CatherineGeorge
PowrótdoFlorencji
Tłumaczenie:
Agnieszka
Wąsowska
ROZDZIAŁPIERWSZY
Rose
nielubiłalataćsamolotami.Terazteżczułazdenerwowanie,aleniebyłojuż
odwrotu. Od lat odrzucała zaproszenia przyjaciółki do Florencji, nie chcąc
rozstawaćsięzcórką.
– Błagam cię, przyjedź – Charlotte naprawdę była zdeterminowana. – Spędzimy
kilka dni w luksusowym hotelu. Na pewno przyda ci się krótki urlop. Zapłacę za
wszystko i przyślę ci bilet. Wiesz, że Bea doskonale będzie się bawiła z twoją
mamą,więc
nie
chcęsłyszećsłowa„nie”.Naprawdęciępotrzebuję,Rose.Przyjedź,
proszę.
WkońcuRosesiępoddała.Charlottebyłajejnajlepsząprzyjaciółką,zktórąznały
się
od
zawsze.
– No dobrze, skoro tak ci na tym zależy, przyjadę. Ale dlaczego w hotelu, a nie
uciebie
?
–Chcęcięmieć
tylko
dlasiebie.
–Fabio
niebędziezachwycony.Akuratwypadawaszarocznicaślubu,mamrację?
–Itakwtymczasiemawyjechaćwinteresach.Zresztąonnicniewieonaszych
planach.
Rose
wciąż nie była przekonana. Fabio Vilari należał do zaborczych mężczyzn
ipomysł,żebyjegożonaspędziłaznajlepsząprzyjaciółkąkilkadniwhotelumógł
się mu wcale nie spodobać. Charlotte dzwoniła do niej każdego dnia, aby się
upewnić,żeniezmieniłazdania.PoleciłajejwziąćzestacjikolejowejSantaMaria
Novellataksówkę.
– Będę czekać na ciebie w hotelu. Zjemy
razem kolację. Już nie mogę się
doczekać!
Pieniądze
nie
stanowiły dla Charlotte problemu, ale Rose wyczuła, że coś
niedobrego się dzieje w jej małżeństwie. Nie bardzo wiedziała, jak może
przyjaciółce pomóc, ale postanowiła przynajmniej jej wysłuchać. Tak więc Rose
zostawiła matce całą listę zaleceń, wycałowała córkę, jakby miała jej więcej nie
zobaczyć,iwyruszyłanaHeathrow.
Zaraz
po wylądowaniu odebrała bagaż i wsiadła do pociągu jadącego do
Florencji. Jednak zamiast podziwiać przepiękne widoki mijane po drodze,
zamartwiałasięewentualnymiproblemami,któremogływyniknąćwdomu,itymi,
któreczekałyjąnamiejscu.
Jej
córka przepadała za babcią i spędzała z nią dużo czasu, ale Rose zawsze
wracaładodomuwieczoremikładłamałąspać.Wiedziałajednak,żekiedyśbędzie
musiała zacząć ją od siebie uniezależniać i ten wyjazd wydawał się doskonałą ku
temuokazją.
Rose
wysiadła z pociągu i ruszyła przez zatłoczoną stację, ciągnąc za sobą
walizkę. Taksówkarz, którego zatrzymała, spojrzał na hotelową broszurę, którą
trzymała w ręku, i ruszył ostro zatłoczonymi uliczkami. Dojechali do rzeki Arno
i wkrótce samochód zatrzymał się przed hotelem. Widząc szerokie schody
przykryte purpurowym dywanem, pożałowała, że nie ubrała się jakoś bardziej
elegancko. Podeszła do recepcji i podała stojącemu w niej mężczyźnie swoje
nazwisko.
–
Buonaser
a – przywitał ją,
ale
potem ku jej uldze przeszedł na angielski. –
WitamyweFlorencji,pannoPalmer.Pragnępaniąpoinformować,żesignoraVilari
zamówiładlapańkolacjęwhotelowejrestauracji.
Rose
uśmiechnęłasięzwdzięcznością.
–Dziękuję.
–
Preg
o
. Gdyby
pani czegokolwiek potrzebowała, proszę zadzwonić. Życzymy
miłegopobytu.
Boy
hotelowy wniósł jej walizkę do windy i wjechali na drugie piętro. Dała mu
napiwekiweszładopokoju.Byłwspaniały.Zokienroztaczałsięprzepięknywidok
narzekęiznanymostPonteVecchio.
AwięcbyławeFlorencji.NapisałaesemesdoCharlottyizadzwoniła
do
matki.
–Wszystkowporządku,kochanie.Beadoskonalesiębawi.Jestterazwogrodzie
zTomemizarazidziemydokąpieli.Chceszzniąrozmawiać?
– Chciałabym
bardzo, ale
chyba to nie jest najlepszy pomysł. Jeśli dobrze się
bawi,toniebędęjejprzeszkadzać.
–Niemartwsięonią.Mytusięniązajmiemy,atyodpocznijwreszcieibaw
się
dobrze.
Zapewniła matkę, że
taki
ma zamiar, i usiadła na balkonie, chłonąc zapachy
i dźwięki Florencji. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie miała absolutnie nic do
robienia, ale zbyt mocno tęskniła za córką, żeby się z tego cieszyć. Przestań
wreszcie,zganiłasięwduchu.TerazjestweFlorencjiipowinnasięztegocieszyć,
ile się da. Ale co, na Boga, dzieje się w małżeństwie Charlotty i Fabia? Czyżby ją
zdradzał? Gdyby to ona miała męża i gdyby się okazało, że nie jest w jego życiu
jedyną,napewnobardzobytoprzeżyła.
Spojrzała
na
milczący telefon i postanowiła wziąć kąpiel. Chociaż raz mogła się
niącieszyćtakdługo,jakchciała.
Wciąż
nie
miała wieści od Charlotte. Żeby się czymś zająć, zaplotła włosy
wmisternykokizrobiłastarannymakijaż.Widzącswojeodbiciewlustrzepokiwała
głową z aprobatą. Założyła swoją ulubioną małą czarną, wiedząc, że jak zwykle
Charlotte pojawi się w czymś niezwykle drogim i efektownym. Fabio Vilari lubił,
żebyjegożonaprzyciągałauwagę.
Wtym
momenciezadzwoniłjejtelefon.Nareszcie!
–Halo?
Jednak
minajejzrzedła,kiedydowiedziałasię,żewrecepcjiczekananiąlist.
List
?
–Dziękuję,
zaraz
schodzę.
Zbyt
niecierpliwa, żeby czekać na windę, zbiegła po szerokich schodach
ipodeszładorecepcji.
Duża
koperta
bezwątpieniazostałazaadresowanarękąCharlotte.Recepcjonista
powiedział jej ponadto, że dżentelmen, który dostarczył list, chciałby z nią
porozmawiać.
–
Buonaser
a
,Rose
–usłyszałazasobągłos.–WitajwFirenze.
Serce
załomotałojejwpiersiach.Odwróciłasięwolnoispojrzałanawysokiego,
szczupłego mężczyznę z ciemnymi włosami stojącego naprzeciw niej. Jego twarz
miałanazawszewrytąwpamięć,choćwcaletegoniepragnęła.Tozjegopowodu
tak skrupulatnie unikała podróży do Toskanii. Nie chciała spotkać ponownie ojca
Bei.
– Wielkie
nieba, Dante Fortinari – powiedziała, wierząc, że jej głos brzmi
normalnie.–Cóżzaniespodzianka!
–Mamnadzieję,żemiła.–Ująłjązarękęilekko
ścisnął.–Bardzosięcieszę,że
znówcięwidzę,Rose.Napijeszsięczegoś?
Wpierwszej
chwilichciałaodmówić,alepochwilizastanowieniazgodziłasię.
–Chętnie.
– Chodź. – Zaprowadził ją do odosobnionego stolika i zaprosił, żeby usiadła. –
Napijesz
sięwina?
Mówiąc szczerze, miała ochotę
na
coś mocniejszego, ale zdecydowała się na
wodę.
–Pozwolisz,że
przeczytam
list?
Dante
Fortinarizamówiłnapojeipatrzył,jakRosewskupieniuczytalist.Odich
ostatniegospotkaniaminęłyczterylata,wciąguktórychRosebardzosięzmieniła.
Kiedy ją poznał na ślubie Charlotte Vilari była niewinną, dwudziestojednoletnią
dziewczyną,podczasgdyterazmiałprzedsobądojrzałąkobietę.Ubranawprostą
sukienkę, włosy miała zawiązane w skomplikowany węzeł, co sprawiało, że jej
wyglądmożnabyłonazwaćwyrafinowanym.Zwyrazujejtwarzydomyśliłsię,żenie
jest uszczęśliwiona jego widokiem. Nie dziwiło go to. Spodziewał się nawet, że
weźmielistiwogóleniezechceznimporozmawiać.
Rose
tymczasemczytaławiadomośćodprzyjaciółki.
Wiem, że będziesz
na
mnie wściekła i wcale cię za to nie winię. Wczoraj rano
Fabio obudził mnie, trzymając w ręku bukiet kwiatów, złotą bransoletkę i dwa
biletylotniczedoNowegoJorku.
Och,Rose,odczułamtakąulgę!
Kilka
dnitemuprzypadkowoodkryłamtebilety
w domu i uznałam, że Fabio chce tam lecieć z kimś innym, wmawiając mi, że to
podróż w interesach. I to w naszą rocznicę ślubu! Dlatego tak bardzo cię
potrzebowałam.
Wybacz
mi,żetaktowszystkowyszło.Miałamdociebiezadzwonićiprzełożyć
nasze spotkanie, ale Fabio powiedział, żebym tego nie robiła. Uznał, że małe
wakacje doskonale ci zrobią i przyznałam mu rację. Ciesz się pobytem w tym
pięknymmieścieismakiemladolcevita.Zasłużyłaśnawypoczynek.
Finansami
sięniemartw.Fabiopowiedział,żepokryjewszystkiewydatki,ajeśli
nie przyjmiesz jego podarku, obrazi się śmiertelnie. Kup prezenty dla swoich
bliskich.
Niedługosięzobaczymy.
Kocham
cię,
Charlott
e
–Złewieści?
Rose
spojrzałananiegolekkonieprzytomnymwzrokiem.
–Przyleciałamtu,żebyspędzićkilkadnizCharlotte,alewyglądanato,żeFabio
zabrał ją w niespodziewaną podróż
do
Nowego Jorku. – Uśmiechnęła się, żeby
pokryćrozczarowanie.–Nieszkodzi.Zawszechciałamzobaczyćtomiasto.
– Ale nie sama tylko w towarzystwie Charlotte. – W jego
błękitnych oczach
pojawiłosięwspółczucie.
Rose
wzruszyłaramionami.
–Oczywiście,żewolałabymzwiedzaćFlorencjęznią,alenapewnoniebędęsię
nudziła. Mam zamiar odwiedzić tyle galerii i muzeów, ile się da, jadać pyszne
kolacjeioglądać
wystawy
wszystkichsklepów,któremisięspodobają.
Anawetwydaćtrochęzpieniędzy,któreCharlotteprzysłałajejwliście.
– Ale
to wszystko będzie jutro. Dziś jest pora na kolację. Charlotte zamówiła
stoliknadwieosoby,więcskorojejtuniema,możepozwolisz,żebymjązastąpił?–
Sięgnąłprzezstolik,dotykającjejręki.
–Czy
twojażonamiałabydonasdołączyć?
–Cosa
?
Możezapomniałaś,aleniemamjużżony.
Oczy
Roserozszerzyłysięzezdumienia.CzyżbyżonaDantegozmarła?
–Przepraszam,nic
niewiedziałam.
–Charlotte
niepowiedziałaci,żeElsaodemnieodeszła?
–Nie.
–Cośpodobnego.Tutajprzezdłuższyczasoniczyminnymsięniemówiło.Byłem
szczęśliwy, że mogłem wyjechać na jakiś czas w interesach do Kalifornii. – Wypił
swoje wino i odstawił kieliszek. –
Czy
teraz, kiedy już wiesz, że jestem solo,
zechceszprzyjąćmojezaproszenienakolację,pannoPalmer?
Spojrzała
na
niego w milczeniu. W pierwszej chwili miała ochotę odmówić.
Spożywanieposiłkuwtowarzystwiemężczyzny,którytaktotalniezmieniłjejżycie,
nie wydawało się najmądrzejszym pomysłem. Rozum podpowiadał jej, żeby mu
odmówiła,sercejednakdoradzałozgołacoinnego.Postanowiłachoćrazposłuchać
głosutegodrugiego.Nigdywięcejtunieprzyjedzie,cowięcjejszkodziskorzystać
zzaproszenia?
–Widzę,że
nie
możeszsięzdecydować.Życzyszsobiemojegotowarzystwaczy
nie?
–Chętnie.–Spojrzałananiegozzaciekawieniem.–
Jak
tosięstało,żeCharlotte
dałacitenlist?
Dante
wzruszyłramionami.
– Byłem
winny
Fabiowi przysługę, więc Charlotte postanowiła to wykorzystać.
Zgodziłem się od razu, bo bardzo chciałem cię zobaczyć. – Dał znak kelnerowi,
żebypodałimmenu.
–MieszkaszweFlorencji?Ztego,copamiętam,miałeśdomwwinnicy
Fortinari.
– Teraz mam dom w Fortino, kilka kilometrów od winnicy. Odkąd mój ojciec
przeszedł na emeryturę, prowadzę firmę razem z bratem, Leem. On zajmuje się
produkcjąwina,aja
jegosprzedażą.
–Wtakim
raziemusiałeśodbyćdalekądrogę,żebydostarczyćmitenlist.
– Lubię przyjeżdżać do Florencji. Nie wspominając o tym, że
bardzo
chciałem
zobaczyćciebie.
–Jestemzdziwiona,żewogólepamiętasz
mnie
potylulatach.
–Nigdycięniezapomniałem,Rose–oznajmił,uśmiechającsiędoniejwsposób,
od
któregozrobiłojejsiędziwniemiękko.–
Allor
a
,na
comaszochotę?
–Cokolwiek,czego
samaniebędęmusiałaugotować!
Spojrzał
na
niąznadmenu.
–Mieszkasz
sama?
–Nie,zajmujęczęść
domu
mamy.
– Pamiętam ją.
Urocza
dama, która wygląda zbyt młodo na to, aby być twoją
matką.
–To
prawda.Cobyśmipolecił?
–Jeśli
lubisz
ryby,spróbujłososia.Mająteżsłynną
bistecca
allaFiorentina
,czyli
tutejszystek.Domyślamsię,żejesteśbardzogłodnapocałymdniupodróżowania.
–To
prawda,alenienatyle,żebywziąćstek.Spróbujęłososia.
Słuchała,
jak
Dantezamawiadania,żałując,żeprzerwałanaukęwłoskiego.Cóż,
niestarczyłojejczasunadogłębnepoznanietegojęzyka.
Widząc napływających
do
restauracji gości cieszyła się, że jest w towarzystwie
Dantego.Samaczułabysiętuniezręcznie.Spróbowałaravioli,któresobiezamówił,
izesmakiemzjadłaswojegołososiazwarzywami.Zdecydowaniejednakodmawiała
piciawina,pozostającprzywodzie.
–Kiedysiępoznaliśmy,piłaśszampana–przypomniałjej.–Miałaśnasobieśliczną
sukienkęiwyglądałaśprzepięknie.
–To
byłodawnotemu.
–Niewspominasznaszegospotkaniazprzyjemnością?
Spojrzała
mu
woczy.
–Oczywiście,żetak.WkońcutobyłślubCharlotte.Jaskończyłamwłaśniestudia
ibyłamcaławeuforii.
Skończylijeśćiposzlidobarunapićsiękawy.
–Masz
ochotęnaodrobinękoniakudokawy?
–Chętnie.
Potrzebowałaczegoś,żebysię
nieco
rozluźnić. Wreszcie miała okazję przyjrzeć
sięspokojnieswojemutowarzyszowi.Niebyłjużtymmłodziakiem,którycałkowicie
zmonopolizował jej czas na ślubie Charlotty. Wyglądał znacznie dojrzalej, ale było
muztymdotwarzy.
–Jesteś
bardzo
wyciszona.
–To
byłmęczącydzień.
–Opowiedzmiosobie,Rose.Czym
zarabiasznażycie?
–Prowadzęksięgarnię.
–Wydawałomisię,żestudiowałaśkierunekzwiązanyzksięgowością.
–Tak,alezajęłamsięczymśinnym.Chociażwiedzazdobytanastudiachbardzo
mi się przydaje. – Zmieniła temat. – Dante, wiem, że to trochę spóźnione
kondolencje,alenaprawdębardzomiprzykrozpowodu
twojejbabci.
–
Grazi
e
.Bardzo
mijejbrakuje.
–Anie
brakujeciżony?
– Wcale. Moje
małżeństwo było pomyłką. Kiedy Elsa zostawiła mnie dla innego
mężczyzny,Leopowiedział,żedobrzesięstało.Miałrację.
–Dziwne,żeniewspomniałeśoniej,kiedy
siępoznaliśmy.
–Byłemnaniąwściekły.Niezgodziłasięodwołaćpokazumody,żebybyćzemną
naślubieFabia.Niechciałempsućsobieczasu,jakispędziłemztobą.
–Więcbyłam
po
prostujejsubstytutem.
– Nieprawda! Bardzo dobrze się z tobą czułem. Wiem, że zostawiłem cię
niespodziewanie,aleprzekazanomiwiadomośćośmierci
babci.
– Rozumiem
to, ale kiedy dowiedziałam się, że masz narzeczoną, nie byłam
zachwycona.
Dante
zacisnąłszczękiiskinąłnakelnera.
–Muszęsię
jeszcze
napić.Maszochotęnadrugikoniak?
–Nie,dziękuję.–Wstała.–Jestemtrochęzmęczona,więcjeślipozwolisz…
–Nie,proszę,zostań
ze
mnąjeszcze,Rose.Jestwcześnie.Rose,
per
favore.
