Znak Czarnej Róży [rozdział VIII]

background image

Rozdział VIII

Przed „Red Hall” formowała się spora kolejka. Ochroniarze selekcjonowali przypadkowych

gości. Wstęp do nocnego klubu mieli wpierw zaproszeni, a jeżeli miało zostać trochę wolnego
miejsca pozostali oczekujący w kolejce. Caroline Blank postanowiła nie powiadamiać przyjaciółek
iż one również zostały zaproszone. Nie chciała ich mieszać w to zlecenie. Wiedziała, że jeżeli
któraś z nich się pojawiła, plan Damiana zostałby spalony. Widząc ilość ludzi przed wejściem
skierowała swój samochód na pobliski parking. Nie chciała, by jej klient po nią przyjeżdżał, wolała
spotkać się z nim w środku. W końcu gdy znalazła wolne miejsce, wyłączyła silnik. Sprzęt miała
pod ręką, nie było tego dużo. W chwili spokoju spojrzała na siebie w lusterko, poprawiła usta
błyszczykiem.

Mimo, że gra rolę narzeczonej Damiana, Caroline ubrała się elegancko, a za razem

wygodnie. Lubiła czuć się swobodnie, nie przepadała za ubraniami krępującymi jej ruchy w pracy.
Na dzisiejszy wieczór postawiła na prostotę. Ubrała się w ciemne kolory z akcentem czerwieni.
Założyła czarne, lśniące kończące się przed kolanem spodnie uzupełniając czarnymi kabaretkami
oraz siedmio centymetrowymi szpilkami. Na górę założyła w tym samym kolorze, co spodnie
obcisłą koszulę z głębokim dekoltem. Cały strój podkreślał jej kobiece kształty, a buty dodawały
kilka centymetrów, dzięki temu czuła się pewniej. Na wierzch zarzuciła czerwona marynarkę i szal.
Uzupełnieniem jej stroju była czerwona róża wpięta w ułożone włosy na boku. Jedyną biżuterię,
jaką miała na sobie to naszyjnik od Marii oraz ulubione kolczyki z szafirami od Davida, pierścionek
zaręczynowy klienta.

Carol przerzuciła niewielką koktajlową torebkę przez ramię, do ręki wzięła torbę ze

sprzętem. Całe szczęście, że parking jest dobrze oświetlony – pomyślała kierując się w stronę
głównego wejścia. W środku przywitał ją najpierw Gabriel, Damiana nie było. Dziewczyna nie
dostała żadnych wyjaśnień, jedynie skierowano ją do ich loży. Tam również nikogo nie było.
Postanowiła zająć się swoją pracą. Zdjęła marynarkę, torbę ze sprzętem położyła pod stolikiem.
Wzięła się do pracy kierując w stronę baru. Chciała się rozejrzeć, znaleźć najlepsze miejsce na
robienie zdjęć gościom. Przy okazji poznała miłego barmana, przygotował jej koktajl owocowy.
Skoro dziś miała pracować nie mogła pozwolić sobie na alkohol, poza tym prowadziła.

Ustawiła się w dobrym miejscu, rozstawiła statyw i zaczęła fotografować wchodzących

ludzi. „Red Hall” to jeden z tych eleganckich lokali wyższych sfer. Dominował tutaj kolor czerni i
czerwieni. Ściany miały hebanowy odcień, kanapy w kolorze wina, a stoliki szklane na metalowych
nogach. Całe pomieszczenie podzielone zostało na kilka loży. Bar umieszczony został naprzeciwko
drzwi wejściowych. Także zadbano o niewielki parkiet do tańczenia oraz małą scenę. Toalety
zostały umieszczone w dyskretnym miejscu przy wejściu.

Widziała, jak Gabriel wita przybyłych gości każąc kelnerom skierować ich do

przygotowanych stolików. Carol zdziwiło, że jeszcze nie widziała nikogo z rodziny. Dziwne
pomyślała – przecież wszyscy powinni już być. W rozmyślaniach przeszkodziło nagłe zniknięcie
właściciela klubu. Przeszukiwała go wzrokiem wśród gości, nie dostrzegła go. Damiana nie ma,

background image

Gabriel znika. Coś tu nie gra. - zastanowiła się. Nie mogła ich szukać dalej, musiała zmienić
miejsce robienia zdjęć, za duży tłok był by uchwyciła każdej osoby profil. Wróciła do swojego
stolika, czekał na nią przygotowany wcześniej napój owocowy. Przy stoliku wciąż nikogo nie było.
Zrezygnowana spoczęła. Wyjęła torbę spod stolika, przygotowała mniejszy i poręczniejszy aparat.

