Henryk Pająk Grabarze polskiej nadziei

background image

POLSKIEJ NADZIEI 1980-2005

Henryk Pająk

Przydałoby się nam

kilkadziesiąt porcji polonu 210!...

(b. żołnierz Kedywu AK

)

GRABARZE

Page 1 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

LUBLIN 2007

MIT OBALENIA KOMUNIZMU PRZEZ „SOLIDARNOŚĆ"


Gdyby neo-bolszewicki globalizm nie wydał wyroku już na początku lat 70. na ich własny szatański twór pod nazwą
Związku Sowieckiego, to nie byłoby żadnej ruchawki ani w 1976 roku (Radom), ani w 1980 roku w Lublinie,
Gdańsku i pozostałych miastach. Po prostu nie byłoby „Soli-darności". Wszystko by się skończyło na pałkach ZOMO,
skrytobójczych morderstwach i więzieniach, a szacowna zachodnia „demokracja" nie ruszyłaby palcem w obronie tej
kolejnej demonstracji „polskiego warcholstwa", tej „polskiej bohaterszczyzny".

Wałęsa pod pomnikiem stoczniowców powiedział: Tu zaczęła się globalizacja. Wcześniej powtarzał, że to on
obalił komunizm. Groteskowy błazen w piórkach bohatera narodowego już nikogo ani nie szokuje, ani nie
denerwuje, bo komików nie można traktować poważnie, choć Komitet Nagrody Nobla już wiele razy dał dowody, że
z powodów politycznych musi nagradzać błaznów.

„Fenomen" Solidarności to fenomen bezbolesnego zwijania żydowskiego Sowłagru przez nowoczesny syjonizm
sowiecki i zachodni - to przyzwolenie na ten niby „fenomen polskiego zrywu", prowokowany przez incydenty w
rodzaju podwyżek cen na żywność, obcinanie norm produkcyjnych, represjonowanie niepokornych „użytecznych
durniów".

„Rozbiórkowe" działania amerykańskiego żydolewactwa zaczęły się od wyścigu zbrojeń, jako jednego z głównych
elementów zapędzania Sowietów w zapaść ekonomiczną i duszenie światowych cen ropy, podstawowego dochodu
ZSRR. Równoległym działaniem było sprowokowanie ich do zajęcia Afganistanu pozorami zainteresowania USA
Afganistanem, tworzenia tam własnej strefy strategicznych wpływów. Sowieci dali się wciągnąć w tę grę i weszli, a
ze strony anglo-brytyjskiej „obserwatorem" tego procesu był m.in. „nasz" przyszły minister obrony interesów
USA i Wielkiej Brytanii - Radek (Radosław) Sikorski, wysłany tam w roli rzekomego reportera.

Twórcą niszczycielskiej dla Sowłagru „pierestrojki" nie był obecny gigant globalizmu, a wtedy pierwszy gensek KPZR
Michaił Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB, potem gensek KPZR. O żydowskim pochodzeniu Andropowa
pisali niektórzy autorzy rosyjscy już w latach 90., ale musieliśmy czekać do czerwca 2006 roku, aby uzyskać
oficjalne potwierdzenie tego na podstawie archiwów KGB w rosyjskim programie telewizyjnym „Itogi" z 13 czerwca
2006 roku.

Andropow urodził sę 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein lub Flekenstein'. W skrupulatnych
archiwach Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, która zmarła w 1929 roku. Jego ojciec to imigrant z
Finlandii, już wtedy bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919 roku w walkach z bolszewikami, stając
po stronie białogwardzistów carskich.

Biografia Andropowa była przerabiana aż czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje całej prawdy o tym
„Konradzie Wallenrodzie" światowego żydostwa na szczytach sowieckiej władzy. Przeróbek tych dokonywano w
latach 30. w miarę pozyskiwania coraz to nowych dokumentów. W oficjalnej biografii Andropow jest synem
kolejarza Władimira, z pochodzenia Osetyńca z guberni Stawropolskiej. Światowe żydostwo znało jednak od
początku jego kariery żydowskie pochodzenie Andropowa i od jego wczesnej młodości metodycznie w niego
„inwestowało", podobnie jak przedtem „inwestowało" w setki innych ich pobratymców kreowanych do rządzenia
sowieckim Gułagiem. Taką kreaturą kreowaną następnie przez Andropowa okazał się Gorbaczow, jego pupil,
dyskretnie promowany z zadaniem wymierzenia ciosu śmierci bolszewickiemu bękartowi śydów z pokolenia ich
ojców. W sposób tajemniczy, podobnie jak później Gorbaczowa, zwykle zaciekle żrące się między sobą stado zbirów
z sowieckiego Politbiura, „jednomyślnie" powołało Andropowa na stanowisko pierwszego sekretarza KPZR.

Kariera Andropowa przebiegała jeszcze według tradycyjnego schematu i chronologii, natomiast kariera Gorbaczowa
wystrzeliła jak statek kosmiczny. W Sowłagrze wszystkie szczeble awansów były ściśle ustalone i skodyfikowane.
Tak pisał o tym schemacie awansów rosyjski autor Abdurachman Awtorchanow w książce Od Andropowa do
Gorbaczowa

2

:

Aby dotrzeć do Politbiura czy Sekretariatu, choćby na stanowisko szefa wydziału KC lub jego zastępcy,
funkcjonariusz partyjny zaczynający swoją karierę jako, powiedzmy, sekretarza rajkomu w wieku lat 30, musi
przejść wszystkie szczeble drabiny partyjnej. Od sekretarza rajkomu, przez I sekretarza gorkomu do
sekretarza obkomu - wymaga to 20, a nawet 30 lat kariery na prowincji. Tak więc kandydat w wieku 50-60
lat, o ile uzyska protekcję w KC pod warunkiem, że jego akta osobowe w KC i dossier w KGB są absolutnie
czyste, a on sam przewyższa swych najbliższych konkurentów pod względem talentu organizacyjnego - dotrze

Page 2 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

wreszcie do owego, wedle wyrażenia Stalina, „aeropagu" - do KC partii. Wynika stąd, że obecnie' to nie
„młodzi" przejmują władzę na Kremlu, lecz „młodzi starcy" mają zastąpić „starców zgrzybiałych", przy czym
ich bagaż polityczny i duchowy jest identyczny z tym, jakim dysponowali ich poprzednicy.

1. Taką alternatywną pisownię jego nazwiska podaje „Ojczyzna" w numerze VI z lipca-sierpnia 2006 roku, opierając się na wspomnianej audycji. „Itogi",
własność żydowskiego „miliardera z niczego" - Gusińskiego. To również właściciel takich pism i gazet jak: „Dziś", „Moskiewskij komsomolec", „Moskiewska
prawda", „Litieraturnaja gazeta". Gusiński jest we władzach żydowskiej loży „Bnai-Brith". Zob.: Oleg Płatonow Rosja pod władzą masonerii wyd. Moska
2000, s. 71.

2. Wyd. ANTYK, 1989, s. 83.

Niemal natychmiast po śmierci już za życia zmumifikowanego Breżniewa, niewidzialne lobby wypromowało
Andropowa 10 listopada 1982 roku (w Polsce dobiegał końca stan wojenny) na stanowisko I Sekretarza KC KPZR,
co było naruszeniem wszelkich standardów obowiązujących od ponad pół wieku. Nie był taką sensacją wiek
Andropowa - liczył wtedy 68 lat, to znaczy mieścił się w formule „młodego starca". Odstępstwem, wręcz herezją
partyjną było to, że na stanowisko Politbiura „niewidzialni"- mianowali szefa KGB. Zawsze bowiem aparat
partyjny dominował nad aparatem fizycznego terroru - nad GRU, NKWD, KGB.

Znawcy „dworskiej etykiety" w Imperium Zła otrzymali w ten sposób czytelny sygnał, że następuje radykalne
przesunięcie w hierarchizacji Olimpu władzy - pierwszy, jak się okaże rozstrzygający etap kruszenia Sowłagru.
Oznaczało to, że dokonuje się zasadnicze przesuniecie dominacji w nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy: Partia,
armia, KGB. I tylko nieliczni to przesunięcie mieli szansę zrozumieć właściwie - że władza radziecka jest już
dostatecznie silnie spenetrowana przez obce, czytaj syjonistyczne siły, aby mógł się tam dokonać taki
właśnie wyłom, tak radykalne przesunięcie centrum „dowodzenia". Teraz, ćwierć wieku po tych roszadach,
jesteśmy mądrzejsi o te fakty, ale ich dedukcja w tamtym czasie wymagała wyjątkowej przenikliwości i znajomości
sceny politycznej w Sowiecji. Andropowowi jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę
gigantycznego młota pneumatycznego o niewyobrażalnej sile kruszenia moskiewskich skał. Istotne jest
to, że Andropow miał pełną świadomość tego historycznego zlecenia, tej misji i podobną wiedzę o mechanizmach,
które go wyniosły na wierzchołek tradycyjnego trójkąta: partia, armia, KGB2.


1. To „obecnie" dotyczy początków lat 90. Książka ukazała się po raz pierwszy w Paryżu w 1986 roku, wydana przez masońską YMCA - Press.

2. Zwolennikiem „pierestrojki" stał się też Markus Wolff, z pochodzenia śyd, szef enerdowskiego wywiadu (HVA). W 1989 r. Wolff dobrowolnie odszedł z
HVA i po cichu przeszedł na stronę frakcji „reformatorskiej" NRD. Nagle pokochał prawdziwą wolność, równość, braterstwo - jak pisał potem w swoich
„Wspomnieniach". Od pięciu lat jego nacyjny pobratymiec Andropow spoczywał w grobie, a jego dusza w piekle, ale ta przemiana Wolffa (Wilka) w

owieczkę, musiała rozpocząć się znacznie wcześniej. Po 30 latach kierowania enerdowskim wywiadem osiadł w Izraelu, ojczyźnie jego przodków.

Andropow rozpoczął strategiczny, wielokierunkowy proces przygotowywania „pierestrojki". Los
pozostawił mu niewiele czasu, a on wiedział dobrze, że prowadzi wyścig ze śmiercią. W chwili nominacji był już
ciężko chory na niewydolność nerek. I rzeczywiście, zmarł 9 lutego 1984 roku, zaledwie po około 15 miesiącach
panowania. W ostatnich miesiącach życia podobno był w swoim gabinecie lub na jego zapleczu stale podłączony do
aparatury dializującej nerki, a spiskowa teoria podpowiada rzecz mało jednak prawdopodobną - że uśmiercono go
jakimś skrytym majsterkowaniem przy tej aparaturze.

Dopiero następne dziesięciolecie po jego śmierci wykazało, że Andro-pow zdążył jednak wykonać swoje podstawowe
zadanie - przekazać już pośmiertnie władzę nad Sowłagrem swemu od dawna protegowanemu i
awansowanemu Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa doszło do niebywałej sytuacji. Całe
Politbiuro, nagle nie wiedzieć dlaczego, jednomyślnie wybrało Gorbaczowa na genseka. I to w jakim stylu! Przebieg
„konklawe", stał się jednym wielkim peanem na cześć w istocie partyjnego przeciętniaka, jakim był wtedy
Gorbaczow. Oto skróty kilku tych laudacji:

Griszyn

7

:


Dlatego uważam, że nie mamy i nie możemy mieć lepszej niż M. S. Gorbaczow kandydatury na stanowisko
Sekretarza Generalnego KC KPZR.

Romanow:

Michaił Sergiejewicz Gorbaczow ma za sobą bogatą szkołę życia (...). To człowiek wykształcony (...) chętnie
udziela ludziom pomocy i darzy ich zaufaniem...

Czebrikow:

Ton naszej dzisiejszej rozmowie nadał Andriej Andrijewicz Gromyko. Powiedział on słusznie, że powinniśmy
myśleć o przyszłości (...). Uważam, że Michaił Siergiejewicz Gorbaczow wywiąże się z tego z honorem. Za
cechy te cenili tow. Gorbaczowa L. I. Breżniew, J. W. Andropow i K. U. Czernienko...


To właśnie A. Gromyko zaproponował kandydaturę Gorbaczowa. Gromyko był wśród członków Politbiura wciąż
jeszcze groźnym rozgrywającym. Zapewne to on przemycał do Sowłagru pierwsze miazmaty „odnowy" jako

Page 3 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

wieloletni delegat - ambasador w ONZ, gdzie ironicznie nazywano go „Towarzyszem NIET!", bo na wszystko miał
taką właśnie, jedyną odpowiedź.

1. Zob.: Władimir Bukowski: Moskiewski proces, wyd. polskie 1998, s. 291, Passim.

Diemiczew:

Nieźle znają go także za granicą. O tym, że potrafi pracować za granicą, świadczą wyjazdy do Anglii,
Kanady...

Gromyko:

Także do Włoch.

Diemiczew:

Michaił Siergiejewicz Gorbaczow jest otwarty na nowe prądy.

Ligaczow:

(...) W dodatku posiada niewątpliwie wszystkie cechy niezbędne dla wybitnego działacza politycznego. W
dodatku ma jeszcze niespożyty zapas sił intelektualnych i fizycznych.



Nieoficjalnymi kanałami puszczono maskującą pogłoskę, że podczas wyboru Gorbaczowa trwała „ostra walka",
wybrano go niemal mniejszością głosów... W istocie wybór był tylko formalnym „przyklepaniem" kandydatury
Gorbaczowa. Autor wspomnianej książki Moskiewski proces („dysydent") pisząc z ironicznym sceptyzmem o
Gorbaczowie, wskazywał na Andropowa jako jego wielkiego protektora. Podkreślał zwłaszcza maestrię
Andropowa w kreowaniu mitu „pierestrojki", ale jak na „dysydenta" przystało, Bukowski ani słowem nie
wspomniał o siłach, które wypromowały samego Andropowa - o kręgach syjono-globalistów USA i Europy
Zachodniej i śydów rosyjskich. To właśnie Gorbaczow, zausznik Andropowa, położył podwaliny pod rychłą lawinowo
przebiegającą „pierestojkę". To Andropow wykonawcą tej pierestrojki uczynił Gorbaczowa.

Był to największy w historii sukces Zachodu w konfrontacji z coraz bardziej niesubordynowanym potworem
żydobolszewickiej rewolucji z 1917 roku.

Wkrótce potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa, śydzi: Bierezowski, Chodorkowski, Gusiński, Potanin,
Wekselberg, Abramowicz, Awen, Lifszyc i kilkunastu innych „oligarchów", otrzymali przyzwolenie na totalną
grabież majątku narodowego Rosjan. Tak oto spłacono śydom Zachodu zaciągnięte długi różnorakiego
poparcia, dokładnie tak samo, jak Lenin spłacił z nawiązką bankowi Kuhn & Loeb wszystkie pożyczki, bez których
Bolszewia pierwszych lat jej istnienia stałaby się wielkim bankrutem. Wypłacił swym poplecznikom równowartość
600 milionów dolarów w złocie. Pozostałe złoto carskiej Rosji rozkradli indywidualnie.

Zakulisowe tajemnice tej groteskowej „pierestrojki" to jedyny klucz do zrozumienia tajnych mechanizmów
upadku Sowietów, a poprzez ten upadek, przez tę „pierestrojkę" - klucz do zrozumienia łatwości, z jaką
zachód bezkrwawo opanował Rosję posowiecką po 1990 r., tym samym Polskę i pozostałe kraje
demoludów.

W czterokrotnym preparowaniu życiorysu wspomagano Andropowa z zachodu, co jest pośrednim dowodem, że to w
niego „inwestowano" z dalekim rozbiegiem czasowym. Ukończył tylko technikum żeglugi śródlądowej. W 1930 roku
wstąpił do Komsomołu. Członkiem partii został w 1939 roku. Tuż potem skierowano go na stanowisko szefa
Komsomołu w Karelo-Fińskiej SSR (1940-1944). Było wykluczone, aby tak forowany śyd poszedł na front z
pepeszą w garści - to obowiązek wielonarodowego mięsa armatniego ZSRR. Oficjalnie jednak Andropow
musiał później mieć odpowiednio spreparowany życiorys wojenny - rzekomo brał udział w jakiejś partyzantce, tylko
nikt nie wie w jakiej, bo i kiedy mógł walczyć w partyzantce, jeżeli do 1944 roku sekretarzował Komsomołowi w
podbitej przez ZSRR Finlandii? W 1947 roku jest już sekretarzem KPZR w Karelii, cztery lata później ściągają go do
Moskwy, co było pierwszym warunkiem następnych awansów. Skierowano go do pracy w KC partii.

Na krótko popadł w konflikt z G. Malenkowem, nie byle kim, bo formalnym następcą Stalina. Konflikt nastał z
rywalizacji pomiędzy Malenkowem a Michaiłem Susłowem. Malenkow zamierzał usunąć sojusznika Susłowa -
Atanasa Sneckusa ze stanowiska I Sekretarza KC KP Litwy. W tym celu wysłał Andropowa do Wilna, aby wyszukał
tam stosowne „haki" na Sneckusa. Andropow albo nie chciał dogrzebać się do takich „haków", albo też działał w
duecie z potężnym Susłowem, bo powrócił z Litwy bez „haków", toteż Malenkow musiał zrezygnować z usunięcia
Sneckusa.

Na pewien czas to starcie Malenkow - Susłow lekko zachwiało karierą Andropowa. Malenkow podobno spotkał

Page 4 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Andropowa na korytarzu KC KPZR, ujął go za łokieć i szepnął mu do ucha: Nigdy ci tego nie zapomnę. Czy to
prawda - nie wiadomo, nikt przecież nie usłyszał tego złowrogiego sze¬ptu, ale dalsze fakty jakby to potwierdzały,
bowiem wkrótce potem Andro¬pow został zwolniony z aparatu partyjnego, następnie „zesłany" na boczny tor w roli
ambasadora na Węgrzech na czas 1954-1957.

Dla Węgrów okazał się „inwestycją" tragiczną. Starając się odzyskać łaski Kremla, Andropow wsławił się
krwawym stłumieniem powstania Imre Nogy'a w 1956 roku i osadzeniem u władzy Janosa Kadara.

Historycy węgierscy przyznają, że to Andropow jest głównym sprawcą masakry Węgrów.

Dojście do władzy Chruszczowa w ramach rzekomej „destalinizacji" otworzyło Andropowowi drogę powrotu na
Kreml. To wtedy jego kariera dostaje zaskakującego przyśpieszenia. Impulsem stała się otwarta wojna wydana
przez klikę Chruszczowa z kryptosyjonistami ulokowanymi w kręgach decyzyjnych KC KPZR i w licznych
republikach. Ta sowiecka wersja wojny „Chamów z śydami", jak wiemy, miała swój duplikat w Polsce, zakończony
krótkotrwałą klęską tych ostatnich w 1968 roku, dwa lata później klęską duetu Gomułka - Moczar.

