background image

 

 

 

 

 

JÓZEF    M.    BOCHEŃSKI 

 

 

 

WSPÓŁCZESNE 

METODY   

MYŚLENIA 

background image

 

2

Tytuł oryginału 

Die zeitgenössischen Denkmenthoden 

© A. Francke AG Verlag Bern 1954 

© Copyright for the Polish edition 

by Wydawnictwo “W drodze” 1988 

 

Przełożył i opracował 

Stanisław Judycki 

 

 

 

 

ISBN    83-7033-121-1 

 

background image

 

3

Spis treści 

 

Uwaga tłumacza ................................................................................................................ 6 

Przedmowa ........................................................................................................................ 7 

 

I. WPROWADZENIE 

 

1. Terminologia ................................................................................................................. 8 

Terminologia ontologiczna - Terminologia psychologiczna – Terminologia semiotyczna 
- Terminologia teoriopoznawcza 

 

2. Logika, metodologia i nauka ....................................................................................... 12 

Logika - Metodologia - Nauka - Nauka i logika - Plan książki 

 

II. METODA FENOMENOLOGICZNA 

 

3. Uwagi ogólne .............................................................................................................. 16 

Historyczne  uwagi  wstępne  -  Metodologiczne  uwagi  wstępne  –  Istotne  rysy 
fenomenologii - Uprawomocnienie metody fenomenologicznej 

 

4. Z powrotem do rzeczy samych! .................................................................................. 18 

Ogląd istoty - Obiektywizm - Subiektywne myślenie Kierkegaarda – Wyłączenie teorii i 
tradycji - Pozytywne reguły oglądu istoty 

 

5. Przedmiot badań fenomenologicznych ....................................................................... 21 

Fenomen  -  Wyłączenie  istnienia  -  Istota  -  Istota  a  znaczenie  słowa  –  Fenomenologia 
egzystencji - O nowszej i “głębszej” fenomenologii 

 

III. METODY SEMIOTYCZNE 

 

6. Uwagi ogólne .............................................................................................................. 26 

Metodologiczne  uwagi  wstępne  -  Historyczne  uwagi  wstępne  –  Ogólne 
uprawomocnienie analizy języka - Trzy wymiary znaku – Semiotyczne pojęcie słowa 

 

7. Formalizm ................................................................................................................... 29 

Orientacja  wstępna  –  Liczenie  -  Zastosowanie  liczenia  do  przedmiotów 
nie-matematycznych  -  Sens  ejdetyczny  i  operacyjny  –  Model  -  Istota  formalizmu  - 
Uprawomocnienie formalizmu – Sztuczny język 

 

8. Syntaktyczne reguły sensu .......................................................................................... 34 

Budowa  języka  -  Pojęcie  kategorii  syntaktycznej  -  Funktory  i  argumenty  –  Przykłady 
syntaktycznego nonsensu 

 

background image

 

4

9. Funkcje i stopnie semantyczne .................................................................................... 37 

Dwie  semantyczne  funkcje  znaku  -  Mówienie  o  tym,  co  nie  wypowiedzialne  – 
Oznaczanie i znaczenie - Stopnie semantyczne - O użyciu cudzysłowu 

 

10. Sens semantyczny i weryfikowalność ....................................................................... 41 

Metodologiczne  znaczenie  problemu  -  Zasada  weryfikowalności  –  Co  to  znaczy 
“weryfikowalny?” - Zasada intersubiektywności – Weryfikowalność zdań ogólnych 

 

11. Przykład zastosowania metod semantycznych .......................................................... 45 

A. Tarski: Pojęcie zdania prawdziwego w języku potocznym 

 

IV. METODA AKSJOMATYCZNA 

 

12. Uwagi ogólne ............................................................................................................ 49 

Struktura  poznawania  pośredniego  -  Prawo  i  reguła  -  Dwie  podstawowe  formy 
wnioskowania  -  Niezawodne  i  zawodne  reguły  wnioskowania  –  Historyczne  uwagi 
wstępne - Plan prezentacji 

 

13. System aksjomatyczny .............................................................................................. 52 

Wstępne pojęcie systemu aksjomatycznego - Budowa aksjomatycznego systemu zdań – 
Wymagania  dotyczące  systemu  aksjomatycznego  -  System  konstytucyjny  –  Dedukcja 
progresywna i regresywna 

 

14. Logika matematyczna ............................................................................................... 55 

Znaczenie  metodologiczne  -  Historia  logiki  matematycznej  -  Istotne  rysy  logiki 
matematycznej  -  Udział  logiki  matematycznej  w  pozalogicznych  systemach 
aksjomatycznych - Względność systemów logicznych - Implikacja i wyprowadzalność 

 

15. Definicja i tworzenie pojęć ....................................................................................... 59 

Podstawowe  typy  definicji  -  Typy  definicji  syntaktycznych  -  Definicja  za  pomocą 
systemu aksjomatycznego - Definicje semantyczne - Definicje realne 

 

16. Przykład zastosowania metody aksjomatycznej ....................................................... 63 

Aksjomatyzacja logiki zdań Hilberta-Ackermanna 

 

V. METODY REDUKCYJNE 

 

17. Uwagi ogólne ............................................................................................................ 67 

Historyczne uwagi wstępne - Pojęcie i podział redukcji - Redukcja regresywna i pojęcie 
wyjaśniania - Weryfikacja - Nauki redukcyjne 

 

18. Struktura nauk przyrodniczych ................................................................................. 70 

background image

 

5

Zdania  obserwacyjne  -  Postęp  w  naukach  przyrodniczych  -  Weryfikacja  – 
Doświadczenie  i  myślenie  -  Schematyczna  ilustracja  -  Teoria  Kopernika  –  Przykłady 
weryfikacji 

 

19. Typy zdań wyjaśniających ........................................................................................ 74 

Wprowadzenie  -  Typy  warunków  -  Wyjaśnianie  kauzalne  i  teleologiczne  –  Prawa 
funkcjonalne - Prawa statystyczne 

 

20. Indukcja ..................................................................................................................... 77 

Indukcja  autentyczna  i  nieautentyczna  -  Podział  indukcji  -  Metody  Milla  –  Założenia 
metod  Milla  -  Indukcja  i  system  -  Reguła  prostoty  -  Streszczenie.  Interpretacje 
filozoficzne 

 

21. Prawdopodobieństwo i statystyka ............................................................................. 82 

Dwa  znaczenia  słowa  “prawdopodobieństwo”  -  Statystyka  -  Wzajemna  zależność 
fenomenów - Tablice korelacyjne - Korelacja i prawdopodobieństwo 

 

22. Metoda historyczna ................................................................................................... 85 

Nauki  przyrodnicze  i  historia  -  Punkt  wyjścia  -  Wybór  -  Interpretacja  -  Krytyka 
historyczna - Wyjaśnianie historyczne - Uwagi końcowe 

 

Posłowie .......................................................................................................................... 90 

Współczesna filozofia nauk przyrodniczych (Uzupełnienie 1986)   ............................... 92 

Wskazówki dotyczące literatury ..................................................................................... 95 

Posłowie do przekładu polskiego .................................................................................... 96 

Bibliografia ..................................................................................................................... 97 

 

background image

 

6

Uwaga tłumacza 

 

Książka I. M. Bocheńskiego Współczesne metody myślenia miała 1 wydanie w 1954 roku 

(Die zeitgenössischen Denkmethoden, Dalp TB,  Bd. 304, Bern,  Francke,  1954). Dotychczas 
wznowiono  ją  9  razy  (ostatnie  wyd.  z  1986  r.).  Polskie  tłumaczenie  jest  4  z  kolei  po 
hiszpańskim  (Los  metodos  actueles  del  pensamiento,  tłum.  R.  Drudis  Baldrich,  Madrid, 
Ediciones Rialp, 1957), angielskim (The Methods of Contemporary Thought, tłum. P. Caws, 
Harper Torchbooks, New York, 1968) i chińskim (Szanghaj 1987). Planowana jest też wersja 
francuska. 

Polskie tłumaczenie zawiera również uzupełnienie pochodzące z 1986 roku, przewidziane 

do wydania francuskiego, pt. Współczesna filozofia nauk przyrodniczych. Autor zezwolił na 
dołączenie tego tekstu do wydania polskiego. 

Należy  zauważyć,  że  Współczesne  metody  myślenia  oprócz  zalet  zwięzłości,  precyzji  i 

jasności,  z  jakimi  prezentują  najważniejsze  elementy  współczesnej  metodologii  nauk  i 
filozofii  poznania  naukowego,  wniosły  również  oryginalny  wkład  do  filozofii. 
Najogólniejszy  podział  nauk  przedstawiony  tutaj  przez  Bocheńskiego,  tzn.  na  nauki 
dedukcyjne i redukcyjne, nie zaś jak to było tradycyjnie na dedukcyjne i  indukcyjne, został 
odnotowany  w  wielkim  słowniku  historii  filozofii  J.  Rittera  (Historisches  Wörterbuch  der 
Philosophie
, Bd. 2, 622, hasło “Erfahrungswissenschaft”). 

background image

 

7

Przedmowa 

 

Książeczka  ta  jest  próbą  przedstawienia  w  bardzo  elementarny  sposób  najważniejszych 

ogólnych  -  tzn.  używanych  w  wielu  dziedzinach  -  metod  myślenia,  zgodnie  z  poglądami 
dzisiejszych metodologów. 

Aby  uniknąć  nieporozumień,  korzystne  będzie  nieco  bliższe  wyjaśnienie  wszystkich 

wymienionych wyżej ograniczeń. 

1.  Chodzi  tu  o  metody  myślenia;  książka  ta  należy  do  dziedziny  ogólnej  metodologii,  a 

więc  tej  części  logiki,  która  dotyczy  zastosowania  praw  logicznych  do  praktyki  myślenia. 
Należy zauważyć, że została ona napisana przez logika, stąd też prawdopodobnie bierze się 
pewna  jej  jednostronność:  szczególne  podkreślenie  tego,  co  logiczne  w  omawianych 
metodach. Co prawda, wydaje się, że akurat to, co logiczne jest decydujące w metodologii. 

2.  Książka  ta  zawiera  tylko  rzeczy  bardzo  elementarne.  Tak  ważne  teorie,  jak  np.  teoria 

prawdopodobieństwa  lub  szczegóły  metody  historycznej  zostały  albo  zupełnie  nie 
uwzględnione,  albo  tylko  zarysowane.  Było  to  jednak  konieczne,  aby  na  tych  niewielu 
stronach  móc  powiedzieć  to,  co  istotne.  Wyłączone  zostało  szczególnie  wszystko,  co 
zakładałoby  jakąkolwiek  znajomość  matematyki  -  z  wyjątkiem  zupełnie  prostych  operacji 
rachunkowych - i logiki matematycznej. Tak samo, aby tekst uczynić lepiej zrozumiałym dla 
laika, zrezygnowano częściowo z fachowej terminologii. 

3.  Pomimo  dogmatycznej  formy  książka  ta  jest  referatem.  Autor  nie  bierze  osobiście 

żadnej  odpowiedzialności  za  reguły  i  uzasadnienia,  które  opisuje.  Gdyby  pisał  metodologię 
systematycznie, wypadłaby ona być może całkowicie inaczej niż treść tej książki. 

4. Poglądy  tutaj referowane są poglądami  metodologów, nie zaś samych  naukowców. W 

tej mierze jest to zatem książka o współczesnej filozofii. Jednakże słowo “filozofia” musi być 
tutaj rozumiane w bardzo wąskim i niepotocznym sensie, ponieważ prawdziwie filozoficzne 
pytania,  np.  te,  które  dotyczą  natury  logiki  lub  podstaw  indukcji  zostały  prawie  całkowicie 
pominięte.  Książka  omawia  wyłącznie  metody,  nie  zaś  ich  interpretacje  i  ostateczne 
uzasadnienia. 

background image

 

8

I. WPROWADZENIE 

 

1. Terminologia 

 

Aby  jednoznacznie  zreferować  treść  współczesnych  teorii  metodologicznych,  musimy 

posłużyć  się  dokładnie  w  nich  ustaloną  terminologią.  Z  tego  powodu  właściwy  wykład 
należy  poprzedzić  kilkoma  ustaleniami  terminologicznymi.  Nie  zamierzamy  przy  tym 
podawać żadnych twierdzeń, lecz reguły używania pewnych słów i zwrotów. Reguły te będą 
nieraz  przybierały  formę  zdań,  które  mogłyby  być  rozumiane  jako  twierdzenia  o  rzeczach; 
chodzi tutaj jednak tylko o wyjaśnienia, jak w tej książce rozumiemy odpowiednie słowa. 

Ogólnie  rzecz  biorąc,  nasza  terminologia  należy  do  wspólnego  dobra  filozofów,  jednak 

pewne  wyrażenia  używane  są  przez  różnych  myślicieli  w  różnym  sensie.  W  takich 
wypadkach trzeba było wybrać jedno znaczenie i w tym sensie to, co tu przedstawiamy, jest 
konwencjonalne: mówimy, że to a to wyrażenie rozumiemy w ten a ten sposób. 

 

Terminologia  ontologiczna.  Świat  składa  się  z  rzeczy  (substancji),  np.  gór,  roślin,  ludzi 

itd.,  które  określone  są  przez  różne  cechy  -  np.  barwy,  kształty,  dyspozycje  -  i  wzajemnie 
połączone  różnorakimi  relacjami.  Ogólną  nazwą  filozoficzną  dla  wszystkiego,  co  jest  i  co 
może  być,  jest  “byt”:  zgodnie  z  tym  tak  samo  rzeczy,  jak  cechy  i  relacje  nazywane  są 
“bytami”.  W  każdym  bycie  można  odróżnić  dwa  aspekty  lub  momenty:  to,  czym  [was]  on 
jest - a więc jego istotę, jego “co” [Washeit], uposażenie treściowe [Sosein], jego esencję - 
oraz moment, który polega na tym, że byt jest - jego istnienie, egzystencję. 

Gdy  pewien  byt  jest  taki  a  taki  -  np.  jeśli  pewna  rzecz  jest  czerwona  albo  pewna 

geometryczna figura posiada dwa razy większą powierzchnię niż inna - mamy do czynienia z 
pewnym  stanem  rzeczy  [Sachverchalt]:  przedmiot  (tutaj  w  najogólniejszym  sensie,  a  więc 
jako byt) ma się tak a tak, tzn. jest taki a taki. 

Stany rzeczy nie są od siebie niezależne. Przeciwnie, często jest tak, że jeśli pewien stan 

rzeczy  istnieje,  wtedy  istnieje  także  inny.  Świat  może  być  pomyślany  jako  układ  stanów 
rzeczy.  Rzeczywiście,  sam  w  sobie  jest  on  kolosalnym,  w  najwyższym  stopniu 
skomplikowanym stanem rzeczy, w którym wszystko, co jest i co może być, połączone jest 
nieskończoną siecią stosunków ze wszystkim innym. 

Oczywiście,  nie  twierdzi  się,  że  nie  byłoby  możliwe  pomnożenie  lub  redukcja 

wymienionych  kategorii.  Faktycznie  w  dziejach  filozofii  twierdzono  czasem  np.,  że  nie  ma 
żadnych rzeczy, lecz tylko cechy lub relacje; inni myśliciele nauczali, iż istnieje tylko jedna 
jedyna  rzecz.  Nie  brakuje  także  takich,  którzy  sprowadzają  wszystko  do  wielości  rzeczy. 
Listę  tego  typu  doktryn  można  byłoby  dowolnie  dalej  prowadzić,  jednakże  z 
metodologicznego  punktu  widzenia  spory  te  są  prawie  bez  znaczenia.  “Głębsza”  analiza 
dozwala być może na jedną z wymienionych redukcji, lecz w praktyce naukowej stale używa 
się wszystkich tych kategorii. Uderzające jest też, iż w odniesieniu do tych kategorii  wśród 
czołowych  myślicieli  naszego  kręgu  kulturowego  odnajdujemy  daleko  idącą  zgodność: 
Platon,  Arystoteles,  Plotyn,  Augustyn,  Tomasz,  Spinoza,  Leibniz,  Kant,  Hegel,  Hussler, 
Whitehead,  używają  wszyscy  języka,  w  którym  występują  nazwy  dla  naszych  kategorii, 
niezależnie od tego, jak rozumieją świat “sam w sobie”. 

 

background image

 

9

Terminologia  psychologiczna.  Metodologia  ma  do  czynienia  z  wiedzą.  Czym  ta  wiedza 

jest,  to  trudne  i  wielce  sporne  pytanie.  Tutaj  chcemy  tylko  opisać  sens,  który  temu  słowu 
nadajemy. 

(1)  Traktujemy  wiedzę  jako  coś  psychicznego,  a  więc  jako  coś,  co  można  odnaleźć  w 

duszy i tylko w niej; chcemy także ograniczyć wiedzę do wiedzy ludzkiej. Nie ujmujemy jej 
w sensie aktu, a więc pewnego procesu, lecz w sensie cechy. Dokładniej powiedziawszy, jest 
ona  dla  nas  pewnym  stanem.  Wiedza  jest  mianowicie  tym,  dzięki  czemu  jakiś  człowiek 
zostaje nazwany “wiedzącym” - dokładnie tak, jak dzielność jest tym, dzięki czemu zostaje 
on nazwany “dzielnym”, a siła tym, z powodu czego mówi się o pewnym wole lub motorze, 
że jest silny. Wynika stąd, że w tym sensie nie ma żadnej wiedzy <w sobie> - a więc wiedzy 
poza  psychiką  konkretnego  pojedynczego  człowieka.  Każda  wiedza  jest  wiedzą 
indywidualnego człowieka. 

We  współczesnej  filozofii  dosyć  dużo  mówi  się  o  ponadindywidualnej  wiedzy.  Ten 

zwyczaj mówienia jest jednakże uwarunkowany albo tym, że myśli się o przedmiocie wiedzy 
(w  naszym  sensie),  albo  tym,  że  wprowadza  się  metafizyczne  założenie  zbiorowego 
podmiotu, mniej więcej w sensie heglowskiego ducha obiektywnego. W metodologii celowe 
jest  jednak  terminologiczne  odróżnienie  wiedzy  jako  zjawiska  psychicznego  od  jej  treści,  a 
wymieniona teza metafizyczna (skądinąd wielce problematyczna) jest dla niej bez znaczenia, 
ponieważ  ostatecznie  metoda  może  być  zastosowana  zawsze  i  tylko  przez  indywidualnego 
człowieka, nie zaś przez rzekomego ducha obiektywnego. 

(2) Wiedza ma zawsze pewien przedmiot: to, co się wie. Przedmiot ten jest zawsze jakimś 

stanem  rzeczy.  Ściśle  biorąc  rzeczy  ani  cechy,  ani  relacji  nie  można  wiedzieć:  jeśli  wie  się 
coś, to wie się zawsze, że dana rzecz albo wchodząca w grę cecha, lub relacja jest tak a tak 
uposażona lub że po prostu istnieje, a więc wie się pewien stan rzeczy. 

(3)  Przedmiot  zostaje  w  wiedzy  do  pewnego  stopnia  odbity.  Rzeczy,  cechy  i  relacje  są 

odbite  w  pojęciach,  stany  rzeczy  w  zdaniach.  Zgodnie  z  tym,  co  właśnie  powiedzieliśmy, 
pojęcie nie wystarcza dla wiedzy: wiedza odnosi się do stanów rzeczy, te zaś zostają odbite 
dopiero w zdaniach. Dopiero zdania wystarczają dla wiedzy. 

(4)  Wymienione  wyżej  odbicia  mogą  być  traktowane  albo  subiektywnie,  albo 

obiektywnie.  Jeśli  traktuje  się  je  subiektywnie,  wtedy  chodzi  o  pewnego  rodzaju  struktury 
psychiczne
,  które  stanowią  jedną  część  ludzkiej  psychiki;  obiektywnie  patrząc,  mamy  do 
czynienia z ich treścią, z tym, co odpowiednie struktury psychiczne odbijają. Można byłoby 
wprawdzie  mniemać,  że  owa  treść  jest  czymś  rzeczywistym,  pewnym  bytem,  mianowicie 
bytem, którego dotyczy wiedza. Ale tak nie jest. Aby to zrozumieć, wystarczy zauważyć, że 
istnieją również tzw. zdania fałszywe - tego rodzaju zdania mają oczywiście pewną treść, nie 
są tylko czystymi tworami psychicznymi, a mimo to nie są odbiciami realnego świata. 

Z  tego  powodu  wyrażenia  “pojęcie”  i  “zdanie”  są  dwuznaczne:  należy  odróżnić  pojęcie 

subiektywne i zdanie subiektywne - a więc struktury psychiczne - od pojęcia obiektywnego i 
zdania  obiektywnego,  które  nie  są  wcale  strukturami  psychicznymi,  lecz  treściami 
odpowiednich subiektywnych pojęć czy też zdań. 

(5)  Każde  poznanie  dochodzi  do  skutku  dzięki  pewnemu  procesowi  psychicznemu. 

Wiedza  jest  dopiero  rezultatem  tego  procesu.  Proces  ten  nie  jest  stanem,  lecz  czynnością 
podmiotu.  Chcemy  go  nazwać  “poznawaniem”  [Erkennen].  Poznawanie  jest  zatem, 
dokładnie tak jak wiedza, czymś psychicznym, występującym w indywidualnym człowieku. 
W  przeciwieństwie  jednak  do  pojęć  i  zdań  obiektywnych  nie  istnieje  “obiektywne 
poznawanie”; coś takiego jest absurdem. 

Momentem  szczytowym  poznawania  w  pełnym  sensie  jest  sąd,  poprzez  który  zdanie 

obiektywne  zostaje  stwierdzone  (albo  zaprzeczone).  Odpowiedni  “niższy”  proces 

background image

 

10

poznawania,  który  prowadzi  do  utworzenia  pojęcia  subiektywnego  i  do  pojmowania 
obiektywnego pojęcia, chcemy nazwać “pojmowaniem” [Begreifen]

Faktycznie  w  procesie  poznawania  oba  te  akty  są  ze  sobą  ściśle  złączone;  dodatkowo 

posiadają one bardzo skomplikowaną strukturę. Struktura ta nie będzie jednak przedmiotem 
naszego zainteresowania. Należy jeszcze zauważyć, że niektórzy myśliciele (np. scholastycy 
i  Kant)  używają  słowa  “sąd”  w  tym  sensie,  który  my  nadajemy  słowu  “zdanie”.  W  naszej 
terminologii  sąd  jest  jednak  zawsze  pewnym  procesem,  podczas  gdy  zdanie  jest  tworem 
obiektywnym, treściowym. 

(6) Od poznawania trzeba odróżnić myślenie. Chcemy mianowicie wyrażeniu “myślenie” 

dać pewien szerszy zakres: rozumiemy przez nie pewien ruch duchowy [geistige Bewegung] 
od  jednego  przedmiotu  do  drugiego.  Tego  rodzaju  ruch  nie  potrzebuje  być  koniecznie 
poznawaniem. Możemy także myśleć w ten sposób, że w wolnej chwili przypominamy sobie 
po  kolei  różne  rzeczy.  Zgodnie  z  tym  poznawanie  należałoby  ująć  jako  poważne  myślenie
którego celem jest wiedza. 

 

Terminologia  semiotyczna.  Aby  nasze  pojęcia  i  zdania  przekazywać  innym  i  aby  sobie 

samym ułatwić myślenie, używamy znaków [Zeichen], szczególnie znaków języka [Sprache] 
pisanego i mówionego, który składa się ze słów lub podobnych symboli. Ważne są przy tym 
dwa następujące fakty: 

(1) Język nie odbija bezpośrednio bytu, lecz obiektywne pojęcia i obiektywne zdania. Nie 

wypowiadamy  bytu  tak,  jak  on  istnieje,  ale  tak,  jak  go  myślimy.  Jest  to  bardzo  ważne 
stwierdzenie, którego zlekceważenie może prowadzić do poważnych błędów. 

(2) Język nie zawsze adekwatnie odbija obiektywne pojęcia i zdania. Często dzieje się tak, 

że  pewien  znak  języka  reprezentuje  różne  tego  rodzaju  struktury  obiektywne 
(wieloznaczność)  lub  odwrotnie:  wiele  znaków  odwzorowuje  tę  samą  strukturę 
(synonimiczność). 

Istnieje naturalna i całkiem uprawniona tendencja do kształtowania języka w ten sposób, 

aby reprezentował pojęcia obiektywne i zdania obiektywne tak adekwatnie, jak to tylko jest 
możliwe. Taka sytuacja jest jednak rzadko urzeczywistniającym się ideałem. Ponieważ język 
odgrywa dominującą rolę w ludzkim poznawaniu (już z tego powodu, że poznawanie to jest 
uwarunkowane  społecznie,  tj.  przez  to,  co  inni  ludzie  poznali  i  za  pośrednictwem  języka 
udostępnili), analiza języka, jego interpretacja należy do najważniejszych składników metody 
poznania. 

Znak  dla  pojęcia  obiektywnego  chcemy  określić  jako  “nazwę”  [3amen],  a  znak  dla 

obiektywnego zdania jako “wypowiedź” [Aussage]

1

. W ten sposób otrzymujemy następującą 

tabelę, która streszcza naszą terminologię: 

 

 

                                                 

1

  W  zwiazku  z  tym,  ze  Autor  uzywa  slowa  “Satz”  (zdanie)  w  kontekscie  przeciwstawienia  pojecie  -  zdanie 

(pojecie subiektywne - zdanie subiektywne, pojecie obiektywne - zdanie obiektywne) i jednoczesnie rezerwuje 
slowo  “Urteil”  (sad)  dla  procesu  stwierdzania  lub  zaprzeczania  zdania  obiektywnego,  to  w  tym  fragmencie 
ksiazki pozostaje tylko jedna mozliwosc oddania niemieckiego slowa  “Aussage” -  wlasnie jako “wypowiedz”. 
Dalej  jednak  nalezy  tlumaczyc  “Aussage”  jako  “zdanie”,  gdyz  przy  tlumaczeniu  go  jako  “wypowiedz” 
powstalyby  wyrazenia  klócace  sie  z  polskimi  zwyczajami  terminologicznymi,  np.  “logika  wypowiedzi” 
(Aussagenlogik)  zamiast  wlasciwego  “logika  zdan”.  W  miejscach,  gdzie  moglyby  powstac  nieporozumienia, 
podaje w nawiasach terminy niemieckie. Zasadniczo wiec w dalszych partiach tekstu wszedzie, gdzie wystepuje 
slowo  “zdanie”,  jest  ono  tlumaczeniem  niemieckiego  “Aussage”  i  nalezy  je  rozumiec  w  sensie  okreslenia 
podanego wyzej przez Autora. tzn. jako znak dla zdania obiektywnego (przypis tlumacza). 

background image

 

11

dziedzina tego, co realne: 

byt 

stan rzeczy 

dziedzina procesów 
poznawania: 

 

pojmowanie 

 

sądzenie 

dziedzina struktur 
obiektywnych: 

 

pojęcie obiektywne 

 

zdanie obiektywne 

dziedzina struktur 
subiektywnych: 

 

pojęcie subiektywne 

 

zdanie subiektywne 

dziedzina języka: 

nazwa 

wypowiedź 

 

Jest to oczywiście tylko tymczasowa orientacja, która dalej zostanie wielorako pogłębiona. 

 

Terminologia  teoriopoznawcza.  Zdanie  obiektywne  -  a  stąd  też  zdanie  subiektywne  i 

sensowna wypowiedź - jest albo prawdziwe, albo fałszywe. Znaczenie tych wyrażeń chcemy 
tutaj określić w sposób następujący: jakieś zdanie jest prawdziwe ściśle wtedy, gdy jest ono 
trafne, tzn. jeśli odpowiadający mu stan rzeczy istnieje. Jest ono ściśle fałszywe wtedy, gdy 
nie jest ono trafne, tzn. jeśli odpowiadający mu stan rzeczy nie istnieje. Słowo “prawda” ma 
znaczyć  tu  tyle,  co  “własność  pewnego  zdania  (czy  też  wypowiedzi)  polegająca  na  tym,  że 
odpowiadający jemu (jej) stan rzeczy istnieje”. Analogicznie można zdefiniować sens słowa 
“fałsz”. 

Jest to oczywiście tylko jedno z bardzo licznych znaczeń słowa “prawda”, gdyż nie tylko 

np. w języku teorii sztuki ma ono przynajmniej tuzin różnych znaczeń, lecz także w obrębie 
samej  logiki  istnieje  zwyczaj  używania  go  w  wielorakim  sensie.  Ponadto  wielu  filozofów 
nadaje temu słowu inne, mniej lub więcej uprawnione (tzn. odpowiednie) znaczenia. 

Wybieramy wszelako wyżej wymienione znaczenie, gdyż, po pierwsze, występuje ono w 

każdej nauce (przynajmniej jako jedno obok innych) i, po drugie, dlatego że, jak się wydaje, 
wszystkie  inne  definicje  w  jakiś  sposób  je  zakładają.  Jeżeli  ktoś  mówi  np.,  że  zdanie  jest 
prawdziwe,  gdy  odpowiada  autentycznej  egzystencji  człowieka  je  akceptującego,  to 
natychmiast  na  wyższym  poziomie  powstaje  pytanie:  czy  jest  prawdą,  że  zdanie  to 
odpowiada  autentycznej  egzystencji?  itd.  I  tu  oczywiście  “prawda”  może  mieć  tylko  wyżej 
wymieniony sens. Gdyby ktoś twierdził, że każda prawda jest względna (a więc przypisywał 
temu słowu całkowicie inny sens, niż my to czynimy), to musiałby jednak w naszym sensie 
zapytać: czy jest to prawda? 

Jakkolwiek  by  było,  tyle  wydaje  się  pewne,  że  każda  nauka  dąży  do  ustanowienia 

prawdziwych  wypowiedzi  (w  powyższym  sensie):  jest  to  ostatecznym  celem  naukowego 
poznawania. Oczywiście nie mówi się tym samym, że cel ten jest zawsze osiągany lub że jest 
osiągalny we wszystkich dziedzinach, jednak tendencja kierująca się do niego jednoznacznie 
determinuje  każde  poznawanie.  Dlatego  przyjęty  przez  nas  tutaj  sens  “prawdy”  jest 
podstawowy dla metodologii. 

Cel  ten  można  oczywiście  osiągnąć  w  dwojaki  sposób:  (1)  tak,  że  (zmysłowo  albo 

duchowo) oglądamy odpowiedni stan rzeczy; jeżeli ktoś chce wiedzieć np., czy zdanie “Ten 
stół  tutaj  jest  brązowy”  jest  prawdziwe,  wtedy  wystarczy  się  przyjrzeć  temu  stołowi;  tego 
rodzaju  poznawanie  chcemy  nazwać  poznawaniem  bezpośrednim;  (2)  oraz  tak,  że 
przyglądamy  się  nie  samemu  odpowiedniemu  stanowi  rzeczy,  lecz  patrzymy  na  inne  stany 
rzeczy  i  wnioskujemy  z  nich  o  tym  pierwszym.  Ten  typ  poznawania  chcemy  nazwać 
poznawaniem pośrednim. Należy zauważyć, że każda interpretacja znaku jest poznawaniem 
pośrednim: tym, co  widzimy, są tu, z jednej strony, materialne znaki (takie jak małe plamy 
suchego  atramentu),  a  z  drugiej  strony  (duchowo)  widzimy  pewne  ogólne  związki  między 

background image

 

12

tego typu znakami a stanami rzeczy. Stąd w konkretnym wypadku wnioskujemy o znaczeniu 
znaków. 

Oczywiście,  sam  fenomen  poznawania  pośredniego  przedstawia  się  jako  szczególnie 

zagadkowy. Trudno jest początkowo dobrze zrozumieć, jak tego rodzaju poznawanie ma być 
możliwe, natomiast to, że wiele rzeczy poznajemy pośrednio - że, jak się wydaje, do każdego 
poznawania przynajmniej domieszane jest poznawanie pośrednie - pozostaje poza dyskusją. 
Bardzo trudne problemy teoriopoznawcze przedstawia także istota poznawania pośredniego, 
ponieważ  jednak  jesteśmy  nastawieni  wyłącznie  na  metodologię,  chcemy  to  zagadnienie 
opuścić i założyć sam fakt, że tego rodzaju poznawanie istnieje. 

 

 

2. Logika, metodologia i nauka 

 

Dla  rozumienia  teorii  metodologicznych  konieczne  jest  także  zwięzłe  opisanie  miejsca 

metodologii  w  systemie  nauk.  Z  tego  powodu  musimy  zająć  się  krótko  pojęciem  logiki  - 
której częścią jest metodologia - i pojęciem nauki. 

 

Logika. Mało istnieje słów - również wśród fachowych wyrażeń filozoficznych - które są 

tak  wieloznaczne  jak  słowo  “logika”.  Jeśli  pozostawimy  poza  rozważaniami  wszystkie 
interpretacje  logiki,  które  nie  mają  nic  wspólnego  z  wnioskowaniem,  to  mimo  to  mamy  do 
czynienia  z  wieloznacznością  albo,  lepiej  powiedziawszy,  z  trójpodziałem  dziedziny,  która 
jest  określana  przez  to  słowo.  Logika  pojęta  jako  nauka  odnosząca  się  do  wnioskowania 
obejmuje mianowicie trzy dyscypliny, które powinny być ściśle oddzielane. 

(1) Logika formalna. Logika formalna rozważa tzw. prawa logiczne, tzn. zdania, “według 

których” musi się wnioskować, jeśli chce się od jednych zdań prawdziwych dojść do innych 
zdań prawdziwych. Istota logiki formalnej przedstawia znowu trudne problemy, jednakże na 
kilku przykładach łatwo jest pokazać, o czym ona traktuje. Tego typu przykładem jest znany 
modus ponendo ponens: “Jeżeli: ma miejsce A, wtedy także B; i ma miejsce A, wtedy B”. Jest 
to  prawo  logiczne,  gdyż  jeśli  podstawimy  jakiekolwiek  zdania  za  nasze  litery  “A”  i  “B”, 
otrzymamy  zdanie  prawdziwe.  Inaczej  powiedziawszy:  możemy  za  pomocą  tego  prawa  z 
jednych  prawdziwych  zdań  wyprowadzić  inne  prawdziwe  zdania.  Innym  przykładem  jest 
sylogizm Barbara: “Jeżeli wszystkie M są P i wszystkie S są M, wtedy także wszystkie S są 
P”.  Logika  formalna  zajmuje  się  tego  rodzaju  prawami,  ich  formułowaniem, 
porządkowaniem, metodami ich weryfikacji itd. 

(2)  Metodologia.  Można  byłoby  mniemać,  że  sama  logika  formalna  wystarczyłaby  do 

analizy  pośredniego  poznawania.  A  jednak  tak  nie  jest.  W  praktyce  badania  naukowego 
okazuje; się bowiem, że te same prawa logiczne mogą być zastosowane w różny sposób. Inną 
rzeczą  jest  samo  prawo  logiczne,  inną  zaś  wnioskowanie,  które  przeprowadza  się  według 
tego prawa. Tak np. istota znanego podziału myślenia na dedukcyjne i indukcyjne polega nie 
na użyciu różnych praw  logiki, lecz na różnym użyciu tych samych praw. Metodologia jest 
właśnie teorią zastosowania praw logiki do różnych dziedzin. 

(3) Filozofia logiki. W końcu można też postawić różne pytania dotyczące samej logiki i 

natury  jej  praw.  O  co  tutaj  chodzi?  O  twory  językowe,  procesy  psychiczne,  struktury 
obiektywne czy też nawet o stany rzeczy? Czym jest właściwie prawo logiczne? Skąd wiemy, 
że  jest  ono  prawdziwe?  I  czy  w  tym  kontekście  można  w  ogóle  mówić  o  prawdzie?  Czy 
prawa  logiczne  obowiązują  “w  sobie”,  czy  też  są  tylko  supozycjami  [Annahmen]?  Dalej, 
prawa  logiczne  zawierają  często  wyrażenie  “dla  wszystkich”.  Co  to  wyrażenie  właściwie 

background image

 

13

znaczy?  Czy  w  ogóle  istnieje  to,  co  ogólne?  Jeżeli  coś  takiego  istnieje,  to  gdzie  to  można 
znaleźć? W psychicznym, w obiektywnym czy te w realnym obszarze - albo być może tylko 
w  językowym?  Te  i  podobne  pytania  nie  należą  oczywiście  ani  do  logiki  formalnej,  ani  do 
metodologii: tworzą one przedmiot filozofii logiki. 

Najważniejsze jest przy tym ścisłe oddzielanie tych trzech dziedzin. Wiele zła wyrządzono 

dostatecznie ich nie odróżniając. 

 

Metodologia. Drugą część logiki nazwaliśmy metodologią Słowo to pochodzi z greckich 

słów “µετα” - “wzdłuż” i “οδός” - “droga”. Znaczy więc ono dosłownie tyle, co “λόγος”, a 
więc  “mówienie  o  (poprawnym)-chodzeniu-wzdłuż-drogi”.  Metoda  jest  sposobem,  w  jaki 
musimy postępować w pewnej dziedzinie, tzn. sposobem, w jaki musimy porządkować nasze 
działanie,  a  mianowicie  przyporządkowywać  je  pewnemu  celowi.  Metodologia  jest  teorią 
metody. 

Metodologię  można  sformułować  dla  każdej  dziedziny:  tak  np.  istnieją  metodologie 

chemii,  dydaktyki,  ascetyki  i  jeszcze  wiele  innych.  Można  je  podzielić  na  dwie  klasy:  te, 
które  omawiają  techniki  działania  fizycznego,  i  te,  które  omawiają  techniki  działania 
duchowego. Tutaj interesują nas tylko te drugie, przy czym należałoby zauważyć, że w wielu 
dziedzinach, np. w archeologii, chemii, anatomii itd., badanie naukowe potrzebuje instrukcji 
także dla czynności fizycznych. 

W  dziedzinie  działań  duchowych  można  znowu  odróżnić  różne  klasy  metod.  Zajmiemy 

się  tutaj  wyłącznie  metodami  myślenia,  a  więc  wskazaniami  dla  myślenia  poprawnego. 
Odpowiednia  metodologia,  tzn.  nauka  o  poprawnym  myśleniu,  odnosi  się  oczywiście  do 
myślenia  poważnego,  a  więc  do  poznawania.  Nie  wszystkie  jednak  metody  myślenia 
poważnego  będą  nas  tutaj  interesować.  Pozostawimy  poza  rozważaniami  metody  tzw. 
myślenia  praktycznego,  np.  teorii  organizacji  albo  strategii,  i  ograniczymy  się  do  myślenia 
teoretycznego.  Różnica  między  nimi  polega  na  tym,  że  myślenie  praktyczne  zawsze  odnosi 
się  bezpośrednio  do  czegoś,  co  myślący  może  wykonać:  chce  się  oczywiście  w  ten  sposób 
osiągnąć  pewną  wiedzę,  ale  tylko  taką,  jak  to  lub  tamto  można  byłoby  zrobić.  W 
przeciwieństwie do tego myślenie teoretyczne nie posiada żadnych takich zamiarów: odnosi 
się  ono  wyłącznie  do  stanów  rzeczy,  które  chciałoby  uchwycić,  pomijając  zupełnie,  czy  te 
stany rzeczy dałoby się w jakiś sposób wykorzystać, czy nie. 

Dla każdego obszaru myślenia teoretycznego istnieją specjalne metody i stąd też specjalne 

metodologie.  Omawiane  są  one  w  ramach  poszczególnych  nauk.  Ale  istnieje  także  ogólna 
metodologia
  myślenia  teoretycznego;  omawia  ona  metody,  które  znajdują  zastosowanie  w 
każdym  myśleniu  teoretycznym  albo  przynajmniej  w  znacznej  części  nauk.  Ta  i  tylko  ta 
metodologia  jest  częścią  logiki  -  i  tylko  ona  będzie  tutaj  omawiana.  Jest  to  ogólna 
metodologia myślenia naukowego. 

 

Nauka.  Słowo,  “nauka”  posiada,  między  innymi,  dwa  ściśle  skoordynowane,  lecz  różne 

znaczenia.  Można  mianowicie  słowo  to  rozumieć  albo  w  subiektywnym,  albo  w 
obiektywnym sensie. 

(1) Nauka rozumiana subiektywnie nie jest niczym innym niż wiedzą systematyczną. Jest 

ona (a) wiedzą, a więc pewną własnością ludzkiego - indywidualnego - podmiotu. Kto, ja się 
mówi,  posiadł  naukę,  ten  ma  zdolność  do  rozumienia  wielu  rzeczy  z  jej  dziedziny  i  do 
poprawnego przeprowadzania (duchowych) działań w tej dziedzinie. Tak np. człowiek, który 
zna  arytmetykę,  ma  zdolność  rozumienia  praw  arytmetycznych  i  poprawnego 
arytmetycznego  liczenia.  Nauka  w  tym  sensie  nie  jest  niczym  innym  niż  taką  właśnie 
zdolnością,  która  naturalnie  połączona  jest  z  wiedzą  we  właściwym  sensie,  tzn.  w  naszym 

background image

 

14

przykładzie  ze  znajomością  wielu  praw.  Ponadto  wiedza  rozumiana  subiektywnie  jest  (b) 
wiedzą systematyczną. Nie każdy, kto wie coś o pewnej dziedzinie posiada odpowiadającą jej 
naukę,  lecz  tylko  ten,  kto  systematycznie  przebadał  tę  dziedzinę  i  kto  poza  pojedynczymi 
stanami rzeczy zna związki zachodzące między nimi. 

Mówi się niekiedy o  czynnościach naukowych, a więc o badaniu. Czynności te nazwane 

są  dlatego  naukowymi,  gdyż  cel  ich  polega  na  wytworzeniu  lub  udoskonaleniu  nauki  w 
sensie  subiektywnym.  Ten  bowiem,  kto  bada,  uczy  się  itd.,  stara  się  o  zdobycie  wiedzy 
systematycznej. 

(2)  Nauka  rozumiana  obiektywnie  nie  jest  wiedzą  lecz  układem  zdań  obiektywnych.  W 

tym  sensie  mówi  się  np.  “Matematyka  uczy,  że...”  albo  “Bierzemy  z  astronomii  następując 
twierdzenie...”  itd.  Tak  rozumiana  nauka  nie  istnieje  oczywiście  “w  sobie”,  ale  nie  jest  ona 
także  związana  z  pojedynczy  człowiekiem.  Przy  takim  rozumieniu  chodzi  w  niej  raczej  o 
pewien twór społeczny, istniejący w myśleniu wielu ludzi, a mianowicie istniejący często w 
ten  sposób,  że  żaden  z  tych  ludzi  nie  zna  wszystkich  należących  do  niej  zdań.  Nauka 
rozumiana obiektywnie posiada następujące cechy: 

(a) Jest ona systematycznie uporządkowanym układem zdań obiektywnych - odpowiednio 

do systematycznego charakteru nauki w subiektywnym sensie tego słowa. 

(b) Do nauki zaliczają się nie wszystkie należące do jej dziedziny zdania, lecz tylko takie, 

które  znane  są  przynajmniej  jednemu  człowiekowi.  Dokładniej  powiedziawszy:  poza 
zdaniami komuś znanymi nie ma żadnych zdań faktycznych, lecz tylko możliwe. Nauka nie 
składa  się  z  możliwych,  lecz  z  faktycznie  utworzonych  zdań.  Dlatego  można  mówić  o 
rozwoju, postępie nauki. Dochodzi on do skutku w ten sposób, że ludzie poznają nowe stany 
rzeczy i odpowiednio do nich tworzą nowe zdania. 

(c)  Nauka  jest,  jak  powiedzieliśmy,  tworem  społecznym.  Z  tego  powodu  należą  do  niej 

tylko  takie  zdania,  które  w  jakiś  sposób  zostały  zobiektywizowane,  tzn.  przedstawione  za 
pomocą znaków, przedstawione tak, że przynajmniej zasadniczo dostępne są innym ludziom. 
Można byłoby sobie być może pomyśleć także jakąś indywidualną naukę, zbudowaną przez 
pojedynczego  człowieka  i  tylko  jemu  znaną;  ktoś  taki  nie  potrzebowałby  jej  w  ogóle 
przedstawiać za pomocą znaków. Faktycznie jednak taka nauka nie istnieje. 

 

Nauka  i  logika.  Z  naszego  opisu  nauki  wynika,  że  jest  ona  istotnie  zależna  od  logiki. 

Zależność ta ma różnoraki sens. 

Jeśli chodzi najpierw o naukę w rozumieniu obiektywnym, to jest jasne,  że musi być ona 

zbudowana logicznie. Nauka jest bowiem zbudowana systematycznie, tzn. jej zdania znajdują 
się  we  wzajemnych  stosunkach  logicznych.  We  wczesnych  fazach  swojego  rozwoju  nauka 
zawiera  często  oczywiście  tylko  pewną  mnogość  nie  połączonych  wzajemnie  zdań.  Jest  to 
jednak  przez  wszystkich  naukowców  traktowane  jako  coś  niezadowalającego  i  głównym 
dążeniem każdego badania naukowego jest nie tylko odkrywanie nowych stanów rzeczy, lecz 
także  (a  być  może  przede  wszystkim)  logiczny  porządek  już  ustalonych  zdań.  Logika  -  a 
mianowicie  tutaj  logika  formalna  -  tworzy  więc  niezbędne  ramy  dla  tak  rozumianej  nauki, 
która zawsze musi zakładać logikę. 

Również dla nauki w sensie subiektywnym logika stanowi założenie, gdyż nauka ta (jako 

stan)  jest  pewną  wiedzą  systematyczną,  polegającą  na  pojmowaniu  nauki  w  sensie 
obiektywnym. Tworzące tę wiedzę sądy muszą być więc między sobą tak samo połączone jak 
zdania nauki obiektywnej. 

Jeśli tak jest, to także badanie naukowe musi być prowadzone przez logikę i to nawet w 

podwójny sposób: (1) Przede wszystkim oczywiście badaczowi nie tylko nie wolno gwałcić 
praw logicznych, lecz musi on postępować zgodnie z tymi prawami. W większości bowiem 

background image

 

15

wypadków poznawanie naukowe jest poznawaniem pośrednim, a więc wnioskowaniem. Stąd 
logika  formalna  jest  niezbędnym  założeniem  badania  naukowego.  (2)  Ponadto  w  każdym 
takim  badaniu  musi  się,  jak  się  mówi,  postępować  “metodycznie”.  Znaczy  to,  że  należy 
zastosować  pewne  poprawne  metody.  Metody  takie  są  opracowywane  w  każdej  nauce 
zgodnie z rodzajem przedmiotów, którymi się ona zajmuje. Jednak każde badanie naukowe 
potrzebuje  także  pewnych  ogólnych  zasad  metodycznych  obowiązujących  dla  wszystkich  - 
lub przynajmniej dla wielu różnych - nauk. Zasady te rozważane są w metodologii, która, jak 
powiedzieliśmy,  tworzy  jedną  z  części  logiki.  Tym  samym  badanie  naukowe  zakłada  także 
logikę w szerszym sensie tego słowa. 

Nie należy jednak tego tak rozumieć, jakby naukowiec musiał nauczyć się logiki czy też 

metodologii zanim przystąpi do badania. Przeciwnie, wiadomo, że znajomość żadnej z nich 
nie  jest  niezbędna  w  fazach  początkowych  jakiejś  nauki  -  wystarczają  naturalne  zdolności. 
Jest  także  faktem,  że  zasady  logiki  dopiero  wtedy  zostają  wyabstrahowane  z  nauk  i 
sformułowane,  gdy  te  dość  daleko  postąpią  w  swoim  rozwoju.  Jednakże  dwie  rzeczy 
pozostają  niewątpliwe:  (1)  każda  nauka  budowana  jest  według  zasad  logicznych  i 
metodologicznych, nawet wtedy kiedy naukowiec czyni to nieświadomie; (2) zreflektowane 
sformułowanie  tych  zasad  jest  zwykle  konieczne  w  dalszych  fazach  rozwoju  danej  nauki. 
<Logika  naturalna>  wystarcza  w  prostszych  zagadnieniach;  jeśli  jednak  dojdzie  się  do 
bardziej  skomplikowanych,  to  w  większości  wypadków  zawodzi.  Regularnie  i  całkowicie 
zawodzi ona wtedy, gdy chcemy zdać sobie sprawę z sensu tego, co dokonało się w nauce: w 
tym wypadku niezbędna jest dokładna znajomość logiki formalnej i metodologii. 

 

Plan  książki.  Po  tym,  co  powiedzieliśmy,  można  byłoby  sądzić,  że  ogólna  metodologia 

nauk  odnosi  się  wyłącznie  do  poznawania  pośredniego.  Tak  jednak  nie  jest.  Także  w 
dziedzinie  poznawania  bezpośredniego  istnieją  pewne  metody,  które  zostały  współcześnie 
technicznie  rozwinięte  i  stały  się  przedmiotem  metodologii  ogólnej.  Wyróżnione  miejsce 
zajmuje  wśród  nich  metoda  fenomenologiczna.  Jest  ona  metodą  duchowego  patrzenia  i 
opisywania tego, co zobaczone. Zawiera przy tym wiele reguł, które obowiązują całkowicie 
ogólnie, tzn. dla każdego myślenia. Chodzi w niej o jedną z nowszych zasad, która nie tylko 
używana jest przez mniej więcej połowę ogółu filozofów, lecz także stosowana poza filozofią 
w różnych naukach humanistycznych i która, jak się wydaje, znajduje coraz większe uznanie. 
Logika  stoi  z  nią  w  ścisłym  związku,  mianowicie  jeśli  chodzi  o  trzecią  część  logiki,  tzn. 
filozofię logiki. Metodę fenomenologiczną będziemy rozważać najpierw. 

Z metod pośrednich opracowano w ostatnich czasach trzy grupy. W pierwszej chodzi o ten 

typ  poznania  pośredniego,  który  polega  na  interpretacji  jakiegoś  języka.  Ze  względu  na 
szczególną  wagę  języka  w  wielu  naukach  (przede  wszystkim  historycznych,  lecz  także 
matematycznych),  analiza  języka  należy  do  ogólnej  teorii  metod.  Do  pewnego  stopnia 
stanowi  ona  człon  przeciwny  dla  metody  fenomenologicznej:  także  w  niej  analizuje  się 
rzeczy, tylko że w całkiem inny, pośredni sposób, tzn. poprzez układ znaków. 

W  dalszym  ciągu  będziemy  mieli  do  czynienia  z  samym  wnioskowaniem.  Spotkamy  się 

przy  tym  z  dwoma  rodzajami  wniosków:  dedukcyjnymi  i  redukcyjnymi.  (Znaczenie  tych 
wyrażeń zostanie podane później). 

Otrzymujemy zatem następujący podział:   

1. metoda fenomenologiczna, 

2. analiza języka, 

3. metoda dedukcyjna,   

4. metoda redukcyjna. 

background image

 

16

II. METODA FENOMENOLOGICZNA 

 

3. Uwagi ogólne 

 

Historyczne  uwagi  wstępne.  Nazwy  “fenomenologia”  użył  po  raz  pierwszy,  jak  się 

wydaje, J. H. Lambert w swoim 3eues Organon (1764). Następnie słowo to występuje także 

Kanta 

(Metaphysische 

Anfangsgründe 

der 

3aturwissenschaft

1786), 

Hegla 

(Phänomenologie  des  Geistes,  1807)

2

,  Renouviera  (Fragments  de  la  philosophie  de  Sir  W. 

Hamilton, 1840), W. Hamiltona (Lectures on Logic, 1860), Amiela (Journal intime, 1869), E. 
von Hartmanna (Phänomenologie des sittlichen Bewusstseins, 1879) i innych. Jego znaczenie 
u każdego z tych autorów jest bardzo różne, żaden z nich jednak nie używał go dla określenia 
pewnej szczególnej, dokładnie zdeterminowanej metody myślenia. 

Dopiero Edmund Husserl (1859-1938) wprowadził słowo “fenomenologia” w tym sensie. 

Jego  metodologiczne  idee  wywarły  decydujący  wpływ  na  europejską  i  częściowo  również 
amerykańską  filozofię.  Pomiędzy  dwiema  wojnami  światowymi  utworzyła  się  wokół  niego 
znacząca  szkoła  filozoficzna  (M.  Scheler,  R.  Ingarden,  M.  Farber,  E.  Stein,  O.  Becker,  E. 
Fink,  A.  Pfänder,  A.  Koyré  i  inni).  Później,  z  pewnymi  zmianami,  jego  metodę  przejęli 
egzystencjaliści.  Jest  ona  dzisiaj  najważniejszym  sposobem  postępowania  w  tej  szkole  (G. 
Marcel, M. Heidegger, J.-P. Sartre, M. Merleau-Ponty) i ponieważ w różnych krajach, przede 
wszystkim w Niemczech, we Francji i we Włoszech, egzystencjalizm wywarł silny wpływ na 
całość nauk humanistycznych, to przez to także metoda fenomenologiczna stała się ważna dla 
tych  dyscyplin.  Również  kilku  niezależnych  myślicieli  -  jak  N.  Hartmann  -  używa  pewnej 
odmiany metody fenomenologicznej. Można więc bez przesady twierdzić, że przynajmniej na 
kontynencie  europejskim  metoda  ta  ma  decydujące  znaczenie  dla  filozofii.  W 
przeciwieństwie  do  tego  w  północnoamerykańskiej  i  angielskiej  filozofii  jest  ona  mało 
używana. 

