1
Rozdział 4
- Jak możesz tak siedzieć bezczynnie i nic nie robić?
Markus wychylił kieliszek whiskey i bardzo starał się nie wyglądać na
zmartwionego. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebował było wpadnięcie na Trutnia –
radykała, a to właśnie nastąpiło. Ten idiota zauważył go, kiedy siedział w kącie
nocnego klubu i od dobrej godziny nakłaniał go, żeby ujrzał światło. Rafe, który
siedział po jego lewej stronie, zignorował mężczyznę, a Dante był gdzieś
indziej, robiąc to, co wychodziło mu najlepiej. Całe szczęście, że został jeszcze
Markus i mężczyzna mógł mieć go tylko dla siebie.
- To nie moja walka – Markus dał znać kelnerce, by przyniosła mu
kolejną kolejkę.
- Nie twoja walka? – sceptycznie powtórzył mężczyzna. Był młody, o
ciemnych włosach i wyglądał tak gorliwie, podejmując wyzwanie. Nawet w
samym środku morza ludzi, nosił czarny mundur typowy dla zbuntowanych
Trutni. – Jak dotąd byłeś Trutniem, jak ja – obrzucił Rafe’a zmęczonym
spojrzeniem. – Chyba, że tak długo trzymałeś się z Czystymi, że uwierzyłeś, że
jesteś jednym z nich.
- Wyjaśnijmy sobie jedną kwestię, dzieciaku – Markus pochylił się i
wysunął kły. – Wiem kim jestem i nie jestem w dobrych stosunkach z Czystymi,
wsadzili mnie do więzienia, na wypadek gdybyś zapomniał. – Dzieciak posłał
znaczące spojrzenie w kierunku Rafe’a, więc Markus dodał – Uważaj co robisz.
Oddałbym życie za tego wampira i nie pozwolę, żebyś traktował go bez
szacunku.
- Zgoda – odpowiedział młody wampir, błyskając kłami. – Ale to wciąż
nie oznacza, że nie możesz pomóc swojemu rodzajowi.
- Jeśli chcesz forsy, to zapomnij. WSR zabrała większość tego co miałem,
jako rekompensatę.
- Nie chcemy twoich pieniędzy – wampir rozejrzał się, żeby upewnić się,
że nikt nie podsłuchuje. - Jesteś jednym z najstarszych z naszego rodzaju i masz
duże wpływy wśród innych starszych. Potrzebujemy ich poparcia w tej wojnie,
jeżeli chcemy mieć jakąkolwiek szanse na wygraną.
- Wojna? – Markus zaśmiał się chrapliwie. – Od kiedy to jest wojna?
Słyszałem, że to wasza mała paczka Trutni zbuntowała się, a potem uciekła
tutaj, by skryć się za ogonami wilkołaków. Reszta Trutni jest zadowolona z
obecnej sytuacji.
2
- Jak mogą być zadowoleni? WSR decyduje, gdzie możemy żyć, jakie
prace możemy podejmować, a nawet na kim możemy się pożywiać. Na siłę
sterylizują niektóre nasze kobiety, bo nie chcą żebyśmy się rozmnażali.
- I co z tego? – posępnie odpowiedział Markus. – To się dzieje od
wieków. Wkrótce się przyzwyczaicie.
- Naprawdę tego nie łapiesz, co? – wampir uderzył pięścią w stół. – Są
plotki.
- Jakie plotki?
Nadeszła kelnerka i postawiła jego drinka. Cisza zalegała, dopóki nie
odeszła.
- Słyszałem ze źródła spoza miasta. Mówią, że zabierają całe klany
Trutni.
- Dokąd zabierają? – Markusowi zjeżyły się włosy na karku.
- Nikt nie wie, ale przepadają bez wieści.
- To nie może być prawda – Markus delikatnie potrząsnął głową. –
Nałożenie na nas restrykcji to jedno, ale zarzynanie całych klanów Trutni to co
innego. Nawet WSR nie posunęłyby się tak daleko.
- Tak, mogłyby to zrobić – odpowiedział Rafe.
Markus podskoczył, prawie zapomniał, że jego przyjaciel wciąż tu jest.
