background image

 

                                             

Trójkąt Bermudzki 

  

Trójkąt Bermudzki jest to obszar zachodniego Atlantyku, w pobliżu południowo wschodnich 
wybrzeży Stanów Zjednoczonych, mniej więcej w kształcie trójkąta. Trójkąt ten rozciąga się 
od Bermudów na północy, po południową Florydę, następnie na wschód przez Wyspy Bahama 
do punktu leżącego Puerto Rico na około 40 stopni długości zachodniej skąd na powrót do 
Bermudów. Podobno już sam Krzysztof Kolumb doświadczył niesamowitych przeżyć w 
Trójkącie Bermudzkim. Wraz ze swoją załogą obserwował m.in. "białą wodę", "wielką 
ognistą błyskawicę", dziwne zachowanie się kompasu... Jednak chyba najbardziej 
niezwykłym zaginięciem w rejonie Trójkąta Bermudzkiego było zdarzenie mające miejsce 5 
grudnia 1945 roku. O godzinie 14.00 eskadra pięciu bombowców typu Grumman TBM - 3 
"Avengers" należących do marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych wzbiła się w 
powietrze z lotniska w Fort Lauderdale na Florydzie. Miały odbyć typowy lot ćwiczebny. 
Samoloty miały obsługę złożoną z pilota, radiooperatora i strzelca pokładowego oraz paliwa, 
które powinno wystarczyć na przelecenie około 1500 km. Załoga posiadała w kamizelki 
ratunkowe i samonapełniające się powietrzem tratwy. Mieli przelecieć 250 km wprost na 
wschód w kierunku Bahamów, po czym skręcić na północ i po 65 km zawrócić w kierunku 
południowo zachodnim do bazy. Warunki atmosferyczne były dobre. O godz. 15.15, po 
wykonaniu zadania, w drodze powrotnej do bazy dowodzący porucznik Taylor nadał 
alarmującą wiadomość, że eskadra prawdopodobnie zboczyła z kursu i nie widzi 
spodziewanego lądu : "Nie jesteśmy pewni jaka jest nasza pozycja, gdzie jest zachód... 
Wszystko się pokręciło.

Oto samoloty lotu 19, które przepadły bez śladu
Dziwne rzeczy się tu dzieją. Nawet ocean nie wygląda tak jak powinien...". Łączność została 
przerwana, ale nasłuch nadal odbierał fragmenty rozmów między pilotami. Nie można było 
jednak uzyskać z nimi połączenia z nimi. O godz. 16.00 z nieznanych przyczyn por. Taylor 
zdał dowództwo nad eskadrą innemu kap. Stiversowi, który po około 15 minutach później 
meldował do bazy: "Nie wiemy gdzie jesteśmy... musieliśmy przelecieć nad Florydą i 
znajdujemy się chyba w Zatoce Meksykańskiej" po czym poinformował pilotów, że muszą 

background image

wykonać zwrot o 180 stopni, by dolecieć z powrotem na Florydę. Z dosłyszanych rozmów 
wynikało, że kończy się paliwo i że wszystkie instrumenty pokładowe zwariowały i każde daje 
inne odczyty. Słyszalność stawała się coraz słabsza, z czego wywnioskowano, że eskadra leci 
na wschód oddalając się od bazy i lecąc na pełne morze. Wreszcie usłyszano okrzyk Stiversa: 
"Mój Boże ! Wygląda jakbyśmy wkraczali w białą wodę... jesteśmy kompletnie zgubieni... Nie 
lećcie za nami... oni wyglądają, jak gdyby przybyli z innego świata..."Po tym komunikacie 
łączność została przerwana. Z lotniska Banana River Air Station wyleciał na ratunek 
ratowniczy wodnopłatowiec typu Martin Mariner PBM, zaopatrzony w specjalne instrumenty 
i urządzenia mające pomóc lotnikom zmuszonym do wodowania. Ekipa składała się z 
dwunastu osób. Skierowali się na południowy wschód i podobnie jak eskadra przepadli bez 
śladu. Zaginięcie w ciągu kilku godzin 6 samolotów z 27 ludźmi spowodowało największe w 
dziejach marynarki USA morskie i lotnicze poszukiwania. Brało w nich udział 307 samolotów, 
4 niszczyciele marynarki, kilka okrętów podwodnych, 18 jednostek Straży Przybrzeżnej, 
specjalne statki ratownicze i setki prywatnych łodzi i jachtów. Z Bahamów dołączyły jeszcze 
jednostki marynarki brytyjskiej i samoloty RAF u. Poszukiwania trwały od świtu do zmroku, 
samoloty czesały morze na obszarze 600 000 km kwadratowych - bez skutku. Nie znaleziono 
ani tratw ratunkowych, w które były wyposażone wszystkie samoloty i które w razie wypadku 
pływałyby po wodzie, ani żadnych szczątków, ani nawet plam oleju na wodzie, co 
wskazywałoby na katastrofę. Wygląda, jakby samoloty po prostu rozpłynęły się w powietrzu. 
Lot ten przeszedł do historii jako "Lot nr 19".Jest jednak jeszcze jednak jeden tajemniczy 
aspekt tej sprawy. Tego samego dnia, w którym zaginęła eskadra, około godziny 19:00 
lotnisko w Miami odebrało słaby sygnał radiowy "FT... FT...". Była to część znaku 
wywoławczego tej eskadry. Jednak możliwość jego nadania przez któregoś z członków 
eskadry właściwie nie istniała, bowiem według wyliczeń paliwo powinno wyczerpać się 2 
godziny wcześniej. Chyba że... Jednak Trójkąt Bermudzki nie jest on jedynym miejscem gdzie 
tajemniczo znikają statki i samoloty. Po przeciwnej stronie Ziemi u wybrzeży Japonii 
znajduje się rejon zwany Diabelskim Morzem. Częstotliwość występowania niewyjaśnionych 
wypadków w obu tych miejscach jest mniej więcej taka sama.