Skinęłagłowąizpowrotemusiadłanastołku.Spojrzałanajegokieliszek.
–Chyba
niepowinieneśtylepić,skoromaszjechaćsamochodem.
– Nigdzie nie jadę. Zarezerwowałem pokój w hotelu. Chciałbym zostać
jutro
twoimprzewodnikiempomieście.
Rose
zesztywniała.
–Charlottecięoto
prosiła?
–Nie,to
byłmójpomysł.Jeśliniemaszochotynamojetowarzystwo,tojutrorano
wyjadę.
Rose
zdawała sobie sprawę, że to byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie. Jednak
zdrugiejstronyjegotowarzystwoznacznieułatwiłobyjejzwiedzanieFlorencji.
–Chętnieprzystanę
na
twojąpropozycję,Dante.
–Będęzachwycony!Postaramsię,żebytenpobytnazawszeutkwiłciwpamięci.
Wiedziała, że
nie
będzie to wymagało od niego wielkiego wysiłku. Doskonale
pamiętała,jakiewrażeniezrobiłnaniejczterylatatemu.Byłuroczymtowarzyszem
i miała wrażenie, że podobała mu się równie mocno, jak on jej. Było jej przykro,
kiedypowiedzianojej,żemanarzeczoną.Kiedysięotymdowiedziała,postanowiła
raz na zawsze wyrzucić go z pamięci. Charlotte wielokrotnie próbowała o nim
opowiadać, ale Rose twardo odmawiała rozmowy na jego temat. Mimo to
przyjaciółka zdecydowała się użyć jego osoby jako posłańca. Będzie musiała
porozmawiaćotymzpaniąVilari,kiedysięspotkają.
– Jesteś pewien, że
nie
znudzi cię oprowadzanie mnie po mieście, które tak
doskonaleznasz?
–BędępatrzyłnaFlorencjętwoimioczami.Powiedzmi,dlaczegonieprzyjechałaś
tuprzeztewszystkielata?Miałemnadzieję,żeciętuzobaczę,alenicztego.
– Byłam zapracowana. A z Charlotte widuję się regularnie, kiedy przyjeżdża
wodwiedziny
doojca.
–Powiedziałami,że
signor
Morleyjestpartneremtwojejmatki.Cotynato?
–Jestem
szczęśliwa,żeonajestszczęśliwa.
– Ja mam jeszcze oboje rodziców, ale bardzo tęsknię za babką. Była dla mnie
bardzo ważna. Tylko wiadomość o tym, że umiera, mogła mnie tak gwałtownie
oderwać od ciebie. Całe szczęście zdążyłem jeszcze pożegnać się z nonną.
Trzymałemją
za
rękę,kiedyodchodziła…
–To
dobrze,żemogłeśprzyniejbyć–powiedziałacicho.
–
Nonn
azostawiła
mi
swój dom. – Oczy Dantego pociemniały. – Początkowo nie
chciałemmieszkaćwVillaCastiglione.Obawiałemsię,żebędęzaniązbytmocno
tęsknił,wkońcujednaksiętamwprowadziłem.
–Mieszkasz
sam?Nieznalazłeśkobiety,którazastąpiłabyElsę?
–Myślisz,że
to
takiełatwe?
–Wcaleotobieniemyślę.Widzieliśmysiętylkorazwżyciu.
–Inajwyraźniej
to
spotkanieniepozostawiłomiłychwspomnień?
–Wręczprzeciwnie.Alekiedydowiedziałamsię,żemasznarzeczoną,przestałeś
dla mnie istnieć. – Uśmiechnęła się i wstała. – A teraz naprawdę chciałabym się
położyć.Padamznóg.
Dante
poszedłzniądowindy.
–Kiedy
wracaszdodomu?
–Wczwartek
wieczorem.
–Tak
szybko!Taknaprawdęmamytylkojedendzieńnazwiedzanie.Musimysię
umówićnaśniadanie.
–Myślałam,żezjemwpokoju…
–Nie,nie!ZabioręcięnaśniadanienaPiazzadellaSignoria.Odtegozaczniemy
zwiedzanie.Spotkamysięwefoyerodziewiątej,
d'accord
o?
Skinęłagłową.
–Którepiętro?–spytała,kiedyznaleźlisięwwindzie.
– To samo co ty. Jeśli będziesz miała w nocy jakieś problemy, możesz do mnie
zadzwonić.Przyjdęzpomocą.
–Nie
będzietakiejpotrzeby,Dante.
–
Che
peccato!
Zamknij
swojedrzwiodwewnątrznazasuwkę.
Skinęłagłową.
–Dziękuję
ci
zadzisiejszywieczór,Dante.
–Chcesz
powiedzieć,żelepiejbyłospędzićgozemnąniżsamej?
Nie
odpowiedziała,tylkozamknęładrzwiodpokoju.
Dante
poszedłdoswojego.Wyszedłnabalkoniwzamyśleniupopatrzyłnarzekę.
RosePalmerbyłazupełnieinnąkobietąodtej,którazrobiłananimtakiewrażenie
pamiętnej nocy. Myślał o niej bardzo często i miał nadzieję znów ją zobaczyć, ale
onanigdywięcejnieprzyjechaładoFlorencji.
Kiedy
siędowiedział,żeCharlotteniebędziemogłaspędzićzniątychkilkudni,
z radością zaoferował swoją pomoc. Doskonale wiedział, że Rose zgodziła się na
jego propozycję jedynie dlatego, że nie chciała zwiedzać miasta sama. Jutro musi
zrobićwszystko,żebyzapamiętałatenwyjazdnazawsze.
Rose
zasnęła, jak tylko zamknęła oczy. Kiedy je znów otworzyła, pokój był
skąpanywsłonecznymblasku.Sięgnęłapotelefonizobaczyła,żemawiadomośćod
mamy.Byłazwięzłaikonkretna:
Wszystko
wporządku.Bawsiędobrze.
Napisała odpowiedź i położyła się z powrotem do łóżka, ciesząc się wolnością.
W końcu wstała, owinęła się szlafrokiem i wyszła na balkon. Miała spędzić dzień
zDantemFortinarimizamierzałaodpowiedniosiędotegoprzygotować.
W ciągu minionych lat wielokrotnie o nim myślała, przekonując samą siebie, że
wcaleniejesttakwspaniały,jakgozapamiętała.Miałarację.Byłjeszczebardziej
interesujący. Dojrzały mężczyzna, niepozbawiony wszakże chłopięcego uroku.
Skorolosponowniepostawiłgonajejdrodze,postanowiłatowykorzystaćidobrze
siębawićwjego
towarzystwie.
Wczoraj
Dante miał na sobie doskonale skrojony garnitur, było więc wielce
prawdopodobne, że dziś ubierze się podobnie. Rose zdecydowała się na różowe
dżinsy, białą bawełnianą koszulę, drobne złote kolczyki. Włosy spięła szeroką
klamrą z muszli, a na nogi założyła wygodne sandały. Była gotowa na spotkanie
dnia.
Kiedy
zeszłanadółtużprzeddziewiątą,Dantejużnaniączekał.Spojrzałnajej
stopy.
–Bene.Widzę,żejesteś
przygotowana
dodługiegomarszu.
–Zawsze.
Wyszli
zhoteluiRosezzachwytempopatrzyłanalśniącąrzekę.
–Mojecodziennespaceryodbywająsięwzgoła
odmiennym
otoczeniu.
–Alemiasto,wktórym
mieszkasz
jestładne,prawda?
–Tak,alemimotocieszęsię,żemogłamnajakiśczaszmienićotoczenie.Ostatni
razwyjeżdżałamzdomu,kiedy
studiowałam.
– Pamiętam, jak się cieszyłaś, kiedy skończyłaś studia. Ale, jak rozumiem, nie
kontynuowałaśnaukiwdziedzinie
księgowości?
– Nie. – Wskazała ręką w kierunku pobliskiego budynku. – Opowiadaj, panie
przewodniku.Chcępoznaćnazwękażdegoztych
budynków.
Dante
posłusznie zaczął opowiadać o mijanych cudach architektury. Po jakimś
czasie oddalili się od rzeki i doszli do Piazza della Signoria, na którym królował
piętnastowieczny Palazzo Vecchio. Poinformował ją, że tu właśnie znajduje się
ratusz. Minęli kolejkę ludzi czekających do kasy, w której sprzedawano bilety do
słynnejUffiziGalleryiusiedliwCaffeRivoire.
–Potem
obejrzyszsobierzeźby–oznajmiłstanowczo.–Teraztrzebacośzjeść.
Rose
skinęłagłową.
–Cokolwiekrozkażesz.Chętniezjemśniadanie,naktórewdomu
nigdyniemam
czasu.
–Kupię
ci
przewodnik,żebyśmogłapokazaćmamie,cowidziałaś.
Kiedy
kelnerprzyniósłzamówionyposiłek,nalałjejsoku.
Rose
spojrzałaznadszklankinaswojegotowarzysza.
– Czemu tak srogo na mnie patrzysz? – spytał, podając jej talerz z ciepłymi
bułkami.
– Właśnie pomyślałam o tym, jaki jesteś uprzywilejowany, mogąc mieszkać
wtakim
wspaniałym miejscu. Pewnie tobie wydaje się to oczywiste, ale wcale tak
niejest.
–NiemieszkamweFlorencji–przypomniałjej.–Niezapominaj,żetewszystkie
rzeźbyniezostałytupostawionejedyniewcelachdekoracyjnych.TenbiałyNeptun
naśrodkufontannyupamiętniastarożytnezwycięstwawmorskich
bitwach.
– A ten
seksowny Perseusz wywijający głową Meduzy? Popatrz tylko na jego
muskulaturę!
Dante
roześmiałsię.
– Jest ostrzeżeniem dla wrogów. A replika
Davida Michała Anioła uosabia
zwycięstworepublikanównadichciemiężycielami.Aledośćjużlekcji.Nacomasz
terazochotę?
–Nie
możemytakpoprostutusobieposiedzieć?
–Co
tylkozechcesz.–Dałznakkelnerowi,żebyprzyniósłimwięcejkawy.
Rose
uśmiechnęła się promiennie do kelnera, który postawił przed nią filiżankę
zkawą.
–Prego!–mężczyznaodpowiedział
na
jejuśmiechrównieszerokimuśmiechem.
–Dobrze,żetuztobąjestem.–
Dante
niewyglądałnazadowolonego.
–Dlaczego
?
–Wprzeciwnym
razieWłosiniedalibycispokoju.Jesteśpięknąkobietą,Rose.
–Nic
podobnego.Jaksiępostaram,wyglądamatrakcyjnie,alenicponadto.
–Niezgadzamsięztobą.Jesteś
gotowa
nadalszezwiedzanieFlorencji?
–Pozwól
mi
zapłacić,Dante.
–
Cosa
?–Spojrzał
na
niązezdziwieniem.
–Poświęcasz
mi
swójczas,niemożeszdotegomnieżywić.
–Todlamniewielkizaszczyt.Iprzyjemność.
–Ale
jaczujęsięniezręcznie.Jakbymcisięnarzucała.
–Nicpodobnego.–Ująłjązarękęipociągnąłnachodnik.–Ostatnioopuściłem
cięwtakimpośpiechu,żeledwiezdążyłemsiępożegnać.Możetymrazembędziesz
miałaomnie
lepszezdanie.
– Robisz wszystko, żeby tak było. – Podniosła wzrok na posąg Perseusza. – Co
innego jest oglądać reprodukcje w książce, a co innego stanąć twarzą w twarz
ztakąrzeźbą.
– Cellini
był mistrzem. Podobnie jak Giambologna. Podoba ci się jego
Porwanie
Sabinek
?
Zostałowyrzeźbionewjednymblokumarmuru,alesąnanimrysy.
Rose
zmarszczyłanos.
–Ta
akuratniezbytmisiępodoba.
– W takim razie chodźmy do Bargello. Kiedyś to było więzienie, a teraz zostało
przerobione na galerię. Tu właśnie znajduje się David Donatella. Sądzę, że ci się
spodoba. No i oczywiście nie możesz wyjechać z Florencji, nie zobaczywszy
wAkademii
marmurowegoDavidadłutaMichałaAnioła.
Dante
miałrację.RosenatychmiastzakochałasięwDavidzie,jaktylkozobaczyła
tęrzeźbę.
– Widziałam go w telewizji. Kobieta, która przeprowadzała
jego
renowację
najwięcejradościmiała,kiedypucowałajegopośladki!
Dante
roześmiałsię.
–Nic
sięniezmieniłaś,
bell
a
.Ale
teraznadeszłaporana
tramezzin
iicoś
do
picia.
Niewykluczone, że będziemy musieli trochę poczekać, zanim dostaniemy się do
Akademii.
–Dante,po
tymśniadaniujestempełna.Chodźmyzwiedzać.
Dante
miał rację. Musieli trochę poczekać, ale kiedy wreszcie stanęli przed
białymposągiem,Rosezaniemówiła.
–Robi
wrażenie,prawda?
– Niesamowite. – Niechętnie oderwała
wzrok
od patrzącego ponad ich głowami
posągu.–Dziękuję,żemnietuprzyprowadziłeś.
–Całaprzyjemność
po
mojej stronie. Chodźmy teraz coś zjeść. Chcesz pójść do
CaffeRivoireczygdzieśindziej?
–DoRivoire,aletylkonakawęimałąkanapkę.
–Na
cotylkomaszochotę,
bell
a.
ROZDZIAŁDRUGI
Rosecojakiśczasspoglądałanaswójtelefon,ażwkońcuDanteniewytrzymał.
–Czekasznatelefonodkochanka?–spytałzrozbawieniem.
– Przepraszam, to sprawa służbowa – skłamała. Nie chciała mu mówić, że
sprawdza, co słychać u jej dziecka, które w dodatku jest także jego dzieckiem.
Naglezrobiłojejsięzimno.Cobysięstało,gdybyDantedowiedziałsięoBei?Czy
rościłbysobiedoniejjakieśprawa?Niemaopcji,żebysięniądzieliła.Beajestjej
itylkojej.
– Sprawiasz wrażenie spiętej. Zapomnij o pracy, jesteś na urlopie. Cieszmy się
wspólnie spędzanym czasem. Musisz trochę odpocząć, a potem pójdziemy, dokąd
zechcesz.
Początkowo nie chciała się zgodzić, żeby nie tracić czasu, ale potem zmieniła
zdanie.
– Bene – powiedział, kiedy wrócili do hotelu. – Widzę, że oczy ci się zamykają.
Spotykajmysięwfoyerotrzeciej.
– Posłuchaj, Dante. I tak zabrałam ci już dużo czasu. Jeśli masz coś innego do
zrobienia…
–Comożebyćważniejszegoodspędzaniaczasuztobą,Rose?
–Jesteśpewien?–spytała,tłumiącziewnięcie.
Danteroześmiałsię.
–Widzisz?Powinnaśodpocząć.
Roseskinęłagłowąiruszyładowindy.
–Gdybymzostaławtymmieściedłużej,kompletniebymsięrozleniwiła.
–Czasamitegowłaśnienampotrzeba.Dozobaczeniaotrzeciej,chybażechcesz
pospaćdłużej.
–Nie,będęgotowaotrzeciej.
Zadzwoniła do matki, która powiedziała jej, że Tom odebrał małą z przedszkola
iposzlipotemdoparkukarmićkaczkiizjeśćlody.
–Niepłaczezamnąwnocy?
–Nie,kochanie.Powiedziałatylko,żeniejestemtakadobrawczytaniubajekjak
ty, ale poza tym wszystko jest okej. Przestań się więc martwić i ciesz się tym
wyjazdem.
Rosepołożyłasięnakrótkiodpoczynek,poczymwzięłapryszniciprzebrałasię
wkoszulkępolo.Kiedypojawiłasięwfoyer,dostrzegła,jakoczyDantegorozjaśniły
sięnajejwidok.
–Przespałaśsię?
–Nie,alewzięłamprysznic.
–Jateż.
Sama się tego domyśliła, widząc, że się przebrał, a jego ciemne włosy były
wilgotne.
–Dokądteraz?
–Powłóczymysięposklepach,naturalmente!
Pierwszy przystanek zrobili na Ponte Vecchio. Najpierw zajrzeli do jubilera, ale
kiedyzobaczyłacenyposzlidosklepu,wktórymsprzedawalikrawaty.
–Szukaszprezentudlanarzeczonego?
Miałaochotęskłamać,alepokręciłaprzeczącogłową.
– To dla Toma, ojca Charlotte. – Wskazała na jedwabny krawat w tonacji
brązowo-kremowej.–Comyśliszotym?
–Dobrywybór.Cozamierzaszkupićmamie?
–Myślałamojednejztychjedwabnychapaszek.Któracisiępodoba?
Dantewskazałnaapaszkęutrzymanąwtejsamejtonacjicokrawat.
–Tajestładna.
Rose była bardzo zadowolona z zakupów. Poszli potem przejść się Via de
Tornabuoniipooglądaćwystawyekskluzywnychsklepów,anakoniecDantezabrał
jąnaPiazzadellaRepubblica,dodomutowarowegoLaRinascente,zktóregoRose
mogłabywogóleniewychodzić.
–Następnymrazemmożeszzostaćtu,jakdługozechcesz,aleterazchciałbymcię
zabrać na Santa Croce do Bar Vivoli Gelateria. Sprzedają tam najlepsze lody na
całymświecie.
–Takiejpropozycjiniemogęsięoprzeć.–Roześmiałasiębeztrosko.
Dantespojrzałnaniąrozjaśnionymwzrokiem.
–Co?
–Wreszciesięroześmiałaś!PrzezchwilęzobaczyłemRosesprzedkilkulat.
–Totylkoiluzja,Dante.
Niespiesznie poszli na Santa Croce, gdzie było mnóstwo małych sklepików.
W jednym z nich Rose wypatrzyła obrazek z namalowanymi warzywami, który
kupiładlamatkiiToma.
