background image

Powrót do spisu KIPPIN

PRZEDRUK

OSHO RAJNEESH

MAPY ŚWIADOMOŚCI

[materiały nadesłane; pozostałych danych nie dostarczono]

SPIS TREŚCI:

Wstęp

CZĘŚĆ I: MAPY ŚWIADOMOŚCI

Dżungla – las – ogród – dom
Wielbłąd – lew – dziecko
Student – uczeń – oddany – Mistrz
Siedem czakr – jedność
Siedem czakr – joga
Siedem czakr – sufi
Siedem czakr – tantra
Dziesięć byków Zen
Doznania potwierdzające

CZĘŚĆ II: Drogi do miłości

Cztery kroki do miłości
Seks, miłość, modlitwa
Medytacja i miłość
Mapy świata wewnętrznego czyli po czym poznać dokąd zmierzasz gdy 
nie ma dokąd zmierzać 

background image

 

REGULAMIN KIPPIN

Przedruk jest kopią regulaminu a zarazem pliku ogólno-informacyjnego

Poza formalnym regulaminem, poniżej możesz znaleźć dodatkowe informacje i 

uwagi prywatne z mojej strony. Dowiesz się między innymi jak można wesprzeć 

rozwój archiwum oraz w jaki sposób KIPPIN może pomóc w rozwinięciu 

własnych skrzydeł.

Korespondencja

e-mail awaryjny: 

kippin@poczta.onet.pl

 

proszę sie upewnić pod 

www.kippin.prv.pl

 czy nie ma e-maila 

głównego

i jeśli jest to korespondować w miarę możliwości korespondować 

właśnie tam

Informacje uzupełniające

Zanim przejdę dalej czuję się zobowiązany powiedzieć parę słów na temat 

"dlaczego?". Formalna odpowiedź brzmi: "uważam, że każdy ma prawo do 

darmowego pozyskiwana informacji o charakterze dydaktyczno-edukacyjnym, a 

zawartość KIPPIN, w swej internetowej postaci, według mnie takie cechy nosi". 

Od siebie miałbym właściwie nieco wiecej do powiedzenia.
Przede wszystkim – "dlatego", że książki są w Polsce drogie i będą 

prawdopodobnie coraz droższe, a standard życia niestety – ale maleje i tu 

również nie zanosi się na poprawę. Polacy czytają coraz mniej. Dlaczego? Bo 

nie mają za co. Ja sam mieszkam w regionie największego zagrożenia 

Powrót

1. Status KIPPIN.

KIPPIN jest elektroniczną wersją części  zbiorów o tej samej nazwie. W obecnej
formie  KIPPIN jest  internetowym  archiwum  zbiorów  udostępnianych do użytku
prywatnego. Zbiory udostępniane  są  nieodpłatnie, lecz  zgodnie z  niniejszym
regulaminem, a samo archiwum  KIPPIN  ma charakter niedochodowy. Zbiory KIPPIN
można również nazwać internetową (wirtualną) biblioteką prywatną o charakterze
dydaktyczno-edukacyjnym. Profil tejże biblioteki jest specjalistyczny. Zawiera
w sobie szereg elementów z wielu różnych dziedzin naukowych i ich pogranicza.

Ze względu na całkowitą odmienność form  multimedialnych od form umieszczanych
na materiałach poligraficznych, wszelkie  obecne tu treści mają charakter tzw.
przedruków w stosunku do  oryginalnej wersji. Biorąc pod uwagę użytkowość form
multimedialnych, najwygodniejszym  standardem jest język html, który zachowuje
treść zgodną z wzorcem  poligraficznym, dając ograniczone możliwości sztywnego

background image

bezrobociem [te ich hasła – tu nie ma zagrożeń – tu JEST bezrobocie] i od 

trzech lat należę do tego grona, bez prawa do zasiłku. Ilu jest w podobnej bądź 

analogicznej sytuacji? I niech część z tych ludzi – będzie chciała pogłębiać swoje 

zainteresowania. Co dalej? Bo – nie samym chlebem człowiek żyje, a wegetacja 

to nie jest życie.
Księgarnie również nie prosperują najlepiej, zwłaszcza w małych miasteczkach, 

a o wsiach nie wspominając już w ogóle. A co za tym idzie – szeroka gama 

książek nie jest w ogóle zamawiana, stąd właściwie nie wiadomo co tak 

naprawdę jest dostępne na polskim rynku wydawniczym. Książki niestety po 

okładce ani po krótkiej recenzji nie ocenisz – recenzje są po to aby najlepiej 

schodził towar; nie ważne czy "rodzynek" czy przysłowiowa "kicha". Ocenić 

książkę – znaczy mieć ją w rękach. Czy księgarz po raz drugi coś dla ciebie 

zamówi jak odłożysz swój niedoszły nabytek (który nie spełnił oczekiwań) na 

półkę ze zrezygnowaniem? Czy księgarz w ogóle zdecyduje się coś zamówić za 

pierwszym razem? Biblioteki też nie inwestują w literaturę z zakresu 

proponowanego w KIPPIN, a powody są te same – brak pieniedzy. Inna też jest 

sprawa, że z czasem pewne książki stają się na rynku niedostępne w ogóle.
Co pozostaje? Coraz tańszy i coraz bardziej dostępny internet (niestety – tylko 

siłą wielkich pieniedzy stało się, że standardem wirtualnych książek jest zamiast 

wszechobecnego html'a, pdf – format którego obsługa na starych komputerach i 

w ogóle obsługa jako taka jest utrudniona – korzysta się z tego niewygodnie, jest 

to nieporęczne i potrafi stwarzac problemy z wyświetlaniem). Przewagą internetu 

nad innymi mediami jest globalny dostęp; wystarczy słaby komputer z 

modemmem i telefon – nie ważne gdzie mieszkasz, czy w małym miasteczku 

czy na wsi. Niewątpliwą zaletą jest też bezpośredni dostęp dla wielu 

użytkowników jednocześnie. 
Drugim powodem dla którego zdecydowałem się sprowadzić swoje zbiory do 

formy elektronicznej jest zwykłe ludzkie niechlujstwo. Książkę wystarczy 

pożyczyć trzem różnym osobom, i właściwie – o ile wróci, to niekoniecznie w 

stanie nadającym się do użytku. A kto mi za to zwróci? Z formy elektronicznej 

każdy może sobie bezpiecznie korzystać, a ja mam wszystko pod ręką w razie 

potrzeby. Jak mówiłem – wiele osób może korzystać w tym samym czasie z 

danego materiału. No i przybywa mi w ten spoób znajomych, co jest 

zdecydowanym plusem.
Trzeci powód uważam również za dość istotny. Moje doświadczenie z 

internetem nie jest najlepsze. Mimo ogromu witryn internetowych, tak naprawdę 

polskie zasoby są bardzo ubogie w poważniejsze propozycje. Coraz więcej ludzi 

sięga po internet i nie da się tego ukryć – są to w większości ludzie młodzi. I nie 

da się tego zatrzymać. Nierzadko szukają samopotwierdzenia, czy oparcia – 

nawet jeśli duchowego. A co zastają? Ogólny bałagan, w skład którego oprócz 

"perełek" wchodzą także sterty hałaśliwych ofert reklamowych, praktyki – 

background image

nazwijmy je "sektopodobne". Niestety perełek jest mało. Poziom naszego 

internetu paranormalnego jest ogólnie bardzo niski. Wiele materiałów się 

powiela, są fragmentaryczne. A wielu po prostu brakuje... Tyle – mówiąc w 

skrócie.
Czwarty powód. Ludzie z upośledzeniami wzroku bądź niewidomi. Sam mam 

takich znajomych. Co z nimi? Kto im pomoże? Rozwiązaniem są książki 

elektroniczne połączone z syntezerami mowy. Tu wychodzi jeszcze jeden istotny 

wątek. Pdf nie zawsze musi współpracować z syntezerem mowy (często nie 

współpracuje). Dlatego wybrałem html w połączeniu z prostotą obsługi i bez 

zbędnych "bajerów".
Ktoś po przyjacielsku zasugerował mi, że "odbieram wydawnictwom i piszącym 

chleb" czyli część dochodu. Nie była to złośliwa uwaga, gdyż od tej osoby 

otrzymałem również jedną autorską książę – na użytek KIPPIN. Nie powiem, że 

nie myślałem nad tym wcześniej. Sądzę jednak – pomijając fakt iż niektórych 

książek z czasem nie można nogdzie dostać (czyli nakład nie istnieje) – że aż 

tak źle nie jest. Biorę pod uwagę następujące fakty. Oprócz ludzi ubogich, 

których najzwyczajniej na książki nie stać – gdzie większość z tej grupy raczej 

nie zechce owych książek kupić – istnieją także tacy, którzy po zapoznaniu się z 

lekturą w formie elektronicznej zechcą mieć firmowy egzemplarz. Różne kierują 

nimi powody. Jednym jest fakt, że z komputera – co jak co – ale nie czyta się 

najlepiej. Dopóki nie pojawią się naprawdę dobre syntezery mowy nie ma szans 

na zrewolucjonizowanie rynku e-book'ów. Nie ma to jak poczciwa papierowa 

książka. A wydruk niekoniecznie musi się opłacać – i może też być tak, że 

wydrukowanie wyszłoby drożej – cóż, każdy chce z czegoś żyćj. Książki 

eletroniczne mogą mieć też dużo więcej błędów. Znam ludzi, dla których ksiażka 

w formie elektronicznej ma charakter raczej poglądowy. Znam też ludzi, którzy 

lubią kupować książki papierowe dla samego ich posiadania – pod warunkiem że 

warto. Sądzę zatem, że KIPPIN w pewien sposób rekompensuje część strat, 

będąc swojego rodzaju promocją zachęcającą do kupowania. Wiem że jest 

ciężko. Obu stronom – zarówno sprzedającej jak i kupującej. Ale wydaje mi się, 

że ważniejszym od liczb i zer po jedynce – jest rozwój ludzki. Ci którzy piszą – 

też robią to dla ludzi. Bo jeśli nie ludzie będą czytać to kto...?
Całe przedsięwzięcie powstało i rozwija się dzięki życzliwości ludzkiej. 

Pożyczony sprzęt, pomoc organizacji sieciowej (dzięki kŻYhu, dzięki Lambar), 

nadsyłane materiały (dzięki Wam wszystkim przychylnym)... Moją pracą – 

wkładem w KIPPIN były setki godzin spędzonych przy skanerze, OCR'owaniu, 

poprawkach i składaniu tego do html'a. Pełny wymiar godzin pracy. Teraz wiem, 

że nie robiłem tego na darmo. Pozwoliło to na rozwój dla mnie ale i z 

korespondencji widzę że pomogło również wielu innym. Wierzę, że z czasem 

uda się pchnąć to przedsięwzięcie na dalszy etap, rozwijając wątki praktyczne.

background image

Apel do właścicieli praw autorskich oraz osób piszących. 

Moje warunki bytowania są skromne. Należę do grupy społecznej zwanej 

"granicą ubóstwa". Region zamieszkania nie rokuje również na poprawę, a 

rzekłbym nawet że jest coraz gorzej. Nie będę się tu szczegółowo zwierzał, bo 

moim celem nie jest sztuczne wzbudzanie współczucia, ale chciałbym skłonić 

czytającego do głębszych refleksji – zanim wyda osąd dotyczący tego co się 

znajduje dalej. Wierzę, że moje argumenty mogą być przekonywujące. W tym 

miejscu proszę jedynie o przynajmniej przymknięcie oka na istnienie zbiorów 

KIPPIN i ich rozwój. Moja prośba dotyczy także w szczególności działalności 

mającej na celu "zachęcenie do sponsoringu" jak to określam. Jak wspomniałem 

już poprzednio – powietrzem samym nie umiem żyć, a do breatharianizmu mi 

jeszcze daleko.
Słowo wyjaśnienia, dlaczego nie zwracam się wpierw do właścicieli praw 

autorskich. KIPPIN jest swojego rodzaju rewolucją, tak jak za czasów "czerwonej 

inkwizycji" rewolucją była walka o wolność słowa i poglądów. Dziś kulą u nogi 

jest biurokracja i – niestety pieniądze. Czasem sam zastanawiam się co tak 

naprawdę myślą ludzie, piszący piękne artykuły ubrane w pięknych słowach, o 

harmonii, rozwoju duchowym, "sprzedawcach ludzkich dusz"... Ilu publicystów 

robi to dla idei a ilu... nie.
Zwracanie się "z prośbą o zezwolenie na wykorzystanie" materiałów wiąże się z 

następującymi problemami. Pieniądze i biurokracja to jeden powód. Drugim jest 

brak zainteresowania na rozwój przedsięwzięć typu KIPPIN (niestety – internet 

nie zakradł się do naszych domów – on się wdarł i na długo jeszcze ma szanse 

pozostać). "Kim jest ten mały szary człowieczek? – zostawmy go na szarym 

końcu długiej kolejki oczekujących interesantów" – zaczynając, nie miałem 

żadnego znaczenia strategicznego. Czy ktoś zwórciłby uwagę na moje 

zapytanie? A jeśli nawet – to czy odzew byłby wystarczający aby stworzyć 

prężny projekt? Ile czasu potrwają negocjacje, co zostanie zażądane w zamian, 

jakie warunki zostaną postawione? I tak dalej. Czy w tych okolicznościach 

mogłoby powstać cokolwiek, nie pytając już nawet "kiedy"? Nie znam się na 

takich negocjacjach, nie stać mnie na pokrywanie żadnych kosztów; jestem 

zwykłym szarym człowiekiem, który postawił sobie cel. Część powodów 

wymieniłem, a nad innymi się jeszcze być może nawet nie zastanawiałem.
Teraz archiwum już istnieje, i to od jakiegoś czasu. Podtrzymuję też zdanie, że 

jest to swojego rodzaju wybieg z mojej strony. Jeśli zostanę zignorowany – w 

porządku, jeżeli ktoś zwróci na mnie uwagę (w sensie pozytywnym) – również w 

porządku. To jest mój dorobek i zarazem pewien punkt wyjścia. Nie chcę aby 

moja wypowiedź wydawała się prowokacyjnie obskurna; z czasem zamierzam z 

każdym się skontaktować i podjąć stosowne rozmowy odnośnie ewentualnej 

współpracy, ale na tym etapie jeszcze nie powinienem.

background image

Mimo zrozumiałego dystansu szczerze zapraszam do współpracy, szczególnie 

wydawnictwa, redakcje periodyków i osoby piszące bądź tłumaczące materiały. 

W pewnym sensie zbiory KIPPIN wyrobiły sobie renomę i wydaje się, że książki 

które trafiają tu – zyskują na wartości. Może to być więc dobra reklama dla 

domów wydawniczych ale też dla osób prywatnych. Podkreślam tylko, że książki 

lub inne materiały zanim tu trafią – przechodzą przez "cenzora" czyli przeze 

mnie. Ktoś musi.

*     *     *

Osoby posiadające możliwość archiwizowania zbiorów (książki, publikacje, 

artykuły) lub posiadające własne zbiory komputerowe, jeżeli zechcą wzbogacić 

archiwum KIPPIN, mogą je przysyłać. Po przyjrzeniu się materiałom, mogą one 

zostanć zamieszczone w archiwum. Mile widziana okładka oraz informacje o 

wydawnictwie, by w przypadku nawiązania dialogu z autorami lub właścicielami 

praw autorskich, była możliwa aktualizacja informacji o nich. Materiały proszę 

przysyłać na adres e-mai. W przypadku chęci skorzystania z metod klasycznych 

(przesyłka pocztowa, list), adres kontaktowy również przez e-amil.
Osoby, które zechcą udostępnić posiadane materiały, a nie mają możliwości 

sprowadzenia ich do postaci komputerowej (w końcu są to ciężkie godziny pracy, 

przynajmniej ze skanerem, a później z obróbką OCR – czytaniem tekstu z 

grafiki, a nie każdy posiada skaner; wiem coś o tym wszystkim), proszone o 

przedstawienie swoich propozycji (co chciałyby udostępnić, w jakiej formie 

posiadają materiały, czy chciały by je wypożyczyć, czy wysłać ksero) i 

ewentualnie adresu, aby było możliwe nawiązanie kontaktu lub ustalenie 

warunków przekazu materiałów. Mile widziana pomoc nieodpłatna. Co do 

adresów korespondencyjnych, obowiązują te same.
Archiwum można również wesprzeć podejmując się tłumaczenia wskazanych 

materiałów lub innych ciekawych zbiorów (posiadanych lub znalezionych w 

internecie). Będą regularnie zamieszczane propozycje, czekające na polskie 

tłumaczenie – zwykle z angielskiego (wraz z deklaracjami, ile osób podjęło się 

tłumaczenia i czego).

*     *     *

Zapewne są wśród czytelników osoby publikujące lub przyszli autorzy przyszłych 

bestsellerów. Na życzenie, w archiwum KIPPIN, może zostać zamieszczony 

dowolny autorski artykuł, książka lub program. Jest to forma wypromowania dla 

tych, którzy mają ambicję, ciekawe pomysły lub doświadczenia, ocierające się o 

świat paranormalny. Być może zamieszczenie tu swoich publikacji, ułatwi 

niektórym start. Jeżeli stroną zainteresują się poważne wydawnictwa, redakcje 

czasopism i inni inwestorzy, sądzę że zapoznają się oni zarówno z niniejszymi 

słowami jak i zawartością archiwum biblioteki. Być może przedstawiciele ci 

background image

zwrócą uwagę na niektóre propozycje przychodzące od czytelników, i kto wie – 

może zechcą im pomóc w wydaniu własnej książki, lub zaangażują do 

współpracy z periodykiem. Zanim jednak dany materiał trafi do KIPPIN przejść 

musi on przez kryterium weryfikacyjne – cenzora – czyli mnie. Zbiory nie mają 

jak na razie charakteru beletrystycznego, to znaczy odpadają rzeczy typu fabuła 

fikcyjna / zmyślona – ogólnie. Zachęcam do pisania.

Informacja do czytelników

Mimo naprawdę wciągającej lektury proponuję dystans w ilości przynamniej 

pozwalającej na zachowanie czujności. O tym nie mówi się na co dzień, bo może 

to niektórych zniechęcić do czytania. Niemniej pisząc to, ja nic nie tracę, a 

zyskuję czyste sumienie, że nadmieniłem o tym, czym sam staram się kierować, 

sięgając po nową lekturę.
Każda z książek / publikacji, prezentuje określony punkt widzenia, a nie prawdę 

jedyną prawdziwą i ostateczną. Dana treść, posiadając swą charakterystyczną 

atmosferę, język, poziom merytoryczny, pomimo wzbudzanego zachwytu i 

zapatrzenia w jej zawartość, jest doświadczeniem i rozumowaniem jej autora. 

Nie należy traktować jego jako autorytetu tylko dlatego, że jest on autorem 

książki (publikacji, artykułu); jest on także człowiekiem, zdolnym do tego, co inni 

ludzie. A człowiek może się mylić. Każdy człowiek może się mylić; taka jest 

natura fizycznego istnienia. Dla czytelnika wskazana jest odrobina zdrowego 

dystansu, uwzględniającego własny rozsądek i tok myślenia, bazujący nie tylko 

na ideałach, ale i na realiach codzienności. To, że prawo grawitacji jest 

złudzeniem nie oznacza, że każdy jest w stanie je od razu pokonać. Może 

kiedyś. Każdy, zależnie od wykształcenia, wychowania, wiary i sposobu 

funkcjonowania logiki, tę samą treść zrozumie inaczej niż reszta. Te 

niedopatrzenia, mogą być powodowane niezrozumieniem intencji autora, 

pryzmatem zainteresowań, lub pobieżnym potraktowaniem jednego wątku na 

rzecz innego. Należy więc czytać uważnie, a wielokrotna lektura, za każdym 

razem może wnieść coś nowego (i życzę samych pozytywnych sukcesów). Moje 

słowa, powinny być wzięte pod uwagę jako informacja, nic więcej.
Jak wcześniej wspomniałem, zamieszczone są tu przedruki treści oryginalnej lub 

profesjonalnie (mam nadzieję) tłumaczonej z oryginału, a nie zredagowane 

teksty odnoszące się w określony sposób do swych pierwowzorów. Jakiekolwiek 

przetwarzanie, interpretowanie oryginalnych treści kaleczy sens oryginału. 

Niestety wielu różnych publicystów, małego i dużego kalibru, ma tendencję do 

reinterpretacji. Wynika to po części ze specyfiki wykonywanych przez nich 

zawodów (uzewnętrznianych zainteresowań) i nikogo za to winić nie można. 

Niemniej skutki pojawiają się w postaci poważnych niedopowiedzeń, mogących 

w konsekwencji dane zagadnienie postawić w zupełnie innym świetle. Przykład 

background image

podałem w poprzedniej sekcji. Czasem też w oryginale nie chodzi o sam sens 

słów, ale o określoną kompozycję, wywołującą (prowokującą) zaplanowane 

reakcje uczuciowo-emocjonalne (wrażenia estetyczne). Myślenie ludzkie po 

części opiera się na logice, a po części na odczuciach. I o to czasami chodzi 

autorowi.
Chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Książki, niezależnie od stopnia 

niebezpieczności proponowanych w nich procedur, technik i propozycji, stoją 

wszystkie na jednej półce, i różnią się głównie ceną. Jest tego bardzo wiele i cała 

różnorodność. Nadmiar informacji jest równie mocnym sposobem dezinformacji 

jak kłamstwa, niedopowiedzenia i mieszanie prawdy z fałszem. Pośród takiego 

nawału informacji, trudno jest określić, co jaki ma charakter. To, co jednym 

przyniesie korzyści, innym może skutecznie zaszkodzić. Niniejszą formę 

ostrzeżenia należy potraktować następująco. Czytając prezentowane tu 

materiały, bez względu na fascynację i głęboką wiarę, należy potraktować je z 

odrobiną zdrowego dystansu, zwłaszcza gdy propagują one specyficzny rodzaj 

zachowań. Nie chcę nikogo odstraszać, a zachęcić do rozwagi. Jej brak – 

wiadomo jakie może przynieść skutki u osób słabych i/lub niedoświadczonych 

psychicznie, bądź nazbyt fanatycznie ustosunkowujących się do nowo 

przyswojonych idei. Zmiana własnej postawy wobec życia nie polega na 

popadaniu ze skrajności w skrajność, a jeśli już – to w sposób na tyle 

kontrolowany, by nie przynieść szkód innym ludziom. Pamiętajmy, że każdy ma 

prawo do wolnego wyboru, co zaakceptować, ale wszyscy jadą na tym samym 

wózku. 

background image

Spis Treści / Dalej

Ja mogę dać ci mapę, ale to ty musisz iść, ty musisz podróżować, ty 

musisz wędrować. I jedno pamiętaj – moja mapa będzie tak 

naprawdę moją mapą i nie może być twoją mapą. Może dać ci kilka 

podpowiedzi, kilka wskazówek, ale nie może być twoją mapą, 

ponieważ jesteś totalnie innym człowiekiem. Jesteś tak 

niepowtarzalny, że niczyja mapa nie może być twoją mapą. 

Owszem, zrozumiawszy moją mapę staniesz się świadomy wielu 

rzeczy o sobie, ale twoim zadaniem jest nie iść za nią na oślep – bo 

wtedy staniesz się pseudo-człowiekiem.
Słuchaj mnie, moich słów, mojej ciszy, mojego istnienia. Próbuj 

zrozumieć to, co tutaj się dzieje, co tutaj się zdarza, a potem sam 

podejmuj decyzje. Nie zrzucaj odpowiedzialności na nikogo innego.
Taka jest droga wzrastania. Taka jest droga, którą się dociera.

Osho, The Dhammapada: The Way of the Buddha

Wstęp

W zeszłym roku jechałam samochodem przez Francję. Są tam ogromne nowe 

autostrady – ze wschodu na zachód można dostać się niemal natychmiast.
Jedynym problemem jest to, że jadąc tymi nowymi drogami superszybkiego 

ruchu w ogóle nie masz okazji posmakować kraju – ani jednego widoku 

kamienistej wiejskiej drogi z kuszącymi kawiarenkami na rogach, gdzie podają 

sławetną świeżą kawę i chrupiące bagietki z serem. Ani cienia uciążliwego 

objazdu wiodącego przez ciekawie wyglądające targowisko, cmentarz, czy obok 

nieprawdopodobnie starej i pięknej katedry.
Pozostaje ci wybranie najbardziej dogodnej i praktycznej autostrady i dotarcie na 

miejsce w mgnieniu oka albo drogi bardziej eksperymentalnej, z widokami, 

dźwiękami i zapachami, do których z radością będziesz wracał wspominając 

podróżowanie w tej części Ziemi. (Nie muszę chyba dodawać, że nie zawsze 

lubię to, co proste i wąskie. Wolę kierować się własnym nosem.) I tak jest 

właśnie z mapami. Pokazują one drogi dłuższe lub drogi krótsze. Mogą 

powiedzieć ci jak dotrzeć do najszybszej trasy, ale ta najszybsza nie musi być tą, 

którą naprawdę będziesz chciał jechać.
Jest to kwestia osobistego wyboru.
Przedstawiamy tu kilka map świadomości, które możesz sam eksplorować. Jest 

to ledwie parę z tych map, które Osho nakreślił abyśmy mogli dotrzeć do 

własnego wnętrza. Podobnie jak z mapami Francji, niektóre z nich są dla mnie 

nieporównywalnie łatwiejsze do odczytania od innych. Niektóre wyglądają dla 

background image

mnie jak czysta chińszczyzna. Inne są jak oddychanie aromatem brzoskwiń 

kwitnących wiosną. Myślę, że to dlatego Osho przedstawia tyle różnych 

możliwości – dla każdego coś innego.
Mam takie poczucie, że Osho w gruncie rzeczy mówi, że wszystkie drogi 

prowadzą do Rzymu. Ktoś może naprawdę poczuć metaforyczne mapy wnętrza 

człowieka z tantry i jogi – fragmenty pierwszego tomu wykładów serii "The Tantra 

Vision". Jest to podróż od czakry do czakry, od najbardziej fundamentalnego 

ośrodka do "tysiącpłatkowego lotosu" Niemal jak wyraźnie namalowany znak na 

drodze, oto skromny przedsmak tego, w jaki sposób Osho opisuje czwarty 

ośrodek, serce, nazywany anahata – "niewydobyty dźwięk": Język to dźwięk 

wydobyty – musimy tworzyć go strunami głosowymi.
Musi być wydobywany – to dwie klaszczące dłonie. Serce to jedna klaszcząca 

dłoń. W sercu nie ma słowa – jest ono bez słów. (Hm!) "Dżungla, las, ogród i 

dom" (z wykładów "Path of Love") stanowi jeszcze inną podróż z przewodnikiem 

do naszej najbardziej wewnętrznej natury. Całe to poszukiwanie prawdy można 

podzielić na cztery etapy – powiada Osho i opisuje każdy święty, tajemny symbol 

tak treściwie jak tylko mógłbyś sobie tego życzyć (niektóre zdają się być bliższe i 

bardziej znajome od innych – zależnie od tego gdzie jesteś i jakimi ścieżkami już 

kroczyłeś).
Czasem mapa pomaga. Ale co to Osho mówił o tym, aby nie ugrzęznąć patrząc 

na palec wskazujący księżyc? W tym przypadku, jak sądzę, chodzi o 

ugrzęźnięcie na jakiejś jednej określonej drodze prowadzącej do celu.
Przedstawiamy więc kilka różnych możliwości – do wyboru. Muszę tu tylko 

przypomnieć, że ten wewnętrzny wędrowiec świadomości nie powinien wpaść w 

zasadzkę jakiegoś szczególnie interesującego objazdu. Kawa może być 

smaczna, ale gdzie to ja miałam dojechać?

Ma Prem Garimo 

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Dżungla – las – ogród – dom

Całe to poszukiwanie prawdy można podzielić na cztery etapy. I chciałbym, byś 

zgłębił te cztery etapy, gdyż będziesz gdzieś w tych czterech etapach: na 

którymś z tych etapów albo w drodze z jednego etapu do innego... Pierwszy etap 

nazywam dżunglą, drugi nazywam lasem, trzeci nazywam ogrodem, czwarty 

nazywam domem.
DŻUNGLA 
Dżungla jest stanem głębokiego snu – człowiek świadomie nie poszukuje. 

Większość żyje w tym stanie. Jest pewne poszukiwanie, ale bardzo 

nieświadome, jeszcze nie rozmyślne. Człowiek szuka w ciemności po omacku, 

ale niezupełnie jest świadomy celu, ani nawet nie jest świadomy tego, że błądzi 

po omacku – jest to bardzo przypadkowe. Czasem natknie się na jakieś okno i 

może zyskać pewne spojrzenie, ale znów to przegapia. Ponieważ nie jest to 

świadome szukanie, tych wizji nie można utrzymać. Czasem w snach coś ci się 

wyjaśnia. Czasem w miłości otwierają się i zamykają jakieś drzwi, ale ty nie 

wiesz jak się otworzyły i jak się znów zamknęły.
Czasem patrzysz na wspaniały zachód słońca, obejmuje cię coś ogromnie 

pięknego, wnika w ciebie inny świat, a przynajmniej cię dotyka – a potem 

odchodzi. I nie możesz zaufać nawet temu, że tak było, nie możesz nawet 

uwierzyć, że to się stało... ponieważ nie poszukujesz świadomie. Wiele razy 

spotykasz Boga – uważaj, wiele razy spotykasz Boga, spotykasz Go w wielu 

miejscach swego życia, ale nie potrafisz Go rozpoznać, przede wszystkim 

dlatego, że nie szukasz Go.
I pamiętaj, jeśli czegoś nie szukasz, nie możesz tego zobaczyć. Możesz to 

zobaczyć tylko wtedy, gdy tego szukasz. Może to przejść tuż obok ciebie, ale 

jeśli tego nie szukasz, nie zobaczysz tego. Aby coś zobaczyć, człowiek musi 

tego szukać.
Pierwszy stan przypomina dżunglę: głęboką, ciemną, gęstą, prymitywną, 

pierwotną. Żadna ścieżka nie istnieje, nawet ślady stóp, i człowiek nie zmierza 

donikąd, stale potykając się wędruje od jednego ciemnego zakątka do innego 

ciemnego zakątka. Większość ludzi żyje w dżungli, w nieświadomym stanie 

umysłu. Ludzie śpią głębokim snem, czasem są lunatykami, czasem są 

somnambulikami.
Tak nauczają Budda, Chrystus, Gurdjieff, Kabir – większość ludzi nie żyje, tylko 

egzystuje, wegetuje. Wyglądasz tak, jakbyś był uważny – nie jesteś uważny. 

Żyjesz w gęstej mgle, w chmurach. Twoje życie jest mechaniczne. Owszem, 

różne rzeczy się dzieją, ale dzieją się tak, jak dzieje się to mechanizmom: 

naciskasz guzik i zapala się światło, tak, po prostu, naciskasz guzik i mechanizm 

background image

zaczyna funkcjonować, tak, po prostu. Ktoś naciska ten guzik w tobie i 

przychodzi złość, ktoś naciska inny guzik w tobie i jesteś bardzo szczęśliwy, ktoś 

inny naciska jakiś inny guzik i otacza cię jakiś inny nastrój, i nie ma nawet jednej 

chwili przerwy między naciśnięciem guzika i pojawieniem się tego nastroju. Jest 

to mechaniczne. Nie jesteś panem, jesteś niewolnikiem.
I takie jest twoje życie: twoje najgłębsze centrum śpi głębokim snem, a twoja 

świadomość jest otumaniona. Twoje ciało jest rydwanem, a byle zachcianka, 

byle pragnienie wchodzi w ciebie, wiezie cię przez jakiś czas, zabiera cię 

dokądś, zostawia cię tam, a potem kolejna zachcianka, kolejne pragnienie... I tak 

wędrujesz zakosami, potykasz się o jakiś kamień, wpadasz na jakieś drzewo. W 

ciemności ranisz siebie, przysparzasz sobie bólu. Całe twoje życie to nic innego 

jak tylko głęboki koszmar.
Kilku ludzi tutaj przyszło do mnie nie szukając, z samego przypadku; znają 

jakiegoś przyjaciela, który tu był i pomyśleli: "dobra, pojedziemy i zobaczymy jak 

tam jest". Przeglądali książki w księgarni i natknęli się na którąś z moich książek, 

a moje zdjęcie ich przyciągnęło – albo spodobał im się tytuł książki, zaciekawili 

się i przybyli tutaj. Ale to poszukiwanie jest bardzo, bardzo nieświadome.
Nie myślisz, nie medytujesz nad swym życiem, jakie powinno być, czym powinno 

być, dokąd powinno prowadzić.
A każde pragnienie, gdy opanuje cię, staje się twym panem. Gdy jesteś w złości, 

złość staje się twoim panem, całkowicie nad tobą zapanowuje. I nie jest tak, że 

jesteś w złości: stajesz się złością, i w tej złości robisz coś, czego będziesz 

żałował. I w tym tkwi ironia – inne "ja" będzie żałowało tego, co zrobiło tamto "ja", 

inne pragnienie, inny stan, inny nastrój. Teraz będziesz cierpiał, i pójdziesz, i 

będziesz chciał prosić o wybaczenie. Jest to ktoś inny, nie jest to ta sama osoba. 

Gdzie są te zaczerwienione oczy, ta twarz pełna przemocy, ta gotowość zabicia 

albo bycia zabitym? Wszystko minęło.
Na tym etapie, etapie dżungli, ludzi bardziej interesują odpowiedzi niż pytanie. 

Natychmiast zadowalają się jakąkolwiek głupią odpowiedzią, jaka została im 

udzielona. W istocie rzeczy nigdy nie zadali pytania. Jeszcze przed zapytaniem 

przyjęli odpowiedź. Tak ktoś staje się hindusem, ktoś inny mahometaninem, a 

ktoś inny chrześcijaninem, zanim zadałeś pytanie, odpowiedź została ci 

udzielona, a ty kurczowo trzymasz się tej odpowiedzi.
Taki właśnie jest typ człowieka, którego nazywasz "prostym" – ociosany, 

tradycyjny, konformista. Ukierunkowany na przeszłość: nigdy nie spogląda w 

przyszłość, i nigdy nie spogląda w teraźniejszość... Ten typ człowieka wierzy w 

księdza, w biskupa, w papieża, w shankaracharyę. Ten człowiek nigdy nie idzie 

poszukiwać gdzie indziej.
Trzyma się kurczowo tego księdza, tej religii, tego kościoła, w którym 

przypadkowo się narodził. Zostaje tam, żyje w nim, umiera w nim... A prawdziwe 

background image

życie jest niebezpieczne: na to nie może sobie pozwolić.
Życie jest przygodą w tym, co nowe, ale on kurczowo trzyma się starego. Życie 

jest nieznane i niepoznawalne, a on nie chce ryzykować swoją wiedzą. Wraca 

pocztą zwrotną bez otwarcia koperty.
Przychodzi, żyje, umiera, a w rzeczywistości nigdy nie przychodzi, i nigdy nie 

żyje i nigdy nie umiera. Cała jego egzystencja to głęboki sen. Jeszcze nie 

domaga się bycia człowiekiem.
Ten typ człowieka nazywasz "głupkowatym". Zawsze wygląda tak, jakby był 

świętszy od ciebie, bardzo moralistyczny. Myśli, że jest bardzo moralny, ale nie 

zna żadnych podstaw moralności. I kurczowo trzyma się norm społecznych, 

nigdy nie wykracza poza nie.
Przestrzega zasad... Ten typ człowieka jest też uparty: nigdy się nie zmienia, nie 

jest gotowy do zmiany. Jest bardzo przeciwny zmianom, jest antyrewolucyjny I 

ten typ człowieka jest fanatykiem i faszystą; w każdej chwili gotowy jest stać się 

pełnym przemocy. A cała ta jego przemoc pojawia się, gdyż nie jest przekonany 

co do samego siebie, nie jest pewien własnej religii. Jego religia nie jest jego 

doznaniem – jak może być jej pewny? Kiedy z nim dyskutujesz, natychmiast w 

dyskusji wyjmuje miecz. Miecz jest jego argumentem. Ten typ człowieka jest 

bardzo irracjonalny, ale przemawia tak, jakby był bardzo racjonalny. Jego 

racjonalizm to nic innego jak tylko racjonalizacja, nie jest to rzeczywisty rozum.
Pamiętaj i obserwuj – gdzieś w głębi duszy musisz mieć tę dżunglę.
Niektórzy mają ją bardziej, inni mają ją mniej, ale różnica dotyczy ilości, stopnia. 