W wyniku walki rosyjskich „Chamów i śydów", Andropow w 1962 roku został członkiem Sekretariatu KC KPZR i
zajął miejsce Susłowa, co dowodzi, że jego wileńska wyprawa po „haki" na litewskiego sprzymierzeńca Maleńkowa
nie była przypadkowa.

Wkrótce potem Andropow został szefem KGB, a w 1973 roku członkiem Biura Politycznego KC KPZR.
Jednocześnie zachował tekę szefa KGB, co było ostatecznym przypieczętowaniem zwycięstwa
rosyjskich śydów nad rosyjskimi chamami - tym razem cudzysłowy są tu zbyteczne.


Oznaczało to długi wstęp do rozbiórki Sowłagru, ale wtedy niewielu albo nikt nie mógł być obdarzony tak
nadprzyrodzonym wizjonerstwem

- poza samym Andropowem i jego mocodawcami, aby zrozumieć, do czego te zmiany zmierzają i kto je
inspiruje.

Tak oto Andropow uzyskał dwa klucze do demontażu Sowłagru

- władzę nad KGB i członkostwo w Biurze Politycznym KC KPZR.


Cieszył się jednocześnie dyskretną akceptacją Zachodu. Coraz wyraźniej kreowano go tam na „liberała", starannie
zapominając o tysiącach trupów węgierskich wyprodukowanych przez tego „liberała" i o jego wielu zbrodniach w
cichych, rutynowych działaniach KGB. Wtedy właśnie rozpoczęło się metodyczne przenoszenie dowodzenia
Sowłagrem z partii i armii do KGB, od dawna naszpikowanego na wszystkich decyzyjnych stanowiskach
rosyjskimi śydami: po rozpadzie ZSRR aż 20 000 kagebistów wyższego szczebla wyjechało
bezpośrednio do Izraela, uwożąc wiele miliardów dolar ów w złocie, diamentach i samych dolarach,
tudzież niewyobrażalnie bogatą wiedzę o tajemnicach KGB i GRU. Ten proces podporządkowywania partii
kagiebistom rozpoczął już Breżniew, zapewne nieświadomie

1

, przywróceniem prawa KGB do szpiegowania

(gromadzenia „haków") nie tylko na członków Komitetu Centralnego, lecz również członków Politbiura, które to
prawo odebrał im Chruszczow. Pęczniejące tajne teczki członków Biura Politycznego czyniły z nich posłuszne
narzędzia w rękach Andropowa, co ułatwiało mu dokonywanie zmian partyjnych na szczytach Kremla i w
republikach. Doskonałym źródłem „haków" była powszechna, epidemiczna korupcja w kierownictwie partii, co
dodatkowo czyniło ich łatwymi ofiarami KGB.

Podobnie, choć nie na taką skalę działo się w armii. Armia Czerwona - jakkolwiek by ją oceniać - zawsze była
gwarantem potęgi i stabilności ZSRR, obiektem dumy narodowej Rosjan. Rosyjskie dowództwo wojskowe już nie
czerpało strawy duchowej z groteskowych szkoleń marksizmu-leninizmu, tylko z wiecznie dlań żywej, acz nie
manifestowanej wojskowo-patriotycznej historii Wielkiej Rosji. Stalin wiedział co robił tuż przed wojną, niszcząc
niemal doszczętnie stary korpus oficerski Czerwonej Armii, podobnie wiedział co robić, gdy Niemcy parli na
Stalingrad, a Moskwa i Leningrad już były oblężone. Zrehabilitował wtedy rosyjską armię imperatorską,
wielkomocarstwową i jej słynnych dowódców, wydobył z łagrów niedobitych oficerów, a samą wojnę z hitlerowskimi
Niemcami nazwał dokładnie tak, jak zawsze w Rosji nazywano wojnę z 1812 roku: „Wielką Wojną Ojczyźnianą". To
przecież rosyjska armia wygrała wojnę z Napoleonem i Hitlerem, a nie KPZR, NKWD, GRU. Przerażony widmem
klęski, Stalin wydobył z łagrów gnijących tam hierarchów Cerkwi Prawosławnej, kazał im podpisywać wspólne apele
do wiernych i „narodu" (!) o wytrwanie w walce.

Armia była więc zawsze groźna dla kamaryli partyjno-kagiebowskiej jako realna siła fizyczna.

Sygnałem medialnym zapowiadającym zmiany, znów czytelnym tylko dla nielicznych, była niewinnie wyglądająca
reakcja „Prawdy" na śmierć genseka Czernienki. Należało oczekiwać, że wzorem śmierci poprzednich genseków,
cała ta sowiecka „Trybuna Ludu" będzie przez najbliższe dni ociekać łzami. „Prawda" tymczasem pozwoliła sobie na
coś, za co przedtem redaktor naczelny wylądowałby w łagrze za sabotaż. W dniu ogłoszenia śmierci Czernienki
„Prawda" po pierwsze ukazała się bez czarnej żałobnej ramki okalającej całą pierwszą kolumnę gazety, a co jeszcze
bardziej niesłychane - bez portretu Czernienki!

W zamian, na tejże pierwszej stronie ukazał się portret nowego genseka - Michaiła Gorbaczowa. Rozkład tych

Page 5 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

akcentów był czytelny. Nigdy przedtem nie pozwalano sobie na takie poniżenie zmarłego genseka. Stetryczały
mamut Czernienko zmarł 10 marca 1985 roku. Jeszcze na dobre nie ostygły jego zwłoki, jeszcze nie odbył się jego
pogrzeb, a już wybrano i ogłoszono światu nowego genseka - Michaiła Gorbaczowa. Nastąpiło to po
zaledwie czterech godzinach od ogłoszenia śmierci Czernienki. TASS podał to o godzinie 14, a już o 18 tego
samego dnia - doniósł o wybraniu nowego dyktatora. Nigdy dwa takie wydarzenia nie zbiegały się w tak krótkim
czasie w długiej historii ZSRR.

1. Ożeniony z śydówką, podobnie jak większość rosyjskich „chamów" na szczytach władzy, nie wyłączając Raisy Gorbaczowej.

Cytowany Awtorchanow stawiał w swojej książce całkiem przytomne pytanie:

Czy mogło się tak szybko zebrać pozaplanowe plenum KC, czyli ponad 400 osób rozrzuconych nie
tylko po gigantyczym kraju, ale i po świecie? Chyba tylko sputnikami można było ich zwieźć tak szybko.
Nawet sądząc z fotografii zbiorowej uczestników owego plenum podczas pożegnania zwłok Czernienki
(opublikowanej w „Prawdzie" 12.03.1985 r.), w Moskwie zebrało się nie więcej niż 200 osób

1

.



A tak Awtorchanow wyjaśnia ten fenomen komunikacyjny:

W rzeczywistości procedura wybrania Gorbaczowa wyglądała tak samo jak w przypadku jego protektora, z tą
różnicą, że Andropow zmuszony był dokonać po śmierci Breżniewa przewrotu pałacowego przeciw
prawnemu „kronpirinzowi" Czernience, a Gorbaczow dokonał tego przewrotu w istocie jeszcze za
życia swego poprzednika. Gromyko, który wniósł na plenum KC kandydaturę Gorbaczowa, poinformował,
że kierował on już Sekretariatem Generalnym KC KPZR, a pod nieobecność Czernienki także posiedzeniami
Politbiura. W ten sposób faktyczna władza nad najwyższymi organami partii była już w rękach Gorbaczowa.

Po śmierci Breżniewa wśród jego potencjalnych następców typowano Konstantina Czernienkę, Wiktora Griszyna i
Władimira Szczerbickiego. Ważnym graczem zza kulis był w tych targach o schedę po Breżniewie profesor
Jewgienij Czazow, osobisty lekarz Breżniewa, z pochodzenia śyd. Stwierdzał on w swoich pamiętnikach, że
pozostawał w bliskich kontaktach z Andropowem, co zresztą dziwić nie może, a ten jako pierwszy otrzymał właśnie
od Czazowa informację o śmierci Breżniewa. Odbyło się to w ten sposób, że Czazow zatelefonował nocą do
Andropowa z daczy Breżniewa i wypowiedział tylko jedno słowo: „Już". Tak samo już nazajutrz rano okazało się,
że Andropow został wyznaczony na przewodniczącego ceremoniału pogrzebowego, co stanowiło rytualny sygnał,
kogo właśnie namaszczono na następcę zmarłego genseka.

Dyskusja i głosowanie były więc tylko formalnością przy dalece niepełnym składzie członków KC.

Tak naprawdę, Andropow został namaszczony przez niewidzialne lobby wewnętrzne i zewnętrzne już na kilka
miesięcy przed śmiercią Breżniewa. Przygotowując się do tej sukcesji, dla uniknięcia niekorzystnego wrażenia
o skupieniu władzy Genseka i szefa KGB w jednej osobie, Andropow zrezygnował z funkcji szefa KGB.
Sukces miał zapewniony z dwóch powodów: dysponował bogatym zbiorem „haków" na wszystkich przyszłych
genseków i aktualnych członków Politbiura.

1. Tamże, s. 85.

„Haki" zbierano zapewne także poprzez penetrację innych wywiadów, którym zależało na osadzeniu Andropowa na
tronie genseka. Aparat polityczny, administracyjny i wojskowy ZSRR był wtedy już straszliwie zdemoralizowany,
„odideologizowany". Jego najważniejsi funkcjonariusze mieli za sobą kariery w ambasadach państw zachodnich, a
tam czekały na nich niezliczone pokusy. No i poznali słodką prawdę o życiu na wrażym Zachodzie. Erozja i korozja
umysłów zrobiła swoje.

Tajna kolekcja „haków" plus jego ludzie rozstawieni w rządzie sprawiło, że Andropow wdarł się na kolejny szczyt
władzy - został Przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR.

Jeżeli aparat partyjno-administracyjny był stosunkowo podatny na szantażowanie przez zasoby „hakowe", to nie
jest jasne, czy one wystarczyły na podporządkowanie bandzie KGB generalicji armii, która była mniej
skompromitowana, zdemoralizowana, staranniej chroniona przez kontrwywiad GRU przed wewnętrzną infiltracją.

Tak oto dochodzimy do kluczowego dla losów Polski pytania: dlaczego Armia Czerwona nie weszła do
Polski, aby zdusić narodową rebelię jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, jako „pokojowej"
alternatywy Jaruzelskiego?

Zaistniały na szczęście (?) niebagatelne przeciwwskazania. Dwa zwłaszcza:

— interwencja wojskowa oznaczałaby „siłowe" rozbicie „Solidarności" całkowicie już opanowanej przez śydów z
KOR, stworzonego pod patronatem Zachodu tylko w tym właśnie celu, aby na grzbietach robotników przejąć władzę

Page 6 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

z rąk „Chamów" przy pierwszej nadarzającej się okazji;

— wtedy awans Andropowa na stanowisko wszechwładnego genseka, przygotowywanego do tej roli od
dziesięcioleci, stałby się bardzo problematyczny.

Tak oto strategicznym a pilnym zadaniem Andropowa było niedopuszczenie do interwencji w Polsce.
Interwencja rozwiałaby plany osadzenia Gorbaczowa na stanowisku genseka. Planowana „pierestrojka" by
nie doszła do skutku w jakimś przewidywalnym czasie, a zamiast anihilacji Sowłagru, łatwo mógł on przejść w
wojskową dyktaturę brutalnie pacyfikującą rozbudzone nadzieje narodów Sowłagru. Generalicja znów by doszła do
głosu.

Tak oto stanęła na historycznym zakręcie przyszłość ZSRR, Polski, demoludów, a tym samym Europy i nie tylko.
Potem lansowano tezę, że Sowieci nie weszli, bowiem ugrzęźli po uszy w Afganistanie, ponadto pułkownik
Kukliński zdradził Amerykanom plany wojskowe Układu Warszawskiego.

Niestety, przez szereg lat ulegał tej iluzji także niżej podpisany.

Przewidywania skutków interwencji powinny były pójść tropem trzech przesłanek:

— Sowieci byli uwikłani w Afganistanie „na pół gwizdka", wprawdzie ponosili kompromitujące porażki prestiżowe,
ale nie militarne, zdolne osłabić potęgę Armii Czerwonej;

— ich interwencja w Polsce była niemal skazana na sukces militarny, bo mało prawdopodobne, by wojsko polskie
podjęło walkę, zdominowa¬ne przez dowódców w roli agentów Moskwy. To stanie z bronią u nogi gwarantował sam
Jaruzelski jako dowódca armii, agent NKWD od 1944 roku. Sprawę załatwiłoby kilka dywizji sowieckich, a ich rola
sprowadzałaby się do opanowania garnizonów, lotnisk, łączności oraz internowania dowództwa;

— wrzawa na Zachodzie przeszłaby w stan lodowatej zimnej wojny grożącej wojną na niewyobrażalną skalę, ale to
by tylko wzmocniło rolę dowództwa Armii Czerwonej - jedynej w tej sytuacji obrończyni ojczyzny światowego
proletariatu.



Profesor Anatol Dnieprów trafnie rekapitulował tę sytuację:

Andropow był de facto głównym autorem radzieckiej pierestrojki. Jak wiadomo, to on wylansował na lidera
KPZR Michaiła Gorbaczowa. Andropow ściągnął z Kraju Stawropolskiego nikomu wtedy nieznanego
Gorbaczowa i wprowadził go z czasem do elity radzieckiego kierownictwa. Gorbaczow realizował następnie
plan demokratyzacji i otwarcia Związku Radzieckiego na świat...



To już wiemy, ale prof. Dnieprów dochodzi do wątku polskiego i tu już nie we wszystkim jest obiektywny:

Za główną zasługę Andropowa uważa się dziś to, że za jego wstawiennictwem w 1981 roku nominację na I
sekretarza KC PZPR od L. Breżniewa otrzymał właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. A to dzięki Jaruzelskiemu
polskie pokojowe reformy były przecież tak udane (no, kto by to pomyślał, że udane! - H.P.). Jak wiadomo,
Andropow był też zdecydowanym przeciwnikiem interwencji radzieckiej w Polsce. Pamiętał zapewne
wydarzenia w Budapeszcie w 1956 roku, gdzie był wówczas ambasadorem ZSRR. Takiego tragicznego losu
chciał niewątpliwie zaoszczędzić Warszawie. Dzięki podjętej przez Breżniewa i Andropowa decyzji o
wprowadzeniu stanu wojennego, którego przebiegiem tak znakomicie kierował gen. Jaruzelski, Andropow
uratował Polskę i utorował drogę do pokojowej transformacji całego bloku socjalistycznego...


Andropow uratował Polskę? Przed czym? Przed masakrą? Uratował dla kogo? Czyżby scenariusz węgierski sprzed 25
lat miałby się powtórzyć w 1981 roku, gdyby czerwona zaraza wdarła się do Polski? Czyżby prof. Dnieprów
(nazwisko od Dniepru?) nie wiedział, ile kilometrów dzieliło Budapeszt od Berlina, a ile granicę zachodnią Polski od
tegoż Berlina?

Prawdą jest natomiast, że to duet Breżniew - Andropow był autorem stanu wojennego, a hunta Jaruzelskiego -
Kiszczaka jego wykonawcą. Mijało się to rozwiązanie z oczekiwaniami generalicji sowieckiej. Już zacierała
ręce. „Krasnaja Zwiezda" - organ Armii Czerwonej już nazajutrz po oficjalnym zarejestrowaniu „Solidarności", 16
listopada 1980 roku opublikował znamienny w intencjach artykuł o wojnie polsko-sowieckiej z 1920 roku. Artykuł
kończył się słowami Lenina, którymi zapowiadano oczekiwaną interwencję:

Wojna z Polską została nam narzucona.

Wiele też mówią zmiany personalne w armii sowieckiej podjęte między grudniem 1980 a marcem 1981. Zaczęło się
od dymisji dowódcy sił lądowych gen. Pawłowskiego i jego zastępcy do spraw politycznych, generała Wasiagina.
W następnym miesiącu z kluczowych stanowisk zostali usunięci doświadczeni dowódcy ze wszystkich
(oprócz jednego) okręgów wojskowych graniczących z Polską, a ich miejsca zajęli generałowie

Page 7 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

przeniesieni znad granicy chińskiej!

1

Wywiad amerykański ustalił mylnie czy też celowo dezinformacyjnie - to

rzecz drugorzędna - że wkroczenie armii sowieckiej jest planowane na 15 grudnia. Dowódcom znad granicy
chińskiej brakowało znajomości przy graniczą polsko-sowieckiego, terenów w głębi Polski i wielu innych realiów.

W prasie sowieckiej ukazały się zasłony dymne usprawiedliwiające te wędrówki dowódców. Miały rzekomo wystąpić
poważne problemy w mobilizacji rekrutów. Wzywani do macierzystych jednostek rezerwiści podobno masowo
dezerterowali, z czym dotychczasowi dowódcy w rejonach przygranicznych rzekomo nie mogli się uporać, należało
więc odwołać tych fajtłapów. Doniesienia o masowych dezercjach były prymitywną fikcją. Dezercje z armii
Sowłagru były zawsze rzadkością, bo kończyły się dla delikwentów skutkami wręcz niewyobrażalnymi, włącznie z
karą śmierci, toteż mówienie o „masowych" dezercjach, które by poważnie osłabiały zdolność bojową armii, było
niepoważne.

1. Miała to być powtórka taktyki inwazji na Węgry w październiku 1956 r. Ściągnięto wtedy oddziały i dowódców ze wschodnich regionów ZSRR. Wielu
sołdatów było przekonanych, że walczą „gdzieś" w imperialistycznej Europie. Czołgiści strzelali z cekacmów gdzie popadnie. Posiekali kulami okna
polskiej ambasady, choć na frontonie budynku powiewał sztandar PRL, ale oni nie wiedzieli czyj to sztandar. Dopiero jesienią 2006 roku

„Gazeta Polska" opublikowała tajny raport ambasady opisujący dokładnie zniszczenia w środku ambasady!

Wojskami dowodził wtedy marszałek Kulikow. Był on zdecydowany wkroczyć do Polski dwukrotnie, w grudniu 1980
i marcu 1981. W obydwu okresach atak był odwoływany. Andropow czuwał nad tym poprzez swoich ludzi w KC i
generalicji. Miał swoich protegowanych na strategicznych stanowiskach w armii i partii.

Ostatnim sukcesem partyjnych dinozaurów było przepchnięcie żywej mumii (83 lata!) - Konstantina Czernienki na
stanowisko genseka. Pożył jeszcze na tym stanowisku tylko 13 miesięcy, o kilka miesięcy krócej niż przedtem
Andropow. W tym czasie śmiertelnie chory był już Dymitr Ustinow. Gdyby armia zachowała swoje tradycyjne
wpływy i pozycję, naturalnym jego następcą powinien był zostać marszałek Nikołaj Ogarkow, najzdolniejszy z
sowieckich generałów, a co ważniejsze, zwolennik agresywnej, imperialnej polityki sowieckiego imperium. Jako szef
sztabu armii, od 1977 roku kierował się przekonaniem, że wobec spodziewanej utraty przez Związek Sowiecki
przewagi nad NATO, najlepszym rozwiązaniem pozostaje konfrontacja militarna na wybranym terenie.
Konsekwentnie

zmierzając

do

takiej

konfrontacji,

rozkazał

zestrzelić

1

września

1983

roku

południowokoreański samolot pasażerski KAL 007, pod pretekstem naruszenia przezeń przestrzeni
powietrznej ZSRR, podczas gdy takie naruszenie kwalifikowało się tylko do ostrego protestu dyplomatycznego.

