Cierpienie dla Jezusa
Maria Valtorta
Spis treści
1. Przyszedłbym po raz drugi umrzeć dla waszego
odkupienia.
2. Ofiara dzieci - pierwszych w zastępie małych odkupicieli.
3. Życie miłością uzdalnia do ofiar.
4. Ofiara za kapłanów.
5. Bóg w pełni udziela się cierpiącym.
6. Dusza-ofiara pociesza mnie, gdyż zbawia dusze innych.
7. Ofiara - balsam ratujący od zepsucia.
8. Ofiary dzieci nie są daremne.
9. Tylko uleganie pokusie jest złem.
10. Dwa królestwa ducha.
11. Gdyby wynagradzających było wielu...
12. Niekończące się cierpienie Maryi.
13. Wynagradzać przed Najświętszym Sakramentem.
14. Miłosierdzie wobec wszystkich ludzi.
15. Zanieść Boga wszystkim narodom.
16. Ofiara filtrem wchłaniającym gorycz.
17. Ileż dusz ratują dla mnie ofiary!
18. Miłość potrzebuje naczyń, które by ją przyjęły i nikogo
nie odrzuca.
19. Bardziej niż kiedykolwiek trzeba się modlić i cierpieć.
20. Śmierć z miłości.
21. Krew Boga-Człowieka przebacza i potępia.
22. Nie wiesz, jaką wartość w moich rękach ma twoje
cierpienie!
23. Im bardziej święta jest dusza, tym bardziej potrafi
kochać i cierpieć.
24. Pragnę dusz ukrzyżowanych z miłości.
25. Bóg nigdy nie jest złośliwy ani niesprawiedliwy.
26. Bądźcie wobec mnie jak dzieci, a zapewnicie sobie
wieczną chwałę.
27. Słodkie udręczenie, które otwarło wam drogę do nieba.
28. Płaczcie nad tymi, którzy się mnie zapierają i módlcie się
za nich.
29. Prawdziwy uczeń.
30. Najpewniejszy sposób dojścia do Boga.
31. Dusza-ofiara małym odkupicielem.
32. Krzyż jest ciężarem, lecz także podporą i wyniesieniem.
33. Stać między światem a Bogiem.
34. Nie zawsze upada się z powodu grzechu.
35. Heroizm ofiar pokonuje grzech.
36. W godzinie mojego zwycięstwa dusze-ofiary zabłysną
jak słońce.
37. Żyję w moich ofiarach.
38. Bądź jak źródło Boga na ziemi.
39. Ofiara - zwycięzca świata.
40. Ofiarować nawet pociechę Bożej obecności.
41. Nie gardźcie ubogimi posłańcami Boga!
42. Kochaj, bo miłość jest źródłem światła.
43. Odkupiciel znajduje odpoczynek w niewinności i
pokucie dusz-ofiar.
PRZYSZEDŁBYM PO RAZ DRUGI UMRZEĆ DLA WASZEGO
ODKUPIENIA...
Mówi Jezus:
Za pierwszym razem mój Ojciec, ażeby oczyścić ziemię zesłał
obmycie wodą. Za drugim razem - zesłał obmycie krwią i to
jaką Krwią! Lecz ani pierwsze, ani drugie obmycie nie
zdołało uczynić z ludzi dzieci Bożych. Teraz Ojciec jest
zmęczony i dla wygubienia rodzaju ludzkiego, pozwala
rozpętać się karom piekielnym, bo ludzie bardziej upodobali
sobie piekło niż Niebo, a ich władca, Lucyfer, dręczy ich,
chcąc ich nakłonić do złorzeczenia Nam, ażeby się stali jego
doskonałymi synami.
Ja przyszedłbym po raz drugi umrzeć dla ich ocalenia przez
śmierć jeszcze okrutniejszą... Ale Ojciec mój na to nie
pozwala... Moja Miłość zezwoliłaby, ale Sprawiedliwość -
nie. Ona wie, że to byłoby daremne. Dlatego przyjdę
dopiero w ostatniej godzinie. Lecz biada tym, którzy Mnie
wtedy ujrzą, a swoim panem wybrali Lucyfera! Nie będzie
wtedy potrzebna broń w rękach Moich aniołów, aby
odnieść zwycięstwo z bitwie z antychrystami. Wystarczy
Moje spojrzenie.
O! Gdyby ludzie umieli się jeszcze zwrócić do Mnie, który
jestem zbawieniem! Pragnę tylko tego i płaczę, bo widzę, że
nic nie jest zdolne skłonić ich do podniesienia głowy ku
Niebu, skąd Ja wyciągam ręce.
Cierp więc, Mario, i powiedz dobrym, aby cierpieli, czyniąc
zadość Mojemu drugiemu męczeństwu, którego Ojciec nie
pozwala Mi wypełnić. Każdemu stworzeniu, które złoży
siebie w ofierze, jest dane ocalenie kilku dusz. Kilku... i nie
należy się dziwić, że tak niewiele przyznaje się małemu
odkupicielowi, gdy się pomyśli, że Ja, Boski Odkupiciel, na
Kalwarii, w godzinie Mojej ofiary, z tysiąca osób, obecnych
przy Mojej śmierci, doprowadziłem do zbawienia łotra,
Longina i niewielu, niewielu innych...
Dopisek Marii:
Zastanawiałam się nad rozmową, o jakiej mi doniesiono, w
której ktoś rzekł, że wielu liczy na moje modlitwy, żeby coś
uzyskać, bo uznano, że to, o co prosiłam, otrzymałam.
Nie odczułam z tego powodu żadnej pychy, tylko głęboką
wdzięczność dla Boga, który jest tak dobry, że dał mi poznać
osiągnięte szczęście innych serc. Ale tym sercom chcę
powiedzieć i mówię - szczególnie tym, które tego ranka dały
mi poznać swe myśli - że to się nie stało przez moją zasługę.
Wszyscy, gdyby chcieli, mieliby tę samą zdolność. Nie jest
potrzebna żadna metoda lub studia, żeby dojść do tej mocy
błagania. Ważne jest, by z własnego serca uczynić żłób
betlejemski, żeby przyjąć Jezusa-Dziecię, a z samych siebie -
krzyż, żeby nosić Jezusa-Odkupiciela. Kiedy będziemy Go tak
nosić, nierozerwalnie, staniemy się Jego dopełnieniem, a On -
jedynym i prawdziwym obrońcą w każdej sprawie. Sekretem
otrzymywania wszelkich łask, jakie bliźni przypisuje naszym
nieistniejącym zasługom, jest jedynie nasze unicestwienie w
Chrystusie, tak pełne, że rozprasza się nasza własna osoba
ludzka i zmusza Jezusa do tego, by jedynie On działał w
każdej chwili. My jedynie przynosimy Mu głosy ludzi
opatrzone miłosnym pocałunkiem. Reszty dokonuje On Sam.
OFIARA DZIECI - PIERWSZYCH W ZASTĘPIE MAŁYCH
ODKUPICIELI
Mówi Jezus:
To cię smuci? Mnie też. Biedne dzieci! Dzieci, które tak
bardzo kochałem, a które tak muszą umierać! Ja, który je
głaskałem z czułością Ojca i Boga, który widzę w dziecku
arcydzieło Jego stworzenia, jeszcze niezepsute! Dzieci, które
umierają, zabite przez nienawiść i otoczone chórem
nienawiści.
O! Ojcowie i matki, nie profanujcie przekleństwami
niewinnej ofiary tych złamanych kwiatów! Wiedzcie,
ojcowie i matki, że ani jedna łza tych maleństw, ani jeden
szloch tych niewinnych ofiar, nie pozostaje bez echa w
Moim Sercu. Przed nimi otwiera się Niebo, albowiem
niczym nie różnią się od swych małych braci z przeszłości,
zabitych przez Heroda z nienawiści do Mnie. Oni też zostali
zabici przez złych Herodów, strażników władzy, którą Ja im
powierzyłem, żeby się nią posługiwali dla dobra i z której
będą musieli zdać Mi sprawę.
Przyszedłbym dla wszystkich. Ale zwłaszcza dla nich,
dopiero co zrodzonych do życia - daru Boga, a już wydartych
życiu bestialstwem - darem demona. Wiedzcie jednak, że dla
zmycia zarażonej krwi, plamiącej ziemię, rozlewanej z
zawziętością i złorzeczeniem z powodu nienawidzenia i
przeklinania Mnie, który jestem Miłością, potrzeba tej rosy
niewinnej krwi, jedynej, która potrafi płynąć bez
przeklinania, bez nienawidzenia. Tak samo Ja, Baranek,
wylałem Moją krew za was. Niewinne [dzieci] to małe
baranki nowej ery, jedyne, których ofiara zebrana przez
aniołów stanowi dopełnienie miłe Mojemu Ojcu.
Po nich idą pokutujący. Po nich. Ponieważ nawet
najdoskonalszy z nich wlecze w swojej ofierze zgorzelinę
ludzkich niedoskonałości, nienawiści, egoizmu. Pierwszymi
w zastępie nowych odkupicieli są dzieci, których oczy
zamknęły się na potworności, żeby się otworzyć na Moim
Sercu w Niebie.
ŻYCIE MIŁOŚCIĄ UZDALNIA DO OFIAR
Mówi Jezus:
Wielu - gdyby wielu przeczytało to, co mówię do ciebie -
uznałoby, że pewne wyrażenia są zbyt mocne, niemal
niemożliwe z ich ludzkiego punktu widzenia. Ojca
(Kierownika duchowego - o. Migliorini.) zdziwi to mniej,
gdyż jako mój sługa, wie, że dla Boga nie ma nic
niemożliwego, nawet pewne sposoby postępowania wobec
dusz, za którymi nie nadążają ludzie, którzy oceniają sprawy
i stosują wzory i modele, jakie sobie sami stworzyli.
Kiedy powiedziałem: „Tak cię ukochałem, że nawet
spełniłem twoje zachcianki...", wypowiedziałem zdanie,
które może spowodować, że wielu wytrzeszczy oczy i Mnie
skrytykuje, a ciebie - niezbyt miło osądzi. A jednak tak jest i
to wynika z mojego najbardziej słusznego sposobu
patrzenia.
Kiedy zechciałem mieć cię dla Mnie, biedna Mario, byłaś
tak bardzo ziemska. Twoje otoczenie było jeszcze bardziej
przeniknięte ludzką naturą niż ty sama i to obciążało cię
coraz bardziej tak, że byłaś w istocie małą dzikuską.
Gdybym wtedy zażądał od ciebie tego, o co poprosiłem
potem, a szczególnie o to, czego, godzina po godzinie, chcę
od ciebie teraz, uciekłabyś przestraszona.
Jednak Jezus nigdy nie straszy. Jezus dla Swych drogich
dzieci jest ojcem o doskonałej dobroci, boskiej serdeczności,
gdyż choć Jezus był człowiekiem i poznał ludzkie uczucia, to
zawsze pozostał Bogiem i dlatego w uczuciach posiada
doskonałość Boga.
Zatem, żeby się do ciebie zbliżyć i żebyś ty się zbliżyła do
Mnie bez obawy i z coraz większą miłością, kierowałem się
zasadą, jakiej używają ludzie dla zapanowania nad
nieokrzesanymi dziećmi. Ofiarowałem ci i dałem wszystko,
czego pragnęłaś. Czasem były to błahostki, czasem rzeczy
wielkie. A twój Jezus dawał ci to.
Czasem śniłaś z otwartymi oczyma i uznawałaś sen za
rzeczywistość. Człowiek zaprzeczyłby ci i uznał za głupią i
nieszczerą. Ja, Bóg, zamieniłem twe marzenia w pewniki,
żeby cię nie upokarzać w oczach świata. Dzięki temu tak
Mnie pokochałaś, że doszłaś do tego, czym jesteś teraz:
istotą zagubioną we Mnie, nierozerwalnie ze Mną złączoną.
Ty, istota ograniczona i niedoskonała, nie istniejesz już ze
swymi ludzkimi ograniczeniami i niedoskonałościami, bo Ja
cię pochłonąłem i ty pozwoliłaś, żebym cię pochłonął.
Widzisz Mnie we wszystkim, co ci się przydarza: w tym, co
miłe, niemiłe, radosne, smutne. Działasz, wpatrzona w Moje
Oblicze. Jesteś oczarowana Moim Obliczem. Mógłbym
kierować tobą spojrzeniem. A nawet mniej: bicie mojego
Serca, moja Miłość cię prowadzi. Żyjesz moją miłością.
Żyjesz w mojej miłości. Żyjesz dzięki mojej miłości.
Kiedy się cieszysz, biegniesz do Mnie śmiejąc się, żeby Mi
podziękować. Kiedy czegoś potrzebujesz, wyciągasz rękę,
prosząc o to. Gdy spotyka cię ból, przychodzisz płakać na
moim Sercu. Jesteś tak bardzo przekonana, że Ja jestem
twoim Wszystkim, że podejmujesz decyzje i ufasz tak, że
ludzka krótkowzroczność uznałaby to za nieroztropności i
szaleństwa. Ty jednak wiesz, że Ja jestem twoim Wszystkim.
Jestem Bogiem-Wszystkim i mogę wszystko, a ty ufasz. I
właśnie to twoje całkowite zaufanie, skłania Mnie do
spełniania dla ciebie stale małych cudów, bo ufność tego,
kto Mnie kocha, otwiera moje Serce Boga, żeby wylać
potoki łask.
Jesteś moja, bo umiałem cię pochwycić, bo umiałem uczynić
z twojej biednej ludzkiej upokorzonej natury arcydzieło
Miłosierdzia. Jesteś moja, moja mała Moja. Należałaś do
tylu spraw. Żyłaś ludzkimi troskami. Cierpiałaś, umierałaś w
ciele i duszy, gdyż jesteś duszą, której świat nie zaspokaja, a
nie umiałaś znaleźć drogi.
Teraz jesteś moja, tylko moja. I nawet na krzyżu jesteś
szczęśliwa, bo masz tego, który cię kocha, tak jak chcesz.
Masz Mnie, twego Boga i twego Oblubieńca, twego Jezusa.
Kiedy dusza dojdzie do bycia w ten sposób moją, miłość
spełnia dla niej rolę Prawa i Przykazań. Boskie jest ono i
one, ale odczuwa się ich obecność. Są jak uprząż założona na
waszą naturę zwierzęcą. Dzięki niej nie stajecie dęba i nie
zmierzacie ku przepaści.
Miłość zaś nie ciąży. Nie jest uzdą, która przymusza. Jest
siłą, która was prowadzi, uwalniając nawet z waszej ludzkiej
natury. Gdy dusza kocha prawdziwie, Miłość zastępuje
wszystko. Jest ona jak małe dziecko w ramionach swej
mamy, która je karmi, ubiera, usypia, myje, nosi, bawi się z
nim i kładzie do kołyski dla jego dobra. Miłość jest
mistyczną karmicielką, która wychowuje dusze przeznaczone
do Nieba.
Gdyby wskutek jakiegoś szczególnego cudu, upragnionego
w trzech czwartych przez waszą wolę - gdyż bez waszej woli
pewne cuda nie mogą i nie potrafią się zdarzyć - a w jednej
czwartej przez Moją życzliwość wszystkie dusze zaczęły żyć
tylko dla ducha, a więc wszystkie byłyby godne Nieba, Ja
powiedziałbym do ziemi słowo: „Koniec", żeby móc was
zabrać wszystkich do Nieba, zanim nowy kwas ludzkiej
natury zepsułby na nowo któregoś z najsłabszych z was. Ale
niestety to nigdy się nie zdarzy. Raczej coraz więcej
duchowości i miłości umiera na ziemi.
Dlatego dusze umiejące żyć tym, co duchowe i miłością,
muszą dosięgać szczytów ducha, miłości i ofiary, gdyż nigdy
nie brak ofiary w tej trójcy rzeczy potrzebnych, aby być
Moim prawdziwym uczniem - i wynagradzać za innych,
którzy wykorzenili ducha i miłość ze swych serc.
Wynagradzać, pocieszać, cierpieć. Takie ofiary uratują świat.
OFIARA ZA KAPŁANÓW
Mówi Jezus:
Módl się, składaj wiele ofiar i cierpień za Moich kapłanów.
Wielka ilość soli utraciła smak i dusze cierpią z tego
powodu, tracąc smak Mnie i Mojej Nauki.
Mówię ci o tym od jakiegoś czasu, ale ty nie chciałaś tego
słuchać. Nie chciałaś też pisać o tym. Zaniechałaś tego.
Rozumiem, dlaczego. Jednak inni przed tobą mówili o tym, z
Mojego natchnienia, i byli świętymi. I to daremne chcieć
zamknąć oczy i uszy, aby nie widzieć i nie słyszeć. Prawda
woła nawet milcząc. Woła wydarzeniami, które są
mocniejsze od słów.
Dlaczego już nie odmawiasz modlitwy Magdaleny de Pazzi?
Dawniej stale ją odmawiałaś. Dlaczego nie ofiarowujesz
części twoich codziennych cierpień za cały stan duchowny?
Modlisz się i cierpisz za mojego Wikariusza. To dobrze.
Modlisz się i cierpisz za każdego kapłana i zakonnicę, którzy
są ci polecani lub za tych, którym szczególnie winna jesteś
wdzięczność. To dobrze. Ale to nie wystarcza. Co robisz dla
innych? Podjęłaś intencję cierpienia za stan kapłański w
środy. To nie dość. Musisz we wszystkie dni modlić się za
moich kapłanów i ofiarować za nich część twoich cierpień.
Nigdy nie ustawaj w modlitwie za nich, bo oni są
najbardziej odpowiedzialni za życie duchowe katolików.
Jeśli osobie świeckiej wystarczy starać się dziesięciokrotnie,
żeby nie wywoływać zgorszenia, to Moi kapłani powinni
starać się sto i tysiąc razy bardziej. Powinni być podobni do
Nauczyciela w czystości, w miłości, w oderwaniu od spraw
tego świata, w pokorze, we wspaniałomyślności. Tymczasem
to samo rozluźnienie życia chrześcijańskiego, co u świeckich,
dotknęło Moich kapłanów i w ogóle każdej osoby
poświęconej szczególnymi ślubami. Ale o tym powiem
potem.
Teraz mówię o kapłanach, którzy mają wzniosły zaszczyt
uwieczniać na ołtarzu moją Ofiarę, dotykać Mnie i
powtarzać Moją Ewangelię. Powinni być płomieniem.
Tymczasem są dymem. Ociężale czynią to, co mają czynić.
Nie kochają się wzajemnie i nie kochają was jako pasterze,
którzy powinni być gotowi oddać dla swoich owiec samych
siebie, aż po ofiarę z własnego życia. Podchodzą do mojego
ołtarza z sercem napełnionym ziemskimi troskami.
Konsekrują Mnie w roztargnieniu i nawet moja Komunia
nie rozpala ich ducha miłością, która powinna być żywa we
wszystkich, lecz u Moich kapłanów powinna być najżywsza.
Kiedy myślę o diakonach, o kapłanach Kościoła w
katakumbach i kiedy ich porównam z obecnymi, odczuwam
nieskończoną litość nad wami, tłumem, który albo jest
pozbawiony pokarmu mojego Słowa, albo cierpi jego wielki
niedostatek.
Tamci diakoni, tamci kapłani mieli przeciw sobie całe
nieprzychylne społeczeństwo, mieli przeciw sobie
ustanowioną władzę. Tamci diakoni, tamci kapłani musieli
pełnić swą posługę pośród tysięcy trudności. Jeden
nierozważny ruch mógł sprawić, że wpadliby w ręce
tyranów i zostali skazani na śmierć w mękach. A jednak,
jaka była w nich wierność, jaka miłość, jaka czystość, jaki
heroizm! Swą krwią i miłością scementowali rodzący się
Kościół i każde z ich serc stało się ołtarzem.
Teraz jaśnieją w niebiańskim Jeruzalem jako jednakowe
wieczne ołtarze, na których Ja, Baranek, odpoczywam,
ciesząc się nimi, moimi mężnymi wyznawcami, czystymi,
którzy potrafili zmyć brudy pogaństwa, przenikające ich
przez całe lata, zanim się nawrócili na Wiarę. Ono opadało
na nich swym błotem, także po ich nawróceniu, ale było jak
ocean szlamu wobec niewzruszonych skał.
W mojej Krwi się obmyli i przyszli do Mnie w białych
szatach, które zdobiła ich wspaniałomyślna krew i silna
miłość. Nie mieli zewnętrznych szat ani materialnych
znaków swej kapłańskiej służby. Lecz byli Kapłanami w
duszy.
Teraz mają zewnętrzny strój, ale ich serca już nie są moje.
Żal Mi was, trzódko pozbawiona pasterzy. Dlatego
powstrzymuję jeszcze Moje gromy: bo żal Mi was. Wiem, że
wiele z tego, czym jesteście, wynika z braku opieki.
Zbyt mało jest prawdziwych kapłanów, którzy poświęcają
samych siebie, by hojnie udzielać się swym synom! Nigdy,
tak jak teraz, nie było trzeba prosić Pana żniwa, żeby posłał
prawdziwych robotników na Swoje żniwo. Ono upada
marnując się, gdyż zbyt mało jest prawdziwych
niestrudzonych robotników, na których Moje oczy
spoczywają z nieskończonymi i wdzięcznymi
błogosławieństwami i miłością.
Chciałbym móc powiedzieć wszystkim moim Kapłanom:
„Pójdźcie, słudzy dobrzy i wierni, wejdźcie do radości
waszego Pana!"
Módl się za kapłanów diecezjalnych i za zakonnych.
W dniu, w którym na świecie nie byłoby już prawdziwych
kapłanów, świat stałby się tak potworny, że nie sposób tego
opisać. Nadeszłaby chwila „ohydy spustoszenia". Ale
nadeszłaby z gwałtownością tak straszliwą, jakby piekło
zostało przeniesione na ziemie.
Módl się i mów, żeby się modlono o to, aby cała sól nie
zwietrzała we wszystkich lub choć w Jednym, w ostatnim
Męczenniku, który odprawi ostatnią Mszę, aby do
ostatniego dnia mój Kościół walczący przetrwał i aby Ofiara
została dopełniona.
Im więcej będzie na świecie prawdziwych kapłanów, gdy
czasy będą się dopełniać, tym krótszy i mniej okrutny będzie
czas trwania Antychrysta i ostatnich konwulsji rodzaju
ludzkiego. 'Sprawiedliwi' bowiem, o których mówię, kiedy
ogłaszam koniec świata, to prawdziwi kapłani, prawdziwi
konsekrowani w klasztorach rozsianych po świecie, to dusze-
ofiary, nieznany zastęp męczenników, których znają jedynie
Moje oczy. Świat zaś ich nie widzi. Oni działają z prawdziwą
czystością wiary. Oni, nawet o tym nie wiedząc, są
składającymi ofiarę i ofiarami.
BÓG W PEŁNI UDZIELA SIĘ CIERPIĄCYM
Mówi Jezus:
Najpierw posłuchaj, co mam ci do powiedzenia, a potem, z
posłuszeństwa Ojcu, przepisz dyktando o konsekrowanych.
Wiesz dlaczego, Mario, otrzymujesz światło w odniesieniu
do spraw, jakie są zastrzeżone jedynie dla ciebie? Dlatego,
abyś nie poprzestała na towarzyszeniu Jezusowi do
Wieczernika, ale żebyś weszła za twoim Oblubieńcem
boleści także do sali tortur. Potrzeba [do tego] wiele
wspaniałomyślności, wiele miłości, wiele wierności i za to
trzykrotne 'wiele' Ja potrafię wynagradzać.
Kiedy Mnie ujęto, uciekli apostołowie i uczniowie, którzy,
aż do łamania chleba, umieli iść za Mną, przysięgając Mi
wierność. Tylko dwóch szło za Mną. Miłujący Jan i
impulsywny Piotr. W Piotrze jednak, jak we wszystkich
impulsywnych, ostygł zapał w obliczu pierwszej poważnej
trudności i lęku: zatrzymał się we drzwiach. Jan, będący
samą miłością, stawiając czoła wszystkiemu i wszystkim,
wszedł.
Jan, w tej jednej chwili, był bardziej odważny niż przez całą
resztę swego życia. Później, w apostołowaniu umacniał go
Duch Święty i pomagała mu w pierwszych latach Moja
Matka, Nauczycielka mocy i apostołowania. Poza tym
wzmacniała go wiara w moje Zmartwychwstanie, pierwsze
cuda i widok coraz większego rozszerzania się mojej nauki.
Jednak w tę noc był sam. Miał przeciw sobie wściekłe
zezwierzęcenie, a szatan podsuwał wątpliwości, aby
pociągnąć, szczególnie wiernych, do zwątpienia, które jest
pierwszym krokiem do zaprzeczenia. Miał przeciw sobie
bojaźliwość swego ciała, które odczuwało
niebezpieczeństwo, w jakim był Nauczyciel, i czuło, że to
samo niebezpieczeństwo grozi Jego uczniom.
Jednak Jan - miłość i czystość - pozostał i szedł za swoim
Nauczycielem, za swoim Oblubieńcem, za swoim Królem.
Królem boleści, Oblubieńcem boleści, Nauczycielem boleści.
Dopóki dusza nie zgadza się na dopuszczenie do „tajemnicy
boleści", jaką Ja, Chrystus, zakosztowałem do głębi, nie może
ubiegać się o dogłębne poznanie Mojej nauki ani o
posiadanie świateł, które odbiegają od małych światełek,
znanych wszystkim.
Ja roztaczam z Mojego ukoronowanego cierniem czoła, z
Moich przebitych rąk, z Moich przedziurawionych stóp, z
Mojej rozdartej piersi promienie szczególnego światła. One
jednak dosięgają tych, którzy wpatrują się w Moje Rany i w
Mój ból, i uznają ból i rany za piękniejsze od wszystkiego, co
stworzone.
Stygmatyzacja nie zawsze jest krwawa. Jednak każda dusza,
rozmiłowana we Mnie do tego stopnia, żeby iść za Mną, aż
po udrękę i śmierć, które są życiem, nosi Moje stygmaty w
swoim sercu, w swoim umyśle. Moje promienie to broń,
która kaleczy i światło, które oświeca i wznosi. To łaska,
która wchodzi i ożywia, to łaska, która poucza i wznosi.
Udzielam, z życzliwości, wszystkim, lecz daję nieskończenie
tym, którzy oddają Mi siebie całkowicie. I wierz, że
naprawdę, o ile dzieła sprawiedliwych są zapisane w
wielkiej Księdze, która zostanie otwarta w dniu ostatnim, to
dzieła Moich miłujących aż do ofiary całopalnej, dzieła
dobrowolnych ofiar, na moje podobieństwo, dla odkupienia
braci, są zapisane w Moim Sercu, i nigdy, na wieki wieków
nie zostaną wymazane.
To, że nie potrafisz wyjaśnić, jak dochodzi do tego zjawiska
widzenia pewnych szczególnych rzeczy, bardzo jasno,
zachowanych jedynie dla ciebie, to naturalne. Nie próbuj
nawet tego tłumaczyć. Wyrzekłabyś wiele słów, a nic byś
nie powiedziała. Są sprawy, które się przyjmuje, a nie
wyjaśnia, nawet samemu sobie. Przyjmuje się je z
łatwowiernością dziecka, z prostotą gołębia.
