Dokumentchronionyelektronicznymznakiemwodnym
Zamówienienr15042654657swiatksiazki.pl
AndreaLaurence
Rozwód?Nigdy!
Tłumaczenie:
AgnieszkaNowakowska
ROZDZIAŁPIERWSZY
Telefon o pierwszej w nocy raczej nigdy nie zwiastuje dobrych wieści. Ale
gdy Scarlet Spencer zobaczyła na ekranie komórki imię męża, przez krótką
chwilę łudziła się nadzieją. Może jednak Mason postanowił zrezygnować
zrozwoduimożeuznał,żemusijejotymnatychmiastpowiedzieć?Niestety,jak
okazało się wkrótce, miał ją spotkać zawód, mąż poprosił ją bowiem, by jak
najszybciejprzyjechaładoszpitalawcentrumLosAngeles.
Chociaż ostatnio mieli za sobą trudne przejścia, to skoro Mason ją wzywa,
postanowiłaruszyćwdrogę.Niewahałasięnadtymanichwili,boogromnieją
zaniepokoił ton jego głosu, a ona przecież − zanim w ich małżeństwie nastąpił
kryzys−przezdziewięćlatmogłazawszeliczyćnamęża.
Domyśliwszy się, że właśnie nadszedł moment, w którym on jej potrzebuje,
uznała,żepowinnaudzielićmuwsparcia.
Nie widzieli się od dwóch miesięcy, więc wchodząc do szpitala, próbowała
panowaćnademocjami.Niejesteśmyjużrazem,powtarzałasobiewduchu,on
cięzostawiłimusiszotympamiętać.
Ale gdy dostrzegła męża siedzącego na ławce przy windach, poczuła, że jej
serce,jakzawszenajegowidok,zaczynabićprzyspieszonymrytmem.
Mason oczarował ją przed laty od pierwszego wejrzenia swą wysportowaną
sylwetką surfera, złocistą opalenizną, błękitem oczu, gęstą ciemną czupryną,
rozbrajającym uśmiechem, dołeczkami na policzkach. Dzisiaj jednak na jego
twarzy nie było uśmiechu, dziś siedział przygarbiony, z twarzą ukrytą
wdłoniach.
Wyglądał na zdruzgotanego, a w takim stanie Scarlet widziała go przez
wszystkie lata ich małżeństwa zaledwie trzy razy. Bo zazwyczaj Mason − jak
przystało na właściciela i dyrektora świetnie prosperującej sieci sklepów ze
sprzętem sportowym, Spencer Surf Shops − sprawiał wrażenie człowieka
sukcesu.Seksownegoipewnegosiebie,takiego,którynieponosiporażekiumie
podejmowaćwłaściwedecyzje.
Tylko trzykrotnie na jego twarzy malowała się rozpacz. Pierwszy raz, gdy
dowiedział się, że jest bezpłodny i nie będzie w stanie dać jej upragnionego
dziecka.Drugiraz,gdyokazałsiębezsilnywobecorzeczeniasądu,któryodebrał
imprzybranegosynka,byoddaćdzieckojegobiologicznejmatce.Iwreszciepo
raz trzeci, kiedy postanowiwszy od niej odejść, wyprowadzał się spod ich
wspólnegodachu.
− Mason, co się stało? – zapytała, a gdy uniósł głowę i zerwał się z ławki,
zobaczyła,żemaczerwoneoczy.–CzyJay...?–Zawiesiłagłos.
Spodziewała się najgorszego. Wiedziała bowiem, że Jay, młodszy brat jej
męża,chorujenaczerniakazprzerzutamidowieluorganówiżelekarzemusieli
przerwać chemioterapię. Obawiała się zatem usłyszeć, że jej szwagier przegrał
walkęożycie.
AleMasonpotrząsnąłgłową.
−Nie,chodziomojąbratową–wkońcuwydusiłzsiebie.–Rachelnieżyje.
Wstrząśnięta Scarlet zaniemówiła. Żona Jaya, Rachel, była jej bliska jak
siostra. I osierociła przecież niespełna roczną córeczkę Lunę, która wkrótce
stracitakżeojca.
−Rachelnieżyje–powtórzyłMason.–Niosłaciężkikoszzpraniemispadła
zeschodów.Zginęłanamiejscu,jejciałoznalazłagosposia.Myślę,żepotknęła
siędlatego,bomyślamibyłaprzyumierającymJayu.
− Czy Jay już o tym wie? – wykrztusiła Scarlet, przytłoczona tą
niewyobrażalnątragedią.
−Tak.ToonzadzwoniłdomniezwiadomościąoRachel.
By powstrzymać napływ łez, Scarlet zacisnęła powieki, i wtedy poczuła, że
Mason ją obejmuje. Nie broniła się przed tym, lecz przeciwnie, przytuliła
zapłakaną twarz do jego piersi. W obliczu straszliwego nieszczęścia po prostu
chciała ukojenia, ale dopiero w jego objęciach uświadomiła sobie w pełni, jak
dojmującozanimtęskniła,jakbardzojejbrakowałodotykuizapachuMasona.
Próbowałajednakstłumićwsobieteodczucia,napominającsięwduchu,że
dla własnego dobra musi je trzymać na wodzy. Mason od ciebie odszedł,
powtarzała sobie. Pamiętaj, on rozstał się z tobą i teraz obejmuje cię jedynie
w odruchu współczucia, po to tylko, żeby cię pocieszyć. Albo może także
idlatego,żesamrównieższukawtobieotuchy.
W końcu, po dłuższej chwili, powiedziała sobie stanowczo: nie, Scarlet, nie
łudźsię,niedajsięzwodzić.Dlawłasnegodobraniewolnocidlaniegotracić
głowy,musiszzachowaćzimnąkrewniezależnieodokoliczności.
Ale gdy po tej walce wewnętrznej zdołała wreszcie oderwać się od niego
ispojrzałamuwoczy,dostrzegławnichtakiból,żeprzeszłyjąciarki.Takwięc
jeszczerazmusiałasobieprzypomnieć,żeprzecieżMasonwyprowadziłsięzich
domu w Malibu, że chce rozwodu i od dwóch miesięcy prawie się z nią nie
kontaktuje. Takie są fakty, choć z jakichś powodów wezwał ją dzisiaj do
szpitala.
SkoromawLosAngeleswielukrewnychiprzyjaciół,todlaczegozadzwonił
właśniedoniej?
− Przykro mi, Scarlet, że cię tutaj ściągnąłem po nocy, ale zrobiłem to na
prośbę Jaya – powiedział Mason, jakby czytając w jej myślach. – On chce
zobaczyćsięznami–dodał,poczymbezdalszychwyjaśnieńruszyłdowindy,
aonaposzłazanim.
−Znami?–spytała,gdynaciskałguzik.
−Tak,czekananas.Onkologiajestnatrzecimpiętrze.
W milczeniu wjechali na górę i poszli długim korytarzem, by na jego końcu
odnaleźćpokójJaya.
Wchodząc do środka, Scarlet wstrzymała oddech. Leżący w łóżku brat
Masona zmienił się nie do poznania, był cieniem dawnego Jaya. Straszliwie
wychudł, miał wymizerowaną twarz, skórę bladą jak ściana i stracił gęste
niegdyśiciemnewłosy.
Ale na ich widok w jego oczach pojawiły się iskierki. Jay w odróżnieniu od
skoncentrowanego na pracy, dążącego do perfekcji Masona tryskał kiedyś
radościąizawszebyłduszątowarzystwa.
− Witaj, moja piękna – powiedział, wyciągając do niej rękę. – Czy Mason
powiedziałci,cosięstało?
− Tak, Jay, po prostu nie mam słów... – zaczęła mówić, siadając przy jego
łóżku,alejejprzerwał.
−Mnąsięnieprzejmuj–powiedział.–Cieszęsię,żewkrótcejąspotkam.Ale
martwięsięoLunęidlategopoprosiłem,żebyścietuprzyszliwedwoje.
Oczywiście, najbardziej niepokoi się o córeczkę, pomyślała Scarlet. On wie,
żejegodnisąpoliczone,aLunazostaniesierotą.Nicwięcdziwnego,żewolał
niezwlekaćztąrozmową.
−ZawszechcieliśmyzRachel,żebyściewrazienaszejśmiercizaadoptowali
i wychowali Lunę. Wy, we dwoje. I w swoim czasie takie dyspozycje
przekazaliśmy prawnikom, którzy jednak z jakichś nie do końca dla mnie
zrozumiałych powodów doradzili, że ze względów proceduralnych będzie
łatwiej, gdy tymczasowe prawa opiekuńcze nabędzie tylko Mason, a adopcję,
zgodnie z naszą wolą, przeprowadzicie później jako małżeństwo. Wiem, że
marzyliścieodziecku,mamnadziejęnawaszązgodęiwierzę,żezajmieciesię
nią jak rodzoną córką. Luna jest jeszcze malutka i nas nie będzie pamiętać.
Zostaniecie jej rodzicami, Scarlet jej matką, a ty, Mason, ojcem. Jestem
przekonany,żeotoczyciejąmiłościąiniczegojejniezabraknie.Gdypodrośnie,
będzieciejejmoglionaspowiedzieć.
Scarletsłuchałagoześciśniętymgardłem.Jaynajwyraźniejniewie,żemają
sięrozwieśćichce,byjegodzieckowychowaliwspólnie.
W panice zerknęła na Masona, a on spojrzał na nią porozumiewawczo
iścisnąłjejnadgarstek.
− Bądź spokojny, Jay – powiedział. – Przyrzekam, że zajmiemy się Luną
ibędziemyjąkochaćcałymsercem.
− Chciałem to usłyszeć i bardzo dziękuję. Wobec tego rano poproszę
adwokata, żeby spisał akt, na mocy którego ty, Mason, zostaniesz prawnym
ifizycznymopiekunemLuny.Pomojejśmierci,mamnadzieję,przeprowadzicie
jejadopcjęwedwoje.
−Oczywiście,Jay–powiedziałbrat.–BądźspokojnyoLunę,bardzocięoto
proszę.
− Nie powiedziałeś mu, że mamy się rozejść? – spytała go po wyjściu ze
szpitala,gdyruszylidoswoichsamochodównaparkingu.
Mason wreszcie zwolnił i zamiast patrzeć pod nogi, spojrzał na Scarlet. Był
jejwdzięcznyzato,żeniezdradziłaJayowi,jakwyglądaichsytuacja.
Gdyby jego umierający brat dowiedział się o ich rozstaniu, bez wątpienia
jeszcze bardziej martwiłby się o Lunę. Tak więc dla dobra Jaya trzeba zrobić
wszystko, by ukryć przed nim tę prawdę, uznał Mason, zerkając na kobietę,
którawkrótcebędziejegobyłążoną.
Tej nocy widział ją pierwszy raz od dwóch miesięcy, od jego wyprowadzki
z domu w Malibu. I mimo tragicznych okoliczności, które spowodowały to
spotkanie,Masonzrozumiał,jakbardzopragnieswojejżony.Dlaniegoostatnia
godzina była testem, który uzmysłowił mu w całej pełni, że jego uczuć do
Scarletnieosłabiłaniupływczasu,aniseparacjafizyczna.
W jego oczach była najpiękniejszą kobietą na świecie. Chociaż w Los
Angeles nie brakowało pięknych kobiet, nigdy nie spotkał takiej, która by jej
dorównywała.
Od pierwszego wejrzenia powaliła go na kolana swą niezwykłą urodą, od
pierwszegowejrzeniaoczarowałygojejdługieciemneloki,pełneblaskupiwne
oczy,promiennyuśmiech.
Ajakprzyszłomusięwkrótceprzekonać,pięknaScarletbyłateżobdarzona
wybitnym talentem malarskim, ogromną wrażliwością, niezwykłą inteligencją.
I okazała się wspaniałą matką, choć los nie pozwolił jej długo cieszyć się
macierzyństwem.
−NiemówiłemotymaniJayowi,aninikomuzmojejrodziny.
−Dlaczego?
−Dlaczego?–powtórzył.–Jayodparumiesięcyprowadziwalkęześmiercią
i wiadomo, że ją przegra. Ponieważ moi rodzice są kompletnie zdruzgotani,
a wieść o naszym rozstaniu byłaby dla nich ciosem, postanowiłem im tego
oszczędzić. Zresztą tak ich pochłania choroba mojego brata, że nawet nie
zwróciliuwaginato,żeniewidzielisięztobąodwielutygodni.
− Rozumiem, ale to przecież nie zmienia postaci rzeczy. Nasze rozstanie
utrzymujesz w tajemnicy, więc Jay jest przekonany, że tworzymy szczęśliwe
stadłoiwspólniewychowamyLunę.
−Toprawda–przyznał.–Czułemjednak,żeniewolnomiwyprowadzaćgo
zbłędu–dodałstanowczo.
JaywkrótceponarodzinachLunyspisałostatniąwolę,namocyktórejMason,
jako stryj dziewczynki, miał w razie konieczności przejąć nad nią obowiązki
opiekuńcze.Onrzeczjasnawyraziłnatozgodę,nieprzypuszczającjednak,żeta
koniecznośćkiedykolwieknastąpi.
Dotegonastąpiłaonawferalnymmomencie.Jegoprawnikprzesłałmuprzed
paroma dniami projekt uzgodnionej ze Scarlet umowy rozwodowej, która teraz
wymagałajedynieichpodpisówizłożeniadosądu.
MasonwyprowadziłsięzichkupionegowspólniedomuwMalibudonowego
lokum w Hollywood Hills, dla rozwodnika będącego w sam raz, ale nie dla
samotnegoojcaijegoprzybranejcóreczki.
Nowoczesnywystrójtegomieszkaniazkrólującymwnimszkłemichromem
kompletnienienadawałsiędladziecka,któredopierouczysięchodzić.
Tymczasem dom w Malibu, w swoim czasie zaadaptowany do potrzeb
dziecka,byłbydlaLunyidealny.Czekałbytamnaniąwpełniurządzonypokój
dziecięcy. Gdy ich przysposobiony syn, Evan, wrócił do swojej biologicznej
matki, Scarlet zamknęła ten pokój na cztery spusty i już nigdy później nie
przestąpiłajegoprogu.
Najważniejsze jednak, że w tym domu Luna miałaby matkującą jej Scarlet,
amacierzyńskiegociepładziewczynkapotrzebowałaprzecieżterazbardziejniż
czegokolwieknaświecie.
Perspektywa samotnego ojcostwa przerażała Masona, który o małych
dzieciachnietylkoniemiałzielonegopojęcia,aleteżbyłpewien,żegdybyJay
wiedziałojegorozstaniuzżoną,jemusamemuniepowierzyłbycóreczki.
Problempolegałnatym,byprzekonaćdotegoScarlet,którapotraumatycznej
utracieprzysposobionegosynkaEvanaprzysięgłasobie,żeniebędzieponawiać
próbyadoptowaniadziecka.
Czy jego prośba o tymczasowe choćby przyjęcie do domu bratanicy
otworzyłaby w Scarlet niezabliźnione rany? Mimo że Mason dostrzegał to
ryzyko, był jednak święcie przekonany, że skoro dał Jayowi słowo, zrobi
wszystko,cobędziewjegomocy,byswegoprzyrzeczeniadotrzymać.
− Jestem świadom, że nie mam prawa na to nalegać, a ty nie musisz się
zgadzać. Ale byłaś przy tym i słyszałaś na własne uszy, jak Jay nas błagał,
żebyśmyzaopiekowalisięLuną.Posłuchaj,zdajęsobiesprawęznaszejsytuacji,
alezrozum,żeniemogłemmuodmówić.Potrzebujętwojejpomocy,Scarlet.
− Czego ode mnie oczekujesz? – spytała, krzyżując ręce na piersiach. −
Chceszdomniewrócićtylkopoto,żebyuniknąćsamotnegobyciaojcem?
− Oczywiście, że nie – zaprzeczył, chociaż jeszcze nie zdążył tego
wszystkiegoprzemyśleć.
Sprawa opieki nad Luną spadła na niego nagle i nieoczekiwanie. Na tym
etapie nie miał planu na dalszą przyszłość, w chwili obecnej potrafił jedynie
skoncentrowaćsięnatym,żeLunątrzebasięzająć,abratuoszczędzićniepokoju
odziecko.
–Nadzisiajmamdociebie,Scarlet,dwieprośby.Popierwsze,proszę,żebyś
nie zdradziła się przed Jayem i resztą rodziny o naszym rozwodzie i żebyś
utrzymałatowtajemnicydoczasu...
Nie był w stanie dokończyć tego zdania, wciąż bowiem nie pogodził się
zfaktem,żejegobratupozostałonajwyżejparętygodniżycia.
Scarlet przypatrywała mu się w milczeniu. Nie umiał odgadnąć jej myśli.
Nigdytegoniepotrafiłidodziśniewiedział,czyonamadoniegożalzato,że
zpowodujegobezpłodnościniemogąmiećdzieci.
Nie wiedział także, czy Scarlet nie obarcza go winą za to, że odebrano im
Evana. Czy w jej odczuciu zrobił wszystko, co można, by zatrzymać chłopca?
Czywedługniejwalczyłoprzybranegosynka,nieszczędzącsiłiśrodków?Czy
znalazłiopłaciłwtymcelunajlepszychprawników?Choćjemusięzdawało,że
niczegoniezaniedbał,przegralitębatalię.
Mason miał więc poczucie, że poniósł klęskę, bo zawiódł żonę. A on nie
należałdoludzi,którzyumiejąsiępogodzićzporażką.
Jeszcze na studiach założył w Venice Beach mały sklep ze sprzętem dla
surferów,byzczasem,dziękiciężkiejpracy,stworzyćświetnieprosperującąsieć
sklepówsportowych,któraobjęłacałąKalifornię,FlorydęiHawaje.
Sukceswbiznesieprzerósłjegonajśmielszeoczekiwania,aledlaniegostracił
znaczenie, gdy tego dnia, w którym odebrano im Evana, zobaczył rozpacz na
twarzyScarlet.
Tegodniawgruzachległyjejmarzeniaomacierzyństwie,aonwobliczutego
faktuokazałsiębezsilny.
−Aczegodotyczytwojadrugaprośba?–spytałapodłuższejchwili.
− Chciałbym, żebyś mnie przyjęła pod swój dach. Nie na zawsze – dodał,
unosząc dłoń, by wyprzedzić jej protest. – Zrozum, proszę, dlaczego tak mi na
tymzależy.Tuchodzioto,żebyJaymiałprzekonanie,żewedwojezapewnimy
Luniebezpiecznąprzyszłość.Niktprzecieżniewieonaszymrozstaniu.
− Więc ode mnie odszedłeś, ale teraz oczekujesz, że zgodzę się na twój
powrót?
Próbował nie okazać po sobie, jak bardzo go zabolały jej słowa. To prawda,
onjązostawił,alebyłomuprzykro,żepodziewięciulatachmałżeństwaScarlet
takszybkoprzywykładożyciabezniego.
−Tak,właśnienatympolegamojaprośba.Alezrozum,proszęcięoto,bonie
mam wyboru. I mogę ci przyrzec, że po śmierci Jaya wyniosę się od ciebie.
Będę miał trochę czasu, żeby przystosować moje nowe lokum do potrzeb
dziecka,anaraziemoglibyśmyprzecieżoddaćLunienaszpokójdziecięcy.
− Pokój Evana? – powiedziała, blednąc. – Chcesz ją umieścić w pokoju
Evana?
Mason zacisnął zęby. Dla Scarlet ten pokój był świętością, której nie wolno
naruszyć. On to szanował, choć wiedział, że uczynienie sanktuarium z pokoju
dziecka,któredonichniewróci,nikomuniesłuży.
−Posłuchaj,tenpokójstoipusty,ajaprzecieżniemówię,żeLunamawnim
zostaćnazawsze.
− Okej – powiedziała po dłuższej chwili − możesz się do mnie przenieść
i sprowadzić Lunę. Ale ja nie zamierzam ciebie niańczyć, Mason. Za dwa
tygodnie będzie mój wernisaż w San Francisco, a oprócz tego pracuję nad
dużymobrazem,którymuszęniedługowysłaćnaHawaje.Krótkomówiąc,mam
ręcepełneroboty.
−Oczywiście,świetnietorozumiem.
− Więc umówmy się, że ze względu na Jaya zgadzam się zachować pozory,
aletymusiszznaleźćdladzieckanianię.Tymbardziejżejaniewejdędopokoju
Evana. Do tego nie będę się zmuszać. Co więcej, choć wolałabym go nie
udostępniać Lunie, zrobię to z powodów praktycznych. Jednym słowem, nie
spodziewajsię,żebędędoniejtamzaglądaćiśpiewaćkołysanki.
Kiedytomówiła,wjejoczachstanęłyłzy.Oddecyzjisądu,któryodebrałim
Evana, by oddać go biologicznej matce, minął ponad rok, ale Scarlet wciąż
cierpiałatakdojmująco,jakbytoodbyłosięwczoraj.
Jeżeli wcześniej Mason łudził się nadzieją, że ból po utracie przybranego
synkamożejejzłagodzićobecnośćLuny,terazzrozumiał,żeniepowiniennato
liczyć.
Iuświadomiłsobiezarazem,żeScarletbędziewolałaodizolowaćsięodjego
bratanicy.
−Dziękuję,żemnieotymuprzedzasz.Jutrozsamegoranazacznęszukaćdla
niejopiekunki.
−GdziejestLunawtejchwili?
−Umoichrodziców.IzostanieunichdopogrzebuRachel.
− Proszę – powiedziała, sięgnąwszy do torebki. – To są zapasowe klucze do
domu, bo po twoim odejściu zmieniłam zamki. Ale powiadom mnie z góry
oterminieprzenosinipamiętaj,żeumniebędzieszgościem–dodała,poczym
bezpożegnaniaruszyławstronęswojegoauta.
Mason patrzył z bólem i smutkiem na jej samochód odjeżdżający ze
szpitalnegoparkingu.Dojmującepoczucieporażki,któretowarzyszyłomuprzez
kilka lat ich bezskutecznych starań o dziecko, zamiast po rozstaniu osłabnąć,
jedyniesięnasiliło.
Scarletzgodziłasięwprawdzieprzyjąćgopodswójdach,alewyczuł,żerobi
tozwyraźnąniechęcią.MimożekochałamalutkąLunę,jasnopostawiłasprawę,
żeniebędziesięniązajmować.Niemiałjeszczeczasunarozważaniaotym,czy
bratanica może wnieść zmiany do ich związku, teraz jednak przekonał się
jednoznacznie,żeniepowinienmiećzłudzeń.
Scarlet chce się odgrodzić od Luny i pragnie własnego dziecka, a po
rozwodzieniebędąjużnawetudawać,żestanowiąrodzinę.Przecieżonsięznią
rozstałwłaśniedlatego,byonamogłazrealizowaćmarzenieomacierzyństwie.
Skoro wykluczała adopcję, a on nie mógł dać jej dziecka, uznał, że dla jej
dobrapowinienodniejodejść.
Zrozumiałteż,żepośmierciJayaprzyjdziemusamotniewychowywaćLunę,
i na myśl o tym zaczęła go ogarniać panika. Poczuł się jak wtedy, gdy po raz
pierwszy zmierzył się na desce z falami oceanu, znalazł się głęboko pod wodą
idowalkizżywiołemmusiałwytężyćwszystkiesiły.
ROZDZIAŁDRUGI
−Poprostumusiszsięprzełamać,musisztamwejść.
− Chyba za dużo wypiłyśmy, April. − Scarlet popatrzyła na swoją
przyjaciółkę i zarazem menedżerkę, z którą siedziały na tarasie z widokiem na
Pacyfik.–Konfiskujęnamtowino–dodała,zabierajączestolikaopróżnionądo
połowybutelkęistawiającjąnapodłodze,pozazasięgiemrąk.
− Jestem trzeźwa, Scarlet, i mówię serio. Nie odkładaj tego na później. Jeśli
chcesz, pójdziemy tam razem. Otworzymy drzwi i wejdziemy do tego pokoju.
Kiedysięprzełamiesz,odrazupoczujeszsięlepiej.Zobaczysz,żeciulży.
−Okej,zastanowięsięnadtym,aleteraznapewnotamniezajrzę.
Chociaż April była jej najbliższą przyjaciółką, Scarlet żałowała, że
zdecydowałasięjejzwierzyć.Aprilnależałabowiemdoosób,którenielubiąsię
cackać,gdywiedzą,żenależyprostozmostuwygarnąćprzykrąprawdę.
−Czyktośwogólezaglądadotegopokoju?
−Raznatydzieńpani,któraumniesprząta.
−AMasontamzachodził?
− Był tam jeden raz – Scarlet odparła z wahaniem. – Wieczorem tego dnia,
w którym odebrano nam Evana. Usiadł na podłodze i płakał. Dla niego też to
było straszne przeżycie. Najpierw długo i bezskutecznie staraliśmy się
o poczęcie, potem długo czekaliśmy na adopcję, a gdy w końcu spełniły się
naszemarzeniaiprzysposobiliśmytegocudownegochłopczyka,musieliśmygo
poczterechmiesiącachoddać.Wmoimżyciutobyłnajwspanialszyokres.Ale
jegomatkazmieniłazdaniei...
−Wiemotymipamiętam,jakstraszniecierpiałaś.–Aprilpołożyłajejrękęna
dłoni.–Iniebędęidiotką,któracipowie,żepowinnaśonimzapomnieć,boto
przecież niemożliwe. Kochałaś Evana, to dziecko było dla ciebie całym
światem. Ale to nie znaczy, że nie zdołasz zajrzeć do tego pokoju. Przeciwnie,
powinnaśsiędotegozmusić.AkiedyMasonzLunąwyprowadząsięodciebie,
chybawarto,żebyśtopomieszczenieurządziłainaczej.
−Inaczej?
− Tak. Dziecięce meble i ubrania oddasz potrzebującym, odmalujesz ściany
i w tym pomieszczeniu zrobisz sobie gabinet albo będziesz ćwiczyć jogę.
Uwierzmi,żewtedypoczucieutratyprzestaniecięprześladowaćnacodzień.
Scarlet pociągnęła z kieliszka duży łyk wina i na moment przymknęła oczy.
Dobrze wiedziała, że April ma rację, ale ona po prostu nie była w stanie tego
zrobić.
Wgłębiduszyczułabowiem,żetenpokójnależydoEvana,awszelkiewnim
zmianyoznaczałyby,żepogodziłasięzjegoutratą.
− Po ich wyprowadzce zastanowię się nad tym – powiedziała niechętnie,
mającnadzieję,żeprzyjaciółkasiętymzadowoliiprzestaniedrążyćsprawę.
−KiedyMasonmasięprzenieśćdociebie?–zapytałaApril.
−JutrojestpogrzebRachel,więcprzypuszczam,żenazajutrzwieczoremalbo
pojutrzerano.
−Przygotowałaśsiępsychicznienajegopowrót?
−Trudnomipowiedzieć–przyznałazwestchnieniem.−Onwracazaledwie
po dwóch miesiącach, więc mogę nawet sobie wmówić, że był po prostu
wdalekiejpodróżysłużbowej.Alezdrugiejstronyprzecieżgoniezaproszędo
łóżka.
−Nigdyniewiadomo–odparłaApril,puszczającoko.
− Przestań się wygłupiać – powiedziała Scarlet i zaśmiała się nerwowo. –
Strasznienampotrzebadodatkowychkomplikacji–dodałazsarkazmem.
−Jawciążniepojmuję,dlaczegosięrozstaliście–odparłaApril,niezrażona
jejtonem.–Zawszeuważałam,żejesteścieidealnąparą.
− Och, jak się patrzy z zewnątrz, wszystko może się wydawać sielanką. Ale
tak nie było, nasze poważne problemy zaczęły się, kiedy nie mogłam zajść
wciążę.Myślałamjednak,żezdołamyjeprzezwyciężyć,apozatymtoprzecież
nie ja postanowiłam odejść. Tak więc o powody rozstania musiałabyś spytać
Masona. W każdym razie między nami narastało napięcie, a w końcu on
oznajmił,żechcerozwodu.
Scarlet nie miała wątpliwości, że po utracie Evana nie była sobą. Wierzyła
jednak, że z czasem zdoła się po tej tragedii otrząsnąć i próbowała sobie
wyobrazićwłasnąprzyszłośćbezdziecka.
−Powiedziałci,dlaczegochcesięrozejść?
− Mówił, że skoro ja marzę o macierzyństwie, a on jest bezpłodny, to
powinienodejść.Mówił,żemusiusunąćsięzmojegożycia,żebymmogłasobie
znaleźćinnegopartnera,którydamidzieci.
−Jakżyję,niesłyszałamotakwielkodusznychpobudkachdozerwania.
− No cóż, obawiam się jednak, że motywacja Masona, była nieco bardziej
skomplikowana.Znamgodobrzeiwiem,żeniepotrafisięodnaleźćwobliczu
niepowodzenia, a gdy nie może odnieść sukcesu, zawsze wybiera ucieczkę.
Wiesz, że zanim Mason założył ten sklep dla surferów, był wiceprezesem
w firmie ojca? Ale ponieważ nie mógł tam wyżej awansować, postanowił
odejść. I czy możesz sobie wyobrazić, że przerwał studia podyplomowe tylko
dlatego,żektóryśzjegokolegówokazałsięlepszyodniego?Gdybypozostałze
mną,każdydzieńprzypominałbymuoporażce,żeniedałmidziecka.Towtedy
nasze małżeństwo zaczęło się sypać, oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej
iwkońcustalibyśmysięparąobcychludzi,którażyjepodjednymdachem.
Scarletwiedziała,żeponosizatoznacznączęśćwiny.Powiększenierodziny
przerodziło się u niej w obsesję. Sama była jedynaczką i marzyła o trójce albo
czwórce dzieci. Jeśli przez pierwsze pięć lat w ich małżeństwie dobrze się
układało, bo jeszcze nie podjęli starań o dziecko i oboje umieli się cieszyć
swymi sukcesami zawodowymi, to późniejsza porażka prokreacyjna zburzyła
ichidyllę.
W ich sypialni, gdzie dawniej spędzali gorące, pełne pasji noce, na stałe
zagościł termometr, ale co miesiąc czekał ich zawód. Ich pożycie zostało
wyprane z wszelkich porywów romantycznej spontaniczności, a gdy zaczęli
regularnie bywać na badaniach w sterylnych gabinetach lekarskich, szybko się
okazało,żeMasonjestbezpłodny.
To był cios dla obojga, ale Mason wydawał się kompletnie zdruzgotany tą
diagnozą. Scarlet próbowała go wspierać, twierdząc, że dla niej to nie ma
znaczenia,skoroprzecieżmogąsięzdecydowaćnaadopcję.
AlekiedyutraciliEvana,ichzwiązekznalazłsięnarównipochyłej.Ikoniec
końców, jak zawsze w obliczu trudności, Mason okazał się głuchy na wszelkie
argumentyipostanowiłodejść.
− Myślisz, że jeśli znów zamieszkacie razem, jest szansa na małżeński
renesans?Niesądzisz,żeobecnośćLunymogłabywamułatwićpojednanie?
