#47 O bezbożności Bo Yin Ra

background image

Bo Yin Ra

O bezbożności

Księga 47

Przekład

Franciszek Skąpski

1939

1

background image

Spis treści

Do Czytelnika! / 3
1. „Przedmiot” ślepej wiary a Rzeczywistość / 4
2. Żywe stawanie się a dziedziny niedostępne

dla myślenia / 13

3. Zanikanie zdolności odczuwania / 21
4. Bezbożność z „bojaźni Bożej” / 28
5. „Co to jest Prawda?” / 33

2

background image

Do Czytelnika!

Autor Bo Yin Ra – trójsylabowe imię duchowe – żył

1876 – 1943 w Szwajcarii.

Był twórczy jako literat i artysta malarz.
Pochodził z rodziny chrześcijańskiej i nazywał się

Joseph Anton Schneiderfranken.

Nie zakładał żadnej szkoły, nie głosił żadnego syste-

mu myślenia czy wiary, lecz uważa się za pośrednika
duchowego do wglądu do Prawiecznej Duchowej Oj-
czyzny Człowieka.

Jego mottem było – jak sam głosił, dosłownie:

„My naprawdę nie potrzebujemy żadnej nowej religii
a jeszcze mniej nowych sekt.

Co najbardziej i niezbędnie nam potrzeba to ożywić

duchowe siły, które każdy człowiek ziemski jeszcze dziś
w sobie samym odnaleźć może.”

Tekst wzięty z broszurki:

Bô Yin Râ – „O moich pismach”

3

background image

1. „Przedmiot” ślepej wiary

a Rzeczywistość

Dla mnie, jako człowieka odrębnego pokroju ducho-

wego, żyjącego w pełnej świadomości Boga w wieku-
istym substancjalnym Duchu, staje się już prawie nie-
możliwe, gdy rzucam okiem wstecz na zależne od móz
gu poznanie ziemskie, odtworzyć sobie stan świadomo-
ści moich ziemskich bliźnich, którzy ujmując rzecz
wyłącznie w perspektywie myślowej, podają w wątpli-
wość „istnienie” Boga, bądź też sądzą, iż należy odrzu-
cić wszelką wiarę w Boga na ziemi jako kłamstwo
kapłanów i przedpotopowe brednie.

Jedynie gdy przypominam sobie owe – dziś jeszcze

grozę we mnie budzące – czasy, kiedy i mnie ogarniała
głęboka

rozterka

wobec

rzekomego

„obrazu

Boga” stwo-

rzonego przez bezwiednie, samorzutnie, opacznie nasta-
wione dążenie człowieka do nadawania kształtów ludz-
kich, obrazu skamieniałego w stalaktyt w skutek arcy
ziemskiej, wieki całe trwającej spekulacji myślowej, to
wtedy tylko zdolny jestem wyczuć, co może do tego
stopnia przytłoczyć duszę, że gotowa jest raczej sama
wyrzec się wszelkich możliwości niezawodnego uświa-
domienia sobie Boga, niż nadal znosić w sobie przymus
wywierany przez wyobrażenie, któremu tak mało odpo-
wiada wyczuwalna rzeczywistość duchowa.

4

background image

Zaprawdę w takim zwątpieniu i negacji nie ma

„odwrócenia się” od Boga, lecz raczej: usilne pożąda-
nie, płynące z wiekuistego Ducha boskiego, odrzucenia
wszelkich zewnętrznych obrazów, ilekroć dusza chce
osiągnąć uczuciową świadomość swego prawdziwego
Boga żywego w swej własnej najgłębszej sferze odczu-
wania. Odrzuca się nie wiekuistą rzeczywistość, tworzą-
cą z siebie wiekuisty byt duszy, lecz twór myśli, wymę-
drkowany w biegu tysiącleci przez niezliczone mózgi,
twór skostniały w sobie i niewzruszony. Twór ten stale
i ciągle narzucano Szukającym, gdyż jego twórcy sądzi-
li, iż w owym obrazie nadali kształt Bogu, którego ów
Nieogarniony, wedle ich mniemania wymagał koniecz-
nie, by dusza człowieka ziemskiego mogła go sobie
uprzytomnić. Tak oto powstał Bóg bez boskości: –
przedmiot wiary, który owa „wiara”, będąca niczym
innym jak wątpliwej wartości „ślepą wiarą” może
przyjąć lub odrzucić!

Nic więc dziwnego, że skłonność do odrzucenia

wzrasta w tym samym stopniu, w jakim postępuje zro-
zumienie przez człowieka ziemskiego wszystkich
współzależności wydarzeń ziemskich, których jednym
sprawcą ma być uznany wspomniany „przedmiot” wia-
ry!

Wśród tych, dla których słowo „Bóg” jest co najwy-

żej czczym frazesem i tych, którzy wszelką wzmiankę
tego słowa w towarzystwie wykształconych wyśmiewa-
ją jako dowód zacofania, jak również jak wśród tych,
którzy w słowie tym upatrują wyzwanie do walki
i odrzucania, znaleźć można nie mało „tęgich głów”.

Nie należy wszakże wyciągnąć stąd mylnych wnio-

sków, żaden bowiem z tych rzekomych „pogromców
przestarzałego urojenia ludzkiego”
naprawdę nie jest

5

background image

„bezbożnikiem”! Każdy z nich odrzuca jedynie w spo-
sób bądź łagodny, bądź ostry właśnie to stworzone
w myśli przez mózgi ludzkie skostniałe pojęcie o Bogu,
które dla innych – stanowi jeszcze uświęcony zwycza-
jem „przedmiot” ich wiary, a więc coś w czym trwożli-
wie i pozornie tylko upatrują jedyną widzialną dla nich
ostoję w świecie rzeczy niewidzialnych i zaświatowych,
myślowo jednak rzeczywiście niedostępnych i nigdy
rzetelnym myśleniem nieosiągalnych. Człowiekowi
o surowym samokrytycyzmie i rzetelnym myśleniu nig-
dy

by nie przyszło do głowy „zaprzeczyć” istnieniu wie-

kuistej rzeczywistości, która doprawdy tylko z koniecz-
ności znosi określenia słowne gdy mowa jest o „Bo
gu”
, gdyby choć raz jeden uświadomił ją sobie jako
duchową rzeczywistość we własnej świadomości uczu-
ciowej, zgoła niedostępnej dla wszelkiego myślenia!

Na długo przed najwcześniejszymi zanotowanymi

w historii śladami człowieka na tej ziemi były czasy,
kiedy ludzie skrępowani na tej planecie więzami zwy-
kłej ziemskiej zwierzęcości uzyskali istotne „wyzwole-
nie”
dzięki czynnym wówczas Jaśniejącym wiekuistym
Praświatłem
, tak iż każda jednostka z mnóstwa w tym
czasie żyjących, świadoma swego w niej samej objawia-
jącego się Boga żywego, widziała również Boga żywe-
go w swoim bliźnim i darzyła Go tą samą miłością,
dzięki której w sobie swego Boga poznawała. W owych
czasach nie istniały przestępstwa człowieka w stosunku
do innego człowieka! Zwierzęcość wynikająca z konie-
czności bytowania ziemskiego była poskramiana i po-
uczona przez miłość wypływająca z utajonego w każdej
jednostce Boga żywego! Żaden z tych, kto znał w sobie
swego Boga żywego, nie mógł wyobrażać sobie „ob-
cych bogów obok niego”
, każdy bowiem uświadomił

6

background image

sobie, że Bóg musiał się mu objawić jedynie jako jego
Bóg, a jako Bóg jego brata był wprawdzie dlań nieosią-
galny, lecz w istocie swej nie był niczym innym, jak tyl-
ko tym samym Bogiem, którego przeżywał w sobie.

Tak oto upłynęły lat tysiące zanim nastąpiło zwyrod-

nienie niegdyś już wyzwolonego duchowo człowieka
ziemskiego – wywołane przez zbudzony ponownie po-
pęd ziemski do wzajemnego wypierania jednego zwie-
rzęcia przez drugie i przez zwierzęcą zawiść – które to
cechy onego już świadomie w Duchu znowu poddały
całkowicie pod władzę zwierzęcości a zarazem uczyniły
ślepym i głuchym duchowo.

Znamienny symbol owej niepohamowanej złości jed-

nostek

opanowanych

znów przez najniższe popędy zwie-

rzęce przeciwko ludziom ziemskim nadal zjednoczo-
nym w sobie z Bogiem żywym znajdujemy w staro
żytnym podaniu, kryjącym w sobie najgłębsze poznanie,
o tych tak różnych braciach „Kainie i Ablu”.

Oczywiście naiwne jest tłumaczenie prastarego zabo-

bonu, że decydującym dla obu braci był kierunek dymu
ich ofiar, podczas gdy myśl przewodnia podania najwy-
raźniej przeciwstawia wznoszenie się „niższego wzwyż”
gnuśnemu trzymaniu się ziemi.