Gdy dajesz bliźniemu to, co dobry Jezus mówi, że masz dać, i
zatrzymujesz dla siebie resztę, jak kosztowne perły
zamknięte w sercu, usiłuj zasłużyć - życiem całkowicie
przepełnionym miłością, wiernością, wspaniałomyślnością,
czystością - na wiele innych.
DUSZA-OFIARA POCIESZA MNIE, GDYŻ ZBAWIA DUSZE
INNYCH
Mówi Jezus:
Każda epoka miała swoje formy pobożności. Kościół się
zrodził wśród burzliwych fal świata. Dziewice i poświeceni
[Bogu] żyli zmieszani z tłumem pogańskim, wnosząc do
niego woń Chrystusa, która ich przenikała, i zdobyli świat
dla Chrystusa.
Potem nadeszła epoka surowych odosobnień. Według
ówczesnych zapatrywań, zapomnienie o świecie było
konieczne dla doskonałości i stałego zbawiania dusz. Z
klasztorów, z pustelni, z zamurowanych cel, rzeki ofiar i
modlitw rozszerzały się po ziemi, zstępowały do Czyśćca,
wznosiły się do Nieba
Potem powstały zgromadzenia czynne. Ten nowy przejaw
religii chrześcijańskiej przyniósł korzyść szpitalom,
przytułkom, szkołom.
Teraz jednak, w świecie na nowo pogańskim przez nowe
pogaństwo, jeszcze gorsze, bo bardziej demonicznie subtelne,
potrzebne są znowu dusze poświęcone, które żyją w świecie,
jak w pierwszym okresie istnienia mojego Kościoła dla
nasycenia świata Moją wonią. One zawierają w sobie życie
aktywne i kontemplacyjne, w jednym jedynym słowie:
„Ofiara".
Iluż ofiar potrzebuje ten biedny świat, by otrzymać
zmiłowanie! Gdyby ludzie Mnie słuchali, dałbym każdemu z
osobna Moje polecenie miłości: „Ofiara, pokuta dla bycia
zbawionym". Mam jednak tylko Ofiary, które potrafią Mnie
naśladować w ofierze, będącej najwyższą formą miłości.
Co powiedziałem? „Po tym poznają, żeście uczniami Moimi,
jeśli będziecie się miłować wzajemnie... Nie ma większej
miłości niż oddanie życia za swoich przyjaciół".
Ofiary wzniosły swą miłość na takie wyżyny, że jest ona
podobna do mojej. Ofiary oddały siebie za Mnie, gdyż Ja
jestem w duszach, i kto ocala duszę, ratuje Mnie w tej duszy.
Dlatego też nie ma większej miłości do Mnie od ofiarowania
się za Mnie, waszego Przyjaciela, i za biedne grzeszne dusze,
które są naszymi upadłymi przyjaciółmi. Powiadam:
naszymi, gdyż gdzie jest dusza miłująca, jest z nią także Bóg,
a zatem jest nas dwoje.
Wiele razy myślisz z tęsknotą o życiu klasztornym. Pomyśl
jednak, duszo moja, że bycie ofiarą upodobnia cię do
żyjących w najsurowszym klasztorze. Ofiara uwielbia, ofiara
wynagradza, ofiara się modli. Modlitwa ofiary jest równą
klasztornej i jeszcze trudniejsza, gdyż trzeba żyć modlitwą
pośród rozproszeń świata.
Także w tym Ja jestem twoim przykładem. Ja, Ofiara,
potrafiłem wielbić, modlić się, wynagradzać, pozostając w
świecie.
Można być duszą-ofiarą najdoskonalszą, pozostając w
tłumie, a nie być nią, pozostając za zamknięciem podwójnej
kraty. Także tam liczy się miłość, a nie to, co zewnętrzne
Co robić, by zostać ofiarą? Żyć jedyną myślą: pocieszenia
Mnie poprzez zbawienie innych. Innych zbawia się ofiarą.
Mnie się pociesza poprzez miłość i rozpalenie miłości
wygasłej w sercach. Życie ofiary oznacza: coraz bardziej nie
należeć do siebie stale się rozlewać, palić się nieustannie.
Jednak temu, kto tak żyje, jest udzielana Niewidzialna
Obecność, którą również i ty się cieszysz. Ja bowiem jestem
tam, gdzie są Moi apostołowie i Moi męczennicy. A ofiary
są męczennikami i apostołami.
OFIARA - BALSAM RATUJĄCY OD ZEPSUCIA
Jezus mówi:
Od czasów najdawniejszych dla zachowania ciała od
zepsucia śmierci, używano specjalnych wonności, które
hamowały rozpad i konserwowały zwłoki. Lecz, o ludzie,
którzy duchowo rozpadacie się na kawałki, wyniszczeni
zepsuciem całej skażonej aż do szpiku społeczności, o biedni
ludzie, dla których daremnie umarłem, dlaczego nie
posługujecie się wonnościami, które zahamowałyby wasz
rozkład?
Ja was o tym pouczyłem. Ja was o tym pouczyłem życiem,
słowem, śmiercią. W Mojej Ewangelii jest zasada życia
zdrowego dla ciała i duszy, dla myśli i czynu. Tą Ewangelią
Ja żyłem w ciągu Mojego 33-letniego życia.
Nie możecie mi powiedzieć, jak możecie mówić o waszych
fałszywych prorokach: „Głosił coś, lecz postępował inaczej".
Nie. Jezus był Nauczycielem nie tylko słowem, lecz i
czynem.
Pouczyłem was o przedkładaniu czystości i
wstrzemięźliwości nad rozwiązłość, umiarkowania - nad
obżarstwo i opilstwo, wierności - nad zdradzanie, pracy -
nad próżnowanie, uczciwości nad oszukiwanie, szacunku dla
władzy nad bontowanie się, miłości do rodziny - nad
zepsucie, miłosierdzia - nad surowość, pokory - nad pychę,
sprawiedliwości - nad nadużywanie władzy, szczerości - nad
kłamstwo, poszanowania niewinności - nad gorszenie, wiary
- nad niedowierzanie, ofiary nad przyjemność. Ale Ja, Bóg,
czyniłem to przed wami.
Wy zaś wszystko zdeptaliście, tańczyliście jak głupcy po
Boskich zasadach, w których byłoby wasze dobro w tym i w
przyszłym życiu.
Powiększaliście wiedzę we wszystkich dziedzinach, z
wyjątkiem jedynej koniecznej: poznania Mojej Ewangelii.
Karmiliście się wszelkimi pokarmami, z wyjątkiem jedynego
potrzebnego: Mego Słowa. Wierzyliście, że się wzniesiecie aż
do poziomu nadczłowieka. Staliście się jedynie
nadzwierzętami. Nadczłowieka bowiem tworzy Moje
Prawo, gdyż was przebóstwia i czyni wiecznymi. Wszystko
inne nie wznosi, lecz prowadzi was jedynie do szaleństwa.
Marta powiedziała mi: „Nauczycielu, od czterech dni jest w
grobie i już cuchnie". A wy, od ilu wieków tam jesteście?
Coraz bardziej rozkładacie się w grobie i w zniszczeniu
śmierci. Ani Moje Słowo wami nie wstrząsa. Ani nawet Mój
płacz. Jakże możecie być zadowoleni z takiego upodlenia?
Posiadaliście Niebo, byliście dziedzicami Boga. Kim teraz
jesteście? Tłumem trędowatych i opętanych przez demony,
które was dręczą, zabijają, wywołują szaleństwo, wloką was
do ognia, jeszcze nim umrzecie. Macie ogień piekielny w
umyśle i w sercu. A Ja rozpaliłem w nich najsłodszy ogień
miłości!
Wonności dla ocalenia was od całkowitego zepsucia to
Pokuta, Ofiara i Miłość. Czy jednak chcecie się nimi
posługiwać? Nie. Nie patrzycie na ukrzyżowanego
Nauczyciela, który poprzez swą ofiarę dał wam nowe dusze
zdolne do życia wiecznego, który oczyścił was swoją Krwią i
swymi łzami od trądu grzechu. Nie patrzycie na Niego. On
mówi wam o dobroci, miłości, ofierze. Wy zaś chcecie być
niedobrzy, wolicie nienawidzić, wolicie doznawać
przyjemności. Ku wielkiej Ofierze i ku małym ofiarom, które
usiłują zaszczepić w was nowe życie, unosicie grożącą pięść i
miotacie wasze szydercze bluźnierstwa.
Uważajcie, krnąbrni ludzie! Cierpliwość Boga jest ogromna,
ale nie wolno wam kusić jej nadmiernie, Ja bowiem
rzekłem: „Nie będziesz kusił Pana, Boga twego".
OFIARY DZIECI NIE SĄ DAREMNE
Mówi Jezus:
Także dziś, w uroczystość Mojego Boskiego Ciała, szatan
uderzył Mnie w moich Kościołach i w moich dzieciach.
Hostia Pokoju nie przechodzi triumfalnie po waszych
ulicach, po kwietnych kobiercach, pośród śpiewów hosanna.
Upadam na zwaliska, w piekielnym zgiełku nienawiści do
Miłości, która wybucha z całą swą mocą.
Dzisiejszymi kwiatami, Ciałem Pańskim czasu gniewu, są
Moje mordowane dzieci. I błogosławione pośród nich te,
które upadają niewinne i których śmierć bez urazy staje się
piękna jak u męczennika. Nie widać Mojej Krwi między
krwią zabitych. Pozostaję w Moim blasku Hostii. Krew
innych Mnie skrapia, okrucieństwo sług Nieprzyjaciela
Mnie rani, a wraz ze Mną rani tych, którzy są hostiami jak
Ja. Od największej [ofiary] spośród was -wyprostowanej jak
na mistycznym krzyżu pomiędzy świątynią a niebem,
zranionej, oplwanej, przebitej, ubiczowanej, jaką jest Pan
sprzedany kłamstwem Nieprzyjacielowi - do najmniejszego
dziecka, poderżniętego jak niewinny baranek. Jednak te
hostie nie są złożone w ofierze daremnie. W nich nie ma
skazy nienawiści. Są ofiarami. Na wieki błogosławieni za
bycie ofiarami!
Na Moich dzieciach najdroższych, na prawdziwych synach,
jest Mój znak. Ja was wszystkich oznaczyłem, was, którzy
Mnie kochacie i których Ja kocham. Bardziej od tiary, która
wieńczy jego czoło, ten znak jest Boskim znakiem mojego
obecnego Piotra, Papieża Pokoju, w którym nie fermentuje
kwas nienawiści. Bardziej od wszelkiej aureoli ten znak
błyszczy na głowie ofiar, które wraz ze Mną upadają
[ugodzone] bronią szatana i są prekursorami drugiego
przyjścia Chrystusa.
A sami aniołowie ugodzonych kościołów, którzy się modlą,
adorują zniszczone hostie, podnoszą te niewinne dusze, które
zostaną w płaczu pocieszone w Niebie.
TYLKO ULEGANIE POKUSIE JEST ZŁEM
Mówi Jezus:
Nie należy się dziwić, że dusza doświadcza pokus. Pokusa
jest nawet gwałtowniejsza, gdy stworzenie poczyniło
postępy na mojej Drodze.
Szatan jest zazdrosny i przebiegły. Rozwija swą inteligencję
tam, gdzie potrzeba więcej wysiłku, aby wyrwać jakąś duszę
Niebu. Człowieka ze świata, który żyje dla ciała, nie
potrzeba kusić. Szatan wie, że on już sam działa tak, iż zabije
swoją duszę i zostawia go, aż to uczyni. Ale dusza, która chce
należeć do Boga, przyciąga całą jego nienawiść.
Jednak dusze nie powinny się bać, nie powinny się tym
załamywać. Bycie kuszonym nie jest złem. Złem jest
uleganie pokusie. Bywają wielkie pokusy. Stając wobec
nich, dusze prawe natychmiast się bronią. Ale są też małe
pokusy, które mogą doprowadzić was do upadku, a nawet
tego nie spostrzeżecie. To wyrafinowana broń Nieprzyjaciela.
Używa jej, gdy widzi, że dusza czuwa i baczy na wielkie;
[pokusy]. Wtedy porzuca wielkie sposoby [kuszenia] i ucieka
się do takich subtelnych, które wnikają w was z każdej
strony.
Dlaczego to dopuszczam? A gdzież byłaby zasługa, gdyby
nie było walki? Czy moglibyście się nazywać moimi,
gdybyście nie pili z Mojego kielicha?
Jak sądzicie? Czy Moim kielichem była tylko boleść? Nie,
stworzenia, które Mnie kochacie. Chrystus - On wam to
mówi dla dodania odwagi - przed wami doświadczył
kuszenia.
Czy sądzicie, że byłem kuszony tylko na pustyni? Nie.
Wtedy szatan został pokonany wielkimi środkami,
przeciwstawionymi jego wielkim pokusom. Ale, zaprawdę
powiadam wam, że Ja, Chrystus, byłem kuszony i innymi
razy. Ewangelia o tym nie mówi. Ale, jak powiada
Umiłowany: „Gdyby chciano opisać wszystkie cuda, które
uczynił Jezus, cały świat nie pomieściłby tych ksiąg".
Zastanówcie się, drodzy uczniowie. Ileż razy szatan kusił
Syna Człowieczego, aby Go przekonać, aby zaniechał Swego
ewangelizowania? Co wiecie o zmęczeniu ciała utrudzonego
nieustannym pielgrzymowaniem, ciągłym
ewangelizowaniem, o znużeniu duszy, widzącej i czującej, że
otaczają ją nieprzyjaciele oraz dusze, które szły za Mną z
ciekawości lub z nadzieją uzyskania ludzkiej korzyści? Ileż
razy w chwilach samotności, Kusiciel osaczał Mnie
przygnębieniem! A z jaką przebiegłością w tamtą noc w
Getsemani, jak myślicie, usiłował wygrać ostatnią walkę
między Zbawicielem rodzaju ludzkiego a piekłem?
Ludzki umysł nie potrafi poznać ani przeniknąć tajemnicy tej
walki pomiędzy tym, co boskie i tym, co diabelskie. Jedynie
Ja, który tego doznałem, znam ją i dlatego mówię wam, że
Ja jestem tam, gdzie ktoś cierpi dla Dobra. Ja jestem tam,
gdzie ktoś kontynuuje moje [dzieło]. Ja jestem tam, gdzie
jest mały Chrystus. Ja jestem tam, gdzie się dopełnia ofiara.
I powiadam wam, dusze, wynagradzające za wszystkich,
mówię wam: Nie bójcie się. Ja będę z wami, aż do końca. Ja,
Chrystus, zwyciężyłem świat, śmierć i diabła za cenę Mojej
krwi. Daję wam, dusze-ofiary, Moją Krew przeciw truciźnie
Lucyfera.
DWA KRÓLESTWA DUCHA
Mówi Jezus:
W mojej Ewangelii nie ma fragmentu, który by nie miał
odniesienia do nadprzyrodzoności. Dzisiaj zwracam twoją
uwagę na przypadek niewiasty, pochylonej od osiemnastu
lat.
Dzisiejsi pseudonadludzie zaprzeczają, jakoby demon mógł
wywoływać fizyczne choroby. Wielu sprawom zaprzeczają
nadludzie. Zbyt wielu. Nie zauważają, że teraz oni są
„opętanymi". Zaprzeczają, że są choroby wywołane siłami
ponadnaturalnymi, a jednak nie umieją, naturalnymi siłami,
zrozumieć i wyleczyć pewnych chorób. Nie mogą tego
właśnie dlatego, że pewne choroby mają korzeń poza ciałem
i gnębią je, ale nie rodzą się z niego. Rodzą się w obszarach,
którymi poruszają królestwa ducha.
Królestwa ducha są dwa: jedno, niebieskie, pochodzi od
Boga; drugie, złe, pochodzi od szatana.
Swoim wybranym Bóg daje czasem choroby. które są
paszportem do Królestwa Bożego. Szatan daje, jeszcze
częściej, choroby, które są zemstą na słudze Bożym lub
zasadzką na biednych, którzy ulegli wszystkim jego
pokusom. Biednych ubóstwem straszliwym, gdyż jest ono
utratą prawdziwego bogactwa, czyli bogactwa łaski, która
czyni was dziećmi i dziedzicami Boga.
W takich wypadkach bezużyteczne są ludzkie środki. Tylko
palec Boży wymazuje wyrok biedy i podpisuje dekret
oswobodzenia. Wyswobodzony, zdrowieje od „zniewolenia",
jeżeli był opętany. Jeśli zaś jego choroba była od Boga,
wyswobodzony wchodzi do Nieba.
Ale oprócz chorób ciała są też choroby ducha. To dzieła
Złego. One was zginają, sprawiają, że się szamoczecie i
pienicie, przytępiają wasze zmysły i mowę, prowadzą was
do moralnych wypaczeń, jeszcze gorszych od chorób
cielesnych, gdyż one zginają i osłabiają duszę.
Ja mogę was z nich uzdrowić. Tylko Ja. Dusza uwolniona z
wpływu, jaki trzymał ją zgiętą, prostuje się i wychwala
Pana, jak niewiasta z Ewangelii.
Ty tego doświadczasz. Twoje ciało umiera i czujesz to. Jak
jednak czułaś się uwolniona i silna, gdy twój Nauczyciel cię
uleczył! Twoim duchem zawładnęło żywe i spokojne
opanowanie. Miałaś odczucie, jakby z twoich stóp opadły
zerwane łańcuchy.
Teraz mówię ci: „Naśladuj Mnie. Chodź za Mną z tym
nowym duchem i nie grzesz więcej, żeby szatan nie mógł
schwytać cię w swoje sidła. Jeśli będziesz szła tuż za Mną,
on nie będzie ci mógł szkodzić, gdyż kto idzie za Mną nie
grzeszy, a nie grzesząc nie poddaje się temu, kto chce uczynić
z was Moich wrogów."
GDYBY WYNAGRADZAJĄCYCH BYŁO WIELU...
Ze względu na mój stan, miałam pokusę ulżyć sobie trochę w
moich zwykłych umartwieniach, które podjęłam na nowo od
kilku miesięcy, bo czułam, że Jezus chciał tego.
Jezus odpowiedział mi na to:
Nie. Wytrwaj. Świat jest zalany morzem win i dla obmycia
go potrzeba oceanu pokuty. Gdyby wynagradzających było
wielu, mógłbym powiedzieć: zwolnij. Ale jest was zbyt
mało, a potrzeba tak wielka. Tym, co czynicie, mało
wvnagradzacie. Zbyt wielki jest brak równowagi pomiędzy
grzechem a ekspiacją. Ja jednak nie patrzę na to, ile możecie
uczynić; patrzę i osądzam, czy czynicie wszystko, co możecie.
Wszystko. Chcę wszystkiego dla odkupienia bezmiaru.
Wszystkiego od moich naśladowców: miłujących i
ofiarowujących siebie dla naprawienia nieskończoności
grzeszących.
Wytrwaj więc. Nie umrzesz od tego. A nawet Pokój i
Światło napełnią cię jeszcze bardziej. Przypomnij sobie
zresztą, że gdy z roztropności ludzkiej zwalniałaś się z
pokuty, zajmowała jej miejsce pokusa i dręczyła cię. Wtedy
pozwoliłem. Teraz: nie. Potrafisz zrozumieć powody.
Pomóż mi zwyciężać szatana w sercach. Pewne demony
zwalcza się modlitwą i cierpieniem, pamiętaj. Litości, proszę
cię o litość, dla grzeszników i dla Mnie. Są twymi braćmi, a
nie umieją Mnie kochać, twoja pokuta powinna rozpalić
ogień w wygasłych sercach. Ja jestem twoim Bratem.
Grzesznicy biczują Mnie. Gdybyś ujrzała Mnie jako
człowieka biczowanego, czy nie rzuciłabyś Mi się na pomoc,
skoro nie umiesz nawet znieść krzywdzenia zwierzęcia?
Zapamiętaj: każdy grzech, każde bluźnierstwo, każde
złorzeczenie Bogu, każda utrata wiary, każda zdrada, jest dla
Mnie uderzeniem bicza. Podwójnie bolesnym, gdyż teraz nie
jestem nieznanym Jezusem, jak było przed 20 wiekami, ale
jestem Jezusem znanym. Świat wie, co czyni, a jednak
biczuje mnie.
Zapamiętaj: nie należysz już do siebie. Jesteś ofiarą. Toteż z
miłości i wierności twemu zadaniu, nie ustawaj. Każda
pokuta to jedna rana mniej dla twego Boga, gdyż
przyjmujesz ją na siebie. Każda pokuta to światło, które się
rozpala w jakimś sercu. Ja sam uwolnię cię od pokuty, gdy
uznam, że dosyć już cierpienia i wtedy dam ci do ręki palmę.
Tylko Ja. Jestem twoim Panem.
Pomyśl, ile razy byłem zmęczony cierpieniem, a jednak
cierpiałem dla ciebie... bo cię kochałem...
Jezus mówi dalej:
Nie należy się przejmować chwilami zmęczenia, lęku. Są
właściwe naturze ludzkiej, wokół której zawsze kręci się
Nieprzyjaciel.
Szatan jest nienasyconym pożeraczem, a jego głód wzrasta
w miarę przybywania zdobyczy. Wraz z głodem wzrasta
zazdrość wobec Chrystusa i chrześcijan. Prawdziwych
chrześcijan. Nie pozostawia więc nikogo bez kąsania. A gdy
nie może napaść wprost jak groźny lew, zbliża się pełzając.
Jest zawsze Wężem, który stara się zbliżyć niepostrzeżenie,
gotowy rozszarpać na kawałki, kiedy zechce. Dlatego, nie
mogąc inaczej, kusi zmęczeniem i obawą.
Broni tej próbował nawet wobec Mnie. Nie udało mu się,
ale czy wiesz, ile razy jej używał? Najbardziej subtelna i
przytłaczaąca zasadzka była w Getsemani. Dręczył mnie
ukazując, ile będę miał do wycierpienia i jak niewielu
skorzysta z tego.
Zniosłem to męczeństwo ducha myśląc o 'ofiarach' wieków
przyszłych, które będą doświadczane przez dzieło szatana.
Cierpiałem, myśląc o tobie. Nie bój się. Moje męczeństwo w
tamtej chwili wykupiło wasze słabości. Jeśli nie ulegacie
Nieprzyjacielowi, wasza słabość, płynąca z bojaźni, jedynie z
lęku, nie ma następstw. Szatan może wywołać w was
dreszcz lęku. Jednak nic więcej, gdyż Ja jestem blisko moich
przyjaciół i naśladowców. On tylko wtedy ma całkowitą
władzę nad dusza, gdy oddaje się ona pod jarzmo szatańskie
przez grzech.. W innym wypadku będzie to tylko zemsta i
zamęt powierzchowny, bez zakłócania głębi, w której Ja
panuję.
Cierpienie to bywa mniej lub bardziej dręczące. Twoje
dzisiejsze cierpienie to tylko lekki syk węża i nic więcej.
Jesteś zbyt blisko Mnie, by diabeł mógł pozwolić sobie na
coś innego. Jakiś czas temu męczył cię bardzo i nie zawsze
miałaś moc doprowadzenia go do drżenia. Ale przeszłość się
nie liczy. Mówię ci: wytrwaj, miniony czas umarł. A nawet
jako doświadczenie był pożyteczny. Teraz się nie liczy. Teraz
pozostań przy Bogu, gdzie cię umieściłem i nie lękaj się.
Mówię ci: nie lękaj się. Mówię ci: odwagą ducha pokonuj
zmęczenie ciała, lęki cielesne, wywoływane przez szatana.
Gdybyś cierpiała sama, ty, śmiertelne stworzenie, nie
zniosłabyś tego. Ale Ja jestem z tobą. Ale ty cierpisz dla
Mnie. Wierz w to z wiarą, a każdy odważny akt będzie dla
ciebie łatwy, bo duch jest silniejszy od materii. Staje się
najmocniejszym, kiedy jest połączony ze swoim Bogiem
węzłem miłości.
Dopisuje Maria:
Tłumaczę teraz ja, bo ojciec pomyśli, że to było coś
poważnego. Nie. Nic poważnego. Jedynie stojąc wobec
wielkiego cierpienia, które sprawiało, że mimo woli
wydawałam okrzyki, miałam myśl - z pewnością wzbudzoną
przez Nieprzyjaciela, jak mówił Jezus - złagodzenia nieco
moich umartwień. W rzeczywistości to małe rzeczy, ale nie
mogę czynić większych. Ale, jak ojciec widzi, miałam gotową
odpowiedź. Dlatego dopóki będę mogła, pójdę naprzód.
Zresztą, jeżeli rozważę, jaką wagę nadałam tym
drobnostkom i co już wiele razy dobry Bóg zatwierdził w
odniesieniu do innych - i ufam, że tak będzie z innymi - muszę
stwierdzić, że naprawdę zasługuje na opieranie się [pokusie],
jak długo mogę. I tak do końca.
Poza tym... Choć ciało jest zmęczone cierpieniem i szuka
zmiłowania, to dusza jest w takim pokoju i radości!... Nie
mogę wyjść z nadnaturalnego szczęścia, które mi pozostało
po wizji Przenajświętszej Trójcy w umyśle. Jestem pod tym
słońcem... niczym kwiat. I patrzę na moje Słońce, które
błyszczy w centrum trzech najwyższych kręgów. Słońce
Jedności Boga którego blask nieskończonego pokoju i
nieskończonego Piękna napełnia mnie nowymi znaczeniami.
Aby na to zasłużyć, czymże jest cierpienie? Doskonałą
rozkoszą.
NIEKOŃCZĄCE SIĘ CIERPIENIE MARYI
Mówi Jezus:
To, że ujrzała, iż przestałem cierpieć w ciele, stało się ulgą
dla mojej Matki, ale nie radością. Widziała, że Ciało Syna
nie jest już dręczone, wiedziała że okropność fizycznego
bogobójstwa skończyła się. 'Pełna Łaski' miała też jednak
poznanie przyszłych wieków, w których niezliczone zastępy
ludzkie będą nadal ranić duchowo Jej Syna i była sama.
Bogobójstwo nie skończyło się na Golgocie z chwilą mojej
śmierci. Powtarza się ono za każdym razem, gdy ktoś
odkupiony przeze mnie, zabija swoją duszę, znieważa żywą
świątynię swego ducha, unosi świętokradzko umysł i bluźni
Mi, nie tylko opowiadaniem sprośnych plugastw, ale
tysiącznymi sposobami aktualnego życia, coraz bardziej
przeciwnymi memu Prawu i coraz bardziej niweczącymi
niezliczone zasługi mojej Męki i Śmierci.
Maryja nie przestaje cierpieć, tak jak nie przestaję Ja. W
niepojętej chwale Niebios, cierpimy z powodu ludzi, którzy
zapierają się nas i obrażają nas.
Maryja jest wieczystą rodzicielką, która rodzi was z
niezrównaną boleścią, gdyż wie, że w tym bólu rodzi nie -
szczęśliwych dla Nieba, lecz w większości - potępionych w
piekle. Wie, że rodzi stworzenia umarłe lub skazane na
rychłą śmierć.
Umarłe, gdyż w niektóre ze stworzeń nie wnika moja Krew,
jakby były z najtwardszego jaspisu. W młodym wieku
zabijają same siebie.
