technik artykul 2011 05 33764

background image

N

O W O C Z E S N Y

T

E C H N I K

D

E N T Y S T Y C Z N Y

64

E D U K A C J A

Praca trzech pokoleń

Szanowni Państwo, 9 września obcho-
dziliśmy jubileusz 20-lecia wrocławskie-
go Prywatnego Medycznego Studium
Techniki Dentystycznej KM Dental.
Te 20 lat minęło jak jeden dzień, to czas
jednego pokolenia. Jestem zaszczyco-
ny możliwością podzielenia się swo-
imi wspomnieniami z historii zawodu
technika dentystycznego. Do Wro-
cławia po raz pierwszy przyjechałem
w 1947 roku, rok wcześniej zostałem
przyjęty do terminu techniki dentystycz-
nej w Warszawie na Pradze. Po wojnie
Wrocław był totalnie zniszczony, podob-
nie jak moja Warszawa. Całe dzielnice
legły w gruzach. Zastałem przegranych
Niemców, skazanych na banicję, mu-
sieli oni oddawać miejskie stanowiska
pracy przybywającym Polakom, którzy
często byli uciekinierami z centralnej
Polski, tak jak np. mój ojciec. Ci, co przy-
byli do Wrocławia, kierowali się wiarą
i nadzieją. Silni i pracowici zaczęli robić
swoje. Było ich tysiące, wymienię tych,
których poznałem, którzy mnie uczyli,
profesorów: Ujejskiego, Witwickiego,
techników: Płytnika, Martynowskiego,
Cabata. Byli wielcy i uczyli żarliwie na-
stępców.

Stworzono nowe ośrodki nauki i kul-

tury w gmachach tak pięknych jak
Opera Lwowska. Tu tworzyli i uczyli
wszechstronni, jak prof. Wigdorowicz-
Makowerowa, prof. Płonka – stomato-
log protetyk, ich uczeń prof. Maślanka,
a także technicy dentystyczni, jak Ku-
las, autor podręcznika do modelarstwa,
z którego i ja korzystałem.

Chylę przed Wami czoło za osiągnię-

cia, wśród których jest także wasza
szkoła. Trzy pokolenia wrocławian wy-
konały wiekopomną pracę. Technika
dentystyczna jest częścią stomatologii,
a ta stanowi część medycyny. Protezy
i aparaty wykonywane przez techników

dr n. med. Andrzej Krocin

W

ramach jubi-
leuszu 20-lecia

wrocławskiego Prywatnego
Medycznego Studium Techniki

Dentystycznej KM Dental,

w imieniu wybitnego i cenionego

dr. n. med. Andrzeja Krocina

publikujemy list skierowany

do wychowanków tej szkoły.

służą do profilaktyki, leczenia i rehabi-
litacji ludzi, nie tylko defektów narządu
żucia, ale także psychiki. Przed 1918 ro-
kiem protezy zębowe wykonywali rze-
mieślnicy, złotnicy, ceramicy, jubilerzy
– tak zwane zawody artystyczne, a pra-
ce ich traktowano jak dzieła sztuki. Po-
czątek włączenia stomatologii do nauk
medycznych nastąpił we Francji, do-
konał tego profesor dentysta Pierre
Fouchard (1678-1761). Obecnie działa
honorowa światowa organizacja zwana
Akademią Pierre’a Foucharda z sekcją
polską, do której mam zaszczyt należeć.
Akademia ta wytyczała i wytacza kie-
runki rozwoju stomatologii.

W Polsce w latach 1918-1947 techni-

ka dentystyczna była rzemiosłem z wy-
mogami podstawowego wykształcenia
7 klas szkoły powszechnej. Już wtedy
technicy dentystyczni organizowali się
w regionalne związki zawodowe usta-
lające mistrzów i pracowników termi-
natorskich na stanowiskach ucznia,
technika, technika mistrza uprawnio-
nego do nauczania zawodu. W tym
okresie dentystyka była zdominowana
przez Żydów. Według relacji techników
Płytnika i Martynowskiego we Lwowie
w tych zawodach dominowali Polacy.
Między Polakami a Żydami nie było
konfliktów, segregowały ich tylko pro-
tekcje. Żydzi wymagali od przyjmo-
wanych na uczniów zaliczenia szkoły
rabinackiej. Nadmieniam, że większość
Żydów deklarowała obywatelstwo pol-
skie, tylko pochodzenie i wiarę żydow-
ską. Podczas okupacji niemieckiej za-
mknięto wyższe uczelnie i zgładzono
Żydów. Wytworzył się wielki deficyt
kadr w stomatologii. Pozostali techni-
cy dentystyczni po krótkich kursach
przejmowali funkcje lekarzy, co trwa-
ło do 1959 roku. Ja, będąc lekarzem
w mieście powiatowym Goleniów

background image

5

/ 2 0 1 1

65

E D U K A C J A

w województwie szczecińskim, miałem
15 tys. podopiecznych oraz czterech
techników dentystycznych uprawnio-
nych do pracy.

Po II wojnie światowej, w 1946 roku

utworzono Ministerstwo Zdrowia
z departamentem zawodów średnio
medycznych. Departamentem tym
kierowała zasłużona pielęgniarka i pe-
dagog Irena Sendlerowa. Ówczesnymi
uchwałami i zarządzeniami powołano
trzyletnie szkoły medyczne jako licea
zawodowe, otwierane najczęściej przy
akademiach medycznych. Kandydat
do szkoły po małej maturze zdawał eg-
zamin konkursowy. Szkoły te z czasem
powstawały w każdym województwie,
oddzielając się od wyższych uczelni.