Trzeba raczej nieco ostrożniej postępować przy tłu-

maczeniu poszczególnych elementów owych dawnych
ogólnoludzkich symboli – co zwłaszcza zalecać należy
w czasach dzisiejszych, gdy wartość wielu elementów
intuicyjnych, prawdziwej symboliki zaginęła całkowicie
dla ludzi zamieszkujących zachodnią połać kuli ziem-
skiej, a dla poznania ziemskiego geograficznego
Wschodu coraz bardziej zanika...

Zwątpienie o Bogu, bądź zgoła zaprzeczenie Boga

jest dla jednostki świadomej Boga niepojętą głupotą,

7

background image

jeśli imieniem „Bóg” – jak to powszechnie jest samo
przez się rozumiane – ma być oznaczone coś stojące
ponad wszystkim, z siebie samego bytujące, wiekuiste,
w absolutnym znaczeniu ogarniające wszystko i twór-
czo utrzymujące wszystkie duchowe i fizyczne światy!
– Jeżeli mnóstwo ludzi sądzi, że „wolno im w wątpli-
wość”
Boga, to, jak już wyjaśniłem, to wątpienie ich
w rzeczywistości dotyczy nie „Boga” – w owym naj-
wyższym tego słowa znaczeniu – lecz zmyślonego
w mózgu tworu wyobraźni mającego tyle właśnie
wspólnego z rzeczywistością, której się miano „Boga”
nadaje, ile ma rządząca wszystkim co rzeczywiste
konieczność z samowolą! Niewielu ludzi dochodzi za
swego życia ziemskiego do najwewnętrzniejszej świa-
domości Boga, która o całe nieba przewyższa wszelką
wiarę i nie dopuszcza już żadnych wątpliwości, a dzieje
się to wskutek tego, że szukają z powziętym z góry
przekonaniem i jak gdyby mają wciąż przed sobą obraz
Boga, w którym musiał się On duszy objawić, „gdyby
był rzeczywistością”

A czegoż naiwni prostaczkowie nie podają za „głos”

Boga! – Gdybyż przynajmniej prawdziwe, przez różnie
upiększające domieszki nie sfałszowane „sumienie”
było świadectwem wiekuistej iskry Ducha w duszy! Tak
oto ludziom łatwo z siebie zadowolonym, zdaje się przy
każdej rozmowie z samymi sobą, że słyszą już w sobie
„głos Boga”, gdy tymczasem ujmując rzeczy z różnych
możliwości pojmowania, sami w sobie rozdzielają i gra-
ją role niezbędne do ich rzekomej „rozmowy z Bogiem”
– jeśli się nawet nie zadowalają pożałowania godnymi
animistyczo-spirytystycznymi bzdurstwami.

W ten sposób jednak nie pozna się nigdy samego sie-

bie, a cóż dopiero Boga, a owi zadowoleni z siebie

8

background image

„słuchacze” rzekomego głosu bożego są doprawdy
zabezpieczeni

od

tego,

by usłyszeć kiedykolwiek w sobie

głos Boga!

Nie chodzi wszakże o jakieś „zadanie”, które by na

wzór zadań ziemskich należało pokonać, gdyby się pra-
gnęło posiąść świadomość Boga, natomiast konieczna
tu jest gotowość duszy na przyjęcie do jej świadomości
uczuciowej tego, co z Boga przyjść może – bez zastrze-
żeń i uprzedzeń! Dlatego właśnie, zgodnie z prawami
natury, racjonalistyczna forma Buddyzmu nic nie wie
o Bogu! Nie chce ona Boga, pragnie natomiast widzieć
stwierdzenie własnej filozofii.

Bóg jest jednak rzeczywiście czymś zgoła innym, niż

sądzą twórcy owego skostniałego tworu myśli, który
w dobrej wierze stawiają jako „obowiązujący” ich zda-
niem artykuł wiary! W odniesieniu do nich można rów-
nież powiedzieć: „Ojcze, przebacz im, albowiem nie
wiedzą co czynią!”

W „Listach do ciebie i do wielu innych” wskazałem

dość wyraźnie w ustępach, gdzie mowa wyłącznie o by-
cie Boga w strukturze wiekuistego Ducha, że widzę tym
bytem objęte wszystko, co wieczne, albowiem bez Boga
nie ma tego, co wieczne, nie ma Boga! Należy więc sło-
wu – Bóg – nadawać zaprawdę możliwe wszechogar-
niające znaczenie bez obawy popełnienia błędu! Tylko
że trzeba się wystrzegać chęci określania z góry sposo-
bu odczuwania w sobie wiekuistego substancjalnego
Ducha, zanim się naprawdę tego nie doznało! Tego żąda
nie dająca się w ziemskości wyobrazić nieskończona
różnorakość wiekuistego Ducha, którego niezliczone
nadane sobie postacie znajdują się wzajemnie w miria-
dach stosunków duchowych. Każdy z osobna człowiek
może dojść do świadomości Boga tylko w tej jednej

9

background image

nadanej samemu sobie przez wiekuistego substancjalne-
go Ducha postaci, która ściśle odpowiada indywidual-
nym właściwościom i wchodzi dzięki temu w ściśle
określone stosunki ze wszystkimi nieskończonymi prze-
jawami wiekuistego Ducha.

Nie na próżno wskazywałem wciąż na nowo w swo-

ich dziełach różnorodne oddziaływania, jakie wywierają
na siebie wzajem owe nieskończenie różnorakie przeja-
wy tego, co wieczne!

Moje świadome, nie dające się zgasić życie w wieku-

istym substancjonalnym Duchu bożym nigdy by nawet
w najmniejszym stopniu nie mogło być zakłócone, gdy-
by nawet żaden inny człowiek ziemski nie powrócił po
wieczność całą do swego wiekuistego, w Bogu zawarte-
go źródła. Co do moich osobistych pragnień, nadziei
i oczekiwań określających dalsze koleje mego własnego
duchowego losu lub choćby z lekka go dotyczące,
jestem zaprawdę zgoła i całkowicie nie zainteresowany
w tego rodzaju nawracaniu się innych ludzi, a oczywi-
ście nie mam też żadnych ziemskich ambicji, by współ-
cześni lub potomni oddawali mi cześć z powodu mojego
świadomego życia w wiekuistym substancjonalnym
Duchu.

I bez tego ciężko mi jest z musu przyznawać się do

tego życia w Duchu bożym, które – zgodnie z moimi
skłonnościami – doprawdy zachowałbym raczej jako
swoją najgłębszą tajemnicę.

Znam tylko na podstawie duchowej nieomylnej i nie-

zawodnej, wzruszeniem przejmującej rzeczywistej wie-
dzy niewymowne cierpienia duszy, które nie mogą być
oszczędzone lub złagodzone nikomu, kto nie dążył ze
wszystkich sił swoich – bez zastrzeżeń – już za swego
życia ziemskiego do powrotu do swego duchowego źró-

10

background image

dła: – do życia w Bogu! – od którego odpadł przez swój
upadek w materialne bytowanie doczesne. Z całym
„oddaniem się” należy pozostawić boskiej decyzji, czy
będzie człowiekowi przeznaczone osiągnięcie bytowa-
nia w jego Bogu żywym już za cielesnego życia ziem-
skiego, czy też dopiero w nowej formie bytowania. Nie
chcę jednak cierpień innych ludzi i ich nieświadomego
narażenia się na nieuniknione cierpienia, jeśli mogę ich
uchronić od zbędnych mąk duszy wyjaśnieniem ich
mniemań i objawieniem im rzeczy, które sobie w duchu
uświadamiam! Jeśli tedy pragnę, by ludzie ziemscy uni-
kali nieszczęścia,w które sami popadając ze swego
bytowania ziemskiego wszystkiemu, co boskie, dlatego
tylko, iż nie są w możności poczytywać za wiekuistą
rzeczywistość jakiegoś wymyślonego „Boga” podawa-
nego za przedmiot ich wiary, to postępuję tak, jakby
postępował również w praktycznym życiu zewnętrznym
każdy nie pozbawiony uczuć człowiek, gdyby ujrzał
kogoś nieświadomego niebezpieczeństwa, stojącego
przed nie podejrzewanym przezeń nieszczęściem. Nie
należy oczekiwać, że zrodzeni w substancjonalnym Du-
chu Bracia moi i w tej samej co ja jedności duchowej
w Bogu świadomi, mogli by postępować inaczej, gdyby
byli na moim miejscu w świecie zewnętrznym, chociaż
każdy z nich, tak samo jak ja, wie że wskutek tego ani
nie przybywa, ani nie ubywa jego własnej duchowej
szczęśliwości.

