D
onalD
T
rump
i
r
oberT
K
iyosaKi
DlaCZeGo
CHCemy
ŻebyŚ byŁ
boGaTy
D
onalD
T
rump
i
r
oberT
K
iyosaKi
Świat stoi przed wieloma wyzwaniami, a jedno z nich jest na-
tury finansowej. Postawa roszczeniowa jest epidemią, która
sprawia, że ludzie oczekują, że państwo, pracodawca lub ro-
dzina się o nich zatroszczy. Donald Trump i Robert Kiyosaki,
odnoszący sukcesy biznesmeni, są urodzonymi nauczycielami
i połączyli siły, aby wspólnie zająć się tymi wyzwaniami. W ich
przekonaniu problemów tych nie rozwiążą pieniądze. Można
tego dokonać jedynie dzięki edukacji finansowej. Trump i Kiy-
osaki chcą Cię nauczyć, jak możesz stać się bogaty.
„Możesz dać człowiekowi rybę i nakarmić go na jeden dzień
albo nauczyć go, jak łowić ryby, i nakarmić go na całe życie”.
Choć każdy z autorów mógłby napisać własną książkę
na ten temat, to zdecydowali się razem pracować nad
wspólną – z powodu łączącej ich pasji do nauczania oraz
dla podkreślenia ważności edukacji finansowej. Na popar-
cie tych poglądów, postanowili przekazać część zysków ze
sprzedaży tej książki na rzecz organizacji charytatywnych
i edukacyjnych, które wspierają finansową edukację
Książka Dlaczego chcemy, żebyś był bogaty.
Dwóch mężczyzn – jedno przesłanie
została napisana dla Ciebie.
D
onald Trump i Ro-
bert Kiyosaki w swo-
jej książce Dlaczego
chcemy, żebyś był bogaty mó-
wią o tym, co ich zdaniem po-
winieneś wiedzieć, żeby stać
się zamożnym człowiekiem.
Obaj i w życiu, i w swojej książ-
ce postępują zgodnie ze starą
jak świat zasadą: „Daj czło-
wiekowi rybę, a nakarmisz go
na cały dzień. Naucz człowie-
ka, jak łowić ryby, a nakarmisz
go na całe życie”.
Autorzy tłumaczą, że aby
„nauczyć ludzi, jak łowić
ryby”, trzeba uświadomić im,
jak sami mogą tworzyć roz-
wiązania problemów, przed
którymi wszyscy stoimy. To zu-
pełnie inna jakość życia niż
wtedy, gdy ktoś „daje ludziom
rybę”, co w konsekwencji tyl-
ko uzależnia ich od kogoś
innego i jest przyczyną ko-
lejnych kłopotów. Pieniądze
same w sobie nie rozwiążą
problemów, które wynikają
z ich braku.
K
luczowe
Kwestie
poruszone
w
Książce
:
• wspólne obawy: coraz mniej
liczna klasa średnia; ale też
możliwość wyboru pomiędzy
znalezieniem się w gronie boga-
tych zamiast pośród biednych;
• postawa
roszczeniowa:
to powszechne nastawienie
osłabia kraje Zachodu i odbije
się echem na całym świecie;
• decydujące chwile: w jaki
sposób możesz nauczyć się do-
strzegać lekcje, których udzie-
la Ci życie i korzystać z nich
tak, by dzięki temu poprawiać
swoją sytuację finansową i ja-
kość własnego życia;
• finansowy alfabet: jego znajo-
mość jest sposobem na to, byś
mógł panować nad Twoimi fi-
nansami, Twoją przyszłością
i Twoim życiem; a wszystko
zaczyna się od edukacji.
c
o
wyróżnia
tę
KsiążKę
?
Dwóch mężczyzn – jedno prze-
słanie... autorzy, którzy wywodzą
się z różnych środowisk, każdy
z nich ma własny punkt widzenia,
odmienne doświadczenia, ale ich
wspólną pasją jest edukacja.
Obydwaj autorzy odnoszą
sukcesy finansowe jako biznes-
meni i inwestorzy. Ich książki
znajdują się na listach bestsel-
lerów, każdy z nich z łatwością
mógłby napisać własną książkę
na ten temat. Jednak zdecydo-
wali się połączyć siły i wspólnie
wypowiedzieć się na temat, któ-
ry w ich przekonaniu jest ściśle
związany z przyszłością świata.
Suma wiedzy i doświad-
czenia autorów – liderów i na-
uczycieli – to potężny czynnik
motywujący do działania i prze-
jęcia odpowiedzialności za włas-
ny finansowy byt. Może on być
także zachętą dla tych, którzy
podejmą decyzję i będą chcieli
stać się ludźmi bogatymi, a więc
finansowo niezależnymi.
Część zysków ze sprzedaży
każdej książki jest przekazywa-
na organizacjom charytatywnym
i edukacyjnym, które wspierają
edukację finansową.
o
„W dzisiejszych niepewnych czasach ci dwaj tytani biznesu
połączyli swe siły, aby napisać książkę, dzięki której
uświadamiają nam, że znajomość finansowego alfabetu jest
dziś absolutnie niezbędna”.
Steve Forbes
prezes i redaktor naczelny
magazynu Forbes
D
onalD
T
rump
i
r
oberT
K
iyosaKi
D
laczego
chcą
,
żebyś
był
bogaTy
?
Bogaty ojciec, Biedny ojciec to książka,
która najdłużej znajduje się na wszyst-
kich czterech największych listach
bestsellerów takich pism w Stanach
Zjednoczonych jak: The New York Ti-
mes, Business Week, The Wall Street
Journal i USA Today. Na szczególnie
cenionej liście bestsellerów dzienni-
ka New York Times od ponad 6 lat
plasuje się nieprzerwanie w ścisłej
czołówce.
Przetłumaczone na 50 języków
i dostępne w 97 krajach książki z serii
„Bogaty ojciec” sprzedały się w nakła-
dzie ponad 26 milionów egzempla-
rzy – zdominowały listy bestsellerów
w Azji, Australii, Ameryce Południo-
wej, Meksyku i Europie.
W 2005 roku Robert Kiyosaki zo-
stał przyjęty do Galerii Sław w Ama-
zon.com jako jeden z 25 autorów,
którzy sprzedali najwięcej książek.
W serii „Bogaty ojciec” wydano do-
tychczas 13 książek. Przed napisa-
niem książki Bogaty ojciec, Biedny
ojciec Robert Kiyosaki stworzył edu-
kacyjną grę planszową CASHFLOW
®
101, żeby zapoznać ludzi z finanso-
wymi i inwestycyjnymi strategiami,
których przez lata uczył go bogaty oj-
ciec. To te właśnie strategie pozwoliły
mu zostać rentierem w wieku 47 lat.
Dziś w różnych miastach na całym
świecie istnieje ponad 1 600 Klubów
Cashflow – niezależnych grup edu-
kacyjnych związanych z grą uczącą
inwestowania.
Robert
Kiyosaki,
urodzony
i wychowany na Hawajach, wywodzi
się z rodziny Amerykanów japońskie-
go pochodzenia od czterech pokoleń
mieszkających w Stanach Zjednoczo-
nych. Po skończeniu studiów w No-
wym Jorku wstąpił do amerykańskiej
piechoty morskiej i walczył w Wiet-
namie jako oficer i pilot helikopte-
ra bojowego. Po wojnie pracował
w dziale sprzedaży firmy Xerox,
a w 1977 roku założył własną firmę,
która wprowadziła na rynek pierw-
sze zapinane na rzepy nylonowe
portfele dla surferów. W 1985 roku
stworzył międzynarodową firmę edu-
kacyjną, która dziesiątkom tysięcy
słuchaczy na całym świecie przybliży-
ła zagadnienia związane z biznesem
i inwestowaniem.