Sukcesem Andropowa było takie osłabienie wpływów armii, że zanim w grudniu 1984 zmarł Ustinow, zdołano
przedtem usunąć „jastrzębia" Ogarkowa ze sztabu. Ministrem obrony został generał Siergiej Sokołow człowiek
niejako z „kapelusza", „z teczki", bowiem nigdy nie był on nawet członkiem Politbiura. Ogarkowa natomiast
„zesłano" do Legnicy, na całkiem boczny tor, skąd miał dowodzić radzieckimi wojskami w Polsce i NRD'. Legnica
okazała się ostatnim przydziałem dla Ogarkowa - zmarł w 1994 roku. Ostatnim oficerem KGB, który go nadzorował
w Legnicy, był płk NKWD Władimir Putin, późniejszy prezydent osadzony na tym stanowisku przez
skorumpowanego pijaczynę Jelcyna. W czasie słynnego puczu Janajewa w Moskwie poparł on i obronił
Gorbaczowa, a najpewniej uratował mu życie.

1. Dzięki tej nominacji, miał z nim kontakty gen. W. Jaruzelski. Oceniał Ogarkowa jako dowódcę inteligentnego, a co dziwniejsze kulturalnego.

Po czerwcowym plenum KC KPZR w 1985 roku, ustaliło się twarde jądro władzy pomijające zwapniałe Politbiuro.
Wyłoniła się dyktatura bardzo wąskiej grupy, taki „dyrektoriat pięciu": gensek Gorbaczow, „drugi gensek"
Ligaczow i aż trzech generałów KGB - pierwszy zastępca szefa rządu Alijew, przewodniczący KGB Czebrikow i
minister spraw zagranicznych Szewardnadze, który w przyszłości podobnie bezkolizyjnie ustąpi miejsca
amerykańskiemu agentowi wpływu Saakaszwilemu w Gruzji, która tym samym stanie się kolejną strefą wpływów
amerykańskich. Z tego dyrektoriatu armia została całkowicie wyłączona, co do złudzenia przypominało „dyrektoriat
pięciu" z czasów Rewolucji Francuskiej, dopóki Napoleon Bonaparte nie dokonał swego słynnego zamachu stanu
poparty przez masonerię, sprawcę Rewolucji Francuskiej już zdegustowaną jej makabrycznym rozpasaniem. W
Rosji w 1917 roku rządził podobny „dyrektoriat pięciu" pod wodzą żydomasona Aleksandra Kiereńskiego. Rządził
niedługo i oddał władzę bandzie Lenina -Trockiego.

Czebrikow podobnie jak Andropow, trafił do aparatu partyjnego z KGB. Podobnie zawodowymi czekistami byli
Alijew i Szewardndze. Nic by później nie wiedziano o zaistnieniu Alijewa i Szewardnadze, gdyby nie
wszechobecna instytucjonalna korupcja rozpleniona za czasów Breżniewa. Wzorcowymi republikami były pod tym
względem Azerbejdżan i Gruzja. Ich pierwsi sekretarze Achundow i Mżawanadze zostali ostrzeżeni przez
własnych policyjnych generałów, że albo będą przymykać oko na korupcję, albo sami będą w niej uczestniczyć.
Generałami tymi byli właśnie - w Azerbejdżanie Alijew, a w Gruzji minister spraw wewnętrznych Szewardnadze.
Popierał ich szef KGB Andropow, który ich przeforsował na stanowiska pierwszych sekretarzy tych republik. Potem
znaleźli się w Politbiurze KC KPZR.

Samo mianowanie Szewardnadze ministrem spraw zagranicznych ZSRR przez Gorbaczowa, było wyjątkowo
śmiałym i dziwnym na tle praktyki w ZSRR posunięciem. Odsunął Gromykę z tego stanowiska, co oznaczało kurs na
„odprężenie" z Zachodem, a także przejęcie przez Gorbaczowa kontroli nad polityką zagraniczną. Nominacja
Szewardnadze na ministra spraw zagranicznych ZSRR była szokiem dla sowieckiego korpusu dyplomatycznego, w
którym nie brakowało wytrawnych dyplomatów znających języki obce. Degradację Gromyki Gorbaczow osiągnął

Page 8 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

przez odebranie mu stanowiska przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR. Bezceremonialnie pogonił z Biura
Politycznego i Sekretariatu KC kogoś, kto szkodził jedności aparatu partyjnego i policyjnego - będącego w pełni sił
swego rywala Romanowa, który go popierał na wspomnianym konklawe.

Tak naprawdę, to przygotowania do rozbiórki Sowietów rozpoczęły się już u progu lat 60. i nie w samym ZSRR.
Kongres USA w 1959 roku przyjął dalekosiężny plan rozbicia Sowłagru na 22 państwa. Rola śmiertelnych
korników przypadła żydomasońskiej agenturze wewnątrz ZSRR, usytuowanej w resortach siłowych i na szczytach
KPZR.

W początkach lat 60. na Uniwersytecie Kolumbia rozpoczynali swoją karierę żydowscy prekursorzy „pierestrojki" A.
Jakowlew i O. Kaługin, wysokiej rangi funkcjonariusz NKWD, a pytanie o to, jak oni się tam dostali, jak wyjechali
za żelazną kurtynę, jest z gatunku pytań o swobodne wojaże „naszych" prekursorów, takich jak Michnik,
Geremek, Blumsztajn, J. T. Gross i dziesiątki innych KOR-ników.

Jakowlew i Kaługin należeli do kadrowych funkcjonariuszy KGB, co ujawnił w 1993 roku przedstawiciel KGB W.
Kriuczkow'. W połowie lat 60. Jakowlew w „Litieraturnoj Gazietie" otwarcie krytykował „nacjonalizm" rosyjski,
występował antyrosyjsko i jakoś przechodziło mu to bezkarnie. Jakowlew swobodnie podróżował do Kanady, gdzie
wchodził w nieformalne układy z wpływowymi przedstawicielami tamtejszej masonerii, na czele z premierem
Kanady Pierre Trudeau.

W połowie lat 60.-70. we władzach centralnych KPZR uformowała się grupa agentów wpływu
pochodzenia żydowskiego: F. Burłaszkin, G. Szachnazarow, G. Gierasimow, Arbatow i Bowin. Czołową
postacią był w tej grupie Arbatow. Urodzony w 1923 roku, był członkiem KPZR nieprzerwanie od 1943 do 1991
roku. W latach 60. i 70. Arbatow był jednym z głównych zakulisowych rozgrywających w polityce zagranicznej
ZSRR, m.in. jako dyrektor Instytutu USA i Kanady. Zajmował zdecydowanie proamerykańskie stanowisko, o
czym wtedy nie wiedziały jeszcze (rzekomo), sowieckie służby wywiadowcze. Przyjacielem Ameryki stał się już w
latach 70. Wtedy też ważnym tuzem żydomasońskiej agentury wpływu okazał się słynny A. Sacharow i jego żona
H. Bonner. Wtedy też rozpoczynała się gra o globalną dominację międzynarodowego syjonizmu spod znaku loży
Bnai-Brith, Bilderberg Group i Komisji Trójstronnej, której współzałożycielem był „nasz" Zbigniew
Brzeziński, zakulisowy promotor wyboru kard. K. Wojtyły na papieża. Inną międzynarodową atrapą oligarchów
świata stał się słynny Klub Rzymski. Jego członkiem był późniejszy „rosyjski" premier i miliarder „z niczego" J.
Primakow (1972).

Wtedy właśnie harwardzki historyk żydowskiego pochodzenia Ryszard Pipes opracował dla administracji
prezydenta Reagana strategiczny program erozji sowieckiego molocha za pomocą dywersji w takich dziedzinach,
jak polityka międzynarodowa, kultura i ekonomia. Był to na razie program „wojny propagandowej" o powolny
demontaż ZSRR.

1. „Młoda Gwardia", 1992, nr 10 s. 84. Zob.: Oleg Płatonow: Rosja pod władzą masonerii, Moskwa 2000, s. 10. Passim.


Page 9 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image


Na gruncie polskim próbami siłowymi okazała się prowokacja z grudnia 1970 roku, zakończona masakrą
stoczniowców Trójmiasta, potem w 1976 r. jednorazowa podwyżka cen żywości o 70 proc, której wynikiem stały się
zamieszki w Radomiu i innych miastach7. A jeszcze wcześniej - tzw. „wydarzenia marcowe" 1968 w Warszawie
oraz „praska wiosna" w Czechosłowacji. Wszystkie te wydarzenia były koronkowo zorganizowanymi prowokacjami.

Na przełomie lat 70. - 80. agentura wpływu usadowiona na szczytach KC KPZR, KGB i GRU, w ekonomii i polityce
zagranicznej ma już zwarty program i funkcjonuje sprawnie. Umyka to uwadze rzekomo wszechwiedzącym KGB i
GRU, ale to już dziwić nie może, zwłaszcza w kontekście kariery Andropowa, wkrótce Gorbaczowa.

1. Zob. rozdział: Jaruzelski wykańcza Gierka i gospodarkę.

„Zachód", czyli głównie USA, wyasygnował na „proces demokratyzacji" ZSRR 90 miliardów dolarów. Te dolarowe
dywizje szły głównie na wspieranie setek żydowskich agentów wpływu usadowionych we wszystkich dziedzinach
życia Sowłagru, w tym na nowoczesny sprzęt wywiadowczy, na instrukcje, literaturę „drugiego (skąd my to
znamy!) obiegu".

W trakcie, a nawet już po pierestrojce, świat dziwił się tej „nagłej" bezkrwawej, pokojowej transformacji,
„demokratyzacji" ZSRR. Cudownej przemianie bestii w baranka.

Arbatow, przy ścisłej współpracy Gorbaczowa i Jakowlewa, zajął czołową rolę w kierowaniu procesami
„transformacji" ZSRR w masę upadłościową. Wokół Arbatowa skupili się inni czołowi agenci wpływu, tacy jak
Koroticz, Afanasjew, Popów, Primakow. Zwłaszcza Primakow, wkrótce „milioner z niczego".

Dziwnym trafem, byli to w całości tego składu rosyjscy śydzi, To jeszcze jeden, a tak naprawdę to jedyny cud
sowieckiej „pierestrojki". Dokłanie jak i u nas. „Nasza" pierestrojka to kalka tamtej.

W tym kręgu głównym rozgrywającym stawał się Gorbaczow. Charakterystyczne, że poza tym kręgiem pozornie
pozostawał Andropow. Nie kojarzono go ze spiskowcami. Przeciwnie, jeszcze uchodził za twardogłowego stalinowca
starej daty.

Partyjny aparat KPZR, czołowi działacze kultury i nauki, stanowili otoczkę, zewnętrzny pierścień tego rdzenia.

W Polsce już mieliśmy za sobą rzekomo spontaniczną eksplozję „Solidarności", umowę sierpniową, stan wojenny,

Page 10 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

nikomu jeszcze nieznane tajne rozmowy Kuronia i Wałęsy z SB w sprawie przejęcia władzy przez żydomasoński
KOR, podczas gdy w ZSRR trwała gigantyczna praca agentury wpływu. W latach 1989-1992 odbyło się w ZSRR
ponad 50 „naukowych konferencji" w czołowych ośrodków ZSRR - w Moskwie, Rydze, Leningradzie,
Swierdłowsku, Woroneżu, Tallinie, Wilnie, Irkucku, Tomsku. W samej Moskwie odbyło się sześć takich
instruktażowych konferencji.

KGB i GRU nie reagowały. Straciły rewolucyjną czujność!

Oficjalnie wszyscy z mocą akcentowali, na czele z Gorbaczowem, „przewodnią" rolę partii.
Ukochane dziecko GRU, organizacja pod nazwą „Narodowy udział w demokracji" (przewodniczący A. Wajnsztejn),
finansowała działalność Instytutu Sacharowa, który propagował:

— 1984 r. - działalność na rzecz „praw człowieka"

— 1986 r. - działalność „wolnych uniwersytetów" (skąd my to znamy!).

W 1990 roku specjalny fundusz Kongresu USA finansuje działalność tzw. „Międzynarodowej parlamentarnej grupy
Wierchownogo Sowieta SSSR".'

Konsoliduje się czołówka przyszłego reżimu pijaczyny Jelcyna, marionetki żydowskich oligarchów: Popow,
Starowojtowa, Połtorianin, Muraszow, Stankiewicz, Gajdar, Boczarow, Jawlińskij, Bołdyriew, Łukin,
Czubajs, Nyjkin, Szabad, a także główni promotorzy wyboru Jelcyna na prezydenta: Urmanow, Wiriutin,
Rzeźnikow, Andrejewskaja, Nazarow oraz czołowi przedstawiciele prasy i telewizji.

I znów, dziwnym trafem, wszyscy, dokładnie wszyscy tu wymienieni mieli pochodzenie „jerozolimskie".

Gorbaczow już jako gensek KPZR znał doskonale przebieg i programy szeroko zakrojonej „pierestrojki" ZSRR w
wykonaniu tej piątej kolumny. Nie sprzeciwiał się niczemu. Przeciwnie, dyskretnie roztaczał nad tą robotą parasole
ochronne. KGB go o tej kreciej robocie informowało wielokrotnie, bowiem ta machina wciąż jeszcze „rabotała"
rzekomo proradziecko. W 1990 roku meldował mu o tym przedstawiciel KGB Kriuczkow, o czym pisała
„Sowietskaja Rossija" w 1992 (21 X) i 1993 roku (29 V). Wydarzenia toczyły się już lawinowo. Do gry wchodzi
Fundacja Sorosa i jego liczne agentury „pozarządowe". Pilotują tę robotę tacy agenci wpływu jak J. Afanasjew
redaktor naczelny pisma „Znamia" -G. Bakłanow, ideolog pierestrojki Zasławskaja, sędzia Trybunału
Konstytucyjnego Ametystów.

W szóstym numerze pisma „Znamia" (1989) Soros już jawnie nawołuje do walki z rosyjskim
„nacjonalizmem", upatrując w nim wielkie niebezpieczeństwo dla światowych sił „demokracji".

I znów - identycznie w Polsce: „nacjonalizm", „szowinizm", „ksenofobia" i, ma się rozumieć, „antysemityzm".

Cała czołówka rosyjskiej „pierestrojki", to żydomasoneria. Pierwsze związki i kontakty żydowskich liderów KPZR z
masonerią zachodu, datują się na długo przed faktyczną pierestrojką, już w latach 60. i 70. Pierwszy kontakt z
masonerią zachodu Gorbaczow nawiązał podczas prywatnego urlopu we Włoszech, gdzie prężnie działały loże
masońskie na czele ze słynną lożą „P-2". Jakowlew wszedł w konspiracyjne związki z masonerią w Kanadzie.
Spotykał się tam z masonem Pierre Trudeau, premierem Kanady.

Pierwsze wzmianki o masońskiej inicjacji Gorbaczowa pojawiły się w 1988 roku w niemieckiej prasie i w „Nowym
rosyjskim słowie" z 4 października 1989 roku. Tam właśnie ukazały się zdjęcia Grobaczowa z prezydentem G.
Bushem (seniorem), przekazującymi wolnomularskim „braciom" masońskie gesty nieznane „profanom".

1. Sowietskaja Rossija, 26 października 1992.

Do światowej masonerii Gorbaczow dołączył po wstąpieniu do Komisji Trójstronnej z inicjatywy agenta Mossadu
G. Sorosa

1

. To Soros finansował rosyjsko-amerykański fundusz pod nazwą „Inicjatywa kulturalna". Bardzo

kulturalna, jak wynikało z jej rezultatów.

Wśród funkcjonariuszy i beneficjentów Funduszu Sorosa znaleźli się m.in. tacy wpływowi rusofobi, jak wspomniany
Afanasjew, Makarow i Ametystow.

Gorbaczow stał się członkiem Komisji Trójstronnej w 1989 roku, ale główny, wręcz historyczny w skutkach sabat
światowej masonerii odbył się w Moskwie pod wodzą Dawida Rockefellera i członka loży Bnai-Brith Henry
Kissingera

2

, światowej rangi żydomasona Valery'ego d'Esteinga Giscarda oraz Nakasone. Ze strony

rosyjskojęzycznej żydo-masonerii, oprócz Gorbaczowa, w tym masońskim zlocie wzięli udział Jakowlew,
Szewardnadze, Arbatow, Primakow, Miedwiediew i inni.

W rezultacie tajnego porozumienia, zostały wtedy opracowane dalekosiężne plany dekompozycji ZSRR, długo

Page 11 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

jeszcze nieznane nawet liczącym się politykom i obserwatorom sceny politycznej w ZSRR.

Nie rozumieli oni tajnej istoty historycznego spotkania Gorbaczowa na Malcie, bastionie światowej loży „Kawalerów
Maltańskich"

3

z amerykańskim prezydentem. Malta stała się miejscem kluczowych ustaleń, które doprowadziły do

demontażu Związku Sowieckiego i rzekomo spontanicznych przewrotów w krajach „demoludów" sowieckich.

Dodajmy, że Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze (były szef KGB), Miedwiediew i Primakow, to członkowie
Politbiura KPZR, od których wychodziły wszystkie najważniejsze decyzje polityczne Sowłagru.

Dodajmy także, że chronologicznie pierwszą strukturą masońską powołaną w ZSRR była loża żydowska Bnai-
Brith. W 1989 roku „L'Arche" - żydo-masoński periodyk wychodzący w Paryżu napisał, że w Moskwie w
dniach 23-29 października 1989 roku gościła delegacja francuskiego dystryktu tej światowej loży żydowskiej Bnai-
Brith, w składzie 21 przedstawicieli, na czele z prezydentem dystryktu M. Aronem. W skład powołanego wtedy
rosyjskiego dystryktu Bnai-Brith weszło 63 rosyjskich wpływowych śydów, faktycznych twórców „rosyjskiej"
pierestrojki!

1. Z powodu powiązań z Mossadem, Soros został wydalony z Węgier, skąd pochodził, a także z Rumunii i Czechosłowacji. Zob. O. Płatonow, op. cit., s.

23.

2. Jesienią 2006 roku - żyd-syjonista i mason (dod. red. polonica.net)- Kissinger został nieformalnym doradcą papieża Benedykta XVI do

spraw międzynarodowych.

3. Czołowymi masonami z loży Kawalerów Maltańskich są: Jelcyn, Gorbaczow, Bierezowski, Jakowlew, Abramowicz, Szewardnadcze, Lisowskij

i Borodin.



