WagnerJanCostin
ZIMALWÓW
PrzełożyłaBeataMoryl
ZIMALWÓW
ImWinterderLöwen©2008EichhornAG,FrankfurtamMain
Zimalwów
©2011BCEdukacjasp.zoo.O.
Wydaniepierwsze,dodrukdrugiISBN978-83-61655-57-2
24-26GRUDNIA
KimmoJoentaamiałzamiarspędzićWigilięsamotnie,alewszystkoułożyłosięinaczej.
Z wyprzedzeniem - podobnie jak w poprzednich latach - zgłosił się do pełnienia dyżuru w pracy 24
grudniaispędziłtendzieńwcichym,opustoszałymbudynkupolicji.
Sundstrómwyjechałnanarty,Grónholm,realizującoddawnaskrywanemarzenie-naKaraiby,aTuomas
Heinonenwyszedłwczesnympopołudniem,byprzystroićchoinkę,założyćkostiumŚwiętegoMikołajai
wystąpić w nim przed rodziną. Był do dyspozycji, gdyby okazał się niezbędny podczas akcji, ale taka
koniecznośćsięniepojawiła.
Joentaa zajmował się pracą papierkową, która w zasadzie mogła jeszcze poczekać. Radio grało
świąteczną melodię. Skrzypce, fortepian i czyste, wysokie głosy chóru dziecięcego. Następnie jakiś
filozof i teolog wyjaśnił mu rzeczowym tonem, że Jezus tak naprawdę urodził się latem. Joentaa na
chwilęprzerwałpracęipróbowałskoncentrowaćsięnagłosiepłynącymzradia,alejegouszuponownie
dobiegła muzyka, rodzaj świątecznego rapu. Zmarszczył czoło i znów skupił się na leżącej przed nim
kartcepapieru.
Wczesnym wieczorem powlókł się przez szeroki hol do pogrążonej w ciemnościach stołówki. Jedyne
światło w pomieszczeniu pochodziło z przystrojonego na złoto i czerwono drzewka, stojącego obok
automatuznapojami.
Za oknem padał śnieg. Joentaa usiadł przy jednym ze stołów. W miseczce leżały ciastka. Gwiazdki z
ciasta. Wziął jedną, poczuł na języku smak syropu klonowego, wdychał aromat igieł jodłowych, gdy
nagle przy recepcji, przy wejściu do budynku, zobaczył kobietę. Wydała mu się dziwna. Stała w
bezruchu.Joentaaodczekałchwilę,alekobietanieporuszyłasięiniewyglądałanazdziwionątym,żew
recepcji nikogo nie ma. Nie przeszkadzało jej również to, że żaden z umundurowanych policjantów,
którzyodczasudoczasumijalijąwpośpiechu,niewpadłnapomysł,byzapytać,pocotuprzyszła.
Kobietaobserwowałapłatkiśnieguwirującezaszybą.Byłaniskaidrobna,mogłamiećokołodwadziestu
pięciulat.Miaładługie,jasnewłosyiżułagumę.
Trwaławbezruchu,gdyJoentaadoniejpodszedł,inieporuszyłasię,gdystanął
przedniąipróbowałnawiązaćkontaktwzrokowy.
Przepraszam...-zaczął.
Młodakobietaodwróciłasięodokna.Miałazaczerwienioneiopuchniętepoliczki.
-Czymógłbymwczymś...Wszystkowporządku?
zapytałJoentaa.
Gwałt-powiedziałakobieta.
-To...
Zgwałconomnieichciałabymzłożyćdoniesienie,idioto.
Przepraszam.Czymogę...Chodźmymożenajpierwdomojegobiura.
AriPekkaSorajarvi-powiedziałakobieta.
Możenajpierw...
Taknazywasięmężczyzna,naktóregochciałabymziożyćdoniesienie.
Proszęzamną-powiedziałJoentaaipróbowałruszyćprzodem,alekobietaanidrgnęła.
Jejgłosbrzmiałłagodnie,gdypowiedziała:
Chciałabymszybkowrócićdodomu.Czyniemógłbypanzanotowaćwszystkiegotutaj?
Nie... Niestety nie mogę tego zrobić... Właściwie i tak muszą się tym zająć moi koledzy... Mógłbym
spisać pani zeznania i potem przekazać sprawę dalej, ale tak czy siak muszę wprowadzić dane do
komputera.
Przezchwilęjakbysięwahała,alepotempodążyłazanimdowindy.
Trzeciepiętrosłabooświetlałalampaneonowa.Zbiuradochodziłdonośnyśmiech.
Ależtustrasznie-stwierdziła.
Zepsułosiękilkalamp,zwyklejestjaśniej-wyjaśniłJoentaa.
No,no-rzuciłakobieta,anajejtwarzypojawiłosięcośnakształtuśmiechu.
Joentaaniebyłpewien,cooznaczatamina.
Czybyłapani...wszpitalu?-zapytał.
Wszpitalu?
Tak...-odparł.
Toniebyłokonieczne-stwierdziła.
Mógłbym... zawieźć panią tam później - zaproponował. - To znaczy... być może uda się jeszcze...
zabezpieczyćślady,któremogąmiećdużeznaczeniewprzyszłympostępowaniu...
Niechpanpoprostuwklepietebzdurydokomputera,apotempójdędodomu.
Przepraszam.
Niemusipanzawszystkoprzepraszać.
Joentaakiwnąłgłowąipoprowadziłjądobiura.Ekrankomputeramigotał.
CzerwonykościółwLenganiemi,zaktórympochowanoSannę.
Światzaoknembyłciemnyibiały.KobietaspojrzałanaJoentęwyczekująco.
Przepraszam.Proszęusiąść-powiedział.
Czymógłbypanwreszcieprzestaćzawszystkoprzepraszać?
Joentaa próbował skoncentrować się na ekranie i klawiaturze. Przez chwilę szukał programu z
odpowiednimformularzemiwkońcugoznalazł.Imięinazwisko,adres,dataurodzenia.
Jaksiępaninazywa?-zaczął.
Coproszę?
Paninazwisko...Potrzebujęgodo...
Jakieznaczeniematumojenazwisko?ZgwałciłmnieAriPekkaSorajarviichciałamtozgłosić.
-Ale...
Naglekobietazaczęłakrzyczeć,głośnoiprzeciągle.Joentaapatrzyłnanią.
Siedziała w bezruchu, pozornie zrelaksowana i poza tym, że miała lekko otwarte usta, nic nie
wskazywałonato,żewydajezsiebiekrzyk.Głuchy,piskliwykrzyk.
Odbijałsięechemodścian,ażjedenzpolicjantówwpadłdopokoju.
Wszystkowporządku?-zapytał.
Tak,niemaproblemu-powiedziałKimmoJoentaa.
Noto...-zacząłkolega.Wahałsięprzezchwilę,potemżyczyłmupowodzeniaizamknąłdrzwi.
Joentaaobserwowałkobietę,którasiedziałanaprzeciwniegoisięuśmiechała.
Wciążjeszczerozbrzmiewałmuwuszachjejkrzyk.
Henrikinkatu28-powiedziałarzeczowymtonem.
-To...
ToadresAriegoPekkiSorajarviego.
Czyten...
AriPekkaSorajarvi.
Tak,czyjest...lubbył...panichłopakiem?-Kim?
Czyjestpani...związanazArimPekkaSorajarvimlubjestpanijegożoną?
Kobietagapiłasięnaniego.
Nie,niejestem-powiedziaławkońcu.
Skąd...
AriPekkaSorajarvitomójklient-odparła.Joentaamilczał.
Klient.Sekszapieniądze.Słyszałpanoczymśtakim?
Jestwięc...
Moimnajlepszymklientem,jeślikonieczniechcepanwiedzieć.Zawszeoczekiwałniecowięcejniżinni,
aleteżdobrzezatopłacił.
Rozumiem-stwierdziłJoentaa.
Towspaniale,żepanrozumie.
Ale...skądpaniznajegonazwisko...Czywtychkręgachniejestprzyjęte...żeanonimowo...
Kobietazaczęłasięśmiać.Śmiałasięzniego.Śmiałasiętakgłośno,żezatroskanykolegaznowumógł
siętutajpojawić.
Ależ pan jest zakompleksiony - powiedziała. W jej głosie pobrzmiewał nowy ton, inaczej dobierała
słowa.
Musisiępannauczyć,jakakceptowaćswojąseksualnośćijąwykorzystywać.
Najlepiej niech pan zacznie od filmu. Pornograficznego. Niech mi pan wierzy, to pomaga. Być
możejednak sytuacja wygląda inaczej: może musi pan popracować nad tym, by drastycznie ograniczyć
liczbęoglą-danychpornosów.Przerwała,skupiłananimwzrok,lekkomrużącoczy,iwyglądałonato,że
nadczymśsięzastanawia.-
Jednoalbodrugie-powiedziaławkońcu.Minęłokilkasekund.
Możecośwtymjest-odparłKimmo.
Niespodziewaniesięuśmiechnęła-porazpierwszyprzyjaźnie.Joentaaodwzajemniłuśmiech.
Uśmiechalisiędosiebielubdoswoichmyśli.Joentaaniebyłtegopewien.
- A jeśli zastanawia się pan, skąd znam nazwisko i ad res Ariego Pekki Sorajarviego - rzuciła coś na
śnieżnobiałyblatdzielącegoichstołu-todlatego,żezabrałammuprawojazdy,kiedyopatrywałsobie
złamanynos.
2
Totylkoobraz.Obraz,któregoniemożnazasłonić.Zasłonićbiałąpłachtą.
Płachtąnieprzeniknionejbieli.
Wie,żejejsiętojużnieuda.Wiarawprzykrywającąwszystkobielkiedyśbyławażna,alestraciłają.
Nakładabiałąpłachtęnaswojemyśliiwidzi,jakwcichymprocesierozkładurozpadasięnakawałkii
odsłaniawidoknainnąpłachtę,niebieską.
Niebieska płachta podnosi się. Pod nią leży mężczyzna. Mężczyzna ma jedną nogę. Ta noga to kikut.
Brakujepołowy.Drugiejwogóleniema.
Mężczyzna leży nienaturalnie krzywo na noszach, jego skóra ma ciemny odcień. Obok mężczyzny
niebieskapłachta,nadnimuśmiechniętatwarz.Ijeszczejedna.Ikolejna.
Jakaś ręka sięga do głowy mężczyzny i naprostowuje ją. Teraz widzi wyraz jego twarzy z zamkniętymi
oczami.
Pozajejpolemwidzeniaśmiejąsięjacyśludzie.Sąprzyniej,obokniej,nadnią,podnią,aleniemoże
ichzobaczyć.Słyszytylkośmiech.Próbujeśmiaćsięwrazznimi.
Czuje,żesięśmieje,widzitwarzmężczyznyzpołowąnogiisprawiajejulgęfakt,żeonwydajesięich
niesłyszeć.Wchwili,wktórejjejśmiechzamiera,kończysiętakżecośinnego,niewie,cotojest,czuje
tylko,żetokoniec.
Ludziewokółniejśmiejąsiędalejibrzmitotak,jakbyjużnigdyniemieliprzestać.
Zamykaoczyiotwierajeponownie.
Ekranmiga.
Przewijazpowrotemdomiejsca,wktórymtosiękończyiwracamyślamidodnia,wktórymsięzaczęło.
3
Ari Pekka Sorajarvi uniknął oskarżenia. Gdy Kimmo Jo-entaa próbował po raz kolejny wyjaśnić
kobiecie,naczympolegająformalności,tawstała-bezpośpiechu,byłaraczejpogrążonawmyślach-i
pożegnałasię.Wyszłapowoli,alezdecydowanymkrokieminiemalbezgłośniezamknęładrzwi.
Joentaa siedział jeszcze przez chwilę i przyglądał się pustemu formularzowi wyświetlającemu się na
ekranie.Nazwisko,adres,dataurodzenia.
Potemwstał,zszedłsłabooświetlonymkorytarzemnadółi,brnącwzamieciśnieżnej,dotarłdoswojego
samochodu.
Pojechał do Lenganiemi. Gdy prom przeprawiał się na drugi brzeg, stał przy relingu w lodowatym
wietrze. Czuł niejasną ulgę w związku z tym, że przewoźnik siedział w sterowni, przygnębiony jak
zawsze,mimoświą-tecznejatmosfery,którąstwarzałłańcuchświatełekprzyczepionydookna.
Jechałleśnądrogą,którawydawałasięniemiećkońca,ażznikądpojawiłsiękościółwznoszącysięku
niebu.Morzeszumiałocicho.Gdywszedłnacmentarz,minęłygocienie.Joentaasłyszałichprzytłumione
głosy, widział pochylone głowy, skupienie malujące się na twarzach. Mimo ciemności każdy z nich
wiedział, gdzie szukać grobów swoich krewnych. Gdy ich drogi się skrzyżowały, dwa spośród cieni
wymamrotałysłowapozdrowienia,aJoentaaodwzajemniłpowitanie.
Stał przez chwilę przy grobie Sanny, nie myśląc o niczym konkretnym. Potem wyjął znicz z plecaka,
zapaliłgoiostrożniepostawiłnaśrodkunagrobka.Wpatrywał
sięwświatełko,ażzaczęłosięrozmywaćprzedjegooczami,potemoderwałodniegowzrokiodszedł.Z
kościołasłychaćbyłośpiewimonotonne,długieakordyorganów.
WdrodzepowrotnejwyraztwarzyprzewoźnikaniezmieniłsięiKimmoJoentaapojechałdodomu.
4
Wieczoremwypisujekartkiświąteczne.Wydrukowałaulubionezdjęcie.
Przedstawia Ilmariego i Veikka na tle zimowego Sztokholmu. To tam w zeszłym roku spędzili święta
Bożego Narodzenia z siostrą Ilmariego. Wydrukowała tę fotografię dwanaście razy. Na odwrocie
dwanaścierazypisze:Wesołychświątinajserdeczniejszepozdrowienia.
Potem otwiera drzwi i wychodzi na klatkę schodową. Chodzi od drzwi do drzwi i wrzuca kartki przez
otwórnalisty.
Wraca do mieszkania, zapala lampki na choince i przygląda się kadrowi zatrzymanemu na ekranie
telewizora.Śmiejącysięmężczyzna.Tenśmiechniejestniesympatycznyaniniepokojący,toszczęśliwy
śmiech.Szczęśliwy,miłyśmiech.Nierozumiego.Odczasu,gdygoujrzała,nawiedzająseriaobrazów,
występująwpewnejkolejności,jednakniemająsensu,agdysięprzesuwają,życiezamiera.
Słyszy jakiś dźwięk i odwraca wzrok. Pod drzwiami, na podłodze leży biała koperta. Sąsiad
zrewanżował się za bożonarodzeniowe życzenia. Podchodzi do drzwi, podnosi kopertę i otwierają. Na
kartce przedstawiony jest anioł. Marlies i Tuomo, młoda para z pierwszego piętra. Piszą: Życzymy Ci
równieżudanychświątiwszystkiegodobrego.Zserca.Stoiwkorytarzu,uśmiechasięizastanawianad
słowami.
Jaksięzmieniają,bystworzyćtosamo.Brakujedwóchimionwnagłówku,anakońcuzdaniadoszłydwa
słowa.Zserca,jejwzrokzatrzymujesięnasłowach.
Późniejwracadosalonu.Zgniataanioławdłoni,przyglądasiętwarzynaekranieiwsłuchujewśmiech,
którymusizniszczyć,byznówmócodczuwać.
5
Pasi i Liisa Laaksonen, sąsiedzi, pomachali Joencie i wykrzyczeli życzenia świąteczne, gdy Kimmo
wysiadałzsamochodu.TrzymalizaręceMarję,ichwnuczkę,któraśmiałasięgłośno,ponieważPaasii
Liisapodnosilijądogóryihuśtali.
KimmoJoentaaodwzajemniłżyczeniaiszybkowszedłdodomu.Przezchwilęstałwciszywkorytarzui
czekał,ażśniegroztopisięispłyniemupokarku.Potemzdjąłkurtkę,czapkęiszalikizacząłprzechodzić
zpokojudopokoju,bywłączyćwszystkieświatła.
Późniejstałwsalonie,patrzyłprzezoknonazamarzniętejezioroimyślałoKarimNiemim,szefieekipy
zabezpieczającejślady,któryzapytał,czyJoentaaniemiałbyochotyspędzićBożegoNarodzeniaznimiz
jego rodziną. Mimo że bardzo ucieszył się z tego zaproszenia, odmówił. Może w przyszłym roku. To
samopowiedział,gdyjegomatkaAnitapytała,czyniechciałbyspędzićzniąświątwKitee.Coroczne
zaproszenieodMerjiiJussiegoSihvo-nenów,rodzicówSanny,takżeodrzucił,uzasadniając,żewBoże
Narodzenieniestetymapełneręcerobotyibrakmuczasu,byodetchnąć.
OdwiedziMerjęiJussiego,jutro.BędąmilczećiwkońcuzacznąrozmawiaćoSannie.Każdynaswój
sposób. Dzielić się wspomnieniami. Wspomnieniami, które przez chwilę będą unosić się nad ich
głowami.Nieważkie.Trudnedouchwycenia.
Tygodniepodiagnozieraka,ostatniedniwszpitalu,niebędąprzedmiotemdyskusji.
BrzękfiliżanekiMerja,któraczęstujeupieczonymiprzezsiebieciasteczkami.W
pustymdomu.
Jutro.Ijutrozadzwoniteżdomatki.
Poszedłdokuchni,czułsięwpewienprzyjemnysposóbgłupio,wyciągającnienapoczętąjeszczebutelkę
wódkizlodówki,iusiadłprzystolekuchennym.
MyślałoSannie,którarzadkopiła,leczjeślitorobiła,tonieszłanakompromisy.Tobyłocoś,colubiłi
odczasujejśmiercikontynuował.Rzadko,jednakjeślijuż,tobezkompromisowo.
Dziśbyłwłaśnietakidzień.Byćmoże.Niebyłpewien.Biłsięzmyślami,czyniewypićjednakszklanki
mlekainiepołożyćsiędołóżka.
Wciążzastanawiałsięnadróżnymikuszącymimożliwościami,gdyktośzadzwoniłdodrzwi.
Pasi,pomyślał.PasiLaaksonen,któryzapytago,czymiałbyochotęspędzićBożeNarodzeniewspólniez
nimi,ichdziećmiiwnukamiwsąsiednimdomu.
AlboAnita.Jegomatkawsiadładopociąguiwyruszyła,bygoodwiedzić,mimożeusilniejąprosił,by
tegonierobiła.
Otworzyłdrzwiizobaczyłtwarzkobiety,którazłamałanosAriegoPekkiSorajarviegoiktórejimienia
nie znał. Wyglądała jak bałwan, ponieważ miała na sobie śnieżnobiały płaszcz i śnieżnobiałą czapkę,
którepokrytebyłyśniegiem.
Kobietamilczała.Zdawałomusię,żenajejustachbłąkasięcichyuśmiech,alemógłsięmylić.
Yyyy...witam-powiedział.
Witam-odparłaiminęłago,wchodzącdoprzedpokoju.
Skąd...
Kimmo Joentaa. Tak jest napisane na tabliczce obok drzwi pańskiego biura. I na liście, który leżał na
pańskimbiurku.WTurkumieszkatylkojedenKimmoJoentaa.Rzadkienazwisko.SannaiKimmoJoentaa
-jestnapisanewksiążcetelefonicznej.Czyjestpańskażona?
-N...nie.
Kiwnęłagłową,jakbysiętegospodziewała,iskierowałasiędosalonu.
Czego...czegopanichce?-zapytałJoentaa.
Odwróciłasięiprzezchwilęspoglądałananiego.
Niewiem-odparła.-Najprawdopodobniejniczego.Mapancośdopicia?
Hmm,oczywiście...Mleko...mlekoczywódka?
Wydawałosię,żewybórtenniezrobiłnaniejnajmniejszegowrażenia.
Jednoidrugie-powiedziałaipewnymkrokiemweszładosalonu.
t
Hmm...-zastanowiłsicjoentaa.Wszedłdokuchniidojednejszklankinalał
mleka,adodrugiej-wódki.
Kobietasiedziałanakanapiewsalonieiprzyglądałasięśniegowizaoknem.
Pięknywidok-stwierdziła.
Kimmo odstawił szklanki. - Czy mogę... w czymś pani pomóc? Chodzi znów o to doniesienie, które
pani...
Kobietaroześmiałasię.Znówsięzniegośmiała.Ostatniąosobą,którapotrafiłatakczęstoiserdecznie
śmiaćsięZniego,byłaSanna.
Nie-zaprzeczyłakobieta.-Nie,niechodziodoniesienie.Jużnawetniepamiętam,jaktenmężczyznasię
nazywał.
Ari Pekka Sorajarvi - odparł Joentaa machinalnie i kobieta znów się roześmiała. Jeszcze głośniej.
Śmiechzmieniłsięwkrzyk.Niemogłasięuspokoić.
Przepraszam...-powiedziałKimmo,akobietabezprzerwysięśmiała,jakbywłaśnieprzedstawiałjakiś
zabawnyskecz,któregowcześniejniewidziała.Jejdrobnymciałemwstrząsałjedenspazmzadrugim.
KimmoJoentaaposzedłdokuchni,wypiłczterykieliszkiwódkiiczułsięjużniecolepiej,gdywróciłdo
śmiejącejsiękobietysiedzącejnakanapiewjegosalonie.
Usiadłnastarymfotelustojącymoboksofy.
Chciałbympaniąocośzapytać,ocośważnego-powiedziałiwbrewwszelkiejlogicemiałwrażenie,że
zacząłjużtrochębełkotać.-Czyten...tenSorajarvi...zrobiłpani...krzywdę?
Kobietaznówsięroześmiała,tymrazemjednakśmiechtrwałbardzokrótko.-
Tak,jakpan,mówilichybaemeryciwxixwieku.
Przepraszam...
Niechpanwreszcieprzestanieciągleprzepraszać,dodiabła!
Chciałem powiedzieć... Uważam, że powinna pani złożyć doniesienie na tego mężczyznę, co przecież i
takzamierzałapanizrobić.Ichciałbymmóclepiejpaniązrozumieć,bojeszczeniepotrafię.
AriPekkaSorajarvipotraktowałmnieniecoostrzej,niżtouzgodniliśmy-
powiedziała.-Wrewanżuzłamałammunos.Jasne?
Joentaazastanawiałsięprzezchwilę.
Dobrze-stwierdziłikobietaznówzaczęłasięśmiać.
Właśnie,dobrze.
Przepraszam,chciałemprzeztopowiedzieć,żeterazchybaniecolepiejrozumiemsytuację.
Jeślijeszczerazprzeprosipanbezpowodu,todziśzłamięjeszczejedennos.
Będęmógłpanipomócdopierowtedy,gdyzrozumiem,cosięstało-
powiedziałJoentaa.
Kobietadługonaniegospoglądała.-Aktopowiedział,żepowinienmipanpomóc?
Myślałem...
Jestpanpomylonyinawetpanotymniewie-stwierdziła.
Teżuważam,że...
Cośjestzpanemnietak-powiedziała.Joentaaczekał.
Cośjestzpanembardzonietak-powtórzyłakobieta.Joentaaczekał.
-Cośjestnietakimamwielkaochotędowiedziećsię,ocochodzi-
stwierdziła.
Potem wstała i objęła go. Stary fotel skrzypiał. Czuł dotyk jej skóry na swoim policzku, jej język w
swoichustach,ajegoumysłwypełniłkrzyk.
6
Kimmo Joentaa nie spał. Za oknem rozpływały się śnieg i noc. Podniósł się, ostrożnie, by nie obudzić
kobietyleżącejobok.
Przezkilkaminutspoglądałnaniązgóry.
Słyszałjejcichyiregularnyoddech.
Potemjegogłowaznówopadłanapoduszkęipoczuł,żekobieta,którejimienianieznał,wczepiładłoń
wjego ramię. Lekko jęknęła, jakby pod wpływem bólu. Chyba o czymś śniła. Zastanawiał się, czy
powinien ja obudzić i wyzwolić z tego snu, jednak po chwili kobieta uspokoiła się, znów oddychała
regularnie.Joentaazamknąłoczyiporazpierwszyoddawnapomyślałoostatniejnocywszpitalu.
Oostatnichgodzinach,którezamieniłysięwostatnieminutyiostatniesekundy.Sannateżspała.Sannateż
oddychałaspokojnieiregularnie.Spokojnie,regularnieiniemalniezauważalnie.Potemoddechustał.
Czekał na to. Razem z Sanna czekał na ten moment, bo wiedział, że ta chwila będzie najważniejsza
chwilawjegożyciu.Chwila,którasięniekończyła.
Gdyusłyszałpukaniedodrzwi,najpierwpomyślał,żemusięwydaje.
Pukanie powtórzyło się, było nieco głośniejsze i bardziej natarczywe, uniósł głowę i spojrzał na
świecące na zielono cyfry na odtwarzaczu DVD. Prawie druga. To nie mógł być Pasi Laaksonen z
sąsiedniego domu. Ani matka, bo pociągi z Kitee nie przyjeżdżają w środku nocy. Ani kobieta, która
złamałanosAriemuPekceSorajarviemu,botależałakołoniego.
Znówusłyszałpukanie,niecocichsze,mniejśmiałe.Wstał,założył
podkoszulek i spodnie. Podniósł narzutę zsuniętą do połowy na podłogę i okrył nią kobietę, która
wyglądałanapogrążonąwgłębokimśnie.
Potemnaniepewnychnogachpodszedłdodrzwi.Bolałygoplecy.Otworzyłipoczułnaskórzewyraźny
chłód.Przeddrzwiaminiebyłonikogo,alepodokrytąbieląjabłoniąstałjakiśmężczyzna,którywłaśnie
zamierzałwsiąśćdojegosamochodu.
Hej!-zawołałJoentaa.
Mężczyznaznieruchomiałiwydawałosię,żeprzezchwilęzwlekałzreakcją.
Kimmo. Przepraszam. Myślałem... Nie chciałem dzwonić, tylko pukałem, bo myślałem, że możejeszcze
śpisz.Mężczyznapodszedłdoniego.Tobył...ŚwiętyMikołaj.
Tuomas...-powiedziałJoentaa.
Niechciałem...przeszkadzać.
TuomasHeinonen.Niepamiętał,żebyTuomasHeino-nenkiedykolwiekwcześniejgoodwiedzał.Tuomas
HeinonenwkostiumieŚwiętegoMikołaja.
Co...wejdź,proszę-zaproponowałKimmo.
OK...dziękuję.
TuomasHeinonenstałwkorytarzuskulonyiprzemarzniętyiwydawałosię,żeszukawłaściwychsłów.
Chcesz...cościepłegodopicia?Wyglądanato,żezmarzłeś-powiedział
Joentaaiuśmiechnąłsię,aleTuomasHeinonenchybawogóletegonieusłyszał.
Mamtrochęproblemów.Ja...my...mieliśmynieudanąGwiazdkę...żetakpowiem...iwtedy...wtedypo-
mnie,żewciążmamnasobietengłupikostium-
powiedziałskonsternowany.
Nicnieszkodzi-odparłJoentaa.
Hm...-Heinonenzacząłchichotać.-Kimmo,jaktytorobisz...Jakcisięudajezachowaćkamiennątwarz
nawetwnajbardziejniedorzecznychsytuacjachi1
Byłodośćoczywiste,żejesteśsmutny.
Tak-przyznałTuomasHeinonen.Wydawałosię,żenadczymśrozmyśla.-
Chciałbymcięjeszczezapytać,Kimmo,przepraszam,żeterazzawracamcitymgłowę,wogólewybacz
mi,proszę,tocałeprzedstawienie...
Niemaszzacoprzepraszać.
-Jak...Jaktorobiłeś...wostatnichlatach...odczasuśmiercitwojejżony...żepotrafiłeśżyćlatami...tak...
samotnie...Częstootobiemyślałemi...tonapewnobrzmiśmiesznie,aleniemalciępodziwiamzaten...
tentwójwłasnyświat,tenspokój,którym...emanujesz.
Joentaa zastanawiał się, do czego zmierza Tuomas i nagle spojrzał w oczy kobiecie, której nie znał.
Zaspanainagastaławprogu.
Oczymtakcałyczasrozmawiacie?-zapytała.
Heinonenodwróciłsię.
Przezchwilępanowałacisza,potemKimmopowiedział:-Tuomas,chciałbymciprzedstawić...Tojest...
Imionaniemająznaczenia,alemożeszmówićdomnieLarissa-powiedziałakobieta.
Larissa,pomyślałJoentaa.
Inniteżtaknamniemówią-dodała.
Nastąpiładługaprzerwa.
Heinonen gapił się na kobietę stojącą w drzwiach, a jej wydawały się nie przeszkadzać ani cisza, ani
spojrzenieTuomasa.
Larissa,pomyślałKimmoipoczułsięlekko.
Ja...chybapowinienemjuż...-zacząłTuomasHeinoneniprzerwał,aKimmoJoentaakoncentrowałsię
naciszy.
Lekkiej,innejciszy.Nowejciszy.Imionaniemająznaczenia,pomyślał.
Naprawdę nie chcę wam... Nie wiedziałem, że... wy... Paulina na pewno już na mnie czeka... i
bliźniaczki.
Chodźmyspać-zaproponowałJoentaa.
7
TuomasHeinonenspałnakanapiewsalonie,kobieta,którejimieniaJoentaanieznał,spałaobokniegow
łóżku,wsypialni,aKimmoJoentaaczuwał.
Znówskoncentrowałsięnacichym,regularnymoddechukobietyikryjącejsięzanimciszy.Nazewnątrz
wstawałdzień.
Wciąż jeszcze czuł się lekki. Zmęczony, lekki i spragniony. Szedł na palcach, by nie zbudzić gości.
TuomasHeinonenleżałszerokorozciągniętynakanapie.
Sądzącnapierwszyrzutoka,spałdobrze.Nastolewkuchnistałybutelkaikartonzmlekiem.
Joentaawypiłszklankęwodyiprzyglądałsię,jakporanekstajesięcorazintensywniejniebieski,coraz
jaśniejszy,bielszy,corazbardziejsłoneczny,ażwypełniłprostokątokna,przypominającidealnyobrazek
zkartkipocztowej.
Pomyślałociszyiniemalrównocześnieusłyszałdzwonektelefonuigłuchyodgłosuderzenia.
Cholera...Co...cojest?-mamrotałHeinonen,leżącnapodłodze.
Wszystkowporządku?-zapytałJoentaa.
Spadłemzłóżka...zkanapy-odparłHeinonen,podczasgdyJoentaaszukał
telefonu.Nieznalazłgo.Heinonenpodniósłgłowęisprawiającwrażenienieobecnego,zapytał,czymoże
wczymśpomóc.
Musitugdzieśleżeć-powiedziałJoentaa.
Te bezprzewodowe telefony... Też ich nigdy nie mogę znaleźć... A gdy do tego jeszcze kołyszesz w
ramionachbliźniaczki,musiałbyśmiećtrzeciąrękę,byznaleźćtelefon...-powiedziałzaspanyHeinonen.
Telefonzamilkł,kilkasekundpóźniejzkorytarzadobiegłobrzęczeniekomórki.Joentaapodszedłiwyjął
jązkieszeniswegopłaszcza.
Joentaa.
Kimmo, tu Paavo. Koniec świętowania. Wróciłem wcześniej z urlopu. Miejsce zbrodni znajduje się w
lesie.WyjedźzmiastaulicąEerikinkatu,jedźniąażdokońca,potemskręćwlewo,jedźjakiśczaspod
górę,nawzgórze,potemidźleśnądrogą,ażtrafisznamiejsce.
Dobrze...Ja...
Wszystkojasne?
Tak,pewnie...CzypoinformowaliścieLaukkanenalubjegokolegów?
Laukkanenjestjużnamiejscu.Toonjestofiarą.
Dobrze.Zarazsięzbieram...
-Jeszczesięnieobudziłeś?ToLaukkanenjestofiarą.
Laukkanen...
W lesie leży lekarz sądowyLaukkanen. Ma przypięte narty biegówki i jest martwy - powiedział Paavo
Sund-stróm.
Kimmomilczał.
Ciszajestlekka,pomyślał.
Cojest?-zapytałHeinonenzajegoplecami.
ZadzwoniszdoHeinonena?JazawiadomięPetriegoGronholma,oilewiem,wczorajwróciłzKaraibów
-powiedziałSundstróm.
Tak...Ja...
Kimmo,weźsięwgarść,proszę!-rzuciłSundstrómiprzerwałpołączenie.
Ocochodzi?-zapytałHeinonenponownie.
Laukkanen...-odparłJoentaa.
-Tak?
PaavoSundstrómpowiedział,żenieżyje-ciągnąłKimmo.
Aha-Heinonenpatrzyłnaniegopytająco.
Paavojużtamjestistwierdził,żeofiarąjestLaukkanen.
Tojakaśbzdura-odparłHeinonen.
Jedźmytam-powiedziałJoentaa.
Chceznaszakpić,tejegodowcipystająsięcorazgłupszestwierdził
Heinonen.
Jedźmytam-powtórzyłKimmo.
Heinonenkiwnąłgłową.-Oczywiście.Alecośtusięniezgadza.Przecieżtobzdura-powtórzyłisięgnął
poswojeubranieprzewieszoneprzezfotel.-Och...
obawiamsię,żebędzieszmusiałmicośpożyczyć,miałemprzecieżnasobietylkotenkostium...
Chwileczkę-Joentaaposzedłdosypialni,założyłspodnieisweter.Kobietaowinęłasiękołdrąimocno
spała. Przyglądał się jej przez chwilę. Potem wyjął z szafy koszulę i spodnie dla Tuomasa Heinonena,
ostrożniezasunąłdrzwiiwróciłdosalonu.Heinonenwkilkasekundwłożyłnasiebieubranie.
Idziemy?-zapytał.
Jeszczechwilę.
Joentaawyjąłkartkęidługopisistałniezdecydowany.
-Hmm...Kimmo?-powiedziałHeinonen.
-Przepraszam-odparłJoentaainapisał:DrogaLa-risso,zostałemwezwanynaakcję.Mamnadzieję,że
dobrzespałaś.Byłobymiło,gdybyśbyłatujeszcze,kiedywrócędodomu.
Kimmo
Położył kartkę i zapasowy klucz do domu w widocznym miejscu, na stole w salonie. Zimowy dzień
byłżółto-niebieskiikłułwoczy.
Gdy jechali, Heinonen zadzwonił do żony, a Kimmo Joentaa myślał o pustym domu, i o tym, że
wieczoremdoniegowróci.Iotym,żenieznaładresuanidatyurodzeniatejkobiety.Wiedziałtylko,że
nienazywałasięLarissa.
8
Śnieg skrzypiał pod nogami. Heinonen mamrotał coś niezrozumiałego, a Joentaa pomyślał, że to nie
działosięnaprawdę.Obraz,zaaranżowanascena,któramiałaniewielewspólnegozrzeczywistością.
Trup leżał na plecach, jedna z nart przypiętych do stóp mężczyzny sterczała pionowo w górę.
Jasnoniebieska kurtka była przesiąknięta krwią. Ubrani w białe kombinezony pracownicy ekipy
zabezpieczającejśladywtapialisięwśnieżnetło.
Kari Niemi, szef zespołu zabezpieczającego ślady, z typowym dla siebie spokojem przekazał im
instrukcje.Przedizależącymnaziemiciałemprzebiegałytrasynarciarskie,zktórychjednaprowadziła
w prawo do lasu, a druga w lewo aż po horyzont. Nad jego linia unosiło się zimowe słońce. Paavo
Sundstrómwyszedłimnaprzeciwipowiedział:
Szybkowamposzło.
Heinonen odpowiedział coś, a Joentaa minął ich i obszedł ciało. Obok przekrzywionej na bok głowy
mężczyzny leżała wełniana czapka przypominająca kształtem szlafmycę, której jasnoniebieski odcień
pasował do jasnego błękitu sportowej kurtki i nieba. Joentaa kucnął i spojrzał w twarz Patrika
Laukkanena.
Zostałznalezionyprzezdwóchchłopcówikobietę.
Ktośmusiałgozaskoczyć.Przypuszczalniezaatakowanogoodtyłu,wyglądatonapchnięcienożem.Tak
przynajmniejuważaSalomon-powiedziałSundstróm.
JoentaapodniósłwzrokiujrzałSalomonaHietalah-tiego,siedzącegoniecodalejnaławce.Hietalahtibył
najbliższym współpracownikiem Laukkanena w zakładzie medycyny sądowej. Joentaa nie znał dobrze
Laukkanena, ale wiedział, że współpraca między nim a Hietalahtim układała się bardzo dobrze. Może
nawet byli zaprzyjaźnieni. Wyprostował się i podszedł do ławki, z której rozciągał się malowniczy
widoknazaśnieżonemiasto.
Salomonie-powiedział.
Kimmo,witaj-odparłHietalahti,sprawiającwrażenienieobecnego.
Joentaausiadłobokniegonaławce.
Możepowinieneś...Możeniepowinieneśpracowaćprzytejsprawie-
powiedziałJoentaa.
Może-odparłHietalahti.
JoentaawidziałHeinonenaiSundstrómastojącychzbokuipogrążonychwpospiesznejrozmowie.Petri
Grónholm stał przy barierce razem z dwoma młodymi chłopcami, którzy znaleźli Patrika Laukkanena i
śledzilibiegwydarzeńzwytrzeszczonymioczamiimieszanymiuczuciami.Wyglądalinaprzerażonych,a
jednocześniepodnieconych.Nadole,wmieście,rozbrzmiewałydzwonykościołów.
Wiedziałeś,żedopierocozostałojcem?MamnamyśliPatrika...-zapytał
Hietalahti.
-Nie.
Późne ojcostwo. Przekroczył już pięćdziesiątkę. Ni gdy nie mówił zbyt wiele o sobie, ale o tym tak.
Obawiałsię,żebyćmożejestzbytstaryiumrze,zanimjegosynosiągniepełnoletniość...Absorbowało
goto.
Joentaakiwnąłgłowaiszukałodpowiednichsłów.
Onajeszczeoniczymniewie,Leena...-powiedziałSalomon.-Mamnamyśli,żeLeenajeszczeniewie,
żePatrik...nieżyje.Zrobiszto?Powiadomiszją?
Niewiem...OmówiętozPaavoSundstrómem.
Chybadobrzebybyłozrobićtojaknajszybciej.
Pewnie.Maszrację.
Od dawna są razem. Przynajmniej od trzynastu lat, tak długo, jak trwała nasza współpraca. Wtedy, gdy
zaczynałem, Patrik już był z Leeną. Czasami bywałem u nich na obiedzie... tylko parę razy, ale zawsze
byłobardzofajnie.Patrikopowiadał,żeLeenaniesamowiciecieszyłasięztegopóźnegodziecka...Nigdy
dokładnietegoniewyjaśnił,aleonichyba...chybadługopróbowali,zanimsięudało...
Joentaakiwnąłgłową.
Mieszkająniedaleko.Zedwa,trzykilometrystądpowiedziałHietalahti.
Sundstróm gestykulował w oddali. Joentaa przyglądał mu się przez chwilę, aż w końcu pojął, że gesty
Sund-strómabyłyskierowanedoniego.-Ocochodzi?-
zawołałKimmo,idąckuniemu.
Powinniśmypoinformowaćjegożonę-krzyknąłSundstróm.
Przyjaciółkę-poprawiłgoHeinonen,gdyJoentaadonichdołączył.
-Hm?
Przyjaciółkę.Laukkanenniebyłżonaty.Jestemprawiepewien,żenieożenił
sięzLeeną-powiedziałHeinonen.
Toprzecieżwszystkojedno,wkażdymraziemusimypoinformowaćkobietę,którażyłazLaukkanenem...
Chwila...Yriónkatu17.Czyktośjazna?
JoentaaiHeinonenprzytaknęli.
Tak...i?-zapytałSundstróm.
Teżjąznasz,byłanaimpreziegwiazdkowejdwatygodnietemu-
przypomniałHeinonen.
Achtak?-zdziwiłsięSundstróm.
-JestznaczniemłodszaodPatrika.Tużprzedczterdziestką,jaksądzę-
powiedziałHeinonen.-Majasno-rudewłosy.
Ach - stwierdził Sundstróm. - Tak, tak... Nawet sobie przypominam. Przez cały czas myślałem, że
Laukkanenpodrywałjąpopijakuiwstydmibyłozaniego.
No,cóż...-odparłHeinonen.
Joentaaspojrzałnamartwegomężczyznęwśnieguipomyślał,żejeszczeprzeddwomadniamirozmawiał
zPatrikiemLaukkanenem.
Rzeczowymtonem,ośmierci.
Wspólnie pochylali się nad ciałem pewnej młodej kobiety, która przypuszczalnie zmarła w wyniku
przedawkowaniasilnychtableteknasennych.
Leena,mówisz?Takobietaświetniewyglądała-powiedziałSundstróm.
Laukkanen. Zawsze sprawiał wrażenie zaaferowanego, jego sposób bycia dziwacznie kontrastował z
cisząpomieszczeń,wktórychprzyszłomupracować.
Kimmo?-zapytałSundstróm.-Hm?
Idziemy?
Oczywiście-odparłJoentaa.
Trochękręciłomusięwgłowie,gdyszedłzaSund-strómemdosamochodu.
Myślał o Laukkanenie, o tym, że jego oceny zawsze były wnikliwe, a często również bardzo pomocne.
Byćmożewłaśnietoniepasowałodosceny,jakązobaczył.
Laukkanen, leżący martwy w śniegu. Laukkanen, aktywny i efektywny w cichych, zielonych salach.
Laukkanen,jakniktinnysprawiającywrażenieosoby,któramakontrolęnadśmiercią.
9
Parkujesamochódizabierapiecakzsiedzeniapasażera.Wsłoneczny,błękitnydzień,mijaśnieżnąbreję
iuśmiechasiędoAapeliego,którydziękujejejzakartkęświąteczną.
Dzieciomniezapomniały,alety...-mówiAapeli.Uśmiechasię.
Pięknezdjęcie...IlmariegoiVeikka...Gdzie...gdziejezrobiliście;?
WSztokholmie,nadrzeką-odpowiadaiuśmiechasię.Aapelikiwagłową.
No,to...narazie-mówiAapeli.
Narazie-odpowiada.
Iwszystkiegodobrego.Życzęciwszystkiegodobrego-mówiAapeli.
Jatobieteż-odpowiada.
OglądasięzaAapelim,którystawiającostrożniekażdykrok,podchodzidobiałychdrzew.
Otwieradrzwiprowadzącenaklatkęschodowąischodzidopralni.Wyjmujeubraniazplecakaiprzez
chwilęprzyglądasięplamom.Wie,cosięstało,aleniemożesobietegoprzypomnieć.
Wkładaubraniadopralki,wsypujeproszekiwrzucamonetędoautomatu.
Przezchwilęobserwuje,jakwodamieszasięzproszkiem,tworzącpianę.
Wyjmujenóżzplecaka,idziedoumywalki,odkręcakranitrzymanóżpodstrumieniemwody,ażzaczyna
wyglądaćjaknowy.
Potem idzie na górę. Otwierając drzwi do swojego mieszkania, po raz pierwszy od dłuższego czasu
odczuwagłód.
w
Niejechalidługo.PatrikLaukkanenzostałzamordowanywpobliżuwłasnegodomu.Drewnianegodomu,
otoczonego rozległym ogrodem. Budynek chyba niedawno został pomalowany na łagodny morelowy
kolor.Joentaajeszczenigdytamniebył.
Totu-powiedziałSundstróm.
Joentaakiwnąłgłową.
Sundstrómnadalnieruszałsięzmiejsca,aJoentaamyślałotym,coopowiedziałmuSalomon.
Majądziecko,niemowlę-powiedział.
-Jeszczetegobrakowało-odparłSundstróm.Zapadłsięgłębiejwfotel.Potemotworzyłdrzwi.
entaausłyszałkrokizadrzwiamiipoczułukłuciewżołądku.LeenaJauhiainenotworzyłaim.
Och...Kimmo...i...
Sundstróm,PaavoSundstróm.Poznaliśmysięnaimprezieświątecznej...
Oczywiście. Przypominam sobie. Patrika nie ma, odkąd napadało śniegu, codziennie biega na nartach.
Chyba,niemaciedlaniegopracy...niedziś,prawda?
Leena...
Tak?-zapytała.Wtleprzeraźliwiepłakałoniemowlę.-Czy...czywszystkowporządku?
Możemywejść?
Oczywiście.Idźciedosalonu,jamuszęsięprzezchwilęzająćKalle-weszładosąsiedniegopokoju,a
Jo-entaa wszedł za Sundstromem do środka. W salonie stała duża, bogato przystrojona choinka. Leena
wróciłazkwilącymcichoniemowlęciemnaręku.
Przezchwilęstalinaprzeciwsiebie.
Czy...czycośsięstało?Napędzaciemistrachu-powiedziała.
Patriknieżyje-powiedziałSundstróm.-Został...zaatakowanyizamordowany,kiedybiegałnanartach.
Leenamilczała,aJoentaamarzł.
Bardzo...miprzykro-powiedziałSundstróm,aLeenapotrząsnęłagłową.
Niemowlęuśmiechałosię.
sankach,wielogłosowyśmiechdocieraażdoniejnadółimawrażenie,żetenśmiechmusisłyszećcałe
miasto.
Powoli wchodzi na wzgórze, mija dzieci, które z triumfem rzucają się w przepaść. Rozgląda się za
Rauną,aleRaunachybaniejeździnasankach.
Idzie długimi korytarzami. Na ścianach wiszą bożonarodzeniowe gwiazdy z papieru i tektury, a także
choinki,ciemnozielonetrójkątynamałychpniach.ZnajdujeRaunęwświetlicy.SiedziprzystolezHilmą.
Układają puzzle. Hilma nuci coś pod nosem i kołysze się na krześle, a skupiona Rauna ostrożnie
dopasowujeczęściukładanki.
Stoiwdrzwiachiprzezchwilęprzyglądasiędziewczynkom.
Nieidziecienasanki?-pyta.
Teżtakmówiłam,aleRaunachcekoniecznieułożyćtegłupiepuzzledokońca
-mówiHilma.
Raunauśmiechasięiprzywołujejągestemdłoni.Odsuwasięoddrzwiipodchodzidostołu.
Zaraz skończę - mówi Rauna i na przemian przygląda się elementom układanki i pokrywce pudełka, na
którejprzedstawionogotowyobrazek.ArkaNoego.Lwy,słonie,żyrafy,małpyibrodatymężczyzna,który
czekajużprzysterze,bywypłynąćwmorze.Hilmazrywasięzmiejscaiprzyciskatwarzdoszyby,za
którądziecijeżdżąnasankach.Raunadopasowujeostatnieelementymozaikiiprzezchwilęprzyglądasię
obrazowi,potemklaszczewdłonie.
Gotowe!-krzyczy.
Nototeraznasanki!-wołaHilmaiwybiega.
Spojrzysz?-pytaRauna.
Kiwagłową.
Rauna wstaje z krzesełka i biegnie za Hilmą, a ona jeszcze raz podchodzi do obrazka, który stworzyły
ręceRauny.Kawałekpokawałku,ażzczęściutworzyłasięcałość.Gładziobrazekręką.Potempowoli
wychodzi.HilmaiRaunajużstojąwkolejce,byzdobyćsanki.Hilmadostajebrązowezdrewna,Rauna
czerwone,plastikowe.
Ktopierwszynadole!-krzyczyHilmaizdobywającprzewagę,zjeżdżazezbocza.Raunakrótkozwleka,
potemostrożniesiadanasankachiodpychasię.
Dotarłszy na dół Hilma krzyczy, że wygrała. Rauna kiwa głową, obraca się, patrzy w górę i wygląda,
jakbyczegośszukała.
Tujestem,Rauna!-woła.-Tutaj,nagórze,patrzyłam,jakzjeżdżacie.
MacharękąiRaunaodpowiadajejtymsamymgestem.
12
Wieczorempadałśniegdompogrążyłsięwciemnościach.
KimmoJoentaazaparkowałsamochódpodjabłoniąiwyszedłnamroź.Stanął
nieruchomowkorytarzuipróbowałwyłowićdźwiękizdradzająceobecnośćczłowieka.Aniadresu,ani
datyurodzenia.Nieodnalazłbykobiety,którejimienianieznał.
Poszedłdokuchniiwłączyłświatło.Nastolestałykartonpomlekuibutelkawódki.Naociekaczuobok
zlewozmywakaznajdowałysięmiskaiopakowaniepłatkówowsianych,obokleżałałyżka.
Najwyraźniejkobietapoprzebudzeniuzjadłamiisli.Zanimzamknęłazasobądrzwiiwyszła.
Joentaa usiadł przy stole i myślał o Patriku Laukkane-nie, z którym przed dwoma dniami spokojnie i
rzeczowo rozmawiał o śmierci. O Leenie trzymającej niemowlę na ręku, gdy Sundstróm próbował jej
przekazaćto,cobyłoniepojęte.O
Sundstrómie,który-mającnawzględzieefektywność-wyznaczałkażdemuznichzakresobowiązków.O
Heinonenie,którywieczorem,gdyKimmoodwoziłgododomu,cichoinieobecnymtonempowiedział:
„Nigdyztegoniewyjdę”,aKimmoniezrozumiał,ocochodziło.„JutrowAngliibędzieważnawalka”,
powiedział
Heinonen,aKimmowciążniepojmował.
Jutroangielskaligamaświęto,sporopostawiłemnaManchesterprzeciwArsenałowi.
KimmogapiłsięnaHeinonena.
Rozumiesz?-zapytałHeinoneniJoentaaprzytaknąłniepewnie.
Heinonenpożegnałsię,apotemKimmozobaczył,żePaulinaotworzyładrzwi,aHeinonenschyliłsięi
wziąłnaręcebliźniaczki.
Joentaawstałiposzedłdosalonu.Najeziorzerozciągającymsięzaoknemdziecigraływhokeja.Nad
nimi unosił się blady księżyc, a na kanapie leżał kostium Świętego Mikołaja należący do Tuomasa
Heinonena.
Wydawałomusię,żezaplecamiusłyszałpukanie.Czekał.Znówsięrozległo.
Ktośpukałdojegodrzwi.PasiLaaksonen.Czynieprzyszedłbydonichnakolację.
Podszedłszybkododrzwiitrochębrakowałomutchu,gdyotwierał.
Uwaga! - powiedziała i Joentaa usunął się z drogi, gdy kobieta o jasnych włosach minęła go, niosąc
drzewko.
Jodłęwysokościokołometra.Pewnymkrokiemweszładosalonuiustawiłachoinkęwkącie,obokokien.
Tubyminajbardziejpasowała-stwierdziłaiJoentaakiwnąłgłową.
-Jakuważasz?-zapytała.
Pewnie.Bardzodobrze-odparł.
Maszjakieśozdoby?-zapytała.-Do...-Nowiesz,takieczerwonebombkinaprzykład.
Tak,tak...obawiamsięjednak,żemusiałbymichposzukać...
Notoidźposzukaj-odparła.
Joentaakiwnąłgłowąizszedłposchodachdopiwnicy.Wiedział,gdzieleżałyposzczególneprzedmioty.
Znałnawylotbałaganpanującywjegopralni.Czerwonebombki,którychdomagałasiękobieta,leżaływ
kartonowympudle,razemzkilkomadrewnianymianiołkamiiTrzemaKrólami.
Wziąłnagóręcałykarton.Larissastałaobokdrzewkaisprawdzała,czystoiprosto.
Tutaj...bombkiitakietam-powiedziałJoentaaipodałjejkarton.
Ładniewygląda,prawda?-zapytała.
Joentaa kiwnął głową i przyglądał się, jak ostrożnymi, lecz płynnymi ruchami zawieszała świąteczne
ozdobynajodle.Potemstalioboksiebiewmilczeniu.
Nazewnątrz,najeziorzedzieciakisprzeczałysię.Ichgłosysłychaćbyłoprzezszybę,chybachodziłoo
wynikmeczu.
Kimmopatrzyłnachoinkęipoczuł,żesięuśmiecha.
13
Wnocyobudziłsię,ponieważpoczułnasobiejakiściężar,agdyotworzył
oczy,zobaczył,żeLarissazasnęła,leżącnanim.
Ostrożnieuniósłsięizsunąłjanabok.Okryłjąkołdrąiobjął.Oplótł
ramionami,ażnawpółśpiącazaczęłasięśmiaćizapytała,czychcejązmiażdżyć.
Zcałąpewnościąnie-odparłirozluźniłchwyt.
Kiwnęłagłowąiznówszybkozasnęła.
Przyglądał się płatkom wirującym za oknem i myślał o Leenie Jauhiainen, która w południe doznała
cichego załamania nerwowego. Przez kilka minut siedziała na kanapie z niemowlęciem w ramionach i
zadawałapytania,naktóreodpowiadałPaavoSundstróm.Wydawałosięwtedy,żejestbardzospokojna,
ale potem troskliwie ułożyła dziecko obok siebie i, płacząc, osunęła się z kanapy na podłogę. Joentaa
usiadłmiędzyniąaniemowlęciemijednądłoniątrzymałjązaramię,adrugąprzytrzymywałdzieckow
ciszy leżące na kanapie, z szeroko otwartymi oczami. Sundstróm powiadomił lekarza z pogotowia
ratunkowego,którybardzoszybkoprzyjechałiprzepisałjejlekiuspokajające.
Wstał i poszedł do kuchni. Zrobił herbatę i usiadł z parującą filiżanką przy stole. Zastanawiał się, czy
Leena Jauhiainen teraz spała. Prawdopodobnie tak, dzięki skutecznym lekom. Przed dwoma dniami
rozmawiał z Patrikiem Laukkanenem właśnie o takich środkach. Pewna kobieta zmarła w wyniku
przedawkowaniatableteknasennych,aterazLeenabrałaje,ponieważPatriknieżył,ajutrobyłBoxing
Day.Dzieńwielkiejwalkiwangielskiejlidzepiłkinożnej,jakpowiedziałTuomas.
Kimmo zastanawiał się, co miał na myśli Tuomas mówiąc, że postawił sporo na Manchester przeciw
Arsenałowi.
Wszystkowporządku?-zapytałaLarissa.
StaławdrzwiachowiniętakołdrąiJoentęzalałafalaulgiiradościztego,żetambyła.Zastanawiałsię,
dlaczego.
Wnajlepszymporządku-odparł.Usiadłaprzystolenaprzeciwniego.
Chceszteżherbaty?-zapytał.Kiwnęłagłową.
Miętowej?
Chętnie.
SiedzielinaprzeciwsiebieizacząłjejopowiadaćoLaukkanenie.IoLeenie.
Kiwałatylkogłowąiwydawałosię,żenierobiłotonaniejżadnegowrażenia.
Aletoniejesttensławnypatolog,prawda?-zapytała.
Comasznamyśli?
Tenlekarzsądowy,którybyłuHamalainena.
-Nicnierozumiem.
UHamalainena,wtymtalkshow,jakiśczastemubylidwajgoście,jedenbył
lekarzemsądowym,adrugicharakteryzatoremczylalkarzem,czyjaksięnazywatakichludzi,którzyrobią
manekinydlatelewizji...trupydofilmów...