Mogę się dosiąść? - wyrwał ją ze skupienia znajomy głos. Kiedy go usłyszała o mało nie

wypadł jej aparat z rąk. Nie wiedziała, że pierwszą osobą jaką spotka będzie brat klienta, Sariel.
Stał rozluźniony z kieliszkiem wina w dłoni. Uśmiechał się do niej tajemniczo.

Proszę – odparła zmieszana. - To chyba stolik dla rodziny, o ile pamięć mnie nie myli – dodała

po chwili pewniejszym głosem. Nie rozpoznała go w pierwszej chwili. Przyjrzała się mu
dokładniej.

Ubrany był w czarne spodnie podkreślające jego umięśnione nogi, założył biała koszulę i

marynarkę. Koszula była rozpięta do połowy jego klatki piersiowej, odsłaniała tatuaż kończący się
na szyi. Wiedziała, że gdzieś podobny widziała, czarny w kształcie rozkwitniętej kolczastej róży z
krzyżem w środku. Hm... gdzieś widziałam ten znak – pomyślała. Nie mogła sobie przypomnieć,
gdzie. Najbardziej w wyglądzie Sariela zaskoczyły ją jego włosy, nie miał długich, ściął je, sięgały
ledwo ramion. Uroda nie była już taka delikatna. Nowa fryzura podkreślała zarys jego silnej
szczęki, mięśni szyi oraz tatuaż - wyglądał bardziej męsko. Caroline była w szoku. Zamrugała kilka
razy, miała wrażenie, że jej się tylko przewidziała jego zmiana. Faktycznie bardzo się zmienił.
Usiadł naprzeciwko niej, wciąż tajemniczo się uśmiechając.

Hm... sam jesteś? - zapytała o pierwszą rzecz jaka wpadła jej do głowy. Czuła się niezręcznie

siedząc z nim.

Hm... - uśmiechnął się – Nie. Reszta za chwilę dołączy do nas.

Aha – przytaknęła. - Przepraszam, ale mam pracę. - Wstała kierując się w stronę zatłoczonej

sali. Zagrodził jej drogę Damian. Wyrósł przed nią znienacka, aż straciła równowagę. Poczuła, jak
ją złapał. Spojrzała z wdzięcznością, a zarazem ze złością. Wzrok miał czujny, przyglądał się jej,
jakby chciał zobaczyć, co myśli. Chciała się cofnąć, ale Damian jej to nie umożliwił, nie zwolnił
objęć.

Witaj moja droga – mruknął czule. – Nie sądziłem, że przywitasz mnie wpadając od razu w

moje ramiona. - Musnął gorącymi ustami jej usta. Zacisnęła wargi w narastającej złości.
Wiedziała, że nie może zrobić sceny przed jego rodziną, musiała odwzajemnić przywitanie równie
czule, jak on.

Stęskniłam się – słodko skłamała patrząc mu w oczy. - Gdyby mój wzrok mógł zabijać, już byś

leżał martwy przed moimi nagami – pomyślała. - Przepraszam kochanie, ale mam pracę.

Hm... rozumiem – oparł cofając się o krok, by mogła przejść.

Praca? - zapytał zaciekawiony Sariel – Sądziłem, że jesteś tu gościem.

Co w tym takiego dziwnego Sariel? - powiedziała. - Gabriel zlecił mojej firmie zrobienie zdjęć

z imprezy. - wyjaśniła mu spoglądając na Damiana, czy te usprawiedliwienie mu odpowiada. Na
znak zgody uśmiechnął się do niej. Obróciła się, miała zamiar pójść w stronę gości.

Hm... - mruknął Sariel. - Czyli obserwujesz przez obiektyw. - dodał. Stanęła raptownie i się

odwróciła w jego stronę. Spoglądał na nią wciąż dziwnie się uśmiechając, jakby wszystko
wiedział. Po jej twarzy przemknął strach, nie uszło to uwadze mężczyznom.

