domu, że nigdy się nie załamie.  

-  Czy  możesz  zabrać  mnie  do  domu,  proszę?  -  Jego  serce  bolało,  gdy 

wyszedł z taką propozycją.

 

Carlyle zamarł w trakcie otwierania śmiercionośnej paczki.  
- Co? Dlaczego? 
Ralph zagryzł wargi i odwrócił wzrok.  
- Myślę, że lepiej będzie mi w domu. 
Zanim  zdążył  dokończyć  zdanie  Carlyle  był  przy  nim  i  chwycił  go  za 

podbródek.  

- Co się stało? 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 25 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Ralph przełknął gulę w gardle. Powinien wiedzieć, że wszystko szło zbyt 

dobrze. Nawet jeśli nic nie zrobił, zwrócił na siebie uwagę Carlyle. Niestety 
ślubował sobie wiele lat temu.

 

- Nie mogę być z kimś kto pali. - zmusił do wypowiedzi swoje usta. Nerwy 

nim wstrząsały, gdy porzucał swoje marzenie, Carlyle.

 

-  Dlaczego?  Jesteś  uczulony  na  dym  papierosowy?  Mogę  palić  na 

zewnątrz. 

Ralph potrząsnął głową. Nie mógł kontrolować spastycznych ruchów.  
- Nie. Nie mogę randkować z nikim kto pali. - Jego serce wybijało dziurę w 

piersi, gdy jego słowa uciekały jak dzikie króliki. 

 

Carlyle  wstał  z  kanapy  i  przeszedł  kilka  kroków.  Równie  dobrze  mogła 

być między nimi mila. 

- To wydaje się trochę ekstremalne. Nie mam palić przy tobie i wiem… 
Ralph odetchnął, to był zbyt miły wieczór dla takiej poważnej rozmowy, 

ale  został  uratowany  przez  przerwę.  Stephen  wszedł  do  mieszkania 
z transporterem z kotem. 

-  Księżniczka.  -  artysta  wydał  z  siebie  dźwięk  oznaczający 

pogardę.  -  Powinieneś  nazwać  ją  tygrysem.  Ona  jest  oszalała  suką. 
Podrapała mnie trzy razy, kiedy próbowałem wsadzić ją do klatki.

 

- Przepraszam. - Ralph energicznie odpinał zatrzaski. Usłyszał mruczenie 

zanim jeszcze otworzył drzwiczki. Powolnymi ruchami, bo pierś bolała go 
jak pożar lasu na całej skórze, wyjął futrzaną piłkę z transportera. 

 

- Tutaj jesteś. Jak moja dziewczynko? 
-  Przyniosłem  jej  kuwety,  śmietnik,  ulubione  zabawki  i  torbę  pełną 

konserw.  

- Ona potrzebuje też drapaka. - powiedział Ralph - Inaczej będzie drapać 

meble. 

- Przyniosę jakiś jeszcze dzisiaj. - szybko obiecał Carlyle. 
- Stephen chciałbym zamienić z tobą słówko, jeśli nie masz nic przeciwko.

 

Ralph zastanawiał się, o czym Carlyle chciał mówić z jego przyjacielem, 

ale mruczenie kota i leki odbiły się na nim i zapadł w sen. 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 26 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Pod  koniec  pierwszego  tygodnia,  Ralph  był  gotów  wrócić  do  pracy. 

Wszystko  dlatego,  by  zabić  nudę  kiedy  Carlyle  był  w  pracy.  Rozpaczliwie 
chciał  być  wypieprzonym  na  materacu  w  pokoju  gościnnym,  ale  Carlyle 
odmówił dotknięcia go i materaca do czasu, aż się wyleczy. Domin odmówił 
też dzielenia łóżka stwierdzając, że Ralph się bardziej odpręży śpiąc sam.

 

Więcej  niż  jedną  noc  Ralph  spędził  w  towarzystwie  swojej  ręki.  Przez 

ostatnie  pięć  tygodni  Carlyle  wychodził  z  domu  na  wiele  godzin,  a  nawet 
miał jedną podróż służbową, która trzymała ich z dala od siebie.  

Interesującym  było  zerknięcie  jak  wyglądałoby  jego  życie  gdyby  został 

z Carlylem.  Wiedział,  że  Domin  chciał  go  zatrzymać.  Powiedział  to  więcej 
niż  jeden  raz  i  zaczął  korzystać  z  gumy  i  plastrów  nikotynowych.  Dla 
Ralph’a,  Carlyle  rzucił  palenie,  to  było  lepsze  niż,    gdyby  codziennie 
dostawał tuzin róż. 

 

To  z  pewnością  udowodniło,  że  Carlyle  jest  zdecydowany  spróbować 

bycia  razem.  Klatka  piersiowa  Ralph’a  prawie  się  wyleczyła  i  teraz 
potrzebował  trochę  uwagi  mistrza.  Niestety  nie  mógł  znaleźć  lepszego 
sposobu  niż  zapytanie  się.  Uległy  nie  powinien  prosić  o  potencjalne 
zainteresowanie  i  oszukiwać  tak,  by  jego  penis  nie  wybuchnął.  Jednakże 
Ralph zdecydował przed laty samemu zarządzać swoim losem. 

Może i był uległym ale nie był niewolnikiem w pełnym wymiarze godzin 

i nie miał obroży Carlyle. Jeśli człowiek chciał go widzieć, wiedział gdzie go 
znaleźć. Napisał notatkę, by Carlyle wiedział, że będzie w klubie pomimo, że 
to była jego wolna noc. Nie mógł być bardziej oczywisty. 