W 1994 roku Robert Kiyosaki
sprzedał swój biznes, a dzięki inwesty-
cjom mógł zostać rentierem w wieku
47 lat. Wtedy właśnie napisał książkę
Bogaty ojciec, Biedny ojciec. Jak sam
powiedział: „Chodzimy do szkoły,
żeby nauczyćsię, jak ciężko pracować
za pieniądze. Ja piszę książki i tworzę
produkty, które uczą ludzi, jak spra-
wić, by pieniądze zaczęły ciężko pra-
cować dla nich”.
r
oberT
K
iyosaKi
Robert Kiyosaki jest autorem książki Bogaty ojciec, Biedny
ojciec – światowego bestsellera i najpopularniejszej na rynku
pozycji o pieniądzach. Kiyosaki jest inwestorem, przedsiębiorcą
i nauczycielem, a jego poglądy na temat pieniędzy są sprzeczne
z powszechnie panującymi opiniami. Podważył on i zmienił to,
w jaki sposób myślą o pieniądzach dziesiątki milionów ludzi
na świecie. Zanegował sens „starych” rad typu: znajdź dobrą
pracę, ciężko pracuj, oszczędzaj pieniądze, spłać długi, inwestuj
długoterminowo i dywersyfikuj.
W Nowym Jorku nazwisko Trump
przywodzi na myśl najbardziej pre-
stiżowe adresy, między innymi
Trump Tower – znany na całym świe-
cie wieżowiec przy 5. Alei, Trump
International Hotel & Tower – uzna-
ny przez czasopismo Conde Nast
Traveler za najlepszy amerykański
hotel, hotel Trump World Tower przy
United Nations Plaza, wieżowiec
40 Wall Street oraz Trump Park Av-
enue. Trump zajmuje się nieru-
chomościami także poza Nowym
Jorkiem, realizując projekty w Chi-
cago, Las Vegas, Miami, Atlantic City,
Los Angeles i Palm Beach. Jego do-
robek inwestycyjny obejmuje tak-
że cztery nagrodzone pola golfowe
w Nowym Jorku, New Jersey, na Flo-
rydzie i w Kalifornii oraz legendarny
już klub Mar-a-Lago w Palm Beach
na Florydzie. W 2005 roku zapowie-
dziano realizację jego pierwszego
projektu w Dubaju, który ma się na-
zywać The Palm Trump International
Hotel & Tower.
Jego działania mają związek
nie tylko z rynkiem nieruchomości
– Donald Trump wraz z siecią tele-
wizyjną NBC stał się współwłaścicie-
lem trzech największych konkursów
piękności na świecie oraz współ-
właścicielem praw do ich transmisji,
mianowicie konkursów Miss Univer-
se, Miss USA oraz Miss Teen USA.
Jest także gwiazdą i współproducen-
tem bardzo popularnego programu
telewizyjnego The Apprentice, któ-
ry przyciąga wielu widzów zarów-
no w USA, jak i na świecie. Latem
2004 roku zadebiutował jego pro-
gram radiowy emitowany na kanale
Clear Channel i pobił wszelkie rekor-
dy popularności.
Donald Trump jest autorem sied-
miu książek, z których każda stała
się bestsellerem. W 2004 roku po-
wstał Trump World Magazine, w 2005
– internetowy uniwersytet Trump
University Online, a program licen-
cjonowania marki Trump obejmuje
obecnie męskie garnitury, koszule
frakowe, krawaty, szaliki, apaszki,
okulary oraz perfumy. W 2006 roku
ruszyło internetowe biuro podróży
GoTrump.com.
o
Donald J. Trump jest uosobieniem amerykańskiego
sukcesu, człowiekiem, który nieustannie ustanawia standardy
doskonałości, jednocześnie rozwijając swoje zainteresowania
w dziedzinie nieruchomości, hazardu, sportu oraz rozrywki.
Ukończył The Wharton School of Finance, a swoją karierę
biznesową rozpoczął w biurze, które dzielił ze swoim ojcem.
D
onalD
T
rump
p
rezes
T
he
T
rump
o
rganizaTion
D
onalD
T
rump
i
r
oberT
K
iyosaKi
D
wóch
mężczyzn
–
jeDno
przesłanie
Dwóch mężczyzn – jedno przesłanie.
Porozmawiajmy najpierw o tym, jak po-
wstała ta książka. Panie Trump, czy może
pan powiedzieć dlaczego zaproponował
pan, byście napisali ją razem?
Donald
: Od dawna byłem wielkim fa-
nem Roberta i książek z serii „Bogaty oj-
ciec”, znam je, czytałem, wszyscy moi
znajomi je czytali. Robert jest napraw-
dę wyjątkowym człowiekiem i chciałem
wspólnie z nim coś zrobić. Kiedyś razem
przemawialiśmy. Słuchałem go i spodo-
bało mi się, on słuchał mnie i zakładam,
że też mu się podobało. Proszę go spytać,
ale myślę, że był zadowolony. Któregoś
dnia słuchało nas jakieś sześćdziesiąt pięć
tysięcy ludzi. W którymś momencie pod-
szedł do mnie i powiedział: „Powinniśmy
coś zrobić razem”. Ja miałem na koncie
kilka bestsellerów, on miał kilka swoich,
no i połączyliśmy siły.
Panie Kiyosaki, jak się pan czuł, kiedy
pan Trump zaprosił pana do napisania
wspólnej książki?
Robert
: Rzeczywiście, zawsze go słu-
chałem, a on często mówił o tym, by my-
śleć na wielką skalę. Abyśmy mogli siąść
do wspólnej książki, musiałem najpierw
pomyśleć na wielką skalę, bo nie mieściło
mi się to w głowie, jestem mu wdzięczny,
że udzielił mi trochę swojego prestiżu.
Donald
: Obaj byliśmy pod wrażeniem
siebie nawzajem…
Jakim doświadczeniem była dla panów
praca nad tą książką?
Donald
: Uwielbiam tego człowie-
ka. Jego żona, Kim też jest niesamowita.
Napisała już swoje własne książki, któ-
re czytałem i od początku ceniłem. Nie
wspierałbym ich, gdybym się z nimi nie
zgadzał. Połączyła nas wyjątkowa więź
i przyszło nam to łatwo. Nie było mię-
dzy nami żadnych problemów, kłopotów,
bo myślimy w ten sam sposób, mamy po-
dobne pomysły, uwielbiamy uczyć ludzi
i chcemy to robić, by im pomagać. To jest
dla nas najważniejsze, Robert chce poma-
gać ludziom i ja też.
Panowie, właściwie obaj moglibyście już
przestać cokolwiek robić. Dlaczego na-
dal pracujecie?
Robert
: Mielibyśmy zrezygnować?
Nie. Uwielbiamy uczyć. Czy zarabianie
pieniędzy to zabawa? Najlepsza! I myślę,
że taki jest nasz przekaz, wolimy, żebyś
był bogaty niż biedny. Martwi nas, że klasa
średnia się zmniejsza. To samo mówi Allan
Greenspan, że zanikanie klasy średniej jest
zagrożeniem dla kapitalizmu i stabilizacji
w świecie. Ale skoro możemy wybrać, czy
być bogatym, czy biednym, to lepiej być
bogatym, prawda?
Donald
: Można to też ująć inaczej,
chcemy nauczyć ludzi, jak zarabiać pie-
niądze, wyrwać się z klasy średniej i wejść
do klasy wyższej, jeśli chodzi o osiągane
zyski. Uczymy ludzi, jak to robić. Ja właś-
nie tym się teraz zajmuję i lubię to. Za-
rabiam dużo, to fakt, ale uwielbiam też
uczyć. Studiowałem w Wharton School of
Finance, byłem dobrym studentem i za-
wsze wierzyłem w edukację. Kiedy wystę-
puję publicznie, czy to przed studentami,
czy przed kimś innym, uwielbiam przeka-
zywać to, co wiem. A wiem, jak zarabiać
pieniądze.
Robert
: Obaj z Donaldem mieliśmy
bogatych ojców, wiele nauczyliśmy się już
w domu. A później on stworzył swój tele-
wizyjny program edukacyjny The Appren-
tice, który odniósł spektakularny sukces,
sam go oglądałem. Wiele się uczyłem, wi-
dząc jak ludzie popełniają w nim straszne
błędy, a on im robi „BUM”. To było coś!
Sam się przy tym uczyłem!
Donald
: Tak, The Apprentice to była
dobra zabawa. Tak jak mówi Robert, ten
program odniósł sukces, bo czegoś uczył.
Byli tam ludzie z Harvardu, Yale, Whar-
tona, najlepsi. Czasem są bardzo mądrzy,
a nie zawsze na takich wyglądają. Wszyscy
są mądrzy, ale nie widać tego po nich. The
Apprentice stał się najpopularniejszym pro-
gramem w tej stacji. Co zadziwiło wszyst-
kich, bo wcześniej słyszałem, że program
biznesowy nie ma prawa pojawić się w cza-
sie najwyższej oglądalności. I nigdy wcześ-
niej w historii telewizji coś takiego się nie
zdarzyło. A The Apprentice został najpopu-
larniejszym programem telewizyjnym. Ba-
wił, ale przede wszystkim uczył i to właśnie
obaj z Robertem robimy teraz. Znowu.