Tak...-powiedziałJoentaa,którywciążnicnierozumiał.
Chodziło o te manekiny i o to, że są bardzo realistyczne, a lekarz sądowy opowiadał, że ciała mogą
dostarczyćśledczymcennychwskazówekdotyczącychmordercówiwyjaśniłtonaprzykładziemanekina.
Ach...-odparłKimmo.
Jesteśprzecieżpolicjantem,musiszwiedzieć,ocochodzi.
Tak... generalnie tak... - powiedział Joentaa i przypomniał sobie mgliście, że Heinonen i Grónholm
mówili o tym, że w programie Hamalainena pojawi się temat medycyny sądowej. Z jakiegoś powodu
strasznieichtobawiło.CzywspomnielioPatrikuLaukkanenie?Słuchałtegowszystkiegomimochodemi
zastanawiałsię,pocotocałezamieszanie.
Uważam,żetenprogramjestohydny-ciągnęłaLarissa.
Joentaakiwnąłgłową.
Niewiemjuż,cotobyło,alecośminiegrałowtymtalkshow-dodała.
Joentaa postanowił, że przy okazji zapyta Heinonena i Grónholma o program Hamalainena, mimo że
przypuszczalnieniemiałotoznaczeniadlaichśledztwa.
W
Rankiem,gdyKimmoJoentaasięobudził,Larissajużbyłananogach.Słyszał
szumprysznica.Pochwiliprzyszłaipowiedziała,żedziśznówidziepracować.
Leżałwłóżkuijeszczeniecozaspanyzastanawiałsięnadznaczeniemzdania,którewypowiedziała.
Masznamyśli...-zaczął,gdyszukałaswoichrzeczy.
Pracę.Wykonywaniepracy-powiedziała.-Ostatniegodniaświątkliencipowolizaczynająsięruszać.
Joentaakiwnąłgłową.
Myślisz,żemogęwpaśćwieczorem?-zapytała.
Joentaapatrzyłnaniąprzezchwilę,potemponowniekiwnąłgłową.Próbował
sformułowaćcośwmyślach,gdysięubierała.Coś,ocochciałjązapytać.
-Narazie-powiedziałaiwyszła.
Siedziałwyprostowanynałóżkuiniewykonałżadnegoruchu,gdyzatrzasnęłysiędrzwiwejściowe.
Pojechał do Turku. Był spóźniony. Ciemność powoli ustępowała miejsca kolejnemu dniowi, który
przypomi-nał widoczek z pocztówki. Słońce przeświecające przez gałęzie drzew i świeży śnieg
wyglądającyjakwatacukrowa.Szosabyłaszerokaipusta.
Skręciłwlewo,wwąskadrogęprowadzącądobudynkupolicjiiminąłpłaski,długidomponiżejkliniki
medycynyratunkowej,wktórymmieściłsięzakładmedycynysądowej.Zmniejszyłprędkośćiwydawało
musię,żerozpoznałsylwetkęSalomonaHietalahtiegozaoknem.Salomonrozmawiałzjakąśkoleżanką,a
PatrikLaukkanen,któryjeszczedwadnitemupiastowałstanowiskokierownikatejplacówki,dziśbyłdla
swoichbyłychwspółpracownikówjednymzzadań,zktórymmusielisięuporać.Joentaazastanawiałsię,
kto przeprowadzi obdukcję i przypomniał sobie, co Larissa, o ile tak rzeczywiście miała na imię,
opowiedziałamuoprogramieHa-malainena.Pojechałdalej.
Gdywszedłdobiura,TuomasHeinoneniPetriGrón-holmsiedzielijużprzyswoichkomputerach.Nawet
jeślizaskoczyłoich,żetegoporankawyjątkowoprzyszlidopracywcześniejniżon,toniedalitegopo
sobiepoznać.ZpokojuobokprzyszedłSundstróm.
-Kimmospóźniony-powiedział.-Gdybymniewiedział,żetoniemożliwe,powiedziałbym,żewtwoim
życiupojawiłasięnowakobieta.
-Cześć-odparłJoentaa.
Heinonen i Grónholm wymamrotali słowa powitania. Kimmo myślał o Tuomasie Heinonenie, który w
nocy,gdyLarissastanęławprogu,wyglądałjakżywyznakzapytania.Zerknąłnaniegoipodchwyciłjego
spojrzenie,któretrudnobyłozinterpretować.Wydawałomusię,żezauważyłlekkiuśmiech.Jużwnocy
Kimmo miał poczucie, że Heinonen z całego serca życzył mu „nowej kobiety w życiu”. Niezależnie od
tego, jak dziwaczne mogło mu się wydać to wszystko, choć być może w obliczu własnych problemów
Heinonenwogóleniemiałgłowydotakichdrobiazgów.
JoentaaodpowiedziałuśmiechemipomyślałoBoxingDaywlidzeangielskiej,apotemznówoPatriku
Laukka-nenie i o Salomonie Hietalahtim, który przypuszczalnie przeprowadzi obdukcję. Usiadł przy
swoimbiurkuiwłączył
komputer. Jeszcze raz spróbował nawiązać kontakt wzrokowy z Heinonenem, ale ten opuścił głowę i
gapiłsięwmonitor.
O 14:30 spotkanie w sali konferencyjnej - zapowie dział Sundstróm. - Będą tam także inni
funkcjonariusze, którzy zostali włączeni w sprawę. W każdym razie do tego czasu powinniśmy
dysponowaćjużnajważniejszymiinformacjaminatematprywatnegootoczeniaLaukkanena.Zrozumiano?
Wszyscypokiwaligłowami.
Kimmo,chciałbym,żebyśjeszczerazpojechałdoLeenyJauhiainen.
Zadzwoniłemdoniej,chybaczujesięjużniecolepiej.Przygotowałalistęwszystkichważnychkontaktów,
jakieutrzymywałPatrik,jużjąmamy.
Joentaakiwnąłgłową.Kontaktyprywatne.Kontaktyzawodowe.Colubił?
Czegosięobawiał?Comusięudało,acosprawiałoproblemy?Ktogocenił,aktonienawidził?Sprawy,
któreniemiałyznaczenia,gdyLaukkanenjeszczeżył.
Sundstrómrozdałwszystkimkopielisty.Starannieprzygotowanydokument.
Nazwiska, dane kontaktowe. Joentaa wyobraził sobie Leenę siedzącą przy komputerze i piszącą. Gdy
dzieckospało,ażyciewypadłozeswoichtorów.
Wszystkojużrozdzieliłem.Dodzisiejszegopołudniakażdypowiniendowiedziećsięczegośoosobach,
któremuprzydzielono-powiedziałSundstróm.
Jasne-odparłPetriGrónholm.
Byłobynieźle,gdybyśmywkrótcestworzylijakaśteorięnatematprawdopodobnegomotywumorderstwa
dodałSundstróm.
JoentaaznówpomyślałonocnejrozmowiezLarissa.
CzytoPatrikniedawnobyłwtalkshowuHamalainena?Wydawałosię,żeSundstrómniepojmuje,oco
chodzi.
Tak-odparłGrónholm.-Tobyłcałkiemniezływystęp.
Heinonenkiwnąłgłowa.-Czytoważne?
Przypuszczalnienie.Ktośmnie...ktośmniepoprostuotozagadnąłiniewiedziałem,czytobyłPatrik,
czyjakiśinnypracownikzakładumedycynysadowej.
Czymógłbymsiędowiedzieć,oczymwłaściwiemówimy?
zapytałSundstróm.
PatrikLaukkanenbyłwprogramieHamalainena.Tobyłbardzodobrywystęp,publicznośćświetniesię
bawiławyjaśniłHeinonen.
Musiałomitoumknąć-powiedziałSundstróm.
Byłnaprawdędobry.ZaskakującobłyskotliwyidowcipnydodałGrónholm.
Aha...-odparłSundstróm.
Przypuszczalnie to bez znaczenia - stwierdził Joentaa. Pojechał na przedmieścia Turku, do pięknej
dzielnicy mieszkaniowej na Klosterberg, do pomarańczowego domu, w którym mieszkał Patrik
Laukkanen. Siedział w salonie naprzeciw Leeny Jauhiainen, która trzymała na ręku niemowlę i
powiedziała, że tabletki jej pomogły. - Najpierw poczułam zmęczenie, a potem stałam się jakby
nieważka.Zadziwiające,comogązdziałaćtakiemałe,białetabletki-stwierdziła.
Joentaakiwnąłgłową.
Mamnadzieję,żetenefektutrzymasięprzezdłuższyczas.Muszębardzoostrożniekorzystaćztabletek,
bowciążkarmiępiersią.
Milczeli przez chwilę. Potem zaczął zadawać pytania. Odpowiadając na nie, Leena wydawała się
skupiona i jednocześnie nieobecna, a Joentaa poznał Patrika Laukka-nena z całkiem innej strony.
Laukkanena, który był miłośnikiem muzyki klasycznej, a oprócz tego zapalonym tancerzem. Fińskim
mistrzemtańcaklasycznegoz1989roku.
Poznaliśmysiępodczastańca.Najednymzkonkursów.Najpierwpomyślałam,żejest...notakgejem.To
dośćczęstewnaszymsporcie.Naszczęściepomyliłamsię.
Joentaakiwnąłgłową.
Itojaksiępomyliłam-powiedziałaiuśmiechnęłasięnamoment.Niemowlępłakało.Leenazaczęłaje
karmić piersią i Kimmo Joentaa pomyślał o Laukkanenie, którego znał; efektywnym Laukkanenie,
mówiącymszybkoitrafnieiwyglądającymtakjakbyniemiałczasunapatrzeniewoczynikomuinnemu
niż śmierci. Potem jednak, pod czas autopsji, emanował spokojem i opanowaniem, które niemal
napawałyJoentęstrachem.
Gdywychodził,dzieckospało,aLeenastaławdrzwiachispoglądałazanim.
Świat za przednią szybą samochodu był słoneczny i biały, a zebranie w sali konferencyjnej od samego
początku odbywało się według wyznawanej przez Sundstróma zasady możliwie jak największej
efektywno-
ściiprzejrzystości,costałowrażącejsprzecznościzfaktem,żeniepotrafiliwżadensposóbwyjaśnić,
dlaczegoPatrikLaukkanenzostałzamordowany.W
spotkaniu uczestniczyło dwunastu śledczych i ośmiu policjantów Z patrolu, którzy zostali włączeni we
wczesnąfazędochodzenia.
Gdy Joentaa podczas swojego wystąpienia wspomniał, że Patrik Laukkanen był tancerzem, większość
obecnych zaczęła się śmiać. Mając nadzieję, że przestaną, dodał, że Laukkanen wygrał fińskie
mistrzostwa,jednakwciążbylirozbawieni.
Przestalisięśmiaćdopierowtedy,gdydotarłodonich,żeichkoleganieżyje.
Około wpół do czwartej Sundstróm zaproponował przerwę, a Heinonen, który siedział obok Joenty,
wybiegłzsali,jakbytylkoczekałnatenmoment.
Wszystkowporządku?-zapytałJoentaa,gdyHeinonenwrócił.
Tak,tak.Unichjestdwiegodzinywcześniej,aleniedługozaczną.
Joentaarzuciłmupytającespojrzenie.
Mecz. Boxing Day. Zaraz się zacznie - powiedział Heinonen i ponownie zerknął na zegarek. Joentaa
podążyłwzrokiemzajegospojrzeniem.13:37.TuomasHeinonenprzestawiłzegareknaczasbrytyjski.
Życz mi szczęścia - wyszeptał, gdy wrócili do sali konferencyjnej. Jego spojrzenie wydawało się
nieobecne i skupione na jednym punkcie w oddali, podobnie jak wzrok Leeny Jauhiainen przed
południem,wpomarańczowymdomu.
Nakogowłaściwiepostawiłeś?-zapytałJoentaa.
Heinonenmachinalniekartkowałswojedokumentyiwyglądałonato,żenieusłyszałpytania.
Tuomas...?
Co?Przepraszam...
Na kogo postawiłeś? Mogę ci życzyć szczęścia tylko wtedy, gdy będę wiedzieć, za kogo mam trzymać
kciuki...
ManchesterUnited.Zwycięstwonawyjeździe-powiedziałHeinonen.
Joentaakiwnąłgłowa,aHeinonengapiłsięnaniego.-Życzmiszczęścia-
powtórzyłiJoentaapoczułimpuls,byzadaćHeinonenowipytanie,któregonurtowało-ilepostawiłw
tymmeczu.
SundstrómchrząknąłipoprosiłKariegoNiemiego,byprzedstawił
dotychczasowe wyniki badania zabezpieczonych śladów. Po raz pierwszy tego dnia zapanował nastrój
nadzieiiczegośwrodzajuprzełomu,gdyNiemizakomunikował,żezabezpieczonoichzaskakującodużo.
Znaleźliśmychybawszystko,comożnabyłoznaleźć.Włóknaobcegopochodzenianaubraniu...naubraniu
Patrika. Dzieci, które go znalazły, zanieczyściły miejsce zbrodni, lecz mimo to ślady, które zdołaliśmy
dotychczas ocenić, pozwalają wnioskować, że Patrik nie został zaata kowany od tyłu, jak wcześniej
założyliśmy, lecz od przodu. Czołowo. I wydaje się, że do ostatniej chwili nie próbował wykonać
żadnegouniku.
Kari Niemi spojrzał w swoje zapiski, a w napiętej ciszy Paavo Sundstróm zadał pytanie: - Jesteś
pewien?
Takarekonstrukcjazawszemacharakterspekula-tywny,alenaszeprzypuszczeniapokrywająsięzpierw
szą oceną Salomona Hietalahtiego po ekspertyzie kąta wkłucia ostrza. I jest pewne, mimo
zanieczyszczeniamiejscazbrodni,żesprawcaiofiarawalczylinabardzowąskiejprzestrzeni.Nicnie
wskazuje na to, że Patrik próbował zmienić kierunek. A więc sprawca nie wywołał w nim odruchu
ucieczki.
Sundstrómprzezchwilękiwałgłowa.
-Dziękuję,tointeresujące-powiedziałwkońcu.
Tyle wiemy na razie - powiedział Niemi. - Problem polega na tym, że będziemy mogli ocenić
zabezpieczone ślady materialne dopiero wtedy, gdy będzie możliwe porównanie ich z ubraniami i
przedmiotaminależącymidopodejrzanego.
Na razie na wiele się nam nie przydadzą. I, jak już wspomniałem, na miejsce zbrodni weszły te dwa
dzieciaki,które...podeszłydośćbliskodociałaPatrika,apokilkuminutachnadeszłakobieta,któranaso
wszystkim powiadomiła. Musimy więc oddzielić ślady, które zostawiły dzieci, od tych związanych z
morderstwem,byotrzymaćpełenobrazsprawy.
Tak-odparłSundstróm.-Mimotodziękuję,toprzecieżdopieropoczątek.
Jakiśczaspóźniejzebraniezakończono.Sundstrómprzydzieliłzadanianaresztędnia.Joentaazadzwonił
zbiuradoSalomonaHietalahtiego.Wydawałosię,żejegogłosdobiegałzbardzodaleka,gdymówiło
parametrachikierunkukanałuranyorazoporze,jakiubranie,skóraistrukturykostnestawiałynarzędziu
ostrokończystemu*.
Wiesz,żenigdyniemożemywydaćdefinitywnegoosądu.Towrażeniejednaksiępogłębia:wyglądana...
wściekłość-powiedział.
Joentaaczekał,ażHietalahtiwyjaśniniecobliżej,coprzeztorozumiał,alenictakiegonienastąpiło.
Comasznamyślii-zapytał.
Narzędzieostrokończyste-narzędzie,któreposiadapowierzchniętnąca(np.
nóż,bagnet,szablaetc.)[przyp.red.].
Wygląda na to, że dźgnął go wściekły napastnik. Widać niezliczone pchnięcia niemal na całej górnej
części ciała. Kilka powierzchownych, inne głębokie. Wydaje się, że zadano je... bez zastanowienia,
bodźcembyłaraczej...wściekłość...rozumiesz?
Tak...dziękuję,tomożenampomóc-powiedziałJoentaa.
Takmyślisz?
-Ja...tak,myślę,żetak-odparłJoentaa.
Mnietowniczymniepomogło,boniepotrafięwyobrazićsobieczłowieka...
poprostuniemogęsobietegowyobrazić.AnaprawdędobrzeznałemPatrika-
powiedziałHietalahti.
Joentaa nie wiedział, jak powinien na to zareagować. Zakończył rozmowę i rozmyślał o Patriku
Laukkanenieiotym,wjakisposóbmógłwywołaćwkimśwściekłość,októrejmówiłSalomon.Patrik
sięnieuchylił.Osoba,którastanęłanajegodrodze,niewyzwoliławnimodruchuucieczki.
SpojrzałnatwarzTuomasaHeinonenawpatrującegosięzeskupieniemwekranswojegokomputeraiod
czasudoczasurzucającegoprzekleństwapodnosem.
-Tuomasf
Tak...przepraszam...właśnieszybko...sprawdzałem...Joentaakiwnąłgłową.
Właśniesięzaczęło.Jeszczeniemabramek-powie
Rpinrnipn
Uśmiechasięprzepraszająco,bowie,żenieodpowiadawtensposóbnajegopytanie.Wydajesię,żeon
czeka,ażonasprecyzujeswojąwypowiedź.
DziśpopołudniuodwiedziłamRaunę-dodaje.
Onkiwagłową.
Byłofajnie-kontynuuje.
To dobrze, że możecie wzmacniać się wzajemnie mówi. - Lecz jest też możliwe, że Rauna w pewnym
momenciezaczniełączyćswojąosobęztymwydarzeniem.Iwtedybyćmożeniebędziemogłapanijuż
jejpomóc,leczbędziedlaniejraczejciężarem.Rozumiepani?
Raunaucieszyłasię,żeprzyszłam.
Wiem.Chcępanitylkouświadomić,żeRaunapotrzebujejeszczedużoczasu,żebyuporaćsięztymzda
rżeniem,ibędzieprzytymprzechodzićróżnefazy.
Zdarzenie, myśli. W jaki oczywisty sposób przechodzi mu to przez usta. Lubi go. Jest mądry i
jednocześnienieporadny.Podobajejsiętodziwacznepołączenie,przypominajejczasemIlmariego.Nie
wyglądająpodobnie,alewiekmniejwięcejsięzgadza,Ilmaritakżebyłmądryinieporadny.CzyIłmari
równieżnazwałbyzawaleniesięniebamianemzdarzenia?Byćmoże,wobecnychokolicznościach.
Conamtoda?-pyta.Onczeka.
Coprzyniesienammówienieojakimś„wydarzeniu”?Onczekachwilę,apotemstwierdza:
Uważam,żetoważne,byznaleźćpojęcie,którestworzypewiendystans.
Musisiępanizdystansować,żeby...móczacząćodnowa.
Naprawdępanwtowierzy?
Kiwagłową.
Botakpananauczono?
Milczyprzezchwilę.
Comiałapaninamyśli,mówiąc,żesuniepanijakposzynach?-pyta.
Towłaśnienajbardziejchciałabymrobić.Sunąćposzynachpośnieguidoprowadzićświatdoporządku.
Onczeka,aleonaniewie,cojeszczemogłabydodać.
Rozumiepan?-pyta.
Kiwagłową.
Gdvwychodzinamróz,padaśnieg,aIłmariiVeikko16
GdyJoentaawróciłdodomu,panowałatamciemność.
Otworzyłdrzwiiprzezchwilęstałwprogu.
-Larissa?-zapytałcicho.
Nie było odpowiedzi. Wszedł do salonu, opadł na kanapę i przez chwilę przyglądał się małej jodle
stojącej przy oknie. Próbował skoncentrować się na Patriku Laukka-nenie. Na przeczuciu motywu
morderstwa.TaksformułowałtoSundstróm.
Rozpoczęto efektywne dochodzenie, istniał logiczny scenariusz i mieli ślady, które można było
wykorzystać,aleniebyłotego,cowwiększościprzypadkówpojawiałosiębardzowcześnie,choćbyw
formie przypuszczenia - nie było żadnej wskazówki dotyczącej szklanki. Szum wody. Po chwili odgłos
powolnegooddychania.
Człowiek,któryoddychał.Wjegodomu.Czekał.
Cześć,Kimmo-przywitałagoLarissa.
Obróciłsięizobaczył,żestaławdrzwiach.Jejgłosbrzmiałinaczej.Obcoiswojsko.
Cześć...-odparłKimmo.
Jestemtrochęzmęczona-stwierdziła.-Myślę,żezarazpołożęsięspać.
Oczywiście-odparł.
Zdjęłakurtkęiubranie.Ułożyłajewrównystosikobokkanapy.
-Fajnie...-zacząłJoentaa.Spojrzałananiegopytająco.
Fajnie,żejesteś.
Spoglądałananiego,aonniepotrafiłzinterpretowaćtegospojrzenia.
Spijdobrze,Kimmo-powiedziała.Poszładosypialniizamknęładrzwi,nieoglądającsięzasiebie.
27GRUDNIA
Joentaa po przebudzeniu nie wiedział, gdzie się znajduje. Po kilku sekundach odzyskał orientacje.
Siedziałnakanapiewsalonie,cyfrynaodtwarzaczuDVD
wskazywały 6:38. Przesunął dłońmi po twarzy i pomyślał o Tuoma-sie Heinonenie, który wyjechał po
południu, by opracować listę osób z otoczenia Patrika Laukkanena. „Życz mi szczęścia”, powiedział,
zanimwyszedłzbiura.Zapewnenieczyniłwtensposóbaluzjidoczekającychgorozmów.PotemKimmo
jużgoniewidział.
Wstał i podszedł do okna. Wziął do ręki pilota i włączył telewizor. Gdy obraz nabierał kształtów,
próbowałprzypomniećsobie,copowiedziałTuomas.
Manchester.Zwycięstwonawyjeździe.
Aktywował teletekst. Gdy wystukiwał na pilocie cyfry wyświetlające strony z wiadomościami
sportowymi, czuł mrowienie w całym ciele. Drugi nagłówek dotyczył spotkania na szczycie w lidze
angielskiej.Potrzybramkidlaobustron.
Remis.WyrównaniedlaArsenałupadłowpiątejminuciedoliczonegoczasugry.
Joentaa usiadł po turecku przed telewizorem i czytał tekst, który donosił o jednym z najbardziej
spektakularnychmeczysezonu.Myślałozamglonym,zaszczutymwzrokuHeinonena.
Chyba dobrze się stało. Tuomas musiał przegrać, by się opamiętać. Joentaa nie znał się zbytnio na
psychologii hazardu, ale wiedział, że siła, z jaką przyciągała wygrana, była wstępem do właściwej
katastrofy. Gdy przed paroma laty był z Sanną we Francji, odkrył w jednej z dyskotek stół do ruletki i
zaledwie parę godzin zajęło mu najpierw potrojenie ich funduszy urlopowych, a później przegranie
wszystkiegozkretesem.
Przypominałsobietoprzejmująceuczucie.Pytające,rozczarowanespojrzenieSanny.Wściekłość,którą
stłumiła, ponieważ mu współczuła i miała wystarczająco duże poczucie humoru, by dostrzec zabawny
aspektcałegozdarzenia.
Przypuszczał, że tylko porażka pomoże Tuomasowi i jednocześnie zastanawiał się, jaką cenę zapłacił
jegokolega.MusizapytaćTuomasa,ojakąsumęchodziło.
Gdyodezwałasiękomórka,byłpewien,żetoTuomas.Grzebiącwkieszeniachpłaszczamyślałotym,jak
mógłbyskłonićgodoporzuceniahazardu.
TobyłSundstróm.
Terazdopierozrobiłosięśmiesznie-powiedział.Joentaaczekał.
HarriMakela-dodałSundstróm.
Kto?-zapytałJoentaa.
Twórcamanekinów-odparłSundstróm.
Sundstrómmilczał,jakbywszystkozostałojużpowiedziane,aKimmoJoenciekręciłosięwgłowie.
Znalezionogozamordowanego.Okołopółnocy.WHelsinkach,gdziemieszkał-powiedziałSundstróm.
Tenmężczyzna,którywspólniezPatrikiemwystępowałwprogramieHamalainena?-zapytałJoentaa.
Wyszedł po papierosy. Jego współlokator, czy partner, czy kimkolwiek jest, w końcu zaczął się
niepokoić,ajeszczeniecopóźniejwpadłnapomysł,żebyposzukaćgonazewnątrz.Iniemusiałdługosię
rozglądać,boMakelale-żaltużprzeddomem.
Napoboczudrogi.Wykrwawionynaśmierć.Wyglądatonapchnięcienożem.
JoentaazamknąłoczyipróbowałskoncentrowaćsięnagłosieSundstróma.
GdzieśwgłowiesłyszałgłosLarissymówiącejotalkshow.
KoledzyzHelsinekuważają,żeniedoszedłnawetdoautomatuzpapierosami.Aprzynajmniejniemiał
przysobieżadnychpapierosówileżałtak,jakbydopierocowyszedłzdomu.
Toznaczy...
Toznaczy,żesprawcananiegoczekał;czekał,ażopuścidom,atozkoleioznacza,żenielubimarnować
czasu. Mamy już pierwszy scenariusz prawdopodobnego przebiegu zbrodni. Jest dość niezwykły.
Większośćpchnięćzadanowobszarszyiigłowy.
Co?-zapytałJoentaa.
Możliwejestteż,biorącpoduwagęułożenieśladów,żeMakelapodszedłdojakiegośsamochodu,oparł
sięoszybęiwtedyzostałpchnięty.Najprawdopodobniejbędąmieliprofilopony.
Dobrze-odparłKimmo.
Prowadzeniedochodzeniawoparciuoprofiloponynierokujespecjalnychnadzieinasukces-stwierdził
Sundstróm.
Mimoto...
Koledzy z Helsinek dość szybko odkryli związek między Makelą a Laukkanenem. Naturalnie zwrócili
uwagę na morderstwo kolegi po fachu, nawet, jeśli zdarzyło się w Turku, a poza tym najwidoczniej
wszyscy poza mną oglądają ten program telewizyjny. Rozmawiałem już przez telefon z Salomonem
Hietalahtim.
Oba instytuty medy-cyny sądowej porównują wyniki, by stwierdzić, czy w tych sprawach użyto tego
samegonarzędziazbrodni.Wkażdymprzypadkuprzebiegbył
podobny.Joentaamilczał.
ŚledczykierującysprawątoMarkoWesterberg.Znaszgo?
zapytałSundstróm.
Hm?-odparłJoentaa.Wyobraziłsobiemężczyznęwychodzącegozjegodomu.Napastnika,któryczekał.
Czekałtylkonatenmoment.Cierpliwieiwskupieniu.
Westerberg.Pytałem,czygoznasz-powiedziałSundstróm.
Nie-odparłJoentaa.
Znamgojeszczezdawniejszychczasów.Jestniecole-targiczny,alebardzodokładny.Gdymówi,zawsze
sprawiawrażenie,jakbyladamomentmiałzapaśćwsen.
Hm-powiedziałJoentaa.
-JedziemydoHelsinek.Oósmej.Chciałbym,żebyśwcześniejpoinformowałTuomasaiPetriego,żebędą
kontynuowaćpracęwTurku,przygotujęplandziałania.
Napastnik-cichy,cierpliwyiskupiony,pomyślałJoentaa.
Musimy dowiedzieć się, co łączy Makelę i Laukkanena. Pomijając ten wspólny występ w programie
telewizyjnym-powiedziałSundstróm.
Cichy,cierpliwy,skupiony.Iogarniętywściekłością.
Chcęobejrzećtentalkshowtakszybko,jaktotylkomożliwe-powiedział
Joentaa-Larissa...przyjaciółkaopowiadałamionim,widziałagowtedy...
Larissa?-zapytałSundstróm.
Musimy poprosić stację o DVD Z nagraniem - stwierdził Joentaa. - Albo nie, może Patrik nagrał ten
program.
Gdybymwystępowałwtakimtalkshow,napewnobymtonagrał.Prawda?
Bardzomożliwe-powiedziałSundstróm.
ZapytamLeenę.Musimypilnieobejrzećtenprogram-stwierdziłJoentaa.
-Tak...
Chciałbymtozobaczyć,zanimpojedziemydoHelsinek.ZarazzadzwoniędoLeenyizapytam,czymoże
nampomóc.Narazie.
Hm...Kimmo...
Joentaazakończyłpołączenieiwybrałnumerzapisanypodhasłem„PatrikLaukkanen”.Czekałtakdługo,
ażLeenaJauhiainenodebrała,mówiącnieobecnym,cichymgłosem.
Przepraszam,Leena,wiem,żejestwcześnie...-powiedział.
Cześć,Kimmo.Niespałam-odparłaLeena.
Mampytanie...-zacząłJoentaa.
Czyjest... to brzmi,jak coś... - Leena nie dokończyła zdania. Coś ważnego, chciała pewnie powiedzieć,
leczcomogłomiećjeszczejakieśznaczeniepośmierciPatrika?
Patrikwystępowałwtalkshow,przedparomamiesiącami...
-Tak-odparła.
Wieszmoże,czynagrałprogram?
Tak, Kimmo, wiem. Chyba z dziesięć razy dzwonił do mnie, by się upewnić, że przycisnę odpowiedni
guziknasprzęcieDVD.Tobyła...tobyłodlaniegowielkiewydarzenie...sprawiłomutoprzyjemność...
ajegowystępbyłnaprawdędobry.
MasztoDVD?Mogłabyśmijepożyczyć?
Pewnie.
Świetnie.Najchętniej...odrazubymponieprzyjechał,jeślitomożliwe.
-Jasne,Kimmo...ocochodzi?Dlaczegotenprogramjesttakiważny?
Jeszczeniewiem.Mężczyzna,zktórymPatrikbyłuHamalainena...
Twórcamanekinów?Makela?
-Tak...czyoniPatrikutrzymywalikontakt?Bylizaprzyjaźnieni?
Nie.Porazpierwszyspotkalisięwłaśniewprogramie.Nicniewiemotym,żebyPatrikpotemmiałz
nimjeszczejakiśkontakt...dlaczego...czyMakela...?
Nieżyje-powiedziałJoentaa.-TomajakiśzwiązekzPatrikiem.Musimieć.
Leenamilczała.
Będęuciebiezapółgodziny-dodałJoentaa.
Tak...-odparłaLeena.
Narazie-powiedziałKimmoiprzerwałpołączenie.ZadzwoniłdoGrónholma,któregogłoszdawałsię
wydobywaćzgłębokiegosnu.ZadzwoniłdoHeinonena,któregogłosbrzmiałtak,jakbyTuomasbardzo
sięspieszył.
Przez chwilę stał przed zamkniętymi drzwiami swojej sypialni. W końcu ostrożnie nacisnął klamkę i
otworzyłdrzwi.Larissależałaskulonaniczymembrion.
Wyglądałanapogrążonąwgłębokimśnie.
Joentaa zamknął drzwi i stał niezdecydowany w salonie, trzymając przed sobą kartkę i długopis. Po
chwili przemógł się i zaczął pisać. Droga Larisso, muszę już iść. Cieszę się na dzisiejszy wieczór,
mógłbymzrobićzapiekankęmakaronowa,którątaklubisz.Narazie,Kimmo.Przezchwilęwpatrywałsię
w tekst, potem położył kartkę na stole. Za oknem jezioro wciąż spowijały ciemności, ale niebo było
czysteiJoentaamiał
przeczucie,żezbliżałsiękolejnysłoneczny,zimowydzień.
Sunęłapośnieguidoprowadziłaświatdoporządku.Ulicabyłaszerokaipusta.Mężczyznawydawałsię
zaskoczonyibyłcałkiemspokojny,gdypodniosłananiegowzrok.
PatrikLaukkanenśmiałsię.Joentaapomyślał,żenigdyniewidziałgobardziejszczęśliwegoipróbował
skupić się na wypowiadanych słowach, ale przychodziło mu to z trudem, bo wbijał wzrok w
uśmiechniętegoLaukkanena,ażobrazrozmył
musięprzedoczami.
HarriMakelawyjaśniał,jakzbezkształtnejmasyformujeciała,moderatorHamalainenkiwałgłowąiod
czasudoczasuwtrącałjakieśpytanie,aPatrikLaukkanenśmiałsię.Śmiałsięiśmiał,apotemwyjaśniał
coś, chwalił manekina Makeli, ponieważ przy jego tworzeniu uwzględniono jakąś szczególną cechę
anatomiczną.PotemznówsięśmiałiMakeladołączyłdoniegoiHamalainenteżuśmiechnąłsiękrzywo,
publiczność klaskała, a na scenę wszedł jakiś komik z tikiem nerwowym i zaczął naśladować głosy
znanychosób.
Sundstrómwyłączyłdźwięk.Obrazyzmieniałysiębezgłośnie.Wszyscysiedzieliwmilczeniu.Sundstróm
iTuomasHeinonennakrzesłachprzedtelewizorem,Pe-triGrónholmnabrzegudługiego,wąskiegostołu,
którykrólowałwsalikonferencyjnej.Joentaaklęczałprzedtelewizorem.UruchomiłDVDinieporuszył
się od czasu, gdy Hamalainen zaprosił swoich gości: Harriego Makelę i Patrika Laukkanena na scenę,
gdzienamarachpodniebieskimipłachtamileżałymanekiny.
Nocóż-powiedziałSundstrómpochwili.
Komik na ekranie podrygiwał i wyglądał na bardzo skupionego. Wydawało się, że dyskutuje na jakiś
poważnytemat,Hamalainenodczasudoczasukiwał
głowąiodpowiadałmurówniepoważnymspojrzeniem.
Komikjestsmutny,aśmierćtożart,pomyślałmgliścieJoentaa.
Czytonamcosdaje?-zapytałSundstrómwciszy.
Nikt nie odpowiadał. Tuomas Heinonen był blady i gapił się na obrazy na ekranie. Trzy do trzech,
pomyślałJoentaa.
Patrikbyłdobry-powiedziałGrónholm.-Nicwięcejnieprzychodzimidogłowy.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Byłnaprawdędobry-stwierdziłGrónholm.-To,copowiedział,miałosolidnepodstawynaukoweibyło
zajmujące.Idowcipne.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Zawszemyślałem,żePatrikbyłpozbawionypoczuciahumoru-powiedział
Grónholm.
Nocóż-odparłSundstróm.
Atwórcamanekinówbyłzwykłymdupkiem-stwierdziłHeinonen.Wszyscyobrócilisięwjegokierunku.
Przepraszam - dodał Heinonen. - Po prostu denerwowało mnie to, jak szpanował, bo na zlecenie
telewizjiklecijakieśmanekiny.
Głowakomikadrgnęła,aJoentaazacząłsięzastanawiać,czybyłatoczęśćwystępu,czyraczejelement
rzeczywistości.Możeito,ito.Możeztakimzaangażowaniemwcieliłsięwrolę,żewkońcuzatarłysię
granice rzeczywistości i iluzji. Używał drgawek komika jako pretekstu, by opowiadać o poważnych
kwestiachswojegożycia.
Trupydlatelewizji,pomyślałJoentaa,apotemprzypomniałsobie,copowiedziałaLarissa.
Harri Makela i Patrik Laukkanen nadal byli widoczni na ekranie. Makela nie wydawał się poświęcać
zbytwieleuwagiwystępowikomika,patrzyłwpodłogęiwyglądałnapogrążonegowmyślach;zmieniał
wyraztwarzyjedyniewtedy,gdysądził,żekierowanonaniegokamerę.PatrikLaukkanenwydawałsięz
uwagą przysłuchiwać komikowi. Prowadzący, Hamalainen, siedział wyprostowany i nieruchomy za
swoim biurkiem, z ciałem skierowanym ku rozmówcy, z niezmiennym wyrazem twarzy, który wydawał
sięmówić,żewszystkozrozumie.
Cokolwieksięstanie.
Hamalainen...pomyślałniejasnoJoentaa.
Rzeczywistośćiiluzja.
Chciałbymzobaczyćtojeszczeraz-powiedziałJoentaa.
Coproszę?-zapytałSundstróm.
Nieteraz.WezmętoDVD,jeśliniemacienicprzeciwkotemu.
Pewnie-odparłSundstróm
ImusimyteżpomyślećoHamalainenie.
Hamalainenie?
Wprogramieuczestniczyłytrzyosoby.Dwieznichnieżyją,trzeciąjestHamalainen.
Sundstrómmilczałprzezchwilę.
Rozumiem,comasznamyśli.Problemwtym,żetrudnomisobiewyobrazić,byrozmowawtalkshow
stałasięprzyczynamorderstwa.Topoprostutakniedziała.Chyba,żezałożymy,iisprawcazabijaludzi,
bowystępująwtelewizji.
Wtedymusielibyśmyochraniaćsporoosób-dodałGrónholm.
Tobyłżart,Petri.Ironia-powiedziałSundstrom.
Ironia...-pomyślałKimmo.
OczywiściepogadamyzHamalainenem-dodałSundstrom.
Uzgodniłem już z kolegami z Helsinek, że będziemy przy tej rozmowie... Ale ochrona osobista... w tej
chwiliwydajemisiędziałaniemnieconawyrost.
Joentaakiwnąłgłową.
Ważne,byśmyszybkozrozumieli,ocotuwłaściwiechodzi-powiedział
Sundstrom.
Komiknaekranieopowiadałopoważnychkwestiachswojegożycia.
Zmarli,którzyleżelinamarachpodniebieskimipłachtami,nigdynieżyli.
APatrikLaukkanen,którybyłjużmartwy,podniósłszklankęzwodądoust.
20
Joentaa pojechał z Sundstrómem do Helsinek. Ulice były szerokie i puste, zimowe słońce ustąpiło
miejscaszarymchmuromizacząłpadaćśnieg.
Usiedli w biurze Westerberga i wymieniali się informacjami. Kimmo Joentaa nie mógł się pozbyć
pewnegoobrazu,widokuuśmiechniętegoLaukkanena,któryzbliżałdoustszklankęzwodą.
Sundstromnieprzesadził.MarkoWesterbergrzeczywiściewydawałsięzmęczony,gdyinformowałicho
stanieśledztwa.
Pojechali do domu, w którym mieszkał i przed drzwiami którego umarł Harri Makela. Błękitny,
niezwyklerozłożystydomzdrewna.
Policjanciubraniwbiałekombinezonyzabezpieczaliślady.Zażółtymitaśmamistalisąsiedziigapie.W
salonienakanapiesiedziałmłody,szczupłymężczyzna.Miałopuszczonagłowęizamknięteoczy.
PanVaasaraf-zapytałWesterbergswoimsmutnymgłosem,przeciągającsłowa.
Mężczyznauniósłwzrok.
TokoledzyzTurku.PaavoSundstromiKimmoJoentaa.
Mężczyznaskinąłgłową.
NuuttiVaasara-powiedziałWesterberg.-Jest...mieszkałzHammMakelai...
wspólnie...pracowali-mówiącto,Westerbergwydawałsięszczególniezmęczony.
Młodyczłowiekskinąłgłową,SundstromiJoentaaodpowiedzielitymsamymgestem.
Chętniedowiedziałbymsięczegośbliższegonatematpanówpracy-
powiedziałJoentaa.
MłodymężczyznaprzezchwilęwpatrywałsięwniegoiJoentaaniebył
pewien,czygozrozumiał.Chciałzacząćjeszczeraz,gdyVaasaraodparł:-Atelierznajdujesięwtylnej
częścidomu.
-Czymógłbymjezobaczyć?-zapytałJoentaa.
Oczywiście - powiedział Vaasara i wstał. Był wysoki i poruszał się płynnymi, skoordynowanymi
ruchami. Joentaa, Sundstrom i Westerberg podążyli za Yaasarą dłu-gim korytarzem i znaleźli się w
świecie, który nie miał nic wspólnego z elegancką i przytulną częścią mieszkalną. Vaasara otworzył
drzwiinajpierwwpuścił
Joente do dużego, białego pomieszczenia. Na długim, masywnym stole Z drewna na środku sali stały
naczynia, spraye i wiadra z farbami. Joentaa podszedł do stołu i kątem oka zauważył ludzi, którzy
siedzielioparciościanę.Zezwieszonymigłowami.Czerwono-żółtyklownostroodcinającysięodbieli
dominującejwpomieszczeniu.Najegokolanachleżałtrup.
Komikopowiadaopoważnychkwestiachswojegożycia,pomyślał.
Joentaastałwbezruchu,aYaasarapowiedział:-To...jestnaszeatelier.
Joentaakiwnąłgłową,wyrwałsięzodrętwieniaipodszedłbliżejdostołu.
Przyglądałsięnaczyniom.
Silikonilateks-wyjaśniłVaasara.-Silikon,lateksitworzywasztucznetopodstawowemateriałyproduk
cyjne.
Joentaakiwnąłgłową.Kątemokawidziałmanekinypodścianąipoczuł
ukłucie w klatce piersiowej. W klatce piersiowej i z przodu głowy. Czuł, że jakaś myśl tworzyła tam
przestrzeńdlasiebie.
-Jaasystuję.ToHarrijestartystą-powiedziałYaasara.
Joentaakiwnąłgłową.-Mimonajlepszychchęci-powiedziałSundstrom.
Sundstrom też już podszedł do stołu i zadał Yaasarze pytanie, którego Joentaa nie usłyszał, bo ta myśl
corazbardziejgodręczyła,myśl,którejjeszczeniepotrafił
uchwycić.SmutnyWesterbergstałwdrzwiach.
Wszystkowporządku?-zapytałSundstrom.Słowadocierałydoniegofalami.
Oczywiście-odparłJoentaa.
MyśldotyczyłaSanny.Chwila,wktórejpielęgniarkaznocnegodyżuruwłączyłaświatło.Jaskrawe,żółte
światło,takie,jakwtympomieszczeniu.Tesamebiałeściany.WidziałtwarzSannyiniepojmował,na
copatrzy.Niepojmował.Dodziśtegoniepojął.Wyszedł.
Kimmo?-usłyszałzasobągłosSundstróma.
Słowodocierałofalami.Kimmo.Kimmo.Kimmo.
„Kimmo”,odpowiedział,gdySannazapytała,kimjestijaksięnazywa.Gdyjużgoniepoznawała,gdy
ich wspólny świat wyśliznął się jej z rak, a w jego miejscu pojawił się nowy, którego nie rozumiał.
Sannazapytała,czychciałbyzobaczyć,jakjeździnakoniu,aonkiwnąłgłowąiSannaporazostatnisię
uśmiechnęła.
Przeszedłkorytarzemdoczęścimieszkalnej.Byłaciepła.Usiadłnakanapie,naktórejsiedziałwcześniej
Vaa-sara.Opuściłgłowę,jakVaasara,gdytudotarli.
-Wszystkowporządku,Kimmo?-zapytałSund-strómzajegoplecami.
-Zaraz-odparłJoentaa.Zamknąłoczyiskupiłsięnatym,byrównomiernieoddychać.>
To...totylkomanekiny...-powiedziałVaasara.Sundstromzaśmiałsiękrótko.
-Dziękuję.NigdywżyciubyśmynatoniewpadlistwierdziłWesterberg,stojącwdrzwiach.Wyglądałna
zmęczonego.
Sala konferencyjna była ciemna i mniejsza od tej w Turku. Wyznaczono zadania. Oddelegowano
funkcjonariuszy, by zapewnić przepływ informacji między Turku a Helsin-kami. Dwa miasta, jedno
śledztwowsprawiemorderstwa.
SundstromiWesterberguzgodnili,żedwarazydziennie,owyznaczonychporachbędąsiękontaktować
telefonicznie,bywymieniaćnajważniejszewynikidochodzenia.
Jeden z lekarzy sądowych zakomunikował, że pierwsza analiza wykazała prawdopodobną zbieżność
narzędzizbrodni.Prawdopodobnązbieżność,pomyślał
Joentaa.
Jakpanwie,charakterystykabrzegówranikształtichkanałówpozwalająwnioskowaćnatematbudowy
użytegonarzędzia,jednakniejesttoprecyzyjnawiedza-powiedziałlekarzsądowy.
Natymetapiewystarczynamprawdopodobieństwo-odparłSundstrom.
-Niewielkie,leczostrenarzędzie-powiedziałlekarzsądowy.-
Przypuszczalniezwykłynóż,awięctaki,którysprzedawanyjestwdużychilościach.
SundstromiWesterbergkiwnęligłowami.
Joentaa nie słyszał wiele z tego, o czym rozmawiano. Myślał o Sannie, o twarzy Sanny, za którą
zatrzymało się życie. Rutynowe współczucie pielęgniarki z nocnego dyżuru. Droga do domu. Pomost,
jeziorowciemnościach.Chłódwodywchwili,wktórejwkońcuprzeniknąłgobólirozprzestrzeniłsię
wjegociele.
JedenześledczychzHelsinekopowiadałoHammMakeli.Mówiłpospiesznie,atonjegogłosuunosiłsię
iopadałwnienaturalnieregularnychodstępachczasu.
Makelabyłnajlepszy.Wykonywałmanekinynietylkonapotrzebyprodukcjifińskich,lecztakżedlakina
amerykańskiego. Stworzył nawet sobowtóra laureata Oskara. Wjed nym z filmów aktor walczył z
robotem,którywyglądałtaksamojakon.Joentaazastanawiałsię,ocowłaści-wiemogłochodzićwtym
filmie,afunkcjonariuszpowiedział:
Obecnywmediach.Odniedawnarównieżautorksiążkek.Cośwrodzaju...
półprominenta,przynajmniejtutaj,wHelsinkach.
Wpomieszczeniuzapadłacisza.
Nocóż...-stwierdziłSundstrom.
Nicwięcejjeszczeniewiemy-powiedziałfunkcjonariuszprzepraszającymtonem.
Potem przeszli korytarzem i wyszli w zadymkę śnieżną. Pojechali do stacji telewizyjnej, która z dużym
sukcesem produkowała talk show Kaia-Petteriego Hamalainena. Duży, wysoki, szklany budynek.
Otoczonyrozległymparkiem.Gdyzbliżalisiędogmachu,Joentaaprzyglądałsięniskiemuczłowiekowi
zaszybąizastanawiałsię,czyważ-niacyzestacjiświadomiewystawialiswoichpracownikównawidok
publiczny,niczymnawielkimekranie.
Portierzy stanęli na baczność, gdy Westerberg pokazał im swoją legitymację, a redaktorka talk show
Hamalainenprzyjęłaichnadwunastympiętrzeibyławdobrymhumorze.Kai-PetteriHamalainenwszedł
dopokojuwkrótcepotem.Nosiłczarnąmarynarkęiniebieskiedżinsy,jegoubraniestanowiłopołączenie
powagi i poufałości, któremu prawdopodobnie po części zawdzięczał swój sukces. Joentaa przyglądał
sięnajbardziejznanejtelewizyjnejtwarzyFinlandiiizastanawiałsię,cogowniejtakirytowało.
Witam-powiedziałHamalainenipodałrękępokoleiSundstrómowi,WesterbergowiiJoencie.Usiadł,
założyłnogęnanogęispojrzałnanichzuprzejmymipytającymwyrazemtwarzy.
Hamalainen gra Hamalainena, pomyślał Joentaa, a Hamalainen zmarkotniał, gdy Westerberg wyjaśnił
przyczynęichwizytyHarriMakela,martwyznalezionyprzedwłasnymdomem.
To...straszne-wydusiłHamalainen.
Będziejeszczegorzej-odparłSundstrom.
Hamalainenspojrzałnaniegoiczekał.
PatrikLaukkanen.
Hamalainenzmarszczyłczołoiwyglądałonato,żenadczymśsięzastanawia.
-Czytonie...totenlekarzsadowy,którywspólniezMakelawnaszymprogramie...
Właśnie-odparłSundstrom.
Hamalainenczekał.
Laukkanenarównieżznalezionomartwego-powiedziałSundstrom.
-OmójBoże!-zawołałaredaktorkaHamalainena.
To...straszne-powtórzyłHamalaineniporazpierwszywydawałsięrzeczywiściezaniepokojony.
Jedyny związek między oboma mężczyznami, jaki udało się nam dotychczas odkryć, to pański program.
Wspólnywystępobuwpańskimprogramie-powiedział
Sundstrom.
Hamalainenmilczałprzezchwilę.-Rozumiem-stwierdziłwkońcu.
- O ile wiemy, Makela i Laukkanen spotkali się po raz pierwszy w pańskim talk show. Czy może pan
wskazaćnacoś,comogłoichłączyć,pozatymwystępem?
-zapytałSundstrom.
Hamalainenpokręciłpowoligłowąiwyglądałnapogrążonegowmyślach.
-Zupełnienicpansobienieprzypomina?
Tobyłdobryprogram,dobrarozmowa,mieliśmydobrą...-przerwał.
Mieliśmydobrąoglądalność,domyśliłsięJoentaa.
Przeprowadziliśmydobrąrozmowę,obajbylisympa-tyczniitakteżsięzaprezentowali.Dobrzygoście-
powiedziałHamalainen.
Sundstromkiwnąłgłową.
Naszzespółśledczywpadłnapewnąmyśl,którąchcielibyśmypanuprzedstawić...-wyłuszczyłzawile
Westerberg,bardzo,bardzozmęczonymgłosem.
Jaką?-zapytałaredaktorkaHamalainena,gdyciszazaczęłasięprzedłużać.
Kai-PetteriHamalainenwpatrywałsięwotaczająceichszklaneściany.
Czy...mapanochronęosobistą?-zapytałWesterberg.
Hamalainenchybaniepojmował,doczegozmierzałWesterberg.
Czymapanochronęosobistą?Ochroniarzy...-sprecyzowałWesterberg.
Nie-odparłHamalainen.-Nie,przecieżniejestem...prowadzęcałkiemnormalneżycie.
Westerberg kiwnął głową, a Joentaa pomyślał o wywiadzie z Hamalainenem, który przeczytał parę
tygodnitemuiktórycałyczaskrążyłwokółtejsamejwypowiedzi.Całkiemnormalneżycie,gwiazdana
wyciągnięcieręki.Jeślidobrzesobieprzypominał,Hamalainenbyłojcemdwóchcórek.Bliźniaczek.Jak
TuomasHeinonen.
Skądtopytanie?-zapytałaredaktorkaHamalainena.
Sądząpanowie,żeKai-Petteri...
Mówiącszczerze,obecnasytuacjanieconasprzerastapowiedziałSundstrom.
-Czasemtaksięzdarza.Nic
-Coproszę?-zapytałSundstrom.
Nie ma mowy. Bardzo mi przykro z powodu tego, co się zdarzyło, ale nie znam bliżej ani tego lekarza
sadowego,aniHamegoMakeli.Spotkałemichjedenjedynyrazitoprzyokazjiwywiadu.Niejestemw
staniewnieśćnicistotnegodosprawyioczywiścieniepotrzebujężadnejochronyosobistej,czyczegoś
w tym rodzaju. Proszę mi wybaczyć - podał dłoń po kolei Sundstrómowi, Wes - terbergowi ijoencie,
skinąłwkierunkuswojejredaktorkiiopuściłpomieszczenie.
Szybkoposzło-stwierdziłWesterberg,powoliwypowiadającsłowa.
Redaktorkaodprowadziłaichdowindyoświetlonymijużkorytarzamiszklanegopudłaizanimzamknęły
się automatyczne drzwi powtórzyła, że jest wstrząśnięta. Portierzy stanęli na baczność, a rozległy park
rysowałsięmalowniczowciemnościachnadciągającegowieczoruiwśródwirującychpłatkówśniegu.
Jechali w milczeniu, a Kimmo Joentaa myślał o Kaiu-Petterim Hamalainenie grającym samego siebie.
Rola,którąnależałograćprzezcałydzień.Człowiek,którynaekraniebyłprawdziwy,awrzeczywistości
byłkopią.
Smutnykomiknaśladujegłosy,moderatornaśladujesamegosiebie.
Joentaa zamknął oczy, próbował skupić się na wciąż odległej istocie sprawy i nagle jego własne
dziwaczne myśli sprawiły, że zachciało mu się śmiać. Śmiał się, chichotał i pomyślał bez związku, że
musizadzwonićdoLarissy.
Kimmosięśmieje-powiedziałSundstrom,aWesterbergtylkoskinąłgłową,przypuszczalniedlatego,że
nierozumiał,naczympolegałżartiniemiałochotygozrozumieć.
WdrodzepowrotnejdoTurkupróbowałdodzwonićsiędoLarissy,aleniebyłojejwdomu.Oczywiście,
żejejniebyło.Zastanawiałsię,dlaczegoodczuwanieodpartapotrzebęporozmawianiaznią.
Wielokrotnie dodzwaniał się do własnej automatycznej sekretarki, standardowy komunikat, metalicznie
brzmiący głos kobiety, która opryskliwie domagała się, by zostawił wiadomość. Właściwy komunikat,
zapowiedź Sanny, głos Sanny usunął przed trzema laty, w noc jej śmierci. To był niemal nieświadomy
gest,jedenztych,któreztrudemsobieprzypominał.
Poczwartejpróbiezamknąłoczyizacząłmówić:-TuKimmo.Cześć.Ja...
spóźnięsię...zpowoduHelsinek...ByłemwHelsinkachwsprawachzawodowychiwracam,aledroga
jest...bomocnopadaśnieg,więctotrochępotrwa...Narazie...-
Chciałpowiedziećcośjeszcze,jednakpoczułnasobiewzrokSundstrómaiprzerwał
połączenie.
Cośtytamjąkał?-zapytałSundstróm.-Hm?
Tobyłojakby...
Noco?-powiedziałJoentaa.
-Tobrzmiało,jakbywtwoimżyciupojawiłasiękobieta.
Kai-Petteri Hamalainen przyglądał się danym dotyczącym oglądalności programu z poprzedniego
wieczoru,którewręczyłamuTuula.Utkwiłwzrokwliczbachipró-bowałprzypomniećsobiegości,by
nadaćludzkatwarzposzczególnymcyfrom.
Miał pustkę w głowie. Nagły zanik pamięci. Musiał przecież pamiętać ludzi, z którymi rozmawiał
poprzedniego wieczora. Ktoś zapukał. Tuula stanęła w drzwiach i powiedziała, że przyszła ta
dziewczyna.Spojrzałnaniąpytająco.
Tadziewczyna.Przyjaciółkaszaleńca,którystrzelałnaoślep.
Kiwnąłgłową.
Napewnochceszzniąrozmawiać?Może...
Oczywiście-odparł.
Siedziałwbezruchu.Tuulastaławdrzwiach.
Zaraz.Zarazprzyjdę-powiedział.
Tuulaskinęłagłowąiwyszła.
Przypomniałsobietychgości.Gościzpoprzedniegowieczora.Oczywiście.
Król tanga. Król tanga zderzył się na szosie z łosiem i zginął. Poprzedniego wieczoru rozmawiał z
wdowąponim.Stądtewyniki.Wysokaoglądalność.Wyższaniżzwykle.Wdowapokrólutanga.Adziś
znówrozmawiałzwdową.Oilemożnataknazwaćtędziewczynę.Błądredakcyjny.Przecieżniemoże
przezdwawieczoryzrzędurozmawiaćzwdowami.