–Obojeuwielbiająpracęwogródku,więcnapewnoimsięspodoba.Ponadtojest
lekkiizmieścisiędowalizki.
–Jakdotądniekupiłaśjeszczenicdlasiebie–powiedział,uśmiechającsiędoniej.
– Niczego nie potrzebuję. Chętnie natomiast zjadłabym loda, którego mi
obiecałeś.
Kiedyspróbowałalodatruskawkowego,przewróciłazzachwytuoczami.
–Cośwspaniałego.Tyniezamierzaszspróbowaćżadnego?
Dantepotrząsnąłprzeczącogłową.
–ChceszjeszczepochodzićposklepachczypójdziemyzobaczyćkościółŚwiętego
Krzyża?
– Bardzo bym chciała go zobaczyć, ale myślę, że zostawię to na inną okazję.
Możemyjużwracaćdohotelu?
–Cokolwieksobiezażyczysz.Gdziechciałabyśzjeśćdziśkolację?
Perspektywa wspólnego posiłku bardzo ją ucieszyła, choć jednocześnie
zirytowała.
–Możeznówzjemywhotelu?
– Nie ma sprawy, ale we Florencji jest wiele wspaniałych restauracji. Chętnie
zabrałbym cię do mojej ulubionej tu na Santa Croce. Zastanów się i później
zdecydujesz.
–Dobrze.
Dante zamówił taksówkę i już po kilkunastu minutach byli z powrotem pod
hotelem.
–Wtakimraziedozobaczeniaodziewiątej.
–Będęgotowa.Idzieszterazodpocząć?
–Muszępodzwonićizałatwićkilkaspraw.Ciao.
Rose upewniła się, że Dante zniknął za drzwiami swojego pokoju, po czym
popędziłanaPiazzadellaRepubblica,żebykupićkilkadrobiazgówdlacórki.Kiedy
wróciła do hotelu, pochowała zakupy do walizki i sprawdziła wiadomości
wtelefonie.Byłykrótkie,alekonkretne.WszystkobyłowporządkuiBeadoskonale
się bawiła. Charlotte również wspaniale spędzała czas i Rose przez chwilę jej
pozazdrościła. Była tak zmęczona, że zaraz po prysznicu położyła się do łóżka
izasnęłajakkamień.Obudziłjątelefon.
– Księgarnia Willow House – powiedziała sennym głosem. Dopiero śmiech
Dantegoprzywróciłjądorzeczywistości.
–Cara,jesteśweFlorencji.Chybadobrzecisięspało.
–Nawetbardzo.–Stłumiłaziewnięcie.–Ojej,jużtakpóźno?
–Najwyraźniejtegopotrzebowałaś.Jakchcesz,możeszjeszczepospać.
–Dajmipółgodziny.Będęgotowa.
–Przyjdępociebiedopokoju.
Rose zrobiła makijaż, założyła tę samą sukienkę co wczoraj i zarzuciła na
ramiona szal, który kupiła dla matki. Żeby coś zmienić, zostawiła włosy
rozpuszczoneizmieniłakolczyki.
–Wyglądaszwspaniale,cara.
– Zadziwiające, jakie cuda czyni krótka drzemka. – Uśmiechnęła się
przepraszająco. – Mam nadzieję, że mama nie miałaby nic przeciw temu, że
założyłamjejchustę.Muszętylkouważać,żebyjejniepoplamić.
–Nicsięniemartw.Najwyżejkupięcidrugą.Więcjak,jemywhoteluczymasz
ochotęnacośbardziejanimado,gdziejadajątubylcy?
–Zdecydowaniewybieramcośbardziejanimado.Chętniepójdęnapiechotę.
– W takim razie zabiorę cię do trattorii niedaleko lodziarni. Jest bardzo
popularnaizawszejestwniejdużoludzi.
–Brzmiświetnie.Prowadź.
Wieczór był bardzo przyjemny i spacer u boku Dantego sprawił jej prawdziwą
przyjemność.Starałasięmyślećonimjakostarymprzyjacielu,aniemężczyźnie,
któryswegoczasuprzewróciłjejżyciedogórynogami.Trattoriarzeczywiściebyła
zatłoczona, ale właściciel znalazł dla nich stolik. Było ciasno, ale przyjemnie.
Wszyscygłośnomówili,śmialisięiRosebyłatymmiejscemzachwycona.
Dantezamówiłwino,wodęizaczęlistudiowaćmenu.Rosebezradniespojrzałana
talerzesąsiadów.
–Pomożeszmicośwybrać?
Dante przetłumaczył jej nazwy potraw i zaproponował, żeby spróbowała ryby
zgrillazeszpinakiem.
–Chybarzeczywiściesięnaniąskuszę.Atycozamówisz?
–Chybatosamo.–Danteskosztowałwinaiskinąłgłowązuznaniem.–Grazie.
Spróbujwina,caraipowiedzmi,jakcismakuje.
–Doskonałe.Cotozawino?
–FrontinariClassico–odparł,niekryjącdumy.–Jestemzdziwiony,żejetumają.
–Domyślamsię,żeniejesttanie.Dante,proszę,pozwólmi…
–Nie!Mojąnagrodąbędzieoglądanietwojejzadowolonejminy.
Roserozejrzałasięwokółsiebie.
– Muszę przyznać, że bardzo mi się tu podoba. – W tej chwili kelner przyniósł
zamówionedania.–Grazie–uśmiechnęłasiędoniegopromiennie.
Zjedlizesmakiemposiłek,anadeserzamówilikawę.
–Opowiedzmiomiejscu,wktórymmieszkasz.
– To nasz dom rodzinny. Mama przepisała go na mnie, kiedy przeprowadziła się
doToma.Onpragnąłby,żebyzaniegowyszła.Mamajednakniezabardzomanato
ochotę.Wyznajezasadę,żelepszejestwrogiemdobrego.
OczyDantegopociemniały.
–Tomądrakobieta.
Rosespojrzałananiegozuwagą.
–Czytwojażonazłamałaciserce,odchodzącodciebie?
Dantezaśmiałsiękrótko.
– Dio, nie! Mój brat jak zwykle miał rację. Jej odejście było dla mnie
wybawieniem.Wierzmi,niechceszotymsłuchać.
–CzyElsawciążjestzmężczyzną,dlaktóregocięzostawiła?
– Tak. Enrico Calvi, choć mógłby być jej ojcem, ma mnóstwo pieniędzy i jest
w stanie zapewnić jej życie w luksusie. Porzuciła pracę modelki w szczytowym
okresieswojejkariery.
–Wciążjesttakapiękna?
– Nie wiem, nie widziałem jej od czasu, kiedy mnie zostawiła. Znając jednak jej
obsesję na punkcie swojej urody, mogę się domyślać, że tak. Calvi ma dzieci
zpoprzedniegomałżeństwa,niechciałwięc,żebyzachodziławciążę.Janatomiast
bardzopragnąłemmiećdzieci.
Rosepoczuła,jakcośściskająwżołądku.Napiłasięwody.
–Dopierownocpoślubnąpowiedziałami,żeniechcemiećnigdydzieci.Alenie
rozmawiajmy już o niej. – Spojrzał na nią z uwagą. – Wkrótce będę musiał
odprowadzićciędohotelu.Żałuję,żeniemożeszzostaćdłużej,Rose.
–Obawiamsię,żetoniemożliwe.
– Que peccato! Rano odwiozę cię na lotnisko. Chyba że wolisz pojechać
pociągiem.
–Niechciałabymsprawiaćcikłopotu.
– I tak przejeżdżam około lotniska w drodze do domu. Ale to nie będzie
ostatecznepożegnanie,Rose.Zamierzamodwiedzićcię,kiedybędęwAnglii.
Rosezmartwiała.Niemogładopuścić,żebyDantepoznałBeę.
Kiedy doszli do hotelu, zatrzymała się przed drzwiami i spojrzała na jego
przystojnątwarz.
–Tobyłuroczywieczór,Dante.
– Chciałbym cię o coś spytać, Rose. Charlotte powiedziała mi, że się z kimś
spotykasz.Czytoprawda?
–Tomójprzyjacieljeszczezkoledżu.
–Alezapewnekiedyśwyjdzieszzamąż?
–Wątpięwto.
Danteotworzyłprzedniądrzwi.
– Nie jesteś zazdrosna, kiedy patrzysz na Charlotte i Fabia? Ja zawsze ich
podziwiałem.
–Sązesobąbardzoszczęśliwi.
– Rose, jest jeszcze dość wcześnie. Nie wypiłabyś ze mną herbaty na balkonie?
Porozmawialibyśmyjakstarzyprzyjaciele.
Popatrzyłananiegowciszy.
–Dobrze,Dante.Aletylkodlatego,żewypowiedziałeśtomagicznesłowo.
–Przyjaciele?
–Nie,herbata!
Roześmiał się i zadzwonił po kelnera. Usiedli na tarasie, mając poniżej rzekę
Arno.Rosenalałasobieherbaty,ajemukawy.
–Oczymbędziemyrozmawiać?
–Otobie,Rose.Powiedzmi,jaktosięstało,żezałożyłaśswójwłasnybiznes.
– Jako księgowa nie mogłam znaleźć pracy, która by mnie interesowała,
postanowiłamwięcposzukaćczegośinnego.
–Rozumiem.Musiałaśzrobićjakieśuprawnienia,kursy?
–Skończyłameksternistyczniespecjalnykurszpaństwowymcertyfikatem.Mama
i Tom bardzo mi pomogli. Zdobyłam licencję, założyłam stronę internetową,
wykupiłamspecjalneubezpieczenie…Aletopewniecięnudzi.
Potrząsnąłzdecydowaniegłową.
– Wręcz przeciwnie. Byłaś taka młoda, kiedy do wszystko zrobiłaś. Naprawdę
jestempodwrażeniem.
– Pamiętaj, że miałam wsparcie w mamie i Tomie, własny dom, w którym
założyłambiuro,czylidoskonałewarunkidotego,żebyzdobyćteuprawnienia.
–Dasięztegożyć?
– Początkowo zarobki nie były zbyt duże, ale teraz zdołałam już oddać mamie
pieniądze, które mi pożyczyła na opłatę kursu i egzaminów. Jakoś idzie. Teraz już
wieszomniewszystko,Dante.
–Obawiamsię,żenie.Mamnadzieję,żepewnegodniadowiemsięwięcej.Teraz
jednakpowinnaśsięchybaprzespać.–Uniósłjejdłońizłożyłnaniejpocałunek.–
Buonanotte. Zobaczymy się rano. Chcesz, żeby przyniesiono ci śniadanie do
pokoju?
Skinęłagłową.
–Możeszjedlamniezamówić?
– Subito. Rano do ciebie zadzwonię. – Podszedł do drzwi i odwrócił się do niej
zuśmiechem.–Niezapomnijichzamknąć,perfavore.
Rose nie mogła zasnąć. Rozmowa z Dantem i jego wypowiedź na temat dzieci
zupełnie wyprowadziły ją z równowagi. Co by zrobił, gdyby się dowiedział
o istnieniu Bei? Sama myśl o tym, że może chciałby ją jej odebrać, przerażała ją.
W rezultacie obudziła się zupełnie niewyspana i minęło sporo czasu, zanim
doprowadziła się do porządku. Ledwie zdążyła zjeść śniadanie, kiedy zadzwonił
Dante.
– Witaj. Jestem już gotowa – powiedziała. – Muszę jeszcze tylko zapłacić
rachunek.
–Zarazuciebiebędę.
Kiedy otworzyła drzwi, stanął w nich uśmiechnięty, ubrany w dżinsy i letnią
marynarkę.
Popatrzyłnaniązaprobatą.
– Wyglądasz tak młodo, jakbyś znów była studentką. – Wziął jej walizkę. –
Zaniosęjądosamochodu.
–Dziękuję.Zarazzejdęnadół.
Roseposzładorecepcji,żebyzapłacićrachunek.
–Wszystkozostałouregulowaneprzedpaniprzyjazdem–oznajmiłrecepcjonista.
–SignorFortinariczekanapaniąwsamochodzie–dodał.–Mamnadzieję,żejest
panizadowolonazpobytuunas?
–Nawetbardzo.Dziękujęzawszystko.
–Arrivederciidobrejpodróży,pannoPalmer.
Rose wyszła z hotelu i stanęła zdumiona, widząc piękny sportowy samochód
zaparkowanyprzedwjazdem.
–Ależmaszwóz,Dante!
Roześmiałsięiotworzyłjejdrzwi.
– Przyznaję, że mam słabość do samochodów. Ten ma napęd na cztery koła, co
częstomisięprzydaje,kiedypodróżujęwinteresach.Podobacisię?
–Jakżemogłobybyćinaczej?
–Uważam,żedomniepasuje.
Roseześmiechemwsiadładośrodka.KiedyDanteprzekręciłkluczykwstacyjce,
poczuławibracjesilnika.
–Czegomożnawięcejpragnąć?–spytałretorycznie.Kiedywyjechalinagłówną
drogę, spojrzał na nią przeciągle. – Może tylko tego, czego mężczyźnie nie może
daćmaszyna.
Rose mimowolnie się zrumieniła. Nie odpowiedziała, tylko zaczęła podziwiać
pejzażzaoknem.
– Przyznaję, że ten środek transportu jest znacznie bardziej komfortowy od
pociągu – stwierdziła, kiedy wyjechali na autostradę. – Kiedy jechałam pociągiem,
starałam się podziwiać mijane krajobrazy, ale byłam zbyt zmęczona, żeby
cokolwiekzapamiętać.Martwiłamsięteżtym,jakporadząsobiewdomu.
– Przecież zostawiłaś wszystko w dobrych rękach. Na pewno mama ucieszy się
ztwojegopowrotu.
–Podwarunkiem,żesięniewściekniezpowoduprezentów,jakiekupiłam.
– W razie czego zawsze możesz zwalić winę na mnie. Jesteś z matką bardzo
związana,prawda?
Roseskinęłagłową.
–Toprawda,choćczasamimocnosięścieramy.
– Moja mama w przeszłości także często się kłóciła z moją siostrą, ale teraz,
kiedy jest już nonną, do awantur dochodzi tylko wtedy, kiedy nadmiernie
rozpuszczawnuki.
–Ilumaszsiostrzeńcówibratanków?
–Pięcioro.MirellaiFrancomajądwóchsynówicórkę,aLeozHarrietparkę.
–Harriet?
–Tak.ŻonamojegobratajestBrytyjką.Napewnobyśjąpolubiła.
Rosebyłazaintrygowana.
–Jaksiępoznali?
– To skomplikowana historia. Opowiem ci następnym razem. Muszę się
skoncentrować,bojestdużyruch.
Danteuparłsię,żebyzaczekać,ażRosesięodprawi.Zanotowałjejadresinumer
telefonuiwkońcunadeszłachwilapożegnania.
– W następnym miesiącu lecę do Londynu odwiedzić starego przyjaciela, Luke’a
Armytage’a.Jestwłaścicielemkilkusklepówzwinamiiodlatznimwspółpracuję.
Jeślipozwolisz,chętniecięwówczasodwiedzę.
–Wtakimraziedozobaczenia–uśmiechnęłasiępromiennie.–Ijeszczerazza
wszystkodziękuję.
Bezżadnegoostrzeżeniaobjąłjąipocałowałwsameusta.Kiedywreszciesięod
niejoderwał,obojgubrakowałotchu.
–Arrivederci,Rose.
Wodpowiedziuśmiechnęłasiędrżącoiwmieszałasięwtłumpasażerów.
Dantedługozaniąpatrzył,czekając,ażserceznówzaczniemubićwnormalnym
tempie.
Lot powrotny był męczący. Przez jego większą część Rose przekonywała samą
siebie, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, aby znów zakochała się
w przystojnym Włochu. I fakt, że zareagowała tak gwałtownie na jego pocałunek,
nie miał tu nic do rzeczy. Postanowiła, że nie dopuści, aby kiedykolwiek się to
powtórzyło. Nie chciała wpuścić go do swojego życia. Musiałaby mu powiedzieć
oBei,amatcewyznaćwreszcie,ktobyłojcemjejcórki.Zażadnącenęniedopuści
do tego, aby jej mały uporządkowany świat stanął na głowie. Jeśli Dante
rzeczywiściezadzwoni,żebysięzniąspotkać,odmówi.
ROZDZIAŁTRZECI
Kiedy samochód zatrzymał się przed Willow House, Rose zapłaciła kierowcy
i wysiadła z taksówki. Na widok biegnącej w jej stronę małej dziewczynki rzuciła
walizkęirozłożyłaramiona.
–Mamo,gdzietybyłaś?Niespałaśwswoimłóżkuprzezdużonocy!
–Tylkodwienoce,skarbie.Byłaśgrzeczna?
BeatriceGracePalmerochoczoskinęłagłową.
–Częstobyłam.Chodźdodomu,upiekłyśmyzbabciąciasteczka.
Tomwziąłjejwalizkęipocałowałjąnaprzywitaniewpoliczek.
–Sprawiaszwrażeniezmęczonej,skarbie.
–Totylkotapodróż.–Uśmiechnęłasię,widzącstojącąwdrzwiachGrace.–Jak
sięczujesz,mamo?
–Doskonale.–SpojrzałanaToma,uśmiechającsiętriumfalnie.–Doskonalesobie
dawaliśmyradę.
Rosepozwoliłasięzabraćprostodokuchni.Usiadłaprzyzastawionymciastkami
stole.
–Ależtoapetyczniewygląda.
–Beo,pomóżmisprzątnąćzestołu–poprosiłaGrace.–Nakryjemygoipodamy
jedzenie.Iwszyscymusimyumyćręce.
–Mamo,pospieszsię,jestembardzogłodna.
–Alenajpierwdajmijeszczejednegobuziaka.–Roseprzytuliłacórkędosiebie.
Beaposłusznieucałowałamamę.
–Wczorajzatobąpłakałamibabciamusiałamnieprzytulać.