W tym samym czasie powołali przedstawicielstwa (filie) Bnai-Brith w Wilnie i Rydze, a w późniejszym czasie w
Petersburgu, Kijowie, Odessie, Niżnym Nowogrodzie i Nowosybirsku'.

Najważniejsi członkowie rosyjskojęzycznej loży Bnai-Brith, poza Gorbaczowem to: miliarder z niczego Gusińskij,
Łużkow, Smoleńskij, Szajewicz, Chodorkowski (odsiaduje ośmioletni wyrok za miliardowe grabieże
podatkowych należności za ropę i gaz), Fridman, Awien i Hajt.

Te ekskluzywną sitwę światowej rangi żydomasonów z Bnai-Brith uzupełnią potem następni giganci Bnai-Brith i
innych rytów: Czernomyrdin, Gajdar, Czubajs, Jawlinskij, Niemców, późniejszy premier Kirijenko,
Hakamada i Fiedorow.

Wymieńmy jeszcze „rosyjskich przyjaciół" Wielkiego Wschodu Francji. Są to: Łużkow, Primakow, Karaganow,
Lebied (zginął w „wypadku" helikoptera).

Członkami „Wielkiego Turana" (masonerii islamskiej) są: Szaimujew, Auszew i znani przywódcy czeczeńscy
Maschadow i Basajew.

Takie to były kulisy, tacy to byli twórcy „rosyjskiej" pierestrojki, pod którą podwaliny położył śyd Andropow i
kontynuował jego protegowany Gorbaczow.

Nasze rozważania o „cudzie" bezkrwawej pierestrojki zakończymy rolą Jana Pawła II w tej międzynarodowej
operacji „zwijania" Sowłagru. W książce Nowotwory Watykanu wykazaliśmy, że promotorem tej nominacji było
światowe żydostwo ze wspomnianych dykasterii masońskich, na czele ze Zbigniewem Brzezińskim, H.
Kissingerem, D. Rockefellerem, przy współudziale kilku watykańskich kardynałów żydowskiego pochodzenia.
Kardynał Karol Wojtyła odbył promocyjne, nieoficjalne podróże do USA i Kanady, podejmowany m.in. przez masona
Trudeau. W tym czasie ministrem do spraw wielokulturowości był w rządzie Trudeau polskojęzyczny „szlachcic
jerozolimski" senator Stanly Haidasz. Odbywał on spotkania z kard. Karolem Wojtyłą także w prywatnym gronie
kanadyjskich śydów.

Jedno z takich spotkań dokumentujemy fotografią nigdzie dotąd nie publikowaną.

(patrz poniżej - red. polonica.net)

Page 12 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Po wyborze kard. K. Wojtyły, senator Haidasz i Zbigniew Brzeziński byli pierwszymi gośćmi nowego papieża Jana
Pawła II.

1. Zwróćmy uwagę na zbieżność czasową tych wydarzeń z „polskim" Okrągłym Stołem z lutego 1989 roku.

Senator Haidasz to Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego Szpitalników, wyjątkowo wpływowej w Kościele
Katolickim loży masońskiej udającej szlachetne cele humanitarne i charytatywne, jak zresztą każda loża masońska.
Na wniosek senatora Haidasza, Senat Kanady wysłał gratulacje Janowi Pawłowi II z okazji jego wyboru na papieża.
Ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wybitny mason watykański kard. J. Villot

1

przysłał senatorowi

Haidaszowi podziękowanie za tę inicjatywę.

Historia XX wieku wciąż bezskutecznie czeka na definitywne ustalenie zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II
13 maja 1981 roku. Papież sam stwierdził, że Agca był tylko wykonawcą zlecenia. Kim więc byli zleceniodawcy? Czy
służby specjalne Andropowa? On sam? Jeżeli tak, to kłóci się ten zamach z rolą Andropowa jako zakulisowego
wodza „rosyjskiej" pierestrojki. Czyżby więc był ten zamach rezultatem niesubordynacji KGB wobec wodza? Wszak
Jan Paweł II spełniał kluczową rolę w tajnych działaniach na rzecz demontażu Sowłagru. Po cóż więc zamach na
zwolennika pierestrojki?

Same pytania i ani jednej przekonującej odpowiedzi

2

.


Tak oto Gorbaczow - „pierestrojkowicz" z nadania Andropowa całkowicie zapanował na Kremlu i mógł
przystąpić - etapami - do rozbiórki Sowłagru, a tym samym do odpadania demoludów od „matiuszki".
Odbywać się to musiało w miarę bezkolizyjnie. Efektem tego było w Polsce zamrożenie na całe 8-9 lat
„demokratyzacji", dzięki stanowi wojennemu, a przedtem metodycznemu wyrzucaniu z „Solidarności" jej
prawdziwych przywódców i założycieli, przez żydowskich sprzymierzeńców Zachodu i Gorbaczowa, na czele z
„bandą czterech"
- Michnikiem, Kuroniem, Mazowieckim i Geremkiem. Szło im jak po sznurku, od Moskwy po Berlin Wschodni,
bo mieli w cuglach Wałęsę.

Dopiero po takim „wstępie" wyjaśnia się, dlaczego na stanowisko rzekomo głównego rozgrywającego
w „Solidarności" desygnowano Wałęsę, oscylatora pomiędzy Bezpieką a „Solidarnością", który niszczył
i wyrzucał ze Związku radykalniejszych „gojów", bo przeszkadzali w „pokojowej transformacji" Polski i
całego bloku, bo myśleli i działali w kategoriach dobra robotników, Polski, a tamci w kategoriach
żydolewackiego internacjonału.

Page 13 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Jednocześnie otrzymujemy pośrednią odpowiedź na dotąd nie rozstrzygnięte pytanie: czy Jaruzelski i Kiszczak
musieli wprowadzić stan wojenny?

1. Posądzany o otrucie papieża Jana Pawła I.

2. Szerzej i więcej na te fascynujące pytania - w książce autora" Rosja we krwi i nafcie, która się ukaże latem 2007.

I na drugie pytanie: czy Sowieci weszliby do Polski, gdyby Jaruzelski odmówił „towarzyszom radzieckim"
wprowadzenia stanu wojennego?

Przesłanki wyłożone w tym rozdziale wskazują na to, że:

- Jaruzelski musiał wprowadzić stan wojenny. W przeciwnym razie jego los byłby nie do pozazdroszczenia.

Musiał wprowadzić stan wojenny również dlatego, że nigdy w całej swojej karierze, w żadnej sprawie, nawet
nieskończenie mniej ważnej niż stan wojenny, nie powiedział swym kremlowskim mocodawcom: „NIET!"

Gdyby nawet odmówił, to Sowieci i tak by nie weszli, czego gwarantem był sam Andropow i totalnie
zażydzone struktury KGB, przygotowane przez Andropowa do historycznej rozbiórki Sowłagru decyzją
światowego syjonizmu, któremu w budowaniu wszechświatowego globalizmu w miejsce wszechświatowego
komunizmu, już od dawna przeszkadzał skostniały stalinowski aparat partyjnych mamutów z czasów rewolucji żydo-
bolszewickiej 1917 roku.

Niewprowadzenie stanu wojennego spowodowałoby niekontrolowaną erozję władzy sowieckiej w Polsce metodą
strajków, interwencji ZOMO, ogólnego chaosu, ale bez siłowej kontrrewolucji. Zmierzalibyśmy do tego samego
finału jak po stanie wojennym - do Okrągłego Stołu.

W latach 1980-1981 Jaruzelski stał się postacią w pewnym sensie tragiczną: gdyby odmówił, jego nie
tylko kariera starego agenta NKWD, ale i jego życie byłoby realnie zagrożone. Towarzysze radzieccy wszak
umieli te sprawy załatwiać bezszelestnie, a zdrada światowej ojczyzny proletariatu zwykle kończyła się strzałem w
tył głowy lub spożyciem „ciastka z kremlem".

Generał Jaruzelski jak zwykle mijał się z prawdą wmawiając Polakom, że stan wojenny był mniejszym złem niż
wejście „Wani" i że Sowieci stawiali to wejście jako nieuniknioną alternatywę rezygnacji ze stanu wojennego. Z
omówionych tu powodów Andropow i potem jego masoński następca Gorbaczow nigdy by się nie
zdecydowali na rozpętanie w Polsce „drugich Węgier" z 1956 roku czy Czechosłowacji z 1968 roku.

Czy jednak Jaruzelski, Kiszczak i pozostali z esbecko-wojskowej hunty wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się
podskórnie w Sowłagrze? To mianowicie, że zachodzą tam zasadnicze przesunięcia sił na korzyść pełnej dominacji
KGB i władca imperium Andropow całkowicie wykluczył zbrojną interwencję, bo to by naruszyło dominację KGB i
oddało władzę i dawną rangę armii, nadto zamroziłoby na czas nieokreślony od dawna zaplanowaną „pierestrojkę"?

Na to pytanie nie otrzymamy odpowiedzi nawet od samego Jaruzelskiego, bo krętactwo i kłamstwo stanowiło
podstawowy rys jego osobowości. Można jednak pokusić się o założenie, że rządząca klika jednak nie rozumiała tej
dalekosiężnej strategii i celu Kremla, jego głównego lokatora. Reżim sowiecki jeszcze za czasów „wczesnego"
Gorbaczowa przynajmniej werbalnie kreował bowiem pozory kontynuacji stalinowskiego monolitu. Gorbaczow w
ówczesnych wystąpieniach posługiwał się twardą retoryką stalinizmu. Mówił o wiecznie żywym komunizmie, o
nieuchronnej klęsce kapitalizmu. W tym samym tonie paplała „Prawda".

Jaruzelski mógł śledzić dość czytelne personalne przegrupowania sił na korzyść KGB, czy jednak już
wtedy trafnie rozpoznawał ich dalekosiężny cel, jakim był pokojowy demontaż Sowłagru siłami
zażydzonego, agenturalnego KGB i partii, będącej już tylko atrapą dawnej KPZR?

Można w to wątpić, ale pewności brak. Propagandową retorykę swych kremlowskich mocodawców Jaruzelski zawsze
przyjmował jako nieodwołalne prawdy.

Utwierdzać go w tym mogła zwłaszcza retoryka Gorbaczowa. Jeszcze na dwa tygodnie przed XXVII zjazdem KPZR,
w wywiadzie dla komunistycznego francuskiego „L'Humanite", Gorbaczow stanowczo zapewniał, że w ZSRR nie
istniał żaden stalinizm:

- Stalinizm to pojęcie wymyślone przez wrogów komunizmu, aby oczerniać ZSRR i cały socjalizm

1

.

Te słowa padały pięć lat po wprowadzeniu stanu wojennego!

Jeszcze bardziej betonowo przemawiali generałowie Andropowa i on sam aż do swojej śmierci w 1984 roku. Tak

Page 14 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

więc Jaruzelski mógł wierzyć w tamten i późniejszy bełkot Andropowa i globalisty Gorbaczowa. Tym bardziej, że był
to miód na jego serce, stalinowca oddanego komunizmowi na śmierć i zakłamane do końca życie. Przecież wszystko
zależało, w tym jego życie, od trwałości i potęgi Wielkiego Brata.

Gadając o niezniszczalności komunizmu, Gorbaczow w tym samym czasie czynił wiele na rzecz rozbiórki światowej
ojczyzny proletariatu. Potwierdził to swoją postawą już po pomyślnym zakończeniu swej misji, nagle zamieniając się
w ideowego, fanatycznego piewcę globalizmu, wolności, „demokracji", wolnego rynku, uniwersalnego masońskiego
„Humanizmu" i New Age.

1. „Prawda", 8 lutego 1986.

W „Newsweeku" z 19 września 1998 roku, kiedy już dawno opadły z niego maski werbalne, a ze Związku
Sowieckiego żelazna kurtyna, Gorbaczow ogłosił swoje credo:

Rozwój świata jest możliwy tylko przy poszukiwaniu konsensusu dla wspólnego budowania, tak
jak my (globaliści - H.P.) kroczymy do Nowego Porządku Świata. To o czym mówimy, jest jednością
w różnorodności

1

.

Gorbaczow otrzymał od rządu amerykańskiego, w podziękowaniu za pokojowe rozbicie Związku Sowieckiego ranczo
po byłej bazie wojskowej w Presidio koło San Francisco w Kalifornii. Logo tego presidio jest identyczne z masońskim
logo tzw. Zjednoczonej Inicjatywy. Gorbaczow został prezydentem Międzynarodowego Zielonego Krzyża (Green
Cross International) - globalistycznej organizacji Zielonych. Logo tego Międzynarodowego Zielonego Krzyża jest
identyczne z logo organizacji pod nazwą United Religions Initiative...

Ciekawe, że „humanistyczny" wspólnotowy żargon globalizmu zaczynał już opanowywać pozornie niereformowalny
„późny" Breżniew, może dzięki temu, że jego żoną była śydówka rosyjska, a może działały nań fluidy Andropowa i
jego niewidzialnych a nietykalnych protektorów zagranicznych i wewnętrznych. Breżniew jednak nie mógł być tak
otwarty, jak wiele lat później Gorbaczow.

Łączył jednak mantrę socjalizmu z czymś nowym:

Sowieckie społeczeństwo jest urzeczywistnioną ideą proletariackiego i socjalistycznego
humanizmu

2

.

Wiemy aż do bólu, co oznaczał w praktyce ten proletariacki i socjalistyczny „humanizm": dziesiątki milionów ofiar
żydobolszewickiego terroru w Sowłagrze.

Gdybyśmy się wdali w lekturę przemówień generała Jaruzelskiego z tamtych czasów aż po Rakowskiego: Sztandar
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić, otrzymalibyśmy wielce pouczające podobieństwo do tamtych
schematów oficjalnego żargonu naszych okupantów. Należał bowiem Jaruzelski do niereformowalnych
twardogłowych, a jego sztywna sylwetka jakby na zawsze dopasowała się do gorsetu duchowego. Poszedł na
konfrontację z narodem, godząc się nawet z odstraszającą masakrą górników kopalni „Wujek", co było zresztą
całkowicie zbędne, nadto stało w jawnej sprzeczności z nawoływaniem do spokoju, rozwagi, jedności.

Generał Kiszczak był jego twardogłowym alter ego. Masakra „Wujka" wynikała z ich bolszewickiej,
agenturalnej do szpiku kości formacji duchowej: utopić we krwi, rozdeptać, rozjechać gąsienicami
czołgów jak na Węgrzech i w Czechosłowacji, choć jednocześnie wiedzieli, że zwyczajna blokada kopalni
„Wujek" w zupełności by wystarczyła do jej neutralizacji. Gdyby Jaruzelski był inny niż Kiszczak i jego armia zbirów
z ZOMO, MO i SB, to zrobiłby wszystko, aby z wysokości swego stanowiska skutecznie powściągać „jastrzębi" i
prowokatorów Kiszczaka i jego samego. Mord na księdzu Jerzym Popiełuszce był oczywistą prowokacją od nich
niezależną, obliczoną na wściekłość katolickiego narodu, na radykalizację nastrojów właśnie uciszanych przez
konstruktywną opozycję „bandy czterech": Kuronia, Michnika, Geremka i Mazowieckiego pod wodzą generała
Kiszczaka.

No właśnie: kto zatem stał za tym mordem? Gdyby stali Kiszczak z Jaruzelskim, byłaby to akcja samobójcza. Oni
przecież wiedzieli, że nastrojów katolickiego narodu nie ucisza się mordowaniem kapłanów, jak w latach 1945-1955.

Czy więc Grzegorz Piotrowski - „szlachcic jerozolimski" działał ponad głowami Jaruzelskiego i
Kiszczaka, choć za wiedzą różnych Pietruszków i Płatków, dających Piotrowskiemu jedynie logistyczną
osłonę?

Na co mógł liczyć sowiecki potwór zlecając mord na popularnym kapłanie, jeżeli wiemy już, że zależało mu na
łagodnej transformacji ZSRR i demoludów?

Co więcej - po śmierci Jana Pawła II prokuratura i sąd włoski, które prowadziły śledztwo i skazały Ali Agcę, zaczęły
jawnie oskarżać KGB o zlecenie zamachu na papieża, podczas gdy przez 20 lat ustalenia kończyły się na
„bułgarskim śladzie". Czy Andropow mógł skorzystać na tej śmierci? Z pewnością tak, lecz ryzyko było straszliwe!

Page 15 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Czymś innym był mord na księdzu Popiełuszce, dokonany w Polsce, co nieuchronnie wskazywało na domniemanych
policyjno-esbeckich zleceniodawców. Breżniew i potem Andropow jawnie przypisywali nominację kard. Wojtyły na
papieża Zbigniewowi Brzezińskiemu i jego wpływom, o czym pisałem w książce Nowotwory Watykanu.
Potwierdził to sam Brzeziński, w wywiadzie dla kanadyjskiego filmu biograficznego o Janie Pawle II. Papież
powiedział do niego po konklawe: Ty mnie wybrałeś, więc musisz mnie odwiedzić.

Po upływie ćwierćwiecza wiemy o tych dwóch zbrodniach niemal tyle samo co wtedy - nadal nie znamy
zleceniodawców. Znamy tylko „rękę i miecz".

śydowskie przysłowie mówi: Nie sztuką jest rzucić w kogoś kamieniem, sztuką jest szybko schować rękę.

Zleceniodawcy schowali ją z szybkością światła!

1. World progress is onlypossible trough a searchfor universal human as we moveforward to a new world order... What we are talking about... is unily in
diwrsity.

2. Przekład z przekładu angielskiego Denissa Laurence Cudd'ego: Secular Humanizm... w „Christian World Report", wrzesień 1989.

Ten sam Jaruzelski, który jeszcze w latach 70. patronował usuwaniu śydów z armii, w stanie wojennym i potem
radykalnie przestawił azymuty na służalczość wobec nowych panów. Pod groźbą izolacji reżimu w kręgach
politycznych i gospodarczych Zachodu, zaczął usłużnie zabiegać o akceptację wpływowych kręgów żydowskich w
Europie i na świecie.

Występował jako przyjaciel śydów, który rozgromił pierwszą „Solidarność", gdyż była „antysemicka",
„nacjonalistyczna". Sprzyjała kreowaniu takiego obrazu „otwartego" na Zachód Jaruzelskiego jego komitywa z Mi-
chnikiem. Starając się zyskać poparcie światowego lobby, Jaruzelski oskarżał Polaków o „antysemityzm", co było
szczególną podłością tego zdrajcy i zaprzańca polskości. Są tego przynajmniej dwa nikczemne przykłady. Jeden z
nich podaje osławiony Aleksander Smolar, zaciekły wróg polskości na łamach podziemnego „Aneksu" z 1986
roku (nr 41-42, s. 121)'. Potwierdzał takie przykłady żydowski publicysta z USA Michael Kaufman w książce Mad
dreams saving grace, Poland: A Nation in Conspiracy, New York 1989, s. 17P. Kaufman opisał tam zachowanie
Jaruzelskiego w czasie wizyty w Polsce prezesa Światowego Kongresu śydów Edgara Bronfmana. Pisał, że rządowi
oficjele wciąż powtarzali oskarżenia, że Solidarność wyrażała antysemickie poglądy i postawy. Tak oto sami
światowej rangi śydzi - syjoniści potwierdzali, że w zniszczeniu pierwszej „Solidarności" hunta Jaruzelsko-
Kiszczkowa sprzęgła swoje wysiłki z polskojęzycznymi śydami w walce z „Solidarnością", z jej twórcami, a nurt ten
reprezentowała właśnie „banda czterech" - Kuroń, Geremek, Mazowiecki, Michnik i cały KOR, bastion późniejszej
Unii Demokratycznej i Unii Wolności.