Tuulaznówprzyszłaipowiedziała,żemówiąjużotymwwiadomościach.
Niezrozumiał.
O Makeli. I tym drugim. Ludzie z wiadomości pytają, czy mogą pokazać fragment naszego programu.
Oczywiściewyrażęzgodę.
Hamalainenkiwnąłgłową.
Toniewiarygodne-powiedziałaTuula.
Tak-potwierdziłHamalainen.
Tuulachciałaznówwyjść,alezatrzymałją.
Słuchaj...
Czekałaprzydrzwiach.
-Jaksądzisz...Cosięwłaściwiestało...zMakeląitym...lekarzemsądowym?
Wydawałosię,żeTuulaczeka,bysprecyzowałpytanie.
Czyto...macośwspólnegoznami?-zapytał.
Znami?Comasznamyśli?
Niewiem...Obajbyliumniewprogramie...Rozmawiałemznimi,ateraz...
Władcyżyciaiśmierci-powiedziałaTuula.
Coproszę?
Właśnie sobie przypomniałam... Tak zatytułowaliśmy zajawkę reklamującą ich występ. Władcy życia i
śmierci.Hamalainenmilczał.
Idzieszdotejdziewczyny?Myślę,żetrzebajątrochępocieszyćiuspokoić-
powiedziałaTuula.
Zaraz-odparłHamalainen.
Zadwadzieściaminutzaczynamynagranie-stwierdziłaTuula.
Sunąćpośniegu.
Doprowadzićświatdoporządku.
Spać.Śnić.Obudzićsię.
Wieczorem odwiedzi Raunę. Dzieci jedzą w dużej, jasno oświetlonej jadalni, a ona siedzi w kącie i
przyglądaimsię.PellervoHalonen,kierownikplacówki,siedziobokniejzuśmiechemnaustach.Pyta,
jaksięczuje.-Dobrze-odpowiada.-Corazlepiej.
Raunajezapetytemiśmiejesiędonich,aPellervoHalonenstwierdza:-
Raunazawszecieszysię,gdypaniprzychodzi.Zawszemiłonatopatrzeć.
Kiwagłowa.
-Naprawdęmamnadzieję,żebędziepanimogłapomócRaunie,gdy...Gdykiedyśwkońcupojmie,co
sięstało.Gdy...będziemusiałazmierzyćsięztymwszystkim.
Przezchwilęzastanawiasięnadjegosłowami.
Teżmamtakąnadzieję-odpowiadawkońcu.
PellervoHalonenwstajeiodchodzi,aonaspoglądazanim.Jestbardzomłody,młodszyniżwiększość
zatrudnionych tu osób. Zawsze chodzi wyprostowany, zawsze zwrócony ku życiu. Zauważyła to już
podczaspierwszejwizyty.
WtedyobawiałasięzobaczyćponownieRaunę.Tobyłopołączeniestrachuitęsknoty.Rozmawiałaotym
zpsychologiem.Odradziłjejtenkrok,aonazaraznastępnegodniaposzłaodwiedzićRaunę.
Wyprostowana postawa Pellervo Halonena, gdy prowadził ją do pokoju Rauny. Pamięta to. I odległą
twarzRaunywchwili,wktórejspotkałysięichoczy.
Rauna milczała, a ona przez chwilę myślała, że Rauna jej nie pamięta. Potem strach w oczach Rauny
ustąpiłmiejscatęsknocie.Raunapodbiegładoniej,objęłająiroześmiałasię.Pelle-rvoHalonenteżsię
roześmiał.Nawetonasięroześmiała.Porazpierwszyoddawna.
-Najadłamsię.Poukładamypuzzle?-pytaRauna.
OtwieraoczyiwidziuśmiechniętąRaunę.
Kiwa głową. Rauna podskakuje i wybiega do przodu, a ona podąża za nią do bawialni. Rauna układa
puzzle przedstawiające arkę Noego. Zatopiona w myślach dokłada jeden element do drugiego, aż
powstajecałyobraz.
Rauna mówi: - Gotowe! - a ona klaszcze w dłonie i odpowiada, że Rauna najlepiej na świecie układa
puzzle.Raunapyta,gdziejesttrzecilew.-Trzecilew.
Trzeciamałpa.Trzeciażyrafa.
Niewie,comaodpowiedziećimówi,żetodobrepytanie.
Trzecilewprzyjdziepóźniej.Iinnezwierzętateż-stwierdzaRauna.
Kiwagłową.
Innymstatkiem-mówiRauna.-Zimą.
Wdrzwiachstajeopiekunka.Kończysięczasodwiedzin.CzytajeszczeRauniebajkęnadobranoc,alena
końcudziewczynkawróżowejpiżamcewciążjestrozbudzona.
Dozobaczenia!-wołaRauna,aopiekunkazuśmiechempodajejejdłońnapożegnanie.
Białydomwciemnościach.Jabłońokrytaśniegiem.Zaparkowałsamochódiprzeszedłszykilkakroków
dotarłdodrzwi.Otworzyłjeistałwciszy.Nastolewsalonieleżałakartka.Obokdługopis.Spojrzałna
nią,przeczytałsłowa,którenapisał
ranoizacząłsięzastanawiać,czyLarissajeczytała.Odwróciłwzrokizobaczył
zamkniętedrzwidosypialni.Wyobraziłsobie,żezadrzwiami,nałóżku,leżałaLarissa.Zasnęłaijużsię
nieobudziła.Nieodnalazładroginapowierzchnię.Wizjarozrastałasię,więcdługimikrokamizbliżyłsię
dodrzwiiotworzyłjegwałtownie.
Pokój był pusty. Łóżko pościelone. Kołdry i poduszki leżały ułożone równo, niczym w świeżo
posprzątanympokojuhotelowym.
Joentaa zamknął drzwi i przez chwilę stał niezdecydowany. Mała choinka była sylwetka w ciemności.
WyszedłnamróziprzyniósłzsamochodupłytęDVD.
Śniegskrzypiałpodjegonogami.Potemsiedziałprzedmigoczącymekranem.PatrikLaukkanenśmiałsię.
Niewidoczna publiczność dołączyła do niego. Leena Jauhiainen leżała, nie mogąc zasnąć. Niemowie
spało.Hamalainenuniósłniebieskąpłachtęiodsłoniłwidoknaporanionątwarz.
Odwróconypogrzeb.
Obejrzałsię.
-Tomiprzeszkadzało.Terazsobieprzypomniałam-powiedziałaLarissa.
Podeszładoniegoipozwoliła,byjejśnieżnobiałakurtkaosunęłasięnapodłogę.
-Ja...niesłyszałem,żeprzyszłaś-stwierdził.
Usiadłaobokniegoiprzyglądałamusię.Odwróciłwzrokipatrzyłnamigocząceobrazy,czując,żeona
wbijawniegowzrok.
Comiałaśnamyśli?-zapytał.
Milczała.
Comiałaśnamyśli,mówiąc...
- Odwrócony pogrzeb. Nie ma żałoby, tylko śmiech, martwych się nie chowa, lecz odsłania -
powiedziała.
Joentaaprzyglądałsięjejpoważnej,smutnejtwarzy.
Spojrzałamuprostowoczy.
Kiwnął głową. Czekał. Jej dłoń wystrzeliła do przodu, poczuł rwący ból na policzkach i upadł. Potem
położyłasięnanim.Jejustadotykałyjegoszyi.Poruszałasięrównomiernieispokojnie.Zamknąłoczyi
dałsięponieść.Mówiłagłosem,którynienależałdoniej.Wtleśmiałasiępubliczność.Wyobraziłsobie,
żetakbędziejużzawsze.Upadanie.Wiecznespadanie.SłyszałśmiechLarissywoddali.Miękki,chłodny
materiałnajegotwarzy.
Przepraszam-powiedziała.-Hm?
Krwawisz.Trochęzamocnociępodrapałam.-Ylim.
Opatrzęto.Maszcośdodezynfekcji?-Hm...
Nieważne.Idępodprysznic.Potrzymaj.Wziąłręcznikktórymupodała.
Przyciśnijgodorany.Totylkozadrapanie,jestniegroźne,tylkotakstraszniewygląda.
Kiwnąłgłowąispoglądałzanią,gdyszładołazienki.Leżałnapodłodze,obokkanapy.Szumprysznica.
Woda.Niewidocznapubliczność.Sięgnąłpopilotaiwyłączyłgłos.Czułkrewwkącikachust.
Chciałbymcięocośzapytać-powiedział,gdywróciła.
Wszystkoztobąwporządku?-zapytała.
Tak.Dlaczego?
Leżysznapodłodze,aręcznik,którytrzymaszprzytwarzy,robisięczerwony.
Tonicstrasznego-powiedział.
Usiadłaobokniegopoturecku.
Chciałbymocośzapytać-powtórzył.
Proszę-odparła.
Jakanajpiękniejszarzeczprzydarzyłacisięwżyciu?Milczała.
Czytrudnonatoodpowiedzieć?-zapytał.
_TSJii*_nH-narłci
Wyprostowałsięiszukałjejspojrzenia.
Notośmiało-powiedział.
-Co?
Chcęusłyszećtwojekłamstwa.
Znówmilczała.
Ilemaszlat?Jakmasznaimię?-zapytał.
Dwadzieściadwa.Larissa.
Chciałbym...
Zawszetrochękłamiemynatematwieku,aleodejmujemynajwyżejtrzylata-
powiedziała.
Potemwstała.
Proszę, przyjdź dopiero wtedy, gdy rana przestanie krwawić, łóżko jest świeżo pościelone - dodała,
odchodząc.Niemalbezgłośnieotworzyładrzwiodsypialniizamknęłajezasobą.
2.6
Kai-PetteriHamalainenprzyglądałsięKaiowi-Pette-riemuHamalainenowiiczułsięjużniecolepiej.
Dopiero się zaczęło - powiedziała Irenę. Pocałowała go w policzek, ponownie usiadła na kanapie i
zaczęłaoglądaćswojegomężawtelewizji.
Dziśbyłauwastadziewczyna,prawda?-zapytała.
Tak.Przyjaciółkaszaleńca,którystrzelałnaoślepodparłHamalainen.
Poszedłdołazienki,umyłręceispryskałtwarzodrobinąwody.Potemwrócił
dosalonu,usiadłobokIrenęiobjąłjąramieniem.-Jakposzło?-zapytałaIrenę.
Dobrze-odparłHamalainen.
Na ekranie dziewczyna z opuszczoną głową koncentrowała się, by ująć w słowa to, czego nie dało się
opisać.
Naprawdędobrzeposzło.
Doszedłdosiebie.Siedziałnakrześle,widziałswojątwarzwlustrze,atrudnedouchwyceniamyślinie
dawałymuspokoju,gdyprzyszłaTuulaijeszczerazpowtórzyła,żeczasnagli,rozpoczynasięnagranie,a
dziewczyna wygląda na zamkniętą w sobie i speszoną. Kiwnął głową, wstał i poszedł porozmawiać z
dziewczyną. Mówił, a ona słuchała. Jego głos wypełnił pomieszczenie, a dziewczyna z poważną miną
kiwałagłowąiwróciłymusiły.Gdyzaczęłosięnagranie,jużtylkodelikatniekręciłomusięwgłowie,
aleniemógłsobieprzypomnieć,cowłaściwietakgozaniepokoiło.
Władcy życia i śmierci, pomyślał, a dziewczyna opowiadała o swoim przyjacielu, łagodnym, czułym,
wzorowymuczniu,któryzabiłtrojeludziipopełnił
samobójstwo. Kiwał głową i wiedział, jakie kolejne pytanie powinien zadać po każdej odpowiedzi
dziewczyny.Wspólniezniąpływałwrzecesłów.Jegosłowa,jejsłowa.Ciągłyprzepływ.
Dziewczynabyłaskupiona,niespeszona.WtejkwestiiTuulasięmyliła.
HamalainenibeztegowątpiłwzdolnośćTuulidoprawidłowejocenysytuacjiiludzi.Jakwogólemogła
wpaść na pomysł, żeby przez dwa kolejne wieczory rozmawiał z kobietami o ich zmarłych facetach?
Wdowapokrólutanga,przyjaciółkaszaleńcastrzelającegonaoślep.
WpatrywałsięwtelewizoriczułdłońIrenęnaswoimkarku.Pieszczotywywołałygęsiąskórkę.Zamknął
oczyisłuchałgłosudziewczynypłynącegoztelewizora.
Nigdyonimniezapomnę-powiedziała.-Zawszebędziezemną.
Jego własny głos formułujący pytanie. Spokojny, opanowany, ciepły i pełen zrozumienia, a mimo to
sceptyczny i upominający. Władcy życia i śmierci, powiedziała Tuula. Nie mógł wybić sobie z głowy
tegozdania.
Niemogęmuwybaczyćjedynietego,żenigdyzemnanierozmawiał-
powiedziaładziewczyna.Poteminnygłos.Niecoskrzekliwy.Psycholog,którysiedziałwśródwidzówi
odczasudoczasuwtrącałjakąśsolidna,naukowauwagę.
Potemznówusłyszałswójgłoszadającypytanie.Pytaniewymagająceodpowiedzi.
Gdybymwiedziała,powstrzymałabymgo.Potrafiłabymtozrobić-
powiedziaładziewczyna.
Chwilaciszy.
Potrafiłabymgopowstrzymać-powtórzyładziewczyna.
DłońIrenęnajegokarku.Hamalainenotworzyłoczy.Zobaczyłsamegosiebiepotakującegomiarowona
ekranie.Długiaplauz.
Dobry-powiedziałaIrenę.Zabrzmiałotodziwniebezbarwnie.
Copowiedziałaś?-zapytał.
Dobry.Byłeśdziśdobry-powiedziałaIrenę.
Pieściłapalcamijegokark,aonczułsięzmęczony.
-Jaksięmająskrzaty?-zapytał.
Dobrze-odparłaIrenę.
Kiedyzasnęły-1
Późno.Krótkoprzedtwoimpowrotem.
Kiwnąłgłową.
Lottawweekendmapierwszezawody,wktórychwystartujezeswojądrużynąnarciarstwabiegowego.
Była bardzo podniecona, a Minna w tej sytuacji oczywiście też nie miała ochoty na spanie. Kiwnął
głową.
Tookropne-stwierdziła,aonpowiedział:-Proszęzachowaćnaswpamięci-
aletodziałosięnaekranie.PojawiłysięnapisykońcoweiIrenępowtórzyła:-Tookropne.
-Co...
Tadziewczyna.Wydawałasię...takaskupiona.Obojewyglądaliścienabardzoskupionych.
Kiwnąłgłową.
Jeszczenigdyniewydawałeśmisiętakiskoncentrowany,jakwtymprogramie-powiedziała.
-Dziękuję-odparł.
Nieminęłynawetdwatygodnie,ajużniktotymniemówi.Ludzieniepamiętająnawet,ileosóbzabiłten
chłopak.
Trzy-powiedziałHamalainen.-Apięćranił.Maszrację,toniebył...-Niedokończyłzdania.Toniebył
temat dnia, chciał powiedzieć. Nie było łatwo, najpierw próbowali zaprosić rodziców szalonego
Strzelca lub krewnych jego ofiar i w końcu po bezowocnych wysiłkach trafili na przyjaciółkę tego
chłopaka.Nietematdnia,alejednakaktualnasprawa.Dziewczynabyładobrymgościem.
Irenępieściłapalcamijegokark,plecy.Dziecispały.
Mamnadzieję,żetejdziewczyniekiedyśudasięzostawićtowszystkozasobąiżyćdalej-powiedziała
Irenę.
Rankiem Sundstróm zorganizował konferencje prasową, na której pojawiło się sporo dziennikarzy.
Tuomas Heino-nen był blady i gapił się w ekran swojego komputera, a Pe-tri Grónholm zadał pytanie,
którezirytowałoJoentę.
-KimjesttenAriPekkaSorajarvi?
Joentaa spojrzał na niego bezradnie. Ari Pekka... Nazwiska nie mają znaczenia, pomyślał ni stąd, ni z
zowąd.Grónholmtrzymałwgórzejakąśkartęipytał:-AriPekkaSorajarvi.Jegoprawojazdyleżałona
ziemi,podtwoimbiurkiem.
-Och-powiedziałJoentaa.
-Czytocośważnego?
- Nie. Ale dziękuję - odparł Kimmo i wziął kartę. Okrągła twarz, pewne siebie spojrzenie. Joentaa
wyobraziłsobie,jakbywyglądałzgipsemnanosie.
-Tonicważnego-powtórzył.
Zeszlinadółdodużejauli,wktórejodbywałasiękonferencjaprasowa.
Heinonenniezareagował,gdyGrónholmzapytał,czychcepójśćznimi.Nieodwróciłwzrokuodekranu
komputera. Grónholm uniósł brew, a Kimmo Joentaa zaczął się zastanawiać, jakie imprezy sportowe
odbywająsięwczesnymrankiem.
KonferencjęprowadziłNurmela,szefpolicji.Salabyłapełna.ŚmierćLaukkanenazwróciłauwagęopinii
publicznejwTurku,śmierćMakeli-całejFinlandii,boMakela,jaktotrafnieująłkolegazHelsinek,był
wkońcupółpro-minentem.
Wyszedł także na jaw związek morderstw ze wspólnym występem obu mężczyzn w talk show
Hamalainena.Pewienreporterz„Illansanomat”,jednejzdużychbulwa-rówek,zapytał,jakinterpretować
tenzwiązek,aSundstrómzrozbrajającąszczerościąodparł,żeniemapojęcia.Dziennikarzezareagowali
zdziwieniemimilczeli,aSundstrómdodał:-Todopierosampoczątekśledztwa.
Przypuszczamy,żeobieofiarypozostaływkontakciepowspólnymwystępiewtelewizjiiżetenkontakt
możestanowićpodstawędoustaleniamotywumorderstwa,jednakniewiemyjeszcze,jakitomotyw.
NakolejnepytaniaSundstrómodpowiadałwopanowanyirzeczowysposób.
JoentaamyślałoHeinonenieimimochodemzauważył,żeniktniezadałpytań,którekiełkowaływjego
głowie.Choćniepotrafiłichjeszczewyrazić.Odwróconypogrzeb,powiedziałaLarissa.Cośjejwtym
przeszkadzało. Petri Grónholm i Tuomas Heinonen za to uważali, że wywiad był pouczający i
interesujący. Na Sundstrómie nie zrobiło to żadnego wrażenia, Patrik Laukkanen był szczęśliwy, a Kai-
PetteriHamalai-nenmówiłodobrychgościach.
Sundstrómpożegnałsięizszedłzpodium.DziennikarzewstaliimijającJoentę,tłoczylisięwdrodzedo
wyjścia.Niektórzysprawialiwrażeniepoważnychijużskupionychnaformułowaniuswoichartykułów.
Inniśmialisiępowściągliwie.
Czymtosięskończy,skoroteraznawetci,którzyrozbieralitrupy,ici,którzyjetworzyli,niemieliprawa
dożycia,powiedziałdziennikarzz„Illansanomat”.
Poszedłnagórę.TuomasHeinonensiedziałprzedkomputerem.Wyglądałonato,żenieporuszyłsięod
czasu,gdyKimmoiPetriGrónholmopuścilipokój.
TuomasfHeinonenoderwałwzrokodekranu.
Wszystkowporządku?-zapytałJoentaa.
Tak...pewnie-odparłHeinonen.
Joentaadalejstałwdrzwiachniezdecydowany,potemruszyłipodszedłdobiurkaHeinonena.Naekranie
podzamaszystymlogobukmacherazobaczyłdługąlistęwyników.ObokHeinonenależałnotatnik,którego
stronybyłyzabazgranekrzyżykamiiliczbami.Przypuszczalniezakładykombinowane.Układtypów,który
rozumiałtylkoTuomasHeinonen.
Chciałbymztobąporozmawiać-powiedziałKimmoJoentaa.
Heinonenuniósłwzrokiuśmiechnąłsięblado.
Omeczu-dodałJoentaa.
Heinonenkiwnąłgłową.
Jesttak:przegrałeś,meczManchesteruprzeciwkoArsenałowiniezostał
rozstrzygnięty,awięcprzegrałeś.
Jestjużpowszystkim.
Heinonenkiwnąłgłową.
Myślę,żemusiszkoniecznieztymskończyć,itojużpowiedziałKimmo.
Oczywiście-odparłHeinonen.
Alewciążgrasz.
Oczywiście-powiedziałHeinonen.
Joentaamilczałprzezchwilę.-Jakwysokiesąstawki?
zapytałwkońcu.
Wysokie-odparłHeinonen.
Mówiłeś,żePaulinajużwie...-zaczął.
Heinonenkiwnąłgłową.
WięcniepozwoliciprzegraćwaszychpieniędzypowiedziałKimmo.
Oczywiście - powtórzył Heinonen. Odwrócił wzrok i przyglądał się teraz zestawieniom, udziałom
procentowymiwynikom.
Toznaczy,żety...
Paulinazadbała,żebymniemógłtknąćnaszegowspólnegokonta-
powiedziałHeinonen.
To...dobrze.
Samtozaproponowałem.Udzieliłemjejwyłącznegopełnomocnictwa-dodał
Heinonen.-Paulinabyławdzięczna,odtegoczasuznówżyjemyzesobąwzgodzie.
Joentaakiwnąłgłową.-To...
Rodzicezostawilimiwspadkutrzypokojowemieszkanie.WHameenlinna.
Dośćdalekostąd.Niedawnojesprzedałem.Połowypieniędzyjużniema,resztależymiędzyokładkami
dwóchksiążekwmoimgabinecie.
Joentaa milczał. Próbował wyobrazić to sobie w kategoriach liczbowych. Trzy pokoje. Hameenlinna.
Połowyjużniema.Wydawałosię,żeHeinonenczytamuwmyślach.
Chceszusłyszećliczby?-zapytał.
Kimmoczekał.
73457euro.
Joentaakiwnąłgłową
To dokład na kwota, prowadziłem precyzyjne ra chunki. Czy zainteresuje cię to, że na początku
wygrałem?
Odrazuwpierwszymmeczu.WiganprzeciwkoChelsea.Olbrzymiąkwotę.
ChelseazdrużynązgrupyB,botylkoPucharAngliiimnóstwoinnych,ważnychmeczy.Trzykombinacje
zdwomazwycięstwamifaworytów,kurs22,ztysiącaeurozrobiłosię22400.Rozumiesz?
Joentaakiwnąłgłową,choćniczegonierozumiał.
Naprawdędobrzesięzaczęło-powiedziałHeinonen.
Joentaa myślał o Sannie i o jej udręczonym uśmiechu, gdy przegrał pieniądze przeznaczone na urlop.
Poczucie bezsilności, zawodu, a potem uczucie ulgi, bo pojęli, że to nie było ważne. Bo były rzeczy
ważniejsze.
Heinonenprzesunąłwzrokiempociągachcyfrwswoimnotatniku.
Musiszztymskończyć-powiedziałJoentaa.
Oczywiście-odparłHeinonen,niepodnoszącgłowy.
Kai-PetteriHamalainenobudziłsięzmyślą,żenicmusięnieśniło.Schodzącposchodach,słyszałczyste
głosikiLottyiMinny.Siedziałyprzystoleiwcinałypłatkikukurydziane.Irenęstałazbokuiuśmiechała
się.
Wziąłprysznic,ogoliłsię,ubrałipocałowałIrenęwpoliczek,zanimwyszedł
naprzeciwnowemudniowi.Szklanepudłowjasnym,zimowymświetle.Wjechał
windanajedenastepiętro.Tuulazszerokimuśmiechempowitałagowdługim,szaroniebieskimkorytarzu
izawołała,żeprzebilikrólatanga.
Zderzeniezłosiem,pomyślał.Cholernypech.Cholerny,absurdalnypech.
Czterdzieściprocent-powiedziałaTuula.-Tadziewczynatobyłszczęśliwytraf.
Kiwnąłgłową.
TonajlepszywynikodczasuNiskanena-stwierdziłaTuula.
Kiwnąłgłową.Niskanen,fińskinarciarzbiegowy,którywybiegłzzaśnieżonegolasuiznówznalazłsięw
kadrze.Zezłamanąwdwóchmiejscachnartąpodpachą.Cholerny,absurdalnypech.Podwójnezłamanie
narty pod-czas biegu o tytuł mistrza świata. Trzy dni później Niska-nenowi udowodniono doping i
dziwniematowym,obojętnymgłosemogłosił,żesampołamałtęnartę,wlesie,wmiejscu,któregonie
obejmowała sieć kamer telewizyjnych. By móc zrezygnować z biegu i uniknąć badania an-
tydopingowego.AnalizapróbkipobranejprzedmistrzostwamidowiodłajednakwinyNiskanena.
PóźniejszywystępnajlepszegofińskiegonarciarzabiegowegowprogramieHamalainenaoglądałprawie
co drugi Fin. Hamalainen nie pamiętał treści rozmowy, przypominał sobie tylko, że przeciągające się
milczenie Niskanena odebrał jako bezczelność. Recenzje były dobre. Doceniono, że nie pozwolił
Niskanenowi wykręcić się z całej sprawy. Upadłego bohatera potraktował twardo i - jak mu się
wydawało-
całkowicie obiektywnie. Trochę jak sędzia w sprawie karnej, powiedziała Irenę wieczorem, a on
podejrzewał,żemiałarację,alenieprzyznałtegogłośnoipozostawiłjejuwagębezodpowiedzi.
Byłeśdobry-powiedziałaTuula.
Kiwnąłgłową.
Jużdawnoniebyłeśtakdobry.
-Dziękuję-odparłiposzedłdoswojegobiura,szkląnegopudełkawszklanympudle.Nadnimunosiło
się zi mowe, błękitne niebo, pod nim na miniaturowych ulicach krzątali się mali ludzie. Przez chwilę
spoglądałnanichzgóryimyślałoNiskanenie.Corobiłteraz?Czywciążmieszkałwtympięknymdomu,
którypaństwofińskiepodarowałomuzawyjątkowewynikisportowe?Czyteżdarowiznęodebranopo
tym,jakNiskanenowiudowodnionodoping?Niemógł
sobieprzypomnieć.Wiedziałjednak,żepubliczniedyskutowanonatentematipodczasrozmowy,którą
przeprowadził z Niskanenem, kwe-stia ta również odgrywała ważną rolę. Jeśli dobrze sobie
przypominał,zasugerowałNiskanenowi,byoddał
dom.Zadałszeregsugestywnychiretorycznychpytańipamiętałwidokpotuskraplającegosięnaczole
Niskanena. Asystentka wciąż musiała podchodzić i wycierać mu twarz. Hamalainen czuł niejasną
potrzebę,bydowiedziećsię,coterazrobiłNiskanen.Gdziemieszkał.Jakżył.
Odsunął się od szklanej ściany i wyszedł z pokoju. Szedł korytarzem otwartego biura do windy. Po
prawej i lewej stronie przed szumiącymi komputerami siedzieli jego pracownicy. Zjechał na dół.
Stołówka była jeszcze niemal pusta, jak zawsze między porankiem a południem. Przyniósł sobie duży
kubek kawy z mlekiem i usiadł przy jednym ze stołów. W pewnej odległości od niego chichotały dwie
młoderedaktorkiwiadomości.Pozatymwłaściwieniebyłosłychaćinnychdźwięków.
Nazewnątrzparkokrywałśnieg.Hamalainenprzyglądałsięsterylnieczystemu,jasnemublatowistołui
wsypałjeszczeniecocukrudokubka.Napiłsię.
Niskanen.CzyNiskanenwciążbiegananartachfPrzezzaśnieżonelasy.
Zajego plecami młoderedaktorki chichotały iszeptały, a on przezchwilę zastanawiał się,czy to nie z
niegosięśmieją.Przypuszczalnienie.Raczejchciałyzwrócićnasiebiejegouwagę.Oderwałwzrokod
blatuiuśmiechnąłsiędonich.Naichtwarzachzamarłwyrazszacunku.
Dopiłkawęiwstał.Zacząłiść.Myślałolekarzusądowym.Próbował
przypomnieć sobie, jak się nazywał, ale nie przychodziło mu do głowy żadne nazwisko. Policjanci je
wymienili. Czy ten lekarz sądowy nie powiedział wtedy, podczas rozmowy przed programem, że
niedługo zostanie ojcem? Tak, nawet na pewno. Oczy lekarza sądowego błyszczały i przez parę minut
rozmawialiodzieciach
-aterazświatzwolnił.Niestanąłwmiejscu,leczcorazbardziejspowalniał
swójbieg.Woddaliwidziałwindę,azaszybamiparkizimęiczuł,jakbólwpełzamudożołądkaina
plecy.
Kalle,powiedziałlekarzsądowy.JegosynbędziemiećnaimięKalleiwkrótceprzyjdzienaświat.
Poczuł,żeupada.
Leżałnaziemi.
Bólwędrowałpowolipojegociele,anadnimwisiałoniebozeszkła.
Unosiłsię.
Potem zobaczył twarze obu redaktorek wiadomości. Były ładne. Zwłaszcza jedna z nich. Od czasu do
czasuwjegoumyślepojawiałysiętakiemyśli,którychodrazusobiezakazywał.Któremógłukrócićw
ułamkusekundy.Byłojcemrodziny.
Całkiemnormalnymojcemrodziny.Twarzekobietnadnim.Leżał.Nierozumiał,dlaczego.
Wyglądałonato,żeobieredaktorkipróbującośmupowiedzieć,leczdocierałodoniegotylkostłumione
echosłów,aonsambrodziłwbagnie.Krokzakrokiem.
Wydawałosię,żekobietychcąznimporozmawiać.Kiwnąłgłową.Kiwnąłgłową,byzasygnalizować,że
zrozumiałbyje.Niemusząsięobawiać.
Oddaliłsięodnich.Słyszałnowegłosy,alenierozumiałsłów.Chciałsłuchać.
Słuchać i rozumieć, czyli robić to, co najlepiej potrafił, ale nie mógł. Nad nim unosiły się niebieskie
nieboiośnieżonedrzewa.
UsłyszałgłosTuuli.PrzenikliwygłosTuuli,którakrzyczała.Potemzobaczył
jejtwarznadsobą.TwarzTuuli,azaniąniebieskieniebo.Tuulapowiedziałacoś,czegoniezrozumiał.
Kiwnąłgłową.
Myślałolekarzusądowymiotym,żeniemógłsobieprzypomniećjegonazwiska,alepamiętałimięjego
syna.Kalle.Kiwnąłgłową,zamknąłoczyizobaczył
Niskanena.
Niskanen.
Żywalegenda.
Upadłyanioł.
Pod zamkniętymi powiekami widział Niskanena. Energicznie biegł przez zaśnieżony las, z pochyloną
głową,całkowicieskoncentrowanynaelegancjiwłasnychruchów,wmalowniczejzimowejscenerii.
AriPekkaSorajarvif-zapytałJoentaa.
Aktopyta?-odparłmężczyznastojącywdrzwiach.
Ja-powiedziałKimmo.
Mężczyznaprzezparęsekundmierzyłgowzrokiem.Okrągłatwarz.Pewnesiebiespojrzenie.Garnituri
krawat.Właśniewychodziłdobiura.Nosstarannieprzykrytybiałymopatrunkiem.
Akimpanjest?-zapytałmężczyzna.
Joentaa.Policjakryminalna.
Mężczyznauśmiechnąłsię.Niecospeszony.Lubraczejrozbawiony.WoczachAriegoPekkiSorajarviego
Joentaaprzypuszczalnienieodpowiadałwizerunkowipolicjanta.
Pantaknapoważnie?-zapytałSorajarvi.
Sądzipan,żedlażartupukałbymdopańskichdrzwi?
Czegopanchce,człowieku?
-Pańskieprawojazdy-powiedziałJoentaaipodałmukartę.
Sorajarvizdumiałsię.-Och-rzucił.
-Niezauważyłpanjeszczejegobraku?-zapytałJo-entaa.-Yyy...nie.Mówiącszczerze,nie.Skąd...
-Larissa-powiedziałJoentaa,aSorajarvipatrzyłnaniego.-Hm...
-Mapanszczęście,żepańskinosjużjestzłamany,gdybynieto,natychmiastbympanuprzyłożył.
Sorajarviwlepiałwniegowzrok,aKimmozastanawiałsię,dlaczegoplecietakiegłupoty.
-Dowidzenia-powiedziałiodwróciłsię.CzułspojrzęnieSorajarviegonaswoichplecach.Stałjeszcze
wdrzwiachswojegookazałegodomu,gdyJoentaauruchomiłsilniksamochodu.Poobustronachdrzwi
wejściowychstałyprzystrojoneświąteczniejodły.
Jadąc samochodem, Joentaa zaczął się śmiać i nie mógł przestać. Odezwała się komórka. To był
Sundstróm.Wydawałosię,żejestgdzieśbardzodaleko.Mówił
cichym,nieobecnymgłosem.
-Hamalainen-powiedział.
-Tak?-zapytałKimmo.
- Zaatakowany nożem. W stołówce stacji telewizyjnej. Joencie zaszumiało w głowie, a po policzkach
wciążspływałymułzywywołaneatakiemśmiechu.
-Leżynaoddzialeintensywnejterapii.JedziemydoHelsinek.
-OK-potwierdziłJoentaa.
-Narazie-rzuciłSundstrómiprzerwałpołączenie.
Jechali w milczeniu. Autostrada była uprzątnięta. Po obu stronach drogi wznosiły się zaspy śniegu.
Nurmela,szefpolicjiwTurku,dzwoniłwielokrotnie,bydowiedziećsię,jakrozwijasięsytuacja.Pytał,
czytowszystkoprawda.IdlaczegonieobjętoHamalainenaochronąpolicyjną.Jaktowogólemożliwe,
żecośtakiego...
Sundstrómodpowiadałmonosylabamiiwyglądałnapogrążonegowzadumie.
Milczałdoczasu,ażdojechalidoHelsinekizatrzymalisięprzedwejściemdoszpitala.
Ocholera-powiedziałSundstróm.Potemznówzamilkł.
Przedszpitalem,zaspecjalnąbarierkąstałysetkiludzi.Wozytransmisyjneróżnychstacjitelewizyjnychi
radiowych.Zadzwoniłtelefon.GorączkowygłosNurmeliwypełniłkabinęsamochodu.
-Jesteśmynamiejscu-powiedziałSundstróm.
I?-zapytałNurmela.
Tusięrozpętałojakieśpiekło-odparłSundstróm.
Zadzwoń,gdytylkosięczegośdowiecie-powiedziałNurmela.
Wysiedli i torowali sobie drogę przez tłum ludzi. Umundurowany policjant kiwnął dłonią, przywołując
ich do barierki, a potem poprowadził do wejścia. Po kilku minutach przyszedł Marko Westerberg.
Wydawał się jeszcze bardziej zmęczony i wyczerpany, niż zwykle; w jego przypadku była to
prawdopodobnieoznakastresu.
Wyliżesię-stwierdziłWesterberg.-Lekarzemówią,żemiałniezwykłeszczęście.
Poszli za Westerbergiem w kierunku wind. Musieli chwilę poczekać. We wnętrzu szpitala panował
spokójdziwniekontrastującyzchaosemnazewnątrz.
Oprócz nich w holu nie było prawie nikogo, jedynie od czasu do czasu przemykali obok nich ludzie w
białych kitlach. Na ławce przy żółtej ścianie siedziała kobieta z gipsem na nodze i przeglądała
czasopismo.Obokleżałydwiekule.
-Przyjedziewkońcu?-zapytałSundstróm.
Westerbergponownienacisnąłguzikiwspólniegapilisięnaczerwoneświatełkosygnalizująceprzyjazd
windy.Potemotworzyłysięszerokiedrzwi.Dwóchsanitariuszyprzepchnęłooboknichnosze.Leżałna
nichstarymężczyznaprzypominającyszkielet.PrzesunąłwzrokiempoJoencie,gdywsiadalidowindy.
Wjechali na czwarte piętro. Przy drzwiach, na których wąskimi, białymi literami napisano Oddział
intensywnej terapii, czekał umundurowany policjant, który kiwnął głową w ich kierunku i wystukał
odpowiednikodnaklawiaturzecyfrowegozamka.Drzwiotworzyłysięautomatycznie.Wydawałosię,że
zanimipanował
chaos.Jednaktobyłotylkopierwszewrażenie.DoJoentydocierałojednocześniekilkaróżnychrozmów.
Lekarzeipielęgniarkimieliubraniawodcieniuzielonkawegobłękituiporuszalisięszybko,skupienina
swoichzadaniach,aJoentaapomyślałoostatniejnocywszpitalu.Chwili,gdyzatrzymałsiępulsSanny.
Słyszał
rozmowy,
pytające
tony
głosów
mipc7iiHf
cip
7P
7HprvHrra/ęmvmi
7Hpnprwrm/iinp7
mymwieku.Miałkrótkoprzyciętewłosy,ajegociałozarysowującesiępodniebiesko-zielonymkitlem
wydawałosiębardzoszczupłe.
Kwestia centymetrów - powtórzył. Jego głos brzmiał spokojnie i optymistycznie. Joentaa pomyślał o
Rintane-nie, lekarzu, który opiekował się Sanną w ostatnich tygodniach jej życia. Jego głos brzmiał
podobnie.
Przeżyje-powiedziałmłodylekarz.-Przypuszczalniebędziemusiałzostaćunastylkokilkadni,potem
będziemogłasięnimzająćopiekunkawdomu.
Westerbergkiwnąłgłową,aPaavoSundstrómodetchnąłgłęboko.Głębokiwdechigłębokiwydech.
Notobrawo-powiedział.-Bravissimo.
MłodylekarziWesterbergrzucilimupełneirytacjispojrzenia,aSundstrómpowtórzył:
Brawo, bravissimo. Tak, tak - wyciągnął swój telefon komórkowy i powiedział, że musi zadzwonić.
Oddaliłsię,aJoentaaznówodwróciłsiękuszybie,zaktórąwurządzonympospartańskupomieszczeniu,
naświeżopościelonymłóżkuleżałHamalainen.
Usłyszał,jakWesterbergzapytał:
Kiedybędziemymogliznimporozmawiać?
Wkrótce.Myślę,żewkrótce.Byćmożejużdziświeczorem.
Todlanasbardzoważne.Prawdopodobniemożenamdostarczyćważnychinformacji.
Rozumiem-odparłlekarz.
Joentaa obserwował Hamalainena, który wyglądał na pogrążonego w spokojnym śnie. Odwrócił się i
ujrzałmnóstwokolorowychkarteknabocznejścianie.Podziękowaniaodmatekiojców,którychdzieci
przyszłynaświatwtejklinice.Joentaazastanawiałsię,ktowpadłnapo-mysł,bywywiesićtekartkinie
naoddzialepołożniczym,tylkotutaj.Podszedłbliżejizacząłczytać.Rodziceczęstopodpisywalisięw
imieniusynówicórek,czasemnawetgryzmolili,byzasugerować,żezrobiłytosameniemowlęta.Joentaa
przyglądałsięobrazkom,zamaszystymliteromnaznaczonymszczęściem,powracającymsformułowaniom.
MyślałmgliścieoLarissie.Czyczymśtakim.Niemiałpojęcia,czysięzabezpieczała.Nieinteresowało
goto.Niemiałpojęcia,kimbyła.Niechciałwiedzieć.Miałochotędoniejzadzwonić.Usłyszećjejgłos.
Wyobraziłsobie,żejejdotyka.
Myślałoostatniejnocywszpitalu.Nocsprzedlat,leczzawszebyłatąostatnią.Sannaspała,trzymałją
zarękę.Myślałotejchwili.Obólu,któryodtegoczasupulsowałpodjegoskórą.Nieczułgo,wiedział
tylko,żetambył.
OdsunąłsięodścianyiznówzobaczyłHamalainenależącegozatafląszkła.
Kątemprawegookazauważyłjakiśruch.Potemwjegopoluwidzeniapojawiłasiękobietaipodeszłado
szyby.Potrząsałagłowąizaciskałausta.Ichspojrzeniaspotkałysię.
Dowiedziałamsięztelewizji-powiedziała.
Joentaakiwnąłgłową,akobietaznówodwróciłasiędoszyby.
Milczałaprzezchwilę.
-Dowiedziałamsięztelewizji-powtórzyłaniemalbezgłośnie.-Jakowieluinnychsprawach,którego
dotyczyły.
Pojechalidosiedzibystacjitelewizyjnej.Tużprzedbudynkiemstałomnóstwosamochodówpolicyjnych.
Ludziewbiałychkombinezonachzekipyzabezpieczającejśladyharmonizowalizarównoześniegiem,jak
izfuturystyczną,szklanąbudowląwznoszącąsięzanimikuniebu.
Westerbergrozmawiałprzeztelefon.Sundstrómrozmawiałprzeztelefon.
Westerberg nawrzeszczał na jednego z pracowników i nawet w takiej sytuacji udało mu się sprawiać
wrażenieociężałego.SundstrómrozmawiałzNurmelą,którydzwoniłdoniegoniemalcominutę.Urząd
śledczywHelsinkachzapowiedział
konferencjęprasowąnagodzinę14:00.SundstrómstarałsięwyjaśnićNurmeli,żeniebędziesiedziałna
podium,żechcetozostawićwgestiikolegówipowoływałsięnaścisłąwspółpracęmiędzyHelsinkami
aTurku.
Weszlidoszklanejwieży.Zaszybąsiedziałportieriledwonanichspojrzał,gdygomijali.Doszłojużdo
katastrofy,więcwydawałosię,żenienależyoczekiwaćkolejnej.
Hol wejściowy i przylegająca do niego kafejka były puste. Uprzątnięte przez ekipę zabezpieczającą
ślady. Przesłuchania odbywały się w sali konferencyjnej na pierwszym piętrze. Westerberg prowadził
ich,nieprzerywającrozmowyzpracownikiem.Opuściłtelefondopierowtedy,gdyczłowiektenstanąłz
nimokowokoirównieżodsunąłoduchaswojąkomórkę.
Nie,toniemożliwe-powiedziałWesterberg.Niekrzyczałjuż,leczmówił
cichoipowoli.
Cojest?-zapytałSundstróm.
Nicniemamy.Zupełnienic-wyjaśniłWesterberg.
Niktniewie,ktozaatakowałHamalainena.
Weszli do pomieszczenia wypełnionego ludźmi. Przy stołach siedzieli funkcjonariusze rozmawiający z
pracownikami stacji. Joentaa rozpoznał jednego z portierów, który poprzedniego dnia wpuścił ich do
budynku.
Jesttak:poruszamysięwprzestrzeni,którajestnaswójsposóbzamknięta-
powiedziałWesterberg.-Noalewłaśnietylkojakbyzamknięta.
Mówiszsamymizagadkami-odparłSundstróm.
A więc, w zasadzie każda wchodząca tu osoba jest rejestrowana, co zawężałoby krąg osób, którymi
musimysięzająć.
Dotychkilkusetpracownikówstacji?
Tak,aleniestetytoteżniejesttakdokońca.
Aha-powiedziałSundstróm.
Rano oprowadzano po budynku dwie grupy zwiedzających, zwycięzców konkursu krzyżówkowego -
powiedziałWesterberg.
Konkursukrzyżówkowego...-powtórzyłSundstróm.
Jeśli więc uważamy, że sprawcą był ktoś z zewnątrz i jeśli zakładamy, że nie pozwoliłby, żeby
zarejestrowanotutajjegonazwiskoiadres,zanimzaatakował
Hama-lainena,tonależyprzypuszczać,żewjakiśsposóbwmieszałsięmiędzytychludziinierozpoznany
dostałsiędobudynkurazemzjednazgrup.
Sundstróm kiwnął głową. - A potem dźgnął Hama-lainena w holu wejściowym i tak po prostu sobie
wyszedł.
Nie-zaprzeczyłWesterberg.
Achnie?
Nie,Hamalainenazaatakowanowstołówce-powiedziałWesterberg.-
Mówiąc dokładnie: między stołówką a holem wejściowym. Nie rozdzielają ich drzwi; jedno
pomieszczenieprzechodziwdrugie.
SundstrómpopatrzyłnaWesterbergainaglezacząłsięśmiać.-Coty,Marko,robiszzemniegłupka?
Nie-odparłWesterberg.
Chybaniechceszmipowiedzieć,żeniktniezauważyłgwiazdytejstacji,leżącegonapodłodze,ciężko
rannego człowieka, który rzężąc, próbuje złapać oddech. To przecież... Ktoś przecież musiał być w tej
stołówce.Obsługabufetunaprzykład.
Wtamtejchwiliniebyłonikogozaladą,bopracownicawyszładotoalety.
Dwie kobiety, redaktorki wiadomości, zeznały, że piły kawę w tym samym czasie co Ha-malainen, ale
widziałytylko,jakwychodził,niezauważyły,żebyktośgozaatakował.
Sundstrómprzezchwilękiwałgłowąimamrocząc,potakiwał.
Tak,tak,Tak,tak.Nopewnie.
Jestemrówniewściekły,coty...
Toprzecieżjakaśkpina.Nigdywżyciutaksięnieubawiłem!-wykrzyknął
Sundstróm.Rozmowywpomieszczeniuumilkły,aSundstrómrzeczywiściezaczął
sięśmiać.-Wszędziewtykacieteswojekamery,apotemprzegapiacienajlepsze,niezłaironialosu,no
poprostusuper-powiedział.-Kimmo,posłuchaj,niezłyżart,co?
Uspokójsię,Paavo,apotembędziemykontynuowaćstwierdziłWesterberg.
Dobrze,takwłaśniezrobimy.Skądwłaściwiebierzesięuciebietaapatia?Tojoga,taichiczyco?
Paavo,pozwól,że...
Dziś zaatakowano tutaj najbardziej znanego Fina, a dwaj inni mężczyźni już nie żyją, w tym jeden,
któregoznałemilubiłem.Nadążasz?
Westerbergkiwnąłgłową.
Chcęterazporozmawiaćzportierami,którzywpuszczaligrupywycieczkowe
-powiedziałSundstróm.
- Iz ludźmi, którzy byli w tych grupach. Natychmiast. A Kimmo porozmawia jeszcze raz z tymi dwoma
kobietami,którewidziałyHamalainenawkafejce.
Westerbergkiwnąłgłową.
Zajmęsiętym-odparłirozmówiłsięzkolegąwciążstojącymobokztelefonemkomórkowymwdłoni.
Stary,naprawdękończąmisięjużdowcipy-stwierdziłSundstróm.
Westerberg przywołał Joentę skinieniem dłoni. Stał obok dwóch młodych kobiet, które wyglądały na
przerażone, a jednocześnie rozbawione i podekscytowane. Mieszane uczucia.Jak w przypadku tych
dwóchchłopcówstojącychzataśmąpolicyjnąwlesie,wTurku,iprzyglądającychsięleżącemunaziemi
PatrikowiLaukkanenowi.
Joentaa podał dłoń obu redaktorkom i przedstawił się. Usiedli przy jednym ze stołów, a Joentaa zadał
pytanie,choćwiedział,żenieuzyskapozytywnejodpowiedzi.
Nic panie nie widziały? Nie podejrzewają panie nawet, kto mógł zaatakować Kaia-Petteriego
Hamalainena:?
Obiekobietypotrząsnęłygłowami.
Siedziałyśmywstołówceprzynaszymstole,gdyminąłnasKai-Petteri.My...
jeszcze...
Spoglądałyśmyzanim.Rozmawiałyśmyonim...-powiedziaładrugakobieta.
Potemzniknąłzpolawidzeniaiposiedziałyśmyjeszczeparęminut.Nic...nicniesłyszałyśmy.Zupełnie
nic.
Poszłyśmytąsamądrogą,coon,apotemzobaczyłyśmy,żeleżynapodłodze...
Joentaakiwnąłgłową.Kilkaminut.Kai-PetteriHama-lainenleżałprzezkilkaminutwcentrumszklanego
pudłaiwalczyłożycie,anikttegoniezauważył.
Leżałtakjakoś...całkiemspokojnie.Spojrzałnanasitylkokiwnąłgłową...
Pobiegłyśmy po portiera, który zawiadomił pogotowie ratunkowe. A wkrótce potem chyba wszyscy w
firmiejużotymwiedzieli.Naglewszyscysiętampojawili...
Proszęjeszczerazspróbowaćskupićsięnaludziach,którychpaniewidziały.
Czybyłtamktośniestąd?Możenazewnątrz,wparku,możewidziałypaniekogośprzezszybę,czekając
nalekarza...
Pokręciłygłowami.-Nikogotamniebyło-powiedziałamłodszaznich.-
Najpierwniebyłonikogo,apotemjużwszyscy.Aleniktnierzuciłmisięwoczy.
Jejkoleżankapotakiwała.
Joentaapodziękowałim.Kobietywstały,lecznieruszyłysięzmiejsca.
Rozglądały się i wyglądało na to, że nie wiedzą, co mają teraz zrobić. Jak większość osób w tym
pomieszczeniu. Dziwne odwrócenie sytuacji, pomyślał Joentaa. Śledczy stawiają celowe pytania. A
pracownicystacji,któradzieńwdzieńznajdowałanowesposobynaprzedstawienieizainscenizowanie
życiowychkatastrof,nieznajdowaliodpowiedzi.
Myślał o Kaiu-Petterim Hamalainenie. O niezmiennym wyrazie jego twarzy, który - o ile dobrze
zrozumiałsłowaredaktorek-nieuległprzemianienawetwtedy,gdyleżałnapodłodze,ajegożyciebyło
wniebezpieczeństwie.
SpojrzałwkierunkuSundstrómawpodnieceniuperswadującegocośgromadzieludzi.Joentaarozpoznał
jednegozportierówiprzypuszczał,żepozostalibyliczłonkamigrupwycieczkowych.GłosSundstróma,
pobrzmiewającawnimstłumionawściekłość,docierałażdoJoenty.
WkąciepomieszczeniazobaczyłasystentkęHamalainena.TuulaPalonen,jeślidobrzesobieprzypominał.
Rozmawiała z siwowłosym mężczyzną średniego wzrostu lub raczej słuchała tego, co jej wyjaśniał.
Podszedłdonich.
Przepraszam-powiedział.
TuulaPalonengwałtownieodwróciłasięwjegokierunku.-Niewidzipan,że...och...my...
KimmoJoentaa.Byłemwczorajuwaswredakcjizdwomakolegami.
Oczywiście.Przepraszam,mywłaśnie...tojestRaa-faelMertaranta,prezesnaszejstacji.
Bardzomimiło-powiedziałMertaranta,aJoentaaskinąłgłową.
Słyszeliśmy...słyszeliśmy,żeKai-Pettericzujesięlepiej,toświetnie-
stwierdziłMertaranta.
-Lekarzepowiedzielinam,żejegostanjeststabilny.
Chciałabymtampojechać,doszpitala-powiedziałaTuulaPalonen.-Alepańskikolega...-wskazałana
Wes-terberga siedzącego przyjednym ze stołów i pogrążonego w rozmowie. - Pański kolega uważa, że
wszyscypracownicypowinnipozostaćdodyspozycjipolicji.
Joentaa kiwnął głową. - Byliśmy już w szpitalu. Teraz i tak jeszcze nie można z nim porozmawiać.
Jeszczenieodzyskałprzytomności.
Tuula Palonen westchnęła niemal bezgłośnie, a Raafael Mertaranta zapytał: Czy wie pan, kiedy będzie
mógłwrócićdopracy?
Joentaabyłzbytosłupiały,bymócodpowiedzieć.
Oczywiściebędziemymusielinarazieznaleźćjakieśzastępstwodlaniego-
dodałMertaranta.
Joentaaszukałodpowiednichsłów.
Tak-odparłwkońcu.
Wwiadomościachitakdziśrobiąwydaniespecjalneo...oKaiu-powiedziałaTuula.
Mertarantakiwnąłgłową.
Możemoglibyśmywstawićwnaszymczasieantenowymdłuższąwersjętegowydaniaspecjalnego.
Mertarantazastanawiałsięnadtymprzezchwilę,potemstwierdził:-Dobrypomysł.
Zapanowałachwilaciszy,aMertarantarzuciłJoenciespojrzenie,któregotenniepotrafiłzinterpretować.
Proszęnasźleniezrozumieć,musimypoprostudopilnować,byekranniestraszyłpustką.AskoroKai
czujesięlepiej,tooczywiścieulżyłonami...
Joentaakiwnąłgłową.
...iwiepanco...-ciągnąłMertaranta.
JoentaaczekałimyślałoLarissie,otym,żechcedoniejzadzwonić,usłyszećjejgłos.
...Kai-Petteriteżbytegochciał.Wiepan,coKai--Petterizrobiłbynajchętniej,gdybybyłwpełnisił?
Wpełnisił...pomyślałJoentaaiprzypomniałsobiewidoknieruchomegociała,doktóregowprowadzono
gumowerurki,aMertarantadokończył:Przeprowadziłbywywiadzsamymsobą.
32
Sunąćpośnieguniczymposzynach.
Doprowadzićświatdoporządku.
Powiedziałatopanipodczasnaszejostatniejrozmowy.Pamiętam-mówiodległygłos.-Czyjestjakiś
określonypowód,dlaktóregomyślipaniotymteraz?
Widzipanijakiśkonkretnyobraz?
Konkretnyobraz...
Zawszetensam-mówi.
Autobusskręcawwąskądrogę,nakońcuktórejmieszka.Nalewoodniejszarejezioro.Poprawejbiałe
boiskodogrywpiłkęnożną.
Telefonspoczywalekkowjejdłoni.
Zarazmamspotkanie.Czychcepaniprzyspieszyćterminnastępnejwizyty?
WedŁugmoichnotatekwidzimysiędopierowprzyszłymtygodniu-mówi.
Szarejezioro,wktórympływałIlmari.
Mogędziśznaleźćczas.
Białeboisko,naktórymgrałVeikko.
Dziświeczoremo18:30?Zajmęsięrozliczeniem,załatwimyto-dodaje.
Mężczyznależącynapodłodze.Pytającywzrokskierowanywpustkę.Onastoizbokuiczeka.Niewie,
naco.
Myśli o liście, który przyszedł poranną pocztą. Długo patrzyła na adres nadawcy. Uprzejme pismo,
serdeczne zaproszenie z dołączonymi dwoma biletami na pociąg. W obie strony. Któż inny mógłby to
opisać,jaknieona?
Dziświeczoremporozmawiamyoobrazie,którypaniwidzi-mówi.
Pustyhol.Mężczyznależynapodłodzeipatrzywgórę.Onapodążawzrokiemzajegospojrzeniem.Widzi
niebonaddachemzeszkła.Stoizbokuiczeka,ażnieborunie.
Alenic.
Nicsięniedzieje.
Zapisuję18:30.Jesttampanijeszcze?
Obcyprzysłuchujesięjejmilczeniu.
Wczesnymwieczoremzadzwoniłlekarzipowiedział,żeKai-PetteriHamalainenwybudziłsięiżemożna
goprzesłuchać.Pojechalidoszpitala.
Hamalainenleżałwbezruchunałóżkuotoczonyaparaturairurkamiigdyweszli,skinąłwichkierunku.
Panowiezpolicji-wymamrotałiuśmiechnąłsięjakby.Niecopodniósłsięwłóżkuisprawiałwrażenie
kogoś, kto odczuwa ulgę. Uwolniony od lęku przed śmiercią, wysunął przypuszczenie Joentaa, a
Westerbergzacząłzadawaćpytania.