Czekał, aż Rafe wyjaśni swój pogląd, ale wampir powrócił do gapienia się w
stół i nic więcej nie powiedział.
- Powinieneś słuchać swojego Czystego przyjaciela – Truteń wstał od
stolika. – Wiesz, gdzie mnie znaleźć, kiedy pójdziesz po rozum do głowy.
Markus, marszcząc brwi, patrzył, jak wychodzi. Kłótnia z tym idiotą
przyniosła mu wielki ból głowy. Lecąca w klubie hard rockowa muzyka była tak
głośna, że miał wrażenie, że zaraz pęknie głowa mu, bębny zdawały się bić mu
pod czaszką. Wychylił kolejną whiskey, mając nadzieję, że minie mu samo,
mimo że z każdą chwilą ból był silniejszy.
Po dziwacznej rozmowie z Trutniem, męczyły go fale niepokoju. Nie
żeby choć przez chwilę wierzył, że WSR mogą eksterminować całe klany.
Dzieciak był po prostu tak mocno wciągnięty w swoje przekonania, że był w
stanie słuchać wszystkiego. Mimo wszystko nie zaszkodziłoby zagadnąć kilka
starych kontaktów i sprawdzić o co biega, tak dla pewności.
Nie wyglądało na to, by Rafe chciał rozmawiać o odbytej konwersacji, ale
Rafe nigdy nie chciał o niczym rozmawiać. Tego wampira do zwierzeń nie
3
skłoniłaby nawet Barbara Walters
1
. Nie żeby Markus winił go za to, że był nie w
humorze, gdyby przeszedł przez połowę tego gówna co Rafe, pewnie też by mu
trochę odbiło.
Mimo to się martwił. Odkąd dwa lata temu ponownie spotkał Torenów,
gdy dosłownie uratowali mu tyłek w paranormalnym więzieniu, Markus czuł z
nimi więź. Silniejszą, niż ta, którą czuł do swojej ludzkiej rodziny. Więc było
mu ciężko patrzeć, jak wampir pozwala sobie stoczyć się w dół. Nawet w
słabym klubowym świetle, mógł dostrzec, jak blada i niezdrowa jest twarz
Rafe’a. Kurde, wyglądało na to, że pogorszyło mu się w czasie krótkiego czasu
odkąd opuścili dom. Pot połyskiwał mu na czole, Markus mógł dostrzec drżenie
jego rąk za każdym razem, gdy podnosił szklankę.
- Jest tu kolejny wampir. Tym razem to kobieta – powiedział Rafe tym
swoim poważnym, mało używanym głosem.
Markus otworzył swoje zmysły, zupełnie nie zdziwiony tym, że Rafe
wykrył zapach kolejnego z ich rodzaju, zanim on to zrobił. Po chwili był w
stanie wyczuć ciemny, piżmowy zapach, który wydawało wiele z ich kobiet.
Odwracając wzrok w tym kierunku, wyłowił z tłumu małą blondyneczkę.
Uśmiechnęła się do niego, pokazując, że wie kim są i to aprobuje.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, pozwalając sobie błądzić wzrokiem po jej
wypukłościach, pokazując, że on również ją aprobuje. Zaczęła iść ku niemu,
poruszając się w ten seksowny sposób właściwy dla wszystkich wampirzyc.
Kostium, który wybrała, był bardzo odpowiedni. Był to ciemnoczerwony,
bardzo przyległy strój diabła, ukazujący więcej ciała niż materiału. Para
malutkich, plastikowych rogów wystawała z grzywy włosów. Włosów, które
były wystarczająco zwichrzone, by wywołać obrazy tego, jak by wyglądały
owinięte wokół jego pięści, gdyby brał ją od tyłu.
Zupełnie jakby usłyszała jego myśli, przesunęła językiem po szkarłatnych
wargach, jedynie przez chwilę pokazując kły. Kutas mu stwardniał, gdy
wyobraził sobie te usta pieszczące go w odpowiednich miejscach. Była już teraz
tylko kilka metrów od niego, a widok stawał się coraz lepszy. Jej biodra
kołysały się zmysłowo, a góra kostiumu podnosiła się, ukazując kremowo białe
ciało. Wydał niskie warkniecie, gdy jego kły wydłużyły się w żądzy krwi.
