'' Świat chce być oszukiwany ''

background image

www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=17493

2009-07-20

"Świat chce być oszukiwany..."

Jest coś niewytłumaczalnie trafnego w starołacińskiej maksymie: "Mundus vult decipi, ergo decipiatur" -

Świat chce być oszukiwany, więc niech będzie oszukiwany. Na początku czasów nowożytnych słowo "świat"

zamieniono na "lud" (populus). Znaczy to w gruncie rzeczy, że człowiek lubi oszukiwać twardą

rzeczywistość, licząc na to, że przez to ją zmieni. Lud woli też kolorowe mity niż twardą prawdę, a w

konsekwencji i przywódcy ludu bardzo lubią go oszukiwać, choć przy tym oszukują także samych siebie. U

nas sprawdziło się to doskonale w referendum akcesyjnym do UE w roku 2004, a chyba jeszcze lepiej w

wyborach w roku 2007.

Lud oszukiwany Unią Europejską

Oszukiwanie i samooszukiwanie się może być świadome i umyślne, ale też oszukańczy może być jakiś sam

proces społeczno-polityczny i ekonomiczny, a to z racji wewnętrznych błędów, nieprawdy, braków

poznawczych, jak np. w utopiach. Są to rzeczy skomplikowane. Oto najwspanialsza idea Wspólnoty

Europejskiej - wspólnoty państw, narodów, kultur, gospodarek, została nagle w roku 1991 przemieniona w

Unię Europejską, która miała doprowadzić do utworzenia jednego ścisłego organizmu państwowego bez

autonomii państw i narodów. Społeczeństwa europejskie nawet nie zorientowały się, co zaszło, a tymczasem

eurokraci pod kierunkiem masonerii francuskiej zaczęli przygotowywać Projekt Konstytucji dla Europy,

oczywiście z myślą, że utworzą jedno superpaństwo pod hegemonią Francji i Niemiec.

Rządy, oczywiście, nie poinformowały dokładnie swoich społeczeństw, o co chodzi, mamiły je tylko jakąś

frazeologią utopijną, ale ponieważ miała to być konstytucja Europy, zwierzchnia nad konstytucjami państw

członkowskich, dlatego musiała zostać poddana pod referenda. Dwa światlejsze społeczeństwa, holenderskie i

francuskie, odrzuciły konstytucję w swoich referendach, a wymagana jest jednomyślność państw

członkowskich. Wtedy eurokraci, głównie socjaliści, postkomuniści i masoni, postanowili inną drogą nabrać

społeczeństwa. A mianowicie projekt konstytucji przemianowano na traktat reformujący i z inicjatywy Angeli

Merkel traktat ten, zmieniający tylko w 5 proc. nieistotne zapisy konstytucji, przedłożono do ratyfikacji tylko

przez parlamenty i rządy, na które było łatwo wywrzeć nacisk gospodarczo-polityczny. I tak doszło do

ratyfikacji we wszystkich krajach z wyjątkiem Irlandii, gdzie konstytucja wymagała referendum. Referendum

to wypadło negatywnie dla traktatu. Ponadto ratyfikacja nie została dokończona w Polsce i w Czechach, gdzie

nie podpisali jej prezydenci, a także w Niemczech, gdzie traktat został zaskarżony do Federalnego Trybunału

www.radiomaryja.pl

Strona 1/7

background image

Konstytucyjnego jako zagrażający suwerenności państwowej. Rządy wszakże w międzyczasie podpisały ów

traktat reformujący 13 grudnia 2007 r. w Lizbonie, nazywany odtąd traktatem lizbońskim. Były one zatem

owładnięte ideą utworzenia jednego państwa z Europy, tyle że znowu nie wyjaśniały tego społeczeństwom. I

właściwie rządzą swymi krajami tak, jakby ów traktat był już ostatecznie ratyfikowany przez wszystkich.

