background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

272

 

 

 

 

**Damon**  

 

Ruszyłem po schodach prowadzących na górę do głównego salonu. 

- Co to za hałasy? Rzucacie talerzami? - krzyknąłem, ale kiedy już tylko 
pojawiłem się w progu pokoju zobaczyłem skąd te odgłosy 

W pokoju stało z czterech mieszańców plus na domiar złego Rebekah 
razem z Klausem. 

- I właśnie teraz jesteśmy w komplecie, a może się mylę?! - odezwał się 
Klaus patrząc to na mnie to na Stefana  

- Nie pamiętam, żebym zapraszał cię na podwieczorek przy herbatce,      
więc zabieraj się stąd! - rzuciłem ze zdenerwowaniem 

- Waszym największym błędem jest brak zdecydowania - powiedział 
Pierwotny, po czym usiadł na kanapie  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

273

 

 

- Nie chcesz wyleźć, więc najwidoczniej sami będziemy musieli się ciebie 
pozbyć, ale może na początek twoich kolesi - spojrzałem 
porozumiewawczo na Stefana, a on zasłonił Elenę 

Znalazłem się pomiędzy dwoma hybrydami, którym bez trudu wyrwałem 
serce, a następnie ruszyłem pomóc Stefanowi. Nie pijąc ludzkiej krwi     
był słabszy pokonał jednego wroga, ale z drugim miał już problem. 
Chwyciłem mieszańca za kurtkę i ściągnąłem z mojego brata, którego 
zdążył już powalić na łopatki. Stefan wykorzystał ten moment i pozbawił 
hybrydy serca. 

- Zostałeś jeszcze ty i twoja blond pomylona siostra - rzuciłem okiem       
w jego stronę, a później przeniosłem wzrok na Rebekah, która ironicznie 
się uśmiechnęła 

- Wiesz jak to się mówi, zabij czterech, a stworzę kolejnych ośmiu,     
tylko pytanie z czyjej krwi? - Klaus spojrzał na Elenę - Stwórzmy tą 
sytuację bardziej dramatyczną - dodał, a ton jego głosu z kpiącego zmienił 
się na bardziej poważny i złowrogi 

Rebekah w wampirzym tempie znalazła się przy dziewczynie pokazując 
swoje kły tuż przy jej szyi. 

- Jak widzisz moja siostra jest również porywcza jak ja i może się nie 
pohamować - rzucił w naszą stronę  

- Przestań się szarpać Eleno to mniej zaboli. Jak widzisz świat przestaje 
kręcić się wyłącznie wokół ciebie - dziewczyna próbowała się wyrwać 
wampirzycy, ale ta mocno ją trzymała 

- Zostaw ją w spokoju - odezwał się Stefan próbując uspokoić Elenę,         
a następnie spojrzał w moim kierunku 

- Jak tylko odzyskam to co straciłem! - odpowiedział mu Klaus - Albo 
nie... przemienię ją w wampira i poczekamy co się wtedy stanie, kiedy 
sami zatracicie się w walce o biedną Elenę 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

274

 

 

- Nie zrobisz tego, jest ci potrzebna - powiedział mój brat zaciskając     
przy tym zęby ze zdenerwowania, a jednocześnie szukając furtki,             
by ochronić swoją dziewczynę  

- Może w taki razie pozwolę wam zdecydować, która z tych dwóch 
pięknych dam pójdzie razem ze mną? Rebekah pilnuj mojego sobowtóra, 
ale w razie kłopotów możesz skręcić jej kark - zwrócił się do siostry -    
Nie musicie mnie oprowadzać, sam trafię - oznajmił, a następnie wstał       
z kanapy i ruszył na tyły domu 

Byłem wściekły, że Klaus odkryje, gdzie trzymałem Meredith, ale teraz 
najważniejsze było bezpieczeństwo Eleny.  

- Niczego nie kombinujcie, bo wystarczy chwila, a nie będzie po niej śladu 
- odezwała się Rebekah, gdy jej brat zniknął z zasięgu naszego wzroku 

- No pięknie, teraz to robisz za przynieś, wynieś, pozamiatają dla Klausa?! 
- zapytałem lekceważąco próbując zdekoncentrować wampirzycę 

- Wybacz Damonie, ale twoje sztuczki na mnie nie działają - odparła 

- Wcześniej nie narzekałaś - nie pozostałem jej dłużny - Może zostawisz 
Elenę i porozmawiamy o tym przy drinku? 

