Po awanturze na sesji: Radni poparli likwidację
szkół
Marcin Markowski
2011-02-23, ostatnia aktualizacja 2011-02-24 01:04
Koalicja PO i PiS poparła likwidację 16 łódzkich szkół. Dziesięć zniknie jeszcze w tym roku
Po dwunastu godzinach obrad radni Rady Miejskiej przegłosowali likwidację: Szkoły Podstawowej nr 40 (ul.
Praussa), SP nr 141 (ul. Zakładowa), SP nr 203 (ul. Pomorska), Gimnazjum nr 4 (ul. Tuwima), Gimnazjum nr
9 (ul. Żabia), Gimnazjum nr 20 (ul. Olimpijska), Gimnazjum nr 24 (ul. Ogrodowa), Gimnazjum nr 45 (ul.
Kadłubka), XXVIII LO (ul. Mostowskiego), XLI LO (ul. Pojezierska), XLVIII LO (ul. Żabia), Zespołu Szkół
Ponadgimnazjalnego nr 11 (ul.
), ZSP nr 14 (ul. Siemiradzkiego), XLVI LO (w ZSP nr 19 przy ul.
Żeromskiego), LV LO (w ZSP nr 10 przy ul. Strykowskiej) oraz LI LO (w ZSP nr 22 przy ul.
Przybyszewskiego).
Dziesięć szkół zniknie już we wrześniu. Są to SP nr 141, SP nr 203, gimnazja nr 4, 9, 24 oraz XXVIII LO, XLI
LO, XLVIII LO, ZSP nr 11 i 14. Pozostałe będą wygaszane, co oznacza, że w tym roku nie będzie już naboru,
ale uczniowie skończą naukę w swoich budynkach.
W 2013 r. do pustego juz wtedy gmachu po Gimnazjum nr 20 wprowadzą się dwie szkoły integracyjne - SP
nr 67 z ul. Maratońskiej i Gimnazjum nr 47 z Pałacu Młodzieży.
Radni przegłosowali też wyprowadzkę Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 2 z ul. Ratajskiej na ul.
Spadkową.
Prawie wszystkie szkoły były przegłosowane stosunkiem głosów 25 do 15.
Dzisiejsza sesja rady miejskiej była bardzo burzliwa. Kuluary od rana żyły informacją o Jarosławie
Kaczyńskim, który - według naszej informacji potwierdzonej w kilku źródłach - miał dzwonić do łódzkich
polityków PiS i namawiać do wycofania się z pomysłu zamykania szkół. Wersje są dwie. Według pierwszej
prezes PiS zadzwonił do wiceprezydenta Łodzi Krzysztofa Piątkowskiego (PiS), który jest autorem całego
planu likwidacyjnego. Czy to prawda? - Nie mogę powiedzieć - uciął Piątkowski. Wersja druga: Kaczyński
zadzwonił do Czesława Telatyckiego, szefa łódzkiego PiS. Telatycki zaprzecza.
Nasi informatorzy mówią też, że radni PiS, którzy nie dostosują się do zaleceń prezesa, zostaną wykluczeni
z partii. Jeśli radni posłuchaliby prezesa i nie wzięli udziału w głosowaniu, a to samo zrobiliby radni SLD -
oznaczałoby to zerwanie kworum na radzie miejskiej i zakończenie obrad (gdy w sali nie ma większości
radnych, rada nie może głosować). By plan się powiódł, to samo powinien zrobić przynajmniej jeden z
obecnych w sali radny PO. Nic takiego się jednak nie stało.