Ludzie krytyczni patrzą z przerażeniem, jak to się rządom udało, i to w sytuacji, gdy na pewno niektóre

referenda wypadłyby negatywnie. W niektórych krajach dała się zmanipulować niemal cała inteligencja, jak

kiedyś w Rosji i w Niemczech uwierzono w utopię totalitarną. I do mnie niektórzy koledzy, profesorowie

uniwersyteccy, piszą, że UE po ratyfikacji traktatu lizbońskiego "to coś fantastycznego... Tworzy się organizm

wielonarodowy, wielojęzykowy, wielokulturowy, z części o różnej religii, o różnej gospodarce, tradycji,

obyczajowości. Unię Europejską poparł przecież Jan Paweł II". Jakie to bolesne, że nawet tacy ludzie nie

znają treści traktatu lizbońskiego i jego całej brukselskiej niszy interpretacyjnej. Nie rozumieją, że nie będzie

już narodów suwerennych, a tylko jeden organizm z hegemonią Niemiec (gospodarka) i Francji (ideologia

masońska), będzie jeden wspólny język - angielski, zamiast religii - jeden wspólny ateizm publiczny, jedna

kultura - materialistyczna i hedonistyczna, jedna gospodarka ściśle sterowana do najdrobniejszego szczegółu

przez biurokrację, jedna polityka wewnętrzna i zewnętrzna - prowadzona przez polityków bez wyboru

demokratycznego, jedna tradycja - rewolucji francuskiej i rosyjskiej, i jedna obyczajowość - utylitarna,

hedonistyczna, antychrześcijańska, niszcząca stopniowo wszystkie wyższe wartości. Co może zrobić ze

społeczeństwa propaganda medialna, tak jakby ludziom dokonała przeszczepu obcej świadomości.

Co do Polski?

Polska, tak bardzo doświadczona i wrażliwa na suwerenność, dała się też w dużej mierze oszukać. Nasze

wejście do UE przygotowała chytrze już nowa Konstytucja, która uchwaliła "możliwość przekazania

niektórych uprawnień władzy państwowej na rzecz organizacji międzynarodowej" (art. 90 ust. 1). Nie zostało

określone, jakie "uprawnienia" mogą wchodzić w grę, i ogółowi nie przychodziło nawet na myśl, że może

chodzić o zrzeczenie się suwerenności państwowej, jak tłumaczą to dzisiejsi zwolennicy UE jako państwa.

Następnie w referendum w roku 2003 przedłożono również podstępne pytanie: "Czy chcesz i wyrażasz zgodę

na przystąpienie Polski do UE?". Otóż chodziło tu o przystąpienie do Unii, opartej na konstytucji, której

jeszcze nie było, i "przystąpienie" oznaczało wejście do wspólnoty równych państw i narodów, a nie

"ustąpienie" z suwerenności (K. Barłowski). W czasie referendum istniała tylko Wspólnota Europejska i o

takiej myślał Jan Paweł II.

I ta manipulacja jest kontynuowana u nas do dziś. Najpierw żąda się ratyfikowania traktatu lizbońskiego,

którego treść nie została podana ogółowi, a przeczytała go w Polsce tylko niewielka grupa osób. Następnie,

kiedy Angela Merkel zakazała przyjmowania traktatu przez referendum, powierzając to mało

www.radiomaryja.pl

Strona 2/7

background image

reprezentatywnym rządom i parlamentom, to nasi eurokraci uznali, że Naród "ratyfikował" ten traktat przez

referendum w sprawie akcesji w roku 2003 (K. Barłowski). I wreszcie, gdy co światlejsi Polacy zaczęli

podnosić, że ratyfikacja traktatu lizbońskiego bez zabezpieczeń zagraża suwerenności Polski, to czynnik

polityczny i państwowy, a także różni przeciwnicy zachowania polskości zaczęli to niebezpieczeństwo

ukrywać.