- Daruj sobie. Normalnie nie interesujecie mnie obaj... ani nawet Elena. 
Chcę jedynie odzyskać naszą rodzinę, a bez Meredith jest to raczej 
niemożliwe - rzuciła cały czas mocno trzymając dziewczynę 

- Mówisz o tych wampirach zasztyletowanych przez Klausa - do rozmowy 
włączył się Stefan  

- Każdemu z nas zdarzyły się pomyłki, ale czas to naprawić i zjednoczyć 
nasz ród Pierwotnych wampirów - odpowiedziała Rebekah 

- A wtedy co... tak po prostu ujdzie mu to na sucho?! - zapytał Stefan 

- Nie interesują mnie późniejsze losy mojego brata. Jak dla mnie może 
wyjechać zabierając ze sobą Meredith, nic mnie to nie obchodzi, a teraz 
milczcie, bo jeszcze jedno wasze słowo, a ona zginie - spojrzała na Elenę 
uśmiechając się złośliwie w jej stronę 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

275

 

 

**Meredith**  

  

Najwyraźniej z każdym razem werbena coraz szybciej opuszczała 

mój organizm, który już w jakimś mniejszym stopniu na nią reagował. 
Umysł był lekko otępiały, a ciało w dalszym czasie nie odzyskało jeszcze 
sił. Natomiast co gorsza, wróciło pragnienie krwi. Usłyszałam w tym 
momencie trzaskanie drzwiami. Najpierw pierwszymi od wejścia             
do głównego korytarza piwnicy, a następnie uderzenia kolejnych tak jakby 
ktoś czegoś szukał i sprawdzał każde pomieszczenie po kolei. Niestety   
ten ktoś zbliżał się w moim kierunku, a ja nie miałam nawet możliwości 
ucieczki. 

Drzwi do miejsca, w którym się znajdowałam otworzyły się. Byłam tego 
pewna, ponieważ za każdym razem dało się słyszeć charakterystyczny 
dźwięk nienaoliwionych zawiasów. 

- Damon, jeśli to ty to już nie żyjesz! - rzuciłam na głos, ale moje oczy   
nie doszły jeszcze do siebie, a głos był lekko zachrypnięty 

Poczułam jedynie jak ktoś dotknął mojego policzka.   

- Co oni ci zrobili? Na szczęście za niedługo będziesz mogła spełnić swoje 
życzenie skarbie - rozpoznałam wtedy ten głos 

- Werbena - odpowiedziałam ochryple pozbawiona w dalszym czasie siły 

Klaus podniósł mnie z ziemi wynosząc z piwnicy. Otępienie cały czas    
nie pozwalało mi normalnie myśleć, ale zastanawiałam się co zastanę      
na górze i kto zapłaci życiem za moje porwanie. 

Nie minęło dużo czasu, a byliśmy już prawdopodobnie w głównym salonie 
Salvatorów. Do moich uszu dochodził jedynie głos mocno pompującego 
krew serca Eleny. 

- Zobaczcie kogo znalazłem na dole. Nie myślałem, że jesteś, aż na tyle 
głupi, by trzymać ją tutaj - odezwał się Pierwotny 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

276

 

 

Moje oczy powoli się otworzyły i wtedy postawił mnie na ziemi.  

- Sądzę, że teraz możemy dokończyć naszą rozmowę, a zatem wybierajcie? 
- powiedział Klaus, a ja podążyłam za nim wzrokiem i zobaczyłam,          
że Rebekah trzyma Elenę jako zakładniczkę 

Już chciałam się odezwać, że nikt nie musi nikogo wybierać, ale wolałam 
usłyszeć tą odpowiedź na głos. Spojrzałam nieśmiało w stronę Damona,     
ale jedyne co czułam to wściekłość, która zaczynała mnie dopadać. 
Widziałam jaką prowadził walkę sam ze sobą. Niestety jego odpowiedź  
nie mogła być inna niż ta, której się spodziewałam.  

- Zostaw Elenę i wynoś się stąd - odezwał się wkurzony nawet nie patrząc 
w moim kierunku 

Rebekah pościła po tych słowach Elenę i pojawiła się koło mnie. 

Z jednej strony wiedziałam, że to jest najbardziej rozsądna decyzja jaką 
podjął Damon, ale z drugiej chciałam, aby chodź raz była inna. 

- Wyśmienicie, każdy dostał to czego chciał - powiedział Klaus, a ja cały 
czas nie mogłam odwrócić swojego wzroku od wampira, który zdecydował 
tak, a nie inaczej 

- Oddaj mi mój telefon - odezwałam się, a surowy ton mojego głosu 
odwzajemniał wszystkie moje emocje 

Zauważyłam jak Damon jedynie sięgnął do kieszeni i wyciągnął go przed 
siebie. Podeszłam powoli zabierając w szybkim tempie moją komórkę       
z jego dłoni. 