Panie Trump, co powoduje, że osiąga
pan sukcesy?
Donald
: Uwielbiam to, co robię i ro-
bię to dobrze. Z pewną dozą inteligencji
trzeba się urodzić. Robert też nie powie,
że można wziąć kogoś, kto nie jest specjal-
nie mądry i w cudowny sposób zmienić go
w multimilionera. Z czymś takim trzeba
się urodzić. Ale wiele osób to coś w sobie
ma. Przyjmij, że masz w sobie co trzeba,
kochaj to, co robisz, nigdy nie rezygnuj, ni-
gdy… a potem przychodzą kolejne małe
rzeczy, których uczymy w książce.
Pochodzicie obaj z bardzo różnych śro-
dowisk, pan z Nowego Jorku, finansowej
stolicy świata, a pan, panie Kiyosaki z le-
niwej, wyluzowanej…
Donald
: On wcale nie jest leniwy, pro-
szę mi wierzyć…
Ale pochodzi z takich okolic, gdzie ra-
czej żyje się wolniej. Jak to się stało,
że się spotkaliście, pan na początku nie
miał żadnych pieniędzy, a pan ich trochę
miał, jednak dziś pracujecie razem.
Robert
: Może ja odpowiem. Miałem
wielkie szczęście, że w ’65 roku opuściłem
senne, rolnicze miasteczko na Hawajach,
by studiować w Nowym Jorku. To były dwa
najtrudniejsze lata mojego życia, bo jak
pan powiedział, ja wciąż byłem wyluzo-
wany, leniwy… a takich w Nowym Jorku
po prostu się wyrzuca, prawda? W tym
mieście nie można być leniwym. Ale
po drugim roku zacząłem kochać Nowy
Jork. Myślę, że właśnie dlatego na wiele
rzeczy patrzymy tak samo, bo Nowy Jork
mnie zmienił, już nigdy nie wróciłbym
na Hawaje. Nowy Jork to najbardziej wy-
jątkowe miejsce na Ziemi, finansowa stoli-
ca świata, i to chyba jest odpowiedź.
Donald
: To miasto ma mnóstwo ener-
gii i wszystkim się ona udziela. Wycho-
dzą z samolotu i nie czują się najlepiej,
a potem wszędzie zjawiają się ludzie pełni
energii i to naprawdę ma tak niesamowity
wpływ – jak kiedyś w przypadku Roberta.
Przyjechał do Nowego Jorku, a ja akurat
wtedy jechałem na Hawaje, bo stawiałem
duży budynek w Honolulu. Nowy Jork
to świetne miejsce.
Panie Trump, czy pan się boi porażki?
Donald
: Nie, nie boję się. Gdy włą-
czamy telewizor, widzimy tysiące ludzi,
którzy codziennie giną z powodu trzę-
sień ziemi, tsunami, huraganów, na woj-
nach, na których w ogóle nie powinno
nas być. Kiedy się widzi te wszystkie
problemy na świecie, to czego się tu
bać tak naprawdę? To nie ma znacze-
nia. W pewnym sensie to wszystko nie
ma znaczenia. I ja to mówię ludziom.
Wtedy opada z nas pewne napięcie. Jeśli
będziemy to wszystko traktować zbyt po-
ważnie, staniemy się kłębkiem nerwów.
Trzeba się cieszyć tym, co robimy, robić
to jak najlepiej, ale w ostatecznym roz-
rachunku, co tak naprawdę ma znacze-
nie? To zdejmuje z nas pewne napięcie.
Przyjmij, że masz w sobie co trzeba, kochaj
to, co robisz, nigdy nie rezygnuj, nigdy…
a potem przychodzą kolejne małe rzeczy,
których uczymy w książce.
Nie wiem, czy Robert się ze mną zgodzi,
ale często widzę ludzi, którzy tak bardzo
się czymś przejmują, że nie potrafią już
normalnie funkcjonować. Czasem trze-
ba sobie powiedzieć: „Nieważne, czy
to się uda, czy nie”. Ale do tego trzeba
się pozbyć tego wielkiego napięcia. Wte-
dy łatwiej jest działać.
Robert
: Myślę, że łączy nas i to, że obaj
chodziliśmy do szkół wojskowych, a tam
się uczy dyscypliny, tego, że trzeba być sil-
niejszym, wykonywać rozkazy i przewo-
dzić. No i jeszcze to, że obaj ponieśliśmy
porażki. On stracił prawie miliard…
Donald
: Straciłem dużo pieniędzy…
już sprzedałem tę gazetę.
Robert
: Ja straciłem tylko milion. Dzię-
ki czemu stajemy się lepsi? Kiedy napisałeś
książkę „The Art. Of the Deal” byłem pod
wielkim wrażeniem. Ale kiedy napisałeś
„The Art of the Comeback”, czyli o tym jak
to jest powrócić do gry po stracie… Ludzie
się martwią, że stracili kilkaset dolarów,
a ty straciłeś miliard…
Donald
: Kilka miliardów…
Robert
: I wracasz! Myślę, że to nas
łączy, kiedy już raz doświadczyłeś… tak
wiele tego, czego wszyscy się bardzo boją,
to już się nie obawiasz. Myślę, że to jest
ta różnica. Dla mnie osobiście to była naj-
lepsza szkoła, kiedy przeanalizowałem
wszystkie własne błędy i od nowa zaczą-
łem budować firmę.
Donald
: Nie chciałbyś tego powta-
rzać, ale to świetna edukacja…
Robert
: Przeczytałem „The Art Of the
Comeback” i pomyślałem: to jest wiel-
ki człowiek. Stąd się wziął mój szacunek
do niego, bo książka „The Art Of the Deal”
opowiadała o jego sukcesach, ale kiedy
napisałeś „The Art Of the Comeback” uro-
słeś w moich oczach. Większość ludzi nie
przyznałaby się publicznie do błędów.
Donald
: Bo też różne rzeczy się zda-
rzają, rynek się zmienia, na początku lat
dziewięćdziesiątych mieliśmy katastro-
fę w nieruchomościach i wielu mądrych,
solidnych ludzi straciło wszystko. Ja za-
wsze walczyłem ostro, wielu moich znajo-
mych zbankrutowało, a ja nigdy. Niektórzy
zbankrutowali i dosłownie zniknęli, pró-
bowałem się z nimi kontaktować, ale
nie odpowiadają, bo czują się fatalnie,
a to było wiele lat temu. Ja walczyłem bar-
dzo twardo, nie zbankrutowałem, zawsze
się dogadywałem z bankami i w pewnym
sensie była to dla mnie dobra zabawa.
To może brzmieć irracjonalnie, ale bardzo
wiele się uczysz o sobie, kiedy walczysz
z przeciwnościami. Kiedy się zmagasz
z poważną przeszkodą, odkrywasz, jaki
jesteś naprawdę, czy wytrzymujesz pre-
sję. Znam ludzi, którzy zawsze byli silni
i twardzi, a potem zmieniali się w bek-
sy. Na początku lat dziewięćdziesiątych
dosłownie klęczeli na ziemi i płakali. Pa-
miętam jednego człowieka, którego ści-
gał bank. To był bardzo arogancki facet.
Uważał się za kogoś wybitnego, o wiele
lepszego niż ludzie, którzy go obsługiwali
w banku, bo były lata osiemdziesiąte i do-
brze mu się wiodło. Traktował tych ludzi
bardzo źle, a w tym czasie dawał pod za-
bezpieczenie swój osobisty majątek. Potem
przyszedł rok dziewięćdziesiąty i nagle nie
był w stanie spłacać tych kredytów, chcie-
li mu zabrać dom, żonę, psa, wszystko.
I nagle ten arogancki człowiek, którego ja
uważałem za twardego gracza, padł na ko-
lana, błagał tych bankierów i płakał. Pomy-
ślałem, że to jest żałosne.
Nie miał nic…
Donald
: Nie chodzi nawet o to, tyl-
ko… w ogóle go nie żałowałem, bo wie-
działem, że to był zły, bardzo arogancki
człowiek, i w dodatku okazało się, że nie
miał charakteru. W trudnych momentach
odkrywasz prawdę o sobie, widzisz, czy
jesteś silny, czy masz odwagę, czy znie-
siesz presję. A tego się nie dowiesz, kiedy
wszystko idzie dobrze.