 

 

 
Przychodząc do domu z pracy, Carlyle znalazł notatkę i był gotów ścigać 

Ralph’a  i  udusić  tego  wspaniałego  mężczyznę.  Miał  zaplanowaną  ich 
pierwszą  noc  ze  wszystkimi  szczegółami,  a  teraz  jego  uległy  wyszedł 
i zmienił jego plany. 

- Cholera. 
Posłał  swojemu  napojowi  smętne  spojrzenie  i  zastanawiał  się  co  zrobił 

źle. Gdyby Ralph chciał do niego należeć nie ruszałby się z jego mieszkania. 
Do tej pory nie miał szczęścia obserwując swojego przebiegłego uległego.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 27 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Problemy? - Lindi usiadł na krześle obok Carlyle. 
- Ralph poszedł do pracy, nie powiadamiając mnie o tym wcześniej. 
Lindi uniósł brwi.  
- Możliwe, że potrzebuje przerwy? Pracował kilka dni od czasu do czasu, 

on prawdopodobnie unika tłumu. 

- On nie wyzdrowiał jeszcze zupełnie. - Zakręcił swoją whisky w szklance, 

gdy Lindi się roześmiał.

 

- Może po prostu chce by go trochę gonić. Czy wykonywałeś jakieś ruchy 

w jego kierunku wcześniej? 

- Nie, przecież był chory! - Cholera był zbyt blisko dąsania się, by nazywać 

siebie Dominem.

 

- Nie przyszło ci do głowy, że ty jako bardziej dominujący powinieneś go 

naciskać trochę mocniej? 

Carlyle zmarszczył brwi.  
- On wie, że jestem zainteresowany. Przynajmniej powinien. Zanim został 

ranny  zaprosiłem  go  na  naukę  biczowania.  Cholera,  rzuciłem  palenie  dla 
niego. To praktycznie obrączka. 

Lindi przewrócił oczami.  
-  Jeśli  nie  wykonałeś  żadnego  ruchu  on  mógł  pomyśleć,  że  straciłeś 

zainteresowanie. 

Carlyle  stwierdził,  że  jego  przyjaciel  jest  idiotą.  Nie  było  sposobu  by 

Ralph nie wiedział o jego zainteresowaniu. 

- Rozmawiając o uległych to gdzie jest twój? 
- Ma lekcję gotowania. - powiedział Lindi, ale słowa zabrzmiały tak jakby 

miały znacznie większe znaczenie niż powinny. 

Po  raz  pierwszy  Carlyle  zwrócił  baczniejszą  uwagę  na  swojego 

przyjaciela.  Lindi  ubrany  był  ładnie,  jak  zawsze  w  szary  garnitur.  Nie  był 
typem  Domina,  który  nosił  skóry.  Nie  potrzebował  ćwiczyć,  by  utrzymać 
swojego uległego  w  porządku  i  jak  zwykle  przyszedł  tylko towarzysko  do 
drugiego Domina, ale coś powodowało, że wydawał się być wyłączony.

 

- Czy jest coś nie w porządku z jego gotowaniem? 
Lindi przesunął wzrok w prawo, omijając oczy Carlyle. 
- Nie jest uczniem, tak dokładnie to jest instruktorem. Uczy chłopca, który 

jest również Dominem.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 28 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- A… - Uzyskiwanie informacji z Lindiego było jak wyrywanie zębów, ale 

mógł powiedzieć, że coś go gryzie. 

-  Nie  lubię  jak  on  patrzy  na  Willa,  w  porządku?  Jestem  zazdrosnym 

łajdakiem i nie lubię tego. Mogę być Dominem, ale naprawdę pracowałem 
ciężko by nie tłumić Willa. Nie mogę zabronić mu prowadzić lekcji, on jest 
tylko  instruktorem  i  może  zrobić  coś  lepiej.  To  jest  małostkowe,  ale  nie 
lubię tego.

 

Carlyle podniósł swoją rękę.  
-  Zaczekaj.  Niech  to  zrozumiem.  To,  że  nie  chcesz  powierzyć  roli 

profesora  Willemu  to  znaczy,  że  myślisz,  że  jest  taki  słaby,  że  nie  jest  się 
w stanie oprzeć innemu mężczyźnie? 

Lindi przeczesał swoje włosy palcami.  
-  Nie.  Ufam  mu,  ale  co  jeśli  on  się  mną  znudzi?  Jest  dziesięcioletnia 

różnica między nami, wiesz? Ten inny Domin jest bliżej jego wieku.

 

- Nie martwiłbym się nawet, gdyby facet był gwiazdą porno. Will nie jest 

typem krętacza. Jeśli zamierza cię opuścić powie ci to wcześniej.

 

Napięcie  w  ramionach  Lindiego  zniknęło  po  słowach  Carlyle. 

Zażenowany uśmiech wygiął wargi Lindi. 

- Jestem idiotą. Mam zamiar wrócić do domu i przygotować pokój zabaw 

do sesji, kiedy wróci do domu. 

-  To  jest  dobry  plan.  -  Uśmiechał  się  dalej,  aż  Lindi  zniknął  w  tłumie. 

Musiał  złapać  Ralph’a  by  zaciągnąć  go  do  domu.  Wspaniały  uległy  był 
bardziej śliski niż piskorz.  