Nieszczęście zaś, od którego staramy się uchronić

nieświadomie się nań narażających w imię płynącego
z miłości obowiązku, nie jest ani „karą” boska, ani sku-
tkiem boskich „zamiarów wychowawczych”, ani też
wykonaniem rzekomego „wyroku boskiej sprawiedli-
wości”
i – raczej chodzi tu jedynie i wyłącznie o nie-

11

background image

uniknione skutki nie zachowania określonych, rządzą-
cych w substancjonalnym wiekuistym Duchu, na wszy-
stkich szczeblach – zgodnie z jego strukturą – własnych
jego praw, których uchylić nie można – a które całkowi-
cie porównać można z następstwami wykroczeń prze-
ciw prawom fizycznym w ziemskim życiu powszednim.

Mniemanie, iż za to jest „odpowiedzialny” Bóg, było

by tak samo głupie, jak chęć zwalenia odpowiedzialno-
ści na konstruktora wielkiego pieca za to, że rozżarzona
do czerwoności płynna stal musi spalić rękę, która by
chciała zanurzyć się w nią! Również mógłby ktoś niepo-
czytalny chcieć pociągnąć do odpowiedzialności fabry-
kę chemiczną za to, że wyrabia szkodliwe dla człowieka
ziemskiego trucizny, które bynajmniej nie mogą być
zaliczane do rzeczy dlań przyjemnych – bądź też żądać
uwięzienia inżynierów, gdy ktoś nieostrożny bezmyślnie
dotknie przewodu o wysokim napięciu gdy „prąd prze-
zeń przepływa”
i wskutek przedstawia siłę, która wpra-
wdzie różnorodnym przyrządom może ciału człowieka
ziemskiego stać się dobrodziejstwem, ale również przy
bezpośrednim dotknięciu nie izolowanego przewodnika
musi się stać zgubą.

Przypuszczenie, iż „wszechmoc” boska musi uchylać

według upodobania założone w Bogu – przez byt jego
„ustawione” – prawa działania wiekuistych substancjo-
nalnych sił duchowych, skoro człowiek ziemski tego
sobie życzy, jest jednym z najobłędniejszych, płonnych
sofizmatów myślenia ludzkiego!

12

background image

2. Żywe stawanie się

a dziedziny niedostępne dla myślenia

Kierujący z wiekuistego Ducha bożego zdołali mnie,

kierowanego duchowo w życiu ziemskim, od samego
początku uchronić od zaufania mózgowemu myśleniu
nawet w tym wypadku, gdy wszystkie wyniki logiczne-
go myślenia nie są w stanie doprowadzić choćby do naj-
zewnętrzniejszej „furty”, którą musi przekroczyć każdy
inny człowiek na tej ziemi, jeśli chce żywić nadzieję
osiągnięcia kiedykolwiek jedynej drogi wiodącej go do
jego wieczystego celu. Nie było wprawdzie w moim
życiu zewnętrznym takiej chwili, w której bym nie
wykorzystał z wdzięcznością niejednego, co było wyni-
kiem myślenia innych ludzi ziemskich lub też moich
własnych wysiłków myślowych, o ile tylko odpowiada-
ło to wymaganiom owej „czystości” myślowej, które
były dla mnie już od dawna same przez się decydujące
zanim jeszcze mogłem doświadczyć, że są one podsta-
wą poważnego myślenia! Ale nigdy nie zdarzyło mi się,
żebym od myślenia oczekiwał wyjaśnień o rodzaju mo-
jej nieprzemijającej natury; tego zaprawdę nie potrzebo-
wałem, ponieważ ze swojego wiekuistego Bytu ducho-
wego otrzymywałem wszelkie wyjaśnienia, gdy tylko
były mi potrzebne.

13

background image

Może dziś dopiero potrafię należycie ocenić od iluż

krętych manowców uruchomiono moją świadomość
ziemską przez to jedynie, że już od dawna stało się jej
duchową własnością to, co we mnie jako człowieku
ziemskim nastręczało jej z wiekuistego życia duchowe-
go, a czego by „dociekać” mogło w swoim czasie my-
ślenie mózgowe.

Istniały więc od samego początku w moim życiu

ziemskim pochodzące z Wieczności wskazania ducho-
we, o których istnieniu dopiero znacznie później się
upewniłem – jednak potem w bardzo licznych wydarze-
niach mego całego z ziemią związanego życia ujawniły
się jako widzialne działania nie ulegające najmniejszej
wątpliwości. Ze stanowiska mego mózgowego myśle-
nia. poznawania i wnioskowania mógłbym był sobie
może nieraz wyobrazić warunki mego życia ziemskiego
inaczej niż je owe wskazania decydujące o moim życiu
ziemskim zakreśliły. Ale stale i zawsze wglądałem wte-
dy dzięki wiecznemu duchowemu wejrzeniu w głąb
„przyczyn” pozornie bez żadnego wyboru wyznaczone-
go mi stawania się, co usunęło wszelkie niebezpieczeń-
stwo dojścia do błędnych wniosków myślowych.

Pierwotna przyczyna „stawania się” ziemskiego po-

chodzi z tej duchowej sfery, którą nazywam „króle-
stwem”
duchowo wywołanych przyczyn. Tylko stosun-
kowo niewiele rzeczy dzieje się jako skutek impulsów,
które się już wymknęły z tej substancjonalnie duchowej
sfery, a wskutek tego nie mogą być już przez nią odwra-
cane z ich niewzruszonego kierunku działania.

A więc wszelkie duchowe wpływy na stawanie się

w dziedzinie ziemskiej zależą bynajmniej nie od móz-
gowych myśli, skłonności afektów czy życzeń, lecz
wyłącznie zależne są od tego, czy każdorazowa pobud-

14

background image

ka ziemskiego stawania się zachodzi jeszcze w sferze
pierwotnych, czysto duchowych przyczyn, dających się
pokierować przez pochodzące z wieczności duchowo–
substancjonalne impulsy, czy też przeszła ziemskość do
wtórnych mechanicznie popychających skostniałych
ziemskich przyczyn! Wewnątrz tej dziedziny ostatecz-
nego znieruchomienia kierunków impulsów, dających
się w duchowości jeszcze poruszać, niemożliwe jest
nawet dla wiekuistej mocy bożej z własnego jej posta-
nowienia wszelkie wpływania na zmianę kierunku. Tu
właśnie zakreślone są granice wszelkiej myślowo wyro-
zumowanej „wszechmocy”; granic tych nie może prze-
kroczyć Bóg nie chcąc przeczyć samemu sobie! Gdyby
większość impulsów będących przyczyną ziemskiego
stosowania się nie była powstrzymywania, pokąd to
w ten czy inny sposób jest możliwe, w owej dającej się
poruszać zdolnej do zmiany kierunku – substancjonalnej
sferze duchowej, tedy by ludzkie życie ziemskie musia-
ło całkowicie wyrzec się wszelkich prawdziwych przez
Boga zsyłanych przypadków i stałoby się w całości
straszliwym wynikiem skostniałego, wyłącznie „mecha-
nicznie”
określonego, dającego się z góry obliczyć prze-
biegu nieodmiennych ziemskich przyczyn i skutków
wyrzec się determinizmu: w najstraszliwszej, jaką sobie
wyobrazić można i najnudniejszej postaci! Nie można
byłoby brać za złe nikomu, kto zrozumiawszy skostniałą
niezmienność tego rodzaju życia chciałby się wyrzec –
gdyby przez to mógł się rzeczywiście od niego wyzwo-
lić! Na szczęście jednak te rzeczy mają się inaczej i jest
wiele takich, które według ziemskiego poznania rozu-
mowego wydaje się nieodmienne, a którym jednak moż-
na nadać z substancjalnego Ducha zgoła inny kierunek.

15

background image

Dla nas Jaśniejących Praświatłem jest mile widzia-

nym obowiązkiem duchowym nie tylko powstrzymywa-
nie wszelkich stworzonych przez ziemskich bliźnich
impulsów jak można najdłużej w owej sferze duchowej,
gdzie wszelkie ich działania dają się jeszcze poruszyć,
uchylić lub odwrócić w innym kierunku – lecz również
udzielanie wszelkiej naszej pomocy, by poruszonym
przez zgubne impulsy siłom przeciwstawić ze sfer
Ducha możliwie największy opór, a ich pierwotny zły
kierunek zmienić dla uratowania tego co lepsze wśród
ziemskiego stawania się.

Tam jednak gdzie działanie w woli impulsów wym-

knęło się już ze sfery wpływów substancjonalnych sił
duchowych, w której wszelki impuls zdobywa swoje
pierwotne skupienie sił, tam i dla nas staje się już nie-
możliwe niesienie pomocy przez substancjalnie ducho-
we oddziaływanie i musimy bezczynnie spoglądać, jak
stworzony w jakiejś ziemskiej woli impuls wypowiada
się w dziedzinach ziemskich w swym niezmiennym kie-
runku

niezależnie

od tego, czy takie oddziaływanie przy-

nosi na ziemi skutki pożądane czy niepożądane dla jed-
nostek a nawet dla wielu osób.

