Artur
Król
Jak
zbudować szczęśliwy
związek?
Warszawa
2012
Redaktor prowadzący:
Renata
Kicka
Redakcja:
Ewa
Mościcka
Korekta:
Alicja
Maślak, eKorekta24.pl
Opracowanie graficzne:
Eliza
Goszczyńska, Grażyna Faltyn
Skład i łamanie:
Joanna
Królak
Opracowanie okładki:
Krzysztof
Zięba, Tonikstudio.pl
Adaptacja okładki:
Greatidea
Tomasz Kaczmarczyk, www.greatidea.pl
Zdjęcie
na
okładce: www.fotolia.com © goodluz
Współpraca:
Justyna
Dedio, Maria Gładysz
©
Edgard
2012
Wszelkie
prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub
fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną oraz kopiowanie na
nośniku filmowym, magnetycznym lub innym skutkuje naruszeniem praw
autorskich niniejszej publikacji.
Samo
Sedno
Edgar
d
ul. Belgijska
11
02-511
Warszawa
tel./fax:
(22) 847 51 23
e-mail:
ISBN
978-83-7788-186-6
Wydanie
I
Warszawa
2012
Konwersja
:
O autorze
Artur
Król to psycholog, coach i trener specjalizujący się w pracy nad
problemami
z
nieśmiałością
i
nieszczęśliwym
zakochaniem.
Lata
doświadczeń i setki klientów dały mu głęboki wgląd w strukturę tych
zagadnień oraz podsunęły pomysły na sposoby ich rozwiązania. Znany jest z
ogromnego zaangażowania oraz bardzo skutecznych metod pracy zarówno z
klientami indywidualnymi, jak i organizacjami.
Zajmując się
kwestiami
nieszczęśliwego zakochania, złamanego serca,
poprawy relacji w istniejących związkach oraz znajdowania „drugiej połówki”
w kontakcie z klientami indywidualnymi, zauważył, jak wiele trudności
dotyczących tych zagadnień wynika z regularnie powtarzających się błędów,
niedopatrzeń i nieporozumień. Książka, którą trzymasz w rękach, jest
owocem tych obserwacji i próbą przekazania rozwiązań podstawowych
problemów pojawiających się w wielu związkach.
Jest
autorem książek (m.in.: Opowieści
zmieniacza. Jak
zmienić swoje życie
na lepsze?, Pewność
siebie. Kompletna
strategia wykorzystania własnego
potencjału,
Talent
nie
istnieje.
Droga
do
praktycznego
osiągania
mistrzowskich umiejętności
), publikacji
internetowych i licznych artykułów
oraz twórcą metod Beyond NLP i Dynamic Mindscapes. W swoich tekstach
porusza przede wszystkim tematy dotyczące pewności siebie, skutecznego
coachingu oraz „zdrowego” podejścia do metod zmiany osobistej.
Bliski
jest mu duch sceptycyzmu naukowego, dlatego dba o wykorzystywanie
metod opierających się na solidnych psychologicznych i neurologicznych
podstawach, nieustannie dąży też do rozwijania swojej wiedzy w tym
zakresie. Prawdziwy pasjonat w swojej dziedzinie, potrafi godzinami
rozmawiać o metodach skutecznego rozwoju oraz procesach zachodzących w
ludzkim umyśle.
Prywatnie
fascynuje się gotowaniem, literaturą fantasy i SF oraz teatrem
improwizacyjnym, z którego, jak mówi, czerpie wiele inspiracji do pracy.
Więcej
informacji
nt. Artura Króla znajdziesz na
i
.
Wstęp
Droga
czytelniczko, drogi czytelniku!
Chciałbym móc
ci
obiecać, że w tej książce znajdziesz przepis na idealny
związek. Byłoby cudownie, gdyby takowy istniał. Każdy mógłby prosto, krok
po kroku zapewnić sobie szczęście w jednym z najważniejszych obszarów
życia.
Niestety, coś
takiego
jak przepis na idealny związek nie istnieje. Poszukiwali
go przez wieki myśliciele, artyści, wszelkiego rodzaju guru, a przez
ostatnich sto lat również psychoterapeuci. Wielu ogłaszało, że taki przepis
znalazło. Większość z nich po jakimś czasie odkrywała, że ten „idealny
związek” zmienił się gdzieś po drodze w idealne piekło.
Mówiąc krótko: związek
to
nie rosół. Nie da się znaleźć jednej prostej
recepty, która zapewniłaby udany efekt. Ludzie są bardzo różni, spotykają
się w różnych chwilach swojego życia i doświadczają tak zróżnicowanych
sytuacji w trakcie trwania związku, że obietnica prostego przepisu na
idealny związek byłaby po prostu kłamstwem. Gdy piszę te słowa, jestem
bardzo zadowolony ze swojego związku i wspaniałej kobiety, z którą dzielę
życie. Nie mam jednak żadnej pewności, czy – przy wszystkim, co tu opiszę i
co stosuję – w momencie gdy ty będziesz to czytać, wciąż będę w tym samym
związku. Mam wielką nadzieję, że tak, ale naprawdę nie ma czegoś, co
mogłoby to absolutnie zapewnić.
Po
co więc ta książka? Czyżby szewc bez butów chodził? Po co miałbyś ją
czytać dalej? Może lepiej odłożyć ją teraz na półkę i poszukać autora, który
jednak obieca ci przepis na idealny związek? Wiesz już, że taki autor
kłamałby, ale może lepiej usłyszeć miłe kłamstwo niż niemiłą prawdę?
Sęk
w
tym, że prawda nie jest taka zła. Tak, oświadczyłem, że nie ma
przepisu na idealny związek. Napisałem tak, ponieważ chcę być z tobą
szczery i obiecać tylko tyle – aż tyle – ile mogę zaoferować. A chociaż nie
ma przepisu na idealny związek, to istnieje wiele recept mogących sprawić,
by twój związek – ten, w którym już jesteś, lub ten, który dopiero stworzysz –
był dużo lepszy.
Możesz zrobić
wiele, by
poprawić swój związek. Niektóre sposoby pewnie
już znasz, inne mogą cię zaskoczyć. Czasem są to rzeczy małe, trwające
dosłownie kilka sekund, a czasem duże, wymagające wypracowania
nawyków. Ale co najważniejsze: znajdziesz je w tej książce. Poznaj je i zacznij
stosować, aby uzyskać konkretne efekty.
Jakość
twojego
związku i czasu, który spędzisz z ukochaną osobą, nie zależy
od przypadku, wyroku niebios (ani piekieł, ani nawet teściów) czy tego, jacy
jesteście.
Zależy
od
tego, co będziecie robić – a ponieważ zmienić możesz tylko
siebie, zachęcam cię
do
przeczytania tej książki, wprowadzenia w życie
tego, czego się z niej dowiesz, i przetestowania, co zadziała w twoim
przypadku. Potem możesz dać ją do przeczytania partnerowi lub partnerce i
nakłonić do zastosowania tego, na co zwróci uwagę.
Zawsze
jednak należy zacząć od siebie – dlatego zachęcam cię do pełnego
wykorzystania tej książki, to znaczy nie tylko jej przeczytania, lecz także
praktycznego wykonania sugerowanych w niej ćwiczeń. Jedynie wysiłek, jaki
oboje partnerzy są gotowi włożyć w pracę nad ich relacją, decyduje o
szansach na sukces. Ta książka jest pewnym przewodnikiem, proponowaną
trasą na drodze do szczęśliwego związku. Tyle mogę ci zaoferować. Energia
potrzebna na przejście tej drogi musi już pochodzić od ciebie.
Udanej
podróży!
Jak korzystać z książki?
Na
początek deklaracja: poradnik przeznaczony jest dla obu płci, ale
ponieważ zarówno pisanie, jak i czytanie sformułowań typu „byłeś/byłaś,
czytelniku/czytelniczko”
jest
bardzo
niewygodne,
poza
fragmentami
przeznaczonymi tylko dla mężczyzn lub tylko dla kobiet będę używał formy
męskiej. Uznaj wtedy, proszę, że piszę dla wszystkich. W końcu zarówno w
pisaniu książki, jak i w związku grunt to nie utrudniać sobie życia bez
potrzeby.
Poradnik składa się z pięciu części.
I. „Dla wszystkich”
jest
wprowadzeniem do tematu, zawiera listę rzeczy,
które warto zrobić na każdym etapie związku – czy to wtedy, gdy dopiero
szukasz partnera, czy w momencie, gdy związek już się rozpada. W tej części
znajdziesz podpowiedzi, które pozwolą ci lepiej zrozumieć to, co zachodzi w
związkach, oraz to, czego ty od nich oczekujesz i potrzebujesz. To
zdumiewające, jak wiele osób nigdy się nad tym nie zastanowiło. Jeśli
należysz do nich – będziesz miał ku temu okazję. Tę część, jak sama nazwa
wskazuje, warto, by przeczytali wszyscy.
II. „Dla szukających”
to
część przeznaczona dla osób, które nie są obecnie
w związku, a chciałyby w nim być. Dowiesz się z niej, gdzie znaleźć
odpowiednią osobę, jak nawiązać relację i zacząć budować coś razem. Jeśli
już jesteś w związku, ta część może okazać się dla ciebie nieco mniej
interesująca, choć być może znajdziesz tu informacje pozwalające lepiej
zrozumieć dynamikę relacji, w której jesteś.
III. „Dla budujących” napisałem
dla
osób, które już są w związku i chcą
go ulepszyć. W jakimś momencie życia wiedza ta przyda się każdemu
czytelnikowi, dlatego zachęcam do lektury.
IV. „Dla kończących”
ma
pomóc osobom, których związek albo właśnie
zaczął się rozpadać, albo już się rozpadł. Jak dojść do siebie po tzw.
złamanym sercu, jak odbudować życie po zakończonej relacji i jak
ewentualnie zacząć nowy związek? Tego wszystkiego dowiesz się, czytając tę
część.
V. „Dla będących”
to
znów część dla każdego, ale nie w każdym momencie
życia. Rozdziały w niej zawarte dotyczą dojrzałej miłości, budowania związku
nie dla zapełnienia pustki w życiu, ale po to, by je wzbogacić. To nieco inna
perspektywa, bardziej świadoma i odpowiedzialna, dlatego zdecydowałem
się na wydzielenie dla niej oddzielnej części.
W
każdej części znajdziesz ćwiczenia i wskazówki do wdrożenia w praktyce.
Proponuję, żebyś wykonał wszystkie zadania, a z sugestii wybrał te, które
najbardziej ci pasują. Jeśli spodoba ci się ich efekt, przetestuj kolejne i
kolejne, tak by nie przytłoczyła cię próba wprowadzenia zbyt wielu naraz.
Powodzenia!
PS
W książce znajdziesz „życiowe” przykłady różnych sytuacji. W
przeważającej większości pochodzą one z mojego doświadczenia, z sesji
coachingowych i szkoleń, które prowadziłem. Jednocześnie by zadbać o
bezpieczeństwo i poufność, szczegóły (np. płeć, wiek i inne dane) zawsze
zmieniałem. Czasem łączyłem kilka przypadków w jeden lub przeciwnie –
rozbijałem jeden przypadek na kilka osób. W każdym razie chciałem, by
wszelkie podobieństwa do prawdziwych osób były całkowicie przypadkowe.
Całkiem możliwe, że mimo to uznasz, że dana sytuacja bardzo ci przypomina
kogoś, kogo znasz. Stanie się tak nie dlatego, że pracowałem z tą osobą,
tylko dlatego, że problemy ludzkie są naprawdę zdumiewająco podobne do
siebie.
Część pierwsza
Dla wszystkich
Pierwsza
część tej książki stanowi wstęp skierowany w zasadzie do każdego.
Niezależnie od tego, czy dopiero szukasz kogoś, z kim mógłbyś stworzyć
związek, czy żyjesz w związku, czy też właśnie go zakończyłeś, ćwiczenia i
wskazówki zawarte w tej części będą dla ciebie bardzo przydatne. Pozwolą
lepiej zrozumieć siebie, twoje oczekiwania, skłonności i uwarunkowania oraz
to, jak wpływają one na relacje z innymi ludźmi. Ta samoświadomość jest
szalenie ważna w usprawnianiu związków, dlatego warto zwrócić na nią
szczególną uwagę. Materiał dotyczący tego zagadnienia będzie wymagał
pewnej pracy, ale wysiłek ten zwróci ci się wielokrotnie.
Z
tej części dowiesz się:
jak
uwarunkowania ewolucyjne wpływają na twoje
podejście do miłości;
dlaczego
ludzie unikają myślenia o swoich potrzebach
w związku;
czym
są oczekiwania wobec szczęśliwego związku i jak
odkryć je u siebie;
jakie
modele związków funkcjonują w świecie i jak
wybrać swój;
jak
przygotować się wewnętrznie do szczęśliwego
związku.
Rozdział 1
Co dla ciebie znaczy
„szczęśliwy związek”?
Z
tego rozdziału dowiesz się:
jakie
są
uwarunkowania
ewolucyjne
dotyczące
związku;
dlaczego
warto przemyśleć to, co sprawia, że
odczuwasz szczęście w związku;
jakie
są popularne powody, dla których ludzie unikają
myślenia
o
tych
kwestiach
–
oraz
jak
im
przeciwdziałać.
Serce i rozum
Choć
zwykle
mówi się, że rozum i serce to dwa przeciwieństwa, tak
naprawdę nie byłoby miłości, takiej, jaką wszyscy znamy, gdyby nie ludzki
rozum. Po prostu nie byłaby potrzebna. Większość gatunków zwierząt radzi
sobie doskonale bez miłości romantycznej. Zdarza się, że przywiązują się do
swojego stada czy, rzadziej, potomstwa, ale prawie nigdy – w odróżnieniu od
ludzi – nie dobierają się w pary na całe życie.
Dlaczego
tak jest? Co jest w ludziach tak wyjątkowego, że ewolucja dała im
możliwość odczuwania czegoś tak niezwykłego jak miłość?
Odpowiedzią
jest
ludzki mózg. A jeszcze dokładniej różnica w rozmiarze
między mózgiem dorosłego człowieka a tym, z którym przychodzimy na
świat. Do chwili, gdy osiągnie rozmiar i sprawność pozwalającą na
samodzielne funkcjonowanie, mija dużo czasu. Średnio jest to 12 lat do
osiągnięcia dojrzałości płciowej i 18 lat (w naszej kulturze) do osiągnięcia
dorosłości. Tego czasu nie da się skrócić. Poród naczelnych bywa trudny, a
gdyby główka dziecka była jeszcze większa, stałby się po prostu niemożliwy.
Człowiek musi zatem przez pewien czas dorastać.
Miłość
z
perspektywy ewolucyjnej to sposób na zagwarantowanie kobietom,
że ojciec dziecka pozostanie z jego matką przynajmniej przez kilkanaście lat
od narodzin potomstwa, chroniąc i karmiąc swoją rodzinę. Miłość to także
sposób na zapewnienie mężczyzny, że dziecko, którym się zajmuje, jest
faktycznie jego. Nie jest to oczywiście system idealny i nie zawsze działa.
Sprawdził
się
jednak
w
wystarczająco
wielu
przypadkach:
nasi
prapraprzodkowie przetrwali, wychowali praprzodków – i tak dzięki wielu
pokoleniom żyjemy w takim, a nie innym świecie.
Jaskiniowiec w wielkim mieście
Rozpoczęcie książki
o
szczęśliwych związkach wywodem na temat tego, jaką
rolę odgrywa miłość z perspektywy ewolucyjnej, może się wydać dość
dziwne i mało romantyczne. Genów nie da się jednak oszukać i nieraz trzeba
będzie się powołać na te właśnie ewolucyjne źródła miłości, pożądania,
preferencji przy doborze partnera i partnerki, także przy okazji omawiania
wielu innych elementów tworzących współczesne związki. Wszystko po to, by
lepiej zrozumieć zasady gry, w którą gramy, i strategie, jakie warto w niej
obrać.
Czy
nam się to podoba, czy nie, jesteśmy kimś o ciele i mózgu jaskiniowca,
żyjącym współcześnie. Nasze umysł, mentalność i kultura przystosowane są
do życia w XXI w., ale instynkty, skłonności, automatyczne reakcje – takie
same jak w epoce, w której na sawannie nasi przodkowie polowali na
antylopy.
Nie
znaczy to, że te „jaskiniowe” geny muszą kontrolować nasze życie i
zachowanie. Gdyby tak było, książki tego typu nie miałyby sensu. Jednak
aby mieć możliwość panowania nad takimi genetycznymi skłonnościami,
należy najpierw zrozumieć, jak działają. Trudno przecież obronić się przed
czymś, czego istnienia nawet się nie podejrzewa. Dlatego w wielu miejscach
poradnika znajdą się odniesienia do ewolucyjnych źródeł różnych zachowań i
pragnień. Ich celem nie jest „odarcie miłości z romantyzmu”, a jedynie
wzbogacenie jej zrozumienia innymi elementami, które pomogą skuteczniej i
pełniej budować związek, na jakim nam zależy.
A
skoro o tym mowa – na jakim związku nam zależy? Oczywiście, na dobrym
i szczęśliwym, ale co dokładnie to dla nas znaczy? To zdumiewające, jak
wiele osób nigdy nie zastanowiło się nad tym, czego oczekuje od związku i
po co w nim jest. W efekcie potrafią tkwić przez lata w relacji, „bo tak
trzeba”, „bo w moim wieku warto z kimś być”, „bo nie chcę być sam”, tym
samym marnotrawiąc możliwości zmiany sytuacji. Dlatego też w kolejnych
rozdziałach znajdą się pytania, które pomogą ustalić, czego tak naprawdę
oczekujesz od związku.
Co
ważne, ćwiczenia w tej części są przeznaczone nie tylko dla osób, które
nie są obecnie w związku, lecz także dla tych, które już są weń
zaangażowane. Może się bowiem okazać, że to, jak funkcjonuje twój obecny
związek, zupełnie nie pasuje do tego, czego od niego oczekujesz. Nie oznacza
to oczywiście, że od razu trzeba trzasnąć drzwiami i poszukać kogoś innego.
Wręcz przeciwnie – dopiero gdy zdasz sobie sprawę z problemu, możesz
zacząć zmieniać obecny związek tak, aby był atrakcyjny. W końcu trudno
dojść do miejsca, w którym chce się być, jeśli się nie wie, dokąd chce się
dotrzeć ani gdzie się jest.
Przykład
Historia z życia wzięta…
Magda
była zrozpaczona. Od pięciu lat próbowała znaleźć partnera, ale
zawsze coś było nie tak. A to facet był zbyt ciamajdowaty i
niezaangażowany, a to trafił się maniak seksualny, który najchętniej
nie wychodziłby z sypialni. (No, po prawdzie na samą sypialnię nie
naciskał, każde miejsce było dobre na uprawianie seksu). Wiele prób i
równie wiele porażek, zawsze coś się waliło. W końcu zdecydowała się
skorzystać z pomocy psychologa, by spróbować rozwiązać ten
problem, i właśnie z pasją opowiadała mi, jacy ci wszyscy faceci byli
straszni, wredni lub po prostu nieudolni.
W
pewnym momencie przerwałem jej wywód (iskierka w oku
rozmówczyni sugerowała, że była gotowa na dłuższą tyradę) i
zapytałem:
−
Okej, a
czego ty tak naprawdę chcesz od swojego związku?
Magda
spojrzała na mnie, jakbym zapytał ją o to, ile to jest dwa dodać
dwa.
−
No
jak to?! To oczywiste! Chcę, by był szczęśliwy!
Jej
mina niezbyt dyskretnie sugerowała, że właśnie zaczęła mnie
zaliczać do grona tych strasznych, wrednych i nieudolnych mężczyzn.
−
Okej, rozumiem. Tylko
powiedz mi, co dla ciebie znaczy „szczęśliwy
związek”?
−
No
szczęśliwy. Co tu jeszcze wyjaśniać? – prychnęła.
−
Potraktuj
mnie, proszę, jak małe dziecko albo jak ostatniego idiotę.
– Wydało mi się, że zwłaszcza ten drugi pomysł do niej przemówił. –
Wyjaśnij to tak, jakbyś tłumaczyła zupełnemu idiocie.
Westchnęła głośno
i
zaczęła wyliczać:
− Szczęśliwy związek
to
taki, w którym czuję się dobrze i… i… – Tu
nagle zawiesiła głos i spojrzała na mnie oszołomiona. – Wiesz co…? Nie
wiem… Nigdy się nad tym nie zastanawiałam… – Zaśmiała się. – To
dziwne… Niby oczywiste… Ale jak się przyjrzeć… to wcale nie…
Uśmiechnąłem się
porozumiewawczo
i powiedziałem:
−
Zapraszam
cię do przyjrzenia się temu jeszcze bliżej.
W poszukiwaniu szczęścia
Ciekawe
i zdumiewające jest to, jak niewielu ludzi poświęciło czas na
przemyślenie różnych, najbardziej podstawowych, zdawałoby się, rzeczy w
życiu. „Czego chcę od życia?”, „Jak chcę spędzić najbliższych dwadzieścia
lat?”, „Co czyni mnie szczęśliwym?”, „Jakiego chcę związku?” – tym i
podobnym pytaniom ludzie poświęcają pół minuty, znajdują na nie
powierzchowną odpowiedź (albo i nie) i nigdy więcej do nich nie wracają.
Mimo iż zagadnienia te wydają się naprawdę ważne, bardzo rzadko można
spotkać kogoś, kto odpowiedział sobie choćby na kilka z nich, a chyba
nikogo, kto odpowiedział sobie na wszystkie.
Można
natomiast
zauważyć, że ludzie mający problemy ze związkami niemal
nigdy nie przemyśleli dogłębnie żadnego z podstawowych pytań z nimi
związanych. Nic dziwnego, że w efekcie ich relacje są tak burzliwe. Nie
wiedząc bowiem, dokąd się zmierza, łatwo wpłynąć na niebezpieczne wody.
W
pracy coachingowej można spotkać się z ogromną liczbą podobnych
przypadków. Ludzie rzadko są świadomi, że nie przemyśleli tych kwestii
wystarczająco głęboko, i zazwyczaj szukają problemów swoich związków
gdzie indziej. Najczęściej dopatrują się ich źródła w partnerze, wyszukując w
nim różne wady, choć niektórzy preferują opcję masochistyczną i wymieniają
długie litanie argumentów, co z nimi samymi jest nie tak.
Partnerzy
takich osób, a także one same, naturalnie mogą mieć wady.
Często są one poważne. W przeważającej większości przypadków problemy w
związku nie biorą się jednak z samych wad. Ich przyczyną jest raczej to, że
osoby te same nie wiedzą, czego chcą od związku, i miotają się w nim, nie
mogąc sobie uświadomić, co jest dla nich naprawdę ważne. Co więcej, ten
brak kierunku i świadomości swoich oczekiwań od związku często potęguje
ich wady, sprawiając, że ludzie ci stają się bardziej wybuchowi, agresywni,
zrzędliwi lub wycofani. Czując niezadowolenie, przyjmują, że odpowiedzialny
za nie musi być ich partner – no bo jeśli nie on, to kto?
Co ludzie powiedzą?
Powyższy
stan
rzeczy bywa doświadczany na wiele sposobów. Poniżej
znajdują się przykładowe wypowiedzi osób, u których zachodziła taka
sytuacja:
„Nie
wiem, co
było nie tak. Baśka to wspaniała dziewczyna, ale ten związek
chyba nie był dla mnie. Wiesz, myślę, że na tym etapie życia chcę się po
prostu skoncentrować na pracy, a jak zrobię karierę, mogę pomyśleć o
kobiecie”.
„Byliśmy
ze
sobą dwa lata i pewnego dnia zrozumiałam, że to nie ma sensu.
Po prostu moje potrzeby nie były realizowane w tym związku. Nie mogły
być, bo on zwyczajnie nie był odpowiednią do tego osobą”.
„Nie mogę stworzyć żadnego związku
po
prostu czuję, że nie jestem gotowy”.
„Brakuje
mi
kogoś w moim życiu, ale ilekroć staram się z kimś związać,
czuję, że na dłuższą metę tego nie wytrzymam”.
„Po
roku
nagle odkryłem, że nic nas nie łączy. Wyprowadziłem się tydzień
później”.
„To
po
prostu nie było to. Nie było tej iskierki. Czułam, że czegoś mi
brakuje, ale wiesz, tego nie sposób wyrazić słowami, po prostu nie było
«tego czegoś»…”
Jak nie myśleć zbyt dużo?
„Nie było «tego czegoś»…” – jakże
popularne
to słowa. A przy tym
niezwykle wygodne, ponieważ tak długo, jak mowa o „tym czymś”, nie
trzeba myśleć, co to jest. Zresztą nawet mówiąc o tym jako o „tym czymś”,
sugerujemy, że tak naprawdę nie da się tego nazwać czy ubrać w słowa. To
wygodny wybieg intelektualny, pozwalający na uniknięcie przyjrzenia się
sobie, swoim oczekiwaniom i potrzebom.
Dlaczego
jednak tego unikać? Co może być powodem, dla którego ludzie nie
chcą zgłębiać tych kwestii? Warto sobie na to odpowiedzieć, ponieważ jeśli
takie problemy są powszechne, to mogą się pojawić i w twoim przypadku.
Znając je, łatwiej ich unikniesz.
Dlaczego myślimy zbyt mało, czyli o
naszych potrzebach i oczekiwaniach
1. Lenistwo –
to
dość oczywista przyczyna, dla której unikamy rozważań na
owe tematy. Przyglądanie się sobie wymaga czasu i energii, a te lepiej
oszczędzać. Należałoby wręcz stwierdzić, że autoobserwacja jest jednym z
najbardziej wyczerpujących zadań, jakich można się podjąć. Nic więc
dziwnego, że ludzie unikają jej, jak tylko mogą, zwłaszcza gdy nie widzą
wyraźnej korzyści.
Dlatego
też początek tego rozdziału dotyczył wskazania powodów, dla
których taka autorefleksja jest potrzebna. Korzyścią ze zbadania swoich
potrzeb i oczekiwań będzie zwiększenie szans na udany, szczęśliwy i pełen
radości związek.
2. Unikanie zmiany –
odkrycie
swoich potrzeb może prowadzić do
pragnienia zmiany w pewnych obszarach życia. Jeśli stwierdzisz, że
potrzebujesz czegoś, czego nie masz, będziesz musiał w końcu zająć się tą
sprawą. Tak długo, jak rzecz jest niewidoczna, można udawać, że jej nie ma.
Zmiana
jest czymś, czego ludzie unikają instynktownie. Dla naszych
praprzodków była to sprawa życia i śmierci – regularny tryb życia zwiększał
szanse na przetrwanie. Kiedy coś się gwałtownie zmieniało, to niosło ze
sobą ryzyko, a ci, którzy zbytnio ryzykowali, nie dożywali wieku, kiedy
mogliby się stać czyimiś przodkami. Choć dziś warunki życia są zupełnie
inne, ludzie nadal mają te same skłonności funkcjonowania, które często
sabotują ich działanie. Warto mieć tego świadomość i nie poddawać się
pierwotnym instynktom.
3. Podtrzymanie obrazu siebie – wyobraźmy
sobie
osobę wychowaną w
rodzinie o dość konserwatywnej obyczajowości. W pewnym momencie
stwierdza ona, że brakuje jej w związku eksperymentów seksualnych. To
konkretna potrzeba, ma swoje uzasadnienie, ale jest sprzeczna z jej
dotychczasowym światopoglądem i obrazem siebie jako osoby patrzącej z
pogardą na ludzi skłonnych do takich eksperymentów. Ta pogarda może być
nawet w pewnym stopniu metodą ochrony przed myśleniem o takich
sprawach. Jakże więc teraz ta osoba miałaby inaczej siebie postrzegać?
Drugim
wyjściem byłoby przewartościowanie całego światopoglądu, a to
bardzo poważna i trudna zmiana. Oczywiście u większości osób odkrycia
wynikłe z autorefleksji nie będą stały w tak drastycznym konflikcie z ich
obrazem siebie, ale wciąż mogą być dość trudne do przełknięcia. Twardy
„macho”, odkrywający, że potrzebuje więcej czułości, czy kochający partner,
stwierdzający, że potrzebuje więcej przestrzeni, mogą mieć duże problemy z
zaakceptowaniem tych pragnień.
4. Obawa przed reakcją partnera –
odkrycie
swoich potrzeb to jedno, a
przekazanie ich partnerowi to już coś zupełnie innego. Jeśli jeszcze dodamy
do tego, że dobrze by było, gdyby partner nie tylko zaakceptował te
potrzeby, lecz także zgodził się do nich dostosować, wyzwanie jeszcze
bardziej wzrośnie. A razem z nim obawy typu: „A jeśli mnie wyśmieje?”, „A
jeśli uzna, że nie jestem wystarczająco męski?”, „A jeśli uzna mnie za
wariata?”. Sprawiają one, że odkrywanie własnych potrzeb może być
uznawane za otwarcie puszki Pandory.
Obawa
ta nie jest do końca nieuzasadniona. Zdarza się, że partner może nie
zrozumieć niektórych twoich potrzeb. Czasami wiąże się to z jego obrazem
siebie (i pośrednio ciebie – to, z kim dana osoba jest w związku, również
mówi coś o niej), czasami jest to kwestia wychowania. Najczęściej jednak,
jeśli pojawia się brak akceptacji potrzeb partnera, bierze się on z tego, że
taka osoba po prostu nie wie, jak ma zareagować. Czy to, że brakuje ci
czegoś w związku, oznacza, że partner robi coś źle? A może chcesz mu
powiedzieć, że między wami koniec? Aby tego uniknąć, mówiąc o swoich
potrzebach, warto powiedzieć też co nieco o tym, czego oczekujesz od
partnera (lub że nie oczekujesz niczego i że jest to coś, o co sam zadbasz),
zapytać o ewentualne związane z tym wątpliwości itp.
5. Brak społecznego uznania wobec przyglądania się swoim
potrzebom – chociaż
na
poziomie frazesów mówi się dużo o „dbaniu o
siebie”, tak naprawdę we współczesnej polskiej kulturze brakuje akceptacji
takiego zachowania. Oczekuje się raczej, że własne potrzeby odłoży się na
bok, skupiając się na potrzebach innych. Wyobraźmy sobie np., że bliski
przyjaciel zaprosił cię na swoje wesele. Zgodziłeś się, ale w ostatnim
momencie stwierdziłeś, że jeśli jednak masz w pełni zadbać o swoje
potrzeby, wolisz ten dzień spędzić samotnie, z kieliszkiem wina i dobrą
książką. Po weselu spotykasz się z przyjacielem, dajesz mu prezent, który
przygotowałeś, a on pyta: „Czemu cię nie było?”.
Jak
komfortowo czułbyś się, mówiąc mu: „Nie przyszedłem na twoje wesele,
bo miałem potrzebę posiedzieć w domu przy książce i kieliszku wina”? Jak
poczułby się przyjaciel, słysząc taką odpowiedź? Większość z nas nie byłaby
w stanie tak powiedzieć (ani zresztą zrobić) i większość też uznaje, że
przyjaciel by się obraził lub poczuł, że jest dla nas mało ważny.
A
przecież to nie kwestia ważności lub nieważności przyjaciela. To kwestia
dbania o własne potrzeby i prawa do tego, zwłaszcza w sytuacji, w której nie
krzywdzi to innych. O ile nie miałeś być świadkiem lub pełnić innej
kluczowej funkcji, twoja nieobecność na weselu nie skrzywdziła przyjaciela.
A jednak skupienie się na własnych, zamiast na jego, potrzebach byłoby
prawdopodobnie uznane za taką krzywdę.
Tej
kwestii ciężko jakkolwiek przeciwdziałać. Może za kilkadziesiąt lat
społeczeństwo zostanie wyedukowane na tyle, by lepiej to rozumieć, ale do
tego czasu trudno oczekiwać wyraźnej zmiany tego nastawienia. Trzeba się
więc po prostu pogodzić z tym, że takie zachowanie może być mało
popularne, i zrozumieć, że korzyści, jakie z niego płyną – zarówno
indywidualnie, jak i dla całego społeczeństwa – są dużo większe niż jego
koszty.
Jakie
to korzyści? Niektóre zostały wskazane wcześniej, ale warto też, abyś
sam się nad tym zastanowił, wykonując poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
Czy warto zrozumieć swoje potrzeby?
Teraz
poświęć trzy minuty, by zastanowić się nad tym, czy pełniejsze
zrozumienie potrzeb i oczekiwań wobec związku będzie pomocne oraz
jakie przyniesie korzyści. Zapisz wnioski, by móc do nich wrócić.
Przeznacz
kolejne dwie minuty na to, żeby pomyśleć, jak osiągnięcie
tych korzyści wpłynie na twoje relacje z innymi ludźmi, zachowanie w
pracy itp. Czy będzie miało jakieś znaczenie? Jakie? Zapisz wnioski.
Przykładowe korzyści
to
np.: silniejsze poczucie spełnienia w związku i
w życiu w ogóle, lepsze samopoczucie, dbanie o swoje potrzeby i
pragnienia zamiast ignorowania ich, poprawa relacji z innymi w wyniku
większej świadomości tego, czego od nich oczekujemy, i możliwości
otwartego zakomunikowania im tego.
Teraz, gdy
przeanalizowałeś już zalety takiego zachowania, czas przyjrzeć się
ewentualnym przeszkodom. Wykonaj poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
Co może mi przeszkadzać?
Zastanów się
nad
tym, jak pięć omówionych w tej części czynników
przeszkadzało ci dotąd w autorefleksji oraz jak może przeszkadzać w
przyszłości. Weź też pod uwagę inne czynniki, które nie zostały tu
wymienione. Poświęć co najmniej pięć minut na to, żeby starannie
przemyśleć ten temat, i zapisz wnioski.
Następnie
uszereguj
„przeszkadzajki” od tej, która w twoim wypadku
oddziałuje najsilniej, do tej, która jest najsłabsza.
Zastanów się
nad
tym, jak mógłbyś jeszcze zmniejszyć ich siłę,
zaczynając od najsilniejszej, i zapisz wnioski.
Co z tego wynika?
Istnieje
wiele czynników sprzyjających unikaniu autorefleksji. A jednak jest
ona nie tyle ważna, ile wręcz konieczna. Mówiąc krótko: jeśli nie poświęcisz
czasu na zbadanie tego, co jest ci potrzebne do szczęścia, twoje życie
przypominać będzie loterię. Może akurat uda ci się trafić szczęśliwy los,
układ, który przypadkiem pasuje do twoich potrzeb. A może nie. Nie masz
nad tym najmniejszej kontroli, a wszelkie wysiłki podejmowane przez ciebie,
by znaleźć szczęście, mogą równie dobrze przynosić odwrotne efekty. W
końcu skoro nie wie się, dokąd chce się dojść, to nie wie się również, czy się
od tego miejsca nie oddala.
Dlatego
w kolejnym rozdziale przyjrzysz się dokładnie swoim potrzebom i
odkryjesz, czego naprawdę oczekujesz. W ten sposób zdobędziesz podstawę
do pełniejszego zrozumienia swojego życia.
Rozdział 2
Jakie masz oczekiwania
wobec związku?
Z
tego rozdziału dowiesz się:
jak
ustalić, co znaczy dla ciebie „szczęśliwy związek”;
jakie
są najważniejsze kwestie dotyczące związku,
które warto przemyśleć;
jak
te czynniki wpływają na zadowolenie ze związków,
w których byłeś, jesteś i będziesz.
Przykład
Historia z życia wzięta…
Irek
nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie mógł wytrwać w żadnym
związku. W pewnym momencie zaczynał czuć się przytłoczony i
skrajnie nieszczęśliwy… Zwykle dusił to w sobie przez kilka miesięcy,
starając się to zmienić, i uznawszy, że coś z nim musi być nie tak, w
końcu poddawał się i oznajmiał dziewczynie, że odchodzi.
Nie
wiedział czemu, nie wiedział jak, wiedział tylko, że chce to zmienić.
Co najgorsze, nie zdawał sobie sprawy, że rozwiązanie znajduje się na
wyciągnięcie ręki. Zamiast skupiać się na tym, co jest z nim nie tak, że
nie jest w stanie wytrzymać w, zdawałoby się, szczęśliwym związku,
powinien był zastanowić się nad tym, jaki związek byłby dla niego
szczęśliwy i co musiałoby się składać na satysfakcjonującą go relację.
Gdy
w końcu poszedł do psychoterapeuty, odkrył, jakie jego potrzeby
w związku były dotychczas pomijane, i nauczył się, że wystarczyło
zadbać o czas tylko dla siebie w ciągu tygodnia, czas na odcięcie się
od wszystkich, także od partnerki, i przemyślenie różnych rzeczy. Gdy
dodał ten element do swojego następnego związku, okazało się, że
trafił w dziesiątkę. Do dziś jest z Agnieszką, z którą się wtedy związał.
Pierwszy
rozdział miał na celu uświadomienie, jak ważne jest zrozumienie
swoich potrzeb i oczekiwań, często niewypowiedzianych, względem związku.
Jego zadaniem było również zwrócenie uwagi na czynniki, które mogą
stanąć na drodze takiej pracy, oraz zasugerowanie metod na pokonanie tych
przeszkód. Teraz czas skupić się na szczegółowym zbadaniu tego, co
chciałbyś czerpać z romantycznego związku.
Zacznij
od wykonania poniższego ćwiczenia.
Ćwiczenie
Co dla ciebie znaczy „szczęśliwy”?
Pierwszą rzeczą, którą
warto
zrobić w drodze do zbudowania
szczęśliwego związku, jest znalezienie odpowiedzi na kilka istotnych
pytań.
Przede
wszystkim – co dla ciebie znaczy „szczęśliwy związek”? Postaraj
się odpowiedzieć jak najbardziej konkretnie – co dokładnie składa się
na taki związek? Jaką odgrywasz w nim rolę? Jaką rolę odgrywa druga
osoba? Skąd bierze się szczęście w związku? Co robicie, aby być w nim
szczęśliwi? Czy oboje jesteście szczęśliwi, czy wystarczy, by jedno z
was było?
Teraz
weź kartkę i pisemnie odpowiedz na to pytanie tak szczegółowo,
jak tylko potrafisz. Poświęć na to przynajmniej kilka minut. Jeśli
dojdziesz do chwili, gdy nie wiesz, co napisać, nie poddawaj się od
razu, tylko daj sobie trochę czasu do namysłu, spójrz na sytuację z
różnych perspektyw, poszukaj inspiracji. Odpowiedz tak wyczerpująco,
jak tylko jesteś w stanie.
Wykonaj
teraz to zadanie, a następnie wróć do dalszej lektury.
Ulotne szczęście
Jak
się czujesz po tym ćwiczeniu? Jakie wnioski przyszły ci do głowy po jego
wykonaniu? Dużo osób odkrywa w tym momencie, że tak naprawdę nie mają
dobrej definicji szczęśliwego związku i muszą się nad tym solidnie
zastanowić. To całkowicie w porządku, bo m.in. po to jest ten poradnik i
dalsze ćwiczenia, które w tym pomogą.
Inni
stwierdzają, że dopiero teraz, gdy „wyrzucili z siebie” swoje definicje,
rozumieją, skąd brały się problemy w ich relacjach i czemu coś im w nich
nie pasowało, ale nie wiedzieli co takiego. W końcu wyraźnie określając, na
czym im zależy, dostrzegają, jak miotali się we wcześniejszych związkach.
Nawet te osoby zwykle wypisują jedynie część swoich faktycznych potrzeb.
Dlatego
dalsza część tego rozdziału będzie poświęcona doprecyzowaniu
oczekiwań wobec związków. Poniżej znajdzie się zestaw pytań, jakie warto
sobie zadać, wraz z dokładnym ich opisem.
Pożądane emocje
Najbardziej
podstawowe pytania brzmią: „Jakie emocje chcesz odczuwać w
związku i jak chcesz się w nim czuć?”. Szczęśliwy, oczywiście, ale co jeszcze?
Co składa się na szczęście?
Poczucie
bezpieczeństwa? Czy chcesz się czuć w związku bezpiecznie? Czy
chcesz umieć zaufać drugiej osobie i czuć się w pełni komfortowo? Co byłoby
ci potrzebne, żeby to poczuć? Jak musiałaby się zachowywać druga osoba?
Co musiałbyś wiedzieć o niej i o waszym związku?
Radość?
Czy
chcesz się dobrze bawić i dużo śmiać w związku, czy nie jest ci
to koniecznie potrzebne (choć oczywiście przyjemne)?
Poczucie
bliskości? Jak blisko pragniesz być z drugą osobą i jak blisko chcesz
ją do siebie dopuścić? Czy jesteś gotowy się odsłonić i na ile takiej odsłony
potrzebujesz? Ta kwestia jest bardzo związana z poczuciem bezpieczeństwa –
im większe bezpieczeństwo, tym łatwiej się odsłonić i zbliżyć do siebie
nawzajem.
Podniecenie
i zmysłowość? Czy oczekujesz ich od partnera? A może
zakładasz, że to na tobie spoczywa odpowiedzialność za wywoływanie tych
emocji? A może w ogóle nie są ci one potrzebne?
Poczucie
wyzwania? To bardzo indywidualna potrzeba. Jedni poszukują
związku będącego nieustanną walką, drudzy takiego, w którym będą mogli
w końcu odpocząć od zmagań życiowych, jeszcze inni znajdują się gdzieś
pośrodku skali. Żadne z tych podejść nie jest złe samo w sobie. Ludzie są
różni i mają różne potrzeby. Ważne jest jednak, by ta kwestia była dograna
między partnerami. Związek, w którym jedna osoba szuka nieustannych
wyzwań, a druga spokoju, będzie trudny dla przynajmniej jednej ze stron.
Poczucie
wspólnoty i przynależności? Świadomość, że robicie coś razem i
idziecie w jednym kierunku? Że macie podobne potrzeby i oczekiwania? Czy
jest to dla ciebie istotne? Jak bardzo?
Ćwiczenie
Jakich emocji potrzebujesz?
Zastanów się,
jakich
emocji potrzebujesz w swoim związku, i wypisz je.
Następnie pomyśl, kto te emocje ma dostarczać, jak możesz to robić
ty oraz jak przekazać partnerowi, czego od niego potrzebujesz. Im
konkretniej to wyrazisz, tym większa szansa, że to dostaniesz.
Czas wspólny i czas dla siebie
Choć często mówi się
o
„byciu w związku”, tak jakby był on pokojem, do
którego wystarczy tylko wejść i już się w nim jest, to rzeczywistość jest
zdecydowanie inna. Związek to proces – coś, co dzieje się codziennie, co
przejawia się w tym, w jaki sposób odnosimy się do drugiej osoby, jak się
zachowujemy wobec niej i jak spędzamy z nią czas. W związku nie wystarczy
„być” – związek trzeba budować każdego dnia. Jeśli posłużymy się powyższą
metaforą związku jako pokoju, w którym się z kimś przebywa, to jest to
pokój, o który trzeba dbać, remontować go, być może dodawać nowe
elementy wyposażenia. Jeśli zostawi się go samemu sobie, pewnego dnia
może się okazać, że z sufitu i ścian nic nie zostało, a was nic już razem nie
trzyma.
Taka
sytuacja zachodzi zresztą zdumiewająco często. Ludzie mówią o tym np.
w ten sposób: „Pewnego dnia obudziłem się i stwierdziłem, że dzielę życie z
obcą osobą”. Człowiek, który to powiedział, zdał sobie sprawę z tego, że
jego związek całkiem już się rozpadł. Jak mogło być jednak inaczej, skoro nie
robił nic, by go zbudować?
Pytania
brzmią więc: jak chcesz spędzać czas z drugą osobą, by być
szczęśliwym w związku? Jakie formy budowania i wzmacniania więzi byłyby
dla ciebie atrakcyjne i pociągające? Częstą odpowiedzią będzie w tym
wypadku seks, ale na nim samym nie uda się zbudować długiego i
szczęśliwego związku. Jakie inne formy wspólnego spędzania czasu są dla
ciebie atrakcyjne? Co moglibyście i chcielibyście robić razem? Jeśli masz już
partnera, odpowiedz sobie na te pytania zarówno odnośnie do niego, jak i w
ogóle. Jeśli nie masz jeszcze nikogo, zastanowienie się nad tymi kwestiami
w znacznym stopniu pomoże w znalezieniu odpowiedniego partnera.
