Arend Vivian Granite Lake Wolves 02 Wolf Flight (nieof tłum )

background image

Niewywołany wilkołak. Zbiegła Omega. Nie łatwo walczyć z przeznaczeniem.

Granite Lake Wolves, księga 2

Pracoholizm Tada Maxwella służy utrzymaniu jego firmy pilotowej w powietrzu, a jego
wewnętrznego wilka w szachu. W dwa lata odkąd odkrył swój spadek, opierał się
pragnieniu by przetestować moc swojej wilczej strony. To oznaczałoby sprzeniewierzenie się
jego ludzkim zasadom.
Wtedy Missy Leason ponownie wchodzi do jego życia. Dziesięć lat temu, ich nastoletnie
zauroczenie nie wyszło poza trzymaniem za ręce. Teraz ich chemia sięga poza skalę,
pchając go bliżej do momentu gdy nie jest pewny czy bezpiecznie jest brać, zwłaszcza z
człowiekiem.
Ale Missy jest bardziej jak Tad niż on sobie zdaje sprawę. Ona też jest wilkiem, a w wilcza
sfora to niebezpieczne miejsce na posiadanie tajemnic. Alfa Missy wywąchał, że ona ma
dokładnie ukryte moce Omegi. Jej pierwszą odpowiedzią: uciec od skorumpowanego planu
Alfy by zrobić z niej jego partnerkę. Krok drugi: znaleźć Tada i mieć nadzieję jak diabli, że
jego niewyzwolone moce są na tyle silne by negować jej własne.
Każdy dotyk z Missy jest hot, hot, hot, ale nawet odkrycie, że ona jest czystym wilkiem nie
rozwiązuje rozterki Tada. Ona go wykorzystuje czy naprawdę są przeznaczonymi sobie
partnerami? Tylko jedno jest pewne. Będzie jej bronił do ostatniego oddechu - na swoich
warunkach. Nawet jeśli oznacza to utratę jego życia.

Ostrzeżenie: Zawiera okropnego Alfę, tajemnicę Omegi i wilkołaki zachowujące się
sprośnie na parkiecie. Sarkazm, chatę na pustkowiu i gorące bzykanie na ogólne życzenie.

Wolf Flight

by

Vivian Arend

background image

ROZDZIAŁ 1

Wrzesień, Whistler, Kolumbia Brytyjska

Dom sfory Whistler był zatłoczony po kolacji, małe grupki zebrały się w
pokoju i rozmawiały ze sobą. Rozmowy ucichły na chwilę gdy wybuch
śmiechu rozszedł się z miejsca gdzie siedział Alfa i jego kumple, na
głównym miejscu przy ogromnym kamiennym kominku. Lodowate
ostrzeżenie rozeszło się w górę kręgosłupa Missy i zrezygnowała z
dyskusji prowadzonej przed nią. Podniosła się z krzesła i szybko
skierowała się do wyjścia, manewrując pomiędzy kanapami i leżankami
wypełniającymi obszar wypoczynkowy i relaksacyjny dla sfory.
Missy nie miała złudzeń o niepewności swojej pozycji. Jako wdowa po
wilku wysokiej rangi, nawet jeśli jego pozycja przyszła ze związku jego
rodziny a nie jego mocy, była oczywistym celem dla wszystkich wilków,
którzy chcą poprawić swoją pozycję w sforze.
Co oznaczało, oh, chyba wszystkich. Tylko że ona nie martwiła się nimi
wszystkimi, tylko jedną bardzo groźną osobą.
Mogło być gorzej. Mogło być gorzej gdyby nie zdołała utrzymać swojego
sekretu. Ukrywać jej rozwijających się umiejętności nie tylko przed jej
mężem ale przed wszystkimi.
Nawet teraz wzrok jej Alfy palił gdy szła z opuszczoną głową, próbując
pozostać małą i niezauważalną gdy prześlizgiwała się przez wspólny
obszar w kierunku jej mieszkania na tyłach kompleksu.
- Missy. - zawołał Doug. - Chodź tutaj.
Odwróciła się w jego kierunku, włoski na jej karku stanęły gdy dreszcz
wstrętu przebiegł jej skórę. Miała nadzieję uniknąć wezwania przez długi
czas. Zatrzymując się w uprzejmej odległości od masywnego kominka,
Missy zacisnęła swoje palce razem i odsunęła wzrok w ostatniej
sekundzie.
- Jeffa nie ma już od miesiąca. - powiedział, jego długie zadbane palce

background image

uderzały w podłokietnik wyściełanego skórą fotela. Jego elegancki
garnitur, gładki policzek i nienagannie ułożone włosy ostro kontrastowały
z, znajomą jej, jego osobowością. Widziała jak jego wilk zabijał częściej
niż to było konieczne, nawet dla Alfy starającego się utrzymać porządek w
dużej sforze.
Missy z trudem zakołysała się na piętach. Doug wstał i zagórował nad jej
drobną postacią, ciepło z jego ciała było wystarczająco blisko by
przytłoczyć ciepło ognia. Nie patrzyła na niego tylko nad głowy wilków
rozłożonych na kanapie tuż przed nimi. Nie pozwól mu dowiedzieć się jak
bardzo go nie cierpisz. Nie pokazuj żadnych oznak braku szacunku. Inni w
pokoju patrzyli przez minutę z ciekawością później wracali do swoich
rozmów. Tylko wilczy ochroniarze, jak zauważyła, rozproszyli się
dyskretne po pokoju, gotowi by wskoczyć do akcji jeśli będzie trzeba.
Poziom paranoi, którą jej Alfa popierał wśród swoich wojowników
wstrząsnął nią. Czy oni naprawdę myślą, że mogłaby wyzwać Douga? To
wyglądało jakby kilku członków sfory zdawało sobie sprawę, że on jest
mniej honorowym biznesmenem niż pozorował. Missy zastanawiała się
jak wiele Alfa dzielił z swoimi najbliższymi sojusznikami, jak wielu z jego
nadużyć zostało zatwierdzonych przez innych przywódców stada. Albo
czy Beta i reszta ignorantów również byli ignorantami?
- Czy przeszkadza ci, że mówię o moim bracie? Czy tak za nim tęsknisz? -
wytworny głos Douga drażnił jej uszy. - Nie myślałbym, że tęsknisz za
rozmowami z nim czy trzymaniem w ramionach wieczorami.
Zaśmiał się łagodnie, a głos ten działał na jej nerwy jak paznokcie na
tablicy. W ciągu ostatnich kilku lat Missy stała się świadoma powolnych
zmian w jej umiejętnościach, wliczając zwiększoną wyczuwalność czyichś
emocji. Zło Douga przeniknęło każde jego włókno, a Missy odwróciła
głowę by uniknąć pokazania swojego wstrętu. Ciężko przełknęła i stłumiła
emocje grożące zalaniem ją. Jej gniew, jej strach. Prawie obezwładniające
pragnienie by odwrócić się i uciec od jego obecności.
Nie powinna uciekać, jeszcze nie. Potrzebowała więcej czasu. Czasu by
znaleźć ucieczkę z pułapki, która, wiedziała, zaciskała się wokół niej z
każdym mijanym dniem.
Doug przesunął palcem w dół jej policzka, pociągając za blond lok, w
gardle jej się podniosło. Missy skoncentrowała się na utrzymaniu spokoju
na twarze, zmuszała oczy by mrugały naturalnie gdy zwalniała swój puls,
oddech. Uspokajała wszystkie widoczne oznaki, które mogłyby
zawiadomić tego potężnego wilkołaka o jej zamiarach.
On był jej szwagrem, jej Alfą, ale nie pozwalała mu nad nią panować.

background image

Palec kontynuował swoją drogę w dół jej ciała gdy stała sztywno, bez
ruchu.
- Jeff nigdy nie wiedział jaki skarb posiada, prawda? - spytał Doug, jego
mroczny głos był brudny jak plama na jej skórze. Pochylił się i wyszeptał
do jej ucha. - Moja słodka Omega.
Jej oczy zamigotały na ułamek sekundy zanim zapanowała nad
zaskoczeniem. Jak zdołał odkryć to, nad czym tak bardzo pracowała by
ukryć? Nadal uczyła się kontrolować swoje nieopanowane zdolności,
wliczając umiejętność by czytać i manipulować uczuciami innych, by
uspokoić i łagodzić ich. Omegi były rzadkie i bardzo pożądane w
społecznościach zmiennych. Z odpowiednimi wskazówkami, byłaby
błogosławieństwem dla sfory. Pod złym wpływem, jej umiejętności mogą
być zabójcze.
W głowie Missy nie było wątpliwości jaki rodzaj przywództwa kierował
jej sforą w tej chwili.
Doug zachichotał, lekki dźwięk, który jednak przyprawiał ją o dreszcze.
- Oh, tak, ja wiem. Zawsze wiedziałem. Nie ukryjesz potencjalnych
zdolności przed Alfą, który takich poszukuje. - pstryknął palcem nad
głową i wilki siedzące wokoło nich zniknęli, rozmowy ucichły by zostawić
ich sam na sam. Strach Missy potroił się, a lodowate palce pełzały w górę
jej kręgosłupa pomimo ognia promieniującego na jej plecy.
Doug podniósł palcem jej podbródek, przechylając jej głowę jakby badał
kawałek wołowiny w rzeźni. Prychnął i powiedział łagodnie, jego słowa
były tylko dla niej.
- Gdy zaszantażowałem twoją rodzinę byś ożeniła się z moim bratem,
miałem nadzieję, że zostaniesz z nim trwale połączona. Z partnerem
połączonym z tobą, mógłbym panować nad wami oboma. Ale jak
wszystko co dotykał Jeff, zrujnował moje plany. Nie był nawet
wystarczająco silny by złapać cię na fałszywe Pierwsze Parzenie.
Missy zadrżała wewnętrznie na tę myśl. Jak każdy wilk, pragnęła znaleźć
swojego partnera, tego jedynego, który pasowałby do niej nie tylko
fizycznie ale również emocjonalnie. Zmuszona do małżeństwa
pozbawionego miłości by uratować rodzinę, było wystarczająco złe, ale
byłoby jeszcze gorsze wyobrażać sobie przynależenie ciałem, umysłem i
duszą do Jeffa, po prostu z powodu nadpobudliwych feromonów.
Silna ręka owinęła się wokół jej szyi, przyciągając ją bliżej Douga. Jego
nozdrza rozdymały się gdy przypatrywał się dokładnie jej twarzy.
- Był żałośnie powolny w trenowaniu cię do posłuszeństwa. Ale teraz go
nie ma, ten niefortunny epizod, wiesz.

background image

Serce Missy łomotało gdy prawda o wypadku napływała mimowolnie z
umysłu Douga do jej. Obrazy migały - liny pocięte przez nóż, upadające
ciało, wywołana lawina kamieni - mrugnęła powoli, ostrożnie. Informacje
przepływały pomiędzy nimi tak wyraźnie jak gdyby mówił, wiedza była
prezentem i klątwą bycia wilkiem Omega.
Jego własny brat zabił jej męża. Zamykając oczy by odseparować się od
bólu, zmusiła łzy by pozostały ukryte. Może nie kochała Jeffa, ale nie
zasłużył by zginąć w ten sposób. Trzaski ognia były głośne i upiorne gdy
szukała czegoś na czym mogła się skoncentrować by oczyścić umysł od
brudnego dotknięcia Douga.
Doug burknął,
- Hmmm, jesteś dobra. Taki potencjał, tak wiele będę mógł z tobą zrobić
gdy już będziesz odpowiednio wytrenowana. - Doug poluzował chwyt na
sekundę i wsunął palce w jej włosy, ciągnąc je mocno i wywołując łzy w
jej oczach.
Jej krew łomotała, usta nagle stały się suche, skupiła się na sprawieniu, że
Doug o niej zapomni. Ona była niczym, była nijaka. Sięgając głęboko w
siebie, w część ukrywaną przez lata, zamierzała uspokoić swojego Alfę.
Rozdzierające ciągnięcie jej włosów osłabło gdy opuścił rękę na bok i
puścił ją.
Utrzymywała spojrzenie na jego twarzy i nadal przelewała uspokajające
emocje z jej sedna, upewniała się, że one są niezagrażające, nieciekawe. A
przede wszystkim nieseksualne ponieważ jeśli Doug zdecyduje się
zawładnąć niż fizycznie, będzie stracona. Rozbiłaby się na milion
kawałków i nigdy się od niego nie uwolni.
Odwrócił się od niej, a jej panika osłabła, strach odprężył się gdy
zareagował na jej bodźce. Wciągnęła nierówny oddech, przygotowując się
na cofnięcie i wycofanie się z jego obecności. Nagle, jego ręka wystrzeliła
i owinęła się wokół jej gardła, ściskając wystarczająco mocno by zranić, a
ona zamarła, fizycznie i mentalnie. Warknął cicho,
- Nie próbuj swoich sztuczek, mała dziewczynko. Jesteś silna, dużo
silniejsza niż mój brat był, więc byłaś w stanie go kontrolować. Nie
popełniaj błędu przypuszczając, że możesz użyć swoich sztuczek na mnie.
Zabiję się jeśli jeszcze raz tego spróbujesz. - ścisnął ostatni raz i wypuścił
ją, jego ręka przesunęła się na jej twarz gdy szaleńczo wciągała powietrze.
Jego głos był zwykłym szeptem, groźnym w swojej łagodności, uprzejme
oznaki cywilizacji ukrywającej potwora.
- Jestem cierpliwym człowiekiem, Missy. Czekałem na odpowiedni
moment by opanować sforę. Kierowałem niestrudzenie interesami

background image

mogącymi przynieść finansowe środki, których pragnąłem. Mogę
poczekać na ciebie aż czas będzie odpowiedni. Skoro pozory są tak ważne
dla wilków, nie śniłbym o braniu cię już teraz. Nie chcę przyciągać uwagi
rady. Nawet pomimo tego, że wyraźnie cierpisz, tęskniąc za partnerem. -
przejechał palcem wzdłuż jej policzka, zadrżała mimowolnie. - Biedactwo,
wszyscy wiedzą jak druzgocąca jest strata partnera. To szczęście, że ja nie
ma partnerki. Jako Alfa i twój szwagier, jestem jedynym, który może go
dla ciebie zastąpić.
Opuścił dłoń, zsuwając ją intymnie w dół jej ciała.
Jeśli naprawdę była by połączona, słowa Douga byłyby prawdą. Utrata
partnera rozdziera coś w środku, a wielu nigdy nie dobrzeje. Z
genetycznymi podobieństwami pomiędzy braćmi i siłą Douga jako Alfy,
sfora oczekiwałaby by wziął Missy pod swoją ochronę.
I do swojego łóżka.
Tylko, że ona i Jeff nie byli partnerami. Nie było prawdziwego połączenia
pomiędzy nimi, poza wspólną gorliwością by przeżyć pod tyranią Alfy,
który kontrolował i zdobywał co chciał. Jeff nie przeżył.
Usztywniła kręgosłup, zerkając na świetlicę żeby zobaczyć czy ktoś w
pobliżu patrzy na ich rozmowę i czy może znaleźć w nim pomoc. Nikt nie
zwracał na nich uwagi. Polano strzeliło i przesunęło się na jej plecy, fala
gorąca wybuchła, a ona wzięła głęboki wdech. Była w tym sama.
Missy bardzo pragnęła ucieczki, ale Doug nadal utrzymywał nad nią
władzę. Nadal trzymał ją w szachu tej jednej rzeczy gwarantującej jej
współpracę. Potrzebowała czasu by znaleźć sposób na wydostanie się z
tego bałaganu.
- Mam zaplanowane opuszczenie sfory na dłuższy okres czasu. Moja
pozycja w zespole badawczym była...
Doug pomachał ręką przed jej twarzą.
- Wiem. Będziesz podróżować z Grupą Lauren montować stację
meteorologiczną. Jak rozumiem przedział czasowy to cztery do pięciu
miesięcy na zakończenie projektu, czy mam rację?
Missy przeklęła w środku. Jak ten łajdak dowiedział się o prywatnym
kontrakcie, który podpisała kilka dni temu? Zamierzała być niezmiernie
ostrożna by utrzymywać informacje w sekrecie, ale jego palce były
wszędzie.
- Będę oczekiwał cię do końca Lutego. - jego ciemne oczy błysnęły na nią.
- Nie popełniaj błędu odwlekania powrotu, Missy, albo nastąpią
konsekwencje, które nie będą się podobały twojej siostrze.
Stała sztywno pod jego spojrzeniem.

background image

- Nie mieszaj do tego Margaret. Uczęszcza na uniwersytet w Vancouver,
ona już nie jest częścią tej sfory.
Doug potrząsnął głową.
- Nikt tak naprawdę nie wydostaje się spod opiekuńczej uwagi sfory,
powinnaś o tym wiedzieć. Jestem pewien, że Maggie nic nie będzie jak
długo będziesz pamiętała o swoim miejscu w całkowitym planie. -
pochylił się i otarł usta o jej policzek, szepcząc do ucha. - Sześć miesięcy,
moja mała Omego. Dam ci sześć miesięcy jako kodeks stanu. Wtedy
wezmę cię jako moją, a nasze połączone zdolności będą sukcesem dla tej
sfory. - puścił ją nagle, odwracając się i odbierając swój fotel, błyszczące
oczy wpatrywały się w ogień.
Ochroniarze zebrali się wokół Douga ponownie gdy Missy cofnęła się,
chętna by zostawić upalne gorąco, które nie miało nic wspólnego z ogniem
w kominku. Zmusiła się do chodzenia, a nie biegnięcia, trzymając głowę
wysoko. Nie dając żadnych oznak mówiących, że sam diabeł ogłosił, że
ona zostanie jego królową.
Nie było mowy by dobrowolnie dołączyła do jego piekła.

background image

ROZDZIAŁ 2

Luty, Skrzyżowanie Haines, Yukon

Tad oparł się o zimną zewnętrzną ścianę gdy patrzył jak helikopter spółki
usadawiał się na pasie startowym. Luźny śnieg latał wokoło dużego,
okrytego metalem, budynku, którego używali jako hangar dla śmigłowca i
małej awionetki. Machnął krótko na swojego biznesowego partnera,
Shauna, zanim pośpieszył do środka. Nie zostało wiele czasu, a miał wiele
przygotowań do zakończenia przed popołudniowym lotem.
Srebrny Śmigłowiec Maxwella załapał główną umowę na
przetransportowanie pracowników naukowych do i z obozu przy
podstawie Mount Logan. Pieniądze były dobre ale poczucie czasu
koszmarne. Gdy pośpiesznie przeszedł przez listę, jego rozproszony umysł
błądzi zaniepokojony o siostrę. O czym on,do diabła, myślał pozwalając
głuchej dziewczynie samej wyruszyć do głuszy? Miał się nią opiekować,
nie rzucać jej na pożarcie wilkom. Powinien był odmówić kontraktowi i
pojechać z nią, jak planowali. Był pogrążony w myślach gdy solidne
dotknięcie na ramieniu zaskoczyło go.
- Matko Święta,Shaun, ostrzegaj człowieka,dobra? - przeklną Tad,jego
serce pędziło.
- Jesteś pieprzonym wilkołakiem. Dlaczego, na piekło, nie nauczysz się
wyczuwać gdy inny wilk do ciebie podchodzi? - Shaun ściągnął swoją
kurtkę i rzucił ją na jedno z krzeseł stojących na uboczu sklepu. Jego
pewny siebie uśmiech trochę rozluźnił węzeł w brzuchu Tada.
- Odpieprz się. - Więc jego umiejętność wąchania była do bani. Było wiele
ważniejszych rzeczy do martwienia się, jeśli o niego chodzi. - Robyn
wyjechała, okay? Cholera, nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem jej jechać
beze mnie. A co jeśli coś jej się stanie?
Shaun roześmiał się, poklepując go po plecach.

background image

- Jesteś zbyt cholernie zaborczy o swoją siostrę. Nic jej nie jest. Jest
dobrym narciarzem i ma doświadczenie w dziczy. Dodatkowo jest tak
piekielnie potężna, że utknięcie z nią w zamkniętym pomieszczeniu niemal
mnie zabija. - Zamilkł na sekundę, rzucając Tadowi zatroskane spojrzenie.
- Wkrótce musisz jej powiedzieć. To znaczy, wiesz o wilczych genach już
od kilku lat. Ona musi wiedzieć, żeby ruszyć dalej ze swoim życiem,
poznać swoją drugą stronę. Ona będzie najniebezpieczniejszym wilkiem
gdy jej geny zostaną aktywowane.
Tad zgrzytnął zębami, jego twarz stała się gorąca, a mięśnie naprężyły się.
Nie znowu ta rozmowa.
- Tak, i jak rozumiem chcesz przywileju aktywowania jej, prawda?
Shaun poruszył brwiami kilka razy i uśmiechnął się.
- Cóż, to nie byłby obowiązek, krótko mówiąc.
Tad walnął ręką w pierś przyjaciela, zgarnął w palce jego koszulę u
podniósł go lekko nad ziemię. Krew dudniła w jego uszach i Tad patrzył
przez morze czerwieni. Palce Shauna zwisały nad podłogą, kopiąc kilka
razy gdy Tad trzymał go w powietrzu z ramionami wyciągniętymi na całą
rozciągłość.
- Cholera, Tad, ja tylko żartuję. Postaw mnie. - Shaun poruszył się, a jego
twarz nagle zbladła.
Kurwa.
Tad upuścił Shauna na ziemię i sięgnął by uszczypnąć grzbiet swojego
nosa.
- Przepraszam, jestem trochę zestresowany. Pomiędzy Robyn, a
księgowością, a swędzeniem skóry jakby sama miała zejść i odpełznąć...
Shaun ostrożnie się cofnął, prostując ubranie.
- Jak na nieaktywnego wilka, jesteś zbyt cholernie silny. Nie wiem co jest
gorsze, twoje szczekanie czy gryzienie. To swędzenie to twój wilk próbuje
się wydostać. Musisz wkrótce zostać aktywowanym ponieważ ty i Robyn
pomijacie wielką część swojego życia...
- Jesteś jej partnerem?
- Nie, ale...
- Więc trzymaj swoje pieprzone ręce z dala od niej.
Shaun wycofał się, utrzymując ciało w pozycji uległej.
- Może powinieneś pozwolić jej zdecydować. Powiedz jej, że geny
wilkołaka i pozwól jej zdecydować co z tym zrobić.
Tad opadł na krzesło, jego ciało rozłożyło się w niechlujnej stercie.
Odkrycie, że wilkołaki istnieją było jak wkroczenie w Strefę Cieni.
Odkrycie, że oboje, on i jego adoptowana siostra, mają geny potrzebne do

background image

zmiany w wilka było nawet bardziej zaskakujące. Ale reszta szczegółów
doprowadziła go do szaleństwa.
- Cholera, zaczynałem jej mówić tuzin razy, ale sama myśl o tym sprawia,
że się pocę. Dlaczego do licha to właśnie seks uaktywnia geny u
dorosłych? Jakbym chciał powiedzieć siostrze żeby kogoś pieprzyła.
Robyn ma wystarczająco na talerzu ze swoją głuchotą. Nie potrzebuje
dramatu ze znalezieniem sobie partnera. Dodatkowo, nie mogę się zmienić
by to udowodnić aż sam nie zostanę aktywowany.
Zamknął oczy i przecierał twarz w frustracji.
- Jesteś szczęściarzem. Moi rodzice nie wiedzą nic o wilkach. Mój dziadek
musiał dostarczyć geny i zmarł zanim powiedział komuś o sowim
sekrecie. Ty byłeś urodzony w pełnokrwistej rodzinie i zostałeś
aktywowany z mlekiem twojej matki, więc nie miałeś pilnej potrzeby
seksu.
Shaun prychnął.
- Nie miałem pilnej potrzeby? Cholera, nie pamiętasz jak to jest być
nastolatkiem?
- Napalony łajdak. A ty się zastanawiasz, dlaczego chcę byś się trzymał z
dala od Robyn. - poskarżył się Tad, jego gniew opadał, ale frustracja
pozostała na wysokim poziomie. Shaun zdawał się nie rozumieć jak
drażniące to było dla Tada jako pół-krwistego. Potrzebował również
aktywowania hormonów, ale to się stanie tylko podczas seksu z samicą
wilka. Tad lubił seks tak jak facet obok, ale ludzkie samice, z którymi był,
się nie liczyły. Był jeden haczyk kopiący go w dupę, sprawiający, że było
prawie piekielnie niemożliwe zostać aktywowanym.
Cholerne wilcze hormony.
- Czy to ci nie przeszkadza? - spytał Tad. - Nie mieć kontroli nad własnym
losem?
- O czym ty mówisz?
- Wilk. To jak bycie wilkiem zmienia całe twoje życie. - Tad wpatrywał się
w przestrzeń, jego palce bawiły się poręczą krzesła.
Shaun wykrzywił twarz.
- Uh, nie... To znaczy, więc umiem zmieniać się w wilka. To nic wielkiego.
To nie tak, że mam niepohamowane pragnienie do wycia czy mimowolne
zmiany gdy księżyc jest w pełni. Mój wilk jest po prostu częścią tego kim
jestem. Niezwykłą, całkowicie szczerą częścią mnie.
Tad prychnął.
- Nigdy nie byłeś tak poetycki w całym swoim życiu. Psiakrew, mówię o
głupich wilczych hormonach. Nie mów mi, że one nie dyktują twojego

background image

życia. jak diabli, dyktują moje. Nie mogę nawet zdecydować kogo
poślubić bez zgody wilka.
Jego wspólnik roześmiał się i odchylił do tyłu na stół.
- Partnerzy? Znowu martwisz się o znalezienia partnerki. Tad? A niech to,
musisz kogoś przelecieć.
- Wiem o tym, ty dupku.
Shaun potrząsnął głową.
- Nie tylko by aktywować geny, mózgowcu. By się zrelaksować. Znajdź
sobie jakąś miłą ludzką dziewczynę i zrób to. Od miesięcy z nikim się nie
umawiałeś. Musisz wypuścić wilka żeby się pobawił. - chwycił obrazek
wiszący za nim i pomachał nim na Tada, jego uśmiech powiększał się z
każdą sekundą. - A co z twoją wymarzoną dziewczyną. Wkrótce będzie w
mieście, prawda?
Tad skoczył do góry i wyrwał mu zdjęcie.
- Nie mieszaj do tego Missy. Ona jest wyjątkowa. - Shaun machał swoimi
brwiami w górę i w dół, Tad pokazał mu palec gdy odkładał zdjęcie,
przesuwając palcem po brzegu. - Ona nie jest wilkiem, więc nie chcę z nią
romansować.
- A niech to, chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz tylko pieprzyć kobietę,
z którą będziesz chciał się ożenić?
- Nie, ale... cholera! Widzisz, o to właśnie mi chodzi. Lubię Missy.
Naprawdę ją lubię, zawsze lubiłem. Jeśli nie byłbym wilkiem, byłbym
zainteresowany spędzeniem z nią czasu, gdyby coś się między mani
rozwinęło. Ale skoro mój przeklęty wilk przesądza o partnerze, nie mam w
tej cholernej sprawie nic do powiedzenia. Nie sądzę by to było uczciwe w
stosunku do ludzkiej kobiety.
Tad w frustracji pomachał ręką na Shauna i wrócił do przygotowań. W
hangarze było cicho, obaj pracowali w milczeniu,pogrążeni we własnych
myślach. Naprawdę lubił Missy. To była całkowita niespodzianka gdy
skontaktowała się z nim przez e-mail. Przez ostatnie cztery miesiące,
korespondowali ze sobą ogólnie o życiu, nadganiając lata gdy byli osobno.
Dzień, w którym napisała i jej mężu i jego śmierci, Tad wybrał się na długi
bieg, dochodząc na granicę wyczerpania. Zastanawiał się dlaczego tak go
wkurzyło odkrycie, że dbała o kogoś na tyle, że związała się z kimś na całe
życie. Do licha, on i Missy nigdy nie byli kochankami. Ledwie trzymali
się za ręce jako nastolatkowie w liceum zanim przeniosła się na południe.
Shaun oparł się o bok samolotu, przy którym pracował Tad, jego ciemne
oczy marszczyły się z niepokoju.
- Przykro mi, że wszystko nie układa się dla ciebie szybciej. Ale na końcu

background image

będzie tego warte, naprawdę będzie.
Tad westchnął i klepnął ramię swojego wspólnika. Serce Shauna było we
właściwym miejscu.
- To dlatego, że próbowałem przez dwa lata postępować według wilczych
reguł i zaprowadziło mnie to donikąd. Tak bardzo jak chcę się zmienić, nie
wiem czy będę wstanie żyć tak dużo dłużej. Nie mogę zmienić swojej
etyki by zmienić się w wilka.
Shaun pokiwał smutno.
- Rozumiem. Ale nie będziesz naprawdę szczęśliwy do czasu gdy nie
zostaniesz aktywowany.
Tad powrócił do swoich regulacji.
- Tak, cóż, w międzyczasie, mam ciebie wkurzającego mnie i
pomagającego się wyładować. - Wpatrywał się mocno w swojego
przyjaciela. - Chcę wieczności pewnego dnia. Wierzę w prawdziwą miłość
i znalezienie drugiej połówki. Wiem, że to romantyczne bzdury, ale nadal
w to wierzę.
- Tak, słyszę cię, ale dopóki nie znajdziesz Pani Właściwej, naprawdę
myślę, że powinieneś rozważyć Panią Właściwą Na Teraz.

