Marsh Nicola Przysięga małżeńska odblokowany

background image

0

Nicola Marsh

Przysięga

małżeńska

Tytuł oryginału: The Wedding Contract Daddy's

background image

1

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Steve Rockwell nie miał czasu na zabawę. Chyba że służyła ona jego

celom i nie utrudniała zarabiania pieniędzy, które to zajęcie uznawał za

najważniejsze.

– Czy mogę panu pomóc? – Czyjaś ręka dotknęła jego ramienia.

Zatrzymał się niechętnie w pół kroku. Chciał jak najszybciej zakończyć

swoje sprawy na obskurnym Złotym Wybrzeżu i wrócić do Sydney.

– Nie, dziękuję.

Jego niechęć zgasła, gdy ujrzał parę pięknych oczu patrzących z

zaciekawieniem. Nigdy dotąd takich nie widział. Zielono piwne, z regularnie

rozmieszczonymi złotymi plamkami. Obrzucił spojrzeniem ich właścicielkę,

zastanawiając się, czy luźna suknia w cygańskim stylu nie kryje garbu.

Wprawdzie kobieta nosiła dziwny strój, ale przecież byli w wesołym

miasteczku.

– Wygląda pan na zagubionego – jej głos brzmiał miękko, niewinnie i

zdawał się być młodszy od nieco znużonych, niezwykłych oczu.

Spojrzał na rękę, która nadal dotykała jego ramienia. Zauważył krótkie

paznokcie, niepodobne do wypielęgnowanych szponów kobiet, które

dotychczas próbowały go uwodzić. Ciekawe...

– Mam spotkać się z Colinem Lawrence'em. Czy tam jest jego biuro? –

Wskazał na stojący na uboczu, walący się barakowóz.

Podniosła oczy ze zdziwieniem:

– Nie ma go. Czy mogłabym go zastąpić?

Nieomal wybuchnął śmiechem na myśl, że miałby robić interesy z

Cyganką ubraną w warstwy materiału pośledniej jakości.

RS

background image

2

– Nie, chyba że chce pani powróżyć mi z ręki – odparł. Spostrzegł, jak

kobieta założyła ręce w obronnym geście, uwydatniając pełny biust. Poczuł

nagłą chęć sprawdzenia, co kryje się pod dziwacznym strojem. Jej oczy zwę-

ziły się.

– Jestem pewna, że mogę przewidzieć pana przyszłość.

Czy ta kobieta lubi się przekomarzać? Trudno było ją ocenić, mimo że

ocenianie ludzi było jego specjalnością. W przeciwnym razie nie pracowałby

dla prestiżowej firmy prawniczej z Sydney.

– Dobrze, pani wróżko. Proszę pokazać, co pani potrafi. – Wyciągnął

dłoń, coraz bardziej zaciekawiony.

– Nie tutaj. To zbyt publiczne miejsce na tajemnice. Lepiej to zrobić u

mnie.

Poszedł za nią, podziwiając lekkie falowanie jej długiej sukni wokół

kostek. Na stopach miała sandały, na kostce łańcuszek, na drugim palcu u nogi

srebrną obrączkę. Zastanawiał się przez chwilę, czy ten zestaw jest

uzupełnieniem stroju, czy wynikiem jej upodobań. Nie lubił biżuterii, a już

szczególnie obrączek, które kobiety nosiły w różnych miejscach ciała.

– Wejdzie pan wreszcie czy będzie tak stał do wieczora i podziwiał moje

stopy? – Podtrzymała purpurową draperię i gestem zaprosiła go do środka. Jej

wydatne usta rozciągnął bezczelny uśmieszek.

Boże, co za usta! Podkreślone najzwyklejszym różowym błyszczykiem,

pobudzały wyobraźnię do szaleństwa. Południowe słońce musiało mu

zaszkodzić bardziej, niż sądził. Od kiedy to łączył interesy z przyjemnościami?

Przecisnął się obok niej i wszedł w półmrok.

– Kto powiedział, że cokolwiek podziwiam?

– Widzę wszystko – odparła, siadając przy małym stoliku przykrytym

czerwoną satyną. – Oto czas prawdy. Proszę pokazać dłoń.

RS

background image

3

Rozbawiony i zdumiony, co właściwie robi w tym przyprawiającym o

klaustrofobię baraku upadającego parku rozrywki, wyciągnął rękę i

wyprostował palce.

Kiedy dotknęła go pierwszy raz i gdy spojrzał w jej niezwykłe oczy,

wiedział już, że pójdzie za nią wszędzie, by dowiedzieć się więcej...

– Czyta pani we mnie jak w otwartej księdze? Przyjrzała się jego dłoni

uważnie, obracając ją na wszystkie strony.

– Hm... interesujące.

Jej uwaga skupiona była na dłoni, więc mógł bezkarnie na nią zerkać.

Gdy pochyliła się, zawój zsunął się do tyłu i na jej ramiona opadła burza blond

włosów. Wiele czasu musiała spędzać na powietrzu; wypłowiałe pasemka,

migocząc w świetle świecy, okalały jej opaloną twarz. Zauważył też drobną

zmarszczkę na czole. Miał ochotę ją wygładzić i pocałować różowe usta.

Była bardzo piękna. Żałował, że musi wracać do Sydney, bo chętnie

poznałby ją bliżej.

– Jak dotąd, nic mi pani nie powiedziała – zauważył. Podniosła oczy i

przeszyła go wzrokiem.

– Jest pan niecierpliwy, pewny siebie i chodzi pan własnymi drogami.

Prawdziwy zdobywca, który nie da się powstrzymać w dążeniu do celu, nieco

arogancki.

Uniósł brwi.

– Ooo... Nieźle, jestem pod ogromnym wrażeniem. Czy coś jeszcze?

– Sprawia pan tylko kłopoty – powiedziała to spokojnie, ale zauważył, że

jej ręka zadrżała, zanim puściła jego dłoń.

– Tylko gdy ktoś stoi mi na drodze. – Spojrzał na zegarek, uznając, że

stracił już dość czasu. Wstał nagle, zirytowany, że dał się w to wciągnąć.

Musiał odszukać Colina Lawrence'a i przejść do interesów.

RS

background image

4

– Proszę powiedzieć mi coś, czego nie wiem. Czego pan chce od Colina?

– Wyprostowała się i spojrzała na niego władczo.

– Mam do niego interes – odparł. – Gdzie mogę go znaleźć? To pilne.

Pokiwała głową jak mędrzec, który zjadł wszystkie rozumy świata.

– Wiedziałam. Jest pan jednym z tych szakali. Księgowy? Prawnik? –

Wypluła ostatnie słowo jak truciznę.

Podniósł brwi, podziwiając jej przenikliwość.

– Ma pani zdumiewające zdolności. Nazywam się Steve Rockwell i

jestem prawnikiem. Przyjechałem tu w imieniu firmy Water World.

Zacisnęła pięści. Zanim dumnie uniosła głowę, w jej oczach ukazał się

strach.

– Proszę odejść. Nie mamy panu nic do powiedzenia.

– My? – Od kiedy to nierozgarnięta kobiecina zgrywająca wróżkę ma

cokolwiek do powiedzenia w sprawie interesów? Co tu się dzieje?

Nagle wstała.

– Słyszał pan? Mój ojciec i ja nie chcemy robić z panem interesów.

Proszę wracać tam, skąd pan przyjechał!

Boże, wyglądała tak dostojnie, stojąc z groźną miną, dumna jak lwica, z

oczami pełnymi złotych ogni. Miał ochotę poznać ją o wiele bliżej, lecz była

córką Colina Lawrence'a, a Steve nigdy nie łączył interesów z

przyjemnościami.

– To niemożliwe, dopóki właściciel nie uzgodni ze mną warunków

sprzedaży. W przeciwnym razie trzeba będzie ogłosić upadłość.

Stanęła naprzeciw niego.

– Nie będzie żadnej ugody. Te potwory z sąsiedztwa od lat próbują nas

przejąć. Teraz też im się nie uda. Zrozumiano?

RS

background image

5

– Water World to największy park rozrywki w okolicy. Nie macie

żadnych szans. – Górował nad nią niczym olbrzym nad liliputem.

Ku jego zdumieniu zaczęła stukać go w pierś palcem wskazującym.

– Słuchaj pan, to miejsce jest całym życiem mojego ojca i nikt mu go nie

odbierze! A już na pewno nie ludzie pana pokroju.

Nigdy nie był zbyt impulsywny. Wszystko miał zaplanowane w

najdrobniejszych szczegółach. Od narodzin aż do obecnej chwili, ale tylko do

obecnej... Nagle chwycił ją wpół i z niemal brutalną siłą przyciągnął do siebie.

Opierała się bardziej duchowo niż fizycznie. Sam nie wiedział, kiedy ich usta

połączyły się w pocałunku.

Nagle poddała się. Wydała cichy jęk, gdy jego język zagłębiał się między

jej wargi. Próbował ich jak zakazanego owocu, wiedząc, że będzie tego później

żałował. O dziwo, wyszła mu naprzeciw, szarpiąc zachłannie jego koszulę i

wieszając się na nim, gdy pocałunek stał się nieznośnie intensywny. Wiedział,

że w tym momencie mógłby posunąć się dalej, lecz nagle odepchnęła go, a w

jej oczach pojawił się przebłysk złości.

– Co to ma znaczyć?

– Przepraszam — wymamrotał. Miała zarumienione policzki, lekko

spuchnięte usta, a jej oddech świadczył o wzburzeniu. Jednak Steve wcale nie

czuł się winny. Chciałby całować ją bez końca, aż podda mu się całkowicie i

będzie błagać, żeby nie przestawał.

Odwróciła się od niego i poprawiła ręką potargane włosy.

– Myślę, że powinieneś już pójść.

Odczuł wyrzuty sumienia, gdy w jej głosie usłyszał drżenie. Jak mógł tak

zdenerwować córkę człowieka, z którym zamierzał załatwiać interesy? Zwykle

panował nad pokusami. Tym bardziej że uwodzenie kobiet z obrączkami na

palcach u nóg nie było w jego stylu.

RS

background image

6

Chciał jej dotknąć, ale porzucił ten zamiar. To nie był dobry moment.

Zapytał:

– Jak masz na imię?

Odwróciła się, w jej oczach znów pojawiły się złote ognie.

– Nie sądzisz, że jest zbyt późno na wymianę uprzejmości?

Zasłużył sobie na tę reprymendę. Zachował się jak nieopierzony chłystek.

I chociaż nie miał zwyczaju przepraszać, uznał, że powinien zrekompensować

jakoś swoje zachowanie, zanim dziewczyna pobiegnie z płaczem do ojca lub,

co gorsza, zaskarży go do sądu. Pokornie spuścił głowę, licząc, że zostanie to

kupione. Nigdy w życiu nie płaszczył się przed nikim i teraz też nie było mu z

tym wygodnie.

– Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Proszę, wybacz mi. Po prostu tak na

mnie działasz.

– Czy całujesz każdą, która z tobą rozmawia? – Założyła ręce na

piersiach.

Znów opanowało go mroczne pożądanie, gdy spojrzał na jej biust. Myślał

o tym, co kryje się pod szmatkami.

Wzruszył ramionami i z trudem przeniósł spojrzenie na jej twarz.

– Nie, nie mam takiego zwyczaju. Nigdy tak się nie zachowałem.

Wyczuła jego spojrzenie i jej ręce jeszcze szczelniej okryły piersi, a

twarz rozjaśnił słoneczny blask.

– Zawsze się mówi, że to pierwszy raz. Czas już, żeby ktoś dał ci

nauczkę. – Jednak chyba nie była na to zdecydowana, gdyż w jej postawie

widać było wahanie.

Wyglądała na kogoś, kto będzie bronić do upadłego swoich racji, a jej

lojalność wobec ojca była rzadką cechą wśród kobiet, które miał nieszczęście

dotychczas poznać.

RS

background image

7

– Ostrożnie, bo mogę przyjąć wyzwanie – odparł, obrzucając ją

spojrzeniem. – Oboje dobrze wiemy, do czego to doprowadzi.

Spłonęła rumieńcem. Bladoróżowe policzki podkreślały jeszcze bardziej

blask jej urzekających oczu.

– Mój ojciec wróci dzisiaj późno. Powiem mu, że chciałeś z nim

rozmawiać. A teraz pozwolisz, że zajmę się swoimi sprawami. – Podeszła z

podniesioną głową do wyjścia. Podniosła draperię, by mógł opuścić barak.

– Tym razem wygrałaś, ale ja tu jeszcze wrócę. – Wyszedł na oślepiające

słońce z wrażeniem, że musiała rzucić na niego urok.

– Jestem pewna, że wrócisz. Do zobaczenia, ważniaku. Przypomniał

sobie, że nie zna jej imienia.

– Jak masz na imię? – zapytał. Zatrzymała się przez chwilę.

– Amber – rzuciła przez ramię i poszła.

Imię bardzo do niej pasowało. Złotobrązowa cera i włosy przypominały

kolorem bursztyn, dumny i królewski kamień. Taki był też i jej styl. Co za

kobieta!

Amber stała przed biurem ojca, zastanawiając się, po co właściwie zadała

się z tym adwokatem–podrywaczem. Zaczepiła go, gdy tylko wszedł do

wesołego miasteczka. Przedzierał się przez tłum z wysoko uniesioną głową.

Nie dość, że była nieodpowiednio ubrana, to jeszcze ojciec nastraszył ją

przyjazdem bezwzględnego prawnika z Sydney. Spodziewała się raczej kogoś

starszego, pomarszczonego i konserwatywnego. Wszechmogący Steve

Rockwell nie pasował do tego obrazu. Jego pocałunek wstrząsnął nią,

wypełniając jakąś lukę w egzystencji, którą dotąd uważała za w pełni

szczęśliwą. Całowano ją już przedtem, ale nigdy w taki sposób. Być może

Steve miał w sobie tyle ciepła, by roztopić jej serce, ale z tym dałaby sobie

RS

background image

8

radę. Jednak jeżeli uważał, że całując ją, szybciej załatwi interesy z jej ojcem,

to gorzko tego pożałuje.

Zapukała i weszła do prowizorycznego biura ojca.

– Cześć, tato. Masz chwilę czasu?

Colin Lawrence podniósł wzrok. Na jego zmęczonej twarzy pojawił się

lekki uśmiech; zdjął okulary i oderwał się od pracy.

– Zawsze mam czas dla mojej ukochanej córeczki. O co chodzi, Amber?

– Natknęłam się dziś na prawnika, o którym wspominałeś. Wygląda na

to, że będzie sprawiał nam kłopoty. – Zmartwienie na twarzy ojca ścisnęło jej

serce.

– Mówiliśmy już o tym, kochanie. To niestety nieuniknione. Gdzie on

jest?

– Udało mi się go spławić, ale powiedział, że wróci. Czy można coś na to

poradzić? A gdybyśmy postarali się o kolejny kredyt? – Chciała tupnąć nogą i

krzyczeć na taką niesprawiedliwość.

Pokręcił głową, bezradnie rozkładając ręce.

– Nic już nie można zrobić. Nie mam wyboru. Pozostaje nam sprzedać

firmę albo zbankrutować. – Podrapał się w czoło. – Przykro mi, kochanie. To

już koniec.

Amber podeszła do ojca, pochyliła się i przytuliła go.

– Nie martw się, tato. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. – Przełknęła

łzy, zła na siebie za tę obietnicę bez pokrycia.

Od czasu śmierci matki świat nie był już taki sam jak kiedyś. Amber

miała wtedy dwanaście lat. Ojciec robił co w jego mocy, by utrzymać wesołe

miasteczko, które wraz z żoną zbudował od podstaw. Uparł się jednak, że

będzie opłacał koszty nauki córki na uniwersytecie i te wydatki nadwątliły

kondycję finansową firmy. Cały trud poszedł właściwie na marne.

RS

background image

9

Wykształcenie z dziedziny zarządzania, które otrzymała dzięki heroicznej

postawie ojca, nie mogło uratować firmy. Winiła siebie za tę sytuację.

A teraz tato mógł stracić wszystko, co stanowiło sens jego życia. Nie

umiała patrzeć na to bezczynnie.

– Więc dlaczego nie spotkasz się z tym adwokatem i nie wysłuchasz tego,

co ma do powiedzenia? – Próbowała zachować spokój, choć wiedziała, że

szanse na uratowanie firmy są równe zeru, jednak jedna rzecz napawała ją

optymizmem. Wyczuła wrażliwość w prawniku, który na pierwszy rzut oka

wydawał się szorstki i arogancki. Miała nadzieję, że okaże się przyzwoitym

człowiekiem.

Ojciec przytaknął.

– Spotkam się z nim. Dokąd go posłałaś? – zapytał.

Wzruszyła ramionami. Przypomniała sobie pocałunek i zrobiło jej się

gorąco. Musi jak najszybciej zapomnieć o tym aroganckim prawniku, bo

gotowa zrobić coś o wiele głupszego niż zaproszenie go do baraku.

– Myślę, że to raczej on skierował mnie na złą drogę – odparła. Boże,

gdyby ojciec wiedział, jak bardzo działał na nią ten człowiek i jak ją

potraktował.

Ojciec pociągnął ją za nos.

– Masz zbyt ognisty temperament, pannico.

Złapała go za brodę.

– Tato, wiesz, że ty jesteś dla mnie najważniejszym mężczyzną na

świecie.

Zachichotał.

– Przyjdzie czas, kiedy zaczniesz myśleć inaczej. Zapamiętaj te słowa.

RS

background image

10

– Tylko ty się dla mnie liczysz. – Ścisnęła jego rękę, chcąc wyrzucić z

pamięci obraz szarych oczu przystojnego adwokata. Nie był wart jej uwagi,

oby jak najszybciej zniknął z jej życia.

Bo jeśli nie zniknie...

Przed opuszczeniem wesołego miasteczka Steve postanowił jeszcze się

rozejrzeć. Dumny był z tego, że zawsze dokładnie i wnikliwie analizował

każdą sprawę. Uznał, że w tym przypadku nie powinien poprzestać na

przejrzeniu dokumentów. Podjął się tej sprawy dla swego szefa Jeffa Byrne'a,

który dobrze znał właściciela Water Worldu, największego parku rozrywki w

okolicy. To on zlecił Jeffowi przejęcie mało znaczącego konkurenta.

Steve nie spodziewał się długiego pobytu na Złotym Wybrzeżu.

Zamierzał szybko załatwić sprawę i wrócić do apartamentu w pobliżu portu, do

ukochanego jachtu i bujnego życia towarzyskiego. Kochał Sydney równie

mocno, jak nie znosił tandetnego blichtru Złotego Wybrzeża. Już po kilku

godzinach pobytu tutaj tęsknił do wielkomiejskiego życia.

Nagle ujrzał w tłumie sylwetkę Amber. Złapał jakiś zabłąkany balon i

podał przechodzącemu dziecku, ale nie spuszczał wzroku z dziewczyny.

Hm, właściwie Złote Wybrzeże nie jest takie najgorsze.

Spojrzała nieprzyjaźnie, gdy zbliżył się do niej.

– Co tu jeszcze robisz?

– Chciałem się rozejrzeć.

– Po co? Chcesz nas zniszczyć? – zapytała zaczepnie.

O ile wcześniej podobała mu się ta wojowniczość, teraz postanowił

utrzeć dziewczynie nosa.

Jednak z drugiej strony zareagowałby równie agresywnie, gdyby ktoś

zamierzał zniszczyć dorobek jego życia.

– Mam przejąć tę firmę. To wszystko.

RS

background image

11

– Czy zdajesz sobie sprawę, ile to miejsce dla nas znaczy? – Jej oczy

zwęziły się, a powieki trzepotały niczym skrzydła motyla. Och nie, czyżby

zamierzała właśnie teraz zalać się łzami?

– To dlaczego mi tego nie pokażesz? – Niedobrze, pomyślał. Zmiękł po

raz drugi w życiu. Po raz pierwszy ustąpił, gdy Kara Roberts wypłakiwała się

na jego ramieniu z powodu swego chłopaka Matta Byrne'a, ówczesnego

rywala, a obecnie zastępcy Steve'a. Kobiece łzy wyprowadzały go z

równowagi, budziły poczucie winy i bezradności. Pewnie dlatego w

rozmowach z kobietami jak ognia unikał konfliktowych sytuacji. No i co on

miał teraz zrobić? Zostać rycerzem w złotej zbroi?

Jej słaby uśmiech wystarczył za odpowiedź.

– Naprawdę chcesz zobaczyć nasze wesołe miasteczko? –spytała

drżącym głosem.

Spuścił głowę.

–Prowadź.

Dreptał za nią posłusznie, słuchając jej entuzjastycznych komentarzy. Ku

swemu zdziwieniu zorientował się, że firma funkcjonowała lepiej, niż

przypuszczał. Widział to również po zadowolonych twarzach pracowników.

Gdzie zatem podziewały się zyski? Czy Colin Lawrence był hazardzistą

przepuszczającym pieniądze w kasynach? A może tracił je w inny sposób?

– Dlaczego macie kłopoty? Widziałem już gorsze miejsca. Może to

wesołe miasteczko da się uratować.

Spojrzała niego z zainteresowaniem, jakby nagle zobaczyła go w

zupełnie innym świetle.

– Kilka lat temu zaciągnęliśmy pożyczkę, której do dziś nie możemy

spłacić. Gdy Water World otworzył w pobliżu park rozrywki, nasze zyski

znacznie spadły i teraz nie wystarcza na spłatę rat kredytu. Jesteśmy dumni z

RS

background image

12

tego, że nasze miasteczko oferuje tradycyjną rozrywkę, ale nie towarzyszy

temu satysfakcja finansowa. Nie stać nas na nowinki z tej branży, od lat

oferujemy te same atrakcje.

Rozejrzał się wokół i zobaczył karuzelę z kolorowymi konikami,

huśtawki w kształcie jabłek, sprzedawców waty cukrowej i hot dogów. Amber

miała rację, takie miejsca zobaczyć można już tylko w filmach. A on

przyjechał to wszystko zniszczyć.

– Czy nie ma sposobu, żeby to ocalić? – zapytał.

– Próbowaliśmy już wszystkiego. – Zanim odwróciła się od niego,

dostrzegł w jej oczach łzy. – Właściwie co cię to obchodzi? Jesteś po ich

stronie. – Wskazała ręką na wielką zjeżdżalnię wodną, wystającą ponad

wierzchołki drzew.

Nigdy dotąd nie zwracał uwagi na zarzuty czy zniewagi, jakich

doświadczał przy podobnych sprawach. Teraz jednak oskarżenie Amber

poruszyło go, a nawet oburzyło.

– Nie jestem po niczyjej stronie – odparł. – Taką mam pracę. – Mówił

szczerze, ale nawet on musiał przyznać, że zabrzmiało to jak kiepska

wymówka.

Machnęła lekceważąco ręką i ruszyła dalej.

– Mam nadzieję, że będziesz dziś dobrze spał – powiedziała

zrezygnowana.

Ruszył za nią, objął ją i spojrzał jej w twarz.

– Posłuchaj, jeśli mogę ci jakoś pomóc, jestem do usług.

Co on wyprawiał? Reprezentował potężny Water World, a oferował

usługi właścicielce kilku jarmarcznych bud.

Pochyliła się ku niemu i przez krótką chwilę wydawało mu się, że chce

go pocałować.

RS

background image

13

– Jest coś, co możesz dla mnie zrobić...

Wdychał unoszący się wokół niej zapach drzewa sandałowego. Czuł go

już wcześniej, ale myślał, że pochodzi z baraku. Teraz ta słodka woń utrudniała

mu koncentrację i wzmagała pożądanie.

– Co takiego? – Powstrzymał się przed wyznaniem, że zrobiłby dla niej

wszystko. Zgodziłby się nawet zatańczyć na rozżarzonych węglach, byle tylko

poczuć dotyk jej warg na swych ustach.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Przegraj tę sprawę. – Uwolniła się od jego ramienia, uniosła dumnie

głowę i odeszła.

Próbował ją skłonić, by się odwróciła, ale bez skutku. Tak bardzo chciał,

żeby zobaczyła jego uśmiech.

Jedyną rzeczą na świecie, której w tym momencie pragnął, było

uratowanie jej firmy.

W końcu Amber Lawrence pomachała z daleka zawadiacko czerwonym

kapeluszem, pozostawiając Steve'a z poczuciem klęski i frustracji.

RS

background image

14

ROZDZIAŁ DRUGI

Amber wierzyła w istnienie karmy. Jeśli traktujesz innych źle, ty również

doświadczysz złego traktowania. Powtarzała to sobie nieustannie, obmyślając

taktykę na dzisiejszy wieczór.

– Jesteś pewien, tato, że nie możesz wziąć udziału w tym spotkaniu? –

Nie czuła się zbyt pewnie w bardzo krótkiej zielonej sukience, którą wybrała

po długim wahaniu.

– Wybacz, kochanie. Jeśli pójdę, to z pewnością dopadnie mnie migrena.

Zresztą dasz sobie świetnie radę. Jesteś moją prawą ręką. – Puścił do niej oko,

położył się na łóżku i potarł skronie

– Wiem, tato, ale ostateczna decyzja należy do ciebie. –W krótkiej

sukience, sięgającej do połowy ud, czuła się coraz bardziej nieswojo. Od

dłuższego czasu nie kupowała nowych ciuchów, a podczas wieczornego

spotkania chciała wyglądać w miarę atrakcyjnie.

– Słuchaj uważnie jego słów – pouczał ją ojciec. –I niczego nie obiecuj.

Decyzję podejmiemy jutro rano, zgoda?

Nagle ogarnęło ją poczucie winy. Dlaczego zgodziła się na spotkanie,

skoro sprawę można było załatwić dużo prościej? Ojciec wymówił się bólem

głowy, ale wiedziała, że tak naprawdę nie miał ochoty rozmawiać z tym

człowiekiem.

– Zresztą – dodał ojciec – gdy rozmawiałem z Rockwellem przez telefon,

wydał mi się rozsądnym człowiekiem. Na pewno sobie poradzisz.

Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Oby się nie mylił.

– Nie martw się, tato, jakoś to będzie. Jutro wszystko ci opowiem.

Pamiętaj, dzwoń, gdybyś mnie potrzebował.

Żachnął się.

RS

background image

15

– Daj spokój. Po prostu muszę się wyspać.

Jej serce przepełniała miłość, gdy patrzyła na szarą, zmęczoną i

pomarszczoną twarz ojca. Po śmierci matki oddał jej najlepsze lata swojego

życia, wychowując i chroniąc. Nie wyobrażała sobie lepszego ojca. Jedyne, co

mogła teraz dla niego zrobić, to spędzić wieczór z tym okropnym prawnikiem.

Wyszła z pokoju, zastanawiając się, dokąd zabierze ją Rockwell. Od

ponad pół roku nigdzie nie bywała. Musiała zająć się interesami ojca. Poza tym

okoliczni chłopcy nie zabiegali zbytnio o jej względy.

Podskoczyła nerwowo, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi. Spojrzała

szybko w lustro. Powinna była zrobić staranniejszy makijaż. Rzadko się

malowała, ale przecież to była specjalna okazja. Dziś wieczór musi

zaprezentować się jako pewna siebie, stanowcza i twarda kobieta.

Przywołała uśmiech na twarz i otworzyła drzwi.

– Cześć! – Jej towarzysz i przeciwnik w jednej osobie prezentował się

niezwykle atrakcyjnie. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, rozpiętą u

szyi. Niedbale, a jednak elegancko, co w zestawieniu z jego pociągającym

wyglądem uznała za nader niebezpieczne.

– Gotowa? – zapytał.

Gdy zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów, miała ochotę zatrzasnąć

mu drzwi przed nosem i zanurkować pod kołdrę. Zwłaszcza gdy wlepił wzrok

w jej nogi...

– Pewnie. – Postanowiła pokryć brak pewności siebie beztroską

paplaniną. Może to zbije go z pantałyku.

Idąc za nim ku wejściu do wesołego miasteczka, przygryzła dolną wargę,

zastanawiając się, jak rozpocząć miłą konwersację. Zauważyła, że kolejka

oczekujących na wieczorny pokaz była krótka. Dobrze, jeśli przynajmniej

zwrócą się koszty. Cóż, kolejny gwóźdź do trumny.

RS

background image

16

– Wynająłem samochód na kilka dni – powiedział.

Szła za nim w kierunku nisko zawieszonego, czerwonego kabrioletu.

Otworzył przed nią drzwi. Wśliznęła się na siedzenie, myśląc o tym, ile kobiet

próbował oczarować tą staroświecką galanterią. Wyobraziła go sobie w

podobnej sytuacji i natychmiast popadła w jeszcze bardziej ponury nastrój. Nie

powinna o tym myśleć. Jest tu po to, by załatwić swoje sprawy. Im szybciej to

zrobi, tym lepiej.

– Świetnie – powiedziała, rozsiadając się wygodnie na skórzanym fotelu i

patrząc, jak Steve próbuje zmieścić w ciasnym wnętrzu długie nogi.

–Co proszę?

Dobrze, że wreszcie przestał się na nią gapić. Nie mogła znieść jego

taksującego spojrzenia. Pewnie zastanawiał się, gdzie kupiła taką śmieszną,

krótką sukienkę i dlaczego nie ubrała się w coś bardziej eleganckiego.

– Samochód. Pasuje do ciebie.

– Próbujesz mnie oceniać? – Zniżył ostrzegawczo głos, co było

sygnałem, że wkroczyła na niebezpieczny grunt.

– A jeśli nawet, to co? – Niedobrze, nie powinna pleść, co jej ślina na

język przyniesie. Jeśli chce uratować wesołe miasteczko, musi dogadać się ze

Steve'em, tymczasem niepotrzebnie go sprowokowała.