- Widzisz, to była bardzo prosta i szybka decyzja - powiedziałam, a on 
spojrzał na mnie  

- Może od razu powiesz jej, że będzie robić za twój dystrybutor świeżej 
krwi, a w razie znudzenia się zawsze możesz ją zasztyletować tak jak 
swoje rodzeństwo - powiedział na głos Damon i chodź kierował te słowa 
do Klausa to nie spuszczał ze mnie wzroku 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

277

 

 

- Nie kiedy cel jest ten sam - odpowiedział mu spokojnie Klaus - Meredith 
ma swoją wolną wolę, ale woli odejść ze mną niż zostać razem z wami, 
albo raczej z tobą 

Spojrzałam na Damona raz jeszcze, a następnie wróciłam na swoje miejsce 
obok Rebekah. 

 

**Damon**  

 

  

Nie mogłem patrzyć na to jak z każdym słowem Klausa rosła jej 

pewność siebie. Tego czego obawiała się Meredith to był mój wybór, który 
teraz się potwierdził, gdy wybrałem Elenę. Nie miałem innej możliwości    
i ona chyba też o tym wiedziała, ale po raz kolejny przegrała z 
sobowtórem. 

- Spróbujcie jeszcze raz stanąć mi na drodze, a tym razem życie słodkiej 
Eleny dobiegnie końca - powiedział Klaus znowu nam grożąc, by po 
chwili zniknąć razem z Meredith oraz Rebekah z naszej rezydencji 

Zapanowała cisza, Stefan podbiegł do Eleny przytulając ją i uspokajając. 
Podszedłem do barku nalewając burbonu, a następnie stanąłem nieopodal 
kominka wpatrując się w jego płomień.  

Czułem, że w tym momencie zaczyna mnie wypełniać złość, upiłem tylko 
łyka ze szklanki, a następnie rzuciłem nim prosto w ogień, który pod 
wpływem alkoholu buchnął jeszcze mocniej.  

- To znowu moja wina - usłyszałem zrozpaczony głos dziewczyny, a wtedy 
obróciłem się w jej stronę 

- To nie twoja wina Eleno, ale ktoś ma za długi język. Klaus za szybko 
wpadł na to, że Meredith może być tutaj i ktoś mi za to odpowie... głową - 
powiedziałem stanowczo i coraz bardziej wkurzony zaistniałą sytuacją 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

278

 

 

- To była pokazówka - odezwał się Stefan - Klaus specjalnie przyprowadził 
tu Meredith i kazał nam przy niej wybierać, wiedział co zrobimy. Gra na 
jej emocjach, nie może niczego wymusić zauroczeniem, więc zrobił to      
w inny sposób  

- Tym razem straciliśmy ją na zawsze - rzuciłem zdając sobie z tego 
sprawę 

Chwyciłem za butelkę stojącą razem z innymi trunkami i wypiłem jak 
najwięcej alkoholu bez nalewania go do szklanki, aby chodź przez chwilę 
zapomnieć o tym co zaszło tu przed paroma minutami. Wszystko mogło 
być takie jak kiedyś, mogłem być tym kim chciałem być... z dziewczyną, 
która pomimo tego co jej się przytrafiło wciąż mnie jeszcze chciała. 

- Kocha cię od 148 lat i każde działania Klausa nie ma tu nic do rzeczy - 
powiedział Stefan próbując mnie pocieszyć 

- I to jest właśnie najgorsze, że po raz kolejny ją zawiodłem - spojrzałem 
mu w oczy, a następnie wyminąłem i ruszyłem do swojego pokoju 
zostawiając go sam na sam z Eleną 

 

**Meredith**  

 

- Nie ma to jak w domu - rzuciła Rebekah, gdy tylko przekroczyliśmy próg 
rezydencji, a drzwi wejściowe się za nami zamknęły - Mam już dość tego 
koszmarnego dnia. Jutro Bal Założycieli wolę się wyspać przed tak ważną 
uroczystością, w razie czego jestem u siebie - w wampirzym tempie 
wyminęła mnie i zniknęła 

Nie byłam w stanie chodzić, pragnienie było coraz silniejsze. Ruszyłam   
do pokoju po prawej stronie siadając na kanapie i łapiąc się za głowę. 
Pierwszy raz odkąd stałam się wampirem dawało się odczuć 
niezaspokojoną żądzę krwi oraz uczucie suchości w gardle.  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

279

 

 

Nigdy nie chciałam pozwolić, by krew mną zawładnęła i przejęła kontrolę 
nad moim zachowaniem zmieniając mnie w ten sposób w potwora. 