Mając dookoła tylu wrogów - w szeregach własnych, w wojsku, Bezpiece, w KOR i w zachodnim syjonizmie -
„Solidarność" musiało spotkać to, co ją spotkało - rozbicie od wewnątrz, eliminacja jej twórców o
narodowym, robotniczym rodowodzie. Ciąg dalszy, czyli skutki tej zmasowanej dywersji, sabotażu, pałek ZOMO
i pałek propagandy medialnej polskojęzycznej i zachodniej - już znamy.

Zapamiętajmy więc Jaruzelskiemu ten jego zakłamany, koniunkturalny filosemityzm, jego marsz po trupie pierwszej
„Solidarności" i po trupach wielu jej działaczy. Był do końca, przez całą swoją karierę agenta NKWD bezwzględny
wobec słabych, śliski jak glista wobec aktualnie silniejszych - wobec żydostwa sowieckiego i potem zachodniego. Z
takimi można było wypić wiadra gorzałki, a potem nagle zobaczyć noże wyciągnięte zza cholew walonek...

Z jednym tylko - „historycznym" wyjątkiem - obradami Okrągłego Stołu i spiskowaniem w gabinetach SB, jak to
robili Kuroń, Wałęsa. Protokoły rozmów Kuronia z esbekiem Janem Lesiakiem, sądzonym w 2006 roku za
„inwigilację prawicy", publicysta Stanisław Michalkiewicz nazwał „protokołami mędrca Kuronia", co było werbalnym
nawiązaniem do słynnych „Protokołów Mędrców Syjonu". Ale cóż, Michalkiewicz to przecież „antysemita", więc człek
niewiarygodny.

1. Zob. J. R. Nowak: Antypolski separatyzm, „Nasz Dziennik", 3 października 2006.

2. Tamże.

Page 16 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

DRUGIE DNO PIERESTROJKI



Dokopywaniem się do prawdziwych przyczyn i celów sowieckiej pierestrojki zajmuje się niewielu analityków, a
wszyscy są porażeni wirusem politycznej poprawności. Skutek jest taki, że jeżeli nawet trafnie niektórzy z nich
rozpoznawali oszukańczą taktykę i retorykę pierestrojki, to jednak zatrzymują się w połowie drogi. Uważają, albo
udają że tak uważają, iż „długi marsz" sowieckiego komunizmu do „wspólnego domu europejskiego" (slogany
zarówno Breżniewa, Szewardnadze i głównie Gorbaczowa) był jedynie Fatalną fikcją

1

, kamuflażem, genialną

mimikrą, oszustwem, a najdokładniej to koniem trojańskim, w którym niereformowalny bolszewizm chciał wcisnąć
się do owego „wspólnego domu europejskiego". Albo jeszcze inaczej - przenieść Sowłagier na Zachód. Połowiczność
tych „analiz" tkwi w pomijaniu roli prawdziwych sprawców i organizatorów tej pierestrojki - śydów sowieckich i
zachodnioeuropejskich, zwłaszcza amerykańskich.

W tę samą mieliznę dał się wciągnąć analityk owej pierestrojki Dariusz Rohnka w książce (zob. przypis) wydanej
w Poznaniu w 2000 roku niemal konspiracyjnie, własnym sumptem, w szacie graficznej typowej dla literatury
drugiego obiegu z lat 80. I taki właśnie drugoobiegowy był los tej książki - konia z rzędem temu, kto ją zdybie
nawet w bibliotekach wojewódzkich!

Powód zesłania tej książki do łagru niepoprawności politycznej jest prosty - Rohnka wykazuje, że
gorbaczowizm wprawdzie doskonale przebrał się w szatki i piórka żalu i ekspiacji za zbrodnie
bolszewizmu traktowane jako czas błędów i wypaczeń, wyraził szczery żal i chęć pokuty, ale w
konfesjonał rozgrzeszająco już z daleka pukał sowieciarzom szeroko pojęty „zachód", na czele ze
Stanami Zjednoczonymi. Bo tenże zachód, słusznym zdaniem Rohnki, to zakamuflowany endemiczny socjalizm,
komunizm, trockizm z jego nieśmiertelną ideą walki permanentnej o światowe, nie tylko europejskie zwycięstwo
komunizmu, przybranego teraz w owe szatki demokracji, socjaldemokracji, pokojowego współistnienia, odprężenia,
walki o pokój.

1. Dariusz Rohnka: Fatalna fikcja. Nowe oblicze bolszewizmu - stary wzór. Poznań 2000.

Page 17 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Uznanie „demokratycznego" Zachodu za komunizm w nowej wersji, za nowy totalitaryzm, to grzech główny
Dariusza Rohnki wobec politycznej poprawności, ale i jego poraziła poprawność polityczna: nigdzie nie
znajdziemy w jego studium nawet nieśmiałej sugestii, że po obydwu stronach tej gigantycznej,
światowej pseudobarykady stali ludzie tej samej nacji - śydzi. To przecież oni w Związku Sowieckim
montowali „pierestrojki" w czasach, kiedy się nikomu jeszcze o tym nie zaśniło, a w tym zbożnym dziele wspierali
ich pobratymcy usytuowani we wszystkich decyzyjnych strukturach władzy na zachodzie: w rządach, organizacjach
„pozarządowych" potężniejących korporacjach przemysłowych i światowych żydowskich finansach. Rohnka
streszczając program gorbaczowizmu, cytując jego stałe mantry propagandowe, jak m.in. „walkę z rasizmem,
ksenofobią", nigdy nie wymieni słowa „antysemityzm". A to przecież klucz do tych, którzy pchali Związek Sowiecki
do wspólnego łagru europejskiego.

Jednym z niesamowitych trików sowieckich harcowników pierestrojki jeszcze przed Gorbaczowem, było
organizowanie przez KGB i bezpieki państw obozu socjalistycznego tzw „opozycji", kreowanie
„dysydentów", całych nielegalnych organizacji politycznych, etc. Cel tych prowokacji był podwójny:

— uprzedzić powstawanie prawdziwych narodowych organizacji opozycyjnych i odpowiednio ukierunkować ich
programy;

— stworzyć przez to pozory, że system sowiecki jest już słabowity, bo nie potrafi poradzić sobie w swój
wypróbowany sposób z takimi „dysydentami" i związkami dysydentów.


Poletkiem doświadczalnym, a wkrótce wzorcowym, był „dysydentyzm" w Polsce. Drogą takiej właśnie prowokacji
zrodził się m.in. żydowski KOR.

Setki postkoszernych „opozycjonistów" wywodziły się z twardego jądra stalinizmu, beriowszczyzny w
Związku Sowieckim i bermanowszczyzny w Polsce: synale prominentów komunistycznych. Oni nie
ginęli w podejrzanych okolicznościach, jak setki naiwnych gojów. Oni pisali prace magisterskie w
„więzieniach" (jak Michnik), oni spotykali się potajemnie z Bezpieką jak Kuroń.

(podkr. i kolor red. polonica.net)


I oni wreszcie, co jest ostatecznym dowodem na tę mimikrę „opozycji demokratycznej" - stawali się
potem władcami zdemokratyzowanych demoludów, czego znów znakomitym, niedoścignionym
przykładem stała się Polska „posierpniowa". I znów dziwnym trafem, głównymi rozgrywającymi stali się odtąd
funkcjonariusze niedawnego aparatu terroru, którzy mając szafy spuchniętego od dowodów agenturalności
świecznikowych „opozycjonistów", bezwzględnie nimi sterowali, a sami przeskakiwali na lukratywne stanowiska i
pozycje właścicielskie w najcenniejszych perełkach majątku narodowego, zamienianego właśnie w masę
upadłościową przez „opozycję" z KOR i okolic.



Te ponure prawidłowości postaramy się udokumentować w szeregu odrębnych rozdziałów tej pracy.

Publicysta Stanisław Michalkiewicz w artykule Pocałunek Almanzora,

1

relacjonuje swoją rozmowę ze znanym

publicystą politycznym Gwidonem Sormanem na temat „opozycji" w krajach demoludów, heroicznie bijących się
o wolność i demokrację w tychże demoludach. Sorman opowiadał, że ilekroć prezydent Mitterand (jeden z
czołowych masonów europejskich, kryptokomunista pod przykrywką socjalisty), odwiedzał kraje socjalistyczne, to
zawsze życzył sobie spożyć śniadanie z jakimś miejscowym dysydentem. W Bułgarii powstał kłopot:

- Kiedy miał odwiedzić Bułgarię, ambasada francuska w Sofii gorączkowo poszukiwała jakiegoś dysydenta, ale
bezskutecznie. W desperacji ambasador zwrócił się do tamtejszego MSW, które od-powiedziało, że żadnych
dysydentów w Bułgarii nie ma. Aliści po paru godzinach zadzwonił telefon z MSW, że dysydent jest.
Dostarczono go więc na śniadanie. Potem, już po „aksamitnej rewolucji" w Bułgarii, ten „dysydent
śniadaniowy", właśnie jako sławny dysydent, został wysokim dygnitarzem państwowym.

Wypisz-wymaluj jak w Polsce. Z tą jednak różnicą, że u nas mieliśmy wprost zatrzęsienie takich „dysydentów". Nic
to dziwnego, wszak pierestrojka pokojowa w demoludach miała się zacząć w Polsce. W 1956 roku na pierestrojki,
na „transformacje ustrojowe" i zwijanie Sowłagru było jeszcze dalece za wcześnie, a jednak zafundowano nam
preludium, coś w rodzaju „rozpoznania bojem", czyli krwawe wydarzenia czerwcowo-październikowe.
Sprowokowała je Służba Bezpieczeństwa, a niepodważalnym dowodem na to były liczne „piegi" od kul na budynku
SB, atakowanym i spalonym przez tłum. Skąd „tłum" miał broń?

Gdyby prezydent Mitterand zażyczył sobie podczas wizyty w ZSRR spożyć śniadanie z udziałem jakiegoś wybitnego
sowieckiego „dysydenta", zapewne zasiadłby z nim Andrzej Sacharow. To wręcz pokazowy, reprezentacyjny
„dysydent". Sumienie demokracji. Męczennik za demokratyzację Sowłagru, a jednocześnie wielki zwolennik tzw.
ustrojowej konwergencji, o której za chwilę. Jego rola jako świecznikowego „dysydenta" została wpisana przez
KGB w długofalowe cele sowieckiej strategii, w tenże „długi marsz"

1

.

1. „Najwyższy Czas" nr 7, 17 II 2001. Almanzor: ar.: al.-Manzur - „Zwycięski", przydomek wielu muzułmańskich władców i wodzów, zwłaszcza drugiego
kalifa Abbasydów - Abu abdallah al. Mansur (754-75) i hadżiba (naczelnika dworu) kalifatu Kordoby, wroga chrześcijan. Imię Almanzora utrwalił A.
Mickiewicz w balladzie „Alpuhara" z poematu Konrad Wallenrod (1828). Zob.: W. Kopaliński Słownik mitów i tradycji kultury, 1987, s. 33.

Page 18 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image




W całej „dysydenckiej" publicystyce Sacharowa, współtwórcy bomby wodorowej, nie znajdziemy niczego, co by
mogło wtedy szkodzić Sowietom. Jako popularyzator tzw. „teorii konwergencji", która przyniosła mu sławę może
większą niż bomba wodorowa, mógł zaszokować każdego wnikliwego czytelnika zasadami owej konwergencji.
Zaskoczenie wynikało z dychotomii pomiędzy jego oficjalnym statusem „dysydenta pod nadzorem", a tym co pisał:

- Narastająca w krajach socjalistycznych walka ideowa między siłami stalinizmu i maoizmu z jednaj strony i
realistycznie zorientowanej siłami komunistycznej lewicy leninowskiej i „lewych zachodniowców", doprowadzi
do zasadniczego rozgraniczenia ideowego w skali międzynarodowej, państwowej i wewnętrzno-partyjnej...

Zatrzymajmy się przy tej sekwencji wywodów Sacharowa. Okazuje się, że Sacharow nie widział „w krajach
socjalistycznych", po naszemu demoludach, „narastającej walki" o wyzwolenie spod okupacji sowieckiej, tylko
walkę ideową pomiędzy stalinistami a leninowską „konstruktywną lewicą" i „lewymi zachodniowcami". Polecam
pamięci Czytelnika tę frazę Sacharowa, gdy polskojęzyczna „lewica leninowska", a ściślej trockistowska pod wodzą
J. Kuronia, Michnika i pozostałych z KOR, będzie starała się ucywilizować polski komunizm, nadawać mu „ludzką
twarz"; przebudowywać a nie niszczyć.

Starsi pamiętają to słynne Kuronia:

- Nie palcie Komitetów! Zakładajcie własne!

Kuroń wiedział, że płynie na licencjonowanej przez Bezpiekę fali przemian, teorii konwergencji znanej wtedy tylko
takim jak on, Michnik i Geremek, którzy na tajnych konwentyklach w ścisłym gronie Schaffów Kołakowskich,
śółkiewskich, a potem podczas szkoleń na zachodzie, dokąd wyjeżdżali bez najmniejszych przeszkód, poznawali
tajniki zbliżającej się walki nie o zniszczenie komunizmu i Sowłagru światowego proletariatu, tylko o jego pokojową
przebudowę, pierestrojkę. Kuroń i jego paka w łonie pierwszej Solidarności lali oliwę na wzburzone fale polskiej
nadziei na wolność, a wspierał ich w tej robocie posłuszny „zdalnie sterowany" ciemniak Lech Wałęsa. Pacyfikowali
strajki, wolne związki zawodowe, usuwali po kolei radykalnych patriotycznych gojów ze struktur gdańskiej
Solidarności; siali pomówienia i oszczerstwa na nich; niszczyli związkową drukarnię - krwiobieg każdej rewolty
sięgający dalej i głębiej niż zakładowy radiowęzeł. Wykażemy to w następnych rozdziałach. Nawet dziś, 25 lat
później, dotyka się tylko powierzchni tej roli „kuroniady".

1. O tej roli Sacharowa pisze Anatolij Golicyn w książce New Lies for Old.

Nazywa się ją „trockistowską", czyli optującą za permanentną rewolucją Bronszteina-Trockiego. Można by to od
biedy uznać za prawdę, gdyby ze słowa rewolucja usunąć przedrostek re, aby zostało ewolucja! Pierestrojka, a w
jej trakcie - konwergencja.

Sacharow:

Sacharow nawołuje więc do powstania systemu wielopartyjnego, a to przecież stanowi podstawę każdej
pseudodemokracji zachodniej, bo wielopartyjność to warunek mącenia w partiach i między partiami na korzyść
niewidzialnych sterników, co także wykażemy dalej na przykładzie losów tzw. partii prawicowych po 1990 roku w
Polsce. O jakich to „realistach" mówi Sacharow, których zwycięstwo w przyszłości jest jego zdaniem nieuchronne?
Są nimi wszyscy „realiści", przekonani, że tak dalej być nie może, a ZSRR musi się zdemokratyzować na wzór
zachodni.

W następnym akapicie Sacharow nie pozostawia już żadnych złudzeń: Stany Zjednoczone muszą się stać państwem
komunistycznym, a to samo przecież głosił towarzysz Lenin, prawiąc o nieuchronności nastania zrazu „Stanów
Zjednoczonych Europy", a następnie „Stanów Zjednoczonych Świata". Tę mantrę będzie powtarzał do znudzenia
Gorbaczow już w roli byłego genseka, masona - globalisty.

Sacharow:

- Natarczywe postulaty życiowe społecznego postępu i pokojowego współistnienia, nacisk wewnętrznych sił
postępowych (klasy robotniczej i inteligencji) i przykład krajów socjalistycznych doprowadzi w Stanach
Zjednoczonych i innych krajach kapitalistycznych do zwycięstwa lewicowego, reformistycznego skrzydła
burżuazji, która w swej działalności przejmie program zbieżności z socjalizmem, to znaczy pójdzie na
reformy społeczne, pokojowe współistnienie i współpracę z socjalizmem w skali ogólnoświatowej oraz na
wprowadzenie zmian strukturalnych do zasady własności prywatnej. Częścią tego programu będzie poważne
zwiększenie roli inteligencji i walka z siłami rasizmu i militaryzmu...

- Proces ten doprowadzi zarówno w Związku Sowieckim, jak i w innych krajach socjalistycznych, do systemu
wielopartyjnego i ostrej walki ideologicznej, do polemik, a w następstwie do ideowego zwycięstwa realistów,
do utrwalenia orientacji na pokojowe współistnienie...

1

Page 19 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Jakiego rasizmu? Jaki ma związek „walka z siłami rasizmu" z walką o zmiany strukturalne, z walką z militaryzmem?
Komu, jakiej to „rasie" zagraża rasizm tak radykalnie, że Sacharow w swym memoriale musi go napiętnować z
takim zdecydowaniem? Czy aby nie chodzi tu tylko i wyłącznie o rasizm „antysemicki", bo przecież i on sam jest
stuprocentowym rosyjskojęzycznym śydem. Sacharow nie mógł sobie otwarcie pozwolić na użycie słowa
„antysemityzm".

1. Andrej Sacharow: Rozmyślania... Zob.: D. Rohnka, passim.

To by rażąco osłabiło uniwersalizm jego wołania o walkę z „rasizmem", uczyniło ją partykularną prywatą na rzecz
nowej rasy panów.

Wreszcie pada słowo „konwergencja":

- Konwergencja socjalistyczna doprowadzi do wygładzenia różnic strukturalno-społecznych, do
rozpowszechnienia się wolności intelektualnej, rozwoju nauki i sił wytwórczych, powstanie rząd światowy,
osłabną narodowe przeciwieństwa...

Tu Sacharow wykłada karty na stół i kawę na ławę: celem jest „powstanie rządu światowego" i „osłabienie
narodowych przeciwieństw" - czytaj: zniszczenie państw narodowych, rzekomo odwiecznego zarzewia
wojen.