Tuląc  swojego  drinka  zapadł  się  w  rozmyślaniach.  Omal  nie  zauważył, 

gdy  ktoś  podszedł  uklęknął  przy  jego  stole.  Świeża  whisky  przesunęła  się 
po powierzchni stołu. 

-  Dziękuję,  ale  nie  jestem  w  nastroju  do  towarzystwa.  -  powiedział. 

Nie wspominając już, że to było raczej bezczelne, by uległy kupił mu whisky.  

-  Greg  kazał  mi  wziąć  moją  dupę  w  troki  i  uwieść  cię.  Pomyślałem,  że 

może  chcesz  przećwiczyć  swój  bat.  -  Miękki  burczący  głos  sprawił,  że 
zobaczył jaki mężczyzna siedzi obok niego.  

- Hmm. Czasami Greg ma bardzo dobre pomysły. - Poddał się pokusie, by 

przejechać ręką po głowie uległego.  

Kiedy  wrócił  do  domu  i  Ralph’a  nie  było  i  tylko  obecność  jednej, 

delikatnej,  mazgajowatej  kici  stanęła  na  przeszkodzie  pełnoobjawowej 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 29 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

panice.  Nie  zauważyłby  notatki,  gdyby  nie  nosił  tej  cholernej  żywej  istoty 
wokół. 

- Jak z twoją raną? - Chociaż był badany rano, chciał usłyszeć od niego jak 

się czuje. 

- Jest w porządku, sir. - Ralph trzymał swoje nerwy w swoich oczach. 

 

Nie  było  wokalnych  wskazówek,  uległy  utrzymywał  głos,  ale  oczy, 

zazwyczaj ciepłe, teraz miały w sobie odrobinę strachu.

 

- Nie martw się. Nie zrobię niczego czego byś nie chciał. 

 

Teraz  miał  projekt.  Kochał  nowe  projekty,  szczególnie  jeśli  dotyczyły 

niedoświadczonych uległych. Ekscytacja buzowała w jego żyłach.  

- Na pewno nie chcę whisky teraz. Idź i przynieś kilka butelek wody na 

mój rachunek. Będę w pokoju.

 

Ralph przełknął szybko.  
-Tak, Panie. - Czuł jak szeroki uśmiech wypływa na jego twarz.

 

Wstając, odwrócił się i wszedł niemal na właściciela klubu. 
- Hej Greg jak idzie? 
-  W  porządku.  Wiem,  że  wysłałem  go  do  ciebie,  ale  jeśli  mu  złamiesz 

serce nie wracaj tu. - Ostrzeżenie Grega brzmiało głośno i wyraźnie.  

-  On  może  mieć  własne  życie.  -  Greg  może  być  większy  i  silniejszy  od 

Carlyle, ale on nie da się zastraszyć. Nie łatwo było go przestraszyć.  

- Będę delikatny dla niego. Nie chce zrobić mu poważnej krzywdy. 
- Traktuj go ostrożnie. Ralph jest słodkim facetem i nie chcę, by ktoś go 

wykorzystał. 

Carlyle uniósł brwi.  
- Wiesz, że to zrobię. Skąd ta nagła wątpliwość co do moich umiejętności?

 

Greg  zatrzymał  się  na  jego  słowa,  oczywiście  nie  był  tak  dobry 

w wyjaśnieniach jak w groźbach. 

- Ja.. po prostu pozwól nadać mu tempo. 
- I tak będzie. Nie chcę go pieprzyc i wyrzucić jak używaną prezerwatywę. 

Spróbujemy różnych rzeczy. Zobaczymy czy to jest to czego tak naprawdę 
chce.

 

Nie zamierzał wyznawać swojej miłości do Ralph’a jego szefowi, najpierw 

wyzna  to  jemu.  Carlyle  złapał  swojego  faceta  bo  to  były  sprawy  między 
nimi.

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 30 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Czy masz dostępny pokój? 
Jego dobry humor rozpłynął się. Greg wyjął klucz z kieszeni i wręczył mu 

go. Było kilka miejsc wolnych na użytek prywatny, ale Greg jako właściciel 
miał dostęp do tych najlepszych. 

 

-  Hej  szefie.  -  Ralph  posłał  właścicielowi  klubu  świadomy  uśmiech,  gdy 

wracał do Carlyle z butelkami wody w każdej ręce.  

Och, on tego nie zrobi. Nie zmusi tego biednego chłopca by był nerwowy 

lub  żeby  pomyślał,  że  robi  coś  złego.  Błysnął  ostrzegawczym  spojrzeniem 
na Grega.

 

- Hej Ralph, spędź miło czas. Uważaj na swoją kontuzję. - Greg poklepał 

bramkarza  po  plecach i dał Carlyle własne  ostrzegawcze  spojrzenie  przed 
udaniem się przez tłum w kierunku biura.

 

Carlyle objął ramieniem biceps Ralph’a i pociągnął go w kierunku tylnej 

ściany budynku, gdzie korytarz prowadził do prywatnych pokoi. 

Szybki rzut oka na numer na kluczu pokazał, że mieli pokój nr dziesięć. 
- Czy Greg jest na mnie zły? - Miękkie pytanie Ralph’a spowodowało, że 

Carlyle zatrzymał się. Odwrócił się do uległego. 

- Dlaczego miałby być na ciebie zły? 
-  Przez  przyjście  do  klubu  i  spotkanie  z  tobą.  Nie  chcę  by  pomyślał,  że 

ignoruję jego rady. Martwi się o mnie.

