Z dedykacją dla AjAj oraz Noriko – moich
kochanych dwóch pierwszych i najwierniejszych
fanek. Dzięki wam dziewczyny za inspiracje do
kolejnych części. W tej zawarte są ulubione akcje
każdej z was. Mam nadzieję, że mnie nie
zatłuczecie po przeczytaniu tego rozdziału :)
Junkosiowy szał
7. W innym świecie
Aaaaaaa... –
otworzyłam paszczę jak hipopotam. - Chyba przysnęłam sobie.
Gdy otworzyłam oczy, stwierdziłam że na dworze jest już ciemno. Widocznie
przespałam parę godzin. Wychodzę z pokoju, rozglądam się po mieszkaniu...
Pusto! Gdzie wszyscy mogli pójść? A z resztą! Nieważne. Nagle usłyszałam
dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Odwróciłam się, by spojrzeć kto
wchodzi. Magda! Co ona tutaj robi i j
ak śmie tak po prostu włazić sama do
mojego domu?! Szczęka opadła mi na dół ze zdziwienia. Magda, jak gdyby
nigdy nic, zaczęła iść w kierunku pokoju gościnnego, rzucając mi tylko po
drodze przelotne „cześć”. Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem.
-
Co to ma niby w ogóle być?! – Zapytałam samą siebie. Następnie ruszyłam, w
kierunku pokoju, do którego przed chwila wszedł nieproszony gość. W połowie
drogi jednak doszło mnie pukanie do drzwi. Otwieram, a za nimi stoi
uśmiechnięty Junkoś.
-
Cześć, jest Magda? Mówiła, że tutaj ją znajdę.
- Eee... –
Że co?! Że jak proszę?! On, stojąc na moim progu ma czelność pytać o
nią?! Jestem w jakiejś ukrytej kamerze, czy co?! – Zaczekaj! – Rzuciłam i
zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi.
Ruszyłam w kierunku znienawidzonej ostatnio przeze mnie osoby.
- Co ty tutaj do cholery robisz Magda?! –
Wrzasnęłam w jej stronę. – I co robi
tu ten pajac?! –
Dodałam.
-
O co ci chodzi?! Przecież zawsze mówiliście mi, żebym czuła się u was jak u
siebie w domu
! U mnie trwa obecnie remont, więc zaprosiłam kolegę z pracy
tutaj
. Czy to coś złego?!
Stałam jak wryta z wytrzeszczonymi oczyma, nie wiedząc co odpowiedzieć.
Mój cięty zazwyczaj język doznał właśnie szoku. Natomiast bezczelna
intrygantka
, minęła mnie w tym czasie i poszła otworzyć drzwi Junki’emu. Po
paru sekundach, jedyne co byłam w stanie zrobić to odwrócenie się w ich stronę.
Kiedy
to zrobiłam, widok obściskującej się pary uwolnił mnie z szoku i
jednocześnie przelał czarę goryczy. Nie wytrzymałam... Ruszyłam w ich
kierunku,
ledwo co powstrzymując się od zgrzytania zębami. Złapałam
obydwoje za ramio
na i odsunęłam od siebie. Junki’emu rzuciłam krótkie „czekaj
tu chwilę”, natomiast dziewczynę chwyciłam za jej długaśne kudły i
pociągnęłam za sobą w stronę kuchni. Skąd wzięłam ta siłę i odwagę? Tego nie
wiem. Na pewno pomógł mi fakt, iż Magda jest dobre 10 cm niższa ode mnie i
zdecydowanie drobniejsza. Taszcząc ją tak za sobą, zastanawiałam się, co ja
właściwie robię i co jej zrobię, gdy dotrę na miejsce. W głowie miałam
oczywiście miliony wizji jak unieszkodliwić na dobre podstępną gadzinę.
Przykładowo mogłabym wylać jakiś kwas na jej śliczną buziunię, wsadzić jej
nóż prosto w serce czy niby to przypadkowo wyrzucić przez okno – spadając z
pierwszego piętra, przynajmniej by się połamała, jeżeli nie zabiła (wiem, wiem
tan fragment jest lekko sadystyczny). U
znałam jednak, że nie jest warta
poniesienia późniejszych konsekwencji takiego zachowania. Tak też uznałam,
że chwilowe unieszkodliwienie jej, poprzez zamkniecie w pokoju powinno
wystarczyć. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Zamiast skręcić w lewo i wejść do
k
uchni, odwróciłam się w przeciwną stronę i wepchnęłam dziewuchę do pokoju,
po czym przekręciłam z zewnątrz klucz. Na odchodne krzyknęłam do niej tylko:
-
Junki jest mój szmato i dobrze to sobie na przyszłość zapamiętaj!
Nie zważając na jej krzyki za moimi plecami skierowałam się w kierunku
czekającego przy drzwiach przystojniaka. Stanęłam dokładnie na przeciw niego,
po czym w następnej sekundzie już całowałam go namiętnie, chcąc potwierdzić
wypowiedziane przed kilkoma sekundami słowa.
Jego usta były dokładnie takie, jakie zapamiętałam: ciepłe, miękkie i delikatne.
Rękoma uwiesiłam się na jego szyi a resztą ciała przylgnęłam do niego. On
objął mnie w pasie i podniósł. Nie przestając się wpijać w swoje usta,
p
rzenieśliśmy się z przedpokoju do pokoju gościnnego. Junki usiadł na kanapie,
a mnie posadził sobie na kolanach. Objęta jego muskularnymi ramionami,
wtuliłam się w ciepłe, męskie ciało i przymknęłam oczy. Miałam ochotę
zamruczeć z rozkoszy...
Po chwili poczułam jakiś dziwny chłód. Podniosłam lekko jedna powiekę, a
następnie drugą i zobaczyłam przed sobą czyjąś twarz. Jednak zdecydowanie nie
była to twarz Junkiego. – Co jest grane? – pomyślałam. Przetarłam oczy,
skupiając się na widoku przede mną.
- Mama?! A co ty tu robisz? I gdzie...?! –
Natychmiast się rozbudziłam.
Na dworze było jasno, ja siedziałam przykryta kocem na kanapie w gościnnym
pokoju
. Rozglądałam się wściekle wokół siebie, jednak po Junkim nie było
śladu. Czyli to wszystko był sen?! Nie wierzę! Miałam ochotę się rozpłakać. W
momencie, kiedy
w mojej głowie przeplatały się ze sobą sprzeczne myśli i
wspomnienia, mam
zasypywała mnie setka pytań.
-
Czy ty tutaj spałaś? Naprawdę nie masz swojego pokoju? Jest dziesiąta rano,
za chwile ma wpaść sąsiadka na kawę a ja musze jeszcze tu sprzątnąć. Pati,
Pati... Zbieraj się do siebie, bo nie ma czasu i obudź się wreszcie! Mówię do
ciebie!
Zszokowana dreptałam w kierunku swojego pokoju, trzymając w ręku róg koca i
ciągnąc go za sobą po ziemi. Weszłam do siebie, zamknęłam za sobą drzwi.
Rozejrzałam się po pokoju, upewniając się, że zaraz z szafy nie wyskoczy na
mnie wściekła Magda, ale nic takiego się nie stało. Rzuciłam koc w kąt i
usiadłam na łóżku podciągając kolana pod brodę. Minuty mijały, a ja siedziałam
tak próbując zebrać myśli.
-
Co to było u diaska? To wszystko faktycznie był tylko sen?! Ale te zdarzenia
były takie realistyczne!
Próbowałam się kupić i stopniowo wszystko zaczynało mi się układać, jak w
układance. Wszystkie wydarzenia kawałek po kawałku wskakiwały na swoje
miejsce.
1.Park 2. Reklamówka z zakupami 3. Telefon do Magdy 4.
Jej wyjście na piwo
z Junkim 5. Moja złość 6. Włączenie telewizora... Wtedy właśnie musiałam
przysnąć! Tylko jak to się stał, że ja tak długo spałam?!
Po ułożeniu wszystkiego w kolejności po raz ostatni, uznałam, że czas wrócić do
rzeczywistości. Wzięłam czyste rzeczy na przebranie i poszłam się wykąpać.
Przed tym jednak, uruchomiłam komputer, by zdążył się załadować, podczas
mojej wizyty w łazience. Gdy wróciłam, komp był już gotowy do pracy. W
pierwszej kolejności przywitałam się z nowym mieszkańcem mojego pulpitu, a
następnie odpaliłam gg i przeglądarkę. Włączyłam wszystkie regularnie
odwiedzane przeze mnie strony
i czekając na ich załadownie zaczęłam
odpisywać na wiadomości z komunikatora. Kiedy wszyscy zainteresowani
d
ostali już odpowiedzi na swoje pytania, zaczęłam przeglądać ulubione strony.
Przeskakiwałam tak z jednej na drugą, jednak nic nie przykuło szczególnie
mojej uwagi, rezultacie czego dotar
łam do poczty.
-
Piętnaście nieodebranych wiadomości! No to zaszaleli z reklamami tym razem.
Weszłam w skrzynkę odbiorczą i rzuciłam okiem na nadawców wiadomości:
Nadawca:
Temat wiadomości:
Godzina:
1.
Junki
Co się stało?
18:07
2. Junki
Co zrobiłem źle?
18:30
3.
Junki
Odpisz proszę!
20:03
4,
Junki
Dlaczego nie odpisujesz?
21:12
...
...
...
10. Junki
Naprawdę się martwię, odpisz!
23:48
Dopiero ostatnia piątka to jakieś reklamy.
-
Pogięło go czy jak?!
Zaraz, zaraz! Przecież Magda mówiła, że mają iść razem na piwo wczoraj, więc
jakim cudem pisał do mnie przez cały wieczór skoro był z nią? Coś mi tu nie
grało. Jeszcze raz przeleciałam wzrokiem po tematach wiadomości od Junki’ego,
wiedziałam, że jeżeli otworzę którykolwiek, to znów się rozkleję, a tego
wolałabym uniknąć. By podnieść się na duchu, pomyślałam w swoim śnie, a
dokładnie o momencie oddzielania Magdy od Junkosia. Momentalnie uśmiech
pojawił się na mojej twarzy. Kiedy tak o tym myślałam, zaczęłam się
zastanawiać, czy nie byłoby może warto zawalczyć o chłopaka moich marzeń.
Przecież taka okazja, może się mi już nigdy w życiu nie powtórzyć. W końcu
nie mam nic do stracenia, natomiast do zyskania bardzo wiele. Hmm... Tylko
muszę się skontaktować z Junkim i przeprosić go za moje zachowanie. Ale jak
ja mu to wszystko wytłumaczę?
Wzięłam do ręki telefon, do drugiej notes z numerem chłopaka i usiadłam na
łóżku.
-
Raz kozie śmierć – wybiłam numer.
- Hallo?! –
Odezwał się głos w słuchawce.
-
Cześć.
- Kto mówi? Przepraszam, ale nie
mogę teraz za bardzo rozma...
- Patrycja z tej strony! –
Wtrąciłam szybko.
- Pati?!
- No wiesz, eee... Dzwonie do ciebie...
W tle usłyszałam głos nawołującej mojego rozmówcę Magdy. Momentalnie
podskoczyło mi ciśnienie i wtedy zdecydowałam już ostatecznie, że na pewno
się nie poddam i nie przegram z tą jędzą.
-
Dzwonię, żeby się zapytać, czy moglibyśmy się dzisiaj spotkać? – Musiałam go
zaskoczyć, bo chwile nic nie mówił.
-
To zależy...
- Od czego?
-
Od tego, czy zamierzasz się dzisiaj na mnie wściekać?
-
Nie! Jasne, że nie. A za tamto przepraszam, ja...
-
Dobrze już, porozmawiamy o tym później. A co do spotkania, to możemy się
dzisiaj zobaczyć, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
-
Kiedy się spotkamy, masz mi udzielić zadowalającej mnie odpowiedzi na kilka
moich pytań, niezależnie od tego, czego będą one dotyczyły! Zgadzasz się? – No
nieźle pomyślałam, ale przypuszczałam o co będzie pytać.
- Zgoda –
odpowiedziałam. - W takim razie gdzie i kiedy się widzimy? Wiem, ze
masz sporo pracy, więc ja się dostosuję.
-
W takim razie bądź pod parkiem o 18:00.
-
O.K. będę
-
To do zobaczenia, cześć – i rozłączył się.
Ja jeszcze przez chwilę siedziałam tak ze słuchawką przy uchu. Przed chwila
wszystko wydawało się takie proste, teraz nie byłam już tego taka pewna.
-
Czy ja dobrze zrobiłam – zastanawiałam się. – Jest na mnie zły – stwierdziłam.
–
Słyszałam to po głosie, ale co mu się dziwić. Wściekłam się wczoraj na niego,
praktycznie bez żadnego powodu – no ja miałam powód, ale on o nim nie
wiedział. – Muszę się zebrać dzisiaj w sobie i powiedzieć mu całą prawdę, poza
tym przecież mu to obiecałam.
Była dopiero dwunasta w południe, więc do spotkania miałam jeszcze trochę
czasu, ale jak dla mnie zbyt mało...
Minuty uciekały tak szybko i moja ostateczna godzina zbliżała się nieuchronnie.
O 16:30 zaczęłam się szykować, cały czas powtarzając sobie, że cokolwiek by
się dzisiaj nie stało, będę spokojna i opanowana, tak by z niczego nie wyciągnąć
pochopnych wniosków.
Pół godziny później byłam już gotowa do wyjścia, było
jednak jeszcze za wcześnie. Z tych nerwów, jakoś wyjątkowo sprawnie
wszystko mi poszło. Zdecydowałam, ze nie będę już siedziała w domu, tylko
pójdę się przespacerować. Ruszyłam w przeciwnym kierunku, niż prowadziła
droga do parku
. Leniwie stawiałam nogę za nogą nie wiedząc za bardzo gdzie
zmierzam.
Po piętnastu minutach, znalazłam się w okolicy rynku, na którym
zebrało się dość sporo ludzi dzisiaj. Zaczęłam się zastanawiać, co tam może dziś
się dziać? Jest czwartek, czyli prawie środek tygodnia, po siedemnastej. Nie
przypominam sobie, by miał się odbywać jakiś festyn, czy cos podobnego.
Postanowiłam sama to sprawdzić. Weszłam na rynek i skierowałam się ku
miejscu największej wrzawy, zaciekawiona jej powodem. Po kilku minutach,
kiedy w końcu udało mi się, przedrzeć przez grupę gapiów, z szeroko otwartymi
oczyma, sama zaczęłam się przyglądać scenie przed sobą.
Te
go się nie spodziewałam! Przypadkiem trafiłam na jedną z sesji Junkiego...
Małe sprostowanie:
W Zabrzu nie ma rynku, powstał on
nagle na potrzeby opowiadania.
Nie zabijajcie mnie, bo nie będzie miał
kto dla was pisać dalszych części.
Wasza ukochana Patikujek :)