Czy
chciałbyś dzielić hobby z partnerem? Wspólnie uprawiać sport? Wspólnie
gotować? Podróżować? Grać w gry wideo albo gry planszowe? Omawiać
czytane książki? Chodzić na spacery? A może spędzać czas w jeszcze inny
sposób?
Jak
twój partner będzie chciał spędzać z tobą czas? Które z tych sposobów są
dla ciebie atrakcyjne, a których wolałbyś uniknąć, zostawiając je partnerowi,
lub które mógłbyś zmodyfikować?
Jeśli jesteś
w
związku i partner narzeka, że za mało czasu przebywacie
razem, odpowiedź będzie bardzo ważna dla jakości waszych relacji. Ale
nawet jeśli tak nie jest, tzn. satysfakcjonuje was ilość czasu, jaki
przeznaczacie na wspólne czynności, rozważenie tych zagadnień pozwoli
wam budować bardziej satysfakcjonujący, a jednocześnie trwalszy związek.
Ćwiczenie
Jak chcesz spędzać czas z drugą osobą?
Zastanów się,
jak
chcesz spędzać czas w związku, i opisz to. Następnie
pomyśl, które z tych czynności mogą być atrakcyjne dla twojego
partnera, jak możesz ewentualnie uczynić je atrakcyjniejszymi.
Rozważ, ile czasu (w skali dnia, tygodnia, miesiąca) chcesz spędzać z
partnerem. Zapisz to. Jeśli jesteś w związku, zastanów się, ile czasu
poświęcasz na to obecnie. Czy to dla ciebie za dużo, czy za mało?
Zapisz wnioski.
To, jak
spędzasz czas z partnerem, jest ważne, ale równie istotne jest to, ile
czasu chcesz z nim przebywać. Jak dużo czasu w perspektywie tygodnia
planujesz poświęcić tylko dla was dwojga, czy to w formie jakiejś gry, hobby,
czy też po prostu przeznaczając go na posiedzenie razem i rozmowę?
Wiele
osób może być zaskoczonych tymi konkretnymi pytaniami. W końcu
powinno to być coś spontanicznego i naturalnego. W praktyce jednak, jeśli
taki czas nie zostanie zaplanowany przynajmniej w zarysie, często okazuje
się, że go nie ma. Codzienne zajęcia, rozrywki itp. po prostu go pożerają.
Trzeba
również wziąć pod uwagę to, że partner może mieć zupełnie inne
oczekiwania. W efekcie jedno z was może czuć się przytłoczone lub
odwrotnie: niedostatecznie zadbane. Najczęściej „przytłoczoną” stroną jest
mężczyzna, a niedostatecznie zadbana czuje się kobieta – wynika to z
pewnych ewolucyjnych uwarunkowań. Nie jest to jednak oczywiście zasada.
W każdym razie warto o tym rozmawiać. Będzie to możliwe tylko wtedy,
jeśli sam zdasz sobie sprawę z tego, ile czasu potrzebujesz angażować się w
związek oraz czym dla ciebie jest ten czas, a czym jest dla partnera. Ta
druga kwestia zostanie dokładniej omówiona w rozdziale nt. budowania
związku. Teraz skup się na zbadaniu własnych skłonności.
Obowiązki i odpowiedzialność
Związek
to
nie tylko przyjemność. To też odpowiedzialność, podejmowanie
decyzji i nadawanie kierunków. Jak dzielić się tymi obowiązkami z
partnerem? W jakim stopniu podejmować odpowiedzialność za związek?
Odpowiedzialność
dla
jednych może być wyczerpująca, dla drugich zaś
będzie obszarem, w którym czują się najlepiej. W zależności od naszego
usposobienia możemy potrzebować przejąć ją w mniejszym lub większym
stopniu. Wiele osób rozróżnia „małą” i „dużą” odpowiedzialność, chętnie
delegując jedną z nich, a przejmując drugą. „Mała” odpowiedzialność
obejmuje codzienne sytuacje, np. gdzie pójdziecie w weekend na piwo, kiedy
wybierzecie się na film i na jaki itp. „Duża” odpowiada za znaczące zakupy
(sprzęt AGD, samochód, mieszkanie), decyzje (np. do jakiej szkoły pójdą
dzieci) itp. Oczywiście jest to podział dość umowny, jednak różne jego
warianty są na tyle popularne, że warto, byś wziął go pod uwagę w
zastanawianiu się nad kwestią odpowiedzialności i obowiązków.
W
jakim stopniu chcesz brać odpowiedzialność na siebie? Czego ma ona
dotyczyć, jakich konkretnie obowiązków? Z czym czułbyś się dobrze? Co
byłoby dla ciebie pozytywnym wyzwaniem, a co by cię przytłaczało?
Ćwiczenie
Jakie obowiązki chcesz brać na siebie?
Zastanów się,
za
co i w jakim stopniu chcesz być odpowiedzialny w
związku, by czuć się z tym najlepiej, oraz jakie powinny być obowiązki
partnera. Zapisz wnioski. Możesz skorzystać z poniższej tabelki.
Twoje obowiązki
Obowiązki partnera
Uwagi
1.
2.
3.
4.
5.
6.
Jakich zachowań oczekujesz?
W
jaki sposób partner ma zachowywać się względem ciebie? Co byłoby dla
ciebie najlepszym rozwiązaniem?
Czy
wolisz, by traktował cię jak kogoś równego sobie? Ważniejszego? A może
żeby to on podejmował większość decyzji? Jaki układ jest dla ciebie
najbardziej atrakcyjny?
Pewnym
kulturowym stereotypem – mającym również pewne ewolucyjne
uzasadnienie – jest dominujący mężczyzna i uległa kobieta. Jednak trzeba
mieć świadomość, że to jedynie stereotyp, a nasze prawdziwe potrzeby
mogą być inne. Warto zastanowić się więc nad tą sprawą.
To
naturalnie nie wyczerpuje tematu. Zachowanie to dużo więcej niż tylko
kwestia dominacji czy jej braku. Ważne jest również, jak partner się do ciebie
zwraca, co robi w twoim towarzystwie, czy z tobą rozmawia, czy i w jaki
sposób dotyka, oraz wiele, wiele innych drobnych elementów.
Ćwiczenie
Jak powinien się zachowywać partner?
Zastanów się,
co
powinien robić partner, jak powinien się do ciebie
odnosić, jak z tobą rozmawiać, jak cię dotykać itp. Znajdź jak
najbardziej szczegółowe odpowiedzi i zapisz je.
Jak chcesz się zachowywać?
Skoro
wiesz już, jak chcesz, by partner zachowywał się względem ciebie,
czas na zastanowienie się, jak chciałbyś się zachowywać względem niego.
Wiele
osób ma niewypowiedziane, a często wręcz nieuświadomione
pragnienia co do tego, jak chciałoby się zachowywać w związku. Osoby te
często nie pozwalają sobie na rozważenie takich zachowań, bo uważają, że
druga osoba nie zaakceptowałaby tego, albo powstrzymują ich różne
wyuczone społecznie przekonania.
Uświadomienie
sobie
tych potrzeb nie daje gwarancji, że druga osoba je
zaakceptuje. Stwarza jednak możliwość np. „zbadania terenu”, zrobienia
czegoś podobnego i sprawdzenia, jak partner reaguje, albo po prostu
poruszenia takiej kwestii w rozmowie. Można się bardzo zdziwić, gdy okaże
się, że zachowanie, o którego akceptację się obawiałeś, jest nie tylko
akceptowane, lecz także pożądane!
Ćwiczenie
Jak chciałbyś się zachowywać wobec partnera?
Zastanów się,
jak
chciałbyś się zachowywać wobec drugiej osoby.
Znajdź jak najbardziej szczegółowe odpowiedzi i zapisz je.
Twoje wartości a związek
Co
jest dla ciebie naprawdę ważne i które z ważnych rzeczy powinny znaleźć
swoje odbicie w związku?
Większość
ludzi
zapytanych
o
wartości
powtarza
bez
głębszego
zastanowienia te, które zostały im wpojone w procesie dojrzewania.
Niezależnie od tego, czy będzie to „Bóg, honor, ojczyzna”, czy „bycie
twardym i męskim”, czy „uczciwość i pracowitość”, czy jakiś inny zestaw,
zwykle jest on czymś, co w psychologii nazywa się „introjektem” – zestawem
przekonań przyjętych bez głębszego przemyślenia i zintegrowania z własnym
światopoglądem.
Dlatego
ważne jest, żeby dobrze przemyśleć, co jest dla nas faktyczną
wartością, co jest najważniejsze w naszym życiu. Ćwiczenie przyniesie dużo
korzyści nie tylko w kwestii związków, lecz także w całym życiu.
Ustalenie
wartości to oczywiście nie wszystko. Gdy już je sprecyzujesz,
zastanów się nad tym, jak powinny być one wyrażane w związku. Jeśli np.
istotna jest dla ciebie pracowitość, trzeba pomyśleć, jak powinna się ona
przekładać na związek, żebyś był w pełni usatysfakcjonowany. Jeśli
religijność – jak powinna się przejawiać. Im dokładniej to przemyślisz, tym
pełniej będziesz w stanie realizować te wartości w związku.
Ćwiczenie
Hierarchia wartości a związek
Pomyśl
o
wszystkich ważnych dla ciebie wartościach i wypisz je w
takiej kolejności, w jakiej przyjdą ci do głowy. Mogą to być idee, np.
patriotyzm, uczucia, np. szczęście, albo elementy twojego życia, np.
pieniądze czy praca. Zapisz wszystko, co jest dla ciebie istotne, abyś to
sobie uświadomił.
Uszereguj
wypisane przez ciebie wartości od najistotniejszej do
najmniej znaczącej.
Poddaj
swoją hierarchię wartości próbie, sprawdzając, czy gdybyś
musiał wybrać między dwiema wartościami, wybrałbyś zapisaną wyżej
czy też tę, która znajduje się niżej? Jeśli okaże się, że niższa jest dla
ciebie istotniejsza, zamień je miejscami. Gdybyś miał np. wybierać
między zarabianiem dużych pieniędzy za pracę, której nienawidzisz, a
pracą za grosze, którą uwielbiasz, którą byś wybrał? Twoja lista może
się wielokrotnie zmieniać, to naturalny element tego procesu. Chodzi o
to, aby przejść przez społecznie i kulturowo wyuczone „prawidłowe”
wartości i dojść do tego, co jest dla ciebie naprawdę ważne.
Osoby
wykonujące to ćwiczenie po raz pierwszy są zwykle bardzo
zaskoczone i zaczynają patrzeć na swoje dotychczasowe życie z innej
perspektywy. Często dostrzegają, że do tej pory wcale nie realizowały
swoich wartości na co dzień i decydują się to zmienić. Warto się nad
tym zastanowić, mając na uwadze wiele różnych obszarów życia, ale
szczególnie związki.
Teraz
wykonaj kolejny element tego ćwiczenia. Zastanów się, jak twoja
największa wartość może być wyrażana w związku i jak o nią zadbać.
Nie ograniczaj się do jednego sposobu – jeśli to możliwe, znajdź kilka i
zapisz je.
Następnie zrób
to
samo, analizując wszystkie kolejne wartości.
Sposobów
na
wprowadzenie w życie poszczególnych wartości na
pewno zbierze się wiele, dlatego zastanów się, które są dla ciebie
jednocześnie najważniejsze (realizują najistotniejsze wartości) oraz
najłatwiejsze do wprowadzenia.
Pamiętaj, że
nie
musisz realizować w związku wszystkich swoich
wartości, natomiast ważne, żeby związek – i to, co w nim robisz – nie
był sprzeczny z twoimi najważniejszymi wartościami. Jeśli jesteś w
takiej sytuacji, pomyśl, jak można to zmienić.
Oczekiwane reakcje
Kolejną rzeczą,
nad
którą warto się zastanowić, jest to, jakie reakcje
chciałbyś wywoływać u innych swoim związkiem.
Dla
niektórych ludzi nie ma to większego znaczenia – wchodzą w związek dla
siebie i dla drugiej osoby, a nie dla innych.
Są
jednak
i tacy, którym zależy na wrażeniu, jakie wywołają, na opinii
otoczenia. Chcą wywoływać zazdrość, podziw lub zainteresowanie tym, z
kim są. Jeszcze inni – przeciwnie, woleliby, żeby ich związek nie powodował
żadnych reakcji, np. dlatego, że gdyby partner przykuwał czyjąś uwagę,
czuliby się zazdrośni.
Ćwiczenie
Mają o nas mówić tak…
Zastanów się,
jakie
reakcje chciałbyś wywoływać u innych osób swoim
związkiem. Czy ma to w ogóle dla ciebie znaczenie? Jeśli tak, jak
powinno się to według ciebie przejawiać?
Relacje z rodzinami
Ta
kwestia stanowi jedną z największych kości niezgody w dużej liczbie
związków. Jest tak powszechna i wyrazista, że przez lata zaowocowała
ogromną ilością dowcipów o teściach.
Wtrącanie się
w
związek rodziców i/lub rodzeństwa jednego z partnerów (a
niekiedy obydwojga) łatwo może przekraczać granice intymności któregoś z
nich. Z drugiej strony są ludzie przyzwyczajeni do takiej ingerencji, uznający
ją za cenną i atrakcyjną. Zdarzają się nawet sytuacje, gdy dana osoba ma
lepsze relacje z rodzicami partnera niż z własnymi.
Warto
się zastanowić, jaki poziom ingerencji rodziców i teściów jest
akceptowalny dla nas, a jaki dla rodzeństwa i dalszej rodziny. Gdzie
dokładnie przebiegają granice intymności?
Ćwiczenie
Jakie chcesz mieć relacje z rodzicami i rodzeństwem?
Pomyśl,
jak
bliskie relacje chciałbyś mieć z własnymi rodzicami i
rodzicami partnera. Jaki układ jest dla ciebie najbardziej atrakcyjny?
Jaki poziom ingerencji dopuszczasz z jednej i drugiej strony? A co z
rodzeństwem i waszymi dalszymi rodzinami, kuzynami, dziadkami itp.?
Przemyśl ten problem i zapisz wnioski.
Relacje ze znajomymi
Podobnie
jak w przypadku relacji z rodzicami również stosunki ze znajomymi
i ich ingerencja w związek to coś, co do czego ludzie mają różne
oczekiwania. Niektórzy prowadzą bardzo otwarty związek, a znajomi,
zwłaszcza dobrzy przyjaciele, wiedzą o nim wszystko. Inni wychodzą z
założenia, że „mój związek to moja sprawa”, i czuliby się zagrożeni, gdyby
zbyt dużo na temat ich związku doszło do uszu znajomych.
Również
w
kwestii rozwiązywania problemów w związku niektórzy lubią
opierać się na wiedzy i sugestiach bliskich osób, a inni starają się wszystko
rozwiązać samemu.
Jak
jest w twoim związku? Który układ najbardziej ci pasuje?
Ćwiczenie
Jak blisko powinni być znajomi?
Zastanów się,
jak
bliskie relacje chciałbyś budować ze znajomymi w
swoim idealnym związku, jak wiele informacji o związku powinno do
nich docierać i w jakim stopniu mogą oni pomagać w razie
ewentualnych problemów. Jaki układ zapewniłby ci największy
komfort? Zapisz wnioski.
Istnieją związki,
w
których wszyscy znajomi są wspólni, każdy każdego zna i
razem spędzają wolny czas. Są takie, w których każdy z partnerów ma
własnych kolegów i te środowiska się nie mieszają, czasem nawet znajomi
jednej osoby nie znają jej partnera. Bywają też takie związki, w których
występuje połączenie powyższych dwóch rozwiązań: partnerzy mają nieco
wspólnych znajomych i kilku znajomych „zarezerwowanych” tylko dla siebie.
Trudno powiedzieć, czy któryś z tych układów jest lepszy, czy gorszy od
innych, wszystko zależy od danego związku i potrzeb partnerów. Warto więc
przyjrzeć się własnym potrzebom i preferencjom w tym zakresie.
Ćwiczenie
Jakie relacje budować ze znajomymi?
Pomyśl,
jaki
model relacji ze znajomymi jest dla ciebie najbardziej
satysfakcjonujący. Czy wolisz układ typu „każdy zna każdego”, „moi
znajomi są tylko moi”, czy może ich połączenie? Odpowiedzi zapisz.
Okazywanie uczuć w związku
Stara
anegdota opowiada o małżeństwie z kilkudziesięcioletnim stażem,
które ubiega się o rozwód. Sąd chce znać powód rozstania. Kobieta twierdzi,
że mąż już jej nie kocha. Oburzony mężczyzna protestuje, mówiąc, że kocha
ją niezmiennie od lat. Żona zaś pyta: „Jak to? Przecież odkąd jesteśmy
małżeństwem, nigdy mi tego nie powiedziałeś!”. Mężczyzna patrzy na nią
zaskoczony i odpowiada: „A po co miałem mówić? Powiedziałem raz, jak cię
prosiłem o rękę, i zdania nie zmieniłem, to po co o tym więcej gadać?”.
Jakkolwiek
absurdalna wydaje się ta sytuacja, faktem jest, że ludzie często
mają zupełnie inne oczekiwania wobec tego, co to znaczy „wyrażać miłość”
w związku. Dlatego zastanów się, jak chciałbyś wyrażać swoje przywiązanie i
jak sprawić, by wyrażała je druga osoba w przyszłym związku. Jeśli jesteś już
w związku, to również warto wprost porozmawiać z partnerem, wyrażając
własne potrzeby i pytając o potrzeby drugiej strony.
Ćwiczenie
Jak wyrażać miłość?
Zastanów się,
w
jaki sposób chciałbyś, by partner wyrażał swoją miłość
i przywiązanie wobec ciebie, oraz jak ty chcesz wyrażać swoją miłość i
przywiązanie wobec niego. Znajdź jak najbardziej szczegółowe
odpowiedzi i zapisz je.
Przemyślenia dotyczące związku
Wykonanie
wszystkich powyższych ćwiczeń na pewno zaprocentuje w wielu
chwilach twojego życia oraz pomoże w wielu punktach tej książki, w których
znajdziesz zadania odwołujące się do wyników tych ćwiczeń.
Jeśli
jednak
odłożyłeś powyższe ćwiczenia na później – zachęcam do
zrobienia ich teraz, zanim pójdziesz dalej, ponieważ bez nich trudno będzie
osiągnąć pełnię korzyści z lektury tej książki.
Wykonaj
jeszcze jedno ćwiczenie: szybko przejrzyj wszystkie wnioski, które
dotychczas zapisałeś.
Ćwiczenie
Co z tego wynika?
Zbierz
wszystkie notatki z dotychczasowych ćwiczeń i przejrzyj je po
kolei. Jakie wnioski z nich wyciągasz? Co zauważyłeś? Pomyśl, jak to
się ma do tego, czego dotychczas doświadczyłeś w swoich związkach,
jak wpływa to na twoje plany na przyszłość i na to, co myślisz o sobie.
Gdy
wykonasz tę pracę, czas przejść do kolejnego ważnego elementu
przygotowań,
czyli
bliższego
przyjrzenia
się
różnym
modelom
funkcjonującym w związkach.
Rozdział 3
Partnerstwo, poddaństwo i
dominacja, czyli różne
modele związków
Z tego rozdziału dowiesz się:
na czym polegają różne modele związków;
jakie znaczenie ma równowaga siły i wpływów w
związku;
jak wybrać model związku, który najbardziej ci
odpowiada;
czym jest „wewnętrzny krajobraz” i jak skorzystać z
tego narzędzia w usprawnieniu relacji.
Przykład
Historia z życia wzięta…
Dominika była wściekła. Dlaczego ci wszyscy faceci nie potrafili być, no
właśnie, facetami? Kimś, kto pokieruje, weźmie odpowiedzialność,
pokaże, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Dominika była silną kobietą
i nie wstydziła się tego przeciwnie – szukała kogoś, kto okazałby się
dla niej równie silny, a nawet niekiedy nieco silniejszy od niej.
Potrzebny był jej taki dreszczyk emocji…
Zamiast tego jakimś cudem trafiała na mężczyzn, którzy chcieli być
rządzeni – dokładnie na takich, jacy zupełnie na nią nie działali. Nawet
gdy wybierała sobie kogoś, kto wydawał się spełniać jej wymagania,
w końcu okazywało się, że jest zakamuflowanym pantoflarzem.
Dominika nie była świadoma, że swoim zachowaniem trafiała właśnie
do mężczyzn szukających związku, w którym mogliby się komuś
poddać, zrzucić odpowiedzialność na partnerkę dostatecznie silną, by
mogła ją udźwignąć. W efekcie oboje partnerów spotykało
rozczarowanie i związki szybko się kończyły. To, co Dominika powinna
była zrobić, choć może się to wydawać paradoksalne, to nieco
zmniejszyć stopień dominacji, pokazując w ten sposób siebie jako
kogoś silnego, ale mogącego czasem ulec. Zamiast tego z każdym
związkiem starała się jeszcze bardziej zademonstrować twarz silnej
kobiety, bezskutecznie licząc, że ktoś potraktuje to jako wyzwanie. Tak
długo, jak tego nie zrozumiała, była skazana na powtarzanie
znienawidzonego przez siebie scenariusza.
Modele związków
Istnieją różne związki. W niektórych mamy do czynienia z idealnym
partnerstwem i współpracą. W innych z pewnego rodzaju wojną o władzę. W
jeszcze innych dwie osoby godzą się na układ, w którym jedna z nich
absolutnie dominuje, a druga jest na wyraźnie niższej pozycji (zdarza się to
dość często zwłaszcza w relacjach wyraźnie starszego mężczyzny z młodszą
kobietą).
Temat ten był częściowo poruszony wcześniej, jednak jest na tyle istotny, że
zasłużył na osobny rozdział. Zostaną w nim omówione najczęstsze modele
związków, będziesz miał możliwość zastanowienia się, który najbardziej ci
pasuje, a także dowiesz się, jak bardzo zdajemy sobie sprawę z ich
funkcjonowania w naszym życiu.
Równowaga sił
Nawet najbardziej partnerski związek nie zapewnia obydwu stronom
identycznej pozycji. Zachodzi w nim natomiast naturalna dynamika, w której
raz decydujący głos ma jedna osoba, a raz druga. Dzieje się tak, ponieważ
idealna równowaga nie jest możliwa – ludzie są z natury istotami
hierarchicznymi i zawsze ktoś musi dominować. Jednocześnie dominacja w
związku regularnie się zmienia, przechodząc z jednej osoby na drugą.
To, swoją drogą, stanowi o sile wielu wielkich filmowych romansów.
Oglądając następnym razem tego typu film, zwróć uwagę, jak w danej relacji
przesuwa się punkt ciężkości. Czyni to melodramaty dużo bardziej
atrakcyjnymi i dynamicznymi niż klasyczne scenariusze „dziewczyn Bonda”,
w których od początku do końca dominuje jedna z osób – co może stanowić
podstawę krótkiej relacji, ale rzadko sprawdza się w długiej.
Mistrz i uczennica
Tego typu relacja zdarza się rzadko. Najczęściej dotyczy układu starszego
mężczyzny i dużo młodszej kobiety (rzadziej odwrotnie), w którym zamiast
partnerstwa widać wyraźną zależność mistrza i ucznia. Może być on dla
niektórych atrakcyjny, choć niesie też ze sobą liczne zagrożenia, np. zazdrość
„mistrza” o „uczennicę”. Zagrożenia, trzeba dodać, bardzo fizyczne i
namacalne – niestety, to właśnie w tego typu związkach ma miejsce
przeważająca większość morderstw dokonywanych przez mężczyzn na
obecnych lub byłych partnerkach. Tym niemniej taka relacja może być
naprawdę wartościowa i może umożliwić partnerom realizację w związku.
Osoby w pozycji zdominowanej mają komfort uniknięcia odpowiedzialności
za siebie, osoby dominujące zaś czerpią korzyści płynące z wyższej pozycji.
Wojna i więcej wojny
Innym popularnym scenariuszem związku jest nieustanna walka o dominację.
W odróżnieniu od związku o dynamicznie, ale pokojowo wymienianej roli
dominującej i dominowanej, w tym przypadku obie osoby walczą o tę
dominację, czerpiąc przyjemność zarówno ze swoich wygranych, jak i
porażek. Taki związek jest zwykle dużo bardziej emocjonalny niż pozostałe
relacje, co może być bardzo atrakcyjne dla niektórych osób (ale także
zupełnie nieznośne dla innych). Emocje, które się w nim rodzą, są
gwałtowne, ogniste, często na krawędzi przemocy psychicznej (a nawet
fizycznej), ale jednocześnie niezwykle wyraziste.
Walka o dominację może przybierać zarówno wersję aktywną (kłótnie, próby
narzucenia swojej woli), jak i pasywną. Osoba stosująca tę drugą strategię
stara się w jak najmniejszym stopniu reagować na partnera, tym samym
przesyłając mu sygnał: „Nie jesteś wart mojej uwagi”. Jest to, z perspektywy
procesów hierarchicznych, najsilniejszy możliwy sposób na poniżenie drugiej
osoby. Nie należy się więc dziwić, że takie zachowanie często prowadzi do
eskalacji działań drugiej strony, a niekiedy nawet do przemocy. Co ważne,
wskazanie na ten proces nie ma na celu usprawiedliwiania zachodzącej
przemocy – pierwotne, ewolucyjne pochodzenie zachowań nie stanowi ich
usprawiedliwienia. Zdając sobie sprawę z efektu wywołanego przez dane
zachowanie, możemy mieć większą świadomość tego, z jakimi reakcjami się
spotkamy. Będziemy też świadomi emocji, jakie konkretne zachowanie
wywoła w nas samych.
Związki otwarte
Ostatnim rodzajem związków, które warto omówić, są wszelkiego rodzaju
związki otwarte – „przyjaciele z dodatkowymi korzyściami” i podobne
układy. Choć zwykle obie osoby deklarują, że tego rodzaju układ jest dla nich
odpowiedni, dokładniejsze zbadanie sprawy zwykle pokazuje, że albo jest to
związek w bardzo wczesnym stadium, albo mamy do czynienia z wersją
relacji typu „mistrz i uczennica”. Jedno z partnerów poświęca swój komfort i
przesuwa swoje granice na rzecz drugiego, często racjonalizując całą sprawę
i przekonując siebie, że taki układ jest satysfakcjonujący, a nawet
upragniony. W praktyce zazwyczaj okazuje się jednak, że racjonalizacja jest
bardzo płytka i nawet drobne jej poruszenie sprawia, że się rozpada,
ujawniając bardziej pierwotne pobudki typu „Zależy mi na nim/niej tak
bardzo, że jestem gotów/gotowa zgodzić się nawet na coś, co mi wybitnie nie
pasuje, byle by tylko ją/jego utrzymać przy sobie”.
Być może istnieją od tego wyjątki w tego rodzaju układach, w których relacje
są jednocześnie rozbudowane i oboje partnerów faktycznie czuje się w nich w
pełni komfortowo i całkowicie się dzięki nim realizuje. Jeśli jednak
znajdziesz się w takiej relacji lub planujesz jej stworzenie, zastanów się
poważnie, na ile taki układ będzie rzeczywiście dobry i satysfakcjonujący dla
obydwu stron.
Inne możliwości
Powyższe cztery (a w zasadzie trzy) główne rodzaje związków nie wyczerpują
listy, jednak większość pozostałych układów sprowadza się w praktyce do ich
wariacji. Oczywiście ograniczenie więzi jedynie do różnych relacji siły lub
dominacji byłoby zbytnim uproszczeniem i nie można by na tym zakończyć
ich opracowania. Jednocześnie jest to kwestia na tyle istotna, że
zdecydowanie warto się zastanowić, jak to wygląda w naszym związku.
Ćwiczenie
Równowaga sił
Jaki model związku byłby dla ciebie najlepszy? W jakim czułbyś się
najszczęśliwszy? Zastanów się nad tym i zapisz wnioski.
Weź pod uwagę, że w naszej kulturze społecznie akceptowana relacja
to albo równowaga sił (bez walki o dominację), albo dominacja
mężczyzny i uległość kobiety. Nie znaczy to, że te układy będą lepsze
czy gorsze od innych, natomiast jest wielce prawdopodobne, że twoim
pierwszym
wyuczonym
instynktem
może
być
automatyczne
wskazanie, bez głębszego przemyślenia sprawy, na jedno z tych
rozwiązań. Dlatego poświęć chwilę, by przyjrzeć się, czy twoja
pierwsza odpowiedź faktycznie pochodzi od ciebie, czy jest bardziej
wyuczona społecznie.
Możliwe, że ktoś będzie preferował społecznie wyuczony model
równowagi sił, a po zastanowieniu się stwierdzi, że faktycznie mu on
pasuje i widzi dla niego uzasadnienie. Jednocześnie ten drugi, głębszy
poziom świadomości w tym zakresie, sprawi, że motywacja do
wprowadzenia
takiego
modelu
we
własnym
życiu
będzie
zdecydowanie większa.
Wewnętrzny krajobraz
Gdy poznałeś już preferowany model związku w zakresie wpływu lub siły,
czas wypłynąć na głębsze wody. Zaproponowane na następnej stronie
ćwiczenie może na pierwszy rzut oka wydać się dość dziwne. Wykorzystuje
ono pewną specyficzną cechę umysłu. Mózg ludzki ewoluował do radzenia
sobie z bardzo konkretnym i namacalnym środowiskiem. W efekcie nie ma
w nim systemów pozwalających na bezpośrednią reprezentację bardziej
abstrakcyjnych i skomplikowanych idei, relacji i powiązań.
Mimo to umiemy wyobrażać sobie tak nienamacalną rzecz, jaką jest np.
czas. Dzieje się tak dzięki temu, że mózg tłumaczy różnego rodzaju
skomplikowane idee poprzez relacje bardziej namacalne, zrozumiałe i
prostsze.
Do najbardziej podstawowych relacji tego typu należy relacja przestrzenna.
Nasz mózg jest świetnie przystosowany do zarządzania obiektami w
przestrzeni. Doskonałym przykładem jest to, co dzieje się teraz, gdy czytamy
tę książkę, przewracając jej kolejne strony z odpowiednią siłą i pod
odpowiednim kątem, bez ich wyrywania. Może się to wydawać tak oczywiste
i banalne, ale w rzeczywistości jest to niesamowicie skomplikowane
zadanie. Gdy najlepsi fachowcy pracują nad nowymi modelami robotów, to
właśnie tego typu problemy stanowią dla nich największe wyzwania. My zaś
podczas, zdawałoby się, najprostszych czynności robimy to bez najmniejszego
wysiłku – ponieważ mózg jest do tego doskonale przystosowany.
Nie
powinno
więc
dziwić,
że
wiele
abstrakcyjnych
idei
jest
reprezentowanych właśnie dzięki temu systemowi. Badania psychologiczne
wykazały m.in. istnienie takich reprezentacji jak „linia czasu”, czyli
umysłowe opisanie nienamacalnego, niemożliwego do uchwycenia czasu w
formie przestrzennej mapy.
Co to wszystko ma wspólnego ze związkami? Wcześniej wspomniano, że
ćwiczenie, które za chwilę poznasz, może być nieco dziwne. Opiera się
bowiem na tym, że relacje z innymi osobami, w tym przypadku z partnerem
albo przynajmniej jego wyobrażeniem, również są reprezentowane
przestrzennie. Co więcej, twoje podejście do samego związku również
posiada taką reprezentację. Obie te rzeczy da się sprawdzić. Potrzebne będą:
trochę miejsca i przedmiot na tyle duży, by można było w nim stanąć
obydwiema nogami.
Ćwiczenie
Odkrywanie relacji przestrzennych, wersja podstawowa
Do tego ćwiczenia potrzebujesz około 2 x 2 m wolnej przestrzeni oraz
wspomniany przedmiot. Potraktuj go jako symbol rzeczy, w stosunku
do której badasz swoje ustawienie. Najlepiej, żeby była to rzecz, którą
można swobodnie przesunąć i podnieść, do której można wejść i w
której można stanąć obydwiema nogami. Świetnie nada się do tego
np. pudełko po butach. W opisie tego ćwiczenia przedmiot ten będzie
nazywany „pomocą”.
1. Zadbaj o odpowiednią przestrzeń i „pomoc”.
2. Połóż „pomoc” na środku miejsca wybranego do ćwiczenia.
Wyobraź sobie, że „pomoc” symbolizuje partnera, z którym
jesteś lub, jeśli nie jesteś w związku, potencjalnego
partnera. Chodzi o pewien stereotyp, wzór osoby, z którą
mógłbyś być, nie o konkretnego człowieka, z którym
chciałbyś wejść w związek. Możesz również wykonać to
ćwiczenie pod kątem konkretnej osoby, ale dopiero po
wykonaniu go w odniesieniu do „wzoru partnera”.
3. Skup się na „pomocy” i na tym, jakie emocje żywisz
względem partnera i jak się do niego odnosisz.
4. Po chwili skupienia zwróć uwagę, jakie miejsce „pomocy”
jest dla ciebie najbardziej naturalne. Czy ustawiłbyś się
przed nią? Za nią? Obok niej? Po lewej czy po prawej
stronie? Jak daleko od niej? A może podniósłbyś ją nad
głowę lub stanął w niej? A może wszedłbyś w nią tylko
jedną nogą, by ją przypilnować i mieć ją pod kontrolą?
Przeważająca większość ludzi odkrywa, że ze wszystkich pozycji
względem „pomocy”, czyli ze wszystkich postaw względem partnera,
jedno ustawienie jest najlepsze. Znajdź je i ustaw się w taki sposób.
Zastanów się chwilę nad konsekwencjami tej pozycji. Zwróć też uwagę
na to, jakie zachowanie przychodzi ci naturalnie wobec „pomocy” na
tym etapie ćwiczenia – czy np. stojąc przed nią, oczekujesz, że będzie
stale za tobą, czy masz wrażenie, że musiałbyś ją za sobą pociągnąć?
W rzeczywistości pudełko czy cokolwiek innego, czego używasz jako
„pomocy”, musiałoby być przez ciebie przesunięte, ale jeśli miałbyś
chwilę poudawać, to oczekiwałbyś, że jeśli byłoby to możliwe, to samo
by za tobą poszło czy musiałbyś je ciągnąć?
Co ważne, chociaż te ustawienia mają praktyczne konsekwencje
poddające się bardzo ścisłej logice, to na tym etapie ćwiczenia nie
powinieneś kierować się nią przy wyborze miejsca. Wybierz to, które
czujesz, że będzie dobre. Czasem mogą to być drobne różnice, w które
trzeba się chwilę wsłuchać, nim wychwyci się odpowiednie miejsce.
Przestrzenne położenie tego wyobrażenia wiąże się bezpośrednio z tym, jak
się zachowujesz w stosunku do danej relacji. Gdy znalazłeś już swoje miejsce
względem partnera, pomyśl o tym, co sugeruje wasze wzajemne położenie,
jak odnosi się do rzeczywistości.
Kilka najbardziej popularnych wzorców, które da się odczytać z takiego
ustawienia:
Ludzie stojący przed „pomocą” starają się nadawać kierunek w relacji.
Zwykle albo „ciągną za sobą partnera”, otwierając przed nim drogę, albo
ustawiają się na przedzie i mają nadzieję, że partner sam za nimi pójdzie,
oczekując jego wsparcia i licząc na to, że znajdą w nim oparcie.
(Metaforyczne zwroty, jakie używane są w tych opisach, nie są stosowane
przypadkowo. Język metafor bardzo dobrze opisuje te wewnętrzne
reprezentacje i „namacalne tłumaczenia abstrakcyjnych idei”, o których
mowa w tym rozdziale. Jeśli zaczniesz zwracać baczniejszą uwagę na
metafory, jakich używają ludzie, możesz odkryć, że często bardzo dosłownie i
konkretnie opisują w rozmowie noszone w sobie wyobrażenia).
Człowiek stojący z przodu nadaje kierunek relacji, decyduje, w którą stronę
idzie, i bierze na siebie odpowiedzialność. W tej pozycji może jednak łatwo
stracić z oczu partnera, przestać dbać o jego potrzeby, a nawet zbytnio się od
niego oddalić i pewnego dnia odkryć, że już nic go z nim nie łączy.
Ludzie stojący za „pomocą” starają się przekazać odpowiedzialność za
relację drugiej osobie. Mogą wspierać partnera albo nie być zbyt
zaangażowane, a nawet starać się utrzymać związek w miejscu, nie
pozwalając mu iść do przodu i się rozwinąć. Niekiedy tacy ludzie starają się
„wepchnąć” partnera w bardziej dominującą rolę, skłonić go, by przejął
kontrolę i odpowiedzialność.
Ograniczeniem tej pozycji jest oddanie odpowiedzialności za kierunek, w
którym podąża relacja, i przybranie biernej postawy.
Ludzie stojący obok „pomocy” starają się podążać równolegle do drugiej
osoby, towarzyszyć jej, ale ani nie kierować nią nadmiernie, ani jej zbytnio
nie ulegać. Zwykle taki układ jest dość niezależny, co sprawia, że obydwu
osobom łatwiej podjąć decyzję o ewentualnym rozstaniu. Relacja tego typu
jest bardziej partnerska i zrównoważona.
Ludzie stojący w „pomocy” są pochłonięci relacją i często okazuje się, że
w efekcie zatracili swoje granice. W związku może się to przejawiać np. tym,
że prawie lub w ogóle nie robią nic sami, tylko w ramach relacji z drugą
osobą. Taki brak granic może być przyjemny i budować intymność, ale
długofalowo jest raczej szkodliwy.
Ludzie trzymający „pomoc” nad sobą, na rękach itp. to „męczennicy”
poświęcający się, przynajmniej w swoich oczach, dla partnera czy relacji. To
osoby, które czują, że dźwigają wszystko na swoich barkach, i muszą
wszystko sami zrealizować. Oczywiście układ taki jest dość wyczerpujący i
często również dość kłopotliwy dla drugiej strony.
Ludzie trzymający „pomoc” pod sobą, pod obcasem itp. , nie tyle stojący
w niej, ile raczej na niej, to ludzie starający się kontrolować partnera,
zarządzać nim, ustawić go wedle swoich wyobrażeń i potrzeb, traktując go
bardziej jako swoją własność i rzecz niż drugą dorosłą osobę.
Oczywiście powyższe wzorce są jedynie dość ogólnymi opisami takich
zależności, ale już to powinno dać ci pewne wyczucie, jak poszczególne
reprezentacje wpływają na zachowania. Warto też wziąć pod uwagę, że choć
zwykle dominuje jedna relacja, to dana osoba może posługiwać się kilkoma
wzorcami. Co więcej, relacja z partnerem nie jest jedyną relacją, którą warto
sprawdzić za pomocą tej metody, o czym będzie można się przekonać,
korzystając z zaawansowanej wersji tego ćwiczenia.
Ćwiczenie
Odkrywanie relacji przestrzennych – wersja rozszerzona
W podstawowej wersji ćwiczenia pracowałeś z reprezentacją partnera.
W wersji zaawansowanej sprawdź ją odnośnie do związku jako
takiego, samej idei bycia w nim.
Następnie idź o krok dalej, wybierz drugą „pomoc” i sprawdź relację,
ustawiając w tym układzie oddzielnie związek, partnera i siebie
samego. W ten sposób sprawdzisz, jak odbierasz, na poziomie
instynktownym, gdzie druga osoba chciałaby, żebyś był względem
niej. Oczywiście jest to tylko pewne twoje wyobrażenie, ale oparte na
dużej ilości sygnałów, jakie wychwytujesz od innych ludzi na poziomie
podprogowym, a które mózg przetwarza i których używa do
wzbogacenia wewnętrznych reprezentacji.
Jeśli obecnie nie jesteś w związku, wykonaj to ćwiczenie względem
relacji, w której byłeś, albo takiej, z której myślisz, że coś może wyjść.
Zwłaszcza ten drugi przypadek jest ciekawy, ponieważ może ci
zasugerować, gdzie jesteś, a gdzie potencjalny partner poprzez
wysyłane ci sygnały chciałby, żebyś był w relacji do związku i do
niego. Z kolei wykonanie tego ćwiczenia pod kątem minionego
związku często pozwala na wychwycenie dużego źródła konfliktów, np.
jedno z partnerów chciało być bardziej pasywne, ale było nieustannie
wypychane na prowadzenie przez drugą osobę.
Ta technika, mająca swoje źródło w pracach Andrew Austina na temat
metafor, często przynosi zdumiewające efekty. Eksplorując przestrzenne
relacje z partnerem, ludzie ujawniają i bardzo namacalnie demonstrują
zachowania, które dotychczas nieświadomie powtarzali w swoim życiu.
Jednocześnie metoda ta może działać jako sposób nie tylko na
samopoznanie, lecz także na zmianę siebie.
Ćwiczenie
Modyfikacja relacji przestrzennych
1. Wybierz relację, nad którą chcesz pracować – niech będzie
to np. relacja z konkretnym partnerem lub relacja w związku
jako takim, choć oczywiście ćwiczenia tego można użyć
również do innych celów.
2. Zbadaj
reprezentację
tej
relacji,
jak
w
ćwiczeniu
„Odkrywanie relacji przestrzennych”.
3. Teraz, zostawiając „pomoc” w jej typowym dla ciebie
miejscu, zacznij celowo przyjmować pozycje inne niż ta,
którą normalnie byś wybrał, i sprawdzaj, jak się w nich
czujesz.
4. Znajdź dla siebie najbardziej komfortową pozycję. Być może
będzie to ta, w której zaczynałeś ćwiczenie – wtedy zakończ
je na tym etapie. Możesz jednak odkryć, że bardziej pasuje
ci inna pozycja niż dotychczas stosowana.
5. Pozostając w tej pozycji, zastanów się, jak ma się ona do
twojego codziennego życia. Jakie inne zachowania by się z
nią wiązały? Jak mógłbyś je zacząć stosować? Zanotuj
wnioski i zakończ ćwiczenie.
Modyfikując relację wobec drugiej osoby czy związku w ogóle, odkryjesz, że
również twoje zachowanie zacznie się nieco zmieniać. Jeśli chcesz
drastycznie zmienić swoje ustawienie, może to wymagać nieco świadomego
wsparcia (stąd punkt piąty powyższego ćwiczenia), ale na pewno możesz
oczekiwać, że zaskoczysz siebie swoimi, innymi niż do tej pory,
zachowaniami.
Jednocześnie
to
ćwiczenie,
jak
żadne
inne,
pokazuje,
jak
wiele
nieuświadomionych wzorców zachowań w sobie nosimy. Zwykle wspomagają
one nasze życie, ale zwłaszcza w wypadku związków mogą w kluczowym
momencie okazać się zupełnie niedopasowane. Dlatego kolejny rozdział
poświęcony będzie odkrywaniu takich wzorców w nas samych i ich
modyfikacjom.
Więcej na: www.ebook4all.pl
Rozdział 4
Jak wewnętrznie
przygotować się do
szczęśliwego związku?
Z tego rozdziału dowiesz się:
jaki
wpływ
mają
na
ciebie
dotychczasowe
doświadczenia i co z tym robić;
jaką rolę odgrywają w twoim życiu przekonania;
jak weryfikować przydatność swoich przekonań;
jak modyfikować swoje przekonania.
Przykład
Historia z życia wzięta…
Rafał nie potrafił tego zrozumieć: każdy związek, w którym był,
zaczynał się świetnie, po czym po około trzech miesiącach kończył się
ogromną awanturą. Co gorsza, chłopak był w pełni świadomy, że
zwykle to on doprowadzał do kłótni. Wiedział, co robił, by uzyskać taki
efekt, a mimo to po prostu nie potrafił się powstrzymać, gdy przyszło
co do czego.
Czuł, jakby był sterowany autopilotem. Nagle zdawał sobie sprawę, że
znów robi dokładnie to samo, co doprowadziło do porażki jego minione
związki. Niestety, wiedza ta nie pozwalała mu przestać to robić, co
najwyżej pogłębiała jego frustrację, gdy po raz kolejny odkrywał, że
właśnie uczynił coś, o szkodliwości czego doskonale wiedział.
