24 lis, 16:10
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: To będzie koniec
flirtu. Powstaje nowa obyczajowość, wiążąca się
z dystansem. Teraz od kobiety będzie zależało,
jak ustawić granice intymne
- Życie seksualne po akcji #metoo mocno się zmieni. To kobiety będą wyznaczały
granice intymności. Odradzam opowiadanie świńskich dowcipów – mówi prof.
Zbigniew Lew-Starowicz.
Foto: Andrzej Hulimka/REPOR
TER / East News
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: To będzie koniec flirtu
Krystyna Romanowska: Zaskoczyła Pana akcja #metoo? Czy raczej można się było spodziewać, że
prędzej czy później wybuchnie?
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Ze statystyk usiłowanych zgwałceń czy zgwałceń dokonanych wiedzieliśmy,
że tylko mały procent kobiet w ogóle to ujawniał. Czuły się winne, że prowokowały zachowaniem, ubiorem.
Czara goryczy się przelała. Iskrą poszła z USA i objęła połowę świata. Dlatego to mnie wcale nie zaskoczyło.
Jest jedna sprawa, o której trzeba wiedzieć. Kryteria molestowania się bardzo zmieniają i zmieniły. To, co jest
molestowaniem w Stanach Zjednoczonych, niekoniecznie jest molestowaniem we Włoszech.
Najbardziej wyostrzone kryteria i rozbudowane kryteria są w Stanach Zjednoczonych i w
Skandynawii. Tam mężczyzna powinien trzymać łapy przy sobie. Natomiast kraje latynoamerykańskie czy
basenu Morza Śródziemnego podchodzą do tego inaczej. Nie ma jednoznacznych, międzynarodowych
kryteriów.
Ale wiemy jedno: gwały, przemoc, naruszenie integralności ciała, niechciany dotyk – to na pewno
molestowanie. Klępnięcie w tyłek na koncercie – także.
Bez względu na kraj. Kryterium, jakim się tutaj posługujemy brzmi: niechciane. Ale, jak zwykle, nic nie jest
oczywiste. Wyobraźmy sobie Los Angeles, młoda dziewczyna pretendujący do roli gwiazdy Holywood. Znany
scenarzysta czy reżyser klepie ją w pupę.
Nazywa się np. Oliver Stone...
Może być wniebowzięta, bo to klepnięcie coś zapowiada. Mianowicie, że została dostrzeżona.
A po latach może pomyśleć o tym, że to nie było chciane?
Oczywiście.
I ma rację?
Ha! Nie za bardzo. Po latach na pamięć nakłada się bardzo dużo emocji. Znam sytuację z mojego gabinetu,
kiedy znany – nieżyjący już polski reżyser, bardzo podobał się młodej aktorce. Prowokowała go, uwodziła.
On odmawiał, mówił, że jest zaangażowany w swoim małżeństwie. Ale w końcu doszło do
krótkotrwałego
. Po latach miała do niego żal, że na to pozwolił. Była młoda, niedojrzała, kierowała
się dziewczęcym uczuciem fascynacji. – Nie powinien był na to pozwolić – żaliła mi się.
Coś się pod tym żalem kryło?
Potem się zakochała, związała z jakimś mężczyzną, stworzyła związek. Mąż nie mógł przeboleć, że ona tak
gładko nawiązała romans. Czyli miała poczucie winy wobec męża. Ocaliła psychikę zrzucając winę na
reżysera.
To pierwszy przykład z tych nieoczywistości. Drugi to reinterpretacja przeszłości: coś, co w przeszłości
uchodziło za normalne gesty, po latach nabiera innego znaczenia. Np. w latach 70-tych i 80-tych w Kalifornii
były znane psychoterapie grupowe prowadzone nago w basenie.
Woody Allen i orgazmotron...
Bohaterowie tamtych czasów wchodzili w przedziwnie – z dzisiejszego punktu widzenia - interakcje, które dla
nich nie były przekroczeniem granic. Dzisiaj - inaczej patrzą w przeszłość. Oceniają, że byli nadużywani –
zgodnie z obecną definicją molestowania. Jest jeszcze jedno zjawisko: osoby mające problemy z własną
seksualnością, mówią mi w gabinecie: "Sądzę, że byłam molestowana". – Przez kogo? – pytam. - Nie
pamiętam, ale pewnie to wyparłam – słyszę w odpowiedzi. Zablokowana seksualność, duże kłopoty w życiu
seksualnym są owocem jakiejś traumy z dzieciństwa. Bywają, ale nie zawsze.