– Miałaś szczęście, że babcia była blisko. Ona umie przytulać najlepiej na
świecie.
Tomskinąłgłowąiwziąłmałązarękę.
–Chodź,skarbie,umyjemytełapki.
Roseposzładoswojejsypialni,żebysięprzebrać.Kiedyspojrzaławlustrodoszła
downiosku,żewyglądataksamokiepsko,jaksięczuje.
PodczaslunchuBeaniedopuszczałanikogodogłosu.
OpowiadałaRoseotym,corobiłapodczasjejnieobecności.
– Wczoraj poszłam do przedszkola na cały dzień, a potem jeszcze do parku
zbabciąiTomem.
–Jestempewna,żewamsiępodobało.
–Nawetbardzo–przyznałaGrace.–Kochanie,zjadłaśnawetwarzywa,brawo!
–Mogęterazspróbowaćciasta?
Rosespojrzałananiąwyczekująco.
–Poproszę!
–Grzecznadziewczynka.
Kiedyposiłekbyłzakończony,Roseoznajmiła,żeprzywiozłaimzFlorencjikilka
drobiazgów.
–Agdzietojest?–chciaławiedziećBea.
– To miasto we Włoszech, w którym mieszka ciocia Charlotte. Musiałam tam
poleciećsamolotem.Możeszmipomócprzynieśćpaczki?
Kiedypocałympełnymemocjidniumaławreszciezasnęła,przyciskającdosiebie
Pinocchia, Rose miała chwilę, żeby usiąść z Grace i Tomem przy kolacji
iopowiedziećimoswojejwycieczce.
– Wielkie nieba! Chcesz powiedzieć, że Charlotte ciągnęła cię taki szmat drogi
tylkopoto,abywyjechaćgdzieindziej?–Tomniekryłzaskoczenia.
– Nie denerwuj się, skarbie. – Grace uspakajającym gestem poklepała go po
ramieniu.–Rosenareszciemiałaczasdlasiebie.
–Niezmieniatofaktu,żeCharlottezostawiłająsamąwobcymmieście–Tomnie
sprawiałwrażeniaprzekonanego.–Jaksobiedałaśradę,kochanie?
Rosezebrałasiły.
–CharlottepoprosiłaDantegoFortinariego,żebydostarczyłmidohotelulistod
niej.Pamiętaszgozwesela?
–Naturalnie.Uroczyfacet.Ztego,copamiętam,samożeniłsięwkrótcepoślubie
Charlotte.
– Ale jego żona równie szybko go zostawiła. – Grace spojrzała z namysłem na
córkę.–Ztego,copamiętambardzosiępolubiliście.
–Tobardzomiłyczłowiek.
– Kiedy moja córka do mnie zadzwoni następnym razem, powiem jej, co o tym
myślę.Powiedzmi,dlaczegobyłatakzdeterminowana,żebyprzyciągnąćciędotej
Florencji?
–Tom–wtrąciłasięGrace.–MożeCharlottesamapowinnaciotympowiedzieć?
Rosewestchnęła.
– Zapewne tak, ale skoro tak bardzo cię to martwi, Tom, to ci powiem. –
Opowiedziała pokrótce całą historię. – Fabio nalegał, żebym została. Opłacił mój
pobytiniechciałsłyszećotym,żebymwracała.
Gracepokręciłagłową.
–JakCharlottemogłapomyśleć,żeFabiocośkręci?Tenczłowiekjąubóstwia!
–Irozpuszczajakmałedziecko.–TomspojrzałnaRose.–Ajaksięmadotego
Fortinari?
– Zaproponował, że pokaże mi miasto. Bardzo to było miłe z jego strony. Bez
niegoczułabymsiętrochęzagubiona.
–Napewno.–WstałipodałrękęGrace.–Chodź,kochanie,musimypozwolićjej
iśćdołóżka.Wyglądanapadniętą.
– Rose, jeśli chcesz, mogę zostać, żeby rano zająć się Beą – zaproponowała
Grace.
– Nawet nie ma mowy. I tak się oboje napracowaliście. Natomiast chętnie
poprosiłabymopomocnajutrzejszepopołudnie.Muszępojechaćdoklientki,która
zadzwoniłapodczasmojejnieobecności.
–Naturalnie.–Pocałowałacórkęwpoliczek.–Ijeszczerazdziękujęzaszal.Nie
powinnaśbyławydawaćtylepieniędzy.
–Dantekupiłgozabardzodobrącenę,aponadtotoitakbyłypieniądzeFabia.
– W takim razie będziemy bez skrupułów cieszyć się z naszych prezentów –
zapewniłTomzbłyskiemwoku.
Rose z trudem powstrzymała się przed pocałowaniem śpiącej córki w policzek.
Nie chciała jej obudzić, więc tylko chwilę na nią popatrzyła i poszła do własnej
sypialni.PołożyłasiędołóżkaizaczęławspominaćswójpobytweFlorencji.Tobył
bardzo dziwny wyjazd. Krótki, pełen wrażeń i dość męczący. A najbardziej
niepokojące było, rzecz jasna, spotkanie Dantego i dolce vita, które stało się jej
udziałem przez te dwa dni. Teraz musiała wrócić do szarej rzeczywistości. Lubiła
swojeżycieiswojąpracę,alenarazieczułasięlekkorozkojarzona.
Sięgnęłaręką,żebywyłączyćświatło,kiedyzadzwoniłtelefon.
–Rose?–usłyszałagłos,któregoniemogłabypomylić.
–Dante!
–Dzwonię,żebyspytać,jakciminęłapodróż.
–Doskonale.Dotarłamdodomucałaizdrowa.
–NiedługowybieramsiędoLondynuizamierzamcięodwiedzić.
Chciałazaprotestować,aleDanteniedałjejdojśćdogłosu.
–Wtakimrazieżyczęcidobrejnocyidozobaczeniawkrótce.
–Dobranocidziękujęzatelefon–odparłagrzecznie.
–Mówiłem,żezadzwonię.Ciao.
Rose wyłączyła światło, ale zmęczenie minęło jej jak ręką odjął. Na nowo
rozbudziły się w niej wszelkie wątpliwości dotyczące jego osoby. Po raz kolejny
zapewniłasięwduchu,żeDanteniemażadnychformalnychprawdojejcórki.Ich
znajomośćsprowadziłasiędojednejwspólniespędzonejnocy,poktórejodszedłdo
swojejnarzeczonej,oistnieniuktórejnawetniewspomniał.
NastępnegorankaRoseodprowadziłaBeędoprzedszkolaizabrałasiędopracy.
Zazwyczaj krzątała się najpierw po domu, ale Grace zostawiła go w tak
nieskazitelnymstanie,żeniemiałacorobić.Westchnęła.PourodzeniuBeistarała
się opanować do perfekcji rolę mamy, gospodyni i kobiety pracującej zawodowo.
Szybkowypracowałasobiepriorytety.Najważniejszebyłodlaniejdobrocórki,ale
idączaradąGrace,starałasięteżznaleźćtrochęczasudlasiebie.
Westchnęłaizabrałasiędopracy.Miałazaledwiekilkagodzindopowrotucórki
imusiałajewykorzystać.
TwarzBeirozjaśniłasię,kiedyzobaczyła,ktoponiąprzyszedł.
–Mamo,przyszłaśpomnie!
–Oczywiście.Przecieżcipowiedziałam,żeprzyjdę.
–Alewczorajcięniebyło.
– Byłam na wakacjach i dlatego poprosiłam babcię i Toma, żeby się tobą
zaopiekowali.
Beaskinęłagłową,aleniesprawiaławrażeniaprzekonanej.
–Przychodzilipomniedużorazy.
–Zaledwiedwa,kochanie.
–Czybędzieszdziśpracować?
– Tak, ale niedługo. Babcia z tobą posiedzi, a ja przyjdę do domu na herbatę.
Ajutrojestniedzielaibędziemymogłypójśćdoparku.
Rose szybko wróciła do zwykłej rutyny i wspomnienie wyjazdu do Florencji
stawałosięcorazbardziejmgliste.
DopierotelefonCharlottenanowowszystkoożywił.
–CzytotypoprosiłaśDantego,żebymnieoprowadził,Charlotte?
–Ależskąd.Poprosiłamgojedynieodostarczenielistu.Choćmuszęprzyznać,że
myśloponownymspotkaniuztobązdawałasiębardzogocieszyć.
–Byłbardzomiły.Bezjegopomocyzapewneczułabymsiętrochęzagubiona.
–Rozumiem.Całeszczęście,żecisiętrafił.
–Ajakudałysięwaszewakacje?PosądzanieFabiaozdradębyłoztwojejstrony
zupełnągłupotą.
–Towszystkoprzezhormony.–Charlottezrobiłapauzę.–Zachowywałamsięjak
idiotka,ponieważwreszciezaszłamwciążę!
–Och,jakwspaniale!Taksięcieszę.Mówiłaśjużojcu?
– Jeszcze nie, ale zaraz do niego zadzwonię. Chciałam być absolutnie pewna.
NawetFabiowipowiedziałamdopierowNowymYorku.Jestemtakaszczęśliwa,że
nawetporannemdłościniesąwstaniemniezniechęcić.Och,Rose,powiedz,żenie
jesteśnamniezła.
– Za co? Za zafundowanie wakacje w jednym z najwspanialszych miast na
świecie?Nie,signoraVilari,niejestem.AterazzadzwońszybkodoToma,żebym
mogłapowiedziećotejnowiniemamie.
Kiedy emocje wywołane wiadomością o ciąży Charlotte opadły, życie wróciło do
normy. Wszystko toczyło się starym torem aż do dnia, w którym zadzwonił Dante
i oznajmił, że zaprasza ją na obiad. Rose zesztywniała. Powiedziała, że ma dużo
pracyiniezdołasięznimspotkać.
–Naprawdę?Amożepoprostuniechceszmniewidzieć?
Rosewestchnęła.
–Nodobrze,niemampracy,aleuważam,żetonienajlepszypomysł,żebyśmysię
spotykali.
Podrugiejstroniesłuchawkizapanowałacisza.
–Przestraszyłemcięmoimpocałunkiem?
–Nie,aleuważam,żeniemasensutegociągnąć.WeFlorencjiibyłobardzomiło,
alenatymkoniec.
–Niechceszsięzemnąspotykać?
–TymieszkaszweWłoszech,ajatu.Toniemawiększegosensu.
–Allora,widzę,żeminiewybaczyłaś.
–Czegoniby?
–Tego,żewyjechałemtaknaglezarazpotym,jakspędziliśmyzesobąnoc.
–Niemaczegowybaczać.Takierzeczysięzdarzają.
–Wtakimraziepowiedzmi,ocochodzi,Rose.
–Naprawdęniemaoczymmówić.Dowidzenia,Dante.
Przerwała połączenie i usiadła na sofie, zdeterminowana, żeby nie płakać. Łzy
jednak same popłynęły jej po policzkach. Czym prędzej je otarła, żeby Bea nie
zobaczyłajejwtakimstanie.
KiedyGraceprzyszłanakawę,odrazuzorientowałasię,żecośjestnietak.
–Kochanie,cosięstało?
–DzwoniłDante.Chcezabraćmniejutronakolację.
–Towspaniale.Niewidzętupowodudopłaczu.
–Odmówiłammu.
–Dlaczego?–Gracepopatrzyłananiąprzezchwilę.–ChodzioBeę,prawda?
–Comasznamyśli?
– Nie chcesz, żeby się o niej dowiedział? Kochanie, pamiętaj, że Bea nie jest
jakimśmrocznymsekretem.Najwyższyczas,żebyśtozrozumiała.
–Maszrację.Niejestemjedynąsamotnąmatkąwtymkraju.
–Świetniedajeszsobieradę.
– Ale mam ogromną pomoc ze strony twojej i Toma. Jestem wam bardzo
wdzięczna.
– Wiem. W takim razie zadzwoń do Dantego i powiedz, że zmieniłaś zdanie.
PołożymyBeęspać,możeszbyćspokojna.
Rosejednakstanowczopotrząsnęłagłową.
–Niezamierzamsięznimspotykać.
–Dlaczego?JakczęstotrafiacisięokazjaspędzaniaczasuzkimśtakimjakDante
Fortinari?StuartPorterjestbardzomiły,aledalekomudoognistegoWłocha.
Matkamiałarację.NiktniebyłwstaniedorównaćDantemu.Tobyłaklasasama
wsobie.
–Posłuchaj,kochanie,weźmiemyBeędosiebie,żebyśmiaławolnycaływieczór
inoc.Przydacisięodrobinarozrywki.
–Brzmikusząco.
– A zatem ustalone. Przyjdziemy po nią około czwartej. Następnego dnia
zaprowadzimyjądoprzedszkola,żebyśniemusiałasięspinać.
Bea, kiedy dowiedziała się, że ma nocować u dziadków, była oczywiście
zachwycona.Uwielbiałaichtowarzystwoipokój,jakidlaniejurządzili.
–WychodziszzeStuartem?–spytała,kiedyRosejąpakowała.
–Nie,adlaczegopytasz?Nielubiszgo?
Beapokręciłaprzeczącogłową.
–Mówi,żejestemmałądziewczynką.
– Myli się. Jesteś już bardzo dużą dziewczynką. Mam zapakować Pinocchia do
torbyczyweźmieszgodoręki?
– Wezmę do ręki. – Bea przycisnęła kukiełkę do piersi. W tej samej chwili
zadzwoniłdzwonekudrzwi.–Babcia!Mogęotworzyć?
– Tylko nie biegnij za szybko – krzyknęła za nią. Spakowała do torby kilka
książeczek i zaczęła schodzić. Uderzyła ją dziwna cisza panująca na dole.
ZazwyczajnawidokGracemałapiszczałazradości.Zaniepokojonazbiegłanadół.
Beawpatrywałasięwstojącegoprzedniąmężczyznę.
–Buonasera,Rose–przywitałsięDante.–Zechceszprzedstawićmnietejpięknej
młodejdamie?
Rose nie wiedziała, co zrobić. Oto jej córka stała twarzą w twarz ze swoim
ojcem,który,jakzwykle,wyglądałnienagannie.
–Cotyturobisz?
– Miałem nadzieję, że zmieniłaś zdanie co do kolacji. Widzę jednak, że się
pomyliłem.
–Wręczprzeciwnie.Wejdź,proszę.
Beawpatrywałasięwnieznajomego,przyciskającdopiersiPinocchia.
–NazywamsięDanteFortinari.Aty,bella?
–BeatriceGracePalmer–oznajmiłabuńczucznymtonem.
–Mojacórka–dopowiedziałaRose,żebyniebyłocieniawątpliwości.
– Och, masz dużo szczęścia. Może poszlibyśmy na wczesną kolację razem
zBeatrice?
–Nie!Chcęiśćdobabci!
KuniewymownejuldzeRoseponownierozległsiędzwonekudrzwi.
–Otwórz,kochanie.Tymrazemtonapewnobabcia.
NawidokstarszychpaństwaDantekurtuazyjniesięukłoniłiprzywitał.
– Przyjechałem w nadziei, że Rose zmieniła zdanie i zechce pójść ze mną na
kolację.
–Jestempewna,żezrobitozprzyjemnością–zapewniłagoGrace.
–Jesteśjużspakowana,Beo?–spytałTom.–Jeślitak,możemyjużjechać.
– Chodź, skarbie. – Grace zdawała się nie dostrzegać napięcia panującego
wdomu.–Miłobyłopanaponowniezobaczyć,panieDante.
– Cała przyjemność po mojej stronie, signora. Ciebie też było mi bardzo miło
poznać,Bella.–SpojrzałnaBeę.
Wodpowiedzimałajedyniespojrzałananiegozukosa.
–Beo–upomniałająmatka.
– Przepraszam – rzuciła, po czym, ku zdumieniu wszystkich zebranych,
uśmiechnęłasiępromienniedoDantego.–NiejestemBellatylkoBea.
–Och,bardzoprzepraszam!–odparłzachwyconyDante.
–Bye-bye.
–Bądźgrzeczna,kochanie.
–Zawszejest–zapewniłTomicałatrójkazniknęłazadrzwiami.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz córkę? – spytał, zanim zdążyła się
odezwać.
Roseuniosłabrodę.
– Jeśli imputujesz, że powinnam się tego wstydzić, to się mylisz. Jestem z niej
bardzodumna.
Danteuniósłrękęwuspakajającymgeście.
– Spokojnie. Jak mogłabyś się wstydzić takiej wspaniałej córki? Pytam tylko,
dlaczegoukryłaśprzedemnąjejistnienie?Niechciałaś,żebymjąpoznał?
–Nie.
–Czydlatego,żejejojciecmacośprzeciwtemu?
–Nie,nicztychrzeczy.–Rosewestchnęła.–Chodźdokuchni,zrobięnamkawę.
Dantezdjąłmarynarkęipodążyłzanią.Usiadłprzystoleispojrzałnawiszącena
ścianierysunki.
–TodziełoBeatrice?
–Tak.Jakwidzisz,uwielbiaczerwieńipomarańcz.Atakdlatwojejwiadomości,
mówimydoniejBea.–Zrobiłakawęipostawiłaprzednimnastole.–Jesteśgłodny?
–Nie,grazie.Jesteśnamniezła,Rose?
–WolałabympowiedziećcisamaoBei,zanimjąpoznałeś.
–Aleskoroniechceszsięzemnąwidywać,kiedymiałobytonastąpić?Widzę,że
nie jesteś zadowolona z mojej wizyty. Czyżby gdzieś w pobliżu czaił się jakiś
zazdrosnynarzeczonyalbo,cogorsza,mąż?
– Nic z tych rzeczy. Myślę, że mogę powiedzieć ci prawdę. Bea jest owocem
jednej nocy z kimś, kto nie ma pojęcia o tym, że został ojcem. Nie wstydzę się
mojegodziecka,tylkookoliczności,wjakichzostałopoczęte.
Dantewyprostowałsię,azjegotwarzyodpłynęłacałakrew.