W końcu, sfrustrowany, zaczął przeglądać różnego rodzaju poradniki i
w jednym z nich znalazł coś, co dosłownie odmieniło jego życie. Nie
wydarzyło się to oczywiście od razu, wymagało od niego pewnej pracy,
ale efekty, jakie dzięki temu uzyskał, okazały się absolutnie
zdumiewające.
Tym, co odkrył Rafał, były metody eksploracji i zmiany przekonań. Jak
się okazało, nosił w sobie bardzo wiele przeświadczeń, w dużej mierze
przejętych w wyniku obserwacji związku swoich rodziców i uczenia się
ich zachowań, które w wypadku jego relacji były po prostu sabotujące.
Te
przekonania,
najczęściej
sprowadzające
się
do
błędnych,
automatycznych interpretacji zachowań partnerek, sprawiały, że nawet
gdy one próbowały rozwiązać konflikt, jaki powstawał w relacji, on
interpretował to jako atak i jeszcze zaogniał sytuację.
Aby zapobiec takiemu zachowaniu, potrzebował przepracować wiele
swoich przekonań, co wymagało od niego uporu i zaangażowania. Nie
było to trudne, ale czasochłonne i nieco męczące. Rafał jednak uznał,
że gra była warta świeczki, i nie pomylił się. Znajomi mówili mu
później, że stał się zupełnie innym człowiekiem.
Bagaż doświadczeń
Jednym z powodów, dla których w poprzednich rozdziałach omówiony i
opracowany został tak duży temat jak autoanaliza i przyjrzano się
potrzebom, było wyczulenie cię na różne przekonania, założenia, kulturowe
i rodzinne nakazy i standardy, jakie nosisz w sobie. Niewielu ludzi w pełni
zdaje sobie sprawę z tego, jak duży bagaż doświadczeń i wpływów dźwiga ze
sobą i jak wpływa on na ich życie. Miałeś szansę zobaczyć niektóre jego
przejawy. Wrócimy do nich i zastanowisz się nad tym, które z nich warto
zachować dla siebie, a których lepiej się pozbyć jako zbędnego obciążenia.
Ćwiczenie
Co ze sobą nosisz?
Przejrzyj wszystkie notatki, jakie wykonałeś podczas lektury tej książki.
Jakie przekonania znajdujesz w nich nt. siebie, swojej roli w związku,
związków jako takich, roli kobiet i mężczyzn w związkach itp.?
Wypisz wszystkie, jakie zauważysz – przydadzą się w dalszej części
tego rozdziału.
Zdradliwe drogowskazy
Przekonania można porównać do drogowskazów ustawionych w twoim
wewnętrznym świecie. Znaki w codziennym życiu pokazują, dokąd dojdziesz,
idąc daną drogą niekiedy również podpowiadają, jaką odległość masz do
pokonania. Przekonania mają pełnić podobną funkcję, pozwalając szybko
interpretować to, co zachodzi w twoim życiu i wewnątrz ciebie. Mają
pomagać łatwo odpowiedzieć na pytania: „Dokąd to prowadzi? Jak mam się
teraz zachować?”.
Problem w tym, że wiele tych drogowskazów jest już nieważnych, a niektóre
nigdy nie były aktualne. Co gorsza, w większości przypadków ludzie jeżdżą
daną drogą jakby w transie, postępują zgodnie z drogowskazami, ale nie są
świadomi, że one w ogóle tam są. Nic więc dziwnego, że osoby te czasem
schodzą na manowce. Takie, niestety, mogą być skutki korzystania z
nietrafnych wskazówek – o czym zresztą kilka lat temu przekonał się pewien
kierowca, który podążając za mapą GPS, wjechał samochodem do stawu.
Ludzie uczą się przekonań na kilka sposobów. Ogromną ich część po prostu
przejmują od innych ludzi ze swojego otoczenia: rodziców, innych członków
rodziny, przyjaciół i znajomych. Cały proces edukacji i socjalizacji w dużej
mierze opiera się na nasyceniu dorastającego człowieka przekonaniami nt.
tego, co dobre, co złe, kiedy i jak należy się zachowywać. Ogólnie rzecz
biorąc, jest to bardzo dobre – dzięki temu nie musisz np. wsadzać ręki do
garnka z gotującą się wodą, by wiedzieć, że to nie jest dobry pomysł.
Jednocześnie wśród przekazywanych przekonań znajdą się też takie, które są
w twoim przypadku nieaktualne i nietrafne. Jeśli mimo to je przyjmiesz – a
przynajmniej niektóre z nich zaakceptujesz – za jakiś czas może to mieć
negatywne konsekwencje.
Innym sposobem uczenia się przekonań jest wnioskowanie z własnego
doświadczenia. Podobnie jak w przypadku nauki od innych ludzi zwykle
system ten działa całkiem dobrze. Ludzki umysł nie jest jednak idealnie
skuteczny w procesie wnioskowania i czasami ignoruje kluczowe informacje
lub przeciwnie – uogólnia pojedynczy przypadek, generalizując go (np. „Mój
pierwszy związek się nie udał, więc zupełnie nie nadaję się do związków”).
Tego rodzaju przekonania potrafią być jeszcze bardziej trwałe i uparcie w nas
tkwić.
Na
szczęście
nie
jesteś
bezbronny
wobec
swoich
wewnętrznych
drogowskazów. Możesz je weryfikować, sprawdzać, czy pomagają dotrzeć
tam, gdzie chciałbyś być, a w razie potrzeby – zmienić je tak, by lepiej tobą
kierowały. Nie chodzi o to, by nie mieć przekonań – drogowskazy i
automapy są bardzo przydatne. Ważne jest tylko to, by były one aktualne i
pomocne.
W sprawdzeniu skuteczności tych drogowskazów będzie pomocne poniższe
ćwiczenie, pochodzące z tzw. racjonalnej terapii zachowań.
Ćwiczenie
Test: „Czy twoje przekonania są zdrowe?”
Metoda ta, pochodząca z tzw. racjonalnej terapii zachowań, jednej z
odmian terapii behawioralno-poznawczej, może zostać wykorzystana
do sprawdzenia, czy określone przekonanie, które posiadasz, jest dla
ciebie korzystne.
Wybierz przekonanie, nad którym chcesz pracować, i zadaj sobie pięć
poniższych pytań:
1. Czy to przekonanie jest oparte na faktach? Za fakt uznaj to,
co mogłaby zarejestrować np. kamera wideo, bez
dodawania jakiejkolwiek interpretacji. „Długo podtrzymywał
kontakt wzrokowy” będzie faktem, ale „Próbował mnie
zmiażdżyć wzrokiem” już nie, bo mógł być np. zamyślony.
2. Czy to przekonanie pomaga mi osiągać bliższe lub dalsze
cele?
3. Czy to przekonanie pomaga mi się czuć tak, jak bym chciał?
4. Czy to przekonanie pomaga mi chronić moje życie lub
zdrowie?
5. Czy to przekonanie pomaga mi unikać większych konfliktów
lub je zażegnywać?
Jedyne dopuszczalne w tym ćwiczeniu odpowiedzi to:
a) tak
b) nie
c) nie wiem
d) nie sposób ocenić.
Gdy już odpowiesz na pytania, możesz zweryfikować poprawność
przekonania wg następujących reguł:
1. Jeśli na trzy lub więcej pytań odpowiedziałeś „nie”, to
znaczy, że przekonanie nie jest zdrowe.
2. Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi „nie”, to
przekonanie nie jest zdrowe, ponieważ zdrowe przekonanie
nie może być sprzeczne z faktami (patrząc długoterminowo,
przekonania sprzeczne z faktami zawsze będą miały
negatywne konsekwencje).
3. W innych przypadkach przekonanie prawdopodobnie nie jest
dla ciebie szkodliwe, co nie zmienia faktu, że możesz wciąż
szukać sposobów na jego usprawnienie.
Przykład
Marek ma przekonanie: „Rolą kobiety jest siedzieć w domu, dbać o
dzieci i porządek”. Było już ono źródłem pewnych konfliktów w jego
związkach, dlatego Marek postanawia wykonać to ćwiczenie i
sprawdzić, czy to z nim coś jest nie tak, czy też po prostu do tej pory
trafiał na nieodpowiednie kobiety.
Zadaje sobie pięć pytań.
1. „Czy moja opinia jest oparta na faktach? Tak. Chociaż… W
zasadzie to chyba nie, w końcu np. amazonki w domu nie
siedziały. Gdyby powiedzieć, że tradycyjnie w naszej
kulturze taka była rola kobiety, to byłoby to oparte na
faktach, ale czy tak jest dzisiaj? Nie, a zatem odpowiedź
chyba jednak brzmi: nie. Moje przekonanie nie jest też
sprzeczne z faktami, bo nie można powiedzieć, że fakty
pokazują, że nie jest to rola kobiety, ale generalnie
odpowiedź to: nie”.
Odpowiedź 1: NIE
2. „Czy pomaga mi osiągać moje cele? Cóż, chciałbym być w
związku, w którym kobieta dba o dom, więc odpowiem:
tak, ale jednak przede wszystkim chciałbym mieć szczęśliwy
związek, a przez to przekonanie do tej pory nie mam
żadnego. Czyli chyba również odpowiem, że nie”.
Odpowiedź 2: NIE
3. „Czy przekonanie pomaga mi czuć się tak, jak bym chciał?
Zdecydowanie nie. To ono spowodowało wszystkie kłótnie,
a wtedy nie czułem się najlepiej”.
Odpowiedź 3: NIE
4. „Czy pomaga mi chronić życie lub zdrowie? W zasadzie nie
sposób tego odnieść, więc chyba wybiorę odpowiedź d”.
Odpowiedź 4: NIE MOŻNA OCENIĆ
5. „Czy pomaga mi unikać konfliktów? Oj, zdecydowanie nie.
Tworzy ich całą masę!”
Odpowiedź 5: NIE
Marek przygląda się swoim zapiskom i stwierdza, że odpowiedział
cztery razy „nie” i raz „nie można ocenić”, a więc jego przekonanie
zdecydowanie kwalifikuje się do zmiany. Mężczyzna zaczyna się
zastanawiać, co mógłby z nim zrobić, aby dawało lepsze efekty.
Teraz, gdy wiesz już, jak weryfikować jakość przekonania, które w sobie
nosisz, możesz dokładnie mu się przyjrzeć. Ćwiczenie „Co ze sobą nosisz?”
było pewnego rodzaju rozgrzewką, a teraz odpowiesz sobie na kilkanaście
pytań dotyczących bardzo konkretnie tego, co myślisz o sobie i związkach.
Ćwiczenie
Bagaż wnoszony do związku
Poniżej znajdziesz listę tematów. Wypisz co najmniej po jednym
przekonaniu dotyczącym wymienionych obszarów życia. Jeśli masz
ochotę, to wymień wszystkie, jakie przyjdą ci do głowy.
Jakie są twoje umiejętności w budowaniu kontaktów z innymi ludźmi?
Jaka jest twoja wartość jako partnera w związku?
Kim powinien być mężczyzna w związku?
Kim powinna być kobieta w związku?
Jakie jest twoje zachowanie w stosunku do kobiet?
Jakie jest twoje zachowanie w stosunku do mężczyzn?
Jak oceniasz swoją atrakcyjność dla kobiet?
Jak oceniasz swoją atrakcyjność dla mężczyzn?
Czy jesteś lubiany przez kobiety?
Czy jesteś lubiany przez mężczyzn?
Jak funkcjonują twoje związki?
Czy nadajesz się do związku?
Co wnosisz do związku?
Co jest twoją największą zaletą w związku?
Co jest twoją największą wadą w związku?
Co może pomagać innym być z tobą w związku?
Co może utrudniać innym być z tobą w związku?
Czy jesteś wartościowym partnerem w związku?
Jeśli po drodze przyjdą ci do głowy inne podobne pytania, oczywiście
odpowiedz również na nie. Im więcej przekonań wydobędziesz, tym
lepiej.
Niektóre z tych pytań mogą ci się wydać dziwne, np. „Jak oceniasz
swoją atrakcyjność dla mężczyzn?”, jeśli sam jesteś mężczyzną. W
jakiejś mierze pojawiły się one w tej liście po to, by ułatwić sprawę obu
płciom, ale pełnią też dodatkową funkcję. Jeśli na któreś z nich
zareagowałeś bardziej emocjonalnie, warto, byś zwrócił na nie uwagę i
wypisał przekonania, jakie się z nim wiążą.
Po wypisaniu wszystkich przekonań zweryfikuj każde z nich za pomocą
testu „Czy twoje przekonania są zdrowe?”. Dzięki temu nie tylko
zyskasz wprawę w stosowaniu tego narzędzia, lecz także dowiesz się,
które przekonania warto zmienić.
Jak zmieniać przekonania?
Teraz, gdy zbadałeś już swoje przekonania i wiesz, które ci służą, a których
lepiej się pozbyć, czas zabrać się za korektę tych, które ci szkodzą. Tu jednak
pojawia się pewien problem: przekonania nie tak łatwo zmienić! Nawet
wiedząc, że któreś jest błędne i niekorzystne, ludzie potrafią się go mocno
trzymać.
To paradoksalne, zdawałoby się, zachowanie ma silne uzasadnienie
ewolucyjne. Gdy nasi praprzodkowie mieszkali jeszcze na sawannie, świat
był dużo prostszy i mniej zmienny niż obecnie. Przekonania też były
prostsze, a jeśli okazywały się prawdziwe, pomagały przetrwać. I odwrotnie
− im dłużej ktoś żył z danym przekonaniem, tym bardziej prawdopodobne,
że było ono prawdziwe i nie opłacało się go zmieniać, gdyby zetknął się z
dowodami obalającymi jego trafność. Jeśli np. przez 20 lat ktoś wiedział, że
dana droga jest niebezpieczna, bo grasują na niej tygrysy, ale pewnego dnia
nie wypatrzył tam śladów tygrysa, to i tak opłacało się wierzyć, że droga ta
jest niebezpieczna. Być może tygrys akurat tym razem polował gdzie indziej,
ale następnego dnia miał wrócić? Gdyby ten praczłowiek zbyt łatwo zmienił
swoje przekonanie, skończyłby jako obiad tygrysa. A że tygrysie obiady nie
zostawiają zwykle zbyt licznego potomstwa, ewolucja sprzyjała tym, którzy
opornie zmieniali przekonania.
Na szczęście system ten nie jest idealnie szczelny i istnieje kilka sposobów
na jego obejście. Jednym z nich jest zgłębienie przekonania na tyle, by
jednocześnie zachować je i zmienić. Wystarczy je doprecyzować tak, by wciąż
było tym samym przekonaniem, ale żeby wynikało z niego coś innego.
Metodę tę poznasz w poniższym ćwiczeniu.
Ćwiczenie
Eksploracja przekonań
Przekonania zawsze stanowią pewnego rodzaju uproszczenia, dlatego
poprzez zbadanie ich granic i źródeł można znaleźć sposób na ich
podważenie, a w efekcie zmianę. Zadawanie odpowiednich pytań i
szukanie odpowiedzi pozwoli ci określić miejsca, w których przekonanie
jest zafałszowane i nietrafne.
Szczególnie skuteczne są takie pytania jak:
Dlaczego?
Skąd wiesz?
Czego przejawem to jest?
Czego przejawem to nie jest?
W jakich sytuacjach?
W jakich sytuacjach nie?
Jak często?
W czyjej opinii?
Kiedy?
Gdzie?
Z kim?
Jakie są wyjątki?
Czy inni też tak uważają?
Dlaczego uważają inaczej niż ja?
Co by było, gdyby było inaczej?
Gdyby było inaczej, po czym mógłbym to poznać?
Co z tego wynika?
Tego rodzaju dialog ze sobą może zająć dużo czasu, ale jest bardzo
skuteczną metodą. Przydatnym rozwiązaniem jest rozpisanie go na
kartce, co pozwoli ci bardziej obiektywnie spojrzeć na sytuację oraz
łatwiej dostrzec słabe punkty przekonania. Przy tego typu badaniu
najlepiej nie planować z góry określonego kierunku eksploracji ani jej
celu, a zamiast tego podejść do zadania jak podróżnik odkrywający
nową krainę albo dziecko bawiące się nową zabawką. Nie wiadomo,
co odkryjesz, dokąd warto pójść ani czemu się przyjrzeć, więc po
prostu podążasz za tym, co akurat wydaje ci się ciekawe. Jeśli w
pewnym momencie nie dojrzysz już interesujących dróg do obrania,
zawsze możesz się cofnąć i poszukać gdzie indziej.
1. Wybierz przekonanie, nad którym chcesz popracować.
2. Zacznij je badać, zadając pytania związane z nim, i postaraj
się lepiej je zrozumieć.
3. Co jakiś czas zrób przerwę i podsumuj, jak teraz oceniasz
sytuację. Takie momenty zatrzymania stanowią podstawę
nowego przekonania, które zastąpi stare.
4. Kontynuuj
pracę
do
momentu,
gdy
dojdziesz
do
zadowalającego cię przekonania lub gdy nie będziesz w
stanie przez pięć minut zadać żadnego nowego pytania.
Przykład
Marek stwierdził już, że jego przekonanie: „Rolą kobiety jest
siedzieć w domu, dbać o dzieci i porządek” nie jest zdrowe i
wymaga zmiany. Zaczyna więc je eksplorować.
Przekonanie: „Rolą kobiety jest siedzieć w domu, dbać o
dzieci i porządek”.
Eksploracja: Dlaczego?
P: Bo zawsze tak było, że mężczyzna zarabiał, a kobieta
siedziała w domu.
E: Czy są jakieś wyjątki?
P: Kiedy mężczyzny nie było albo zarabiał za mało, to wtedy
kobieta szła do pracy, ale to oznaka tego, że mężczyzna się nie
sprawdzał.
E: Czy wszyscy tak myślą?
P: Chyba nie. Czytałem o tym, że wielu wielkich artystów
mogło rozwinąć swój warsztat tylko dzięki temu, że długo
utrzymywały ich partnerki, a oni mieli czas, by pisać albo
malować.
E:
Czy
tacy
artyści,
gdy
już
osiągnęli
sławę,
byli
nieudacznikami?
P: Oczywiście, że nie.
E: Czyli mężczyzna może nie być nieudacznikiem, nawet jeżeli
jego kobieta pracuje?
P: Czasem tak, ale nie zawsze.
E: Czy są jeszcze jakieś inne sytuacje tego typu?
P: Gdy np. mężczyzna bardzo spełnia się w swojej pracy i ją
uwielbia, choć nie zarabia w niej dużo.
E: Czy dopuszczasz możliwość, że ty byłbyś takim mężczyzną?
P: Wolałbym nie, ale może tak się zdarzyć.
E: Czy rola kobiety jest zależna od tego, „co może się
zdarzyć”?
P: Nie, to bez sensu. Może lepiej byłoby powiedzieć, że ja
czułbym się bardziej spełniony jako mężczyzna i partner,
gdyby moja kobieta nie pracowała i zajmowała się domem.
E: Czy to przekonanie jest dla ciebie zdrowe?
Na tym etapie eksploracji Marek stwierdził, że musi
przetestować, czy nowe przekonanie, do którego doszedł, jest
dla niego zdrowe i w zależności od wyniku testu ewentualnie
wróci do dalszej eksploracji.
Drugie ćwiczenie wykorzystuje wspomnianą zasadę: „Im dłużej mamy
dane przekonanie, tym bardziej pomaga nam ono przeżyć” i opiera się
na dodaniu fałszywego wspomnienia i wynikającego z niego
przekonania podważającego to, w co obecnie wierzymy. Z perspektywy
neurologicznej, zwłaszcza po upływie pewnego czasu, mózg nie widzi
różnicy między prawdziwym a fałszywym wspomnieniem, zlewają mu
się one w jedno. Dzieje się tak, ponieważ pamięć to nie kamera wideo,
tylko niezwykle twórczy proces, a każde przywołanie wspomnienia to
tak naprawdę stworzenie go na nowo. Większość ludzi zna zresztą
sytuacje, szczególnie z okresu, gdy w ich życiu dużo się działo, w
których zdarzyło im się zastanawiać, czy coś, o czym myślą,
rzeczywiście im się wydarzyło, czy się przyśniło, czy może ktoś im o
tym tylko opowiedział albo gdzieś o tym przeczytali. To właśnie
przykład takiej kreatywnej pamięci w działaniu.
Ćwiczenie
„W rzeczywistości było inaczej”
1. Wybierz przekonanie, nad którym chciałbyś pracować.
2. Wyobraź sobie na podłodze swoją linię czasu. To linia, na
której mieszczą się wszystkie wydarzenia, które miały
miejsce w twoim życiu i wszystkie, które dopiero się
wydarzą.
3. Stań w punkcie odpowiadającym chwili obecnej.
4. Teraz cofnij się na linii czasu aż do momentu tuż przed
swoimi narodzinami.
5. Pomyśl, co chciałbyś przekazać sobie samemu jako prezent
na swoje narodziny. Niech przekaz ten sprawi, że gdy
dorośniesz,
nie
będziesz
musiał
zmieniać
swojego
przekonania, ponieważ być może w ogóle nigdy go nie
wykształcisz lub pozbędziesz się go wcześniej. Przekazy,
które warto w tym miejscu zastosować to np.: „Możesz być
kochany”, „Jesteś w stanie stworzyć wartościowy związek”,
„Masz możliwość być szczęśliwy”. Lepiej natomiast unikać
stwierdzeń w rodzaju „Jesteś szczęśliwy”. Gdybyś faktycznie
był, nie potrzebowałbyś przekazywać sobie przesłania, a
jeśli nie jesteś, to przekaz sprzeczny z faktami łamie
pierwszą zasadę testu zdrowych przekonań. Zastanów się i
wybierz odpowiedni do sytuacji.
6. Po przekazaniu sobie przesłania, przejdź przez swoje życie
aż do chwili obecnej. Obserwuj, jak wpłynęła ona na twoje
życie i sytuacje, które się w nim pojawiały. Być może
patrzysz na nie teraz inaczej? Może niektóre straciły zupełnie
znaczenie?
7. Pomyśl teraz o przekonaniu, nad którym zacząłeś pracę.
Czy jest ono jeszcze dla ciebie ważne?
Przykład
Marek stwierdził, że jego nowe przekonanie: „Będę się czuł lepiej i
bardziej męsko, jeśli moja partnerka nie będzie pracowała, a będzie
zajmowała się domem” nie jest dla niego zdrowe i postanowił
zastosować drugie ćwiczenie.
Po zastanowieniu stwierdził, że przesłaniem, które byłoby dla niego
dobre w tej sytuacji, jest: „Możesz być bardzo męski w każdym
związku”. Cofnął się w wyobraźni do momentu powstania swojej
pierwszej komórki. Z pewnym zaskoczeniem stwierdził jednak, że ta
wyobrażona komórka nie wydaje się zbyt zadowolona. Pomyślał więc
jeszcze chwilę i zmienił przesłanie na: „Możesz być bardzo męski” i
zauważył, że tym razem komórka reaguje pozytywnie.
Następnie wyobraził sobie, jak mając „w sobie” ten przekaz, rośnie i
przychodzi na świat, a następnie dorasta. Z niemałym zaskoczeniem
odkrył, że ma teraz dużo większy dystans do dziecięcego
przedrzeźniania, które kiedyś tak go irytowało i bolało, oraz do tego,
gdy inne dzieciaki śmiały się z jego wysokiego głosu i późnej mutacji.
Stwierdził
również,
że
zdecydowanie
inaczej
ocenia
swoje
dotychczasowe związki i relacje z kobietami. Rozumiał, co tak bardzo
irytowało je w jego zachowaniu i czemu te związki tak szybko się
rozpadały.
Pomyślał jeszcze raz o przekonaniu, które chciał w ten sposób
skorygować, i się uśmiechnął. Jakie niby miało znaczenie, co robi jego
kobieta? Jaki facet by się tym przejmował i uznawał, że rzutuje to na
jego męskość? W końcu facetem albo się jest, albo nie, a w tym
momencie Marek wiedział, że po prostu nim jest i może w końcu
przestać to sobie udowadniać.
Proces samooczyszczania
Praca nad przekonaniami, opisana w tym rozdziale, to spore wyzwanie.
Jednocześnie jest niezwykle ważna oraz owocna i dlatego zdecydowanie
warto poświęcić na nią odpowiednio dużo czasu. Są jednak jeszcze dwie inne
kwestie, które trzeba poruszyć przy omawianiu bagażu, jaki ludzie wnoszą
do nowego związku. Są to:
Autokonformizm – ludzie niezwykle łatwo nabierają nowych nawyków. Jak
pokazują
badania,
sam
fakt,
iż
kiedyś
coś
zrobiliśmy,
zwiększa
prawdopodobieństwo, że w podobnej sytuacji zachowamy się tak samo –
nawet jeśli będzie ona tylko podobna, a nie taka sama. Np. jeśli kiedyś
przyszliśmy
na
randkę
zdenerwowani
i
złośliwie
komentowaliśmy
wypowiedzi drugiej osoby, to na następnej randce z tą lub inną osobą nie
będziemy już zdenerwowani, ale prawdopodobnie sięgniemy po takie same
złośliwości. Możemy oczywiście zmienić swoje zachowanie, ale musimy
świadomie zdecydować się na inne traktowanie partnera.
Dobrą stroną tego jest fakt, że w wyniku działania tych samych
mechanizmów zachowania pozytywne również są powtarzane automatycznie.
Można to wykorzystać, „programując się” tak, aby postępować w sposób
pożądany w określonej sytuacji. Więcej na ten temat, wraz z propozycjami
praktycznego zastosowania tego ćwiczenia, znajdzie się w części nt.
ulepszania istniejącego związku.
„Zawieszenie” w minionym związku – to prawdopodobnie najczęstsza
forma nieszczęśliwego zakochania, choć zdumiewająco rzadko osoby mające
ten problem starają się go naprawić. Często nawet nie wiedzą, że to
możliwe. Zazwyczaj wchodząc w nowy związek, mają nadzieję na
powodzenie dotychczasowego, że może jakoś uda się go odratować lub
stworzyć coś z ukochaną osobą, z którą nic wcześniej nie wyszło.
Pielęgnowanie w sobie nadziei i „zawieszenia” w minionym związku jest
niebywale destrukcyjne, ponieważ uniemożliwia pełne zaangażowanie w
nowy. Ludzie dają się zwieść fałszywym pozorom, gdyż obawiają się, że
utracą szansę na powrót do poprzedniego związku. Dzieje się tak nawet
wtedy, gdy jej tak naprawdę nie ma.
Jeśli dostrzegasz u siebie takie skłonności, powinieneś przeczytać część
poświęconą kończeniu związków i dochodzeniu po nich do siebie. Ćwiczenia
dotyczące tzw. odkochania, pomogą w zamknięciu tego rozdziału w życiu i
zabraniu się za budowanie prawdziwego szczęścia.
Podsumowanie części I
Ta część wymagała dużo pracy i skupienia. Trzeba było przemyśleć rzeczy,
nad którymi większość osób nigdy się nie zastanawia. Jeśli udało ci się
wykonać dotychczasowe ćwiczenia, znasz teraz siebie dużo lepiej niż
wcześniej. Wiesz, czego oczekujesz, jaki związek sprawi ci przyjemność,
potrafisz również zidentyfikować swoje uwarunkowania i przekonania oraz
zmienić je w razie potrzeby.
To wszystko jest niezwykle cenne – to skarb, który znajduje się w zasięgu
wszystkich ludzi, po który jednak niemal nikt nie sięga. Nikt nie wie, że tam
jest i że można go wziąć. Ty już go masz. Korzystaj z niego.
Następna część przeznaczona jest dla osób, które dopiero planują stworzyć
związek. Być może nigdy w żadnym nie były, a może jakiś zakończyły i
szukają kolejnego. Bez względu na to, w jakiej są sytuacji, znajdą tam coś dla
siebie.
Część druga
Dla szukających
Ta część książki przeznaczona jest dla tych, którzy szukają lub dopiero
zamierzają szukać partnera. Jest napisana tak, by mogły z niej skorzystać
zarówno osoby pragnące zbudować swój pierwszy związek, mające już wiele
związków za sobą, ale próbujące zbudować kolejny, tym razem trwały, jak i
osoby, które przez długi czas były w związku i są przez to zdecydowanie
poza „randkowym rynkiem”.
Trzeba zaznaczyć, że ten materiał został napisany dla zainteresowanych
zbudowaniem trwalszej relacji, dlatego ludzie czekający na krótkoterminowe
przygody mogą patrzeć na niektóre zagadnienia z nieco innej perspektywy.
Z tej części dowiesz się:
jakie są najpopularniejsze i najbardziej szkodliwe mity
nt. tego, jaki powinien być związek;
jak skutecznie szukać wymarzonego partnera i jak
odkryć, kim jest taka osoba;
jak skutecznie poznawać nowych ludzi i budować z
nimi relacje;
jak ocenić, czy związek stał się poważny.
Rozdział 5
Mity na temat miłości i
związków
Z tego rozdziału dowiesz się:
jak mity nt. związków wpływają destrukcyjnie na
rzeczywiste relacje;
jakie są najpopularniejsze mity o związkach, a jak
wyglądają fakty;
jak nie dać się złapać na fantazje nt. związków.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Miłość przychodzi po prostu sama. Pewnego dnia znajdzie się taka
osoba, wpadnę na nią przez przypadek… W każdym razie wyda mi się
to przypadkowe, bo w rzeczywistości będzie to przeznaczenie. Wpadnę
na nią i będę wiedziała, że to jest to. Potem już zawsze będziemy
razem – Basia spojrzała na mnie, kończąc opowiadać o swojej wizji, po
czym spytała z powątpiewaniem: – Dlaczego więc mówisz mi, że
powinnam sobie poszukać kogoś, starać się nawiązywać znajomości z
ludźmi, sama coś proponować? Przecież to nie tak działa. Wiem o tym,
u moich znajomych było dokładnie tak, jak ci mówię, więc u mnie też
tak będzie.
− Rozumiem. Jak długo masz już takie podejście do miłości?
− Od zawsze.
− Czyli ile? Podaj mi, proszę, konkretną odpowiedź.
− Niech będzie, że od 20 lat, wcześniej byłam za mała, by o tym
myśleć.
− I przez ten czas udało ci się trafić na taką osobę?
− Przecież nie byłoby mnie tutaj, gdybym trafiła. Kilka razy wydawało
mi się, że znalazłam tę jedyną osobę, ale zawsze to nie było jednak
to.
− Czyli przez 20 lat to podejście nie przyniosło efektów. Powiedz mi,
proszę, jeszcze jedno – jak długo chcesz jeszcze na nim polegać i
czekać?
− Do skutku.
− Znowu poprosiłbym jednak o konkretną odpowiedź: Ile lat jeszcze
chcesz żyć, licząc na to, że coś się zmieni bez twojego udziału?
Kolejnych 20? 30? 40 lat?
Basia spojrzała na mnie z pewnym zaskoczeniem.
− Nigdy nie myślałam tak o tym. Ale przecież Robert i Wanda… oni po
prostu na siebie wpadli.
− Możliwe. Niektórzy po prostu znajdują na ulicy walizkę z pieniędzmi
albo wygrywają dziesięć milionów w lotto. Większości to się jednak nie
zdarza. To twoje życie, ty podejmujesz decyzje. Czy chcesz nim dalej
grać i ryzykować, że przecieknie ci przez palce?
W oparach mitologii
Niewiele obszarów ludzkiego życia jest tak przesiąkniętych mitami jak
miłość i związki. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu wiążą się z życiem
wewnętrznym ludzi, a to otwiera przestrzeń na ogromną ilość mitów i
fantazji. Fantazji, trzeba dodać, często wzmacnianych przez kulturę
popularną.
Od
wieków
romanse
stanowią
jedną
z
najsilniej
reprezentowanych odmian literatury, jednocześnie kształtują kulturę i są
przez nią kształtowane.
W efekcie ludzka wizja związku jest bardzo złożona i często mocno oderwana
od rzeczywistości. Na oczekiwania wobec związku wpływa nie tylko związek
naszych rodziców, lecz także wszystkie związki znajomych, związki
przedstawione w bajkach, filmach, książkach, a nawet w żartach, z którymi
się zetknęliśmy. Oczywiście pewne wzorce są silniejsze i wywierają na nas
większy wpływ niż inne, potrafią też wprowadzić sporo zamieszania w
postrzeganiu związków. Wiele osób jest w stanie łączyć tak sprzeczne wizje
na ich temat, jak np. patologiczny wzór relacji rodziców połączony z
bajkowym scenariuszem à la Kopciuszek czy Pretty Woman, w którym
kobieta
jest
jedynie
dodatkiem
mężczyzny,
zmieszany
z
wizją
równouprawnienia i partnerskiego związku, w który po równo angażują się
obydwie osoby. Te wizje nie są spójne i m.in. dlatego pierwsza część tej
książki poświęcona była klarowaniu własnej opinii i próbie dostrzeżenia
ewentualnych problemów i sprzeczności z nią związanych.
Jednocześnie funkcjonują pewne mity dotyczące związków, które powtarzają
się tak często i tak silnie wpływają na życie ludzi, że należy je omówić i
skonfrontować z rzeczywistością. Im właśnie poświęcony jest ten rozdział.
Jak grom z jasnego nieba
Idealistyczno-romantyczna wizja miłości jako czegoś, co nagle spada na
człowieka, uderza go niczym grom z jasnego nieba i całkowicie pochłania,
niewątpliwie jest atrakcyjna. Nic dziwnego, że stała się podstawą ogromnej
liczby powieści i filmów romantycznych.
Rzeczywistość jest zwykle nieco inna. Owszem, zauroczenie – ten bardziej
prymitywny, chemiczny aspekt miłości może spaść na nas nagle, ale rzadko
prowadzi
do
czegoś
dobrego.
W
dodatku
wraz
z
wiekiem
prawdopodobieństwo zauroczenia staje się coraz mniejsze, ustępując miejsca
miłości biorącej się z przywiązania i bliskości.
Większość osób, które doświadczyły miłości spadającej „jak grom z jasnego
nieba”, nie była w stanie stworzyć długotrwałego związku. Ma to solidne
uzasadnienie ewolucyjne – zauroczenie opiera się zwykle na podświadomej
ocenie kilku czynników związanych z tym, jak wartościowe genetycznie
byłoby potomstwo poczęte z drugą osobą. Czynniki te nie informują jednak o
tym, jak dopasowaną parą byliby rodzice takiego dziecka. Sto tysięcy lat
temu kwestia osobowościowego dopasowania nie miała specjalnego
znaczenia, dziś jest jednak kluczowa, jeśli chodzi o trwałość związku. Co
więcej,
spadek
ilości
„nagłych
zakochań”
wraz
z
wiekiem
jest
prawdopodobnie związany ze spadkiem płodności, a więc z sytuacją, w której
dobrze dobrane geny partnera mają coraz mniejsze znaczenie.
Dlatego warto wyzwolić się z tego mitu i przygotować się na to, że miłość
nie musi uderzyć nagle, że może być budowana stopniowo wraz z
pogłębianiem znajomości z drugą osobą.
Fetysz miłości
Osoby najbardziej cierpiące z powodu nieszczęśliwego zakochania,
złamanego serca itp. to takie, które w pewnym sensie idealizują i
fetyszyzują samą ideę miłości. W efekcie zakochują się nie tyle w
prawdziwej osobie, ile w swoim wyobrażeniu na temat tego, jaka powinna
być miłość. Mają również tendencję do projektowania swojego wyobrażenia
miłości na dowolną osobę okazującą im choćby odrobinę ciepła lub
zainteresowania. Rzeczywistość nigdy jednak nie sprosta fantazji, dlatego
zwykle kończy się to rozczarowaniem lub nawet paraliżującym lękiem przed
podjęciem działania w celu zdobycia wymarzonej osoby. Skoro bowiem
utożsamiają ją z idealną miłością, to jeśli związek się nie uda, nie uda się
też miłość.
Jeśli należysz do osób, które w ten sposób fetyszyzują miłość, wróć do
ćwiczeń nt. przekonań zawartych w poprzednim rozdziale i dokładnie
przeanalizuj przekonania dotyczące miłości i związków.
Moja bratnia dusza
Kolejny mit nt. miłości mówi o „bratniej duszy”, „drugiej połówce” i
podobnych wyobrażeniach. Owszem, dobrze, jeśli druga osoba w związku
jest do nas podobna. Zdecydowanie ułatwia i uprzyjemnia wspólne życie to,
jeśli mamy o czym porozmawiać z partnerem i możemy razem spędzać czas.
Rzadko się jednak zdarza, aby ktoś był z drugą osobą doskonale dobrany i
nie było między nimi żadnych różnic. Co więcej, jeśli tak jest, relacja zwykle
wydaje się nieco zaburzona, ponieważ obydwie osoby w pewnym sensie
rozmywają się w niej, tracąc swoją indywidualność.
Dlatego zamiast osoby idealnie podobnej, szukaj kogoś na tyle podobnego,
żebyście mieli wspólne tematy, a jednocześnie na tyle odmiennego, by każde
miało własne życie. Zagwarantuje to pewien obszar niezależności, który,
wbrew pozorom, może jedynie zwiększyć atrakcyjność związku.
Zresztą bądźmy ze sobą szczerzy. Znasz swoje słabe strony, wiesz, co cię w
sobie denerwuje, co przeszkadza innym ludziom. Czy byłbyś w stanie długo
wytrzymać z kimś dokładnie takim jak ty? Związek dwóch klonów nie jest
zdrowy, lecz jest nim związek osób, które są w stanie się wzajemnie
tolerować,
a
nawet
akceptować
swoje
słabostki.
Skoro
twoje
ci
przeszkadzają, jak mógłbyś je tolerować u drugiej osoby?
Miłość prawdziwa
Innym popularnym mitem dotyczącym związków jest ten o miłości, nad którą
nie
trzeba
pracować.
Dużą
odpowiedzialność
za
niego
ponoszą
prawdopodobnie bajki, które niemal zawsze kończą się słowami: „I żyli
długo i szczęśliwie…”, ignorują tym samym fakt, że to „długo i szczęśliwie”
było pełne mniejszych lub większych nieporozumień, wyzwań, które trzeba
było pokonać, czy pokus, jakim należało się oprzeć.
W rzeczywistości nawet największa i najsilniejsza miłość nie sprawi, że w
związku nie będzie problemów. Miłość może dać więcej siły i determinacji
do radzenia sobie z przeciwnościami, może sprawić, że trudniej będzie im
ulec, ale nie spowoduje, że w magiczny sposób znikną.
Tak jak było to już podkreślane wcześniej, związek jest procesem i trzeba go
aktywnie tworzyć i budować. Miłość sprawia, że motywacja, aby się
angażować w ten proces, jest większa. Natomiast wiele osób wierzy, że
miłość zastąpi zaangażowanie i sprawi, że nie będzie ono w ogóle
potrzebne, bo związek będzie się rozwijał sam. A jeśli tak się nie stanie, to
znaczy, że brakowało miłości.
Może przypominać to trochę założenie, że skoro ktoś kocha malować, to
obraz mu się sam namaluje, a on nie będzie musiał ani razu machnąć
pędzlem, by mieć gotowy, piękny obraz. Gdybyśmy usłyszeli, że ktoś tak
mówi, uznalibyśmy go za szaleńca. A jednak takie właśnie zachowanie bywa
akceptowane, a nawet promowane w przypadku związków. Oczywiście nie
ma ono sensu. Miłość może dać energię potrzebną do pracy nad związkiem
oraz cierpliwość, gdy ta praca zdaje się nadmiernie wydłużać i nie przynosić
efektów. Samą pracę natomiast musimy wykonać sami. W końcu to nasz
związek.
Miłość poświęcająca się
Często pojawia się również mit „poświęcenia się dla miłości”. Osoby
wyznające go zwykle uważają, że skoro kochają, powinny zrezygnować ze
swoich ambicji, marzeń itp. dla drugiej osoby. (Trzeba dodać, że dużo
rzadziej spotyka się ten mit w drugiej wersji, czyli: „Skoro kocha, to
powinien się dla mnie poświęcić”).
W praktyce takie poświęcenie prowadzi zwykle do wewnętrznego rozkładu
związku, choć jednocześnie poprzez budowanie silnego poczucia winy
zamyka obie osoby w zepsutej relacji.
Skąd to zepsucie przy tak szlachetnych, zdawałoby się, intencjach? Przede
wszystkim bierze się stąd, że intencje nie są tak do końca szlachetne.
Niepisanym założeniem jest bowiem: „Skoro ja się tak poświęcam, to w
zamian oczekuję wdzięczności i docenienia”. A wdzięczność i docenienie za
jedno i to samo mogą mieć miejsce przez kilka czy kilkanaście dni, ale nie
dzień po dniu przez całe lata. W pewnym momencie następuje automatyczne
przyzwyczajenie się do danej sytuacji. Oczywiście poświęcający się nie jest z
tego zadowolony i zaczyna mniej lub bardziej otwarcie przypominać o swoim
poświęceniu i oczekiwaniu wdzięczności. To budzi w partnerze niechęć, opór,
czasem również agresję lub pogardę dla poświęcającego się. Prowadzi też
zwykle do poczucia winy, dlatego, mimo ogromnego nagromadzenia takich
negatywnych emocji, para zostaje razem, coraz bardziej męcząc się ze sobą.
Jak rozwiązać taki problem? Są dwa wyjścia, z których jedno jest
zdecydowanie trudniejsze. Proste rozwiązanie polega na tym, żeby nie
poświęcać się i nie rezygnować ze swoich pragnień na rzecz związku. Jeśli
ma być zdrowy, powinny go tworzyć dwie pełnoprawne osoby. Gdy nie da się
tego zrealizować, może warto przemyśleć układ, w jakim się jest.
Czasem któreś z partnerów będzie musiało ograniczyć swoje ambicje na
rzecz drugiego i relacja nie będzie symetryczna, np. oboje pracują i jedno
dostaje bardzo atrakcyjną propozycję pracy w innym kraju. W takiej sytuacji
ich kariera zwykle będzie zdominowana przez jedną osobę, kosztem drugiej,
chyba że wybiorą związek na odległość. Jeśli się nie zdecydują na takie
rozwiązanie, możliwe jest wciąż to trudniejsze, czyli zaakceptowanie układu
przez obie strony i nietraktowanie tego jako poświęcenia przez żadną z nich.
Nie jest to, wbrew pozorom, łatwe, zwłaszcza że duża część emocji typu
„należy mi się wdzięczność” nie jest otwarcie wyrażana i stanowi bardziej
wewnętrzne przekonanie danej osoby.
Miłość odmieniająca
Ten mit idzie zwykle w parze z tym o „miłości poświęcającej się”. Opiera się
na wierze w to, że miłość wystarczy do cudownej odmiany partnera. Pił, ćpał
i bił, ale kocha, więc się zmieni. W końcu. Minęło już wprawdzie piętnaście
lat bez żadnej zmiany, ale lada chwila i…
Być może zdarzają się pojedyncze przypadki, w których po dziesięciu latach
partner nagle zmienia się z miłości do tej samej osoby, którą wcześniej
poniewierał. Nie da się tego wykluczyć, choć jest to mało prawdopodobne.
Zwykle nie dzieje się to spontanicznie i jest wynikiem tego, że ktoś lub coś
uświadamia tej osobie, że jeśli będzie tak dalej postępować, to zrani lub
straci człowieka, którego kocha.
W większości przypadków miłość jednak nie wystarcza, by ktoś się zmienił.
Realna groźba utraty miłości, gdy ukochany odchodzi, nie mogąc dalej
tolerować naszych wad – to co innego. Sama miłość nie daje siły do zmiany z
takich samych powodów, z jakich wdzięczność wobec osoby poświęcającej się
nie może trwać zbyt długo. Po prostu staje się ona czymś oczywistym i
codziennym. Trudno więc, by nagle stanowiła motywację do wielkiej
przemiany.
Nie znaczy to, że ludzie nie zmieniają się dla miłości i ukochanego. Sęk w
tym, że albo dzieje się tak przed rozpoczęciem związku, albo od samego jego
początku dokonują mniejszych lub większych korekt. Wtedy można liczyć na
to, że z czasem dokonają również kolejnej. Nie warto jednak tracić czasu,
mając nadzieję, że druga osoba nagle zmieni się w imię miłości.