 

Carlyle ujął w dłonie twarz Ralph’a.  
- Nie kochanie. On martwi się, że ja ciebie wykorzystam. 
Śmiech Ralph’a wypełnił salę. 
- Chciałbym żebyś mnie wykorzystał. Mój penis miał ciężko od miesięcy. 
Śmiech  Carlyle  zrelaksował  Ralph’a  i  otworzyli  drzwi.  Wszedł  i  stanął 

w połowie  drogi  do  pokoju.  Nie  patrzył  za  nim.  Badał  natomiast 
udogodnienia  i  chwytał  uchem  przesuwanie  się  Ralph’a.  Mając  uległego 
wchodzącego do pokoju pierwszy raz pod jego własną moc. 

 

Ralph musiał się przyznać i albo wejdzie do pokoju albo nie będzie sesji. 

Udając, że bada zabawki w pokoju, stał plecami do uległego. Miękkie kroki 
za nim i ciche zamknięcie drzwi. Carlyle na pewno będzie chciał złamać ten 
zwyczaj.  Obracając  się  powoli  stanął  twarzą  w  twarz  z  jedynym  facetem 
jakiego chciał zatrzymać.

 

 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 31 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

 

 

Po  zamknięciu  drzwi  Ralph  nie  wiedział  co  robić  dalej.  Szybko  ustawił 

wodę na stoliku przy drzwiach i czekał na rozkazy. Carlyle odwrócił się do 
niego nie dając mu żadnej wskazówki co do następnego kroku.  

Stojąc  tam  i  obserwując  mężczyznę,  Ralph  czuł,  że  stres  i  zmartwienia 

znikają.  Biorąc  głęboki  oddech  stał  prosto,  stopy  ułożył  na  szerokość 
barków,  ręce  założył  do  tyłu  za  plecami  łapiąc  palcami  prawej  ręki  lewy 
nadgarstek. Czuł lekki ból w klatce piersiowej. Patrzył jak Carlyle przesuwa 
palcami  po  skórzanym  biczu.  Carlyle  odwrócił  się  i  Ralph  przypomniał 
sobie jak się oddycha. 

Starszy  mężczyzna  trzymał  się  dumnie  i  chociaż  nie  był  wyższy  od 

bramkarza  poczucie  spokoju  przetoczyło  się  po  nim.  Wiedział,  że  bez 
względu na to jak się to potoczy będzie w stanie go obsłużyć.  

Ciemne oczy Carlyle wciągały go do siebie.  
- Jak dużo robiłeś? 
-  Głównie  wiązanie  i  zatyczki.  Bez  biczowania  i  czegoś  bardziej 

intensywnego.  Nigdy  jeszcze  nie  zaufałem  komuś  tak  daleko.  Mój  ostatni 
chłopak nie rozumiał granic co stało się powodem, że jest moim ex.

 

Dom głaskał okolice jego blizny przez koszulę. Oczy Carlyle pokazywały 

zadziwiająca czułość,  jakiej  jeszcze  nigdy  nie widział  u  innego  mężczyzny. 
Nerwowo przełknął ślinę.  

-  Nie  lubię  oglądać  śladów  na  twoim  ciele,  których  nie 

spowodowałem. - Oczy Carlyle pociemniały. 

- I nigdy nie spowoduję siniaków, takich jak te, które trzeba opatrywać na 

drugi dzień. Jeśli kiedykolwiek uderzę cię w twarz spodziewam się odwetu. 

Obraz  uszkodzenia  twarzy  delikatnego  Domina,    jakie  spowodowałoby 

jego uderzenie, doprowadził Ralph’a do dreszczy.

 

-  Nigdy  cię  nie  uderzę,  Panie.  -  Szybciej  uszkodziłby  własną  rękę  niż  ją 

podniósł na Domina.

 

Carlyle uśmiechnął się.  
- Jesteś życzliwym człowiekiem. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 32 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Ralph  wzruszył  ramionami.  Nie  sądził  by  był  szczególnie  dobrym,  jego 

serce nie pozwalało na bicie kogoś, tym bardziej osoby z którą chciał zostać. 

-  Wiem,  że  powiedziałem  ci  wcześniej,  że  muszę  ćwiczyć  bat,  ale  nie 

zaczniemy  od  tego.  Twoja  rana  jest  jeszcze  zbyt  świeża  i  chociaż  jest 
zamknięta  nie  jest  w  pełni  uleczona.  Wiem,  że  to  wciąż  składanie  ofert. 
Poza tym musimy zbudować zaufanie, zanim zrobię wszystko, co wiąże się 
z uderzaniem  ciebie  tego  rodzaju  obiektem.  Chcę  żebyś  wierzył,  że  nie 
skrzywdzę cię zanim wybiorę bat.

 

- Ufam ci. - Mieszkając z tym człowiekiem przez kilka tygodni, Ralph ufał 

mu jak żadnemu człowiekowi do tej pory.  

- Wiem, że myślisz, że możesz to zrobić. Ale będziemy potrzebować kilka 

sesji  żebym  był  pewien  naszej  więzi.  -  Carlyle  posłał  twarde  spojrzenie 
Ralphowi. 

-  Nigdy  nie  będziesz  grał  z  nikim  innym,  gdy  jesteśmy  razem.  Czy  to 

rozumiesz?

