Rzeczywistość jako ko źródłowy – umysł jako przeglądarka
Autor: Dorrek
Źródło: www.fnord.org.pl
Tekst ten odważył się popełnić Dorrek, na podstawie dyskusji na forum, własnych przemyśleń i
wiedzy informatycznej, bądź też jej braku.
użyłem argumentu, iż prawdziwa rzeczywistość jest
niczym kod źródłowy strony, który interpretuje nasza przeglądarka – umysł. Chociaż pierwotnie
porównanie to było jedynie pijackim zwidem, dostrzegłem w nim potencjał do rozwinięcia.
Z dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy informacji, które trafiają do naszego mózgu w ciągu
zaledwie jednej sekundy jedynie około 2 tysięcy jest przez niego analizowanych i traktowanych
jako „ważne”. Dzięki temu, właśnie te dane są przez nas odebrane i analizowane, a pozostałe
spychane są do nieświadomości jako niemożliwe czy też po prostu nie ważne. Przez to, każdy z nas
żyje w pewnym sensie w odrębnej rzeczywistości – modelowanej przez nasze poglądy, dogmaty,
mapę rzeczywistości zawartą w naszym mózgu.
Przykładem na życie w odrębnych rzeczywistościach, może być chociażby subiektywizm
prozaicznych zdarzeń, jak choćby odbieranie zapachów. To, co dla jednego przepięknie pachnie,
typu luksusowe perfumy, u innego może wywoływać zawroty głowy i mdłości mimo braku
medycznych wskazań – alergii itp. Przykładowe „cudowne” symbole, tak popularne w Polsce...
Jeden widzi normalną plamę, dla drugiego zaś jest to wizerunek Jezusa Chrystusa czy też
Mahometa bądź Buddy. Umysł nastawionej na religijność, często fanatyczną, podatny jest na
autosugestię, i z normalnego zjawiska potrafi uczynić coś niezwykłego, mistycznego.
Jak chyba wszyscy wiedzą, nasze nastawienie, a więc, niespodzianka, umysł, ma wpływ na
nasze życie. Jeśli mamy dobry humor, lepiej przyjmujemy zjawiska dla nas niekorzystne, a często
po prostu wszystko układa się po naszej myśli. Dlatego też jeden z nas żyje w „całkiem znośnym
państwie prawa”, drugi zaś w „kaczylandzie korupcji i hipokryzji, gdzie wszyscy nastają na nasze
życie”. Jeden w każdym przechodniu na ulicy widzi potencjalne zagrożenie, przez co
podświadomie je na siebie ściąga, drugi zaś w każdym widzi potencjalnego przyjaciela, i jakoś tak
łatwo nie wpada w kłopoty. To też odrębność naszych wszechświatów spowodowana inną mapą
rzeczywistości, zupełnie odmiennym podejściem.
Podobnie rzecz ma się ze stronami internetowymi. Kod źródłowy napisany w *.php jest
interpretowany po stronie serwera, a więc i od oprogramowania znajdującego się po stronie
serwera, aktualnej, bądź też nie wersji PHP, zależą dane przesłane do naszej przeglądarki, która
dodatkowo po swojemu interpretuje kod przesłany przez serwer. Niby nie ma zbyt dużych różnic w
przeglądanych stronach, jednak każda przeglądarka opiera się na zupełnie odmiennym
mechanizmie działania. Fakt, czy jest to Gecko (Mozilla FireFox), Presto (Opera), WebKit (Safari)
czy też Tridient (Internet Explorer) ma niebagatelny wpływ na wyświetlenie i kompatybilność danej
strony z naszą przeglądarką. Stąd też źle zoptymalizowane kody nie otwierają się na wszystkich
przeglądarkach, a jedynie na najpopularniejszych – w końcu, po co robić coś uniwersalnie, skoro
97% użytkowników korzysta z 2 przeglądarek – IE i FF. Czy w świecie posiadającym 6-7
miliardów „żywych przeglądarek” (a mówię tu przecież jedynie o ludziach, nie posiadam wiedzy
pozwalającej mi wypowiedzieć się na temat umysłów zwierząt) możliwe jest, by wszystkie one
„wyświetlały” rzeczywistość w ten sam, obiektywny sposób?