– Jesteś pyskata, ale nie dam się. To przecież ja jestem ten duży i zły.

Pamiętasz?

Upięła włosy, żeby po jeździe otwartym kabrioletem nie były zbyt

rozczochrane. Nie chciała, by ludzie w restauracji wytykali ją palcami. Teraz

powinna jakoś załagodzić sprzeczkę ze Steve’em, ale aż ją korciło, żeby się z

niego trochę ponabijać.

– Nigdy nie pozwoliłam się podporządkować żadnemu facetowi. Tobie

też nie pozwolę i nie obchodzi mnie, kim jesteś – powiedziała zaczepnie.

RS

background image

17

–Nic nie zyskasz, walcząc ze mną – odparł, włączając muzykę z

odtwarzacza CD.

Kiedy to robił, musnął palcami odkrytą część jej nogi. Straciła na chwilę

pewność siebie, gdyż poczuła, że w tej chwili pozwoliłaby mu na wiele więcej

niż przelotny dotyk. Co się z nią działo? Dotychczas żaden mężczyzna nie

budził w niej tak silnych emocji.

Cichy, uspokajający szum silnika kabrioletu kontrastował z jej

wojowniczym nastrojem. Zastanawiała się, jak ten podenerwowany i spięty

adwokat mógł słuchać takiej łagodnej muzyki i dlaczego tak ją wyprowadzał z

równowagi. Czasem, gdy zaczynał mówić, miała ochotę złapać go za gardło i

udusić gołymi rękami.

– Świetnie – wymamrotała, myśląc o muzyce. Była podobna do tej, której

słuchała podczas codziennych medytacji. Łagodne dźwięki wprowadzały ją w

stan błogiego spokoju.

– Podoba ci się? – wskazał na odtwarzacz.

Spojrzała kątem oka i zauważyła na jego twarzy niedowierzanie.

– Oczywiście. To kieruje moje myśli do wnętrza.

– Cokolwiek to oznacza.

Zachichotała.

– To jest coś, o czym nie da się opowiedzieć w dwóch słowach. Ale

zaskoczyłeś mnie. Sądziłam, że słuchasz raczej Bacha lub Mozarta. No wiesz,

takiej nudnej klasycznej muzyki.

– Znowu mnie oceniasz, co? – W jego głosie było teraz więcej

rozbawienia niż irytacji. – Płyta należy do firmy, od której wynająłem

samochód. Ale jeśli to cię interesuje, wolę muzykę pop niż klasykę.

Uśmiechnęła się, gdy wyobraziła go sobie tańczącego w rytm

najnowszych hitów.

RS

background image

18

– Specjalnie mnie to nie interesuje, jestem tu, by zjeść z tobą kolację i

uchronić wesołe miasteczko ojca przed bankructwem – odparła.

– A jeśli mowa o kolacji, to niech zgadnę... Jesteś wegetarianką?

– A co w tym złego? – Wsparła ręce na biodrach, ucieszona jego

żartobliwym tonem. Chociaż byłoby jeszcze lepiej, gdyby Steve nie poruszał

zbyt osobistych tematów.

– Nic, tylko powinienem zapytać o to, zanim wybrałem restaurację.

Przepraszam.

Były to przeprosiny człowieka, który przywykł podejmować decyzje za

innych, ale Amber przez chwilę wahała się, czy to komentować.

Jej teatralne westchnięcie zagłuszyło na chwilę delikatny śpiew ptaków

sączący się z głośnika odtwarzacza.

– Ooo... czy to były przeprosiny? Muszę jednak słuchać uważnie, co do

mnie mówisz.

– Ha, ha. Czy twoje talenty aktorskie mają jakieś granice?

– Poczekaj, sam się przekonasz. – Odwróciła spojrzenie od jego silnych

rąk obejmujących kierownicę i przyjrzała się mijanemu właśnie olbrzymiemu

zespołowi parku rozrywki Water World, który rujnował firmę ojca. I chociaż

jako dziecko uwielbiała zjeżdżalnie wodne, to teraz z niechęcią przyglądała się

ogromnej, plastikowej konstrukcji zakłócającej harmonię krajobrazu. Co

gorsza Water World dążył do rozbudowy, a to oznaczało jeszcze głębszą

ingerencję w okoliczną przyrodę i dalszą degradację środowiska.

Co chwilę zerkała na współtowarzysza, bo w tej sprawie wiele zależało

od jego decyzji. Powinna zatem być dla niego nieco milsza i zaprzestać

osobistych wycieczek i przytyków.

– Nie jestem wegetarianką – odparła o wiele bardziej przyjaznym tonem.

Mogłaby od razu zaakceptować wybraną przez niego restaurację, ale nie

RS

background image

19

chciała zbytnio ułatwiać mu zadania. – Kiedy zaczniemy rozmowę o

interesach?

– Nie rozmawiam o interesach przed kolacją – odparł, przekazując

kluczyki obsłudze parkingu, gdy wjechali na dziedziniec „Surfers Paradise".

Amber nic na to nie odpowiedziała. Wysiadając z samochodu, modliła się

w duchu, by Steve nie oczekiwał od niej grzecznej i lekkiej rozmowy podczas

posiłku. Wszystko, czego chciała, to rozwiązać problem firmy ojca. Możliwie

szybko i bez dodatkowych komplikacji, na jakie mogłaby się narazić,

spędzając zbyt wiele czasu w towarzystwie tego pewnego siebie ważniaka.

Nigdy nie spotkała kogoś takiego jak on. Nie działały na niego metody, jakich

zazwyczaj używała do odstraszania mężczyzn. Co więcej, wydawał się bardzo

zrelaksowany w jej towarzystwie. Była z tego zadowolona, ale jednocześnie

odczuwała dziwny niepokój.

– Mam nadzieję, że lubisz owoce morza – powiedział, prowadząc ją do

eleganckiego hotelu „Gold Coast".

– Uwielbiam – odparła, próbując ukryć zmieszanie na widok

wysmakowanego wnętrza z wielkim, kryształowym żyrandolem, rzucającym

przyćmione światło na kremowo–złote umeblowanie.

Ludzie z obsługi hotelowej nosili nienagannie wyprasowane uniformy.

Jeden z nich wskazał im drogę do restauracji.

– Uważaj, wygląda na to, że nasze spotkanie zaczyna ci się podobać. –

Jego zgryźliwe słowa sprowadziły ją na ziemię. Poczuła onieśmielenie, gdy

zaczęła porównywać szałowe kreacje kobiet ze swoją niemodną sukienką. Nie

należała do tego świata. Im szybciej go opuści, tym lepiej.

– Czy coś jest nie w porządku? – Położył rękę na jej ramieniu, co

sprawiło Amber przyjemność i dodało otuchy.

Spojrzała na swoją sukienkę i zagryzła wargę.

RS

background image

20

– Nie czuję się tu dobrze.

Dotknął kciukiem jej podbródka i spojrzał badawczo w błyszczące oczy.

– Wyglądasz pięknie. – Oczy mu pociemniały, a jej puls zaczął nagle bić

z przerażającą szybkością. I chociaż wiedziała, że na to nie wygląda, poczuła

się w tej chwili jak księżniczka.

Zadrżała, gdy Steve delikatnie pogładził jej dolną wargę.

– Jesteś najpiękniejszą kobietą na tej sali. Teraz coś zamówmy.

Usiedli przy małym, przytulnym stoliku dla dwóch osób, oddzielonym od

reszty sali dorodnymi palmami w olbrzymich doniczkach. Za oknem

rozpościerał się widok na ocean, a migoczące w półmroku światła przy

podłodze sali dawały wrażenie zawieszenia w powietrzu. Zapierający dech w

piersi widok oraz komplement Steve'a sprawiły, że onieśmielona Amber

zamilkła. Z trudem usiłowała skoncentrować się na menu podanym dyskretnie

przez kelnera.

– Wypatrzyłaś coś smacznego?

Podniosła wzrok i przełknęła ripostę, która w pierwszej chwili przyszła

jej do głowy.

– Poproszę krewetki.

– Doskonały wybór. – Złożył zamówienie i rzucił od niechcenia: – Może

uczcimy spotkanie szampanem?

Widocznie zamierzał ją olśnić, chociaż nie potrafiła sobie wyobrazić,

czemu miałoby to służyć.

– Uczcimy? Co uczcimy? – zdziwiła się. Podniósł kieliszek do toastu:

– Początek długiej i korzystnej znajomości.

– Jakiej znajomości?

– Naszej oczywiście.

RS

background image

21

Nieomal zakrztusiła się, gdy bąbelki szampana zaczęły musować w jej

gardle. Nie miała pojęcia, co korzystnego mogłoby wyniknąć z ich znajomości.

Postanowiła pociągnąć Steve'a za język.

–Powiedz mi, jak zamierzacie uratować firmę? – spytał nagle, rozsiadł się

wygodnie w fotelu i założył ręce. Jego twarz przybrała dziwny wyraz.

Zignorowała promyk nadziei, który pojawił się razem z jego pytaniem.

Przecież zainteresowanie Steve'a było czysto zawodowe.

– Potrzebujemy więcej kapitału, by wywiązywać się na bieżąco ze

wszystkich zobowiązań finansowych – odparła. – Gdy spłacimy długi,

wprowadzę kilka moich pomysłów marketingowych, żeby zwiększyć dochody.

Mamy stałą grupę klientów, a do tego dochodzą turyści. Zyski wzrosną, wyj-

dziemy na prostą.

– Skąd ta pewność?

Nie mogła pozwolić, by wyprowadził ją z równowagi.

– Chodziłam na wykłady z marketingu, gdy studiowałam organizację i

zarządzanie. Mam jeszcze kilka asów w rękawie, ale jeśli nie spłacimy długów,

to upadniemy.

– Studiowałaś zarządzanie? – Otworzył szeroko oczy i uchylił usta,

zupełnie jak jeden z klaunów występujących w wesołym miasteczku. Szkoda,

że nie miała przy sobie piłeczki pingpongowej. Mogłaby ją z łatwością wrzucić

do jego otwartych ust.

Zjeżyła się.

– Przepraszam, ale dlaczego założyłeś, że jestem nierozgarniętą panną z

wesołego miasteczka?

Zacisnął usta i unikając jej przenikliwego spojrzenia, starał się skupić na

rozkładaniu lnianej serwetki.

– Nie wiedziałem, że skończyłaś studia – odparł zażenowany.

RS

background image

22

No, teraz to on wkroczył na niebezpieczny grunt. Nie znosiła, gdy

próbowano ją zaszufladkować.

– A sądziłeś, że kim jestem? Kimś znerwicowanym, zarozumiałym i

pretensjonalnym jak ty?

Wzruszył ramionami, jakby zlekceważył jej docinki.

– Jestem dumny z tego, kim jestem. Przynajmniej nie mam kłopotów z

płaceniem długów.

Zalała ją złość. Łatwo mu było tak mówić, skoro był bogaty.

– To nie jest twoja sprawa i istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy byś

się o tym nie dowiedział. Ojciec na początku chciał cię spławić – zamilkła na

chwilę, by nabrać oddechu, a jej złość przybierała na sile. – Poczekaj, niech

zgadnę. Chodziłeś do prywatnych szkół, skończyłeś uniwersytet z czołową

lokatą, miałeś domek weekendowy na plaży, grałeś z tatusiem w golfa, a

mamusia organizowała ci randki z miejscowymi księżniczkami. Zgadza się?

Jej tyrada wywołała dziwny efekt. Twarz Steve'a pobladła. Z

roztargnieniem wziął kieliszek i zaczął pić, jakby nie słyszał jej słów.

– Jak już wspomniałem wcześniej, twoje zdolności jasnowidzenia są

zdumiewające. Zapomniałaś tylko o jachcie.

Śmiertelny spokój, z jakim to powiedział, rozbroił ją. Zrobiło jej się

głupio, tym bardziej że Steve spuścił oczy.

Złość Amber znikła tak szybko, jak się pojawiła, a jej miejsce zajęło

poczucie winy. Nie powinna była tego mówić. Steve zjawił się tu, by

dopilnować operacji przejęcia ich firmy. Nie miał obowiązku niczego ratować

ani im współczuć czy wczuwać się w ich sytuację.

– Może zareagowałam zbyt ostro, ale nie znoszę, kiedy ktoś wyciąga

pochopne wnioski na mój temat.

RS

background image

23

– Więc powiedz mi w takim razie – pochylił się ku niej i oparł

przedramiona na stoliku – co lubi Amber Lawrence?

Zaczęła się wiercić, zawstydzona jego badawczym spojrzeniem.

– Jestem wolnym duchem. Uwielbiam nepalskie potrawy, spacery w

buszu i wysmakowaną meksykańską biżuterię. Nie znaczy to, że ją posiadam.

A moje upodobania co do strojów są, jak zauważyłeś, dość nietypowe. Czy

zaspokoiłam twoją ciekawość?

Patrzył na nią z rosnącym zainteresowaniem, a jej się wydawało, że ten

wzrok przenika ją na wylot. Westchnęła, by uspokoić oszalałe serce.

– Wręcz przeciwnie. Moja ciekawość wzrosła.

Zamrugała, by pozbyć się jego hipnotyzującego wpływu.

Zdążyła jednak z zadowoleniem zakonotować, jak łatwo jest wzbudzić

jego zainteresowanie.

Na szczęście w tej chwili podano posiłek i Amber odetchnęła z ulgą,

gdyż oznaczało to przerwę w przesłuchaniu. Ten facet mógł ją omotać, a ona

nie wiedziała, jak, się przed tym obronić. Im szybciej wyłoży karty na stół i

zostawi ją w spokoju, tym lepiej.

Gdy już przełknęła ostatnią krewetkę w sosie czosnkowym, rozsiadła się

wygodnie i pogłaskała po brzuchu.

– To było fantastyczne.

Tym gestem przyciągnęła oczywiście wzrok Steve'a. Szybko

wyprostowała się, zmieszana ciepłem rozchodzącym się po całym ciele.

– Czy dasz się skusić na deser? – zapytał lekko ochrypłym, zmysłowym

głosem.

– To zależy, czy naprawdę proponujesz deser, czy też masz na myśli coś

zupełnie innego. – Widząc rozbawienie na jego twarzy, przeraziła się, że

RS

background image

24

powiedziała to głośno. – Nie, dziękuję. – Złączyła ręce w oczekiwaniu, że

zaraz wstaną od stolika i na tym wieczór się zakończy.

– Było już wystarczająco słodko, hę?

Spojrzała na niego spod rzęs, próbując zachować kamienny wyraz

twarzy. Wiedziała, że nie powinna z nim flirtować, ale jakiś wewnętrzny głos

podpowiadał jej nachalnie wybór właśnie takiej taktyki.

– To ty tak mówisz.

–Jesteś jak cytrynowe ciastko. Wygląda znakomicie, a smakuje kwaśno.

Wpatrywał się w nią z tak wyraźnym pożądaniem, że znów straciła

pewność siebie;

– Ty nigdy go nie zasmakujesz. – Widząc przekorę w jego oczach,

chrząknęła i szybko dodała: – Dziękuję za kolację. A teraz przejdźmy do

interesów. Powiedziałam ci o moich planach. Co ty na to?

Wcześniej nie dyskutował wiele o planach przejęcia tej firmy. Poza tym

do tej pory jego uwaga skupiona była na Amber. Chwilę trwało, zanim

odpowiedział.

– Nie martw się. Jutro spotkam się z twoim ojcem. – Mówił spokojnie,

pewnie, nie okazując emocji, ale w jego słowach wyczuła coś więcej. Czyżby

uważał, że nie jest odpowiednią partnerką do prowadzenia poważnych rozmów

o interesach? Typowy męski szowinista.

Odsunęła się od stolika, gwałtownie wstała i pokręciła głową. Nie mogła

uwierzyć, że zepchnął ją na boczny tor przy pomocy szampana i towarzyskiej

rozmowy. Teraz, gdy potrzebowała konkretnych informacji dla ojca,

potraktował ją jak małe dziecko.

– Mam głowę na karku, więc gdy będziesz chciał pogadać o interesach,

daj mi znać. Poczekam na zewnątrz. – Nie zważając na próby powstrzymania

jej, wyszła z sali z wysoko zadartą brodą.

RS

background image

25

Steve patrzył za nią. Zielona sukienka, którą włożyła na dzisiejszy

wieczór, falowała wokół jej ud. Nie mógł uwierzyć, że ubrała się tak

seksownie, zwłaszcza po tym, jak obcesowo potraktował ją podczas

pierwszego spotkania. Czyżby uważała, że prawnicy są z kamienia?

Niestety, on nie był nieczuły na kobiece wdzięki, a Amber spodobała mu

się od pierwszego wejrzenia. Miała tak wspaniałe ciało, jak sobie wyobrażał.

Szkoda tylko, że czasami kryła je pod tymi dziwacznymi niby–cygańskimi

szmatkami.

Przyznaj się, Rockwell, zwróciła ci w głowie.

Wciąż bijąc się z myślami, zapłacił rachunek i prawie wybiegł z hotelu.

Szła w kierunku plaży. Dość porywisty wiatr rozwiewał jej włosy i owijał

krótką sukienkę wokół kształtnych nóg.

– Jeżeli nie chcesz być aresztowana za nieobyczajny wygląd, proponuję,

żebyś wsiadła do samochodu – wymamrotał jej do ucha, obdarzając

uwodzicielskim spojrzeniem, gdy zwróciła ku niemu twarz.

– Nie mów mi, co mam robić. I nie patrz tak na mnie. –Mówiła

spokojnie, lecz wyczuł w jej głosie tłumioną złość.

Podał jej ramię.

– Mam nadzieję, że cię niczym nie uraziłem. Spojrzała na niego z odrazą.

– Nie uraziłeś? Wkraczasz z impetem i bez krzty taktu w nasze życie i

proponujesz zwinięcie rodzinnej firmy. Potem ściągasz mnie tutaj pod pozorem

poważnej rozmowy, ale gdy próbuję przejść do konkretów, wykręcasz się

sianem. A jeśli chodzi o całowanie, to... – zamilkła i spojrzała w bok.

Postąpił ku niej, zbliżając się niebezpiecznie.

– Nie zamierzam przepraszać za coś, czego nie żałuję.

Przyjrzała mu się uważnie, próbując odczytać jego prawdziwe myśli. Na

szczęście zachował twarz pokerzysty i tym razem udało mu się ukryć

RS

background image

26

pożądanie. Gdyby patrzyła na niego chwilę dłużej, nie byłby w stanie nad sobą

zapanować. Kto wie, czym by się to skończyło.

– Chodźmy. – Obróciła się na pięcie i poszła do samochodu, podczas gdy

jeszcze przez chwilę Steve zmagał się z palącym pożądaniem.

W drodze powrotnej do wesołego miasteczka nie powiedziała ani słowa,

cały czas manifestacyjnie podziwiając mijany krajobraz. Zerkał na nią co

chwila i zastanawiał się, dlaczego poświęca jej tyle uwagi. Chciał poznać

odpowiedź na to pytanie, zrozumieć swoją fascynację Amber. Zazwyczaj

podobały mu się wysokie, wyrafinowane i chłodne brunetki. Jeszcze nigdy nie

spotykał się z żywiołową, bezpośrednią blondynką o niewyparzonym języku.

Zadziwiła go swym wykształceniem. Jakoś nie mógł wyobrazić sobie Amber

kroczącej dostojnie po korytarzu jakiegoś potężnego koncernu, chociaż

wiedział, że gdyby ktoś wszedł jej w drogę, gorzko by tego pożałował. Okre-

śliłby jej upodobania jako ekscentryczne i fascynujące, typowe dla ludzi

interesujących się kulturą alternatywną.

Zastanawiał się, jak przeprowadzić rozmowę z ojcem Amber, by odwlec

przejęcie firmy. Przynajmniej na tak długo, dopóki nie pozna najbardziej

intymnych sekretów tej niezwykłej kobiety.

Wyskoczył za nią z samochodu, gdy zatrzymali się przy wesołym

miasteczku.

– Hej, zaczekaj! – Dogonił ją przy bramie wejściowej. –Dobranoc, do

zobaczenia jutro.

Jej spojrzenie minęło go, a na twarzy pojawił się radosny uśmiech.

– Czas już kończyć, Stan.

Steve odwrócił się i zobaczył staruszka zdejmującego pogryziony przez

mole kapelusz.

RS

background image

27

– Dobry wieczór, panienko. Tak, czas już kończyć. Zdziwiony Steve

spojrzał wyczekująco na Amber. Zrozumiała, o co mu chodzi.

– Stan, przedstawiam ci pana Stevena Rockwella. Stan wyciągnął rękę.

– Miło mi pana poznać. Każdy chłopak panienki Amber jest również

moim przyjacielem.

Steve stłumił uśmiech i uścisnął rękę mężczyzny, nie patrząc na Amber.

– Och Stan, to nie jest mój chłopak. – On jest... – zastanawiała się, co

powiedzieć.

– Starym przyjacielem – dokończył za nią.

Przesłała mu wdzięczne spojrzenie, co natychmiast wykorzystał.

– Nigdy nie jeździłem na tych... no wiesz...

Zmarszczyła brwi, a Stan błyskawicznie zrozumiał aluzję i pospieszył mu

z pomocą.

– Proszę pana, proszę wejść tutaj. Nie ma nic piękniejszego niż być tam

na górze, gdy wiatr smaga twarz, a obok jest ukochana dziewczyna. –

Otworzył drzwiczki gondoli.

Steve złapał Amber za rękę i pociągnął za sobą.

– Chodź, kochanie, będzie cudownie.

– O tak, prawdziwa beczka śmiechu. – Uwolniła rękę, ale poszła za nim.

Nie kłamał, mówiąc, że nigdy nie jeździł na takiej karuzeli. Gdyby

wiedział, jak wąskie są siedzenia, brałby wszystkie swoje dziewczyny na taką

przejażdżkę.

Gdy Amber usiadła obok, dotykając go udem, pogratulował sobie

świetnego pomysłu.

– Mogłaś powiedzieć Stanowi prawdę.

–I rozczarować starego człowieka? Daj spokój. – Próbowała odsunąć się

od niego. – Stan rzadko widuje mnie w męskim towarzystwie.

RS

background image

28

Objął ją ramieniem, wdzięczny i zdziwiony, że go nie odtrąciła.

– Dziewczyna taka jak ty ma na pewno mnóstwo wielbicieli. Dlaczego

ich tutaj nie przyprowadzasz?

– Nie są dla mnie ważni.

To śmieszne, choć znał Amber zaledwie jeden dzień, odczuł piekącą

zazdrość.

– Czy jeździłaś z którymś z nich na karuzeli?

Serce mu zabiło mocniej, gdy spojrzała na niego badawczo. Dziwne,

dotąd nigdy nie przeżywał takich rozterek i kontrolował emocje.

– Nie, ty jesteś pierwszy.

Wiatr porwał jej słowa, gdy karuzela zatrzymała się nieoczekiwanie, a

oni zostali uwięzieni na samej górze. Nie zamierzał podziwiać widoku, jaki się

stąd rozciągał, bo wolał patrzeć na zmysłowe usta Amber, usta, które prosiły

się o pocałunek.

– Nie lubisz nowych doświadczeń? – zapytał, zanim zaczął ją całować.

Westchnęła, ale nie stawiała oporu. Gdy oddała pocałunek, opuściło go

całe napięcie i podniecenie, przyszło otrzeźwienie. Nie powinien był tego

robić. Przecież przyjechał tu w interesach, w dodatku zamierzał pozbawić jej

ojca ukochanej firmy. Chociaż z drugiej strony...

Objął jej szyję i pogłębił pocałunek, jakby chciał ją całkowicie posiąść.

Smakowała jak słodkie ciastko.

Nigdy nie zastanawiał się nad swym wyrachowaniem, ale dotychczas

przy wyborze partnerek kierował się własnym interesem, zastanawiał się, na ile

pożyteczna będzie ta znajomość. Teraz po raz pierwszy zdał się na instynkt,

pozwolił, by rządziło nim pożądanie.

Amber wsunęła palce w jego włosy, przyciągając go do siebie jeszcze

bliżej. Boże, ona teraz dawała mu siebie, a on nie mógł tego wykorzystać.

RS

background image

29

Musnął ręką jej odsłonięte uda. Zapomniał o ostrożności i o tym, po co tu

przyjechał. Mógł myśleć tylko o tej dziewczynie.

– Ach... – odepchnęła jego rękę.

Spojrzał na nią wzrokiem pozbawionym wyrazu. Amber obciągnęła

sukienkę i chrząknęła zakłopotana.

– Czas wracać.

– Myślałem, że pozwolisz mi na więcej – wymamrotał, patrząc na

różnokolorowe światła miasta, które, dobrze widoczne z tej wysokości,

rozświetlały horyzont. Marzył, by ta chwila trwała jak najdłużej.

Amber siedziała nieruchomo obok niego, nic nie mówiąc. W tej chwili

karuzela ruszyła, a oni w milczeniu poszybowali ku ziemi.

Wyskoczyła z gondoli, gdy tylko Steve odblokował drzwiczki.

– Dzięki Stan, to było wspaniałe. – Steve uścisnął mu rękę.

– Jestem pewien, że tak właśnie było, panie Rockwell. Do zobaczenia. –

Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i Steve pobiegł za Amber.

Zawsze musiał za nią biec. Zupełnie inaczej było z innymi kobietami. To

one biegały za nim, imponował im jego majątek i status społeczny.

Zatrzymała się, gdy chwycił ją za ramię.

– Do zobaczenia jutro – powiedział.

– Nie sądzę, że się spotkamy. – Złote plamki w jej oczach roziskrzyły się

w blasku księżyca.

– Cholera, przecież tylko się całowaliśmy. Nie bądź taka obrażalska.

– A kto powiedział, że się obraziłam? – Odwróciła się do niego plecami.

Uwielbiał jej cięty języczek i buńczuczność.

– Jesteś jak dynamit. Co chwila wybuchasz.

– A ty jesteś kiepskim znawcą charakterów. Dobranoc. –Odwróciła się na

pięcie i ruszyła przed siebie.

RS

background image

30

Nie miała racji, był dość dobrym znawcą ludzkich charakterów. Jednak

tej dziewczyny rzeczywiście nie umiał rozszyfrować.

– Miłych snów! – zawołał za nią, już ciesząc się na jutrzejsze spotkanie.

Nic na to nie odpowiedziała, co w pierwszej chwili wytrąciło go z

równowagi. Po chwili roześmiał się i postanowił od jutra zmienić taktykę.

RS

background image

31

ROZDZIAŁ TRZECI

Gdy tyko Steve wszedł do pokoju hotelowego, zauważył, że na

automatycznej sekretarce nagrana jest jedna wiadomość. Pomyślał, że to

Amber chce podroczyć się z nim przed snem.

Telefon jednak był od jego matki. Prosiła, by Steve jak najszybciej do

niej zadzwonił.

Wykręcił numer, chociaż nie miał ochoty wysłuchiwać jej tyrad na temat

tego, co zrobił źle i czego nie zrobił w ogóle, mimo że powinien. Odebrała po

pierwszym sygnale.

– Kochanie, gdzieś ty był do tej pory? Przez cały wieczór próbowałam się

do ciebie dodzwonić.

– Interesy, mamo. Wiesz, że muszę zarabiać na życie. Usłyszał

zirytowane sapnięcie i wyobraził sobie pogardliwy wyraz jej twarzy.

– Nie drażnij mnie, kochanie. Wiesz, że nie musisz pracować. To jakaś

perwersja, skoro i tak jesteś bardzo zamożny.

Oto cała pani Rockwell, królowa niedomówień. W jej języku „zamożny"

oznaczało „nieprzyzwoicie bogaty". Nigdy nie rozumiała jego ambicji, dążenia

do sukcesu i uniezależnienia się od rodzinnej fortuny.

Nie chciał z nią na ten temat dyskutować. Dobrze wiedział, że byłaby to

jedynie strata czasu.

– Czego chcesz, mamo?

Westchnęła w znany mu sposób. Postępowała tak, gdy próbowała

wymusić na nim zrobienie czegoś, na co nie miał najmniejszej ochoty.

– Stan zdrowia twojej babci bardzo się pogorszył. Ale to chyba dla ciebie

żadna nowina.

RS

background image

32

Poczuł bolesny skurcz serca, gdy pomyślał o tej delikatnej, starszej

kobiecie, która jako jedyna okazywała mu prawdziwą miłość. Od dawna

chorowała na raka.

– W jakim jest stanie?

– Lekarze dają jej co najwyżej kilka miesięcy życia.

Wpadł w panikę. Złożył obietnicę Ethel St John, kiedy rozpoznano u niej

chorobę, i dotąd jej nie spełnił. Mówiła, że jedynie myśl o ożenku wnuka i

doczekaniu się prawnucząt utrzymuje ją przy życiu. W tej sprawie zawarli

tajne porozumienie za plecami jego matki, która raczej roztrwoniłaby

pieniądze, niż spełniła ostatnią wolę umierającej kobiety. Następne słowa

matki wprawiły go w osłupienie.

– Powiedziała mi o tym, Steven.

– Co ci powiedziała? – Babcia nie tylko nie ufała córce, wręcz nią

gardziła.

– O twojej obietnicy. Co zamierzasz zrobić w tej sprawie?

Steven postanowił działać ostrożnie. Matka nie mówiła o pieniądzach, co

uznał za niezwykłe. Gdyby wiedziała o warunkach postawionych przez Ethel,

krzyczałaby rozkazującym głosem, którego Steve wprost nienawidził.

– Co masz na myśli?

– Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Dobrze wiesz, o czym mówię.