 

-  Tak,  Panie.  -  Nigdy  nie  przyszło  Ralphowi  do  głowy,  by  grać  z  kimś 

innym. Chciał Carlyle jako swojego pana, nikogo innego.

 

- Teraz kolejna ważna kwestia. Czy byłbyś skłonny założyć moją obrożę 

kiedy będę cię szkolić? 

Ralph  pochylił  głowę,  nie  odrywając  wzroku  od  Domina  nawet  na 

sekundę.  Ledwo  oddychał,  dla  uspokojenia  zamrugał.  Wizja,  że  mieszka 
i bawi  się  z  Carlylem  błysnęła  mu  jak  szczęśliwa  iskra  ze  świata  jego 
marzeń.

 

- Ralph?

 

Zamrugał kiedy uświadomił sobie, że był tak zajęty wizjami, że zapomniał 

o Dominie. 

- Tak, byłbym zaszczycony nosząc twoją obrożę, Panie.

 

- Dla ciebie Mistrzu. - Carlyle wydał reprymendę. - A kiedy już ustalimy, 

że jesteśmy zgodni, co do tego nie mam wątpliwości, dam ci bardziej stałą 
obrożę.

 

Ralph  skinął  głową.  Mówienie  było  trudne,  gdy  spełniały  się  wszystkie 

marzenia. Jego ciało bolało, by poczuć dotyk i posmakować tego człowieka 
przed nim. 

- Tak, Mistrzu. 
Uśmiech Carlyle mógł zgasić słońce.  

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 33 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

- Dobrze. Chcę się upewnić czy nie czujesz presji lub poczucia obowiązku.

 

Kręcąc głową Ralph nie mógł nie uśmiechnąć się.  
- Nie, Panie, nie czuję obowiązku ale czuję się zajebiście. Czy to się liczy?

 

- To zawsze się liczy. - Oczy Carlyle błyszczały.  
Poczucie  ciepła  ogarnęło  Ralph’a  w  środku.  Wstrzymał  oddech  kiedy 

Domin go okrążał. Czy Carlylowi podobało się to co widział? Czy miał dość 
dużo mięśni? Zbyt wiele mięśni? Był zbyt przystojny lub nie całkiem?

 

- Ciii, jesteś idealny. - Carlyle powiedział niskim tonem, jakby mógł czytać 

w myślach Ralph’a. 

-  Jeśli  jesteś  w  stanie  oddać  się  w  moje  ręce,  zdejmij  ubranie  i  połóż  je 

tam. - Wskazał mały stolik przy wejściu, gdzie Ralph odstawił wodę.  

Ralph  utrzymywał  ręce  w  zasadzie  bez  drżenia,  gdy  zdejmował  kolejno 

ubrania.  Pierwsze  buty  i  skarpetki,  następnie  jego  koszula,  dżinsy  a  na 
końcu z głębokim oddechem bieliznę. Wszystko składał starannie i ustawiał 
na stole z precyzją. Gdy wykonał zadanie odwrócił się niechętnie do Carlyle, 
zdenerwowany  jaka  będzie  reakcja  drugiego  mężczyzny.  Carlyle  nie 
odzywał się tak długo, że Ralph zerknął na niego przez rzęsy.

 

-  Sprawdźmy  twoją  postawę. Ręce  w  bok.  -  Carlyle  mówił cicho,  ale  nie 

było  wątpliwości  to  był  trzask  polecenia.  Ralph  ustawił  się  posłusznie 
w pozycji,  którą  utrzymywał  wcześniej.  Wstrzymał  oddech,  kiedy  Dom 
wolno go okrążał. Uderzenie w pośladek go zaskoczyło.

 

- Oddychaj. - Ralph wypuścił powietrze i wziął kolejny oddech próbując 

go uregulować. Panika zagrożenia pojawiła się na brzegach. Co zrobić jeśli 
Carlyle oczekiwał czegoś innego?  

- Jesteś nawet lepszy niż myślałem. - Podziw w głosie Carlyle zrelaksował 

go  głęboko  w  środku.  Nie  złamał  postawy,  ale  trochę  stresu  się  w  nim 
rozpłynęło. 

- Jesteś silnym człowiekiem, prawda? 
- Tak, Panie.

 

-  Nie  myśl,  że  skoro  jesteś  większy  ode  mnie  to  możesz  się 

zamienić. - ostrzegł Carlyle. 

 

- Nie, Panie. Nigdy tak nie myślałem. - Ralph uspokoił Domina.

 

- Dobrze. - Zadowolenie w głosie Carlyle powiedziało mu,że wierzy. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 34 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

-  Czy  masz  jakieś  zastrzeżenia  żebym  cię  pieprzył  dziś  wieczorem? 

Czy jesteś wystarczająco zdrowy? 

Penis  Ralph’a  podniósł  się  tak  szybko,  że  musiał  zablokować  kolana  by 

nie upaść. 

-  Tak  Mistrzu.  Chciałbym  tego.  -  Cholera  on  nawet  wziąłby  na  siebie 

wstrząs bólu, by tylko mieć Carlyle w sobie. 