–Niepowieszmi,żezostałaśdotegostosunkuzmuszona,cara?
– Nie, wypiłam tylko o jeden kieliszek wina za dużo. Świętowałam zakończenie
studiów.
–Niepowiedziałaśtemumężczyźnie,cosięstało?
– Nie. – Rose poczuła, jak na policzki występują jej rumieńce. – Zresztą, minęło
kilkamiesięcy,zanimzorientowałamsię,żejestemwciąży.
–Icobyłodalej?
– Powiedziałam o wszystkim matce, ale zastrzegłam, że nie zamierzam ścigać
ojca.Tom,podobniejakCharlotte,byligotowigonamierzyćizmusićdoponoszenia
odpowiedzialności.
–Naturalmente.Znaleźligo?
–Nie,niechciałamimpowiedzieć,ktotojest.
–Dio!–Przejechałrękąprzezwłosy.–Domyślamsię,żedlatwojejmatkiniebyło
tonajłatwiejsze.
– To prawda, ale mimo to zawsze mnie wspierała. Podobnie jak Charlotte. Była
nawetobecnaprzynarodzinachBei.
– To dobra przyjaciółka. – Dante skinął głową. – Była bardzo nieszczęśliwa, że
musiałazostawićcięsamąweFlorencji.
–Dlategozadeklarowałeśswojąpomoc?
–Nie,zrobiłemtodlawłasnejprzyjemności.Bardzomiłospędziłemztobączas,
alewidzę,żetyniebardzocieszyszsięznaszegopowtórnegospotkania.
–Przepraszamcię,aleprzeżyłamszok,kiedyzobaczyłam,jakrozmawiaszzmoją
córką.–Westchnęłaciężko.–Zawszebyłomiprzykro,żemałachowasiębezojca.
–Aleprzecieżongdzieśjest.TerazkiedypoznałemBeę,jestmigożal.Powinien
wiedzieć,żematakąwspaniałącórkę.
–Terazjestjużzapóźno.Napewnobyminieuwierzył.
Danteprzezchwilępatrzyłnaniąwmilczeniu.
–Miałaśzamiardziświeczoremwyjść?
–Nie.
–WtakimraziedlaczegotwojamatkazabrałaBeę?
–Poprostuchciała,żebymmiałatrochęczasudlasiebie.
–Cowięcbędzieszrobić?Czytać?Oglądaćtelewizję?
–Zapewnetak.
–Ajawrócędohotelu,żebyzjeśćsamotniekolację.–Sięgnąłprzezstółiująłjej
rękę.–Zmieńzdanieizjedzzemną,Rose.
Kiedybyłtakbliskoniej,kiedyjejdotykał,niepotrafiłamusięoprzeć.
–Dobrze.Alemuszęsiętrochęprzygotować.
–Bene.Wtakimraziewrócędohoteluiprzyjadępociebiezajakąśgodzinę.
–Zgoda.
–Mamnadzieję,żetymrazemprzywitaszmniezwiększymentuzjazmem.
–Wybaczmi,jeślibyłamniegościnna,Dante.
–Nonimporta.–Sięgnąłpomarynarkęiuśmiechnąłsię.–Zatotwojacórkabyła
dlamniebardzomiła.
–Tobyłodlaniejcałkiemnowedoświadczenie.
– Rozumiem. Przyjadę po ciebie o siódmej trzydzieści i ani minuty wcześniej.
Zgoda?
–Będęgotowa.
–Ciao,Rose.
– Ciao – odparła, machając mu na pożegnanie. Po jego odjeździe pobiegła do
łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Zrobiła staranny makijaż i ubrała się. Efekt
końcowy był całkiem zadawalający. Dzięki ćwiczeniom miała nienaganną figurę
iwswojejdżersejowejsukiencewyglądałazupełnienieźle.
Zeszła na dół, zastanawiając się, po co to robi. Powinna odesłać Dantego do
wszystkich diabłów, zamiast wybierać się z nim na randkę. Kiedy godzinę później
otworzyłamudrzwi,popatrzyłnaniązniekłamanymzachwytem.
–Rose,wyglądaszwspaniale!
–Tyteżprezentujeszsięnienajgorzej.Świetnygarnitur.
Rosespodziewałasię,żeDantezabierzejądojakiejśrestauracjiwmieście,ale
szybkookazałosię,żejadądoHermitage,położonegonaprzedmieściachLondynu
hotelu, znanego z przyjaznej, rodzinnej atmosfery, doskonałej kuchni i wysokich
cen.Wdrzwiachpowitałichwysokimężczyzna,któryfamiliarnymgestempoklepał
Dantegoporamieniu.
–Przedstawmnieswojejtowarzyszce.
– Tony, poznaj pannę Rose Palmer. Rose, to mój kuzyn, Anthony Mostyn.
Hermitagenależydoniego,podobniezresztąjakChesterton.
–Miłomipanapoznać.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie,pannoPalmer.Żałuję,żeniemamojejżony,
którapojechałazdziećmidomojejmatki.
– Ucałuj ode mnie Allegrę i powiedz jej, że następnym razem już jej się nie
upiecze.Codziśpolecasz,Tony?
–Wszystkojestdobre.Życzęwamudanegoposiłkuidozobaczeniapóźniej.
–Cosięstało?–spytałDante,kiedyzostalisami.
– Poznałam Tony’ego na ślubie Charlotte. Pomyślałam wówczas, że jest bardzo
młodyjaknawłaścicielatakiegohotelu.Niewiedziałam,żejesttwoimkrewnym.
– Moja ciotka Anna Fortinari poślubiła Huwe Mostyna, ojca Tony’ego. Niestety,
kilkalattemuobojezginęliwkatastrofielotniczej.Tonyjestobecnieszefemfirmy,
któraprowadziobahoteleidoskonalesobieradzi.Pomyślałem,żemiałabyśochotę
zobaczyć miejsce, w którym się poznaliśmy. Widzę jednak, że nie był to najlepszy
pomysł,mamrację?
–Rzeczywiście.
Podszedłdonichkelnerzszampanem.
–ZpozdrowieniamiodpanaMostyna.
DantepodziękowałispojrzałnaRose.
–Dlaczegopatrzysznamnietakimwzrokiem?
– Pomyślałam, że to aluzja do ilości szampana, jaką wypiłam ostatnim razem,
kiedytubyłam.
–Dio,jakłatwojestcimyślećomniewszystkoconajgorsze.Oczywiście,maszku
temupowód.–Popatrzyłnaniąwmilczeniuprzezdłuższąchwilę.–Tenwieczórto
niejestdobrypomysł,prawda?
–Nie,tujesturoczo,Dante.Alejeślichcesznatychmiastodwieźćmniedodomu,
nie będę miała do ciebie żalu. Wiem, że wykazałam się absolutnym brakiem
wdzięczności…
– Miałem nadzieję, że przyjechanie tu będzie miało dla ciebie jedynie miłe
skojarzenia.Najwyraźniejjednaksięmyliłem…Pamiętaszjedynieto,żetaknagle
cięopuściłem…
–Iwkrótcepotemożeniłeśsięzeswojąnarzeczoną,oistnieniuktórejniebyłeś
uprzejmyminawetwspomnieć.–ZoczuRosepopłynęłyłzy.
–Wiem.Niemogłemsobiepotemtegodarować.–Podałjejchusteczkęinapełnił
kieliszki. – Nie płacz, bella. Napijmy się szampana, bo inaczej Tony stanie się
podejrzliwy.
Otarłaoczyisięgnęłapokieliszek.
–Rozmazałamsobietusz?
–Nie.Twojepiękneoczycałyczassąstarannieumalowane.
–Zacowypijemy?
–Zato,żebyśmymieliwięcejtakichwieczorów,alebezłez!
Kiedykelnerprzyniósłimmenu,Rosepopatrzyłananiegowzamyśleniu.
–Wiesz,Dante,ostatniozjadłamztobąwięcejposiłkówniżzkimkolwiekinnym,
no,możepozaBeą.
– Miło mi to słyszeć. Na co masz dziś ochotę? Ja zawsze zamawiam tu rostbef
zpuddingiem.–Roześmiałsię,kiedyzobaczyłjejzaskoczonąminę.–Davvero!
KuswemuzdumieniuRoseuznała,żejestgłodna.
–Wtakimraziezamówdwa.
Dantezłożyłzamówienieiuśmiechnąłsię.
– Może następnym razem zabralibyśmy na kolację Beę? Myślisz, że by się jej
spodobało?
–Bardzomożliwe.
–Częstozabieramgdzieśmoichbratankówisiostrzeńców,choćnigdywszystkich
naraz!Musiszkonieczniezabraćkiedyśswojącórkę.
–Niesądzę,żebytomiałowkrótcenastąpić.
–Zpowodupracy?
–Toteż.
Spojrzałnaniąpytająco.
–Jeślichodziopieniądze…
– Nic podobnego! – zaprotestowała gwałtownie, aż siedzący obok ludzie
popatrzyliwichstronę.–Przepraszam,aleniemogęprzyjmowaćodciebieżadnych
pieniędzy,Dante.Jużitakmamwyrzutysumieniazpowodutego,żetylenamnie
wydałeśweFlorencji.
– Tak trudno ci przyjąć coś ode mnie? – spytał szorstko. – Przecież nie proszę
onicwzamian.
–Wiemotym.Problempoleganatym,żeodkądurodziłasięBea,staramsiębyć
niezależna finansowo i nie korzystać z niczyjej pomocy, nawet mojej matki. Choć
sukienkę,którąmamnasobie,dostałamodniejjakoprezentgwiazdkowy.
–Bystrakobieta.Domyślamsięteż,żeCharlotteniebardzoprzejmujesiętwoimi
postanowieniami.
– To prawda. Za każdym razem, kiedy przyjeżdża, przywozi mi mnóstwo
prezentów.
–Jejprzynajmniejniemożeszodmówić.
Kelnerpoinformowałich,żestolikjestgotowy.Dantewstałipodałjejrękę.
Tutejszaatmosferaprzypominałaniecotę,jakapanowaławhotelowejrestauracji
weFlorencji.RosepodzieliłasięzDantemtąuwagą.
–Byłemtrochęzdziwiony,żeCharlottewybrałatenszczególnyhotel.Podobałoci
siętam?
–Początkowobyłamtrochęonieśmielona,aletaksięmartwiłamoCharlotte,że…
–przerwała,speszonatym,żesięwygadała.
–Fabiowszystkomiopowiedział–pospieszyłzzapewnieniemDante.–Niewiem,
jak Charlotte mogło przyjść do głowy coś podobnego. I to w rocznicę ich ślubu.
Incredibile! – Pokręcił głową. – Wiem, że są mężczyźni, którzy mogliby coś
podobnegozrobić,aleFabiozpewnościądonichnienależy.Ajeszczeteraz,kiedy
spodziewają się dziecka, facet po prostu oszalał ze szczęścia! Czego się napijesz,
Rose?
–Tymrazempoproszęowodę.
–Jateż.Muszęcięjeszczeodwieźćdodomu.
–Przecieżmogęwrócićtaksówką.
– Sądzisz, że mógłbym na to pozwolić, tylko po to, aby wypić jeszcze jeden
kieliszekwina?
–Taktylkomówię.
OdtejporyRosestarałasiębyćmiła.Zjedliprzekąski,apotemkelnerprzywiózł
nawózkuogromnyrostbefzpuddingiemiwarzywami.
–Przyrządzaszczasemcośpodobnego,Rose?
–Nigdyniepróbowałam–przyznała.–Mamaczasemrobipieczeń,alezazwyczaj
z kury. Ja robię makarony i oczywiście rybne paluszki, za którymi Bea wprost
przepada.
–Samarobiszmakaron?
– Nie, kupuję gotowy w sklepie. Ale sosy robię sama. – Uśmiechnęła się
promiennie. – Teraz rozumiem, dlaczego zawsze to zamawiasz. Ta pieczeń jest
naprawdęwyśmienita.
–Mamnadzieję,żejedzenieweFlorencjismakowałociwniemniejszymstopniu.
–Toprawda.–Napotkałaspojrzeniemjegowzrok.–Muszępowiedzieć,żedzięki
tobiemojekrótkiewakacjenaprawdębyłyniezapomniane.
– Grazie. Dla mnie też ten czas był wyjątkowy. Musisz przyjechać ponownie.
MożetymrazemzabrałabyśzesobąBeę?
Nasamąmyślotakiejewentualnościażzadrżała.
– Bardzo chciałbym, żebyś przyjechała do Florencji. I chciałbym, żebyś mi
wybaczyła.
–Co?Żemnietudziśzaprosiłeś?
– Nie. To, że przed laty tak niespodziewanie cię opuściłem, mimo że wcale nie
miałemnatoochoty.
–Och,naturalnie.Jaktomówią,cobyło,aniejest,niepiszesięwrejestr.Zresztą
nie mówmy już o tym. Teraz jesteśmy zupełnie innymi ludźmi i wracanie do tej
historiiniemasensu.
–Certo.Maszterazwspaniałącórkę,pracę…
–Atyjesteśwspółwłaścicielemwinnicy.
–Coztego,kiedymamzasobąnieudanemałżeństwo?–powiedziałzgoryczą.
–Jateżniemiałamwtejdziedziniewieleszczęścia.
–MasznamyślojcaBei?Jesteśpewna,żeniechceszgoodszukaćipowiedzieć
muotym,żemacórkę?
–Całkowicie.Możemyporozmawiaćoczymśinnym?
–Naturalnie,carina.
Kiedypilikawę,przysiadłsiędonichTony.Pokazałimnajnowszezdjęciadzieci,
a kiedy się dowiedział, że Rose ma córkę, powiedział, żeby następnym razem
zabrałajązesobą.
–Mojażonanapewnobędziezachwycona.
Podziękowałazazaproszenieispojrzałanazegarek.
–Obawiamsię,żebędęmusiaławracaćdodomu.Tony,podziękujkucharzowi,to
byłwspaniałyposiłek.
– Na pewno przekażę. Proponuję jednak, żebyś następnym razem spróbowała
czegośinnego.Dantezawszebierzetenrostbef.
– Dlaczego nie? To wasza narodowa potrawa, a twój kucharz doprowadził jej
przyrządzaniedoperfekcji.Zobaczymysięjutro,Tony.TerazmuszęodwieźćRose.
Ku zdumieniu Rose Tony poprosił ją o numer telefonu. Chciał zadzwonić, kiedy
przyjedziejegożona.
–Bardzomiłytentwójkuzyn–powiedziała,kiedyznaleźlisięwsamochodzie.
–Tak,towspaniałyfacet.NapewnopolubiszteżAllegrę.Odwiedziszją,Rose?
–Jeślimniezaprosi,totak.–Rosebardzospodobałsiętenpomysł.Ostatniojej
życie towarzyskie zrobiło się dość ubogie, a najlepsza przyjaciółka mieszkała
winnymkraju.
–Podobałocisię?
–Bardzo.Dziękuję,żemniezaprosiłeś.
KiedyzajechalipodWillowHouse,Dantewyłączyłsilnikispojrzałprzeciąglena
Rose.
– Teraz powinienem powiedzieć do widzenia, chyba że zaprosisz mnie do siebie
nachwilęrozmowy.
Skinęłagłową.Byłojeszczewcześnieiniewiedziała,kiedybędziemiałanastępną
okazjęspędzićtakprzyjemnywieczór.
–Mogłabymzrobićkawy…
–Mówiącszczerze,mamjużdośćkawy–odparłzuśmiechem.–Chętniejednak
spędziłbymztobąjeszczetrochęczasu.
ROZDZIAŁCZWARTY
Rose wprowadziła Dantego do niewielkiego salonu, który zdążyła jeszcze przed
wyjściemniecouporządkować.
–Napewnoniemaszochotynakawę?–spytałanaglezaniepokojonatym,żejest
znimsamnasamwpustymdomu.
Potrząsnął przecząco głową i podał jej rękę, zapraszając gestem na wygodną
sofę.
–Tenpokójjestbardzoprzytulny–powiedziałzuznaniem.
–Tozasługamojejmamy.Jakjużciwspominałam,pomagaminakażdymkroku.
– Davvero! – Dante pogładził dłonią sofę. – Mam podobną w moim domu. Moja
babciabardzolubiławelwet.
–Zatrzymałeśwszystkiejejmeble?
– Tak. Początkowo uważałem, że to błąd. Ciągle wydawało mi się, że nonna
wejdzieprzezdrzwi,żebyzemnąporozmawiać.Terazjednaklubięwracaćdotego
domu.Czujęsięwnimbezpiecznieimiło.
–Twojażonanajwyraźniejinaczejtowidziała.
–Niechcęoniejrozmawiać.
–Rozumiem.Szkoda,żeniewspomniałeśoniej,kiedysiępoznaliśmy.
–Jużcięzatoprzepraszałemitokilkarazy.–Wstałzsofy.–Chybalepiejbędzie,
jaksobiepójdę.
Rosetakżezerwałasięnarównenogi.
–Niebędęcięzatrzymywać.
Przezchwilęmiaławrażenie,żeDantewybiegniezdomu,zatrzaskujączasobą
drzwi,aleonwziąłjąwramionaimocnopocałował.
–Arrivederci,tesoro.
Roseoderwałasięodniegoznajwiększymtrudem.
– To samo powiedziałeś, wychodząc z mojego łóżka, Dante – uśmiechnęła się
słodko.–Dobrejnocyidziękujęzakolację.
– Możesz mi powiedzieć, dlaczego przyjęłaś moje dzisiejsze zaproszenie? Raz
jesteśmyprzyjaciółmi,apochwilitraktujeszmniejakśmiertelnegowroga.Dziwię
się,żeprzystałaśnamojetowarzystwoweFlorencji.
– Jeśli zapomniałeś, to byłam sama w obcym kraju. Zresztą sam mi to
zaproponowałeś.CzyżbyCharlottepoprosiłacię,żebyśsięnademnąulitował?
–Niemusiałamnieonicprosić.