Na początek uściślijmy treść słowa „konwergencja". Pochodzi ono od średniowieczno-łacińskiego słowa convergo -
skłaniam się ku czemuś: zbieżność, tworzenie zbieżności. W odniesieniu do konwergencji komunizmu i kapitalizmu
oznacza to wzajemne zbliżenie postaw, idei, systemów ekonomicznych, struktur własnościowych. Nie tylko
zbliżenie: wzajemne przenikanie, wymiana polityczno-gospodarczo-ideowych pryncypiów komunizmu i
kapitalizmu. Dzięki temu powstanie nowa jakość; pośrednia, inna od obydwu w praktyce ustrojowej i gospodarczej
„trzecia droga". Ani komunistyczna ani kapitalistyczna, taki sobie klon z probówki, twór in vitro.

Okazuje się, że idei konwergencji komunizmu i kapitalizmu nie wymyślił ani Sacharow, ani Gorbaczow, ani tym
bardziej enkawudziści Andropow i Szewardnadze. Istniała ona od dawna, szczególnie modna w okresie „rewolucji
68", a kiedy pokolenie tej rewolucji symbolizowanej przez Clintona, francuskiego śyda Cohn-Bendita, u nas przez
polskojęzycznych Kuroniów i Michników doszło do władzy, konwergencja stała się ciałem, przerażającą
rzeczywistością zwłaszcza współczesnej Europy, a szczególnie w skutkach dramatyczną w Polsce.

Faktycznym ojcem idei konwergencji był pozornie zapomniany Antonio Gramsci (1891-1937), włoski komunista,
filozof, politolog, wraz z Palmiro Togliattim

1

współtwórca i pierwszy przywódca Włoskiej Partii Komunistycznej. W

1929 roku aresztowany przez rząd Mussoliniego i skazany na 20 lat więzienia, resztę życia spędził w celi. Tam pisał,
ale presja odosobnienia, warunki więziennie nie pozwalały mu stworzyć zwartego systemu nowego marksizmu, ale
wystarczająco jasno skodyfikował nieuchronną jego zdaniem konieczność konwergencji komunizmu i kapitalizmu i
w wyniku tego - przeobrażenie kapitalizmu w zmodyfikowany komunizm.

1. Palmiro Togliatti (1893-1964): od 1927 r. sekr. gen. WPK, od 1925 członek Kom. Wykonawczego Kominternu, w latach 1926-44 na emigracji we
Francji i ZSRR, dzięki czemu uniknął losu Gramsciego. Zwolennik parlamentarnych metod przechodzenia do socjalizmu, co u jego przyjaciela Gramsciego
zaowocowało teorią konwergencji. Gramsci i Togliatti mieli korzenie żydowskie.

Ujmując najkrócej, Gramsci jest prekursorem współczesnego globalizmu na bazie pogodzonych,
skonwertowanych, sklonowanych „genetycznie" (programowo) dwóch pozornych przeciwieństw -
komunizmu i kapitalizmu.

Idee Gramsciego zwyciężają zza jego grobu. Dzisiejszy świat to nic innego jak „uszlachetniony", skonwertowany
komunizm i kapitalizm - docelowa realizacja marzeń Gramsciego: światowy rząd, globalizacja w każdej dziedzinie,
unifikacja i terror politycznej poprawności przestrzeganej niejako dobrowolnie, bez prymitywnych łagrów, więzień,
egzekucji i fizycznych form terroru.

To przecież obecna Unia Europejska. To obecna Polska, ale to wszystko stanowi zaledwie namiastkę tego, co czeka
nasze wnuki.

W 1920 roku Gramsci współorganizował tzw. turyńskie rady fabryczne, które w przyszłości miały stać się organami
władzy proletariatu. Nastąpiły represje, a po dojściu do władzy Mussoliniego, Gramsci salwował się rejteradą do
Moskwy. Tam, Gramsci zrażony żydobolszewskim terrorem, postawił na głowie cały teoretyczny marksizm-leninizm.
Uznał, że to nie byt - jak w marksizmie - kształtuje świadomość, tylko odwrotnie - to świadomość determinuje
byt. Stąd jego taktyczny wniosek, że rewolucja nie może się ograniczyć do obalenia rządów i tępego
terroru. Musi odnieść zwycięstwo przede wszystkim w sferze świadomości, wartości; złamać kulturową,
intelektualną dominację klasy rządzącej. Powinien więc być prowadzony długofalowy „Długi marsz", wojna
pozycyjna. Wojna o umysły i postawy

1

.

Page 20 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Do takich wniosków skłoniła Gramsciego obserwacja roli chrześcijaństwa, w nim zwłaszcza Kościoła katolickiego we
Włoszech. W tym katolickim państwie społeczeństwo miało od dziewiętnastu wieków wszczepione katolickie
antyciała odrzucające wszystko, co nie mieściło się w Dekalogu, w odwiecznych kanonach wartości. Komunistów,
którzy by zdołali obalić siłą władzę państwa katolickiego, czekała izolacja, masowy, w tym nawet zbrojny opór, a
złamany, mógłby przejść w bierne formy oporu, w „emigrację wewnętrzną" - dokładnie taką, jak to miało miejsce w
katolickiej Polsce w latach 1944-1990, co Gramsci mógł obserwować już tylko z czeluści piekieł, gdzie jego dusza
wylądowała niechybnie jako śmiertelny wróg chrześcijaństwa.

1. A. Gramsci: Pisma wybrane, W-wa 1961. Charakterystyczne, że to właśnie u progu lat 60. zostały w Polsce wydane jego Pisma. To wtedy w Związku
Sowieckim potajemnie kiełkowały praktyczne działania na rzecz „konwergencji". Zapewne najbardziej uważni czytelnicy jego „ teorii" nie zdawali sobie

wtedy sprawy z tego, że przyjdzie im oraz ich dzieciom żyć w warunkach praktycznego zwycięstwa „konwergencji".

Pisał:

- Cóż może przeciwstawić klasa nowatorska temu gigantycznemu kompleksowi szańców i fortyfikacji klasy
panującej? Musi mu przeciwstawić ducha rozłamu, czyli stopniowego zdobywania własnej świadomości
historycznej, ducha rozłamu... wszystko to wymaga stopniowej pracy ideologicznej, a pierwszym jej
warunkiem jest dokładna znajomość terenu badań (światopoglądu chrześcijańskiego - H.P.) i w ogóle wszelkie
dawne (dawno powstałe, ale wciąż istniejące - H.P.) koncepcje świata (...), niezmordowanie powtarzać własne
argumenty (...), powtarzanie jest bowiem środkiem dydaktycznym, działającym najskuteczniej na
umysłowość ludu (...). Nasza doktryna nie jest doktryną zbuntowanych niewolników, jest to
doktryna władców, którzy w codziennym trudzie przygotowują broń, by zapanować nad światem.

Zapanować nad światem - toć to przecież duch trockizmu-leninizmu, wiecznie żywy, tylko modernizowany na
bolesnych przykładach bezowocności terroru żydobolszewickiego

. No i ten duch rozłamu! Oszczędzimy

Czytelnikowi cytowania licznych fragmentów osławionych Protokołów Mędrców Syjonu, powstałych przed
narodzinami Gramsciego - mamy tam apologetykę owego ducha rozłamu we wszystkich dziedzinach życia gojów,
a już szczególnie w sferze ducha i w jego bastionie - katolicyzmie.

Tak oto otrzymujemy pouczającą lekcję totalnej destrukcji w cywilizacji chrześcijańskiej, wtedy jeszcze
tylko zachodniej. Klatki tego filmu odwijają się nam wstecznie, cofamy się w czasie, ale idea jest ta sama i
tożsama.

Zacznijmy od współczesności:

— dzisiejszy globalizm, bezkrwawy eurołagier, wojna z chrześcijaństwem na wszystkich frontach w już post-
chrześcijańskiej Europie zachodniej;

— w latach 60. rodzi się idea „zwijania" Sowłagru jako nieudacznika w opanowywaniu świata przez jedynie słuszną
doktrynę - to już Stalin ją zdradził, porzucając ideę wojny permanentnej o władzę nad światem. Otorbił ZSRR
żelazną kurtyną i stamtąd siał destrukcję, która nie mogła odnieść sukcesu, bowiem na przeszkodzie stały
chrześcijańskie kanony milionów Europejczyków i nie tylko;

— następna klatka filmu - Lenin i Trocki. Postawili na prymitywny krwawy terror, zresztą do tego poniekąd
zmuszeni, bowiem masa bezwładności carskiego prawosławnego narodu była zbyt wielka, a czas zbyt naglił, aby
bawić się w jakiś „długi marsz do mózgów": preferowali strzały w tył głowy;

— szerzej widział zadania komunizmu Trocki, stawiał na rewolucję nie skokową tylko permanentną, o skali terroru
przewyższającej wszystko co dotąd widziała i przeżyła ludzkość. Ale mózgi gojów - jeszcze nie roztrzaskane
strzałami w tył głowy - a było ich ponad sto milionów w samej Rosji - funkcjonowały według starych wartości,
według starego rosyjskiego ducha.

Oleg Płatonow w książce Pod władzą Bestii

1

pisał:

- Rosja rozpadła się na większość narodu, głównie włościan, nosicieli tysiącletniej tradycji rosyjskiej
cywilizacji. Druga część to ogłupione hasłami pacyfistycznymi i socjalnymi 5-10 proc. ludności, składające się
z przeciwników rosyjskiego duchowego i religijnego dziedzictwa i agresywnych mniejszości,
głównie śydów.


Rozpad dokonał się według schematu, który w XIX wieku przepowiedział Fiodor Dostojewski w Biesach.
Symbolizował to Wierchowienski - przestępców, sadystów i morderców uosobionych w postaci Fiedki Katorżnego.

Dalej Płatonow przypomina jednym a informuje innych, że zwycięska żydowska szumowina skoncentrowała się na
rozbijaniu tradycyjnych struktur państwa uosobionych w Cerkwi prawosławnej, co na tamtym etapie dokładnie
wpisywało się w późniejsze postulaty Gramsciego: struktury państwa należy rozbić nie tracąc czasu, ale potem

Page 21 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

czeka ich „długi marsz" do umysłów. Leninowcy-trockiści wybrali krótszą drogę - nagany i strzały w tył głowy. To
błąd i droga donikąd według Gramsciego.

Płatonow:

- Władzę w Rosji przechwyciła grupa masońskich spiskowców, przyjąwszy nazwę „Wremiennogo
prawitielstwa" - Rządu Tymczasowego

2

. Na zjeździe (marzec 1917 - przyp. H.P.) postulowano oficjalne

ujawnienie masońskiej władzy nad Rosją i wejście we współpracę z lożami innych państw. Sprzeciwili się temu
ujawnieniu starzy rosyjscy masoni, żądając pełnego utajnienia obecności masonów we władzach. Wszyscy
członkowie Rządu Tymczasowego, poza Kartasewem i Wierchowskim, byli wolnomularzami...


A był to zaledwie wstęp, przedsionek piekła, pucz masoński, który wkrótce ustąpił leninowskim rzeźnikom na
masową ludobójczą skalę.

Tego Gremsci nie mógł akceptować. Nie z humanitaryzmu, tylko bezsensu takiej taktyki. Zadanie miał zresztą
ułatwione. Pisał z dystansu kilkunastu lat praktyki żydobolszewickiej i w dalekiej Italii, tym gigantycznym muzeum
humanizmu, sztuki, starożytności. I religii katolickiej.

1. Pod włastiu zwieria. Z cyklu Spisek przeciwko Rosji. Moskwa. Ałgoritm 2005.

2. Rządu żydo-masona Aleksandra Kiereńskiego (1881-1970).

Od wczesnych lat 60. dzieła Gramsciego, jego koncepcje konwergencji nagle ożyły. Stały się bardzo popularne, bo
jego idea konwergencji komunizmu i kapitalizmu zaczęła „długi marsz" ze wschodu na zachód i z zachodu na
wschód. Gramsci „odkrył" bowiem prawidłowość socjologiczną banalnie oczywistą - ogromną, rozstrzygającą rolę
instytucji i instancji pozarządowych, takich jak religijne, społeczne, kulturowe. Twierdził, że warunkiem trwałego
zwycięstwa komunizmu jest zapanowanie w tych właśnie obszarach, w płaszczyźnie ducha, postaw,
przekonań, poglądów. W tym celu jest niezbędny wspomniany „długi marsz" przez instytucje. Jakimi szlakami?
Którędy? Odpowiadał - właśnie poprzez instytucje kreujące postawy i poglądy - przez media, których tak jeszcze
nikt nie nazywał; przez uniwersytety, centra władzy i kultury.

A wszystko po to, aby zniszczyć, poddać erozji tradycyjne fundamenty stabilności narodowej i kulturowej, głównie
właśnie religię katolicką i w ogóle chrześcijańską, a w nich tradycyjną moralność, rodzinę, harmonię
międzypokoleniową.

Rozejrzyjmy się dokładniej po obecnej rzeczywistości. Czyż gramscizm nie święci pełni swego zwycięstwa?
Rzeczywistość przełomu wieków czyni z Gramsciego najskuteczniejszego komunistę XX wieku: religia,
zwłaszcza katolicka dogorywa w kruchtach opustoszałych kościołów i dusz, choć w Polsce jeszcze trzyma się całkiem
mocno, a co czyni ją właśnie w Polsce przedmiotem fanatycznych ataków. Na instytucję rodziny idą ataki ze
wszystkich stron; m.in. poprzez feminizm mający odebrać kobiecie rolę matki, żony, westalki domowych ognisk.
Skłócanie, antagonizowanie dzieci z rodzicami, rodziców z dziećmi, proklamowanie „praw dziecka", odbieranie
rodzicom wpływu na wychowanie, kult szkolnego „luzu", obowiązkowe nauczanie o „seksie" i jak ostatnio w Europie
zachodniej - o homoseksualizmie jako czymś „naturalnym".

Niszczycielski pochód gramscizmu trwa już ponad trzydzieści lat. Stanowi ideologię elit. To one, poprzez swoją
potęgę wcielają go w życie, atakują tam, gdzie ojciec jest jeszcze ojcem, matka matką, dziecko dzieckiem rodziców
i cała trójka stanowi integralną komórkę społeczną o formacji narodowej, chrześcijańskiej.

Wielopłaszczyznowa erozja chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, trwająca nieprzerwanie od czasów Soboru
Watykańskiego II osiągnęła takie rozmiary i skutki, że z pewnością przekroczyła ona najśmielsze marzenia
Gramsciego i antykościelnych tajnych dykasterii.

Tragicznym w skutkach faktem jest odejście ostatnich papieży od ich fundamentalnej obrony Kościoła,
przed niszczycielskimi nowinkami. Obserwuje się w ciągu ostatnich czterdziestu lat prowadzone na wielką skalę
wprowadzanie niszczycielskich innowacji właśnie przez papieży. Czasową granicą demarkacyjną był przedsoborowy
stan Kościoła. Trwał on w stanie rozkwitu. Nie wymagał żadnych zmian.


Obecny papież Benedykt XVI, były wieloletni prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, w 1988 roku przyznał:

- Sobór Watykański nie jest traktowany jako część całej żywej
tradycji Kościoła, lecz jako koniec Tradycji, jako nowy początek
startujący z punktu zerowego.

Page 22 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Widział to już papież Paweł VI, co jednak nie skutkowało najmniejszymi próbami ratowania Kościoła przed
destrukcją. Stwierdzał on już w 1968 roku, że Kościół znajduje się w stanie autodestrukcji, a więc sam Kościół
niszczy swoje fundamenty, a jego niszczyciele znajdują się wewnątrz, a nie zewnątrz Kościoła.

Autodestrukcja prowadzana przez wielu hierarchów Kościoła miała charakter wyjątkowo podstępny. Formalnie nie
odrzucono żadnego przed-soborowego dogmatu, żadnego artykułu doktryny wiary. I oto nagle, w ciągu zaledwie
kilku lat po Soborze II dokonały się radykalne, wręcz rewolucyjne zmiany w Kościele, wszystkie usprawiedliwiane
„duchem soborowym", „otwarciem" na współczesny świat. Nikt w Kościele nie daje do dziś przekonującej diagnozy
przyczyn katastroficznego porzucenia stanu kapłaństwa i szat zakonnych przez dziesiątki tysięcy księży, zakonników
i zakonnic. W samym Kościele rozpanoszyli się jawni heretycy -teologowie i nikt ich nie usiłował ani dyscyplinować,
ani ekskomunikować, poza jednym H. Küngiem, któremu zakazano wykładów w uczelniach katolickich.

W awangardzie nowinkarstwa soborowego znajdował się ówczesny kardynał Karol Wojtyła, który wśród ojców
soborowych cieszył się zadziwiającą sympatią i poparciem, Jego postawy i propozycje były wybitnie antytradycyjne.

W amerykańskim „Commonweal", tuż przed beatyfikacją papieży Jana XXIII i Piusa IX w 2000 roku, tak oto
zbilansowano liberalizm Jana Pawła II i podsumowano jego niszczycielski pontyfikat:

- Wielki absurd nadchodzącego wydarzenia (beatyfikacji wspomnianych papieży - H.P.) może być
wychwycony, gdy rozpoznamy to, że zarówno Jan XXIII jak i Pius IX byliby potępieni za swe idee i za swoje
słowa, jeśli by je wyznali w czasie, gdy Pius X był u władzy'.



To, co zewnętrzni wrogowie Kościoła nie zdołali osiągnąć od wieków, w ciągu kilku dziesięcioleci uczynili jego
wrogowie wewnętrzni. Oto w skrócie opis gruzów, w jakie zamieniono Kościół i wiarę w ciągu zaledwie 40 lat,
realizując m.in. „długi marsz" do nihilizmu.

1. „Commenweal", 12 sierpnia 2000. Cytuje autor eseju na ten temat Lech Maziakowski w Bibule, pi¬śmie wychodzącym w Waszyngtonie, z kwietnia

2004, numer 18.


Nowa liturgia, w tym głównie Msza Święta nie ma żadnego umocowania w Tradycji. Liturgia w nowym „rycie", w
językach narodowych, z kapłanem tyłem do Tabernakulum, z Sakramentem przyjmowanym na stojąco, potem „na
rękę":



— Prawdziwa destrukcja tradycyjnej Mszy św. w tradycyjnym rzymskim rycie, stanowi całkowitą destrukcję wiary...

1


— Zniszczenie szacunku dla Najświętszego Sakramentu, Jego transcendentnego przesłania - poprzez komunię na
rękę, świeckich szafarzy i szafarki.

— Brutalna likwidacja łaciny we Mszy Św. - uniwersalnego języka wspólnoty Kościoła. Minęło zaledwie kilka lat od
czasu Soboru, gdy papież Paweł VI zakazał Mszy łacińskiej, trydenckiej.

— „Ekumenizm" jako niszczycielskie narzędzie protestantyzacji Ko¬ścioła katolickiego, a poprzez tę
protestantyzację - jego judaizację. Przykładem są wspólne modły z odszczepieńcami, sekciarzami i inny¬mi
„religiami", uprawiane w Asyżu przez Jana Pawła II. To przekreślenie nienaruszalności zasady Extra ecclesia nulla
est salus, przejawiające się zwłaszcza w „dialogu" katolicko-żydowskim. Pius XI w encyklice Mortalium animos pisał,
że tzw. spotkania międzyreligijne katolików z wyznawcami innych religii są „zawsze zabronione":

- Jedność może powstać tylko z jednego autorytetu nauczycielskiego,
jednego prawa wiary, jednej wiary Chrześcijan.