Ćwiczenie
Pogromcy mitów
Zastanów się nad opisanymi powyżej mitami i twoim podejściem do
nich. Czy zgadzasz się z nimi? Jak mogą wpływać na twoje życie? Jak
mógłbyś ograniczyć ich wpływ i im przeciwdziałać?
Zanotuj wnioski.
Fakt: Miłość jest czymś, co się tworzy
Skoro przekonałeś się już, jakie mity zwykle wpływają na postrzeganie
związków i dlaczego lepiej nie wierzyć w nie, pozostaje pytanie, jaką masz
alternatywę? Ludzie potrzebują mitów, więc co można im zaproponować, by
znalazło to oparcie w rzeczywistości i przyniosło realne korzyści?
Miłość nie spada z nieba. Nie jest idealna. Nie napędza się sama. A
jednocześnie jest czymś cudownym i niezwykle wzbogacającym codzienność.
Pozwala doświadczyć lepszego, bogatszego i przyjemniejszego życia. Jest nie
tylko czymś, nad czym trzeba pracować, w co trzeba wkładać wysiłek i
energię, lecz także czymś, co pozwala po wielokroć odzyskać włożoną w nią
pracę. Może być dynamiczna, może być stabilna – to zależy już tylko od
partnerów, od tego, jak ją ukształtują. Związki są w naszych rękach,
nadajemy im postać, przy okazji tworząc też własne życie.
Zachęcam do przyjęcia takiego podejścia do związku.
Co jednak zrobić, jeśli nie znalazło się jeszcze odpowiedniej osoby? Pomoc
znajdziesz w kolejnym rozdziale.
Rozdział 6
Kogo tak naprawdę szukasz
i gdzie znaleźć tę osobę?
Z tego rozdziału dowiesz się:
dlaczego ważne jest sprecyzowanie, kim jest twój
idealny partner;
jakie są popularne błędy popełniane przy poznawaniu
nowych osób;
jak poznawać ludzi przez internet;
jak wybierać odpowiednie randki;
jak wykorzystywać potęgę dotyku w budowaniu relacji.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Już od ośmiu lat szukam kogoś na portalach randkowych, ale to po
prostu nie działa. Gdy się z kimś spotykam, to albo nie jest w moim
typie, albo okazuje się, że nie jest zainteresowany. – Karolina spojrzała
na mnie ze zmęczeniem w oczach i dodała: – Już nie wiem, co robić.
− Najpierw doprecyzujmy, kogo konkretnie chciałabyś spotkać na tych
portalach?
− Kogoś sensownego.
− Rozumiem, ale co dla ciebie znaczy to, że ktoś jest sensowny?
− To znaczy, że nie jest to osoba, która… – W tym momencie Karolina
zaczęła wymieniać dość długą listę cech osób, które nie były wg niej
sensowne.
Przerwałem jej i ponowiłem pytanie:
− Jeszcze raz, dobrze? Co to dla ciebie znaczy, że ktoś jest sensowny? I
kto jednocześnie byłby tobą zainteresowany?
Tym razem lista była zdecydowanie krótsza, ale na temat.
− Okej, rozumiem. Powiedz mi, proszę, jeszcze jedno. Taki facet,
jakiego opisałaś, czy szuka dziewczyny na portalach randkowych?
Karolina spojrzała na mnie z oburzeniem.
− No co ty! On spotyka dziewczyny w innych miejscach, np. na
koncertach.
Uśmiechnąłem się – Karolina zrobiła to, na czym mi zależało, i
połączyła niezależnie wymieniane cechy w konkretną postać
wymarzonego partnera.
− Skoro jego nie ma na tych portalach, a na spotkaniu z nim właśnie
ci zależy… Co ty tam jeszcze robisz? − Poczekałem chwilę, aby to
przetrawiła, po czym dodałem: − I dlaczego zostawiasz go na tych
koncertach z innymi, potencjalnie zainteresowanymi dziewczynami?
Jak znaleźć odpowiednią osobę?
To zdumiewające, jak wielu ludzi szuka miłości wszędzie, tylko nie tam,
gdzie powinni. Poszukują kogoś innego niż wszyscy, kogoś wyjątkowego… Po
czym wybierają się w najbardziej stereotypowe miejsca. Nie zadają sobie
przy tym podstawowego pytania: czy ich wymarzony partner bywałby w tego
typu miejscach? Jeśli nie, cały ich wysiłek może pójść na marne.
Żeby uniknąć takich sytuacji, warto skorzystać z doświadczenia ludzi
zawodowo zajmujących się docieraniem do wybranych osób. Chodzi tu
oczywiście o marketing-owców, którzy doskonale wiedzą, że żeby działania
reklamowe przyniosły efekt, muszą być skierowane do konkretnych ludzi,
tzw. grup docelowych. Powinny się pojawiać tam, gdzie takie osoby mogą je
dostrzec, i muszą być sformułowane w taki sposób, by je zainteresować.
Wydaje się to oczywiste, ale z jakiegoś powodu zdumiewająco rzadko
pamiętają o tym ludzie pragnący zbudować związek. Zapewne dlatego, że
większość oczekuje, że związek „po prostu się wydarzy”, natomiast
marketingowcy wiedzą, że produkt „po prostu się nie sprzeda”.
Warto skorzystać marketingowego doświadczenia. Oczywiście nie ma tu
miejsca na cały wykład z marketingu, ale warto poszukać innych materiałów
z tego zakresu – można je odnieść nie tylko do sprzedaży, lecz także do
bardzo wielu obszarów codziennego życia. Proponuję wykonać ćwiczenie, by
zwiększyć szanse na znalezienie wymarzonego partnera.
Ćwiczenie
Idealny partner
Celem tego ćwiczenia jest opisanie idealnego partnera tak, jakby to
był konkretny człowiek, przy jednoczesnym nieopisywaniu żadnej
znanej osoby. Nie chodzi bowiem o przedstawienie kogoś określonego
jako twojego idealnego partnera, ale o stworzenie wzorca, do którego
będziesz mógł się odwoływać, np. zastanawiając się nad tym, gdzie
możesz spotkać taką osobę i jak z nią rozmawiać. Ta technika pozwoli
ci także przetestować wyobrażenie pod względem wewnętrznej
spójności, zastanowić się, z odpowiednim dystansem, czy nie szukasz
partnera, który po prostu nie istnieje, czy twoje oczekiwania nie są ze
sobą sprzeczne (np. partner idealnie opiekuńczy i czuły oraz
jednocześnie dziki i dominujący, partnerka jako „dziwka i madonna w
jednym”).
Odpowiedz na poniższe pytania tak dokładnie, jak tylko jesteś w
stanie. To oznacza, że podając np. wiek, nie możesz napisać „25–30
lat”. Konkretna osoba ma zawsze określoną liczbę lat, np. 27. Tę samą
zasadę stosuj do każdego punktu, tak by stworzyć realistyczny wzór.
Zacznij od nadania tej osobie imienia lub nawet imienia i nazwiska.
1. Imię
2. Wiek
3. Płeć
4. Zawód (Czym się zajmuje w życiu? Jeśli wieloma rzeczami –
wypisz je)
5. Stanowisko (Jak wysoką pozycję zajmuje?)
6. Dotychczasowe doświadczenie w związkach (Czy ma
doświadczenie? Jeśli tak, to jak duże?)
7. Znajomi (Jakich ma znajomych i z jakich środowisk
pochodzą? Kto mógłby cię z nią zapoznać?)
8. Dochody (Ile zarabia?)
9. Ile wydaje? (Na poziomie jakiej klasy społecznej żyje? Czy
wydaje dużo, czy mało?)
10. Na co głównie wydaje?
11. Jak zazwyczaj spędza czas?
12. Gdzie zwykle przebywa? Gdzie możesz ją spotkać?
13. Czy ma potomstwo?
14. Czy pochodzi z twojego miasta? Czy jest kimś przyjezdnym?
Gdzie się urodziła?
15. Co czyta? (książki, gazety, czasopisma)
16. Co ogląda? (telewizja, kino – jaki rodzaj programów, jakie
filmy?)
17. Jaki jest jej stosunek do internetu? Jeśli z niego korzysta, to
w jakim stopniu i jakie strony ogląda?
18. Czym się interesuje?
19. Jakie ma hobby i zainteresowania?
20. Czego nie lubi?
21. O czym marzy?
22. Jakie ma podejście do seksu?
23. Jakie są jej największe sukcesy?
24. Z czym ma największe problemy?
25. Jaki jest jej charakter?
26. Jaki jest jej sposób komunikacji z innymi?
27. Jakie są jej wartości?
28. Jak poznaje nowych ludzi?
29. Co ją motywuje i podnieca?
30. Jakie ma przekonania?
31. Kto jest dla niej autorytetem?
32. Kim chciałaby być w życiu?
33. Jaki ma temperament?
34. Jakie ma podejście do zwierząt? Czy ma jakieś zwierzęta?
Jakie?
35. Gdzie zdecydowanie nie bywa?
36. Jaki jest stan jej zdrowia?
37. Jaka jest jej kondycja fizyczna?
Kim jest twój idealny partner?
Tak szczegółowe pytania mogą się wydawać czymś zbędnym, w końcu jakie
znaczenie ma np. to, czy ta osoba ma zwierzęta? W rzeczywistości wpływa to
jednak na wiele rzeczy – np. jeśli ma psa, zapewne będzie z nim chodziła na
spacery i możesz ją wtedy spotkać. Jeśli jest właścicielem jakiegoś pupila,
być może będzie się udzielała na forach poświęconych tej tematyce i tam
możesz na nią trafić. Co równie ważne, jeśli ma jakieś zwierzęta, a ty ich
nie lubisz, mogłoby to stanowić poważną przeszkodę w zbudowaniu
zdrowego związku w przyszłości.
Gdy już odpowiesz na wszystkie pytania, przeczytaj opis od początku do
końca i zastanów się, czy jest wewnętrznie spójny, czy nie ma w nim
sprzeczności. Naturalnie, bywają ludzie, którzy wydają się wewnętrznie
sprzeczni, ale zwykle ma to jakiś głębszy sens i uzasadnienie. Jak jest w
przypadku opisanego przez ciebie idealnego partnera? Czy nie jest to
ekstremalny domator, uwielbiający jednocześnie szalone, dzikie imprezy,
który ciągle pragnie przebywać wśród ludzi? Zastanów się, czy taka osoba
naprawdę istnieje, i jeśli trzeba, zmodyfikuj opis.
Gdzie jest twój idealny partner?
Gdy odpowiedziałeś już na powyższe pytania i przemyślałeś, czy opis osoby
jest spójny, czas, by praktycznie skorzystać z tej wiedzy. Zastanów się, gdzie
taką osobę możesz spotkać, także w internecie, np. na forach, w portalach
społecznościowych itp. Które z tych miejsc wydają się najbardziej atrakcyjne i
w których najłatwiej nawiązać znajomość? Wypisz przynajmniej dziesięć i
wybierz co najmniej pięć – będą to miejsca, w których można próbować
poznać wymarzonego partnera.
Jak to zrobić? O tym dowiesz się z dalszej lektury.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Po prostu patrzę na tę dziewczynę, wiem, że dobrze by się nam
rozmawiało, nawet wydaje mi się, że widzę zaproszenie w jej oczach.
A jednak nie potrafię podejść i zagadać.
Tomek był bardzo sfrustrowany swoim problemem.
− Powiedz mi, proszę, gdy tak chcesz do niej podejść, jaki jest twój
cel? – zapytałem.
− Mój cel? To chyba dość jasne, chcę dobrze wypaść, zrobić fajne
wrażenie i zainteresować ją sobą.
− Czy ten cel zależy od ciebie w stu procentach?
− Może nie w stu, zawsze można mieć zły dzień, ale tak w
dziewięćdziesięciu na pewno – Tomek stwierdził z pewnością w głosie.
− A co z tymi dziesięcioma procentami? Co będzie, jeśli coś pójdzie nie
tak? Możesz świetnie dawać sobie radę, ale co z tą jedną szansą na
dziesięć, że coś nie wyjdzie? – zacząłem drążyć temat.
− Fakt, przeszkadza mi to. Chciałbym mieć pewność, że wszystko
wyjdzie dobrze, ale jej nie mam.
− To zupełnie naturalne. My, ludzie, jesteśmy skonstruowani tak, by
unikać ryzyka, nawet niewielkiego i w praktyce niegroźnego. Dlatego
mam dla ciebie alternatywną propozycję. Co byś powiedział, żeby
wybrać w takiej sytuacji cel całkowicie zależny od ciebie? Taki, co do
którego masz pewność, że jeśli tylko się postarasz, osiągniesz sukces?
Czy czułbyś się bardziej komfortowo? – zaproponowałem.
Tomek zastanowił się chwilę.
− To ma sens. Jeśli np. moim celem byłoby zagadanie do dwóch
dziewczyn na imprezie, nawet gdyby miały mnie po chwili spławić,
czułbym się swobodniej. Nie muszę nic udowadniać, mam po prostu
podejść i zagadać. Muszę to przetestować! – dokończył z ekscytacją w
głosie.
Sztuka poznawania nowych osób
Wiesz już, gdzie możesz trafić na osoby podobne do naszego ideału. Teraz
czas zająć się tym, co dla wielu osób jest największym wyzwaniem, czyli
poznaniem takich osób i nawiązaniem z nimi znajomości.
Ludzie często bardzo stresują się na tym etapie. Popełniają zupełnie
nieświadomie pewne charakterystyczne błędy, które przeszkadzają w
nawiązaniu nowej znajomości. Kiedy je poznamy, zdecydowanie zwiększymy
szanse na nawiązanie ciekawej relacji. Poniżej znajdują się propozycje
rozwiązań pozwalających na uniknięcie takich błędów.
Cztery najważniejsze zasady
1. Nie trać głowy
Nawet jeśli jest to już wasze kolejne spotkanie, może się okazać, że do siebie
nie pasujecie, coś uniemożliwia zdrowy związek albo z jakiegoś innego
powodu któreś z was nie chce być z drugim.
Jeśli zbytnio skupisz się na tym, że to „ta jedyna osoba”, będziesz mieć duży
problem z zaakceptowaniem takiej sytuacji. Pojawi się również niepotrzebna
presja podczas spotkań z tą osobą, ponieważ skoro jest „tą jedyną”, to jeśli z
nią nie wyjdzie, to już wszystko stracone.
Zamiast tego pozwól sobie na więcej dystansu. Może wyjdzie, a może nie,
nie zapędzaj się zatem za daleko w wyobrażeniach na temat tej osoby i
waszej przyszłości razem. To nie czas i miejsce na to.
2. Nie staraj się być oryginalny i interesujący
W teatrze improwizacyjnym, jednej z najbardziej kreatywnych i fascynujących
odmian teatru, jest jedna, bardzo ciekawa technika, która pozwala znacznie
poprawić wyniki aktora. Reżyser daje mu krótkie polecenie, mające
ogromny wpływ na to, jak ciekawa ma być odgrywana postać.
Polecenie to brzmi: „Nie uśpij widowni, ale bądź nudny”.
To nie pomyłka ani błąd w druku. Paradoksalnie kluczem do tego, by być
bardziej oryginalnym i ciekawym, jest porzucenie prób bycia oryginalnym i
ciekawym i pozwolenie sobie na bycie nudnym.
Jest tak dlatego, że większość z nas uczono, że trzeba być oryginalnym, ale
wg pewnych sprawdzalnych, powtarzalnych wzorców, które sprawiają, że im
bardziej oryginalni staramy się być, tym gorzej to wychodzi.
Jeśli np. poprosimy grupę kilkudziesięciu osób o oryginalne dokończenie
zdania: „Jechałem samochodem i nagle…”, to większość odpowiedzi będzie
bardzo podobna i przewidywalna, typu: „…porwało mnie UFO”. Te same
osoby, poproszone o to, by po prostu dokończyły to zdanie lub dokończyły je
w nudny sposób, zrobiłyby to zdecydowanie w bardziej zróżnicowany, mniej
przewidywalny, a w efekcie ciekawszy sposób.
Dlatego zamiast starać się wypaść oryginalnie i interesująco, pozwól sobie
na to, żeby być nudnym (ale nie uśpić drugiej osoby). Paradoksalnie
zostaniesz w ten sposób odebrany jako bardziej naturalny i ciekawy.
3. Dobieraj cele zależne tylko od ciebie
To przypadek Tomka, ale też setek innych osób, z którymi pracowałem nad
budowaniem pewności siebie. Wybieranie celów, które nie są w pełni
zależne od nas samych, zostawia miejsce na wątpliwości i obawy, a w
efekcie prowadzi do tremy, rezygnacji z poznawania nowych osób albo po
prostu do większego spięcia i mniejszej naturalności w rozmowach z nimi.
Rozwiązaniem jest wybór celów, które zależą całkowicie i wyłącznie od
ciebie. Dzięki temu zawsze będziesz w stanie je osiągnąć, a wywierana
presja zmniejszy się, pozwalając w łatwiejszy i bardziej komfortowy sposób
rozmawiać z innymi ludźmi, a przez to sprawiać dużo lepsze wrażenie.
Przykładowe cele zależne tylko od ciebie to np.: opowiedzenie pięciu
dowcipów (nie muszą być śmieszne) uśmiechanie się przez całe spotkanie
(choćby sztucznie) utrzymywanie kontaktu wzrokowego przez większość
spotkania zagadanie do pięciu osób płci przeciwnej (nie musisz dobrze
wypaść, masz tylko coś powiedzieć).
Cel „czuj się dobrze podczas rozmowy” nie jest całkowicie zależny od
ciebie. Masz duży wpływ na swoje emocje, ale nie jest to wpływ
stuprocentowy, dlatego nigdy nie wybieraj celu, który opiera się na tym, jak
będziesz się czuć. Znacznie lepiej wybrać cel behawioralny – tzn. związany z
konkretnym, widocznym zachowaniem.
Niektóre osoby przy próbie zastosowania tej metody odkrywają, że nie są w
stanie do końca porzucić starego celu. Niby wybierają sobie cel, np.
opowiedzenie pięciu dowcipów, ale z tyłu głowy wciąż mają: „ale żeby kogoś
rozśmieszyć”.
Rozwiązanie
takiej
sytuacji,
tak
jak
nieco
innych
proponowanych w tej książce, może wydawać się paradoksalne, ale jest ono
naprawdę skuteczne. Rozwiązaniem tym jest… celowe poniesienie porażki.
W podanym przykładzie z dowcipami należy przyjąć za cel spalenie pięciu
dowcipów. Jeśli obawiasz się podejść do kogoś, bo boisz się, że nie zrobisz
dobrego wrażenia, celem powinno stać się celowe wywarcie złego wrażenia.
(Uwaga! Bez obrażania drugiej osoby ani sprawiania jej przykrości).
Alternatywnie, jeśli to zbyt duże wyzwanie, można po prostu założyć, że
jakkolwiek potoczy się rozmowa, nie weźmiesz do tej osoby żadnego
kontaktu ani nie dasz jej swojego i po trzech minutach zakończysz znajomość.
W takiej sytuacji, cokolwiek zrobisz, nie masz specjalnego powodu do stresu.
Skoro wiesz, że ci się nie powiedzie, nie masz się czego bać. W efekcie
zyskujesz swobodę i komfort, które sprawią, że w przyszłości dużo łatwiej
będzie ci dobrać cel zależny tylko od ciebie.
4. Nie skupiaj się tylko na danym celu
Skupianie się tylko na danym celu, jakim może być, np. poznanie
potencjalnego partnera, bywa nieskuteczne. Jeśli idziesz w wybrane miejsce
i nie widzisz tam nikogo przypadającego nam do gustu, nie wychodź od razu.
Zamiast tego zainteresuj się osobami, które tam są, nie w celu znalezienia
kogoś, a po to, by poznać nowych ludzi. W ten sposób nie tylko masz
możliwość nawiązania ciekawych przyjaźni, lecz także może się okazać, że
za kilka tygodni poznasz np. brata lub siostrę któregoś ze swoich nowych
znajomych i to będzie właśnie to.
Dlatego chodź w takie miejsca z pewnym celem, ale nie trzymaj się go
kurczowo, bądź elastyczny i podchodź do niego z dystansem. Zdecydowanie
na tym skorzystasz.
Podstawy budowania kontaktu
Udało ci się już podejść do upatrzonej osoby, nie stresujesz się, jesteś
zrelaksowany i gotowy na to, co się wydarzy. Jak teraz zadbać o to, żeby się
miło rozmawiało? Jak uniknąć nieprzyjemnej ciszy? Niektóre osoby są
wygadane, ale inne nie mają tej cechy. Czy można sprawić, by nawet ktoś
małomówny stał się aktywnym i dynamicznym rozmówcą?
Tak. Choć przyjęło się, że jedni po prostu są wygadani, a drudzy nie, w
rzeczywistości nawiązywanie dobrego kontaktu jest czymś, co da się
opanować, wkładając w to odrobinę wysiłku i wiedząc, jak ćwiczyć. Na
szczęście temat ten jest dobrze zbadany i istnieje sporo narzędzi, które to
ułatwiają.
Poczucie, że nawiązaliśmy z kimś dobry kontakt, składa się z trzech
głównych czynników, przy czym dwa z nich są najistotniejsze w przypadku
nowych znajomości, a dwa w relacjach długoterminowych. Te trzy czynniki
to:
1. Nastawienie. Czy mamy pozytywne podejście do relacji? Czy
chcemy rozmawiać i ją podtrzymywać, czy raczej tego unikamy?
Nastawienie jest najważniejsze w nowych relacjach, nauczymy się
je rozwijać, wykonując cykl ćwiczeń „Podstawy komunikacji
improwizacyjnej”, który znajduje się poniżej.
2. Raport (dopasowanie). Chodzi o podobieństwo na poziomie
fizycznym i na poziomie treści rozmowy, poglądów itp. Raport jest
istotny zarówno w nowych relacjach, jak i długoterminowych. Na
poziomie fizycznym poprawia kontakt, ponieważ pozycja ciała
wpływa na to, jakie emocje są nam łatwo dostępne, np. w stanie
pełnego
fizjologicznego
relaksu
raczej
nie
będziemy
się
denerwować, a żeby uzyskać dostęp do takich emocji, musimy
napiąć mięśnie. Jeśli więc pozycja ciała obydwu osób jest
wyraźnie odmienna, nie będą „nadawać na tych samych falach”,
czyli nie będą miały dostępu do podobnych stanów emocjonalnych.
A to w oczywisty sposób utrudni komunikację. Raportu na
poziomie fizycznym można się nauczyć dzięki ćwiczeniom z
kolejnego podrozdziału „Jak się dopasować?”.
3. Uwaga. Jak dużo uwagi poświęcamy rozmówcy? Czy zauważa on,
że to robimy? Pozornie to jedno i to samo, ale w praktyce może
być tak, że zupełnie nie zwracamy na kogoś uwagi, ale nasze
zachowanie sprawia odwrotne wrażenie. Może być też tak, że
okazujemy zainteresowanie, ale druga osoba w ogóle tego nie
dostrzega. Uwaga jest najistotniejsza przy długoterminowych
związkach, w znacznym stopniu wpływa także na skuteczność
raportu ćwiczenie „Jak być świetnym słuchaczem?” – nauczy nas,
jak sprawiać, by druga osoba wyraźnie odczuwała, że poświęcamy
jej wiele uwagi.
Wszystkie trzy elementy kontaktu są czymś, co warto wyćwiczyć i stosować
na co dzień. Używając ich, odkryjesz, że zdecydowanie łatwiej dogadać się z
ludźmi i nawiązywać nowe relacje.
Jak się dopasować?
Raport można budować na wielu płaszczyznach, natomiast na początek warto
zacząć od budowania go na płaszczyźnie fizycznej. Pomyśl o osobach, które
się świetnie dogadują, przypomnij sobie, jak się zachowują. Zwykle ich ruchy
stają się wtedy bardzo podobne, automatycznie wzajemnie naśladują swoje
zachowanie.
Takie zachowanie jest właśnie raportem fizycznym. Co ważne, jeśli zacząłbyś
świadomie starać się odwzorowywać zachowanie drugiej osoby w takim
stopniu, w jakim proces ten zachodzi automatycznie, mógłbyś uzyskać
odwrotny efekt. Świadome odwzorowanie jest zwykle mniej dokładne i nieco
opóźnione względem normalnego, w związku z czym może być odbierane
jako złośliwe małpowanie. Aby tego uniknąć, o ile reakcje dopasowania nie
staną się automatyczne i naturalne, nie naśladuj drugiej osoby od razu.
Zamiast tego spróbuj dopasować pozycję ciała, ale stopniowo, krok po kroku
i w pewnym odstępie czasu od tego, kiedy ruchy wykonywała druga osoba.
Zwróć również uwagę na to, że raport nie musi być idealnie wierny, by
przykuć uwagę. Zwykle wystarczą podobne pozycje ciała.
Ćwiczenie
Dopasowanie do języka ciała rozmówcy
Rozmawiając z drugą osobą, zacznij dopasowywać swoją pozycję ciała
do jej pozycji. Jeśli rozmówca ją zmieni, odczekaj chwilę i znów się do
niej dopasuj. Dbaj o to, żeby nie robić tego zbyt szybko i żeby nie
sprawić wrażenia przedrzeźniania.
Wypróbuj to ćwiczenie przy kilku okazjach i porównaj, jak rozmawia ci
się z osobami, do których się dopasowujesz, a jak z tymi, których nie
naśladujesz.
Ćwiczenie
Dopasowanie do oddechu rozmówcy
Rozmawiając z drugą osobą, zacznij dopasowywać rytm swojego
oddechu do jej rytmu. Jeśli możesz, dopasuj też do pewnego stopnia
tempo, ale istotniejszy jest tutaj podobny rytm. Jeśli nie wiesz, kiedy
rozmówca robi wdech lub wypuszcza powietrze, zwróć uwagę na
unoszenie i opadanie jego ramion.
Zrób to ćwiczenie kilka razy i porównaj, jak rozmawia ci się z osobami,
do których dopasowujesz oddech, a jak z tymi, do których nie
dopasowujesz.
Ćwiczenie
Dopasowanie do gestykulacji rozmówcy
Rozmawiając z drugą osobą, wychwyć u niej jeden lub dwa
charakterystyczne gesty i sporadycznie wykonuj je podczas swoich
wypowiedzi. Musisz być przy tym dużo bardziej ostrożny niż przy
raporcie na pozycję ciała, ale dzięki dopasowaniu do gestykulacji
uzyskasz zdecydowanie silniejszy efekt.
Podstawy komunikacji improwizacyjnej
Teatr improwizacyjny to jedno z najbardziej fascynujących studiów ludzkiej
komunikacji, jakie kiedykolwiek powstało. W tym teatrze aktorzy wchodzą
na scenę, nie wiedząc, kogo będą odgrywać, i w jakiej sytuacji znajdzie się
ich postać. Muszą więc zaimprowizować całą scenę od samego początku.
Jednocześnie dzięki temu, że doskonale znają niuanse komunikacji
interpersonalnej, potrafią dopasować się do prawie każdej sytuacji oraz
poprowadzić dynamiczną i atrakcyjną wymianę zdań.
Kompetencje improwizatora wymagają oczywiście treningu. Są jednak cztery
podstawowe zasady, których stosowanie w codziennej komunikacji znacznie
poprawia jej jakość i sprawia, że jest się odbieranym dużo bardziej
pozytywnie.
1. Akceptuj, nie blokuj
Gdybyś miał z całej tej książki zapamiętać tylko jedną, jedyną myśl, która
miałaby poprawić twoje relacje, to zdecydowanie byłaby nią ta: „Akceptuj,
nie blokuj”.
Blokowanie to inaczej zamknięcie przepływu rozmowy, odrzucenie tego, co
mówi druga osoba. Zwykle ma na celu utrzymanie lub przejęcie kontroli nad
wymianą zdań albo skierowanie jej w stronę pasującą blokującemu, albo
wręcz zakończenie w punkcie dla niego komfortowym. Wielu ludzi robi to
zupełnie odruchowo i nieświadomie.
Przykładami blokowania będą m.in.: odmowa, protest, zmiana tematu bez
jakiegokolwiek odniesienia do wcześniejszej wypowiedzi czy zupełny brak
reakcji. Blokowanie nie musi być przy tym wykonywane z agresją czy
niechęcią – może być wręcz bardzo radosne.
Akceptowanie jest odwrotnością blokowania, jest przyjęciem tego, co mówi
druga osoba, i włączeniem tego do dalszej rozmowy. Akceptacja jednak nie
musi oznaczać zgodzenia się z tym, co mówi druga osoba. Można
zaakceptować wypowiedź rozmówcy i zaproponować jej własne rozwinięcie,
niezgodne z tym, co proponował rozmówca. Np. jeśli ktoś zaprasza na kawę,
można odmówić, ale w zamian zaproponować pójście do kina.
Aby nauczyć się, jak akceptować, trzeba zyskać większą świadomość tego,
jakie są sposoby blokowania. Wykonaj poniższe ćwiczenia.
Ćwiczenie
Podstawy komunikacji improwizacyjnej: blokuj
Postaraj się wytrwale blokować podczas trzech wybranych przez ciebie
sytuacji. Nieważne, co proponuje druga osoba, twoim zadaniem jest to
zablokować. Dbaj przy tym o jej komfort i nie stosuj tego zbyt długo
wobec jednego rozmówcy. Pamiętaj też, żeby podczas blokowania nie
zachowywać się agresywnie czy złośliwie, postaraj się być uprzejmy i
radosny. Wykonaj to ćwiczenie z głową – twoim celem jest nauczyć się
czegoś, a nie zrobić komuś krzywdę.
Na zakończenie dnia podsumuj i zapisz wnioski. Jak się czułeś,
blokując? Jak reagowała druga osoba? Jak twoim zdaniem się czuła?
Po wykonaniu tego ćwiczenia staniesz się bardziej wyczulony na sytuacje, w
których blokujesz, i nauczysz się ich unikać. Kolejnym krokiem będzie nauka
akceptacji.
Ćwiczenie
Podstawy komunikacji improwizacyjnej: akceptuj
Wybierz pięć sytuacji w ciągu dnia i podczas nich wytrwale akceptuj.
Nie musisz się zgadzać, ale zawsze akceptuj. Podobnie jak w
poprzednim ćwiczeniu, rób to z głową – chodzi o nauczenie się czegoś,
nie o namieszanie w relacjach.
Pod koniec dnia zapisz wnioski. Jak się czułeś, akceptując? Jak
reagowała druga osoba? Jak sądzisz, jak się czuła?
Gdy wiesz już, jak akceptować i nie blokować, jak najczęściej stosuj te
zachowania w życiu. Ogromnie usprawni to twoje relacje z ludźmi. A będzie
jeszcze lepiej, gdy nauczysz się stosować kolejną zasadę…
2. Nadawaj kierunek
Nadawanie kierunku w rozmowie to sugerowanie tematów oraz np.
proponowanie tego, co możecie robić. Oznacza to, że w tym momencie
przyjmujesz odpowiedzialność za daną wymianę zdań. Warto pamiętać, że
nadawany kierunek może albo trzymać się dotychczasowego tematu
rozmowy, albo wprowadzać zupełnie inny wątek − to ty o tym decydujesz.
Nadawanie kierunku najlepiej połączyć z akceptacją – akceptuj to, co mówi
rozmówca, i sam nadawaj kierunek.
Odwrotnością nadawania kierunku jest proszenie o kierunek, czyli np.
zadawanie
pytań,
zwłaszcza
tych
w
rodzaju:
„O
czym
chciałbyś
porozmawiać?”. Dlatego wskazówką ułatwiającą skuteczne nadawanie
kierunku jest: „Mów, nie pytaj”.
Ćwiczenie
Podstawy komunikacji improwizacyjnej: nadawaj kierunek
Wybierz pięć sytuacji w ciągu dnia i podczas nich akceptuj oraz
nadawaj kierunek. Jak zawsze rób to z głową.
Pod koniec dnia zapisz wnioski. Jak się czułeś, akceptując? Jak
reagowała druga osoba? Jak sądzisz, jak się czuła?
Wiele osób boi się nadawać kierunek przede wszystkim z powodu
instynktownej obawy przed byciem zablokowanym, przed tym, że rozmówcy
nie spodoba się sugerowany temat lub go znudzi. W rzeczywistości jednak
jeśli druga osoba ma nas zablokować, to i tak to zrobi. W przypadku gdy nie
spodoba jej się kierunek, zwróć na nią uwagę, bądź na tyle uważny, by to
dostrzec, i zaproponuj inny.
Znudzenie rozmówcy zwykle bierze się nie z doboru tematu, ale z tego, jak
mówimy. Dlatego warto stosować się do kolejnej zasady komunikacji
improwizacyjnej, o której możesz przeczytać poniżej.
3. Dodawaj energii
Ludzie często narzekają, że rozmowy, w których biorą udział, są mało
dynamiczne. Cóż, jest to zgodne z drugim prawem termodynamiki: jeśli nie
dodaje się do czegoś energii, to nie można oczekiwać, że stanie się to
bardziej naenergetyzowane. Dlatego jeśli chcesz, by rozmowy z tobą były
ożywione, musisz sam zadbać o dynamikę.
Jak to zrobić? Przede wszystkim świadomie decyduj się na zwiększanie
energii w trakcie rozmowy. To najmniej automatyczne z narzędzi komunikacji
improwizacyjnej, które najtrudniej wchodzi w nawyk i którego musisz sam
przypilnować.
Gdy już podejmiesz tę decyzję, możesz wpłynąć na dynamikę rozmowy na
wiele sposobów. Przede wszystkim – różnicuj. Zmieniaj ton głosu, jego
głośność, tempo i rytm mówienia. Dodaj gestykulację, a gdy rozmowa
przebiega na siedząco, wstań, ponieważ taka zmiana pozycji w naturalny
sposób otworzy przestrzeń do większego dynamizmu. Nie bój się emocji –
wyrażaj je i pozwól sobie na ich przeżywanie. Każdy z tych elementów
zwiększy ogólną dynamikę rozmowy i sprawi, że stanie się bardziej
angażująca dla drugiej osoby.
Ćwiczenie
Podstawy komunikacji improwizacyjnej: dodawaj energii
Wybierz cztery sytuacje w ciągu dnia i w ich trakcie dodawaj energii
podczas rozmowy. Jak zawsze rób to z głową.
Pod koniec dnia zapisz wnioski. Jak się czułeś, akceptując? Jak
reagowała druga osoba? Jak sądzisz, jak się czuła?
Oczywiście dodając energii, zwróć uwagę na kontekst sytuacyjny. W
naturalny sposób na zapoznawczym spotkaniu biznesowym czy na uroczystej
kolacji poziom energetyczny, do jakiego można dojść, będzie nieco niższy niż
podczas rozmowy z przyjaciółmi przy grillu czy na spotkaniu w barze.
4. Bądź nastawiony pozytywnie
Podchodź do rozmowy z pozytywnym nastawieniem, szukaj możliwości
porozumienia, znalezienia wspólnych tematów – staraj się po prostu
nawiązać dobry kontakt z rozmówcą i pokazuj, że ci na tym zależy. To może
się wydawać oczywiste, jednak w praktyce wcale nie jest aż tak często
stosowane.
Ćwiczenie
Podstawy komunikacji improwizacyjnej: skuteczny przekaz
Przez cały wybrany przez ciebie dzień pilnuj, by jednocześnie
akceptować, nadawać kierunek, być pozytywnym i dodawać energii.
Innymi słowy: świadomie wykorzystuj wszystkie cztery elementy
komunikacji improwizacyjnej.
Pod koniec dnia zapisz wnioski. Jak się czułeś? Jak reagowała druga
osoba? Jak sądzisz, jak się czuła?
Dobry rozmówca to dobry słuchacz
Być może spotkałeś się kiedyś ze stwierdzeniem, że dobry rozmówca
powinien być dobrym słuchaczem. To prawda. Problem w tym, że nikt nigdy
tak naprawdę nie wyjaśnił, na czym polega bycie dobrym słuchaczem.
W psychoterapii i coachingu stosuje się niekiedy tzw. aktywne słuchanie, ale
to nie to samo co bycie dobrym słuchaczem i nie jest to sposób, który zbyt
dobrze przekłada się na codzienne życie.
Jest jednak pewien sekret, pochodzący również z teatru improwizacyjnego,
który może sprawić, że będziemy nie tylko świetnymi rozmówcami (dzięki
zasadom komunikacji improwizacyjnej), lecz także wspaniałymi słuchaczami.
Żeby móc przekonać się o tym, jak skuteczna to metoda, warto przypomnieć
sobie pewien ciekawy przykład jej zastosowania. Jeden z twórców teatru
improwizacyjnego, odwiedzając obce miasto, miał okazję oglądać na scenie
ponaddziewięćdziesięcioletniego już improwizatora, który sprawiał wrażenie
niezwykle zaangażowanego słuchacza. Gdy zachwycony widz podszedł do
niego po skończonym występie i zaczął gratulować, aktor przeprosił go,
mówiąc, że niestety… jest zupełnie głuchy.
Głuchy człowiek, niepotrafiący również czytać z ruchu warg, sprawiał
wrażenie idealnego słuchacza, tymczasem większość ludzi nie jest w stanie
tego zrobić nawet wtedy, gdy skupi całą swoją uwagę. Nie znają oni bowiem,
w przeciwieństwie do owego starca, tajemnicy dotyczącej dobrego słuchania.
Tym sekretem jest zgoda słuchacza na to, aby to, co mówi druga osoba, w
jakiś sposób go zmieniało i aby ta zmiana była widoczna. Przemiana może
dotyczyć np. emocji, których doświadczasz. Im wyraźniej je pokażesz
(oczywiście bez popadania w przesadę, tak by nie zostać posądzonym o
kpienie z rozmówcy), im bardziej jasne będzie, że to, co mówi druga osoba,
wywiera na ciebie wpływ, tym lepiej będziesz odbierany jako słuchacz.
Paradoksalnie działa to również wtedy, gdy tak naprawdę nie słuchasz
drugiej osoby, a jedynie to demonstrujesz – choć, rzecz jasna, nie jest to
zalecany sposób postępowania.
Ćwiczenie
Jak być świetnym słuchaczem?
Wybierz cztery sytuacje i przetestuj technikę uważnego słuchania,
którą właśnie poznałeś. Reaguj wyraźnie na to, co mówi druga osoba,
pokazuj, że ma to na ciebie wpływ.
Pod koniec dnia zapisz wnioski. Jak się czułeś? Jak reagowała druga
osoba? Jak sądzisz, jak się czuła?
Gdy nie wiadomo, o czym mówić
Wiesz już, jak się komunikować i aktywnie podtrzymywać rozmowę,
potrafisz również dobrze słuchać i dawać rozmówcom poczucie, że są
obdarzani twoją uwagą. Jednak czasem mogą zdarzać się sytuacje, w których
po prostu nie masz pomysłu na to, jaki kierunek nadać rozmowie, a i druga
osoba niczego nie proponuje.
Chwila niezręcznej ciszy jest czymś, co przeraża wielu ludzi. Boją się jej,
ponieważ nie wiedzą, co mają wtedy zrobić i jak wybrnąć z tej sytuacji.
Oczyma wyobraźni widzą już, jak ta niekomfortowa cisza coraz bardziej i
bardziej się przedłuża, aż w końcu całkowicie ich przytłacza, grzebiąc tym
samym jakiekolwiek szanse na to, by zrobili na rozmówcy dobre wrażenie i
nawiązali ciekawą znajomość.
Na szczęście istnieje dość prosta metoda na rozwiązanie tego problemu.
Wystarczy mieć w zanadrzu pewien zestaw tematów, który możemy
poruszyć, lub krótkie, interesujące anegdoty, które mogą stać się podstawą
do dalszej rozmowy. Tylko jak je zapamiętać? Na pewno pomoże w tym
zastosowanie tzw. listy historyjek.
Ćwiczenie
Lista historyjek
Na kartce wypisz wszystkie litery alfabetu, jedna pod drugą. Następnie
do każdej z nich dopisz jedno słowo, z którym skojarzysz jakąś
historyjkę czy anegdotę ze swojego życia lub życia znajomych. Opisz
każdą w kilku słowach, a następnie zapisz dwa lub trzy przykładowe
kierunki, w których mogłaby pójść taka rozmowa, np.:
A – arbuz
Historyjka: Moi znajomi mieli kiedyś „przepis” na imprezę. Wstrzykiwali
do arbuza wódkę, używając strzykawki z bardzo grubą igłą. Alkohol
wsiąkał w owoc. Tak spreparowany przysmak podawali na rozpoczęcie
prywatki.
Potencjalne
kierunki:
1.
Jakie
znacie
najdziwniejsze
sposoby
uatrakcyjnienia imprezy 2. Najlepsze i najgorsze imprezy, na jakich
byliście.
B – burek (bałkański wypiek)
Historyjka: Kiedy zwiedzaliśmy ze znajomymi Bałkany, jeden z nich
miał obsesję na punkcie znalezienia „prawdziwego burka”, wypieku z
cienkiego ciasta z serem lub mięsem. Wszędzie, gdzie byliśmy – w
Serbii, Bośni, Czarnogórze, Chorwacji – zamawiał burka, jednak żaden
nie spełniał jego oczekiwań. Pamiętam, że wszyscy mieliśmy już dość
tego bałkańskiego przysmaku, ale on znowu nalegał na szukanie
miejsca, w którym można by go kupić.
Potencjalne kierunki: 1. Wyjazdy, na których byliście 2. Nietypowa
kuchnia 3. Obsesje znajomych.
Jeśli na jakąś literę (np. y) nie uda ci się znaleźć odpowiedniego słowa,
możesz ją opuścić, ale dobrze by było, gdyby nie dotyczyło to więcej
niż dwóch, trzech liter. Oczywiście nie musisz używać polskich znaków.
Mając taką listę, wystarczy, że w sytuacji, gdy brakuje ci tematów do
rozmowy, rozejrzysz się wokół i wybierzesz dowolny przedmiot,
następnie przypomnisz sobie swoją historyjkę na literę, na którą on się
zaczyna – i masz już temat do wykorzystania oraz kierunki, w jakich
później możesz poprowadzić tę rozmowę. Jeśli uznasz, że temat
zupełnie nie pasuje, rozejrzyj się ponownie, wybierz inny przedmiot, na
inną literę i powiązaną z tą literą historyjkę.
Stosując tę metodę, masz pewność, że nigdy nie zabraknie ci tematów
do rozmowy. Możesz ją również dodatkowo urozmaicić, np. tworząc
dwie różne historyjki na jedną literę, tak by mieć większy wybór. Na
początek jednak wystarczy zastosować zwykłą listę.
Przypadek szczególny: internet
Badania pokazują, że na ogół bardziej lubimy to, z czym częściej mamy
kontakt. Ewolucyjnie ma to głębokie uzasadnienie – skoro stykamy się z
czymś przez dłuższy czas i wciąż żyjemy, to znaczy, że raczej nas to nie
zabije. Możemy się więc czuć z tym dobrze. Jest jednak pewien wyjątek: jeśli
już czegoś bardzo nie lubimy, to dalszy kontakt wywoła prawdopodobnie
tylko większą niechęć. W większości wypadków zatem im więcej kontaktu,
tym większa sympatia.
Ma to szczególne znaczenie, jeśli szukasz idealnego partnera w internecie,
np. przez udział w różnych forach. Im częściej taka osoba będzie widziała
twoje wypowiedzi, tym bardziej pozytywnie stanie się do ciebie nastawiona i
tym większą sympatią cię obdarzy. Dlatego duża, a przede wszystkim
regularna aktywność znacząco zwiększy twoje szanse na zbudowanie
ciekawej znajomości.
Jakie randki wybrać?
Znalazłeś już odpowiednią osobę, wiesz, jak z nią ciekawie rozmawiać i
masz wiele gotowych tematów do rozmowy. Wciąż jednak nie jesteś pewny,
jakiego rodzaju randka będzie dla was najlepsza…
Poznawanie drugiej osoby to często duża inwestycja czasu, energii, niekiedy
również pieniędzy. Kolejne spotkania mogą wymagać znaczącego wysiłku, a
po jakimś czasie i tak może się okazać, że po prostu do siebie nie pasujecie.