Nigdy jednak pomoc nasza – gdziekolwiek jeszcze

możliwa – nie może kierować myślowymi rozważania-
mi, wnioskami lub w mózgu powstałymi sądami o war-
tości lub bez wartości takich impulsów! Jesteśmy do-
prawdy zabezpieczeni przez duchowość od koniecz
ności ufania mózgowemu myśleniu i konsekwentnie
wypływającym z niego wnioskom tam, gdzie one nie
zasługują na żadne zaufanie! Przy udzielaniu pomocy
i obronie kierujemy się – bez wyjątku – wymaganiami
odwiecznego substancjalnego Ducha, które ze swej stro-
ny odpowiadają żywej strukturze Ducha.

16

background image

W wiekuistym substancjonalnym Duchu niewysło-

wienie wyższym od wszelkich ziemskich myśli mózgo-
wych nie istnieje samowola, przeto nigdy by nie było
dozwolone i tym, w których się potwierdza Duch boski
jako w nadanych sobie postaciach ziemskich, wszelkie
bezpośrednie lub pośrednie oddziaływanie duchowe,
gdyby pobudzane było przez myślowe lub uczuciowe
osądy ziemskie!

Niesienie pomocy z duchowego królestwa przyczyn

możliwe jedynie dla nas Jaśniejących w Praświele, bę-
dące zatem naszym z miłości płynącym „obowiąz-
kiem”
– ma wszelako zupełnie inne podstawy, niż osią-
galna dla każdego człowieka ziemskiego sztuka sku
tecznego modlenia się, której nauczam w księdze pt.
„Modlitwa”, co już wielu chętnym do modlitwy jed-
nostkom otworzyło oczy, czym jest prawdziwa modli-
twa i jak osiąga swoją skuteczność. Oczywiście nie
przeczę, iż jako człowiek ziemski jestem biegły w sztu-
ce modlitwy i praktykuję to, czego nauczam we wspo-
mnianej księdze – duchowo w modlitwie swej związany
ze wszystkimi, którzy się na ziemi umieją prawdziwie
modlić, bez względu na to, według jakich przekonań
religijnych nauczyli się modlić! Lecz w przytoczonym
tu opisie chodzi najwyraźniej o sprawy możliwe i zale-
cane jedynie nam, Jaśniejącym Praświaetle: – a miano-
wicie o nasze duchowe wpływanie na pewną dla takiego
wpływu dostępną sferę w strukturze substancjonalnego
wiekuistego Ducha. Tutaj nie jest brana pod uwagę żad-
na intencja modlitewna, lecz ofiarowanie bez zastrzeżeń
pewnych drgań energii, uzyskiwanych we własnym by-
cie duchowym, na usługi w granicach tej sfery. Te usłu-
gi wyświadczamy zgodnie z udzielanymi przez Ducha,
wolnymi od wszelkich ziemskich wątpliwości wglądami

17

background image

w pierwotne – niedostępne dla badań ziemskich – moż-
liwe jeszcze do poruszeń duchowe przyczyny związane
z ziemią stawania się.

Wtedy dopiero, gdy impulsy świadomie lub bezwied-

nie, niejako „automatycznie” narzucone duchowemu
królestwu przyczyn, a wywołane przez działanie sił ja-
kiegoś człowieka ziemskiego, przy ich nieuniknionym
odbiciu powrotnym w świat ziemskiego stawania się,
przekroczą już granicę pomiędzy zdolnym do poruszeń
substancjonalnym duchowym stanem a fizyczną skost-
niałością, staje się wyżej opisany wpływ nawet dla nas
Jaśniejących w Praświetle niemożliwy.

Daremnie rozum ludzki usiłuje zgłębić te sprawy,

zbyt subtelne aby mógł w nie wniknąć! Niby lichy
detektyw

tak pochłonięty własnym odtwarzaniem jakiejś

tajemniczej sprawy, że musi przeoczyć najbliższe możli-
wości obserwacji, tak rozum przechodzi obok wszyst-
kiego, czego sobie sam nie wymyślił i traci zupełnie
z oczu rzeczywistość właśnie wtedy, gdy w swych
wnioskach sądzi, iż najbardziej się do niej zbliżył. –
Niedowierzanie myśleniu wtedy, gdy poznawanie ziem-
skich skojarzeń można osiągnąć tylko dzięki logicznej
pracy myśli, byłoby wielkim nierozsądkiem. Lecz dale-
ko większą nierozwagą jest daremne stawianie myśleniu
zadań, które doń nie należą, tak że zawsze ono dojść
może tylko do błędnych wniosków!

Można zapewne przemyśliwać o rzeczach ducho-

wych nawet wtedy kiedy się jeszcze nie dostrzegało
w sobie najlżejszego cienia świadomości duchowej.
Wszak można rozpocząć instalację oświetlenia elektry-
cznego nie posiadając jeszcze połączenia domu z dopro-
wadzającym prąd kablem. Lecz jak nikt oczywiście nie
będzie oczekiwał, że wieczorem oświetli swe pokoje,

18

background image

zanim nastąpi połączenie z siecią elektryczną, tak też
nie wolno oczekiwać, że substancjonalna świadomość
duchowa może kiedykolwiek zabłysnąć w myśleniu,
zanim rzeczywiście nie nastąpi leżąca poza wszelkimi
możliwościami myślenia połączenie własnej świadomo-
ści z ową sferą drgań wiekuistego substancjalnego
Ducha dostępną dla człowieka ziemskiego jedynie dzię-
ki jego z Ducha płynącej zdolności odczuwania.

Uczuciowe uświadamianie sobie owej myślowo nie-

uchwytnej rzeczywistości wyrażanej słowem „Bóg”
osiągnięte w dziedzinie wiekuistego Ducha normalnie
rozwierającej się dla człowieka stanie się zatem niewy-
czerpanym źródłem pobudek do myślenia i oświetli
tysiączne zagadnienia, które uprzednio nawet najintym-
niejszą pracą myśli nie dawały się wyjaśnić – lecz do
osiągnięcia owej świadomości w wiekuistym Duchu
myślenie jest i pozostanie nadal trudem bez widoków
powodzenia, pracą wykonywaną zgoła nieodpowiedni-
mi środkami!

Może ktoś w ciągu całego swojego życia ziemskiego

dzień w dzień układać sobie najwznioślejsze myśli
o Bogu i przytaczać „dowody istnienia” Boga które
nawet najbystrzejszemu dialektykowi „dadzą wiele do
myślenia”
, a jednak przy tym wszystkim może nie
doznawać w sobie nic z tej rzeczywistości, którą zdawa-
ło by się tak dobrze zna! Nieufność względem wszyst-
kiego co potrafiło wyspekulować myślenie ziemskie
o „Bogu” jest głosem zdrowego z Ducha inspirowanego
instynktu!

Oczywiście nie łatwo bywa „myślącemu” człowie-

kowi ziemskiemu przekonać się o tym, że istnieje w nim
pewna możność uświadomienia sobie, o której skoro
zostanie osiągnięta, można wprawdzie później rozmy-

19

background image

ślać, która jednak pierwotnie jako cel myślenia nie jest
osiągalna, leży bowiem poza wszelkimi myślowymi
granicami wnioskowań. Lecz osiągnięcie tego przeko-
nania jest najnieodzowniejszą koniecznością, jeśli się
ma zbudzić ze swego uśpienia „świadomość uczucio-
wa”
!

20

background image

3. Zanikanie zdolności odczuwania

Rzekomy „bezbożnik” na skutek psychicznej nie-

zdolności napotyka bezwiednie na przeszkody do uczu-
ciowego uświadomienia sobie Boga – słowo to znowu
rozumiane tu we wszechobejmującym znaczeniu.

Wszak w rzeczywistości „bezbożnym”, a więc po-

zbawionym Boga czy też wolnym od Boga, nie może
być żaden człowiek ziemski, oznaczałoby to bowiem
dlań, iż w tej samej chwili stałby się fizycznie jak i psy-
chicznie niczym, gdyby to w ogóle było możliwe. Jest
to zawsze swego rodzaju „astenia”, osłabienie zdolno-
ści, doprowadzające człowieka ziemskiego wmawiania
w siebie że jest odłączony od tego, co sekundą tworzy
podstawy wszelkiego bytowania ziemskiego, jakkol-
wiekby się tę odwieczną siłę słowami określało. Czło-
wiek o nienaruszonej zdolności duszy do odczuwania
jest

wyraźnie

świadom

odwiecznego

faktu,

że

nie

jest

zda-

ny

na

samego

siebie,

lecz jest ziemskim „obrazem” prze-

jawu pewnej siły przewyższającej go o całe nieba, choć
korzysta z daleko idącej wolności kształtowania siebie
samego, że łatwo może dojść do pomieszania przyczyny
i skutku w swym własnym bytowaniu doczesnym.