Przez cały dzień radni prowadzili burzliwą dyskusję, do której włączyły się nawet dzieci. Uczniowie z
rodzicami zajęli balkon i skandowali: "W budżecie pustka i nędza, a władza na dzieciach oszczędza",
"Wybraliśmy radę Łodzi, która edukacji szkodzi", "Łódź nie Afryka, tu się szkół nie zamyka", "Łódź potrafi
odwołać prezydenta". Pełniąca obowiązki dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi Dorota Szafran
w ekspresowym tempie tłumaczyła, dlaczego akurat te szkoły powinny być zlikwidowane. Jej słowa
Sesja rady miejskiej. Radni zdecydowali o likwidacji 12 łódzkich szkół
Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
zagłuszali uczniowie, rodzice i nauczyciele. Gwizdali i krzyczeli: - Przestań kłamać! Wydział edukacji do
likwidacji! Piątkowski do domu! Zdanowska na taczkę! Prowadząca obrady Elżbieta Królikowska-Kińska (PO)
prosiła o spokój, ale bez skutku.
Radni utonęli w kwotach, liczbach i procentach. Odpytywali przedstawicieli wydziału edukacji, ilu kandydatów
mają poszczególne szkoły, ile w każdej z osobna kosztuje kształcenie jednego ucznia, ile pieniędzy w
ostatnich latach miasto wydało na remontowanie szkół i czy typując te do zamknięcia, porównywano wyniki
uczniów. Radni pytali, urzędnicy odpowiadali, a uczniowie wspierani przez rozjuszonych rodziców krzyczeli: -
Zdanowska kłamczucha! Albo: - Nie esemesuj! Słuchaj! (do wiceprezydenta Piątkowskiego, który nie
dosłyszał pytania). Uczniowie, którzy przyszli na obrady, mówili, że to nie wagary, tylko lekcja obywatelska. -
A moi mają zwolnienia od rodziców - usprawiedliwiał Dariusz Adamczewski, nauczyciel z liceum przy ul.
Pojezierskiej.
Atmosfery nie poprawiali politycy. Lewica, przeciwna likwidacjom, wypomniała Piątkowskiemu... żonę, która
jest dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 przy ul. Drewnowskiej. - W tej szkole jest tylko osiem
oddziałów i prawie 40 pracowni - wyliczał Jarosław Berger, radny SLD. - Dlaczego Gimnazjum nr 24 z ul.
Ogrodowej nie może zostać tam przeniesione? Radny lewicy głośno zastanawiał się też, dlaczego ZSP nr 5
nie ma na liście do likwidacji, sugerując, że właśnie z powodu dyrektorki - żony wiceprezydenta.
Prezydent Hanna Zdanowska (PO) niechętnie uczestniczyła w dyskusji. Wywołana niemal siłą zacytowała
tylko fragment programu wyborczego Dariusza Jońskiego, że trzeba łączyć szkoły, żeby było gdzie tworzyć
przedszkola. - To manipulacja! - denerwował się radny Berger. - Chodziło o tworzenie zespołów szkolno-
przedszkolnych, a nie o żadne likwidacje! Piotr Bors, inny radny SLD, kontrował: - A kto w kampanii mówił:
"Nie róbmy polityki, budujmy szkoły"?
Obrady w burzliwej atmosferze trwały do późnego wieczora. Na przemian zamieniały się w magiel
(nieustanne dogadywanki i wrzaski z balkonu), teleturniej (odpytywanki), piłkarski stadion (brawa) i znów w
magiel.
KOMENTARZ Joanny Grabowskiej
Do skłóconych polityków nieprzebierających w słowach zdążyłam się - niestety - przyzwyczaić. Ale nigdy
nie przyzwyczaję się do sytuacji, jaka miała miejsce podczas tej sesji rady miasta.Młodzież szkolna
gwiżdżąca, rzucająca obraźliwe uwagi pod adresem innych ludzi przy aprobacie i udziale nauczycieli oraz
rodziców to coś, co nie mieści mi się w głowie.Ja wiem, to była walka o sprawy bardzo ważne dla uczniów,
ich rodziców, dla nauczycieli i oświaty w Łodzi. Ale przy tym powinna to być także lekcja obywatelska, jak
walczyć należy. Wyszła lekcja chamstwa.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
dostęp: 24.02.2011 / 02:15:46