***

Missy wzięła głęboki oddech, rozglądając się po małym lotnisku z
zainteresowaniem, gdy pozwoliła motylom osiąść. Jej podróż w ciągu tych
kilku miesięcy poprowadziła ją do pełnego koła, odsyłając ją do starych
ulubionych miejsc. Dorastała w Whitehorse, żyła na północy do
szesnastego roku życia. Jak dziwne, rozwiązanie horroru wiszące nad jej
głową może zostać znalezione tutaj.
Wpatrywała się w drzwi do sklepu.
Dziesięć lat.
Dziesięć lat od kiedy widziała Tada, jednego z najbardziej intrygujących
chłopców jakiego kiedykolwiek spotkała. Był w wyższej klasie w liceum,
a ona bardzo go lubiła, nawet jeśli jej ojciec nalegał by unikała pół-
krwistego i nie mówiła mu o jego wilczym spadku. Missy niechętnie
postąpiła według reguł jej ojca i nigdy nie pozwoliła sobie na pozostanie
samą z Tadem. Nigdy nie akceptowała żadnego z jego niepewnych
fizycznych zalot poza publicznymi uściskami i przytuleniami podczas
filmowych maratonów. Uczestniczyli tylko w grupowych czynnościach.
Czegoś zawsze wydawało się brakować. Pragnęła czegoś więcej.
Prześlizgując się przez drzwi, Missy znalazła się w czystej i schludnej

background image

poczekalni, wycinki z gazet wisiały przyklejone do ściany. Zbliżyła się,
przyglądając artykułom o Srebrnym Śmigłowcu Maxwella, dostawcach
'regularnych krajoznawczych lotów, łowieckich samolotów i twoich
wszechstronnościach w zagubieniu się w dziczy, my cię tam dostarczymy'.
Obrazy dołączone do artykułu pokazywały helikopter, który widziała na
zewnątrz i mały samolot z dołączonymi z nartami albo wodnymi
pływakami.
Pasek papieru z jaskrawymi kolorami przykuł jej uwagę, pochyliła się by
to zbadać.
Metaliczny dźwięk zabrzęczał o podłogę za nią, okręciła się żeby
zobaczyć wysokiego, muskularnego byczka z żądzą w oczach.
Dezorientacja zamgliła jego ciemne źrenice na moment zanim osiągnęło
rozpoznanie.
- Missy?
Jej serce podskoczyło. Ton jego głosu sprawił, że była zadowolona ze
zdecydowania się zająć problemami przez odszukanie go.
Uśmiechnęła się promiennie do niego.
- Witaj, Tad. - Pochyliła głowę w kierunku artykułów. - Mówiłeś mi,że
interesy dobrze idą, ale nie mówiłeś jak dobrze. Entuzjastyczne
doniesienia jak widzę.
Podała mu swoją dłoń, a gdy ją przyjął, wsunęła się pod jego ramię i
uścisnęła go mocno, jego ciało tuliło ją ostrożnie. Ostrożnie go powąchała
gdy go przytulała. Jego zapach był znajomy, a jednak jakoś jego wilk był
stłumiony, co było ciekawe. Nie czuła na nim żadnych samic, to było
dobrze.
Bardzo dobrze, zważywszy na to, co miała na myśli.
- To naprawdę cudownie zobaczyć cię znowu. - uchwyciła się go na
jeszcze jedną sekundę, odprężając się w jego silnych ramionach. To było
takie właściwe być trzymaną przez innego wilka, zwłaszcza takiego, który
nie groził, że ją zabije. Nie miała odwagi podnieść tej kwestii w ich
korespondencjach e-mailowych, ale musiała wiedzieć. Czy był świadom
swojego wilczego spadku? Otwierając swój umysł, sięgnęła niepewnie by
otrzeć się o jego emocje. Pojawiły się obrazy - jej twarz w czasie
szkolnych wydarzeń, zjeżdżanie razem ze śnieżnego wzgórza, widok jej
tyłka gdy pochylała się wcześniej przy drzwiach - uśmiechnęła się. Jego
myśli wypełniały tylko wspomnienia. Tad uścisnął ją po raz ostatni i
odsunął ją na odległość ramienia.
- Cholera, wyglądasz niesamowicie. To znaczy, mam to zdjęcie, które mi
wysłałaś, ale ty jesteś... - Tad się gapił, jego spojrzenie wędrowało po jej

background image

twarzy w oszołomieniu.
Missy westchnęła. Ta kwestia małego rozmiaru nie pomagała.
- Wiem. Wyglądam jak nastolatka. Mam dwadzieścia sześć lat, a nadal
sprawdzają mój dowód gdy zamawiam drinka.
Tad poprowadził ją do poczekalni klientów i wskazał kanapę. Zawahał się
przez sekundę zanim opadł na krzesło naprzeciw niej. Missy opuściła
głowę by ukryć uśmiech. Nie mogła nie zauważyć jego podniecenia.
Zarówno jego ciało jak i zapach go wydały.
- Dobrze cię widzieć, ale nie oczekiwałem cię aż do przyszłego tygodnia. -
przesunął ręką po włosach, pozostawiając w nich nieład. Missy chciała
własnymi palcami przeczesać jego kosmyki, zastanawiała się co by on
zrobił gdyby uległa pokusie. Zerknął na zegarek i powiercił się. - Nie chcę
być niegrzeczny. To znaczy, nie mogłem doczekać się twojej wizyty, ale
mam klienta tego popołudnia, a nie skończyłem jeszcze przygotowań. Nie
masz nic przeciwko jeśli wymknę się na trochę? Powinno mi to zająć
jakieś dziesięć minut.
Missy zmarszczyła brwi. Nie odkrył tego? Była pewna, że powiedziała mu
powód swojej wizyty na północy. Albo starając się być skryta w innych
kwestiach, to zapomniała?
- Tad, mam spotkanie.
Wydał długie westchnienie, jakby odczuwał ulgę gdy podciągnął ją na
nogi i delikatnie poprowadził ją do drzwi.
- To wspaniale! To może zajmiesz się najpierw swoimi sprawami i
spotkamy się za jakieś pół godziny? Możemy się spotkać aż moi klienci
nie przyjdą.
- Ale... - Była na zewnątrz, z powrotem w jasny, zimny lutowy dzień.
- Nie mogę się doczekać. Przepraszam, muszę się pośpieszyć. Zobaczymy
się później.
Tad zamknął za nią drzwi, a Missy gapiła się w szoku. Wybuchnęła
śmiechem gdy skierowała się z powrotem do swojego samochodu. To
poszło wspaniale. Nie! Zachichotała w lekkości i zachwycie swojego
nastroju. W ciągu ostatnich miesięcy nie miała wiele z czego się śmiać, a
ta pomieszana sytuacja była z jej winy. Wystroiła się by wywrzeć
wrażenie. To oczywiście zadziałało na podstawie jego fizycznych reakcji,
ale był trochę za bardzo rozproszony.
Sięgnęła do przyczepy jej auta i wyciągnęła robocze ubranie. Wygląda na
to, że jej usprawiedliwienie na przyjazd Yukon będzie, mimo wszystko,
potrzebne.

background image

ROZDZIAŁ 3

Tad pośpieszył do obszaru sklepowego, śpiesząc się, żeby skończyć
montaż pasów na lot dzisiejszego popołudnia. Ciężko było dopasować
zatrzaski z obrazami Missy przemykającymi przez jego mózg.
Missy. Był w niej całkowicie zakochany od chwili kiedy ją zobaczył, cała
jasnowłosa, niebieskooka i psotna. Chciał ją podnieść i zjeść ją jednym
gryzem, ale w liceum był bardziej nieśmiały z dziewczynami niż był teraz.
To co powiedział Shaunowi to prawda. Nie czułby się właściwie,
zabawiając z Missy skoro dla nich nie było przyszłości. Ale, jasna cholera,
jak ona go nakręcała. Coś w niej sprawiało, że płonął w środku, a ona
nawet nie próbowała.
Prawie skończył swoje zadanie gdy łańcuch przy drzwiach ponownie
zabrzęczał.
- Będę za minutę. - krzyknął w kierunku frontowego biura. - Weź sobie
kawę jeśli chcesz. - pośpieszył zacieśnić ostatnie kilka pasków.
- Nie piję kawy.
Tad gwałtownie się odwrócił. Bladoróżowa kurtka narciarska, opięte getry
i piękne długie blond włosy wiszące w grubych puklach, wszystko to
zniknęło. Missy nosiła bezkształtną wełnianą czapkę w komplecie z
dużymi nausznikami i jednoczęściowym niebieskim kombinezonem ze
stylizowaną odznaką na piersi, na której pisało "LGR" tłustym żółtym
drukiem.
- Missy?
Wyciągnęła rękę, uciszając go, następnie się okręciła. Na plecach jaskrawo
żółte słowa "Lauren Research Group" wyskoczyły na Tada.
Oh cholera.
Skończyła się obracać i spojrzała na niego, twarz miała pustą, bez wyrazu.
Tad ciężko przełknął. Naprawdę tym razem wsadził kij w mrowisko.
Skrzyżowała ramiona i odchyliła się gdy spojrzała na niego z góry.

background image

- Witam, Jestem Pani Leason. Jestem przedstawicielem LRG, których
zgodziłeś się zawieść na miejsce dzisiejszego popołudnia, chciałabym
dostać twoje pozwolenie na załadowanie pudeł.
- Przepraszam. Byłem tak rozproszony przez twoją obecność, że nigdy nie
przyszło mi do głowy, że możesz być z LRG. - nie wiedział gdzie patrzeć
ponieważ nawet w tym cholernym kombinezonie sprawiała, że jego ciało
reagowało. A on teraz nie potrzebował by mieć usta pełne stóp i jego jaj
zawiązanych na supeł.
Ponownie uniosła rękę, przechylając głowę na bok i unosząc jedną brew.
- To znaczy, że proponujesz pomóc mi z paczkami i stawiasz kolację.
Prawda? - Uśmiechnęła się znacząco gdy ściągnęła czapkę, a burza
włosów rozsypała się wokół niej. - Jasna cholera, powinieneś widzieć
swoją twarz. Myślałam przez chwilę, że zemdlejesz.
Tad przesunął ręką po włosach i podniósł szczękę z podłogi.
- Ty, o rany. Tak, masz rację. Prawie padłem. Missy, przepraszam, że cię
odciąłem.
Missy pomachała ręką w powietrzu,
- Jest okay. To nie było w porządku z mojej strony by pozwolić ci
przypuszczać, że po prostu wpadłam się z tobą zobaczyć. Myślałam, że
wspomniałam w e-mailach o pracy dla LRG, ale chyba jednak nie. Nic
złego się nie stało, ale mówiłam poważnie o twojej pomocy ze sprzętem.
Tad potrząsnął na nią palcem, wpatrując się w jej pogodny wyraz twarzy.
- Ty zawsze byłaś pierwsza do przekomarzania się. - odwrócił się żeby
otworzyć drzwi do czteroosobowego samolotu i rozwinął schodki. - Co
przewozisz, że jest to tak delikatne?
- Nie są delikatne, ale moja praca będzie łatwiejsza jeśli będą spakowane
w odpowiedniej kolejności. Przekaźniki pogodowych sensorów muszą być
ustawione w odpowiednim porządku. Wolę nie tracić godzin na sortowaniu
gdy jesteśmy na stoku. Wszystko jest w przyczepie na zewnątrz.
Tad otworzył podnoszone drzwi hangaru i długo gwizdnął. Missy
wprowadziła nowiutką Toyotę pick-up z dodatkową kabiną pasażerską i
pasującą osłoną oraz długą przyczepą.
- Ładne kółka.
Zerknął przez okno pasażera by podziwiać wnętrze. Za nim Missy wydała
duże westchnięcie.
- Chłopcy i ich zabawki. Tak, to ładna furgonetka. Uruchamia się gdy
przekręcam kluczyk i zarówno radio jak i odtwarzać CD działają więc
jestem szczęśliwa. Oh, i jest jaskrawo czerwona. Szybko można ją znaleźć
na parkingu.

background image

Uśmiechnęli się do siebie. Cholera, kochał dziewczyny z poczuciem
humoru. Tad podniósł brew, patrząc na nią najbardziej szczenięcymi
oczami jakimi mógł.
- Chcesz bym ją przestawił? - cofanie doczepionej dwudziestopięcio
stopowej przyczepy do otwartej części hangaru będzie piekielnym
zadaniem.
- Nie, ja poprowadzę. Powinnam zaparkować przy samolocie?
Tad otwarł usta by zaprotestować, ale zdołał się powstrzymać na czas.
Szczycił się tym, że szybko się uczył. Nie zakładałby nic o tej złotej bogini
przed nim w tym momencie ponieważ najwyraźniej Missy była kobietą
wielu talentów.
- Przy samolocie będzie dobrze. Usunę schodki z twojej drogi.
Przeszedł do samolotu, patrząc na Missy przez ramię gdy wchodziła do
furgonetki. Zrobiła śmieszny mały podskok by usiąść na fotelu,
zastanawiał się jak ona sięgała do pedałów i jednocześnie nadal mogła
widzieć przez przednią szybę.
Poprowadziła furgonetkę i przyczepę z linii jego wzroku na główny
parking, a następnie jednym płynnym ruchem zawróciła. Tad potrząsnął
głową. On potrzebowałby przynajmniej trzech prób aby zmieścić tego
potwora w tą wąską przestrzeń.
Spędził lata na adorowaniu Missy-dziewczyny w liceum. Missy-kobieta
stawała się z minuty na minutę coraz bardziej interesująca.
Missy wyskoczyła i dziarsko potarła dłonie razem, jej promienny uśmiech
powiedział, że zauważyła jego podziw.
- Jak chcesz to zrobić? Pudła są ułożone w linii i tylko muszą utrzymać
porządek.
Tad otworzył boczne drzwi przyczepy.
- Ty wejdziesz do samolotu i będziesz je ustawiać jak chcesz. Ja będę
twoim Szerpą. - słaby zapach połaskotał go w nos, a jego serce
przyśpieszyło. Musiała nosić zabójcze dla niego perfumy, że mógł czuć ich
zapach. Starał się ignorować reakcję jego ciała ponieważ musiał być
profesjonalny. Rzeczowy. Jej długie włosy otarły się o jego skórę gdy
pomagał jej wejść do odcinka przechowywalni w samolocie, a jego penis
zerwał się do uwagi.
Tyle wyszło z utrzymania spokoju.
Pośpieszył przynieść pierwszy ładunek pudeł, starał się udawać, że w
spodniach nie miał kija baseballowego.
Rozmawiali swobodnie gdy pracowali, podejmując na nowo rozmowę z
poprzedniego tygodnia. To było niewiarygodne, być z Missy po tylu latach

background image

i słyszeć jej śmiech, patrzeć jak jej twarz jaśnieje gdy mówiła. Tak mało
się zmieniła. Nadal wyglądała jak słodka szesnastoletnia dziewczyna, w
której się zakochał, ale od czasu do czasu jej oczy przyćmiewał cień. Czy
to strata jej męża sprowadziła ciemność w jej błyszczącą osobowość?
Fizycznie rzucała go na kolana. Mentalnie i emocjonalnie, zawiązała go na
supły. Wspomnienia zalewały jego mózg od kiedy po raz pierwszy ją
zobaczył. Wspomnienia i tęsknoty, które odłożył na bok w dążeniu do
stania się wilkiem. Musiał uważać by jego fizyczny pociąg nie zmusił go
do czegoś, co będzie później żałował. To była jedyna kobieta, którą
odmawiał zranić ponad wszystko.
- Lubisz Whistler? - spytał, starając się sprowadzić rozmowę z powrotem
na neutralne terytorium. Jego erekcja złagodniała gdy pracowali,
przywrócone krążenie w mózgu pomogło mu się skoncentrować. - Mam
kilku przyjaciół, którzy tam jeżdżą na nartach co roku, ale niewiele
słyszałem o społeczności.
Wahała się przez zadziwiająco długi czas zanim odpowiedziała,
- Góry są cudowne, a ja lubię być ponownie w małym mieście po życiu w
Vancouver. Chociaż to nie Yukon. Jest coś specjalnego w północy za czym
tęsknię.
Tad sięgnął by uściskiem ręki dodać jej otuchy. Dotyk skóry o skórę było
jak złapanie przewodu pod napięciem. Energia przemieszczała się
pomiędzy nimi, wysyłała małe wstrząsy w górę jego ramienia.
Gwałtownie odsunął swoje palce.
- Kurcze. Elektryczność statyczna szaleje tutaj.
Missy miała dziwny wyraz na twarzy. Wyciągnęła rękę do Tada.
- Spróbuj jeszcze raz.
Tad zawahał się następnie zetknął palce. Tym razem energia nie trzasnęła,
ale było czuć lekkie mrowienie rozchodzące się po nim.
To było dobre uczucie.
Zbyt dobre. Tad odsunął się zanim części jego anatomii, których nie chciał
rozbudzić ponownie, usłyszały alarm dzwoniący w nim.
- O co w tym chodzi? - spytał zmieszany.
Missy potrząsnęła głową.
- Nie jestem pewna. Może tak jak powiedziałeś - elektryczność statyczna.
Niektórzy ludzie są lepszymi przewodnikami niż inni.
- Dziwne. - Tad odwrócił się by podnieś następny zestaw pudeł. Jego całe
ciało było gorące i miał dziwne pragnienie by podnieść Missy i zanieść ją
do swojego mieszkania, i gwałcić ją aż oboje nie będą mogli się ruszać.
Cóż, okay, to nie było całkowicie nieoczekiwane uczucie skoro ona była

background image

całkiem ładna dla oczu i zawsze się w niej durzył. Mimo to on nigdy
wcześniej nie odczuł tak mocnego ataku hormonów. To było niepokojące,
zwłaszcza gdy chciał zaimponować Missy, a nie zachowywać się jak jakiś
neandertalczyk.
Musi pozostać spokojny. Na luzie.
- Jak twoja siostra? - spytała Missy.
Tad skwapliwie skorzystał ze zmiany tematu.
- Wybrała się w dzicz w ramach ucieczki. Miałem jechać z nią, ale
musiałem odwołać. Shaun, mój wspólnik w biznesie, upierał się, że nic jej
nie będzie, ale nadal się martwię. Wiem, że jest silna, ale odkąd się
dowiedziałem... - Tad nagle zakasłał, szaleńczo próbując ukryć, że niemal
poinformował Missy o byciu wilkiem. Musi być zmęczony ponieważ
nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.
To była wina Shauna, zmusił go do myślenia o seksie z ludzką kobietą tuż
przed tym jak największy sen erotyczny jego życia wszedł przez drzwi.
Spojrzał w kierunki miejsca gdzie siedziała, na otwartą przestrzeń
przechowywalni samolotu, jej stopy wymachiwały w powietrzu. Loki
udrapowały się na jej ramionach brzydki kombinezon nie zdołał ukryć jej
drobnej postaci. Strzała żądzy przeleciała przez jego ciało. Cholera, nie
mógł zwalić tego na Shauna. To jego własne ciało robiło z niego durnia.
Był napalonym i całkowitym łajdakiem sam z siebie.
Missy wydawała się pogrążona w myślach, a Tad walczył z przypadkiem
wędrujących rąk. Potrzeba dotknięcia jej była tak wielka, że całe jego ciało
bolało. Missy posłała mu jeden z jej nieśmiałych uśmiechów.
- Jestem pewna, że Robyn nic nie będzie. Zawsze była niezwykle
niezależna.
Pośpieszył z uspokojeniem jej.
- Wiem, po prostu lubię się martwić. To przychodzi z terytorium.
Wpatrywali się w siebie.
Missy pierwsza odwróciła wzrok, przygryzając dolną wargę. Tad mocno
zamknął szczękę tak by jęk próbujący się wydostać, został zatrzymany.
Wszystko w Missy wołało by zrobił krok do przodu i...
Złapała za przód jego koszuli i ciągnęła aż nie stanął pomiędzy jej nogami,
ich torsy przytuliły się do siebie. Usta, miękkie i ciepłe, otarły się o jego,
w tym samym czasie to dziwne elektryczne uczucie okrywało jego ciało.
Tad przyciągnął Missy bliżej i oddał pocałunek, przygryzając jej usta,
pieszcząc krzywiznę jej policzka krótkimi dotykami. Wplątał dłoń w jej
loki i nakrył jej głowę i skierował jej usta pod odpowiednim kątem by w
pełni się nią cieszyć.

background image

Otwarła usta i poczuł jej smak po raz pierwszy. Słodki i pikantny,
odurzający.
Uzależniający.
Jego język orientacyjnie zagłębił się w jej usta, krótkie pociągnięci o jej,
następnie wycofanie się gdy badali nowość pocałunku. To co wyobrażał
sobie jako nastolatek było niczym w porównaniu do doświadczenia jego
dorosła osoba.
Gorąco wzrastało pomiędzy nimi gdy jego ciało reagowało na miękkość
Missy. Tad walczył by utrzymać ręce luźno wokół niej zamiast pochwycić
ją w pułapkę przy samolocie tak, jak chciał. Zmusił się całowania zamiast
ucztowania na jej ustach, zmusił się by słodkość doświadczenia
przepływała pomiędzy nimi jak dobre wino.
Oddzielili się w tym samym momencie, palce złączone razem nawet gdy
usta się rozdzieliły. Tad wpatrywał się w oczy Missy i zobaczył w nich
własną potrzebę.
Słodkie miłosierdzie, ona też go pragnęła.
Tad pochylił się, gotowy by ponownie porwać jej usta gdy ona przycisnęła
rękę do jego piersi.
- Musimy skończyć. Inni mogą wkrótce tu przyjść.
Głęboki oddech.
Tad przytaknął. Wycisnął ostatni całus na jej usta, chwilowe muśnięcie
warg, obietnica więcej. Zwykłe dotknięcie jej sprawiało, że ciało go bolał.
Nie było mowy by mógł zaprzeczyć przyciągania pomiędzy nimi. Nastał
czas żeby się zdecydował, ale może znajdzie wieczność w innym
kierunku.