−Niechcęsięłudzić.Wtęmożliwośćtrudnomiuwierzyćchoćbydlatego,że
warunki nie będą sprzyjać romansowi. Bo nie zapominaj, że oprócz Luny
zamieszkaznamijejniania.
−Przyznajszczerze,pocochceszdomałejsprowadzićopiekunkę?
− Jak to po co, April? Sama wiesz najlepiej, że gonią mnie terminy.
W przyszłym tygodniu mam oddać ten ogromny obraz olejny z wielorybami
i nie zapominaj o tym, że wielkimi krokami zbliża się mój wernisaż z okazji
otwarcianaszejgaleriiwSanFrancisco.
− Chcesz mi powiedzieć, że z powodu nawału pracy nie zdołasz
wygospodarować czasu dla osieroconej dziewczynki, która najbardziej na
świeciepotrzebujematki?
Okej, Scarlet po części przyznawała rację przyjaciółce. Ale tak czy inaczej
będziezajęta,więcdoopiekinadLunątrzebazatrudnićnianię.
−Możeszmiwyjaśnić,dlaczegochceszsięodgrodzićodbratanicyMasona?–
April nie zamierzała dać za wygraną. − Wolisz się od niej odizolować, bo
obawiaszsię,żejąutracisz?–wierciłajejdziuręwbrzuchu.
−Posłuchaj,Lunaniejestmoimdzieckiem,amyzMasonemniewrócimydo
siebie. Chociaż może się wydawać, że za sprawą okrutnego zrządzenia losu,
który dotknął jej rodziców, a nam dał upragnione dziecko, odbudujemy
małżeństwo,totakiobrótsprawjestwykluczony.Toniewchodziwrachubę,bo
Mason powiedział mi bez ogródek, że ten układ będzie jedynie tymczasowy,
zawartypoprostunapokaz,pototylko,żebyJaybyłspokojniejszyocóreczkę.
Scarletnachwilęzawiesiłagłos,poczymwzięłagłębokioddech.
– Zrozum, ja temu dziecku chciałabym przychylić nieba – wróciła do
przerwanegowątku–alemusiszteżwziąćpoduwagępewnefakty–ciągnęła.–
Otóżformalnierzeczbiorąc,jejjedynymopiekunemprawnymjestMason,czyli
tymsamymjadoLunyniemamżadnychpraw.Takwięcmusiszzrozumieć,że
w miłości i przywiązaniu do niej muszę sobie stawiać granice, bo prędzej czy
późniejonjązabierzezmojegożycia.Pamiętaj,żewedługMasonajaprzecież
powinnam urodzić własne dziecko, i uwzględnij także fakt, że po odebraniu
Evana, z obawy przed kolejną utratą, postanowiłam nie ryzykować następnej
adopcji.
− Czyli twoim zdaniem nie ma szansy na to, że ty i Mason zrezygnujecie
zrozwoduibędziecierazemwychowywaćLunę?
Tak, tych bez wątpienia ślicznych fantazji nie należało snuć. Ludzie
spoglądali z zazdrością na jej małżeństwo z Masonem. Stanowili parę niczym
z hollywoodzkiego filmu, dobraną, piękną, spełnioną zawodowo, mającą
wspólneceleiwspólnezainteresowania.
Rozstanieznimbyłodlaniejtymtrudniejsze,żeScarletwgruncierzeczynie
wyobrażałasobietakwspaniałegozwiązkujakzMasonem.Niechciałazniego
rezygnowaćicierpiałazpowodujegorozpadu,aleniewiedziała,jakratowaćto
małżeństwo.
−Niestetyjatejszansyniewidzę.Bojeśliwyglądałonato,żezamierzamysię
rozejśćdlatego,żeniemożemymiećdzieci,awięcdzieckozdołanaszzwiązek
scalić, to rzecz nie jest taka prosta. My się nie zejdziemy, choć z pozoru to
wydajesięmożliwe.
Masonzerkałrazporaznażonę,którazjegobratanicąnakolanachsiedziała
obokniegonadbiałątrumnąprzystrojonąherbacianymiróżami.
MiejscepojegodrugiejstroniezajmowałsiedzącynawózkuinwalidzkimJay.
W czarnym garniturze, który po raz ostatni założył, gdy ważył o ponad
dwadzieściakilowięcej,chorynarakabratwyglądałjakszkielet.
Asystującapielęgniarkawraziepotrzebypodałabymutlen.NogiJaya,choć
byłciepłylipcowydzień,okrywałpled,onzaśnakolanachtrzymałróżę.
ChociażMasonowiściskałosięserce,gdynaniegopatrzył,zawszelkącenę
próbowałtrzymaćfason,odpędzaćodsiebieniepokójoLunęiuporczywemyśli
o niespodziewanych zrządzeniach, które zgotował im los. Kiedyś zakładał, że
zostanie ojcem, gdy jednak okazało się, że to mu nie będzie pisane, stłumił
pragnienieposiadaniadzieckaikonieckońcówrozstałsięzżoną.
Perspektywa,żepoodejściuJayaprzyjdziemusamotniewychowywaćLunę,
budziła w nim głęboki lęk. Czy zdoła temu sprostać? Czy nie unieszczęśliwi
przybranej córeczki, zbyt wiele od niej oczekując? Jego rodzice wpoili mu
dążenie do perfekcjonizmu, a błędy wychowawcze, jakie nas spotkały, zwykle
powtarzamywobecwłasnychdzieci.
IlekroćodwracałgłowędoScarlet,czułdelikatnyaromatjejperfum.Znałgo
doskonale, przez dziewięć lat kupował jej te perfumy na urodziny. Ten zapach
kojarzył mu się z jej rozrzuconymi na poduszce włosami, pod powiekami
przywoływał mu obraz jej ust i nadgarstków, jej okrytej ręcznikiem sylwetki,
gdyrankiemszykowałasię,byzacząćdzień.
Gdy poprosił ją o to, żeby przez kilka tygodni udawali zgodną rodzinę, był
w rozpaczy. I teraz wręcz trochę tego żałował. Pamiętał bowiem świetnie, jak
trudnomubyłoodniejodejść,iwiedział,żetenrozdzierającysercekrokbędzie
musiałpowtórzyć,boprzecieżniejestwstaniejejdaćupragnionegodziecka.
TrzymającLunęwramionach,Scarletocierałałzy.
Jak uzgodnili przed pogrzebem, odgrywali na nim dobre małżeństwo. Po
zakończeniuuroczystościMasonmiałwypakowaćzautaswójbagażiwnieśćgo
podjejdachrazemzzabawkamiiubraniamiLuny,którezabrałzdomuRachel
iJaya.
Resztęjejrzeczyplanowałprzewieźćpóźniej.
Na szczęście Carroll, niania jego bratanicy, zgodziła się pracować u nich
wMalibu,więcdzieckoprzynajmniejniebędziemusiałosięprzyzwyczajaćdo
nowejopiekunki.
Gdypastorodmówiłmodlitwęnadgrobem,pielęgniarkapopchnęławózek,by
Jaymógłpołożyćnatrumnieprzyniesionąróżę.
–Dozobaczenia,kochanie–szepnął,przymknąwszypowieki.
Grabarzeopuścilitrumnędogrobuiludziepowolizaczynalisięrozchodzić.
NaJayaczekałambulans,którymmiałwrócićdoszpitala.Masonpożegnałsię
zbratem,przyrzekającmu,żezadzieńczydwaodwiedzigorazemzdzieckiem,
aJayponowniepoprosiłjegoiScarlet,bydbaliomałą.
Ich trójka jeszcze chwilę została przy grobie, po czym Mason powiedział
żonie,żeinanichpora.
Lunausnęławjejramionach,więcniebudzącmałej,ułożylijąwfotelikuna
tylnymsiedzeniuwaucie,przypięlijąpasamiiusiedlizprzodu.
Podróż ze Scarlet na siedzeniu pasażera i z dzieckiem śpiącym z tyłu
przypomniałaMasonowi,jakjechalidoMalibuzmalutkimEvanem.
Był wtedy przekonany, że są szczęśliwym małżeństwem i do głowy mu nie
przychodziło,żesięrozstaną.Uzupełnialisię,pasowalidosiebie,mieliwspólne
pasje. Uwielbiał otaczać żonę luksusami i nie wątpił, że wobec niej powinien
byćabsolutnieszczery.
Atmosfera w jego rodzinnym domu była zupełnie inna. Ojciec, choć rzecz
jasna chciał jak najlepiej dla swojego syna, miał wobec Masona nadmierne
wymagania i w rezultacie wychował go na człowieka niezdolnego do
pogodzeniasięzporażką.
Kiedy przywieźli Evana ze szpitala, dziecko miało zaledwie cztery dni.
Trzymając synka w ramionach, Mason spoglądał na Scarlet, wierząc, że
wreszcieodnaleźlicałkowitespełnienie.
Idealne małżeństwo miało się przerodzić w szczęśliwą rodzinę, mimo że nie
mógłdaćżoniedziecka.
Powolizaczynałjednaktenfaktakceptowaćipowoliwyzbywałsiępoczucia
winy. Scarlet promieniała szczęściem, Evan miał kochających rodziców
iwszystkoukładałosiępoichmyśli.
Alegdyzadzwoniłichprawnikzwiadomością,żematkaEvanapostanowiła
go odebrać, ich świat legł w gruzach, a Mason pożegnał się ze złudzeniami
oszczęśliwymdomu.
Scarletotworzyłapilotemautomatycznąbramę,poczymwjechalinaposesję
izatrzymalisięnapodjeździe.
–ZaniosęLunęnakanapęwsalonie–powiedziała,wypinającśpiącedziecko
zfotelika,aMasontymczasemotworzyłbagażnik.
Miał w nim walizkę ze swoimi ubraniami, laptopem i tabletem oraz torby
zubrankami,artykułamitoaletowymiizabawkamiLuny.
W sumie było tego niewiele, więc w parę minut wniósł do domu rzeczy
własneidziecka.
Odrazupoprzestąpieniuproguzauważyłzmiany,któretutajzaszłypodjego
nieobecność. W holu leżał nowy dywan, w salonie nie było jego ulubionego
fotelaanitelewizorazdużymekranem,zatowpokojustołowympojawiłsięna
kredensiedużywazonzpięknymbukietemkwiatów.
Wszystko to unaoczniło mu z całą mocą, że to już nie jest jego dom. Nie
bardzoteżwiedział,gdziemaulokowaćswojerzeczy.
Początkowo przypuszczał, że Scarlet odda mu pokój dla gości, ale potem
uświadomił sobie, że pewnie zajmie go niania. W domu, oprócz małżeńskiej
sypialni i pracowni malarskiej na piętrze, na parterze znajdowały się salon,
pokójdziecięcy,stołowyigościnny.
–Gdziemnieulokujesz?–spytał.
−Dobrze,żetouzgodnimyprzedprzyjazdemCarroll.Chybabędzienajlepiej,
jeśli zajmiesz kanapę w moim studiu, a niani oddamy pokój dla gości. My
dostaniemydodyspozycjipiętro,aonanadolebędzieprzezścianęsąsiadować
zLuną.Inawetsięniedomyśli,żeniedzielimysypialni.
−Aniematakiejopcji?
− Posłuchaj, jeśli masz w tej sprawie jakieś złudzenia, to wybij je sobie
zgłowy.Icieszsię,żeciudostępniamkanapęwpracowni.
−Przykromi,żecijązagracęmoimirzeczami.Czyprzyborytoaletowemogę
wnieśćdotwojejłazienki?
− Chyba nie ma przeciwwskazań – odparła z lekkim uśmiechem. – Tylko
pamiętaj,żebymitamnienarobićbałaganu.
Masonzdusiłśmiech, boobojewiedzieli, żewkwestii ładuScarlet,mówiąc
oględnie, nie była pedantką, za to on pod tym względem wprost świecił
przykładem.
Od dziecka ojciec wpoił mu bowiem, że ubrania trzeba odwieszać do szafy,
butyodstawiaćna miejsce,ao starannymposłaniułóżka niewolnozapomnieć
podżadnympozorem.
Więcnaukanieposzławlasipóźniejmałżeńskiełożeścieliłkażdegoranka,
gdyzaśżonazalegaławnimdłużej,toprzynajmniejścieliłswojąpołowę.
Scarlet miała usposobienie artystki, a jako jedynaczka została trochę
rozpieszczona przez rodziców. W rezultacie po zamążpójściu z czystym
sumieniemzostawiałamiskęniedojedzonychchipsównakanapiewsaloniealbo
klekspastydozębównaumywalce.
Przede wszystkim jednak od świtu do nocy chodziła po domu umorusana
farbami.Mason,którywyrósłnajejprzeciwieństwo,uwielbiałipodziwiałuniej
tę niefrasobliwość czy wręcz jej zazdrościł, że ona potrafi nie zważać na
prozaicznedrobiazgi.
Ale w okresie, gdy mieszkał z nimi Evan, czasem nie umiał ukryć lekkiego
rozdrażnienia nieporządkiem w domu, Scarlet zaś powtarzała mu wtedy
zradosnymuśmiechem,żeprzydzieciachmusipanowaćnieład.
Gdyterazskierowałsiędosypialni,żebyumieścićwszafieswojerzeczy,na
moment przystanął w drzwiach. Ich małżeńskie łóżko przykrywała nowa
jasnoszara kapa w purpurowe kwiaty, a ściany zostały świeżo odmalowane
liliowąfarbą.Tenzmieniony,bardziejkobiecywystrójpokojunieprzesłoniłmu
jednakwspomnieńogorącychnocach,któretuspędzili.
Choć ich związek przeżywał lepsze i gorsze chwile, na życie miłosne żadne
znichniemogłosięskarżyć.Odpierwszegorazu,gdyopółnocykochalisięna
plaży,ażpoichostatniąwspólnąnoc,zanimpodjąłdecyzjęorozstaniu,zawsze
kochalisięzpasją.
Na myśl o seksie ze Scarlet przeszedł go dreszcz, gdyż uzmysłowił sobie
dojmująco, że już nigdy, i to z jego winy, nie będzie miał prawa się do niej
zbliżyć.
Płuca wypełnił mu wyczuwalny w tym pokoju aromat jej perfum i żeby
zwalczyćwsobiepożądanie,podszedłdootwartegookna.
−PrzyjechałaCarroll!–Scarletzawołałazparteru.
−Jużschodzę–odparł,odstawiającbagaż.
Uznał,żerozpakujesiępóźniej,ateraz,jeśliniechce,bynajbliższetygodnie
stałysiędlaniegotorturą,musinatychmiastochłonąć.
ROZDZIAŁTRZECI
Scarlet przez pierwsze trzy dni po wprowadzeniu się pod jej dach Masona,
Luny i Carroll czuła się bardzo nieswojo. Jej dyskomfort nie wynikał jednak
ztego,żeprzeszkadzałajejichobecność.
Przeciwnie,kuwłasnemuniepokojowiłapałasięnatym,żenowasytuacjają
cieszy.Zlubościąwdychałaznajomyzapachwodypogoleniu,którypozostawał
w łazience po porannej toalecie Masona, i przyjemność sprawiało jej
dochodzącezdoługaworzeniedziecka.
Te odgłosy były dla niej miłe, ponieważ budziły wspomnienia
znajszczęśliwszegookresujejżycia,wktórymmatkowałaEvanowi.Iwłaśniete
odczucianapawałyjąlękiem,byłabowiemświadoma,żeskorogościesąuniej
jedynieczasowo,musiwobecnichzachowaćdystansemocjonalny.
Próbującjednakodnichsięodgradzać,miałapoczuciewiny.
Lunynieprzytuliłaodczasu,gdypopogrzebiekładłająnakanapiewsalonie.
Niekarmiłajejaniniekąpała,niebawiłasięzniąiniezaglądaładoniejnocą,
kiedydziewczynkaspaławpokojudziecięcym.
Nieustanniepowtarzałasobie,żemałązajmujesięniania,którejsprowadzenia
do domu sama się domagała. Napominała się w duchu, że jej rola ma się
ograniczyć do udawania na użytek Jaya, że wspólnie z Masonem będą
wychowywać Lunę, a tę grę podjęła jedynie po to, by jej umierający szwagier
byłspokojniejszyocóreczkę.
Ale czy kobieta, która marzy o macierzyństwie i wie, że tyka jej zegar
biologiczny,zdołasięoprzećmiłościdotakcudownegoisłodkiegodzieckajak
Luna?Dotejpogodnejdziewczynkiopięknychkręconychciemnychwłoskach,
dużychbłękitnychoczachidołeczkachnabuzi?BochociażLunaodziedziczyła
po Rachel zadarty nosek, a po Jayu pełne usta, to Scarlet dostrzegała w niej
przedewszystkimfizycznepodobieństwodoMasona.
Myślała przy tym, że gdyby miała z nim dziecko, to ono zapewne
przypominałobyLunę.
Tak więc musiała walczyć z sobą o zachowywanie emocjonalnego dystansu
wstosunkudobratanicymęża.Jejinstynktopiekuńczysprawiał,żekroiłojejsię
serce,ilekroćdobiegałjąpłaczdziewczynki.Chciaławtedybiecnadół,żebyją
utulić.
Ale tego nie robiła, mówiąc sobie, że to nie jest jej dziecko, a z Masonem
wkrótceczekająrozwód.Wiedziała,żemusiotymbezwzględniepamiętać,bo
wniedalekiejprzyszłościoniniestetyodejdązjejżycia.
Rozdarta wewnętrznie szukała ukojenia w pracy, której na szczęście miała
mnóstwo.
Gonił ją bowiem termin ukończenia wielkoformatowego obrazu olejnego,
rozpiętego na sztalugach w jej pracowni, który za parę dni, po uprzednim
sfotografowaniu, zostanie wysłany na Hawaje, gdzie ozdobi lobby w jednym
ztamtejszychhoteli.
Cofnąwszy się o parę kroków, patrzyła teraz przez dłuższą chwilę na swoje
dzieło.Ztłabyłazadowolona,alenadtrzemawielorybaminapierwszymplanie
będziemusiałasolidniepopracować.
I to ją cieszyło, bo przebywając godzinami w pracowni, mogła odwracać
wzrokodkanapy,naktórejleżałastaranniezłożonapiżamaMasona.
Odłożyła pędzel i rozprostowała dłonie, po czym zerknęła na zegarek.
Dochodziłasiódmawieczorem,aonabezchwiliprzerwymalowałaodpołudnia.
Uznaławięc,żeprzyszłaporanaodpoczynek,ipowoliwyszładoholu.
Gdy na schodach usłyszała telewizor włączony w salonie, pomyślała, że
wiadomości pewnie ogląda Mason, a Carroll prawdopodobnie kąpie już Lunę
przedsnem.
Ale ku swojemu zdziwieniu zastała ją w kuchni, gdzie niania piła gorącą
herbatę.
−Dobrywieczór–wychrypiałaCarroll.
−Źlesięczujesz?–spytałazaniepokojonaScarlet.−Bierzecięprzeziębienie?
− Bardzo bym tego nie chciała, ale faktycznie, chyba mnie dopadła jakaś
infekcja.Martwięsię,żebyniezarazićLuny,bogdybytaksięstało,niemogłaby
odwiedzićwszpitaluswojegotaty.
Tak,pomyślałaScarlet,świadoma,żepochemioterapiiJaystraciłodporność
idlaniegokontaktnawetzbanalnymwirusemmógłbyokazaćsięśmiertelny.
− Carroll, jesteś rozpalona – powiedziała z troską, dotknąwszy jej czoła. −
Konieczniezmierztemperaturę ikładźsię szybkodołóżka. Wapteczcemamy
aspirynę,więcjązażyj,aranomusiszpójśćdolekarza,bowyglądaminato,że
złapałaśgrypę.
−PaniSpencer,ktowobectegozajmiesięLuną?
Dobrepytanie,pomyślałaScarlet,poczymodparłastanowczo:
–Otobądźspokojna.Zanimsięniewykurujesz,zajmiemysiędzieckiem.
−Możepowinnamznaleźćkogośnazastępstwo?
−Terazotymniemyślibardzocięproszę,kładźsiędołóżka.
Gdy Carroll z kubkiem herbaty powędrowała do siebie, Scarlet powiedziała
sobie: trudno, siła wyższa, tej nocy chyba przyjdzie mi wejść do pokoju
dziecięcego.
I z tą myślą zaczęła szukać Masona i Luny, których za wszelką cenę
próbowała wcześniej unikać. Ponieważ nie odnalazła ich w domu ani przy
baseniewogrodzie,otworzyłafurtkęischodamizeszłanaplażę.
Tam szybko ich wypatrzyła. Bawili się na piasku, więc zdjęła buty i ruszyła
wichstronę.Chociażsłońcejużzaszło,tegodługiegoletniegodnianiebowciąż
jeszczeniepociemniało,wiałaciepłamorskabryza,aprzybrzeguoceanubyło
sporospacerowiczów.
−Spójrz,Luna,ciociaScarletprzyszła!–zawołałMason,biorącdziewczynkę
naręce.–Ciocianapewnobardzosięzatobąstęskniła.
Gdydziewczynkarozpromieniłasięnajejwidokiwyciągnęłarączki,Scarlet
przystanęłanamoment,zagryzającdolnąwargę.
Ogromniechciałazłapaćmałąwramiona,przytulićjądopiersiipogłaskaćpo
główce,postanowiłajednakprzedtymsiępowstrzymać.
−Toprawda–powiedziała.–Alewidzę,żebawiciesiętutajwnajlepsze.
− Zgadza się. I bezkarnie tarzamy się w piasku, bo Lunę niedługo czeka
kąpiel.
−Nocóż,zanosisięnato,żeprzezparędnibędziemymusielizaopiekować
się we dwoje tym słodkim brudaskiem. Bo Carroll dostała gorączki i chyba
złapałagrypę.Wysłałamjądołóżka.
−Uhu!−zawołałaradośnieLuna,wymachującplastikowączerwonąłopatką.
− Uhu to w jej języku znaczy „dobrze” – powiedział Mason. – Ale mówiąc
poważnie,myślisz,żesamidamyradę?
−Amamywybór?
−Powiedzjednak,jaksięnatozapatrujesz–drążył.–Iczyjużzajrzałaśdo
pokojudziecięcego?
Scarlet patrzyła na nich w milczeniu. Ze ściśniętym sercem obserwowała
wysokiegosilnegoMasonazdzieckiemwramionach.
− Zobaczcie! – zawołała po chwili, odwróciwszy głowę w kierunku oceanu,
zktóregoniedalekobrzeguwynurzałasięparaskaczącychdelfinów.
−Spójrz,Luna,przypłynęłydociebiedelfiny!–dorzuciłMason.–Onechcą
cipokazać,żepotrafiąwyskakiwaćnadwodę!
−Ooo!–dziewczynkawydałaokrzykzachwytu.
−Umieszpowiedzieć„del-fin”?
−Defin!–krzyknęłaLuna.–Defin!
− Brawo, moja malutka! – z dumą skwitował Mason. – Przyrzekam ci, że
niedługodostanieszdeskęsurfingowąibędzieszpływaćrazemznimi.
Scarlet pamiętała, jak Mason przemawiał o surfingu do Evana, i zgasł na jej
twarzyuśmiech.
− Naprawdę musimy ją nauczyć pływać – ciągnął jej mąż. – Nawet małe
dzieciakidoskonalesobieradząwwodzie.
−AleLunapowinnanajpierwdobrzechodzić.Iotymtwoimpomyślezdeską
niewspominajJayowi,bouzna,żezamierzaszmuutopićcórkę.
−Jamówięserio,żewarto,żebyLunajaknajszybciejoswoiłasięzwodą.
Mason szybko się ocknął ze snu, ale potrwało chwilę, zanim sobie
przypomniał, że leży na kanapie w pracowni Scarlet i uświadomił sobie, że
zbudziłgopłaczdziecka.
Chciał się zerwać, by zbiec na dół do Luny, ale usłyszał kroki na schodach
iwołanie:
−Idę,Lulu!Idędociebie,kochanie!
Namomentwstrzymałoddechinasłuchiwał,czyScarletporazpierwszyod
roku przestąpi próg pokoju dziecięcego. Wieczorem tam nie zajrzała, bo to on
wykąpałipołożyłLunę.Gdypochwiliwstał,byzeschodówpocichuwyjrzeć
nadół,zobaczył,jakScarletpokrótkimwahaniuwchodzidopłaczącejLuny.
Dziewczynka ucichła dosłownie w ciągu paru sekund, po czym Scarlet
wyniosła ją do holu i szepcząc do niej uspakajająco, zniknęła z nią w salonie,
aMasonzzejściemnaparterodczekałjeszczeparęminut.
ScarletzLunąwramionachsiedziaławswymulubionymfoteluijakkiedyś
Evana,kołysałajądosnu.
−Wszystkowporządku?–szepnął.
− Potrzebowałyśmy tylko suchej pieluchy i kogoś, kto nam okaże odrobinę
miłości – odparła, tuląc dziewczynkę, którą niczym za sprawą czarodziejskiej
różdżkijużzmorzyłsen.
Usadowiłsięnaprzeciwkonichnasofieiwidzącczułość,zjakąScarletpatrzy
na Lunę, zrozumiał, dlaczego ona wcześniej próbowała izolować się od jego
bratanicy.
Otóż, jak się właśnie przekonał, jego żona postępowała tak z obawy, że to
maleństwo pokocha bez pamięci. Takim bowiem wzrokiem, pełnym miłości
iciepła,wpatrywałasiękiedyśwEvana.
Wcześniejprzypuszczał,żeScarletpoprostupragniespokoju.Poutracieich
przybranego synka oznajmiła mu przecież stanowczo, że nie zamierza
podejmować następnej próby adopcji. Powiedziała mu wtedy wyraźnie, że nie
będzie ryzykować kolejnego rozstania z upragnionym i ukochanym dzieckiem,
botakieprzeżycieprzerosłobyjejsiły.
On to rozumiał, ale dopiero teraz uświadomił sobie, że jej lęk przed utratą
dotyczy również Luny. Był przy tym święcie przekonany, że Scarlet marzy
o urodzeniu dziecka, i łudził się nadzieją, że dzięki obecności Luny szybciej
zrozumie,żepowinnaznaleźćsobiekogoś,zkimzałożyrodzinę.
− Pięknie wyglądasz z dzieckiem w ramionach – wyrwało mu się, a ona na
chwilęzastygła,poczymwzięłagłębokioddechispojrzałanaśpiącąLunę.
− W ubraniach od Diora też jest mi do twarzy, ale to nie znaczy, że zawsze
mamwnichchodzić.
−Niewiem,cochceszprzeztopowiedzieć–stwierdził,mówiącgłośniej,niż
sięspodziewał.
− Zanim ci to wyjaśnię, położę ją do łóżka – odparła, wstając z palcem na
ustach.
Gdy wróciła z pokoju dziecięcego, zaprosiła go gestem dłoni, by wyszedł
zniąnataras.
I dopiero podążając jej śladem, zauważył, że ona ma na sobie tylko cienką
nocnąkoszulęzróżowejbawełny,obszytąbiałąkoronkąisięgającązaledwiedo
połowyuda,którapodkreślałajejkobiecekształty.
Wprawdzie to nie była jakaś szczególnie seksowna bielizna, jemu wcale nie
przypominałababcinegostrojunocnego.
Gdypatrzyłnażonę,naglezrobiłomusięsuchowgardleipoczułgwałtowne
uderzeniekrwidogłowy.Próbujączwilżyćjęzykiemwargi,myślałojejustach
iotym,odjakdawnaichniecałował.
Kiedywyszedłzaniąnataras,Scarletzamknęłazanimoszklonedrzwi.Natle
czarnego jak atrament nieba migotały miliony gwiazd i jej zgrabna sylwetka
zarysowałasięwyraźniewsrebrnejpoświacieksiężyca.
−Chodziłomioto,żejeślinawetjestnamzczymśdotwarzy,tonieznaczy,
że nie zdołamy się bez tego obejść. W moim przypadku to dotyczy
macierzyństwa.
−Niewiem,czemutakuważasz,Scarlet.Maszprzedsobądużoczasu,żeby
zostać matką. Jesteś piękna i utalentowana... i na pewno spotkasz mężczyznę,
zktórymzałożyszrodzinę.
−Niechcętegosłuchać–obruszyłasięispojrzałananiegozwyrzutem.
−Czegoniechceszsłuchać?Uwierzmi,żetoprawda.Iwłaśniedlatego...−
urwał,bonieprzeszłomuprzezgardło„właśniedlategoodciebieodszedłem”.
− Nie pojmuję, dlaczego sobie wmawiasz, że po rozstaniu z tobą ruszę
wtango,żebyznaleźćsobiefaceta,któregopokochamtak,jakkochałamciebie.
Myślisz,żefacecitylkoczekająnato,żebywnichprzebieraćjakwulęgałkach,
ajadobioręsobieodpowiedniegoiwszystkoszczęśliwiesięzakończy?
Mason, próbując puścić mimo uszu, że o swojej miłości do niego Scarlet
wyraziłasięwczasieprzeszłym,wypalił:
−Nieobracajtegowżart,bojamówiębardzopoważnie.Przecieżwiesz,że
nie chcę, żebyś z mojej winy zrezygnowała z marzeń o założeniu rodziny.
I wiesz doskonale, że możesz ją założyć. Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie
pstryknięcie palcami i nie nastąpi z dnia na dzień, ale przecież możesz mieć
rodzinę.
−Ktowie,możekiedyśjąsobiestworzę?Alechcę,żebyśdodiabławiedział,
że jest mi ciężko. Mając cię teraz pod tym dachem, nie potrafię się uporać
z wieloma sprawami. Wciąż rozmyślam o naszym małżeństwie i myślę
oEvanie.Myślęotym,dlaczegonaszeżyciepotoczyłosiętaknieszczęśliwie...
−Sądzisz,żemniejestztymlżejniżtobie?Niezdajeszsobiesprawy,żeod
trzechdnicierpięprawdziwekatusze?
−Samtegochciałeś,więcnieopowiadajoswoichkatuszach.
−Niepojmujesz,jakciężkomibyćprzytobieiciebieniepragnąć?Zrozum,
żepragnęciędoszaleństwaiżejesteśmojążoną.
− Byłam twoją żoną – poprawiła go zimno, tonem, jakiego nigdy u niej nie
słyszał.–Pamiętaj,żeodemnieodszedłeś–dodałaoskarżycielsko.
−Odszedłem,boniemiałemwyboru.Wiem,żebyłbymdlaciebieprzeszkodą
wdrodzedoszczęścia.
− Skąd ty to wiesz, Mason? Skąd wiesz, na czym według mnie polega
szczęście?Nigdyniechciałeśwysłuchaćmoichracji,dlaciebiebyłamjaktrybik
w twojej firmie, którym musisz kierować. Zawsze decydowałeś w moim
imieniu, myśląc, że tak robisz dla mojego dobra, a kiedy ja próbowałam ci
powiedzieć,naczymmizależy,zawszebyłeśgłuchy.
Nie, to nieprawda, pomyślał. Wysłuchiwał jej, ale po prostu go nie
przekonała. Bo chociaż Scarlet po wielokroć mu powtarzała, że nie musi mieć
dzieci, uważał, że ona mija się z prawdą i jest gotowa zrezygnować
zmacierzyństwatylkozewzględunaniego.