1
Barbara Walters - amerykańska dziennikarka telewizyjna. Pierwsza kobieta-anchor (osoba pełniąca funkcję
jednocześnie głównego prowadzącego i wydawcy; człowiek, który jest główną, rozpoznawalną twarzą
programu) w telewizji USA. Prowadziła, zwykle wspólnie z mężczyznami, programy Today (1962-76), Evening
News (1976-78), 20/20 (1984-2004). Wg Ladies Home Journal czwarta najpotężniejsza kobieta w Ameryce. W
1999 roku przeprowadziła dla ABC słynny wywiad z Moniką Lewinsky.
4
W końcu wampirzyca dotarła do jego stolika i zanim Rafe zadał sobie
trud, by rzucić jej drugie spojrzenie, ona nie zaszczyciła go nawet pierwszym.
Jej niebieskie oczy nie odrywały się od Markusa. Dotarł do niego zapach jej
podniecenia, zaciągnął się nim głęboko. Rafe też musiał go wyczuć, ale wciąż
nie reagował. Markusa wcale to nie dziwiło, brat był bezdenną próżnią, jeżeli
chodzi o okazywanie innych emocji niż przygnębienie.
- Dasz się dziewczynie napić? – zapytała. Wszystkim ludziom dookoła
pytanie wydałoby się niewinne.
- Kurwa, tak – odpowiedział Markus.
Skinęła głową w stronę jednej z łazienek w głębi.
Markus wstał i wziął ją za rękę. Kiedy odchodzili, rzucił przez ramię –
Zaraz wracam.
- Nie potrzebuję niańki – odpowiedział Rafe, nie podnosząc głowy.
Markus przeprowadził kobietę przez zatłoczony parkiet do korytarza,
który prowadził do prywatnych łazienek. Wpadł do tej najbliższej. Zanim zdążył
porządnie zamknąć drzwi, ona już była na nim, jak rozgrzana kotka. Chryste,
nawet mruczała jak kotek i łasiła się do niego. Pocierała kłami o jego szyję,
zanim jej ręce zjechał niżej, by ścisnąć go przez spodnie.
Wtedy obraz Rafe’a, siedzącego w boksie, bladego i niezdrowego, stanął
mu przed oczami. Rafe’a, który był głodny krwi, ale sam nie zająłby się
szukaniem sobie dziewczyny. Rafe’a, który niezliczoną ilość razy uratował mu
tyłek w wiezieniu.
Kurwa! Tak strasznie tego chciał, ale jego przyjaciel potrzebował
bardziej, a dla Rafe’a zrobiłby wszystko. Nawet to. Mimo że bolało. – Mam dla
ciebie prezent – wymamrotał jej do ucha.
Kiedy wyprowadził ją z łazienki, zmarszczyła brwi ze zdziwienia, ale
podążyła za nim. Gdy dotarli do końca korytarza, zatrzymał się tam, gdzie mogli
widzieć tłum i wciąż korzystać z prywatności jaką dawał mrok. Markus
przyciągnął ją do piersi tak, że stali twarzami, zwróconymi w tą samą stronę i
objął ramionami jej nagą klatkę piersiową tuż poniżej jej pełnych piersi,
okrytych niewielkim skrawkiem materiału. Wygięła się w niemej prośbie, by
przesunął ręce wyżej, drażnił i szczypał sutki, naprężone pod materiałem. Oparł
się pokusie, chociaż jego kutas krzyczał w proteście. – Widzisz wampira, który
siedział ze mną? – Pociągnął językiem po smukłej kolumnie jej szyi. Satynowa
skóra smakowała dymem i pożądaniem.
Delikatny jęk wydostał się przez jej pełne usta. – Tak, tego cichego.
Nawet na mnie nie spojrzał.
5
- Wiesz czym on jest? – Prawym kłem nakłuł jej skórę i wyssał drobną
kropelkę krwi, która się pojawiła. To nie wystarczyło, by ją naprawdę
posmakować, ale zwiększyło jej podniecenie i przygotowało dla Rafe’a.