***

Sama w nocnym, w pokoju hotelowym, Missy przemierzała,ni była zdolna
do spokojnego siedzenia z tą energią przewalającą się przez nią. Dzień nie
poszedł według jej planów. Nadal czuła usta Tada na swoich, pieszczotę
jego rąk na jej ciele. Nigdy wcześniej nie doświadczyła tak wielkiego
pociągu. Połączenie z Tadem było obezwładniające, trochę przerażające i
bosko potężne. Czy tego właśnie chciała?
Czy tego właśnie potrzebowała?
Po ucieczce z Whistler, pracowała całe dnie i badała po nocach aż prawie
miesiąc temu znalazła możliwe rozwiązanie jej problemów.
Wilcze hormony.
Genetyczne różnice pomiędzy wilkołakami i ludźmi były małe, ale

background image

znaczące. To była obecność unikalnych substancji, które sprawiają
możliwość fizycznej zmiany pomiędzy formami. Ten same związki
chemiczne powodują pojawianie się niesamowitej więzi pomiędzy
wilczymi parami. Twór partnerów na całe życie było błogosławieństwem,
ale była również ukryta klątwa. Samce wilków tworzą nadmierny zapas
hormonów w czasie dojrzewania.
Podczas gdy wilki i ludzie mogą uprawiać seks, substancje chemiczne
zostają uwolnione tylko podczas intymnych stosunków z samicą wilka.
Kuzyn kiedyś powiedział Missy, że faceci żartobliwie nazywają to
'podwójnym dziewictwem'. Nie ważne jak aktywne jest ich życie
seksualne z ludźmi, samce nadal muszą utracić ich wilcze dziewictwo z
samicą bardziej potężną niż oni albo duża dawka uwolnionych hormonów
może odbić się negatywnie, stworzyć przeciążenie feromonalne.
Samica może stać się beznadziejnie opętana partnerem z powodu niczego
więcej jak chemicznej reakcji łańcuchowej. Fałszywe partnerstwo, z
dożywotnim związkiem tylko jednej strony.
Tak jej szwagier chciał zdobyć nad nią kontrolę. Doug myślał, że
zmuszając Missy do małżeństwa z jego niedoświadczonym bratem złapie
ją w pułapkę.
Missy otwarła okno by wpuścić zimne nocne powietrze, pokój nagle stał
się mały i nie do wytrzymania. Oparła głowę o parapet okienny,
zwalczając dreszcze, które groziły zawładnięciem jej gdy myślała o swojej
nocy poślubnej. To nie seks ją tak wystraszył, ale nie była zakochana, a
przerażenie stania się uwięzioną stworzył z tego doświadczenia piekło.
Missy zawsze uważała to za cud, że była silniejszym wilkiem niż wszyscy
sądzili.
A teraz odkryła, że przeciążenie nie tylko wymusiło by fałszywego
partnera, destruktywna chemiczna reakcja wyeliminowałaby również jej
ukryte umiejętności Omegi.
Ponownie zaczęła przemierzać pokój, mała powierzchnia hotelowego
pokoju zamykała się wokół niej jak klatka. Rozwiązanie było tam cały
czas. Wilka społeczność wie o fałszywych partnerach i dostarczała
wytyczne by pomagać temu zapobiegać. Udoskonalili nawet rytuał
Pierwszego Parzenia gdy zostało odkryte, że przy pierwszym
doświadczeniu samca z wilkiem już połączonym, substancje chemiczne
nie mają efektu.
Jeśli mogłaby dostarczyć Pierwsze Parzenie do potężnego wilka, mogłoby
to zniszczyć jej talenty i byłaby wolna. Doug nie miałby z niej pożytku
gdyby nie miała umiejętności Omegi. Pozbycie się części siebie by

background image

uniknąć wykorzystania wydawało się dopuszczalnym poświęceniem.
Nawet jeśli to znaczyło, że na zawsze kochałaby kogoś kto nie kochałby
jej.
Ale do kogo mogłaby się zwrócić z ofertą Pierwszego Parzenia? Tylko
silne wilki albo połączone samice z mężem, który mógłby zaproponować
pomocą jako przewodnika. W jej sprawie przyjęte byłoby, że jako wdowa
będzie bezpieczna przed gwałtowną reakcją hormonów. Jeśli próba
zawiedzie, zdecydowała, że zmieni się w wilka i zniknie z życia ludzi na
zawsze. Yukon był logicznym bezpiecznym niebem. Jej czas się kurczył, a
jeśli Pierwsze Parzenie nie zadziała, pójście w dzicz wydaje się jedynym
pozostałym wyborem.
I Tad był na północy. Missy zawsze go pamiętała, a jego twarz pierwsza
pojawiła się w jej głowie, być może z ważnej przyczyny. Musieli tylko
trzymać ręce przy sobie w czasie popołudniowej pracy, ponieważ
dołączyła do nich ekipa z LRG. Czy było możliwe, że już reagowała na
fałszywe partnerstwo? Tylko z powodu pocałunku?
Czy Tad wiedział, że ma geny wilka? Nie mogła kochać się z nim, a
później zostawić go by zmierzył się ze światem, do którego nie został
przygotowany. Ponieważ był pół-krwisty, uprawiając z nią seks
aktywowałoby jego wilka, a przy następnej pełni będzie mógł się zmienić.
Musiał zostać ostrzeżony, wyszkolony, a jej by tu nie było po ich
randezvous. Albo powróci do Whistler by udowodnić, że jej umiejętności
zniknęły albo zniknie w dziczy.
Missy zmusiła się by nie marzyć o Tadzie. Najpierw musiała osiągnąć inne
cele. Otwierając laptopa zalogowała się na stronę główną Whistler-wolf-
pack. Maggie nadal była online. Wieczorny nawyk jej siostry do
chatowania był ich ustalonym planem. Dawało to Missy informacje, do
których nie miałaby dostępu. Gdy Maggie wylogowała się o dziewiątej
wieczorem, Missy wystukała kod dostępu jej siostry z fałszywym
numerem ISP, i wkradła się do systemu podczas gdy zegar pozostał
nieruchomy. Missy wzięła głęboki wdech i wypuściła go powoli. Zapis
nadal pokazywałby obecność jej siostry aż moderatorska jedna godzina
zamknie system. Missy sprawdziła zegarek i zabrała się do roboty.
Dostanie się do codziennych zapisów e-maili Douga i jego okna
komunikatu było bułką z masłem dla jej zdolności komputerowych.
Poczuła ulgę widząc, że podczas gdy jej szwagier nadal ją tropił, nie złożył
wezwania do jej powrotu zanim jej czas się skończył i nie miał planów
dotyczących nękania jej siostry.
Missy myszkowała, zbierając więcej informacji na temat nielegalnych

background image

działalności sfory, by wykorzystać je jako amunicję do wyzwania Douga.
Być może mogła wypuścić informacje do władz i sprawić, że zostanie
aresztowany przez ludzki system jeśli wilcza rada nie była wstanie pomóc.
Przeszukała trochę archiwa dotyczące charakterystyki wilka Omegi i
godzinę później, Missy się wylogowała. Nadal była bezpieczna.
Na razie.

background image

ROZDZIAŁ 4

Tad wypełnił jeszcze kilka dokumentów lotniczych. Wyciągnął piwo z
lodówki i włączył telewizor by leciał w tle gdy usiadł i przerzucił kilka
magazynów na stole.
Tracił czas do czasu gdy będzie mógł zabrać Missy na wieczór i wiedział o
tym Powiedziała, że będzie gotowa na ósmą, a on się przejmował i martwił
jakby z powrotem był w liceum. Od soboty czekał trzy dni, trzy noce gdy
jego umysł tworzył najbardziej erotyczne sny żeby go dręczyć. Miał stałą
erekcję, a każde krótkie mignięcie Missy w miejscu roboczym,
doprowadzały jego potrzebę do wrzenia.
Randka z Missy, prawdziwa, rzeczywista randka dorosłych. To
wystarczyło by jego zmartwienia o aktywacji zeszły na drugi plan,
przynajmniej tymczasowo. Telefon zadzwonił a jego serce skoczyło.
Wtedy zdało sobie sprawę, że to nie jego domowy telefon czy komórka.
Cholera. Nie mógł uwierzyć, że zapomniał o siostrze. Był wtorek, a Robyn
miała się dziś wieczorem zgłosić. Dobrze, że był jeszcze w domu bo
inaczej dostałaby bzika. Otwarł telefon satelitarny żeby sprawdzić
wiadomość. Z głośnika wydobył się głos.
Dziwne. Robyn nigdy nie mówiła na głos. Była głucha. Migała albo pisała
wiadomości albo tupała i rzucała przedmiotami.
- Halo? - Powiedział niepewnie Tad.
- Cześć, Tad, mówi Keil Lynus. Jak się masz, człowieku?
- Hej. Mam się świetnie. - spojrzał na telefon starając się dowiedzieć co w
tym telefonie było dziwnego. Keil był regularnym klientem,
przewodnikiem dziczy i świetnym facetem, który przy okazji jest też
wilkiem. Był również tym, który wyjaśnił wszystko o wilkołakach gdy
jego młodszy brat spartaczył i przypadkowo zmienił się przed Tadem. - Co
jest? Problemy z TJ'em? Potrzebujesz pomocy przy ratowaniu go?
- Nie, TJ nie potrzebuje żadnego ratowania, już go wyciągnęliśmy.

background image

- Niemożliwe, ja żartowałem. Twój brat jest taką dupą. - coś się stało. Keil
nigdy do niego nie dzwonił - on e-mailował swoje prośby lotu. Tad
wyłączył głos w telewizorze i starał się skupić.
- Wiem, jest całkowitym wrzodem na tyłku. - nastąpiła pauza na sekundę
zanim Keil kontynuował - Jednak czegoś potrzebuję.
Wtedy to dotarło. Nikt nie powinien używać tego numeru poza Robyn.
Brzuch Tada napiął się z ekscytacji. Cholera, coś się działo.
- Keil? Dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu satelitarnego mojej siostry?
Czy wszystko jest w porządku? Ona jest z tobą czy co?
- Ma się dobrze. W zasadzie, Robyn i ja jesteśmy partnerami i ja....
Jego brzuch się rozluźnił, ale cała jego krew w ciele ruszyła do jego głowy
i pokój zawirował. OMG.
- Nie cholerne możliwe! To fantastycznie. Nigdy mi się nie śniło, że
będziesz tym jedynym dla niej. - w tle nastąpił szeleszczący dźwięk i kilka
klaśnięć i klepnięć. - Jak ona się z tym czuje? Jak to odkryła?
- Poczekaj, Tad, staje się trochę rozbrykana. Chyba się martwi, że masz
atak albo coś. Chcesz z nią porozmawiać?
- Oczywiście! Daj mi sekundę...
Co tu mówić o zaskakujących wiadomościach. To wyszło lepiej niż
kiedykolwiek sobie wyobrażał. Jego siostra znalazła swojego partnera.
Wystukał wiadomość na klawiaturze.
T: Gratulacje, siostro, Keil jest niesamowity. Cieszę się z twojego powodu.
R: Znasz Keila? Wiesz czym jest?
T: Taa. Wilk. Szybko działasz siostro
Następna wiadomość potrzebowała trochę czasu na przyjście, ale już
zgadną co miała zamiar powiedzieć. To była jej ulubiona groźba.
R: Jesteś taaaaaaki martwy gdy następnym razem cię zobaczę
T: Też cię kocham, Robyn
R: Dureń
Cóż, to byłoby na tyle inteligentnej rozmowy ze strony Robyn jeśli
ograniczała się do jedno słownych zniewag. Słaby dźwięk głosów dotarł
do uszu Tada, ponownie uniósł słuchawkę do uszu.
- Keil? Jesteście partnerami? To jest takie świetne. To znaczy, naprawdę. -
Tad był lekko w szoku. Robyn wyjechała tylko cztery dni temu, a oni już
byli partnerami? Do diabła, to znaczy, że ona najwyraźniej nie miała jego
problemów z - potrząsnął głową. Nie ma mowy żeby myślał o jego
siostrze uprawiającej seks.
- Cóż, dzięki. To była niespodzianka, ale ona jest niesamowita, Tad. Hej, w
ten weekend zdarzy się coś, jakbyś chciał się przyłączyć. Pierwsza pełnia

background image

Robyn będzie w sobotę.
Tad zamarł. Zapomniał o tym smakołyku. Teraz gdy Robyn znalazła
partnera, będzie mogła zmienić się w wilka. Pierwsza przemiana zawsze
miała miejsce podczas pełni księżyca by pomóc nowicjuszom wyjść.
Gorąca cholera, to była ekscytująca wiadomość. Wtedy rzeczywistość
opadła jak przekłuty balon.
- Bardzo chciałbym tam być, ale nie mogę się zmienić. Wiesz, że ja nie,
cóż, nie chcę nikogo zmartwić jeśli moja obecność nie będzie mile
widziana.
- Oczywiście, że możesz przyjechać! Jesteś rodziną, nawet jeśli nie jesteś
jeszcze zainicjowany.
- To znaczy, to nie tak, że nie chcę żeby to się stało. Jak nie mogę, no
wiesz. - jego twarz stała się gorąca, nawet rozmawiając o tym przez
telefon z Keilem. Pełnokrwiste wilki nigdy nie bardzo rozumieją jego
niezdecydowania do ujmowania tradycji Pierwszego Parzenia.
- Wiem, Tad. Czasem się zdarza, facet. Muszę iść. Robyn każe mi płacić za
tą rozmowę.
Tak racja. Jakby to było problemem.
- Umm, czy nie mówiłeś mi, że masz fundusz powierniczy jak również
biznes przewodniczy?
Niski głos Keila rozbrzmiał echem na linii.
- Stać mnie na to, ale dlaczego miałbym spędzić więcej czasu na rozmowę,
zamiast z moją partnerką?
Tad zaśmiał się. To brzmiało jak Keil.
- Rozumiem. Miesiąc miodowy. Miłej zabawy i zobaczymy się w Haines
w sobotę. Ucałuj ode mnie Robyn. Oh, i witam w rodzinie.

***

Missy otwarła drzwi jej hotelowego pokoju i poczerwieniała na widok
Tada z pojedynczą żółtą różą.
- Tad, jak słodko. Dziękuję. - Missy wzięła kwiat. Zastanawiała się czy
wrócić do środka i włożyć ją do wody czy pozostawić w ręce. Jeśli
wejdzie do pokoju to może zaciągnął Tada do łóżka i nigdy nie pozwolić
mu wyjść. Nie myślała by był na to całkiem gotowy. To, że wiedziała, że
on jest wilkiem nie znaczyło, że on o tym wiedział.
Cholerne hormony.
- Przyprowadzę samochód od frontu. Trochę zaczęło prószyć. - powiedział
Tad zanim mrugnął do niej i odwrócił się.

background image

Missy zajęła się różą i skierowała się na parking. Tad prowadził auto z
napędem na cztery koła, który był trochę starszy i bardziej poobijany niż
jej, ale tak samo wysoki do wspinaczki. Zachichotała gdy Tad wyszedł aby
jej pomóc.
- Przysięgam, oni powinni zainstalować windy w tych machinach.
Ręce Tada pogłaskały jej nogę gdy ją podnosił.
- Hmmm, to marny pomysł. Tęskniłbym za pomaganiem damie w
potrzebie.
Missy wstrzymała oddech podczas gdy Tad przebiegł wokół auta i usiadł
za kierownicą. Czy on miał jakiekolwiek pojęcie co robił z jej ciałem?
Jakiekolwiek pojęcie jak reagowała na każde spojrzenie, każdy dotyk?
Skradła jedno szybkie spojrzenie na niego. Wydawał się nieświadomy
swojego zapachu doprowadzającego ją do szaleństwa. Musiała uważać by
nie zrobić czegoś głupiego jak ponowne pocałowanie go albo zdradzić się,
że jest czymś więcej niż tylko dobrą przyjaciółką z dawnych lat.
Kto ślinił się na samą myśl o zobaczeniu go nago. Zdecydowanie było
pomiędzy nimi jakieś połączenie. Silne. Magnetyczne.
Tad koncentrował się na śnieżnej drodze.
- Jeśli jest zbyt zła pogoda możemy odwołać dzisiejszy wieczór. -
zaoferowała Missy.
- Nie jeździłaś w Yukon już od jakiegoś czasu, prawda? - spytał Tad ze
słabym uśmiechem na ustach. - To jest świetna pogoda na jazdę. Wszyscy
turyści zostaną w domach, a my musimy tylko uważać na Starca
Henry'ego na wypadek gdyby zdecydował się przechadzać po godzinach
zamknięcia na Klondike Kate's nosząc swój płaszcz z niedźwiedziej skóry.
Nie martw się, wkrótce dojedziemy.
Missy powróciła wzrokiem do jego profilu gdy pokonywali drogę w dół
ulicy do pubu, którego Tad nalegał by zobaczyła. W Tadzie było coś
innego. Poza tym, że był nieaktywowanym wilkiem. Missy nigdy
wcześniej nie reagowała tak na mężczyznę. Również pachniał inaczej.
Nie tylko inaczej, które wywoływało u niej ślinotok, a nie powinna dalej
podążać tą drogą. Nie, pachniał jak... nie całkiem jak wilk. Jakby to
ukrywał. To było niemożliwe, ponieważ tylko Omegi mieli tą zdolność i
tylko aktywowane wilki były Omegami. Ponownie spróbowała dostać się
do jego myśli. Posiadał barierę, za którą nie mogła sięgnąć, dotykała tylko
powierzchni czytelnych emocji - Tad i Missy całujących się namiętnie,
nagich ciał dociśniętych do siebie, intensywne kochanie się, które
pozostawia ich całych pokrytych potem - Missy zerwała połączenie i
stłumiła jęk pożądania. To czego on pragnął, ona pragnęła.

background image

Do czasu gdy parkowali na parkingu, Missy była w połowie drogi do
szaleństwa powstrzymując się od skoczenia na Tada. Otwarła drzwi i
wskoczyła na powiewający śnieg tak szybko jak auto się zatrzymało.
Długie, głębokie oddechy lodowatego powietrza pomagały dopóki Tad nie
wyszedł zza samochodu z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- W porządku, Missy?
Oh, proszę nie wyglądaj na zatroskanego. Troska była o krok przed
sympatii, a dziś wieczorem jej ciało mogło skoczyć z sympatii do pełnego
seksu bez żadnego problemu.
- W porządku. Potrzebowałam tylko trochę świeżego powietrza. idziemy?
- Missy zmusiła się by brzmieć pogodnie i radośnie. Miała nadzieję, że to
miejsce będzie głośne, ciemne i zadymione, żeby przytępiło jej zmysły
wystarczająco by przetrwała ten wieczór z nietkniętą cnotą Tada.
Zastanawiała się czy docenił by jej wysiłki. Miała wszelkie zamiary
kochania się z nim, ale dopóki nie odwiedzi najbliższej wilczej sfory i nie
zorganizuje kogoś, kto powie Tadowi o jego spadku, nie mogła działać.
Tad przytrzymał dla niej otwarte drzwi, a gdy przeszła obok jego ramion,
wiedziała, że skończona. Była tak muzyka, cicha i Jazzowa. Jedyny dym
pochodził z żeberek BBQ. A światło było idealne by zobaczyła szeroko
otwarte oczy Tada gdy pomagał jej zdjąć płaszcz.
- Kurwa. Oops, przepraszam, ale jasna cholera, dobrze wyglądasz. nigdy
nie myślałem, że kiedykolwiek... - Tad ciężko przełknął, jego spojrzenie
śledziło linię jej nóg do miejsca gdzie sukienka kończyła się wysoko nad
kolana.
Dobra. Nie byłoby to zgodne z regulaminem Katolickiej Szkoły Dla
Dziewcząt, ale Missy była niska i potrzebowała by jej nogi wyglądały na
długie. Przynajmniej taka była jej wymówka i się jej trzymała.
Gdyby bardziej się nad tym zastanowiła, wiedziała by że ten wieczór
będzie paczką dynamitu czekającą na detonację. Wtedy założyłaby
obszerną, jednoczęściową sukienkę z kapturem, która wisiała jej do kolan,
a do tego parę spodni od dresu.
Kłamca.
Nie zrobiłaby tego. Chciała żeby Tad się ślinił na jej widok. To sprawiało,
że coś w jej wnętrzu było bardzo zadowolone z podziwu i ognia w jego
oczach.
Szybko rozejrzała się wokoło. Będzie bezpieczniej jeśli będą siedzieć na
tych wysokich stołkach przy barze. Zamiast tego, Tad chwycił jej łokieć i
poprowadził w kierunku niewielkiej kabiny utworzonej przy barze. Było
za późno na protest, więc wślizgnęła się na miękkie obicie skórzane za

background image

małym stolikiem, jej kolana otarły się o Tada gdy usiadł obok.
- Co dzisiaj pijesz? - jedna z kelnerek czekała obok ich stolika. Tad wsunął
ramię za Missy, opierając je wzdłuż poduszki oparcia, pieszcząc jej
ramiona.
Ona umrze. Naprawdę.
- Czy mają...?
- Kochaniutka, najpierw muszę sprawdzić czy jesteś w odpowiednim
wieku. - przerwała kelnerka.
Tad chichotał gdy Missy przekopywała torebkę i przeklinała pod nosem.
Podała dowód osobisty i szturchnęła Tada w żebra by przestał. To już
naprawdę nie było zabawne.
Kelnerka zwróciła go z mrugnięciem oka.
- Masz barman może zamieszać jakikolwiek drink bez sprawdzania. Jeśli
wymienisz drink, którego on nie zna, będzie na koszt firmy.
Missy spojrzała na sufit. Nie powinna tego robić. Nie przy potrzebie
kontrolowania swojego ciała przy Tadzie.
- Co chodzi ci po głowie? - drażnił się Tad, ściskając jej ramię.
Elektryczna strzała żądzy przeszyła jej ciało, a w ustach zrobiło się sucho.
Do diabła z tym. Wyzwanie było wyzwaniem, a jej przydałby się mocny
drink. Uśmiechnęła się do Kelnerki.
- Poproszę Skip and Go Naked.
Tad zakrztusił się.
Kelnerka puściła do niej oko.
- Nie ma problemu, kochaniutka. Tad, co będzie dzisiaj dla ciebie?
- Rum z colą, proszę.
Kelnerka odeszła, a Missy patrzyła gdy kierowała się do baru. Podała ich
zamówienie, a spojrzenie barmana strzeliło w ich kierunku. Podniósł rękę i
wskazał na nią, potrząsając palcem.
- Co to Skip and Go Naked, poza tym, że powoduje podwójną robotę
mojego serca? - Tad przesunął palcami nad jej, a umysł Missy odleciał.
Miała się koncentrować na... czymś. Piękne, brązowe oczy Tada
wpatrywały się w nią jakby była głównym daniem w barze deserowym
wszystko-co-możesz-zjeść. Czas zwolnił gdy zanurzyła się w głębiny jego
spojrzenia. Pochyliła się, jego usta były cale od jej. Jeśli zbliżyłby się
trochę bardzie będzie mogła...
- Chciałaś mnie z tym oszukać. - barman stał przed nimi z blado różową
mieszanką w dłoni. Missy zmusiła się do uśmiechu zamiast obnażenia
zębów na tego mężczyznę.
Jej hormony stały się dzisiaj poważnym problemem.

background image

- Myślałaś,że jak opuścisz 'Hop', nie znałbym tego. Hmmm? Więc,
dostałaś dla siebie jednego Skip and Go Naked. Pominąłem grenadynę,
pomyślałem, że to musiał być ten hop.
Missy zmusiła się do śmiechu i przyjęła szklankę.
- Tak naprawdę, nigdy nie słyszałam o tej części Hop. Ciszę się, że
wiedziałeś jak się go robi. Minęło już dużo czasu. Dziękuję.
Pocałował ją w dłoń i dumnie wrócił do baru, król wszystkiego co
dokonał. Missy zrobiła mały łyk słodkiego drinka zanim zerknęła na Tada.
Jego oczy były ciemne, twarz stężała gdy spoglądał na barmana. Missy
zmarszczyła brwi.
- Tad? Nic ci nie jest?
Tad potrząsnął głową jakby był ogłuszony.
- Przepraszam za to. nie podobało mi się jak ten koleś patrzy lubieżnie i
dotyka każdego. - Wypił połowę swojego drinka i wstał. - Chodź,
zatańczymy. - przyciągnął ją w swoje ramiona, a struny głosowe Missy
zatarły się. Tad wziął ją w objęcia jak poduszka do poszewki. Każda jego
część przywierała ciepło i gładko wokół niej, solidna i silna we wszystkich
właściwych miejscach. Ciepło promieniowało z jego sedna, a Missy
skoncentrowała się na oddychaniu w powolnym, równym rytmie.
Hiperwentylacja na parkiecie. Ciekawe czy ktoś wezwałby dla tego
karetkę?
Missy oparła głowę na piersi Tada i słuchała bicia jego serca. Była tak
niska, że nawet przy wysokich obcasach, jego podbródek spoczywał na
czubku jej głowy, jego ręce sięgały w dół by ją wesprzeć. Owinęła ręce
wokół niego, wplatając palce w jego włosy przy wycięciu jego koszuli.
Tad zamruczał z przyjemności.
Gdy kołysali się w rytm bluesowej muzyki, Missy zastanawiała się czy jej
uczucia są możliwe. Nieaktywowany samiec i zbiegła wilczyca Omega, to
była dziwna kombinacja. Zamknęła oczy i rozluźniła napięte cugle, które
na sobie trzymała. Tad opuścił dłonie i przesunął nimi po jej plecach, w
dół jej bioder, przyciągając ją jeszcze bliżej jego ciała, twarda jak skała
wypukłość naciskała na jej brzuch. Zapach jego pobudzenia rozchodził się
falami w powietrzu, stłumiła jęk. Tak bardzo chciała go spróbować.
To było zbyt wiele by dalej się opierać. Każdy nerw w jej ciele wołał po
niego, a ona straciła kontrolę. Jeden smak zabroniony, weźmie rozkosz,
którą mogła dosięgnąć. Missy złączyła palce, przyciągnęła jego usta w dół
i wessała jego język. Żadnego delikatnego wprowadzenia, żadnej łagodnej
finezji czy pokusy. Proste i mocne pragnienia nią kierowały, jego smak
nawet nie łagodził jej potrzeby.

background image

Przesunęła jedną nogę po każdej stronie jego, docisnęła rozgrzane sedno
do jego uda z myślą, że trochę uwolnienia będzie lepsze niż żadne. Tad
zdawał się czytać w jej myślach. Ucztował na jej ustach jak głodujący
człowiek gdy naprowadził ich w cienie parkietu, z daleka ciekawskich
oczu.
Tad odciągnął usta od jej, jego ciemne oczy pałały potrzebą gdy zgarnął
jej twarz w dłonie.
- Igrasz z ogniem. Czy tego chcesz? Publicznie? Ponieważ możemy
wrócić do twojego hotelu.
Missy lekko podskoczyła i zmusiła Tada by ją złapał. Powrót do jej pokoju
nie wchodziło w rachubę. Nie mogła - nie odważyłaby się - na seks z
Tadem, który nie byłby świadomy swojego spadku. Nie ona powinna mu
powiedzieć. Ale na dzisiaj zamierzała chwycić jedyną rzecz jaką mogła i
do diabła z konsekwencjami.
Owinęła ciaśniej nogi wokół niego, naciskając na wypukłość jego członka
aż nie pchnął intensywnie na nią. Pozwoliła głowie opaść do tyłu, jej ręce
czepiały się jego karku, a on podpierał jej biodra rękoma. Jakoś przestawił
ich z dala od parkietu do zaciemnionego kącika.
- Więcej. Mocniej. - szeptała Missy. Wszystkie jej zakończenia nerwowe
płynęły do jednego miejsca u zbiegu jej ud gdzie on pocierał i pchał aż
uczucie rozkoszy zaczęło szczytować a niski dźwięk uciekł z jej ust. Tad
nakrył jej usta głodnymi pocałunkami gdy zwiększył tempo napierania na
nią, dociskał jej plecy do ściany za nimi, każdy cios pieścił jej łechtaczkę
jakby byli skórą przy skórze.
Krawędź zbliżała się, mocno ściskała swoje nogi, dodając ostatnią cząstkę
rozkoszy jakiej potrzebowała. Przygryzła wargę Tada, uszkadzając skórę i
upuszczając krew, którą ssała z okrzykiem przyjemności. Roztopiła się od
głowy do palców u stóp i pozwoliła mu się złapać, jej ciało było
nieposkromione gdy orgazm przedzierał się przez nią. Tad pchnął kolejny
raz czy dwa, naciskając na ile pozwoliły materiały pomiędzy nimi zanim
syknął i naprężył się gdy doszedł.
Stali owinięci wokół siebie podpierani przez ścianę i dziwną małą półkę
pod jej biodrami. Ich zapach rozchodził się wokół nich, gęsty i słodki w
powietrzu, a Usta Missy naciekły ślinką. To co zrobili było niebezpieczne,
ale najbezpieczniejsze w tym okolicznościach. Otwarła oczy by zobaczyć
jego wznoszącą się klatkę piersiową gdy wciągał powietrze do płuc.
Rozejrzała się ciekawie wokół żeby zobaczyć gdzie skończyli. To był stary
telefoniczny kącik. Ścianka prywatności była wszystkim co oddzielało ich
od frontowego korytarza i rzędu ludzi czekających na wejście do baru.

background image

Missy spróbowała stłumić śmiech, zwijając się w jego ramionach. Tad
otworzył oczy, zobaczył gdzie byli i zakręcił nimi na prawo tak, że oboje
byli całkowicie zakryci.
Spuścił ją z łagodnością na półkę telefoniczną, dłonie były delikatne gdy
poprawiał jej sukienkę i wygładzał włosy. Miał taki słodki uśmiech na
twarzy, nie mogła się powstrzymać od przesunięcia dłonią po jego
policzku, głaszcząc jego szczękę. Tad odwrócił twarz do jej dłoni i
pocałował ją. Puścił do niej oko.
- Dziękuję, AT&T.