 

Metodologiczne  uwagi  wstępne.  Nie  jest  łatwo  dokładnie  określić,  jakie  reguły  metody 

fenomenologicznej  były  uważane  przez  Husserla  za  podstawowe.  Rozwijał  on  bowiem  tę 
metodę w trakcie swoich badań filozoficznych stopniowo i nigdy jasno jej nie streścił. Tylko 
przygodnie pojawiają się w jego pismach uwagi metodologiczne i ponadto nie są one zawsze 
łatwo  zrozumiałe.  Dodatkowo  dochodzi  do  tego  fakt,  że  słowo  “fenomenologia”  oznacza  u 
Husserla  zarówno  metodę  jak  też  pewną  doktrynę.  Żadnej  metody  nie  można  wprawdzie 
całkowicie oddzielić od pewnych treściowych założeń, ale w tym wypadku splecenie metody 
i treści jest tak ścisłe, że często wydaje się wątpliwe, czy czysto metodologiczne idee dadzą 
się w ogóle całkiem jasno przedstawić. 

    Następujące rozróżnienie posiada jednak znaczenie decydujące. Istotnym rysem metody 

fenomenologicznej jest tzw. redukcja. U Husserla mamy do czynienia z dwiema redukcjami 
“ejdetyczną”  i  “fenomenologiczną”  w  węższym  sensie.  Redukcję  ejdetyczną  Husserl 
opracował  głównie  w  swoich  Logische  Untersuchungen  (1901),  fenomenologiczną  w 
węższym  sensie  stosował  coraz  częściej  od  Ideen  zu  einer  reinen  Phänomenologie  und 
phänomenologischen  Philosophie
  (1913)

3

.  Tutaj  chcemy  zająć  się  bliżej  tylko  pierwszą, 

ejdetyczną  odmianą  redukcji,  a  redukcję  fenomenologiczną  pozostawić  całkowicie  poza 

                                                 

2

  Fenomenologia ducha, tlum. A. Landman, 2 tomy, Warszawa 1963, 1965 (przypis tlumacza). 

3

  Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Ksiega pierwsza, tlum. D. Gierulanka. Warszawa 

1975 (przypis tlumacza). 

background image

 

17

rozważaniem,  gdyż  jest  ona  tak  ściśle  złączona  ze  specyficzną  doktryną  Husserla,  że  z 
trudem da się ją traktować jako metodę o znaczeniu ogólnym. 

 

Istotne  rysy  fenomenologii.  Metoda  fenomenologiczna  jest  szczególnym  rodzajem 

postępowania poznawczego. Jej istotnym składnikiem jest pewien typ duchowego oglądania 
przedmiotów, tzn. opiera się ona na intuicji. Intuicja ta odnosi się do tego, co dane. Główna 
zasada  fenomenologii  brzmi:  “z  powrotem  do  rzeczy  samych”,  przy  czym  przez  “rzeczy” 
należy  rozumieć  właśnie  to,  co  dane.  Wymaga  to  jednak  trojakiego  wyłączenia  bądź 
“redukcji”,  zwanej  także  “epoché”:  po  pierwsze,  wyłączenia  wszystkiego,  co  subiektywne: 
należy zająć czysto obiektywną, zwróconą ku przedmiotowi postawę; po drugie, wyłączenia 
wszystkiego,  co  płynie  z  różnego  typu  teorii,  jak  hipotezy,  dowody,  wyłączenia  w  inny 
sposób zdobytej wiedzy - tak że tylko to, co dane dochodzi do głosu: po trzecie, wyłączenia 
wszelkiej  tradycji,  tzn.  wszystkiego,  co  inni  twierdzili  na  temat  wchodzącego  w  grę 
przedmiotu. 

Dany  przedmiot  (“fenomen”)  podlega  znowu  dwojakiego  typu  redukcji:  po  pierwsze, 

pozostawia  się  poza  rozważaniem  istnienie  przedmiotu,  a  uwaga  zostaje  skierowana 
wyłącznie  na  jego  uposażenie  treściowe  [Washeit],  na  to,  czym  [was]  dany  przedmiot  jest; 
po  drugie,  z  tego  uposażenia  treściowego  zostaje  wyłączone  wszystko,  co  nieistotne  i  tylko 
istota przedmiotu jest poddana analizie. 

W  związku  z  powyższym  należy  zauważyć,  że  “fenomenologiczne”  wyłączenie  nie  jest 

równoznaczne z zaprzeczeniem. Wyłączone elementy pomija się tylko, abstrahuje się od nich 
i  rozważa  wyłącznie  to,  co  pozostaje.  Redukcja  ejdetyczna  nie  zawiera  także  żadnego  sądu 
dotyczącego  wartości  innych  procedur  i  innych  aspektów.  Ten,  kto  postępuje 
fenomenologicznie,  nie  rezygnuje  z  późniejszego  zastosowania  innych  procedur  i  z 
ponownego  rozważenia  pominiętych  aspektów.  Zasada  redukcji  obowiązuje  tylko  w  trakcie 
trwania fenomenologicznych rozważań. 

 

Uprawomocnienie 

metody 

fenomenologicznej. 

Na 

pierwszy 

rzut 

oka 

ogląd 

fenomenologiczny  wydaje  się  czymś  całkiem  prostym,  polegającym  tylko  na  uruchomieniu 
duchowej władzy widzenia, w danym wypadku może to być także zewnętrzne poruszanie się, 
np.  podróż,  zajęcie  dogodnej  pozycji  itd.,  które  czynią  przedmiot  dobrze  widocznym. 
Specjalna metoda, która regulowałaby ruch myśli, wydaje się na pierwszy rzut oka zupełnie 
niekonieczna. 

Jest ona jednak konieczna i to z dwóch względów. (1) Człowiek jest tak ukształtowany, że 

posiada  prawie  nieprzezwyciężalną  skłonność  do  wkładania  w  to,  co  widzi,  obcych  -  w 
przedmiocie wcale nie danych - elementów. Elementy te wkładane są albo z powodu naszych 
subiektywnych  emocjonalnych  nastawień  (człowiek  tchórzliwy  widzi  siłę  wroga  jako 
podwójną),  albo  z  powodu  w  inny  sposób  zdobytej  wiedzy.  Wprojektowujemy  w  dany 
przedmiot  nasze  hipotezy,  teorie,  wyobrażenia  itd.  W  redukcji  ejdetycznej  chodzi  zaś  o  to, 
aby  widzieć  sam  dany  przedmiot  i  poza  tym  nic  innego.  Aby  to  osiągnąć  musi  być 
zastosowana  starannie  opracowana  i  wyćwiczona  metoda.  (2)  Żaden  przedmiot  nie  jest 
prosty,  każdy  jest  nieskończenie  złożony,  składa  się  z  różnych  komponentów  i  aspektów, 
które  nie  są  jednakowo  ważne.  Człowiek  nie  może  jednak  wszystkich  tych  elementów 
uchwycić  jednocześnie,  musi  je  obserwować  jeden  po  drugim.  Także  to  wymaga  mądrze 
przemyślanej i wyćwiczonej metody. 

Z  tych  powodów  nie  tylko  istnieje  metoda  fenomenologiczna,  lecz  także  konieczne  jest 

dobre jej opanowanie w celu poprawnego widzenia. 

background image

 

18

Tyle  twierdzą  sami  fenomenologowie.  Ich  punkt  widzenia  krytykowany  jest  przez 

empirystów i kantowskich krytycystów. Abstrahując jednak od znaczenia tego sporu, nawet 
w  krótkim  przedstawieniu  współczesnych  metod  myślenia  nie  może  zabraknąć  rozdziału  o 
metodzie fenomenologicznej, ponieważ jest ona stosowana przez dużą część (być może przez 
większość)  dzisiejszych  filozofów  i  zawiera  wiele  reguł  obowiązujących  niezależnie  od 
stanowiska  filozoficznego.  Prawie  wszystkie  reguły  metody  fenomenologicznej  można 
byłoby  nawet  uznać  za  ogólne  reguły  naukowe.  To  jednak  nie  odpowiadałoby  intencjom 
samych  fenomenologów.  Mimo  to  jest  obiektywnym  faktem,  że  sformułowali  oni  ważne, 
ogólnie obowiązujące reguły myślenia teoretycznego. 

 

 

4. Z powrotem do rzeczy samych! 

 

Ogląd istoty. Wymieniona wyżej główna reguła metody fenomenologicznej “z powrotem 

do  rzeczy  samych”  oznacza  przede  wszystkim,  iż  rzeczy  te  powinno  się  widzieć  duchowo. 
Metoda  fenomenologiczna  jest  metodą  intuicji,  duchowego  patrzenia.  Według 
fenomenologów tego rodzaju ogląd jest konieczną podstawą każdego prawdziwego poznania. 
W  terminologii  Husserla:  źródłowo  prezentująca  świadomość  jest  jedynym  źródłem 
prawomocności poznania
. Każde bowiem poznawanie pośrednie, a więc wnioskowanie, jest 
wnioskowaniem  na  podstawie  czegoś  i  ostatecznie  owo  coś  musi  być  dane  w  jakimś  typie 
oglądu.  Widzieć  można  jednakże  tylko  to,  co  dane.  To,  co  dane,  “rzecz”,  nazywa  się  u 
Husserla  “fenomenem”,  od  greckiego  φαινόµενον,  to  co  się  przejawia,  co  w  sposób  jasny 
znajduje się przed nami (φώς = światło). Sam ogląd jest (wewnętrzną, duchową) artykulacją 
fenomenu,  po  grecku  λέγειν.  Stąd  nazwa  “fenomenologia”.  Jest  ona  artykulacją  tego,  co 
dane, dane bezpośrednio w duchowym patrzeniu. 

W  tym  kontekście  należy  zauważyć:  (1)  intuicja  jest  tu  przeciwstawiona  zarówno 

poznawaniu  dyskursywnemu,  jak  też  abstrakcji.  Używamy  tego  słowa  tylko  w  pierwszym 
sensie,  tzn.  rozumiemy  przez  “intuicję”  bezpośrednie,  lecz  nie  wyczerpujące  uchwycenie 
przedmiotu. Poznanie ludzkie jest istotnie abstrakcyjne, ujmuje tylko aspekty tego, co dane i 
nie  jest  w  stanie  wyczerpać  wszystkiego,  co  jest  obecne  w  tym,  co  dane.  Intuicja  w  sensie 
poznania  wyczerpującego  nie  istnieje,  w  każdym  razie  nie  u  nas  ludzi.  (2)  Zarzuca  się 
niekiedy  fenomenologom - i być może nie całkiem bez powodu - że chcieliby oni pominąć 
każdą  inną  formę  wiedzy,  np.  wiedzę  o  tym,  co  prawdopodobne.  Jednakże  ich  zasady  nie 
głoszą  nic  takiego.  Wiedza,  że  coś  jest  prawdopodobne,  ma  oczywiście  miejsce  aż  nazbyt 
często;  ale  niemniej  jednak  jest  ona  wiedzą.  Jeżeli  więc  pewne  zdanie  zostaje  stwierdzone 
tylko z prawdopodobieństwem, to i tak ten, kto je stwierdza, musi wiedzieć, że zdanie to jest 
prawdopodobne.  Jednak  prawdopodobieństwo  jakiegoś  zdania  może  zostać  poznane  tylko 
dzięki wnioskowaniu, takie wnioskowanie zakłada zawsze pewność dotyczącą czegoś, a więc 
uchwycenie  jakichś  przedmiotów.  W  tym  i  tylko  w  tym  sensie  obowiązuje  podstawowa 
zasada fenomenologiczna. Gdyby ją rozumieć w ten sposób, że wiedzieć coś możemy tylko 
w sposób pewny, to byłaby ona oczywiście fałszywa. 

 

Obiektywizm.  Druga  podstawowa  reguła  metody  fenomenologicznej,  tak  jak  ją 

reprezentował Husserl, mogłaby być sformułowana następująco: w każdym badaniu myślenie 
powinno być skierowane wyłącznie na przedmiot z całkowitym wyłączeniem wszystkiego, co 
subiektywne
.  Tak  ujęta,  reguła  ta  należy  do  wspólnego  dobra  zachodniej  metody  naukowej. 
Zawiera ona dwie różne, lecz ściśle ze sobą złączone zasady praktyczne. 

background image

 

19

Przede  wszystkim  wymaga  ona,  aby  naukowiec,  żeby  tak  powiedzieć,  oddał  się  w  pełni 

badanemu przedmiotowi widząc tylko to, co obiektywne. Musi on zatem wyłączyć wszystko, 
co  pochodzi  od  niego  samego,  od  podmiotu,  przede  wszystkim  swoje  uczucia,  życzenia, 
osobiste  nastawienia  itd.  Wymagany  jest  bowiem  czysty  ogląd,  czysto  teoretyczne 
nastawienie  w  pierwotnym  greckim  sensie  słowa  “teoria”  (=  oglądanie).  Naukowiec 
wypełniający tę regułę jest czysto poznającą istotą, która w pełni zapomina o sobie samej. 

Po  drugie,  reguła  ta  wymaga  postawy  kontemplacyjnej,  tzn.  wyłączenia  tego  co 

praktyczne.  Badaczowi  nie  wolno  się  pytać,  jakiemu  celowi  to  czy  tamto  mogłoby  służyć, 
lecz tylko i wyłącznie, jakie to coś jest. Dziedzina tego, co praktyczne np. moralność, religia, 
może być jednakże badana fenomen logicznie, tak jak to się dzieje w pracach Schelera i Otto, 
lecz  wtedy  przedmioty  praktyczne,  jak  cele,  wartości  itd.  są  traktowane  czysto 
kontemplacyjnie.  Fenomenologia  jest  więc  na  wskroś  teoretyczna  także  i  w  tym  sensie,  że 
jest apraktyczna. 

Obiektywizm, do którego dążą fenomenologowie jest oczywiście tylko ideałem. Człowiek 

nie  jest  tylko  intelektem,  także  w  badaniu  naukowym  w  mniejszym  lub  większym  stopniu 
współobecne  są  motywy  emocjonalne.  Niektóre  z  nich  wydają  się  nawet  wspierać  badanie 
naukowe,  tak  np.  wola,  namiętne  pragnienie  wiedzy.  W  pozostałych  jednak  wypadkach 
uczucia  i  akty  woli  aż  nazbyt  często  zaciemniają  czystość  naukowego  patrzenia.  Mimo  to 
wydaje  się  praktycznie  niemożliwe  całkowite  ich  wyłączenie  i  w  tej  sytuacji 
fenomenologiczna  reguła  jest  tym  bardziej  ważna.  Ten  bowiem,  kto  ciągle  i  świadomie  nie 
stara  się  jej  dotrzymać,  tym  łatwiej  popadnie  w  subiektywizm.  Wielkie  zdobycze  naszego 
kręgu  kulturowego  zawdzięczamy,  jak  słusznie  podkreślają  fenomenologowie,  właśnie 
obiektywizmowi. 

 

Subiektywne  myślenie  Kierkegaarda.  Przeciwko  tej  dawno  potwierdzonej,  a  ostatnio 

szczególnie  przez  Husserla  wyostrzonej,  regule  obiektywizmu  bronią  się  uczniowie  Sørena 
Kierkegaarda,  egzystencjaliści.  Twierdzą  oni,  że  dla  dociekań  filozoficznych  obiektywizm 
jest niewystarczający, przeciwnie, badacz, <subiektywny myśliciel> musi “się trwożyć”. “Je 
ne suis pas au spectacle”
 chce powtarzać sobie codziennie G. Marcel. Także myślenie czysto 
teoretyczne egzystencjaliści uważają za bezwartościowe. Idą często nawet aż tak daleko, aby 
twierdzić,  że  prawdziwie  filozoficzne  myślenie  jest  bezprzedmiotowe,  gdyż  odnosi  się  ono 
do  tzw.  egzystencji  (do  ludzkiego  Dasein),  która  nie  jest  żadnym  przedmiotem,  żadnym 
obiektem, lecz podmiotem. 

Te dzisiaj bardzo popularne poglądy kontynentalnych filozofów przy bliższym przyjrzeniu 

okazują się mniej rewolucyjne, niż się to początkowo wydaje. 

(1)  Przede  wszystkim  należy  zauważyć,  że  słowo  “obiekt”  (względnie  “przedmiot”)  jest 

wieloznaczne. W terminologii Husserla “przedmiotem” jest wszystko, co dane, wszystko, co 
w  jakiś  sposób  może  być  rozważane.  Jednakże  egzystencjaliści  biorą  ten  termin  w 
dosłownym  sensie:  przedmiotem  jest  wszystko,  co  stoi  na  przeciw  ja  [Gegenstand  ist,  was 
dem  Ich  gegen  übersteht]
.  Przy  takim  rozumieniu  ja  (tzw.  egzystencja)  nie  może  być 
oczywiście  żadnym  obiektem.  Jeżeli  jednak  rozważamy  egzystencję,  to  jest  ona  jednak 
pewnego  typu  obiektem  w  pierwotnie  fenomenologicznym  sensie,  gdyż  obiektem  jest  to,  o 
czym mówimy. Gdy mówimy zatem o egzystencji, wtedy staje się ona dla nas przedmiotem. 
Dodatkowo egzystencjaliści interpretują egzystencję jako coś, co nigdy nie jest gotowe coś, 
co  nie  ma  żadnego  trwałego  kształtu,  jednocześnie  mówią,  że  obiekt  jest  czymś 
uformowanym  i  dającym  się  ująć.  Również  z  tego  powodu  egzystencja  nie  jest  dla  nich 
żadnym “przedmiotem”. Jednakże pierwotna terminologia fenomenologiczna nie determinuje 
przedmiotu  w  żaden  określony  sposób  a  stąd  także  egzystencja  może  być  nazwana 
“przedmiotem”. Jest to zatem właściwie spór o słowa. 

background image

 

20

(2)  Jeżeli  egzystencjaliści  w  trwodze  widzą  konieczny  stan  umożliwiający  uchwycenie 

egzystencji, to myślą oczywiście, że ten szczególny przedmiot, którym jestem ja sam (moja 
egzystencja)  odsłania  się  najlepiej  w  tego  rodzaju  sytuacji  emocjonalnej.  Być  może  jest  to 
trafne, lecz tym samym nie jest powiedziane, że również właściwa analiza byłaby możliwa w 
stanie  trwogi.  Tak  na  przykład  dzieło  Sartre'a  L’Être  et  le  néant  nie  zostawia  żadnych 
wątpliwości,  że  jego  autor  dokonał  tej  gigantycznej  pracy  myślowej  w  całkowicie 
kontemplatywnym  nastawieniu,  zimno  i  naukowo.  Być  może  trwoga  była  warunkiem 
wstępnym  tej  analizy,  z  pewnością  nie  była  jednak  stanem  który  podczas  pracy  badawczej 
mógł ją wspomagać, raczej odwrotnie, stan trwogi uniemożliwiłby spokojną analizę. 

(3) Przedmiotem zalecanej przez egzystencjalistów metody jest ludzka egzystencja, a więc 

coś  całkowicie  szczególnego.  Sądzą  oni,  że  każdy  przedmiot  z  konieczności  znajduje  się  w 
relacji  do  egzystencji  i  dopiero  na  bazie  jej  rozjaśnienia  [Erhellung]  może  zostać 
filozoficznie pojęty. Jest to jednak teza, która nie jest ogólnie uznana, a w każdym razie nie 
jest  trafna  w  wypadku  nauk  przyrodniczych.  Nauki  te  przeprowadziły  do  dzisiaj  skuteczną 
interpretację  przedmiotów  bez  odnoszenia  się  do  egzystencji,  postępując  całkowicie 
obiektywistycznie.  Zresztą  w  dziełach  Heideggera  i  Sartre'a,  a  więc  u  dwóch  wiodących 
egzystencjalistów, metoda obiektywistyczna jest wręcz wzorcowo stosowana. 

 

Wyłączenie  teorii  i  tradycji.  Reguła  “z  powrotem  do  rzeczy  samych”  wymaga  nie  tylko 

wyłączenia  subiektywnych  postaw  lecz  również  tych  wszystkich  obiektywności,  które  w 
przedmiocie badanym nie są bezpośrednio dane. Do tego należy jednak wszystko, co wiemy 
dzięki  innym  źródłom  lub  też  przez  wnioskowanie.  Powinno  się  widzieć  tylko  to,  co  jest 
dane, fenomen, i nic poza tym. 

(1)  Po  pierwsze,  reguła  ta  wymaga,  aby  wyłączone  zostały  wszystkie  teorie,  wnioski, 

hipotezy itd. W ten sposób fenomenologowie nie chcą jednak wyłączyć każdego poznawania 
pośredniego,  dopuszczają  je  całkowicie,  ale  dopiero  po  fenomenologicznym  ugruntowaniu. 
Ugruntowanie  to  jest  absolutnym  początkiem;  uzasadnia  ono  m.in.  także  prawomocność 
reguł wnioskowania i dlatego w toku badania fenomenologicznego nie można robić żadnego 
użytku z pośrednich metod poznawania. 

(2)  Z  tym  łączy  się  ściśle  wyłączenie  tradycji.  Nie  chodzi  przy  tym  tylko  o  już  przez  . 

Tomasza  z  Akwinu  wyraźnie  sformułowaną  zasadę,  według  której  powołanie  się  na  ludzki 
autorytet  stanowi  najsłabszy  argument  w  ten  sposób,  że  tego,  co  twierdzą  inni,  nigdy  nie 
wolno  traktować  jako  pewnej  podstawy.  Metoda  fenomenologiczna  wymaga  nie  tylko 
ścisłego  zastosowania  tej  tomistycznej  zasady,  lecz  ponadto,  aby  cały  <stan  wiedzy>  został 
wyłączony  niezależnie,  czy  był  on  przez  fenomenologa  sprawdzony  czy  nie.  Rzeczy  same, 
fenomeny, tak jak się pojawiają przed duchowym okiem badacza, powinny dojść do głosu i 
nic poza tym. 

Praktycznie postulaty te, podobnie jak ścisły obiektywizm, są niezwykle trudne i w całej 

ich czystości niemożliwe do spełnienia. Oglądanie i wnioskowanie są tak ściśle złączone w 
ludzkim  duchu,  że  tylko  z  największym  trudem  możemy  je  rozdzielić.  Automatycznie 
wprojektowujemy  naszą  wcześniej  zdobytą  wiedzę  w  przedmiot.  Długi  i  rygorystyczny 
trening jest konieczny, aby nauczyć się czystego oglądania. 

Ilustracją tych reguł niech będą dwa przykłady z praktyki seminaryjnej. Student, który ma 

fenomenologicznie opisać czerwoną plamę, zaczyna tak: “Widzę czerwoną plamę na tablicy. 
Plama  ta  składa  się  z  małych  kawałków  czerwonej  kredy”...  To  nie  jest  już  jednak 
fenomenologiczne: o tym, że plama ta składa się z kawałków kredy, student wie, ponieważ 
przedtem widział, jak profesor namalował ją za pomocą kredy; w samym przedmiocie kreda 
nie  jest  w  ogóle  dana.  Inny  przykład:  student  podejmuje  następującą  analizę  poczucia 
obowiązku “Poczucie obowiązku powstaje w naszej świadomości, leżeli w mózgu dochodzą 

background image

 

21

do 

skutku 

pewne 

skomplikowane 

procesy 

fizjologiczne”. 

Jest 

to 

oczywiście 

fenomenologicznie  całkowicie  fałszywe:  swojego  własnego  mózgu  człowiek  ten  nigdy  nie 
widział,  a  tym  bardziej  fizjologicznych  procesów  które  w  nim  miałyby  mieć  miejsce. 
Fenomen  poczucia  obowiązku,  jako  fenomen,  nie  ma  w  ogóle  nic  wspólnego  z 
fizjologicznymi procesami. 

 

Pozytywne  reguły  oglądu  istoty.  Można  byłoby  mniemać,  że  patrzenie  jest  tak  prostym 

procesem,  iż  nie  są  do  niego  konieczne  żadne  szczególne  reguły  i  wystarczy  mieć  szeroko 
otwarte oczy ducha, aby poprawnie widzieć przedmiot. Tak jednak nie jest. Wskazaliśmy już 
na  kilka  negatywnych  reguł  postępowania  fenomenologicznego:  jeżeli  badacz  nie  ma 
wystarczającego  treningu  w  patrzeniu,  a  nawet  jeżeli  tylko  dostatecznie  nie  uważa,  aby 
widzieć  tylko  to,  co  się  przed  nim  znajduje,  będzie  wprojektowywał  w  przedmiot  elementy 
subiektywne,  teorie,  tradycyjne  poglądy  itp.  Istnieją  jednak  również  pozytywne  reguły  tego 
postępowania. Można je sformułować w następujący sposób. 

(1) Wszystko, co jest dane powinno się widzieć tak dalece, jak to jest tylko możliwe. Ta w 

sobie jasna i prosta reguła musi być dlatego wyraźnie formułowana i świadomie stosowana, 
ponieważ  człowiek  jest  tak  ukształtowany,  że  posiada  silną  skłonność,  aby  widzieć  tylko 
niektóre  aspekty  z  tego,  co  dane.  Uexküll  pokazał,  że  zwierzęta  uchwytują  tylko  to,  co  jest 
dla  nich  witalnie  ważne;  człowiek  ma  jednak  wiele  wspólnego  ze  zwierzęciem.  Tym,  co 
posiada  ponad  tę  wspólnotę,  je  m.in.  zdolność  do  teoretycznego,  nie-praktycznego 
poznawania.  Mimo  to  jesteśmy  zbyt  skłonni  do  pozostawania  ślepymi  na  pewne  elementy 
tego  co  dane.  Pierwszym  więc  zadaniem  badania  fenomenologicznego  jest  odsłonięcie 
przeoczonych fenomenów. 

(2)  Dalej,  ogląd  fenomenologiczny  powinien  być  deskryptywny,  opisowy.  Znaczy  to,  że 

przedmiot  powinien  zostać  rozłożony,  a  następnie  jego  części  opisane,  zanalizowane,  gdyż 
każdy  przedmiot  jest  nieskończenie  złożony.  Im  bardziej  jasny  jest  więc  ogląd,  tym  lepiej 
elementy  przedmiotu  dają  się  odróżnić  i  zrozumieć  w  ich  wzajemnych  relacjach.  Taką 
analizę  Heidegger  nazywa  “interpretacją”  [Auslegung]  albo  “hermeneutyką”.  Wyraźnie 
należy jednak podkreślić, że tego rodzaju fenomenologiczna hermeneutyka albo interpretacja 
nie  może  być  mieszana  z  redukcją  (którą  omówimy  dalej  w  rozdziale  5);  tutaj  chodzi  o 
poznawanie bezpośrednie tam o pośrednie. 

 

 

5. Przedmiot badań fenomenologicznych 

 

Fenomen.  Przedmiot  fenomenologicznego  oglądu  i  interpretacji  został  przez  Husserla  i 

jego uczniów nazwany “fenomenem”. Słowo to posiada poza fenomenologicznym także inne, 
różne znaczenia. Aby uniknąć nieporozumień krótko je teraz omówimy. 

(1) “Fenomen” przeciwstawia się “rzeczywistości”: w ten sposób wskazuje się na pewien 

pozór.  Nie  ma  to  jednak  nic  wspólnego  z  fenomenologicznym  sensem  tego  słowa.  Dla 
fenomenologów  nie  ma  żadnego  znaczenia,  czy  to,  co  dane,  jest  “rzeczywiste”  czy  też  jest 
“tylko pozorem”. Ważne jest jedynie, że ma to być po prostu dane. 

(2) Dalej, fenomen jako zjawisko przeciwstawia się często “rzeczy samej”. W tym sensie 

rzecz ukazuje się poprzez fenomen, mniej więcej tak jak choroba poprzez gorączkę. Także i o 
to nie chodzi fenomenologom. “Rzecz sama”, znajdująca się ewentualnie poza fenomenem, 
wcale ich nie interesuje, chcą oni oglądać tylko fenomen, to co dane. 

background image

 

22

(3)  W  naukach  przyrodniczych  używa  się  wyrazu  “fenomen”  dla  określenia  zmysłowo 

dających  się  obserwować  procesów.  Znaczenie  to  jest  o  wiele  bardziej  wąskie  niż  te,  które 
fenomenologowie łączą z tym wyrazem, gdyż, po pierwsze, nie jest według nich konieczne, 
aby fenomen można było zmysłowo obserwować (jak zobaczymy wystarczy, jeżeli fenomen 
zostanie  wyobrażony)  i,  po  drugie,  fenomen  nie  potrzebuje  być  żadnym  procesem;  chociaż 
fenomenolog  może  również  badać  procesy,  to  przede  wszystkim  bierze  on  pod  uwagę 
struktury. 

Sens słowa fenomen, o który tutaj chodzi, mówiąc słowami Heideggera, jest następujący: 

to, co ukazuje-się-w-sobie-samym [das Sich-an-sich-selbst-zeigende], to, co się ukazuje, tak 
się ukazuje, jakie samo jest; to, co jasno się przed nami znajduje. 

 

Wyłączenie  istnienia.  Wymienione  dotychczas  wyłączenia  (tego,  co  subiektywne, 

teoretyczne  i  tradycji)  jeszcze  nie  wystarczają.  Autentyczna  metoda  fenomenologiczna 
wymaga również, żeby także istnienie przedmiotu zostało wyłączone. Jest więc obojętne, czy 
przedmiot  istnieje  czy  nie,  jego  istnienie  w  ogóle  nie  wchodzi  w  rachubę.  Jeżeli  np. 
przeprowadza  się  analizę  fenomenologiczną  pewnej  czerwonej  plamy,  to  nie  ma  żadnego 
znaczenia, czy w świecie w ogóle istnieje czerwona plama czy nie. 

W  tym  leży  jedna  z  podstawowych  różnic  między  metodą  fenomenologiczną  a 

empiryczną. W tej ostatniej wychodzi się od stwierdzenia faktów, tzn. stwierdza się najpierw, 
że  faktycznie  jest  tak  a  tak.  Ustala  się  np.,  że  ta  czy  inna  ilość  wody  znajdowała  się 
rzeczywiście  w  określonym  czasie,  w  określonym  miejscu.  W  przypadku  postępowania 
fenomenologicznego  nie  mają  miejsca  żadne  tego  rodzaju  stwierdzenia.  Fakty  nie  mają  tu 
żadnego znaczenia. 

Może  powstać  w  tym  miejscu  wątpliwość:  jak  wobec  tego  można  jeszcze  w 

fenomenologii  mówić  o  tym,  co  dane?  To,  co  dane,  wydaje  się  przecież  być  czymś 
rzeczywiście istniejącym Należy stwierdzić, że wprawdzie każdy przedmiot musi ostatecznie 
jakoś istnieć lub przynajmniej być ugruntowany w czymś istniejącym, aby mógł być dany, z 
tego  jednak  w  żaden  sposób  nie  wynika,  że  fenomenologia  musi  się  zajmować  jego 
istnieniem. Gdyż nawet wtedy, gdy przedmiot istnieje można abstrahować od jego istnienia i 
brać  pod  uwagę  tylko  jego  uposażenie  treściowe  [Washeit]  -  tak  jak  to  robią 
fenomenologowie. Można także rozważać czysto wyobrażone przedmioty 

 

Istota. Właściwym przedmiotem badania fenomenologicznego ma być istota, είδος. Także 

to  słowo  posiada  wiele  znaczeń,  które  należy  teraz  krótko  przedstawić,  aby  uchwycić  ten 
szczególny sens, który nadają mu fenomenologowie. 

(1)  Słowa  “istota”  używa  się  zwykle  w  takich  zwrotach  jak  “człowiek  jest  istotą 

śmiertelną”.  “Istota”  znaczy  tu  mniej  więcej  tyle  co  “rzecz”;  oczywiście  w  tym  wypadku 
raczej  “żywa  rzecz”.  W  języku  fenomenologów  żadna  tego  rodzaju  rzecz.  np.  żaden 
człowiek,  nie  jest  określana  jako  “istota”.  “Istotą”  nazywa  się  tutaj  tylko  aspekty,  pewne 
elementy tego typu rzeczy. 

(2)  Mówi  się  także  o  “istocie  pewnej  rzeczy”,  np.  o  istocie  życia.  Także  i  to  nie  jest 

znaczeniem, które temu słowu nadają fenomenologowie. Podczas gdy istota życia jest bardzo 
trudno  dostępna,  fenomenologiczna  istota  pojawia  się  jasno  przed  obserwatorem,  nie  jest 
żadną “ukrytą istotą”, przeciwnie, jej fenomenem, czymś, co samo się ukazuje. 

(3)  W  końcu  należy  też  odróżnić  istotę  w  sensie  fenomenologicznym  od 

arystotelesowskiego  είδος.  Fenomenologiczne  pojęcie  istoty  jest  bardziej  obszerne 
zakresowo. Oprócz είδος w swoim sensie Arystoteles odróżnia także inne, koniecznie z nim 
współwystępujące  określenia.  własności  (ϊδια).  W  przeciwieństwie  do  tego,  wszystko,  co 

background image

 

23

koniecznie  współwystępuje  w  fenomenie,  a  więc  także  arystotelesowskie  własności,  ujmuje 
się w fenomenologii terminologicznie jako “istotę”. 

Fenomenologiczna istota wyklucza więc dwa rodzaje czynników: istnienie i wszystko to, 

co  przypadkowe.  Istotę  tę  można  byłoby  określić  jako  fundamentalną  strukturę  przedmiotu. 
Przez  “strukturę”  nie  wolno  tutaj  jednak  rozumieć  np.  tylko  pewnej  sieci  stosunków,  lecz 
należy  tego  słowa  używać  dla  określenia  całej  podstawowej  treści  przedmiotu,  wraz  z  jego 
jakościami itd. 

 

Istota  a  znaczenie  słowa.  Aby  dalej  wyjaśnić  pojęcie  istoty,  chcemy  teraz  krótko 

przedstawić  punkt  widzenia  empirystów,  którzy  zaprzeczają  istnieniu  istoty  i  pogląd 
fenomenologów na ten temat. 

Według empirystów istota jest względna. To, co z jednego punktu widzenia jest istotne dla 

pewnej  rzeczy, z innego może okazać się nieistotne. Np.  w trójkącie  wykonanym z drewna 
ktoś,  kto  jest  zainteresowany  jego  geometrycznym  uposażeniem,  uzna  tylko  własności 
geometryczne za istotne, powie więc, że dla tego przedmiotu istotne są tylko trzy boki, trzy 
kąty itd., natomiast fakt, że jest on zrobiony z drewna lub też że jest tyle a tyle centymetrów 
długi,  jest  nieistotny,  bez  znaczenia.  Dla  innego  obserwatora,  który  interesuje  się  nie 
geometrycznymi własnościami, lecz właśnie materiałem, z którego zrobiony jest ten trójkąt, 
bycie z drewna będzie istotne, a geometryczna forma, trzy boki i trzy kąty, będzie nieistotna. 
Można  byłoby  w  tym  momencie  oczywiście  zauważyć,  że  używając  słowa  “trójkąt” 
domniemujemy  właśnie  trójboczną  i  trójkątną  figurę.  Zarzut  ten  nie  zbiłby  jednak  z  tropu 
empirystów, gdyż oni właśnie podkreślają słowo “domniemywać”: jak widać z powyższego 
przykładu istotą jest dla nich to i tylko to, co domniemujemy używając pewnego słowa; istota 
nie  jest  niczym  innym  niż  znaczeniem  słowa  [Wortbedeutung].  Ponieważ  wszystkie 
znaczenia słów są względne - za pomocą tego samego słowa można oznaczyć bardzo wiele 
dowolnych przedmiotów - to istota przedmiotu jest pojęciem względnym: to, co jest istotne 
dla  jednego  obserwatora  może  być  całkowicie  nieistotne  dla  innego.  Wszystko  zależy 
wyłącznie od znaczenia. które dowolnie nadajemy słowom. W samych rzeczach nie istnieje 
żadna  istota,  wszystkie  aspekty  rzeczy  są  w  sobie  równowartościowe.  Dopiero  człowiek 
przez swoje konwencje wprowadza różnice między tym, co istotne, a tym, co nieistotne, a to 
w ten sposób, że przypisuje słowom znaczenia. 

Ta  droga  myślowa  jest  jednak  przez  fenomenologów  odrzucana  jako  niezadowalająca. 

Należy  wprawdzie przyznać, że znaczenie słowa  jest względne i prawdą jest również, że w 
tej  samej  rzeczy  możemy  ująć  i  analizować  raz  jeden  aspekt  np.  geometryczną  formę  -  a 
innym  razem  inny  -  np.  materiał,  ale  właśnie  te  aspekty  są  według  fenomenologów 
“przedmiotami”,  np.  bycie  z  drewna  jest  tego  rodzaju  przedmiotem.  Przedmiot  ten, 
całkowicie  niezależnie  od  nazwy,  którą  mu  nadajemy,  posiada  pewne  konieczne  własności. 
Tak np. każda rzecz, która jest wykonana z drewna, jest także przestrzenna i rozciągła. Jest 
tak  nie  dlatego,  że  nazywamy  ją  “drewnianą”  lecz  dlatego  że  sama  w  sobie  jest  tak 
ukonstytuowana.  Gdybyśmy  zamiast  “drewno”  powiedzieli  “duch”,  to  ta  nowa  nazwa 
przedmiotu nie zmieniłaby absolutnie nic w jego strukturze: pozostałby on nadal materialny i 
rozciągły.  W  wypadku  drewna  przeciwnie,  geometryczna  forma  jest  nieistotna  i  to 
niezależnie  od  tego,  jak  je  nazywamy,  podczas  gdy  w  trójkącie  (tzn.  w  tym,  co  normalnie 
nazywamy “trójkątem”) forma ta jest istotna. Względność możliwych punktów widzenia nie 
polega zatem na niczym innym niż na możliwości wzięcia pod uwagę różnych przedmiotów i 
nie ma nic wspólnego z naszym problemem. Tak samo bez znaczenia jest w tym kontekście 
relatywność znaczeń słów. 

 

background image

 

24

Fenomenologia  egzystencji.  Po  tym,  co  dotychczas  powiedzieliśmy,  może  wydać  się 

dziwne, że większość nam współczesnych uczniów Husserla zajmuje się właśnie problemem 
egzystencji. W każdym razie słowo “egzystencja” ma u egzystencjalistów, do których należą 
ci  uczniowie  Husserla,  węższe  znaczenie  niż  u  innych  filozofów,  znaczy  ono  tylko  ludzką 
egzystencję. Ale egzystencja ta jest całkowicie wyraźnie ujęta jako Dasein, a więc, pozornie 
przy odwróceniu postępowania Husserla, jej uposażenie treściowe [Sosein], jej istota zostają 
wyłączone  z  analiz.  Tak  przynajmniej  twierdzą  ci  filozofowie.  Jeżeli  się  jednak  bliżej 
przyjrzymy  ich  faktycznemu  postępowaniu,  wtedy  okazuje  się,  że  w  zasadzie  nie  porzucili 
oni prawie stanowiska Husserla. Stwierdzamy mianowicie, co następuje: 

(1) Egzystencjaliści analizują to, co dane,  fenomen, i z zasady chcą wyłączyć ze swoich 

badań poznawanie pośrednie. Nie mówią wprawdzie, że ich metoda polega na oglądzie, ale 
ponieważ  dzięki  postawie  emocjonalnej  poznanie  może  być  co  najwyżej  przygotowane, 
natomiast nie może dojść do skutku, to duchowy akt, który ostatecznie ma miejsce, musi być 
pewnym rodzajem oglądu, jakkolwiek by się go nazwało. 

(2)  Przedmiot  ich  badań,  a  więc  wymieniona  wyżej  egzystencja,  został  opisany  i,  w 

rzetelnie  fenomenologicznym  sensie,  zinterpretowany.  Heidegger,  jak  to  zostało 
powiedziane,  dał  najlepszą  teoretyczną  ilustrację  tego  rodzaju  interpretacji,  główne  dzieło 
Sartre’a nosi podtytuł Próba ontologii fenomenologicznej

4

, a Marcel napisał Fenomenologię 

posiadania

5

.  Faktycznie  więc  filozofowie  ci  stosują  metodę  fenomenologicznej  analizy  do 

przedmiotów swoich badań. 

(3)  Analiza  ta  zawsze  pokazuje,  że  egzystencja  posiada,  jak  mówią  ci  filozofowie, 

“strukturę”.  Heidegger  wprowadził  nawet  osobną  nazwę  dla  elementów  tej  struktury, 
nazywa  je  elementami  egzystencjalnymi  -  “Existentiale”.  W  ogóle  rozważania  nad 
egzystencją zajmują u egzystencjalistów dużo miejsca. 

(4) Chociaż twierdzą oni zawsze, że analizują, aby użyć sformułowania Heideggera, tylko 

to, co każdorazowo moje [je-meinige], to, co ma miejsce tylko raz, to jednak jest oczywiste, 
że  to,  co  sądzą,  że  odkryli,  przysługuje  każdej  ludzkiej  egzystencji.  Nie  jest  to  po  prostu 
struktura, lecz konieczna struktura tej egzystencji. 

Osiągnięcie  egzystencjalistów polega  więc na wykazaniu, że w samej egzystencji można 

odnaleźć  pewną  istotę.  Znaczący  współczesny  filozof  sformułował  to  pewnego  razu  w  ten 
sposób, że egzystencjaliści są ekstremalnym przykładem filozofów esencjalnych. W każdym 
bądź  razie  ich  sposób  traktowania  ludzkiej  egzystencji  pozostaje  całkowicie  w  ramach 
metody fenomenologicznej . 

 

O nowszej i “głębszej” fenomenologii. Już sam Husserl, a tym bardziej wielu spośród jego 

następców  interesowało  się  tzw..  “konstytucją”  przedmiotu.  Próbowali  oni  badać,  jeżeli 
wolno  się  tak  wyrazić,  przed-przedmiotowe  przedmioty.  W  większości  wypadków  chodzi 
tutaj  o  wykazanie,  że  człowiek  w  ten  lub  inny  sposób  wytwarza  swoje  przedmioty,  i  o 
wyjaśnienie, jak on to czyni. Jednocześnie dość znaczna część tych myślicieli zaczęła używać 
metod,  które  nie  miały  nic  wspólnego  z  wczesnohusserlowskim  prostym  oglądem.  Z  tego 
punktu  widzenia  wszystko,  co  tutaj  zostało  powiedziane,  uznane  byłoby  za  elementarne,  a 
być może nawet za przedfilozoficzne, przedfenomenologiczne. 

Jest  to  jednak  całkiem  szczególnego  rodzaju  postawa,  chociaż  wśród  filozofów  w 

kontynentalnej  Europie  szeroko  rozpowszechniona.  Żadna  rzetelna  nauka  szczegółowa,  a 
także  żaden  filozof,  który  nie  należy  do  tej  szkoły,  nie  będzie  w  stanie  zaakceptować  tej 

                                                 

4

  J. P. Sartre, L'Ętre et le néant. Essai d'ontologie phénoménologique, Paris 1943 (przypis tlumacza). 

5

  G. Marcel, Zarys fenomenologii posiadania, w: Byc i miec, tlum. P. Lubicz, Warszawa 1986 (przypis 

tlumacza). 

background image

 

25

metody albo też nie będzie mógł jej używać. Tutaj chodzi nam o ogólne metody myślenia i 
tym  samym  nie  potrzebujemy  dalej  rozważać  problemów  postawionych  przez  nową 
fenomenologię.

background image

 

26

III. METODY SEMIOTYCZNE 

 

6. Uwagi ogólne 

 

Metodologiczne  uwagi  wstępne.  W  dalszym  ciągu  rozważań  usprawiedliwimy  jeszcze 

włączenie tego rozdziału o języku w przedstawienie dzisiejszych metod myślenia. Najpierw 
jednak krótko dwie uwagi metodologiczne. 

Można  byłoby  zapytać,  dlaczego  rozważenie  problemów  językowych  następuje  zaraz  po 

przedstawieniu metody fenomenologicznej. Powód leży w tym, że chociaż analiza języka nie 
jest  bez  znaczenia  dla  bezpośredniego  poznawania,  to  jest  ona  o  wiele  ważniejsza  dla 
poznawania  pośredniego,  gdyż  tutaj  przedmiot  nie  jest  dany,  a  ruch  myślenia  jest  o  wiele 
bardziej  skomplikowany  i  posłużenie  się  symbolami  jest  o  wiele  bardziej  konieczne.  Jak 
jeszcze  zobaczymy,  dochodzi  się  przy  tym  do  procedur,  w  których  użycie  języka  jest 
absolutnie  konieczne.  Dlatego  metody  semiotyczne  mogą  być  omawiane  dopiero  po 
fenomenologicznych, natomiast muszą być omówione przed innymi metodami. 

Innym,  o  wiele  bardziej  trudnym  pytaniem  jest,  jak  powinno  się  oddzielić  dziedzinę 

semiotyczną  od  dedukcyjnej.  Według  pewnych  szkół  filozoficznych,  przede  wszystkim 
logiczno-empirystycznej, logika i analiza języka są tym samym. Jeżeli się nawet nie podziela 
tego krańcowego punktu widzenia, to i tak często nie jest łatwo odróżnić obie te dziedziny. 
Już Arystoteles włączył semiotykę (pierwsze pięć rozdziałów rozprawy O zdaniu) do swojej 
logiki.  W  każdym  razie  z  metodologicznego  punktu  widzenia,  pomijając  całkowicie 
każdorazowe  zasadnicze  stanowisko  filozoficzne,  odróżnienie  obu  tych  dziedzin  będzie 
zawsze  dość  dowolne  i  do  pewnego  stopnia  względne.  Tutaj  odróżnienie  to  ustanowimy  w 
następujący sposób: wszystko, co dotyczy poprawności zdań [Aussage], będzie omawiane w 
rozdziale o dedukcji, wszystko zaś, co dotyczy sensu wyrażeń, w rozdziale semiotycznym. 

 

Historyczne  uwagi  wstępne.  Już  sofiści  (Kratylos  i  inni),  a  także  Platon,  poruszali 

okolicznościowo problemy semiotyczne. Jako pierwszy w systematyczny sposób rozważał je 
Arystoteles.  Jego  dzieło  O  zdaniu  zawiera  m.in.  pierwszy  znany  system  kategorii 
syntaktycznych. Znaczący postęp dokonał się w semiotyce dzięki stoikom i scholastykom, u 
tych  ostatnich  przede  wszystkim  w  ich  “Grammaticae  speculativae”.  Z  wyjątkiem  niewielu 
fragmentów dzieła stoików niestety zaginęły, a semiotyka scholastyczna pozostała do dzisiaj 
prawie nie zbadana. Tzw. czasy “nowożytne” zapisały  się tylko niewielkim postępem w tej 
dziedzinie  i  dopiero  rozwój  logiki  matematycznej  spowodował  nowe  tego  rodzaju  badania. 
Husserl  (który  wprawdzie  nie  był  logikiem  matematycznym)  przeprowadził  w  Logische 
Untersuchungen  
doniosłe  analizy  semiotyczne,  podczas  gdy  G.  Frege  zrekonstruował  i 
częściowo  rozszerzył  dorobek  myślowy  starej  szkoły  stoickiej.  Nowsze  badania  nawiązują 
przede wszystkim do metamatematyki D. Hilberta. Najbardziej znaczącymi badaczami w tej 
dziedzinie są dzisiaj A. Tarski (1935) i R. Carnap (1937). Nazwa “semiotyka”, jak również 
ogólny  podział  tej  nauki  pochodzi  od  Ch.  Morrisa  (1938).  Dzisiaj  semiotyka  jest  aktywnie 
uprawiana  i  dalej  rozwijana,  częściowo  dzięki  bodźcom  płynącym  z  innych  nauk  -  przede 
wszystkim  z  fizyki  -  które  domagają  się  o  wiele  bardziej  dokładnej  analizy  języka  niż 
dotychczas.  Także  ogólne  nastawienie  szkoły  logiczno-empirystycznej,  która  analizę  języka 
traktuje jako jedyny przedmiot filozofii, istotnie przyczyniło się do rozwoju semiotyki. 

 

 

background image

 

27

Ogólne  uprawomocnienie  analizy  języka.  Znaki,  a  więc  przedmiot  semiotyki,  stały  się  z 

wielu powodów ważne, a nawet konieczne dla metody naukowej. 

(1) Nauka jest dziełem pewnej wspólnoty, może dojść do skutku tylko dzięki trwającej w 

czasie  współpracy  wielu  ludzi.  Współpraca  ta  wymaga  jednak  dzielenia  się  wiedzą,  które 
realizuje  się  poprzez  znaki,  szczególnie  przez  mówione  i  pisane  słowa.  Słowa  nie  są  więc 
tylko czymś ubocznym, lecz są istotnym narzędziem nauki. 

(2)  Słowa  są  materialnymi,  materiałowymi  rzeczami  lub  zdarzeniami.  Jeżeli  za  ich 

pomocą uda się jasno przedstawić pojęcia, to - abstrahując nawet od czynnika społecznego - 
praca naukowca zostaje znacznie ułatwiona. Ludzki duch jest bowiem tak ukształtowany, że 
najłatwiej  pracuje  mu  się  za  pomocą  rzeczy  materialnych,  ujmuje  je  najlepiej.  Pomyślmy 
tylko  o  liczeniu: może  być  ono  całkiem  dobrze  przeprowadzone  jako  “liczenie  w  pamięci”, 
ale o ile prostsze i pewniejsze będzie przy użyciu znaków pisanych. 

(3) Jest także w końcu trzeci powód, dlaczego słowa są tak ważne dla wiedzy. Wyrażanie 

myśli  za  pomocą  słów  jest  pewnego  rodzaju  dziełem  sztuki.  Ogólnie  znaną  rzeczą  jest,  że 
wprawdzie  normalnie  artysta  w  trakcie  tworzenia  prowadzony  jest  przez  ideę,  to  jednak 
zwykle  idea  ta  nie  jest  adekwatna  do  gotowego  dzieła.  W  czasie  materialnego  tworzenia 
zostaje  ona  rozbudowana  i  sprecyzowana.  Tak  też  dzieje  się  często  w  wypadku  słownego 
wyrazu:  pojęcie,  które  ma  być  zakomunikowane  za  pomocą  słów,  uzyskuje  kompletność  i 
precyzję  dopiero  w  procesie  wyrażania  go.  Pomijamy  w  tej  chwili,  że  słowa  są  nie  tylko 
wehikułem  dla  pojęć,  lecz  również  mogą  mieć  samodzielną  funkcję.  Już  jednak  jako  sam 
środek wyrazu posiadają oczywiście najwyższą doniosłość. 

Jeżeli słowa są niezbędne dla wiedzy, to z drugiej strony mogą być dla niej niebezpieczne; 

prowadzą łatwo do nieporozumień nie tylko między ludźmi, lecz także w wypadku samotnej 
pracy: bierze się słowo za adekwatny wyraz pojęcia, a tak często nie jest, lub też kryje ono w 
swoim znaczeniu coś, co sprowadza badanie na fałszywe drogi. 

 

Trzy  wymiary  znaku.  Główną  myśl  semiotyki,  która  jednocześnie  stanowi  podstawę  dla 

jej  podziału,  można  przedstawić  następująco.  Jeżeli  ktoś  mówi  coś  komuś  innemu,  wtedy 
każde użyte przez niego słowo odnosi się do trzech różnych przedmiotów: 

(a)  Przede  wszystkim  słowo  to  należy  do  pewnego  języka,  a  to  oznacza,  że  znajduje  się 

ono w pewnych stosunkach z innymi słowami tego języka, np. w zdaniu znajduje się między 
dwoma innymi słowami (tak jak w wypadku słowa “i”), albo na początku zdania itd. Stosunki 
te określa się jako syntaktyczne, są to wzajemne stosunki między słowami. 

(b) Po drugie to, co ktoś mówi, posiada pewne znaczenie: jego słowa znaczą coś, chcą one 

zakomunikować  komuś  drugiemu  coś  określonego.  Poza  syntaktycznym  stosunkiem  mamy 
więc jeszcze do czynienia z innym, mianowicie ze stosunkiem słowa do tego, do czego ono 
odnosi. Ten stosunek nazywa się semantycznym. 

(c) W końcu słowo jest wypowiedziane przez kogoś i do kogoś skierowane. Istnieje zatem 

trzeci rodzaj stosunków, mianowicie między słowem a ludźmi, którzy go używają. Stosunki 
te nazywają się pragmatycznymi. 