Ciche,zaskakująceodpowiedziHama-lainenakapaływciszyipogłębiałyją.
Nic?-zapytałSundstróm.-Zupełnienicpanniewidział?Nicniezauważył?
Cień-odparłHamalainen.
Cień?
Pamiętam, że szedłem z kafejki w kierunku wind. Próbowałem... przypomnieć sobie nazwisko tego
lekarzasądowego...alepamiętałemtylkoimięjegosyna.
Jegosyna?-zapytałWesterberg.
Tak,Kalle.Lekarzsądowypowiedziałmi,żezostanieojcem,żeurodzimusięsyniżemanazywaćsię
Kalle.Przypomniałomisięto,apotemzobaczyłemjakiścień,apóźniej...
Tak?-zapytałSundstróm.
...późniejwszystkodziałosięwbardzozwolnionymtempie.Miałempoczucie,żeunoszęsięwpowietrzu
ipoczułembólwplecach...jakbycośmnieukłułolubmusnęło.Czekali.
Cień.Apotemtenból.Późniejbyłemjużnazewnątrz,ktośmnieniósł.Ajeszczepóźniejobudziłemsię
tutaj.
Czekali,aleKai-PetteriHamalainenpowiedziałjużwszystko.
Toniemożliwe-stwierdziłSundstróm.
Westerbergobróciłsięwjegokierunku.
Toniemożliwe-powtórzyłSundstróm.
Hamalainenkiwnąłgłową,aJoentaaponowniepomyślał,żeprezenterwyglądałjakośinaczej.
Chciałbymmócwampomóc-powiedziałHamalainen.
Czyprzedtemcośpanzauważył?-zapytałSundstróm.-Gdyzszedłpannadółidotarłdokafejki?Lub
jeszczewcześniej,gdywchodziłpandobudynku?
Hamalainenzastanawiałsięprzezchwilę,potempotrząsnąłgłową.
Kogoś,ktozwróciłpańskąuwagę.Ktoniepracowałwstacji.Czyczułpan,żektośpanaobserwuje?
Nie-odparłHamalainen.-Nictakiegoniemiałomiejsca.Oczywiście,gdyprzyszedłem,bylitamjacyś
ludzieiprawdopodobnietakże,gdyzszedłemdokafejki,aleniezwracałemnatouwagi.
Znówcisza.
Czy...czyktoś...nieotrzymalipanowiejeszczeżadnychistotnychinformacji?-
zapytałHamalainen.
Obawiamsię,żenie.Nic-odparłWesterberg.
Alektośprzecieżmusiałcoświdzieć.
Przypuszczamy,żenapastnikwszedłdobudynkuzgrupąwycieczkową,którąoprowadzanoporedakcjach
powiedziałWesterberg.
Oczywiścieistniejetakżemożliwość,żebyłtojedenzpracownikówstacji-
dodałSundstróm.
Hamalainenleżałwbezruchuimilczałprzezchwilę.
Ocotutajchodzi?Dlaczegozostałem...-powiedział.
Westerbergszukałodpowiednichsłów,aSundstrómodparł:Tegoniewiemy.
Tomusiało...musiałomiećzwiązekzwywiadem.Wywiadem,któryprzeprowadziłemzMakeląitymle
karzemsądowym.
Sundstróm milczał, Westerberg milczał, a Joentaa pomyślał, że Hamalainen stwierdził to, co było
oczywiste.
Cotakiegowtedyzrobiliśmy,docholery?-zapytałHamalainen.-Przecieżtoniebyłonictakiego.
Znówcisza.
Tobyłazupełnienormalnarozmowa,przeprowadziłemtakichsetki-
powiedziałHamalainen.-Niebyłowniejnicszczególnego.Lekarzsądowyopowiadaoswoimzwykłym
dniu,twórcamanekinówprezentujeswojetechnikipracy.Nicwięcej.
Nie wiemy jeszcze, co leżało u podłoża działań sprawcy. Tym ważniejsze jest, żeby spróbował pan
przypomnieć sobie każdy szczegół tego dnia. Musiał pan przecież... proszę wybaczyć, ale musiał pan
przecieżcośzauważyć.
Cień-powiedziałHamalainen.-Jużmówiłem.
Cieńtozamało-odparłSundstróm.
Wiem.
Za ich plecami otworzyły się drzwi. W progu stanęła kobieta, która rankiem obok Kimmo spoglądała
przezszybęnanieprzytomnegoHamalainena.
Irenę-powiedziałHamalainen.
IrenęHamalainenzociąganiemweszładopokoju.
To nic strasznego - powiedział Hamalainen cicho, jednak w jego głosie dominował optymizm, który
wyróżniałgorównieżwrolimoderatora.-Tylkotakokropniewygląda.
Kobietapokiwałagłową.
Czytowogólewyglądaźle.’1CzujęsięcałkiemdobrzedodałHamalainen.
Kobietaskinęłaimgłowąipodeszładołóżka.
Gdziesąskrzaty?-zapytałHamalainen.
UMarielli.Mająsiędobrze-powiedziała.Jejgłosbrzmiałochryple,leczbył
jednocześniepełensiły.
Dobrze-odparłHamalainen.
Tak... to my już pójdziemy - stwierdził Sundstrom i wstał. Po przejściu kilku metrów jeszcze raz się
odwrócił.-Lekarzemówią,żezostaniepantuprzezkilkadni.
Oddział będą zabezpieczać funkcjonariusze policji. Dostęp do pana ma tylko pańska żona i lekarze
prowadzący.Imyoczywiście.
Hamalainenkiwnąłgłową.
Wszystkiepozostałesprawyomówimynastępnymrazem-powiedział
Sundstrom.
Hamalainenkiwnąłgłowąispojrzałnażonę,aJoentaaznówpomyślał,żewyglądałjakośinaczej.
Wyczerpany.Naznaczony.Uspokojony.Uwolniony.
IrenęHamalainenusiadłanakrześle,którezajmowałprzedtemSundstrom.
JoentaaodwróciłsięirozmyślałoKaiu-PetterimHamalainenie,ojegoniezmiennymwyrazietwarzy,o
uśmiechunapożegnanie,gdygościeopuszczaliscenę,apotemprzyszłomudogłowy:
Uwolniony,jednaknieodlękuprzedśmiercią.
Uwolnionyodprzytłaczającegopoczucia,żejestnieśmiertelny.
34
Zatrzymany, migoczący obraz. Wciąż ten sam. 18:30. Musi poczekać jeszcze tylko kilka minut. Potem
usiądziena-przeciwniegoizaprzeczy,gdyonzapytają,czystałosięcośkonkretnego.
To niezwykłe, że pani zadzwoniła. Jeszcze nigdy nie kontaktowała się pani ze mną między sesjami -
mówi.
Kiwagłową.
OdwiedziłapaniRaunę?-pyta.
Kiwagłową.
Couniejsłychać?
Dobrze-odpowiada.
Onmilczy,przechylagłowęnabokipatrzyprzezszybęwciemność.
Mówiłapaniopewnymobrazie...
Nie-zaprzecza.-Nie?
Nie.Topanzacząłmówićoobrazie,ajaodpowiedziałam,żewidzępewienobraz.Zawszetensam.
Mapanirację.Takbyło-stwierdza.
Kiwagłową.
Czychcepanionimporozmawiać?
Nie-odpowiada.
Więcoczymchciałabypaniporozmawiać?
OMałejMi.
Onmilczy,aonasięuśmiecha.Udałosięjejgozaskoczyć.Widaćtoponimipodobajejsięto.
Dobrze-mówi.-Proszęmioniejopowiedzieć.
Nieoniej,omnie-proponuje.
Dobrze,opani.Proszęopowiedziećmiosobie.
Byłam Małą Mi tego dnia, gdy poznałam łlmariego. Pracowałam w Dolinie Muminków na plaży w
Naantali.Toparkzabawdladzieci.ŚwiatrodzinyMuminków.
Wiem-mówi.-Byłemtam.
Mapan...dzieci?
Syna.
Mapansyna?-pyta.-Ile...ilemalat?
Siedem.
Długo na niego spogląda, a po chwili zauważa, że próbuje wyczytać w jego twarzy, czy powiedział
prawdę.Odwracasię.
Niewiedziałam,żemapandzieci-mówi.
Tylkojego.Mojegosyna.Sarniego.
Dlaczegonigdypanotymniepowiedział?
-Jestpanijedynąpacjentką,któratowie-mówi.-Zwyklepodczassesjiniemówięosobie.Pracowała
paniwDolinieMuminków?
Tak... tak, byłam Małą Mi. Tą małą, rudowłosą dziewczynką. W wakacje, zanim zaczęłam naukę.
Działałam w grupie teatralnej, która została zaangażowana w Dolinie Muminków. Byłam stanowczo za
dużanaMałąMi,aledostałamtęrolę,bomiałamrudewłosy.
Podobałosiępani?
Bardzo.Wkostiumiebyłogorąco,alewieczoremzawszeodrazuskakałamdowodyitobyło...
-Tak?
Tobyło...wspaniałe.
Onmilczy.
Tobyłotakpiękne,żeprawieniemogęuwierzyć,żezdarzyłosięnaprawdę.
Iwtedypoznałapaniłlmariego?
Tak. Był tam z jedną ze swoich grup. Wie pan przecież, że opiekował się niepełnosprawnymi dziećmi.
Autystycznymidziećmi.
-Tak.
Tedziecibyły...niezwykłe.Nieznałamtego.Chciałamsięznimibawić,aonewogóleniereagowały.
Mężczyznakiwagłową.
Niebyłyaniprzyjazne,aninieprzyjemne,tobyłotak,jakbywcaleichtamniebyło.
Mężczyznakiwagłową.
Tedziecibyłytakie,jakjateraz-mówi.
Proszędokładniejopisać,jaksiępaniczuje.
Niechcę.Chciałabymopowiedziećołlmarim.
Więcproszęopowiedziećołlmarim.
Opiekował się tymi dziećmi. Pojechał z nimi do Doliny Muminków i jako jedyny śmiał się. Z moich
żartów.ByłamprzecieżMałąMi.Musiałambyćzabawna.
Potem zniknęli. Poszli dalej, a ja musiałam zająć się innymi dziećmi. Wieczorem zdjęłam kostium, a
Ilmarinaglestanąłobokmnieipowiedział,żeMałaMijestwiększa,niżsądził.
Znówprzechyliłgłowęnabok.Prawieniezauważalnie.Prawdopodobnierobiłtonieświadomie.
Następnego dnia znów tam był. I kolejnego też. Pły waliśmy razem. Dla mnie to był zawsze
najpiękniejszymoment.Wieczoremzmyćpotzciała.
Głowaprzechylasięwdrugąstronę.
Tak.Taktosięzaczęło.
Kiedyśbędziepanimusiałaopowiedziećokońcu-mówi.
Jegogłowawyprostowanajakświeca.
Bymóczacząćodnowa-kontynuuje.
Ciekawe,ktodziśjestMałąMi-odpowiada.
Mężczyzna,omijającjąwzrokiem,spoglądanazegarek.
35
Sundstróm i Kimmo Joentaa zostali w Helsinkach na noc. Siedzieli naprzeciw siebie w pustym lobby
hotelowymirozmawialiprzeztelefonykomórkowe.
Sundstróm z Pe-trim Gronholmem, a Joentaa z Tuomasem Heinonenem. Wymieniali informacje o
wydarzeniachdniaipostępachwśledztwie,niezbliżającsięanitrochędorozwiązaniasprawy.
Joentaa myślał o martwym Patriku Laukkanenie leżącym w śniegu. Obraz, który wypadał z ram
rzeczywistości.Zamknąłoczyipomyślał,żeniemożeistniećżadnewyjaśnienie.Przypuszczalnietobyło
całkiem proste. Nie było wyjaśnienia dla obrazów, które wypadały z ram rzeczywistości. Albo
wyjaśnienieistniałotylkownowejrzeczywistości,któratenobrazstworzyła.
Otworzyłoczyizobaczył,żeSundstrómwpatrywałsięwniego.
Wszystkowporządku?-zapytał.
Kimmokiwnąłgłową.
Właśnieprzyszłamidogłowy...pewnadygresja-powiedział.
Aha-odparłSundstrómiwybrałkolejnynumertelefonu.
Myśli Joenty znów zaczęły dryfować, gdy głos Sund-stróma przyjął inne brzmienie. Rozmawiał z
Nurmelą.Bardzorzeczowymtonemzapoznawałgozaktualnąsytuacją.Odczasudoczasumrugałokiem
do Joenty, przypuszczalnie po to, by zasygnalizować mu, że tylko chwilowo zgrywał ważniaka i
poważnegoszefaijużzachwilęznówbędzieskorydożartów.KimmomyślałoLarissie.
Omałymdrzewkuwciemnościach.
SundstrómzakończyłrozmowęzNurmeląipowiedział:-Cozagłupiasprawa.Ludziejużpoprostuna
nicniezwracająuwagi.Żadenztychgłupkówzgrupwy-cieczkowychniepowiedziałdotychczasnic,co
mogłobynampomóc.
Joentaakiwnąłgłową.
- A pracownicy opiekujący się grupami nie przykładali się zbytnio do pytania uczestników o ich
personalia.Poprostuzgłosiligrupęwrecepcjiityle.Każdymógł
do nich dołączyć. Jeśli szukamy kogoś z zewnątrz, to bez trudu wszedł do środka z wycieczką i
przypuszczalniewyszedłniepostrzeżenie,gdywokółleżącegonaziemiHa-malainenazapanowałchaos.
-Czegośtakiegoraczejniemożnazaplanować-powiedziałJoentaa.
Sundstrómpatrzyłnaniego.
-Towydajesięlogiczne,aleniedasiętegozaplanować-dodałKimmo.-Toprzypadek,żenikogonie
ma w holu. Sprawca podejmuje niezwykłe ryzyko. Atakuje Patrika w środku dnia. Hamego Makelę na
ulicy.AHa-malainenawolbrzymiej,wypełnionejludźmi...szklanejwieży.
-Niewiem,ococichodzi.Wszystkoprzecieżświetniesięudało-powiedział
Sundstróm.
-Towydajesięlogiczne,aleniemogłobyćefektemświadomegoplanowania-
powiedziałJoentaa.-Izastanawiamniecośjeszcze.
-Mianowicie?-zapytałSundstróm.
To,żeHamalainenwciążżyje.
Sundstrómkiwnąłgłową.
-Najwyraźniejsprawcyniktnieprzeszkadzał.Dlaczego...niedoprowadził
sprawydokońca?-zapytałJoentaa.
ZadzwoniłtelefonSundstróma.Odebrałinatychmiastwykrzywiłtwarz.
PrawdopodobnieznówbyłtoNurmela.
Sundstrómztrudemzachowywałspokójireferowałplandziałańnanastępnydzień.
Tak-powiedziałpochwili.-Oczywiście.Jakwiesz,teżpracujęwtymfachuodładnychparulat.Tak.
Takjest.Naprawdęjestmicałkowicieobojętne,cosadzisznatentemat.
Joentaawziąłkomórkęiwybrałswójnumerdomowy.Zabrzmiał
standardowy komunikat automatycznej sekretarki. Larissy nie było w domu, albo spała, albo nie
odbierała.Spróbowałdrugiraz.-Dojutra-powiedziałwkońcuiprzerwałpołączenie.
Sundstrómtakżezakończyłrozmowę.Mamrotałprzekleństwapodnosem.
Potemgwałtownieoparłsięplecamiofotel,naglezacząłsprawiaćwrażenieodprężonegoipowiedział,
żeustaliłwspólniezMarkoWesterbergiem,gdziebędzieprzebywaćHamalainen.
Joentaarzuciłmupytającespojrzenie.
Hamalainenmusizniknąć.Jeślicośmusięstanie,wszyscymożemysięspakowaćiwyemigrować.
Joentaakiwnąłgłową.
Gdytylkobędziemógłopuścićszpital,zawieziemygonapółnocFinlandii.
Znikniezpolawidzenia.Rodzinamożepojechaćznim.Dwóchfunkcjonariuszyochraniajużterazdom
Hamalainenówidbająoto,bynicniestałosięjegożonieicórkom.
Rozmawiałeśjużznimotymi1-zapytałJoentaa.
Zkimioczymrozmawiałem?-odparłSundstróm.
ZHamalainenem.OpółnocnejFinlandii.
Tutajniemacoomawiać-powiedziałSundstróm.-Powiedzlepiej,oczymmyślałeś.
-Hm?
Twojadygresja.Chciałbyśsięniąpodzielić?
Hm...
Pamiętasz,prawda?Wspominałeśojakiejśdygresji.
Tak.Niewiem,czypotrafięjąwyrazićsłowami.
OmójBoże-powiedziałSundstróm.
Myślałem... o Patriku. O tym jak... go znaleźliśmy. Natychmiast przyszło mi do głowy, że coś się nie
zgadza.Obraz,któryniemiałnicwspólnegozrzeczywistością.Sundstrómprzyglądałmusiębadawczo.
Rozumiesz?-zapytałJoentaa.
Staramsię-odparłSundstróm.
Kluczemjestprogramtelewizyjny.Rozmowa,wktórejtychtrojebrałoudział-
powiedziałJoentaa.
Sundstrómmilczał.
Myślę, że nie doszukamy się racjonalnego motywu, dlatego wszystko, co robimy w tej chwili, trafia w
próżnię.
Sundstrómomijałgowzrokiemiwyglądałonato,żeskupiłsięnajakimśodległympunkcie.
MamprzysobietoDVD-powiedziałKimmo.-Wplecaku.Mógłbymjeszczerazobejrzećwywiad.
Zróbto-zgodziłsięSundstrómiwstał.-Zobaczymysięjutrowcześnierano.
Osiódmejnaśniadaniu.Oósmejkontynuacjaprzesłuchańwstacjitelewizyjnej.O
jedenastejkonferencjaprasowa.Nurmelanalega,bymtymrazemzasiadłnapodium.
Potem spotkanie w instytucie kryminalistyki, między innymi w sprawie zabezpieczonego profilu opon.
Jednak już na wstępie powiedzieli mi, że nie powinniśmy robić sobie zbyt wielkich nadziei. Przy
odrobinieszczęściazawęzimykrągpodejrzanychdokilkutysięcy.Spijdobrze.Inieupijsię.-Sundstróm
odwrócił
się.-Aprzynajmniejniedajtegoposobiepoznaćrano-wymamrotał,odchodząc.
Śpijdobrze-powiedziałJoentaa,aleSundstrómbyłjużpozazasięgiemjegogłosu.Kimmowidział,jak
wsiadadowindy.DrzwizamknęłysięiJoentaazostałwoświetlonejprzyćmionymświatłemciszy.Od
czasu do czasu mijali go pracownicy hotelu. W recepcji stała młoda kobieta, po chylona nad
dokumentami.PomyślałoDVDWplecaku.
Przepraszam-zawołałdoniej.
Uniosławzrok.-Tak,proszę?
CzymajapaństwoodtwarzaczDVD?Wystarczyłbynawetlaptop.
Czyżbyprogramtelewizyjnybyłtakkiepski?-zapytała.
Och...nie.PoprostumuszęobejrzećpłytęDVD.
Mamyteżpłatnestacjetelewizyjne.Gdybypan...
MuszęobejrzećpewnakonkretnąpłytęDVD-powiedziałJoentaa.-Teraz,zaraz.
Kobieta potrząsnęła głową, a Joentaa wstał, podszedł do recepcji i wyciągnął z kieszeni legitymację
policyjną.
-Jestempolicjantemibardzobymipanipomogła-powiedział.
Kobietaprzyglądałasięlegitymacjinajpierwzkrzywymuśmieszkiem,potemzezmarszczonymczołem.-
Oczywiście,tożadenproblem-odparła.-Obokstołówkijestkawiarenkainternetowa.Musiałabympanu
otworzyć,bonocąwszystkojestzamknięte.
Byłobymiło-powiedziałKimmo.
Kobieta ruszyła przodem i otworzyła drzwi, a Joentaa jej podziękował. Płaskie monitory i komputery
stały rzędami przed niedopasowanymi, wysokimi stołkami barowymi. Joentaa usiadł przy jednym z
komputerów stojących nieco na uboczu, włączył go i włożył płytę do napędu. Zabrzmiała muzyka
sygnalizującaczołówkęprogramu,adynamiczny,kobiecygłoszapowiedziałgościwieczoru.Joentaapo
razpierwszyświadomiesłuchałtego,comówiłaoPatrikuLaukkanenieiHarrimMakeli.
Władcy śmierci. Potem Kai-Petteri Hamalainen siedział przy swoim biurku. I wśród przyjaznych
oklasków na scenę wszedł Patrik Laukkanen. Laukkanen, który opowiadał o swojej pracy. Zajmująco,
błyskotliwie-powiedzieliHei-noneniGrónholm-imielirację.
TobyłinnyLaukkanen.Laukkanenwpełniświadomyznaczeniachwiliipublicznegocharakteruswojego
wystąpienia. To była niemal niedostrzegalna, nieuchronna zmiana i nie miała większego znaczenia.
Banalneodkrycie.Ten,ktowystępujepublicznie,zmieniasię,bypóźniejznówstaćsięsobą.
JoentaasłuchałgłosuLaukkanena,prawieniezauważalniezmienionegogłosu.
Obrazymigotały,głosyrozmywałysięwpapkowatąmasęiJoentaazatrzymał
nagranie,cofałjeiodtwarzałwciążodnowa.
Kątemokawidziałmłodąkobietęzrecepcji,któraodczasudoczasustawaławdrzwiachichybagoo
cośpytała.Niereagował.Wogóleniesłyszał,comówiła.
Znikałaipochwiliwracała.Potemznówznikała.
Laukkanen mówił. Makela mówił. Hamalainen moderował. Podnoszono i opuszczano płachty.
Publicznośćklaskała.Komikwszedłnascenę.Joentaacofnąłiponownieodtworzyłnagranie.Pojawiła
sięmyśl,którejniepotrafiłpochwycić.
Recepcjonistkastałaobokniegoicośmuperswadowała.Podniesionopłachtę,apóźniejjąopuszczono.
-Stop-powiedziałJoentaa.
Kobietacofnęłasię.
Joentaanacisnąłpauzę.
Byłabympanuwdzięczna,gdybypan...-zaczęłakobieta.
Stop-powiedziałJoentaaiprzyglądałsięzatrzymanemu,migoczącemuobrazowi.
36
Kai-PetteriHamalainenleżałnaplecach.Wokółniegonajpierwrozpłynąłsiędzień,apóźniejrozpłynęła
sięnoc.
Wchodziłmłodylekarzlubpojawiałysiępielęgniarkiikontrolowalijegostan.
Uśmiechalisięmiękkoiłagodnieispoglądalinaniego,jaknadziecko.
Irenę siedziała przy jego łóżku, trzymała go za rękę, milczała długo i przekazała pozdrowienia od
bliźniaczek.
-Tobrzmijakośtakformalnie-powiedział.
Wiesz,comamnamyśli-odparła.
Jednazuśmiechniętychpielęgniarekodczasudoczasunapełniałajakimiśpłynamiotaczającegorurki,a
onzapytałIrenę,czyprzypominasobieNiskanena.
-Tegonarciarza?Kiwnąłgłową.
Oczywiście-powiedziała.
Wiesz,coterazrobi?
Comasznamyślif-zapytałaIrenę.
Cosięznimstało?
Irenęodpowiedziałaprzeczącoipojechaładodomu.DobliźniaczekidoMarielli,jejsiostry,którabyła
takmiłaizaopiekowałasiędziećmi.
Siedziećprzystole.Pićkawę.Iśćkorytarzem.Cień,pchnięcie.Wilgotneodrętwieniewpodbrzuszu.Ból
skierowanydośrodka.
Irenępocałowałagoprzelotniewustazanimwyszła,alekarzsprawdzałodczasudoczasuaparaturę.
Miłychsnów-powiedziałwkońcu.
Nawzajem.
Młodapielęgniarkaopróżniłabasen,starszasprawdziłaopatrunki.
Miałnierobićnicwięcej,tylkoleżećnaplecachioiletomożliwenieobracaćsięnabok,powiedział
lekarzwcześniejtegodnia.
Leżałnaplecach,nieruszającsię,izapytałlekarza,którykontrolowałsprzęt,czypamiętaNiskanena.
Tegonarciarza?-zapytałlekarz.
-Tak-odparł.
Pewnie-powiedziałlekarz.
Wiepan,czymzajmujesięobecnie?
Lekarzzaprzeczył.
Zastanawiałsię,jaka„konserwę”nadali.O22:00.Możedopieroo22:15,jeślitegowieczorubyłjakiś
specjalny temat w wiadomościach. Przypuszczał, że tak było, miał prawie pewność. Może nawet zaraz
potemwyemitująwywiadzNiskanenem.
Byłprzeprowadzonynatyledawno,żenadawałsięnapowtórkę.
W przyległych pokojach krzyczeli jacyś ludzie. Tak głośno, że mógł to usłyszeć. Widział pielęgniarki i
lekarzyprzemykającychzaoknemjegopokoju.W
jedną,potemwdrugąstronę.Słyszałdyskusje,któreprowadzili,alenieudałomusięskupićnasłowach.
Słowaunosiłysięnadnim.
-Trochęsiędziśdzieje-powiedziałamłodszapielęgniarka,napełniającjednązrurek.
Czytojużnoc?-zapytał.
Raczejwczesnyranek.Trzecianadranem.
Zagadnąłją,czypamiętaNiskanena,tegonarciarza.
Tak-odparła.-Wszyscygoprzecieżznają.
Wiepani...zaczął.-Tak?
Ach.Nictakiego-odparł.
37
KimmoJoentaawyjąłDVDZnapędu,wyłączyłkomputer,zostawił
recepcjonistkęiposzedłdoswojegopokoju.Opadłnagładkie,białełóżkoimyślał
przezchwilę.
Zwlekałjeszczeprzezmoment,potemzadzwoniłdoinformacji,jednaknieuzyskałodpowiedzinaswoje
pytanie.Wyjąłzplecakalistętelefonów,naktórejumieszczononumerynajważniejszychśledczych.Obok
nazwiskaWesterbergaznalazłtrzynumery:służbowy,komórkowyiprywatny.Wybrałtenprywatny.
Westerbergodebrałpokilkusekundachiwydawałsięznaczniebardziejrozbudzonyniżzadnia.Joentaa
wyjaśnił,ocochodziło.
Vaasara.Asystenttwórcymanekinów?-zapytałWesterberg.
Właśnie.Maszjegonumer?MieszkałzMakelą,alewksiążcetelefonicznejniemażadnychwpisówani
podnazwiskiemVaasary,anipodnazwiskiemMakeli.
Hmm-odparłWesterberg.-Chwileczkę.
Joentaausłyszałodległy,kobiecygłosiszelest,aWesterbergwymamrotałcoś,coniebyłoprzeznaczone
dlauszuKimmo.Potemznówpojawiłsięnalinii.-Zarazznajdę-rzucił.
Świetnie.
Hmm.Zapiszesz?
Joentaawyciągnąłdługopisizanotowałnumer,którypodyktowałmuWesterberg.
Dziękuję-powiedział.
Niemazaco.SłuchajKimmo,dlaczego...
Do jutra - pożegnał się Joentaa i przerwał połączenie. Nie miał czasu, by na potrzeby Westerberga
próbowaćsformułowaćmyśl,którajemusamemuwciążjeszczesięwymykała.
Wybrałnumerzapisanynakartceiczekał.Dzwoniłprzezkilkaminut.Takdługo,ażVaasaraodebrał.
Tak...halo...
MówiKimmoJoentaazpolicjikryminalnejwTurku.Byłemupanazdwomakolegami...
-Tak...
Muszępanaocośzapytać,ocoś,cowydajemisięważne,dlategodzwonięotakpóźnejporze.
-Tak...
Chodziomanekiny.
-Tak...
Oprocesichpowstawania.Chciałbymwiedzieć,cojestwzoremdlatwórcymanekinów.
Wzór?
-Tak.
-Ja...przepraszam,aleja...
Costanowiwzór?Tworzypandokładnekopie.Cojestwzorem?
Tak...-odparłVaasara.-Tak?
Różnie.Tozależyodpodejściadanegotwórcy.
Toznaczy?
Twórcamanekinówimitującychzwłokioczywiściedobrzeznasięnaludzkiejanatomii.Takczyinaczej
musisięznać,bytworzyćinne,toznaczy...normalnemanekiny.Awykonująckopiezwłokkorzystamyz...
różnych źródeł. Na przykład często sięgamy do literatury policyjnej, są podręczniki dla absolwentów
szkół
policyjnych,którebardzodokładnieprzedstawiająróżneprzypadkiśmierci...
Joentaakiwnąłgłową.
WspółpracujemyzwydziałemmedycynysądowejwHelsinkach...izwydziałemmedycynynauniwersyte
cie... bierzemy udziałw sekcjach zwłok... a Hani oprócz uprawnień rzemieślnika artystycznego miał też
dyplomzchemiiibiologii...
on...on...byłgenialny.
Joentaakiwnąłgłową.-Miałemnamyślijeszczecośinnegopowiedział.
Cotakiego?-zapytałVaasara.
Czyjestmożliwe,żebyjakiśkrewnyrozpoznałwjednymzpaństwamanekinówzmarłego,poktórymnosi
żałobę?Yaasaramilczał.
Rozumiepan?-zapytałJoentaa.
Sądzę,żetak.-I?
Toniemożliwe-powiedziałVaasara.
Adlaczego?
Niekopiujemyprawdziwychzmarłych-powiedziałVaasara.
Aleprzecieżzawzórsłużąfotografie.Fotografiezpodręcznikównaprzykład.
Oczywiście-powiedziałVaasara.
Awięc?
Korzystamyzezdjęć.Harriczęściejniżja.Harrimiałdużebazydanychzfotografiami,internetjestich
pełen.
Zwłokitopielców,zatłuczonychnaśmierć,zastrzelonych,ofiarywypadkówsamochodowych,okaleczeni.
Zwłokiwróżnymstanierozkładu.
Więcsięzgadzamy-powiedziałJoentaa.
Nie - odparł Vaasara. - Korzystamy z fotografii i ilustracji, tak samo jak z naszej wiedzy o procesach
chemicznychibiologicznych,aprzedewszystkimoczywiścieznaszejwyobraźni,bytworzyćmanekiny.
Nierzeczywistychludzi.
-Toznaczy...
To znaczy, że rzeczywisty wzór, jeśli istnieje, nie wy gląda tak samo, jak manekin, który powstaje w
efekciekońcowym.
Joentaazamknąłoczyipoczuł,żeimdłużejVaasarapróbowałprzekonaćgo,żejestinaczej,tymbardziej
konkretnychkształtównabierałatamglista,absurdalnamyśl.Vaasaraniewydawałsięzaniepokojonyczy
urażony,leczodpowiadałnapytaniaspokojnie,ospałyminieobecnymgłosem,iwyglądałonato,żenie
rozumie,coJoentaachciałmuprzekazać.
Twarze-powiedziałJoentaa.
Twarze?-zapytałVaasara.
Twarzemanekinów.Nakimsięwzorujecie?
Jakietwarze?-zapytałVaasara.
Twarzemanekinów-odparłJoentaa.
Achtak...manekinyniemajątwarzy.Najczęściejtotylkopłaszczyzny,bowfilmach,napotrzebyktórych
przygotowujemymanekiny,głowyniesąpokazywane.
Czasemjednakjewidać.
Tak. Zgadza się. Wtedy z reguły są to nierozpoznawalne... góry mięsa... albo strzępy skóry, albo
nabrzmiałe...
Toniecałkiemprawda-powiedziałJoentaa.
Hmm...czasemfaktyczniesątorzeczywistetwarze,twarzeaktorów.Raznawetprzygotowaliśmyzmarłą
gwiazdęHollywood.Przewijałsięjakodyżurnyżartwjednejzabsurdalnychkomedii.
Nie,chodzimioto,żemanekinypokazanewtalkshow,uHamalainena...
miałytwarze.
Hmm...nie,niesądzę-powiedziałVaasara.
Owszem, na przykład ofiara katastrofy lotniczej. Twarz manekina pokazano nawet przez kilka chwil na
zbliżeniu.
Hmm...katastrofalotnicza...
Niewidziałpantegoprogramu?
Nie,wykonywałemwtedyprojektwStanach.
Widaćtwarz...
Mówiłpanokatastrofielotniczej,sądzę,żewtakimprzypadkuraczejniewielezostajeztwarzy...
Widaćtwarz.Oczywiściejest...mocnoporanionai...
Właśnie o tym mówię. Góra mięsa, poprzecinana krwawymi pręgami, napuchnięta... z pewnością
nierozpoznawalna.MożenawetbyłtosamHarri.
Słucham?
CzasemHarrinadawałmanekinomswojątwarz.Dla...dlazabawy.
GłosVaasarybrzmiałsmutno,gdytomówił,aJoentaapoczuł,żejestwyczerpany.
Twarz,którąmamnamyśli,nienależaładoHarriegoMakeli-powiedział.
Mówiętylko,żeHarriczasem...-zacząłVaasara.
Nie.Sądzę,żewtensposóbdoniczegoniedojdziemy-stwierdziłJoentaa.
-Tak...
Dziękujępanu.
Tak...-odparłVaasara.Joentaaprzerwałpołączenie.
Odłożyłtelefonnanocnystolikidługosiedziałnałóżku.Myślałotwarzy,którąwidział.
Twarzyzmarłego,któryniemiałtwarzy.
Twarzyzmarłego,któryniezmarł.
Myślałoobcejblondyncewjegodomuiniedocierałodoniego,żezaniątęskni.
W końcu zamknął oczy i kilka sekund później zapadł w sen, który był równie nieuchwytny, jak
doskwierającemubólizawrotygłowy.
KimmoJoentaaobudziłsięwstrząsanydreszczamiizpoczuciem,żewie,conależyzrobić.Zszedłnadół
dorestauracji.Sundstromsiedziałpogrążonywmyślach,przednimnastolestałafiliżankakawyimiska
płatkówkukurydzianych.
Dzieńdobry-powiedziałJoentaaiusiadłobokniego.
Dobry-odparłSundstrom.
Chciałbymnadaćnowykierunekśledztwu-oznajmiłJoentaa.
Sundstromuniósłwzrok.
Sądzę,żenieistniałracjonalnymotywtychataków,leczchodzituoskojarzenie-powiedziałJoentaa.-
Tomacośwspólnegozprogramemtelewizyjnym.
Mówdalej-zachęciłgoSundstrom.
Sądzę, że sprawca odebrał program jako... traumatyczne doświadczenie, jako... rodzaj ataku na spokój
jegoducha.Towyjaśniałobywściekłość,która,jaksięwydaje,byłapodstawąjegodziałania.
SzukałoznakdrwinylubsceptycyzmuwspojrzeniuSundstróma,aleichnieznalazł.
Niewiemjeszcze,jaktowszystkosięzesobąwiąże,aletomusimiećzwiązekzmanekinamiisposobem,
wjakionichmówiono.
Tomanekiny,Kimmo,tylkomanekiny.
Tak,aledlakogośtoniebyłytylkomanekiny.Załóżmy,żektośdostrzegłwnichcośinnego.Możeujrzał
człowieka,któregostracił.Któregoopłakuje.
Sundstrommilczałdługo,apochwilizacząłjeśćswojepłatkikukurydziane.
Potemodłożyłłyżkęipowiedział:
Dziwnypomysł.
Wiem-przytaknąłJoentaa.-Alewierzęwto.
Wiara.
Wczorajwieczoremjeszczerazobejrzałemtępłytę.ApotemzadzwoniłemdoVaasary,asystentaMakeli.
-li
Uważa,żetoabsurdalnypomysł.-Aha.
Mimoto...
Kimmo, ja też widziałem ten program i wiem, że te manekiny były po prostu lalkami. Filmowymi
zwłokami.Rekwizytami.Sztucznymtworzywem.
Nierozumiesz,cochcępowiedzieć.
Niezupełnie.
Chciałbymprzejrzećbazyfotografii,którezałożyłMakelapowiedziałJoentaa.
Dlaczegof
Vaasarapowiedział,żezebrałmnóstwo...zdjęćreferencyjnych.
Tak,tak,Aledlaczegochceszjeobejrzeć?
Niewiem.
Sundstromspojrzałnapłatki.-TotypoweuzasadnienieKimmoJoenty:„Niewiem”.
Sam potwierdzasz, że wywiad odgrywa w tej sprawie kluczową rolę. A najważniejszym tematem
poruszanympodczastejrozmowybyłymanekiny.
Dotegomiejscasięzgadzamy,alenierozumiemtwojejteorii.
Maszlepszą?
Wtejchwiliniemamżadnej.
Awięc...
Co nawiasem mówiąc sprawia, że pełen optymizmu pojawię się na konferencji prasowej.
Przypuszczalniespędzęcałeprzedpołudnie,przygotowującsiędotegocyrku.
Kimmowstał.-Narazie.Pójdęjuż.
Kimmo,poczekaj...
Joentaa przeszedł szybko przez jadalnię do holu wejściowego. Gdy ponownie się obrócił, zobaczył, że
Sund-stróm,potrząsającgłowa,przyglądałsięswoimpłatkom.
Mijając hol, myślał o Sundstrómie, który od czasu zamachu na Hamalainena wydawał się dziwnie
pasywny i po raz pierwszy, od kiedy Joentaa z nim współpracował, wyglądał na przytłoczonego całą
sytuacją.Prawdopodobniemusiał
najpierw odnaleźć swoje zawieruszone gdzieś, oryginalne poczucie humoru, by powrócić do dawnej
efektywnościdziałania.
Zatrzymałsięnawysokościwyjściazhoteluikierowanyimpulsemwyjął
telefonkomórkowyzkieszenipłaszcza.Wybrałswójnumerdomowyipokilkusekundachusłyszałobcy
głos, nie brzmiał on jednak jak standardowy komunikat automatycznej sekretarki i nie wygłosił tego
samegotekstu,cozwykle.
Hmm...halo?
-Tak,proszę?
Kto...zkimrozmawiam?
Tochybajapowinnamotozapytać.
Larissa?
-Nie.
NazywamsięJoentaaijestemwłaścicielemtelefonu,któregosłuchawkętrzymapaniterazwdłoni.
Ach,topan.
Właśnie.IchciałbymporozmawiaćzLarissą...
Niemajejtu.
Aha...akimpanijestf
Jennifer.Koleżanka.
Tak...czy...
Larissajestwłazience.Podwożęją,bomadalekodoprzystankuautobusowego.
-Tak...
Wczorajsięspóźniła.Toniejestmilewidziane.
Tak...dobrze,żepanijąpodwiezie.
Czymaoddzwonić?
Byłobymiło.
Narazie.
Tak...ach...jeszczechwileczkę...
Jennifer, czy jakkolwiek nazywała się ta kobieta, przerwała połączenie, a Kimmo Joentaa stał przez
chwilęztelefonemwdłoni.Potemwłożyłgodokieszenipłaszczaiwyszedłnazimowesłońce.
39
PeIIervoHalonen,kierownikdomudziecka,kiwaręką,aRaunaodwracasięwfotelikusamochodowymi
teżmachadłonią.
Czeeeeść-woła,choćPellervoHalonenniemożejejusłyszeć.
PodczasjazdyjejsąsiadAapelisiedzinatylnymsiedzeniuiopowiadaRauniehistoryjki,aRaunaniemal
bezprzerwysięśmieje.Onacieszysię,żeAapelijestznimi.Ranowyszedłjejnaprzeciw,gdyzbierała
siędodrogi.Aapelipozdrowiłjąiuśmiechnąłsię,aonazobaczyłasmutekwjegooczachizapytała,czy
niechciałbyjejtowarzyszyć.
Dokąd?
DoDolinyMuminków.DoNaantali.
Tegoparkudladzieci?
Kiwnęłagłową.
My,oboje?-zapytałAapeli.
I Rauna - odparła. - Przyjaciółka, podjedziemy po nią. Aapeli stał przez chwilę w tumanie płatków
śnieguizastanawiałsię,potemkiwnąłgłowąinawetniewszedł
dodomu,tylkoodrazuwsiadłdoauta.
TerazAapeliopowiadahistoryjki,Raunasięśmieje,aonasuniepośniegujakposzynachiświatjestw
porządku.
Rauna pyta, skąd zna te wszystkie opowieści, a Aapeli odpowiada, że to historyjki, których nie może
opowiadaćswoimwnukom,ponieważdziecinigdygonieodwiedzają.
Dlaczego?-pytaRauna.
Chybadlatego,żemająmałoczasu-mówiAapeli.
Dlaczego?-pytaRauna.
Bomusządużopracowaćimieszkajątrochędalej.
Dlaczego?-pytaRauna.
Gdy dojeżdżają do Naantali, drewniane domki okrywa biel, restauracje są zamknięte, a morze
zamarznięte.IdądługimpomostemiAapelimówi:-CzyDolinaMuminkówwogólejestczynnawzimie?
Zatrzymujesięispoglądananiego.
-Chodzimitylkooto,żewłaściwiejestterazzbytzimno.
Idą dalej, do końca pomostu i wzdłuż leśnej ścieżki na wyspę, aż docierają do dużego, ogrodzonego
terenu.Wkasachniemanikogo,oknazabezpieczonokłódkami.
Maszrację,Aapeli-mówi.
Szkoda-dodajeRauna.
Powinnambyłaotympomyśleć,wzimiezawszebyłazamknięta-mówi.
Aapeli przeszedł jeszcze kilka kroków. - Dziwnym zbiegiem okoliczności drzwi są jednak otwarte na
oścież-woła.
Tak-odpowiada.
Kasysąnieczynne,aleszerokiebramy,przezktórewchodzisiędoświataMuminków,stojąotworem.
Notoidźmydalej-mówiAapeli.
Raunawybieganaprzód,aonazwleka.Zawszebałasięrobićto,cobyłozabronione.Nawetnieumyślnie.
Nochodź-wołaAapeli,ajejprzychodzidogłowymyśl,żenigdyniewidziałagoszczęśliwszego.Rauna
bierzeAapeliegozarękę,aonapokonujewłasnyopóripodążazanimi.
Chodząpopustejwyspieisłysząpowtarzającesięstukanie.Wregularnychodstępachczasu.Woddali
jacyśmężczyźniwołajądosiebiecośniezrozumiałego.
Robiąremont,dlategowejściebyłootwarte-mówiAapeli.Stająnawzgórzuiwidząniebieskąwieżęz
drewna,wktórejmieszkająMuminki.Jedenzmężczyznstoinadrabinieimłotkiemuderzawczerwony
dach.Drugistoinadoleiinstruujepierwszego.Obajniezauważająnawet,gdyona,AapeliiRaunaich
mijają.
Dalej w dole jest kąpielisko - mówi ona. - A jeśli będziemy się trzymać lewej strony, dojdziemy do
statkuTatyMuminka.
Super,chcętampójść-mówiRauna.
Acodopieroja!-wołaAapeli.
Obojeruszająprzodem,mimożenieznajądrogi,aonaidziezanimiimyśliolecie,kiedytupracowała.
Toniewspomnienie,tociągnieuchwytnychobrazów.
Ona-MałaMi.
Ilmari-obcy.
IVeikko,jeszczenienarodzony.
Dotykzimnejwodynaskórzewsłonecznewieczory.
Wlewoiposchodachwgórę-woładoRaunyiAapeliego.
ChętnieprzyjechałabytuzVeikkiem.Następnegolata.GdyDolinaMuminkówznówbędzieczynna.
Lwywyruszająstatkiem-wołaRauna.Stoinagórze,napokładzieijakszalonakręcikołemsterowym
wewszystkiestrony.-Ajajestemkapitanem,nietenbrodatymężczyzna.
Jabędęchłopcemokrętowym-mówiAapeli.
Onastoinadoleiwyciągaszyję,bydojrzećtędwójkę.
Idzieszznami?-wołaRauna.
Nad nią szare niebo. Uwalnia się z luźnych nici, na których je zawieszono. Na powierzchni morza kry
skrzypiąiłamiąsię.
Idzieszznami?-wołaRauna.
GłosRaunyiobrazwjejgłowie.OczyRauny.Wypełniająjejpolewidzenia.
Oczy Rauny w ciemności. - Czy niebo runęło? - To głos Rauny, czuje drżenie jej warg i chciałaby
dosięgnąćdoniej,chciałabyjejdotknąć,aleniemożesięporuszyć.
OtwieraoczyiczujepoliczekRaunynaswoimramieniu.-Idzieszznami-
szepczeRauna.
Fajnyokręt-mówiAapeli,jejdługoletnisąsiad,któregodopierodziśzaczynapoznawać.
Dokądtylkozechcesz-stwierdza.
Nakąpielisko-proponujeRauna.-Ciekawe,czybędziemymoglichodzićpomorzu.
Westerbergpojechałjużdostacjitelewizyjnej,aleuprzejmypolicjantzadbałoto,bywciąguparuminut
skopiowanowszystkiefotografiezkomputeraHarriegoMakeliioddanododyspozycjiJoenty.
Joentaa siedział samotnie w dużym, przegrzanym pomieszczeniu przed ekranem jednego ze stojących w
długimrzędzie,najwyraźniejnowychkomputerówiprzyglądałsięHarriemuMakeli,któryśmiałsięod
uchadouchaiobejmował
ramieniemprzyjaciela.Jednozwieluprywatnychzdjęć.NiemalnawszystkichMakelauśmiechałsię;to
byłpewnysiebie,sympatycznyuśmiech.
Potrzebował dłuższej chwili, by zrozumieć, w jaki sposób uporządkowano fotograficzne archiwum
Makeli. Potem jednak odkrył prosty wzór. Zdjęcia, których szukał Joentaa, Makela zgromadził w
archiwumonazwie„ZmarliDoManekinów”.
Joentaaotworzyłkilkakatalogówiprzeglądałje.Powróciłydreszcze.
Fotografie z reguły przedstawiały miejsca wypadków. Rowery, motocykle, samochody, helikoptery,
częścisamolotów.Strażacypochylającysięnadofiarami,sanitariuszezakrywającyciałapłachtami.
CzasemJoentaapotrzebowałkilkuminut,byznaleźćtenelementobrazu,który
sprawił,
że
twórca
manekinów
zapisał
fotografię
w
katalogu
„ZmarliDoManekinów”. Ode - rwana noga człowieka w gąszczu, obok oderwanego kadłuba samolotu.
Wydawałosię,żezdjęciapochodziłyzcałegoświata,zFinlandii,lecztakżezpustyńitropików,wiele
zrobiononajprawdopodobniejwAmeryceibyłyichsetki.
Władcyśmierci,pomyślałJoentaa.
Przeglądałzdjęciaizastanawiałsię,wjakisposóbmogłybymupomócwzrozumieniuśmierciMakelii
PatrikaLaukkanenaorazzamachunaHamalainena.
Rozmowanatematmanekinówbyłaklamrąspinającątętrójkę.Afotografie,któreoglądał,przedstawiały
pomysłyiodkryciaMakeli,umożliwiałymutworzenierealistycznychkopii.
Realistycznafikcja.Imdłużejoglądałzdjęcia,tymbardziejwątpliwewydawałymusięwłasneteorie.Z
setek tysięcy osób, które widziały program, większość z pewnością musiała już kiedyś doświadczyć
śmiercibliskiejosoby.
Dlaczego jedna z nich miałaby poczuć się osobiście dotknięta, skoro pozostałe dobrze się bawiły?
Makela zaprezentował trzy manekiny i wyjaśnił, jaką śmiercią zginęły lub zginęłyby w filmie - ofiara
katastrofylotniczej,ofiarawypadkukolejowego,ofiarapożaruwtunelustrachu.Joentaazastanawiałsię,
dlaczegotylkojemutowszystkowydawałosięniesmaczne.JemuiLarissie,czyjaksiętamnazywała.
Zastanawiał się też, czy może właśnie dlatego niewłaściwie oceniał całą sprawę. Tworzył fałszywe
teorie,prowadzącedonikąd.Tomanekiny,Kimmo,tylkomanekiny.Sundstrómmiałcałkowitąrację.
Przyglądał się fotografiom, mdliło go i nie wiedziałjuż, czego właściwie spodziewał się po tym
wszystkim.Przejrzyścieuporządkowanezdjęcia.
Makabrycznypokazslajdów.Nicpozatym.
Samoglądałpodobnefotografie,gdysiękształcił.Bysięprzygotowaćizdobyćniezbędnąwiedzę.Tak
samojakMakela,któryjearchiwizowałistudiował,bymócosiągaćnajlepszewynikiwswoimfachu.
Przejrzyścieuporządkowanezdjęcia...każdypodkatalogzbiorczegofolderu
„ZmarliDoManekinów” był oznaczony ciągami liter i cyfr, których znaczenia Joentaa z początku nie
rozumiał.150402NL/AMS.Albo110300US/NY.Gdynatknąłsięna201199FIN/TAM,pojął.Daty,kraje
i miasta. 20 listopada 1999 roku wTampere najwyraźniej doszło do katastrofy kolejowej. W katalogu
Makela zapisał cztery fotografie dokumentujące to zdarzenie. Nienaturalnie płaskie ciało leżące na
plecachobokzniszczonegowagonurestauracyjnego.
Zastanawiałsię,wjakisposóbMakelastworzyłtoobszernearchiwum.
Internetjesttegopełen,powiedziałVaasara.Trzymanekiny.Samolot,pociąg,tunelstrachu.Spektakularne
wydarzenia.Powiązanezdniami,latamiimiejscami.
-Proszę,todlapana-zajegoplecamiodezwałsięjakiśgłos.
Joentaawzdrygnąłsię.
- Przepraszam - powiedział policjant. Podał mu stos płyt CD. - Skopiowałem wszystkie fotografie, na
wypadekgdybypotrzebowałichpanwTurku.
-Bardzodobrze,dziękuję-odparłJoentaa.
Policjantskinąłgłową.-Zarazzaczynasiękonferencjaprasowa.Zejdęnadół.
Joentaa wyłączył komputer, wziął płyty i położył je na stole. Przypuszczalnie nie będzie musiał więcej
ichoglądać.Miałnowyabsurdalnypomysł.
Będąmusiałymupomócmanekiny.
Manekinyiśmiertelnewypadki,którymzawdzięczająswojeistnienie.
Irenę.Iskrzaty.Imłodylekarz,któregoimięinazwiskojużpoznał.ValtteriMuksanen.
Dziwnenazwisko.Dziwnydzień.
Skrzaty stały naprzeciw niego i wydawało się, że go nie poznają. Nie wydukały nawet jednego słowa,
spoglądałynaniegojaknajakąśosobliwośćichichotałyniepewnie.
Nowy pokój. Zimowe światło przenikające przez szyby. Od czasu do czasu umundurowany policjant
wychylał głowę przez drzwi, być może przypuszczając, że dwie małe dziewczynki ukryły pod
spódniczkamimateriaływybuchowe.
Lekarzodziwnymnazwisku,zktórymrozmawiał,gdyIrenęidziecizapukałydodrzwi,wycofałsię,nie
zapominającjeszczerazskinąćzachęcającodoIrenęipodaćdłonidzieciom.
Kai-PetteriHamalainenspoglądałnaIrenęiswojecórkiimyślałoNiskanenie.
Poprostuniemógłpozbyćsięmyślionim.Irenęobejrzałasięzalekarzem,któryzamknąłzasobądrzwi.
Niewidaćtegopotymchłopaku,alejesttuordynatorempowiedział
Hamalainen,aIrenękiwnęłagłową.
ValtteriMuskanen.Dziwnenazwisko.
Takuważasz?-zapytałaIrenę.
Atynie?-odparł.
Usiadła koło niego, dzieci ze zwieszonymi ramionami centymetr po centymetrze przesuwały się w jego
kierunku.
Zaleciłmi,bymzostałtuprzezjakiśczas,twierdzijednak,żemiałemniezwykłeszczęścieibyćmożeza
kilkadnibędęmógłjużwyjść.
Tak-odrzekłaIrenę.
Dobrze,żejesteście-powiedział.Cisza.
Chodźcie tu, skrzaty. W tej rurce jest tylko lekarstwo. Dziewczynki podeszły do łóżka i spoglądały na
Irenę,szukającjejwsparcia.
Irenęwzięłagozarękęipogłaskała.Stroiłminy,adziewczynkizaniosłysięśmiechemiprzysunęłysię
jeszczetrochębliżej,awkońcuostrożnieusiadłynałóżku.
Miałaśjakieświadomościzestacji?CzyTuulakontaktowałasięztobą?AlboMertaranta?
Wyłączyłamtelefon.Dzwoniłcominutę.
Ach - jego komórka. Poczuł impuls, by po nią sięgnąć, ale miał się przecież poruszać z największą
ostrożnością,apozatymniewiedział,gdzieleżała.Musiotozapytaćlekarza.
Mówiąotymwewszystkichwiadomościach-powiedziałaIrenę.
Kiwnąłgłową.Poczułdziwnezadowolenie.Wewszystkichwiadomościach.
Najważniejszedoniesienie-dodałaIrenęcicho.
Stroiłkolejneminydladzieci.
-Jakietowszystkojestkruche-powiedziałaIrenę.
42
Kimmo Joentaa wrócił pociągiem do Turku. Poprosił sympatycznego policjanta, by przekazał
WesterbergowiiSundstrómowiwiadomość,żejużwyjechał.
Sundstrómbędziepoirytowany,aleterazniemiałczasuzajmowaćsiędrobnostkami.Zaszybąprzesuwały
się białe domy, jeziora i lasy. Obok niego siedział chłopak pochylony nad laptopem i grał w jakąś grę
komputerową, której sensu Joentaa nie zdołał zgłębić. Człowiek w żółtej, ptasiej masce rozbijał
samochodyirzucałsięzwieżowców.Człowieknaekranieroztrzaskałsię,achłopakwyglądał
tak,jakbymiałzarazzasnąć.
Pasjonujące-wymamrotałJoentaa.
Chłopak rzucił mu nieufne spojrzenie, a potem znów skoncentrował się na tym, by wpędzić do grobu
żółtegoczłowieka.
Joentaaszedłzdworcadosiedzibypolicjiizastanawiałsiępodrodzenadpomysłem,któryprzyszedłmu
do głowy, gdy przeglądał przejrzyście zarchiwizowane fotografie Hamego Makeli. Być może była to
myśl,którątrudnobędziewprowadzićwżycie.Trudnolubwcaleniebędzietomożliwe.
Gdy dotarł na miejsce, Petri Grónholm był akurat w terenie, a Tuomas Heinonen siedział za swoim
biurkiem.
Kimmo-powiedział.-Jużwróciliście?
Tylkoja.PaavojestjeszczewHelsinkach.-Aha.
Przyszedłmidogłowypomysł,którychciałbymzweryfikować...
Jakipomysł?-zapytałHeinonen.
Joentaa spojrzał na Tuomasa Heinonena i zastanawiał się, jak ująć w słowa to, czego nie przemyślał
jeszczedokońcaiwtejsamejchwilizauważył,żeHeinonenmiałzmienionywyraztwarzy.Spojrzenie
nadalzamglone,wciążzaszczute.Alecośsięzmieniło.