Czy da się to jakoś obejść, czy jest jakiś sposób na skrócenie czasu, po
którym będziemy mogli stwierdzić „Tak, z tą osobą mogę być” albo „Nie,
zdecydowanie nie jest to odpowiedni partner”?
W tym momencie trzeba pomyśleć o tym, na czym polega istota randki.
Można powiedzieć, że jest to spotkanie dwojga osób, ale czy faktycznie o to
chodzi? Czy wyobrażasz sobie randkę polegającą na tym, że siadacie z
partnerką w pustym, białym pomieszczeniu, na białych krzesłach, bez
jedzenia i picia i po prostu ze sobą rozmawiacie?
Dla większości osób taki scenariusz randki wydaje się dość kiepskim
pomysłem, a przecież jeśli jej istotą jest spotkanie, są to idealne warunki, bo
nie ma tam niczego, co odwracałoby uwagę, jest tylko przestrzeń dla dwóch
osób. Dlaczego nie byłoby to więc dobre miejsce? Ponieważ randka to nie
tylko spotkanie dwojga osób, lecz także spotkanie dwojga osób w kontekście,
który pozwoli im poznać siebie nawzajem, ocenić, jakie mają szanse na
dłuższe życie razem. Oczywiście oficjalnie jest to tylko spotkanie, ale w
rzeczywistości to, jak ktoś odnosi się do kelnera w restauracji, jak je, jak
zachowuje się w kinie, w zoo czy w kawiarni, pokazuje, kim ta osoba jest na
co dzień.
Jeśli więc chcesz skrócić cykl randkowy i przyśpieszyć selekcję, zaplanuj
spotkania
tak,
aby
zawierały
jak
najwięcej
różnych
kontekstów
umożliwiających odkrycie czegoś o drugiej osobie i przekazanie informacji o
sobie (takie sytuacje to broń obosieczna: jeśli obserwujemy, to jesteśmy też
obserwowani). Im będzie ich więcej, im będą bardziej zróżnicowane, tym
mniejsza szansa, że zaobserwujesz jedynie rolę, jaką dana osoba odgrywa,
starając się dobrze wypaść, i tym większa szansa na przekonanie się, jaka
jest w rzeczywistości.
Możesz nawet pójść o krok dalej i zaplanować randki tak, aby sprawdzić, czy
druga osoba ma dokładnie te cechy, na których ci zależy. Jeśli np. szukasz
kogoś, kto lubi dzieci, wybierzcie się np. do zoo czy muzeum i obserwuj
zachowania osoby towarzyszącej, jej reakcje i komentarze.
Ćwiczenie
Randka prawdę ci powie
Zastanów się nad tym, jaką możesz wymyślić randkę, by pozwoliła ci
na sprawdzenie pewnych cech partnera. Zaplanuj ją tak, by składała
się z co najmniej trzech elementów (np. zoo, kawa i spacer albo kino,
kolacja i klub taneczny). Dopisz do każdego cechy, których weryfikację
mogłoby umożliwić spotkanie. Im więcej aktywności wymagać będą
poszczególne
elementy,
tym
więcej
cech
będziesz
mógł
zaobserwować.
Element
Cecha weryfikowana
1.
A
B
C
2.
A
B
C
3
A
B
C
Niektóre osoby, które zetknęły się z tym ćwiczeniem, stwierdziły, że brzmi
ono jak manipulacja. Jeśli tak uważasz, nie wykonuj go, jednak tak naprawdę
to ćwiczenie jest odwrotnością manipulacji. Zamiast skrycie i „przy okazji”
pozwalać randkom realizować ten proces, do którego zostały stworzone, po
prostu podchodź do sprawy otwarcie, świadomy celu, jaki mają randki.
Załóżmy, że na pierwszej randce dowiedziałeś się już tyle o drugiej osobie,
by stwierdzić: „Tak, to jest to”. A może wiedziałeś to już wcześniej? Jak teraz
zaplanować randkę, aby również druga osoba poczuła to samo?
Są dwa czynniki, które zdecydowanie tutaj pomagają. Pierwszym z nich jest…
przyśpieszone tętno. Popularnym sformułowaniem stosowanym w romansach
jest: „Serce zabiło mu mocniej w piersi na jej widok” i ta dość nadużywana
fraza faktycznie mówi coś o tym, jak funkcjonują ludzie.
Niezależnie od tego, czy przyśpieszone bicie serca jest naprawdę wynikiem
tego, jak działa na nas druga osoba, czy też np. efektem oglądania horroru
albo właśnie zakończonej partii squasha, na poziomie podświadomym
zostanie ono powiązane z drugą osobą i zinterpretowane jako oznaka jej
atrakcyjności. Jeśli więc chcesz, aby druga osoba widziała w tobie kogoś, kto
wywołuje u niej uczucie, że jej serce przyśpiesza, to spraw, żeby teraz jej
serce przyśpieszyło, nawet jeżeli wiąże się to z dosłowną gonitwą.
Drugim czynnikiem, jaki warto wziąć pod uwagę, jest intymność rozumiana
jako poczucie bliskości z drugą osobą. Aby zwiększyć intymność, warto
podczas randki poruszać nieco głębsze i bardziej osobiste tematy niż pogoda
czy współczesna polityka. Nie chodzi tu oczywiście o dopytywanie się o
traumy z dzieciństwa, ale można zadać np. takie pytania:
Masz możliwość spędzić popołudnie z dowolną osobą,
historyczną lub żyjącą współcześnie. Z kim je spędzasz,
dlaczego właśnie z tą osobą i co robicie w trakcie spotkania?
Jak wyglądałby twój idealny dzień?
Jakie są dwie rzeczy, które zawsze chciałeś zrobić, i dlaczego
ich jeszcze nie zrobiłeś?
Można również przedstawić np. jakąś sprawę, która zajmuje naszą uwagę, i
poprosić drugą osobę o radę (oczywiście niech nie będzie to problem w
rodzaju „Mam taką dziwną narośl na kolanie…” lub „Moja była nieustannie
do mnie wydzwania i nie wiem, co mam z tym zrobić”).
Poruszając takie tematy, budujesz poczucie bliskości z drugą osobą, które
zdecydowanie zwiększa szanse na stworzenie dłuższego związku. Powyższe
pytania bynajmniej nie są inwazyjne, a jednak dotyczą spraw, o których być
może nie wiedzą nawet bliscy znajomi naszego rozmówcy. A skoro ty je teraz
znasz – to jak blisko z nim jesteś?
Potęga dotyku i intymność
Być może po zapoznaniu się z powyższymi rozwiązaniami wciąż poszukujesz
jakiejś sekretnej techniki, która ułatwi nawiązanie kontaktu. Trzeba
przyznać, że coś takiego rzeczywiście istnieje. Czynnikiem, który w dużym
stopniu zwiększa szansę zbudowania dobrej relacji, jest dotyk. Oczywiście
nie chodzi o obmacywanie nowo poznanej dziewczyny albo rzucanie się w
ramiona właśnie spotkanego mężczyzny, ale o delikatny dotyk, np. podczas
podawania czegoś drugiej osobie, lub o lekkie muśnięcie jej ramienia, co
zdecydowanie zwiększa szanse na nawiązanie relacji.
Co znaczy „zdecydowanie”? Badania pokazały, że podczas proszenia
dziewczyny do tańca w klubie lekki dotyk zwiększył skuteczność zaproszenia
z 43 do 65 procent, czyli aż o połowę. To jednak nie wszystko. Przy proszeniu
kobiet na ulicy o numer telefonu dotyk poprawił wyniki aż dwukrotnie – z 10
na 20 procent. Inne badania pokazują skuteczność dotyku m.in. podczas
sprzedaży, prowadzenia prezentacji, rozmowie kwalifikacyjnej oraz w wielu
innych sytuacjach, niezależnie od płci.
Innymi słowy, jeśli chcesz zwiększyć szanse na nawiązanie dobrego kontaktu,
zadbaj o to, by przynajmniej raz delikatnie dotknąć rozmówcę w trakcie
spotkania. A jakie miejsce dotknąć? Tzw. strefy akceptowalnego dotyku
różnią się w zależności od płci, wieku i kultury, ale dwa bezpieczne obszary
to dłoń oraz ramię. Pamiętaj też, że nie chodzi o przedłużony dotyk – aby
wywołać ten efekt, wystarczy lekkie, pozornie przypadkowe muśnięcie.
Rozdział 7
Kiedy związek staje się
poważny?
Z tego rozdziału dowiesz się:
co to znaczy, że związek jest już poważny;
jak sprawdzić, na jakim etapie znajduje się związek;
dlaczego zakochanie i zauroczenie to nie to samo.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Po prostu nie potrafię wyczuć tej chwili. – Damian był dość przybity
zaistniałą sytuacją. Właśnie rozstał się z kolejną dziewczyną i
postanowił przepracować to z coachem i zrozumieć, czemu tak się
stało. – Nie potrafię trafnie ocenić, kiedy już jesteśmy ze sobą
wystarczająco blisko, a kiedy powinniśmy jeszcze zachować dystans.
W efekcie raz próbuję za wcześnie i wystraszam dziewczynę, a kiedy
indziej kończy się aferą o to, że nie jestem dostatecznie zaangażowany
i nie zależy mi na związku. Jak wyczuć ten moment, kiedy nie jest ani
za późno, ani za wcześnie?
Problem Damiana jest dosyć częsty, a do tego nie ma też jednego,
prostego rozwiązania. Dużo zależy od charakteru obydwu osób, ich
oczekiwań, wieku – nie da się po prostu stwierdzić: „Po miesiącu to już
poważny związek, a po dwóch powinniście ze sobą zamieszkać”.
Powiedziałem mu to.
− No dobra, wiem, że nie da się podać dokładnego terminu, ale
przynajmniej jak mniej więcej go określić?
− Czy próbowałeś o tym rozmawiać z partnerkami?
− Raz, dawno temu, po czwartym spotkaniu, i właśnie wtedy ją za
bardzo wystraszyłem – odpowiedział.
− Ile mieliście wtedy lat?
− Ja miałem 22, ona 19.
− A dziś masz 30. Sam widzisz, że wtedy były nieco inne zasady, ale z
czasem coraz bardziej się to zmienia. Dlatego warto, żebyś następnym
razem poruszył ten temat, gdy stwierdzisz, że jesteś zainteresowany
czymś więcej niż tylko koleżeństwem. Ważne, byś zrobił to bez presji,
po prostu przedstaw sprawę i pozwól, aby druga osoba mogła się do
niej odnieść.
Damian wydawał się nieco sceptycznie nastawiony do mojej
propozycji, ale pokiwał głową.
− W porządku. Chyba mogę to zrobić.
Trudno ustalić granicę, po przekroczeniu której kończy się luźna znajomość,
a zaczyna poważny związek. Niełatwo wskazać na zewnętrzne wskaźniki
takiej znajomości, ponieważ dla każdej pary będą one inne.
Na ogół im starsze osoby, tym krótszy jest okres zapoznawczy. Ludzie
dopiero wchodzący w dojrzałość odkrywają zarówno siebie nawzajem, jak i
własne reakcje na bycie w związku. Są też dużo mniej świadomi siebie w
takim kontekście. Starsi mają natomiast zwykle więcej doświadczenia, a
także więcej tolerancji, i zazwyczaj stwierdzają, że nie ma potrzeby odkładać
różnych rzeczy na później. Dlatego typowa para, poznająca się, gdy oboje
mają po 40 lat, zamieszka ze sobą na pewno szybciej niż typowa para
dwudziestolatków.
Jest to oczywiście pewne uogólnienie, ponieważ zdarzają się pary
małżeńskie, które mieszkają oddzielnie. Można jednak przyjąć, że z im
starszą osobą mamy do czynienia, tym szybciej i bardziej otwarcie możemy
poruszyć kwestie takie jak stan związku czy wspólne zamieszkanie.
Pytaniem, które naturalnie przychodzi na myśl w tej kwestii, jest: „Co z
seksem? Czy to nie on wyznacza granicę intymności?”. Zależy dla kogo. Dla
jednych pójście ze sobą do łóżka będzie jasnym sygnałem: „Tak, jesteśmy już
parą, jesteśmy w poważnym związku”. Drudzy nie zdecydują się na seks
przed zawarciem małżeństwa. Jednak dla wielu osób nie jest on
wyznacznikiem związku i wspólne spędzenie nocy nie stanowi żadnej
konkretnej granicy. Oznacza to, że niezależnie od naszych przekonań, warto
być w tych kwestiach ostrożnym i nie zakładać z góry, że druga osoba będzie
miała podobne podejście. Nawet jeśli dla ciebie seks o niczym nie świadczy,
nie zakładaj, że podobnie będzie podchodziła do niego osoba, z którą
spędziłeś noc, i odwrotnie – nawet jeśli dla ciebie to coś ważnego, nie sądź,
że ktoś też tak będzie myślał. Może trzeba porozmawiać o tym z partnerem i
wyjawić mu swoje oczekiwania. Jeżeli masz wątpliwości, to na ogół lepiej
poruszyć takie kwestie wcześniej niż później.
Jak widać, wskazanie granicy między luźną relacją a zaangażowanym
związkiem jest dużym wyzwaniem. Zależy to bowiem od zbyt wielu
czynników, dlatego trudno udzielić prostej odpowiedzi. Czy to znaczy, że w
ogóle nie da się określić takiej granicy?
Na szczęście nie. Istnieje pewien sposób.
Być może zwróciło twoją uwagę określenie „zewnętrzne wskaźniki”. O ile
trudno
wymienić
obiektywne
cechy
związku,
które
czynią
go
długoterminowym, o tyle zdecydowanie łatwiej wskazać cechy subiektywne,
czyli to, co myśli dana osoba.
Przed rozwinięciem tej kwestii należy rozróżnić dwa bardzo odmienne stany
emocjonalne odnoszące się do związków, stany, które często są ze sobą
mylone, czyli zauroczenie i zakochanie.
Zauroczenie to burza hormonów, chemiczny stan pożądania i uwielbienia
drugiej osoby. Jest bardzo intensywny, nagły, w dużej mierze automatyczny i
– co bardzo istotne – skończony. Prędzej czy później zauroczenie znika,
chemia przestaje działać. Ewolucyjnie funkcja zauroczenia jest prosta: ma
skłonić do związania się z drugą osobą w celu spłodzenia potomstwa.
Dlatego m.in. częściej dotyczy osób, które podświadomie odczytujemy jako
pasujące genetycznie. W efekcie zauroczenie prowadzi do pewnego
zakrzywienia perspektywy, dostrzegania wyłącznie pozytywów w drugiej
osobie oraz swoistej obsesji na jej temat. Co jednak istotne, choć myśli osoby
zauroczonej skupiają się na obiekcie zauroczenia i nieustannie krążą wokół
niego, to dotyczą one głównie sytuacji bieżącej oraz niedalekiej przyszłości.
Koncentrują się wokół tego, że chcielibyśmy przebywać z tą osobą, dotyczą
głównie wyobrażeń nt. tego, co ona może robić w danej chwili, ewentualnie
tego, jak w najbliższym czasie spędzimy razem czas.
W pewnym momencie zauroczenie się kończy – nawet przy dużych staraniach
z czasem partnerzy przywykają do chemii, która ich łączy, albo po prostu
przestaje ona działać. Maksymalny czas trwania stanu zakochania to wg
niektórych źródeł dwa lata, przeciętnie kilka miesięcy. Po tym okresie
zauroczenie wygasa.
W tym momencie możliwy jest jeden z dwóch scenariuszy:
Pierwszy – wraz z końcem zauroczenia kończy się związek. Nie ma niczego
innego, co by go utrzymywało, nawet jeśli osoby wciąż żyją ze sobą, bo np.
w tym czasie stworzyły rodzinę. Taki układ zwykle potęguje toksyczność, aż
do finalnego rozpadu. Jeśli więc zauroczenie wygasło i związku nie scala nic
innego, to lepiej się po prostu rozstać, oszczędzi to obydwu stronom
cierpienia.
Drugi – zauroczenie wygasa, ale na jego miejscu pozostaje zakochanie.
Zakochanie, w odróżnieniu od zauroczenia, dotyczy głównie psychiki. Jego
rolą pod względem ewolucyjnym jest uczynienie bardziej akceptowalnymi
wysiłku wkładanego we wspólne wychowanie potomstwa oraz kosztów
związanych z rezygnacją z poszukiwania innych, potencjalnie lepszych
partnerów. Z tego powodu jest procesem długoterminowym i w dużej mierze
skupionym na przyszłości. Na poziomie procesów poznawczych zakochanie
opiera się wręcz na wyobrażeniu powiązania swojej przyszłości z
przyszłością partnera, na wizji wspólnego spędzania kolejnych lat.
Zakochanie, inaczej niż zauroczenie, może trwać dowolnie długo. Nie ma w
sobie dzikiej pasji zauroczenia, a składają się na nie bliskość, zrozumienie i
akceptacja. Zauroczony człowiek nie dostrzega wad obiektu swoich uczuć.
Tymczasem człowiek zakochany te wady już widzi, ale akceptuje je lub
przynajmniej toleruje jako część większej całości. Choć to może nieco
zaskakujące, stan zakochania sprawia, że ukochana osoba czuje się
bezpieczniej i bardziej komfortowo, niż gdy jest tylko obiektem zauroczenia.
Jak to wszystko ma się do pytania o początek poważnego związku? Żeby to
sprawdzić, zastanów się, czy wyobrażasz sobie i planujesz wspólną
przyszłość z partnerem i na jak długo. Nie muszą to być konkretne plany, po
prostu pomyśl, czy kiedy wyobrażasz sobie siebie za pół roku, za rok, za
pięć i za dziesięć lat, widzisz w tych wyobrażeniach cały czas tę drugą
osobę? Czy też może nie ma jej tam, a ty jesteś sam albo z jakąś inną, bliżej
niesprecyzowaną osobą? A może dostrzegasz ją tylko w niektórych swoich
planach, ale w innych już nie?
Nawet jeśli świadomie nie tworzyłeś dotąd tego rodzaju planów, na poziomie
podświadomego przetwarzania informacji dokonałeś już interpretacji,
przynajmniej na tę chwilę. Innymi słowy, podświadomie wiesz już, czy jest to
w danej chwili poważny związek, czy nie, oraz jak serio go postrzegasz (na
ile lat planujesz). Tworząc wizję przyszłości, można łatwo odnaleźć
odpowiedź na pytanie stanowiące sedno tego rozdziału.
Wiesz już, jak sprawdzić, czy związek stał się dla ciebie poważny. Tematyka
zakochania i zauroczenia zostanie szerzej omówiona w przedostatniej części
książki, która będzie dotyczyć dochodzenia do siebie po zakończonym
związku. Zajrzyj tam również, jeśli odkryłeś, wyobrażając sobie przyszłość,
że pojawia się w niej wyobrażenie jakiejś dawnej miłości, z którą już się
rozstałeś (lub która była tylko obiektem jednostronnej fascynacji), ponieważ
oznacza to, że nosisz w sobie pewne „niedoczyszczone” wizje przyszłości
mogące przeszkadzać ci w pełnym zaangażowaniu się w nowe związki.
Podsumowanie części II
W tej części nauczyłeś się, jak sprecyzować wizję idealnego partnera, gdzie
poznać taką osobę oraz jak nawiązać z nią dobry kontakt. Poznałeś również
pewne specyficzne dla płci czynniki zwiększające szanse na „rynku
związkowym”. Nauczyłeś się także oceniać, kiedy związek przestaje być
luźną znajomością i staje się czymś poważnym.
W kolejnej części dowiesz się, jak rozwijać i wzmacniać związek, który już
stworzyłeś.
Część trzecia
Dla budujących
Dotychczas dowiedziałeś się, jakie rzeczy warto przemyśleć, aby zbudować
szczęśliwy związek, być może nauczyłeś się również, jak zacząć go tworzyć,
poznając nowe osoby i zaczynając coś razem kształtować.
Ta część przeznaczona jest dla osób, które mają już partnerów i teraz szukają
sposobów na usprawnienie związku, na uatrakcyjnienie go i wzmocnienie.
Poznasz
metody
ułatwiające
komunikację
i
wzmacniające
relację
emocjonalnie, odkryjesz, jak wzbogacić codzienne wspólne życie, jak lepiej
spędzać czas razem i osobno oraz jak uatrakcyjnić życie erotyczne. Na koniec
spojrzysz na wszystko zarówno z perspektywy mężczyzn, jak i kobiet oraz
postarasz się ocenić, co w dłuższym związku jest najważniejsze dla każdej
płci. Spróbujesz uświadomić sobie potencjalne obszary konfliktowe i znaleźć
sposoby na rozwiązanie zaistniałych problemów.
Tak jak zostało to podkreślone na samym początku książki, związek to
proces. Ta część podpowie ci, jak go usprawnić i uczynić prostszym.
Z tej części dowiesz się:
dlaczego warto rozmawiać z partnerem i jak to robić;
jak korzystać ze wspólnych wspomnień, by wzmacniać
relacje;
czym na ogół różni się podejście mężczyzn i kobiet do
związku;
jak wykorzystać dziennik emocji do poprawy relacji;
jak podejść do kwestii własności w związku;
co zrobić, by życie erotyczne było coraz lepsze;
jak zadbać o czas spędzany razem i o spędzanie go
osobno.
Rozdział 8
Filary związku
Z tego rozdziału dowiesz się:
dlaczego warto stosować komunikat „ja” podczas
trudnych rozmów;
jak rozmawiać o kwestiach finansowych;
jakie są techniki wzbogacania związku;
jak znaleźć czas dla siebie i dla partnera.
Rozmowa przede wszystkim
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Pewnego dnia wszystko po prostu się rozpadło. − Basia przetarła łzy
z oczu. − Wydawało mi się, że wszystko jest okej, aż tu nagle
wróciłam z pracy i widzę, że Marek spakował walizki. Powiedział, że
ma dość, nie może tak dłużej żyć i się wyprowadza.
Westchnęła ciężko, po czym kontynuowała:
− Myślałam, że może ma kochankę, i to dlatego, ale to nie było nic z
tych rzeczy. Nie miał nikogo. Po prostu miał już dość tego związku. Nie
mogłam zrozumieć, jak to możliwe, czego miał dość. Wtedy on po
prostu wybuchł. Wyrzucił z siebie chyba z pięćdziesiąt różnych rzeczy,
które mu przeszkadzały we mnie, w tym, jak żyliśmy, w tym, co kto
robił w domu, nawet w łóżku.
Basia pokręciła głową, wciąż nie mogąc zrozumieć całej sytuacji.
− Jak to możliwe, że przez siedem lat nic mi o tym nawet nie
wspomniał, a tu nagle stwierdził, że ma dość, i koniec?
Uśmiechnąłem się pocieszająco i spojrzałem na nią uważnie.
− A jak często ze sobą rozmawialiście o takich sprawach? – zapytałem.
Jeśli istnieje jedna rada, która mogłaby znacząco poprawić jakość większości
związków, to jest nią właśnie ta: Rozmawiajcie ze sobą więcej i
poruszajcie tematy, których dotychczas nie dotykaliście.
To naprawdę zaskakujące, jak niewiele par ze sobą rozmawia. Nie znaczy to
oczywiście, że w ogóle się do siebie nie odzywają (to wprawdzie również się
zdarza, ale raczej w związkach doświadczających poważnych problemów).
Chodzi raczej o to, że rozmawiając, nie poruszają głębszych tematów, nie
starają się zbudować między sobą większej bliskości, a co najważniejsze – nie
mówią wprost o tym, co im w związku doskwiera, co ich frustruje i irytuje.
Ma to niestety długoterminowe konsekwencje podobne do tych, których
doświadczyła Basia. Jeśli o problemach w związku nie mówi się otwarcie, z
czasem kumulują się i wybuchają. Czasem po prostu wychodzą na jaw
podczas jakiejś sprzeczki, kiedy to drobne nieporozumienie nagle zmienia
się w prawdziwą kłótnię, podczas której wyciągane są wszelkie przewinienia
partnera, łącznie z tymi sprzed 20 lat. Niekiedy, gdy nie dochodzi do
mniejszych sprzeczek lub gdy któreś z partnerów trzyma trudne sprawy tak
głęboko w sobie, że nie ujawniają się nawet w trakcie takich sporów,
sytuacja kończy się jak u Basi: pewnego dnia jedno z partnerów po prostu
odchodzi, ponieważ czara goryczy się przelała. Innym scenariuszem jest ten,
w którym bojąc się odejść lub szukając jakiegoś uzasadnienia innego niż
„Mam dość tego, co tolerowałem bez słowa przez ostatnich dziesięć lat”,
któreś z partnerów wdaje się w romans stanowiący podstawę do kolejnego
związku i pewnego rodzaju zabezpieczenie na zakończenie obecnego.
Alternatywą jest rozmowa. Dla wielu osób poruszenie pewnych tematów jest
bardzo trudne. Nie umieją mówić o swoich uczuciach i potrzebach albo ich
wcześniejsze próby rozmowy spotykały się z oporem partnera. Niekiedy do
końca nie wiedzą, jakie mają potrzeby. W takiej sytuacji niezwykle przydatne
są ćwiczenia zawarte w pierwszej części tej książki i dobrze byłoby, gdybyś
razem z osobą, z którą tworzysz związek, przeszedł przez opisany tam
proces eksploracji własnych potrzeb.
Jeśli natomiast znasz swoje potrzeby, ale wahasz się je ujawnić, pomocne
może być poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
I nic się nie zmienia…
1. Pomyśl o czymś, co chciałbyś zmienić w swoim związku, o
czymś, o czym warto by pomówić z partnerem, ale czego
obecnie z jakichś powodów nie robisz.
2. Zastanów się nad negatywnymi konsekwencjami takiej
sytuacji.
3. Wyobraź sobie, że przez kolejne lata nie podejmujesz tego
tematu i konsekwencje milczenia jedynie się spiętrzają. Jakie
będą za rok? Za trzy lata? Za pięć lat? Wyobraź sobie
sytuacje, które zaistnieją po tym okresie. Zadbaj o to, by
wyobrazić je sobie w asocjacji (tak jakbyś widział je
własnymi oczyma) oraz w tempie 1 : 1. (Większość
wyobrażeń prowadzona jest w pewnym przyśpieszeniu,
inaczej wspomnienie wspaniałego dnia przywoływałbyś
przez cały dzień. Tutaj ważne jest, żebyś wyobraził sobie
takie sytuacje z negatywnymi konsekwencjami, choćby
krótkie, ale w dokładnie takim tempie, jak gdyby zachodziły
teraz).
4. Przejdź po kolei przez trzy wyobrażenia w tempie 1 : 1,
wyobrażając sobie, że wciąż nie podejmujesz rozmowy na
ten temat. Jak się z tym czujesz?
Przykład
Kamil długo męczył się z tym, czy powiedzieć Magdzie, że powinna być
wg niego bardziej aktywna w łóżku. Wyobrażał sobie różne jej reakcje i
trochę bał się, że poczuje się dotknięta albo uzna go za dziwaka.
Zastanowił się jednak nad tym, jakie mogłyby być konsekwencje
podtrzymywania takiej sytuacji, i uświadomił sobie, że choć za rok
jeszcze znosiłby to niesatysfakcjonujące pożycie, to za dwa, trzy lata,
sfrustrowany, prawdopodobnie zdecydowałby się na poszukiwanie
przygodnego seksu przy okazji służbowych wyjazdów – i to mimo tego,
że pod wszelkimi innymi względami związek z Magdą bardzo mu
pasował i absolutnie ją uwielbiał.
To odkrycie nieco go przeraziło, ale pokazało mu też, że nie może
sobie pozwolić na odwlekanie takiej rozmowy. Porozmawiał z
partnerką, a później ustalili kilka sposobów, by wzbogacić swoje życie
seksualne.
Większość osób po wykonaniu tego ćwiczenia stwierdza, że długoterminowe
konsekwencje milczenia będą za duże. Niektórzy ze zdumieniem odkrywają,
że potrafią przewidzieć dokładny termin, w którym miałyby już na tyle dość
tej sytuacji, że rozstałyby się z partnerem i poszukały nowego związku (lub –
jak w przypadku jednej osoby, z którą pracowałem – wstąpiłyby do zakonu).
Skoro już wiesz, że warto poruszać pewne kwestie wcześniej, zastanów się,
w jaki sposób to zrobić.
Po pierwsze zadbaj o to, żeby rozmowa skupiona była na rozwiązaniach, a
nie na tym, kto ma rację lub kto robi coś dobrze, a kto nie. Jeśli masz z tym
kłopot, dla ułatwienia przyjmij założenie, że w czasie rozmowy musisz
przynajmniej raz przyznać rację rozmówcy bez żadnego „ale”, bez żadnych
wyjątków czy dopowiedzeń. To pozwoli na rozładowanie ewentualnego
napięcia.
Po drugie skoncentruj się na teraźniejszości i przyszłości. Jednym z
największych błędów, jaki popełniają kłócące się pary, jest wyciąganie
zdarzeń z przeszłości, nawet sprzed kilkudziesięciu lat. Spotkałem się nawet
z osobami, które potrafiły przy każdej kłótni wracać do jednej i tej samej
rzeczy, mającej miejsce np. 30 lat wcześniej. Jeśli zdarzyło ci się to kiedyś
zrobić, odpowiedz sobie szczerze: jaki to miało cel? Z wyjątkiem oczywiście
jednej prostej rzeczy, jaką było dopieczenie partnerowi i podanie argumentu,
na który nie potrafił odpowiedzieć. Być może dało ci to poczucie satysfakcji,
ale przyznaj, że niespecjalnie pomogło w budowaniu zdrowej relacji.
Dlatego też do wszelkich zamierzchłych urazów, jeśli zupełnie nie dają ci
spokoju i potrzebujesz o nich porozmawiać, wróćcie raz, ale nie więcej. A
jeżeli doskwierają ci one dzisiaj i nie potrafisz nic z tym zrobić? Wtedy w
dyskusji zaznacz, że dziś źle się czujesz z tymi wspomnieniami, i zastanów
się, co można z tym zrobić. Pod żadnym pozorem nie stosuj ich jako
argumentu przeciwko rozmówcy.
Warto również zwrócić uwagę na to, jaki jest cel rozmowy. Często może
pojawiać się pokusa, by zostawić problem nierozwiązany, ponieważ skoro już
został wyciągnięty, to pewnie rozwiąże się sam. Niestety, raczej tak się nie
stanie. Owszem, partner może zmienić swoje zachowanie teraz, gdy wie, że
byłoby to pożądane, ale lepiej na to nie liczyć, tylko podjąć w tym celu
konkretne kroki. Dlatego staraj się zawsze kończyć rozmowy ustaleniami na
przyszłość czy planem działania wskazującym, co więcej możesz zrobić.
Ostatnią rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest odpowiednie mówienie
o problemach. Dobrze będzie, jeśli przedstawisz je za pomocą komunikatu
„ja”, który zmniejszy szanse na to, by rozmowa przerodziła się w konflikt.
Komunikat „ja”
Rozmawiając z drugą osobą o jej zachowaniu, bardzo łatwo jest wpaść w
oskarżycielski ton. Pomyśl, jak reagujesz, gdy ktoś cię o coś oskarża, nawet
słusznie. Czy starasz się rozwiązać problem? Czy może raczej skupiasz się na
obronie, uzasadnianiu lub tłumaczeniu swojego stanowiska, a może nawet na
ataku na oskarżyciela i wytykaniu jego przewin? Oskarżenie odbierane jest
jako atak, a ten spotyka się z instynktowną obroną. Żeby tego uniknąć,
warto skorzystać z tzw. komunikatu „ja”.
Komunikat „ja”, w odróżnieniu od typowych komunikatów „ty”, polega na
przekazywaniu naszych odczuć i reakcji wobec zaistniałej sytuacji. Składa się
on z opisania naszego stanu emocjonalnego oraz sytuacji go wywołującej,
przedstawianej w sposób możliwie obiektywny. Innymi słowy, zamiast
mówić: „Mam dość twojego flirtowania z innymi facetami”, można wyrazić
te same intencje słowami: „Czuję się zagrożony i niepewny, kiedy
rozmawiasz długo z innymi mężczyznami i gdy wydaje mi się, że poświęcasz
im dużo uwagi” albo nawet: „Wczoraj, kiedy przez dziesięć minut z
uśmiechem rozmawiałaś z Karolem, czułem się zagrożony i niepewny tego,
czy jesteś mną wciąż zainteresowana”.
Komunikat „ja” wymaga, jak widać, nieco więcej emocjonalnej świadomości
oraz chęci i gotowości do mówienia o swoich uczuciach. Może też nie być tak
satysfakcjonujący w stosowaniu jak komunikat „ty”, który pozwala czasem
„dokopać” partnerowi i w ten sposób wyładować frustrację. Tylko ponownie
pojawia się pytanie: czy chodzi nam o wyładowanie się, czy o dobro
związku?
Komunikat „ja” ma to do siebie, że naprawdę trudno go potraktować jako
atak lub się z nim nie zgodzić. Z czym bowiem można by się tutaj sprzeczać?
Z tym, że ktoś się czuje w ten sposób w takiej sytuacji? Przecież nie wiemy
lepiej od tej osoby, jak ona się czuje. Trudno będzie też nam podważać
obiektywne przedstawienie faktów. Można oczywiście stwierdzić: „To twój
problem, że tak się czujesz”, ale jeśli partnerowi zależy choć trochę na
związku, to raczej tak nie odpowie. Jeśli jednak odpowie – dostaniemy w ten
sposób bardzo praktyczne i wartościowe informacje nt. stanu naszej relacji.
Ćwiczenie
Mów od siebie
W ciągu dnia wybierz cztery sytuacje i świadomie zastosuj w nich
komunikat „ja”. Zwróć uwagę na to, jak się wtedy czujesz i jak reagują
twoi rozmówcy.
Wiele osób na początku waha się stosować komunikat „ja”, ale po
przećwiczeniu go ze zdumieniem odkrywa, że jest on bardzo dobrze
przyjmowany i pomaga w nawiązywaniu lepszych relacji.
Zbliżające rozmowy
Oprócz rozmów poświęconych problemom, jakie pojawiają się między wami
i którymi trzeba się zająć, warto prowadzić także dyskusje innego rodzaju.
Jeśli czytałeś drugą część tej książki, poświęconą tworzeniu nowych
związków, zapewne pamiętasz jeden z czynników zwiększających skuteczność
randek: intymną i zbliżającą rozmowę, poruszającą tematy może nieco
nietypowe, ale pozwalające na lepsze poznanie drugiej osoby (np. „Gdybyś
mógł mieć zwierzę, co by to było? Dlaczego?”).
Tego typu wymiany zdań warto prowadzić regularnie, można nawet uczynić z
nich pewien rytuał albo zabawę, np. przyjazną rywalizację o to, kto w danym
tygodniu wymyśli najbardziej interesujące pytanie i kto najciekawiej na
któreś z nich odpowie. Nagrodą może być np. masaż partnera.
Oddzielną kategorią zbliżających rozmów są wszelkiego rodzaju plany na
przyszłość i dzielenie się nimi. Istotnym elementem zakochania jest
posiadanie wizji wspólnej przyszłości, dlatego celowe i świadome snucie
planów na bliższą i dalszą przyszłość może jedynie pomóc.
Innym ciekawym pomysłem jest sięgnięcie po odpowiedzi z pierwszej części
tej książki, porównanie ich i omówienie. Jak np. twoja hierarchia wartości
ma się do hierarchii wartości partnera? Nie przejmuj się przy tym, jeśli
okażą się nieco odmienne: dobry związek nie oznacza budowania relacji z
własnym klonem, ale raczej z osobą, z którą łączy cię trochę podobieństw i
dzieli trochę różnic.
Ćwiczenie
Więc o czym porozmawiamy?
Na najbliższy tydzień stwórz listę tematów wspólnych rozmów.
Oczywiście nie ograniczaj się tylko do niej, ale skorzystaj z niej, by
urozmaicić waszą relację i zbudować większą bliskość. Wypisz co
najmniej dziesięć tematów, które możesz poruszyć. Mogą to być np.:
pytania, które pozwolą ci lepiej poznać partnera i jego przeszłość
pytania typu: „Co by było, gdyby…” lub „A gdybyś miał…”, czyli
scenariusze, które być może przy okazji ujawnią coś nowego o drugiej
osobie pytania o plany na przyszłość pytania o marzenia pytania o
obawy pytania o to, co najbardziej partnera śmieszy, pociesza,
relaksuje itp. pytania, które chciałbyś, by partner ci zadał itp.
Im więcej pytań będziesz mieć na podorędziu i im częściej będziesz je
zadawać, tym więcej nadarzy się okazji, by naprawdę poznać osobę, z
którą jesteś, i by dać jej szansę na to, żeby dobrze poznała ciebie.
Koniec końców udany związek to przede wszystkim taki, w którym jest dużo
rozmów. Także dlatego, że wymagają one wspólnego spędzania czasu, a to
również zbliża. Za chwilę dowiesz się, jak możesz jeszcze wzmocnić ten efekt
tak, aby zbudować naprawdę głęboką relację.
Siła wspólnych wspomnień
Przykład
Historia z życia wzięta…
Natasza rozmarzyła się przez chwilę:
− I wtedy Kuba, lider zespołu, zaprosił Tomka i mnie na scenę, niby po
to, żeby uczestnicy koncertu mogli powiedzieć coś od siebie… Tylko,
wiesz, to było zaplanowane. Tomek ustalił to z Kubą i kapelą. Wtedy
po prostu wyciągnął pierścionek zaręczynowy i poprosił mnie o rękę. –
Uśmiechnęła się szeroko. – Nigdy tego nie zapomnę. Przypomina mi
się to, ilekroć patrzę na swój pierścionek.
Przeżycie sytuacji silnie nacechowanej emocjonalnie, pozytywnie lub
negatywnie, wiąże ludzi ze sobą. Osoby, które przeżyły razem coś
niezwykłego, tworzą często relacje na całe życie – nawet jeśli tym czymś był
np. udział w dużej katastrofie. Wspólne doświadczenie sprawia, że
dotychczas mało znaczących dla nas ludzi zaczynamy traktować jak bardzo
bliskich – nie bez powodu w tak wielu kulturach mówi się o „braterstwie
krwi” między wojownikami.
Oczywiście nie oznacza to, że powinieneś od razu kupować bilet dla dwojga
na wycieczkę „Najbardziej niebezpieczne miejsca na Ziemi: Afganistan, Irak,
Czeczenia”. Jeśli jednak zadbacie o to, żeby w waszym życiu było więcej
silnych, intensywnych emocjonalnie wspomnień, związek, który tworzycie,
niezwykle się wzmocni.
Ogromną zaletą tego rozwiązania jest to, że gdy raz wprowadzisz je w życie
przez stworzenie odpowiedniego wspomnienia, później możesz długo i bez
większego wysiłku zbierać jego plony. Silne wspomnienia często powracają
same z siebie i trwają przez całe lata. Jeśli w danym wspomnieniu partnerzy
są razem, to za każdym razem, gdy jeden z nich przypomni sobie tę sytuację,
będzie pamiętał również o drugiej osobie.
Przy tworzeniu takich wspomnień warto wziąć pod uwagę trzy kwestie:
Po pierwsze, warto zadbać o to, żeby wspomnienia dotyczyły
jak najbardziej zróżnicowanych sytuacji. Nie ograniczaj się, np.
tylko do zdarzeń z wakacji, ale postaraj się, by pojawiły się
także w codziennym życiu.
Po drugie, ze względu na to, jak działa umysł, lepiej
zorganizować jedną naprawdę silną emocjonalnie sytuację niż
pięć dość emocjonujących. Możesz to sam przetestować:
przypomnij sobie swoje ostatnie i przedostatnie wakacje. Czy
pamiętasz raczej te typowe, codzienne sytuacje, czy te
najsilniejsze emocjonalnie i najbardziej wyraziste (zarówno
pozytywne, jak i negatywne)? Zdecydowana większość osób
stwierdza, że lepiej pamięta to, co podziałało na nich
najsilniej
Po trzecie, wspomnienia powstają w oparciu o wspólne
doświadczenia i przeżycia, nie o rzeczy. Nie próbuj „kupić”
wspomnień, dając partnerowi drogi prezent. Jeśli chcesz
wydawać pieniądze, wydaj je na wspólnie spędzony czas –
wspaniałą kolację, podróż marzeń, wycieczkę do Disneylandu
itp. Poza tym nie bazuj tylko na doznaniach smakowych czy
zapachowych – te zmysły u większości osób są mało
rozwinięte i z trudem budują silne emocje. Nie znaczy to, że
kolacja
przy
świecach
nie
może
być
wspaniałym
wspomnieniem – zostanie po prostu zapamiętana raczej za
nastrój niż za szczegóły dań.
Teraz, gdy wiesz już, jaki wpływ na relację mają wspólne wspomnienia, czas
zaplanować te, które możesz stworzyć w swoim związku.
Ćwiczenie
Co chcecie wspominać?
Zastanów się, jakie chcesz mieć wspólne wspomnienia ze swoim
partnerem oraz jak możesz się przyczynić do ich powstania.
Wspomnienie
Jak możesz się przyczynić do jego
powstania?
Przykład
Wspomnienie
Jak możesz się przyczynić do jego
powstania?
Romantyczna kolacja na
szczycie wysokiego budynku
Wybadaj, które wieżowce w twoim rejonie (lub
najbliższym dużym mieście) mają restaurację lub bar na
szczycie, zamów tam stolik
Ekscytujący zjazd kolejką
górską
Zorganizuj wycieczkę do dużego parku rozrywki.
Niezwykła wycieczka po
mieście
Znajdź niezwykłe i mało znane ciekawostki
nt. swojego miasta, poznaj jego różne sekrety
i zaplanuj trasę wycieczki.
Aby stworzyć tego typu sytuacje, trzeba włożyć nieco więcej wysiłku niż w
oklepane kupienie kwiatów, ale za to ich efekt będzie naprawdę niezwykły.
Teraz wybierz jeden plan, który chciałbyś zrealizować, odłóż na bok tę
książkę i od razu zabierz się za przygotowania. Na tworzenie nowych,
wspaniałych wspomnień z ukochaną osobą nigdy nie jest za wcześnie i
zawsze powinno to być priorytetem.
Oprócz tworzenia nowych wspomnień warto też zadbać o to, żeby regularnie
przywoływać te sytuacje, które już udało się wam razem przeżyć. Dobrze jest
zarówno wracać do nich w rozmowie („A pamiętasz, jak byliśmy razem nad
tym jeziorem i ty…”), jak i przywoływać je za pomocą np. różnego rodzaju
pamiątek, wspólnych zdjęć zawieszonych w widocznym miejscu (wyjątkowo
skuteczna jest w tej roli fotoramka pokazująca kilkanaście czy kilkadziesiąt
ważnych zdjęć) czy innych, podobnych „kluczy pamięci” pozwalających na
przywoływanie wspomnień.
Być może odkryjesz w swoim życiu możliwość zastosowania takich „kluczy”,
z których jeszcze nie korzystałeś. Jeśli podejrzewasz, że może tak być,
wykonaj kolejne ćwiczenie.
Ćwiczenie
Obudzić przeszłość
Zastanów się, jakie wspomnienia z waszego wspólnego życia chcesz
szczególnie podkreślić. Wypisz je, a następnie do każdego dopisz
przykładowe „klucze pamięci”, które mogłyby przywoływać te
sytuacje. W większości przypadków będą to po prostu zdjęcia lub
pamiątki, ale czasem może być to np. utwór muzyczny albo danie.
Wspomnienie
Klucz
Przykład
Wspomnienie
Klucz
Wyjazd do Turcji
Zdjęcia, dania z tamtejszej kuchni, które
można przyrządzić.
Wieczór na musicalu „Upiór w operze”
Piosenka z musicalu, która przywołuje
wspomnienia tego spektaklu.
Pobyt u znajomych w USA
Korespondencja prowadzona z tymi
znajomymi.
Łącząc na przemian te dwie metody – przywoływanie dotychczasowych
wspomnień oraz tworzenie nowych doświadczeń – sprawisz, że związek
stanie się dużo silniejszy.