Nasz portal nosi nazwę FNORD. Wielu wydaje się, iż jest to chaotyczny zbiór liter. W
rzeczywistości jedną z definicji tego
jest zjawisko, które jest przez nasz umysł traktowane,
jako nie możliwe do zaistnienia. Zgodnie z tą teorią, nawet gdyby przed nosem przeciętnego,
szarego Kowalskiego, OBIEKTYWNIE przeleciał różowy słoń na anielskich skrzydłach, grający na
klarnecie hymn ZSRR i tańcząc kankana, jego umysł nie byłby w stanie zaakceptować tego
zjawiska, i po prostu nie zobaczyłby go. Dopiero umysł „szaleńca” bądź też Maga, a także, co dość
ważne, dziecka, jest w stanie zaakceptować rzeczy, których normalny człowiek nie zobaczy –
FNORD’ów. Dzieje się tak dla tego, iż (według mojej opinii) 3 obwód neurlogicznyczny
zwany obwód racjonalny, działa inaczej niż u statystycznego człowieka. Spowodowane jest to,
między innymi, myśleniem magicznym, chorobą umysłową według Kapłanów Normalności
które sprawia, iż obwód ten działa w nieco inny sposób – akceptuje jako możliwe rzeczy dziwne,
niezwykłe. Rzeczy nie akceptowalne społecznie, niezwykłe, stają się więc niekompatybilne z
„przeglądarką” umysłową większości ludzi, ich umysł nie jest w stanie zinterpretować tych danych,
gdyż je odrzuca.
Skąd się bierze owa przeglądarka? Dlaczego wspomniałem, że dzieci są w stanie postrzegać
FNORD’y? Otóż, umysł małego dziecka nie wie, iż, przykładowo, „duchy nie istnieją”, „nie można
przecież przesunąć czegoś nie dotykając tego”, „człowiek może latać tylko w samolocie, przecież
nie mamy skrzydeł”. Dopiero z czasem, wraz z postępującą socjalizacją, zaciera nam się beztroskie
odbieranie rzeczywistości. Nasz umysł zaczyna ją analizować i interpretować na podstawie
wyuczonej wiedzy. Gdy byłem dzieckiem, towarzyszyły mi 3 różne głosy. Jeden z nich, zawsze
podpowiadał mi co mam robić, drugi krytykował błędne decyzje i mówił jak należało postąpić, a
trzeci ironicznie się podśmiewał. Gdy powiedziałem o tym rodzicom, powiedzieli mi, że słyszenie
głosów jest objawem szaleństwa, i chcieli mnie zabrać do psychiatry. Jako, iż było to społecznie nie
akceptowalne, „dotarło” do mnie, iż nie powinno tak być – problem zniknął jak ręką odjąć w ciągu
zaledwie 2 dni. A szkoda, nie powiem, jeden z nich był całkiem przydatny ;). W wieku lat 5, w
przedszkolu, zobaczyłem świetlistą sylwetkę, emanującą nieco zielonkawym światłem. Gdy
wspomniałem o tym przedszkolance, by nie powiem, wystraszyło mnie to, powiedziała, że duchy
nie istnieją. I rzeczywiście, więcej bytów nie ujrzałem, aż do czasów praktyk Goecji i zmiany
podejścia.
Czy można więc zmienić przeglądarkę naszego umysłu? Odpowiedź brzmi, oczywiście.
Kapłani Normalności od lat próbują „wgrywać” społecznie akceptowalne wersję „przeglądarek”
osobom w ich mniemaniu korzystających z tych błędnych – wariatom. Da się to uczynić i w drugą
stronę, w dość długim procesie samouświadomienia sobie, iż być może nie wszystko jest takie, na
jakie wygląda, zwłaszcza w obliczu faktu, iż zaledwie niewielki proces bodźców informacyjnych,
które do nas docierają jest przez nas odbieranych świadomie. Jednak jak tego dokonać, to już temat
na następny art, być może w przyszłości… :)
Robert Anton Wilson – „Powstający Prometeusz” za teorią Dr. Timothy Leary
Psychiatrzy