21

background image

Wszelkie próby usprawiedliwiania wobec siebie i in-

nych rzekomego odłączenia się od Boga – czy to w for-
mie fanfaronady usiłującej zagłuszyć wewnętrzne ost-
rzeżenia, czy też przez spokojne, pełne dystynkcji
przytaczanie najsubtelniejszych filozoficznych argu-
mentów – rzeczywistości dowodzą zanikania dusznej
zdolności odczuwania u danego człowieka! Jeżeli nawet
taki człowiek rozporządza najbardziej godnymi podzi-
wu zdolnościami „myślenia oraz nieomylnego wniosko-
wania, to jednak słabość jego dusznej zdolności odczu-
wania występuje jasno i wyraźnie i nie da się usunąć
żadną pracą myślową.

Najznakomitszy nawet jeździec może być nieudol-

nym taternikiem, a na brzegach północnych i południo-
wych mórz można dziś jeszcze spotkać nieczułych na
niepogody starych doświadczonych rybaków, którzy
więcej niż połowę życia spędzili na morzu, nie lękając
się przy tym groźnych nawet dla ich statków burz, a jed-
nak nie umieją pływać, tak że ich odwaga zasadza się
wyłącznie na zaufaniu do swych łodzi.

Świadomość osiągalna i wyrażająca się w myśleniu

człowieka tej ziemi doszła w biegu lat tysięcy do takie-
go przerostu i rozporządzania tylu możliwościami roz-
woju i ćwiczenia się że oczywiście nie ma co troszczyć
się o dalszy jej rozwój chyba że w sensie poważnej tro-
ski o ludzkość, która dziś jeszcze stale się jej oddaje
bezmyślnie kosztem świadomości i wiekuistej duszy,
którą to świadomość osiągnąć można jedynie przez
wyćwiczoną i pielęgnowaną zdolność odczuwania.

Dlatego też wszystkie poszczególne stanowiące

w swej całości głoszoną przeze mnie naukę duchową, są
tak ułożone, że budzą i wyzwalają duszną zdolność

22

background image

odczuwania i zaniku jej w większości dusz dźwigają ku
nowemu żywemu wzrostowi.

Zaprawdę nie na wiele by się to zdało, gdybym przy-

taczał tu jedynie definicje myślowe przez tylu już myśli-
cieli wymyślone po to, by przez innych myślicieli zosta-
ły obalone! A cokolwiek znalazło w tej nauce duchowej
wyraz w słowach, jest w sensie duchowym – jako wska-
zane ze stanowiska duchowego pojmowania „zrozumia-
łe”
, o ile to w ogóle może się stać dostępne dla rozumu.

Jakżeby można było wobec tych okropności, które od

lat dziesiątków człowiek ziemski na zgubę bliźnich
wymyślał,

rozumieć

słowa

moje

jako

pochodzące z ziem-

skiego rozumienia, kiedy mówię, że droga człowieka
ziemskiego

doszła

znowu

do

skraju

jednego z owych krę-

gów świetlanych, które nawet pośród głębokich ciem-
ności dają czasami nową nadzieję na rozjaśnienie du-
chowe?!

Jakżeby było rozumieć, że cytuję znane słowa Hutte-

na: „Rozkoszą jest żyć”!– i wyraźnie odnoszę to twier-
dzenie do dzisiejszych i przyszłych czasów, jeśli się do
tego co tu pomyślano nie odczuwa jako dostrzeżonego
i wyczutego w czysto duchowym rozumieniu?!

Wszelkie jednak niepokoje wewnętrzne, wszelkie

nieokrzesane popędy i dążności do czegoś zupełnie
nowego i inaczej ukształtowanego, które dzisiaj oddzie-
lają człowieka od człowieka upiornym murem nienawi-
ści można wtedy dopiero należycie zrozumieć wraz
z wywołującymi je istotnymi przyczynami, gdy się wie
o tym właśnie – duchowym!– dojściu do skraju jednego
z owych kręgów świetlanych” (słoneczne i księżycowe
pierścienie są tu użyte obrazowo!). Nie ma ani jednego
normalnie po ziemsku mózgowo-świadomego człowie-
ka żyjącego w tym czasie na ziemi, który by nie zaczął

23

background image

w jakimś stopniu wyczuwać owego duchowo-kosmicz-
nego zbliżania się przeobrażenia się życia ziemskiego;
ale olbrzymia większość ludzi na ziemi błędnie tłuma-
czy sobie to wyczuwanie przenosząc je na materialne
ziemskie dziedziny świata zewnętrznego i sądząc, że tu
można znaleźć to, co się już dla niewielu dokonało
w wiekuistym substancjonalnym Duchu – o ile to może
stać się dostępne dla człowieka ziemskiego – a co się
stopniowo dokona i dla wielu w tym dzisiaj na razie
cicho i powoli poczynającym się okresie czasu! –
Zaprawdę na razie jest „rozkoszą żyć” tylko dla niewie-
lu jednostek, które we własnej świadomości uczuciowej
uznają się już za przyszłych dziedziców jaśniejszej
duchowej przyszłości!

Nie podlega najmniejszej wątpliwości, że nadchodzą-

ce rozjaśnienie i rozświetlenie płynące z odwiecznego
Ducha przenikać będzie wtedy swymi promieniami
codzienne zewnętrzne życie doczesne ludzi na ziemi,
ale pozbawiona jest wszelkiego sensu śmieszna i niemą-
dra zarozumiałość myślenia ziemskiego w swym mnie-
maniu, że można ziemskie wydarzenie zewnętrzne
ukształtować całkowicie i na zawsze według wzorów
wyobrażeń powstałych w mózgu, choćby nawet te wy-
obrażenia były uwodząco powabne!

Zawsze jednak tylko nie zwyrodniała, żywa świado-

mość uczuciowa zdolna jest z całą pewnością odróżniać
prawdę od urojenia, co się zaś tyczy tej właśnie pewno-
ści, nigdy przenigdy nie może się ona obawiać jakiego-
kolwiek poważnego współzawodnictwa ze strony najby-
strzejszego nawet wnioskowania myślowego.

Dlatego też chodzi przede wszystkim dzisiaj, i to bar-

dziej niż kiedykolwiek, by zbudzić z zaniku zdolności
odczuwania człowieka ziemskiego! Zdolność ta wpraw-

24

background image

dzie do pewnego stopnia istnieje w każdym człowieku,
ale na skutek obaw złego jej użycia, jak również lęków
wszelkiej próby posługiwania się nią, u większości ludzi
zwyrodniała do tego stopnia, że trzeba wielkiej cierpli-
wości i świadomie wzbudzonej codziennie pewności
wewnętrznej, by doprowadzić ją z zaniku do pełnego
rozwoju.

Ten rozwój zdolności postrzegania substancjonalne-

go wiekuistego Ducha w jego właściwej mu strukturze
może być osiągnięty przez człowieka tej ziemi w rozpo-
czynającym się okresie czasów jako skutek dojścia
duchowo – kosmicznej „drogi” syna ziemi do jednego
z owych „kręgów świetlanych”, o których mówiłem –
a zaprawdę „rozkoszą jest żyć” w tych rozpoczynają-
cych się czasach dla każdego człowieka zdolnego do
świadomej współpracy w ich duchowym kształtowaniu;
chodzi tu bowiem ni mniej ni więcej, jak o dostosowa-
nie przemijającego życia ziemskiego do otrzymania
dostępnych dlań oddziaływań z substancjonalnego wie-
kuistego Ducha bożego!

Nic dziwnego, że cała natura ludzka czuje się poru-

szona

i ogarnięta niepokojem wobec przeczuwanej przez

nią, ale jeszcze dla niej niezrozumiałej chęci zmiany
duchowo – kosmicznych wpływów na ziemskie życie
materialne,

w błędnym mniemaniu, że porusza się w niej

coś nowego, co na podstawie rozważań rozumowych –
ze szczególnym upodobaniem uciekających się do afek-
tów jako do przynęt chciałaby stworzyć w ziemskim
życiu zewnętrznym.

Lecz zgoła nie o to chodzi!
Wszystko, co na skutek rozważań rozumowych do-

chodzi do pola widzenia człowieka ziemskiego jest –
pomijając co najwyżej pewne podstawowe czysto mate-

25

background image

matyczne pojęcia – „prowizorum”, a nawet niektóre
wyższe pojęcia matematyczne mogą czasami nosić pro-
wizoryczny charakter.