Podobna zresztą manipulacja dokonała się w całej UE. Otóż w Projekcie Konstytucji dla Europy napisano, że

"Konstytucja i prawo przyjęte przez instytucje Unii w wykonywaniu powierzonych jej kompetencji mają

pierwszeństwo przed prawem Państw Członkowskich" (art. I 5a cz. I). Pierwszeństwo Unii odnosiło się i do

konstytucji krajowych. Wprawdzie traktat reformujący, przyjęty jako lizboński, usunął ten punkt, ale w innych

miejscach, zwłaszcza mówiących o Trybunale Sprawiedliwości, pierwszeństwo prawa unijnego przed

ogólnymi prawami krajowymi jest wyraźnie zachowane (por. U. Krupa, W. Tomczak, Eurokonstytucja, czyli

Traktat reformujący Unię Europejską, Warszawa 2007, s. 35-37).

Wolta niemiecka w UE

W Niemczech przez całe lata nie było obaw co do utraty suwerenności, ponieważ Niemcy stanowiły jądro

gospodarcze Unii, decydowały o jej fundamentalnych prawach i obywatele niemieccy ufali całkowicie

swojemu rządowi. Jednak kiedy Bruksela rozdęła biurokrację do chorobliwych rozmiarów, co inteligentniejsi

Niemcy zaczęli się reflektować, aż oddali sprawę ratyfikacji do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego,

niepokojąc się, dlaczego rząd nie dopuścił do referendum. Jakoż Trybunał na posiedzeniu 30 czerwca 2009 r.

w Karlsruhe orzekł, że w zasadzie traktat lizboński może być ratyfikowany, ale pod warunkiem zachowania

suwerenności państwa w procesie integrującym Europy (Peter Gauweiler), czyli Bundestag i Bundesrat muszą

uchwalić ustawy wokółtraktatowe, według których prawo unijne w ważniejszych dziedzinach może

obowiązywać tylko wtedy, kiedy zostanie przyjęte nie tylko przez rząd niemiecki, ale i parlament, a

najważniejsze przez cały naród w referendum. Krótko mówiąc, prawo niemieckie będzie miało pierwszeństwo

przed prawem unijnym. Antoni Macierewicz domniemywa nawet, że Niemcy zechcą w ogóle sterować

podstawowym ustawodawstwem unijnym. W każdym razie trybunał podkopał bardzo pozycję Merkel.

A w Polsce rząd, PO i SLD, i wszyscy euroentuzjaści nadal oszukują Polaków, że Federalny Trybunał

Konstytucyjny w Niemczech opowiedział się za ratyfikacją traktatu lizbońskiego bez jakichkolwiek

zastrzeżeń. Wywiera się w ten sposób nacisk na naszego prezydenta, no i oszukuje się nadal nasze

społeczeństwo, żeby i ono nie domagało się ustaw zabezpieczających naszą suwerenność.

Samooszukiwanie się ideologii unijnej

Znakomita większość ideologów UE oraz niemal wszyscy jej obywatele za niewzruszoną podstawę Unii

www.radiomaryja.pl

Strona 3/7

background image

uważają jej rozwój gospodarczy, czyli strukturę "państwa rynkowego" (Ph. Bobbitt), co zresztą jest pochodną

marksizmu, według którego baza gospodarcza tworzy wszystkie nadbudowy życia. Tymczasem i w teorii, i w

praktyce państwo rynkowe i absolutnie wolny rynek przyniosły potężny kryzys i gospodarczy, i umysłowy, i

moralny (Benedykt XVI, J. Żyżyński, A. Śliwiński). Francuski socjolog i filozof Marcel Gauchet stwierdził

bez ogródek: "komunizm jest dla szaleńców, neoliberalizm dla idiotów" ("Europa - Dziennik",

27-28.06.2009). Ja bym dodał, że jeden i drugi jest antyludzki, bo odrzuca wszelkie zasady moralne.