Te  różne  stosunki  słów  wchodzą  jeszcze  we  wzajemne,  określone  relacje.  Stosunek 

pragmatyczny  zakłada  semantyczny  i  syntaktyczny,  a  semantyczny  zakłada  syntaktyczny. 
Bezsensowne słowo nie może służyć porozumiewaniu się ludzi, a aby mieć sens musi się ono 
znajdować w pewnych określonych stosunkach do innych słów. W przeciwieństwie do tego 
relacja  syntaktyczna  nie  zakłada  semantycznej  i  pragmatycznej,  a  relacja  semantyczna  daje 
się  badać  bez  brania  pod  uwagę  pragmatycznej.  Także  dla  zupełnie  bezsensownego  języka 
można  zbudować  zupełną  syntaksę.  Moglibyśmy  np.  utworzyć  pewien  prosty  język,  w 
którym  istniałyby  tylko  znaki  P  i  x,  i  jako  syntaktyczna  reguła  obowiązywałoby,  że  P 

background image

 

28

znajduje się zawsze przed x; nie byłoby przy tym żadnej potrzeby wiedzieć, co znaczy P albo 
x

 

 

Relacje  między  trzema  rodzajami  stosunków  semiotycznych  podobne  są  do  tych  między 

trzema wymiarami bryły geometrycznej. Cały fenomen słowa jest jak trójwymiarowa bryła, 
tylko  przez  abstrakcję  możemy  z  niego  oddzielić  albo  dwa  pierwsze  rodzaje  stosunków 
(syntaktyczne i semantyczne), albo tylko jeden rodzaj (syntaktyczne), dokładnie tak samo jak 
w  geometrii  możemy  wyabstrahować  z  bryły  bądź  płaszczyznę,  bądź  linię  prostą. 
Porównanie to najlepiej wyjaśnia wyżej zamieszczony rysunek. 

 

Semiotyczne pojęcie słowa. Na początku tych uwag trzeba specjalnie zwrócić uwagę, że 

słowo,  o  którym  mówi  się  w  semiotyce,  jest  słowem  materialnym,  tzn.  w  wypadku  gdy 
chodzi o słowa mówione, jest to grupa fal dźwiękowych, w wypadku zaś słów pisanych rząd 
małych plamek suchego atramentu na papierze. Fakt, że słowo należy wziąć właśnie w takim 
sensie, wynika już jasno z tego, że jest ono przeciwstawione swojemu znaczeniu. Uwaga ta 
jest dlatego ważna, że w języku potocznym używa się wyrażenia “słowo” w pewnym innym 
sensie. 

Ważną konsekwencją takiego ujęcia jest to, że nigdy nie możemy użyć tego samego słowa 

w  jednej  wypowiedzi,  a  cóż  dopiero  w  wielu  wypowiedziach.  Weźmy  np.  proste  zdanie 
identycznościowe “a jest a”. Zgodnie z semiotycznym ujęciem mamy tu pewien rząd plamek 
suchego atramentu. Plamki atramentu, które na początku zdania czytamy jako “a”, nie są w 
żadnym wypadku identyczne z tymi, które stoją na końcu tego zdania, ponieważ za każdym 
razem chodzi o dwie różne plamki, które są umieszczone w różnych miejscach na papierze, 
co przy jednej i tej samej rzeczy nigdy nie jest możliwe. Jeżeli w języku potocznym mówi się 
“to samo słowo”, to ma się na myśli “dwa słowa, które mają mniej więcej tę samą formę i to 
samo znaczenie”. W semiotyce natomiast mówi się w tym wypadku o dwóch słowach o tej 
samej formie. Nie znaczy to, że forma obu słów jest identyczna, wystarczy wziąć je pod silne 
szkło  powiększające,  aby  stwierdzić,  że  identyczność  formy  nie  ma  miejsca.  Chodzi 
mianowicie o to, że ich ogólna struktura graficzna jest taka sama. 

Niektórzy  fenomenologowie  (Ingarden)  przeciwstawiają  semiotycznie  rozumianemu 

słowu “brzmienie słowa” [Wortlaut], a więc dokładnie tę wspólną strukturę, którą posiadają 
słowa o takiej samej formie w sensie semiotycznym. Techniczny rozwój semiotyki wymaga 

ludzie 

słowo

semantyczne 

inne słowa 

pragmatyczne 

syntaktyczne 

znaczenie 

background image

 

29

rzeczywiście,  aby  mówić  o  tego  rodzaju  “brzmieniach  słów”,  ułatwia  to  bowiem  badania. 
Należy  być  jednak  świadomym,  że  brzmienie  słowa  jest  czymś  ogólnym,  a  więc  czymś,  co 
istnieje  tylko  w  indywiduach,  tzn.  w  słowach  w  sensie  semiotycznym.  Nie  jest  ono  jakąś 
rzeczą, lecz własnością rzeczy, a mianowicie materialnie (semiotycznie) rozumianego znaku. 

 

 

7. Formalizm 

 

Orientacja  wstępna.  Jedną  z  najważniejszych  zdobyczy  nowożytnej  metodologii  jest 

zrozumienie,  że  operowanie  językiem  na  poziomie  syntaktycznym  może  znacznie  ułatwić 
pracę myślową. Tego rodzaju operowanie nazywa się “formalizmem”. Polega on na tym, że 
pomija się jakiekolwiek znaczenie używanych znaków i bierze się pod uwagę wyłącznie ich 
formę  graficzną.  Jeżeli  w  tym  sensie  pewien  język  zostanie  formalistycznie  zbudowany, 
wtedy  nazywa  się  go  “językiem  sformalizowanym”,  niekiedy  mówi  się  krótko  o 
“formalizmie”,  lecz  to  sformułowanie  prowadzi  do  błędów,  bardziej  odpowiednie  jest 
używanie słowa “formalizm” tylko dla określenia metody. 

Stosując formalizm jasno odróżnia się dwie rzeczy. Z jednej strony mamy sam język z jego 

czysto syntaktycznymi regułami, tzn. z regułami, które odnoszą się wyłącznie do materialnej 
formy  znaków,  ale  nigdy  do  ich  znaczenia;  z  drugiej  strony  -  przynajmniej  w  większości 
wypadków  -  treściową  interpretację  tego  języka,  tzn.  jakieś  przyporządkowanie  znaczeń 
znakom. Sam język i jego interpretacja są w pewnej mierze niezależne od siebie. Wprawdzie 
jakaś syntaksa musi już istnieć, zanim przystąpi się do interpretacji, lecz nie odwrotnie, gdyż 
łatwo można skonstruować język nie interpretując go w żaden sposób. Taki język nazywa się 
“formalistycznym”  albo  “abstrakcyjnym”.  Temu  samemu  językowi  sformalizowanemu 
można zwykle dać różne interpretacje. 

Interpretacja  języka  jest  sprawą  semantyki,  a  nie  syntaksy.  Zagadnienie  to  omówimy 

później.  Jeśli  chodzi  o  syntaksę,  a  więc  o  język  sformalizowany,  to  aby  go  skonstruować 
musimy rozwiązać najpierw dwa problemy: (a) po pierwsze, musimy przyjąć reguły, które w 
każdym  wypadku  pozwolą  jednoznacznie  stwierdzić,  które  znaki  tego  języka  są 
dopuszczalne,  tzn.  “sensowne”;  (b)  po  drugie,  muszą  także  zostać  ustanowione  reguły 
określające, które zdania - jeżeli w ogóle język ten zawiera zdania - są poprawne. To drugie 
zadanie  tradycyjnie  przypisuje  się  logice  formalnej;  także  w  tym  wypadku  związane  z  nim 
problemy  omówimy  dopiero  w  czwartym  rozdziale.  W  pierwszym  zadaniu  dadzą  się 
odróżnić trzy grupy problemów: ta, która dotyczy formalizmu w ogóle, ta, która odnosi się do 
syntaktycznego  sensu  prostego  wyrażenia,  i  ta,  która  odnosi  się  do  syntaktycznego  sensu 
wyrażeń  złożonych.  Pierwszą  grupę  problemów  omówimy  krótko  zaraz,  dwie  pozostałe  w 
dwóch następnych paragrafach. 

 

Liczenie. Istotą formalizmu jest rozszerzenie zastosowania metody znanej już od stuleci, a 

mianowicie  metody  liczenia.  Dlatego  celowe  będzie  najpierw  krótkie  rozważenie  struktury 
zwykłego, tzn. arytmetycznego i algebraicznego liczenia, tak jak się go uczy w szkołach. 

(1)  Prosta  operacja  arytmetyczna  np.  mnożenie,  wydaje  się  z  istoty  polegać  na  tym,  że 

rozkładamy problem na poszczególne części i rozwiązujemy każdą część osobno. Aby np. w 
“pamięci”  pomnożyć  27x35  postępujemy  w  następujący  sposób:  najpierw  mnożymy  20x30, 
potem  7x5  itd.  O  żadnym  formalizmie  wydaje  się  tutaj  nie  być  mowy.  Jeżeli  jednak 
zaczniemy  mnożyć  pisemnie,  to  zwykle  zapisujemy  poszczególne  rezultaty  w  określonym 
porządku, np.: 

background image

 

30

27 x 35 

          135 

        81__ 

        945 

 

Gdyby .nas zapytano, dlaczego w drugim wierszu zapisaliśmy 1 o jedno miejsce dalej na 

lewo,  a  nie  pod  5  pierwszego  wiersza,  to  po  pewnym  zastanowieniu  odpowiedzielibyśmy: 
ponieważ  1  należy  do  kolumny  dziesiątek  i  jej  miejsce  jest  pod  kolumną  dziesiątek  cyfry 
znajdującej się wyżej. W samym akcie liczenia nie przeprowadzamy jednak tego rozważania, 
lecz po prostu stosujemy regułę syntaktyczną, zgodnie z którą każde poszczególne mnożenie 
(a  więc  każdy  nowy  wiersz  cyfr)  należy  przesunąć  o  jedno  miejsce  dalej  na  lewo.  Aby 
poprawnie liczyć, nie potrzebujemy wiedzieć, dlaczego tak właśnie powinniśmy postępować, 
wystarczy  całkowicie,  gdy  znamy  odpowiednią  regułę  syntaktyczną  (oczywiście  także 
jeszcze kilka innych). 

(2) Rozważmy teraz inny przykład, tym razem z algebry. Niech to będzie równanie: 

 

ax

2

+bx+c=0 

 

Aby  znaleźć  formułę  potrzebną  do  rozwiązania  tego  równania,  zaczynamy  od 

“przeniesienia” c na prawą stronę, opatrując je przeciwnym znakiem: 

 

ax

2

+bx= -c   

 

Także  tutaj  łatwo  moglibyśmy  podać  treściowe  uzasadnienie  tego  “przeniesienia”, 

faktycznie jednak wcale się o to nie troszczymy, lecz postępujemy po prostu według reguły 
syntaktycznej: “każdy człon jednej strony  równania wolno przenieść na  drugą stronę,  ale w 
takim wypadku musi on otrzymać przeciwny znak, a więc «-» zamiast «+» albo odwrotnie”. 
Jeżeli  mamy  do  czynienia  z  nieco  bardziej  skomplikowanymi  obliczeniami,  wtedy  musimy 
się  ograniczyć  do  samych  reguł  syntaktycznych,  gdyż  nasza  pojemność  myślowa  po  prostu 
nie wystarcza, aby w tym samym czasie myśleć jeszcze o treściowym uzasadnieniu reguł. 

Swojej  relatywnej  pewności  liczenie  nie zawdzięcza  faktowi,  iż  dokonuje  się  za  pomocą 

liczb, lecz formalizmowi. Jest ono zastosowaniem formalizmu do języka liczb. 

 

Zastosowanie  liczenia  do  przedmiotów  nie-matematycznych.  Tę  samą  metodę  można 

także  łatwo  zastosować  w  innych  dziedzinach,  które  w  ogóle  z  liczbami  nie  mają  nic 
wspólnego.  Wybieramy  przykład  z  arystotelesowskiej  sylogistyki.  W  sylogistyce  tej,  jak 
wiadomo,  można  dokonać  <konwersji>  na  negatywnym  zdaniu  ogólnym,  np.  zdanie 
negatywne  “Żaden  człowiek  nie  jest  kamieniem”  wolno  przekształcić  w  zdanie  “Żaden 
kamień  nie  jest  człowiekiem”.  W  logice  klasycznej  tego  rodzaju  zdanie  zwykło  się 
przedstawiać  za  pomocą  układu  znaków  SeP,  gdzie  S  reprezentuje  podmiot,  P  predykat,  a 
litera  e  (z  łacińskiego  nEgo)  wskazuje,  że  chodzi  o  ogólne  zdanie  negatywne.  Jeżeli  nasze 
zdanie zapiszemy w tej formie, to łatwo jest skonstruować czysto syntaktyczną regułę, która 
dokładnie  odpowiada  zasadzie  konwersji  dla  tego  typu  zdań.  Mówimy  zatem:  “W  każdej 
formule  typu  XeY  litery  znajdujące  się  obok  e  mogą  być  zamienione  miejscami”.  Jeżeli  raz 
ustanowimy  taką  regułę,  wtedy  okazuje  się,  że  np.  tzw.  redukcja  Cesare  do  Celarent  jest 
przeprowadzalna czysto rachunkowo. Celarent ma mianowicie następującą formę 

background image

 

31

 

MeP (przesłanka większa)   

SaM (przesłanka mniejsza)   

SeP (wniosek) 

 

Możemy bez trudu zastosować naszą regułę do (1) i wtedy otrzymujemy 

PeM 

SaM   

SeP 

a więc właśnie Cesare. 

Można oczywiście wątpić, czy celowe jest zastosowanie tej metody do tak prostych pytań. 

Nasz przykład pokazuje jednak, że liczenie - w formalistycznym sensie - jest stosowalne poza 
matematyką, że może być używane w dziedzinach pozamatematycznych. 

 

Sens  ejdetyczny  i  operacyjny.  Z  naszych  rozważań  wynika,  że  znak  może  mieć  dwojaki 

sens,  tzw.  ejdetyczny  i  tzw.  operacyjny.  Znak  posiada  sens  ejdetyczny  wtedy,  gdy  znamy 
jego semantyczny odpowiednik [Gegenstuck], tzn. jeżeli wiemy, co on oznacza czy też co on 
znaczy. Czysto operacyjny sens znak posiada wtedy, gdy wiemy tylko, jak można go używać, 
tzn.  jeżeli  znamy  obowiązujące  go  reguły  syntaktyczne.  Nie  wiemy  wtedy,  co  znak  ten 
znaczy, natomiast wiemy, jak możemy nim operować. Stosunek między tymi sensami znaku 
jest prosty: jeżeli dany jest sens ejdetyczny, wtedy zawsze obecny jest sens operacyjny, ale 
nie  odwrotnie.  Jak  widzieliśmy,  można  do  znaku  dołączyć  sens  operacyjny,  nie  dając  mu 
przy tym żadnego sensu ejdetycznego. 

Aby  zapobiec  nieporozumieniom,  trzeba  podkreślić,  że  operacja,  o  której  tutaj  mówimy, 

jest  operacją  na  znakach,  a  więc  liczeniem,  nie  jest  to  operacja  na  rzeczach.  Znając 
operacyjny sens znaku, nie wiemy jeszcze zupełnie, jak należy traktować odpowiadające mu 
rzeczy,  gdyż  do  tego  musielibyśmy  znać  sens  ejdetyczny.  Nie  byłoby  np.  poprawne 
powiedzenie,  że  formuły  współczesnej  teorii  dotyczącej  struktury  materii  mają  tylko  sens 
operacyjny, gdyż dzięki nim wiemy jedynie, jak wytwarzać bomby atomowe itd. Jest raczej 
tak,  że  aby  wyprodukować  bombę  atomową,  musimy  ejdetycznie  rozumieć  znaki 
występujące w tych formułach, rozumieć ich znaczenie. Gdyby  miały one tylko operacyjny 
sens, nie bylibyśmy w stanie z nimi zrobić nic innego, jak tylko rachować. 

W dzisiejszej filozofii istnieją dwa skrajne stanowiska: z jednej strony chce się ograniczyć 

wiedzę  ludzką  do  sensu  ejdetycznego  z  drugiej  wyłącznie  do  operacyjnego.  W  pierwszym 
wypadku dąży się do wykluczenia jakiegokolwiek formalizmu, albo w każdym razie odrzuca 
się systemy, które nie mogą być w pełni zinterpretowane. W drugim, twierdzi się, że w ogóle 
nie istnieje żaden sens ejdetyczny, mamy tylko do dyspozycji sens operacyjny. Oba poglądy 
są jednak błędne. Jest oczywiste, że w pewnych wypadkach istnieje ejdetyczny sens znaków. 
Z  drugiej  strony  wydaje  się,  że  w  matematyce,  fizyce.  astronomii  itd.  istnieją  elementy, 
którym  nie  jesteśmy  w  stanie  przypisać  sensu  ejdetycznego,  chociaż  wzięte  w  całości 
prowadzą one znowu do ejdetycznie dających się zinterpretować rezultatów. 

 

Model.  Z  powyższym  łączy  się  kwestia  wielokrotnie  rozważana  w  ostatnich 

dziesięcioleciach,  a  mianowicie  problem  modelu.  Zwykło  się  mówić,  że  gdy  starsze  teorie 
fizykalne  miały  model,  to  model  taki  nie  istnieje  już  dla  wielu  nowszych  teorii.  Przy  tym 
przez  “model”  rozumie  się  fizyczną,  zasadniczo  obserwowalną  przez  nieuzbrojone  oko 
strukturę, mającą tę samą formę, co stan rzeczy reprezentowany w zdaniu naukowym (teorii 

background image

 

32

itd.).  Tak  np.  istnieje  model  dla  teorii  atomu  Bohra:  składa  się  on  z  kuli,  wokół  której  w 
określonych odstępach krążą mniejsze kule. Oczywiście tego rodzaju model nie zawsze może 
być  zbudowany,  może  on  jednak  być  przynajmniej  “pomyślany”,  tzn.  wyobrażony.  Jeżeli 
zatem mówi się, że dla współczesnych teorii fizykalnych nie istnieje żaden model, to znaczy 
to, że żadnej tego typu struktury nie można sobie wyobrazić. 

To jednak prowadzi - przynajmniej w większości wypadków - do twierdzenia, że zdanie 

naukowe (teoria itd.) nie posiada żadnego sensu ejdetycznego, a tylko operacyjny. Mówimy 
“w  większości  wypadków”,  gdyż  zasadniczo  możliwa  jest  trzecia,  pośrednia  sytuacja,  w 
której  dane  zdanie  ma  sens  ejdetyczny,  przy  czym  jednak  odpowiada  mu  struktura  dająca 
zobaczyć  się  tylko  intelektualnie,  a  nie  zmysłowo  (obrazowo).  I  tak  np.  nie  ma  żadnych 
wątpliwości,  że  pewne  zdania  fenomenologii  i  wszystkie  zdania  ontologii  są  właśnie  tego 
rodzaju:  mają  nie  tylko  operacyjny,  lecz  również  ejdetyczny  sens,  chociaż  tego,  do  czego 
odnoszą,  nie  da  się  obrazowo  przedstawić.  Jeżeli  jednak  chodzi  o  teorie  z  nauk 
przyrodniczych  nie  posiadające  modelu,  to  w  większości  wypadków  nie  mają  one  żadnego 
sensu ejdetycznego. 

Stąd  przejście  w  pewnej  nauce  od  teorii  z  modelami  do  teorii  bez  modelu  oznacza,  w 

większości  wypadków,  rozszerzone  zastosowanie  formalizmu.  Jak  wiadomo,  dotyczy  to 
wielu dziedzin współczesnej nauki. 

 

Istota  formalizmu.  Formalizm  jest  więc  metodą  polegającą  na  całkowitym  pominięciu 

ejdetycznego  sensu  znaków  i  operowaniu  nimi  w  oparciu  o  określone  reguły  transformacji, 
biorące  pod  uwagę  tylko  graficzny  kształt  znaków.  Traktuje  się  je,  jakby  nie  były  żadnymi 
znakami,  lecz  np.  figurami  w  jakiejś  grze,  elementami,  które  na  różne  sposoby  dają  się 
kombinować i przestawiać. Dlatego ktoś kiedyś dowcipnie powiedział, że ten, kto posługuje 
się  formalizmem,  nie  wie,  co  mówi  i  czy  to,  co  mówi,  jest  prawdą.  W  tym  miejscu  należy 
jednak zrobić następujące uwagi. 

(1)  Celem  liczenia,  a  więc  celem  formalizmu,  jest  zawsze  jakaś  wiedza.  System 

formalistyczny  wypełnia  tylko  wtedy  swoje  zadanie,  jeżeli  jego  rezultaty  dadzą  się 
ostatecznie  zinterpretować  ejdetycznie.  Nauka  nie  jest  grą.  W  naszej  wiedzy  nie  zawsze 
jednak osiągamy co, niekiedy musimy się ograniczyć do jak. 

(2)  Reguły  operacji  formalistycznych  muszą  być  ejdetycznie  sensowne,  reguły  te  mówią 

bowiem, co powinniśmy robić, musimy zatem być  w stanie je rozumieć. Z tego wynika, że 
żaden  system  nie  da  się  w  pełni  sformalizować,  przynajmniej  jego  reguły  nie  mogą  być 
ostatecznie  sformalizowane.  Można  wprawdzie  reguły  pewnego  systemu,  powiedzmy 
systemu  A,  sformalizować  w  innym  systemie,  nazwijmy  go  systemem  B,  lecz  system  B 
domaga  się  znowu  sensownych  reguł.  Można  je  wprawdzie  ponownie  sformalizować  w 
jakimś  innym  systemie  C,  ale  w  końcu  musimy  się  gdzieś  zatrzymać  i  posłużyć  nie 
sformalizowanymi regułami. Ponadto już same reguły dotyczące A, w wypadku gdy chcemy 
rozbudować A, muszą mieć dla nas sens ejdetyczny, gdyż inaczej nie posunęlibyśmy się dalej 
w naszym liczeniu. 

(3) W praktyce przy budowie systemów sformalizowanych prawie zawsze postępuje się w 

ten  sposób,  że  najpierw  ustanawia  się  sensowne  znaki,  potem  dopiero  abstrahuje  się  od  ich 
sensu i konstruuje się system formalistycznie, aby w końcu gotowemu systemowi ponownie 
dać jakąś interpretację. 

(4)  To,  co  powiedzieliśmy,  obowiązuje  szczególnie  w  logice.  Chociaż  nauka  mająca 

wyłącznie sens syntaktyczny nie byłaby niemożliwa, to jednak w wypadku logiki nie jest to 
możliwe.  Logika  ma  bowiem  dostarczyć  reguł  wnioskowania  dla  każdego  pośredniego 
myślenia  i  gdyby  jej  reguły  nie  były  ejdetycznie  sensowne,  wtedy  żadne  wnioskowanie  nie 

background image

 

33

mogłoby  dojść  do  skutku.  Z  tego  powodu  systemów,  które  nie  dopuszczają  żadnej  znanej 
interpretacji ejdetycznej, większość współczesnych logików nie uważa za logikę. 

 

Uprawomocnienie  formalizmu.  Następujące  racje  uzasadniają  zastosowanie  metody 

formalistycznej: 

(1) W skomplikowanych sytuacjach nasz wgląd ejdetyczny w przedmiot bardzo szybko się 

załamuje. Możemy bezpośrednio i bez trudu dojrzeć, że 2 x 3 = 6, lecz tylko niewielu ludzi 
potrafi tak samo łatwo i szybko zobaczyć, że 1952 x 78,788 = 153 794,176. Możemy również 
bezpośrednio dojrzeć, że negacją zdania “pada” jest zdanie “nie pada”, ale nie jest tak samo 
łatwo  zrozumieć  negację  znanego  twierdzenia  Euklidesa,  zgodnie  z  którym  przez  punkt 
leżący poza linią prostą można poprowadzić jedną i tylko jedną prostą do niej równoległą. To 
samo  dotyczy  wszystkich  bardziej  skomplikowanych  dróg  myślowych,  także  tych,  które 
znajdują się u filozofów. Geniusz wielkich filozofów uchronił ich, bez używania formalizmu, 
od popełnienia błędów, lecz, patrząc całościowo, mętność zbyt często występująca w filozofii 
jest do pewnego stopnia wynikiem braku adekwatnych metod formalistycznych. 

(2)  Ponieważ  w  systemie  formalistycznym  wszystkie  reguły  odnoszą  się  wyłącznie  do 

graficznego  kształtu  znaków,  stąd  niemożliwe  jest  tutaj  konstruowanie  dowodu  za  pomocą 
nie  sformułowanych  reguł  i  aksjomatów.  Jak  wiadomo,  nie  sformułowane  założenia  są 
bardzo  niebezpieczne,  mogą  łatwo  okazać  się  fałszywe,  i  ponieważ  nie  są  wyraźnie 
sformułowane, nie dają się racjonalnie przebadać. Formalizm przyczynia się więc istotnie do 
wyeliminowania tego typu milczących założeń. 

(3)  W  ten  sposób  osiąga  się  jeszcze  coś.  W  systemie  aksjomatycznym  zbudowanym 

formalistycznie  wszystkie  konsekwencje  dają  się  stosunkowo  łatwo  wyprowadzić  z 
wybranych  aksjomatów  i  wyraźnie  od  siebie  oddzielić.  Przy  tym  często  okazuje  się,  że 
zastosowane  pojęcia  zostają  dokładniej  zdeterminowane  w  porównaniu  z  początkiem  tego 
postępowania. Formalizm jest zatem powołany do oddzielania i wyjaśniania pojęć. 

(4) Zastosowanie formalizmu prowadzi jeszcze do następującej możliwości. Jeżeli pewien 

system  zostanie  czysto  formalistycznie  zbudowany,  wtedy  często  na  końcu  okazuje  się,  że 
dopuszcza  on  wiele  interpretacji  i  w  ten  sposób  za  jednym  zamachem  rozwiązuje  się  wiele 
problemów.  Przykładu  dostarcza  znana  zasada  dualności  geometrii  euklidesowej.  Z 
obowiązującego  tu  zdania:  “Dwa  dowolne  punkty  wyznaczają  pewną  prostą”  da  się 
(dołączywszy  dalsze  aksjomaty  i  odpowiednio  dopasowane  reguły)  wyprowadzić  wiele 
dalszych  zdań  geometrycznych.  Zdanie  to  możemy  teraz  sformalizować  w  następujący 
sposób: “Dwa dowolne wyznaczają pewne B”, przy czym znaczenie “A” i “B” powinno 
pozostać  nieokreślone  (wszystkie  inne  wyrazy  występujące  w  tym  zdaniu  mogą  być 
zinterpretowane tylko jako stałe logiczne). Teraz okazuje się jednak, że są tu możliwe dwie 
interpretacje:  (1)  można  “A”  przypisać  znaczenie  “punkt”,  a  “B”  znaczenie  “prosta”  i  (2) 
odwrotnie,  “A”  znaczenie  “prosta”,  a  “B”  znaczenie  “punkt”.  Widać  mianowicie,  że  także 
zdanie powstałe w wyniku interpretacji (2) jest prawdziwe: również dwie proste równoległe 
wyznaczają  pewien  punkt  w  nieskończonej  odległości.  W  ten  sposób  powstaje  cały  system 
zdań  wyprowadzalnych  z  tego  (sformalizowanego)  zdania,  a  my  otrzymaliśmy  z  jednej 
formuły  dwie  zasady  geometrii.  Podobne  wypadki  mają  miejsce  również  w  innych 
dziedzinach nauki. 

W  ten  sposób  przedstawiliśmy  zasadnicze  racje  dla  stosowania  formalizmu.  Nie  można 

jednak  przeoczyć  pewnych  łączących  się  z  nim  niebezpieczeństw.  Przede  wszystkim  nie 
można  dążyć  do  formalizacji  przedwcześnie,  najpierw  musi  być  całkowicie  wyjaśniony 
wchodzący w rachubę stan rzeczy. Dalej, trzeba być świadomym, że system formalistyczny 
jest  zawsze  bardzo  abstrakcyjny  i  nie  wolno  go  stawiać  na  równi  z  rzeczywistością.  Stąd 

background image

 

34

nigdy właściwie nie powinno się używać formalizmu jako jedynej metody, lecz łączyć go z 
innymi metodami. 

 

Sztuczny  język.  Użycie  sztucznego  języka  należy  ostro  oddzielić  od  formalizmu. 

Zasadniczo  również  <naturalny>  (codzienny)  język  mógłby  zostać  sformalizowany,  a  z 
drugiej strony jakiś sztuczny język może być traktowany nieformalistycznie, np. elementarne 
części języka logiki matematycznej są tak właśnie traktowane. 

Jednakże  użycie  sztucznych  symboli  wystąpiło  jednocześnie  z  formalizmem.  Użycie  to 

Whitehead i Russel uprawomocniają w następujący sposób. 

(1) W nauce w ogóle, szczególnie jednak w logice potrzebne są tak abstrakcyjne pojęcia, 

iż  w  języku  potocznym  nie  można  znaleźć  dla  nich  odpowiednich  słów.  Jest  się  więc 
zmuszonym do tworzenia symboli. 

(2)  Syntaksa  języka  potocznego  jest  zbyt  mało  ścisła,  jej  reguły  dopuszczają  zbyt  wiele 

wyjątków,  aby  mogła  być  dobrym  instrumentem  w  dziedzinie  nauk  ścisłych.  Byłoby 
wprawdzie  możliwe  zatrzymanie  słów  języka  potocznego  i  zmiana  tylko  jego  reguł,  lecz 
wtedy  przez  kojarzenie  słowa  te  sugerowałyby  luźne  reguły  języka  codziennego  i 
powstawałoby pomieszanie. Z tego powodu lepiej jest budować sztuczny język z własnymi, 
ściśle syntaktycznymi regułami. 

(3)  Jeżeli  zdecydujemy  się  na  zastosowanie  sztucznego  języka,  wtedy  można  wybrać 

całkiem  krótkie  symbole,  np.  pojedyncze  litery  zamiast  całych  słów.  W  ten  sposób  zdania 
staną się znacznie krótsze niż w języku potocznym i istotnie łatwiej zrozumiałe. 

(4) Większość słów języka potocznego jest bardzo wieloznaczna; tak np. słowo “jest” ma 

przynajmniej  tuzin  różnych  znaczeń,  które  w  trakcie  analizy  muszą  być  ściśle  od  siebie 
oddzielane.  Celowe  jest  więc,  aby  zamiast  tego  typu  słów  używać  sztucznych,  ale 
jednoznacznych symboli. 

Trzeba jeszcze zauważyć, że wyrażenie “język symboliczny” prowadzi do błędów: każdy 

język  składa  się  z  symboli  i  mógłby  dlatego  być  nazwany  “symbolicznym”.  Tutaj  jednak 
mamy  na  myśli  język,  który,  w  przeciwieństwie  do  języka  potocznego,  składa  się  ze 
sztucznych symboli. 

 

 

8. Syntaktyczne reguły sensu 

 

Budowa  języka.  Z  syntaktycznego  punktu  widzenia  język  składa  się  z  pewnej  mnogości 

wyrażeń,  dla  których  obowiązują  określone  reguły.  Dla  uproszczenia  przez  język  będziemy 
rozumieli  język  pisany,  chociaż,  z  pewnymi  ograniczeniami,  rozważania  poniższe 
obowiązywałyby  również  w  dziedzinie  języka  mówionego.  Reguły  pewnego  określonego 
języka,  powiedzmy  języka  S,  determinują,  które  wyrażenia  należą  do  S,  tzn.  które  są 
sensowne w S; wszystkie inne wyrażenia są w tym języku syntaktycznie bezsensowne. Tak 
np. słowo “homme” jest wprawdzie wyrażeniem, ale jest bezsensowne w języku polskim. 

Sensowne  wyrażenia  języka  S  mogą  być  podzielone  na  dwie  klasy:  (1)  atomowe  albo 

proste wyrażenia. Wyrażenia te są tak utworzone, że żadna ich indywidualna część nie może 
być  właściwym  (sensownym)  wyrażeniem  w  S.  Tak  np.  wyrażenie  “człowiek”  jest 
wyrażeniem atomowym języka polskiego. (2) Molekularne albo złożone wyrażenia. Tutaj już 
indywidualne części są pewnym sensownym wyrażeniem w S. Przykład z języka polskiego: 
“człowiek  jest  organizmem”.  W  tym  wypadku  “człowiek”,  “organizm”,  “jest”,  wzięte  same 
dla siebie, są sensownymi (atomowymi) wyrażeniami języka polskiego. 

background image

 

35

Jeśli uwzględni się języki naturalne podział na wyrażenia atomowe i molekularne nie jest 

jednak  zupełnie  bez  zarzutu.  Na  przykład  słowo  “imię”  jest  oczywiście  atomowym 
wyrażeniem  języka  polskiego,  a  jednak  część  słowa  “imię”,  a  mianowicie  “i”,  jest  również 
wyrażeniem  atomowym.  Niezgodności  tego  typu  dadzą  się  wprawdzie  usunąć  za  pomocą 
środków  semantycznych,  ale  bardziej  praktyczne  i  bardziej  łatwe  jest  zbudowanie  takiego 
sztucznego języka, w którym one w ogóle nie występują. 

W  paragrafie  tym  zajmujemy  się  tylko  syntaktycznymi  regułami  sensowności  wyrażeń 

molekularnych,  gdyż  wyłącznie  one  dadzą  się  rozważyć  bez  uwzględniania  teorii  systemu 
aksjomatycznego. W paragrafie dotyczącym  aksjomatyki omówimy odpowiednie reguły dla 
wyrażeń atomowych. 

 

Pojęcie  kategorii  syntaktycznej.  Dla  syntaktycznej  sensowności  wyrażeń  molekularnych 

pewnego języka obowiązują dwie fundamentalne reguły: (1) wyrażenia molekularne powinny 
być  złożone  wyłącznie  z  sensownych  wyrażeń  danego  języka,  a  więc  ostatecznie  tylko  z 
sensownych  wyrażeń  atomowych  tego  języka;  (2)  Samo  składanie  powinno  przebiegać 
według  określonych  dla  danego  języka  reguł  formowania.  Reguły  te  mają  we  wszystkich 
językach  wspólny  rdzeń,  który  może  być  streszczony  w  prawach  tzw.  kategorii 
syntaktycznych. Najpierw więc rozważymy te ważne prawa syntaktyczne. 

Mianem  “kategorii  syntaktycznej”  określa  się  tę  klasę  wyrażeń  jakiegoś  języka,  z  której 

każde wyrażenie może być zamienione z dowolnym innym wyrażeniem tej klasy w ramach 
sensownej wypowiedzi, a wypowiedź ta nie straci przy tym swojego sensu. Tak np. imiona 
własne  tworzą  kategorię  syntaktyczną  języka  polskiego.  W  każdym  sensownym  polskim 
zdaniu - np. “Fryderyk pije” - można zastąpić imię własne przez inne, a zdanie to nie straci 
swojego  sensu.  W  powyższym  przykładzie  “Fryderyk”  może  być  zastąpiony  przez  “Jan”, 
“Ewa”, “Napoleon”, a nawet przez “Gaurisankar”, zdanie nadal jednak pozostanie sensowne 
(prawdziwe  albo  fałszywe,  ale  jednak  sensowne).  W  przeciwieństwie  do  tego  pewien 
czasownik,  np.  “śpi”,  należy  do  innej  kategorii  syntaktycznej.  Jeżeli  w  naszym  zdaniu  za 
“Fryderyk” podstawimy “śpi”, to powstanie wyrażenie bezsensowne: “śpi pije”. 

Jak  widać,  pojęcie  kategorii  syntaktycznej  odpowiada  dość  dokładnie  pojęciu  części 

zdania  ze  zwykłej  gramatyki.  Różnica  polega  na  tym,  że  w  gramatyce  rozważa  się  żywy, 
więc bardzo niedokładnie skonstruowany język i dlatego jej prawa są luźne i nieprecyzyjne. 
Dla celów naukowych powinno się jednak dążyć do perfekcyjnego języka, dla którego można 
i  trzeba  ustalić  ścisłe  prawa.  Syntaksa  logiczna  znajduje  się  w  takim  samym  stosunku  do 
gramatycznej, jak np. geometria do mierzenia konkretnych pni drzew: jedna dostarcza drugiej 
idealnej teoretycznej podstawy. 

W tym kontekście warto zauważyć, że kategorie syntaktyczne - zgodnie z ogólną funkcją 

języka dążącego do odwzorowania bytu realnego - odwzorowują tzw. kategorie ontologiczne. 
Tak  np.  syntaktyczna  kategoria  imion  własnych  odpowiada  ontologicznej  kategorii 
substancji, kategoria tzw. funktorów jednoargumentowych jakości itd. Odpowiedniość ta nie 
jest  jednak  całkiem  dokładna,  gdyż  między  realnością  a  językiem  znajduje  się  myśl,  która 
tworzy nowe kategorie (bytów idealnych). 

 

Funktory i argumenty. Chcemy teraz naszkicować prosty system kategorii syntaktycznych 

wychodząc  od  pojęcia  funktora  i  argumentu.  Wyrażenie,  które  określa  inne  wyrażenie 
nazywa  się  jego  “funktorem”,  wyrażenie  określane  jest  “argumentem”.  “Określanie”  należy 
tu rozumieć w możliwie najszerszym sensie. Mówi się np., że w zdaniu “pada deszcz i pada 
śnieg”  “i”  określa  oba  zdania  częściowe  (“pada  deszcz”  i  “pada  śnieg”),  a  więc  jest  ich 
funktorem,  podczas  gdy  one  są  argumentami  “i”.  W  każdym  rozwiniętym  języku  istnieją 
dwojakiego rodzaju wyrażenia: jedne mogą być tylko argumentami, np. nazwy indywiduowe 

background image

 

36

i  zdania,  natomiast  inne  tylko  funktorami,  jak  np.  czasowniki.  Kategorie  syntaktyczne 
wyrażeń  pierwszego  rodzaju  chcemy  nazwać  “kategoriami  podstawowymi”,  drugiego 
rodzaju “kategoriami funktorowymi”. 

Ilość  kategorii  podstawowych  jest  dość  dowolna;  dla  uproszczenia  przyjmujemy  tutaj 

tylko dwie: wspomniane wyżej kategorie nazw i zdań. W związku z tym wszystkie funktory 
możemy podzielić w następujący sposób: 

(1)  Według  kategorii  syntaktycznej  ich  argumentów.  Odróżniamy  więc:  (a)  funktory 

określające  nazwy  (np.  “śpi”,  “kocha”,  “jest  większy  niż”  itd.);  (b)  funktory  określające 
zdania (np. i” “nie jest tak, że”, “albo” itd.); (c) funktory określające funktory (np. “bardzo” 
w “dziecko jest bardzo ładne”, argumentem jest tutaj “ładne”). 

(2) Według kategorii syntaktycznej wyrażenia molekularnego składającego się z funktora i 

jego  argumentów  odróżniamy:  (a)  funktory  nazwotwórcze  (np.  “dobry”  w  “dobre  dziecko”, 
ponieważ  tutaj  całe  wyrażenie  jest  nazwą);  (b)  funktory  zdaniotwórcze  (np.  wyżej 
wymienione  funktory  określające  zdania,  np.  “pada  deszcz  i  pada  śnieg”  jest  ponownie 
zdaniem);  (c)  funktory  funktorotwórcze  (np.  “głośno”  w  “pies  głośno  szczeka”,  tutaj 
“głośno” wraz ze swoim argumentem “szczeka” jest znowu funktorem). 

(3) Według ilości argumentów odróżniamy funktory jednoargumentowe albo monadyczne 

(np.  “śpi”,  “biegnie”),  dwuargumentowe  albo  diadyczne  (np.  “kocha”,  “jest  większy  niż”), 
trzyargumentowe (np. “daje”: daje B C; tutaj A, B i C należy rozumieć jako argumenty od 
“daje”), i dalej, n-argumentowe funktory. 

Widać  natychmiast  że  wyrażenia  języków  naturalnych  nie  stosują  się  do  tego  schematu, 

gdyż bardzo często są syntaktycznie wieloznaczne. Tak np. polskie słowo “je” raz okazuje się 
jednoargumentowym  funktorem  (“Co  robi  Fryderyk?  On  je”),  innym  razem  funktorem 
dwuargumentowym  (“Fryderyk  je  kiełbasę”).  Ta  wieloznaczność  przyczynia  się  wprawdzie 
do piękna języka i jest poetycko wartościowa, lecz bardzo osłabia jego ścisłość i jasność, i w 
ten sposób stanowi jeszcze jeden powód dla używania języków sztucznych. 

 

Przykłady syntaktycznego nonsensu. Na podstawie powyższych zasad możemy ustanowić 

następującą  ogólną  regułę  formowania:  wyrażenie  molekularne  jest  tylko  wtedy  sensowne, 
gdy  każdemu  w  nim  występującemu  funktorowi  przyporządkowane  są  argumenty,  które 
dokładnie  odpowiadają  jego  syntaktycznej  kategorii  co  do  ilości  i  rodzaju.  Wszystko,  co 
sprzeciwia się tej regule jest syntaktycznie nonsensowne. 

Podamy kilka przykładów z dziedziny filozofii. Weźmy na początek takie zdanie pozorne: 

“Byt  jest  identyczny”.  Nazywamy  je  zdaniem  pozornym,  ponieważ  nie  ma  ono  żadnego 
sensu  syntaktycznego,  a  więc  w  ogóle  nie  może  być  zdaniem;  “jest  identyczny”  jest 
funktorem  dwuargumentowym,  a  zatem  używa  się  go  sensownie  tylko  wtedy,  gdy 
przyporządkowuje  się  mu  dokładnie  dwa  argumenty,  jak  np.  w  zdaniu  “Autor  Fausta  jest 
identyczny z Goethem”. W naszym zdaniu pozornym mieliśmy jednak tylko jeden argument, 
mianowicie .,byt”. Jest ono więc syntaktycznym nonsensem. 

Inny przykład: pewien filozof mówi: “Nicość nicuje” [das 3ichts nichtet]. Tutaj “nicość” 

jest argumentem od “nicować”. To ostatnie wyrażenie jest oczywiście jednoargumentowym 
funktorem  zdaniotwórczym  określającym  nazwy.  Jak  jednak  w  zadaniu  tym  może  on 
określać  nazwy?  Czym  bowiem,  patrząc  od  strony  syntaktycznej,  jest  “nicość”`'  Chociaż 
czymś takim wydaje się być, nie jest to oczywiście żadną nazwą. Gdy mówimy “nie ma nic” 
[es gibt nichts], wtedy właściwie chcemy powiedzieć “dla każdego x nie zachodzi wypadek, 
że tu i teraz to x jest”. “Nicość” jest więc tylko skrótem dla negacji. Negacja nie jest jednak 
żadną nazwą, lecz funktorem. To, co w tym wypadku filozof myśli, może być trafne, ale to, 

background image

 

37

co mówi, musi być traktowane jako nonsens syntaktyczny. Nie jest to żadne zdanie i nic ono 
nie znaczy. 

Powołując  się  na  tego  typu  przykłady,  zwolennicy  szkoły  neopozytywistycznej  chcieli 

pokazać,  że  cała  filozofia  jest  nonsensowna.  Pomieszali  przy  tym  nonsens  syntaktyczny  z 
czymś  całkiem  innym,  mianowicie  z  nonsensem  semantycznym.  Z  czasem  okazało  się,  że 
poszli  oni  zbyt  daleko.  W  każdym  razie  ich  ataki  przyczyniły  się  do  wzrostu  ogólnej 
świadomości, że język poetycki tylko z wielką ostrożnością może być używany jako środek 
komunikacji  idei  naukowych,  gdyż  łatwo  ukrywa  w  sobie  nonsens  syntaktyczny.  Stąd 
syntaktyczna  analiza  sensu  posiada  dzisiaj  w  filozofii  o  wiele  większe  znaczenie  niż  w 
poprzednich stuleciach. 

 

 

9. Funkcje i stopnie semantyczne 

 

Dwie  semantyczne  funkcje  znaku.  Zwrócimy  się  teraz  w  kierunku  problemów 

semantycznych,  tzn.  problemów  dotyczących  związków  między  znakiem  a  tym,  czego  ten 
znak jest znakiem. Przede wszystkim trzeba tutaj dokonać odróżnienia - dobrze już znanego 
scholastykom  -  między  dwiema  funkcjami  znaku.  Z  jednej  strony  znak  może  do  czegoś 
odnosić  [meinen],  coś  intendować,  a  więc  być  nośnikiem  pewnej  obiektywnej  treści.  Tę 
funkcję  chcemy  nazwać  “obiektywną”.  Z  drugiej  strony  znak  może  wyrażać  [ausdriicken] 
coś subiektywnego, mianowicie osobisty stan człowieka lub zwierzęcia dającego ten znak. Tę 
drugą funkcję nazywamy “subiektywną”. 

Zwykle  znak  używany  w  ramach  normalnego  ludzkiego  języka  posiada  obie  te  funkcje. 

Jeżeli np. pewien obserwator mówi: “Tutaj jest ołów”, to przede wszstkim odnosi się on do 
czegoś obiektywnego;  a  mianowicie. że w określonych współrzędnych czasoprzestrzennych 
znajduje  się  pewna  substancja  zwana  .,ołowiem”.  Jednocześnie  jednak  myśli  on  tę 
obiektywną treść. Fakt, że formułuje zdanie, wskazuje, iż tę myśl posiada. Wraz ze zdaniem 
wyraża więc także pewien stan subiektywny. Czynniki subiektywne, które są wyrażane przez 
znak, nie są jednak tylko myślami, lecz zwykle również uczuciami, tendencjami woli itd. Te 
ostatnie  odgrywają  często  tak  wielką  rolę,  że  niektórzy  metodologowie  wszystkie  czynniki 
subiektywne  określają  po  prostu  jako  “treść  emocjonalną”,  w  przeciwieństwie  do  treści 
“obiektywnej” albo “naukowej”. 

Jeżeli  w  trakcie  normalnego  używania  znaków  obie  te  funkcje  semantyczne  przeważnie 

się  łączą,  to  mimo  to  dadzą  się  teoretycznie  pomyśleć  wypadki  graniczne,  w  których  znak 
albo nie wyraża nic subiektywnego, albo, przeciwnie, nie odnosi do niczego obiektywnego. 
Przynajmniej  w  niektórych  formach  muzyki  ten  ostatni  wypadek  mógłby  mieć  miejsce. 
Znaki,  z  których  składa  się  język  takiej  muzyki,  miałyby  tylko  subiektywną,  a  nawet  tylko 
czysto  emocjonalną  treść.  Nie  jest  łatwo  stwierdzić,  czy  w  odniesieniu  do  zdań  języka 
potocznego  przeciwny  wypadek  jest  możliwy.  Jednak  w  dziełach  naukowych  dość  łatwo 
dadzą się pokazać znaki i zdania, które w ogóle nic nie wyrażają, lecz wyłącznie odnoszą do 
czegoś. 

Z  metodologicznego  punktu  widzenia  jedno  jest  jasne:  w  nauce,  jeśli  chodzi  o 

poznawalne,  a  stąd  dające  się  wypowiedzieć  przedmioty,  ważne  jest  tylko  odniesienie  do 
[Meinung],  a  więc  pierwsza  funkcja  semantyczna.  To,  co  sam  naukowiec  przeżywa,  jest 
zupełnie  bez  znaczenia.  Wypowiedzenie  jego  osobistych  stanów  może  w  pewnych 
okolicznościach dostarczyć  materiału dla badania psychologicznego, ale nie “dowodzi” ono 
niczego, ponieważ do niczego nie odnosi, nie kieruje się obiektywnie do niczego. 

 

background image

 

38

Mówienie  o  tym,  co  niewypowiedzialne.  Jak  jednak  przedstawia  się  ten  problem,  gdy 

chodzi  o  coś  niepoznawalnego  (niepoznawalnego  zasadniczo  albo  niepoznawalnego  dla 
ludzi), a stąd także o coś niewypowiedzialnego? Wśród współczesnych metodologów istnieją 
w tym względzie różne opinie. Można wyróżnić trzy grupy stanowisk. 

(1)  Rzecznikami  pierwszej  są  przede  wszystkim  H.  Bergson  i  K.  Jaspers.  Sądzą  oni  -  a 

także  wielu  innych  filozofów,  których  większość  należy  do  tradycji  neoplatońskiej  -  że 
wprawdzie  tego,  co  niewypowiedzialne,  nie  można  powiedzieć,  tzn.  przedstawić  i 
zakomunikować  za  pomocą  znaków  mających  odniesienie  obiektywne,  ale  można  to  w 
pewnej  mierze  udostępnić,  używając  języka  pozbawionego  treści  obiektywnej.  Tak  np. 
Bergson  twierdzi,  że  prawdziwa  wiedza  filozoficzna  o  najważniejszych  elementach 
rzeczywistości  (np.  o  stawaniu  się)  może  dojść  do  skutku  tylko  dzięki  <intuicji>.  Komuś 
drugiemu  treści  tej  intuicji  nie  można  zakomunikować,  ale  używając  pewnych  obrazów 
można  ją  tak  ująć,  że  ów  drugi  będzie  mógł  ją  przeżyć.  Dlatego  w  dziełach  Bergsona  nie 
znajdujemy żadnych opisów fenomenologicznych, żadnych dowodów, lecz przede wszystkim 
obrazy,  które  mają  pobudzać  intuicję.  Podobnie  Jaspers  mówi,  że  jego  słowa  “nic  nie 
znaczą”. Są one tylko wskazówkami pokazującymi drogę temu, kto w nie dającym się ująć w 
słowa 

<egzystencjalnym> 

[existentiell] 

doświadczeniu 

chce 

spotkać 

to, 

co 

niewypowiedzialne.  Dla  Boga,  a  więc  czegoś,  co  jest  w  najwyższym  stopniu 
niewypowiedzialne,  nie  ma  już  znaków,  lecz  tylko  <szyfry>,  które  właśnie  tym  się 
charakteryzują, że nie przysługuje im żadna obiektywna funkcja semantyczna. 

(2) Inna grupa myślicieli reprezentuje dokładnie przeciwne stanowisko. Najostrzej zostało 

ono  sformułowane  w  tezie  L.  Wittgensteina:  “O  czym  nie  można  mówić,  o  tym  należy 
milczeć”. Przy czym dla Wittgensteina i jego zwolenników “mówić” znaczy tyle, co “używać 
znaków posiadających obiektywną treść”. Według tych filozofów jest to jednak niemożliwe 
w  wypadku  tego,  co  niewypowiedzialne,  ponieważ  zgodnie  ze  swoją  definicją  to,  co 
niewypowiedzialne,  nie  może  zostać  powiedziane.  Mówienie  o  tym  w  sposób  <muzyczny> 
może być wprawdzie przyjemne, ale nie mówi nic. Jedno z największych niebezpieczeństw 
używania  języka  polega  właśnie  na  tym,  że  słowa,  które  rzekomo  miałyby  coś  mówić,  w 
rzeczywistości posiadają tylko zawartość emocjonalną, a więc nic nie mówią. 

(3)  W  końcu  istnieje  również  grupa  myślicieli,  którzy  uznając  zasadniczo  tezę 

Wittgensteina  nie  wyciągają  jednak  wniosku,  że  filozof  musi  się  ograniczyć  do  w  pełni 
poznawalnych  przedmiotów.  Do  tej  grupy  należą  przede  wszystkim  N.  Hartmann  ze  swoją 
teorią  o  tym,  co  irracjonalne,  i  tomiści  z  teorią  o  analogicznym  poznaniu  Boga.  Hartmann 
sądzi,  że  wprawdzie  istnieje  to,  co  irracjonalne,  jako  to,  co  dla  nas  niepoznawalne,  a  więc 
także niewypowiedzialne, jednak posiada ono zawsze stronę poznawalną (to, co irracjonalne 
nazywa Hartmann “metafizycznym”). W związku z tym nie tylko dadzą się określić granice 
tego, co irracjonalne, lecz również sformułować antynomie, które zawsze tutaj powstają i w 
ten  sposób  tym,  co  irracjonalne  można  się  zajmować.  Według  tomistycznej  teorii  analogii, 
chociaż  Bóg  w  swojej  istocie  jest  dla  nas  niepoznawalny,  to  jednak  jesteśmy  w  stanie 
<analogicznie>  przenosić  na  niego  pewne  predykaty.  Nie  wiemy  wprawdzie  i  nie  możemy 
wiedzieć, czym np. jest myślenie Boga, ale możemy powiedzieć, że znajduje się ono w takich 
relacjach do swojego przedmiotu, które są proporcjonalnie podobne do tych, jakie zachodzą 
między ludzkim myśleniem a jego przedmiotem. Zinterpretowano tę teorię w taki sposób, że 
relacje pomyślane w Bogu są izomorficzne z tymi, które znamy empirycznie. Jak widać ani u 
Hartmanna,  ani  u  tomistów  nie  chodzi  o  mówienie  o  tym,  co  niewypowiedzialne,  ale  o  tej 
jego części, która da się wypowiedzieć. 