AT&T - amerykańskie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne

background image

ROZDZIAŁ 5

Tad starał się wyglądać swobodnie i zrelaksowanie, i czekał aż pojawi się
jego siostra. Bycie w dużej grupie wilkołaków już go nie denerwowało, ale
teraz był wśród elity sfory Granite Lake. Poza nim, Keil bawił się w
medalionem, który był symbolem jego nowej pozycji gdy czekali na
Robyn.
Od wtorkowej nocy i jego randki z Missy, Tadowi wydawało się, że
pracował 24/7. Reszta naukowców przyjechała i byli w trakcie zakładania
obozu. Tad zawoził pasażerów i zaopatrzenie tak szybko jak umiał, ale
każdy dzień mijał bez czasu na więcej niż przyjazne, publiczne cześć z
Missy gdy mijali się w obozie gdzie spała.
Pozostałe godziny spędził pomiędzy spaniem, a zimnymi prysznicami.
Zamierzał się dzisiaj zmusić do relaksu, zapomnieć o dużych niebieskich
oczach, gładkiej skórze i namiętnych pocałunkach, i będzie świętował ślub
siostry... wilcze gody... jakkolwiek było nazywane.
Tad zakręcił lodem w drinku gdy sprawdzał twarze mężczyzn siedzących
wokół niego. Nie było widocznych śladów, że mogli się zmieniać w wilki,
nic co mogłoby oddzielać ich od reszty społeczeństwa.
Poza tym, jak Robyn to ujęła, wszyscy byli piekielnie wspaniali.
Podczas gdy przyjaźnił się z tymi mężczyznami od lat, stawka tego
wieczora była dużo wyższa niż zawożenie grupy zwiedzających czy
rządnych przygody w dziczy dla firmy Keila. Dzisiejszy wieczór był tylko
za zaproszeniem żeby świętować pierwszą przemianę Robyn w wilka, jak
również akceptację Keila i Robyn jako nowych Alf dla sfory Granite. Nie
tylko Keil łączył się z Robyn, ich dwoje powstrzymali atak na ich życia i
wygrali przywództwo sfory.
Nigdy już nie pozwoli swojej siostrze wybrać się gdzieś samej. Cóż, Keil
pewni też ma w tym coś do powiedzenia, ale do licha. Była dla siebie
niebezpieczna.

background image

- Naprawdę kazała im się zmienić? - spytał Tad.
- Oh, nie tylko to, kazała im stać i się przedstawiać. Gołe tyłki na mrozie.
Następnie musieli przeprosić nas obu za 'zakłócanie spokoju naszego
miesiąca miodowego'. Myślałem że Jack wybuchnie gdy proponowała mu
preparaty zwiększające penisa, które reklamują w internecie.
Tad zadławił się drinkiem.
- Moja siostra?
Keil wymienił znaczące spojrzenie ze swoim młodszym bratem, TJem.
- Oh, tak. Jest niesamowita. Nie wkurzaj jej częściej niż zwykle to robisz.
Teraz gdy jest wilkiem, zrobiła się trochę narowista. - Tad odchylił się na
oparcie i przełknął mocno. Keil uśmiechnął się do niego. - Poczekaj aż
zacznie się rządzić.
Nagle ostre skupienie Keila na Tadzie rozmazało się, jego uwaga
skierowała się na drzwi, za którymi zniknęła Robyn. Ciche odgłosy
szamotania dobiegały z drugiej strony drzwi, a Tad zdał sobie sprawę, że
Robyn i Keil mówili do siebie przez ich partnerskie połączenie.
Kolejna cholernie wspaniała umiejętność wilkołaków. Jedna z
najczystszych jeśli chodzi o Tada, ponieważ Robyn jest głucha od
czwartego roku życia. Nie tylko znalazła partnera, ale może znowu słyszeć
w pewien specjalny sposób. Tad nadal będzie z nią migał, a ona czytać z
ludzkich warg, ale usłyszeć jak ktoś mówi...
To musi być wspaniałe.
Drzwi otwarły się i Robyn wyszła, bladoniebieski szlafrok udrapowany
został na jej ramionach. Jej ciemne włosy spływały luźno, a oczy miała
większe i jaśniejsze niż Tad pamiętał.
Ust mu się otwarły. Nigdy nie widział aby Robyn wyglądała tak
przepięknie. Ona była jego małą siostrzyczką, na miłość boską, i nigdy
wcześniej nie myślał o niej jak o dziewczynie. Gdy patrzył jak idzie w
kierunku Keila, dotarło do niego, że ona nie jest tylko dziewczyną, ale
kobietą, kobietą o wysokiej wilczej randze w jego sforze.
I była teraz zakochana po uszy. Oboje byli, ona i Keil. W zasadzie, było
cholernie niewygodnie być w tym samym pokoju i patrzeć na nich.
Wyglądali jakby zapomnieli, że inni tu są, a Tad pomyślał, że za następne
pięć sekund zacznie się jakaś gorąca i intensywna akcja.
- Dławię się - TJ wstał ze swojego fotela i przeciął pokój udając, że
podrzyna sobie palcem gardło. Podszedł do Robyn i pocałował jej policzek
zanim odsunął się tak by mogła czytać z jego ust. - Pomimo, że cieszę się
z ciebie jako szwagierki i mojej Alfy, czy możesz poczekać z seksem, aż
dotrzesz przed całą sforę?

background image

Tad ponownie się zadławił. Jasna cholera.
Kolory uciekły z twarzy Robyn. Okręciła się i spojrzała na Keila.
Wkrótce-szwagier Tada ciężko przełknął i wzruszył ramionami. Znowu to
robili, zdał sobie sprawę. Niemo ze sobą rozmawiali.
W między czasie TJ pochylił się i poklepał Tada w ramię.
- Nie martw się, możesz już przestać bzikować. Oni będą wilkami. To
jedna z tych rzeczy. - wyszeptał.
Tad potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Tak, cóż, wybacz jeśli mimo tego nie będę patrzał. - zadrżał. Przeklęte
wilki i ich otwartość do seksu.
Robyn poczerwieniała gdy Keil zaoferował jej ramię, zamarła na sekundę i
potrząsnęła głową. Położyła dłoń na jego łokciu i przeszła królewskim
krokiem w kierunku głównego Halu i ceremonii.
Tad chciałby zobaczyć związek pomiędzy nimi, zobaczyć jak bardzo
troszczą się o siebie. Gdyby tylko on też mógł znaleźć kogoś, kto by go
dopełniał. Missy wywróciła go na drugą stronę z seksualną potrzebą i
uwielbiał z nią być. Tęsknota za czymś więcej ścisnęła go za gardło. Czy
naprawdę mógłby porzucić możliwość zmieniania się w wilka? Patrzył jak
Robyn i Keil odchodzą, przytuleni blisko siebie i intymnie, a jego serce i
umysł walczyły o podjęcie decyzji.

Tad oparł się o ścianę wśród cieni patrząc na wilki i ludzi w różnych
etapach rozbierania się i przechadzania się po podłodze głównego Halu
gdy główna ceremonia została zakończona. Patrząc jak Robyn zmienia się
po raz pierwszy w życiu w wilka, doprowadziło go do łez. Zdołał wytrzeć
oczy zanim ktoś zauważył i odsunął się żeby obserwować. Niektórzy ze
sfory zdjęli ubrania i zmienili się by podążyć na Robyn i Keilem żeby
pobiegać. Inni wydawali się zadowoleni z odwiedzin stołów ustawionych
w linię przy jednej ze ścian Halu.
Wtedy to się zaczęło.
- Więc, kogo my tu mamy? Pół-krwisty czający się w kącie? Niech ktoś
wyrzuci za mnie śmiecia.
Tad spojrzał w dół na starszą kobietę, skórę miała spieczoną przez słońce.
- Hej, ja...
Wyrośnięta małpa przyczłapała do Tada i chwyciła go za ramię. Wąchnął
Tada i zakrztusił się.
- Również nieaktywowany. Rusz się, szczeniaku. To wydarzenie jest dla
dużych chłopców i dziewczynek. Tylko za zaproszeniem. - zaczął ciągnąć

background image

Tada w kierunku wyjścia.
- Czekaj, zostałem zaproszony...
- Pewnie. A ja jestem Królową Sabą. - odrzuciła do tyłu rozjaśnione włosy.
- To motłochy takie jak ty sprawiają, że martwię się o rodowody. Brudna
sprawa.
Tad pociągnął mocno i się wymknął. Szybko się cofnął, omiótł pokój
spojrzeniem, starając się znaleźć przyjazną twarz. Ręka dotknęła jego
ramienia i zareagował instynktownie, zamachnął się pięścią i wymierzył
silne uderzenie w szczękę... TJ'a.
Cholera. To nie było na liście do zrobienia.
TJ poleciał w tył by upaść u stóp wściekłego tłumu.
- Widzisz, tak jak mówiłem od początku. Pół-krwiści już nas w ogóle nie
szanują. - chudy mężczyzna podciągnął TJ'a na nogi i starał się go
otrzepać. - Mam nadzieję, że nic ci nie jest,TJ. Jak niezwykle niegrzecznie,
że ta dupa cię uderzyła. Nie martw się o niego, pokarzę mu wyjście.
TJ trzepnął rękę mężczyzny i podszedł do Tada. Potrząsając palcem w
twarz Tada, TJ spojrzał na niego.
- Czy wiesz coś ty zrobił? Kretyn. kosztowałeś mnie dwadzieścia dolców.
- poklepał Tada po obu ramionach, a jego grymas niezadowolenia zmienił
się w uśmiech. - Myślałem, że to wazeliniarstwo zacznie się dopiero za
kilka godzin. Zdołałeś radę ujawnić podlizywaczy piętnaście minut po
wyjściu Keila. Dobra robota, bracie.
TJ odwrócił się i spojrzał na zebrany tłum.
- Podejrzewałem, że niektórzy z was są dupkami, teraz wiem na pewno.
Czy któryś z was pomyślał o spytanie mojego przyjaciela kim jest?
Wiecie, gość w mieście z powodu specjalnej okazji, powitajmy go, coś z
tych rzeczy?
Królowa Saba przepchnęła się na przód grupy i wydawała się zamierzać
dalej wzburzać tłum.
- Dlaczego mielibyśmy mu pokazywać jakieś maniery? On jest pół-
krwistym. Nieaktywowanym. Przy jego wieku to musi oznaczać, że jest
zwykłą hołotą.
- Co jest, TJ?- beta sfory, Erik, pojawił się obok nich, jego sześć-stóp-pięć-
cali rama wspomagała ścianę bezpieczeństwa.
TJ gapił się na dwudziestu,czy coś koło tego, wilków stojących przed nim.
- Nic nie jest. Tad i ja właśnie przeglądaliśmy 101 Manier z tymi durniami.
Chodźmy po coś do jedzenia gdy będziemy czekać na powrót Keila i
Robyn. - Skierował ich na jedzenie, mówiąc przez ramię. - Wiem, że
Robyn ucieszy się widząc swojego brata gdy się powtórnie zmieni.

background image

Przenikliwa cisza odpowiedziała na jego słowa.
- Oh daj spokój, Tad, wiesz że wilki są tak samo złe jak ludzie w
niektórych sprawach. Gorsze w innych. - Erik zmusił do odwrotu
kolejnego wilka starającego się przyciągnąć krzesło i dołączyć do nich. -
Ranking znaczy tylko trochę mniej niż oddychanie dla niektórych z tych
durni, a teraz gdy wiedzą, ze jesteś spokrewniony z Alfą...
- ... oni wszyscy chcą być moimi przyjaciółmi. Rozumiem. Tylko tego nie
lubię. Wcześniej nawet nie chcieli mnie w budynku. Czy to taka Alaskijska
sprawa? Sfora Whitehorse nie ma problemu z zaakceptowaniem mnie jako
pół-krwistym. Nieaktywowanym. Do licha, nie wiem czy to dobry pomysł
dla mnie na zmianę i dołączenie do twojej sfory, nawet jeśli Robyn jest
Alfą. Nawet jeśli jest to najbliższa sfora mojego miejsca pracy. - odsunął
od siebie talerz. nie mógł jeść nawet jeśli by spróbował.
To co zaczęło się jako wspaniały dzień obróciło się w ciemny i zimny.
- Podlizywali się tobie, prawda? - Erik odzyskał talerz Tada i ściągnął
nietkniętą nóżkę kurczaka.
- Zaczepili mnie gdy szedłem do toalety. Królowa Saba, która musi mieć
jakieś osiemdziesiąt pięć lat, zaoferowała mi Pierwsze Parzenie. - Tad
zadrżał. - Wiem, że długo czekałem, ale piekło zamarznie zanim się na nią
zgodzę.
Erik skrzywił się.
- Wstrętne. Słyszę cię. Mimo to, jestem pewien, że ktoś inny będzie chciał.
Tad potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz, po co? Nie chcę uprawiać seksu z kimś, kto chce bo
Robyn jest Alfą. Ja chcę kogo, kto chce mnie dla, cóż, mnie. Czy to zbyt
wiele?
- Problem w tym, że nikt nie umie wyczuć jak silny jesteś. Dziewczyny nie
chcą utknąć w fałszywym partnerstwie. - wskazał Erik. - A od kiesy
odrzucasz wszystkie oferty od połączonych samic, nie masz szczęścia.
- A ja nadal nie rozumiem dlaczego po prostu nie zaakceptujesz
Pierwszego Parzenia. - narzekał TJ. - Wilk oferuje, jej partner nie ma nic
przeciwko. Dlaczego ty masz? To znaczy, cholera, wiem że Keil nigdy nie
pozwoli, ale Robyn zaoferowała, a on się zgodził, a jeśli ja nadal bym miał
Pierwsze Parzenie do zakończenia, czego nie mam, ale jeśli bym miał nie
miałbym problemu z zaakceptowaniem małego kochania od Miss
Ciasteczko. Oww... - zawył TJ gdy mocny chwyt zacieśnił się na jego uchu
i odwrócił go do Keila i Robyn, w pełni ubranych i sztyletujących
wzrokiem. TJ zrobił minę.
Robyn podniosła ramię i migała do Tada, który zawył głośno.

background image

- Um, Robyn mówi, że dla ciebie to Alfa Ciasteczko, TJ.
TJ chwycił rękę Keila i spróbował uratować swoje ucho.
- Moje przeprosiny, o najwyżsi władcy, ale jesteś gorącą laską, Robyn. Na
wypadek gdyby Keil zapomniał ci powiedzieć.
Robyn zerknęła na Tada z pytającym spojrzeniem. On potrząsnął głową.
Nie ma mowy by wyjaśniał siostrze tą rozmowę.
Tad przyciągnął ją do Uścisku i pocałunku, obejmował ją przez minutę
rozważając swoje opcje. Keil prosił by zatrzymał się tu na kilka dni żeby
pomóc z migowym i by Robyn poczuła się jak w domu w Alasce ze sforą
Granite Lake. najpierw powiedział, że to zrobi, ale teraz wiedział, że to nie
zadziała. Nie, jeśli te ostatnie kilka godzin były jakąkolwiek oznaką. Było
zbyt wiele zamieszanej polityki, a pomimo że lubi uspołeczniać i
rozwiązywać problemy, nie ma sensu próbować tego tutaj. Jego brak
oficjalnego statusu może sprawić, że nie osiągnie niczego wartościowego.
Tad cofnął się i podniósł dłonie żeby porozmawiać z Robyn w języku
migowym, cieszył się, że miał sposób na prywatną rozmowę pośrodku
zaludnionego pomieszczenia.
- Wyglądasz wspaniale. - powiedział jej.
- Czuję się wspaniale. Oh, Tad, poczekaj aż sam się zmienisz. To jest tak...
- zamilkła i pokręciła na niego nosem. - Nie czujesz się tu komfortowo.
Wyjeżdżasz.
Tad opuścił ręce w zdumieniu. Naprawdę była potężnym wilkiem.
- Widzę, że twoje przeklęte instynkty Alfy już działają.
Robyn przelotnie pokazała mu język.
- Co się stało?”
- Cieszę się z twojego powodu, siostro. Naprawdę się cieszę. Tak
naprawdę, ten cały wieczór pomógł mi zdać sobie sprawę, że czas ruszać
dalej. Muszę przestać na coś co sprawi, że będę zadowolony, a pójść to
urzeczywistnić.
Robyn zmarszczyła brwi, jej ciemne oczy wpatrywały się w jego.
- Wyjaśnij. Czujesz się jak balonik gotowy wybuchnąć.
Tad westchnął. To nie był odpowiedni czas na tą rozmowę, ale to musiało
zostać powiedziane. Zasłużyła żeby wiedzieć, że w końcu podjął decyzję.
- Nie chcę zepsuć twojego święta. Tylko że nie mam zamiaru martwić się
już aktywowaniem mojego wilka, okay? Keil wyjaśnił ci już, że jest
trudno dla pół-krwistych zostać aktywowanymi, a ja zdecydowałem, że
zamierzam po prostu zignorować wilczą stronę i zamiast tego uszczęśliwić
ludzką.
Miriady smutku przemknęły przez twarz Robyn. dezorientacja, niewiara,

background image

smutek. Wtedy ślad rozbawienia.
- A co jeśli możesz mieć oba? To co chcesz jako człowiek i czego
potrzebuje twój wilk?
Tad potrząsnął głową.
- To jest niemożliwe. Ty miałaś szczęście. Znalazłaś Keila, a nawet go nie
szukałaś. Będzie lepiej jeśli po prostu zapomnę o tej wilczej sprawie.
Robyn głośno tupnęła nogą.
- Bzdury. Nie możesz ignorować wilka i nadal być szczęśliwym. To
właśnie było złego ze mną. Wiedziałam, że czegoś brakuje i nie uwierzysz
jak dużą różnicę czuję teraz gdy wilk jest kompletną częścią mnie. Nie
poddawaj się. Naprawdę możesz być szczęśliwy ze sobą i twoim
aktywowanym wilkiem. Wiem o tym.
- Składasz proklamację jako mój Alfa?
Oparła rękę na biodrze na sekundę, złote refleksy wirowały w jej oczach
gdy wpatrywała się w niego. Moc wylała się z niej a jego kręgosłup
zadrżał. Jasna cholera, była silna.
Podniosła ręce by znowu migać.
- Zarówno jako twoja Alfa i siostra. Zawsze się mną opiekowałeś. Nigdy ci
wystarczająco nie podziękowałam. Kocham cię, i chcę żebyś był
szczęśliwy. Na koniec wszystko się ułoży.
Uderzyła go w ramię i przyciągnęła do kolejnego uścisku. Chwyciła go po
obu stronach głowy i przez chwilę wpatrywała się głęboko w jego oczy.
Wilk głęboko w środku był piękny, ale nie był typem zbierającym zalety
jej dobrej fortuny. Nie miał zamiaru korzystać z jej osiągnięć żeby zostać
aktywowanym. Jak bardzo myśl o istnieniu kogoś specjalnego dla niego
go ekscytowała, bycie z Missy nie było złą alternatywą. Partnerzy na całe
życie, tego właśnie chciał, nawet jeśli to oznaczało, że jego wilk
pozostanie w pułapce.

- Tad, zaczekaj. - Erik położył rękę na drzwiach, hamując Tada. - Keil
musi z tobą porozmawiać zanim wyjdziesz.
Tad był zmęczony poirytowany i gotowy żeby wrócić do domu, opaść na
łóżko i śnić o Missy.
- Czy nie może poczekać?
Erik zamarł. Odwrócił się i uniósł brew na Tada.
- Oh kurwa. Przepraszam. - cholera, cholera, cholera. Naprawdę musiał
chwilami pamiętać do kogo mówił. Ten cały wilkołaczy kod był czymś w
rodzaju mistycznych Dziesięciu Przykazań, a Tad, tak czy inaczej zdawał

background image

się ciągle łamać reguły. Ponownie zamknął drzwi i dostosował się do
kroków wielkiego mężczyzny.
Erik powiedział łagodnie,
- Może ci ujść wiele, będąc spokrewnionym z Robyn i w ogóle, ale to nie
jest dobry pomysł...
- Wiem, wiem, to całe 'Alfa jest królem'. Czasem o tym zapominam. To nie
wydaje się prawdziwe, może dlatego, że się nie zmieniam. Chyba nie
jestem zbyt dobrym wilkiem. - Tad musiał iść podwójnie szybko, żeby
nadążyć za swoim nowym Betą.
- Jak możesz nie pamiętać? - spytał Erik. Nie czujesz się jakbyś musiał
słuchać gdy mówi Keil? Albo jak twój poprzedni Alfa w Whitehorse?
Tad wzruszył ramionami.
- Chyba. Cóż, czasem. Czasami po prostu czuję się rozdrażniony.
- Rozdrażniony? - Erik brzmiał dziwnie, jakby połknął coś w niewłaściwy
sposób.
Tad zerknął w górę na niego.
- Rozdrażniony, a nawet wkurzony. Zwykle kiedy myślę, że zadają głupie
pytania. Keil raczej mi jeszcze nic nie rozkazał, więc nie jestem pewien,
ale mój Alfa w Whitehorse, do licha, ignorowałem go bez przerwy.
Erik już nie był u jego boku, Tad odwrócił się żeby spojrzeć na
mężczyznę, który był kilka kroków za nim robiąc dziwne miny. Noc robiła
się coraz dziwaczniejsza.
- Co? - Tad patrzył jak Beta powoli obchodzi go wokoło, wąchając
powietrze. - Odwal się - nie cierpię kiedy ludzie tak robią. - Tad odsunął
go. Nie było to proste zadanie skoro Erik był zbudowany jak mięśniak ze
zwiększonymi metalowymi kątami.
Erik powoli potrząsnął głową.
- Keil się wścieknie.
- Tad wpadnie w szał jeśli wkrótce nie wróci do domu. Skończ z tym
wilczym bełkotaniem i chodźmy zobaczyć się z ważniakiem. - Tad wpadł
jak burza do Halu, Erik podążał za nim chichocząc.
Keil spotkał ich w przednim foyer i wskazał by Beta stanął na straży.
- Niepokoisz mnie. Czy coś się stało? - spytał Tad, rozglądając się po
pustej przestrzeni. Nie widział żadnych kłopotów, ale coś było dziwnego w
sposobie w jakim Keil na niego patrzył.
Keil położył uspokajająco rękę na jego ramieniu i poprowadził ich do
jakichś grubo obitych foteli na uboczu pomieszczenia.
- Nie, masz się dobrze, u Robyn wszystko w porządku, całe to wszystko.
Muszę z tobą porozmawiać o czymś poważnym zanim wyjdziesz.

background image

Tad czekał.
- To raczej delikatny temat dla ciebie, nie powinienem był o tym mówić
przy wszystkich
Tad czekał.
Keil przewrócił oczami.
- Nie ułatwisz mi tego, prawda?
Tad uśmiechnął się do dużego faceta. To była największa rozrywka tego
wieczora.
Jego uśmiech zbladł gdy zaczął przeczuwać temat rozmowy.
- Oh cholera, chyba mi nie powiesz, że ktoś zaoferował mi Pierwsze
Parzenie, prawda?
Keil zmarszczył brwi.
- Myślałem, że się ucieszysz. Wieczność czekałeś...
Krew Tada się zagotowała. Już wystarczy.
- Keil, nie chcę pieprzyć kogoś kto się tobie podlizuje. Zapomnij.
- Ona nie stara się mi przypodobać.
- Tak. Pewnie. Niech zgadnę. Czy jest ona chudą blondynką z opalenizną?
Keil oparł się.
- Cóż, nie nazwałbym jej chudej, ale jest blondynką. Wiesz kto to?
Tad skrzywił się cierpko.
- Już mi się ofiarowała, myślałem że zwrócę kolację. Chyba nie myślisz,
że powinienem się zgodzić, prawda? Wiem, że to nie na wieczność, ale
będę musiał na nią patrzeć przez kilka dni. I dotykać jej... - zadrżał. Myśl o
zbliżeniu się z Królową Sabą przewracała jego żołądkiem. - Dzięki, ale nie
dzięki.
Gniew rozgorzał na twarzy Keila.
- Jeśli taki wybredny jesteś, nic dziwnego, że nigdy nie zostałeś
aktywowany. Myślałem, że w końcu znaleźliśmy rozwiązanie z którego
będziesz zadowolony. - Keil podniósł jedną poduszkę z kanapy i walnął ją
pięścią. Podniósł swoje ciemne oczy i spiorunował Tada wzrokiem.
Oddawał spojrzenie aż przypomniał sobie, że to jego nowy Alfa i
szwagier. Tad westchnął i opuścił spojrzenie.
- Nie sądzę żebym był wybredny.
- Na kogo ty czekasz, Miss wilczej Kanady? - zażądał Keil.
Tad wpatrywał się w niego. Niemożliwe.
- Istnienie taka?
- Arghhh! - Keil rzucił w niego poduszką.
Tad wyciągnął ręce, starając się uspokoić Keila.
- Zrozum, nie staram się utrudniać.

background image

- Cóż, udaje ci się mnie wkurzyć i postawisz mnie w bardzo trudnej
sytuacji z moją partnerką. Robyn była bardzo podekscytowana
możliwością twojej przemiany w najbliższym czasie.
Jakby to miało zmienić zdanie Tada o tym wszystkim.
- Nie będę pieprzył kogoś przez wzgląd na Robyn.
- To tylko Pierwsze Parzenie. Pogódź się z tym.
Tad potrząsnął głową.
Keil skrzyżował ramiona na piersi.
- W takim razie będziesz musiał wyjaśnić to Robyn ponieważ ona myślała,
że będziesz zachwycony. Powiedziała, że Missy była jedną z...
- Co? - Tad skoczył do przodu na swoim siedzeniu. O kim mówił Keil? -
Czekaj sekundę, cofnij. O kim my tutaj mówimy? Czy ty powiedziałeś
Missy?
- Cholerna prawda. Wspaniała kobieta jak ona oferuje ci...
- Ona jest wilkiem? - jasna cholera, Missy zaproponowała Pierwsze
Parzenie? Słodka, piękna, seksy-na-maksa Missy, która wywraca go na
drugą stronę z tęsknoty? Jego serce dudniło mocno i nagle trudno mu było
oddychać.
Keil uszczypnął grzbiet nosa.
- Cholera, czy ty nigdy nie nauczysz się wychwycać zapach? Tak, Missy
jest wilkiem. Przyszła wczoraj żeby mi powiedzieć, że jest w okolicy. Jako
najbliższa sfora, uprzejmością jest powiadomić o obecności. Wyłapała cały
ten harmider o mnie i Robyn przejmujących przywództwo, i tobie
nieaktywowanym, i powiedziała, że będzie zachwycona mogąc
zaoferować ci Pierwsze Parzenie. Wydawała się mieć słabość do ciebie od
liceum. Skoro nie jesteś zainteresowany, a przez samą myśl o dotykaniu jej
zieleniejesz na twarzy, chyba powinienem...
- Mógłbyś zwolnić? - Tad wyskoczył z fotela i zaczął przemierzać. jego
nerwy rozdzwoniły się na sekundę następnie się zrelaksowały gdy słaby
ślad nadziei zaczął się rozrastać. Ale dlaczego Missy o niczym nie
wspomniała? - Nie wiedziałem, że jest wilkiem. Poszliśmy na randkę
jednego dnia i nie powiedziała nawet słowa.
- Nie była pewna czy wiesz o swoich wilczych genach aż poznała Robyn. -
Keil wyglądał na zdziwionego. - Kogo myślałeś, że sugeruję?
Missy chciała się z nim kochać. Tad zwalczył obraz powstający w jego
umyśle i skoncentrował się na odpowiedzi.
- Myślałem, że mówisz o tej lasce z jaskrawo różowymi pasemkami we
włosach.
Keil roześmiał się i potrząsnął głową.

background image

- Okay, teraz twoja reakcja ma sens. Więc teraz gdy mówimy wspólnym
językiem, co o tym myślisz? Missy jest wdową, więc twój mały problem o
robieniu tego z mężatką jest punktem spornym. Dodatkowo jest nader
przyjemna dla oka. Nie, żebym zauważył, będąc całkowicie oczarowany
twoją siostrą i tak dalej.
Tad prychnął.
- Myślę, że wyrażenie brzmi 'żonaty, nie martwy'. Missy jest cholernie
wspaniała i wiesz o tym. Robyn powie to samo.
- Więc...
- Człowieku, to nadal wydaje się wymuszone i dziwne. Jak przygotowana
podróż do miejscowego burdelu. - nauczył się być bardziej szczery przy
rozmowach o seksie w ciągu ostatnich dwóch lat, ale wilcza metoda,
otwartość i prosto-w-twarz, skręcała nim. Dobra, on i Missy przejdą
Pierwsze Parzenie. Teraz nie chciał już o tym rozmawiać.
Keil wyszczerzył się.
- Myślę, że możesz rozwiązać ten mały problem. Z tego co powiedziała mi
Missy, wydałeś się wystarczająco zainteresowany tamtego dnia, więc weź
się w garść i...
- Cholera, powiedziała ci co robiliśmy? - A Robyn też była w pokoju i to
słyszała? Tylko tego potrzebował, żeby jego siostra wiedziała, że on jest
seksoholikiem.
Cholera, Robyn już wiedziała, że Missy oferowała. To był cel całej tej
tajemniczej rozmowy o tym co chciały jego ludzka i wilcza strona. Nie
mógł powstrzymać ciepła napływającego do jego twarzy.
- Nie, ale mnie zaciekawiłeś. Chcesz mi powiedzieć co robiłeś, że
przywiodło się z zera do sześćdziesięciu w równe trzy sekundy? Nigdy nie
widziałem żeby facet tak reagował.
- Zamknij się Keil. - rozległ się tubalny śmiech jego nowego szwagra, a
Tad uśmiechnął się zażenowany. - Tak, jestem zainteresowany. Tylko, ja
ustalę tempo, proszę. Będę z nią pracował przez jakiś czas, a nie sądzę
żeby było dobrze zwalić się do wyra i już. - nawet jeśli by chciał.
Jasna cholera. Missy jest wilkiem. zaoferowała Pierwsze Parzenie. Będą
uprawiać seks. Czekał od lat na kogoś kto go aktywuje, a teraz nie tylko to
się stanie, to się stanie z Missy.
Wow. Marzenia z licem mogą się spełnić.