Ta dżungla tkwi w każdym człowieku. Jest to twoja nieświadomość, ciemna noc 

wewnątrz ciebie. A z tej ciemnej nocy powstaje wiele instynktów, impulsów, 

obsesji, szaleństw, i zapanowują one nad twą świadomością. Stań się 

obserwującym, stań się uważnym.
Na przykład – pojawia się złość. Pojawia się z nieświadomości, ten dym unosi 

się z nieświadomości. Potem obejmuje twą świadomość i to cię otumania. Potem 

możesz zrobić coś, czego przy zdrowych zmysłach nigdy byś nie zrobił. Czekaj. 

Nie jest to pora na mówienie ani jednego słowa lub robienie czegokolwiek. 

Zamknij drzwi, usiądź w ciszy, obserwuj jak ta złość powstaje, a znajdziesz 

klucz.
Obserwując powstawanie złości, zobaczysz – stopniowo złość wygaśnie. Nie 

może trwać wiecznie, ma pewną ilość energii, pewną potencjalność. Gdy 

wyczerpie się ona, złość odchodzi; a gdy odchodzi i wewnętrznie znów się 

uspokoisz, stwierdzisz pewną zmianę, zmianę jakości swego istnienia. Stałeś się 

bardziej uważny. Energia, która miała stać się złością i która miała być 

zmarnowana i która miała być niszcząca, została wykorzystana przez twą 

świadomość. A teraz świadomość płonie jaśniejszym ogniem, korzystając z tej 

samej energii.

background image

Taka jest wewnętrzna metoda dokonywania przemiany trucizny w nektar.
LAS 
Z dżungli musisz się wydostać. Drugim stanem jest las. Przypomina on dżunglę, 

z jedną małą różnicą – w lesie jest kilka ścieżek, szlaków, nie autostrad, ale 

ścieżek do pieszych wędrówek. W dżungli nie ma nawet jednej ścieżki. Dżungla 

jest bardzo prymitywna, w dżungli człowiek jeszcze się nie pojawił, jest ona 

niemal zwierzęca. W lesie pojawiają się ludzie. Jest kilka ścieżek, możesz 

odnaleźć drogę.
Las przypomina śnienie. Dżungla była jak sen, las przypomina śnienie. 

Przypomina podświadomość: krainę brzasku, ani nocy, ani dnia, ot, pośrodku. 

Wszystko jest nadal zamglone, ale nie jest ciemne.
Coś można zobaczyć, odrobinę możesz się poruszyć, masz pewną dozę 

świadomości. Jest to kraina błyszczących oczu, hippisów, tak zwanego 

religijnego szukającego, uzależnionego od narkotyków, próbującego znaleźć 

jakąkolwiek drogę, jakikolwiek sposób, skróty pozwalające jakoś wydostać się z 

tego lasu. Jest to stan, w którym zaczyna się poszukiwanie, bardzo niepewnie, 

ale przynajmniej się zaczyna. Lepsze to niż dżungla.
Hippis jest lepszy od człowieka tępego, lepszy od człowieka prostego: 

przynajmniej szuka. Może czasem iść w niewłaściwym kierunku.
Poszukując medytacji staje się uzależniony od narkotyków, gdyż narkotyki mogą 

dać coś podobnego, pewne zbliżone doznanie; a on przynajmniej poszukuje, 

przynajmniej wędruje. Może popełnia błędy, ale przynajmniej wędruje. Człowiek 

w dżungli w ogóle nie wędruje – nie popełnia błędów, ale i nie wędruje.
A pozostawanie w miejscu jest największym błędem jaki można popełnić. 

Wędruj! W życiu są próby i błędy, człowiek musi uczyć się na błędach. Wiele 

ścieżek otwiera się w drugim etapie; w gruncie rzeczy zbyt wiele, i człowieka 

ogarnia zamieszanie. Jest to bardzo chaotyczne. Dżungla jest bardzo spokojna, 

wszystko jest jasne. Choć jest ciemno, wiara jest jasna – ktoś jest hindusem, 

ktoś jest mahometaninem, ktoś jest chrześcijaninem, i wszystko jest jasne...
Jest ciemno, ale wszystko jest jasne, ludzie nie są w zamieszaniu.
Ludzie są martwi, ale nie zmieszani. Wraz z życiem pojawia się zamieszanie, i 

chaos. Ale to z chaosu gwiazdy się rodzą.
W drugim typie pojawiają się poeci, malarze, artyści, muzycy, tancerze. To 

rewolucjoniści. Pierwszy typ jest ortodoksyjny, drugi jest rewolucyjny. Pierwszy 

typ jest tradycyjny, drugi jest utopijny.
Pierwszy jest ukierunkowany na przeszłość, drugi jest ukierunkowany na 

przyszłość. Dla pierwszego złoty wiek już minął, dla drugiego dopiero nadejdzie. 

Patrzy on przed siebie. Przypomina Głupca z kart tarota – patrzy przed siebie, w 

background image

niebo. Stoi na skraju skały, z jedną nogą zawieszoną nad przepaścią. Ale jest 

tak szczęśliwy, nie patrzy w dół, patrzy w niebo, na odległe gwiazdy. Jest pełny 

marzeń. Jest bliski śmierci, ale jest pełny marzeń. To niebezpieczne. A jeśli 

zapytasz mnie co wybrać, powiem: wybierz to drugie, bądź głupcem, nigdy nie 

bądź punditem. Lepiej być głupcem i ryzykować niż nigdy nie ryzykować i 

pozostać zaspokojonym fikcyjną, zapożyczoną wiedzą.
To drugie to głupiec. Dla drugiego etapu mam specjalną nazwę – nazywam to 

"Kraina Kalifornii". Tak, jest to Kalifornia ludzkiej duszy, gdzie istnieje wielki 

supermarket, supermarket duchowy – wszelkiej maści techniki i wszelkiej maści 

przewodniki i mapy.
W takiej chwili człowiek zaczyna patrzeć. Nie jest zaspokojony kościołem, w 

którym się urodził, zaczyna wędrować i próbuje obcych ścieżek, nieznanych 

ścieżek. To jest chwila, gdy człowiek staje się studentem i szuka nauczyciela. 

Poszukiwanie nie weszło jeszcze zbyt głęboko, ale zaczęło się. Nasienie 

wykiełkowało. Droga do przebycia jest wciąż daleka. Trzeba odbyć długą drogę, 

ale teraz jest pewna możliwość.
Pierwszy typ jest martwy, drugi typ jest zbyt żywy, niebezpiecznie żywy. 

Pierwszy typ jest w jednym ekstremum, drugi typ wszedł w drugie ekstremum. W 

drugim też nie ma równowagi, równowaga przyjdzie w trzecim etapie. Pierwszy 

kurczowo trzyma się martwych liter, a drugi kurczowo trzyma się nicości, nigdzie 

nie ma miejsca, stale idzie, jest wędrowcem. Pierwszy to gospodarz domostwa, 

drugi to wędrowiec. Drugi przypomina toczący się kamień: nie obrasta mchem. 

Nigdy nie dociera do centrum, stale wędruje od jednego nauczyciela do innego, 

od jednej książki do innej.
Pierwszy bardzo łatwo posługuje się mową, drugi staje się mniej wygadany. 

Rozmawiałeś kiedyś z hippisem? Bardzo trudno zrozumieć co on mówi. A gdy 

sam nie wie co mówi, powiada "prawda?" Nie zna siebie, a pyta ciebie: "prawda? 

widzisz?" – a sam niczego nie widzi. I zamiast wyrażać się słowami, zaczyna 

wyrażać się dźwiękami. Zaczyna używać dźwięków, dziecinnych dźwięków.
Staje się mniej elokwentny.
Pierwszy jest bardzo rozumowy, żyje w głowie. Drugi porusza się ku sercu, staje 

się typem bardziej uczuciowym. Pierwszy nie jest świadomy, ale myśli, że jego 

myślenie jest świadomością. Drugi jeszcze nie dotarł do źródła uczucia, ale 

myśli, że emocjonalizm, sentymentalizm to uczucie.
Hippis potrafi płakać, potrafi śmiać się. Jest ekscentryczny, szalony, ale to 

lepsze niż pierwszy. Pierwszy jest polityczny, drugi jest niepolityczny. Pierwszy 

wierzy w wojnę, drugi zaczyna ufać pokojowi. Pierwszy gromadzi przedmioty, 

drugi zaczyna kochać ludzi... piękne. Pierwszy wierzy w małżeństwo, drugi 

wierzy w miłość. Pierwszy żyje w schronieniu, drugi nie wie gdzie będzie jutro.
Ale jest to dobre – wszystko zaczęło się poruszać. Może poruszać się w 

background image

niewłaściwym kierunku, to prawda, ale może też poruszać się we właściwym 

kierunku. Ruch jest dobry. Teraz potrzebny będzie właściwy kierunek. Jedna 

rzecz już się stała, teraz potrzebny będzie kierunek.
Pierwszy jest bardzo ziemski: wierzy w konta bankowe i ubezpieczenie na życie. 

Pierwszy jest bardzo chciwy władzy, pieniędzy Drugi nie wierzy w 

zabezpieczenie – bardziej ufa życiu niż ubezpieczeniu na życie. Wierzy w miłość 

bardziej niż w zabezpieczenie jakie można mieć z konta bankowego. Nie jest 

opętany pieniędzmi, nie gromadzi. Nie jest moralny w takim sensie moralności 

jak pierwszy typ, zaczyna mieć moralność nowego rodzaju, moralność 

rewolucyjną, moralność osobistą. Moralność pierwszego typu jest społeczna, 

moralność drugiego typu jest osobista. Moralność pierwszego typu polega na 

uwarunkowaniach, moralność drugiego typu polega na sumieniu. Rozgląda się 

wokoło i cokolwiek ma ochotę zrobić, robi to. Robi to, co uznaje, jest 

indywidualnością... Pierwszy typ jest zbiorowością. Nieświadomość jest 

zbiorowa, podświadomość jest indywidualna... Pierwszy typ jest dogmatyczny, 

teologiczny – drugi jest filozoficzny.
OGRÓD 
A trzecim jest ogród, trzecim etapem. Ogród jest stanem przebudzenia – 

człowiek jest przebudzony.
Pierwszym jest sen, drugi to śnienie, trzeci to przebudzenie. Hindusi nazywają 

pierwszy sushupti, drugi – swabhana, trzeci – jagrati. Teraz jest on świadomy, 

uważny, dzień się przebudził. Książki, przewodnicy, nauczyciele stali się 

nieistotni – znalazł Mistrza.
Pierwszy wierzy w księdza. Drugi nie wie dokąd iść, nie ma kompasu, pogubił 

wszelkie kierunki, do nikogo nie idzie. Możesz wyszkolić psa i nazwać go Guru 

Maharaji i on pójdzie. Zrób tylko propagandę i zobaczysz, że ten pies znajdzie 

swoich zwolenników. Drugi może iść do jakiegokolwiek Guru Maharaji. Gotowy 

jest upaść u stóp kogokolwiek, jest za bardzo gotowy. Pierwszy nigdy nie jest 

gotowy, drugi jest zbyt gotowy. Dla pierwszego kwestia padnięcia u stóp 

kogokolwiek innego niż jego własny ksiądz nie istnieje. Drugiemu każdy zdaje 

się być tym księdzem. Jego oczy są bardzo niezdecydowane. Może on iść do 

każdego, do każdego, kto twierdzi, do każdego, kto potrafi krzyczeć w głos: "Tak, 

ja będę twoim przewodnikiem. Ja jestem nauczycielem świata. Ja jestem tym i 

tamtym." Ktokolwiek potrafi to powiedzieć, on będzie gotowy paść do jego stóp.
Ale trzeciego nie interesują już nauczyciele, nie jest studentem.
Interesuje go kontakt osobisty, interesuje go Mistrz, on chce stać się uczniem. 

Nie przejmuje się tym, co Mistrz mówi, bardziej interesuje się tą aurą, którą 

Mistrz stwarza wokół siebie. Nie interesują go jego doktryny, jego filozofia – 

interesuje go jego istnienie.
Gdy stajesz się zainteresowany istnieniem, i gdy patrzysz wprost do 

background image

najgłębszego rdzenia człowieka, gdy zaczynasz odczuwać obecność, dopiero 

wtedy możesz stać się uczniem. Nie poszukujesz filozoficznych odpowiedzi, 

teraz pytanie Kim jestem? stało się istotne.
Drugi jest gotów uczyć się, pierwszy nie jest gotów uczyć się, trzeci jest gotów 

oduczyć się. Powtórzę – pierwszy nie jest gotów uczyć się.
Drugi jest gotów uczyć się skądkolwiek i uczy się zbyt wielu rzeczy, sprzecznych, 

głupich, dobrych, złych – i popada w zamęt.
Trzeci jest gotowy oduczyć się. Nie poszukuje wiedzy. Powiada: "Poszukuję 

kogoś, kto dotarł. I nie będę słuchał tego czy to, co on mówi, jest 

argumentacyjnie uzasadnione, filozoficznie prawdziwe.
Chcę być w intymnej relacji."
Relacja między nauczycielem i studentem nie jest osobista. Relacja między 

Mistrzem i uczniem jest osobista, jest to romans. Trzeba czuć, trzeba być w 

obecności Mistrza, trzeba obserwować. Nie trzeba wnosić swojego umysłu – 

trzeba odsunąć umysł na bok i trzeba patrzeć wprost, i czuć.
Jeden z Mistrzów zen powiadał: "Gdy dotarłem do mojego Mistrza, przez trzy 

lata siedziałem u jego boku, a on nawet na mnie nie spojrzał. Potem, po trzech 

latach – spojrzał na mnie i była to wielka radość. Potem znów minęły trzy lata i 

któregoś dnia uśmiechnął się do mnie, i było to błogosławieństwem. Potem znów 

minęły trzy lata, i któregoś dnia położył dłoń na mej głowie, i było to ogromne, 

było to niewiarygodne. Potem znów minęły trzy lata, i któregoś dnia objął mnie, i 

ja zniknąłem, i on znikł... i była jedność."
Znalezienie Mistrza to znalezienie punktu, z którego Bóg jest najbliższy, 

znalezienie najbliższych drzwi, za którymi Bóg jest dostępny. Ktoś dotarł... A jak 

się o tym przekonasz? Musisz odczuć, myślenie tu nie pomoże. Myślenie 

zaprowadzi cię na manowce; musisz odczuć, musisz być cierpliwy, musisz być w 

jego obecności, musisz smakować, musisz stać się odurzony jego obecnością. I 

powoli, powoli wszystko stanie się jasne. Gdy twój umysł wygaśnie, wszystko 

stanie się jasne. Albo jest Mistrzem, albo nie jest, i będzie to objawienie. Jeśli 

jest, możesz zanurzyć się całkowicie. Jeśli nie jest, musisz ruszyć w drogę. W 

obu przypadkach dojdziesz do pewnego końca. Czasem może tak się zdarzyć, 

że poczujesz, że to jest Mistrz, ale nie dla ciebie. Wtedy też musisz ruszyć w 

drogę, bo Mistrz może pomóc tylko wtedy, gdy ty i on pasujecie do siebie, gdy 

waszym przeznaczeniem jest bycie razem, gdy waszym przeznaczeniem jest 

bycie dla siebie.
Na tym etapie, ogrodu, otwiera się totalnie inna perspektywa. Jest to punkt, w 

którym ważne staje się pytanie Kim jestem? a ty nie domagasz się odpowiedzi. 

Nie jesteś gotów przyjąć żadnej odpowiedzi z zewnątrz. A Mistrz nie da ci żadnej 

odpowiedzi. Tak naprawdę zniszczy wszystkie twoje odpowiedzi – to właśnie ja 

tutaj robię... Zabieram ci wszystkie twoje odpowiedzi, byś pozostał sam ze swym 

background image

pytaniem, czysty ze swym pytaniem, dziewiczy ze swym pytaniem. Gdy 

pozostaje pytanie, a nie ma odpowiedzi z zewnątrz, zaczynasz zapadać się 

wewnątrz siebie. To pytanie jak strzała przenika do samego źródła twego 

istnienia – i tam jest odpowiedź. I ta odpowiedź nie jest werbalna. Nie jest to 

teoria, którą napotykasz, jest to urzeczywistnienie. Eksplodujesz. Po prostu 

wiesz. Nie jest to wiedza – wiesz. Jest to doznanie, egzystencjalne. Ten 

pierwszy człowiek jest dogmatyczny, sekciarski. Ten drugi człowiek jest 

filozoficzny. Ten trzeci człowiek jest religijny, egzystencjalny.
DOM 
A czwartym etapem jest dom. Hindusi zwą go turiya – czwarty stan.
W czwartym stanie dotarłeś, dotarłeś do samego rdzenia swego istnienia – dom, 

oświecenie, samadhi, satori, nirwana. Dotarłeś do miejsca, w którym znika Mistrz 

i uczeń, w którym znika oddany i Bóg, w którym znika poszukujący i to, co 

poszukiwane, w którym znikają wszelkie dualizmy. Wykroczyłeś ponad dwa, 

dotarłeś do jednego.
To jest to miejsce, którego wszyscy szukamy, a jego piękno polega na tym, że 

ono już tu jest. Gdy dotrzesz do domu, stwierdzisz, że dotarłeś tam, gdzie 

zawsze byłeś. Patrząc za siebie z tego domu, roześmiejesz się. Zobaczysz, że 

tej dżungli nie było na zewnątrz, była to twoja własna nieświadomość. Lasu nie 

było na zewnątrz, było to twoje własne śnienie. Ogrodu nie było na zewnątrz, 

była to twoja własna uważność. A tym domem jest twoje własne istnienie, 

satchitanand. To ty, twoja najbardziej wewnętrzna natura, swabhava, tao – 

nazywaj to jak tylko chcesz. Jest to bez nazwy. Takie są te cztery etapy.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Wielbłąd – lew – dziecko

Zarathustra dzieli ewolucję świadomości na trzy symbole: wielbłąd, lew i dziecko.
Wielbłąd to zwierzę juczne gotowe oddać się w niewolę, nigdy się nie buntuje. 

Nie potrafi nawet powiedzieć nie. Jest istotą wierzącą na słowo, wyznawcą, 

zwolennikiem, wiernym niewolnikiem. To najniższy poziom ludzkiej świadomości.
Lew jest rewolucją. Początkiem rewolucji jest święte nie. W świadomości 

wielbłąda zawsze jest potrzeba kogoś, kto będzie prowadził i kto będzie mówił 

"powinieneś..." Potrzeba mu dziesięciorga przykazań. Potrzebne mu są 

wszystkie religie, wszyscy księża i wszystkie święte pisma, bo sam sobie nie 

potrafi zaufać. Nie ma odwagi i nie ma duszy i nie ma tęsknoty do wolności. Jest 

posłuszny.
Lew jest tęsknotą do wolności, pragnieniem zniszczenia wszystkich więzień. Lew 

nie potrzebuje żadnego lidera – sam sobie wystarcza.
Nikomu nie pozwoli nakazywać "będziesz..." – jest to urazą dla jego dumy. Może 

on tylko powiedzieć: "ja to zrobię". Lew jest odpowiedzialnością i ogromnym 

wysiłkiem wyzwolenia się z wszelkich łańcuchów.
Ale i lew nie jest najwyższym szczytem ludzkiego wzrastania.
Najwyższy szczyt jest wtedy, gdy lew także przechodzi metamorfozę i staje się 

dzieckiem. Dziecko jest niewinnością. Nie jest posłuszeństwem, nie jest 

nieposłuszeństwem. Nie jest wiarą, nie jest niewiarą – jest czystą ufnością, jest 

świętym tak mówionym egzystencji i życiu i temu wszystkiemu, co się w nim 

zawiera.
Dziecko jest samym szczytem czystości, szczerości, autentyzmu, chłonności i 

otwartości na egzystencję. Te symbole są bardzo piękne.
Zgłębimy implikacje tych symboli w miarę jak Zarathustra będzie je opisywał – 

jeden po drugim.
WIELBŁĄD 
Wielbłąd jest chyba najbrzydszym zwierzęciem całej egzystencji. Nie można 

pogłębić jego brzydoty. Co jeszcze można zrobić? Taka z niego karykatura. 

Wygląda tak, jakby wyszedł prosto z piekła.
Wybór wielbłąda jako najniższej świadomości jest idealnie trafny.
Najniższa świadomość w człowieku jest kaleka – chce być zniewolona. Boi się 

wolności, bo boi się odpowiedzialności. Gotowa jest dać się objuczyć takim 

ciężarem, jak to tylko możliwe. Cieszy się, gdy jest obarczana ciężarem. I taka 

jest najniższa świadomość – obładowana wiedzą, która jest zapożyczona. Żaden 

background image

godny człowiek nie pozwoli sobie na obciążanie się zapożyczoną wiedzą. Ta 

obładowuje cię moralnością, którą umarli przekazują żywym, która jest 

dominacją martwych nad żywymi. Żaden godny człowiek nie pozwoli, żeby 

rządzili nim umarli.
Najniższa świadomość człowieka tkwi w ignorancji i nieświadomości, 

nieuważności, w głębokim śnie – gdyż stale podawana jest jej trucizna wierzenia 

na słowo, wiary, nigdy nie dopuszcza się wątpienia, nawet mówienia nie. A 

człowiek, który nie potrafi powiedzieć nie, traci swoją godność. I człowiek, który 

nie potrafi powiedzieć nie... jego tak nic nie znaczy. Czy widzisz te implikacje? 

Tak ma znaczenie tylko wtedy, gdy wcześniej potrafiłeś powiedzieć nie. Jeśli nie 

umiesz powiedzieć nie, twoje tak jest bezsilne, nic nie znaczy.
LEW 
Dlatego wielbłąd musi zmienić się w pięknego lwa, gotowego umrzeć, ale nie 

gotowego dać się zniewolić. Nie możesz z lwa uczynić zwierzęcia jucznego. Lew 

ma taką godność jaką żadne inne zwierzę nie może się poszczycić. Nie ma 

skarbów, nie ma królestw – jego godność tkwi tylko w sposobie bycia – bez lęku, 

bez obawy przed nieznanym, gotów powiedzieć nie nawet ryzykując śmierć.
Ta gotowość powiedzenia nie, ta buntowniczość, zmywają z niego wszelki brud 

pozostawiony przez wielbłąda – wszelkie ślady i odciski kopyt, jakie zostawił 

wielbłąd. I dopiero po lwie, po wielkim nie, możliwe jest święte tak dziecka.
Dziecko mówi tak nie dlatego, że się boi. Mówi tak dlatego, że kocha, dlatego, że 

ufa. Mówi tak, bo jest niewinne, nie może sobie wyobrazić, że może być 

oszukane. Jego tak to ogromna ufność. Nie wynika z lęku, wynika z głębokiej 

niewinności. Tylko to tak może je zaprowadzić na najwyższy szczyt 

świadomości, do tego, co nazywam boskością... Teraz poszukuje ono swojej 

najwyższej boskości. Żaden bóg nie będzie mu wrogiem. Nie będzie się kłaniać 

żadnemu bogu – samo sobie będzie panem. Taki jest duch lwa – absolutna 

wolność z pewnością oznacza wolność od boga, wolność od tak zwanych 

przykazań, wolność od świętych pism, wolność od jakiejkolwiek moralności 

narzuconej przez innych ludzi.
Oczywiście pojawi się też coś w rodzaju cnoty, ale będzie to coś, co pochodzi z 

twego własnego, cichego, małego głosu. Twoja wolność przyniesie 

odpowiedzialność, ale ta odpowiedzialność nie będzie narzucona przez kogoś 

innego... Teraz nie ma kwestii kogokolwiek, kto mógłby nim rządzić. Nawet Bóg 

nie jest już tym, kogo by słuchał.
Człowiek o duchu buntowniczym – a bez buntowniczego ducha metamorfoza nie 

może nastąpić – musi rzec: "nie, to moja wola – zrobię wszystko, co moja 

świadomość uzna za słuszne, i nie zrobię nic, co moja świadomość uważa za 

niewłaściwe. Poza mym własnym istnieniem nie ma dla mnie innego 

przewodnika. Prócz własnych oczu, nie będę wierzył żadnym innym oczom – nie 

background image

jestem ślepy i nie jestem idiotą.
Widzę. Myślę. Medytuję i sam odnajduję dla siebie co jest słuszne, a co jest 

niewłaściwe. Moja moralność będzie jedynie cieniem mojej świadomości."
DZIECKO 
Dziecko jest najwyższym szczytem ewolucji pod względem świadomości. Ale 

dziecko to tylko symbol – nie znaczy to, że dzieci są najwyższym stanem 

istnienia. Dziecko podano tu symbolicznie, gdyż dziecko nie jest wyuczone. Jest 

niewinne, a jeśli jest niewinne, jest pełne zadziwienia, jego dusza tęskni do tego, 

co tajemnicze. Dziecko to początek, przygotowanie – i życie zawsze powinno 

być początkiem i zawsze uciechą i zabawą, zawsze śmiechem, nigdy powagą.
Święte tak jest potrzebne, ale to święte tak może przyjść dopiero po świętym nie. 

Wielbłąd zawsze mówi tak, ale jest to tak niewolnika.
On nie potrafi powiedzieć nie. Jego tak nie ma żadnej wartości.
Lew mówi nie! Ale nie potrafi powiedzieć tak. Sprzeciwia się to jego własnej 

naturze. Przypomina mu wielbłąda. Jakoś wyzwolił się od wielbłąda i 

powiedzenie tak znów mu przypomina – zrozumiałe – tak wielbłąda i niewolę. 

Nie, to zwierzę w wielbłądzie nie potrafi powiedzieć nie. W lwie – może 

powiedzieć nie, ale nie jest w stanie powiedzieć tak. Dziecko nic nie wie o 

wielbłądzie, nic nie wie o lwie. To dlatego Zaratustra powiada: "Dziecko jest 

niewinnością i zapomnieniem..."
Jego oczy są czyste i ma ono wszelki potencjał, by powiedzieć nie.
Skoro tego nie mówi, to dlatego, że ufa – nie dlatego, że się boi. Nie z lęku, ale z 

ufności. A gdy tak pochodzi z ufności, jest to największa metamorfoza, 

największa przemiana, na jaką można mieć nadzieję.
Te trzy symbole są piękne i warto je pamiętać. Pamiętaj, że jesteś tu, gdzie 

wielbłąd, i że musisz stać się lwem, i pamiętaj, że nie wolno ci zatrzymać się na 

lwie. Musisz pójść jeszcze dalej, ku nowemu początkowi, ku niewinności i 

świętemu tak – ku dziecku. Prawdziwy mędrzec na powrót staje się dzieckiem.
Krąg się zamyka – od dziecka, znów po dziecko. Ale różnica jest ogromna. 

Dziecko jako takie jest w ignorancji. Będzie musiało stać się wielbłądem, lwem, i 

wrócić potem do dziecka – ale to dziecko nie jest tym samym dawnym 

dzieckiem, gdyż nie jest w ignorancji. Musi przejść przez wszystkie doznania 

życia – niewolę, wolność, bezsilne tak, dzikie nie – a jednak wszystko to 

zapomni. Nie jest to ignorancja, ale niewinność. Tamto pierwsze dziecko było 

początkiem podróży.
Drugie dzieciństwo jest dopełnieniem podróży.. Pierwsze narodziny są 

narodzinami ciała, drugie są narodzinami świadomości. Pierwsze narodziny 

czynią cię człowiekiem, drugie narodziny czynią cię bogiem.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Student – uczeń – oddany – Mistrz

Są takie cztery etapy, które trzeba zrozumieć.
Pierwszy – student – przychodzi do mistrza, ale nigdy do mistrza nie dociera. 

Dociera tylko do nauczyciela. Może to być ten sam człowiek, ale student nie jest 

gotów do przemiany, do odrodzenia się. Przyszedł, by posiąść nieco więcej 

wiedzy. Chce stać się nieco bardziej wyuczonym. Ma pytania, ale te pytania są 

jedynie intelektualne, nie są egzystencjalne. Nie dotyczą jego życia, nie są 

kwestią życia i śmierci. Człowiek tego rodzaju może wędrować od jednego 

mistrza do drugiego zbierając słowa, teorie, systemy, filozofie. Może stać się 

bardzo efektywny, może stać się wielkim punditem, ale nie wie nic.
Jest to coś, co trzeba zrozumieć. Jest wiedza – możesz jej mieć tyle, ile chcesz, 

a nadal pozostaniesz ignorantem. I jest ignorancja, która tak naprawdę jest 

niewinnością – nic nie wiesz, a jednak dotarłeś do takiego miejsca, gdzie 

wszystko jest znane. Jest więc wiedza, która jest ignorancją, i jest ignorancja, 

która jest mądrością.
Studenta interesuje wiedza.
Ale czasem tak jest, możesz przyjść do mistrza jako student, ot, z samej 

ciekawości, i możesz zostać pochwycony jego charyzmą, możesz zostać 

pochwycony jego oczami, możesz zostać pochwycony biciem jego serca. 

Przyszedłeś jako student, ale przechodzisz do drugiego etapu – stajesz się 

uczniem.
Student niepotrzebnie wędruje z miejsca na miejsce, od jednego świętego pisma 

do innego. Wiele zbiera, ale wszystko to są śmieci.
Kiedy wyjdzie z tego kokonu bycia studentem i stanie się uczniem, błądzenie 

ustaje – harmonizuje się z mistrzem. Sam tego nie wiedząc, ulega przemianie. 

Dowie się o tym dopiero później, że wszystko się zmienia. Te same sytuacje, 

wobec których stawał w przeszłości, teraz przyjmuje całkiem inaczej.
Wątpliwości znikają, racjonalność zdaje się być dziecinną zabawą.
Życie jest o wiele głębsze, tak bardzo, że nie można tego zawrzeć w słowach. 

Gdy student staje się uczniem, zaczyna słyszeć coś, co nie zostało 

wypowiedziane – pomiędzy słowami... pomiędzy zdaniami... w przerwach, gdy 

mistrz nagle się zatrzymuje... ale porozumienie trwa.
Uczeń to wielki krok naprzód w porównaniu ze studentem.
W przeszłości, w czasach Upaniszadów, szkoły tajemne istniejące w Indiach 

nazywane były gurukula. Słowo bardzo znaczące – oznacza ono "rodzina 

mistrza". Nie jest to zwykła szkoła, studium czy uniwersytet. Nie jest to kwestia 

background image

jedynie uczenia się, jest to kwestia bycia w miłości. Nie oczekuje się od ciebie, 

abyś był w miłości ze swoim nauczycielem na uniwersytecie.
Ale w gurukula, gdzie rozkwitały Upaniszady, była to rodzina miłości. Kwestia 

uczenia się była drugorzędna, istotna była kwestia istnienia. Nie jest ważne ile 

wiesz, ważne jest na ile jesteś. A mistrz nie jest zainteresowany dokarmianiem 

twojego biokomputera, umysłu. Nie będzie powiększał twojej pamięci, bo jest to 

bezużyteczne. To może dokonać maszyna, a maszyna może to zrobić nawet 

lepiej od ciebie.
Komputer może robić to, czego ludzka pamięć nie potrafi dokonać.
Jeden komputer może pomieścić całą bibliotekę. Nie musisz czytać – wystarczy, 

że zapytasz komputer, a on da ci odpowiedź. I bardzo rzadko zdarza się, aby 

coś stało się nie tak, gdy wysiądzie elektryczność lub wyczerpią się baterie.
Mistrza nie interesuje uczynienie z ciebie komputera. Interesuje go uczynienie z 

ciebie światła dla ciebie samego, autentycznego istnienia, istnienia 

nieśmiertelnego – nie tylko wiedzy, nie tylko tego, co inni powiedzieli, ale twojego 

przeżycia.
Gdy uczeń zbliża się do mistrza coraz bardziej, nastaje pewien punkt przemiany: 

uczeń staje się, w pewnej chwili, oddanym. Każdy z tych etapów ma w sobie 

pewne piękno.
Stanie się uczniem było wielką rewolucją, ale to nic wobec stania się oddanym. 