Skazane na rychłą śmierć, gdyż od początku życia
chrześcijańskiego, upadają pod własnym bezwładem;
którego nic nie poruszy.
Czy Maryja może nie cierpieć widząc umieranie dusz, które
kosztowały Krew Syna? Krew przelana za wszystkich, która
służy tak niewielu!
Gdy skończy się czas, Maryja przestanie cierpieć, bo dopełni
się liczba świętych. Zrodzi z nieopisaną boleścią ciało, które
już nie umrze, a którego głową jest jej Pierworodny.
Rozważając to możecie zrozumieć, że boleść Maryi była
największą boleścią. Możecie zrozumieć, że - wielka w
niepokalanym Poczęciu, wielka w swym chwalebnym
Wniebowzięciu -Maryja była największa w czasie Mojej
Męki, czyli od wieczora Wieczerzy do świtu
Zmartwychwstania.
Była Ona wtedy drugim - w porządku i mocy - drugim
Chrystusem. Gdy niebo ogarniała ciemność, zapadająca nad
dokonaną tragedią i gdy się rozrywała zasłona Świątyni,
nasze Serca rozrywała ta sama rana na widok niezliczonych
dusz, dla których Męka była daremna.
Wszystko się dopełniło, w tamtej godzinie, materialnej
ofiary. Wszystko się rozpoczynało - co się odnosi do
kroczenia ludzi po drogach Kościoła - we wnętrznościach
Matki-Dziewicy dla zrodzenia mieszkańców Jeruzalem, które
nie umiera. I dla rozpoczęcia się z tą pieczęcią Krzyża, jaką
musi nosić wszystko, co jest czynione dla Nieba,
rozpoczynało się to w boleści samotności.
Była godzina ciemności. Niebiosa zamknięte. Przedwieczny
nieobecny. Syn umarły. Maryja sama rozpoczęła swe drugie
mistyczne poczęcie.
Dopisuję sama:
Mówię: dziękuję, ojcze, że idąc za natchnieniem Jezusa,
umożliwiłeś mi ponowne przeczytanie Żywotu Proboszcza z
Ars. Bardzo podoba mi się, gdyż był duszą-ofiarą.
Co do mnie, trwam w moim cierpieniu spokojna jak
dzieciątko w kołysce i jak pisklę pod skrzydłami matki. Moje
Słońce spełnia funkcję życia, leczy boleść, wszystko. Stoję pod
jego promieniami i jestem szczęśliwa.
Obserwował ojciec kiedyś gołębie? Kiedy tylko mogą,
siadają w słońcu, otwierają skrzydełka, podnoszą je po kolei,
ażeby słońce je musnęło, podnoszą główki i patrzą. Patrzą z
widocznym zadowoleniem, powiedziałabym z ptasią
szczęśliwością na złote słońce. Szczęśliwe są, że mogą się w
nim ogrzać i nie wiem, jak mogą tyle wytrzymać pod
ognistymi promieniami, które padają na nie prostopadle od
tego niebieskiego ciała.
Jestem podobna do gołębicy w słońcu. Trwam, całkiem
nieruchoma, i nie ruszam się, szczęśliwa, że czuję jak mnie
ogarnia, jak mnie roztapia swoim ogniem, w nadziei, że będę
wkrótce wyniszczona i przyciągnięta przez Niego.
O! Moje Słońce! Jak ojciec dobrze mówi, musiałby ktoś drugi
doświadczyć tego, co przeżywam, aby to zrozumieć...
Nadaremnie się trudzę, ażeby wytłumaczyć, jaka jest ta
Światłość: to Pokój, Majestat, Wiedza, Piękność... Nie. Nie da
się wyrazić, czym jest dla duszy ten nigdy niegasnący,
niewypowiedziany, rozweselający blask.
WYNAGRADZAĆ PRZED NAJŚWIĘTSZYM
SAKRAMENTEM
Mówi Jezus:
Czy wiesz, dlaczego żądam jeszcze mocniejszych aktów
zadośćuczynienia i powszechnych modlitw przed
Najświętszym Sakramentem? Dla sprawiedliwości. Bóg jest
sprawiedliwy nawet w najmniej znaczących sprawach.
Pomyśl, czy miałby nie być sprawiedliwy w odniesieniu do
oddawania Mu czci?
Ten Sakrament zawiera Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo twego
Jezusa. Dlatego ten, kto modli się w duchu zadośćuczynienia
do Mnie, w Eucharystii, modli się nie tylko do Mojego
Ciała, ale i do Mojej Krwi, a przez to i do Duszy, i do
Bóstwa. Wynagrodzenia dla mojej Krwi są wchłaniane przez
te, które się daje Eucharystii, w której Ja jestem cały.
Proszę, aby i Moją Krew miłować i posługiwać się nią dla
niezliczonych potrzeb dusz. Nie pozostawiajcie bezowocnym
tego oceanu mocy, którego fale dała wam Moja Krew. Lecz
choć byłoby dobrze, gdyby okazywało się Krwi Odkupiciela
o wiele większy kult niż obecnie, to prawdą jest też i to, że
wziąwszy pod uwagę jej świętość, powierzam ten kult i tę
służbę duszom bardziej obdarzonym duchowymi darami.
Powiedziałem: kult i służbę. By stać się sługą kultu, nie
trzeba być kapłanem. Kapłanem staje się każda dusza, która
umie być moją prawdziwą uczennicą. Nie zabraniam wam
tego zaszczytu i nie zaprzeczam sobie. Nic nie jest Mi
droższe, niż bycie czerpanym i rozlewanym przez ręce
miłujące i czyste na dusze jałowe, poplamione, chore.
Wyświęcony kapłan wylewa mnie na dusze przy Spowiedzi.
Ale nieznani kapłani, wyświęceni przez miłość, których
jedynie Ja znam, mogą mnie ofiarowywać i wylewać na
wszystkie dusze.
Nie ma bardziej zasługującej służby od połączenia własnej
krwi z krwią wielkiej Ofiary w mistycznej Mszy, w której Ja
jestem Celebransem, a wy - akolitami, ofiarowania siebie
wspólnie i zaopatrzenia razem wierzących i niewierzących,
którzy przecież potrzebują mojej Krwi i waszej, mojej Ofiary
i waszej dla znalezienia drogi Życia i Prawdy.
Inny powód, dla którego wymagam większego
zadośćuczynienia względem Mnie Eucharystycznego, to
bluźniercze przekleństwa skierowane przeciw temu
Sakramentowi. Krwi zaś jest to oszczędzone. Zapomnienie,
które ją otacza, chroni ją. Lepiej być zapomnianym niż
przeklinanym.
Oto dlaczego, zgodnie ze sprawiedliwością, powiadam ci, że
wiele trzeba wynagradzać wobec Eucharystii. Powszechne
zadośćuczynienie dla Sakramentu, lecz i szczególny kult
mojej Krwi ze strony najdroższych uczniów.
Powierzam to przyjaciołom spośród moich przyjaciół. Jak
wojsko w czasie bitwy strzeże chorągwi w czworoboku
najbardziej oddanych, tak i Ja stawiam moją Krew pośród
tych, o których wiem, że są najbardziej zaufani, zdolni do
każdej ofiary z miłości do swego Króla i daję im rozkaz, aby
szli pośród tłumu z sercami napełnionymi moją Krwią,
ażeby Ona zstąpiła na biednych ludzi i ocaliła ich. Kto się
będzie wylewał dla sprawy swego Pana, otrzyma od Pana
wielką nagrodę w moim Królestwie, tak wam powiada Pan,
tak wam powiada Odkupiciel, tak wam powiada Miłość i
tak będzie, albowiem Bóg jest wierny i prawdziwy, a oddaje
stokrotnie.
MIŁOSIERDZIE WOBEC WSZYSTKICH LUDZI
Mówi Jezus:
Kto zamknie serce na miłosierdzie, zamknie serce na Boga.
Albowiem Bóg jest w waszych braciach i kto nie jest
miłosierny wobec braci, nie jest miłosierny wobec Boga.
Nie można odłączać Boga od Jego dzieci, a rozważcie dobrze,
że wy, żyjący, jesteście dziećmi Przedwiecznego, który was
stworzył. Nawet i ci, którzy z pozoru nimi nie są, gdyż żyją
poza moim Kościołem, są Jego dziećmi. Nie sądźcie, ze
możecie być twardzi, egoistyczni, gdyż ktoś nie należy do
was. Pochodzenie jest jedno: od Ojca. Braćmi jesteście nawet
wtedy, gdy nie żyjecie pod tym samym ojcowskim dachem.
I jak można nie myśleć o zrobieniu czegoś dla przywołania
oddalonych, zbłąkanych, nieszczęśliwych, którzy z
rozmaitych powodów są z dala od mojej siedziby?
Bóg nie jest wyłączną własnością katolików i bardzo błądzą
ci katolicy, którzy nie troszczą się o niekatolików. Nie
działają dla sprawy Ojca, są jedynie pasożytami, które żyją z
Ojca, a nie okazują Mu synowskiej pomocy. Bogu nie jest
potrzebna pomoc, bo jest najpotężniejszy, jednak pragnie jej
od was.
Bóg krąży jak życiodajna krew w żyłach całego ciała
Wszechświata Katolicyzm jest centrum tego wielkiego ciała,
który On stworzył. Ale, jak mogłyby najodleglejsze członki
zostać ożywione przez Boga, gdyby się centrum ze swoim
Skarbem zamknęło w sobie i nie pozwoliło innym członkom
na korzystanie z jego dobrodziejstw?
Bóg jest także tam, gdzie odmienność wiary i różnica ducha
skłania do myślenia, że Go tam nie ma. I zaprawdę
powiadam wam, nie to, co się zdaje, jest prawdziwe. Bardzo
wielu katolików Jest pozbawionych Boga, bardziej niż
człowiek dziki. Wielu bowiem katolików ma z dzieci Bożych
tylko imię i co gorsza: znieważają i wywołują znieważanie
tego imienia uczynkami obłudnego życia, które ujawniają
sprzeczność ze wskazówkami mojego Prawa, o ile otwarcie
nie buntują się, co ich czyni nieprzyjaciółmi Boga. Gdy
tymczasem w wierze niekatolika, mylącego się w istocie, lecz
mocnego prawym życiem, jest bardziej obecny znak Ojca. To
są jedynie stworzenia, które potrzebują poznania Prawdy.
Tymczasem fałszywi synowie to stworzenia, które obok
Prawdy potrzebują poznania Czci i Miłości względem Boga.
Dusze, które chcą być moje, powinny okazywać miłosierdzie
tym ubogim duszom. Ale dusze-ofiary powinny także złożyć
siebie w ofierze za nie. Czy Ja czyniłem inaczej? Czy nie
ofiarowałem się za wszystkich? Skoro miłosierdzie to
zaspokojenie głodu, pragnienia, przyodzianie, pogrzebanie
umarłych, pouczenie nieumiejętnych, pocieszenie, czyż nie
jest nim otrzymanie prawdziwego Życia dla braci, za cenę
własnej ofiary?
Gdyby świat był miłosierny!... Świat posiadałby Boga, a to,
co was dręczy, opadłoby jak zeschnięty liść. Ale świat, a na
świecie szczególnie chrześcijanie, zastąpili Miłość
Nienawiścią, Prawdę - Obłudą, Światło - Ciemnością, Boga -
szatanem.
I tam, gdzie Ja zasiałem Miłosierdzie i sprawiłem dzięki
mojej Krwi, że urosło, szatan rozsiał swe udręki i wywołał
ich wzrost swym piekielnym tchnieniem. Lecz nadejdzie czas
jego porażki. Na razie jednak nadchodzi on, bo wy mu
pomagacie. Błogosławieni jednak ci, którzy potrafią trwać w
Prawdzie i pracować dla Prawdy. Ich miłosierdzie zostanie
nagrodzone w Niebie.
ZANIEŚĆ BOGA WSZYSTKIM NARODOM
Jezus mówi dalej:
Nie wahaj się ani nie wątp. To, co ci powiedziałem, jest
prawdą.
Będąc Stwórcą, Bóg znajduje się także tam, gdzie zdaje się,
że Go nie ma. Nie jest czczony w Prawdzie lub wcale nie jest
czczony? Ale jest również i tam.
Kto dał życie dalekiemu Patagończykowi, kto Chińczykowi,
kto bałwochwalczemu Afrykańczykowi? Kto podtrzymuje
przy życiu niewierzącego, ażeby miał czas i sposób na
znalezienie wiary? Ten, Który Jest i którego nic nie może
pomniejszyć. On jest życiem w stworzeniach i
wszystkorodzącym, oto świadectwo, wobec którego, nawet
chcąc mu zaprzeczyć, powinien schylić głowę każdy żyjący.
Zatem zaniesienie Boga oddalonym duszom, które Go
instynktownie odczuwają, ale Go nie znają i nie służą Mu w
Prawdzie, oto największe miłosierdzie. Powiedziałem:
„Zanieście Ewangelię wszystkim stworzeniom". Ale, czy
myślisz, że dałem ten nakaz tylko dwunastu i ich
bezpośrednim następcom-kapłanom? Nie. Chcę, ażeby każda
dusza prawdziwie chrześcijańska byla duszą apostolską.
Przyprowadzenie do Mnie dusz powiększa Moją chwałę, ale
powiększa także chwałę dobrego i wiernego sługi, który swą
ofiarą doprowadził do powiększenia się mojej owczarni.
Święta, którą kochasz, (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus)
uczyniła więcej niż stu misjonarzy, a jej chwała w Niebie
jest też sto razy większa, bo poznała doskonałość
miłosierdzia na ziemi i wyniszczyła samą siebie, aby dać
prawdziwe Życie bałwochwalcom i grzesznikom.
Mówisz mi: „Ależ Panie, gdy ktoś zgrzeszy wobec Ciebie i
trwa w grzechu, zmarł dla życia łaski". To prawda. Ale Ja
jestem Wskrzesicielem i wobec łez tych, którzy płaczą nad
umarłymi dla łaski, Ja wyzwalam swoją nieograniczoną
moc.
W Ewangelii troje umarłych ponownie wskrzesiłem do
życia, albowiem nie mogłem oprzeć się łzom ojca, matki,
siostry. Dusze ofiarne i apostolskie powinny być siostrami,
matkami i ojcami biednych umarłych dla łaski i przyjść do
Mnie ze zwłokami nieszczęśnika w ramionach i na
ramionach, [dźwigając ich] jak najcięższy krzyż i cierpieć za
nich, dopóki Ja nie wyrzeknę słowa Życia.
OFIARA FILTREM WCHŁANIAJĄCYM GORYCZ
Mówi Jezus:
Oto jestem, aby cię całą uleczyć. Ale, biedna Mario, niektóre
rany są potrzebne i należą do pracy, którą dusza musi znieść,
aby się dostosować do kształtu, jaki Boski Mistrz pragnie jej
nadać. Marmurowy blok z grubsza ociosany powiada do
siebie: „Sądzę, że dość już tego uderzania młotkiem,
zarysowywania, ciosania. Jestem dostatecznie piękny i
odpowiadam zamysłowi rzeźbiarza". Rzeźbiarz jednak widzi
go inaczej i uderza, i rzeźbi, dopóki dźieło nie będzie
doskonałe.
Tak samo czynię Ja z duszami. I im szczególniejsze mam
zamiary wobec jakiejś duszy, tym bardziej ją obrabiam.
Posłuchaj więc. Od kilku miesięcy jesteś zanurzona w
spokoju i w mistycznej radości. Ale nie możesz zapominać, że
wielu tego nie ma i że z tobą tak jest jedynie dzięki Mojej
Łasce. Wczorajsza burza służyła właśnie temu, ażebyś
przypomniała sobie te dwie sprawy.
Pierwszą jest ta, że jesteś bardzo biednym stworzeniem,
pełnym niedostatków i potrzebujesz wielkiej pomocy od
wszystkich, aby nie opaść z sił, a szczególnie potrzebujesz
serdeczności twego Jezusa. Gdy On stawia cię na jedną
chwilę na ziemi, dzieje się z tobą tak, jak z kilkumiesięcznym
niemowlęciem: zaraz upadasz brudzisz się i kaleczysz.
Drugą jest ta, że dusza-ofiara, jest na stałej służbie swoich
braci. Spójrz, Mario, jak wielu, jak bardzo wielu, wpadło w
przygnębienie i rozpacz z powodu różnorodnych
okoliczności. Życie, a zwłaszcza życie wspólne, jest pełne
pułapek, które dręczą biedne stworzenia i doprowadzają je
do zwątpienia w siebie, w innych, w Boga. Nie wszyscy, o
Mario, posiadają Mnie na świecie tak, jak ty. I jeżeli ty,
mając Mnie, cierpisz tak bardzo z powodu zachowania
innych, to pomyśl, jak muszą cierpieć inni, którzy nie mają
mojej piersi, żeby się na niej wypłakać.
Ty miałaś Mnie zawsze, nawet wtedy, gdy sądziłaś, że jesteś
sama i nie przychodziłaś do Mnie. Nie przychodziłaś, ale Ja
przychodziłem. Moja niewidzialna bliskość wystarczała,
żeby po burzy pokój wracał do twego serca. Względny
pokój, gdyż wtedy mi nie pomagałaś. On jednak zawsze
wystarczał, by zapobiec twemu zatonięciu. Ale inni!... Inni,
którzy są mi nieprzyjaciółmi, inni, których wiara tak bardzo
ostygła, że już nie jest wiarą... oni w czasie burzy nie mają
Nauczyciela.
Gdybyś tylko uważała, gdy do ciebie mówię! W tych dniach
mówiłem ci, jak powinnaś postępować ze swoją matką... i o
tym, że wymogiem duszy-ofiary jest picie za mnie żółci i
octu. Bądź spokojna. Piłaś je, niezbyt radośnie, to prawda.
Ale piłaś. To nie było bez celu. Ofiaruj swe cierpienie, swe
poniżenie z powodu tego, że nie byłaś odważniejsza. Ofiaruj
wszystko za braci.
I nie wątp we Mnie. Twój Nauczyciel rozumie cię lepiej od
wszystkich. Gdybyś do Mnie żywiła urazę lub gdybyś Mnie
ganiła, zraniłabyś Mnie. Ale twoje poniżenie wobec matki i
twoja ucieczka do Mnie po pomoc, zamazały to, co
wynikało z braku panowania nad sobą.
Jesteś dzieckiem, które kaprysiło. Dzieciom się wybacza,
szczególnie, gdy są chore i gdy okazują żal, że były
porywcze. I Jezus ci wybacza. Zobaczysz, że także ojciec,
który mówi w moim Imieniu i pod moim natchnieniem,
powie ci to samo. Chcesz dowodu? Nie daj mu tego zeszytu
przed spowiedzią i wyspowiadaj się. Zobaczysz.
Bądź dobra i ufna. Kochaj Mnie i cierp. Myśl, że tylko Ja
kocham cię tak, jak powinnaś być kochana, że tylko Ja
doskonale cię rozumiem, że tylko Ja mogę cię prawdziwie
pocieszyć. Cierp... To jest ogromnie potrzebne w tych dniach:
za wszystkich, a szczególnie za was, Włochów.
Powiedziałem ci, że masz być zbiornikiem miłości, aby dać
wszystkim słodkiej wody miłości. Ale powiadam ci także, że
powinnaś przez najboleśniejsze działanie oczyścić też
najbardziej gorzkie wody nienawiści po to, aby gasić
pragnienie coraz większej liczby braci, umierających z
powodu tylu pragnień.
Potrzeby rosną, powinien także rosnąć zbiornik. A ponieważ
byłoby świętokradcze i głupie łączenie miłości z nienawiścią
i zepsucie słodyczy wody miłości goryczą wody nienawiści,
ty musisz za cenę swego bólu postawić się jako
nadnaturalny filtr: wchłonąć całą gorycz, umożliwić
przefiltrowanie oczyszczanej wody i zwiększyć nią zawartość
zbiornika miłości.
Kto podał kubek wody w Moim Imieniu, będzie
błogosławiony. Ale kto kubek wyciśnie ze swojego serca, co
otrzyma? Myśl o tym i pnij się w górę.
ILEŻ DUSZ RATUJĄ DLA MNIE OFIARY!
Mówi Jezus:
Czy widziałaś kiedykolwiek, co robią ci, którzy pragną mieć
miękką wełnę do spania? Wzywają tapicera, który bije
wełnę, aż się staje jak piana. Im mocniej uderza wełnę, tym
bardziej staje się miękka i czysta, gdyż proch i odpadki
spadają na ziemię, a pozostają kłaczki wełny czyste i lekkie.
Tak samo albo i jeszcze gorzej, postępuje się z wełną, którą
chce się prząść lub tkać. Wtedy do dzieła zabierają się
metalowe grzebienie, które szorstko rozplątują wełnę i
sprawiają, że się staje jak ładnie rozczesane włosy.
Tak też czyni ten, który przędzie len i konopie; a także i
jedwab z kokonu. Aby go można było wykorzystać, musi
najpierw ścierpieć mękę wrzącej wody, szorstkich szczotek i
skręcającej go maszyny.
Duszo moja, skoro to jest konieczne, aby z naturalnych
włókien zrobić ubrania i legowiska, jakże tego nie uczynić z
waszą duszą, aby ją obrobić do życia wiecznego? Jesteście
włóknem daleko cenniejszym od lnu, konopi i wełny. Z was
powinna powstać tkanina życia wiecznego.
Ale, nie z powodu niedoskonałości Boskiej - Bóg bowiem
stwarza rzeczy doskonałe - lecz z powodu waszej
niedoskonałości, wasze dusze są dzikie, nastroszone, pełne
chropowatości, odpadków, prochu, słowem, niezdatne do
zastosowania w Mieście Bożym, gdzie wszystko jest
doskonałe.
Dlatego przezorność, opatrzność, dobroć ojcowska waszego
Boga obrabia was. Czym? Jego Wolą. Wola Boża jest
środkiem, który czyni z was, zdziczałych włókien,
drogocenne tkaniny i kosztowną wełnę. Urabia was na
tysiące sposobów: ofiarowując wam krzyże, ukazując wam
piękno jakiegoś umartwienia i przyciągając was swą zachętą
do podjęcia go, prowadząc was swoimi natchnieniami,
dręcząc was ojcowską karą, zginając was z pomocą
przykazań.
One - a konieczność [ich stosowania] nie zmieniła przez
wieki ani formy, ani mocy - są właśnie tym, co czyni z was
odporne i regularne przędziwo, zdolne utworzyć tkaninę
życia wiecznego. Potem inne rzeczy tworzą tę tkaninę, a im
bardziej jesteście ulegli woli Pana, tym bardziej tkanina ta
staje się kosztowna.
Kiedy z kolei, nie tylko posłusznie wypełniacie tę
błogosławioną Wolę, która zawsze działa dla waszego
dobra, ale ze wszystkich sił dopominacie się, by Bóg dał
wam ją poznać doskonale, abyście mogli, niezależnie od
kosztów, doskonale ją wypełniać, wtedy przyjmuje ona
formę coraz bardziej przeciwną waszej naturze ludzkiej.
Kiedy zaś z nią współdziałacie, materiał ozdabia się haftem
jak brokat.
A jeżeli do tego wszystkiego dodacie doskonałość proszenia
dla siebie o Wolę cierpienia, aby się przez to upodobnić do
Mnie w dziele odkupienia, wtedy wstawiacie do brokatu
perły nieocenionej wartości i z waszego pierwotnego,
najbardziej niedoskonałego włókna czynicie arcydzieło
wiecznego życia.
Ale, o Mario, jak mało jest dusz, które pozwalają, aby je Bóg
kształtował!
Bóg ma dla was zawsze rękę Ojca najdoskonalszego w
miłości i działa z Boską Inteligencją. Wie zatem, do którego
punktu może przycisnąć rękę i jaką wam dawkę siły trzeba
wlać, aby was uzdolnić do wytrzymania Boskiej operacji.
Kiedy jednak człowiek sprzeciwia się dobremu Ojcu, którego
macie w Niebiosach, gdy buntuje się wobec Jego Woli, gdy
grzechem niszczy dary siły, które mu Ojciec daje, jak może
Ojciec, który jest w Niebiosach, obrabiać tę duszę? Pozostaje
dzika, co więcej, obarcza się coraz bardziej gmatwaniną i
nieczystością. A Ja płacze nad nią widząc, że nic, nawet
Moja Krew, przelana za wszystkich, nie zrodzi jej do dobra.
Kiedy z kolei jakaś dusza nie tylko opiera się dziełu Bożemu,
lecz pielęgnuje w sobie nienawiść do Ojca i braci, wtedy
Nasze działanie całkowicie zanika i w tym splocie
nieuporządkowanych namiętności zajmuje miejsce Władca
grzechu: szatan.
A wtedy, musi następować cierpliwe i wielkoduszne dzieło
dusz-ofiar. One działają dla siebie i dla innych. Osiągają to,
że Bóg wraca, z cudem łaski, pracować nad tą duszą, po
wypędzeniu szatana blaskiem swojego oblicza.
Ileż jest dusz, które mi ratują ofiary! Jesteście
nadzwyczajnymi żniwiarzami, którzy żniecie plony
wiecznego życia, wyniszczając się w niewdzięcznej pracy
pełnej cierni. Ale pamiętaj, że na pierwszym miejscu trzeba
ofiarować samego siebie za najbliższych.
Ja nie zniszczyłem więzów rodzinnych, ale je uświęciłem.
Powiedziałem, że trzeba kochać rodzinę nadnaturalną
miłością. A jaka miłość jest większa od miłości do chorych
dusz, w naszej rodzinie? Czy wydałby ci się normalnym ten,
kto zajmowałby się sprawami wszystkich, a najmniej -
swego własnego domu? Nie: powiedziałabyś, że to szaleniec.
Tak samo nie jest słuszne, żeby się troszczyć o duchowe
potrzeby dalekiego bliźniego, a nie stwiać na pierwszym
planie swoich najbliższych.
Wiesz, jak to zastosować. Nie trap się, jeśli w zamian
otrzymujesz niewdzięczność. To, czego ona ci nie da, dam ci
Ja. Spotęguj ofiarę za nią.
MIŁOŚĆ POTRZEBUJE NACZYŃ, KTÓRE BY JĄ PRZYJĘŁY I
NIKOGO NIE ODRZUCA...
Mówi Jezus:
Powiedziałem, że ci wytłumaczę, jak z godziny na godzinę
rośnie waga naszej Miłości.
Nie popadaj w błąd fałszywego rozumienia. U Boga
wszystko jest w wiecznej teraźniejszości. Wszystko jest
doskonałe i dokonane. Ale Bóg nie jest nigdy bezczynny. On
działa nieprzerwanie. Przedstawię ci ludzkie porównanie,
aby ci to lepiej wyjaśnić.
Trzy Osoby, które się kochają i które kochają swoje dzieło, są
jak jednakowe źródła ciepła, które się zbiegają w jednym
punkcie, z którego następnie wylewają się na wszechświat.
Żar trzech ognistych ust, nieprzerwanie wydzielających fale
takiego samego ciepła (takiego samego w mocy równej od
początku), co powoduje? Zwiększenie ciepła w środowisku,
w którym te trzy prądy się rozszerzają. Jeśli przyjmują je
naczynia gotowe do przyjęcia go, wtedy istnieje równowaga
miedzy wytwarzaniem a wylewaniem. Ale jeśli naczynia
odrzucają przyjęcie ciepła, a zasypane są innymi rzeczami,
równowaga zostaje zaburzona. I, w życiu naturalnym, może
dojść nawet do katastrof.