Robert
: Ja się nieźle napracowałem
nad moim charakterem. Odkryłem swo-
je wady i wiedziałem, co muszę zmie-
W naszej książce dużo piszemy o tym,
dlaczego zwyciężamy, dlaczego wracamy
na ring. Tu chodzi nie tyle o samo
zwyciężanie, ile o to, żeby wracać do walki.
Sporo piszemy w tej książce o naszych
krytycznych momentach
nić. Myślę, że najważniejsze jest tu słowo
„powrót”. Obaj mamy znajomych, którzy
otrzymali cios i już się nie podnieśli.
Donald
: Tak jest najczęściej. Rzad-
ko się zdarza, by ktoś się podniósł.
To wymaga od człowieka specjalnych cech
charakteru.
Robert
: W naszej książce dużo pisze-
my o tym, dlaczego zwyciężamy, dlacze-
go wracamy na ring. Tu chodzi nie tyle
o samo zwyciężanie, ile o to, żeby wra-
cać do walki. Sporo piszemy w tej książ-
ce o naszych krytycznych momentach,
na przykład w szkole wojskowej. Wiele
osób służy dzisiaj w armii, czy zgodzisz się,
że wyszkolenie wojskowe pomaga później
w biznesie?
Donald
: Uwielbiałem to, i choć od-
kryłem, że wojsko nie jest dla mnie, ale
samo wyszkolenie bardzo mi się podoba-
ło. Musiałem się dostosować do tego syste-
mu. Miałem sierżanta o nazwisku Debias,
naprawdę twardego. Na niego nie działały
żadne sztuczki, jakie się stosowało wobec
innych. Zawsze cię dopadł. Nie było tak
jak dzisiaj, że jak ktoś ci przywali pięścią
w twarz, to idzie do więzienia. Oni nas
traktowali naprawdę twardo, dawali nam
popalić. Nie chcę bronić tamtych metod,
ale wiem, że człowiek uczył się wtedy
o wiele więcej, niż dziś, kiedy nauczyciele
boją się nawet podnieść głos na uczniów,
żeby nie stracić pracy. Łatwiej dziś wyrzu-
cić nauczyciela, niż ucznia! Myślę, że obaj
z Robertem nauczyliśmy się wiele w szko-
le wojskowej. Dla mnie wojsko to nie było
najlepsze rozwiązanie, ale na pewno mam
teraz wiele szacunku dla tej instytucji.
Robert
: Wojsko dokonało u mnie
tego, czego moi rodzice nie chcieli zro-
bić. Myślę, że to jest największa różnica.
Ja też nie pozostałem długo w marynarce,
ale na pewno odebrałem tam ważną lek-
cję, największą, czyli jak pokonać strach.
Wiem, że żołnierze, którzy wrócą z Iraku,
doświadczą strasznych rzeczy, ale wrócą
jako silniejsi ludzie, o ile nie pozwolą, by
te przeżycia ich pokonały. Wielu wraca-
jących z Wietnamu na to pozwoliło, a ja
uważałem, że… będę silniejszy niż dramat
jaki widziałem. Myślę, że właśnie to daje
nam dziś siłę w biznesie. Dla mnie to była
na pewno chwila prawdy o sobie.
Porozmawiajmy teraz o pieniądzach.
Niektórzy mówią, że pieniądze szczęś-
cia nie dają, że człowiek nie jest z nimi
szczęśliwy, czy to prawda?
Donald
: Tak, prawda, ale na pewno
bardzo ułatwiają życie. Jeśli możesz wy-
kształcić dzieci, nie musisz się martwić,
czy stać cię na dobrego lekarza, kiedy ktoś
w rodzinie zachoruje, z pewnością jest
ci w życiu łatwiej. Ja nie używam okre-
ślenia „szczęśliwy”, tylko „zadowolony”.
A to pieniądze dają na pewno. A powyżej
pewnego poziomu, to już jest tylko gra, ale
można ją po prostu kochać.
Robert
: Właśnie, to jest gra, prawda?
Donald
: Tak, i chcesz w nią grać dobrze,
nie chcesz przegrywać. Ale to tylko gra.
Czy dzisiaj łatwiej jest zostać bogatym
niż trzydzieści lat temu?
Robert
: Myślę, że tak. Internet i ko-
munikacja są łatwiejsze, jest więcej możli-
wości zarabiania i pomnażania pieniędzy.
Powiem jeszcze coś o tych, którzy mówią,
że pieniądze szczęścia nie dają. Zdarza-
ło mi się nie mieć pieniędzy i jeśli ktoś
mi mówi, że pieniądze nie czynią człowie-
ka szczęśliwym, to chyba nigdy nie był bez
grosza albo ktoś mu po prostu dał pienią-
dze. Kim i ja jesteśmy małżeństwem już
od dwudziestu lat i pamiętam, że kiedy nie
mieliśmy pieniędzy, walczyliśmy ze sobą
o wiele bardziej. Dziś jesteśmy szczęśliwsi.
To jest gra, śledzimy nasze wyniki, cieszą
nas one… i jak mówi Donald, chodzi o to,
czy kochasz to, co robisz. Jeśli dla pienię-
dzy robisz coś, czego nie lubisz, to jesteś
biedny, dla mnie byłoby to piekło.
Panie Trump, czy myśli pan, że każdy
może być bogaty?
Donald
: Nie, myślę, że nie każdy. Uwa-
żam, że nasz świat nie gra z nami fair i że,
niestety trzeba się urodzić z pewną dozą
inteligencji. To nie musi być superinteligen-
cja, ale trochę trzeba jej mieć. Nie można
komuś, kto nie ma oleju w głowie, powie-
dzieć: „Tu masz kartkę, jest na niej napisane
wszystko, co masz robić. Wystarczy, że bę-
dziesz wykonywał te proste czynności, byś
stał się bogaty”. Świat taki nie jest. Często
słyszymy, że wszyscy ludzie zostali stworze-
ni równymi. To brzmi wspaniale, napisali
to jacyś cudowni ludzie, tyle, że to niepraw-
da, bo nie wszyscy ludzie są tacy sami. Dziś
się mówi, „wszyscy mężczyźni i kobiety”,
oczywiście wiele lat temu nie powiedzia-
no by tego. Jednak niewątpliwie trzeba
mieć coś tu, pod czaszką i kiedy założymy,
że ktoś to ma, może zostać bardzo bogaty.
Robert
: O tym właśnie jest ta książka.
Bo jeśli nie umiesz być bogaty w Ameryce,
to nigdzie nie będziesz bogaty. Nie ma chy-
ba miejsca na świecie, gdzie łatwiej byłoby
to zrobić. Cały ten kraj jest tak zaprojekto-
wany, by ułatwić sprawę tym, którzy chcą
być bogaci. I stąd nasze obawy, bo uważamy,
że życie dzisiaj stało się trochę zbyt łatwe.
Ludzie są przekonani, że wiele im się należy,
i to zarówno bogaci, jak i biedni. Oczekują,
że rząd się o nich zatroszczy. I to nas mar-
twi. Uważamy, że naszym głównym prob-
lemem jest dzisiaj globalizacja, żaden rząd
nie jest w stanie ochronić swoich obywateli
przed światem. Nie zapobiegnie zwyżkom
cen ropy, nie zahamuje wzrostu potęgi Chin.
Dziś przeciętna osoba konkuruje o miejsce
pracy z kimś w Indiach, na Filipinach, czy
w Irlandii. Świat jest dziś inny, łatwiej jest
stać się bogatym, ale jeśli przyjmiesz posta-
wę roszczeniową, to będzie ci ciężko.
Donald
: Chyba nie zgodzę się z Rober-
tem, że rząd nie może nic zrobić w spra-
wie cen ropy. Myślę, że mógłby je bardzo
obniżyć. Krajom i firmom produkującym
ropę wiele uchodzi na sucho, podobnie
jak ludziom i firmom związanym z ener-
gią. Myślę, że w tej dziedzinie rząd mógłby
działać o wiele aktywniej, ale wielu rzeczy
nasze rządy nie potrafią zrobić dobrze.
Jak pan myśli, jak będzie wyglądać przy-
szłość naszej gospodarki?