Technika ta może się wydawać prosta, ale ma ogromną i potwierdzoną
naukowymi badaniami siłę oddziaływania. Wprowadzenie jej do swojego
życia przyniesie ogromne korzyści nie tylko na poziomie związku, lecz także
tobie – mając więcej wspaniałych wspomnień, będziesz po prostu
szczęśliwszy i bardziej spełniony. A to również uczyni cię atrakcyjniejszym
dla partnera – i odwrotnie.
Dziennik emocji w praktyce
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Wiesz, miałem dać za wygraną. – Edward spojrzał na mnie
wymownie. – Miałem to wszystko rzucić, zostawić za sobą i znaleźć
sobie kogoś innego. W końcu ile można się męczyć? Ile można walczyć
o związek?
− Ale…? – dopytałem, wiedząc, że właśnie tego oczekuje.
− Ale robiąc porządki, trafiłem na stare listy miłosne, które jej słałem.
Miałem je podrzeć i wyrzucić, jednak z ciekawości kilka przeczytałem…
I przypomniały mi wszystko, co w niej kochałem. Co dalej w niej
kocham i co wciąż w niej jest. Zrozumiałem, że muszę o nią zawalczyć.
Dlatego tu jestem…
W codziennym natłoku zadań, problemów i wyzwań wiele osób odkrywa, że
za łatwo jest im zapomnieć o tym, co wyjątkowego widzieli kiedyś w swoim
partnerze, i skupiać się raczej na jego negatywnych cechach. To z kolei ma
duży wpływ na szanse przetrwania danego związku, a także na zadowolenie
z życia tworzących go osób.
Jak się jednak okazuje, istnieje dość prosta technika, która pozwala temu
przeciwdziałać.
Jest
nią,
zweryfikowany
eksperymentalnie
przez
amerykańskich psychologów, tzw. dziennik emocji.
Dzienniki emocji sprawdziły się pierwotnie jako narzędzie wspierające osoby
będące w wyjątkowo nieromantycznych okolicznościach – ofiary traum.
Badania pokazały, że ludzie, którzy doznali traumy i regularnie prowadzili
dziennik, zapisując w nim myśli i odczucia, byli bardziej odporni na depresję
i mieli silniejszy układ immunologiczny. Wyrażanie swoich doświadczeń w
formie pisemnej dawało im dystans pozwalający lepiej zrozumieć swoją
sytuację.
Romantyczny związek nie stanowi wprawdzie wydarzenia traumatycznego (a
przynajmniej większość związków taka nie jest), jednak Richard Slatcher i
James Pennebaker, dwaj psychologowie z Uniwersytetu Teksasu w Austin,
postanowili sprawdzić, czy dziennik emocji pomoże we wzmacnianiu tego
rodzaju relacji. Okazało się, że jego skuteczność była ogromna.
Dla świeżo zawiązanych par biorących udział w eksperymencie poświęcenie
zaledwie 20 minut dziennie przez trzy dni na pisanie o swoich emocjach w
związku przełożyło się, w perspektywie trzech miesięcy, na zdecydowanie
większą trwałość relacji. Spośród par prowadzących dziennik razem było
wciąż 77 procent, w porównaniu z zaledwie 52 procentami par kontrolnych,
które go nie prowadziły.
W czym tkwił sekret tej metody? Wysiłek partnerów przełożył się później na
uważniejszą komunikację między nimi i dużo większą troskę o wzajemne
potrzeby. Dzięki temu ich relacja stawała się mocniejsza i bardziej intymna.
Na prowadzenie dziennika emocji nie musisz poświęcać aż 20 minut
dziennie. Wystarczy zaledwie kilka minut co kilka dni na zapisanie wrażeń
nt. związku, tego, co lubisz w swoim partnerze, tego, w jaki sposób twój
związek jest lepszy od innych itp., by uzyskać dobry efekt.
Ćwiczenie
Twój dziennik emocji
Zacznij prowadzić swój dziennik emocji. Może to być zeszyt, notatnik,
nawet plik w komputerze – ważne, żeby było to coś, po co możesz
łatwo sięgnąć, choćby na chwilę, by zapisać kilka zdań. Wracaj do
dziennika regularnie, nie rzadziej niż raz na kilka dni, i zapisuj nowe
rzeczy.
O czym pisać w dzienniku:
jak się czujesz w swoim związku;
jakie masz przemyślenia dotyczące związku;
co chciałbyś usprawnić w związku i w jaki sposób;
co najbardziej lubisz w swoim partnerze;
jakie są pozytywne strony wad twojego partnera;
jakie są wasze najlepsze wspólne wspomnienia;
pod jakim względem wasz związek jest lepszy od innych
znanych ci związków;
pod jakim względem twój partner jest lepszy od innych
znanych ci osób itp.
Regularne prowadzenie dziennika pomoże ci wzmocnić związek i
uczynić go bogatszym. A skoro mowa o bogactwie…
Paradoks własności w związku
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Nie wiem, jak ona może tak podchodzić do tej sprawy. – Jarek był
po prostu wściekły, opowiadając mi o tej sytuacji. – Domaga się
intercyzy przed ślubem. Przez cały czas naszego związku nalegała na
oddzielne konta.
− Jak się z tym czujesz?
− Źle, a jak myślisz, że się czuję?! To znaczy, że ona po prostu mi nie
ufa!
− A czy potrafiłbyś sobie wyobrazić jakieś inne przyczyny takiego
zachowania?
− Nie! Żadnych sensownych! – powiedział z pewnością w głosie.
− Okej, nie pytam o sensowne przyczyny, po prostu jakieś inne.
− No… – Widać było, że próba doprecyzowania nieco zbiła go z tropu.
– W sumie to jest taka rzecz. Może np. za bardzo przejmuje się
sytuacją swojej matki, której po rozwodzie z jej winy nic nie zostało…
Ale to przecież głupie…
− Emocje bywają głupie. W końcu ponoć miłość jest ślepa.
− A żeby cię! Tak, coś w tym może być.
Rozmowa o pieniądzach
W zasadzie w każdym rozdziale tej części podkreślana jest wartość
komunikacji oraz rozmowy i rozdział o pieniądzach nie będzie wyjątkiem.
Pieniądze są ważnym tematem, a jednocześnie mogą być pewnym tabu.
Wiele osób wstydzi się rozmawiać o finansach, czuje się z tym źle i obawia
reakcji partnera. Zwykle niepotrzebnie. Nie chodzi tu oczywiście o obsesyjne
rozliczanie każdego grosza – to jak najbardziej mogłoby być szkodliwe – ale
o ogólne, regularne rozmowy na temat sytuacji finansowej. Jak wyglądają
dochody? Jakie są wydatki? Czy szykuje się zakup czegoś dużego? Czy warto
na
coś
zacząć
gromadzić
pieniądze?
Jak
inwestować?
Jakie
są
długoterminowe plany i jakie fundusze będą na nie potrzebne?
Para amerykańskich socjologów, Thomas Stanley i William Danko, badająca
zachowania milionerów i osób, które mimo dużych dochodów nawet nie
zbliżały się do bycia milionerami, stwierdziła m.in., że jednym z kluczowych
czynników wyróżniających milionerów było to, że ich partnerzy życiowi
bezpośrednio angażowali się w ich finanse. Mąż siadał z żoną i omawiał
wydatki, dochody, budżet domowy i wszelkie podobne kwestie. Dzięki temu
mieli większą świadomość swojej sytuacji, mogli lepiej planować i byli w
stanie dojść do dużego majątku.
Ćwiczenie
Porozmawiajmy o finansach
Zaplanuj ze swoim partnerem rozmowę nt. waszych finansów. Zadbaj
o to, by koncentrowała się na celach, nie na problemach.
Zdecydowanie ułatwi to jej przebieg.
Kłopoty z kontami
Kwestia tego, czy łączyć konta, a w przypadku małżeństw, czy stosować
intercyzę, jest niewątpliwie drażliwym tematem. Rozdzielność finansowa
może sugerować pewien brak zaufania do partnera, co może negatywnie
odbijać się na związku. Z drugiej strony nadmierna współzależność niesie
ryzyko wielu negatywnych konsekwencji.
Każda sytuacja jest inna, ale z zasady lepiej jednak zdecydować się na
rozdzielność. Pomijając wszystkie inne czynniki, dzięki rozdzielności obie
osoby będą bardziej zaangażowane w kwestie finansów rodziny. Już samo to
jest bardzo cenne i pomaga np. wychwycić ewentualne niekorzystne kierunki
wydatków czy „pożeracze pieniędzy”, które przeoczyłaby jedna osoba.
Kłopoty ze spadkiem
Co jakiś czas słyszymy o sytuacji, w której jedno z pary żyjącej w
konkubinacie umiera, a drugie nagle odkrywa, że znalazło się bez grosza
przy duszy, bo cały majątek partnera dziedziczy wg prawa jego rodzina
(nawet jeśli był z nią od lat skłócony i nie utrzymywał kontaktu). Mógłby to
zmienić spisany testament, niestety takiego dokumentu często brakuje.
Tymczasem przygotowanie testamentu nie jest trudne ani czasochłonne.
Wystarczy napisać na kartce, co kto dostaje. Już taki dokument (koniecznie
podpisany i opatrzony datą) ma wartość prawną, choć oczywiście testament
przygotowany u notariusza trudniej podważyć. W internecie łatwo znaleźć
wzory testamentów oraz więcej informacji na ten temat.
Oczywiście pisanie testamentu może nie być przyjemne, zwłaszcza jeśli
mamy przed sobą jeszcze długie lata życia. Po co myśleć o śmierci? Wypadki
jednak chodzą po ludziach i jeśli nic się nie stanie, to po prostu zmarnujemy
pięć minut. Jeśli natomiast coś się wydarzy, to taki dokument może
zadecydować o „być albo nie być” partnera.
Ćwiczenie
Zadbaj o testament
Jeśli jesteś w wieloletnim związku, oczekujesz, że będziesz w nim
trwał, ale nie planujesz go formalizować, zadbaj o napisanie
testamentu. Nie musi być notarialnie poświadczony, wystarczy, żeby
był spisany i podpisany przez ciebie – najlepiej, gdybyś zostawił kilka
kopii w różnych miejscach, np. po jednej u dwóch przyjaciół oraz jedną
w domu.
Testament nie musi być zbyt rozbudowany – wystarczy, abyś określił, co
chcesz komu przekazać. Oczywiście im dokładniej go przygotujesz, tym mniej
będzie możliwości na różne interpretacje i spory podczas jego realizacji.
Techniki wzbogacania związku
W tym podrozdziale znajdziesz wiele przykładów większych i mniejszych
narzędzi, za pomocą których można wzbogacić związek, uczynić go bardziej
atrakcyjnym i wartościowym. Ze względu na ich zróżnicowanie wyjątkowo
nie będzie w nim „Historii z życia wziętej”. Zamiast niej pojawi się kilka
krótszych historyjek, a każda z nich będzie ilustrowała jeden ze sposobów.
Kreatywne randki
Jednym z prostych sposobów na uczynienie związku lepszym jest wymyślenie
nowych, ciekawszych pomysłów na wspólne spędzanie czasu. Kreatywne
randki nie są trudne czy drogie, a mogą uczynić życie naprawdę ciekawym i
przynieść wiele niezapomnianych doświadczeń.
A oto przykłady kilku nietypowych randek:
Sesja zdjęciowa – wybierzcie się z aparatem do parku lub na miasto i
zorganizujcie sesję zdjęciową. Niech jedna osoba ustawia się w różnych
pozycjach, a druga prowadzi ją, niczym modela lub modelkę, i robi kolejne
fotki. Nie trzeba do tego jakiegoś niesamowitego aparatu, sprawdzą się
nawet aparaty w telefonach komórkowych. Koszt takiej randki jest żaden
(lub minimalny, jeśli zdecydujemy się od razu wydrukować odbitki
najciekawszych zdjęć). Nie ma też potrzeby szczególnego planowania tego
typu spotkania. Wyniki takiej sesji mogą być niezwykle czarujące.
Aukcja – w epoce Allegro łatwo zapomnieć, że wciąż ma miejsce wiele
tradycyjnych aukcji. Czasem dotyczą dzieł sztuki, staroci, czasem są to
zwykłe wyprzedaże. Tak czy inaczej mogą być ciekawym i nietypowym
sposobem na spędzenie czasu, a poza tym może uda się wam trafić na jakąś
niezwykłą okazję.
Wspólne gotowanie – wybierzcie danie z kuchni, której dotąd nie
próbowaliście, i przygotujcie je razem. Koszt może okazać się różny, w
zależności od przepisu, ale dzięki takiej randce możecie dowiedzieć się
więcej o sobie nawzajem. Oczywiście jeśli jedno z partnerów na co dzień
zajmuje się gotowaniem w domu, ten pomysł może być nietrafiony, ale
zawsze warto pomyśleć nad alternatywnym scenariuszem.
Jak widać, nie trzeba wkładać dużego wysiłku, by znaleźć sposoby na
wspólne spędzanie czasu, inne niż klasyczne kino i kolacja. Efekty takich
dziwnych randek mogą być naprawdę zaskakujące.
Opowiadanie historii
Innym ciekawym sposobem spędzania czasu i pogłębiania intymności w
związku jest wspólne opowiadanie historyjek. Para umawia się, że będzie
sobie opowiadała bajki wymyślane spontanicznie. Niektórym może się to
wydać zbyt dziecinne, ale inni odkryją, że doskonale się przy tym bawią.
Zabawę można rozwinąć np. w ten sposób, że każdy opowiada po jednym
zdaniu wspólnej historii – tego rodzaju gra uczy od razu lepszej komunikacji i
reagowania na to, co mówi druga osoba.
Błąd aktora-obserwatora
− To strasznie frustrujące. Maciek zawsze mi wypomina, gdy się na niego
zdenerwuję i podniosę głos, a ignoruje wszystkie te przypadki, kiedy tego
nie robię. A przecież sytuacji, w których się powstrzymałam, było dużo
więcej.
− To zrozumiałe. Tylko w jaki sposób miał się o nich dowiedzieć?
Tzw. błąd aktora-obserwatora polega na tym, że zawsze widzimy daną
sytuację z naszej perspektywy, znamy więc nasze intencje i zamiary, a także
końcowy efekt działań. W przypadku innych osób poznajemy jedynie efekty,
intencji musimy się domyślać. Prowadzi to do tego, że zwykle przypisujemy
innym osobom gorsze intencje, niż miały w rzeczywistości. Nie jesteśmy
również świadomi takich sytuacji jak ta opisana w powyższej historyjce, tzn.
tych wszystkich przypadków, gdy ktoś powstrzymał się przed krytyczną
uwagą, nie podniósł głosu itp. Łatwo w ten sposób stworzyć sobie zupełnie
nietrafny obraz partnera.
Poniższe ćwiczenia pomogą nieco zmienić tę sytuację.
Ćwiczenie
Historia alternatywna
Kiedy jakieś zachowanie partnera będzie dla ciebie irytujące, wyobraź
sobie, co by było, gdyby zachował się tak we wszystkich momentach,
w których mógł, a w rzeczywistości powstrzymał się. Porównaj
sytuację, w której się kontrolował, z sytuacją, w której ci przeszkadzał.
Nie wydaje się teraz taka zła, prawda?
Ćwiczenie
Inne intencje
Pomyśl o jakimś zachowaniu partnera, które miało dla ciebie
negatywne konsekwencje. Teraz wyobraź je sobie ponownie, ale tym
razem spróbuj prześledzić to z jego perspektywy. Jakie miał wtedy
zamiary? Co chciał osiągnąć? Jakie czynniki zewnętrzne mogły mu
przeszkodzić w realizacji jego celów i doprowadzić do takiej, a nie innej
sytuacji?
Zostaw inne role za drzwiami mieszkania
„Mam tego dość. Rozumiem, że Radek uwielbia swoją pracę. Jestem pewna,
że jest świetnym nauczycielem. Ale mam dość bycia traktowaną jak
uczennica, jestem w końcu jego żoną!”
Dość częstym problemem dla osób, które są bardzo zaangażowane w pracę,
jest nieumiejętność „pozostawienia” jej podczas kontaktów z partnerem.
Nauczyciele wpadają w nauczycielski ton, menadżerowie zarządzają, a
psychoterapeuci próbują „terapeutyzować” swoich partnerów życiowych.
Oczywiście w żadnym wypadku nie jest to zdrowe – związek wymaga pewnej
równowagi sił, a w takim układzie będzie o to dość trudno.
Jeśli sam miewasz takie skłonności, warto zacząć obserwować swoje
zachowanie i je blokować. Szczególnie może się do tego przydać ćwiczenie
„Odkrywanie relacji przestrzennych – wersja rozszerzona”, które znajduje się
we wcześniejszej części książki. Istotne w tej kwestii jest również słuchanie.
Jeśli partner mówi, że traktujesz go jak ucznia – posłuchaj go i nie próbuj
racjonalizować jego odczuć. Po prostu tak się czuje, tak wpływa na niego coś,
co robisz. Warto nad tym popracować.
Pocałunki
Kiedy ostatni raz całowałeś się ze swoją partnerką (poza grą wstępną)? Nie
chodzi tu o szybkiego buziaka, ale o faktyczny, zaangażowany pocałunek. Jak
często całujecie się w ten sposób?
To zdumiewające jak niewiele par regularnie się całuje. Pocałunki są jednak
niezwykle cenne w pogłębianiu oraz budowaniu w związku intymności i
pożądania. Szczególnie ważne jest, żeby nie ograniczać ich do codziennych
rytuałów (np. pożegnanie przed wyjściem do pracy) i do gry wstępnej, ale by
były obecne w różnych sytuacjach.
Ćwiczenie
Niespodziewane pocałunki
Ustaw w komórce alarm (budzik) na trzy losowe godziny w takich
porach, w jakich będziesz z ukochaną osobą. Gdy zadzwoni, musisz
maksymalnie w ciągu minuty pocałować partnera – i mowa tu o
prawdziwym pocałunku, nie o buziaku. Stosuj tę metodę przez co
najmniej tydzień, zmieniając za każdym razem godziny alarmu.
Potęga dotyku
Ludzie w naszej kulturze są niesamowicie spragnieni dotyku, ale nie zawsze
tego świadomi, gdyż najczęściej nauczyli się go „wyłączać”. Potrzeba dotyku
jest naturalną potrzebą ludzką – w dużej mierze niezaspokajaną w naszym
społeczeństwie. Głód bycia dotykanym jest tak duży, że ludzie niekiedy
potrafią pójść z kimś do łóżka tylko po to, żeby poczuć dotyk drugiej osoby.
Jeśli zrozumiesz, jak potężne jest to pragnienie, łatwiej będzie ci też
zrozumieć, że warto je zaspokajać. Jeśli obie osoby lubią się przytulać, to
idealnie, ale istnieją mężczyźni, którym niezbyt to pasuje. Jednak nawet
wtedy są różne inne możliwości dotyku. Tak proste rzeczy jak dotknięcie
dłoni partnera przy podawaniu mu czegoś, masaż jego ramion, objęcie przy
okazji rozmowy – to wszystko może bardzo pozytywnie wpłynąć na nastrój
pary i atmosferę w związku w ogóle.
Ćwiczenie
Możliwości dotyku
Zastanów się, w jakich sytuacjach i w jaki sposób możesz dotykać
partnera. Wybierz przynajmniej trzy sposoby, które wprowadzisz w
życie.
Czas na bycie razem i bycie osobno
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Niedawno rozstałam się z partnerem. Byliśmy ze sobą dziesięć lat.
Pewnego dnia Marek powiedział mi, że po prostu nic go już nie trzyma
w tym związku, że nic nas nie łączy. Tego samego wieczoru spakował
się i wyprowadził. Nie miał innej dziewczyny, z tego co wiem, nocował
kilka dni u znajomego, zanim sobie czegoś nie wynajął. – Bożena
opisywała swoje niedawne rozstanie w dość beznamiętny sposób.
− Nie próbowałaś go zatrzymać?
− Wiesz co, to dziwne, ale nie. Nagle wydało mi się, że on po prostu
ma rację, że doskonale to ujął, tylko ja nie chciałam wcześniej się do
tego przyznać sama przed sobą. Żyłam z obcym facetem. Czasem
rozmawialiśmy, czasem robiliśmy dla siebie coś miłego, niekiedy nawet
szliśmy do łóżka… Ale tak naprawdę nic nas nie łączyło oprócz
mieszkania i grupki wspólnych znajomych. Od wieków nie robiliśmy
niczego razem, nie spędzaliśmy ze sobą czasu. Po prostu nie było
„nas”. Był on, byłam ja, ale nie było „nas”. Więc po co miałam go
zatrzymywać? – Uśmiechnęła się smutno. – Miał rację.
− Czego więc oczekujesz ode mnie?
− Chcę się nauczyć, jak w przyszłości unikać takich sytuacji. Co zrobić,
by w kolejnym związku do czegoś takiego nie doszło.
Jednym z najgroźniejszych „zabójców związku” jest… życie. Raport z pracy,
mecz, spotkanie ze znajomymi, dzieci… Tak wiele różnych rzeczy, tak wiele
zadań, które trzeba wykonywać… To wszystko sprawia, że zdumiewająco
łatwo dojść do punktu, w którym dwie osoby żyją obok siebie, ale nie ze
sobą, i nie mają nic wspólnego, żadnych obszarów, które faktycznie by je
łączyły – tak jak w historii opisanej powyżej.
Jak temu przeciwdziałać? Świadomie dbać o to, by spędzać czas z drugą
osobą.
Spędzanie czasu z partnerem nie polega na bezmyślnym patrzeniu w
telewizor. Taki czas łatwo uznać za „wspólnie spędzone chwile”, ale w
rzeczywistości obie osoby w takiej sytuacji przebywają osobno, tylko
fizycznie zajmują tę samą przestrzeń.
No dobrze, ale co takiego możemy robić razem? Wbrew pozorom jest to dość
często zadawane pytanie. Wiele par nie dobiera się ze względu na wspólne
zainteresowania,
co
sprawia,
że
znalezienie
rzeczy
sprawiających
przyjemność obojgu może być dość problematyczne. Są jednak pewne dość
popularne pomysły, które powinny przypaść do gustu większości par:
Sport – wspólne uprawianie sportu ma wiele korzyści. Jest
zdrowe, pomaga dbać o kondycję, wspólne ćwiczenia
utrudniają rezygnację z treningu, a przy tym zbliżają i
wywołują wiele pozytywnych emocji. Popularne formy
spędzania czasu to m.in.: siłownia, basen, squash, tenis czy
taniec.
Gry planszowe – po latach przeżywają prawdziwy renesans i
dają okazję do ciekawego spędzania czasu zarówno w parze,
jak i z przyjaciółmi.
Spotkania ze znajomymi – kolacje czy wypady do kawiarni lub
knajpy ze wspólnymi znajomymi mogą dać wiele tematów do
rozmów.
Wycieczki – rowerowe, wysokogórskie, a nawet spacery
miejskie zwykle są przyjemne i łatwe do zorganizowania.
Oczywiście powyższe przykłady nie wyczerpują listy pomysłów, ale powinny
wam pomóc w znalezieniu własnych sposobów spędzania czasu.
Ile czasu spędzać razem?
Nie ma jednej zasady mówiącej o tym, jak dużo czasu przeznaczać na bycie
razem, najlepiej, gdyby było to przynajmniej kilka godzin w tygodniu
rozłożonych na kilka dni. Co jednak najważniejsze: powinien to być
faktycznie czas dla partnerów, aby mogli się wtedy skupić tylko na sobie.
Jeśli dwie osoby chcą razem pograć w tenisa, ale każda z nich myślami jest
w biurze, nie ma to najmniejszego sensu. Lepiej dokończyć sprawy w firmie i
spędzić razem na wspólnym hobby godzinę tygodniowo, ale niech będzie to
naprawdę czas dla siebie.
Ćwiczenie
Nasze wspólne hobby
Zastanów się, jak moglibyście razem spędzać czas, i wypisz dziesięć
pomysłów.
1. .........................................................................
2. .........................................................................
3. .........................................................................
4. .........................................................................
5. .........................................................................
6. .........................................................................
7. .........................................................................
8. .........................................................................
9. .........................................................................
10. .........................................................................
Poproś drugą osobę o wykonanie podobnej listy, następnie
porównajcie je i wybierzcie cztery rzeczy, które osiągnęły najwyższe
miejsca na waszych listach. Zastanówcie się razem, jak możecie
wprowadzić je do swojego życia, i zaplanujcie konkretne terminy na ich
realizację.
Spędzanie zbyt wiele czasu z partnerem kosztem własnego życia również nie
jest najlepszym rozwiązaniem, dlatego warto zadbać o odpowiednią
równowagę.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Nie rozumiem, po prostu nie potrafię tego zrozumieć. – U Michała
mieszały się uczucia bezsilności i frustracji. – Najpierw, tuż po ślubie,
narzekała, że nie poświęcam jej dość czasu, więc zacząłem dbać o to,
by było inaczej. Spędzaliśmy razem naprawdę dużo czasu i dobrze się
razem bawiliśmy. A teraz nagle mówi mi, że ma dość tego, że od lat
nie mam własnego życia i nie robię niczego interesującego, nic poza
tym, co robimy razem. W sumie to prawda, ale przecież chyba tego
chciała! Nigdy nie zrozumiem kobiet.
− A ty sam dobrze się czujesz z tym, że nie robisz niczego bez niej?
− Nienawidzę tego, czuję się strasznie zduszony, ale co innego mam
zrobić? Chciałem, by była szczęśliwa, ale jej nic nie pasuje.
− Może… – zaproponowałem delikatnie – problem tkwi gdzie indziej?
„Za mało” jest równie złe jak „za dużo”. W związku ważne jest, by
spędzać czas razem, ale jeśli spędza się go tylko razem, jeśli nie ma
się go także dla siebie, to przestaje być to związek dwojga ludzi, a
zaczyna się robić więzienie. W jednym i drugim są więzy, ale tylko
jedne są pozytywne…
Czas dla siebie
Jednym z najbardziej destrukcyjnych zwyczajów, jakich można nabrać w
związku, jest zatracanie siebie, swoich preferencji, zainteresowań itp. na
rzecz drugiej osoby albo wręcz samego związku. Na początku może to być
nawet atrakcyjne, odurzające – tak jak libacja alkoholowa z początku wydaje
się porywająca. Koniec końców skutkuje to jednak solidnym bólem głowy.
Zatracanie siebie w związku prowadzi do tego, że przestajemy być dla
drugiej osoby atrakcyjni. Nie ma bowiem nas, nie ma tych cech, które nas
wyróżniają i sprawiają, że druga osoba chce być właśnie z nami. Jeśli nie
znajdziemy choćby odrobiny czasu na pasje i zainteresowania, to o czym
będziemy rozmawiać z partnerem? Czym będziemy się z nim dzielić?
Z tego powodu niezwykle ważne jest, żeby zarezerwować trochę czasu tylko
dla siebie. Możesz być bardzo zajęty, ale na pewno znajdziesz przynajmniej
godzinę w tygodniu na pasje i zainteresowania. Uczyni cię to pewniejszym,
pozwoli się bardziej spełniać, pozwoli czuć się szczęśliwszym i bardziej
zrelaksowanym – a w efekcie również atrakcyjniejszym dla drugiej osoby.
Godzina w tygodniu to absolutne minimum. Jeśli tylko istnieje taka
możliwość, znajdź więcej czasu na swoje hobby, co więcej, spróbuj poświęcić
go na co najmniej dwie różne rzeczy. Takie rozwiązanie ma kilka zalet:
po pierwsze, zajmując się kilkoma rzeczami, jesteś po prostu
ciekawszym człowiekiem;
po drugie, niekiedy przez pewien czas możesz mieć dość
jednego hobby w sytuacji, gdybyś miał tylko jedną pasję, nie
pozostałaby ci żadna alternatywa;
po trzecie, często jedno hobby może okazać się inspiracją do
drugiego
i
odwrotnie
większość
geniuszy
była
tzw.
polimatami, czyli osobami zajmującymi się kilkoma różnymi
rzeczami, np. genialny fizyk Richard Feynman również m.in.
grał na instrumentach.
Poniższe ćwiczenie pomoże sprecyzować, jakimi pasjami chciałbyś się zająć.
Ćwiczenie
Samorealizacja
Zastanów się, co lubisz robić, i wypisz pięć rzeczy.
1. .........................................................................
2. .........................................................................
3. .........................................................................
4. .........................................................................
5. .........................................................................
Teraz dopisz kilka innych rzeczy, których jeszcze nie robiłeś, ale
chciałbyś kiedyś spróbować.
1. .........................................................................
2. .........................................................................
3. .........................................................................
4. .........................................................................
5. .........................................................................
Następnie uszereguj całą listę, zaczynając od rzeczy, które wydają ci
się najbardziej atrakcyjne oraz wg innego kryterium: od najłatwiejszych
do najtrudniejszych do wprowadzenia w życie.
1. ................. 1................
2. ................. 2................
3. ................. 3................
4. ................. 4................
5. ................. 5................
6. ................. 6................
7. ................. 7................
8. ................. 8................
9. ................. 9................
10. ................. 10................
Na koniec wybierz trzy rzeczy, które zajęły najwyższe miejsca w obu
kategoriach. Najłatwiej to zrobić, sumując ich miejsca i wybierając trzy
z najmniejszą sumą. Innymi słowy, jeśli coś zajęło pierwsze miejsce w
kategorii
„atrakcyjność”,
ale
dziesiąte
w
kategorii
„łatwość
wprowadzenia w życie”, to w sumie uzyskało 11 punktów i przegrywa
z rzeczą, która zajęła trzecie miejsce w kategorii „atrakcyjność” oraz
trzecie w kategorii „łatwość” i ma zaledwie 6 punktów.
Gdy wybierzesz już trzy rzeczy, zacznij planować, jak wprowadzić je w
życie, i przetestuj je. Jeśli stwierdzisz, że któraś ci nie pasuje, zawsze
możesz sięgnąć po kolejną z listy.
Jak znaleźć czas?
Wiele osób po przeczytaniu powyższych uwag zacznie się zastanawiać, jak
mają znaleźć czas na to wszystko – na wzbogacanie związku, na spędzanie
czasu z partnerem, na dbanie o siebie. Przecież doba ma tylko 24 godziny!
To prawda, z tej książki też się tego nie dowiedzą, bo nie dotyczy ona
zarządzania czasem (choć jeśli potrzebujesz dokładniejszych wskazówek na
ten temat, warto po taką sięgnąć). Jest jednak kilka prostych trików, które
możesz wprowadzić do swojego życia, by wygospodarować nieco więcej
czasu na zrealizowanie powyższych zadań.
1. Zaplanuj
Podstawą skutecznego zarządzania czasem jest świadomość, co chce się
zrobić, kiedy i w jaki sposób. Innymi słowy, trzeba mieć plan. Jeśli go
zabraknie, bardzo trudno zrealizować nawet część zamierzeń. Gdy np. nagle
okaże się, że masz wolną godzinę, a nie będziesz miał przygotowanych
zadań do zrealizowania, spędzisz ten czas przed telewizorem lub na
Facebooku. Dlatego opracuj konkretny plan działania, który będziesz mógł
wykorzystać w wolnej chwili.
Jeśli np. uwielbiasz książki, zaplanuj, że gdy tylko znajdziesz pół godziny,
zaczniesz czytać. Wcześniej przygotuj książkę, po którą sięgniesz. Im bardziej
szczegółowo opracujesz plan, tym lepiej.
2. Przygotuj
Najlepiej, żebyś oprócz planu przygotował też odpowiednie wyposażenie, tak
abyś od razu zaczął działać. Dzięki temu, gdy pojawi się okazja, nie będziesz
się wahać lub dopiero zabierać za przygotowania.
Jeśli np. uwielbiasz ćwiczyć na siłowni, przygotuj plecak ze strojem
sportowym, butami, ręcznikiem itp., tak by go po prostu wziąć i wyjść na
trening. Jeśli pasjonujesz się gotowaniem, wcześniej wybierz przepis, jaki
chcesz przetestować, oraz kup potrzebne składniki (co da dodatkową
motywację do jego zrealizowania, bo jeśli nie wykonasz zadania w
najbliższych dniach, składniki się zmarnują). Jeśli interesujesz się sztukami
magicznymi, miej w zanadrzu wybraną sztuczkę do opanowania, plan
treningu oraz przygotowane w łatwo dostępnym miejscu narzędzia.
Oczywiście nie sposób podać przykładów dotyczących każdej dziedziny, ale te
przytoczone tutaj powinny pomóc w przygotowaniach.
3. Postaw ograniczenia czasowe
W zarządzaniu czasem obowiązuje tzw. prawo Parkinsona. Mówi ono, że
zadanie, które mamy przed sobą, zajmie dokładnie tyle czasu, ile na nie
przeznaczymy. Innymi słowy, jeśli mamy do wykonania pracę, którą przy
dużym skupieniu i zaangażowaniu możemy wykonać w ciągu godziny, ale
zaplanujemy sobie na nią cztery, to skończymy ją właśnie po czterech.
Będzie tak mimo tego, że moglibyśmy skończyć już po jednej, ponieważ
zadanie „rozciągnie się”, aby objąć całą dostępną przestrzeń.
To właśnie dlatego nawet gdy udaje ci się wygospodarować kilka wolnych
chwil, zwykle zostają rozgrabione na rzeczy, które dotychczas realizowałeś w
krótszym terminie.
Jak temu przeciwdziałać? Określając jasne granice czasowe na wykonanie
zadań – granice realistyczne (prawo Parkinsona nie skróci czasu
wymaganego do realizacji zadania poniżej pewnej minimalnej granicy), ale
wyraźne, najlepiej wyznaczone na podstawie najlepszego czasu, w jakim w
przeszłości udało ci się zadanie zrealizować. Dotyczy to zarówno czasu pracy,
jak i innych elementów życia.
4. Wybierz to, co najważniejsze
Poważną przeszkodą, przed którą staje większość osób, jest selekcja
oczekujących zadań. Każdego dnia pojawia się wiele zadań zupełnie
zbędnych, zadań, które trzeba zrobić tu i teraz, a także takich, których
wykonanie teraz zaoszczędzi dużo czasu i energii w przyszłości. Aby mieć
więcej czasu, trzeba odpowiednio podzielić zadania, przypisując je do jednej z
tych trzech grup.
Instynktownie większość osób będzie się starała przydzielić wszystkie
zadania do grupy „ważne tu i teraz”, dlatego warto podejść do tego z
pewnym dystansem i na spokojnie przeanalizować oczekujące wyzwania,
wybierając te, które są faktycznie ważne i przydatne, a odrzucając zbędne.
Nie chodzi o podejście pracoholiczne i odrzucanie wszystkiego, co sprawia
przyjemność, a nie daje innych korzyści. Wymarzony koncert, który odbywa
się danego wieczoru i na który masz bilet, jest zadaniem z grupy „ważne tu i
teraz”, nie z grupy „zbędne”. Dbaj o siebie i o swoje potrzeby, także potrzeby
relaksu i odpoczynku. Nie marnuj czasu na rzeczy, które nie dadzą ani
odpowiednich korzyści, ani przyjemności. Już samo to pozwoli ci zaoszczędzić
mnóstwo czasu.
Stosując się do powyższych zaleceń, zdecydowanie usprawnisz zarządzanie
czasem i odkryjesz, że masz dużo więcej wolnych chwil w ciągu dnia, niż ci
się wydaje. Przeznacz je na ulepszania związku i życia. A jeśli stwierdzisz, że
potrzebujesz czegoś więcej, poszukaj materiałów dotyczących skutecznego
zarządzania czasem.
Rozdział 9
Różnice w priorytetach
między kobietami i
mężczyznami
Z tego rozdziału dowiesz się:
jak postrzegają świat mężczyźni, a jak kobiety;
dlaczego warto spojrzeć na konfliktową sytuację z
perspektywy partnera;
dlaczego kobiety i mężczyźni różnie oceniają wkład
partnera w relację.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Nie rozumiem tego. Tyram jak wół przez trzy miesiące, żeby kupić
jej ten pierścionek, ona jest naprawdę zachwycona, gdy go dostaje, a
następnego dnia wrzeszczy na mnie, że nie wyrzuciłem śmieci.
Przecież mam chyba prawo do chwili odpoczynku po tym, jak tyle
pracowałem, a poza tym jakie znaczenie mają śmieci w takiej sytuacji?
– Bartek spojrzał na mnie, wyraźnie oczekując wsparcia.
− Okej, doprecyzujmy. Wiadomo, że powinieneś odpocząć. Ile czasu
powinien ci dać taki pierścionek? Ile czasu powinieneś móc dzięki
niemu mieć luźniej?
− No, przynajmniej tyle, ile na niego pracowałem, czyli trzy miesiące.
− Czy Renata wiedziała, że tego oczekujesz? Czy powiedziałeś jej coś
w rodzaju: „Proszę, oto pierścionek, a teraz chcę mieć spokój na co
najmniej trzy miesiące”?
− Jaja sobie robisz? Przecież za to to dopiero miałbym awanturę. Zero
romantyzmu i tak dalej, sam to pewnie znasz. Ale mogłem chyba
oczekiwać trochę luzu, prawda? – zapytał, licząc, że choć tym razem
się z nim zgodzę.
− Na pewno tego oczekiwałeś. Wiemy już, że to oczekiwanie nie było
uzasadnione, ponieważ nie zostało zrealizowane. Czy było uprawnione,
czy nie – to inna kwestia i nie mnie to oceniać. Ważniejsze od tego,
kto ma rację, wydaje mi się to, czy chcesz w przyszłości uniknąć takich
sytuacji.
− Jasne. Po to tu przyszedłem.
− Przyjrzymy się więc, jak to może działać.
Obcy w obcym kraju
Mężczyźni i kobiety są jednocześnie bardzo podobni i bardzo odmienni.
Można powiedzieć, że problem tkwi tak naprawdę w podobieństwie – gdyby
obie płcie nie były podobne w tak wielu kwestiach, nie oczekiwałyby od
siebie nawzajem podobieństwa również w innych. Chociaż wszyscy należymy
do jednej rasy i choć zmiany kulturowe zachodzące w ostatnich dekadach
wpłynęły na postrzeganie pewnych spraw, to wciąż istnieje wiele bardzo
silnych, genetycznie uwarunkowanych skłonności, które kierują każdą z płci
w nieco innym kierunku.
Oczywiście
skłonności
podane
w
tym
rozdziale
pozostają
tylko
skłonnościami. Nie są absolutnymi zasadami, czymś nieuniknionym, są po
prostu bardzo prawdopodobne. Warto mieć to na uwadze podczas dalszej
lektury.
Technik i dyplomatka
Mężczyźni pierwotni koncentrowali się na zadaniach: znaleźć źródło wody,
upolować zwierzę, obronić plemię – to były cele, ku którym kierowała ich
selekcja ewolucyjna. W efekcie do dziś męski umysł skupiony jest przede
wszystkim na zadaniach. Gdy mężczyzna natrafia na problem, zwykle szuka
sposobu rozwiązania go i trudno mu jest spojrzeć na niego w inny sposób.
Dzieje się tak również dlatego, że nasza kultura premiuje właśnie taką
postawę u mężczyzn: mają być zaradni, zadaniowi, skupieni na efektach, a
nie na emocjach czy tym, co inni sobie pomyślą.
Kobiety pierwotne natomiast dużo więcej czasu spędzały w grupie i
potrzebowały o wiele bardziej dbać o odpowiednie relacje z innymi.
Prawdopodobnie część kobiet wspólnie zajmowała się potomstwem, podczas
gdy inne przygotowywały jedzenie, zbierały owoce, korzonki itp. To
wymagało zbudowania silniejszej sieci relacji oraz zdobycia więcej informacji
o innych osobach. Z kim można bezpiecznie zostawić dzieci, a kto może je
np. bić lub głodzić przez niechęć do ich matki? Kto pomoże w razie choroby?
Kto może pragnąć partnera danej kobiety i starać się jej zaszkodzić? A nawet
który mężczyzna mógłby się nią zaopiekować, gdyby jej partner zmarł? Te
wszystkie czynniki musiały być brane pod uwagę, dlatego kobiety
ewoluowały w stronę większych kompetencji w tym zakresie i są obecnie
wspierane kulturowo w rozwijaniu tych umiejętności.
Te różnice w priorytetach często stanowią podstawę sytuacji konfliktowych.
Kobieta, opisując swój dzień, często oczekuje wsparcia emocjonalnego,
wysłuchania i pogłębienia relacji. Tymczasem mężczyzna, skupiony na
rozwiązaniach, często w takich momentach próbuje podsuwać możliwe
wyjścia z sytuacji, sposoby na jej obejście itp. Według niego robi dobrze, ale
dla kobiety będzie to przejawem unikania relacji, ponieważ zamiast słuchać i
wspierać, zamiast skupiać się na niej, zaczyna kombinować, jak to
rozwiązać, a do tego często traktuje ją jak dziecko i oferuje rozwiązania,
które już próbowała. Oczywiście działa to również w drugą stronę:
mężczyzna mający problem zwykle nie będzie miał ochoty na rozmowę o
tym, jak się z nim czuje, jak on na niego wpływa itp. Mężczyzna szuka
rozwiązań i próba ściągnięcia uwagi na relację będzie dla niego zazwyczaj
(choć oczywiście nie zawsze!) frustrująca.
Z takich samych przyczyn mężczyźni często dziwią się np. szczegółowym
pytaniom o życie swoich znajomych, które zadają partnerki. Dla większości
kobiet to niewyobrażalne, że mężczyzna może nie mieć pojęcia, czy jego
dobry przyjaciel jest akurat w jakimś związku, a jeśli jest, to w jakim. Dla
większości mężczyzn to wręcz oczywiste: jeśli przyjaciel będzie chciał
porozmawiać o swoich związkach, poruszy ten temat, jeśli nie, nie ma co być
wścibskim. To, co dla kobiet jest brakiem zainteresowania, dla mężczyzn
oznacza dawanie drugiej osobie odpowiedniej przestrzeni.
Przykładów na różnice w priorytetach kobiet i mężczyzn można podać
oczywiście dużo więcej. Jeśli w związku pojawiają się konflikty i
nieporozumienia na tym tle, warto wykonać poniższe ćwiczenie, aby spojrzeć
na nie z nieco innej perspektywy.
Ćwiczenie
Jak widzi to partner?
Pomyśl o konfliktowej sytuacji, kiedy nie rozumiesz stanowiska
partnera. Wyobraź ją sobie, ale z jego perspektywy. Jak on to widzi?
Jak wygląda ta sytuacja, jeśli skupisz się na kwestiach budowania
relacji i umacniania związków z ludźmi? A jak wygląda z perspektywy
konkretnych, możliwych do zrealizowania celów?
Co możesz wyczytać z każdej z tych perspektyw? Jak wzbogacają one
twoje zrozumienie tej sytuacji?
Ćwiczenie to nie wymaga dużo czasu, ale wgląd w sytuacje z twojego
związku, jaki możesz uzyskać, stosując tę metodę, może się okazać
bezcenny.
Łowczy i zbieraczka
Kolejną istotną różnicą w postrzeganiu świata, jakiej doświadcza większość
par, jest ta, o której również opowiadał Bartek (jego historię poznałeś na
początku tego rozdziału). Mężczyźni i kobiety różnią się także pod względem
tego, jak oceniają wkład drugiej strony w relację.
Mężczyźni od niepamiętnych czasów zajmowali się dużymi zadaniami i za
nie byli nagradzani. Raz na jakiś czas brali udział w dużym polowaniu albo
wyprawie wojennej, w których mogli się wykazać i wyróżnić. Natomiast
kobiety funkcjonowały raczej z dnia na dzień, wykonując szereg drobnych
czynności, niezbędnych do codziennego funkcjonowania. Żadne z tych zadań
nie było lepsze czy gorsze, wszystkie uzupełniały się i były potrzebne dobrze
zorganizowanej społeczności.
Problem pojawia się dopiero dzisiaj, gdy okazuje się, że obie płcie oceniają
wg swoich kategorii wkład własny i partnera w związek. Mężczyźni skupiają
się więc zwykle na pojedynczych, wielkich rzeczach, na ogromnych
projektach, które muszą zrealizować i oczekują za nie nagrody i uznania. Co
więcej, oczekują, że to uznanie pozostanie z nimi przez dłuższy czas – aż do
kolejnego zadania.