Babcia powiedziała, że jedynie myśl o twoim ożenku trzyma ją przy życiu. To

prawda?

Jej apodyktyczny głos przypomniał mu lata dzieciństwa: „Steve, nie mów

z pełnymi ustami", „Nie biegaj po domu", „Nie mów jak ktoś z nizin", „Nie

chcę widzieć, jak bawisz się z tym włóczęgą z sąsiedztwa". Koszmar...

RS

background image

33

Skrzywił się, wyrzucając z pamięci niemiłe wspomnienia. Na szczęście

babcia nie ujawniła wszystkiego. Inaczej matka byłaby jeszcze bardziej

napastliwa.

– Nie musisz się o nic martwić.

– A jednak się martwię.

Tak, martwi się. Na przykład tym, że nie ma najnowszego modelu

mercedesa albo torebki z limitowanej serii Gucciego. Jego matka nigdy nie

martwiła się o innych, nawet o syna.

– Daj spokój, nie ma o czym mówić – próbował ją zbyć i jednocześnie

zacisnął dłonie w pięści.

– Och, Steven...

Jak ona potrafi wyrazić dezaprobatę przy pomocy tych dwóch słów...

– Do widzenia, mamo. – Odłożył słuchawkę, nie czekając na odpowiedź.

Rozbierając się, wrócił pamięcią do minionych miesięcy i randek z, jak to

określał, odpowiednimi dla niego kobietami, które myślały poważnie o

małżeństwie. Małżeństwo, według niego, to porozumienie zawierane dla

obopólnej korzyści. Jednak to tej pory nie znalazł kobiety, która chciałaby

urodzić dziecko.

Ukochana babcia umierała, dlatego nie mógł jej zawieść. I nie zawiedzie.

Nagle w jego zmęczonej głowie zaświtała pewna myśl. Potrzebował

kobiety, która zaakceptowałaby jego warunki umowy...

Na szczęście nie musiał szukać daleko.

Nie wszystko da się usłyszeć przez dziurkę od klucza, dlatego Amber

musiała poczekać na zakończenie rozmowy ojca ze Stevenem.

Zajęła się nadzorowaniem rejsu nowego, pirackiego statku, umilając

sobie czas żartami z pracownikami wesołego miasteczka. Większość z nich

pracowała u ojca od wielu lat. Byli to ludzie bardzo lojalni. Nie dali się

RS

background image

34

podkupić konkurencji i nie odeszli z firmy, mimo częstych prób zwerbowania

ich, podejmowanych przez Water World. Wiele im zawdzięczała. Gdyby tylko

mogła zapobiec nieuniknionemu...

– A gdzie twój czarodziejski strój? Podskoczyła na dźwięk głosu Steve'a.

– W praniu – odparła. – Jak udało się spotkanie?

Nie miała teraz czasu na flirt. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z

ojcem i dowiedzieć się, co postanowili.

– Czyli że wczoraj chodziło ci tylko o zabawę, a nie o interesy? – Na jego

twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek, który przyprawił ją o szybsze bicie

serca.

– Powiedz mi, co postanowiliście, natychmiast! Steve, czy ty lubisz

denerwować wszystkich, czy tylko mnie? – Chętnie starłaby mu z twarzy ten

irytujący uśmieszek. – Taki jesteś... Zamiast się głupawo uśmiechać, po prostu

odpowiedz na moje pytanie.

Roześmiał się wesoło, co wprawiło ją w jeszcze większą wściekłość.

– Odpowiem, gdy spełnisz pewien warunek.

– Chyba żartujesz!

– Mam dla ciebie propozycję, którą możesz uznać za interesującą –

odparł poważnie.

Tego już było za wiele.

– Wątpię. Idę porozmawiać z ojcem. A ty powinieneś już chyba pójść.

– Dzięki mojej propozycji udałoby się wam uratować wesołe miasteczko.

– Odwrócił się nagle i poszedł.

Jeszcze nigdy w życiu nie biegła za żadnym mężczyzną. Ale on

wymachiwał jej przed nosem marchewką, na którą miała wielką ochotę.

Zapominając na chwilę o swojej dumie, zawołała za nim:

RS

background image

35

– Dobrze, obiecuję, że wysłucham z powagą twojej propozycji i

powstrzymam się od wszelkich komentarzy.

– Zaufaj mi.

Równie dobrze mógł prosić ją, by skoczyła z mostu portowego w

Sydney, ale jaki miała wybór? Dla ocalenia interesu ojca była gotowa zaufać

nawet prawnikowi takiemu jak Steve Rockwell.

Pół godziny później nie mogła się nadziwić, jak to możliwe, żeby

wydawać pieniądze z taką szybkością. Wynajęty samochód, wczoraj kolacja

we dwoje, a teraz to... Gdy zgodziła się na propozycję przejażdżki, nie

przypuszczała, że będzie to rejs jachtem.

– To miłe z twojej strony. – Nigdy nie żeglowała kanałami Queenslandu.

Obserwowała ciągnące się wzdłuż brzegu imponujące rezydencje z

prywatnymi przystaniami oraz przycumowane w nich drogie jachty.

– Ostrożnie! – Steve podał jej kieliszek chłodzonego białego wina. – To

zabrzmiało prawie jak komplement.

– Jeszcze za wcześnie na komplementy. Uprzedzę, jeśli będę chciała

jakimś cię obdarzyć.

– Czy kierujesz się tą zasadą we wszystkich dziedzinach życia? – Usiadł

obok niej na rufie. Za blisko, pomyślała natychmiast.

– Jak najbardziej. Nigdy nie rozumiałam ludzi mówiących zagadkami.

Lepiej jest nazywać rzeczy po imieniu.

Przytaknął, promienie słońca rozświetliły jego włosy, opadające na

kołnierzyk koszulki polo. Zbyt długie jak na wziętego prawnika. Ciekawe, a

ona uważała go za konformistę ulegającego presji otoczenia. Może czasami

bywał inny? Jednak perfekcyjnie dopasowane spodnie khaki, emblemat na

koszulce i nieprzyzwoicie drogie buty, dobrane do koloru koszulki, utwierdziły

ją w początkowym przekonaniu.

RS

background image

36

– Masz rację, chociaż prawda czasem boli – powiedział, patrząc w

zamyśleniu na horyzont.

Zastanawiała się, kto go w przeszłości zranił. Tylko tak można było

wytłumaczyć nagłą zmianę jego nastroju – bolesnymi wspomnieniami.

– Boli, ale tylko wtedy, gdy na to pozwolisz – odparła, powstrzymując

nagłą ochotę wygładzenia zmarszczek na jego czole.

– Tak, ale gdy spotyka cię to codziennie, wtedy nie jest łatwo.

Nie miała pojęcia, o czym mówił i uznała, że nie powinna pytać. Jeśli

chciał ujawnić jakiś sekret, zanim przejdą do interesów, jego sprawa, nie

zamierzała się sprzeciwiać.

– Czy kiedyś czułaś się czymś tak przytłoczona, że nie byłaś w stanie od

tego uciec?

Pokręciła głową.

– Nie, nigdy. Prowadziłam dość przyjemne życie. Rodzice zostawiali mi

swobodę wyboru od najmłodszych lat. Nigdy nie czułam się ograniczana,

chociaż bardzo przeżyłam śmierć matki, gdy byłam mała. Nie, nie czułam się

ani trochę stłamszona czy przytłoczona.

– Na co umarła twoja matka?

Westchnęła, zdumiona bólem, który wciąż wywoływało to wspomnienie.

Matka, sympatyzująca z ruchem hippisowskim, była jej bratnią duszą. Od

najwcześniejszych lat przekazywała Amber umiłowanie pokoju. To ona nadała

jej imię.

– Na raka. Długo cierpiała.

Zauważyła, jak się skulił i napiął mięśnie pleców.

– Moja babcia umiera teraz na raka – szepnął.

– Przykro mi – powiedziała, zanim uświadomiła sobie, że te słowa nie

mogą przynieść pociechy, bo brzmią jak wytarty frazes. Chcąc naprawić swój

RS

background image

37

błąd, położyła rękę na jego splecionych dłoniach. Wierzyła w uzdrawiającą

moc dotyku, choć nie zamierzała o tym mówić, by nie uznał jej za czarownicę.

Nie cofnął rąk.

– To straszna choroba. Czuję się bezradny. Nie wiem, co mam zrobić.

– Musisz bardzo kochać babcię. Uśmiechnął się smutno.

– Tak. Gdy dorastałem, tylko ona dawała mi poczucie bezpieczeństwa.

Ojciec był zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, a matka ich wydawaniem.

Babcia akceptowała mnie takiego, jakim byłem i nie chciała mnie zmieniać.

Zachęcała mnie do studiów prawniczych. Rozumiała też moją wolę podążania

własną drogą.

– Wygląda na to, że jest mądrą kobietą.

Zaczęła odczuwać wyrzuty sumienia, że powiedziała mu wczoraj tyle

przykrych słów. Oskarżyła go o życie na koszt bogatej rodziny, wyciągnęła

zbyt pochopne i jakże krzywdzące wnioski. Postanowiła mu to wynagrodzić.

– Myślę, że jesteś do niej podobny.

Spojrzał na nią uważnie. Wydawało się jej, że widzi w jego oczach

odbicie pochmurnego nieba.

– Czy to kolejny komplement? Uważaj, zmieniasz swoje zasady.

Uśmiechnęła się zalotnie.

– Kto wie, może nawet przyznam, że lubię twoje towarzystwo?

– Na pewno. – Nagła zmiana jego tonu przestraszyła ją. Wstała i

odwróciła się od niego.

– No, a co z twoim wielkim planem uratowania wesołego miasteczka? –

zapytała po chwili, by zmienić temat.

Gdy podszedł i objął ją ramieniem, na chwilę zamarła.

– Czy jest ktoś szczególny w twoim życiu? – wyszeptał jej do ucha.

RS

background image

38

Co on sobie myślał? Gdyby kogoś miała, zachowywałaby się zupełnie

inaczej. Nie całowałaby się z jakimś prawie obcym prawnikiem...

– Nie – mruknęła speszona.

– A czy chciałabyś to zmienić? – Otoczyły ją jego mocne ramiona, a jej

puls znowu zaczął szaleć.

– To zależy, kto pyta. – Miała ochotę odwrócić się, by dostrzec wyraz

jego oczu. Czy mówił poważnie, czy tylko żartował, wykorzystując jej brak

doświadczenia? Nie to zresztą było najważniejsze. Po prostu nie mogła się z

nim związać. Żyli w różnych światach, nie mówiąc już o tym, że o ile on

podchodził do tego związku chłodno, ona zupełnie straciła głowę.

– A gdybym zaoferował ci wszystko, o czym marzysz? –Nadal otaczał ją

ramionami, a ona walczyła ze wszystkich sił o zachowanie spokoju.

– Nie przywiązuję wagi do pieniędzy – odparła, gdy on tymczasem

delikatnie położył dłonie na jej ramionach.

– Kto tu mówi o pieniądzach? – Pocałował Amber w szyję, wzbudzając

w niej ochotę na więcej. O wiele więcej.

– Mówisz zagadkami, a ja tego nie lubię. – Emocje toczyły w jej duszy

walkę z rozsądkiem, a jakiś wewnętrzny głos nakazywał ucieczkę.

Nie odpowiedział, muskając delikatnie ustami jej opaloną szyję. Gdy

doszedł do płatków uszu, wstrzymała oddech.

– Och... przestań... nie przestawaj... – Nie mogła jasno myśleć. Dotyk

gorących ust sprawił, że jej opór zaczął topnieć niczym wiosenny śnieg.

Czas przestał istnieć, gdy Steven przytulił ją mocniej. Cała płonęła,

pragnęła jego pieszczot, pragnęła poczuć dotyk jego nagiej skóry. Kołysali się

tak przez chwilę, która jej wydawała się wiecznością. Dlaczego nie miałaby

żyć tą chwilą? Nigdy dotąd nie była w tak romantycznej sytuacji – na jachcie, z

background image

39

zabójczo przystojnym prawnikiem, który nie ukrywał, że jej pożąda. Dlaczego

miałaby się bronić?

Powoli, zmniejszając intensywność pieszczot, obrócił ją do siebie, cały

czas obserwując jej oczy.

– Znam rozwiązanie wszystkich twoich problemów.

– Och, jestem tego pewna. – Patrzyła na niego, tonąc w głębi szarych

oczu, które robiły się coraz ciemniejsze. Wciągnęła powietrze, chłonąc zapach

morza. Jeszcze chwila, a utraci kontrolę nad sobą.

Pragnęła Stevena, choć bała się jego srogości.

Jednak po chwili powrócił rozsądek. Odsunęła się lekko. Jej umysł

mówił, że postąpiła słusznie, a zmysły nadal szalały, domagając się pieszczot.

Pokonując chęć zarzucenia mu ramion na szyję, wyswobodziła się z jego objęć

i poszła na drugi koniec jachtu, tak by znaleźć się jak najdalej od Stevena. Nie

ufała sobie, dlatego potrzebowała dystansu.

– Coś mówiłeś? – Uspokoiła oddech, nawet zmusiła się do nonszalancji.

Miała nadzieję, że Steven da się oszukać.

Spojrzał na nią. Jego rozogniony wzrok nie pozwalał jej się skupić.

– Nie pamiętam. Zamyśliłem się.

– Mówiłeś o rozwiązaniu moich problemów.

Przejechał ręką po włosach, a w jego oczach pojawił się wyraz udręki.

Jak na kogoś, kto spędza większość czasu za biurkiem, był bardzo opalony.

Podeszła do niego blisko. Jej palce dotknęły twardych mięśni brzucha i zaczęły

zsuwać się niżej.

– Ach tak... – uśmiechnął się lekko – to proste. Wyjdź za mnie.

RS

background image

40

ROZDZIAŁ CZWARTY

Pomimo gorących promieni słońca, które wyszło właśnie zza chmur,

ciało Amber przeniknął nagły chłód.

– Co powiedziałeś?

– Słyszałaś przecież. Wyjdź za mnie.

Odetchnęła głęboko, czekając, aż wyjawi jej prawdziwy powód tej

dziwacznej propozycji.

– Czy po to mnie tu sprowadziłeś? Myślałam, że porozmawiamy

poważnie o moich rodzinnych problemach...

– Mówię jak najbardziej poważnie. – Włożył ręce głęboko do kieszeni.

Jego stanowczy głos i budząca zaufanie postawa tylko ją rozjuszyły.

– Oszalałeś. Czy może tak bawią się bogaci chłopcy? Proponują

małżeństwo w zamian za zgodę na szybki numerek? Jeżeli tak, to niepotrzebnie

się wysilasz. – Nawet nie zauważyła, że mówi coraz ostrzejszym tonem. – Nie

potrzebuję weselnej orkiestry, żeby się z kimś przespać.

Nie uważała Stevena za mężczyznę, który musi składać puste obietnice,

by zaciągnąć kobietę do łóżka. Tym bardziej że właściwie oferowała mu siebie

jak na talerzu. Do czego tak naprawdę zmierzał?

Steve zachmurzył się.

– Czy to oznacza, że wolna miłość odpowiada ci bardziej niż

małżeństwo?

Gorący rumieniec oblał jej policzki.

– Nie będę rozmawiać z tobą o moich upodobaniach.

Jego oczy zwęziły się. Założył ręce i usiadł na pokładzie, jakby szykował

się do długiej przemowy na swoją obronę. Jednak powiedział tylko:

– Widzę, że się wygłupiłem.

RS

background image

41

– Chcę wracać do domu. Teraz!

Westchnęła, wciąż roztrzęsiona i wściekła. Gdyby istniała szczepionka

przeciw przystojnym, wysokim prawnikom, natychmiast kazałaby ją sobie

zaaplikować.

Wzruszył ramionami i odwrócił się.

– Jak chcesz, tylko pamiętaj, że odrzuciłaś w tej chwili najlepszą okazję

uratowania rodzinnego interesu, jaką kiedykolwiek otrzymałaś.

Prawdziwy mistrz w torturowaniu innych. Dobrze wiedział, gdzie

uderzyć, by bolało. Powstrzymała się przed wypowiedzeniem ostrych słów i

zapytała:

– W jaki sposób małżeństwo z tobą miałoby uratować nasz rodzinny

interes?

– To proste. Firma miałaby wystarczająco dużo pieniędzy, by spłacić

długi i funkcjonować aż do przyszłego stulecia – powiedział to obojętnie, lecz

w oczach miał triumf zwycięzcy.

Jego propozycja była aż nadto upokarzająca. Już samo pytanie o

szczegóły było w tej sytuacji czymś niestosownym.

– Myślisz, że można mnie kupić?

Zacisnęła dłonie w pięści. Tak mocno, że paznokcie wbiły się boleśnie w

dłonie. To pozwalało jej się skupić i sprawiało, że nie czuła bólu serca. Jak

mogła być tak głupia, żeby polubić tego człowieka? Wystarczyła kolacja,

wycieczka jachtem i kilka pocałunków, aby dała się zmanipulować. Żałosne...

– Nie kupuję cię. Pomyśl o tym jak o umowie między dwiema

zainteresowanymi stronami. – Niesamowite, on mówił jak najbardziej

poważnie.

RS

background image

42

– Czy ty zwariowałeś? – jej głos przeszedł nieomal w krzyk. –

Małżeństwo wynika z miłości i wzajemnego szacunku. Co to ma wspólnego z

biznesem? Jesteś ostatnią osobą, za którą wyszłabym za mąż.

Może i była niepoprawną romantyczką, ale cóż z tego, każdemu wolno

marzyć. Ona chciała znaleźć mężczyznę, z którym spędziłaby całe życie.

– Nawet gdyby twój ojciec miał stracić firmę?

Brawo, tylko tego było jej teraz potrzeba. Zastanowiła się przez chwilę.

Czyżby miała rozważać ten oburzający scenariusz, by odwdzięczyć się ojcu za

lata bezinteresownej miłości i wsparcia?

Gdyby nie poszła na studia, firma ojca byłaby w znacznie lepszej

kondycji. Jednak ona, zamiast mu pomagać, zaczęła realizować swoje

marzenia. Chciała skończyć uczelnię, a potem otworzyć sklep z olejkami do

aromaterapii. Była winna ojcu pomoc i wsparcie i nie zamierzała uciekać od

odpowiedzialności.

– Co ty miałbyś z tego niedorzecznego małżeństwa? Czy robisz to z

dobroci serca? Tak jak królewicz poślubiający Kopciuszka? – Nie mogła

wprost uwierzyć, że w ogóle rozważa i komentuje jego propozycję.

Westchnął głęboko.

– Lubię cię. Wygląda na to, że jesteśmy dobraną parą. Ja potrzebuję

żony, ty zbawcy rodzinnego interesu. To rozsądne wyjście z sytuacji.

– No tak, ty potrzebujesz żony, dlatego wpadłeś na ten genialny pomysł.

– Zaśmiała się nienaturalnie, wręcz histerycznie. – I mamy wiele wspólnego.

Ty lubisz szybkie samochody, ja spacery po buszu, ty lubisz jachty, ja kocham

ocean, ty zarabiasz na życie w kancelarii, a ja daję radość młodym i starym

romantykom. – Złapała się za głowę i wzniosła oczy do nieba. – Tak,

rzeczywiście jesteśmy dobraną parą.

Zignorował jej sarkazm, uderzając w najbardziej czułe miejsce.

RS

background image

43

– A co z chemią? – Jego słowa rozpaliły na nowo pamięć o pocałunkach,

dotyku i pożądaniu, które oboje starali się tłumić.

– Jaką chemią? – Spuściła oczy, by nie wyczytał nic z jej wzroku. Ciało

Amber mówiło prawdę, a on doskonale odczytywał sygnały i teraz zamierzał

wykorzystać to przeciwko niej.

Podszedł i wziął ją pod brodę.

– Myślałem, że nasze pocałunki mają dla ciebie jakieś znaczenie.

Nie mogła zaprzeczyć.

– Mają, ale to trochę za mało.

– Mylisz się. – Mówił tak cicho, że ledwie go słyszała. – Wzajemne

pożądanie jest solidną podstawą małżeństwa. Znam wiele związków, którym

brakuje nawet tego.

Nie mogła znieść jego spojrzenia.

– Ja takich nie znam. A czy słyszałeś o czymś takim jak miłość?

Sardoniczny wyraz jego ust skłonił ją do zastanowienia, kto go w

przeszłości skrzywdził. Być może zostawiła go kobieta, którą kochał. A zatem

nie był aż taki nieczuły i cyniczny, za jakiego chciał uchodzić.

–Miłość jest mocno przereklamowana. Myślę, że do zbudowania dobrego

związku wystarczą szacunek, przyjaźń i dobre łóżko.

Potrząsnęła głową.

– Nie mogę, Steven. Potrzebuję wolności. Gdybym się zgodziła, po

jakimś czasie znienawidziłbyś mnie. Za bardzo się różnimy.

Żachnął się, a ona aż się skuliła. Pod czujnym i przenikliwym

spojrzeniem jego szarych oczu czuła się odkryta, bezbronna i słaba.

– Lubię cię, Amber. Podoba mi się twój stosunek do życia, a szczególnie

lojalność wobec ojca. Są to wartości, które cenię, a już szczególnie są one

RS

background image

44

pożądane u żony. – Przesuwał kciuk od podbródka do jej policzka ze

zdumiewającą delikatnością. – Wiem, że byłoby nam dobrze razem.

– Pozwól, niech się nad tym zastanowię. – Wiedziała już, jaką da mu

odpowiedź.

– O nic więcej cię nie proszę. – Złożył przyjacielski pocałunek na jej

policzku, co tylko podrażniło jej pobudzone zmysły. – Chciałbym, żebyś dała

mi odpowiedź za dwa lub trzy dni, po moim powrocie z Sydney.

W ciągu ostatniej godziny działo się tyle różnych zaskakujących rzeczy,

że nie oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi. Amber musiała ochłonąć,

spokojnie rozważyć wszystkie za i przeciw.

– Dobrze. Ale czy możemy już wracać? – Chciała uwolnić się od

przytłaczającej obecności człowieka, który zamierzał wywrócić jej życie do

góry nogami.

– Spieszysz się na sabat?

– Nie, po prostu jestem umówiona z klientem na masaż.

– No proszę, coraz lepiej. Może chciałabyś trochę potrenować? –

Uśmiechnął się szeroko i uniósł brwi.

– Przestań się śmiać. Nie potrzebuję treningu. Masaż robię już

profesjonalnie.

Wiedziała, że marzył o masażu. Myśl o dotykaniu jego ciała zaparła jej

dech w piersiach.

– Nie wątpię. Ta umiejętność jest zawsze wysoko ceniona przez

małżonka. – Odwrócił się, unikając w ten sposób jej groźnego spojrzenia.

Podczas drogi powrotnej Amber prawie się nie odzywała, pochłonięta

własnymi myślami. Na szczęście Steve to uszanował i skupił się na sterowaniu.

RS

background image

45

Pomyślała, że u jego boku mogłaby wieść całkiem przyjemne życie. Nikt

jej nigdy dotąd nie rozpieszczał. Miała zaledwie tyle pieniędzy, by kupić

bezcenne dla niej kryształy.

Gdyby wyszła za Steve'a, mogłaby uratować firmę ojca. Tak, przyjmie

jego oświadczyny i będzie dla niego dobrą żoną. Otaczała ich dobra energia, a

Amber bardzo wierzyła w takie rzeczy.

Niestety, pozostawał jeden problem do rozwiązania –dzieci. Pragnęła

urodzić troje lub czworo, ale powinny mieć kochających się rodziców.

Chciałaby odtworzyć wzorzec zapamiętany z domu. Matka i ojciec byli

dobraną parą, otaczali Amber miłością i wsparciem.

Tego marzenia chyba nie uda jej się zrealizować, gdyż Steve postrzegał

ich małżeństwo jak obustronnie korzystną umowę. Mogłaby zakochać się w

mężu, ale bez jego wzajemności byłoby to zbyt ryzykowne. Nie, nie pójdzie na

to. Z całego serca pragnęła pomóc ojcu, ale nie była sadystką. Weźmie zatem z

małżeństwa tyle, ile okaże się możliwe. A jeśli Steve zapragnie dzieci, odejdzie

od niego. To postanowione.

Zerkając spod półprzymkniętych powiek na Steve'a, doszła do wniosku,

że staranie się o dzieci musi dawać wiele radości.

Steve wszedł do biura firmy Byrne i Spółka, żeby zaprezentować swój

plan. Musiał jak najszybciej przedstawić go Jeffowi Byrne'owi, swemu

partnerowi i zarazem założycielowi firmy, gdyż sprawa nie mogła czekać.

Ledwo przywitał się z recepcjonistką, gdy podszedł do niego Matt Byrne.

– Cześć, Rockwell. Jak było na Złotym Wybrzeżu? Podali sobie ręce i

Steve przybrał maskę obojętności.

– Nieźle, chociaż jest tam jeszcze parę spraw do załatwienia. Prawdę

mówiąc, dlatego chcę się spotkać z Jeffem.

Matt uśmiechnął się.

RS

background image

46

– Cokolwiek dziś powiesz, ojciec i tak wpadnie w zachwyt. Właśnie

dowiedział się, że zostanie dziadkiem.

– To wspaniale. Gratulacje. – Steve klepnął Matta po plecach. – Ty i

Kara nie traciliście czasu.

– Cóż, jest wspaniałą kobietą.

– Wiem. – Związek Steve'a z Karą zakończył się dawno temu. Nie

pasowali do siebie. Niestety Steve nie traktował jej zbyt dobrze i to czasami nie

dawało mu spokoju. – Mam do ciebie sprawę.

Matt spojrzał wyczekująco.

– OK. O co chodzi?

Steve wprowadził Marta do swego biura i zamknął drzwi.

– Wydaje mi się, że możesz być tu głównym rozgrywającym.

Matt usiadł, założył ręce na karku i przeciągnął się.

– Gadaj, o co chodzi. Umieram z niecierpliwości.

Steve odetchnął głęboko, mając nadzieję, że nie popełnia największego

błędu w życiu.

– Chcę rozwinąć działalność firmy na północy i otworzyć nowe biuro w

Brisbane. Dzięki temu zwolniłoby się tu miejsce... – przerwał, wiedząc, że

Mattowi bardzo zależy na zostaniu wspólnikiem.

– Brzmi wspaniale, ale dlaczego chcesz wyprowadzić się z Sydney?

Gdzie tu jest haczyk?

– Nie ma żadnego haczyka. Po prostu muszę zmienić otoczenie. Wiesz,

jak to jest. – Wzruszył ramionami, usiłując zachować kamienną twarz.

Matt starał się nie okazywać żadnych emocji. Odejście Steve'a

wzmocniłoby znacznie jego pozycję, ale...

– Nie, nie wiem, jak to jest. Dlaczego mi nie powiesz? Steve postanowił

nie owijać niczego w bawełnę.

RS

background image

47

– Poznałem kogoś.

Matt opuścił ręce, złączył je i pochylił się do przodu.

– Wiedziałem. Wielki człowiek wpadł... Musi być niesamowita, skoro

omotała cię w kilka dni. Jak wygląda?

– Jest wyjątkowo piękną dziewczyną. Elegancka, dowcipna, inteligentna i

ma wyjątkowo ostry języczek.

Matt zachichotał.

– No, no, Steve w końcu spotkał swoją drugą połowę. Nie mogę

doczekać się spotkania z tym chodzącym ideałem. Ale nie może być taka

doskonała, jak mówisz, skoro wybrała kogoś takiego jak ty.

Steve roześmiał się.

– Niedługo ją poznasz. Poprosiłem ją o rękę. –Co?

– To długa historia. Opowiem ci o tym innym razem. Czyli nigdy.

Rockwellowie nie prali publicznie brudów,

raczej starannie ukrywali rodzinne sekrety. Miał nadzieję, że Amber

nigdy nie pozna całej prawdy, gdyż tego nigdy by mu nie wybaczyła.

Małżeństwo dla pieniędzy to jedna sprawa, ale związek zawarty w celu

spłodzenia dziedzica, który odziedziczy fortunę umierającej kobiety... To

wyjątkowo podłe zagranie w stosunku do kogoś, kto wierzył w potęgę miłości

tak mocno, jak Amber.

Nie, ona nie może się dowiedzieć.

Miał tylko nadzieję, że polubi go na tyle, by urodzić mu dziecko. Na

szczęście prywatny detektyw, którego zatrudnił, dostarczył mu istotnych

informacji. Według nich Amber była dwudziestotrzyletnią zdrową kobietą,

która nie powinna mieć problemu z zajściem w ciążę. Na myśl o ciężarnej

Amber poczuł dziwne wzruszenie. Wierzył, że będzie dobrym ojcem i da

swojemu dziecku więcej, niż otrzymał od rodziców.

RS

background image

48

Matt pokręcił głową.

– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. Nie chcę cię pouczać, ale czy nie

sądzisz, że zbyt szybko decydujesz się na małżeństwo? A co ze sprawą Water

Worldu?

Steve co noc walczył z demonami, podsycającymi jego wątpliwości, i nie

chciał kontynuować tej walki w dzień.

– Jest tego warta, Matt. A sprawę Water Worldu może dalej prowadzić

ktoś inny.

– Pamiętaj, Steve, ostrzegałem cię. – Wyciągnął rękę. –Powodzenia,

przyjacielu.

– Dzięki. Przekaż Karze moje gratulacje. I nie zapomnij zaprosić mnie na

chrzciny.

– Jasne, liczę na to, że będziesz. A jak ma na imię twoja wybranka?

– Amber.

– Hmm... ładnie – stwierdził Matt na pożegnanie.