(Niech o tym decydują matematycy!) W każdej dzie-

dzinie nauki, w każdej gałęzi techniki, w każdej formie
społecznego układu życia, które wytyczne swoje zaw-
dzięczają mózgowym wnioskom myśliwym, obserwa-
cjom i doświadczeniom oraz wnioskowaniom powzię-
tych pod naciskiem afektu, wynikają prowizoria jedne
za drugimi, przy czym wyłonienie się jakiegoś nowego
– słusznie czy nie słusznie – zawsze uważane bywa za
postęp, za pogłębienie pojęć lub ulepszenie, dopóki
jakiejś jeszcze nowsze prowizorium nie osiągnie prze-
wagi.

Każde obowiązujący w danej chwili rozumowe pro-

wizorium wiedzy, poglądu na świat sposobów rozwiąza-
nia zagadnień gospodarczych fizycznych, chemicznych
jak również mechanicznych i technicznych oddziaływa
przez czas pewien – a niekiedy nawet bardzo długi czas!

Z hipnotyczną mocą na odpowiednie mózgi, gdyż

jest to dla nich pobudką do mimowolnej bo nieświado-
mej autohipnozy, z której znowu w każdej poszczegól-
nej dziedzinie powstają jak grzyby po deszczu niezli-
czone ilości autosugestii. Taka autohipnoza uniemoż
liwia wszelki wybór i ocenę dopóki gdziekolwiek posz-
czególne jednostki dzięki szczególnym okolicznościom
poznawszy rozmach swobody, mocą swej odzyskanej
ponownie zdolności sądu nie odrzucą dotychczasowych
dróg i nie utorują nowych, które jednak również są zno-
wu jedynie nowymi prowizoriami.

Wszelako to co człowiek ziemski może przejąć

z wiecznego substancjalnego Ducha dzięki rozwojowi
swej będącej w zaniku zdolności odczuwania, jest to

26

background image

przede wszystkim wysoka potęga Ducha służąca do
ochrony przeciw mimowolnemu uleganiu jakiejkolwiek
autohipnozie jego własnych związanych z ziemią sił
myślowych. Człowiek nie powinien być swoim wła-
snym niewolnikiem, lecz dzięki wiekuistemu Światłu
powinien być panem swoich sądów rozumowych, swo-
jej prawdy oraz ścisłej wiedzy, panem wolnym od
wszelkich hipnotycznych więzów narzucanych przez
prowizoria, panem który w nieomylnej pewności wybie-
ra i ocenia zgodnie z własnym duchowym pojmowa-
niem objawiającym mu się tylko w jego duchowości!

Wtedy zaprawdę uwolni się też od wszelkiego lęku

przed Bogiem, lęku podsycanego przez osłabioną zdol-
ność odczuwania, który może go doprowadzić do wy-
obrażania sobie iż jest „bezbożny”, aby tylko przez to
obronić się od tego rodzaju lęku!

Przyjmijcie to, co wam przynoszę, tak jak to przyjąć

jesteście w stanie, ale gwoli was samych trwajcie w chę-
ci wyzwolenia się spod stałej, tylko prowizorycznej,
zrodzonej w mózgu „hipnozy” abyście doszli do prze-
budzenia duchowego, które nie da wam znowu się
pogrążyć w mgliste dziedziny snów, nasuwanych wam
przez was samych!

Nie mam najmniejszego zamiaru prowadzić was

dokądkolwiek, gdzie sami iść nie chcecie. Pragnę wam
tylko wskazać, jak macie krocząc po bezpiecznych tro-
pach, istotnie osiągnąć ten cel, do którego osiągnięcia
na razie manowcami sami dążycie!

27

background image

4. Bezbożność z „bojaźni Bożej”

Pośród ludzi mających siebie za „bezbożników” nie

mało znajdzie się takich, którzy niegdyś zbyt wiele cier-
pieli pod uciskiem lęku wobec „przedmiotu” narzuco-
nej im wiary, który był im pod naciskiem obowiązku
i groźby przedstawiony jako „Bóg”. Ten „lęk przed Pa-
nem”

niejednego

doprowadził do tego, że – uświadamia-

jąc sobie w mniemaniu własnym swą słabość i „grze-
szność”
– nie śmiał prawie podnieść głowy z trwogi
przed nagłym ujrzeniem przed oczyma przedmiotu swe-
go lęku. Człowiek bogobojny żyjący pod takim uci-
skiem uciekał się do ciągłych wybiegów by się ukryć
przed tym rzekomym Bogiem, aż wreszcie zwątpienia
przemogły trwogę i przyszło do głowy umęczonemu,
czy aby czasem nie stara się ukrywać przed czymś, co
by właściwie powinno ukrywać się przed nim samym?

A jeśli wtedy ów strachem gnębiony odważył się

„podnieść” głowę, wnet spostrzegał wyobrażenie w je-
go mózgu wylęgłe, do którego jak czuł, jego własne
myśli coraz bardziej „dorastają” aż je stopniowo unice-
stwiał i tym sposobem wyzwoliły go od tego rzekomego
przedmiotu strachu.

Z

człowieka „bogobojnego” stał się „bezbożnikiem”!

W rzeczywistości jednak nie zaszło tu nic innego, jak

28

background image

tylko to, że podawane zaprawdę wyobrażenie – okazało
się błędnym, po czy ów dotychczas przez nie uciskany
w swym rozczarowaniu nie miał już odwagi szukać
dalej i teraz dopiero na serio – prawdy rzeczywistej.

To zaś, czym w rzeczywistości jest – Bóg! – nie

może być nigdy odczute i w odczuwaniu uświadomienie
w Lęku, lecz tylko w miłości!

W Bogu – takim, jakim Bóg jest istotnie – nie ma ani

złości, ani gniewu, ani chęci odwetu czy żądzy zemsty,
jak również żadnego innego domniemanego „przymio-
tu”
, którego by należało się „bać”. Bóg jest miłością
i łaską!
– Miłością ze swą stworzoną przez siebie istot-
ną naturą i łaską w tej właśnie istotnej naturze, lecz
wypływającą z odczucia tego, co istnieje poza nią i co
nie jest „miłością samą przez się”!

Ale nic nie jest mi bardziej obce, jak chęć uprawiania

teologii, więc muszę tylko powiedzieć, że nawet najpar-
szywszy „grzesznik” nie powinien wobec Boga odczu-
wać lęku – lecz: wstyd! Bezpodstawnym i godnym
pogardy zuchwalstwem jest przypisywać Bogu najbar-
dziej Mu obce ze wszystkich uczuć ludzkich i „bać się”
Boga, natomiast zgodnie z mającym swe źródło w Bogu
stosunkiem życia ludzkiego na ziemi do tego, czym jest
Bóg – przystoi wzbudzać w sobie najgłębszy wstyd,
skoro się poznaje, że się było zbyt leniwym, pożądli-
wym, czy tchórzliwym i nie zużytkowało się swoich
zdolności tak, jakby je należał zużytkować, by nie
potrzeba było odczuwać wstydu wobec Boga. Jedynie
wstyd jest dla człowieka błądzącego – w stosunku do
miłości i łaski – odpowiednim dla jego duchowej natu-
ry, nigdy zaś: – strach! Gdzie bojaźliwy cofa się, chciał-
by bowiem uniknąć kary, tam człowiek odczuwający
wstyd za swe uprzednie postępowanie, jest już na dro-

29

background image

dze do wyrównania swego zaniedbania lub też dokona-
nego cofnięcia się i do kroczenia znowu naprzód.

Strach jest upiornym hamulcem tłumiącym wszelką

odwagę – wstyd zaś środkiem pokrzepiającym, skutecz-
nie budzącym nową odwagę!

Oczywiście nie mówię tu o wstydzie seksualnym

polegającym na tym, że człowiek znając swą cielesną
zwierzęcą naturę, w pewnych stosunkach do swoich
bliźnich nie chce się ukazywać jako zwierzę i nie chce
być za zwierzę poczytany – lub też z pobudek estetycz-
nych opartych na próżności, stara się dlatego tylko
okryć swe kształty zwierzęce i ukryć je przed innymi, że
nie chciałby wystawiać ich braków na widok publiczny.
Jak dalece przy tym seksualna wstydliwość zależy od
panujących zwyczajów świadczą różnorodne poglądy
plemion egzotycznych na to, co z ciała należy przykry-
wać, a co nie, przy czym mogą wchodzić w grę również
i

poglądy

metafizyczne.

A

więc

wszechstronnie wykształ-

cony Sannyjasi, znajdujący się w niedostępnym dla cie-
kawych spojrzeń parku w Indiach, „odziany w cztery
strony świata”
(to znaczy: nagi zupełnie!), byłby wyso-
ce

oburzony

gdyby

odwiedzającemu

go,

biegłemu w San-

skrycie uczonemu Europejczykowi przyszło do głowy
rozwiązanie w ten sam sposób zagadnienia ubioru bar-
dzo zresztą praktycznego dla upalnego klimatu. Zgodnie
z poglądem umarłych dla świata, lecz żyjących jeszcze
pustelników, ten tylko człowiek ma święte prawo odrzu-
cać wszelkie pokrycie swego ciała, który tak się wysoko
wzniósł duchowo, że wszystko co ziemskie – zgodnie
z jego mniemaniem – zostawił poza sobą, lecz tego pra-
wa nie ma człowiek, który osiągnął jedynie wiedzę
mózgową i siedzi oto naprzeciw niego celem roztrząsa-
nia z nim zagadnień metafizycznych.