- Jest przerażający – jej głos był jeszcze bardziej ochrypły, wstrząs
wzruszył jego kutasem.
Na dół chłopcze, to dla Rafe’a. – Jest czystej krwi – powoli pociągnął
palcami w dół jej ramienia i powolnymi okrągłymi ruchami pogłaskał D na jej
skórze. Markus też miał takie na ramieniu. Szybkim ruchem języka pociągnął po
jej gładkiej skórze, a potem wrócił do gładzenia znaku. Przez jej szczupłe ciało
przeszedł dreszcz. Mógł wyczuć jej podniecenie i wiedział, że jest mokra i
gotowa na pieprzenie.
- Mógłby dobrze smakować – przyznała, nie odrywając wzroku od
Rafe’a. – Podoba mi się, że jest mroczny i niebezpieczny. Mógłby mnie
skrzywdzić?
- Nie, jest jednym z tych dobrych facetów. Po prostu zrób mi przysługę,
upewnij się, że się na tobie pożywi.
- Zauważyłam, że wygląda na głodnego.
Jej biodra zafalowały, gdy przycisnęła tyłek do jego kutasa, ale Markus
wiedział, że jej pożądanie jest teraz skierowane na Rafe’a. Misja zakończona,
Rafe dużo mi wisi za ten numer. – Tak, potrzebuje kogoś, kto o niego zadba. Już
od dłuższego czasu nie spotkał kogoś tak pięknego jak ty. – Wszystkie kobiety
kochały bawić się w pielęgniarkę i opiekować takim małym, smutnym
szczeniaczkiem, jak Rafe, nie ważne jakiego były gatunku. – Zrobisz to?
Delikatne skomlenie posłużyło mu za odpowiedź. O tak, zaopiekuje się
nim i będzie czerpała przyjemność z każdej spędzonej chwili. Znów się o niego
otarła. – Zabawisz się z nami?
To było kuszące, ale Rafe nigdy nie był zwolennikiem zabaw grupowych.
– Bardzo bym chciał, ale on potrzebuje całej twojej uwagi, kochanie. A teraz,
idź do niego – wyszeptał chrapliwie. – Może się opierać, więc nie daj mu się
zbyć. – Dał je delikatnego kuksańca, patrząc z ukłuciem żalu, kiedy szła do
Rafe’a, tym uwodzicielskim krokiem. Markus odwrócił się, nie będąc w stanie
patrzeć na tak rażącą seksualność. Kiedy był człowiekiem, niezaspokojona
twardość była bolesna. Po przemianie, to była agonia. Czerwona mgiełka
zaczęła pojawiać mu się przed oczami, gdy wzrosła żądza krwi. Z niskim
pomrukiem spojrzał w dół, opierając czoło o ścianę, próbując odzyskać kontrolę
nad rozszalałymi hormonami.
- Widziałem, co zrobiłeś dla Rafe’a.
6
Markus podniósł wzrok i zobaczył Dante, wychylającego się z wejścia na
korytarz. Wampir był w cieniu, więc Markus nie miał pewności, czy jest zły czy
nie, ale w jego głosie była wdzięczność. – To nic takiego – wychrypiał Markus.
– Zrobiłby to samo dla mnie.
- Tak, to prawda. Ale to wciąż miło z twojej strony. Też coś dla niego
kombinowałem, ale to byłby człowiek, a on potrzebuje kogoś z naszego rodzaju.
Nasza krew jest dla niego lepsza. – Dante popatrzył przez ramię i pociągnął
kogoś za rękę. Dwie, śliczne ludzkie kobiety stanęły obok niego, brunetka i
blondynka, obie ubrane jak francuskie pokojówki, w czarnych kabaretkach i
szpilkach.
Wtuliły się w Dantego i popatrzyły na Markusa z zainteresowaniem
wymalowanym na pokrytych zbyt intensywnym makijażem twarzach. Dante
potarł pośladki brunetki i błysną szatańskim uśmiechem, nawet nie starając się
ukryć kłów, bo ludzie i tak myśleli, że to część kostiumu. – Skoro podzieliłeś się
z Rafe’em, myślę, że ja powinienem podzielić się z tobą.