Ożywiony rozmową Steve pomaszerował korytarzem w kierunku

gabinetu Jeffa Byrne'a. Im szybciej załatwi tu sprawy i wróci na Złote

Wybrzeże, tym lepiej.

Amber nieustannie myślała o Stevie. Jak mogła dać się oczarować

aroganckiemu kretynowi, który zaproponował jej małżeństwo po dwóch dniach

znajomości?

Tarot też niewiele wyjaśnił. Według kart powinna bez chwili wahania

związać się ze Steve'em.

Bzdury! Kto dzisiaj wierzy w takie wróżby? Ostatnio bawiła się w to

regularnie na uczelni. Chociaż, zaraz, przecież trafnie przepowiedziała Laurze

bliźniaki, Michaelowi roczny wyjazd z Australii i słynnego aktora jako męża

RS

background image

49

Meg. Hm, pewnie do. tego czasu już się rozwiedli. Należało teraz spróbować

innej techniki. Mianowicie run.

Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.

– Proszę wejść. – Serce jej zabiło. Może Steve już wrócił?

– Co moja kochana córeczka robi w tym ukryciu? – powitał ją ojciec,

wchodząc do przyczepy.

– Cześć, tato. Właśnie zajmuję się medytacją. Może się przyłączysz?

Roześmiał się.

– Wiesz, że nie wierzę w takie dziwactwa. Potem kazałabyś mi siadać

wewnątrz piramidy lub robić coś o wiele gorszego.

– Nie krytykuj, dopóki nie spróbujesz – odpowiedziała ze śmiechem.

Zamilkła na chwilę, zastanawiając się, jak powiedzieć ojcu o propozycji

Steve'a. Teraz był na to dobry moment, bo ojciec wydawał się rozluźniony i

rozpogodzony.

Przesunęła się, by zrobić mu miejsce na sofie.

– Tato, chciałabym z tobą porozmawiać.

Spojrzał na nią uważnie, jakby szukał na jej twarzy oznak choroby.

– G co chodzi, córeczko? Dawno nie widziałem cię takiej poważnej. Czy

ten prawnik znowu był nieznośny? Zdenerwował cię?

– Nie, tato. Ale chodzi o niego.

Wytarła mokre dłonie w szorty, marząc o jakiejś interwencji niebios.

Niestety, nic się nie działo, dlatego wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem:

– Tato, kilka dni temu Steve zaproponował mi małżeństwo. Ojciec o

mało nie spadł z sofy.

– Co takiego?

Położyła mu dłoń na ramieniu, by się uspokoił.

RS

background image

50

– Wiem, trudno ci to zrozumieć, ale obiecałam mu, że się nad tym

zastanowię. Według mnie będzie dobrym mężem.

Wydawało się jej, że ojciec postarzał się nagle o dziesięć lat. Siedział z

ustami otwartymi ze zdziwienia.

Zamilkła, chcąc dać mu czas na ochłonięcie i po chwili ciągnęła dalej.

– Działam pochopnie, ale to dobre wyjście z naszych kłopotów.

W końcu ojciec ochłonął i odezwał się.

– Kochanie, popełniasz wielki błąd. Pozwoliłem ci żyć własnym życiem,

wspierałem w miarę możliwości, ale czy twój wolny duch nie poszybował za

daleko? Na miłość boską, prawie nie znasz tego człowieka. – Ojciec nie miał

skłonności do dramatycznych gestów, więc jego zaciśnięte pięści świadczyły o

wielkim wzburzeniu.

Wiedziała, że ta rozmowa będzie trudna. Miała dług wobec ojca, ale

nigdy by mu nie powiedziała, dlaczego tak naprawdę zamierza wyjść za

Steve'a.

– Wy z mamą nie znaliście się długo przed ślubem.

– To co innego. – Ojciec wyprostował się, a Amber zrozumiała, że wciąż

nie pogodził się ze śmiercią żony.

Nagły smutek wypełnił jej serce.

– Jestem taka jak ona, tato. Mama nauczyła mnie radości życia i tego, by

cieszyć się chwilą. – Po jej policzku spłynęła jedna wielka łza. – Chcę wyjść za

Steve'a Rockwella.

Znalazła się w ramionach ojca.

– Jesteś dla mnie darem niebios, córeczko. Od chwili, gdy straciłem

twoją matkę, stałaś się treścią mego życia. – Pogładził jej włosy tak, jak to

robił, gdy była dzieckiem. – Zawsze ci ufałem, a ty nigdy mnie nie zawiodłaś.

Czy jesteś pewna, że chcesz wyjść za Steve'a?

RS

background image

51

Odsunęła się, by widzieć jego twarz.

– Tak, tatusiu.

– Czy to ma jakiś związek z sytuacją naszej firmy? Zawsze zadziwiała ją

przenikliwość ojca. Wiek nie przytępił w nim tej cechy.

– Nie, tato, nie ma żadnego. Chociaż Steve wspomniał, że nie brakuje mu

pieniędzy i po ślubie moja sytuacja finansowa ulegnie radykalnej poprawie.

Wprawdzie nie powiedział tego wyraźnie, ale.

W oczach ojca pojawił się przebłysk nadziei.

– Myślisz, że to prawda?

Klepnęła go w ramię i odetchnęła z ulgą. Ojca opuścił bojowy nastrój.

Teraz tylko pozostało jej powiedzieć „tak" i przygotować się na zmiany w

życiu.

– Wszystko będzie dobrze, tato, zobaczysz.

Amber chciałaby się czuć tak pewnie, jak na to wyglądała.

Gdy tylko samolot dotknął kołami ziemi, Steve sięgnął po aktówkę. Nie

miał czasu do. stracenia. Cały misternie obmyślony plan zależał od jednego

słowa Amber. Lepiej, żeby to było właściwe słowo.

Tym razem nie zawracał sobie głowy wynajmowaniem samochodu. Jeśli

Amber powie „tak", od razu zawiezie ją do hotelu, by nie zdążyła się

rozmyślić. A gdy już zaciągnie ją do łóżka, nie pozwoli jej uciec.

Amber musiała powiedzieć „tak". Musiała. Babci nie pozostało już wiele

czasu, a on chciał, by poznała Amber. Kiedy wczoraj rozmawiał z babcią, był

zaszokowany jej kiepskim stanem. Obiecał, że w następnym tygodniu

przedstawi jej Amber. Już jako swoją żonę.

Zanim zobaczył wesołe miasteczko, zdążył przejrzeć wszystkie

dokumenty potrzebne do zawarcia małżeństwa. Również te dotyczące Amber,

RS

background image

52

zdobyte bez jej wiedzy. Po raz pierwszy docenił fakt, że jako członek bogatej i

wpływowej rodziny, mógł wiele rzeczy załatwić od ręki.

Zadowolony, zamknął aktówkę i odezwał się do kierowcy:

– Poczekaj tu na mnie, Sam, nie zabawię długo. Uprzejmy szofer skinął

głową, a Steve pomknął przez bramę ku przyczepie, w której mieszkała

Amber.

Był zaskoczony, gdy dowiedział się, że mieszka w przyczepie, choć

nigdy o tym nie wspominał, żeby nie czuła się skrępowana. Teraz jednak nie

było czasu na subtelności.

Przyczepa była ciekawie ozdobiona. Jedno z malowideł przedstawiało

kobietę bawiącą się z delfinami. W tym prostym obrazku dopatrzył się wielu

symboli – umiłowania wolności, ucieczki od szarzyzny dnia powszedniego.

Poprawił kołnierzyk koszuli, żałując, że nie ubrał się w wygodniejszy strój i

zapukał dwa razy do drzwi.

Otworzyły się nagle, a gdy zobaczył Amber, jego serce zaczęło bić

mocniej.

– Cześć, ważniaku. Jak tam podróż? – Amber była w kusych płóciennych

szortach i bluzeczce odsłaniającej talię. W pępku tkwiło kółeczko z

czerwonym szkiełkiem podobnym do rubinu. Chociaż nie lubił takich ozdób,

Amber było w nich do twarzy. Nigdy dotąd nie widział tak pociągającej

kobiety.

Żeby nie wziąć jej w ramiona i nie pocałować, włożył ręce do kieszeni.

– Podróż była przyjemna. Obiecałaś mi coś powiedzieć.

Stała nieco zmieszana. Jej brązowe oczy lśniły radosnym blaskiem,

ładnie harmonizując z kolorystyką stroju.

– Nie jestem pewna, co masz na myśli. – Wyprostowała się i uniosła

głowę. W tej chwili przypominała mu krnąbrną uczennicę.

RS

background image

53

– Chcę wiedzieć, czy za mnie wyjdziesz. I lepiej żebyś powiedziała „tak".

Jej reakcja zupełnie go oszołomiła.

Amber cofnęła się i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

RS

background image

54

ROZDZIAŁ PIATY

Amber odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. Nie mogła uwierzyć, że to

zrobiła. Jednak głośne pukanie do drzwi, tym razem bardziej natarczywe niż

poprzednio, utwierdziło ją w przekonaniu, że postąpiła słusznie. No dobrze,

może trochę zbyt impulsywnie. Steve nie odszedł.

Otworzyła drzwi i udając niebotyczne zdziwienie, wykrzyknęła:

– O, ty jeszcze tutaj?

– Co ty do cholery wyprawiasz?

Gdyby postąpił jeden krok do przodu, znowu zatrzasnęłaby drzwi i

zamknęła na klucz, bo wyglądał na rozjuszonego.

Wzruszyła ramionami, zastanawiając się, dlaczego tak się nad nim

pastwi.

– Nie podoba mi się twoje zachowanie. To wszystko.

– Zadałem ci proste pytanie, Amber. A ty powinnaś mi na nie

odpowiedzieć. Nic więcej i nic mniej. – Chociaż mówił spokojnie, wiedziała,

że jest wściekły.

Nikt nie lubi być trzymany w niepewności.

– A co będzie, jeśli powiem, że jeszcze się zastanawiam? – uśmiechnęła

się lekko, widząc, jak Steve zaciska pięści. Świetnie, nareszcie miała nad nim

przewagę.

– Powiedziałbym, że jesteś idiotką. Czas ucieka. – Przestąpił próg, a ona

cofnęła się, pozwalając mu przejść.

Położyła ręce na biodrach i uśmiechnęła się pogodnie.

– Czy tak się rozmawia z przyszłą żoną?

Steve natychmiast się uspokoił. Zamknął drzwi i stanął tuż przy Amber.

Jej pewność siebie w jednej sekundzie gdzieś się ulotniła.

RS

background image

55

– Mądra dziewczynka – powiedział, przyciągając ją do siebie i obejmując

w talii.

– O tak, prawdziwy Einstein. – Próbowała uspokoić oddech, ale jej ciało

już płonęło. Nigdy nikt jej tak nie witał i nigdy nie była taka podniecona.

Steve, obejmując ją jedną ręką, drugą pogładził po policzku.

– Przestań gadać i pocałuj mnie.

Posłuchała go. Zarzuciła mu ręce na szyję i po chwili ich usta złączyły się

w płomiennym pocałunku. Tak bardzo za nim tęskniła, tak bardzo pragnęła

jego dotyku. Do tej pory uważała, że seks jest przyjemny, lecz nieco prze-

reklamowany. Teraz pragnęła tylko jednego – kochać się ze Steve'em.

– Jestem głodny – powiedział, gdy już obsypał jej wargi, policzki i oczy

pocałunkami.

Co mu się stało? W takiej chwili wspominać o jedzeniu?

– Ale nie chcę jeść. – Całował jej szyję i pieścił piersi. Odsunęła się i

oparła o ścianę.

– To chyba dopiero po ślubie – szepnęła, próbując się uspokoić.

Jęknął i wsunął ręce pod jej bluzeczkę.

– Nie bądź staromodna, kochanie.

Westchnęła, gdy kciuki Steve'a kolistym ruchem pieściły jej piersi. Nie

mogła jasno myśleć, miała wrażenie, że traci zmysły Na szczęście dźwięki

muzyki dochodzącej z wesołego miasteczka sprawiły, że oprzytomniała i

uwolniła się z jego objęć. Obciągając bluzeczkę, starała się przybrać pogodnie

obojętny wyraz twarzy.

– Nie sądzisz, że mamy wiele spraw do omówienia, zanim rozpoczniemy

miodowy miesiąc?

Spojrzał na nią, jakby mówiła innym językiem.

– Nie ma o czym dyskutować. Wszystko jest już załatwione.

RS

background image

56

– Co chcesz przez to powiedzieć? – Aż sapnęła ze złości. A zatem

założył, że wyrazi zgodę.

Z niezbyt starannie skrywanym niesmakiem rozejrzał się po przyczepie,

w której Amber mieszkała od dziesiątego roku życia.

– Wszystko jest załatwione. Możemy się pobrać nawet w tym tygodniu.

W hotelu czeka już na ciebie suknia ślubna. Chodźmy.

Tego było za wiele. Amber wpadła w furię.

– Nie waż się mówić mi, co mam robić! Zgodziłam się zostać twoją żoną

ale to nie znaczy, że możesz mną dyrygować! Zostanę tutaj do dnia ślubu i

wyjdę wtedy, gdy będę chciała!

Uśmiechnął się kącikami ust. Ten uśmiech wywoływał w niej dzikie

pożądanie, ale nie tym razem, kiedy to jedynie podsycił furię.

– Nie złość się, bo zrobię ci coś, na co dawno czekasz.

– Co takiego?

– Dziecko.

– Nie ośmielisz się! – Serce jej łomotało jak szalone, gdy nachylił się nad

nią.

– Nie kuś mnie. – Dotknął jej policzka, i ten czuły gest złagodził

szorstkie brzmienie jego głosu. – Kiedy chcesz wziąć ślub? – zapytał.

Powstrzymała się przed jakąś ciętą ripostą. Steve nie był przyzwyczajony

do słuchania innych. To ostatnie, na pozór oczywiste pytanie, musiało go sporo

kosztować.

– Może jutro? Uniósł brwi.

– Nagle zaczęłaś się spieszyć...

– To ze względu na ojca. Im szybciej będę mogła mu pomóc, tym lepiej.

– Nie chciała, żeby się domyślił, że spieszno jej do ślubu również z innych,

bardziej wstydliwych powodów.

RS

background image

57

Wyprostował się i cofnął nieco.

– Dobrze. Proponuję o piętnastej w ogrodzie hotelowym. Zgoda?

– To brzmi dość dobrze. – Zamilkła na chwilę – A co z dokumentami?

– Zostaw te sprawy mnie. Zresztą, wszystko jest już załatwione.

Emanowała z niego pewność siebie i poczucie władzy. Przełknęła ślinę,

zastanawiając się, co pcha ją w ramiona takiego człowieka jak Steve Rockwell.

– A co dalej? – Mówiła teraz spokojnie, chociaż miała ochotę krzyczeć,

bo czuła się jak bezwolna marionetka.

Steve zręcznie i z wprawą pociągał za sznurki... Nie ustalili przecież

jeszcze, gdzie będą mieszkać i czy ona będzie nadal pracować w wesołym

miasteczku.

– Zamieszkamy w Brisbane. Otworzę tam filię mojej firmy. Będziemy

musieli na krótko polecieć do Melbourne, żeby odwiedzić moją babcię. –

Mówił tak, jakby rozmawiali o tym setki razy.

– Nie zrezygnuję z pracy – powiedziała, zastanawiając się, czy

wyznaczył jej rolę potulnej połowicy bogatego prawnika. Czy oczekiwał, że

będzie organizować akcje dobroczynne, grać w tenisa i uczestniczyć w

wystawnych obiadach? Nie chciała takiego życia.

Na szczęście przytaknął.

– Jak wolisz – odparł. – Twojemu ojcu przyda się pomoc.

– Ty również będziesz miał w tym swój udział. Przynajmniej tak

przypuszczam. – Nie chciała, żeby tak było. Wolała prowadzić firmę tylko z

ojcem.

– Wyprowadzę jedynie firmę z długów – powiedział poważnie – i uratuję

przed bankructwem. Ślub to środek do celu.

Wiedziała, że mówi szczerze. Mogła tylko mieć nadzieję, że kiedyś pod

jej wpływem zmieni zapatrywania na temat małżeństwa.

RS

background image

58

Steve przeciągnął się, odetchnął i oznajmił uroczyście:

– Jutro przyślę po ciebie samochód o wpół do trzeciej. Do zobaczenia

przy ołtarzu.

– Sądziłam, że zwyczaj nakazuje, by panna młoda przybyła na

uroczystość z lekkim opóźnieniem. Czy wpół do trzeciej to nie za wcześnie? –

Nagle poczuła strach. Ten niemal obcy mężczyzna miał zostać jej mężem na

dobre i na złe, w dostatku i w biedzie. Przysięga małżeńska znaczyła o wiele

więcej niż podpisanie kilku dokumentów.

– Nie lubię czekać – odparł krótko, otworzył drzwi przyczepy i wyszedł

na palące słońce, nie oglądając się ani razu za siebie.

Pani Amber Rockwell – to brzmiało dziwnie i jakoś fałszywie. Chętnie

zachowałaby panieńskie nazwisko, ale wątpiła, by Steve zgodził się na takie

rozwiązanie. Niestety, zachowywał się jak pan i władca, którego decyzje nie

podlegają dyskusji.

Mamo, mam nadzieję, że postępuję słusznie, posłała niebiosom ciche

błaganie, a zarazem i prośbę o akceptację jej wyboru. Często rozmawiała w ten

sposób z matką. Mama była co prawda niesłychanie tolerancyjną osobą, ale

tym razem nawet ona uznałaby pomysł córki za zbyt impulsywny i szalony.

W natłoku kłębiących się myśli otworzyła szafę i wyjęła suknię

zabezpieczoną plastikowym pokrowcem. Gdy ją wczoraj przymierzała,

doświadczyła jakiegoś błogiego wewnętrznego spokoju, odczuwała też

wyraźnie obecność matki. Amber postanowiła nie kupować nowej kreacji. Jeśli

włożę ślubną suknię mamy, to może jej małżeństwo będzie choć w części tak

udane, jak związek rodziców.

Znów zaczęła rozmyślać o przyszłym mężu. Przypomniała sobie, jak na

nią patrzył, gdy wsiadali na jacht. Już wtedy była w nim trochę zakochana,

RS

background image

59

tylko że on nie miał o tym pojęcia. Nie chciała się w nim zakochać. Jej życie

było i tak wystarczająco skomplikowane.

A jeśli do reszty straci dla niego głowę? Czym skończy się ta

niebezpieczna gra zagrażająca jej sercu?

Steve nigdy nie wierzył w bajki. Ani w świętego Mikołaja. Nie miał

kochającej matki, która czekałaby na niego z mlekiem i ciasteczkami, gdy

wracał do domu ze szkoły.

Nawet jako mały chłopiec był czujny i wyważony w reakcjach. Nie

oczekiwał nigdy happy endu, gdyż nigdy go nie doświadczył. Bardziej

nienawidził rozczarowań niż strat. Na szczęście gdy ujrzał Amber prowadzoną

przez ojca pod rękę, daleki był od rozczarowania. A gdy ona go również zo-

baczyła i lekki uśmiech zagościł na jej twarzy, wiedział, że postąpił słusznie.

Zapamięta na całe życie jej postać ubraną w szyfonową suknię z

marszczoną spódnicą, luźno upięte włosy i trzymany w ręku bukiet polnych

kwiatów. I jeszcze jej drobną dłoń w swej dłoni. Gorącą i ufną.

Przysięgę małżeńską potraktował bardzo poważnie, podobnie jak

wszystko, w co się angażował. Amber nieustannie go zaskakiwała. Tryskała

optymizmem i energią, ale brakowało jej pewności siebie i obycia. Wyraźnie

speszona oglądała mieszkanie, które wynajął na ostatnim piętrze wieżowca.

Dotykała mebli, jakby nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Wypiła duszkiem szampana, zdumiona pożądaniem, jakie odczuwała, gdy

Steve na nią patrzył. Należała do niego. Czas już, żeby to wykorzystał.

Podszedł do niej z kolejnym kieliszkiem szampana.

– Możemy teraz świętować.

Obróciła się ku niemu z szeroko otwartymi oczami. Zanim wzięła od

niego kieliszek, dostrzegł w jej oczach przebłysk lęku.

RS

background image

60

– Dziękuję. – Szybko spuściła oczy, wpatrując się w guziki koszuli

Steve'a.

Zaczął pieścić jej nagie ramiona.

– Nie musisz się mnie obawiać.

Nie odsunęła się, chociaż przysiągłby, że miała na to ochotę.

– Nic o tobie nie wiem... – szepnęła. Widząc jej lęk, Steve postanowił

uzbroić się w cierpliwość.

– Co chciałabyś wiedzieć?

– Cokolwiek... wszystko. – Wreszcie ich oczy spotkały się. Jej lęk

poruszył go do głębi i rozczulił.

Do licha, co on sobie myślał? Oczywiście, chciała się dowiedzieć o nim

jak najwięcej i dzielić jego życie, ale powinien zrozumieć, że teraz miała

ochotę na coś zupełnie innego.

Położył jej ręce na ramionach i uśmiechnął się.

– Nie musimy się spieszyć. Mamy mnóstwo czasu. – Musnął

pocałunkiem jej napięte ramiona. Chciał, by się wreszcie rozluźniła.

– No tak, ale lepiej go nie marnować – mruknęła, opuszczając głowę.

Woń jaśminowych kwiatów wypełniła jego nozdrza i przyprawiła o zawrót

głowy.

– Czy już mówiłem ci, że pięknie dziś wyglądałaś? – powiedział, walcząc

z pożądaniem i zastanawiając się, jak zwykły bukiet polnych kwiatów mógł tak

pięknie przyozdobić jej suknię. Amber nie miała żadnej biżuterii poza

obrączką na palcu u nogi, widoczną przez płaskie sandały, misternie wykonane

ze skóry w kolorze kości słoniowej. Gdy szła ku niemu przez trawnik,

pomyślał w pierwszej chwili, że jest na bosaka.

Nie zdziwiłby się, to byłoby nawet w jej stylu. To utwierdziło go w

przekonaniu, że Amber nie zrezygnuje łatwo ze swoich przekonań i upodobań.

RS

background image

61

Nie zamierzał na nią naciskać, ale musiał jakoś przygotować tę szaloną

dziewczynę do spotkania z jego elegancką i wyniosłą matką.

– To jest suknia ślubna mojej matki. – Zakołysała się lekko. – Tata

powiedział, że wyglądałam dzisiaj jak ona.

– Więc musiała być również niezwykle uroczą kobietą.

Zatrzepotała rzęsami, a Steve natychmiast poczuł, jak wzrasta mu tętno.

– A skoro już mowa o matkach... Czy sądzisz, że twoja rodzina mnie

zaakceptuje?

On też się nad tym zastanawiał, chociaż nie przejmował się zbytnio

reakcją rodziny. Jedyną osobą, na której mu zależało, była babcia. Miał

nadzieję, że przyjmie Amber z otwartymi ramionami. Babcia zawsze była w

opozycji do matki, więc jeśli jego żona nie spodoba się matce, to babcia na

pewno pochwali jego wybór.

Wygładził palcem zmarszczkę na jej czole.

– Nie myśl o tym. Wyszłaś za mnie, nie za rodzinę.

– A czy mają w stosunku do mnie jakieś oczekiwania? W ogóle nie

rozmawialiśmy na ten temat. A jeżeli twoja matka zje mnie żywcem?

Jej obawy były wzruszające. Być może matka rzeczywiście pokaże

pazury i spróbuje ośmieszyć Amber w tak zwanym towarzystwie, ale nie

przejmował się tym.

– Jakoś to będzie. A na razie zostawmy rodzinę i pomyślmy o nas. –

Pogładził lekko jej policzek. Najchętniej pocałowałby ponętne, podkreślone

szminką usta, ale nie wydawała się jeszcze gotowa.

– O nas?

Rzeczywiście. Miał rację. Oczami wyobraźni zobaczyła siebie w jego

ramionach i zadrżała. Trudno powiedzieć, czy z podniecenia, czy ze strachu.

Uśmiechnął się, by dodać jej otuchy.

RS

background image

62

– O tobie, o mnie, o tym, że dzisiaj był nasz ślub.

– To prawda. – Zwilżyła wargi i nieśmiało odwzajemniła uśmiech. – Daj

mi chwilę, dobrze? – Wyswobodziła się z jego ramion i ruszyła po miękkim

dywanie w kierunku łazienki.

Gdy zamknęła drzwi, Steve uśmiechnął się triumfująco. Przejrzał te jej

kobiece gierki. W jednej chwili wydawała się zalękniona, krucha i delikatna

jak mimoza, a zaraz potem kusiła czerwienią ust, ponętnym ciałem, zalotnym

spojrzeniem. Jakby błagała, by wreszcie zaczął ją pieścić.

Zdjął smoking, położył go na krześle i rozluźnił krawat. Najchętniej

rzuciłby się na Amber od razu po jej wyjściu z łazienki. Na razie tylko zapalił

nastrojową lampkę i wyłączył górne światło. Nie wolno mu okazywać emocji,

bo to na pewno speszyłoby Amber.

Odwrócił się, gdy usłyszał zgrzyt zamka. Stała w blasku światła, które

prześwitywało przez materiał jej koszuli nocnej.

– Mój Boże – powiedział, nie wierząc własnym oczom. Nie zasługiwał na

nią. Nie powiedziałby tego nikomu, ale Amber mogłaby teraz zrobić z nim

absolutnie wszystko. Nigdy tak bardzo nie pragnął żadnej kobiety. A ona była

dosłownie w zasięgu ręki. I należała do niego!

– Podoba ci się? – Zgasiła światło i weszła niemal bezszelestnie do

pokoju.

Przytaknął zaskoczony i wiedząc, że nie zdoła wyrazić swego zachwytu

słowami, wyrzucił z siebie tylko:

– Mogłaś mnie uprzedzić.

Stanęła naprzeciw niego i zaczęła powoli rozpinać guziki jego koszuli.

Wstrzymał oddech, gdy dotarła do najniższego guzika i zsunęła dłoń na

spodnie, muskając przy tym koniuszkami palców mięśnie jego brzucha.

– Chciałam cię zaskoczyć.

RS

background image

63

Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, gdy zaczęła mu rozpinać pasek od

spodni. Kobiety, z którymi zadawał się w przeszłości, były zimne jak lód.

Żadna z nich nigdy go nie rozebrała.

– Jak zawsze... Ale ja też cię zaskoczę. – Upadł plecami na łóżko,

pociągając ją za sobą.

– Tak już lepiej. – Usiadła, obejmując udami jego nogi i głaszcząc tors. –

To najbardziej odpowiednia pozycja dla kobiety – dodała.

– Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty – odparł, jednocześnie

chwytając jej ręce, by nie doprowadziła go do granic ekstazy.

– A ja takiego mężczyzny... mężu. – Nachyliła się i pocałowała go w

usta, wsuwając język między wargi i oczekując bardziej śmiałych pieszczot.

Steve przyjął wyzwanie. Zręcznym ruchem obrócił na plecy swą

czarującą małżonkę i znalazł się nad nią. Niech zobaczy, kto tu jest szefem.

Amber patrzyła na niego i wciąż do niej nie docierało, że ten niezwykle

seksowny mężczyzna jest jej mężem.

– Powiesz mi coś jeszcze? – Pieścił jej szyję ustami, a Amber aż

zakręciło się w głowie.

– Nie ma mowy. – Drżała z podniecenia, gdy zsunął jej koszulę nocną,

odsłonił ramię i pokrył żarliwymi pocałunkami.

– W co ty się ubierasz?

– W coś bardzo kuszącego – westchnęła i uniosła biodra, gdy Steve

zaczął ściągać jej koszulę.

– Wolę jednak to, co jest pod spodem, kochanie.

– Chcę, żebyś mnie chciał... mężu. Co to jest? – Zauważyła w jego ręku

małą paczuszkę – To nie będzie potrzebne – dodała – biorę pigułki. A ty jesteś

zdrowy, prawda?

Nagłym pocałunkiem zamknął jej usta.

RS

background image

64

– Nie chcę narażać cię nawet na najmniejsze ryzyko. Jesteś moją żoną.

Uśmiechnęła się, powoli odkrywając swą moc.

– Więc zacznij wypełniać obowiązki męża.

– Wszystko, czego chcesz, kochanie.

Wiedziała, że to pieszczotliwe słowo nic jeszcze w jego ustach nie

znaczyło, ale i tak zrobiło jej się miło. Chciała intensywnie przeżyć każdą

sekundę, zapamiętać jak najwięcej, by mieć co wspominać. Za jakiś czas

będzie wracała do tych wspomnień, jak ogląda się album ze zdjęciami...

Potem oszołomiona i nasycona wyciągnęła się pod nim, czując miłe

zmęczenie.

– Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w książkach i filmach.

Steve zsunął się z niej i położył obok. – Nam wszystko może się

przydarzyć. Amber desperacko chciała mu wierzyć. Miała cichą dzieję, że i on

zapamięta na zawsze te chwile.

RS

background image

65

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Amber zawsze była marzycielką. Wyobrażała sobie różne sytuacje i

sceny, by jakoś przebrnąć przez nudne lata szkolne. Potem marzenia łagodziły

jej smutek i żal po śmierci matki.

Najczęściej bohaterem tych marzeń był przystojny i bogaty mąż, który

zabrałby ją do pięknej rezydencji i otoczył miłością.

Westchnęła, gdy Steve, wychodząc do pracy, pocałował ją na

pożegnanie. Niesamowite, ale wiele z jej marzeń właśnie się ziściło.