30

background image

Wstyd duszy wobec Boga, o którym tu mówię, iż

powinien zastąpić strach przed Bogiem, jest wynikiem
poznania własnego niedociągnięcia, tam gdzie by siły
duszy były zupełnie wystarczające, by stawić opór po-
kusom do niestosowanego dla duszy użytkowania my-
śli, jak również do nieodpowiednich dla duszy uczyn-
ków czy mowy!

Z owego wstydu wobec Boga, że się nie stanęło na

wysokości zadania wobec samego siebie i własnych
posiadanych sił, chociaż było się w stanie to zrobić,
wynika – o ile wstyd jest rzeczywiście prawdziwy – nie-
odwołalny opór woli przeciwko poprzednim niedocią-
gnięciom, który już sam przez się jest postępem, pobu-
dza bowiem człowieka do szukania wszelkich środków i
dróg, które by mogły służyć do uniknięcia w przyszłości
opieszałości serca, braku opanowania i pożądliwości.
Wstyd w tej postaci jest najpotężniejszym budzicielem
życia ze snu w jakim dotąd przebywało!

Obudzeni czyli przywróceni samym sobie przez

wstyd duszy wobec Boga są już na wieki wiecznie
nawróceni: – to znaczy odwróceni z ich oddalającego
się od Boga kierunku wszelkich ich dążeń ziemskich
i skierowani ku boskiej rzeczywistości. Bóg przestaje
być dla nich przedmiotem ślepej wiary, w którego moż-
na w prawdzie „wierzyć”, ale można go też „odrzucać”
i staje się przeżytym faktem: – nienaruszalną najpew-
niejszą „prawdą” osiągniętą przez samego siebie! Kto
raz doszedł do tego miejsca, ten jest po wszystkie czasy
zabezpieczony od możności wątpienia o „istnieniu”
Boga – a więc o substancjonalnym duchowym „byto-
waniu”
Boga – jako że przeżył właśnie w samym sobie
trzeźwo i rzeczowo owo „bytowanie”.

31

background image

Stało się dlań raz na zawsze niemożliwością uważa-

nie siebie za „bezbożnika”, a jednocześnie opuściła go
wszelka bojaźń wobec Boga, poznał bowiem nieomyl-
nie w sobie, że w Bogu nie ma nic takiego czego by
miałby się obawiać człowiek ziemski!

A jednak bardzo często ukrywa się poza taką rzeko-

mo odczuwaną, a w licznych kołach utartym zwyczajem
tak wysoko cenioną „bojaźnią Bożą”, nic innego jak
pospolity lęk życia, który wydaje się owemu ogarnięte-
mu lękiem możliwy do zrozumienia jedynie jako
„bojaźń Boża”.

Naturalnie taki człowiek nie jest gotów do odczuwa-

nia w sobie wstydu duszy wobec Boga, raczej jego
„bojaźń Boża” jest przejawem trwożliwej nienawiści do
częściowo z wiarą, częściowo zabobonnie domniemanej
instancji duchowej, której reagowania na swoje myśle-
nie, mowę lub uczynki obawia się, reagowania w posta-
ci umyślnego szkodzenia jego życiu doczesnemu oraz
związanego z tym uszczuplania uczucia zadowolenia.
„Bóg”

przyjmowany

przez tego rodzaju „bogobojnego”

jako „przedmiot” wiary jedynie z lęku wobec życia
zawadza mu i stanowi dlań tym większą przeszkodę, im
silniej w niego wierzy. – Takiemu właśnie wystraszone-
mu przez siebie samego człowiekowi najrzadziej przy-
chodzi do głowy krytyczne ustosunkowanie się do wła-
snego postępowania. Jakżeby więc miał do odczuwania
wstydu wobec Boga? – Człowiek wtedy rzekomo „wyz-
wolony”
wreszcie pewnego dnia od Boga i umiejący
teraz wmawiać w siebie że jego postępowanie zależy
wyłącznie od jego własnego upodobania nigdy nie prze-
czuwa – że za straszliwą cenę nabył sobie tylko wyzwo-
lenie ze swej trwogi życiowej którą mu kiedyś nakazał
„Bóg”!

32

background image

5. „Co to jest Prawda?”

Niezliczone razy cytowane, a jednak rzadko tylko

były rozumiane słowa rzymskiego prokuratora w Jero-
zolimie ze sceptyczną, znużoną rezygnacją dumnie rzu-
cone przezeń w tym jedynie pogardliwym i lekceważą-
cym znaczeniu, jakim ludzie z czasów ewangelii Jana
musieli je rozumieć i jedynie rozumieć mogli. Wszak
były wyrzeczone jako odpowiedź prokuratora na oś-
wiadczenie oskarżonego, że przyszedł na ziemię głosić
prawdę i że ludzie w sobie prawi umieli oczywiście go
zrozumieć. To powołanie się naprawdę musiało czło-
wiekowi o antycznym wykształceniu wydać się śmiesz-
ne i świadczące jedynie o wyraźnie ciasnym polu
widzenia oskarżonego, bez ratunku wydanego mu –
w którym „żadnej winy” nie znalazł – gdy ten nic inne-
go nie umiał przytoczyć, jak tylko, że potrafił przynieść
„prawdę”! Czyż rzymscy i greccy światowej sławy
mędrcy, gdy chodziło o zagadnienie „prawdy” ostatecz-
nej, nie wypowiedzieli się już w sensie wręcz przeciw-
nym, a teraz oto chciał ten biedny śmiercią zagrożony
wędrowny nauczyciel religii wprost „prawdę” wziąć
sobie za obronę! – Jakże w gruncie rzeczy niewinna

33

background image

musiała być jego nauka, z pewnością mocno przecenia-
na przez fantastycznie nietolerancyjnych kapłanów
żydowskich, skoro ten nieszczęsny dziwak nic nie wie-
dział, że nawet najbardziej wyćwiczona dociekliwość
filozoficzna zawodziła wobec pytania, czym jest niezbi-
cie pewna, bezwzględna „prawda”?!

Tak mniej więcej wyglądały argumenty, których

należy się dopatrywać w rzuconym ze wzruszeniem
ramion, a nie wymagającym żadnej odpowiedzi pytaniu,
w którym tak zwięźle i niedwuznacznie, na jednostko-
wym przykładzie miało być dane świadectwo o cynicz-
nym sceptycyzmie owych czasów, przepojonych zwąt-
pieniem możliwości wszelkiego poznania!

Również i w czasach dzisiejszych nie trzeba długo

szukać, by trafić na taką samą zupełnie znużoną rezy-
gnację z wszelkiej pewności w odniesieniu do rzeczy
wiecznych, do spraw duszy i do rzeczy boskich – i tak
samo w niedalekim sąsiedztwie z kołami prawdziwie
wierzących spotkać się można z owym „żargonem”
powszechnie używanym również i w późniejszym Rzy-
mie w bezwstydnych rozmowach o Bogu i rzeczach
boskich, kiedy to sądzono, iż ludzie od dawna „prze-
zwyciężyli”
wszystko, co miały oznaczać owe naduży-
wane słowa.

Nie trzeba szczególnej bystrości umysłu, by poznać

że ludzie, którzy spadli na poziom takiego ubóstwa
duszy, mogli dojść do tego stanu zwyrodnienia jedynie
przez niewymowne osłabienie zdolności odczuwania.
Stosuje się to do dnia dzisiejszego i do przeszłości i po
wszystkie czasy!

Patologiczna bezsilność duszy!
A że chory może nie uświadamiać sobie swej niemo-

cy, potęguje to tylko siłę działania jego choroby!

34

background image

Kto wie, na co jest chory i gdzie leży siedlisko jego

choroby, ten jest już na drodze do wyzdrowienia, o ile
dany stan dopuszcza jeszcze uzdrowienie i o ile będą
zastosowane odpowiednie środki do wywołania zmiany
na lepsze. W dziedzinie niewidzialnego organizmu
odbywa się nie inaczej, niż w dziedzinie życia fizyczne-
go ciała ludzkiego zamkniętego w granicach spostrze-
żeń zmysłowych!