Zdarzają się one także w nadnaturalnym życiu. Czy tego nie
doświadczyłaś? Czyż nie powiększa się w twoim sercu twoja
nie rozpoznana i nie przyjęta miłość, uciskając je tak bardzo,
że nieraz eksploduje w napadzie sprawiedliwego gniewu?
Mówię: sprawiedliwego, bo jest sprawiedliwy. Mówię
także: opanuj go przez wzgląd na Miłość. A jeśli tak się
dzieje z wami, których miłość jest względna, to co z Bogiem,
w którym wszystko jest nieskończone?
Nasza Miłość, którą człowiek odrzuca, rośnie, rośnie, rośnie...
Ach, nieszczęśliwi ludzie! stoi nad nimi chwila, w której ta
Miłość gniewnie zagrzmi, pytając o przyczynę pogardy. I
czasy obecne są już pierwszymi nagłymi przebudzeniami się
tej znieważonej Miłości, która przez wzgląd na
sprawiedliwość i szacunek dla swojej Doskonałości, nie
może już znosić takiej zniewagi. Dlatego przychodzę,
błagając jak żebrak, aby ktoś otworzył serce Naszej
najmocniejszej Miłości i stał się jej ofiarą, zgadzając się na
bycie wyniszczonym w zamian za przyniesienie ulgi Miłości.
Jest stosem to, co proponuję, wiem, więc ostrzegam. Ale nie
uciekajcie przed nim wy, którzy jeszcze nie zaprzedaliście się
Nieprzyjacielowi.
Nikt, choćby nie wiem jak bardzo był mały i biedny, nikt,
choćby nie wiem, jak wielkim był grzesznikiem, nie śmie
myśleć, że go Nasza Miłość odrzuca. Ona jest Miłosierdziem.
I z najbiedniejszych dusz może i pragnie uczynić najbardziej
lśniące gwiazdy swego Nieba.
Przyjdźcie do Mnie wy wszyscy: biedni, splamieni, słabi, a
Ja uczynię was królami. Przyjdźcie do Mnie wy wszyscy,
którzy umieliście mimo swej biedy zrozumieć Moją
Wielkość, mimo waszych ciemności - Moje Światło, mimo
waszych niedoskonałości - Moją Doskonałość, mimo
waszego egoizmu - Moją Dobroć.
Przyjdźcie! Wejdźcie w Moją Miłość i pozwólcie jej wejść w
was. Jestem Pasterzem, który śmiertelnie się umęczył
szukając zagubionej owieczki i za nią oddał swą Krew. O,
moje baranki, nie bójcie się, że jest wiele dziur i plam na
waszej szacie i ran na waszym ciele. Otwórzcie tylko swe
usta, swą duszę, na Moją Miłość i wdychajcie ją. Będziecie
wtedy sprawiedliwi wobec Boga i wobec samych siebie, bo
będziecie dawać Bogu pociechę, a sobie - zbawienie.
Przyjdźcie, o wielkoduszni, którzy już Mnie kochacie,
ciągnijcie jak wątek braci, którzy jeszcze się wahają. Jeżeli
wszystkich proszę, Żeby weszli dać ulgę odrzuconej Miłości,
to od was, dusze-ofiary, żądam, żebyście się oddały
całkowicie Mnie, dziełu Mojej gwałtownej Miłości,
wyniszczającemu na ziemi, lecz wywołującemu chwałę tak
wielką, że nie możecie tego zrozumieć.
Jak wielkim blaskiem zapłoną te dusze, które przyjęły
Miłość Boga tak, iż je pochłonęła! Będą lśnić tak samo jak
Moja Miłość, która w nich pozostanie: Ogień i wieczny
Klejnot boskiego blasku.
Jezus mówi jeszcze:
Czy wiesz, jak powinnaś postępować, aby uzyskać dobro dla
swojej matki? Działając przeciwstawnie. To znaczy: jej
niecierpliwości przeciwstaw swą cierpliwość, jej
niesprawiedliwemu i nieszczeremu sposobowi widzenia,
przeciwstaw swą szczerość, jej buntowi - swą uległość, jej
urazie - swą miłość, jej nietolerancji wobec wszystkiego -
twoje radosne poddanie się.
Dusze się tak zdobywa: przez przeciwstawienie się. Ale nie
myśl nigdy, że sprawisz, że ona to pojmie. Działaj w
milczeniu, wszystko Mi ofiarowując. Połączeni coś
otrzymamy. Ale nawet gdy nic nie osiągniesz, wypełnisz
swą powinność i za to otrzymasz nagrodę.
BARDZIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK TRZEBA SIĘ MODLIĆ I
CIERPIEĆ
Mówi Jezus:
Niedawno powiedziałem ci, żebyś Mi pomogła zbawić
winnych największego grzechu. Ale nie zrozumiałaś, co
chciałem powiedzieć. Modliłaś się.
To Mi wystarczy, bo zaprawdę nieodzowne jest jedynie to,
żebym Ja wszystko rozumiał. Ale wam, moje dzieci, nie jest
potrzebne absolutne objawienie. Wszystko, co wam mówię,
jest darem do którego nie macie prawa, dobrowolnym
darem Ojca dla jego najbardziej umiłowanych bo miło jest
Memu Sercu zwierzać się wam, brać was za rękę i
wprowadzać w poznanie tajemnic Króla. Ale nie możecie się
tego domagać. Tak pięknie jest być zaufanym Boga, ale tak
samo jest pięknie i święcie być małym dzieckiem, całkowicie
i ślepo oddanym Ojcu, który sam działa, a dziecko pozwala
się prowadzić, nie chcąc wiedzieć, dokąd Ojciec je prowadzi.
Bądźcie pewne, dzieci, Ja was prowadzę na Drogi Dobra.
Wasz Ojciec pragnie jedynie waszego dobra.
Być ufnym i godnym zaufania to najwyższa doskonałość.
Tego pragnę dla radości mego Serca, „ufni zaufani". Wtedy
jesteście uczniami już zdolnymi do działania w imię
Nauczyciela oraz dziećmi, które pozwalają, by Ojciec je
prowadził. Wtedy jesteście moją pociechą i moją radością.
W świecie, takim jak wasz, tak trudno Mi znaleźć dusze
uczniów! A jeszcze trudniej znaleźć, także pośród dzieci,
dziecięce dusze! Tak bardzo zepsuło was tchnienie Bestii, że
zabiło także w duszach dzieci prostotę, zawierzenie,
niewinność, w których znajdowałem odpoczynek.
Wczoraj, Mario, nic ci nie powiedziałem, a ty byłaś
przestraszona, jakbyś zgubiła drogę. Ale Ja nie jestem tylko
twoim Nauczycielem. Jestem również i twoim Lekarzem -
nie tylko twego ducha, ale i ciała.
Widziałem, że wczoraj byłaś zbyt zmęczona, wiec milczałem,
zachowując na dzisiaj wiele słów dla ciebie. Nie chcę, ażeby
mój mały rzecznik załamał się pod naporem mocy
przewyższającej jego siły. Dziś mówię za wczoraj i za dzisiaj.
Modliłaś się, ofiarowywałaś się i cierpiałaś według Mego
pragnienia, aby zapobiec popełnieniu największego grzechu.
I udało ci się, choć w rzeczywistości „największy grzech" był
czym innym niż to, o czym myślałaś. Natchnąłem najlepsze
dusze licznymi pragnieniami modlitwy i cierpienia w tej
intencji, gdyż potrzeba było wiele, wiele, wiele wysiłku,
ażeby przezwyciężyć niebezpieczeństwo. Także teraz jeszcze
potrzeba wiele, wiele, wiele wysiłku, żeby rzecz
doprowadzić do końca, żeby pierwsze zło bardziej nie
zwyrodniało.
Wczoraj jedynym znakiem Mojego bycia z tobą -jako
Światło i Głos dla ciebie - było to, że poprowadziłem twoją
rękę do otwarcia Księgi na stronach, które przed wiekami
mówiły o teraźniejszości. Przeczytamy je razem, a Ja ci je
wytłumaczę. Ale od wczoraj rozumiesz, że w nich było
„dzisiaj".
Zapobiegło się pewnemu wielkiemu złu. Mario, wielkiemu
złu. Ulitowałem się nad tobą, narodzie, który masz
chrześcijański Rzym za swe serce. Jednak, teraz bardziej niż
kiedykolwiek, trzeba wiele się modlić i cierpieć, Mario, i
nakłaniać do modlitwy i do cierpienia, na ile to możliwe -
lecz to jest najcięższe, gdyż bohaterów cierpienia jest tak
niewielu - żeby pokonane „wielkie zło" nie zakiełkowało,
jak zła roślina, w tysiącach małych złach. To zakończyłoby
się uformowaniem przeklętego lasu, w którym wszyscy
zginęlibyście w sposób niewyobrażalnie straszny.
Ulitowałem się nad wami. Lecz biada, jeżeli na to
Miłosierdzie, wyrwane Sprawiedliwości z powodu
uporczywych modlitw moich, mojej Matki, [aniołów]-
stróżów, dusz-ofiar, mój narodzie, odpowiesz czynami, które
zniweczą moją łaskę. Biada ci, jeśli wielkie
„samouwielbienie" zostanie zastąpione małymi, licznymi „
samouwielbieniami"!
Jeden jest tylko Bóg, Ja Nim jestem i nie ma innego Boga
poza Mną. O tym pamiętajcie. Bóg jest cierpliwy, ale nie
jest, w swej niezmierzonej cierpliwości, winny wobec Siebie
Samego. Byłby winny, gdyby w Swej cierpliwości
powstrzymywał się przed powiedzeniem: „Dosyć!", będąc
obojętny na szacunek wobec Siebie samego.
Gdy jeden bożek upadł, nie wznoście tak wielu małych
bożków. Wszystkie ozdobione są szatańskimi znakami
nierządu, pychy, oszustwa, brutalności i tym podobnymi.
Gdy będziecie dobrzy, całkowicie was ocalę. To wam
obiecuję, a jest to obietnica Boga. W mojej Inteligencji,
przed którą nic nie jest zakryte - nawet najbardziej skryte
zbrodnie, nawet najbardziej niepozorne ludzkie poruszenia -
nie oczekuję, że cały naród będzie doskonały. Wiem, że
gdybym miał was nagrodzić wtedy, gdy wszyscy osiągną
Dobroć, nigdy bym was nie nagrodził. Jednak oczekuję, że -
nawet gdy jest nieuniknione, iż kilku zgrzeszy - to wielka
liczba będzie taka, iż narzuci Przywódcom zachowanie godne
Mej nagrody. Zapamiętajcie to na zawsze: Przywódcy
popełniają Grzechy, ale to tłum, swoimi małymi grzechami,
prowadzi Przywódców ku większemu Grzechowi.
Na razie wystarczy, duszo moja. Później ponownie razem
będziemy czytać Izajasza i, tak jak w synagodze i w
Świątyni, wytłumaczę ci go.
ŚMIERĆ Z MIŁOŚCI
Jezus mówi:
...Módl się. Twój Bóg otworzy ci bramy, zanim poznasz
największą potworność. Na razie wejdź do siedziby Jego
Serca i daj mi swą miłość dla złagodzenia mojej
Sprawiedliwości. Zaprawdę powiadam ci, że śmierć z miłości
jest najbardziej okrutną ze śmierci, albowiem nie cierpi się
tylko z jednego powodu, ale z powodu wszelkiego
stworzenia. Cierpi się dla spraw Boga i bliźniego. I śmierć
twego Jezusa taka była. Wiedz bowiem, że nie jest
najbardziej poprawnym słowem o mojej śmierci:
biczowanie, męka, krzyż, lecz: miłość.
To miłość złożyła w ofierze Syna Bożego. Miłość do was.
Niech miłość ofiarowuje nowych odkupicieli.
KREW BOGA-CZŁOWIEKA PRZBACZA I POTĘPIA
Mówi Jezus:
Moja Krew, którą z wściekłością przyzywali na siebie moi
nieprzyjaciele i oskarżyciele, nie straciła swej podwójnej
jakości: przebaczania i potępiania.
Przemijają wieki, córko, ale Ja i wszystko, co jest moje, trwa
w wiecznej teraźniejszości. W godzinie ciemności lśniła
jedynie purpura mojej boskiej Krwi, jak latarnia, która
chciała zbawić ludzki ród, lecz którą dostrzegło tylko
niewielu. To powtarza się przez wieki i będzie się powtarzać,
dopóki będzie istnieć Ziemia. Przelana z nieskończoną
miłością, sprawiła cuda odkupienia tam, gdzie znalazła
miłość, lecz stała się skazaniem dla tego, kto na ofiarę Boga
odpowiedział złością i nienawiścią.
Ale cóż tu mówić? Ja byłem Bogiem i prorocy zapowiedzieli
Moje przyjście i potwierdzili swoimi słowami cuda, których
dokonałem i Ja sam potwierdziłem moją boską naturę w
godzinie ostatniego sądu, w czasie którego skazaniec nie
kłamie. A jednak Mnie zabili. Ci nieprzyjaciele Chrystusa nie
mają usprawiedliwienia, że nie wiedzieli, Kim był ten,
którego oskarżali i którego śmierci pragnęli. I dlatego tym
surowsze było osądzenie ich, gdyż - zawsze o tym pamiętaj -
od tego, któremu dane jest więcej miłości, dobrodziejstw,
poznania, więcej wymaga się. Nie może pojęcie mojej
Dobroci zwalniać was od obowiązku szacunku.
Ale i teraz, córko moja, ale i teraz, czy nie jest tak samo?
Także teraz świat wie, że dla ocalenia, dla życia w pokoju,
dla bycia szczęśliwym, musi chcieć mojej pomocy. A jednak:
co czyni świat? Oskarża Mnie i przeklina Mnie. Oskarża
Mnie, że go nie kocham, że jestem okrutny, że jestem
obojętny i przeklina Mnie z powodu tych win, których nie
popełniłem.
I cóż? Jak może świat oskarżać Boga? Jak może człowiek
przeklinać Boga? Jak mrówki, które próbują przewrócić
górski masyw, tak są głupie zamiary człowieka, który
nienawidzi Boga. Może jedynie siebie doprowadzić do ruiny
i stoczyć się w przepaść w tym świętokradczym wysiłku.
To o tych, którzy są współczesnymi wnukami dawnych
Hebrajczyków. Inni, mniej winni w masie winnych, nie
przeklinają i nie oskarżają otwarcie, ale nie modlą się ufnie,
nie żyją ofiarnie, nie kochają żarliwie. Są jak maszynki do
kawy, które porusza jeszcze duchowy odruch, ale już nie
własna siła ruchu. To wody, które płyną pod naporem
wieków chrześcijaństwa, ale jedynie z tej przyczyny. Nie z
własnej woli. I jak wszystkie wody, które dojdą do płaskiej
równiny i nazbyt są oddalone od górskiego źródła, stają z
powodu zbyt nikłego ruchu i psują się.
Nie wybawia się świata, psując się i buntując. I zaprawdę
powiadam ci, jeżeli nie przychodzą większe nieszczęścia na tę
biedną ludzką rasę, dla której umarłem, nie jest to na pewno
zasługa modlitw tych pozbawionych duszy i żyjących
banalnie. Tymi, którzy świat ocalają i aż dotąd go ocalali, są
nieliczni, na których moja Krew dokonała cudów miłości, bo
zastała ich jak puchary miłości wzniesione do nieba.
Jednak z jak wielkim bólem widzę, że te stworzenia, w
których zakorzenia się Miłość, są coraz mniej liczne. Ofiary!
Moje ofiary! O! Kto da Odkupicielowi, wielkiej Ofierze,
armię dla ocalenia świata, który oskarża Boga o grzech, a nie
myśli, że zło świata jest wynikiem grzechu człowieka
przeciwko Bogu i przeciw człowiekowi?
NIE WIESZ, JAKĄ WARTOŚĆ MA W MOICH RĘKACH
TWOJE CIERPIENIE!
Mówi Jezus:
Gdy natura ludzka potrafi na tyle przypominać sobie swoje
pochodzenie, iż umie żyć w sposób nadnaturalny,
przewyższa anielską i aniołowie ją podziwiają.
Kiedy to się zdarza? Kiedy stworzenie żyje zanurzone w
mojej Woli, całkowicie Mi oddane, żyjąc, kochając, pracując
jedynie dla Mnie i ze Mną. Wtedy unosi ciało na poziom
nieznany aniołom, którzy nie znają żądzy ciała i nie mają
zasług w ich poskramianiu. Kiedy następnie stworzenie
ukrzyżuje samo siebie z miłości dla ukrzyżowanego
Nauczyciela, wtedy staje się przyczyną podziwu dla
anielskich hufców, które nie mogą cierpieć z miłości
wzgledem Mnie ani ukrzyżować samych siebie jak Jezus,
Odkupiciel świata i Syn Wiecznego.
Wokół mego Krzyża, jak i wokół mojej kołyski, były
adorujące zastępy anielskie, gdyż kołyska i krzyż były alfą i
omegą mojej misji Odkupiciela. Ale i wokół małych
ukrzyżowanych, którzy cicho ofiarowują siebie według
prawa doskonałej miłości, są zastępy anielskich duchów, bo
widzą Mnie w was umierających dla Mnie.
Pozwól mi więc działać. Działać od początku do końca. Już
wkrótce Ja będę ci ojcem, matką a przy tym bratem i
oblubieńcem. Wkrótce będziesz miała jedynie Mnie. Przyjdź,
cios jest twardy, ale wiedz o tym z wyprzedzeniem i bądź
wielkoduszna. Pozwól Mi działać. Nie czynię nic bez
podpisu miłości. Bądź jak ledwie urodzone jagniątko na
moich rękach dobrego pasterza. Jeśli twój Pasterz daje ci jeść
tę gorzką trawę, to również to czyni po to, aby ci dać lepsze
miejsce w swoim Sercu. I nie bój się. Ja ci pomogę. Zawsze ci
pomagam, widzisz to.
Potrzebne jest Mi twoje cierpienie. Absolutne, całkowite,
głębokie. Ty nie wiesz, jaką będzie ono miało wartość w
moich Rękach. Kiedy dowiesz się o tym, powiesz, że
nadałem mu wartość dziesięciokrotnie większą i
podziękujesz mi za to. Dziękuj mi od tej pory z zaufaniem i
miłością.
W chórze głosów, które wznoszą się z ziemi do Nieba,
brakuje głosów dziękczynnych. To niema nuta i to jest
wielkim złem. Nieumiejętność dziękowania to wielkie
przewinienie potomstwa Adamowego, które Bóg w Trójcy
jedyny kocha i obdarza dobrodziejstwami w najwyższym
stopniu. Ale jeśli zostanie to odpuszczone analfabetom
Miłości, to nie będzie tak z tymi, których sama Miłość
poucza. Kiedy małe dziecko popełni jakiś błąd lub kiedy go
popełni biedny nieuk, okazuje się pobłażanie. Nie jest tak,
gdy ten sam błąd popełni dorosły i wykształcony.
Ciebie wychował Nauczyciel i nie powinnaś uchybiać
pouczeniom Nauczyciela. Rosłaś dzięki mojej miłości, jak
rośnie dziecko dzięki mleku. Bądź wierna Miłości we
wszystkim, wszystkim, wszystkim.
IM BARDZIEJ ŚWIĘTA JEST DUSZA, TYM BARDZIEJ
POTRAFI KOCHAĆ I CIERPIEĆ
Mówi Jezus:
Nie, nie jesteś sama. Masz twego Jezusa obok siebie, jak ma
Go mało kto. Jeśli bowiem prawdą jest to, że jestem przy
wszystkich swych dzieciach z moją Łaską, to jednak z
niewieloma jestem tak, jak z tobą. Uczyniłem to, widząc
twój bardzo ciężki ogólny stan. Ja wiem, ile może znieść
istota, a ponieważ ciężar bólu, jaki musiałaś nieść, był
przygniatający i niezwykły, troszczyłem się o ciebie
środkami nadzwyczajnymi, które dla niewielu zachowuję.
Pamiętam, jak potrzebowałem pomocy w tragicznych
godzinach Męki. I pragnę, aby to, czego chciałem dla Siebie,
mieli podwójnie do mnie podobni. Podobni jako uczniowie,
podobni, ponieważ są kochający i ukrzyżowani.
Nie jesteś sama. Masz Mnie za Cyrenejczyka i masz Moją
Matkę za Weronikę. Maryja jest wzorem sieroty i pamięta
swą mękę sieroty tak, jak i Ja pamiętam udręki agonii.
Świętość nie niweczy bólu, Maryja w swej nieskalanej
świętości straszliwie cierpiała z powodu śmierci rodziców,
których nie mogła pocieszyć swoimi pocałunkami. Widzisz,
jak jesteś do Niej podobna? Maryja w swojej tak doskonałej
duszy, druga jedynie po Bogu, umiała kochać i cierpieć jak
nikt inny, albowiem świętość, będąc udoskonaleniem
wszelkich dobrych wrażliwości serca, niesie w konsekwencji
zwiększoną zdolność kochania albo cierpienia, tym większą,
im bardziej dusza jest święta. A dusza Maryi była
najświętsza.
I oto daję ci za Weronikę i daję ci za Matkę tę Niewiastę,
której nie został zaoszczędzony żaden ból - a nikt w takim
stopniu jak Ona, nie powinien być od niego wolny, gdyż
Ona była niepokalana, wolna przez to od ciężaru bólu
wywołanego grzechem Adama - tę Niewiastę, która przelała
tak wiele łez, w tylu żałobach i która widziała jak śmierć jej
odbiera ojca, matkę, oblubieńca i Syna.
Jest miesiąc bolejącego Serca Maryi i Podwyższenia mojego
Krzyża. Nie odrzucaj swego upodobnienia do Bolesnej i do
Ofiarowanego.
PRAGNĘ DUSZ UKRZYŻOWANYCH Z MIŁOŚCI
Mówi Jezus:
Córko, czytajmy razem ostatnie wersety Koheleta. Był
bardzo mądry, Ja jednak jestem samą Mądrością Bożą,
nieskończenie większą od niego. Ale jak i on pouczam swój
naród. Pouczam go od 20 wieków. Rozpocząłem nauczanie
moim Słowem i kontynuowałem je poprzez słowo moich
umiłowanych sług.
Pośród wykształconych mojego ludu mam jednak
wybranych ucznów. Dla nich Nauczyciel staje się więcej niż
nauczycielem: przyjacielem. Z królewską wspaniałomyślnścią
otwiera przed nimi bramy skarbca zwierzeń i objawień. Ja
tych wybrańców ujmuję za rękę i prowadzę ich ze sobą, aby
wniknęli w tajemnice i uzdalniam ich do przyjęcia mojego
Słowa, dając im je w tak wielkim stopniu, jaki zachowałem
dla moich nowych Janów.
Mój mały Janie, powierzam ci moje Słowo. Przekaż je
nauczycielom. Niechaj się nim posługują dla dobra
stworzeń. Ono pochodzi od Jedynego Pasterza, dobrego
Pasterza, który napisał prawdę swojego Słowa własną
Krwią.
Kiedy jakiś Przywódca świata, jakiś ziemski Geniusz
powierza powiernikowi lub uczniowi świętą chorągiew albo
cenną tajemnicę, kiedy przekazuje radę lub odkrywczą
formułę, z jaką świętą czcią wierny niesie ją lub przekazuje!
Ale Ja jestem o wiele większy od Przywódcy czy Geniusza.
Ja jestem Bogiem, Słowem i Mądrością Ojca, Panem i
Odkupicielem waszym. Moje Słowo nie służy jedynie
dawaniu jakiegoś ziemskiego dobra, lecz udzieleniu Dobra,
które nie umiera: Życia wiecznego. Nie ma więc nic bardziej
świętego i drogocenniejszego od mojego Słowa.
Przyjmij je z klęczącą duszą, a twoja miłość niech będzie
kadzidłem, oczyszczającym twe serce, które je przyjmuje;
twoją rękę, która je pisze; twoje usta, które je powtarzają;
twoje oko, które je czyta. Żyj jak anioł i jak kapłan, bo
pozwoliłem ci słyszeć to, co słyszą aniołowie i to, co
powtarzają kapłani. I żyj stale coraz bardziej jako dusza-
ofiara, albowiem to ofiara otwiera uszy ducha, a krew
oczyszcza język, który mówi o Panu.
W tych dniach, które poprzedzają święto Krzyża, ogromnie
potrzebuję dusz ukrzyżowanych. Ulituj się nade Mną,
cierpiąc dla Mnie. Wierz twemu Jezusowi! Gdybym mógł
wrócić na Krzyż dla was, o jakże, jakże bym wrócił! Ale nie
mogę. I między tak wielką ilością wrogiej krwi, jaką
człowiek - z nienawiści do brata - wylewa na ziemi, brakuje
mojej Krwi, której nie mogę już z Krzyża rozlać dla was.
Gdy na ołtarzach ziemi przemieniam postacie Chleba i Wina
w Ciało i w Krew Chrystusa - zbyt nielicznie i w otoczeniu
zbyt małej liczby dusz naprawdę modlących się - wy, moje
małe, drogie ofiary, drogie kwiaty z mojego ogrodu,
zastąpcie Odkupiciela i dajcie mi wasze ciało na ofiarę
przebłagalną za grzechy świata.
Córko moja i Ja mówię ci z Koheletem: nie szukaj nic więcej.
Czegóż chcesz więcej od misji bycia małym Chrystusem w
miejsce twego Jezusa? I czegóż pragniesz więcej od mojego
Słowa?
Bóg jest prosty. Im bardziej zbliżysz się do Boga, tym
bardziej staniesz się prosta. Odczujesz w sobie coraz większe
znużenie ludzką wiedzą i jej próżność, nawet tej skierowanej
ku Bogu, ale napisanej przez człowieka. Im więcej Bóg
będzie do ciebie mówił, tym bardziej odczujesz cierpienie
ostrego i cierpkiego dźwięku ludzkich słów, w porównaniu z
najłagodniejszym i nadprzyrodzonym tonem mojego słowa.
Nie męcz się wieloma naukami, nie stawiaj sobie przeszkód
wielu przepisów. Bądź prosta i wolna. Niech na tobie
spoczywa tylko lekkie jarzmo, które nie jest ciężarem, lecz
skrzydłem: moje.
Tylko jedną rzecz trzeba uczynić, aby przyjść do Mnie bez
zbłądzenia. Tę, którą radzi Kohelet, a którą Ja tak
modyfikuję: „Kochaj Boga i wypełniaj Jego przykazania".
Nie powiadam „lękaj się". Powiadam: „kochaj". Miłość jest o
wiele większa od strachu i pewniejsza dla osiągnięcia celu.
Strach jest dla tych, którzy są jeszcze daleko od Boga, aby
nie zbłądzili. Jak klapki na oczy przeszkadza on zwierzęcej
naturze, zamkniętej w człowieku, wziąć przewagę nad
każdym kapryśnym zwodniczym cieniem. Ale dla tych,
którzy są już blisko Boga, dla tych przede wszystkim, którzy
są w ramionach Boga, miłość powinna być przewodnikiem.