 

background image

 

39

Oznaczanie  i  znaczenie.  W  obiektywnej  funkcji  znaku  znowu  trzeba  zrobić  dwa 

odróżnienia,  co  wymaga  kilku  terminologicznych  uwag.  Od  czasów  stoików  zwykło  się 
odróżniać  oznaczanie  od  znaczenia.  Jeszcze  dzisiaj  odpowiednia  terminologia  jest  chwiejna 
(tak  np.  G.  Frege  używał  terminu  “znaczenie”  [Bedeutung]  dokładnie  w  sensie  naszego 
“oznaczania” [Bezeichnung])ale podstawowa zasada tego odróżnienia jest ogólnie uznana i 
doprowadziła  do  sformułowania  ważnych  reguł  metodologicznych.  Mówimy  np.  że  nazwa 
“koń” oznacza wszystkie indywidualne konie, ale jednocześnie znaczy “koniowatość”, a więc 
to,  czym  [was]  każdy  koń  jest.  Okazuje  się,  że  oznaczanie  odpowiada  zakresowi  (extensio) 
obiektywnego  pojęcia,  znaczenie  zaś  jego  treści  (intensio).  W  odniesieniu  do  oznaczania 
mówi  się  więc  o  <ekstensjonalności>,  a  w  odniesieniu  do  znaczenia  o  <intensjonalności>. 
Należy dodać, że przedmioty oznaczane przez jakąś nazwę nazywają się jej “desygnatami”. 
Jest kwestią sporną, czy także zdania i funktory posiadają desygnaty. U Fregego desygnatem 
zdania jest jego wartość logiczna, a więc jego prawda lub fałsz. 

Oznaczanie jest istotnie słabszą funkcją niż znaczenie, o tyle, że wraz ze znaczeniem dane 

jest zawsze oznaczanie, lecz nie odwrotnie. Wynika to z faktu, że ta sama klasa desygnatów 
może mieć różne treści, a więc jednej i tej samej klasie desygnatów mogą odpowiadać różne 
znaczenia.  Weźmy  np.  słowo  “trójkąt”.  Przez  wyliczenie  wszystkich  trójkątów  mamy  dane 
oznaczanie tego słowa, ale temu oznaczaniu mogą odpowiadać całkowicie różne znaczenia, 
np.  znaczenia  utworzone  z  następujących  treści:  płaska  trójkątna  figura,  płaska  figura  z 
trzema  bokami,  figura  o  wewnętrznej  sumie  kątów  równej  180”  itd.  Każda  z  tych  treści 
jednoznacznie determinuje klasę desygnatów słowa “trójkąt”. 

Mimo  to  logika  współczesna  i  przyrodoznawstwo  wykazują  uderzającą  tendencję  do 

ekstensjonalnego  myślenia,  tzn.  do  używania  nazw  z  uwzględnieniem  wyłącznie  ich 
oznaczania.  Ta  w  sobie  osobliwa  i  ponadto  przez  wielu  filozofów  i  humanistów  zwalczana 
tendencja  staje  się  zrozumiała,  gdy  uwzględnimy,  że  oznaczaniem  jest  o  wiele  łatwiej  się 
posługiwać  niż  znaczeniem.  Wprawdzie  całkowite  wyłączenie  znaczenia  wydaje  się  raczej 
niemożliwe,  gdyż  ostatecznie  oznaczanie  może  być  zdeterminowane  tylko  przez  znaczenie, 
to  jednak  zalety  postępowania  ekstensjonalnego  są  w  wymienionych  wyżej  dziedzinach  tak 
wielkie,  że  właśnie  ogólną  regułą  metodologiczną  uczyniono,  aby  postępować 
ekstensjonalnie, o ile jest to tylko możliwe. 

 

Stopnie  semantyczne.  W  świetle  powyższych  rozważań  staje  się  także  zrozumiała  inna 

ważna  teoria  semantyki  współczesnej,  teoria  tzw.  stopni  semantycznych.  Zasadniczą  jej 
myślą jest, że należy odróżnić język dotyczący rzeczy od języka dotyczącego samego języka; 
w  stosunku  do  tego  pierwszego  drugi  nazywa  się  jego  “meta-językiem”.  Nieco  dokładniej 
teoria ta da się przedstawić w następujący sposób. Wszystkie byty, które (z naszego punktu 
widzenia)  nie  są  znakami,  traktujemy  jako  stopień  zerowy.  Dalej  następuje  klasa  znaków, 
które  oznaczają  rzeczy,  a  więc  elementy  stopnia  zerowego.  Klasę  tych  znaków  nazywamy 
“pierwszym  stopniem”  albo  “językiem  przedmiotowym”.  Do  niej  dołącza  się  trzecia  klasa: 
składa się ona ze znaków, które oznaczają znaki języka przedmiotowego. Tworzy ona “drugi 
stopień”  i  jest  metajęzykiem  w  stosunku  do  pierwszego  języka.  W  ten  sposób  można 
postępować w nieskończoność. Ogólnie językiem “n-tego stopnia” nazywa się taki język, w 
którym przynajmniej jeden z jego znaków oznacza pewien element stopnia n-1, żaden zaś nie 
oznacza elementu n-tego lub wyższego stopnia. 

Teoria  ta  prowadzi  do  ustanowienia  nowej  ważnej  reguły  sensowności,  a  mianowicie 

następującej reguły semantycznej: każde wyrażenie, w którym mowa jest o nim samym, jest 
bezsensowne.  Poprawność  tej  reguły  jest  łatwo  zrozumiała  na  podstawie  tego,  co  zostało 
powiedziane  wyżej:  wyrażenie  tego  rodzaju  należałoby  jednocześnie  do  dwóch  stopni 

background image

 

40

semantycznych,  do  języka  przedmiotowego  i  do  metajęzyka,  a  to  z  kolei  jest  nie  do 
pogodzenia z teorią stopni semantycznych. 

Przykładem  zastosowania  tej  reguły  jest  sławny  <kłamca>,  nad  którym  trudzili  się 

wszyscy  logicy  od  czasów  Platona  aż  do  początków  tego  stulecia.  Zdanie  to  brzmi 
następująco:  “To,  co  teraz  mówię,  jest  fałszywe”.  Stąd  natychmiast  powstaje  sprzeczność, 
gdyż  jeżeli  wypowiadający  to  zdanie  mówi  prawdę,  wtedy  to,  co  mówi,  jest  fałszem, 
natomiast gdy nie mówi prawdy, wtedy to, co właśnie powiedział, jest prawdą. W oparciu o 
naszą regułę trudność ta da się jednak łatwo rozwiązać. Pokazuje ona bowiem, że <kłamca> 
nie  jest  w  ogóle  żadnym  zdaniem,  lecz  nonsensem  semantycznym:  w  tym  pseudo-zdaniu 
mówi się mianowicie coś o nim samym. 

<Kłamca> jest tylko jednym przykładem spośród wielu innych antynomii semantycznych. 

Za  pomocą  samej  syntaksy  antynomie  te  nie  mogą  być  rozwiązane.  Okazało  się  także,  że 
wiele  ważnych  pojęć,  jak  np.  pojęcie  prawdy,  pojęcie  desygnatu  itd,  da  się  bez  zarzutu 
analizować tylko na poziomie metajęzyka. 

Z powyższego wynika, że wszystko, co należy powiedzieć o pewnej nauce, nie może być 

rozważane w języku tej nauki, lecz w jej meta-języku, zwanym także “meta-nauką”, tak np. 
analiza  symboliki  występującej  w  danej  nauce,  metodologia  i  wiele  innych.  Wiele  nauk 
posiada dzisiaj swoje metanauki, m.in. istnieje rozbudowana meta-logika i meta-matematyka. 

 

O  użyciu  cudzysłowu.  W  trakcie  stosowania  teorii  stopni  semantycznych  sformułowano 

określone  reguły  techniczne  dla  używania  cudzysłowu.  Są  one  dzisiaj  ściśle  przestrzegane 
przez większość logików i metodologów nauki. 

Jakieś wyrażenie stawia się w cudzysłowie, jeżeli oznacza ono samo siebie lub wyrażenie 

równokształtne  z  nim,  bez  cudzysłowu  nie  oznacza  ono  samego  siebie,  lecz  coś  innego. 
Innymi  słowy:  wyrażenie  w  cudzysłowie  jest  znakiem  samego  tego  wyrażenia,  a  więc 
metajęzykowym wyrażeniem w odniesieniu do podobnego wyrażenia bez cudzysłowu. 

Kilka przykładów rozjaśni sens tej reguły. Jeżeli napiszemy zdanie 

kot jest zwierzęciem 

bez umieszczania pierwszego słowa w cudzysłowie, wtedy zdanie to jest prawdziwe, gdyż 

pierwsze słowo oznacza znane zwierzę domowe. Jeżeli jednak napiszemy 

“kot” jest zwierzęciem 

wtedy  sformułujemy  zdanie  fałszywe,  gdyż  słowo  znajdujące  się  w  cudzysłowie  nie 

oznacza żadnego kota, lecz słowo “kot”. a żadne słowo nie jest zwierzęciem. 

W przeciwieństwie do tego zdanie 

“kot” składa się z trzech liter 

jest oczywiście prawdziwe, ale zdanie 

kot składa się z trzech liter 

jest równie oczywiście fałszywe, gdyż znane wszystkim drapiące zwierzątko nie składa się 

przecież z liter. 

Wyrażenie  znajdujące  się  w  cudzysłowie  jest  zawsze  nazwą,  nawet  wtedy,  gdy  bez 

cudzysłowu byłoby zdaniem lub funktorem; w cudzysłowie jest ono nazwą tego zdania albo 
tego funktora. 

W języku potocznym cudzysłowy są oczywiście używane także w inny sposób, stawia się 

je np., gdy jakieś wyrażenie występuje w innym niż jego zwykły sens. W takich sytuacjach 
warte  byłoby  jednak  polecenia  zastosowanie  innych  znaków  (innego  graficznego  kształtu 
cudzysłowu) niż te, których techniczne użycie zostało tutaj opisane. 

background image

 

41

10. Sens semantyczny i weryfikowalność 

 

Metodologiczne  znaczenie  problemu.  Jak  to  już  zostało  powiedziane,  należy  odróżnić 

syntaktyczny  i  semantyczny  sens  pewnego  wyrażenia.  Może  się  bowiem  bardzo  łatwo 
zdarzyć,  że  wyrażenie  jest  poprawnie  utworzone  według  reguł  danego  języka,  a  więc  jest 
syntaktycznie  sensowne,  a  mimo  to  nie  posiada  sensu  semantycznego.  Aby  pewien  znak 
mógł  mieć  sens  semantyczny,  muszą  zostać  spełnione  określone  warunki  pozajęzykowe. 
Warunki te łączą się z weryfikowalnością zdań, tzn. z metodą, która pozwala nam stwierdzić, 
czy pewne zdanie jest prawdziwe czy fałszywe. 

W  wyniku  najnowszego  rozwoju  nauk  przyrodniczych  weryfikowalność  stała  się 

niezwykle ważna dla metodologii. Pokazują to dwa następujące fakty. 

(1)  Rozwój  nowożytnego  przyrodoznawstwa  stał  się  możliwy  dopiero  dzięki 

wyeliminowaniu  pewnych  wyrażeń  filozoficznych,  mianowicie  takich,  których  obecność  w 
zdaniach uniemożliwiała zweryfikowanie tych zdań za pomocą środków empirycznych. 

(2)  W  trakcie  rozwoju  do  samej  dziedziny  nauk  przyrodniczych  zostały  wprowadzone 

pewne  wyrażenia  (np.  “eter”).  które  w  ten  sam  sposób  jak  wspomniane  wyżej  wyrażenia 
filozoficzne okazały się nieużyteczne. 

Okoliczności te doprowadziły do żądania, aby wszystkie tego rodzaju wyrażenia wyłączyć 

z  języka  naukowego.  Opierający  się  na  pozytywistycznej  filozofii  metodologowie  Koła 
Wiedeńskiego, jak również zwolennicy szkoły empiryczno-logicznej rozciągnęli ten postulat 
na  całość  poznania  i  to  początkowo  w  bardzo  wąskich,  dogmatycznych  sformułowaniach. 
Stopniowo jednak doszła do głosu postawa bardziej tolerancyjna. Dla współczesnych badań 
cały  ten  spór  zaowocował  sformułowaniem  kilku  ważnych  i  ogólnie  obowiązujących 
wglądów  oraz  pewnych  reguł  dotyczących  metody  nauk  przyrodniczych,  ale  również 
doprowadził do ujawnienia się wielu trudnych problemów. 

 

Zasada  weryfikowalności.  Istnieją  dwie  fundamentalne  reguły,  które  nazwane  zostały 

“zasadą weryfikowalności”. Brzmią one: 

(1) Zdanie jest wtedy sensowne semantycznie, gdy można pokazać metodę, dzięki której 

jest ono weryfikowalne. 

(2)  Wyrażenie  nie  będące  zdaniem  jest  wtedy  sensowne  semantycznie,  gdy  można  go 

używać jako części semantycznie sensownego, a więc weryfikowalnego zdania. 

Oba powyższe zdania zawierają wiele słów, które muszą być dokładnie rozumiane, jeżeli 

chce się poprawnie uchwycić sens tej reguły. 

Przede  wszystkim  należy  zauważyć,  że  nie  identyfikuje  się  w  nich  sensu  i 

weryfikowalności.  Jest  prawdą,  że  pewni  filozofowie  robili  to,  lecz  ich  stanowisko  okazało 
się  nie  do  utrzymania:  sens  nie  jest  tym  samym  co  weryfikowalność.  Chociaż  zdanie,  aby 
mieć sens, musi być weryfikowalne, to z tego nie wynika, że sens i weryfikowalność są tym 
samym. 

Dalej  należy  zauważyć,  że  w  podanych  wyżej  zasadach  weryfikowalność  nie  jest  bliżej 

określona.  Także  i  w  tym  względzie  zajęto  początkowo  ekstremalne  stanowisko  chcące 
dopuścić  tylko  jeden  rodzaj  weryfikowalności,  a  mianowicie  zmysłową  obserwację  stanu 
rzeczy  domniemanego  w  jakimś  zdaniu.  Dzisiaj  przeważa  bardziej  tolerancyjna  postawa, 
dopuszcza  się  mianowicie  różne  sposoby  obserwacji.  Zgodnie  z  obowiązującym  dzisiaj 
ujęciem  przedstawione  wyżej  reguły  domagają  się  tylko  jakiejś  metody,  za  pomocą  której 
moglibyśmy stwierdzić, czy zdanie jest (w pewnym stopniu) poprawne czy nie. 

background image

 

42

Aby  to  zrozumieć,  pomyślmy  np.  następujące  zdanie;  “Okno  w  moim  pokoju  jest 

zamknięte”.  W  jaki  sposób  zdanie  to  mogłoby  mieć  sens,  jeżeli  nie  byłoby  wiadomo,  jak 
można  ustalić  to,  co  zdanie  to  stwierdza?  Faktycznie  jednak  metoda  taka  istnieje,  gdyż 
wypowiadający  to  zdanie  wie,  że,  jeżeli  np.  chciałby  wyciągnąć  rękę  przez  okno,  to 
napotkałby opór itd. 

Warto  również  zauważyć,  że  pierwsza  z  wymienionych  wyżej  zasad  zawiera  w  pewnej 

mierze  wszystkie  inne  warunki  sensowności.  Aby  pewne  zdanie  było  weryfikowalne,  musi 
np. być sensowne syntaktycznie. Syntaktyczny nonsens jest niemożliwy do zweryfikowania. 

 

Co  to  znaczy  “weryfikowalny”?  Wielką  jednak  trudność  sprawia  znaczenie  słowa 

“weryfikowalny” i “weryfikowalność”. Jakieś zdanie wtedy jest weryfikowalne,  gdy można 
je  albo  zweryfikować,  albo  sfalsyfikować,  tzn.  jeżeli  możliwe  jest  pokazanie,  że  jest  ono 
prawdziwe  lub  fałszywe.  Co  to  jednak  znaczy  “możliwe”?  H.  Reichenbach  odróżnia 
następujące znaczenia tego słowa: 

(1)  Techniczna  możliwość,  Zachodzi  ona  wtedy,  gdy  posiadamy  środki  pozwalające 

zweryfikować dane zdanie. W tym sensie np. zdanie “Temperatura jądra słonecznego wynosi 
20  000  000°  C”  nie  jest  bezpośrednio  weryfikowalne.  Nie  istnieje,  jakbyśmy  więc 
powiedzieli, żadna możliwość techniczna jego weryfikacji. 

(2)  Fizyczna  możliwość.  Ma  ona  miejsce  wtedy,  gdy  weryfikowanie  zdania  nie  stoi  w 

sprzeczności z prawami natury. Wymienione wyżej zdanie o temperaturze jądra słonecznego 
jest  fizycznie  weryfikowalne,  chociaż  dla  jego  zweryfikowania  nie  posiadamy  technicznej 
możliwości. W przeciwieństwie do tego zdanie “Jeżeli pewne ciało porusza się z prędkością 
350  000  km/s,  wtedy  jego  masa  staje  się  znikomo  mała”  nie  może  być  fizycznie 
zweryfikowane,  gdyż  zgodnie  z  prawami  fizyki  żadne  ciało  nie  może  poruszać  się  z  taką 
prędkością. 

(3) Logiczna możliwość. Zachodzi ona wtedy,  gdy  weryfikacja nie zawiera sprzeczności. 

Zdanie  wprowadzone  w  punkcie  (2),  chociaż  nie  jest  fizycznie  weryfikowalne,  to  jest 
weryfikowalne logicznie, ponieważ nie zawiera żadnej sprzeczności. 

(4)  Transempiryczna  możliwość.  Jako  przykład  Reichenbach  wybiera  wypowiedź 

zwolenniczki jakiejś sekty religijnej: “Kot jest istotą boską”. 

Podział  tych  możliwości  jest  przeprowadzony  z  pozytywistycznego  punktu  widzenia,  a 

czwarty jego człon wydaje się alogiczną koncesją. Można byłoby sformułować inny podział, 
a  mianowicie  według  rodzajów  doświadczenia,  za  pomocą  których  pewne  zdanie  miałoby 
być  weryfikowalne.  Dałoby  to  w  rezultacie  zmysłową,  introspekcyjną,  fenomenologiczną  i 
transnaturalną  weryfikowalność.  Wydaje  się  np.  niewątpliwe,  że  fenomenologowie 
weryfikują  swoje  zdania  przez  doświadczenie  swoistego  rodzaju,  przez  ogląd  istoty. 
Podobnie zdania należące do wiary nie są wprawdzie zweryfikowane, ale są weryfikowalne, 
z pewnością jednak nie za pomocą środków naturalnych. 

Ze swojej strony R. Carnap sformułował zasadę tolerancji: każdy jest wolny w określeniu, 

jaki  rodzaj  weryfikacji  chce  dopuścić.  Dzisiaj  jednak  ogólnie  obowiązuje  reguła,  że  w 
naukach przyrodniczych tylko te zdania wolno traktować jako sensowne, które ostatecznie są 
weryfikowalne  przez  doświadczenie  zmysłowe.  Przez  weryfikowalność  rozumie  się  jednak 
zwykle  coś  szerszego  niż  weryfikowalność  techniczną  i  coś  węższego  niż  czystą 
weryfikowalność fizyczną. 

 

Zasada  intersubiektywności.  Zasada  weryfikowalności  została  jeszcze  o  wiele  mocniej 

dookreślona  przez  tzw.  zasadę  intersubiektywności.  Zgodnie  z  tą  zasadą  weryfikowanie 
niezbędne dla sensowności jakiegoś zdania, musi być intersubiektywne, tzn. dostępne wielu 

background image

 

43

badaczom.  Nie  wystarcza,  aby  w  ogóle  istniała  jakaś  metoda  weryfikacji,  przynajmniej 
zasadniczo  użycie  tej  metody  musi  być  intersubiektywnie  możliwe.  Metodologowie 
neopozytywistyczni,  którzy  sformułowali  tę  zasadę,  odrzucili  na  jej  podstawie  każdego 
rodzaju  psychologię  introspekcyjną  jako  bezsensowną.  Sądzili  mianowicie,  że  zdania  o 
własnych  stanach  psychicznych  nie  mogą  być  nigdy  zweryfikowane  przez  innych  i  stąd 
muszą być pozbawione jakiegokolwiek sensu. Rzeczywiście, wydaje się, że w tym wypadku 
weryfikacja  intersubiektywna  jest  logicznie  niemożliwa.  Z  tego  powodu  zasada 
intersubiektywności  doprowadziła  najpierw  do  całkowitego  fizykalizmu,  tzn.  do  zakazu 
używania wyrażeń, które nie oznaczają procesów lub rzeczy fizycznych. 

Jest jednak oczywiste, że, ściśle wzięta, zasada intersubiektywności zabraniałaby każdego 

zdania  w  ogóle.  Także  bowiem  w  dziedzinie  tego,  co  fizyczne,  obserwacja  tego  samego 
fenomenu przez dwóch badaczy nie jest możliwa: albo obserwują go po kolei, a w tym czasie 
zachodzi  zmiana  w  fenomenie,  staje  się  on  inny,  albo  widzą  go  z  dwóch  różnych  punktów 
obserwacyjnych,  wtedy  zaś  spostrzegają  różne  aspekty  fenomenu,  każdy  inny.  Żadna 
weryfikacja nie może być ściśle intersubiektywna. 

Dlatego  zasada  ta  nie  jest  dzisiaj  wprost  odrzucana,  a  jest  traktowana  raczej  jako  tylko 

zasada  regulatywna.  Zgodnie  z  dzisiejszym  poglądem,  powinno  się,  tak  dalece  jak  to  jest 
możliwe,  używać  tylko  takich  wyrażeń  i  tworzyć  tylko  takie  zdania,  które  mogą  być  przez 
innych względnie łatwo zweryfikowane. Tak sformułowana, reguła ta obowiązuje ogólnie dla 
wszystkich dziedzin wiedzy i powinna być w nich ściśle stosowana. Niestety zbyt wielu ludzi 
jeszcze nie zrozumiało, jak to jest ważne. Dla wszystkich nauk empirycznych - z wyjątkiem 
psychologii, chyba, że należałoby ją uznać za naukę przyrodniczą - zasada ta obowiązuje w 
tym sensie, że wszystkie zdania indywidualne powinny być weryfikowalne przez obserwację 
zmysłową. 

 

Weryfikowalność  zdań  ogólnych.  Można  byłoby  teraz  słusznie  zapytać,  jak  mają  się 

rzeczy  w  wypadku  zdań  ogólnych?  Tego  rodzaju  zdanie  nie  może  być  oczywiście  nigdy 
zweryfikowane przez obserwację zmysłową. Dałoby się jeszcze np. zweryfikować, że pewien 
fenomen  wystąpił  w  100,  100  000,  100  000  000  wypadków,  ale  logicznie  niemożliwe  jest 
zweryfikowanie, że doszedł on do skutku we wszystkich możliwych wypadkach. O ile więc 
ktoś nalega wyłącznie na weryfikowalność zmysłową, to wszystkie zdania ogólne wydają się 
bezsensowne. Jednak z drugiej strony, nauki przyrodnicze bez zdań ogólnych są niemożliwe, 
składają się one przecież głównie właśnie z takich zdań i bez nich nie mogłyby być naukami 
przyrodniczymi. 

Metodologowie  odróżniają  dwie  klasy  zdań  ogólnych:  tzw.  logiczne  i  tzw.  empiryczne 

zdania  ogólne.  Według  powszechnie  panującego  poglądu  pierwsze  z  nich  nie  mogą  być 
zweryfikowane przez obserwację, nie jest to również konieczne dla ich sensowności. W jaki 
jednak sposób takie zdanie mogłoby być mimo to sensowne, jest to pytanie, które wywołało 
różne, 

zależne 

od 

stanowiska 

filozoficznego, 

poglądy. 

Badacze 

nastawieni 

fenomenologicznie  przyjmują,  że  aksjomaty  logiki  są  weryfikowalne  dzięki  duchowemu 
wglądowi, np. dzięki widzeniu istoty; przeciwnie empiryści, uważają oni tego rodzaju zdania 
za  <puste>,  tzn.  wprawdzie  nie  za  całkiem  bezsensowne,  ale  jednak  za  niezależne  od 
ogólnych  reguł  sensowności  semantycznej.  Jakkolwiek  można  byłoby  to  teoretycznie 
uzasadniać,  faktem  jednakże  pozostaje,  że  logicznych  zdań  ogólnych  nie  da  się  zmysłowo 
(empirycznie)  zweryfikować.  W  tym  leży  fundamentalna  różnica  między  dzisiejszą 
metodologią a dawniejszymi poglądami Comte'a i Milla. 

W  przeciwieństwie  do  tego  tzw.  empiryczne  zdania  ogólne,  zgodnie  z  przeważającą 

opinią,  są  wtedy  sensowne  semantycznie,  jeżeli  można  z  nich  wyprowadzić  przynajmniej 
jedno  zdanie  weryfikowalne  przez  obserwację  zmysłową.  I  tak  np.  zdanie  “Każdy  kawałek 

background image

 

44

siarki  spala  się  niebieskim  płomieniem”  jest  sensowne,  gdyż  można  z  niego  wyprowadzić 
zmysłowo  weryfikowalne  zdanie  “Ten  kawałek  siarki  spala  się  niebieskim  płomieniem”. 
Natomiast  zdanie  filozoficzne  “Każdy  kawałek  siarki  składa  się  z  materii  i  formy”  jest 
bezsensowne,  ponieważ  nie  można  z  niego  wyprowadzić  żadnego  zmysłowo 
obserwowalnego zdania. 

W  ostatnich  czasach  okazało  się  jednak,  że  precyzyjne  sformułowanie  tego  postulatu 

napotyka  na  duże  trudności.  Główną  trudność  można  przedstawić  w  następujący  sposób:  z 
pojedynczego  zdania  nie  da  się  zwykle  nic  wyprowadzić,  tylko  z  wielu  zdań,  a  więc  np.  z 
uprzednio  skonstruowanej  teorii  itd.  Należy  więc  wspomnianą  zasadę  rozszerzyć  w  tym 
właśnie sensie. Wtedy jednak okazuje się, że praktycznie ze wszystkich zdań wyprowadzalne 
jest  jakieś  zdanie  zmysłowo  weryfikowalne.  Jako  przykład  może  posłużyć  zdanie 
metafizyczne  “Absolut  jest  doskonały”.  Jeżeli  połączymy  je  ze  zdaniem  “To  drzewo  tutaj 
kwitnie”, wtedy z tego połączenia można wyprowadzić np. zdanie “Na tym drzewie tutaj są 
kwiaty” i w ten sposób nasze z pewnością nieprzyrodnicze zdanie o bycie absolutnym stanie 
się w sensie nauk przyrodniczych weryfikowalne i sensowne. 

Jedyne, jak się wydaje, możliwe dzisiaj rozwiązanie tej trudności polegałoby na zrobieniu 

inwentarza  wyrażeń,  które  miałyby  obowiązywać  jako  dopuszczalne  w  naukach 
przyrodniczych. Jak widać, chodzi tu ostatecznie nie o prawdę, której w jakikolwiek sposób 
można byłoby dowieść, lecz wyłącznie o regułę czysto praktyczną. Jej uprawomocnienie leży 
w  jej  pożyteczności  dla  rozwoju  nauk  przyrodniczych.  W  innych  dziedzinach  nie  wchodzi 
ona oczywiście w rachubę i tylko w oparciu o wątpliwe dogmaty filozoficzne można byłoby 
w nich bronić jej pożyteczności lub konieczności. 

Inną trudność stwarzają słowa oznaczające stany, np. “rozpuszczalny”. Chociaż zmysłowo 

można  zweryfikować,  że  pewna  substancja  faktycznie  się  (np.  w  wodzie)  rozpuszcza,  to 
jednak jeżeli z tego chce się wyprowadzić definicję rozpuszczalności w wodzie, dochodzi do 
niezgodności.  Na  podstawie  takiej  definicji  łatwo  byłoby  bowiem  pokazać,  że  każdy 
przedmiot,  np.  kawałek  żelaza,  którego  nigdy  nie  włożono  do  wody,  musi  uchodzić  za 
rozpuszczalny  w  wodzie.  A  jednak  nauki  przyrodnicze  nie  mogą  się  obyć  bez  tego  rodzaju 
słów.  R.  Carnap  częściowo  rozwiązał  tę  trudność  za  pomocą  wprowadzonych  przez  siebie 
<definicji redukcyjnych>. Nie możemy się dalej zajmować tymi pytaniami, wspomnieliśmy o 
nich  jednak,  aby  wskazać  na  te  ważne  problemy,  które  wynikają  ze  ściśle  ujętej  zasady 
weryfikowalności. 

 

background image

 

45

11. Przykład zastosowania metod semantycznych 

 

A. TARSKI: POJĘCIE ZDANIA PRAWDZIWEGO W JĘZYKU POTOCZNYM

6

 

 

Aby wprowadzić czytelnika w krąg rozważań, wydaje mi się wskazane pobieżnie choćby 

omówić  problemat  definicji  prawdy  w  zastosowaniu  do  języka  potocznego;  pragnę  tu 
zwłaszcza  uwypuklić  te  różnorodne  trudności,  na  które  napotykają  próby  rozwiązania 
wspomnianego zagadnienia. 

Spośród różnych usiłowań, mających na celu zbudowanie poprawnej definicji prawdy dla 

zdań  języka  potocznego,  najnaturalniejszą  wydaje  się  próba  skonstruowania  definicji 
semantycznej. 
Mam tu na myśli tego rodzaju definicję, która w pierwszym rzucie dałaby się 
ująć w następujących słowach: 

(1)  zdanie  prawdziwe  jest  to  zdanie,  które  wyraża,  że  tak  a  tak  rzeczy  się  maja,  i  rzeczy 

mają się tak właśnie.   

Wysłowienie  powyższe  jest  jeszcze,  rzecz  oczywista,  nader  niedoskonałe  pod  względem 

poprawności formalnej oraz jasności i jednoznaczności występujących w nim wyrażeń. Tym 
niemniej  sens  intuicyjny  i  ogólna  intencja  tego  wysłowienia  wydają  się  dość  przejrzyste  i 
zrozumiałe;  zadaniem  definicji  semantycznej  byłoby  właśnie  sprecyzowanie  tej  intencji  i 
ujęcie jej w poprawną formę. 

Jako punkt wyjścia narzucają się tu pewne zdania o bardziej specjalnym charakterze, które 

mogą  być  uważane  za  cząstkowe  definicje  prawdziwości  zdania  lub  raczej  za  wyjaśnienia 
różnych konkretnych zwrotów typu “x jest zdaniem prawdziwym”. Oto ogólny schemat tego 
rodzaju zdań: 

(2)  x  jest  zdaniem  prawdziwym  wtedy  i  tylko  wtedy,  gdy  p;  aby  przejść  do  konkretnych 

wyjaśnień,  zastępujemy  w  tym  schemacie  symbol  “p”  przez  jakiekolwiek  zdanie,  zaś  “x”  - 
przez dowolną nazwę jednostkową tego zdania. 

Mając daną nazwę jednostkową zdania, możemy dla niej skonstruować wyjaśnienie typu 

(2)  w  każdym  przypadku,  w  którym  potrafimy  wymienić  zdanie,  oznaczane  przez  daną 
nazwę.  Najważniejszą  i  najczęściej  spotykaną  kategorię  nazw,  dla  których  spełniony  jest 
powyższy warunek, stanowią tzw. nazwy cudzysłowowe; jak łatwo się domyśleć, terminem 
tym  oznaczamy  każdą  tego  rodzaju  nazwę  zdania  lub  dowolnego  innego  wyrażenia  (nawet 
bezsensownego),  która  składa  się  z  cudzysłowów,  lewostronnego  i  prawostronnego,  oraz  z 
wyrażenia,  zawartego  między  cudzysłowami,  a  będącego  właśnie  desygnatem  nazwy.  Jako 
przykład  cudzysłowowej  nazwy  zdania  służyć  może  choćby  “śnieg  pada”;  odpowiednie 
wyjaśnienie typu (2) brzmi wówczas: 

(3) “śnieg pada” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 

Inną kategorię nazw jednostkowych zdań, dla których potrafimy konstruować analogiczne 

wyjaśnienia,  stanowią  tzw.  nazwy  strukturalnoopisowe,  tj.  nazwy  opisujące,  z  jakich 
wyrazów składa się wyrażenie, będące desygnatem nazwy, z jakich znaków składa się każdy 
poszczególny wyraz i w jakim porządku te znaki i wyrazy po sobie następują. Nazwy takie 
dają  się  formułować  bez  pomocy  cudzysłowów.  W  tym  celu  należy  włączyć  do  języka 
rozważań, a więc - w danym wypadku - do języka potocznego, jakiekolwiek jednostkowe, ale 
nie cudzysłowowe nazwy wszystkich liter i innych znaków, z których składają się wyrazy i 
wyrażenia języka: tak np. jako nazwy spółgłosek “f”, “j”, “p”, “x”... narzucają się wyrazy 

                                                 

6

 

A. Tarski, Pojecie prawdy w jezykach nauk dedukcyjnych, Warszawa 1933, s. 4-15 (z opuszczeniami). Jestem 

wielce zobowiazany Panu Profesorowi Tarskiemu za uprzejme pozwolenie przedrukowania tego tekstu.

 

background image

 

46

“ef”, “jot”, “pe”, “iks”... zaś jako nazwy samogłosek “a”, “e”, “i”... można by np. obrać 
“aj”,  “ej”,  “ij”...  (nie  zaś  “a”,  “e”,  “i”...  -  dla  uniknięcia  wieloznaczności).  Łatwo  zdać 
sobie sprawę, że każdej nazwie cudzysłowowej daje się obecnie przyporządkować wyrażona 
bez pomocy cudzysłowów nazwa strukturalnoopisowa o tym samym zakresie (tj. oznaczająca 
to samo wyrażenie) i vice versa; tak np. nazwie “śnieg” odpowiada nazwa “wyraz, składający 
się  z  pięciu  kolejnych  liter:  eś,  en,  ij,  ej  i  ge”.  Jest  więc  oczywiste,  że  dla  nazw 
strukturalnoopisowych zdań możemy również konstruować cząstkowe definicje typu (2), jak 
to widać z następującego choćby przykładu: 

(4)  wyrażenie,  które  składa  się  z  dwu  wyrazów,  z  których  pierwszy  składa  się  z  pięciu 

kolejnych  liter:  eś,  en,  ij,  ej  i  ge,  zaś  drugi  -  z  czterech  kolejnych  liter:  pe,  aj,  de  i  aj,  jest 
zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 

Twierdzenia  analogiczne  do  (3)  i  (4)  wydają  się  intuicyjnie  oczywiste  i  najzupełniej 

zgodne  z  tą  intuicją  prawdziwości,  która  tkwi  w  wysłowieniu  (1);  nie  budzą  one  na  ogół 
wątpliwości pod względem jasności treści i poprawności formy (oczywiście przy założeniu, 
że  zdania,  które  podstawiamy  w  (2)  zamiast  symbolu  p,  nie  nasuwają  podobnych 
wątpliwości). 

Niezbędne  tu  jest  jednak  pewne  zastrzeżenie.  Znane  są  sytuacje,  w  których  twierdzenia 

tego  właśnie  typu  w  zestawieniu  z  pewnymi  innymi,  intuicyjnie  nie  mniej  oczywistymi 
przesłankami prowadzą  do jawnej sprzeczności,  mianowicie do tzw. antynomii kłamcy. Oto 
możliwie proste ujęcie tej antynomii pochodzące od J. Łukasiewicza. 

Umówmy  się  dla  większej  przejrzystości  używać  symbolu  “c”  jako  skrótu 

typograficznego  wyrażenia  “zdanie,  wydrukowane  na  tej  stronicy  w  wierszu  25  od  góry”. 
Zwróćmy uwagę na następujące zdanie: 

c nie jest zdaniem prawdziwym. 

Pamiętając o znaczeniu symbolu “c”, stwierdzamy nadto na drodze empirycznej, iż: 

(α) “c nie jest zdaniem prawdziwym” jest identyczne z c. Dla nazwy cudzysłowowej (lub 

jakiejkolwiek innej nazwy jednostkowej) powyższego zdania budujemy wyjaśnienie typu (2): 

(β) “c nie jest zdaniem prawdziwym” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy c 

nie jest zdaniem prawdziwym.   

Zestawiając przesłanki (α) i (β), uzyskujemy natychmiast sprzeczność: 

c jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy c nie jest zdaniem prawdziwym. 

Łatwo  się  zorientować,  gdzie  tkwi  źródło  tej  sprzeczności:  w  celu  skonstruowania 

twierdzenia  (α)  podstawiliśmy  zamiast  symbolu  “p”  w  schemacie  (2)  tego  rodzaju  zwrot, 
który sam zawiera w sobie termin “zdanie prawdziwe” (wobec czego uzyskane twierdzenie - 
w  przeciwstawieniu  np.  do  (3)  i  (4)  -  nie  może  już  być  uważane  za  cząstkową  definicję 
prawdy). Nie widać jednak rozsądnego powodu, dla którego podobne podstawienia miałyby 
być zasadniczo wzbronione. 

Poprzestaję  tu  na  sformułowaniu  powyższej  antynomii,  rezerwując  sobie  na  później 

wyciągnięcie  z  tego  faktu  należytych  konsekwencji.  Na  razie  abstrahując  od  tej  trudności, 
podejmę  myśl  zbudowania  definicji  zdania  prawdziwego  na  drodze  uogólnienia  wyjaśnień 
tego typu  co (3).  Na pozór zadanie to może wydać się zupełnie łatwe - dla tych zwłaszcza, 
którzy władają nieco aparatem współczesnej logiki matematycznej. Mogłoby się zdawać, że 
podstawiając w (3) zamiast dwukrotnie występującego tam wyrażenia “śnieg pada” dowolną 
zmienną  zdaniową  (tj.  symbol,  za  który  wolno  podstawiać  dowolne  zdania)  i  stwierdzając 
następnie,  że  uzyskany  zwrot  ma  walor  dla  wszelkiej  wartości  zmiennej,  dochodzi  się  z 
miejsca do zdania, obejmującego wszystkie twierdzenia typu (3) jako szczególne przypadki: 

(5) dla dowolnego p - “p” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy p. 

background image

 

47

Zdanie  powyższe  nie  mogłoby  być  jeszcze  uważane  za  ogólną  definicję  zwrotu  “x  jest 

zdaniem  prawdziwym”  z  tego  choćby  względu,  że  zakres  możliwych  podstawień  symbolu 
x” uległ tu zwężeniu do nazw cudzysłowowych. Aby usunąć to ograniczenie, należałoby się 
odwołać  do  znanego  intuicyjnie  faktu,  że  każdemu  zdaniu  prawdziwemu  (i  w  ogólności 
każdemu zdaniu) odpowiada nazwa cudzysłowowa, oznaczająca to właśnie zdanie. Opierając 
się  na  tej  intuicji,  można  by  się  pokusić  o  uogólnienie  wysłowienia  (5)  na  następującej 
choćby drodze: 

(6) dla dowolnego x - x jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy - dla pewnego p 

- x jest identyczne z “p” i przy tym p. 

Na  pierwszy  rzut  oka  gotowi  bylibyśmy  może  przyjąć  zdanie  (6)  za  poprawną  definicję 

semantyczną  wyrażenia  “zdanie  prawdziwe”,  realizującą  w  precyzyjny  sposób  intencję 
wysłowienia  (1)  i  uznać  wobec  tego,  że  stanowi  ono  zadowalające  rozstrzygnięcie 
interesującego  tu  nas  zagadnienia.  W  gruncie  jednak  rzeczy  sprawa  nie  przedstawia  się 
bynajmniej  tak  prosto:  z  tą  chwilą,  gdy  zaczynamy  bliżej  analizować  znaczenie 
występujących  w  (5)  i  (6)  wyrażeń  cudzysłowowych,  dostrzegamy  szereg  trudności  i 
niebezpieczeństw. 

Nazwy  cudzysłowowe  można  traktować  tak  jak  pojedyncze  wyrazy  języka,  a  zatem  jak 

wyrażenia syntaktycznie niezłożone; poszczególne części składowe tych nazw - cudzysłowy i 
wyrażenia,  zawarte  między  cudzysłowami,  -  pełnią  tę  samą  funkcję,  co  litery  lub  zespoły 
kolejnych  liter  w  pojedynczych  wyrazach,  nie  posiadają  zatem  w  tym  kontekście  żadnego 
samodzielnego  znaczenia.  Każde  wyrażenie  cudzysłowowe  jest  wówczas  stałą  nazwą 
jednostkową  pewnego  określonego  wyrażenia  (tego  mianowicie,  które  jest  ujęte  w 
cudzysłowy) i to nazwą o tym samym charakterze co imiona własne ludzi; w szczególności 
np.  nazwa  “p”  oznacza  jedną  z  liter  alfabetu.  Przy  tej  interpretacji  -  która  nb.  wydaje  się 
najbardziej  naturalna  i  najzupełniej  zgodna  z  intuicją  potoczną  -  cząstkowe  definicje  tego 
typu co (3) nie są podatne dla jakichkolwiek rozsądnych uogólnień. W każdym zaś razie za 
uogólnienie  takie  niepodobna  uważać  zdania  (5)  czy  też  (6):  wyprowadzając  bowiem 
konsekwencje  z  (5)  za  pomocą  tzw.  reguły  podstawiania,  nie  mamy  prawa  czegokolwiek 
podstawiać  zamiast  litery  “p”,  wchodzącej  w  skład  wyrażenia  cudzysłowowego  (podobnie 
jak nie wolno nic podstawiać zamiast litery “p”, występującej w wyrazie “prawdziwym”), w 
ten  sposób  jako  wniosek  uzyskujemy  nie  (3),  a  następujące  zdanie:  “p”  jest  zdaniem 
prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. 
Widać już stąd, że zdania (5) i (6) nie są 
wypowiedziami  myśli,  które  pragnęlibyśmy  wyrazić,  że  są  to,  co  więcej,  jawne 
niedorzeczności  z  intuicyjnego  punktu  widzenia.  Zdanie  (5)  prowadzi  nawet  z  miejsca  do 
sprzeczności:  można  bowiem  z  niego,  obok  konsekwencji  przytoczonej  powyżej, 
wyprowadzić  z  równą  łatwością  konsekwencję  sprzeczną:  “p”  jest  zdaniem  prawdziwym 
wtedy  i  tylko  wtedy,  gdy  śnieg  nie  pada.  
(6)  nie  prowadzi  co  prawda  samo  przez  się  do 
sprzeczności,  pociąga  za  sobą  natomiast  jawnie  niedorzeczny  wniosek,  w  myśl  którego 
jedynym zdaniem prawdziwym jest litera “p”. 

Wobec niepowodzenia dotychczasowych prób nasuwa się mimo woli przypuszczenie, że 

rozważane  tu  zagadnienie  nie  daje  się  w  ogóle  w  sposób  zadowalający  rozwiązać.  Można 
istotnie  przytoczyć  ważkie  argumenty  natury  ogólnej,  które  przemawiają  za  tym 
przypuszczeniem, a które tu pobieżnie tylko omówię. 

Charakterystyczną  cechą  języka  potocznego  (w  przeciwstawieniu  do  różnych  języków 

naukowych)  jest  jego  uniwersalizm:  byłoby  niezgodne  z  duchem  tego  języka,  gdyby  w 
jakimkolwiek  innym  języku  występowały  wyrazy  lub  zwroty,  nie  dające  się  przetłumaczyć 
na język potoczny; “jeśli o czymkolwiek można w ogóle z sensem mówić, to można o tym 
mówić  i  w  języku  potocznym”.  Kultywując  tę  uniwersalistyczną  tendencję  języka 
potocznego w odniesieniu do rozważań semantycznych, musimy konsekwentnie włączać do 

background image

 

48

języka obok dowolnych jego zdań lub innych wyrażeń również nazwy tych zdań i wyrażeń, 
zdania, zawierające te nazwy, a dalej takie wyrażenia semantyczne jak “zdanie prawdziwe”, 
“nazwa”,  “oznacza”  itd.  Z  drugiej  strony  ten  właśnie  uniwersalizm  języka  potocznego  w 
zakresie  semantyki  jest  przypuszczalnie  istotnym  źródłem  wszelkich  tzw.  antynomii 
semantycznych  takich  jak  antynomia  kłamcy  lub  antynomia  wyrazów  heterologicznych; 
antynomie  te  zdają  się  po  prostu  wykazywać,  że  na  gruncie  każdego  języka,  który  byłby  w 
powyższym  sensie  uniwersalny  i  który  by  podlegał  przy  tym  normalnym  prawom  logiki, 
musi wyłonić się sprzeczność. Dotyczy to tego zwłaszcza sformułowania antynomii kłamcy, 
które  podałem  na  str.  46,  a  które  nie  zawiera  funkcji  cudzysłowowej  o  argumencie 
zmiennym. Analizując antynomię w powyższym sformułowaniu, dochodzimy mianowicie do 
przeświadczenia, że nie może istnieć język niesprzeczny, zachowujący zwykłe prawa logiki a 
przy  tym  czyniący  zadość  następującym  warunkom:  (I)  obok  dowolnego  zdania, 
występującego w języku, pewna nazwa jednostkowa tego zdania należy do języka; (II) każde 
wyrażenie,  uzyskane  z  (2)  przez  zastąpienie  symbolu  “p”  dowolnym  zdaniem  języka,  zaś 
symbolu “x” - nazwą jednostkową tego zdania, ma być uznane za zdanie prawdziwe danego 
języka;  (III)  w  języku  tym  można  sformułować  i  uznać  za  zdanie  prawdziwe  uzasadnioną 
empirycznie przesłankę równoznaczną z (β). 

Jeśli uwagi powyższe są słuszne, to sama możność konsekwentnego i przy tym zgodnego z 

zasadami logiki i z duchem języka potocznego operowania wyrażeniem “zdanie prawdziwe” 
i,  co  za  tym  idzie,  możność  zbudowania  jakiejkolwiek  poprawnej  definicji  tego  wyrażenia 
wydaje się mocno zakwestionowana. 

 

background image

 

49

IV. METODA AKSJOMATYCZNA 

 

12. Uwagi ogólne 

 

Struktura  poznawania  pośredniego.  Jeżeli  przedmiot  poznawania  nie  jest  dany 

bezpośrednio, wtedy musi zostać poznany przez inny przedmiot, a więc pośrednio. Ponieważ 
przedmiot  jest  pewnym  stanem  rzeczy,  ten  zaś  uchwytywany  jest  w  zdaniu  [Satz],  stąd  w 
wypadku  każdego  poznawania  pośredniego  chodzi  o  wnioskowanie  na  podstawie  jednego 
zdania  o  drugim  albo  o  wyprowadzenie  drugiego  zdania  z  pierwszego.  Jednym  z 
najważniejszych osiągnięć ścisłej metodologii jest dojrzenie, że prawdziwość jakiegoś zdania 
musi albo być bezpośrednio zrozumiana, albo pośrednio wywnioskowana; inne postępowanie 
nie istnieje i nie może istnieć. W dalszym ciągu będziemy jednak mówić, jak to jest dzisiaj 
we zwyczaju, nie o zdaniach [Satz], lecz o (sensownych) wypowiedziach [Aussage]

Jak  dochodzi  do  skutku  wnioskowanie?  Są  tutaj  dwa  założenia:  po  pierwsze,  potrzebne 

jest  zdanie  [Aussage]  uznane  za  prawdziwe,  po  drugie,  reguła,  która  pozwala  nam  “na 
podstawie” tego zdania uznać za prawdziwe inne zdanie. Przy bliższym przyjrzeniu okazuje 
się  mianowicie,  że  zdanie  będące  założeniem  musi  być  zawsze  złożone;  chodzi  przy  tym  o 
koniunkcję  (logiczny  produkt)  przynajmniej  dwóch  zdań.  Prosty  przykład  jest  następujący: 
mamy zdanie warunkowe o formie “Jeżeli A, to B” i do tego zdanie o formie “A”; posiadamy 
również regułę wnioskowania, która może być sformułowana następująco: “Jeżeli w systemie 
występuje  zdanie  warunkowe  (“Jeżeli  A,  to  B”),  a  także  zdanie  równokształtne  z  jego 
poprzednikiem  (“A”),  wtedy  do  systemu  wolno  wprowadzić  zdanie  równokształtne  z 
następnikiem zdania warunkowego (“B”). Na podstawie tych zdań i za pomocą wymienionej 
reguły wnioskujemy o “B”. 

Przykład ten można uogólnić i powiedzieć, że przesłanki mają formę F(p

1

, p

2

, p

3

, ..., p

n

) i 

p

j

 (przy czym 1 ≤ j ≤ n), zaś reguła wnioskowania pozwala na podstawie tego wnioskować o 

p

k

 (1 ≤ k ≤ n). Zdarza się również, że zamiast p

j

 lub p

k

 mamy do czynienia z ich negacjami - 

jednak  podstawowa  struktura  pozostaje  zawsze  ta  sama.  Każde  poznawanie  pośrednie 
posiada tę a nie inną formę.   

Jeszcze  kilka  uwag  terminologicznych.  Zdania  będące  założeniami  nazywa  się 

“przesłankami”,  zdanie  z  nich  wyprowadzone  “wnioskiem”,  operację,  w  której,  aby 
uzasadnić  wniosek,  wyraźnie  formułuje  się  przesłanki  i  regułę,  “dowodem”.  Wprowadzona 
wyżej,  często  używana,  reguła  wnioskowania  jest  to  modus  ponendo  ponens  lub  krócej 
modus ponens

 

Prawo  i  reguła.  Uwagi  powyższe  nie  dla  każdego  będą  natychmiast  jasne.  Po  co,  można 

zapytać, jeszcze reguły? Weźmy np. sylogizm kategoryczny Barbara

Wszyscy logicy palą fajki, 

Wszyscy metodologowie są logikami, 

Więc wszyscy metodologowie palą fajki. 

Wniosek,  może  ktoś  powiedzieć,  wynika  tutaj  bezpośrednio  z  przesłanek  i  co  więcej  nie 

zakłada  on  żadnego  zdania  warunkowego;  mamy  tu  do  czynienia  z  sylogizmem 
kategorycznym. 

Jednakże  tak  nie  jest.  Warto  zwrócić  uwagę,  że  Arystoteles,  twórca  sylogistyki 

kategorycznej,  nigdy  nie  konstruował  swoich  sylogizmów  w  wyżej  podanej  formie.  Nasz 
przykład sformułowałby następująco: 

background image

 

50

Jeżeli wszyscy logicy palą fajki 

i wszyscy metodologowie są logikami, 

wtedy wszyscy metodologowie palą fajki. 

Aby  w  tym  wypadku  dojść  do  wniosku  (“wszyscy  metodologowie  palą  fajki”),  trzeba 

mieć  jeszcze  inną  przesłankę,  mianowicie  (złożone)  zdanie:  Wszyscy  logicy  palą  fajki  i 
wszyscy  metodologowie  są  logikami.
  Chociaż  więc  sam  sylogizm  jest  kategoryczny,  to 
dowód otrzymuje się tylko w ten sposób, że dodatkowo zakłada się modus ponendo ponens
Modus  ten  nie  musi  być  pomyślany  jako  prawo,  lecz  jako  reguła.  Prawo  mówi,  co  jest  -  w 
naszym  wypadku:  jeżeli  to,  wtedy  to;  my  musimy  jednak  wiedzieć,  co  możemy  robić,  a  to 
może być dane tylko na podstawie reguły. 

Nie  potrzeba  oczywiście  przy  każdym  wnioskowaniu  myśleć  o  tej  regule,  proces 

wnioskowania jest często tak prosty i naturalny, że stosujemy go bez żadnych trudności. Ale, 
po  pierwsze,  sytuacja  nie  jest  zawsze  tak  prosta  jak  w  naszym  sylogizmie,  w  wyższych 
regionach  myślenia  prawie  nigdy  nie  jest  ona  prosta,  przeciwnie,  zwykle  jest  aż  nazbyt 
skomplikowana. Po drugie, z powodów przedstawionych w rozdziale o formalizmie, w tego 
rodzaju  skomplikowanych  procesach  dowodzenia  musimy  często  posługiwać  się 
formalizmem. Jeżeli to jednak robimy, to abstrahujemy od sensu używanych zdań i w ogóle 
nie jesteśmy w stanie postępować bez wyraźnie sformułowanej reguły. 

Są  to  powody,  za  pomocą  których  teoretycy  metody  aksjomatycznej  usprawiedliwiają 

odróżnienie między prawem a regułą. 

 

Dwie  podstawowe  formy  wnioskowania.  Odróżnienie  praw  od  reguł  posiada  nie  tylko 

duże  znaczenie  teoretyczne,  pozwala  ono  także,  jak  to  pokazał  J.  Łukasiewicz,  podzielić 
wszystkie  procesy  dowodzenia  na  dwie  wielkie  klasy,  mianowicie  na  dedukcję  i  redukcję. 
Podział  ten  będzie  tworzył  ogólne  ramy  dla  dalszego  przedstawienia  współczesnych  metod 
myślenia. 