Wygrałem-powiedziałHeinonen.
-Tak...
Całkowiciesięodegrałem.Prawiecałkowicie.Właśnieodbywasięmiędzynarodowyturniejhokejaw
Niemczech.SłowacjaprzeciwKanadzie.
-Tak...
ZwycięstwoSłowacji,ciidiocibukmacherzynieskapowali,żeKanadawystawiładrużynęrezerwową.
Śmiesznybłąd,zazwyczajimsiętoniezdarza.
Joentaakiwnąłgłową.
Trzykombinacje,dwóchfaworytówiwłaśnieSłowa-cjajakooutsiderznajwyższymkursem...
Joentaakiwałgłowąinicnierozumiał.
MogępowiedziećwszystkoPaulinieirzucićjejnastółtepieniądze.
Nierobiłbymtego.
Mam ich mnóstwo... tutaj... - Heinonen podszedł do płaszcza przewieszonego przez oparcie krzesła i
wyjąłzniegobanknotyonominale500euro.-Iletylkochcesz,jestemkrólempowiedział.-Przykromi,
żeostatniociędenerwowałemidziękujęci...
Musiszprzestać-powiedziałJoentaa.
Heinonengapiłsięnaniego.
Musiszprzestać.Teraz,natychmiast.
Prawdopodobniemaszrację-odparłHeinonen.
-JeślikochaszPaulinęidzieci,toskończyszztymterazpowiedziałJoentaaiusłyszałpatoswewłasnym
głosie.
Maszrację-odparłHeinonen.Brzmiałotobezbarwnieisztucznie.
Stalinaprzeciwsiebie,milcząc.
Tojakimiałeśpomysł?-zapytałwkońcuHeinonen.Joentaawidział
Heinonena,jegopodnieconątwarzizbliżającąsiękatastrofę.MusiporozmawiaćzPaulina.
Kimmof-Tak...
Miałeśjakiśpomysł...
Tak... nie jestem jeszcze pewien. Chciałbym, jeśli to możliwe, sprawdzić krewnych wszystkich ludzi,
którzywminionychlatachstraciliżyciewwynikukatastrofylotniczejlubwypadkukolejowegolubw
pożarzewtunelustrachu.
Heinonen kiwnął głowa i wyglądało na to, że dopiero uświadamia sobie znaczenie tych słów - Aha...
tunelstrachu...rozumiem,masznamyśli...manekinyztalkshow.
Właśnie.Bardzowyraźniepowiedziano,jakiegorodzajufilmowaśmierćponiosłymanekiny.Myślę,żeu
jednegozkrewnych,którynaprawdęopłakujetakaofiarę,wyzwoliłotocoś,co...
Tobrzmidośćodważnie...dośćszczególnie-powiedziałHeinonen.
Wiem,aleostatniewydarzeniateżbyłydośćszczególne,prawda?
Heinonenprzytaknął,niewyglądałjednaknaprzekonanego.
Wkażdymraziezajmęsiętym.Niezależnieodtego,cootymsądzicie.
UsiadłprzyswoimbiurkuiwciążjeszczemyślałoPaulinie,gdyuruchamiał
komputer.Będziemusiałzniąporozmawiać.Niewiedziałtylko,jaktozrobić.
Paulina już o wszystkim wiedziała, więc musiała być w stanie powstrzymać Tuomasa. Któż, jeśli nie
ona?
Myślał o banknotach w kieszeni płaszcza Heinonena. Majątek ukryty za zamkiem błyskawicznym, który
Tuo-mas zabrał ze sobą prawdopodobnie po to, by po zakończeniu dyżuru lub nawet jeszcze wjego
trakciezanieśćgodokolejnegobukmachera.
Odsunął od siebie tę myśl i zadzwonił do Paivi Holm-quist z archiwum. Jej głos brzmiał przyjemnie,
czystoibeztrosko.-Oczywiście,żemogęcipomóc-
powiedziała,gdyprzedstawiłjejswójpomysł.
Świetnie.A...jak?
Mamykompleksowyijużcałkiemłatwydostępdoarchiwówgazetowych-
powiedziała.-Dysponującodpowiednimisłowamikluczowymi,napewnomogłabymnajpierwstworzyć
listęwydarzeń,którenależywziąćpoduwagę.
Tobardzodobrze-odparłJoentaa.
Później trzeba by pokopać trochę głębiej i ustalić nazwiska ofiar. A potem, o ile dobrze zrozumiałam,
chodziłobyjeszczeoichkrewnych.
Tak...właśnie-odpowiedziałKimmo.
Notozabieramsiędopracy-stwierdziłaPaivi.
Dziękuję-powiedziałJoentaa.
Siedział ze słuchawką telefonu w dłoni i nagle poczuł silny przypływ niechęci... Odnajdywanie
krewnych,podsycanienanowoichsmutku,awszystkoprzezjakiśbezczelnypomysł.
Naprawdęsobiecośpotymobiecujesz?-zapytałHeinonensiedzącynaprzeciwniego.
Niewiem...
PatrikLaukkanenmiałdługi-powiedziałHeinonen.Joentaauniósłgłowęispojrzałnaniegopytająco.
Stracił...naspekulacjachgiełdowych-dodałHeinonen.
AcotomawspólnegozzamordowaniemMakeliiusiłowaniemmorderstwanaHamalainenief
Dotegojeszczeniedoszliśmy-powiedziałHeinonen.
Joentaaskinąłgłową.
-To...poprostujedenzwynikówdochodzenia-stwierdziłHeinonen.
Joentaagwałtowniewstał.Chciałwrócićdodomu.Natychmiast.StaćzLarissąprzedmałymdrzewkiem.
ComogłygoobchodzićdługiPatrikaLaukkanena?
Niemiałprawaotymwiedzieć.
Zszedłnadół,minąłdużą,bogatoprzystrojonąjodłęipodszedłdoautomatuznapojami.Wrzuciłdoniego
monety i wyjął butelkę wody. Gdy wracał na górę, natknął się na Heinonena. Zaszczute, zamglone
spojrzenie.
Muszę...jeszczerazwyjść-powiedział.
KimmoJoentaakiwnąłgłową.
Wracamzadziesięćminut.
JoentaaobejrzałsięzaHeinonenem,którywyszedłwzamiećśnieżnąipoprzejściukilkumetrówzaczął
biec.
43
Popołudniuprzyszlidwajpolicjanci,którzy,takjakpoprzedniegodnia,przedstawilisięjakoSundstróm
iWes-terberg.
Hamalainen-powiedziałHamalainen.
Słucham?-zapytałSundstróm.
Tomiałbyćżart-odparłHamalainen.
Ach tak... - powiedział Sundstróm i rzeczywiście za śmiał się krótko i sucho, a potem przysunął sobie
krzesło,naktórymrankiemsiedziałaIrenę.
-Jaksiępanczuje?-zapytał.
Dobrze.Stosowniedookoliczności.OrdynatorValt-teriMuskanenuważa,żeniedługobędęmógłwyjść
dodomu.
Właśnie dlatego tu przyszliśmy - powiedział Sund-stróm. Westerberg właśnie przysuwał sobie drugie
krzesłostojącekołookna.Naparapeciestałwazonzczerwono-
- żółtym bukietem kwiatów. Nie przypominał sobie, żeby Irenę przyniosła kwiaty... może bukiet był
elementemwyposażeniawnętrza.
Chodziotakąkwestię...-zacząłSundstróm.
Tekwiaty...-powiedziałHamalainen.
Sundstrómpowiódłwzrokiemzajegospojrzeniem.
-Tak?
Sąprawdziweczysztuczne?
Westerbergwstałociężaleidotknąłkwiatów.
Prawdziwe-potwierdził.
Hamalainenskinąłgłową.
Chcielibyśmy,żebyzostałpantujeszczechwilę-powiedziałSundstróm.
Hamalainenprzyglądałsiękwiatomizapytał:
Adlaczego?
Potemnajakiśczas...ażsprawasięwyjaśni,umieścimypanawbezpiecznymdomu.
HamalainenoderwałwzrokodkwiatówispojrzałnaSundstróma.
Bezpiecznydom...
Brzmitrochęjakkwestiazfilmuszpiegowskiegopowiedział.
Taktonazywamy-odparłSundstróm.
Hamalainenkiwnąłgłową.
Panai,jeślipanzechce,równieżpańskąrodzinę-powiedziałSundstróm.
Bezpiecznydom.Otoczonylasem.Natlemalowniczejzimy.
CzyznapanNiskanenaf
Tegonarciarza?-zapytałWesterberg.
Przykromi-powiedziałHamalainen.
Coproszę?-zapytałSundstróm.
Bardzodziękujęzatępropozycję,aleraczejzostanęwdomu.
Toniebędziemożliwe-powiedziałSundstróm.
Oczywiście,żetobędziemożliwe.
Biorącpoduwagę...
Czujęsiędobrze.WSylwestrabędępracować.Tonaszacorocznaretrospekcja.
Programbędzienadawanynażywo.Niemożnawtedypuścićjakichś„konserw”.
Sundstrómgapiłsięnaniego,aWesterbergwydawałsięzajętyzupełnieinną,odległąmyślą.
Toniebędziemożliwe-powtórzyłSundstróm.
Pukaniedodrzwi.
Tak,proszę?!-zawołałSundstróm,jakbytobyłjegopokój.
Yyyy...czyznapantędamę?-zapytałumundurowanypolicjant.
TobyłaTuula.Wyglądałaprzygnębiająco.Zapłakanaipostarzała.
Tuula-powiedziałHamalainenizaskoczyłgociepłytonwłasnegogłosu.
Jeszczechwileczkę.Jeszczenieskończyliśmy-zaprotestowałSundstróm.
Owszem,skończyliśmy.Siadaj,Tuula-powiedziałHamalainen.
Musimy...
Później-stwierdziłHamalainen.
Sundstrómgwałtownie się wyprostowali wymamrotał coś, czego Hamalainen nie zrozumiał. Byłjuż na
korytarzu,gdyWesterberg,stojącwprogu,zatrzymałsięizapytał:
Niskanen,tennarciarz?
Właśnieten-odparłHamalainen.-Niewiepan,co...
Tenktóryterazhodujeowce?-zapytałWesterberg.
Słucham?
Niskanen.HodujeowcewIrlandii.
Słucham?
Czytałemotym-powiedziałWesterberg.Jeszczerazskinąłgłowąwichkierunkuiwyszedł.
Cotobyło?-zapytałaTuula.
OwcewIrlandii.Wiedziałaśotym?
Oczym?-zapytałaTuula.
Musisztosprawdzić.
Cotakiego?
Czy Niskanen hoduje owce w Irlandii. A teraz siadaj, proszę. Mamy kilka spraw do omówienia w
związkuZprogramemzadwadni.
44
Wieczorem Paivi Holmąuist przyniosła listę. Stała koło niego, gdy Joentaa czytał. Wrzesień 2003,
samolot, Rosja, cztery ofiary z Finlandii, ofiary zidentyfikowane: Sulo (43 lata) i Armi Nieminen (48),
zamieszkaliprzyRauta-tietori32,wHelsinkach;Maj2005,samolot,Vaasa/FiN,awionetka,dwiefińskie
ofiary,obiezidentyfikowane:MattiJervenpaa(29),zamieszkałyprzyKalevalankatu45,wVaasa,Kaino
Soininen(42),zamieszkałyprzyToólón-katu83,wHelsinkach,styczeń2006,pociąg,Kotka/FIN,jedna
ofiaraśmiertelna,EijaLundberg(16)...
Listaobejmowałapiętnaścieofiaridziewięćnazwisk.LiterymigotałyprzedoczamiJoenty.Podziękował
Paivi.
Prawdopodobniełatwobędzieustalićbrakującenazwiska.Jutrobędękontynuowaćpracę.
Tak...dziękujęci.
Lista nie jest jeszcze kompletna, ale takie wypadki, jakich szukamy, są raczej rzadkie. Jeśli więc
poszukujesz wyłącznie ludzi, którzy padli ofiarą dokładnie takich katastrof, to powinieneś znaleźć tu
większośćztychosób.
Joentaakiwnąłgłową.Czytałnazwiskainierozumiałjużwłasnegopomysłu.
Oczywiściewtymrównaniujestwieleniewiadomych.
Wprzypadkukatastroflotniczychikolejowychnajpierwbadałamokrespocząwszyoddziśdodziesięciu
lat wstecz, ale wydarzenie, którego szukasz, mogło mieć miejsce jesz cze dawniej. Mógł to też być
wypadek, o którym nie wspo mniano w mediach, choć wydaje mi się to nieprawdopo dobne. Nawet
awariamałejawionetkiwVaasazostałaodnotowanawwielugazetach.Kolejnyproblempoleganatym,
żenajpierwskoncentrowałamsięnaofiarachposiadającychfińskieobywatelstwo,cobyćmożeteżjest
niewłaściwymzawężeniem...
Joentaakiwnąłgłową.
Znalazłamteżjedenpożarwtunelustrachu,aletobyłoponadpiętnaścielattemu.Wparkurozrywkiw
Salozginęławtedytrójkadzieci.
-Tak...
Nieudałomisięustalićichnazwisk.
OK. Dziękuję ci Paivi. Nie... nie wiem już... ten mój pomysł wydaje mi się teraz taki sztucznie
wymyślony.PrzypuszczalnieYaasaramiałrację...
Tak,asystenttwórcymanekinów,Makeli.Zupełnienierozumiałmoichrozważań.
PaiviHołmąuistmilczała.
Niewiem,jaknatowpadłem.NakierowałamnienatojakośLarissa...
przyjaciółka.Przeztenodwróconypogrzeb.
Paivi Hołmąuist uśmiechnęła się krzywo i powiedziała: Kimmo, to jeden z tych momentów, w których
trudnocięzrozumieć.
Przepraszam.Wkażdymrazie,dziękujęcizatęlistę.
Mamdalejsiętymzajmować?
Tak...jednaktak.
Paivi Hołmąuist kiwnęła głową i uśmiechnęła się do niego, zanim wyszła, a Kimmo Joentaa nie mógł
oderwaćwzrokuodnapisanychprzezniąsłów,zaktórymi,jakprzypuszczał,kryłasięodpowiedź.
Nazwisko,adres,dataurodzenia.
SannaJoentaa,25,zamieszkaław...
Wybrałswójnumerdomowy.Czekał.Usłyszałstandardowykomunikatautomatycznejsekretarki.Proszę
zostawićwiadomośćposygnale.Przerwał
połączenie,asekundępóźniejzadzwoniłtelefon.
Cotywyrabiasz,Kimmo?!-zapytałSundstróm.
Prosiłem,żebyciępoinformowano...
Średniomnieinteresuje,cokazałeśmiprzekazać.Pytam,corobisz.Dlaczegopoprostuwyjechałeś?
Miałempomysł,który...
Jakipomysł?
Ten,októrymmówiłemcidziśrano.Sądzę,żeistniejeirracjonalnymotywzwiązanyzmanekinamiize
sposobem,wjakijepokazano.
Sundstrómmilczałiwyglądałonato,żeC2ekanadal-S2ewyjaśnienia.
Tobyłodwróconypogrzeb.-Co?
AHamalainen,MakelaiPatrikbyli...-Kim?
...profanatorami, jeśli już chces2 wied2ieć. Nieumyśl nie, oc2ywiście. Ale nie wiem... może to ślepa
ulic2ka.
Mamwłaśniewrękukartkę2na2wiskami,któreodszukalaPaiviiwątpię,czymająjakieś2nac2enie.
Sundstrómdługomilczał.
Paavo?
Hamalainenczujesięlepiej.Chcewrócićdodomu,awkrótcedopracy.W
Sylwestra.SzczęśliwegoNowego...
-Tokiepsko-powiedziałJoentaa.
Sundstrómzaśmiałsięsmutno.
Albo dobrze. Idealna przynęta. Zakładając, że na prawdę mamy do czynienia z jednym z szaleńców,
którzywcorazwiększejliczbiezamieszkujątenkraj.
Wydawałosię,żeSundstrómznówczekanasprzeciwalbowyrazaprobaty2estronyJoenty.
Instytut kryminalistyki wciąż jes2C2e pracuje nad profilem opon. Są dwaj świadkowie, którzy jakoby
widzieliprzeddomemMakeliciemny,małysamochód.
Nieznanegokoloru.ByćmożeRenaultTwingo.Jeślizdołamyprzypisaćprofilopondotejmarki,można
będziesięnatymoprzeć.
Todobrze-powied2iałJoentaa.
Naraziezostanętutajiskoncentrujęsięnazapewnieniubezpiec2eństwaHamalainenowi.Niewier2ę,że
tenanemikWesterbergjestwstanieto2robić.
KimmopomyślałoWesterbergu,którywsamymśrodkunocy,przeztelefonbrzmiałbardzoenergicznie.
Narazie-powiedziałSundstróm.
Narazie,Paavo-odparłJoentaa.
Odłożyłtelefonnabiurkoiwziąłdorękikartkę.Jegospojrzeniewciążpowracałodojednegoznazwisk.
RaisaLegerblom,lat28.Zmarławsierpniu2005
rokupodczaskatastrofyszybowcawKomoda.ZamieszkaławRaisio.NiedalekoTurku.
Kimmonieznałtegonazwiska,aleznałtęulicę.LokalnądrogęprowadzącądoplażywNaantali.
Jeździłnią,wletniedni,kiedySannaiRaisaLager-blomjeszczeżyły.
45
GdyidzieobokAapeliegodrogądodomu,obrazpowraca.Aapeliotwieradrzwi,cichowzdychaimówi,
żejestjużtrochęzmęczony.
Potemstojąnaprzeciwsiebienaklatceschodowej,aonwciążwynajdujenowezdania,którymichciałby
się z nią podzielić. Nie może go słuchać. Aapeli mówi niemal bezgłośnie i próbuje pochwycić dzień,
którywyślizgujesięjejzrąk.
Rauna to fajna dziewczynka... można by pomyśleć, że jesteśmy rodziną: córka, mama i dziadek - mówi
Aapeliiśmiejesię.
Odczytujetozjegoust.
Czy niebo runęło i - pyta Rauna, a ona nie może się poruszyć. Nie czuje bólu, spogląda na Raunę i
próbujeprzyciągnąćdosiebiejejspojrzenie,gdyRaunazamykaoczywciemności,imyśli:Tak,runęło.
Tak.
Aapelipochyliłgłowę,aonapoznaje,żeobawiasię,iżpowiedziałcośniewłaściwego.
Teraz najpierw obejrzę cała serię Doliny Muminków - mówi Aapeli. - Moi synowie będą zaskoczeni,
gdypoproszęichowypożyczeniedziecięcychpłyt.
Śmiejesię.
Tak.Trzymajsię.Narazie-mówi.
Narazie-odpowiadaiczeka,ażzatrzasnąsięzanimdrzwi.
Potem idzie do swojego mieszkania. Migocząca czerwień. Nowa wiadomość na automatycznej
sekretarce. Pierwsza od dawna. Przyciska guzik i słyszy zapowiedź, a potem dynamiczny głos młodego
mężczyzny.
Witam,paniSalonen.NazywamsięOlliLatvala.
Dzwonięwzwiązkuzpanijutrzejszymprzyjazdem.Biletypowinnyjużdopanidotrzeć.Odbiorępaniąz
dworcao18:30.Czytopaniodpowiada?Niestetyniemamnumerapanitelefonukomórkowego.Odezwę
sięjeszczejutroprzedpołudniem.Dozobaczeniaimiłegowieczora.Cieszymysięnapaniprzyjazd.
Idącdołazienki,myśliosłowach.Jutro.Cieszymysięnapaniprzyjazd.
Napełniawannęwodąizdejmujeubranie.Siadawgorącejwodzieidrży,aIłmariiVeikkosącieniamiw
jejmyślach.
46
Tuula Palonen siedziała przed migoczącym ekranem i czytała komunikat prasowy, za pomocą którego
wkrótcemiałaskłonićszereggazetdodokonaniaszybkichzmianwnagłówkachichstrontytułowych.
Uzgodniłajegotreśćzczłonkamiredakcji,alewciążbiłasięzmyślami,czywysłaćdoniesienie.
Przede wszystkim nie była pewna, czy Kai-Petteri rzeczywiście dobrze to wszystko przemyślał. Po
dokładniejszej analizie musiała przyznać, że w szpitalu odniosła całkowicie odmienne wrażenie. Był
jakbyodmieniony.Bardzospokojny,prawiewdobrymhumorze,naswójsposóbodprężony,choćjednak
wyczerpany.
Naturalny.Idziwnie...nieobecny.Kilkarazywydawałosięjej,żemówiłbezładuiskładu,cozupełnie
niepasowałodoHama-lainena,któregoznała.
Chciałzatemwrócić.Kilkadnipotym,jakpróbowanogozamordować.
Poprowadzić program tak, jak to zaplanowano. Żadnych zmian na liście gości, żadnych nowych
doniesień.Żadnejwzmiankiotym...comusięprzydarzyło.Mimożetowłaśniebyłtentemat.Przegląd
rokubeztematuroku.Chciałwrócić,jakbynicsięniestało.
Żadnychzmiannaliściegości,zjednymwyjątkiem.Niskanen.MiałazaprosićnarciarzaNiskanena,miała
goodszukaćwIrlandii,czygdziekolwieksięznajdowałiposadzićkołoHamalainenanakanapie,agdyby
się wzbraniał, mogła sięgnąć do budżetu na przyszły rok i zaoferować taką kwotę, żeby go przekonać.
Sprawdziłaiwszystkosięzgadzało.Niskanen,biegacznarciarski,hodowałowcewIrlandii.
Przyglądałasięnotatceprasowejiporazostatnioparłasiępokusie,byzadzwonićdoKaia-Petteriegoi
wybićmutozgłowy.Przypuszczalnieitakjużspał,aMertarantaitakbyłzachwycony.
Na kilka sekund jej place zatrzymały się na przycisku, a potem, mając świadomość, że czyni coś
wyjątkowego, wysłała w świat wiadomość o zbliżającym się zmartwychwstaniu Kaia-Petteriego
Hamalainena.
Al
GdyKimmoJoentaawróciłdodomu,Larissasiedziaławbiałympłaszczunaschodachprzedwejściem.
Wysiadłzsamochodu,podszedłdoniejiwbladymświetledostrzegłjejoczy.
-Yyy,zimnotu-powiedział.
-Niebardzo-odparła.
Jak...jakminąłcidzieńf-zapytał.
Milczałaprzezchwilę,apotemsięroześmiała.
Śmiałasięzniegoserdecznie,ażwkońcudoniejdołączył.
KimmoJoentaawyjechałwcześniedoTurku,niebudzącLarissy.
Miałnadzieję,żeLarissaspóźnisiędopracy.
Napisałnakartce:DrogaLarisso,dozobaczeniawieczorem.Kimmo.
Pod nieobecność Sundstróma pokierował porannym zebraniem. Słuchał, jak wyglądający na
niewyspanego Tuomas Heinonen informował go o kolejnych szczegółach z prywatnego życia Patrika
Laukkanena, słuchał, jak podniecony Nurmela żądał wyników i wniosków, co godzinę rozmawiał przez
telefonzSundstrómem.
W przerwach czytał gazety, które ubrały proces zdrowienia Hamalainena i jego oczekiwany powrót na
ekranwsurowy,wniekiedydziwaczniesrogijęzykiprzesadniedużelitery.
Ktozabijawładcówśmierci?-brzmiałtytuł„Illansa-nomat”.
Hamalainen
opiera
się
szaleństwu,
bólowi
i
losowi
-
stwierdzał
„Etelasuomalainen”.Szaleństwo,bólilosnapisanoczerwonymiliterami.
Cokolwiekmiałotooznaczać.
W południe Kimmo Joentaa miał już dość i pojechał do Raisio. Drogą, którą znał. Skrótem, o którym
wiedziałoniewieluludzi.
Jechał i myślał o Sannie i o tym, że w innym życiu siedziała obok niego, już w stroju kąpielowym,
ponieważchciałajaknajszybciejwskoczyćdowodyigdytylkosamochódzajechałnaparking,odrazu
biegłaprzodem.
Wąskaulicazalanasłońcem,poprzeplatanażółtymiliniami,otoczonalasemiwodą.Odczasudoczasu
migającyzaszybądom.
Podnumerem12znajdowałasięstacjabenzynowa.Dwadystrybutorydlapodróżnych,którzysięzgubili.
Zaśnieżonatablicareklamowazachwalałalodyipizzę.
Wysiadł z samochodu, szedł i zastanawiał się, czego właściwie tam szukał. Za ladą stały dwie młode,
identycznie ubrane kobiety. Nosiły białe fartuchy, jasnoniebieskie koszulki z krótkim rękawem, czarne
spodnieiczapkizdaszkiemreklamującesiećstacjibenzynowych.Przyjed-nymzautomatówdogrystała
kobietawśrednimwieku.Sądzącpociągłymbrzęczeniu,właśniezobojętnąminądobrałasiędogłównej
wygranej.Przyjednymzestołównakrześlesiedziałmężczyznazolbrzymimbrzuchemiwkładałdoust
kawałekpizzy.
Zatankowałpan?-zapytałajednazmłodychkobiet.
Yyyy,nie.NazywamsięJoentaa,zpolicjiwTurku-podałjejswojąlegitymację.
Och-powiedziała.
CzyznałapaniRaisęLagerblom?-zapytał.
Pokręciłagłową.
Mieszkała tutaj - powiedział Joentaa. - Przynajmniej do czasu śmierci była zameldowana pod tym
adresem.
Sątudwamieszkania,napierwszympiętrze.
Aletonazwiskonicpaniniemówi?
Jestemtudopierooddwóchmiesięcy.Kiedyzmarła?
W2005-odparłJoentaa.
NagórzemieszkajakiśLagerblom-powiedziałajejmłodakoleżankastojącaztyłu.
-Tak?
Tak.Kiedyśbyłdzierżawcątejstacjibenzynowej.Aletobyłodawnotemu,teraztylkotumieszka.
NazywasięLagerblom?-zapytałatadruga.
Tak.Joakim...JoakimLagerblom,taksądzę.
Ten, który zawsze tak się gapi, gdy nas widzi, że oczy prawie wychodzą mu z orbit? - zapytała ta
pierwsza.
Właśnie-odparłatadruga.
-Jakmożnasiędostaćdotychmieszkań?-zapytałJoentaa.
Drzwiaminazewnątrz,potemzarazwlewoijeszczerazwlewo,zadomem.
Dziękuję-powiedziałJoentaaiwyszedłnadwór.
Ocowłaściwiechodzi?-zapytałajednazkobietzajegoplecami,nieodpowiedział.Drzwiprowadzące
domieszkaństałyotworem,Joentaawszedłposchodachizastukał.Otworzyłsiwowłosy,opalonynabrąz
mężczyznakołosześćdziesiątki.
Pan...Lagerblom?-zapytałJoentaa.
Tak-odparłmężczyzna.
NazywamsięJoentaa.JestemzpolicjiwTurku-znówpokazałswojąlegitymację.
Tak...-powiedziałmężczyzna.Niewydawałsięanizatroskany,anizainteresowany.Raczejbezradny.
ChciałbymzapytaćoRaisęLagerblom-powiedziałJoentaa.
Raisę-odparłmężczyzna.
Tak...ona...zginęłapodczaswypadkulotniczego.
W2005.Latem.Mojacórka-powiedziałmężczyzna.
Czy mógłbym wejść do środka? - zapytał Joentaa. Mężczyzna kiwnął głową i ruszył przodem. Mieszka
nie było większe, niż wydawało się z zewnątrz. Z okna w salonie widać było ulicę. Nieco dalej z tyłu
zaczynały się drewniane domki w Naantali, rozciągał się pas piaszczystej plaży, a na horyzoncie szare
morzeniemalniezauważalniełączyłosięzniebem.
Pięknie-powiedziałJoentaa.Mężczyznaspojrzałnaniegopytająco.
Pięknywidok...naNaantali-powiedziałJoentaa.Mężczyznakiwnąłgłową.
Stalinaśrodkupokoju,aJoentaaniewiedział,copowiedzieć.Mężczyznauprzedziłgojednak.
Czego chciałby się pan dowiedzieć... o Raisie? I dlaczego i Trudno to wyjaśnić. Czy mógłby mi pan
powiedzieć...czy...pozapanem...
żyjejeszczejakiśbliskikrewnycórki?
Dlaczego?
Wramachprowadzonegośledztwarozmawiamyzkrewnymiludzi,którzyzginęlipodczaswypadków...na
przykładkatastroflotniczych.
Dlaczego?
Niemogęwyjaśnićtegopanuszczegółowo.
Mężczyznamilczał,aJoentaapojął,żeprowadzizupełnienieprawdopodobnąrozmowę,taką,którejpo
prostuniemożnaprzeprowadzić.
Przepraszam-powiedział.
Tobyłdopierojejdrugisamodzielnylot-powiedziałmężczyzna.
Joentaakiwnąłgłową.
To było jej wielkie pragnienie. Była... odważna. Miała to po matce. Moja żona zawsze mówiła, że
największymryzykiem,jakiejapodejmowałem,byłosmażeniesięnasłońculatemizimą.Iżetokiedyś
wpędzimniewchorobę.
Joentaakiwnąłgłową.
Aletoonaumarła.Naraka.IRaisa.Bokonieczniechciałalatać.
Joentaakiwnąłgłową.-Przepraszampana,że...
Prowadziliśmytęstacjębenzynową.Mojażonaicórkazajmowałysiękawiarnią.
Joentaakiwnąłgłową.
Wstał,podałdłońmężczyźnieipożegnałsię.Pociłsię,wychodzącnamróz.
Jeszczerazwszedłdosklepu.Obiemłodekobietyzabaremprzeglądałyjakieśczasopismoichichotały.
Kobieta przy automacie do gry stała w niezmienionej pozycji, z maszyny wydobywały się monotonne,
urywane,powtarzającesięmelodyjki.
Przepraszam - powiedział Joentaa. - Czy są tu jacyś inni pracownicy, najlepiej ktoś, kto pracuje tu od
wielulat?
Josefiina-powiedziałajednazdwóchkobiet.
-Tak?
-Josefiinapieczepizzę.Chybacałeswojeżycie.Drugaznówzachichotała.
Itapizzajestnaprawdęsmaczna.
Gdziejąznajdę?
Ztyłu,wkuchni.Pokażępanu.
Joentaa podążył za kobietą. Podobnie jak mieszkanie na górze, zaplecze budynku ze sklepem było
większe, niż można by się tego spodziewać. W dwóch piecach leżały złotobrązowe pizze. Josefiina
nosiłarękawiczki,miałabiały,plastikowyczepeknagłowieiobierałapomidoryzeskórki.
Tenpanchceztobąporozmawiać-powiedziałamłodakasjerka.-Jestzpolicji.
KimmoJoentaa-przedstawiłsięipodałjejdłoń.
Policja?-zapytała.
Tak,ja...
Ostatnimrazem,gdyprzyszłatupolicja,umarłaRa-isa.Zginęławkatastrofielotniczej.
Wiem,dlatego...
Trzebabyłotozbadać.Powiedzieli,żekażdywypadektegorodzajumusizostaćzbadany.
Zgadzasię.Chciałbympaniąocośzapytać-powiedziałJoentaa.Potemzamilkł,ponieważniewiedział,
jakmasformułowaćpytanie.
Tak?-starszakobietaspoglądałananiegowyczekująco.
Czy jest możliwe, że istnieje jakiś krewny, który być może nigdy... nie przebolał śmierci Raisy? Który
byćmoże...kryjewsobiewściekłość.
Wściekłość?
Niepotrafiętegodobrzesformułować.
MatkaRaisyzmarła.Długochorowałanaraka,apośmierciRaisysamazmarła.
Joentaakiwnąłgłową.
AJoakimoczywiścienigdysięztymnieuporał.Jakmożnasięuporaćzczymśtakim?
Wiem,przepraszam,żetakniejasnosięwyrażam...
Alewściekłość?NigdyniezauważyłamwJoakimiewściekłości.Wściekłośćnaco?
Joentaa potrząsnął głową. - Nie wiem. Przepraszam panią. Podał dłoń obu kobietom i wyszedł. Ślepa
uliczka,pomyślał.Dochodzenie,któregonienależałoprowadzić.
MyślałoSannie.Staławsłońcu,naskrajuwodyiwydawałosię,żenacośczeka.
Jechałwąską,szarąulicąprowadzącąkuwodzie,zpowrotemwkierunkuTurku.
49
Paavo Sundstrom szedł za redaktorką Tuulą Palonen przez labirynt szklanych korytarzy. Trzymała przy
uchukomórkęibeształajakiegośpracownika.PotemprychnęłajakkotiSundstromwzdrygnąłsię.
Wszystkowporządku?-powiedział.
NajwidoczniejniejesteśmywstanieściągnąćtuNi-skanena.
Tegonarciarza?-zapytał.
Nieodpowiedziałaijużmiałanaliniikolejnegorozmówcę.
KaichceNiskanena,docholery.Chybamożnaoderwaćtegofacetanadwiegodzinyodtychjegoowiec?
Wszystko mi jedno, ważne, żeby się zgodził i to najpóźniej dziś wieczorem. Bo wtedy publikujemy
komunikatprasowyznazwiskamigości,bałwanie.Apanchceobejrzećstudio,tak?!
Sundstrompotrzebowałkilkusekund,byzrozumieć,żetymrazemchodziłooniego,anieobałwanapo
drugiejstronieliniitelefonicznej.
Tak.Właśnie,byłobymiło.
Awłaściwiedlaczego?
Właściwiedlaczego,pomyślał.Tak,właściwiedlaczego.
Chcielibyśmyustawićochroniarzywnewralgicznychmiejscach.Musimymiećrozeznanie-powiedział.
Aha-odparłaTuulaPalonen,poświęcającmu,jaksięwydawało,jedynieczęśćswojejuwagi.
Dlategozależymi,byzobaczyćstudioimiejscadlapubliczności-stwierdził
Sundstrom.
OchroniarzedlaKaia-powiedziałaTuulaPalonenipopadławcośnakształtzadumy.
Tak.Dopókinaszedochodzenienie...
Myślipan,żemoglibyśmytowłączyćdoprogramu?-Yyyy...
Drobnawzmianka.Możejakaśkrótkarozmowazjednymzfunkcjonariuszy.
Nie.Obawiamsię,żenie.
- Kaiowi prawdopodobnie i tak by to nie odpowiadało powiedziała. Jej telefon komórkowy zaczął
wygrywaćsymfonię,aonaznówzaczęładyskutowaćoNiskanenie.
Weszlidodużego,ciemnegopomieszczenia,wktórymrolęfrontowejścianypełniłaolbrzymiataflaszkła
odsłaniającą widok na jasno oświetlone studio. Nieco z boku stały stoły mikserskie, tuż pod sufitem
wisiały płaskoekra-nowe monitory, na których odtwarzano różne programy. Między innymi również
widowisko,którewłaśnienagrywanozaszklanąścianą,wprzyległymstudiu.
Studio było urządzone jak sala sądowa. Sędzia w todze, oskarżony ze zwieszonymi ramionami i
dziewczyna na środku, która zapewne odgrywała rolę świadka. Po prawej i lewej stronie publiczność,
wszystkiemiejscazajęte.Ostrożniepodszedłbliżej.
Bezobawy,oninasniewidzą-powiedziałmężczyzna,któregozauważył
dopieroteraz.Siedziałrozpartynaobrotowymkrześleinazmianęobserwowałto,codziałosięwstudio
iobrazyukazującesięnaekranie.
Achtak?-zapytałSundstrom.
Tak,totakieszkło,któregowyteżużywacie.Gdyprzesłuchujeciepodejrzanych.
Sundstromkiwnąłgłową.
Panjestprzecieżjednymzpolicjantów,prawda?
Tak,tak-odparłSundstrom.
Notowiepan,ocochodzi.Mymożemywidziećtychwśrodku,aleoninasnie.
Rozumiem-powiedziałSundstrom.Rozumiem,pomyślał.Nieprawdziwysędziaosądzanieprawdziwego
oskarżonego.Publicznośćosądzaichoboje.Człowieknaobrotowymkrześleoceniawszystkich.-Aha-
powiedział,aTuulaPalonennawrzeszczałanawspółpracownikaznajdującegosięnadrugimkońculinii
telefonicznejistwierdziła,żezarazzadzwonidoKaiaiprzekażemu,żeNiskanenumarł.
W przenośni oczywiście - sprecyzowała, gdy pochwyciła spojrzenie Sundstróma. Wybrała numer,
czekała,oddychającgłęboko,iwyglądałonato,żeHamalai-nennieodbiera.
Zgłośnikadobiegałmetalicznygłossędziego,którypodtrzymywałjakiśsprzeciw.Dziewczyna-świadek
mówiłacichymidrżącymgłosem.Publicznośćwyglądałanazafascynowanąiskupioną.
Tojesttostudio-powiedziałaTuulaPalonen,wyrywającSundstrómazplątaninymyśli.
-Tak-odparł.
Będziepodobnierozplanowane.Tam,gdzieterazsiedzisędzia,będziestałobiurkoKaia,gościesiedzą
poprawejodnas.Publicznośćbędzietam,gdzieteraz.
OK.
Oilematojakieśznaczeniedlapana.
Tak,tak.Dziękuję.Którędywchodzipubliczność?
Odtyłu.Drzwipoprawejprowadząbezpośredniodoholuwejściowego.
Publicznośćwchodziwejściemgłównyminastępniezostajeskierowanaholemiprzezkafejkędostudia.
Achtak.Będziemymusieliskontrolowaćtychludzi.
Coproszę?
Będziemymusieliskontrolowaćtychludzi-powtórzyłSundstrom.-
Przeszukaćisprawdzić,czyniemajabroni.
To...interesujące-odparłaTuulaPalonen.
Niemaprzytymwielezachodu.Iluludzimożepomieścićstudio?
To interesujące - powtórzyła Tuula Palonen. - Będziemy musieli nakręcić jakiś urywek. Po prostu nie
możemyniewspomniećotym,choćbykrótko.Napoczątkupowiedziała.
Proszębardzo-powiedziałSundstrom.-Iłuludzimożepomieścićstudio?
Około dwustu pięćdziesięciu. Wielu prominentów. Wejściówki dla sponsorów. Zaproszeni goście.
Miejscasąwyprzedanezprzynajmniejpółrocznymwyprzedzeniem.Więcwłaściwienietrzeba...siętym
przejmować.
Sundstrom kiwnął głową. Wspaniale, pomyślał. Jeden kłopot z głowy. Mimo to zarządzi kontrolę
osobistą.
CzyKainaprawdęjest...wniebezpieczeństwie?-zapytałaTuulaPalonen.
Sundstromspojrzałnaniąizdziwiłsię,jakmożnazadawaćtakgłupiepytania.
Nie,jeślibędziemyprzygotowaninakażdąewentualność-odparł.
Metalicznygłossędziegomówiłoostatniejszansieiwyrokuwzawieszeniu.
KomórkaTuuliPalonenwygrywałasymfonię.
TenprogramzKaiem-Petterimjutrotobędzieprawdziwabomba-
powiedziałmężczyznasiedzącynakrześleobrotowymiziewnął.
Popołudniujestwbiurzeadwokata.Sekretarkaprzynosiczarnakawę,astarszy,niskiczłowieksiedzący
przy ciemnobrązowym biurku, które dominuje w pomieszczeniu, mówi, że sprawa nie wygląda
pomyślnie.
Więcniemanicnowego-mówiona.
Nie.Niestety.
Kiwagłową.
Nadalniemożnaodnaleźćwłaścicielafirmy,któraprzeprowadzałarenowację.
Kiwagłową.
Postępowanieprzeciwkourzędnikommiejskimwkrótcezostaniezawieszone.
Kiwagłową.
Nadalniemamożliwościwniesieniapozwuoodszkodowanie-dodajeon.
Onakiwagłową.
Tojest...kwestiaumiejętnegopostępowaniai...wyboruodpowiedniejchwili.
Kiwagłową.
Wiem,żenietegopanioczekiwała.
Spogląda na niego i przypomina sobie czasy, gdy adwokat był młodszy, bardziej nerwowy, lękliwy i
optymistyczny.Czasy,kiedyVeikkaniebyłojeszczenaświecie,aonanieznałaIlmariego.Śniegstopniał,
aroślinyzaczynająrozkwitać.
Widziwiosnęzaoknem,leżynałóżku,uchyliładrzwiswojegopokoju,bysłyszeć,oczymrozmawiają.
Adwokat i jej rodzice. Adwokat stara się mówić spokojnie, jej rodzice wrzeszczą na siebie. Adwokat
sugerujeim,byprzemyśleliwszystkojeszczeraz,apotemkolejnyraz,ajejojciecśmiejesięimówi,że
adwokatwybrałzłyzawódinajwyraźniejzupełnieniezdajesobiesprawyztego,naczympolegajego
zadanie.
KilkatygodnipóźniejprzeprowadziłasięwrazzmatkadomieszkaniawPaimioispotkałaojcajeszcze
tylko trzy razy, w urodziny. Podczas ostatniego spotkania ojciec zapomina o prezencie i mówi, że
dostarczygopóźniej,jednakjużnieprzychodzi,ponieważwdrodzepowrotnejdoHelsinekzderzasięz
kierowcąmotocykla.Wycinkizgazetwkartoniepobutach,wszafie,wjejmieszkaniu.Matkaniepłacze
podczaspogrzebu,motocyklistajesttylkolekkoranny,aadwokatmówi:-
Będziemytrzymaćrękęnapulsie.
Onakiwagłową.
-Niechmipaniwierzy,będętrzymaćrękęnapulsie.Todlamnieważne.
Jestemwstałymkontakciezpozostałymioskarżycielamiposiłkowymi.
Kiwa głową. Przed paroma miesiącami odszukała go, bo był jedynym adwokatem, którego znała, oraz
dlatego, że wtedy, dawno temu, był jedyną osobą, która próbowała utrudnić rozwód jej rodzicom. Nie
poznałjejisiedziałspokojniezabiurkiem,gdyopowiadałamu,cosięstało.
-Będziemytrzymaćrękęnapulsie,utrzymywaćkontaktzoskarżycielamiposiłkowymi,agdynadejdzie
właściwachwila,będziemydobrzeprzygotowani-
mówi.
-Todobrze-stwierdza.
-Tak...-mówi.
Onasięgapotorebkę,otwierająiwyciągazniejpuszkęzciastkami,któreupiekła.
-Och-mówi,gdykobietapodajemupuszkę.
-Samaupiekłam-mówi.-Zsyropemklonowym.
-Ja...naprawdęserdeczniedziękuję.
-Boprzecieżświętadopierocominęły-dodaje.
Gdywrócił,najegobiurkuleżałazaktualizowanalistaPaiviHolmąuist.
Jedenaścienowychnazwisk.Wsumiedwadzieścia.Jeślichodziokatastrofylotniczeiwypadkikolejowe
niepowinnobrakowaćniczego,cozdarzyłosięwciąguostatnichdziesięciulat,pluswypadekwtunelu
strachuwSalo,napisałaPaivi.
Przyjrzałsięliście,przeczytałnazwiska.MyślałoJo-akimieLagerblomieioJosefiinieiorozmowach,
którychniemożnabyłoprzeprowadzić.
ZadzwoniłdoredakcjiHamalainenaipoprosiłopołączeniezTuuląPalonen.
Powiedziała,żemamałoczasuiniezrozumiałapytania,którejejzadał.
Chodziotemanekiny,którezostałypokazanewprogramie-powtórzył.
-Tak...
Bardzodokładnieokreślono,jakirodzajśmierci...przedstawiały.Rozumiepani?
Niebardzo.
W wywiadzie chodziło przecież o to, by pokazać, w jaki sposób twórca manekinów, a więc Makela,
dokładnie odtworzył określone rodzaje śmierci, jaki rodzaj filmowej śmierci poniosły manekiny.
Katastrofalotnicza,wypadekkolejowy,pożarwtunelustrachu.
Tak...przypominamsobie.
Chciałbym wiedzieć następującą rzecz: Czy spotkali się państwo z krytycznymi reakcjami, listami lub
podobnymidziałaniamiwidzów?
Prawdopodobnie. Ale nie było to nic szczególnego. Po każdym programie dostajemy listy i maile,
spotykamysięz
krytykąipochwałami.
Zresztą,pochwałjestwięcej.
-Miałemnamyślicoś,coodrazurzucałosięwoczy,możejakieśpogróżki,tekst,wktórympróbowano
osobiściezaatakowaćjednąlubkilkaosóbbiorącychudziałwtalkshow...
-Nie.Napewnonie.
-Albocoś,coodnosiłosiębezpośredniodorzeczywistychkatastroflotniczych,wypadkówkolejowych
lubprawdziwegopożaruwtunelustrachu...
ludzi, którzy rzeczywiście to przeżyli i być może... odebrali sposób, w jaki prowadzono wywiad, jako
zbytgrubiański...Rozumiepani?
TuulaPalonenmilczałaprzezchwilę.
- Rozumiem - powiedziała później. - Ale nie, nie są dzę, żebyśmy mieli coś takiego. Reakcje, które
odbiegająodnormy,sąrzadkieiwłaściwiepracownicyzawszepokazująmitakiewiadomości.
-Tak.
-Aledopytamjeszczeoto-obiecała.
-Dziękuję.
Joentaa pożegnał się i znów spoglądał na listę stworzoną przez Paivi Holmąuist. Ustaliła także imiona
trojgadzieci,którezginęłypodczaspożaruwtunelustrachu.Miałysiedem,dziewięćidwanaścielat.We
wrześniu1993roku.
Wpatrywał się w nazwiska i podjął decyzję. Skopiował listę, przez dwie godziny prowadził rozmowy
telefoniczneipodczaszebraniao16:00postawił
HeinonenaiGrón-holmaprzedperspektywązmianykierunkuśledztwa.
Grónholm marszcząc czoło przyglądał się kartce Paivi Holmąuist, a Heinonen zapytał, czy to zostało
uzgodnionezSundstrómem.
-Mniejwięcej-odparłJoentaa.
Heinonenkiwnąłgłową.
Jedenaście osób spośród tych ludzi mieszkało w południowej Finlandii, nimi zajmiemy się my.
Pozostałychsprawdząkoledzyzinnychmiast.Bylibardzochętnidowspółpracy.
Dochodzenieogólnokrajowe-powiedziałGrónholm.
Wszyscychcądostarczyćdecydującąwskazówkę.
Chodzi o to, by zbadać, czy w otoczeniu tych ofiar można znaleźć krewnych, którzy szczególnie mocno
zareagowalinaichśmierćwwynikuwypadkulubdoświadczyliwyjątkowodługotrwałejtraumy.Znaleźć
tęosobę,uktórejżałobaprzekształciłasięwirracjonalnąagresję.
Brzmijakspekulacja-powiedziałGrónholm.
Wiem - odparł Joentaa. - Przydzieliłem już poszczególne nazwiska. Do jutrzejszego popołudnia
powinniśmywiedziećcośokażdymznich.
Hmm-powiedziałGrónholm.
Ktozabijawładcówśmierci-rzuciłTuomasHeinonen.
Co?-zapytałGrónholm.
Dzisiejszynagłówek,w„Illansanomat”.
Aha-powiedziałGrónholm.
MożepomysłKimmoniejestażtakniedorzecznystwierdziłHeinonen.
PomysłyKimmozawszesąniedorzeczne-odparłGrónholmiuśmiechnąłsię.
Wychodzi z biura adwokata i sunie po szynach po śniegu. Siedzi naprzeciwko mężczyzny, między nimi
niewielki stolik. Mężczyzna na przemian stuka palcami w klawia-turę małego komputera i telefonu
komórkowego. Od czasu do czasu na chwilę unosi głowę i spogląda przez nią, niczym przez szklaną
szybę.
Patrzy na niego, a ciągłe stukanie jego palców przenikają i tworzy przyjemny, spójny kontrast wobec
zawieszenia,wktórymsięznajduje.Przychodzikonduktoristemplujeichbilety.Odczasudoczasuich
obokichprzedziałuprzebiegają,uśmiechniętedzieci.Najpierwwjedną,potemwdrugąstronę.
Powoli,powoli-mruczymężczyzna,niepodnoszącwzrokuznadklawiatury.
Na dworcu w Helsinkach czeka na nią młody człowiek, który podchodzi do niej z uśmiechem.
Szczęśliwy,prawdziwyuśmiech.Mamocnyuściskdłoni.
Witamy.NazywamsięOlliLatvala.Bardzonammiło,żesiępanizgodziła-
mówi.
Onakiwagłową.Zgodziłasię.Interesującesłowo.Takczęstozastanawiasięnadsłowami,odczasu,gdy
wypowiadanieichsprawajejtrudność.
Szczerze mówiąc, ulżyło mi, że dotarła pani na miej sce. W końcu nie udało nam się jakoś ponownie
zdzwo-nić-mówiOlliLatvala.
Onakiwagłową.
Unasczęstosiętakdzieje-dodajeOlliLatvala.
-Wszystkonaostatniąchwilę.Awkońcujednaksięudaje.
Ostatniachwila,myśliona.
Notopięknie-mówiOlliLatvala.-Proszępozwolić,żetoponiosę-bierzeodniejtorbęisprawnie
ruszaprzodem.
Przypominasobiepierwsząrozmowętelefoniczną.Przedparomamiesiącami.
Dzieńpodkonieclata.Wib-rającyupał.Dzwonektelefonukrystalizujesięzciszy,aona,podchodząc,by
podnieśćsłuchawkę,zastanawiasię,ktotomożebyć.Odjakiegośczasuniktniedzwonił.Głoskobiety
brzmi obco i łagodnie, a jednocześnie roszczeniowo. Przedstawia się jako Tuula Palonen i przez kilka
minutopowiadaoniebie,którerunęło,oIlmarimiVeikku,niewymieniającichimioniniepojmując,o
czymmówi.
Paninicnierozumie-mówiwkońcudoTuuliPalonenimilczyprzezkilkasekund.-Więcniechmipani
pomoże-odpowiadaTuulaPalonen.-Proszępomóczrozumiećmnieiwszystkiminnym.Dlategopanią
zapraszamy.Któżrozumietolepiejniżpani?
GdydwadnipóźniejTuulaPalonenponowniedzwoni,onazgadzasięiTuulaPalonencieszysięizadaje
jejszeregpytańodzień,wktórymrunęłonieboioto,jaktoprzeżyła.Odpowiadając,mawrażenie,że
zdajeegzamin.WkońcuTuulaPalonenmówi,żeniestetyniemogąwypłacićjejhonorarium.
Honorarium, myśli. Zastanawia się nad słowami. Młody człowiek umieszcza jej torbę podróżną w
bagażnikuiprzytrzymujedrzwisamochodu.
BędziepaninocowaćwSokos.Topięknyhotel.
Onakiwagłową.
Rozmowatelefonicznaodbyłasięlatem.Kartkazpodziękowaniamiizaproszenieprzyszłyjesienią.
Terazjestzima.
Może w hotelu wpadnie pani na Bon Joviego - mówi Olli Latvala. - Właśnie jest w trasie po
Skandynawii, mie liśmy wielkie szczęście, że tak szybko udało się nam go załatwić. Zna pani Bon
Joviego,prawdaf
Kiwagłową,amłodymężczyznakierujesamochódwstronęczerwono-żółto-czamegomorzaświateł.
Chciałbym jutro przed południem omówić z panią plan działań. Po śniadaniu, jeśli nie ma pani nic
przeciwkotemu.Mógłbymprzyjechaćdohotelu.
Kiwagłową.
O17:00przyjedziepopaniąszofer.
Dobrze-odpowiada.
Jestmibardzo,bardzoprzykro...wzwiązkuztym...costałosięzpanimężemisynem...-wyznaje.
Onaodwracawzrokodulicyispoglądananiego.
Podziwiampaniązato,że...będziepaniotymmówić-dodaje.
Mówić,myśliona.
Któżrozumietolepiejniżpani?
Hotelowelobbyoświetlononazłoto.Boybierzetorbę,amłodyczłowiekmówidokobietywrecepcji-
SalmeSalonen.RezerwacjanależydopakietudlatalkshowHa-malainen.
Witamy,paniSalonen-mówikobietazhoteluzuśmiechem,aOlliLatvalamocnoidługościskajejdłoń,
zanimpospieszywciemnośćprzezszerokiedrzwiwahadłowe.
Pozwolipanizamną?-pytaboyhotelowy.
Kiwagłowąiidziezanimwkierunkuwind.
53
Grónholmwyszedłzpokoju,nieodrywającwzrokuodlisty,aHeinonenwymachiwałswojąiwyglądał
naodprężonego.Wygrał,pomyślałJoentaa.Pewniejakąśolbrzymiąkwotę.MusiporozmawiaćzPaulina.
Zadzwonił do Helsinek, do Sundstróma, który sprawiał wrażenie rozbawionego i powiedział mu, żeby
robił to, co uważa za słuszne i śmiał się tym dobrym, starym śmiechem Paavo Sundstróma brzmiącym
zarazemniebezpiecznieizaraźliwie.
PrzynajmniejSundstrómwracadorównowagi,pomyślałJoentaa,odkładającsłuchawkę.
Resztę dnia spędził na opracowywaniu nazwisk z listy, które sam sobie przydzielił. Obok Raisy
Lagerblom było tam małżeństwo z Salo, których córka zginęła w pożarze w tunelu strachu. Erkki i
Mathilda Koivikko. Przyglądał się dacie i myślał, że to wydarzyło się zbyt dawno temu. W 1993. Zbyt
dużo czasu by zrozumieć, uporządkować, zapomnieć i wyprzeć ze świadomości. Gdy po raz pierwszy
przyszedłmudogłowytenpomysł,myślałonowszychwydarzeniach.
MimotopojechałdoSalo,ponieważuwagawnotatkachPaiviwydałamusięistotna.
NadużymrynkuwSalo,naktórymjesienią1993rokustałparkrozrywkiztunelemstrachu,naławkach
siedzieli drżący z zimna ludzie i obserwowali upadających i ponownie podnoszących się łyżwiarzy na
rzece.
Erkki i Mathilda Koivikko mieszkali w czerwonym domu oddalonym o około sto metrów od rynku. Na
skrzyncenalistywypisanonazwisko.Koivikko.Z
dokumentów dostarczonych przez Paivi Holmquist nie wynikało, czy mieszkali tu już w 1993 roku.
Prawdopodobnietak.Przezchwilęstałniezdecydowanyprzedbudynkiemiwyobrażałsobie,żeErkkii
MathildaKoivikkowidzielipłonącytunelstrachuprzezoknoswojegodomu.
Odwróciłsięiminąłrynek,apotemprzeszedłprzezmost.BankSomeromieściłsięnaparterzedużego,
wyglą-dającegonanowecentrumhandlowego.
Koloroweplakatyprzedstawiająceszczęśliwychludziobiecywaływysokieodsetkiipewne,bezpieczne
życie.Wrecepcjisiedziałamłodakobieta,którauśmiechałasiędoniegozachęcająco,gdypodchodził.
Nazywam się Joentaa, jestem z policji w Turku - po wiedział. - Chciałbym rozmawiać z Erkkim
Koivikko.