Donald
: Wiele będzie zależało
od tego, kto zostanie prezydentem w Sta-
nach, czy wycofamy się z wojny w Iraku,
gdzie nie powinno nas być. Wydaliśmy
tam od pięciuset do dziewięciuset miliar-
dów dolarów, a nie potrafimy odbudować
Nowego Orleanu, Luizjany, gdzie wydaje-
my bardzo niewiele. Tak wygląda nasz kraj.
Nie dajemy pieniędzy na edukację, ale
przeznaczamy ogromne sumy, setki miliar-
dów dolarów na pomoc dla Irakijczyków,
którzy nie chcą, żebyśmy tam byli. Przy-
znajmy to, oni nas tam nie chcą, albo tylko
nieliczni. Dlatego wiele zależy od naszych
przywódców, kto to będzie i jak skutecz-
nie poprowadzi ten kraj.
Panie Kiyosaki, dlaczego pan tak lubi
nieruchomości?
Robert
: Jedno słowo: kontrola. Nie
mam żadnej kontroli nad akcjami, firmami,
a w nieruchomościach mam wpływ na przy-
chód, wydatki, wartość aktywów, amortyza-
cję, podatki, zarządzanie, na wiele rzeczy.
Główny powód jest taki, że mój bank chętnie
pożyczy mi pieniądze na zakup nierucho-
mości, ale nie pożyczy na fundusze inwesty-
cyjne. Nieruchomość możemy ubezpieczyć,
a jednostek funduszu nie. Korzyści jest bar-
dzo wiele, ale by odnieść sukces w nierucho-
mościach, trzeba być jeszcze mądrzejszym.
10
Tu też są dobre i złe inwestycje. Musisz być
jeszcze lepszy, bo jeśli stracisz kontrolę nad
nieruchomością to tracisz wszystko.
A co pan myśli o cenach ropy i złota?
Donald
: Ze złotem jest ciekawa sytu-
acja, bo ludzie często się zastanawiają, ja-
kie ono ma znaczenie. A przecież złoto jest
standardem od bardzo wielu lat. Od począt-
ku ludzkości było standardem, więc lepiej
z nim nie igrać, bo to jest niezwykle trudne.
Uwielbiam nieruchomości, to jest kre-
atywny biznes. Znam się na nim, Robert
się na nim zna, dobrze sobie radzimy.
Jak mówił Robert, w nieruchomościach
można zrobić wiele rzeczy, które są nie-
możliwe w innych biznesach, w sensie
finansowania, użycia dźwigni, transferu
zysku. Jeśli człowiek wie co robi, może
wziąć hipotekę pod budynek, nie zainwe-
stować w niego nic, a pieniądze wykorzy-
stać gdzie indziej – co jest nie do zrobienia
z wieloma innymi firmami. Nieruchomo-
ści to zawsze był dobry biznes, wystarczy
spojrzeć na listę Forbesa. Wielu napraw-
dę bogatych ludzi zbiło fortunę na nie-
ruchomościach, nie wszyscy, ale wielu.
To sprawia frajdę, jest jak malowanie obra-
zu – jest piękne i ma się coś, czego moż-
na dotknąć, poczuć. A przy akcjach masz
tylko mały certyfikat, trudno powiedzieć
co ma się naprawdę. Gdy się ma coś nama-
calnego, prawdziwego, w czym da się na-
wet mieszkać, można poczuć się lepiej.
Robert
: Ja bym dodał jeszcze drugie
słowo: kreatywność. Właśnie tak zarabiasz
pieniądze, bierzesz coś, czego nikt inny
nie chce, a kilka lat później stoi tam wy-
soki, lśniący budynek – jak twoje projek-
ty w Honolulu czy Waikiki. Dziś wszyscy
chcą budować w tej części Waikiki, po-
nieważ „pan Trump tam wchodzi”. Jakby
miał czarodziejską różdżkę – kiedy on tam
wchodzi, cała okolica ożywa.
Donald
: Powtarzam wszystkim, że to naj-
lepsza możliwa lokalizacja w mieście.
Słyszałem na jej temat dwie opinie.
Jedni mówili: to nie najlepsze miejsce, ale
idzie w górę, a inni: to będzie Piąta Aleja
Hawajów. Nie wiedziałem, co myśleć, ale
wybrałem ten drugi tok myślenia, bo wie-
lu ludzi uważa, że to będzie świetne miej-
sce. Na tym polega piękno nieruchomości.
Można wziąć taki teren, postawić tam
piękny budynek, z odpowiednią architek-
turą i zapleczem, a później go wypromo-
wać. Można z tej okolicy zrobić świetną
lokalizację. Gdy budowałem Gulf & We-
stern Building, po zachodniej stronie Cen-
tral Parku –nazywano to miejsce Columbus
Circle – stał tam stary, niezbyt piękny bu-
dynek. Ludzie mówili: „To niedobra loka-
lizacja”. A ja na to: „Dobre sobie!”. Dziś
to tak zwany Zachodni Central Park i uzy-
skujemy tam najwyższe stawki w mieście.
To doskonała lokalizacja. Myślę, że to samo
stanie się na Hawajach, ale trzeba wie-
dzieć, co się robi, żeby przekonać do tego
ludzi. No i stworzyć odpowiedni produkt,
bo samymi słowami się ich nie przekona.
Robert
: Ja zawsze mówię, że różnica
między nami jest taka, że Donald jest de-
weloperem. Taki ktoś musi mieć wizję, do-
strzec coś, czego jeszcze nie ma, a potem
to stworzyć. Więc kiedy słyszę, że „wszystko
zależy od lokalizacji”, mówię: „Nie! Wszyst-
ko zależy od dewelopera”. Dobry dewelo-
per potrafi wziąć złą lokalizację i zmienić ją
w najlepsze miejsce w okolicy. Można też
zrobić odwrotnie, czyli zniszczyć dobrą lo-
kalizację. Więcej zależy od dewelopera, niż
od lokalizacji. Donald robi to teraz w Waiki-
ki. Znam tamte strony, tam się wychowałem.
Kiedyś to była najpiękniejsza część miasta.
Potem ktoś ją zaniedbał i źle nią zarządzał.
A to, co on tam teraz robi jest czymś ab-
solutnie… ja nie potrafiłem tego dostrzec.
On wyburza cały kwartał, jeździliśmy tam
z Kim na rowerach i zadzieraliśmy głowy:
„O rany, popatrz!” Ja tego nie widziałem,
nie wyobrażałem sobie! Mieszkałem tam
i tego nie widziałem. To była okropna okoli-
ca, a teraz… On przejął budynek i upiększa
go, część wyburzył, część ozdobił rzeźba-
mi, poszerzył ulicę, przestarzałe miejsce
zrobiło się całkowicie nowoczesne.
Donald
: Robert powiedział coś cie-
kawego. Do znudzenia słyszę w kółko,
że wszystko zależy od lokalizacji, jakby nikt
wcześniej tego nie słyszał. Odpowiadam
wtedy: „Dajcie spokój!”. Wiele razy wi-
działem, jak bezmyślni ludzie przejmowali
świetną lokalizację i tracili na niej pienią-
dze. Widziałem też mądrych ludzi, którzy
za niewielką cenę brali złą lokalizację i za-
rabiali na niej fortunę. To nie lokalizacja
decyduje. Oczywiście, kiedy miejsce jest
piękne, wszystko idzie łatwiej i przyjemniej.
Ale najlepsze transakcje robisz wtedy, kiedy
kupujesz coś tanio i tworzysz tam świetną
lokalizację. Często się zdarza, że ktoś nie-
zbyt mądry niszczy dobre miejsce.
o
11
D
laczego
chcemy
,
żebyś
był
bogaTy
j
aK
możesz
sprawić
,
że
sTaniesz
się
bogaTy
(
fragmenT
KsiążKi
)
Rozwiązuj problemy
Każdy z nas ma czasem kłopoty z pie-
niędzmi. Jeżeli chcesz stać się boga-
ty, musisz umieć się z nimi uporać.
Rozpoznanie problemu daje okazję
do tego, by znaleźć rozwiązanie.
Każde pokolenie ma swoje włas-
ne problemy finansowe. Wyzwania-
mi, przed którymi stało pokolenie
moich rodziców, były wielka depre-
sja i wojna światowa. Rozwiązanie
tych problemów w ich wykonaniu
polegało na pójściu do szkoły, zdo-
byciu pewnej i bezpiecznej pracy,
która gwarantowała różne świadcze-
nia, przejściu na emeryturę w wieku
lat i grze w golfa do końca życia.