Zakłada  się,  że  we  wszystkich  dowodach  przesłanki  mogą  być  tak  przekształcone,  że 

jedna  jest  zdaniem  warunkowym  (“Jeżeli  A,  to  B”),  druga  zaś  jest  równokształtna  bądź  z 
poprzednikiem,  bądź  z  następnikiem  tego  zdania.  Tak  jest  również  faktycznie:  logika 
matematyczna  zawsze  dopuszcza  tego  rodzaju  transformację.  Oba  wypadki  można 
przedstawić następująco: 

 

(1)  jeżeli A, to B     

 

(2) 

jeżeli A, to B   

A 

 

 

 

 

 

B   

więc B   

 

 

 

 

więc A 

Wnioskowanie według pierwszego schematu nazywa się u Łukasiewicza “dedukcją”, według 
drugiego  “redukcją”.  Regułą  wnioskowania  używaną  w  dedukcji  jest  wspomniany  wyżej 
modus  ponens.  Nie  nastręcza  on  żadnych  trudności.  W  przeciwieństwie  do  tego  reguła 
wnioskowania  stosowana  w  redukcji  może  wydawać  się  podejrzana,  gdyż  jak  wiadomo, 
wnioskowanie  z  następnika  o  poprzedniku  jakiegoś  zdania  warunkowego  nie  jest  w  logice 
niezawodne.  A  jednak  odpowiadająca  mu  reguła  jest  bardzo  często  stosowana  zarówno  w 
życiu codziennym, jak też szczególnie w naukach. 

Łukasiewicz  pokazuje,  że  tak  zwana  indukcja  jest  specjalnym  przypadkiem  redukcji. 

Weźmy  prosty  przykład:  mamy  trzy  kawałki  fosforu,  a,  b,  c,  o  których  stwierdzono,  że 
zapalają się w temperaturze poniżej 60° C; wnioskujemy stąd, że wszystkie kawałki fosforu 
tak się zachowują. Jak wygląda schemat tego wnioskowania? Oczywiście jest on następujący: 

 

background image

 

51

Jeżeli wszystkie kawałki białego fosforu zapalają się poniżej 60° C, to także a, b i c, 

a, b i c zapalają się poniżej 60 ° C, 

więc wszystkie kawałki białego fosforu zapalają się poniżej 60° C. 

Jest  to  jednak  całkowicie  oczywiście  redukcja,  gdyż  ze  zdania  warunkowego  i  jego 
następnika  wywnioskowaliśmy  jego  poprzednik.  Tego  rodzaju  indukcje  stosowane  są  we 
wszystkich naukach przyrodniczych i humanistycznych, są one nawet częstsze niż inne typy 
wnioskowania (chociaż nie mają tak prostej formy jak w powyższym przykładzie). 

Redukcja  nastręcza  bardzo  trudnych,  do  dzisiaj  jeszcze  ostatecznie  nie  rozwiązanych 

problemów. Omówimy je trochę dokładniej w następnym  rozdziale. Teraz jednak powiemy 
jeszcze nieco więcej o rodzajach reguł wnioskowania. 

 

Niezawodne  i  zawodne  reguły  wnioskowania.  Jeżeli  bliżej  rozważymy  obie  formy 

wnioskowania,  to  widzimy,  że  różnią  się  one  zasadniczo:  modus  ponens,  jako  reguła 
dedukcji,  jest  absolutnie  niezawodną  regułą  wnioskowania,  odpowiadająca  mu  natomiast 
reguła redukcji nie jest niezawodna. 

Kiedy reguła wnioskowania jest niezawodna? Odpowiedź brzmi: wtedy i tylko wtedy gdy, 

jeżeli, przesłanki są prawdziwe, to także prawdziwy jest wniosek wyprowadzony w oparciu o 
tę  regułę.  Obowiązuje  to  dla  wszystkich  możliwych  przesłanek,  o  ile  tylko  posiadają  wyżej 
opisaną formę. Chodzi, tutaj o absolutnie ogólną obowiązywalność, która niekiedy nazywana 
jest “a priori” i która oczywiście należy do specjalnej dziedziny. Jest to tak zwana logiczna, 
w ścisłym sensie, formalno-logiczna dziedzina. Reguła wnioskowania nie należy wprawdzie 
bezpośrednio  do  dziedziny  logiki  -  przynajmniej  w  potocznym  sensie  -  ale  pewnej 
niezawodnej  regule  wnioskowania  odpowiada  zawsze  jakieś  prawo,  które  na  mocy  zasad 
logicznych absolutnie obowiązuje w obrębie logiki. 

Na temat relacji pomiędzy logiką formalną a metodologią poznawania pośredniego należy 

zauważyć, co następuje. 

1.  Logikę  należy  ostro  odróżnić  od  metodologii,  bada  ona  tylko  zdania  ogólnie 

obowiązujące, metodologia natomiast nie tylko takie. 

2. Logika tworzy bezpośrednią bazę dla metodologii dedukcyjnej, o ile jej prawa dadzą się 

bezpośrednio przetransformować w dedukcyjne, niezawodne reguły wnioskowania. 

3.  Poza  tym  w  każdym  procesie  wnioskowania  logika  odgrywa  jeszcze  dodatkową  rolę 

przez to, że bardzo często pierwsza przesłanka powstaje przez podstawienie za jakieś prawo 
logiczne.  Tak  też  w  powyżej  wprowadzonym  przykładzie  o  fosforze  przesłanka  powstała 
oczywiście przez podstawienie za następujące prawo logiczne: 

W wypadku gdy dla wszystkich x, jeżeli x jest A

to także x jest B - wtedy: 

jeżeli ab i c są A, to są one również B

Z  tego  wynika,  że  nie  istnieją  dwie  logiki,  ale  istnieją  dwie  metodologie:  dedukcyjna  i 
redukcyjna.  Stosunek  logiki  formalnej  do  nich  jest  asymetryczny:  dla  dedukcji  logika 
formalna  dostarcza  nie  tylko  pierwszej  przesłanki,  lecz  także  tworzy  bazę  dla  reguł 
wnioskowania,  natomiast  redukcja  potrzebuje  logiki  tylko  do  skonstruowania  pierwszej 
przesłanki, nie zaś reguł wnioskowania. W obu wypadkach chodzi jednak o tę samą logikę
chociaż  raz  zostaję  uwzględniona  w  jednej,  drugi  raz  w  innej  części.  Nie  istnieje  logika 
<indukcyjna> albo <redukcyjna>, a tym bardziej nie istnieje, <logika badania> i <odkrycia>. 

 

Historyczne uwagi wstępne. Metodologia poznawania pośredniego jest o wiele starsza niż 

metodologia  poznawania  bezpośredniego.  Wydaje  się  ona  być  nawet  starsza  niż  logika 

background image

 

52

formalna,  ponieważ  u  przedsokratyków,  Platona  i  młodego  Arystotelesa,  występują  już  jej 
początki, nie ma natomiast żadnej logiki we właściwym sensie. W dojrzałym okresie swojej 
twórczości Arystoteles rozwinął systematycznie nie tylko pierwszą logikę, lecz także niektóre 
podstawowe  idee  metodologii  wnioskowania,  w  tym  między  innymi  ideę  systemu 
aksjomatycznego.  Wydaje  się,  że  w  starożytności  tego  rodzaju  systemy  były  budowane 
głównie  w  matematyce,  wiemy  jednak,  że  u  stoików  również  reguły  logiczne  były 
aksjomatyzowane.  Przez  długi  czas  nie  było  w  tym  względzie  żadnego  rozwoju. 
Aksjomatyka  ustanowiona  przez  Arystotelesa  jako  postulat  dla  każdej  nauki  dedukcyjnej 
pozostała  praktycznie  przywilejem  matematyki.  Pierwowzór  w  tej  dziedzinie  stworzył 
Euklides. Jest także prawdą, że scholastycy, a potem szczególnie racjonalistyczni filozofowie 
XVII wieku, twierdzili, iż metoda ta obowiązuje również w filozofii. Jak wiadomo, Spinoza 
chciał zbudować swoją etykę <more geometrico>, tzn. aksjomatycznie, jednak próba ta była 
żałośnie nieudana. 

W  ostatnich  czasach  zastosowanie  tej  metody  zostało  znacznie  rozszerzone.  Teorie  w 

fizyce są dzisiaj aksjomatyzowane. Od czasu jej zmatematyzowania sama logika jest zwykle 
przedstawiana w zaksjomatyzowanej formie. Po raz pierwszy od czasów Arystotelesa, w XX 
wieku  podjęto  ponownie  poważne  studia  nad  samym  systemem  aksjomatycznym.  Husserl 
znowu  wprowadził  (znane  już  stoikom)  rozróżnienie  między  prawem  a  regułą.  Ścisłe 
współczesne pojęcie konsekwencji zostało po raz pierwszy sformułowane przez B. Bolzano, 
potem,  niezależnie  od  niego,  przez  A.  Tarskiego.  Temu  logikowi  i  R.  Carnapowi 
zawdzięczamy najważniejsze wglądy w istotne własności systemu aksjomatycznego. 

 

Plan  prezentacji.  Musimy  się  tutaj  ograniczyć  do  tego,  co  najistotniejsze  i  najprostsze  w 

wielorako rozbudowanej dziedzinie teorii aksjomatyki. Najpierw podamy kilka informacji o 
dzisiejszym  stanie  logiki  matematycznej,  następnie  omówimy  podstawowe  rysy  samego 
systemu  aksjomatycznego.  Ponieważ  determinacja  pojęć  jest  jedną  z  najważniejszych 
konsekwencji  aksjomatyzacji,  w  dalszym  ciągu  nastąpi  paragraf  o  naukowym  formowaniu 
pojęć i definicji. W końcu rozważymy także kilka szczegółów systemu aksjomatycznego. 

 

 

13. System aksjomatyczny 

 

Wstępne  pojęcie  systemu  aksjomatycznego.  Słowo  “aksjomat”  pochodzi  z  greckiego 

άξιός, które znaczy pozytywną ocenę, a w szczególności uznanie obowiązywalności czegoś. 
U  Arystotelesa  (ale  nie  u  stoików)  “aksjomat”  oznacza  zdanie  będące  zasadą  (αρχή)  dla 
innych zdań, które z tej zasady zostają wyprowadzone. Zgodnie z tym system aksjomatyczny 
przedstawia  się  mniej  więcej  następująco:  dzielimy  wszystkie  zdania  należące  do  pewnej 
dziedziny na dwie klasy: (1) na klasę aksjomatów i (2) na klasę zdań wyprowadzonych. Te 
ostatnie  zostają  wydedukowane  z  aksjomatów,  wynikają  z  nich.  Klasycznym  przykładem 
tego rodzaju systemu aksjomatycznego jest system geometrii Euklidesa. 

Nowożytna metodologia dedukcji modyfikuje dawny system w następujący sposób: 

1.  System  aksjomatyczny  jest  zbudowany  całkowicie  formalistycznie.  Jest  to  system 

znaków. Interpretacja tych znaków nie należy już do tego systemu. 

2. Wraz z formalizacją wszystkie warunki, które dawna aksjomatyka stawiała aksjomatom 

-  a  więc  oczywistość,  pewność,  ontologiczne  pierwszeństwo  -  stały  się  nie  do  utrzymania. 
Aksjomat  tylko  tym  odróżnia  się  od  innych  zdań  systemu,  że  nie  jest  w  tym  systemie 
wyprowadzony. 

background image

 

53

3.  Aksjomaty  są  ostro  odróżnione  od  reguł.  Nowożytny  system  aksjomatyczny  ma  więc 

dwa  rodzaje  zasad:  aksjomaty  (które  są  prawami)  i  reguły  (które  nie  są  prawami,  lecz 
instrukcjami). 

4. W wyniku zastosowania formalizmu i wprowadzenia odróżnienia między aksjomatami 

a  regułami,  zrelatywizowane  zostało  pojęcie  wyprowadzania:  nie  mówi  się  więcej  o 
wyprowadzaniu  albo  o  dowodzeniu  [Beweisbarkeit]  w  ogóle,  lecz  zawsze  tylko  w 
odniesieniu do danego systemu. 

5.  Obok  aksjomatycznego  systemu  zdań  znamy  dzisiaj  podobny  i  ściśle  z  nim  złączony 

aksjomatyczny system wyrażeń. 

 

Budowa  aksjomatycznego  systemu  zdań.  Budując  jakiś  system  aksjomatyczny  postępuje 

się dzisiaj w następujący sposób: Najpierw wybiera się klasę zdań, które mają funkcjonować 
jako  aksjomaty.  Zostają  one  przyjęte  bez  dowodu.  Wraz  z  aksjomatami  ustala  się  reguły 
wnioskowania, według których powinno się postępować w systemie. Za pomocą tych reguł z 
aksjomatów będą potem wydedukowane nowe (wyprowadzone) zdania. Przy każdym kroku 
zostaje  dokładnie  podane,  z  których  aksjomatów  się  wychodzi  i  jakich  reguł  się  używa.  W 
dalszym  ciągu  z  już  wyprowadzonych  zdań  (z  użyciem  lub  bez  użycia  aksjomatów),  za 
pomocą tych samych reguł i w ten sam sposób, wyprowadza się nowe zdania. Postępuje się w 
ten sposób dalej tak długo, jak to jest konieczne. 

Widać  więc,  że  system  aksjomatyczny  jest  całkowicie  określony  wyłącznie  przez  swoje 

aksjomaty i reguły. Wszystko inne jest tylko rozwinięciem tego, co w nich już jest dane. 

Widać także, że z semantycznego punktu widzenia, system aksjomatyczny zawiera zawsze 

dwa  rodzaje  elementów:  aksjomaty  i  zdania  wyprowadzone  należą  do  języka 
przedmiotowego,  reguły  do  metajęzyka.  Tylko  pierwsze  mogą  (i  powinny)  być 
sformalizowane,  gdyż  gdyby  reguły  zostały  również  sformalizowane,  tzn.  gdyby 
abstrahowało się od ich sensu, wtedy nie wiadomo byłoby, co one oznaczają i z tego powodu 
nie można byłoby ich używać. Znaczy to jednak, że nie istnieje całkowicie sformalizowany 
system  aksjomatyczny.  Nazywa  się  go  mimo  to  “całkowicie  sformalizowanym”,  jeżeli 
wszystko oprócz reguł traktuje się w nim formalistycznie. 

Należy jeszcze zauważyć, że w ostatnim czasie zostały skonstruowane także nieco inaczej 

ukształtowane  systemy  aksjomatyczne,  mianowicie  takie,  w  których  nie  ma  aksjomatów,  a 
tylko  reguły,  i  takie,  w  których  z  reguł  podstawowych  dedukuje  się  inne,  wyprowadzone 
reguły. Systemy te jednak mają znaczenie tylko dla metodologii logiki i dla żadnej dziedziny 
poza tym. 

 

Wymagania  dotyczące  systemu  aksjomatycznego.  Nie  każdy  system  aksjomatyczny 

uchodzi  dzisiaj  za  poprawny,  nawet  wtedy,  gdy  jest  dokładnie  sformalizowany  i  ściśle 
wyprowadzony. Formułuje się wobec niego zawsze dalsze postulaty, które można podzielić 
na  dwie  klasy.  Postulaty  należące  do  klasy  pierwszej  są  uważane  za  obowiązujące 
bezwarunkowo, natomiast te, które należą do klasy drugiej, obowiązują mniej ściśle. 

(1)  Wymaga  się,  aby  system  aksjomatyczny  był  niesprzeczny.  Postulat  ten  postawił  już 

Arystoteles, dzisiaj jednak formułuje się  go jeszcze o wiele ostrzej i obowiązuje on jeszcze 
bardziej  bezwarunkowo.  Wymaga  się  nie  tylko,  aby  faktycznie  nie  dała  się  wykazać  żadna 
sprzeczność,  lecz  także  wymaga  się  dowodu,  że  żadna  sprzeczność  w  systemie  nie  może  w 
ogóle  wystąpić.  Wymaga  się  takiego  dowodu  (który  może  być  przeprowadzony  wieloma 
metodami),  ponieważ  logika  matematyczna  pokazuje,  że  z  każdej  sprzeczności 
wyprowadzalne  jest  każde  zdanie  danej  dziedziny;  w  takim  wypadku  nie  byłoby  żadnej 

background image

 

54

różnicy  między  uznanymi  (prawdziwymi)  a  nieuznanymi  (fałszywymi)  zdaniami,  a  to 
zniszczyłoby każdą naukę. 

(2) Do drugiej grupy należą wymagania zupełności [Vollständigkeit] systemu i wzajemnej 

niezależności aksjomatów. System nazywa się “zupełnym”, gdy z jego aksjomatów dadzą się 
wyprowadzić  wszystkie  zdania  prawdziwe  do  niego  należące.  Aksjomaty  są  niezależne 
wtedy,  gdy  z  żadnego  z  nich  nie  da  się  wyprowadzić  inny.  Postulat  ten  ma  pewien  rys 
estetyczny.  Faktycznie  też  w  dzisiejszej  aksjomatyce  racje  estetyczne  wydają  się  odgrywać 
większą rolę niż dawniej. Próbuje się np. znaleźć możliwie najmniejszą liczbę aksjomatów, a 
nawet  tylko  jeden,  z  którego  dałyby  się  wyprowadzić  wszystkie  odpowiadające  mu  zdania, 
przy  czym  chce  się  go  ukształtować  możliwie  najprościej.  Ta  estetyzująca  tendencja  idzie 
dzisiaj aż tak daleko, że ze względu na prostotę preferuje się mniej oczywisty aksjomat przed 
wieloma oczywistymi. 

Nie  wymieniliśmy  tutaj  jeszcze  jednego  wymagania,  o  którym  wspomnieliśmy  już 

poprzednio,  a  mianowicie  ścisłej  formalizacji.  Jednakże  wymaganie  to  jest  ściśle 
przestrzegane  tylko  przez  logików  matematycznych,  matematycy  postępują  zwykle  o  wiele 
swobodniej i często posługują się intuicją. 

 

System konstytucyjny.  Współczesny system aksjomatyczny zawiera nie  tylko aksjomaty, 

reguły  wnioskowania  i  zdania  wyprowadzone,  lecz  także  -  i  przede  wszystkim  -  tak  zwany 
system  konstytucyjny  [Konstitutionssystem],  który  może  być  uznany  za  aksjomatyczny 
system  wyrażeń.  Jest  on  zbudowany  całkowicie  analogicznie  do  aksjomatycznego  systemu 
zdań,  tak  jak  ten  ostatni  zawiera  również  trzy  rodzaje  elementów  i  jest  konstruowany  w 
następujący sposób. 

Najpierw  określona  zostaje  klasa  wyrażeń,  które  mają  funkcjonować  jako  wyrażenia 

pierwotne.  Przyjmuje  się  je  do  systemu  bez  definicji.  Do  tego  dołącza  się  reguły,  według 
których  do  systemu  można  wprowadzić  nowe  wyrażenia  atomowe  (reguły  definiowania)  i 
tworzyć wyrażenia złożone (reguły formowania). Wykorzystując te reguły definiuje się nowe 
wyrażenia za pomocą wyrażeń pierwotnych albo tworzy się nowe wyrażenia z pierwotnych. 
W trakcie każdego kroku zostaje dokładnie podane, które wyrażenia pierwotne i reguły były 
użyte.  Na  podstawie  tak  zdefiniowanych  wyrażeń  (względnie  utworzonych  przez  złożenie) 
wprowadza się znowu (przy użyciu albo bez użycia wyrażeń pierwotnych) nowe wyrażenia. 
Postępuje  się  w  ten  sposób  tak  długo,  jak  to  jest  konieczne.  Cały  ten  proces  przebiega 
dokładnie  równolegle  do  procesu,  w  którym  tworzy  się  system  zdań.  Jest  jednak  jasne,  że 
system konstytucyjny leży u podstaw systemu zdań, gdyż zanim można określić, które zdania 
mają obowiązywać, trzeba już wiedzieć, które wyrażenia są obowiązujące. Ale to właśnie jest 
zdeterminowane przez reguły systemu konstytucyjnego. 

Dokładnie biorąc, reguły te są trojakiego rodzaju: 

1. Reguła, która określa, jakie wyrażenia przyjmowane są jako pierwotne. 

2.  Reguły  definiowania,  które  określają,  w  jaki  sposób  można  wprowadzić  nowe 

wyrażenia atomowe. 

3.  Reguły  formowania,  według  których  z  już  zawartych  w  systemie  wyrażeń  wolno 

tworzyć dalsze (molekularne) wyrażenia.   

Ostatnie  z  wymienionych  reguł  zostały  już  omówione  w  paragrafie  poświęconym 

syntaksie.  Reguła  pierwszego  rodzaju  nie  potrzebuje  specjalnych  rozważań,  natomiast 
stosowne byłoby teraz omówienie różnych rodzajów definicji. Ponieważ łączą się one ściśle z 
metodologicznie  ważnymi  problemami  naukowego  tworzenia  pojęć,  omówimy  je  w 
specjalnym paragrafie. 

background image

 

55

Dedukcja  progresywna  i  regresywna.  Patrząc  z  zewnątrz,  konstrukcja  sformalizowanego 

systemu  aksjomatycznego  wydaje  się  zawsze  progresywna,  tzn.  że  najpierw  ustanawia  się 
zasady .(aksjomaty i reguły), potem zaś, w oparciu o nie, dokonuje się wnioskowania. Jednak 
w  rzeczywistości  nie  każda  dedukcja  jest  progresywna,  lecz  należy  odróżnić  dwa  rodzaje 
wnioskowania  dedukcyjnego:  dedukcję  progresywną  i  regresywną.  Obie  są  rzetelnymi 
dedukcjami,  tzn.  że  prawdziwość  przesłanek  jest  już  znana,  natomiast  dopiero  szuka  się 
prawdziwości  wniosków.  Można  jednak,  niezależnie  od  tego,  wyjść  albo  od  już  ustalonych 
przesłanek,  albo  od  wniosku,  który  ma  być  właśnie  dowiedziony.  Dowody  Euklidesa  są 
przykładem dedukcji regresywnej: najpierw formułuje się zdanie, które ma być dowiedzione, 
potem  wprowadza  się  konieczne  dla  dowodu,  wcześniej  już  uznane,  prawa.  W 
przeciwieństwie  do  tego  zwykłe  liczenie  jest  w  większości  wypadków  przeprowadzane  w 
formie progresywnej: ostateczny wniosek formułuje się dopiero na końcu. 

Jeżeli się zapytamy, która z tych dwóch rodzajów dedukcji występuje częściej w praktyce 

naukowej,  to  okaże  się,  że  w  większości  wypadków  najpierw  formułuje  się  wnioski,  a 
dopiero  potem  szuka  się  dla  nich  uzasadnienia,  tzn.  że  postępuje  się  regresywnie.  Dobrze 
znany  jest  np.  fakt,  że  wielkie  odkrycia  matematyczne  dochodziły  do  skutku  właśnie  w  ten 
sposób: odkrywca najpierw formułował twierdzenie, którego dowód przeprowadzał dopiero o 
wiele później, chociaż na podstawie dawno już znanych przesłanek. 

Z  tego  jednak  nie  wynika,  że  we  współczesnych  naukach  dedukcyjnych  dedukcja 

progresywna  nie  odgrywa  żadnej  roli.  Przeciwnie,  każde  obliczanie  jest  oczywiście,  jak  to 
zostało zaznaczone wyżej, dedukcją progresywną. 

Należy  dodać  jeszcze  jedną  uwagę.  Sama  aksjomatyzacja  jest  całkowicie  neutralna  nie 

tylko w odniesieniu do tych dwóch rodzajów dedukcji, lecz także w odniesieniu do dedukcji i 
redukcji.  Można  równie  dobrze  aksjomatyzować  zarówno  na  bazie  wcześniej  uznanych 
aksjomatów,  jak  też  wcześniej  uznanych  wniosków.  Tylko  dlatego  omawiamy  tę  metodę  w 
paragrafie dotyczącym dedukcji, ponieważ aksjomatyzacja jest abstrakcją z żywego procesu 
dedukcji progresywnej i odzwierciedla jego strukturę. 

 

 

14. Logika matematyczna 

 

Znaczenie  metodologiczne.  Nie  może  być  zadaniem  tej  książki  danie  zarysu  logiki 

matematycznej,  gdyż  logika  ta  jest  logiką  formalną,  tutaj  natomiast  chodzi  o  metodologię, 
którą,  jak  to  już  wielokrotnie  podkreślaliśmy,  należy  odróżnić  od  logiki.  Jednakże  krótkie 
omówienie,  jeżeli  nie  systemu  logiki  matematycznej,  to  przynajmniej  kilku  jej  ogólnych 
własności,  mogłoby  być  tutaj  na  miejscu.  Logika  matematyczna  (jak  zresztą  każda  logika 
formalna)  może  być  rozważana  z  dwojakiego  punktu  widzenia.  Z  jednej  strony,  można  ją 
traktować  jako  pewną  naukę  teoretyczną,  która  bada  własne,  czysto  teoretyczne  problemy. 
Jako  taka  logika  zawiera  między  innymi  badania  dotyczące  najkrótszego  i  jedynego 
aksjomatu,  z  którego  dałyby  się  wyprowadzić  wszystkie  prawa  logiczne,  albo  badania 
dotyczące jedynego funktora, za pomocą którego dałyby się zdefiniować wszystkie funktory 
jakiejś  dziedziny  logiki.  Tak  widziana,  logika  matematyczna  jest  pewną  nauką  specjalną, 
która tutaj nas nie interesuje. 

Z drugiej strony, logika formalna, jak to już zauważyliśmy, tworzy bazę dla dedukcyjnych 

reguł  wnioskowania,  a  poza  tym  także  odgrywa  pewną  rolę  w  procesach  naukowego 
myślenia.  Zwolennicy  logiki  matematycznej  twierdzą,  że  jest  ona  logiką  formalną,  jedyną 
dzisiaj naukową logiką formalną. Z tego punktu widzenia nie powinno zabraknąć omówienia 

background image

 

56

tej nauki w ramach metodologii dedukcyjnej. Logika matematyczna posiada nie tylko czysto 
teoretyczne, spekulatywne znaczenie, lecz także metodologiczne. 

Faktycznie w ostatnim czasie logika matematyczna wywarła szczególnie  duży wpływ na 

metodologię,  a  to  z  dwóch  powodów.  Po  pierwsze,  była  ona  pierwszą  nauką,  dla  której 
została  rozwinięta  ścisła  metoda  aksjomatyczna  i  podczas  gdy  metoda  ta  stosowana  jest 
dzisiaj  w  wielu  innych  dziedzinach,  to  jednak  ciągle  jeszcze  najważniejszą  rolę  odgrywa  w 
logice matematycznej. Dodatkowo struktura dzisiejszej logiki matematycznej (w odróżnieniu 
od wcześniejszych form logiki) jest tego rodzaju, że bezpośrednio ukazuje ciekawe, a nawet 
palące problemy metodologiczne. 

Stąd też dzisiaj tylko niewielu metodologów dedukcji nie jest matematycznymi logikami i 

to także jest powód, dla którego w tym krótkim omówieniu należy powiedzieć coś o logice 
matematycznej . 

 

Historia  logiki  matematycznej.  Dla  zrozumienia  dzisiejszej  sytuacji  w  tej  dziedzinie 

użyteczne będzie podanie kilku informacji o rozwoju logiki matematycznej. Jej historia da się 
podzielić  na  określone  etapy.  G.  W.  Leibniz  (1646-1716)  jest  zwykle  traktowany  jako 
pierwszy logik matematyczny albo w każdym razie jako logik, który pierwszy rozwijał idee 
matematyczno-logiczne.  Nie  wpłynęły  one  jednak  ani  na  współczesnych  mu  myślicieli,  ani 
na  bezpośrednich  następców.  Dopiero  około  1900  roku  odkryto  je  ponownie.  Historia  tej 
nauki zaczyna się właściwie wraz z G. Boolem (1815-1864) i A. de Morganem (1806-1878), 
którzy  w  roku  1847  opublikowali  pierwsze  prace  na  ten  temat.  Do  tego  pierwszego  okresu 
należą  także  dzieła  L.  Couturata  (1868-1914)  i  innych.  Okres  ten  można  uważać  dzisiaj  za 
całkowicie przekroczony. W końcu XIX wieku wielu znaczących logików, przede wszystkim 
G.  Frege  (1848-1925)  i  obok  niego  G.  Peano  (1858-1932)  oraz  E.  Schröder  (1841-1902), 
zaczęło rozwijać nową formę logiki matematycznej. Te początki znalazły swoją kontynuację 
i  rozszerzenie  w  gigantycznym  dziele  A.  N.  Whiteheada  (1861-1947)  i  B.  Russela 
(1872-1970)  Principia  Mathematica  (1910-1913).  Wraz  z  tym  dziełem  rozpoczął  się  nowy 
okres badań. 

Principia Mathematica w tym, co w nich istotne, są tylko formalistycznym opracowaniem 

i  rozszerzeniem  arystotelesowsko-stoickiej  logiki  formalnej.  Charakterystyczne  dla 
najnowszego,  trzeciego  okresu,  zaczynającego  się  około  1920  roku,  jest  pojawienie  się 
“heterodoksalnych”  systemów,  które  zbudowane  są  na  innej,  nie-arystotelesowskiej  i 
nie-stoickiej  podstawie.  Jako  najważniejsze  wśród  nich  należy  wymienić  wielowartościową 
logikę J. Łukasiewicza (1921) i intuicjonistyczną logikę A. Heytinga (1930). Równocześnie 
pojawiają  się  różne  systemy  arystotelesowskie,  ale  odbiegające  od  systemu  Principiów,  jak 
np. system S. Leśniewskiego (między 1920-1930). Najnowszy rozwój przyniósł bardzo dużo 
oryginalnych  systemów,  m.in.  tak  zwane  logiki  naturalne  (logiki  konsekwencji,  które 
składają  się  z  samych  reguł)  G.  Gentzena  i  S.  Jaśkowskiego,  jak  również  logikę 
kombinatoryczną H. Curry'ego (1930). 

 

Istotne rysy logiki matematycznej. Liczne nieporozumienia na temat logiki matematycznej 

były  szerzone  przez  wielu  filozofów  różnych  kierunków.  Identyfikowano  tę  naukę  z  całą 
logiką (włącznie z metodologią i filozofią logiki).  Identyfikowano ją z pewnym kierunkiem 
filozoficznym,  mianowicie  z  neopozytywizmem  (chociaż  ani  logika  matematyczna,  ani  jej 
najbardziej znaczący twórcy nie mieli nic do czynienia z neopozytywizmem). Mówiono, że 
jest ona próbą sprowadzenia wszystkiego do ilości. Podczas gdy faktycznie miało miejsce coś 
niemalże  przeciwnego  (przynajmniej  Whitehead  i  Russell  próbowali  pozbyć  się 
[wegerklären]  ilości).  Dzisiaj  jeszcze  miesza  się  ją  często  z  jednym  z  wielu 
matematyczno-logicznych systemów, a nawet z filozoficznymi poglądami pewnych logików 

background image

 

57

matematycznych.  Wszystkie  te  nieporozumienia  wynikają  z  powierzchownej  znajomości 
faktów lub z całkowitej ich nieznajomości. 

Logika matematyczna w jej dzisiejszej formie jest czymś zupełnie innym. Najlepiej można 

ją  scharakteryzować  przez  odgraniczenie  od  innych  typów  logiki  formalnej  -  gdyż  jest  ona 
pewnym  rodzajem  tej  logiki.  Różni  się  ona  od  nich  tym,  że,  po  pierwsze,  jest 
zaksjomatyzowana,  po  drugie,  sformalizowana  i  po  trzecie,  zrelatywizowana  w  tym  sensie, 
że zawiera wiele bardzo różnych systemów. Drugorzędną jej własnością (którą często błędnie 
uważa  się  za  podstawową)  jest  to,  że  w  większości  wypadków  przedstawiana  jest  w 
sztucznym języku symbolicznym. Inną, także akcydentalną, ale ważną własnością jest to, że 
jej  treść  jest  nieporównywalnie  bogatsza  niż  wszystkich  innych  form  logiki  formalnej. 
Zawiera ona m.in. całą sylogistykę arystotelesowską - i to w bardzo precyzyjnej formie - całą 
logikę modalną, całą stoicką teorię konsekwencji i ponadto tysiące innych praw. 

Ponieważ zajmowaliśmy się już formalizmem i metodą aksjomatyczną, nie potrzebujemy 

teraz  mówić  na  ich  temat.  Zauważmy  tylko,  że  aksjomatyzacja  i  formalizacja  logiki 
matematycznej uchodzą dzisiaj za paradygmatyczne i z tego powodu logika ta posiada duże 
znaczenie metodologiczne. Kto chce nauczyć się metody aksjomatycznej, ten musi studiować 
rozprawy z zakresu logiki matematycznej. 

Należy 

jednak 

jeszcze 

coś 

powiedzieć 

na 

temat 

względności 

systemów 

matematyczno-logicznych  i  krótko  rozważyć  kilka  metod  rozwiniętych  w  tej  nauce,  które 
mają pewne znaczenie dla każdego myślenia dedukcyjnego. 

 

Udział  logiki  matematycznej  w  pozalogicznych  systemach  aksjomatycznych.  Jeżeli  w 

jakiejkolwiek  dziedzinie,  np.  w  fizyce,  astronomii,  biologii  czy  teologii,  chce  się  zbudować 
sformalizowany  system  aksjomatyczny,  wtedy  nieuniknione  jest  zastosowanie  logiki 
matematycznej. Można tego dokonać w dwojaki sposób. (1) Można tak konstruować system, 
że  wszystkie  aksjomaty  należą  do  dziedziny  będącej  przedmiotem  rozważania,  tzn.  że  nie 
przejmuje  się  żadnych  praw  z  logiki.  Aby  jednak  móc  wnioskować,  trzeba  posłużyć  się 
jakimiś  regułami  wnioskowania  i,  jak  pokazuje  praktyka,  stosunkowo  wieloma  regułami. 
Skąd  naukowiec  weźmie  te  reguły  wnioskowania?  Oczywiście  z  logiki.  Rzeczywiście  też 
dostarcza  ona  albo  gotowych  reguł  wnioskowania  (z  tak  zwanych  logicznych  systemów 
konsekwencji),  albo  przynajmniej  praw,  które  bezpośrednio  dadzą  się  przełożyć  na  takie 
reguły.  (2)  Można  jednak  również  i  tak  dzieje  się  zazwyczaj  -  oprócz  specjalnych 
aksjomatów  dla  danej  dziedziny,  założyć  pewną  liczbę  praw  zapożyczonych  z  logiki.  W 
takim  wypadku  potrzeba  tylko  niewielu  reguł  wnioskowania  (często  wystarczą  dwie  lub 
trzy), ale tym bardziej liczne będą aksjomaty logiczne. 

W  tej  sytuacji,  w  obliczu  dzisiejszego  stanu  logiki  matematycznej,  powstaje  ważny 

problem:  który  spośród  licznych  systemów  tej  logiki  powinien  służyć  jako  podstawa 
aksjomatyzacji  w  pierwszym  lub  drugim  sensie?  Jest  to  całkiem  nowy  problem.  Dawna 
metodologia  nie  znała  go  i  nie  mogła  go  znać,  ponieważ  wcześniejsza  logika  -  przed  1921 
rokiem  -  nie  oferowała  wielu  różnych  systemów.  Jednak  w  1921  roku  J.  Łukasiewicz  i  E. 
Post  (jednocześnie  i  niezależnie  od  siebie)  sformułowali  tak  zwane  wielowartościowe 
systemy  logiki,  które  znacznie  różnią  się  od  logiki  <klasycznej>.  Systemy  Łukasiewicza 
zostały  następnie  ściśle  zaksjomatyzowane,  ich  niesprzeczność  i  zupełność  została 
dowiedziona  itd.  Potem  pojawiła  się  tak  zwana  logika  intuicjonistyczna  L.  Brouwera.  W 
1930 roku ściśle zaksjomatyzował ją A. Heyting. Dzisiaj mamy do dyspozycji wiele różnych 
systemów,  a  różnice  pomiędzy  nimi  są  znaczne.  Tak  np.  tertium  non  datur  (prawo 
wylączonego  środka)  nie  obowiązuje  ani  w  trójwartościowej  logice  Łukasiewicza,  ani  w 
intuicjonistycznej  logice  Heytinga,  podczas  gdy  jest  ono  prawem  <klasycznej>  logiki 
matematycznej (takiej np. jak w Principia Mathematica). 

background image

 

58

Względność  systemów  logicznych.  Można  byłoby  mniemać,  że  chodzi  tu  o  czystą 

spekulację  logików,  która  nie  posiada  żadnego  znaczenia  dla  żywej  nauki.  Tak  jednak  nie 
jest.  W  1944  roku  H.  Reichenbach  pokazał,  że  mechanika  kwantowa  nie  da  się  bez 
sprzeczności  zaksjomatyzować  na  gruncie  <klasycznej>  logiki  (takiej  jak  w  Principia 
Mathematica
),  ale  że  jest  łatwo  i  niesprzecznie  aksjomatyzowalna  w  ramach  logiki 
trójwartościowej Łukasiewicza. Relatywizacja systemów matematyczno-logicznych stała się 
problemem  dla  metodologii.  Aby  czegoś  dowodzić,  trzeba  założyć  jakiś  system  logiczny, 
istnieje jednak wiele tego rodzaju systemów. Który z nich powinien być wybrany? 

Odpowiedź  brzmi:  ten,  który  w  najłatwiejszy  sposób,  bez  sprzeczności,  pozwoli 

zaksjomatyzować  daną  dziedzinę.  Wiodącą  zasadą  jest  tutaj,  z  jednej  strony,  zupełność,  z 
drugiej, niesprzeczność. Dodatkowo grają także pewną rolę motywy estetyczne: im prościej i 
bardziej elegancko dadzą się w ramach systemu przeprowadzić dowody i im mniej potrzeba 
aksjomatów,  tym  lepiej.  To  jest  dzisiejsza  sytuacja,  tak  ją  widzą  wszyscy  poważni 
metodologowie nauk dedukcyjnych. 

Tyle  o  metodologicznej  zawartości  nowych  odkryć.  Do  tego  jeszcze  jedna  uwaga 

filozoficzna.  Zbyt  wielu  myślicieli  wyciągnęło  z  tej  sytuacji  przedwczesne  wnioski 
filozoficzne w sensie całkowitego relatywizmu, a nawet sceptycyzmu. Faktycznie jednak nie 
wydaje  się  istnieć  żaden  powód  dla  tego  rodzaju  pesymistycznych  konkluzji.  Gdy  bliżej 
przyjrzymy się sytuacji, wtedy można stwierdzić, co następuje. 

(1) Tak zwane “heterodoksalne” systemy logiczne stosowane są tylko w tych dziedzinach, 

w  których  prawdopodobnie  znakom  nie  przysługuje  żaden  sens  ejdetyczny.  We  wszystkich 
tych wypadkach, w których nauka operuje ejdetycznie sensownymi znakami używa się logiki 
klasycznej. 

(2) Reguły metajęzykowe używane do formalizacji odpowiednich systemów są na wskroś 

<klasyczne>.  Tak  np.  trójwartościowa  logika  Łukasiewicza  nie  uznaje  tertium  non  datur
jednak  metajęzykowo  zawsze  zakłada  się,  że  każdemu  zdaniu  przysługuje  albo  nie 
przysługuje pewna wartość i że trzecia możliwość nie zachodzi. Istnieją systemy, w których 
zasada  niesprzeczności  nie  obowiązuje,  ale  same  te  systemy  muszą  być  skonstruowane 
niesprzecznie i każdy logik stara się o dowód tej niesprzeczności. 

(3) W większości wypadków, w których pozornie mamy do czynienia ze sprzecznymi ze 

sobą  systemami  logicznymi  albo  nie  istnieje  żadna  interpretacja  dla  jednego  z  nich,  albo 
użyte znaki nie mają tego samego sensu w jednym i w drugim. Tak np. znak negacji w logice 
intuicjonistycznej posiada całkowicie inny sens niż w systemie z Principia Mathematica

(4)  Z drugiej strony, przy  tego rodzaju systemach chodzi często o wycinki z całego pola 

praw  logicznych.  Może  się  zdarzyć,  że  taki  wycinek  wystarcza  i  dlatego  tego  typu  logika 
częściowa jest używana. 

W  ten  właśnie  sposób  filozof,  który  nie  jest  nastawiony  sceptycznie,  może  osądzić 

sytuację  metodologiczną  w  tej  dziedzinie.  I  my  dołączamy  tutaj  ten  osąd,  ponieważ 
większość naukowców nie jest sceptykami.  Ich intuicyjna  wiara w absolutną ważność praw 
logicznych  nie  jest  w  żaden  sposób  zagrożona  przez  ostatni  rozwój  logiki.  To  nie  sama 
logika, lecz filozofujący metodologowie głoszą sceptycyzm. 

 

Implikacja i wyprowadzalność. Pomiędzy wieloma pojęciami, którymi zajmuje się logika 

matematyczna, pojęcie konsekwencji odgrywa szczególnie ważną rolę. Jest ono podstawowe 
dla  metodologii  poznawania  pośredniego,  ponieważ  ona  zawsze  je  zakłada.  W  dzisiejszej 
klasycznej  logice  matematycznej  odróżnia  się  przynajmniej  dwa  pojęcia  konsekwencji: 
implikację  i  wyprowadzalność.  Implikacja  jest  o  tyle  pojęciem  absolutnym,  o  ile  może  ona 
istnieć  między  dwoma  zdaniami  bez  żadnego  odniesienia  do  systemu  aksjomatycznego; 

background image

 

59

przeciwnie wyprowadzalność, musi ona zawsze być rozważana w relacji do jakiegoś systemu 
aksjomatycznego. 

Implikacja  zachodzi  między  dwoma  zdaniami  -  poprzednikiem  A  i  następnikiem  B  - 

dokładnie  wtedy,  gdy  A  jest  fałszywe  i  B  jest  prawdziwe,  albo  gdy  A  i  B  są  jednocześnie 
fałszywe, bądź prawdziwe. Z definicji tej wynika, że implikacja nie zachodzi tylko w jednym 
wypadku, mianowicie wtedy, gdy poprzednik (A) jest prawdziwy, a następnik (B) fałszywy; 
we wszystkich innych wypadkach, czymkolwiek mogłyby być A i B, implikacja ma miejsce. 
W  szczególności  zdanie  fałszywe  implikuje  każde  zdanie,  a  zdanie  prawdziwe  jest 
implikowane przez każde zdanie. Przykładami (gdy zechcemy “jeżeli - to” nadać taki właśnie 
sens)  mogą  być:  “Jeżeli  2  +  2  =  5,  to  każdy  pies  jest  rybą”;  “Jeżeli  2  +  2  =  5,  to  każdy 
zdrowy pies ma 4 łapy”
“Jeżeli 2 + 2 = 4, to 1 = 1”. 

Jest to, jak łatwo można zauważyć, bardzo dziwna interpretacja zwykle używanego “jeżeli 

-  to”  i,  co  gorsza,  prowadzi  ona  do  trudności  metodologicznych.  Już  megarejczycy  (Diodor 
Kronos), i potem scholastycy próbowali uniknąć tych trudności w ten sposób, że implikację 
definiowali  za  pomocą  (modalnego)  funktora  możliwości:  “Jeżeli  A,  to  B”  miało  zgodnie  z 
tym  znaczyć  tyle  co  “Nie  jest  możliwe,  że  A  i  nie  B”.  Taką  samą  definicję  sformułował 
ponownie  w  1918  roku  C.  I.  Lewis.  Definicja  ta  nie  usunęła  jednak  trudności;  gdyż  w 
wypadku  zastosowania  tej  (nazwanej  “ścisłą”)  definicji  Diodora  względnie  Lewisa,  nie 
powstaje  wprawdzie  twierdzenie,  że  implikacja  zachodzi  między  każdym  fałszywym  i 
dowolnym  prawdziwym  zdaniem,  ale  za  to  powstaje  analogiczne  twierdzenie,  że  zachodzi 
ona między każdym niemożliwym a każdym dowolnym innym zdaniem. 

Logika  matematyczna  oferuje  jeszcze  inne,  podobne  pojęcie,  mianowicie  pojęcie 

wyprowadzalności.  Mówi  się  że,  B  jest  wyprowadzalne  z  A  w  systemie  S  wtedy  i  tylko 
wtedy, gdy S zawiera aksjomaty i reguły, które pozwalają pokazać, że gdy A należy do S, to 
także B należy do S. Następujący prosty przykład może unaocznić różnicę między implikacją 
a wyprowadzalnością. Niech to będzie klasyczny sylogizm: 

(1) Wszyscy ludzie są śmiertelni. 

(2) George Boole był człowiekiem. 

(3) George Boole był śmiertelny. 

Ponieważ tutaj (2) i (3) są prawdziwe, to przesłanka mniejsza (2) implikuje wniosek (3). 

Jednak  wyłącznie  z  (2)  w  ramach  zwykłej  logiki  nie  da  się  wyprowadzić  (3).  (3)  da  się 
wyprowadzić  tylko  z  obu  wcześniejszych  zdań,  tzn.  z  (1)  i  (2).  (3)  jest  zatem  implikowane 
przez (2), ale nie jest wyprowadzalne wyłącznie z (2). 

Oczywiście  ze  zdania  fałszywego,  wyłącznie  na  podstawie  jego  fałszywości,  nie  można 

nic wyprowadzić; z drugiej strony, zdanie prawdziwe tylko przez to, że jest prawdziwe, nie 
jest  wyprowadzalne  z  każdego  innego  zdania.  Pod  pewnym  względem  więc  pojęcie 
wyprowadzalności  znajduje  się  bliżej  naturalnego  pojęcia  konsekwencji  niż  pojęcie 
implikacji.  Jednakże  naturalne  pojęcie  konsekwencji  posiada  pewne  własności  wspólne  z 
implikacją  i,  dodatkowo,  wydaje  się  ono  obejmować  przyczynowość  w  sensie 
ontologicznym.  Dlatego  ścisłe  postępowanie  wymaga  dokładnego  i  konsekwentnego 
oddzielenia implikacji i wyprowadzalności. 

 

 

15. Definicja i tworzenie pojęć 

 

Podstawowe typy definicji. Słowo “definicja” określa prawie każdą odpowiedź na pytanie 

“Co to jest x?”, przy czym za “x” może być podstawione jakiekolwiek stałe wyrażenie. Jest 

background image

 

60

oczywiste, że odpowiedzi mogą być tak różne, iż słowo “definicja” jest samo wieloznaczne. 
Pierwszym odróżnieniem typów definicji, sformułowanym już przez Arystotelesa i do dzisiaj 
jeszcze  używanym,  jest  odróżnienie  definicji  realnych  od  nominalnych.  Definicja  realna 
mówi,  czym  jakaś  rzecz  jest,  nominalna  odnosi  się  nie  do  rzeczy,  lecz  do  znaku.  W  XIX 
wieku  różni  filozofowie  (m.in.  W.  Wundt)  próbowali  sprowadzić  wszystkie  definicje  do 
nominalnych. Współczesna metodologia odróżnia jednak oba te gatunki. 

Dodatkowo  przeprowadza  ona  jeszcze  pewne  rozróżnienia  w  ramach  samych  definicji 

nominalnych.  Mogą  one  być  albo  syntaktyczne,  albo  semantyczne.  W  pierwszym  wypadku 
chodzi  tylko  o  regułę  pozwalającą  zastąpić  jeden  znak  przez  inny  (zwykle  krótszy).  W 
przeciwieństwie do tego  definicja semantyczna determinuje znaczenie znaku. Dzieli się ona 
jeszcze na dwa gatunki, a mianowicie mówi się o definicji analitycznej albo leksykalnej i o 
definicji  syntetycznej  albo  tak  zwanej  twórczej.  W  definicji  analitycznej  pewnemu  znakowi 
zostaje  wyraźnie  przypisane  znaczenie,  które  już  mu  dotychczas  gdzieś  przysługiwało. 
Chodzi  więc  tutaj  o  pojęcie  pragmatyczne,  które  zakłada  znaczenie  znaku  już  istniejące  w 
jakiejś  grupie  ludzi.  Przeciwnie  definicja  syntetyczna,  nadaje  ona  znakowi  nowe,  dowolnie 
wybrane  znaczenie.  Według  R.  Robinsona  cały  ten  podział  można  przedstawić  za  pomocą 
następującego schematu: 

 

 

Trzeba przy tym pamiętać, że wszystko, co jest ważne dla definicji syntaktycznej, ważne 

jest  a  fortiori  także  dla  wszystkich  innych  rodzajów  definicji,  ale  nie  odwrotnie.  Należy 
również zauważyć, że definicja syntaktyczna staje się semantyczną, jeżeli system, do którego 
należy,  otrzymuje  interpretację.  Dlatego  najpierw  dokładniej  omówimy  definicję 
syntaktyczną. 

 

Typy  definicji  syntaktycznych.  Można  odróżnić  przynajmniej  cztery  różne  typy  definicji 

syntaktycznych  -  a  więc  a  fortiori  także  i  innych:  definicje  wyraźne,  kontekstowe, 
rekurencyjne i aksjomatyczne. 

(1)  Definicje  wyraźne.  Są  one  regułami,  według  których  pewne  wyrażenie  może  zostać 

bezpośrednio  zastąpione  przez  inne  i  w  większości  wypadków  chodzi  tu  o  zastąpienie 
dłuższego  (molekularnego)  wyrażenia  przez  krótsze  (często  atomowe).  Za  pomocą  tego 
rodzaju  definicji  wprowadza  się  do  systemu  nowe  wyrażenie.  W  takiej  sytuacji  fachowo 
zapisuje  się  oba  wyrażenia  -  nowe  (definiendum)  i  stare  (definiens)  -  połączone  znakiem 
równości, ze znakiem “df” na końcu całego wyrażenia albo pod znakiem równości. Tak np. 
w  logice  zdań  Łukasiewicza  znak  implikacji  “C”  mógłby  być  wprowadzony  za  pomocą 
następującej definicji: 

 

C = A3 

df. 

 

(2)  Definicje  kontekstowe.  Nie  są  one  regułami,  lecz  prawami,  tzn.  zdaniami 

formułowanymi  w  języku  przedmiotowym,  które  konstruuje  się  w  następujący  sposób:  po 

definicja 

realna 

nominalna 

syntaktyczna 

semantyczna 

syntetyczna 

analityczna 

background image

 

61

lewej  stronie  umieszcza  się  zdanie,  które  zawiera  pewną  liczbę  wyrażeń  już  w  systemie 
występujących i dodatkowo także definiendum; potem następują słowa “wtedy i tylko wtedy, 
gdy” i inne zdanie, składające się wyłącznie z wyrażeń już w systemie obecnych. Przykładem 
takiej definicji byłoby następujące zdanie: “Człowiek jest heroiczny wtedy i tylko wtedy, gdy 
dokonuje czynów, które są 1. moralnie dobre, 2. bardzo trudne, 3. połączone z największym 
niebezpieczeństwem”  -  przy  czym  wszystkie  części  tego  zdania,  poza  słowem  “heroiczny”, 
powinny być uważane za znane. 

(3)  Definicje  rekurencyjne.  Tego  rodzaju  definicje  składają  się  z  sekwencji  zdań 

zbudowanych  w  ten  sposób,  że  każde  następne  wskazuje  na  wszystkie  je  poprzedzające,  a 
definicja dopiero wtedy dochodzi do skutku, gdy dane są wszystkie zdania. Najlepiej będzie 
to  zrozumiałe  na  podstawie  przykładu.  Wybieramy  definicję  wyrażenia  “zdanie”  we 
wspomnianej już logice zdań Łukasiewicza: 

1. Każda litera o formie “p”“q” albo “r” jest zdaniem; 2. wyrażenie, które składa się z 

litery o formie “N” i ze zdania, jest zdaniem; 3. wyrażenie, które składa się z liter o formie 
“C”, “D”, “E” albo “K” i z dwóch zdań, jest zdaniem. 

Widać z tego, że w systemie Łukasiewicza np. wyrażenie   

CCpqC3q3p 

jest  zdaniem,  gdyż  “p”  i  “q”  są  zdaniami  zgodnie  z  1.;  dlatego  zdaniami  są  także  “3q”  i 
“3p”  zgodnie  z  2.;  z  tego  wynika,  że  “C3q3p”  jest  zdaniem  zgodnie  z  3.  (wyrażenie  to 
składa się z “C” i z dwóch zdań, “3q” i “3p”); całość więc składa się z “C” (pierwszego) i 
z dwóch zdań (mianowicie “Cpq” i “C3q3p”), jest zatem zdaniem zgodnie z 3. 

(4) Definicje za pomocą systemu aksjomatycznego. Mówi się dzisiaj o definicji także i w 

tych  wypadkach,  w  których  (syntaktyczny)  sens  pewnego  wyrażenia  zostaje  częściowo 
zdeterminowany przez serię zdań. Dzieje się to wtedy, gdy formułuje się pewną liczbę zdań, 
w  których  wyrażenie  mające  być  zdefiniowane  występuje  razem  z  innymi  wyrażeniami. 
Zdania  te  w  przeciwieństwie  do  definicji  kontekstowych  -  nie  potrzebują  być 
równoważnościami; mogą one być np. zdaniami warunkowymi albo dysjunkcjami itd. 