W jakim momencie uczeń przemienia się i staje się oddanym? Tak bardzo żywi 

go energia mistrza, jego światło, jego miłość, jego śmiech, sama jego obecność 

– a on nic nie może dać w zamian. Przychodzi chwila, gdy zaczyna odczuwać 

tak ogromną wdzięczność, że po prostu chyli głowę do stóp mistrza. Nie ma nic 

innego, co mógłby dać, oprócz siebie. Od tej chwili jest on niemal częścią 

mistrza. Jest w głębokiej synchroniczności z sercem mistrza.
Jest to wdzięczność, bycie pełnym podziękowania.
A czwarty etap przychodzi wtedy, gdy staje się on jednym z mistrzem.
Jest taka opowieść o Rinzai. Niemal dwadzieścia lat żył on ze swym mistrzem, a 

pewnego dnia przyszedł i usiadł na miejscu mistrza.
Przyszedł mistrz – spojrzał na Rinzai siedzącego na jego miejscu. Po prostu 

podszedł i usiadł tam, gdzie zwykł był siadać Rinzai. Nic nie zostało 

powiedziane, ale wszystko zostało zrozumiane. Wszyscy byli zadziwieni – "Co 

się dzieje?" W końcu Rinzai rzekł do mistrza: * Czy nie czujesz się urażony? Czy 

nie znieważyłem cię? Czy w jakiś sposób nie okazałem niewdzięczności?
Mistrz roześmiał się.
– Teraz stałeś się mistrzem. Dotarłeś do domu – rzekł. – Od studenta do ucznia, 

od ucznia do oddania, a od oddania do bycia mistrzem. Ogromnie się cieszę, że 

background image

możesz mieć udział w mojej pracy Teraz nie muszę przychodzić tu codziennie, 

wiem, że jest ktoś jeszcze z tą samą aurą, tym samym aromatem.
– A naprawdę to byłeś bardzo leniwy. To powinno stać się trzy miesiące temu, 

nie możesz mnie oszukać. Od trzech miesięcy czuję, że ten człowiek 

niepotrzebnie trzyma moje stopy. Może usiąść na tym miejscu, a dla odmiany 

teraz ja mogę trzymać jego stopy. Zebranie odwagi zajęło ci trzy miesiące.
– Mój Boże – rzekł Rinzai – a ja myślałem, że nikt o tym nie wie, że to było tylko 

wewnątrz mnie. A ty podajesz mi dokładną porę kiedy to się stało. Tak, to było 

trzy miesiące temu. Byłem leniwy i nie miałem dość odwagi. Zawsze myślałem, 

że to jest niewłaściwe, że wygląda to nieodpowiednio.
– Gdybyś zaczekał jeszcze jeden dzień – odrzekł mistrz – uderzyłbym cię w 

głowę. Trzy miesiące to dość czasu na podjęcie decyzji, a ty nie 

zadecydowałeś... egzystencja zadecydowała.
Byłem nauczycielem na uniwersytecie. Opuściłem uniwersytet z tego tylko 

powodu, że zatrzymuje się on na pierwszym etapie. Żaden uniwersytet nie 

wymaga byś stał się uczniem, kwestia bycia oddanym czy mistrzem po prostu 

nie istnieje. I są świątynie, które nie czyniąc cię studentem czy uczniem, po 

prostu narzucają ci oddanie – które będzie fałszywe, nie będzie miało korzeni. A 

na całym świecie, w kościołach, synagogach, świątyniach, są oddani – nic nie 

wiedząc o byciu uczniem, stali się uczniami, stali się oddanymi.
Szkoła tajemna jest bardzo systematycznym spotkaniem z cudownością. A 

cudowność jest wszędzie wokół ciebie, i wewnątrz, i na zewnątrz. Potrzeba tylko 

pewnego systemu. Mistrz po prostu dostarcza pewnego systemu, abyś mógł 

powoli wejść na głębsze wody, a w końcu przejść do tego etapu, w którym 

znikasz w oceanie – sam stajesz się oceanem.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Siedem czakr – jedność

Człowiek rodzi się przebudzony, a potem zasypia. Człowiek rodzi się jednością, 

a potem staje się wielością. Człowiek rodzi się jako indywidualność, a potem 

zasypia i śni, że jest tłumem. To jest cały problem, całe zadanie, całe wyzwanie 

życia. Trzeba to zrozumieć.
Takie jest to poszukiwanie: szukamy tego, czym pierwotnie byliśmy.
Szukamy tego czym naprawdę jesteśmy. Szukamy tego, czego ani na jedną 

chwilę nie zagubiliśmy, tylko zapomnieliśmy; przestaliśmy o tym pamiętać. Być 

może jest to takie oczywiste, i dlatego przestaliśmy o tym pamiętać.
Jezus powiada: "Dopóki znów nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do 

mojego Królestwa Bożego." Jego wskazanie jest wyraźne. Dopóki nie odzyskasz 

swej pierwotności, dopóki znów nie podążysz do pierwotnego źródła... Pewnego 

wieczoru poszukujący zapytał Jezusa: "Co mam robić, by poznać Boga?" I Jezus 

rzekł: "Dopóki nie narodzisz się na nowo, nie poznasz go." Trzeba dojść do tego 

pierwotnego źródła w którym byliśmy wtedy, gdy się urodziliśmy.
Legenda powiada, że Jezus odmówił uczenia się alfabetu, liter. Nie pozwolił 

nauczycielom omawiać beta – dwa, dopóki nie mogli wyjaśnić znaczenia alfa – 

jedności, tak, by był zaspokojony. A oni, rzecz jasna, nie potrafili go wyjaśnić. 

Jeden jest liczbą, na której opiera się cała arytmetyka; jeden jest liczbą, na której 

opiera się każdy człowiek, cały wszechświat, koncepcja Boga, rzeczywistości. I 

dziecko Jezus żądało: "Dokąd nie wyjaśnicie znaczenia jedności, nie zajmę się 

kolejną literą alfabetu. Najpierw powiedzcie mi czym jest alfa, dopiero wtedy 

będę gotowy, aby przejść do dwojga, beta."
Ponieważ nie zdołano mu wyjaśnić, odmówił pójścia do szkoły.
Zapisków tego nie ma w ewangeliach chrześcijańskich, ponieważ wiele rzeczy 

nie zostało zapisanych w ewangeliach chrześcijańskich.
Ale to jest jedna z najstarszych tradycji esseńskich. Przekazywana była, ta 

opowieść, z mistrza na ucznia, przez stulecia. Jest to jedna z najbardziej 

znaczących opowieści o Jezusie: jego naleganie, że najpierw trzeba poznać 

jedność, bo jedność jest podstawą wszystkiego.
Gdy jesteś przebudzony, jesteś jednością. Gdy zasypiasz, stajesz się wielością. 

Zauważyłeś to? We śnie tyle ról odgrywasz jednocześnie.
Rankiem, gdy się budzisz, jesteś jednością. We śnie jesteś tym, który śni, jesteś 

tym, co jest śnione; jesteś kierownikiem snu, jesteś aktorem, jesteś opowieścią, 

jesteś sceną i jesteś też publicznością.
Stajesz się wielością, ulegasz rozpadowi, stajesz się tłumem. We śnie 

background image

przestajesz być jednością. Gdy budzisz się, nagle kierownik, aktor, opowieść, 

scena, dramat, publiczność, to, co jest śnione i ten, kto śni, wszystko znika w 

jednej jedności. Hindusi nazywają cały ten świat krainą snu, maya. Śpimy bardzo 

głęboko. Dlatego poszukiwanie jedności, albo poszukiwanie uważności jest tym 

samym; bo stając się uważnym, stajesz się jednością – albo, stając się jednością 

stajesz się uważny.
Wyjaśnię ci teraz jak na tyle sposobów, na miliony sposobów poszukujemy 

jedności. Rodzi się dziecko. Jego pierwsze funkcjonowanie w świecie jest przez 

jedzenie, jego pierwsze funkcjonowanie w świecie jest przez wchłonięcie materii.
Poszukiwanie zaczęło się: materia chce spotkać się z materią. Materia chce być 

w organicznej jedności z inną materią; materia przyciąga materię, ściąga 

materię. To pierwsza miłość: jedzenie. Jedzenie daje dziecku pierwszy orgazm. 

Gdy po zjedzeniu posiłku lub wypiciu wody czujesz zaspokojenie, to 

zaspokojenie jest uczuciem jedności.
Materia z zewnątrz została wchłonięta do wewnątrz, wnętrze spotkało się z 

zewnętrzem. To spotkanie nie jest bardzo głębokie, nie może być, jest 

spotkaniem materii; jest bardzo powierzchowne – a jednak jest.
Hindusi nazywają to pierwszą czakrą, muladhar. Wielu jest ludzi, którzy żyją w 

pierwszej czakrze. Po prostu stale jedzą i wydalają. Całe ich życie to nic innego, 

tylko wchłanianie materii i wyrzucanie materii na zewnątrz, ich życie jest bardzo 

mechaniczne. Jest bardzo, bardzo wąskie, mały tunel. Muladhar jest 

najmniejszym otworem w twoim istnieniu, przez który światło wchodzi w ciebie, a 

ty wchodzisz do egzystencji. Najmniejszym otworem jest muladhar, pierwszy 

ośrodek. Zaczyna on funkcjonować, bo dziecko musi przeżyć; najpierw musi 

przyjąć pokarm, inaczej by umarło. Jest to środek zapewniający przetrwanie, ale 

człowiek nie powinien żyć aby jeść.
Jeżeli żyjesz tylko po to, aby jeść, w ogóle nie żyjesz. Po prostu czekasz na 

śmierć. I wybrałeś bardzo małą przyjemność, bardzo zwyczajną przyjemność, 

jedynie drobne pocieszenie, i na tej małej przyjemności kończysz. A wokoło są 

ogromne możliwości...
Przyjrzyj się swemu życiu. Jeśli jesteś zbyt przywiązany do jedzenia, stań się 

nieco uważniejszy. To pierwsze poszukiwanie jedności. Teraz nawet fizycy, kilku 

szalonych fizyków mówi, że atomy są razem, bo kochają się. Słowo miłość nie 

jest dobre, wygląda na antropomorficzne; teraz jednak kilku fizyków ma dość 

odwagi, by powiedzieć, że coś ono wyjaśnia. I trzeba je stosować, bo wygląda 

na to, że innego wyjaśnienia nie ma. Dlaczego elektrony, neutrony i protony są 

razem? Skąd to bycie razem? Musi istnieć jakiś rodzaj więzi, pewne 

przyciąganie. Musi być pewna jedność, musi trwać pewien romans, na 

najniższym poziomie, ale musi być jakiś romans, inaczej dlaczego one się nie 

rozejdą? Można nazwać to grawitacją, można nazwać to magnetyzmem, można 

nazwać to polem magnetycznym, jak tylko chcesz, ale miłość wydaje się być 

background image

najlepszym słowem, bo może wyjaśnić cały zakres, od najniższego do 

najwyższego.
Miłość wydaje się być słowem najbardziej ekonomicznym, zawiera się w nim cały 

zakres. Kiedy jesz i za bardzo ulegasz obsesji jedzenia, trzymasz się po prostu 

pierwszej lekcji miłości: elektrony, protony, neutrony przyciągają się wzajemnie, 

twoje ciało przyciąga inne ciało – materię z zewnątrz. Oczywiście jest pewne 

spełnienie, bo zawsze, gdy jest jedność, jest spełnienie, jest zadowolenie, ale 

jest ono bardzo niskie, najniższe. Człowiek powinien nauczyć się wychodzić 

poza nie.
Dlatego wszystkie religie uczą znaczenia postu.
Post nie oznacza głodowania, post nie oznacza, że musisz zabić swoje ciało, że 

musisz być niszczący, nie. Post oznacza jedynie: daj tylko tyle, ile trzeba, nie 

więcej, abyś mógł być dostępny na drugiej płaszczyźnie; będziesz mógł stać się 

dostępny drugiemu ośrodkowi.
Jeśli jesteś zbyt opanowany obsesją jedzenia, jedzenie zamknie cię; będziesz 

tylko materią. Nie trzeba zbyt przywiązywać się do jedzenia, i nie trzeba też zbyt 

przywiązywać się do postu. Wtedy osiąga się równowagę. A wzrastanie 

następuje tylko poprzez równowagę.
Drugim ośrodkiem jest svadhisthan. Kiedy dziecko jest zdrowe, szczęśliwe, i 

jego ciało jest całe, zaczyna dominować. W dziecku pojawia się pragnienie 

dominowania, dziecko staje się politykiem.
Zaczyna uśmiechać się do ludzi, bo poznaje, że gdy uśmiechasz się, ludzie 

ulegają twojemu wpływowi. Zaczyna płakać, krzyczeć, bo poznaje, że płaczem i 

krzykiem możesz manipulować matką, ojcem, rodziną. Gdy potrzeby fizyczne 

dziecka zostaną zaspokojone, pojawia się nowa potrzeba, która jest życiowo 

ważną potrzebą – dominowanie.
To znów jest dążenie do wprowadzenia jedności, jedności tego, co podlega 

dominacji, i tego, który dominuje.
Zawsze, gdy nad kimś panujesz, stajesz się w pewien sposób jednością z nim. 

Zawsze, gdy ktoś poddaje się tobie, albo ty poddajesz się komuś, w pewien 

sposób stajecie się jednością. Dlatego na całym świecie ludzie próbują panować 

nad innymi: żony chcą panować nad mężami, mężowie próbują panować nad 

żonami, rodzice próbują panować nad dziećmi, dzieci usiłują panować nad 

rodzicami, każdy na swój sposób. Cały świat próbuje panować. Jeżeli właściwie 

to zrozumiesz, to również jest poszukiwaniem jedności.
Zawsze, gdy kogoś pokonasz i stajesz się osobą dysponującą mocą posiadania, 

wchłonąłeś tego człowieka do swojego istnienia. Jego życiowość została 

wchłonięta, jego życiowa energia stała się jednością z tobą. Ten otwór jest nieco 

większy niż pierwszy, jest to większe otwarcie. Człowiek z obsesją jedzenia jest 

background image

bardziej zamknięty niż człowiek z obsesją władzy: przynajmniej przebywa z 

ludźmi.
Będzie miał w życiu relacje międzyludzkie pewnego typu: niezbyt dobre, gdyż 

relacja oparta na dominowaniu nie może być bardzo dobra, przede wszystkim 

jest pełna przemocy, agresywna, brzydka, ale jednak jest to pewien rodzaj 

relacji.
Politycy żyją w drugim ośrodku. Żarłoki żyją w pierwszym, politycy w drugim, a 

potem jest trzeci, manipura; mężczyzna i kobieta chcą spotkać się, stać się 

jednością. W Biblii powiedziano: Bóg stworzył Adama na swój obraz. Trzeba 

zrozumieć pewną kwestię. Adam musiał być obojgiem, Adam musiał być i 

Adamem i Ewą, inaczej Ewa nie mogłaby być wyjęta z Adama. W pierwotnym 

tekście hebrajskim użyto takich słów, które wszystko wyraźnie objaśniają: Bóg 

stworzył Adama-Ewę w jednym istnieniu. To pierwotnie stworzone istnienie nie 

było ani mężczyzną, ani kobietą, było jednym i drugim. Nie było to ani "on" ani 

"ona" była jedność. Tylko z tej jedności Bóg mógł wziąć oddzielną kobietę.
Jeśli spytasz naukowców, powiedzą, że gdy dziecko dorasta w łonie matki, przez 

parę miesięcy nie jest ani chłopcem, ani dziewczynką, jest ciałem. Stopniowo 

pojawiają się cechy rozróżniające, staje się ono albo chłopcem, albo 

dziewczynką. Pierwotna komórka, ameba, jest zarazem męska i żeńska, nie jest 

jeszcze podzielona. Zatem powiedzenie, że Bóg stworzył Adama, nie jest 

właściwe. Moja sugestia jest taka: Bóg stworzył Adama-Ewę, a potem podzielił 

ich na dwie oddzielne istoty. Wraz z tym podziałem pojawiło się wielkie 

pragnienie spotkania tej drugiej osoby.
Każdy mężczyzna szuka kobiety, i każda kobieta szuka mężczyzny Szukamy 

przeciwieństwa, biegunowego przeciwieństwa. Bez tej drugiej osoby, zdaje się, 

jakby czegoś brakowało; bez tej drugiej osoby, życie wydaje się być 

niespełniające; bez tej drugiej osoby, zdaje się, że jesteś połową, nie całością. 

Stąd jest tyle pogoni za miłością, kochaniem i byciem kochanym. Jest to trzecia 

czakra, manipura: potrzeba spotkania mężczyzny z kobietą i stania się 

jednością.
Jeśli chodzi o niższą naturę, jest to najwyższy ośrodek. W trzech niższych 

ośrodkach, seks to najwyższy ośrodek. Żarłoki tylko gromadzą, to najgorsi ludzie 

w świecie. Nigdy nie dzielą się, skąpcy, bogaci, gromadzący, wyzyskujący Lepsi 

od nich są politycy, oni przynajmniej wchodzą w relacje międzyludzkie. Ale i oni 

są niebezpieczni, gdyż ich relacje są oparte na panowaniu. Znają tylko jedno: 

albo ulegasz komuś, albo nad kimś panujesz. Cały ich język jest nieludzki. Nie 

znają żadnych relacji ludzkich, znają wojnę, znają przemoc, znają agresję. 

Całym ich staraniem jest stanie się tak dominującym, by każdego móc wchłonąć. 

Tak robił Aleksander Wielki, tak robił Adolf Hitler Lepsze jest to od pierwszego, 

przynajmniej tworzą jakieś relacje międzyludzkie. Nawiązują te relacje 

niewłaściwie, ale przynajmniej je nawiązują.

background image

Pierwszy wchodzi w relacje tylko z przedmiotami: pieniędzmi, jedzeniem, 

domem, samochodem. Drugi wchodzi w relacje z ludźmi.
Jego relacje nie są jeszcze wiele warte, ale jednak są to relacje międzyludzkie; 

prymitywne, z samego początku, bardzo pierwotne, ale jednak są to relacje 

międzyludzkie. Trzeci wchodzi w relacje oparte na seksie, dwojgu kochankach: 

poeci, artyści, malarze, istnieją z trzecim ośrodkiem, estetyką. Trzeci jest 

najwyższy w niższych ośrodkach, człowiek zaczyna dzielić się. A gdy kogoś 

kochasz, nie chcesz dominować. Pamiętaj: jeśli chcesz dominować, twoja miłość 

skażona jest drugim ośrodkiem, nie jest jeszcze miłością. Jeśli naprawdę 

kochasz, chcesz wolności dla siebie i chcesz też wolności dla tej kochanej 

osoby. Miłość daje wolność, daje niezależność, bo piękno miłości jest tylko 

wtedy, gdy wynika ona z wolności. Nie jest to dominowanie, jest to dzielenie się, 

odpowiedzialne dzielenie się, jesteś szczęśliwy dzieląc się swoimi energiami. Ale 

i to jeszcze nie jest ludzkie, zwierzęta też potrafią to robić, robią to bardzo 

dobrze, lepiej niż ludzie. Ale to poszukiwanie prowadzi wyżej.
Gdy mężczyzna i kobieta naprawdę się spotykają i następuje orgazm, będziesz 

miał pierwszy przebłysk, daleki przebłysk boskości. Stąd atrakcyjność seksu, 

stąd to głębokie pragnienie orgazmu seksualnego, bo jest w nim odzwierciedlona 

jedność – tylko na chwilę, może nawet nie na chwilę, na ułamek sekundy... 

jedynie umykający przebłysk... ale to Bóg przechodzi obok.
Człowiek uzależniony od jedzenia jest bardzo daleko, nie ma nawet przebłysku. 

Człowiek uzależniony od władzy jest bardzo brzydki, bardzo agresywny, jest w 

wielkim zamieszaniu – ten przebłysk nie jest możliwy. W głębokim romansie 

seksualnym Bóg może po raz pierwszy przeniknąć do ciebie. Pierwszy promyk 

samadhi pojawia się w orgazmie seksualnym. Tak naprawdę, człowiek zaczął 

myśleć o samadhi tylko wskutek orgazmu seksualnego, gdy stał się świadomy w 

tej chwili błogosławieństwa, gdy dwie osoby spotykają się tak głęboko, że 

roztapiają się w sobie, że ich granice przestają być granicami, że jakoś w 

cudowny sposób zaczynają tętnić w jednym ośrodku, że nie są dwojgiem serc, 

że nie są dwojgiem oddychających ciał, stają się jednością. Pojawia się pewien 

rytm, harmonizują się ze sobą. A ten rytm jest tak ogromny, tak potężny, że 

oboje zatracają się w tym rytmie, że oboje powierzają się mu.
Pamiętaj, w drugim ośrodku chcesz kogoś podporządkować sobie, a ten ktoś 

usiłuje podporządkować sobie ciebie. W trzecim ośrodku oboje powierzacie się 

czemuś, co jest poza wami. Oboje powierzacie się bogu miłości. Oboje 

powierzacie się orgazmicznej jedności energii seksu; w tym powierzeniu, oboje 

znikacie. Na jedną chwilę jesteście Adamem i Ewą razem.
I Biblia mówi: Bóg stworzył Adama na swój obraz. Gdy Adam i Ewa naprawdę 

się spotykają, obraz Boga znów jest odzwierciedlony w stanie twej świadomości. 

W twym jeziorze świadomości odbija się księżyc Boga... wciąż jest odległy, ale 

ten pierwszy przebłysk wszedł w ciebie.

background image

Muladhar jest materialnym, pierwszym ośrodkiem. Svadhisthan, drugi ośrodek, 

jest istotny dla życia. Trzeci, manipura, psychosomatyczny, jest najwyższą 

jednością w niższym świecie; jasne, chwilową, a jednak ma ogromne znaczenie.
Czwarty to anahata; wykracza poza seksualność, staje się czystą miłością. Kiedy 

widzisz kwiat, kwiat róży, i twoje serce tętni razem z nim, nie ma seksualności. 

Nie ma mężczyzny i kobiety, nie ma biegunowości, ot, jesteś poruszony 

pięknem. To piękno nie ma żadnego związku z mężczyzną i kobietą, to piękno 

jest poza mężczyzną i kobietą. Patrzysz w noc, całe niebo pełne jest gwiazd, i 

nagle jesteś poruszony do samego rdzenia swojego istnienia. Pojawia się 

ogromna radość... zaczynasz spotykać się z gwiazdami. Nie ma kwestii 

mężczyzny i kobiety, nie ma yin i yang, w ogóle nie jest to kwestia biegunowości.
Miłość wychodzi poza biegunowość, seks zostaje poniżej biegunowości. Seks 

potrzebuje przeciwieństwa, miłość nie potrzebuje przeciwieństwa. Dlatego w 

seksie zawsze jest jakiś subtelny konflikt: ponieważ harmonia z przeciwieństwem 

nigdy nie może być totalna.
Przez kilka chwil, może... i znowu wkrada się konflikt. Kochankowie stale ze 

sobą walczą. Psycholodzy twierdzą, że gdy dwoje kochanków przestaje się 

kłócić, ukazuje to po prostu, że miłość zniknęła.
Kochankowie są intymnymi wrogami. Ciągle się kłócą, dokuczają sobie. Tak, są 

chwile, gdy są całkowicie w sobie rozpuszczeni, ale są to rzadkie chwile, 

nieliczne i odległe od siebie.
W miłości biegunowość znika. Miłość bardziej przypomina przyjaźń.
Możesz kochać drzewo, możesz kochać kamień, możesz kochać gwiazdy, 

możesz kochać trawę, możesz kochać cokolwiek. Miłość nie ma nic wspólnego z 

biegunowością mężczyzna-kobieta. Miłość jest ponad przeciwieństwami, stąd ta 

jedność jest głębsza. To jest czwarta czakra, anahata, czakra serca. I w tej 

czwartej naprawdę stajesz się człowiekiem. Aż do trzeciej byłeś częścią 

królestwa zwierząt, byłeś jednym ze zwierząt, niczym więcej, niczym specjalnym. 

Ale w czwartej stajesz się kimś specjalnym, niepowtarzalnym – rodzi się 

ludzkość, stałeś się człowiekiem.
Pamiętaj, samo wyglądanie na człowieka nie oznacza, że jesteś człowiekiem. 

Dopiero wtedy, gdy zaczyna funkcjonować czwarty ośrodek, stajesz się 

człowiekiem. Wielu ludzi umiera jak zwierzęta, nigdy nie wznoszą się oni ponad 

seksualność. Nigdy nie poznają, że jest pewien rodzaj miłości, który jest ponad 

przeciwieństwami i który jest ogromnie spełniający, gdyż nie ma w nim konfliktu. 

Miłość jest bezwarunkowa, seks jest warunkowy. W seksie jest dawanie i 

przyjmowanie. W miłości po prostu wylewasz siebie. Nie domagasz się, nie ma 

zapotrzebowania. Nie chodzi o to, że nic nie dostajesz – dostajesz po tysiąckroć 

więcej, ale nie domagasz się tego. Dzieje się to po prostu samo z siebie, cała 

egzystencja obsypuje cię we wzajemności, odpowiada echem.

background image

W czwartym ośrodku znów jest jedność, spotykają się to, co niższe, i to, co 

wyższe. Pamiętaj o tych jednościach, gdyż stopniowo poruszamy się coraz 

bardziej ku staniu się jednością. Na pierwszej płaszczyźnie materia spotyka 

materię. Na drugiej płaszczyźnie życie spotyka się z życiem. Na trzeciej 

płaszczyźnie spotykają się przeciwieństwa, mężczyzna spotyka się z kobietą, yin 

spotyka się z yang. Na czwartej, anahata, niższe spotyka się z wyższym. Trzy 

ośrodki są poniżej anahaty i trzy ośrodki są wyżej od anahaty; anahata to drzwi 

między jednymi i drugimi, pomost.
W twym sercu Bóg spotyka się ze światem, nieprzejawione spotyka się z 

przejawionym, nieznane spotyka poznane, gospodarz spotyka gościa, umysł 

spotyka nie-umysł. Serce jest najbardziej tajemniczym ośrodkiem człowieka. I 

dopóki serce nie zacznie funkcjonować, nie poznasz celu życia. W sercu, 

pierwszy początek wyższego. Otwierają się rozległe przestrzenie... wychodzisz z 

tunelu.
Anahata jest wielkim oknem, czyni cię ono dostępnym dla nieba i czyni niebo 

dostępnym dla ciebie. Możesz też powiedzieć to w inny sposób: w anahata, w 

miłości, spotykają się nieświadomość z nadświadomością. Albo jeszcze inaczej 

można to wyrazić: w anahata, w miłości, spotykają się seks i modlitwa. Seks jest 

niższy od miłości, modlitwa jest wyższa od miłości. A miłość jest wielką 

tajemnicą. Jest w niej coś z seksu, na pewno, i jest w niej coś z modlitwy. 

Dlatego nie ma innej tajemnicy porównywalnej z miłością. Jest w niej coś z 

seksu; jeśli pójdziesz i kochasz drzewo, chcesz je objąć; chciałbyś je dotykać 

tak, jak dotykałbyś twarzy ukochanej osoby. Jeśli kochasz skałę, chciałbyś 

całować ją tak, jak całowałbyś usta ukochanej osoby; coś z seksu, coś ciągnie 

się z przeszłości. A jednak, gdy całujesz skałę, jest poszanowanie, wielkie 

zdumienie, wielki cud. Jesteś pełen szacunku, masz nastrój modlitwy, jest to coś 

w rodzaju wielbienia.
W miłości spotykają się modlitwa i seks. Jeśli nie jesteś uważny, miłość może 

spaść i stać się seksualną. Jeśli jesteś dostatecznie uważny, miłość może 

wznieść się wysoko i stać się pełną modlitwy.
Trzeba o tym pamiętać. Miłość jest bardzo krucha. Bardziej prawdopodobne jest, 

że miłość zejdzie do niższej rzeczywistości i stanie się seksem. Gdy zakochujesz 

się pierwszy raz w kobiecie lub w mężczyźnie, może nie być w tym nic z seksu. 

Wcześniej czy później seks pojawi się. Gdy pierwszy raz patrzysz na piękną 

kobietę, może być poszanowanie, wielkie zdumienie, jakbyś w jej twarzy ujrzał 

twarz Boga. Gdy spojrzysz w oczy kobiety, nagle otwierają się drzwi do 

tajemniczości. Nie myślisz kategoriami seksu i ciała i fizyczności, w ogóle cię to 

nie obchodzi. Przyzywa cię coś wyższego. Ale potem zakochujesz się i 

stopniowo zapominasz to, co wyższe i wchodzisz w to, co niższe.
Miłość prawie zawsze spada do tego, co niższe, gdyż nie jesteśmy świadomi. I 

dlatego we wszystkich językach, gdy ktoś wchodzi w miłość, mówi się o nim: 

background image

"wpadł po uszy, zakochał się" Ludzie wpadają w miłość, bardzo rzadko wznoszą 

się w miłości. Pamiętaj, to sformułowanie jest bardzo prawidłowe. Miłość 

zaczyna się jako coś bardzo wysokiego, romantycznego, poetyckiego, boskiego, 

a potem stopniowo godzi się na coś bardzo zwyczajnego, fizycznego, 

zepsutego.
Miłość zaczyna się jako modlitwa, początek miłości jest religijny, ale miłość 

kończy się w koszmarze. Pamiętaj o tym: jeśli jesteś czujny, możesz pomóc 

sobie, by nie spaść, możesz pomóc sobie i poddać się dyscyplinie wznoszenia 

się. Wtedy miłość może stać się modlitwą.
W anahata, ośrodku serca, spotykają się niższe i wyższe. Jest to wielkie 

doznanie jedności, bardzo kruche, rzecz jasna, trzęsące się, drżące, niezbyt 

pewne; przypomina proces, idzie naprzód, cofa się; ale jeśli jesteś czujny, 

możesz wykorzystać ją jako punkt wyjścia do jeszcze wyższych możliwości.
Piątą czakrą jest visuddhi. To czakra modlitwy, czakra gardła, czakra modlitwy, 

śpiewania, porozumienia z Bogiem. W piątej czakrze spotykają się wewnętrzne z 

zewnętrznym. Pamiętaj, w czwartej spotykają się niższe z wyższym. W piątej 

spotykają się wewnętrzne z zewnętrznym. "Bóg" oznacza po prostu całą 

egzystencję, która jest poza tobą, a "ty" egzystencję, która jest w tobie; ja-Ty jest 

formą modlitwy. To mówi Martin Buber Ja – to jest doznaniem świata, Ja – Ty 

jest doznaniem modlitwy i Boga i miłości.
W ośrodku gardła, visuddhi – słowo "visuddhi" oznacza "czysty, najczystszy" – w 

piątym, miłość stała się najczystsza. Jest po prostu ekstazą, radością. Spotkały 

się wnętrze z zewnętrzem. Gdy wierny składa pokłon przed swoim bóstwem, to 

wnętrze składa pokłon zewnętrzu. Gdy ktoś śpiewa pieśń słońcu lub księżycowi, 

to wnętrze śpiewa pieśń zewnętrzu. I pamiętaj, byłeś świadkiem tylko jednego, 

widziałeś jak to wierny śpiewał pieśń swojemu bóstwu. Nie widziałeś czegoś 

innego, bo jest to bardzo subtelne: bóstwo śpiewa pieśń temu wiernemu. To też 

następuje, ale jest bardzo subtelne. Tego doznasz dopiero wtedy, gdy 

doświadczysz modlitwy.
Czasem modlisz się do Boga, a czasem to Bóg modli się do ciebie.
Powiem to tak, bo zazwyczaj nie mówi się tego, ponieważ powiedzenie, że Bóg 

modli się do ciebie wygląda na świętokradztwo, choć tak jest. Tak samo, jak 

matka, która śpiewa dziecku kołysankę...
tak, Bóg także śpiewa kołysankę. Ale ty musisz na nią zapracować.
Gdy twoja modlitwa została wysłuchana, gdy naprawdę otworzyłeś swoje serce, 

całkowicie zapomniałeś siebie, wtedy nagle modlitwa nie jest już ekspresją z 

twojej strony. Zaczynasz słuchać... Bóg zaczyna się modlić. Spotykają się 

wnętrze z zewnętrzem.
Potem jest szósta czakra, czakra medytacji, czakra trzeciego oka, czakra ajna. 

background image

Spotyka się prawe z lewym, spotyka się rozum i intuicja, spotykają się męskość i 

kobiecość, yin i yang. Trzeba tu coś zrozumieć. W trzeciej mężczyzna i kobieta 

spotykają się na planie fizycznym, zewnętrznie. W szóstej znów spotyka się 

męskość i kobiecość, ale już nie na zewnątrz, wewnątrz. Trzecia to ośrodek 

seksu, a szósta to ośrodek tantry Wewnątrz jesteś obojgiem. Połowa twego 

istnienia jest kobieca, połowa twego istnienia jest męska. W trzecim oku, tam jest 

spotkanie. To trzecie oko jest symboliczne, oznacza, że twe prawe oko i lewe 

oko rozpływają się w jednym oku: to staje się trzecim okiem. Teraz masz dwoje 

oczu, dwa istnienia.
Potem będziesz miał jedno oko.
Jest takie powiedzenie Jezusa, o ogromnym znaczeniu. Posłuchaj go, medytuj 

nad nim. Jezus powiada: "Gdy tak oko twe jednym się stanie, całe ciało twe 

pełne światła będzie." Mówi on o trzecim oku. Gdy oko twe jednym się stanie, 

całe ciało twe pełne światła będzie.
Jedno oko łączy się z lewą półkulą mózgu, drugie łączy się z prawą półkulą 

mózgu. Oba są podziałem twojego istnienia, nie jesteś jeszcze symfonią. Twoja 

lewa i prawa strona są asymetryczne. Przyjrzałeś się kiedyś swej twarzy? 

Połowy twojej twarzy, prawa i lewa, nie są symetryczne. Popatrz raz jeszcze w 

lustro, popatrz uważnie: lewa część twojej twarzy jest inna od prawej części 

twojej twarzy. Twój wewnętrzny umysł podzielony jest na prawą i lewą półkulę, i 

funkcjonują one na różne sposoby. Lewa półkula rozumuje, a prawa półkula 

działa intuicyjnie. Poezja rodzi się z prawej półkuli, logika rodzi się z lewej 

półkuli. Jeśli lewa półkula poety zostanie usunięta, nic on nie straci, nawet nie 

będzie tego świadomy. Jeśli prawa półkula matematyka zostanie usunięta, 

zupełnie on zniknie, nie będzie wiedział co robić. Zniknie całe jego 

doświadczenie.
Wyobraźnia pochodzi z prawej, rozumowanie z lewej. Prawa półkula jest żeńska, 

a lewa półkula jest męska, a obie połączone są bardzo małym pomostem, ledwie 

są złączone. W szóstym ośrodku, w czakrze ajna, w ośrodku trzeciego oka, te 

dwie półkule spotykają się i stają się jednością. Wtedy twój rozum nie jest 

przeciwny twojej intuicji, a twoja wyobraźnia nie jest przeciwna twojej logice. 

Wtedy twoja logika i twoja wyobraźnia działają razem.
Popatrz: cokolwiek mówię, zawsze mówię logicznie, ale cokolwiek mówię, 

zawsze jest to nielogiczne. Treść jest nielogiczna, opakowanie jest bardzo 

logiczne. Jeżeli będę chciał z tobą dyskutować, mogę dyskutować, nie ma z tym 

żadnego problemu. Ale to, co mówię, jest czymś, co jest poza dyskusją. Jeśli 

twoja wiara jest przeciwna logice, nie dotarłeś jeszcze do wewnętrznej jedności. 