Życie społeczno-polityczne i gospodarcze ma swoją logikę wewnętrzną, ale przy założeniu mądrości i

prawości człowieka oraz systemu. W oparciu o rozum i naukę oraz moralność można w dużym stopniu

niwelować zło, fałsze i błędy. Ale błędna ideologia może rozbijać naturalną logikę nie tylko

społeczno-polityczną, ale i gospodarczą. I tak życie w UE ma dwie warstwy: materialno-powierzchniową i

duchowo-głębinową. Powierzchniowa dotyczy rzeczy drugorzędnych, jak podróż bez paszportu, zarobki i w

ogóle zaspokajanie swoich bieżących interesów. Warstwa głębinowa zaś obejmuje same podstawy życia, losy

państw i narodów, kultur, idei, wyższych wartości. O ile więc zafascynowanie Unią o charakterze

powierzchniowym wydaje się słuszne i jakby bezdyskusyjne, o tyle wspieranie Unii w jej warstwie

głębinowej bez odpowiednich zabezpieczeń może zagrażać życiu państw i narodów. I moim zdaniem,

fanatyczni czy prości zwolennicy Unii widzą w niej tylko jakiś jarmark, barwny odpust czy bogaty bazar, a nie

dostrzegają jej struktur głębinowych, fundamentalnych i przyszłościowych, o których krzykacze jarmarczni

przecież milczą.

Weźmy choćby tylko przykład złej koncepcji prawa. Otóż Unia odrzuca prawo naturalne, ogólnoludzkie i

Boskie, a przyjmuje tylko prawo stanowione przez siebie jako państwo. I oto jeśli tak rozumieć prawo, to za

legalne trzeba by uznać holokaust, Katyń, morzenie głodem milionów Ukraińców itd., a z kolei proces

norymberski za nielegalny. Jeśli bowiem źródłem prawa jest tylko państwo, to Niemcy oraz bolszewicy

działali zgodnie ze swoim prawem państwowym, a z kolei zespół sędziowski nie stanowił jakiegoś

superpaństwa. I rzeczywiście, doszło do takiej perfidii, że delegat Stalina, gen. I.T. Nikiticzenko, który

wymordował osobiście setki niewinnych ludzi z polecenia obłąkanego Stalina, miał rzekomo prawo wydawać

wyroki śmierci na zbrodniarzy niemieckich, takich samych jak on (por. L.Z. Niekrasz, Dwaj jeźdźcy

Apokalipsy. Stalin i Hitler, Warszawa 2000, s. 293). Stąd i UE nie może stanowić żadnych praw

fundamentalnych, jeśli odrzuca prawo natury ludzkiej i prawa Boskie.

Z nowszych infiltracji liberalizmu do Polski

Nasi liberałowie głoszą często, że przejmują liberalizm jedynie w dziedzinie gospodarczej. Ale nawet gdyby i

tak było, to dziedzina gospodarcza niesie ze sobą także błędy ideowe. Senator Jarosław Gowin streszcza

liberalizm polski w dwóch punktach: liberalny, wolny rynek oraz stopniowe osłabianie państwa (Magazyn,

www.radiomaryja.pl

Strona 4/7

background image

4-5.07.2009). Znacznie szerzej liberalny program Donalda Tuska i PO ujmuje Jacek Żakowski, według

którego na ten program składają się: płatne studia, współpłacenie i prywatyzacja, komercjalizacja i

komunalizacja służby zdrowia, ograniczenie związków zawodowych i ochrony socjalnej, komercjalizacja

mediów publicznych lub ich likwidacja, obniżenie podatków dla osłabienia państwa, szybkie wprowadzenie

euro, ograniczenie liczby posłów do 100 i zniesienie Senatu, jednomandatowe okręgi wyborcze i podatek

liniowy ("Gazeta Wyborcza", 6.07.2009).