Dlatego ruch
jest niewątpliwie potrzebny - wiele osób jest pokrzywdzonych, przeżyło tego typu
doświadczenia, nie miało odwagi o tym mówić i dopiero po czasie się mówi o tym. Ale o nadużyciach z tym
związanych także trzeba pamiętać.
Czy w praktyce ta akcja przełoży się na to, że kobiety będą częściej zgłaszały gwałty?
Nie ulega wątpliwości, że tak będzie. Czeka nas prawdziwa obyczajowa rewolucja, zmieni się prawo, tak jak w
Stanach Zjednoczonych czy w krajach skandynawskich. Tam już mężczyzna sam nie wsiada z kobietą do
windy, głupi nie jest.
Kobiety będą czuły wsparcie w innych kobietach. Zresztą to widać nawet w sprawach sądowych, w których
występuję jako biegły. Żona oskarżyła męża o molestowanie, o gwałty małżeńskie. Przecież to się zaczęło w
latach 90-tych w Anglii, gdzie powstało pojęcie gwałtu małżeńskiego. Wcześniej uważano, że seks
małżeński jest obowiązkiem. Natomiast szacuję, że ok. 1/5 wszystkich spraw o molestowanie jest
nadużyciem. Jakiś czas temu młoda dziewczyna oskarżyła mężczyznę o gwałt. Jej rodzice (bardzo surowi,
tradycjonaliści) polecieli na wczasy do Omanu. Pomyliła daty. Kiedy oni weszli do domu, była w łóżku z
mężczyzną. Tak się przestraszyła reakcji rodziców, że oskarżyła go o to, że podał jej tabletkę gwałtu. Okazało
się, że to fałszywe oskarżenie.
W kontekście akcji #metoo i oskarżeń wobec hollywodzkich tuzów pojawiły się głosy, że kobiety robiły
karierę przez łóżko, a teraz odgrywają ofiary.
Moja znajoma aktorka powiedziała mi kiedyś: - Wiedziałam, że jestem ładna, atrakcyjna i w ten sposób
szybciej zrobię karierę.
Nie potępiam tego. Podam może kontrowersyjny przykład, ale on zobrazuje to, co mam na myśli. Jeden z
nieżyjących polskich aktorów bardzo podobał się kobietom. W środowisku krążyła fama, że kobiety na niego
lecą. Sądzę, że przy jego kulturze, zachowaniu, nie musiał łamać woli kobiet, zmuszać, nadużywać.
Wystarczyło, że pozwolił. Mógł wdawać się w romans, bez robiena z kobiety ofiary nadużywania. Był po
prostu ciepłym, szarmanckim i akceptującym kobiety mężczyzną. A jeżeli któraś przy okazji zrobiła szybciej
karierę – nikt nie miał z tego krzywdy.
Natomiast w przypadku Weinsteina mamy do czynienia z czymś innym. Podejrzewam, że swoim zachowaniem
upokarzał kobiety. Fakt, że kobiety poddawały się jego praktykom, jest niesłychanie krzywdzące. Upokorzona
kobieta długo chowa w sobie urazę. Jest świadoma tego, że ma za sobą drogę awansu połączoną z
upokorzeniem. Musi to odreagować. Czasami, żeby zrobić karierę muszą być gotowe na wiele ustępstw wobec
swoich norm. I jeżeli już osiągną sukces – to mimo wszystko ten ciężar dalej leży na sercu. Taka kobieta myśli
sobie: "jestem gwiazdą, mam talent, wszystko zawdzięczam sobie, zdobywam nagrody. Osiągnęłabym sukces
także bez tego, co zrobiłam. Nie musiało to odbyć się w ten sposób". To zawiłe mechanizmy życia
psychicznego w których jedynym celem jest ochrona poczucia własnej wartości, własnej samooceny.
Czego dowiedzieliśmy się o mężczyznach?
Ze nie wszyscy są dżentelmenami i niektórzy wykorzystują swoją pozycję. Niektórzy są tak nieatrakcyjni, że w
innych warunkach nie zdobyliby żadnej kobiety. Inni – są zdeprawowani i uważają, że normy moralne ich nie
obowiązują. Inny- ma naturę erotomana i w takim środowisku może dopiero rozkwitnąć. Albo starzeje się i
dzięki nowym bodźcom poprawia sobie potencje. Są tacy, którzy mają potrzebę władzy, panowania nad
kobietami i frajdę im sprawia to, że kobieta się poddaje, że łamie zasady.
W jednej z gazet zachodnich pojawiło się określenie: "liberalne świnie"...