Caroline coś się stało? - zapytał Damian.

background image

Nic. - oparła ostrożnie. Nie spuszczała wzroku z Sariela. - Nic kochanie. - po czym opuściła

mężczyzn.

Po opuszczeniu stolika, postanowiła dać sobie chwilę wytchnienia. Potrzebowała odrobiny

czasu na uporządkowanie myśli. Jednakże nie mogła sobie na to pozwolić, gdyż jej uwagę
przyciągnęła dziwna rzecz. Fotografując gości dostrzegła, że pracownicy lokalu noszą na
nadgarstkach srebrne bransolety z onyksem, natomiast rodzina Blacków oraz Streigh' ów mają
pierścienie. Goście zostali w dziwny sposób podzieleni, większa część z nich nosiła zielone
plastikowe opaski na nadgarstkach, a pozostała żółte. Zastanawiała się czemu służą te bransoletki.
Spostrzegła również, iż niewielką grupę osób noszących srebrne pierścienie z czerwonym
kamieniem oraz z zielonym. Mogła się domyślać, że to rubiny i szmaragdy. Nie wiedziała, co
oznacza cały ten podział. Dlaczego goście noszący pierścienie z drogimi kamieniami siedzą przy
stolikach i obserwują pozostałych na parkiecie. Młodzi ludzie w plastikowymi opaskami na rękach
nie dostrzegali obserwujących ich osób. Jeszcze jedna rzecz jej rzuciła się w oczy. Na każdym
stoliku z elitarnych gości, stały kieliszki napełnione czerwonym winem, tylko oni je pili. Pigułka
krwi?
- pomyślała.- Nie... nie możliwie, przecież jest zakazana. Dlaczego mieliby to pić ludzie? -
zapytała się w myślach. - Boże... cała ta sytuacja z Emmą. Mam same głupie myśli. - skarciła siebie.
Poczuła na karku czyjś ciepły oddech. Chciała się odwrócić, tylko cichy szept ją uprzedził:

Nie odwracaj się... – usłyszała głos ponownie tego samego mężczyzny, który już ją dziś

zaskoczył. Zesztywniała. - Zachowuj się naturalnie. - upomniał.

W porządku. - zgodziła się – Co chcesz?

Coś ciekawego zaobserwowałaś? - zapytał. Czuła jego oddech teraz na prawym policzku.

Domyśliła się, iż musiał się pochylić, by szeptać jej do ucha. Poczuła lekką satysfakcję ze swojego
wzrostu.

Nie odpowiada się pytaniem na pytanie – mruknęła złośliwie.

Nie opowiada. - po czym dodał – Jesteś intrygująca. Dobrze grasz rolę, którą wyznaczył ci

Damian. - Carol zesztywniała. Wyznanie Sariela całkowicie ją zaskoczyło.

Co? - zapytała pospiesznie.

Wciąż patrzyła przed siebie, nie chciała, by brat klienta zobaczył na jej twarzy lekkie

zmieszanie. Dostrzegała natomiast, iż przypatruje się im James ze swoim bratem, szeptali między
sobą. Po ich spojrzeniu mogła domyślić się, że nie jest to nic miłego oraz dotyczy niej i Sariela.
Musiała zaradzić jakoś tej sytuacji, nie mogła pozwolić na kolejną porażkę klienta. Odwróciła się w
stronę Sariela. Już go tam nie było. Nie usłyszała, by gdzieś odchodził, tak samo nie usłyszała,
kiedy podchodził. Stała obok baru zbita z tropu, nie rozumiała tego wszystkiego. Musiała się stąd
uwolnić.

W toalecie dla kobiet nie było dużo gości. Młode kobiety poprawiały makijaże plotkując w

międzyczasie. Carol zamknęła się w jednej z kabin. Usiadała i ciężko westchnęła. Przez przypadek
usłyszała podekscytowane głosy kobiet. Jedna z nich zaczęła głośno mówić:

Widziałaś te głowy rodziny głównych klanów, Jane? - zapytała kobieta. - Jacy oni są przystojni,

seksowni. Mam ochotę na któregoś z nich.