Twoja wiara powinna być poza logiką, a nie przeciwna logice. Pamiętaj o tym 

rozróżnieniu.
Twoja wiara powinna być poza logiką, powinna być wspierana przez logikę, do 

pewnego momentu logika może iść razem z nią. Może być racjonalna, może być 

background image

bardzo sensowna. Nie ma potrzeby, aby wiara była przeciwna logice. Jeśli wiara 

jest przeciwna logice, jesteś nadal podzielony, to jedno oko jeszcze nie zdarzyło 

ci się.
Najwięksi mistycy świata zawsze byli też największymi logikami.
Shankara, Nagarjuna, wielcy logicy, a jednak nielogiczni. Szli z logiką tak daleko, 

jak tylko zdołali, a potem nagle dokonywali kwantowego przeskoku... i mówili: 

"Do tej chwili logika pomaga, dalej, logika nie ma prawa istnienia." Jeśli chcesz 

dyskutować z Shankarą, zostaniesz pokonany w tej dyskusji.
Shankara podróżował po całym tym kraju; wielki mistyk, a pokonał tysiące 

uczonych. Dziełem całego jego życia było: iść i pokonywać ludzi, a jednak był 

bardzo nielogiczny. Rano dyskutował tak logicznie, że najwięksi logicy wyglądali 

przy nim dziecinnie. A wieczorem modlił się i tańczył w świątyni i płakał i łkał jak 

dziecko.
Niewiarygodne. Napisał jedną z najpiękniejszych modlitw, i ktoś spytał go: "Jak 

możesz pisać tak piękne modlitwy? Jesteś takim logikiem, jak możesz być tak 

emocjonalny, że płaczesz i łkasz i łzy ci lecą?" Rzekł: "Moja intuicja nie jest 

przeciwna mojej logice, moja intuicja jest poza moją logiką. Moja logika ma 

pewną funkcję, którą ma wypełnić: idę razem z nią, idę z nią z całego serca, ale 

potem przychodzi taka chwila, gdy nie może ona przejść poza... a ja muszę 

przejść także poza..."
Pamiętaj, jest to największa jedność. A gdy następuje to w szóstym, gdy 

spotkały się twoja kobiecość z twoją męskością, twoje wewnętrzne yin i yang, 

stajesz się jednością. Przed tą jednością jest jeszcze jeden krok. Stałeś się 

jednością wewnątrz siebie. Teraz siódmą czakrą jest sahasrar. Oto czakra 

samadhi, ostatecznej ekstazy, totalnego orgazmu. Teraz spotyka się część z 

całością, spotyka się dusza i Bóg, spotyka się ty i wszystko... znikasz w totalnym 

orgazmie.
Może tak o tym nie myślałeś, ale powiem ci to: wszystkie siedem czakr to 

siedem sposobów doznawania orgazmu. Jest pewien subtelny orgazm, gdy 

czujesz zaspokojenie jedzeniem, pewne głębokie zadowolenie. Jest pewien 

subtelny orgazm, gdy masz nad kimś władzę; politycy wyglądają na bardzo 

szczęśliwych i zdrowych – jeśli im się udaje. Gdy są u władzy, wyglądają bardzo 

promiennie. Energia zdaje się ich wypełniać, wyglądają na niewyczerpywalnych, 

nigdy nie są zmęczeni, biegają z jednego miejsca w drugie, robią tysiące rzeczy, 

nigdy nie są zmęczeni, są bardzo promienni. Hitler miał taką magnetyczną siłę, 

ten charyzmat. Skąd pochodzi ta promienność? Jest to orgazm władzy.
Widziałeś to kiedyś? Gdy polityk stoi i otaczają go miliony ludzi, i patrzą na 

niego, dzieje się subtelny orgazm. On czuje się bardzo szczęśliwy, tylu ludzi 

zwraca na niego uwagę, tyle żywotności napływa do niego, tyle wibracji napływa 

do niego, styka się z jego tętnieniem i jest wielki orgazm. Staje się promienny. 

background image

Eksploduje. Gdy polityk przegrywa, okazuje się fiaskiem, znika cała jego 

promienność, znika cały jego charyzmat. Gdy widzisz polityka, któremu nie udało 

się, na przykład idź teraz i zobacz Richarda Nixona, będziesz po prostu 

zaskoczony jak ten człowiek, który miał taką władzę, stał się tak bezsilnym. Znikł 

cały charyzmat. Biedny Nixon... I to ten sam człowiek był tak potężny – co się 

stało? Energia, która napływała do niego, już nie napływa. Ten orgazm już nie 

następuje. Utracił on swoją ukochaną; jego ukochaną był tłum, miał on romans z 

tłumem, i to zostało utracone. Politycy, gdy przegrywają, wyglądają na bardzo 

pustych; gdy im się powodzi, wyglądają na tak pełnych. Na tych siedmiu 

płaszczyznach jest siedem typów orgazmu. A przez orgazm rozumiem doznanie 

jedności. Ostateczne następuje w sahasrar, siódmej czakrze, gdy indywidualne 

ego całkowicie rozpływa się w kosmicznej całości. Jest to orgazm totalny, cel, 

źródło.
Chrześcijanie uczynili krzyż swoim symbolem. Gdy patrzę na krzyż, sądzę, że 

chrześcijanie zgubili jego prawdziwe znaczenie. Dla mnie krzyż nie jest 

symbolem śmierci, ale arytmetycznym znakiem plus. I ja tak to widzę, a wtedy 

ma on totalnie inne znaczenie, ten arytmetyczny znak plus. Ponieważ Jezus 

połączył się z całością w tamtej chwili na krzyżu, Jezus stał się "plus", Jezus 

znikł w Bogu.
Jezus przestał istnieć, tylko jedność została.
Mówiłem wam o tej legendzie, że Jezus nie chciał uczyć się drugiej litery, beta, 

bo powiedział: "Najpierw muszę zrozumieć alfa, jedność."
Żaden nauczyciel nie mógł go nauczyć. Trzeba było zrezygnować z jego nauki w 

szkole. Ale na krzyżu nauczył się znaczenia alfa. Tylko Bóg może tego nauczyć, 

gdyż tylko Bóg może być Mistrzem. Co stało się na krzyżu? Krzyż oznacza plus; 

przed krzyżem Jezus żył życiem minus, tak, jak każdy. Powiem to tak: ego to 

minus, ponieważ ego nie istnieje. Ego jest tym, czego nie ma, jest czymś minus. 

Bóg to plus, Bóg jest tym, co jest. Na krzyżu, plus Boga spotkał minus Jezusa. 

Ten minus rozpuścił się w plusie, Jezus stał się Chrystusem. Jezus stał się 

jednością, teraz nie jest już dwojgiem czy wielością, stał się alfą. To jest źródło i 

to jest cel. Źródło jest celem, ponieważ początek jest końcem. Alfa jest omegą.
Naukowcy zajmujący się atomami twierdzą, że każdy atom ma ładunek dodatni i 

ujemny. Jeśli rozdzielimy ładunki dodatnie i ujemne, następuje eksplozja; na tym 

polega wybuch atomowy. Każdy mały atom, niewidzialny atom, ma dwie energie: 

dodatnią i ujemną, minus i plus. Są one razem, są złączone w głębokim 

orgazmie, w głębokim stosunku seksualnym, minus z plusem, dodatnie z 

ujemnym. Jeśli je oderwiesz od siebie, jeśli dokonasz ich rozwodu, następuje 

wielka eksplozja energii. To stało się w Hiroshimie i Nagasaki: mały atom rozbity 

na części może stać się tak niszczący.
To samo dzieje się w sahasrar, ale z drugiej strony. Minus łączy się z plusem, 

nie są one odsuwane od siebie, łączą się; nie następuje rozwód, ale 

background image

małżeństwo. To małżeństwo jest jednością, jogą.
Zazwyczaj istniejemy jako minus; Bóg jest energią plus, ego jest energią minus. 

W dniu, w którym postanowimy wrzucić swój minus w plus, nastąpi małżeństwo. 

To małżeństwo następuje w sahasrar, w siódmej czakrze.
Te czakry to tylko alegorie, mm? Są tylko po to, aby dać ci mapę, abyś zrozumiał 

jak to poszukiwanie, od jedzenia do Boga, jest jednością. To poszukiwanie 

zmierza do znalezienia jedności. Jesteśmy zagubieni w wielości, jesteśmy 

zagubieni w tłumie, jesteśmy rozbici; a całe poszukiwanie polega na znalezieniu 

jedności, na staniu się niepodzielnym, na staniu się indywidualnością.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Siedem czakr – joga

Słowo czakra tak naprawdę nie oznacza "ośrodek", słowo "ośrodek" nie jest w 

stanie objaśnić czy opisać czy przełożyć tego poprawnie, ponieważ gdy mówimy 

"ośrodek" oznacza to coś statycznego. A czakra oznacza coś dynamicznego. 

Słowo czakra znaczy "koło"; poruszające się koło. Czakra jest więc 

dynamicznym ośrodkiem twojego istnienia, przypominającym niemal wir wodny, 

trąbę powietrzną, oko cyklonu. Jest dynamiczny, wytwarza wokół siebie pole 

energetyczne.
Siedem czakr... 
Pierwszy ośrodek, ośrodek seksu, daje pewną integrację. Dlatego tyle jest 

pragnienia seksu. Jest to naturalne, samo w sobie jest korzystne i dobre, ale jeśli 

tu poprzestaniesz, zatrzymałeś się u wejścia do pałacu.
Wejście jest dobre, prowadzi do pałacu, ale nie jest miejscem, z którego można 

uczynić swą siedzibę, nie jest to miejsce, gdzie można na zawsze się 

zatrzymać... a błogość, czekająca na ciebie na wyższych integracjach innych 

ośrodków zostanie przegapiona. A w porównaniu z tą błogością i szczęściem i 

radością, piękno seksu jest niczym, przyjemność seksu jest niczym. Daje ci on 

po prostu chwilowy wgląd.
Drugą czakrą jest hara. W ośrodku hara spotyka się życie i śmierć.
Jeśli dotrzesz do drugiego ośrodka, dotrzesz do wyższego orgazmu integracji. 

Życie spotyka śmierć, słońce spotyka księżyc. I to spotkanie jest teraz 

wewnętrzne, dlatego to spotkanie może być bardziej trwałe, bardziej stabilne, 

ponieważ nie jesteś zależny od nikogo innego. Teraz spotykasz swoją własną 

wewnętrzną kobietę lub swego własnego wewnętrznego mężczyznę.
Trzeci ośrodek to pępek. Tu spotyka się to, co pozytywne z tym, co negatywne, 

elektryczność dodatnia z elektrycznością ujemną. Ich spotkanie jest jeszcze 

wyższe niż spotkanie życia i śmierci, gdyż energia elektryczna, prana, 

bioplazma, czy bioenergia, jest głębsza niż życie i śmierć. Istnieje przed życiem, 

istnieje po śmierci. Życie i śmierć istnieją dzięki bioenergii. To spotkanie 

bioenergii w pępku, nabhi, daje jeszcze wyższe doznanie bycia jednią, 

zintegrowaną jednością.
Potem jest serce. W ośrodku serca spotyka się to, co niższe i to, co wyższe. W 

ośrodku serca prakriti i purusha, seksualność i duchowość, to, co światowe i to, 

co nie z tego świata... można też nazwać to spotkaniem nieba i ziemi. Jest to 

jeszcze wyższe, bo po raz pierwszy zjawia się coś spoza – widzisz słońce 

wznoszące się znad horyzontu.
Nadal jesteś zakorzeniony w ziemi, ale twe gałęzie sięgają do nieba.

background image

Stałeś się spotkaniem. To dlatego ośrodek serca daje najwyższe i najbardziej 

wysubtelnione doznanie, jakie jest zazwyczaj możliwe: doznanie miłości. 

Doznanie miłości jest spotkaniem ziemi i nieba; dlatego miłość w pewnej mierze 

jest ziemska, w innej jest niebiańska...
Ponad sercem jest ośrodek gardła. Tu znowu następuje kolejna integracja, 

jeszcze wyższa, jeszcze bardziej subtelna. Ośrodek ten jest ośrodkiem dawania i 

przyjmowania. Kiedy rodzi się dziecko, przyjmuje przez ośrodek gardła. Życie 

wchodzi w nie najpierw przez ośrodek gardła – dziecko wciąga powietrze, 

oddycha; potem ssie mleko matki. Dziecko działa z ośrodka gardła, ale on 

funkcjonuje połowicznie i wkrótce dziecko o nim zapomina. Ono tylko przyjmuje.
Jeszcze nie potrafi dawać. Jego miłość jest bierna. A jeśli żądasz miłości, 

pozostajesz w wieku dziecięcym, pozostajesz dziecinny.
Dopóki nie dojrzejesz, gdy będziesz mógł dawać miłość, nie staniesz się 

dorosły...
Potem jest ośrodek trzeciego oka... Dwie półkule mózgu spotykają się w trzecim 

oku, to jest dokładnie między dwojgiem oczu. Jedno oko reprezentuje prawą, 

drugie oko reprezentuje lewą, a to jest dokładnie pośrodku. Te półkule mózgu, 

lewa i prawa, spotykają się w trzecim oku, jest to bardzo wysoka synteza. Ludzie 

potrafią opisywać aż do tej chwili. To dlatego Ramakrishna mógł opisywać aż do 

trzeciego oka.
A kiedy zaczął mówić o tym, co finalne, o ostatecznej syntezie, która następuje w 

sahasrar, raz po raz zapadał w ciszę, w samadhi. Zatapiał się w niej, było to zbyt 

wiele... Ostatnia synteza jest syntezą przedmiotu i podmiotu, zewnętrznego i 

wewnętrznego, znowu. W orgazmie seksualnym spotykają się to, co zewnętrzne 

z tym, co wewnętrzne, ale na chwilę. W sahasrar spotykają się na trwałe.
To dlatego powiadam, że trzeba odbyć tę podróż od seksu do samadhi...
Seks to tylko przebłysk sahasrar Sahasrar da ci błogość tysiąc razy, milion razy 

większą, da ci dobrodziejstwo.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Siedem czakr – sufi

Człowiek jest tęczą, wszystkimi siedmioma kolorami naraz. W tym jest jego 

piękno ale i jego problem. Człowiek ma wiele obliczy, wiele wymiarów. Jego 

istnienie nie jest proste, jest wielką złożonością. I z tej złożoności rodzi się 

harmonia, którą nazywamy Bogiem – boska melodia.
Zatem pierwszym, co trzeba zrozumieć o człowieku, jest to, że człowieka jeszcze 

nie ma. Człowiek to tylko możliwość, potencjalność. Człowiek może być, 

człowiek to obietnica. Pies jest, skała jest, słońce jest... człowiek może być. Stąd 

niepokój i niedola: można przegapić, nie ma pewności. Może rozkwitniesz, może 

nie rozkwitniesz. Stąd drżenie, dygotanie, roztrzęsienie wewnątrz: "Kto wie czy 

zdołam tego dokonać czy nie?" Człowiek jest pomostem między zwierzęciem i 

tym, co boskie.
Zwierzęta są ogromnie szczęśliwe; rzecz jasna nie są świadome, nie są 

świadomie szczęśliwe, są jednak ogromnie szczęśliwe, bez zmartwień, bez 

neurotyki. Bóg jest ogromnie szczęśliwy i świadomy. Człowiek jest między 

jednym a drugim, w otchłani, zawsze niezdecydowany – być czy nie być?
Człowiek jest tęczą, powiadam, gdyż tęcza da ci totalną perspektywę, w jakiej 

można człowieka zrozumieć – od tego, co najniższe, do tego, co najwyższe. 

Tęcza ma siedem kolorów, człowiek ma siedem ośrodków istnienia. Alegoria 

siódemki jest bardzo stara. W Indiach alegoria ta przybrała formę siedmiu czakr: 

najniższą jest muladhar, najwyższą jest sahasrar, a pomiędzy nimi jest pięć 

stopni, pięć dalszych czakr. I człowiek musi przejść przez wszystkich tych 

siedem czakr, siedem stopni prowadzących do tego, co boskie.
Zwykle jesteśmy uwięzieni na najniższym. Pierwsze trzy (muladhar, svadhisthan 

i manipura) to czakry zwierzęce. Jeżeli żyjesz w pierwszych trzech, nie różnisz 

się od zwierząt, a przez to popełniasz zbrodnię. Nie chodzi o to, że w 

rzeczywistości popełniasz zbrodnię – popełniasz zbrodnię, gdyż nie zdołasz być 

tym, czym od początku miałeś być; przegapisz tę możliwość. Jeśli ziarno nie 

wzrasta i nie staje się kwiatem, popełnia zbrodnię – nie przeciwko komuś, 

przeciwko samemu sobie. I ten grzech, który człowiek popełnia wobec samego 

siebie, jest największym. Tak naprawdę grzechy wobec innych popełniamy 

dopiero wtedy, gdy popełniliśmy ten pierwszy, podstawowy grzech przeciwko 

samym sobie.
Pierwsze trzy czakry odnoszą się do jedzenia, pieniędzy, władzy, dominowania, 

seksu. Jedzenie jest najniżej, seks jest najwyżej w trzech najniższych czakrach. 

Trzeba to zrozumieć. Jedzenie jest najniższe – człowiek z obsesją jedzenie 

należy do zwierząt najniższej kategorii. Chce po prostu przeżyć. Nie ma żadnego 

celu, chce po prostu przeżyć po to, żeby przeżyć. Jeżeli zapytasz go po co, nie 

background image

ma żadnej odpowiedzi, której mógłby ci udzielić.
Któregoś dnia Mulla Nasruddin powiedział do mnie: * Chciałbym mieć więcej 

ziemi.
– Ale po co? Tak jak teraz, masz jej dość – spytałem go.
– Mógłbym hodować więcej krów – odrzekł.
– A co byś z nimi zrobił? – zapytałem.
– Sprzedałbym je i zarobił pieniądze – odpowiedział.
– A potem? Co byś potem zrobił z tymi pieniędzmi? * Kupiłbym więcej ziemi.
– Po co? – zapytałem go.
– Żeby hodować jeszcze więcej krów.
I tak to trwa, ot, błędne koło, z którego nigdy nie wychodzisz; jesz po to, żeby 

żyć, żyjesz po to, żeby jeść. To najniższa możliwość.
Najniższą formą życia jest ameba. Ameba tylko je, to wszystko.
Ameba nie ma życia płciowego, ameba zjada wszystko, co tylko może; ameba 

jest dokładnym symbolem człowieka najniższego.
Ameba nie ma innych narządów, tylko usta – całe jej ciało funkcjonuje jako usta. 

Pochłania wszystko, co tylko znajdzie się w pobliżu; cokolwiek zbliży się, po 

prostu to wchłania. Wchłania to całym ciałem, całe jej ciało jest ustami. Staje się 

coraz większa, coraz większa; potem przychodzi chwila, gdy jest zbyt wielka i nie 

może sobie poradzić, wtedy dzieli się na dwoje. Wtedy zamiast jednej są dwie 

ameby; i zaczynają one robić to samo. Ameba po prostu je i żyje, a żyje po to, 

żeby jeść więcej.
Niektórzy ludzie żyją na tym najniższym poziomie. Strzeż się go – życie ma coś 

więcej, co może ci dać. Nie jest to tylko przetrwanie, jest to przetrwanie dla 

czegoś znaczącego. Przeżycie jest konieczne, ale samo w sobie nie jest celem, 

jest tylko środkiem.
Drugi typ, nieco wyższy niż opętany obsesją jedzenia, to maniak władzy, polityk. 

Chce dominować nad ludźmi. Po co? W głębi siebie czuje się bardzo, bardzo 

gorszy, chce pokazać światu, że "Jestem kimś, potrafię dominować, mogę 

ustawić was na właściwym miejscu". Nie ustawił siebie na właściwym miejscu, a 

próbuje cały świat ustawić na właściwym miejscu. Jest to człowiek opętany przez 

ego. Może poruszać się w dowolnym kierunku; jeśli zajmie się pieniędzmi, 

będzie gromadził pieniądze, pieniądze staną się symbolem władzy. Jeśli zajmie 

się polityką, nie może nad sobą zapanować dopóki nie dotrze do samego końca 

– a tam nic nie ma.
Miałem kiedyś kota – bardzo głupiego kota, prawie polityka.

background image

Wchodził na drzewa, i był w tym doskonały. I wchodził na najwyższą gałąź 

drzewa, a potem tkwił tam i nie wiedział jak zejść. I było to problemem niemal co 

dnia: ktoś musiał wejść na drzewo i znieść go na dół. Tkwił tam i wrzeszczał i 

hałasował w agonii. I nigdy się nie nauczył. Nazywałem więc tego kota 

"politykiem".
Wchodzi, premier, prezydent, Adolf Hitler, Richard Nixon, wchodzi na samą górę, 

a potem nie ma już gdzie iść i nie wie jak zejść na dół.
Żaden polityk nie wie jak zejść na dół. Uczy się tylko jednej sztuki – jak wchodzić 

do góry, coraz wyżej. I potem przychodzi taka chwila, gdy nie ma już "wyżej"... 

Wtedy – wielka frustracja.
Powiadają, że Aleksander poradził się kiedyś astrologa. Astrolog popatrzył na 

jego dłoń i rzekł: "Aleksandrze, wszystko jest dobrze, staniesz się największym 

zdobywcą w świecie. Ale pamiętaj – jest tylko jeden świat, który można podbić." I 

podobno Aleksandra ogarnął wielki smutek. Astrolog zapytał: "Czemu stałeś się 

taki smutny, tak nagle?" Odparł: "Co innego mi zostaje? Skoro jest tylko jeden 

świat, gdy go podbiję, co będę robił? To sprawia, że czuję wielki smutek."
Wspinacz... U zwierząt można obserwować "kolejność dziobania".
Jeśli popatrzysz na grupę małp, stwierdzisz, że jedna jest prezydentem albo 

premierem, czy jakkolwiek nazwiesz króla małp, a wszystkie małpy go słuchają. 

On jest przywódcą, on dominuje. Jeśli napotkasz tygrysy, stwierdzisz, że jeden 

dominuje nad całym stadem.
Dominowanie nad kimś innym, usiłowanie zdobycia kogoś innego – to bardzo 

zwierzęcy instynkt.
Prawdziwy człowiek chce zdobyć siebie, nie innych. Chce poznać siebie. Nie 

chce zapychać jakiejś wewnętrznej dziury dominowaniem nad kimś innym. 

Prawdziwy człowiek kocha wolność dla siebie i także dla innych.
A trzeci jest seks; i twierdzę, że jest czymś lepszym niż jedzenie, niż polityka, 

gdyż ma w sobie pewną cechę nieco wyższą – wspólnotę. Ma w sobie coś 

wyższego. Przy jedzeniu po prostu wchłaniasz, nie dzielisz się. W dominowaniu 

niszczysz, nie tworzysz. Seks jest najwyższą możliwością na tej niższej 

płaszczyźnie – dzielisz się, dzielisz się swoją energią, i stajesz się twórczy. Jeśli 

chodzi o egzystencję zwierzęcą, seks jest najwyższą wartością. I ludzie są 

uwięzieni gdzieś w obrębie tych trzech.
Czwartą jest czakra anahata. Pierwsze trzy są zwierzęce, ostatnie trzy są 

boskie, a między nimi jest czwarta, anahata, czakra serca, lotos serca, czakra 

miłości. I to jest pomost. Miłość jest pomostem między tym, co zwierzęce, i tym, 

co boskie. Spróbuj zrozumieć to tak głęboko, jak to jest tylko możliwe, ponieważ 

to jest całe przesłanie Kabira, przesłanie miłości. Poniżej serca człowiek jest 

zwierzęciem, ponad sercem staje się boski. Tylko w sercu człowiek jest ludzki. 

background image

To dlatego człowiek, który potrafi odczuwać, który potrafi kochać, który potrafi 

modlić się, który potrafi płakać, który potrafi śmiać się, który potrafi dzielić się, 

który potrafi mieć współczucie, jest naprawdę istotą ludzką. Pojawia się w nim 

ludzkość, wnikają do niego pierwsze promienie słońca.
A piątą jest visuddhi, szóstą jest ajna, a siódmą jest sahasrar W piątej miłość 

staje się coraz bardziej napełniona medytacją, coraz bardziej napełniona 

modlitwą. W szóstej miłość nie jest już relacją z innym człowiekiem. Nie jest 

nawet modlitwą, stała się stanem istnienia. Nie jest to tak, że kogoś kochasz, 

nie. Teraz przypomina to coś takiego, jakbyś był miłością. Nie jest to kwestia 

kochania, sama twoja energia jest miłością. Nie możesz działać inaczej. Teraz 

miłość to naturalny przepływ; tak, jak oddychasz, tak kochasz; jest to stan 

bezwarunkowy. A w siódmej jest samadhi, sahasrar – dotarłeś do domu.
W teologii chrześcijańskiej znaleźć można tę samą alegorię w opowieści, że Bóg 

stworzył świat w sześć dni, siódmego zaś odpoczywał. Tych sześć dni to sześć 

czakr, sześć ośrodków istnienia.
Siódmy jest odpoczynkiem: człowiek dotarł do domu, odpoczywa. Tej alegorii nie 

zrozumiano. Chrześcijanie, a szczególnie teolodzy chrześcijańscy, nigdy nie 

wchodzą bardzo głęboko. Ich rozumienie pozostaje powierzchowne, co najwyżej 

logiczne, teoretyczne, ale nigdy nie dotyka tego, co istotne. Bóg stworzył świat – 

najpierw stworzył materię, a na końcu stworzył człowieka. Przez pięć dni 

stwarzał wszystko inne w świecie, materię, zwierzęta, ptaki, a potem szóstego 

dnia stworzył człowieka. A w ostatniej chwili szóstego dnia stworzył kobietę. I jest 

to bardzo symboliczne – kobieta jest ostatnim stworzeniem, nawet mężczyzna 

nie jest ostatni. I ta alegoria jest jeszcze piękniejsza, bo powiada, że stworzył on 

kobietę z mężczyzny.
Oznacza to, że kobieta jest ulepszeniem mężczyzny, formą czystszą.
Przede wszystkim – kobieta oznacza intuicję, poezję, wyobraźnię.
Mężczyzna oznacza wolę, prozę, logikę, rozum. Są to symbole – mężczyzna 

oznacza cechę agresywną, kobieta oznacza przyjmowanie.
Przyjmowanie jest najwyższe. Mężczyzna oznacza logikę, rozumowanie, 

analizę, filozofię; kobieta oznacza religię, poezję, wyobraźnię; bardziej płynna, 

bardziej elastyczna. Mężczyzna walczy z Bogiem. Nauka jest czystym 

produktem ubocznym mężczyzny, mężczyzna walczy, zmaga się, usiłuje 

zdobywać. Kobieta nie walczy, po prostu wita, czeka, ulega.
A ta chrześcijańska alegoria powiada, że Bóg najpierw stworzył mężczyznę. 

Mężczyzna jest najwyższy w królestwie zwierząt – ale jeśli chodzi o ludzkość, 

kobieta jest wyższa. Teolodzy chrześcijańscy zinterpretowali to absolutnie 

niewłaściwie, zinterpretowali to wedle samczego szowinizmu. Myślą, że 

mężczyzna jest ważniejszy, dlatego Bóg najpierw stworzył mężczyznę. Skoro 

tak, to zwierzęta muszą być jeszcze ważniejsze! Ta logika jest fałszywa. Myślą, 

background image

że mężczyzna jest sednem, kobieta jest tylko załącznikiem. W ostatniej chwili 

Bóg poczuł, że czegoś brakuje, wziął więc jedną z kości mężczyzny i stworzył 

kobietę. Kobiety nie uważa się za zbyt istotną – ot, pomocnik, po to tylko, żeby 

mężczyzna czuł się dobrze, w przeciwnym razie byłby samotny. Ta opowieść 

analizowana jest tak, że wydaje się jakby to kobieta była mniej ważna od 

mężczyzny, zabawka, którą mężczyzna może się bawić, bo gdyby nie to, byłby 

samotny. Bóg kochał mężczyznę tak bardzo, że pomyślał, że byłby on smutny i 

osamotniony... Nie, to nie jest prawdą.
Wyobraźnia przychodzi tylko wtedy, gdy wola zostanie poddana. Ta sama 

energia, która jest wolą, staje się wyobraźnią, i ta sama energia, która staje się 

agresją, staje się przyjmowaniem, i ta sama energia, która walczy, staje się 

współdziałaniem. Ta sama energia, która jest złością, staje się współczuciem. 

Współczucie wywodzi się ze złości, jest to złość udoskonalona, jest to wyższa 

symfonia wywodząca się ze złości. Miłość wywodzi się z seksu – jest wyższym 

dostąpieniem, czystszym.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Siedem czakr – tantra

W tantrze i jodze jest pewna mapa wnętrza człowieka. Dobrze będzie jeśli 

zrozumiesz tę mapę – to ci pomoże, ogromnie ci to pomoże.
Tantra i joga zakładają, że w fizjologii człowieka, w subtelnej fizjologii, nie w 

ciele, jest siedem ośrodków. W rzeczywistości są to metafory. Ale są one 

bardzo, bardzo pomocne w zrozumieniu czegoś z wnętrza człowieka. Oto tych 

siedem czakr.
MULADHAR 
Pierwszą i najbardziej podstawową jest muladhar – dlatego nazywana jest 

muladhar – muladhar oznacza "najbardziej fundamentalny, podstawowy" Mul 

znaczy podstawowy, odnoszący się do korzeni.
Czakra muladhar jest ośrodkiem, w którym obecnie dostępna jest energia seksu, 

ale społeczeństwo wyrządziło wiele szkody tej czakrze.
Seks tak bardzo jest potępiany, nie można się nim cieszyć. Dlatego ta energia 

pozostaje gdzieś związana – oralna, analna, genitalna. Nie może przejść wyżej.
Tantra powiada, że człowieka należy przebudować zaczynając od tych trzech 

kwestii. Dlatego tantra mówi, że pierwsza wielka praca musi nastąpić w 

muladharze. Dla wolności oralnej bardzo pomaga wrzeszczenie, śmianie się, 

krzyczenie, płakanie, łkanie. Dlatego wybieram encounter, gestalt, primal i inne 

grupy tego rodzaju – wszystkie one pomagają uwolnić zablokowanie oralne. A 

dla uwolnienia cię od zablokowania analnego bardzo przydatne jest pranayam, 

bastrika – szybkie oddychanie chaotyczne – gdyż uderza ono bezpośrednio w 

ośrodek analny i umożliwia uwolnienie i rozluźnienie mechanizmu analnego. 

Dlatego medytacja dynamiczna ma ogromną wartość.
A potem jest ośrodek seksu – ośrodek seksu musi zostać pozbawiony 

brzemienia winy, potępiania. Musisz zacząć uczyć się go na nowo, dopiero 

wtedy ten uszkodzony ośrodek seksu może funkcjonować w zdrowy sposób. 

Musisz zacząć na nowo uczyć się cieszenia się nim – bez żadnego poczucia 

winy.
Czakra muladhar musi zostać uwolniona – uwolniona od zatwardzenia, 

uwolniona od biegunki. Czakra muladhar musi funkcjonować optymalnie, w stu 

procentach – wtedy energia zaczyna się poruszać.
SVADISTHAN 
Drugą czakrą jest svadisthan – to hara, ośrodek śmierci. Te dwa ośrodki są 

bardzo zniszczone, gdyż człowiek boi się seksu i człowiek boi się śmierci. 

Dlatego unika się śmierci – nie mówi o śmierci!

background image

Zapomnij o niej! Ona nie istnieje. Nawet jeśli czasami istnieje, nie zauważaj jej, 

nie zwracaj na nią uwagi. Myśl dalej, że będziesz żył wiecznie – unikaj śmierci!
Tantra powiada: nie unikaj seksu i nie unikaj śmierci. To dlatego Saraha chodził 

medytować na pole kremacyjne – by nie unikać śmierci. I chodził tam z kobietą, 

która uczyła łucznictwa – aby przeżywać życie zdrowego, pełnego seksu, seksu 

optymalnego. Na polu kremacyjnym, gdy żył z kobietą, te dwa ośrodki musiały 

zostać uwolnione – śmierć i seks. Gdy już zaakceptujesz śmierć i nie boisz się 

jej, gdy już zaakceptujesz seks i nie boisz się go, te dwa dolne ośrodki zostają 

uwolnione.
MANIPURA 
Trzeci ośrodek, manipura, jest ośrodkiem wszystkich sentymentów, emocji. W 

manipurze ciągle tłumimy emocje. Oznacza to diament.
Życie jest cenne ze względu na sentymenty, emocje, śmiech, płacz, łzy i 

uśmiechy. Wszystko to sprawia, że życie jest cenne. Na tym polega chwała życia 

– dlatego czakra ta nazywana jest manipura, czakrą diamentową.
Tylko człowiek może posiąść ten cenny diament. Zwierzęta nie mogą śmiać się; 

jasne, nie mogą też płakać. Łzy mają pewien wymiar dany tylko człowiekowi. 

Piękno łez, piękno śmiechu, poezja łez i poezja śmiechu dane są tylko 

człowiekowi. Wszystkie inne zwierzęta mają tylko dwie czakry – muladhar i 

svadisthan. Rodzą się i umierają – niewiele jest między jednym i drugim. Jeśli i ty 

rodzisz się i umierasz, jesteś zwierzęciem – jeszcze nie jesteś człowiekiem. A 

wielu, miliony ludzi, żyje tylko z tymi dwoma czakrami. Nigdy nie wychodzą poza 

nie.
Nauczono nas tłumić sentymenty. Nauczono nas nie być sentymentalnymi. 

Nauczono nas, że sentymentalność nie popłaca – bądź praktyczny, bądź twardy 

– nie bądź miękki, nie daj się zranić!
Wtedy można cię wykorzystać. Bądź twardy! Przynajmniej pokaż, że jesteś 

twardy, przynajmniej udawaj, że jesteś groźny, że nie jesteś łagodną istotą. 

Stwórz wokół siebie strach. Nie śmiej się, bo gdy się śmiejesz, nie zdołasz 

stworzyć wokół siebie strachu. Nie płacz – gdy płaczesz, pokazujesz, że boisz 

się sam siebie. Nie pokazuj swych ludzkich ograniczeń. Udawaj, że jesteś 

doskonały.
Tłum trzeci ośrodek, a staniesz się żołnierzem, nie człowiekiem, ale żołnierzem – 

człowiekiem armii, człowiekiem fałszywym.
Wiele pracy jest w tantrze dla uwolnienia trzeciego ośrodka. Emocje trzeba 

uwolnić, rozprężyć. Gdy masz ochotę na płacz, musisz płakać; gdy masz ochotę 

śmiać się, musisz się śmiać. Musisz porzucić nonsens tłumienia, musisz 

nauczyć się ekspresji, bo tylko przez swoje sentymenty, swoje emocje, swoją 

wrażliwość, docierasz do tej wibracji, dzięki której możliwe jest porozumienie.

background image

Trzeba uczynić trzeci ośrodek coraz bardziej dostępnym. Jest on przeciwny 

myśleniu, jeśli więc dopuścisz trzeci ośrodek do głosu, łatwiej odprężysz się w 

swym spiętym umyśle. Bądź autentyczny, wrażliwy, więcej dotykaj, więcej 

odczuwaj, więcej się śmiej, więcej płacz. I pamiętaj – nie możesz zrobić więcej 

niż potrzeba, nie możesz przesadzić. Nie możesz wyzwolić nawet jednej łzy 

więcej niż jest to potrzebne, i nie możesz śmiać się więcej niż jest to potrzebne. 