 

Carlyle  po  raz  kolejny  posłał  mu  jasny,  biały  uśmiech.  Może  nie  czytał 

podręcznika  dla  Dominów,  który  stwierdzał,  że  Domin  tylko  warczy 
i burczy…  

Zasady  zabraniające  się  uśmiechać  mistrzowi,  gdy  sprawia  mu  to 

przyjemność były przesadzone i głupie. Ralph potrząsnął głową, by złapać 
jakiś  sens.  To  było  głupie  być  oślepionym  uśmiechem.  Jego  serce,  które 
chronił  przed  niebezpieczeństwami  tego  świata,  głupio  tłukło  się  o  klatkę 
piersiową jakby próbując twierdzić, że należał do tego człowieka. 

- Idź na łóżko i chwyć się za zagłówek, chyba że jest ci zbyt niewygodnie. 

Jesteś  teraz  w  tym  momencie,  najlepszym  sędzią  swojego  ciała.  Później 
będę to wiedział lepiej od ciebie.

 

Ralph obrócił się do miejsca, które wskazał Carlyle i nie mógł uwierzyć, 

że widział to pierwszy raz. Olbrzymie mosiężne łóżko dominowało połowę 
pokoju  jakby  czekając  na  swoich  aktorów.  Rama  miała  mosiężne  szyny 
tworzące  zagłówek  i  stopnik.  Równomierne  rozstawienie  było  idealne  do 
podłączenia  różnych  opcji  niewoli.  Stał  przy  łóżku  podziwiając  błyszczącą 
ramę i miękką pościel. Ralph widział takie łóżka w starych filmach na długo 
zanim sam nabył takie na własność.

 

- Nie jesteś w łóżku, dlaczego? - Ralph ocknął się z marzeń. 
- Och, przepraszam. Myślałem o tym jakie świetne jest to łóżko. Zawsze 

chciałem takie mieć, kiedy byłem mały zobaczyłem takie w westernie. Duże 
mosiężne i do tego wanna na mosiężnych nóżkach. 

Zabrało  mu  moment  kiedy  zdał  sobie  sprawę,  że  wędrując  myślami 

ignorował polecenie Domina.  

Cholera!  
Carlyle  był  jego  Domem  i  musiał  wykonywać  jego  polecenia.  Klepnięcie 

w tyłek poinformowało go, że Carlyle też zdał sobie z tego sprawę. 

- Przepraszam, Mistrzu. - Carlyle pokazał mu swój łagodny uśmiech.

 

- W porządku, wskakuj na łóżko. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 35 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Kurwa,  dzieciak  był  tak  słodki,  że  chce  się  go  jeść  łyżeczką,  a  może 

wkręcić go w materac. Tak, on miał dwie opcje. Nie mógł walczyć z potrzebą 
tak  uroczego  człowieka.  Czochrając  jego  gładkie  włosy  otrzymał  uroczy 
rumieniec  na  bladych  policzkach.  Tygodnie  poznawania  Ralph’a 
spowodowało  tyle,  że  przesłodził  garnek.  Duży  uległy  naciskał  wszystkie 
guziki  Carlyle.  Musiał  przywoływać  całą  swoją  kontrolę,  by  powstrzymać 
się od obchodzenia się bezpardonowo z człowiekiem. Ralph może być duży 
i nieustępliwy, ale miał skórę gładką jak dziecko. 

 

- Następnym razem, kiedy się spotkamy chcę, żebyś ogolił tylko policzki. 

Nie chcę pieprzyć chłopca. Lubię jak ciało ma włosy.

 

Niektórzy Dominowie nie lubili owłosionych mężczyzn, ale Carlyle lubił. 

Oczywiście jeśli włosy wyrastały z pleców to już była inna historia. 

Ale owłosienie Ralph’a było ograniczone głównie do słodkiej linii w dół 

brzucha,  prowadzącej  do  schludnie  przyciętych  włosów  wokół  członka. 
Po prostu  lubił  jak  mężczyzna  był  schludny  a  nie  goły.  To  było  tak  jakby 
wymyślił sobie idealnego faceta i on magicznie się pojawił. 

Ralph nie tylko pasował doskonałą sylwetką ale też osobowością. Chociaż 

pracował  jako  bramkarz,  Carlyle  nigdy  nie  słyszał,  by  ktoś  powiedział,  że 
użył nadmiernej siły. Jeśli już, to że był zbyt uprzejmy i bał się skrzywdzić 
klientów, nawet jeśli ignorowali jego rozkazy. Szczęśliwie zdarzyło się tylko 
kilka wypadków gdy ludzie naprawdę byli nadmiernie hałaśliwi.

 

Carlyle  spokojnie  ustawił  długość  czerwonego  sznura,  który  znalazł  w 

pudełku  z  zabawkami  i  związał  nadgarstki  Ralph’a  razem,  następnie 
przywiązał je do łóżka.  

Za każdym zawinięciem sznura widział jak znika napięcie z jego twarzy. 

Ten kto zranił Ralpha w przeszłości powinien mieć zrobiony z dupy garaż.

 

Skończywszy  Carlyle  podziwiał  swoje  dzieło.  Skóra  uległego  pięknie 

kontrastowała ze sznurem. 

- Daj mi znać jeśli zaboli. Jakie jest twoje bezpieczne słowo? 
Cholera! 
Nie  mógł  uwierzyć,  że  zapomniał  zapytać  zanim  jeszcze  zaczął.  To  było 

Dom 101. Dobrze, że nie zaszedł dalej. 

- Księżniczka.  
Na minutę Carlyle zaprzestał wiązania. 
- Twój kot? 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 36 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Carlyle widział jak policzki uległego pokrywają się rumieńcem, ale ten się 

nie wycofał. 