Program ten pomija całkowicie życie społeczne, duchowe, kulturowe i "ludzkie", a przez to degraduje to

życie z góry i otwiera drogi dla infiltracji materialistycznego i ateistycznego liberalizmu zachodniego,

prowadzącego ostatecznie do moralnej i duchowej degeneracji wielkiej części społeczeństwa polskiego (L.Z.

Niekrasz, K. Rytwiński). Przykłady tego ciągle rosną.

Oto 1.07.2009 r. odbyły się w Lublinie uroczystości 440-lecia Unii Lubelskiej, polsko-litewskiej, z

planowaną obecnością prezydentów: Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy, b. prezydenta Białorusi oraz prezydenta

Polski. W programie było też nadanie tym ludziom doktoratów honoris causa na KUL, gdyż reprezentowali

oni ziemie I Rzeczypospolitej Polskiej, a KUL jest najstarszą uczelnią w Lublinie. Doktoratu nie otrzymał

José Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, bo odmówił wykładu, gdy dowiedział się, że jest

to uniwersytet katolicki. Ale co istotne. Oto KUL zaprosił premiera Donalda Tuska i całą Radę Ministrów.

Nie przybył nikt. Przyjechała tylko delegatka niskiego szczebla, żeby wręczyć prezydentom listy gratulacyjne.

Dlaczego tak się stało? Należy domniemywać, że dlatego, iż uroczystościom rocznicowym patronował

prezydent Lech Kaczyński, z uroczystości państwowych nie został wyłączony Kościół (nabożeństwo

ekumeniczne), uroczystość podnosiła chwałę polityki polskiej i doktoraty nadawała uczelnia katolicka.

Ponadto nie było żadnej transmisji ani z KUL, ani z miasta, w TV było tylko kilka późnych migawek,

znacznie krótszych niż z rzucania rondlami lub kozłowania 170 tysiącami piłek do kosza. Wszystko to

obrazuje doskonale poziom duchowy liberalizmu.

Podobnie ktoś w TVP 1 (28.06.2009) wyraził zdziwienie, że ani władze państwowe, ani samorządowe

Warszawy nie zainteresowały się rocznicą podpisania traktatu wersalskiego, który stanowił Polskę

niepodległą. Dlaczego ten ktoś się zdziwił? Przecież liberałowie nie cenią ani polskości, ani niepodległości,

lecz na pierwszym miejscu stawiają europejskość.

W tym duchu Ministerstwo Edukacji Narodowej we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i w

podarunku dla Ministerstwa Finansów znosi, i to w czasie "cudu gospodarczego Polski", 76 szkół polskich za

granicą. Dlaczego? Żeby Polaków leczyć z nacjonalizmu i wpajać im socjalistyczny internacjonalizm. W

gimnazjach mają uczyć historii tylko do roku 1918, żeby nie uczyć o Polsce niepodległej, co rozbudzałoby

patriotyzm. Z kolei Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego żąda mechanicznego parytetu ilościowego

kobiet i mężczyzn, zarówno wśród nauczycieli, jak i studentów. Ma to zapewne dotyczyć także

www.radiomaryja.pl

Strona 5/7

background image

uniwersyteckich seminariów duchownych. Uczelnie mają się wiązać ściśle z gospodarką, a więc profesorowie

i studenci np. filologii starosumeryjskiej będą musieli jeździć do Iraku, żeby wykopywać tabliczki gliniane z

pismem klinowym i handlować nimi dla zdobycia funduszów. Ma się też stosować brzytwy egzaminacyjne,

bez uwzględniania talentów wąskich i faktu, że egzaminy bywają w znacznej części nieobiektywne. Na

przykład genialny filozof niemiecki Hegel po studiach filozofii na Uniwersytecie w Tybindze otrzymał

adnotację, że "in philosophia magnam ignorantiam habuit" - w filozofii wykazał wielką ignorancję. Mamy

więc bardzo "postępowy i dobroczynny" wpływ liberalizmu.