background image

ROZDZIAŁ 6

Tad ostatni raz sprawdził przyrządy samolotu i schował plan lotu i raporty
pogody. Zostało tylko osiem godzin światła dziennego i wkrótce musieli
ruszać.
Meteorolog, współpracownik Missy w projekcie, wstrzymywał ich. Tad
latał z tym człowiekiem przez godziny wczoraj i odkrył, że Dan był
analityczny gdy chodziło o detale. Dzisiaj nie tylko zawracał głowę
zmianami ostatniej chwili, źle się czuł, znikał co każde dziesięć minut w
łazience.
- Missy, czy możemy zacząć i przynajmniej umieścić pierwsze z
przekaźników na miejsce? - zasugerował Tad, paląc się do drogi. - Wtedy
możemy skontaktować się z Danem i pozwolić mu na robić swoje z
podstawową jednostką w obozie. To będzie wymagało przynajmniej
dwudziestu minut na dotarcie do pierwszego miejsca zrzutu zanim
będziesz mogła zacząć łączyć odbiorniki.
To był pierwszy raz gdy widział Missy od kiedy rozmawiał w sobotę z
Keilem. Wyglądała zachwycająco jak zwykle, ale wyobraził sobie, że w jej
uśmiechu było coś dodatkowego gdy mu odpowiedziała. Gorąco
rozchodziło się pomiędzy nimi, skupił się na odwracaniu zanim zrobiłby
coś wilczego - jak rzucenie się na nią publicznie.
Do czasu gdy byli w powietrzu ze słuchawkami do komunikacji,
wydawało mu się, że opracował się co chciał powiedzieć. Musiało to być
coś czułego i słodkiego, a mimo to informującego ją, że jest nią
zainteresowany nie tylko z powodu Pierwszego Parzenia, ale dlatego, że
naprawdę ją lubił jako osobę. Nie chodziło tylko o seks, nawet jeśli była
wystarczająco gorąca by spowodować odwilż wiosenną i spowodować
wczesną...
- Tad? - łagodny głos Missy doszedł z głośników razem z zakłóceniami.
Jego penis nadal staną czujny.

background image

- Tak?
- Gdy skończymy na dzisiaj czy chciałbyś wrócić do swojego mieszkania
czy wolisz pokój hotelowy? Ponieważ wszystkie moje rzeczy są w obozie
i nie sądzę byśmy tam powinni oprawiać seks.
Zabrało kilka sekund Tadowi na wypoziomowanie samolotu. Bezpośrednie
wilki. Miały go za każdym razem.
- Mam przy sobie ubranie na zmianę więc możemy od razu iść tam gdzie
chcesz.
- Missy! - Tad poprawił spodnie żeby odzyskać trochę przepływu krwi.
Powąchała, a on uśmiechnął się do niej zażenowany. Jej oczy skrzyły się z
pożądania gdy wyciągnęła rękę, a on ją uścisnął, jego kciuk pocierał jej
knykcie w delikatnej pieszczocie.
tak miękkie. Tak właściwe.
Słaby ślad jej zapachu zaskoczył go, albo perfumy albo naturalna woń,
wypełniła jego nozdrza i wysłała jego ciało w nadbiegi. Tad przedzierał się
przez szybkie kalkulacje gdy jeszcze zostało trochę krwi w jego mózgu.
Dwanaście przekaźników do ustawienia, piętnaście minut każdy. Dodając
czas lotu, lądowania i przechowywalni samolotu, jazdy i biegu sprintem po
schodach, mogli być w tym miejscu najpóźniej o 2 po południu.
Gotowi na Popołudniową Rozkosz.

***

- Zmieniłam częstotliwość, Dan. - Missy trzymała głowę na jednej ręce
gdy rozmawiała przez radio/ - Jeśli nie otrzymujesz reakcji, pominąłeś coś
u siebie.
Tad przemierzał za nią w śniegu, jego kołnierzyk postawiony na lodowaty
wiatr. Było już po trzeciej, a często zdarzała się bryza na lodowcu o tej
porze dnia. Kolejny powód dlaczego miał nadzieję być już o tej porze w
domu.
- Wiem, że to nie problem na moim końcu... Nie, nie wyłączę tego i
przekalibruję ponieważ to wymaga kolejnych dwudziestu minut, a to nie
rozwiąże problemu... Dan? - Missy upuściła telefon. - Znowu się
rozłączył. Nie mogę w to uwierzyć!
Przez dzień Dan zmienił proste ćwiczenie w nową formę piekła.
Oczywiście, Tad był odrobinę uprzedzony skoro miał nadzieję przechodzić
przez raj właśnie w tej chwili. Tamten facet szarpał się i denerwował przy
każdym pogodowym przekaźniku jaki Missy próbowała ustawić.
Pomiędzy gorączką, a biegami do łazienki, pomógł połączyć tylko siedem

background image

z dwunastu potrzebnych przekaźników.
Wkrótce zrobi się ciemno, a Tad bał się pomysłu nocowania w jego
samolocie na lodowcu.
- Missy, musimy przerwać. Powiedz komukolwiek możesz, że wracamy.
Dan jest zbyt chory żeby skończyć, a my zbliżamy się do strefy
zagrożenia.
Missy przytaknęła i przekazała wiadomość do bazy. Ich odpowiedź
rozszerzyła jej oczy z niepokoju. Gdy schowała telefon i zebrała swoje
rzeczy, przekazała Tadowi dodatkowe pakunki do umieszczenia w
ładowni, podzieliła się wiadomością.
- I tak nie możemy nic więcej dzisiaj zrobić. Przenieśli Dana do jego
namiotu. jest nieprzytomny.
Z powrotem na pokładzie, Tad zbadał linię lotu. Kierunek wiatru się
zmienił wystarczająco, że nowy kierunek na odlot nie będzie przyjemny.
- Umm, chyba powinnaś zamknąć oczy. Samolot będzie blisko drzew
zanim ruszymy z miejsca.
Missy pokiwała głową i włożyła słuchawki.
- Ufam ci.
Tad przełknął. Jasna cholera, teraz jego pierś była tak ciasna jak gardło. W
sposób w jaki Missy oddała się w jego ręce tak szybko i wiernie było
pokorny.
Dał radę wylecieć z lodowca z kilkoma calami w zapasie. Nieustępliwe
cząsteczki lodu na kadłubie samolotu, wystawione na działanie wiatru,
były jak papier ścierny. Obie ręce walczyły o kontrolę małego samolotu i
wszystko szło dobrze, aż seria jasnych pomarańczowych świateł
rozświetliło się na panelu sterowania. Brzydka pogoda pieprzyła z klapami
skrzydeł.
Oh. Cholera.
Było nawet gorzej gdy czerwone światło silnika rozświetliło się sekundę
później.
Słońce zachodziło, przerażające a mimo to piękne przez mgłę podmuchy
śniegu. Tad wiedział gdzie są. Podwójnie i potrójnie sprawdził mapy gdy
czekał aż Missy skończy każdy przekaźnik.
Nie dadzą radę wrócić do Haines przy tej pogodzie z samolotem w
kłopotach. Może uda im się dostać do samotni Keila w górach - z odrobiną
szczęścia. Zerknął na Missy, która patrzyła na niego z zaufaniem.
Do diabła, zapomnij o szczęściu. Dla niej, dokonałby cudu.

***

background image

Tad prowadził Missy przez głęboki śnieg w kierunku chaty, a wiatr wył
wokół nich.
- Czy będziemy musieli się włamać? - musiała krzyczeć żeby zostać
usłyszaną.
- Nie. Znam sekretny kod. Przylatywałem tu z Keilem i jego klientami
wiele razy, dzielili się swoimi sztuczkami. - pociągnął ich obok
frontowych drzwi do dużego bocznego okna gdzie wisiał na skroblu
zamek szyfrowy. - Czteroliterowy szyfr. Założę się, że TJ je ustawiał. -
Wpisał H-E-L-P i pociągnął.
Nic.
Tad próbował O-P-E-N, następnie S-A-V-E. Przeklinał na wiatr.
- Na co powinien być nastawiony? - spytała Missy wsunięta ciasno obok
niego. Próbowała powstrzymywać drżenie. Temperatura szybko opadała, a
jej zęby szczękały. Pomimo że była zadowolona, że Tad bezpiecznie
wylądował, było o wiele zimniej niż była przyzwyczajona. Kusiło ją by
zmienić się w wilka i zwinąć w kłębek żeby się trochę ocieplić.
- Keil używa trzy zapadkowych zamków ustawionych na SOS albo 9-1-1
dla nagłych wypadków. TJ lubi używać cztero-zapadkowych zamków i ma
skłonność do fantazjowania. Co byś powiedziała gdybyś musiała dostać
się do chaty, a nie miała klucza?
- Prawdopodobnie bym przeklnęła. - głębiej wsadziła ręce pod pachy i
podskoczyła na miejscu.
Tad dał jej policzkowi szybki jesteś-geniuszem pocałunek i ciepło przelało
się przez nią. W chwilę odblokował zamek, okno otwarło się, wsadził ją do
środka. Tad wpełzł tuż za nią i zamknął okno. Względna cisza
rozbrzmiewała w jej uszach.
- Co to było za słowo?
Tad poprowadził ją w kierunku hermetycznej kuchenki.
- S-H-I-T. Ten chłopak musi dorosnąć. - Wyciągnął koc z zamkniętego
przenośnego pojemnika i owinął wokół jej ramion. Wpatrywał się w nią
przez chwilkę, jego zimne palce gładziły jej policzek zanim zakrył ją
dokładniej. - Usiądź tu, a ja rozpalę ogień. Z minutę będziemy mieli
wszystko czego będziemy potrzebować. Keil jest niczym jeśli
nieprzygotowany.
Missy patrzyła, ścieśniona pod kocem, jak Tad napalił w kuchence i krąży
po kuchni, wyciągając rzeczy ze szczelnie zamkniętych pudeł. Herbata,
cukier, puszka sosu do spaghetti i makaron wszystko pojawiło się na
kredensie. Do czasu gdy kuchenka promieniowała gorącem na główną

background image

przestrzeń chaty, rozpuszczony śnieg gotował makaron, a bogaty zapach
sosu pomidorowego wypełniało powietrze.
Tak płynne ruchy jak na nieaktywowanego wilka. Była pewnego rodzaju
gracja u większości zmiennych, przenoszonych z ich wilczej formy. Tad
musiał dopiero zmienić się w swojego wilka, ale Missy mogła go sobie
wyobrazić. Mogła się założyć, że będzie blado srebrny, tak jasny jak ona
była, nawet jeśli jego ludzka forma była ciemna na skórze i włosach.
Będzie piękny. Tak jak on jako człowiek.
Gdy patrzyła jej pragnienie rosło. Jej ciało naprężyło się, a wilgoć zaczęła
zbierać się u jej sedna. Ten dzień nadchodził długi czas, a jej skóra
mrowiła w oczekiwaniu na jego dotyk. Missy cieszyła się, że będzie
dzielić z nim to doświadczenie. Nie ważne jak niebezpieczne było dla niej
ofiarowanie mu Pierwszego Parzenia. Z wszystkim co przeszła w sforze
Whistler, lata niekochania i uwięzienia w małżeństwie z rozsądku, musiała
zrobić dla siebie ostatnią wyjątkową rzecz. Jakiekolwiek będą wyniki.
Była wdzięczna, że mogła dać coś specjalnego Tadowi.
Wstała żeby zmienić wilgotne ubranie na to, które wzięła ze sobą. Tad
patrzył jak otwarła torbę bez mówienia czegokolwiek, jego spojrzenie
rozgrzewało się gdy patrzył jak sięgnęła i wyciągnęła parę grubych spodni.
- Słodkości. Hmm, kochanie, jesteś rodzajem kobiety dla mnie. - drażnił
Tad, jego uśmiech rozjaśnił pokój.
- Tu jest zimno skoro żyło się z dala od północy. - poskarżyła Missy.
Tad mrugnął do niej okiem.
- Co jeszcze masz w tej torbie psikusów? Myślałem, że miałaś na myśli
seksową koszulę nocną czy olejek do masażu.
Missy wyciągnęła parę grubych, wełnianych skarpet i szczotkę do włosów.
- Liny i łopatkę, prawda?
Missy prychnęła na niego pogardliwie i dała nura za stos pudeł podczas
gdy Tad odwrócił się z powrotem do kuchenki, ale nie zanim oboje
obrzucili się ostatnim spojrzeniem. Seksualne zamiary w oczach Tada
paliły ją i musiała wziąć długi, powolny oddech zanim mogła się przebrać.
Ciepłe jedzenie wypełniało ich brzuchy a ciepło z piecyka sięgało nawet
do najdalszych zakamarków chaty. Missy westchnęła i oparła się o
miękkie poduch, które Tad wyciągnął ze schowka i umieścił blisko ognia.
- Było jeszcze trzech pół-krwistych z nami w liceum. - powiedziała,
patrząc z radością na wyraz jego twarzy. - Czy wiesz kim byli?
Tad oparł się na łokciu obok niej.
- Wiem o Leonie. Nadal należy do sfory Whitehorse. Podejrzewałem, że
było w nim coś innego nawet zanim wiedziałem o wilkach.

background image

Missy zaśmiała się.
- Dlaczego?
Tad splótł ramiona i wykrzywił twarz w grymasie. Zniżył głos i
wychrypiał,
-Ponieważ jeśli kiedykolwiek widziałaś chłopaka przebierającego się na
wf, pomyślałabyś, że zapomniał dokończyć przemiany. Facet potrzebuje
udziałów w Nair (produkt depilujący).
Zachichotała. To był Leon co do joty.
- Jesteś zły. Kto jeszcze?
- Nie jestem pewien. Cindy przeniosła się krótko po tobie. Ona miała to
całe 'patrz, ale nie dotykaj' opanowane do perfekcji, a wy dwie często
trzymałyście się razem wokół szkoły i miasta... - zamilkł.
- Obserwowałeś mnie, prawda? - powiedziała Missy ze wzrokiem na jego
wargach, na kąciku jego ust. Jej język wymknął się i oblizał jej wargi, nie
mogła powstrzymać tego automatycznego gestu.
- Cały czas. - przyznał się cicho Tad. Wyciągnął rękę i trącił luźny lok.
Ciężko przełknęła gdy jego dotyk wysłał burzą uczuć przez jej ciało. -
Fascynowałaś mnie. Nadal to robisz.
Nadal się na nią patrzył, jego spojrzenie ciemniało.
- Muszę cię pocałować. - jego głos był ochrypły i niski gdy nadal owijał
jej włosy wokół palca. - Naprawdę muszę cię teraz pocałować.
Nie zbliżył się. Na co on czekał? Missy ponownie oblizała usta, on jęknął
gdy nakrył jej kark dłońmi i przyciągnął ją. Byli zaledwie szept od siebie.
Jego oddech ogrzewał ją i nadal nie zbliżył się żeby jej dotknąć. Wtedy
zdała sobie sprawę, że tego nie zrobi. Czekał na nią. To był wybór, jej
decyzja.
- Missy? - jego głos drażnił jej skórę, pobudzał jej zmysły, wyciągał
ostatnie powietrze z jej płuc.
Opuściła swoje usta ostatnie ćwierć cala i ich wargi się spotkały,
nieśmiało, niepewnie. Tad przyciągnął ją bliżej, jego ręce były delikatne
gdy masował jej kark i ramiona, jego usta były miękkie i powściągliwe.
Chciała więcej. Przejechała językiem po jego ustach, drażniąc złączenie
warg i nakłaniając do ich otwarcia. Z jękiem podporządkował się i
podkradła się do środka liżąc jego zęby. Gorąco wzrastało wokół nich gdy
Tad do niej dołączył, jego język omiatał jej gdy przyciągnął ich ciała do
siebie, biodra razem, jej tułów ciasno do jego piersi.
Przytulne koce pod nimi, ciepło wypełniające powietrze w pokoju, trzaski
polan, wszystko to zaczęło znikać gdy jego fizyczny dotyk przytłoczył ją.
Jego ręce wsunęły się pod jej bluzę i sunęły w dół jej pleców. Ich ciała

background image

naciskały na siebie. Jej sutki, napięte i twarde, ocierały o niego.
Przez to wszystko pocałowali się. Odurzający dotyk ust do ust podniecały
ją, oszałamiały. Odsunęła się o cal żeby złapać powietrze, i stwierdziła, że
patrzy w górę na Tada. Przetoczył ich i nawet nie była tego świadoma.
Patrzył ostrożnie, utrzymując swój ciężar na łokciach, zwieszając się nad
jej ciałem. Jego twardość usadowiła się na jej udzie.
Jego z trudem łapany oddech pokazał jej, że nie tylko na nią to wpłynęło.
Wpatrywała się w niego.
- Całujesz lepiej niż marzenie.
Oczy Tada się powiększyły.
- Kochanie, czy ty wiesz w ilu marzeniach grałaś główną rolę?
Nadal się w nią wpatrywał i Missy zarumieniła się. Jej ręce były zaciśnięte
na jego karku, włosy stały w miejscu, w którym zaciskała na nich dłonie
gdy się całowali.
- Ja, umm... Jakie było pytanie?
Ciemne oczy błysnęły na nią.
- Żadnych pytani. Tylko więcej tego.
Obniżył głowę i była stracona, zagubiona w jego smaku, jego dotyku.
Trącił nosem jej szyję, zęby tarły o jej skórę, a jej łono zacisnęło się.
Wilgoć, gorąco i ślisko, wypływały w jej ciała. Krew płynęła do jej
dolnych warg aż były opuchnięte i bolące.
Tad przesunął się na bok, a jego ręka minęła jej brzuch żeby nakryć jej
pierś. Ostro wciągnął powietrze.
- Cholera, Missy. Nie nosisz stanika.
Wypchnęła swoją klatkę piersiową do mocniejszego kontaktu z jego
dłonią. Elektryczne wstrząsy prześlizgiwały się przez nią i usadowiły w
półkuli piersi w jego dłoni, jego kciuk otarł jej sutek widmowym
dotykiem.
Wymamrotane słowa namiętności dotarły do jej uszu. Pociągnął ręką w
górę jej sweter i nakrył jej naprężony czubek. Nakrywając całą otoczkę,
zassał mocno. Linia rozeszła się od jego ust do jej sedna, błyskawica
błysnęła i krzyknęła gdy uchwyciła się go kurczowo.
Nigdy wcześniej niczego takiego nie czuła. Potrzebowała go,
potrzebowała jego pożądania, jego ust. Była pusta i tylko Tad mógł ją
wypełnić. Przeniósł się na jej drugą pierś, przenosząc rękę przez jej brzuch
do paska jej spodni dresowych. Gdy wsunął palce pod gumę, otwarła w
powitaniu nogi, szarpnęła go za głowę, przyciągając jego głowę do jej ust.
Jego smak był uzależniający i pragnęła więcej.
Podczas gdy jego palce otarły się o jej wzgórek, wciągnął kolejny szybki

background image

oddech i przemówił przy jej ustach,
- Dziewczyno, zabijasz mnie. Ani stanika, ani majtek... Oh cholera, jesteś
mokra.
Jego ręka nakryła jej wzgórek, jeden palce przesunął się przez jej loki do
wrażliwych warg. Jego palce usadowił się dokładnie tuż w środku jej
pochwy.
Missy zamknęła oczy i chłonęła uczucia gay dreszcze przechodziły po jej
skórze. Jego usta, żądające odpowiedzi, ucztowały na jej wargach, jednak
ręka badająca jej szparkę była delikatna. Głaskał ją, powoli i
kontrolowanie, nawet jak całował ją mocno i gwałtownie. Jego ciało
zadrżało i zastanawiała się jak długo jeszcze wytrzyma.
Już nie chciała delikatności. Pragnęła wypełnienia, uchwycenia przez
Tada, żeby całkowicie ją posiadł, przytłoczył. Jego zapach mocno wisiał w
powietrzu, wypełniał jej nos, jej usta.
Jej serce.
Jej duszę.
Wstęgi emocji przesunęły się przelotnie pomiędzy nimi, jej oczy otwarły
się szeroko w zaskoczeniu. Oh, słodkie miłosierdzie, to się naprawdę
działo. Łączność partnerska. Mówiono jej czego oczekiwać, ale nigdy nie
sądziła, że tego doświadczy. Zamknęła oczy i starała się uspokoić. Bycie
przywiązaną do Tada przez fałszywe partnerstwo znaczyło, że ucieknie
spod władzy jej Alfy, a to był cel. Ale nigdy nie oczekiwała, że to
połączenie będzie tak rzeczywiste.
Musiała wydać jakiś cichy dźwięk niezgodny z ich kochaniem się
ponieważ Tad odsunął się. Opuścił czoło na jej ramię i wziął kilka
głębszych oddechów. Przesunął się odsuwając, ale złapała go za ramiona,
owinęła nogi wokół niego żeby go zatrzymać.
- Nie mówiłam ci żebyś przestał. Jesteś najlepszym kochankiem jakiego...
- Nie mówmy o innych ludziach kochających cię. - Tad zgrzytnął przez
zęby. Przetoczył się na bok, utrzymując ich nogi razem. - Z jakiegoś
powodu ta myśl powoduje, że chcę kogoś zastrzelić.
Missy wpatrywała się w niego. Czy to możliwe? Wiedziała co ona czuje.
Emocjonalne pragnienie by być z nim było nawet silniejsze niż fizyczny
przymus. A fizyczność była poza wykresem. nakryła jego twarz dłońmi i
sięgnęła zmysłami Omegi do jego umysłu, do emocji i ukrytych potrzeb.
Pojawiły się obraz - nagie splecione ciała, dzieci bawiące się na polu,
splecione dłonie pomaszczone przez czas - Missy sapnęła.
Cały czas się myliła. Przypuściła, że jej pragnienie jego jest fałszywe gdy
naprawdę powinna wiedzieć.

background image

Był jej partnerem. Jej prawdziwym, autentycznym, zawsze-na-zawsze
partnerem.
- Oh, Tad. - to było bardziej przytłaczające niż wyobrażała sobie, że może
być. Z jego smakiem szalejącym w jej ciele i obrazami z jego umysłu
zachęcającymi ją, to było wszystko co mogła zrobić żeby powstrzymać się
od zdejmowania ich ubrań i wypieprzenia go do nieprzytomności.
Nie żeby to był zły pomysł.
Zadrżała w jego ramionach i Tad był blisko utraty kontroli. Spojrzał w jej
oczy, sprawdzając czy się bała. Kurwa. Musiał zrobić coś, poruszać się
zbyt szybko, nie pokazać jak wiele dla niego znaczyła. Ból, głęboki i ostry,
pchnął w niego i ostro wciągnął powietrze.
- Kochanie, co się stało? - Tad próbował rozplątać ich kończyny, próbował,
ale jego ciało nie chciało współpracować. Pozostawiając gorąco jej dotyku
mogłoby wyszarpnąć serce z jego ciała.
- Nic się nie stało, wszystko jest w porządku. - ponownie chwyciła dłońmi
jego twarz, miękkość tego dotyku omywało jego ciało z równymi
częściami pragnienia i spokoju. Było coś tak właściwego w Missy, dużo
ponad zwykłym seksem, że jego umysł stał się zamglony i trudno było się
skoncentrować na słowach. - Czy to czujesz? To nie tylko Pierwsze
Parzenie. Ty i ja, jesteśmy partnerami.
Tad zamarł. To nie było możliwe. Ona miała partnera, jednak z jakiegoś
powodu otrzymywała wiadomość, że oni należą do siebie na zawsze. O
piekielna cholera, to znowu pieprzone wilkołacze hormony. Jakoś
otrzymywała fałszywie pozytywne.
Jak to mogło się zdarzyć? Jak to mogło się zdarzyć bez nich
uprawiających seks? Zaczynała myśleć, że była w nim zakochana na resztę
jej życia i to tylko kontrolujące ją feromony. Nie mógł tego zrobić, nie
mógł traktować kogoś o kogo się troszczył z takim chłodnym, nieczułym
traktowaniem, zwłaszcza Missy. Tad zebrał siłę, której nie wiedział, że ma
i odsunął się.
Oboje zapłakali cichymi jękami gdy przemierzy pokój, zwiększając
dystans pomiędzy mini. Fizyczny ból przedzierający się przez jego ciało
był niespodziewany i prawie powalił go na kolana. Jego oczy zamgliły się
na chwilę i pokój zawirował w oszołomieniu.
- Tak mi przykro, naprawdę. - zrobiłby wszystko żeby jej nie ranić. Jego
kończyny drżały gdy opierał się o framugę. Jego ciało płonęło nawet
bardziej niż kiedy ją dotykał.
Była blada, dezorientacja malowała się na całej jej twarzy, pragnął jej aż
do bólu. Ta sytuacja była poza jej kontrolą i całkowicie jego winą. -

background image

Myślałam, że... - zawahała się zanim zamknęła oczy wypełnione łzami i
zaczęła się trząść. - Nie pragniesz mnie?
Dźwięk agonii wyrwał się z jego gardła na myśl o odmawianiu jej jego
pragnienia. Cholerne wilkołacze geny spieprzyły jego życie, a teraz od
Missy. On chciał tylko ją trzymać i wszystko naprawić, ale to było
niemożliwe. Wszystko co mu mówiono przez te lata oznaczało, że musiała
być w błędzie i o ile nie zatrzyma się teraz, ona będzie cierpieć przez
wieczność. Nadał głosowi łagodne brzmienie i pozwolił trosce w nim
zabrzmieć.
- Do diabła, to nie ty, to ja. Czy nie widzisz? Nie jestem aktywowany. Nie
możemy być partnerami, to feromony się oślepiają. Tylko myślisz, że
jestem twoim partnerem. Oh, kochanie, chciałbym żeby to była prawda. -
Pragnął tego wszystkim co miał.
- Jest! - krzyknęła Missy. Była teraz na kolanach, przekrzywiony sweter,
włosy zmierzwione.
Nigdy nie widział niczego piękniejszego. Czystą torturą było oderwanie od
niej spojrzenia, jego serce szybko waliło, w uszach mu dzwoniło od krwi
płynącej przez jego głowę. Zmusił się do opanowania żądzy i spróbował ją
przekonać.
- Nie może być. Ty masz partnera. - to nigdy nie zdarzało się dwa razy. To
wydarzenie było raz-w-życie i kiedy umierał, kawałek ciebie też.
- Miałam męża, Tad. Nie partnera. Byliśmy małżeństwem, ale to było na
mnie wymuszone. - wstała i sięgnęła po niego.
Tad wyciągnął dłoń żeby ją powstrzymać, jego umysł wirował. Nigdy nie
miała partnera. Powiedziała, że oni są partnerami. Czy mogła mieć rację?
Mocno powąchał. Jedyny zapach jaki do niego dochodził to słaba woń
drzewnego dymu. Jego zatoki były zatkane, jego czoło wydawało się
gorące. Jego ciało bolało.
Czy on jej chciał? Piekielnie tak, ale wydawało się nie istnieć nieprzeparte
połączenie, o którym ostrzegano go gdy spotkają się prawdziwi partnerzy.
Chciał się w niej schować i bronić jej, ale czuł to od kiedy byli dziećmi,
dawniej w liceum. Połączenie, przyciąganie, czuł niezwykle mocno z
ludzką stroną. Jak to mogło być prawdziwe partnerstwo jeśli nie był
pewny? ta szczypta wątpliwości, która pozostała, związała mu ręce.
Związała jego serce.
Wtedy przez jedną złą, nikczemną chwilę, kusiło Tada żeby kontynuował.
Żeby ją wziąć i kochać się z nią, żeby była uwięziona na zawsze. Kochał
ją, do diabła. Ona kochałaby jego. Czy miało znaczenie, że będzie to tylko
substancje chemiczne z jej strony? Jego ludzkie morały toczyły walkę o

background image

epickie rozmiary przeciw pragnieniu wilka szalejącym w nim. Żądza,
potrzeba aktywacji.
Chłodna bryza przepłynęło wokół niego i w tej krótkiej sekundzie jego
serce pękło. Prawie zrobił tą jedną rzecz, jaką przyrzekł, że nigdy nie
zrobi, wykorzystać kogoś o kogo się troszczył.
Nie mógł. Musiała zostać wypuszczona. Wszystkie jego marzenia spadły
na ziemię i roztrzaskały się. Potrzeba, która wzrosła w jego ciele,
przelewała się do jego umysłu i odsunięcie się od niej było
najtrudniejszym co kiedykolwiek zrobił. Pokój ponownie stał się
zamazany. Nie można było rozumować logicznie.
- Jeśli nigdy nie byłaś połączona to znaczy, że nie możemy bezpiecznie
dzielić Pierwszego Parzenia. Nie mogę ci tego zrobić. Nie mogę
ryzykować myśli, że możesz mnie kochać przez resztę swojego życia. -
jego język potykał się o słowa, niezgrabnie, boleśnie. Pragnął jej, ale
bardziej pragnął dal niej wszystkiego co najlepsze.
- Ale, Tad...
- Missy, cicho. - Tad zniżył głos, uspokoił walące serze. Musiał
wytłumaczyć, że ją nie odrzucał, ale ratował ją przed poważnym błędem. -
Zakochanie się w kimś naprawdę i myślenie, że jest się zakochanym z
powodu cholernych wilkołaczych hormonów to nie to samo. Gdzieś tam
masz prawdziwego partnera, z którym połączysz się intymnie. Jeśli cię
wykorzystam, zniszczę przyszłość jaką możesz mieć. Absolutne szczęście.
Całkowite przynależenie. Za bardzo się o ciebie troszczę żeby pozwolić ci
to wszystko zaprzepaścić. Musimy się zatrzymać, teraz. - Tad chwycił
płaszcz i wsadził stopy do butów, pokój wirował przy tych ruchach. -
Utrzymuj ogień. Wrócę niedługo. Nie opuszczaj chaty. Ponownie
wypróbuję radio.
- Tad, nie zostawiaj mnie, ja cierpię... To boli. Nie zostawiaj...
Zamknął drzwi, odcinając się od dźwięku jej drżącego głosu i opuścił
ramiona by je zablokować. Ostre noże przecinały jego kończyny, jego
gardło było obdarte, a serce było bryłą lodu w jego piersi. Zszedł po
schodach i skierował się do samolotu. Musi być jakiś sposób żeby szybko
się stąd wydostać.
Zanim umrze z bólu złamanego serca.