A on nie chciał jej unieszczęśliwiać i mimo że jego decyzja o rozstaniu
kompletnie go zdruzgotała, podjął ją w przeświadczeniu, że dla Scarlet będzie
lepiej,gdyodniejodejdzie.
−Nawettendomkupiłeś,niepytającmnieozdanie.
−Nielubiszgo?PrzecieżmarzyłaśozamieszkaniuwMalibu.
− Uwielbiam ten dom, ale co by się stało, gdybym go nie polubiła? Zawsze
działałeś bez uzgodnienia ze mną. Obmyśliłeś na przykład naszą podróż
poślubnąikupiłeśmimercedesa,niepytającmnieozdanie.
−Niepodobacisiętoauto?
−Niewtymrzecz–westchnęłazrezygnacją.–Chodzimioto,żenigdynie
chciałeśkonsultowaćsięzemną.Aniwsprawiesamochodu,aninawetrozwodu,
ilepiejzróbuczciwyrachuneksumienia.
−Notopowiedzmi,Scarlet,czegochcesz?–powiedział,podchodzącdoniej
tak blisko, że poczuł ciepło jej oddechu i jedynie ostatkiem sił zdołał się
pohamowaćsię,żebyjejniezłapaćwramiona.
Mocno zacisnąwszy kciuki, modlił się o to, by nie usłyszała łomotu jego
serca, który, miał taką nadzieję, może zagłuszy dobiegające od plaży miarowe
biciefaluderzającychobrzegoceanu.
Czyodchodzącodniej,wyprowadzającsięztegodomuiwystępującrozwód,
popełnił największy błąd swego życia? Zrobił to po to, by dać jej wolność
iodnaleźćwolnośćdlasiebie.
Tyle że tej wolności ani nie chciał, ani nie potrzebował. Pragnął Scarlet,
przekonanyzarazem,żenatoniewolnomusobiepozwolić,istojąctużprzyniej
zmagałsięzprzypływemsprzecznychemocji.
Gdy pożądanie walczyło w nim z dojmującym poczuciem bezradności,
wiedział, że przecież nie na tym może polegać małżeństwo i w głębi duszy
sądził,żerozstaniebędzielepszedlaobojga.
Gdyby jednak ona go teraz pocałowała, nie miał złudzeń, że umiałby
zachowaćkontrolęnadsobą.
−Ajeślibymcipowiedziała,żechcę,żebyśmniepocałował?–zapytałapo
chwilimilczenia.
Mocnowięczacisnąłpowieki,byniewidziećjejustioczu,czując,żeScarlet
wie,jakonrozpaczliwiepragnietegopocałunku.
− Nie masz mi nic do powiedzenia? – dodała, opuszkami palców muskając
mudolnąwargę.
− Posłuchaj, to nieważne, co chciałbym ci teraz powiedzieć, bo problem
dotyczytego,czegopragnę.
−Czegowięcpragniesz,Mason?
−Tego–powiedział,otwierającoczy,poczymbeznamysłuująłwdłoniejej
twarziustamiodszukałjejwargi.
Potygodniachimiesiącachmarzeń,frustracji,łezipożądania,wreszciemógł
daćtemuwszystkiemuupust.Drżącymirękamidotknąłjejtwarzy,bynapawać
sięzapachemiaksamitnągładkościąjejskóry.
Leżąc samotnie w Hollywood Hills, marzył o tym nieustannie, bo dla niego
Scarletbyłajaknarkotyk,zaktórymuporczywietęsknił.
Ale walczył z sobą, by przerwać ten pocałunek, i w końcu oderwał od niej
wargi, cofając się o krok. Ona zachwiała się lekko i z trudem złapała oddech,
a on z przerażeniem zdał sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił. Tyle już
przeszli,byzakończyćtenzwiązek,ateraz,natymtarasie,dosłownierzuciłsię
nanią.
Uważając,żepowinnizawszelkącenęwystrzegaćsięporywównamiętności,
wykrztusił:
− Scarlet, nam na to nie wolno sobie pozwalać, bo coś takiego jedynie
skomplikujenasząitakniełatwąsytuację.
− A ma nam pomóc odgrywanie przed wszystkimi szczęśliwej rodziny? –
odcięła się, ze smutkiem potrząsając głową, po czym odwróciła się na pięcie
izniknęłazaoszklonymidrzwiamidodomu.
PojejodejściuMasonopadłciężkonastojącynatarasiefoteliwbłagalnym
geście,byjegociałomogłozapomniećopożądaniu,ukryłtwarzwdłoniach.
ROZDZIAŁCZWARTY
Zbudziłasięoświcieiprzezdłuższąchwilępróbowałazapomniećorozkoszy
nocnego pocałunku i słowach Masona, które ją tak boleśnie ugodziły. Ale
wduchuprzyznawałamusłuszność,zgadzającsię,żewzajemnepożądanietylko
komplikujeichrelację.
Tej nocy okazało się bowiem, że bycie z nim pod jednym dachem niesie
jeszczewiększecierpienieniżrozstanieiprzypominaimboleśnie,dlaczegoich
związek poniósł klęskę. Albo przynajmniej przypomina o tym Masonowi.
Askorosąskazaninawspólnemieszkanie,leczonwyraźnieboisiębliskości,to
ona musi to respektować. Tak, pożądanie stanowi dla nich niebezpieczną
pułapkę.
Powoli wstała z łóżka, włożyła szlafrok i, najciszej jak umiała, zeszła do
kuchni,byzaparzyćsobiekawę.
Wkrótce jednak przyłapała się na tym, że jej wzrok przyciągają drzwi do
pokojudziecięcego.
Ostatniej nocy zdołała się przełamać, by tam wejść i utulić płaczącą Lunę.
Zmieniłajejpieluchęinatychmiastprzeniosładosalonu,boniechciałapatrzeć
naniebieskieścianytegopokoju,niechciaławidziećpluszakówEvana,których
cała menażeria zajmowała tam półki, ani oglądać kołderki z jego imieniem.
Chociażwtympomieszczeniuniebyłojejodponadroku,pamiętałakażdyjego
centymetr.
Tego ranka Luna nie płakała, więc Scarlet nie musiała do niej zachodzić.
Poczuła jednak, że chce ją zobaczyć. Ale zanim zdobyła się na przestąpienie
progu,przystanęłanachwilę,bosercezaczęłojejwalićjakoszalałe.Gdywtym
pokoju panowała cisza, wejście do niego okazało się jeszcze trudniejsze niż
wnocy.
To pomieszczenie było wszystkim, co jej zostało po Evanie, i dlatego przez
roktraktowałajejakświętość,którejniewolnonaruszać,zdającsobiezarazem
sprawę,żejejprzybranegosynkatamniema.
To jest tylko nieużywana przestrzeń pełna dziecięcych sprzętów i zabawek,
bezskutecznie próbował przekonywać ją Mason, namawiając ją miesiącami, by
ten pokój urządzili na nowo. Twierdził, że skoro nie planują kolejnej adopcji,
pokójdziecięcystoibezużyteczny.
Mówił, że warto przeznaczyć go na gabinet, domową bibliotekę albo
garderobę.Byłomuwszystkojedno,byletylkoteniebieskieścianyprzestałymu
przypominać o Evanie. Ale ona stanowczo się na to nie godziła i w końcu
Masondałzawygraną.
Biorącgłębokioddech,nacisnęłaklamkę.
Przezoknowpadałojasneporannesłońceijaksięokazało,Lunajużniespała.
Najwyraźniej był z niej ranny ptaszek. Stojąc przy barierce łóżeczka, trzymała
się oburącz jej szczebelków. Na widok Scarlet rozpromieniła się radośnie i od
razuzaczęłagaworzyć.
− Co my porabiamy, kochanie, o tak wczesnej porze? – zagadała Scarlet
zuśmiechem.
Todzieckobyłotakiepogodneinaszczęścieniezdawałosobiesprawyztej
potwornej tragedii, jaka je spotkała. Na szczęście, choć tym samym nie
zapamiętaaniRachel,aniumierającegoJaya.
Zamyślona Scarlet podeszła do łóżeczka, a Luna wtedy, puściwszy się
szczebelków, wyciągnęła do niej rączki, by w rezultacie zachwiać się
izokrzykiemniezadowoleniaupaśćnawznak.
Scarlet błyskawicznie wzięła ją na ręce, ale dziewczynka rozpłakała się
żałośnie.
−Maamaa!–zawołałanacałygłos.
− Już dobrze, moja maleńka, wszystko będzie dobrze – przemawiała do niej
Scarletześciśniętymsercem,tulącjądopiersiikołysząc.
Luna szybko się uspokoiła, uniosła główkę i błękitnymi oczami spojrzała na
„ciocię”. Ten przepiękny kolor tęczówek odziedziczyła po ojcu, ale Mason też
miałoczywtymniezwykłymodcieniu.
Irodzinnepodobieństwo Lunydobraci Spencerównatym sięnie kończyło,
bo podobnie jak oni dziewczynka miała ciemne kręcone włosy, a kiedy się
śmiała,najejtwarzypojawiałysiędołeczki.
Jednymwięcsłowem,Scarletprzyłapałasięnarefleksji,żeludziełatwobędą
tę dziewczynkę brali za córeczkę Masona, a rodzone dzieci jej męża, gdyby
przyszły na świat, też byłyby najprawdopodobniej błękitnookie oraz
ciemnowłose.
I kiedy Luna dotknęła paluszkami jej policzka, oczy Scarlet zaszkliły się
łzami.
Próbowałajednakprzywołaćsiędoporządku,mówiącsobie,żeniewolnojej
tracić głowy dla tego rozkosznego dziecka, skoro zostało już przesądzone, że
Masonbędziesamotnymojcem.
Gdybyonajepokochałabezpamięci,skazałabysięniechybnienacierpienie.
Ale czy istnieje jakiś sposób, by oprzeć się miłości do dziecka, które nade
wszystkopotrzebujematki?Czyjejwalkęzsobączekanieuchronnaklęska?
Scarlet nagle uzmysłowiła sobie, że od dobrego kwadransa przebywa
w pokoju dziecinnym, a duch jej utraconego synka nie prześladuje jej tak
straszliwie,jaksiętegoobawiała.
Świadomość tego faktu z jednej strony przyniosła jej ulgę, ale z drugiej
pobudziłalęk,żeponowniewystawiasięnaryzykozłamanegoserca.
Co więcej Scarlet zdawała sobie sprawę, że w gruncie rzeczy nic na to nie
może poradzić. Chociaż napominała się w duchu, że miłości do tego dziecka
musisięoprzeć,wiedziała,żetoniemożliwe.
Chciała Lunę trzymać w ramionach, chciała tulić ją do snu, jej serce
wygrywałozwewnętrznymgłosemrozsądku.
Usiadła z nią w bujanym fotelu, tym samym, w którym uwielbiała kołysać
Evana,aMasonczęstojąmusiałnamawiać,bypołożyłasynkadołóżeczka,bo
klejąjejsięoczy.
Także i teraz, gdy trzymała na kolanach śpiącą Lunę, poczuła, że ogarnia ją
błogość, a powieki robią się ciężkie. Zamknęła więc oczy na ułamek sekundy,
jakjejsięzdawało.
−Scarlet?–zbudziłjąszeptizobaczyłaMasonastojącegowdrzwiach.
Ubranywgarnitur,wyglądałnazdumionego,żezastałjąwtympokoju.
−Którajestgodzina?–spytała,zerkającprzezokno,byzobaczyć,żesłońce
stoijużwysokonaniebie.
−Pięćpoósmej–odparł.–Carrollwłaśniepojechaładolekarza,ajaniestety
muszęwyskoczyćdobiura.CzymamwezwaćkogośdoLuny?
Scarletzerknęłananiegozniedowierzaniem.Ucięłasobierazemzdzieckiem
ponad dwugodzinną drzemkę i tak smacznie jak w tym fotelu nie spała od
miesięcyczywręczodroku.
I nagle to, że do opieki nad Luną domagała się niani, wydało się jej
idiotyzmem. Przecież ona sama może się nią zająć. Do tego nie potrzebuje
pomocy,anianiamiałajedynieułatwićjejzachowanieemocjonalnegodystansu
dodziewczynki.
Skorojednaktojużniewchodziwrachubę,to...
−Niewzywaj,niematakiejpotrzeby.Poradzimysobiewedwie.
−Jesteśpewna?Mógłbympoprosićmamę...
−Nawetnieważsięjejtymobarczać.Możeszjechać,damsobieradę.Mamy
mleko,płatkiśniadaniowe itrochęowoców, apojedzeniu pójdziemynaplażę.
Pogoda wydaje się wymarzona, żeby się pochlapać nad brzegiem albo, jak
będziebardzogorąco,zanurzyćsięwbasenie.
− Okej – zgodził się z wahaniem – bo ja naprawdę muszę zajrzeć do firmy.
Postaram się wrócić wczesnym popołudniem, a gdyby było wam czegoś
potrzeba,będęcałyczaspodtelefonem.
PojegowyjściuScarletpopatrzyłanaLunę,któratakżejużsięzbudziłaissała
sobiepaluszek.Czyżbywyrzynałysięjejkolejneząbki?
− Chyba pewna śliczna dziewczynka jest głodna? Ale przed śniadaniem
zmienimycipieluszkę?Zgoda?
−Defin!–powiedziałaLuna.
−Aha!Chceszzobaczyćdelfiny?
Mała roześmiała się od ucha do ucha, pokazując cztery ząbki, a Scarlet
położyłająnaprzewijaku,zmieniłajejpampersaiubranie.
Potemzerknęłananiebieskąścianęnaprzeciwkookna,naktórejwciążwisiała
szarfa z imieniem Evana. Posadziwszy dziecko na biodrze, uznała, że nadeszła
pora, by ją zdjąć. Gdy odpięta szarfa łagodnie opadła na podłogę, wstrzymała
oddech,poczymodważyłasięspojrzećnapustąścianę.
Mimo że obawiała się łez, o dziwo poczuła ulgę. Tak. Chociaż mu tego nie
przyzna, Mason miał rację, mówiąc, że zbyt długo traktowała ten pokój jak
nienaruszalnesanktuarium.
Rozejrzawszy się wokół, uznała, że trzeba tu wprowadzić jeszcze inne
zmiany.
Chłopięceubrankawartospakowaćiodesłaćpotrzebującym,wartoteżusunąć
te zabawki, na które Luna była już za duża. Przyda się jej więcej wolnego
miejsca,atępustąścianęposzarfietrzebaby...
Scarletzuśmiechemspojrzaładziewczyncewoczy.
−Chybajednakniepójdziemynaplażę,boczekanasdzisiajtrochęroboty–
powiedziała,aLunawesołozacisnęłapiąstki.
Masonmusiałbyćwbiurzetrochędłużej,niżprzypuszczał,apotemjeszcze,
jaktoczęstobywawLosAngeles,utknąłwkorkunaautostradzie.
Kiedywreszciedotarłzpowrotemdodomu,zobaczył,żenapodjeździewciąż
niemasamochoduCarroll.
Więc Scarlet prawie cały dzień była sama z Luną, pomyślał i z duszą na
ramieniuszybkowbiegłdodomu,poczymprzystanąłwholu.
Wsalonieikuchniniebyłonikogo,aprzezpanoramiczneoknazobaczył,że
tarasteżjestpusty.
Kiedy po chwili dobiegły go chichoty z pokoju dziecięcego, odstawił teczkę
i powiesił marynarkę na oparciu krzesła. Ale gdy otworzył tam drzwi, na
momentznieruchomiał.
To, że rano zastał w tym pokoju Scarlet, było niespodzianką, ale widząc ją
teraznadrabiniezpędzlemwdłoni,ażzaniemówił.
W podkoszulku i szortach odsłaniających jej przepiękne długie nogi,
zwysokospiętymiwłosamipodkreślającymismukłośćszyi,nawetbezmakijażu
wyglądaławprostzjawiskowo.
Gdy patrzył na nią, pomyślał o początkach ich małżeństwa, kiedy lubił
bezceremonialnie odrywać ją od pracy, bo chciał się z nią kochać i nie mógł
z tym zwlekać ani sekundy. W tamtym okresie, kiedy jeszcze nie starali się
odziecko,bylizsobątacyszczęśliwi.
NaszczęścieLuna,któranajegowidokażpiszczałazradości,położyłakres
tymkosmatymmyślomojegoopuszczonejżonie.
Dziewczynkasiedziałazzabawkamiwbujanymfotelikuprzyoknie,aScarlet
odsunęła od ściany naprzeciwko wszystkie sprzęty, by dostawić tam drabinę
iwymalowaćnaniejmural.
Iniebyłtojakiśsztampowyobrazzkwiatami,słoneczkiemczydomkiem,bo
Scarlet Spencer umiała wyczarować na ścianie delfiny bawiące się w ich
podwodnymświecie.
Niczegotamniebrakowało,aniławicykolorowychryb,anibujnejroślinności
oceanu, ani małej rafy koralowej. Te motywy były jej bliskie, bo Scarlet miała
w swym artystycznym dorobku murale w obserwatorium oceanicznym, ale
prywatnychdomówświatempodwodnymjeszczenieozdabiała.
Tak więc najwyraźniej postanowiła w tym zadebiutować pod własnym
dachem,wMalibu.
Mason zawsze uwielbiał ją obserwować, kiedy malowała. Pracowała
w skupieniu, a jej oleje miały zwykle duże rozmiary, więc musiała przy nich
niemaljakwbalecietańczyć,wspinaćsięisięgaćwysoko.
ZewzględunaEvanazrezygnowałaztoksycznychfarb,awswojejpracowni,
doktórejczęstogozabierała,zainstalowałaoczyszczaczepowietrza.
Uwielbiała wtedy malować, trzymając śpiącego synka w nosiłkach na
piersiach.
Ale patrzenie na nią, kiedy próbowała malować po utracie dziecka, było dla
Masona jednym z najbardziej rozdzierających przeżyć. On też cierpiał, ale jej
rozpaczbyładlaniegotrudniejszaniżwłasnyból.
Tym bardziej że obarczał siebie winą, bo według niego on tak straszliwie
zawiódł kobietę swego życia. I z tego powodu, by mogła bez niego odnaleźć
szczęście,musiałsięzniąrozstać.
Chociaż teraz cieszył się z jej dobrego nastroju, jednocześnie nie mógł
opanowaćlęku.CzykiedyzabierzejejLunę,znowunaraziScarletnacierpienie?
I czy wprowadzając się z dzieckiem pod jej dach, zniweczył to wszystko, co
próbowałzrobić,abyScarletpogodziłasięzichrozstaniem?
Gdy poprosił ją o to, by na użytek Jaya udawali szczęśliwe małżeństwo, te
obawy mu nie przyszły do głowy. Wtedy dla niego najważniejszy był spokój
o córeczkę owdowiałego brata, a kiedy początkowo Scarlet izolowała się od
nich,czułsięwręczurażony.
Teraz jednak, gdy przekonał się naocznie, ile uczucia budzi w niej Luna,
zrozumiał,jakbolesnebędziedlajegożonyprzyszłerozstanieztymdzieckiem.
Czułztegopowoduwyrzutysumienia,alewiedział,żetego,cosięstało,nie
sposóbodwrócić.Próbowałsięjednakpocieszać,żemożeScarletdziękiLunie
łatwiejzaleczybólpoutracieEvana,amożewręczwreszcieuzna,żepowinna
jużpomyślećoupragnionychrodzonychdzieciach.
− O rany – powiedział z podziwem, patrząc, jak Scarlet, skończywszy
malowaćkonturydelfina,zaczynajewypełniaćfarbami.
Pędzel w jej ręku znieruchomiał, po czym odwróciła do niego głowę, by
zuśmiechemsatysfakcjipowiedzieć:
−JesteśmydzisiajzLunątakzajęte,żenawetnieusłyszałam,jakwchodzisz.
Następnie odłożyła pędzel, otarła ręce o dżinsowe szorty upaprane już
wszystkimikoloramitęczyizeszłazdrabiny,aLunazawołaładoniego:
−Defin!
−Tak,będzieszmiaławłasnedelfiny,kochanie–powiedziałarozpromieniona
Scarlet, i zwracając się do Masona, dodała: − Uznałam, że nadeszła pora na
zmianywtympokoju,askoroLunaodranapowtarzatosłowo,wiedziałam,co
jejnamalować.Nanowypoczątekspakowałamniepotrzebnerzeczy–dorzuciła,
pokazując pudła pod ścianą. – Z pewnością przydadzą się jakiemuś małemu
chłopcu.Alesięumazałam–dodała,zerkającdolustra.
− Nie zapominaj, że jak widziałem cię upapraną farbami, nie mogłem od
ciebieoderwaćwzroku.
− Muszę wziąć prysznic – odparła bez uśmiechu, dotykając ubrudzonego
czoła.
− No jasne, a ja tymczasem pobawię się z Luną. Carroll nie ma w domu,
prawda?
− Na dwa lub trzy dni przeniosła się do własnego mieszkania, bo lekarz
potwierdził,żemagrypęijeszczezaraża.Aledostałalekarstwaiwrócidonas,
jaktylkowydobrzeje.
− Scarlet, ogromnie ci dziękuję, że ją zastąpiłaś. Co ty na to, żebyśmy we
trójkę wyskoczyli gdzieś na kolację? Może do tej twojej ulubionej restauracji
meksykańskiej?
− Świetny pomysł. Ale pamiętaj, że ponieważ świat jest mały, w lokalu na
wszelki wypadek musielibyśmy udawać szczęśliwe małżeństwo. Więc może
jednaklepiejzamówićjedzeniedodomu?
−Jakwolisz,alejeślichodziomnie,tograłbymzprzyjemnością.
−Okej,wtakimraziezjemywmieście–zdecydowała.
Gdyszłanagórę,eksponującswojeniebotyczniedługienogi,odprowadzałją
wzrokiem.
Takpragnąłpieścićjejaksamitniegładkieuda,takchciał,byznówobjęłago
nimiwpasie.
AlezerknąłnaLunęiklnącpodnosem,szybkoprzywołałsiędoporządku.
Dośćfantazjowania,lepiejzajmijsiędzieckiem,powiedziałsobiestanowczo.
I nie rób sobie złudzeń, bo to, że Scarlet przełamała się w stosunku do
dziewczynki, nie znaczy, że ich troje stworzy szczęśliwą rodzinę. On musi
pamiętać, że dla niego nie ma miejsca w życiu jego żony, a po śmierci Jaya
każdeznichpójdziewłasnądrogą.
Mimożewciążłączyichpożądanieichwilowoznówmieszkająpodjednym
dachem, wkrótce czeka ich ostateczne rozstanie. Skoro ich rozwód, wyłącznie
zjegowiny,jestnieunikniony,niebędzieimdanewspólniewychowywaćLunę.
ROZDZIAŁPIĄTY
−Maszochotęnadeser?
− Dzięki, Mason, ale wolę nie ryzykować śmierci z przejedzenia. Poza tym
czas wracać do domu, bo Lunie wyraźnie kleją się oczy i lada moment będzie
miaładośćsiedzeniawtymwysokimfoteliku.
Nawet nie zauważyli, że zrobiło się późno i była najwyższa pora, by małą
położyćspać.Masonpoprosiłwięcorachunek,poczymwziąłdziewczynkęna
ręce.
Jej zapach, w którym wyczuł woń szamponu dla niemowląt, przywołał
wspomnienie kąpieli, które niekiedy, zastępując Scarlet, robił Evanowi. Ale
w gruncie rzeczy nie miał zielonego pojęcia o codziennej opiece nad małym
dzieckiem,bowtamtymokresiebyłpochłoniętyotwieraniemsiecisklepówna
Florydzie i zwykle pracował do późna, a obowiązki opiekuńcze nad synkiem
niemalwcałościprzejęłajegożona.
Lunieteżpoświęcałniewieleczasuigdybynieniania,apodjejnieobecność
Scarlet,chybanieumiałbysobieradzićzbratanicą.Takwięcmiałnadzieję,że
gdyprzeniesiesięzdzieckiemdoHollywoodHills,Carrollichniezostawi.Ale
onaprzecieżniebędziedodyspozycjidwadzieściaczterygodzinynadobę,więc
takczyowakbędziemusiałnauczyćsiębyciaojcem.
ZpogodnąalbośpiącąLunąniemiałbykłopotu,alegdybynaglemałazaczęła
grymasić,byłbybezradny.
− Czemu nam się tak przypatrujesz, Scarlet? Czy dziecko zaplamiło mi
marynarkę?
−Ależskąd–odparła.–Poprostuświetnierazemwyglądacie,ajejjesttak
dobrzewtwoichramionach,żejużusnęła.
−Nowidzisz,jazawszemiałemdobrąrękędokobiet−zażartował.
−Boumieszuśpićichczujność?
−Ainaczejwyszłabyśzamnie?
− Myślałam, że ożeniłeś się ze mną, bo zrobiłam na tobie piorunujące
wrażenie.
UłożyłLunęwfotelikunatylnymsiedzeniuispojrzałnaScarletstojącąprzy
samochodzie.
Z rozpuszczonymi włosami i gołymi ramionami wyglądała tak młodzieńczo
jak wtedy, gdy zakochał się w niej po uszy. W tamtym okresie Scarlet też
wpatrywała się w niego cielęcym wzrokiem, a rozczarowanie w jej oczach
zaczęło się pojawiać dopiero po paru latach małżeństwa. Chciał ją złapać
wramiona,odgarnąćjejkosmykzczołaicałowaćdoutratytchu.
−Owszem,zrobiłaś.Alemimoniesamowitejurody,talentuiinteligencjibyłaś
jednaknatyległupia,żeniedałaśmikosza.Musiałemszybkociępodbić,zanim
jakiśinnyfacetniesprzątniemicięsprzednosa.
− Po rozstaniu tęskniłam za tobą – powiedziała, opuszkami palców
musnąwszymubrodę.
Tenprzelotnydotyksprawił,żezrobiłomusięgorącoiniebardzowiedział,
cojejpowiedzieć.
−Jateżtęskniłem–zdobyłsięwkońcunaszczerość.
−Więcdlaczegonamsięnieułożyło?Dlaczegoczekanasrozwód?
−Odpowiedźjestprosta:dlatego,żecięzawiodłem.Tylkodlatego.
−Naprawdętakuważasz?−Spojrzałananiegonieprzekonana.
−Oczywiście,żetak.Obojedobrzewiemy,żeprzezemnieniemogłaśmieć
dzieciitobyłoźródłemnaszychproblemów.
−Aleprzestańzatowinićsiebie.Powtarzałamcizestorazy,żeniemamdo
ciebieotożalu.Toprawda,chciałammiećdzieci,aletoprzecieżnieznaczy,że
sięnatobiezawiodłam.Zrozum,wżyciuniewszystkoidzieponaszejmyśli.
−Anaszanieudanapróbaadopcji?PrzecieżutrataEvanabyłaciosem.
− Zgoda, nie dopisało nam szczęście. I przyznaję, że nabawiłam się wtedy
takiegolęku,żewięcejniechciałamryzykować.Alewieszdoskonale,żewtym
niebyłotwojejwiny,prawda?SkoromatkaEvanapostanowiłagoodebrać,nic
nieprzekonałobysądu,żepowinienzostaćznami.Przezrokrobiłamwszystko,
cobyłowmojejmocy,żebyśmiuwierzył,aleodnoszęwrażenie,jakbymmówiła
do ściany. Bo ty uważałeś, że wiesz lepiej i nie chciałeś słuchać moich
argumentów. Moje próby przemówienia ci do rozsądku nie odniosły skutku,
skoropostanowiłeśodemnieodejść.
Nachwilęzawiesiłagłos,poczymdodała:
− Podaj mi wreszcie prawdziwy powód, dla którego mnie zostawiłeś, bo ja
wciążnierozumiemtwoichmotywów.
Na widok bólu w jej oczach słowa uwięzły mu w gardle. Powinien siebie
nienawidzićzato,żejestsprawcąjejcierpienia.Ionazasługujenawyjaśnienia,
bowłaściwiedotądnierozmówilisięszczerze.
Po utracie Evana coraz bardziej oddalali się od siebie i w końcu poczuli się
jak para obcych ludzi żyjąca pod jednym dachem. W tamtym okresie ich
rozmowy zaczęły ograniczać się do tego, co będzie na kolację albo kto zrobi
zakupy. Ich małżeństwo kompletnie się rozsypało, a on wiedział, że nie jest
wstanietemuzaradzić.
−Odszedłem,żebydaćciszansęnaszczęście.
−Nieopowiadajbzdur–zaprotestowałagwałtownie.–Jaktywogóleśmiesz
mówić takie głupoty? – ciągnęła. – Jak śmiesz mi wmawiać, że odszedłeś dla
mojego dobra? Tak, chciałam rodziny, ale to ty byłeś moją rodziną. A jednak
trzasnąłeśdrzwiami,zostawiającmniesamąjakpalec.Bezdzieckaibezmęża.
− Posłuchaj, Scarlet, za miesiąc, rok czy za dwa lata na pewno spotkasz
mężczyznę,którydacitowszystko,czegopragniesz.
−Mimożebyłabymszczęśliwaztobą?
− Gdybym wierzył, że jestem w stanie dać ci szczęście, bez wahania
podarłbympapieryrozwodowe.Alezrozum–ciągnął−wiem,żetegomirobić
nie wolno. To, że na krótko zamieszkaliśmy pod jednym dachem, powikłało
naszesprawy,boniepotrzebniezaczynamysobiewyobrażać,żemiędzynami...
−Nojasne,tosątylkoniepotrzebneurojenia–przerwałamuzsarkazmem.–
Czemu więc teraz tak ci wali serce? – spytała, kładąc mu dłoń na piersi. – To
chybaniejestmojezłudzenie,prawda?Atutajtakżenicsięniedzieje?–dodała,
dotykającmurozporka.–Jasnasprawa,tosątylkomojeurojenia.
−Scarlet,nieprzestałemciępragnąć.Nieodszedłemdlatego,żemiędzynami
zabrakłopożądania...
− Czy ty wreszcie przerwiesz to pustosłowie? I czy wreszcie przestaniesz
wypieraćsięfaktów?Twojeciałoreagujejednoznacznie.Przecieżwidzę,czego
onochce.Czegochceprzynajmniejtejnocy.Więcdajsobiespokójzgadaniną
o tym, co w tej chwili powinieneś albo czego nie powinieneś robić. Pokaż mi
lepiej,codomnieczujesz,inatychmiastmniepocałuj.
Kiedyznówpoczułwkrokujejrękę,puściłymuhamulceiprzyparłjąmocno
dosamochodu.Jeślizeszłejnocyjakparanastolatkówpoprzestalinapocałunku,
dziś mieli się spotkać jako kochankowie. Namiętny taniec jej języka w jego
ustach,jejbiodraprzywierającedojegobioderstanowiłyspełnieniejegofantazji
izapowiedźczegoświęcej.
Tejnocyzapomniopowodach,dlaktórychniemogąbyćrazem,tejnocybez
względu na wszystko będzie ją miał. Ale przecież nie będą uprawić seksu na
parkingu, nie będą się kochać w aucie, nie przy Lunie śpiącej na tylnym
siedzeniu,pomyślał,ztrudemodrywającsięodScarlet.