Nie bój się więc, i nie żałuj sobie.
Tantra pozwala życiu na wszystkie jego emocje. Takie są te trzy dolne ośrodki – 

dolne nie w sensie oceniania – są to trzy dolne ośrodki, trzy dolne szczeble 

drabiny.
ANAHATA 
Potem przychodzi czwarty ośrodek, ośrodek serca, zwany anahata. To słowo 

jest piękne – anahata oznacza niewydobyty dźwięk. Oznacza dokładnie to, co 

ludzie zen mają na myśli wtedy, gdy mówią: "Czy słyszysz dźwięk jednej 

klaszczącej dłoni?" – niewydobyty dźwięk.
Serce jest dokładnie pośrodku, trzy ośrodki są poniżej niego, trzy ośrodki 

powyżej. I serce jest drzwiami od niższego do wyższego, albo od wyższego do 

niższego. Serce jest jak skrzyżowanie dróg.
A serce jest zupełnie pomijane. Nie uczono cię żyć z głębi serca.
Nawet nie pozwolono ci wejść do królestwa serca, gdyż jest to bardzo 

niebezpieczne. Jest to ośrodek bezdźwięcznego dźwięku, jest to ośrodek 

nielingwistyczny, dźwięku niewydobytego. Język jest dźwiękiem wydobytym, 

musimy tworzyć go strunami głosowymi.
Musi być wydobyty – to dwie klaszczące dłonie. Serce to jedna klaszcząca dłoń. 

W sercu nie ma słowa – jest ono bez słów.
Zupełnie unikamy serca, omijamy je. Żyjemy tak, jakby serce nie istniało – albo, 

co najwyżej, jakby było mechanizmem pompy służącym oddychaniu, tyle tylko. 

Tak nie jest. Płuca to nie serce.
Serce jest ukryte głęboko za płucami. I nie jest ono czymś fizycznym.
Jest miejscem, w którym powstaje miłość. Dlatego miłość nie jest sentymentem. 

A miłość sentymentalna mieści się w trzecim ośrodku, nie w czwartym.
Miłość nie jest tylko sentymentalna. Miłość ma więcej głębi niż sentymenty, 

miłość jest ważniejsza niż sentymenty. Sentymenty są chwilowe. Mniej czy 

bardziej, sentyment miłości jest błędnie pojmowany jako doznanie miłości. 

Jednego dnia zakochujesz się w jakimś mężczyźnie czy kobiecie, następnego 

dnia już tego nie ma – a ty nazywasz to miłością. To nie jest miłość. To 

sentyment. Spodobała ci się ta kobieta, spodobała się, pamiętaj, nie wywołała w 

tobie miłości – było to "polubienie" tak, jak lubisz lody. Było to upodobanie. 

background image

Upodobania przychodzą i odchodzą, upodobania są chwilowe, nie mogą długo 

trwać, nie mają żadnej możliwości trwania.
Spodobała ci się jakaś kobieta, pokochałeś ją, i koniec! To upodobanie jest 

skończone. Tak samo gdy polubisz lody, zjadłeś je i już wcale nie patrzysz na 

lody A jeśli ktoś będzie dawał ci więcej lodów, powiesz "To powoduje mdłości – 

dość! Więcej już nie mogę."
Upodobanie nie jest miłością. Nigdy nie pomyl upodobania z miłością, bo wtedy 

całe twoje życie będzie tylko drewnem niesionym przez fale... Będziesz dryfował 

od jednego człowieka do drugiego, nigdy nie rozwinie się intymność.
Czwarty ośrodek, anahata, jest bardzo istotny, ponieważ to w sercu po raz 

pierwszy nawiązałeś kontakt z matką. To przez serce byłeś połączony ze swoją 

matką, nie przez głowę. W głębokiej miłości, w głębokim orgazmie, znów jesteś 

połączony przez serce, nie przez głowę. W medytacji, w modlitwie, dzieje się to 

samo – jesteś połączony z egzystencją poprzez serce, serce z sercem. Tak, jest 

to dialog serca z sercem, nie głowy z głową. Jest to nielingwistyczne.
A ośrodek serca jest tym ośrodkiem, w którym powstaje bezdźwięczny dźwięk. 

Gdy odprężysz się w ośrodku serca, usłyszysz Omkar, Aum. Jest to wielkie 

odkrycie. Ci, którzy wstąpili do serca, słyszą wewnątrz swojego istnienia ciągłe 

śpiewanie, które brzmieniem przypomina aum. Czy kiedykolwiek słyszałeś 

śpiewanie, które następuje samo z siebie? Ty go nie robisz...
Dlatego nie zalecam mantr Można stale śpiewać aum, aum, aum i można 

stworzyć mentalny substytut serca. To nie pomoże. To oszukiwanie siebie. A 

śpiewać można latami, i możesz stworzyć wewnątrz fałszywy dźwięk, jakby 

przemawiało twoje serce – tak nie jest. Jeśli chcesz poznać serce, nie należy 

śpiewać aum, musisz po prostu być w ciszy. Pewnego dnia, nagle, jest ta 

mantra. Pewnego dnia, gdy zapadniesz się w ciszy, nagle słyszysz dźwięk 

dobiegający znikąd. Powstaje on w twoim najgłębszym wnętrzu. Jest to dźwięk 

twojej wewnętrznej ciszy. Tak, jak w cichą noc jest pewien dźwięk, dźwięk ciszy, 

dokładnie tak samo pojawia się w tobie pewien dźwięk na znacznie głębszym 

poziomie.
Pojawia się, będę powtarzał to raz po raz – nie wywołujesz go, nie powtarzasz 

aum, aum. Nie, nie wypowiadasz ani jednego słowa.
Jesteś po prostu w pokoju. Jesteś po prostu w ciszy. A on wybucha jak wiosna... 

nagle zaczyna płynąć, jest. Słyszysz go – nie wypowiadasz go, słyszysz go.
W ośrodku serca, w czakrze anahata, słyszysz. A ty nigdy nie słyszałeś w sobie 

niczego, żadnego dźwięku, żadnego omkar, żadnej mantry. To znaczy tyle tylko, 

że unikałeś serca. Ten wodospad istnieje, i dźwięk płynącej wody istnieje, ale ty 

go unikałeś, omijałeś go, poszedłeś jakąś inną drogą, poszedłeś jakimś skrótem. 

Ten skrót wychodzi z trzeciego ośrodka i unika czwartego. Czwarty ośrodek jest 

najbardziej niebezpieczny, gdyż z tego ośrodka rodzi się ufność, rodzi się wiara. 

background image

A umysł musi go unikać. Gdyby umysł go nie unikał, nie byłoby możliwości 

istnienia wątpliwości. Umysł żyje dzięki wątpliwościom.
To jest czwarty ośrodek. A tantra powiada, że przez miłość poznasz ten czwarty 

ośrodek.
VISUDDHI 
Piąty ośrodek nazywany jest visuddhi. Visuddhi oznacza czystość.
Jasne, po nastąpieniu miłości jest czystość i niewinność, nigdy wcześniej. Miłość 

oczyszcza i tylko miłość – nic innego nie oczyszcza. Nawet najbrzydszy człowiek 

w miłości staje się piękny.
Miłość jest nektarem. Oczyszcza wszystkie trucizny. Dlatego piąty ośrodek 

nazywany jest visuddhi – visuddhi oznacza czystość, czystość absolutną. Jest to 

ośrodek gardła.
A tantra powiada: mów tylko wtedy, gdy dotarłeś do piątego ośrodka przez 

czwarty, mów tylko przez miłość, inaczej nie mów. Mów poprzez współczucie, 

inaczej nie mów! Po co mówić? Jeśli dotarłeś przez serce i jeśli usłyszałeś Boga 

tam przemawiającego, albo Boga, który płynie tam jak wodospad, jeśli 

usłyszałeś dźwięk Boga, dźwięk jednej klaszczącej dłoni, dopiero wtedy wolno ci 

mówić, wtedy twój ośrodek gardła zdoła przekazać to przesłanie, wtedy coś 

można wlać nawet w słowa. Gdy to masz, można wlać to nawet w słowa.
Bardzo nieliczni ludzie docierają do piątego ośrodka, bardzo rzadko, gdyż nie 

docierają nawet do czwartego, jak więc mogą dotrzeć do piątego? Jest to bardzo 

rzadkie. Gdzieś jest jakiś Chrystus, jakiś Budda, jakiś Saraha, oni docierają do 

piątego. Nawet piękno ich słów jest ogromne – a co dopiero mówić o ich ciszy? 

Nawet ich słowa zawierają ciszę. Mówią oni, a jednak nie mówią. Mówią, i mówią 

to, co niewypowiadalne, niewysłowione, nie dające się wyrazić.
Ty też używasz gardła, ale to nie jest visuddhi. Ta czakra jest zupełnie martwa. 

Gdy ta czakra ożywa, w twych słowach jest miód, twoje słowa mają aromat, w 

twoich słowach jest muzyka, taniec. Wtedy wszystko, co mówisz, jest poezją, 

wszystko, co wypowiadasz, jest czystą radością.
AJNA 
A szósta czakra to ajna: ajna oznacza porządek. W szóstym ośrodku jesteś 

uporządkowany, nigdy wcześniej. W szóstej czakrze stajesz się panem, nie 

wcześniej. Wcześniej byłeś niewolnikiem. W szóstej czakrze, cokolwiek 

wypowiesz, stanie się to, czegokolwiek zapragniesz, stanie się to. W szóstej 

czakrze masz wolę, nigdy wcześniej. Wcześniej wola nie istnieje. Ale jest w tym 

pewien paradoks.
W czwartej czakrze znika ego. W piątej czakrze znikają wszelkie nieczystości i 

wtedy masz wolę, nie możesz więc tą wolą ranić. W istocie rzeczy nie jest to już 

background image

twoja wola, jest to wola Boga, gdyż ego znika w czwartym ośrodku, wszystkie 

nieczystości znikają w piątym.
Teraz jesteś najczystszym istnieniem, samym nośnikiem, narzędziem, 

posłańcem. Teraz masz wolę, ponieważ cię nie ma – teraz wola Boga jest twoją 

wolą.
Bardzo rzadko człowiek dociera do szóstej czakry, ponieważ jest ona ostatnia, w 

pewnym sensie. W tym świecie jest ostatnia. Poza nią jest siódma, ale wtedy 

wkraczasz w totalnie inny świat, odrębną rzeczywistość. Szósta jest ostatnią linią 

graniczną, posterunkiem kontrolnym.
SAHASRAR 
Siódmą jest sahasrar – sahasrar oznacza tysiącpłatkowy lotos. Gdy twoja 

energia przechodzi do siódmej – sahasrar – stajesz się lotosem.
Teraz nie potrzebujesz już szukać miodu innych kwiatów – teraz pszczoły 

zaczynają przychodzić do ciebie. Teraz przyciągasz pszczoły z całej ziemi, a 

czasem nawet zaczynają do ciebie przychodzić pszczoły z innych planet. Twoja 

sahasrar otworzyła się, twój lotos rozkwitł pełnią kwiecia. Ten lotos to Nirvana.
Najniższą jest muladhar W najniższej rodzi się życie, życie ciała i zmysłów. W 

siódmej rodzi się życie, życie wieczne, nie ciała, nie zmysłów. Taka jest fizjologia 

tantry Nie jest to fizjologia książek medycznych. Nie szukaj jej w księgach 

medycznych, nie ma jej tam.
Jest to metafora, jest to pewien sposób przekazu. Oto mapa, która ma wszystko 

uczynić zrozumiałym.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Dziesięć byków Zen

Na pastwisku tego świata, bez końca odsuwam na boki wysokie trawy, 

poszukując byka. Idąc z biegiem nienazwanych rzek, gubić się na krzyżujących 

się ścieżkach pośród odległych gór, siły mnie zawodzą, życiowość wyczerpuje 

się, byka nie mogę znaleźć. Słyszę tylko racice biegnące nocą przez las.
1.Poszukiwanie byka 
Wyruszamy na niezwykłą pielgrzymkę. Dziesięć byków Zen to coś unikalnego w 

historii ludzkiej świadomości.
Prawdę wyrażano na wiele sposobów i zawsze stwierdzano, że pozostaje 

niewyrażoną, bez względu na to, co robisz.
Obojętne jak bardzo byś ją wyrażał, umyka, wymyka się. Po prostu wymyka się 

opisom. Słowa, których dlań używasz, nie mogą jej zawrzeć. A z chwilą, gdy 

wyraziłeś, natychmiast odczuwasz frustrację; tak jakby to, co istotne zostało 

opuszczone, a tylko to, co nieistotne zostało wyrażone.
Dziesięć byków zen stanowi jedyny w swoim rodzaju wysiłek zmierzający do 

wyrażenia tego, co jest niewyrażalne.
Byk jest symbolem energii, witalności, dynamizmu. Byk oznacza samo życie. 

Byk oznacza twoją wewnętrzną moc, twoją potencjalność. Byk jest symbolem, 

pamiętaj o tym. Ty jesteś, masz też życie, ale nie wiesz czym jest życie. Masz 

energię, ale nie wiesz skąd ta energia pochodzi i do jakiego celu ta energia 

zmierza.
Jesteś tą energią, a jednak jesteś nieświadomy tego, czym jest ta energia. 

Nieświadomy żyjesz. Nie zadałeś podstawowego pytania: Kim jestem? To 

pytanie jest tym samym co poszukiwanie byka. Kim jestem? A dopóki nie 

zostanie to poznane, jak możesz żyć? Wtedy wszystko będzie próżne, bo to 

podstawowe pytanie nie zostało zadane, nie odpowiedziano na nie. Dopóki nie 

poznasz siebie, cokolwiek robisz, będzie to próżne. Najbardziej podstawową 

sprawą jest poznanie siebie. Ale dzieje się tak, że stale przegapiamy to, co 

najbardziej podstawowe, i stale przejmujemy się błahostkami.
Czym są wysokie trawy? Symbolem. Poezja mówi symbolami. Malarstwo maluje 

symbole, poezja mówi symbole. Pragnienia są tymi wysokimi trawami, w których 

zagubił się twój byk.
Jeśli zdołasz zrozumieć jakość swej energii, będziesz mógł zrozumieć co 

stanowi dla ciebie spełnienie. Inaczej, nie poznawszy siebie, stale biegniesz. Ten 

bieg jest prawie szalony. Zatrzymaj się przy drodze, pomedytuj chwilę, zastanów 

się nad tym, co robisz, po co to robisz.

background image

Nie biegnij gorączkowo, bo to biegnięcie zmusi cię do jeszcze szybszego biegu.
To poszukiwanie jest trudne, ponieważ prawda jest nie tylko nieznana – jest 

niepoznawalna. To poszukiwanie jest trudne, ponieważ poszukujący musi 

zaryzykować dla niego całe swoje życie.
Jeśli słuchasz świętych pism, idziesz z biegiem rzek nazwanych. Jeśli jesteś 

wyznawcą jakiejś religii, sekty, kościoła, masz mapę – a dla prawdy nie może 

być żadnej mapy. Nie może być żadnej mapy, ponieważ prawda jest prywatna, 

nie publiczna.
I przychodzi w tym poszukiwaniu chwila, gdy czujesz się kompletnie wyczerpany, 

zmęczony. Zaczynasz myśleć, że lepiej byłoby, gdybyś nigdy tego poszukiwania 

nie rozpoczął. Czujesz się tak sfrustrowany, że zaczynasz odczuwać zazdrość 

wobec tych, którzy nigdy takimi sprawami się nie przejmowali. Jest to naturalne, 

ale jest to dokładnie ta chwila, gdy zaczyna się prawdziwe poszukiwanie.
Ta wyczerpana energia, to zmęczenie, pochodzą z umysłu. Umysł czuje się 

zmęczony, bo umysł zawsze jest szczęśliwy, gdy może korzystać z map. Wobec 

znanego, umysł pozostaje panem; wobec nieznanego, dziwnego, umysł jest 

całkowicie zagubiony...
Ta chwila przychodzi w poszukiwaniu każdego człowieka. Test to znaczący 

moment. A jeśli zdołasz wyruszyć, nawet czując się wyczerpany, zmęczony, 

sfrustrowany, jeśli mimo tego zdołasz wyruszyć i iść i iść, umysł zostaje 

porzucony i pojawiają się pierwsze przebłyski medytacji.
Na brzegu rzeki, pod drzewami, odkrywam ślady kopyt! Nawet pod pachnącą 

trawą widzę jego ślady. Głęboko w odległych górach można je znaleźć. Te ślady 

nie mogą być bardziej ukryte niż nos człowieka zwrócony ku niebu.
2. Odkrycie śladów 
Umysł zostaje porzucony dopiero wtedy, kiedy ty trwasz i trwasz, podczas gdy 

umysł każe ci zaprzestać. Jeśli nie posłuchasz umysłu i powiesz: "Będę zgłębiał, 

będę szukał – jeśli ty jesteś zmęczony, możesz odpaść" – umysł będzie trzymał 

się ciebie jeszcze nieco dłużej. Ale jeśli nie posłuchasz i pozostaniesz z 

dystansem i bez przejmowania się, twe oczy skupione na celu, na byku, odkryją 

ślady.
Zawsze tu były, tylko ty byłeś zbyt zatłoczony myślami, zbyt zachmurzony 

umysłem. Dlatego nie widziałeś tych subtelnych śladów.
A teraz, nawet pod trawą, nawet pod tymi samymi pragnieniami, znajdujesz te 

same ślady byka. Nawet pod pragnieniami znajdujesz ukrytego Boga. Nawet pod 

tak zwanymi ziemskimi sprawami, odszukujesz coś z tego spoza.
Byk nigdy nie zagubił się – ponieważ tym bykiem jesteś ty Ten byk jest twoją 

energią, to twoje życie. Zasadą twojej dynamiki jest byk.

background image

Byk nigdy nie zaginął. Jeśli zdołasz to zrozumieć, poszukiwać nie potrzeba. 

Wtedy samo to zrozumienie wystarcza. Ale jeśli to zrozumienie nie przyszło do 

ciebie, poszukiwanie jest potrzebne.
Poszukiwanie nie pomoże ci dotrzeć do celu, bo cel nigdy nie został zagubiony. 

Poszukiwanie pomoże ci tylko porzucić chciwość, lęk, chęć posiadania, 

zazdrość, nienawiść, złość. Poszukiwanie pomoże ci tylko porzucić przeszkody, 

a gdy tych przeszkód już nie będzie, nagle zdajesz sobie sprawę: "Zawsze tu 

istniałem! Nigdy nigdzie nie poszedłem!" Byk tu jest. Poszukujący jest 

poszukiwanym. Tylko parę niepotrzebnych rzeczy tłoczy się w tobie, porzuć je, a 

odkryjesz sam siebie w całej swojej chwale.
To poszukiwanie jest indywidualne, jest pełne niebezpieczeństw.
Samemu trzeba wędrować. Ale na tym polega jego piękno. W głębokiej 

samotności, tylko w głębokiej samotności, gdy nawet jednej myśli nie ma, Bóg 

wchodzi w ciebie, lub inaczej, opuszcza cię. W głębokiej samotności, inteligencja 

staje się płomieniem, jasnym. W głębokiej samotności, cisza i błogość otaczają 

cię. W głębokiej samotności, otwierają się twoje oczy, otwiera się twoje istnienie. 

To poszukiwanie jest indywidualne.
Słyszę śpiew słowika. Słońce jest ciepłe, wiatr jest lekki, wierzby nad brzegiem 

są, zielone. Żaden byk nie może się tu ukryć! Jakiż artysta zdoła namalować tą 

masywną, głowę, te majestatyczne rogi?
3. Ujrzenie byka 
Trzecia sutra mówi o wrażliwości... Gdy stajesz się wrażliwy, wrażliwy na 

wszystko to, co dzieje się wokół – śpiew słowika – gdy stajesz się wrażliwy na 

wszystko, co ci się przytrafia, i otacza cię, słońce jest ciepłe, wiatr jest lekki, 

wierzby nad brzegiem są zielone.
W takiej wrażliwości, jak może ukryć się byk? Byk może ukryć się, jeśli jesteś 

skoncentrowany w jednym kierunku; wtedy jest wiele kierunków, gdzie byk może 

się ukryć. A gdy nie jesteś skoncentrowany w żadnym kierunku, po prostu 

otwarty na wszystkie kierunki, jak byk zdoła się ukryć? Piękna sutra. Teraz nie 

ma tej możliwości, ponieważ nie ma ani jednego miejsca, które byłoby poza 

twoją świadomością. Nie ma miejsca, w którym można byłoby się ukryć.
Przez koncentrację możesz unikać. Stajesz się uważny na jedną sprawę 

kosztem tysiąca innych rzeczy.
W medytacji jesteś po prostu świadomy, bez żadnego zawężania. Niczego nie 

odsuwasz na bok. Po prostu jesteś otwarty i dostępny.
Gdy śpiewa słowik, jesteś dostępny. Gdy odczuwane jest słońce, dotyka twojego 

ciała i czujesz ciepło, jesteś dostępny. Gdy wieje wiatr, czujesz go, jesteś 

dostępny. Dziecko płacze, pies szczeka – po prostu jesteś uważny. Nie masz 

żadnego przedmiotu (swojej uważności).

background image

Koncentracja jest przedmiotowa. W medytacji nie ma przedmiotu. A w uważności 

bez wybierania umysł znika, bo umysł może pozostać tylko wtedy, gdy 

świadomość jest wąska. Gdy świadomość jest szeroka, szeroko otwarta, umysł 

nie może istnieć. Umysł może istnieć tylko wraz z wyborami...
Powiem to w ten sposób: umysł jest zawężonym stanem świadomości, 

świadomością płynącą bardzo wąskim kanałem, tunelem. Medytacja to po prostu 

stanie pod gołym niebem, bycie dostępnym dla wszystkiego...
I nagle widzisz byka! W wielkiej wrażliwości, nagle jesteś świadomy swojej 

energii, czystej energii, sama rozkosz.
To tego dotyczy wrażliwość – twoich zmysłów stopionych w jedną wrażliwość. 

Nie chodzi tu o to, że masz oczy i uszy i nos, nie; jesteś oczouszonosem 

jednocześnie. Nie ma przerwy. Widzisz i słyszysz i czujesz i smakujesz na raz, 

równocześnie. Nie wybrałeś żadnego konkretnego zmysłu.
Prawdziwy człowiek rozumiejący żyje przez zmysły, jego dotyk jest totalny. Gdy 

dotyka cię prawdziwy człowiek rozumiejący, natychmiast odczuwasz przepływ 

energii. Nagle czujesz, że coś wewnątrz ciebie zostało przebudzone, jego 

energia dotknęła twojej śpiącej energii. Coś w tobie powstaje.
Tu zen jest najlepszy. Żadna inna religia, żaden inny rozwój, nie dotarł tak 

głęboko do właściwej ścieżki. Zmysły powinny pozostać żywe, i jeszcze coś – 

twoje zmysły powinny wpaść w głęboki wewnętrzny rytm i harmonię, powinny 

stać się orkiestrą. Dopiero wtedy prawda może być poznana, dopiero wtedy 

możesz pochwycić byka.
Chwytam go w zaciętej walce. Jego wielka wola i moc są niewyczerpane. Rusza 

na wysoki płaskowyż, daleko ponad mgłami chmur, albo stoi w nieprzeniknionym 

wąwozie.
4. Złapanie byka 
Będzie walka, bo umysł nie tak łatwo odda swą moc. Tak długo umysł był 

dyktatorem, teraz chcesz, by dyktator zszedł z tronu; jest to niemożliwe. Umysł 

przyzwyczaił się do kierowania i popychania cię na wszystkie strony. Stoczy z 

tobą zaciętą potyczkę. Będzie cię ścigał, i będzie znajdywał chwile słabości, w 

których znów może zapanować nad tobą.
Ale, kiedy zobaczysz byka, energię swojego istnienia, możesz go pochwycić. 

Oczywiście, będzie walka, ponieważ tak długo umysł pozostawał u władzy..
A ta energia, ten byk, jest niewyczerpana. Czasem stoi na szczycie wzgórza, na 

szczycie jakiegoś przeżycia. Czasem w dolinie, w głębokim wąwozie.
Gdy staniesz się wrażliwy na otaczający cię świat, twoja wrażliwość może być 

zwrócona do wewnątrz, ku twemu wewnętrznemu domowi.
Jest to ta sama wrażliwość, dzięki której słyszałeś śpiew słowika, dzięki której 

background image

odczuwałeś ciepło słońca, dzięki której czułeś aromat kwiatu. Jest to ta sama 

wrażliwość, która teraz została zwrócona do wewnątrz. Dzięki tej samej 

wrażliwości będziesz smakował Siebie, odczuwał Siebie, widział Siebie, dotykał 

Siebie.
Wykorzystaj świat jako szkolenie wrażliwości. Zawsze pamiętaj: jeżeli zdołasz 

stać się bardziej i bardziej wrażliwy, wszystko będzie absolutnie właściwe. Za 

każdym drzewem, i pod każdym kamieniem, ukrywa się byk. Dotykaj z miłością, 

a nawet kamień odpowie, i tam możesz poczuć byka. Patrz z miłością na 

gwiazdy, a gwiazdy odpowiadają – byk tam się ukrywa.
Byk jest energią Totalności. Jesteś jej częścią. Jeśli jesteś żywy i wrażliwy, 

możesz odczuć całość.
Byk zawsze na ciebie czeka. Byk nie jest gdzieś poza tobą. Byk jest twoim 

najbardziej wewnętrznym rdzeniem. Między bykiem i tobą jest ogromna ściana 

umysłu, myśli. Myśli są cegłami, zrobionymi ze szkła. Możesz więc przez nie 

widzieć i możesz nie zdawać sobie sprawy, że między tobą i rzeczywistością jest 

ściana.
Walka będzie nieco trudna, ponieważ umysł nie da się łatwo przekonać – bo dla 

umysłu będzie to śmierć...
Śmierć umysłu jest twoim życiem. A życie umysłu to twoja śmierć.
Jeśli wybierasz umysł, popełniasz samobójstwo, jeśli chodzi o twoje wewnętrzne 

istnienie. Jeśli wybierasz siebie, musisz porzucić umysł – i to właśnie jest 

medytacja.
Bat i powróz są potrzebne, inaczej może on zabłądzić w jakąś zapyloną drogę. 

Będąc dobrze wyćwiczonym, staje się naturalnie łagodny. Potem, nie pętany, 

słucha swego pana.
5. Poskromienie byka 
Bat jest symbolem uważności, a powróz jest symbolem wewnętrznej dyscypliny. 

Uważność i dyscyplina są najbardziej fundamentalne dla poszukującego. Jeśli 

poddasz się dyscyplinie bez uważności, staniesz się hipokrytą. Jeśli poddasz się 

dyscyplinie bez uważności, staniesz się zombie, robotem. Może nikomu nie 

wyrządzisz krzywdy, może będziesz znany jako dobry człowiek, albo nawet 

święty, ale nie zdołasz żyć swoim prawdziwym życiem, nie będziesz mógł go 

świętować. Nie będzie w nim rozkoszy. Staniesz się zbyt poważny, gotowość do 

zabawy odejdzie na zawsze. A powaga jest chorobą.
Jeśli dyscyplina jest bez uważności, narzucasz ją siłą – i będzie to przemoc, 

gwałt na twoim własnym istnieniu. Nie da ci to wolności, stworzy więcej i więcej, 

większych i większych więzień. Dyscyplina jest słuszna, jeśli opiera się na 

uważności. Dyscyplina zupełnie traci słuszność, staje się zatruta, gdy jest 

przestrzegana bez uważności, przez ślepy, wierzący umysł.

background image

Pierwszą rzeczą jest więc bat – uważność. A drugą jest powróz – dyscyplina. Po 

co jest dyscyplina potrzebna? Jeśli jesteś uważny, wydaje się, że uważność 

wystarcza. W końcu wystarczy, ale nie na początku, bo umysł ma głębokie 

wzorce, a energia porusza się zgodnie ze starymi nawykami i starymi wzorcami. 

Nowe kanały trzeba stworzyć.
Możesz stać się uważny, ale na początku samo w sobie nie będzie to 

wystarczało, ponieważ umysł, znalazłszy nową okazję do wejścia w jakiś stary 

wzorzec, natychmiast wślizguje się w niego, w ułamku sekundy. Wpadnięcia w 

złość dokonuje natychmiast. Zanim staniesz się tego świadomy, gniew już się 

pojawił. Później, gdy twoja uważność stanie się totalna, gdy twoja uważność 

stanie się z tobą jednością absolutną, wtedy zanim cokolwiek się stanie, 

uważność zawsze jest, a priori. Jeśli przychodzi złość, przed złością jest 

uważność; jeśli owładnie tobą seksualność, zanim to nastąpi, jest uważność. 

Gdy uważność staje się czymś naturalnym, spontanicznym, jak oddychanie, 

kiedy jest nawet we śnie, dyscyplinę można porzucić.
Ale na początku – nie. Na początku, gdy uważność tworzy się, dyscyplina będzie 

bardzo pomocna.
Dyscyplina potrzebna jest do stworzenia nowych szlaków. Dlatego uważność i 

dyscyplina powinny iść razem.
Są ludzie mówiący, że wystarczy sama uważność. W pewnej mierze mają rację, 

ale dotarcie do tego punktu uważności, gdy wszystkiego jest dość, gdy jest jego 

własna dyscyplina, jest bardzo, bardzo trudne. Rzadko to następuje.
Są też inni, którzy stale mówią, że dyscyplina wystarcza, nie potrzeba 

uważności. Oni też mówią o drugim ekstremum. Sama dyscyplina nie może 

wystarczyć. Wtedy człowiek, który stale narzuca sobie dyscyplinę, stopniowo 

staje się mechanicznym robotem.
Wiele religii nauczało jedynie dyscypliny, moralności, dobrych działań i dobrych 

uczynków – światu to nie pomogło. Ludzie przez to nie stali się uważni, żywi. 

Oba przeciwieństwa są tylko połową i połową. Zen powiada, że trzeba 

równocześnie przestrzegać uważności i dyscypliny. Między tymi dwoma 

przeciwieństwami trzeba stworzyć pewien rytm. Należy zacząć od bata, a 

skończyć na powrozie...
Byk dobrze zna zapylone drogi, i jeśli nie użyje się bata i powrozu, istnieje 

wielkie prawdopodobieństwo, że byk, którego pochwyciłeś, znów się zagubi.
Potrzebne jest ćwiczenie, ale ćwiczenie nie jest celem. Ćwiczenie jest tylko 

środkiem. W końcu trzeba wyjść z ćwiczenia, trzeba zapomnieć o wszelkiej 

dyscyplinie. Jeśli musisz kontynuować swoją dyscyplinę, pokazuje to po prostu, 

że ta dyscyplina nie jest jeszcze naturalna.
Na początku pozostajesz uważny, tworzysz nowe szlaki dla energii swojego 

background image

umysłu. Stopniowo, nie będzie potrzeby, stopniowo, nawet pozostawanie w 

uważności nie będzie potrzebne. Po prostu jesteś uważny, nie usiłujesz być 

uważny. Dopiero wtedy jest rozkwit, gdy uważność jest naturalna, gdy medytacji 

nie trzeba robić, ale ona po prostu sama się dzieje. Stała się twoim klimatem, 

żyjesz w niej. Jesteś nią.
Dosiadłszy byka, powoli wracam do domu. Głos mojego fletu przenika wieczór. 

Nadając tempo uderzeniami dłoni, pulsująca harmonia, kieruję nieskończonym 

rytmem. Ktokolwiek słyszy tę melodię, przyłączy się do mnie.
6. Jazda na byku z powrotem do domu 
Jeśli nie jesteś panem, odchodzisz, daleko od domu. Gdy jesteś panem, 

zaczynasz wracać do pierwotnego źródła. Jeśli nie jesteś panem, ta energia 

odchodzi od ciebie, ku przedmiotom, ludziom, władzy, prestiżowi, sławie. Ta 

energia stale odchodzi od ciebie, ku peryferiom. Gdy jesteś panem, energia 

zaczyna poruszać się w kierunku domu.
Gdy jesteś panem, umysł idzie za tobą niczym cień. Gdy nie jesteś panem, 

musisz jak cień iść za umysłem. Umysł oznacza energię poruszającą się na 

zewnątrz, a medytacja oznacza energię poruszającą się do wewnątrz, tę samą 

energię. Jedynie kierunek jest inny.
I pamiętaj: jeśli twoje poszukiwanie nie prowadzi cię do stanów coraz większej i 

większej błogości, kiedy możesz śpiewać i tańczyć, coś jest nie tak, coś jest 

absolutnie niewłaściwego. Jesteś na jakiejś niewłaściwej drodze. Twoja błogość, 

twój śpiew i taniec, są wskazaniami. Nie muszą być ekstrowertyczne, nie musisz 

śpiewać tak, by inni mogli to słyszeć, ale będziesz słyszał śpiew stale wewnątrz 

siebie. Jeśli chcesz, możesz śpiewać i dzielić się tym, ale wewnątrz ciebie 

będzie pewien taniec. Im bliżej jesteś domu, tym czujesz się szczęśliwszy. 

Szczęście jest pewną cechą energii powracającej, kierującej się z powrotem do 

domu...
Tak właśnie miliony ludzi przyłączały się do Buddy, Jezusa, Krishny – ich pieśń, 

ich błogość, ich ekstaza, są zaraźliwe. Gdy raz usłyszysz, nie możesz zrobić nic 

innego, jak tylko dołączyć.
Na Wschodzie nazywamy to satsang. Oznacza to bycie w obecności mistrza, 

bycie w harmonii mistrza, złączenie się z mistrzem. Mistrz jest, po prostu przy 

nim siedzisz, nic nie robisz. Ale stopniowo chłoniesz ten klimat, to środowisko. 

Stopniowo energia mistrza zaczyna cię przepełniać, a ty stajesz się dla niej 

otwarty. Stopniowo odprężasz się, i nie stawiasz oporu, i nie walczysz, i 

zaczynasz smakować, i zaczynasz czuć coś z tego, co Nieznane, ten posmak, 

ten aromat. Im więcej tego smakujesz, tym pojawia się więcej ufności.
Tylko dzięki byciu w obecności człowieka oświeconego otwierają się ogromne 

możliwości, twój potencjał zacznie funkcjonować, działać.

background image

Można odczuć dźwięk, szumiący dźwięk nowości, która do ciebie przychodzi. Ale 

jest to dzielenie się pieśnią, dzielenie się tańcem, dzielenie się świętowaniem.
Siedząc okrakiem na byku, docieram do domu. Jestem spokojny. Byk też może 

odpocząć. Nadszedł świt. W pełnym błogości wypoczynku, w moim domu, 

krytym strzechą, porzuciłem bat i powróz.
7. Wykroczenie ponad byka 
Gdy staniesz się panem swego umysłu, wykraczasz ponad umysł. Z chwilą, gdy 

stajesz się panem swego umysłu, umysł przestaje istnieć.
Pozostaje tylko wtedy, gdy jesteś niewolnikiem. Gdy pochwycisz byka i jedziesz 

na nim, byk znika. Byk istnieje jako coś oddzielnego od ciebie tylko wtedy, gdy 

nie jesteś panem. Trzeba to zrozumieć.
Pozostajesz podzielony jeśli nie jesteś panem, pozostajesz schizofreniczny, w 

kawałkach. Gdy pojawia się w tobie bycie panem, gdy są uważność i dyscyplina, 

bat i powróz, podziały znikają, stajesz się jednością. W tej jedności następuje 

wykroczenia ponad byka.
Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od umysłu. Wtedy nie widzisz siebie 

oddzielonego od ciała. Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od całości. Stajesz 

się jednością. Wszyscy panowie są w jedności z egzystencją, tylko niewolnicy są 

oddzieleni.
Gdy wszystko harmonizuje się i jest w jedności, następuje wykroczenie ponad 

wszystkie podziały.
Energia nie porusza się w jakimś jednym kierunku, ty nie poruszasz się w innym 

kierunku. Teraz oboje poruszacie się w tym samym kierunku. Nie ma już walki. 