Wszystkie wasze dzieła osądzał będzie Bóg. Ale naturalne
jest, że dzieła dokonane z miłości nie będą nigdy całkowicie
złe i takie, by obudzić wstręt Pana. Będą miały znak ludzkiej
ograniczoności, ale będzie on pokryty lśniącym znakiem
miłości, która niszczy grzech i sprawia, ze dzieła człowiecze
są miłe Panu.
Tak oto jest, córko moja. Świat jest pełen morderczego
łomotu i nienawiść wylewa się z serc, a my dwoje,
kochający się, w ciszy i w spokoju rozmawiamy o miłości. I
nie ma nic, co tak bardzo rozweseliłoby twego Jezusa, jak te
Moje małe Betanie, w których Ja jestem Nauczycielem,
który odpoczywa i poucza miłującą Marię, która patrzy na
Niego i słucha z całą swą miłością.
Wczoraj nie mogłaś pisać, kiedy do ciebie mówiłem? Nic nie
szkodzi. Nie dręcz się tym. Ziarna tych słów są w tobie.
Kiedy będę chciał, sprawię, że zakiełkują. I będą jeszcze
piękniejsze.
Bądź zawsze dobra i cierpliwa. Daję ci mój pokój.
BÓG NIGDY NIE JEST ZŁOŚLIWY ANI
NIESPRAWIEDLIWY
Jezus mówi:
Jak powiedziała Mądrość, w rozdziale 6, w wersetach 1-10,
tak i ja to już wyjaśniłem więcej niż jeden raz, odkąd ci
jestem Nauczycielem, w sposób głębszy niż wobec wielu
twoich braci. Nie zatrzymuj się jednak na zastanawianiu się
nad tymi słowami. Prawdziwa Mądrość wytłumaczyła ci je
na długo przed tym, zanim Księga otwarła przed tobą tę
stronicę.
Nie dziw się, że wiele razy znajdziesz w Biblii uczucia i
słowa podobne do tych, które słyszałaś bezpośrednio ode
Mnie. Ja jestem Słowem Ojca, A Słowo jest jedno. Ponieważ
jest ten sam czas, jak wtedy, gdy żyli patriarchowie i
prorocy. Naturalnie, w tych, którzy czytali dawne słowa,
musisz odnaleźć również podobnych do najnowszych, którzy
Mnie słuchają. To Ja mówię do ciebie, jak mówiłem do
przodków. A nawet jeśli czasy wasze i myśli wasze bardzo
się zmieniły i ty, mój mały Jan, tak różnisz się od dostojnych
patriarchów i gwałtownych proroków, to Ja jestem zawsze
ten Sam: jednakowy, niezmienny w słowie i w nauce.
Bóg się nie zmienia. Dostosowuje się do waszych zmian, do
waszego, nazwijmy to tak: rozwoju w granicach jego dzieła
jednak istota, prawdziwa zawartość Jego nauki, która nie
dotyczy doczesnego życia, lecz duszy nieśmiertelnej, jest i
pozostanie zawsze ta sama. [Będzie tak,] nawet gdyby
ziemia trwała jeszcze tysiąc czy dziesięć tysięcy lat, a
człowiek doszedłby do wielkiej ewolucji materialnej - nota
bene: takiej, która pozwoliłaby mu na zniesienie praw
przestrzeni, grawitacji, szybkości i na stanie się jakby
wszędzie obecnym poprzez środki, które uchylają podziały i
ku którym się dąży, a wy nazywacie je naukowymi
określeniami telewizji, telefonu i tym podobnymi lub
innymi środkami zniósłby niemożność działania na
odległość, stwarzając sterowanie drogą radiową, co
uwolniłoby na ziemi demoniczną zemstę wybuchów na
odległość, śmiertelnych promieni lub podobnych
wynalazków z piętnem szatańskim.
Jednak nie powiem wam nigdy - nawet gdybyście się stali
zdobywcami innych planet i stwórcami promieniowania tak
potężnego, jak promieniowanie mojego słońca, oraz
odkrywcami fal znoszących najdalsze odległości dla słuchu i
wzroku - że wolno znieść prawo Miłości, Wstrzemięźliwości,
Szczerości, Uczciwości, Pokory. Nie, nigdy wam nie będę
mógł tego powiedzieć, nigdy. Nawet dziś i zawsze mówię
wam i będę mówił: „Bądźcie błogosławieni, gdy używacie
rozumu do odkryć dla dobra wspólnego. Bądźcie przeklęci,
gdy frymarczycie waszym rozumem, uprawiając
niedozwolony handel ze Złem, aby płodzić dzieła nikczemne
i niszczące." Ale dosyć o tym, teraz powiem o czymś, co może
być dla ciebie pociechą i przewodnikiem.
Powiedziane jest u Syracha w rozdziale 33, w wersetach 11-
15, że różne są losy człowieka.
Kto wyznacza wasz los? Ten, kto jest wielkim punktem
odniesienia po to, byście nie popadli w błąd. Błąd, który
może być przyczyną bluźnierczej myśli i nawet śmierci
duszy. Człowiek mówi wiele razy: „Skoro los wyznaczył Bóg,
Bóg jest niesprawiedliwy i zły, gdyż tamtego człowieka
dotknął nieszczęściem".
Nie, córko. Bóg nie jest nigdy złośliwy i nigdy -
niesprawiedliwy. Jesteście krótkowzroczni i widzicie tylko i
źle to, co jest blisko waszej źrenicy. Jakże więc możecie znać
przyczyny - zapisane w Księdze Pana - swego losu? Jak
możecie wy, z ziemi, z tego ziarenka piasku krążącego w
przestworzach, zrozumieć, czym jest rzeczywista prawda
rzeczy i co jest zapisane w Niebie? Jakże możecie nazwać
słusznie to, co się wam przytrafia?
Dziecko, któremu matka podaje lekarstwo, płacze i mówi, że
matka jest brzydka i niedobra. Stara się odrzucić ten lek,
który wydaje się mu niepotrzebny i wstrętny. Ale matka
wie, że robi to nie ze złośliwości, lecz z dobroci. Wie, że w
autorytecie, jakiego używa w tej chwili, żeby wymóc
posłuszeństwo, nie jest brzydka, lecz nawet jakby odziana w
upiększający ją majestat. Ona wie, że lekarstwo jest
pożyteczne dla jej dziecka. Pieszczotami i surowym głosem
zmusza je do przyjęcia go. Gdyby matka mogła sama przyjąć
je dla uzdrowienia swego chorego maleństwa, o jakże
chętnie by to uczyniła!
I wy jesteście dziećmi dobrego Ojca, jakiego macie w Niebie.
On widzi wasze choroby i nie chce, żebyście byli chorzy.
Wasz kochający Ojciec chce, żebyście byli zdrowi i silni. Daje
wam więc lekarstwa, aby umocnić wasze dusze, aby je
wyprostować, wyleczyć, aby je nie tylko uzdrowić, lecz także
uczynić pięknymi.
Czyż nie wierzycie, że gdyby to mógł uczynić bez
wywoływania waszych łez, nie zrobiłby tego On, którego
Serce pełne miłości kroi się od łez swych dzieci? Lecz
wszystko ma swój czas. On uczynił wszystko dla was, aby
was doprowadzić do zbawienia wiecznego. Opuścił Niebo,
wylał nawet swą Krew, aż do ostatniej kropli, aby ją wam
dać - najświętszy lek, który leczy każdą ranę, pokonuje każdą
chorobę i wzmacnia w każdej słabości.
Teraz jest wasz czas. A przecież, pomimo że Słowo zstąpiło z
Nieba, aby dać wam przewodnika Życia i pomimo Krwi
wylanej dla uleczenia was, nie potrafiliście porzucić grzechu
i wciąż w niego wpadacie. On, Przedwieczny, który was
kocha, daje wam udrękę boleści większą lub mniejszą,
zależnie od wysokości, na jaką chce was wznieść, albo
zależnie od stopnia, do jakiego chce, żebyście wynagrodzili
na tym świecie waszą słabość dzieci-odstępców.
Są osoby, które cierpią, by potem w przyszłym życiu
zajaśnieć podwójnym światłem. Ale są i inne stworzenia,
które muszą znosić ból, by oczyścić swą splamiona szatę i
powrócić do światła. Są one większością. Lecz - to
bezsensowne, ale prawdziwe - właśnie te buntują się
najbardziej wobec bólu i oskarżają Boga o
niesprawiedliwość i złośliwość, gdyż ich poi bólem. Ci są
najbardziej chorzy, a uważają się za najzdrowszych.
Im bardziej w Świetle jest dusza, tym bardziej przyjmuje ból
i pragnie go.
Przyjmuje, gdy jest raz w Światłości.
Kocha, gdy jest podwójnie w Światłości.
Pragnie cierpienia i prosi o nie, gdy jest potrójnie w
Światłości, zanurzona w niej i żyjąca nią.
Przeciwnie, im bardziej ktoś jest pogrążony w ciemności,
tym bardziej ucieka przed cierpieniem, nienawidzi go i
buntuje się przeciw niemu.
Ucieka. Dusze słabe, które nie miały siły popełniać ani
wielkiego zła, ani wielkiego dobra, tylko wegetują,
prowadząc biedne życie duchowe, wplątane w opary
letniości i powszednich grzechów, czując niepohamowany
lęk przed każdym cierpieniem, wszelkiego rodzaju. To duchy
bez kośćca, bez siły.
Nienawidzi. Występni, którym ból przeszkadza podążać za
wadami wszelkiego rodzaju, nienawidzą tego wielkiego
mistrza życia duchowego.
Buntuje się. Wielki grzesznik, zaprzedany zupełnie
szatanowi, gromadzi wykroczenie duchowe za
wykroczeniem, dosięgając szczytów buntu, jakim jest
bluźnierstwo i samobójstwo lub zabójstwo, by się tym
zemścić (tak przynajmniej on uważa) za cierpienie. U
takiego, ojcowskie dzieło Boga ustępuje fermentacji zła, bo
ten wielki grzesznik jest tak połączony ze Złem jak mąka
rozrobiona z zaczynem. I Zło, jak zaczyn obrabiany bólem,
rośnie w nim, czyniąc go chlebem dla Piekła.
Do jakiej z tych trzech kategorii należałaś. Do jakiej należysz
teraz? W jakiej chcesz pozostać? Nie musisz odpowiadać. Ja
wiem. I dlatego mówię ci o tym i jestem z tobą.
Innym razem ludzie mówią: „Skoro każdy ma wyznaczony
los, daremne jest trudzenie się i walczenie. Niechaj się toczy,
wszystko jest wyznaczone."
To inny szkodliwy błąd. Bóg zna los każdego, tak. Ale czy
wy go znacie? Nie. Poznajecie go godzina po godzinie.
Oto przykład. Piotr zaparł się mnie. W jego losie było
wyznaczone, że on pozna ten błąd. Ale on okazał skruchę za
to, że się mnie zaparł i Bóg mu przebaczył i uczynił go
swoim Arcykapłanem. Gdyby trwał uporczywie w swym
błędzie, czy mógłby zostać moim Wikariuszem?
Nie mów: był przeznaczony. Nie zapominaj nigdy, że Bóg
zna wasze przeznaczenie, ale to wy je wykuwacie. Bóg nie
gwałci waszej wolności. Daje wam środki i rady, daje wam
ostrzeżenia, abyście pozostali na dobrej drodze, lecz jeśli wy
nie chcecie pozostać na tej drodze, On was nie zmusza do
pozostania.
Jesteście wolni. Uczynił was dojrzałymi. Radością Boga jest
to, gdy zostajecie w domu Ojca; ale gdy mówicie: „Chcę
odejść", On was nie zatrzymuje. Płacze nad wami i martwi
się waszym losem. Więcej nie chce robić, gdyż czyniąc więcej
odebrałby wolność, jakiej wam udzielił. Bóg cieszy się, gdy
pod wpływem kąsania niedostatków zrozumiecie, że tylko
w domu Ojca jest radość i powrócicie do Niego. Bóg cieszy
się i jest wdzięczny temu, komu ofiarą i modlitwami, nade
wszystko tymi dwoma sposobami, a później - słowami,
udaje się przywrócić mi syna. Lecz nic więcej.
Wiedz jednak, że ci, którzy są w mojej ręce jak miękka glina
w ręku garncarza, są umiłowanymi mego Serca, Moja ręka
jest dla nich czuła niczym pieszczota. Moje pieszczoty
kształtują ich, nadając im mój odcisk i podobieństwo przez
dobroć, pokorę, miłość, czystość i najpiękniejsze ze
wszystkich: podobieństwo do Mnie - Odkupiciela.
Ponieważ te dusze kontynuują moje posłannictwo
Odkupiciela, Ja mówię im stale: „dziękuję", będące
najbardziej opiekuńczym z błogosławieństw. I jeśli chusta
Weroniki jest święta, bo nosi moje odbicie, to czymże będą
te dusze, które są moim prawdziwym odbiciem?
Odwagi, Mario! Mój Pokój jest z tobą, Ja jestem z tobą. Nie
lękaj się.
BĄDŹCIE WOBEC MNIE JAK DZIECI, A ZAPEWNICIE
SOBIE WIECZNĄ CHWAŁĘ
Jezus mówi:
Powiedziałem wczoraj: „Każdy tworzy sam swe
przeznaczenie". Dziś dodaję: Sami tworzycie własne
przeznaczenie. Jednak, gdy ktoś spełnia Wolę, jaką Ojciec
mu przedstawia, jest pewny, że gotuje sobie los świetlisty.
Tymczasem ten, kto zamyka uszy i oczy, aby nie słyszeć i nie
widzieć Woli Ojca i zamyka duszę na miłość, która prowadzi
do posłuszeństwa, idąc nie za głosem ducha, lecz ciała i
krwi, podsycanym przez szatana, ten tworzy sobie mroczne
przeznaczenie, które się kończy śmiercią ducha.
Zastanów się teraz, jak w waszym życiu ten, kto kocha - czy
to będzie syn, brat, mąż, wychowanek, podwładny,
ktokolwiek - stara się zawsze zadowolić swego ukochanego.
Stąd możesz łatwo wywnioskować, że kto bardzo kocha
Boga, stosuje się do pragnień Bożych, jakiekolwiek by były.
Ci, którzy kochają Go mało, słuchają Go mniej i spełniają
tylko te pragnienia, które nie kosztują ich zbyt wiele
wysiłku. W końcu ci, którzy wcale Go nie kochają, w ogóle
nie dbają o spełnienie pragnień Jego Świętej Woli, a nawet
buntują się i wchodzą na ścieżkę przeciwną, która prowadzi
ich na antypody celu, jaki Bóg zaleca i oddalają się od Ojca,
bluźniąc mu.
Można by z tego wyciągnąć wniosek, bez obawy o
popełnienie błędu, że miarą miłości, jaką stworzenie kocha
swego Stwórcę, jest stopień posłuszeństwa pragnieniom jej
Pana i Ojca. Kłamie ten, kto mówi, że kocha Boga, a potem
me umie iść za jego Głosem, który przemawia z miłością,
aby go doprowadzić do jego siedziby.
Kogo chcecie oszukać swoim kłamstwem? Boga? Boga nie
można oszukać. Wasze słowa znaczą naprawdę to, co znaczą,
a nie to, co chcielibyście, aby znaczyły, a to prawdziwe
znaczenie Bóg rozumie. Otóż jeśli mówicie, że kochacie Pana,
a potem odmawiacie mu posłuszeństwa, które jest jednym z
zasadniczych dowodów miłości, On będzie mógł jedynie
nazwać was obłudnikami i kłamcami i jako takich was
potraktować.
Chcecie może oszukać szatana, używając wygodnych
dostosowań sumienia, jakie wam podsuwa, jednocześnie
okazując mu, że chcecie radować się w tym życiu, ale
również i w przyszłym, lawirując między Bogiem i
szatanem, miedzy Niebem i Piekłem? O, głupi! Przebiegłego
nie da się oszukać, a będąc mniej cierpliwy od Boga,
wymaga natychmiastowego wynagrodzenia i trzeba mu
płacić bez zwłoki, gdyż on nie uznaje odroczenia. Zaprawdę
powiadam wam, że jego brzemię nie jest skrzydłem, lecz
ciężkim głazem, który przygniata i pogrąża w błocie i
ciemności.
Może chcecie oszukać samych siebie, mówiąc sobie, że to
tylko ziemski przymus skłania was do czynienia własnej
woli, ale że, w gruncie rzeczy, chcecie pełnić wolę Boga, bo
przedkładacie ją nad swoją. Obłudnicy, obłudnicy,
obłudnicy.
Jest w was sędzia, który nie zna snu. To wasz duch. Nawet
gdy go zranicie śmiertelnie i skażecie na zagładę, on krzyczy
w was, póki jesteście na ziemi, woła o swoim pragnieniu
Nieba.
Obciążacie go i zmuszacie do milczenia, aby się nie ruszał i
nie mówił. Ale on się rzuca, aby się uwolnić od waszego
knebla i woła w rozpaczliwym milczeniu waszego serca.
Głos ten dręczy was tak, jak wołanie mego Poprzednika,
więc staracie się stłumić go na zawsze. Ale nigdy wam się to
nie uda. Jak długo będziecie żyć, tak długo będziecie go
słyszeć, a w przyszłym życiu będzie wołał jeszcze głośniej,
wyrzucając wam waszą zbrodnię zabójstwa własnej duszy.
Kluczem niektórych zboczeń ludzkich, które rosną coraz
bardziej i prowadzą człowieka do potwornych przestępstw,
jest ten głos sumienia, który wy staracie się uśmierzyć
nowymi wyskokami okrucieństwa. Podobnie jak człowiek
zatruty stara się zapomnieć o swoim zawinionym
nieszczęściu, trując się wciąż bardziej, aż do utraty
przytomności.
Moje stworzenia, bądźcie dziećmi. Kochajcie, kochajcie
bardzo naszego dobrego Ojca, który jest w Niebie. Kochajcie
Go, jak tylko możecie. Wtedy będzie wam łatwo pełnić Jego
błogosławioną Wolę i zapewnić sobie przeznaczenie
wiecznej chwały.
Ja ukochałem Go doskonale i zadowoliłem Go, aż do ofiary
z mego bóstwa, które na 33 lata skazało się na wygnanie z
Nieba, i z mojego życia, wyniszczonego przez najokrutniejsze
męczeństwo ciała, umysłu, serca i ducha.
Moja Matka była drugą po Mnie w umiejętności miłowania
i kochała z całą doskonałością, jaka możliwa jest dla
stworzenia. Jak zostało kiedyś powiedziane w odpowiedzi
na zarzuty, jakie ci stawiano: Maryja posiadała pełnię
wszelkiej cnoty i przymiotów, zawsze oczywiście jako
stworzenie, doskonałe, lecz zawsze stworzenie ludzkie. Miała
w Sobie pełnię łaski, czyli posiadała Boga, jak tylko Ona
mogła go posiadać i jasne jest, że jej doskonałość osiągnęła
szczyty niższe tylko od Boga.
Maryja więc, która była drugą po Mnie w umiejętności
kochania, przylgnęła do Woli Bożej, aż po ofiarę ze swego
powołania, którym było wyłączne oddanie się kontemplacji,
i ze swego serca, którego zażądał Bóg dla jego zmiażdżenia.
Boskie Macierzyństwo Maryi było żywym dowodem Jej
uległości wobec Woli Bożej. Ja, Syn, który nie odjął Matce
jej niewinności nienaruszonej lilii, jestem świadectwem
uległości Maryi wobec woli Bożej.
Odważnie stawiła czoła opinii ludzi, osądowi oblubieńca i
bez wahania objęła swą mękę Matki Odkupiciela.
Upewniona, że Bóg nie odrzuca daru Jej czystości, wyrzekła
swe najwyższe „fiat" ustami śmiertelnymi i nie lękającymi
się: jej mocą był Bóg. Jemu powierzyła swój honor, swą
przyszłość i wszystko, bez zastrzeżeń.
Oto wasze wzory: Ja i Maryja. Idźcie za nimi, a spotka was
los, jakiego Bóg pragnie dla każdego ze swoich stworzeń.
Naśladujcie nas, a osiągniecie Pokój, bo posiądziecie Boga,
który jest Pokojem i odczujecie zdrowie waszego ducha.
Jeżeli będziecie czynić Wolę Ojca, już na tej ziemi
posiądziecie błogosławieństwa, jakie ogłosiłem. Potem w
Niebie będą one siedemkroć większe, gdyż nic nie będzie
przeszkadzać waszemu zjednoczeniu z Bogiem.
SŁODKIE UDRĘCZENIE, KTÓRE OTWARŁO WAM DROGĘ
DO NIEBA
Jezus mówi:
Odwagi, Mario. Pomyśl, że znosisz boleść Mego konania. I
Ja odczuwałem tak wielki ból w płucach i przeponie, w
każdym oddechu, przy każdym ruchu, przy każdym biciu
serca, ból dokładał się do bólu. A nie leżałem jak ty, w
łóżku, lecz wspinałem się z jarzmem, w górę, po ulicach. A
następnie - zawieszony, w słońcu, w tak wielkiej gorączce, że
uderzały mnie przez żyły, jakby niezliczone młotki.
Ale nie te bóle były najcięższe. Agonia serca i ducha - to
była największa męczarnia. A potem najbardziej dręczyła
pewność, że dla milionów milionów ludzi moje cierpienie
będzie daremne. A jednak ta pewność ani o jeden atom nie
zmniejszyła mojej woli cierpienia za was.
Och! Słodkie udręczenie, Mario, albowiem poniesione dla
wynagrodzenia Ojcu i osiągnięcia waszego zbawienia!
Wiedza, że ten znak, który pozostał na was - z powodu
zniewagi, wyrządzonej Bogu przez ludzkość, która inaczej
pozostałaby wieczna - jest zmazywany moją Krwią i że moje
umieranie przywraca wam Życie. Wiedza, że kiedy minie
godzina Sprawiedliwości, Miłość spojrzy na was poprzez
Mnie, złożonego w Ofierze z miłości. Wszystko to wszczepiło
żyłę balsamu w ocean takiej goryczy, że przy niej cała gorycz
znana na ziemi, odkąd istnieje człowiek, była niczym, gdyż
ciążyły na Mnie wszystkie grzechy całej ludzkości i gniew
Boży.
Powiedziałem: „Bądźcie podobni do Mnie, gdyż jestem
cichy i pokornego serca". Powiedziałem to do wszystkich,
gdyż wiedziałem, że w tym naśladowaniu Mnie jest klucz
waszego szczęścia na tej ziemi i w Niebie.
Wszystkie wasze nieszczęścia wynikają z tego, że nie
jesteście cisi i nie jesteście pokorni. Ani w rodzinach, ani w
waszych zajęciach i pracy zawodowej, ani w szerokim kręgu
Narodów. Pycha i gniew rządzi wami i rodzą one tak wiele
waszych zbrodni.
Trzecim czynnikiem zbrodni jest wasza rozwiązłość. To
wydaje się wam sprawą jednostkową, lecz to i dwa pierwsze
[czynniki] zbiegając się u wielu, wielu, bardzo wielu ludzi,
na całych kontynentach, wstrząsają czasem Ziemią już przez
to, że zło osiągnęło doskonałość w duszach zepsutych dzieci
szatana, które są mu posłuszne, wypełniając przeklętym
plonem spichlerz swego ojca.
I zaprawdę powiadam wam, że teraz jest czas, w którym na
rozkaz ojca kłamstwa, jego dzieci koszą między duszami,
które stworzyłem i które na próżno użyźniłem moją Krwią.
Wielkie żniwo, większe niż wszelka diabelska nadzieja
mogła sobie wyobrazić, a Niebiosa drżą z powodu płaczu
Odkupiciela, który widzi zgubę dwóch trzecich
chrześcijańskiego świata. I powiedzieć: dwie trzecie - to
jeszcze mało.
Powiedziałem wszystkim: „Bądźcie cisi i pokornego serca,
aby się upodobnić do Mnie." Lecz Moim błogosławionym,
najbardziej umiłowanym dzieciom, wybrańcom mojego
Serca, moim małym odkupicielom - gdyż z ich powtarzającej
się ofiary stale płynie odkupieńcze źródło tryskające z
mojego rozerwanego Ciała - powiadam i mówię to,
przytulając ich do Serca i całując ich w czoło: „Bądźcie
podobni do Mnie, wielkodusznego w cierpieniu z wielkiej
miłości, która mnie całego ogarniała".
Im bardziej się kocha, tym bardziej jest się wielkodusznym,
Mario. Wznoś się. Dojdź na szczyt. Ja czekam cię na szczycie,
aby cię zabrać ze Mną do Królestwa Miłości.
PŁACZCIE NAD TYMI, KTÓRZY SIĘ MNIE ZAPIERAJĄ I
MÓDLCIE SIĘ ZA NICH JAK JA MODLIŁEM SIĘ ZA
PIOTRA
Jezus mówi:
...Jak macie postępować z tymi, którzy się Mnie zaprą? Tak
jak Ja postępowałem z Piotrem. Opłakiwać i modlić się, aby
ich przyprowadzić do Mnie.
Nie wam dane jest wybierać miejsce w Niebie,
powiedziałem to Jakubowi i Janowi, i również wam to
mówię. Ale żyjcie tak, aby swoimi dziełami zasłużyć na
miejsce w moim Niebie. Wiecie, jakich dzieł trzeba
dokonywać, aby na nie zasłużyć. Wystarczy, że będziecie
patrzeć na waszego Jezusa, aby wiedzieć, co trzeba robić.
Miłość, miłość, ponad wszystko miłość. Trzeba widzieć we
wszystkim Mnie, waszego Boga, służyć braciom tak, jak Ja
wam służyłem, aż do poświęcenia swego życia dla
wyrwania dusz szatanowi.
Powiedziałem: dusz. Nie rozumiem przez to, że nie
powinniście mieć miłości względem ciał swoich braci. Dzieła
miłosierdzia cielesnego służą do tego, ażeby przygotować
drogę do dzieł najwyższego miłosierdzia, czyli napojenie,
nakarmienie, przyodzianie, wyleczenie nagich i biednych
dusz, głodnych i spragnionych dusz waszych biednych braci,
które oddaliły się od mojej Owczarni lub wzrastały poza nią
i umierają na pustyni.
To do was należy, chrześcijanie, a szczególnie do was, moje
umiłowane, błogosławione, najdroższe ofiary, żywe kwiaty.
Wy wydzielacie dla Mnie cały zapach ze swego kwiecistego
ducha i będziecie żyć jako wieczne róże w Niebie. To do was,
prawdziwi moi przyjaciele, należy doprowadzenie z
powrotem do Mnie zagubionych, bez osądzania, czy są
godni Nieba.
Nie do was należy zasądzanie nagrody lub kary. Tylko Ja
jestem Sędzią. Do was należy tylko to, aby moimi środkami:
modlitwą i ofiarą, a na końcu - słowem, przyprowadzić z
powrotem marnotrawnych do domu Ojca, aby rozradować
Serce Boga i napełnić radością Niebiosa z powodu nowego
grzesznika, który się nawraca, porzuca ciemności i powraca
do Światła, Prawdy, Miłości.
PRAWDZIWY UCZEŃ
Jezus mówi:
Istnieje znak, który odróżnia moich prawdziwych uczniów
od fałszywych.