Niestety, równocześnie potwierdziły się jej wcześniejsze obawy. Steve

traktował ją w łóżku jak księżniczkę, za to w ciągu dnia odgradzał się od niej

murem i zachowywał grzecznie, lecz z dystansem. Chciała, żeby był jak

otwarta książka, w której mogłaby bez trudu czytać. Owszem, traktował ja

całkiem dobrze, ale funkcjonowali jak znajomi, a nie jak mąż i żona. Czego się

właściwie spodziewała? Że zakocha się w niej tak szalenie i nierozsądnie jak

ona w nim?

Mimo wcześniejszych postanowień zaangażowała się uczuciowo

bardziej, niż oczekiwała. Nie była to oczywiście jego wina. Traktował ją

chłodno, niemal jak obcą osobę, a ona nauczyła się odpowiadać tym samym.

A teraz, co gorsza, miała się spotkać z jego rodziną i udawać, że jej

małżeństwo ze Steve'em jest niezwykle udane, wprost idealne. Czy uda jej się

wejść w tę rolę?

Na szczęście wesołe miasteczko zaczęło dobrze prosperować dzięki

pokaźnym zastrzykom gotówki. W tej dziedzinie Steve wywiązywał się z

obietnicy. Współpracowała ściśle z ojcem, budując stabilne fundamenty firmy.

Zajęła się zbieraniem danych potrzebnych do opracowania własnego

biznesplanu, nie dzieląc się jednak tym z mężem. Chciała pokazać mu już

RS

background image

66

gotowy projekt, ale bała się ośmieszyć. Oby Steve jej nie wykpił, bo włożyła w

tę pracę sporo wysiłku.

Przestraszył ją dzwonek telefonu. Zamknęła szybko katalog z ofertami

lokali użytkowych do wynajęcia i podniosła słuchawkę. Usłyszała głos Steve'a.

– Nie zapomnij, że o drugiej mamy samolot do Melbourne. Bądź gotowa

o dwunastej. – Szorstka instrukcja nie poprawiła jej nastroju. Amber obudziła

się rano przygnębiona, zapewne z powodu coraz częstszych ponurych refleksji

na temat ich małżeństwa. Ciążyło jej wieczne dostosowywanie się do

oczekiwań męża, nie przywykła też do wysłuchiwania rozkazów.

– Mam swoje plany. Mówiłeś, że spotkamy się później.

– To je zmień. – Przeklął pod nosem, szeleszcząc papierami, jakby chciał

podkreślić, że nie ma dla niej czasu.

Opanowała pokusę, by po prostu odłożyć słuchawkę.

– A co, jeśli nie mogę ich zmienić? – Miała umówione spotkanie z

agentem w sprawie wynajmu lokalu. Wreszcie spełni marzenie o własnym

sklepie z olejkami do aromaterapii. Tym razem się uda.

Na chwilę zapanowała pełna napięcia cisza, wreszcie Steve oznajmił:

– Musisz być gotowa na dwunastą. Nie mogę dłużej rozmawiać.

Rozłączył się, nim zdążyła odpowiedzieć. Miała dziką ochotę rzucić

słuchawką o ścianę. Zamiast tego zadzwoniła do agenta i poprosiła o

przesunięcie spotkania na wcześniejszą godzinę.

Steve zwykle rozkwitał, działając pod presją. Wytrwale dążył do

realizacji coraz ambitniejszych przedsięwzięć. Więc dlaczego nowa filia, którą

otworzył w Brisbane, nie sprawiała mu satysfakcji? Klienci dobijali się do

drzwi, zatrudnił najlepszych prawników, wynajął biuro za niewielkie

pieniądze. I to wszystko zrobił w ciągu dwóch tygodni. A jednak odczuwał

niepokój. Zapewne z powodu oddalenia od domu.

RS

background image

67

Potrząsnął głową, chcąc odegnać myśli o Amber; o ich pełnych

namiętności nocach i jej potarganych rano włosach. Najchętniej spędzałby z

nią cały dzień. Nie lubił tego momentu, kiedy musiał wyjść do pracy. Chyba

rzuciła na niego urok.

Nie wtrącał się w jej sprawy, ona z kolei szanowała jego potrzebę

samotności, co bardzo mu się podobało. Tylko dlaczego miał poczucie

zagubienia, gdy zbyt długo jej nie widział? I dlaczego coraz częściej patrzyła

na niego tak, jakby ją krzywdził?

Powiedział jej na samym początku, że nie zamierza się angażować

uczuciowo. Dlaczego zatem zachowywała się, jakby oczekiwała od niego

znacznie więcej i była rozczarowana?

Im prędzej doczekają się dziecka, które zaabsorbuje Amber, tym lepiej.

Dziecko spowoduje, że Amber odwróci uwagę od niego, a on uzyska pewność,

że spadek po babci, całkiem pokaźny, nie wpadnie w chciwe ręce matki.

Nie mógł się skupić na pracy, dlatego schował dokumenty i powiedział

recepcjonistce, że dzisiaj wychodzi wcześniej. Zamierzał tego dnia złożyć

wizytę babci, przedstawić Amber matce, a wieczorem wrócić do Brisbane. Nie

chciał narażać Amber na dłuższe przesłuchanie ze strony matki. Jeżeli Amber

przetrwa tę wizytę, wykaże się wyjątkowym hartem ducha. Uśmiechnął się,

gdy przypomniał sobie, że Amber zasięgała w tej sprawie porady kart tarota.

Usiadł na tarasie kawiarenki i zamówił kawę, czekając na żonę. Nagle

spostrzegł we wnętrzu znajomą postać. Znajome blond włosy, ale też czerwona

bluzka, w której nigdy dotąd jej nie widział. Amber pochylała się w stronę

młodego mężczyzny w garniturze i rozmawiała z nim wesoło. Co gorsza, strój

podkreślał jej zgrabną figurę. Steve doszedł do wniosku, że jego żona jest

ubrana zbyt wyzywająco...

RS

background image

68

Miał ochotę podejść do nich i stłuc tego gościa na kwaśne jabłko.

Zamiast tego wypił kilka łyków kawy i zamówił whisky. Patrzył osłupiały na

flirtującą Amber, która jakby odżyła w towarzystwie tego mężczyzny. Dawała

mu przy tym jakieś dokumenty.

Steve'a ogarnęła wściekłość. Nie pozwoli, żeby robiła z niego durnia. To

takie miała „plany"! A on, głupi, myślał, że chodziło o ojca i wesołe

miasteczko...

Z hukiem odstawił filiżankę. Widać Amber podobna była do jego matki.

Wprawdzie ich małżeństwo było układem i zgodziła się na nie w zamian za

uratowanie firmy ojca, ale po cichu żywił nadzieję, że żona obdarzy go nieco

cieplejszymi uczuciami. No cóż, pora zaakceptować fakty, nawet te niezbyt

przyjemne. Im szybciej, tym lepiej. Niestety, Amber była taka, jak jego matka,

która nie przebierała w środkach, żeby osiągnąć cel. Odkąd uświadomił sobie,

że matka go nie kocha, stracił do niej serce. Dlaczego żona miałaby być inna?

Rzucił wrogie spojrzenie w kierunku Amber, odwrócił się i powoli

uspokoił.

Amber nie umiała ukryć radości. Spotkanie z agentem udało się lepiej,

niż mogła oczekiwać. Gdy powiedziała mu, że nie ma czasu na obejrzenie

lokalu, zaproponował spotkanie w kawiarni i dostarczenie planów. Była pod

wrażeniem jego profesjonalizmu. Wprawdzie nie było już czasu, by Steve

przyjrzał się planom, ale wystarczyło, że pomoże jej od strony prawnej.

Poderwała się radośnie, gdy Steve wszedł do środka, jak zwykle uroczy i

pociągający.

– Cześć. Jak miło cię widzieć – powiedziała uradowana. Steve cisnął

aktówkę na siedzenie i obrzucił Amber lodowatym spojrzeniem, wprawiając ją

w osłupienie.

– Niezła gadka – warknął.

RS

background image

69

Uśmiechnęła się zdezorientowana, ale nie zraziła się. Czasami po

powrocie z pracy bywał bardzo zrzędliwy.

– Zawsze się cieszę, gdy cię widzę. Mamy wiele do omówienia.

– Nie wątpię – odburknął.

Ku jej zdumieniu podszedł do kontuaru i zamówił szklankę whisky.

Dotychczas wypijał jedynie mały kieliszek wina przed snem, teraz jednak,

mimo wczesnej pory, opróżnił szklankę trzema dużymi łykami...

– Czy wszystko w porządku?

Spojrzał na pustą szklankę a następnie na Amber. Wyraz jego oczu

naprawdę ją przestraszył.

– To ty mi powiedz, czy wszystko w porządku.

– Nie wiem, o czym mówisz. – Chłód w oczach Steve'a zamroziłby nawet

wulkan.

– Dobrze wiesz. – Ściskał w dłoni szklankę, jakby chciał ją zgnieść. –

Powiedz mi o swoich planach!

Westchnęła z ulgą. A więc złościł się, bo zbyt długo trzymała wszystko w

tajemnicy. – A skąd o nich wiesz? Roześmiał się z goryczą.

– Łatwo się zorientować, gdy afiszujesz się z nimi publicznie. A twój

strój i makijaż mają z pewnością zrobić wrażenie na mężu. – Jego gorycz

ustąpiła miejsca ironii. Nagle uświadomił sobie, że reaguje w tej chwili jak

prawdziwy zazdrośnik.

Amber wściekła się nie na żarty. Nie miał do niej zaufania. I pewnie źle o

niej myślał, oczywiście z wyjątkiem chwil spędzanych razem w sypialni...

Uniosła dumnie głowę i spojrzała na niego.

– Właśnie zamierzałam ci powiedzieć o wyniku mego spotkania z

agentem w sprawie wynajmu lokalu na sklep. I dlatego tak się ubrałam. No, ale

dziękuję ci za zaufanie.

RS

background image

70

Pobladł, wyprostował ramiona i ostrożnie postawił szklankę na

kontuarze.

– Jakiego sklepu?

– Mojego, z olejkami do aromaterapii. Przygotowałam szczegółowy

biznesplan i chciałabym, żebyś go sprawdził. –Nie dodała „ty kretynie", choć

miała ochotę. Brak zaufania dotknął ją bardziej, niż się spodziewała.

– Chcesz zrobić interes na śmierdzących olejkach? – już nie mógł być

bardziej sceptyczny, nawet gdyby próbował.

– Nie powinieneś tak mówić. – Odwróciła się i odeszła, żeby nie

zobaczył łez napływających jej do oczu. Nie dość, że oskarżał ją o zdradę i

oszustwo, to jeszcze wyśmiewał jej marzenia. Nigdy mu tego nie wybaczy.

Słyszała jego kroki na lśniącej, wypolerowanej posadzce. Podszedł

bardzo blisko.

– Porozmawiajmy o tym. – Położył jej rękę na ramieniu i próbował ją

odwrócić ku sobie.

– Zostaw mnie. – Wyrwała się i pobiegła do schodów.

Na szczęście nie poszedł za nią, chociaż w głębi ducha chciała, by ją

przeprosił, a następnie wziął w ramiona, pocałował i podtrzymał na duchu.

Zamiast tego, usłyszała zwyczajową komendę:

– Nie zapomnij, że za piętnaście minut jedziemy na lotnisko! – Patrzył na

nią srogo, ale czuł się jak idiota. Przez wiele lat praktyki postępował z finezją

dzikusa: wiele żądał, nie dając nic w zamian. I jak dotąd było mu z tym dobrze.

Do licha, przecież ją zranił. Widział łzy w jej oczach, gdy od niego odchodziła.

Czuł się winien. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko tyle, że okoliczności

wskazywały na jej potajemne spotkanie z innym mężczyzną. No i co z tego?

Nie powinien być zazdrosny.

RS

background image

71

Dlaczego jej nie ufał? Hm, był łatwowierny tylko jako dziecko. Ufał

pustym obietnicom matki i doznał zawodu, gdy nie puściła go na pierwszy

mecz piłkarski czy pierwsze regaty wioślarskie. Postanowił wtedy, że już nigdy

nikomu bezkrytycznie nie zaufa, a zwłaszcza żadnej kobiecie. Miał zresztą

wzorzec takiego postępowania. Jego babcia, którą bezgranicznie kochał, też

nikomu nie ufała, nawet jedynemu wnukowi.

Gdyby

było

inaczej,

zapisałaby

spadek

Steve'owi,

zamiast

nieistniejącemu prawnukowi. Żartowała często, że wolałaby, żeby Steve raczej

zarządzał majątkiem spadkowym niż z niego korzystał. Jednak tak naprawdę

obawiała się, że Steve nie znajdzie dość siły i odwagi, by przeciwstawić się

matce w sprawach finansowych.

Po prostu nauczył się mieć twarde serce i panować nad uczuciami. Tak

było bezpieczniej i łatwiej.

A teraz zranił jedyną osobę, która mogła zmienić jego nastawienie do

świata. Kobietę, dzięki której uczył się znowu ufać. I kochać...

Głupi Rockwell... Tenże głupi Rockwell wlókł się teraz po schodach i

miał nadzieję, że uda mu się naprawić zniszczenie, jakiego dokonał. Zranił

boleśnie Amber, choć była ostatnią osobą na ziemi, która na to zasługiwała.

Amber przyjęła jego przeprosiny, gdyż wiedziała, jak dużo muszą go

kosztować. Niestety, nie pochwalił pomysłu ze sklepem, jej wielkiego

wieloletniego marzenia, które dopiero teraz miała szansę zrealizować. I nawet

nie chodziło o to, że tak powiedział. Po prostu wyczuła jego brak entuzjazmu.

Zamiast zainteresować się szczegółami i zaoferować pomoc, wyśmiał jej plan,

zanim zdążyła pochwalić się efektami ciężkiej pracy. Zostawił ją w prze-

konaniu, że ten pomysł jest zły. I to było najgorsze. Cóż, będzie sama

realizować swoje marzenie, ostatecznie jest do tego przyzwyczajona.

RS

background image

72

– Jesteśmy na miejscu – powiedział Steve, gdy taksówka zatrzymała się

przed imponującą bramą z kutego żelaza.

Amber wyciągnęła szyję, by przyjrzeć się domowi, w którym jej mąż

spędził dzieciństwo. Jednak rezydencja państwa Rockwell ukryta była pod

wysokimi dębami i z tego miejsca nie mogła jej zobaczyć.

Była pełna obaw i zapewne w tej chwili żadne lekarstwo na świecie nie

zdołałoby uspokoić jej nerwów. Steve obiecywał, że będzie cały czas przy niej,

ale nie zmieniało to faktu, że nie należała do tego świata. Nie pasowała tutaj

jako żona nieprzyzwoicie bogatego prawnika, w dodatku udająca wielką

miłość i oddanie.

– Wszystko w porządku? – zapytał Steve. Wziął ją za rękę, gdy

wysiadała z taksówki.

Przytaknęła wdzięczna, że rozumie, co ona w tej chwili czuje.

– Pójdziemy teraz odwiedzić babcię, a potem kogoś, kto jest w gorszym

stanie. – Jego poważny ton peszył ją i napełniał obawą.

– Czy z twoją matką jest aż tak źle? – zapytała, ze strachu ściskając

mocno jego rękę.

– Znacznie gorzej – odparł – ale nie martw się. Za kilka godzin wrócimy

do domu.

Amber rozpamiętywała te słowa, gdy wchodziła do bogato zdobionego

holu rezydencji, starając się nie gapić na otoczenie. Wiedziała, że

Rockwellowie są bogaci, ale Steve nigdy nie opowiadał jej o wysokich

sufitach, z których zwisały kryształowe żyrandole, ścianach pokrytych

obrazami czy schodach, jakich nie powstydziłaby się sama Scarlett O'Hara. Nie

mówiąc już o marmurowych posadzkach, po których niemal bała się stąpać.

– Co? Nie macie tu służby? – zapytała, by jakoś rozładować napięcie i

zminimalizować stres.

RS

background image

73

Steve machnął tylko ręką. Weszli do dużego salonu wypełnionego

rzeźbionymi krzesłami i bezcennymi antykami. Prowadził ją przez labirynt

bibelotów, które musiały kosztować fortunę. To już nie był dobrobyt – to był

wręcz nieprzyzwoity luksus. Amber przekazała swoje drobne oszczędności na

pomoc dla sierot w Nepalu. Pieniądze, jakie tu włożono w umeblowanie,

wystarczyłyby na jedzenie i ubranie dla tych dzieci przez całe lata.

Przyjmując maskę obojętności, zapytała męża:

– Czy to właśnie jest twój rodzinny dom? To?

Steve zmarszczył brwi, jakby odczuł boleśnie tę złośliwość.

– Przez długi czas nim nie był. Być może nigdy.

– Nie lubisz go? – zdziwiła się, gdyż Steve rzadko wspominał o rodzinie,

a to co w końcu udawało się z niego wydobyć, brzmiało niezwykle

enigmatycznie.

Uniósł brwi.

– A ty co o nim myślisz?

Amber rozejrzała się raz jeszcze, ponownie uderzona chłodem tego

miejsca. Wyglądało ono raczej na muzeum niż na dom.

– Z pewnością nie jest to miejsce dla dzieci. –I ja tak myślę. Chodź,

przywitamy się z nią.

Pociągnął ją za rękę. Chętnie poszła za nim, opuszczając

miejsce, w którym czuła się jak w grobowcu.

Prowadził ją przez kilka korytarzy, z których każdy wyłożony był

mahoniowym drewnem, aż doszli do tylnej części rezydencji.

– To tutaj – otworzył kolejne drzwi.

Amber stanęła, zachwycona pięknem niewielkiego saloniku oświetlonego

słońcem, które wpadało przez okna sięgające od sufitu do podłogi. Wazony

pełne róż, ustawione na stołach, jeszcze bardziej rozświetlały przestrzeń, a sofa

RS

background image

74

koloru kremowego z rozrzuconymi złotymi poduszkami oraz gustowny stolik

dopełniały całości.

– Jak tu ładnie – powiedziała Amber, mając nadzieję, że harmonia

wystroju odpowiada charakterowi zamieszkującej tu osoby.

Steve uśmiechnął się w sposób, który tak lubiła, i jej obawy nagle

rozproszyły się niczym poranna mgła.

– Uwielbiam ten salon. Gdy babcia przyjechała do nas, odnowiła niektóre

pokoje. To jedyne miejsce w domu, gdzie czuję się dobrze.

– Rozumiem cię. Ja też dobrze się tu czuję.

Spojrzała na niego i zobaczyła, że nadal się uśmiecha. To wprawiło ją w

radosny nastrój.

– Nie będziesz już nigdy umawiała się z facetami za moimi plecami i

ubierała się dla nich tak atrakcyjnie?– spytał żartobliwym tonem.

Westchnęła i uniosła głowę.

– Każde miejsce ma swoją aurę. Aura tego miejsca łagodzi konflikty –

dodała pojednawczo.

Magia otoczenia, uśmiech Steve'a oraz uczucia, jakie do niego żywiła,

sprawiły, że zapomniała o ich dzisiejszej sprzeczce.

– Steven, czy to ty? – dobiegł ich słaby głos.

– Tak, babciu, to ja. Chcę ci kogoś przedstawić. – Spojrzał na Amber, a

gdy dotknął palcami jej policzka, jego oczy raptownie pociemniały. – Nic się

nie bój, to dobra kobieta – dodał szeptem.

Amber przełknęła ślinę, starając się uspokoić szybko bijące serce i zebrać

odwagę przed spotkaniem. Weszła za nim do sypialni, stanowiącej prawie

lustrzane odbicie salonu. Długie zasłony były całkowicie odsunięte, a

współgrająca kolorystycznie narzuta przykrywała wielkie łoże z baldachimem.

RS

background image

75

Leżała w nim drobna, krucha kobieta o potarganych, siwych włosach. Gdy

weszli, podniosła się i usiadła, a następnie przyjrzała się Amber uważnie.

– Ty musisz być Amber. Podejdź tu bliżej, moje dziecko, niech ci się

wreszcie przyjrzę.

Amber, nieco zawstydzona, wysunęła się kilka kroków do przodu.

– Miło mi panią poznać, pani St John.

Starsza dama uśmiechnęła się i uścisnęła jej rękę z zadziwiającą siła.

–I ja również się cieszę. Jak cię traktuje mój wnuk? Mów śmiało, nie bój

się.

Amber zauważyła przebiegły błysk w oczach starszej pani. Babcia

Steve'a była osłabiona chorobą, ale zachowała bystry umysł.

– Lubię życie małżeńskie i wszystkie związane z tym wyzwania –

odpowiedziała w nadziei, że wykpi się tą półprawdą.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – starsza pani podniosła lekko

głos. – O ile wiem, wasze małżeństwo zostało zawarte w pośpiechu. Czy jest

coś, o czym powinnam wiedzieć? – Popatrzyła na jej brzuch a następnie

znacząco na Steve'a.

Amber także spojrzała na Steve'a, który dyskretnie zaprzeczył ruchem

głowy.

– Nie, nie jestem w ciąży. Po prostu Steve błyskawicznie zawrócił mi w

głowie. – Miała nadzieję, że ta odpowiedź usatysfakcjonuje babcię.

Przynajmniej to drugie było prawdą.

Starsza pani chrząknęła.

– Cieszę się, słysząc, że jesteś szczęśliwa. Nie czekajcie z dzieckiem zbyt

długo. Nie będę przecież wiecznie żyła, prawda?

Rozmowa zaczęła według Steve'a zmierzać w niepożądanym kierunku.

Postąpił krok do przodu, zdecydowany przejąć inicjatywę.

RS

background image

76

– Wystarczy już, babciu, powiedz lepiej, jak twoje zdrowie. – Pochylił się

i ucałował ją. Wyglądał przy niej jak olbrzym.

– Czuję się tak, jak można było się spodziewać. Nowotwór wykańcza

mnie szybciej niż twoja matka – uśmiechnęła się szeroko, a jej mizerna i

pokryta zmarszczkami twarz rozpromieniła się.

Amber przełknęła łzy, przypominając sobie ostatni dzień życia swej

matki i jej ostatnie słowa: bądź, dziecko, szczęśliwa bez względu na to, co cię

spotyka.

Teraz, gdy patrzyła na męża pochylonego nad babcią, po raz setny

zastanawiała się, czy postąpiła właściwie. Wychodząc za Steve'a, poszła za

głosem serca w nadziei, że mąż kiedyś ją pokocha. Miłość bez wzajemności to

piekielne tortury...

Steve wstał i wziął ją za rękę,

– Musimy iść. Babcia jest już zmęczona. Starsza pani uśmiechnęła się do

niej.

– Jesteś piękna jak marzenie, a Steve to prawdziwy szczęściarz. Opiekuj

się moim wnukiem.

Pod wpływem impulsu Amber schyliła się i pocałowała ją w bladziutki

policzek.

– Było mi bardzo miło panią poznać. Proszę dbać o swoje zdrowie. –

Może te słowa nie były zbyt zręczne, ale pochodziły prosto z serca.

Amber wiedziała, że pomyślnie zdała pierwszy test. Gdyby spotkanie z

teściową przebiegło równie gładko... Tymczasem Steve uściskał babcię.

– W przyszłym tygodniu znów będę w Melbourne, zatem do zobaczenia.

Starsza pani pomachała im na pożegnanie i uroniła łezkę, gdy zamykali

za sobą drzwi.

RS

background image

77

–Jest niesamowita – powiedziała szeptem Amber, z przejęciem ściskając

rękę Steve'a. Rzadko dotykali się poza sypialnią. Chyba już najwyższy czas, by

coś zmienić w tej kwestii.

Wiedziała, że Steve pod maską chłodu skrywa wielką pasję. Należało

tylko sprawić, by zechciał ją uwolnić. Zrozumiała, że w takim domu jak ten

trudno było okazywać uczucia. Przecież nie okazuje się emocji w muzeum czy

w mauzoleum. Na szczęście wiedziała, jak to zmienić.

– Jest wspaniała, to prawda. Chciałbym, cholera, coś dla niej zrobić. –

Zmarszczył z namysłem brwi.

Miała ochotę dodać mu otuchy jakimś czułym gestem. Jej serce

emanowało ciepłem i zrozumieniem.

– Po prostu trwaj przy niej. A jeśli będzie czegoś chciała, zrób to.

Steve rozejrzał się wokoło, pragnąc ukryć zmieszanie. Widziała, że od

wejścia do sypialni babci zachowywał się jakoś dziwnie. Ale właściwie było to

w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Musiał siedzieć i patrzeć, jak umiera jedyna

osoba, którą kochał. To straszne!

– Próbuję, wierz, mi, że próbuję. – Wyglądał, jakby chciał powiedzieć

coś więcej, ale zrezygnował.

Zauważyła też, jak zaczerwienił się, gdy babcia wspomniała o dziecku i

jak gwałtownie zaprzeczył, gdy pytała, czy Amber jest w ciąży. Jeszcze nie

rozmawiali o dzieciach, dlatego nie wiedział, że marzyła o pokaźnej gromadce

potomstwa. Co więcej, chciała, by w ich związku zapanowała miłość, jeszcze

zanim dzieci przyjdą na świat.

Na razie ich małżeństwo było układem, o czym przypominał jej

codziennie swoim zachowaniem. W uporządkowanym życiu Steve'a brakowało

miejsca i czasu na miłość.

– Gotowa na spotkanie z teściową?

RS

background image

78

Amber przytaknęła. To co, że czuła się tak, jakby miała za chwilę stanąć

przed plutonem egzekucyjnym? Zrobiła już gorszą rzecz: wyszła za mąż za

człowieka, którego prawie nie znała. A teraz oczekiwała, że on ją pokocha...

W porównaniu z tym spotkanie z nieznaną jej panią Rockwell będzie

całkiem łatwe.

RS

background image

79

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Amber zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, gdy samolot wreszcie

wystartował. Była skrajnie wyczerpana – tak właśnie czuła się po wieczornej

herbacie z Georgią Rockwell. Jak – osoba okładana pięściami, zastraszana,

przesłuchiwana, a następnie starannie przeżuta i wypluta. Lub jeszcze gorzej.

Od pierwszej chwili ta kobieta, ubrana jak z żurnala, przyszpiliła synową

wzrokiem. Patrzyła na nią jak na trędowatą. Oczywiście była cały czas

grzeczna i jakże wykwintna. Nienaganna fryzura, elegancki kostium, dyskretna

biżuteria, piękne szpilki. Amber czuła się jak woskowa lalka nakłuwana

tysiącem igieł. Steve powinien dostać medal za to, że w ogóle utrzymywał

kontakt z rodzicielką.

– Czy chciałabyś coś zjeść? – Oschły ton Steve'a jeszcze bardziej ją

zirytował. Miała ochotę krzyczeć i wyć. Dlaczego spotkała ją taka

niesprawiedliwość? Dlaczego została tak upokorzona? To wszystko przez

niego.

Otworzyła oczy i obrzuciła go oskarżającym spojrzeniem.

– Nie jestem głodna.

– A może napijemy się czegoś? Wygląda na to, że jeden mały drink

dobrze by ci zrobił. – Gdyby się uśmiechnął, uderzyłaby go. – Co ja znowu

przeskrobałem? – Próbował zrobić minę niewiniątka, ale jakoś kiepsko mu to

wychodziło. Nic dziwnego, skoro miał takie świdrujące spojrzenie, które

przenikało do głębi jej duszy.

– Mogłeś mnie uprzedzić. – No dobrze, uprzedził ją, ale i tak nie była

przygotowana na spotkanie kogoś pokroju pani Rockwell.

Uśmiech, który doprowadzał ją do furii, nagle zamarł.

– Uprzedzałem, tylko nie słuchałaś.

RS

background image

80

– Prawie pożarła mnie żywcem! – Zatrzęsła się na wspomnienie

niechętnego spojrzenia teściowej, która aż zzieleniała, gdy dostrzegła obrączkę

na jej palcu u nogi. Wtedy Amber miała ochotę podciągnąć bluzkę i pokazać

jeszcze kolczyk w pępku, ale porzuciła ten pomysł, kierując się poczuciem

przyzwoitości.

– Przestań się nią przejmować. Nie warto – poradził Steven. Wziął od

stewardesy dwa kieliszki z winem i podał jeden Amber. – To ci dobrze zrobi –

zapewnił.

Pociągnęła łyk białego barossa, takiego samego wina, jakie pili podczas

wycieczki jachtem. Lubiła je i mogła pić, kiedy tylko miała ochotę. Pomyślała,

że to jedna z zalet noszenia nazwiska Rockwell. Inną zaletą były podróże

lotnicze pierwszą klasą. Do tego też łatwo się przyzwyczaiła. Steve odkrył

przed nią świat luksusu, o jakim nie mogła dotąd nawet marzyć. Niestety nie

dał jej najważniejszego – swego serca.

– Steve, tak naprawdę to niewiele o sobie wiemy, nie sądzisz? –

Zauważyła, jak skulił się nagle i opuścił kąciki ust.

– A co tu jest do poznawania – odburknął i odwrócił się do niej.

– Na przykład nie znam twoich poglądów na temat posiadania dzieci, a

zastanawiałam się nad tym, jeszcze zanim zostałam twoją żoną.

Nim odpowiedział, dopił resztę wina.

– Chcę dziecka – powiedział z energią wisielca, a ton jego głosu

wskazywał, że wolałby pętlę na szyi niż wózek dziecięcy i pieluchy.

– Powściągnij swój entuzjazm – powiedziała złośliwie.

Wzięła tygodnik lotniczy i przerzuciła kilka kartek, usiłując ukryć

narastające rozczarowanie. Właściwie czego się spodziewała? Że skłoni

mężczyznę, który kocha jedynie pracę, do świadomego ojcostwa?

Steve delikatnie odebrał jej tygodnik.