–Ach,tak.ŚwiętyDantezająłsięmałąprzyjaciółkąCharlottezdobrociserca!
Dantewzruszyłramionami.
–Możnatakpowiedzieć,choćnieuważam,żebymbyłświęty.
–Niktniejest.Jateżnie.Dowodzątegomojemaniery.
– Masz ku temu powody. Jesteś samotną matką, która ciężko pracuje na
utrzymanieswojeicórki.
– Bea to moja wielka radość. Choć muszę przyznać, że ma charakterek i to
zapewnepomnie,ponieważjejojciec…–przerwałaizarumieniłasię.
–Jestłagodniejszegousposobienia?
Skinęłagłową.
–Iwieszto,chociażspędziliściezesobązaledwiejednąnoc?Mamwrażenie,że
nie mówisz całej prawdy, Rose. Uważam, że powinnaś się z nim skontaktować.
Zasługujenato,żebywiedziećoswoimdziecku.
–DanteFortinari,obawiamsię,żetoniejesttwojasprawa.
–Maszrację,Rose.Dobrejnocy.
Wyszedł z domu i cicho zamknął za sobą drzwi. Rose z łkaniem rzuciła się na
łóżko.Pozwoliłałzompłynąćtakdługo,ażzabrakłojejsił.Wstałazsofyiposzłado
sypialni,żebyzdjąćsukienkę.Zmyłamakijażiprzyłożyładooczuszmatkęzzimną
wodą. Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, zmartwiała. Zbiegła ze schodów
i gwałtownie otworzyła drzwi. Stał za nimi Dante. Trzymał coś w wyciągniętym
ręku.
–Twójkolczyk,Rose.Zostawiłaśgowsamochodzie.
– Och, dziękuję. Dante… Przepraszam cię, ale… – Gdyby jej nie podtrzymał,
zpewnościąosunęłabysięnapodłogę.
Zaprowadziłjąnasofęipochyliłsięnadniąztroską.
–Cosięstało?
–Poczułamsięsłabo.
–Towidzę,aledlaczego?
–Wpadłamwpanikę,kiedyzadzwoniłeśdodrzwi.
–Przepraszam,aleprzecieżniejestjeszczetakpóźno.
–Wiem,alewpierwszymodruchupomyślałam,żecośsięstałoBei.Matkisąna
tympunkcieprzewrażliwione.
Dantewsunąłjejrękępodplecyipowolipomógłunieśćsiędopozycjisiedzącej.
–Wciążbolicięgłowa?
–Jużmniej.Mógłbyśprzymnietrochęposiedzieć?
Dantepowiedziałcośniezrozumiałego.
–Słucham?
–Mówię,żemogęzostaćztobącałąnoc,alenieliczęnato,żesięzgodzisz.
–Chciałabym,żebyśpobyłzemną,ażświatprzestaniemiwirować.
Danteusiadłobokniejiprzytuliłjądosiebie.
–Allora,wygodniecitak?
–Tak.–Byłojejznaczniebardziejniżwygodnie.
Popatrzyłnajejzapuchnięteoczy.
–Płakałaś,cara.Czytodlatego,żerozstaliśmysięwgniewie?
Skinęłagłowąi,kuswemuprzerażeniu,poczuła,żeoczyznównapełniająjejsię
łzami.
–Wiem,żewyglądamkoszmarnie.
–Nicpodobnego.Możepomogłabyfiliżankaherbaty?
–Aumieszjązaparzyć?
Wzruszyłramionami.
–Wkładamdoszklankitorebkęizalewamwrzątkiem.
–Mniejwięcej.Alechybanaraziepodziękuję.
Zapach i ciepło bijące z jego ciała były znacznie skuteczniejsze niż
najprzedniejszaherbata.
– Wybacz, że byłam taką jędzą, Dante. Naprawdę doskonale się dziś bawiłam.
Przynajmniejdomomentunaszegorozstania.
–Płakałaś,ponieważwyszedłem?
–Tak.Niedałeśminawetszansypowiedzenia,jakbardzomiprzykro.
–Wydajemisię,żeobojedośćsięjużnaprzepraszaliśmy.Niesądzisz,bella?
Skinęłagłową,próbującsięuśmiechnąć.
–Zgoda?
Zamiast odpowiedzi pochylił się i pocałował ją w usta. Zaczął całować jej
spuchnięte powieki, zaczerwieniony nos, policzki, by znów powrócić do ust, które
rozchyliły się zachęcająco. Z początku delikatne i czułe, ich pocałunki stawały się
coraz bardziej namiętne i natarczywe. Nie wiadomo kiedy znaleźli się nadzy,
spleceni w ciasnym uścisku, który oboje doprowadził do spełnienia. Kiedy nieco
oprzytomnieli,popatrzylinasiebiezzaskoczeniem,niepotrafiącuwierzyćwto,co
sięprzedchwiląstało.
– Dio. Pragnąłem tego od chwili, w której cię ujrzałem, ale uwierz mi, nie
planowałemniczegonadziś,tesoro.
Roseodepchnęłagoiokryłasięszlafrokiem.
– Mojej winy jest w tym dokładnie tyle samo, co twojej. Idź już teraz, Dante. –
Wolała nie ryzykować. Gdyby został choć chwilę dłużej, zapewne zaczęłaby go
błagać,żebykochałsięzniądosamegorana.
Dantepospieszniesięubrał,poczymspojrzałnaniąprzenikliwie.
–Arrivederci, amore. Wkrótce do ciebie wrócę. A teraz idź spać, potrzebujesz
odpoczynku.
Popatrzyłananiegozuwagą.
–Dlaczegowróciłeś,Dante?
–Ponieważodczasunaszegopierwszegospotkanianicsięniezmieniło.Poprostu
niepotrafięcisięoprzeć.Buonanotte,carissima.
Patrzyła przez okno, jak idzie do samochodu, a kiedy się odwrócił, uniosła rękę
wgeściepożegnania.Ależzniejidiotka.Jakmogłapozwolić,abyznówtosięstało?
Choćzdrugiejstrony,jakmogłatemuzapobiec?Totak,jakbychciałazmusićsiędo
tego,żebyprzestaćoddychać.
Następnegorankamogłapospaćdłużejniżzwykle,gdyżGracezaprowadziłaBeę
doprzedszkola.Kiedymatkadoniejprzyszła,nalałajejświeżozaparzonejkawy.
–JaktamBea,niesprawiałakłopotu?
–Żadnego.Aty?Wyszłaśgdzieśwkońcu?
– Tak. Poszliśmy z Dantem do Hermitage. – Odstawiła filiżankę, spoglądając
uważnienamatkę.–Cosięstało?
– Słuchaj, Rose, wiem, jak bardzo się przed tym wzbraniasz, ale nadszedł czas,
żebyśpowiedziałamiprawdę.CzytoDantejestojcemBei?
–Co?!Skądcitoprzyszłodogłowy?
–Kiedyzobaczyłamichrazem,dostrzegłamłącząceichpodobieństwo.Cowięcej,
dostrzegłjerównieżTom,któryniejestwtychkwestiachzbytspostrzegawczy.
–Toniczegoniedowodzi.
– Nie? Przypomniałam sobie dokładnie noc ślubu Charlotte. Wynajęła ci pokój
w hotelu, żebyś się mogła bawić do rana. Dante Fortinari wyjechał w pośpiechu,
ponieważrozchorowałasięjegobabcia.
– Sądzisz więc, że przed wyjazdem zaliczyliśmy mały numerek, a potem
wróciliśmydonormalnegożycia?
–Nienazwałabymtegowtensposób,aletowyjaśniałobywielerzeczy.–Grace
niespuszczaławzrokuzcórki.–Azatemmamrację?
ZciężkimwestchnieniemRoseopadłanakuchennekrzesło.
–Masz.Aletoniczegoniezmienia.Niemamzamiaruoniczymmupowiedzieć.
– Ale dlaczego, kochanie? Możesz mi opowiedzieć, co wydarzyło się po naszym
odjeździe?
Roseniechętnieskinęłagłową.
CaływieczórtańczyłazDantem.Kiedywpewnymmomencieuświadomiłasobie,
że jej najlepsza przyjaciółka będzie teraz mieszkać w innym kraju, posmutniała.
Kiedy ją spytał o powód tej nagłej zmiany nastroju, powiedziała mu, co ją gnębi,
ipoprosiła,żebyjąodprowadziłdopokoju.Chciałasiępołożyć,ponieważczułasię
zmęczona. Jednak kiedy dotarli do pokoju, po policzkach popłynęły jej łzy i Dante
zacząłjąpocieszać.Wkrótcejegopocieszanieprzerodziłosięwpieszczotyianisię
obejrzeli, kiedy leżeli na łóżku zupełnie nadzy, spleceni w ciasnym uścisku. Wciąż
w nim jeszcze pozostawali, kiedy zadzwonił telefon Dantego. Z przekleństwem na
ustach sięgnął, żeby go odebrać. Po chwili zaczął coś mówić po włosku
podniesionymgłosemiszybkosięubierać.Kiedyskończyłrozmawiać,wyjaśniłjej,
że musi jak najszybciej wracać do domu, ponieważ jego babcia ciężko się
rozchorowała.
–Wkrótcesiędociebieodezwę–zapewniłją.–Arrivederci,tesoro.
Uśmiechnęłasięgorzko.
–Kiedywyszedł,leżałamnałóżku,marzącoprzyszłościznim.Następnegoranka
dowiedziałamsięotym,żemanarzeczoną,októrejnieraczyłmiwspomnieć.
–Jakmogłaśkochaćsięznimbezzabezpieczenia!
–Danteużyłprezerwatywy,alenajwyraźniejuszkodzonej.Takwięcniemógłmieć
pojęcia, że został ojcem. Kiedy się zorientowałam, że jestem w ciąży, on był już
szczęśliwym małżonkiem. Nie mogłam mu powiedzieć, że jest ojcem Bei. Ponadto
nie chciałam psuć jego relacji z Fabiem i Charlotte. Nie wspominając już o tobie
ioTomie.
–Wymyśliłaświęctęhistorięzkolegązestudiów.–Gracewstałaiobjęłacórkę.–
Kochanie,cozamierzaszzrobićteraz?
– Nic. Niepotrzebnie pojechałam do Florencji. Przez te lata unikałam wizyty
u Charlotte, bo nie chciałam spotkać Dantego. Jednak kiedy zobaczyłam go
whoteluzdałamsobiesprawę,dlaczegosięwnimwtedyzakochałam.Uwierzmi,
gdybym się w nim nie zadurzyła, do niczego by nie doszło. – Jej twarz płonęła. –
A tak dla wyjaśnienia, Dante nie ponosi tu żadnej winy. To, co się wydarzyło, było
zupełniespontaniczneiobojepragnęliśmytegowrównymstopniu.–Podobniejak
to,cosięstałoostatniejnocy.Czyonakiedykolwiekzmądrzeje?
Gracepopatrzyłanacórkępytająco.
–Wciążgokochasz?
–Tak,chociażwolałabym,abybyłoinaczej.Kochamgo,aleniepotrafięprzestać
gowinićzato,cosięstało.
–Rozstaliściesięwczorajwzgodzie?
– Tak, chociaż wcześniej trochę się posprzeczaliśmy. Obraziłam go i wkurzyłam
tak, że prawie stąd wybiegł, ale potem wrócił. Szkoda, że Bea odziedziczyła
większośćcechcharakterupomnie,anieponim.
Graceuśmiechnęłasię.
–Byłniązauroczony.
–Wiem,aletoniczegoniezmienia.
–Jesteśpewna?
–Tak,mamo.
–Niepowieszmijednak,żenierozważałaśtego,żebymupowiedziećoBei,kiedy
dowiedziałaśsię,żejegomałżeństwodobiegłokońca?
–Dowiedziałamsięotymzupełnieniedawno.Wiesz,żenigdyniechciałamonim
rozmawiać,kiedyCharlottewspominałacośnajegotemat.
–Wiemiterazdoskonaletorozumiem.
Rosewestchnęła.
– Powinnam cię była posłuchać, mamo. Kiedy we Florencji powiedział mi, że
chętniezaprosiłbymnienakolację,spytałam,czyzamierzaprzyprowadzićzesobą
żonę!Jakchcę,potrafiębyćcałkiemmiła!
Graceuścisnęłają.
–Mimotokochamcięjaknikogoinnego.
PowyjściumatkiRosezabrałasiędopracy.Choćstarałasięskoncentrowaćtylko
naniej,jejmyślibiegłykurozmowiezGrace.Terazdługoskrywanysekretprzestał
być mroczną tajemnicą. Domyślała się, że Tom także wkrótce dowie się prawdy.
Anastępnabędzie,rzeczjasna,Charlotte.Teraz,kiedybyławciąży,zachowywała
się nieobliczalnie i Rose łatwo mogła sobie wyobrazić, że wpadnie do domu
Dantego,żądając,żebyzrobiłto,cojestsłuszne,niezależnieodtego,cobytobyło.
Przez kolejne dni życie Rose biegło utartym szlakiem, może z wyjątkiem nocy,
wktórychbardziejniżwciągudnianachodziłojąwspomnieniezbliżeniazDantem.
Gracezapewniałają,żeniczegoniepowiedziałaTomowi,choćniebyłojejłatwo
zachowaćprzednimtensekret.
–Wciążuważam,żeźlepostępujesz,skrywającprzedDantemprawdę.Lepiejby
było,gdybydowiedziałsiętegoodciebie,niżodkogośinnego.
–Wiemyotymtylkotyija,mamo.CzyTommówiłcośjeszczenatentemat?
– Tak, ale powiedziałam, że Bea odziedziczyła niebieskie oczy po mojej babce.
Choćmuszęprzyznać,żeokłamywaniegoprzychodzimizcorazwiększymtrudem.
–Jestemcibardzowdzięczna.Wyobraźsobie,cobybyło,gdybysięokazało,że
ojcemcórkisamotnejmatkijestsłynnyproducentwina,samDanteFortinari!Coby
ludziepomyśleli,gdybymogłosiłatakąrewelację?
Jednakwieczorem,kiedydoniejzadzwoniłispytałoBeę,miałaogromnąochotę
wyznaćmuprawdę.
– Musisz być z niej bardzo dumna. A jak się ma jej piękna mama? – spytał
zczułością,odktórejzrobiłojejsięciepłowsercu.
–Ciężkopracuje,alepozatymmasiędobrze.Acouciebie,Dante?
–Jateżpracuję,alemamproblemyzesnem.Marzęotym,żebyznówwziąćcię
w ramiona. Bardzo chciałbym cię zobaczyć, tesoro, ale chwilowo jest to
niemożliwe.WidziałemsięzatozCharlotte.Jestwdoskonałejformie.
–Bardzomnietocieszy.
–Fabiodoskonalesięniąopiekuje.Dio,ależmuzazdroszczę!
Roseogarnęłopoczuciewiny.
– Zmienisz zdanie, kiedy będzie się skarżył na nieprzespane noce. Chyba że
zatrudniąnianię.Niewiem,jakrozwiązujesiętakiesprawywwaszymświecie.
– Mój świat nie różni się tak bardzo od twojego, Rose. Niektórzy zatrudniają
opiekunkidodzieci,alejaosobiściewolałbymsamzajmowaćsięmoimdzieckiem.
–Przepraszam,Dante,alemuszękończyć.ChybaBeacośdomniewoła.
–Więcbiegnijdoniej,małamamma.Wkrótcedociebiezadzwonię.Buonanotte.
OdłożyłasłuchawkęiposzładopokojuBei.Kiedyspałaimiałazamknięteoczy,nie
byłapodobnadoswojegoojca,aleRosebyłapewna,żezbiegiemlatbędziecoraz
bardziejsiędoniegoupodabniałaiprędzejczypóźniejktośtozauważy.
Kiedy leżała już w łóżku, przypomniała sobie ton głosu, jakim Dante powiedział,
że zazdrości Fabiowi. Matka miała rację. Nadszedł czas, żeby mu powiedzieć, że
jest ojcem Bei. Zasługiwał na to, aby znać prawdę, niezależnie od tego czy w nią
uwierzy,czynie.
ROZDZIAŁPIĄTY
Kolejny tydzień był dla Rose bardzo pracowity, co zupełnie jej nie martwiło.
WieczoryspędzałazBeą,apotembyłajużzbytzmęczona,bymyśleć.
Któregoś dnia zadzwonił Dante, aby jej powiedzieć, że w następnym tygodniu
będziewLondynieiprzyjedziejąodwiedzić.
– Zabiorę cię na kolację. Chyba że wolałbyś przyjść do mnie? Chętnie coś
przygotuję.
– Z przyjemnością. Ale może coś zamówimy? Nie chciałbym, żebyś się męczyła
gotowaniem.
–Wtakimraziezastanowięsię.
–Tęskniłaśzamną?Jazatobąbardzo.
–Jateż–powiedziałakrótko.
–Ottimo.Miłomitosłyszeć.Przyjadędociebiewśrodęoósmej.
–Jeślichcesz,możeszprzyjechaćwcześniej.
–Bardzobymchciał,aleczyBeatriceniebędziemiałanicprzeciwtemu?
–Niewydajemisię.LubiciębardziejniżStuarta.
–AkimjestStuart?
– To mój kolega, z którym czasami gdzieś wychodzę. Nazywa ją „małą
dziewczynką” i Bea tego nie cierpi. On zresztą też nie czuje się najlepiej w jej
towarzystwie.
–Tozupełnieinaczejniżja.
Rose przygryzła wargę. Niewykluczone, że zmieni zdanie, kiedy dowie się
prawdy.Niemniejjednakpostanowiłamupowiedzieć.Niemiałanicdostracenia.To
przecież on twierdził, że ojciec Bei powinien się dowiedzieć o jej istnieniu. Grace
zareagowałanadecyzjęRoseentuzjazmem.
– Teraz przynajmniej będę mogła powiedzieć o wszystkim Tomowi. Jeśli
potrzebujesznaszegowsparcia,jesteśmydodyspozycji.