W mediach ktoś się ucieszył ogromnie, że mamy już w Polsce 3 tysiące wielkich kompleksów po upadłych

jednostkach przemysłowych, bo będzie można je teraz wykorzystać na oryginalne mieszkania dla oligarchów

lub dla byłych więźniów lub bezdomnych, na sierocińce, na restauracje, na obiekty sportowe itp. To dobre. To

tak, jakby urządzać wesołe pikniki na grobach polskiej gospodarki.

Wielką też rzeczą będzie dla nas Euro 2012. Otóż jak się wylicza, UEFA zarobi na tym ok. 1,5 mld euro, a

my 1,6 mln euro, czyli w rezultacie dużo dopłacimy (TVP 1, 25.06.2009). A finanse unijne będą odjęte od

ogólnych sum przyznanych Polsce na inne cele. Podobno zyskamy najwięcej na sławie. Jakie to wspaniałe w

klimacie UE!

Wielka inwazja ideologii liberalnej ma miejsce w przesadnym feminizmie. Na Kongresie Kobiet Polskich w

Warszawie 20-21.06.2009 r., pod patronatem pierwszych dam, wiele osób uskarżało się, że to kobiety muszą

rodzić dzieci i wychowywać je od urodzenia, i padały też zdania, że kobieta nie może podlegać "sprawom

narodu", "wyższym wartościom", "formom religijnym" i kategorycznemu kodeksowi etycznemu, zwłaszcza

katolickiemu. To prognostyk polskiej przyszłości w UE.

Po zmowie PO z SLD w ustawie medialnej Sejm wyrzucił poprzedni zapis o "wspieraniu chrześcijańskiego

systemu wartości i umacnianiu rodziny". Dopiero Senat go przywrócił, uwzględniając głos Episkopatu. Ale w

praktyce to na całą Polskę tylko medium toruńskie buduje życie na chrześcijańskim systemie wartości i

wspiera życie rodzinne. Inne media, niekościelne, "starają się", jak mogą, niszczyć życie rodzinne i społeczne.

I tą drogą budują raj unijny.

Z kolei Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w okresie zbierania pieniędzy na dożywianie dzieci

i na powodzian dotuje milionami co najmniej kilka filmów satanistycznych, pornograficznych i

antychrześcijańskich, jak np. "Antychryst" i inne (por. List senatorów PiS, "Nasz Dziennik", 1.07.2009).

I tak rząd PO wybrany przez oszukanych chrześcijan włącza się w liberalną walkę z chrześcijaństwem dla

jego "dobra". Zresztą w ogóle coraz więcej liberałów, także katolickich, chce "Kościoła inaczej": żeby się

wyrzekł "niemodnych prawd", poczucia pewności wiary, obecności w życiu publicznym, katolickiej etyki

seksualnej i nauki o rodzinie, żeby nie było nauki religii w szkole, no i żeby bardziej zgodził się z

liberalizmem. Słowem, żąda się od Kościoła postawy sekciarskiej, która rezygnuje z całości prawd.

www.radiomaryja.pl

Strona 6/7

background image

Niepokoją fakty, że wspierana jest budowa całego szeregu cerkwi prawosławnych na ziemiach, jak mówią

niektórzy, "kanonicznie prawosławnych", tzn. na wschód od Wisły. Na przykład na terenie Lubelszczyzny w

pewnej miejscowości wznoszona jest duża murowana cerkiew dla... pięciu osób prawosławnych. Chodzi o

osłabienie Kościoła katolickiego w Polsce.

Jeśli jakiś polityk wierzący broni życia, np. dzieci poczętych, to naraża się na idiotyczny zarzut, że czyni to

dla korzyści politycznych. Jeśli ma to być korzystne politycznie, to niech też PO i SLD czynią to samo w

społeczeństwie katolickim.