RS

background image

81

– Nie złość się – poprosił. – Wiesz przecież, na czym polega nasze

małżeństwo, ale rzeczywiście chcę dziecka. I to im szybciej, tym lepiej.

– A to dlaczego? – zdumiała się Amber.

– A czy ty byś nie chciała? – zręcznie odbił piłeczkę, odwracając wzrok.

– Skąd o tym wiesz? – Nie rozumiała, skąd ta nagła zmiana w jego

nastawieniu. Steve od samego początku był dla niej zagadką.

– Widziałem, jak zajmujesz się dziećmi w wesołym miasteczku. Nie

mówiąc już o tym, jak zareagowałaś, gdy babcia spojrzała na twój brzuch i

zasugerowała, że jesteś w ciąży. Jeśli chcesz dziecka, to nie mam nic

przeciwko temu.

W Amber wstąpiła nadzieja.

– Wychowanie dziecka to poważna sprawa. Powinno mieć dwoje

kochających rodziców, którzy zapewnią mu opiekę i bezpieczeństwo.

– Czy myślisz, że nie potrafiłbym kochać dziecka? –Skrzyżował ręce na

piersiach i spojrzał na nią groźnie.

Przypomniała sobie rezydencję Rockwellów i westchnęła w duchu. To

był wielki dom, ale bardzo nieprzytulny, zupełnie pozbawiony ciepła. Czy

mężczyzna wychowany w takich warunkach byłby dobrym ojcem?

– Miłości nie można kupić, Steve.

– Nie? – Obrzucił ją przenikliwym spojrzeniem, jakby chciał w ten

sposób podkreślić, że on kupił sobie żonę.

Amber wpadła w furię. Z trudem powstrzymała się, by nie rozbić mu na

głowie tacy z obiadem.

– Chcesz przeliczać uczucia na pieniądze?!

– Amber, doceń to, co mamy. – Musiał chyba zauważyć jej stan ducha,

bo przez jego twarz przemknął wyraz bólu.

RS

background image

82

– Doceniam to. Ale to ty sugerujesz, że kupiłeś mnie za pieniądze, które

dałeś ojcu na uratowanie firmy przed bankructwem.

Jego czy zwęziły się i przybrały granatowy kolor.

– A ty uskarżasz się na...

Miała ochotę krzyczeć, ale zamiast tego wycedziła przez zaciśnięte zęby:

– Nie kupiłeś mnie, bo ja nie jestem na sprzedaż. Nie znoszę być

kontrolowana. Nie cierpię, gdy ktoś mówi mi, co mam robić. A najbardziej nie

lubię, jak udajesz świętoszka, człowieka bez skazy i wmawiasz mi, że

pragniesz dziecka, chociaż nasze małżeństwo to farsa.

Popatrzył na nią, jakby zobaczył zjawę.

– Skończyłaś?

Jak on to zrobił? Nagle jego twarz zaczęła emanować chłodem, usta miał

zaciśnięte w wąską linię, a lekko uniesione brwi nadawały jego twarzy wyraz

błazna. Jak ona mogła zakochać się w takim facecie?

Nic nie odpowiedziała, po prostu odwróciła się i zaczęła wyglądać przez

okno. Miała nadzieję, że Steve zrozumie i zostawi ją w spokoju.

– To jeszcze nie koniec, najdroższa. A przynajmniej nie na długo.

Zmarszczyła brwi, gdy pochylił się ku niej. Jego głos brzmiał

uwodzicielsko.

– Kto wie, może jeszcze dziś wieczorem postaramy się o dziecko? –

szepnął.

Jej zły nastrój natychmiast prysnął. Na myśl o upojnej nocy ze Steve'em,

przeniknął ją gorący dreszcz. Oczywiście musiała zachować twarz, więc

szybko wzięła się w garść i nadal wytrwale go ignorowała.

Steve pogodził się z sytuacją. Wyciągnął się w fotelu i zamknął oczy.

Amber również zamknęła oczy i oddała się medytacji, ale tym razem nie

udało jej się odzyskać spokoju ducha.

background image

83

A co gorsza, nie mogła przestać myśleć o tym, jak też wyglądałoby ich

dziecko...

Pomimo późnego powrotu do domu, następnego dnia Steve wyszedł do

biura wcześniej niż zwykle. Musiał oddalić się jak najszybciej od Amber, gdyż

jej zniewalający urok nie pozwalał mu zebrać myśli. Jej obecność była

niezwykle przyjemna i nawet po wyjściu z domu pamiętał dotyk jej nagiego

ciała i smak ust, ale przecież musiał pracować, musiał być chłodny,

obiektywny, beznamiętny i skuteczny, bo tego wymagała jego profesja.

Pomimo ostrej kłótni w samolocie, Amber przyjęła go w sypialni z

otwartymi ramionami. A ściślej rzecz ujmując – pod prysznicem.

Boże, co za kobieta. Ich małżeństwo z rozsądku stało się teraz związkiem

opartym na wspaniałym seksie. Pragnął tylko żony, nie interesowały go inne

kobiety. To go martwiło i zarazem napawało lękiem. Amber nie powinna się

domyślić, jak bardzo się od niej uzależnił. Jeśli wyczuje, że ma nad nim

władzę, spróbuje to wykorzystać, tak jak jego matka.

Ledwo wszedł do gabinetu, zadzwonił telefon.

– Tak, Chelsea? – rzucił do słuchawki.

– Dzwoni pańska matka.

Zmarszczył czoło.

– Proszę łączyć – powiedział niechętnie.

– Steven, kochanie, jak to miło, że do mnie wpadłeś.

Steve stłumił westchnienie.

– Już od dawna planowaliśmy z Amber tę wizytę, mamo.

– Ach tak... Amber – zrobiła dłuższą pauzę, a Steve wiedział, że za

chwilę przystąpi do ataku. – Wygląda jak... Cyganka.

– Właśnie to mi się w niej podoba najbardziej.

– No tak, rozumiem, bo poza tym jest dość pospolita.

RS

background image

84

– Mamo, mówisz o mojej żonie! – Złamał ołówek, jak zawsze, gdy

rozmawiał z matką przez telefon.

– Steven! Jak możesz?! Po tym, jak poznałam cię z tyloma atrakcyjnymi

kobietami? A co się dzieje z Brianną?

Steve skrzywił się szpetnie. Szczęście, że nikt z klientów nie widział go

w tej chwili. Matka zawsze prowokowała go, a on uciekał w dziecięce

zachowania i pozwalał sobą manipulować.

– Nie mam teraz czasu na rozmowę. Czy jest jakiś powód, dla którego

dzwonisz, czy tylko chciałaś powiedzieć kilka paskudnych rzeczy o mojej

żonie?

Chrząknęła znacząco.

– W przyszłym miesiącu przyjeżdżam do Brisbane na pokaz mody.

Myślałam, że może chciałbyś o tym wiedzieć. Zgadłam?

No świetnie, z pewnością będzie musiał jej towarzyszyć. Diabli nadali...

– Oczywiście, mamo. Czy coś jeszcze?

– Babcia poczuła się znacznie lepiej po twojej wizycie. Być może

powinieneś przyjeżdżać częściej.

Hm, zatem zaproszenie nie obejmowało Amber. Coś takiego... Poczuł,

jak zalewa go fala złości. Nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że Ethel St John

dochowała się takiej córki.

– Postaramy się przyjechać do Melbourne, gdy Amber zakończy

przygotowania do otwarcia sklepu. Na razie jest to niemożliwe. – Gdy już

kończył zdanie, zorientował się, że powinien podać inną wymówkę. Widać był

bardziej zmęczony, niż sądził.

– Twoja żona otwiera firmę? – spytała z taką pogardą, jakby Amber

zaczynała pracę striptizerki.

RS

background image

85

– Tak, otwiera sklep. A teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym wrócić do

pracy.

– Sklep? – Steve odsunął słuchawkę od ucha, spodziewając się krzyku. –

Nie dość, że ty parasz się czymś tak pospolitym i przyziemnym jak prawo, to

jeszcze chcesz zrobić z żony sklepową? Czy ty zwariowałeś?

Steve uśmiechnął się rozbawiony. Gdyby jeszcze dodał, co to za sklep,

matka potrzebowałaby tygodnia, a może i miesiąca w jakimś modnym

uzdrowisku, żeby dojść do siebie. Niezły pomysł, bo wtedy nie przyjechałaby

do Brisbane...

– Steven, czy ty mnie słuchasz? – Jej głos przeszedł w ryk.

– Do widzenia, mamo. – Odłożył słuchawkę, nie czekając na odpowiedź i

zastanowił się, czy nie zorganizować jakiejś konferencji w Sydney podczas

pobytu matki w Brisbane.

Rozweselony tą myślą, pochylił się nad dokumentami, wracając do

przerwanej pracy.

Amber wyrzuciła pigułki antykoncepcyjne po dwóch tygodniach od

powrotu z Brisbane. Ku jej zdumieniu Steve ostatnio bardzo się zmienił. I to w

sposób, o jakim marzyła. Stał się bardziej czuły, także poza sypialnią, zaczął

rozmawiać z nią o swojej pracy i wspierać jej plany biznesowe. Dzięki jego

pomocy mogła zainaugurować działalność sklepu już w nadchodzącym

tygodniu. Ostatnio też coraz częściej marzyła o posiadaniu dziecka.

Gdy Steve wymógł na niej, by odstawiła pigułki, poczuła się jak w

siódmym niebie. Co prawda maż nigdy nie powiedział, co do niej czuje, ale

teraz otaczał ją troskliwą opieką i był wyjątkowo miły. Co go tak odmieniło? A

może po prostu bardzo pragnął dziecka, tak jak ona.

RS

background image

86

Uśmiechnęła się szeroko, ustawiając kryształy na ladzie sklepowej. Jak to

cudownie, że wszystko wreszcie się ułożyło. Czym sobie zasłużyła na ten dar

losu?

Sklep był doskonale zaopatrzony. Było w nim wiele towarów, począwszy

od lampek olejowych, czystych esencji olejkowych i świec, aż po książki z

dziedziny ezoteryki i poradniki. Sprowadziła również biżuterię leczniczą i

jedwabne poduszeczki, wytwarzane ręcznie przez pracowite Hinduski.

Rozglądała się dokoła, wciąż oszołomiona. Jej marzenie stało się

rzeczywistością i to dzięki jednemu mężczyźnie.

Jak na zawołanie otworzyły się drzwi i do sklepu wszedł Steve, lustrując

wszystko wokół okiem wprawnego biznesmena.

– Jak się czuje moja ukochana wróżka? – Nie czekając na odpowiedź,

żarliwie ją ucałował.

Położyła ręce na jego torsie, wyczuwając twardość mięśni pod cienką

tkaniną koszuli.

– Już mówiłam, że wróżyłam tylko raz. Tobie.

– A wyglądasz na profesjonalistkę. Wszystko, co mi wtedy powiedziałaś,

bardzo mnie podnieciło. – Pochylił się ku niej. – Ale czy na pewno nie jesteś

czarownicą?

Przytuliła się do niego, ciesząc się tą chwilą intymności.

– Przykro mi, jeśli cię rozczarowałam. Nie latam na miotle, jeżdżę

samochodem.

Przesunął ręce po jej plecach w dół, aż do talii.

– Absolutnie nic, co jest związane z tobą, nie może mnie rozczarować.

– No i co o tym myślisz? – wskazała ręką na półki pełne towarów.

Patrzył na nią tak pożądliwie, że tętno Amber wyraźnie przyspieszyło.

– Niewiarygodne!

RS

background image

87

– Mam na myśli wystrój sklepu.

– Ach, sklep.

Ledwo spojrzał na pełne półki, ale widziała, że jest z niej dumny.

– Pomówimy o tym później. – Sięgnął za nią i zrzucił na podłogę kilka

jedwabnych poduszek.

– Hej, nie dotykaj towaru! – Złapała go za rękę, przywierając do niego

jeszcze mocniej.

Zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję. Ta pieszczota zawsze

doprowadzała Amber do ekstazy.

– Czy w tym sklepie stosuje się zasadę: spróbuj, zanim kupisz? Bo jeśli

tak.

– Interesują cię poduszki? Są ręcznie haftowane, pochodzą z Indii. –

Opierała się, dopóki jego usta nie dotarły do zagłębienia między piersiami.

– Interesuje mnie wszystko, co sklep ma do zaoferowania, a już

szczególnie właścicielka.

Amber dostała gęsiej skórki.

– A co, jeśli ona nie jest na sprzedaż? – Westchnęła, gdy palce Steve'a,

rozpinając sukienkę, musnęły piersi.

– To żaden problem. Wiem, jak postępować z bezcennymi rzeczami.

– Tylne drzwi – wymamrotała między pocałunkami.

– Zamknięte, odpręż się, kochanie.

I odprężyła się, lekko przestraszona gwałtownością męża. Nigdy nie

kochała się na podłodze, wśród jedwabnych poduszek. Było w tym coś

dzikiego, a zarazem bardzo naturalnego. Ledwie mogła mówić, gdy leżeli

potem zmęczeni w uścisku swych ramion.

– Jestem z ciebie bardzo dumny – wyszeptał, całując ją w kąciki ust.

Przytuliła się do jego boku, rozkoszując się ciepłem ciała ukochanego.

RS

background image

88

I chociaż nie czuła się gorsza od męża, chciała, żeby był z niej dumny,

chciała mu we wszystkim dorównać.

Jednak teraz powinna powiedzieć mu o czymś, co przypieczętuje ich

małżeństwo.

– Steve, musisz o czymś wiedzieć. – Dotknęła mięśni na jego plecach,

czując pod palcami przyjemną twardość.

– Pozwól, niech zgadnę. Chodzi o interesy.

– Nie.

Kreślił palcem kółka na jej brzuchu, a to mogło zaniepokoić jej kochane

maleństwo...

– Nie – szepnęła, gdy przesunął palec niżej.

– Potrzebujesz więcej takich pieszczot... – zaczął pieścić jej łono.

– Boże... Taak – westchnęła. Może powiedzieć mu później. Dużo

później.

Amber starła kurze, a potem umieściła na drzwiach tabliczkę z napisem

„Otwarte" i zajęła swoje miejsce za kontuarem. Targały nią wątpliwości. Co

będzie, jeśli nikt nie przyjdzie? A może ludzie ją wyśmieją? A może sklep jest

za bardzo dziwaczny?

Gdy usłyszała dźwięk gongu, uśmiechnęła się promienna, chętna powitać

pierwszego klienta.

– Cześć, Amber.

Poczuła ukłucie w sercu, gdy zobaczyła, kto przyszedł.

– Jak miło znów panią widzieć, pani Rockwell. – Powstrzymała się przed

złapaniem jej za gardło i uduszeniem. – Co sprowadza panią do Brisbane?

Usta teściowej wygięły się w kiepskiej imitacji uśmiechu.

– To Steve nie powiedział, że przyjeżdżamy?

RS

background image

89

– My? – zdziwiła się Amber. Rozejrzała się, czy teściowa nie przyjechała

z niewidzialną siekierą. A może, wzorem królowych, mówiła o sobie w liczbie

mnogiej?

Jakby na sygnał, drzwi ponownie się uchyliły i do sklepu weszła Cindy

Crawford. Lub przynajmniej osoba do niej podobna. Tak oceniła ją Amber,

widząc niezwykle przystojną i elegancką brunetkę, która stanęła po prawicy

pani Rockwell.

– To jest Brianna. Myślę, że panie powinny się poznać, gdyż mają ze

sobą wiele wspólnego.

Uśmieszek na jej wypielęgnowanej twarzy sprawił, że Amber aż

zaświerzbiała ręka. Powstrzymując się przed zapytaniem, co też ona ma

właściwie wspólnego z tą nabzdyczoną pięknością, powiedziała:

– Miło mi cię poznać, Brianno.

Brunetka obrzuciła Amber spojrzeniem od stóp do głów i spytała:

– To ty jesteś żoną Steve'a?

Nie trzeba było Einsteina, aby zorientować się, że Brianna wstąpiła do

klubu teściowej i zamierza poużywać sobie na Amber!

Amber usiłowała się uśmiechnąć, ale tak naprawdę miała. ochotę

wrzeszczeć co sił w płucach.

– Tak, i jesteśmy z sobą szczęśliwi. – Czemu w ogóle cacka się z tą

wyfiokowaną pannicą? Po co opowiada jej o swoim pożyciu małżeńskim?

Brunetka zmarszczyła nieco perkaty nos.

– Masz szczęście. Mnie wciąż brakuje Steve'a. Ja też przeżyłam z nim

wiele szczęśliwych chwil.

Amber zacisnęła dłonie na ladzie, by nie wydrapać dziewczynie oczu. Na

szczęście włączyła się teściowa.

RS

background image

90

– Masz ładny sklep – stwierdziła wspaniałomyślnie, ale zaraz dodała: –

Myślę, że w ten sposób rekompensujesz sobie duchową nieobecność Steve'a. –

Uśmiechnęła się do Brianny. – Szkoda, że nie będziesz z nami wieczorem.

Zapowiada się bardzo interesująca impreza.

Po czym skinęła na Briannę i otworzyła drzwi. Wyszły z dumnie

uniesionymi głowami, zostawiając Amber w bardzo podłym stanie ducha. To

spotkanie z dwoma jędzami wyprowadziło ją z równowagi, zwłaszcza że nie

wiedziała, co miały na myśli, mówiąc o dzisiejszym wieczorze.

– Dziś wieczór? O co im chodziło? – zastanawiała się głośno.

Steve wymówił się od udziału w uroczystym obiedzie z okazji otwarcia

sklepu. Podobno miał jakieś ważne spotkanie w interesach. Zgodziła się pod

warunkiem, że będą świętować w sypialni, gdy wróci do domu. Chciała przy

tym powiedzieć mu coś, co na pewno go ucieszy.

A teraz zrozumiała, że ją oszukał. Kiedyś zrobił jej awanturę z powodu

spotkania z agentem, wiele mówił o uczciwości małżeńskiej. Szkoda, że sam

nie przestrzegał głoszonych przez siebie zasad. Zatem dziś wieczorem miał się

spotkać z byłą dziewczyną i matką, która jak widać, gotowa była na wszystko,

by zniszczyć ich małżeństwo. No świetnie, świetnie.

Tu nie mogła pomóc żadna joga, karty ani medytacja. Amber podjęła

szybką decyzję. Dziś wieczorem dołączy do towarzystwa, bez względu na

reakcję Steve'a, teściowej i Brianny.

RS

background image

91

ROZDZIAŁ ÓSMY

Steve nie znosił oszukiwać Amber. Był już blisko powiedzenia jej

prawdy o obietnicy, jaką złożył babci, ale jednak się powstrzymał. Gdyby

powiedział, że dziecko jest mu potrzebne, aby dostać spadek, Amber zapewne

rozwiodłaby się z nim w ciągu kilku dni.

Coraz bardziej uzależniał się od niej, to już nie ulegało wątpliwości. Gdy

celowo nieco zmniejszył dzielący ich dystans, Amber zaczęła rozkwitać,

wyraźnie ucieszona okazywanym jej zainteresowaniem. Odróżniał opiekuń-

czość od miłości. Emocje, które w nim wzbudzała, wynikały ze wzajemnego

szacunku, sympatii i szaleńczej żądzy. Jednak skąd brał się ten dziwny ból

serca, ilekroć musiał opuścić Amber?

Teraz do szczęścia brakowało mu już jedynie dziecka. Myśl o maleńkiej

dziewczynce, wyglądającej jak jej śliczna matka, przyprawiała go o drżenie

serca. Obdarzyłby ją pokładami miłości i czułości. Wiedział, że jest do tego

zdolny. Żadne jego dziecko nigdy nie czułoby się niechciane, czy niekochane,

nie zamierzał powielać błędów swoich rodziców.

Poza tym potrzebował dziedzica, bo tylko w ten sposób matka zostałaby

odsunięta od dostępu do fortuny babci.

Skulił się na myśl o matce. Skłamał, mówiąc Amber, że ma wieczorem

ważne spotkanie w interesach. Tak naprawdę chciał chronić żonę przed

zjadliwością tej strasznej kobiety, która chyba tylko przez przypadek została

jego matką. Wiedział, że skrzętnie wykorzystałaby każdą chwilę, by pognębić

jego żonę.

Zadzwonił telefon.

– Pana matka jest na drugiej linii, panie Rockwell.

RS

background image

92

Steve westchnął zrezygnowany. Nie powinien nigdy o niej myśleć.

Materializowała się, ilekroć to robił.

– Połącz mnie, Chelsea, i możesz iść do domu.

– Dziękuję, panie Rockwell. Zesztywniał, słysząc słodziutki głosik matki.

– Steven, co ty jeszcze robisz w biurze? Nie jesteś gotowy?

Spojrzał na zegarek, obliczając, czy zdąży po drodze wypić jedno piwo

na wzmocnienie. Gdy przypomniał sobie, jak wyglądają paznokcie matki,

doszedł do wniosku, że jedno piwo nie wystarczy, by przetrwać wieczór w jej

towarzystwie.

– Będę o siódmej, mamo. Czy coś się stało?

– Skądże. Po prostu mam dla ciebie niespodziankę. Zmarszczył brwi,

podpisując ostatni już dziś dokument.

– Wiesz, że nie lubię niespodzianek.

– Zaufaj mi, Steven. Z pewnością ci się spodoba.

Zaufać matce? To byłoby szaleństwo. Już od dawna jej nie wierzył.

– Do zobaczenia o siódmej. I nie planuj żadnej kolacji. Zaraz po pokazie

wracam do żony.

– Zobaczymy – odparła. Steve odłożył słuchawkę.

Amber leżała w kąpieli bąbelkowej, rozkoszując się masażem.

Odprężona przymknęła oczy. To był długi dzień. Sklep odwiedziło wielu

ciekawskich klientów, ale byli też i tacy, którzy coś kupili. Obrót wyniósł trzy

tysiące dolarów, czyli znacznie więcej, niż się spodziewała. Jej marzenie stało

się rzeczywistością.

Przynajmniej jedno.

Jednak obraz szczęścia burzyło wspomnienie wizyty teściowej rodem z

piekła, no i Brianny. I kłamstwo Steve'a, który zadzwonił, by potwierdzić, że

wróci późno. I jeszcze miał czelność prosić, by na niego czekała!

RS

background image

93

Już ona mu pokaże. Wszystko starannie zaplanowała, począwszy od

szałowej sukni, którą kupiła, wracając do domu, a skończywszy na

przygotowaniu sobie ostrej przemowy.

Bez trudu poznała plany Steve'a. Wystarczyło zadzwonić do sekretarki i

zapytać ją o adres miejsca, w którym Steve miał podobno załatwiać interesy.

Teraz tylko musiała zrobić się na bóstwo. Jeżeli jej mąż chwilowo

pobłądził, ona sprowadzi go na właściwą drogę. I zrobi to tak, by na długo

zapamiętał dzisiejszy wieczór.

Steve rozluźnił krawat, marząc o zmianie smokingu na jedną z tych

luźnych, bawełnianych koszul, które Amber sprowadziła z Indii. Na co dzień,

bez względu na pogodę, musiał chodzić w garniturze. Teraz jednak nie miał już

czasu, by pojechać do domu i przebrać się, nie wzbudzając podejrzeń żony.

– Nareszcie jesteś, kochanie. W samą porę. – Jego matka, ubrana w

wysadzaną cekinami czarną zbroję, sunęła na zabójczych szpilkach przez

zatłoczone foyer.

– Przecież obiecałem, że będę – nie mógł ukryć rozdrażnienia. Zawsze go

irytowała, a teraz w dodatku marzył, by jak najszybciej wrócić do Amber.

– Bardzo się cieszę z naszego spotkania. Pamiętasz, jak mówiłam ci o

niespodziance? – Oczy matki błyszczały niemal równie intensywnie, jak jej

brylantowe kolczyki.

– Spokojnie, mamo. Co to takiego?

– Tam jest twoja niespodzianka – pomachała ręką w kierunku drzwi. –

Chodź tu, skarbie.

Steve patrzył, jak przypominająca manekin kobieta przeciska się przez

foyer. Ubrana była w pospolicie wyglądającą czerwoną suknię, która wcięta

głęboko w talii, maksymalnie uwypuklała silikonowy biust.

RS

background image

94

– Cześć, Steven. Dawno cię nie widziałam. – Przesunęła po jego twarzy

palcami uzbrojonymi w szpony koloru sukni.

– O... co za spotkanie. – Steve odsunął się trochę, zastanawiając się, co

on kiedyś widział w tej kobiecie.

Brianna wydęła wargi. Kolor jej ust przypominał Stevowi krew, a ona

sama kojarzyła mu się w tej chwili z nienasyconą wampirzycą.

– Nie bądź taki, Steven. Spędziliśmy ze sobą wiele miłych chwil. –

Przysunęła się, muskając go biustem.

– O, to już historia, stare dzieje. Musisz wiedzieć, że od niedawna jestem

żonaty. I to szczęśliwie.

– Tak? – wyszeptała tak zmysłowo, że Steve instynktownie się

wzdrygnął.

– Zapomnij o tym, nie jestem już tobą zainteresowany. – Odepchnął jej

rękę.

Brianna w sekundzie zmieniła się nie do poznania. Już nie była słodką i

zalotną kokietką, lecz bezwzględną i zimną jędzą.

– Twoja strata po raz drugi. Zawsze miałeś kłopot z właściwą oceną

ludzi.

Wyczuł w jej słowach jakiś ukryty sens.

– O czym ty mówisz?

Spojrzała na niego drwiąco.

– O czym? O twojej beznadziejnej żonie. – Ukłuła go ostrym

paznokciem. – Porzuciłeś mnie dla jakiejś dziwaczki z wesołego miasteczka?

Biedaku!

Steve odetchnął głęboko, żeby się uspokoić. Nie pamiętał, by ktoś go

kiedyś tak rozwścieczył. Żeby nie przyłożyć Briannie, po prostu odwrócił się i

odszedł.

RS

background image

95

Postanowił znaleźć sprawczynię tego zamieszania, bo to przecież ona

wmanewrowała go w tę nieprzyjemną sytuację. Dostrzegł ją rozmawiającą z

jednym z organizatorów. Podszedł do niej i wziął za ramię.

– Muszę z tobą porozmawiać. Teraz.

Pani Rockwell spojrzała na niego wystraszonymi oczami. Steve był blady

jak ściana i najwyraźniej wściekły.

– Chodź ze mną – powiedział. – Albo pożałujesz. Jak nie, to narobię ci

wstydu przed tymi wszystkimi ludźmi.

Jego matka miała klasę. To musiał przyznać. Zamiast załamać się lub

zalać łzami, jak zrobiłaby większość kobiet, podniosła lekko głowę, skinęła

przepraszająco rozmówcy i poszła za synem.

– Ranisz mnie, Steven – powiedziała, gdy wciągnął ją do małego pokoju,

oddzielonego od foyer purpurową draperią.

– A to dopiero początek, mamo. Po jaką cholerę sprowadziłaś tu Briannę?

I co powiedziałaś jej o Amber?

– Próbuję ci pomóc, Steven.

– To nie jest żadna pomoc! – podniósł głos, na co matka zareagowała

brzydkim grymasem.

– Nie krzycz, Steven. Rockwellowie nigdy nie krzyczą.

– To prawda, nie krzyczą. – Rozluźnił pięści i opanował się. – My,

Rockwellowie, wolimy niszczyć bez hałasu, bez emocji i bez uczuć. Obłuda to

nasze zawołanie rodowe. Tak jest zdrowiej – ironizował, nie kryjąc pogardy.

– Nie bądź śmieszny. Wyszedłeś na ludzi dzięki wychowaniu, jakie

otrzymałeś – zrobiła krótką pauzę. – Niestety nie znasz się na kobietach.

Poczuł, jak właśnie coś w nim umarło.

– To koniec. Nie chcę cię więcej widzieć ani słyszeć. Rozumiesz? Nie

mam już matki.

RS

background image

96

Amber weszła do foyer Convention Center, gdzie odbywał się pokaz

mody w chwili, gdy Brianna bezczelnie uwodziła Steve'a. Widziała, jak Steve

ją odepchnął. Chciała podejść do niego i od razu mu wybaczyć, ale on gdzieś

przepadł. Chwilę później zobaczyła, jak wchodził z matką za purpurową

draperię. Nie zamierzała podsłuchiwać, ale potem uznała, że powinna

wiedzieć, o czym rozmawiają. Podeszła więc dyskretnie do draperii,

nasłuchując uważnie.

Zajrzała za zasłonę. Widok matki tłumaczącej się przed Steve'em sprawił

jej satysfakcję.

Pani Rockwell spojrzała karcąco na syna.

– Możesz mnie potępiać, ale to nie zmienia faktów.

Steve przejechał ręką po włosach i Amber natychmiast zapragnęła ukoić

jego ból.

– Mam dosyć twojej ingerencji w moje życie. Daj mi spokój. Nie

zamierzam cię dłużej słuchać.

– Wiem, dlaczego wyciągnąłeś tę dziwaczkę z rynsztoka i ożeniłeś się z

nią – syknęła, gdy spostrzegła Amber.

– Nic nie wiesz. Wynoś się z mojego życia. – Steve znów podniósł głos.

Georgia Rockwell ponownie obrzuciła Amber jadowitym spojrzeniem.

– Jedynym powodem, dla którego ożeniłeś się z tą wywłoką, była

potrzeba spłodzenia dziedzica. Chcesz zgarnąć spadek po babci, prawda? A ta

głupia gęś dała się nabrać na czułe słówka. Albo może poleciała na twoje

pieniądze? – Popatrzyła triumfalnie na Amber.