Ikiedyspojrzałjejwoczy,upewniłsię,żeonasięniewycofa.
− Zawieź mnie natychmiast do domu, nie mogę się doczekać kontynuacji –
powiedziała.
ŚpiącąjakkamieńLunęprzewinęli,przebralinanocipołożylidołóżeczka.
Kiedy zamknęli drzwi do jej pokoju, Scarlet zerknęła na schody, mówiąc
sobie:terazalbonigdy.
Niewykluczone,żepóźniejbędzietegożałować,alewtejchwilitoniemiało
dla niej znaczenia. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz kochała się z Masonem.
Nawet jeśli ta noc okaże się tylko ich łabędzim śpiewem, trudno. Ona ją
zapamiętanazawsze.
Zaprowadziła go za rękę do sypialni, po czym otworzyła w niej okna, by
poczućzapachmorzainocnąbryzę.Kiedypatrzyłanaksiężycibezkresoceanu,
Masonzaszedłjąodtyłuimocnoobjąłwtalii.Przywarładoniegopośladkami,
aonodrzuciłnabokjejwłosy,bydotknąćustamijejnagiegokarku.
− Tęskniłem za tym – powiedział, pieszcząc wargami jej szyję, uszy
iramiona.
Z zamkniętymi oczami napawała się tym dotykiem. Kiedy ściągnął z niej
podkoszulekistanik,poczuła,jaktwardniejąjejsutkiijęknęłazrozkoszy,gdy
dłońmi nakrył jej nagie piersi. Po chwili prawą ręką powędrował niżej, rozpiął
pasekjejspódnicyiwśliznąłsięplacamipodbieliznę.
−Jesteśmokra–szepnął.–Długągręwstępnąmożemywięcchybaodłożyć
nainnąokazję.
Na inną okazję? Jego ręka pieszcząca łechtaczkę sprawiła, że poczuła
zbliżającysięorgazm.Niezamierzałasięhamować,pragnęłaspazmurozkoszy.
− Dochodzisz? – szepnął. – Chcę usłyszeć twój krzyk, tęskniłem za nim
miesiącami.
Gdy językiem dotknął jej ucha i dłonią przyspieszył pieszczotę, owładnięta
ekstazą zadrżała. Jej jęk przerodził się w krzyk i gdyby Mason jej nie
obejmował, osunęłaby się na podłogę. Potem złapał ją mocno w pasie,
zaprowadziłdołóżkaiułożyłnaplecach.Tamzdjąłzniejspódnicęimajteczki,
bynamomentzastygnąćwzachwycie.
−Jesteśtakapiękna–powiedział.–Próbowałemsobiewmawiać,żemnienie
pociągasz tak bardzo jak dawniej. Ale to nieprawda. Jesteś jeszcze piękniejsza
ipociągaszmniejeszczebardziej.
Kiedy zdjął koszulę, nie mogła oderwać wzroku od jego nagiego torsu
isilnychmuskularnychramion.Jegowspaniaławysportowanasylwetkaurzekła
ją,gdypierwszyrazzobaczyłagonaplaży.
On bez wątpienia w mgnieniu oka zauważył jej cielęcy zachwyt, bo do niej
zgadał,aonazwrażeniaprzezchwilęniebyławstaniewydusićzsiebiesłowa.
Unoszącsięnałokciach,patrzyła,jakMasonściągaterazspodnieibokserki,
anastępnieułożyłasięnaboku,bygoprzyciągnąćdosiebie.
Nienasyceni, odszukali się ustami i stęsknieni ich smaku całowali się
namiętnie.Aleniedokońcauwolniłasięodlęku,żeznówgoutraci.Bokiedy
w ich małżeństwie działo się coraz gorzej, a Mason, zanim się wyprowadził,
zaczął sypiać w pokoju gościnnym, jego odchodzenie było dla niej katastrofą,
którejniepotrafiłazapobiec.Takwięczanimwylądowaliwłóżku,głosrozsądku
podpowiadałjej,żetoprzecieżmożenieoznaczaćtrwałegopojednania.
Idąc na górę, zastanawiała się, czy to będzie jednorazowa przygoda, czy też
może będą cieszyć się seksem przez parę tygodni, a potem, po śmierci Jaya,
każde z nich pójdzie swoją drogą? I te rozterki teraz powróciły do niej na
chwilę.
−Przestańsięzamartwiać–szepnął,bezbłędnieodgadującjejmyśli.
Znał ją niemal lepiej niż ona siebie. I z chwilą, gdy znów zaczął ją pieścić
namiętnie, zapomniała o dylematach. Co będzie, to będzie, powtórzyła sobie,
pragnie go i chce się nim nacieszyć. Objęła więc jego biodra udami i pomogła
muwejśćwsiebie.
Natychmiast złapała z nim wspólny rytm, a ich powolne ruchy szybko
przyspieszyły.
−Proszę,powiedz,żetyteżdochodzisz–szepnął.
− Tak! – Nie mogła stłumić ekstatycznego krzyku, gdy z jękiem rozkoszy
napełniałjąnasieniem.
Poorgazmieopadlibezwładnienaprześcieradłoiobjęcileżelibezruchu.Ale
kiedy Scarlet wreszcie odzyskała oddech i zaczęła wracać do rzeczywistości,
znówogarnęłająrozterka.
Czymocniejsięwniegowtulićirazemznimusnąć,czyteżbędzielepiejnie
spędzaćznimcałejnocy?
RozmyślaniaprzerwałjejpłaczLuny.
– Zajrzę do niej – powiedziała, szybko zrywając się z łóżka, po czym
podbiegładoszafyinarzuciłanasiebieszlafrok.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Nazajutrz rano Mason zbudził się na sofie w pracowni. Chociaż Scarlet nie
prosiła, by się tam przeniósł, odniósł wrażenie, że ona jednak żałuje tego, co
między nimi zaszło. Gdyby tak nie było, to chyba tak błyskawicznie nie
wyskoczyłabyzłóżka?
On zresztą też nie był wolny od obaw, że nie powinien iść za głosem
pożądania,aleczułwgłębiduszy,żerozsądekniezdołagopowstrzymaćprzed
powtórkami.
Tymczasem jednak, gdy Scarlet pobiegła do Luny, zabrał swoje ubranie
ipołożyłsięwpracowni.
Scarlet do niego później nie zajrzała i nawet nie słyszał, jak wraca na górę.
Zbudziło go dopiero poranne słońce i dobiegające z parteru radosne śmiechy
bratanicy.
Czuł,żepowinienporozmawiaćzeScarletoichnocnejprzygodzie.Napewno
powinien jej uzmysłowić, że są dojrzali i wiedzą, co robią. Ale czy ona nie
wyciągnęłabyztegozbytdalekoidącychwniosków?
By łatwiej przed tą rozmową pozbierać myśli i umiejętnie dobrać słowa,
postanowiłwziąćprysznic.
Stojąc pod strumieniem ciepłej wody, uświadomił sobie, że w jej ramionach
odnalazł nie tylko rozkosz, lecz także ukojenie. To, że za uprawianiem z nią
miłościtęskniłitegopragnął,awichrelacjiwciążbyładawnagorącapasja,nie
ulegałowątpliwości.Wbrewokolicznościom,możenawetgorętszaniżkiedyś.
Alecoztegowynika?Czypowinnisięztegocieszyć?Azwłaszczajakieto
będziemiałokonsekwencjedlaScarlet?
Rozstanie było dla niego straszliwym przeżyciem. Zanim tę decyzję podjął,
nieprzypuszczałby,żetomałżeństwoskończysięrozwodem.Rozwodemzjego
inicjatywy. Kiedy odchodząc od niej, szedł z bagażem do samochodu, nogi
niemal odmawiały mu posłuszeństwa. Ale wierzył, że nie ma wyboru, był
przekonany,żedladobraScarletpowinienzwrócićjejwolność.
Taka była prawda, choć Scarlet była innego zdania i nie chciała się z tą
prawdąpogodzić.
Ijakośzdołaliprzetrwaćdwamiesiąceseparacji,mimożeobojgubyłobardzo
ciężko. Co więcej, gdyby nie straszliwe zrządzenie losu, jakim była śmierć
Rachel,niewróciłbyprzecieżpodtendach.
Stało się jednak inaczej i teraz przyszło mu zmierzyć się z dylematem,
w którym każdy wybór był zły. Mógł bowiem albo zdecydować się na
kontynuacjętegozwiązku,ategorobićniepowinienzewzględunaScarlet,albo
teżporazdrugiprzejśćprzezpiekłorozstania.
I jeśli zaczynał już nabierać złudzeń, powoli godził się wewnętrznie z drugą
opcją,toteraz,gdywylądowałwjejłóżku,przekonałsię,żetonieprawda.
Zakręciłwodę,szybkosięubrałizszedłnadół.
Zastał Scarlet w pokoju dziecięcym, gdzie ubrana w jego stary podkoszulek
ipochlapanefarbamispodniedojogistałanadrabinieimalowałamural.
Luna siedziała w kojcu z gryzakiem w buzi i bawiła się wesoło pluszowym
tygrysem.
−Cześć–powiedziałaScarlet,nieodwracającgłowy,azjejgłosuMasonnie
potrafiłwyczytać,wjakimjestnastroju.
−Cześć.Tenobrazjestzachwycający.
− Dzięki. Chciałabym go skończyć do wieczora albo najdalej jutro, ale nie
wiem,ileczasubędęmusiaładziśpoświęcićLunie.
− Właśnie mi przyszło na myśl, że zanim skoczę do biura, zabrałbym ją
w odwiedziny do Jaya. Miałabyś więc przynajmniej parę godzin spokoju.
Nawiasemmówiąc,kiedywróciCarroll?
− A no właśnie, dzwoniła, jak byłeś w łazience. Wprawdzie już czuje się
lepiej, ale nie wyzdrowiała do końca, więc ją poprosiłam, żeby dzisiaj jeszcze
przenocowała u siostry. Chociaż prawdopodobnie już nie zaraża, nie ma
potrzeby za wcześnie jej ściągać. Dałabym sobie radę z Luną, ale to świetny
pomysł,żechceszjąwziąćdoJaya.Onajużjadłaijestprzebrana,więcmusisz
tylko pamiętać, żeby zabrać na drogę zapasowe pieluchy i butelkę z mlekiem,
którąwstawiłamdolodówki.
Kiedy wczoraj wyprawili się z małą do restauracji, o wszystkich jej
potrzebach pomyślała Scarlet. Tak samo było z Evanem, to na niej spoczywał
praktyczniecałyciężaropiekinadnim,uświadomiłsobieMason.
Zajmowałasięsynkiem,kiedybyłwpracy,itoonazawszeszykowałamałego
dowyjścia.Onnigdywpojedynkęniewychodziłzdzieckiem,idzisiajprzejdzie
w tym zakresie chrzest bojowy. Dziś sam musi pamiętać o pieluchach
ichusteczkachhigienicznych,obutelce,zabawkachinosiłkach...
Chociaż miał nadzieję, że po wyprowadzce do Hollywood Hills Carroll
zgodzi się mu pomagać, jako samotny ojciec będzie musiał wiele się nauczyć.
Iprawdęmówiąc,choćbytegonieprzyznałanibratu,aniScarlet,ciężaropieki
nad Luną napawał go lękiem. Mimo że był właścicielem i szefem dużej firmy
handlowej, którą zbudował właściwie od zera, bał się, że codzienne potrzeby
dzieckamogągoprzerosnąć.
−Dzięki,żemiotymprzypominasz–mruknął,poczymzacząłsięrozglądać
zapampersami.
Scarletnajwyraźniejdostrzegła,żeniemożeichznaleźć,bopochwilizeszła
zdrabiny,byzszafkipoddeskądoprzewijaniawyciągnąćpaczkępieluch.
− Na wszelki wypadek weź wszystkie. Na pewno ich nie wykorzystasz, ale
zawszelepiejmiećzapasniżbraki.Wśrodkuznajdzieszteżnasączonepłynem
chusteczki higieniczne, i dam ci dla niej ubranie na zmianę. Wiesz, jak to jest.
Zawszesięmożeprzydarzyćjakaśkatastrofa.
−Katastrofa?
−Przecieżniemożnawykluczyć,żeniezalejesięmlekiemalboniezsuniesię
jejpieluszka.Zapakujęcitowszystkodotorby,atyniezapomnijomlekuiparu
zabawkach. I głowa do góry, dasz sobie radę – dodała, po raz pierwszy tego
rankanieuciekającodniegowzrokiem.
−Myślisz,żetojejwystarczy?–spytałzniepewnąminą,włożywszydotorby
trzypluszakiidwiegrzechotki,aponieważScarlettylkozuśmiechempokiwała
głową,dodał:−Jeszczerazbardzocidziękuję.
−UściskajodemnieJaya–powiedziała,wchodzącnadrabinę.–Ijeszczeraz
nawszelkiwypadekprzypominam,żebyśzabrałbutelkęzlodówki.
−Pamiętam,pamiętam–odparł,poczymtorbęprzewiesiłsobieprzezramię
iwziąłLunęnaręce.–AJayarzeczjasnauściskamodciebie.
Nazajutrz po pogrzebie Rachel jego brat przeniósł się ze szpitala do
hospicjum, więc po niecałych dwudziestu minutach jazdy byli z Luną na
miejscu.
Pielęgniarkaodprowadziłaichdodrzwijegopokoju.Masonzapukał.
−Proszę–usłyszałześrodkacichygłosbrata.
− Zobacz, pewna malutka dziewczynka postanowiła dzisiaj odwiedzić
swojegotatusia–oznajmiłwprogu.
− Witaj, moja ślicznotko – odparł Jay, patrząc na nią z miłością,
arozpromienionaLunawyciągnęładoniegorączki.
Masonostrożnieusadowiłjąwramionachbrata,tak,bydzieckoniepotrąciło
przewodówaparaturymonitorującejanistojakazkroplówkami,poczymusiadł
na krześle przy łóżku. Uszczęśliwiony Jay dłuższą chwilę przekomarzał się
zgaworzącącóreczką,poczympowiedział:
− Dziękuję, Mason, że mi ją przywiozłeś. Lepszego lekarstwa niż Luna nie
dostałemodkilkudni.
−Jaktysięczujesz?
−Szczerze?–spytałJayzgłębokimwestchnieniem.–Czuję,żeumieram,ale
to nic nowego. Wiem o tym od paru tygodni, mimo że kiedy przerwałem
chemioterapię, poczułem się nawet odrobinę lepiej. Tak czy owak, nie mam
złudzeń,żemojegodzinysąpoliczone.
Mason chciał zaprzeczać, chciał poprosić brata, by próbował o tym nie
myśleć, ale w końcu ugryzł się w język. Na tym etapie choroby nie było już
sensu nakłaniać Jaya do pozytywnego myślenia. Obaj doskonale wiedzieli, że
jegowalkazrakiemzostałaprzegrana.
−Powiedz,jakcisięukładazeScarlet?
−Toznaczy?–zesztywniałyzniepokojuMasonodpowiedziałpytaniem.
−Chodzimioto,czyLunanieskomplikowaławamżycia.Przecieżbyliście
tylkowedwoje,atunaglewwaszymdomupojawiłsięmaluszek.Tarewolucja
napewnoniejestłatwa.
−Toprawda,musimysięprzystosowaćdozmiany–odparłzwestchnieniem
ulgi. – Jak wiesz, mamy do pomocy Carroll, ale akurat złapała grypę i na parę
dni musiała przenieść się do siostry. Tak więc musimy sobie radzić sami,
aScarlet,rzeczjasna,szybciejniżjazaadaptowałasiędonowejsytuacjiitoona
przejęławiększośćobowiązkówopiekuńczych.Zresztąnapewnopamiętasz,że
tak samo było z Evanem. Kiedy ja szedłem do pracy, Scarlet zajmowała się
dzieckiem.
−Alewidzęwyraźnie,żeityzawarłeśsztamęzLuną.
− O to nie było trudno. Ona jest najpogodniejszym dzieciakiem na świecie.
Tyleżelichowie,cozciebiewyrośnie,malutka?–powiedział,uśmiechającsię
wesoło do bratanicy. – Co my z tobą poczniemy, jak się zaczniesz malować
ichodzićnarandki,albobędzieszprzeżywaćzawodyczynarzekaćnaszkołę?
− Będziesz musiał, jak każdy ojciec, jakoś sobie z tym wszystkim radzić.
Podobno małe dziecko to mały kłopot, ale mogę ci zaręczyć, że dzięki wam
Lunawyrośnienaludziibędzieszczęśliwa.
−Obyśmiałrację.
− Nie mówię, że wychowanie dziecka będzie proste i łatwe, ale ty i Scarlet,
jestem tego pewien, w roli rodziców spiszecie się na medal. Kto wie, może
nawetbędziecielepszymirodzicaminiżRachelija.Bokomujakkomu,aleto
wamoddawnatakogromniezależałonapowiększeniurodziny.
Mason uciekł od niego wzrokiem. Gdyby teraz spojrzał mu w oczy, Jay na
pewnobysiędomyślił,żewjegomałżeństwiecośjestnietak.
Chociażbyłprzekonany,żebratniemożedowiedziećsięoichplanowanym
rozwodzie,tookłamującgo,czułsięokropnie.Alewiedział,żeniemawyboru
i pocieszał się myślą, że Luna będzie otoczona miłością i niczego jej nie
zabraknieniezależnieodtego,jakpotocząsięlosyjegozwiązkuzeScarlet.
Skoro nie był w stanie przywrócić Rachel na ten świat ani uleczyć Jaya ze
śmiertelnejchoroby,niemiałwątpliwości,żepowinienzłagodzićjegoniepokój
ocóreczkęijejprzyszłość.
Takwięc,choćniebyłotołatwe,trzymałjęzykzazębami.
Gdy następnego dnia po południu zadzwoniła komórka Scarlet i na ekranie
wyświetliłosięimięApril,byłyzLunąnaplaży.
−Niebierzpiaskudobuzi–powiedziała,odbierająctelefon.
−Dobra,niewezmę,choćwiesz,żetomojaulubionarozrywka–odparłajej
przyjaciółkaimenedżerka.
− Ha, ha, ha – odcięła się Scarlet, która podtrzymując komórkę przy uchu
ramieniem,jednąrękąocierałaLunieustachusteczką,adrugąpodałajejłopatkę.
− Dzwonię, moja droga, bo jak wiesz, jestem dobrze wychowana i nigdy do
nikogo nie wpadam bez zapowiedzi. Więc chcę cię uprzedzić, że jestem
wdrodzeibędęuciebienajdalejzakwadrans.
−Dzięki,żesięzapowiadasz.Alepowiedzmilepiej,czymaszjakąśsprawę?
−Niepamiętasz?Jakidzieńtygodniadziśmamy?
−Czwartek?
− Nie. Całe szczęście, że jest środa. A ja jadę zerknąć na ten obraz, który
miałaś skończyć na dzisiaj. Muszę go przecież sfotografować do twojego
portfolia,spakowaćiwysłaćwterminienaHawaje.Mamnadzieję,żetodzieło
jestgotowe,prawda?
−Tak.Wieszprzecież,żejanigdynienawalamzterminami–odparłaScarlet,
która wczoraj, po powrocie Masona z Luną od Jaya, ukończyła zamówiony
obraz.
Pracowała nad nim do późnego wieczora, a potem włączyła suszarki, żeby
wyschłafarba.
− Super. Wobec tego do zobaczenia – odparła April i rozłączyła się, nie
czekającnaodpowiedź.
− Luno, musimy wracać do domu – powiedziała Scarlet z westchnieniem,
otrzepując małą z piasku. – Bo ciocia April chce zabrać te namalowane
wielorybyiwłaśniedonasjedzie.
Luna nie była zachwycona, gdy Scarlet ją brała na ręce i sadzała sobie na
biodrze. Ale po powrocie do pełnego zabawek kojca w pokoju dziecięcym
szybkozapomniałaoplaży.Scarletmogłająnachwilęzostawićsamą,bypobiec
dopracowninagórze.
Wyłączyłasuszarkiipopatrzyłanaswojedzieło.Tenobrazchybajejsięudał
i powinien się spodobać właścicielom hotelu na Hawajach, pomyślała
zzadowoleniem.
Pojechała tam przed paroma miesiącami nie tylko po to, żeby zobaczyć
miejsce,gdziezawiśniejejpraca,lecztakżedlatego,żechciałachoćnakrótko
wyrwaćsięzdomu.NapięciemiędzyniąaMasonemsięgałowtedyzenitu,iona
miała nadzieję, że jeśli przez parę dni odpoczną od siebie, to może po jej
powrociepoprawisięatmosfera.Niestetytaksięniestało.
Ale tamta podróż była nad wyraz owocna, bo nie dość, że Scarlet obejrzała
hotelowelobby,któregogłównąozdobęmiałastanowićjejpraca,towłaściciele
hoteludalijejpełnąswobodęwyborutematuobrazu.
I tak się złożyło, że gdy poszła na hotelową plażę, odległą dosłownie
okilkadziesiątmetrówodbudynku,zobaczyłanawłasneoczyhumbaki.
Te wieloryby o dwóch przypominających skrzydła płetwach piersiowych
wynurzałysięniedalekobrzeguzoceanu.Dopisałojejszczęście,żenaHawaje
pojechaławczesnąwiosną,wokresie,gdyhumbakiodbywałygodywciepłych
wodachuwybrzeżyarchipelagu.
Był to spektakularny widok, polegający na tym, że o względy ciężarnej
samicy walczyło kilka samców, które skakały wysoko nad powierzchnią wody,
a ten, który w tych zawodach zwycięży, miał później towarzyszyć matce
idzieckujakoichobrońcaprzeddrapieżnymiorkami.
Zachwycona Scarlet postanowiła wtedy namalować tryptyk przedstawiający
trójkęhumbaków:samicę,dzieckoisamca.
Z chwili zamyślenia o podpatrzonych zalotach wielorybów wyrwał ją teraz
dzwonekdodrzwifrontowych,więcszybkozbiegłanadół.
Stojąca w nich April miała na sobie elegancki lniany kostium i okulary
słoneczneodGucciego.
−Naprawdęskończyłaś?–spytała,patrzącnaniąbadawczo.
− Naprawdę. Chodźmy na górę, to sama się przekonasz. Zrobisz zdjęcia do
katalogu,alezespakowaniemtegoobrazuchybawartopoczekaćdojutra,żeby
farbamogłajeszczetrochęodpocząć.
− No, no, wiedziałam, że zdolna z ciebie dziewczyna – stwierdziła April
wpracowni.–Jakzatytułujesztenobraz?
−„Wkrótceponarodzinach”.Cotynato?
− Strzał w dziesiątkę. I masz rację, z wysyłką jeszcze poczekajmy. Jutro
przyślę ci chłopców, żeby to dobrze spakowali, ale fotografie zrobię od ręki –
dodała,wyciągajączfuterałuaparat.–Atytuniestój,tylkoskręćszybkojakieś
winko.Bomałytoastnależysięnamjakpsumiska.
−Możebyćbiałe?
−Ajestschłodzone?
− No pewnie. Przecież wiesz, że u mnie w lodówce zawsze czeka butelka
chardonnay. Jak zrobisz zdjęcia, zejdź na dół, bo ja teraz muszę zajrzeć do
dziecka.
Luna najwyraźniej była już gotowa do popołudniowej drzemki, więc Scarlet
przeniosła ją z kojca do łóżeczka. I faktycznie, wystarczyło jej pięć minut, by
usnęła.
Scarlet szykowała się więc już do wyjścia z pokoju dziecinnego, gdy do
środkawparowałaApril.
Znieruchomiaławprogu.
−Cototakiego!?–zawołałazdumionanawidokmuralu.
− Cicho, bo ją obudzisz – szepnęła Scarlet, wyprowadzając przyjaciółkę do
holu.
−Nieodpowiedziałaśminapytanie–niedawałazawygranąApril.
−Chodźmydosalonu,tociwyjaśnię.Namalowałamjejtedelfiny,boona...
−ZrobiłaśtodlaLuny,wobecktórejchceszzachowaćdystansemocjonalny?
Namalowałaśtodlatejmałejdziewczyneczki,którąwkrótcezabierzetwójbyły
mąż?Dlategosłodkiegopyzategomaleństwa,którejakwidzę,znalazłomiejsce
wtwoimsercu?
− Owszem – po chwili milczenia przyznała Scarlet, zadowolona, że
przynajmniejMasontegoniesłyszy.
−Wobectegobądźtakmiłaiłaskawiemiwyjaśnij,cotakiegozaszłowtym
domuodmojejostatniejwizyty?
Scarlet nie paliła się do wynurzeń, ale z drugiej strony chciała się zwierzyć
komuśbliskiemu.
Chciała opowiedzieć przyjaciółce o niedawnych zmianach, które jeszcze
bardziejkomplikowałyjejzgruntuniełatwąsytuację.
− Poczekaj sekundę, przyniosę wino – powiedziała, by zyskać chwilę na
zebraniemyśli,poczymwyszładokuchnipobutelkęidwakieliszki.
April nalała solidnie, sobie tylko symbolicznie, bo mając pod opieką Lunę,
musiała przecież zachować trzeźwość. Następnie, wziąwszy głęboki oddech,
zaczęłarelacjonowaćprzebiegwydarzeń.
Opowiedziałaotrudnychdniachnapoczątku,onocnympocałunku,ogrypie
Carrolliwreszcieotym,żeMasonwylądowałwjejłóżku.
− Ale od tego czasu próbujemy siebie unikać – zakończyła swoje
sprawozdanie, w trakcie którego April spoglądała na nią z rosnącym
zdumieniem.
−Aha–skwitowałaprzyjaciółka,pociągającłykwina.–Ażmisięniechce
wierzyć, że mimo tych wszystkich dramatycznych przejść dokończyłaś tryptyk
zwielorybamiijeszczenamalowałaśmural.
−NiechciałamsięnatknąćnaMasona,więcwolałampracować.
− Rozumiem. Wobec tego koniecznie mi przypomnij, żebym mu za to
podziękowałaprzynajbliższejokazji.
−Jemuchybanienależąsiępodziękowania.
−Dlaczego?Czyseksnieudałsiętak,jakbyśchciała?
−Przestań!Włóżku...włóżkubyło...niegorzejniżkiedyś.
−Kamieńspadłmizserca.
−Byłotak,jaknapoczątkunaszegozwiązku.Więcotosięmartwię.
−Właściwieczymsięmartwisz?Bojaniepojmuję.
− Jak to czym? Wszystkim. Sama zobacz, on mnie niedawno zostawia
i kupuje sobie mieszkanie w Hollywood Hills. Potem z dnia na dzień się tutaj
wprowadza,całujemnie,kochasięzemną,apóźniejmnieunika.Ocowięctu
chodzi? Był niewyżyty seksualnie, a ja po prostu znalazłam się pod ręką? Czy
teżjednakzależymunamnie?Niemampojęcia,alewiem,żemiędzynaminie
doszłodocudownegopojednania.Niestetyniepogodziliśmysięjakwbajce.
−Nocóż–zaczęłaApril,ważąckażdesłowo–obawiaszsię,żejemuchodzi
nietylkooseksczynaprawęwaszejrelacji?Czypodejrzewasz,żeonchcecię
odzyskać ze względu na Lunę? Po to, żeby mała miała matkę, bo on boi się
samotnegoojcostwa?
TegoScarletniebraładotądpoduwagę.Faktycznie,wcześniejzależałomuna
rozwodzie,podczasgdyonarozwoduniechciała.
Aleon,jaktoon,wiedziałlepiejiniechciałjejsłuchać.Ateraz,gdywjego
życiu pojawiło się dziecko, nagle zaczął z nią romansować, co rzeczywiście
może się wydawać podejrzane. Czy Mason naprawdę pragnie ją odzyskać, czy
też po prostu boi się samotnie zmierzyć z wyzwaniem, które spadło na niego
nieoczekiwanie?
−Toniewykluczone–przyznałapochwilizastanowienia.–Jednakzdrugiej
strony Mason nie mówił, że chciałby do mnie wrócić albo że rezygnuje
z rozwodu. Ta nasza wspólna noc wydarzyła się spontanicznie i w gruncie
rzeczychybajajązainicjowałam.Krótkowięcmówiąc,wyglądaminato,żeon
zgodnieztym,cozapowiadał,rzeczywiściewróciłpodtendachtylkoczasowo
ipośmierciJayastądodejdzie.
−Aleprzecieżnieprzespałsięztobązewzględunabrata,prawda?
− Masz rację, tylko że to mógł być jedynie niezamierzony i uboczny skutek
tego układu. Bo po tamtej nocy Mason zachowuje się tak, jak gdyby tego
żałował.
−Aty?Tyteżplujeszsobiewbrodę?
− I tak, i nie, mam mieszane uczucia. Żałuję, bo seks dodatkowo powikłał
nasze sprawy, a jeżeli łączyła nas jakaś nić przyjaźni, to po tamtej nocy chyba
zostałazerwana.Zarazemjednakwjegoramionachbyłomitakcudownie,żenie
jestemwstanietegożałować.Tęskniłamzanim,choćpozatobą,April,nikomu
tegoniepowiem.Tak,wszystkotorazem,jegopowrót,udawanieprzedświatem
szczęśliwejrodziny,dziecko,którymtrzebasięzająć,tobezwątpieniaporuszyło
mniedogłębi.Iterazjużsamaniewiem,doczegopowinnamdążyć.
− Nie bądź dzieckiem, moja kochana. Nie wiesz, że w łóżku dąży się do
orgazmu?
−April,przestańsięwygłupiać!
−Okej,przepraszam.Chciałamtylkoodrobinępoprawićcihumor.Boty,jako
rasowaartystka,lubisztrochęzabardzodramatyzować.
Coteżonawygaduje,pomyślałaScarlet,marszczącczoło.Przecieżjatrzeźwo
spoglądam na rzeczywistość, a uprawianie sztuki jest dla mnie źródłem
autentycznej radości. I dlatego właśnie namalowałam ten pogodny mural dla
Luny.
− Czyli głowa do góry, spróbuj się nie zamartwiać – powiedziała April,
odstawiając niemal pełny kieliszek. – Jestem samochodem i niepotrzebnie cię
naciągnęłam na otworzenie tej butelki. Ale te twoje wieloryby tak mnie
ucieszyły,żemusiałamwypićmaleńkiłyczekzaichzdrowie–dodała,wstając.–
Namniejużpora,ajutropoichodbiórprzyślęchłopcówzgalerii.Jaktylkoje
wyekspediuję, jadę do San Francisco zobaczyć, jak się mają sprawy z twoim
wernisażemnaotwarciefilii.Iliczęnato,żebezwzględunaosobistedramaty
zaszczycisztęimprezęswojąobecnością.
−Jasnasprawa,panikierowniczko.
−Niczymsięodtegoniewymigasz.Nawiasemmówiąc,rozesłałamjużzesto
pięćdziesiąt zaproszeń i jak dotąd, wszyscy potwierdzają przyjście. Całe San
Franciscochcepodziwiaćtwojepraceichceciępoznać.Więcumowastoi?