Pokazałswojalegitymację,którejkobietaprzyglądałasięprzezchwilę.
Wydawałosię,żechciałajeszczecośpowiedzieć,alejednaksiępowstrzymała.
Czyjesttutaj?-zapytałJoentaa.
Tak.Naturalnie.Proszęzamną.
Ruszyłaprzodem,otwierającdrzwioddzielającezapleczefiliiodczęścidlaklientów,mijającmężczyzni
kobiety,którzyprowadzilirozmowytelefonicznelubwskupieniuwpatrywalisięwekranykomputerów.
Erkki Koivikko, w przeciwieństwie do większości pracowników, posiadał własne biuro. Kobieta
zapukałaiczekałanaodpowiedź,któranadpłynęłapokilkusekundach.Otworzyła.Przyjasnobrązowym
biurkusiedziałmężczyzna.Wyglądałnasilnegoczłowieka.Nosiłciemnygarniturijaskrawykrawatibył
pochłonięty rozmową telefoniczną. Mówił do słuchawki jeszcze przez jakiś czas, zanim zwrócił się do
kobiety,którastaławyczekująconaproguobokJoenty.
Ocochodzi?-zapytał.
Tojest...panzpolicji...-powiedziałakobieta.
Koivikkonieporuszyłsię.
Toniepotrwadługo-powiedziałJoentaa.
Tak...-odparłKoivikko.-Tak...dziękuję,Sonju.Damysobieradę.
Kobietaskinęłagłowąiwyszła.Joentaawszedłdośrodkaizamknąłdrzwi.
Policja-powiedziałKoivikko.
Tonictakiego,copowinnopananiepokoić-uprzedziłJoentaa.PodszedłbliżejipodałKoivikceswoja
legitymację.Świadomieniezapowiedziałswojejwizyty.
Dręczył człowieka, któremu przed piętnastoma laty prawdopodobnie właśnie jakiś policjant przekazał
wiadomośćośmiercicórki.PoczułukłuciewżołądkuiobserwowałreakcjęKoivikki,czekałnasłowa,
jakiepadnązjegoust.
Proszęwybaczyćmoją...irytację.Niecodzieńpolicjazjawiasięwmoimbiurze.
ChodziopańskącórkęMaini-powiedziałJoentaa.Koivikkomilczał.Silnymężczyznasiedzącywswo
bodnejpozycji,którywyglądałnazaskoczonego,leczpozatymcałkowiciepanowałnadsobą.
Wiem,żeprzezpiętnastomalatyzginęławwypadkupowiedziałJoentaa.
Koivikkokiwnąłgłową.
Zrobiłpanwtedy...coś,coprzezpewienczasprzysporzyłopracymoimkolegomwSalo.
Wyrażasiępanzagadkowo,alechybarozumiem,comapannamyśli-odparł
Koivikko.
Groziłpanpracownikowiparkurozrywkipodejrzanemuonieumyślnezaprószenieognia.
Koivikkokiwnąłgłową.
Wtrakciescysji,jakawywiązałasięporozprawiesądowej,zraniłgopan.
Koivikkokiwnąłgłową.
Tenmężczyznazostałuniewinniony.
Mimo to uważam, że to była jego wina - stwierdził Koivikko. - Oczywiście nie zrobił tego z
premedytacją. Nieumyślnie, jak pan powiedział. Idiota. O jednego idiotę za dużo. A ja tak czy inaczej
musiałemznaleźćwinnego,dlategowyroksądumnienieobchodził.Wiedziałem,żeonponosiłwinę,nie
potrzebowałemdowodów.
Joentaakiwnąłgłową.
-Wtedy-dodałKoivikko.-Tobyłodawnotemu.
Dawnotemu,pomyślałJoentaa.
Miał podbite oko. Naprawdę, spuchło w kilka sekund. Przypłacił to tylko podbitym okiem, w
przeciwieństwiedomojejcórki.
Dawno temu, pomyślał Joentaa. Koivikko siedział w tej samej pozycji, wydawał się skupiony, lecz
spokojny.
Przesłuchiwano mnie wtedy w związku z tym incydentem. Nie doszło do oskarżenia ani rozprawy.
Mężczyzna,któryzabiłmojącórkę,byłtakuprzejmy,żezrezygnowałztejmożliwości.
-Wiem-powiedziałJoentaa.
Alepracujęnaswojąreputację.Moikoledzyikoleżankizpewnościąwłaśniewymieniająplotkinamój
temat.Koivikko...cośtambyło.Wtedy.Tastrasznasprawa.Aterazznówprzyszedłdoniegopolicjant.
Skądwłaściwiewiedziałpan,gdziemnieznaleźć?
Toczęśćnaszejpracy-powiedziałJoentaaipomyślałoPatrikuLaukkanenie,któryumarłiktóregożycie,
opracowaneszczegółowoiujętewbiurokratyczneirzeczowesłowa,leżałonajegobiurku.
Chciałbymwiedzieć,pocopantuprzyszedł-powiedziałKoivikko.
Joentaakiwnąłgłową.Zmusiłsię,bywytrzymaćspojrzeniemężczyznyizapytał:-Czyznapantalkshow
Ha-maliiinen?
Koivikkosiedziałwniezmienionejpozycjiimrużyłoczy.-Aktogoniezna?-
odparł.
Czywidziałpanprogram,wktórympokazywanoimitacje...
Chybapanniesądzi...
Joentaaczekał.
Chybapanniesądzi,żetoja...żeinteresująmnieoględzinyzwłokpokazywaneprzezHamalainena.
Widziałpantenprogram?
Koivikko spojrzał na Joentę. Wyglądał na skupionego i niemal niezauważalnie potrząsnął głową. -
Interesujące-wymamrotał.
Widziałpan?
Roześmieje się pan, ale rzeczywiście go widziałem. Razem z żoną. Często oglądamy ten program.
Oglądaliśmy.
Terazjużnieoglądacie?
Rzadko-przyznałKoivikko.-Tasprawazmanekinaminiespodobałanamsię.
Jakto?-zapytałJoentaaiwydawałosię,żeKoivikkopokilkusekundachlekkosięuśmiechnął.
Gdynapoczątkuprogramuzapowiedziano,żechodziofilmowetrupy,mojażonaodrazupowiedziała,że
toniedlaniejstwierdził.-Jauważałem,żetointeresującytemat.Jednak,gdypóźniejzaczęlimówićo
pożarze w tunelu strachu i pokazali to sztuczne ciało, moja żona zaczęła płakać, a ja poszedłem do
łazienkiizwymiotowałem.
Milczałprzezchwilę.
Potem wróciłem i obejrzałem do końca. W zasadzie był to naprawdę zajmujący temat. Szybko
odzyskałem równowagę. Moja żona położyła się spać, a następnego ranka powiedziała, że to było
niesmaczneiżeniebędziewięcejoglądaćHamalainena.
Joentaakiwnąłgłowa.
Choć,nawiasemmówiąc,odjakiegośczasuznówtorobi,niekiedy.Czytegochciałsiępandowiedzieć?
-zapytałKoivikko.
Tak.Dziękujępanu.
Niejestempewien,copanpodejrzewa,alemyślę,żepowinienpanwiedziećjedno.
-Tak?
Naszacórkaumarłapiętnaścielattemu.Ananoszachwtelewizjileżał
zwęglonymężczyznazplastiku.
Joentaakiwnąłgłową.
Rozumiepan?
Tak.Dziękujępanu-wstałipodałdłońKoivikko.Koivikkoodpowiedziałtymsamymgestem.
Życzępanuwszystkiegodobrego-powiedziałJoentaaiuwolniłrękęzuściskuKoivikki.
Potem szybko minął korytarz, wyszedł na zewnątrz i gdy przeniknął go ostry, czysty chłód, poczuł się
niecolepiej.
54
Kai-PetteriHamalainenopuściłszpitalpodosłonąciemności,bocznymwyjściem.
Młody lekarz o dziwnym nazwisku uścisnął mu dłoń i długo jej nie puszczał, a potem jeszcze raz
poprosił,byprzezkilkanastępnychdniitygodnitrochęzwolnił
tempo.Pielęgniarki,pielęgniarzeipacjencigapilisięnaniego,gdyszedłdługimkorytarzemkuwindom.
Teraz biegł w mrozie do limuzyny, osłaniany przez dwóch funkcjonariuszy, jednego dużego, a drugiego
bardzodużego,iTuulęPa-lonen,którasprawiaławrażeniepodnieconej.Policjancimielidługiepłaszcze
ipozbawionewyrazutwarze.Tuularozglądałasięnalewoiprawoiwyglądałonato,żeulżyłojej,gdy
znaleźlisięwsamochodzie,abardzodużypolicjantwłączyłpojazddowieczornegoruchu.
Udałosię-powiedziałaTuula.-Niktcięniewidział.Hamalainenkiwnął
głową i pomyślał o popołudnio wej rozmowie; telekonferencji z Tuulą i Raafaelem Mer - tarantą,
prezesem stacji, który pogratulował mu zbliża jącego się wypisu ze szpitala, jakby to było jakieś osią
gnięcie.
Siedziałnałóżku,jednazpielęgniarekpodlewałakwiaty,aTuulaiMertarantazgodzilisięzesobą,że
należy w odpowiednim momencie przeszmuglować go z powrotem do życia, unikając przyczajonych
kamer,bytymskuteczniejinadłużejmógłwrócićnaekran.Wsylwestrowywieczór.By,uzdrowiony,na
czasiwdobrymhumorzemógłopowiedziećludziomominionymroku.
Jak feniks z popiołów, pomyślał, a samochód płynął przez czystą, zimową noc, kierowany przez
małomównegoosiłka.ZostawilimiastozasobąiHamalainenzamknąłnachwilęoczy.
Gdysięzatrzymali,policjantsiedzącynaprzednimfotelupasażeraodezwał
sięporazpierwszytegowieczoru:
Stacjakońcowa.
Hamalainenwyjrzałprzezszybęiszukałdomu,wktórymmieszkał.Dużyogród,tarasotoczonywysokimi
jodłami,basenprzykrytyplastikowąplandeką,ciepłe,dyskretneoświetleniewśrodku.Irenę.Bliźniaczki.
-Gdziejesteśmyf-zapytał.
-Wdomu-powiedziałBardzoDuży,któryprowadziłsamochód.
Jeszczerazwyjrzałprzezboczneszyby.
Podjechaliśmyodtyłu-powiedziałtendrugi.-Proszęzamną.
Wysiadł.
Jegooczyprzyzwyczaiłysięjużdociemności.Staliustópskalistegolasu.
-Jeszczenigdynieszedłpandodomuprzezlas?-zapytałbardzodużypolicjant,aHamalainenpotrząsnął
głową.
-Todośćstroma,leczpięknadroga-powiedziałtennietakduży.
Hamalainen kiwnął głową i zacisnął zęby, podczas gdy pozostali ruszyli lekkim krokiem. Najwyraźniej
niktniepamiętałotym,żeprzeddwomadniamipadł
ofiarązamachu.
Jaktam?-zapytałaTuula,gdywoddalizciemnościwyłoniłasięjużfasadadomu.
Świetnie - odparł Hamalainen, a bardzo duży policjant otworzył małą bramkę, która zwykle była
zamknięta.
Niewiedziałemnawet,żemamykluczdotejbramypowiedziałHamalainen.
Wisiałnawieszakudokluczy-odparłDuży.
-Aha.
Pańskażonanamgodała-dodałBardzoDuży.Hamalainenkiwnąłgłową.
Staliwnajdalszymkąciedużegoogrodu.Zaośnieżonymijodłamiokna,zanimiświatło.Irenę,pomyślał.
Wpołudnierozmawiałzniąprzeztelefonimiałwrażenie,żebyłabardzodaleko.
- Idziemy na taras - powiedział Bardzo Duży. Szedł pochylony, Tuula podążyła za pierwszym
policjantem, a drugi funkcjonariusz szedł za nim. Nagle chwycił go za ramię i przytrzymał przez kilka
sekund.Nictamjednakniebyło,tylkowiatr,któryporuszyłpłachtąprzykrywającąbasen.
Bardzodużypolicjantdotarłjużdofrontowejścianyizapukałwokno.
SylwetkaIrenęzaszybą.Otwierającesiędrzwi.
-Witamy-powiedziałdużypolicjantizachęcającymgestemzaprosiłgodownętrzajegowłasnegodomu.
55
Kimmo Joentaa długo siedział w biurze, przy biurku oświetlonym lampą neonową studiował notatki z
rozpoznania,jakieprzeprowadziliHeinoneniGrónholm,iczytałartykułyprasowe,którePaiviułożyław
uporządkowanestosy.
Każdazkatastrofskutkowałamniejsząlubwiększąliczbązazwyczajrzeczowych,czasemsensacyjnych,
czasemwyważonych,ainnymrazemniewprawniesformułowanychtekstów.
Pewna lokalna gazeta z Savonlinna całymi tygodniami pisała o młodej rodzinie, która w 2003 roku
zginęłapodczaswypadkusamolotupasażerskiegowRosji.Zdjęciamłodegoojca,młodejmatki,anawet
fotografia nieochrz-czonego jeszcze niemowlęcia z czarnym paskiem na wysokości oczu utrudniającym
identyfikację.Wywiadzproboszczemparafii.Kolejnyzsiostrąmężczyzny.
Następny z kolegami z pracy. Wszystkie artykuły wyszły spod pióra tego samego dziennikarza. Joentaa
zanotowałjegonazwisko.
Wkońcunastronietytułowejwydrukowanozdjęciedawnegodomutejrodziny.Napierwszymplaniestał
mężczyznawśrednimwieku,którykupiłdom,byza-mieszkaćwnimwprzyszłości.Przeprowadzonoz
nimwywiad.Pytano,czytoniedziwne,żebymieszkaćwtakimdomu,wiedzącotragedii,amężczyzna
zaprzeczyłipowiedział,żesamjestwdowcemiprzyzwyczaiłsięjużdotragedii.
KimmoJoentaaprzyglądałsięjeszczeprzezchwilęuśmiechniętemuczłowiekowi,potemodłożyłartykuł
nabokiwziąłdorękinastępny.
Sporządzałnotatki,tworzyłlisty,przyporządkowywałdozmarłychposzczególnychkrewnych,szperałw
cierpieniuinnychludziiniewydobyłnaświatłodzienneniczego,pozanazwiskami.Nazwiskami,takimi
jakErkkiKoivikko,ojcieccórki,kierownikbanku.Niemógłprzestaćmyślećotym,copowiedział
Koivikko.Piętnaścielat.Anamarachnieleżałajegocórka,tylko...
Zamknął oczy i próbował skoncentrować się na słowach Koivikki, ale nie udało mu się. Przez chwilę
przyglądałsięjeszczenazwiskomzapisanymnabiałympapierze,potemodłożyłlistęnastertęartykułów,
te położył na pozostałych dokumentach, które przyniosła Paivi Holm-quist i wyłączył światło. Pojechał
dodomu.
W drodze wyobrażał sobie Erkkiego Koivikkę, gdy wstał, poszedł do łazienki i zwymiotował do
umywalki.Silnymężczyznasprawiającywrażenieopanowanego.
„Namarachwtelewizji...”powiedział.
Myślałopustymdomuiuśmiechniętymmężczyźnie,którykupiłdom.
Wdowcu.
Przyzwyczajonymdotragedii.
Płynąłulicą,odczasudoczasunasekundęopadałymupowieki.Spadł
świeżyśnieg.Gdyskręciłwleśnądrogę,oponyzabuksowały,musiałodbićwprzeciwnąstronę,bynie
ześliznąćsiędorowu.Zostawiłsamochódiostatniestometrówprzeszedłpieszo.Otejporzerokudziało
się tak często. Myślał o Sannie, która to lubiła. Gdy po raz pierwszy stwierdzili, że podczas śnieżnych
zimniejednokrotnieniemożnabyłopodjechaćpoddom,onsmutnybrnąłprzezśnieg,aSannasięśmiała.
W kuchni paliło się światło, za szybą zobaczył sylwetkę nagiej kobiety. Przez chwilę stał pod oknem i
przyglądałsię,jakprzygotowywałazapiekankę,którąobiecałjejkilkadnitemu.
Potemruszył,przeszedłparękrokówdodrzwiwejściowychiotworzyłje.
Ogarnęłagofalaciepła,aLarissazawołała:
Jesteśwkońcu.Jedzenieprawiegotowe.Stałnaprogu.
-Bladowyglądasz-stwierdziła.Kiwnąłgłową.
-Posiłekopółnocy-oznajmiłaiwyjęłazpiecablachęzgorącymmakaronem.
Fajnie,żejesteś-powiedział.
Wyjęładwatalerzezszafki,sztućcezszufladyizapytała:Dlaczego?
KimmoJoentaaspojrzałnanią.
Dlaczegofajnie,żejestem?
Niewiem-odparłJoentaa.
Jedliwmilczeniu.
Potemrozebrałago,usiadłananimiporuszałasięrytmicznymi,jakbywyuczonymiruchami,ażosiągnął
orgazm.Poszlipodprysznic.
Dwadzieściapięć-powiedziała,gdywróciła.
Kimmospojrzałnanią.
-Mamdwadzieściapięćlat.Wychowanawnormalnychwarunkach.Ojciecdośćdługomniegwałcił,a
matkategoniezauważała,więcwwiekuszesnastulatsięwyprowadziłam.
-Tak-powiedziałJoentaa.
-Tokłamstwo-odparła.
Joentaakiwnąłgłową.
-Jeślichcesz,jutroopowiemcinowe-dodała.
56
Wnocnymwydaniuwiadomościwidziuśmiechniętegomężczyznę.Jegofotografię.Opuściłszpital,nikt
goniewidział,alemówią,żewracadozdrowia.
Siedzinałóżkuwpokojuhotelowym,którezasłanomiękką,gładkąpościelą.
Bierzezmałejmiskijednojabłkoijedną,brzoskwinięizaczynajeść,widzącjakąśkobietęzmikrofonem
stojącą przed ciemnym domem, w którym mieszka uśmiechnięty mężczyzna. Słowa kobiety prze-
brzmiewają,ato,cosięstało,totylkoswędzenienapowierzchnijejskóry.
Pustyhol.
Pytającespojrzenie.
Niebozeszkła.
Rauna.Veikko.Ilmari.
Czuje dotyk skóry Rauny na swoim policzku i widzi Ilmariego, który wygląda tak, jakby próbował coś
powiedzieć.Jestkilkametrówodniej,<aleonagoniesłyszy.
Szukajegospojrzenia,leczjegooczysązamknięte.Brakujenogi.-Czynieborunęło?
- pyta Rauna, a ona myśli: brakuje nogi. Ilmari objął ramieniem Veikka, którego ciało leży płasko na
ziemi pod nienaturalnym kątem w stosunku do głowy. Brakuje nogi, myśli, Veikko śpi, a dopiero co
wszystkobyłojeszczewporządku.
Rysananiebie.Ijeszczejedna.
Raunatańczy.Ilmaripoślizgnąłsię.Veikkosięśmieje.
Któżrozumietolepiej,niżpani?
Leżynaśnieguijejrękadrży,gdywyciągająwkierunkuRauny.Syrenyiniebieskieświatło.Pospieszne
głosy.Uspokajającegłosy.Onakiwagłową.KiwaikiwaikiwainiepuszczarękiRauny.
Tedwiezpewnościąbyłyrazem-mówijedenzgłosów.
CiałoIlmariegozostajepodniesioneiopuszczone.
CiałoVeikkazostajepodniesioneiopuszczone.
Jejciałozostajepodniesioneiprzeniesione.Głosyoddalająsię.
Raunaunosisięwpowietrzuobokniejipyta:-Czynieborunęło?
Warkotsilnika.-Lecimy-wołanadniąjedenzgłosów.-DoklinikiwTurku.
Lądowanienatrawnikuprzedwejściemgłównym.Uprzedzonoich,żeprzylecimy.
Wszystkojasne-mówiinnygłos.
Drzwizamykająsię.Zamykaoczy.
Oddajęgłosdostudia-mówikobietazmikrofonem.
Dopieroco,myśli.
Wszystkobędziedobrze-mówigłos.Dopieroco.
Wszystkowporządku-mówigłos.Minęładopierochwila.
Kai-PetteriHamalainenprzyglądałsięgrzeświatłaicieninasuficie.Irenęleżałaobokniego.Wydawało
się,żemocnośpi.
DużyiBardzoDużyspędzilinocwpokojugościnnym.Jedenczuwał,podczasgdydrugiwypoczywałna
kanapotapczanie,którydlanormalnychludzistanowił
wygodne posłanie, lecz dla tej dwójki był stanowczo zbyt mały. Bardzo Duży zaśmiał się tylko krótko,
gdypołożyłsięnanimnapróbę.
Skrzaty leżały w swoim błękitnym świecie na piętrze i spały lub rozmawiałyjeszcze szeptem o tych
śmiesznychpanach.Przypuszczalniechichotałycichutko,ponieważBardzoDużywkrótcepoprzyjeździe
naglesięrozluźniłizaczął
siębawićzdziewczynkamiwchowanego.Schowałsięwszafie,podtapczanem,anakońcunawetpod
prysznicem.Zdjąłjednakbuty,byniezabrudzićkafelków.Skrzatybyłyzachwyconeinieprzestawałysię
śmiać, a Kai-Petteri Hamalainen zrobiłjeszcze parę śmiesznych min, zanim dzieci, kompletnie
wyczerpane, lecz szczęśliwe i już zupełnie beztroskie, słaniając się, dotarły do łóżek w różowych
koszulkachnocnych.
Cóż za osobliwy wieczór. Osobliwe dni. Dotykał pod kołdrą bolących miejsc na plecach i brzuchu.
„Zostanieblizna”,powiedziałmłodyordynatoriuśmiechnął
się.
Irenęjęknęłaiprzewróciłasięnadrugibok.Wstrzymałoddech.Niechciałjejobudzić.Chciałbyćsam.
DużylubBardzoDuży,wkażdymraziejedenznich,zapewnerobiłwłaśnieobchóddomu.Hamalainen
wyobraził sobie, jak stał przy ścianie ze szkła i w skupieniu, ze zmrużonymi oczami, wpatrywał się w
ciemność.
Przyglądałsięświatłomicieniomimyślałochwili,wktórejDużyzaprosiłgodośrodka.Witamy.Gość
we własnym domu. Milczenie Irenę. Niepewne uśmiechy dzieci. Ochroniarz w świetnym nastroju
wymyślałwesołezabawy,byjegocórkiprzestałysiębać.
Myślałostudiu.Dywanwkolorzeczerwonegowina,nanimjegobiurko.
Światłoreflektorów,rzędykrzesełustawionewpółkolu.Kamery.Pytania.
Odpowiedzi.Objaśnianieświataprzyfiliżancekawy.Lubnaodwrót.Białymrankiem.Ukłuciewplecy,a
Irenęmilczy.Dziecibawiąsięwchowanegozmężczyzną,któregonieznają.ANiskanenodmówił.Nie
podając przyczyn. Podczas ostatniej próby przerwał połączenie, nie pozwalając nawet asystentowi
redakcji na przedstawienie się pełnym imieniem i nazwiskiem. Tuula Palonen z tym samym rezultatem
spróbowałaostatniraz,apotemodmówiłapodjęciajeszczejednej,jedynej,ostatniejpróby.Oczywiście
byłtotematroku,dlatego,takjakplanowalinapoczątku,wstawiądoprogramukrótkimateriałfilmowy.
AwnimNiskanena,którykomunikuje,żechcepoczekaćnawynikipróbkiB.
Tuulazostawiłamuplanprogramu,któryleżałteraznastolewsalonie.Miał
ochotę go przejrzeć. Większość punktów już znał, program był gotowy, a małe, żółte karteczki z
pytaniami, które miał zadać, leżały w biurze, skrupulatnie ułożone jedna na drugiej. Zapowiedzi
wprowadzonodotelepromptera.
Powoli wstał i na palcach wyszedł z pokoju. Dom spowijały ciemności, na dole migotało pojedyncze
światło. Telewizor. Zszedł po schodach. Bardzo Duży siedział na poręczy fotela i oglądał talk show
Hamalainen.
Hamalainenpodszedłdoniegocicho.
Trochętośmieszne-powiedziałBardzoDużyispójrzałwjegokierunku.-
Pantamwtelewizji.Ijednocześnietutaj,wtympokoju.
Słyszałmniepan?-zapytałHamalainen.
BardzoDużykiwnąłgłowa.
Szedłembardzocicho-powiedziałHamalainen.
Tokwestiawprawy-odparłBardzoDuży.-Niewiedziałem,żetenprogramjestemitowanytakpóźno.
O1:30zawszejestpowtórka-poinformowałHamalainen.
Aha-powiedziałBardzoDuży.
Hamalainen widział siebie na ekranie, jego usta poruszały się. Szybko i bez przerwy. Hamalainen na
ekranie sprawiał wrażenie odprężonego i wyglądało na to, że bawi się w najlepsze, a obok niego stał
lekarzsadowy,któregonazwiskaniemógł
sobieprzypomnieć.
Cotojest...-wymamrotał.
Słucham?-zapytałBardzoDuży.
Przecieżtotenprogramomanekinach-powiedziałHamalainen.BardzoDużypodążyłwzrokiemzajego
spojrzeniemimilczał.Oczywiście,pomyślał
Hamalainen.DzieńprzedjegopowrotemwyemitowaliprogramzMakeląilekarzemsadowym.Program,
z którym to wszystko się jakoś wiązało. Tuula w ogóle z nim tego nie omawiała. Bo niby dlaczego
miałabytorobić.Tobyłanajbardziejoczywista
„konserwa”.Lekarzsądowyśmiałsię,Makelaśmiałsię,aBardzoDużyzapytał:-
Mamzrobićgłośniej?
Nie,nie-odparłHamalainen.
Podszedłdostołu,naktórymleżałplanprogramu.Przejrzałgotylkopobieżnie,zanimposzedłdołóżka.
Terazusiadłizacząłczytać.Złotymedalskoczkanar-ciarskiego,powódźstuleciawJoensuuiokolicach.
Ogólnoeuropejski,niespodziewany
hit
muzyka-chuligana,
seksualno-narkotykowa
wpadka
konserwatywnego parlamentarzysty. Blaski i cienie. Czytał, aż litery i liczby, za pomocą których Tuula
przydzieliłaminutyisekundykażdemutematowi,rozmyłysię.Uniósłwzrok.Piekłygooczy.Naekranie
ukazałysięnapisykońcowe.Proszęzachowaćnaswpamięci.Dojutra.
BardzoDużywyłączyłtelewizor.-Powinienpanspróbowaćzasnąć-
powiedział.
Hamalainenkiwnąłgłową.
Bardzo Duży wyszedł, a Hamalainen długo przyglądał się pustemu ekranowi, nie myśląc o niczym
konkretnym.
KimmoJoentaaprzespałczęśćprzedpołudniaigdysięobudził,miał
wrażenie,żejegogłowabyłaciężkajakołów.
Larissazostawiłamukartkęnastolewsalonie.SzczęśliwegoNowegoRoku,Kimmo,idozobaczenia.
Ostrożnieodłożyłliściknastół.Nazewnątrzgłuchoeksplodowałyprzedwczesnefajerwerki.
Wziąłprysznic,ubrałsię,zaparzyłherbatęipróbowałpochwycićmyśl,którapojawiłasięwjegoumyśle
wmomencieprzebudzenia.
MyślzwiązanązErkkimKoivikkąiztym,copowiedział.Naszacórkaumarłapiętnaścielattemu.Ana
marachwtelewizjileżałmężczyznazplastiku.
Pojechał do biura. Ostatni poranek roku był promiennie błękitny, jak i kilka poprzednich dni. Świeży
śnieg w świetle słońca. Petri Gronholm siedział za biurkiem i powiedział, że Tuomas Heinonen
powiadomił,żejestchory.
Co?-zapytałJoentaa.
Chory.Brzmiał,jakbymiałporządnągrypę.
Cholera-wymamrotałJoentaa.
Delegowałemwszystkiezadania,którymimiałsiędziśzająćTuomas-
powiedziałPetriGronholm.
Hm?Tak...tak,dobrze-stałniezdecydowany.MusizadzwonićdoTuomasa.
LubPauliny.Lubdoobydwojga.
Zszedłnadółdobufetuisiedziałprzezchwilęobokdużejchoinki,którąwywiozązakilkadni.
Widziałrecep-
cjcimiejsce,wktórymstałaLarissawBożeNarodzenie.Dziśwszystkowyglądałoinaczej.Wrecepcji
siedziało aż trzech funkcjonariuszy, na korytarzach panował ciągły gwar i nie było Larissy. Na stole
wciążstałamiskazciastkami.
Gwiazdkizciasta.Joentaawziąłjednąipoczułsmaksyropuklonowegonajęzyku.
Wybrałnumer.Zastanawiałsięnadtym,copowieTuomasowi,gdytelefonodebrałaPaulina.
Halo...Paulina,tuKimmo.
Kimmo,miło,żedzwonisz.Tuomasjest...chory.
Tak,Petrijużmipowiedział.CzyTuomasjest...czymógłbym...
Grypa-stwierdziłaPaulina.-Naprawdęgopowaliła.
Tak-odparłJoentaa.-Paulino...ja...jaowszystkimwiem...niemusisz...
Oczymwiesz?-zapytałaPaulina,ajejgłosnagleprzybrałostryton.
Tuomasrozmawiałzemnąo...uzależnieniuodhazardu.Myślałem,żewiesz...
Tuomasmagrypę-powiedziałaPaulina.
Tak.Czymógłbymznimporozmawiać?
Źlesięczuje.
Chciałbym z nim porozmawiać. Chciałbym porozmawiać i z nim i z tobą, uważam, że musicie coś
zrobić...
Paulinamilczała,potemroześmiałasięgłośno,aJoentaapomyślał,żeniemapojęcia,oczymwłaściwie
mówi. Nie wiedział, co się stało z Tuomasem i Paulina i nie będzie mógł im pomóc. Nagle na linii
pojawiłsięTuomas.
Kimmo?
Tak.Witaj.Chciałemtylkozapytać,jaksięczujesz.Czywszystko...wporządku...?
Pewnie-odparłHeinonen.Joentaamilczał.
Mamgrypę.Muszędziśzrobićsobiewolne.
Tuomas...przegrałeś?
Grypa.Muszęwziąćdzieńzwolnienia.-Tak.
Trzymajsię,Kimmo.
Chciałbymcipomóc.Uważam,żemusiszszybkozrobićcoś,byporadzićsobieztąsprawą.
Oczywiście-odparłHeinonen.
PomyśloPaulinie.Iodzieciach-powiedziałKimmo.
Tak zrobię - odparł Heinonen. Od początku rozmowy ton jego głosu nie zmienił się. Był cichy i
monotonny.
-Chciałbymmócpowiedziećcoś,cobycipomogło-powiedziałJoentaa.
Dojutra-odparłHeinonen.
Tuomasf
Heinonenprzerwałpołączenie.
Joentaawróciłdobiuraipomyślał,żemusiporozmawiaćzPaulina.Musiskłonićjądozabezpieczenia
funduszy.Wszystkich,jakieposiadali.GdyTuomasniebędziemiećpieniędzy,poktóremógłbysięgnąć,
niebędziemógłwięcejgrać.Tobyłotakieproste.
Gdywszedłdobiura,Grónholmślęczałnadaktami.Uniósłwzrok,gdyJoentaapojawiłsięwpokoju.
Niesądzę,żebytonampomogło-powiedział.
Joentaa podszedł do swojego biurka, wziął stertę wy druków Paivi Holmąuist i posegregował je na
nowo.
Dotegowydarzeniadoszłoniedawno.
Co?-zapytałGrónholm.
Skoncentrujmysięteraznatychwypadkach,którewydarzyłysięcałkiemniedawno.Prawdopodobniew
ciąguostatniegoroku-powiedziałJoentaa.
Przecież i tak to robiliśmy. Ja w każdym razie zacząłem od aktualnych przypadków, a potem
opracowywałempokoleicorazdawniejsze.
Tak,aleodterazskupiamysięwyłącznienaniedawnychwydarzeniach-
powiedziałJoentaa.
Adlaczego?-zapytałGrónholm.
Niewiem-odparłJoentaa.
Typowa odpowiedź Kimmo Joenty - stwierdził Grónholm. Joentaa usiadł i zaczął czytać listę Paivi.
Tylko trzy ze zbadanych przez nią wypadków zdarzyły się w ciągu ostatnich dwóch lat. Dwie ofiary
śmiertelne,gdyrunąłmałysamolotwTampere,czteryofiarynarodowościfińskiejwkatastrofiesamolotu
pasażerskiegowEstoniiijednaofiaraśmiertelnawwypadkukolejowymwpobliżuPa-imio.
Przyglądałsięnazwiskomidatomimyślał,żeniemajążadnegoznaczenia.
Naprawdęniewiem,czymamyrację-powiedziałGrónholm.
Joentaa kiwnął głową i pomyślał o Tuomasie Heinone-nie i o starej kobiecie, która piekła pizzę, o
chichoczących kasjerkach ze stacji benzynowej i o drodze prowadzącej ku morzu, a potem o słowach
ErkkiegoKoivikki.
Tobyłopiętnaścielattemu.
Namarachwtelewizji.
„Nierozpoznawalne”,powiedziałVaasara.Zpewnościąnierozpoznawalne.
Jakżywe,lecznierozpoznawalne.Płachty,którepodnoszonoiopuszczano.Śmiejącysięmężczyźni.
„Namarachwtelewizji...”,powiedziałKoivikko.Poszedłdołazienki,zwymiotowałiobejrzałprogram
dokońca.
Joentaagwałtowniewstał,aGrónholmspojrzałnaniegopytająco.-Wszystkowporządku?
Możewcaleniechodziłootransmisjętelewizyjna-powiedziałJoentaa.
Coproszę?-zapytałGrónholm.
Musiałdoświadczyćtegobezpośrednio.-Aha?
Bezpośrednio.Nieprzezekran-powiedziałKimmo.
Aha-powtórzyłGrónholm.
Joentaa sięgnął po telefon i wybrał numer redaktorki Hamalainena, Tuuli Palonen. Nikt nie odbierał.
Spróbowałponownie,bezpowodzenia.
Toniemożliwe,przecieżktośmusitambyć-stwierdziłJoentaaipoparusekundachjeszczerazwystukał
numer.
Cojest?-zapytałGrónholm.
Telefondzwoniłidzwonił,aleniktnieodbierał.
Chcęzapytać,czymająjeszczearchiwalnyzapistegoprogramu.Przecieżzawszenagrywająpubliczność.
Jakiegoprogramuijakąpubliczność?-zapytałGrónholm.Poszukałlisty,którącodziennieaktualizowano
inaktórejznajdowałysięnazwiskaidanekontaktoweosóbistotnychzpunktuwidzeniaśledztwa.Przy
nazwiskuTuuliPalonenniewpisanonumerukomórkowego.
Nonie,cholera,toniemożliwe.
Cojest,Kimmo?-zapytałGrónholm.
Przecieżonamapięćkomórek,pojednejprzykażdymuchu-powiedział
Joentaa.
Ludziemajatylkodwojeuszu,Kimmo.
-Co?
Dwoje.Mamytylkodwojeuszu-powiedziałGron-holm.
WybrałnumerkomórkiSundstróma,któryzgłosiłsięnatychmiast.
Ocochodzi,Kimmo?-zapytałSundstróm.Sadzaćpoodgłosachwtle,jechał
właśniesamochodem.
Próbowałem skontaktować się z Tuula Palonen albo z którymś z naszych kolegów w redakcji
Hamalainena,alenikttamnieodbiera.
Nie dziwię się, wszyscy są zajęci przygotowaniami do wieczornego programu. To spotkanie
prominentów najwyższej klasy, wszyscy tu świrują z tego powodu. Mam coś nowego, właśnie jadę do
Vaasary,tegoasystentaiżyciowegopartneraMakeli.
-Tak...
Próbowałpopełnićsamobójstwo.
Joentaamilczał.Myślałoznużonym,monotonnymgłosie,jakiusłyszałwsłuchawcetelefonutejnocy,gdy
zadzwoniłdoVaasary.
Dyletancko.Nicmusięniestało-stwierdziłSundstróm.
-Tak-powiedziałJoentaa.
Jakbabapodciąłsobieżyły,apotemsięprzestraszyłizadzwoniłnapogotowie.
PomyślałoLeenie.IoniemowlęciuoimieniuKalle.OPatrikuLaukkanenie,któryopowiadałonimHa-
malainenowi,dumnyojciec,jeszczeprzednarodzinamidziecka.
Mimo najszczerszych chęci nie pomogę ci teraz skon taktować się z Tuulą Palonen - powiedział
Sundstróm.
Potrzebujęczegośodniej.Przekażjejproszę...
-Będęsięzniąwidziałdopieropopołudniu.
-Tozapóźno.Maszjejnumerkomórkowy?-Nie.
Cholera,toniesłychane.Zadzwonięjeszczerazdostacji,powinniznaleźćkogośztejredakcji.
Aocochodzi?
-Jeszczeniewiem.Narazie.
-Kimmo...
Joentaa przerwał połączenie i wybrał od razu numer centrali stacji telewizyjnej. Zgłosił się jeden z
portierówipowiedział,żegopołączy.Joentaaczekał
na połączenie, słuchając muzyki klasycznej. Skrzypce i fortepian. Kątem oka zauważył, że Kari Niemi
wszedłdobiurairozmawiałzGrónholmem.
Muzykasięniekończyła,aGrónholmgapiłsięnaNie-miego,jakbyusłyszał
cośniewiarygodnego.
Joentaaodłożyłtelefon.
Maszcośnowego,Kari?-zapytał.
Niemikiwnąłgłową.
Oddzieliliśmyślady,którezanieczyściłymiejscezbrodni,odtychistotnych,natyle,nailesiędało.Chło
pcy, którzy znaleźli Patrika, zostawili odciski butów. Obu wie sportowe, rozmiar około 37. Udało się
namjednakwyodrębnietakżetrzeciprofil.
-Aha?
Obuwiesportowe-powiedziałNiemi.-Rozmiar38.
Aha-powtórzyłJoentaa.
Tobyłobardzotrudne,boprofilebyłyniemalidentyczne,alejeślimamyrację,tosprawcanosiłobuwie
wrozmiarze38.
Joentaakiwnąłgłową.
Kąt,podjakimwbitonóż,wskazywałnasprawcęnormalnegowzrostu,tenrozmiarobuwiapozwalałby
myślećraczejomłodocianymsprawcylub...
Lubkobiecie?-zapytałGrónholm.
Przyczympchnięcia,zgodniezekspertyząSalomona,zostałyzadanezeznacznąsiłą-powiedziałNiemi.
Joentaakiwnąłgłową.Niepohamowana,niekontrolowanawściekłość.
Połączonazeskupieniemicierpliwością.
„Cień”,powiedziałHamalainen.
Ztelefonuleżącegonastolewydobywałsięjakiścichygłos,Joentaapodniósł
aparat.
Halo?-zapytał.
Przykromi,wtejchwiliniemogęsiędodzwonićdonikogowredakcji-
wyjaśniłportier.
CzymapannumerkomórkiTuuliPalonen?-zapytałJoentaa.
Chwileczkę.
Zagrałysmyczki.Potemznówzgłosiłsięportier.
Nie-stwierdził.-Nie?
Nie,przykromi.
Dziękuję-powiedziałJoentaaiznówwybrałnumerSundstróma.
Kimmo?
Mamycośnowego,jestunasKari-poinformował.-Tak?
Profilbutówsportowych.Rozmiar38.
Coproszę?-38
Tojakiśdziecięcyrozmiar.
Niecałkiem.
Cień,pomyślałJoentaa.Zamknąłoczyiwydawałomusię,żeujrzałjakiśobraz.Hamalainenleżałwciszy,
w pustym holu i nie odczuwał strachu. Brak odruchu ucieczki u Patrika Laukkanena. Makela w środku
nocypodszedłdosamochoduizapytał,czymożewczymśpomóc.
PrzyjeżdżamdoHelsinek-powiedziałJoentaa.-Zarazwyruszam.Potrzebnesąnamwszystkienagrania,
którestacjazrobiłapodczastalkshowzPatrikiemiMakela.Ujęciazwszystkichkamer.Mamnadzieję,
żesąjeszczedostępne.Aha.Adlaczego?-zapytałSundstróm.
Sądzę,żekobieta,którejszukamy,siedziałanajednymzmiejscdlapubliczności.
59
Zasłonić obraz białą płachtą. Pod płachtą leży mężczyzna. Ma jedną nogę. Ta noga to kikut. Bufet
śniadaniowyjestbardzourozmaicony.
Smakuje?-pytaOlliLatvala.
Onakiwagłową.
Czymogęsięprzysiąść?-pytaOlliLatvala.
Tak...oczywiście-mówiona.
Przyszedłem trochę wcześniej, ponieważ się nie wyrabiamy. Zaraz muszę znów jechać na dworzec, by
odebraćKapanena.Tegoaktora,którygrałrolęSzczękwostatnimfilmieoBondzie.
Ach,tak-mówiona.
Ilmarilubiłtefilmy.Obejrzałakilkaznich,żebysprawićmuprzyjemność.
Idealnyświat,myślałazawsze.Prostyświat,aIlmarizłościłsię,bostroiłasobieżartyzjegozachwytów.
Finwroliczarnegocharakteru,tozpewnościąbygozainteresowało.
Wyglądaapetycznie.Sambymcośzjadł.Chybaniepostrzeżeniezakradnęsiędobufetu-mówiOlliLat-
vala.
Onaodprowadzagospojrzeniem.
Pozajejpolemwidzeniaśmiejąsięjacyśludzie.Sąprzyniej,obokniej,nadnią,podnią,aleniewidzi
ich.Słyszytylkoichśmiech.Próbujeśmiaćsięwspólnieznimi.
Płachtaopuszczasięiznówpodnosi.Terazwidzitwarz.Wyrazzamkniętychoczu.
OlliLatvalawracai,pochłaniającjajecznicęnaboczku,zapoznajejązplanemdnia.
Występujepanijakopiątawprogramie-mówi.
O21:15.Aletomożesięzmienićwostatniejchwili.Onakiwagłową.
Zrobimytak:odbiorępaniąo17:00stąd,zhoteluibędępanitowarzyszyćażdosamej,żetakpowiem,
kurtyny.
Dziękuję-odpowiada.
Tylkonascenieniemogęsiępokazać-dodajeon.
AlezKaiem-PetterimHamalainenembędziepaniwdobrychrękach.
Onakiwagłową.
On jest naprawdę świetny, zwłaszcza w rozmowach z ludźmi... - przerywa i wydaje się szukać
właściwychsłów.-Zwłaszczawrozmowachzludźmi,którzyprzeżylicośokropnego.
Tak-odpowiadaona.
Wszyscy bardzo się cieszymy, że może dziś poprowadzić program. Wie pani pewnie... co mu się
przytrafiło.
Oczywiście-mówi.
OlliLatvaladopijaswojakawęiwstaje.
Wtakiednizawszejestemniecopodenerwowany,przepraszam.Pojadęteraznadworzec.Niewolnopo
zwalać, by aktorzy czekali, a już na pewno nie wtedy, gdy cieszą się przywilejem duszenia Jamesa
Bonda.Widzimysięopiątej?
Kiwagłową.
Narazie-mówiOlliLatvalaiuśmiechasię,apotemdługimikrokamiprzemierzalobby.
60
PóźnympopołudniemprzyjechałaTuulaiprzyprowadziłazesobąsamegoRaafaelaMertarantę.
Kai-PetteriHamalainenstałwkuchni,gdysamochódTuulizajechałnaichposesję.Widział,jakTuulai
Mertaranta wysiadają, widział, jak w burzy fleszy podchodzą do domu. Kilku dziennikarzy trzymało
mikrofonynadpłotemi,krzycząc,prosiłookrótkiwywiad.
Hamalainenposzedłotworzyćdrzwi.
OmójBoże!-zawołałRaafaelMertaranta.
Toniewiarygodne-powiedziałaTuulaiobjęłagozszerokimuśmiechemnaustach,apotemMertaranta
długoiserdeczniepotrząsałjegodłonią.Duży,BardzoDużyorazIrenęidziewczynkistaliztyłu.
Irenę,cieszęsię,żepaniąwidzę-powiedziałMertaranta.Podszedłdoniej,pochyliłsięiudał,żecałuje
jąwrękę.-Cześć,dzieciaki-powiedziałdodziewczynek.
-Witaj,Rafaelu-przywitałagoIrenę.-Cześć,Tuula.
Kobiety objęły się szybko i niezbyt serdecznie. Policjanci bez słowa wycofali się na tyły domu, a
Mertarantapoprosiłojaknajmocniejsząkawę.
Zaparzęjadlapana-powiedziałaIrenęiposzładokuchni.
-Totwoi...ochroniarze?-zapytałMertaranta.
Hm?Ach,tak.Możnatakpowiedzieć.Wejdźcieproszę-zaprosiłichHamalaineniruszyłdosalonu.-
Skrzaty,możecieiśćsiębawić,jeślichcecie.
Dziewczynki wbiegły po schodach na górę, Tuula usiadła na kanapie, a Mertaranta z westchnieniem
wyrażającymzadowolenieopadłnafotel.Hamalainenusiadłnadrugiejkanapietak,żestworzylijakby
trójkąt.Wkuchnisyczałibulgotał
ekspresdokawy.
Pozwól,żecośpowiem-zacząłMertarantapokilkusekundachmilczenia.-
Pozwól,żenajpierwpowiem,jakniezwykleszczęśliwyjestem,żetujesteś,żemożemydziśbyćrazem.I
jestem dumny, naprawdę dumny z tego, i mó wię to z rozmysłem, że jesteś... okrętem flagowym naszej
stacji.
-Dziękuję-powiedziałHamalainen.Czekałnapojawieniesiętegobłogiegouczucia,alewyglądałona
to,żenicztego.
Niebyłonicniezwykłegowtym,żeMertarantawygłaszałtakiepochwały,jednymzpriorytetowychzadań
szefa stacji było hołubienie jej gwiazdy, pocieszanie jej, gdy była w dołku i spieszenie z gratulacjami
przedinnymiwmomencietriumfu.
Kai-PetteriHamalainenotymwiedział,nauczyłsiętraktowaćtojakocośoczywistegoirozkoszowałsię
tymichwilami.
Jednakdziśowouczucieniechciałosiępojawić.
-Dziękuję-powtórzył,aIrenęprzyniosłabiałątacęzbiałymifiliżankamiibiałymdzbankiem,zktórego
wydobywałasięgorącapara.
Napili się. Odstawili filiżanki. Potem Tuula zaczęła omawiać strategię, którą przygotowała razem z
Mertaranta.
Zrobimytak:późniejpojedzieszztymidwomapolicjantamidostacji.Proszę,niekrzywsię,gdypowiem,
żepowinieneśsięuśmiechać.
Uśmiechaćsię-powiedziałHamalainenbezkrzywieniasię.
Tak,uśmiechaćsię.Sprawiaćwrażenie,żewszystkojestwporządku.Ioczywiścienicniemów,tylkopo
prostuwysiądźzsamochodu.Milczyszażdorozpoczęciaprogramu.
„Sprawiać wrażenie, że wszystko jest w porządku...” Przy okazji, napisałam ci słowa powitania,
dobrałamjeidealniepodciebie-
powiedziałaTuula.
Cojabymzrobiłbeztwojejpomocy-stwierdziłHamalainen.
Irenachrząknęłaizapytała,czymożedolaćkawy.
Chętnie-odparłMertaranta.
Wiem, że ta dyskusja może być trochę męcząca, ale przecież wszyscy zgadzamy się, że chcemy... że
chcemyuzyskaćjaknajlepszyefekt-powiedziałaTuula.
Oczywiście-odparłHamalainen.
To,codziśzrobisz,będziewspaniałeiniezwykłeipoprostuchcemy,żebytakwłaśnietowyglądało-
dodałaTuula.-Prawda?
Niebyłoprotestów.
A więc, wsiadasz, wiozą cię do stacji, wysiadasz i za chowujesz się właśnie tak: uśmiechasz się i
milczysz, a po tem wycofujesz się, a my we dwójkę jeszcze raz przejrzymy ostateczny plan programu i
katalog pytań. Rezygnujemy z ostatnich rozmów przed programem z twoim udziałem, briefing gości
przejmąOlliLatvalaiMargotLind.
Hamalainenkiwnąłgłową.
Brzminieźle-powiedział.
Tuulazulgąwyciągnęłasięnakanapie.
Wspaniałakawa,Irenę-pochwaliłRafaelMerta-ranta.
61
Szklana wieża wznosiła się stromo ku błękitnemu niebu. Kimmo Joentaa wszedł do budynku przez
szerokiedrzwiwahadłowe.Jedenzportierówprzywitał
goipróbowałdodzwonićsiędoTuuliPalonen,aleniebyłojejwbiurze.Wybrałinnynumeripołączył
sięzjednymzjejwspółpracowników.Pokrótkiejrozmowieodłożyłsłuchawkęipowiedział:
Onzarazzejdzie.Możepanpoczekaćwbufecie.
Dziękuję-odparłJoentaaiprzezkolejnedrzwiwkroczyłdoszerokiegoholu.
Miejsce,wktórymzaatakowanonożemHamalainena,byłowciążzabezpieczoneżółtątaśmąiwyglądało
trochęjakeksponatnawystawiesztukilubniezrozumiałainstalacjajakiegośartysty.Minąłjeiposzedł
dokafejki,usiadłprzyjednymzwolnychstolików.Krótkopotemszybkim,pewnymkrokiempodszedłdo
niegomłodymężczyzna.
OlliLatvala-powiedział.-Panjestzpolicji?
-Tak.KimmoJoentaa.
Chybasięjeszczeniespotkaliśmy.
-Nie.
Ostatniobyłemciąglezajętyplanowaniemprzegląduroku.Dlategoniejestemcałkiemnabieżąco.Chciał
panrozmawiaćzTuulą?
-Tak.Ale...byćmożepanteżbędziemógłmipomóc-odparłJoentaa.
Bardzochętnie.
ChodzioprogramzHarrimMakeląiPatrikiemLaukkanenem,tymlekarzemsadowym.
-Tak...
Chciałbymprzejrzećcałośćmateriałunagraniowego,jakimdysponujecie.
Interesująmniezwłaszczaujęciapubliczności.
Publiczności?
Tak.Przecieżjednazkamercałyczasjestskierowananapubliczność,prawda?Byrejestrowaćreakcje
ludzi.
Ach...tak,oczywiście...
Czytenmateriałjestdostępny?Archiwizujeciegojakoś?
Hm.Rozbawitopana,aleniemampojęcia.Jestemodpowiedzialnyzaprzygotowaniadoprogramuiza
działania końcowe po nim. Sam show leży w gestii innych osób. Musiałbym zapytać reżysera lub
odpowiedzialnegomontażysty.
Byłobydobrze,gdybypantakzrobił.Todośćpilne.Ijeszczejednopytanie:Czyrejestrujecienazwiska
widzów?
-Yyy...
Czymacielisty,naktórychodnotowujecienazwiskawidzów?
Ach,nie.Chyba,żezamawiająbilety.Wtakimprzypadkumamydane,ponieważwysyłamybiletypocztą.
Możnajednakprzyjśćspontanicznieizapytać,czyjestjeszczejakieśwolnemiejscewstudio.
Dobrze.Potrzebowałbymtakżetylist.
Rozumiem.Mamdlapanapropozycję.Niechpanwypijejednąlubdwiekawy,ajaspróbujęzdobyćten
materiał.
Dobrze-odparłJoentaa.
Świetnie. Za kwadrans wrócę do pana - obiecał Olli Latvała. Minął pewnym krokiem żółtą taśmę
zabezpieczającąipodszedłdowind,aJoentaaopadłnakrzesło.
Przyszłakelnerkaiwytarłaścierkąblatprzednim.
Chcepancośzamówić?-zapytała.
Yyyy...herbatę-powiedziałJoentaa.-Miętową.Nie...rumiankową,poproszę.
67
Słoneczny,zimowydzień.Jakwtedy.
To było dawno temu. Minęła wieczność, a kolejna właśnie się zaczyna i takjak ta poprzednia będzie
trwaćprzezchwilę.
Wszystkowporządku-mówigłos.
Czynieborunęło?-pytaRauna.
Wszystkobędziedobrze-mówigłos.
Tak-odpowiada.
Przez szybę widzi morze i kawiarnię, w której siadywała z Ilmarim i Veikkiem. Zawsze, gdy byli w
Helsinkach,odwiedzalitenlokal.Veikkochcelody,choćjestzima.Ilmarijesernik.Veikkochcelodyi
płacze, bo zamiast tego dostaje gorącą czekoladę. Ona zerka w kierunku bufetu i lodowych rożków, a
Ilmarirzucajejsurowespojrzenie.Veikkokakao,Ilmarisernik.OnapijeherbatęidajeVeikkowimałe,
okrągłeciasteczko,którepołożonoprzyfiliżance.
Morzezamarzło.
Niebojesttakbłękitne,żeażraziwoczy.
Rauna tańczy i wiruje, a Veikko się śmieje, Rauna kręci się coraz szybciej, a Yeikko śmieje się coraz
głośniej.
Ilmaripoślizgnąłsię.
Zrobiłeśsobiekrzywdę?-woła.
Ilmarimacharękąizachowujesiętak,jakbynicsięniestało.
Takierzeczyzawszewprawiajągowzakłopotanie.Wstaje,Veikkosięśmieje,Raunasięśmieje,niebo
walisięnaichgłowy.
Ilmari uchyla się, ona szuka jego spojrzenia, ale go nie znajduje, a Olli Latvala odbierze ją z hotelu.
Wkrótce.Zawieczność.Opiątej.
63
KwadranspóźniejwróciłOlliLatvalaiminęłokolejnychdziesięćminut,zanimKimmoJoentaaznalazł
sięwszklanympomieszczeniugraniczącymzniebem.
Nieźle,prawda?Tylkonaszszef,RaafaelMertarantasiedzipiętrowyżej-
powiedziałOlliLatvala.
Joentaakiwnąłgłową.
Niestetymuszęzarazbiec,aleTuulikkiwszystkopanupokaże.Itakznasięlepiejnatychtechnikaliach
niżja.
Uścisk dłoni drobnej, młodej kobiety, która stała obok Latvali, był prawie niewyczuwalny, a jej wyraz
twarzyniezmieniłsięnawetodrobinę.
Witam-powiedziała.
Witam-odparłJoentaa.
Ma pan szczęście, odszukaliśmy te materiały. Udało nam się zdobyć długą wersję show, to znaczy
nieskrócone,surowenagranieikilkataśmzmateriałemdomontażuoznajmiłLatvala.
-Aha-odparłKimmo.
-Muszęjeszczezałatwićlistyznazwiskamiiadresami.Najlepiejbędzie,jeślinajpierwprzejrzypanto
wszystkotutajzTuulikki.Powodzenia.
-Tak.Dziękuję-odpowiedziałJoentaa,aleOlliLat-valabyłjużnakorytarzu,pozazasięgiemjegogłosu.
-Surowenagranie?-zapytałaTuulikki.
-Hm?Ach...czyjestjakaśtaśma,naktórejwidaćtylkopubliczność?-zapytał
Joentaa.
Spojrzałananiegojaknakosmitę.
Tylkopubliczność?-brzmiałoto,jakbybyłazdegustowana.
Tak,właśnietegoszukam.
Najlepiejbędzie,jeślinajpierwobejrzymysurowymateriał,ajawtymczasieposzukamnagrańzręcznej
kamery.
Yyy...dobrze.
Publicznośćjestnagrywanaprzezkameręręcznąwyjaśniła.
Joentaa kiwnął głową. Przycisnęła kilka guzików i rozległa się muzyka, a na ekranie zawieszonym na
szklanej ścianie na wysokości nieba i kilku zimowych chmur Kai-Petteri Hamalainen przywitał się z
gośćmi.
64
Niski,niebieskidomwydawałsięopuszczony,napodjeździeleżałametrowawarstwaśniegu,zeskrzynki
pocztowej wysypywały się listy. Przy krawężniku stała karetka, a młoda lekarka otworzyła drzwi i
wpuściłaSundstrómadośrodka.
Nuutti Vaasara siedział na kanapie w salonie z opatrunkami na nadgarstkach, przywitał się z nim
wyczerpa-nym głosem i Sundstróm pomyślał o Hamalainenie i mimowolnie zaczął się zastanawiać,
dlaczegoodjakiegośczasuciąglemusimęczyćsięzludźmi,którzyprzeżyli,zamiastumrzeć.
Jaksiępanczuje,panieVaasara?-zapytał.
Chybadobrze.Stosowniedookoliczności-spojrzałnalekarkę,atauśmiechnęłasięiskinęłapotakująco
głową.NapodłodzeobokVaasaryklęczał
sanitariusz,którywłaśniepakowałtorbę.
Tak,naprawdę-powiedziałalekarka.-Wszystkownajlepszymporządku.
Wewłaściwymmomencie...
zwróciła się w kierunku Vaasary i powtórzyła: - We właściwym momencie podjął pan odpowiednią
decyzję.Bydonaszadzwonić.Vaasarakiwnąłgłową.
Czyniebędziepanuprzeszkadzało,jeśliodrazuzadamkilkapytań?-zapytał
Sundstróm.
Oczywiście,żenie-odparłVaasara.
Idziemy-powiedziałalekarka.-Proszępamiętaćojutrzejszejwizycie,panieVaasara.
Yaasarakiwnąłgłową.
Bardzodziękuję-powiedział.
Dowidzenia.Iwszystkiegodobrego-odparłalekarka.
Tak,wszystkiegodobrego-wymamrotałsanitariusz.Vaasarakiwnąłgłową.
Potem zostali sami, a Sundstróm usiadł, przyglądał się oklapłemu Nuuttiemu Vaasarze i poczuł lekkie
mdłości, gdy przypominał sobie, co o nim wiedział. Nuutti Yaasara, urodzony 25 czerwca 1971 roku,
dorastał pod opieką nieco zidiociałej matki i, sądząc po okolicznościach, po-rywczego ojca w Hanko,
porzuciłszkołępoukończeniujedenastejklasy,wyprowadziłsięzdomurodzinnego,następniezniknął
nadwalata,uzasadniająctochęciązobaczeniaświata,przyczymtychkilkukrewnychiznajomych,jacy
mupozostali,nawetpodwudziestulatachwciążdziwiłosię,żezdołałodbyćtępodróżbezpieniędzy.
W marcu 1990 roku Vaasara poznał Hamego Makelę podczas seminarium odbywającego się na
uniwersytecie,choćniebyłstudentemiwogóleniepowiniensiętamznaleźć.Odtegoczasupracowalii
mieszkalirazem.Jakopara.ChoćSundstrómstarałsięzachowaćotwartyumysłiliberalnepoglądy,tota
myślzakażdymrazemsprawiała,żerobiłomusięniedobrze.Mężczyźnizmężczyznami.
Nadzyirobiącyniewiadomoco.Cholerneluterańsko-chrześcijańskiewychowanie.
CzyVaasarawiedział,żejegohomoseksualizmzasłużyłnaniewielką,subtelnąadnotacjęwaktach?Prasa
bulwarowa także pozwoliła sobie na kilka ryzykownych teorii dotyczących tego aspektu, lecz Nuuti
Vaasara prawdopodobnie nie czytał gazet i z pewnością nie miał pojęcia, że w zakrojonym na szeroką
skalę, wysoce efektywnym starciu zwanym śledztwem, zajmował naprawdę wysokie miejsce na liście
podejrzanych.
Siedziałtam,zewzrokiemskierowanymnaścianęiwdal,zzałożonymirękamiwbandażach.
Sundstrómchrząknął,spojrzałnawysokiego,szczupłegomężczyznę,aVaasarapodniósłwzrok.
Czynosipanobuwienumer38,panieVaasaraf-zapytałSundstróm.
Vaasaradługomilczał.
Nie-odparłwkońcubezcieniairytacji,drwiny,czynawetrozbawieniawgłosie.
RaafaelMertarantaposłałjejcałusadłonią,apotemwsiadłdowindyiodjechał.
TuulaPalonenodwróciłasięiposzładokantyny.Drobneukłuciewżołądku,gdymijałamiejsceotoczone
taśmą,prostokątgładkiejpodłogi,naktórymleżałiwalczyłożycieKai-Petteri.Tobyłonierealne.
Wybrała zupę z awokado, risotto, a na deser różowy krem przybrany malinami, który wydawał się
składaćzsamejśmietany,leczwyglądałsmacznie.Dotegoszklankawodyiczarnakawa.
Usiadła przy jednym ze stolików stojących bardziej na uboczu, jadła szybko, a jej myśli tak bardzo
pochłaniałplanowanyprzebiegnajbliższychgodzin,żeprawienieczułasmakupotraw.
Na koniec przysunęła do siebie krem malinowy i kawę i wyjęła z teczki plan programu i czerwony
długopis. Zaczęła czytać, od czasu do czasu nabierała łyżkę kremu, upijała łyk kawy i stawiała ptaszki
przyzałatwionychsprawach.
Wpewnymmomenciezawahałasięipomyślałaopolicjancie,Joencie.
Zadzwonidoniegoipowie,żeniebyłożadnychspecjalnychreakcjiwzwiązkuzwystępemMakeliitego
lekarza sądowego. Żadnych listów z pogróżkami, czy czegoś podobnego. Oczywiście, że nie było. W
licznych listach chwalono informacyjny aspekt programu, a ich autorzy przesyłali podziękowania, ale
zapewne nie tego szukał Joentaa. Tak czy owak zastanawiała się, czego właściwie szukał i myślała o
zagadkowychpytaniach,jakiezadawałnatematmanekinówifikcyjnychpowodówśmierci.
Przyglądała się planowi działań, tematom na rozgrzewkę i zapowiedziom i jej spojrzenie ponownie
zatrzymałosięnapiątympunkcieprogramu.
MyślałaoHarrimMakeli.Ozakrapianym,wesołymwieczorzeponagraniu.
Makela,którywlewałwsiebiejednopiwozadrugimiwkońcusięwygadał.
Katastrofalotnicza,któraniebyłakatastrofąlotniczą.Pamiętała,żenierozumiała,cowłaściwiechciał
przeztopowiedzieć.Możejednaktainformacjamogłabysięprzydaćtemumałomównemupolicjantowi.
Joencie.
Postanowiła, że zadzwoni do niego, gdy tylko znajdzie wolną chwilę i nabrała ostatnią łyżkę kremu
malinowegozmiseczki.Dopiłakawę,przeszłaprzezholwkierunkuwindobokkwadratuodgrodzonego
żółtą taśmą i pojechała na dwunaste piętro. W urządzonym na otwartym planie biurze talk show
HamalainensiedziałaMargotLindirozmawiałaprzeztelefon.
Ollicięszuka-powiedziała,gdyodłożyłasłuchawkę.-Idzwoniłjedenztychpolicjantów.Araczejktoś
zrecepcji,byprzekazać,żeniemógłprzełączyćdonastegofunkcjonariuszaiżeprosiłbyoddzwonić.
-Aha-odparłaTuulaPalonen.
Chwileczkę, zanotowałam nazwisko. Joentaa, zTurku. Joentaa, pomyślała Tuula Palonen. Joentaa,
upierdli - wiec. W tej samej chwili Olli Latvala wszedł do biura, jak zawsze zamaszystym i pewnym
krokiem,ipowiedział:Szukałcięjakiśpolicjant.Joentaa.
MargotLindtzachichotała.
Chybajestuparty.
-Jakto?-zapytałLatvala.
Jużwporządku,zadzwoniędoniego-odparłaTuulaPalonen.-Dajmijegonumer,Margot.
Nietrzeba.Onjużtujest.Siedzinagórzeumontażystówioglądaarchiwalnemateriały.
Aha-powiedziałaTuulaPalonen.-Jakiearchiwalnemateriały?
SurowenagranieprogramuzMakelaitymlekarzemsadowym.Iwszystko,cojeszczezdołaliśmyznaleźć.
Nagraniazkameryręcznejnaprzykład.
Aha-stwierdziłaTuulaPalonen.
ChciałprzedewszystkimzobaczyćnagraniapublicznościpowiedziałLatvala.
Aha-odparłaTuulaPalonen.-Tak.Zarazdoniegopójdę.
Nie musisz. O ile dobrze zrozumiałem, to dostarczyłem mu już wszystko, czego chciał - powiedział
Latvala.
Ach.Tymlepiej-stwierdziłaTuulaPalonen.
Jeślimaszczas,tochętnieomówiłbymztobąjeden,dwapomysłynascenografię-dodałOUiLatvala.
Chętnie - odparła i Latvala usiadł koło niej. Znów pomyślała o Harrim Makeli, który podesłał im tego
dziwacznego manekina. To było nie do przyjęcia. Musieli go wycofać, w dniu nagrania, ale Makela w
końcuzadbałozastępcząkukłę.Awieczorem,podziesiątympiwieiczwartejwódcewyjaśnił,żedoszło
domałegonieporozumienia.Możepowinnapojechaćnagóręizobaczyć,corobiJoentaa.
Materiałyarchiwalne.Nagraniapubliczności.
Yyyy...Tuula,słuchaszmnie?-zapytałOlliLatvala.
Hm?Tak,jasne.
Awięc...słyszałaś,comówiłem?
Zacznijjeszczerazodpoczątku,proszę-powiedziała.
Awięc,pomysłpoleganatym,żeKai-Petterirazkorzystazkanapy,arazzfoteli,wzależnościodtematu
-wyjaśniłLatvala.-Askoczkównarciarskichnapewnoumieściłbymnakanapie,zwłaszcza,żewezmą
zesobąnarty...
-Coproszę?-zapytałaTuulaPalonennieobecnymtonem.-Swojenarty.
-Wejdąnascenęznartami?
-Tak,tozpowoduumowówsponsorskich.AKai--Petteripowinientakżezadaćkilkapytańnatematich
konstrukcji i tak dalej. Narty do skoków są bardzo długie, dlatego fotele i biurko się nie nadają.
Rozumiesz?
-Jasne-powiedziałaTuulaPalonen.
- Problem w tym, że następny temat też ma być omawiany na kanapie, więc będzie trochę statycznie, a
mojąpropozycję,byskoczkównagraćkamerąręczną,odrzucilicizreżyserii.
-OK-powiedziałaTuulaPalonen.
-Porozmawiajznimijeszczeraz,proszę.
-Takzrobię-obiecałaTuulaPalonen.
66
Dużyprowadziłsamochód,BardzoDużysiedziałnaprzednimfotelupasażera,azimowy,słonecznydzień
zacząłustępowaćmiejscapopołudniowemuzmierzchowi.Dużysiedziałwyprostowanyimilczał,Bardzo
Dużyteżsiedział
wyprostowanyimilczał.Niktbysięniedomyślił,żepoprzedniegowieczoruniczymdzieckobawiłsięw
chowanegozbliźniaczkami.Mistrzmetamorfozy,przyszłodogłowyHamalainenowi,apotempomyślało
zbliżającymsięwieczorzeiohiszpańskiejprzyjaciółce,którąmiałwdawnominionymżyciu.
Dodziśznajdowałpewnepocieszeniewprzypuszczeniu,żeopuściłagozpowodufińskichzim,aniez
innych, bardziej osobistych przyczyn. Raz odwiedziła go, przeszła przez kontrolę celną w letniej
kurteczce,agdywciemnościachczekalinamrozienaautobus,zapytała,czywFinlandiisłońcezawsze
zachodzi tak wcześnie. „Tylko zimą” odpowiedział Hamalainen, a Hiszpanka tydzień później poleciała
dodomuinigdyjużniewróciła.
Całkiemciemnonazewnątrz-powiedziałHamalainen,aBardzoDużyspojrzałnaniegopytająco.
Toznaczy,jeśliwziąćpoduwagę,żeprzezkwadransemjeszcześwieciłosłońce-dodałHamalainen.
67
Idziepopływać.Nadwejściemnapis„Oazawellnes”,aprzednimmężczyznawliberiihotelowejprosi
jąopodanienumerupokoju.Wyciągakluczzkieszenipłaszczakąpielowegoiodczytujenapisanenanim
cyfry.
Witamy-mówimężczyznaizaczynaopowiadaćoróżnychrodzajachsauny,kąpieliparowychimasaży
dowyboru.
Chciałabymtylkopopływać-odpowiada.
Proszę bardzo - mówi mężczyzna i prowadzi ją do basenu. Tafla wody jest nieruchoma, dyskretnie
oświetlona.
Dziękuję-mówi,amężczyznasięwycofuje.
Ściąga płaszcz kąpielowy i starannie układa go na jednym z leżaków. Potem kilka minut spędza pod
prysznicem.Słyszygłośniechlupnięcie,ktośwskoczyłdowody.Opuszczapryszniciidziedobasenupo
chłodnych,gładkichkafelkach.
Jakiśmężczyznawychodziwłaśniezwodyiwidzącją,zatrzymujesię.
Wyglądanazirytowanego,możedlatego,żejestnaga.Niemastrojukąpielowego,niepomyślała,żebyć
możebędziemogłapopływać.
Hithere-mówimężczyzna.
Chętniewyjaśniłabymusprawęstrojukąpielowego,aleoddawnaniemówiłapoangielskuisłowajej
umykają.
Hi-odpowiadatylko.
Seeyoulater-rzucamężczyznaiodchodzi,aonawślizgujesiędowody.
Nurkujeipozwala,byzimny,ciężkibłękitotuliłjąniczymkoc,czeka,ażżyciezmusijądowynurzenia
sięnapowierzchnię.
68
Tylkopanadziśmijeszczebrakowało-stwierdziłaTuu-likki.
Hm?-zapytałJoentaaiodwróciłwzrokodekranu.
Nic-powiedziałaTuulikki.
Czymogłabypanijeszczerazprzesunąćtaśmęokilkaminutwtył?Domiejsca,wktórymkamerazaczyna
rejestrowaćpubliczność.
Jasne-odparłaTuulikki.
Joentaaskupiłsięnamigającychobrazachipochwilipowiedział:Stop,myślę,żetutajsiętozaczyna.
Tuulikkipuściłataśmę.
Właśnie-powiedziałKimmoipochyliłsiędoprzodu.
Na ekranie widać było ludzi siedzących obok siebie w rzędach i przysłuchujących się w skupieniu
Patrikowi Laukkanenowi, który był poza kadrem, ale jego głos wy-pełniał pomieszczenie. Joentaa
pomyślałoLeenieJauhiai-nen,oniemowlęciuoimieniuKalleizobaczyłpubliczność,którazaskakująco
jednakowo reagowała na słowa wypowiadane przez Patrika Laukkanena. Kolektywny śmiech,
kolektywnapowaga.PatrikLaukkanenopowiadałwzajmującyipouczającysposób.
PotemnascenęzaproszonoMakelę.Ręcznakamerazatrzymałasięnaklaszczącejpubliczności.
Joentaapochyliłsięjeszczebardziejdoprzodu,ponieważnaniewidocznejscenierozpoczęłasięwłaśnie
rozmowa o manekinach. Hamalainen gawędziarskim tonem zadawał pytania, a Makela powiedział: -
Ciałopoparzonewpożarzenieodrazujestpoparzonymciałem.
OdczasudoczasuPatrikLaukkanenwtrącałjakąśuwagę,aręcznakamerabadałareakcjeludzi,którzy
wykrzywialitwarze,śmialisięlubprzysłuchiwalizafascynowani,nastrójzmieniałsięcosekundę.
-Nogisąlekkougięte-mówiłMakela.-Ramionawyciągniętewgórę.
- Medycyna sądowa może wykorzystać te informacje, na przykład można stwierdzić, które części ciała
zapaliłysięnajpierwijakrozchodziłysiępłomienie-
powiedziałPatrikLaukkanen.
Hamalainenwtrąciłpytanie,aLaukkanendodał:-Zresztąwprzypadkuofiarpożaruorganywewnętrzne
częstozachowująsięwdobrymstanie,tocharakterystycznedlategotypuprzypadków.
Hamalainen podszedł do kolejnego manekina. Kilku widzów odwróciło wzrok, inni z jeszcze większą
fascynacjąspoglądaliwkierunkusceny.
Jakmiło-powiedziałMakela.
Hamalainenzaśmiałsię.
Miałemnamyślitęuroczachustęwokółbioder,niebyłojejtam,gdytworzyłemtegomanekina-wyjaśnił
Makela.
Zapadłachwilaciszy.
Hamalainennadałswemugłosowipoważnyton,byzatuszowaćtenniezręcznymoment.
Widzimywięctutajofiarękatastrofylotniczej-powiedziałHamalainen.
Znów krótka chwila ciszy, a Makela odchrząknął. Jo - entaa słuchał tego tylko mimochodem, ponieważ
koncentrował się na twarzach publiczności. Przerażone, rozbawione, zdegustowane, zainteresowane.
Jednorodność zniknęła, a jednak została zachowana. Widzowie wybierali z tej samej palety
dopuszczalnychreakcji.Iniktniewypadłzroli.
Tylko Erkki Koivikko, który siedział na kanapie w swoim salonie. Wstać, pójść do łazienki,
zwymiotować.
Joentaazmrużyłoczy,aMakelarzuciłkolejnyżartnatematchustyprzykrywającejkrocze.
Publicznośćśmiałasię.Terazznówreagowałajednakowo.Kameraręcznazatrzymałasięnakilkasekund
naplanieogólnym,zanimprzeniesionojąwtłumizaczęłaodnowabadaćtwarze.
Stop-powiedziałJoentaa.
Tuulikkicofnęłataśmę.
Stop-powtórzyłJoentaa.
Przyglądałsięzatrzymanemukadrowi.
Dziewięćosóbsiedzącychjednaobokdrugiejijednanaddrugą.
Osiem osób się śmiało. Cztery głośno i swobodnie. Dwóch nastolatków i dwóch dorosłych mężczyzn.
Star-szakobietaśmiałasięwniecowymuszonysposób,eleganckoubranymężczyznawśrednimwieku
śmiałsię,leczwyglądałnanieobecnego,jakbyzaprzątałagoinnamyśl.Kobietaobokniegośmiałasię
histerycznie,asiwowłosyczłowiekchichotałzełzamiwoczach.
Joentaaoparłsięplecamiokrzesło.Skupiłsięnaszczupłej,wysokiejkobieciewśrodku.Miałanasobie
skromną,ciemnąsukienkę.Przezkilkaminutsiedziałwbezruchu.
Icoteraz?-zapytałaTuulikki.Joentaasłyszałjejgłos,jakprzezmgłę.
Halo?-powiedziałaTuulikki.
Przepraszam-odparłJoentaa.
Niedługomuszęzejśćdostudia.Przedprogramemmamyjeszczespotkaniewsprawieustawieniakamer.
Amy...siedzimytujużcałąwieczność.
Tak-powiedziałJoentaa.
Wieczność,pomyślał.Tosłowoodbijałosięechemwjegomyślach.
Copanituwidzi?-zapytał.
Cowidzę?-powtórzyłazanimTuulikki.
-Tak.
Widzę ludzi siedzących na miejscach dla publiczności, którzy pokładają się ze śmiechu przez Kaia-
Petteriego.Albotegogłupkaodmanekinów...Makelę.
Prawdopodobnieprzezobu.
Tak-powiedziałJoentaa.
Przyglądałsiękobieciewsamymśrodkuekranu,siedzącejwwyprostowanejpozycji.Zmrożonyuśmiech
wzatrzymanymkadrze.
Czymogłabypanipuścićdalejtonagraniewzwoinionymtempie?-
powiedział.
Jasne-odparłaTuulikki.
Obraz poruszył się w łagodnie zwolnionym tempie. Joentaa czuł ból pulsujący pod gałkami ocznymi, a
Tuulikkistwierdziła:-Takobietawśrodkuwyglądananiezbytrozbawioną.Joentaakiwnąłgłową.
-Ojej-powiedziałaTuulikki.
Zaichplecamiotworzyłysiędrzwi,aleaniJoentaa,aniTuulikkiniemoglioderwaćwzrokuodekranu.
Wyglądajakżywaśmierć-podsumowałaTuulikki.
-Chybaniemaciemnienamyśli-zapytałaTuulaPa-lonenześmiechem.
69
MarkoWesterbergprzyjąłkąśliwekomentarzezcharakterystycznymdlasiebiespokojem.Większośćitak
raczejdrwiłasobiezzastosowanychśrodkówbezpieczeństwa,zresztąsamWesterbergteżzaliczałsiędo
tych,którychtorozbawiło.
Zawsze miał dobre zdanie o Paavo Sundstrómie, ale to, co ostatnio porobiło się z tym facetem,
przechodziłoludzkiepojęcie.Sundstrómzadbał,byprzywejściustworzonostrefębezpieczeństwa,która
bardziejprzypominałabramkikontrolnenalotniskuniżstudiotelewizyjne.
Schodzącysiępowoligościeshow,wtymprominenciwszelkiejmaści,marszczyliczoło,leczzdobywali
się na to, by potraktować całą sytuację jako zabawne wydarzenie, a podlegający mu funkcjonariusze
dokładali wszelkich starań, by nadać swym działaniom niezbędne znamiona powagi, podczas gdy ze
wszystkichkątówcelowaływnichkamery,wbrewpierwotnymustaleniomnagrywa-jącecałąprocedurę.
Przypuszczalnie po to, by potem, podczas wielkiego show porozwodzić się na ten temat i pokazać
wszystkim,jakiważnybyłtenichfantastycznyHamalainen.
Westerbergwcisnąłdłoniedokieszeniswojejreaktywowanejspecjalnienatęokazjęmarynarkiiprzez
chwilę obserwował, jak powoli, lecz systematycznie zapełniały się rzędy siedzeń. Zaraz za lotniskową
bramką kontrolną rozdawano aperitiiy i drobne przekąski, karelskie pierogi* [*Pierogi karelskie, fin.
karjalanpiirakka
-tradycyjnefińskieelanie,któregopodstawąjestciastozmąkipszennejiżytniej.
Występujewdwóchrodzajach:znadzieniemryżowymlubryżowo-marchwio-wym
[przyp. red.]. * Masło jajeczne, fin. munavoi - tradycyjna fińska potrawa złożona z masła, jajek, soli i
imbiru,dodawanadopierogówkarelskich[przyp.red.].]zmasłemjajecznym**.
Zadzwoniłtelefon.TobyłSundstróm.
Wszystkouwaswporządku?-zapytał.
Tak.Pomijającfakt,żenagrywajątowszystkozkażdejmożliwejstrony-
odparłWesterberg.
Tobyłodoprzewidzenia.Wszystkojedno-powiedziałSundstróm.-CzyHamalainenjużjestf
-Jeszczenie.Zgodniezinformacjami,jakieotrzymałem,przyjedzieniebawem.
Dobrze,jateżjużjestemwdrodze.Narazie.
Narazie-powiedziałWesterbergiwsunąłkomórkędobocznejkieszeni.
Jednazmłodych,ładnychredaktorek,MargotLind,oiledobrzesobieprzypominał,podeszładoniego,a
jejoczybłyszczały.
Czyniedasiępanjednaknamówićnakrótkiwywiad?Poprostu,żeby...
odpowiednioocenićtewyjątkoweokoliczności.
Przykromi-odparł.-1proszępamiętaćotym,żetwarzefunkcjonariuszy,którychtufilmujecie,również
niemogąpojawićsięwprogramie.Tobyłojasnoustalone.
Kiwnęła głową i chciała jeszcze coś dodać, ale potem odwróciła się w kierunku strumieni światła
rozjaśniającychciemnośćpodrugiejstronieszyby.
TopewnieKai-Petteri-powiedziała.
Westerberg podążył wzrokiem za jej spojrzeniem w kierunku holu wejściowego. Hamalainen wkroczył
przezszerokiedrzwiwahadłoweiszedł
pewnymkrokiemwkierunkuwindwtowarzystwieobuochroniarzy,którychmuprzydzielono.
Wszyscy trzej wsiedli do windy, drzwi się zamknęły, a na zewnątrz flesze błyskały jeszcze przez parę
minut,zanimrozniosłasięwieść,żeobiekt,którymiałyuwiecznić,jużzniknął.
70
-Przeszkadzam?-zapytałaTuulaPalonen.
Niezareagowali.Tuulikkiitenpolicjant,Joentaa,gapilisiębezsłowawekran,naktórymTuulaPalonen
niewidziałanicspecjalnieciekawego.
Podeszłabliżej.Publiczność.Nagraniazkameryręcznej.Śmiejącysięludzie.
Coś...szczególnego?-zapytała,agdyaniJoentaa,aniTuulikkiniezareagowali,dodała:
Zarazmuszęzejść.Zaczęlijużwpuszczaćgości.AKai-Petteriteżprzyjedzieladachwila.
Joentaamilczał.Tuulikkimilczała.
Szukałmniepan?-zapytałaTuulaPalonen.
Sprawazałatwiona-odparłJoentaa.
Nieotrzymaliśmyżadnychlistów,któremogłybypanazainteresować-
powiedziałaTuulaPalonen,tylkopoto,byskłonićJoentędooderwaniawzrokuodekranuizwrócenia
siękuniej.
Copanipowiedziała?-zapytał.
Prosiłmniepanprzecież,żebymsięzorientowała,czyodnotowaliśmyjakieśdziwnereakcjenaprogram,
listy,wktórychatakowanoKaia-Petteriegolubinnychuczestnikówwywiadu.
Tak-potwierdziłJoentaa.
Niebyło-powiedziałaTuulaPalonen.
Tak,dziękuję-odparł.Wydawałosię,żewogólejejniesłuchał.
Jednakprzypomniałamsobiecoś,comogłobypanazainteresować-
stwierdziła.
Tak?-zapytałJoentaa.
Przyczynyśmiercimiałyjakieśznaczenie,prawda?
Joentaawkońcunaniąspojrzał.
Chciałpanprzecieżwiedzieć,czybyłyjakieślisty,wktórych...poruszanotematprzyczynśmierci.Przy
czynśmierci...manekinów.
Joentaakiwnąłgłową.
Jak powiedziałam, nie mamy takich pism, ale w dniu nagrania powstała pewna... komplikacja, o której
przypomniałamsobiedopierodzisiaj.
Tak?-zapytałJoentaa,terazjużuważnymtonem.
Makela dostarczył nam trzy manekiny, tak się umówiliśmy i wybraliśmy konkretne manekiny, by zyskać
jaknajszerszyobrazpracykonstruktoraciał.
Aha-powiedziałJoentaa.
Problem polegał na tym, że Makela przysłał manekina, którego nie mogliśmy wykorzystać. Ofiarę
katastrofylotniczej,takjakustaliliśmywcześniej,aletobyłamaładziewczynka.
Tak-odparłKimmo.
Niemogliśmypokazaćwprogramiemałejdziewczynki-stwierdziłaTuulaPalonen.-Rozumiepan?
-Jeszczeniebardzo-odparłJoentaa.
Niemogliśmyprzecieżwystawićnapokazmartwejdziewczynki.
OdłożyliśmytegomanekinaipoprosiliśmyMakelęozałatwieniezastępczego.
Chcieliśmy trzy przy kłady, ale nie tę małą dziewczynkę. Potem wszystko działo się w dość dużym
pośpiechu.Makeladostarczyłnammężczyznę,amymyśleliśmy,żetenmanekinrównieżprzedstawiał
ofiarękatastrofylotniczej.Jednakwrzeczywistościzostałprzygotowanynapotrzebyfilmurekonstruują
cegozawaleniehalilodowiskawTurku.
Joentaakiwnąłgłową,aleniezrozumiał.Kręciłomusięwgłowie.
Dziewczynka,katastrofalotnicza.Mężczyzna,halalodowiska.
Niebardzorozumiem-powiedział.
Poprogramieposzliśmynadrinka,Makela,tenlekarzsądowyiMargotLind.
Ija.
Tak-powiedziałKimmo.
AMakelazacząłwkońcuopowiadaćoswoichmanekinach,gadałjaknajęty.
Powiedział,żepodczasprogramuzirytowałsię,ponieważmanekin,któregoKai-Petteriprzedstawiłjako
ofiarękatastrofylotniczej,taknaprawdę...zginąłinnąśmiercią.Powiedział,żeniechciałzrobićafrontu
Kaiowi-Petteriemuswoimzachowaniemiżekonieckońcówtoitakwszystkojedno,boczasemce-chy
charakterystyczneobrażeńsątakiesame,niezależnieodtego,czyczłowiek...wpadawramionaśmierci,
czyteżonaspadananiego.
Joentaakiwnąłgłową.Potrzebowałkilkusekund,byzrozumiećtoporównanie.
Taktomniejwięcejsformułował.Ciałazapewneczasemwyglądająpodobnie,niezależnieodtego,czy
ktoś zgi nął w wyniku katastrofy lotniczej, czy pod gruzami bu dynku. Tak jak w przypadku tej hali
lodowiska.
Halalodowiska,pomyślałJoentaa.
Rozumiepan?
Nie-odparłKimmo.
Halalodowiska,pomyślał.Turku.
Tenmanekin,któregodostarczyłnamwostatniejchwili,byłprzeznaczonynapotrzebyfilmufabulamo--
dokumentalnego, opartego na prawdziwych wydarzeniach. Chodziło o wypadek w hali lodowiska w
Turku,dachsięzawalił.Tobyłagłośnasprawanapoczątkutegoroku.
Joentaakiwnąłgłową.ArchiwumMakeli.ZmarliDo-Manekinów.Wstałiwziąłswójplecak.PłytaCD,
którąwypaliłmuuczynnykolegazHelsinek,byławbocznejkieszeni.
Prawdopodobnie to nic ważnego - stwierdziła Tuula Palonen. - Ale chciałam to panu powiedzieć, bo
przecieżinteresowałsiępan...tymaspektem.
Tak,dziękuję-odparłJoentaa.Rozejrzałsię.
ChciałbymodtworzyćpłytęCD.Czymożnatozrobićnatymkomputerze?-
Wskazałnasprzętnabiurkustojącymzboku.
Pewnie-powiedziałaTuulikki.Wzięłapłytęiwłożyłajądonapędu.
KomórkaTuuliPalonenwygrywałasymfonię.
Tak?O,todobrze.Wspaniale.Zarazbędę.
Napłyciesązdjęcia-powiedziałaTuulikki.Joentaausiadłobokniej.
Halalodowiska,Turku,pomyślał.Tenwypadekdominowałwwiadomościach.Napoczątkuroku.Przez
kilkadniprowadziłdochodzenienamiejscu,doczasu,gdyodrzuconomgliste,początkowepodejrzenie,
żechodziłoozabójstwozpremedytacją.Wypadek.Tragedia.
Pomyślałozadowolonymwdowcu,któryzająłpustydom.Przyzwyczajonydotragedii.
Muszęzejśćnadół,Kai-Petteriprzyjechał-poinformowałaTuulaPalonen.-
Narazie.
-Tak-powiedziałJoentaa.
Chcepanotworzyćjakiśkonkretnyfolder?-zapytałaTuulikki.
Dlaczegomartwymężczyznajestlepszyniżmartwadziewczynka?-zapytał
Joentaa.
Coproszę?-odparłaTuulikki.
Nieważne.ZmarliDoManekinów,proszę.-Co?
Tokatalog,którychciałbymobejrzeć.
Ach,jasne.
Podkatalognosiłnazwęi702o8/fin/tur.17lutego2008.Halalodowiska.
Finlandia,Turku.Tuulikkiprzycisnęłaguzikinaekraniepokazałysięminiaturyzdjęć.
Chcepanobejrzećwszystkie?
Tak,proszę-odparłKimmo,aTuulikkinacisnęłakolejnyguzik.
Migająceobrazki.
Makabrycznypokazslajdów,pomyślałJoentaa.Nicpozatym.
Cóżzabudującymateriał-skomentowałaTuulikki.
Jasnooświetlona,zimowanoc.Czamo-żółta.Strażacywczerwieni.
Sanitariuszewbieli.Mieszankabarwwciemności,którarozmywałasięprzedjegooczami.
Och-powiedziałaTuulikki.
Rzucić się na śmierć, przyjąć ja. Przyzwyczajony do tragedii. „Czy chciałby pan przy niej zostać?”,
zapytałlekarz.Wszpitalu.KilkaminutpośmierciSanny.
Widziałpanto?-zapytałaTuulikki.
Co?-zapytał.
Chcęjeszczerazobejrzećtozdjęcie.Chwileczkę
-Tuulikkiprzycisnęłaguzikiiznówsiedzielioboksiebie,milcząciwpatrującsięwzatrzymanyobraz.
Niechpanpopatrzy,ofiarawcentrum,obokstrażaka,podgruzami.
Wskazałanamonitor,bardzodelikatniedotknęłazmarłegopalcemwskazującym.
Przypominajednegozmanekinówzprogramu.Leżywtejsamejpozycji.
Wyglądaidentycznie,prawda?Imatylkojednąnogę.Jakbyposłużyłzawzór.
Jakmiło,pomyślałJoentaa.
Gdybym nie widziała, że ma zamknięte oczy i rany na całym ciele, powiedziałabym, że jest łudząco
podobnypowiedziałaTuulikki.
Tak-stwierdziłKimmo.
Upiorne-powiedziałaTuulikki.
Muszęsiędowiedzieć,ktotojest-odparłJoentaa.
Tuulikkipochyliłasiędoprzoduiznówdotknęłapalcemekranu.Bardzodelikatnie,ostrożnie.Pokazała
muto,coitakjużzauważył.
Sądzę,żetam,przedwiększymciałemleży...to...tozawiniątkotam...
wyglądaprawie,jak...
-Dziecko-dokończyłJoentaa.
GdyOłłiLatvaławszedłdolobbyhotelowego,kobietasiedziałajużnajednejzustawionychtamkanap.
Wydawałasięniezauważaćpanującegowokółniejpośpiechu,jejwzrokbyłskierowanywprzestrzeń.
Olli Latvala zwolnił. Był nieco zatroskany. Miał nadzieję, że uda jej się udźwignąć ciężar występu.
Myślałotym,cosięjejprzytrafiło.Tobyłoniewyobrażalne.Niemiałpojęcia,coodczuwałatakobietai
zastanawiałsię,czyKai-Petteriznajdziesposób,bynawiązaćzniąkontakt.
Pytania, które przygotował razem z Tuulą, były dobre. Jedno nawiązywało do drugiego i przewidzieli
również, co należało zrobić, by zapanować nad niespodziewanym rozwojem wypadków. Dziś było to
szczególnieistotne,ponieważprogramnadawanonażywo.NiktlepiejniżKai-Petterinieradziłsobiez
panowaniem nad niespodziewanym rozwojem wypadków, nikt nie potrafił tak sprawnie przełamywać
lodów.
Przełamywaćlody,pomyślał.Straciłamężaisynaibyłaświadkiemichśmierci.Samabyłaciężkoranna.
Idodziśniewiadomodokładnie,dlaczegodachtejhalisięzawalił.
Pomyślał,żerobiwłaściwie,odbierającjąosobiściezhotelu,zamiastwysyłaćszofera.Miałpoczucie,
żepotrzebowałaszczególnejuwagiiże...zasłużyłananią.
Przyspieszyłkrokuipostarałsię,byjegogłoszabrzmiałdośćmocnoioptymistycznie,gdyjużzpewnej
odległościzawołał:-Witam,jużjestem.Notozaczynamy.
Kobietaodwróciławzrokodzamieciśnieżnejzaszybąispojrzałananiego.
Jedziemy?-zapytałOlliLatvala.
Kobietawstała.
Jestdośćdużyruchipadaśnieg.Aleznamskrótdostacjitelewizyjnej-
powiedziałOlliLatvala.Uśmiechnąłsiędoniej.
Kobietakiwnęłagłowąipodążyłazanimnazewnątrz.Jegosamochódstałtużprzedskąpanymwzłocie
portalem wejściowym, na zakazie parkowania. Odźwierni stojący po obu stronach drzwi skinęli w ich
kierunku,aLat-valapowiedział:Niemamandatu,miałemszczęście.Czasemfunkcjonariuszewsłużbie
narodupotrzebujązaledwieminuty,bywypisaćtenświstek.
Wpuściłkobietęnafotelpasażerakołokierowcy,samwsiadłiwłączyłpojazddowieczornegoruchu.Na
niebieeksplodowałypojedynczefajerwerki,minęlidwasamochody,któreuległystłuczce.Jedenznich
zsunąłsiędoprzydrożnegorowu,drugimiałlekkowgniecionąkratkęchłodnicy.
Myślę,żenicsięniestało-powiedziałOlliLatvala,akobietakiwnęłagłową.
-Jaksiępaniczuje?-zapytałOlliLatvala.-Podobasiępanihotel?
-Tak-odparłakobieta.
NatknęłasiępaninaBonJoviego?
Tak-odparła.
Przestałpatrzećnadrogę.
-Tak?
Tak,nabasenie.
Poważnie?
-Tak.
Niesamowite-stwierdziłLatvala.
Przynajmniejtakwyglądał.Imówiłpoangielsku-powiedziała.
Tomusiałbyćon-potwierdziłLatvala.
Możesięzdziwił,bopływałamnago.Zapomniałamstrojukąpielowego.
OlliLatvalaroześmiałsięiznówskierowałwzroknadrogę.Poczułulgę,choćniepotrafiłpowiedzieć,
dlaczego.
Możedlatego,żewkońcubyłpewien,żetakobietawciążbrałaudziałwżyciu,nawetjeślipolegałoto
jedynienaspotkaniuzgwiazdąrockanabasenie.
72
SiedziałkołoTuulikkiiprzyglądałsięzdjęciudwóchciałpodgruzami.
Tuulikki zadzwoniła do kolegi i poprosiła, by zastąpił ją na zebraniu kamerzystów, a Joentaa wybrał
numerkomórkiGrónholma.
ZawaleniehalilodowiskawTurku.Napoczątkuroku-powiedział.
Yyyy.Tak?-odparłGrónholm.
Napewnopamiętasz.
Oczywiście.
Potrzebnesąnamnazwiskaofiar.Pełnalista.Przypuszczalnieszukamyojcaisyna.
Ojcaisyna?
Mamytufotografię.Trupmężczyznyidziecka.Byćmożetoojciecisyn.Tonarazietylkoprzypuszczenie,
leżą jakoś tak... ciasno przytuleniu do siebie. W każdym razie potrzebujemy nazwisk. Poproś Paivi
Holmauist,bypomogłacijeustalić.
-Jasne.Czyto...Dlaczegonagleinteresujemysięhaląlodowiska?
Wyjaśnięciwszystkopóźniej.Muszęterazszybkowyjść.Jesteśmyblisko.
Dobrze.Zarazsiędotegozabiorę.
Dziękuję.Zadzwońdomnienatychmiast,gdytylkocośznajdziecie.
Narazie-powiedziałGrónholm.
Narazie-odparłJoentaaiprzerwałpołączenie.Tuu-likkiwstałaipodeszładoodtwarzacza.Naekranie
wciąż migał zatrzymany kadr przedstawiający śmiejących się ludzi. I kobietę pośrodku, która im nie
wtórowała.Tuu-likkizaczęłaoperowaćprzyciskamiipokrętłami,aJoentaawybrałnumerSundstróma.
Halo?Kimmo?
Gdziejesteś?-zapytałJoentaa.
Wstacjitelewizyjnej.Wholuwejściowym,przykontrolibezpieczeństwa.
Właśnieprzyjechałem.
-Towjedźproszęodrazunatrzydziesteszóstepiętro.
Sundstrómmilczałprzezkilkasekund.-Comasznamyśli?-zapytał.
Teżtujestem.Natrzydziestymszóstympiętrze,wbiurzemontażystki,Tuulikki.
Tuulikki?
PowiedzWesterbergowi.
Stoikołomnie.
Więcobajprzyjedźcienagórę,mamytutajcoś,copowinniściezobaczyć.
Tak...dobrze.Zarazbędziemy-powiedziałSundstróm.
Narazie-rzuciłJoentaaiponownieprzerwałpołączenie.
Przyglądał się obu ofiarom leżącym w morzu gruzu i śniegu, na tle rozgwieżdżonej, mrocznej zimy. Za
jegoplecamiMakelapowiedział:Jakmiło.
Tuulikkizmieniłataśmę.
Identyczni-powiedziałamatowymgłosem.
Hamalainenroześmiałsię.Sympatycznyśmiech.Publicznośćdołączyładoniego.
JoentaaobróciłsięwkierunkuTuulikkiinaekranie,wciepłymświetlereflektorów,zobaczyłmanekina
leżącegonamarach.
„Zmarliniemajątwarzy”,powiedziałVaasara.
Myślałochwili,którasięniekończyła,azimyzaszybąszklanejwieżyniesposóbbyłoodróżnićodinnej
zimy,podczasktórejwTurkuzawaliłsiędachhalilodowiska.
71
Kai-PetteriHamalainenprzyglądałsię,jakTuulapieczołowicieukładałażółtekarteczki,jednąnadrugiej
lub jedną obok drugiej. Od czasu do czasu tworzyła nowy układ lub usuwała jedną z kartek, ponieważ
zanotowane na niej tematy traciły ważność. Kapanen, który postrzelił Jamesa Bonda, zgodził się
przyjechaćpodwarunkiem,żeniezostaniezapytanyooperęmydlaną,odktórejzaczęłasięjegokariera.
Polityk,któregonazwiskonakilkatygodnizdominowałonagłówkigazet,ponieważpodczasuroczystego
przyjęciawSzwecjizażywałkokainę,prosił,byoszczędzićmupytańnatentemat,mimożebyłtojedyny
powód,dlaktóregowogólegozaproszono.
Dośmietnikapowędrowałokilkakarteknaraz,aTuulapowiedziała:Nicnieszkodzi.Oczywiściemusimy
gootozapytać,alepostaraszsię,żebytosamowyniknęłozsytuacji.
Wyniknęłozsytuacji,pomyślałHamalainen.
Oczywiście-zgodziłsię.
Wie,żetonastąpi,niemożebyćażtakgłupi.Przypuszczalniechcesięupewnić,żeniepotraktujemygo
zbytostro.
Przypuszczalnie-odparłHamalainen.
Krótkoprzedrozpoczęciemprogramupowiadomięgo,żedoszliśmywredakcjidowniosku,żemusimy
poruszyćtentematijednocześniezasygnalizujęmu,żebysięnieobawiał.
Tak-powiedziałHamalainen.
Tuula zaśmiała się. - Jakby było jeszcze coś do zatuszowania. Facet wydaje się nie pojmować, że
dopierotasprawapomogłamuzdobyćpopularność.
Czasemludzieniepojmują-stwierdziłHamalainen.Gapiłsięnażółtąkartkęipochwilipoczuł,żeTuula
utkwiławnimwzrok.
Fajnie,żeznówtujesteś-wyznała.
Tak-odparł.
Myślałoskrzatach,którepatrzyłynaniegojaknaobcąosobę.
MyślałonieśmiałymdotykuIrenę,odrżeniuwjejgłosie,któretylkoonpotrafiłdosłyszeć.
Myślał o dziewczynie szaleńca strzelającego na oślep, która powiedziała, że mogłaby pomóc. Z całą
pewnością.
Myślałonocywświetlelampneonowych,wszpitalu.Powodzenia-
powiedziałaTuula.
Kiwnąłgłową.
Poprogramiewymkniemysięiuczcimytwójpowrót.
Takzrobimy.
Próbadźwiękuzapięćminut?-zapytałaTuula.
Kiwnąłgłową.
Czułtelewizyjnymakijażnaswojejtwarzy.
Siedziałjeszczeprzezparęminut,potemwstałizbliżającsiękorytarzemdocorazgłośniejszegogwaru
głosów,myślałoBardzoDużym,którystałpodprysznicemirozśmieszałdzieci,ażnachwilęzapomniały
owszystkim,conapawałojestrachem.
74
Kobietaomiatamiękkimpędzlemjejtwarzimówi,żemusipilniecośztymzrobić,aonanierozumie,co
chciałaprzeztopowiedzieć.
Paniusta.Sąstraszniespierzchnięte,musipanicośztymzrobić.
Tak?-pyta.
Niemogętegousunąćtaknaszybko.Toraczej„longtermproject”.
Tak-odpowiada.
Terazmogętonajwyżejniecoukryć-stwierdzakobietaiprzesuwapędzelkiempojejustach.-Tak,już
lepiej.Bardziejsięnieda.Potrzebujęwięcejkoloru,Ukko.
Ukko,niskimężczyznaomłodzieńczymwyglądzie,podsuwatackę,naktórejchybaznajdująsięcienie.
Zamykaoczyiznówczujedotykwłosówpędzlanaswoichpoliczkach.
Głaskanie,łaskotanie.
Udasię-mówikobieta.-Mapanibardzojasnytypurody.Niezatuszujętego,tylkotrochęzłagodzę.
Onakiwagłową.
Zatuszować,myśli.Złagodzić.Myśliosłowach,azajejplecamiOlliLatvalapyta:
Wszystkouwaswporządku?
Zarazskończymy-mówikobieta.-Ustnienaprawię,aleukryłamporanionemiejsca.
Dobrze-powiedziałOlliLatvala.
PotemidziekorytarzemobokOlliegoLatvali,dodużegopomieszczenia.Nastołachprzyścianieleżątace
zkanapkamiiowocami.
Proszęsiępoczęstować-mówiOlliLatvala.-Chcepanicośdopicia?
Raczejnie-odpowiada.-Niejestemspragniona.
Przyokazjiniechsiępaninieprzejmujetąmakija-żystką.Paniustasąwabsolutnymporządku.
Zgłośnikówdobiegamuzyka.
Zaczynasię-oznajmiaOlliLatvala.-Alemymamyjeszczetrochęczasu.
Najlepiej będzie, jeśli się pani tu roz gości, a ja w odpowiedniej chwili przyjdę po panią i tak, jak
obiecałem,będępanitowarzyszyćażdosamejsceny.
Wporządku?
Kiwagłową.
Na razie. Tak na marginesie, te białe bagietki z wę gorzem i jajkiem są wyjątkowo pyszne. Polecam z
całegoserca-mówiOlliLatvala.-AgdybyzajrzałtuBonJovi,toproszęgojużwięcejniewprawiaćw
zakłopotanie,madziśjeszczezaśpiewać.
Olliuśmiechasię.Podobasięjejtenuśmiech.
Potemonwychodziizostawiająsamąwdużympomieszczeniu.«
75
PowejściudopokojuPaavoSundstrómiMarkoWester-bergztrudemłapalioddech.
Nazewnątrzdopadającegośniegudołączyłdeszcz,anaekranachdrżałyzatrzymanekadry.
Manekinnamarach,wstudiutelewizyjnym.
Idwaciała,mężczyznaidziecko,podgruzamiwśniegu.Mężczyznamiał
tylkojednąnogę.Jegooczybyłyzamknięte.
SundstrómiWesterbergdługooglądaliteobrazy,chodziliwtęizpowrotemmiędzypłaskimekranema
monitoremkomputera,aSundstrómpowiedziałwkońcu:
Cotojest?
FotografięzrobionopozawaleniusięhalilodowiskawTurku.Pamiętasz.Napoczątkuroku.Wlutym.
Oczywiście.
Ofiaranafotografiijestbardzopodobnadomanekina.Sąniemal...identyczni
-powiedziałJoentaa.
Tak-potwierdziłSundstrómiprzyglądałsięmanekinowinapłaskimekraniezawieszonymnaścianie.-
Rozumiem,comasznamyśli.
Poszukiwanaprzeznaskobietazobaczyłanatychmarachczłowieka,któregośmierćwciążopłakuje.Nie
manekina,leczczłowieka,któregoznała.Makelarzeczywiściesprostałwłasnymwymaganiom.
Toznaczy?-zapytałWesterberg.
Chciałperfekcyjnieodtworzyćrzeczywistość.Zrobiłto.Takobietaniewidziałajużżadnejróżnicy.Inni
dobrze się bawili, a ona ujrzała na marach człowieka, wyglądał dokładnie tak samo, jak w chwili
rzeczywistejśmierci...i...byćmoże...byćmożeonateżbyławtejhalilodowiskaiprzeżyłakatastrofę.
Sundstrómkiwnąłgłową,nieodrywającwzrokuodekranu.
Pozatymsądzę,żenieoglądałaprogramuwtelewizji,lecztutaj.Byławśródwidzów,wstudiu.
Co?-zapytałSundstróm.
Czymożemypuścićtędrugątaśmę?-zapytał.
Tuulikki kiwnęła głową. Wymieniła taśmy i przesunęła nagranie do miejsca, w którym osiem osób się
śmiało,ajednanie.
Sądzę,żetojestkobieta,którejszukamy.TawśrodkupowiedziałJoentaa.
Sundstrómmilczał.Koncentrowałsięnaobrazie,mrużącoczy.
-Tostraszne-stwierdziłWesterbergwtle.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Rozumiem,comasznamyśli.Aletomożebyćprzecieżpoprostukobieta,którauważałatowszystkoza
niecomniejśmieszneniżpozostali.
Tomożliwe-przyznałKimmo.
Takobietawygląda...towyglądastrasznie-stwierdziłWesterberg.
PoprosiłemPetriego,bywspólniezPaiviHolmąuistzebraliwszystkiedanenatematofiarkatastrofyw
halilodowiska-powiedziałKimmoJoentaa.-Takbędzienajszybciej.Mamyteżlistęgościtalkshow,
alejestniekompletna,aponieważmiejscaniebyłynumerowane,trudnobędzieszybkozidentyfikowaćtę
kobietę.Ijaksłuszniezauważyłeś,niemożemybyćpewni,czytowłaśnieona.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Petriwkrótcesięodezwieibędziemywiedziećcoświęcej.
-Tak-odparłSundstróm.
Tuulikkiwstałaipochyliłanadmonitoremkomputera.-Ktowłaściwierobitakiezdjęcia?-zapytała.
Joentaa,SundstrómiWesterbergpodążyliwzrokiemzajejspojrzeniem.
Dzieckoleżałoodwróconetyłemdoaparatu,wydawałosię,żechciałojakbyobjąćmężczyznę,ajedna
dłońmężczyznyspoczywałananienaturalniepłaskimciałkudziecka.Wświetlelampybłyskowejobraz
wydawałsięnieprawdziwy,jakbyscenazostałazainscenizowanaprzezfotografa.
Ktorobitakiezdjęcia?-zapytałaTuulikkiponownie.
76
Zatrzymałysięnanimspojrzenia.Zatrzymałysięnanimobiektywykamer.
Czuł,żecośpodcięłomunogi,czuł,żemauśmiechnatwarzyikroplepotunaczole.
Aparatwuchudziałał.Asystentstałkilkametrówprzednimiwobudłoniachtrzymałwysokoplanszęz
hasłami.Pierwszazapowiedźczekałanaprompterze.
Zapomniał,jakbrzmiałozdaniepowitalne,któreTuuladobrałaidealniepodniego.
Stałwcentrumświataiszukałsłów.
Witam-zaczął.-Bardzosięcieszę,żemogętubyćdziświeczorem.Cieszęsię,żepaństwo...żepaństwo
sązemną.
Odwróciłsięodkameryipodszedłdojaskrawoczer-wonychfoteli,naktórychmiałpowitaćpierwszego
gościa.Wyglądałyprzytulnie.
Zdanie,którenapisałaTuula,brzmiałoinaczej.Prawdopodobnielepiej.
Czułobecnośćkameryzaswoimiplecami.Usiadł.Pełnazapowiedźnateleprompterze.Hasłanawielko-
formatowymkartonie,któryasystenttrzymał
wysokowgórze.
Jedenroksiękończy,akolejnyzaczyna.Usiądźmyrazemirzućmyokiemwstecz.Spróbujemydowiedzieć
się,cobyłoważne.Wystarczającopiękne.Albowystarczającosmutne,bytowarzyszyłonamwdrodze
donowegoroku.
Wydarzenia,którewychodząpozaramycodziennościistająsięniezatartymwspomnieniem.Niemożemy
onichzapomnieć.Alboniechcemy.Alboniepowinniśmy.
Kręciłomusięwgłowieiodczuwałpotrzebę,byzetrzećpotzwłosów.
Chciałbymdziśpozdrowićmojążonę,któranajeżęściejzasiadaprzedtelewizorem,jeślimożnamniew
nimzobaczyć.Mójnajważniejszyinajlepszykrytyk.Ijedyny.
Publicznośćroześmiałasięiontakże.Potnaskórzesprawiałmuprzyjemność.
Chciałbym także pozdrowić moje córki. Cześć, dziew czynki. Zobaczymy się później. Biada, jeśli nie
dotrwaciedopółnocy,przygotowałemmnóstwofajerwerków.
Znówśmiechpubliczności.Czułspojrzenia,choćniewidziałludzi.Widział
tylkooślepiająceświatłoreflektorów.
Czuł się coraz bardziej lekko i oglądał przez chwilę pierwszą zapowiedź na prompterze, zanim znów
zacząłmówić.
I oczywiście chciałbym też powitać mojego pierw szego gościa. Kogoś, kto w zeszłym roku w pełni
poznał znaczenie słów „szczęśliwy traf’. Ten szczęściarz roku to dumny siedemdziesięcioczterolatek,
który wygrał w największej kumulacji wygranych w historii fińskich loterii. Serdecznie witam Elviego
Laaksolę!
Rozległy się brawa i podszedł do niego siwowłosy mężczyzna wyglądający raczej na speszonego niż
szczęśliwego.
77
Ofiara w śniegu, manekin na marach, kobieta wśród widzów, a na czwartym ekranie Hamalainen
rozmawiałzezwycięzcą,któryopowiadał,żeprzezcałeżycieprzegrywał.
Aterazjestjużzapóźno-powiedział.-Comamterazzrobićztymipieniędzmi;1Niechcępodróżować,
azewzględunasłabywzrokniemogęjużprowadzićsamochodu.
Hamalainenrzuciłjakiśżart,byzatuszowaćniezręcznąsytuację.
Widzowieroześmialisię.
Siwowłosymężczyznanadalzachowywałsięprzekornieiwydawałosię,iżniemożnabyłoodwieśćgo
odprzekonania,żewygranawkumulacjibyłaafrontemitylkotegojeszczemubrakowałonastarelata.
Śmieszne-powiedziałSundstróm.-Teżchcętakibyć,gdysięzestarzeję.
-Poważnie?-zapytałaTuulikki.
Żartowałem-odparłSundstróm.
Monotonnydźwiękdzwonkakomórki.Joentaawyjąłjązkieszenispodni.
Petri?-zapytał.
Halo,Kimmo.Jużcośmamy-oznajmiłGrónholm.
-Tak?
Gdyhalasięzawaliła,śmierćponiosłydwadzieściaczteryosoby.Mamynazwiska.
Dobrze.
Czymogęcijeprzefaksować?Albowyślęcilistęmailem,jeślimaszdostępdokomputera.
Tak,wyślij.Natychmiast,proszę.
Jasne - odparł Grónholm. - Zobaczysz, że niektóre ofiary noszą te same nazwiska. Nie wyłowiliśmy
jeszczeojcówisynów,właśnieusiłujemytozrobić.
Dobrze-powiedziałJoentaa.
Odezwęsię,gdytylkobędęcośmiał.
Jeszczejedno,czynaliściesąteżnazwiskarannych,którzyprzeżylikatastrofę?
Yyyy,nie.
Teżsąpotrzebne.
Towymagawiększegonakładupracy,oilepamiętambyłoichcałkiemsporo.
Iznacznietrudniejbędzieteżustalićpełnąlistę.
Spróbuj,proszę.Ajeślitylkonatknieszsięnanazwiskozbieżneznazwiskiemjednejzofiarśmiertelnych,
odrazumniepowiadom.Prawdopodobnieszukamymężczyznyichłopcawśródofiarśmiertelnychoraz
kobietywśródocalałych.
Wszystkojasne.Zabieramysiędopracy.Narazie-powiedziałGrónholmizakończyłrozmowę.
KimmozwróciłsiędoTuulikki:
CzymożemyskontaktowaćsięzOllimLatvalą?
Mogęspróbować,aleobawiamsię,żenicztego.Opiekujesięgośćmi,adziśmamybogatyprogram.
Joentaakiwnąłgłową.
Powiedział, że znacie nazwiska przynajmniej niektó rych gości. Jeśli zamawiali bilety, które wysyłano
poczta.Chciałbymzobaczyćtęlistę.
Tuulikkiprzytaknęła.WybrałanumerOlliego,alepochwilipotrząsnęłagłowa.
Nicztego.Słuchajużtylkotego,comawsłuchawkachiludzizaangażowanychwprzebiegprogramu.
Joentaakiwnąłgłowa.
Wszystkojedno.Muszęodebraćmaila.Czytenkomputermapołączeniezinternetem?
Tak,oczywiście-powiedziałaTuulikki.
JoentaausiadłprzedmonitoremizminimalizowałfotografięzarchiwumMakeli„ZmarliDoManekinów”.
CopowiedziałPetn?-zapytałSundstróm.
Majanazwiskaofiarśmiertelnych.Wysyłalistę.
Możejestemniecopowolny,aleniecałkiemrozumiemtepowiązania-
powiedziałWesterberg,któryrównieżpodszedłdokomputera.
Joentaa otworzył maila od Grónholma, który nie zawierał żadnego tekstu, tylko załącznik w postaci
dokumentuprzygotowanegowWordzie.
Listamusizawieraćnazwiskamężczyznyichłopcazfotografii.
Aha-odparłWesterberg.
Joentaaotworzyłdokument.Kolejnalista,pomyślał.Imię,nazwisko.
Brakowało jeszcze dat urodzin, Grón-holm i Paivi Holmąuist pracowali nad tym, bo wiek ofiar był
istotny.Wszyscypochylilisięnadmonitoremiczytali:LeoAaltoSeppoAaltoMarkkuAalto
PetraBackstromSulevi JaaskelainenEvaJohanssonRonja KoivistioEllaKuusisto LaraKuusistoPentti
Laakso Kielo Laakso Viola Lagerback Sipi Lindstrom Raija Lindstrom Ilmari Mattila Veikko Mattila
Kaino Nieminen Tuomas Nieminen Arsi Peltola Urho Peltola Tuomas Peltonen Akseli Pesonen Tapio
PesonenLauraVirtanen
Joentaamiałprzeczucie,żezachwilęnatkniesięnajakieśznajomenazwisko.
Naczłowieka,któregokiedyśznałistraciłzoczu,byodnaleźćgopolatachnatejliście.Alewszystkie
nazwiska brzmiały obco. Obce, czarne litery na wirtualnym, białym papierze, na monitorze, w obcym
pokoju.Wporządkualfabetycznym.
-CzyPetripowiedziałcośjeszcze?
-Wciążnadtympracują.Próbująwyłuskaćistotnenazwiska.Powiedziałemmu,żeszukamymężczyznyi
chłopca, przypuszczalnie ojca i syna. Odezwie się natychmiast, gdy tylko będą mieć coś nowego -
powiedziałJoentaa.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Na jednym z dużych ekranów wiszących na szklanej ścianie Hamalainen żegnał się ze smutnym
zwycięzcą,asiwowłosymężczyznaopuszczałscenę,podpierającsięlaską.
7*
Siwowłosyzniknąłwświetlereflektorówniczymwemgle,askoczkowienarciarscy,którzykrótkopotem
wburzyoklaskówwkroczylinascenę,zkamiennymitwarzamikiwalidłońmidopubliczności.Wyglądali
dośćśmiesznie,wniebieskichdżinsachikolorowychkoszulkach,zezłotymimedalamizawieszonymina
szyjachinartaminaramieniu.Jakdzieci.
Jedenztejczwórkirzeczywiściemiałdopieroszesnaścielat,asportowcyitaknigdyniemusządorastać,
ponieważniezabraniaimsięudziałuwgrachinieodzwyczajasięichodtego.Przeciwnie,wtensposób
zarabiająnażycie.
Myślał o Niskanenie. Czekał na wyniki próbki B. Miał nadzieję do samego końca, wbrew wszelkiej
logice,całkowiciezaabsorbowanywewnętrznąpresją,anakońcuwciskałkłamliwehistoryjki,jednąpo
drugiej,ażsamwnieuwierzył.Agdyitoniepomogło,pojechałdoIrlandiihodowaćowceiprzerywał
połączenie,gdywsłuchawcetelefonuodzywałasięprzeszłość.
Skoczkowienarciarscyusiedlinaprzytulnychkanapach,aHamalainenzgubił
wątek. Program toczył się bez problemów. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nic do niego nie
docierało. Po prostu dryfował. Myślał o dziewczynie szaleńca strzelającego na oślep i o łagodnym
pchnięciu,niepotrafiłgoumiejscowić.Bólwędrowałprzezjegociało,aonpytałokonstrukcjęnartdo
skoków.Odczytywał
pytaniezżółtejkarteczki.
Jedenzeskoczkówodpowiedział,aonpomyślał,żewszystkobyłotakieporządne.Takieczerwone,złote,
ciemnoniebieskieipomarańczowe.Takprecyzyjniedobraneipozbawionejednegochoćbypyłkukurzu.
Gładki parkiet, eleganckie biurko, przy którym usiądzie później. Pochylić się nieco do przodu, nie za
daleko.
Przywołaćnatwarzuśmiech,apotemzmarszczyćczoło.Potemznówuśmiech.
Kolejnepytaniedotyczyłoupadkuwprzedostatniejturzeskoków.Gdynaglezaczęłysięważyćlosy,gdy
wyraźna przewaga zamieniła się w różnicę kilku punktów. Skoczkowie roześmiali się. Pokonana
przeszłość.Najlepszywśródskoczkówwyjaśnił,wjakisposóbwyegzekwowałtriumfdrużyny.Rekord
skoczniwostatniejrundzie,skokwykonanyweleganckiejpozycji,odługości,którejczłowiekrzekomo
niejestwstaniepokonać,skaczącnanartach.
Hamalainenprzypomniałsobie.Mikrofon,którymiałwtedy,napoczątkuroku,kiedyprowadziłwywiadz
ekspertempodczastransmisjinażywozfińskiegozwycięstwa,byłżółty,taksamojakleżąceterazprzed
nimkartkiZamiećśnieżna.
Skocznia-potwór,którywypluwałzawodnikówniczymrobactwo.Lotnaodległośćdwustuczterdziestu
metrów.Nieźle,jaknaczłowieka.
Hamalainenzapytałeksperta,jaktosięrozwinie,czykiedyśbędziemożnaprzeleciećnanartachkilometr
lubwięcejiczymogłabytobyćnowa,taniaformapodróżowania,ekspertzaśmiałsię,aostatniskoczek
prowadzącej dotychczas drużyny złożył daninę stresowi i przerwał lot niczym ptak, któremu odpadły
skrzydła.
Myślał o Niskanenie, pochylił się do przodu i uśmiechnął. Pytania opuszczały jego usta, a jego własny
głosbrzmiał,jakgłoskogośobcego.
Jeden ze skoczków narciarskich pokazał swój medal do kamery, inny opowiedział dowcip na granicy
dobregosmaku,apotemcałaczwórkapodeszładomgłyizostaławchłonięta,aHamalainenzapowiedział
letnihitchuliganów,którylubiłyjegoskrzaty.
Przypuszczalnie zaraz zaczną śpiewać w domu, a Irenę się do nich przyłączy, będzie tylko nucić,
ponieważnieznatekstu.
Zna piosenkę wydobywającą się z głośników. Przepłynęła koło niej tego lata, którego przemijanie
obserwowałaprzezszybę.
Mamycoś-powiedziałPetriGrónholm.
Tak?-zapytałJoentaa.
Maszprzysobietęlistę?-Mam
Wśródzmarłychbyłtylkojedenmałychłopiec.Nazwiska,którychszukasz,toprawdopodobnieIlmarii
Ve-ikkoMattila.
KimmoJoentaaprzeczytałobaimionainazwiska.
Ojciecisyn-powiedziałGrónholm.-Ojciecmiałtrzydzieścipięćlat,asynpięć,bylizameldowaniw
Turku,Asematie19.
Nazwisko,adres,dataurodzenia.
Jednak na razie nie znaleźliśmy nikogo o tym samym nazwisku wśród rannych. W książce telefonicznej
wciążfigurujeIlmariMattila,niktwięcej.
KimmoiSannaJoentaa,pomyślał.Inumer,podktórymniemożnabyłokontaktowaćsięzSannąJoentą.
JesieniązadzwoniłajakaśkobietaichciałasprzedaćSannieabonamentgazety.
Dzwoniłeśjużtam?-zapytałJoentaa.
Yyyy,nie.
Dajmitennumer.
Chwileczkę.
Joentaausłyszałszelestpapieru,potemznówpojawiłsięGrónholmipodyktowałmunumer.
Dziękuję-powiedziałJoentaa.-Odezwęsięjeszcze.
Mamycoś?-zapytałSundstróm.
Numer-odparłJoentaa.
Wybrał.
TumówiYeikko.Niemamnie.Tatyteżniema.Mamyteż.Narazie.
Czeeeeeeść.Głosdziecka.
I?-zapytałWesterberg.
Aterazjeszczezapowiedźdlatych,którzychcązostawićjakąśpoważniejsząwiadomość.Głoskobiety.
Nieco skrępowany, bo było jej nieprzyjemnie kierować słowa w pustkę. W tle śmiało się dziecko,
Veikko. Kobieta wymieniła imiona i nazwiska ludzi, których Veikko określił mianem „mamy” i „taty” i
obiecała,żeszybkooddzwonią.
Sygnał.
I?-zapytałSundstróm.
Joentaa nie ruszał się przez chwilę, potem wprowadził nazwisko kobiety do wyszukiwarki Google i
poszu-kałzdjęć.Rozpoznałjąnatychmiast.Mimożenafotografiibyłaznaczniemłodsza.Nosiłakostiumi
stałazasteremjakiegośstatku,zaniąrozciągałysięmorzeiplażawNaantali.
Ktotojest?-zapytałSundstróm.
MałaMi-odparłWesterberg.-Przynajmniejtakobietajestzaniąprzebrana.
Joentaa powiększył zdjęcie, które było umieszczone w artykule z lokalnej gazety. Chodziło o początek
dawno minionego lata i uroczyste otwarcie nowych atrakcji w Dolinie Muminków, na przykład statku.
Kobieta na zdjęciu śmiała się głośno i wydawało się, że właśnie skręcała gwałtownie sterem. W
kierunku,októrymdecydowałatylkoona.
Toprzecieżta...takobieta,którasiedziaławśródwidzów,prawda?-zapytałaTuulikki.
Joentaakiwnąłgłową.Jegospojrzenieprześlizgiwałosiępoekranie,naktórymfińskiboysbandśpiewał
swójletniprzebój.Wydawałosię,żeenergicznamuzykaspływałanaichgłowyzwielugłośników.
Zadzwoniłtelefonkomórkowy.
Mamycoś-powiedziałGrónholm.-IlmariMattilabyłżonaty,onazachowałapanieńskienazwisko.
Wiem-odparłJoentaa.
Achtak?-zdziwiłsięGrónholm.
Kimjesttakobieta?-zapytałSundstróm.
Ucichłyoklaski.GłosHamalainena.
SalmeSalonen-powiedziałJoentaa.
SalmeSalonen-powiedziałHamalainen.
Coproszę?-zapytałSundstróm.
SalmeSalonen-powtórzyłJoentaa.
Witamibardzosięcieszę,żejestznamitutaj...SalmeSalonen-powiedział
Hamalainen.
81
Siedziałprzybiurkuwświetlereflektorów.Szlachetne,porządnedrewno.
Czuł w dłoniach dotyk gładkiego papieru karteczek. Zbyt mocny kontrast. Będzie musiał omówić to z
Tuulą.Najpierwletniprzebój,aterazto.Tuulalubiłatakieostrecięcia.
Kobietawyłoniłasięzmgłyipodeszładoniego.Towarzyszyłyjejoklaski.
Miała długie, rude włosy, szła wyprostowana, jakby sunęła po szynach. Usiadła naprzeciw niego i
położyłatorebkęnawolnekrzesłostojąceobok.
Strażak,którypokatastrofiepojawiłsięnamiejscujakojedenzpierwszychratowników,będziemusiał
odłożyćtorebkęnabok,gdyzachwilęwejdzienascenę.
Zaplanowano, że dołączy do rozmowy i usiądzie obok kobiety. Hamalainen postanowił zawczasu
eleganckorozwiązaćtędrobnąkomplikację.
Decyzjaoprzyjściututajtobyłwielkikrok-zaczął.
Sądzę, i mówię to w imieniu wszystkich tu obecnych, a także wszystkich zgromadzonych przed
telewizorami, że to decyzja, którą głęboko szanujemy, choć nie możemy sobie nawet w najmniejszym
stopniuwyobrazić...
Kobietauśmiechałasiędoniego.
Odwzajemniłtenuśmiech.
Późniejniebędziemógłwyjaśnić,costałosiętejchwili,opiszejedynieswojeuczucia,aitozaledwie
kilkarazy.
Śledzonyprzezpełnenapięcia,leczpozatymtrudnedozinterpretowaniaspojrzeniawidzówwyjaśni,że
niebyłprzygotowanynatęchwilęolśnienia.Żeniewidziałnigdyprzedtemtejkobietyiniewiedział,co
godotegoskłoniło.Zespojrzał
wjejoczy.
Iżetachwilawydałamusiędoskonała,jakomomentbóluipiękna.
0
82
Adwokat jadł jedno z ciastek od Saime Salonen. Zaproponował swoim gościom, by także się
poczęstowaliipomyślał,żepowinnabyłamupowiedzieć.
Powinnabyłamukonieczniepowiedzieć,żewystąpiwtelewizjiiopowieoswoimwypadku,oswoim
mężuisynu.
Ciastko było naprawdę pyszne; na zewnątrz, w ogrodzie eksplodowały fajerwerki, rozbłyski światła
rzucaneprzezuśmiechniętedzieci.Gościewdomu,wwiększościadwokaciwrazzmałżonkami,mówili
jedenprzezdrugiego,osprawach,któreświetniesiępotoczyły,orazotych,którepotoczyłysięświetnie,
anaekranierozgrywałosięcośdziwnego.
Kirsti, jego żona, posprzątała ze stołu, przeniosła naczynia i resztki jedzenia stąd tam, a w końcu
zatrzymałasięizapytaławśródgwaruwypełniającegopokój:Popsułasięfonia,czyteżonitakpoprostu
siedząimilczą?
S3
NaekranieKai-PetteriHamalaineniSaimeSalonensiedzielinaprzeciwsiebie,aSundstrómiWesterberg
próbo-walirozmawiaćzinnymifunkcjonariuszamiikompletnieniemoglisięporozumieć.
Interweniować! - wołał Sundstróm wielokrotnie, ale kolega po drugiej stronie linii telefonicznej nie
pojmował,ocomuchodziło.
Wyglądanato,żekobietanascenietoosoba,którejszukamy-powiedział
Westerberg,ajegorozmówcarównieżzadawałdodatkowepytania.
-Jaktojakakobieta?Siedzitamtylkojedna-stwierdziłWesterberg.
Czymamykogośznaszychwpobliżusceny?-zapytałSundstróm-Jaktoniewiesz...
Nie.Nie,oczywiściegościnieprzeszukanoiniesprawdzono,czywnieślibroń
-krzyczałWesterberg.
JoentaasiedziałobokTuulikkiisłuchałgłosówobumężczyznwoddali.Nierozumiał,dlaczegosiętak
denerwowali.Ichekscytacjakontrastowałazciszaztelewizora.Nastąpiłapauza.
Hamalainensiedziałwbezruchu.
Kobietasiedziaławbezruchu.
Patrzyli na siebie i wydawało się, że powiedzieli wszystko, jeszcze zanim zamienili kilka pierwszych
słów.
H
Kai-Petteri Hamalainen widział kobietę, a za nią oświetloną reflektorami mgłę, a dalej sylwetki ludzi,
którzyprzyglądalisięiprzysłuchiwaliimwmilczeniu.
Ze słuchawki w jego uchu od czasu do czasu dobiegały polecenia. Nieco szorstki, ale głęboki głos
reżysera,którypytał,ocochodzi.Halo.Halo,Kai-Petteri.
Słyszyszmnie?
Pochyliłgłowęiprzesunąłwzrokiempopytaniach,którychniezada.
Pytaniach spoczywających na ciemnym, gładkim drewnie, zaklętych w hasła i bloki tematyczne, na
żółtychkartkach.PaniSalonen,byłapaniofiarąkatastrofyz17lutegotegoroku,którawydarzyłasięw
Turku.Czypamiętapanidokładnie,cosięwydarzyło?Jaksobiepaniztymradzi?Jakdługoprzebywała
paniwszpitalu?Jaksiępaniterazczuje?
Ileminęłoczasu?Niewiedział.
Tuulagestykulowaławemgle.Machałarękomawnieskoordynowanysposób,zrozumienietychsygnałów
byłopraktycznieniemożliwe.
Kobietapodrugiejstroniebiurkapatrzyławprzestrzeń,ignorującgo.Niewyglądałaaninaszczęśliwą,
aninasmutną.Jeszczenigdyniewidziałneutralnegowyrazutwarzy.Nieznałtejkobiety.
Może chodziło o sukienkę. Cień sukienki, który widział. Może chodziło o spokój malujący się na jej
twarzy.
Z mgły wyłonił się Bardzo Duży. Wyglądał na odprężonego i uśmiechał się zachęcająco do niego i
kobiety.Zabrałtorebkęiusiadłnakrześle,naktórymmiał
zająćmiejscestrażak.Lekko,niemalniezauważalnie,położyłdłońnalewymramieniukobiety.Wydawało
się,żetegoniezauważyła.
Hamalainenusłyszałswójgłos.-Awłaściwie,czymapandzieci?
BardzoDużypotrząsnąłgłową.-Niestety,nie-odparł.
Hamalainen kiwnął głową. - Reklama - powiedział głos w jego uchu. I że za trzy minuty i pięćdziesiąt
osiemsekundkontynuujemyprogram.
Sami,jegosyniMeredith,córkakolegizpracy,turlalisięwewszystkiestronynapodłodzeprzednim,a
on zastanawiał się, dlaczego właściwie córka dwojga Finów nosi imię Meredith i kiedy oraz w jakich
okolicznościachdziecięcymzabawomtegorodzajunależyjużprzypisaćzabarwienieseksualne.Dopiero
coczytałotyminteresującyartykułwczasopiśmiespecjalistycznym,alejegotreścichwilowosobienie
przypominał,przypuszczalniedlatego,żewydarzenianaekraniezbiłygoztropu.
Terazpuszczalireklamy.Przepięknamuzykaposłużyłazatłodopłytkiejreklamyfirmysamochodowej.
Cotobyło?-zapytałSeppo.
Odwróciłsiędoniegoipozostałychgości,którzysiedzielijeszczeprzystoleitrzymalidługiewidelce
wewrzącejoliwie.
Przepraszam-powiedział.-To...tobyłajednazmoichpacjentek.
Twojapacjentka?UHamaliiinena?-zapytałSeppo.
Yyyy,tak.
Ta kobieta, która przed chwila tam siedziała? - zapytał spocony Sami, leżąc na ziemi i korzystając z
chwilispokoju,jakądałamuMeredith.
Kiwnąłgłową.
Nie,nie!Koniec,stop!-krzyknąłSami,boMeredithznówzaczęłagołaskotać.
Noi?Jakjejposzło?-zapytałSeppo.
Ach.Nie...niewiemdokładnie-odparł.
Zostaw ten telewizor, niech leci. Potem ma wystąpić Kapanen. Ten aktor. To by mnie interesowało -
powiedziałktośinny.
Kiwnąłgłowąipostanowił,żeranoodrazuzadzwonidoSałmeSalonen.
Potemwstałiwróciłdostołu.
86
Wywiad,którypóźniejnadalokreślanotymmianem,mimożerozmówcyniezamienilizesobąanisłowa,
trwałdwieminutyitrzydzieściczterysekundy.Czteryminutyzabrałblokreklam,którywyemitowanotuż
potem.
Gdy na ekranie pokazywano reklamy, Bardzo Duży wyprowadził Salme Salonen za kulisy. Hamalainen
spoglądałzanimiimyślał,żewyglądająjakpara,ciasnoprzytulenidosiebie,kobietapołożyłagłowęna
ramieniumężczyzny,jakbywgeściezażyłości.
Hamalainenbyłbardzospokojny,ogarnąłgospokój,jakiegonieczułoddawna,aTuulaweszłanascenęi
zapytała,cosiędzieje.
Potrząsnąłgłowąipowiedział:
-Nic.
-Nici
Nie,nic.
Oco...ocochodziłoztąkobietą?
Onic-odparłHamalainen.
Cotomaznaczyć,Kai?
-Wszystkownajlepszymporządku-powiedziałHamalainen.-Ktonastępny?
Coproszę?-zapytałaTuula.
Hamalainenstudiowałswojekarteczki.-Strażak.ApóźniejKapanen-
powiedział.-Wspaniale.Niechwejdą.
-Kai,musimy...
-WidziałemtegoBonda,Kapanenbyłniesamowity-powiedziałHamalainen.
Zmgływyłoniłasięasystentkaiwytarłaręcznikiemjegospoconątwarz.
Kai,niemożemyteraztakpoprostu...-zaczęłaTuula.
Owszem,możemy.Powinnaśjużiść,zarazwchodzimynaantenę-odparł
Hamalainenispojrzałnapytania,którezadaKapanenowi.Jednopodrugim.Nieopuściżadnego.
Tuulaspoglądałananiegojeszczeprzezchwilę,czułto,aleniepodnosił
głowyznadpytań,aonanachwiejnychnogachzniknęławkońcuwoślepiającymświetle.Głoswjego
uchuodliczałsekundy.
87
SalmeSalonenzostałazabrananaprzesłuchaniedobudynkupolicjinaprzedmieściachHelsinek.Wogóle
nie stawiała oporu. W jej torebce nie znaleziono noża, lecz fotografię przedstawiającą przypuszczalnie
jejmężaisynanatlezimowejpanoramySztokholmu.
Siedziałanieruchomonakrześlewszarympomieszczeniu,aSundstrómzadawałjejpytania.Westerbergi
Jo-entaastalizaszklanąszybą,aSalmeSalonenchętnieudzielałainformacji.Mówiłapowoli.
Jej głos brzmiał spokojnie, łagodnie, czysto, był jakby nieobecny. Wydawało się, że zawsze dobrze
zastanawiałasięnadkażdymzdaniem,zanimjewypowiedziała.Tak,nazywałasięSalmeSalonen.Miała
dwadzieściaosiemlat.
Urodzona24marca1980roku.Tak,mieszkaławTurku,ulicaAsematie19.
ByłażonaIlmariegoMatilli,miałasyna,VeikkaMattilę.Owdowiała.
Nazwisko, adres, data urodzenia, pomyślał Joentaa, a głos Sundstróma brzmiał czysto i łagodnie i był
dziwnienieobecny.Nakobiecie,którasiedziaławyprostowanaprzystole,wydawałsięspoczywaćjakiś
ciężar,aSund-strómwyglądałtak,jakbywłaśniezrzuciłzsiebiebrze-mię.
Zawód?-zapytałSundstróm.
Do 17 lutego tego roku Salme Salonen pracowała jako handlowiec w pewnej firmie produkującej
zabawki.ZawaleniehalilodowiskawTurkupóźnympopołudniemtegosamegodniaprzeżyła,odnosząc
poważne urazy. Miała wielokrotne złamania oraz uraz mózgowo-czaszkowy i spędziła trzy miesiące i
dwatygodniewszpitalu.
Wspólnie z innymi krewnymi wytoczyła proces sadowy firmie, która przed dziewiętnastu laty
skonstruowała dach hali lodowiska, a kilka tygodni przed jej zawaleniem remontowała go. Właściciel
firmyopuściłkrajiniemożnagobyłoznaleźć.Dochodzeniewsprawieprzyczynkatastrofyniezostało
zakończone.
Mówiłaoprzyjaciółce,Raunie.
Rauna?-zapytałSundstróm.
Mojaprzyjaciółka-odparłaSalmeSalonen.-Leżałaobokmnie,gdyrunęłoniebo.
Sundstrómmilczał.
Świetniejeździnałyżwach.Tańczynalodzie,Veikkosięśmieje,aIlmarisiępoślizgnął.Ilmaritokiepski
łyżwiarz,aletomunieprzeszkadza.Potemwalisięniebo,aRaunależyobokmnie.Patrzymynasiebie.
Czyoddawna...znapaniRaunę?-pytaSundstróm.
Nie. Widzimy się po raz pierwszy. Pyta mnie, czy runęło niebo i odwiedza mnie w moim pokoju w
szpitalu.Czujesięlepiej.Matylkozłamanąrękę.Chcęjąadoptować.
Adoptować?-pytaSundstróm.
Bojejrodzicenieżyją.
- jej-Rauna niedługo skończy sześć lat. Jej rodzice też byli w hali. Mieszka w domu dziecka na górze
Vartiovuori.Ucieszyłabysię,gdybyśmymogłyzamieszkaćrazem,aletrzebatozweryfikować.
Co...cotrzebazweryfikować?-pytaSundstróm.
Urzędnicy sprawdzają, czy to możliwe. Jeden psycholog też bada, czy to możliwe. Czy posiadam
zdolnośćdoczynnościprawnych.
Sundstrómznówmilczy.
Taktonazywają.Śmiesznesłowa-powiedziała.
Częstorozmyślamnatematsłów.
Kobietauśmiechasięlekko,aJoentaamyśli,żetenuśmiechbyłprzeznaczonydlaRauny.
Dlaczego8listopadategorokuwzięłapaniudziałwprogramieHamalainen?-
zapytałSundstróm.
Ponieważzostałamzaproszona-odparła.
Zaproszona...przezkogo?
Przezniego.Wliściebyłozdjęciezpodpisem.
Kartka...zautografem?-pytaSundstróm.
Tak. I bilet wstępu. Zgodziłam się, by w programie na koniec roku... a więc dziś... opowiedzieć o
IlmarimiVeikkuidniunalodowiskuidlategomogłamodwiedzićjedenzwcześniejszychprogramów
jakowidz.Wramach...prezentu,booni...
boniemoglimiwypłacićhonorarium.
Sundstrómgapiłsięnakobietę.
Teżmnietozdziwiło.Tasprawazhonorarium.Niechciałamhonorarium,chciałamtylkoopowiedziećo
II-marimiVeikkuioRaunieijejrodzicachiwyjaśnić,żetrzebazrobićwszystko,bytonaprawić.
Rozumiem.Podczaszatrzymaniapodkreśliłapani,żeniechce,bypodczasprzesłuchaniabyłobecnypani
adwokat-powiedziałSundstróm.
Kiwnęłagłowa.
Musiałbyjechaćdaleko.MieszkawTurku.Aniejestjuż...najmłodszy.
Rozumiem - powiedział Sundstróm. - Jest pani oskarżona o zamordowanie lekarza sądowego Patrika
LaukkanenaitwórcymanekinówHarriegoMakelistwierdziłSundstróm.
Nieznamtychnazwisk.Alezgadzasię,mapanrację.
Cosięzgadza?-zapytałSundstróm.
Zrobiłamto.Toco,panpowiedział.
...zaatakowałapaninożemizabiłalekarzasądowegoPatrikaLaukkanenaitwórcęmanekinówHarriego
Makelę-powiedziałSundstróm.-1zraniłanożemKaia-PetteriegoHamalainena.
Kobietakiwnęłagłową.
Głośniej,proszę-powiedziałSundstróm.
Nastaładługacisza.
Sundstrómusiadłispojrzałnaszumiącycichosprzętnagraniowy.
Zmianawjejpostawiezachodziłabardzopowoli,niemalniezauważalnie.
Jakby miała coś pod skórą. Zaczęła najpierw całkiem lekko gładzić palcami ramię, potem drapała się
corazmocniej,jakbyugryzłjąjakiśowad.
Sundstróm uniósł wzrok dopiero wtedy, gdy kobieta zaczęła gwałtownymi ruchami mierzwić sobie
włosy.
Czy mogę... - zaczął, ale to, co w końcu powiedział, zostało zagłuszone przez płynący z najgłębszych
zakamarkówduszy,przeciągłykrzyk,którywydałazsiebiekobieta.Zamknęłaoczy.
Krzyczała,krzyczałaikrzyczała.
OmójBoże-powiedziałWesterberg.
Krzykprzebrzmiał,akobietazapadłasięwsobie.SpoglądałanaSundstroma,którysiedziałnaprzeciw
niejosłupiały.
Pustyniawgłowie-stwierdziła.
Coproszę?-zapytałSundstróm.
Toniepomogło-powiedziała.
Coniepomogło?-zapytałSundstróm.
Niemogęsobieprzypomnieć.Wiem,żetosięstało,aleniemogęsobieprzypomnieć.
Wydawałosię,żeSundstrómczeka,ażkobietapowiecoświęcej.
Widziałpantozdjęcie?-zapytała.
Fotografięwpanitorebce?-zapytałSundstróm.
-Tak.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Wyglądałonato,żekobietachcejeszczecośpowiedzieć,alezamilkła,aSundstrómteżsięnieodzywałi
pokilkuminutachwyłączyłmagnetofon.
88
Programkontynuowano.Hamalainenczułsięlekko.Comogłomiećcośwspólnegoztym,żeunosiłsię
nadziemią.Dziwiłogo,żegościewydająsiętegoniezauważać.
Przekonująco rozmawiał ze strażakiem, który wydobywał ciała z ruin hali lodowiska. Gawędził z
Kapane-nem,którybyłwświetnymhumorze.Zapowiedział
BonJoviego,apowystępieipodaniudatkoncertówwramachjegotrasywymusił
nawetnanimkilkapozytywnychwyznańnatematfińskiejzimy.
Wszystko szło jak po maśle. Publiczność słuchała i śmiała się. Kobieta i milczenie jakby nigdy nie
istniały. Nie pojmował tego. Program skończył się fajerwerkami, dziełem wyrafinowanej sztuki
pirotechnicznej,wszyscystalinascenieimachalidłońmiiHamalainenteżmachał.
Potem,niczymposzynach,pomknąłdoswojejgarderoby,wypiłświeżowyciskanysokzgrejpfrutów,jak
głosiła etykietka na butelce, a Tuula i Olli Latvala trajkotali jedno przez drugie, aż podniósł dłoń i
powiedział:Cicho.
Zamilkli.
Proszęocałkowitąciszę-dodał.
Po chwili Tuula powiedziała, że kobieta została zatrzymana przez policję. Nie rozumiała jeszcze,
dlaczego.
Zapytała, czy wie, co się stało. Powiedziała, że redakcje telegazety i serwisu internetowego, które na
bieżąco informowały o całym zajściu, na razie donosiły tylko o kobiecie pokonanej przez ból i
empatycznymmoderatorze,któryniechciałjejdręczyć.
Hamalainen znów poczuł to łagodne ukłucie, w ciągu kilku sekund odczuł je w różnych miejscach na
ciele.
Achtak?-zapytał.
Myślę,żepublicznośćwstudiuteżtaktoodebrała-powiedziałOlliLatvala.
Tointeresujące-stwierdziłHamalainen.
Alekobietęwyprowadzonopodnadzorem.Iwiem,żepodejrzewajązwiązekztąkatastrofą,zawaleniem
halilodowiska...-powiedziałaTuula.-Znaszją?
Nie-odparłHamalainen.
Musiałeśsięzirytować,kiedynicniemówiła.Przezparęminutsiedzieliścienaprzeciwsiebie,milcząc.
Dlaczegosięnieodezwałeś?
Nicnieprzychodziłomidogłowy-odrzekłHamalainen.
Czytomożliwe,żetoonacięzaatakowała?
Oczywiście-powiedziałHamalainen.
Oczywiście?-zapytałaTuula.
Oczywiście,żetobyłaona.
Więcjąrozpoznałeś?
Nie.Jakmożnarozpoznaćkogoś,kogosięnigdyniewidziało?
Kai,nierozumiemtegowszystkiego.
Jateż-odparłHamalainen.
Czymogątopodaćwwiadomościach?-zapytałLat-vala.
Hm?-powiedziałHamalainen.
Czymogącięzacytować?Żetotakobietacię...zaatakowała.Żetakprzynajmniejprzypuszczasz.
Wiadomości...-powiedziałHamalainen.
Tak,pytam,ponieważLundbergmnieotozagadnął-wyjaśniłLatvala.-
Zajmujesiędziśredakcją,aniedostalijeszczeżadnegooświadczeniazpolicji.Wtejchwiliniktniewie
dokładnie,cosięwłaściwiestało.
Ach-powiedziałHamalainen.
Pytają,czymogąprzeprowadzićztobąwywiad-dodałOlliLatvala.
Wywiad-powtórzyłHamalainen.Naglezachciałomusięśmiać.
Przekazujętylkoto,ocoprosiłmnieLundberg-wyjaśniłLatvala.
Niemasprawy,Olli-powiedziałHamalainen.-Naprawdę,przecieżtonietwojawina-zrobiłkrótką
pauzęijeszczerazzachichotałwmyślach.
Pojechać do domu, pomyślał. Odpalić fajerwerki. Prawdziwe. Rozjaśnić ciemne niebo. Irenę się
uśmiecha.Skrzatyrobiąwielkieoczy.
Stłumiłśmiechiprzezkilkachwilczuł,żeprzepełniagosłabnąca,ulotnasiła,gdypowiedział:
Obawiamsię,żemuszęodmówić.Natenrokmampodziurkiwnosiewywiadów.
S9
Kimmo Joentaa i Paavo Sundstróm znów nocowali w Helsinkach. W tym samym hotelu. Gdy się
zameldowali,byładrugawnocy.
KilkakrotniewznawianoiprzerywanoprzesłuchanieSałmeSalonen.Nawiększośćpytań,którezadawali
naprzemianSundstrómzWesterbergiem,odpowiadałaprostym:„Tak”.
Kimmo Joentaa stał za szybą i przyglądał się kobiecie. Im dłużej się zgadzała, im częściej potakiwała,
tymmniejtowszystkorozumiał.
Salme Salonen mówiła o jakimś obrazie, który jej się ukazywał i którego na prośbę Sundstróma nie
potrafiłabliżejopisać.
-Tonanic-powiedziała.
-Pozwolipani,żetojaocenię,comożemisięprzydać.Kiwnęłagłowąimilczała.
Uspokoićsię,pomyślałJoentaa.Zatrzymaćsię.
Wielokrotniepowtarzała:-Toniepomogło.
Sundstrómniedopytywałoznaczenietegozdania,przypuszczalniedlatego,żejużniewierzył,iżotrzyma
jakieśbliższewyjaśnienia.
Gdytentrzecimężczyznależałnaziemi,niebyłamjużwściekła-
powiedziała.
Sundstrómkiwnąłgłową.
Westerbergpojechałdodomu,aSundstrómiJoentaazamówilitaksówkędohotelu.
W recepcji stała kobieta, która przed paroma dniami otworzyła Joencie terminal komputerowy, gdy w
nocy chciał obejrzeć DVD Z nagraniem talk show. Dała mu klucze i wydawało się, że chciała coś
powiedzieć.Odwrócilisięjuż,gdykobietazaczęłamówić:
Przepraszam.Zatęsprawęsprzedparudni.Byłamtrochęnieuprzejma.
Joentaaodwróciłsię.
-Niemaproblemu-odparł.
Widziałampanawtelewizji-powiedziała.-Obupanów.Niewiedziałamprzecież...
Wtelewizji,pomyślałJoentaa.
-Jakpodeszliściedotejkobiety.Czytoona...jest...winna?Winna,pomyślał
Joentaa.
Wjechaliwindąnaczwartepiętroiszliczerwono-pomarańczowymkorytarzem.
Sundstrómodsłuchiwałwiadomościzpocztygłosowej.
Nurmela-powiedział.-Gratulujenam-wyłączyłkomórkęiżyczyłKimmodobrejnocy.
Joentaawszedłdoswojegopokoju.Długostałwciemnościimyślałoobrazie,któryukazywałsięSalme
Saloneniktóregoniepotrafiłaopisać.
Zaszybaodczasudoczasuspóźnionefajerwerkiwystrzeliwaływniebo.W
momencieeksplozjimieniłysięwszystkimibarwami.
1STYCZNIA
AapeliegoRaantamoobudziłodgłoskroków.Iprzesuwanychwewszystkiestronystołówlubkrzeseł.Na
zewnątrzbyłojeszczeciemno.Zegarwskazywałwpół
dopiątej.
Sylwestrowywieczórspędziłwsamotności.Przyrządziłsobiezupępomidorowąimakaronześmietaną,
curryikrewetkami.Gdywybiłapółnocobejrzał
wystrzały fajerwerków. Para, która niedawno wprowadziła się na samą górę, urządziła imprezę, więc
stał przed domem, dygocząc na mrozie w gronie młodych ludzi, a kilku z nich objęło go i życzyło mu
wszystkiegodobrego.
Odwzajemnił życzenia i szukał Salme, ale nie było jej tam, a w jej mieszkaniu nie paliło się światło.
Zapytałoniąparkęzpoddasza,która,trzymającsięwobjęciach,oglądałapokazfajerwerków.Teżnie
wiedzieli,gdziebyłaSalme.
Teraz jednak wyglądało na to, że była w domu. W jej mieszkaniu przesuwano krzesła, słyszał kroki i
głosy.Usiadłiskupiłsięnaodgłosach.Głosymężczyzn,stłumione,leczdobrzesłyszalne.Ateraztakże
krokinaklatceschodowej.
Wielumężczyzn.
Wstał, założył szlafrok i kapcie i otworzył drzwi. Klatka schodowa była jasno oświetlona, jeden z
mężczyznpotrąciłAapeliego,gdytenwyszedłzmieszkania.
-...praszam-wymamrotałipospieszyłwdół.AapeliRaantamoposzedłnagórę.Drzwidomieszkania
Salme Salonen były otwarte. Zbliżył się ostrożnie. Gdy stanął w progu, z mieszkania wyszedł wysoki,
barczystymężczyznaipowiedział:Niematuczegooglądać.
Przepraszam-odparłAapeli.-Kim...kimpanwłaściwiejest?
Wydawałosię,żemężczyznazamierzaodburknąćmucośopryskliwie,jednakpowstrzymałsięizapytał:
Mieszkatupan?
Tak.Nadole.Piętropod...Salme.
Mężczyznakiwnąłgłową.
NazywamsięGrónholm,zpolicjikryminalnej.Jaksiępannazywa?
Aapeli...AapeliRaantamo.Gdzie...gdziejestSalme?Czywszystkowporządku?
Nieoglądałpantelewizji?
Dla...dlaczego?
Nieważne.Muszękontynuowaćpracę.Późniejdopana...
Ajednak...-powiedziałAapeli.
Coproszę?
Jednakoglądałemtelewizję.Wczorajwieczorem.
WięcmusiałpanrozpoznaćpaniąSalonen.
Oglądałem...staryfilm.ZCarymGrantem-powiedziałAapeli.
Och-powiedziałGrónholm.
Co...cosięstałozSalme?
Mężczyznamilczałprzezchwilę.-Późniejdopanaprzyjdę.Niechpanjeszczetrochępośpi.Wporządku?
Aapelikiwnąłgłową,amężczyznaodwróciłsięiwszedłdomieszkania.
MieszkaniaSalme.AleSalmetamniebyło.
Aapeli powoli schodził schodami. Coś złego, pomyślał. Coś złego. Drżały mu dłonie, gdy włączał
telewizor.Telegazeta.
Pierwszy nagłówek brzmiał: Morderczyni na kanapie u Hamalainena. Pod spodem napisano:
DomniemanasprawczyniSalmeS.zatrzymanapodczastalkshow.
Linijkę niżej, na zielono: Przebieg wydarzeń. Poniżej doniesienia sportowe. Skoki narciarskie. Jeden z
FinówwygrałkwalifikacjewGarmisch-Partenkirchen.Aapeliprzyglądałsięzdaniom.Czytałiczytałi
nicztegonierozumiał.Czuł,jakjegociałoopadałozsił.
Usiadłnałóżkuiniemógłoderwaćspojrzeniaodzdańnaekranie.Nagórze,wmieszkaniuSalme,krokii
przytłumionegłosymężczyzn.Wkońcuodwrócił
wzrokodekranuinastolezobaczyłopartąoświecznikkartkę.BożonarodzenioweżyczeniaodSalme.
Wstał,podszedłdostołu,wziąłkartkęiotworzyłją.II-mariiVeikko,wSztokholmie.NapewnoSalme
zrobiłatozdjęcie.Znówzaczęłymudrżećdłonie,teraztakmocno,żekartkawypadłamuzrąk.
Usiadł na krześle i spoglądał z góry na fotografię leżącą na ziemi, podczas gdy na dworze ciemność
ustępowałamiejscarodzącemusiędniowi.
9i
Sympatyczna pielęgniarka założyła mu nowe opatrunki. Ostrożnie przeciągała białe taśmy od dłoni w
górę,dołokcia.
Dziękuję-powiedział.
Niemazaco-odparła.
W poczekalni, na ekranie telewizora, na który musiał spoglądać, zadzierając głowę niemal pionowo,
wyświetlanowiadomości.
NafotografiiSalmeS.miałarudewłosyibyłaubranawdziwacznykostium.
Zwróconouwagę,żetofotografiasprzedparulat.Naraziemotywyzbrodniniesąjeszczezupełniejasne,
powiedziałgłosspikera.Konferencjaprasowaurzęduśledczegozostałazapowiedziananagodzinę14:00
ibędzietransmitowananażywo.
-Proszępowiedzieć...-powiedziałNuuttiVaasara.
-Tak?-zapytałapielęgniarka.
-Czymożnabyjeszczetrochętopoluźnić?Bo...dziśpowinienemznówpopracować.
-Pracować.PrzecieżmamyNowyRok.Myślałam,żedziśpracujątylkotacyludzie,jakja.Czymsiępan
zajmuje?
-Robięlalki.
-Och-powiedziała.-Marionetki?
-Cośwtymstylu.
-Mojamałacóreczkauwielbiateatrylalkowe.Niedawnogościliśmyjedenunaswdomuparafialnym.
Bardzoklasyczny.ZKasperkiem,CzerwonymKapturkiemiwilkiem.
Vaasarakiwnąłgłową.
-Czynaprawdęmusipandziśpracować?Powinienpantrochęzwolnić.
-Wiem.Alegonimnieczas-...ponieważHarrinieżyje,chciałdodać,aleugryzłsięwjęzyk.
- Niech pan pokaże - powiedziała i zaczęła poluźniać bandaże na dłoniach, by odsłonić palce. - Tak
lepiej?-zapytałapokilkuminutach.
-Tak.Dziękuję-odparł.Wyprostowałpalceizacisnąłjewpięść.-Tak,powinnobyćdobrze.
Uśmiechnęłasię.
-Proszęnasiebieuważać.Iwszystkiegodobrego-powiedziała,aonporazkolejnypodziękował,zanim
wy-szedł. Gdy przemierzał hol wejściowy, na ekranie telewizora pojawiły się fotografie lekarza
sądowego i Harriego. Zatrzymał się na chwilę. Zdjęcia zniknęły, pokazano spikera. Później wysadzaną
palmamiokolicęzmartwymiludźmi.Ułożeniwrównychrzędachleżeliprzezwrakiemsamolotu.Ciała
przykrytobiałymipłachtami,alespodniektórychwystawałyręce.
Nuutti Vaasara odwrócił się plecami do obrazów i poszedł do domu. Niski, niebieski dom stojący w
wysokim śniegu wydawał się obcy. Na progu leżały porozrzucane gazety, listy i prospekty reklamowe.
Otworzyłdrzwiikilkomadługimikrokamiprzeszedłbezpośrednioprzezdrzwiłącznikoweikorytarzdo
atelier.
O ścianę opierał się klaun, który wyprowadził z równowagi tego policjanta, Joentę. Prawdopodobnie
dlatego,żetrzymałwobjęciachzmarłego.Vaasarastał
przez chwilę niezdecydowany, potem wyjął manekina z ramion klauna i ułożył go pod przeciwległą
ścianą,podtakimkątem,żeprawieniebyłogowidać.
Nastoleroboczymleżałakobietawśrednimwieku.Ofiarautopienia.
Manekin, nad którym pracował Harri tuż przed swoją śmiercią. Zbliżał się termin wykonania zlecenia,
ponieważ scena filmowa miała zostać nakręcona za dwa tygodnie. Zadzwonili z firmy produkcyjnej i
Vaa-sarazapewnił,żedostarczymanekinanaczas.
Podszedł do stołu i tam także zastygł na chwilę w bezruchu. Czuł niechęć, respekt, radość, której nie
potrafiłwyjaśnić,istrach,któryprzenikałgoodwieludni.
Zamknąłoczyikilkarazygłębokoodetchnął.Potempochyliłsięnadmasąizacząłostrożnieiwytrwale
wykańczaćostatniegomanekinaHarriegoMakeli.
KołopołudniaKimmoJoentaawróciłdoTurku,bypomócGronholmowi.
SundstrómzostałwHelsinkachiwrazzWesterbergiemorazprzedstawicielemprokuraturyspotkałsięz
prasą.Heinonenkolejnydzieńprzebywałnazwolnieniuchorobowym.
Gdydojechałnaperyferiemiasta,JoentaaominąłcentrumiskierowałsiękugórzeVartiovuori.Znałten
dom dziecka. Sanna przed laty zwróciła mu na niego uwagę, gdy pewnego podobnie słonecznego,
zimowegoporankaspacerowalikołocytrynowożółtegodomu.
Niezbyt dobrze przypominał sobie tę rozmowę, ale pamiętał, że Sanna zapytała, czy sensowne jest
płodzeniewłasnychdzieci,skorotakwieleinnychwychowujesięsamotnie.Kiwnąłtylkogłowąistarał
sięwyglądaćnazainteresowanego,ponieważwtedywogólenieinteresowałygoaniwłasne,anicudze
dzieci.
Wszedłnagóręiprzyglądałsiędzieciommijającymgozobustronnasankach.Gdywszedłdojasnego
holuwejściowego,jakaśmłodakobietazapytałago,coturobi.Wylegitymowałsięipoprosiłorozmowę
zkierowniczkąlubkierownikiemplacówki,
-PellervoHalonen-powiedziałakobieta.-Proszęzamną,zobaczymy,czyjestnamiejscu.
Znaleźli Pellervo Halonena w dużym pomieszczeniu, w którym dzieci bawiły się i przeglądały książki.
Pracownica przerwała mu rozmowę, a Halonen szybko do niego podszedł. Miał mocny uścisk dłoni, a
wyraz jego twarzy przypominał Joencie wieczny optymizm na twarzy Nie-miego, kierownika ekipy
zabezpieczającejślady.
Dzień dobry - powiedział Pellervo Halonen i wypro wadził go na korytarz, tam, gdzie nie mogły ich
usłyszeć dzieci. Stali naprzeciw siebie, a pogodny wyraz twarzy Pellervo Halonena zniknął, gdy
stwierdził:
Wiem,dlaczegopanprzyszedł.SalmeSalonen.Joentaakiwnąłgłową.
Chciałbymniemiećracji-dodałHalonen.Joentaakiwnąłgłową.
Milczeliprzezchwilę.
Opowiadała o pewnej dziewczynce, która tu mieszka - powiedział w końcu Joentaa. - Straciła
rodziców...wwypadkuwhalilodowiska.Rauna.
Tak-odparłHalonen.
PaniSalonenwyznała,żechciałaadoptowaćRaunę.
Tak - potwierdził Halonen. - Ale nie zezwolono na to. Pani Salonen była zapewne... zbyt niestabilna
emocjonalnie.Odczasuwypadkuniepracuje.Miałempoczucie,żepaniSalonenjestbardzoważnadla
Rauny,dlategozawszecieszyłemsię,gdyjąodwiedzała.Oneprzeżyłyrazemtowszystko,tenwypadek.
Wiem-odparłJoentaa.-PaniSalonen...opisałato.
Halonenkiwnąłgłową.
CzyRaunawiecośnatemat...ostatnichwydarzeń?
Nie - odparł Halonen. - I niech tak na razie zostanie. Oczywiście będzie o nią pytać. Pani Salonen
przychodziłatuprzynajmniejrazwtygodniu.
Joentaakiwnąłgłową.
Mamnadzieję,żebędąpaństwomoglipomócRaunieiżeznajdąpaństwo...
właściwewyjaśnienie.
Tak-powiedziałHalonen.
Niechcęterazzniąrozmawiać,tobyniebyłorozsądne-stwierdziłJoentaa.-
Chciałemtylkowyrobićsobieobrazsytuacji.
Halonenkiwnąłgłowąichybamuulżyło.
Cieszęsię,żetakpantowidzi.Przyokazji,właśniemagościa.Tamztyłu,przypuzzlach,toRauna.
Joentaa podążył wzrokiem za jego spojrzeniem i zobaczył dziewczynkę klęczącą na krześle i opartą
łokciamiostół,któragłowiłasięnadukładanką.
Obok niej siedział starszy pan, a Rauna od czasu do czasu śmiała się z jego słów. Joentaa słyszał
przytłumionegłosy.
SąsiadSalmeSalonen-wyjaśniłHalonen.-AapeliRaantamo.Długoznimrozmawiałemirozważałem,
czygowpuścić,aleonkonieczniechciałzobaczyćRaunę.
ARaunasięucieszyła.Przedparomadniamibylinawycieczce,on,Raunai...
paniSalonen.
Joentaakiwnąłgłowąispoglądałnadziewczynkęistaregoczłowieka,którywydawałsięjednocześnie
niezwyklesmutnyiniezwykleszczęśliwy.
Gotowe!-zawołałaRauna,aAapeliklasnąłwdłonie.Potempowiedziałacoś,czegoAapeliwydawał
sięnierozumieć,awyjaśnienieRaunyzabrzmiałogłośnoistanowczo.-Lwyoczywiście,głuptasie.Te
inne.Ajasterujęstatkiem,nietenmężczyznazdługąbrodą.
Aapeli zaśmiał się, a Rauna, mówiąc to, trzymała w dłoniach niewidoczne, lecz imponująco duże koło
sterowe.
Wciągnęłagotagra.Krzykidzieci,głucheodgłosyuderzającychosiebiekijówiprzyszłomudogłowy,
żebramkarzemielitrudnezadanie.Przecieżprawieniebyłowidaćkrążka.
Mecz wydawał się nie mieć końca. W końcu Joentaa zaczął wspólnie z dziećmi podliczać wynik
rozgrywki.Wyrównanymecz,lecznieoglądałgoodpoczątku,więcjednazdrużynmogłajużwcześniej
osiągnąćznacznąprzewagę.
Grapoprawejstronielodowiskaniekleiłasię,ciągledochodziłodoscysjiiodczasudoczasugracze
siadali na skraju lodowiska, prawdopodobnie odbywając dwuminutową karę. Joentaa zastanawiał się,
gdzie znajdował się arbiter, który podejmował te decyzje i wstrzymywał bieg meczu. Nie widział go.
Ciąglepadałybramki.
W końcu kilku graczy zaczęło wiwatować i padło sobie w ramiona, a inni padli wyczerpani. Mecz się
skończył.
Kilka minut później wszyscy opuścili lodową taflę i żegnali się, pokrzykując, po czym rozeszli się do
domów. Joentaa rozpoznał Roopego, chłopca z jednego z sąsiednich domów, a bramkarz, który niezbyt
stosownie do sytuacji nosił kask rowerowy, podszedł do szyby, za którą stał Joentaa. Zapukał w drzwi
prowadzącenatarasiJoentaapomyślał,otwierającje,żebezwątpieniamawłaśniehalucynacje.
- Wygraliśmy - oznajmiła Larissa. Zdjęła łyżwy, rzu ciła kask na fotel i przeczesała palcami włosy. -
Dwadzieściadoosiemnastu.Świetnymecz.
-Yyyy-wyrwałosięJoencie.
-SpociłamsięjakŚwinia.Idępodprysznic.
Tak-odparłJoentaa.
Zdjęłasweterprzezgłowę.
Wszystkouciebiewporządku?-zapytała.
Tak-odparłJoentaa.
Fajnie.Narazie.
Zrzuciłaspodnieibyłajużwpołowiedrogidołazienki,gdyJoentaapowiedział:
Aleosiemnaściestraconychbramektosporo.
Liczysięzwycięstwo-odparła,nieoglądającsię.
Żartowałem-powiedział.-Poczekajjeszczechwilkę.
Ocochodzi?-zapytała.-Muszęsięwykąpać.
- Gdybyś opowiedziała mi, że grasz w hokeja na bramce, to z całą pewnością pomyślałbym, że to
kłamstwo-powiedziałJoentaa.
Rzuciłamuprzeciągłespojrzenie.
Potemodwróciłasięiposzładołazienki.
Joentaasłyszałszumprysznicaipluskaniewody.
Gdy wróciła, leżał golusieńki na kanapie i demonstracyjnie wyciągnął do niej ramiona, zapewne dość
głupioszczerzącsięprzytym.
Wyglądałanazmieszanąizmarszczyłaczoło.
Ach...Kimmo...-powiedziała.
Przezdłuższąchwilęśmiałsięzzakłopotanegowyrazujejtwarzy,zanimwkońcupoczułradośćizaczął
płakać.
TableofContents
Rozpocznij