– Dzięki, mamo, ale to sprawa między mną a Dantem. Zawsze wiedziałam, że
kiedyśtachwilanastąpiiterazwłaśnienadeszła.Itakcud,żeniktdotejporysię
niezorientował.
– Jesteś pewna, że dasz sobie radę sama? Chętnie odegram rolę opiekuńczej
matki.WkońcuDanteniepowinienbyłcięuwodzić,wiedzącotym,żewkrótcema
zostaćmężeminnejkobiety.
– Mamo, on mnie nie uwiódł. Pocieszał mnie i po prostu wszystko wymknęło się
spodkontroli.
Teraz,kiedypodjęłajużdecyzjęniemogłasiędoczekaćjegowizyty.Napoczątku
tygodniamiałamniejwyjazdów,dziękiczemumogławięcejczasuspędzićzcórką.
Beabyłazachwycona.
–Lubiszspędzaćczaszbabcią?
Beaochoczoskinęłagłową.
–ZbabciąiTomem.Aleciebiekochamnajbardziej.
–Jaciebieteż.
WieczoremczytałaBeinasofieksiążeczkę,kiedyzadzwoniłdzwonekdodrzwi.
–Babcia!
–Niewydajemisię.PojechałazTomemnazakupy.Chodź,zobaczymy,ktoto.
Naprogustałaatrakcyjna,szerokouśmiechniętabrunetka.
–RosePalmer?JestemHarrietFortinari.Przepraszam,żenawiedzampaniąbez
uprzedzenia,aleprzyjechałamzwizytądomatkiiDantezaproponował,żebymdo
pani zajrzała. – Spojrzała na małą. – Ty zapewne jesteś Bea. Wiele o tobie
słyszałam.–Uśmiechnęłasięciepło.
–Miłomipaniąpoznać.Zapraszamdośrodka.–Rosegestemzaprosiłakobietę,
aby weszła. – Dante powiedział mi, że jest pani Angielką, ale nie sądziłam, że
pochodzipanizPennington.
–Napijesiępaniherbaty?–zaproponowałaBeaznajpoważniejsząpodsłońcem
miną.
–Zprzyjemnością,skarbie.
Roseroześmiałasię.
– Została pani wyróżniona. Bea nie każdemu proponuje herbatę. Kochanie,
zaprowadźnaszegogościadopokoju.
KujejzdumieniuBeawzięłaHarrietzarękę.
–Chceszzobaczyćmojerysunki?
Pokazała Harriet wiszące na ścianie w kuchni rysunki, a Rose w tym czasie
przygotowałaherbatę.
–Jesteśprawdziwąartystką–orzekłaHarriet.–Usiądziemyprzystole?
Beaskinęłagłową.
–Niepotrzebujęjużwysokiegokrzesła!–oznajmiłazdumą.
–Wiem,jesteśjużdużądziewczynką.
–Widzę,żerozmawiałaśzDantem–uśmiechnęłasięRose.
–Atymaszmałądziewczynkę?–chciaławiedziećBea.
–Mamcałkiemdużą.Większąniżty.ManaimięChiara.Imamteżsyna,Lucę.
Obojesąterazwszkole.
–Jateżchodzędoszkoły.
–Zjeszkawałekciasta,Harriet?
– Chętnie – odparła, Harriet, nalewając sobie herbaty. – Herbata w Fortino ma
zupełnieinnysmak.
Roseustawiławszystkonatacy.
–Zapraszamdopokoju.
–Możemyzostaćwkuchni,tujestmiło.Cotynato,Beo?
Dziewczynkaochoczoskinęłagłową.
–Miłoztwojejstrony,żeznalazłaśczas,żebynasodwiedzić.
–TopomysłCharlotte.Dantedałmitwójadresinumertelefonu.Powinnambyła
zadzwonić, ale mam naprawdę niewiele czasu, postanowiłam więc wykorzystać
okazję,jakasięnadarzyła.Mamnadzieję,żenieprzeszkodziłamciwpracy?
– W żadnym wypadku – zapewniła ją Rose. – Widziałaś ostatnio Charlotte? Jak
onasięczuje?
– Wygląda kwitnąco. Powiedziała, żebym ci przekazała, że masz do niej
przyjechać.Fabioniepozwalajejterazlatać.Icotynato?Przylecisz?
–Jaktylkobędęmogła.–Spojrzałanacórkę.–Możeszzejśćnadół,jeślichcesz.
–PójdępoPinocchia.
Kiedyzostałysame,HarrietuśmiechnęłasiędoRose.
– Jest doprawdy urocza. Ciesz się nią, ile możesz. Tak szybko dorastają. – Jej
twarz przybrała nagle poważny wyraz. – Posłuchaj, Rose. Chciałam ci tylko
powiedzieć, że małżeństwo Dantego było prawdziwą porażką. Jego rodzina była
uszczęśliwiona, kiedy Elsa od niego odeszła. Choć on sam na pewno bardzo to
przeżył. Ożenił się z nią zaraz po śmierci ukochanej babci i dopiero po ślubie
dowiedział się, że jego żona nie zamierza mieć dzieci. Na szczęście dla niego
poznałajakiegośobrzydliwiebogategostarcaiodeszładoniego.
–Opowiadałmiotym,kiedybyliśmyweFlorencji.Aledlaczegomówiszmiotym
wszystkim,Harriet?
–Ponieważmartwięsięoniego.Jestbardzosamotny.Ciężkopracujeiuwielbia
dzieci. One zresztą też za nim przepadają. Wiem, że nie jesteś mu obojętna.
Wprzeciwnymrazieniepoprosiłbymnie,żebymdociebiezadzwoniła.Aty,codo
niegoczujesz?
Rosezarumieniłasię.
–Bardzogolubię.PoznaliśmysiękilkalattemunaślubieCharlotte…
– Opowiadał mi… – Harriet przerwała na widok Bei, która wpadała do pokoju
zukochanąlalką.
NiedługopotemHarrietoznajmiła,żemusisięzbierać.
–Bardzodziękujęzawizytę–powiedziałaRoseprzydrzwiach.
–Izawykład?
–Atomiałbyćwykład?
–ChciałamjedyniepowiedziećkilkaciepłychsłówoDantem.Jakprzyjedzieszdo
Charlotte,musimysięznówspotkać.Bardzomiłomisięztobąrozmawiało,Rose.–
Pocałowałająwpoliczek.–Iciebietakżebyłomibardzomiłopoznać,kochanie–
powiedziaładoBei.–Dozobaczeniawkrótce.
–Bye,bye.
Kiedy tego samego wieczora zadzwonił Dante, Rose podziękowała mu za to, że
namówiłswojąbratowądowizytyuniej.
–Beabyłaniązauroczona.Jazresztąteż.
–Takpomyślałem,żeprzypadnieciesobiedogustu.
–Jestbardzoatrakcyjna.
– Mój brat ją uwielbia. Wcześniej to kobiety się w nim zakochiwały, tymczasem
zHariettbyłoodwrotnie.
–CzyLeojestrównieprzystojny,jakty?
Danteroześmiałsię.
–Jestbardzoatrakcyjnymmężczyzną.
–Podobniejakty.
– Grazie, Rose. Cieszę się, że tak myślisz. Nie mogę się doczekać spotkania
ztobą.
–Niewiem,czybędzieszzadowolony,kiedyspróbujeszmojejkuchni.
–Liczysiętylkoto,żebędęztobą,tesoro.
–Założęsię,żemówisztakwszystkimdziewczynom.
–Myliszsię,mojadroga.
–Wkażdymrazieniespodziewajsięhautecuisine,Dante.
–Będęzadowolonyzczegokolwiek,codlamniezrobisz,carina.
Perspektywa kolacji zjedzonej z Dantem we własnym domu wprawiła ją w stan
napięcia. Była tak zdenerwowana, że Grace zabrała Beę do parku, żeby mogła
wspokojuprzygotowaćkolację.
– Postaraj się chwilę zrelaksować i spokojnie przygotować. Posiedź pięć minut,
nierobiącnic.Ipamiętaj,żegdybyśnaspotrzebowała,jesteśmytużobok.
Roseuśmiechnęłasięnieśmiało.
–Wiemotym.Zresztą,przecieżmnieniezje.
Jednak kiedy otworzyła Dantemu drzwi, nie była tego taka pewna. Spojrzenie,
jakimjąobdarzył,mówiłowszystko.
– Buonasera, Rose – powitał ją, biorąc w ramiona i całując namiętnie. – Za
każdymrazem,kiedycięwidzę,jesteśpiękniejsza.
Rose, która celowo ubrała się w dżinsy i błękitny sweter, uśmiechnęła się
promiennie.
–Ależzciebiebajerant!Daszmimarynarkę?
Dantezdjąłmiękkąskórzanąmarynarkęipodałjej.
–AgdziemałaBea?
– Na herbacie u babci i Toma. Wkrótce ją przyprowadzą. Na razie chodź do
kuchni,zrobięcicośdopiciaizajrzędomojejkolacji.
–Cośtunieźlepachnie,Rose!
–Tomojepopisowedanie.Zechceszotworzyćwino?
Dantespojrzałnaetykietę.
–FortinariClassico!Grazietante,Rose.
–TozasługaToma.Onmijedał.
–Znasięnarzeczy!
–Mamnadzieję,żenadajesiędokurczaka.
–Możeszjepić,zczymchcesz,cara.Nalaćcikieliszek?
–Poproszępołowę.Muszępołożyćmałąspać,zanimzasiądziemydojedzenia.O,
chybawłaśnieprzyjechali.
Kiedysięprzywitali,TompostawiłBeęnapodłodze.Dziewczynkauśmiechnęłasię
doDantego.
–Mamazrobiładlaciebiekurczaka.
–Wyglądanato,żemamdużoszczęścia.
Beaprzyjrzałamusięzuwagą.
–Śmieszniemówisz.
–Beo!Toniebyłogrzeczne–zganiłająGrace.
– Ale prawdziwe. Mówię w ten sposób, ponieważ jestem Włochem, a nie
Anglikiem,jakty,piccola.
– Nie zapominaj, Dante, że Bea jest dużą dziewczynką. Napijecie się wina? –
spytałaGraceiToma.
–Nie,dziękujemy.Zostawiłamkolacjęwpiecyku,musimywięcwracać.Miłobyło
cięzobaczyć,Dante.
– Cała przyjemność po mojej stronie, signora. – Spojrzał na Toma. – Widziałem
wczoraj twoją córkę. Wygląda zachwycająco. Zapewne nie możesz się już
doczekać,kiedyzostanieszdziadkiem,prawda?
–Zgadzasię,choćprzecieżmamjużjednąwnuczkę–pogładziłBeępogłowie.
GraceponagliłaTomadowyjścia.Pożegnalisięiwyszli.
– Czas do kąpieli – oznajmiła Rose, spoglądając na córkę, która uważnie
przyglądałasięDantemu.
–Zobaczymysię,jakbędzieszgotowadołóżka.
–Chciałabympokazaćmumojekaczki.
–Dante,maszochotę?
–Byłbymzaszczycony–zapewniłją,uśmiechającsiędoBei.–Dużomaszkaczek?
–Całemnóstwo.–Wyciągnęładoniegoręce.–Dogóry.–Widząckarcącywzrok
matki,dodałapospiesznie:–Proszę.
Dantewziąłjąnaręceiposadziłsobienabiodrze.
–Powiedzmi,dokądmamiść,perfavore.Czyliproszę.
PoszlidoniewielkiejłazienkinagórzeipochwilidołączyładonichRose.
–Beorozbierajsięiwskakujdowody.
–Zaczekamnaciebienadole–oznajmiłDante,wycofującsię.
–Nie,pobawsięzemną.
–Uwielbiawyścigikaczek,aleuważaj,bonapewnocięprzytymzamoczy.
–Nonimporta.Niejednokrotniebyłemmokry,kiedykąpałemdzieciLeaiMirelli.
Rzeczywiście po skończeniu kąpieli był tak mokry, że Rose musiała włożyć jego
sweter do suszarki. Dała mu do założenia starą koszulkę, którą zostawił kiedyś
uniejjedenzkolegówzestudiów.
– Obawiam się, że chwilowo będziesz się musiał tym zadowolić. Beo, czas do
łóżka.
–Mamapoczytamiterazksiążeczkę.
–Alezciebieszczęściara.Mnieniktnieczytaksiążek.
–Jesteśzaduży–roześmiałasięBea.
–Maszrację.Myślisz,żemamazgodziłabysię,żebymztobąposłuchał?
–Jasne.
–Wtakimraziepoczekamnadole,ażbędzieciegotowe.
Kiedywreszciewszystkieproceduryzostałydopełnione,Beaoznajmiła,żemożna
wołać„tegoczłowieka”.
–Kochanie,onmanaimięDante.Możesztopowiedzieć?
–Oczywiście.
–Dante,możeszprzyjść–krzyknęłaRose,stającuszczytuschodów.
–Grazie.–Wbiegłnagórę,przeskakującpodwastopnie.
Książka Bei leżała rozłożona na łóżku. Dziewczynka wskazała mu stojący obok
łóżkafotel.
–Tutaj,Dante,proszę.
Dante nie mógł oderwać wzroku od małej, która wyglądała teraz jak aniołek
zobrazuBotticellego.
–Piękniedziękuję,piccola.Którąbajkęwybrałaś?
–Historięotrzechmisiach.Mamo,możeszzaczynać.
Rose zaczęła czytać, modulując odpowiednio głos, w zależności od tego, kim
akurat była. Choć tego nie planowała, zarówno kąpiel, jak i czytanie bajki było
doskonałymwstępemdonowiny,którąmiałaoznajmićDantemu.Onsamsiedziałjak
zauroczony, chłonąc jej każde słowo. Powieki Bei stopniowo opadały i kiedy bajka
sięskończyła,bezsłowaprotestupozwoliłapocałowaćsięnadobranocizasnęła.
Dantewstałpocichu,powiedział„dobranoc”iwyszedłzpokoju.
Rose,zanimdoniegodołączyła,poszładosypialni,żebypoprawićfryzurę,aprzy
okazjiwyjęłazsuszarkijegosweter.
– Mam nadzieję, że nie żałujesz tego, że zaprosiłam cię na kolację. Kąpiel
ikładzeniedzieckadołóżkatowyczerpującapraca.
–Dziękuję,Rose–powiedział,zakładającsweter.–Dlamniebyłatoprawdziwa
przyjemność.Bardzosięcieszę,żemogłemwtymuczestniczyć.
–Toświetnie.Napijsięwina,ajatymczasemwyjmękurczaka.
– Pachnie wspaniale. – Z błogim westchnieniem usiadł za stołem i nalał wina do
dwóch kieliszków. – Tak jest znacznie lepiej niż w restauracji. Nikt nam nie
przeszkadza.Jeślichcesz,chętniecipomogę.
Rosejednakpotrząsnęłaprzeczącogłową.
– Nie, dziękuję, wszystko jest gotowe. – Odkryła garnek z potrawą. – Kurczak
zbrokułamiwsosieśmietanowym,posypanyparmezanem.Częstujsię.
–Najpierwwzniesiemytoast.Zato,żebytakichwieczorówjaktenbyłoznacznie
więcej.
Zjadłzesmakiemwszystko,conałożyłamuRose,poczympoprosiłodokładkę.
–Mamnadzieję,żenieliczyłaśnato,żecośzostanie.
–Nie.Cieszęsię,żecismakowało.Obawiamsięjednak,żeniemampuddinguna
deser.
–Nieprzepadamzasłodyczami–zapewniłją.–Zresztąitakdziśniczegowięcej
bymjużniezmieścił.
–Wtakimraziezrobiękawęiusiądziemywsalonie.
Zaparzyłakawęiustawiławszystkonatacy.ByłazdenerwowanaiDanteodrazu
tozauważył.
–Cośsięstało,Rose?NiemartwsięBeą,śpijakaniołek.
–Todobrze.
Kiedyusiedlinasofie,Dantepopatrzyłnaniąpytająco.
–Rose,możeszmipowiedzieć,cosięstało?Widzę,żejesteśzdenerwowana.
–Mogę,tylkoniewiem,odczegozacząć.
–Najlepiejodpoczątku,tesoro.
Rosenabrałagłębokopowietrzawpłuca.
–Dante,naślubieCharlottedałeśmiodczuć,żecisiępodobam.Przyznam,żety
też nie byłeś mi obojętny. Wypiłam trochę za dużo szampana i zrobiło mi się
smutno,żewpewnymsensietracęnajlepsząprzyjaciółkę.Pocieszałeśmnieiwiesz,
cosięwydarzyłopóźniej.
– W chwili, w której cię pocałowałem, byłem zgubiony. Nie mam dla siebie
żadnegowytłumaczenia.Straciłemnadsobąpanowaniejakjakiśuczniak.Radość,
jaką odczuwałem, trzymając cię w ramionach, była nieporównywalna z niczym,
czegodoświadczyłemdotejpory.Oderwaniesięodciebiebyłodlamnieprawdziwą
torturą. Gdyby nie choroba nonny, nigdy bym cię nie zostawił. Miałem ogromne
wyrzuty sumienia z powodu tego, że nie powiedziałem ci o Elsie. Kiedy się o niej
dowiedziałaś?
– Następnego dnia po śniadaniu. Twoi przyjaciele martwili się, czy nie będziesz
musiał przełożyć ślubu z powodu choroby babci. – Rose spojrzała mu w oczy. –
Kiedy usłyszałam słowo ślub, omal nie zemdlałam. Miałam ochotę cię zabić.
Zamiast tego starałam się wymazać cię z pamięci. Kiedy Charlotte coś o tobie
wspominała,niechciałamsłuchać.
–Niewiedziałaświęc,żeElsaodemnieodeszła–powiedziałcicho,odstawiając
filiżankęnaspodek.
–Nie.
–KiedyCharlotteprzysłałamniedohoteluzlistem,bałemsię,żeniezechceszze
mnąrozmawiać.