W prawdzie odrodzenie i wzmocnienie zanikłej zdol-

ności odczuwania duszy oczywiście nie jest tak łatwe do
osiągnięcia, jak usunięcie lekkiego osłabienia cielesne-
go wywołanego przemęczeniem, lecz w wielu wypad-
kach jest całkiem możliwe, dopóki człowiek rozporzą-
dza oddźwiękami sił swego ciała ziemskiego jako
czynnikami leczenia, jeżeli tylko przy tym chce rzeczy-
wiście z całą pewnością dojść do uzdrowienia organów
odczuwania swej duszy – tak samo jak i chory cieleśnie
musi mieć w sobie wolę wyzdrowienia, jeżeli ma – o ile
po temu istnieją warunki organiczne – osiągnąć wyzdro-
wienie! Ponieważ jednak w duchowej sferze duszy
odpowiada niezliczonej ilość przeszkód, które w dzie-
dzinach cielesności fizycznej stają czasami na drodze do
istotnego wyzdrowienia, toteż możliwości nieoczekiwa-
nego uzdrowienia są tam bez porównania bardziej roz-
powszechnione.

Naturalnie nie wystarcza do tego rozmyślanie nad

„dowodami istnienia Boga” przyjętymi w pewnych
kołach o charakterze religijnym i uważanymi „niezbite”
ani też nie wystarczy chęć w jakiś inny sposób złowie-
nia Boga sieciami myśli! Tu raczej musi być odczuta
rzeczywistość we własnych głębiach! Nie sam tylko
stan uszczęśliwienia z wyników spekulacji myślowej!

35

background image

Dla wzmocnienia osłabionej zdolności odczuwania

tak, aby człowiek ziemski mógł samym sobie stać się
świadomy Boga, niezbędne jest wzbudzenie nieprzymu-
sowej radosnej i ufnej gotowości przepełnionej chęcią
poznania Boga.

Ta gotowość nie wymaga wyznawania jakiejś wiary

ani też żadnego rozumem wymędrkowanego czy z nad-
miaru uczuć powstałego wyobrażenia, lecz polega na
woli wchłonięcia tego co stanowi „przyczynę” własnej
ponad zwierzęcej świadomości przez tę właśnie świado-
mość, a jednocześnie przez ziemsko-zwierzęcą świado-
mość, odrzucając wszelkie przeszkody ze strony z góry
powziętych mniemań.

W istocie wymagana tu jest w założeniu rzecz jak

najprostsza, z odrzuceniem wszakże wszelkich ziemsko-
ludzkich skłonności do wikłania rzeczy prostych!

Wszystko co możemy powiedzieć o Bogu my Jaś-

niejący w Praświetle dzięki własnemu uświadomieniu
Boga, nie ma na celu tworzenia „wyobrażeń”, lecz opi-
sanie w słowach rzeczywistości. Aleć wszelkie słowa
w każdym języku muszą nieodzownie okazać swą nie-
udolność przy takim opisie. Mogą one służyć jedynie ja-
ko

wytyczne

– mogą wskazywać jak i gdzie osiągnąć ów

najwyższy

ze

wszystkich duchowych celów – lecz nigdy

nie mogą ująć samego celu jako przedmiotu opisu.

A więc – ujmując rzecz w sensie czysto duchowym –

można z całą słusznością powiedzieć: – Nie człowiek
jest Bogiem, lecz Bóg jest „człowiekiem”, ale to okre-
ślenie może się stać wytyczną dla tego, kto już w sobie
doszedł do przeświadczenia, że zwierzęcia ludzkiego, z
którym się związał na ziemi, nie można uważać za
„człowieka”, lecz nieubłaganie i bezwzględnie tylko na
ziemsko-zwierzęcy czasowo

niezbędny

organizm, w któ-

36

background image

rym jednak może znaleźć wyraz zarówno najniższe
zezwierzęcenie, jak i najwyższa duchowość. Dopiero
tam z cała słusznością można mówić o „człowieku”
gdzie wiekuistej iskrze Ducha usiłującej przeniknąć do
każdej nowonarodzonej na świat zwierzęcości ludzkiej
istoty i wreszcie przez nią wchłanianej, został oddany
przez zwierzęcość ów organizm zwierzęcy na zawsze
jako środek wypowiadania!

Lecz nie tam gdzie zwierzęcość stale odmawia wie-

kuistej iskrze Ducha wszelkiej możliwości wypowiada-
nia się, domniemany zaś człowiek jest na razie jeno
zdolnym do wszechstronnego rozwoju zwykłym zwie-
rzakiem, który jako jedyny spośród wszystkich zwierząt
ziemskich mógłby dzięki swemu istnieniu na ziemi stać
się matrycą wiekuistego, substancjalnego Ducha w tym
świecie zmysłów.

Zaprawdę: – Bóg jest człowiekiem! Któżby chciał

jednak choć na jedną chwilę dopuścić że wyraz „czło-
wiek”
mógłby tu oznaczać zwierzę ziemskie mające słu-
żyć

wiecznemu

człowiekowi

jako

uchwytne dla zmysłów

ukształtowania do wypowiadania się w jego postępowa-
niu na ziemi!?

Nie jest tu również mowa o wiecznym człowieku

duchowym w pewnym indywidualnie ujętym znaczeniu
lecz o ustanowionym odwiecznie siebie samego ducho-
wym Bycie, w którym żyje wszystko, co jest substan-
cjonalnej ludzko-duchowej „natury”. Bóg jest najwyż-
szą pokrzepiającą pewnością, jaka tylko może być dana
człowiekowi tej ziemi, który osiągnął z powrotem prze-
budzenie swej zdolności odczuwania! Lecz Bóg nie jest
„istotą” dającą się myślowo określić, natomiast jest
wiekuistym duchowym bytem człowieczym samym
w sobie, żyjącym dla nas jako „męskość” i „kobiecość”

37

background image

oraz żyjącym w tym co jest wiekuistym „owocem” jego
wiekuistego płodzenia – jest to źródło i przyczyna
wszelkiego człowieczeństwa – jako też i iskry Ducha
w uwięzionym zwierzęciu człowieku tej ziemi.

W nazwach „Prabyt”„Praświatło” – i „Prasło-

wo” ujmuję to, co w moim uświadamianiu sobie Boga
stanowi stale istniejącą rzeczywistość Boga. Zaprawdę
nie używam sił swego umysłu, aby osiągnąć poznane
już duchowo rozumienie lecz używam ich i to czasami
wysoce przykry fizycznie sposób – do stałej i ciągłej
kontroli, czy forma moich opisów pozostaje wolna od
wszelkiego tego, czego unikać należy, a co by wywołać
mogło mylne zrozumienie lub błędy, miast wyrażać nie-
dwuznaczną jasność uniemożliwiającą wszelkie błędne
tłumaczenia. Tak więc wszystkie pisma które powstały
już po ostatnim tomie mojej duchowej nauki „Hortus
Conclusus”
, stanowią wprowadzenie do tego co w pis-
mach tej nauki od początku powiedziałem. Aczkolwiek
zawsze chętnie wierzyłem, że nic z tego, com napisał,
nigdy nie będzie wymagało komentarzy, musiałem się
z biegiem czasu ku memu przerażeniu przekonać, że
zbyt liczyłem na trzeźwą i obiektywną zdolność pojmo-
wania. Umysły zbyt silnie są obałamucone wpojonym
przez wychowanie nawyknieniem do pewnych pojęć,
które nigdy nie dadzą się pogodzić z istniejącą w sub-
stancjalnym wiekuistym Duchu rzeczywistością!

Jakkolwiek w pismach swoich blisko podchodzę do

Wiekuistego, z którego jako człowiek mam obowiązek
podawać wieści bliźnim swoim, to jednak nie potrafię
ustrzec się tego iż nawet najbliższe Wiekuistego słowa:
– muszą pozostawać jedynie opisami, których najwyż-
sza wartość nie na tym polega, że mogą one coś „wyja-
śnić”
rozumowi, lecz polega na uchwytnych tylko dla

38

background image

duszy realnych substancjalnych siłach duchowych, któ-
rych nosicielami stały się raz na zawsze te słowa przy
ich tworzeniu się. Chęć wchłonięcia w siebie tych sił
prowadzi też niezwłocznie do wspomnianej wyżej „go-
towości”
poznania Boga. Dopiero po tym poznaniu,
dzięki zdolności odczuwania duszy daje się wyrozumieć
i ocenić co słowa moje już z góry dały.

Bô Yin Râ

39


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BO YIN RA - Księga sztuki królewskiej, BO YIN RA
Bo Yin Ra Drogowskaz
Bo Yin Ra - Światy - szereg obrazów kosmicznych, BM TEORIA I PRAKTYKA
Bo Yin Ra - Słowa Żywota, B? YIN R?
Bo Yin Ra Droga moich uczniów
Bo Yin Ra Tajemnica
Bo Yin Ra Światy
BO YIN RA Drogowskaz i Wiersze
Bo Yin Ra Dlaczego używam imienia Bô Yin Râ


więcej podobnych podstron