background image

ROZDZIAŁ 7

Missy opadła na kolana, płacz wyrwał się z jej ust. Jak mógł ją zostawić
po tym jak powiedziała mu, że są partnerami? Przeklęty zbyt taktowny
dupek. Każda komórka w jej ciele krzyczała na nią by za nim poszła,
zaciągnęła z powrotem do chaty i zmusiła by skończył to co zaczęli.
Opuściła głowę do ziemi i skoncentrowała się. Jej umiejętności jako
Omega uspokoiły ją tak, że mogła myśleć, mogła funkcjonować aż Tad
odzyska swój rozsądek i wróci. Długie, powolne oddechu pomogły ulżyć
największemu bólowi gdy rozciągnęła hormonalno-naprężone mięśnie
ramion i nóg. Po, co wydawało się godzinie, Missy podpełzła do stołu i
podciągnęła się.
Kierując się do drzwi, zmusiła nogi do współpracy i dalszego ruchu. Część
jej ciała chciała odciąć się i wrócić pod koce i drżeć aż Tad wróci i
złagodzi jej ból. Ale jeśli co to podejrzewała o nim było prawdą, Tad nie
był świadomy wszystkich fizycznych reguł wilków. Mógł nie chcieć się z
nią łączyć, ale teraz nie miał w tym względzie dużo do powiedzenia.
Chemiczny włącznik zaczął się przekręcać i potrzebowali siebie nawzajem
żeby przeżyć.
"Po prostu nie" nie wystarczyłoby.
Szarpnięciem otworzyła drzwi i wpatrywała się w śnieżycę. Wiatr trząsł
dachem chaty. Ciężko było zobaczyć schody pięć stóp dalej przy krawędzi
ganku gdy śnieg pokrywał go warstwą śniegu.
Jeśli Tad był wszędzie tylko nie w samolocie, był w niebezpieczeństwie.
Gdy ściągnęła ubranie, zęby zaczęły jej szczękać od więcej niż zimna. Jej
skóra była tak wrażliwa, że nawet dotyk własnych rąk rozrywał jej ciało z
bólu. Tad mógł być tak troskliwy jak chciał innym razem. Teraz zamierzała
wyciągnąć jego dupę i zmusić by ją przyjął.
Missy weszła na ganek naga, skóra uderzana przez cząsteczki lodu, które
kuły jak osy. Obniżyła się na ziemię i zmieniła, wygoda zmiany w wilka

background image

złagodziła część bólu nawet jeśli tęsknota za partnerem sięgała głębszych
warstw rdzenia.
Wyczuła do w śnieżycy. Tad próbował zaprzeczać, że są partnerami, ale
nie można było zaprzeczyć połączeniu. To było jak sznurek zawiązany
pomiędzy nimi, za którym mogła łatwo podążać.
Zeskoczyła z ganku i słuchała przez chwilę, ostre wycie wiatru było inne
dla jej wilczych uszu. Małe istoty kuliły się pod gankiem, ich małe ciałka
ukrywały się przed zimową furią. Większe zwierzęta włóczyły się
pomiędzy ochronnymi drzewami, w tym przynajmniej jednego
naturalnego wilka. On wiedział, że ona tu była. On wiedział, że była jedną
z nich, a jednak inną, i miałby się na baczność. Pozwoliła odrobinie z jej
świadomości Omegi wydobyć się żeby go uspokoić zanim odwróciła się, i
zaczęła tropić swojego partnera.
Wiatr zatarł już większość ze śladów Tada, wgłębienia wypełniły się
niesionym śniegiem. Trop, którym podążała, przemierzał, jakby Tad
poruszał się na niepewnych nogach. Sposób w jaki udało mu się odejść na
tak daleko, pokazało jej niezwykłą siłę.
Albo upór, który graniczył z kretynizmem.
Podeszła do samolotu, strach w niej wzrastał. Wyczuła zwalniające bicie
serca Tada, nie przez medytację, ale dlatego, że był w niebezpieczeństwie.
Z przodu przy nartach samolotu, była pokryta śniegiem hałda. Pośpieszyła
tam i odkryła jego skulonego twarzą do ziemi. Odrzuciła głowę do tyłu i
zawyła, długi wysoki płacz rozkazu, zanim przytknęła pysk do boku jego
twarzy i powąchała.
Początkowy ślad jego zapachu przeleciał przez nią z wpływ strzału tequili.
W głowie jej zawirowało, jej usta zwilgotniały a seksualne napięcie
ponownie rozeszło się po jej ciele tylko przez samą obecność przy nim.
Ale czuła również niebezpieczeństwo. Tad był rozpalony. Jego ciało
trzęsło się z gorączki, a nawet jeśli go obudzi, nie będzie w stanie go nieść.
Ponownie zawyła, tym razem głośniej, bardziej żądająco.
Missy użyła łap i zębów żeby przyciągnąć Tada bliżej samolotu i
niewielkiej ochrony zbocza zanim owinęła się wokół jego głowy, jej
oddech ogrzewał jego twarz. Wyczekiwała jakiegokolwiek śladu ruchu, w
Tadzie jaki i wybielonym powietrzu wokół nich.
- Missy? - głos Tada był cichym chrypnięciem.
Polizała jego szyję.
- Przepraszam, Missy. Tak bardzo mi przykro.
Głowa Missy podskoczyła w uwadze.
Przyszli. Naturalne wilki podkradły się do miejsca gdzie leżał Tad, oczy

background image

lidera były ma Missy. Zmusiła go do odwrócenia wzroku, nie ruszyła się z
obronnej pozycji wokół Tada. Powoli wilk leśny podszedł i opadł na
ziemię przy jej łapach. Lizał przez chwilę jej pysk, a ona szturchnęła go
głową.
Byli w porządku.
Kilka minut później Missy podwójnie sprawdziła stos futrzanych ciał
zakrywających Tada by utrzymać go w cieple zanim ona wróci z pomocą.
Trąciła przywódcę w pożegnaniu i odwróciła się.

***

Ból musnął jego kark, owinął się delikatnie wokół jego czoła i następnie
uderzył pomiędzy oczy. Tad jęknąłby, ale to wymagało zbyt wiele energii.
Dyszenie zdawało się być limitem możliwości narzekania w tym
momencie.
- Więc, chłopcze zombie. Zamierzasz ruszyć swój tyłek z łóżka jeszcze w
tym tygodniu czy co? - głośny głos jego wspólnika odbijało się echem
jakby używał megafonu.
- Myślisz, że tym razem będzie coś pamiętał, Shaun?
- Nie wiem, TJ. Myślę, że to całkiem zabawne. A może powiemy mu, że
został najęty żeby obwoził Królową po następnej królewskiej wycieczce?
Rozmawiali w pobliżu, ale Tad nie mógł ich widzieć.
- Hej, chłopaki. Zamknijcie się na chwilę. Który z was rzucił kowadło na
moją głowę?
- Hmm, dobry znak. Jest dupkiem. - powiedział Shaun.
- Dlaczego nie widzą? - Tad myślał, że ma otwarte oczy, ale w pokoju było
tak ciemno, że nie był pewny.
Słaby płomyk światła pojawił się gdy Shaun rozsunął zasłony.
- Jest noc i zasunęliśmy dla ciebie zasłony blokujące światło. Lekarz sfory
powiedział, że przy gorączce musisz mieć najciemniej jak to możliwe żeby
uniknąć komplikacji. - podszedł i usiadł, miał najbardziej zaniepokojony
wyraz twarzy jaki u niego Tad widział. - Jak się czujesz?
Tad spróbował powoli się rozciągnął. Czuł bóle na bólach, jego głowa
pękała i było coś co musiał pamiętać.
- Złapałem grypę czy coś?
Tad patrzył jak TJ i Shaun wymieniają się spojrzeniami.
- Tak, czy coś. Pamiętasz tego faceta, którego woziłeś tam i z powrotem
całymi godzinami? Złapał jakiś poważny rodzaj zarazków, a skoro miałeś
tę przyjemność przebywania z nim w zamkniętym pomieszczeniu, stałeś

background image

się ładną małą bombą czekającą na wybuch. - wyjaśnił Shaun.
TJ prychnął.
- Oczywiście bieganie po pieprzonej zamieci nie pomogło. Przeżyłeś tylko
dlatego, że...
- TJ, idź zrobić kawę. Dzięki. - Shaun odwrócił się tyłem do TJ w
odprawieniu.
Tad spróbował się roześmiać gdy TJ opuścił pokój.
- Jak to zrobiłeś? Myślałem, że nikt go nie umie uciszyć gdy już zacznie.
Shaun sięgnął do czoła Tada.
- To wilcza sprawa. jestem wyżej rangą i używał tego tylko kiedy trzeba. -
wolnym ruchem Shaun dotknął jego skóry.
Gigantyczne niewidzialne lodowe kolce pojawiły się i zaczęły go wszędzie
dźgać. Odsunął się od ręki Shauna, przeklinając pod nosem. W głowie mu
się zakręciło, a skóra pełzała.
- O co tu, do diabła, chodzi?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
Tad rzucił w Shauna poduszką.
- Co to za głupia dupowata uwaga? Oczywiście, że chcę wiedzieć. Moja
głowa pulsuje i czuję się jakbym pełzał po kopcu mrówek po zanurzeniu w
miodzie.
- Ooooh. Ładne przeprosiny, latający chłopcze. Czy pamiętasz skąd
wziąłeś miód?
Tad przygotował się do krzyknięcia, żeby Shaun zaczął mówić z sensem, a
wtedy...
- Oh cholera, Czy z Missy wszystko w porządku?
Shaun zaklaskał dłońmi w przesadnym entuzjazmem.
- W końcu, poprawne pytanie. Ty razem jesteś na krawędzi zdrowia
psychicznego. Tak, z Missy jest w porządku na ile może być.
- Co to znaczy? I dlaczego zachowujesz się tak dziwnie? - Tad odrzucił
nakrycie i opuścił nogi na podłogę, zamierzając się ubrać. Pokój miał inny
pomysł ponieważ okręcił się o 180 i odwrócił do góry podłogą. Tad znalazł
się na plecach, tym razem na dywanie.
- Spróbujmy jeszcze raz. Jak się czujesz, Tad?
Nic nie pracowało jak powinno, a jego mózg czuł się jak zamarznięty.
- Do licha, co się ze mną dzieje?
Głos Shauna stał się cichym mówiącym "jestem cierpliwy" półgłosem.
- Byłeś chory, Tad. Złapałeś grypę od tego faceta, z którym...
Pieprzyć to.
- Tak, mówiłeś mi. - Tad wyciągnął rękę do Shauna żeby się podnieść.

background image

Shaun schował za siebie ręce, a Tad przeklął. Przetoczył się na brzuch i
podciągnął się boleśnie na kolana.
- Nie żebym nie chciał ci pomóc, ale słuchanie twoich krzyków za każdym
razem gdy ktoś cię dotyka traci swój urok po pierwszym tuzinie. - Shaun
usiadł na krześle obok łóżka.
Tad wczołgał się na materac i zakrył się. Nacisk kołdry na jego skórę bolał
mniej niż zimno przesączające się do jego kości.
- Czy ja wariuję?
Shaun potrząsnął głową.
- Przykro mi jeśli wydaję się trochę opryskliwy, ale wyjaśniałem to już
pięć razy. nie jestem pewien czy będziesz pamiętał to co powiem więc jest
raczej trudno być entuzjastycznym z wyjaśnianiem tego znowu. Ale
miejmy nadzieję, że szóstka jest magiczna, no to zaczynamy. Jest
czwartek. Byłeś...
- Co? - krzyknął Tad. - Missy i ja robiliśmy ustawienia w poniedziałek
zanim utknęliśmy w chacie.
Shaun uniósł drew.
- Dobra robota. Pierwszy raz pamiętałeś to bez podpowiedzi. Pamiętasz co
jeszcze robiłeś z Missy? - Tak zaklnął i Shaun wyrzucił ramiona w
powietrze. W porządku, wygląda na to, że dokądś zmierzamy. Wiem, że to
doprowadza twojego biednego małego człowieka za szaleństwa, ale
zamierzam przez chwilę mówić po wilczemu. Zacząłeś Pierwsze Parzenie
z nią i z jakiegoś głupiego, idiotycznego powodu przestałeś. Nie można
zatrzymywać aktywacji w połowie drogi, Tad. Wszystko co zdołałeś
zrobić to wprawić kulę w ruch i trafiłeś w pętlę czasową. Dopóki nie
skończyć co zacząłeś, ani ty ani Missy nie będziecie mogli znieść dotyku
innej osoby bez bólu. To po pierwsze. Numer dwa to nikt z nas nie
wiedział, że Missy jest Omegą i...
- Czym? - ból w jego ciele lekko zelżał gdy przypominał sobie co się
działo w chacie z Missy. jak prawie zdecydował uwięzić ją na wieczność.
- Omega. Zamiast zajmować się władzą i przywództwem sfory jak Alfa i
Beta, ona pomaga nastawiać emocjonalny szlak. Ona instynktownie wie co
musi się zdarzyć. Sfory bez Omegi często mają wilki zdziczałe albo
schodzące na stronę sprzeczną z prawem. Nawet nie wiesz, że tam są jeśli
wykonują dobrą robotę.
Tad potarł twarz dłońmi.
- Czy z Missy jest okay? Gdzie ona jest?
Shaun wyciągnął rękę.
- Za chwilę. Najpierw muszę powiedzieć ci coś innego.

background image

- Cholera, Shaun, już mi mówiłeś, że nie jestem tylko dupą za zabawianie
się z Missy, jestem też odpowiedzialny za papranie ze sforą. Jaką jeszcze
bombę chcesz na mnie zrzucić?
Jego przyjaciel pochylił się do przodu na krześle, oczy poważne, usta
zaciśnięte.
- Nie spaprałeś naszej sfory. Missy nas odwiedza i nie zdołałem się od nie
dowiedzieć skąd pochodzi.
Tad potrząsnął głową w dezorientacji.
- Mnie powiedziała.
- Cóż, musi ci bardziej ufać niż sobie zdajesz sprawę. Keil nie mógł z niej
tego wyciągnął i mówi mi to, że ona jest albo cholernie silna albo
cholernie przerażona czymś. Również nigdy nie nazwałem cię dupą za
zabawianie się z Missy, ale za zatrzymanie. Duża różnica, kolego. Muszę
cię o coś spytać. Jeśli Missy nie byłaby wilkiem, chciałbyś się z nią
kochać?
Do czego Shaun zmierzał?
- Oczywiście. Wiesz, że ją lubię od czasów liceum, a nie wiedziałem
wtedy, że jest wilkiem. Nawet zdecydowałem, że...
Shaun podniósł dłoń i wtrącił się.
- Dobra. Nie to zrozumiem. Umówiłbyś się z Missy, nawet przespał z nią
jako człowiekiem. A co jeśli się w tobie zakocha? Myślisz, że mógłbyś się
w niej zakochać?
Tad nie wiedział do czego on zmierzał.
- Tak.
- Więc nie martwiłbyś się dowiadując, że ona nie przejmuje się tym, że
Pierwsze Parzenie może zaowocować fałszywym partnerstwem ponieważ
ona zawsze się w tobie trochę podkochiwała i doszła do wniosku, że lepiej
kochać ciebie, nawet jeśli nie odwzajemnisz jej uczuć. - Shaun przyciszył
głos, lekko potrząsając głową. - Bardzo teraz cierpi, Tad. Jest w fizycznym
bólu z powodu tego cholernego aktywowania, ale emocjonalnie też
ponieważ udało cię się ją odtrącić.
- Bo nie chciałem jej ranić!
Shaun zrobił minę.
- Nieźle ci poszło, Einstein. Uratowała twój tyłek i cię potrzebuje. Teraz
możesz być cały ludzko nieśmiały i srać na swój własny czas, ale jeśli
jesteś człowiekiem, pójdziesz tam i naprawisz wszystko obojętnie czy ona
jest twoją partnerką czy nie.
Do sypialni dotarło trzaśnięcie a tuż za nim głośne przeklinanie. Shaun
skoczył na nogi i ruszył do drzwi.

background image

- Cholerny idioto, TJ, palisz cały dom czy przygotowujesz kawę? -
Spojrzał na Tada. - I?
Cieszył się, że głowa fizycznie już mu się nie kręciła ponieważ robiła
potrójne obroty gdy starał się nadążyć za rozmową.
- I co?
- Czy mam przyprowadzić Missy albo czy zostaniesz dupkiem?
On musiał żartować. Tad wskazał na łóżko i jego trzęsące się ciało.
- Chcesz żebym uwiódł kobietę gdy leżałem w łóżku chory przez trzy dni?
śmiech Shauna był ostry i głośny w cichym pokoju.
- Grypa przeszła ci po pierwszym dniu. Reszta to efekty uboczne twojej
głupoty. Jak tylko przyprowadzę tu Missy poczujesz się o wiele lepiej.
Zaufaj mi.
Czy Missy naprawdę go tak bardzo potrzebowała? Gdyby Tad myślał o
wiele przejrzyściej za pierwszym razem, nie spowodowałby tylu
problemów. Wyszctko zeszło na zrobienie właściwej rzeczy.
Tad zapatrzył się w okno. Tak wiele, przez ostatnie kilka lat, obracało się
wokół sfory i uczeniu się o wilkach. Stał się tak rozproszony przez swoją
potrzebę aktywacji, że zostawił wszystkie ludzkie cele za sobą. To był
błąd.
Myślał o sposobie w jaki Missy uśmiechnęła się do niego pierwszego dnia
ich spotkania po wielu latach. Sposób w jaki jej oczy świeciły się z
figlarnością gdy go drażniła. Dźwięk jej śmiechu. dotyk jej ręki. Złapał się
na tym, że się uśmiecha wspominając sposób w jaki się przez nią czuł,
jakby był zdolny i godny zaufania.
Jasna cholera, był w niej zakochany.
Tad wziął głęboki oddech i zdał sobie sprawę, że to nie tylko właściwa
rzecz do zrobienia, ale że tego chciał. Marzył o tym. Nawet jeśli Missy
zdradzała oznaki fałszywego partnerstwa, upewni się, że nigdy nie poczuje
się niekochana. Naprawdę, to nie różniło się od jego wcześniejszych
życiowych planów gdy zdał sobie sprawę, że ma wilcze geny - poznać
dziewczynę, zakochać się, wziąć ślub.
Odwrócił się twarzą do Shauna.
- Gdzie ona jest?
- Ona jest w łóżku Shauna. - powiedział TJ gdy wsadził głowę do pokoju i
gniew przemknął przez Tada. Shaun zauważył to i rzucił TJem o ścianę.
- Gładki ruch, bystrzaku. Tad, jest okay. Spałem na twojej kanapie, a jedna
z dziewczyn ze sfory zajmuje się Missy. Nigdy jej nie dotknąłem.
TJ zachichotał.
- Taa, nikt jej nie dotyka ponieważ okropnie jest słuchać dźwięków, które

background image

wydaje.
- TJ!
Tad się zdecydował.
- Shaun, potrzebuję wielkiej przysługi. Czy mogę użyć twojego
apartamentu przez... cóż, aż nie będziemy go już potrzebować? Pójdę tam.
Wtedy nikt nie będzie musiał dotykać Missy.
Shaun wypuścił długi oddech.
- Dobra decyzja, Tad. Widzisz, dlatego jestem twoim przyjacielem. Mogę
ci pomóc?
Tad sięgnął żeby wciągnął dżinsy, ale zmienił zdanie. Nie planował
ubierania się przez długi czas. Ostrożnie wsunął się w duży szlafrok, który
Robyn podarowała mu na gwiazdkę, z emblematem "Piloci robią to w
czasie lotu" na plecach, i skierował się do łazienki.
- Daj mi kilka minut na umycie. Mogę chodzić, ale będziesz musiał
prowadzić. Jeśli zostanę zatrzymany nie będę wiedział jak wytłumaczyć
RCMP* dlaczego jestem tak ubrany w lutym.
- Chce ktoś drinka? - spytał TJ trzymając parujący garnek ciemnego płynu.
Tad powąchał powietrze.
- TJ, skąd wziąłeś kawowe fusy?
TJ wskazał na pojemnik na parapecie.
Shaun zakasłał.
- Nie powinienem tego pić. Prawda, Tad?
- Prawda. Chyba że chcesz rozwinąć silne listowie i jaskrawo zielone
liście.
TJ powąchał garnek.
- Wydawało mi się, że pachnie egzotycznie...