 

Definicja  za  pomocą  systemu  aksjomatycznego.  Ostatni  z  czterech  omówionych  wyżej 

typów  definicji  syntaktycznych  posiada  duże  znaczenie  i  zasługuje  na  nieco  bliższe 
omówienie.  Chodzi  tutaj  o  determinację  (syntaktycznego)  sensu  jakiegoś  znaku  wyłącznie 
przez  fakt,  że  znak  ten  pojawia  się  w  aksjomatach  systemu.  Metoda  ta  (po  raz  pierwszy 
omówiona  przez  C.  Burali-Fortiego)  jest  do  pewnego  stopnia  podobna  do  metody  nauki 
języków  Berlitza.  Weźmy  jakieś  nieznane  słowo,  niech  to  będzie  “TAR”.  To,  co  ono  ma 
znaczyć,  stanie  się  stopniowo  zrozumiałe,  jeżeli  weźmie  się  pod  uwagę  następujące 
aksjomaty: 1. TAR ma dwie nogi, 2. TAR mówi po angielsku, 3. TAR pali fajkę. Gdyby dane 
było tylko 1, TAR mogłoby oznaczać także jakiś mebel. Wraz z 1 i 2 oznacza ono na pewno 
istotę  żyjącą,  ale  mogłoby  być  również  papugą.  Jeżeli  jednak  mamy  wszystkie  trzy 
aksjomaty, wtedy wiemy, że “TAR” może oznaczać tylko człowieka. Przykład ten odnosi się 
do  sensu  semantycznego,  ale  powinno  być  jasne,  że  także  sens  syntaktyczny  jest 
zdeterminowany przez system aksjomatów. 

Fakt,  że  przez  system  aksjomatów  może  być  zdefiniowany  jakiś  znak,  posiada,  po 

przeciwnej  stronie,  swój  odpowiednik  w  następującej,  bardzo  ważnej  regule:  sens  znaku, 
który  został  włączony  do  pewnego  systemu  aksjomatycznego,  nie  może  być  dowolnie 
zmieniany
. I odwrotnie: jeżeli zmieni się system aksjomatyczny, zmianie ulegnie także sens 
wszystkich  znaków,  które  w  nim  występują.  Można  pójść  jeszcze  dalej  i  twierdzić,  że 
większość  znaków,  które  nie  zostały  włączone  do  jakiegoś  systemu  aksjomatycznego,  nie 
posiada w ogóle żadnego sensu

background image

 

62

Reguły te, szczególnie w tak zwanych naukach formalnych - w matematyce i logice - mają 

znaczenie  rozstrzygające.  Okazało  się  np.,  że  prosty  znak  negacji  (“nie”)  może  przyjąć 
całkowicie  różne  znaczenia  zależnie  od  systemu,  w  którym  jest  używany.  Także  jednak  w 
innych naukach reguły te odgrywają rolę, gdyż nie istnieje nauka bez języka, a każdy język 
jest pewnym (chociaż nie zawsze precyzyjnie zbudowanym) systemem aksjomatycznym. 

 

Definicje  semantyczne.  Czymś  zupełnie  innym  niż  definicja  syntaktyczna,  tzn.  czymś 

innym  niż  reguła  skracania,  jest  definicja  semantyczna.  Dzięki  niej  znakowi  zostaje 
przypisany pewien sens. Zasadniczo można tego dokonać w dwojaki sposób. (1) To, co znak 
znaczy, można komuś drugiemu po prostu pokazać palcem. Jeżeli np. chcę komuś wyjaśnić 
sens  polskiego  słowa  “krowa”,  mogę  mu  wskazać  palcem  na  krowę  i  jednocześnie 
wypowiedzieć  to  słowo.  Tego  typu  działanie  określa  się  niekiedy  jako  definicję,  mówi  się 
wtedy  o  “definicji  dejktycznej”  (z  greckiego  άποδείχνυι  =  pokazywać).  (2)  Łatwo  jednak 
zobaczyć,  że  metoda  ta  rzadko  tylko  da  się  zastosować.  Już  dejktyczna  definicja 
przymiotników  i  czasowników  nastręcza  trudności,  a  cóż  dopiero  pojęć  abstrakcyjnych,  np. 
stałych  logicznych  “i”,  “jeżeli,  to”  itd.  W  większości  wypadków  trzeba  się  więc  posłużyć 
innymi  znakami,  których  sens  jest  już  znany.  Tego  rodzaju  definicja,  którą  będziemy 
nazywać 

“semantyczną” 

wąskim 

sensie, 

polega 

na 

ustanowieniu 

reguły 

przyporządkowującej  między  dwoma  znakami,  przy  czym  sens  pierwszego  z  nich 
(definiendum) jest nieznany, natomiast drugi traktowany jest jako zrozumiały (definiens). 

Jak tego typu definicja semantyczna może być zbudowana? Łatwo dostrzec, że musi być 

dokładnie  tak  utworzona  jak  definicja  syntaktyczna.  Tu  i  tam  należy  odróżnić  definicje 
wyraźne,  kontekstowe,  rekurencyjne  i  aksjomatyczne.  Z  punktu  widzenia  techniki 
definiowania  nie  istnieje  żadna  różnica  między  tymi  dwoma  rodzajami  definicji.  Tylko  w 
odniesieniu do definicji semantycznej może powstać sytuacja bardziej skomplikowana, wtedy 
mianowicie,  gdy  formułuje  się  reguły  przekładania  z  jednego  (nieznanego)  na  inny  (znany) 
język.  W  tym  bowiem  wypadku  trzeba  się  posłużyć  trzecim  językiem,  tzn.  metajęzykiem. 
Dodatkowo,  w  przeciwieństwie  do  definicji  czysto  syntaktycznych,  założona  jest  tu  także 
interpretacja systemu. 

Definicje  semantyczne  dzielą  się  na  analityczne  i  syntetyczne.  Jeżeli  chce  się 

zdeterminować  już  istniejący  sens  znaku,  wtedy  stosuje  się  definicję  analityczną;  gdy 
przeciwnie, pewnemu znakowi nadaje się nowy sens, wtedy powstaje definicja syntetyczna. 

Obie  odmiany  mogą  przyjąć  wszystkie  cztery  wyżej  opisane  formy.  Wprawdzie  na 

pierwszy  rzut  oka  wydaje  się,  że  aksjomatyczna  forma  nie  pasuje  do  definicji  analitycznej, 
gdyż przez system aksjomatów znakowi zostaje nadany nowy sens, to jednak faktycznie nic 
się tu nie zmienia, gdyż odpowiedni sens może być sensem już istniejącym. 

Współczesne  nauki  używają  bardzo  często  definicji  syntetycznych  nie  tylko  dlatego,  że 

muszą tworzyć nowe pojęcia, lecz również dlatego, że potoczny sens słów jest w większości 
wypadków  niedostatecznie  ostry,  aby  mógł  być  dokładnie  zdefiniowany.  Proszę  np. 
spróbować  zdefiniować  tak  zdawałoby  się  łatwo  zrozumiałe  słowo  jak  “jarzyna”! 
Klasycznym przykładem tego rodzaju trudności jest pojęcie wynikania logicznego, tzn. sens 
“jeżeli - to”. Nikomu jeszcze nie udało się zdefiniować go analitycznie i już starożytni stoicy, 
aby  osiągnąć  dającą  się  stosować  definicję,  musieli  uciec  się  do  nadania  temu  wyrażeniu 
pewnego  nowego  sensu.  Tego  typu  postępowanie  jest  jednak  niebezpieczne,  gdyż  zwykły, 
nieostry  sens będzie i tak aż nazbyt często pojawiał się w trakcie  używania danego słowa i 
prowadził  do  nieporozumień  i  błędów.  Lepsze  efekty  osiąga  się  przy  tworzeniu  sztucznych 
znaków  (takich  jak  np.  terminy  techniczne  w  chemii  czy  anatomii)  albo  krótszych  symboli 
jak w matematyce. 

 

background image

 

63

Definicje  realne.  Podczas  gdy  definicje  nominalne  -  syntaktyczne  albo  semantyczne  -  są 

szczególnie ważne dla matematyków i logików, to przyrodnicy i humaniści zajmują się nimi 
tylko ubocznie, w tej mierze, w jakiej także i oni muszą posługiwać się jakimś językiem. Ich 
właściwe  zainteresowanie  skierowane  jest  jednak  nie  na  wyjaśnianie  sensu  słów,  lecz  na 
zrozumienie rzeczy. Zrozumienie to dochodzi do skutku przede wszystkim w ten sposób, że 
formułuje się zdania na  temat tych  rzeczy. Nie  wszystkie jednak zdania prawdziwe mają  w 
nauce  taką  samą  doniosłość,  istnieje  raczej  powszechne  dążenie,  aby  od  zdań 
“powierzchownych”  przechodzić  do  zdań  “podstawowych”,  <fundamentalnych>.  Te  jednak 
są właśnie, jak to się dzisiaj mówi, “definicjami realnymi”. 

Różnią się one między sobą w wielu aspektach.  R. Robinson chciał wykazać, że istnieje 

12 różnych znaczeń wyrażenia “definicja realna”, jednak liczne spośród nich odnoszą się w 
oczywisty  sposób  do  definicji  syntaktycznej  i  semantycznej.  W  każdym  razie  następujące 
pojęcia dadzą się oddzielić od siebie: 

1.  Określenie  istoty.  Do  tego  typu  definicji  dążą  filozofowie  nastawieni  metafizycznie  i 

fenomenologicznie. 

2.  Określenie  przyczyny.  Tutaj  m.in.  należą  tak  zwane  definicje  genetyczne,  za  pomocą 

których opisuje się powstawanie jakiegoś przedmiotu. 

3. Analiza stanu rzeczy ze względu na jego różne aspekty i części. 

4. Określenie praw obowiązujących w danej dziedzinie. Ten typ definicji jest równoważny 

produktowi logicznemu praw naukowych dla danej dziedziny. 

Trzy  ostatnie  typy  definicji  realnej  znajdują  się  w  większości  nauk  realnych,  pierwszy 

natomiast  jest  wyraźnie  używany  tylko  przez  filozofów  o  orientacji  metafizycznej  i 
fenomenologicznej. O istocie w naukach przyrodniczych zwykło się nie mówić. Gdy jednak 
bliżej  przyjrzymy  się  przyrodoznawczemu  sposobowi  badania,  wtedy  widać  dążenie  do, 
oczywiście  nieosiągalnej,  definicji  istotowej.  Badania  wnikają  coraz  “głębiej”  w  strukturę 
przedmiotu. Tak np. odpowiedź na pytanie “Co to jest światło?” brzmi dzisiaj inaczej niż za 
czasów Newtona, a wtedy brzmiała inaczej niż za czasów Galileusza. Jak nauki przyrodnicze 
metodycznie  realizują  tę  beznadziejną  <pogoń>  za  definicją  istotową,  przedstawimy  w 
rozdziale o metodach redukcyjnych, gdyż tego rodzaju definicje są zdaniami, które mogą być 
sformułowane tylko na drodze redukcji. 

 

 

 

16. Przykład zastosowania metody aksjomatycznej 

 

 

Na przykładzie rachunku zdań przedstawimy teraz system aksjomatyczny. Zastosowana tu 

metoda  jest  najbardziej  ścisła  spośród  znanych.  Zaprezentujemy  tylko  podstawy  (definicje, 
aksjomaty, reguły itd.) i kilka początkowych dowodów. 

background image

 

64

AKSJOMATYZACJA LOGIKI ZDAŃ HILBERTA-ACKERMANNA

7

 

 

8.1. Terminy pierwotne, reguły definiowania i formowania 

8.11. Terminy pierwotne: D - funktor diadyczny; p, q, r, s, - zmienne zdaniowe

8

8.12.  Reguła  definiowania:  Do  systemu  można  wprowadzić  nowy  termin,  gdy  utworzy  się 
grupę terminów nazwanych “definicją”, która kolejno składa się z następujących części: (1) z 
wyrażenia,  które  zawiera  nowy  termin,  podczas  gdy  wszystkie  inne  są  już  terminami 
należącymi  do  systemu;  (2)  z  “=“,  (3)  z  wyrażenia,  które  składa  się  wyłącznie  z  terminów 
pierwotnych albo z terminów już zdefiniowanych. 

8.13. Reguły formowania: (1) zmienna jest zdaniem, (2) grupa terminów, która składa się z 3 
i następującego po nim zdania jest zdaniem, (3) grupa terminów, która składa się z A, B, C, 
D, E, J,
 albo K i z dwóch następujących po nich zdań jest zdaniem. 

 

8.2. Definicje   

 

8.21. 3p = Dpp   

8.22. Apq = D3p3q 

8.23. Cpq = A3pq   

8.24. Kpq = 3A3p3q   

8.25. Epq = KCpqCqp   

8.26. Bpq = C3pq 

8.27. Jpq = 3Epg 

 

8.3. Reguły dedukcji 

 

8.31.  Reguła  podstawiania:  Za  zmienną  może  być  podstawione  zdanie,  przy  czym  za 
wszystkie zmienne izomorficzne danego wyrażenia trzeba podstawić to samo zdanie. 

8.32.  Reguła  zastępowania  definicyjnego:  Wyrażenie  w  zdaniu  może  być  zastąpione  przez 
inne  wyrażenie  definicyjnie  z  nim  równoważne,  przy  czym  inne  wyrażenia  izomorficzne  w 
tym samym zdaniu nie mogą być zastąpione. 

8.33.  Reguła  odrywania:  Jeżeli  zdanie,  które  składa  się  z  C  i  z  dwóch  zdań,  jest  prawem 
systemu i jeżeli zdanie, które jest izomorficzne z pierwszym z tych dwóch zdań, jest prawem 
systemu,  wtedy  także  każde  zdanie,  które  jest  izomorficzne  z  drugim  z  tych  zdań,  jest 
prawem systemu. 

 

8.4. Aksjomaty 

 

8.41. CAppp   

8.42. CpApq   

                                                 

7

  I. Bochenski, A. Menne, Abriss der mathematischen Logik. Jestem bardzo wdzieczny Panu Doktorowi 

Albertowi Mennemu za pozwolenie na przedrukowanie tego tekstu. 

8

  Tutaj,  a  takze  w  8.13,  8.33 oraz  w  wyjasnieniach  do  8.51  i  8.52  litery  wydrukowane  kursywa  powinny  byc 

umieszczone  w  cudzyslowach;  poniewaz  jednak  nieporozumienie  nie  jest  mozliwe,  zostaly  one  opuszczone. 
(Dodane przez Autora). 

background image

 

65

8.43. CApqAqp   

8.44. CCpqCArpArq 

 

8.5. Dedukcja 

 

8.44 / 3r x 8.23 p/r, q/p x 8.23p/r = 8.51   

8.51. CCpqCCrpCrq 

 

Wyjaśnienie:  Schemat  drogi  dowodzenia  teorematu  8.51  należy  czytać  następująco:  “Weź 
aksjomat  8.44;  zastąp  w  nim  r  przez  3r;  następnie  do  otrzymanego  rezultatu  zastosuj 
definicję 8.23, w której uprzednio należy podstawić r za p i p za q; do tego, co w ten sposób 
otrzymasz  zastosuj  ponownie  definicję  8.23,  podstawiwszy  w  niej  r  za  p;  w  ten  sposób 
otrzymuje się teoremat 8.51, który miał być dowiedziony”. 

 

8.51 p/App, g/p, r/p = C8. 41 - C8.42 q/p - 8.52   

8.52. Cpp 

 

Wyjaśnienie: Dokonawszy w 8.51 trzech na początku wskazanych substytucji, otrzymujemy 
następujące wyrażenie:   

CCApppCCpAppCpp; 

jest ono złożone z: (1) C, (2) z CAppp, tzn. wyrażenia, które jest izomorficzne z 8.41, (3) z C
(4)  z  CpApp,  które  jest  izomorficzne  z  8.42  po  uprzednim  podstawieniu  w  tym  ostatnim 
wyrażeniu  p  za  q,  (5)  z  teorematu  Cpp,  który  nazywamy  8.52;  da  się  on  otrzymać  z  całej 
reszty wyrażenia w wyniku dwukrotnego zastosowania reguły odrywania (8.33). 

 

8.52 x 8.23q/p = 8.53   

8.53. A3pp 

8.43 p/3p, q/p = C8.53 - 8.54   

8.54. Ap3p 

8.54 p/3p x 8.23 q/33p = 8.55   

8.55. Cp33p 

8.44 p/3p, g/333p, r/p = C8.55 p/3p - C8.54 - 8.56   

8.56. Ap333p 

8.43 q/333p x 8.23 p/33p, q/p = C8.56 - 8.57   

8.57. C33pp 

8.44 q/33p, r/3q = C8.55 - 8.58 

8.58. CA3qpA3q33p   

8.51 p/A3q33p, q/A33p3q, r/A3qp = C8.43 p/3q, q/33p - C8.58 - 8.59 

8.59. CA3qpA33p3q 

8.59 p/q, q/p x 8.23 x 8.23 p/3q, q/3p = 8.60   

8.60. CCpqC3q3p 

8.41 p/3p x 8.23 q/3p = 8.61   

8.61. CCp3p3p 

background image

 

66

8.51 p/Apq, g/Aqp, r/p = C8. 43 - C8. 42 - 8.62   

8.62. CpAqp   

8.62 q/3q x 8.23 p/q, q/p = 8.63 

8.63. CpCqp   

8.63 q/3p = 8.64   

8.64. CpC3pp 

8.44 p/r, g/Apr, r/g = C8.62 p/r,q/p - 8.65   

8.65. CAqrAqApr 

8.44 p/Aqr, q/AqApr, r/p = C8.65 - 8.66   

8.66. CApAqrApAqApr 

8.51 p/ApAqApr, q/AAqAprp, r/ApAqr = C8.43 q/AqApr - C8.66 - 8.67 

8.67. CApAqrAAqAprp 

8.51 p/Apr, q/AqApr, r/p = C8.62 p/Apr - C8.42 q/r - 8.68   

8.68. CpAqApr 

8.44 q/AqApr, r/AqApr = C8.68 - 8.69   

8.69. CAAqAprpAAqAprAqApr 

8.51 p/AAqAprAqApr, q/AqApr, r/AAqAprp = C8.41 p/AqApr - C8.69 - 8.70 

8.70. CAAqAprpAqApr 

8.51 p/AAqAprp, q/AqApr, r/ApAqr = C8.70 - C8.67 - 8.71   

8.71. CApAqrAqApr 

8.44 p/Aqr, q/Arq, r/p = C8. 43 p/q, q/r - 8. 72   

8.72. CApAqrApArq 

8.51 p/ApArq, q/ArApq, r/ApAqr = C8. 71 q/r, r/q - C8. 72 - 8.73 

8.73. CApAqrArApq 

8.51 p/ArApq, q/AApqr, r/ApAqr = C8.43 p/r,q/Apq - C8.73 - 8. 74 

8.74. CApAqrAApqr 

8.51 p/AqApr, q/AqArp, r/ApAqr = C8. 72 p/q, q/p - C8. 71 - 8.75 

8.75. CApAqrAqArp 

8.51 p/ArApq, q/ArAqp, r/ApAqr = C8. 72 p/r, q/p, r/q - C8. 73 - 8.76 

8.76. CApAqrArAqp. 

 

background image

 

67

V. METODY REDUKCYJNE 

 

17. Uwagi ogólne 

 

Historyczne uwagi wstępne. Podobnie jak to miało miejsce w wypadku większości innych 

działów  logiki,  także  dla  teorii  redukcyjnych  metod  myślenia  podstawy  dał  Arystoteles. 
Wprawdzie  interesował  się  o  wiele  bardziej  dedukcją  niż  redukcją,  przynajmniej  w  swojej 
logice;  ale  w  praktyce  naukowej  stosował  powszechnie  indukcję,  a  także  w  godny  uwagi 
sposób rozważał ją teoretycznie. Nowoczesną formę metodom redukcyjnym nadał F. Bacon, 
którego  “tabulae”  są  pierwszymi  próbami  sformułowania  odpowiednich  dla  tej  dziedziny 
reguł.  Za  czasów  Bacona  i  jeszcze  aż  do  połowy  XIX  wieku  mieszano  ciągle  w  fatalny 
sposób  logikę  z  metodologią,  tak  że  w  końcu  prawie  wszyscy  metodologowie  sądzili,  że 
należy  znaleźć  “inną”  i  “lepszą”  logikę  niż  dedukcyjna,  a  mianowicie  tak  zwaną  logikę 
“indukcyjną”. 

W  XIX  wieku,  szczególnie  w  Anglii,  zostały  przeprowadzone  znaczące  badania  w  tej 

dziedzinie, m.in. przez J. Herschela i J. St. Milla. Podstawowe idee Herschela mają do dzisiaj 
znaczenie.  Pojawienie  się  logiki  matematycznej  ukazało  nowe  punkty  widzenia  i 
doprowadziło do rozległych badań na tym polu. Z ostatnich publikacji należy wymienić prace 
W. Kneale'a, R. G. Braithwaitha i G. von Wrighta. 

Szczególnie trudnym i żywo dzisiaj badanym działem metodologii redukcyjnej jest teoria 

prawdopodobieństwa  i  jej  zastosowania.  Rozstrzygające  znaczenie  dla  tych  badań  miała 
publikacja  dzieła  lorda  M.  Keynesa  w  1927  roku.  Innym  ważnym  dziełem  na  temat 
zastosowania  teorii  prawdopodobieństwa  i  redukcji  jest  praca  R.  Carnapa  (1951).  Jednakże 
cała ta dziedzina badań jest do dzisiaj o wiele mniej rozświetlona niż dziedzina metodologii 
dedukcyjnej. 

 

Pojęcie  i  podział  redukcji.  Na  podstawową  różnicę  między  dedukcją  a  redukcją 

wskazaliśmy  już  odwołując  się  do  J.  Łukasiewicza.  W  wypadku  dedukcji  na  podstawie 
zdania warunkowego i jego poprzednika wnioskuje się o jego następniku: 

Jeżeli A, to B   

a więc B 

W wypadku redukcji wnioskuje się odwrotnie, ze zdania warunkowego i jego następnika o 

jego poprzedniku: 

Jeżeli A, to B   

B 

a więc A 

Chwilowo  pomijamy  trudny  problem  uprawomocnienia  takiego  postępowania  (które 

oczywiście  nie  jest  niezawodne)  i  zajmiemy  się  tylko  podziałem  redukcji.  Istnieją  dwie 
możliwości takiego podziału. 

(a)  Dokładnie  tak  jak  dedukcję,  redukcję  można  podzielić  na  progresywną  i  regresywną. 

W  obu  wypadkach  następnik  jest  znany  jako  prawdziwy,  poprzednik  zaś  nie.  Jeżeli  jednak 
przeprowadza  się  redukcję  progresywnie,  wtedy  zaczyna  się  od,  co  do  swojej  wartości 
prawdziwościowej jeszcze nieznanego, poprzednika i postępuje się do znanego i dającego się 
stwierdzić następnika. Ta progresywna redukcja nazywa się “weryfikacją”. Przeciwnie jest w 

background image

 

68

wypadku  redukcji  regresywnej,  tu  zaczyna  się  od  znanego  następnika  i  idzie  się  do 
nieznanego  poprzednika.  Redukcja  regresywna  nazywa  się  “wyjaśnianiem”.  Widać,  że 
często używane wyrażenie “hipotetyczno-dedukcyjny” wskazuje właśnie na te dwa kierunki 
postępowania  redukcyjnego:  jest  ono  hipotetyczne,  tzn.  formułuje  się  w  nim  hipotezy 
wyjaśniające  (dzięki  redukcji  regresywnej)  i  dedukcyjne,  gdyż  następnie  z  tych  hipotez 
wyprowadza  się  następniki,  które  są  weryfikowalne  (redukcja  progresywna).  Oczywiście 
wyrażenie “dedukcyjny” jest tutaj użyte w innym znaczeniu, niż my to czynimy. 

(b)  Inny  podział  powstaje  przy  uwzględnieniu  rodzaju  poprzednika:  jeżeli  jest  on 

uogólnieniem następnika, wtedy tego typu redukcję nazywa się “indukcją”; jeżeli natomiast 
to nie ma miejsca, wtedy mówimy o redukcji nie-indukcyjnej. 

 

Redukcja  regresywna  i  pojęcie  wyjaśniania.  Najpierw  chcemy  się  zająć  redukcją 

regresywną,  ponieważ  stanowi  ona  pierwszy  krok  w  postępowaniu  redukcyjnym.  Jak 
powiedzieliśmy nazywa się ona “wyjaśnianiem”. Słowo to jest jednak wieloznaczne, dlatego 
najpierw należy ustalić różne jego znaczenia. 

Może  niekiedy  chodzić  o  wyjaśnienie  sensu  jakiegoś  znaku.  Dzieje  się  to  za 

pośrednictwem  definicji.  O  jej  metodach  mówiliśmy  już  w  poprzednim  rozdziale  na  temat 
metody aksjomatycznej. Nie ma tu miejsca żadna redukcja w naszym sensie. 

Wyjaśnianie może się jednak odnosić do wypowiedzi [Aussage] - a więc do obiektywnego 

zdania [Satz] - którego sens jest już znany. Polega ono wtedy na wyprowadzeniu tego zdania 
z  innego  zdania.  Ogólnie  można  powiedzieć,  że  “wyjaśniać”  w  tym  sensie  nie  znaczy  nic 
innego niż tworzyć pewien a system aksjomatyczny, w którym zdanie mające być wyjaśnione 
zostaje  wyprowadzone.  Jednakże  możliwe  są  tutaj  znowu  dwa  wypadki:  (a)  zdanie(a), 
wyjaśniające, znane jest (są) już jako prawdziwe, (b) jest (są) ono (one) co do swojej wartości 
prawdziwościowej jeszcze nieznane. 

W  pierwszym  wypadku  praca  myślowa  polega  tylko  na  samym  znalezieniu  zdań 

potrzebnych  do  wyjaśniania;  w  drugim  zdania  te  powstają  dopiero  w  wyniku  wyjaśniania. 
Pierwszy  typ  wyjaśniania  wydaje  się  często  mieć  miejsce  m.in.  w  historiografii.  Mamy  np. 
jakieś zdanie stwierdzające podróż pewnej osoby i chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego podjęła 
ona  tę  podróż.  W  tym  celu  bierzemy  inne,  znane  już  historykom  jako  prawdziwe,  zdanie  i 
pokazujemy,  że  zdanie  dotyczące  podróży  da  się  wyprowadzić  z  tego  zdania.  Chodzi  tu 
jednak  raczej  o  regresywną  dedukcję  niż  o  redukcję.  Natomiast  drugi  typ  wyjaśniania  jest 
rzetelnie redukcyjny. 

Dotychczas  mówiliśmy  tylko  o  wyprowadzalności,  która  jest  minimalnym  warunkiem 

każdej  redukcji  wyjaśniającej.  Nie  każda  jednak  redukcja  polega  na  czysto  logicznym 
stosunku  między  wyjaśnianym  i  wyjaśniającym  zdaniem.  Wtedy,  gdy  między  oboma 
zdaniami  zachodzą  jeszcze  inne  stosunki,  mówi  się  o  “kauzalnym”  i  “teleologicznym” 
wyjaśnianiu. Tymi pojęciami zajmiemy się później. 

 

Weryfikacja.  Jeżeli  zdanie  wyjaśniające  zostało  już  redukcyjnie  sformułowane,  wtedy 

następnym etapem jest zwykle tzw. weryfikacja, tzn. zdanie to próbuje się potwierdzić albo 
odrzucić  za  pomocą  redukcji  progresywnej.  Dzieje  się  to  w  następujący  sposób:  ze  zdania 
sformułowanego  na  drodze  redukcji  wyprowadza  się,  w  oparciu  o  system  aksjomatyczny 
(który  zwykle  nie  jest  czysto  logiczny,  lecz  zawiera  także  wiele  redukcyjnie  utworzonych 
zdań),  nowe  zdania,  które  w  odpowiedniej  dziedzinie  są  bezpośrednio  weryfikowalne,  tzn. 
których  wartość  prawdziwościowa  da  się  stwierdzić.  Następnie  przeprowadza  się  operacje 
(eksperymenty itd.) wymagane, aby móc ustalić wartość prawdziwościową wyprowadzonych 
zdań.  Jeżeli  okaże  się,  że  są  one  prawdziwe,  wtedy  uzyskuje  się  konfirmację  zdania,  z 

background image

 

69

którego  zostały  one  wyprowadzone.  Jeżeli  okazuje  się  jednak  że  są  one  fałszywe,  wtedy 
mówi  się  o  falsyfikacji:  w  tym  wypadku  zdanie,  z  którego  zostały  one  wyprowadzone 
odrzuca się jako fałszywe. 

Ma  tu  miejsce  uderzająca  asymetria.  Falsyfikacja  jest  logicznie  konkluzywna,  natomiast 

konfirmacja  nigdy  nie  jest  ostateczna,  gdyż  jak  już  powiedzieliśmy,  wnioskowanie  z 
następnika  o  poprzedniku  nie  jest  niezawodne,  podczas  gdy  wnioskowanie  z  negacji 
następnika  o  negacji  poprzednika  jest  uzasadnione  przez  prawo  logiczne  i  obowiązuje 
ogólnie. W związku z tą sytuacją twierdzono, że nauki redukcyjne rozwijają się właściwie nie 
przez  pozytywne,  lecz  przez  negatywne  kroki,  wykluczając  jedno  po  drugim  fałszywe 
wyjaśnienia za pomocą falsyfikacji. 

Asymetria ta nie jest jednak aż tak ostra, jak to się na początku wydaje. W żadnej bowiem 

redukcji nie wyprowadza się czegoś z pojedynczego zdania, powiedzmy “A”, które ma być 
zweryfikowane,  lecz  z  koniunkcji  tego  zdania  z  innymi  zdaniami  (mogą  to  być  teorie  itd.), 
powiedzmy “T”. Schemat zatem wygląda nie tak: 

Jeżeli A, to B   

nie B 

a więc nie A   

lecz tak: 

Jeżeli A i T, to B   

nie B 

z czego można jednak tylko wnioskować: 

więc albo nie A, albo nie T. 

Teoretycznie mamy więc zawsze wybór między odrzuceniem “A” albo odrzuceniem “T”. 

Praktycznie  jednak  “T”  jest  zdaniem  o  takiej  doniosłości,  że  raczej  dochodzi  do  decyzji  o 
odrzuceniu “A”, i o tyle ma miejsce wymieniona wyżej asymetria. 

 

Nauki redukcyjne. Pojęcie redukcji pozwala połączyć  wiele nauk, z punktu widzenia ich 

metody,  w  jedną  klasę.  Przede  wszystkim  należą  tutaj  nauki  indukcyjne.  Tak  zwane 
empiryczne  nauki  przyrodnicze  stanowią  ważną,  chociaż  nie  jedyną,  klasę  nauk 
indukcyjnych.  Wiadomo  bowiem,  że  indukcja  (i  to  indukcja  w  autentycznym  sensie) 
stosowana jest także w pewnych gałęziach matematyki, np. w teorii liczb pierwszych. 

Inną  klasę  tworzą  tzw.  nauki  historyczne.  Bez  pojęcia  redukcji  nie  można  byłoby  ich 

właściwie nigdzie zaklasyfikować: nie są one na pewno dedukcyjne, indukcyjne również nie, 
gdyż  nie  formułuje  się  w  nich  ogólnych  hipotez  i  teorii.  Zagadka  rozwiąże  się,  jeżeli 
zwrócimy uwagę, że używają one redukcji nie-indukcyjnego typu. Ten sam wypadek wydaje 
się  zachodzić  w  niektórych  innych  naukach,  tak  np.  w  pewnych  dziedzinach  geologii, 
astronomii (np. w selenologii), geografii itd. 

Ponieważ  wśród  wszystkich  tych  klas  nauk  klasa  nauk  przyrodniczych  jest 

najobszerniejsza i należące do niej dyscypliny mają o wiele lepiej wykształconą metodologię 
niż  wszystkie  inne,  zajmiemy  się  teraz  prawie  wyłącznie  metodami,  które  są  w  nich 
stosowane. Są one aktualnie najlepszym przykładem redukcyjnego sposobu myślenia. 

 

background image

 

70

18. Struktura nauk przyrodniczych 

 

Zdania  obserwacyjne.  Nauki  przyrodnicze,  jak  powiedzieliśmy,  stanowią  podklasę  tzw. 

nauk  empirycznych,  do  których  poza  tym  należą  jeszcze  tzw.  nauki  historyczne.  Nauki 
empiryczne  charakteryzują  się  tym,  że  w  nich  wszystkich  występują  zdania  o  fenomenach, 
tzn.  zdania  obserwacyjne  i  że  w  pewnym  sensie  zdania  te  tworzą  właściwą  bazę  całego 
systemu.  Zbadajmy  najpierw,  jakie  znaczenie  przypisuje  się  wyrażeniom  “fenomen”  i 
“zdanie obserwacyjne”. 

Mianem  fenomenu  określa  się  tutaj  -  w  przeciwieństwie  do  fenomenologów  -  po  prostu 

pewne  zmysłowo  dające  się  zaobserwować  zdarzenie.  Przedmiotem  sporu  jest  tylko,  czy 
odpowiednia  obserwacja  może  być  przeprowadzona  wyłącznie  za  pomocą  zmysłowego 
spostrzeżenia  zewnętrznego  (wzrok,  słuch,  dotyk  itd.).  W  jednej  z  nauk  empirycznych, 
mianowicie  w  psychologii,  niektórzy  badacze  dopuszczają  także  inne  metody  obserwacji 
(introspekcja).  Jest  to  jednak  wyjątek.  W  większości  nauk  przyrodniczych  obserwacji 
dokonuje się wyłącznie za pomocą zmysłów zewnętrznych. W ten sposób za fenomen uznaje 
się  np.  spadanie  jakiegoś  ciała,  zapalenie  się  lampy,  podniesienie  się  temperatury,  nie  zaś 
takie  zdarzenia  jak:  przepływ  prądu  elektrycznego  przez  drut  (w  odróżnieniu  od  jego. 
dających  się  zaobserwować,  następstw)  albo  choroba  jako  taka  (w  odróżnieniu  od  jej 
symptomów). 

Zdania, 

które 

stwierdzają 

zachodzenie 

fenomenów, 

nazywają 

się 

zdaniami 

obserwacyjnymi  [Protokollaussagen]  dlatego,  że  zostają  zapisane  w  protokole  z 
laboratorium,  obserwatorium,  z  wykopalisk  archeologicznych  czy  w  innych  podobnych 
raportach  obserwacyjnych.  Zdanie  obserwacyjne  zawiera  zwykle  następujące  dane: 
współrzędne  czasowe,  współrzędne  przestrzenne,  okoliczności,  opis  fenomenu.  W  praktyce 
zawiera  ono  dodatkowo  jeszcze  nazwisko  obserwatora.  Prostym  przykładem  zdania 
obserwacyjnego  jest  notatka  robiona  przez  pielęgniarkę  na  temat  temperatury  pacjenta. 
Notatka  taka  może  mieć  np.  następującą  formę:  łóżko  nr  47  (współrzędna  przestrzenna), 
3.5.1953,  godz.  17.15  (współrzędna  czasowa),  J.  Kowalski  (przedmiot),  w  ustach 
(okoliczności), temperatura 38,7° C (zdarzenie). 

Zdania  obserwacyjne  występują  także  w  nieempirycznych  naukach,  np.  kosmologii 

filozoficznej,  jednak  w  naukach  przyrodniczych  są  używane  w  specjalny  sposób. 
Przedyskutujemy to teraz krótko. 

 

Postęp  w  naukach  przyrodniczych.  Schematycznie  i  upraszczająco  patrząc,  pewna  nauka 

przyrodnicza rozwija się mniej więcej następująco: punktem wyjścia są zdania obserwacyjne. 
(Jest  to  uproszczenie,  faktycznie  bowiem  do  zdań  obserwacyjnych  prowadzą  często  zdania 
otrzymane  na  drodze  redukcji).  Zdania  obserwacyjne  są  początkowo  nieuporządkowaną 
klasą, która ponadto ma tendencję do ciągłego narastania, ponieważ badania stale postępują i 
wciąż robi się nowe obserwacje. Ta klasa zdań obserwacyjnych jest pierwszym stopniem w 
strukturze nauki przyrodniczej. 

Zdania  obserwacyjne  zostają  następnie  wyjaśnione  w  ten  sposób,  że  formułuje  się  inne 

(zazwyczaj ogólne) zdania, z których, przy uwzględnieniu istniejących teorii i na podstawie 
jakiegoś  prawa  logicznego,  są  one  wyprowadzane.  Dopóki  nie  zostaną  zweryfikowane 
nazywają  się  “hipotezami”.  Po  weryfikacji  stają  się  prawami  nauk  przyrodniczych.  W  ten 
sposób  powstaje  drugi  stopień  zdań  należących  do  nauk  przyrodniczych,  mianowicie  klasa 
hipotez  lub  praw,  które  bezpośrednio  i  redukcyjnie  zostały  ustanowione  na  podstawie  zdań 
obserwacyjnych. 

background image

 

71

Następnie  przechodzi  się  do  wyjaśniania  samych  praw.  Dzieje  się  to  przez  utworzenie 

trzeciego  stopnia  zdań,  z  których  prawa  te  dadzą  się  wyprowadzić.  Jeżeli  zdania  trzeciego 
stopnia są wystarczająco ogólne i wyjaśniają wiele praw, zostają nazwane ogólnie “teoriami” 
(odpowiednia  terminologia  metodologiczna  jest  ciągle  jeszcze  nieco  chwiejna).  Proces 
prowadzący do utworzenia teorii jest, z logicznego punktu widzenia, zasadniczo taki sam jak 
ten, który prowadził do sformułowania praw. Istnieją jednak dwie różnice. 

(1) Prawa formułuje się (redukcyjnie) bezpośrednio na podstawie zdań obserwacyjnych - 

teorie natomiast pośrednio; bazują one (redukcyjnie) bezpośrednio na prawach. 

(2)  Prawa  są  uogólnieniami  zdań  obserwacyjnych,  tzn.  nie  zawierają  one  żadnych 

pozalogicznych  wyrażeń,  które  nie  byłyby  już  obecne  w  zdaniach  obserwacyjnych.  W 
przeciwieństwie do tego teorie z reguły zawierają nowe, w prawach, na których się opierają, 
nieobecne  wyrażenia  <teoretyczne>  (jak  “neutron”,  “inflacja”,  “nieświadomy”  itd.).  3ie  są 
więc one tylko czystymi uogólnieniami praw. 

Teorie mogą być znowu wyjaśniane, tak że logiczny gmach nauk przyrodniczych staje się 

wielostopniowy.  Dla  uproszczenia  bierzemy  tu  pod  uwagę  tylko  trzy  stopnie:  zdania 
obserwacyjne, prawa i teorie. 

W  toku  rozwoju  nauk  przyrodniczych  normalnie  dzieje  się  tak,  że  obserwacja  dostarcza 

coraz  to  nowych  zdań  obserwacyjnych  i  odpowiednio  do  tego  wyjaśnienie  tworzy  nowe 
prawa. Zazwyczaj dawniej sformułowana teoria <pokrywa> początkowo te nowe prawa, tzn. 
pozwala  je  wyprowadzić.  Po  pewnym  jednak  czasie  nie  jest  ona  już  wystarczająca.  Wtedy 
zwykle  nieco  się  ją  ulepsza  i  zmienia,  tak  aby  znowu  mogła  pokrywać  nowe  prawa. 
Wcześniej lub później przychodzi jednak moment, w którym nie nadaje się ona w ogóle do 
wyjaśnienia wszystkich nowych praw. Mimo to toleruje się ją, w każdym razie tak długo, jak 
może ona wyjaśniać wiele praw. W końcu staje się tak skomplikowana i niewystarczająca, że 
się  ją  porzuca,  traktując  jako  obowiązującą  co  najwyżej  dla  przypadku  granicznego,  ale 
zasadniczo  szuka  się  nowej  teorii.  W  ten  sposób  cały  proces  zaczyna  się  od  nowa.  Ani  w 
dotychczasowej  historii  nauk  przyrodniczych,  ani  w  logicznej  analizie  ich  struktury  nie 
można znaleźć jakiejkolwiek racji dla przyjęcia, że proces ten będzie kiedykolwiek miał swój 
koniec. 

 

Weryfikacja.  W  szkicu  tym  jeden  ważny  czynnik  został  wprawdzie  już  wymieniony,  ale 

nie  był  jeszcze  bliżej  rozważany,  mianowicie  weryfikacja  hipotez.  W  naukach 
przyrodniczych wyjaśnianie i weryfikacja są stosowane na przemian. Po utworzeniu hipotezy 
mającej wyjaśniać zdania obserwacyjne, wyprowadza się z niej jeszcze nie istniejące zdania 
obserwacyjne,  tzn.  zdania.  które  mają  formę  zdań  obserwacyjnych  i  których  wartość 
prawdziwościowa  da  się  technicznie  ustalić,  ale  jeszcze  nie  została  ustalona.  Teraz 
przeprowadza  się  operacje  konieczne  dla  stwierdzenia  tej  wartości,  tzn.  podejmuje  się 
odpowiednie eksperymenty albo inne obserwacje, aby otrzymać konfirmację lub falsyfikację. 
Jeżeli  zdania  wyprowadzone  z  hipotezy  okażą  się  prawdziwe,  wtedy  hipoteza  uchodzi  za 
potwierdzoną  i  w  pewnych  okolicznościach  staje  się  prawem.  Jeżeli  jednak  zdania  z  niej 
wyprowadzone  okażą  się  fałszywe,  wtedy  hipoteza  jest  sfalsyfikowana  i  powinna  -  w 
związku  z  wyżej  wymienionym  zastrzeżeniem  -  być  odrzucona.  Ogólną  regułą  jest,  że 
hipoteza dopiero wtedy staje się prawem, gdy (1) została potwierdzona przez weryfikację w 
wielu wypadkach i (2) w żadnym wypadku nie została sfalsyfikowana. 

Z  tego,  co  wyżej  powiedzieliśmy,  widać,  że  hipotezy  mają  bardzo  wielkie  znaczenie  dla 

kierowania  obserwacją,  a  stąd  dla  tworzenia  zdań  obserwacyjnych.  Bez  nich  w  większości 
wypadków  nie  byłoby  wiadomo,  czego  właściwie  się  szuka.  Nadają  one  obserwacji 
określony  kierunek.  Są  więc  podstawą  dla  każdego  rodzaju  eksperymentów. 
Eksperymentowanie bez prowadzącej go hipotezy jest nie do pomyślenia. 

background image

 

72

Doświadczenie  i  myślenie.  Kilka  dalszych  uwag  na  temat  struktury  nauk  empirycznych, 

tak jak ją tutaj zarysowaliśmy, może przyczynić się do wyjaśnienia metodologicznej sytuacji 
w tej dziedzinie. 

(1) Całkiem poprawnie zwykło się mówić, że doświadczenie stanowi podstawę dla całego 

systemu  tych  nauk.  Dokładniej  powiedziawszy:  zdania  obserwacyjne  rozstrzygają  o 
dopuszczalności innych elementów systemu w tych dyscyplinach. To, co stoi w sprzeczności 
ze  zdaniami  obserwacyjnymi,  musi  zostać  odrzucone,  to,  co  służy  wyjaśnieniu  tych  zdań, 
musi być przyjęte. Reguła ta wyznacza empiryczny charakter tych nauk. 

(2)  Z  tego  jednak  w  żaden  sposób  nie  wynika,  że  możliwa  byłaby  <czysto  empiryczna> 

nauka  w  tym  sensie,  że  składałaby  się  wyłącznie  ze  zdań  obserwacyjnych.  Nie  byłaby  to 
nauka,  lecz  nie  uporządkowana  klasa  zdań.  Nie  jest  też  nawet  prawdą,  że  w  jakiejś  nauce 
empirycznej  poza  zdaniami  obserwacyjnymi  mogłyby  występować  tylko  ich  uogólnienia. 
Normalnie teorie zawierają bowiem, jak to już zaznaczyliśmy, wyrażenia, które w zdaniach 
obserwacyjnych zupełnie nie występują i stąd nie mogą być uogólnieniami tych zdań. Każda 
nauka  składa  się  z  dwóch  rodzajów  zdań:  ze  zdań  obserwacyjnych,  które  bezpośrednio 
opierają  się  na  doświadczeniu,  i  z  hipotez,  praw,  teorii  itd.,  a  więc  ze  zdań,  które  powstają 
dzięki  myśleniu,  za  pomocą  redukcji.  Te  ostatnie  chcemy  nazwać  “teoretycznymi 
elementami” w nauce. 

(3)  W  odniesieniu  do  wszystkich  nauk  redukcyjnych  wyrażenie  “podstawa”  jest 

dwuznaczne. Z logicznego punktu widzenia nauka jest systemem aksjomatycznym, w którym 
właśnie  najbardziej  abstrakcyjne,  najbardziej  oddalone  od  doświadczenia  teorie  tworzą 
“podstawę”, tzn. aksjomaty, natomiast zdania obserwacyjne są ostatecznymi konsekwencjami 
tych teorii. Jednak z epistemologicznego punktu widzenia zdania obserwacyjne znajdują się 
na  początku  i  w  oparciu  o  nie  tworzy  się  (redukcyjnie)  elementy  teoretyczne  i  ostatecznie 
najbardziej  abstrakcyjne  teorie.  Obrazowo  można  byłoby  powiedzieć,  że  nauka  redukcyjna 
jest stojącym <na głowie> systemem aksjomatycznym. 

(4)  Również  jednak  patrząc  epistemologicznie,  prawa  i  teorie  nie  są  bez  znaczenia. 

Naiwnością  byłoby  sądzić,  że  przyrodnik  porzuca  dobrze  zweryfikowane  prawo,  jeżeli 
znajdzie  jedno  lub  dwa  sprzeczne  z  nim  zdania  obserwacyjne,  albo  że  porzuca  wielką, 
pokrywającą  wiele  dziedzin  teorię,  gdy  stwierdzi,  że  nie  pokrywa  ona  kilku  nowych  praw. 
Okazuje  się  zatem,  że,  z  epistemologicznego  punktu  widzenia,  zdania  obserwacyjne  są 
wprawdzie  najważniejszą,  ale  nie  jedyną  podstawą  systemu.  Także  elementy  teoretyczne 
odgrywają ważną, chociaż drugorzędną rolę. 

 

Schematyczna ilustracja. Dwa schematy i jeden całkiem prosty przykład powinny jeszcze 

lepiej wyjaśnić poprzedni opis struktury nauk empirycznych. Pierwszy schemat przedstawia 
proces psychologiczny, przy czym strzałki wskazują kierunek, w którym przebiega myślenie, 
nie zaś porządek wyprowadzania logicznego. Ruch myśli idzie od P

1

1

 i P

1

2

 do H

1

 (redukcja 

regresywna, tworzenie hipotez), następnie od H

1

 do P

1

3

 (weryfikacja). To samo ma miejsce 

dla  P

2

1

,  P

2

2

  i  P

2

3

.  Teorię  T

1

  osiąga  się  regresywnie  z  H

1

  i  H

2

;  następnie  z  T

1

  (wraz  z 

odpowiednimi  teoriami  pomocniczymi  itd.)  wyprowadza  się  H

3

  i  stąd  P

3

1

,  które  jest 

weryfikującym zdaniem obserwacyjnym. 

 

T

1

 

H

1

 

H

3

 

H

2

 

P

1

1

P

1

P

1

P

2

P

2

P

2

P

3

background image

 

73

Drugi schemat ma przedstawiać strukturę logiczną gotowej teorii. Tutaj wszystkie strzałki 

skierowane są w dół, gdyż wskazują na relacje wyprowadzalności logicznej. Tak więc z teorii 
T

1

 zostają wyprowadzone H

1

 H

2

 i H

3

potem z H

1

 H

2

 i H

3

 odpowiednie zdania obserwacyjne. 

 

 

Porównanie  obydwu  rysunków  pokazuje,  dlaczego  naukę  przyrodniczą  nazwaliśmy 

stojącym “na głowie” systemem aksjomatycznym. 

 

Teoria  Kopernika.  Poprzednie  opisy  i  schematy  unaocznimy  przez  stary,  lecz  dopiero  w 

świetle  dzisiejszej  metodologii  całkowicie  zrozumiały  przykład,  mianowicie  przez 
schematyczne  przedstawienie  teorii  systemu  słonecznego  Kopernika.  Jeżeli  najpierw 
zapytamy, co jest dane jako podstawa epistemologiczna tej teorii, to odpowiedź brzmi: zdania 
obserwacyjne, które mówią, że w określonych miejscach, w pewnych czasach, na sklepieniu 
niebieskim można znaleźć świecące punkty. To jest wszystko. Rzeczywistego ruchu Ziemi, a 
także  pozornego  ruchu  gwiazd  nie  możemy  obserwować.  Widzieć  możemy  tylko  świecące 
punkty w tym lub innym miejscu na niebie. 

Najpierw  formułuje  się  hipotezę  wyjaśniającą,  że  świecące  punkty  poruszają  się  wzdłuż 

określonej  krzywej  na  sklepieniu  niebieskim.  Tę  krzywą  można  przedstawić  za  pomocą 
funkcji matematycznej: Jeżeli przyjmie się taką funkcję, wtedy dadzą się z niej wyprowadzić 
nie tylko zdania już zaakceptowane na temat położenia określonego punktu świecącego, lecz 
także  przewidywania  o  położeniu  tego  samego  punktu  w  innym  czasie.  Obserwujemy 
odpowiedni  sektor  nieba  o  czasie  znalezionym  dzięki  wyprowadzeniu  (liczeniu)  i 
stwierdzamy,  że  punkt,  o  który  chodzi,  faktycznie  się  tam  znajduje,  gdzie  się  powinien 
znajdować. W ten sposób hipoteza jest zweryfikowana i staje się prawem. 

Tak stopniowo powstaje klasa - i to całkiem obszerna - tego rodzaju praw. W odniesieniu 

do  nich  podejmuje  się  ponownie  wyjaśnianie  redukcyjne,  w  wyniku  którego  otrzymujemy 
właśnie  teorię  Kopernika:  zakładamy,  że  świecące  punkty  są  gwiazdami  i  planetami  i  że 
planety  obracają  się  wokół  Słońca  wzdłuż  pewnych  krzywych.  Ten  opis  upraszcza 
oczywiście  w  najwyższym  stopniu  faktyczne  postępowanie;  w  rzeczywistości  mamy  tu  do 
czynienia  z  najbardziej  skomplikowaną  strukturą,  złożoną  ze  zdań  matematycznych,  które 
częściowo pochodzą z geometrii i fizyki, częściowo jednak są składnikami samej tej teorii. Z 
tego kompleksu wyprowadza się teraz rachunkowo wszystkie dotychczas ustalone prawa, ale 
też  prawa,  które  nie  zostały  jeszcze  sformułowane,  i  ze  wszystkich  tych  praw  dające  się 
stestować  zdania  obserwacyjne  o  procesach  na  niebie.  Jeżeli  zdania  te  zgadzają  się  z 
obserwacją,  teoria  jest  zweryfikowana.  Następnie  zostaje  ona  sformalizowana  i  uwidacznia 
się jako potężny system aksjomatyczny, w którym teoria Kopernika wraz z matematycznymi 
i  fizycznymi  teoriami  tworzy  zespół  aksjomatów,  natomiast  zdania  obserwacyjne  są  z  nich 
wyprowadzone. 

 

Przykłady weryfikacji. W oparciu o nowszy rozwój nauki przedstawiony wyżej przykład 

można jeszcze bardziej rozszerzyć w następujący sposób. 

T

1

 

H

1

 

H

3

 

H

2

 

P

1

P

1

P

1

P

2

1

P

2

P

2

3

P

3

background image

 

74

Wśród  teorii  matematyczno-fizycznych,  które  służyły  do  wyprowadzenia  praw 

astronomicznych w systemie Kopernika, znajdowała się także teoria grawitacji Newtona. Jak 
wiadomo, w 1919 roku Einstein przeciwstawił jej inną teorię, która miała tę wielką zaletę, że 
była o wiele prostsza (sprowadza ona grawitację do czysto geometrycznych własności); dalej 
zobaczymy  jeszcze,  jak  ważna  jest  ta  zaleta  większej  prostoty.  Dodatkowo  jednak  -  i  to 
interesuje nas tutaj przede wszystkim - teoria Einsteina mogła być zweryfikowana za pomocą 
zdań  obserwacyjnych.  Z  teorii  tej  wynikała  mniej  więcej  dwukrotnie  wyższa  wartość 
odchylenia promieni świetlnych przez masę Słońca niż z teorii starszych. 29 maja 1919 roku 
miało miejsce zaćmienie Słońca, podczas którego dwie ekspedycje (jedna na Wyspę Książęcą 
w  Zatoce  Gwinejskiej,  pod  kierownictwem  Eddingtona  i  Cottinghama)  mogły  obserwować 
ten fenomen w szczególnie korzystnych okolicznościach. Rezultaty odpowiadały całkowicie 
przewidywaniom wyprowadzonym z teorii Einsteina. 

Innym  klasycznym  przykładem  jest  sławny  eksperyment  Michelsona-Morley'a  (1887). 