Widziałam, ale również widziałaś tego mężczyznę z tatuażem? Wiesz, że ona jest

przedstawicielem zakonu czarnej róży? - dodała Jane. - Zastanawiam się, co on robi w tym
miejscu.

background image

Wiem o którego ci chodzi. Ten, co cały czas obserwuje tę lalunie z aparatem. - Carol zakryła

dłonią usta, by nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chciała dowiedzieć się więcej. - Nie zła z
niego sztuka. Podobno ciężko jest się do niego zbliżyć, do pozostałych zresztą też.

Wiem Jane... Szkoda, że traktują nas, jak przystawkę – oparła kobieta już mniej wesołym

głosem. - Trzeba wracać na niezłą imprezę moja droga.

Carol została w toalecie sama, wciąż trzymała dłoń na ustach. Jej mózg pracował na

najwyższych obrotach. Próbowała przeanalizować cała usłyszaną przed chwilą rozmowę. Nie
wiedziała, o co chodzi z tymi klanami oraz przedstawicielem jakiegoś zakonu. Nigdy nie spotkała
się z taką nazwą organizacji. Najbardziej nie miała pewności, co oznaczało te słowo „przekąska”.
Ta kobieta powiedziała je z takim zawodem, żalem w swoim głosie. Dlaczego? - pomyślała. - O co
w tym wszystkim chodzi? W co ja się takiego wpakowałam? Muszę do kogoś się z tym zwrócić.
Caroline postanowiła po imprezie od razu pojechać do osoby, która będzie w stanie jej pomóc.
Jednakże teraz musi wracać, by nikt nie nabrał podejrzeń do jej zniknięcia. Przemyła twarz zimną
wodą, dziękując sobie za zrobienie wodoodpornego makijażu, poprawiła usta błyszczykiem.
Chciała poprawić różę we włosach, ale dopiero teraz dostrzegła jej brak. Nie poczuła, kiedy
wypadła. Trudno, poradzę sobie bez niej – westchnęła.

Kierując się w stronę baru zauważyła niewielkie zmiany na sali. Wszyscy stali, światło

skierowane było na mała scenę niedaleko baru. Na niej był Gabriel z mikrofonem w ręku, obok
niego Damian. Obaj się uśmiechali do zgromadzonych gości. Nie spodziewała się, iż opuściła jakieś
przemówienie. Usłyszała głos Damiana, wymawiał jej imię. Spojrzała w jego kierunku, widział ją.
Uśmiechał się, jakby chciał się pochwalić jakąś zdobyczą.

Chciałbym państwu przedstawić moją narzeczoną, Caroline Blank. - ogłosił. - Kochanie,

podejdź do nas. - zachęcał. Carol miała wrażenie, że jej nogi wrosły w ziemię. Nie chciała się
ruszyć. Zmrużyła oczy niczym żmija, patrzyła na klienta. Wściekła się na jego publiczne
ogłoszenie fałszywych zaręczyn. Nie miała pojęcia, co chciał tym dowieść. Ale na pewno
wiedziała, nie pozwoli na dalsze gierki.

Wszyscy podążyli wzrokiem, tam gdzie Damian patrzył. Nie dał jej wyboru, musiała grać

według jego reguł. Idąc w kierunku sceny, dostrzegła iż Streigh'owie dziwnie jej się przypatrywali,
jakby z nienawiścią. Klient ujął jej dłoń, złożył pocałunek przy uchu. Szepnął:

O nic się nie martw, rozluźnij się. - powiedział. A następnie ucałował ją w nadgarstek. Nie

spodobało się jej jego zachowanie.

Wszyscy zgromadzeni na sali bili im brawo. Po przemowie podchodzili do Damiana składać

gratulacje z okazji zaręczyn. Carol stała obok niego, na ustach widniał sztuczny uśmiech. Każda
podchodząca osoba całowała jej klienta w wierzch dłoni. Nie wiedziała, dlaczego to robią. Jednego
była pewna, Damian ją okłamywał. A osoby kłaniające się przed jej klientem zachowywali się,
jakby on był najważniejszym człowiekiem jakiego spotkali. Cała sytuacja zaczęła ją przerastać.
Czuła strach, ale starała się tego po sobie nie pokazać.

Podszedł do nich Sariel, bratu podał tylko dłoń. Natomiast do Caroline podszedł bliżej.