-  Uważam,  że  jeśli  powiem  „księżniczka”  w  środku  sceny,  to  ten  wyraz 

będzie się wyróżniał. 

Carlyle spojrzał w dół na wyrzeźbione mięśnie. 
- Tak, to powinno wystarczyć. 
Ralph obserwował Carlyle jak zdejmował ubranie, jeśli szeroko otwarte 

oczy i oblizywanie warg miałyby być wskazaniem, to uległemu podobało się 
to co widział. 

 

Carlyle  nie  pysznił  się,  wiedział,  że  jest  w  dobrej  kondycji  i  miał 

wystarczająco  dużo  kochanków  w  przeszłości,  by  nie  być  skromnym  jeśli 
chodziło o jego wygląd.  

Jednak  nigdy  wcześniej  nikt  nie  patrzył  na  niego  z  taką  tęsknotą. 

Z wbitymi w niego oczami Ralph’a czuł się seksownie jak nigdy wcześniej.  

Pokazał uległemu skórzany bicz jaki wziął wcześniej ze ściany.  
Oczy Ralph’a rozszerzyły się, gdy zobaczył przedmiot. 
-  Wziąłem  go  nie  po  to  by  cię  uderzyć,  ale  żebyś  zapoznał  się 

z zabawkami, które mógłbym użyć. Jesteś stosunkowo mało doświadczony 
i nie chcę stwarzać niekomfortowej sytuacji dla ciebie. 

 

Ale gdybym chciał to bym mógł. 
Patrzył  bramkarzowi  w  oczy,  gdy  owinął  nici  bicza  wokół  jego  penisa. 

Powoli przeciągał paski z dala od niego. Uśmiechnął się kiedy uległy jęknął. 
Koraliki pre-ejakulatu kapały z członka. 

 

-  Czujesz  się  komfortowo?  –  zapytał  leniwie  przeciągając  nici  po  całym 

brzuchu uległego. 

Ralph skinął głową. 
- Daj mi znać jeśli poczułbyś ból w klatce piersiowej. 
Mimo,  że  rana  zagoiła  się  na  zewnątrz,  w  środku  może  jeszcze  nie  być 

całkowicie  wyleczona.  Nie  chciał  by  Ralph  nawet  przez  chwilę  odczuwał 
niezamierzony  dyskomfort.  Celowo  zadany  ból  to  jedno,  przypadkowy  nie 
będzie tolerowany. 

- Dobrze. 
- Tak będzie lepiej lub nie polubisz swojej kary. 
- Tak, Mistrzu. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 37 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Przez następne kilka minut Carlyle przesuwał biczem przez zaskakująco 

wrażliwą  skórę  Ralph’a.  Mistrz  cieszył  się  wzdrygnięciami  i  tłumionymi 
drganiami uległego. 

- Ach, masz wrażliwe sutki. 
-  Chyba,  tak.  –  Ralph  posłał  mu  zmieszane  spojrzenie.  –  Nikt  tak 

naprawdę wcześniej się nimi nie bawił. 

- Ich błąd. 
Carlyle pochylił się i ugryzł jeden z gruzełków. 
Ralph pisnął i wydał z siebie uczciwy skowyt. 
-  Mmm.  Pewnego  dnia  musimy  je  przekłuć  i  założyć  pętle,  dopiero 

będziemy się bawić. – powiedział z rozkoszą w głosie. 

-  Nie  wiem  czy  poradzę  sobie  z  tak  wielką  radością,  Panie.  –  mruczał 

Ralph. 

- Nie chciałbyś tego?  
Carlyle ugryzł drugi sutek, zadowolony, gdy otrzymał w zamian następny 

ostry krzyk. Jego penis stwardniał ciesząc się władzą nad Ralphem. Młody 
uległy drżał pod jego dotykiem i Carlyle czuł się jak bóg. Zatrzymał się, gdy 
zobaczył grymas dyskomfortu na twarzy Ralph’a. 

- Boli? 
Przez  chwile  wyglądało  jakby  Ralph  chciał  zaprzeczyć,  ale  po  chwili 

skinął głową. 

- Trochę. 
Szybkim szarpnięciem, Carlyle uwolnił uległego z więzów. Rozwiązał jego 

nadgarstki  i  rzucił  liny  na  podłogę,  następnie  roztarł  jego  ręce.  Masaż  dał 
mu powód do dotknięcia Ralph’a. Absorbując jedwabistą skórę i ciepłe ciało 
pod palcami.

 

- Czy jesteś wystarczająco zdrowy bym cię pieprzył? 
- Tak, Panie. – Szybka odpowiedź Ralph’a nie zostawiała wątpliwości. 
-  Dobrze.  –  Pozwolił  uległemu  zobaczyć  radość  w  swoich 

oczach. - Czekałem tygodnie by się z tobą kochać i nie sądzę bym wytrzymał 
jeszcze minutę. 

Miałby jednak nawet dwie, gdyby Ralph potrzebował czasu. Czekał dużo 

dłużej.  Szedł  wolno  do  stolika  z  którego  wyciągnął  prezerwatywy 
i nawilżacz. Dawał Ralphowi czas by był gotowy. Nie czekał też zbyt długo 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 38 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

by  się  potem  spieszyć  lub  doprowadzić  potrzebę  do  granicy  bólu,  gdy 
wspaniały mężczyzna będzie owinięty wokół jego penisa. 