Sendlerowa dążyła do podniesienia

poziomu wiedzy średniego personelu
medycznego i tak w 1959 roku licea
te przekształcono w dwuletnie szkoły
pomaturalne, zmieniając treść ich pro-
gramów nauczania. Początkowo absol-
wentów obowiązywał regionalny nakaz
pracy. Przyjęto centralne zarządzanie
resortami. Likwidowano prywatne
przedsiębiorstwa i konkurencję, wpro-
wadzono nakazy, co hamowało postęp.
Dobrą stroną centralnego zarządzania
było to, że porządkowały system, któ-
ry likwidował zacofanie, ujednolicając
doktryny leczenia. Powołano skutecz-
nie działające zespoły metodyczne
między katedrami uczelni i szkołami
medycznymi. O wszystkim decydowa-
ło ministerstwo, a jego ważnym ciałem
doradczym były Zespoły Nadzoru Kra-
jowego, tzw. zespoły konsultacyjne.

Przez kilkanaście lat pracowałem

w zespole do spraw stomatologii pod
kierownictwem prof. Jańczuka. Miałem
w nadzorze merytorycznym z protety-

ki dziesięć województw oraz wszyst-
kie szkoły techników dentystycznych.
To była pionierska praca, przez ujed-
nolicone doktryny eliminowaliśmy za-
cofanie, np. zakaz stosowania randolfu
zamiast złota (mosiądz, który zatruwał
organizm). Prof. B. Płonka z Wrocławia
opracował zasady leczenia pacjentów
bezzębnych. Wprowadziliśmy obowią-
zek szkolenia i stosowania w specjali-
stycznych przychodniach wojewódz-
kich i miejskich protez szkieletowych
i porcelany napalanej na metale. Cen-
tralne zarządzania były mało wydajne
i zniechęcały do twórczej pracy.

Zmiana ustroju w Polsce, która nastą-

piła w latach osiemdziesiątych ubiegłe-
go stulecia, przywróciła mechanizmy
konkurencji niezbędnej dla postępu.
Pragnę mocno podkreślić, że zespół nad-
zoru krajowego, zespoły metodyczne
kierowały się zasadami czynienia dobra
szczególnie na rzecz pacjentów. Zmia-
ny, które nastąpiły po zmianie ustroju,
dotyczyły kierowania krajem i dały sa-
modzielność władzom terytorialnym,
a w szkolnictwie pozwoliły na różno-
rodność szkół i kierunków nauczania.
Zabiegające o dobro zawodu technika
dentystycznego i właściwą współpracę
lekarzy dentystów z technikami w 1998
roku zasugerowano podniesienie wy-
kształcenia absolwentów do stopnia
licencjackiego, po odbyciu studiów
w akademiach lub na uniwersytetach
medycznych z możliwością podwyż-
szenia wiedzy w dziedzinie zarządzania
do stopnia magistra i w dziedzinie prac
naukowych do stopnia doktora nauk
medycznych. Uwzględnia to również
istnienie szkół pomaturalnych dla tech-
ników dentystycznych, które konkuro-
wały ze studiami licencjackimi, kształ-

cąc bardzo dobrze przygotowanych
do wykonywania zawodu absolwentów.
Szkoły licencjackie na uczelniach przy-
czyniają się do korelacji nauczania leka-
rzy i techników oraz ujednolicają zasa-
dy etyczne zawodu. Obecnie mamy już
dziesiątki techników licencjonowanych,
wielu ze stopniem magistra, a także jed-
nego, który obronił rozprawę doktorską
w Poznaniu, dr. n. med. Arkadiusza Rut-
kowskiego, mojego ucznia.

W postępie w zawodzie technika den-

tystycznego dużą rolę odgrywają firmy,
które zaopatrują techników dentystycz-
nych i lekarzy w materiały i urządzenia
specjalistyczne, a także zatrudniają
specjalistów prowadzących szkolenia.
Materiały i urządzenia mają normy
ADA i ISO, które dopuszczają je do sto-
sowania w leczeniu. Pragnę wymienić
m.in. niemiecką firmę VITA z siedzibą
w Legionowie, której przedstawicielem
w Polsce jest tech. dent. Jerzy Osłów,
oraz firmę Holtrade w Piasecznie na cze-
le z Marią Deją.

Naczelną zasadą etyczną zawodów

medycznych, w tym techników denty-
stycznych, jest: „zdrowie pacjenta jest
najwyższym prawem” oraz „mam prawo
do korzystania z dorobku innych i mam
obowiązek spłacić ten dług, udostępnia-
jąc wszystkie swoje osiągnięcia”. Każda
szkoła i każdy jej absolwent powinien
dążyć do doskonałości. Nieprawdą jest,
że wyższe uczelnie mają w tym postę-
pie wyłączność. Czasami wynalazki
powstają poza akademiami, np. jeden
student w słoiku zsyntetyzował ami-
nokwas, za co dostał nagrodę Nobla.
Ja czyniłem próby zrobienia diamentu
z grafitu... nie udało się. Za to wykona-
łem taki ząb, który się spodobał pacjen-
towi, i to jest dla Was moje motto!


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
technik artykul 2011 05 33756

więcej podobnych podstron