Kogo w Hollywood dziwiły romanse? Kogo tam dziwiło, że któraś gwiazda ma już szóstego męża? Że jest nim
szofer czy ogrodnik. To była krótkotrwała sensacja. Tam nic już nie zaskakiwało. Wszyscy o tym wiedzieli, ale
nikt nie mówił wprost. Ale teraz zmieniło się to, że kobiety poczuły się ofiarami. Można powiedzieć, że
Hollywood nie nadążył za zmianami. Nie zauważył, że czasy się zmieniły. Kobiety bardzo dużo zyskały, jeśli
chodzi o samoocenę, poczucie własnej wartości. Kultura patriarchalna minęła, zmieniły się relacje. Pamiętam
czasy, kiedy jako biegły czytalem zeznania zgwłaconych kobiet. Milicja przesłuchiwała ją tak, jakby to ona
była winna: kuso ubrana, sama w windzie, piła z obcym alkohol, chodziła wieczorem po knajpach.
Teraz jest zupełnie inaczej i to widać na przykładzie akt sądowych. To są kompletnie inne przesłuchania niż te
sprzed lat. Wtedy były atakujące, dzisiaj są empatyczne i rzeczowe. To bardzo duża zmiana.
Czy ta akcja utrudni flirt?
Tak, to będzie koniec flirtu.
Jak żyć?
Pogłębi różnice i dystans między płciami. I, niestety, stanie się niedobra rzecz: mężczyzna będzie już
postrzegany jako agresor seksualny, drapieżnik. A z drapieżnikiem się nie flirtuje.
Co kobieta i mężczyzna sobie powinni ułożyć w głowie, żeby zachować równowagę w tym szaleństwie?
Przede wszystkim wyróbmy sobie dystans do zmieniających się mód. Przyjdą jeszcze kolejne malownicze
mody, dotyczące seksu. Niech każdy z nas osobiście określi: "czym jest dla mnie
". Nie
to, co mi ktoś inny powie. Ale czy ja jako kobieta czuję się z tym źle, że fajny facet, którego lubię (nawet jeżeli
jest to mój szef) obejmuje mnie za ramię? Bo może to jest gest przyjaźni? Dobrze jest to sobie spracyzować na
własny użytek.
A świńskie dowcipy Pan opowiada?
Opowiadam, ale w gronie znajomych. Teraz radziłbym jednak unikać, szczególnie w ogronie obcych
nieznanych kobiet. Moim znajomym np. mówię: "Słuchajcie, mam świetny pieprzny kawał. Chcecie
posłuchać?" I myślę, że to jest dobry trop, żeby uprzedzić, że coś takiego mam w zanadrzu. Bo bardzo ważny
jest kontekst.
Ludzie będą uprawiać mniej seksu?
Nie, ale będzie bardziej oficjalny. Na pewno się zmienią relacje w miejscach pracy, w miejscach publicznych, a
zwłaszcza w relacjach typowo zawodowych – nie ma cudów: mężczyźni będą się zachowywali bardziej
powściągliwie. Kobiety na pewno będą bardziej ostro reagowały mówiąc, że takie zachowanie im się nie
podoba.
Mężczyźni powinni być teraz bardziej rozważni niż romantyczni?
Niech się dobrze zastanowią czy to właściwa osoba i dobry kontekst. A jeśli chodzi o gesty to tutaj nie ma
zmiłuj się. Niech Pani sobie wyobrazi, że lekarz rodzinny całuje wszystkie pacjentki w policzek. Chciała Pani
być pocałowała?
Nie.
Widzi Pani. U Pani przekroczyłby on dystans intymny. Ale znam lekarzy, takich paternalistycznych,
opiekuńczych. Otwierają drzwi, są szarmanccy. I czy pacjentka ma 80 czy 17 lat – całują w policzek. Teraz
koniec z tym.
Nowa obyczajowość?
Powstaje nowa obyczajowość, wiążąca się z dystansem. Teraz od kobiety będzie zależało, jak ustawić granice
intymne. Do tej pory robli to mężczyźni, którzy najczęściej ich nie mieli.
Ale dalej będą dzieci się rodziły?
Dzieci się będą rodziły. Orgazm będzie w dalszym ciągu. Zadowolenie będzie też. Ale obyczaje będą inne. Na
pewno kobiety poczują się bezpieczniej.
Pamiętam, miałem kiedyś takiego pacjenta, który przed laty opiekował się wagonami sypialnymi Warsu.
Każdy dzień jego pracy był związany z romansem w pociągu. Zawsze znalazł jakąś chętną panią. Zachowywał
się prowokująco, ale nigdy nie gwałcił.
Skończyły się już te czasy. [śmiech]
Skończyły się już te czasy. [śmiech]