- Chyba tego potrzebujesz?! - odezwał się Klaus nalewając do szklaneczki 
trochę krwi, którą następnie mi podał  

Wypiłam ją jednym duszkiem, a następnie dałam się ponieść pragnieniu. 
W wampirzym tempie znalazłam się przy pełnej jeszcze saszetce leżącej  
na stoliku. Rozerwałam ją pospiesznie wypijając całą zawartość, a przy 
tym rozkoszując się jej smakiem. Dopiłam do ostatniej kropli i zacisnęłam 
puste opakowanie w pięści. 

- Z każdym łykiem jest dużo łatwiej, wszystko blednie, a ty możesz się 
oddać swojej prawdziwej naturze - usłyszałam i wtedy na niego spojrzałam 
przypominając sobie, że cały czas tu był bacznie mnie obserwując 

- Przestań, nie chcę taka być i nigdy nie chciałam - położyłam pusty worek 
na stoliku, a następnie wróciłam na swoje miejsce na kanapie - Nie mogę 
być tym czego nienawidzę, nie chcę być taka jak Katherine, nie chcę być 
taka jak... ty - dodałam z przerażeniem w głosie uświadamiając sobie, że  
to już zaczęło się dziać 

- Jakbyś zauważyła to wszystko złe co cię teraz spotkało zaczyna się od 
nazwiska Salvatore - znalazł się po chwili przy mnie siadając obok - Świat 
jest teraz na wyciągnięcie ręki Meredith i to tylko od ciebie zależy ile od 
niego weźmiesz. Jak długo możesz jeszcze żyć dusząc się w swoim smutku 
i rozmyślaniach?, to musi cię wykańczać - dodał pewny siebie 

- W porządku - zaważyłam jego zdziwioną minę - Poddaje się, ale musimy 
ustanowić pewne zasady - powiedziałam pospiesznie 

Wiedziałam, że pewnego dnia będę miała dość walki, ale nigdy nie 
spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko. W mojej głowie przemknęło 
wspominanie z 1864 roku. Emily miała rację, nigdy więcej nie powinnam 
wracać do Mystic Falls, a teraz nie było już możliwości ucieczki.  

- Zamieniam się w słuch - usłyszałam jego głos, a następnie na niego 
spojrzałam, gdy uśmiechnął się lekko w moją stronę 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

280

 

 

Wiedziałam, że to było to czego chciał, abym się poddała. Nie byłam        
w stanie grać na dwie strony, więc może dzięki mojej obecności tutaj 
byłam w stanie ocalić więcej niż jedno ludzkie życie poświęcając w ten 
sposób swoje własne. 

- Chcę być sobą, oczywiście na ile to będzie możliwe, nie chcę zabijać 
ludzi i koniec z udawaną lojalnością - rzuciłam przeczesując swój umysł - 
Może ty nie umiesz zaufać mi, ale ja chyba nie mam wyboru i muszę 
zaufać tobie - spojrzałam wtedy w jego stronę  

- Obiecałem, że nic złego ci się nie przydarzy i patrząc na to co się dzisiaj 
stało powinienem zabić Damona, ale oboje wiemy, że nic by dobrego        
z tego nie wynikło. Możesz mi zaufać - powiedział zmieniając po chwili 
temat - Jest w tobie tyle dobra, pasji i niewinności, której nie chcesz się 
pozbyć - mówił to jakby z niedowierzaniem 

- To wcale nie jest takie łatwe - odpowiedziałam smutno ponieważ ostatnie 
dni mojego życia jako wampira zaprzeczało temu wszystkiemu - Mój 
smutek przeradza się w rozpacz, a złość w szał, której nie potrafię 
opanować 

- Z czasem nauczysz się odnajdować równowagę w swoich emocjach         
i wybierzesz te, które są ci potrzebne, by przetrwać - powiedział spokojnie 
w jakiś sposób mnie uspokajając 

- Skąd wiedziałeś, że nie uciekłam? - zapytałam i usiadłam bokiem na 
kanapie podkurczając kolana do siebie 

- Ponieważ nie potrafiłabyś zostawić swoich przyjaciół w potrzebie,           
a ponad to nie skazałabyś Elenę na śmierć i jest chyba coś jeszcze czego 
tak bardzo się obawiasz, a czego nie chcesz powiedzieć na głos - po tych 
słowach spuściłam wzrok, wiedząc, że przejrzał mnie na wylot 

- Dziwne, że właśnie ty rozumiesz to najbardziej - nieśmiało spojrzałam  
na niego - To chyba najbardziej egoistyczna rzecz w moim życiu, ale nie 
potrafię inaczej żyć będąc pozostawiona samej sobie tak jak to było kiedyś 
- po tych słowach wstałam z kanapy - Pójdę już, jestem zmęczona 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

281

 

 

- Zabierz jeszcze to, chyba może się przydać - podał mi pełny worek           
z krwią 

Wychodząc z gabinetu czułam, że nie zadałam jeszcze jednego ważnego 
pytania. 