Wiele osób z generacji drugiej woj-
ny światowej miało plan emerytalny
o określonym świadczeniu, oszczęd-
ności oraz świadczenia z programów
ubezpieczenia społecznego i zdro-
wotnego. Dla wielu przedstawicieli
pokolenia moich rodziców dobre
wykształcenie i dobra praca wystar-
czyły, żeby przetrwać pod względem
finansowym.
Moi rówieśnicy, czyli ludzie uro-
dzeni w czasie powojennego wyżu
demograficznego, muszą zmierzyć
się z innymi problemami finanso-
wymi. Dziś studia na dobrej uczel-
ni i dobra praca już nie wystarczą.
Na domiar złego, stanowiska pracy
są przenoszone za granicę. W dzisiej-
szych czasach coraz mniej firm ofe-
ruje pracownikom plany emerytalne
o określonym świadczeniu. Ponieważ
plany te są bardzo kosztowne, fir-
my, które jeszcze je mają, zaczynają
je wycofywać lub zmieniać na inne,
żeby po prostu oszczędzić pieniądze.
Pracodawcy nie chcą płacić pracow-
nikom do końca ich dni.
W 1 roku, w związku ze zmia-
nami na rynkach światowych, wiele
firm przestało oferować swoim pra-
cownikom plany emerytalne o okre-
ślonym świadczeniu (OŚ) i przeszło
na plany o określonej składce (OS),
które znane są w USA jako 01(k),
IRA i Keogh. Problem mojego poko-
lenia polega na tym, że plan OŚ jest
prawdziwym planem emerytalnym,
a plan OS nie – jest to plan oszczęd-
nościowy. Tak naprawdę 01(k) nigdy
nie miał być planem emerytalnym.
W innych krajach problem jest iden-
tyczny, używa się jedynie innych nazw
dla planów o określonym świadczeniu
i o określonej składce.
Mówiąc najprościej, plan o okre-
ślonym świadczeniu zapewni Ci
wypłaty do końca życia. Natomiast
w ramach planu o określonej skład-
ce będziesz otrzymywał świadczenia
tylko do momentu, gdy skończą
się pieniądze na Twoim koncie eme-
rytalnym. Innymi słowy, w planie OŚ
– przynajmniej teoretycznie – nigdy
nie skończą się pieniądze, podczas
gdy w planie OS – może tak się stać.
Może to dlatego dziennik USA Today
odkrył, że największy strach wśród
Amerykanów wywołuje wizja wy-
czerpania się pieniędzy, gdy nie będą
oni już w stanie pracować. Większość
z nas już wie, że niemal 0% ludzi
z pokolenia powojennego wyżu de-
mograficznego nie ma dość pieniędzy
na życie na stare lata.
Ludzie urodzeni później, często
nazywani pokoleniami X i Y, będą
musieli poradzić sobie z innymi prob-
lemami finansowymi. Jeżeli pokolenie
wyżu demograficznego nie uprzątnie
jak należy bałaganu pozostawionego
przez swoich rodziców, to pokolenia
X i Y będą musiały się uporać z jeszcze
większym rozgardiaszem. Będą zmu-
szone poradzić sobie ze swoimi finan-
sowymi kłopotami i długiem naszego
kraju (największym w historii świata),
ale odziedziczą także problemy finan-
sowe generacji swoich rodziców, ludzi
powojennego wyżu demograficznego,
a może nawet swoich dziadków, po-
nieważ oczekuje się, że wszyscy oni
będą żyć dłużej. Przez to, że długość
naszego życia znacznie wzrośnie, mo-
żemy się spodziewać, że wydłużymy
nasze lata pracy i później przejdziemy
na emeryturę, ale co stanie się w sytu-
acji, gdy będziemy żyli dłużej, ale nie
będziemy mogli już pracować?
Skala tego problemu, który
wciąż się pogłębia, jest przytłaczają-
ca – obecnie jest to kwestia bilionów
dolarów. Przekazywanie tego prob-
lemu kolejnym pokoleniom sprawia
tylko, że staje się on większy i bardziej
złożony. Im poważniejsze i bardziej
skomplikowane są te kłopoty, tym
większej potrzebujemy inteligencji fi-
nansowej, aby się z nimi uporać. Bę-
dziemy potrzebować tyle inteligencji,
ile się da, aby je rozwiązać.
12
Jest jeszcze coś gorszego – i tu
powtórzę tytuł artykułu, który uka-
zał się 1 października 200 roku
w TIME Magazine:
The Great Retirement Ripoff
(Wielkie oszustwo emerytalne).
„Miliony Amerykanów, którzy
myślą, że otrzymają świadczenia
emerytalne, czeka PRZYKRA
NIESPODZIANKA.
Jak korporacje okradają obywa-
teli – z pomocą Kongresu”.
Brak edukacji finansowej w na-
szych szkołach ułatwia nieuczciwym
ludziom – nawet wybranym przez
naród przedstawicielom różnych par-
tii – okradanie ludzi, którzy niczego
nie podejrzewają, i to legalnie. Tak
więc problem ten jest coraz większy.
Jakbym nie wiedział
Zarówno Donald, jak i ja mamy na-
dzieję, że się mylimy, ale naprawdę
uważamy, że Ameryka jest w tarapa-
tach. A jeżeli Ameryka ma kłopoty,
to ma je cały świat.
Dziś jednym z większych proble-
mów na świecie jest rosnąca cena ropy
naftowej. Ropa stanowi krew światowej
gospodarki. Jeśli jej cena będzie zbyt
wysoka, a my w niedługim czasie nie
znajdziemy lepszej alternatywy, to go-
spodarka światowa zacznie umierać.
Jak kiedyś powiedział do mnie Donald:
„Jeśli paliwo na stacji będzie kosztować
dolary za litr, to dla mnie czy dla cie-
bie nie będzie to miało większego zna-
czenia. Ale jeżeli ktoś zarabia 10 dola-
rów na godzinę, to przy cenie paliwa
dolary za litr nakarmienie jego rodziny
będzie trudnym zadaniem”. I dodał
jeszcze: „Ropa naftowa ma wpływ
na wszystko w naszej gospodarce, ale
problem polega na tym, że jej zasoby
się kończą. Jej cena wzrośnie jeszcze
bardziej. Ty i ja sobie poradzimy, ale
miliony ludzi odczują to boleśnie”.
Jeżeli cena ropy przekroczy 100 do-
larów za baryłkę – a moim zdaniem
w najbliższej przyszłości tak się stanie
– to nasza gospodarka na tym ucierpi,
ale Ty wcale nie musisz. Możesz już
dziś stawić czoła temu problemowi
i być częścią rozwiązania.
Gdy rozmawiam z ludźmi
na temat niektórych wyzwań finan-
sowych, przed jakimi stoimy, bardzo
różnie na to reagują. Dość często sły-
szę wówczas: „Niech mi pan lepiej
o tym nie mówi”. Inna reakcja, z jaką
się spotykam, jest taka: „Musimy my-
śleć pozytywnie. Całe to negatywne
podejście jest złe” lub „Bóg rozwiąże
ten problem”.
Tak wypowiadają się ludzie o ni-
skiej inteligencji finansowej. Zamiast
stawić czoła tym przeciwnościom i za-
pytać: „Jak mogę zarobić na tych prob-
lemach?”, wolą schować głowę w pia-
sek. I to właśnie dlatego miliony, jeżeli
nie miliardy, ludzi boleśnie to odczują
w nadchodzących latach. Zamiast po-
patrzeć na ten problem jak na okazję,
wolą mieć klapki na oczach.
Bogaty ojciec nauczył mnie, nie-
długo po pierwszym kryzysie naf-
towym w latach 1–, że ropa
i zamożność są bezpośrednio ze sobą
związane. Mawiał: „Zamożność rów-
na się energia”. Ponieważ odbywałem
praktykę w firmie Standard Oil, pły-
wając od 1 roku na ich tankow-
cach, byłem zainteresowany tymi
sprawami. Wyjaśnienie bogatego
ojca było proste. Zwykł mówić: „Gdy
koszt energii spada, nasza zamożność
wzrasta”. Tak można byłoby zapisać
to równanie:
A w przypadku większości ludzi,
gdy koszt energii wzrasta, ich zamoż-
ność spada.