Prawdziwy uczeń nie stara się o to, aby go znano bardziej od
innych. Pokorny jak jego Nauczyciel i jak moja najsłodsza
Mama, ukrywa z całą starannością pod postacią zwykłego
życia, swe nadnaturalne moce. Cierpi, gdy widzi, że odkryto
jego prawdziwą naturę. Chciałby, gdyby to było możliwe,
aby nikt tego nie zauważył, a zwłaszcza, aby o tym nie
mówił.
Fałszywy uczeń, przeciwnie, sam siebie wywyższa, sam
siebie wysławia i przyciąga uwagę wszystkich na wszystkie
swoje czyny i na siebie samego, a jego czyny są tak samo
obłudne, jak i on sam. Z fałszywą pokorą postępuje tak
zręcznie, że zmusza innych, by widzieli go w takim świetle,
w jakim jemu się podoba, czyli w świetle świętości, które,
przeciwnie, jest podwójnie grzeszne z powodu kłamstwa i
pychy. Ale, córko moja, jak kwiat papierowy różni od
prawdziwego kwiatu, tak fałszywy uczeń różni się od
prawdziwego ucznia. Może zmylić tego, który pobieżnie
patrzy, ale nie myli tego, kto zbliża się do niego z uwagą.
Poza tym, wiedz to, że na tym, który jest małym Ja, który
żyje we Mnie i działa dla Mnie, jest znak, który dusze
odczuwają. Powiedziałem: dusze. Daremne jest użalanie się,
że inni to dostrzegają. Dusza owładnięta przez Boga
wydziela zapach i światło, które są od Boga, od Boga
żyjącego w niej. I wiesz, że zapach i światło, kiedy są
intensywne, nie dają się zamknąć. A jakie światło i zapach
może być silniejsze od światła i zapachu Bożego? A skoro
ludzkie spojrzenie i węch, zawsze ograniczone, potrafią
uchwycić światło i zapachy, nawet dobrze zamknięte,
chciałabyś, żeby dusza - której wrażliwość nie jest ludzka,
lecz duchowa - nie uchwyciła zapachu Boga i światłości
Boga, żyjącego w sercu?
Powiedziałem ci to już przy innych okazjach, że wy, moi
najmilsi, jesteście światłem i zapachem w świecie i
namaszczacie Mną braci i przekazujecie im moje Światło,
które jest w was. A wiec, dlaczego się dziwisz? Pozwól
światu mówić. Niech dobry i mniej dobry świat powie:
„Jesteś córką Boga". Także to służy doprowadzaniu do Mnie.
Bądź „Marią" także w tym i mów swój Magnificat. Maryja
nie pyszniła się z powodu pochwał innych ani też nie
zaprzeczała wielkim rzeczom, które Bóg w Niej uczynił.
Mario, ty też nigdy się nie wywyższaj. Pozwól, jak kwiat w
słońcu, aby inni widzieli, jak go Słońce obejmuje. Pokornie
mów: „Piękna jestem dzięki twojej łasce" i miłościwie daj
wszystkim radość, którą Bóg daje tobie swoją pieszczotą
światła i swoją wonią prawdy. I czyń to wszystko,
naśladując milczenie moje i Maryi. Święta cnota: umieć
milczeć! Milczenie, Mario, przemawia bardziej od każdego
słowa, kiedy jest miłosnym milczeniem.
NAJPEWNIEJSZY SPOSÓB DOJŚCIA DO BOGA
Jezus mówi:
To, że jestem z tobą, jest aktem mojej dobroci. Pragnieniem
Boga miłości jest pozostawanie ze swoimi stworzeniami i
dopóki stworzenia nie wypędzają Boga swą zdradą, On się
nie oddala. W pewnych wypadkach, z powodu szczególnego
oddźwięku w duszy, bliskość jest bardziej odczuwalna.
Lecz biada duszy, cieszącej się błogosławieństwem
odczuwalnej obecności Boga, wpadającej w grzech pychy.
Natychmiast utraci Boga, gdyż Boga nie ma tam, gdzie jest
próżność. Im większa jest pokora stworzenia, tym bardziej
zstępuje do niej Bóg. Maryja miała Boga w sobie, nie tylko
duchowo, lecz również jako żywe Ciało, gdyż osiągnęła
szczyt świętej pokory.
Lecz jeśli Bóg pragnie być ze swoimi stworzeniami, to
stworzenia powinny pragnąć pozostawać z Bogiem.
Wieloma rozrywkami zajmują się dusze! Biegają za ludzkimi
sprawami, błądzą, podążając za fałszywymi naukami, mami
je wiele złudzeń ludzkiej nauki. Przychodzi wieczór życia i
znajdują się tak daleko ode Mnie! Zmęczone, ogarnięte
wstrętem, zepsute, nie mają już siły, aby się zbliżyć do Pana.
To już wiele, jeśli pozostaje w nich resztka tęsknoty za
Niebem i wspomnienie o Wierze, która wyzwala w nich
krzyk dawnych trędowatych: Jezu, ulituj się nade mną".
I to jest okrzyk, który zbawia, albowiem nigdy nie wzywa
się mojego Imienia daremnie. Ja, który czuwam w
oczekiwaniu, aż mnie zawołają, spieszę do tego, który mnie
wezwał i przez moje Imię - na którego dźwięk Niebiosa drżą
z radości, a otchłanie z przerażenia - czynię cud.
Ale nie należy, o nieczułe i nierozsądne dzieci, przychodzić
do Mnie dopiero w ostatniej chwili. Czyż możecie z
wyprzedzeniem wiedzieć, że będziecie mieć czas i
sposobność do zawołania Mnie? Skąd wiecie, czy szatan z
najwyższą chytrością nie zastawi ostatniej zasadzki, aby
ukryć zbliżanie się śmierci, tak że schwyci was ona jak
złodziej, który przychodzi niespodzianie?
Świat jest pełen niespodziewanych śmierci. To jeden z
wyników waszego sposobu życia. Zwielokrotniliście
przyjemności i śmierć, pomnożyliście wiedzę i śmierć.
Pierwsze prowadzi was do śmierci, i to nie tylko was, którzy
grzeszycie, ale również dzieci i dzieci waszych dzieci, tak jak
wy pokutujecie za grzechy ojców waszych ojców, poprzez
skutki waszych pożądliwości i waszych hulanek.
Drugie prowadzi was do śmierci przez wasz tak zwany
„postęp", z którego trzy czwarte jest dziełem pouczeń
szatana, gdyż owocem waszego czynienia postępów są
dzieła i środki wyrafinowanego zniszczenia, które stwarzacie.
Pozostała jedna czwarta jest wynikiem nadmiernego
umiłowania wygody, pod którym kryje się, obok
epikureizmu, również i dawna pycha chęci
współzawodniczenia z Bogiem w biegu, w locie i w innych
rzeczach przewyższających człowieka i którymi człowiek się
źle posługuje. Skoro Salomon uznał, że kto powiększa
wiedzę, powiększa cierpienie, a odkrył to w swoim czasie, co
należałoby powiedzieć teraz, kiedy zredukowaliście świat do
chaosu wiedzy, której brakuje wędzidła prawa Boga i
miłości?
Tyle mielibyście do przestudiowania bez łamania sobie
głowy niebezpiecznymi niejasnościami i zbrodniczymi
działaniami. W moim Wszechświecie są ogromne stronice, w
których oko ludzkie mogłoby - i chciałbym, aby tak było -
wyczytać nadprzyrodzone pouczenia oraz prawa piękna i
dobra. Ja, Bóg Jedyny w Trójcy, stworzyłem ten
wszechświat, który was otacza i nie umieściłem w nim zła
dla was.
Wszystko we wszechświecie jest podporządkowane prawu
miłości do Boga i do człowieka. Ale wy niczego się nie
uczycie z uporządkowanego biegu gwiazd, z kolejności pór
roku, z żyzności gleby. Niczego, co by wam służyło do
zdobycia Nieba. Wy, Jedyni, którzy są nieposłuszni, jesteście
nieładem Wszechświata. Wasz nieład płacicie stałym
zniszczeniem, w którym giniecie jak oszalałe stada, które
rzucają się w dół, do ryczącego strumienia w wąwozie.
Biedni ludzie, którzy przez grzech przytępiliście ducha;
przytępiliście w takim stopniu, że nie umiecie już zrozumieć
harmonii powszechnych spraw, które wyśpiewują wszystkie
pochwały Bogu-Stwórcy i mówią o Nim, i Jemu są
posłuszne z miłością, jakiej Ja nadaremnie poszukuję u
człowieka,
Porzućcie to próżne błąkanie się za tą tak wielką ludzką
wiedzą i za tyloma ludzkimi głodami. I przyjdźcie do Mnie.
Mój Krzyż jest z tego powodu tak wysoko wzniesiony nad
światem. Patrzcie na ten krzyż, na którym Bóg się za was
ofiarował i jeśli macie wnętrzności człowiecze, a nie
zwierzęce, uporządkujcie siebie stosownie do mojej miłości
do was.
Ja nie po to dałem wam moje życie, abyście nadal gubili
wasze. Ja wam je dałem po to, aby wam dać Życie. Ale wy
musicie chcieć mieć to życie wieczne i konsekwentnie do
tego działać, a nie rywalizować ze zwierzętami najbardziej
nieczystymi, żyjącymi w bagnie.
Pamiętajcie, że posiadacie ducha. Pamiętajcie, że duch jest
wieczny. Pamiętajcie, że dla waszego ducha umarł Bóg. Tak
bardzo boicie się krótkotrwałej choroby, a nie obawiacie się
okropności potępienia, którego męki nie mają końca.
Powróćcie na drogę Życia, biedne dzieci. Błaga was o to Ten,
który was kocha.
Ciebie, która słuchasz i piszesz, pouczam, bo ty pouczysz
braci, o najpewniejszym sposobie dojścia do Mnie.
Naśladowanie Nauczyciela we wszystkim. Oto tajemnica,
która zbawia. Gdy On się modli -modlić się. Gdy On działa -
działać. Gdy On składa z Siebie ofiarę - ofiarowywać siebie.
Żaden uczeń nie jest większy od Nauczyciela ani nie różni się
od Niego. I żaden syn nie jest odmienny od ojca, jeżeli jest
dobrym synem.
Nigdy nie zauważyłaś jak dzieci lubią naśladować czyny,
słowa, sposób chodzenia ojca? Stawiają małe nóżki w
śladach ojcowskich i wydaje się im, że czyniąc to, stają się
dorosłe, gdyż naśladowanie ojca, którego kochają, oznacza
dla nich osiągnięcie doskonałości.
Moja Mario, czyń tak jak ci malcy. Postępuj tak zawsze. Idź
po śladach twojego Jezusa. To ślady zakrwawione, gdyż twój
Jezus jest ranny z miłości ku ludziom. Także ty, z miłości do
nich, krwawisz od tysiąca ran. W niebie przemienią się one
w drogie kamienie, gdyż będą licznymi świadectwami twej
miłości, a miłość jest klejnotem Nieba.
Przyprowadzaj do mnie dusze. Uparte są jak koźlęta, ale gdy
je przyciągniesz łagodnie, ulegną. Być łagodnym pośród tak
wielkiej goryczy, którą bliźni bez przerwy wsącza, to trudne.
Ale wszystko trzeba filtrować przez miłość do Mnie. Trzeba
myśleć, że z powodu każdej duszy, jaka do Mnie przychodzi,
moja radość jest wielka i sprawia, że zapominam o żółciach,
jakimi wciąż poi Mnie człowiek. Trzeba myśleć o tym, że
Sprawiedliwość jest bardzo wzburzona i że trzeba bardziej
niż kiedykolwiek stawać się odkupującymi ofiarami, ażeby
ją złagodzić.
Nie chcę, żebyś Mnie naśladowała tylko w miłości. Chcę,
żebyś mnie naśladowała i w cierpieniu. Cierpiałem dla
zbawienia świata. Świat potrzebuje cierpienia, ażeby znowu
został zbawiony.
Ta nauka, której świat nie chce znać, jest prawdziwa. Trzeba
używać wszystkich środków dla ocalenia umierającej
ludzkości. Skryta ofiara i jawna łagodność to dwa oręża,
którymi zwycięża się w tej walce, za którą Ja dam ci
nagrodę.
Jak twój Pan, bądź heroiczna w miłości, heroiczna w ofierze,
łagodna w doświadczeniach, łagodna wobec braci.
Przybierzesz wtedy oblicze i szatę twego Króla, jak czyste
zwierciadło odzwierciedlać będziesz moje Oblicze.
Trzeba umieć naśladować Maryję, która niosła ludziom
Chrystusa: Zbawienie świata.
DUSZA-OFIARA MAŁYM ODKUPICIELEM
Mówi Jezus:
A teraz, duszo moja, teraz, gdy jesteśmy przy końcu „Pieśni
nad pieśniami" pouczę cię o najwyższych przejawach sprytu
miłosnej wiedzy.
Bądź czysta, bo bardziej od lilii i od śniegu czysty jest twój
umiłowany, a oblubienica powinna ubrać te same szaty, co
jej Pan i cenić to, co On ceni. Światłość zbliża się, Mario.
Usuń nawet cień cienia ciała, abyś i ty była cała światłością
w godzinie, w której przyjdę, a Światłość: Jezus, przytuli cię
wtedy do serca, aby cię zaprowadzić do swej siedziby, gdzie
nie będzie już rozłączeń, wywołanych przebywaniem na tej
ziemi.
Staraj się być coraz piękniejsza, bo zaślubiny są blisko. Opasz
się naszyjnikiem najwyższych ofiar, przystrój się nimi
radośnie, bo zostały ci dane przez Tego, który cię kocha
odwieczną miłością.
Rozpal się ogniem miłości, by ożywić twą duchową postać.
Oziębła oblubienica, a nawet i letnia, nie jest oblubienica. Ja
chcę, ażebyś pałała całkowitą miłością.
Bądź nieustraszona wobec wszelkich mocy Nieprzyjaciela,
który z piekielnej zazdrości próbuje cię zaniepokoić.
Nadaremnie poderwie przeciw tobie swe demoniczne
poczwórne zastępy. Dopóki pozostajesz wierna, zarówno
czterech jak i czterdziestu demonów będzie mniej niż
źdźbłem trawy pod twoją stopą, która przeprawia się na
drugą stronę, stawiając ostatnie kroki, aby pokonać to, co
jeszcze dzieli ją od siedziby twej miłości.
Niech cię nic nie niepokoi. Ty idź dalej wsparta o Mnie.
Wytrwaj do końca, a twoje przejście będzie łagodne i
świetliste, jak wyjście z mrocznej i trudnej drogi, wejście na
kwiecistą łąkę pełną słońca i śpiewu ptaków. I zaprawdę,
dla tego, kto miłując zasłużył na posiadanie Nieba, śmierć
jest tylko wejściem w wieczne Piękno i wieczną Radość.
A ponieważ w przeszłości nie byłaś bez grzechu, usuń nawet
wspomnienie tych cieni w sposób, jakiego cię nauczyłem.
Coraz Żywszą miłością. Żyj tylko dla Mnie, Mną, ze Mną.
Czyń tak, aby Ojciec, patrząc na ciebie, widział cię tak
całkowicie zjednoczoną ze Mną, iż nie mógłby cię odłączyć
od swego Syna. Moja Miłość niechaj cię okrywa jakby
płaszczem weselnym, pod którym ukrywam łachmany
twojej sukni.
Biada, gdybyście sami stanęli przed Sprawiedliwością.
Choćbyście nie wiem jak byli dobrzy, zawsze ciążą na was
jakieś upadki. Ale jeżeli razem ze Mną staniecie przed
Ojcem, blask Syna tak bardzo ogarnie wasza dusze, że uczyni
ją piękną. A mój blask nigdy nie jest tak żywy jak wówczas,
kiedy mogę przedstawić Ojcu ducha, który mnie kocha i
który sprawił, że moja Ofiara Odkupiciela dla niego nie była
daremna. Sprawiedliwość Ojca nie ma serca zasmucić Syna,
Zbawiciela tego nowego mieszkańca świętego Jeruzalem, i
błogosławieństwem przekreśla dług tego ducha i otwiera
mu Niebo.
Unikaj ziemskich roztargnień, bądź tylko ze Mną. Gdy masz
przebywać w obcym kraju, wtedy uczysz się jego wyrażeń,
aby być zdolną do życia w nim. Próbujesz przynajmniej
nauczyć się podstawowych słów tych wyrażeń.
Nieroztropny jest ten, kto udaje się tam, nie znając ani
jednego słowa. Bardzo się będzie na początku męczył.
W swym wiecznym przybytku Mądrość sprawia, że jesteście
od pierwszej chwili pouczeni, to prawda. Ale zobacz, duszo
moja, ostatnie dni na ziemi są przygotowaniem do Nieba.
Kiedy moja Dobroć daje wszelkie znaki i cały czas na
przygotowanie się do Życia, kiedy nie tylko poprzez
działanie mojego Miłosierdzia, ale także - ludzkiej woli,
dany jest wam sposób zaopatrzenia się w ostatnie środki do
osiągnięcia Życia, błogosławiony ten, kto się do niego
przygotuje ze starannością, która nigdy nie jest przesadna.
Gdybyście starali się o to wy wszyscy, których wiek albo
długa choroba, albo bezlitosne koleje wojen, stawiają
niemal w sytuacji pewności śmierci, nie musielibyście się
zatrzymywać na tak wielkie udręki w Czyśćcu.
Dopełnilibyście swej przemiany we Mnie, z miłości do
Mnie, z prawdziwą skruchą, że Mnie zasmucaliście, z
prawdziwą wielkodusznością, z prawdziwym pogodzeniem
się, ze wszystkimi cnotami pełnionymi z dobrą wolą. Nie
musielibyście już wykonywać takiej pracy, która z człowieka
- mieszaniny ciała i krwi, w której mało rządził duch - czyni
ducha, który poznał prawdziwą Prawdę, tę, że jedynie Bóg
zasługuje na wszystkie wysiłki istoty.
Masz cały czas na przygotowanie się do wiecznej Siedziby.
Pamiętaj, że jeżeli wiele przebacza się temu, kto wiele
miłuje, także wiele żąda się od tego, komu jest wiele dane. A
mało śmiertelników miało tyle, ile tobie dał Bóg ze
szczególną miłością.
Niech nic ci nie ciąży, nic nie odpycha, niech nic nie
wywołuje twej bezczynności w ostatnich wykończeniach
twej weselnej szaty. Jeżeli twoja droga jest coraz bardziej
męcząca, myśl o twoim Jezusie, któremu ostatnia droga na
Golgotę również bardzo ciążyła. Każda dusza-ofiara jest
małym odkupicielem: siebie samej i braci. A drogi
odkupienia to nie są łagodne kwieciste ścieżki: są strome,
pełne kamieni, usiane kolcami. Idzie się po nich z krzyżem
na ramionach, z gorączką w żyłach, z wycieńczeniem
umierającego ciała, ze smakiem krwi w spalonych ustach, z
cierniami na głowie i z perspektywą ostatniej udręki w
sercu.
Odkupienie dokonuje się na szczycie. Jako ostatni przepych
ma w obrzędzie błagania klejnoty trzech gwoździ, strzęp
ostatnich słodyczy uczuć, samotność między Niebem a
ziemią, ciemność, nie tylko atmosfery, ale i serca. Potem
przychodzi słońce, aby pocałować składanego w ofierze. Ale
najpierw są ciemności i ból.
Bądź ze mną zjednoczona, bądź ze mną zjednoczona. Im
bardziej zbliża się czas, tym bardziej bądź ze Mną
zjednoczona. Tylko Jezus pomaga i tylko Jezus poucza, bo to
doświadczenie, które przeżyłaś, pouczyło cię, jak cierpieć
męczeństwo miłości.
Ale tak samo jak najpierw Ja, żeby je przeżyć, musiałem
rosnąć w życiu i jako pierwszy pokarm, który mnie karmił,
miałem mleko mojej Matki, a potem posiłki przygotowane
jej świętymi rękoma, tak każdy mały odkupiciel powinien
żyć w Maryi, ażeby się ukształtować w Chrystusa. Jezus jest
mocą waszej duszy. Maryja jest czułością. Przed wypiciem
octu i żółci trzeba wypić zaprawione wino. A daje wam je
dodający odwagi uśmiech Maryi. Balsam, który uczynił
Mnie szczęśliwym na ziemi, balsam, który Mnie czyni
szczęśliwym w Raju i z Bogiem uszczęśliwia cały Raj:
matczyny uśmiech mojej Matki jest gwiazdą w życiu i
gwiazdą przy śmierci. A nade wszystko jest gwiazdą w
cierpieniach ofiary.
Patrzyłem na ten zbolały heroiczny uśmiech mojej Matki,
jedyną pociechę, nieskończoną pociechę, która wznosiła się
w stronę mojej szubienicy. Patrzyłem na niego, ażeby nie
dopuścić do zbliżenia się do mnie rozpaczy. Patrz na niego i
ty zawsze. Patrzcie na niego i wy, ludzie, którzy cierpicie.
Uśmiech Maryi zmusza do ucieczki demona rozpaczy.
Żyjcie zjednoczeni z Maryją, której jesteście synami, tak
samo jak Ja nim jestem. Żyj na sercu Maryi, duszo, którą
pragnę zanieść do Nieba. Ręce tej Matki, która nie zwodzi
swych dzieci, pełne są pieszczot dla ciebie. Jej ręce przytulają
cię do łona, które Mnie nosiło, a Jej usta mówią do ciebie
słowa, którymi Mnie pocieszała.
Abyś w ostatnich chwilach na ziemi nie zbłądziła, zamykam
cię w siedzibie Maryi. Tam nie wnika niepokój, gdyż Ona
jest Matką Pokoju. Tam nie wchodzi Nieprzyjaciel, ponieważ
Ona jest Zwyciężczynią.
Niech Maryja poucza cię o najwyższych płomieniach
Miłości, Ona, która jest Córką, Matką i Oblubienicą Miłości.
Zerwij wszystkie mosty pomiędzy tobą a światem. Żyj w
Jezusie i Maryi. Pamiętaj, że gdyby człowiek oddał
wszystkie swe dobra, ażeby posiąść miłość, to byłoby
niczym. Miłość bowiem jest czymś takim, iż wszystko inne
traci wartość przy Bogu-Miłości waszej duszy, prawdziwym
celu waszego życia. Liczy się tylko posiadanie Miłości. A
Miłość posiada się wtedy, gdy się dla Niej ktoś umie wyrzec
wszystkiego, co posiada,
Potem przyjdzie pokój, Mario. Teraz jest walka. Ale dla tego,
kto kocha, to walka, którą ukoronuje zwycięstwo.
Wkrótce przyjdę i zamienię koronę cierniową na koronę
radości. Wytrwaj.
Opatrz moją pieczęcią każde bicie serca, każdą pracę. Wyryj
ją ze łzami na włóknach twego serca. Ja jestem Tym, który
zbawia i kocha.
KRZYŻ JEST CIĘŻAREM, LECZ TAKŻE PODPORĄ I
WYNIESIENIEM
Mówi Jezus:
Epizod pochylonej niewiasty, uzdrowionej w szabat dotyczy
ciebie. Ludzka natura twoja i innych, pochyliła cię.
Przedtem byłaś wyprostowaną, małą duszą, która szła moją
Drogą, podtrzymywana siłą miłości do twego Jezusa,
którego majestat Męczennika poznałaś bardziej od
czegokolwiek innego. Pragnęłaś upodobnić się do Niego w
męczeństwie, bo Miłość ukazała ci, że męczeństwo to miłość
wyznawana, ukazywana, wypełniana doskonale.
Potem ugięłaś się. Pochyliłaś do ziemi także swą duszę,
która przedtem patrzyła tylko w Niebo. Troski i ludzkie
uczucia zastąpiły ci duchowe dążenia, polegające na dbaniu
jedynie o sprawy Boże, a w konsekwencji, nawet gdybyś
tego nie chciała robić celowo: o sprawy twej duszy. Ludzkie
uczucia zajęły miejsce miłości do Mnie.
Te troski i uczucia, daleko bardziej przygniatające od mojego
Krzyża, „zgięły cię". Choć bowiem krzyż jest ciężarem, jest
także podporą i wywyższeniem. I nad twoim uległym
ugięciem się, pod wpływem ludzkich motywów, pracował
Zastawiający pułapki na dusze, który korzysta z waszych
słabości, aby uczynić z nich środki do grzechu.
I zgrzeszyłaś, wiesz? Tak, zgrzeszyłaś, zadając Mi tak wielki
ból. Moje Poznanie wiedziało, że była to przejściowa faza,
ale nie chciałem, żebyś tę fazę przeżywała. Oddalałaś się tak
bardzo od mojej Drogi i tak bardzo od Nieba.
Kochaj Mnie bardzo, Mario, gdyż moje Miłosierdzie wobec
ciebie uczyniło cuda. Wyrwałem cię Złu z miłością Ojca, ze
zręcznością Lekarza i z cierpliwością Boga. W końcu Mnie
usłyszałaś i zwróciłaś się ku Mnie. Byłaś już na mojej
Drodze, chciałaś Mnie naśladować i kochać. Ale byłaś
pochylona.
Twój duch nie zdołał uwolnić się od wszystkich następstw
twoich duchowych chorób i skłonności ciała. Byłaś przez
długi czas uciśniona i podrażniona przez zbyt wiele rzeczy i
natura ludzka tych, którzy cię otaczali, z pewnością nie
mogła się przyczynić do twego zupełnego
zmartwychwstania. A nawet swoim sposobem działania
niszczyła twoje postępy duchowe i paraliżowała twe
dążenia do całkowitego zmartwychwstania.
Pragnę jednak, abyś nawet z tej sytuacji uczyniła powód do
miłowania Mnie i miłowania twego bliźniego, który ci w
ten sposób przeszkadzał. Każdego bliźniego, pamiętaj o tym.
Nawet tego, który wywołał twoje łzy i powyrywał ci nowe
pióra, które ci miłość, teraz już poznana i urzeczywistniana,
dała, abyś wzleciała ku Mnie. Nawet gdyby miał to czynić
przez całe życie, w jakim ci dałem tak wiele szczególnej
miłości, myśl, że to jest dla ciebie lepsze. To jest myśl, którą
Ja miałem, oceniając te otępiałe duchy. To powinna być też
twoja myśl, żeby im całkowicie przebaczyć i żeby ich
całkowicie pokochać.
Gdy osądziłem, że zostałaś dostatecznie ukarana za
porzucenie Mnie; gdy uznałem, że już zadośćuczyniłaś,
wyprostowałem cię, moja duszo. Wiedziałem, że wkrótce
spadnie na ciebie ból, a z bólem - samotność. Nie na darmo
nazywany jestem „Miłosierdziem". Jestem Miłosierdziem. I
przyszedłem, żeby być dla ciebie Rodziną, Przyjaźnią,
Radością, Wszystkim. Ale przedtem „uwolniłem" cię z
ostatnich więzów, które cię jeszcze krępowały.
Gdyby „przełożeni synagog" - a są i dzisiaj, znajdując się
pośród tych, którzy jako belkę widzą drzazgi u drugiego, a
nie widzą swej własnej belki; pośród tych, którzy uważają,
że im wolno analizować, krytykować, oceniać dzieło Boże -
rozpoznali czas i przyczynę, które wybrałem, aby dokonać
cudu, byliby z tego powodu bardzo zgorszeni.