- Wiedziałeś, że nie ucieknę z własnej woli, więc skąd wiedziałeś,            
że jestem u Salvatorów? - zapytałam obracając się w jego kierunku 

- Wiele ludzi w tym mieście jest bardzo przydatnych kiedy szuka się 
czegoś naprawdę cennego. Tyler dowiedział się od Caroline, która 
dowiedziała się od Eleny, plotki szybko się roznoszą - dodał na końcu 

- Więc jak obydwoje dzisiaj słyszeliśmy wszystkie decyzje zostały już 
podjęte - powiedziałam opuszczając próg tego pomieszczenia dobrze 
wiedząc, że mnie usłyszał  

W wampirzym tempie znalazłam się w swoim pokoju. Właśnie po 
przekroczeniu tego progu mogłam być sobą pozwalając, aby moje emocje 
brały nade mną górę.                                                                             
Strach było mi się przyznać, ale naprawdę miałam tego wszystkiego dosyć. 
Bałam się, że Damon nigdy nie zrezygnuje z Eleny, a moje uwolnienie 
przyniesie mi jeszcze więcej cierpienia. Wolałam więc w takim razie 
pozostać tutaj, niż żyć pozostawiona na pastwę losu. - Postaram się być 
kimś innym
, dodałam w myślach. 

Wzięłam prysznic doprowadzając się do porządku, a następnie przebrałam 
do snu. Położyłam się na łóżku wypijając przyniesioną przeze mnie 
torebkę z krwią dzięki, której szybciej wracały mi siły. Myślami cofnęłam 
się do Mystic Falls z 1864 roku do ostatniego dnia kiedy po przełamaniu 
klątwy wróciłam do życia, ale nie do tego które kochałam, ale do tego, 
które doprowadziło mnie właśnie tutaj.  

 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

282

 

 

Rok 1864 

 

Moje oczy powoli i niepewnie zaczęły się otwierać ukazując otaczający 

mnie mrok chłodnej nocy. Na początku wszystko widziałam jak przez mgłę,   
ale po chwili mój wzrok przyzwyczaił się do panującej ciemności. Leżąc na 
czymś miękkim zdałam sobie sprawę, że jest to siano, które zacisnęłam w ręku,  
a spoglądając w górę na czarne niebo odnajdywałam pojedyncze gwiazdy 
rozrzucone po bezkresnej otchłani. 

W ty momencie przypomniało mi się wszystko: Katherine, Stefan, Damon, 
strzały, sztylet w moich rękach, uczucie ból po tym jak wbiłam go sobie brzuch, 
a jednocześnie ulgę, że udało mi się zrobić coś dobrego. Usiadłam momentalnie 
chwytając się za miejsce, w którym powinna być rana odbierająca mi życie,      
ale jednak żyłam, oddychałam co było nie możliwe do zrozumienia. Jedyną 
oznaką tego co się wydarzyło była świeżo zaschnięta krew na mojej błękitnej 
sukni. Zerwałam się na nogi, chodź jeszcze kręciło mi się w głowie. Zaczęłam 
się rozglądać dookoła, ale widziałam tylko las otoczony w mroku oraz szopę 
stojącą nieopodal. Niestety nie było ani jednej oznaki, że dwóch barci przeżyło. 

- Damon, Stefan! - krzyczałam wielokrotnie ich imiona, ale dało się słyszeć 
jedynie głuche echo powtarzające za mną 

- Nie ma ich tutaj - usłyszałam głos za moimi plecami i wtedy obróciłam się     
za siebie 

- Emily - uśmiechnęłam się w panice do służącej ciesząc się, że widzę kogoś 
znajomego 

- Meredith musisz stąd uciekać, powóz już czeka - powiedziała wyprana           
z wszelkich emocji co wzbudziło moje zaniepokojenie 

- Jakim cudem ja żyję i przed kim mam uciekać?!, o co w tym wszystkim 
chodzi... powinnam być martwa - odparłam oczekując jakiś wyjaśnień  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

283

 

 

- Nie mamy na to czasu, w mieście organizują polowanie na wampiry, musisz 
uciekać - krzyknęła lekko na mnie próbując mną wstrząsnąć i przywołać          
do porządku 