Scarletpokiwałagłową.
To nie była pierwsza wystawa jej prac i świetnie znała reguły panujące na
rynkusztuki.Wiedziała,żejejobecnośćnawernisażujestnieodzowna,bobędą
chcielizniąrozmawiaćdziennikarze,krytycyikolekcjonerzy.
Nie ma rady, na tym także polega los artystki. Przyjdzie jej pełnić rolę
bohaterki wieczoru, rozdawać autografy i z uśmiechem sączyć szampana.
Zdążyłasięztymotrzaskać,choćzamiastudzielaćsiępublicznie,wolałabytego
dniasiedziećwswojejpracowniwupapranymfarbąkombinezonieimalować.
− Bądź spokojna, April, nie zrobię ci numeru – powiedziała z lekką
rezygnacjąwgłosie.
− Właśnie to chciałam usłyszeć. Moja asystentka wszystkim się zajmie,
zarezerwujecisamolotihotel,więctymsięniekłopocz.Aha,imamdociebie
jeszcze jedną sprawę. Ponieważ zapada już zmrok, jutro rano przyślę tutaj
fotografa,żebyzrobiłzdjęciategomuraluzdelfinami.Jakomenedżerkamuszę
przecieżzadbać,żebyichniezabrakłowtwoimportfolio.
−PrzecieżtojesttylkomalowankadlaLuny.
−Możesztosobienazwać,jakchcesz.Aletamalowankawyszłaspodpędzla
artystkiomiędzynarodowejsławieijestdziełemsztuki.Ibardzomiprzykro,ale
gdybyśwymalowałanaścianiesłoneczkoalbokwiatki,totenmuralnietrafiłby
doportfoliaScarletSpencer.
− Widzę, że znowu zbiera ci się na docinki, więc lepiej jedź już sobie.
AwprzyszływeekendbędzieszmiałaokazjępodokuczaćmiwSanFrancisco.
− Cieszę się i trzymam cię za słowo. I w międzyczasie daj mi znać, jak ci
idzieztwoimbyłym.Toznaczyzadzwońipowiedz,jaktamseksztwoimeks.
Bo w każdej chwili możemy mu dokupić bilet na samolot, a ty tylko go
przygarniesz do łóżka i przyprowadzisz na imprezę. Mówię serio, moim
zdaniem naprawdę powinnaś go przywieźć. W końcu, o ile mi wiadomo,
odgrywacieprzedświatemdobremałżeństwo,prawda?
−Notak,tyleżeonmusiałbynajpierwprzestaćmnieunikać.
−Jestemwięcejniżpewna,żegodosiebieprzyciągniesz.Botyprzecieżcała
wprostbuzujeszferomonami.
ROZDZIAŁSIÓDMY
GdynazajutrzpopołudniuScarletpojechałapozakupy,Lunazaczęłatrochę
grymasić, więc Mason postanowił położyć ją na drzemkę. Wprawdzie bycie
z nią sam na sam nie budziło już w nim panicznego lęku, lecz gdy dziecko
usnęło,poczułwyraźnąulgę.
I powiedział sobie „byle do wieczora”, bo Carroll, która wreszcie
wyzdrowiała, zapowiedziała swój powrót. Z nianią do pomocy będzie im
znacznie łatwiej, bo Scarlet i on zostaną uwolnieni od dzielenia się opieką nad
dzieckiemprzezdwadzieściaczterygodzinynadobę.
Oboje mieli przecież na głowie także inne sprawy, on prowadził firmę, ona
byłapochłoniętaprzygotowaniamidowernisażuwSanFrancisco.
Lunaznalazłasięwichżyciunagleiniespodziewanie,więcżadneznichnie
przygotowałosięzgórynaprzyjęciedziecka.GdybyScarletbyławciążyalbo
planowali adopcję, mieliby na to wiele miesięcy, Luną zaś musieli się zająć
dosłowniezdnianadzień.
Czy jak będzie musiał wrócić do domu w Hollywood Hills, będzie umiał
pogodzićabsorbującąpracęzawodowązsamotnymojcostwem?
Podziwiał Scarlet, która tak doskonale sobie radziła z małym dzieckiem,
podczasgdyonwtejdziedziniebyłwłaściwiekompletniezielony.Alepocieszał
sięwduchu,żezczasem,takżedziękiCarroll,nauczysięrozpoznawaćpotrzeby
Lunyimożejednaksprostasamotnieobowiązkomrodzicielskim.
Iteraz,choćsamteżmiałochotęsięzdrzemnąć,gdynagleusłyszałjejpłacz,
natychmiast do niej pobiegł. Zwykle pogodna Luna zawodziła rozpaczliwie,
trzymając się kurczowo bariery łóżeczka. Kiedy wziął ją na ręce i delikatnie
pogłaskał jej czerwoną od płaczu buzię, zorientował się, że mała ma gorące
czoło.
Próbowałjednakzachowaćspokój.Dzieciczasemchorują,powiedziałsobie,
choćkompletnieniewiedział,comazrobić.Niemiałwątpliwościtylkowjednej
sprawie:jeżelizamierzasamotniewychowywaćdziecko,musitejsytuacjistawić
czołobezniczyjejpomocy.
Z dziewczynką w ramionach otwierał więc w jej pokoju kolejne szuflady
komody, by wreszcie znaleźć tę, której szukał, w której były maści, lekarstwa
orazcoś,cokształtemprzypominałomałąlatarkę.
Kiedywziąłwdłońtentajemniczyprzedmiotispojrzałnazałączonądoniego
ulotkę, zrozumiał, że to jest elektroniczny termometr do ucha. Najpierw go
wypróbował na sobie, po czym delikatnie wsunął jego końcówkę do uszka
dziewczynki.
Po kilku sekundach rozległ się sygnał i Mason odczytał na małym
wyświetlaczu,żetemperaturaLunywynositrzydzieścisiedemstopniidziewięć
kresek. Z płaczącym dzieckiem na ręku poszedł więc do kuchni, gdzie na
drzwiachlodówkibyłprzyczepionymagnesemnumertelefonudopediatry.
Sięgał właśnie do kieszeni spodni po komórkę, gdy w drzwiach do garażu
zjawiłasięScarletobładowanatorbamiwiktuałów.
−Cosięstało?–spytałazaniepokojona,stawiająctorbynapodłodze.
− Luna obudziła się z płaczem. Ma gorączkę i katar. Chciałem dzwonić do
lekarza...
−Zmierzyłeśjejtemperaturę?
−Tak.Maprawietrzydzieściosiemstopni.
− Spokojnie, to jeszcze nic alarmującego. Podałeś jej ibuprofen dla
niemowląt?
−Jeszczenie.
−Rozumiem.Zarazgoprzyniosęzjejpokoju.Poibuprofeniepowinnaspaść
gorączka.
− Ale przecież ona tę tabletkę wypluje – powiedział, gdy Scarlet wróciła
zlekarstwemwpudełeczku.
− Niemowlętom podaje się leki w płynie. Popatrz – dodała, wyjmując
zopakowaniabuteleczkęikroplomierz.
Masonowi, który nie wyobrażał sobie, by Luna połknęła pigułkę, spadł
kamieńzserca.
Zarazem jednak uświadomił sobie, że o niemowlętach nie ma zielonego
pojęcia, a opanowanie wiedzy w tym zakresie pewnie dla niego okaże się
trudniejszeniżstudianauniwersytecie.Alemiałdobrechęci,chciałbyćdobrym
ojcem,któryumiezadbaćoswojedziecko.
Gdy nie daj Boże Luna zachoruje, a to zawsze się może zdarzyć, albo na
przykładstłuczesobiekolano,jegopowinnazawołać,anieopiekunkę.
− I co teraz? – spytał, gdy Scarlet, korzystając z okazji, że Luna otworzyła
ustadokrzyku,wlałajejdobuziodmierzonądozęlekarstwa.
−Najpierw,jeszczezanimzadzwoniędolekarza,przygotujęjejbutelkęwody
zelektrolitami,żebyzapobiecodwodnieniuzwiązanemuzgorączką.Tochwilę
potrwa,więcmożenarazieusiądźciewsalonie.
MasonzLunąnakolanachusadowiłsiętamnawbujanymfotelu,ikołysząc
się, delikatnie głaskał jej główkę. Ku jego radości dziewczynka powoli się
uspokoiłaiprzestałazawodzićwniebogłosy.
To pewnie nic poważnego, próbował się pocieszać, nawet nie mogąc sobie
wyobrazić, w jaką wpadłby rozpacz, gdyby trzeba było oddać dziecko do
szpitala. Jako szef dużej firmy umiał stawić czoło każdej sytuacji, ale w pracy
wystarczyło, by pstryknął palcami, a podwładni wykonywali posłusznie jego
polecenia.
−Lekarzmówi,żeprzytejtemperaturzeniemakoniecznościzawozićjejdo
niego – oświadczyła Scarlet, która z butelką weszła do salonu. – Radzi, żeby
z tym poczekać do jutra. Tym bardziej, że jak powiedział, na tak wczesnym
etapiechorobyraczejniebyłbywstaniepostawićdiagnozy,czytojestzwykłe
przeziębienie, czy też grypa, którą Luna mogła złapać od Carroll. Mamy więc
zwizytąwjegogabineciewstrzymaćsiędoranaitylkouważniejąobserwować.
−Cieszęsię,żewedługniegoniemapowodudoalarmu,alejaknaniąpatrzę,
sercemisiękroi.
−Niedługopodziałaibuprofenipowinnaspaśćtemperatura–odparłaScarlet
krzepiąco.–Aterazspróbujjątymnapoić–dodała,podającmubutelkę.Gdyby
jednak lek nie poskutkował – ciągnęła − zrobimy jej chłodną kąpiel. I uważaj,
żebyjejnieprzegrzewać,kiedyjątulisz.
−Skądtytowszystkowiesz?Przecieżniemiałaśmłodszegorodzeństwa.
−AleprzedadopcjąEvananaczytałamsię,jakpostępowaćzgorączkującym
niemowlęciem.
−Bezciebiebyłbymkompletniebezradnyi...
−Tonieprawda–przerwałamustanowczo.–Jateż,takjakty,zaczęłabymod
zmierzenia jej gorączki i telefonu do lekarza. Gdybyś nie wiedział, co masz
robić,lekarzdałbyciszczegółoweinstrukcje.Mnietylkospytał,czywiem,jak
postępować w razie gorączki u dziecka, natomiast tobie dokładnie by to
wyjaśnił.Bądźspokojny,będzieszświetnymojcem.Jazresztąaniprzezchwilę
wtoniewątpiłam.
Ontejpewnościniemiał,podczasgdybyłabsolutnieprzekonany,żeScarlet
byłabyfantastycznąmatką.Alewiedziałzarazem,żeskoroonapragnieurodzić
własnedzieci,jemuniewolnojejprosićomatkowanieLunie.
−Pamiętam,jakwtymfotelutrzymałeśEvana–ciągnęła.–Przezpierwszy
tydzień nie chciałam się z nim rozstawać ani na minutę, ale kiedy brałam
prysznic,typrzejmowałeśpałeczkęprzydziecku.
Ontakżeświetniepamiętałtechwile.
I chociaż umierał wtedy ze strachu, by nie zrobić noworodkowi krzywdy,
Evanjakośwytrzymywałbezszwankunajegokolanachkwadrans.
−Alekiedypłakał,tylkotyumiałaśgoutulić.
− Bo po prostu ze mną spędzał więcej czasu niż z tobą. Gdybyśmy wtedy
zamienili się rolami, ja bym wychodziła do pracy, a ty przebywałbyś z nim
wdomu,tomogęcizagwarantować,żepotrafiłbyśzajmowaćsięnimniegorzej
ode mnie. Dziecku trzeba tylko zapewnić poczucie bezpieczeństwa i okazywać
mu miłość. Lunie też to będzie potrzebne, a przecież będziesz dla niej całym
światem. Przekonasz się wkrótce, że jak na przykład rozboli ją brzuszek,
popędzisz do niej jak wariat. Bo właśnie na tym polega rodzicielstwo. Ona
szybko zacznie bezgranicznie ci ufać i w trudnej sytuacji będzie się do ciebie
zwracać.
− Obyś miała rację – odparł, spoglądając w zamyśleniu na śpiącą
dziewczynkę.–Alejanigdyniewyobrażałemsobie,żeprzyjdziemibezciebie
wychowywaćdziecko.
− Czasami życie przynosi nam niespodzianki, z którymi musimy się godzić.
I mogę cię zapewnić, że w przyszłości znakomicie sobie poradzicie bez mojej
pomocy–dodała,poczymwyszładokuchni,żebyrozpakowaćtorby.
Nazajutrz rano lekarz zaordynował Lunie lek antywirusowy i już po paru
godzinachdzieckopoczułosięznacznielepiej.PozatymprzyszłaCarrolliżycie
domowezaczęłowracaćwdawnekoleiny.
AleScarletczuła,żejejświatzostałwywróconydogórynogami,acogorsza,
onaztegopowodunieodczuwadyskomfortu.Łapałasięnatym,żedziękiLunie
jej życiowe marzenie o dziecku wreszcie zostało spełnione i że zbyt łatwo
przyzwyczajasiędomyśliowspólnejprzyszłościzMasonem.
I właśnie to napawało ją lękiem. Próbowała więc sobie powtarzać, że nie
powinnasięłudzić,żelosokazałsiędlaniejłaskawy,skorotasielankawkrótce
możesięskończyć.Niewolnojejzatemwierzyć,żeżycieułożysiępojejmyśli,
napominała się w duchu. Takie nadzieje stanowią dla niej groźną pułapkę,
wktórąniewolnojejwpadać.
Jejproblempolegałprzedewszystkimnatym,żenieumiałaodgadnąćintencji
Masona ani rozgryźć jego zapatrywań. O tamtym porywie, który skończył się
wspólną nocą, oboje milczeli, lawirując umiejętnie, by tej rozmowy unikać.
Nawiasemmówiąc,bardzoimtoułatwiłachorobaLuny.
AlewjednejsprawieScarletmiałaabsolutnąpewność.Wiedziałamianowicie,
żeniezamierzawiązaćsięponowniezMasonemtylkoztegopowodu,żeonboi
sięsamotnegoojcostwa.Takizwiązekbyłbybowiemskazanynaporażkę.
Pamiętaj, mówiła sobie, zaledwie parę miesięcy temu Mason cię zostawił,
twierdząc,żetakbędzielepiejdlaciebie.Czytomożliwe,żedziśzmieniłzdanie
ijużnieupatrujewsobieprzeszkodydotwojegoszczęścia?
Czytwojenadziejeniebyłybynaiwne?Boprzecieżniesposóbwykluczyć,że
twój mąż po prostu boi się wyzwań, z którymi musiałby zmagać się
w pojedynkę. Gdyby tak było w istocie, to miej się na baczności i nie bujaj
wobłokach.
Kiedypocałymdniuzałatwianiawmieścieprzeróżnychsprawzwiązanychze
zbliżającym się wernisażem w San Francisco, wróciła wieczorem do domu,
zaskoczyłającisza.
−Hej,gdziewyjesteście?–zawołaławholu.
−Tutaj–jegogłosdobiegłjąztarasuiokazałosię,żezlaptopemnakolanach
i butelką piwa na stoliku siedzi tam na fotelu. – Luna już śpi, a Carroll czyta
wswoimpokoju,więckorzystamzokazji,żebynadgonićzaległościsłużbowe–
wyjaśnił.–Tychybateżdzisiajmiałaśniezłykołowrót?
−Toprawda,aleprzedwystawąindywidualnątonieuniknione.Zawszetrzeba
wtedy ogarnąć całe mnóstwo rzeczy, a cudownemu podnieceniu musi
towarzyszyćstres.
− Wyobrażam to sobie i tym bardziej namawiam cię na chwilę oddechu.
Wieczór jest piękny, więc tu sobie wygodnie usiądź i spróbuj się zrelaksować,
ajaciprzyniosękieliszekwina.Zgoda?
Czemunie?–pomyślała,kiwającgłową.
W pierwszych latach małżeństwa, zanim ich życie przesłoniły starania
o dziecko, na tym tarasie spędzili niezliczone wieczory. Wsłuchani w kojący
szum fal oceanu, opowiadali tu sobie przy winie, jak im minął dzień. Skoro
właśnietutajzawszebyliskłonnidozwierzeń,tomożeidziś,Scarletmiałataką
nadzieję,dopiszejejodwaga,żebywreszcieporozmawiaćzMasonemotamtej
wspólnejnocy.
− Byliśmy ostatnio zaganiani i należy się nam chwila wytchnienia –
powiedział,podającjejkieliszekmerlota.
− Rzeczywiście, od czasu, kiedy zamieszkaliście tu z Luną, sporo się
wydarzyło–odparłaenigmatycznie,poczymwypiłałykwina,mającnadzieję,
żealkoholrozwiążejejjęzyk.
−Niebędęukrywać,Scarlet,żedobrzemipodtymdachem.Takdobrze,jak
gdybywszystkoto,cowydarzyłosięprzezostatniepółtoraroku,nigdyniemiało
miejsca. Nie powinienem tego mówić, ale w nowym lokum nie umiałem się
odnaleźć.
−Dlaczego?–spytała.
Mimo że nie widziała jego nowego mieszkania, była pewna, że nie brak
wnimluksusów.
− Nie czuję się tam u siebie. Tutaj – dodał, kładąc dłoń na jej dłoni – mam
poczucie,żejestemwdomu.
Nie cofnęła ręki, choć wiedziała, że powinna to zrobić. Rozkoszowała się
jednakciepłemtego dotykuiznajomym zapachemjegowody pogoleniu.Tak,
odpowrotuMasonaonateżczułasiętujakwdomu.
Kiedy po jego odejściu została sama, wątpiła, że wyzwoli się od poczucia
pustki,którazapanowałapodtymdachem.
Ale to nie znaczy, że uwolniła się od lęku. Dobrze bowiem wiedziała, że
gdybynieLuna,Masonbytuniewrócił,aonaniesłuchałabyjegozwierzeń.Tak
więcotymniewolnojejzapominać,zwłaszczawmomencie,gdyMasontrzyma
jązarękę...
− Kiedy się dowiedziałem, że brat chce mi powierzyć córkę, poczułem, że
tracęgruntpodnogami.Iniemiałempojęcia,corobić.Zdajęsobiesprawę,że
wprowadzenie się do ciebie z dzieckiem i udawanie na użytek Jaya, że nie
zerwaliśmy,niebyło,szczególniedlaciebie,idealnymwyjściem.Alejategonie
żałuję.PowrótdodomuinaszawspólnaopiekanadLunąuzmysłowiłymi,jak
mogłobyułożyćsięnaszeżycie.
Rozumiała, co ma na myśli. Nawet gdy woleli pomijać milczeniem tą pełną
uniesień wspólną noc, doszło do niej łatwo. I bez trudu mogliby odbudować
małżeństwo.
Scarlet jednak wiedziała, że nie może dać się ponieść fantazjom. Nie wolno
jejuwierzyć,żewreszciespełniłysięjejmarzenia.
−Przykromi,żeniezdołałemcizapewnićszczęściainiezapobiegłemutracie
Evana. Pragnęłaś stworzyć ze mną rodzinę, a ja uniemożliwiałem ci realizację
marzeń.
−Toniebyłatwojawina.
−Alemamwyrzutysumienia.Pozatymdonaszegorozstaniadoszłozmojej
inicjatywy.Bolejęnadtym,żecięzraniłem.
−Amniejestprzykro,żetamtejnocywymknęłamsięnadół.
− Nie mam o to żalu. Myśmy tego nie planowali, ten poryw nas zaskoczył
iżadneznaschybajeszczenieumiałosięzmierzyćztym,cotoznaczy.
−Tak,potamtejnocykażdeznasmusiałodojśćzsobądoładu.
− Bez wątpienia. A jeśli chodzi o mnie, przekonałem się, jak tęskniłem za
seksemztobą.Imyślęotymnieustannie,nieustanniemyślęotobie.
Czując, że ta rozmowa toczy się inaczej, niż się spodziewała, Scarlet
wstrzymałaoddech.Myślała,żebędąrozmawiaćoLunieisytuacji,wktórejsię
znaleźli,aleonmówiłnieodziecku,leczoniej.
− Przyznaję szczerze, że jestem w kropce – ciągnął. − Z jednej strony
w dalszym ciągu uważam, że powinnaś zacząć życie beze mnie, bo tak byłoby
dlaciebielepiej.Alegdybymkierowałsiępobudkamiegoistycznymi,chciałbym
cię odzyskać. Bo marzę, żeby dzielić z tobą nie tylko łóżko, marzę o naszym
wspólnym życiu oraz o tym, żebyś stała się matką dla Luny. Kiedy widzę was
razem,wiem,żetegowłaśniepragnęlibyRacheliJay.
Jednak Scarlet wciąż jeszcze nie usłyszała tego, co chciałaby usłyszeć. Tak,
pragnąłdoniejwrócić.Aleczytegoniepragnieprzedewszystkimzewzględu
na Lunę? Nie powiedział jej przecież, że chce z nią być bezwarunkowo,
niezależnie od okoliczności. I nie wspomniał, że byłby gotów zrezygnować
zrozwodunietylkodlatego,żeLunapotrzebujematki.
Acobybyło,gdybymiędzyniminieukładałosięjakwsielance?Czywtedy
Masonznowubędziechciałodniejodejść?CzynieuchronnaśmierćJayazburzy
tęchwilowąidyllę?
−Powiedzmi,Scarlet,czegotypragniesz?
To pytanie ją zaskoczyło, bo Mason zawsze dokonywał wyborów, jej nie
pytającozdanie,izawszetwierdził,żepodejmujetewyborydlajejdobra.Ale
bywa przecież, że ludzie nawet nie wiedzą, co będzie dobre dla nich samych.
Teraz więc, gdy zadał jej to pytanie, postanowiła zachować ostrożność,
obawiającsięcałkowitejszczerościzarównowobecniego,jakiwobecsiebie.
−Niewiem–odparła.–Ostatniednistanowiłydlamniepewienprzedsmak
tego,oczymzawszemarzyłam.Alenieuwolniłamsięodobaw,żetomożesię
zmienić.
−Dlaczego?
−Poprostuniewykluczamtego,żedzieckojestczynnikiem,którynasspaja.
Pamiętaj, że po utracie Evana posypało się nasze małżeństwo. Możesz sobie
wyobrazić, jak potoczyłyby się nasze losy, gdyby na przykład ktoś z rodziny
RachelwystąpiłdosąduoadopcjęLuny,atyprzegrałbyśsprawę?Albogdyby,
nie daj Boże, Lunie przytrafiło się coś złego? Boję się, że wtedy rozpadłby się
naszzwiązek.Itomnieprzeraża.
−Dlaczegomaszteobawy?
− Dlatego że ty, mam wrażenie, nie umiesz się pogodzić z porażką.
Najsłabszy sygnał, który zapowiada, że coś powiedzie się nie tak, jak byś tego
oczekiwał, sprawia, że się wycofujesz. Ja nie mogę ryzykować, że drugi raz
zrezygnujeszznaszegomałżeństwa.
−Niemamtakiegozamiaru.
− Posłuchaj, przerwałeś studia podyplomowe, kiedy nie spełniały twoich
ambicji.Kiedyprojekt,któryprowadziłeśwfirmieojca,nieodniósłsukcesuna
miarętwoichoczekiwań,zrezygnowałeśztejpracy.
− Zdecydowałem się na jedno i drugie, bo chciałem założyć własny biznes.
Zważywszy na to, że sukcesy w nim przerosły moje oczekiwania, przyznasz
chyba,żetobyładobradecyzja?
− Ale ode mnie odszedłeś nie dlatego, żeby się skupić na pracy, prawda?
Wiemy, że rozstałeś się ze mną nie z tego powodu. Odszedłeś, bo nie mogłeś
pogodzićsięzporażkąwnaszychstaraniachodziecko.Wierzę,żeprzedsamym
sobą uzasadniałeś to tym, że chcesz umożliwić mi szczęście, jakie miałabym
odnaleźćwinnymzwiązku.Alezmojegopunktuwidzeniasednoproblemuleży
w tym, że ty w obliczu trudności zawsze uciekasz. Dążenia do sukcesu za
wszelkącenęwpoiłciojciec,ajanieosądzam,czytatwojacechastanowiwadę
czyzaletę.Poprostustwierdzam,żemasztakąwłaściwość.
−Muszęprzyznaćcirację–odparłpochwilimilczenia.–Imuszędodać,że
nie zdawałem sobie sprawy, że mam skłonność do uciekania przed porażką.
Zawiodłaśsięnamnie,więctozrozumiałe,żewedługciebieniemożnanamnie
polegać.
−Nierozdrapujmyjużranidajmysobiespokójzprzeprosinami,bozrozum,
żejaniemamdociebieżalu.Poprostuchciałamciwyjaśnić,dlaczegosięboję,
żewobliczutrudności,jakiesiłąrzeczygrożąwkażdymmałżeństwie,zamiast
zawalczyć, wolałbyś uciec z naszego związku. Małżeństwo nigdy nie będzie
idylląusłanąróżami,wrodzinieproblemysąnieuchronne.To,żemiędzynami
wciąż jest chemia, nie ulega wątpliwości, ale to nie wystarczy. Uważam, że
małżeństwotowybór,wktórymchcemywytrwać.
Scarletwiedziała,żewzajemnepożądaniezczasemosłabnie.Icowtedybyją
czekało w jej związku z Masonem i Luną? Gdyby zdecydowała się na ten
związek, musiałaby zabezpieczyć sobie prawa do dziecka, domagając się od
Masona,bypośmierciJayawspólnieprzeprowadziliadopcjęjegocóreczki.Nie,
ona nie może sobie pozwolić na ryzyko utraty kolejnego dziecka. Takiego
dramatu chybaby nie przeżyła, zwłaszcza że to by się wiązało z ostatecznym
rozpademjejmałżeństwa.
−Mason,janiemogęnawetrozważaćwspólnejprzyszłościztobąiLuną,nie
mającpoczucia,żemogęnatobiepolegaćbezwzględunaokoliczności.
Wysłuchałjejcierpliwie,poczymująłjejtwarzwdłonie.Itowystarczyło,by
zacisnęła powieki, napawając się tą pieszczotą. Chciała mu zaufać, wręcz
rozpaczliwiepragnęłamuwierzyć.
− Tym razem nie odejdę, Scarlet, tym razem tego nie zrobię – powiedział,
aonadopierowtedyotworzyłaoczy.
Patrzył na nią, a kiedy pochylił głowę, by ją pocałować, nie zaprotestowała.
Właśnietegopragnęła,choćzdawałasobiesprawęztego,jakbardzoryzykuje.
Wiedziała,żepotympocałunkupójdądosypialniiżeidączagłosemserca,
wybiera drogę, z której nie będzie odwrotu. Ale mimo tych obaw była
przekonana,żetejszansyniewolnojejzaprzepaścić,iodpowiedziałanamiętnie
napocałunek.
ROZDZIAŁÓSMY
Tegowieczorunastąpiłprzełom.
ChociażMasonanigdyniecechowałnadmiernyoptymizm,aprowadzącfirmę
nauczył się, że zawsze trzeba uwzględniać ryzyko i myśleć o asekuracji,
rozmowazeScarletdodałamuskrzydeł.
Miałbowiemnadzieję,żeobojechcądaćszansętemumałżeństwu.Tegodnia
przeniósłsięzniewygodnejkanapywpracownimalarskiejdoichsypialni,byco
noc zasypiać, wdychając zapach włosów Scarlet rozrzuconych na poduszce
irozkoszującsięciepłemjejciała.
W poczuciu szczęścia niemal zapominał o zapoczątkowanym przed ponad
rokiem małżeńskim dramacie. I to właśnie napawało go największym
niepokojem. Nie należał bowiem do ludzi, których cechuje niefrasobliwość.
Zawszesięobawiał,żelosmożemuzgotowaćprzykreniespodzianki.
Teraz jednak nie umiał przewidzieć, na czym polegałby kolejny cios. Czy
znówczekagorozstaniezeScarlet?Ajeślitak,todlaczego?Czybędziechciała
urodzićdziecko?CzyrozstanąsiępośmierciJaya?Czy,niedajBoże,rozdzieli
ich jakieś nieszczęście, które może przydarzyć się Lunie? Rzecz jasna tego
wszystkiegoniesposóbbyłowykluczyć,aleprzecieżżyciepoleganatym,żenie
znamy przyszłości. Jednak Mason, jak zawsze, chciał się przygotować na
najgorsze.
Gdyparędnipotejwieczornejrozmowiezżonąwróciłpóźnympopołudniem
dodomuizostawiłautowgarażu,nicniezwiastowałoprzykrychzdarzeń.
Wszedł do salonu, w którym dobiegały z ogrodu wesołe odgłosy. Wyjrzał
więcprzezokno,byzobaczyć,żeScarletbawisięzLunąwbasenie,aCarroll
opala się na leżaku. Przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać wzroku od żony
idziecka.
Scarlet miała na sobie czerwone bikini, które jej sprawił przed paru laty,
i żeby nie zmoczyć długich włosów, wysoko je związała. Obejmowała Lunę,
która siedziała na dmuchanym krokodylu i wesoło machała rączkami, chlapiąc
wodą.
Takiejradości,jakamalowałasięnatwarzyjegożony,Masonniewidziałod
bardzodawna.Zawszebyłprzekonany,żeScarletmarzyomacierzyństwie,ale
on był bezpłodny i nie mógł dać jej dziecka, a ich próba adopcji skończyła się
nieszczęśliwie.
W końcu jednak los podarował jej Lunę i Scarlet wreszcie odnalazła
spełnieniejakomatka.
Ale jego uśmiech zgasł, gdy uświadomił sobie, jak straszliwą ceną zostało
okupioneichszczęścierodzinne,zjakpotwornątragediąwiążesiętasielanka.
Aby on i Scarlet otrzymali od życia drugą szansę, okrutny los musiał zabrać
z tego świata rodzoną matkę Luny, a na jej rodzonego ojca wydać wyrok
śmierci.
Tymczasem dla niego i jego żony los okazał się łaskawy, dając im Lunę. To
dziecko potrzebowało kochających rodziców, podczas gdy Scarlet marzyła
omacierzyństwie.Takpostanowiłajakaśsiławyższa,anajejzrządzenianiktnie
miałwpływu.
RozmyślaniaprzerwałMasonowicichysygnałprzypominającymu,żetrzeba
naładowaćkomórkę,którątrzymałwkieszenispodni.Odwróciłwięcgłowęod
oknaizacząłszukaćładowarki.Znalazłjąwkońcuwkuchennymkredensie,ale
zanim ją włączył do kontaktu, jego wzrok przykuły papiery leżące w tej
szufladzie.
To był egzemplarz ich umowy rozwodowej. Egzemplarz, który Scarlet
otrzymałapocztą.Przeznaczonadlaniegokopiatejumowynajprawdopodobniej
została wysłana na jego adres w Hollywood Hills. Jako że ich prawnicy
uzgodnili we wszystkich szczegółach warunki rozwodu, Mason chciał tylko
z czystej ciekawości zerknąć na ten dokument, nie spodziewając się w nim
żadnychniespodzianek.