Ale cóż? Czyż Ja nie jestem Panem, który działa, jak i kiedy
Mu się podoba? I jeżeli z twojego mrocznego nic chciałem
uczynić jaśniejącą i skuteczną siłę, jeżeli z ciebie, nędzy,
chciałem uczynić bogactwo, czyż Mi tego nie wolno? I skoro
osądziłem, że twoja próba była wystarczająca i że teraz
twoja stałość, twoje zawierzenie, twoja pokuta, twoja
miłość, zasługiwały na nagrodę Mojej pomocy i Mojej
miłości, jakże ktoś mógłby krytykować moje działanie?
Lubię posługiwać się nicością, którą miłość i pokora czyni
miłą memu Sercu, aby zajaśniała moja Moc. Gdybym brał
jedynie „doskonałych", jakże mogliby biedni ludzie mieć
nadzieję na wejście do Nieba?
Biorę słabych, grzeszników, którzy potrafią Mi okazać
ufność, zawierzenie, uczucie. Nie mówię: „miłość", bo gdyby
kochali, nie byliby słabi i grzeszni. Biorę te dzieci, które w
swe niedoskonałości wmieszały żyły doskonałości i czynię z
nich światła i mistrzów ich biednych braci, jeszcze bardziej
słabych i bardziej grzesznych od nich. Zapalam ich miłością,
daję im pragnienie ofiary i przyjmuję ich dar. Kiedy
dochodzą do stanu „ofiary", poświęcam ich do tej misji.
Wszystkie dni są dla Mnie „szabatem". W każdym bowiem
dniu jesteście niezdatni, gdy was obserwuje Doskonałość,
ale i w każdym dniu uważam za stosowne powiedzieć:
„Dość" temu, co was zgina i wprowadzić w moją służbę
duszę, którą wybrałem.
Miej zawsze w umyśle swoją przeszłość i moje działanie.
Pierwsze służyć ci będzie dla zachowania pokory i coraz
większego obmywania się skruchą. Drugie - dla coraz
większego rozpalenia cię miłością.
Żyj nadzieją pokładaną w twoim Jezusie. Skoro tak cię
umiłowałem, to nie będę dla ciebie surowy.
Żyj wytrwałością. Tylko twoja wola mogłaby cię oddzielić
ode Mnie i ponownie strącić w ciemności.
Żyj pokorą. Udzielam się pokornym duszom.
Żyj miłością. Im bardziej będziesz mnie kochała, tym
dokładniej mnie zrozumiesz.
Żyj z pokojem w sercu. Ja ci go daję dla twego pocieszenia.
STAĆ MIĘDZY ŚWIATEM A BOGIEM
...po wyparciu się wiary przez kuzyna, co zadalo mi tak wiele
bólu. Mówi Jezus:
Do kogo porównamy niektórych biednych nieszczęśników?
Do nieszczęśliwych szaleńców, którzy, gdy na zewnątrz jest
piękne słońce, a blisko nich - miłość i pokarm, odmawiają
wyjścia, pożywienia się, porozmawiania. Ukrywają się jak
dzikie zwierzęta w jamach, w ciemności, i trwają tak, aż do
śmierci z głodu.
To otchłanie błędu, okropności, wielkiej nienawiści, które
trzeba wypełnić cierpliwością, miłosierdziem, miłością i
cierpieniem. Cierpliwie znosić ich poglądy. Z miłosierdziem
zbliżać się jeszcze do nich, choć odtrąca trąd ich ducha.
Kochać, gdyż miłość jest zwycięzcą i lekarstwem
potężniejszym od wszystkich. Cierpieć, gdyż - aby dać Życie i
Światło - trzeba umrzeć. Tak dzieje się z lampą, która płonie,
wyczerpując siebie i z ziarnem, które daje pokarm, samo
obumierając.
Danie tego wystarcza. Słowa bowiem są bezużyteczne, gdyż
te dusze są zagłuszone przez szatana, który im przeszkadza
słyszeć. Trzeba najpierw pokonać szatana, a zwycięża się go
modlitwą i cierpieniem, a nie dyskusjami, w których on jest
mistrzem, przekonującym do swej nauki.
To, że cierpisz, jest naturalne. Każde z tych słów, zanim
zraniły moje Ciało, przeszyły twoje, gdyż stanęłaś pomiędzy
światem a Nauczycielem, aby bronić swego Króla. To jest
zadanie ofiar. Ale Ja na każdą ranę kładę pocałunek i za
każdą mówię ci: dziękuję, Mario, za twoją miłość. Bądź za
nią błogosławiona.
NIE ZAWSZE UPADA SIĘ Z POWODU GRZECHU
Mówi Jezus:
Mały Chrystusie, upadły pod krzyżem, wstań, weź krzyż i
idź, wylewając łzy i wylewając krew.
Nie zawsze upada się z powodu grzechu. Ofiary padają z
bólu, wskutek grzechów bliźniego i z powodu poznania
owocu tego bólu. I to są najświętsze upadki, upadki
podobne do moich, albowiem są upadkami miłości.
Mario, ofiary kładą na swe wątłe ramiona dwa krzyże.
Krzyż ich Jezusa, który pragną nosić i krzyż, który powinien
być karą dla braci. Ofiarom, przed którymi odkrywa się
przyszłość, wydaje się ona jak ogrom, ocean bólu,
wywołany grzechami ludzi i pomimo zasłony łez, ukazuje
się im cała udręczona przyszłość.
Na nic zamykanie oczu, Mario. To umysł ogląda, gdyż,
połączony z moim, posiada z mojego nadzwyczajne
zdolności spostrzegania. To dar. Lecz jest to jak ten dar, jaki
mi uczyniło żołdactwo Piłata, koronując mnie na króla: to
dar, który rani. To ciernie. Są w nim ciernie. Ale bądź mu
wierna. Po tamtej stronie będą róże.
Patrz ponad łzami, ponad ciemnościami, ponad oceanem
ludzkiego bólu, którego fala cię zakrywa i rozmiękcza - gdyż
miejsce ofiar jest podobne do falochronu w porcie, który
przyjmuje na siebie wściekłość burz pełnego morza i
uderzenia, które go łamie - patrz ponad okropnością, jaką
tworzy sobie świat, na ziemię pokoju, miłość radości, życie
w ekstazie, jakie cię oczekuje.
Poza tą udręką jest twój Jezus, który na ciebie czeka. Ponad
tym żarem jest świeżość wiecznych ogrodów. Tam nie
będziesz już więcej odczuwać pragnienia ani zmęczenia, ani
bólu. Ja będę ci odpoczynkiem i radością. Odpoczywać
będziesz przy Mnie, słuchając, jak mówię, że cię kocham i ty
będziesz mogła mi mówić, że mnie kochasz. Po tym
biednym życiu jest prawdziwa miłość. Na razie jest krzyż.
Jeszcze trochę i przyjdę.
Teraz pisz dla głuchych duchowo.
Izajasz mówi: „Gdzie was mam jeszcze uderzyć, skoro
mnożycie przestępstwa?" i dodaje opis ciała udręczonego,
który odniesiono do Mnie w godzinie Męki.
Ale to nie Ja, tylko wy jesteście w takim stanie z powodu
waszego grzechu. A jeśli Ja byłem cały w ranach i sińcach,
byłem takim jedynie dlatego, że w tamtej chwili byłem jak
wy, którzy doszliście wtedy do mistrzostwa w grzeszeniu.
Dzieła waszego umysłu (głowy) to czyny chore. Z wielką
trudnością wasza myśl jest prawa. Zepsuci i zżerani potrójną
pożądliwością, możecie rodzić jedynie chore myśli. Wasze
czyny i wasze dzieła noszą znamię waszych chorób
umysłowo-duchowych. Wasze uczucia wypływające tak z
chorego serca, jak z umysłu, są jeszcze bardziej spalone
pożądliwością i próżnością. Nazwanie ich uczuciami jest
niewłaściwe: to jeszcze mniej niż zmysły, wierzcie mi, o
ludzie spragnieni zmysłowości i egoizmu. Siła, która was
pobudza nie jest już miłość. Jest nią korzyść, satysfakcja,
pycha. Profanatorzy samych siebie, wasze chore pragnienia
ujarzmiły członki i narządy.
Gdzież jest wasz duch? We wspólnym grobie, gdzie się
rozkłada to, co umiera. Ileż przestrzeni dałem waszemu
duchowi! A wy deprawujecie waszego ducha, a tym samym
was całych, by wolał wiezienie i wypaczacie go, by
podejmował mordercze dzieła. Wzajemnie się niszczycie i
nie ma balsamu dla ukojenia waszych ran, ponieważ tych,
którzy ten balsam mogliby wam dać, depczecie i zabijacie.
Przychodzicie do Mnie jeszcze czasem. A po co
przychodzicie? By uczynić Mnie wspólnikiem waszych
zabójczych działań? Bóg się nie spieszy z zabijaniem.
Przychodzicie z lęku, aby nie zostać zabici? To dlaczego
zabijacie? Nie służy przedstawianie mi darów ofiarnych,
kiedy zza ołtarza widzę, jak kapie krew z waszych rąk,
zgnilizna z waszych serc, a ponad kłamliwym szeptem
bezwonnych modlitw syczą złośliwe myśli, od których roi
się w waszych umysłach.
Fałszywi chrześcijanie, czuję do was odrazę. Stojąc blisko
mojego ołtarze wydajecie mi się Judaszami. To nie
sprzedając swoich braci, nie kradnąc, nie zabijając, nie
kłamiąc, nie uprawiając nierząd, nie psując - można mówić,
że jest się moim wiernym. Ja wam to powiedziałem w
moich ostatnich słowach Nauczyciela - i także wśród was,
kiedy ktoś jest w agonii nigdy nie kłamie - co powinniście
czynić, abym być moimi przyjaciółmi i mieć blisko siebie
Ojca mojego i waszego. Powiedziałem, że macie być czyści,
dobrzy, miłosierni, posłuszni, powiedziałem wam, abyście
wierzyli mojemu Słowu i szli za moimi pouczeniami,
powiedziałem, żebyście pozostawali zjednoczeni ze Mną,
aby nie umrzeć.
Czy to uczyniliście? Nie. I umieracie z tego powodu.
Odwracam od was wzrok, gdyż jesteście dla Mnie takimi
samymi uczniami-zdrajcami. I jeśli prawdą jest, że chciałem
odkupić także Iskariotę, gdyż jestem Samą Miłością, jest
niemniej prawdziwe, że kiedy widziałem go blisko siebie w
Wieczerniku i blisko w Ogrodzie, kiedy już dopełnił
haniebnego targu, wszystko we Mnie było ogarnięte
wstrętem.
Nie zamykam przed wami bram Życia i Pokoju. Jednak po
królestwie Życia i Pokoju nie mogą się poruszać istoty
nieczyste. Zanurzcie się w błogosławionych zbiornikach, w
których purpura mojej Krwi przywróci waszym
poplamionym szatom czystość. Przetopcie w płomieniach
uświęcającej Miłości wasze nieuporządkowane miłości w
miłość, która was uczyni godnymi waszego pochodzenia i
waszego celu. Ja wyniszczyłem siebie, aby uczynić ze Mnie
płomień oczyszczający ludzi z grzechów.
Chciejcie nie grzeszyć. Tylko chciejcie. Reszty Ja dokonam, Ja,
który was kocham po Bożemu. Powiedzcie: „Nie chcemy
grzeszyć". I usiłujcie nie grzeszyć. Jak chorzy od straszliwej
choroby, teraz pokonanej, dzień za dniem ujrzycie jak opada
gorączka zła i wzrastają siły zdrowia. Powróci wam smak
tego, co dobre i przydatne. Pogoda ducha, której obecnie
daremnie szukacie poprzez wasze nieprzyzwoite rozrywki i
przez wasze bezlitośnie egoistyczne zajęcia, napełni was z
powrotem dzięki sprawiedliwości i współczuciu, które
będziecie na nowo praktykować. Być dobrym, o dzieci, to
uczynić ponownie duszę podobną do dziecięcej: ufną,
radosną, lekką, spokojną.
Królestwo niebieskie, powiedziałem to, należy do tych,
którzy są podobni do dzieci. Ale będziecie mieć z
wyprzedzeniem to błogosławione królestwo już na ziemi,
jeśli przyjdziecie do Ojca z duszą ponownie niewinną, gdyż
Bóg kocha dzieci i kiedy dusza upodobni się do dziecięcej
przez swa miłość i kiedy stanie się ponownie czysta,
uczciwa, miłująca, wierna, otworzy śluzy Miłosierdzia,
sprawiając, że popłyną potoki łask.
Umierający świat potrzebuje tego obmycia Miłosierdziem
dla oczyszczenia z wszystkich obrzydliwości i z całej krwi, dla
okrycia się dobrami dla zaspokojenia potrzeb ludzi.
To nie okrucieństwo zapewni chleb i bogactwo. Wierzcie w
to. W okrucieństwie brak jest błogosławieństwa Bożego, a
gdzie go brakuje, nawet gdy posiejecie ziarno - urodzi się
cykuta, a gdy będziecie hodować baranki - zamienią się one
w hieny.
Nie, dzieci. Powróćcie do Pana, a Bóg powtórzy dla was,
powracających do domu, cud starodawnej manny. Nic nie
jest niemożliwe dla Boga i nic nie jest niemożliwe dla
człowieka, który żyje w Bogu.
HEROIZM OFIAR POKONUJE GRZECH
Mówi Jezus:
Kiedy mija czas kary, wypowiadam swoje: „Dość" i
gromadzę uderzone i rozproszone tłumy, dając im pokój i
chleb, gdyż jestem Ojcem, nie zapominajcie o tym.
Gdybyście nie byli pijani krwią lub zatruci pragnieniem
wypicia jej, dawałbym wam zawsze pokój i chleb. O wiele
szybciej, bardziej obficie i pewniej daję zawsze chleb i pokój,
gdy między licznym tłumem jest wielu sprawiedliwych
Bożych, przygniecionych wspólną karą nie dla ukarania ich,
lecz dla waszego odkupienia. Dobro dla zakwitnięcia
potrzebuje zawsze łez świętych i całopalnych ofiar
odkupicieli.
Och! Błogosławieni ci chrześcijanie, których wy nie znacie,
ale których moje Serce zbiera jak klejnoty do szkatuły! Och!
Błogosławieni ci aniołowie, którzy potrafią wśród
chóralnych bluźnierstw i sprośności, w których giniecie,
śpiewać swemu Bogu „Gloria" i „Sanctus"! Oni oczyszczają tę
ziemię z niezdrowych wyziewów, wydzielających się z
waszych win. Żyją, płonąc jak kadzielnice i ofiarowują Bogu
najświętszy ogień: ogień miłości. Przez wzgląd na nich
dokonam jeszcze cudu przebaczenia, cudu zgromadzenia
reszty mojego ludu i sprawienia, że zrozumieją, iż jedynie
Bóg jest zbawieniem. Inni, którzy nie chcą być moim ludem
- a pamiętajcie, że Ja nie mierzę waszą miarą - będą nadal
podążać za sztandarem swego króla.
Nie umrze świat, zanim armia Chrystusa nie zostanie
zgromadzona pod Jego przewodem. Rozproszeni, uderzeni,
pobici, podobni do piasku, który wiatr roznosi po brzegach
morza, usłyszycie rozkaz i przyjdziecie do Mnie. Nadejdzie
bowiem chwila, w której ja będę Królem tych biednych
królestw bez korony i tych poddanych bez króla. Już widzę
duchy tego czasu jak zrywają się na wezwanie i przychodzą
walczyć przeciw wszelkim przeszkodom, wywołanym przez
wieki błędu, przychodzą do Światła i do Prawdy. Mówię:
„duchy", bo jedynie żywi duchem będą mogli rozpoznać
Głos, który ich wzywa.
O wy, którzy jesteście już teraz żywi duchem, zwiastuni
drugiego przyjścia Chrystusa - przeciwieństwo zwiastunów
Antychrysta, którzy w jego imieniu dokonują
przygotowawczego
dzieła zniszczenia - przygotujcie dla Mnie drogi waszym
całopaleniem. Zwiastuni syna szatana posiadają szaty
cenione przez ludzi; zwiastuni Syna Bożego posiadają tę
samą koronę, co ich Król. Ich tronem i katedrą jest jego krzyż
i męka.
Ale jak zawsze, tak szczególnie w czasie, w którym Cierpienie
musi pokonać Grzech, to zawsze cierpienie zbawia i zawsze
ofiara odkupuje. I aby świat został teraz zbawiony musi nie
tyle zostać okryty zbożem, ile heroicznymi duszami, ofiarami
miłości.
W GODZINIE MOJEGO ZWYCIĘSTWA DUSZE-OFIARY
ZABŁYSNĄ JAK SŁOŃCE
Mówi Jezus:
Wiele razy nie „skierowujecie wzroku" ku Temu, który jest
waszą Opatrznością. Przytwierdzacie do czegoś frędzle, często
bezużyteczne, a następnie mówicie: „To nasze dzieło". Nie.
Nie jesteście jego autorami, a nawet często jesteście
niszczycielami, gdyż neutralizujecie owoce, jakie z tej rzeczy
pochodzą, o ile nie niszczycie samego dzieła waszymi rękami
i waszymi niszczycielskimi umysłami.
Bóg wam daje tak wiele, daje wam wszystko, co jest dla was
pożyteczne i konieczne, dla waszego ciała i krwi, dla umysłu
i ducha. Wy w tym wszystkim, szczególnie w tym, co jest
skierowane do umysłu i ducha, drążycie „jezioro". O! Tak!
Jezioro. Ale to jest jezioro, w którym czyste wody Boże stoją
i psują się, gdyż stykają się z tyloma innymi sprawami i są
przez nie zalewane.
Tak z wiedzy, pomnażanej bez umiaru, lecz nie wznoszonej
ku Bogu, uczyniliście dla siebie zagrożenie. Tak z religii,
którą chcieliście przystroić tym, co bezużyteczne, analizować
z ludzką powolnością, profanować, chcąc ją wyjaśnić bez
odnoszenia do Boga, upodlić, uczyniliście formułkę, a nie -
formę życia.
I wciąż muszę was tak samo napominać. Uznaliście się za
równych, a nawet wyższych od Boga. I popadliście w
działania nie synów Boga, lecz jedynie rozumnych zwierząt,
o najwyższym rozumie na ziemi, lecz rozumujących po
ludzku. I to już wiele, gdy jesteście rozumni i szanujecie się
na tyle, by powiedzieć: „Spróbujmy pracować, myśląc o
jutrze..." Najczęściej myślicie tylko o dniu dzisiejszym i
czynicie z dnia dzisiejszego hulankę dla swego ciała, które
nazbyt kochacie.
Nawet wtedy, gdy jesteście w udrękach kary, nie
wychodzicie z tej waszej niezdrowej euforii. Nawet jeszcze
bardziej pragniecie rozkoszować się i żyć jak zwierzęta,
bacząc jedynie na to, by nasycić głód i zmysły. A pomiędzy
jedną a drugą rozkoszą wyszydzacie Boga, w którego już nie
wierzycie, albo złorzeczycie mu lub błagacie w chwili
cierpienia. Po co? Czego oczekujecie? Nie tak otrzymuje się
pomoc od Boga. Ja jestem dla tego, kto jest uczciwy i
wierny. A jeśli jest słaby, przebaczam mu i pomagam. Nie
jestem dla szydzących i dla zapierających się, którzy potrafią
wziąć swoją część, a moim dzieciom dać tylko ból i udrękę.
A ty, pierwszy pośród moich synów, wzmocnij swe serce
przywierając ustami do mistycznego źródła w mojej
rozdartej piersi. Ponieważ jesteś moim heroldem, i więcej niż
heroldem: moim Wikariuszem na ziemi, tym, który
reprezentuje Baranka, a z Baranka masz serce i słowo,
dlatego staniesz się nowym Chrystusem w boleści i w losie.
Ileż bólu jest już w kielichu, który się zbliża! I nie pomoże ci
to, że już go tak wiele wypiłeś i że żyłeś jak sprawiedliwy!
Nie pomoże ci to, gdyż udręka napełnia go coraz bardziej, im
bardziej go pijesz. Ten ból bowiem sączy się i przychodzi od
Siły dla nas nieprzyjaznej, która kiedy nie może kąsać
Chrystusa, kąsa ciała jego stworzeń. A które stworzenie jest
bardziej moje od ciebie, łagodnego i sprawiedliwego, tak
ewangelicznego jak mój Jan?
Tak jak Umiłowany, utkwij wzrok w Niebie, aby cię porwał
żar kontemplacji, gdyż godzina bólu jest coraz bliższa i
potrzeba ci nasycenia kontemplacją, abyś mógł znieść mękę,
nie uginając się.
Pozostań „Światłem świata", zastępując Mnie, nawet gdyby
ciemności podniosły się przeciw tobie, aby cię zmiażdżyć.
Nawet upadając trzymaj wzniesiony mój Krzyż, który jest
Światłem. Nawet umierając spraw, że będzie słyszany Głos,
jaki z Nieba mówi poprzez ciebie, mojego wzorowego Sługę.
Płakałeś i nie przydało się to, że poznałeś sekret Fatimy.
Twoje starania o świat obróciły się przeciwko tobie, jak te,
których by się użyło wobec szaleńca. Ale nie szkodzi. Moja
Matka jest z tobą, a Ja - z Nią.
My jesteśmy obecni przy wielkich „głosach" i przy małych
„głosach", które mówią w moim imieniu i które wyniszczają
same siebie po to, żeby Głos Chrystusa brzmiał jeszcze na tej
ziemi mrowiącej się od demonów. Bądźcie błogosławieni,
wielcy i mali nosiciele Słowa. Zwyciężymy w walce z
szatanem. Ja wam to mówię. A w godzinie zwycięstwa moje
własne Światło będzie waszą światłością, która uczyni was
tak lśniącymi jak nowe słońca.
ŻYJĘ W MOICH OFIARACH
Mówi Jezus:
Ja to powiedziałem: „Kto mnie kocha, dokonuje tych
samych dzieł, co Ja". Albowiem Ja żyję w miłujących mnie,
w ofiarach, które wyniszczają się w miłości aż do śmierci z
jej powodu i dokonuję w nich cudów mojej mocy.
Nagle Jezus mówi do mnie:
Pochwyciłem cię jak dziecko i postawiłem pośród nich, bo
mówi najchętniej do dzieci. Dzieciom według wieku lub
dzieciom w duchu, gdyż w nich jest prostota i czystość dla
przyjęcia objawień Boga.
Ale w tym dniu, w którym chciałabyś stać się „wielką" i
podobną do nich, przestałbym trzymać cię za rękę i pouczać.
Dorośli nie potrzebują prowadzenia, chyba że są niewidomi,
ani pouczania, gdyż „wiedzą" i tym się chełpią.
Co wiedzą? Powiada Umiłowany, którego kochasz i który
kocha ciebie tak, jak ty go kochasz, jego mała siostra, że
gdyby zapisać wszystkie cuda, dokonane przez Chrystusa,
cała ziemia nie wystarczyłaby na pomieszczenie tych ksiąg.
Przenośnia jest mocna, jednak jest prawdą, że gdyby zapisać
dokonane przez mnie cuda, odkąd przyszedłem na świat do
dziś i od dziś do końca świata, niczym gwiazdy na niebie
byłyby liczne te księgi. Tak samo jest prawdą, że to, co
wiedzą ci, którzy myślą, że wszystko wiedzą, jest jak garść
piasku w porównaniu do całego piasku na brzegu.
Światła Boże nie gasną i nie wyczerpują się i ani jedno nie
jest niepotrzebne lub niewłaściwe. Dlatego ci, którzy
„wiedzą", to półanalfabeci, dla których nie mogę być
Nauczycielem, gdyż w swej głupiej dumie wierzą, że wcale
nie potrzebują nauczyciela i pozwalają sobie na
krytykowanie dzieła Boga, który bierze dziecko, aby pouczyć
mędrców.
Jeśli ci dokuczają swymi faryzejskimi krytykami i karceniem,
udziel im mojej odpowiedzi: „Czyż nie wiecie, że muszę
troszczyć się o sprawy Ojca mojego?" i nie lękaj się.
Przedtem byłaś w moich rękach. Teraz trzyma cię też Ojciec i
Matka. Jesteś bezpieczniejsza od dziecka na piersiach matki i
od ptaszka pod matczynym skrzydłem. Ale pozostań „mała".
Zawsze będziesz miała nasze mleko jako swój pokarm.
Także ślepi dobrej woli, wkładając swą rękę w twoją dłoń -
która nie poniża, bo pomoc dziecka nigdy nie wywołuje
udręki - będą mogli mieć przewodnika na drodze Życia.
Idź w pokoju, odpoczywaj. Błogosławię cię.
BĄDŹ JAK ŹRÓDŁO BOGA NA ZIEMI
Mówi Jezus:
Nie trwóż się, Mario. Mów ze Mną: „Dziękuję ci, o święty
Ojcze, że zakryłeś te rzeczy przed wielkimi, a objawiłeś je
mnie, takiej małej".
Pozwól, by myśl innych do woli snuła zawiłe dociekania. Ty
wiesz, że źródłem twoich pism jest Bóg, że to pochodzi od
Boga. Tobie to wystarczy.
Działasz dla ludzkiej chwały? Nie. Działasz dla mojej
chwały. Nie martw się więc i nie zajmuj ani ludzkim
szydzeniem, ani ludzką pochwałą. Wypełniaj swoją rolę.
Twoją nagrodą będę Ja. Inni, jeśli nie będą umieli wypełnić
swojej roli i jeśli mój dar nie będzie się dla nich liczył,
otrzymają sprawiedliwą zapłatę.
Bądź spokojna w swoim szczęściu, które jest najlepszym
znakiem pochodzenia tych pism. Twoje szczęście pochodzi od
twego przemienienia w Dobro. Twój anioł z zadowoleniem
spogląda na ciebie, ponieważ widzi cię przemienioną we
Mnie. Pomóż, jak możesz, na ile możesz, dziełu twego
Jezusa. Stale pracuj nad sobą. Musisz dążyć do Doskonałości.
Cierp, aby ci się to udało i cierp za braci, tak głuchych na
głosy miłości.
Jeśli cię uczyniłem zbiornikiem mojego słowa, aby
spragnieni z niego pili, powinnaś wchłaniać Słowo za cenę
nieprzerwanej ofiary. Cierpienia ciała, cierpienia serca,
cierpienia umysłu, cierpienia ducha, wszystko powinno ci
służyć w tym celu. Ja na wszystko pozwalam, bo chcę, ażeby
coraz bardziej się powiększała twoja moc ofiary, która
swoim cierpieniem zdobywa dusze dla Nieba.
A wątpliwość, którą ci szatan usiłuje wszczepić, jedyna broń,
która mu pozostaje, wątpliwość, że jesteś w błędzie, Ja
uspokajam. Żyj bezpieczna w Jezusie.
Odejdź w pokoju. Nawet gdyby świat odrzucił twój dar, Ja
nie odebrałbym ci słodyczy mojego Słowa i ono całe
pozostałoby w tobie jak w okutej skrzyni, której byłabyś
absolutną królową. Spij z moim błogosławieństwem.