- Nigdzie się stąd nie ruszę, poczekam na Damona. On na pewno zaraz            
tu będzie - odwróciłam się do niej plecami szukając pomiędzy ciemnością, chodź 
jednaj oznaki, że chłopak za chwilę się pojawi  

- On nie przyjdzie Meredith, lepiej będzie jeśli o nim zapomnisz - cicho 
odpowiedziała 

- Nie mów, że nie żyje, że nie udało mi się dobiec na czas?! - odwróciłam się 
mówiąc przez łzy i nie chcą uwierzyć, że właśnie taka może być prawda -
Powiedziałaś, że życie za życie i dałaś mi sztylet, a ja się nim zabiłam, czy tak 
właśnie miałam zrobić?! - niepewność zaczęła mnie dopadać  

- Dobiegłaś na czas, ale Damon i Stefan mieli w organizmie krew Katherine, 
więc nawet twoje poświęcenie nie jest w stanie niczego zmienić. Tylko od nich 
teraz zależy czy dopełnią transformacji i staną się wampirami. Damon nigdy  
nie będzie pamiętał o twoim istnieniu, będzie tak jakby nigdy cię nie spotkał.   
To dla twojego dobra Meredith  - dodała stanowczo pewna swoich racji 

- Nie... - zaczęłam kiwać przecząco głową - to nie może być prawda. 
Powiedziałaś kiedyś, że zasługuję na to co najlepsze! Skąd w takim razie 
możesz wiedzieć, że właśnie takie rozwiązanie jest odpowiednie?!. Chcesz dla 
mnie czegoś dobrego? To zrób coś, żeby było tak jak dawniej, proszę - dodałam 
przecierając twarz dłonią, gdy kilka pojedynczych łez spłynęło po moich 
policzkach 

Wszystko było takie dziwne, takie niepojęte jak koszmar, z którego nie można 
się obudzić. Upadłam na kolana jakby ktoś zabrał mi wolę życia. Czułam,       
że jestem wewnętrznie martwa, a po stracie Damona część mnie umarła 
bezpowrotnie. Poczucie straty i bólu było nie do opisania przez co moje serce    
w jakiś sposób zatrzymało się w miejscu. 

- Zabijając samą siebie przełamałaś klątwę Pierwszej Petrovy - powiedziała,     
a następnie do mnie podeszła i przykucnęła obok - Musisz zrozumieć,               

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

284

 

 

że wszystko się zmieni. Powróciłaś do życia i teraz już nie umrzesz cały czas 
będziesz żyła, ponieważ w twoich żyłach płynie Moc Petrovy, która zapewni   
ci nieśmiertelność. Wiem, że teraz wydaje ci się to niemożliwe, ale z czasem 
wszystkiego się dowiesz. Musisz uciekać i strzec się wampirów, nie ufaj im,     
bo ich mroczna natura może doprowadzić cię tylko do śmierci  

- Chcesz przez to powiedzieć, że każdemu wampirowi będzie zależało na mojej 
krwi?- zapytałam z przerażeniem w głosie  

- Zajmą się tobą mojej siostry, które są czarownicami tak jak ja - mówiła o tych 
wszystkich niedorzecznych rzeczach, a ja czułam, że dociera do mnie tylko część 
informacji - Widzisz do czego doprowadziła współpraca z Katherine?! Im nie 
można ufać!- pokiwała przecząco głową - Zdasz sobie sprawę, że jesteś 
otoczona wszystkimi nadnaturalnymi zjawiskami, wampirami, wilkołakami  
czy czarownicami, ale musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła. Nie pozwól, 
by tobą zawładnęło, a teraz chodź - Emily wyciągnęła w moim kierunku swoją 
dłoń i pomogła mi wstać, a następnie odprowadziła do przygotowanego 
powozu. Wsiadłam do niego, a ona zamknęła za mną drzwiczki. 

- A ty? Nie zostawiaj mnie samej - głos mi zadrżał, gdy wychyliłam się przez 
okienko dyliżansu 

- Tutaj moja rola się kończy. Muszę zostać i zająć się jeszcze kilkoma sprawami. 
Musisz być silna i dla twojego dobra nigdy więcej nie wracaj do Mystic Falls, 
postaraj się zapomnieć o tym miejscu, a kiedy ono się o ciebie upomni pamiętaj, 
że tylko ty możesz zniszczyć całe zło  

Gdy Emily dodała ostatnie słowo odsunęła się o kilka kroków od powozu,         
a następnie spojrzała w lewą stronę i kiwnęła głową dając tym znak woźnicy, 
że czas już ruszać. Łzy płynęły strumieniami z moich oczu, gdy postać Emily 
zniknęła z zasięgu mojego wzroku.  