Rok 1, ten sam, w którym roz-
począłem karierę biznesową jako świe-
żo upieczony przedstawiciel handlowy
firmy Xerox, potwierdził teorię boga-
tego ojca. W tymże roku wysokie ceny
ropy naftowej stały się przyczyną tego,
że gospodarka się załamała. Ludzie nie
wypożyczali już kserokopiarek. Wręcz
przeciwnie, wypowiadali podpisane
wcześniej umowy. Podczas mojego
pierwszego spotkania z klientem do-
słownie padłem na kolana – błagałem,
a nie sprzedawałem. Błagałem go,
żeby nie wypowiadał umowy. Pamię-
tam, jak jeden klient powiedział: „Po
co mi kserokopiarka? Mój biznes nie
istnieje”. To jest jedynie mały przy-
kład tego, co się dzieje, gdy cena ener-
gii rośnie.
Zamiast zarabiać pieniądze, przez
pierwsze 2 lata byłem w stosunku
do firmy pod kreską. Byłem im winny
pieniądze, bo za każdym razem, gdy
ktoś zrywał umowę o wypożyczenie
kopiarki, kosztami prowizji wypłaco-
nej już wcześniej przedstawicielowi
handlowemu, który tę umowę pod-
pisał, był obciążany przedstawiciel,
który danego klienta stracił. Nie mo-
głem niczego sprzedać, przymierałem
głodem i w ciągu tych 2 lat kilka razy
byłem bardzo blisko zwolnienia.
Złe czasy mogą sprawić,
że staniesz się bogaty
Dobrą stronę tej sytuacji stanowił
fakt, że problem pogarszającej się go-
spodarki w efekcie sprawił, że stałem
się lepszym sprzedawcą. Chociaż nie
zarobiłem wtedy zbyt dużo, to zdo-
byte doświadczenie do dziś przynosi
mi korzyści. Moje biznesy odnoszą suk-
ces, ponieważ potrafię sprzedawać
– i ponieważ rozumiem znaczenie sprze-
daży i marketingu. W trudnych eko-
nomicznie czasach możesz dzięki temu
mieć przewagę. To jedna z zasad, które
tak Donald Trump, jak i ja często powta-
rzamy: „Jeżeli zajmujesz się biznesem,
to musisz nauczyć się sprzedawać”.
Jak zwiększyłem moją
inteligencję finansową?
Ponieważ na świecie brakowało ropy,
bogaty ojciec zasugerował, żebym
dowiedział się czegoś więcej na te-
mat przemysłu naftowego. W latach
1- pracowałem dla Standard
1
Oil – jako praktykant oraz jako trzeci
oficer na ich tankowcach. A że intere-
sowała mnie ropa, łatwiej było mi do-
wiedzieć się o niej czegoś więcej.
Gdy zacząłem odnosić sukcesy jako
przedstawiciel handlowy firmy Xerox,
to aby dowiedzieć się więcej o ropie, za-
trudniłem się na pół etatu w firmie naf-
towej z Oklahomy, która sprzedawała
udziały w inwestycjach pozwalających
na korzystanie z ulg podatkowych.
W tamtych czasach można było zain-
westować 100 tysięcy dolarów i otrzy-
mać z tego tytułu ulgę podatkową
w wysokości czterokrotności swojej in-
westycji. Na przykład, przy zainwesto-
waniu 100 tysięcy dolarów można było
skorzystać z ulgi podatkowej w wyso-
kości 00 tysięcy. Zatem taki inwestor
mógł zarobić więcej na wydobyciu ropy
naftowej i płacić niższe podatki – jest
to jeden z powodów, dla których boga-
ci stawali się jeszcze bogatsi.
Sprzedaż tych naftowych ulg po-
datkowych w okresie wysokich cen
w tej branży nauczyła mnie kilku
ważnych rzeczy. Pierwszą z nich był
fakt, że nie każdy biznes cierpiał z po-
wodu kryzysu naftowego. To otwo-
rzyło mi oczy i zacząłem rozumieć,
że w rzeczywistości wiele osób się bo-
gaciło, podczas gdy inni byli coraz
biedniejsi. Gdy to sobie uświado-
miłem, zaczęła się rozwijać moja
inteligencja finansowa – zobaczyłem
dzięki temu inny świat. Po moich
doświadczeniach ze sprzedażą ksero-
kopiarek firmy Xerox i sprzedaży ulg
podatkowych bogatym w moim wol-
nym czasie doszedłem do wniosku,
że ja też chcę być bogaty.
Nauka
Spójrz na poniższe równanie:
Okrutna rzeczywistość jest taka,
że gdy ceny energii idą w górę, za-
możność kraju spada, ale nie dotyczy
to osób o wysokiej inteligencji finanso-
wej, które potrafią inwestować mądrze.
Dlatego gdy jesteś bogaty, równa-
nie to może wyglądać tak:
Wybór należy do Ciebie. Mo-
żesz zdecydować, które z powyższych
równań bardziej Ci odpowiada.
Zostałem wspólnikiem w przedsię-
wzięciach, których celem było znale-
zienie ropy naftowej, ponieważ chcia-
łem znaleźć się wśród ludzi bogatych.
Dziś nadal inwestuję w spółki naftowe
i gazowe, tak jak robiłem to w latach
0. i 0. poprzedniego wieku.
W dzisiejszych czasach ulgi po-
datkowe (choć nie tak korzystne
jak w przeszłości) nadal są kuszące.
Za każde 100 tysięcy dolarów, które
dziś zainwestuję, uzyskam 0-pro-
centowy odpis oraz 1-procentową
ulgę podatkową z tytułu wyczerpania
się surowców naturalnych. Oznacza
to, że gdy zainwestuję taką kwotę,
mogę odpisać sobie od przychodu
0 tysięcy dolarów i na każdego do-
lara przychodu otrzymuję 1-pro-
centową ulgę podatkową, czyli zara-
biam więcej i płacę niższe podatki.
Spróbuj zrobić tak samo z oszczęd-
nościami, akcjami, obligacjami czy
jednostkami uczestnictwa funduszy
inwestycyjnych. Wiedza o tym, jak
zarabiać więcej i płacić mniejsze po-
datki, świadczy o dużej inteligencji
finansowej.
W moim przypadku wystarczyło
znaleźć uczciwą firmę naftową. Jak
przed laty powiedział mi bogaty oj-
ciec: „Z definicji naftowiec to kłamca
stojący obok dziury w ziemi”. Może-
my także zamienić słowo naftowiec
na poszukiwacz złota.
Dziś zarabiam dużo pieniędzy
na sprzedaży moich książek i gier,
jednak większość mojego mająt-
ku pochodzi z mojej kopalni złota
w Chinach, kopalni srebra w Ame-
ryce Południowej, moich firm działa-
jących na rynku nieruchomości oraz
spółek naftowych w Stanach Zjedno-
czonych.
Za każdym razem, gdy jakiś repor-
ter zadaje mi pytanie: „Czy napisanie
książki o stawaniu się bogatym nie jest
najlepszym sposobem, żeby samemu
stać się bogatym?” – śmieję się i odpo-
wiadam: „Jeśli myśli pan, że napisanie
międzynarodowego bestsellera i stwo-
rzenie edukacyjnej gry planszowej jest
łatwe, to dlaczego sam pan tego nie
spróbuje?”. Moim zdaniem o wiele
łatwiej jest znaleźć ropę czy złoto, niż
napisać bestseller.
Donald Trump i ja piszemy książ-
ki, ponieważ obawiamy się, że Ame-
rykanie i ludzie na całym świecie
mają przed sobą niespokojne pod
względem finansowym czasy. Chcie-
libyśmy nie mieć racji, ale martwi nas
to, że finanse milionów ludzi ucierpią
z powodu nadchodzących sztormów
na finansowym oceanie. Nasze prze-
słanie brzmi: kiedy masz odpowied-
nią wiedzę finansową oraz właściwie
się przygotowujesz, możesz rozwinąć
swoją inteligencję finansową i prze-
płynąć przez te wzburzone wody,
i w efekcie stać się bogatszym.
W
ypoWiedź
d
onalda
Wiedza zastępuje strach
Nasze przesłanie brzmi: przy od-
powiedniej wiedzy finansowej oraz
planowaniu możesz przejść przez
niespokojne czasy burz w naszym fi-
nansowym świecie, bo potrafisz znaj-
dować sposoby rozwiązywania różnych
problemów – dzięki tym umiejętnoś-
ciom możesz stać się bogaty.