Podział znikł. Nie walczysz z rzeką, płyniesz, unosisz się na falach rzeki. Nagle, 

nie jesteś oddzielony od rzeki.
Wejdź do rzeki. Najpierw spróbuj iść pod prąd – walcz, zmagaj się, a zobaczysz, 

że rzeka walczy z tobą. I powiesz, że rzeka próbuje cię pokonać. I zobaczysz, w 

końcu rzeka pokona cię... ponieważ przyjdzie taka chwila, gdy zmęczysz się, i 

zobaczysz, że rzeka wygrywa, a ty przegrywasz.
Potem spróbuj innego sposobu: płyń z biegiem rzeki, pozwól, by działo się to, co 

ma się dziać, a stopniowo zrozumiesz, że teraz rzeka z tobą nie walczy. W 

istocie rzeczy rzeka wcale z tobą nie walczyła, nawet wtedy, gdy poruszałeś się 

pod prąd, rzeka z tobą nie walczyła.
To tylko ty byłeś w walce, tylko ty byłeś w egoistycznym nastroju, ty, który 

próbowałeś wygrać, zwyciężyć, który próbowałeś coś udowodnić, że "Jestem 

kimś". Ta myśl o byciu kimś tworzy cały problem.
Teraz jesteś nikim, płyniesz z biegiem rzeki, w głębokim przyzwoleniu. Rzeka nie 

jest już ci przeciwna – nigdy nie była!

background image

Zmieniły się tylko twoje nastawienia, a ty czujesz, że to rzeka całkowicie się 

zmieniła. Ta rzeka zawsze była taka sama. Teraz unosisz się na falach rzeki.
Wtedy jesteś w organicznej jedności z rzeką. Wtedy odczuwasz doznanie 

orgazmiczne. Gdy jesteś jednością z rzeką, nagle następuje wykroczenie ponad 

wszystkie ograniczenia. Nie jesteś już mały, nie jesteś już duży – jesteś całością.
I taka jest droga dotarcia do domu, bo dom jest źródłem, tym źródłem, z którego 

przyszedłeś. Ten dom nie jest gdzieś indziej! Ten dom jest tu, skąd przybyłeś, 

skąd powstałeś. Dom jest źródłem. Jeśli pozwolisz sobie być w głębokim 

przyzwoleniu, docierasz do domu. Dom oznacza, że docierasz do samego źródła 

życia i istnienia, dotykasz samego początku.
I w żaden inny sposób nie możesz być spokojny. Jedynym sposobem bycia 

spokojnym jest nie bycie. Jedynym sposobem bycia spokojnym jest bycie w 

głębokim przyzwoleniu, powierzeniu się, w jedności z energią życia.
I nie tylko ty możesz odpoczywać, byk także. Nie tylko ty możesz odpoczywać, 

ale i rzeka. Gdy konflikt trwa, ani ty nie możesz odpoczywać, ani Bóg.
A teraz nie potrzeba używać bata i powrozu. Gdy dotarłeś do miejsca, w którym 

czujesz, że jesteś jednością z rzeką życia, nie potrzeba uważności czy 

dyscypliny. Wtedy medytowanie nie jest potrzebne!
Wtedy nic nie jest potrzebne. Wtedy życie wszystko robi dla ciebie.
Wtedy możesz odprężyć się, ponieważ możesz totalnie zaufać. Wtedy nawet 

uważność nie jest potrzebna, pamiętaj.
Na początku uważność jest potrzebna. Na początku nawet dyscyplina jest 

potrzebna. Ale w miarę duchowego wzrastania, następuje wyjście ponad tę 

drabinę. Możesz ją odrzucić.
Bat, powróz, osoba i byk – wszystko zlewa się w jedno w Nic-ości. To niebo jest 

tak ogromne, że żadne przesłanie nie może go splamić. Jak płatek śniegu może 

istnieć w szalejącym ogniu? Oto są ślady patriarchów.
8. Wyjście ponad byka i jaźń 
Najpierw następuje wyjście ponad byka – wyjście ponad umysł, energię umysłu, 

życie, energię życia. A potem, kiedy wyszedłeś ponad życie, wychodzisz ponad 

siebie samego.
W chwili, gdy znika umysł, ty także znikasz – ponieważ istniejesz w walce. Ego 

istnieje w napięciu. Dla ego potrzebny jest dualizm. Nic może ono istnieć w 

rzeczywistości niedualistycznej. A zatem po prostu obserwuj: zawsze, gdy 

walczysz, twoje ego staje się bardzo ostre. Obserwuj dwadzieścia cztery godziny 

na dobę, a zobaczysz wiele szczytów i wiele dolin swego ego, i wiele razy 

odczujesz, że go nie ma. Jeśli z niczym nie walczysz, nie ma go. Zależy to od 

walki...

background image

Ego jest cudem: najbardziej iluzoryczną rzeczą, a wydaje się być najbardziej 

konkretną i rzeczywistą. Ludzie dla niego żyją i dla niego umierają. Ale 

potrzebuje ono ciągłego pedałowania, a tym pedałowaniem jest twoja walka. 

Znajdziesz taki czy inny sposób. Jeśli nie znajdziesz nikogo innego, zaczniesz 

walczyć ze swoimi dziećmi.
Zaczniesz walczyć ze swoją żoną lub ze swoim mężem – czasem w ogóle bez 

żadnego powodu. A naprawdę, żadnego powodu nie potrzeba, wszystkie 

powody są uzasadnieniami. Ale ty musisz walczyć, inaczej zaczynasz znikać, 

zaczynasz topnieć, zaczynasz zapadać się, jakbyś był w przepaści, przepaści 

bez dna.
Ego jest możliwe tylko w konflikcie, walce. Jeśli nie masz o co walczyć, 

stworzysz taki czy inny sposób podjęcia walki.
Walka jest potrzebna, prawdziwa, nieprawdziwa, nie o to chodzi. Jeśli jest walka, 

możesz być. Jeśli nie ma walki, znikasz. Dlatego największym przesłaniem, jakie 

mogę ci dać, jest to – zapamiętaj – że musisz dotrzeć do takiego punktu, w 

którym wszelka walka zostaje porzucona. Dopiero wtedy wykraczasz ponad 

siebie. Dopiero wtedy nigdy nie będziesz tym małym ja, drobną, brzydką jaźnią, 

którą jesteś.
Wykroczysz ponad nią i staniesz się jednością z całością.
Pojawia się wielka nicość, w której wszystko zostaje zatracone. Ta pustka nie 

jest negatywna, jest samym źródłem wszelkiego istnienia.
Ale nie ma ograniczeń.
Tak, jak płatek śniegu znika w szalejącym ogniu, w tej ogromnej energii całości 

wszystko znika – bat, powróz, osoba i byk.
Tu po raz pierwszy znajdujesz miejsce, do którego wędrują buddowie.
Tu znajdujesz, pierwszy raz, aromat oświeconych, istotność ich istnienia, ich 

urzeczywistnienia. Tu słuchasz ich pieśni. Nowy wymiar otwiera swe drzwi. 

Nazwij ten wymiar nirvana, moksha, Królestwo Boże, jak tylko chcesz – ale 

otwiera się coś absolutnie różnego od tego świata, który znałeś do tej pory. Oto 

są ślady patriarchów – wszystkich wielkich, którzy wędrowali do nicości i zniknęli 

w niej.
Trzeba wyjść ponad medytację. Trzeba wyjść ponad uważność.
Trzeba wyjść ponad dyscyplinę. Przychodzi taka chwila, gdy trzeba żyć 

spontanicznie – rąbać drewno, nosić wodę ze studni, jeść w chwilach głodu, 

spać, gdy czujesz się senny, żyć całkowicie zwyczajnie. Nie z tego świata, nie z 

tamtego świata. Nie materialistycznie, nie religijnie. Ot, po prostu, zwyczajnie.
Prawdziwego człowieka o takiej cesze nie można zakwalifikować do żadnej 

kategorii. Nie można określić go jako światowego czy religijnego – jest on poza 

background image

kategoriami. Wyszedł poza logikę.
Zbyt wielu kroków dokonano powracając do korzeni i do źródła. Lepiej byłoby 

być ślepym i głuchym od samego początku! Mieszkając w swym prawdziwym 

domu, nie przejmując się tym, co na zewnątrz – rzeka dalej płynie w pokoju i 

kwiaty są czerwone.
9. Dotarcie do źródła 
Zbyt wielu kroków dokonano... W istocie rzeczy nie było potrzeby dokonywania 

tak wielu kroków. Ale uświadamiane jest to dopiero wtedy, gdy dotarłeś do 

dziewiątego punktu. Gdy dotarłeś do domu, uświadamiasz sobie, że możliwe to 

było w jednym kroku.
Nie było potrzeby podejmowania tylu kroków, nie było potrzeby poruszania się 

tak stopniowo, etapami. Możliwy był skok...
Skok nie jest z ego – zrobienie czegoś, co nie zostało postanowione przez ego. 

Skok jest pozwoleniem całości, by nad tobą zawładnęła.
Czy kiedyś o tym myślałeś – że twoje narodziny nie były twoją decyzją? Twoje 

narodziny pojawiły się z nieznanego, z nicości się narodziłeś.
Nie była to twoja decyzja. Pewnego dnia znów znikniesz w nicości, będzie to 

twoja śmierć. Nie będzie to twoja decyzja. A pomiędzy tymi dwoma punktami, 

czasem będą przebłyski miłości – wszystkie one będą z tego nieznanego. Albo, 

jeśli masz dość szczęścia i spróbujesz medytacji i modlitwy, znów będzie parę 

przebłysków tego nieznanego. Nie będzie to coś, co wynika z twojego działania. 

Tak naprawdę, twoje działanie jest barierą... Są takie rzeczy, które można 

dokonać tylko w głębokim nie-działaniu: narodziny, śmierć, miłość, medytacja. 

Wszystko to, co jest piękne, przytrafia ci się – pamiętaj!
Niech będzie to ciągłym przypomnieniem. Tego nie możesz robić!
Popatrz na rzekę: nie przejmuje się niczym tym, co dzieje się wokół, dalej płynie 

w głębokiej ciszy, w głębokim spokoju, nie rozpraszana czymkolwiek, co dzieje 

się na brzegach. Nie rozproszona, płynie dalej. Pozostaje zharmonizowana ze 

swą własną naturą, nigdy nie wykracza poza swą naturę. Pozostaje wierna 

sobie. Cokolwiek dzieje się w tym świecie wokół rzeka dalej jest rzeką – wierna 

sobie, dalej płynie... A cisza jest cieniem, gdy jesteś wierny sobie.
Żaden kwiat w żaden sposób nie próbuje imitować żadnego innego kwiatu. Nie 

ma imitowania, nie ma konkurowania nie ma zazdrości.
Czerwony kwiat jest po prostu czerwony, i jest ogromnie szczęśliwy z tego, że 

jest czerwony. Nigdy nie myślał o tym, aby być kimś innym.
Człowiek przegapia swą naturę z powodu pragnienia, imitowania, zazdrości, 

rywalizacji. Człowiek jest jedynym istnieniem na ziemi, które nie jest wierne 

sobie, którego rzeka nie jest w harmonii z sobą, które zawsze wędruje gdzieś 

background image

indziej, które zawsze patrzy na kogoś innego, które zawsze chce być kimś innym 

– i to jest niedola, katastrofa. Możesz być tylko sobą. Nie ma innej możliwości, 

po prostu nie istnieje. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej.
Nie możesz być Buddą, nie możesz być Jezusem – i nie ma takiej potrzeby. 

Możesz być tylko sobą. Ale każdy usiłuje być kimś innym. Dlatego odchodzimy, 

coraz dalej i dalej od pierwotnego źródła.
A ta neuroza pojawia się, gdy chcesz zrobić coś dla siebie nienaturalnego – 

wtedy pojawia się neuroza. Gdy masz jakiś ideał, będziesz neurotyczny. Ty 

jesteś ideałem, ty jesteś przeznaczeniem.
Jeśli jesteś po prostu naturalny, stajesz się świadkiem. Pojawia się pragnienie, 

integruje się, pozostajesz świadkiem. Tak jak się to integruje, tak samo się 

dezintegruje. Nic nie potrzeba robić. Tak samo, jak fala wzbiera na oceanie i 

opada – nic nie potrzeba robić. Nie trzeba walczyć, nie trzeba zmagać się. 

Formy pojawiają się i znikają.
Pozostajesz obserwatorem. I dobrze wiesz, że żadna forma nie jest identyczna 

tobie, nie utożsamiasz się z żadną formą.
Bosy i z piersią obnażoną, łączę się z ludźmi tego świata. Szaty moje w 

strzępach, kurzem są okryte, ci ja wiecznie jestem szczęśliwy. Żadnych czarów 

nie stosuję, aby przedłużyć swoje życie; teraz, przede mną, drzewa nabierają, 

życia.
10. W świecie 
Zawsze, gdy Budda przejdzie pełny krąg, wraca znów do świata. Stąd każdy 

zaczyna, i tu każdy powinien zakończyć. Tamten świat nie jest gdzieś indziej – 

jest tu i teraz.
Człowiek, który dostąpił najbardziej wewnętrznego rdzenia swojego istnienia, jest 

tak pełny życia, że gdziekolwiek wędruje, wszystko obsypuje swoim życiem.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Doznania potwierdzające

Doznanie potwierdzające oznacza, że zbliżasz się do domu. Musisz rozumieć, 

musisz być świadomym doznań potwierdzających, bo daje to odwagę, nadzieję. 

Daje to siły życiowe. Zaczynasz czuć, że szukasz nie na darmo, że poranek jest 

już bardzo bliski. Może nadal jest noc i ciemność, ale pierwsze doznanie 

potwierdzające zaczęło przenikać.
Gwiazdy zaczynają znikać, wschód nabiera czerwieni. Słońce nie wzeszło, jest 

wczesny świt; to doznanie potwierdzające, że słońce nie jest daleko. Gdy 

wschód staje się czerwony, wkrótce, lada chwila, słońce wzniesie się ponad 

horyzont. Ptaki zaczęły śpiewać, ptaki wysławiają nadchodzący poranek. Drzewa 

wyglądają na ożywione, sen znika, ludzie się budzą. To są doznania 

potwierdzające.
Dokładnie tak samo na ścieżce duchowej są doznania, które są bardzo 

potwierdzające. Przypomina to sytuację, gdy wędrujesz w kierunku pięknego 

ogrodu, którego nie widzisz ale im bliżej jesteś tego ogrodu, tym chłodniejszy jest 

wiatr, który możesz poczuć. Im dalej odchodzisz, tym bardziej chłód znika, im 

bardziej się zbliżasz, tym bardziej chłód znowu się pojawia. Im bardziej się 

zbliżasz, tym bardziej wiatr nie jest tylko chłodny, ale jest i aromat, aromat wielu 

kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej aromat zanika. Im bardziej się 

zbliżasz, tym lepiej słyszysz ptaki śpiewające pośród drzew. Drzew nie możesz 

dostrzec, ale śpiew ptaków... dalekie wołanie kukułki... pewnie las mangowców, 

zbliżasz się. To są doznania potwierdzające. Dokładnie to samo dzieje się, gdy 

wędrujesz w kierunku wewnętrznego ogrodu, w kierunku wewnętrznego źródła 

życia, radości, ciszy, błogości. Gdy zaczniesz poruszać się w kierunku centrum, 

kilka rzeczy zniknie i pojawi się kilka rzeczy nowych.
I pamiętaj – gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie bądź zbyt 

szybko zaspokojony. Chłodny wietrzyk nadszedł, a ty siedzisz i myślisz, że 

dotarłeś. Ten chłód jest piękny, ten chłód jest pełny błogości, ale musisz iść 

dalej. Nie zadowalaj się drobiazgami.
Odczuwaj zadowolenie, że zaczęły one dziać się, traktuj je jako kamienie 

milowe, ale nie są one celem. Ciesz się nimi, dziękuj Bogu, czuj wdzięczność, 

ale idź dalej w tym samym kierunku, z którego przychodzą doznania 

potwierdzające.
Utrzymuj to w samej głębi swego serca, nie zadowalaj się drobiazgami. Wiele 

rzeczy dzieje się w drodze, wiele cudownych rzeczy dzieje się w drodze, ale nie 

zadowalaj się czymkolwiek.
Pamiętaj, masz stać się świadomością Chrystusa, Bodhisattvą – nic mniejszego 

nie da ci zaspokojenia.

background image

Cały świat staje się doliną 
Ci, którzy wędrują – a wszyscy wędrujecie w kierunku medytacji – natkną się na 

te dziwne, choć ogromnie piękne przestrzenie.
Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła stawać się w tobie zjawiskiem 

skrystalizowanym jest... cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie 

wzgórza. Zaczynasz się wznosić. Cały świat staje się doliną, daleko, tam, 

głęboko poniżej, a ty siedzisz na oświetlonym słońcem szczycie wzgórza. 

Medytacja unosi cię do góry – nie fizycznie, ale duchowo. I to zjawisko jest 

bardzo wyraźne gdy następuje – takie będą oznaki.
Gdy w medytacji wędrujesz do wewnątrz, nagle widzisz, że między tobą i 

zgiełkiem wokoło powstaje wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle 

zobaczysz przerwę pojawiającą się między tobą i hałasem. Ledwie przed chwilą 

te hałasy były niemal tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od nich. 

Jesteś tam fizycznie, tak, jak przedtem. Nie potrzeba odchodzić w góry – to jest 

droga do odnalezienia rzeczywistych gór wewnątrz, to jest droga do znalezienia 

Himalajów wewnątrz. Zaczynasz wchodzić w głęboką ciszę, i nagle wszystkie te 

hałasy, które były tak blisko ciebie – a było takie zamieszanie – zaczynają się 

oddalać, odchodzić w dal. Na zewnątrz wszystko jest takie, jak było wcześniej, 

nic się nie zmieniło: siedzisz w tym samym miejscu, w którym zaczynałeś 

medytować. Ale wraz z pogłębianiem się medytacji będziesz to odczuwał, 

poczujesz narastający dystans do rzeczy zewnętrznych.
Każda nuta staje się krystalicznie czysta 
Po drugie, cokolwiek będzie wypowiedziane na zewnątrz, jest całkowicie 

wyraźne, w istocie rzeczy wyraźniejsze niż było wcześniej.
To są czary medytacji. Nie stajesz się nieświadomy, gdyż w nieświadomości też 

widzisz, że hałasy znikają. Gdy na przykład podany ci będzie chloroform, 

poczujesz, że dzieje się to samo zjawisko, hałasy zaczynają się oddalać, dalej, 

dalej... i odeszły – ale ty zapadłeś w nieświadomość. Niczego nie możesz 

usłyszeć wyraźnie.
Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają 

się od ciebie oddalać, a każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, 

wyraźniejszy niż wcześniej, gdyż teraz pojawia się bycie świadkiem.
Początkowo ty też byłeś hałasem pośród tych wszystkich hałasów, byłeś w nich 

zagubiony. Teraz jesteś obserwatorem, a ponieważ jesteś tak wyciszony, 

wszystko możesz widzieć jasno, wyraźnie. Choć hałasy są odległe, są 

wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Każda pojedyncza nuta jest słyszana.
Świat jest słyszany jak echo 
I trzecia rzecz będzie odczuwana: że nie są one słyszane bezpośrednio, a jakby 

background image

pośrednio, jakby były echem faktycznych dźwięków, nie samymi dźwiękami. 

Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika. Stają się mniej 

materialne, ich materia znika – nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć ich 

lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem.
Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya – iluzja. Iluzja nie oznacza nie-

rzeczywistości, oznacza jedynie podobieństwo do cienia, podobieństwo do echa. 

Nie oznacza nieegzystencjalności, oznacza tylko podobieństwo do snu. Podobne 

do cienia, podobne do snu, podobne do echa, takie będzie to uczucie. Nie 

możesz odczuć, że te zjawiska są rzeczywiste. Cała egzystencja staje się snem, 

bardzo wyraźnym, widocznym, ponieważ ty jesteś uważny. Najpierw byłeś 

zagubiony we śnie – nie byłeś czujny, i myślałeś, że to rzeczywistość.
Byłeś utożsamiony ze swym umysłem. Teraz nie utożsamiasz już się z umysłem, 

powstało w tobie coś odrębnego – uważność, sakshi.
Będziesz słyszał wszystko oprócz siebie 
I czwarta rzecz w tym będzie odczuwana: słyszysz całą egzystencję wokoło – 

ludzi rozmawiających, spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła 

jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot, pociąg.
Będziesz słyszeć wszystko. Jedno tylko: nie będziesz w stanie słyszeć siebie, 

zupełnie zniknąłeś. Jesteś pustką. Po prostu w ogóle cię nie ma. Nie możesz 

odczuć siebie jako istoty. Są wszystkie hałasy, zniknęły tylko twoje wewnętrzne 

hałasy. Zwykle wewnątrz ciebie jest więcej hałasów niż na zewnątrz. Prawdziwe 

zamieszanie jest wewnątrz ciebie, jest tam prawdziwe szaleństwo. A kiedy 

spotyka się zewnętrzne szaleństwo z wewnętrznym szaleństwem, powstaje 

piekło.
Zewnętrzne szaleństwo będzie trwało dalej, bo nie ty je stworzyłeś i nie ty 

możesz je zniszczyć, ale bardzo łatwo możesz zniszczyć swe wewnętrzne 

szaleństwo. Jest to w twoich możliwościach. Kiedy wewnętrznego szaleństwa 

nie ma, zewnętrzne szaleństwo 5taje się nieistotne. Traci realność, staje się 

iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie 

żadna myśl, nie ma więc dźwięku. Stałeś się pusty, i wszystko zeszło głęboko w 

dolinę, słychać tylko echa. A kiedy słyszysz echa, na pewno nie ma to na ciebie 

wpływu. I tak, powoli, powoli wzrastasz w medytację.
Wszystko staje się nieistotne. Wszystko możesz zobaczyć.
Pojawia się wielkie światło 
Dopóki nie staniesz się pusty, pozostaniesz ciemny, pozostaniesz ciemnością. 

Gdy jesteś całkowicie pusty, gdy nie ma nikogo wewnątrz ciebie, wtedy 

następuje światłość. Obecność ego stwarza ciemność. Ciemność i ego są 

synonimami. Nieego i światło są synonimami.
Dlatego wszystkie metody medytacji, bez względu na ich orientację, w końcu 

background image

zbiegają się w tej pustej komnacie twojego wewnętrznego istnienia. Pozostaje 

tylko cicha przestrzeń i w tej cichej przestrzeni stwierdzasz pojawiające się 

światło, nie mające żadnego źródła. Nie przypomina światła, które widziałeś gdy 

wschodzi słońce, ponieważ światło pochodzące ze słońca nie może być wieczne 

– w nocy znów zniknie. Nie przypomina ono światła, któremu potrzeba paliwa, bo 

kiedy paliwo się skończy, to światło zniknie.
To światło ma bardzo tajemniczą cechę – nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie 

jest niczym spowodowane, gdy się pojawi, pozostaje więc, nigdy nie znika. Tak 

naprawdę już ono jest, po prostu nie jesteś dostatecznie pusty by je zobaczyć.
A gdy to światło zaczyna w tobie narastać, takie będą te doznania. W chwili, 

kiedy siadasz w milczeniu i stajesz się spokojny, nieruchomy, bez ruchu 

wewnątrz i na zewnątrz... nagle widzisz, że twymi oczami wylewa się twoje 

światło.
Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała. Nauka sądzi, że światło 

dostaje się do oczu, ale nigdy na odwrót. Światło przychodzi z zewnątrz, dostaje 

się do oczu, wchodzi w ciebie – to tylko połowa opowieści. Drugą połowę znają 

tylko mistycy i ludzie medytujący. To tylko jedna część – światło wchodzi do 

ciebie. Jest jeszcze druga część – światło wylewa się twymi oczami. A gdy 

światło zaczyna wylewać się oczami, światło oczu zaczyna płonąć płomieniem, 

tak, że wszystko przed tobą staje się całkiem jasne.
Wtedy rozjaśnia się cała egzystencja. Wtedy widzisz, że drzewa są zieleńsze niż 

kiedykolwiek dotąd, a ich zieloność ma pewną jasność.
Wtedy widzisz, że róże są bardziej różane niż kiedykolwiek dotąd. Te same róże, 

te same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż 

kiedykolwiek dotąd. Wtedy drobiazgi mają tyle piękna, kolorowe kamyki są dla 

buddy piękniejsze niż diament Koh-i – noor dla królowej Elżbiety. Dla królowej 

Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy diament świata, nie jest tak piękny jak 

zwyczajny kamyk dla buddy. Dlaczego? Ponieważ oczy buddy mogą wylewać 

światło, i w tym świetle zwyczajne kamyki stają się koh-i-noorami. Zwyczajni 

ludzie stają się buddami. Dla buddy wszystko jest pełne stanu buddy.
Dlatego Budda powiedział: "W dniu, gdy stałem się oświecony, cała egzystencja 

stała się oświecona. Drzewa i góry i rzeki i skały, wszystko stało się oświecone." 

Cała egzystencja została wyniesiona ku wyższej obfitości.
Zależy to od tego ile możesz dać egzystencji – tylko tyle dostaniesz.
Jeśli nic nie dasz, nic nie dostaniesz. Najpierw musisz dać, by dostać.
To dlatego ludzie twórczy znają więcej piękna, więcej miłości, więcej radości niż 

ludzie, którzy nie są twórczy – bo ludzie twórczy dają coś egzystencji. 

Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada.
Twe oczy są puste, nic nie dają, tylko biorą. Są skąpcami, nie dzielą się. 

background image

Zawsze, gdy spotkasz oczy, które potrafią się dzielić, ujrzysz ogromną różnicę, 

ogromne piękno, ciszę, moc, potencjał. Jeśli potrafisz zobaczyć oczy, które 

mogą wylać swe światło w ciebie, całe twe serce będzie poruszone.
Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynają płonąć. A gdy oczy zaczynają płonąć, cała 

egzystencja przyjmuje nowe zabarwienie, nową głębię, nowy wymiar, jakby 

wszystko nie było już trójwymiarowe, ale czterowymiarowe. Nowy wymiar został 

dodany, wymiar świetlistości.
Tak, jak słońce świeci nad chmurą i cała chmura płonie, i ty jesteś w chmurze i 

chmura jest tylko ogniem odzwierciedlającym słońce.
Zaczynasz żyć w tej chmurze światła. Śpisz w niej, chodzisz w niej, siedzisz w 

niej, ta chmura jest stale. Tą chmurę widzi się jako aurę.
Ci, którzy mają oczy, by to widzieć, będą widzieć światło wokół głów świętych, 

wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura.
Nie możesz odnaleźć swego ciała 
W tej chwili, gdy jesteś pełny światła wewnątrz i oczy ci płoną i cała egzystencja 

płonie nowym życiem, jeżeli otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie 

znajdziesz go. W tych chwilach materia znika.
Gdy zyskasz zdolność widzenia ducha, zobaczysz, że materia zniknęła. Obu na 

raz nie możesz widzieć.
Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się one i tobie, i to zrozumienie pomoże. 

Inaczej, jeżeli któregoś dnia otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, 

możesz zwariować. Z pewnością poczujesz, że coś jest nie w porządku, albo nie 

żyjesz albo zwariowałeś. I co się stało z ciałem? A jeśli zrozumiesz te sutry, we 

właściwym momencie przypomną ci one. Dlatego mówię o tylu świętych 

pismach: by uczynić cię świadomym wszystkiego, co jest możliwe, byś, gdy to 

nastąpi, nie został zaskoczony, abyś wiedział, abyś rozumiał, abyś już miał 

mapy. Możesz odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć.
Doznanie unoszenia się 
To następuje bardzo szybko, zaczyna się dziać w bardzo wczesnych fazach. 

Gdy siedzisz nieruchomo, nagle czujesz, że jesteś nieco wyżej niż podłoże, 

może piętnaście centymetrów wyżej. Z wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i 

stwierdzasz, że siedzisz na podłożu, myślisz więc, że pewnie śniłeś.
Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne pozostawało na podłożu. Ale masz inne ciało, 

ciało światła ukryte wewnątrz niego; nazwij je ciałem astralnym, ciałem 

subtelnym, ciałem życiowym, jak chcesz; to ciało zaczyna wznosić się wyżej. Od 

wewnątrz można czuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze. Gdy otwierasz 

oczy, twoje materialne ciało siedzi pewnie na podłożu, tak, jak siedziało 

przedtem. Nie myśl, że miałeś halucynacje, ani odrobinę. To fakt rzeczywisty, 

background image

nieco się unosiłeś, ale w swym drugim ciele, nie w pierwszym ciele.
Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, a nie chwalić się nimi. Nikomu ich nie 

opowiadaj, bo ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A kiedy 

ego wchodzi, doznania znikają.
Nigdy o nich nie mów. Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ, i zupełnie o 

nich zapomnij.
I to też trzeba pamiętać: wszystkie one mogą ci się zdarzyć lub nie, albo mogą 

zdarzyć się w innej kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. A jest 

tysiąc i jedna rzecz, która jest możliwa, bo ludzie są tak różni.
Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć tak, jak zostały opisane. Na przykład 

komuś może się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje 

się większy i większy i większy, cały pokój jest go pełny. A potem dalej staje się 

większy i większy, teraz dom jest wewnątrz niego. I jest to bardzo zagadkowe. 

Chce się otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje: "Czy wariuję?" I możliwa jest 

chwila, gdy widzisz, że: "Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie jestem poza 

nią. Ona nie jest poza mną, jest wewnątrz mnie. I gwiazdy poruszają się 

wewnątrz mnie."
A komuś może się zdarzyć, że staje się mniejszy i mniejszy, staje się 

cząsteczką, prawie niewidzialną, potem atomem, i potem znika. Tak może być. 

Patańjali skatalogował wszystkie doznania, które są możliwe. Ludzie mają różne 

predyspozycje, różne talenty, różne potencjalne możliwości, każdemu więc 

przydarzą się one inaczej. To tylko wskazuje jak to się będzie działo – nie myśl, 

że wpadasz w szaleństwo albo coś się dzieje dziwacznego.
I te doznania nie są przerażające, ale twoja interpretacja może je uczynić 

przerażającymi.
Radość bez żadnego powodu 
Wielki znak potwierdzający jest wtedy, gdy, w ogóle bez żadnego powodu, nagle 

czujesz się radosnym. W zwykłym życiu jesteś radosny, gdy jest jakiś powód. 

Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, albo masz pieniądze, których zawsze 

chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym ogrodem i jesteś radosny, 

ale te radości nie mogą trwać długo. Są chwilowe, nie mogą pozostawać ciągle i 

nieprzerwanie. Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie 

chwilowa. Wkrótce pozostawi cię w głębokim smutku; wszystkie radości 

pozostawiają cię w głębokim smutku. Ale jest inny rodzaj radości, który jest 

znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego powodu. 

Nie można wskazać dlaczego. Gdy ktoś pyta: "Dlaczego jesteś radosny?" nie 

potrafisz odpowiedzieć.
Nie mogę powiedzieć dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. Po prostu tak 

jest. Tej radości nie można teraz zakłócić. Cokolwiek teraz się stanie, będzie 

background image

trwała. Jest ona dzień w dzień, noc w noc. Możesz być młody, możesz być stary, 

możesz być żywy, możesz umierać, ona zawsze jest. Gdy znalazłeś radość, 

która pozostaje, okoliczności się zmieniają, a ona trwa, wtedy z pewnością 

zbliżasz się do stanu bycia buddą.
Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt 

wielkiej wartości – jest to zjawisko światowe. Gdy radość trwa, pozostaje 

nieprzerwana, stale – jakbyś był odurzony, bez żadnego narkotyku jesteś 

stuknięty; jakbyś właśnie wziął kąpiel, świeży jak krople rosy o poranku, świeży 

jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; jakbyś właśnie wziął 

kąpiel; gdy pozostajesz stale w tej świeżości, która pozostaje i pozostaje i nic jej 

nie zakłóca, wiedz, że zbliżasz się do domu.
Brak reakcji – brak lęku 
Gdy twoja cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie 

śmierci nie ma. W śmierci umiera tylko persona, osobowość; esencja nigdy nie 

umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie trwa, coś, co nigdy się nie zmienia, radość, 

która trwa bez względu na okoliczności, po raz pierwszy wiesz, że jest w tobie 

coś nieśmiertelnego, jest w tobie coś wiecznego. I ta chwila jest chwilą siły, 

potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Wtedy nie boisz się.
Wtedy drżenie znika. Po raz pierwszy patrzysz w rzeczywistość bez lęku.
Teraz nic nie zasłania, nic nie może cię objąć i zniekształcić twej wyrazistości. 

Twoje widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą. 

Ktoś jest w złości, widzisz to na wylot, naprawdę czujesz współczucie dla tego 

człowieka w złości, bo niepotrzebnie spala się w ogniu. Oblewasz go swą 

błogością, swym pokojem, swą miłością. Jest on głupcem, potrzeba mu 

wszelkiego współczucia.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Cztery kroki do miłości

Miłość jest spotkaniem, orgazmicznym spotkaniem śmierci i życia.
Jeżeli nie poznałeś miłości, wiele straciłeś. Urodziłeś się, żyłeś i umarłeś, ale 

wiele straciłeś. Straciłeś ogromnie, straciłeś całkowicie, straciłeś absolutnie, 

straciłeś tę przerwę pośrodku. Ta przerwa jest najwyższym szczytem, 

szczytowym przeżyciem.
Ażeby ją osiągnąć, należy pamiętać o czterech krokach. Pierwszy krok: bądź tu i 

teraz – bo miłość jest możliwa tylko tu i teraz. Nie możesz kochać w przeszłości. 

Wielu ludzi żyje jedynie we wspomnieniach, oni kochają w przeszłości. A są i 

tacy, którzy kochają w przyszłości: to też jest niemożliwe. Są to sposoby na 

unikanie miłości; przeszłość i przyszłość to sposoby unikania miłości.
Kochasz więc w przeszłości albo kochasz w przyszłości – a miłość jest możliwa 

tylko w teraźniejszości, bo tylko w tej chwili następuje spotkanie śmierci i życia... 

W tej przerwie, która jest w tobie. Ta przerwa zawsze jest w teraźniejszości, 

zawsze w teraźniejszości, zawsze w teraźniejszości. Nigdy nie jest w przeszłości 

i nigdy nie jest w przyszłości.
Jeśli będziesz za dużo myśleć (a myślenie zawsze dotyczy przeszłości lub 

przyszłości), twoje energie będą odciągnięte od uczucia. Uczucie jest tu i teraz. 