Na Soborze Florenckim (1438) dekretowano:

- Poganie, śydzi, heretycy i schizmatycy są poza Kościołem katolickim i jako tacy nie mogą wziąć
udziału w życiu wiecznym, chyba że przed śmiercią dołączą do jedynego prawdziwego Kościoła
Jezusa Chrystusa: Kościoła Katolickiego.



Jak więc - zapytajmy otwarcie - zostałby potraktowany przez Ojców florenckiego soboru, Jan Paweł II, animator
takich „spotkań międzyreligijnych"?

- Nowa ewangelizacja to wylęgarnia przeróżnych nurtów i ruchów „neokatechumenalnych", „charyzmatycznych".

Page 23 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

- Zuchwała akceptacja teologii tzw. „uniwersalnego zbawienia".

1. Klaus Gamber, zob. Bibuła, s. 8.



- Powszechny proces modyfikowania Pisma Świętego, eliminujący „niepoprawne" wersety, negatywne wobec
żydów

1

.


- „Demokratyzacja Kościoła" - odmawianie papieżowi Władzy Piotrowej, za czym zaciekle gardłowali tacy
heretycy, jak Hans Küng, o. Karl Rahner, o. Y. Congar i wielu innych.

- Zamienianie teologii w socjologię, czyli antropocentryczne rozu-mienie człowieka i przypisywanie mu
boskości.

- Redefinicja pojęcia misji katolickich: z walki o dusze pozostające poza Kościołem, w pojęcie humanitarnej
pomocy, czyli odrzucedenie Apostolstwa Kościoła katolickiego.

- Likwidacja muzyki polifonicznej wraz z chorałem gregoriańskim jako fundamentem muzyki liturgicznej w
Kościele. Promuje się modernistyczną kakofonię zamiast muzyki polifonicznej, która „uzmysławiała majestat
miejsca i świętość obrzędów" - jak powiedział papież Pius IX w 1928 roku. Chorał i polifonię zastąpiono muzyką
„nowoczesną" z rockiem, popem, big-beatem i gitarami, nie wyłączając radosnych pląsów przed ołtarzem podczas
Mszy św.

- Nowa estetyka kościołów - niszczenie odwiecznych elementów architektury wnętrz świątyń, które tworzyły
atmosferę skupienia, kontemplacji, majestatu Wiary. Dzisiejsze kościoły przypominają hale, baraki, sale sportowe i
widowiskowe. W środku brak ławek (składane krzesła), klęczników, konfesjonałów, rzeźb i obrazów wyrugowanych
pod pretekstem walki z kultem „idolatrii". Ołtarz ustąpił stołowi biesiadnemu, bo Msza św. to już nie mistyka
Przemienienia Pańskiego, tylko biesiada „na pamiątkę" Ostatniej Wieczerzy. Rozwalono, zwłaszcza w USA dostojne
ołtarze, zniszczono wystrój wnętrz kościelnych, poniszczono wiekowe witraże - wszystko za milczącą zgodą Stolicy
Apostolskiej w czasach pontyfikatu Jana Pawła II.

- Homoseksualizm i pederastia, molestowanie dzieci, to plaga stanowiąca ostatni gwóźdź do trumny Kościoła
katolickiego. Rzymskokatolicka diecezja Davenport w USA, 11 października 2006 roku ogłosiła swoje bankructwo.
To już czwarta diecezja w Stanach Zjednoczonych, która nie jest w stanie spłacić należności z tytułu zasądzonych
odszkodowań dla ofiar molestowania seksualnego przez księży.

Ordynariusz tej diecezji biskup William Franklin poprosił wiernych o modlitwę w intencji diecezji mówiąc:

- Mimo dobrej pracy wykonywanej przez wiernych diecezji w zwiastowaniu Ewangelii o
Jezusie Chrystusie, zarówno w przeszłości, jak i teraźniejszości znajdujemy się obecnie na
rozdrożu z powodu czynów oraz ich zaniechania przez ludzi, którzy spowodowali wielką
tragedię w życiu wielu członków naszego Kościoła.

Następnie sam podał się do dymisji.

1. Polskojęzyczny ks. prof. M. Czajkowski (anty-ksiądz - polonica.net) domagał się zmiany tytułów niektórych rozdziałów i podrozdziałów Pisma

Świętego.

Wspomniana diecezja ma jeszcze przed sobą 25 następnych spraw sądowych z tytułu molestowania dzieci.
„Bohaterem" jednej z nich był ordynariusz Sioux City bp Lawrence Soens. Miał molestować 15 chłopców.



Oto liczby obrazujące „długi marsz" katolików amerykańskich do „nowego Kościoła":

— 72 proc. katolików twierdzi, że można być dobrym katolikiem nie przestrzegając nauczania Kościoła w sprawach
tzw. regulacji poczęć.

— 65 procent nie zgadza się z nauczaniem Kościoła w sprawach rozwodów i powtórnych małżeństw.

— 53 proc. amerykańskich „katolików" nie zgadza się z Kościołem w sprawach „aborcji".

— co czwarty nie wierzy w Zmartwychwstanie. Przerażające są postawy „katolickich" nauczycieli w USA:

— aż 90 proc. amerykańskich nauczycieli szkół podstawowych mieniących się katolikami nie zgadza się z
nauczaniem Kościoła w sprawie stosowania antykoncepcji.

Page 24 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

— 79 procent z nich nie wierzy w działanie Ducha Św. przy spisywaniu Ewangelii.

— 57 proc. nauczycieli uważa, że kapłaństwo nie musi być przypisane tylko mężczyznom.

— 26 proc. nie wierzy w życie pozagrobowe.

— 13 proc. nie wierzy w Zmartwychwstanie.

— 9 proc. nie wierzy w boskość Chrystusa.

— 2 procent nie wierzy w Boga!

Przy wzrastającej liczbie nominalnych „katolików" w USA, w latach 1965-2002 liczba księży zmniejszyła się o 22
proc. Z 30.992 księży katolickich w USA w 2000 roku, tylko 27 tysięcy pracowało w parafiach i aż 16 tysięcy z nich
pochodziło z obcych krajów. Praktycznie więc te 16 tysięcy kapłanów było w USA na misjach! W 1965 roku
w USA był tylko jeden procent parafii bez księdza, a w 2002 roku liczba parafii bez księży wzrosła o 500 proc.
Pomiędzy latami 1965 a 2002 spadek liczby kandydatów do kapłaństwa wyniósł 90 proc!

Wystarczy? Chyba tak. Długi marsz przez instytucje w ramach konwergencji kapitalizmu w komunizm i
komunizmu w kapitalizm, zakończył się w połowie drogi - w Europie Zachodniej. Tam jest jeszcze gorzej. Gramsci
zwyciężył.



Ku pokrzepieniu serc przywołajmy słowa Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego:

- Kościół posoborowy (...), Kościół, którego Credo staje się elastyczne, a mentalność
relatywistyczna (...). Kościół na papierze, a bez Tablic Dziesięciorga Przykazań! Kościół,
który zamyka oczy na widok grzechu, a za wadę uważa bycie tradycyjnym, zacofanym,
nienowoczesnym

1

.

Na pogrzebie Prymasa Tysiąclecia nie krzyczano: Santo subito! Nie było takich transparentów. Ten Prymas już
wtedy był nienowoczesny. Staroświecki, tradycjonalistyczny. Nie pasował do gramscizmu w Kościele, do tajfunu
„aggiornamento" - otwarcia. Stał obok długiego marszu przez instytucje Kościoła. Patrzył na to z przerażeniem.

Kiedy czyta się oceny skutków „długiego marszu przez instytucje" w Ameryce, wypowiadane przez zatrwożonych
duchownych i normalnych czyli niezależnych analityków, odruchowo nasuwa się podobieństwo z ofensywą „długiego
marszu" przez Polskę, choć skala inwazji na Kościół w Polsce, to zaledwie zapowiedź spustoszeń, jakie nas czekają
nieuchronnie, bo pod rygorem wdrażania nihilizmu Unii Europejskiej, tej nowoczesnej formy eurołagru
komunistycznego.

Oto jezuicki teolog, członek Fundacji im. kardynała Mindszentiego o. John A. Hardon:

- Pod koniec dwudziestego wieku obserwujemy najpoważniejszy kryzys chrześcijaństwa w historii. W
mojej ocenie, w centrum tego kryzysu znajduje się głęboka penetracja marksizmu w życie
naszego kraju. Myślę, że mogę powiedzieć jeszcze więcej. Nasza Ojczyzna jest państwem
marksistowskim. Czy mogę to powiedzieć jeszcze mocniej? Stany Zjednoczone Ameryki są
najpotężniejszym marksistowskim państwem na świecie

2

.

Ktoś by pomyślał, że ten Gramsciego „długi marsz przez instytucje" omijał instytucje kościelne. Wręcz przeciwnie -
właśnie upodobał sobie marsz przez instytucje kościelne. Ponurym przykładem jest doktrynalna kondycja np.
Zakonu Jezuitów, co szeroko przedstawiłem w książce Nowotwory Watykanu. Od tego czasu marsz ku
samozagładzie tego zgromadzenia zakonnego trwa z coraz większą, coraz bardziej diaboliczną siłą i rozpasaniem.

Oto prestiżowy jezuicki Georgetown University w Waszyngtonie: kardynał Francis Arizne, prefekt
watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, wygłasza tam 17 maja 2003 roku
odczyt, w którym potępia homoseksualizm. Kadra profesorska uniwersytetu na znak protestu jak jeden
mąż opuściła salę wykładową, następnie 70 profesorów w liście otwartym zaatakowało kardynała i
nauczanie Kościoła w aspekcie zboczeń homoseksualnych, które przecież expressis verbis są potępione
w Ewangelii i to kilkakrotnie.

1. W homilii wygłoszonej w katedrze warszawskiej 9 kwietnia 1974 r.

2. John A. Hardon: Marxisms influence in the USA Today. Mindszenty Report, sierpień 1998. Cytuje D. Rohnka.

Tacy są dzisiejsi jezuici, przynajmniej amerykańscy, niegdyś intelektualna elita całego Kościoła katolickiego!

1


W osobnym rozdziale o niszczycielskiej roli prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w „Trzeciej RP" informujemy, że
po zakończeniu jego tragicznej dla Polski prezydentury, został zaproszony na cykl wykładów przez tenże

Page 25 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Georgetown University, gdzie przedtem uczone gawędy wygłaszali czołowi globaliści, wrogowie Kościoła i państw
narodowych, propagatorzy homoseksualizmu i podobna fauna.

Ojciec Hardon stwierdził, że najbardziej zaciekłe ataki idą w USA w stronę instytucji rodziny poprzez
propagowanie i wdrażanie tzw. emancypacji kobiet, rozumianej jako ich „prawo" do wycofywania się z życia
rodzinnego i opieki nad dziećmi oraz na rzecz niszczenia niegdyś niezbywalnych praw rodziców do wychowania
swych dzieci. Pamiętamy, jak za niedawnych rządów SLD przez cztery lata szalały znane aż do obrzydzenia „cioty
rewolucji" obyczajowej w rodzaju Szyszkowskiej, Senyszyn, Jarugi-Nowackiej (szły w pochodzie
homoseksualistów w Warszawie) i Małgorzaty Blidy. To zaledwie początek. Hannibal (dopiero) antę portas.


Paul Weyrich, prezes Fundacji Kongresu Wolności (ale tej prawdziwej), pisał w liście do sympatyków organizacji:

- Ideologia politycznej poprawności, która otwarcie wzywa do zniszczenia naszej tradycyjnej
kultury, tak dalece zawładnęła naszym życiem politycznym, naszymi instytucjami („marsz przez
instytucje" się kłania - H.P.), że jej zgubny wpływ dotarł nawet do instytucji Kościoła. Całkowicie
opanowała środowisko akademickie (...). Zwolennicy politycznej poprawności, którą bardziej trafnie
można określić jako „kulturowy marksizm".

Gorbaczow już jako były gensek Sowłagru mógł stwierdzić, że społeczeństwo amerykańskie dojrzało do zmian. I
wiedział co mówi. Gramsciego „długi marsz przez instytucje" do tego czasu zrobił swoje: homoseksualizm, aborcja,
eutanazja, „śmierć religii", antropologiczna konwergencja człowieka w Boga, to historyczny sukces ideowych
spadkobierców Marksa, Lenina i Gramsciego. Gorbaczow:

- Potrzebujemy nowego społeczeństwa, nowej cywilizacji i konwergencji wszystkich elementów
najlepszych w obu systemach.

1. Zob.: Bibuła, Waszyngton, kwiecień 2004 roku, numer 18, s. 21.




Gorbaczow mówił to podczas telewizyjnego programu „Larry King Live" w listopadzie 1994 roku, a Gramsci gdyby
mógł, biłby mu brawo w piekle. Brytyjska premier M. Thatcher, po „babsku" konserwatywna, czuła co się świeci,
gdy mówiła o zagrożeniach ze strony paneuropejskiego molocha, federacji państw połączonych wspólną
konstytucją, wspólnym prezydentem, wspólnym parlamentem i rządem. To koniec suwerennych państw

1

:

Realizują się Trockiego „Sowieckie Stany Zjednoczone Europy".


To samo powtórzył Michaił Gorbaczow, poszerzając rojenia Trockiego na obszary od Atlantyku aż po wybrzeża
Pacyfiku.

Dalekosiężny plan „pierestrojki" zdradził Zachodowi Anatolij Golicyn, kiedy w grudniu 1961 roku, jako major KGB
zgłosił się do ambasady amerykańskiej w Helsinkach i poprosił o azyl polityczny.
Golicyn zgłosił się do Franka Friberga, szefa misji CIA w Helsinkach jako major KGB Anatolij Michajłowicz Klimów.
Stało się to 15 grudnia 1961 roku. Wkrótce obaj zostali przewiezieni specjalnym samolotem CIA do tajnej siedziby
CIA w okolicach Frankfurtu.

Klimów, to fałszywe nazwisko Anatolij a Golicyna. W Helsinkach pełnił funkcję oficera kontrwywiadu w misji KGB
pod przykrywką funkcji drugiego sekretarza ambasady. Jego ucieczka była rzekomo spowodowana konfliktem, w
jaki popadł ze swym przełożonym, pułkownikiem śenikowem na tle krytycznego raportu sporządzonego przez
Golicyna dla Centrali w Moskwie na temat pracy rezydentury w Finlandii

2

. Centrala KGB rzekomo odpowiedziała, że

ma się nie mieszać do tych spraw i siedzieć cicho. To oznaczało koniec kariery, rychłe odwołanie do Moskwy.

Golicyn był absolwentem Wyższej Szkoły Dyplomacji przy Uniwersytecie Marksizmu-Leninizmu oraz Wyższej Szkoły
Wywiadu KGB (kontrwywiad). Pełnił m.in. funkcję szefa departamentu kontrwywiadu przeciwko USA w Centrali; był
rezydentem w Wiedniu, a po powrocie - w latach 1958-1960 głównym analitykiem do spraw NATO. Wydał kilka
książek do użytku wewnętrznego na temat zasad pracy wywiadu i kontrwywiadu. Inteligentny, wyniosły, znający
języki ewoluował w kierunku raczej naukowca niż agenta wywiadu. Przesłuchujący go wysocy rangą oficerowie CIA i
FBI byli w dużym kłopocie, aby odcedzić jego prawdziwe informacje od fantazyjnych zmyśleń, które byli skłonni
przyjmować jako próby dezinformacji, a nie naturalnych skłonności Golicyna do konfabulacji.

1. M. Thatcher: Wykład z 29 września 1988.
2. Sebastian Rybarczyk: Demony CIA. Część II. Zob.: http://www.abonet.com.pl/ypl/arty-kul.php?art/id= 1376-token. Także w: Józef Darski: O

dezinformacji komunistycznej, W-wa 1989 oraz: Anatolij Golicyn: New Lies for Old, Londyn 1984 r.

Page 26 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

Odpowiedzialnym za rozmowy z Golicynem był spec od tajnych operacji w Dziale Planowania Richard Helms, a
wspierali go w tym Raymond Rocca - szef analityków kontrwywiadu CIA Newtona („Scotty"), Miller i sam
szef szefów - Angleton. Golicyn domagał się bezpośredniej rozmowy z prezydentem Kennedym, ale się tego nie
doczekał. Kilka lat później spotkał się z jego bratem Bobim.

Główne rewelacje Golicyna sprowadzały się do czterech wątków:

— KGB przygotowała dalekosiężną strategię pokonania demokracji zachodniej bez walki militarnej

— wywiady państw NATO są spenetrowane przez zdrajców pracujących dla KGB

— KGB wyśle fałszywych dezerterów z zadaniem skompromitowania wiedzy Golicyna oraz jego samego

— KGB planuje zamach na jednego z przywódców Zachodu. Czołową rolę w bezkrwawej inwazji na demokracje
zachodnie KGB przypisał dezinformacji.



Golicyn wyszczególnił główne kierunki tej dezinformacji:

— powołanie frontów politycznych z zadaniem współdziałania między komunistami a socjalistami i
socjaldemokratami Zachodniej Europy, a także komunistami i nacjonalistami w krajach Trzeciego Świata i
aktualizację działań na rzecz wyparcia USA z Europy

— wyparcie krajów Zachodu z Afryki i Azji, w przyszłości także z Ameryki Łacińskiej

— istniejącą równowagę sił militarnych przechylić na korzyść Związku Sowieckiego

— wywołanie sztucznych konfliktów w bloku sowieckim - między ZSRR a Jugosławią, ZSRR a Rumunią,
ZSRR a Chinami

— stworzenie teorii rzekomej walki na Kremlu pomiędzy „gołębiami" i „jastrzębiami"

— tworzenie stałego wrażenia, że komunizm się reformuje i demokratyzuje.


Nie był gołosłowny. Dostarczył dziesiątki dokumentów i analiz z powołanego w 1959 roku Departamentu „D" KGB,
przemianowanego potem na Służbę „A" w I Zarządzie Głównym (wywiad).