Przypomina mi to prosty przy-
kład rozwiązania problemu. Gdy
niedawno w moim biurze zjawił
się Robert, który przyszedł poroz-
mawiać o książce, na środku poko-
ju stało czerwone krzesło. Zapy-
tałem go, czy mu się podoba i ile,
jego zdaniem, kosztowało.
Stał i patrzył na to eleganckie,
wyściełane, pokojowe krzesło,
i w końcu powiedział:
– Nie mam pojęcia.
Byłem bardzo zadowolony.
– Mike,
menedżer
mojego
pola golfowego w Kalifornii, za-
dzwonił i powiedział, że potrze-
1
buje 150 krzeseł do restaura-
cji i że zaoferowano mu krzesła
po 1500 dolarów za sztukę. Wyglą-
dało mi to na drogi interes, więc
zamiast się zwyczajnie zgodzić,
zadzwoniłem w kilka miejsc.
– To krzesło kosztowało mnie
90 dolarów – powiedziałem z dumą.
– Jest fantastyczne. Jest najlepsze.
Proszę, usiądź na nim. I w dodatku
jest lepsze od tego za 1500 dolarów.
Czy wiesz, ile pieniędzy oszczędzi-
łem, odbywając zaledwie kilka roz-
mów telefonicznych?
To jest kwestia przywództwa
i umiejętności rozwiązywania
problemów. Jeżeli moi pracowni-
cy uważają, że bezmyślnie wyda-
ję pieniądze, to i oni tak będą je
wydawać. Tak więc robię to nie
tylko po to, aby oszczędzić środ-
ki, ale także aby dać przykład mo-
jemu zespołowi. Nie boję się, jak
wiesz, wydawać pieniędzy. Lubię
kupować to, co najlepsze. Jednak
nie lubię marnować pieniędzy. Tak
wielu ludzi szarpie się ze swoimi
finansami, bo chcąc zaoszczędzić,
kupują tanio. Możesz stać się bo-
gaty, będąc skąpym, ale kto chciał-
by być bogatym skąpcem?
Nawet gdy znajdowałem się w fi-
nansowych tarapatach, nigdy nie
byłem skąpy. Gdy moja firma była
w dołku, cały czas dobrze opłaca-
łem swoich pracowników. I to właś-
nie dlatego kupuję najlepsze krze-
sło po najlepszej cenie. Nie lubię
przepłacać, szczególnie gdy mogę
dostać lepszy towar za mniejszą
kwotę. Oczekuję, że moi pracow-
nicy będą postępować tak samo.
Dobrze by było, abyśmy wszy-
scy pamiętali o tym, że nieznaczny
nawet wysiłek jest stokroć lepszy
od wymówek. Gdyby każdy z nas
trochę się postarał zrozumieć to,
co dzieje się wokół niego, jeśli-
byśmy wykonali ten wielki skok
naprzód i zaczęli używać swojej
wyższej, niepopadającej w samo-
zadowolenie części umysłu, to mo-
glibyśmy w rezultacie zacząć przy-
tomnie myśleć. Rozwiązywanie
problemów to najbardziej efek-
tywna edukacja. Jak zrozumienie
może zastąpić nienawiść, tak wie-
dza może zastąpić strach.
Ignorancja może i jest łatwiejszą
drogą, ale często bywa następstwem
strachu. Jak powiedział Robert Frost:
„Niczego bardziej się nie boję, niż
wystraszonych ludzi”. Zmniejsz swój
strach i dodaj sobie odwagi.
Podobają mi się rysunki Roberta
i gdy patrzę na jego strzałki ozna-
czające energię i zamożność, myślę
o tym, jak nasza energia może zwięk-
szać majątek. Jeżeli jesteś dość wy-
trwały, aby stanowczo iść naprzód,
to jest to wspaniała energia sama
w sobie. I jeśli będziesz koncen-
trował się na swoim działaniu, jest
całkiem możliwe, że odniesiesz suk-
ces. Zawsze podobało mi się stwier-
dzenie Aleksandra Grahama Bella:
„Skoncentruj wszystkie swoje myśli
na pracy, którą musisz wykonać. Pro-
mienie słońca nie parzą, dopóki nie
zostaną skupione”. Jeżeli potrafisz
kontrolować swoją energię, to masz
dużą szansę na stworzenie i kontro-
lowanie swojego majątku. Obydwie
Twoje strzałki będą skierowane we
właściwym kierunku.
Nauczyłem się, że to, co jest waż-
ne, może czasami być niewidoczne
dla oka. W tym momencie potrzebna
jest przenikliwość. Przywódcy to lu-
dzie, którzy zastąpili strach przeni-
kliwością, dlatego potrafią przewidy-
wać to, co nieuniknione. Ich wiedza
pomogła im wyrobić w sobie jasność
myślenia, która może skutecznie
zastąpić strach i która w znacznym
stopniu zwiększa ich szanse odnie-
sienia sukcesu.
Rozwiązywanie problemów jest
o wiele łatwiejsze, jeżeli myślisz
o nich jak o wyzwaniach. Możesz
tak je postrzegać, bo są one częścią
naszego życia. Pozytywne podejście
do problemów bez wątpienia doda
Ci więcej energii. Mówię „bez wąt-
pienia” z pełnym przekonaniem,
ponieważ wiem, że stwierdzam fakt
– wiem to z doświadczenia. Pew-
ność siebie jest wielkim krokiem
w kierunku odwagi, w konfrontacji
z którą strach zniknie.
Robert mówi, że problem może
stworzyć okazję. Dobrze powiedzia-
ne – ja też się z tym zgadzam. Jeżeli
zaczniesz patrzeć na problemy w ten
sposób, to gwarantuję, że znajdziesz
się na dobrej drodze do ich rozwią-
zania. Miałem już różne poważne
kłopoty – na przykład zadłużenie
o łącznej wartości kilku miliardów
dolarów – ale nigdy nie zbankruto-
wałem i dziś odnoszę większe suk-
cesy niż kiedykolwiek wcześniej,
mówię więc z doświadczenia.
Budynek Trump Tower od tak
dawna znajduje się na mapie No-
wego Jorku jako obiekt wart obej-
rzenia, że ludzie zapominają, iż nie
pojawił się on na Manhattanie z dnia
na dzień. Napotkałem wiele prze-
szkód, musiałem uporać się z licz-
nymi przeciwnościami, żeby mój
nowy budynek mógł być usytuo-
wany właśnie w tym miejscu, czyli
obok sklepu jubilerskiego Tiffany
and Co. Musiałem rozwiązać wiele
problemów. Najpierw chciałem ku-
pić budynek sklepu Bonwit Teller,
ale jego właściciele myśleli, że po-
stradałem zmysły. Nie poddałem się,
choć 3 lata zajęło mi dojście z nimi
do porozumienia. Potem chciałem
kupić prawa własności przestrzeni
powietrznej nad tą działką. Ich za-
kup miał mi umożliwić zbudowanie
o wiele wyższego budynku. Gdy już
je zdobyłem, wciąż bezwzględnie
musiałem dokupić niewielką działkę,
ponieważ przepisy dotyczące zago-
spodarowania terenu wymagały, aby
za każdym budynkiem znajdowało
się 9 metrów wolnej przestrzeni.
Kosztowało mnie to kolejne analizy
i negocjacje. Na domiar wszystkiego,
razem z moim architektem Derem
Scuttem przejrzeliśmy przynajmniej
50 projektów, z każdego wybierając
to, co najlepsze, i uwzględniając
wszystko to w ostatecznym pro-
jekcie. Potem nasz projekt musiał
zostać zatwierdzony przez władze
miasta i trzeba było uzyskać odpo-
wiednie pozwolenia na budowę.
To tylko część historii związanej
z Trump Tower. Żaden z tych eta-
pów nie był łatwy, ale każdy z nich
potraktowałem jako wyzwanie i do-
brze się bawiłem, dopracowując
szczegóły. Gdybym tak tego nie wi-
dział, łatwo byłoby się zniechęcić.
Jednak się nie poddałem i teraz
mam piękny budynek, który jest
znany na całym świecie. Czy było
warto? Tak! I jest to wspaniały przy-
kład rozwiązywania problemów.
o
1
www
.
boGaTyojCieC
.
pl