Jeśli twoje energie poruszać się będą według wzorców myślenia, nie będziesz 

mieć dość energii, by wejść w uczucia – i miłość będzie niemożliwa.
A zatem pierwszy krok to bycie tu i teraz. Przyszłość i przeszłość prowokują 

myślenie; myślenie niszczy uczucie. I człowiek zbytnio owładnięty myśleniem 

stopniowo zapomina, że ma także i serce.
Człowiek, który jest zbyt zaangażowany w myślenie, stopniowo zaczyna żyć tak, 

że uczucie nie będzie miało nic do powiedzenia. Nie słucha swego uczucia, a 

ono stopniowo zaczyna od niego odpadać. W tym stanie są miliony ludzi, którzy 

nie wiedzą co to jest serce. Myślą, że serce to tylko pompa. Cała ich 

koncentracja jest w głowie. Głowa jest krańcem, jest potrzebna, jest dobrym 

narzędziem, ale musi być używana jako sługa. Nie może stać się panem. Gdy 

głowa staje się panem i serce zostanie w tyle, będziesz żyć, umrzesz, ale nie 

poznasz czym jest Bóg, ponieważ nie będziesz znać miłości.
Ta sama przerwa przy pierwszym zetknięciu wygląda jak miłość... a gdy zgubisz 

się w niej totalnie, staje się Bogiem. Miłość to początek Boga – albo inaczej, Bóg 

to ostateczny szczyt miłości.
Drugim krokiem prowadzącym do miłości jest nauczenie się przemieniania 

swych trucizn w słodycz... ponieważ wielu ludzi kocha, ale ich miłość jest bardzo 

skażona truciznami: nienawiścią, zazdrością, złością, chęcią posiadania. Tysiąc i 

background image

jedna trucizna otaczają twą miłość. Miłość to coś delikatnego. Pomyśl tylko o 

złości, nienawiści, chęci posiadania, zazdrości – jak może miłość przetrwać?
Przede wszystkim, ludzie zmierzają ku głowie i zapominają o sercu; tych jest 

większość. Jest też pewna mniejszość, która nadal odrobinę żyje w sercu, ale i 

ta mniejszość czyni inne zło: małe światło miłości jest u nich otoczone 

zazdrością, nienawiścią, złością, tysiącem i jedną truciznami. Wtedy cała podróż 

staje się pełna goryczy. Miłość to drabina między niebem i piekłem, ale drabina 

zawsze prowadzi w dwie strony – możesz wejść do góry, możesz zejść na dół. 

Jeśli będą trucizny, drabina sprowadzi cię w dół: wejdziesz do piekła, nie do 

nieba. Zamiast dostąpić pewnej melodii, twe życie stanie się jedynie hałasem 

przyprawiającym o mdłości, pomieszanym hałasem ruchu ulicznego, hałasem 

doprowadzającym jedynie do szaleństwa, natłokiem wielu hałasów bez żadnej 

harmonii. Będziesz trwać na samej krawędzi szaleństwa.
Drugą rzeczą, o której trzeba pamiętać, jest więc nauczenie się przemieniania 

swych trucizn w słodycz. Jak się je przemienia? Jest to bardzo prosty proces. W 

gruncie rzeczy nazwanie go procesem nie jest właściwe, bo ty niczego nie 

robisz, potrzebujesz jedynie cierpliwości. To, co ci mówię, jest jednym z 

największych sekretów.
Wypróbuj to. Gdy przyjdzie złość, nic nie rób; usiądź tylko w milczeniu i obserwuj 

ją. Nie bądź jej przeciwny, nie opowiadaj się po jej stronie. Nie współdziałaj z nią, 

nie tłum jej. Po prostu ją obserwuj, bądź cierpliwy, po prostu zobacz co się 

dzieje... niech narasta.
Pamiętaj o jednym: nigdy niczego nie rób jeśli owładnęła tobą trucizna, po prostu 

czekaj. Gdy trucizna zacznie przemieniać się w to drugie... Jest to jedno z 

podstawowych praw życia, że wszystko bez przerwy przemienia się w swoje 

przeciwieństwo. Tak, jak wam powiedziałem, że mężczyzna zmienia się w 

kobietę, a kobieta zmienia się w mężczyznę, tak samo występują w tobie pewne 

okresowe zmiany – dobry człowiek staje się złym, zły człowiek staje się dobrym, 

święty ma chwile grzesznika, a grzesznik ma chwile świętości. Trzeba jedynie 

czekać.
Nie działaj wtedy, gdy górą jest złość, bo będziesz tego żałować, i stworzysz 

łańcuch reakcji, i wpadniesz w karmę. To jest całe znaczenie wpadania w karmę. 

Zrób cokolwiek, gdy jesteś w chwili negatywnej, a znajdziesz się w pewnym 

łańcuchu, i nie będzie temu końca. Kiedy coś robisz wtedy, gdy jesteś 

nastawiony negatywnie, ten drugi człowiek jest gotów coś uczynić, negatywność 

tworzy więcej negatywności. Negatywność prowokuje więcej negatywności, 

złość sprowadza więcej złości, wrogość sprowadza więcej wrogości, i to trwa i 

trwa i trwa... i ludzie są ze sobą uwikłani przez cafe żywoty. I dalej to robią!
Czekaj. Gdy znajdziesz się w złości, jest to chwila dobra do medytacji. Nie 

zmarnuj tej chwili: złość wytwarza w tobie tak wielką energię... Może ona 

niszczyć. A energia jest neutralna; ta sama energia, która może niszczyć, może 

background image

być twórcza. Czekaj. Ta sama energia, która może roznieść w pył, może 

obsypać życiem – tylko czekaj. Kiedy będziesz czekać i nic nie będziesz robić w 

pośpiechu, któregoś dnia zaskoczy cię, gdy ujrzysz wewnętrzną zmianę. Byłeś 

pełny złości, a potem ta złość narastała i narastała do punktu szczytowego... a 

potem koło się obróciło. I możesz zobaczyć jak to koło się obraca, i złość opada, 

i energia jest uwalniana, i teraz jesteś w pozytywnym nastroju, nastroju 

tworzenia. Teraz możesz coś zrobić.
Teraz działaj. Zawsze czekaj na to pozytywne.
I to, co mówię, nie jest tłumieniem. Nie mówię, abyś tłumił negatywność. Mówię, 

abyś obserwował negatywność. Pamiętaj tę różnicę, jest to ogromna różnica. Nie 

mówię, abyś siedział na samym szczycie negatywności, zapominał o tej 

negatywności, robił coś wbrew niej; nie, tego nie mówię. Nie mówię, abyś 

uśmiechał się wtedy, gdy jesteś w złości, nie. Taki uśmiech jest fałszywy, 

obrzydliwy, sztuczny. Gdy jesteś w złości, nie uśmiechaj się. Zamknij się wtedy 

w pokoju, postaw przed sobą lustro i sam zobacz swoją ogarniętą złością twarz. 

Nie trzeba nikomu jej pokazywać. To twoja sprawa, to twoja energia, to twoje 

życie, i musisz czekać na odpowiednią chwilę. Patrz cały czas w lustro, zobacz 

tę czerwoną twarz, te czerwone oczy, tego mordercę, który tam jest.
Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, że każdy ma w sobie takiego mordercę? Ty 

też masz w sobie takiego mordercę. Nie sądź, że morderca jest gdzieś indziej, 

że mordercą jest ktoś inny, kto dokonuje morderstwa. Nie, każdy ma możność 

popełnienia morderstwa. Nosisz w sobie taki samobójczy instynkt.
Spójrz tylko w lustro, to są twoje nastroje – musisz zapoznać się z nimi. Jest to 

fragment wzrastania ku poznaniu siebie.
Tyle słyszałeś, od Sokratesa aż po dziś: "Poznaj siebie" – i to jest ta droga 

wiodąca do poznania siebie. "Poznaj siebie" nie oznacza siedzenia w milczeniu i 

powtarzania "Jestem Brahmą, jestem Duszą, jestem Bogiem, jestem Tym", 

wszystko to bzdura. "Poznaj siebie" oznacza poznanie wszystkich swoich 

nastrojów, wszystkich możliwości: mordercy, grzesznika, przestępcy, świętego, 

świętego człowieka wewnątrz ciebie, cnoty, Boga, diabła. Poznaj wszystkie te 

nastroje, cały ich zakres, a poznawszy je, będziesz w stanie odkrywać tajemnice, 

klucze.
Zobaczysz, że złość nie może istnieć cały czas – chyba że może? Nie 

sprawdziłeś tego. Spróbuj, ona nie może istnieć cały czas. Jeśli niczego nie 

będziesz robić, co się stanie? Czy złość może tak utrzymywać się po wsze 

czasy? Nic nie może utrzymywać się na zawsze. Szczęście przychodzi i 

odchodzi, nieszczęście przychodzi i odchodzi. Nie możesz zobaczyć tego 

prostego prawa? – że wszystko się zmienia, nic nie pozostaje trwałe. Po co się 

więc spieszyć? Złość przyszła, i odejdzie. Po prostu poczekaj, miej odrobinę 

cierpliwości.

background image

Patrz po prostu w lustro i czekaj. Niech ta złość będzie, niech twoja twarz stanie 

się brzydka i mordercza – ale czekaj, obserwuj.
Nie tłum i nie działaj powodowany złością, a wkrótce przekonasz się, że twarz 

staje się łagodniejsza, oczy stają się spokojniejsze, energia zmienia się – 

mężczyzna przemienia się w kobietę... i wkrótce cały będziesz emanować. Ta 

sama czerwień, która była złością, teraz będzie pewnym emanowaniem, 

pięknem na twej twarzy, w twoich oczach. Teraz idź – nadszedł czas działania.
Działaj wtedy, gdy jesteś w pozytywnym nastroju. Nie wymuszaj pozytywności, 

czekaj, aż pozytywność sama przyjdzie. Oto ta tajemnica. Gdy mówię: "Naucz 

się przemieniać swoje trucizny w słodycz"; to właśnie mam na myśli.
I trzecie – dziel się. Gdy tylko jest coś negatywnego, zatrzymaj to dla siebie. Gdy 

tylko jest coś pozytywnego, dziel się. Zwykle ludzie dzielą się negatywnościami, 

nie dzielą się pozytywnościami. Ludzie są po prostu głupi. Gdy są szczęśliwi, nie 

dzielą się, są bardzo skąpi.
Gdy są nieszczęśliwi, stają się bardzo, bardzo rozrzutni; wtedy są bardzo gotowi 

do dzielenia się. Kiedy ludzie się uśmiechają, uśmiechają się bardzo, bardzo 

oszczędnie, tyle tylko, odrobinę. Ale kiedy są w złości, są w złości totalnie. 

Trzecim krokiem jest dzielenie się pozytywnością. To sprawi, że twoja miłość 

płynąć będzie niczym rzeka, wzbierająca z twego serca. Kiedy będziesz się 

dzielić, twój dylemat serca zacznie znikać.
Znam takie bardzo dziwne powiedzenie Jorge Luisa Borgesa. Posłuchaj go: 

Psom dawaj to, co święte jest, Perły swe rzucaj przed wieprze. Tym bowiem, co 

liczy się, jest dawanie.
Słyszałeś powiedzenie odwrotne: nie rzucaj psom, nie rzucaj pereł przed 

wieprze, bo nie zrozumieją. Ważne jest nie to, co dajesz – perły i świętość i 

miłość – i to komu dajesz; nie o to chodzi. Chodzi o to, że dajesz. Gdy masz, 

dawaj.
Gurdjieff mawiał: "Wszystko, co gromadziłem, straciłem, a wszystko, co 

dawałem, moim jest. Wszystko, co dawałem, nadal jest ze mną, a wszystko, co 

gromadziłem, zaginęło, zostało stracone." To prawda – masz tylko to, czym się 

dzielisz. Miłość nie jest własnością, którą trzeba gromadzić; jest emanowaniem, 

jest aromatem, którym trzeba się dzielić. Im bardziej się dzielisz, tym masz 

więcej. Im mniej się dzielisz, tym mniej będziesz mieć. Im więcej się dzielisz, tym 

więcej będzie się pojawiać z najgłębszego twego rdzenia; jest to nieskończone, 

więcej będzie się jeszcze pojawiać i gromadzić.
Wyciągaj wodę ze studni, a napływać do niej będzie jeszcze więcej świeżej 

wody. Nie czerp wody, zamknij studnię, stań się skąpcem, a źródła przestaną 

funkcjonować. Stopniowo źródła zaczną wysychać, zamkną się, zaś woda, która 

jest w studni, umrze, stanie się zgniła, brudna. Woda płynąca jest świeża... 

miłość płynąca jest świeża.

background image

Tak więc trzecim krokiem prowadzącym do miłości jest dzielenie się 

pozytywnościami, dzielenie się swoim życiem, dzielenie się tym, co masz. 

Cokolwiek jest w tobie piękne, nigdy tego nie gromadź. Twoja mądrość, dziel się 

nią; twoja modlitwa, dziel się nią; twoja miłość, twoje szczęście, twoja rozkosz, 

dziel się nimi. Tak, jeśli nie możesz nikogo znaleźć, dziel się nią z psami – ale 

dziel się. Dziel się nią ze skałami – ale dziel się. Kiedy masz perły, rzucaj je, nie 

przejmuj się czy padają przed wieprze czy przed świętych, po prostu je rzucaj.
Tym bowiem, co liczy się, jest dawanie.
Gromadzenie zatruwa serce. Wszelkie gromadzenie jest trujące. Jeśli się 

dzielisz, twój organizm będzie wolny od trucizn. A kiedy dajesz, nie przejmuj się 

czy wywoła to jakąś reakcję, czy nie. Nawet nie czekaj na podziękowanie. 

Odczuwaj wdzięczność do osoby, która pozwoliła ci dzielić się czymś ze sobą. 

Nie inaczej; nie czekaj, w głębi swego serca mówiąc, że to on powinien być ci 

wdzięczny, bo dzieliłeś się z nim. Nie, ty sam odczuwaj wdzięczność za to, że 

był on gotów cię wysłuchać, dzielić z tobą pewną energię, że był gotów 

wysłuchać twojej pieśni, że był gotów obejrzeć twój taniec, że kiedy przyszedłeś 

do niego, żeby mu dawać, nie odmówił... a mógł odmówić.
Dzielenie się jest jedną z najbardziej duchowych cnót, jedną z największych 

duchowych cnót.
I czwarte: bądź niczym. Gdy zaczynasz myśleć, że jesteś kimś, zatrzymaj się; 

wtedy miłość nie płynie. Miłość płynie tylko z kogoś, kto jest nikim. Miłość 

znajduje swoją siedzibę w nicości.
Kiedy jesteś pusty, jest miłość.
Kiedy jesteś pełny ego, miłość znika.
Miłość i ego nie mogą istnieć razem.
Miłość może istnieć razem z Bogiem, ale nie może istnieć razem z ego, bo 

miłość i Bóg to synonimy. Miłość i ego nie mogą razem istnieć. Bądź więc 

niczym. Nicość jest źródłem wszystkiego, nicość jest źródłem nieskończoności... 

nicość jest Bogiem. Nicość to nirvana.
Bądź niczym – a będąc niczym, dostąpisz całości. Będąc czymś, przegapisz; 

będąc niczym, dotrzesz do domu.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Seks, miłość, modlitwa

Opisz nam duchowe znaczenie energii seksu. Jak możemy wysubtelnić seks i 

uczynić go duchowym? Czy możliwe jest praktykowanie seksu, kochania się, 

jako medytacji, jako odskoczni ku wyższym poziomom świadomości?
Nie ma czegoś takiego jak energia seksu. Energia jest jedna i ta sama.
Seks jest jednym z jej ujść, jednym z jej kierunków, jednym z zastosowań tej 

energii. Energia życia jest jedna, a przejawiać się może w wielu kierunkach. 

Seks jest jednym z nich. Gdy energia życia staje się biologiczna, staje się 

energią seksu.
Seks to tylko zastosowanie energii życia. Nie ma kwestii wysubtelnienia. Gdy 

energia życia płynie w innym kierunku, nie ma seksu. Ale to nie jest 

wysubtelnienie, jest to przemiana.
Seks jest naturalnym, biologicznym przepływem energii życia i jej najniższym 

zastosowaniem. Jest to naturalne, bo życie bez niego nie może istnieć, i 

najniższe, bo jest on podstawą, nie szczytem. Gdy seks staje się totalnością, 

całe życie zostaje po prostu zmarnowane.
Przypomina to położenie fundamentu i dalsze kładzenie fundamentu, bez 

budowania domu, dla którego ten fundament przeznaczono.
Seks jest po prostu okazją do wyższej przemiany energii życia. Pod tym 

względem wszystko jest w porządku, ale gdy seks staje się wszystkim, gdy staje 

się jedynym ujściem dla energii życia, staje się destruktywny. Może on być tylko 

środkiem, nie celem. A środki mają sens tylko wtedy, gdy cele zostają 

osiągnięte. Gdy człowiek robi niewłaściwy użytek ze środka, cały cel ulega 

zniszczeniu. Gdy seks staje się centrum życia, jak to się stało, środki zamienia 

się w cele.
Seks tworzy biologiczną podstawę istnienia, trwania życia. Jest środkiem – nie 

powinien stać się celem.
Gdy seks staje się celem, ginie wymiar duchowy. A gdy seks staje się 

medytacyjny, kieruje się ku wymiarowi duchowemu. Staje się stopniem, 

odskocznią.
Nie ma potrzeby wysubtelniania, gdyż energia jako taka nie jest ani seksualna, 

ani duchowa. Energia zawsze jest neutralna. Sama w sobie nie ma nazwy. 

Nazwa pochodzi od drzwi, przez które płynie. Ta nazwa nie jest nazwą energii, 

jest nazwą formy przyjmowanej przez energię. Gdy mówisz "energia seksualna" 

oznacza to energię, która płynie ujściem seksualnym, ujściem biologicznym. Gdy 

ta sama energia płynie ku boskości, jest energią duchową.

background image

Energia jako taka jest neutralna. Wyrażana biologicznie, jest seksem.
Wyrażana emocjonalnie, może stać się miłością, może stać się nienawiścią, 

może stać się złością. Wyrażana intelektualnie, może stać się naukowa, może 

stać się literacka. Gdy porusza się przez ciało, staje się fizyczna. Gdy 

przemieszcza się przez umysł, staje się mentalna. Różnice nie są różnicami 

energii jako takiej, ale jej użytych przejawień.
Stąd mówienie o "wysubtelnieniu energii seksu" nie ma podstawy.
Kiedy nie korzysta się z ujścia seksu, energia znowu staje się czysta.
Energia zawsze jest czysta. Gdy przejawia się drzwiami boskości, staje się 

duchowa, ale ta forma to tylko przejaw energii. Słowo "wysubtelnienie" wywołuje 

bardzo niewłaściwe skojarzenia.
Wszystkie teorie wysubtelniania to teorie tłumienia. Zawsze, gdy mówisz 

"wysubtelnienie seksu" stajesz się mu przeciwny. Twoje potępienie zawiera się 

w samym słowie.
Pytasz co można zrobić z seksem. Wszystko, co robi się wprost z seksem, jest 

tłumieniem. Istnieją tylko pośrednie metody, w których nie zajmujesz się w ogóle 

energią seksualną, raczej zmierzasz do otwarcia drzwi do boskości. Gdy drzwi 

do boskości będą otwarte, wszystkie energie w tobie zaczynają płynąć ku tym 

drzwiom. Seks jest wchłonięty. Gdy tylko możliwa jest wyższa błogość, niższe 

formy błogości stają się nieistotne. Nie masz ich tłumić, ani walczyć z nimi.
One po prostu zanikają. Seks nie jest wysubtelniany, zostaje przekroczony. 

Cokolwiek czyni się z seksem negatywnie, nie zmieni to tej energii.
Wręcz przeciwnie, stworzy w tobie konflikt, który będzie destruktywny. Walcząc z 

energią, walczysz sam ze sobą. Tej walki nikt nie może wygrać. W jednej chwili 

czujesz, że wygrałeś, w następnej chwili czujesz, że to seks wygrał. Stale tak 

będzie. Czasami nie będzie seksu i będziesz czuł, że nad nim zapanowałeś, a w 

następnej chwili znów czujesz przyciąganie seksu i wszystko, co zyskałeś, 

zostaje utracone. Nikt nie może wygrać walki toczonej przeciw swojej własnej 

energii.
Gdy twoich energii potrzeba gdzie indziej, gdzieś, gdzie jest więcej błogości, 

seks zaniknie. I nie jest tak, że energia została wysubtelniona, nie jest tak, że 

coś z nią zrobiłeś. Raczej otworzyła się przed tobą nowa droga wiodąca ku 

większej błogości i energia automatycznie, spontanicznie zaczyna płynąć ku tym 

nowym drzwiom.
Gdy trzymasz w dłoniach kamienie i nagle na swej drodze napotykasz diamenty, 

nawet nie zauważysz, że upuściłeś kamienie. Same upadną, jakbyś ich nie 

trzymał. Nawet nie będziesz pamiętał wyrzeczenia się ich, tego, że je wyrzuciłeś. 

Nawet nie będziesz tego świadomy. I nie jest tak, że coś zostało wysubtelnione. 

Otworzyło się większe źródło szczęścia, a mniejsze źródła same z siebie 

background image

odpadły.
Jest to tak automatyczne, spontaniczne, że nie potrzebne jest żadne pozytywne 

działanie przeciw seksowi. Zawsze, gdy robisz coś przeciwko jakiejkolwiek 

energii, jest to negatywne. Prawdziwe, pozytywne działanie, nawet nie dotyczy 

seksu – dotyczy medytacji.
Nawet nie poznasz, że seks odszedł. Po prostu został wchłonięty przez to, co 

nowe. Wysubtelnienie jest brzydkim słowem. Ma w sobie nutę antagonizmu, 

konfliktu. Seks trzeba przyjmować takim, jaki jest. Jest jedynie biologiczną 

podstawą umożliwiająca istnienie życia. Nie nadawaj mu żadnego duchowego 

czy antyduchowego znaczenia. Zrozum po prostu fakt jego istnienia.
Gdy traktujesz go jako fakt biologiczny, w ogóle się nim nie zajmujesz. 

Zajmujesz się nim tylko, gdy nadajesz mu jakieś duchowe znaczenie. Nie 

nadawaj mu więc żadnego znaczenia, nie stwarzaj wokół niego żadnej filozofii. 

Tylko zobacz fakty. Nie rób nic przeciw niemu, ani na jego korzyść. Niech będzie 

taki, jaki jest; zaakceptuj go jako coś normalnego. Nie przyjmuj jakiegoś 

nienormalnego nastawienia do niego.
Tak samo jak masz oczy i dłonie, tak samo powinieneś mieć seks. Nie jesteś 

przeciwny swoim oczom czy dłoniom, nie bądź więc przeciwny seksowi. Wtedy 

kwestia co masz zrobić z seksem staje się nieistotna.
Tworzenie rozdwojenia za czy przeciw seksowi nie ma sensu. Jest on faktem. 

Przyszedłeś do egzystencji przez seks i masz wbudowany program dawania 

życia dalej przez seks. Jesteś częścią wielkiej ciągłości. Twoje ciało umrze, ma 

więc wbudowany program stworzenia innego ciała, które je zastąpi.
Śmierć jest pewna. Dlatego seks jest taki obsesyjny. Nie będziesz na zawsze, 

musisz więc zostać zastąpiony nowszym ciałem, repliką. Seks jest tak ważny, bo 

cała natura go podkreśla – inaczej człowiek nie mógłby istnieć. Gdyby seks był 

dobrowolny, na ziemi nikt by nie pozostał. Seks jest tak obsesyjny, tak 

nieodparty, popęd seksualny jest tak silny, gdyż cała natura opowiada się po 

jego stronie. Bez niego życie nie może istnieć.
Seks jest tak istotny dla religijnych poszukujących, gdyż jest tak przymusowy, tak 

nieodparty, tak naturalny. Stał się wyznacznikiem poznania czy energia życia w 

konkretnym człowieku dotarła do boskości. Nie możemy poznać wprost, że ktoś 

napotkał boskość, nie możemy poznać wprost, że ktoś ma diamenty, możemy 

jednak bezpośrednio poznać czy ten ktoś wyrzucił kamienie, bo kamienie są 

nam znane. Możemy poznać wprost, że ktoś wykroczył poza seks, ponieważ 

seks jest nam znany.
Seks jest tak kompulsywny, tak przymusowy, jest taką wielką siłą, że nie można 

wyjść poza niego póki nie dostąpi się boskości. Dlatego brahmacharya stało się 

kryterium poznania czy jakiś człowiek dotarł do boskości. Dla niego seks taki, jak 

istnieje w normalnych ludziach, nie istnieje.

background image

Nie znaczy to, że porzucając seks dostąpisz boskości. Odwrotność jest fałszem. 

Człowiek, który znalazł diamenty, rzuca kamienie, które niósł, ale odwrotna 

sytuacja nie jest prawdą. Możesz wyrzucić kamienie, ale nie znaczy to, że 

dostaniesz coś od nich większego.
Wtedy będziesz pośrodku. Umysł będziesz miał stłumiony, nie taki, który 

wykroczył ponad. Seks będzie się w tobie gotował i wywoła wewnątrz piekło. Nie 

będzie to wyjście poza seks. Gdy seks staje się stłumiony, staje się brzydki, 

chorobliwy, neurotyczny. Staje się perwersyjny.
Tak zwane religijne nastawienie do seksu stworzyło seksualność perwersyjną, 

kulturę, która seksualnie jest zupełnie neurotyczna. Nie opowiadam się po jej 

stronie. Seks to fakt biologiczny, nie ma w nim nic złego. Nie walcz więc z nim, 

bo ulegnie perwersji – a seks perwersyjny nie jest krokiem naprzód. Jest 

spadnięciem poniżej normalności, krokiem ku szaleństwu. Gdy stłumienie staje 

się tak intensywne, że nie możesz dłużej z nim trwać, eksploduje i w tej eksplozji 

ty zostaniesz zatracony.
Jesteś wszystkimi cechami ludzkości, jesteś wszystkimi możliwościami. 

Normalny fakt seksu jest zdrowy, ale kiedy staje się nienormalnie stłumiony, 

staje się niezdrowy. Przejść od normalności do boskości możesz bardzo łatwo, 

ale przejście z boskości od umysłu neurotycznego jest żmudne i w pewnej 

mierze niemożliwe. Najpierw musisz stać się zdrowy, normalny. Wtedy, w końcu, 

jest taka możliwość, że można wykroczyć ponad seks.
Co więc trzeba robić? Poznaj seks! Wejdź w niego świadomie! Oto sekret 

otwarcia nowych drzwi. Wchodząc w seks bez świadomości, będziesz jedynie 

instrumentem w rękach ewolucji biologicznej – ale jeśli zdołasz być świadomy w 

akcie seksu, sama ta świadomość staje się głęboką medytacją.
Akt seksu jest tak przymusowy i tak kompulsywny, że trudno jest być w nim 

świadomie, ale nie jest to niemożliwe. A jeśli zdołasz być świadomy w akcie 

seksu, nie będzie w życiu żadnego takiego faktu, w którym nie będziesz mógł 

być świadomy, bo żaden akt nie jest tak głęboki jak seks.
Jeśli zdołasz być świadomy w akcie seksu, będziesz świadomy nawet w śmierci. 

Głębia aktu seksu i głębia śmierci są takie same, analogiczne. Docierasz do tego 

samego punktu. Jeśli więc zdołasz być świadomy w akcie seksu, osiągnąłeś coś 

wielkiego. Jest to bezcenne.
Użyj więc seksu jako aktu medytacji. Nie walcz z nim, nie występuj przeciw 

niemu. Nie możesz walczyć przeciw naturze – jesteś jej nierozdzielną częścią. 

Musisz wobec seksu mieć nastawienie przyjaźni, sympatii. Jest to najgłębszy 

dialog między tobą i naturą.
Tak naprawdę akt seksu w rzeczywistości nie jest dialogiem między mężczyzną i 

kobietą. Jest to dialog mężczyzny z naturą, przez kobietę, i kobiety z naturą, 

przez mężczyznę. Jest to dialog z naturą. Przez chwilę jesteś w kosmicznym 

background image

przepływie, jesteś w niebiańskiej harmonii, jesteś w harmonii z całością. Tak 

mężczyzna jest spełniony dzięki kobiecie, a kobieta dzięki mężczyźnie.
Mężczyzna nie jest całością i kobieta nie jest całością. Oboje są dwoma 

fragmentami całości. Dlatego zawsze, gdy tylko stają się jednością w akcie 

seksualnym, mogą znaleźć się w harmonii z najgłębszą naturą wszystkiego, z 

Tao. Ta harmonia może być biologicznymi narodzinami nowego istnienia. Jeśli 

jesteś nieświadomy, jest to jedyna możliwość. Ale jeśli jesteś świadomy, ten akt 

może stać się narodzinami dla ciebie, duchowymi narodzinami.
Dzięki niemu staniesz się dwakroć narodzony".
Gdy bierzesz w tym udział świadomie, stajesz się świadkiem. A jeśli staniesz się 

świadkiem w akcie seksu, wykroczysz ponad seks, bo w byciu świadkiem stajesz 

się wolny. Teraz nie będzie kompulsji. Nie będziesz już nieświadomym 

uczestnikiem. Gdy w tym akcie staniesz się świadkiem, wykroczysz ponad niego. 

Teraz wiesz, że nie jesteś jedynie ciałem. Siła bycia świadkiem poznała coś 

spoza tego aktu.
To "poza" można poznać tylko wtedy, gdy jesteś głęboko we wnętrzu.
Nie jest to powierzchowne spotkanie. Gdy targujesz się na rynku, twoja 

świadomość nie może wejść bardzo głęboko, gdyż sam ten akt jest 

powierzchowny. Jeśli chodzi o człowieka, akt seksu jest jedynym aktem, przez 

który może on stać się świadkiem wewnętrznych głębi.
Im bardziej wchodzisz w medytację przez seks, tym seks będzie miał mniejsze 

oddziaływanie. Powstanie z niego medytacja, a z tej powstającej medytacji 

otworzą się nowe drzwi i seks zaniknie. Nie będzie to wysubtelnienie. Przypomni 

to sytuację, gdy suche liście opadają z drzewa. Drzewo nie pozna, że liście 

opadają. Tak samo i ty nie poznasz, że odchodzi mechaniczna potrzeba seksu.
Uczyń z seksu medytację, uczyń seks przedmiotem medytacji. Traktuj go jak 

świątynię, a wtedy wykroczysz ponad niego i dokona się twoja przemiana. Wtedy 

seksu nie będzie, i nie będzie tłumienia, wysubtelniania. Seks będzie po prostu 

nieistotny, bez znaczenia.
Wyrosłeś ponad niego. Dla ciebie nie ma on sensu.
Przypomina to sytuację dorastającego dziecka. Zabawki nie mają teraz sensu. 

Ono niczego nie wysubtelniało, niczego nie tłumiło. Po prostu dorosło, stało się 

dojrzałe. Zabawki nie mają teraz znaczenia.
Są dziecinne, a teraz dziecko nie jest już dzieckiem.
Tak samo, im więcej medytujesz, tym seks będzie słabiej na ciebie oddziaływał. I 

stopniowo, spontanicznie, bez świadomego wysiłku mającego wysubtelnić seks, 

energia znajdzie nowe źródło, do którego będzie płynąć. Ta sama energia, która 

płynęła przez seks, teraz będzie płynąć przez medytację. A kiedy płynie ona 

background image

przez medytację, otwierają się drzwi boskości.
Jeszcze jedno. Używasz słów "seks" i "miłość" Zwykle używamy tych dwóch 

słów tak, jakby miały jakieś wewnętrzne powiązanie. Nie mają. Miłość przychodzi 

dopiero wtedy, gdy seks odszedł. Wcześniej miłość to tylko przynęta, gra 

wstępna i nic innego. Jest tylko przygotowaniem gruntu do aktu seksu. Jest tylko 

wprowadzeniem do seksu, przedmową, niczym innym. Dlatego im więcej seksu 

między dwojgiem ludzi, tym mniej miłości, bo przedmowa jest niepotrzebna.
Gdy dwoje ludzi jest w miłości i nie ma między nimi seksu, będzie wielka miłość 

romantyczna. Ale gdy wkroczy seks, miłość znika.
Seks jest taki nagły Sam w sobie jest taki gwałtowny. Potrzeba mu 

wprowadzenia, potrzeba gry wstępnej. Miłość, jak my ją znamy, jest tylko 

okryciem nagiego faktu seksu. Jeśli wejrzysz głęboko w to, co nazywasz 

miłością, znajdziesz seks czający się do skoku. Zawsze jest tuż za rogiem. 

Miłość przemawia. Seks się przygotowuje.
Ta tak zwana miłość łączy się z seksem, ale jest tylko przedmową.
Gdy seks przychodzi, ta miłość odpadnie. Dlatego małżeństwo zabija miłość 

romantyczną, i zabija ją absolutnie. Dwoje ludzi zapoznaje się ze sobą i gra 

wstępna, miłość, staje się niepotrzebna.
Prawdziwa miłość nie jest przedmową jest aromatem. Nie przychodzi przed 

seksem, a po nim. Nie jest prologiem, a epilogiem. Jeśli przejdziesz przez seks i 

odczuwasz do tej osoby współczucie, rozwija się miłość. A jeśli medytujesz, 

będziesz czuł się współczujący. Gdy medytujesz w akcie seksu, twój partner 

seksualny nie będzie tylko przedmiotem służącym twojej fizycznej przyjemności. 

Będziesz czuł wdzięczność do niego czy do niej, ponieważ oboje doszliście do 

głębokiej medytacji.
Jeśli medytujesz w seksie, powstanie między wami nowa przyjazność, gdyż 

dotarliście dzięki sobie do komunii z naturą. Dzięki sobie macie chwilowy wgląd 

w nieznane głębiny rzeczywistości. Będziecie czuli dla siebie wdzięczność i 

współczucie – współczucie dla cierpienia, współczucie dla poszukiwania, 

współczucie dla towarzysza lub towarzyszki, kompana podróży, współczucie dla 

błądzącego po omacku przyjaciela.
Gdy seks staje się medytacyjny, dopiero wtedy zjawia się idący za nim aromat, 

uczucie nie będące grą wstępną seksu, ale dojrzałością, wzrastaniem, 

medytacyjnym urzeczywistnieniem. Dlatego, gdy akt seksu staje się 

medytacyjny, odczujesz miłość. Miłość jest połączeniem wdzięczności, 

przyjazności i współczucia. Gdy są te trzy uczucia, jesteś w miłości.
Gdy rozwinie się ta miłość, wyjdziesz ponad seks. Miłość rozwija się poprzez 

seks, ale wykracza poza niego. Jest jak kwiat – wychodzi z korzeni, ale 

wykracza poza nie. I nie wróci, powrotu nie ma. Gdy rozwinie się miłość, nie 

background image

będzie seksu. Tak naprawdę jest to jeden ze sposobów poznania, że rozwinęła 

się miłość. Seks jest jak skorupka jajka, skorupka, z której ma wyjść miłość. Gdy 

wyjdzie, skorupki nie będzie. Będzie rozbita, wyrzucona.
Seks może dojść do miłości tylko wtedy, gdy jest medytacja, nigdy inaczej. Gdy 

nie ma medytacji, ten sam seks będzie powtarzany i znudzi cię to. Seks będzie 

coraz bardziej nużący i nie będziesz czuł wdzięczności do tamtej osoby. Raczej 

poczujesz się oszukany, poczujesz do niej wrogość. Ona nad tobą dominuje. 