Po śmierci Rachel nie miał czasu zaprzątać sobie głowy tą sprawą ani
powiadomić swoich pełnomocników o Lunie oraz zmianach, jakie w ciągu
ostatnichtygodnizaszływjegożyciu.
Tezmianymogły,aleniemusiały,unieważnićustaleńdotyczącychrozwodu.
BochoćMasonmiałnadziejęnapojednaniezeScarlet,niebyłnatylenaiwny,
by wierzyć, że dziecko, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, ocali ich
małżeństwo.Dzieckomogłobyjedyniepomócwnaprawieniutegozwiązku,bo
ichproblemniesprowadzałsięwyłączniedobrakupotomstwa.
Jeśli utrata Evana przyczyniła się walnie do ich rozstania, to być może to
małżeństwodałobysięuratować,gdybyumielikomunikowaćsięzsobą.Gdyby
onpotrafiłzrozumieć,czegonaprawdępragnieScarlet,zamiastupieraćsięprzy
tym,żelepiejniżonaznajejpotrzeby,tomożeniewkroczylibynaścieżkę,która
miałaichdoprowadzićdorozwodu.
Aleskoroniestarałsięwsłuchaćwjejracje,tomożeterazbłędniezakłada,że
ona go pragnie albo potrzebuje. Wprawdzie po jego powrocie pod ten dach
Scarlet okazuje mu ciepło, to przecież nie oznacza, że uśmiech na jej twarzy
powrócił tylko z jego powodu. Przecież jego żona marzyła o dziecku
inajwyraźniejrozkochałasięwLunie.
KiedypośmierciRachelpoprosiłScarletoto,byprzygarnęłagozbratanicą
podswójdach,miałpodświadomienadzieję,żedziewczynkascaliichrodzinę,
aonwreszciespełnipragnienieżony.Mniejlubbardziejświadomieliczyłwtedy,
żewreszciezostanieuwolnionyodpoczuciamałżeńskiejporażki.
Alejednegonieprzewidział:niezakładał,żemożepoczućsiętutajtrochęjak
piątekołouwozu.Scarletsprawiałabowiemwrażenie,żebardziejjejzależyna
Lunie niż na nim. Czyżby więc, przyszło mu teraz do głowy, Scarlet chciała
ratowaćmałżeństwozewzględunadziecko?
Tak, to on ją zostawił, choć utrzymywała, że nie chce rozstania ani nie
zamierzała przyznać, że jest z nim nieszczęśliwa. Ale kiedy odchodził, nie
próbowała go zatrzymywać, a w domu panowało takie napięcie, że jego
zapowiedźwyprowadzkiniemalprzyniosłajejulgę.
Ijejreakcjautwierdziłagowprzekonaniu,żepodjąłwłaściwądecyzję.
Alegdyterazzerkałnapapieryrozwodowe,bynajmniejniemiałtejpewności.
Dzieląc z nią sypialnię, nabierał wiary, że w ich związku wróciło szczęście.
ChociażScarletmożenieprzezwyciężyławsobiedokońcażaludoniego,liczył,
że to się zmieni z czasem. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, ale
chciałwierzyć,żeScarletwkrótceuporasięzdawnymiurazami.
Z drugiej jednak strony, gdy groziła mu przegrana, wolał poddać się
walkowerem, niż podjąć wyzwanie i ponieść porażkę. Tak więc, choć z całej
duszy pragnął odzyskać Scarlet, to przy wątpliwościach, czy ma na to szanse,
obawiałsięoniązawalczyć,stawiającwszystkonajednąkartę.Uważał,żenato
jestzawcześnie,żeprzedtympowinienjeszczesiępowstrzymać.
Miał już tę szufladę zamknąć, gdy spostrzegł notatkę napisaną ręcznie przez
jejadwokata.Niepowinientegoczytać,alegdymignęłomuprzedoczamiimię
Luny,nieumiałsiępowstrzymać.
„Scarlet, przesyłam ci szkic umowy uzgodniony z prawnikami Masona. Na
tenmomentradzęzawiesićpostępowanierozwodowe,alegdybyśjednakchciała
jewznowić,dopilnujęzabezpieczeniaTwoichprawopiekuńczychnadLunąoraz
związanych z tym świadczeń alimentacyjnych. Czy polecony przeze mnie
specjalistawdziedziniesprawadopcyjnychokazałsiępomocny?”.
Masonprzeczytałtotrzykrotnie,aleodkładającnotatkęnamiejsce,wciążnie
wiedział, jak ją zinterpretować. Czy Scarlet ma zamiar przełożyć sprawę
rozwodową do czasu, aż zagwarantuje sobie nabycie praw opiekuńczych do
dziecka?Czyteżjejadwokatsygnalizowałjedynie,żewrazierozwoduumowa
powinnazawieraćklauzulędotyczącądziewczynki?
Masonowiniemieściłosięwgłowie,byScarletzrozmysłemdziałałanajego
szkodę,aletanotatkagozelektryzowała.
Nieulegałobowiemwątpliwości,żejejpełnomocnikchcejązabezpieczyćna
wypadek rozwodu. Czy to była jego inicjatywa, czy też działał na polecenie
Scarlet? Przecież w tej notatce wspomniał o konsultacjach z adwokatem
specjalizującym się w prawie adopcyjnym. Czy na ten pomysł wpadła Scarlet,
czy to prawnik zasugerował jej, by na wszelki wypadek poradziła się jego
kolegi?
Tak,pomyślałMasonzniepokojem,podżadnympozoremniewolnozaglądać
docudzejkorespondencji.Niezaglądajmydoniej,bodowiemysięosprawach,
o których nie powinniśmy wiedzieć. Albo o których wolimy nie wiedzieć.
A skoro ta notatka nie powinna trafić w jego ręce, będzie udawał, że jej nie
widział.
Próbowałsobiepowtarzać,żeadwokatScarletnapisałtozwłasnejinicjatywy,
nie wiedząc, że ich sytuacja uległa zmianie. Napisał tę notkę, nie wiedząc, że
wchwiliobecnejżadneznichniezamierzasięrozwieść.
Przynajmniejonniechciałdzisiajrozwoduiliczyłnato,żetepapierytrafią
wkrótcedośmieci.Alegdybyjednakmiałosięstaćinaczej,toprzecieżScarlet
napewnoniedziałałazakulisowo,byzadaćmucioswplecy.
Aleczuł,żenarazie,dopókiniewyjaśnisięostatecznie,naczymobojestoją
i do czego zmierzają, powinien zachować ostrożność. Przecież nie można
wykluczyć,żejednakichmałżeństwonieprzetrwa.
Na tę ewentualność musiał przygotować się psychicznie. Ale miał zamiar
podejść do tego na chłodno, a nie tak jak poprzednim razem, kiedy przed
wyprowadzkątrzydobytrwałwstaniezamulenia,popijającwhisky.
Nie, teraz będzie dojrzalszy, tym bardziej że spoczywa na nim
odpowiedzialność za Lunę. Tym razem nic nie zrobi pochopnie, tym razem
zgóryprzemyślikażdykrok.
GdyLunaposzłaspać,Scarletpostanowiławziąćwłaziencenagórzekąpiel
z pianą. Od dawna nie zaznała tego luksusu i po wejściu do wanny z rozkoszą
przymknęłaoczy.Choćnachwilęchciałazapomniećoswychtroskachwżyciu
osobistymiostresiezwiązanymznadchodzącymwernisażemwSanFrancisco.
Dlaczegozbliżającasiępodróżspędzałajejsenzpowiek,skoroczęstobywała
w służbowych rozjazdach? Czy lęk wiązł się z tym, że ta wyprawa oznaczała
rozłąkęzrodziną?
Z jej rodziną – a tego faktu w gruncie rzeczy wcześniej sobie nie
uświadamiała. Chociaż o Masonie myślała jako o swoim mężu – bo choćby
formalniewciążbylimałżeństwem–uzmysłowiłasobie,żetymrazemprzyjdzie
jej rozstać się z najbliższymi i z domem. Najtrudniejsze było dla niej to, że
zostawiLunę,którątraktowałajużjakwłasnącóreczkę.
To nie dawało jej spokoju, choć była przekonana, że pod jej nieobecność
Carrolldoskonalezadbaodziecko.JeślichodzioMasona,wszystko,comiędzy
nimi wydarzyło się ostatnio, wciąż jeszcze wydawało się jej bardzo kruche.
Wiedziała,żemożemuzaproponować,byzniąpojechał,iimdłużejsięnadtym
zastanawiała, tym większej nabierała jasności, że pragnie, by dotrzymał jej
towarzystwa.
Ta sugestia, choć wyszła od April, do tego stopnia zagnieździła się w jej
głowie, że Scarlet niemal nie wyobrażała sobie, by na tym jakże ważnym dla
niejwydarzeniumogłasiępokazaćbezniego.
AleczyMasonzechcezniąpojechać?Nigdywcześniejniezapraszałagona
imprezy związane z jej życiem zawodowym. Nie robiła tego nawet w czasach,
kiedy dobrze im się układało. Czy jest szansa, że Mason da się namówić na
wyjazd, zdając sobie sprawę, że Jay jest bliski śmierci? To chyba marzenie
ściętejgłowy,pomyślałaScarlet.
Aletakczyinaczejpostanowiłapowiedziećmuszczerze,żejejzależynajego
obecności.Skorowiedząoboje,żemusząsięnauczyćlepiejartykułowaćswoje
pragnienia i potrzeby, powie mu o tym wprost. Jeśli on odmówi, to trudno, ale
przynajmniejusłyszy,żeonagozaprasza.
Z tym postanowieniem wyszła z wanny i okryła się białym ręcznikiem.
Chciała się ubrać, by zejść do Masona na parter, ale ku swemu zaskoczeniu
zastałagowsypialni.
Wsparty na poduszkach, siedział na łóżku z laptopem na kolanach, znad
okularówzerkającjednocześnienameczbejsbolowytransmitowanynapłaskim,
wiszącymnadkominkiemekranietelewizora.
Niewiedziała,żetutajprzyszedł,bożebyniezakłócaćjejspokojuwłazience,
wyłączyłwtelewizorzedźwięk.
−Miałaśmiłąkąpiel?–spytał,patrzącnaniązzachwytemiczułością.
− Nie wiedziałam, że po wyprowadzce dorobiłeś się szkieł do czytania –
odparła.
−Tak,niedasięukryć–powiedział,zamykająclaptopiodkładającokulary
nastoliknocny.–Okulistakażemijenosićdopracyprzykomputerze.
−Załóżjenamoment,bochciałbymzobaczyć,czyjestciwnichdotwarzy.
−Proszębardzo.Ico,wyglądamseksowniewtychoprawkach?
−Wyglądasz...
− Inteligentnie? – wszedł jej w słowo. – Mam te okulary dopiero jakiś
miesiąc, i dlatego najczęściej o nich zapominam. Ale skoro już wiesz o ich
istnieniu,możeszmisuszyćgłowę,żebymjezakładał.
−Dobra,dopiszętenpunktdolistyrzeczy,októrychmuszęciprzypominać.
−Powiedzmilepiej,dlaczegotakszybkowyszłaśzwanny?
− Znamy się przecież jak łyse konie, więc świetnie wiesz, że nie umiem
usiedzieć bezczynnie. A poza tym uświadomiłam sobie, że mam do ciebie
pewnąsprawę.Wsobotębędziemójwernisażijestemciekawa,czy...
Zawiesiłagłos.
Dlaczego jest jej tak trudno zadać mu to pytanie? Bo wcześniej go nie
zapraszałanaswojewernisaże?Aletobędzienajważniejszajakdotądwystawa
w jej życiu. Miała tremę jak dziewczyna, która ma zaprosić chłopaka na
studniówkę, podczas gdy przecież chciała tylko zaproponować własnemu
mężowi,żebyjejtowarzyszyłnaimpreziezawodowej.
−Czyco?–zapytał.
− Czy może pojechałbyś ze mną do San Francisco? – odpowiedziała,
opierającsięplecamiościanę.
−Naprawdęmniezapraszasz?
− Tak. Wiem, że nigdy ci nie proponowałam takich wypadów i zdaję sobie
sprawę, że na tę podróż możesz nie mieć głowy ani czasu. Ale tym razem
straszniesiędenerwuję,boszykujesięprawdziwafeta,aAprilmipowiedziała,
że...
−Oczywiście,żeztobąpojadę–przerwałjejtengorączkowywywód.
− To znaczy, że przyjmujesz zaproszenie? – spytała z niedowierzaniem,
spodziewającsię,żeMasonzaczniewyjaśniać,dlaczegomusiodmówić.
− Jasne, że tak. Nigdy ci nie towarzyszyłem na wernisażach, bo po prostu
myślałem, że wolisz być na nich solo, a moja obecność tylko by cię
dekoncentrowała.Niechciałemcisięnarzucać,choćdoskonalewiem,cotojest
trema.Jateżnierazumierałemzestrachu,żewmojejfirmiecośpójdzienietak.
−Ajacięwcześniejniezapraszałam,boniechciałamcięabsorbowaćmoimi
sprawami.Wkońcumiałeśnagłowiecałąfirmęi...
Nie dokończyła tego zdania, bo Mason podniósł się z łóżka i położył jej
dłonienaramionach.
− Posłuchaj, Scarlet – powiedział – ja wiem, że za dużo pracuję. Ale to
przecieżnieznaczy,żeniewykrojęsobieczasunawydarzenie,którejestważne
dla ciebie. Jesteś świetną malarką i zawsze byłem z ciebie dumny. A twoje
zaproszenienatenwernisażtodlamniezaszczyt.
Gdyspojrzałamuwoczy,niemiaławątpliwości,żemówiszczerze.Możeona
niepotrzebnie wbijała sobie do głowy, że ich pojednanie ma Masonowi pomóc
przetrwać rodzinną tragedię, pogodzić się ze śmiercią Rachel i rychłym
odejściemJaya.
Możeniepotrzebniesobiewmawiała,żeseksipożądaniefizycznepozwalają
mu na zapomnienie, bo łatwiej jest pójść do łóżka, niż myśleć o przyszłości.
A mimo to wciąż wyczuwała, że nie pokonali tego poczucia dystansu, jakie
powstałowichzwiązku.
Nie umiała powiedzieć dokładnie, na czym ten dystans polega, ale obawiała
się,żeMasonwciążniejestcałkowiciegotówdopojednania.Możejejodczucia
wynikały z tego, że sama jeszcze nie do końca wyzbyła się obaw. Może wciąż
bała się mu uwierzyć i zaufać, bo nie przezwyciężyła jeszcze traumy po jego
odejściu?
Możewięcobojebalisięprzyjąć,żenaprawdęmajądrugąszansę?
Ale patrząc na Masona, czuła, że chce czegoś więcej niż zapomnienia
o tragediach, jakie dotknęły rodzinę jego brata. I czuła, że Mason nie szuka
w niej jedynie matki dla Luny. Kiedy ją zapewniał, że pragnie dla niej znaleźć
czas,czuła,żeniekłamie.Nieoszukiwałjej,mówiąc,żejestzniejdumny.
Takwięctoonaszukadziurywcałym.Możepotymwszystkim,coprzeszli,
ten dystans między nimi jest naturalny i z czasem go przezwyciężą? Mogą go
przezwyciężyć,alemusządołożyćstarań.
−Cieszęsię,żezemnąpojedziesz.Mamstraszliwątremęprzedklapą,atwoja
obecnośćdodamiducha.
− Jesteś znakomitą artystką i w San Francisco na pewno odniesiesz
spektakularnysukces.Samazobaczysz,żewszyscygościenatwoimwernisażu
będąmarzyćozdobyciunawłasnośćktóregośzdziełScarletSpencer.Askoro
otymmowa,toskandal,żetutaj,nadtymkominkiem,zamiasttwojegoobrazu
wisitenkretyńskitelewizor.
− Wiesz, jak mnie zbajerować – powiedziała, obejmując go za szyję i tuląc
głowędojegopiersi.
− Więc trzymam cię za słowo. Tutaj musi zawisnąć twój obraz. A teraz –
dodał, ściągając z niej ręcznik – lepiej zapomnijmy o nerwach i zajmijmy się
czymśprzyjemnym.
Nie broniła się przed tym, nie była w stanie mu się oprzeć. Perspektywa
wspólnegowyjazduibyciasamnasamzMasonemwhotelowymapartamencie
wydałasięjejniezwyklepodniecająca.
Będątambezdziecka,bezniani,wolniodcodziennychkłopotów,pomyślała,
przywierającstwardniałymisutkamidojegotorsu.Ikiedyonzacząłjepieścić,
ażkrzyknęłazrozkoszy.
−Dzisiajuważajmy,żebynieobudzićLuny–szepnąłzuśmiechem.−Alejuż
niedługobędzieszmogławołaćnacałygłos.
−Amaszwzanadrzusztuczki,któremniedoprowadządokrzyku?
− Oczywiście, wkrótce sama się przekonasz. A teraz dam ci tylko ich
przedsmak.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Przestronna galeria, na otwarciu której miały być wystawione prace Scarlet
Spencer, znajdowała się w prestiżowej i tętniącej życiem dzielnicy San
Francisco, Fisherman’s Wharf. April spisała się na medal, bo na ten wernisaż
miał ściągnąć cały świat artystyczny San Francisco, kolekcjonerzy, krytycy
idziennikarze.
–Tak,mojamenedżerkawsprawachpromocjiisamejekspozycjiobrazówjak
zawszeokazałasięniezawodna–oznajmiłaScarlet,zakładającnaszyjnikprzed
lustrem. – Ale martwię się, bo tuż przed wyjazdem odniosłam wrażenie, jakby
Lunamiałaodrobinęzatkanynosek–dodała,zniepokojemzerkającnaMasona.
–Myślisz,żewrazieczegoCarrollzadzwonidolekarza?
WczarnymsmokinguodArmaniegowyglądałwprostzabójczo.Tensmoking
zakładałwyłącznieodwielkiegodzwonuiScarletdawnoniewidziałagowtym
stroju. Wystąpił w nim, uświadomiła sobie, na ich ślubie. Choć, jak jej się
zdawało, od tamtego wydarzenia minęła cała wieczność, jej mąż właściwie nie
zmieniłsięfizycznie.
W ogóle się nie zmienił, gdyby nie liczyć odrobiny siwizny na skroniach
iparudrobnychzmarszczeknaczole.
− Bądź spokojna, Carroll to rozsądna i odpowiedzialna dziewczyna. A poza
tym mogę cię zapewnić, że nie będzie potrzeby do niego dzwonić. Nas zresztą
niebędziewdomutylkodwadni,aLunajestjużzdrowa.
− Uważasz, że dręczę się niepotrzebnie? – powiedziała, odwróciwszy do
niegogłowęibadawczopatrzącmuwoczy.
−Poprostuniepokoiszsięjakkażdamatka.Aledzisiajjesttwójwielkidzień
i powinnaś świętować ten sukces – dodał, całując ją delikatnie w policzek, by
nierozmazaćszminkinajejustach.–Nadoleczekananassamochód,więcjeśli
jesteśgotowa,ruszajmy.
−Myślisz,żewyglądamokej?–spytałazniepokojem,jeszczerazzerkającna
swój przetykany srebrną nitką granatowy żakiet, który narzuciła na sukienkę
zobcisłągórąikloszowąspódnicą,poczymsięgnęłapowyszywanąkoralikami
torebkę.
Masonniemusiałodpowiadaćnatopytanie,jegozachwyconywzrokmówił
samzasiebie.
−Wieszco?–powiedział,łapiącjąwpasie.−Chybajednakwolałbym,żebyś
natychmiastzrzuciłateciuchyidałasięzaciągnąćdołóżka.Cotynato?
−Świetnypomysł,aleobawiamsię,żeniedamsięnamówić–roześmiałasię,
klepiąc go w ramię. – Ale po powrocie... − dodała uwodzicielsko, a on
posłusznieruszyłzanią.
Na podjeździe czekała na nich taksówka, choć z hotelu do galerii nie było
daleko.
Weszli do niej dyskretnie tylnym wejściem parę minut przed początkiem
imprezy. April ubrana w czarną koktajlową sukienkę cicho gwizdnęła na ich
powitanie.
−Dobrze,żegłównabohaterkastawiasięnaczas–powiedziała,zerkającna
zegarek. – Dochodzi szósta i lada moment zaczną ściągać goście. Fajnie
wyglądacie w tych ciuchach – dodała z niekłamanym podziwem, taksując ich
wzrokiem.
ZwłaszczaMasonawsmokingu,który,jakzauważyłajegożona,ażodrobinę
sięzaczerwienił.
Przezpierwszedwiegodzinyimprezywgaleriipanowałtakiścisk,żeMason
niekiedytraciłScarletzoczu.Onadzielniepełniłahonorygospodyniwieczoru,
z uśmiechem witała wchodzących i ze wszystkimi zamieniała parę słów, od
czasu do czasu zerkając na niego przez ramię. Gdy oblegli ją dziennikarze, on
dyskretnieusunąłsięwcień,aonacierpliwieudzielałaimwywiadów.
Zkieliszkiemszampanawdłonipromieniałdumą,patrzącnaswojąbrylującą
żonę.
Ale Scarlet odniosła nie tylko medialny i towarzyski sukces. Wystawione
obrazysprzedawałysiębowiemniemaljakświeżebułeczki.Jedenzjejdużych
olejów poszedł za kilkaset tysięcy dolarów, mniejsze za nieco niższe ceny.
Scarlet uśmiechała się do zdjęć, pracowicie rozdawała autografy i pisała
dedykacjewalbumachzjejpracami.
Kiedy część publiczności zaczęła się powoli rozchodzić, bohaterka wieczoru
mogła na chwilę przysiąść, z ulgą rozprostować nogi i przyjąć od kelnera
kieliszek wina. Faktycznie, w ferworze imprezy zapomniała o troskach
osobistych, ale teraz zaczęła szukać wzrokiem Masona. Jego plecy wypatrzyła
wodległymkąciesali,gdzieoglądałjedenzjejobrazów.
Kiedywkońcuodwróciłodniegogłowęispotkalisięoczami,poczułamiły
dreszczyk.
Tęskniłazanim,zajegodotykiemiciepłem,ajegospojrzeniezapowiedziało
jejniedwuznacznie,żepopowrociedohotelu...
− Mogę panią poprosić do tańca? – powiedział, całując ją w rękę, a ona
poczuła,jakmięknąjejkolana.
Pozakończeniuczęścioficjalnejgalizacząłgraćzaproszonyzespółjazzowy
inaparkietwyszłojużkilkapar.GdyMasonobjąłjąwtaliiimocnoprzytulił,
łatwodałasięponieśćmuzyce.
Nieczęstozsobątańczyli,alewjegoramionachczułasiępewnie.Znałakażdy
centymetrjegociała,więcbezwysiłkuzgralisiębezbłędnie.
I po raz pierwszy od przylotu do San Francisco poczuła, że może się
całkowicie odprężyć. Mimo że to April wzięła na siebie organizację tego
wernisażu, Scarlet dopiero w tańcu zrozumiała, ile napięcia kosztował ją ten
wieczór.
WramionachMasonaczułasięradosnaiszczęśliwa.Ajeszczeniedawnobała
się, że go straciła na zawsze. Gdy kładła się do pustego łóżka, odtwarzała
wmyślachtenostatniraz,kiedysięcałowali,itenostatniraz,kiedysiękochali.
Terazzaśpróbowałasobieprzypomnieć,kiedyznimostatniotańczyła.Chyba
nastatku,gdywpiątąrocznicęślubupłynęlidoMeksyku?
−Pamiętasznaszedawnewieczory?−zapytał,jakbyczytającwjejmyślach.
– Tamte wieczory, kiedy jak teraz tańczyliśmy beztrosko, cieszyliśmy się sobą
i jeszcze nie mieliśmy zmartwień. To były czasy, kiedy nie staraliśmy się
o dziecko, kiedy jeszcze nie rozmawialiśmy bez ustanku o owulacjach,
badaniach spermy albo o adopcji i prawnikach specjalizujących się w tej
dziedzinie.Popatrz,mypierwszyrazodwiekówrozkoszujemysięwieczornym
wypadem z domu. Dzisiaj możemy być po prostu parą małżeńską Spencerów,
którejnieprzesłaniaświatanieustannemyślenieopowiększeniurodziny.Dzisiaj
możemypoprostucieszyćsięwspólnymwieczoremiczekaćnawspólnąnoc.
Scarletpoczuła,żesięczerwieni.
On zapewne uznał, że jest zmieszana jego słowami. Ale to nie było
zmieszanie,leczpoczuciewiny,botoonaprzyczyniłasiędorozpaduzwiązku.
ObsesyjniemarzyłaodzieckuijejobsesjaudzieliłasięMasonowi.
− Tak, z powodu tej mojej fiksacji na punkcie dziecka zapomniałam o nas,
onaszymmałżeństwie.
− To nieprawda, nie zapomniałaś o naszym małżeństwie – zaprzeczył. –
Ibywająwiększegrzechyniżmarzenieodzieciach.
−Zgadzamsię,alezmojejwinyoddaliliśmysięodsiebie.
− Oddaliliśmy się dlatego, że poróżniły nas starania o dziecko. Bo zamiast
traktowaćjejakonasząwspólnąsprawę,zaczęliśmymiećwzajemnepretensje.
Przezpewienczasfaktycznieczuładoniegożal,choćwiedziała,żeniemado
tegoprawa.Niemogłagoprzecieżobwiniaćzato,żejestbezpłodny,anizato,
że stracili Evana. Problem leżał w tym, że ani ona, ani Mason nie umieli
pogodzićsięzfaktem,żemimoichogromnychsukcesówżyciowychmarzenie
odzieckujestdlanichnieosiągalne.
− Czyli uważasz, że dzięki Lunie nasz konflikt odszedł do przeszłości? –
zapytała.–Iczywobectegomożemydosiebiewrócić?Czymamyszansęocalić
naszemałżeństwo?
Te pytania męczyły ją od chwili, gdy wrócił pod jej dach, ale obawiała się
wypowiedzieć je głośno. Czuła się zagubiona i paraliżował ją lęk, że to jest
jedynietymczasowyukład.Bałasię,żeMasonznowuodniejodejdzie.
− Tak, Scarlet. Kiedy ci powiedziałem, że nie zamierzam po raz drugi się
ztobąrozstać,byłemcodotegoabsolutnieprzekonany.Oddawnaniebyłemtak
szczęśliwyjakwciąguostatnichtygodni.Iniechcętegozaprzepaścić,niechcę
rezygnowaćzeszczęścia.
Gdy spojrzała mu w oczy, poczuła, że jej obawy i lęki odchodzą w niebyt.
Między nimi naprawdę doszło do pojednania i wrócili do siebie nie tylko ze
względunadziecko.Obojechcieliuratowaćzwiązek,obojepragnęlibyćrazem,
oboje zrozumieli w końcu, że jest im dobrze z sobą. A Luna stanowi dla nich
cudowne,wymarzonedopełnienie.
−Jestemszczęśliwy–ciągnął−aleprawdęmówiąc,niemogęsiędoczekać,
kiedy wreszcie będę mógł cię porwać do hotelu. Myślisz, że nam jeszcze nie
wypadasięzmywać?
Scarlet rozejrzała się po sali. Był późny wieczór, gości ubywało z każdą
chwilą, April, która siedziała przy oknie, zrzuciła pantofel i masowała bosą
stopę.
Skoro ona pozwoliła sobie na coś takiego, to znaczy, że impreza dobiega
końca.
−Możemyznikać.Jateżmarzęohotelu.
− To musi być takie trudne? – powiedział, mocując się przed lustrem
zrozwiązaniemmuchy.
−Obawiamsię,żetak–odparłarozbawiona,poczymzdjęłabutyirozpięła
naszyjnik. – Chcieliśmy się odstawić, to mamy za swoje. Spójrz na mnie, bez
twojejpomocynierozepnęsobiezamkabłyskawicznegonaplecach.
−Jestemdotwoichusług–powiedział,przerwawszywalkęzmuchą.
Wytworny kok podkreślał smukłość jej szyi, granatowy tył sukienki pięknie
harmonizowałzlekkąopaleniznąramion.Powoliodpiąłsuwakizanimzdążyła
oswobodzićsięzjegorąk,byłanagaodpasawgórę.
Patrzącnaodbiciejejtwarzywlustrze,pieściłjejsutki,czując,jaktwardnieją
podpalcami.Przymknęłaoczy,aonnapawałsięzapachemjejwłosówigładkim
aksamitemskóry,wsłuchanywjejcichewestchnieniarozkoszy.
Umiał ją dawać swojej żonie, Scarlet była dla niego całym światem. Znał
mapę jej miejsc erogennych, wiedział, że rozpali ją pocałunek tuż pod uchem
izrobisięmokra,gdydotkniewnętrzaud.
Zdobyłjąporozłące,którajemuwydawałasięnieskończonością,iwiedział,
że już nigdy się nie rozstaną. Ich korespondencja z adwokatami w sprawie
rozwodutrafitam,gdziejejmiejsce:dokoszanaśmieci.
Gdy Scarlet odpięła spinki podtrzymujące kok i na ramiona spłynęły jej
włosy, zatopił w nich twarz, rozkoszując się ich cudowną jedwabistością.
Poruszając biodrami, zrzuciła z siebie sukienkę i nagimi pośladkami przywarła
mudoud,bypodjegospodniamipoczućtwardośćczłonkaiusłyszeć,jakjęknął
zrozkoszy.
− Wyobrażasz sobie katusze, na które mnie dzisiaj skazałaś? – zapytał. −
Wiesz, że przez cały wieczór w tej galerii chciałem zaciągnąć cię na zaplecze
ikochaćsięztobąnapodłodze?
−Byłobyciwszystkojedno,żektośnasprzyłapie?–powiedziała,robiącdwa
krokidoprzodu,byoswobodzićstopyzsukienki,któraopadłanapodłogę.
Gdyposekundzieodwróciłasiędoniego,miałanasobietylkoskąpe,prawie
niewidocznemajteczkizcielistejkoronki.
− Czy ty masz pojęcie, jak na mnie działasz? – powiedział, rozpinając
koszulę.
− Chyba to widzę – odparła i zaczęła pieścić mu szyję. – Ale na wszelki
wypadekwolałabymsięupewnić...
Umiała mu podziałać na zmysły. Gdy niósł ją do łóżka, objęła go w pasie
nogami. Jej niczym nietłumiony radosny śmiech dla niego był najpiękniejszą,
niesłyszanąoddawnamuzyką.Położyłjąnawznak,aona,wciążobejmującgo
nogami i czując jego męskość ocierającą się o jej koronkowe majtki, wydała
zsiebiejęk,któryzdusiłpocałunkiem.
Delektowałsięsmakiemjejust,ichzapachemzmieszanymzaromatemwina
iwciążwyczuwalnąsłodyczątrufli.Kiedyjejdłońwśliznęłasiępodpasekjego
spodni, by go pieścić, lekko się uniósł na łokciach i oburącz unieruchomił jej
nadgarstki.
− I co ja mam zrobić z tym twoim wyuzdaniem? – szepnął, gryząc ją
delikatniewucho.