Amber aż zatoczyła się pod ciężarem takiego oskarżenia. Steve nie

potrzebował spadkobiercy. Na początku znajomości i małżeństwa nie

wspominał w ogóle o dzieciach. Co więcej, to ona przestała brać środki

antykoncepcyjne, gdy Steve stał się bardziej czuły i przystępny. Nagle do jej

RS

background image

97

umysłu dotarły fakty, które napełniły ją przerażeniem. Przypomniała sobie, jak

Steve potrząsnął głową, gdy babcia pytała o dziecko, a potem jego prośba, by

odstawiła pigułki.

Boże, nie! To nie może być prawda. Zmienił się, bo zaczął odczuwać w

stosunku do niej coś więcej niż fizyczne pożądanie. To nie była żadna

sztuczka, żeby skłonić ją do urodzenia dziecka, dziedzica fortuny Rockwellów.

– Skąd wiesz?

Te dwa słowa wypowiedziane przez człowieka, którego kochała nad

życie, złamały ją do reszty. Instynktownie położyła dłonie na brzuchu i ruszyła

do wyjścia. Gdy była już na zewnątrz, oparła się o ścianę i usiłowała stłumić

łkanie. Chwytała głęboko powietrze, by uspokoić narastającą panikę. Bała się,

że zaszkodzi dziecku.

Muszę wracać do domu, pomyślała, zatrzymując przejeżdżającą

taksówkę. Ale jej dom nie był już w Brisbane. Chciała opuścić miasto i wrócić

do swojej przyczepy, jedynego schronienia, w którym zawsze czuła się

bezpieczna.

– Czy pani dobrze się czuje? – zapytał taksówkarz, przyglądając się jej z

niepokojem.

Potwierdziła skinieniem głowy, wiedząc, że nic już nie będzie takie, jak

dawniej.

Steve otworzył drzwi frontowe przy pomocy autopilota. W duszy czuł

głęboki ból. Tęsknił za ramionami Amber i ich kojącym wpływem, którego

potrzebował po wieczornej konfrontacji z matką. Wprawdzie od dawna

pogardzał matką, ale dopiero teraz poznał całą głębię jej zła. W jakiś sposób

dowiedziała się o jego prawdziwych motywach zawarcia małżeństwa z Amber,

a on je bezwiednie potwierdził.

RS

background image

98

– Kochanie, już wróciłem! – zawołał, dziwiąc się panującym wokół

ciemnościom. Gdy szedł po omacku zapalić światło, zahaczył nogą o jakiś

przedmiot, którego z pewnością nie powinno tu być.

Przeklinając po cichu, włączył światło. Poszukał wzrokiem przedmiotu, o

który się potknął, i zobaczył dwie duże walizki.

– Amber, co się stało? – zawołał, czując narastający niepokój.

– Jak w tym wyglądam? – rozległ się jej głos.

Spojrzał w stronę schodów. Amber schodziła powoli ze schodów, ubrana

w obcisłą, niezwykle elegancką, czarną suknię.

Prezentowała się wspaniale. W ostatnich tygodniach nieco przytyła, ale to

tylko dodawało jej uroku.

– Piękna sukienka. Na jaką to okazję?

Zignorowała go. Przeszła przez pokój ze spuszczonymi oczami.

– Odchodzę – powiedziała.

– Żeby zostać modelką? – zażartował, ale gdy Amber chwyciła walizki,

zrozumiał, że to nie zabawa. Chciał jej dotknąć, ale nie miał odwagi. Nigdy jej

nie widział w takim stanie.

– Życzę ci dużo szczęścia – powiedziała z goryczą. W końcu zwróciła się

ku niemu. Twarz miała spuchniętą, a oczy zaczerwienione. Po jej policzkach

spływały wielkie łzy.

– Co się stało, kochana? – Dotknął jej, desperacko pragnąć ukoić jej ból.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknęła i odsunęła się, unosząc ręce. – Nie

jestem żadną twoją kochaną – wyrzuciła z siebie, a z jej zazwyczaj

roześmianych oczu emanowała nienawiść. A także... pogarda.

Poczuł się, jakby ktoś wrzucił go do lodowatej wody. Nagle zrozumiał,

jak bardzo kocha Amber. Zdał sobie z tego sprawę w chwili, gdy była na skraju

załamania nerwowego.

RS

background image

99

– Nie rozumiem – szepnął.

Nigdy nikogo o nic nie prosił, ale teraz był tego bliski. Chciał, by

otworzyła się przed nim i wyznała, kto ją zranił.

– To dotyczy nas obojga. Nigdy ci tego nie wybaczę, nigdy, do końca

życia...

Jej słowa sprawiły mu ból, choć nadal nie rozumiał, co się właściwie

stało.

– Amber, co ja takiego zrobiłem? – spytał bezradnie.

Gdy potrząsnęła głową, nie przestając płakać, Steve poczuł się jak ostatni

łajdak. Jednak nadal nie wiedział, czym zawinił.

– Powiedz mi, co ja takiego zrobiłem – powtórzył.

– Nie krzycz na mnie, nie jestem dzieckiem. – Dotknęła ręką brzucha i

Steve się domyślił.

– Na miłość boską, jesteś w ciąży!

Oparł się z wrażenia o ścianę. Amber była brzemienna. Odczuł głęboką

radość. A zatem przyczyną jej dziwacznego zachowania jest lęk przed

nieznanym. Albo hormony...

– Amber, dlaczego mi nie powiedziałaś?

Spojrzała na niego, mocniej obejmując brzuch.

– Czego ci nie powiedziałam?

– Nosisz moje dziecko – uśmiechnął się niepewnie, by ją uspokoić.

Uniosła buntowniczo głowę.

– Mylisz się. To jest moje dziecko. A ty, twoja chora matka i babka

macie trzymać się od niego z daleka!

Krew odpłynęła mu z twarzy i po raz pierwszy w życiu poczuł się słaby i

bezradny. Cholera, musiała się dowiedzieć o warunku babci. Od kogo? Czyżby

od jego matki? Tak, to bardzo prawdopodobne.

RS

background image

100

Na szczęście nie wszystko jeszcze stracone. Powinien teraz wszystkiemu

zaprzeczyć i pokazać, że ją kocha.

– Nie wiem, co powiedziała ci moja matka, ale to wszystko kłamstwa.

Tak się cieszę, że jesteś w ciąży. Nie mogę się doczekać przyjścia dziecka na

świat – przerwał, widząc zgrozę w oczach Amber. – Muszę ci jeszcze coś

powiedzieć... Kocham cię.

Ku jego zdumieniu odrzuciła głowę i wybuchła histerycznym śmiechem.

– Niezłe przedstawienie. Czy ty nie masz poczucia wstydu? – Podeszła

do niego, stukając obcasami. – Takie słowa nic nie kosztują, prawda? Ale są

też niewiele warte – wystukiwała każde słowo palcem wskazującym na jego

piersi. – Miłość? Ty w ogóle nie wiesz, co to znaczy! A jeśli chodzi o dziecko,

to wiem, że jest ci potrzebne tylko po to, byś mógł przejąć spadek po babce.

Steve opadł na najbliższe krzesło, rozpaczliwie poszukując argumentu,

który rozproszyłby jej lęki.

– To nie jest tak, jak myślisz.

– Nie okłamuj mnie! – krzyknęła. – Słyszałam, jak się przyznałeś!

O Boże! Musiała być w Convention Centre; dlatego była tak elegancko

ubrana. I musiała słyszeć jego rozmowę z matką.

– Amber, proszę, nie rób tego. Wszystko ci wyjaśnię... –Zesztywniał,

widząc odrazę na jej twarzy, a w jego sercu pojawił się lęk, że mógłby ją

naprawdę stracić.

– Wyjaśniaj temu, komu na tym zależy. Bo ja mam to gdzieś! – Wzięła

walizki i ruszyła ku drzwiom.

Steve ukrył twarz w dłoniach. Chciał pobiec za Amber, ale nie wiedział,

jak ją przebłagać. Jego żona miała rację, słowa nic nie kosztują.

RS

background image

101

Musiała czuć się fatalnie – oszukana i zraniona. A Steve nie umiał

udowodnić, że naprawdę ją pokochał. Skoro nie wierzyła jego słowom,

przekona ją czynami. To postanowione.

RS

background image

102

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Amber nie mogła wrócić do wesołego miasteczka, choć bardzo o tym

marzyła. Musiała nadal prowadzić interes. Nie chciała, by Steve wykorzystał

jej zawodową klęskę jako argument w ewentualnej batalii o dziecko.

Właśnie, dziecko. Ponownie delikatnie pogłaskała brzuch. To nieważne,

że jej życie legło w gruzach. Miała teraz coś najcenniejszego. Coś, czego

zawsze pragnęła i czego nikt jej nie odbierze.

Nagle cień wątpliwości przysłonił radość. Rockwellowie byli

nieprzyzwoicie bogaci, a Steve był znakomitym prawnikiem. A jeśli

rzeczywiście zechcą odebrać jej dziecko? Nie stać jej było na kosztowną

batalię sądową, ale oni mogliby sobie na to pozwolić...

Mieli wpływowych przyjaciół, należeli do elity. A jeśli Steve zażąda

zwrotu pieniędzy zainwestowanych w sklep i pozbawi ją środków do życia? Z

czego wówczas utrzyma dziecko?

Te pytania dręczyły ją przez cały dzień, dopóki skonana nie legła w

hotelowym łóżku. Zamknęła oczy, usiłując wymazać z pamięci obraz męża.

Mówił, że ją kocha. Łajdak!

Po tygodniach czekania i nadziei powiedział wreszcie te dwa piękne

słowa, tylko że teraz nie miały już one żadnego znaczenia. Wiedziała, że

zrobiłby i powiedział wszystko, byle tylko położyć łapę na fortunie babki.

Potraktował ją instrumentalnie, tak samo zachowałby się w stosunku do

dziecka. Był zimnym, wyrachowanym draniem. Boże, gdzie ona miała oczy?

Długo jeszcze przewracała się na łóżku, zanim wreszcie zapadła w sen.

Steve musiał z kimś porozmawiać. Koniecznie. Jedyną osobą, do której

miał zaufanie, była jego babcia. Zarezerwował bilet na lot do Melbourne, jak

tylko Amber opuściła ich dom. Przeklinał siebie za głupotę, bo przecież to

RS

background image

103

przez jego nonszalancką bezmyślność opuściła go jedyna kobieta, na której mu

zależało.

Miał trochę czasu na pozbieranie myśli podczas dwugodzinnego lotu.

Usiadł w wygodnym w fotelu i zaczął rozważać całą sytuację. Babcia nie była

jedyną osobą, której mógł zaufać, bo miał jeszcze Amber. Przypomniał sobie,

jak troszczyła się o niego, jak pod jej wpływem stopniowo opuszczały go

uprzedzenia i obawy z dzieciństwa.

Gdyby tylko wcześniej zdał sobie sprawę ze swych uczuć do niej,

powiedział prawdę o warunkach dziedziczenia majątku babci i motywach

swego postępowania. Amber na pewno by go zrozumiała. Do licha, pomogłaby

osiągnąć cel, wsparłaby go. Ależ był głupcem! Miał się za intelektualistę, ale w

tym wypadku postąpił jak ostatni głupek.

Miał ochotę zrzucić całą winę na matkę, ale to byłoby chowanie głowy w

piasek. Owszem, jego matka była bezwzględną, pozbawioną wyższych uczuć

kobietą, ale to wiedział przecież od dawna. Wiedział też, czego można się po

niej spodziewać. Z Amber to zupełnie inna sprawa...

Wciąż bił się z myślami, gdy godzinę po przylocie pukał do sypialni

babci.

– Proszę wejść.

Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi, oczekując najgorszego. Ostatnio

widział babcię kilka tygodni temu i wyglądała, jakby rak już kończył swe

niszczycielskie dzieło.

– Cześć, babciu, to ja.

O dziwo, tym razem babcia, podparta poduszkami, siedziała na łóżku, a

wyraz jej twarzy był pogodny jak dawniej. Prezentowała się całkiem dobrze.

– Co tym razem przeskrobałeś, mój chłopcze?

RS

background image

104

Schylił się i ucałował pomarszczony policzek, podniesiony na duchu jej

lepszym samopoczuciem.

– Dlaczego, babciu, uważasz, że coś przeskrobałem? Podniosła

wskazujący palec.

– Być może jestem umierająca, ale nie jestem zniedołężniała. Wyglądasz,

Steven, jak kiedyś, gdy nie powiódł ci się jeden z twoich chemicznych

eksperymentów... No, a teraz usiądź i opowiedz mi wszystko.

Steve przysiadł na krawędzi łóżka.

– Najpierw, babciu, powiedz mi, jak się czujesz. Wyglądasz dużo lepiej.

Nie była to grzecznościowa formułka. Babcia miała zaokrąglone policzki,

na których gościł nawet lekki rumieniec. Babcia machnęła lekceważąco ręką.

– To zapewne codswallop. Pigułki, które poprawiają samopoczucie. Nie

leczą, ale wyglądam po nich lepiej. No, a teraz powiedz mi, co się stało.

Zdumiała go jej postawa. Akceptowała śmierć, a jednocześnie nadal

żywo interesowała się światem żywych.

– Chodzi o Amber.

– Czy ona jest w ciąży? – W jej oczach, pojawił się przebłysk nadziei.

Steve przytaknął, zastanawiając się, jak powiedzieć babci, że Amber nie

chce z nim rozmawiać i wyprowadziła się z domu.

– Dobra robota, chłopcze. Wiedziałam, że ci się uda. Mogę teraz

spokojnie umrzeć, bo zaznałam pełni szczęścia.

– Babciu, jest coś jeszcze... Zignorowała tę uwagę.

– Dobrze, że twoja matka cię urodziła, bo co by się stało z moją fortuną?

To jedyna dobra rzecz, jaką zrobiła w swym marnym życiu. Kiedy wasze

dziecko przyjdzie na świat?

– Nie wiem dokładnie.

RS

background image

105

– Co?! Nie wiesz, kiedy ma się urodzić twoje dziecko? To co z ciebie za

ojciec?! – krzyknęła wzburzona.

– Taki sam jak mąż, babciu.

Nigdy nie tęsknił do życia w małżeńskim stadle, ale gdy już zdecydował

się na ten krok, zasmakował w nim. Tak czy inaczej nie zamierzał dołączać do

klubu rozwodników.

Oczy babci zwęziły się, podobnie jak dwadzieścia lat temu, gdy podrzucił

jej do łóżka kilka dużych ślimaków.

– Zraniłeś tę miłą i ładną kobietę, prawda? I pewnie twoje małżeństwo

wisi teraz na włosku?

Steve zmieszał się.

– Coś w tym rodzaju. Nie powiedziałem Amber o klauzuli w twoim

testamencie, a ona dowiedziała się o niej od matki.

Twarz babci pobladła.

– Jak mogłeś być tak nierozsądny?

Wiedział, że zapędził się w kozi róg. Teraz jedynym wyjściem było

powiedzenie prawdy. Całej prawdy.

– Na początku nie kochałem Amber, dlatego nie byłem z nią do końca

szczery.

– To dlaczego się z nią ożeniłeś? – Babcia wyraźnie się zmartwiła i nagle

Steve doszedł do wniosku, że nie powinien jej tego mówić.

– Matka powiedziała mi, że nie będziesz już długo żyła i dlatego

chciałem ci ofiarować jedyną rzecz, której pragnęłaś, zanim... – nie mógł

wymówić tego strasznego słowa. –Lubiłem Amber, ona potrzebowała mnie, a

ja jej. W tej sytuacji małżeństwo wydawało się dobrym pomysłem.

– Potrzebowała ciebie? Co masz na myśli? – Babcia nie zamierzała

pozwolić, by zbył ją jakimiś ogólnikami.

RS

background image

106

Westchnął, wiedząc, że to co ma do powiedzenia, nie będzie przyjemne.

– Firma jej ojca była na krawędzi bankructwa. Potrzebowali pieniędzy,

które ja mogłem im dać. Poza tym wiedziałem, że Amber marzy o dzieciach.

– Kupiłeś ją?! Tak jak się kupuje konia? – Babcia spojrzała na niego z

taką pogardą, że najchętniej schowałby się do mysiej dziury. – Co ty sobie

myślałeś?

Ukrył twarz w dłoniach, głęboko zawstydzony.

– W ogóle nie myślałem.

– Steve, czy pieniądze są dla ciebie aż tak ważne?

– Do licha, babciu. Nie!

– Więc dlaczego? – Ból, który usłyszał w jej słowach, niemal go poraził.

– Chciałem, żebyś była szczęśliwa. Pragnąłem dać ci chociaż małą

cząstkę tego szczęścia, które ty mi dałaś. Gdybyś miała wnuka, wszystko

byłoby łatwiejsze. – Wskazał na stos lekarstw na stoliku i na butlę tlenową,

która stała w rogu pokoju.

Babcia położyła mu rękę na głowie, tak jak dawniej, gdy był mały.

– Kochanie, nie muszę widzieć wnuka, by wiedzieć, że będziesz dobrze i

sprawiedliwie zarządzał moim majątkiem. Zgodnie z moją wolą część

pieniędzy przeznaczysz na stworzenie ośrodka dla dzieci chorych na raka.

Zawsze byłam z ciebie dumna i nic tego nie zmieni.

Steve wziął babcię za rękę.

– Narozrabiałem, babciu, prawda?

Uścisnęła jego rękę.

– Wobec mnie jesteś w porządku, ale chyba powinieneś jak najszybciej

porozmawiać z pewną młodą damą.

– A jeśli nie zechce mnie wysłuchać?

RS

background image

107

Przecież wyśmiała go, gdy powiedział, że ją kocha. Dlaczego miałaby mu

wierzyć?

– Jeśli cię kocha, to wysłucha. Czy nie jesteś znakomitym prawnikiem?

Użyj swoich zdolności negocjacyjnych.

Ethel nie kryła dumy, gdy skończył szkołę. Nigdy nie potępiała jego

wyborów życiowych ani decyzji, że postanowił samodzielnie pracować na swe

utrzymanie. Co innego matka... Nieważne, to w tej chwili nie ma znaczenia.

Gdy odkryła, że babcia chce pozbawić ją spadku, dała synowi spokój. Dzięki

Bogu.

Być może Amber go kochała. Nie był tego pewien, ale było im dobrze w

łóżku, a poza tym chyba lubiła przebywać w jego towarzystwie. Ale czy można

to nazwać miłością? Przecież sam jej powiedział na początku, że uczucia nie

będą odgrywały w ich związku ważnej roli, bo chodzi o układ.

Babcia zachichotała.

– Lubię tę dziewczynę. No, to do roboty, Steven.

Uśmiechnął się. Zawsze robił to, co mu powiedziała.

Amber zamknęła frontowe drzwi sklepu i zasłoniła rolety. Zakończyła

kolejny, ciężki dzień pracy. Znów przyszło wielu klientów, a i obrót był spory.

Nawet jej ojciec wpadł na chwilę, tłumacząc się, że ma coś do załatwienia w

mieście, ale ona wiedziała, że przyszedł sprawdzić, jak sobie radzi. Przecież

nie znosił jeździć samochodem, a na podróż ze Złotego Wybrzeża do Brisbane

musiał poświęcić przynajmniej godzinę. Interesy załatwiał zawsze przez

Internet i telefon.

Colin Lawrence miał się świetnie dzięki sporemu zastrzykowi gotówki od

Steve'a, który tym samym uratował wesołe miasteczko. Na szczęście ojciec

dopilnował, by wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Czyżby przewidywał,

że ich małżeństwo tak szybko się zakończy?

RS

background image

108

Jeżeli tak, to okazał się mądrzejszy od niej, ale tego na razie nie mogła

mu powiedzieć.

Starała się nie okazywać bólu, a ojciec chyba niczego nie zauważył.

Życzył jej wszystkiego najlepszego, a po kupieniu małej buteleczki olejku

lawendowego, opuścił sklep.

Amber krzątała się energicznie, by nie mieć czasu na myślenie o tym, co

przyniesie jej przyszłość.

Nigdy nie chciała być samotną matką, ale los okrutnie z niej zadrwił.

Dotychczas myślała, że rozwody zdarzają się wówczas, gdy małżonkowie nie

dbają o swoje związki, nie pielęgnują ich. Cóż, rzeczywistość okazała się o

wiele bardziej skomplikowana.

Gdy poczuła spływającą po policzku łzę, wytarła ją ze złością. Ostatniej

nocy wylała tyle łez, że można by napełnić nimi ocean. Przysięgła sobie wtedy,

że już nigdy nie będzie się nad sobą rozczulać. Musi prowadzić firmę, urodzić

dziecko i zapewnić mu przyszłość. Tylko dlaczego czuła się tak podle?

Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi.

– Już zamknięte! – zawołała, jednak pukanie powtórzyło się. – Idę, idę –

powiedziała z westchnieniem.

Odchyliła żaluzje i zobaczyła mężczyznę, którego za nic w świecie nie

chciała widzieć. A co gorsza, jej serce zaczęło bić jak szalone.

– Amber, musimy porozmawiać! – krzyknął Steve rozkazującym głosem.

Opuściła żaluzje, odwróciła się i przywarła plecami do drzwi.

– Odejdź. Nie mam ci nic do powiedzenia.

– Ale ja mam ci wiele do powiedzenia. Więc otwórz drzwi. Natychmiast!

Nie znosiła, gdy ktoś ją kontrolował, oszukiwał lub jej rozkazywał. Steve

dopuścił się tych wszystkich przewinień. Zakładając ręce na piersiach,

krzyknęła:

RS

background image

109

– Daj mi spokój!

– Nie odpychaj mnie, Amber. – W jego głosie pobrzmiewała groźba.

Co tam, nie dam się zastraszyć, pomyślała. Co mógł jej teraz zrobić?

Serce już jej złamał.

– A dlaczego nie? Przecież i tak na nikim ci nie zależy. –Wiedziała, że

brzmiało to dziecinnie. Powinni chyba porozmawiać jak dwoje dorosłych

ludzi.

Zrobiło się jej żal Steve'a. Jedno spojrzenie przez żaluzje wystarczyło, by

ocenić, w jakim był stanie. Wyglądał na zabiedzonego – nieogolony, z sińcami

pod oczami, w krzywo zawiązanym krawacie. On, zawsze taki wymuskany i

elegancki...

Steve nacisnął klamkę, a gdy drzwi nie ustąpiły, zaczął nią szarpać.

– Amber, wpuść mnie! Nie możemy rozmawiać przez drzwi. – Po

krótkim namyśle dodał: – Proszę...

Otworzyła drzwi, próbując zachować spokój.

– To strata czasu – mruknęła.

Powstrzymała się, by nie przygładzić jego włosów, gdy przejechał po

nich ręką.

– Nie sądzę – odparł.

Próbowała ukryć zdziwienie, gdy zobaczyła, że nie miał również spinki

od krawata, a jego ulubione pióro zwisało z górnej kieszonki marynarki. Może

to śmieszne, ale nagle wstąpiła w nią nadzieja. Czyżby znaczyła dla Steve'a

więcej, niż chciał przyznać?

Powstrzymała go, gdy chciał przekroczyć próg.

– Zanim tu wejdziesz, ustalmy pewne zasady. Po pierwsze nie będziesz

mi rozkazywał, po drugie nie będziesz mówił mi, co mam robić i po trzecie po

rozmowie opuścisz sklep, szanując moją decyzję. Czy zrozumiałeś?

RS

background image

110

Oczy mu ściemniały, usta zacisnęły się w wąską linię, ale nie

zaprotestował.

– Zgoda. Czy mogę teraz wejść?

Kolejne zaskoczenie. Nie awanturował się i przyjął jej warunki. Musiał

być doprawdy w gorszej formie, niż początkowo myślała. No i dobrze mu tak.

Dlaczego tylko ona ma cierpieć?

Weszła za ladę, usiadła na taborecie i natychmiast poczuła się

bezpieczniej. Chociaż zdołała się opanować i jej umysł działał sprawnie, to

zdradzieckie ciało zawsze ochoczo reagowało na bliskość Steve'a.

– No? I co takiego ważnego masz mi do powiedzenia?

Steve popatrzył na półki.

– A gdzie są te wszystkie poduszki?

O, nie! Specjalnie wspomniał o poduszkach, by przypomnieć jej, jak

kochali się na podłodze. Jaki był wtedy czuły, a zarazem gwałtowny i

natarczywy.

Zamrugała szybko powiekami, by wymazać z pamięci wspomnienia,

które nie pozwalały jej się skupić.

– Nie sprzedaję używanych rzeczy w moim sklepie. Chociaż moja

obecność tutaj przeczy tej tezie...

Zdumiony Steve otworzył usta.

– Nie wykorzystywałem cię, Amber.

– Naprawdę? A jak byś to nazwał? – Przyłożyła palce do skroni, jakby

zastanawiając się nad odpowiedzią. – O tak, ożeniłeś się ze mną z miłości?

–Wiele się zmieniło. Ludzie się zmieniają, ja...

– Jestem zmuszona przerwać ci. Wielki i wspaniały Steven Rockwell się

zmienił? To nieprawdopodobne! Zawsze wykorzystywałeś ludzi, bądź dla

RS

background image

111

interesu, bądź dla zwykłej przyjemności. – Położyła ręce na ladzie. – A mnie

wykorzystywałeś dla przyjemności czy w interesach, ważniaku?

Steve zaczął chodzić po sklepie. Był zirytowany do tego stopnia, że bała

się fizycznego ataku z jego strony. Pochylił się nad ladą i zmarszczył groźnie

brwi.

– Przestań. Musimy sobie wszystko wyjaśnić.

– Zaraz, zaraz. Na razie to ty mówisz i oczekujesz, że będę cię słuchać.

Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. – Potrząsnęła głową, a w jej oczach

zalśniły łzy.

– Amber, ostrzegam cię!

Nigdy nie widziała go w takim stanie. Powinien wyglądać jak

rozwścieczony tygrys w klatce, a on tymczasem, mogłaby przysiąc, wydawał

się rozbawiony całą sytuacją.

– Biedny, mały Steve. I co teraz zrobisz? Sprawisz mi lanie? – roześmiała

się, by go rozzłościć.

– A żebyś wiedziała!

Zanim zdążyła zareagować, skoczył za kontuar i przycisnął ją do ściany.

– Puść mnie! – krzyknęła, wijąc się jak ryba w sieci.

– Czy ty nigdy nie przestaniesz walczyć, głupia kobieto? Spokojnie...

Powinna wyrzucić go ze sklepu. Powinna krzyczeć, bić go i uwolnić się z

uścisku. Albo potraktować go tak, jak podczas pierwszego spotkania, gdy siłą

przytulił ją do siebie i pocałował.

Nic z tych rzeczy. Nagle oblała ją fala gorącego pożądania i zapomniała o

walce.

– Amber, spójrz na mnie.

Ignorując jego prośbę, potrząsnęła energicznie głową. Powinna trzymać

go na dystans. Zwłaszcza teraz.

RS

background image

112

– To niczego nie załatwi – powiedziała cicho, próbując zebrać myśli.

– Czy jesteś tego pewna? – Nie dał jej szansy na odpowiedź, gdyż

przykrył jej usta swoimi i wycisnął na nich gorący pocałunek.

Spodziewała się, że będzie bardziej delikatny. Każda próba oporu

wydawała się bezsensowna, tym bardziej że jej ciało marzyło, by kochać się ze

Steve'em. Chciała zedrzeć z niego koszulę, poczuć jego naga skórę pod

palcami.

Przerwał pocałunek, wplótł palce w jej włosy i spojrzał głęboko w oczy.

– Znasz moje uczucia. Chcę tego dziecka bardziej niż czegokolwiek w

życiu. Czy możemy zacząć jeszcze raz?

Przeszył ją lęk, gdy dotknęła brzucha. Boże, o czym ona myślała?

Wtargnął tutaj, by ją uwieść i kilkoma zręcznymi słowami skłonić do rzucenia

się w jego ramiona. Nie ma mowy.

Odepchnęła go. Steve spojrzał na nią ze zdziwieniem. Wyglądał przy

tym śmiesznie i żałośnie.

– Steve, to koniec. A teraz wynoś się z mojego życia. Wydawał się

oszołomiony. Patrzył na nią jak na przybysza z kosmosu.

– A co z dzieckiem?

Powinna wiedzieć. Dbał tylko o to, by nie przepadła fortuna jego babki.

Gdyby ją przepraszał lub zapewniał o swej dozgonnej miłości, to być

może jeszcze by się wahała. Jednak zachowanie Steve'a potwierdziło jej

najgorsze podejrzenia. Traktował ją jak inkubator i nic poza tym. Czuła w

głowie ból nie do zniesienia. Musiała uciec. I to jak najszybciej.

Nagle wpadła na pomysł, jak pozbyć się człowieka, który stał teraz przed

nią, łamiąc jej serce i pozbawiając ją wszelkich złudzeń.

– Nie jestem w ciąży. – Choć nie była zbyt religijna, modliła się po cichu,

żeby nie pójść do piekła za tak wielkie i podłe kłamstwo.

RS

background image

113

Skuliła się instynktownie, spodziewając się najgorszego. W tej chwili

najchętniej zapadłaby się pod ziemię.

– Co?!

Odwróciła się, nie chcąc, by widział jej twarz.

– Pomyliłam się. Po prostu opóźnił mi się okres. Zapewne z powodu

stresu związanego z otwarciem sklepu. To wszystko.

Odwróciła się, gdy Steve wydał z siebie zduszony jęk. Była zaszokowana

trupią bladością jego twarzy.

– Mylisz się!

– W czym się mylę?

– We wszystkim – szepnął ochryple. – Mylisz się co do moich uczuć, co

do swojej roli i co do dziecka. Mylisz się!

Wzięła głęboki oddech i zebrała na odwagę, by spojrzeć mu prosto w

oczy.