Dominuje przez seks, bo stał się on dla ciebie potrzebą. Stałeś się niewolnikiem, 

gdyż nie możesz żyć bez seksu. A nie możesz poczuć przyjaźni do kogoś, 

wobec kogo stałeś się niewolnikiem.
I oboje czują to samo – że drugi człowiek jest panem. Ta dominacja będzie 

negowana i zwalczana, ale seks nadal będzie powtarzany. Staje się rutyną dnia. 

Walczysz z partnerem w seksie, potem wszystko naprawiasz. Potem znów 

walczysz, potem znów naprawiasz. Miłość w najlepszym przypadku jest ledwie 

dostosowaniem. Nie możesz czuć przyjaźni, nie ma współczucia. Zamiast tego 

jest okrucieństwo i przemoc, czujesz się oszukany. Stałeś się niewolnikiem. 

Seks nie zdoła rozwinąć się w miłość. Pozostanie tylko seksem.
Przejdź przez seks! Nie bój się go, bo lęk donikąd nie prowadzi. Jeśli człowiek 

ma się bać czegokolwiek, to tylko samego lęku. Nie bój się seksu i nie walcz z 

nim, bo to też jest pewnego rodzaju lęk. "Walka lub ucieczka" walka lub odejście, 

to dwie drogi lęku. Nie uciekaj więc od seksu, nie walcz z nim. Zaakceptuj go, 

przyjmij go za fakt życia.
Wejdź w niego głęboko, poznaj go totalnie, zrozum go, medytuj w nim, a 

wyjdziesz ponad niego. Jeśli w akcie seksu medytujesz, otwierają się nowe 

drzwi. Napotykasz nowy wymiar, bardzo nieznany, niesłyszany, i przepływa 

większa błogość.
Napotkasz coś tak błogiego, że seks stanie się nieistotny i samoistnie wygaśnie. 

Teraz twoja energia przestaje płynąć w tym kierunku.
Energia zawsze płynie ku błogości. Ponieważ błogość pojawia się w seksie, 

energia płynie ku niemu, ale jeżeli szukasz więcej błogości – błogości, która 

wykracza ponad seks, która wychodzi ponad seks, błogości, która daje większe 

spełnienie, głębsze – wtedy, sama z siebie, energia przestanie płynąć w 

kierunku seksu.
Kiedy seks staje się medytacją, rozkwita w miłość, i ten rozkwit jest ruchem ku 

boskości. To dlatego miłość jest boska. Seks jest fizyczny, miłość jest duchowa. 

A gdy zjawi się kwiat miłości, przyjdzie modlitwa, przyjdzie za nim. Teraz nie 

jesteś już daleko od boskości.
Jesteś blisko domu.
Teraz zacznij medytować z miłością. To jest drugi krok. Gdy jest ta chwila 

background image

komunii, gdy jest ta chwila miłości, zacznij medytować.
Wejdź w nią głęboko, bądź jej świadom. Teraz nie spotykają się ciała.
W seksie spotykają się ciała, w miłości spotykają się dusze. Nadal jest to 

spotkanie, spotkanie dwojga osób.
Zobacz teraz miłość tak, jak widziałeś seks. Zobacz tę komunię, to wewnętrzne 

spotkanie, ten wewnętrzny stosunek seksualny. Wtedy wykroczysz nawet ponad 

miłość i dojdziesz do modlitwy. Ta modlitwa jest drzwiami. Nadal jest to 

spotkanie, ale nie spotkanie dwojga osób. Jest to komunia ciebie i całości. Teraz 

ta druga strona, jako człowiek, odpadła. Jest to strona bezosobowa – cała 

egzystencja – i ty Ale modlitwa nadal jest spotkaniem, więc w końcu też musi 

zostać przekroczona. W modlitwie wierny i boskość są oddzielni, bhakta i 

bhagwan są oddzielni. Nadal jest to spotkanie. To dlatego Meera czy Teresa, 

opisując swoje doznania modlitewne, mogły używać określeń seksualnych.
W chwilach pełnych modlitwy trzeba medytować. Znów bądź temu świadkiem. 

Zobacz tę komunię siebie z całością. Wymaga to najsubtelniejszej z możliwych 

świadomości. Jeśli zdołasz być świadomy spotkania siebie z całością, wyjdziesz 

ponad siebie i ponad całość, jedno i drugie. Wtedy jesteś całością. A w tej 

całości nie ma dualizmu, jest tylko jedność.
Tej jedności poszukuje się w seksie, w miłości, w modlitwie. Właśnie ta jedność 

jest tym, do czego tęsknimy. Nawet w seksie, ta tęsknota dotyczy jedności. 

Błogość przychodzi, bo na jedną chwilę stajecie się jednością. Seks pogłębia się 

w miłość, miłość pogłębia się w modlitwę, a modlitwa pogłębia się w totalne 

wykroczenie ponad, totalną jedność.
To pogłębienie zawsze przychodzi z medytacji. Metoda jest zawsze taka sama. 

Poziomy się różnią, wymiary się różnią, kroki się różnią, a metoda zawsze jest ta 

sama. Wejdź w seks, a znajdziesz miłość.
Wejdź głęboko w miłość, a dojdziesz do modlitwy. Wejdź w modlitwę, a 

eksplodujesz w jedność. Ta jedność jest totalna, ta jedność jest błogością, ta 

jedność jest ekstazą.
Dlatego tak ważne jest, by nie przyjmować nastawienia walki. W każdym fakcie 

obecna jest boskość. Może być wystrojona, może być ubrana; musisz ją 

rozebrać, zdjąć jej ubranie. Znajdziesz jeszcze więcej subtelnych ubrań. Znów, 

zdejmij je. Dopóki nie napotkasz jedności w jej totalnej nagości, nie znajdziesz 

zaspokojenia, nie poczujesz się spełniony.
Gdy dochodzisz do nieubranej jedności, jedności pozbawionej szat, stajesz się z 

nią jednym, bo gdy poznasz tę nagość, nie będzie to nikt inny, tylko ty sam. W 

istocie rzeczy każdy poszukuje sam siebie przez innych ludzi. Pukając do 

cudzych drzwi, trzeba znaleźć swój własny dom.
Gdy z rzeczywistości zdjęte zostaną okrycia, jesteś z nią jednym, bo różnicą są 

background image

tylko szaty. Ubrania są barierą, nie możesz więc rozebrać rzeczywistości dopóki 

sam się nie rozbierzesz. Dlatego medytacja jest bronią obosieczną, rozbiera 

rzeczywistość i równocześnie rozbiera ciebie. Rzeczywistość staje się naga i ty 

stajesz się nagi. A w chwili totalnej nagości, totalnej pustki, stajesz się jednością.
Nie jestem więc przeciw seksowi. Nie znaczy to, że opowiadam się za seksem. 

Znaczy to, że opowiadam się za głębokim wejściem w niego i odkryciem tego, co 

jest poza nim.
To poza zawsze jest, ale zwykły seks jest seksem dorywczym, nikt więc nie 

wchodzi głęboko. Jeśli zdołasz wejść głęboko, poczujesz wdzięczność do 

boskości za to, że dzięki seksowi otworzyły się inne drzwi. A jeśli seks jest tylko 

dorywczy, nie poznasz, że byłeś blisko czegoś większego.
Jesteśmy tak sprytni, że stworzyliśmy fałszywą miłość która nie przychodzi po 

seksie, ale przed nim. Jest czymś kultywowanym, sztucznym. Miłość była tylko 

przedmową, ale teraz ta przedmowa nie jest już potrzebna. A prawdziwa miłość 

zawsze jest poza seksem – kryje się za seksem. Wejdź w niego głęboko, 

medytuj w nim religijnie, a rozkwitniesz w miłujący stan umysłu.
Nie jestem przeciwny seksowi i nie opowiadam się za miłością. Musisz 

wykroczyć nawet poza nią. Medytuj na niej, wyjdź poza nią.
Przez medytację rozumiem, że musisz przejść przez nią w pełnej uważności, 

świadomości. Nie wolno przejść przez nią ślepo, nieświadomie. Jest wielka 

błogość, a ty możesz przejść na ślepo i przegapić ją. Tą ślepotę trzeba 

przemienić. Musisz stać się człowiekiem mającym otwarte oczy. Gdy masz 

otwarte oczy, seks może zaprowadzić cię na ścieżkę jedności.
Kropla może stać się oceanem. W sercu każdej kropli jest to pragnienie. W 

każdym działaniu, w każdym pragnieniu, znajdziesz tę samą tęsknotę. Odkryj ją, 

idź za nią. To wielka przygoda! Tak, jak dzisiaj przeżywamy nasze życia, 

jesteśmy nieświadomi. Ale choć tyle można zrobić. Jest to żmudne, ale nie 

niemożliwe. Było możliwe dla Jezusa, dla Buddy, dla Mahavira, i jest możliwe dla 

każdego innego.
Jeżeli wchodzisz w seks z intensywnością, z uważnością, z wrażliwością, 

wykraczasz ponad niego. Nie będzie w tym żadnego wysubtelnienia. Gdy 

wykraczasz ponad, nie będzie seksu, nawet wysubtelnionego. Będzie miłość, 

modlitwa i jedność.
Takie są trzy etapy miłości: miłość fizyczna, miłość psychiczna i miłość duchowa. 

A gdy te trzy etapy zostaną przekroczone, jest boskość. Gdy Jezus rzekł: "Bóg 

jest miłością"; była to najbliższa możliwa definicja, ponieważ ostatnim, co znamy 

na drodze do Boga, jest miłość. Poza tym jest nieznane, a nieznanego nie 

można zdefiniować. Możemy jedynie wskazać na boskość przez nasze ostatnie 

urzeczywistnienie: miłość. Poza punktem miłości nie ma już doznawania, gdyż 

nie ma doznającego. Kropla stała się oceanem!

background image

Idź krok po kroku, ale z przyjaznym nastawieniem. Bez napięcia, bez walki. Po 

prostu idź uważnie. Uważność to jedyne światło w ciemnej nocy życia. Mając to 

światło, wejdź w nią. Szukaj w każdym kącie.
Boskość jest wszędzie, nie bądź więc przeciwny niczemu. Ale i nie pozostawaj 

po którejkolwiek stronie. Idź dalej, bo czeka cię jeszcze większa błogość. Ta 

podróż musi trwać. Jeśli jesteś blisko seksu, użyj seksu. Jeśli jesteś blisko 

miłości, użyj miłości. Nie myśl kategoriami tłumienia lub wysubtelniania, nie myśl 

kategoriami walki. Boskość może kryć się we wszystkim; nie walcz więc, nie 

uciekaj przed niczym.
Tak naprawdę, jest ona ukryta we wszystkim, gdziekolwiek więc jesteś, wejdź 

najbliższymi drzwiami i idź przed siebie. Nie zatrzymuj się, a dotrzesz – bo życie 

jest wszędzie.
Jezus rzekł: "Pod każdym kamieniem znajdziesz Pana" – a ty widzisz tylko 

kamienie. Musisz przejść przez kamienny stan umysłu. Gdy widzisz seks jak 

wroga, staje się on kamieniem. Staje się nieprzezroczysty, nie widzisz tego, co 

jest za nim. Użyj go, medytuj na nim, a kamień stanie się jak szkło. Zobaczysz 

co jest za nim, i zapomnisz o szkle. Będziesz pamiętał o tym, co jest za szkłem. 

Jeśli coś staje się przezroczyste, znika. Nie czyń więc z seksu kamienia, uczyń 

go przezroczystym. A przezroczystym staje się on dzięki medytacji.

background image

Wstecz / Spis Treści / Dalej

Medytacja i miłość

Takie są dwie biegunowości życia – medytacja i miłość. Jest to najwyższa 

polaryzacja. Całe życie składa się z biegunowości: pozytywne i negatywne, 

narodziny i śmierć, mężczyzna i kobieta, dzień i noc, lato i zima. Całe życie 

składa się z biegunowych przeciwieństw, ale te biegunowe przeciwieństwa nie 

są jedynie biegunowymi przeciwieństwami, są też komplementarnościami.
Wspomagają się wzajemnie, wspierają się wzajemnie, przypominają cegły w 

łuku budowli.
W łuku budowli cegły ułożone są naprzeciw siebie. Wygląda to tak, jakby były 

ułożone naprzeciw siebie, ale dzięki ich biegunowemu przeciwieństwu łuk może 

zostać zbudowany i trwa. Siła łuku opiera się na biegunowości cegieł ułożonych 

naprzeciw siebie.
To jest najwyższa biegunowość: medytacja oznacza sztukę bycia w samotności, 

a miłość oznacza sztukę bycia razem. Całym człowiekiem jest ten, kto zna jedno 

i drugie, i kto potrafi możliwie najłatwiej przemieszczać się z jednego do 

drugiego. Przypomina to wdech i wydech, nie jest to trudne. Są to 

przeciwieństwa: gdy wdychasz, proces przebiega w jednym kierunku, gdy 

wydychasz, jest to dokładne jego przeciwieństwo. Ale wdech i wydech razem 

tworzą pełny oddech.
W medytacji wdychasz, w miłości wydychasz, a gdy miłość i medytacja są 

razem, twój oddech jest dopełniony, cały, pełny...
Moje rozumienie nie opiera się na jednym biegunie, moje rozumienie jest płynne. 

Posmakowałem prawdy z obu stron, kochałem totalnie i medytowałem totalnie. I 

to jest moje doświadczenie, że człowiek jest pełny tylko wtedy, gdy poznał jedno 

i drugie; inaczej pozostaje połową, czegoś w nim nadal brakuje.
Budda jest połową, tak jak i Jezus. Jezus wie czym jest miłość, Budda wie czym 

jest medytacja, ale gdyby się spotkali, porozumienie między nimi byłoby 

niemożliwe. Nie rozumieliby języka tego drugiego człowieka. Jezus opowiadałby 

o Królestwie Bożym, a Budda zacząłby się śmiać: "O jakich bzdurach 

opowiadasz, królestwo Boga?" Budda powiedziałby po prostu: "Ustanie jaźni, 

zniknięcie jaźni." A Jezus rzekłby: "Zniknięcie jaźni? Ustanie jaźni? To dokonanie 

samobójstwa, ostatecznego samobójstwa. Co to za religia, z tym gadaniem o 

najwyższej jaźni?" Nie rozumieliby słów tego drugiego człowieka.
Gdyby kiedykolwiek się spotkali, potrzebowaliby kogoś takiego jak ja, do 

tłumaczenia, inaczej porozumienie między nimi byłoby niemożliwe. A ja 

musiałbym tłumaczyć w taki sposób, że nie byłbym wierny ani jednemu, ani 

drugiemu! Jezus powiedziałby "Królestwo Boże" a ja przetłumaczyłbym to jako 

background image

nirvana. Wtedy Budda by zrozumiał. Budda rzekłby "nirvana" a Jezusowi 

powiedziałbym "Królestwo Boże" wtedy zrozumiałby.
Ludzkość potrzebuje teraz totalnie nowego spojrzenia. Za długo żyliśmy z 

połowicznymi spojrzeniami. W przeszłości było to koniecznością, ale teraz 

człowiek dojrzał. Moi sannyasini muszą wykazać, że potrafią równocześnie 

medytować i modlić się, że potrafią równocześnie medytować i kochać się, że 

potrafią być tak samo w ciszy jak w tańcu i świętowaniu. Ich cisza ma stać się ich 

świętowaniem, a ich świętowanie ma stać się ich ciszą. Daję im najtrudniejsze 

zadanie dane kiedykolwiek jakimkolwiek uczniom, ponieważ jest to spotkanie 

przeciwieństw. A w tym spotkaniu wszelkie przeciwieństwa stopią się i zleją się 

w jedność, Wschód i Zachód, mężczyzna i kobieta, materia i świadomość, ten 

świat i tamten świat, życie i śmierć. Wszystkie przeciwieństwa spotkają się i zleją 

się w jedność w tym jednym spotkaniu, ponieważ jest to najwyższa 

biegunowość, zawiera ona w sobie wszystkie biegunowości.
To spotkanie stworzy nowego człowieka – Zorbę Buddę. To jest moje imię dla 

nowego człowieka. I każdy z moich sannyasinów musi poczynić wszelkie 

możliwe starania, aby stać się taką płynnością, strumieniem, aby oba bieguny 

były twoje. Wtedy posmakujesz całości, a poznanie całości jest jedynym 

sposobem poznania tego, co jest świętością. Innego sposobu nie ma.

background image

Wstecz / Spis Treści

MAPY ŚWIATA WEWNĘTRZNEGO

Czyli po czym poznać dokąd zmierzasz gdy nie ma dokąd zmierzać

Ogromna rodzina Osho, miłujących go i jego przyjaciół, jest może jedną z 

nielicznych kiedykolwiek istniejących społeczności duchowych, które nie mają 

jednej ściśle określonej mapy mającej prowadzić poszukującego do oświecenia. 

O ile Towarzystwo Teozoficzne opracowało kilka "inicjacji"; a pierwsi tantrycy 

wędrowali krok w krok tymi samymi dobrze oznakowanymi szlakami, Osho dzieli 

się z nami wieloma mapami i metaforami z wielu tradycji, nie proponując jednej, 

która byłaby wyłącznie jego drogą.
Redakcja Osho Times International przeprowadziła wywiady z różnymi 

medytującymi z całego świata, pytając ich jakie mapy Osho pomogły im w 

wędrówce po nieznanym terenie ich wewnętrznych ścieżek wiodących do 

przemiany. Pytaliśmy także jak poradzili oni sobie z faktem, że gdy ta wędrówka 

staje się sprawą istotnie znaczącą, nie ma żadnej hierarchii, na której można 

byłoby się było oprzeć – co ma związek z tym, że Osho nie daje żadnych 

zewnętrznych oznak postępów na drodze duchowego wzrastania i nie tworzy 

hierarchii zakonnej. Odpowiedzi były zaskakujące!
Mapy szczegółowe 
Co to jest mapa świadomości? Czy jest to autorytatywne oznakowanie 

powszechnie istniejącego wewnętrznego terytorium, przez które wszyscy jako 

szukający na ścieżce mamy przejść? Czy też jest to jedna z wielu metafor, które 

jedynie sygnalizują zmienności wewnętrznego krajobrazu?
Osho obsypał nas mapami z różnych tradycji religijnych, a każda z nich zdaje się 

zupełnie inaczej współbrzmieć z różnymi poszukującymi. Przykładowo, Ma Puja 

Mohani, korzystająca z medytacji Osho od ponad dziesięciu lat, zapytana czy 

jakakolwiek mapa świadomości szczególnie zwróciła jej uwagę, opowiedziała o 

tym, jak pewnego razu, wykład Osho, w trakcie którego opowiadał on o siedmiu 

czakrach mapy jogi pomógł jej gdy czuła, że traci kontakt z rzeczywistością.
– Pamiętam, że Osho mówił wtedy o tym, że kiedy energia przemieszcza się z 

jednej czakry do drugiej, czasem pojawia się wielki lęk, często lęk przed 

zupełnym szaleństwem! – wyjaśnia Mohani. – Wiedząc to, mogłam odprężyć się 

i obserwować to, co się działo. Mogłam zaufać, że ten lęk nie jest jednak czymś 

negatywnym, ale stanowi część procesu, który pomaga mi wejść w świadomość.
Korzystanie z mapy jako potwierdzenia swego wewnętrznego doświadczenia jest 

też udziałem Ma Anand Anupamo, 39-letniej Niemki, medytującej od dziewięciu 

lat i prowadzącej zajęcia Uzdrawiającej Pulsacji Tybetańskiej.
– Mapa Osho opisująca Osiem Odnóg Jogi, z której intensywnie korzystamy w 

background image

grupach medytacyjnych Fresh Air, jest dla mnie najlepsza, gdyż łączy medytację 

uważności obserwującej ze stylem pracy z ciałem, który stosuję – wyjaśnia.
– Łączymy na przykład mapę czakr z tymi obszarami ciała, które Osho opisuje 

jako "odnogi" Pierwszą odnogą jest to, co jogini nazywają samopohamowaniem; 

my łączymy to z podstawą kręgosłupa, gdzie znajduje się pierwsza czakra. Tak 

zajmujemy się jakąś konkretną kwestią – w tym przypadku z poczuciem spokoju 

i odprężenia – pracując z ciałem w jego określonym punkcie. Uważam, że jest to 

bardzo pomocne.
A jednak taka szczegółowa mapa, która jednemu typowi duchowego 

szukającego pomaga, innemu często wprowadza zamęt. 35-letni Holender, 

Swami Anand Ali, miał trudności z jogicznym modelem czakr, czyli rozwijania się 

energii.
– Łatwo jest zacząć określając miejsce, w którym jestem, ale zawsze, gdy to 

robię, natychmiast ogarnia mnie zamieszanie – przyznaje. – Przypomina to 

trochę codzienne liczenie pieniędzy, gdy chcesz stwierdzić ile ich jest – to, że je 

policzyłeś, nie znaczy, że stałeś się bogatszy. Teraz widzę więc, że dla mnie nie 

ma to sensu. Teraz są po prostu takie dni, kiedy czuję się świetnie, i są takie dni, 

kiedy jestem wytrącony ze swego centrum i nic nie wiem. I tak to zostawiam.
Swami Deva Samriddhi, 35-letni Niemiec od siedmiu lat korzystający z medytacji 

Osho, także czuje, że czasem mapy go ograniczały – zamiast być pomocą.
– To dziwne, ale nawet gdy widzę jakąś piękną mapę, czuję się psychologicznie 

uwięziony w pułapce, bo mój umysł od razu próbuje dopasować się do tego 

modelu – mówi. – Prawdopodobnie wskutek mojego dotychczasowego 

uwarunkowania odczuwam mapę jako instruktaż określający co muszę zrobić, 

żeby "dobrze" wypaść. Czuję to prawie tak, jakbym musiał zaryzykować czymś 

nowym i zapomnieć o wszystkim – obejmuje to i mapy świadomości! Gdy 

porzucam wszelkie myśli na ten temat, zaczyna się pojawiać coś świeżego i 

pięknego.
Mapy proste 
Trzy etapy ewolucji Friedriecha Nietzsche – wielbłąd, lew i dziecko – są tym 

modelem ewolucji wewnętrznej, który pytani najbardziej chwalili. Jest tak być 

może dlatego, że Osho najczęściej się odwoływał właśnie do tej "mapy", a być 

może dlatego, że jest ona i żywa obrazowo i prosta.
– Te trzy kroki dały mi połączenie z ciałem, umysłem i duchem – mówi Ma Jivan 

Mary, 72-letnia sannyasinka z Nowej Zelandii, która medytuje w obecności Osho 

od dziesięciu lat. – W moim własnym życiu energią symbolizowaną przez 

wielbłąda był na pewno początek mojego małżeństwa, energia lwa wyraża zaś 

istotę mojego życia rodzinnego i kariery w teatrze. Gdy po raz pierwszy 

przyszłam do Osho, uświadomiłam sobie, że to wszystko był tylko ryk lwa – 

cenny, ale tylko ryk. Im bardziej medytuję, tym bardziej ten ryk, ten mesjański 

background image

aspekt mnie samej, zmniejsza się, a gdy uświadamiam sobie prostotę całego 

mojego istnienia, czuję pojawiające się dziecko.
Nie ma ono odpowiedzi ani pytań – po prostu to jest to! Teraz zbliżam się do 

kresu moich dni i czuję, że przeszłam całą drogę, z powrotem do początku, 

powróciłam do swego źródła i jestem gotowa na początek nowego życia...
Swami Prem Advait, 46-letni Anglik medytujący od jedenastu lat, opowiada jak 

doświadcza modelu wielbłąd-lew-dziecko bardziej jako wewnętrznego obrazu 

swoich nastrojów, w których ciągle porusza się tam i z powrotem niż jako 

wędrówkę i stały postęp naprzód.
– Stanie się bardziej dzieckiem jest dość dramatyczne dla mężczyzny – 

stwierdza. – Często znajduję w sobie jakieś kawałki wielbłąda, o których 

zapomniałem, które wciąż potrzebują być wyrażonymi, nawet teraz, gdy już 

zacząłem doznawać swojego dziecka. Te etapy nie mają we mnie jakichś 

ostrych rozgraniczeń, raczej zlewają się ze sobą w jeden wielki zbiornik 

przemieszczających się energii.
Ma Deva Anupo większość czasu spędzająca w Fremantle (Australia), pracuje w 

zarządzaniu firmami. Mówi, że dziecko najczęściej przychodzi jej na myśl 

symbolicznie w chwilach rozluźnienia i "płynięcia" w stresującej pracy w świecie 

zewnętrznym.
– Gdy pogania mnie chęć bycia ważną i ukierunkowaną na osiąganie celów, 

kojarzę to z lwem, byciem w głowie, a to nie jest to, co naprawdę chciałabym 

mieć – wyznaje. – Podstawową kwestią na Zachodzie jest dla mnie to, że są 

pewne sprawy, które przypominają mi przestrzeń dziecka i pomagają do niej 

wrócić niezależnie od medytacji, które praktykuję.
Bez map, bez hierarchii 
Kiedy nie ma polegania na jakiejś jednej określonej mapie, nie może być – to 

oczywiste – widocznych poziomów duchowego zaawansowania i kleru. 

Wielokrotnie w przeszłości Osho ustanawiał terapeutów, koordynatorów, ludzi 

będących "kanałami" lub zarządzających działami jako odpowiadających w 

umysłach ludzi stanowiskom kleru. Zawsze jednak po jakimś czasie rozbijał ten 

system. Nawet członkowie Wewnętrznego Kręgu (grupa stworzona przez Osho 

do koordynacji pracy po jego śmierci) – co Osho podkreśla wyraźnie – ma 

zajmować się tylko kwestiami administracyjnymi.
Taki rewolucyjny edykt daje ogromną wolność każdemu szukającemu, ale 

czasami taka nieokreślona wolność, bez wyraźnie widocznych oznak tego, kto 

jest w przodzie, a kto jest z tyłu, może wprowadzać lęk w naszych 

materialistycznie i duchowo ambitnych umysłach. A jednak wszyscy ci, którzy 

posmakowali świętości i odpowiedzialności takiej wolności czują, że nie 

zamieniliby tej komuny duchowych buntowników na jakikolwiek certyfikat 

postępu duchowego.

background image

– Jestem z tego bardzo zadowolona – mówi Anupamo ironicznie się śmiejąc, 

kpiąc z noszenia czarnych szat i białego pasa, oznaczających terapeutów i 

prowadzących medytacje Osho. – Ta wolność sprawia, że Osho jest jedynym 

mistrzem, z którym mogłabym być. Te hierarchie po prostu nie sprawdzają się. 

Rzecz jasna, prowadzenie sesji i noszenie czarnej szaty, i nie wysuwanie się na 

prowadzenie i nie chowanie się tak, jak przez dłuższy czas to robiłam, jest dla 

mnie wyzwaniem. Ale nie widzę siebie jako kogoś wyższego czy niższego, 

nawet dla tego, kto dopiero co przyjął sannyas. A to – śmiejąc się chwyta swoją 

czarną szatę – jest jeszcze jedna z tych gier, w które tu gramy!
– Jest to po prostu piękne – wtóruje jej Advait, zahartowany sannyasin, będący z 

Osho od pierwszych lat Poony. – Oczywiście, uległo to niewiarygodnej zmianie. 

Gdy po raz pierwszy przyszedłem do Osho, byli koordynatorzy sprawujący 

władzę i wymagający "poddania" a w okresie Rancza były "mamy" ale ci ludzie 

raczej tylko prowokowali moje własne uśpione chęci władzy. Byłem wtedy 

zauroczony autorytetem, a zarazem antyautorytarny – teraz widzę, że obie te 

postawy pochodziły z tej samej przestrzeni. W czasie Rajneeshpuram byłem 

zaszokowany widząc u wielu z nas uzależnienia od dawnych sposobów 

nawiązywania relacji z ludźmi, w aspekcie autorytetu i władzy. Ludzie dostawali 

mnóstwo przestrzeni, w której mogli pracować z władzą, dominowaniem i 

własnymi grami bycia ofiarą. Ale w moim przypadku stopniowo przestałem 

rozdzielać mój podziw dla autorytetu i moje antyautorytarne odczucia, i wszystko 

to zaczęło się zmieniać.
– A teraz nie ma jakichś specjalnych pozycji, które wskazywałyby gdzie na 

ścieżce znajdują się dani ludzie i to zmusza mnie do korzystania z własnej 

intuicji – dodaje. – Widzę, że te różnice są bardzo małe. Ale i z łatwością 

rozpoznaję ludzi, którzy dla mnie są bardziej scentrowani, żywi i mają kontakt z 

własną energią. Można powiedzieć, że niektórzy są "przepełnieni Osho"; bardziej 

promieniści. Nie jest to spostrzeżenie intelektualne, ja tak to czuję.
Moja wrażliwość powiększyła się. A szczerze mówiąc nie jest to dla mnie już nic 

ważnego. Jest aż zbyt wiele innych spraw, które dzieją się wokół mnie – mam 

się czym zajmować!
W przypadku Mohani ta zmiana z zewnętrznego autorytetu ku wewnętrznej 

wrażliwości nastąpiła przez przejściową fazę uznania terapeutów za kogoś, kogo 

zajęcie automatycznie stawia go dalej na ścieżce niż ona sama.
– Był czas, gdy czułam, że są oni przede mną, i to odczucie było wtedy dla mnie 

pożyteczne – zauważa. – Byli nauczycielami, kimś, od kogo mogłam się uczyć, 

ale jakimś trafem już nie oceniam ich w ten stary, hierarchiczny sposób. Teraz 

czuję, że nie zależy to od tego, czy są oni bardziej świadomi czy mniej świadomi, 

bo mogę uczyć się od nich bez względu na to kim są. Teraz mogę uczyć się z 

każdej sytuacji.

background image

Nie ma dokąd iść – tylko do wewnątrz 
Do kogo więc zwraca się nowa osoba medytująca, gdy zapada ciemna noc jego 

czy jej duszy? Skoro nie ma kleru czy hierarchii, na których można byłoby się 

oprzeć, do kogo można zwrócić się po prowadzenie, gdy ścieżka zdaje się wieść 

wkoło?
– Ja idę do siebie – obojętne co to jest! – żartuje Swami Kranti Aadhar, młody 

Amerykanin z Portland (Oregon), który przyjął sannyas nieco ponad dwa lata 

temu. – Próbuję odnaleźć słowa określające to, co odczuwam – ale wtedy jestem 

kimś, kto przypomina raczej kogoś będącego w głowie. Największe trudności 

mam wtedy, gdy przede wszystkim nie potrafię zrozumieć problemu. Ale 

niedawno dowiedziałem się od znajomego terapeuty, że Osho kładzie nacisk nie 

na znajdowanie rozwiązań, a na zrozumienie sytuacji, w której jesteś.
Raczej na siedzenie i widzenie tego, co się dzieje, niż na analizę. I teraz z tym 

pracuję!
Większość innych osób również pracuje w ten sposób. Wielu, tak jak Swami 

Deva Akarmo, dziennikarz, który medytuje z Osho od czternastu lat, dotarło do 

punktu, gdy w czasach kryzysu po prostu czekają.
– Czekanie jest magiczne! – Akarmo ujawnia swój własny alchemiczny proces 

rozwiązywania problemów na ścieżce. – To wkrótce samo się rozjaśnia. Jeśli 

utrzymuje się dalej, być może utożsamiłem się z tym i to mnie wścieka, ale 

gdzieś w głębi siebie wiem, że to tylko kwestia czekania. Obserwuję więc tyle, ile 

tylko zdołam. Jeżeli jest to jakiś kontrowersyjny problem, rozwiązanie staje się 

oczywiste. A jeżeli jest to jedynie jakiś egzystencjalny koan, stwarza on we mnie 

przemianę, a potem po prostu przestaje być istotny.
Gdy Anupo potrzebuje wewnętrznego wsparcia lub wglądu na ścieżce, po prostu 

idzie do dawno znanych przyjaciół-sannyasinów i otwiera przed nimi swoje 

serce. Dla niej społeczność sannyasinów, gdzie dzielenie się sobą zdaje się 

oświetlać połowę podróży, sama w sobie stanowi pewnego rodzaju mapę. To 

znaczy, razem z medytacją dynamiczną.
– Dynamiczna jest najpierw – mówi. – Tam, na zewnątrz, w świecie biznesu we 

Fremantle, staram się robić dynamiczną, przynajmniej przez większość 

poranków. To jest to, co naprawdę utrzymuje moje połączenie z samą sobą – 

przyznaje. – Gdy choć przez kilka dni jej nie robię, natychmiast zauważam 

różnicę.
– Medytacja dynamiczna jest zawsze najlepsza gdy sprawy nie układają się 

gładko – zgadza się Advait. – Chcąc poruszyć energię brałem również sesje 

oddechowe i sesje poradnictwa, bo aby zobaczyć co się dzieje zawsze mogę 

skorzystać z kogoś, kto ma doświadczenie w pomaganiu. Ale za każdym razem 

zaczynam od dynamicznej. Odprężyć się w tym, co niepoznawalne A jednak 

większość medytujących przyznało, że zagubienie się samo w sobie nie jest 

background image

problemem, który należy rozwiązać, ale na wiele sposobów cenną sytuacją, 

którą należy przeżyć. W gruncie rzeczy we wszystkich mapach świadomości 

oznaczony jest czas, który zdaje się nadchodzić wtedy, gdy mapa jako taka musi 

zostać zapomniana.
Ostatnim kamieniem milowym wydaje się być odprężenie w tej przestrzeni 

niepoznawalności, dla której nie ma mapy.
– Te pory, gdy przestaję wiedzieć co się dzieje, stały się dla mnie bardzo 

cennymi stanami – mówi Mohani. – Ponieważ wiem, że poczucie zagubienia 

zaprowadzi mnie do nowego wymiaru, w którym nie mam się na czym oprzeć. A 

to już samo w sobie jest cenne!
Ma Yoga Bhakti, Angielka, sannyasinka od dziewiętnastu lat, ze śmiechem 

mówi, że "porzucenie duchowej strony wszystkiego" opisuje jej ewolucję jako 

jednoetapowe uwiedzenie przez to, co nieznane – aż wreszcie nie miała 

niczego, na czym mogłaby się oprzeć.
– Gdy pierwszy raz byłam z Osho, a on opowiadał o mapie, natychmiast 

mówiłam "O, tak, to jest to!" I zaczynałam za tym biec – wyznaje. – Ale zdaje mi 

się, że w ciągu następnych lat on odszedł od tego i porzucił to wszystko! Gdy 

przez ostatnie lata Osho mówił o przypowieściach zen, czułam, że powoli, powoli 

ciągnie nas przez nowy zestaw etapów – celebrowania, odprężenia, a potem 

mówi nam, byśmy po prostu pobiegli "jak strzała do celu." To tyle jeśli o mnie 

chodzi – dodaje radośnie. – Teraz pozostaje mi cisza Osho!

Ma Anand Sauita 


Document Outline