Chodziło  w  tym  wypadku  o  weryfikację  obowiązującej  wówczas  teorii  Stoksa  i  Kelvina, 
według której miało istnieć coś takiego jak eter służący jako medium dla rozprzestrzeniania 
się promieni świetlnych. W oparciu o tę teorię Michelson i Morley wnioskowali, że ponieważ 
Ziemia  znajduje  się  w  ruchu,  powinien  istnieć  <wiatr  eteru>,  a  stąd  wynikało  dalej,  że 
prędkość  światła  musiałaby  być  różna,  zależnie  od  jego  kierunku  w  stosunku  do  tego 
<wiatru>.  W  Cleveland  (Ohio),  za  pomocą  skomplikowanych  aparatów,  przeprowadzono 
eksperyment, który wykazał ostatecznie, że nie da się stwierdzić żadna różnica w prędkości 
światła. W ten sposób teoria została sfalsyfikowana. 

Najbardziej  interesujące  jest  jednak,  że  teorii  tej  natychmiast  nie  odrzucono,  lecz 

próbowano  ją  ratować  przez  różne  teorie  pomocnicze.  Sami  Michelson  i  Morley  sądzili,  że 
eter  porusza  się  wraz  z  Ziemią.  W  1895  Fitzgerald  sformułował  teorię  pomocniczą,  która 
głosiła,  że  rozmiary  aparatów  zmieniają  się  wraz  ze  zmianą  kierunku  i  dlatego  nie  można 
zaobserwować  żadnych  różnic  w  prędkości.  Dopiero  teoria  Einsteina  umożliwiła  całkowite 
wyjaśnienie tego nowego zdania obserwacyjnego. 

 

 

19. Typy zdań wyjaśniających 

 

Wprowadzenie. Ogólna struktura nauk redukcyjnych jest o wiele bardziej skomplikowana 

niż  struktura  nauk  dedukcyjnych.  Widzieliśmy  już,  że  w  naukach  przyrodniczych  należy 
odróżnić przynajmniej trzy rodzaje zdań: zdania obserwacyjne, hipotezy (lub prawa) i teorie. 
Do  tego  dochodzi  jeszcze  fakt,  że,  z  wyjątkiem  zdań  obserwacyjnych,  wszystkie  zdania 
systemu  redukcyjnego  mogą  być  podzielone  na  różne  klasy.  W  tym  względzie  dawniejsza 
metodologia  okazuje  się  dzisiaj  bardzo  nieadekwatna.  Wykazuje  ona  szeroko 
rozpowszechnioną tendencję do sprowadzania wszystkich tych zdań do jednego typu. Tak też 
np.  często  sądzono,  że  każde  wyjaśnianie  redukcyjne  albo  indukcyjne  dochodzi  zawsze  do 
skutku  w  wyniku  sformułowania  tzw.  praw  przyczynowych;  inni  natomiast  twierdzili,  że 
każde  wyjaśnianie  polega  na  znajdowaniu  warunków.  Także  i  dzisiaj  jeszcze  pokazują  się 
nierzadko  tego  typu  tendencje  monistyczne,  chociaż  najczęściej  uznaje  się,  że  w  naukach 
redukcyjnych  (a  także  w  węższej  klasie  nauk  przyrodniczych)  istnieją  różne  rodzaje  praw  i 
teorii i stąd również różne rodzaje wyjaśniania. 

Ponieważ  odróżnienie  różnych  rodzajów  zdań  wyjaśniających  ma  znaczenie  dla 

zrozumienia  samej  metody  redukcyjnej  lub  indukcyjnej,  chcemy  teraz  krótko  opisać 
najważniejsze z tych zdań, tak jak one są dzisiaj rozumiane. 

Dzisiaj odróżnia się: 

background image

 

75

(a) wyjaśnianie kauzalne i wyjaśnianie teleologiczne,   

(b) prawa współwystępownia i prawa funkcjonalne,   

(c) prawa deterministyczne i prawa statystyczne. 

 

Typy warunków. Całkiem ogólnie można powiedzieć, że zdania redukcyjno-wyjaśniające 

ustalają  zawsze  przynajmniej  jeden  warunek  wyjaśnianego  fenomenu.  W  ten  sposób  nie 
twierdzi  się,  że  wystarcza  to  we  wszystkich  naukach,  lecz  tylko,  że  obojętnie  jaki  typ 
wyjaśniania  wybierze  się,  zawsze  również  będzie  on  zawierał  wyjaśnianie  za  pomocą 
warunków.  Jeżeli  np.  sformułuje  się  wyjaśnienie  teleologiczne  i  powie  się,  że  A  jest  B
ponieważ prowadzi to do tego, że A jest także C, wtedy podaje się nie tylko cel bycia A-B, 
lecz również warunek tego faktu. 

Warunki dzieli się na wystarczające, konieczne oraz wystarczające i konieczne. 

(1)  Warunki  wystarczające.  Mówimy,  że  A  jest  wystarczającym  warunkiem  B,  wtedy  i 

tylko  wtedy,  gdy  obowiązuje  zdanie  “Jeżeli  A,  to  B”.  W  tym  wypadku  wystarcza  bowiem, 
żeby było dane A, wtedy także dane jest B. 

(2)  Warunki  konieczne.  Mówimy,  że  A  jest  koniecznym  warunkiem  B,  wtedy  i  tylko 

wtedy,  gdy obowiązuje (odwrotne) zdanie: “Jeżeli B, to A”. Gdyby  A nie było dane, wtedy 
także nie mogłoby się pojawić B; A jest więc tutaj koniecznym warunkiem B

(3) Warunki wystarczające i konieczne. Mówimy, że A jest warunkiem wystarczającym i 

koniecznym B, wtedy i tylko wtedy, gdy oba wyżej wymienione zdania obowiązują, tzn. “A 
wtedy i tylko wtedy, gdy B”. 

Wydaje  się,  że  ostatecznie  wszystkie  nauki  dążą  do  formułowania  warunków 

wystarczających  i  koniecznych.  Jest  to  np.  prawdą  w  odniesieniu  do  fizyki  klasycznej.  W 
wielu jednak wypadkach trzeba się zadowolić innym typem warunków. 

Każda  klasyfikacja  naukowa  dostarcza  naocznych  przykładów  dla  dwóch  pierwszych 

typów warunków. Bazuje ona, jak łatwo można dojrzeć, na tzw. prawach współwystępownia. 
Jeżeli np. mówimy, że wszystkie ssaki są kręgowcami, to w zdaniu tym zawarte jest prawo 
współwystępowania, które stwierdza konieczny warunek bycia ssakiem, a mianowicie bycie 
kręgowcem.  Jednocześnie  zostaje  stwierdzony  także  warunek  wystarczający  bycia 
kręgowcem, mianowicie bycie ssakiem, gdyż dla istoty żywej wystarcza, aby była ssakiem, 
żeby tym samym była kręgowcem. 

Przykładu dla trzeciego rodzaju warunków dostarcza wiele praw chemicznych, zgodnie z 

którymi pewna substancja posiada tę lub inną cechę, np. specyficzny ciężar. 

Dla  dzisiejszej  metodologii  nie  ulega  wątpliwości,  że  wiele  wyjaśnień  przyjmuje  formę 

tego  typu  zdań.  Nie  są  one  oczywiście  prawami  przyczynowymi,  gdyż  fenomen  nie  jest 
wyjaśniany  za  pomocą  jakiejś  przyczyny,  lecz  za  pomocą  czegoś  z  dziedziny  formy  (w 
arystotelesowskim sensie tego słowa). 

 

Wyjaśnianie kauzalne i teleologiczne. Zauważyliśmy już, że w wielu naukach wyjaśnianie 

przez  same  warunki  nie  wystarcza.  Przeważa  raczej  wyjaśnianie  kauzalne,  które  polega  na 
podaniu przyczyny fenomenu. Należy jednak oddzielić dwa różne pojęcia przyczyny. 

(1)  Pojęcie  ontologiczne.  Pojęcie  to  można  z  grubsza  opisać  w  następujący  sposób. 

Pojawienie  się  A  jest  przyczyną  pojawienia  się  B  wtedy,  gdy  w  danych  okolicznościach  
wywołuje  urzeczywistnienie  się  B.  A  pojawia  się  tutaj  jako  pewien  agens,  który  wywiera 
wpływ na B, udzielając bytu. 

Pod wpływem Hume'a i jego następców wielu metodologów twierdziło kategorycznie, że 

to  pojęcie  przyczyny  nigdy  nie  występuje  w  naukach  przyrodniczych.  Trudno  jest  jednak 

background image

 

76

zaprzeczyć,  że  bardzo  wielu  przyrodników  (nie  tylko  psychologów  i  historyków)  bardzo 
często  w  swoich  wyjaśnieniach  myśli  o  przyczynie  właśnie  w  ten  sposób.  Tak  np. 
geologowie  powstawanie  gór  interpretują  całkiem  jednoznacznie  jako  wywołane 
przyczynowo  przez  czynniki  geotektoniczne  -  a  zatem  wywołane  przyczynowo  w 
ontologicznym sensie tego wyrażenia. 

(2)  Pojęcie  fenomenalistyczne.  W  fizyce,  a  także  jeszcze  w  wielu  innych  wysoko 

rozwiniętych  naukach,  ontologiczne  pojęcie  przyczyny  wydaje  się  być,  i  to  z  dobrze 
umotywowanych racji,  wyeliminowane. Jeżeli się mianowicie założy, że dana nauka ma do 
czynienia tylko ze zdaniami obserwacyjnymi, które opisują zmysłowo dające się obserwować 
fenomeny, wtedy jest jasne, że nie może tu być mowy o żadnym wpływie, ponieważ nie da 
się on zmysłowo zaobserwować. Wydaje się więc, że nauki te ograniczają się do wyjaśniania 
przez  warunki.  A  jednak  tak  nie  jest.  Wprawdzie,  jak  powiedzieliśmy,  występują  tu  często 
zdania  stwierdzające  wyłącznie  tylko  warunki,  ale  mówi  się  jednak  zawsze  również  o 
przyczynach i o wyjaśnianiu przyczynowym. 

Co  tutaj  mogą  znaczyć  te  wyrażenia?  Wydaje  się,  że  przez  przyczynę  rozumie  się:  (1) 

warunek  wystarczający,  który  (2)  czasowo  poprzedza  to,  co  jest  wywołane  przyczynowo, 
albo przynajmniej jest z nim równoczesny i, dodatkowo, (3) znajduje się z nim w pewnych 
stosunkach przestrzennych. Nie jest to jednak  ani jasne,  ani wyraźne i stąd jest zrozumiałe, 
dlaczego  wielu  metodologów  współczesnych  woli  w  ogóle  wyeliminować  ten  rodzaj 
przyczynowości i mówić tylko o warunkach. 

Jeszcze  bardziej  kontrowersyjne  są,  ciągle  na  nowo  pojawiające  się,  tzw.  wyjaśnienia 

teleologiczne.  Ich  istota  polega  na  tym,  że  podaje  się  cel  wyjaśnianego  fenomenu.  Na 
przykład  wspaniałą  strukturę  pewnych  kwiatów  wyjaśnia  się  przez  to,  że  zapewnia  ona 
zapłodnienie.  Z  logicznego  punktu  widzenia  ten  typ  wyjaśniania  jest  częściowo 
przeciwstawny  przyczynowemu,  gdyż  podaje  się  w  nim  wprawdzie  warunek  fenomenalny, 
ale warunek ten znajduje się w jeszcze nie istniejącym fenomenie, który czasowo pojawia się 
dopiero po fenomenie wyjaśnianym. 

W  fizyce  i  w  innych  naukach  zajmujących  się  naturą  nieożywioną  do  wyjaśnień 

teleologicznych  nikt  się  już  obecnie  nie  odwołuje.  W  naukach  biologicznych  wyjaśnianie 
przyczynowe  wydaje  się  wprawdzie  dominować,  ale  od  czasu  do  czasu  pojawia  się  także 
wyjaśnianie  teleologiczne,  np.  w  wypadku  problemu  celowości  organów.  Tak  samo  w 
socjologii  pojawiają  się  tendencje  teleologiczne,  chociaż  jako  całość  zbudowana  jest 
kauzalnie. 

Wyjaśnianie teleologiczne kryje trudne problemy filozoficzne. Przede wszystkim powstaje 

pytanie,  jak  coś,  co  jeszcze  się  nie  pojawiło,  co  jeszcze  nie  istnieje,  może  wyjaśnić 
(istniejący)  fenomen.  Pomijamy  tutaj  ten  i  inne  ważne  problemy  filozoficzne,  które 
przekraczają granice czystej metodologii. 

 

Prawa funkcjonalne. W wysoko rozwiniętych naukach - nie tylko w fizyce, lecz także w 

psychologii - formułuje się tzw. prawa funkcjonalne. Mają one zawsze następującą formę: dla 
każdego AF i G - przy czym F i G są cechami A - wielkość F jest (matematyczną) funkcją 
wielkości  G.  Prostym  i  klasycznym  przykładem  jest  tu  fizyczne  prawo  spadania  ciał: 
prędkość jakiegoś ciała jest funkcją jego czasu spadania. 

Jak można logicznie zinterpretować tego rodzaju prawa? Są one zdaniami zawierającymi 

podwójne  uogólnienie:  najpierw  mówi  się  o  wszystkich  A,  np.  o  wszystkich  spadających 
ciałach,  dokładnie  tak  jak  w  prawach  nie-funkcjonalnych.  Do  tego  dochodzi  jednak  drugie 
uogólnienie:  funkcja  matematyczna  pokrywa  się  ze  zdaniem  uniwersalnym,  że  wszystkie 
wielkości  jednego  rodzaju  przyporządkowane  są  w  pewien  sposób  wielkościom  drugiego 
rodzaju. 

background image

 

77

Fundamentalnie  rzecz  biorąc,  prawa  funkcjonalne  są  więc  tylko  pewną  skomplikowaną 

formą praw warunkowych. Trzeba przy tym zauważyć, że odpowiednie warunki mogą mieć 
wymieniony wyżej, trojaki charakter. Praktycznie jednak każda nauka dąży do formułowania 
praw funkcjonalnych, które są wystarczającymi i koniecznymi warunkami danego fenomenu. 

Ustanawianie praw funkcjonalnych jest głównym zadaniem indukcji ilościowej. Niestety, 

ta część ogólnej metodologii nie jest jeszcze opracowana teoretycznie, chociaż każda nauka 
przyrodnicza,  która  formułuje  tego  rodzaju  prawa,  posiada  do  tego  celu  swoje  własne 
metody. 

 

Prawa statystyczne. Jeszcze przed kilkoma dziesiątkami lat prawa statystyczne stosowane 

były prawie wyłącznie  w naukach społecznych, dzisiaj używa się ich także w wielu innych 
dziedzinach.  Chodzi  tutaj  nie  o  zdania  o  indywiduach,  lecz  o  klasach  indywiduów.  W 
prawach  statystycznych  mówi  się,  że  pewna  cecha  B  przysługuje  określonej  części 
elementów  klasy  A,  np.  60%  tych  elementów.  Prostym  przykładem  jest  statystyczne  prawo 
śmiertelności, które głosi, że z 1000 żywo urodzonych ludzi n umrze w k-tym roku życia. 

Takie  prawa  nazywane  są  także  “indeterministycznymi”,  ponieważ  nie  mówi  się  w  nich 

nic  określonego  (zdeterminowanego)  o  poszczególnych  indywiduach;  z  tego  np.  że  z  1000 
żywo urodzonych Francuzów dokładnie 138 umiera w 47 roku życia, nie wynika absolutnie 
nic  na  temat  śmierci  mojego  przyjaciela  Jean-Paula,  który  aktualnie  ma  47  lat:  może  on 
umrzeć,  ale  może  także  żyć.  W  takich  wypadkach  mówi  się  więc  o  prawdopodobieństwie, 
które  matematycznie  da  się  dokładnie  obliczyć.  Ale  ścisłość  tego  obliczenia  nie  może  nas 
mylić co do jego rezultatów, nie może nic zmienić w tym, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć, 
co będzie się działo z jakimś indywiduum. 

Jasne  jest  zatem,  że  prawa  statystyczne  nie  tworzą  osobnego  rodzaju  obok  innych 

rodzajów  praw;  to,  co  posiada  formę  statystyczną  może  być  równie  dobrze  wyjaśnieniem 
przez  warunki  jak  też  wyjaśnieniem  przyczynowym,  znane  są  także  prawa 
statystyczno-funkcjonalne. 

Należy jeszcze zauważyć, że prawa nie-statystyczne można ująć jako wypadek graniczny 

praw statystycznych; według tych praw dany fenomen występuje w 100% wypadków. 

 

 

20. Indukcja 

 

Indukcja autentyczna i nieautentyczna. Ważną i stosowaną przede  wszystkim w naukach 

przyrodniczych  formą  redukcji  jest  indukcja.  Od  indukcji  autentycznej  należy  najpierw 
odróżnić  różne  metody  myślenia  nazywane  wprawdzie  “indukcją”,  lecz  nie  będące 
redukcjami. 

(1) Indukcją nieautentyczną jest tzw. indukcja matematyczna. Polega ona na zastosowaniu 

następującej  reguły. Jeżeli F przysługuje liczbie  1, i jeżeli przysługuje ono liczbie n, wtedy 
także liczbie n + 1, to F przysługuje każdej liczbie. Tego typu <indukcje> są bardzo częste w 
matematyce,  powinno  być  jednak  jasne,  że  chodzi  tutaj  raczej  o  autentyczną  dedukcję. 
Nazwa “indukcja” jest w tym wypadku zwodnicza. 

(2)  Poza  tym  mówi  się  niekiedy  o  tzw.  <zupełnej>  czy  też  <sumatywnej>  indukcji. 

Stosuje  się  przy  tym  następującą  regułę:  jeżeli  x

1

,  x

2

,  x

3

  ...  x

n

  są  elementami  klasy  a  i  są 

wszystkimi jej elementami (tzn., że poza nimi nie istnieje żaden element tej klasy) i jeżeli F 
przysługuje x

1

x

2

, x

3

 ... x

n

, wtedy F przysługuje wszystkim elementom a. Także i to nie jest 

żadną indukcją w autentycznym sensie, lecz pewnym rodzajem dedukcji; istnieje bowiem w 

background image

 

78

logice  matematycznej  prawo,  na  którym  można  niezawodnie  oprzeć  tę  regułę.  Chociaż  jej 
zastosowanie  jest  niekiedy  pożyteczne,  to  w  naukach  przyrodniczych  nie  da  się  ona 
praktykować,  gdyż  zwykle  mamy  w  nich  do  czynienia  z  nieskończonymi  klasami,  a 
nieskończona liczba rzeczy nigdy nie może być obserwowana. 

(3)  Należy  jeszcze  zauważyć,  że  Arystoteles  używał  tego  słowa  nie  tylko  dla  określenia 

pewnego rodzaju wnioskowania, lecz także w wypadku abstrakcji, a więc metody tworzenia 
pojęć.  Także  i  dzisiaj  jest  to  zwyczajem  niektórych  filozofów,  ale  chodzi  wtedy  o  metodę, 
która mało ma wspólnego z indukcją w naukach przyrodniczych. 

“Autentyczną  indukcją”  nazywamy  tutaj,  po  pierwsze,  proces  wnioskowania,  a  więc 

metodę  myślenia,  za  pomocą  której  formułuje  się  zdania;  po  drugie  metodę,  która  jest 
istotnie  rozszerzająca,  tzn.  przechodzi  się  w  niej  nie  tylko  od  sumy  indywiduów  do  ogółu 
(jak  w  indukcji  zupełnej),  lecz  od  kilku  indywiduów,  które  nie  są  wszystkimi  elementami 
wchodzącej  w  grę  klasy,  do  ogółu.  Tego  rodzaju  postępowanie  przedstawia  oczywiście 
szczególnie  trudny  problem  metodologiczny:  co  nas  uprawnia  do  takiego  przejścia?  Jest  to 
tzw. problem indukcji. Już Arystoteles, z godną podziwu wnikliwością, pokazał, że indukcja 
nie  jest  konkluzywna  i  jego  dowód  na  to  do  dzisiaj  nie  został  obalony.  A  jednak  indukcja 
stosowana  jest  ciągle  nie  tylko  w  życiu  codziennym,  lecz  także  stanowi  jedną  z  głównych 
metod w naukach przyrodniczych. Na jakiej podstawie? 

Nie  możemy  tutaj  dyskutować  różnych  prób  rozwiązania  tych  trudnych  problemów 

filozoficznych i musimy się ograniczyć do  wskazania, że pewne pytania  metodologiczne są 
przez  nie  uwarunkowane.  W  ramach  naszego  przedstawienia  nie  chodzi  o  to,  aby 
poszczególne metody filozoficznie uprawomocniać, lecz tylko o to, aby opisać metody, które 
są dzisiaj stosowane w praktyce naukowej i rozważane w metodologii. 

 

Podział  indukcji.  Indukcje,  które  określiliśmy  jako  “autentyczne”,  można  podzielić  w 

następujący sposób. 

(1)  Ze  względu  na  przedmiot  na  pierwszorzędne  i  drugorzędne.  Pierwsze  prowadzą  do 

hipotez lub praw, drugie do teorii (zob. wyżej, s. 68). 

(2)  Ze  względu  na  rodzaj  zdań  wyjaśniających  na  indukcje  jakościowe  i  ilościowe, 

deterministyczne  i  statystyczne,  zależnie  od  tego,  czy  powstające  zdanie  dotyczy  tylko 
współwystępowania fenomenów czy też ich wzajemnej funkcjonalnej zależności, a to albo w 
sensie  niezmiennym,  albo  w  sensie  statystycznym.  Jak  już  zauważyliśmy,  metody  indukcji 
ilościowej są jeszcze mało teoretycznie opracowane. 

(3)  Ze  względu  na  samą  metodę  indukcje  dzielą  się  na  enumeracyjne  i  eliminacyjne. 

Indukcja  enumeracyjna  akumuluje  tylko  zdania,  które  mogą  być  wyprowadzone  ze  zdania 
wyjaśniającego.  Rozstrzygająca  jest  tu  ilość  zebranych  zdań.  W  wypadku  indukcji 
eliminacyjnej  nie  potrzeba  mnożyć  zdań  na  temat  wypadków  indywidualnych  (np.  zdań 
obserwacyjnych),  lecz  eliminuje  się  możliwe  hipotezy,  które  w  danej  sytuacji  mogłyby 
wchodzić  w  grę.  Przy  tej  drugiej  metodzie  ilość  wziętych  pod  uwagę  zdań  jest  nieistotna, 
istotny  jest  natomiast  ich  rodzaj,  tzn.  różnorodność  uwzględnianych  fenomenów.  Tabulae 
Francisa  Bacona  i  metody  Milla  są  specjalnymi  sposobami  stosowania  indukcji 
eliminacyjnej. 

Przyjmuje  się  dzisiaj  powszechnie,  że  czysto  enumeracyjna  indukcja  stosowana  jest 

bardzo rzadko - zwykło się ją nawet niekiedy określać jako “nienaukową”. Z drugiej strony, 
metodologowie nie są zgodni, jak należy rozumieć drugi rodzaj indukcji. Podczas gdy G. von 
Wright  jest  zdania,  że  jest  ona  wyłącznie  eliminacyjna,  to  R.  N.  Braithwaite  utrzymuje,  że 
eliminacja  odgrywa  dziś  znikomą  rolę  w  praktyce  nauk  przyrodniczych,  których  postęp 
wynika raczej z konfirmacji niż z falsyfikacji (tzn. eliminacji). 

background image

 

79

 

Metody Milla. Chociaż są one przestarzałe, a nawet w tej formie, w jakiej ujmował je John 

Stuart Mill, nigdy nie były w nauce stosowane; to jednak omówimy je teraz krótko, ponieważ 
ułatwiają wgląd w to, co rzeczywiście dzieje się podczas wnioskowania indukcyjnego. 

Mill przedstawia pięć takich metod. Streszczamy jego opis, przy  czym to, co on nazywa 

“przyczyną”,  tłumaczymy  jako  “warunek”  i  dla  prostoty  zakładamy,  że  istnieją  tylko  dwie 
klasy fenomenów, a każda z nich posiada tylko trzy elementy: a, b, c i A, B, C. 

(1)  Metoda  zgodności:  a  pojawia  się  zarówno  z  AB  jak  i  z  AC.  Założywszy,  że  (1)  a  w 

ogóle  posiada  jakiś  warunek  i  że  (2)  tylko  ABC  wchodzą  w  grę  jako  możliwe  warunki, 
wynika z tego, że A jest warunkiem wystarczającym dla a

(2)  Metoda  różnicy:  a  pojawia  się  wraz  z  ABC,  natomiast  nie  pojawia  się  z  BC  (gdzie 

brakuje tylko A)Przy takich samych założeniach wynika, że A jest koniecznym warunkiem 
a

(3)  Połączone  metody  zgodności  i  różnicy:  a  pojawia  się  wraz  AB  i  AC,  natomiast  nie 

pojawia  się  z  BC.  Przyjmując  ciągle  te  same  założenia,  można  stąd  wnioskować,  że  A  jest 
wystarczającym i koniecznym warunkiem dla a

(4) Metoda reszt: w wyniku innych indukcji zostało stwierdzone, że B jest warunkiem 

C jest warunkiem cabc pojawiają się wraz z ABC. Pod wyżej wymienionymi warunkami i 
dodatkowym,  że  każdy  fenomen  może  być  warunkiem  tylko  jednego  typu  fenomenów, 
wynika, że A jest wystarczającym i koniecznym warunkiem a

(5) Metoda zmian towarzyszących: A zmienia się w taki sam sposób jak a, B i C zmieniają 

się  jednak  w  inny  sposób.  Jest  to  metoda  indukcji  ilościowej,  o  której  jeszcze  będziemy 
mówili; tymczasowo możemy ją pominąć. 

W  wypadku  czterech  pierwszych  metod  dało  się  zauważyć,  że  wymagają  one 

przynajmniej dwóch założeń, mianowicie, że w ogóle istnieje warunek odpowiedniego typu i 
-  dalej  -  że  tylko  jeden  z  wyliczonych  fenomenów  (w  naszym  przykładzie  ABC)  może  być 
tym  warunkiem.  Pierwsze  z  tych  założeń  nazywa  się  “postulatem  determinizmu”,  drugie 
nazywane  jest  niekiedy  “postulatem  zamkniętego  systemu”.  Jeżeli  je  założymy,  wtedy 
wnioski  wynikają  dedukcyjnie.  Można  jednak  zaraz  zapytać,  jak  takie  założenia  mogą  być 
usprawiedliwione.  Faktycznie  nie  tylko  nie  mają  one  żadnego  uzasadnienia,  lecz  często 
muszą być po prostu uznane za fałszywe. 

 

Założenia  metod  Milla.  Zauważmy  najpierw,  że  determinizm,  o  którym  tutaj  jest  mowa, 

nie  jest  determinizmem  ontologicznym.  Nauki  przyrodnicze  nie  znają  przyczynowości 
ontologicznej  i  stąd  też  nie  posługują  się  determinizmem  w  tym  sensie  (z  czego  poza  tym 
wynika,  że  bezsensowne  jest  dedukowanie  wolności  woli  z  odrzucenia  determinizmu 
metodologicznego). Ale jeżeli nawet mówi się tylko o determinizmie fenomenalnym (a więc 
nie  o  przyczynach  ontologicznych,  lecz  o  warunkach),  wyrażenie  to  jest  jeszcze 
wieloznaczne.  O  ścisłym  determinizmie  da  się  mówić  tylko  w  wypadku  połączonej  metody 
zgodności  i  różnicy,  gdyż  tylko  tutaj  przyjmuje  się,  że  dla  każdego  fenomenu  istnieje 
warunek  wystarczający  i  konieczny.  W  metodzie  różnicy  zakłada  się  tylko,  że  dla  każdego 
fenomenu istnieje warunek konieczny, tzn. że zawsze konieczny jest pewien inny  fenomen, 
nie zaś, że wystąpienie pierwszego fenomenu wystarczałoby, żeby również obecny był drugi. 
W  tym  wypadku  mówi  się  o  częściowym  determinizmie.  Jest  to  założenie  akceptowane  w 
dzisiejszej  mikrofizyce:  żeby  jakąś  cząstkę,  np.  elektron,  wprawić  w  ruch  muszą  być 
spełnione  pewne  warunki,  jednak  one  same  nie  wystarczają,  gdyż  nawet  wtedy,  gdy  są 
spełnione, oczekiwany fenomen może nie wystąpić. 

background image

 

80

Jak  można  usprawiedliwić  przyjęcie  jednego  bądź  drugiego  rodzaju  determinizmu?  Na 

pewno  nie  przez  odwołanie  się  do  ontologii.  Może  ona  pokazać,  że  każdy  fenomen  ma 
przyczynę,  ale  nie  że  przyczyna  ta  jest  fenomenem.  Także  logika  nie  może  dostarczyć 
usprawiedliwienia  dla  zasady  determinizmu.  Wreszcie  nie  może  ona  być  również  ustalona 
indukcyjnie,  ponieważ  jest  założona  w  każdej  indukcji.  W  tych  oto  prostych  uwagach  leży 
punkt  ciężkości  tzw.  problemu  indukcji  i  wystarczają  one,  aby  pokazać,  że  każda  próba 
transformacji  indukcji  w  dedukcję  przez  przyjęcie  nowych  przesłanek  jest  skazana  na 
niepowodzenie. 

To  samo  dotyczy  drugiego  rodzaju  determinizmu.  Nie  mamy  ani  ontologicznej,  ani 

logicznej, ani indukcyjnej podstawy dla założenia, że możliwe są tylko hipotezy wzięte przez 
nas  pod  uwagę.  Przeciwnie,  wiemy  z  doświadczenia,  że  wiele  innych  hipotez  jest  także 
możliwych. 

Uwagi  te  potwierdzają  to,  co  już  powiedzieliśmy  o  determinizmie:  nie  istnieje  most 

między indukcją a dedukcją, w każdym razie nie w formie dodatkowych przesłanek. 

Niektórzy  metodologowie,  aby  jeszcze  o  tym  krótko  wspomnieć,  próbowali  ustalić  to 

połączenie w inny sposób. Twierdzili mianowicie, że indukcja wtedy zmienia się w dedukcję, 
gdy  odpowiedni  fenomen  po  prostu  inaczej  się  zdefiniuje.  Jako  przykład  weźmy  diament  i 
załóżmy, że dotąd był on zdefiniowany przez trzy własności: A, B i C. Załóżmy także, że ktoś 
spalił  jeden  lub  dwa  diamenty,  tak  jak  to  uczynił  Lavoisier,  i  widzi,  że  ze  spalenia  powstał 
tlenek węgla (CO), stąd też twierdzi, że każdy diament składa się z węgla. Jak twierdzenie to 
da się usprawiedliwić? Po prostu tak, że nowo znalezioną własność, bycie z węgla, doda się 
do  już  znanych  własności  ABC:  “diamentem”  ma  się  od  teraz  nazywać,  zgodnie  z  nową 
definicją,  każde  ciało,  które  posiada  własności  ABC  i  dodatkowo  nowo  odkrytą  własność 
bycia  z  węgla.  Jeżeli  to  założymy,  wtedy  dedukcyjnie  wynika,  że  diament  musi  zawsze 
składać się z węgla. 

Od  razu  jednak  widać,  że  tego  rodzaju  czysto  konwencjonalna  metoda  nie  wchodzi 

poważnie  w  rachubę  w  naukach  przyrodniczych.  Wprawdzie  da  się  ona  konsekwentnie 
przeprowadzić,  ale  pozostawia  bez  odpowiedzi  pytanie,  dlaczego  ABC  ma  zawsze 
występować  z  nowo  odkrytą  własnością.  Konwencja  nie  jest  prawem  przyrody,  a  nauka 
wymaga poważniejszych uzasadnień. 

 

Indukcja  i  system.  Gdy  przyjrzymy  się  bliżej,  jak  rzeczywiście  wygląda  praktyka  w 

naukach  przyrodniczych,  wtedy  dostrzeżemy,  że  decydującym  czynnikiem  w  formułowaniu 
praw jest zupełnie coś innego niż założenia Milla, mianowicie prostota praw i ich wzajemne 
związki  w  systemie  aksjomatycznym.  Na  czym  związki  te  polegają,  pokażemy  na  prostym 
przykładzie. Jeżeli wie się, że wszyscy ludzie urodzeni przed określonym rokiem już umarli, 
wtedy  wystarcza  to  do  sformułowania  hipotezy,  że  wszyscy  ludzie  w  ogóle  są  śmiertelni. 
Hipoteza ta stanie się jednak jeszcze o wiele bardziej przekonywająca, jeżeli dodatkowo wie 
się  -  z  innych  indukcji  -  że  wszyscy  ludzie  są  kręgowcami  i  że  wszystkie  kręgowce  są 
śmiertelne. W ten sposób hipoteza ta nie jest tylko indukcyjnie osiągnięta w oparciu o zdania 
obserwacyjne,  lecz  także  wyprowadzona  z  ogólnego  prawa,  a  to  znacznie  ją  wzmacnia. 
Aksjomatyczny związek z innymi prawami i z całością określonego systemu naukowego jest 
w  każdym  wypadku  czynnikiem,  który  istotnie  powiększa  wiarygodność  hipotezy.  Według 
niektórych  metodologów  jest  on  nawet  koniecznym  warunkiem  transformacji  hipotezy  w 
prawo,  według  innych  jedyną  racją  dla  przyjęcia  hipotezy  w  naukach  przyrodniczych. 
Wprawdzie to ostatnie stanowisko jest z pewnością przesadne, lecz nie da się zaprzeczyć, że 
aksjomatyczny związek między prawami odgrywa ważną rolę w akceptacji hipotez. 

Niekiedy jednak używa się także hipotez, które nie znajdują się w takich relacjach; są to 

tzw.  hipotezy  robocze,  których  w  związku  z  tym  nie  nazywa  się  “prawami”.  Posługuje  się 

background image

 

81

nimi,  o  ile  jest  to  celowe  dla  zbadania  określonej,  ograniczonej  dziedziny.  Tak  np.  znany 
etnolog  P.  W.  Schmidt  skutecznie  posługiwał  się  w  swoich  badaniach  materializmem 
historycznym  jako  hipotezą  roboczą,  chociaż  sam  stwierdził,  że  nie  istnieje  żaden  szerszy 
system, w związku z którym mogłaby ona być używana. 

 

Reguła  prostoty.  Drugie  zwyczajowe  założenie  funkcjonujące  w  trakcie  formułowania 

praw  można  przedstawić  następująco:  jeżeli  wiele  hipotez  wyjaśnia  dane  zdanie,  należy 
wybrać  najprostszą  z  nich.  Reguła  ta  jest  konieczna,  aby  w  sytuacji,  w  której  dana  jest 
nieskończona  klasa  możliwych  hipotez,  móc  je  zredukować  do  jednej.  To,  że  nieskończona 
klasa  hipotez  często  może  być  obecna,  da  się  pokazać  na  następującym  przykładzie. 
Rozważamy trzy punkty na płaszczyźnie, które mają reprezentować trzy zdania obserwacyjne 
(np.  dotyczące  ciśnienia  jakiegoś  gazu  w  zamkniętej  przestrzeni)  i  szukamy  krzywej,  na 
której  mogą  leżeć.  Funkcja  matematyczna  odpowiadająca  tej  krzywej  będzie  hipotezą 
wyjaśniającą.  Widać  od  razu,  że  istnieje  nieskończona  klasa  takich  krzywych.  Rysunek 
pokazuje tylko kilka przykładów. 

 

 

 

 

W tym wypadku wybierzemy na pewno ostatnią krzywą, mianowicie prostą, ponieważ jest 

najprostsza. 

 

Streszczenie.  Interpretacje  filozoficzne.  Streszczając  możemy  powiedzieć,  że  do 

stosowania  indukcji  jakościowej  konieczne  są  przynajmniej  cztery  postulaty:  postulat 
determinizmu,  postulat  zamkniętego  systemu,  postulat  związku  między  prawami  i  postulat 
prostoty.  Odpowiednio  do  tego  dadzą  się  sformułować  cztery  następujące  reguły:  szukaj 
warunków;  zakładaj,  że  te  warunki  muszą  należeć  do  istniejącego  już  systemu;  wybieraj  te 
hipotezy, które najlepiej są związane z całością systemu; wybieraj hipotezę najprostszą. 

Jak  teraz  wszystkie  te  reguły  dadzą  się  uzasadnić?  Filozofowie  spierają  się  o  to  od 

wieków.  Jednym  z  uzasadnień  jest  uzasadnienie  intuicyjne:  zgodnie  z  nim  prawa  natury 
można uchwycić nie tylko w racjonalnym wnioskowaniu, ale też w pewnym rodzaju intuicji. 
Według  drugiego  wyjaśnienia,  kantowskiego,  prawa  są  formami  naszego  myślenia,  które 
wprojektowujemy  w  przyrodę  w  ten  sposób,  że  faktycznie  pojawia  się  nam  ona  jako  przez 
nie  uformowana.  Pragmatyści  natomiast  twierdzą,  że  indukcja  jest  w  istocie  sprawą  czysto 
praktyczną,  chce  się  przez  nią  tylko  osiągnąć  możliwie  najkorzystniejsze  przewidywania. 
Wreszcie według sceptyków, których także nie brakuje, zdania sformułowane indukcyjnie nie 
posiadają w ogóle żadnej wartości prawdziwościowej. 

Po  tym,  co  dotychczas  powiedzieliśmy,  powinno  być  jasne,  że  wszystkie  te  ujęcia  są 

błędne. Ani nie istnieje intuicja praw przyrody, ani nie są one dane a priori, przeciwnie, jest 
oczywiste,  że  tylko  przez  trudną  pracę  racjonalną  dochodzimy  do  naszych  wniosków  i  nie 
zawsze noszą one charakter pewności. Opinię, że w naukach przyrodniczych chodzi tylko o 
sprawy  praktyczne,  można  odrzucić  chociażby  przez  wskazanie,  że  aby  jakieś  zdanie 
sformułowane indukcyjnie mogło być praktyczne, musi uprzednio być prawdziwe, tzn. musi 
być  zgodne  z  rzeczywistością.  Sceptycyzm  natomiast  jest  osłabiany  przez  praktyczne 

background image

 

82

osiągnięcia  techniki:  jak  nasze  prawa  mogłyby  się  ciągle  potwierdzać,  gdyby  nie  miały 
żadnej pozytywnej wartości prawdziwościowej? Godne uwagi jest także, że przy wszystkich 
zmianach  teorii  oraz  mimo  postępu  w  naukach  i  wynikających  stąd  podwyższonych 
wymaganiach, wiele praw, w tym, co istotne, pozostaje nadal nie zmienionych. 

Krótko  mówiąc:  dzięki  metodzie  indukcyjnej  udało  się  dotąd  uchwycić  kilka  aspektów 

przyrody,  jak  to  jest  jednak  możliwe,  nie  udało  się  do  dzisiaj  nikomu  powiedzieć. 
Gigantyczna,  dokonana  dzięki  indukcji  praca,  logikowi  jawi  się  jako  pełne  sukcesów 
odszyfrowywanie zakodowanego tekstu, do którego brakuje nam klucza. Wydaje się pewne, 
że kilka rzeczy odszyfrowaliśmy, nie wiemy natomiast, jak to się dzieje. 

 

 

21. Prawdopodobieństwo i statystyka 

 

Dwa  znaczenia  słowa  “prawdopodobieństwo”.  Większość  dzisiejszych  metodologów 

akceptuje  pogląd,  że  słowo  “prawdopodobieństwo”  i  podobne  wyrażenia  posiadają  bardzo 
różne znaczenia nie tylko w codziennym użyciu, ale też, że w językach technicznych oznacza 
się przez nie często dwie lub więcej całkowicie różnych rzeczy. Może to wyjaśni następujące 
rozważanie.  Liczne  prawa  przyrodoznawstwa  są  prawami  probabilistycznymi,  tzn. 
stwierdzają  one  prawdopodobieństwo  zdarzeń.  Same  te  prawa  są  jednak  tylko 
prawdopodobne,  ponieważ  opierają  się  na  indukcji.  Słowo  “prawdopodobieństwo”  ma  więc 
dwa  różne  znaczenia:  prawdopodobieństwo  zdarzenia  i  prawdopodobieństwo  hipotezy 
(względnie prawa lub teorii). 

Istotna  różnica  pomiędzy  tymi  pojęciami  polega  przede  wszystkim  na  tym,  że  pierwsze 

prawdopodobieństwo,  przynajmniej  zasadniczo,  da  się  ująć  liczbowo:  można  sensownie 
powiedzieć, 

że 

prawdopodobieństwo 

jakiegoś 

zdarzenia 

wynosi 

tyle 

tyle. 

Prawdopodobieństwo  hipotezy  nie  da  się  natomiast  określić  liczbowo.  Wydaje  się 
nonsensowne powiedzenie, że teoria Einsteina czy prawo Boyle'a mają prawdopodobieństwo 
wynoszące  3/4  itd.  Pierwszy  rodzaj  prawdopodobieństwa  jest  dlatego  zwykle  nazywany 
“numerycznym”,  “matematycznym”  albo  “statystycznym”,  drugi  określa  się  mianem 
“akceptowalności” (acceptability) albo “wiarygodności” (credibility). 

 

Statystyka.  Każda  hipoteza  probabilistyczna,  tak  jak  inne  zdania  osiągnięte  na  drodze 

redukcji,  opiera  się  na  zdaniach  obserwacyjnych.  Nie  opiera  się  ona  jednak  wprost  na  tego 
rodzaju  pojedynczych  zdaniach,  lecz  za  pośrednictwem  statystyki.  Rozumie  się  przez  to  po 
prostu  liczbowe  uchwycenie  poszczególnych  wypadków,  w  których  razem  występują  dwa 
rodzaje  fenomenów  (jednocześnie  albo  w  określonym  następstwie  czasowym).  Zdanie 
statystyczne  ma  więc  zawsze  następującą  formę:  z  m  wypadków  fenomenu  klasy  A,  n 
wypadków należy też jednocześnie do klasy B. Konkretnym przykładem może być: na 3567 
mieszkańców  miasta  X  przypada  78  obcokrajowców:  Powinno  być  jasne,  że  każdy  prosty 
rezultat  statystyczny  zakłada  dwie  kolejno  przeprowadzone  operacje:  (1)  ustalenie  zdań 
obserwacyjnych, (2) policzenie ich. Praca statystyka nie ogranicza się jednak tylko do tego. 
Zebrane  dane  muszą  uzyskać  formę  umożliwiającą  pewne  i  wygodne  zastosowanie  metod 
redukcyjnych: np. przedstawia się je w ujęciu procentowym, na podstawie którego dadzą się 
znaleźć  wartości  średnie.  To  jednak  często  zakłada  skomplikowany  proces  matematyczny 
(istnieją różne pojęcia wartości średniej i bardzo wyrafinowane metody znajdowania jej). W 
końcu  statystyk  musi  też  poświęcić  uwagę,  stosując  dalsze  metody  matematyczne, 
wyeliminowaniu błędów powstałych w trakcie ustalania początkowych rezultatów. 

background image

 

83

Przy  zbieraniu  danych  dla  celów  statystycznych  duże  znaczenie  posiada  następująca 

reguła.  Często  nie  można  uchwycić  całego  obszaru  (całej  populacji),  lecz  tylko  pewną  jej 
próbkę.  W  takim  wypadku  ważne  jest,  aby  klasa  wybranych  fenomenów  była  możliwie 
<reprezentatywna> dla całości, mianowicie w tym sensie, aby posiadała tę samą kompozycję 
co cały obszar. Może to być jednak osiągnięte - zgodnie z fundamentalnymi prawami teorii 
prawdopodobieństwa  -  tylko  pod  warunkiem,  że  dystrybucja  wybranych  wypadków  jest 
przypadkowa  i  neutralna.  Wszystko  powinno  być  zrobione,  żeby  wybór  odbył  się  bez 
jakiejkolwiek  <stronniczości>.  Przykład:  jeżeli  na  podstawie  książki  telefonicznej  chce  się 
zbadać,  ilu  londyńczyków  jest  obcokrajowcami,  to  nie  można  tylko  szukać  w  nazwiskach, 
które  zaczynają  się  na  “Z”,  gdyż  jak  wiadomo,  znajduje  się  tu  stosunkowo  więcej 
obcokrajowców  niż  gdzie  indziej.  Przeciwnie,  wybierane  nazwiska  powinny  być 
równomiernie rozrzucone po całej książce. 

 

Wzajemna  zależność  fenomenów.  Ogólnie  rzecz  biorąc,  badacz  posługujący  się  metodą 

statystyczno-indukcyjną ma do czynienia nie z dwiema, lecz przynajmniej z trzema klasami. 
Przede wszystkim jest to obszerna klasa A fenomenów (klasa nadrzędna), np. klasa dzieci w 
Zurychu.  Zawiera  ona  dwie  podklasy,  np.  klasę  dzieci  zaszczepionych  (B)  i  klasę  dzieci 
cierpiących na daną chorobę (C). Pytaniem jest teraz, czy i w jakim stosunku procentowym 
obydwie podklasy B i C zależne są od siebie. Liczby dostarczane przez statystykę dadzą się 
w tym najprostszym przypadku przedstawić w następującej tabeli: 

 

 

nie C 

nie B 

 

Zmienne “x”, “y”, “z” i “t” mogą być zastąpione przez liczby. 

Pierwszym pytaniem jest: w jakich stosunkach znajdowałyby się xyz i t, gdyby między 

B  i  C  nie  zachodziły  żadne  relacje,  tzn.  gdyby  B  nie  było  w  żadnym  sensie  warunkiem  C  i 
odwrotnie. Proste rozważanie pokazuje, że stosunek między dziećmi chorymi, które zostały 
zaszczepione  (x),  a  wszystkimi  zaszczepionymi  (x  +  y),  musi  być  taki  sam  jak  między 
chorymi w ogóle (x + z), a wszystkimi wziętymi pod uwagę dziećmi (x+y+z+t), tzn. 

x : (x+y) = (x+z) : (x+y+z+t). 

Za pomocą prostych operacji formuła ta da się zredukować do: 

xt = yz 

Co  się  jednak  dzieje,  gdy  szczepienie  wywarło  pozytywny  wpływ  na  zachorowania? 

Wtedy  stosunek  między  dziećmi  chorymi,  które  zostały  zaszczepione  (x),  a  wszystkimi 
zaszczepionymi (x + y), będzie większy niż między wszystkimi chorymi w ogóle (x + z), a 
wszystkimi  dziećmi  branej  pod  uwagę  klasy  (x  +  y  +  z  +  t).  Operacja  matematyczna 
analogiczna do poprzedniej prowadzi do formuły: 

xt > yz 

W  odwrotnym  wypadku,  jeżeli  szczepienie  wpływa  negatywnie  na  zachorowania  (co 

powinno być sytuacją normalną), rezultat będzie następujący: 

xt <yz 

Obie ostatnie formuły są przykładami praw statystycznych prostego typu. 

 

background image

 

84

Tablice  korelacyjne.  Przedstawimy  teraz  krótko  nieco  bardziej  skomplikowaną  formę 

statystycznego  traktowania  fenomenów,  tzw.  tablice  korelacyjne.  Za  ich  pomocą  formułuje 
się  prawa  funkcjonalne.  W  tym  przykładzie  także  będzie  jedna  klasa  nadrzędna  i  dwie 
podklasy:  A  klasa  nadrzędna  roślin,  B  podklasa  roślin  nawożonych  i  C  podklasa  roślin 
nawożonych, które urosły. W przeciwieństwie do poprzedniego przykładu zarówno B jak i C 
będą podzielone na pięć dalszych podklas, a mianowicie według ilości otrzymanego nawozu 
albo stopnia wzrostu. Na podstawie obserwacji powstaje np. następująca tablica: 

 

 

C

0

 

C

10

 

C

20

 

C

30

 

C

40

 

B

x

00

 

x

01

 

x

02

 

x

03

 

x

04

 

B

10

 

x

10

 

x

11

 

x

12

 

x

13

 

x

14

 

B

20

 

x

20

 

x

21

 

x

22

 

x

23

 

x

24

 

B

30

 

x

30

 

x

31

 

x

32

 

x

33

 

x

34

 

B

40

 

x

40

 

x

41

 

x

42

 

x

43

 

x

44

 

 

  “B

n

”  (“B

0

”,  “B

10

”  itd.)  oznacza  tutaj,  że  rośliny  odpowiedniej  podklasy  otrzymały  

jednostek  (gramów)  nawozu,  “C

n

”  (“C

0

”,  “C

10

”  itd.),  że  urosły  one  o  n  jednostek 

(milimetrów).  Litery  “x”  z  podwójnym  indeksem  są  zmiennymi,  za  które  powinny  być 
podstawione wartości uzyskane dzięki liczeniu. Dwie liczby indeksu wskazują po prostu na 
wiersz lub kolumnę. 

Jeżeli nawóz oddziaływuje pozytywnie na wzrost roślin, wtedy obowiązuje prawidłowość: 

im więcej nawozu, tym większy wzrost. Weźmy najprostszy wypadek: wzrost powiększa się 
jednostajnie  wraz  z  ilością  nawozu.  Wtedy  oczywiście  w  pierwszym  wierszu  x

00

  będzie 

większe niż w x

01

 to ostatnie większe niż w x

02

 itd. W drugim wierszu x

11

 będzie większe niż 

x

10

 i x

12

, ta ostatnia wartość będzie większa niż x

13

, a ta niż x

14

. W trzecim wierszu x

22

 musi 

być większe niż x

20

 czy x

24

. Ogólnie otrzymujemy następujący obraz: na przekątnej tablicy - 

tzn. na miejscach, gdzie w naszym przykładzie znajdują się x

00

x

11

, x

22

, x

33

, x

44

 - będą stały 

większe  liczby,  obie  proste  leżące  obok  przekątnej  (x

10

,  x

21

,  x

32

,  x

43

  i  x

01

,  x

12

,  x

23

,  x

34

)  będą 

pokazywały mniejsze liczby i im bliżej będziemy  szli do rogów  (x

40

 i x

04

), tym liczby będą 

mniejsze.  Krótko:  będziemy  mieli  koncentrację  w  pobliżu  przekątnej  x

00

  –  x

44

  i 

dekoncentrację w kierunkach do x

40

 i x

04

Wszystko  to  można  potraktować  matematycznie.  Istnieją  (dające  się  przedstawić  za 

pomocą krzywych) formuły, ukazujące <normalną> dystrybucję indywiduów w tego rodzaju 
tabeli korelacji. 

Nie  jest  naszym  zadaniem  opisywanie  odpowiednich  dla  tego  metod  i  formuł 

matematycznych.  Chodziło  tutaj  tylko  o  uczynienie  zrozumiałymi,  o  ile  to  możliwe  bez 
zastosowania matematyki, najbardziej elementarnych zasad metody statystycznej. 

 

Korelacja  i  prawdopodobieństwo.  Co  daje  nam  omówiona  metoda?  W  zasadzie  jest  ona 

tylko  zebraniem  zdań  obserwacyjnych:  tyle  a  tyle  wypadków  współwystępowania,  takich  a 
takich  wielkości  dwóch  fenomenów,  w  pewnej  nieskończonej  klasie.  Jak  od  tej  czysto 
faktycznej  konstatacji,  można  dojść  do  ogólnie  obowiązującego  prawa,  które  odnosi  się  do 
nieskończonej ilości wypadków - właśnie do wszystkich wypadków jakiegoś fenomenu? 

Należy tu przede wszystkim oddzielić dwa różne problemy.   

(1)  Czy  na  podstawie  tablicy  korelacji  można  cokolwiek  wywnioskować  na  temat,  czy  i 

jak pewien indywidualny fenomen będzie się zmieniać - np. o ile milimetrów urośnie roślina, 
jeżeli otrzyma określoną ilość nawozu? Także wtedy, gdy chodzi o fenomeny, które już były 

background image

 

85

obserwowane,  tzn.  te,  które  są  uwzględnione  w  tablicy  korelacji;  odpowiedź  brzmi: 
wyjąwszy  wypadki,  w  których  możliwa  jest  bezpośrednia  obserwacja,  albo  odpowiednie 
zdanie  obserwacyjne  da  się  odczytać,  z  tablicy  korelacji  można  wnioskować  tylko  
prawdopodobieństwie.  
W  naszym  przykładzie  jest  ono  po  prostu  równoważne  tak  zwanej 
częstości względnej: jeżeli wśród m roślin, które otrzymały gramów nawozu, urosło o p 
milimetrów, wtedy prawdopodobieństwo, że inna roślina (która także otrzymała dokładnie k 
gramów nawozu) urosła o p milimetrów, wynosi n/m. Znaczy to jednak, że nic nie wiemy na 
temat określonego indywiduum, natomiast wiemy coś tylko w odniesieniu do całej ich klasy. 
Wystarcza  to  oczywiście,  aby  obliczyć  pewne  dane  dla  polityki  ubezpieczeniowej,  nie 
uwzględniając przy tym indywidualnych wypadków. 

(2)  Czy  na  podstawie  tablic  korelacji  można  coś  orzekać  o  wszystkich,  także  i  tych 

nieobserwowanych (m.in. przyszłych), fenomenach jakiejś klasy? Ten drugi problem nie ma 
już  nic  wspólnego  z  prawdopodobieństwem  w  wyżej  opisanym  sensie.  Logiczna  struktura 
postępowania  indukcyjnego  jest  tutaj  dokładnie  taka  sama  jak  ta,  którą  rozważaliśmy  w 
związku z metodami Milla. To, czego tu potrzebujemy to: determinizm, postulat zamkniętego 
systemu,  postulat  związku  między  prawami  i  postulat  prostoty  -  tego  ostatniego  oczywiście 
dopiero wtedy, gdy ma być skonstruowane prawo funkcjonalne. 

 

 

22. Metoda historyczna 

 

Nauki  przyrodnicze  i  historia.  Zwykło  się  mówić,  że  między  naukami  przyrodniczymi  a 

historią  istnieją  dwie  fundamentalne  różnice.  (1)  Przedmiotem  pierwszych  są  rzeczy  i 
zdarzenia nie-duchowe (materialne), tematem historii są natomiast przedmioty duchowe. (2) 
Podczas  gdy  nauki  przyrodnicze  formułują  ponadczasowe  prawa,  a  więc  pomijają  to,  co 
historyczne,  to  dla  historii  charakterystyczne  jest,  że  zajmuje  się  tym,  co  przeszłe, 
przeszłością jako taką. 

Oba te kryteria nie są jednak bardzo pożyteczne, gdy chce się jasno oddzielić wymienione 

właśnie dziedziny, ponieważ (1) człowiek, którego działalność rozważają nauki historyczne, 
nie składa się oczywiście tylko z ducha, lecz także z materii i nie zawsze łatwo jest określić, 
jak  dalece  w  konkretnym  wypadku  działa  on  właśnie  jako  duch.  Czy  np.  sprawy 
ekonomiczne,  które  w  pewnym  sensie  są  wspólne  ludziom  i  zwierzętom,  należą  do 
duchowego  czy  materialnego  obszaru?  A  historia  przecież  zajmuje  się  także  fenomenami 
ekonomicznymi.  Z  drugiej  strony,  nie  można  z  pewnością  zaliczyć  psychologii  do  historii, 
chociaż nie ulega wątpliwości, że częściowo jej przedmiotem jest także to, co duchowe. (2) 
Również drugie kryterium nie jest wystarczające: znamy bowiem różne nauki przyrodnicze, 
w których omawia się przeszłość, przeszłość jako taką. B. Russell zauważył, że fenomeny, o 
których  mówi  się  w  fizyce,  są  zawsze  przeszłymi  fenomenami,  tylko  że  przeminęły  one 
niedawno,  podczas  gdy  historia  zajmuje  się  dawno  minioną  przeszłością.  W  ten  sposób 
różnica byłaby tylko różnicą stopnia. 

Wyraźniejsza jest natomiast różnica w metodzie. Uderza fakt, że żadna nauka historyczna 

nie formułuje zdań ogólnych. Wprawdzie wykorzystuje je w trakcie swojej pracy myślowej, 
ale  sformułowane  za  ich  pomocą  hipotezy  i  prawa  są  zawsze  indywidualne.  Dlaczego 
Napoleon  zaczął  tak  późno  kampanię  przeciwko  Rosji?  Ponieważ  nie  mógł  wystarczająco 
szybko  zgromadzić  koniecznej  ilości  zapasów.  Dlaczego  Aleksander  zaatakował  właśnie 
Indie?  Wyjaśnienie  można  znaleźć  w  jego  wykształceniu  itd.  Chodzi  tutaj  zawsze  o 
wyjaśnianie, tzn. o postępowanie redukcyjne. Nie jest to w żadnym wypadku indukcja. 

background image

 

86

Wielu  metodologów  tak  zwanych  nauk  humanistycznych  [Geisteswissenschaften]  (które 

wszystkie w pewnym sensie są naukami historycznymi) twierdzi również, że nauki te nie są 
w  ogóle  wyjaśniające,  lecz  tylko  opisujące,  a  więc  quasi-fenomenologiczne,  chociaż  bez 
wyłączania  istnienia.  Jest  to  oczywiście  fałszywe.  Dzisiejsze  nauki  historyczne  i 
humanistyczne  nie  tylko  opisują,  lecz  także  wyjaśniają.  Wygląda  na  to  jakby  ci 
metodologowie  zmuszeni  do  wyboru  między  dedukcją  a  indukcją,  nie  widzieli  żadnego 
innego wyjścia niż cytowane wyżej twierdzenie. Z metodologicznego punktu widzenia, nauki 
historyczne  dadzą  się  najprecyzyjniej  scharakteryzować  jako  nie-indukcyjne  nauki 
redukcyjne. 

 

Punkt wyjścia. Nauki historyczne są naukami empirycznymi. Także i ich podstawę tworzą 

zdania  o  fenomenach  w  “przyrodniczym”  sensie  tego  słowa,  mianowicie  dające  się 
obserwować procesy. Fakt, że są to fenomeny należące do przeszłości nic tu nie zmienia. Już 
w samych naukach przyrodniczych fakt ten jest nie tylko do pomyślenia, lecz także zachodzi 
rzeczywiście.  A  jednak  ta  okoliczność  wprowadza  istotną  komplikację  do  metody 
redukcyjnej.  Tam  bowiem,  gdzie  przyrodnik  ma  zwykle  do  czynienia  ze  zdaniami 
obserwacyjnymi,  które  w  precyzyjnym  języku  zostały  sformułowane  przez  badaczy 
należących do tego samego kręgu kulturowego co on, których więc interpretacja nie sprawia 
zasadniczo  żadnych  trudności,  to  historyk  zmuszony  jest  zaczynać  od  tak  zwanych 
dokumentów,  które  w  tym  względzie  nie  są  w  najmniejszym  stopniu  podobne  do  zdań 
obserwacyjnych przyrodnika. Źródła historyczne, nierzadko napisane w mało znanym języku, 
aż nazbyt często pochodzą z obszaru kultury obcego dla historyka. Poza słowami znajduje się 
najczęściej  nieznany  związek  aksjomatyczny.  Dodatkowo  wiarygodność  dokumentów  jest 
zawsze  wątpliwa.  Nie  chodzi  w  nich  o  trzeźwe  raporty  z  laboratorium,  sporządzone  przez 
fachowców, których ethos naukowy (a także zaangażowanie w karierę naukową) stanowiłyby 
wystarczającą gwarancję rzetelności. 

Jasne jest więc, że to,  co w naukach historycznych odpowiada zdaniom obserwacyjnym, 

nie  leży  na  początku,  lecz  musi  być  osiągnięte  przez  długą  i  często  trudną  pracę 
interpretacyjną. Dopiero dzięki niej można otrzymać - redukcyjnie albo dedukcyjnie - zdania 
o  faktach.  W  tym  leży  dalsza  fundamentalna  różnica  między  dyscyplinami  historycznymi  a 
przyrodniczymi. 

Opisaną  sytuację  można  wyrazić  również  następująco:  nauki  historyczne,  dokładnie  tak 

samo  jak  przyrodnicze,  zawierają  dwa  stopnie  logiczne  zdań:  zdania  o  fenomenach 
indywidualnych  i  zdania  wyjaśniające.  Ponadto  znajdujemy  w  nich  jeszcze  jeden  stopień, 
który leży przed stopniem tworzonym w naukach przyrodniczych przez zdania obserwacyjne: 
są  to  zdania  bezpośrednio  czerpane  z  dokumentów.  Schemat  nauk  historycznych  wygląda 
więc następująco: dokumenty - zdania o faktach - zdania wyjaśniające. 

 

Wybór. Istnieją jeszcze inne różnice między rozważanymi naukami. Masa dokumentów i 

zawartych  w  nich  faktów  jest  tak  olbrzymia,  że  jednym  z  pierwszych  zadań  historyka  jest 
mądry  wybór  pomiędzy  nimi.  Oczywiście  także  i  przyrodnik  jest  postawiony  przed  wielką 
liczbą  zdań  obserwacyjnych  i  być  może  jeszcze  większą  fenomenów,  ale  dzięki  swojej 
indukcyjnej metodzie (tzn. dzięki tendencji do formułowania zdań ogólnych) ma on o wiele 
łatwiejszy wybór, gdyż interesuje go tylko to, co może być uogólnione. Przeciwnie historyk, 
stoi on przed nie dającą się opanować ilością dokumentów, bez żadnej mogącej go prowadzić 
zasady.  Kto np. pomyśli o historii pierwszej wojny światowej, łatwo dojrzy, że praktycznie 
niemożliwe  jest  jednoczesne  uwzględnienie  tysięcy,  dziesiątków  tysięcy  raportów,  aktów 
dyplomatycznych, aktów sztabów generalnych, wspomnień, książek i artykułów itd. Historyk 
musi pomiędzy nimi wybierać. 

background image

 

87

Ujawniają się tu dwa specyficzne dla nauk historycznych problemy. Pierwszy jest natury 

filozoficznej:  dlaczego  historyk  nie  chce  stosować  indukcji?  Na  to  pytanie  dano  dwie 
odpowiedzi. Pierwsza, która w swoich istotnych rysach pochodzi od Wilhelma Windelbanda, 
brzmi:  przedmiot  nauk  historycznych,  a  mianowicie  duch,  jest  tak  ukonstytuowany,  że 
interesujące jest w nim to, co indywidualne, a nie to, co ogólne. Np. to, co Napoleon czy św. 
Franciszek  mieli  wspólnego  z  innymi  ludźmi  jest  nieistotne,  rozstrzygająca  jest  ich 
niepowtarzalna  osobowa  charakterystyka.  Z  tego  powodu  nauki  historyczne  nie  są 
dyscyplinami  nomotetycznymi  (formułującymi  prawa),  lecz  idiograficznymi  (opisującymi 
własności)  i  stąd  nie  mogą  stosować  indukcji.  Druga  odpowiedź  polega  na  wskazaniu  na 
wielką  złożoność  fenomenów  historycznych,  która  uniemożliwia  formułowanie  praw 
ogólnych.  Z  tego  względu  historia  pozostaje  na  niskim  stopniu,  stopniu  zbierania  zdań 
obserwacyjnych  i  indywidualnego  wyjaśniania.  Mogłaby  się  ona  rozwinąć  do  postaci  nauki 
indukcyjnej  -  istniejąca  już  socjologia  jest  przykładem  takiego  rozwoju  -  a  samą 
historiografię  należałoby  wtedy  uznać  za  stopień  wstępny.  Jednak  większość  historyków 
ostro krytykuje i odrzuca dzisiaj pogląd reprezentowany w tej drugiej odpowiedzi. 

Drugi  problem  jest  problemem  natury  metodologicznej  i  brzmi:  według  jakiej  reguły 

powinno  się  dokonywać  wyboru  między  dokumentami?  O  ile  wiadomo,  na  to  czysto 
metodologiczne pytanie nie istnieje do dzisiaj żadna jasna odpowiedź i być może w ogóle nie 
może  istnieć,  gdyż  jak  powiedzieliśmy,  dokumenty  tworzą  początek  każdego  badania 
historycznego. Oczywiście ten, kto formułuje hipotezę i chce ją zweryfikować ma w niej w 
pewnym  sensie  zasadę  prowadzącą,  ale  w  odniesieniu  do  samej  hipotezy  znowu  można 
postawić  pytanie  o  zasadę,  na  podstawie  której  została  wybrana.  Wydaje  się  więc,  że  przy 
wyborze  decyduje  ostatecznie  subiektywne  wartościowanie.  Z  tego  powodu  mówi  się  o 
naukach  historycznych,  w  przeciwieństwie  do  nauk  przyrodniczych,  że  są  <uwarunkowane 
wartościami>.  Nie  oznacza  to  jednak,  że  historia,  jeśli  chodzi  o  prawdę  jej  rezultatów 
badawczych,  jest  nauką  subiektywnie  uwarunkowaną.  Wolność  dotyczy  tylko  wyboru 
fenomenów.  Jeżeli  to  zostało  zrobione,  wtedy  dalsze  opracowanie  przebiega  nie  mniej 
obiektywnie niż w naukach przyrodniczych. 

 

Interpretacja. <Styl> dzisiejszej pracy historycznej jest luźny, przywiązuje się dużą wagę 

do językowej elegancji prezentacji. Jeżeli jednak uwzględnimy nie formę, lecz kryjące się za 
nią  metody  myślenia,  to  okaże  się,  że  przy  badaniu  dokumentów  stosowana  jest  przede 
wszystkim  metoda  semiotyczna  wspomagana  aksjomatyką  (aksjomatyzacją),  chociaż  nie  w 
takiej  samej  ścisłości  jak  w  logice  czy  matematyce.  Na  pierwszym  miejscu  znajduje  się 
krytyczne  badanie  tekstów  -  często  przeinaczonych  w  wyniku  błędów  transkrypcji  -  w  celu 
odtworzenia tekstu oryginalnego. W odniesieniu do pewnych fragmentów stosuje się bardzo 
skomplikowane,  częściowo  redukcyjne,  częściowo  nawet  dedukcyjne  metody.  Także 
statystyka może tutaj odgrywać dużą rolę. 

Dopiero  po  tym  ma  miejsce  właściwa  interpretacja,  a  mianowicie  zawsze  w  wyniku  - 

oczywiście  luźnego  -  zastosowania  reguł  definicji  za  pomocą  systemu  aksjomatycznego. 
Dane  są  słowa.  Znaczenie  słowa  w  zdaniu  określa  się  w  ten  sposób,  że  zdania  zawierające 
słowa równokształtne ze słowem badanym zestawia się najpierw w tym samym dokumencie, 
potem  w  innych  pismach  tego  samego  autora,  w  końcu  w  pismach  innych  autorów 
należących do tego samego okresu. W ten sposób - jak to przedstawiliśmy przy  omawianiu 
definicji  -  da  się  coraz  lepiej  określać  znaczenie  jakiegoś  słowa  i  dedukcyjnie  eliminować 
różne hipotezy na temat jego znaczenia. W praktyce tę czysto semiotyczną metodę łączy się 
jeszcze  z  redukcją,  uwzględniając  opracowanie  wielkiej  ilości  zdań  historycznych,  hipotez, 
teorii itd.: wszystko to w celu uchwycenia znaczenia znaku. 

background image

 

88

W  ten  sposób  jednak  nie  osiąga  się  jeszcze  faktów  historycznych.  Zdania  mogą  być 

dopiero wtedy rozważane jako wyrażające fakty, gdy, w ten lub inny sposób, otrzymały jedno 
z  możliwych  znaczeń.  Dopiero  wtedy,  gdy  zamierzony  przez  autora  sens  słów  został 
jednoznacznie ustalony, może zacząć się badanie dotyczące prawdy tych zdań. 

 

Krytyka  historyczna.  Po  interpretacji  dokumentu,  tzn.  po  ustaleniu  przez  historyka,  co 

autor  chciał  powiedzieć,  następnym  zadaniem  jest  tak  zwana  krytyka  historyczna.  Jej  istotą 
jest  próba  stwierdzenia,  czy  dane  zdanie  jest  prawdziwe.  Używane  w  tym  wypadku 
postępowanie  badawcze  jest  całkiem  jednoznacznie  wyjaśnianiem  i  z  logicznego  punktu 
widzenia  dokładnie  takim  samym  jak  w  naukach  przyrodniczych:  problem  zostaje 
rozwiązany  przez  wcielenie  badanego  zdania  w  pewien  system  aksjomatyczny.  Oczywiście 
systemy aksjomatyczne budowane w tym i innych wypadkach przez historyków są zwykle co 
do swej formy bardzo luźne, ale droga myślowa nie jest inna niż w systemach ścisłych. 

Wchodzący tutaj w grę system zawiera zwykle dwie klasy zdań. (1) Najpierw potrzebne są 

pewne metajęzykowe, dokładniej, pragmatyczne zdania na temat autora: stwierdzają one, czy 
mógł on znać prawdziwy stan rzeczy, czy chciał i był w stanie go opisać itd. Używa się przy 
tym  różnego  rodzaju  specjalnych  postulatów:  np.  zazwyczaj  zakłada  się,  że  człowiek  mówi 
to, co myśli, jeżeli nie ma żadnego specjalnego powodu, aby kłamać. (2) Po drugie, w trakcie 
budowania systemu używa się zdań należących do języka przedmiotowego, zarówno takich, 
które  otrzymuje  się  bezpośrednio  z  interpretacji  dokumentów  jak  też  takich,  które  już 
wcześniej  zostały  sformułowane  w  naukach  historycznych  w  wyniku  zastosowania  metody 
redukcyjnej.  Jeżeli  wszystkie  te  zdania  dadzą  się  niesprzecznie  uzgodnić  ze  zdaniem 
badanym, wtedy jest to argument na rzecz jego prawdziwości. Postępuje się przy tym także 
weryfikująco, wyprowadzając z niego w ramach systemu nowe zdania. 

 

Wyjaśnianie  historyczne.  Dopiero  teraz  historyk  może  przystąpić  do  właściwego 

wyjaśniania:  cała  dotychczas  opisana  praca  służyła  tylko  do  tego,  aby  otrzymać  zdania 
odpowiadające  zdaniom  obserwacyjnym  w  naukach  przyrodniczych.  To,  co  teraz  pozostaje 
do  zrobienia,  nie  zawiera  nic  szczególnie  osobliwego:  dokładnie  tak,  jak  w  naukach 
przyrodniczych  próbuje  się  redakcyjnie  wyjaśniać  zdania  o  faktach  przez  inne  zdania,  przy 
czym  stosuje  się  zarówno  regresywną  redukcję  jak  i  weryfikację.  Najważniejsze  różnice 
między  zastosowaniem  tych  metod  a  tym,  co  się  robi  w  naukach  przyrodniczych  są 
następujące. 

(1) Jak już powiedzieliśmy, w historii nie używa się indukcji, tzn. nie wyjaśnia się przez 

zdania  ogólne.  Z  tego  oczywiście  nie  wynika,  że  żadne  zdania  ogólne  nie  występują  w 
wyjaśnianiu, faktycznie jest tak, że zdania tego rodzaju, czerpane z różnych nauk, ciągle są 
stosowane,  ale  to,  co  w  oparciu  o  redukcję  formułuje  się  w  tym  wypadku  -  a  więc  to,  co 
odpowiada prawom i teoriom przyrodniczym - są to zdania o indywiduach. 

(2) Eksperymentować tutaj nie można, gdyż chodzi o minione indywidualne fenomeny. Z 

tego  powodu  wykluczone  jest  zastosowanie  metod  Milla  czy  innych  im  podobnych.  Jest  to 
prawdopodobnie  jeden  z  najważniejszych  powodów  względnej  niedoskonałości  nauk 
historycznych. 

(3)  Wyjaśnianie  historyczne  jest  prawie  zawsze  genetyczne.  Użycie  tej  metody  nie 

ogranicza  się  do  nauk  historycznych,  jednak  w  nich  odgrywa  ważniejszą  rolę  niż 
gdziekolwiek  indziej.  Chodzi  tutaj  o  wyjaśnienie,  jak  doszło  do  jakiegoś  wydarzenia  w  ten 
sposób,  że  zdanie  stwierdzające  to  wydarzenie,  powiedzmy  zdanie  A,  wyjaśnia  się  przez 
zdanie  odnoszące  się  do  bezpośredniej  przeszłości,  np.  B.  Następnie  zdanie  B  zostaje 
wyjaśnione przez trzecie zdanie C, które odnosi się do bezpośredniej przeszłości, ze względu 
na  to,  co  było  domniemane  w  B,  itd.  Jeżeli  chce  się  np.  genetycznie  wyjaśnić  wybuch 

background image

 

89

rewolucji  francuskiej,  to  nie  można  się  tylko  tym  zadowolić,  że  odpowiednie  zdanie 
wyprowadza  się  ze  zdania  na  temat  bezpośrednio  ją  poprzedzających  warunków 
ekonomicznych, społecznych i religijnych, lecz to ostatnie także będzie się wyjaśniać przez 
np. zdanie stwierdzające wpływ encyklopedystów itd. 

Również historiografia konstruuje systemy, a więc ma swoje teorie, ale teorie te nigdy nie 

są zdaniami ogólnymi. Pamiętając o tym ograniczeniu, można powiedzieć, że rezultat pracy 
myślowej historyka wygląda dokładnie tak samo jak przyrodnika: masa zdań historycznych 
jest  uporządkowana  i  logicznie  połączona  w  system.  Powinno  być  jasne,  że  chodzi  tu  o 
metodę typowo redukcyjną. 

 

Uwagi  końcowe.  Z  naszych  szkicowych  rozważań  wynika,  że  na  pewno  istnieje  coś 

takiego, jak metoda historyczna, ale tylko w takim sensie, w jakim można mówić o metodzie 
psychologicznej, astronomicznej czy demograficznej; jest ona więc pewną specjalną metodą 
tego  typu,  który  każda  nauka  musi  sobie  zbudować.  Tym  samym  metoda  historyczna  nie 
może  uchodzić  za  jedną  z  najogólniejszych  metod  myślenia.  Polega  ona  na  specjalnym 
zastosowaniu  ważnych  metod  ogólnych,  głównie  metody  redukcyjnej.  Decydująca  różnica 
między  tym,  co  znajdujemy  w  historii  i  w  naukach  przyrodniczych  nie  leży  tak  bardzo  w 
obszarze  metody,  ale  w  dziedzinie  materiału:  w  historii  jest  on  nieporównanie  bardziej 
skomplikowany i wymaga zastosowania bardzo skomplikowanych dróg myślowych. 

Jaka  w  szczegółach  jest  logiczna  struktura  metody  historycznej,  tego  właściwie  nie 

wiemy.  Wydaje  się,  że  niemożliwość  zaliczenia  metody  historycznej  do  niegdyś  jedynie 
znanych metod indukcji i dedukcji była powodem, dla którego większość metodologów nauk 
historycznych ograniczała się albo tylko do opisu techniki badawczej, albo próbowała szukać 
irracjonalnych  dróg  rozwiązywania  teoretycznych  problemów  w  tej  dziedzinie.  Chociaż 
domieszka  tego,  co  subiektywne  jest  tutaj  oczywiście  duża,  nie  potrzeba  jednak  sięgać  do 
tego  rodzaju  heroicznych  środków.  Współczesna  ogólna  metodologia  myślenia  oferuje 
bowiem pojęcia, za pomocą których można badać metodę historyczną. 

Badanie to, jeśli chodzi o szczegóły, jest zadaniem odpowiedniej specjalnej metodologii. 

Tutaj  dotknęliśmy  tylko  kilku  podstawowych  elementów  metody  historycznej.  Wybraliśmy 
je,  ponieważ  dostarczają  doskonałej  ilustracji  płodności  nowych  pojęć,  a  także  dlatego,  że 
metoda  historyczna  -  chociaż  jest  metodą  szczegółową  -  dotyczy  bardzo  dużej  klasy 
dyscyplin i tym samym może być przedmiotem większego zainteresowania niż przeważająca 
ilość innych metodologii szczegółowych. 

background image

 

90

 

Posłowie 

 

Nowsze  poglądy  i  próby  rozwiązań  różnych  problemów  szkicowo  zreferowane  w  tej 

książce  pozwalają  na  kilka  uwag  ogólniejszej  natury.  Chcemy  je  podzielić  na  dwie  klasy. 
Pierwsze  odnoszą  się  do  samej  metodologii,  drugie  wyrażają  myśli  na  temat  filozofii 
ludzkiego myślenia. 

W odniesieniu do metodologii należy powiedzieć trzy rzeczy:   

-  że  rozwija  się  ona  dzisiaj  szybko  i  daje  wiele  pozytywnych  rezultatów.  Być  może  nie 

byłoby  żadną  przesadą  stwierdzenie,  że  rzadko  była  uprawiana  tak  pilnie  jak  w  naszych 
czasach. 

-  że  postęp  ten  przyniósł  pewną  ilość  nowych  wglądów  i  rozwój  dawniejszych.  Jako 

dowód  wystarczy  podać:  wypracowanie  metody  fenomenologicznej,  wgląd  w  doniosłość 
analizy  językowej,  nowy  podział  metod  myślenia  i  rozbudowę  teorii  systemów 
aksjomatycznych. 

- że mimo tego - albo właśnie z tego powodu - dzisiejsza metodologia walczy z wieloma 

nie rozwiązanymi problemami. Wśród nich wymieńmy stary problem indukcji, całkiem nowe 
pytanie  o  sens  i  możliwość  ustalenia  prawdopodobieństwa  hipotez,  niezupełnie  jeszcze 
wyjaśnioną  względność  systemów  logicznych.  Wydaje  się,  że  w  odniesieniu  do  pytań 
filozoficznych, w oparciu o nowsze poglądy, można ważyć się na następujące twierdzenia: 

- że wyrażenia “poznawanie”, “myślenie”, “wiedza” i stąd też “nauka”, a także “prawda” i 

inne podobne nie są jednoznaczne, lecz przeciwnie wieloznaczne (w scholastycznym sensie 
tego słowa analogiczne). Współczesna metodologia pokazuje bowiem, jak różne są metody i 
wartość uzyskiwanych w oparciu o nie rezultatów w różnych dziedzinach. 

-  że  w  obliczu  tej  sytuacji  każde  proste  rozwiązanie  problemu  poznania  należy  odrzucić 

jako  niewystarczające.  Rzeczywistość,  a  stąd  i  praca  myślowa  chcąca  ją  uchwycić  jest 
oczywiście  gigantycznie  skomplikowana.  Wszystkie  próby,  które  chcą  uprościć  tę  pracę  - 
wąski  dogmatyzm,  nie  mniej  niż  leniwy  relatywizm  i  sceptycyzm  -  są  całkowitym 
nieporozumieniem. 

- że wszyscy naukowcy i filozofowie - pomimo tego, co często sami na ten temat mówią - 

wyznają w zasadzie wiarę w wartość racjonalnego myślenia: ponieważ metodologia nie jest 
niczym innym niż obrazem wielości metod rozwiniętych - szczególnie w ostatnich czasach - 
po to, aby móc racjonalnie myśleć. 

Niech  mi  teraz  będzie  wolno  na  podstawie  tego  wszystkiego  wyciągnąć  kilka  wniosków 

na temat dzisiejszej sytuacji w filozofii. Charakteryzuje się ona, niestety, istnieniem ostrych 
podziałów.  W  trakcie  międzynarodowych  kongresów  -  tak  np.  ostatnio  na  kongresie 
filozoficznym  w  Brukseli  w  1953  roku  często  nie  słyszy  się  już  żadnego  dialogu,  lecz 
wymianę  monologów:  zwolennicy  fenomenologii  i  zwolennicy  analizy  językowej  stoją  na 
przeciw siebie bez żadnego wzajemnego zrozumienia. Jednak w świetle tego, co metodologia 
współczesna ma do powiedzenia, różne metody nie są wyłączającymi się alternatywami, lecz 
komplementarnymi  aspektami  myślenia.  W  pełni  rozwinięta  filozofia  współczesna  nie 
powinna  rezygnować  z  żadnych  środków,  tym  bardziej,  że  jak  to  widać  na  przykładzie 
metodologii, trudno jest osiągnąć ważne rezultaty w trakcie pracy myślowej. 

Dalej  wynika  z  tego,  że  prawdopodobnie  można  byłoby  dzisiaj  mówić  o  autentycznej 

metodzie  filozoficznej,  gdyby  tylko  filozofowie  nie  wiązali  się  a  priori  z  jedną  z  wielu 
metod, lecz, włączając się w tradycję wielkich myślicieli, chcieli rozważyć nihil humani a se 
alienum.  
Taka  metoda  filozoficzna  opierałaby  się  na  metodzie  fenomenologicznej.  Nie 

background image

 

91

poprzestawałaby jednak na tym, lecz, z jednej strony, stosowałaby analizę do tego, co istnieje 
i  istnienia  samego,  z  drugiej,  świadoma  ludzkiej  słabości,  używałaby  szeroko  analizy 
językowej, w końcu także nie rezygnowałaby z żadnego rezultatu nauk redukcyjnych. 

Tego  typu  filozofia  jest  nam  dzisiaj,  w  czasie  gdy  wiedza  jest  tak  dalece 

wyspecjalizowana, pilnie potrzebna. Jest ona tym bardziej konieczna, gdy ludzkość - dzisiaj 
być  może  więcej  niż  w  innych  epokach  -  poddaje  się  ślepo  dzikim  instynktom.  Wiedza, 
rozum są dzisiaj tak zagrożone, jak to się niegdyś rzadko zdarzało, a wraz z nimi zagrożone 
jest  także  to,  co  ludzkie  po  prostu;  być  może  nawet  samo  istnienie  człowieka.  Tylko 
autentyczna  filozofia,  która  do  poznawania  używa  wszystkich  środków,  mogłaby  przyjść  z 
pomocą w tej sytuacji. Nie zaś nauki szczegółowe i podobne im upraszczające systemy, które 
jako związane z jedną metodą, nie są w stanie ogarnąć całości. 

background image

 

92

 

Współczesna filozofia nauk przyrodniczych (Uzupełnienie 1986) 

9

 

 

 

Badając rozwój metodologii od czasu pierwszego ukazania się mojej książki Współczesne 

metody myślenia (1954) stwierdziłem, że chociaż w okresie tej jednej trzeciej wieku nastąpił 
pewien postęp w metodologii nauk humanistycznych - szczególnie w polskiej szkole J. Kmity 
-  to  jednak  większość  nowych  poglądów  dotyczy  filozofii  nauk  przyrodniczych  (co  jest 
normalne, jeśli chodzi o metodologię w ogóle). 

W świetle ostatniej literatury dotyczącej tego tematu można powiedzieć, że w XX wieku 

mieliśmy nie mniej niż pięć następujących po sobie okresów. 

1.  Okres  dogmatyczny:  indukcja  naukowa,  główne  narzędzie  logiczne  nauk 

przyrodniczych, daje im pewność absolutną.   

2.  Okres  indukcjonistyczny  (R.  Carnap):  indukcja  pozostaje  naczelnym  instrumentem 

nauki,  lecz  nie  mogąc  dać  pewności,  może  przynajmniej  zagwarantować  pewien  stopień 
prawdopodobieństwa. 

3. Okres falsyfikacjonistyczny (główny myśliciel K. Popper): indukcja nie może nawet dać 

prawdopodobieństwa.  Nauka  rozwija  się  przez  falsyfikację  hipotez  -  to,  co  pozostaje  jest 
rezultatem pozytywnym. 

4.  Okres  relatywistyczny,  nazywany  okresem  “czterech”  lub  nawet  okresem  “bandy 

czworga”  -  T.  S.  Kuhn,  P.  K.  Feyerabend,  S.  Toulmin  i  N.  R.  Hanson:  jedynym  powodem 
akceptacji  teorii  jest  “smak”  [taste]  (Feyerabend)  lub  “zgoda  wspólnoty  naukowców” 
(Kuhn). 

5. Okres programów (główny myśliciel I. Lakatos): istnieją obiektywne kryteria wartości 

programu naukowego, tzn. wielkiej teorii: spójność logiczna i zdolność wspierania postępu w 
nauce. 

Trzy pierwsze okresy omówiłem w mojej książce. Mają one wiele rysów wspólnych. Bada 

się  tu  (1)  wartość  konkluzji,  a  szczególnie  (2)  wartość  pojedynczych  zdań,  nie  zaś  struktur; 
(3)  odróżnia  się  wprawdzie  prawa  od  teorii  naukowych,  lecz  wyłącznie  w  oparciu  o 
przekonanie, że teorie zawierają terminy teoretyczne, natomiast prawa ich nie zawierają. 

Wszystko to zmieni się wraz z dwoma nowymi okresami. 

Zaczynając od relatywizmu, podam najpierw kilka znaczących dzieł jego protagonistów.   

 

S. Toulmin, The Philosophy of Science, 1953.   

N. R. Hanson, Patterns of Discovery, 1958. 

T. S. Kuhn, The Copernican Revolution, 1957 (Przewrót Kopernikański, Warszawa 1966). 

The Structure of Scientific Revolutions, 1962   

(Struktura rewolucji naukowych, Warszawa 1968). 

P. K. Feyerabend, artykuły począwszy od 1962 r. 

 

 

                                                 

9

  Tekst ten zostal napisany w 1986 roku jako dodatek do przekladu francuskiego Wspótczesnych metod 

myslenia. Autor zezwolil na dolaczenie go do wydania polskiego (przypis tlumacza). 
 

background image

 

93

EWOLUCJA FILOZOFII NAUK PRZYRODNICZYCH (SCHEMAT) 

 

Okres  Główni 

myśliciele 

Przedmiot badań  Aspekt badany 

Metoda i 
kryteria 

Wartość 
logiczna 

1. 

scjentyści 

pojedyncze 
zdania 

wartość logiczna  indukcja 

pewność 

2. 

R. Carnap 

pojedyncze 
zdania 

wartość logiczna  indukcja 

prawdopodo-
bieństwo 

3. 

K. Popper 

pojedyncze 
zdania i struktury 

wartość logiczna  falsyfikacja 

prawdopodo-
bieństwo 

4. 

T. S. Khun 

  (“czterech”) 

struktury 

rozwój 
historyczny 

“zgoda 
wspólnoty 
naukowców” 
“smak” 

żadna 

5. 

I. Lakatos 

struktury 

(programy) 

rozwój 
historyczny i 
wartość logiczna 

1) spójność 

2) zdolność do 
wspierania 
postępu 

prawdopodo-
bieństwo 

Uwaga:  przedstawiony  porządek  dotyczy  rzeczywistego  wpływu;  nie  zawsze  zgadza  się  z  porządkiem 
chronologicznym  zasadniczych  publikacji,  tak  np.  główne  dzieło  Poppera  ukazało  się  w  1935  r.,  dziesięć  lat 
przed pierwszą ważną pracą Carnapa (1945). 

 

Spośród  tych  autorów  Kuhn  przyczynił  się  z  pewnością  najbardziej  do  rozwoju  filozofii 

nauki,  zarówno  przez  swoje  studia  historyczne,  jak  i  nowatorstwo  poglądów.  W 
przeciwieństwie  do  filozofów  okresów  poprzednich  Kuhn  kładzie  nacisk  na  rozwój  faktu 
nauki.  Nie  zajmuje  się  pojedynczymi  zdaniami,  lecz  systemami  w  ich  całości  i  -  co  jest 
najbardziej  znaczące  twierdzi,  że  istnieje  ważna  różnica  między  prawami  szczegółowymi  i 
wielkimi  teoriami,  które  nazywa  “paradygmatami”.  Podczas  gdy  pierwsze  ustanawiane  są 
wewnątrz systemu i za pomocą tradycyjnych procedur, to paradygmaty odrzucane są tylko w 
wyniku prawdziwych rewolucji naukowych. 

Jeśli  zaś  chodzi  o  kryterium,  w  oparciu  o  które  paradygmat  jest  akceptowany,  to  nie 

istnieje inne niż “smak” [taste] (Feyerabend) lub “zgoda wspólnoty naukowców” (Kuhn). 

Główny  powód  nieuznania  wartości  kryterium  tradycyjnego,  szczególnie  doświadczenia, 

jest  logiczny:  zdania  empiryczne,  z  punktu  widzenia  logiki,  są  tezami  wyprowadzonymi  w 
systemie,  w  którym  wielkie  teorie  grają  rolę  aksjomatów.  Logika  formalna  sformułowała 
metatezę,  według  której  zmiana  aksjomatów  pociąga  zmianę  sensu  terminów  danego 
systemu. Stąd jeżeli jedna teoria zastępuje inną, to sens terminów w zdaniach empirycznych 
zmienia się radykalnie. Znaczy to, że dwa paradygmaty - np. Ptolemeusza i Kopernika - nie 
mają żadnych wspólnych zdań empirycznych. Feyerabend twierdzi np., że jeśli Tycho Brahe 
(zwolennik Ptolemeusza) i Kepler (zwolennik Kopernika) patrzą na zachód Słońca, nie widzą 
tego samego. Nie można więc w oparciu o doświadczenie rozstrzygnąć na korzyść któregoś z 
dwóch paradygmatów - ponieważ wspólne doświadczenie nie istnieje. 

Mamy więc pełny relatywizm. 

Jednakże na reakcję wobec takiego poglądu nie trzeba było długo czekać. Reprezentowana 

jest  ona  przede  wszystkim  przez  Imre  Lakatosa,  filozofa  amerykańskiego  węgierskiego 
pochodzenia,  który  zdominował  ostatnie  10  lat  rozwoju  naszej  dyscypliny.  Jego  pierwszy 
artykuł, który się cytuje, pochodzi z 1965 r. - P. Weingartner, filozof dobrze zaznajomiony z 

background image

 

94

literaturą  naukową,  wymienia  Lakatosa  w  swojej  książce  z  1971  r.  tylko  marginesowo. 
Jednak  obecnie  jest  on  niezaprzeczalnym  mistrzem  filozofii  nauki.  Wraz  ze  swoją  szkołą 
wyróżnia się przede wszystkim tak wielką ilością szczegółowych studiów historycznych, że 
przynajmniej jego doktryna dotycząca faktów historycznych stała się ogólnie obowiązująca. 

Badania  Lakatosa,  podobnie  jak  jego  poprzedników,  odnoszą  się  przede  wszystkim  do 

historycznego  rozwoju  nauki  i  w  tej  właśnie  dziedzinie  odniósł  on  największe  sukcesy. 
Przedmiotem zainteresowania Lakatosa nie są pojedyncze zdania, lecz struktury. Pojmuje on 
je  jednak  inaczej  niż  Popper  czy  Kuhn:  nie  chodzi  mu  w  tej  mierze  o  tezy,  co  o  programy 
badawcze
.  Jest  przekonany,  że  dla  tych  programów  znalazł  dwa  absolutne  kryteria 
heurystyczne: spójność logiczną i zdolność do wspierania przyszłych badań. 

W  tym  ostatnim  okresie  mamy  także  do  czynienia  z  odrzuceniem  jedynego  poważnego 

argumentu  relatywistów  przeciwko  obiektywności  nauk  przyrodniczych,  tzn.  przeciwko 
możliwości  rozstrzygnięcia  między  dwiema  teoriami  w  oparciu  o  zdania  empiryczne.  W 
szczególności zostało wykazane, że jeżeli zmiana aksjomatyki pociąga pewną zmianę sensu 
pewnych  terminów  w  systemie,  to  nie  wynika  stąd,  że  wszystkie  terminy  zmieniają  całość 
swojego znaczenia. 

Rezultaty tej ewolucji można streścić następująco: 

1.  Przede  wszystkim  radykalnie  odrzucono  -  i  to  jest  trwały  rezultat  badań  Kuhna  - 

scjentyzm, który wierzył w prawdę absolutną w naukach przyrodniczych i tylko w nich. Jest 
to pogląd, którego dzisiaj nikt nie reprezentuje, oprócz oczywiście marksistów. 

2.  Mamy  także  do  dyspozycji  wielką  ilość  informacji  o  istocie  rozwoju  nauk 

przyrodniczych, których jeszcze pół wieku temu w ogóle nie znano. Tak np. dzisiaj wiemy, 
że  w  XVI  wieku  teoria  Kopernika  była  z  punktu  widzenia  logicznego  o  wiele  słabsza  niż 
teoria Ptolemeusza. 

3.  Ale  jeśli  chodzi  o  kwestię,  jak  uczony  może  dojść  do  pewności  lub  nawet  tylko 

prawdopodobieństwa, pozostajemy  w takiej samej niewiedzy, jak w roku  1954. Jest pewne, 
że  wszystkie  nauki  przyrodnicze  stosują  indukcję.  Jest  również  pewne  -  zostało  to 
dowiedzione  przez  Arystotelesa  i  ponownie  przez  Poppera  -  że  żadna  konfirmacja  nie 
powiększy prawdopodobieństwa wniosku indukcyjnego. Pewne jest w końcu, że coś wiemy - 
ale jak, tego logicy nie wiedzą. 

Jeden  z  największych  logików  naszego  wieku  J.  Łukasiewicz  miał  być  może  rację,  gdy 

mówił: “badanie przyrody przypomina lekturę zaszyfrowanego pisma, do którego zgubiliśmy 
klucz.  Najbardziej  zadziwiającą  rzeczą  jest  jednak,  że  w  tych  warunkach  udaje  się  mimo 
wszystko zrozumieć kilka fragmentów.” 

 

background image

 

95

Wskazówki dotyczące literatury 

 

I. WPROWADZENIE. Pfänder, Maritain, Carnap (6). 

 

II.  METODA  FENOMENOLOGICZNA.  Podstawowe  dzieło:  Husserl  (1);  najlepsze 

przedstawienie: Heidegger s. 27n; zob. także Farber; przykłady zastosowania: Husserl (1) (2), 
Scheler (1) (2), Ingarden (1) (2). Natomiast większość rozpraw pt. “Fenomenologia” itd. nie 
zawiera żadnej metodologii w sensie tej książki; mogą one być pożyteczne dla zrozumienia 
innych (filozoficznych) aspektów fenomenologii: Van Breda, Merleau-Ponty, Reinach. 

 

III.  METODY  SEMIOTYCZNE.  Bibliografia:  Church,  Beth  (1),  bieżąca  bibliografia  w: 

“Journal of Symbolic Logic” 1936 nn. Podstawowe dzieła: Carnap (1), Tarski (1), Morris (1) 
(2). Rozbudowany system: Carnap (3) (4). Problem weryfikacji: Carnap (2), Reichenbach (1). 
Hempel (bibliografia!). Czasopisma: “Journal of Symbolic Logic”, “Journal of Philosophy of 
Science”, “British Journal of Philosophy of Science”, “Mind”. 

 

IV.  METODA  AKSJOMATYCZNA.  Bibliografia  i  czasopisma:  jak  w  III.  Logika 

matematyczna,  podstawowe  dzieła:  Whitehead-Russell,  Hilbert  (2).  Większe  podręczniki
Beth (2), Dopp, Quine. Zarysy (niemieckie): Bocheński-Menne, Becker, Carnap (6), Hilbert 
(1), Tarski (3). Technika systemu aksjomatycznego: Weyl, Woodger (tam Tarski). O definicji
Dubislav, Robinson. 

 

V.  METODY  REDUKCYJNE.  3owsze  prace  syntetyczne:  Braithwaith,  Kneale,  Popper, 

Reichenbach  (1),  Weyl,  von  Wright;  pośród  starszych:  Broad,  Nicod.  Zbiory  ważniejszych 
artykułów
:  Feigl-Brodbeck,  Wiener.  Znaczenie  mają  także  historyczne  prace  Duhema 
(starsze)  i  Thorndika  (podstawowe).  Tworzenie  pojęć:  Hempel  (2).  Prawdopodobieństwo
Carnap  (5),  Keynes,  Mises,  Nagel  (przegląd  problematyki).  3auki  historyczne:  Wagner  (z 
dużą bibliografią; przedstawia m.in. irracjonalistyczne interpretacje metody, które zasadniczo 
nawiązują  do  Diltheya  i  może  być  pożyteczny  dla  zrozumienia  filozoficznych  i 
szczegółowych  problemów  tej  dziedziny).  -  Obszerna  bibliografia  i  przedstawienie 
metodologicznych poglądów przyrodników znajduje się u Bavinka. 

background image

 

96

Posłowie do przekładu polskiego 

 

Współczesne  metody  myślenia  zostały  napisane  przed  36  latami.  Choć  więc  zasadnicze 

informacje  zawarte  w  tej  książce  są  nadal  aktualne,  powstały  w  międzyczasie  i 
rozpowszechniły  się  nowe  poglądy,  przede  wszystkim  w  dziedzinie  metodologii  nauk 
doświadczalnych. Do najważniejszych należą następujące: 

1.  Indukcjonizm,  reprezentowany  przez  R.  Carnapa,  stracił  na  znaczeniu  -  większość 

metodologów  nauki  poszła  z  biegiem  czasu  za  K.  Popperem,  przejmując  jego 
falsyfikacjonizm. 

2.  Grupa  badaczy  historii  nauk  (zwana  niekiedy  “grupą  czterech”:  K.  Feyerabend,  N.  R. 

Hansom  T.  S.  Kuhn  i  S.  Toulmin)  wystąpiła  z  twierdzeniem,  że  najogólniejsze  teorie  w 
rodzaju  Kopernikowej,  które  Kuhn  nazwał  “paradygmatami”,  nie  mogą  być  uzasadnione 
przez  powołanie  się  na  zdania  doświadczalne  -  tak  dalece,  że  wybór  między  nimi  jest 
“sprawą smaku” (Feyerabend). 

3.  Imre  Lakatos  wystąpił  z  tezą,  że  paradygmaty  należy  uważać  nie  za  teorie,  ale  za 

programy badań. 

Aczkolwiek  każdy  z  tych  poglądów  zawiera  interesujące  myśli,  żaden  z  nich  nie  jest 

ogólnie przyjęty, jako że praca badawcza toczy się w naukach doświadczalnych, inaczej niż 
one przewidują.  Bo używa się w niej indukcji, rozstrzyga między teoriami za pomocą zdań 
doświadczalnych,  a  same  teorie  są  zapewne  nieraz  programami  badań,  ale  równocześnie 
także i przede wszystkim zdaniami opisującymi rzeczywistość. 

W  ostatnich  latach  mówi  się  wiele  o  tzw.  modelach  matematycznych  rzeczywistości. 

Chodzi jednak przy tym nie o nowy pogląd, ale o nowe słowo - bo owe modele to po prostu 
zdania  wyjaśniające,  napisane  w  języku  matematycznym.  Warto  przy  tym  zauważyć,  że 
słowa  “model”  używa  się  w  logice  matematycznej  we  wręcz  odwrotnym  znaczeniu.  Tam 
rzeczywistość 

(reprezentowana 

przez 

klasę 

stałych) 

jest 

modelem 

teorii 

matematyczno-logicznej, a nie odwrotnie. 

 

J. M. B. 

Fryburg 20 IX 1989 

background image

 

97

Bibliografia

*

 

 

BAVIK B., Ergebnisse und Probleme d. 3aturwissenschaften, 1914.   

BECKER O., Einführung in die Logistik, 1950. 

BERGSON H., (1) Essai sur les données immédiates de la conscience, 1889   

(O bezpośrednich danych świadomości, Warszawa 1913). 

(2) L'Evolution créatrice, 1907 (Ewolucja twórcza, Warszawa 1957). 

BETH E. W., (1) Symbolische Logik und Grundlegung der exakten Wissenschaften, 1948. 

(2) Les fondements logiques des mathématiques, 1950. 

BOCHEŃSKI I., MENNE A., Abriß der mathematischen Logik, 1954.   

BOLZANO B., Wissenschaftslehre, 4 tomy, 1837. 

BRAITHWAITH R. B., Scientific Explanation, 1953.   

BROAD C. D., Scientific Thought, 1923. 

 

CARNAP R., (1) Logische Syntax der Sprache, 1934. 

(2) Testability and Meaning, Philos. of Science 2, 1936 - 4, 1937.   

(3) Introduction to Semantics, 1942. 

(4) Formalization of Logic, 1943. 

(5) Logical Foundations of Probability, 1950.   

(6) Einführung in die symbolische Logik, 1954. 

CHURCH A., A Bibliography of Symbolic Logic, “Journal of Symbolic Logic” 1, 1936 (dalej 
prowadzona w tym samym czasopiśmie). 

 

DOPP J., Leçons de logique formelle, 3 tomy, 1949-50.   

DUBISLAV V. W., Die Definition, 1931. 

DuUHEM P., Le systeme du monde, 5 tomów, 1913 nn. 

 

FARBEK M., Foundations of Phenomenology, 1943. 

FEIGL H., Brodbeck M., Readings in the Philosophy of Science, 1953.   

FREGE  G.,  Über  Sinn  und  Bedeutung,  Ztschr.  f.  Philos.  u.  philos.  Kritik  100,  1892  (Sens i 
nominat
, w: J. Pelc (red.), Logika i język: studia z semiotyki logicznej, Warszawa 1967). 

 

HARTMANN N., Zur Grundlegung der Ontologie, 1935.   

HEIDEGGER M., Sein und Zeit, 1927. 

HEMPEL  C.  G.,  (1)  Problems  and  Changes  in  the  Empiricist  Criterion  of  Meaning,  Rev. 
Intern. de Philos. 2, 1950 (nr 11) 

(2)  Fundamentals  of  Concept  Formation  in  Empirical  Science  (Int.  Enc.  of  Un.  Science, 
II, 7) 1952. 

HEYTING  A.,  (1)  Die  formalen  Regeln  der  intuitionistisehen  Logik,  Sitzungsb.  d.  Preuß. 
Akad. d. Wiss., Phys.-math. Kl., 1930. 

                                                 

*

 Podane sa tu tylko tytuly dziel wymienionych w tekscie i we wskazówkach dotyczacych literatury. 

 

background image

 

98

(2) Mathematische Grundlagenforschung. Intuitionismus. Beweistheorie, 1934. 

HILBERT D., (1) ACKERMANN W., Grundzüge der theoretischen Logik, 1928. 

(2) BERNAYS P., Grundlagen der Mathematik, 2 tomy, 1934-39.   

HUSSERL E., (1) Logische Untersuchungen, 2 tomy, 1901 n. 

(2)  Ideen  zu  einer  reinen  Phänomenologie  und  phänomenologischen  Philosophie,  1913 
(Idee  czystej  fenomenologii  i  fenomenologicznej  filozofii.  Księga  pierwsza,  Warszawa 
1975). 

 

INGARDEN R., (1) Essentiale Fragen, 1924 (O pytaniach esencjalnych, w: Z teorii języka i 
filozoficznych podstaw logiki
, Warszawa 1972).   

(2) Das literarische Kunstwerk, 1931 (O dziele literackim, Warszawa 1988). 

 

JASPERS K., (1) Philosophie, 3 tomy, 1932.   

(2) Von der Wahrheit, 1947. 

 

KEYNES J. M., Treatise on Probability, 1921.   

KNEALE W., Probability and Induction, 1949. 

 

ŁUKASIEWICZ J., (1) O logice trójwartościowej, Ruch Filozoficzny 5. 1920. 

(2)  Philosophische  Bemerkungen  zu  mehrwertigen  Systemen  des  Aussagenkalküls
Comptes rend. d. séances d. l. Soc. d. Sciences et d. Lettres d. Vars. Cl. III, 1930. 

(3) W sprawie odwracalności stosunku racji i następstwa, Przegl. Fil. 16, 1913. 

 

MARCEL G., Positions et approches concretès du mystère ontologique, w: Le monde cassé, 
1933. 

MARITAIN J., Petite Logique, 1946 (15 wyd.).   

MERLEAU-PONTY M., Phénoménologie de la perception, 1945. 

MILL J. St., A System of Logic, 2 tomy, 1843 (System logiki, Warszawa 1962). 

MISES R., Wahrscheinlichkeit, Statistik und Wahrheit. 1928. 

MORRIS Ch., (1) Foundations of the Theory of Signs, Intern. Encycl. of Unified Science, II, 
2, 1938. 

(2) Signs, Language and Behavior, 1946. 

 

NAGEL E., Principles of the Theory of Probability, Intern. Encycl. of Unified Science. I, 6, 
1939. 

NICOD J. , Le problème logique de l’induction, 1923. 

 

OGDEN C. K., RICHARDS I. A., The Meaning of Meaning, 1949. 

 

PFÄNDER A., Logik, 1929. 

POPPER K., Die Logik der Forschung, 1935 (Logika odkrycia naukowego, Warszawa 1977). 

POST E., Introduction to a General Theory of Elementary Propositions, American Journal of 
Mathematics 43, 1921. 

background image

 

99

 

QUINE V. W., Mathematical Logic, 1940. 

 

REICHENBACH H., (1) Experience and Prediction, 1938. 

(2) Philosophic Foundations of Quantum Mechanics, 1944.   

REWACH A., Was ist Phänomenologie?, 1951. 

ROBINSON R., Definition, 1950. 

 

SCHELER M., Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, 1913-16. 

(2) Wesen und Formen der Sympathie, 1913 (Istota i formy sympatii, Warszawa 1980). 

 

TARSKI A., (1) Der Wahrheitsbegriff in den formalisierten Sprachen, Studia Philosophica I, 
1936 (Pojęcie prawdy w językach nauk dedukcyjnych, Warszawa 1933). 

(2) Grundzüge des Systemenkalküls, Erster Teil. Fundamenta Mathematicae 25, 1935. 

(3) Einführung in die mathematische Logik und die Methodologie der Mathematik, 1937. 

THORNDIKE L., A history of Magic and Experimental Science, 6 tomów, 1923 nn. 

 

VAN BREDA H. L. (wyd.), Problèmes actuels de la phénoménologie, 1952. 

VON WRIGHT G. H., A Treatise on Induction and Probability, 1951. 

 

WAGNER Fr., Geschichtswissenschaft, 1951. 

WIENER Ph., Readings in Philosophy of Science, 1953. 

WEYL H., Philosophie der Mathematik und 3aturwissenschaft, 1928.   

WHITEHEAD A. N., RUSSEL B., Principia Mathematica, 3 tomy, 1910-1913. 

WITTGENSTEIN  L.,  Tractatus  Logico-Philosophicus,  Annalen  der  Naturphilosophie  1921 
(tłum. pol., Warszawa 1970). 

WOODGER J., (1) The Axiomatic Method in Biology, 1937. 

(2) The Technique of Theory Construction, Encycl. of Unified Science II, 5, 1939. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

skan&OCR&Pdf – Peart – 2002