*RCMP - Kanadyjska Królewska Policja Konna

background image

ROZDZIAŁ 8

Dźwięk ściszonych głosów stopniowo przycichł przez znacznie
głośniejsze dudnienie jej serca gdy krew pędziła przez jej uszy. Missy
podciągnęła się i wpatrywała w drzwi sypialni.
Czy on naprawdę tu jest?
Drzwi otwarły się i Missy powstrzymała chichy krzyk gdy Tad wszedł do
pokoju, jego skóra była blada, a pod oczami miał ciemne koła. Jego
zapach wypływał z niego i obmywał ją jak zimna bryza, po raz pierwszy
odkąd odszedł Missy wzięła pełny, głęboki wdech.
-Hej.
Jej serce pominęło uderzenie.
- Hej.
Wpatrywali się w siebie. Missy zauważyła każdą zmianę jego oddechu,
każdą zmianę wyrazu twarzy gdy patrzył na nią przez, wydawało się,
najdłuższy czas. Tylko przez przebywanie w tym samym pomieszczeniu
co on zmniejszało ból, bliskość napełniała ją nadzieją, na którą nie
zasługiwała.
Wtedy oddech uwiązł jej w gardle i wydała lekki szloch. Może zamierzał
jej powiedzieć, że nie mógł z nią być i...
Tad zbliżył się.
- Missy, przestań. Wszystko się ułoży. Przepraszam. Byłem w błędzie. -
Był teraz tuż przy łóżku. Mogła sięgnąć i dotknąć go jeśli by spróbowała.
Opuściła wzrok i złączyła razem palce.
Łóżko opadło gdy Tad usiadł, a zdradzieckie ciało Missy pochyliło się do
niego w potrzebie. Ich ramiona otarły się a połączenie wybuchło ogniem,
odrętwienie zaczęło maleć od pierwszego dotyku od dni. Nie mogła
powstrzymać ochrypłego oddechu czy łez, które zaczęły płynąć, a wtedy
znalazła się w jego ramionach i wszystko było w porządku.
Nie w porządku jak wtedy gdy naturalne wilki pomogły uratować Tada od

background image

zamarznięcia. Nie w porządku jak wtedy gdy znalazła drogę do stacji
benzynowej na autostradzie kierowanej przez wilki więc mogła się
zmienić i prosić o pomoc zanim zemdlała.
W porządku jak on był tu i dotykał jej, jego palce delikatnie odnalazły jej
kark, uwolniły loki z jej kucyka. Jego usta dotykały jej policzka i
scałowywały łzy gdy mruczał przeprosiny do jej skóry, miękkie jak płatki
róż.
Tad odsunął się i wziął jej twarz w dłonie. Pocałował ją, czułe muśnięcie
jego warg na jej zanim spojrzał głęboko w jej oczy.
- Nie miałem pojęcia.
Missy kiwnęła głową. Słodkie uczucie jego kciuka pieszczącego jej kość
policzkową złagodziło jej smutek. Zamknęła oczy i pozwoliła pociecha
bycia razem z jej partnerem złagodziła wrażliwe nerwy, połamane kawałki
wnętrza.
- Missy, muszę ci powiedzieć. To znaczy, chcę cię spytać. - Tad dławił się
swoimi słowami, otwarła lekko oczy i zobaczyła jego oczy wypełnione
łzami. Złote refleksy były większe niż wcześniej, jego wilk walczył żeby
wydostać się na powierzchnię. Uśmiechnęła się zachęcająco do niego. -
Nie chcę tego tylko na dzisiaj. Tylko Pierwsze Parzenie. Zrozumiem jeśli
znajdziesz swojego prawdziwego partnera i będziesz chciała kiedyś
odejść, ale zdecydowałem, że jeśli nie mogę mieć ciebie, nie chcę nikogo
innego.
Missy zbierała siły żeby powiedzieć,
- Co chcesz powiedzieć, Tad?
- Chcę się z tobą ożenić. Nie jako wilki, ale jako ludzie. Wiem, że to
szybko. - otarł kciuk o jej wargę. - Wydaje mi się, że kocham cię od kiedy
byliśmy nastolatkami. Po prostu nie zdawałem sobie z tego sprawę aż do
kilku dni temu. - opuścił głowę i oparł policzek o jej.
Serce Missy napęczniało gdy resztka strachu znikła. Wiedziała, że są
prawdziwymi partnerami. A Tad chcący się zaangażować nie wiedząc o
tym...
Pocałowała go.
Pocałowała jego czoło i otarła palcami zmarszczki zmartwienia i
wygładziła je. Pocałowała jego oczy, kąciki jego ust i wzdłuż twardej linii
jego szczęki, całą drogę do szyi. Umieściła delikatne pocałunki w drodze
do jego ucha i wyszeptała odpowiedź.
- Tak. Kocham cię.
Objął ją ramionami na kolejną chwilę, jego tors drżał gdy brał nierówny
oddech. Gdy ją uwolnił, uśmiechał się.

background image

- Dobrze. Też cię kocham.
Missy oblizała wargi.
- Oh, nie. To właśnie zaczęło ten bałagan. - Tad potrząsnął głową i nakrył
jej usta swoją dłonią. - Mam ścisłe instrukcje tego co musimy zrobić, cóż,
zanim cokolwiek zrobimy.
Missy polizała środek jego dłoni, pozwalała oczom pokazać mu jak bardzo
go pragnie.
- Utrudniasz to, Missy.
- O to chodzi, Tad. - Missy zachichotała cicho, jej gardło nadal było
podrażnione, jej ciało napięte. Ale ból złagodniał. On był z nią. Był w niej
zakochany. Jej serce stopniało trochę bardziej.
Tad rozwiązał szlafrok i pozwolił mu opaść na ziemię. jednym ruchem
ściągnął koszulkę, a Missy patrzyła się w zachwycie jak zsuwa bokserki i
staje przed nią nagi. Był chudszy niż większość wilków, z twardymi,
silnymi muskułami. Nikły ślad ciemnych loków zaczynał się w okolicy
pępka i przechodził na złączenie jego nóg gdzie wznosił się jego penis,
twardy i wyprostowany, już płaczący z pożądania.
- Ściągnij ubranie, Missy. - powiedział Tad gdy jego ręka opadła i okrążyła
jego erekcję. Missy patrzyła zafascynowana gdy gładził się od podstawy
po czubek, ruchem równym, który zmiękczał jej kolana. - Missy?
Potrzebuję cię nagiej.
Potrzebował jej nagiej? Missy odrzuciła kołdrę rękoma i odepchnęła
nogami gdy ściągnęła zbyt dużą koszulkę przez głowę i rzuciła ją na
podłogę. W góra trzy sekundy, była naga i gotowa na niego.
- Nadal nie nosisz stanika i majtek? Do diabła, kobieto.
Missy oparła się o wezgłowie i patrzyła jak Tad skrada się do łóżka.
Czołgał się na rękach i kolanach aż klęczał przy niej. Podniósł ją i posadził
na jego kolanach, łapiąc w pułapkę pomiędzy ścianą a jego ciałem.
- Przepraszam, Missy. Ponieważ narobiłem bigosu i musieliśmy...
Missy zakryła jego usta dłonią.
- Tad, żadnych więcej przeprosin. Kocham cię.
Zassał jej koniuszki do ust i drażnił je językiem, jego usta były gorące i
chciwe gdy przeją kontrolę. Pocałował ją, mocno i żądająco, jego język
poruszał się bez zatrzymywania, a potrzeba wylewała się z niego. Usta
Tada pozostawały na jej, a jej ręce prześlizgnęły się w dół jego ramion.
Masowała twarde mięśnie pod palcami, kochając sposób w jaki ich skóra
iskrzyła w miejscach dotknięcia. Czuła jak głaskał erekcję. Odsuwając
jego palce, okrążyła jego długość własnym uchwytem. Tad odsunął się od
pocałunku, jego głowa opadła w tył gdy jego oddech zwiększył tempo.

background image

- To jest takie wspaniałe, twoje dłonie na moim penisie. Też chcę cię
dotykać. Wiesz o tym, prawda?
- Wkrótce. Najpierw pozwól mi pomóc tobie. - Potrzebował wyzwolenia
zanim naprawdę zaczną. Ponownie przysunęła do niego usta, delektując
się jego smakiem na języku nawet jeśli spalała się przez aksamitną stal pod
palcami. Głaskała, pocierała wilgoć osadzającą się na szparce jego penisa,
żeby ułatwić ślizg palców na jego długości, znowu i znowu, aż drgnął w
jej dłoni. Jego usta zamarły na chwilę przy jej wargach. Ciepło jego
nasienia oblało jej brzuch i uda gdzie wylądował jego wytrysk. Wyszeptał
jej imię, tak miękko i kochająco, łzy zebrały się w jej oczach.
Missy nacisnęła ręką na jego ramieniu żeby naprowadzić do na plecy.
Usiadła okrakiem na jego pasie i patrzyła mu w oczy gdy śledziła palcem
po nasieniu na jej skórze, pocierając je jak najlepszy krem.
- Święte Toledo, Missy. Dźwięki, które wydajesz, zabijają mnie.
Złapana w zmysłowe przeciążenie, nie zdawała sobie spray, że wydaje
jakieś dźwięki. Zapach rozchodził się pomiędzy nimi jak najpiękniejsze
perfumy, płynął potokami i łączył ich razem w nowy związek. Sięgnęła w
dół i złapała jego dłonie, pocałowała jego knykcie, przygryzła palce zanim
naprowadziła je żeby nakryły jej piersi.
To Tad jęknął gdy podniósł ich wagę na dłoniach. Missy uśmiechnęła się
widząc wyraz czystej radości na jego twarzy. Mężczyźni i piersi. Tad
spojrzał na nią z fascynacją podobną do tej, jaką pokazał patrząc na jej
zderzaki.
Ale nie całkiem. W tym było więcej uwielbienia.
Dotknął ją delikatnie, okręcał sutki pomiędzy kciukami a palami
wskazującymi aż nie zesztywniały, twarde i wrażliwe. jego penis podniósł
się za nią, mokra szparka trącała jej tył. Tad pieścił ją mocnymi dłońmi,
pocierał duże kółka i małe aż pomyślała, że oszaleje.
Tad stoczył ją, położył na plecy i opuścił głowę.
- Muszę posmakować cię całą, Missy. - obniżył usta do jej piersi i polizał.
Jedną rękę przeniósł w dół, nakrywając jej wzgórek, palce przedzielały jej
loki aby wsunąć się pomiędzy jej srom i okrążając łechtaczkę. Gdy jego
palce kontynuowały taniec, jego usta ssały i przygryzały, okrążały sutki aż
stały się ciemno czerwone naprzeciw jej ciała.
Pocałował ją. Jego usta były gorące i żądające, a palce ciągle bawiły się
nią jak doskonałym instrumentem. Każde pociągnięcie, każdy dotyk
doprowadzały Missy bardziej i bardzie do życia gdy zimno rozpływało się
jak odwilż wiosenna wisząca nad ziemią. Napięcie w jej sednie wzrastało
gdy Tad dodał kolejny palec by drażnić ją i dotykać. Docisnął się do niej

background image

bardziej, jego sztywny penis naciskał na jej udo, ich ciała wyregulowane i
dotykające skóra skórę.
Więcej niż zwykły dotyk jego rąk i ust, bicie jego serca i jego emocje
zaczęły dołączać do jej i łączyć się z nimi. Intymnie. Całkowicie. Głęboki
związek namiętności i potrzeb, obaw i nadziei. To było najbardziej
upajające uczucie i Missy otwarła się na to jak tylko mogła żeby cieszyć
się tym uczuciem. Przypływ pożądania przelał się przez nią i doszła, jej
pochwa pulsowała na jego palcach gdy pocierał i głaskał.
Tad nakrył ją swoim ciałem, twardy czubek jego penisa zaczął drążyć jej
łono gdy nadal pulsowało. Patrzył na jej twarz gdy ustawił swoje biodra
pod kątem i pchnął, jego twardość wślizgiwała się w jej miękkie, podatne
przejście. Czułość świeciła w jego oczach gdy naciskał aż był pochowany
w jej cieple, biodra ciasno razem, ciała jak jedno.
Wokół nich pokój bladł aż tylko czuła, a wszystko co widziała to Tad. Był
na niej i w niej, rozciągając ją i wypełniając. Był wewnątrz jej serca kiedy
tulił ją pod sobą.
A wtedy znalazł się w jej głowie.
- Tak bardzo cię potrzebuję, Missy.
Wycofał biodra powolnym ruchem ponad jej wrażliwymi tkankami.
Wzmożona świadomość jej ciała zwiększała rozkosz gdy ponownie się
zanurzył. główka jego trzonu zdawała się puchnąć i mocniej naciskać na
ścianki jej rdzenia przy każdym pchnięciu, gorąco tarcia tworzyło piekło.
Missy bardziej się otwarła, owinęła nogi wokół jego pleców, ściskając aby
dodać wstrząs nacisku na podstawę każdego jego uderzenia.
Tempo zwiększyło się a Tad pchał mocniej, jego tułów podpierał nad nią, a
połączeni byli tylko biodrami. To było takie wspaniałe, takie właściwe, ale
Missy chciała więcej.
- Dotknij mnie swoim ciałem. Chcę poczuć każdy...
- Czy ty właśnie mówiłaś w mojej głowie? - Tad przerwał i zawisł w pół
drogi do jej ciała. Missy zaprotestowała, podniosła biodra żeby dokończyć
ruch. Złapała jego głowę i przyciągnęła w dół, wsuwała język w jego usta
gdy kołysała biodrami o jego.
- Tak. Nie przestawaj. Oh proszę, Tad, potrzebuję więcej.
Był na niej jak dzikus, jego twarde ciało dotykało każdego skrawka jej
skóry. Jego usta przyśpieszyły, ręce przyciągały ją bliżej gdy zanurzał się
mocno i szybko. Każde pchnięcie zagłębiało ją w materac. Missy otarła
pazurami w dół jego pleców, wplatała palce w jego włosy gdy starała się
pomóc mu się zagłębiać przy każdym uderzeniu. Powietrze zniknęło z
pokoju pochłonięte przez gorąco ich żądzy. Missy krzyknęła gdy jej ciało

background image

rzuciło się z urwiska. Tad pchnął jeszcze raz i znieruchomiał, dołączając
do niej w wyzwoleniu gdy jego nasienie strzeliło głęboko w jej rdzeń i
jęknął z przyjemności.
Missy straciła kontrolę nad emocjami i śluza otwarła się pomiędzy nimi.
Każdy ból… złagodniał.
Każdy smutek, który czuła, cała jej samotność, wszystkie obawy. Zostały
wymyte gdy siła Tada wlała się w nią. Jego miłość oparła się o jej ciało jak
namacalny przedmiot.
Jego frustracje o niemożliwości wypuszczenia wilka przez tak długi czas
zderzyły się z jej sercem, a ona sięgnęła w niego i uśmierzyła ból. Dzielili
się bez słów. Ich nadzieje, ich marzenia, emocje wzburzały się gdy
tworzyli nierozerwalne połączenie.
Tad trzymał ją blisko, ich ciała nadal były splątane. Seks był fantastyczny,
ale to... Nikt mu nie powiedział, że pierwszy raz z innym wilkiem będzie
takie niewiarygodne.
- Missy? - ręką pogłaskała jego twarz. Dotyk był tak intymny i delikatny,
uśmiechnął się do niej. - Czy to znaczy to co myślę, że znaczy? Albo to
dodatek do Pierwszego Parzenia, o którym nikt mi nie powiedział?
Miękkie usta potarły jego.
- To prawdziwe. Mówiłam ci, że jesteśmy partnerami.
Zamarł na chwilę. Miał partnerkę. Był gotowy żeby tańczyć na dachach,
tak był podekscytowany.
- Mówiłaś. Powinienem był cię posłuchać.
Missy zachichotała.
- Czy godzisz się na to, Tad?
Jego serce podskoczyło. Była jego, a ich partnerstwo było prawdziwe, a
Missy chciała wiedzieć czy się z tym godzi? Do diabła, Tak.
- Jak na razie przez to w głowie mi się kręci. Zaproponowałem ci to.
Chciałem tego, a teraz nie ma mowy żebym pozwolił ci odejść ode mnie. -
Missy przeczesała palcami jego włosy i Tad patrzył jak złote refleksy w jej
oczach zabłyszczały. To się zdarzyło. Miał partnerkę.
Jasna cholera, będzie mógł zmienić się w wilka.
- Ekscytujące, prawda Tad? Będziesz pięknym wilkiem.
- Skąd wiedz o czym myślałem? - Mimo że to mogło być bardzo fajne, to
również trochę zawstydzające jeśli będzie mogła czytać wszystkie myśli
cały czas. - I czekaj, faceci nie są piękni. Jesteśmy przystojni albo...
- Tad. Jest coś o czym muszę ci powiedzieć.
Tad przetoczył ją na niego, potrzebując czuć ciężar jej ciała.
- Hmmm. Brzmi poważnie. - Nie mógł przestać jej dotykać, łączyć skórę

background image

do skóry. Coś kliknęło w Missy. To było najdziwniejsze uczucie, prawie
jakby pstryknęła przełącznikiem. Wyczuł jak jej emocje się przemieszczają
i zmieniają z bycia zaspokojoną i zadowoloną z ich kochania się. Tad
pozwolił jej spełznąć z niego do nóg łóżka gdzie spojrzała na niego, jej
duże niebieskie oczy nagle wypełniły się strachem. Sięgnął, nie ręką, ale
dziwną nową świadomością, którą uzyskał. Pogłaskał jej skórę i wiedział.
Wszystko. Jasna cholera, Missy uciekała przed złymi facetami.
Mocno potrząsnął głową żeby myśli ułożyły się w jego mózgu. Opuścił
łóżko i przetrząsnął szuflady Shauna szukając ubrań.
- Ubierz się, Missy. Jedziemy zobaczyć się z Keilem.
Oczy Missy stały się olbrzymie.
- Przepraszam. Nie wiedziałam na jakie niebezpieczeństwo nas narażam.
Myślałam, że jeśli dam ci Pierwsze Parzenie mogłabym doświadczyć
fałszywego partnerstwa i to sprawiłoby, że stracę moje zdolności Omegi.
Nie wiedziałam, że naprawdę jesteśmy partnerami aż byliśmy w chacie, a
po tym byłam zbyt chora żeby o tym myśleć. - Jej głos drżał i wydawała
się niepewna jak zareaguje na cały ten bałagan.
Tad przygarnął ją w ramiona i pocałował całkowicie, mocno obejmując.
- Nie jestem na ciebie zły, miłości. W ogóle, ale możemy być w wielkich
kłopotach i potrzebujemy pomocy. Keil jest najsilniejszym Alfą w tej
okolicy i mamy przywileje, będąc rodziną i tak dalej. Teraz gdy nie
potrzebujesz żadnej bielizny. - podał jej ciepły podkoszulek, pocałował ją
w nos i odwrócił się żeby ubrać.
- Myślę, że ty również jesteś Omegą. - wyszeptała Missy.
- Poczekaj aż wyjedziemy na drogę. Wtedy o tym porozmawiamy. -
ostrzegł Tad.
Piekło właśnie miało wybuchnąć i nie było mowy żeby sam sobie z tym
poradził. Nastał czas żeby zadzwonić po ciężkie działa. Bycie wilkołakiem
nigdy nie będzie nudne.
Jeśli przetrwa do pierwszej przemiany.

background image

ROZDZIAŁ 9

Tad rzucił swoją komórkę na tylne siedzenie z resztą ich rzeczy.
- To ostatnia szansa na zasięg w tej okolicy. Będziemy musieli poczekać aż
miniemy przełęcz żeby spróbować się połączyć z Keilem.
Spojrzał na Missy, zauważając napięcie jej ciała gdy bawiła się pasami
bezpieczeństwa.
- Hej. - czekał aż na niego spojrzy. - Nic nam nie będzie.
Missy przytaknęła, ale niezbyt przekonywająco.
Walczył o kontrolę z powodzią emocji przelewających się przez niego,
niektóre jej, niektóre jego.
- Wprowadź mnie w wilkołacze tematy, które muszę znać. Jesteś Omegą i
uciekasz ponieważ oni byli wstrętnymi dupkami. Prawda?
Missy prychnęła.
- Masz takie zdolności do wypowiadania się.
- Tak. Elegancki i gadatliwy, to ja. Jesteśmy partnerami, ale myślisz, że
jakiś palant i tak planuje wziąć cię jako partnerkę?
- Mój szwagier, Alfa. Sfora Whistler przeszła na nielegalne działania przez
niego. Chce użyć moich zdolności Omegi. Miał coś na mojego ojca wiele
lat temu, właśnie dlatego skończyłam poślubiając jego brata. Zbierałam
dowody żeby użyć ich przeciw niemu na radzie wilkołaków, ale to jest
trudne. To będzie niebezpieczne ponieważ on nie zatrzyma się przed
niczym. Jest zręcznym kłamcą, tyranem i zabójcą. Zabił własnego brata,
Tad. On... - Odwróciła się i zapatrzyła w okno.
Tad zaklną pod nosem. To całe połączenie było brutalne. Strach wypływał
z niej i czuł każdy niuans w centrum swojej istoty. Potrzeba jej ochraniania
groziła przeciążeniem, utrudniała koncentrowanie się.
- Serduszko, musisz przestać. Za każdym razem gdy pozwalasz Wielkiemu
Złemu Wilkowi przestraszyć się, czuję potrzebę wyrywania drzew z
korzeniami. Jest wystarczająco trudno prowadzić po ciemku, a jeszcze

background image

przekonać granicznych strażników żeby wpuścili nas do Alaski, jeśli bym
toczył pianę z ust. Oh cholera...
Granica. Nie miał dowodu a stronę Alaską zamykają o północy. Co, do
diabła, oni zrobią?
- Więc, to coś Omega? Czy to daje ci możliwość wprawienia kogoś w
prawdziwy spokój i zadowolenie tak żeby nie zaglądali do bagażnika? -
spytał Tad.
Missy wybałuszyła na niego oczy.
- Planuję na przyszłość. Przewieziesz nas przez odprawę, cukiereczku. Ja
będę się ukrywał.
Jechali w ciszy przez chwilę, ciemne góry wyłaniały się nad ulicą.
- Myślę, że też nim jesteś, Tad. Omegą. - powiedziała cicho Missy.
Uścisnęła jego prawą dłoń, ocieplając jego palce gdy pocierała je jak sznur
korali.
- Naprawdę? - przeszukiwał umysł w poszukiwaniu wszystkiego co
wiedział o Omegach. Poza tym co powiedział mu Shaun, było tego bardzo
mało. Tylko że było coś bardzo komfortowego o wiedzy panującej w nim,
bardzo naturalnego. Część jego mózgu, o której zawsze wiedział, że tam
była, ale nigdy nie używana wydawała się nowo dostępna. - Czy nie jest
naprawdę dziwne, że staliśmy się partnerami? Myślałem, że Omegi są
rzadkie.
- Partnerzy uzupełniają się nawzajem, dopełniają się. Musi być coś co ty
będziesz umiał a ja nie, albo przynajmniej nie bez pomocy. Nadal próbuję
określić zakres moich zdolności. Wiem, że umiem uspokoić tłum i ukoić
kogoś gdy jest zły. Ostatni Omega, z którym rozmawiałam, powiedział, że
może zlokalizować członków sfory przez ich myśli. Przechodził przez całą
sforę każdej nocy i pomagał im łagodzić ich brzemię żeby mogli dobrze
spać.
Tad burknął.
- Nie sądzę żebym polubił bycie nocnym światłem. Naprawdę myślisz, że
jestem nim?
Przytaknęła.
- Jeden z podrzędnych umiejętności wszystkich Omeg jest zdolność
ukrywania naszego zapachu gdy potrzeba. Ty robiłeś to nawet zanim my...
no wiesz.
- Kochaliśmy się? Uprawialiśmy seks? Robiliśmy horyzontalne hoochie
coochie? Zdajesz sobie sprawę, że my tak naprawdę jeszcze tego nie
zrobiliśmy. To było dalekie i za krótkie od prawdziwego Pierwszego
Parzenia. Z tego co mi mówiono. - drażnił się Tad, próbując poprawić

background image

nastrój.
Missy pocałowała jego knykcie.
- Zaufaj mi, ja też nie mogę się doczekać więcej. - roześmiała się. - Myślę,
że mamy najdziwniejsze łączenie o jakim słyszała. Zabiera strasznie dużo
czasu do zakończenia!
Tad uścisnął jej palce.
- Kocham cię, Missy. I wszystko będzie dobrze.
Dotrą do Robyn i Keila za godzinę. Czy to przez jej zdolności Omegi czy
przez jego zdolność do łgania, spokój ogarnął go i Tad się zrelaksował.
Wszystko pójdzie świetnie. Musiało.
Był zakochany, a to sprawiało, że wszystko się układało.

***

Wszystkie światła w domu były zapalone gdy powoli podjeżdżali na
podjazd domu Keila na obrzeżach Haines w Alasce.
- Tad. - oczy Missy były duże. - On tu jest.
Cholera.
- Jesteś pewna?
Krzywo na niego spojrzała.
- Przepraszam. Jesteś pewna. Nie martw się. Po prostu porozmawiamy z
nim, wyjaśnimy, że jesteśmy partnerami i to byłoby wszystko.
Missy odwróciła się od niego, a Tad wyczuł jak jej strach ponownie
wzrasta.
On, z drugiej strony, stawał się po królewsku wkurzony. Było do chrzanu,
że spowodował tyle problemów z ich partnerstwem przez swoją
ignorancję, ale już wystarczy. Wilkołaki czy nie, pewne rzeczy należało
zrobić. Jeśli Alfa z Whistler nie zrozumie, wepchnie mu to w dupę.
Obszar przez domem wyglądał jak parking. Połowa sfory musiała tam być
i kilka kosztownych wynajętych było zauważalnych przy froncie i na
środku. Tad otworzył drzwi auta dla Missy i trzymał jej ramię gdy zbliżali
się do domu.
Beta Granite Lake wyszedł z cieni.
- Do diabła, cieszę się, że cię widzę. Dostałeś naszą wiadomość? - spytał
Tad. Erik przytaknął i wskazał na ręką na bok domu. Tad podążył w
kierunku krawędzi schodów.
- Grupa z Whistler pojawiła się tu dzisiaj i rozkazała pomocy Granite Lake
w odzyskaniu jednego z ich uciekiniera ze sfory. Powiedzieli, że może
cierpieć na umysłową traumę i byli bardzo zmartwieni, że może być w

background image

niebezpieczna dla innych jeśli nie będzie się z nią odpowiednio obchodzić.
- Erik prychnął z niedowierzania.
Missy mocniej uczepiła się ramienia Tada.
- Niebezpieczna? Missy? Proszę, jakiego rodzaju pierdoły oni chcą
ciągnąć? I ostatnim razem jak sprawdzałem, nie ma czegoś takiego jak
uciekinier ze sfory. To nie członkostwo militarne czy cokolwiek. - Tad
przesunął ręką po plecach Missy gdy patrzył na zmartwioną twarz Erika.
Erik obniżył swoje olbrzymie ciało do poziomu Missy żeby byli oko w
oko.
- Jesteś przy końcu drogi swojej żałoby. Czy wiesz, że Doug chciał cię
wziąć za partnerkę? - przytaknęła, a Erik zaklną. - Cholera, nie można
twierdzić niewiedzy i prosić o odroczenie. Jak rozumiem, wolałabyś nie
przyjmować jego propozycji?
Tad wyczuł falę strachu i mdłości, które ją omiotły.
- Wolałabym prędzej zmienić się i zdziczeć, ale oni grozili mojej siostrze.
Tad położył rękę na jej ramieniu i uścisnął, dodając otuchy.
- Nigdzie nie pójdziesz, Missy, i ochronimy twoją siostrę. - Tad odwrócił
się do Erika. - Możemy ją ochronić, prawda? - Gapił się na Erika, gotowy
zrobić wszystko co trzeba żeby przekonać Betę do pomocy.
Erik stał i pocierał podbródek.
- Mam kilku przyjaciół w Vancouver do których mogę zadzwonić po
przysługę. Ale będzie musiała być gotowa na szybką ucieczkę. W
międzyczasie, to nie zmieni faktu, że oni - wskazał kciukiem za siebie -
chcą Missy.
- Dostaliśmy twoją wiadomość, że zamierzacie się hajtnąć. Gdy to
przypadkiem usłyszeli, sfora Whistler przestała mówić o odzyskaniu
zaginionego członka, a Doug poinformował nam, że byłaś mu obiecana.
Keil zrobił co mógł, ale rzucili wyzwanie o Missy.
Tad owinął ramię wokół Missy.
- Nie. Ona jest moją partnerką, Erik. Prawdziwą. Nie mogą ją zabrać...
Erik potrząsnął głową.
- To właśnie próbuję ci powiedzieć. Mogą. Mogą ją zabrać jeśli będziesz
martwy.
Cóż, to naprawdę może zepsuć dzień.
- Krwiożercze wilki. - Przeklną Tad.
Erik kiwnął głową.
- Nie najlepsza z naszych cech charakteru, przyznaję.
Tad wziął głęboki wdech i rozważał. Dopiero co został aktywowany.
Następna pełnia była za trzy tygodnie. W tym czasie będą mogli pomóc

background image

siostrze Missy uciec, a on będzie mógł się przygotować na walkę. Dowie
się jak używać nowych umiejętności Omegi jeśli naprawdę je miał.
- Dobra, przyjmuję wyzwanie. Chcą walczyć w Whistler czy...
Twarz Erika zmarszczyła się.
- Tad, oni chcą walczyć tutaj. Teraz.
Kurwa. Wilkołacza polityka była do bani.
- Ale jeszcze nie mogę się zmieniać. Jak, do cholery, ma to być uczciwa
walka? - miał dzisiaj bronić się przed wilczym atakiem?
- Są zasady o tych sprawach przedstawione w kodzie, oczywiście, ale
skoro zostałeś aktywowany liczy się to jako pełny wilk. Nie ma tam nic na
temat czekania aż będzie się w stanie naprawdę zmienić. - Erik wyglądał
niezmiernie nieswojo. W interesie czystej gry byłoby poczekać, ale myślę,
że komentarz Douga brzmiał "Chcę zabić tego małego łajdaka najszybciej
jak to możliwe". Nie mówimy tutaj o miłych ludziach, Tad.
Missy przycisnęła się do jego boku. Łączność pomiędzy nimi rozgorzała.
Obrazy przechodziły przez jego umysł - Missy odchodziła z Dougiem, Tad
pozostawał bezpieczny - Tad jęknął. Podczas gdy było dobrze wiedzieć co
planowała, ciężko będzie mu na przyszłość podarować jej prezent
niespodziankę jeśli nie będą mogli mieć przed sobą sekretów. Odwrócił ją,
żeby spojrzała mu w twarz, i delikatnie potarł ręką jej policzek, wpatrując
się w jej oczy. Obniżył głos żeby mówić tylko do niej.
- Missy, nie odejdziesz z nimi. Myślisz, że możesz teraz zaprzeczyć
naszemu partnerstwu i być z Dougiem? Nie sądzę.
Przytknęła rękę do jego, jej palce były zimne i trzęsły się.
- Jeśli moja siostra jest bezpieczna, mogę to znieść. Nie chcę cię zranić. Po
prostu zabierz moją siostrę w bezpieczne miejsce, a ja w końcu ucieknę z
Whistler.
Tad przytulił ją, jego usta otarły się o jej policzek. Tym razem przemówił
intymnie po przez ich partnerskie połączenie, starając się ominąć uczucia,
które czuł wraz ze słowami.
- Nie mogę pozwolić ci odejść. Nie mogę znieść myśli o nim dotykającym
cię. Prędzej zginę zabijając go niż pozwolę ci wrócić do życia, które
spowodowało ci tak wiele cierpienia.
Missy przywarła do niego na sekundę następnie spojrzała na niego ze
strachem w oczach.
- To jest wyzwanie. Zmieni się w wilka i zabije cię, a będzie to moja wina.
- Zakryła twarz dłońmi. - Chciałabym nigdy tu nie wracać.
- Nie mówisz tego na prawdę. - Tad trzymał ją blisko swojej piersi. -
Kocham cię i jestem tak szczęśliwy, że wróciłaś na północ i mnie

background image

odnalazłaś.
- Ale on jest wilkiem Alfą i walczy nieczysto.
Tad pocałował ją. Tu była w jego ramionach, najwspanialsze co mogło mu
się przytrafić, a przestępca chce ją odebrać. Nie ma pieprzonej mowy.
- Mam kilka sztuczek w rękawie. Sam mogę nieczysto grać jeśli trzeba.
Jeśli o mnie chodzi, on nie zasługuje na czystą walkę po tym co ci zrobił,
jesteś rodziną i sforą.
Erik chrząknął.
- Jeśli jesteście gotowi, wszyscy czekają z tyłu.