- Proszę, Mistrzu. – błagał Ralph. 
- Ciii …, dam ci to czego chcesz, kochanie. Bądź cierpliwy. 
- Byłem chory przez kilka tygodni, a teraz mnie oszukujesz. 
Carlyle odsunął ręce i obszedł łóżko i stanął obok Ralph’a.  
- Czy masz wrażenie, że jesteś zwierzchnikiem? 
Ralph  wciągnął  oddech,  najwyraźniej  zdając  sobie  sprawę,  że  poszedł  o 

krok za daleko. 

- Nie, Panie. 
-  Będziemy  uprawiać  seks  kiedy  ja  zdecyduję,  że  jesteś  gotowy. 

Rozumiesz? 

- Tak, Mistrzu. 
Uległy  wyglądał  tak  smutnie,  że  Carlyle  prawie  ustąpił,  ale  nie  mógł 

pozwolić Ralphowi na przejęcie władzy. To byłby precedens.

 

Nasunął  prezerwatywę  i  wrócił  do  dodawania  nawilżacza  do  otworku 

Ralph’a, upewniając się by nie czuł on dyskomfortu. Kiedy był pewny co do 
nawilżenia i rozciągnięcia ustawił główkę penisa i pchnął do środka. 

Ralph chrząknął pod wpływem niewielkiego dyskomfortu, następnie się 

zrelaksował i pozwolił wejść Carlyle głębiej. 

- Dobry chłopiec. – chwalił. 
Gdyby ktokolwiek mógł zobaczyć jak pieprzył Ralph’a wiedziałby, że nie 

jest następnym uległym z długiej kolejki jego byłych. Carlyle opiekował się 
nim i wykorzystywał każdą sztuczkę jaką znał, by mężczyzna na końcu jego 
członka drgał i jęczał. 

 

- Tak dużo, Mistrzu.

 

Carlyle uśmiechnął się. 
- Możesz mnie wziąć. Taki dobry, chłopiec, tak bardzo dobry.  – mruczał 

czułe słówka do uległego, trzymając mocno jego biodra. 

Kiedy  oni  się  wzajemnie  testowali,  pomyślał,  że  taki  otoczony  nim 

mógłby  dojść  w  jego  gorącą  dziurkę.  Nie  mógł  dłużej  czekać.  Właśnie  ta 
myśl spowodowała, że jego penis zagroził wystrzeleniem.

 

- Dojdź! – domagał się od uległego. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 39 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

Ledwie okrzyk przebrzmiał echem w pokoju, gdy Ralph doszedł w łóżko 

a Carlyle uwolnił swoja spermę do prezerwatywy. 

Zabrało  mu  to  więcej  woli  niż  powinno  by  oddzielić  się  od  uległego. 

Gdyby  miał  wspólną  przyszłość  z  Ralphem  nigdy  nie  byłby  sam.  Jednak 
trzeba więcej niż jednej osoby do utworzenia trwałego porozumienia i nie 
chciał  wykorzystywać  młodego  człowieka  kiedy  jeszcze  leżał  na  mokrych 
prześcieradłach. 

- Cholera, chciałbym papierosa. – powiedział bez zastanowienia.  
Ralph  obok  niego  usztywnił  się.  Carlyle  chwycił  uległego  i  przyciągnął 

blisko zanim drugi mężczyzna uciekłby.  

- Chęć to nie to samo co wypalić jednego. Mam wystarczająco dużo silnej 

woli by się powstrzymać.  

- Nie chcę, żebyś miał do mnie pretensje, że wymusiłem to na tobie. 
Carlyle roześmiał się. 
- Jak ma być złe to, że chcesz żebym był zdrowy i nie umarł na raka płuc. 

– Potrząsnął Ralphem łagodnie. – Nie, w tym przypadku masz rację i będę 
przestrzegać  tej  jednej  reguły,  którą  mi  dałeś.  Chcę,  żebyś  rozważył  mnie 
jako stałego Domina i wiem, że nim nie będę paląc papierosy.

 

Wiedział,  że  Ralph  go  usłyszał  bo  złożył  delikatny  pocałunek  na  jego 

sercu. 

- Wracajmy do domu. Chcę cię w naszym łóżku. 
- Naszym łóżku? – Ralph rzucił spojrzeniem z miejsca, w którym leżał. 
Carlyle skinął głową. 
- Twoje miejsce jest przy mnie. Możesz jeszcze nie być gotowy by podjąć 

decyzję,  ale  najlepiej  dla  ciebie  będzie  poznać  wszystkie  fakty.  Pierwszy  z 
nich to to, że jestem w tobie zakochany.

 

Ralph szeroko się uśmiechnął. 
-  Nie  sądzę,  że  potrzebuję  długiego  czasu  do  rozważania,  ponieważ 

jestem w tobie również zakochany, Mistrzu.

 

- Doskonale, chodźmy do domu. Jutro możemy sporządzić umowę. Znam 

odjazdowego prawnika, który może to zrobić naprawdę szybko.  

Ralph roześmiał się. 
- Tak właśnie założyłem. 

background image

Amber Kell - BDSM Club 02 - Considering Carlyle   

tłumaczyła  

 40 | 

S t r o n a  

 

b e t o w a ł a

OkuLArNIcaM

  

W  doskonałej  zgodzie dwóch  mężczyzn  udało  się  rozpocząć  nowe  życie 

razem. 

- Jak się czujesz z psami? – zapytał Ralph. 
- Nie naciskaj. – warknął Carlyle. 
 

Koniec