−Wiem,żelubiszdominować–zamrugałaniewinnie–alemożedziśzrobisz
wyjątek?
–Okej,oddajęsięwobectegowtwojewładanie–powiedział,puściwszyjej
ręce,poczymzłapałjąwpół,położyłsięnaplecachiposadziłjąnasobie.
Wygiętadotyłu,pastwiłasięnadnimdługąchwilę,poruszającbiodrami,by
stymulować jego męskość wciąż ukrytą pod spodniami. Ale w końcu się
zlitowałaiuniesionanakolanach,rozpięłamupasek,bypowoligorozebraćdo
naga.
Poddawałsięjejpieszczotomzzamkniętymioczami,alegdypoczuł,jakona
wprowadza go w siebie, podniósł powieki. Chciał zobaczyć wyraz jej twarzy,
chciał zobaczyć tę rozkosz, z którą ona, siedząc na nim, porusza biodrami.
Najpierwniespiesznie,potemprzyspieszającrytm,bywreszciewspartałokciami
o materac za jego głową odnaleźć ustami jego wargi. Kiedy ich języki
rozpoczęływspólnytaniec,mocnojązłapałwpasie,byzwolnićruchjejbioder
i przejąwszy inicjatywę, penetrował ją coraz głębiej. Pozwalała mu na to,
ztrudemłapiącoddech,aon,czującmiaroweskurczemięśnipochwy,wiedział,
żeScarletjestbliskaorgazmu.
−Proszę,niezwlekaj–szepnął,całującjąwucho.–Iniehamujsię,dzisiaj
chcęusłyszećtwójkrzyk.
Szczytowała z głową odchyloną do tyłu, wołając jego imię. Kiedy po
spazmach rozkoszy opadła bezwładnie na niego, nie był w stanie
powstrzymywaćsięprzedpójściemwjejślady.Potemprzezparęminutsłyszał
tylko jej gorączkowy oddech i głośne walenie własnego serca. Leżeli wtuleni
w siebie, ale w końcu on uniósł się na boku, by nakryć ich kołdrą i zagasić
lampę.
Chociażchciał,bytachwilanigdysięnieskończyła,powoliprzymknąłoczy
i był już na granicy jawy i sny, kiedy zadzwoniła jego komórka, zostawiona
wkieszenismokingu.Chciałjąwyłączyć,alegdyzerknąłnaekran,natychmiast
siędomyślił,cotentelefonoznacza.
OstatniootakpóźniejporzezadzwoniłdoniegoJayzwiadomościąośmierci
Rachel.Teraz,wśrodkunocy,telefonowalizhospicjum,awięc...
−CzymówięzpanemSpencerem?
−Tak–odparł,przygotowanynanajgorsze.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Mimo że śmierć Jaya nikogo nie zaskoczyła, ta ceremonia pogrzebowa
wydawała się Scarlet czymś nierzeczywistym. Siedzieli na krzesłach, Luna
wierciłasięnajejkolanach,przednimistałatrumna.
Gdy tamtej nocy usłyszała Masona, który powiedział do telefonu:
„rozumiem”,domyśliłasiętegowjednejchwili.Zerwałasięzłóżkaitrzymała
go za rękę, gdy dzwonił, by zarezerwować bilety na najbliższy lot do Los
Angeles.
Zdążyli wziąć prysznic, spakować się, wezwać taksówkę i o czwartej nad
ranemdotarlinalotnisko.
W samolocie Mason milczał jak zaklęty i uciekał od niej wzrokiem, więc
nawetniepróbowałamupowiedzieć,jakbardzomuwspółczuje.
Po powrocie do domu wciągnął go wir spraw do załatwienia w związku
zpogrzebemiadopcjąLuny.
Scarletpróbowałanieprzejmowaćsięfaktem,żejejmążunikazniąrozmowy
oprawnejsytuacjidziecka.Choćpróbowałasiętymnieprzejmować,niepokoiło
ją, czy Mason chce zabezpieczyć sobie pełnię praw opiekuńczych do Luny.
I chociaż chciała się przed tym wrażeniem bronić, czuła się podobnie jak
wokresiepoprzedzającymichrozstanie.
Tamtennocnytelefonbowiemsprawił,żenamiętnyizdawałobysiękochający
Mason nagle wobec niej zlodowaciał. Po tamtym telefonie już jej nie dotknął
iwyniósłsięzichsypialni.
Gdykolejnegojużrankaobudziłasięwpustymłóżku,nieumiałazapanować
nad narastającym niepokojem. Tak szybko przyzwyczaiła się do jego powrotu,
tak szybko poczuła, że tutaj jest jego miejsce. Tymczasem jednak jego
zachowaniewskazywałonato,żeonprzestajewtowierzyć.
Ale na razie nie zadawała mu pytań, mówiąc sobie, że Mason chce
w samotności uporać się ze śmiercią Jaya. Tak dodawała sobie otuchy, choć
wgłębiduszyprzestawaławtowierzyć.JeśliwtaktrudnymmomencieMason
odgradzasięodniej,toonapowinnaprzygotowaćsięnato,żejejmążzamierza
sięzniąrozstać...
Wprawdziejązapewniał,żetegoniezrobiiżepragniezniąbyć,aleScarlet
niemiaławątpliwości,żeśmierćJayajestdlaichzwiązkupierwszymtrudnym
testem.
Czywstrząspostraciebratasprawi,żeMasonbędziechciałprzedniąuciec?
Tak, czuła coraz silniejszy lęk, że na to się zanosi. I gdy teraz, nad trumną,
spoglądała na swego męża, jego twarz wydawała się jej jak z kamienia,
nieruchomaizastygła.
Potamtymtelefonieonchybanieuroniłanijednejłzy.Nie,onzmobilizował
siędodziałania,stłumiwszywsobieemocje.Gdybyzapłakał,mogłabyokazać
muczułośćiwsparcie.Aleonnawetteraz,napogrzebie,odgradzałsięodniej
niewidoczną barierą, a Scarlet czuła, że znowu go traci i że jest wobec tego
bezsilna.
Trzymając Lunę na kolanach, próbowała się skupić na słowach pastora. Ze
względu na dziecko, które nie rozumiało, co się dzieje, ale umiało wyczuć jej
niepokój,Scarletpostanowiłapanowaćnadsobą.
− Ta śmierć pozostawia nas w smutku i żałobie, lecz również w poczuciu
wdzięczności dla Masona i jego żony Scarlet, którzy dla małej Luny stworzą
kochającąrodzinę−powiedziałpastor.–Najwyższy,wswychnieodgadnionych
wyrokach, obdarował ich bowiem łaską rodzicielstwa, zaś Rachel i Jay, którzy
wkrótce spotkają się w niebie, będą się radować, że ich dziecko jest otoczone
miłościąiopieką.
Gdy Scarlet kątem oka zerknęła na Masona, dostrzegła, że tych słów nie
potrafi przyjąć, jakby czując, że jego pomyślność została okupiona śmiercią
brata...
WtymsamymmomencieLunazaczęłasiębawićpluszowąmałpką,wkładać
sobie jej ucho do buzi, bo najwyraźniej wyrzynały się jej kolejne ząbki. Tego
rozdziałuwżyciuichcóreczkiniebędziedaneoglądaćjejrodzonymrodzicom,
pomyślałaScarlet.
Kiedy trumna została złożona do grobu, a jej teściowie i Mason pożegnali
zmarłego,Scarlet,ledwonadążajączamężem,poszłazLunąnarękachdojego
auta.
Gdy umieściła dziewczynkę w foteliku na tylnym siedzeniu i przypięła ją
pasami, on już włączył silnik, więc szybko zajęła miejsce dla pasażera
izatrzasnęładrzwi.
−Przezchwilęmyślałam,żeodjedziesz,nieczekającnanas.
−Niebądźśmieszna–odparł,odwracającodniejgłowę.
−Odniosłamwrażenie,żechceszuciec.
−Toprawda.Czułem,żenacmentarzuniewytrzymamanichwilidłużej.
− Miałam wrażenie, że uciekasz przede mną – powiedziała, a Mason,
włączając się za bramą do ruchu na ulicy, odpowiedział jej jedynie
westchnieniem.
Myślała,żebędziezaprzeczać,itareakcjajązaskoczyła.Spodziewałasię,że
Masonjejpowie,żejestprzewrażliwionanawłasnympunkcie.Amożejątakże
zapewni,żepamiętaoswoimprzyrzeczeniuinigdyodniejnieucieknie.Miała
nadzieję, że poprosi ją o wyrozumiałość i cierpliwość. Ale on tego nie zrobił,
leczpoprostuzamilkł.
Poczuła, jak robi jej się ciemno w oczach i z trudem łapie powietrze. Czy
zrozumiała go opacznie i niepotrzebnie robiła sobie złudzenia? – pomyślała
wpanice.
Tak,przecieżMasonjąpoprosił,żebynaużytekJayazgodziłasięudawać,że
wichzwiązkuniedziejesięniczłego.Mówiłjejwyraźnie,żepośmiercibrata
tenukładzostanierozwiązany.Przecieżonaotymwiedziałaipowinnasiętego
spodziewać.
Ale czy później w ich związku nic się nie zmieniło? Przecież nie tylko się
kochali,leczprzyrzeklisobie,żebezwzględunaokolicznościniedopuszcządo
rozpadumałżeństwa.
Cotakiegozaszło,comogłobyunieważnićtęumowę?
Zadałasobietopytanie,choćświetnieznałaodpowiedź.Masonznówpoczuł,
że sytuacja go przerasta, a w takich chwilach zawsze się wycofywał. I teraz,
wbrewswoimprzyrzeczeniom,uciekałprzedniąiprzedichmałżeństwem.
Doskonale to wyczuwała, a taki ból połączony z poczuciem bezradności, że
go nie zdoła zatrzymać, prześladował ją wtedy, gdy Mason szykował się do
poprzedniegoodejścia.
Ucieczka w obliczu trudności leżała w jego naturze, potrzeba ucieczki była
silniejszaodniego.
Scarlet czuła własną bezsilność. Przecież poprzednim razem próbowała go
przekonać,żedlaniejrozstaniebędzietragedią,żejejnanimzależy.Aleonbył
głuchynajejargumenty.Iteraztakże,choćcałymsercempragnęła,byodniej
nie odchodził i chciała z nim wspólnie wychowywać Lunę, wiedziała, że jeśli
postanowiłsięrozstać,nicgoodtegonieodwiedzie.
Cosięstaniezdzieckiem?–myślałazprzerażeniem,wiedząc,żetymrazem
maznaczniewięcejdostracenia.
Tym razem nie chodziło jedynie o małżeństwo, lecz także o Lunę. Tak więc
tymrazemonastanienagłowie,bygozatrzymać.
Skoro ją zapewniał, że chce z nią stworzyć rodzinę, nie ma prawa odejść
i odebrać jej dziecka. Przecież Mason wie doskonale, że pokochała Lunę jak
własną córeczkę. Ale cóż, jeżeli uzna, że obecna sytuacja go przerasta, będzie
gotówodejść,nanicniezważając.
−CzyodLunyteżbędzieszchciałuciec?
Masonmocnozacisnąłzębyimilczałprzezdłuższąchwilę.Alegdyzatrzymał
sięnaczerwonymświetle,powiedział:
−Oczywiście,żejejniezostawię.PrzyrzekłemJayowi,żejąwychowamjak
własnedzieckoizamierzamdotrzymaćsłowa.
−Mnieteżcośprzyrzekałeś,prawda?
Nieodpowiedziałnatopytanie,wolałjepuścićmimouszu.
MasonczułsięokropnieipragnąłśmierćJayaprzeżyćbezznieczulenia.
Nawykł, by sprawy układały się zgodnie z planem. W biznesie osobiście
owszystkimdecydowałiegzekwował,byjegopostanowieniarealizowanowstu
procentach.Byłbowiemprzekonany,żenatympolegakluczdosukcesu.
Ale w życiu, inaczej niż w interesach, liczyły się także emocje, a on swych
emocjinieumiałokiełznać.Niepotrafiłnadnimizapanować,choćzdawałsobie
sprawę,żetobywazgubne.
Gdy nazajutrz po pogrzebie usiadł w pokoju stołowym z laptopem i stertą
papierów,wiedział,żeemocjewzięłygowswojewładanie.Byłtegoświadom,
alenicnatoniemógłporadzić.
Brakowało mu brata, czuł, że rozpada mu się małżeństwo, brakowało mu
wiary,żejegożyciemajakiśsens.
W oczach Scarlet dostrzegał wyrzuty i doskonale wiedział, że sobie na nie
zasłużył.Amimotoczuł,żepotrzebujeoddechu,własnejprzestrzeniiczasuna
przemyślenia. Będąc ze Scarlet, czułby się szczęśliwy, wiedząc zarazem, że po
śmierciJayaniepowiniencieszyćsięszczęściem.
Zaczął wręcz sobie przypisywać podświadome dążenie, żeby wymierzyć
sobiekarę,ategopragnienia,byłtegopewien,Scarletniezdołazrozumieć.Nie
miał żadnych wątpliwości, że od lat nie był tak szczęśliwy jak tamtej nocy,
zanimzadzwoniłtelefon.
Miał wtedy poczucie, że odzyskał żonę, wrócił do domu, mieli upragnione
dziecko. Jego życie zaczęło się układać tak pomyślnie, że niemal zapominał
oniedawnejśmierciRacheliotym,żeJayumierawhospicjum.
Napawającsięwłasnymszczęściem,spychałwpodświadomośćfakt,żeLuna,
którąsiętakcieszyliiktórawgruncierzeczyscaliłaichmałżeństwo,dającim
wreszciepoczuciespełnienia,trafiładonichwskutekniebywałejtragedii.
Spychał w podświadomość prawdę, że aby on i Scarlet mogli znów cieszyć
sięszczęściem,musielizapłacićżyciemjegobratowaibrat.
Tak więc Mason nie potrafił sobie poradzić ze straszliwym poczuciem winy.
Czuł, że w obliczu nieszczęścia, które zabrało Rachel i Jaya, jemu nie wolno
pozwolićsobienaradość.Żewtychstraszliwychokolicznościachniemadoniej
prawa.
I aby trochę zrehabilitować się we własnych oczach, postanowił jak
najszybciejwypełnićwolębrata.
Zorganizowanie pogrzebu Jaya było dla niego proste, ale gdy go pochował,
musiał się zmierzyć z trudniejszymi sprawami. Całe godziny spędzał
z prawnikami, by omówić likwidację nieruchomości i majątku rodziców Luny,
a uzyskane środki, zgodnie z testamentem brata, przeznaczyć na założony dla
dziewczynkifunduszpowierniczy.
W ramach przygotowań do adopcji bratanicy Jay przekazał mu także
pełnomocnictwa do założonego dla Luny konta bankowego, na którym zostały
złożoneśrodkizprzeznaczeniemnajejpotrzeby.
Jeślinaraziebyłyonestosunkowoniewielkieisprowadzałysięwłaściwiedo
zapewnieniajejwyżywienia,ubrania,środkówhigienicznych,opiekizdrowotnej
ipensjidlaniani,tozczasemzgromadzoneśrodkiwrazzodsetkamiodkapitału
miały służyć opłaceniu czesnego w prywatnych szkołach i na najlepszych
uczelniach.
Masonnajchętniejłożyłbynatowszystkozwłasnychfunduszy,zapewniając
Jaya,żebędzietraktowałLunęjakrodzonedziecko.
Próbowałgozatemprzekonać,żezadba,bydzieckuniczegoniezabrakło,ale
wolałby je utrzymywać samodzielnie. Powiedział bratu, że jego status
materialny w pełni mu na to pozwoli, ale Jay nie chciał o tym słyszeć. Nie
zgodziłsięnato,pragnącodciążyćMasonaodkwestiifinansowych,bytenmógł
poświęcićsięwyłączniewychowaniudziewczynki.
Wiadomo było, że Luna swych rodzonych rodziców nie będzie pamiętać ani
niebędziesobiezdawaćsprawy,żeniemieszkawdomu,wktórymprzyszłana
świat.
Mason jednak nie umiał nie myśleć o tragedii, jaka spotkała jego przybraną
córeczkę.Będzierzeczjasnaobserwowałzradościąjejrozwójidorastanie,ale
nigdyniewyzbędziesiężalu,żetychzmianniemogązobaczyćRacheliJay.
−Jesteśtutaj.–GłosScarletwyrwałgozzadumy.
− Cześć – odparł Mason, który chciał schronić się samotnie w tym
nieużywanymnacodzieńpokoju.
−Wiesz,żeprzezcałydzieńnieodezwałeśsiędomnieanisłowem?
−Pracuję,próbujęodranaogarnąćnawałspraw.
−Taksamojakwczorajiprzedwczoraj.
− Zrozum, Scarlet, muszę się zająć tymi sprawami. Przecież nie mogę ich
zwalaćnarodziców.Onizresztąnieporadzilibysobieztymwszystkim.
−Zdajęsobiesprawę.Aletymnieunikasz.
−Niewiem,comasznamyśli–odparł,zamykająclaptop.
−Fizyczniejesteśwdomu,aleprzecieżwidzę,żeizolujeszsięodnas.
−Bardzocięproszę,niedramatyzuj–powiedział,wstającodstołu,poczym
ruszył do kuchni, żeby sobie nalać kawy. − Zdobądź się na odrobinę
wyrozumiałości – dorzucił. – Straciłem brata i chyba mi się należy trochę
spokoju.Niesądzisz?
− Oczywiście – odparła, idąc za nim – świetnie to rozumiem. Tyle że ty nie
umieszsiępogodzićzjegoodejściem,zamykaszsięwsobieimamwrażenie,że
szykujeszsiędoodejścia.Jatowyczuwam.
−Spójrznamnie–powiedział,pokazującjejdomowepantofle,któremiałna
nogach.–Czytakubranyjestczłowiek,któryzamierzauciec?
−Kiedymówiłeś,żechceszzemnązostać,myślałam,żecinaprawdęnatym
zależy.
−Owszem,takbyło.Alejakzobaczyłemtepapiery−powiedział,otwierając
szufladękredensu–zwątpiłemwtwojeintencje.
− Posłuchaj, Mason. To jest szkic naszej umowy rozwodowej sprzed wielu
tygodni, którą mi przesłał mój pełnomocnik. Później już się z nim nie
kontaktowałam, bo nabrałam przekonania, że zmieniłeś zdanie i nie chcesz
rozwodu.
−Janiechcę,aleniewiem,doczegotyzmierzasz.Bowyjaśnijmi,proszę,co
znaczy ta jego odręczna notatka, w której ci radzi zasięgnąć konsultacji
uspecjalistyodprawaadopcyjnego?
−Tobyłajegosugestia,ajazniejnieskorzystałam.
−Czyprzypadkiemniechciałaśuśpićmojejczujności,żebywmiędzyczasie
załatwićsobieto,naczymcizależynajbardziej,czylinazagwarantowaniusobie
praw do opieki nad Luną? Czy nie planowałaś, że jak je sobie zagwarantujesz,
rozstanieszsięzemną?
Scarletażotworzyłaustazezdumienia,żecośtakiegomogłomuprzyjśćdo
głowy.
−Zrozum,mójprawnikzasugerowałmiporadęwsprawieprawopiekuńczych
zwłasnejinicjatywy,bowiedział,żeJayprzekazałjetylkotobie.Towszystko.
Ipowtarzam,jazjegosugestiinieskorzystałam.Czynaprawdępodejrzewałeś,
że chcę uśpić twoją czujność? Czy naprawdę myślałeś, że dlatego z tobą
sypiam?Czyuważasz,żebyłabymzdolnadoczegośtakiego?
−Szczerzemówiąc,niewiedziałem,comyśleć.Idlategonieporuszyłemtej
sprawy.Chciałemjeszczewstrzymaćsięztąrozmową.
−Aleprzyszedłnaniączas.
Masonnamomentprzymknąłoczy.
Do tej konfrontacji nie był jeszcze gotowy i wolałby grać na zwłokę. Ale
widział, że Scarlet nie zamierza odpuścić, bo ma dość niedopowiedzeń i tego
stanu zawieszenia. Czy zatem powinien przyznać, że jego poczucie winy
zpowoduśmierciJayaniepozwalamuwybraćszczęściaujejboku?
Czy miałby jej powiedzieć, że ich każdy pocałunek, każda pieszczota
iuśmiechsprawiają,żeczujesięjakzłodziej,któryskradłżyciebratu?
−Scarlet,proszę,odłóżmynapóźniejtędyskusję.
− Na później? Dlaczego chowasz głowę w piasek? Chcesz to przeciągać
miesiącami,żebypotemzwiać,nagleibezuprzedzenia?
−Pośpiechteżbywazłymdoradcą.Czynielepiejztąrozmowąpoczekać,aż
ochłoniemy? Dlaczego nie chcesz, żeby opadły z nas emocje i żebyśmy się
obojejakośdotegoprzygotowali?
−Bokiedyodejdziesz,będąmnieprześladowaćwspomnienia.Nierozumiesz,
żekażdachwilaspędzonaztobąizLunątylkospotęgujemojecierpienie?
Niespodziewałsiętakfrontalnegoataku.Nieprzypuszczał,żejegoukochana
żona przeżywa takie katusze. Dopiero teraz dostrzegł jej podkrążone oczy,
dopiero teraz uświadomił sobie jej rozpacz i determinację. Wcześniej był tak
pogrążonywwewnętrznychrozterkach,żewolałtegoniewidzieć.
−Mamtegodość,Mason–powiedziała.
−Czegomaszdość?Naszegozwiązku?
−Tak.Niemamjużsiłynatęemocjonalnąhuśtawkę.Chciałeśdaćnamdrugą
szansę, ale teraz najwyraźniej z tego rezygnujesz. Twój brat nie żyje i jest mi
bardzo przykro z tego powodu. Odnoszę wrażenie, że jego śmierć wywołała
w tobie poczucie winy, które niszczy nie tylko ciebie, ale i godzi we mnie.
Zrozum,janiemogęczekaćbierniewnadziei,żedojdzieszzsobądoładu.Nie
mogę,bowiem,żeniepowinnamnatoliczyć.
Wzięłaumowęrozwodową, aonpatrzył wmilczeniu,gdy jąkartkowała,by
dotrzećdoostatniejstrony.
Zawahała się tylko krótką chwilę, po czym sięgnęła po długopis i złożyła
podpis.Walczyłaoocaleniemałżeństwa,leczwkońcudałazawygraną.
−Proszę–powiedziałazełzamiwoczach.–Skoropostanowiłeśodejść,nie
zamierzamcięzatrzymywaćwbrewtwojejwoli.Jeżelitakpostanowiłeś,podpisz
tendokumentiodeślijgoswojemupełnomocnikowi.Ajeżelijednakniechcesz
rozwodu, na moich oczach podrzyj te papiery i uwolnij mnie od tego stanu
zawieszenia. Ja mam dosyć poczucia niepewności, więc musisz zdecydować –
oznajmiławzburzona,poczymniepatrzącnaniego,wyszłazkuchni.
Przez chwilę stał bez ruchu. Nie spodziewał się tak szybkiego obrotu spraw.
Nieprzypuszczał,żejegozmaganiazsobądoprowadząScarletdoostateczności.
Aletaksięstało,jejpodpisbyłtegodobitnymdowodem.Więcmożecałata
granaużytekJayajedynieodwlekłato,conieuniknione?JeżeliMasonuwierzył
na krótko w szczęście rodzinne, to teraz nie miał już wątpliwości, że to były
mrzonki.
Jego małżeństwa nie da się uratować. To było oczywiste od wielu miesięcy.
Ajeżeliżadneznichniechciałopogodzićsięwewnętrznieztąsmutnąprawdą,
to jedynie pozwalali sobie na złudzenia. Po prostu bali się przyjąć ją do
wiadomości.
Zaniósł umowę do pokoju stołowego i położył ją na stercie papierów. Do
spraw,któreczekałynazałatwienie,doszłajeszczejedna.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Następnego dnia Scarlet do późna zwlekała z powrotem do domu. Wolała
siedzieć samotnie w biurze galerii, niż jechać do Malibu, bo wiedziała, że tam
czekająpustka.
Po wczorajszej rozmowie Mason nie odezwał się do niej ani słowem
iprzeniósłsięnanocnakanapęwjejpracowni.Akiedyranoszykowałasiędo
wyjścia,widziała,żepakujerzeczy,któretrzymałwłazience.
Byławięcpewna,żepopowrociejużgoniezastanie,ajegoodejściebyłodla
niejrównoznacznezutratąwszystkiego,cokochała.
Podpisanie przez nią tego dokumentu było błędem. Uświadomiła sobie,
jeszcze zanim wyszła z kuchni. Postawiła Masonowi ultimatum, a ostateczną
decyzjęotym,czybędązsobą,czyteżsięrozstaną,pozostawiławjegogestii.
Dała mu swobodę wyboru, uwalniając go tym samym od poczucia
odpowiedzialności za rozpad małżeństwa. Ale gdy składała ten podpis, który
w gruncie rzeczy świadczył o jej gotowości do rozstania, na jego twarzy
dostrzegłarozpacz.
I to nie dawało jej spokoju, jako że spodziewała się zobaczyć raczej wyraz
ulgi. Unikał jej przecież i uchylił się od rozmowy na temat ich przyszłości.
Gdyby zadeklarował, że zależy mu na małżeństwie, nie stawiałaby go pod
ścianą.
Po pogrzebie Jaya odgrodził się od niej jeszcze dla niej dotkliwiej niż
w okresie poprzedzającym poprzednią wyprowadzkę, więc miała namacalne
powody,bysądzić,żeniechceratowaćichzwiązku.Wjejodczuciupodjąłgrę
jedyniezewzględunabrata,apojegośmiercipostanowiłsięztegowycofać.
Kiedywyciągnąłzszufladypapieryrozwodowe,jegopodejrzeniawobecniej
kompletniewytrąciłyjązrównowagi.Jakmógłprzypuszczać,żeonaknujecoś,
by za jego plecami zabezpieczyć sobie prawa do opieki nad Luną? Czy
naprawdę sądził, że byłaby zdolna go uwodzić tylko po to, by zdobyć
upragnione dziecko, a jemu pokazać drzwi? Obawy Masona świadczyły więc
niezbicie,żepotylulatachmałżeństwajejnieufa.
Jego podejrzliwość ją zdruzgotała, była dla niej ciosem prosto w serce.
Ciosem,któryodebrałjejresztkizłudzeń,żepopierwszymrozstaniuwartobyło
podejmować próbę ocalenia małżeństwa. Tym razem odszedł od niej
bezpowrotnieinazawszeutraciłaLunę.
Wiedziała,żegdywrócidodomu,takpełnegożyciawostatnichtygodniach,
czekajątamśmiertelnacisza.
Z pustką zmagała się po jego poprzedniej wyprowadzce, ale tym razem
przyjdzie jej cierpieć jeszcze bardziej, bo rozstanie z Masonem oznaczało też
rozstaniezukochanymdzieckiem.
TegorankagorącouściskałaLunę,poczymwybiegłazdomu,byCarrollnie
widziałajejłez.
Z rozmyślań o tym porannym pożegnaniu wyrwał ją odgłos kroków na
korytarzuipochwiliwjejdrzwiachstanęłaApril
− Co ty tu robisz? – Przyjaciółka nie kryła zdumienia. – Myślałam, że po
pogrzebieJayabędzieszchciaładojśćdosiebiewdomu.
Scarlet wiedziała, że jak otworzy usta, wybuchnie płaczem, więc tylko
potrząsnęła głową. Nie mówiła nikomu o swoich problemach z Masonem
iwcaleniebyłapewna,czymaochotędozwierzeń.
−Przeglądamlistęzamówień–wydusiłapochwili.
− Co się dzieje? – spytała April, wchodząc do pokoju. – Przecież ty prawie
nigdyniebywaszwbiurze.ChciałaśtuzwiaćprzedMasonem?Znowuwamsię
nieukłada?CzyonnieumiesiępogodzićześmierciąJaya?
−Taktoujmijmy.Iprzeżywanaszrozwód–dodała,niemogącpowstrzymać
płaczu.
−Rozwód?Cosięstało,kochanie?Bardzocięproszę,niepłacz.
Scarletniechciałasięprzyniejrozklejać.Alełzyprzyniosłyjejodrobinęulgi,
a April podała jej chusteczkę i czekała cierpliwie, aż przyjaciółka trochę się
uspokoi.
−Opowieszmi,cosięstało?–poprosiłapoparuminutach.
−Rozstaliśmysię.Tymrazemostatecznie.
−Czyjatobyładecyzja?Jegoczytwoja?
−Trudnomipowiedzieć–odparła,zagryzającdolnąwargę.
Zabrzmiało to głupio, ale to była prawda. Przeczuwając, że Mason zamierza
odejść, postawiła sprawę na ostrzu noża. Nie chciała rozstania, ale nie była
wstaniedłużejtrwaćwzawieszeniuiniepewności.
A czarę goryczy przelały jego podejrzenia pod jej adresem, że ona knuje
przeciwkoniemu,byzdobyćprawaopiekuńczedoLuny.Tesupozycjeurągały
jejpoczuciugodnościizmusiłyjądoostatecznejkonfrontacji.
−Spróbujtozrozumieć,April–ciągnęła.−Takjakpoprzednioodgradzałsię
odemnie,ajaczułamkompletnąbezsilność.Więctymrazem,zamiastpróbować
go zatrzymać przy sobie, zmusiłam go do tego, żeby się zdeklarował, czy
zostaje, czy odchodzi. Ale chyba przestrzeliłam, bo nie przypuszczałam, że
Mason tak łatwo się podda. Dał za wygraną, nawet nie próbując się bronić.
I teraz myślę, że posunęłam się za daleko, bo uznał, że to ja pragnę rozstania.
Takwięcwpewnymsensiewinależypomojejstronie.Alezrozum,żedotego
desperackiegokrokupopchnęłamnierozpacz.
−Czytoznaczy,żetymrazemjestciłatwiejpogodzićsięzrozstaniem?
−Nie,cierpięchybajeszczebardziej.
−Wtakimraziemusiszznimporozmawiać.Skorosamaprzyznajesz,żeźle
odczytał twoje intencje, musisz mu jednoznacznie powiedzieć, że nie chcesz
rozwodu.Przecieżnatoniejestjeszczezapóźno,towszystkodasięodkręcić.
−Niedasię,boranowidziałam,żeonpakujemanatki.
−Icoztego?Poprzednioteżsięwyprowadził,alewrócił.
−WróciłtylkozewzględunaJaya.Tylkodlategożechciał,żebyjegobratbył
spokojniejszy o Lunę. A ja dałam się naiwnie nabrać, że on naprawdę chce
ocalićnaszemałżeństwo.
− Scarlet, ja muszę cię przytulić – powiedziała April stanowczo, po czym
mocnojąuściskała.–Ibardzocięproszę,wracajdodomu.
−Niejestemwstanie.Niewytrzymamtejpustki.Pomyśltylko,nieumiałam
zmierzyć się z własnym lękiem i może niepotrzebnie postawiłam wszystko na
jednąkartę.