background image

ROZDZIAŁ 10

Tad już wcześniej widział obrazy aren walk gladiatorów. To ustawienie
było trochę bardziej archaiczne i wiejskie. Po prawej stronie podwórka
Keila i Robyn, śnieg został ubity na kształt małego lodowiska do hokeja.
Oczyszczony obszar trącił o drzewa, które prowadziły w dzicz. Jasne
górne światła zmieniły cały teren w dwunastą rano.
- Ktoś boi się ciemności? - zawołał Tad.
Erik pociągnął Missy z nim w kierunku domu a Tad patrzył jak światło w
jej oczach przygasa.
- Missy. Zabierz ten wyraz ze swojej twarzy i zaufaj mi. Musimy
zdecydować gdzie pojechać na miesiąc miodowy. Po skończeniu pracy w
Mount Logan. Gorące źródła Liard w kwietniu?
- Tad, on skacze na lewo.
A później cisza.
Tad wpatrywał się w kierunku domu?
- Keil?
Keil wparował do oświetlonego obszaru i zamknął Tada w uścisku. nosił
swoje zwykłe ubranie przewodnika czyli spodnie moro i wywatowaną
kamizelkę. Przy jego boku był wysoki, chudy mężczyzna ubrany w
garnitur, który patrzył zimnymi oczami.
- Tad. To jest Heath, Beta Whistler. Jest tu żeby się upewnić, że ja
wyjaśnię pojedynek i wszystkie warunki. - Keil strzelił do intruza złym
spojrzeniem. - Również słucha żebym nie podpowiedział jak to wygrać.
Przepraszam, ale mają tradycyjne prawo po swojej stronie. Mam całkowitą
kontrolę nad swoją sforą i terytorium, ale tego rodzaju pojedynki posiadają
prawa większe niż ja. Zasugerowałem, żeby poczekali do następnej pełni,
żebyś mógł się zmienić, ale ten przeklęty kod mówi...
Tad potrząsnął głową.
- W porządku.

background image

Keil wydał niegrzeczny głos.
- Nie jest w porządku. Twoja siostra uczyni moje życie nędznym za nie
znalezienie lepszego rozwiązania.
Tad rozejrzał się, ale nie zobaczył nic poza oślepiającymi światłami.
Reszta podwórka i dom były ciemnymi cieniami w tle.
- Czy Robyn patrzy?
- Tak. Erik zostanie z nią i Missy aż to się skończy. Są na razie bezpieczne.
- Keil wyprostował się, dominujący i niebezpieczny. Sprawił, że Beta
Whistler wyglądał słabo i żałośnie.
Tad znowu to poczuł, transfer informacji do niego od innego wilka.
Emocje przetoczyły się przez jego mózg - pragnienie jego Alfy do
dowodzenia, jego głęboka frustracja - Tad przeklął łagodnie. Nie tylko
Missy mógł odczytywać, wiedział również co Keil chce. Jasna cholera, był
Omegą. Przejrzał szybko warstwy informacji aż zrozumiał wystarczająco
żeby uspokoić szwagra.
- Wszystko będzie dobrze. Zrobiłeś wszystko co było możliwe. Wiem, że
zajął byś moje miejsce jeśli byłoby to możliwe, ale to niedozwolone.
Keil cofnął się o krok. Potrząsnął głową na Tada w niedowierzaniu.
- Cholera, więc naprawdę jesteś też Omegą?
Tad przytaknął.
- Na to wygląda. Więc co jest?
- Doug chce Missy, więc to on musi walczyć. Jest w stanie zmieniać się
tak często jak chce. Jest Alfą silnej sfory, będzie silnym wilkiem. Nie
bagatelizuj go. Wy dwaj będziecie sami na arenie aż jeden zostanie
pokonany. Zwycięzca dostaje Missy.
- Broń jest zabroniona. - zawył Heath. - Chcę cię sprawdzić.
Keil spojrzał na niego.
- Więc lepiej wyrwijmy Dougowi zęby i pazury, nie? Żeby pojedynek był
uczciwszy?
Heath wzruszył ramionami.
- Tad może gryźć i drapać ile chce żeby wygrać walkę.
Tad stał spokojnie gdy Heath go obszukiwał. To wywołało dreszcze na
skórze Tada. Chciałby móc pierdnąć na niego ja TJ, tylko po to żeby
zetrzeć na minutę uśmieszek z twarzy tego dupka. Odwrócił się do Keila.
- Ona jest moją partnerką. Mogę to wygrać, jestem tego pewien.
Wysoki nieznajomy wydał dławiący dźwięk.
- Jesteś bardzo pewny siebie. Możemy zaczynać? Pojedynek jest na
śmierć.
Tad stanął twarzą do Heatha.

background image

- Naprawdę? Bo ja wolę "do bólu" dużo bardziej, no wiesz, jak z
'Narzeczonej dla Księcia'? Śmierć jest krótka, ale szpetność pozostaje na
zawsze. Oops, ty już o tym wiesz, prawda?
Odwrócił się plecami do nich obojga i machnął majestatycznie rękoma w
kierunku domu. Okay, ta cała sytuacja wymknęła się trochę spod kontroli i
potrzebował małego wsparcia. Może to co Tad miał na myśli nie było
całkiem koszerne, ale używał tego tylko gdy było to całkowicie konieczne.
Walka na śmierć z mężczyzną, który zabił własnego brata? Tad musiał
wiedzieć, że na końcu Missy będzie bezpieczna. Jak bardzo to wywracało
jego brzuch, albo zapewni, że Doug się podda, albo nie opuści areny żywy.
- Co ty robisz? - spytał Keil.
- Komunikuję się z duchami. Widzisz, jako Omega... - spojrzał przez ramię
na Heatha, upewniając się, że jego słowa docierają - ...jako Omega,
zarówno Missy jak i ja mamy zdolność używać nie tylko naszych
zdolności, ale zdolności wszystkich wilków, którzy walczyli tu wcześniej.
Bzdury. Miał w nich stopień naukowy i lepiej żeby teraz działały. Poruszył
ostrożnie ramionami, modląc się żeby Robyn patrzyła ja jego
"komunikację". No dalej, Robyn, przekaż wiadomość swojemu
partnerowi.
Keil drgnął przy nim. Tad uważał żeby nie patrzeć na swojego szwagra
gdy kończył swoje "magiczne machanie". Heath odsunął się od Tada na
krok czy dwa. Dobrze. Strach może pomóc utrzymać Tada przy życiu, a on
bardzo, bardzo chciał pozostać żywym.
Kolejna postać ruszyła w ich kierunku naga poprzez zaśnieżoną ziemię
lutego. Tad nadal nie mógł przyzwyczaić się do sposobu w jaki wilki
pozwalały wszystkiemu wisieć, chociaż ten facet nie miał tego za wiele.
Tad wyszczerzył się w kierunku domu.
- Missy, czy mogę nazwać twojego szwagra frankfurterkiem?
- Mógłbyś brać to trochę bardziej poważnie, miłości?
- Wielkości koktajlówki, zgaduję.
- Tad, proszę...
Keil i Heath stali pomiędzy, zmuszając Douga i Tada żeby stanęli do siebie
twarzą z dystansu dziesięciu stóp. Keil kiwnął raz głową do Tada i
odezwał się do Heatha.
- Chcę się temu przypatrywać z poziomu wilka. Możesz dołączyć do mnie.
Piekło, Tak, Keil dostał wiadomość. Teraz trudniejsza część, przekonanie
Bety do zgodzenia się. Tad był pewien że to nie była właściwa etykieta.
- Teraz trochę zachęty Missy, jeśli można. Heath musi się zgodzić. - Tad
koncentrował się na upewnianiu się, że pozytywne, spokojne uczucia

background image

emanowały z niego i Keila. Nic się tu nie dzieje, la-di-dah.
Heath kiwnął głową i oboje odeszli na bok zdejmując ubranie. Tad nie
mógł nie zauważyć, że Keil był o wiele bardziej imponujący nago niż
żaden z wilków Whistler.
A nie to chciał teraz zauważać.
- Masz jakiś problem, o którym powinnam wiedzieć? - myśli Missy śmiały
się z niego.
- Powiedz mojej siostrze, że jest odważną kobietą.
- Zły chłopiec. Proszę bądź ostrożny, Tad. Tak bardzo cię kocham.
Odnotował gdzie mężczyźni opuścili arenę żeby być pewnym, że jego plan
jest na miejscu zanim stanął naprzeciw Douga. Nadal był czas na ostatnią
szansę zakończenia tego w cywilizowany sposób. Tad wyciągnął rękę.
- Cześć, jestem Tad. Jak rozumiem jesteśmy w pewien sposób
spokrewnieni, skoro Missy i ja połączyliśmy...
Doug warknął i obnażył zęby. Jego kły wysunęły się spod warg.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? To znaczy, Missy i ja jesteśmy
Omegami i...
- Jesteś głupcem. Nie masz pojęcia jak używać swoich umiejętności,
właśnie dlatego teraz cię zabiję. Spędziłeś tak wiele lat swojego życia jako
człowiek i niechciany pół-krwi, nie masz pojęcia mocy pełnokrwistego
Alfy. Jesteś nawet zbyt wrażliwy żeby pieprzyć kobietę, która jest już
połączona. Oh, tak, wiem o tobie wszystko. Spojrzałem w jaki rodzaj...
Tad walnął go. Mocno. Dwa razy.
Któregoś dnia źli faceci zdadzą sobie sprawę, że monologi są złe.
Podczas gdy Doug zataczał, Tad ściągnął płaszcz i związał go w szybki
węzeł. Nie było innych broni pod ręką i gdy Doug się zmieni, chciał mieć
coś do spuszczenia bestii łomotu.
Tad nie był niedoświadczony w bijatyce na pięści. Walczył na treningach
ataków razem z członkami sfory przez prawie dwa lata. Był mniejszy niż
większość innych wilków, a wiedza jak się bronić w szybki i bezwzględny
sposób, zapobiegła wielu walkom o pozycję. Trenował również z kilkoma
znakomitymi konkurentami w grze Arktycznej. Potrzebował tylko
możliwości do wprowadzenia szkolenia w życie.
Doug ruszył na niego, mocno się kołysząc. Podchodził miękko, ale
niebezpieczeństwo w nim wypływało falami, jego zło mocno nim
kierowało. Tad był mniejszy i szybszy, wymknął się z wielu uderzeń, ale
dobrze wiedział, że gdy to się skończy cały będzie fioletowo niebieski.
Pod warunkiem, że przeżyje.
Nie było żadnego poczucia czasu gdy walka trwała. Pod rażącymi

background image

światłami były tylko poruszające się cienie i ból. Tad uchylił się przed
kolejnym morderczym atakiem przeciwnika, uciekając przed wszystkim
poza kilkoma uderzeniami. Nieuchronnie jego ciało protestowało coraz
bardziej. Krew czepiała się jego warg, a nogi się męczyły.
- Zwalniasz. Nikt cię nie uratuje. - szydził Doug. Nie obszedł się bez
sińców i cięć, i wydawał się zaskoczony rozjuszonymi kontratakami Tada.
Tad czekał przy ziemi gdzie upadł po ostatnim druzgocącym uderzeniu.
Śnieg wydawał się miękki i delikatny na jego bolących kończynach, i miło
było odpocząć przez chwilę.
Poza tym, Doug musiał zrobić jeszcze jeden krok. Tad ułożył ręce bardzo
ostrożnie, zginając jedną nogę pod siebie i drugą trzymając luźną i gotową.
Wtedy, na chwałę, Doug nie tylko podszedł bliżej, pochylił się nad Tadem
chełpiąc,
- Naprawdę jesteś żałosnym...
Tad kopnął go. Użył metody Alaskijskiego wysokiego kopnięcia,
przyciskając się do ziemi z wyciągniętą ręką, wyrzucił wolną nogę w górę
najmocniej i najszybciej jak mógł. Tad wymusztrował łajdakowi mocny
policzek na środek twarzy. Okay, Tad trochę oszukiwał nie utrzymując się
na jednej nodze, ale pomyślał, że faceci na siłowni wybaczą mu lekki błąd
w technice.
Doug uderzył w ziemię cztery stopy dalej. Krew lała się z jego nosa i ust,
przetarł je ręką. Patrząc na zakrwawione palce trajkotał wydając dzikie i
maniakalne dźwięki.
- Dobrze. Przyznaję. Jesteś silniejszym facetem niż ja. Nie wiem czy
mógłbym cię pokonać jeśli będziemy to ciągnąć dalej. - przetoczył się na
ręce i kolana i usiadł na pośladkach na chwilę. - To było interesujące, ale
mam dosyć tej gry. Missy jest moja i możesz zginąć, wiedząc że zrobię z
jej życia piekło.
Doug zmienił się.
Jego ludzka forma nie była zbyt imponująca, ale jego wilk rekompensował
to więcej niż trzeba. To dlatego tan facet był Alfą. Był ogromny. Był
również brudno brązowy, jeden z nielicznych brązowych wilków jakie Tad
widział. Tad skoczył na nogi, złapał płaszcz i rozkołysał go, ciężki węzeł
gwizdał w powietrzu.
Doug rzucił się, a Tad zakręcił w bok, uderzając płaszczem w głowę
Douga. Nie było sensu walić go w inne części ciała skoro chroniło go
grube futro. Poza tym, jeśli Tad walnie go wystarczająco razy, dupa
mógłby paść nieprzytomny.
Tad przetańczył drogę w stronę brzegu areny, chcąc mieć coś za plecami.

background image

Doug mógłby uderzyć za daleko i zbyt szybko, a jeśli Tad utknie po
środku sceny, to było by to jak wrzucenie pianki do ogniska.
Zęby Douga zaczepiły o płaszcz, a jego pazury przeorały nogę Tada.
Zmusił się żeby pozostać na nodze, która płonęła bólem, gdy drugą kopnął
w pachwinę Douga, starając się spowolnić chociaż trochę potworną bestię.
Krew kapała gdy cofnęli się od siebie, Doug oszczędzający jego lewą
nogę, Tad również kulał.
Głupia mała rzecz spowodowała punkt zwrotny w walce. Tad nosił
ubranie, które pożyczył z pokoju Shauna, a wszystkie były luźne. Doug
kłapnął na niego, złapał nogawkę spodni w ostre zęby i potrząsnął jakby
miał królika w śmiertelnym uchwycie. Ten ruch opuścił spodnie Tada z
bioder i uwięził jego nogi więc nie mógł uciec. Doug puścił i patrzył z
wilczym uśmiechem jak Tad cofa się w tył, w stylu kraba, w kierunku
brzegu areny.
To nie powinno było się zdarzyć. Umieranie ze spodniami wokół kostek
był żartem, na miłość boską. Tad zawahał się na jedną sekundę, a Doug
był na nim, przyszpilając do ziemi. Palące rzutki strzeliły przez ciało Tada
gdy ostre jak brzytwy żeby zamknęły się na jego ramieniu i przełamały na
pół. Krzyczał z bólu i gniewu, patrząc jak wilk cofa się na środek areny
żeby się chełpić.
Pot spłynął do oczu Tada, kłując, i sapnął w powietrzu.
- Już czas, słodziutka.
Fala zimna przepłynęła wokół niego, powodowała odrętwienie kończyn i
oczyszczając jego umysł. Dotyk Missy był uspokajający i kojący. Nadal
była pewna, że wiedział co robi.
Jasna cholera, miał nadzieję, że wiedział co robi.
To nie będzie ładne, ale musiał spróbować. Zrzucił buty i podciągnął się na
nogi, pozwalając spodniom opaść do ziemi. Przemierzył granicę areny,
jego spojrzenie śledziło Douga gdy wilk warknął i ruszył powoli w jego
kierunku. Tad oparł się o drzewo najbliższe miejsca gdzie Keil i Heath
opuścili arenę i modlił się żeby wiadomość dotarła.
- Zgasić światła.
Lampy poczerniały, zostawiając upiorne poświaty wokół siatkówek.
Sięgając po omacku za siebie, Tad wsunął dobrą rękę w kamizelkę Keila
gdzie wisiała odkąd rozpoczął się pojedynek. Musiało tam być. Keil
zawsze nosił tą cholerną rzecz. Okręcił się i opadł na kolana, przytulając
złamaną rękę, gdy wyciągnął broń z kamizelki. Słyszał jak Doug
obwąchiwał, starając się go znaleźć. Byłoby normalne dla wilka zyskać
przewagę przy tych ciemnych warunków.

background image

Poza tym, że Tad był Omegą.
Cały gniew budowany przez wyczuwanie strachu Missy przed tym
mężczyzną, podniosło Tada do miejsca, w którym mógł zrobić wszystko
żeby ją uratować. Zamknął oczy, żeby nie nadwyrężać swojego wzroku, i
otworzył umysł na zdolność, która wisiała pod powierzchnią przez tak
długi czas. Tad sięgnął swoją nową świadomością i znalazł emocje
swojego wroga.
To było jak noszenie gogli z podczerwienią.
Doug szedł w jego kierunku na cichych łapach. Tad pogładził jego umysł,
uspokajając. Studząc. Doug zatrzymał się, jego pysk kołysał się z boku na
bok jakby odganiał denerwującą muchę.
Serce Tada przyśpieszyło. To działało. Pchnął mocniej w swojego wroga,
zamierzając uśpić Douga. Wilk kręcił się w kółko, jęcząc i kłapiąc
powietrze. Rzucił się pazurami na ziemię i warczał, oczywiście świadom
tego co robił Tad, ale niezdolny obezwładnić umiejętności Omegi Tada
przydzielone z jego głębi.
Tad chciał usunąć tego mężczyznę z życia Missy na zawsze, mimo to
zabijanie z zimną krwią nie było w jego stylu. Może było w nim zbyt dużo
z człowieka, ale sporo Missy wspomniała możliwość wilczej rady czy
ludzkiego sądu, wydawało się to lepszym rozwiązaniem.
Doug potoczył się po ziemi, jego nogi wierzgały w powietrzu gdy Tad
kontynuował mentalne obezwładnianie go. Nagle Missy również była w
jego umyśle, wspierając go, pomagając mu. Doug nie miał szans
przeciwko dwóm siłom, nawet niedoświadczonym i nieprzeszkolonym jak
oni.
Uczucie obecności Missy potężniało, a po drugiej stronie areny Tad
zobaczył połysk srebrnego futra w świetle księżyca. Nie mógł uwierzyć
oczom gdy przytruchtała na teren areny.
- Co ty robisz? Uciekaj stąd!
Zwolniła do chodu, jej wilcza forma była tak piękna, że nie mógł oderwać
od niej spojrzenia.
- Ja jestem powodem tej walki. Jeśli odmówi pojedynkowi, nie będziesz
musiał go zabijać.
Wiedziała. Skądś wiedziała, że nie chciał go zabijać, nie jeśli można było
tego uniknąć. Jego zdziwienie głębi ich połączenia jako partnerów
ponownie wzrosło.
Tad odwrócił się do Douga, który leżał drżąc na środku areny.
- Poddajesz się? Pozwolę ci żyć jeśli wycofasz się z pojedynku.
Tad złagodził kontrolę Douga, wystarczająco żeby mógł się trochę

background image

poruszać. Alfa przetoczył się na brzuch i opuścił głowę na ziemię.
- Poddał się! - Beta Whistler powrócił do ludzkiej postaci i pośpieszył na
arenę z Keilem depczącym mu po piętach.
- Czy zaakceptuje również zbadanie przez radę jego przywództwa tak jak
rezygnuje z pojedynku? - domagał się Tad, utrzymując spojrzenie na
Dougu.
Spojrzenie Alfy przechodziło tam i z powrotem i nagle zebrał nogi pod
siebie i skoczył na Missy. Jego ciało przesunęło się na lewo gdy machnął
pazurami, a zęby sięgnęły do jej gardła. Tad krzyknął w niedowierzaniu,
podniósł broń i oddał dwa strzały zanim wszystko ucichło.

background image

EPILOG

Missy patrzyła szczęśliwa jak jej nowy szwagier odwiesił telefon i
odwrócił się żeby dać swojej żonie czuły pocałunek. teraz gdy to było miłe
uczucie, myśleć o szwagrze bez dostawania mdłości.
- Przywództwo sfory Whistler w końcu zostało zreorganizowane przez
radę. Próbują uniknąć wmieszania ludzkich władz do nielegalnych rzeczy,
które Missy udokumentowała. - powiedział Keil. Owinął ramię wokół
Robyn, przyciągając ją do swojego boku. - Twoje użycie broni w czasie
pojedynku zostało wybaczone w świetle postępowania Douga. Dodatkowo
fakt, że odrzuciłeś pozycję Alfy w Whistler oznacza bardziej archaiczne
prawo w kodzie, które daje ci ułaskawienie.
Missy przytuliła się mocniej do Tada, gdzie siedzieli na dwuosobowej
kanapie. Wymieniła uśmiech zadowolenia z Robyn.
- Nie zamierzałem pozwolić temu łajdakowi się zabić bo nie umiem
jeszcze się zmieniać. - powiedział Tad. - Cieszę się, że uważałaś Robyn,
albo byłbym tam bez pomocnej broni. Czułem się jak głupiec machając
ramionami migając jak idiota. I pomimo że cała ta Omega jest naprawdę
fajna, potrzebuję więcej praktyki zanim będę mógł na tym polegać ratując
czyjeś życie.
- Więc, jesteście teraz oficjalnie? - spytał TJ.
- Oficjalnie co? - spytał Tad, lekko całując Missy w policzek. Wdychała
jego zapach, szczęście, komfort i przyjemność rozlewały się wokół niej.
Odczuwała lekki mdłości, ale to było spodziewane.
TJ przemierzył pokój, jego długie nogi były ciągle na skraju potykania się.
- Omegi dla Sfory Granite Lake. Wiem, że jesteście partnerami ponieważ,
duh, mogę wyczuć to na milę. Jest też ten inny zapach, który chyba
oznacza...
- TJ chciałabym żebyś poszedł do samochodu po moją torebkę. -
zarządziła Missy, rzucając spojrzenie na Tada sprawdzając czy załapał to

background image

potknięcie. Skąd TJ mógł wiedzieć?
Młody mężczyzna westchnął i ruszył w kierunku drzwi.
- Dobra. Pójdę. Ale musisz wiedzieć, że to nie moja wina, że mam lepszy
zmysł węchu. Myślę, że to fatalnie nie pozwalać mi być w pobliżu gdy
będziesz ogłaszać...
- Idź! - Missy potarła czoło. Okay, jeden z jej nowych krewnych
przyprawia ją o zawrót głowy.
- Zamierzasz przyjąć tą pozycję, prawda, Tad? - spytał Keil. - Jest dla
ciebie i Missy. Razem z pozycją Omegi, możesz prowadzić twój lotniczą
usługę w Haines Junction albo możemy podnieść rezerwację dla
Maximum Exposure i utrzymać rodzinny biznes tu w Alasce.
Missy podobało się uczucie omywające ją gdy Tad okręcał jeden z jej
loków wokół palców, przyciągając ją bliżej do następnego całusa.
- Cóż, to zależy od tego gdzie Missy chce mieć dziecko. - powiedział Tad
gdy mocniej owinął ją ramionami.
Powinna była wiedzieć, że nie utrzyma tego sekretu zbyt długo.
- Wiedziałeś! Starałam się ukryć zapach. - odwróciła się do niego twarzą,
radość ją wypełniała.
Tad roześmiał się.
- Wygląda na to że nasze partnerstwo poprawiło mój węch. Jestem Omegą.
Wiem co się ma zdarzyć, nawet tak szybko, i chcę ci powiedzieć, że jestem
cały w skowronkach.
W poprzek pokoju Keil prychnął.
- Jesteś dumny, że masz super spermę. Co zrobiłeś, zapłodniłeś ją
pierwszego dnia?
Missy przygryzła wargę i przytrzymała głowę żeby powstrzymać
entuzjastyczne przytaknięcie. Złapała spojrzenie Robyn i puściła oko.
Ramiona Robyn trzęsły się od cichego śmiechu.
- Oczywiście, myślę, że byłoby wspaniale gdyby kuzyni mogli
wychowywać się razem, więc mieszkanie tu w Haines byłoby najlepsze. -
kontynuował Tad, wpatrując się sufit i pocierając podbródek.
Głośne dudnięcie rozległo się w kącie pokoju gdy Keil spadł z ramienia
kanapy, jego usta były rozdziawione. Robyn uśmiechnęła się do niego,
ułożyła jedną dłoń na drugiej i zakołysała nimi.
- Cholera. - krzyknął Keil. - Naprawdę? Dziecko? ale jak nigdy nie
poczułem, ja nigdy... Oh do diabła tak.
Ręka Tada przesunęła się na talię Missy gdy pochylił się i pocałował ją w
szyję. On był wszystkim o czym marzyła, tęskniła. Sen, który w końcu się
spełnił. Już nie musiała uciekać, już nie musiała unikać niczego bardziej

background image

niebezpiecznego niż TJ.
Była w domu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Arend Vivian Granite Lake Wolves 04 Wolf Tracks
Arend Vivian Granite Lake Wolves 03 Wolf Games
Arend Vivian Granite Lake Wolves 04 Wolf Tracks [nieofic ]
Arend Vivian Granite Lake Wolves 03 Wolf Games [nieofic ]
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 8
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 6
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 4
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 5
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 9
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 7
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 2
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 3
Granite Lake Wolves 02 Vivian Arend Wolf Flight 1
Vivian Arend Granite Lake Wolves 03 Wolf Games
Granite Lake Wolves 03 Vivian Arend Wolf Games 1
Granite Lake Wolves 03 Vivian Arend Wolf Games 2
Arend Vivian Namiętność z głębin Pacyfiku 1 Dz iecko sztormu(nieof)
Arend Vivian Wolf Flight
Lauren Dane Cascadia Wolves 02 Reluctant

więcej podobnych podstron