Kobiety natomiast koncentrują się głównie na codziennym funkcjonowaniu i
traktują duży projekt jako po prostu jedną z wielu rzeczy. Oczywiście mogą
mieć pewne „kluczowe” sprawy, których realizacja będzie traktowana nieco
inaczej niż pozostałe, ale raczej w kategoriach „to jest warte 1,5 normalnej
rzeczy” niż w kategoriach „to jest warte 50 normalnych rzeczy”, co
preferowałaby większość mężczyzn.
Często doprowadza to do frustracji obydwie strony: mężczyzn, którzy nie
czują się docenieni po tym, co zrobili, oraz kobiet mających wrażenie, że
mężczyźni nie wywiązują się ze swojej części odpowiedzialności, zbytnio
skupiając się na pojedynczych zadaniach. Działa to również w drugą stronę:
mężczyźni mogą często bardziej cenić taką partnerkę, która zrobiła dla nich
jedną wspaniałą rzecz, niż taką, która dba o nich codziennie, gdyż tę troskę
traktują jako oczywistą. W obydwu przypadkach warto coś z tym zrobić.
Pomoże w tym kolejne ćwiczenie.
Ćwiczenie
Zmiana skali
Pomyśl o swoim związku i o tym, jaki wkład wnosisz do niego ty, a
jaki partner. Niezależnie od tego, czy sam zwracasz uwagę na
pojedyncze, duże rzeczy, czy na codzienne, mniejsze, zmień na chwilę
perspektywę. Przyjrzyj się najpierw regularnym działaniom, jakie
podejmujecie z troski o partnera, a potem dużym zadaniom, które
każde z was wykonuje.
Czy między dużymi i małymi rzeczami jest zachwiana proporcja? Jak
możesz to naprawić? Czy są jakieś rzeczy, które robił twój partner, a
których dotąd nie doceniałeś? Jak możesz dać mu odczuć, że je
zauważasz i cenisz tak, jakby tego chciał?
Wnioski z tego ćwiczenia również mogą być dobrym punktem wyjścia
do rozmów.
Różnice i podobieństwa
Powyższe kwestie nie wyczerpują tematu różnic między mężczyznami i
kobietami, ale też, prawdę mówiąc, nie wyczerpałaby ich cała książka, a
prawdopodobnie nie starczyłoby nawet kilka pozycji. Niemniej te dwie
główne sprawy – nastawienie na relacje lub na cele oraz ocena w
kategoriach jednej dużej rzeczy albo wielu małych – są podstawą, o którą
szczególnie należy zadbać i która jest bardzo ważna dla większości innych
kwestii.
Dlatego poukładaj w związku te sprawy (możesz je nawet wykorzystać jako
ciekawy temat do rozmów), a odkryjesz, że relacja w związku stanie się
zdecydowanie lepsza. Tak jak lepsze może być twoje życie erotyczne, jeśli
wprowadzisz w życie sugestie zawarte w kolejnym rozdziale.
Rozdział 10
Erotyka w związku
Z tego rozdziału dowiesz się:
dlaczego najważniejsza jest komunikacja;
jak uatrakcyjnić życie seksualne;
jak uniknąć habituacji w łóżku.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Zawsze uważałam, że jestem dobra w łóżku. A on mi w pewnym
momencie powiedział, że nasze pożycie seksualne jest zupełnie do
niczego i że się zupełnie nie staram. Jak to nie staram się?! Przecież to
on jest facetem, on ma się starać. – Agnieszka westchnęła z frustracją.
− Czy on też tak to widział?
− Przecież to jasne, że nie – wyraźnie to powiedział. Ale ja po prostu
nie rozumiem, jak on może tak myśleć. Prawdziwy facet podchodzi do
takich spraw inaczej.
− Skąd to wiesz?
− No, to się po prostu wie. Przecież to jasne.
Wypowiedź Agnieszki wskazała mi, od czego będziemy musieli zacząć.
Jej przekonania dotyczące tego, jak ma funkcjonować związek,
ewidentnie różniły się od podejścia jej partnera. Jednocześnie nie były
czymś, co miała dobrze przemyślane – sposób opisu przekonań jasno
pokazywał, że były one społecznie wyuczone. Miało to dobre i złe
strony, ale przede wszystkim oznaczało, że będziemy musieli nieco nad
tym popracować.
Celem tego rozdziału nie jest przekazanie czytelnikowi dwustu pięćdziesięciu
nowych pozycji seksualnych, tajników znajdywania punktu G czy innych
„technicznych” aspektów erotyki w związku. Niewątpliwie są one ważne, ale
dobre ich opisanie wymagałoby nie jednej, ale wręcz kilku oddzielnych
książek (nie wspominając nawet o odpowiednich programach ćwiczeń).
Dlatego też ten rozdział skupiony będzie raczej na miękkich aspektach
erotyki. Paradoksalnie to zazwyczaj problemy związane z komunikacją,
dbaniem o komfort drugiej osoby, budowaniem atmosfery itp. nakładają
największe obciążenie na zdrowe funkcjonowanie związku. Ponieważ
jednocześnie świadomość tych obszarów i ewentualnych problemów z nimi
związanych jest tak niewielka, na ogół pierwszymi rozwiązaniami, po jakie
sięgają ludzie, są rozwiązania techniczne. „Nie idzie nam w łóżku? To na
pewno kwestia nieodpowiedniej pozycji. Trzeba poćwiczyć trochę mięsień
Kegla i będzie w porządku”. Rzeczywistość jest zwykle zdecydowanie inna.
Komunikacja
W łóżku, tak jak w innych obszarach związku, tym, co jest najbardziej
potrzebne i co najczęściej szwankuje, jest komunikacja. Problem ten
dodatkowo zaognia ogromna ilość społecznych tabu oraz zasad dotyczących
tej sfery. Kobiety często boją się przyznać do swoich potrzeb seksualnych, nie
chcą bowiem zostać uznane przez partnera za „łatwe”, „niewyżyte” lub
„zboczone”. Mężczyźni zwykle unikają mówienia o swoich problemach i czują
presję, by się zawsze wykazywać w łóżku, ponieważ jeśli tego nie zrobią,
„nie sprawdzą się jako mężczyźni”.
A jeśli do tego dojdą problemy z orgazmem lub pobudzeniem, obciążone
wstydem, wątpliwościami itp., jakakolwiek komunikacja stanie się
niemożliwa. Taka frustracja łatwo przenosi się później na inne obszary
związku, prowokuje liczne spory i kłótnie.
Rozwiązanie jest wręcz boleśnie proste: rozmawiajmy. Proste nie znaczy
jednak łatwe. Wspomniana bolesność bywa często bardzo dosłowna.
Rozmowy na takie tematy oznaczają bowiem odsłonięcie tych obszarów
siebie, które są zwykle bardzo wrażliwe i schowane przed innymi. To
sprawia, że wiele osób ma kłopoty z poruszaniem tych kwestii.
Jeśli należysz do takich osób, najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, jest
praca nad własnymi przekonaniami z wykorzystaniem narzędzi opisanych w
pierwszej części tej książki. Drugim istotnym elementem będzie przyjrzenie
się swojemu zaufaniu do partnera – jeśli bowiem boisz się otworzyć przed
nim, to zapewne masz ku temu jakieś powody. Zastanów się, dlaczego tak
jest.
Możliwe, że są to po prostu tylko twoje obawy, nad którymi powinieneś
popracować. W takiej sytuacji sięgnij do wspomnianych powyżej narzędzi.
Może nigdy dotąd nie miałeś okazji sprawdzić zaufania do partnera i po
prostu nie wiesz, na co możesz sobie pozwolić. Jeśli tak jest, warto zacząć
powoli, badając równocześnie jego reakcję.
Może być również tak, że partner nie jest kimś, przed kim można się
odsłonić. Możliwe, że wcześniejsze próby takiego zachowania z twojej strony
spotkały się z jego negatywną reakcją, a ty czułeś się zraniony lub dotknięty.
Jeśli tak jest, warto na ten temat poważnie porozmawiać. Być może druga
osoba nie wie, jak w takiej sytuacji odpowiednio się zachować, i musi się
tego nauczyć. Możliwe również, że nie chce się tego dowiedzieć i odmawia
dopasowania się do takich sytuacji. W takim wypadku warto się zastanowić
nad terapią związkową lub wręcz przyszłością takiego związku. Niestety,
relacje, w których nie ma możliwości głębszego zaufania z powodu obawy
przed reakcją partnera, mają bardzo niewielkie szanse na przetrwanie.
Sam zadbaj o to, by być osobą akceptującą i wspierającą podczas rozmowy o
sprawach łóżkowych. Niech partner nie czuje się zagrożony i niech wie, że
poświęcasz mu pełną uwagę. To zachęci go do częstszego ujawniania swoich
potrzeb, doznań i fantazji.
Ćwiczenie
Jak rozmawiać o seksie w związku?
Zastanów się, jakie kwestie dotyczące waszego życia seksualnego, o
których dotychczas nie wspominałeś, chcesz poruszyć. Rozpocznij ten
temat podczas następnej rozmowy ze swoim partnerem. Nie mów
oskarżycielsko czy agresywnie, po prostu porozmawiaj w taki sposób,
w jaki rozmawiałbyś o innych sprawach odnoszących się do związku.
Nie poruszaj tych tematów, gdy będziecie razem w sytuacji intymnej.
To nie jest dobry moment na analizowanie takich spraw.
Podstawy sypialnianej etykiety
Jeśli zadbałeś już o komunikację dotyczącą seksu, warto przyjrzeć się
pewnym ogólnym zasadom, które warto mieć na uwadze w sypialni.
Dbajcie o siebie nawzajem – podstawowa zasada w sypialni jest dość prosta.
Dbaj o swojego partnera, jego komfort i przyjemność, a jednocześnie pozwól
mu dbać o siebie. O ile problemy z tym pierwszym są często poruszane, a
nawet wykpiwane w popularnej kulturze (zwłaszcza w stereotypie mężczyzn
niedbających o przyjemność swoich partnerek), o tyle ten drugi aspekt jest
dużo rzadziej wskazywany, a równie istotny. Istnieją osoby tak skupione na
przyjemności partnera, że zapominają o swojej (oraz o przyjemności, jaką
partner czerpie z dawania im przyjemności). Jeśli należysz do jednej lub
drugiej grupy – warto, abyś to zmienił. Nie trzeba chyba dodawać, że dbanie
o siebie obejmuje również niewymuszanie stosunku na partnerze, który nie
ma na niego ochoty.
Jeśli czegoś pragniesz, mów o tym. Ludzie zbyt często liczą na to, że ich
partner w łóżku będzie telepatą i w magiczny sposób odkryje, czego
potrzebują i co jest dla nich najbardziej atrakcyjne. A jest to po prostu
wymówka, by uniknąć mówienia o swoich potrzebach seksualnych, co może
być krępujące. Tę kwestię powinieneś jednak rozwiązać, mając na uwadze
wspomnianą wcześniej potrzebę większej komunikacji. Jeśli więc chcesz, by
druga osoba zachowała się względem ciebie w określony sposób – powiedz
jej o tym, poproś ją, a może nawet pokaż jej lub pokieruj nią (oczywiście
stosując się do poprzedniego punktu, czyli do zasady dbania o partnera).
Nie plotkuj – to, co zachodzi między partnerami w sypialni, powinno być ich
tajemnicą. Jeśli będziesz o tym opowiadać, ryzykujesz zniszczeniem
intymności i zaufania. Nie rób tego.
Doceniaj starania partnera: ceń wysiłek i zaangażowanie partnera nawet
wtedy, gdy nie wszystko wychodzi idealnie. Nagradzaj postępy, a nie tylko
idealne wyniki. W ten sposób zmotywujesz drugą osobę do dalszych starań.
Odpowiedzialność obu płci
W wielu związkach pojawia się przekonanie, że za seks odpowiedzialna jest
tylko jedna osoba, najczęściej mężczyzna. To on powinien zawsze inicjować
stosunek, dominować w nim i być odpowiedzialnym za tę sferę. Od niego
zależy częstotliwość i jakość zbliżeń, których kobieta jest w zasadzie
pasywnym odbiorcą.
Jeśli taki układ funkcjonuje również w twoim związku i obie osoby są z niego
zadowolone, to nie ma w tym oczywiście nic złego. W większości takich
przypadków sytuacja nie jest jednak tak prosta. Owszem, obie strony tolerują
zaistniałą sytuację, ale zwykle jedna, a czasem nawet obie, nie jest z niej do
końca zadowolona.
Niezależnie od popularnych mitów seks jest sportem drużynowym. Tak jak w
tańcu, obydwie osoby muszą być aktywnie zaangażowane, aby zbliżenie było
pełne. Jeśli tak nie jest, może to prowadzić do mniejszych lub większych
problemów i nieporozumień.
Podstawą
rozwiązania
problemów
dotyczących
seksu
jest
znowu
komunikacja. Jeśli czujesz potrzebę, by w twoim związku było większe
zróżnicowanie aktywności – porusz ten temat w rozmowie z partnerem i
wspólnie zbadajcie, co możecie z tym zrobić.
Gadżety w sypialni
Widząc ten tytuł, wiele osób może się nieco „spiąć” – korzystanie z różnego
rodzaju gadżetów w sypialni wciąż nie jest zbyt powszechne w naszym
społeczeństwie i przywołuje wyobrażenie groteskowych wibratorów albo
lateksowych strojów i kajdanek wykorzystywanych w niektórych komediach.
To z kolei prowadzi do oporu i niechęci do tego tematu.
Tymczasem warto sobie uświadomić, że podstawowe gadżety w sypialni są
dużo prostsze. Są to takie rzeczy jak np.:
Olejek do masażu – opanowanie podstaw masażu relaksacyjnego nie jest
trudne i możemy to zrobić w krótkim czasie dzięki wielu dostępnym w
internecie poradnikom, a nawet filmom instruktażowym na YouTubie. Bez
większych problemów powinieneś znaleźć osobę, na której będziesz mógł
nauczyć się tego i która z pewnością chętnie odwzajemni przysługę.
Najważniejsze rzeczy, o których trzeba pamiętać podczas masażu:
Nie
jesteśmy
zawodowymi
masażystami
mającymi
rehabilitować kręgosłup partnera. Nie przesadzajmy zatem z
siłą masażu, a szczególnie uważajmy, masując plecy tuż przy
kręgosłupie.
Komfort partnera. Przytnijmy paznokcie, by nie zrobić mu
krzywdy. Zanim pozwolimy olejkowi na kontakt z ciałem
partnera, rozgrzejmy go chwilkę w dłoniach, inaczej może on
wywołać nieprzyjemny szok. Zadbajmy o odpowiednią
temperaturę, oświetlenie i dźwięki w sypialni.
Czas i tempo. Nie spinajmy się, nie śpieszmy, poświęćmy na
masaż wystarczająco dużo czasu. I bądźmy gotowi na
niespodziewaną przerwę podczas masażu i zamianę go w
nieco bardziej dynamiczny sposób wspólnego spędzania czasu.
Muzyka – odpowiednio dobrana w znacznym stopniu odpowiada za
atmosferę w pomieszczeniu. Dobierz utwory w zależności od tego, czy
planujesz wolniejszy, bardziej romantyczny wieczór, czy dziką i aktywną noc,
a efekty mogą cię zaskoczyć. Jeśli nie masz w sypialni sprzętu audio, nie
powinno to być wymówką – wystarczy przenieść tam laptopa lub podłączyć
do małych głośników tablet czy nawet telefon komórkowy.
Światło – oświetlenie może budować nastrój w sypialni. Często wystarcza
drobna zmiana, np. wyłączenie górnego oświetlenia i włączenie lampki, by
uzyskać niezwykły efekt. Jeśli chcesz pójść o krok dalej, rozstaw np. na
szafkach zapalone świeczki.
Zapachy – nie chodzi tutaj bynajmniej o wzorowanie się na Napoleonie,
który pisywał do Józefiny: „Za trzy dni będę w Paryżu, przestań się myć”,
ale o wykorzystanie różnych woni do budowania atmosfery. Świeczki i olejki
zapachowe, kadzidła, aromaty, nawet świeże kwiaty w pokoju – to wszystko
pomoże stworzyć niezwykły nastrój.
Ubrania – mogą być zdecydowanie seksowniejsze niż nagość, zwłaszcza jeśli
są odpowiednio dobrane. Paradoksalnie, mózg dobudowuje zasłonięte
obszary ciała, angażując się w to dużo bardziej niż w zwykłe oglądanie. To
dlatego erotyczna bielizna może uatrakcyjnić pożycie. Nie jest to oczywiście
jedyny sposób na wykorzystanie ubrania. Możesz zorganizować dla partnera
np. striptiz lub inną podobną atrakcję. Dowolne złamanie schematu będzie
ciekawe i da partnerom wiele możliwości.
Jedzenie – od zawsze stanowiło element gry miłosnej. Poczynając od posiłku
przed zbliżeniem, a kończąc na wykorzystaniu różnego rodzaju produktów
jako elementów gry wstępnej (np. jadalnych farb do ciała). Warto wziąć pod
uwagę ten element.
Drobiazgi – jest wiele rzeczy, które można wykorzystać, wystarczy
odpowiednio poszukać. Zwykła poduszka może dać wiele możliwości zmiany
zakresu
dostępnych
pozycji.
A
jeśli
potrzebujesz
czegoś
bardziej
romantycznego, wypróbuj np. płatki kwiatów, z których usypiesz ścieżkę
przez mieszkanie prowadzącą do łóżka.
Odważniejsze gadżety – zastosowanie np. wibratorów wychodzi nieco poza
zakres tej książki, ale jeśli ta tematyka cię zainteresowała, poszukaj nowych
sposobów na uatrakcyjnienie zbliżeń. Możliwości jest wiele – można zacząć
od tych drobniejszych i stopniowo odkrywać nowe. Co najważniejsze: nie
zakładaj z góry, że coś, co jest atrakcyjne dla ciebie, będzie takie dla drugiej
osoby. Niespodzianki w sypialni to jedno, ale wydanie kilkuset złotych na
gadżet, do korzystania z którego druga osoba będzie czuła się zmuszona, jest
dość kiepskim pomysłem.
W przypadku gadżetów obowiązują wszelkie zasady etykiety sypialnianej,
zaczynając od podstawowej, czyli zasady dbania o drugą osobę. Podobnie
działa to w kolejnym temacie dotyczącym seksu, czyli pozycjach seksualnych.
Gimnastyka pozioma, czyli o pozycjach
seksualnych
Pozycje są kolejnym „technicznym” elementem seksu. Oczywiście warto
odkrywać nowe możliwości i wykorzystywać je do uatrakcyjniania
współżycia. Podobnie jak w przypadku innych technicznych aspektów,
najlepiej korzystać z konkretnych publikacji przeznaczonych dla osób
zainteresowanych odkrywaniem tego tematu.
Są jednak pewne kwestie miękkie, które wiążą się z tą tematyką.
Po pierwsze, jak z każdą techniką, nigdy nie próbuj znaleźć w pozycjach
rozwiązania innych problemów związkowych. Jeśli pożycie się nie układa, to
zastosowanie supertajnej hinduskiej techniki absolutnego orgazmu naprawdę
tego nie rozwiąże.
Po drugie, dbaj o komfort drugiej osoby. Pozycje są w różnym stopniu
wymagające dla partnerów, dlatego pozycja bardzo wygodna dla ciebie może
być niezwykle trudna dla partnera – i odwrotnie.
Po trzecie, dbaj o drugą osobę w ogóle. To oznacza m.in. skupienie się na
tym, co robisz, a nie na przetestowaniu całej Kamasutry w trakcie jednego
zbliżenia. Zbyt częste zmiany pozycji nie uatrakcyjniają zbliżenia, a jedynie
zmieniają je w dość dziwną formę gimnastyki.
Po czwarte, znowu trzeba podkreślić znaczenie komunikacji. Pozycje są po
prostu kolejnym tematem, o którym warto rozmawiać.
Habituacja w łóżku
Przy wszystkich sugestiach odnoszących się do pozycji, gadżetów i innych
rozwiązań warto wspomnieć też o bardzo istotnej kwestii, jaką jest zjawisko
habituacji. Doświadczamy go codziennie, ale prawdopodobnie nie zdajemy
sobie z niego sprawy. Habituacja ma za zadanie oszczędzanie energii w
organizmie. Nasz mózg jest najbardziej energochłonnym organem ciała –
przy masie równej od 1 do 2 procent całości zużywa, w zależności od
wyliczeń, od 5 do 15 procent energii. To bardzo dużo, więc aby przynajmniej
próbować to ograniczyć, w mózgu funkcjonują pewne mechanizmy unikania
wysiłku. Jednym z nich jest właśnie habituacja, czyli zanikanie reakcji na
powtarzające się bodźce.
Najprościej zaobserwować zjawisko habituacji na przykładzie ubrania.
Prawdopodobnie gdy rano je zakładałeś, było ono wyraźnie wyczuwalne:
skarpetki i bielizna przylegały do ciała, spodnie były nieco luźniejsze itp.
Odczuwałeś fakturę i ciężar materiału. A teraz, o ile celowo nie zwróciłeś
na to uwagi podczas czytania tych słów, prawdopodobnie jesteś zupełnie
nieświadomy bodźców, jakie dostarcza odzież, które się nie zmieniły, ale
mózg przyzwyczaił się do tych sygnałów i przestał na nie reagować.
W taki sam sposób mózg przyzwyczaja się do większości regularnie
powtarzających się bodźców. To z kolei oznacza, że w pewnym momencie
nowe elementy wprowadzane do pożycia seksualnego albo w ogóle do
związku przestaną być tak atrakcyjne i podniecające, a staną się oczywiste,
codzienne i normalne.
Rozwiązaniem jest rozłożenie atrakcji w czasie. Nie korzystaj ze wszystkich
rzeczy naraz, lecz wprowadzaj nowe co jakiś czas. Dzięki temu ogólne
poczucie zadowolenia z seksu będzie większe. Nie znaczy to, że nie można
zaskoczyć partnera kilkoma rzeczami jednocześnie, dobrze jest je jednak
odpowiednio dawkować. Warto też na jakiś czas usuwać pewne elementy – to
uczyni je atrakcyjniejszymi, gdy do nich wrócisz.
Realistyczne oczekiwania w kwestii seksu
Niezależnie od stosowania tych wszystkich rozwiązań należy mieć
świadomość, że z seksem jest tak samo jak z każdym innym ludzkim
zajęciem. Innymi słowy, czasem będzie dobry, niekiedy wyjątkowy, czasem
niestety taki sobie, a w rzadkich przypadkach po prostu kiepski. Żaden
sportowiec nie ma idealnej kondycji przez cały czas, nawet najlepszym
pisarzom zdarza się pisać iście grafomańskie dzieła (co najwyżej chowają je
oni do szuflady), nawet geniuszowi zdarza się zachować jak ostatniemu
idiocie. Identycznie jest z seksem: czasem po prostu nie wyjdzie.
Być może są na świecie pary, które uprawiają seks tylko w takich sytuacjach,
kiedy obojgu zawsze jest wspaniale. Nie będzie ich raczej wiele, ale
statystycznie jest to możliwe. Zdecydowanie więcej znajdzie się par, które
będą powtarzały sobie, że seks był wspaniały, niezależnie od tego, jak
faktycznie się czuły w trakcie zbliżenia. Jednakże dla większości, jak
potwierdza wielu specjalistów, oczekiwania, że każdy stosunek będzie
niesamowity, są po prostu nierealistyczne, a nawet nieco dziecinne.
Nie znaczy to bynajmniej, że nie należy dążyć do tego, by seks w związku
był jak najlepszy. Przeciwnie, jest to cel zarówno pozytywny, jak i nader
przyjemny. Warto tylko do niego podchodzić z pewnym dystansem i
akceptacją, będąc świadomym tego, że jeśli coś nie wyjdzie, to nie musi to
być koniec świata czy oznaka, że w związku jest coś nie tak. To rzecz, która
od czasu do czasu po prostu się zdarza, i warto ją potraktować z humorem i
wyrozumiałością.
Co innego, jeśli niezbyt udane stosunki powtarzają się regularnie przez
dłuższy czas, wtedy faktycznie mogą one stanowić sygnał ostrzegawczy.
Jednak nawet wtedy sygnał ten niekoniecznie musi dotyczyć samego
związku. Może problemem jest np. brak czasu i nadmierny stres w życiu
codziennym czy w pracy lub zmartwienia, które nie pozwalają się w pełni
skoncentrować, a nawet nieodpowiednia dieta i szwankująca kondycja.
Wówczas trzeba porozmawiać o takiej sytuacji.
Czy w takim razie rozmawiać o pojedynczym nieudanym lub przeciętnym
stosunku? Oczywiście można, zadbaj jednak o to, by odbyło się to bez
pretensji do żadnej ze stron mogą się jedynie pojawić sugestie, co można
zrobić inaczej w przyszłości.
Żeby seks był seksem…
Z rad, jak usprawnić życie seksualne w związku, trzeba wyraźnie podkreślić
jedną, ale za to bardzo istotną. Niestety ta strefa związku jest szczególnie
podatna na pewne zagrożenie, którego istnienie na początku bardzo łatwo
przeoczyć.
Zagrożeniem tym jest używanie seksu jako narzędzia do osiągnięcia innego
celu – np. zdobycia władzy w związku, wyładowania frustracji czy zabicia
nudy. Jeśli zdarza się to raz na dłuższy czas, nie stanowi raczej problemu.
Takie podejście jednak bardzo łatwo może stać się automatyczne i pozbawić
stosunki ich prawdziwego znaczenia. Jeśli seks jest sposobem na nudę,
trudno, by pełnił funkcję zbliżającą kochanków czy wzbogacającą ich życie.
Jeszcze gorzej, gdy staje się elementem gry o władzę w związku, „łapówką”
dla partnera za zrobienie czegoś lub czymś, co wstrzymuje się „za karę”.
Dostrzeżenie „wypaczenia” w podejściu do seksu u partnera bywa niełatwe,
a co dopiero u siebie samego. Niestety najłatwiej wychwycić niezdrowe
sytuacje, kiedy rozrosły się już w stopniu utrudniającym normalne czerpanie
przyjemności z seksu przez oboje partnerów. Wtedy przyglądając się naszym
zachowaniom, można łatwiej stwierdzić: „W sumie to zawsze kochamy się,
jak w telewizji nie ma nic ciekawego” albo „Zawsze jak szef mnie zbeszta w
pracy, mam po powrocie do domu ochotę na naprawdę ostry seks, tak
jakbym chciał udowodnić sobie, że wciąż jestem prawdziwym facetem”. W
takiej sytuacji pomóc może dobry terapeuta (raczej w formie terapii par niż
indywidualnej, przynajmniej na początku). Ewentualnie możecie sami starać
się rozwiązać problem, przyglądając się swoim zachowaniom i wykonując
ćwiczenia polegające na pracy z przekonaniami, które znalazły się w
pierwszej części tej książki. W przypadku tak intymnej kwestii problemem
może być brak odpowiedniego dystansu, co zwykle zmniejsza skuteczność
interwencji. Niemniej jednak warto spróbować, ze świadomością, że w razie
trudności zawsze będzie się do kogo zwrócić. Tym bardziej że… związek to
nie tylko seks, choć nie da się ukryć, że jest istotny, zwłaszcza gdy coś w
nim nie funkcjonuje dobrze. Wtedy komplikacje potrafią przenieść się
również na inne elementy związku i je zatruwać. Jak wynika z powyższych
przykładów, kłopoty w innych obszarach życia i związku mogą też
bezpośrednio stać się przyczyną problemów w życiu seksualnym i wypaczyć
jego znaczenie. Dlatego warto, żebyś skorzystał z wszystkich opisanych w tej
części narzędzi, które mają za zadanie wspomóc związek na każdym
poziomie.
Podsumowanie części III
W przeciwieństwie do np. zwyczajnego budowania domu, które ma jakiś
punkt końcowy, tworzenie związku nigdy się nie kończy, chyba że wraz z jego
rozpadem. Nieustannie trzeba coś w nim zmieniać, coś do niego dodawać,
ponieważ związek jest procesem i żyje tylko wtedy, gdy znajduje się „w
ruchu”. Wówczas jest naprawdę czymś pięknym i niezwykle przyjemnym,
dlatego warto o niego nieustannie dbać i pomagać mu rozkwitać, a
przyniesie obfite plony.
W tej części poznałeś cały szereg metod pozwalających na wzbogacenie i
uatrakcyjnienie związku, na sprawienie, by był pełniejszy i wartościowszy.
Aby jednak te techniki przyniosły efekty, musisz stosować je w praktyce.
Nie wystarczy wiedzieć, jak można ulepszyć i wzmocnić związek. Należy to
również robić.
Część czwarta
Dla kończących
Istnieją teorie psychologiczne sugerujące, że każda miłość musi dojść do
etapu wygasania i w końcu zaniknąć. Tezy te wydają się wprawdzie nieco
przesadzone, nie zmienia to jednak faktu, że czasami nawet najlepsze
związki niestety się kończą. Ta część przeznaczona jest dla osób, których
związek właśnie się skończył, niezależnie od tego, kto jest za to
odpowiedzialny. Jednak znajdzie się tu również rozdział dla osób
zastanawiających się, czy ich związek powinien trwać, czy też może należy w
końcu odejść i zacząć budować coś nowego.
Z tej części dowiesz się:
po czym poznać, że związku nie warto już
podtrzymywać;
jak dojść do siebie po zakończonym związku;
jak odciąć się od przeszłości i zacząć budować nową,
lepszą przyszłość;
dlaczego należy uczyć się na błędach z byłych
związków oraz jak to robić.
Rozdział 11
Czy to naprawdę koniec?
Z tego rozdziału dowiesz się:
jak ocenić, czy o związek warto jeszcze walczyć;
dlaczego ludzie mają kłopoty z wyjściem nawet z
marnych relacji;
jak pokonać obawy przed zakończeniem związku.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Mam wrażenie, że mój związek nie ma przyszłości – powiedziała
Jola.
− Dlaczego tak myślisz? – postanowiłem dopytać.
− Cóż, jesteśmy razem od pięciu lat i od co najmniej trzech stoimy w
miejscu. Mieszkamy razem, spędzamy razem czas, ale jakoś nie ma
między nami bliskości. Takiej prawdziwej.
− A czy starałaś się stworzyć taką bliskość? A może twój partner to
robił? – zapytałem.
− Tak, starałam się, ale jakoś tak… On chyba też czuje, że czegoś
brakuje, ale jakoś nie jesteśmy w stanie tego czegoś znaleźć. Chyba
po prostu zniknęła początkowa fascynacja, a zamiast niej nic się nie
pojawiło. Jesteśmy ze sobą, bo w miarę się lubimy, bo tak wygodnie,
bo jest się do kogo odezwać. Bo się przyzwyczailiśmy – ostatnie słowo
wyrzuciła z wyraźnym zdegustowaniem. – Przyzwyczailiśmy. Ja nie
chcę mieć takiego życia – życia z przyzwyczajenia. Związku z
przyzwyczajenia. Zasługuję na coś więcej. Jestem gotowa na to
pracować. Tego związku raczej nie da się już uratować, więc muszę
znaleźć nowy. A przynajmniej tak sobie powtarzam.
− Skoro tak uważasz, to co sprawia, że jesteś jeszcze w tym samym
związku?
− Od roku zadaję sobie to pytanie. Chyba po prostu się boję. Boję się,
że może jednak coś z tego by wyszło. Że udałoby się, gdybym dłużej
się starała. Że zamknę za sobą drzwi nie do otwarcia. Że nie znajdę
nikogo lepszego i będzie już tylko gorzej…
− Pozwól, że opowiem ci o jednym eksperymencie…
Ludzie unikają podejmowania ostatecznych wyborów. To skłonność, która jest
wbudowana „na twardo” w ludzki mózg i jest naturalną, ewolucyjnie
inspirowaną skłonnością. Sto tysięcy lat temu rezygnowanie z wyborów i
palenie za sobą mostów było bardzo groźne. Jeśli np. kobieta pierwotna
ostro odrzuciła potencjalnego partnera na rzecz innego, który wkrótce potem
miał wypadek na polowaniu, mogła się znaleźć w bardzo niebezpiecznej
sytuacji, nie mając nikogo, kto pomógłby jej przetrwać. Zdecydowanie
bardziej opłacało jej się zostawiać pewną alternatywę – podobnie było u
mężczyzn.
Mechanizm ten, bardzo uogólniony, przetrwał w nas do dzisiaj, co
demonstruje pewien fascynujący eksperyment. Osoby uczestniczące w nim
miały możliwość zarobienia określonej kwoty dzięki wymianie punktów
uzyskiwanych przy wykorzystaniu 100 kliknięć w nietypowej grze:
znajdowały się w niej trzy pomieszczenia: A, B, C. Z A i C można było
przejść tylko do B, z B można było przejść do A i C. Każde przejście o jedno
pomieszczenie kosztowało jedno kliknięcie. W pokoju A gracze dostawali w
większości punkty ujemne, w C zwykle dodatnie i w zwykłej formie gry
szybko uczyli się, by klikać tylko na pokój C.
Wprowadzono jednak pewną zmienną. Gdy na pokój A lub C nie klikano,
zaczynał się on zmniejszać, by po 10 kliknięciach zupełnie zniknąć. Tu stało
się coś niezwykłego: gracze, mimo świadomości, że pokój A jest zupełnie
nieopłacalny, dbali o to, by utrzymać go w grze, kosztem rezygnacji z blisko
1/3 swoich ruchów!
To jednak nie wszystko. Gdy prowadzono ten eksperyment w jeszcze innej
wersji,
umożliwiając
graczom
praktycznie
bezkosztowe
odtworzenie
usuniętego pokoju, wciąż nie dawali mu zniknąć i na siłę starali się
utrzymać nieopłacalne rozwiązanie w grze. Zbyt obawiali się jego
zniknięcia, a może mieli nadzieję, że dostaną jakiś nieoczekiwany bonus za
uchronienie go przed zniknięciem?
W przypadku większości życiowych wyborów ludzie zachowują się dokładnie
tak jak uczestnicy opisanego eksperymentu. Boją się straty i robią wszystko,
by jej uniknąć. Nawet jeśli mają świadomość, że w razie czego mogliby w
miarę prosto odtworzyć związek („praktycznie bezkosztowo przywrócić
usunięty pokój”), instynktownie unikają takich sytuacji.
Rozwiązaniem jest uświadomienie sobie, że teraz mamy dużo więcej
możliwości wyboru, niż gdybyśmy dalej trwali w poprzedniej, niedobrej dla
nas sytuacji i nic z nią nie robili.
Ćwiczenie
Koszt utrzymania kiepskich możliwości
Wyobraź sobie, że znajdujesz się w korytarzu, w którym jest bardzo
wiele par drzwi. Za każdymi znajduje się człowiek. Pierwsze są otwarte
i za nimi jest osoba, z którą jesteś teraz. Możesz zobaczyć, kto kryje
się za innymi drzwiami, ale ryzykujesz, że za jakiś czas pierwsze drzwi
się zamkną na zawsze. Jednocześnie tak długo, jak stoisz przed tymi
drzwiami i dbasz, by się nie zamknęły, słyszysz, jak zamykają się na
zawsze inne drzwi, gdzieś dalej w korytarzu – drzwi okazji, z której nie
będziesz mógł skorzystać. Wsłuchaj się, jak dźwięk zamykanych drzwi
staje się coraz bardziej wyraźny, im dłużej te jedne przytrzymujesz
otwarte.
Wielu ludzi dzięki temu ćwiczeniu uświadamia sobie, że obecny układ
oznacza rezygnację z wielu możliwości oraz z wielu potencjalnych relacji.
A co, jeśli nikogo nie znajdę?
Jedną z największych obaw, które utrzymują ludzi w niesatysfakcjonującym
związku, jest lęk przed tym, że nie znajdą już kolejnego partnera, a jeśli
nawet – to gorszego niż dotychczasowy. Strach bywa szczególnie silny u
kobiet, zwłaszcza nieco starszych, i jest do pewnego stopnia uzasadniony ze
względu na większą śmiertelność mężczyzn. Z czasem na każdego mężczyznę
przypada po prostu coraz więcej kobiet, a do tego są oni zwykle
zainteresowani raczej młodszymi niż starszymi partnerkami. Warto wiedzieć
jednak, że ta różnica nie staje się nigdy tak bardzo duża – owszem, jest nieco
więcej kobiet niż mężczyzn, ale nie aż o tyle więcej, by stanowiło to
znaczącą przeszkodę do znalezienia partnera.
Niezależnie jednak od skali problemu dotyczy on w większości kobiet po
pięćdziesiątym roku życia (gdy ta dysproporcja zaczyna się pojawiać), a więc
stosunkowo niewielkiej części czytelników tej książki. Dla znacznej części
osób cierpiących w nieodpowiednim związku ze względu na lęk przed
brakiem alternatywy taka obawa jest przede wszystkim wyrazem braku
wiary we własne siły na „rynku związkowym” oraz, bardzo często, brakiem
obeznania z tym „rynkiem”. Jeśli jesteś w związku od kilku czy nawet
kilkudziesięciu lat, to twoja wiedza o tym, jak obecnie poszukuje się
potencjalnego partnera, jest dość niewielka. Naturalną ludzką skłonnością
jest unikanie niepewności, w tym sytuacji, w których nie wiemy, jak się
zachować. Dlatego pierwszym krokiem, jaki warto wykonać, by pokonać lęk
przed tym, że nie znajdziemy lepszego partnera, jest rozeznanie się we
współczesnych zwyczajach randkowych: jak poznaje się ludzi, gdzie ich
szukać, jakie są szanse, na co uważać itp. Te reguły oczywiście się zmieniają,
ale zwykle w stronę większej prostoty i wolności wyboru, szybko więc
przekonasz się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Kolejnym krokiem, który należy wykonać, jest przyjrzenie się swoim
przekonaniom nt. poczucia własnej wartości i zmiana tych, które mogą
okazać się szkodliwe. Zastosuj w tym celu ćwiczenia „Czy twoje przekonania
są zdrowe?” oraz „W rzeczywistości było inaczej”, opisane w pierwszej części
tej książki.
Czy czas już skończyć?
Nie zawsze z obecnego związku trzeba odchodzić. Jeśli jednak się nad tym
zastanawiasz, warto, po wykonaniu wyżej wspomnianych ćwiczeń, na
chłodno ocenić sytuację, np. robiąc prostą analizę korzyści, strat, możliwości
oraz kosztów zmiany związku i pozostania w nim.
Ćwiczenie
Co daje zmiana związku?
Wypełnij tabelki.
Zakończenie związku
Korzyści
Korzyści Straty
Możliwości
Koszty zmiany
Życie dalej w związku
Korzyści
Korzyści Straty
Możliwości
Koszty zmiany
Do każdego z punktu przypisz jego wartość punktową, w skali od –10
(bardzo negatywne) do +10 (bardzo pozytywne), a następnie
podsumuj obie tabelki. Da ci to jasny obraz sytuacji i pomoże ocenić,
czy warto zostać w związku, czy z niego odejść.
A jeśli już odejdziesz lub jeśli zostaniesz pozostawiony, przeczytaj kolejny
rozdział.
Rozdział 12
Czas na dojście do siebie
Z tego rozdziału dowiesz się:
dlaczego rozstanie boli;
w jaki sposób dojść do siebie po zakończonym związku
i ruszyć do przodu ze swoim życiem;
jak ominąć pułapki związane z rozstaniem.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Czuję w sobie ogromną pustkę. Wracam do pustego domu i po
prostu płaczę. W pracy jestem jak zombie, robię, co mi każą, zupełnie
o tym nie myśląc. Nic nie ma sensu od tamtej chwili – odkąd wróciłam
do domu i zobaczyłam, jak czeka na mnie z walizkami, gotowy się
wyprowadzić. Cały czas myślę, że to jakiś koszmar, że zaraz się
obudzę, leżąc koło niego, a on mnie przytuli i zapyta, czemu tak się
rzucałam przez sen. A potem zdaję sobie sprawę, że już tak nie będzie,
i znowu zaczynam płakać – Anita podkreśliła ostatnie stwierdzenie,
zalewając się łzami.
− Rozumiem, że jest to dla ciebie trudne, ale powiedz: gdy myślisz
teraz o swojej przyszłości, to jaka ona jest?
− W ogóle nie myślę. Nie mam przyszłości. Tam, gdzie kiedyś była,
jest po prostu jedna wielka czarna dziura, która wysysa ze mnie
wszystkie siły.
Mimo trudnej sytuacji Anity uśmiechnąłem się w duchu – bowiem już
wiedziałem, skąd bierze się duża część jej bólu oraz jak temu zaradzić.
Teraz tylko trzeba było wyrwać ją na chwilę z odrętwienia, w jakim się
znalazła.
Żałoba pozwiązkowa
Zakończenie długoterminowego, zażyłego związku jest w pewnym sensie
podobne do śmierci bliskiej osoby. Proces dochodzenia do siebie jest w obu
przypadkach dość podobny, tak samo jak przyczyna takiego procesu. W obu
sytuacjach człowiek tworzy w wyobraźni (niekoniecznie świadomie)
reprezentacje swojej przyszłości w danym związku z daną osobą. Gdy
przestaje być ona możliwa (czy to ze względu na czyjąś śmierć, czy to z
powodu zakończenia związku), w takiej wizji pojawiają się ogromne luki, a
czasem ulega wręcz zupełnemu zniszczeniu. Taki człowiek dosłownie nie ma
przed sobą żadnej przyszłości, czuje pustkę w życiu i nie znajduje niczego
dobrego, czego mógłby wyczekiwać. Nic dziwnego, że cierpi.
Kilka dni, a nawet tygodni „żałoby pozwiązkowej” nie jest niczym złym. Nie
oczekujemy od matki, że będzie skakała ze szczęścia na pogrzebie syna, nie
oczekujmy więc też, że od razu po zakończeniu długotrwałego związku
wszystko będzie okej. (Chyba że był już on od dłuższego czasu związkiem
jedynie z nazwy, ponieważ wtedy dużo łatwiej przejść do porządku
dziennego).
W okresie dochodzenia do siebie warto skorzystać ze wsparcia przyjaciół i
znajomych. Często jest to również okazja do odświeżenia relacji, które za
sprawą związku mogły ulec ograniczeniu. (Średnio ok. 50 procent znajomości
każdego z partnerów z okresu przed związkiem zanika w wyniku
funkcjonowania związku długoterminowego. Nie ma po prostu dość czasu i
energii, by zadbać i o związek, i o wszystkie znajomości). To dobry moment
na refleksje nad życiem, nad kierunkiem, jaki obrało, oraz kierunkami, jakie
można mu nadać.
Problem pojawia się, jeśli „żałoba pozwiązkowa” trwa dłużej niż dwa
miesiące lub jeśli jest ona tak silna, że uniemożliwia normalne, codzienne
funkcjonowanie. W takim wypadku warto albo skorzystać z pomocy
wykwalifikowanego specjalisty, albo – jeśli ma się na to dość energii – wziąć
sprawy w swoje ręce i przejść odpowiednią procedurę, polegającą na
pozbyciu się resztek dotychczasowej, zniszczonej wizji przyszłości oraz
zbudowaniu na jej miejscu nowej i zdrowszej wizji.
Jeśli znajdujesz się w takiej właśnie sytuacji, wykonaj dwa poniższe
ćwiczenia.
Ćwiczenie
Wcale nie byłoby tak różowo
W trakcie tego ćwiczenia będziesz wyobrażać sobie pewne scenariusze
tego, jak mogłaby wyglądać dotychczas planowana przyszłość.
Postaraj się, aby podczas tych wizualizacji wyobrażone sytuacje były
zasocjowane (obserwowane twoimi oczyma, a nie wyobrażane jak
film, w którym grasz rolę).