− Posłuchaj, przecież nie zostaniesz tu na noc. To nie ma sensu, bo nawet
gdybyś przez tydzień nie wracała do domu, to niczego nie zmieni. Musisz to
wszystkoprzemyślećwspokoju,apotemzdobądźsięnaodwagę,choćwiem,że
tołatweniebędzie.
−Czylicowedługciebiemamrobić?
− Najpierw wróć do domu, a potem szczerze rozmów się z Masonem. Bez
tegosięnieobędzie,onmusiwiedzieć,żetwojedziałaniebyłodesperackie.Bo
sama przyznaj, że wy chyba nie umiecie mówić o uczuciach. I to jest źródłem
waszychproblemów.
−Ajeżelionpowie,żejestzdecydowanynarozstanie?
− To mnie zaprosisz na wino i razem będziemy płakać. Ale wtedy
przynajmniej będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś, żeby nie
dopuścićdorozstania.
Aprilmarację,pomyślałaScarletizwestchnieniemwyłączyłakomputer.
−Wporządku,chybafaktyczniepójdęzatwojąradą.
−Agdybyśczuła,żechceszpogadać,dzwońdomniebezwzględunaporę.
Tak, April dodała jej odwagi i umiała ją skłonić do wyjścia. Ale na to, że
drogapowrotnadoMalibutrwaławnieskończonośćniemiałajużwpływu.
I kiedy Scarlet stała w wieczornych korkach, narastało w niej napięcie.
Wiedziała już jednak, że nie podda się walkowerem i że prędzej czy później
czekająrozmowazMasonem.
Alepustypodjazdprzeddomemigaraż,wktórymniebyłojegosamochodu
aniautaCarroll,odebrałyjejresztkizłudzeń.Boażdotejchwilimiaławgłębi
duszynadzieję,żeMasonsięniewyprowadzi.
W głębi duszy liczyła jednak na to, że podrze umowę rozwodową, mówiąc
sobie,„nie,piłkajestpomojejstronieijadotegoniedopuszczę”.Wgłębiduszy
łudziłasięjednak,żeon,zamiastuciekać,zawalczyomiłość.
Ale to nie była powieść o miłości ani romantyczny film, w których zdarzają
się szczęśliwe zwroty akcji. Jej garaż okazał się pusty, a w domu nie było
nikogo.
NasuszarcewkuchnibrakowałoulubionegokubkaMasonainaczyńLuny,jej
szklanychbutelek,kolorowychmiseczekzplastiku,jejtalerzykówisztućców.
W pokoju stołowym nie było jego laptopa, na kanapie w salonie nie została
anijednazabawka.
Gdy Scarlet otwierała drzwi do dziecięcego pokoju, miała nogi jak z waty,
sercewaliłojejjakoszalałeimusiałasięchwycićframugi.Czytenpokójznowu
zamieni się w sanktuarium, do którego nie będzie miała odwagi zajrzeć? Czy
ponowniestaniesięizbąpamięcipoutraconymdziecku?
Nie,tymrazemtakniebędzie,powiedziałasobie,zaglądającdośrodka.
Mason zabrał z tego pokoju wszystkie sprzęty Luny, zabrał stąd jej ubrania
izabawki.Itylkonamalowanydlaniejmuralpozostałnaścianie.
Szkoda,żenieudałomusięusunąćtegomalunku,pomyślałaScarlet.Szkoda,
bo patrząc na ten mural, miała w oczach zachwyt na buzi dziewczynki i wciąż
słyszała,jakLunapróbujepowiedzieć„delfin”.
Towłaśniewtedydokonałsięprzełom.TowłaśniewtedyScarletzrozumiała,
że jej próby zachowania dystansu wobec dziecka i Masona zakończyły się
fiaskiem.
Spełzły na niczym, choć to ona domagała się zatrudnienia niani i pragnęła
usilnie panować nad głosem serca. Ten mural był namacalnym dowodem jej
klęski,przypominałjejjednoznacznie,żezostałasamajakpalecinicnieukoijej
cierpienia.
Mason spoglądał przez wielkie panoramiczne okno na piętrze w jego domu
wHollywoodHills.
To,żejegoprzenosinyodScarletprzeddwomatygodniamibyłystraszliwym
błędem,wiedziałodchwili,gdyprzestąpiłtenpróg.
Luna też najwyraźniej nie umiała przystosować się do zmiany, jaka zaszła
w jej życiu. Rzecz jasna nie umiała o tym powiedzieć, ale po przeprowadzce
zaczęła często grymasić i popłakiwać. Carroll robiła, co mogła, żeby ją jakoś
rozbawić,aleniestetyjejstaranianieodnosiłyskutku.Lunabowiemtęskniłaza
Scarlet.
Taksamojakon.
Cierpiałkatusze,alebyłprzekonany,żeodtego,cosięstało,niemaodwrotu.
Albomożeuważał,żeniejestwstaniejużniczegozmienićanizrobić.
Wbrewzapewnieniu,żebezwzględunaokolicznościnieodejdzieodScarlet,
niedotrzymałsłowaiokrutniejązwiódł.Wedługniegozłamanieprzyrzeczenia
byłoniewybaczalne,atymsamymklamkazapadła.Alegdyzamykałsięprzed
niąwsobie,bypotemodniejodejść,niebyłświadom,żetenkrokokażesiętak
bolesny.
Decydując się na rozstanie, wmawiał sobie, że tak będzie lepiej dla obojga,
ijakzawsze wtrudnejsytuacji próbowałzracjonalizowaćwłasny lęk,którygo
popchnąłdoucieczki.Zpoczuciemwinypośmiercibratazmagałsięnaprawdę,
ale to przecież nie oznaczało, że powinien odejść od żony. Rozstanie z nią
wzmogłowięcwnimjedyniepoczucieporażkiiwyrzutysumienia.
Toprawda,żegdyScarletpodpisałapapieryrozwodowe,poczułsięzraniony.
I ten ból sprawił, że jej intencje odczytał dopiero poniewczasie. Ból
uniemożliwiłmuzrozumieniewporę,żeScarletpoprostuchciałagoprzyprzeć
do muru, wywrzeć na niego presję. I dlatego, z rozpaczy spowodowanej
niepewnością, postawiła sprawę na ostrzu noża. Zrozumiał to za późno, bądź
wtedy, gdy w jego odczuciu było już za późno. Jego odejście potwierdziło
bowiemjejprzeczucia,żezamierzajązostawić.
I na tym właśnie polegała ich tragedia: Scarlet cierpiała, myśląc, że ją
porzucił,atymsamym,żeutraciłatakżeLunę,podczasgdywgruncierzeczynie
chciałrozstaniaaniniechciałodebraćjejdziecka.
TakwięcwHollywoodHillswylądowałwbrewsobie,przeniósłsiętam,choć
dlaniegotarozłąkaokazałasiętorturą.Niedośćnatym,widział,żetakżeLuna
tęsknizaScarletizadomem,którymiaławMalibu.
Rozmyślając o tym wszystkim, przez okno wyjrzał do ogrodu, gdzie Carroll
bawiłasięzLuną.Byjakośzrekompensowaćdzieckuprzenosinydomieszkania
położonego z dala od morza i plaży, zrobił jej na dole mały plac zabaw
z piaskownicą i plastikową zjeżdżalnią. Wkrótce miał tam także zainstalować
huśtawkęzamówionąjużwinternecie.
Posadzona na zjeżdżalni Luna zjechała właśnie na piasek, piszcząc radośnie
na cały głos. Po raz pierwszy od przeprowadzki Mason usłyszał jej śmiech
ipocieszyłsięwduchu,żedzieckomożeprzestajetęsknićzaScarlet.
Lunajesttakamalutka,więcmożepowolioniejzapomina?
Jego żona na pewno jednak cierpi, on zaś po tych wszystkich trudnych czy
wręcz tragicznych wydarzeniach, jakie ją spotkały, nie zamierzał jej odbierać
swojej bratanicy. Nie posunąłby się do tego, gdyby nawet stwierdził ponad
wszelką wątpliwość, że Scarlet miała zamiar zagwarantować sobie prawa do
Luny.
WidziałjejrozpaczpoutracieEvanaimimożesobieprzypisywałzatowinę,
jegożonazapewniała,żeniemadoniegożalu.
TymczasemjednakLunęutraciłazjegopowodu,toonjejodebrałtodziecko.
Ichociażwświetleprawamógłtakpostąpić,niedawałymuspokojustraszliwe
wyrzutysumienia.Bólsprawiłnietylkoswojejżonie,lecztakżesprzeniewierzył
sięprzecieżwoliJaya.
Tego nie pragnął z całą pewnością, jego krok wynikał jedynie
zprześladującegogoprzekonania,żeonsamniezasługujenaszczęście.
Ostatniej nocy obudził się zlany zimnym potem, gdy we śnie zobaczył brata
iJaymupowiedział:„Wreszcieskończztymsamobiczowaniem,Mason.Nasza
rodzina nie potrzebuje męczenników”. Ujrzał go i usłyszał tak wyraźnie, że
minęładłuższachwila,zanimpootworzeniuoczuuzmysłowiłsobie,żeJaynie
żyje.
Może to jego własne sumienie podsunęło Masonowi słowa, które przed
śmierciąwypowiedziałbyjegobrat.
Jaybyłznaturyradosnyiumiałcieszyćsiężyciem,podczasgdyonprowadził
nieustanną pogoń za sukcesem. Jeśli obaj w swych dążeniach odnosili
powodzenie, Masona dręczyły wyrzuty sumienia, że mimo odejścia Jaya czuje
sięszczęśliwy.
Z drugiej jednak strony wiedział, że jego brat wcale nie miałby o to żalu.
Przeciwnie, Jay chciałby widzieć jego radość i satysfakcję, tym bardziej że to
rzutowałobypozytywnienaLunę.
Gdyby Jay zdał sobie sprawę, że Mason ma poczucie winy dlatego, że on
umierainieżyjeRachel,izpowodutejtragediichcezrezygnowaćzwłasnego
szczęścia−tozcałąpewnościąbygozganił.
Brat bez wątpienia próbowałby go przekonać, że skoro los jest dla niego
łaskawy,musitodocenić,cieszyćsiętymiwpełnitowykorzystać.
Masonbyłtegoświadom,więcjegowyrzutysumieniajedynienarastały.Ale
sądził, że z sytuacji, w którą zabrnął, po prostu nie ma wyjścia. Każdy jego
wybór byłby zły, bo gdyby jednak zdecydował się na szczęście, to przecież
musiałbyjeokupićpoczuciemwiny.
TymczasemJaybezwątpieniaskłoniłbygodotegowyboruiumiałbyuwolnić
go od związanych z tym wyrzutów sumienia. Ponadto, odrzucając szansę na
szczęście, odbierał ją także swojej żonie. A tego ani uczynić nie chciał, ani
nawetniemiałdotegoprawa.DlaczegowięckrzywdziiScarlet,isiebie?
Przecież marzy o powrocie do żony i wie, że gdyby się postarał,
przezwyciężyłbyzczasempoczuciewiny.
PragnąłteższczęściadlaLuny,chciałwidziećtęcudownąbłogość,zjakąto
dziecko zasypia w ramionach jego żony. Doskonale pamiętał przyrzeczenie,
jakiezłożyłumierającemuJayowi,żeLunieniczegoniezabraknie.
Amimotopozbawiłdzieckokochającejmatki.
Czygdybypostanowiłwybraćszczęście,czygdybyzdecydowałsięnapowrót
doScarlet,toczyonazechcegoprzyjąć?Czyniejestnatozapóźno?
Odwróciłsięodoknaipodszedłdobiurka.
WstercieleżącychnanimpapierówodnalazłpodpisanąprzezScarletumowę
rozwodową.
On nie złożył na niej podpisu, choć Scarlet zapewne myśli, że tak zrobił
i przesłał ten dokument do sądu. On jednak tego nie zrobił, nie potrafił się
przemóc, czuł, że ten krok przerasta jego siły. Nie miał odwagi iść za ciosem
imusiałsiędotegoprzyznaćprzedsamymsobą.
Czuł, że złożenie pozwu rozwodowego byłoby przypieczętowaniem jego
porażki.Azpoczuciemosobistejporażkinieumiałbysiępogodzić.Skorowięc
jednak nie chciał dać za wygraną, skoro zwlekając, bronił się przed własną
klęską,tomożezamiasttrwaćwzawieszeniu,powinienpodjąćpróbędziałania,
bytejklęscezapobiec?
Mógłby to uczynić tylko w jeden sposób: powinien zawalczyć o Scarlet.
Powinienzrobićwszystko,cowjegomocy,bymuwybaczyła.
Aleczytosięuda?
Mimożemiałduszęnaramieniu,uznałjednak,żepodejmieryzyko.Ajeżeli
Scarlet go odrzuci, co wydawało się bardzo prawdopodobne, poniesie
konsekwencjewłasnejgłupoty.
Gdy odchodził od niej poprzednim razem, był głuchy na jej argumenty,
wmawiając sobie, że robi to dla jej dobra, aby mogła założyć upragnioną
rodzinę.
Kiedywprowadziłsięzdzieckiempodjejdach,toScarlet,choćnapoczątku
odgradzała się od Luny, umiała się przełamać. Przekonał się o tym tego dnia,
gdyzobaczył,jakmalowałamuralzdelfinami.
Postanowiłzatemzdobyćsięnaodwagęiprzyjśćdoniejzsercemnadłoni.
Czuł,żeniewolnomuzaprzepaścićszansynapojednanie.
A jeśli nawet Scarlet go odrzuci, był zdecydowany nie odbierać jej Luny.
Zrozumiałbowiem,żetegoniewolnomurobić.
Odszukał więc na biurku teczkę z dokumentami dotyczącymi bratanicy. Jay
jeszcze za życia uczynił go opiekunem swej córeczki w sensie fizycznym
i prawnym. Procedura adopcyjna miała się rozpocząć wkrótce, i Mason
postanowił właśnie, że niezależnie od tego, jak potoczą się losy jego
małżeństwa,bezzwłocznieumożliwiScarletuzyskanieprawdoprzysposobienia
Luny.
Jeśli wcześniej wolałby się z tym wstrzymać do czasu, aż Luna troszkę
podrośnie,terazuznał,żeniebędzietegoodkładać.Umożliwijejwspóładopcję
jegobratanicy,abyobojenabylidoniejprawarodzicielskie.
Scarlet dzięki temu uzyska pewność, że bez względu na to, czy do siebie
wrócą,czyjednaksięrozejdą,niegrozijejutrataLuny.
Tak.Uznał,żetobędzienajlepszeisprawiedliwerozwiązanie,poczymzaczął
przerzucać papiery, by odnaleźć telefon do swego pełnomocnika, który w jego
imieniuprowadziłsprawęadopcji,iprzekazaćmunowedyspozycje.
Wprawdzie adwokat, który wiedział, że jego klient faktycznie pozostaje
w separacji ze Scarlet, dziwił się decyzji Masona, ale on oznajmił mu, że ją
przemyślał gruntownie. W najgorszym bowiem razie, jeśli nie pojedna się
z żoną, Luna będzie miała dwójkę kochających rodziców. A to właśnie Mason
przecieżprzyrzekłJayowi.
Adwokat zobowiązał się, że zmieniony projekt aktu adopcyjnego przygotuje
najutro.Masonpostanowił,żeztymdokumentemwrękunatychmiastpojedzie
do Malibu. Miał przy tym nadzieję, że wcześniej obmyśli dokładnie, jak to
wyjaśnićżonie.
Po tej rozmowie, dosłownie uskrzydlony, po dwa stopnie naraz zbiegał
schodamidoogrodu,iwdrzwiachfrontowychniemalstaranowałCarroll.
− Przepraszam, niewiele brakowało do zderzenia – wybąkał, przepuszczając
jąwprogu.
− Panie Spencer, domyślam się, że w pana życiu musiało wydarzyć się coś
dobrego. W tak pogodnym nastroju nie widziałam pana od czasu, kiedy tu
zamieszkaliśmy.
−Nocóż, próbujęznaleźćrozwiązanie, któremożeodmieni nalepsze naszą
sytuację.
Nie chciał jeszcze powiedzieć niani, w czym rzecz, bo wolał nie rozbudzać
wniejprzedwcześnienadziei.
Carroll na pewno przeniesie się z Luną do Scarlet, podczas gdy on, co
niewykluczone,zostaniesamotniewHollywoodHills.
−Aja,przyznaję,trzymamzapanakciukiiwierzę,żezcałegosercapoprosi
pan panią Spencer o wybaczenie. Bo bardzo bym chciała, żeby pani Spencer
przyjęłanaspodswójdach.
−Takuważasz?
−Dlamnietonieulegawątpliwości.Tendomjestładnyiwdobrejdzielnicy,
ale my z Luną nie umiemy się tu odnaleźć. I odnoszę wrażenie, że pan też nie
czujesiętudobrze.Niemampojęcia,cozaszłomiędzypanemapaniąSpencer,
ale skoro się pan uśmiecha, to mogę mieć nadzieję, że wkrótce wrócimy do
domu.
−Jateżmamtakąnadzieję,Carroll–odparł,poklepującjąwramię.
ROZDZIAŁDWUNASTY
Scarlet pogrążała się w głębokiej rozpaczy. Mason od dwóch tygodni nie
dawał znaku życia. Wyprowadził się i, jak przypuszczała, podpisał pozew
rozwodowy.Ciszaipustkawdomubyłydlaniejniedowytrzymania.
SzukałastamtąducieczkiimimoprotestówAprilspędzałacałedniwbiurze.
Próbowała odnaleźć zapomnienie w pracy, a skoro z powodu złamanego serca
nie była w stanie oddawać się malowaniu, to przynajmniej chciała nadrobić
zaległościadministracyjne.
Ale w kolejną sobotę April zagroziła, że jeżeli nazajutrz będzie chciała
pojawić się w biurze, nie sforsuje do niego drzwi, bo właśnie został przy nich
zmieniony kod alarmowy, a ona nie zmierza jej podać numeru. Wobec tego
ultimatumScarletbyłabezradna,więcuznała,żewniedzielęzostaniewdomu.
Niemiałaochotynarażaćsięnabezskuteczneprzepychankizpolicją.
Zrezygnowana, usiadła rankiem na tarasie, by słuchać kojącego szumu fal.
Pragnęłajedyniewytchnieniaichwiliodpoczynku,wiedząc,żenanicwięcejnie
możeliczyć.
Wkrótce przyjdzie jej stawić czoła temu, że została sama. Wkrótce będzie
jakośmusiałauporaćsięzokrutnąrzeczywistością,pogodzićsięzfaktami.Ale
skorojejranyniezaczęłysięzabliźniać,chciałatenmomentodwlec.
Gdy z głębokiego zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi, z ociąganiem
wstałazfotela.Niespodziewałasięgościiniemiałaochotynikogowidzieć.
Na widok stojącego w progu Masona zastygła jak sparaliżowana. Miał na
sobieniebieskiedżinsyitęswojąukochaną,wytartąskórzanąkurtkę,którąnosił
jeszczeprzedichślubem.Abyupewnićsię,żetoniejestsen,musiałazamknąć
i otworzyć oczy, po czym nerwowo zagryzła dolną wargę, by pokryć
zaskoczenie.
Chciała panować nad emocjami, ale jego niepewny uśmiech natychmiast ją
rozbroił.
Nie znała powodu, dla którego tu przyszedł, ale wiedziała, że nie wolno
ponieśćsięnadziejom.
Mason na pewno czegoś zapomniał i wpada tylko po to, by to zabrać,
powiedziałasobie.Imożetolepiej,żeprzychodzibezLuny,bo...
−Zaskoczyłeśmnie,niespodziewałamsię,żewpadniesz.Zostawiłeśjakieś...
−Scarlet,przychodzę,żebyztobąporozmawiać–wszedłjejwsłowo.
−Porozmawiać?Oczym?
−Pozwoliszmiwejść?
Choćwiedziała,żeniepowinnategorobić,cofnęłasięokrok,bywpuścićgo
dodomu.Następniewprowadziłagodosalonuiwmilczeniuwskazałamiejsce
nakanapie.
−Oczymchceszzemnąrozmawiać?–powtórzyła,przysuwającsobiefotel.
−Chcęcipowiedzieć,żeLunajestzdrowa,aletęsknizatobą.Jakteżzatobą
tęsknię.
−Rozstanienigdyniejestprzyjemne–odparła.
− Pozwól mi coś wyjaśnić. Kiedy dwa tygodnie temu podpisałaś pozew
rozwodowy, byłem w kropce. Nie chciałem rozwodu, nigdy nie czułem się tak
szczęśliwyjakwtedy,kiedybyłemzwami.ZtobąiLuną.
− Nie sprawiałeś takiego wrażenia. Izolowałeś się od nas, byłeś nieobecny
duchem.
− Wiem o tym i tego żałuję. Nie umiałem pogodzić własnego szczęścia
z prześladującymi mnie wyrzutami sumienia wynikającymi z poczucia, że to
zostałookupioneśmierciąRacheliJaya.Aleponaszymrozstaniuzrozumiałem,
że brat chciał, żebym był szczęśliwy. Chciał dla Luny kochających rodziców,
amójbóltouniemożliwiał.
−Czytoznaczy,żeterazchceszdomniewrócić?–spytałapochwili,choćte
słowaztrudemjejprzeszłyprzezgardło.
−Tak–potwierdził.–Alezanimpowiesz,żeniezgadzaszsięnamójpowrót
albo jednak dasz mi tę szansę, chciałbym, żebyś spojrzała na to – powiedział,
pokazując dużą kopertę, którą trzymał na kolanach i której wcześniej nie
zauważyła.–Pamiętaszprzysięgę,którązłożyliśmysobienaślubie?Pamiętasz
moje zobowiązanie, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa? Że dam ci
gwiazdkęznieba,jeżelijejzapragniesz?
−Oczywiście,żepamiętam–odparłazełzamiwoczach.–Alecoztego?To
byłokiedyś,przedwielomalaty.
− Ta przysięga nie straciła na aktualności, Scarlet. Wiem, czego pragniesz.
Marzysz o dziecku, marzysz o Lunie. Więc bez względu na okoliczności
zamierzamspełnićtwojemarzenie.
− Chcesz mi ją podarować w ramach umowy rozwodowej? – zdobyła się na
żart.
− Oczywiście, że nie. Przecież nie mówimy o podziale majątku, mówimy
o dziecku. Chcę, żebyś mogła być jej matką. Na zawsze. I chcę to
usankcjonować prawnie. W tej kopercie jest dokument, na mocy którego jej
adopcjęprzeprowadzimywspólnie.Będzieszmiaładoniejprawarodzicielskie,
których nikt ci nie odbierze. Nie utracisz ich niezależnie od tego, czy
pozostaniemymałżeństwem,czysięrozejdziemy.
− Poczekaj chwilkę, bo nie jestem pewna, czy dobrze cię zrozumiałam –
poprosiła, nie dowierzając własnym uszom. – Mówisz, że będę miała prawa
rodzicielskie, nawet gdybym chciała z tobą rozwodu? Że godzisz się na to,
żebymjemiałabezwarunkowo?
−Tak.
−Dlaczego?–zdołaławykrztusić.–Przecież...
− Dlatego – wszedł jej w słowo – że Luna zasługuje na kochającą matkę.
Jakimbyłbymdlaniejojcem,gdybympozbawiłjątwojejmiłości?
Scarletschowałatwarzwdłoniach.Niemogłapohamowaćłez,alewkońcu,
gdypoczuła,żeMasonkładziejejrękęnapoliczku,otworzyłaoczyizobaczyła,
żeprzedniąukląkł.
−Niepłacz,proszę–powiedział,podającjejchusteczkę.
−Jawciążniepojmuję,dlaczego...
−Więcprzyznamszczerze–niepozwoliłjejdokończyćzdania–żezależymi
nie tylko na tym, żeby Luna miała w tobie matkę. Rzecz w tym, że chciałbym
takżeodzyskaćmojążonę.
−Posłuchaj,Scarlet,zdajęsobiesprawę,żeznowucięzawiodłem–dodałpo
chwili. – Moje postępowanie potwierdziło twoje obawy, zmyłem się po raz
drugi,boniepotrafiłemuporaćsięsamzsobą.Uciekłem,zamiastzmierzyćsię
ztrudnościami.Alejaniechcęsięrozwodzić,chciałbymdociebiewrócić.
−Jateżniechcęrozwodu.Powiedzmijednak,czypodpisałeśtenpozewiczy
możnawstrzymaćproceduręsądową.
−Otóżjatychpapierówniepodpisałem.
−Jakto?Byłamprzekonana,żeskorojatozrobiłam,poszedłeśwmojeślady
iprzesłałeśpozewdosądu.
−Nie,tepapieryleżąniepodpisanenamoimbiurku.Niebyłemwstanieich
podpisać. Walczyłem z sobą i podobnie jak poprzednim razem, chciałem sobie
wmówić, że beze mnie będziesz szczęśliwsza. Że zwiążesz się z innym
mężczyzną,którydaciwszystko,czegopragniesz.Wiem,żeLunajestjedynym
dzieckiem, jakie mam i będę miał, i dlatego chcę, żebyś została w majestacie
prawa jej matką. Nie chciałem, żebyś rozważała nasze pojednanie, myśląc, że
onajestelementemprzetargowym,bojąodzyskaszpodwarunkiem,żezgodzisz
sięnamójpowrót.Takniejestidlategopostanowiłemcipowiedzieć,żeprawa
rodzicielskie uzyskasz bezwarunkowo. Więc jeśli pozwolisz mi wrócić, na co
mam nadzieję, to podejmiesz ten wybór tylko dlatego, że chcesz ze mną być.
Imamteżnadzieję,żebędęumiałbyćdlaciebiedobrymmężem.
−Zawszeumiałeśbyćdobrymmężem,Mason.Alejaniepotrafiłamsprawić,
żebyśwtouwierzył.
−Naprawdętakuważasz?Myślisz,żezemnąizLunąbędzieszszczęśliwa?
− Może trudno ci w to uwierzyć, ale ja cię kocham. A jednak, mimo że cię
kocham,muszęprzyznaćszczerze,żewciążniewyzbyłamsięlęku.Bomusisz
zrozumieć, że jeżeli mamy wspólnie wychowywać dziecko, muszę mieć
pewność, że mogę na ciebie liczyć. Muszę mieć pewność, że w obliczu
trudności, a tych nie unikniemy, nie będziesz chciał się zmywać. Że będziesz
umiał mi powiedzieć, że jest ci ciężko i że zamiast zamykać się w sobie,
spróbujesz szukać we mnie wsparcia. Myślę, że małżeństwo polega właśnie na
tym.Czymożeszmitoprzyrzec?
− Tak – odparł z przekonaniem. – Na tym także polega małżeństwo.
Przyrzekam, że będę cię kochać i zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy,
żebyśbyłazemnąszczęśliwa.
−Ajeślipoczujesz,żesamzsobąniemożeszsięuporać?
−Niebędęwsobietegodusiłiniezamierzamuciekać.Niepowtórzętegobez
względunaokoliczności.
Powiedział to z takim żarem, że zerwała się z kanapy i rzuciła mu się
w ramiona. W ich nieśmiałym z początku pocałunku szybko wyzwoliła się
dawna,zapierającadechnamiętność.
Gdywkońcuoderwalisięodsiebie,obojewiedzieli,żetymrazemjużnicich
niezdołarozdzielić.
− Zadzwońmy do Carroll, żeby się z nią podzielić dobrą wiadomością. Ona,
jakprzypuszczam,chciałabywrócićdotegodomuinatychmiastzabierzesiędo
pakowaniawaszychmanatek.
− Zgoda, należy do niej zadzwonić. Ale najpierw musimy się zająć czymś
pilniejszym.Musimypodpisaćdokumentyadopcyjneipodrzucićjeadwokatowi,
żebyjaknajszybciejzłożyłnaszwniosekwsądzie.
Zaprowadziłjązarękędostołu,otworzyłkopertę,przerzuciłpapiery,znalazł
miejsce,gdziemielizłożyćpodpisy,poczymwręczyłjejpióroipowiedział:
−Typierwsza.−Podpisałatedokumentyrękądrżącązewzruszeniaizełzami
woczachoddałamupióro,byposzedłwjejślady.
−Wiesz,żedotrzymałeśmałżeńskiejprzysięgi?–powiedziała,gdynapowrót
chowałdokumentydokoperty.–Przedchwiląofiarowałeśmigwiazdkęznieba.
JestniąLuna.
EPILOG
Gdy po południu zadzwoniła jej komórka, Scarlet, która była w wirze
przygotowań do przyjęcia z okazji drugich urodzin Luny, nie rozpoznała
wyświetlającegosięnumeru.Tarasbyłprzystrojonydekoracjami,nastoleczekał
ogromnytortimnóstwosmakołyków,gościemielisięzjawićzaniecałągodzinę.
Gdybyniebyłatakzaaferowana,zorientowałabysięodrazu,żektośdzwoni
doniejzkancelariiprowadzącejsprawyadopcyjne.
−Halo?
−Dzieńdobry,Scarlet.MówiPeterVann.Możemyporozmawiaćchwilę?
−Oczywiście–powiedziała,czując,jakoblewajązimnypot.
Powoli opadła na fotel w salonie, modląc się w duchu, by w jej głosie nie
słychaćbyłoniepokoju.
Dlaczego właśnie dzisiaj? Dlaczego dzwonią akurat w urodziny Luny?
Wprawdzie procedura adopcji została sfinalizowana przed paroma miesiącami,
alektowie?MożektośzrodzinyRachelzamierzazawalczyćodziewczynkę...
− Dzwonię dlatego, że chciałbym tobie i Masonowi przekazać pewną
wiadomość.Właśniemiałemtelefonzpogotowiaopiekuńczego,botrafiłdonich
mały chłopiec, dla którego szukają domu. Jego matka zrzekła się praw
rodzicielskichitodzieckojestgotowedoadopcji.
− Peter, my z Masonem szczęśliwie zaadoptowaliśmy Lunę i jak wiesz, po
utracieEvanaraczejniejesteśmygotowipodejmowaćryzyka...
Peterzaśmiałsię.
− No cóż – powiedział − sądzę jednak, że zmienicie zdanie, bo chłopiec,
októrymmowa,niedawnoskończyłdwaipółrokuimanaimięEvan.
−Evan?–powtórzyła,niedowierzającwłasnymuszom.–Chodzionaszego
Evana?
− Inaczej nie zawracałbym ci głowy. W pogotowiu opiekuńczym
przeanalizowanojegohistorięiwamdwojguzostałoprzyznanepierwszeństwo.
Scarletzakręciłosięwgłowie.Pragnęłatylko,bysynekwróciłdodomu,więc
nachwilęprzerwałatęrozmowęizkomórkąprzypiersizawołała:
−Mason!Chodźtuszybko!OdzyskaliśmyEvana!
Tytułoryginału:TheBabyFavor
Autor:AndreaLaurence
Tłumaczenie:AgnieszkaNowakowska
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017
Redaktorserii:EwaGodycka
Korekta:UrszulaGołębiewska
©2017byAndreaLaurence
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek
formie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywych
lubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises
Limitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. nNazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN:978-83-276-3806-9
KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.
TableofContents
Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Epilog
Stronaredakcyjna