– Przykro mi, że cię rozczarowałam, Steve, ale widzisz, fabryka dzieci

jest już zamknięta. Życzę ci więcej szczęścia następnym razem. A jeśli chodzi

o małżeństwo, to wyszłam za ciebie jedynie dla pieniędzy. Jeżeli myślałeś, że

jest inaczej, pomyliłeś się.

Obrzucił ją szybkim spojrzeniem, postał jeszcze przez chwilę, a potem

przygarbiony opuścił sklep. A także jej życie.

RS

background image

114

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Steve podpisał ostatni dokument przekazujący Amber pełną kontrolę nad

sklepem, włożył go do koperty i wrzucił do skrzynki pocztowej. Nie chciał

mieć żadnych powiązań z kobietą, która wtargnęła do jego życia z siłą

huraganu i opuściła je w podobny sposób, siejąc po drodze spustoszenie. Poza

tym sklep był jej dzieckiem.

Dzieckiem...

Nie myślał, że po trzech miesiącach od rozstania na myśl o dziecku

obleje się zimnym potem. Sądził, że jeśli na świecie pojawi się maleństwo,

sprawy same jakoś się ułożą. Gdy Amber rozwiała jego nadzieje, uznał

przekonywanie jej o swych uczuciach za bezcelowe. W końcu powiedziała

jasno i otwarcie, że wyszła za niego dla pieniędzy. A to bardzo bolało. Przez

jakiś czas łudził się jeszcze, że być może go okłamała, ale jej milczenie było

wymowne. Amber nie różniła się wcale od jego matki. Omotała go, bo miała w

tym interes. Uratowała firmę ojca i rozkręciła własny biznes, ten cholerny

sklep. No cóż...

Gardził nią z tego powodu. Oszukała go. Już nigdy więcej nie zakocha

się w kobiecie jej pokroju.

W tej sytuacji zrobił jedyną dobrą rzecz, która mogła mu trochę pomóc.

Zajął się pracą. Spędzał w biurze wiele godzin. Nie prowadził życia

towarzyskiego, a kontaktował się jedynie z kolegami z pracy, i to wyłącznie w

zawodowych sprawach.

Jeśli chodzi o matkę, nie rozmawiał z nią od czasu konfrontacji w

Convention Center, a ona też nie dzwoniła. I trudno było się dziwić, skoro w

jej mniemaniu pozbawił ją spadku po babci.

RS

background image

115

Zakleił kopertę bardzo ostrożnie, zupełnie jakby pakował bombę, która za

chwilę może wybuchnąć. Nie chciał już kontaktu z Amber. A o rozwód

wystąpi, gdy upłynie rok od czasu ich separacji. Zaznaczył tę datę na czerwono

w swoim kalendarzu na wypadek, gdyby udało mu się zapomnieć.

Nie było dnia, żeby o niej nie myślał. W co się ubiera, z kim się spotyka,

co porabia. Te rozważania doprowadzały go do szału.

Mocne pukanie do drzwi przywołało go do rzeczywistości.

– Proszę wejść.

Luke Saunders, jeden z adwokatów, specjalista prawa karnego z oddziału

firmy w Sydney, zajrzał przez drzwi.

– Cześć, Steven. Znajdziesz chwilę dla starego kumpla? Steve pomachał

ku niemu.

– Cześć. Co ty tu robisz, przyjacielu?

– Byłem w okolicy. Postanowiłem wpaść i zobaczyć, co się u was dzieje.

– Uścisnęli sobie ręce i Luke rozejrzał się po pokoju. – Nieźle, Rockwell,

całkiem nieźle. A jak idą twoje interesy?

Steve wskazał mu fotel.

– Jak na razie, nie narzekam.

– Słyszałem, że prowadzisz wiele spraw. Pewnie siedzisz tu do północy?

– Byrne rozszerza działalność.

Luke przytaknął.

– Wspominał coś o tym. Jak na młodego małżonka, spędzasz w biurze

zbyt wiele czasu. Pamiętasz, jak to było, gdy Matt poślubił Karę? Zaczął się

notorycznie spóźniać i bez przerwy się zwalniał.

Steve wziął głęboki oddech i zacisnął pięści. Luke i Matt byli jego

najbliższymi przyjaciółmi, ale czy mógł powiedzieć im całą prawdę?

Luke spojrzał na niego z troską.

RS

background image

116

– Daj spokój, Steve. Przecież widzę, że coś cię gryzie.

Steve podjął błyskawiczną decyzję. Wyprostował się za biurkiem, założył

ręce na kark i wyrzucił z siebie:

– Amber i ja jesteśmy od pewnego czasu w separacji. –Miał nadzieję, że

Luke nie zacznie się nad nim użalać.

– To niedobrze... Wyjdziemy się gdzieś zabawić?

Steve potrząsnął głową.

– Od dawna nigdzie nie bywam, bo nie mam ochoty.

– A co się stało?

– Nawaliłem. Przykra sprawa. Pobraliśmy się dość pospiesznie, ale było

nieźle. Potem nawarstwiły się różne problemy, a kiedy postanowiłem je

rozwiązać, okazało się, że jest już za późno – powiedział. Nie, to nie jest

właściwa ocena sytuacji. Kochał Amber i chciał mieć z nią dziecko,

niezależnie od uczuć, które do niego żywiła. – A teraz jest tak, że ona nie chce

widzieć mnie, a ja nie mam ochoty na kontakt z nią – dodał.

Luke potrząsnął głową.

– Znam cię od dawna i wiem, że potrafisz być cholernie uparty. Zawsze

wytrwale dążysz do celu i wtedy wychodzi z ciebie prawdziwy despota. Jesteś

pewien, że nic się nie da zrobić?

– Dzięki za charakterystykę. Jak to się mówi: prawdziwych przyjaciół

poznaje się w biedzie.

Luke zachichotał.

– Jeżeli mi nie wierzysz, to zapytaj swojego szefa.

– Ja tu jestem szefem. Mówię to na wypadek, gdybyś zapomniał. A tak w

ogóle co porabiasz w Brisbane? Czy chodzi o kobietę? – zapytał, gdyż

wiedział, że Luke ma duże powodzenie u płci przeciwnej.

RS

background image

117

Luke uwielbiał otaczać się pięknościami. Niestety nie był stały w swych

upodobaniach, czym zniechęcił do siebie wiele atrakcyjnych dam.

– Kobiety? – Luke otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. – Jestem tu, by

przed nimi uciec, chociaż jedna z nich mocno zawróciła mi w głowie.

– To interesujące – odparł Steve. Chętnie usłyszałby jego historię, żeby

odegnać myśli od swoich problemów. –I co dalej?

– Nie podniecaj się tak bardzo. Mieszkam w hotelu z moją młodszą,

trochę nieznośną siostrą, która gania mnie po różnych okolicznych parkach

rozrywki i wszystkich sklepach na Złotym Wybrzeżu. Jest szalona i

nieobliczalna! Zaciągnęła mnie dzisiaj do jakiegoś hippisowskiego sklepu i

namawiała, bym obwieszał się kryształami i wisiorami, tłumacząc, że mam

bardzo złą aurę i powinienem nosić te dziwactwa. I gdyby nie piękna

dziewczyna za ladą, to uciekłbym stamtąd po pięciu minutach.

Steve nadstawił uszu. Chciał dowiedzieć się więcej o tej pięknej

dziewczynie.

– E tam, ty wszędzie widzisz ładne dziewczyny. Co było w niej takiego

niezwykłego?

– Co takiego? Była przepiękna. Długie blond włosy opadały jej aż do

połowy pleców. Miała brązowe oczy i opalone ciało. A jakie kształty! Piersi

jak u Pameli Anderson!

Steve zdusił w sobie zamiar dołożenia przyjacielowi. Przecież on mówił

o Amber! Ale znali się od dawna i głupio byłoby niszczyć tę przyjaźń. Poza

tym równie dobrze mogło chodzić o inną kobietę. W Queenslandzie nie

brakowało atrakcyjnych blondynek.

Luke kontynuował podniecony.

– Szkoda tylko, że była w ciąży. Gdyby nie to, zaraz bym się z nią

umówił.

RS

background image

118

Steve gwałtownie wstał zza biurka.

– Jak nazywał się ten sklep? – Podszedł do przyjaciela i złapał go mocno

za ramię.

– Uspokój się, chłopie! – zawołał Luke, widząc wzburzenie Steve'a. –

Poczekaj, niech pomyślę... To była jakaś nazwa związana z wewnętrznym

spokojem...

– Może Harmonia? – Steve wstrzymał oddech, starając się opanować.

Gorąco pragnął potwierdzenia swych przypuszczeń, ale nie miał pojęcia, co

wówczas zrobi.

Luke strzelił palcami.

– Tak, chyba tak się nazywał – uśmiechnął się. – Byłeś tam kiedyś? Fajna

babka, nie?

Steve był bliski utraty panowania nad sobą. Wziął wiszącą na krześle

marynarkę i pobiegł do drzwi.

– Ta babka, to może być moja żona. A jeżeli tak, to będzie musiała wiele

mi wyjaśnić.

Luke patrzył osłupiały, jak Steve rusza sprintem przez korytarz.

Amber skrzywiła się i wyprostowała plecy. Po całym dniu na nogach

była zmęczona, tym bardziej że ostatnio przybyło jej kilka bardzo cennych

kilogramów. Czuła też, że sypianie w ciasnej przyczepie nie robi jej dobrze.

No cóż, miała takie warunki jak większość samotnych matek.

Ktoś zapukał do drzwi.

– Puk, puk. Jesteś tam, kochanie? – Ojciec otworzył stare, aluminiowe

drzwi przyczepy i wtoczył się do środka, głośno posapując.

– Cześć, tatusiu! – Wspięła się na palce i ucałowała go w policzek. Z

każdym mijającym dniem miała wrażenie, jakby zbliżała się coraz bardziej do

czasów dzieciństwa. Znowu mieszkała w przyczepie, całowała ojca na dzień

RS

background image

119

dobry i była otoczona zainteresowaniem i szacunkiem pracowników wesołego

miasteczka.

– Jak się czujesz?

– Dobrze, tato. Nie martw się o mnie. Masz przecież firmę na głowie. –

Nastawiła czajnik, by zaparzyć ziołowej herbaty i uspokoić zszargane nerwy.

Usiadła przy małym stoliku, wsypała do filiżanki kawę i wrzuciła trzy

kostki cukru, bo ojciec uwielbiał wszystko, co słodkie.

– Nie miałbym firmy, gdybyś się dla mnie nie poświęciła. To przeze

mnie zmarnowałaś sobie życie.

Amber westchnęła i napełniła filiżanki wrzątkiem. Miała ochotę objąć

ojca i mocno nim potrząsnąć.

– Tato, proszę cię. Rozmawialiśmy już o tym wiele razy. Wyszłam za

Steve'a, bo tego chciałam, a nie dla pieniędzy. A dziecko nie jest

nieszczęściem, lecz darem bożym.

Colin Lawrece nie wydawał się przekonany.

– Więc dlaczego dziecko nie ma obojga rodziców, tylko przepracowaną,

niemal głodującą matkę?

Amber podała mu kawę i usiadła naprzeciw.

– Głodującą? Jestem wielka jak stodoła. Do tego musiałam usunąć

kolczyk z pępka!

– Dobre chociaż i to. Ten kolczyk mógł przecież zaszkodzić dziecku.

– Tato, daj już spokój – próbowała się uśmiechnąć, by rozproszyć jego

obawy.

Colin pociągnął łyk kawy i rozsiadł się wygodnie.

– Czytałem o tym, pod jaką gwiazdą urodzi się dziecko. No wiesz,

wschodzący księżyc, planety i takie rzeczy...

– Naprawdę? – nie wierzyła własnym uszom.

RS

background image

120

Ojciec uśmiechnął się, a zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się.

– Nieee... Tylko tak żartowałem. Odpowiedziała mu uśmiechem.

– Dzięki, tato. Za wszystko. – I tak naprawdę myślała. Po rozstaniu ze

Steve'em, ojciec przyjął ją z otwartymi ramionami. Nie powiedziała mu

wszystkiego, a on był na tyle taktowny, że jej nie wypytywał. Nie protestował

też, gdy zażądała, by pod żadnym pozorem nie kontaktował się z jej mężem.

Colin dopił resztkę kawy i wstał.

– Dzięki za kawę. Odpocznij teraz, córeczko, do zobaczenia jutro.

Steve nie korespondował z Amber, przesyłał jej tylko dokumenty. Nie

pisał żadnych liścików, żadnych osobistych uwag. Na początku była

przerażona, gdyż myślała, że chce jej odebrać sklep. Potem uspokoiła się, bo z

nadesłanych dokumentów wynikało, że Steve zamierza przenieść na nią

wprawo własności do Harmonii. Oczekiwała teraz formalnego potwierdzenia

tego faktu. Sklep miał być zabezpieczeniem majątkowym dla jej dziecka, toteż

chciała jak najszybciej uregulować tę sprawę.

Dni wlokły się jeden za drugim. Jej ból z powodu rozstania ze Steve'em

nie słabł, czas nie chciał uleczyć ran. Ledwie mogła zdobyć się na uśmiech,

odpowiadając na pytania klientów. Także przed ojcem ukrywała swój praw-

dziwy stan. Przyszłość rysowała się w czarnych kolorach. W dodatku od

jakiegoś czasu męczyły ją niedobre wspomnienia.

Ledwie zauważyła, że drzwi uchylają się i ktoś staje na progu.

Steven Rockwell, człowiek, który zrujnował jej życie... W pierwszym

odruchu chciała mu się rzucić na szyję, ale na szczęście zdołała się opanować.

– Co ty tu robisz? – wykrztusiła, siadając na krześle, żeby Steve nie

widział jej brzucha. Czekała, aż uspokoi się jej serce. Jak on mógł nachodzić ją

po tym, co się stało?

RS

background image

121

– Cześć, Amber. Podobno masz dla mnie jakieś nowiny? – Nie czekając

na zaproszenie, wszedł do środka i z trzaskiem zamknął drzwi.

Wiele razy wyobrażała sobie tę scenę. Jak Steve bierze ją w ramiona,

pieści jej piersi i brzuch, całuje, a następnie zapewnia o swej dozgonnej

miłości.

Szkoda, że rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej i w dodatku o wiele

gorzej, niż można było oczekiwać. No i ten nieznośny ból serca...

Przypomniała sobie, co przechodziła przez ostatnie miesiące i postanowiła być

twarda. Dotykając ręką brzucha, spojrzała Stevenowi prosto w oczy.

– A skąd wiesz, że dziecko jest twoje?

– Przestań kręcić! Dość kłamstw, chcę prawdy! – Złapał ją gwałtownie za

rękę.

Nigdy nie widziała go w takim stanie, był niemal na pograniczu

szaleństwa. Zaczęła się bać. A jeśli Steve z zemsty odbierze jej dziecko,

najcenniejszą rzecz, jaką miała?

Przygryzła dolną wargę. Chciałaby powiedzieć mu prawdę, a potem

wypłakać się w jego ramionach. Jednak niełatwo było jej wyciągnąć rękę do

zgody, bo przez ostatnie miesiące zbyt wiele przez niego wycierpiała.

– Ranisz mnie. Odejdź – powiedziała, zbierając w sobie całą odwagę.

Puścił jej rękę.

– Amber, proszę... – Teraz zaczął ją błagać. – Muszę to wiedzieć. Inaczej

dostanę obłędu. – Wydawał się zagubiony i bezradny.

Patrząc na niego, zaczęła sobie przypominać, jak wspaniale było im

razem w łóżku. Zdumiała ją myśl, że w takiej chwili rozmyśla o seksie. A

przecież ten mężczyzna mógł przewrócić jej świat do góry nogami, a także

odebrać dziecko. Nie powinna o tym ani na chwilę zapominać.

RS

background image

122

– Czy pamiętasz, co powiedziałam podczas naszej ostatniej rozmowy? –

zapytała, próbując zachować zimną krew.

Przytaknął, patrząc w ziemię.

– Zgodziłeś się wtedy zaakceptować moje warunki. Powiedziałam, żebyś

odszedł z mojego życia. To co ty właściwie tutaj robisz?

– Warunki przestają obowiązywać, gdy zostały wymuszone za pomocą

kłamstwa. – Usiadł ciężko na krześle i skrył twarz w dłoniach. – Mój Boże,

Amber, co ty sobie myślałaś? – Przetarł oczy palcami, nie patrząc na nią. Przez

chwilę Amber myślała, że płacze.

Serce się jej ścisnęło, gdy zobaczyła, jak bardzo cierpi. Doznała od niego

także wielu dobrych rzeczy. Przecież to Steve uratował firmę ojca przed

bankructwem.

Cóż, być może chciał użyć dziecka, by odziedziczyć fortunę babci, ale

ona też nie była bez winy. Postąpiła okrutnie, gdy ukryła przed nim ciążę, w

dodatku powiedziała, że wyszła za niego dla pieniędzy.

Pomyślała chwilę, potem położyła mu rękę ma ramieniu. Chciała jakoś

złagodzić jego cierpienia i cofnąć słowa wypowiedziane pod wpływem

niezwykłego wzburzenia.

– Steve.

Spojrzał na nią, a wyraz jego oczu przeraził ją bardziej niż najbardziej

okrutne i napastliwe słowa.

– Nie dbam o to, że mnie nie kochasz. Ani o pieniądze. Chcę tylko, by

dziecko wyrastało w atmosferze ciepła i miłości, której ja nigdy nie zaznałem.

Już otwierała usta, by powiedzieć mu prawdę, ale przerwał jej.

– Rozumiesz? Nigdy nie chodziło o pieniądze. Babcia zdecydowała, że

pieniądze odziedziczy jej wnuk, bo chciała chronić majątek przed moją matką,

która błyskawicznie roztrwoniłaby rodzinną fortunę. Nie uczyniła mnie

RS

background image

123

głównym spadkobiercą, gdyż obawiała się, że ulegnę namowom matki i nie

będę umiał niczego jej odmówić. Przez całe życie zabiegałem o akceptację

matki i dlatego zbyt często jej ulegałem. Zrobiłbym wszystko, byle tylko

spojrzała na mnie z miłością.

Nie strząsnął jej ręki z ramienia, więc mogła wyczuć, jak spięte są jego

mięśnie. Uścisnęła jego ramię, pragnąc dodać mu otuchy, ale on chyba tego

nawet nie zauważył.

– Być może na początku marzyłem o dziecku z czysto egoistycznych

pobudek, ale ty wszystko zmieniłaś. Wiedziałem, że mnie nie kochasz, ale

dziecko mogłoby scementować nasz związek, przynajmniej taką miałem

nadzieję. Łudziłem się, że z czasem odwzajemnisz moje uczucia i... –

Potrząsnął głową. – Wyszedłem na idiotę.

Słysząc to, Amber poczuła, jak w jej serce wstępuje nadzieja. Źle oceniła

męża i teraz musiała naprawić wyrządzoną mu krzywdę.

– Steve, to ja wyszłam na idiotkę.

Popatrzył na nią trochę nieprzytomnie.

– Więc to dziecko jest moje?

Przytaknęła. Marzyła, by wziął ją w ramiona i pocałował. Była tak

wzruszona, że nie mogła mówić.

Wzięła głęboki oddech i mocniej ścisnęła jego ramię.

– Okłamałam cię. Podsłuchałam twoją rozmowę z matką, podczas której

potwierdziłeś jej oskarżenia. Przestałam myśleć rozsądnie. Zakochałam się w

tobie i miałam nadzieję, że odwzajemnisz kiedyś moje uczucia. Zacząłeś

mówić o dziecku... Kiedy poznałam prawdę, wpadłam w złość i zapragnęłam

zranić cię równie mocno, jak ty mnie. Chciałam, żebyś cierpiał. Dlatego

skłamałam na temat ciąży.

RS

background image

124

Spojrzał na nią, a w jego szeroko otwartych oczach dostrzegła cień

nadziei.

– Zaraz... Powiedziałaś, że mnie kochasz?

– Tak – wytarła załzawione oczy – kocham cię, ty... arogancki kretynie!

Przyciągnął ją do siebie i utulił w swych potężnych ramionach. Trwali

tak przez chwilę zupełnie bez ruchu. Amber zastanawiała się, jak mogła tyle

czasu wytrzymać bez niego.

Po chwili, która wydała się im wiecznością, Steve rozluźnił uścisk i

spojrzał jej w oczy.

– Kochasz mnie? Powiedz to jeszcze raz. Uśmiechnęła się

– O, nie. Masz dobry słuch i dobrą pamięć. Nie muszę niczego

powtarzać.

Steve spoważniał.

– Amber, jak mogliśmy być tacy głupi? – Nie czekając na odpowiedź,

pocałował ją. A ona oddała mu pocałunek całym sercem i duszą.

– Mmm... Tęskniłem za tobą. – Ponownie otulił ją ramionami. – Nie

wiedziałem, że miłość to takie wspaniałe uczucie.

– Tak, najwspanialsze ze wszystkich. – Zakołysała się w jego objęciach i

uwiesiła mu na szyi.

– Hej, czy nie dosyć już narozrabiałaś? Nie jesteś wcale taka lekka.

Uszczypnęła go w policzek i roześmiała się. Steve ujął jej rękę i położył

sobie na sercu.

– Widzisz? Zniszczenia, jakich dokonałaś, nie dadzą się naprawić. Już

nigdy nie będę taki jak dawniej. – Pochylił się i obsypał pocałunkami jej nos,

policzki i usta, zostawiając na koniec to, co najlepsze, czyli jej ulubioną

pieszczotę. Leciutko skubał jej dolną wargę, dopóki Amber nie zaczęła drżeć w

jego ramionach.

RS

background image

125

– Ty też nieźle narozrabiałeś, ważniaku. Patrz – położyła jego rękę na

swym brzuchu.

W tym momencie poczuł ruch pod dłonią.

– Czułeś to? – zapytała zachwycona Amber. Przytaknął oszołomiony.

– Och, Steve, dziecko się poruszyło. Czy to nie jest cudowne? –

Przenosiła uradowane spojrzenie to na swój brzuch, to na męża.

– To jest cudowne, kochanie, podobnie jak ty. – Pocałował ją,

zastanawiając się, jak będzie wyglądać ich dziecko. Chciał, żeby to była

dziewczynka, która odziedziczy urodę po mamie.

Samotna łza stoczyła się z policzka Amber i upadła na rękę Steve'a.

– Chyba już jesteś gotowy, żeby zostać ojcem.

– Tak myślisz?

Objęła go za szyję i spojrzała mu prosto w oczy.

– Myślę, że jesteś wspaniały i że cię kocham. A zatem karty tarota nie

myliły się.

Przetarł oczy i spojrzał na nią zaskoczony.

– Sądziłem, że je spaliłaś po ślubie.

– Nic podobnego. Kto z nas nie chciałby poznać swej przyszłości?

Przygarnął ją bliżej.

– Ja też umiem przewidywać przyszłość – zażartował. Przyjrzał się jej

dłoni. – Poczekaj, powróżę ci. Widzę troje dzieci.

–Tylko troje?

Przyjrzał się jej drugiej dłoni.

– Nie spieraj się z wróżbitą! Widzę również wspaniałego mężczyznę u

twego boku. Jest silny, przystojny i mądry.

–E tam...

– Otoczy cię miłością i opieką. Teraz i zawsze. Czy to jest dobra wróżba?

RS

background image

126

Roześmiała się radośnie, pocałowała go w usta i szepnęła:

– Jesteś najlepszy, ważniaku.

RS

background image

127

EPILOG

Steve i Amber weszli do kościoła, w którym zaczynała się właśnie

ceremonia chrzcin Jessiki Kate Byrne.

Do Sydney na chrzciny przylecieli prosto z Melbourne, gdzie odwiedzili

babcię, trzymaną przy życiu przez nieodpartą wolę zobaczenia pierwszego

wnuka.

Steve cieszył się, patrząc na rozkwitającą Amber, dla której zaczął się już

ósmy miesiąc ciąży. Wykazywała teraz olbrzymi entuzjazm. I to we

wszystkich dziedzinach życia, we wszystkim, czym się zajmowała.

Powodowało to czasem zamieszanie, zwłaszcza gdy trzeba było zdążyć z

czymś na czas, który jego małżonka odmierzała teraz własną miarą. Ale Steve

nie miał jej tego za złe. Przynajmniej nie spóźnili się na samolot do Sydney,

chociaż niewiele brakowało.

Gdy po uroczystości goście zebrali się w ogrodzie, Steve podszedł do

Luke'a i położył mu rękę na ramieniu.

– Cześć, Saunders. Myślę, że powinieneś kogoś poznać.

Jego przyjaciel próbował właśnie nawiązać rozmowę z niezwykle

atrakcyjną brunetką. Odwrócił się i powiedział zgryźliwie:

– Steve, to że jesteś szczęśliwym mężem, nie oznacza jeszcze...

– Luke, poznaj Amber – tu Steve zrobił krótką przerwę dla zwiększenia

efektu – moją żonę.

W pierwszej chwili Luke zaniemówił, jednak już po sekundzie odzyskał

rezon.

– Miło cię poznać, Amber. Steven wiele mi o tobie opowiadał. – Posłał

jej swój zabójczy uśmiech, którym uwodził nawet najbardziej niedostępne

kobiety.

RS

background image

128

Amber przybrała zagadkowy wyraz twarzy.

– Czy spotkaliśmy się już kiedyś?

Steve nieomal parsknął śmiechem, widząc zmieszanie na twarzy

przyjaciela. Zanim Luke zdążył odpowiedzieć, podeszli Matt i Kara

Byrne'owie.

Matt klepnął Steve'a po plecach.

– Świetnie, że jesteś, Rockwell. Powinieneś się wstydzić, że tak długo

ukrywałeś przed nami swą uroczą małżonkę. – Mrugnął do Amber. – Jestem

Matt, a ta wspaniała istota, to moja żona Kara.

Amber uśmiechnęła się.

– Wiele o tobie słyszałam. I gratuluję, Jessika jest ślicznym dzieckiem.

Matt podrapał się w brodę.

– Tak, bardzo podobna do mamy.

Kara i Amber uścisnęły się.

– Chodź, Amber, pomożesz mi przy drinkach. Za dużo tu testosteronu –

powiedziała Kara i obie panie odeszły.

Matt złapał Steve'a za ramię.

– Ty cwaniaku. Nie wspominałeś, że jest taka piękna.

– Tak? To Luke nic ci nie powiedział? – Spojrzał znacząco na

przyjaciela, rozbawiony jego zmieszaniem. Wprawdzie wybaczył mu

niestosowne uwagi na temat Amber, ale ich nie zapomniał.

– Widzę, że coś mnie ominęło – roześmiał się Matt, patrząc na przyjaciół.

– Dalej, chłopaki! Nie pozwólcie mi umrzeć w nieświadomości.

Luke spuścił głowę i wpatrywał się w ziemię, udając, że przygląda się

dwóm mrówkom spacerującym po źdźble trawy.

– Jesteś świnia, Rockwell – wydusił w końcu.

Steve parsknął śmiechem.

RS

background image

129

– Śmiało, Luke. Dlaczego nie opowiesz Mattowi, jak to było? Uznałeś

moją żonę za gorącą.

– Dosyć! – Luke zatkał sobie uszy rękami. – Już cię za to przeprosiłem.

Okaż trochę miłosierdzia.

Matt zachichotał.

– Wygląda na to, że musimy znaleźć ci kobietę, Saunders. I to im

szybciej, tym lepiej. Zanim zaczniesz przystawiać się i do mojej żony.

– Obywaj jesteście beznadziejni. Idźcie i udawajcie szczęśliwych

małżonków, a mnie zostawcie w spokoju. – Luke w pierwszej chwili chciał

udawać obrażonego, ale w końcu sam zaczął się śmiać. – Nie musicie się mną

zajmować. Nie wiedziałem, że Kara ma tyle ładnych przyjaciółek.

Steve rozejrzał się i zobaczył, że przyjaciel ma rację. Jednak żadna z

obecnych tu kobiet nie mogła równać się z jego żoną, która wyglądała

oszałamiająco nawet w zaawansowanej ciąży. Ubrana była w spodnie i bluzkę

z błyszczącego materiału. Widziała, że podoba się mężowi, i to dodawało jej

pewności siebie.

Matt szturchnął Luke'a.

– Nie gap się tak na żonę Steve'a. Popatrz lepiej na mnie lub na niego –

upomniał przyjaciela.

– Na wasz widok robi mi się niedobrze. Do zobaczenia później. – Obrócił

się i skierował kroki ku grupce elegancko ubranych młodych kobiet.

Matt wskazał je głową.

– Nie żałujesz, Steven? Nie będziesz już przeżywał emocji

towarzyszących polowaniu.

– Wcale mi tego nie brakuje.

Matt roześmiał się i popatrzył na Karę.

– Mnie też wystarcza żona.

RS

background image

130

– Amen. – Spojrzał na Amber, która przyzywała go energicznym

machaniem. – Na razie, Matt. Obowiązki mnie wzywają. Spotkamy się

później.

Spotkał Amber na środku trawnika.

– Obgadujecie nas czy chwalicie?

Steve uśmiechnął się.

– I jedno, i drugie. Czemu mnie wołałaś?

Amber oparła się o męża.

– Bo chciałam ci coś powiedzieć. – Stanęła na palcach i szepnęła mu do

ucha: – Kocham cię, ważniaku.

Steve wziął ją w ramiona szczęśliwy, że wniosła tyle radości do jego

życia. Wtulił twarz w jej pachnące włosy i szepnął:

– Pani Rockwell, zapewniam panią, że to uczucie jest w pełni

odwzajemnione.

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron