Sejm ma tylko uchwalić
Nasz Dziennik, 2011-03-10
Posłowie praktycznie nie dostaną czasu na pracę
nad niezwykle ważną dla przyszłych emerytów
rządową nowelizacją ustawy o otwartych
funduszach emerytalnych. Już za dwa tygodnie,
według zamierzeń rządu, ma być bowiem "po
wszystkim". Nowelizacja, którą po raz pierwszy
zajmie się Sejm w przyszłą środę, ma zostać
uchwalona już 25 marca. Tym samym rolę Sejmu
rząd ogranicza do ślepego zatwierdzenia tego, co w
sprawie emerytur ustalili między sobą ministrowie z ekipy Donalda Tuska.
Wiele czasu na podpisanie ustawy o OFE nie dostanie również prezydent Bronisław
Komorowski. Po uchwaleniu ustawy 25 marca trafi ona do Senatu, a następnie do podpisu
prezydenta. Biorąc pod uwagę, że ustawa ma obowiązywać od 1 maja z 30-dniowym okresem
od ogłoszenia do wejścia w życie, to cała procedura związana z jej uchwaleniem i
podpisaniem powinna zakończyć się w ciągu najbliższych trzech tygodni.
Jeszcze zanim w środę nad obcięciem składki emerytalnej przekazywanej do otwartych
funduszy emerytalnych debatować będą posłowie, konsultacje zapowiedział prezydent
Komorowski. Na prezydenckie konsultacje mają jutro przybyć ekonomiczni eksperci, a nie
politycy. Jednym z nich miałby być Leszek Balcerowicz, który w ostatnim czasie mocno
zaangażował się w kampanię przeciw rządowym pomysłom redukcji składki wpłacanej do
OFE. Nie potwierdził wczoraj, że na konsultacje przybędzie, zapowiedział natomiast, iż
opublikuje białą księgę czarnej propagandy w sprawie rządowej reformy emerytalnej.
Od czasu pierwszego czytania projektu zaplanowanego na środę, 16 marca, do 25 marca,
kiedy ustawa o OFE ma zostać uchwalona - minie zaledwie półtora tygodnia. Choć tempo jest
nader błyskawiczne, nic złego w tak ograniczonym czasie na pracę nad ustawą nie widzi szef
klubu Platformy Tomasz Tomczykiewicz. - Jesteśmy przekonani, że procedowanie w tym
tempie jest potrzebne. To, co przedstawiamy, to nic nowego, tylko jeden z wariantów - mówił
Tomczykiewicz. Przewodniczący klubu PO zaznaczył, że dyskusja nad zmianami w OFE
trwa od kilku miesięcy, więc każdy mógł się z różnymi wariantami rządowych propozycji
zapoznać i w ich sprawie wyrazić swoje zdanie.
Narzucone Sejmowi przez rząd tempo prac nad ustawą dotyczącą przyszłych emerytur
sprawia, że organizacji wysłuchania publicznego w sprawie zmian w systemie emerytalnym
nie doczekają się wnoszący o to posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Zasygnalizował to już
premier Donald Tusk, stwierdzając, że wysłuchanie publiczne już właściwie się odbyło. -
Debata była wyjątkowo otwarta, także dzięki moim ministrom, nawet jeśli to było ze szkodą
dla reputacji rządu, ale otwarcie i w mediach, to wysłuchanie publiczne w jakimś sensie
trwało non stop przez wiele miesięcy, jeśli chodzi o argumenty różnych stron - mówił
premier, informując we wtorek o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o OFE.
Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło, argumentując wniosek o publiczne
wysłuchanie, powoływała się na przeprowadzone na zlecenie PiS badania świadczące o tym,
że Polacy chcą się wypowiedzieć, w jaki sposób mają oszczędzać na emeryturę. - Nie
powinno mieć znaczenia, czy to będzie miesiąc później, tydzień później - takie wysłuchanie
powinno się odbyć - mówiła Szydło. Prawo i Sprawiedliwość proponuje wprowadzenie
możliwości wyboru, czy na emeryturę odkładać - i w jakich proporcjach - w otwartych
funduszach emerytalnych i w ZUS, czy też wpłacać składki emerytalne tylko do ZUS.
Inicjatywa ta nie mieści się jednak w planach rządu Donalda Tuska.
Rządowa nowelizacja ustawy o OFE zakłada, że składka emerytalna, która trafia do
otwartych funduszy emerytalnych, zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a następnie
do 2017 roku będzie zwiększana do 3,5 procent. Ta część, która po zmianach nie trafi do
OFE, znajdzie się w ZUS. Pieniądze te nie będą jednak pracowały na przyszłą emeryturę, lecz
zostaną przeznaczone na redukcję polskiego deficytu sektora finansów publicznych. Zmiany
w systemie emerytalnym to jedna z propozycji reform rządu, które mają przyczynić się do
ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych poniżej wymaganych przez Komisję
Europejską 3 proc. PKB.
Artur Kowalski