Dzisiejszego wieczora straciłam wszystkich bliskich i byłam pozostawiona 
jedynie samej sobie. Mogłam wiele razy narzekać na Katherine, ale przynajmniej 
nie byłam sama. Największym bólem niestety było to, że straciłam Damona.  
Już nigdy go nie zobaczę i już nigdy nie powiem mu, że był dla mnie wszystkim. 
Spojrzałam na moją lewą dłoń, na której widniał pierścień z lapis lazuli,        

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

285

 

 

ten który okazał się jedyną pamiątką z Mystic Falls, jedyną oznaką, że to 
wszystko wydarzyło się naprawdę.  

 

Sen zaczął powoli się rozmazywać, noc przemieniła się w dzień. Karoca 
znikła, moja suknia i uczesanie również, a ja byłam ubrana w normalne 
rzeczy z obecnych czasów. Panowała jasność, a słońce przedzierało się 
przez korony zielonych i bujnych drzew. Zaczynałam wierzyć, że po tak 
złych wspomnieniach może być lepiej, ale nie zdawałam sobie sprawy,    
że to dopiero początek moich nowych kłopotów.  

Rozejrzałam się dookoła i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem   
na cmentarzu, a z ziemi wystają jedynie nagrobki z imionami i nazwiskami 
pochowanych. W tym momencie do moich uszu dotarł dźwięk czyichś 
kroków. Stanęłam nieruchomo nasłuchując, gdy przede mną pojawiła się 
postać. 

- Elena jak dobrze, że jesteś już myślałam... - zaczęłam niepewnie chcąc 
podbiec do niej, ale ona tylko pokiwała przecząco głową 

- Pudło - odpowiedziała, a ja zamarłam w miejscu  

Dziewczyna wyglądała identycznie jak Elena, chodź miała dużo krótsze 
włosy sięgające prawie do ramion. Ubrana w długą beżową suknię 
opadającą, aż do ziemi wyglądała olśniewająco. 

- Katherine co ty zrobiłaś z włosami? - zapytałam ze zdziwieniem w głosie, 
że mogłam jej nie poznać 

- Nie jestem ani Katherine, ani Eleną. Mam na imię Tatia, jestem Pierwszą 
Petrovą i sądzę, że musimy przedyskutować kilka kwestii - dodała 
uśmiechając się złośliwie w moją stronę   

- Czego ode mnie chcesz? - zadałam kolejne pytanie tym razem mając     
się na baczności 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

286

 

 

- Wytłumacz mi jak to jest możliwe, że miałaś tylko jedno zadanie i nie 
potrafisz go wykonać do końca?! - powiedziała doniośle ukazując swoje 
niezadowolenie 

- Nie wiem o czym mówisz - dodałam zdezorientowana  

- W tym właśnie tkwi twój problem Meredith, że nawet w największym źle 
tego świata strasz się odnaleźć dobro - pokiwała przecząco głową - Widzę, 
że nie miałaś jeszcze okazji zaznajomić się z drugim tomem księgi 
Petrovy, a więc pozwól, że opowiem ci tą historię w skrócie - powiedziała,   
po czym przeszła do opowieści - Pierwsza czarownica użyła mojej krwi, 
aby przemienić swoje dzieci w wampiry, dlatego zwarłam umowę z 
czarownicami, by krążąca w moich żyłach Moc była jednocześnie jedyną 
bronią, która mogłaby je powstrzymać. Dzięki swojemu poświęceniu 
uruchomiłaś klątwę, przejmując na siebie ten obowiązek. Niestety widzę, 
że nie potrafisz niczego doprowadzić do końca, więc chyba trzeba cię 
odpowiednio zmotywować - dodała uśmiechając się niewinnie  

- Czemu sama tego nie zrobisz jeżeli tak bardzo ci na tym zależy? Chyba, 
że jesteś duchem? - zapytałam uważnie jej się przyglądając   

- Moc krążąca w moich żyłach zapewnia mi nieśmiertelność, tak jak         
to było z tobą zanim stałaś się wampirem. Potrzebuję nie tylko śmierci 
Klausa czy jego rodzeństwa, ale również twojej, by nareszcie część Białej 
Mocy
 mogła do mnie powrócić - powiedziała spokojnie Tatia 

- Uważasz, że to jest w porządku? - zapytałam próbując rozgryźć jej tok 
myślenia 

- A czy ty nie uważasz, że w porządku jest zabić kogoś kto zniszczył całe 
twoje życie?!. Powinnaś chcieć go zabić!. Przecież to przez niego musiałaś 
uciekać z Mystic Falls, to przez niego stałaś się tym czego tak bardzo 
nienawidzisz! - ciągnęła swoją wypowiedź dziewczyna wyrzucając kolejne 
powody zabicia Pierwotnego 

- To ty jesteś odpowiedzialna za to co mi się stało! - krzyknęłam - Nie on, 
ale ty!, to przez ciebie straciłam wszystko co kochałam. Nie interesują    
cię poczynania Klausa, chcesz tylko odzyskać to co straciłaś wieki temu 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

287

 

 

- Naprawdę ładna dedukcja, jestem pod wrażeniem. Wykonuj jedynie moje 
polecenia, a nikt nie zginie. Nie waż się otwierać trumien!. Nie po to ich 
tam pozamykałam na wieczność byś teraz ty zniweczyła mój plan, ale jeśli 
tak bardzo ci zależy, to co powiesz na to, aby jedno życie było zależne     
od drugiego?. Problem rozwiąże się sam, od teraz jeśli ktoś zabije Klausa 
ty również zginiesz, a dzięki twojej śmierci odzyskam przynajmniej część 
mojej Mocy - powiedziała cały czas mnie strasząc   

- To nie może być prawda?! - zdałam sobie sprawę, że jeśli to wszystko   
co mówi jest prawdziwe to mogę być w olbrzymim niebezpieczeństwie 

- Naprawdę chcesz się przekonać na własnej skórze, że tak jest?. Sądzę,   
że Klaus ma dość wrogów, którzy będą starali się go unicestwić... 
zaczynając od twoich przyjaciół. Myślisz, że straciłaś wszystko?, więc nie 
każ mi udowadniać, że najgorsze jest jeszcze przed tobą. Zadaj sobie sama 
pytanie ile jesteś w stanie znieść, bólu i odrzucenia?!. Nikomu na tobie nie 
zależy, zapamiętaj to sobie! - powiedziała głośniej - Prędzej wszyscy 
uwierzą w moje słowa niż w twoje zapewnienia. Nie radzę ci otwierać 
trumien, ponieważ kolejnym życiem, które odbiorę będzie twoje - 
zagroziła, po czym zaczęła się powoli wycofywać - Prawie bym 
zapomniała... - zatrzymała się obracając ponownie w moją stronę - 
pamiętaj, żeby nie wspominać nikomu o moim pojawieniu się, bo inaczej 
ktoś tu będzie martwy, a obydwie wiem, że obchodzi cię życie twoich 
bliskich wbrew temu co mówisz Klausowi - uśmiechnęła się z pogardą 
wiedząc jak wielką ma nade mną przewagę - Na końcu zawsze wraca się 
do początku, czyż nie?! 

W tym momencie dookoła mnie zaczęła pojawiać się gęsta mgła 
uniemożliwiająca mi oddychanie. Zaczęłam się krztusić nie mogąc złapać 
tchu, aż wreszcie upadałam na ziemię tracąc przytomność. 

 

 

Obudziłam się z tego koszmaru gwałtownie siadając na łóżku i próbując 
złapać powietrze jakby faktycznie ktoś przed chwilą mnie dusił. Chciałam 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

IV

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

288

 

 

wierzyć, że był to tylko zwykły koszmar, ale wszystko było zbyt realne. 
Usiadłam na krańcu materaca starając się złożyć wszystko w całość. 

Pierwsza Petrova kojarzyła mi się kiedyś z kimś dobrym, chodź sama nie 
wiem, dlaczego właśnie tak myślałam, ale teraz życie zaczęło weryfikować 
moje wyobrażenia o niej. Wygładem przypominała Elenę, chodź nie było 
w niej tyle współczucia ile w tej ludzkiej dziewczynie, ani nie była taka jak 
Katherine, za to była jeszcze bardziej nikczemna. Tego czego mogłam być 
pewna to to, że była człowiekiem obdarzonym Białą Mocą, ale czy była 
kimś w rodzaju wiedźmy?!  

Pragnęła śmierci Pierwotnych wampirów, ale co gorsza chciała odzyskać 
Moc płynącą w moich żyłach, a tak mogło się stać tylko wtedy kiedy moje 
życie dobiegłoby końca. Jedyną możliwością dowiedzenia się czegoś         
o Tati była księga Petrovy. Przebrałam się w pierwsze lepsze rzeczy 
wiszące w szafie, zamieniając tym razem wysokie szpilki na baleriny.      
Zbiegłam następnie po schodach w kierunku pokoju, w którym ostatni raz 
widziałam drugi tom księgi Petrovy. 

 

 

Ciąg dalszy nastąpi...