Metody osiągania tych celów:

— infiltracja służb wywiadowczych przeciwnika

— pozyskiwanie i szkolenie agentów wpływu w mediach, uniwersytetach i innych ośrodkach opiniotwórczych
(„marsz przez instytucje")

— wspieranie ruchów pacyfistycznych, czyli osławiona „walka o pokój"

— kreowanie kontrolowanej „opozycji"

— inicjatywy rozbrojeniowe pod pretekstem „walki o pokój"

Rewelacje Golicyna potwierdzone w całości przez wydarzenia w następnych dwóch dziesięcioleciach, przyjmowano
wtedy nieufnie, może z powodu trudności w odcedzaniu jego fantazji od faktów. Rezerwę zachowała zwłaszcza FBI,
kiedy to w czerwcu 1962 roku spotkali się z nim: szef kontrwywiadu FBI do spraw sowieckich Don Moor, jego
zastępca William Branigan, William Sullivan - szef działu wywiadowczego i jedyny w tym gronie, znający język
rosyjski pracownik tego działu Aleks Potanin. CIA reprezentował Angleton. Golicyn mówił ponad godzinę, lecz
agenci FBI pozostali sceptyczni. W raporcie z tej rozmowy znalazły się wyłącznie negatywne opinie o samym
Golicynie i jego „teoriach". Moor uznał go za faceta nieprzystępnego, odmawiającego pełnej współpracy z FBI. Za
agenta, który wie bardzo wiele, ale to „wiele" zachowującego dla siebie, na później

1

. Golicyn nalegał na spotkanie z

Hooverem, szefem FBI, ale się nie doczekał. A przecież Golicyn rozpoznał i podał im nazwiska wszystkich agentów
KGB z ambasady w Waszyngtonie i stałego przedstawicielstwa ZSRR w ONZ. Wspomniał też o kilku innych, ale
wiedzę o nich zachował dla siebie na kilka dalszych miesięcy. Poinformował, że do Anglii przybył Rosjanin, który
osiadł blisko lotniska i planuje w przyszłości akcje sabotażowe. Anglicy poszli tym tropem i wytypowali
podejrzanego. Okazał się nim niejaki Sokołow-Grant ożeniony z Brytyjką Rosjanin, przybyły tam pięć lat przedtem,
ale ustalono, że Sokołów nie był poszukiwanym szpiegiem, albo dopiero znajdował się na liście KGB do werbunku i
na skutek tego został zapamiętany przez Golicyna.


Strategię dezinformacji opracował były szef KGB Aleksander Szelepin. Polegała na stwarzaniu pozorów, że ZSRR

Page 27 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

jest słaby i rozbity wewnętrznie, w demoludach wrze podskórnie, piętrzą się trudności ekonomiczne, zatem ZSRR z
konieczności porzucił imperialne ambicje, a światu zagraża tylko partyjny poststalinowski beton...

Golicyn zapowiedział rządy Breżniewa, interwencję w Afganistanie, akcje przeciwko „dysydentom"
zostaną potępione, podobnie jak rządy Noyotnego2. Partia podejmie reformy ekonomiczne na wzór
jugosłowiańskich lub całkiem zachodnich. Otwarte zostaną kluby polityczne dla bezpartyjnych. Czołowi
„dysydenci" powołają jedną lub więcej partii alternatywnych pozorujących wielopartyjność. Cenzura
zostanie ograniczona. Pojawią się kontrowersyjne książki, filmy, sztuki teatralne. Do ZSRR powróci z
Zachodu wielu autorów. Obywatele uzyskają większe możliwości podróżowania do Europy zachodniej.

1. Słusznie uznał, że jeśli „wystrzela" całą amunicję, zostanie odsunięty na boczny tor.
2. Antonin Novotny, pierwszy sekretarz KC KP Czechosłowacji i prezydent, od czasów przedwojennych agent Kominternu, w 1948 roku (luty), przyczynił

się do zdławienia próby obalenia ustroju komunistycznego, powtórzonej 20 lal później z podobnym skutkiem.

Golicyn „przewidział" także pojawienie się Gorbaczowa. Nie jego konkretnie, lecz genseka, który obierze szeroki
kurs na liberalizację i zbliżenie z Zachodem. Określił go mianem sowieckiego Dubczeka

1

. Wybuchnie fałszywa

walka wewnętrzna o władzę, Andropowa zastąpi młody gensek, który będzie intensywnie kontynuował
liberalizację.

Wiemy teraz, że tym gensekiem okazał się Gorbaczow, pupil Andropowa kreowany do tej roli od dawna. Wyłania
się zatem kluczowe pytanie:

— czy Golicyn wiedział, że wszystkie te przemiany nie będą w gruncie rzeczy mistyfikacją, zasłoną
dymną, tą właśnie „dezinformacją", tylko autentycznym ruchem, marszem ZSRR na Zachód, który
właśnie rozpoczynał swój marsz „na wschód", ku marksizmowi w nowym wydaniu, „z ludzką twarzą",
w ramach tejże konwergencji, która za kilka lat stanie się sztandarowym modelem młodzieżowych
ruchów kontestacyjnych w 1968 roku?

Jeżeli Golicyn wiedział, że nie będą to żadne mistyfikacje tylko autentyczna pierestrojka, co potwierdziła praktyka
następnych 20-30 lat, to zapewne poinformował o tym swych rozmówców z CIA i FBI, ale ta super tajna informacja
nigdy dotąd nie przeniknęła do mediów, do wiadomości milionów ludzi śledzących ze zdumieniem późniejszą
pierestrojkę i „głasnost", zakrawające na istny cud!

Czy więc - postawmy to pytanie jako zuchwałą hipotezę - Golicyn wcale nie „zbiegł" na zachód, tylko został tam
wysłany celem przekazania tej super tajnej tajemnicy już wtedy dogadującego się ze sobą Wschodu i Zachodu,
czyli globalistów z obydwu stron tej pozorowanej barykady? Słabym punktem takiej hipotezy jest ujawnienie przez
Golicyna zbyt wielu tajemnic ówczesnego Sowłagru. Ale, z drugiej strony patrząc, to ujawnienie znakomicie go
uwierzytelniało w oczach starych szulerów z CIA i FBI. Coś za coś. Stara zasada wywiadów.

W akcjach dezinformacji miały wziąć udział zarówno służby specjalne, jak też środowiska opiniotwórcze oraz celowo
organizowana i kontrolowana „opozycja", ruch „dysydencki".

1. Aleksander Dubczek (Dubćek 1921-1992). Od 1929 do 1938 przebywał z rodzicami w Moskwie, agent sowiecki, od 1939 r. członek KPCz, 1968-1969 I
Sekretarz KP Czechosłowacji, inicjator „praskiej wiosny" sprowokowanej przez Zachód, podobnie jak „wydarzeń marcowych" w Polsce. Po interwencji

sowiecko-polskiej wywieziony do Moskwy, lecz nie zamordowany.

Analitykom tych tajnych planów zdawało się, że to pułapka (jak D. Rohnkemu), tymczasem był to świadomie
podjęty „długi marsz" skompromitowanego bolszewizmu ku bramom kapitalizmu, długi marsz z gałązką pokoju, ale
na warunkach wzajemnej konwergencji. Proklamowano „odprężenie", czyli zawieszenie ognia jako warunek
wspólnego marszu ku sobie po wyjściu z okopów. Zachód (USA) rewanżował się pomocą materialną i finansową -
płynęły szerokim strumieniem pożyczki i zboże. Gierek także brał pożyczki i jego dworzanie z pewnością nie
domyślali się, skąd ta nagła szczodrość niedawnego wroga. Henry Kissinger w wywiadzie udzielonym
Radkowi Sikorskiemu wprawdzie twierdził, że była to świadoma polityka „kija i marchewki", ale tak naprawdę, był
to „haracz" za oszukańczą maskę „ludzkiej twarzy" sowieckiego komunizmu. W 1980 roku doradca ekonomiczny
Gorbaczowa Abel Angabegian przedstawił mu dane, z których wynikało, że wzrost gospodarczy Sowietów jest
zerowy. Osiem lat później CIA ustaliła, że informacje te były celowo fałszywe, dezinformujące - ale kogo
dezinformujące?

Kiedy my w Polsce w 1981 roku liczyliśmy na śmiertelne zmagania Sowiecji z „demokratycznym" Zachodem,
Breżniew podczas wizyty w Niemczech powiedział jakże obiecująco:

Page 28 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

- Cokolwiek by nas dzieliło, mieszkamy we wspólnym europejskim domu

1

.



W tym samym czasie zadawaliśmy sobie dramatyczne pytanie: Wejdą czy nie wejdą?! Po co jednak mieliby
wchodzić na gąsienicach czołgów do tego „wspólnego europejskiego domu?"

Za czasów Gorbaczowa ten „wspólny europejski dom" stał się monotonnym sloganem, skwapliwie podchwyconym
przez zachodnioeuropejską elitę elit, która już wiedziała co jest „grane" na szczytach. Formuły o „wspólnym
europejskim domu" po raz pierwszy użył Gorbaczow podczas przemówienia w brytyjskiej Izbie Gmin - był 1984 rok.
A my musieliśmy jeszcze czekać ponad cztery lata, aby wtajemniczeni w bezpieczniacką
„konwergencję" polityczni oszuści zasiedli do Okrągłego Stołu i udawali, że spierają się ze swymi
„starszymi braćmi" o kształt przyszłej Polski. Był on tymczasem zaklepany na zachodzie już co najmniej przed
dziesięciu laty i to w szczegółach. Oficjalnie natomiast Gorbaczow nadal krytykował USA;

- (...) głęboka, mądra i humanistyczna europejska kultura cofa się przed prymitywnymi
rozgrywkami pełnymi przemocy i pornografii

2

.

1. Zob.: http://.antyk.org.pl/ojczyzna/unia/zatrute-źródła-6.htm
2. Tamże.





Co wkrótce nie przeszkodziło mu w przeniesieniu się na stałe do kraju tego prymitywizmu i pornografii.

Nadchodziła integracja Rosji z Europą. Reagan z Gorbaczowem dobili targu: my was pokochamy, a wy zgodzicie
się na zjednoczenie Niemiec.

A nam się wciąż wydawało, że Rubikonem jest zgoda na Wolne Związki Zawodowe w Polsce, współwładza
„Solidarności" z komunistami, „konstruktywnej opozycji" z „konstruktywną lewicą".
Od Europy zjednoczonej po Pacyfik, od wspólnego domu europejskiego Gorbaczow szybko ewoluował na piewcę
zjednoczonego globalizmu, rządu światowego. Już w 1992 roku oznajmił:

- Świat staje się świadom faktu, że nieodzowne jest tworzenie form globalnej administracji,
w których uczestniczyliby wszyscy członkowie międzynarodowej społeczności.

Tym samym potrzebne są formy globalnego systemu bezpieczeństwa. I natychmiast w te same globalistyczne tony
uderzył Edward Szewardnadze, były szef KGB, zwany w Gruzji „rzeźnikiem z Tbilisi". Uznał, że nieunikniona staje
się racjonalna organizacja ludzkiej egzystencji (egzystencjonalista!) na poziomie globalnym:

- Po raz pierwszy zaczynamy uświadamiać sobie konieczność regulowania wielu aspektów
ludzkiej egzystencji na poziomie globalnym.


I o dziwo, w te same tony uderzył sławny „dysydent" sowiecki Sacharow - co już znamy. Ofiara systemu i jego
żandarmi nagle podają sobie ręce we wspólnym marszu do Europy i globalnego zjednoczenia.
Konwergencja, spotkanie w połowie drogi po wyjściu z okopów stało się faktem. I nikogo już nie dziwiło, a powinno,
że już w 1975 roku w helsińskiej pierwszej Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE) Związek
Sowiecki został zaproszony do tej organizacji na prawach wspólnego głosu pod warunkiem respektowania „praw
człowieka" w krzepkim jeszcze Sowłagrze. O prawach człowieka w ZSRR szybko zapomniano, natomiast Sowiety
skutecznie w tym czasie przezbroiły się, uzyskując przewagę militarną nad Zachodem. Dokument helsiński san-
kcjonował rolę ZSRR jako głównego hegemona w Europie. Jałta i Poczdam w nowej odsłonie.

Idea europejskiej struktury „obronnej" (przed kim?) zrodziła się jeszcze wcześniej i wyszła z głowy
Breżniewa. Nakłonił on swego wezyra, rumuńskiego Nicolae Ceaucescu, aby w maju 1968 roku podczas
wizyty generała de Gaulle'a w Bukareszcie, zaproponował francuskiemu prezydentowi to właśnie -
utworzenie paneuropejskiej struktury obronnej. Kiedy Reagan rok później składał wizytę w Rumunii
rzekomo znajdującej się w gniewnej niełasce Kremla, Ceaucescu złożył Reaganowi tę samą propozycję.

Sformułowania o „Europie od Atlantyku do Uralu" po raz pierwszy użył de Gaulle w okresie Zimnej Wojny, ale
uczynił to tylko na złość Stanom Zjednoczonym, pragnął bowiem wyzwolić się spod przemożnej kurateli USA w
Europie. Podchwycił to Gorbaczow wiele lat później, lecz w jakże innej intencji i konstelacji politycznej.

Dziś wspólny europejski dom jest aktualny jak nigdy, ale już w innej konfiguracji strategicznej. Wspólny dom od
Atlantyku do Uralu buduje Unia Europejska czyli jej lokomotywa - Niemcy i także w coraz wyraźniejszej opozycji do
USA, czego namacalnym dowodem jest rosyjsko-niemiecka rura gazowa pod dnem Bałtyku, „zaklepana" bez zgody
Unii Europejskiej i na przekór Stanom Zjednoczonym oraz jej skundlonemu wasalowi - rządowi „Czwartej RP". Ten
nowy pakt Ribbentrop - Mołotow poszedł tak ostentacyjnie na całość, że Niemcy mają stać się jedynym

Page 29 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

redystrybutorem rosyjskiego gazu do innych państw Unii!

A mówią, że historia się nie powtarza. I rzekomo nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki.

Zbrojni w tę wiedzę o tajnych porozumieniach wielkich tego świata, możemy wreszcie przejść do polskiej tragifarsy
pod nazwą „Solidarność". Do groteskowego mitu o obaleniu komunizmu za pomocą „spontaniczne¬go" zrywu
stoczniowców. I mitu o Wałęsie - jednoosobowym pogromcy komunizmu.

Przechodzimy do „Trzeciej RP", w której komuniści nic nie stracili, a zyskali miliardy, podobnie jak żydokomuniści
sowieccy, którzy w piorunującym tempie przechwycili ponad 50 procent zasobów finansowych upadłego molocha,
jego nieprzebrane bogactwa naturalne z ropą i gazem na czele. Pierestrojka żydowskich enkawudzistów i
kagiebistów sowieckich w światłych demokratów-globalistów-milionerów, została skopiowana w PRL-bis.
Jakie to proste. I jakie smutne.

Tamci nurkują ze swoich ekskluzywnych jachtów na Morzu Śródziemnym w rejonach rajów podatkowych, a
miliony rosyjskich i polskich gojów nurkują w śmietnikach. Z piekła dochodzi chichot Lenina, Marksa, a nade
wszystko Gramsciego.

Golicyn zapowiedział, że główną rolę w kontrolowanych pierestrojkach będzie grała bezpieka. Wiedział co mówił.
Właśnie rozpoczynał się wewnętrzny „długi marsz" KGB do władzy nad Sowłagrem, nad partią i wojskiem.
„Proroctwo" Golicyna w pełni potwierdziło się na gruncie polskiej pierestrojki. Drogę do Okrągłego Stołu od samego
początku torowała Bezpieka, organizując, kontrolując ruch solidarnościowy od wewnątrz i majstrując Okrągły Stół.

Można z sarkazmem stwierdzić, że drogę do „wolności" tak naprawdę utorowała nam Bezpieka. Trudno w to
uwierzyć, ale tak właśnie było. Najlepszym tego potwierdzeniem są gorzkie żale Edwarda Gierka i premiera Piotra
Jaroszewicza w następnym rozdziale.

W sobotnio-niedzielnym dodatku „Dziennika" - „Europa" z 3 marca 2007 roku, charakteryzowali Rosję Putina dwaj
adwersarze: politolog Gleb Pawłowski - profesor Uniwersytetu Moskiewskiego - zwolennik Putina oraz Władimir
Bukowski, znany „dysydent", autor wielu książek demaskujących Sowiecję, zdecydowany przeciwnik „putinizmu".
Wśród przeciwstawnych ocen w jednym się zgadzali, a uściślił to W. Bukowski:

- Unia Europejska została wymyślona po to, by socjaliści z zachodu i komuniści mogli się
zjednoczyć. Po to przygotowywano tę konwergencję...

Bukowski jest w takim samym stopniu przeciwnikiem Unii Europejskiej, jak i współczesnej Rosji symbolizowanej
przez Putina. Obaj natomiast pośrednio potwierdzili „proroctwa" Golicyna z pierwszej połowy lat 60. o zbliżającej
się konwergencji dwóch rzekomo wrogich sobie systemów gospodarczych, politycznych i ideologicznych -
kapitalizmu i komunizmu sowieckiego.

Natomiast ani jeden z tych znawców Rosji sowieckiej i posowieckiej nie odważył się postawie kropki nad „i" by
stwierdzić, że tak naprawdę nie było rządnej „konwergencji", żadnego wyjścia z okopów i spotkania w połowie
drogi. Była to jednostronna dalekosiężnie zaplanowana inwazja syjonistycznego globalizmu na Rosję, jej ponowne
opanowanie i rozgrabienie. Konwergencja miała swój dokładny odpowiednik w posoborowej konwergencji religii,
zwanej „ekumenizmem". W praktyce była to inwazja na dogmaty wiary chrześcijańskiej, jej totalne niszczenie
przez relatywizację. Chrześcijaństwo wyszło z okopów z gałązką „dialogu", a tamci zasypali je dywanowym ogniem
modernistycznego nowinkarstwa. A działo się to dokładnie jednocześnie z „konwergencją" bolszewickiego Sowłagru.

.






C.D.N.

Jesteśmy w trakcie konwersji tekstu książki i opracowywania wersji internetowej -

redakcja polonica.net


Page 30 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...

background image

wersje internetową przygotowała, opracowała i fotografiami opatrzyła Polonica.net

Polski Związek Patriotyczny

Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i kontrdepolonizacji

O.R.K.A.N.

z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów, wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych czasach powszechnego przemilczania i fałszowania
historii i faktów historycznych, uważamy za szczególnie ważną powinność i obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i uświadamiania,
oraz bezpardonowej walki z owymi przemilczeniami i fałszami.

> > >

Kliknij - Wró

ć

do góry - do pocz

ą

tku strony

< < <

Zamknij to okno

Zamknij to okno

Page 31 of 31

Grabarze Polskiej Nadziei 1980-2005 - Henryk Pająk

2010-04-17

mhtml:file://C:\Documents and Settings\Zbigniew\Moje dokumenty\Pobieranie\Henr...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Henryk Pająk Grabarze Polski
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 Henryk Pajak
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 OCR Henryk Pajak
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 Henryk Pajak
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 z
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980
Henryk Pajak Bestie konca czasow cz 4
Henryk Pajak Bestie konca czasow cz 2
Henryk Pająk Witamy w Judeopolonii
Henryk Pająk Strach Być Polakiem
Rockefellerowie Henryk Pająk(1)
Henryk Pająk strach to czytać 2
Strach być Polakiem Henryk Pająk fragm
solidarność grabarzem Polski
Bestie końca czasów Henryk Pająk
Samsonowicz Henryk Złota jesień polskiego średniowiecza

więcej podobnych podstron