Sięgała mu zaledwie do ramion. Spojrzała mu w oczy, widziała w nich cyniczny uśmiech. Pochyli
się ku niej i pocałował ją delikatnie w usta. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, ale był
elektryzujący. Dziewczyna była pod jego wrażeniem. Po czym mężczyzna ukłonił się jej, ujął dłoń
musnął wargami to samo miejsce, co poprzednio brat. Odszedł. Caroline, kątem oka zobaczyła, jak

background image

całej sytuacji przygląda się Damian. Jego twarz niczego nie wyrażała. Ostatnią osobą, która
podeszła, by złożyć życzenia był Gabriel. Tak samo jak Sariel, uścisnął rękę Damianowi. Podszedł
do Caroline. Był równie wysoki, jak jego bracia. Pochylił się i także ją pocałował. Miał miękkie,
wilgotne wargi. Pachniał miętą i lasem. Pocałunek trwał kilka sekund, natomiast pocałunek na jej
nadgarstku trwał o kilka chwil za długo. Carol czuła się zażenowana, wszyscy tą sytuację z
zaciekawieniem obserwowali, jakby to była naturalna rzecz. Damian spojrzał na nią, widziała w
jego oczach wściekłość. Nie wiedziała, czy jest wściekły na nią czy na swoje rodzeństwo.
Podejrzewała, iż po części każdy ponosi winę. Dziewczyna myślała, iż cała ta niezręczna sytuacja
się skończyła, była w błędzie. Na zakończenie Damian pocałował ją z ogromną czułością.
Pocałunek był podobny do poprzedniego, z przed kilku dni. Nie chciała go odwzajemnić.
Wiedziała, że musi to zrobić, wszyscy zgromadzeni goście patrzyli na nich. Odwzajemniła. Owiał
ją zapach mięty pomieszany z jego własną świeżą wonią. Czuła się jakby odurzyła się jakimś
narkotykiem. Pocałunek Damiana zaczął wprowadzać ją w błogi stan. Czuję się tak dobrze
myślała – jakbym miała zaraz odpłynąć. - Zamrugała powiekami, zakręciło się jej w głowie.- Co się
ze mną dzieje? Ten zapach... Nie!
- krzyczała w myślach. Zesztywniała w jego ramionach. Przerwał
ją całować, tylko się uśmiechnął.

♠♠♠

Caroline z otwarcia Red Hall wróciła późno w nocy, zbliżała się druga trzydzieści. Nie

spodziewała się, iż impreza się przeciągnie, a ona musiała być tam tak długo. Zmęczenie i złość
uderzyły w nią ze dwojoną siłą. Miała zamiar przed północą zajechać w pewne miejsce, poprosić o
pomoc w wyjaśnieniu kilku nurtujących pytań. Nie miała szansy, musiała przełożyć to na następny
dzień. Zrezygnowana poszła do łazienki zrzucić z siebie ubrania, wziąć gorący prysznic. W trakcie
kąpieli nagle sobie przypomniała, gdzie widziała podobny tatuaż jaki widziała na ciele Sariela.
Owinęła się w biegu ręcznikiem, kierując w stronę salonu. Musiała upewnić się, że ma rację.
Wiedziała, kto miał taki sam znak tylko nie na szyi, ale na ramieniu. Kiedy komputer już się
uruchomił, nalała sobie w międzyczasie szklankę wody. Z wrażenia miała sucho w gardle. W
końcu! -
powiedziała z zadowoleniem. Oglądała zdjęcie sprzed dwóch lat. David miał bardzo
podobny tatuaż na ramieniu. - Wiedziałam, że widziałam gdzieś ten tatuaż. Ale...- popatrzyła
uważniej na zdjęcie Davida, które zrobiła mu nad morzem. Spędzali tam razem wakacje. - Boże! -
Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.- Jak to możliwe, żeby oba tatuaże były identyczne. -
powiedziała do siebie. Postanowiła przyjrzeć się uważniej znakowi u Sariela. - Dobrze zrobiłam
fotografując go ze zbliżeniem.