W ogóle w świecie euroatlantyckim odradza się pogaństwo. W Rosji inteligent powiada, że "Lenin to nasz

bóg". A internet podaje, że w USA po śmierci Michaela Jacksona, "króla popu", 12 osób popełniło

samobójstwo z żalu. Pogaństwu towarzyszą pustka duchowa i uwiąd intelektualny. Oto 5 czerwca 2009 r.

dwie młode dziewczyny z Drezna zapytane o ich ocenę prezydenta Obamy, który był w ich mieście,

odpowiedziały, że go akceptują i poważają, "bo ma pięknego psa". Niezwykła głębia myśli politycznej typu

liberalnego.

W sytuacji liberalizmu młodzież

- można powiedzieć - polaryzuje się. Z jednej strony ożywia się intelektualnie i religijnie, ale z drugiej strony,

może nawet większość, chłonie zło ideologii liberalnej, sekularyzuje się, brutalnieje i materializuje. Toteż

szybko maleje z roku na rok liczba kleryków diecezjalnych i zakonnych, sióstr i świeckich studentów teologii

i filozofii chrześcijańskiej. W ogóle przychodzi do nas to, co zapowiadali mi duchowni niemieccy jeszcze w

latach 70. i 80. ubiegłego wieku. W każdym razie media liberalne i sekciarze liberalizmu stwarzają

szczególnie dla młodzieży niszę życia i atmosferę wprost ohydną. Trzeba wielkiej roztropności i siły

charakteru, żeby się z niej wyrwać. I to też jest wielkie oszustwo liberalizmu.

Oczywiście, nie wszystko jest złe na Zachodzie i u nas. Trzeba jednak obnażać zło, bo w organizmie, jeśli

nawet tylko jeden organ jest chory czy ułomny, to trzeba mu poświęcić wszystkie siły uzdrowieńcze. Ból w

organizmie jest zwykle wołaniem o pomoc. Najgorzej, gdy społeczeństwo i jego władze polubią wzajemnie

się oszukiwać, sądząc, że oszukiwanie jest najskuteczniejszym środkiem do życia. Tymczasem nie ma

właściwego życia indywidualnego i społecznego bez prawdy i miłości, czyli nawet życie gospodarcze

uwarunkowane jest ostatecznie moralnością człowieka (por. Benedykt XVI, Caritas in veritate, Watykan

2009). Trzeba więc rozwijać nowoczesny personalizm, indywidualny i społeczny, czyli tak organizować świat

i życie, żeby służyły integralnej i całej osobie ludzkiej, bez oszukiwania w sferze materialnej, ale i bez

oszukiwania w sferze duchowej. Choć bowiem lud nierozbudzony lubi niekiedy być oszukiwany, to przecież

jednak w pewnym momencie budzi się, i oszustów, choćby tylko utopijnych, wyrzuca precz.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

www.radiomaryja.pl

Strona 7/7


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chcę być dobrym, Scenariusze zajęć
Pedagogika - Dziecko Chce Być Kochane, PEDAGOGIKA - materiały
Chcę być Twoim czarodziejem wierszyki
Życie chce być kawiarnią
Chcę być szczęśliwy(a)
Każdy chce być ważny i wartościowy kilka słów o asertywności
Chcę być bezpieczny - kolorowanka, PRZEDSZKOLE
Życie chce być kawiarnią
wszystkie Imiona męskie, C, Cezary - zawsze chce rozumieć innych, chce być kimś ważnym i szanowanym
,etyka, referat Kim jest architekt Jakim architektem chcę być
chcę być kopciuszkiem D566SUEKAUQSINQCSCXXDFC3AIFM4BGMV5AUCWQ
Chcę Być Żoną Disco Polo Hits Vol 15
Chce być dzisiaj tylko Twoja
Filip chce być Najlepszy
Od wielu dni w świat chce wyruszyć
Kolorowy świat Nastroje Zwrócenie dzieciom uwagi, że ludzie są różni a świat musi być kolorowy aby b

więcej podobnych podstron