OFIARA - ZWYCIĘZCA ŚWIATA
Jezus mówi potem:
Kiedy Stwórca stwarzał Ziemię wydobył ją z nicości, zebrał
gaz - z powietrza, już stworzonego i tworzącego firmament -
w masę, która obracając się, twardniała jak ogromny
meteor, coraz bardziej rosnąc wokół początkowego jądra.
Nawet wasze Zaprzeczenie (nazywam zaprzeczeniem Wiedzę,
która chce dać wyjaśnienia, negując Boga) przyjmuje siłę
dośrodkową, która pozwala ciału wirować bez rozproszenia
części siebie, przyciągając nawet wszystko do swego
wnętrza. Posiadacie maszyny, które - nawet jeśli są wielkie -
powtarzają w wymiarze mikroskopijnym dośrodkową siłę
utworzoną przez Boga dla stworzenia światów. Ona zmusza
je do krążenia wokół słońca, jakby były przymocowane do
trzpienia, bez staczania się z niebieskich dróg, wyznaczonych
dla nich, gdyż naruszyłoby to porządek stwórczy i wywołało
kataklizmy ogromnego zniszczenia.
Ziemia kształtując się tak, w swoim locie mgławicowego
pocisku, który tężał, mknąc przez przestworza, musiała siłą
porwać z nich emanacje żywiołów. Pochodziły one z
różnych źródeł i zostały w niej zamknięte pod postacią
wulkanicznych płomieni, siarki, różnych wód i minerałów.
Pojawiają się one na powierzchni, dając świadectwo swego
istnienia i tajemnicy - której, mimo całej waszej wiedzy, nie
zdołacie wyjaśnić w pełnej prawdzie - o Ziemi, planecie
stworzonej z niczego przez Boga, mego Ojca.
Jak wielu dobrych sił jeszcze nie znacie, wy, którzy jesteście
mistrzami w odkrywaniu i posługiwaniu się złymi mocami!
O te ostatnie prosicie Złego i on was ich uczy, aby was
uczynić swymi dręczonymi ofiarami i torturującymi swych
bliźnich w jego imię i na jego służbie. Ale o dobre siły nie
prosicie Dobra, które by was o nich ojcowsko pouczyło, jak
pouczyło o środkach i sposobach ich wykorzystania w
ziemskim życiu pierwszych ludzi, którzy też byli grzeszni i
potępieni przez Nie.
Istnieją dobroczynne źródła i zbawienne soki, których jeszcze
nie znacie, a poznane - byłyby dla was tak pożyteczne. Nie
tylko to: pewne znacie, ale nie chcecie z nich korzystać,
woląc inne, prawdziwe piekielne narkotyki, które niszczą
wam duszę i ciało.
Czy może z tego powodu przestaną istnieć te źródła, w
których kroplach są rozpuszczone sole wyrwane minerałom
zamkniętym w łonie waszej planety, wynurzające się z
warstw i z żył gleby na powierzchnię, lodowate lub kipiące,
bez smaku, bez koloru, bez zapachu lub mające smak, kolor,
zapach, dostępny waszym zmysłom? Nie. One nadal się
tworzą, jak krew w waszym ciele, we wnętrzu Ziemi, w
procesie asymilacji i stałej transformacji, jak pożywienie,
które wchodząc do żołądka staje się krwią odżywiającą
tkanki i szpik, narządy i komórki, które następnie
wytwarzają krew. One sączą się nadal, jak pot, który się
ukazuje poprzez tkanki. One są posłuszne. Gdyby tak nie
było, doszłoby do wybuchów na ziemi i Ziemia jak kocioł
bez otworu, rozerwałaby się, zadając wam śmierć.
Mario, chcę, ażebyś była jak jedno z tych źródeł.
Ja cię karmię przez proces asymilacji ze Mną, jakiego
zapragnęła moja dobroć. Jednak ty wylewaj się, nie troszcząc
się o to, czy chorzy duchem do ciebie przyjdą, czy nie
przyjdą wypić to, co z ciebie tryska, a co jest moim Słowem.
Musisz kontynuować swą misję źródła, które się napełnia
po brzegi i pozwala, by z niego czerpano. [Nie troszcz się] też
o to, że nie czerpią ci, dla których jest ono szczególnie
przeznaczone i którzy powinni z niego czerpać, a nie wierzą,
że jest zbawienne i zdrowe, korzystają zaś ci, którzy przez
przypadek podejdą do niego i zetkną się z nim.
Ja będę zawsze w tobie zasilał źródło mojego Słowa.
Wystarczy, że mi dasz miłość, pokorę, wolę, ducha ofiary.
Ale jeżeli masz miłość, masz już wszystko, ona bowiem rodzi
każdą cnotę. Kto kocha, jest pokorny wobec ukochanego, w
którym widzi wszelką doskonałość. Kto kocha, pełen jest
dobrej woli, by zadowolić ukochanego. Kto kocha, nie
odczuwa odrazy wobec ofiary, jeśli ta ofiara może się
przydać ukochanemu. Tak jest nawet w ludzkich miłościach.
A w miłości nadludzkiej jest tak stokrotnie.
I ty, która już wiesz o owocach pokory i ofiary, dwóch
potężnych magnesach, które przyciągają mnie ze wszystkimi
moimi nadprzyrodzonymi darami, powiększ, aż do
wyniszczenia i aż do szaleństwa, pokorę i ofiarę.
Niech żyją ofiary, które szaleją od boskiej miłości, porwane
przez nią, zwycięzcy świata, który kładą sobie pod stopami,
zdobywcy Boga, Chrystusa, najwyższej Ofiary!
OFIAROWAĆ NAWET POCIECHĘ BOŻEJ OBECNOŚCI
Mówi Maryja:
Są szczególne akty wspaniałomyślności, których woń unosi
się jedynie z dusz, które są zjednoczone z moim Panem i
których zapach docenia jedynie Bóg oraz żyjący w Bożym
królestwie.
Jest wielkodusznością umieć wyrzec się wolności i zamknąć
się w klasztorze, zakazując sobie ludzkich radości, na jakie
Bóg zezwolił, a mój Syn pobłogosławił, bo weszły w obszar
zamiarów stwórczych i uwieczniają za pośrednictwem
stworzeń, dzieło Stwórcy.
Ojciec - wieczne źródło nowych duchów - stwarza w Niebie
dusze. Ziarna przeznaczone do tego, by tworzyć ziarna, które
się przyoblekają ciałem, a stawszy się mężczyzną i kobietą,
w związku dwojga ciał połączonych w jedno, tworzą na
ziemi nowe szaty dla nowych dusz przeznaczonych do
zstąpienia na ziemię i zaludnienia jej stworzeniami Bożymi.
Nie ma większej radości, poza miłowaniem Pana, od bycia
matką własnego stworzenia i mówienia: „Ja cię
uformowałam, ja cię żywiłam i nosiłam, ja dałam ci moją
krew i moje mleko, twoje ciało jest moje, a moja myśl -
twoja, gdyż jesteś myślą i celem twojej mamy".
Jest macierzyństwo wyższe, lecz które nie jest już ludzkie i
jest już ogarnięte wielką, niedoścignioną, pierwszą radością
ze wszystkich: miłowania Pana. Jest bowiem całkowitą
miłością Pana nasza przenajświętsza [miłość], która sprawia,
że kocha się stworzenia do tego stopnia, że staje się dla nich
matką, gotową do dania życia poprzez nasz ból i w tym celu,
by pomnożyć chwałę Wiecznego przez powiększenie liczby
obywateli jego Królestwa.
Jest wspaniałomyślnością ofiarowanie siebie jako ofiara dla
świata. I to jest wielka wspaniałomyślność, gdyż czyni was
podobnymi do mojego Jezusa, niewinnej Ofiary, świętej,
wyniszczonej przez miłość. Ale jest wspaniałomyślność
jeszcze większa: heroiczna hojność w ogólnym heroizmie.
Bóg, wielki na sposób dla was niepojęty, wynagradza
swymi zalewami rozkoszy hojne dusze. W duchowych
kontaktach udziela im Siebie. Daje światła, które są słowami
i słowa, które są światłami.
Daje żywotność, która jest wypoczynkiem i wypoczynek na
swym Sercu, który jest żywotnością. Czyni się podporą duszy
hojnej i jednoczy się z nią samą, kiedy widzi, że
wspaniałomyślność stworzenia jest tak gwałtowna, że nie
zważa na własne siły. Stworzenie się zgina, jak mój Syn, pod
nadmiernym ciężarem, którego nie odrzuca, a jedynie prosi,
aby go na chwilę podnieść, aby mogło unieść głowę i iść
naprzód, aż do szczytu, ponieważ wie, że to poprzez
całkowitą ofiarę osiąga się radość.
A więc bohaterstwo heroizmu ofiary jest wtedy, gdy
stworzenie posuwa swą miłość do umiejętności bycia
wielkoduszną, nawet do odrzucenia pociechy posiadania
pomocy i odczuwalnej obecności Boga.
Mario, ja tego doświadczyłam. Ja wiem. Mogę cię pouczać
wiedzą o tej ofierze. To bowiem nie jest proste pouczenie,
lecz Wiedza. Kto dojdzie do tego punktu nie jest uczniem,
lecz jest nauczycielem najtrudniejszej z nauk: umieć wyrzec
się nie tylko wolności, zdrowia, macierzyństwa, ludzkiej
miłości, lecz umieć wyrzec się pociechy Bożej, która nie tylko
czyni znośnymi wszystkie wyrzeczenia, lecz sprawia, że są
słodkie i upragnione. Wtedy pije się gorycz, którą pił mój
Syn i poznaje się samotność, która opasała moje Serce od
poranku Wniebowstąpienia do mojego Wniebowzięcia. Oto
doskonałość cierpienia. Jednak, Mario, Ja byłam w moim
cierpieniu szczęśliwa. Nie było we mnie egoizmu, lecz
jedynie płonąca miłość.
Potrafiłam, stopniowo się wznosząc, podjąć wszystkie dary i
rozdzielenia, gdyż miałam zawsze obecną w duchu myśl, że
dar i rozdzielenie, jakie go przeszywały, były wypełnieniem
woli i powiększeniem chwały Boga, mojego Pana. One
stopniowo odrywały mnie od mojego Syna z powodu jego
przygotowania do misji, do jego nauczania, jego pojmania,
jego śmierci, jego grobu, do wszystkiego, o czego krótkim
trwaniu wiedziałam. Znając je, uśmiechałam się i
błogosławiłam, nie zważając na płacz serca, kiedy o świcie
czterdziestego dnia jego chwalebnego życia, bez świadków,
tak jak w poranek zmartwychwstania, przyszedł Mnie
pocałować, nim wstąpił do Nieba.
Ja, Matka, traciłam obecność Syna, która dawała Mi
niewyrażalną radość. Ale Ja, jego pierwsza wierząca,
wiedziałam, że dla Niego skończy się ten postój na wrogim
świecie, który nie będzie już mógł szkodzić Jemu - gdyż
odtąd nie dosięgną Go zasadzki człowieka - a nie ustanie w
byciu nieprzyjaznym dla Niego.
Otworzyły się Niebiosa, aby przyjąć do chwały Syna,
wracającego do Ojca po męce. Miłość Trójcy ponownie
zjednoczyła się, nie potrzebując dalszych rozłączeń. Jednak
nawiedzał mnie brak światła i oddechu, gdyż mój Jezus nie
mieszkał już na świecie i w powietrzu nie było już Jego
uświęcającego tchnienia. Ale On, po byciu „Synem
człowieczym", znowu był „Synem Bożym" obleczonym swą
Boską chwałą w wieczności.
Było to moje ostatnie „Fiat", niemniej chętne i wielkoduszne
od tego w Nazarecie.
Zawsze „fiat" - dla woli Bożej. Czy przychodzi do nas, by się
stać częścią nas, czy się od nas oddala, by się wznieść i
przygotować nam mieszkanie w swoim Królestwie. Otoczyć
Go miłością, gdy jest z nami, żyć miłością, patrząc na Niego
tam gdzie jest, przypominając, że jego służebnica Go kocha i
czeka na Jego uśmiech, zapraszający do umierania w
porywie radości, która jest promiennym początkiem blasku,
wiecznego dnia Raju. Po tym, jak Go przyjęliśmy,
usłużyliśmy, słuchaliśmy, gdy był z nami, żyć bez
pomniejszania stopnia miłości z tego powodu, że Jego nie
ma już między nami w widoczny sposób.
Ofiarować to wyrzeczenie dla Jego chwały i za braci. Aby
nasza samotność przemieniła się w nich w Boże
towarzystwo, a milczenie, które jest teraz naszą tęsknotą,
żeby się przemieniło w Słowo dla tak licznych, którzy muszą
być ewangelizowani przez Słowo.
Mamy wspomnienia, Mario. Inni nie mają nic. Mamy
pewność, że On działa, by nam przygotować mieszkanie.
Inni patrzą na czas jak na rzekę, która uchodzi do nikąd.
Mówię „my", bo włączam cię do moich ówczesnych myśli.
Dajmy, ty daj - a z tobą szczodrzy, którzy pragną osiągnąć
szczyty wielkoduszności - także to wyrzeczenie, jeśli się go
od ciebie zażąda, że twój skarb będzie skarbem dla wielu
innych i ubodzy duchem zostaną przyobleczeni ową
Światłością, duchowi analfabeci - ową Wiedzą, która raz
wlana, już więcej nie przestanie żyć i działać. Dobroć
udzieliła jej swoim szczególnie umiłowanym, ażeby ich
uczynić swoimi wybrańcami.
NIE GARDŹCIE UBOGIMI POSŁAŃCAMI BOGA!
Mówi Jezus:
Pisz: „Mikal... wyglądała przez okno i ujrzała króla Dawida
tańczącego i grającego. Wtedy wzgardziła nim w swym
sercu."
Jesteście zbytnio podobni do Mikal. Oni mieli serca jałowe z
powodu tak zwanego zdrowego rozsądku. Mają - lub sądzą,
że mają - solidny umysł: a mają jedynie umysły
wyjałowione, które panują nad jeszcze bardziej jałowymi
sercami. Króluje w nich pycha. I jak krew pulsuje w żyłach,
tak w ich duchu żyje i otacza go pycha, oślepia ich, ogłusza i
pogrąża w ciemnościach. Nie są już zdolni ujrzeć i pojąć tego,
co jest nadprzyrodzoną radością i potrząsają głowami wobec
ekstaz prostaczków, których miłość uzdalnia do oglądania
Boga,
Widzieć Boga! Radość, która jest radością Nieba, a której
Bóg udziela żyjącym, którzy Go kochają całymi sobą.
Widzieć Boga poprzez kształty, jakich dostarcza wasza ludzka
natura, abyście je mogli dostrzec.
Dawid nie tańczył przed arką dla samej arki. Ale dlatego, że
w niej widział odbicie Oblicza Łaski, Piękna i Mocy
Najwyższego. Miłość daje święte upojenie, które przymusza
człowieka do śpiewania i do podskakiwania. Świat bowiem,
jaki go otacza, jest zbyt ograniczony dla jego serca, które się
rozpływa w gorącym uczuciu. Sam świat jest zarzewiem
coraz nowego powiększenia tego uczucia, gdyż widzi na
wszystkim pieczęć Boga przed człowieczą, porwany
straszliwym i słodkim wirem miłości. [Człowiek] roztapia się
w nadprzyrodzonej radości, którą jedynie podobni jemu
rozumieją. Inni, jak Mikal, pogardzają nim w sercach.
Nie gardźcie wyjątkowymi, którzy pojęli, że Bóg jest ponad
wszystkim, ponad wszelką ceną, spokojem ducha, korzyścią,
na których tak wam zależy. Proście pana świata, aby
uzdolnił wasze serce do kochania i do słuchania.
Wyrzeknijcie się waszej śmiesznej pychy. Nie wy jesteście
powiernikami doskonałości. Ci pokorni, ci prości, ci mali są
depozytariuszami, gdyż posiadają Wiedzę, Prawdę, Miłość.
Posiadają Boga. I jako godło, i jako głos stoją pomiędzy
wami, aby idea Boga nie została całkiem zatarta w waszych
wyschłych sercach pełnych ludzkiej wiedzy.
Księga Kapłańska, 10,6-7.
Moi ukochani, którzy żyjecie zamknięci w kręgu moich
ramion, jakby wewnątrz ogrodzenia starożytnego Namiotu,
daję wam wskazówki w tych czasach gniewu, który nie
powstał z waszego powodu, lecz z powodu grzechów świata.
Kiedy w powszechnym nieszczęściu widzicie, jak ludzie się
niepokoją i burzą porządek, zadając niesprawiedliwy ból, nie
przyłączajcie się do nich. Opłakujcie wspólne nieszczęścia,
ale rozpoznawajcie w nich znak Boskiej Sprawiedliwości, nie
ulegając przejawom braku równowagi ludzi.
Mój Duch musnął wasze źrenice i dał im wejrzenie, którego
ludzkie oko nie posiada. Wy widzicie poza ziemią i
poznajecie prawdę rzeczy. Nadajcie więc temu czasowi jego
imię: pokuta i zatroszczcie się o niego tak, jak na to
zasługuje, nie przeklinając jak czyni ogół ludzi, ściągając na
siebie nowy gniew Nieba.
Grzeszni, niech okażą boleść, bo ten czas jest ich owocem.
Wy, upadli na twarz przed moją chwałą, błogosławcie ją, bo
przez karę wzywa wiarołomną i bałwochwalczą ludzkość ku
jedynemu i świętemu Bogu, i trwajcie we Mnie.
Olej miłości jest na was i z was spływa na świat. To wy go
przyciągnęliście, wy, kosztowne naczynia, w których
zamieniają się w kadzidło ofiary waszego życia, gorejące
lampy, których nie poruszy żaden wiatr. Wy nakłaniacie
waszego ducha, by był rozpalony jak prosty płomień przy
moim ołtarzu.
Nie zapominajcie o waszym wyborze i nie profanujcie
królewskiego znaku ludzkimi zanieczyszczeniami.
Pozostawajcie w Namiocie, błogosławiąc - w miejsce tego,
który przeklina - i modląc się za tego, kto potrzebuje
wszelkiego miłosierdzia. Świat zostanie ocalony przez was.
KOCHAJ, BO MIŁOŚĆ JEST ŹRÓDŁEM ŚWIATŁA
Mówi Apostoł:
Jan do „małego Jana" (tak Jezus nazywał Marię Valtortę). Po
Nauczycielu i Matce mówię do ciebie ja, aby ci dać naukę
duchową.
Aby być wybrańcem, trzeba czynić to, co ja czyniłem z
natchnienia Ducha Świętego. Całkowita wierność, która
wszystko przyjmuje bez wahania i bez dyskusji. Czystość
ducha, umysłu, ciała. Heroiczna miłość.
Tyle razy Bóg poddaje nas próbom, które nie są niczym
innym jak próbowaniem złota duszy. Przeznaczeni jesteśmy
do tej siedziby, którą ja posiadam przy moim Bogu. Ale tu
nie wchodzi ten, kto w swej duszy nosi choćby najmniejszą
domieszkę nieczystości. Próby są tym, co ogałaca z tego, co
w nas nieczystego i czyni z naszego ducha kwarc
pozbawiony zgorzeliny.
Wierność prowadzi do pokonania próby bez wywoływania
rys na naszej wierze i miłości.
Ja wierzyłem w Nauczyciela zawsze, zawsze od Niego
wszystko przyjmowałem, natychmiast chciałem tego, czego
On chciał ode mnie, unicestwiłem moją wolę i moje ludzkie
rozumowanie. Spaliłem je jak ofiarę na ołtarzu, żeby być
hostią godną Chrystusa. Nie chciałem od siebie niczego. O
wszystko prosiłem mojego Nauczyciela: o nowe serce, o
nową myśl, o nowy charakter. Żeby były jego, na jego
podobieństwo i całe na jego służbie.
Moją naturalną czystość uczyniłem bardziej lśniącą od
anielskiej lilii, zanurzając ją w miłości do mojego
Nauczyciela. Nie ciąży bycie aniołem, gdy nasze skrzydła
spoczywają na Sercu Chrystusa. A stanie się serafinem dla
czyjejś miłości, nie ma już tajemnic - lecz jest naturalną
konsekwencją - dla tych, którzy oddają siebie wcielonej
Miłości. Trzeba zawrzeć te duchowe zaślubiny, nigdy nie
poznawać grozy mistycznego cudzołóstwa.
Miłość jest naszym zbawieniem, gdyż nas uświęca,
wciągając w swe najgłębsze wiry i przebacza nam to, co
ciało - wbrew naszej woli - popełnia w nas. Ono bowiem
jest zbuntowanym ciężarem, który pragnie strącić w dół
naszego ducha, który już pociągnięty w górę tęskni i pnie
się, adorując Boga.
Moje słowo do ciebie, uczennicy, jest takie samo jak to,
które mówiłem uczniom tamtego czasu:
Kochaj. Z Miłości przychodzi światło, przychodzi życie,
przychodzi nadzieja, przychodzi wiara, przychodzi
wytrwałość, siła, sprawiedliwość. Wszystko pochodzi od
miłości. Kto posiada miłość, posiada Ducha Bożego. A kto
posiada Ducha, ma w sobie siedem źródeł, niszczących
siedem grzechów, które przeszkadzają Życiu w Bogu.
Pośród ciemności, które panują, noś w sobie zapaloną
Światłość świata. Za nią posiądziesz Niebo.
ODKUPICIEL ZNAJDUJE ODPOCZYNEK W
NIEWINNOŚCI I POKUCIE DUSZ-OFIAR
Mówi Maryja:
Pierwszy płacz mojego Dzieciątka zadrżał w powietrzu
ósmego dnia po urodzeniu. Był to pierwszy ból mojego
Jezusa
On był Barankiem i jako baranek został naznaczony
znakiem Pana, gdyż był Jemu poświęcony: Pierworodny,
według Boskiego i ludzkiego prawa, pośród wszystkich
żyjących.
Do jego ofiarowania się Bogu Ojcu doszło już w Niebie,
kiedy zaofiarował się jako Naprawiający za grzech i
Odkupiciel człowieka, przyoblekając swą duchową naturę w
naturę Człowieka, Słowa, które się stało Ciałem z pragnienia
miłości.
On - jako Ofiara już złożona na kamieniu niebieskiego
ołtarza, Ofiara święta i bez skazy - nie potrzebował innych
ofiar, zawsze niedoskonałych w porównaniu z Jego
najwyższą. Ale takie było Prawo i nikt, oprócz tych, którym
Bóg objawił naturę mojego Syna, nie wiedział, że Dzieciątko
galilejskiej niewiasty było Świętym, Pomazańcem Pana,
wiecznym Najwyższym Kapłanem, Odkupicielem i Królem.
Dlatego trzeba było wypełnić Prawo w odniesieniu do tego
pierworodnego, urodzonego dla Pana i Jemu ofiarowanemu
według jego Woli.
Obrzezywano wszystkich synów Abrahama, ale znak na
pierworodnych był naprawdę pierścieniem, który jednoczył
ich z Bogiem i poświęcał dla ołtarza. Przy naszym ołtarzu
mogli być ofiarowani jedynie ci, którzy najpierw cierpieli już
dla Pana przez te mistyczne zaślubiny. Dwakroć święci
hebrajscy pierworodni: dzięki obrzezaniu i dzięki
ofiarowaniu w Świątyni. Nieskończenie święty Niewinny,
który płakał na moich kolanach, gdy przelał pierwsze krople
tej Krwi, która jest przebaczeniem.
Gdyby obecni podczas obrządku mieli żywego ducha,
zrozumieliby, jaki Majestat krył się za dziecięcym Ciałem i
uwielbiliby Boga który pojawił się między ludźmi, aby ludzi
zaprowadzić do Boga. Ale wtedy, jak i teraz, ludzie mieli
serca obciążone rutyną, a nie - religią, zainteresowaniem dla
świata, a nie — obojętnością, egoizmem, a nie - miłością,
pychą, a nie - pokorą. Oblicze Boże nie ukazało się więc ich
oczom, świecąc przez Ciało Niewinnego.
Dla poznania Boga, trzeba szukanie Boga uczynić celem
życia, On odsłania się wtedy, bez tajemnicy, nawet bez tej
tajemnicy, że On, w swej Mądrości, osądza jako dobre
zachować was, aby was nie obrócić w proch swym
oślepiającym Blaskiem. Wiedz to, Mario, że wizja Boga jest
tak silna - a jedynie w Niebie można to oglądać, gdyż w
Niebie są już duchy, które świętość uzdolniła do
kontemplowania Boga - że jedynie nasza natura uczyniona
na podobieństwo Boga może ją znieść. To tak jak syn może
zawsze oglądać moc i piękno ojca, nie czując przestrachu i
upokorzenia.
A w Niebie, po ludzkim życiu, człowiek przyjmuje
prawdziwe podobieństwo do Boga i wtedy może
wpatrywać się w Niego i powiększać swój blask dzięki
boskiemu Blaskowi i swoją szczęśliwość dzięki
kontemplowaniu Miłości, która was kocha.
Krew Mojego Syna, wylewając się, prosi o purpurowy
orszak innej niewinnej krwi.
Stopy Chrystusa cieleśnie deptały twardą ziemię Palestyny,
która stawała się jeszcze bardziej nieprzyjacielska po jego
przejściu, wskutek złej woli człowieka, która do cierni i
kamieni drogi dodała swą zawiść, zdradę i zbrodnię.
Król Żydów i Król świata nie miał miękkich i kosztownych
kobierców pod swoimi stopami. Nawet w godzinie
krótkiego ludzkiego tryumfu - ludzkiego tak, że będąc
owocem egzaltacji tłumu wobec domniemanego króla
Żydów, który miał przywrócić splendor narodowi
hebrajskiemu, opadł jak tchnienie wiatru, który już nie
nadyma żagla, lecz zamienia się w burzę - także wtedy On
miał na sobie jedynie ubogie odzienie i gałązki palm, hołd
ubogich, pod swoim jeszcze biedniejszym wierzchowcem.
Ale to, czego nie widzieli ludzie, widział Człowiek-Bóg na
ziemi i widział Bóg w Niebie. A kiedy mój Chrystus
powrócił do Nieba, po męczeństwie, aby uścisnąć Ojca, jego
przebite Stopy biegły szybko po kosztownym dywanie
żywej purpury, która powstała jak święta smuga
prowadząca z ziemi do Nieba, kiedy pierwsi męczennicy
mojego Syna - małe niewiniątka - upadli jak wiązki zboża,
zżęte przez żniwiarza i jak łąki kwiatów w pąkach zżęte na
siano, czerwieniąc swą krwią drogę do Nieba.
Każde odkupienie potrzebuje poprzedników, którzy je
przygotują nie tyle słowem, co ofiarą. Odkupienie, teraz już
rozpoczęte, miało podczas swego świtania ofiarę niewinności
zabitej przez okrucieństwo, a w swoje południe - ofiarę
pokuty, zabitej przez rozwiązłość, dla której pokuta była
upomnieniem.
Krew Golgoty upadła na te dwie heroiczne krwi dla
pouczenia was, że Odkupiciel spoczywa między
niewinnością i pokutą oraz że Krew Chrystusa woła waszą
krew do chwały bólu dla jej uświęcenia i dla uświęcenia
świata, nabytego najświętszą Krwią mojego Syna.