Carol porównała oba tatuaże, były identyczne. Miała chaos w myślach. Instynkt

podpowiadał jej, że to nie jest przypadek, aby dwie różne osoby miały taki sam tatuaż. Natomiast
rozum mówił jej, iż w życiu zdarzają się takie sytuacje. Musiała sprawdzić swoje podejrzenia.
Szczególnie, że usłyszana rozmowa w toalecie, może mieć coś z tym wspólnego. Przypomniała
sobie, jak kobiety mówiły o przedstawicielu znaku czarnej róży. Chciała sprawdzić ten ślad.
Włączyła wyszukiwarkę, wpisała znak czarnej róży. Wyświetliły się strony, które niewiele wnosiły
do jej poszukiwań. Nie znalazła tego, co ją interesuje. Postanowiła wpisać czarna róża.
Odnośników do stron było dużo. Jej uwagę przykuła strona po hasłem Zakon Czarnej Róży. Weszła

background image

na nią. Po przeczytaniu kilku informacji, dowiedziała się, iż jest to jakiś pradawny zakon, który
chwytał i zabijał demony. Zdziwiła się. Myślała, że dowie się więcej, a tu znalazła same bzdury o
jakiś dziwnych demonach. Chciała już zamknąć stronę, gdy raptownie przykuło jej uwagę hasło
znak czarnej róży. Według dawnych zabobonów, wierzono że osoba, która zabijała złych miała
wytatuowany znak czarnej, kolczastej róży ze znakiem krzyża w środku. Carol wpatrywała się w
ten symbol. Był identyczny, jak u jej zmarłego ukochanego i Sariela. Nie chciała wierzyć w to, co
przeczytała. Zamknęła komputer, nie chciała o tym myśleć. Potrzebowała odpocząć. Sen mi dobrze
zrobi, jutro o tym pomyślę
- z tymi słowami poszła spać.

Carol biegła wąskimi słabo oświetlonymi uliczkami. Ktoś ją gonił. Czuła, jak ta osoba do

niej się zbliża i wykrzykuje jej imię. Carol stój! Zaczekaj! Nagle się zatrzymała, bardzo dobrze
znała ten głos. Głos należał do Davida, to on ją gonił. Poczuła jego chłodną dłoń na swoim
rozgrzanym od biegu policzku. Nie czuła od niego ciepła, kiedy się do niej zbliżył. Jednak wciąż
wyglądał tak, jak go zapamiętała. Dostrzegła, iż David miał na sobie tylko spodnie i buty, nie miał
założonej koszuli. Był w połowie nagi. Na jego ramieniu błyszczał w ciemnej uliczce tatuaż. Nie
bój się
– szepnął. - Nic ci nie zrobię kochanie. Tak bardzo tęskniłem. Stała tak przed nim dysząc.
Zdziwiło ją, że narzeczony w ogóle się nie zmęczył biegiem. Stał przed nią spokojnie oddychając.
Poczuła, jak pochyla się nad nią. Spojrzała mu w oczy, świeciły czerwienią. Odskoczyła od niego.
Chciała krzyczeć, ale nie była w stanie wydobyć głosu, coś ją blokowało. Z przerażeniem
zrozumiała, że to David coś jej robi. Nie mogła się ruszyć, czuła się sparaliżowana. Pragnęła
zamknąć oczy, więcej w nie nie patrzeć, lecz nie mogła. On mnie kontroluje – z paniką pomyślała.
Czuła, że jest coraz bliżej. Czuła jego chłodny dotyk na swoim ramieniu, na szyi i policzku.
Umierała ze strachu. Pochylił się...

Carol obudziła się z krzykiem. Siedziała na łóżku obejmując się ramionami. Wciąż czuła

chłodne dłonie, które ją dotykały. Boże, boże...- mówiła z paniką w głosie. Ze strachu się
rozpłakała. Trochę potrwało, za nim się uspokoiła. Spojrzała na zegarek w telefonie, wskazywał
dwunastą w południe. Odetchnęła z ulgą - Dziś mam wolne. Jest sobota. Postanowiła spędzić
dzisiejszy dzień u Marii. Potrzebowała kogoś bliskiego, wiedziała, że może do niej się zwrócić z
każdym problemem. Teraz miała ich, aż za na to. Umówiła się z nią na obiad, miała zajechać do
niej po trzeciej. Za nim miała spotkać się z Marią, postanowiła zrobić kopię zapasową zdjęć.
Musiała także część z nich wyrzucić oraz obrobić. Lubiła dobrze wykonywać swoją pracę.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron