background image

Antonio Labriola

Międzynarodowe 

sekretariaty pracy

a ruch robotniczy

i socjalistyczny we 

Włoszech

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2008

background image

Antonio Labriola – Międzynarodowe sekretariaty pracy a ruch robotniczy i socjalistyczny we Włoszech (1891 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

www.skfm.w.pl

„Międzynarodowe   sekretariaty   pracy   a   ruch 
robotniczy   i   socjalistyczny   we   Włoszech”   („I 
segretariati   Internazionali   del   Lavoro   e   il 
movimento   operaio   e   socialista   in   Italia”)   to 
opublikowany   w   piśmie   „Critica   Sociale”, 
Mediolan,   r.   I,  nr   13   (10   września   1891   r.)   list 
Antonio Labrioli do Eleonory Marks-Aveling.

Podstawa niniejszego wydania: Antonio Labriola, 
„Pisma   filozoficzne   i   polityczne”,   tom   2,   wyd. 
Książka i Wiedza, Warszawa 1963.

Tłumaczenie   z   języka   włoskiego:   Barbara 
Sieroszewska.

background image

Antonio Labriola – Międzynarodowe sekretariaty pracy a ruch robotniczy i socjalistyczny we Włoszech (1891 rok)

Neapol, 24 sierpnia 1891.

Wielce Szanowna Pani!
Dwaj delegaci na Kongres w Brukseli, Anglik Walker i Francuz Deschamps – o ile dzienniki, 

które mam przed oczyma, nie kłamią – otwarcie i śmiało obnażyli ranę. Takie są fakty: i nikt nie może 
przeczyć, kiedy się twierdzi, że nieszczęśni robotnicy włoscy odgrywają obecnie w ekonomii światowej 
upokarzającą rolę łamistrajków i obniżaczy płac; a nawet – ażeby już wszystko w niewielu słowach 
wypowiedzieć   –   stanowią   niejako   główny   kontyngent,   najwytrwalszy   i   nieodparty,  wielkiej   armii 
rezerwowej
.

Kiedy miałem zaszczyt otrzymać od Pani datowaną 24 lutego ankietę dotyczącą powołania do 

życia instytucji Międzynarodowego Sekretariatu Pracy, którego zadaniem byłoby zwalczanie nielojalnej 
konkurencji
 – zapragnąłem odpowiedzieć Pani bezzwłocznie i napisałem mniej więcej, co następuje:

„Co się tyczy Włoch – o ile celem zamierzenia jest uzyskiwanie dokładnych danych o naszej 

emigracji (której szkodliwa rola jest nam niestety znana) – po to, by pomóc towarzyszom cudzoziemskim, 
a zwłaszcza angielskim, w ich akcjach skierowanych przeciwko kapitalizmowi, rzecz jest niewątpliwie 
łatwa do wykonania. Wystarczy zaopatrzyć się w tym celu w publikacje naszego  Centralnego Urzędu 
Statystyki
,  które, jak powszechnie   wiadomo,   zajmują   jedno  z  pierwszych  miejsc   wśród  tego  rodzaju 
publikacji.   Gdyby   zaszła   potrzeba   sięgnięcia   głębiej,   dość   będzie   zajrzeć   do   dokumentów 
parlamentarnych   na   temat   ustaw   dotyczących   emigracji,   bądź   wprowadzonych   w   życie,   bądź   tylko 
projektowanych, albo do «Biuletynu Konsularnego», albo do sprawozdań Towarzystwa Geograficznego w 
Rzymie, czy wreszcie do książek i broszur, produkowanych masowo, odkąd Włochy stanęły do zawodów 
z   Niemcami   pod   względem   produkcji   zadrukowanego   papieru.   Większość   tych   wiadomości   można 
zresztą znaleźć, w formie uproszczonej i bardzo skrótowej, w szeregu książek obcych, między innymi w 
Geographische Mitteilungen  Petermanna albo w  Staatswissenschaftliches Wörterbuch  Conrada. Ale jak 
już ktoś zbierze te materiały i podda je ocenie, to jeśli nie chce zatonąć w próżnych i groteskowych 
jeremiadach, lepiej, żeby przyjął je do wiadomości i na tym poprzestał.

Jeżeli   natomiast   projekt   ma   założenia   praktyczne   –   w   tym   sensie,   żeby   silna   organizacja 

robotnicza o charakterze narodowym wywierała skuteczną presję na  nielojalną konkurencję  – w takim 
razie projekt jest istotnie próżny i opiera się na idei całkowicie złudnej.

W obecnej sytuacji Włoch nie wchodzi w grę zwykły i przejściowy kryzys na rynku pracy, nie 

chodzi   tu  tylko  o wykrycie  szajki  spekulantów   i  pośredników. Tych zresztą,  mówiąc  nawiasem,  nie 
brakuje. Ale są oni zwykłą i naturalną konsekwencją ogólnego stanu rzeczy. Sprawa jest poważniejsza. 
Rozpętują   się   wściekłe  siły   żywiołowe  nędzy  i   rozpaczy,   przy  jednoczesnym   wkraczaniu   w   stadium 
względnego   przeludnienia  (nasi   rodzimi   wyznawcy   doktryn  wielebnego  Malthusa   chętnie   tłumaczą 
określenie  względne  na  absolutne)   i   kiedy  wielkoprzemysłowa   produkcja   kapitalistyczna   przechodzi 
krytyczny moment swego początkowego, mozolnego kształtowania się. Chodzi tu o naturalny przyrost 
ludności, która jako zwykła masa rozprzestrzenia się na zewnątrz i zmienia strukturalnie w procesie ostrej 
i   intensywnej  proletaryzacji  wielkiej   liczby   rzemieślników   i   chłopów.   Do   pogorszenia   tej   sytuacji 
przyczyniła się w niemałej mierze sprzedaż dóbr klasztornych i zmniejszenie pomocy dla ubogich ze 
strony Kościoła, zmniejszenie graniczące z zupełnym zanikiem. Zmian tych nie równoważy bynajmniej 
tak   zwana  świecka  administracja   komunalna,   uboga   duchem,   stronnicza   i   skorumpowana   przez 
wszelkiego rodzaju intrygi, nadużycia finansowe i samowolę. Spójrzmy poza tym na kosztowną politykę, 
która zaspokaja swą próżność przy pomocy sojuszów i poczynań kolonialnych, z nieuniknionym przy tym 
militaryzmem; i weźmy pod uwagę, że wielki przemysł, zrodzony we Włoszech z obcego kapitału, nie 
może się ostać bez pomocy rządu – pomocy bezpośredniej i pośredniej; otóż i mamy pełny i wyrazisty 
obraz pożałowania godnych obecnych warunków życia robotników włoskich.

Te warunki faktyczne, które zacząłem w roku ubiegłym opisywać na łamach «Sozialdemokrat», 

socjaliści włoscy mogą oczywiście studiować, aby unaocznić je społeczeństwu w ogóle, a robotnikom w 
szczególności, ale nie mają żadnych możliwości zaradzenia złu. Toteż idea nielojalnej konkurencji nie ma 
żadnej szansy dotarcia do dusz i umysłów szerokich mas proletariuszy”.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

www.skfm.w.pl

background image

Antonio Labriola – Międzynarodowe sekretariaty pracy a ruch robotniczy i socjalistyczny we Włoszech (1891 rok)

Takie mniej więcej myśli przelałem na papier, aby niezwłocznie odpowiedzieć, czując, że mądrej i 

odważnej córce Karola Marksa nie mógłbym okazać kurtuazji w inny sposób aniżeli mówiąc jej otwarcie 
całą prawdę. Ale potem wydało mi się, że lepiej się nad tym jeszcze zastanowić i, jak to powiedziałem 
naszemu przyjacielowi Engelsowi, odłożyłem odpowiedź na później.

Ankieta była w gruncie rzeczy skierowana do przedstawicieli związków robotniczych, a ja w tym 

charakterze nie mogłem ani nie mogę dzisiaj stanąć przed Panią. Mogę tylko wypowiedzieć moje osobiste 
przekonanie, tak jak się ono we mnie spontanicznie ukształtowało pod wpływem studiów i obserwacji, 
jako   owoc   doświadczeń   i   rozczarowań.  „Frankfurter   Zeitung”  miała   niewątpliwą   rację   twierdząc 
ostatnio, z pewnością nie przez złośliwość w stosunku do mnie, że wszystkie moje wysiłki zmierzające do 
stworzenia włoskiej partii robotniczej do tej pory się nie powiodły. Te wszystkie usiłowania, skądkolwiek 
by  pochodziły,   zawodzą   nie   tylko   wskutek   prześladowań  policyjnych,  ale   dlatego,   że   zderzają   się   z 
obecnymi  antagonistycznymi   warunkami  interesów   robotniczych,   które   to   interesy   nie   uległy   dotąd 
zrównaniu pod jednolitą presją kapitalizmu. I także dlatego, że masy robotnicze nie mają jeszcze w sobie 
elementów kultury koniecznych do uchwycenia sedna i sensu obecnego życia gospodarczego.

W   miarę   jak  armia   rezerwowa  –   bezrobotni   –   rośnie   liczebnie,   a   proletaryzacja,   zarówno   w 

mieście, jak na wsi, przybiera na sile, niemała część rzemieślników, nieświadoma złego losu, jaki ciąży 
nad nimi wszystkimi, rzuca się na złudne i szarlatańskie środki ratunku w postaci towarzystw wzajemnej 
pomocy i tak zwanych kooperatyw. Na tym nastawieniu umysłów spekulują zarówno szarlatani polityczni 
wszelkiego rodzaju, jak improwizowani trybuni; i nawet jeśli się zdarzy, że rozczarowanie w stosunku do 
tego czy owego spośród świętych patronów wywoła kryzys na  rynku demagogicznym, zawsze jeszcze 
znajdzie się w zawodach miejsce dla nowych, i zawsze można zacząć grę od początku. Nierzadkie są 
wypadki, że osoby, które zasłynęły jako wrażliwe na los robotników, uprawiają następnie – cichaczem 
czy   nawet   otwarcie   –   zawód   pośredników   w   sprawach   pracy   czy   emigracji.   Zmienia   się   miejsce 
przeznaczenia   –   obecnie   modna   jest   republika   brazylijska   w   swoim   nowym   wydaniu,   gdzie   kwitnie 
przemysł oparty na niewolnictwie pracy najemnej. I najprędzej, jak się da, zostaną prawnie zniesione te 
ograniczenia, jakim dotychczas jeszcze emigracja podlega.

Nie ma więc co się dziwić, że utworzenie partii robotniczej wciąż pozostaje pobożnym życzeniem. 

Podczas   gdy   kapitaliści   i   rząd,   który   jest   ich   naturalnym   sprzymierzeńcem,   dysponują   wszelkimi 
środkami, które by pozwoliły dać pełny obraz istniejącego stanu rzeczy, zorientować w nim zarówno kraj, 
jak zagranicę, wysiłki najbardziej uświadomionych robotników rozbijają się o nieprzeliczone trudności, 
wypływające   z   interesów   bądź   lokalnych,   bądź   branżowych.   Wszystko   to   odbiera   dążeniom 
socjalistycznym tę jedność i zwartość kierunku i działania, które jedynie w oparciu o doświadczenie mogą 
stopniowo doprowadzić do powstania partii. Do tej pory tylko zecerom udało się stworzyć związek niemal 
ogólnokrajowy.

Naturalny bieg rzeczy wytworzy z czasem lepsze warunki, o ile przeznaczeniem Włoch nie jest 

zniknięcie z liczby narodów zdolnych do reprezentowania historii i postępu. Ale do poprawy warunków z 
pewnością nie przyczynią się obecne spory między legalistami i antylegalistami. Bardzo daleka od życia 
szerokich mas  ludowych, których postawa duchowa jest bądź apatyczna, bądź rewolucyjna, jest owa 
dysputa, która dotyczy brania lub niebrania udziału w wyborach. Życie ludu włoskiego wzięte jako całość 
toczy się wciąż jeszcze w klimacie dziejów starożytnych, kiedy wszystkim kierowały motywy wprawdzie 
praktyczne, ale instynktowne i intuicyjne, a więc nie dające się sprowadzić do idei ogólnych i systemów.

Ankieta,   na   którą   tak   późno   odpowiadam,   kiedy   tylko   pojawiła   się   we   Włoszech,   została 

opublikowana przez Turatiego w mediolańskiej „Critica Sociale”. Turati uważał za potrzebne dołączyć 
do niej pewne melancholijne komentarze. Powiedział tam, że wobec nieistnienia regularnej organizacji 
robotniczej, do której można by się zwrócić, i dopóki nie zostanie zwołany kongres w celu zjednoczenia 
sił socjalistycznych Włoch, może on wyrazić jedynie swoją prywatną opinię. A ta, którą wypowiedział, 
była doprawdy pesymistyczna.

Wkrótce   potem   zdarzyło   mi   się   uczynić   bardzo   niewdzięczne   doświadczenie.   Na   prośbę 

Lafargue’a  zabrałem   się   do   szukania   sposobów,   które   by  skłoniły  robotników   portowych   Ligurii   do 
zamanifestowania solidarności z towarzyszami z Marsylii, gdzie starania o podwyżkę płac ponoszą klęskę 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

www.skfm.w.pl

background image

Antonio Labriola – Międzynarodowe sekretariaty pracy a ruch robotniczy i socjalistyczny we Włoszech (1891 rok)

na skutek grożącej lub efektywnej konkurencji genueńczyków. W obliczu konkretnej próby okazało się, 
że nie istnieją we Włoszech stowarzyszenia dostatecznie żywotne na podjęcie takiego zadania.

Poza tym przez trzy miesiące ciągnął się istny kryzys bezrobocia, który z przyczyn oczywistych 

pogłębia się zawsze w okresie od lutego do maja. Nie brakło, jak zwykle, wieców i zamieszek, nie brakło 
protektorów, pochlebców i trybunów ludu pragnących wkupić się w łaski za pomocą pieniędzy rozdanych 
jako   jałmużna,   a   także   obiecywania   i   przydzielania   robót   komunalnych   i   państwowych,   co   jest 
niewątpliwie   najwygodniejszym   sposobem.   Ówczesna,   rzec   można,   intuicyjna   propaganda   na   rzecz 
rozpaczliwie walczącej nędzy, nie wywarła, ku memu wielkiemu rozczarowaniu, silniejszego wpływu na 
szerokie masy robotnicze. Wmieszałem się w ten ruch, nie po to, aby rozwiązać „kwestię socjalną” – 
ulubiony frazes zarozumiałego drobnomieszczaństwa – ale po to, by wykorzystać ten kryzys bezrobocia 
jako   popularny   środek   wychowawczy   i   jako   przyczynek   do   pogłębienia   sensu   manifestacji 
pierwszomajowych. Ale większość rzemieślników miejskich, nie mówiąc już o chłopach, nie dociera 
jeszcze   do   sedna   zagadnienia.   Rzemieślnicy  ci   widzą   w   bezrobociu   po   prostu  fakt   przypadkowy,   a 
ponieważ ani szkoła, ani doświadczenia życiowe nie dały im dostatecznego wyrobienia, tkwią wciąż 
jeszcze skuleni w zamkniętym kręgu myślowym drobnomieszczaństwa wieku XVIII. O wszystkich tych 
sprawach może Pani zasięgnąć bliższych informacji u Engelsa, który o Włoszech wie nie mniej niż ja.

Krótko mówiąc, w początku sierpnia odbyła się w Mediolanie, zamiast kongresu socjalistycznego, 

od dawna projektowanego przez  niektórych deputowanych,  konferencja  przedstawicieli  robotników  – 
rzecz   niewątpliwie   bardziej   użyteczna   i   praktyczna.   Na   tym   spotkaniu,   już   siódmym   z   kolei,   a   nie 
pierwszym,   jak   pisze   „Vorwärts”,   roztrząsano   bardzo   sensowne   idee,   podjęto   pewne   kroki   w   celu 
ułatwienia propagandy i oprócz nominacji delegatów na kongres w Brukseli ustanowiona została komisja 
mająca przygotować program włoskiej partii robotniczej. Odtąd rzeczą komisji będzie zbieranie danych, 
do których odnosi się ankieta Pani z lutego.

Nie   jestem   w   stanie   wypowiedzieć   ani   pesymistycznej,   ani   optymistycznej   opinii   o   efektach 

konferencji   w   Mediolanie,   do   której   powodzenia   tak   znacznie   przyczynił   się   Turati.   Ta   sama 
powściągliwość   nie   pozwala   mi   przewidywać,   co   będzie   z   projektowanym   stworzeniem   organu 
centralnego   partii   i   czy  zdoła   się   kiedyś   położyć   kres   walkom   między  legalistami  i  antylegalistami 
poprzez   energiczny   udział   robotników   w   życiu   politycznym.   Ale   co   się   tyczy   stworzenia 
Międzynarodowego Sekretariatu Pracy, muszę szczerze stwierdzić, że komisja wybrana w Mediolanie 
popełniłaby   gruby   błąd,   gdyby   chciała   choć   trochę   wykroczyć   poza   to,   co   należy   robić   w   celu 
metodycznego   zbierania   i   przekazywania   danych   statystycznych.   Bez   dzienników,   bez   organizacji 
partyjnych w poszczególnych prowincjach, bez dyscypliny strajku i oporu, bez kas pomocy i przy tak 
niedostatecznym poczuciu solidarności klasowej – absurdem byłoby wierzyć, że komisja mająca siedzibę 
w   Mediolanie   znajdzie   sposób   na   to,   aby   pojęcie  nielojalnej   konkurencji  przeniknęło   do   głów 
niezliczonych   rzesz   analfabetów,   którzy  czy  to   piechotą,   czy  podróżując   lądem   czy  morzem,   wciąż 
emigrują z różnych dzielnic Włoch, gnani ślepym instynktem samozachowawczym, niby ludzie pierwotni.

Coś podobnego do tego, co tu piszę, przeczytać można było ostatnio w niektórych dziennikach 

robotniczych,   a   w   szczególności   w   liście   pewnego   anonimowego   socjalisty,   skierowanym   do  Sądu 
prowincji Reggio Emilia; tylko że tam rzecz była ujęta odwrotnie. Mówiło się na przykład, że robotnicy 
cudzoziemscy dają dowody egoizmu w stosunku do robotników włoskich, o tyle od nich biedniejszych, 
lamentowało się nad brakiem ducha braterstwa i tym podobnymi  rzeczami.  We Włoszech  często się 
widzi,   jak   dalece   filozofia   ludowa   lubi   się   ubierać   w   wulgarną   frazeologię   pokornego   Benthama   i 
nudnego Spencera. Są to puste frazesy, rzecz jasna, ale spoza nich przebija prosta i oczywista prawda: 
budowy domu nie rozpoczyna się od dachu!

Poczucie   i   idee   internacjonalizmu,   dla   nas   tak   oczywiste,   są   zbyt   dalekie   od   mózgów 

najbiedniejszej części proletariatu włoskiego, a szczupłe szeregi socjalistów włoskich nie mają środków 
dostatecznych   dla   przerzucenia   mostu   nad   tą   przepaścią.   Z   drugiej   strony   jest   jednak   naszym 
obowiązkiem wydobyć to poczucie i te idee z amalgamatu, który je wypacza, ocalić od zwulgaryzowania, 
które je niszczy.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

www.skfm.w.pl