Wybierz trzy cechy, które najbardziej przeszkadzały ci w osobie, w
której chcesz się odkochać. Następnie wyobraź sobie, jak wraz z
biegiem lat te cechy rozrastałyby się coraz bardziej, np. partner nieco
wścibski z czasem stałby się niemożliwy do zniesienia, nieustannie
wypytujący, dokąd idziesz, przeglądający twój telefon i e-mail taki,
który czasem bywał nieodpowiedzialny, w ciągu dziesięciu lat mógłby
niespodziewanie znikać na całe miesiące, a partnerka lubiąca flirtować
z innymi mężczyznami zaczęłaby bezwstydnie cię zdradzać itp.
Wybierz dziewięć sytuacji, po trzy do każdej cechy partnera, które
będą oddawały rozwój cech. Niech te sytuacje mają miejsce za rok, za
pięć i za dziesięć lat.
Następnie wyobraź sobie, jak twoje życie toczy się dalej i jakimś
sposobem jesteś wciąż z tą osobą… Jednak wcale nie jest tak różowo,
jak ci się wydawało, ponieważ te problematyczne cechy robią się coraz
wyraźniejsze i z każdym dniem zaczynają doskwierać ci coraz bardziej.
Wyobraź sobie te sytuacje, jedna po drugiej, pamiętając, by były w
asocjacji i w tempie 1 : 1 (możesz wybrać najbardziej intensywne 1–2
minuty z każdej z nich, jeśli są one dłuższe, np. gdy zamartwiasz się
już kolejny tydzień nieobecnością partnera, który wraca i nonszalancko
zachowuje się tak, jakby w ogóle nic się nie wydarzyło).
Przejdź przez ten cykl wyobrażeń co najmniej dwa razy, po czym
sprawdź, jak teraz myślisz o funkcjonowaniu w takim związku. Czy
wciąż jest on dla ciebie atrakcyjny?
Równanie szal
Wykonując powyższe ćwiczenie, starałeś się zmniejszyć atrakcyjność i wpływ
nierealistycznej, ale dotąd uparcie podtrzymywanej wizji przyszłości. Nie
wystarczy to jednak do pełnego rozwiązania sytuacji – zwykle ludzie wolą
mieć nawet tragiczną przyszłość przed sobą niż nie mieć żadnej.
Funkcjonowanie pełne cierpienia jest cenione wyżej niż coś zupełnie
nieznanego. W nieznanym może czaić się wszystko, a cierpienie jest
przynajmniej znajome.
Dlatego aby dopełnić ten proces, należy stworzyć pozytywną wizję
przyszłości bez osoby, w której chcesz się odkochać.
Ćwiczenie
Cudowna przyszłość
W tym ćwiczeniu znów wybierzesz się w przyszłość, na rok, pięć i
dziesięć lat naprzód, tym razem wyobrażając sobie jednak przyszłość
pozytywną, taką, na którą zdecydowanie warto czekać. Tak jak
poprzednio wykonaj wizualizację w asocjacji (patrząc na sytuację tak,
jakbyś tam był i doświadczał jej) oraz w tempie 1 : 1.
Zastanów się nad dziewięcioma sytuacjami – trzema za rok, trzema za
pięć lat i trzema za dziesięć lat – które będą pozytywne i które będą
miały miejsce w twojej przyszłości bez osoby, w której chcesz się
odkochać. W tych wyobrażeniach możesz być z kimś innym – jeśli nie
wiesz jeszcze, kto to będzie, „wykadruj” je tak, by wiedzieć, że ktoś
jest z tobą, ale dokładnie go nie widzieć.
Następnie wyobraź sobie te sytuacje (podobnie jak w poprzednim
ćwiczeniu możesz wybrać 1–2 minuty najbardziej intensywnych
emocjonalnie doświadczeń), przechodząc przez całość dwukrotnie. Na
koniec, gdy będziesz myślał o swoim życiu za dziesięć lat, kiedy to
przydarzyły ci się już wszystkie dobre rzeczy bez tej osoby, wróć do
chwili, w której wykonujesz to ćwiczenie, i zobacz, jak z tej
perspektywy oceniasz cały ten czas.
Na koniec przyjrzyj się, jak obecnie oceniasz związek, od którego
chciałeś się odciąć, i jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość. Jeśli
poczujesz, że coś w dalszym ciągu jest nie tak, powtórz te dwa
ćwiczenia jeszcze raz.
Wiecznie „nierozstani”
Powyższe ćwiczenia stosowane są głównie przez osoby krótko po
zakończonym związku lub przekonane o tym, że ukochana osoba nie chce z
nimi być. Jest jednak zdecydowanie więcej osób mogących skorzystać z tej
metody z bardzo dobrymi efektami. Są to ludzie, którzy już dawno zostawili
za sobą kogoś, w kim się kochali, ale wciąż tkwi w nich niewielki cierń
nadziei na powrót.
„Cierń nadziei” może brzmieć jak oksymoron, ale w tym kontekście jest to
bardzo trafne określenie, gdyż nadzieja ta ma bardzo destrukcyjny wpływ na
obecne związki takich osób. Bardzo utrudnia im pełne zaangażowanie się w
nową relację, ponieważ gdzieś z tyłu głowy wciąż tkwi myśl: „A może jednak
kiedyś coś z tego wyjdzie? Wpadnę na nią w sklepie, spojrzymy na siebie i
zrozumiemy, że po prostu nie możemy bez siebie żyć”…
Takie fantazje to oczywiście mrzonki, mogą mieć jednak negatywne
konsekwencje w obecnej relacji, wywoływać lęk przed zaangażowaniem i
inne podobne problemy. W najlepszym razie po prostu ograniczają
przyjemność, jaką można czerpać ze związku, w najgorszym natomiast –
mogą prowadzić do aktywnego sabotowania związku. A wszystko przez
alternatywną przyszłość, która powstaje w wyobraźni.
Rozwiązaniem jest wychwycenie tej myśli o przyszłości i zastosowanie
pierwszego z powyższych ćwiczeń oraz jednoczesne wzmocnienie wspólnej
wizji przyszłości z obecnym partnerem za pomocą drugiego ćwiczenia. W ten
sposób stworzysz w głowie jasny i wyraźny scenariusz wiążący cię z osobą, z
którą obecnie jesteś, i odrzucający resztki rozważań nt. byłego związku i
tego, co mogłoby być.
Zakochani w miłości
Istnieje pewna grupa osób, dla której powyższe ćwiczenia będą wyjątkowo
trudne do wykonania, ponieważ – jak sami mówią – ich partner nie ma wad.
Oczywiście jest to dość nierealistyczne stwierdzenie. Nie ma ludzi bez wad,
nie spotkałem też nigdy pary, w której występowałaby pełna i szczera
akceptacja wszystkich niedoskonałości drugiej osoby – niektóre były po
prostu tolerowane, ale bez specjalnego entuzjazmu.
U innej grupy osób następuje jednak zakochanie nie tyle w drugiej osobie,
ile w tym, co ona reprezentuje – w ideach romantycznej miłości, w byciu
przez kogoś docenianym, w poczuciu młodości, wolności, uwagi czy innych
abstrakcyjnych reprezentacjach projektowanych na daną osobę. Prawdziwi
ludzie nie są bez wad, jednak swoje fantazje nt. związku czasami idealizują,
bo niektórzy wolą żyć w świecie fantazji. Te osoby zwykle najmocniej
przeżywają odrzucenie w miłości (ponieważ zostali odrzuceni nie tyle przez
daną osobę, ile przez samą Miłość), bardzo trudno im spróbować stworzyć
nową relację (bo jeśli usłyszą „nie”, to odmówi im sama Miłość), a
jednocześnie bardzo szybko kończą kolejne związki (gdyż żadna prawdziwa
osoba nie jest w stanie sprostać ideałowi, jaki mają w głowie).
Jeśli należysz do takich osób, wróć do części poświęconej pracy nad
przekonaniami i przyjrzyj się tym dotyczącym związków, miłości i konkretnej
osoby, która wydaje ci się atrakcyjna. Dopiero po przepracowaniu tych
elementów można rozpocząć pracę za pomocą ćwiczeń zawartych w tym
rozdziale.
„Oczyszczenie” tych kwestii jest niezbędne, jeśli masz się w jakikolwiek
sposób, choćby przypadkiem, kontaktować z byłym partnerem. Temat takich
kontaktów jest zresztą dość złożony, dlatego został mu poświęcony cały
następny rozdział.
;Rozdział 13
Życie po przejściach – co
dalej?
Z tego rozdziału dowiesz się:
jak rozstać się bez prowokowania zbędnego żalu;
czy i jak kontaktować się z byłym partnerem;
w jaki sposób wrócić na „rynek związkowy”;
jak wyciągnąć naukę z popełnionych błędów.
Przykład
Historia z życia wzięta
− Chciałabym, żebyśmy pozostali z Tomkiem przyjaciółmi. Naprawdę
lubiłam spędzać z nim czas, ale po prostu to nie było to, i wiem, że nie
będziemy parą – Barbara podsumowała relację z byłym partnerem.
− Czy pomyślałaś o tym, jak on może do tego podejść?
− No cóż, powiedziałam mu, że to nie znaczy, że do siebie wrócimy, i
on zdaje się to rozumieć. Też chciałby spotykać się ze mną.
− Ale chyba wspominałaś, że w twojej ocenie wciąż się w tobie kocha i
nie może się pogodzić z rozstaniem? – dopytałem.
− No tak, ale co to ma do rzeczy?
− Wyobraź sobie, że to ty jesteś Tomkiem i były partner chce z tobą
utrzymywać przyjacielskie stosunki, a ty jeszcze się nie pogodziłaś z
rozstaniem… O czym byś w takiej sytuacji myślała?
− Że może dzięki temu będę miała okazję mu pokazać, jak bardzo się
pomylił, i przekonać, żeby do mnie wrócił. Ale faceci przecież tak nie
myślą, prawda?
Nie odpowiedziałem jej na to pytanie. Sama musiała znaleźć na nie
odpowiedź.
Wiele osób, nawet gdy zdecyduje się na rozstanie, chciałoby nadal móc się
spotykać z byłym partnerem. W końcu spędzili razem dużą część życia,
czemu więc nie mogliby nadal utrzymywać jakiejś relacji? Niekiedy w takiej
sytuacji dochodzi nawet do „niezobowiązujących” stosunków seksualnych
między byłą parą.
Choć zdarzają się oczywiście wyjątki, z zasady warto przyjąć, że takie
rozwiązanie nie jest dobre, a przynajmniej nie tuż po zakończeniu związku.
Po kilkunastu miesiącach, gdy obie strony znalazły już sobie kogoś nowego,
są pogodzone z rozstaniem, a ich obecni partnerzy nie mają nic przeciwko
takiej relacji, utrzymywanie kontaktu z „byłym” może okazać się korzystne.
Zwykle dawno już zniknęła chęć, by podtrzymywać znajomość, która w dużej
mierze była wynikiem niepogodzenia się z rozstaniem i pragnieniem
zachowania iluzji tego, że nic się nie zmieniło. Ludzie naturalnie unikają
zmiany, ponieważ ta mogłaby być groźna, a to znaczy, że w każdej sytuacji
mamy do czynienia z pewnym dążeniem do podtrzymania dotychczasowych
wzorców. Trzeba po prostu uświadomić sobie, że te skłonności są jedynie
automatycznym, nieprzemyślanym oporem przed zmianą.
Złudne nadzieje
Problem z podtrzymywaniem kontaktu po niedawno zakończonym związku
polega na tym, że istnieje ryzyko budzenia złudnych nadziei u byłego
partnera (a niekiedy i u nas). Jest to nie tylko nieuczciwe wobec drugiej
osoby, lecz także może zdecydowanie opóźnić dojście do siebie po
zakończonej relacji. W końcu jeśli duża część naszych potrzeb związkowych
jest zaspokajana przez kontakt z „byłym”, motywacja do tego, by znaleźć
kogoś nowego i zrobić coś z naszym życiem, znacznie spada.
Dodatkowo niewypowiedziane nadzieje jednej i drugiej strony mogą
prowadzić do dużego napięcia i zupełnie zniszczyć relację, którą – po kilku
miesiącach przerwy – faktycznie dałoby się odbudować. Bywa także, że taki
układ wykorzystywany jest w drugą stronę – jedno z partnerów wciąż
podtrzymuje relację wyłącznie w celu okazyjnego zaspokajania np. potrzeb
finansowych czy nawet uzyskiwania finansowania w postaci regularnych
„bezzwrotnych pożyczek”. We wszystkich przypadkach złudne nadzieje
naprawdę prowadzą w złym kierunku i warto zadbać o to, żeby nie pozwalać
sobie na nie ani nie dawać do nich podstaw byłym partnerom.
Z tego powodu trzeba spojrzeć na taką sytuację również z perspektywy
byłego partnera i uświadomić sobie, jak on może ją postrzegać. Pomoże ci w
tym poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
Druga perspektywa
Wyobraź sobie, że patrzysz na swój były związek oraz obecne relacje z
byłym partnerem.
Następnie, wciąż w wyobraźni, przyjrzyj się tym samym rzeczom z
jego perspektywy. Zobacz, co widzi, czuje i słyszy, i jak może odbierać
dokładnie te same sytuacje. Zadbaj o to, by patrzeć tylko z tej
perspektywy, nie dopuszczaj żadnych myśli czy wiedzy, którą masz
tylko ty, a której nie ma partner.
Wróć do patrzenia ze swojej perspektywy i przyjrzyj się ponownie tym
sprawom. Jak teraz je postrzegasz, co nowego zauważasz? Jak zmieniło
się twoje podejście do tej relacji i twojego byłego partnera?
Delikatne rozstanie
To, że po rozstaniu warto przynajmniej na jakiś czas zerwać kontakt z byłym
partnerem, nie znaczy bynajmniej, że trzeba rozstać się w sposób
nieprzyjemny czy agresywny. Zwłaszcza jeśli wiesz, że kiedyś zapragniesz
wrócić do tej relacji, już na stopie przyjacielskiej, nie ma co palić za sobą
mostów. Należy jednak przestać się kontaktować przynajmniej na jakiś czas.
Dlatego zadbaj o to, żeby delikatnie, ale stanowczo dać do zrozumienia
dotychczasowemu partnerowi, że choć nie chcesz zupełnie zrywać kontaktu,
to potrzebujesz nieco czasu i dlatego ograniczysz go do minimum. Jeśli
przedstawisz to w ten sposób i jeśli drugiej osobie również zależy na
podtrzymaniu relacji, powinna to zrozumieć. Jeśli nie, twoje starania nie
miałyby większego sensu. Uważaj natomiast na próby zmiany twojego
zdania i nakłonienia cię do tego, by jednak podtrzymywać intensywne
stosunki po rozstaniu. To sugeruje (choć oczywiście nie musi znaczyć), że
druga osoba próbuje w ten sposób jednak odtworzyć relację lub przynajmniej
zachować dla siebie „opcję awaryjną”, gdyby nie udało jej się znaleźć kogoś
odpowiedniego. W takim wypadku bardzo wyraźnie zaznacz, że się na to nie
zgadzasz.
Kontakt przymusowy
Niekiedy kontaktu nie sposób uniknąć, np. w sytuacji, gdy mamy wspólne
dzieci albo pracujemy w jednej firmie i żadne z nas nie chce lub nie może
zmienić pracy. Co wtedy zrobić? Na początek warto przyjrzeć się
ewentualnym przekonaniom i oczekiwaniom wobec byłego partnera,
sprawdzić, czy są zdrowe, i ewentualnie je zmodyfikować. Ponownie
przydadzą się do tego ćwiczenia „Czy twoje przekonania są zdrowe?” oraz
„W rzeczywistości było inaczej”, opisane w pierwszej części tej książki.
Gdy zadbasz o te rzeczy, warto też ustalić konkretne zasady panujące w
przypadku takich spotkań. W ten sposób uczynisz je bardziej formalnymi i
mniej osobistymi, a więc również mniej angażującymi emocjonalnie, co
pomoże ci mieć do nich większy dystans.
Co jednak z sytuacjami, w których były partner ewidentnie wykorzystuje
fakt, że kiedyś mieliście bliższą relację, czy to poprzez aluzje do twoich
słabości, które wyszły wtedy na jaw, czy to próbując doprowadzić do
ponownego związku w momencie, gdy ty tego nie chcesz. Jeśli dzieje się tak
w pracy, możesz już uznać to za przejaw mobbingu (lub nawet molestowania
seksualnego) i ustalić jasną granicę, po której przekroczeniu wyciągniesz
odpowiednie konsekwencje (musisz je sprecyzować). Istotne jest to, że nie
chodzi tylko o groźbę – wskaż taką granicę i określ takie konsekwencje,
których faktycznie będziesz się trzymać.
Jeśli jest to kwestia np. kontaktów w związku ze wspólnymi dziećmi, można
postarać się ograniczyć te kontakty do minimum albo np. zadbać o to, by
była przy nich również osoba trzecia – zwykle zahamuje to najbardziej
bezpośrednie zachowania partnera.
Tym jednak, co da największe szanse na zmianę relacji z byłym partnerem,
będzie rozpoczęcie nowego związku. Jak się do tego przygotować? Co zrobić,
zanim zaczniesz szukać odpowiedniej osoby?
Jak znów zacząć szukać?
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Nie wiem, co teraz zrobić. Byłam w związku przez 20 lat i teraz, gdy
wszystko minęło, po prostu nie wiem, co dalej. Jak w ogóle szukać
kogoś nowego? Nie chcę spędzić sama reszty życia, ale wokół mnie są
w zasadzie same pary, a ja nie chcę też nikomu podkradać męża. To
po prostu nie byłoby fair – Milena opisała stojące przed nią wyzwanie.
− A jak robiłaś to wcześniej? Jak poznałaś swojego byłego męża?
− Razem studiowaliśmy. Wtedy wokół była masa samotnych facetów i
sami się o mnie starali. Dziś już nie jest tak łatwo. – Milena
uśmiechnęła się smutno.
− Czyli wiemy, że wśród twoich znajomych raczej nie znajdzie się
potencjalny partner. Ale przecież są też inne możliwości. Czy twój
związek jest pierwszym związkiem w twoim otoczeniu, który się
rozpadł?
− Nie, parę moich koleżanek i jeden kolega już się rozstali ze swoimi
partnerami jakiś czas temu.
− Co wtedy zrobili? Gdzie szukali wolnych osób w swoim wieku? –
zapytałem i zauważyłem, że oczy Mileny się zaświeciły. Jakieś
odpowiedzi już zaczęły jej przychodzić do głowy.
Nie ma co ukrywać, powrót do czegoś po latach przerwy może być trudny.
Nie chodzi nawet o obiektywne przeszkody, ale o zwykły brak rozeznania,
potrzebę przypomnienia sobie, a czasem również o zmiany, które zaszły w
tym okresie. Ktoś, kto ostatni raz siedział przy komputerze dwadzieścia lat
temu, miałby spore problemy, po raz pierwszy siadając przed laptopem.
Podobnie ktoś, kto ostatni raz był na randce piętnaście czy nawet pięć lat
temu, może się czuć nieco dziwnie na współczesnym „rynku randkowym”.
Nie ma w tym nic złego czy dziwnego, może to jednak przeszkadzać w
skutecznym dojściu do siebie po zakończonym związku.
Co zrobić w takiej sytuacji? Wiele rozwiązań znajdziesz w drugiej części tej
książki, poświęconej poszukiwaniu partnerów. Istnieje jednak kilka innych
kwestii dotyczących osób wracających na „rynek randkowy”, które zostaną
omówione w tej części.
Klonom mówimy „nie”
Dość częstym zachowaniem, zwłaszcza u osób, których związek zakończył się
nie z ich woli, jest szukanie nowego partnera będącego w rzeczywistości
klonem poprzedniego. Kogoś, kto może ma inaczej na imię i nieco inaczej
wygląda, ale ogólnie rzecz biorąc, jest prawie dokładnie tą samą osobą, z
którą spędziło się wiele lat.
To niestety niedobre nastawienie, zarówno wobec nas samych, jak i wobec
osób, z którymi się spotykamy i wobec których mamy, nawet nieświadomie,
takie oczekiwania. Poprzedni związek minął i jeśli się z tym pogodziliśmy, to
czas iść dalej, a nie próbować przywrócić go w innej postaci. Chcąc znaleźć
kogoś bardzo podobnego do byłego partnera, nie tylko idziemy na skróty,
lecz także od razu sabotujemy wszelkie przyszłe relacje. Wchodzimy bowiem
wtedy w związek ze swoimi wspomnieniami, a nie z prawdziwą osobą!
Niekiedy samo uświadomienie sobie tego wystarcza, by to zmienić. Zdarza
się jednak, że mimo szczerej chęci ludzie nie są w stanie przestać
porównywać nowo poznanych osób do byłego partnera. Na szczęście znajdzie
się i na to rada – np. poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
Czas się pożegnać
Zadanie polega na prostej wizualizacji, która ułatwi zostawienie byłego
partnera w przeszłości i niewracanie do niego przy każdej okazji.
Wyobraź sobie byłego partnera nie w jakiejś konkretnej sytuacji, ale
staraj się przywołać wzór tej osoby
. Jeśli pojawia się kilka takich
wzorów, połącz je w jeden.
Gdy przywołasz już to wyobrażenie, pożegnaj się z nim – uprzejmie i z
szacunkiem, nawet jeśli uważasz, że na to nie zasługuje. Nie pracujesz
przecież z prawdziwą osobą, a jedynie ze swoim wyobrażeniem o niej,
czyli z częścią siebie. A siebie zawsze warto traktować z szacunkiem.
Gdy pożegnasz się z „byłym”, wyobraź sobie, jak odchodzi, patrząc w
przeciwnym kierunku niż ty, oddala się, a w końcu znika.
Nie chodzi o to, by znaleźć „klina”
Innym dość częstym zachowaniem po rozstaniu jest szukanie tzw. klina,
kogoś, kogo będzie można wykorzystać do wyleczenia, a przynajmniej
znieczulenia emocjonalnych ran i podrażnień, które pozostawiło po sobie
rozstanie. Zdarza się, że „klinem” zostaje osoba krążąca wokół dopiero co
osamotnionego, która ma nadzieję na nawiązanie dłuższego związku. Nie
trzeba chyba dodawać, że wykorzystanie jej jako „klina”, a potem porzucenie
często prowadzi do kolejnego „złamanego serca” i poczucia bycia
wykorzystanym. Oczywiście nie jest to reguła, ale ponieważ sytuacja zwykle
dotyczy przyjaciół, którzy „mają nadzieję na coś więcej”, warto poruszyć tę
istotną kwestię.
Lepszym rozwiązaniem od „klina” jest wyleczenie ran w inny sposób. Jeśli
uważasz, że były partner coś ci zabrał, np. pewność siebie czy poczucie
bezpieczeństwa, to poproś go o zwrócenie ich. Naturalnie nie dzwoń do
niego z prośbą o zwrot, ale od czego masz głowę?
Ćwiczenie
Rozliczenie długów
Wyobraź sobie osobę, z którą chcesz się „rozliczyć”. Może to być były
partner albo równie dobrze któreś z twoich rodziców.
Przywołaj w wyobraźni tę osobę i zobacz, jak siada naprzeciwko ciebie.
Podziękuj jej za przyjście i poinformuj, że zaprosiłeś ją tutaj po to, żeby
dokonać rozliczenia i oddać sobie nawzajem to, co wasze.
Przyjrzyj się sobie i zobacz, czy znajdujesz w sobie coś, co należy do tej
osoby, a nie do ciebie. Może nawyk, którego nabrałeś wbrew sobie,
specjalnie dla tej osoby? A może jakieś obawy, które zacząłeś
podzielać razem z nią? Niechęć do czegoś lub kogoś? Albo przeciwnie,
chęć, której chciałbyś się pozbyć?
Jeśli rzeczy jest kilka (a jeśli był to dłuższy związek, zwykle będzie),
pracuj nad nimi po kolei.
Wyobraź sobie tę rzecz. Gdzie się w tobie znajduje i czym jest? Chodzi
o pewnego rodzaju metaforę, więc może mieć dowolny kształt i
dowolną formę, niech to będzie nawet wyobrażenie surrealistyczne.
Jeśli wydaje ci się, że to dwudziestotonowa kotwica, którą nosisz w
sercu – to tak właśnie jest. Nie próbuj cenzurować czy interpretować
tych rzeczy – po prostu je znajdź i oddaj drugiej osobie. Jeśli ona ich nie
chce (co niekiedy się zdarza), poproś ją, by oddała je komuś innemu,
najlepiej komuś, od kogo je uzyskała, ale zadbaj o to, by zabrała od
ciebie wszystkie. Miejsce po wyrzuconych rzeczach wypełnij tym, co –
znów metaforycznie – będzie ci najbardziej potrzebne lub wydaje ci się
najbardziej pasować.
Następnie przyjrzyj się tej osobie i sprawdź, co ona ma w sobie
twojego. Poproś ją o oddanie tych rzeczy lub jeśli zdarzy się, że nie
będzie chciała tego zrobić (dość rzadko, ale również niekiedy ma to
miejsce), poproś ją o to, żeby dała ci za każdą z tych rzeczy coś
innego, o równej dla ciebie wartości. Umieść te rzeczy tam, gdzie
czujesz, że jest ich miejsce.
Na koniec możesz przyjrzeć się temu, czy jest jeszcze między wami
jakieś połączenie, coś, co trzyma was ciągle razem, i w razie potrzeby
przetnij je, pozbywając się go na zawsze.
Gdy to zrobisz, podziękuj partnerowi i pożegnaj się z nim, pozwól, by
poszedł w przeciwnym kierunku niż ty.
Takie wewnętrzne rozliczenie stanowi dobry sposób na dojście do siebie i
przygotowanie się do szukania nowego związku. Zanim jednak do tego
przejdziesz, jest jeszcze jedna rzecz, której warto poświęcić chwilę uwagi.
Miniony związek, dobry czy zły, niósł ze sobą wiele lekcji. Warto
przypomnieć sobie o nich i zapamiętać, czego unikać w przyszłości, a czego
robić więcej, tak aby kolejne związki były coraz lepsze. Inaczej grozi ci
zamknięcie w błędnym kole tych samych, regularnie powtarzanych błędów i
pomyłek.
Lekcje z przeszłości
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Nie wiem, jak to się dzieje, że zawsze trafiam na takie same
dziewczyny. Zawsze chcą tylko moich pieniędzy, a jak przykręcam
kurek, zaczynają się zastanawiać, z kim z moich „przyjaciół” mogłyby
mnie zdradzić i do jakiego nowego źródła finansowania się podczepić. –
W głosie Sebastiana można było usłyszeć wyraźną frustrację.
− No właśnie, mówisz, że nie wiesz, jak to się dzieje, ale czy
zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co jest tego powodem? Dlaczego na
nie trafiasz?
− Myślałem o tym, ale jedyne, co przyszło mi do głowy, to to, że
kobiety chyba po prostu takie są. Wszystkie. No, może nie wszystkie,
czasem trafiają się wyjątki, ale to po prostu perełki, a faceci, którzy na
nie trafili, nie wiedzą, jak są szczęśliwi – Sebastian prychnął z irytacją.
− Rozumiem. A powiedz mi, proszę, w jaki sposób poznajesz nowe
dziewczyny?
− Nie specjalnie mam czas na amory, więc idę do dobrego klubu,
znajduję taką, która mi się podoba, i stawiam jej parę drinków. Potem
oceniam, czy mi pasuje, a jeśli tak, to zwykle jedziemy do mnie, a
potem zaczynamy się spotykać.
− I spotykasz nowe kobiety tylko w ten sposób? – dopytałem.
− Tak. Nie rozumiem, dlaczego tak drążysz ten temat.
− Zaciekawił mnie trochę, a jeszcze bardziej ciekawi mnie to, jak ty go
postrzegasz. Jak sądzisz, czego szuka kobieta, która chodzi do takiego
klubu, przyjmuje drinki od faceta i jedzie do niego pierwszej nocy?
− Hm, w sumie albo jest napalona i chce się kochać, albo szuka
nadzianego gościa…
− Czy któryś z tych typów kobiet pasuje do twojego wyobrażenia
dobrej partnerki na dłuższy czas?
− No w zasadzie nie…
− Więc czemu robisz wszystko, by znajdywać wyłącznie takie?
− A niech cię! – Sebastian wybuchnął śmiechem. – Bo jest to łatwe, a
że nieskuteczne… to szczegół.
Skończony związek jest nie tylko nieprzyjemnym doświadczeniem, lecz
także, przynajmniej potencjalnie, lekcją, z której możesz skorzystać w
przyszłości. Nie dzieje się to jednak automatycznie. Nie wystarczy przeżyć
jakiejś sytuacji, by potraktować ją jak lekcję. Większość ludzi nie wyciąga
wniosków ze swoich doświadczeń. Używa ich natomiast do wzmocnienia
swoich dotychczasowych uprzedzeń i przekonań. W efekcie te same sytuacje
przydarzają im się raz za razem, a oni jedynie zastanawiają się, czemu mają
takiego pecha i czemu trafiają ciągle na nieodpowiednich partnerów.
Jeśli nie chcesz wpaść w tę pułapkę, musisz podjąć świadomą decyzję o
uczeniu się na błędach popełnionych w związkach. Jeżeli zakładasz, że takich
nie było, to pierwszym krokiem jest właśnie przepracowanie tego
przekonania. Nie ma sytuacji, w której żadna strona nie popełniłaby ani
jednej pomyłki, choćby było nią po prostu związanie się z nieodpowiednią
osobą. Coś przecież sprawiło, że akurat ta osoba wzbudziła twoje
zainteresowanie i to z nią rozpocząłeś związek. Jeśli zidentyfikujesz, co to
było, możesz coś z tym zrobić. Jeśli zostawisz sprawy bez zmian, możesz
oczekiwać dokładnie takich samych rezultatów, jakie dotychczas osiągnąłeś.
Pierwszą częścią pracy nad uczeniem się na błędach dotychczas popełnionych
w związkach jest ich wypisanie. Nie jest to łatwe zadanie – patrząc z własnej
perspektywy, jesteśmy podatni na wiele zaburzających czynników, np. na tzw.
efekt aktora-obserwatora, polegający na tym, że znając intencje naszych
działań, przypisujemy porażki negatywnym okolicznościom zewnętrznym
(„chcieliśmy dobrze, ale mieliśmy pecha”), ale porażki innych osób
uznajemy za przejaw złych intencji lub nieudolności. Łatwo w ten sposób
wybielić wszystkie nasze braki i uznać, że w zasadzie gdyby nie ten pech, to
wszystko byłoby w porządku.
Żeby tego uniknąć, warto nieco zmienić perspektywę patrzenia na to, co
było.
Ćwiczenie
Patrząc na całą sprawę z zewnątrz…
Wyobraź sobie, że siedzisz w wielkim, pustym kinie, w jednym z
ostatnich rzędów, daleko od ekranu. Wyświetlany jest film o twoim
ostatnim związku. Kamera pokazuje zarówno ciebie, jak i twojego
partnera, w całkowicie obojętny i obiektywny sposób – jakby zawsze
była umieszczona gdzieś w ścianie, ustawiona tak, by być idealnie
pomiędzy wami. Oglądając ten film, patrzysz z boku na siebie i
swojego partnera i słyszysz jedynie to, co zarejestrował mikrofon. Nie
masz dostępu np. do swoich czy jego myśli.
Patrząc na tak przygotowane nagranie, prześledź w wyobraźni cały
związek i zaobserwuj, co było w nim dobrego, a co nie działało.
Szczególnie baczną uwagę zwróć na swoje sukcesy i porażki w waszej
relacji.
Gdy dojdziesz do końca historii związku, zanotuj wnioski, po czym
nadal patrząc z takiej perspektywy, przeanalizuj po kolei wszystkie
wcześniejsze związki i za każdym razem rób notatki.
Częstą reakcją po wykonaniu powyższego ćwiczenia jest: „Co ja najlepszego
narobiłem?”. Wiele osób dopiero w tym momencie zdaje sobie sprawę, jak
zachowywały się w trakcie związku i jak sabotowały swoje szczęście, albo
jak od samego początku widać było, że z danym partnerem im nie wyjdzie,
ale i tak uparcie brnęły dalej.
Niekiedy prowadzi to do niepotrzebnego samooskarżania, nasyconych
goryczą pytań w rodzaju: „Czemu wtedy nie mogłem zachować się inaczej?”.
Nie mają jednak one większego sensu. Tego, co się wydarzyło, nie da się
zmienić, można jedynie wyciągać wnioski z takich sytuacji i podejmować
próby zmiany w przyszłości.
Przy odrobinie szczęścia ta nauka doprowadzi do tego, o czym traktuje
ostatnia część tej książki – do dojrzałości w związku.
Podsumowanie części IV
Zakończenie długotrwałego związku nie należy do przyjemności. Niekiedy
jest jednak po prostu potrzebne, a czasem niezależne od naszej woli. Sęk w
tym, by zrozumieć, że po zakończonej relacji istnieją jeszcze życie i szczęście.
Zawarte w tej części sposoby radzenia sobie z tymi problemami pomogą
zbudować życie od nowa oraz znaleźć szczęście z kimś innym.
Część piąta
Dla będących
Tematyka ostatniej części poradnika może się wydawać nieco napuszona i
wydumana, zwłaszcza że pojawią się w niej takie sformułowania jak:
„dojrzała miłość”, „dojrzały związek”. Kwestia ta jest jednak na tyle istotna,
że zasługuje na krótką, ale treściwą część w tej książce.
Dojrzałość związku to taki stan, gdy możemy być w pełni szczęśliwi,
potencjalnie nie będąc w związku, a jednocześnie możemy z niego czerpać,
by wzbogacić nasze życie. To moment, w którym przestajemy być uzależnieni
od relacji, a stajemy się jej współtwórcą.
Z tej części dowiesz się:
czym jest dojrzała miłość i czym różni się od
zapełniania pustki w życiu;
dlaczego kluczem do bycia szczęśliwym w związku jest
niepotrzebowanie go do szczęścia;
jak wewnętrznie dorosnąć do szczęścia i zdrowego
związku.
Przykład
Historia z życia wzięta…
− Potrzebowałem przeżyć na tym świecie niemal 40 lat i zniszczyć dwa
wspaniałe związki, zanim w końcu to zrozumiałem. – Andrzej
uśmiechnął się lekko. – Jeśli chcę być szczęśliwy z drugą osobą, muszę
najpierw nauczyć się być szczęśliwy bez niej.
− To ciekawe. Jak sądzisz, czemu dojście do tego zajęło ci tak dużo
czasu? Czy dałoby się to zrobić szybciej?
− Na pewno by się dało. Ja chyba po prostu za bardzo wierzyłem, że
naprawdę szczęśliwym mogę być tylko wtedy, kiedy mam przy sobie
ukochaną kobietę i że tylko wtedy mogę się spełnić jako mężczyzna.
− Co się zmieniło?
− Po zakończeniu mojego drugiego małżeństwa zacząłem czuć się
trochę samotny i jakoś wtedy mnie to trafiło. Po prostu powiedziałem
sobie: „Jędrek, jak ty chcesz uczynić jakąś kobietę szczęśliwą, skoro to
ty jej potrzebujesz do szczęścia?”. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale
nagle zrozumiałem wiele rzeczy, które dotychczas mi doskwierały.
Człowiek staje się prawdziwie zdolny do zbudowania dojrzałego związku w
momencie, w którym przestaje potrzebować go do szczęścia. Nie znaczy to,
że powinniśmy być w takim stanie, w którym związek byłby dla nas zupełnie
obojętny. Warto mieć świadomość, że relacja może zdecydowanie wzbogacić i
uprzyjemnić nasze życie oraz życie drugiej osoby. A jednocześnie nie
potrzebujemy jej do szczęścia i również możemy być szczęśliwi, nie będąc w
związku.
Dlaczego jest to tak ważne?
Ponieważ jeśli związek jest używany jako „tabletka na szczęście” (lub co
gorsza „plasterek na nieszczęście”), jeśli ma służyć „zapchaniu” lub ukryciu
innych problemów, np. niskiego poczucia wartości danej osoby, to nigdy nie
będzie to zdrowa, partnerska relacja, ale uzależnienie. Każde uzależnienie
zaś wypacza istotę tego, czego dotyczy. Alkoholik nie czerpie przyjemności z
picia – po prostu musi pić, by zmienić swój stan świadomości. Człowiek
uzależniony od czekolady nie potrafi się nią cieszyć, tylko połyka kolejne
tabliczki. Podobnie ten, kto uzależnia swoje szczęście od bycia z kimś,
uzależnia siebie od związku, nie będzie w stanie czerpać z niego nawet
ułamka możliwych korzyści.
Paradoks zdrowych relacji polega na tym, że aby w pełni cieszyć się byciem
z drugą osobą, musisz umieć być szczęśliwy bez niej. W przeciwnym
wypadku związek będzie, w najlepszym razie, niczym picie dla
spragnionego: pierwsze łyki przyjmowane łapczywie i zaspakajające
pragnienie, ale szybko tracące swój smak i stające się czymś pustym i
mechanicznym, w najgorszym natomiast – nie będzie nawet tym i nie da
choćby chwilowej satysfakcji.
Dlaczego takie podejście do związku określa się mianem dojrzałego?
Ponieważ faktycznie trzeba do niego dorosnąć, wychodząc poza dziecięce
fantazje nt. magicznego rozwiązania, które zmieni całe życie i sprawi, że
będziemy żyli „długo i szczęśliwie”. Trzeba spojrzeć na życie z boku i
zrozumieć, że uzależnianie szczęścia od drugiej osoby uniemożliwia pełne
czerpanie z niego. To wymaga też dojrzałości, która pozwoli na wyjście poza
etap buntu przeciwko wszystkim dotychczasowym wartościom oraz na
dostrzeżenie, że z jednej strony nie potrzebujemy związku, aby być
szczęśliwymi, a z drugiej strony może on realnie wzbogacić nasze życie i dać
nam szczęście.
Pierwszym krokiem do osiągnięcia dojrzałej postawy jest uświadomienie
sobie, że można być szczęśliwym niezależnie od bycia w związku. Pomoże w
tym poniższe ćwiczenie.
Ćwiczenie
(Miłosny) Król i żebrak
Ćwiczenie to zwykle wykonywane jest w celu uzyskania perspektywy
na pieniądze, prestiż i majątek, ale można je łatwo zaadaptować do
innych kwestii, od których uzależnia się swoje szczęście, np. bycie w
związku.
W tym ćwiczeniu powinieneś wykonać zestaw siedmiu wizualizacji,
przeżywając na przemian dwa scenariusze, każdy po trzy razy, po
czym zakończysz na trzecim, który przeżyjesz tylko raz. Na wykonanie
tych wizualizacji poświęć co najmniej 30 minut.
W pierwszym scenariuszu wyobraź sobie swoje życie, w którym już
nigdy nie będziesz w romantycznym związku, udanym czy nieudanym.
Zobacz, co w tej sytuacji robisz, jak znajdujesz inne sposoby na
szczęście, co ci doskwiera, ale także jak próbujesz pokonać problemy i
znaleźć prawdziwą radość w życiu. Przyjrzyj się, jak ci się to udaje.
W drugim scenariuszu zobacz swoje życie, w którym wchodzisz tylko w
takie związki, w jakie pragniesz, i wszystko przychodzi ci bardzo łatwo,
a relacje przynoszą takie efekty, na jakich ci zależy. Zobacz, co takiego
robisz w tej wizji, by wzbogacić swoje związki i czerpać z nich
przyjemność.
Wyobrażaj sobie te dwa scenariusze naprzemiennie, co najmniej po
cztery minuty każdy. Następnie przejdź do trzeciego. Scenariusz,
którym kończy się wizualizacja, to życie, w którym będziesz w
związkach, ale będą też okresy poza nimi, i podczas nich będziesz
czerpać przyjemności z innych rzeczy. To wizja łącząca w sobie lekcje z
pierwszego i drugiego scenariusza w układ, w którym zarówno bycie w
związku, jak i bycie poza nim jest dla ciebie dobre.
Po wykonaniu powyższego zadania przyjrzyj się swoim przekonaniom. Znasz
już ćwiczenia pozwalające zbadać, czy są one dla ciebie zdrowe, i
ewentualnie je zmienić, warto więc wiedzieć, jakie przekonania wymagają
szczególnej uwagi.
Sprawdź przekonania dotyczące:
tego, czego potrzebujesz do szczęścia;
tego, jacy powinni być ludzie;
tego, czym jest szczęście;
tego, jak bycie w związku (i wynikające z niego inne sprawy,
np. posiadanie dzieci) ma się do szczęścia, twojej wartości jako
człowieka itp.;
wszelkich
kwestii
związanych
z
„powinnościami”
i
„obowiązkami” ludzi, „dobrych ludzi”, „szczęśliwych ludzi”
itp.;
tego, co to znaczy być spełnionym mężczyzną;
tego, co to znaczy być szczęśliwą kobietą.
Dla większości ludzi te przekonania będą stanowiły zupełnie nowy obszar
eksploracji, dlatego warto zwrócić na nie szczególną uwagę, ponieważ
można odkryć bardzo ciekawe obszary.
Ćwiczenie
Perspektywa
Często dojrzałe spojrzenie na związek wymaga czasu. Nie zawsze
jednak chcesz czekać kilkadziesiąt lat, by skorzystać z ich
dobroczynnego wpływu. Pomoże ci w tym proste zadanie.
1. Wyobraź sobie linię na ziemi oznaczającą twoje życie. Za
tobą jest przeszłość, przed tobą przyszłość, stoisz w
teraźniejszości.
2. Znajdź taki punkt w przyszłości, w którym osiągniesz już
bardzo dojrzałe podejście do związków.
3. Przejdź do tego punktu i wczuj się w tę sytuację i wyobraź
sobie to podejście.
4. Spójrz na swoją przeszłość i zastanów się, jak – osiągnąwszy
tę dojrzałą perspektywę – oceniłbyś teraźniejszą sytuację.
Co byś powiedział człowiekowi takiemu, jakim byłeś przed
laty, jakich lekcji byś sobie udzielił?
5. Zejdź z linii i cofnij się aż do teraźniejszości, po czym znowu
wejdź na linię, zachowując przyszłą, dojrzałą perspektywę.
6. Zastanów się, co dało ci to ćwiczenie.
Za pomocą powyższego zadania nie wykształcisz w sobie dojrzałości, ale
znacznie wspomożesz swoją drogę w tym kierunku. Ze względu na naturę
samej dojrzałości trudno zrobić coś więcej. I właśnie na ten temat
przeczytasz w Posłowiu na następnej stronie.
Posłowie: Dojrzałość
Czy to wszystko wystarczy, aby dorosnąć do związku i szczęścia?
Żadna książka nie zagwarantuje, że twój związek będzie udany i szczęśliwy.
Dojrzałość wymaga wzięcia odpowiedzialności za siebie i na siebie.
Doszedłeś do miejsca, w którym nie ma prostych, wyuczonych odpowiedzi,
zyskałeś za to większą świadomość siebie, swoich potrzeb, pragnień i
oczekiwań oraz większą zdolność reagowania na nie.
Celem tego poradnika było m.in. przeprowadzenie cię przez proces, który
pomoże wykształcić lub rozwinąć w sobie tę dojrzałość, oczywiście jeśli tylko
tego zechcesz, i wzbogacić twoje związki.
Jak każdy proces – i trzeba to powtarzać aż do znudzenia – działa on tylko
wtedy, gdy jest wprowadzany w życie. Dlatego stosuj podane tu metody w
praktyce, wykonuj ćwiczenia i sam oceń skuteczność omawianych metod.
Jedyny sposób, aby faktycznie je zweryfikować, to przetestować je w
praktyce.
Powodzenia i wspaniałych związków z najbliższą osobą oraz innymi ludźmi!
Artur Król
Nie oznacza to, że na co dzień nie należy dbać o drugą osobę. W
codziennym współżyciu lepiej sprawdza się zasada „więcej mniejszego”,
natomiast „raz a dobrze” odnosi się konkretnie do budowania silnych,
wspólnych wspomnień.
Dla osób znających technikę panoramy społecznej, opisaną m.in. w mojej
książce Pewność siebie (Samo Sedno, Warszawa 2011): chodzi tu o
personifikację byłego partnera. Jej znajomość nie jest jednak niezbędna do
skutecznego wykonania tego ćwiczenia.