–Isłusznie!
–Alemimotozgodziłaśsięzjeśćzemnąkolację.
Rosewzruszyłaramionami.
–Perspektywasamotnegowieczoruwobcymmieścieniebyłazbytkusząca.Aty,
dlaczegozaproponowałeśmiswojetowarzystwo?
– Sprawiałaś wrażenie nieco zagubionej i zasmuconej. Chciałem cię wspomóc. –
Popatrzyłnaniąuważnie.–Aletychybaniepowiedziałaśmijeszczewszystkiego,
mamrację?
–Masz.Tobył tylkowstęp.Terazprzejdziemy doczęścigłównej. Postanowiłam
pójśćzatwojąradą,Dante.
–Mianowicie?
–MamzamiarpowiedziećojcuBeiotym,żemacórkę.
–Nieróbtego!Jużniewydajemisię,żebytobyłdobrypomysł.Zapewnemajuż
swojąrodzinęimożecinieuwierzyć.
–Czytywłaśnietakbyśzareagowałwpodobnychokolicznościach?
–Niewiem,alechybanie.Skądmożnamiećpewność,jakczłowiekzachowałby
sięwpodobnejsytuacji?
–Zarazbędzieszmiałokazjęsięprzekonać,Dante.Beajesttwojącórką.
Dante przez chwilę siedział jak rażony piorunem, wpatrując się w nią
skamieniałymwzrokiem.
– Co powiedziałaś? – Jego ciemna skóra nagle pobladła. – To nie jest temat do
żartów,Rose.
–Zapewniamcię,żejestemśmiertelniepoważna.
–Dio!Aleprzecieżtamtejnocysięzabezpieczyliśmy!
–Niestety,kondombyłuszkodzony.Zauważyłamtojużpotwoimodejściu.
–Więcto,comówisz,jestprawdą?
–Naprawdęmyślisz,żemogłabymokłamaćcięwtakiejsprawie?Niedziwięsię,
żemaszwątpliwości.Samaniemogłamwtouwierzyć.
–Dlaczegonigdyminiepowiedziałaś?
–Jakmogłabymtozrobić,Dante?Kiedysiędowiedziałam,żejestemwciąży,już
byłeśżonaty.Tomiędzyinnymidlategoniechciałamzdradzićnazwiskaojca.Jednak
kiedymojamamazobaczyłaciebieiBeęrazem,odrazusiędomyśliłaiprzekonała
mnie,żepowinieneświedzieć.Więcjużwiesz.Aleniemartwsię,niczegoodciebie
niechcę.
–Mówiszmi,żemamcórkę,ispodziewaszsię,żetakpoprostusobiewyjadę?
Roseskrzyżowałaramionanapiersiach,unikającjegowzroku.
– Jak dotąd doskonale dawałyśmy sobie radę same i niczego od ciebie nie
oczekuję.Możeszodejśćwkażdejchwilibezżadnychzobowiązań.Niepotrafięci
udowodnić,żeBeajesttwojącórką,aletakjest.
–Skorotakmówisz,tociwierzę.
Przezchwilęsiedzielinieruchomo,nieodzywającsiędosiebie.
–Dlaczegotaknamniepatrzysz?–spytałpochwili.
–Niebyłomiłatwocitowyznać.
–Perché?
–Miałamwątpliwości,czymiuwierzysz.Wkońcuminęłyczterylataimogłeśotej
nocy zapomnieć. Poza tym bałam się, że pomyślisz, że chodzi mi jedynie o twoje
pieniądze.
Dantezacisnąłpięści,jakbyztrudemnadsobąpanował.WkońcuspojrzałRose
woczy.
–Niczegoniezapomniałem.Tamtejnocyskradłaśmiserce.
–Serce,którenależałojużdokogośinnego–powiedziałazgoryczą.
– Elsa nigdy nie zdobyła mojego serca. Jej zależało jedynie na moim nazwisku
i pieniądzach. Jednak szybko okazało się, że mój majątek jest mniejszy, niż się
spodziewała.
–Kochałeśją?
–Kiedysiępoznaliśmy,pożądałemjej.AonachciałanosićnazwiskoFortinari.Alla
fine,byłemgłębokowdzięcznyEnricowiClavi,żejązabrał.–UjąłRosezarękę.–
Aterazpomówmyoważnychrzeczach.Kiedymożemysiępobrać?
ROZDZIAŁSZÓSTY
–Spokojnie!Niemamzamiaruwychodzićzaciebiezamąż,Dante.
–Cosa?Przecieżmamydziecko…
– To prawda, ale nie zostało poczęte dlatego, że ze sobą byliśmy, tylko przez
przypadek.Niepotrzebujęmęża.
–Aletuniechodziociebie,Rose.Mojacórkapotrzebujeojca.Wkrótcezacznie
zadawaćpytania,pomyślałaśotym?
–Oczywiście,żetak.Alegdybymzaciebiewyszła,zapewnechciałbyś,żebyśmy
sięprzeniosłydoWłoch,mamrację?
–Naturalmente.Mamtamdomirodzinę,którazradościąwaspowita.
Rosestanowczopokręciłagłową.
–Toniejestpodstawadomałżeństwa,Dante.
–Taktrudnobycibyłobyćmojążoną?
Nie,wcalebyniebyło,alenieotochodziło.
–Myślę,żeniepowinniśmypodejmowaćterazpochopnychdecyzji.Potrzebujesz
czasu,żebytoprzemyśleć.
–Jeślizamnieniewyjdziesz,będęchciałspędzaćzmojącórkątyleczasu,ilesię
da–powiedziałostro.
–Oczywiście,żetak.Alezanimzaczniemyskakaćsobiedooczu,możezechcesz
wysłuchać,comamdopowiedzenia?
–Mów.
– Jest mi przykro, że dopiero teraz dowiedziałeś się o tym, że masz córkę, ale
musiszmniezrozumieć.Taknaprawdęprawiewcalesięnieznamy.Niesądzisz,że
zanimpodejmiemydecyzjęoewentualnymmałżeństwiepowinniśmyniecolepiejsię
poznać?
–Rose,jakmożeszmówićcośpodobnegopotym,cosięmiędzynamiwydarzyło?
Naprawdęuważaszmniezaobcego?
–Toprawda,żepodwielomawzględamidosiebiepasujemy.
–Tymbardziejnalegam,żebyśzamniewyszła.StworzęwamweWłoszechdom,
najakizasługujecie.
–Dante,fakt,żewłaśniesiędowiedziałeśoojcostwie,niedajeciprawadotego,
żebyprzewracaćnaszeżyciedogórynogami.
–Otóżniemaszracji.Mojedzieckomaprawodorastaćzeświadomością,żema
ojca,któryjekochaiktórysięonietroszczy.Beinapewnospodobasięmójdom
i moja rodzina. Będzie miała kuzynów, z którymi będzie się mogła bawić, a także
liczneciotkiiwujków.Tanowinatodlamniewielkaradość.
– Zanim podejmę taką ważną decyzję, muszę mieć pewność, że to uszczęśliwi
Beę.
Dantewziąłjejdłoniewswoje.
–Allora,otocozrobimy.WrócędoFortino,żebyporozmawiaćzrodziną.Potem
przyjadędoHermitage,żebyspędzićtrochęczasuzBeą.Apotemwyprzyjedziecie
domnie,żebypoznaćmojąrodzinę.Cotynato?
PochwilinamysłuRoseniechętnieskinęłagłową.
–Vabene.Alenajpierwmuszęjejpowiedzieć,żejestemjejojcem.Dio,wciążnie
mogęwtouwierzyć.
–Jeślimaszjakieśwątpliwości,zapomnijmyocałejsprawie.
– Miałem na myśli to, że wciąż nie mogę uwierzyć w to, że mam dziecko, które
razempowołaliśmydożycia.
–Tobyłczystyprzypadek.Dante,czygdybyśmysiępobrali,chciałbyśmiećwięcej
dzieci?
– Oczywiście. Chcę mieć normalną żonę i normalną rodzinę. Czy to stanowi dla
ciebiejakiśproblem?
–Wiesz,żenie–odparła,rumieniącsię.
Uśmiechnął się i musnął jej usta w delikatnym pocałunku, ale wtedy usłyszeli
dochodzącyzgórypłaczBei.Natychmiastpobieglidojejpokoju.Beasiedziałana
podłodze,szlochając.
Rosewzięłająnaręceiposzładołazienki,żebyjąprzebrać.
–Nałóżkuteż,mamo.
Rosezaczęłamówić,żenicsięniestało.ObejrzałasięzaDantem,aleonzniknął.
Notak.Itylezjegoojcostwa.
Onjednakpojawiłsięwdrzwiachzmokrąpościelą.
–Powiedzmi,gdzieznajdęczysteprześcieradło.
–Wszafcewholu.PościelBeijestnagórnejpółce.
Dantespojrzałzewspółczuciemnakędzierzawągłówkę.
–Poverina!Lepiejsięczujesz?
Beapotrząsnęłaprzeczącogłową.
–Brzuszekmnieboli.
–Wczystymłóżeczkupoczujeszsięlepiej.
Rose umyła córkę i przebrał w czystą pidżamkę. Dante przygotował łóżko, nie
zapominającomisiuiPinocchiu.
–Dantemipoczyta–zarządziłaBea.–Proszę.
Roseodwróciłasię,żebyposzukaćodpowiedniejksiążeczki.
–CopowiesznaPinocchia?OnteżjestWłochem.
–Dobrywybór–oznajmiłDante.–Gdziemamusiąść?
–Nałóżku.
–Pójdęnadółprzygotowaćcośdopicia–oznajmiłaRose,wnadziei,żesięprzed
niminierozpłacze.
Rosenastawiłapralkęiposprzątałapokolacji.Kiedystanęławdrzwiachsypialni
Bei,cośścisnęłojązagardło.SłuchałaDantegoczytającegocórce,którawkońcu
znużona zasnęła. Dante zamknął książkę i delikatnie pocałował córkę w czoło.
Wstałipocichuwyszedłzpokoju,zamykajączasobądrzwi.
–Napijeszsiękawy,Dante?Amożewoliszdrinka?
–Poproszęokawę.Muszęjeszczewrócićdodomu.OmalniezasnąłemzBeą.
–Dziękujęzapomoc.Naprawdębyłampodwrażeniem.
– Mówiłem ci już, że wielokrotnie zajmowałem się dziećmi mojego rodzeństwa.
Możenonnadałajejzadużosłodyczy?
–Mamajestpodtymwzględembardzorestrykcyjna,wprzeciwieństwiedoToma.
Beazawszepotrafinaciągnąćgonawszystko.
–Całkowiciegorozumiem.Niełatwojestjejczegośodmówić.Ajeszczetrudniej
będziemuzdzieckiemCharlotte.
Usiedliprzystolenaprzeciwsiebiezkubkamigorącejkawy.
–Zawszemyślałam,żewłoscymężczyźnisąrozpieszczaniprzezmatki.
–Przyznaję,żekiedybyłemmłody,niewielerobiłemwdomu.Terazjednaktosię
zmieniło. Po odejściu Elsy rodzina wprost bombardowała mnie zaproszeniami na
obiady.Marzyłemjedynieotym,żebyzostawionomniewspokoju,aleniebyłomito
dane.
–Robilito,ponieważciękochają.
– Pokochają także ciebie i Beę. – Ujął jej rękę, ale kiedy poczuł, że Rose
zesztywniała,puściłją.–Pójdęjuż.
RoseodprowadziłaDantegododrzwi.Samaniewiedziała,czegochce.
–Powiedzmi,Dante,cotaknaprawdęczujeszteraz,kiedypowiedziałamcioBei?
– Jestem oszołomiony, ale szczęśliwy – powiedział po prostu. – A jeszcze
szczęśliwszy będę, kiedy zgodzisz się zostać moją żoną, Rose. Nie masz co z tym
walczyć.Jesteśmysobieprzeznaczeniinictegoniezmieni.–Pocałowałjąwusta.–
Arrivederci,tesoro.
Rosezamknęłazanimdrzwiioparłasięoframugę.Tkwiłatakprzezchwilę,po
czymgwałtowniesięodniejoderwała.Czaswziąćsięwgarść.Postanowiłazrobić
sobiewolniejszydzieńipójśćnakawędoGrace,żebyzdaćjejdokładnąrelacjęze
spotkaniazDantem.
Beaspokojnieprzespałanoc,aranozjadłacodziennąporcjępłatków.
–LubięDantego–oznajmiła,kiedyskończyłajeść.
–Naprawdę?
–Będziemógłmijeszczepoczytaćbajki?
–Takmyślę.
–Tyteżgolubisz,mamo–oznajmiłaBea.
–Tak,toprawda.Aterazzbierajmysię,bosięspóźnimy.
KiedyRosewróciładodomu,Graceczekałananiązkawą.
–Widzę,żemaszzasobąnienajlepsząnoc.Dantecinieuwierzył?
–Och,uwierzył.Napoczątkubyłnaturalniedośćzaskoczony,alekiedytaprawda
doniegowpełnidotarła,zaproponowałmimałżeństwo.
TwarzGracespoważniała.
–Atyoczywiściemuodmówiłaś.
–Tak.Powiedziałammu, żetaknaprawdęjesteśmy obcymiludźmii powinniśmy
się lepiej poznać. Oczywiście muszę być absolutnie pewna, że Bea będzie z tego
zadowolona.
–Coonnato?
– Zgodził się zaczekać. Postanowił pomieszkać jakiś czas w Hermitage, żeby
spędzićzcórkątrochęczasu.
–Zgodziłaśsię?
–Nie.Dante,jaktylkodowiedziałsięotym,żemacórkę,zaplanowałwszystko.
PostanowiłściągnąćnasdoWłoch,gdziemiałybyśmyzamieszkaćwjegodomu,Villi
Castiglione,którąodziedziczyłpobabce.
Gracedolałaimkawy.
–Myślę,żetodobrzeonimświadczy.Wkońcumógłwogólewyrzecsięswojej
córkiicałkowiciezrezygnowaćzbyciaojcem.
– On ją bardzo lubi. Kąpał ją, czytał bajkę, a dopiero potem, po kolacji
powiedziałammuowszystkim.
–Jaktoprzyjął?
–Takjakcipowiedziałam,odrazuzaproponowałmimałżeństwo.Akiedysięnie
zgodziłam,zapowiedział,żechcemiećmożliwośćspędzeniazBeątrochęczasu.
–Chceszpowiedzieć,żemazamiarzabraćjąnajakiśczasdoWłoch?
– W tym momencie Bea zaczęła płakać i oboje do niej pobiegliśmy. Bolał ją
brzuszekidostałabiegunki.
–JakzachowałsięDante?
– Bez zarzutu. Zmienił jej pościel w łóżeczku, a potem czytał przed zaśnięciem
bajkę.
–Brawo,Dante!Alepowiedzmi,cotydoniegoczujesz,skarbie.Wciążjesteśna
niegozła?
–Całyproblempoleganatym,żegokocham.Starałamsięonimzapomnieć,ale
przy Bei to niemożliwe. Za każdym razem, kiedy na mnie spojrzała tymi swoimi
ogromnymioczami,odrazumisięprzypominał.
–Acoonczujedociebie?
– Żebym to ja wiedziała! Na pewno go pociągam fizycznie, ale nie jest to
wystarczająca podstawa do małżeństwa. Zwłaszcza dla ludzi pochodzących z tak
różnychśrodowiskjakmy.
–WprzypadkuCharlotteiFabianiestanowiłotoprzeszkody.
–Toprawda.Aleonibyliwsobiebardzozakochani.Dantechcesięzemnąożenić
tylko po to, żeby mieć Beę. Myślisz, że może uzyskać prawo do widywania się
zcórkąlegalnądrogą?
– Nie mam pojęcia. Mała nosi twoje nazwisko i nigdy razem nie mieszkaliście.
Dantejestinnejnarodowości,więcwydajemisiętomałoprawdopodobne.Muszę
spytaćToma.
–Dantemyśli,żeTomgonielubi.
–Tommamuzazłe,żeprzespałsięztobą,mającwkrótcepoślubićinnąkobietę.
ChoćzdrugiejstronyDantegotrudnonielubić.
–Wiem,comasznamyśli.
–Napijsięherbatyiidźsięzdrzemnąć.OdbioręBeęzeszkoły.
–Nieukrywam,żebrzmitozachęcająco.Rozpuszczaszmnie,mamo.
– Ja to widzę inaczej. Po prostu ci pomagam. Weź prysznic i wskakuj do łóżka.
Nakarmię Beę i przyprowadzę ją wieczorem do domu. – Grace pocałowała córkę
iwskazałajejdrzwi.–Marsz.
Roseposzłazaradąmatki,akiedysięobudziła,poczułasięlepiejdotegostopnia,
żepodjęładecyzję.Jakdotąddoskonaledawałysobieradęwedwieiniewidziała
powodu,żebytozmieniać.WkońcuwżyciuBeibyłTominiepotrzebowałaojca.
KiedytegowieczoruzadzwoniłDante,byłagotowadostoczeniabatalii.
–Jaksięmasz,carina? – spytał tym swoim głębokim, czułym głosem, na dźwięk
któregomiękłajakwosk.–IjaksięczujemojamałaBea?Wyzdrowiała?
–MojamałaBea.Tak,obieczujemysiędobrze.
Cisza.
–Ocochodzi,Rose?
– Chcę powiedzieć, że moja odpowiedź brzmi: nie. Nie zgadzam się na twoją
propozycję.
–Cosa?Perché?Cosięstało?
–Długonadtymmyślałamidoszłamdowniosku,żeniemogęterazwszystkiego
zmieniaćirozpoczynaćodnowawobcymkraju.Wmoimżyciuniemamiejscadla
mężczyzny,nawetjeślijestnimktośobdarzonytakimurokiemjakDanteFortinari.
– I dlatego chcesz mnie pozbawić kontaktu z córką, a jej z własnym ojcem?
Dlaczegomyślisztylkoosobie?
–Ajakiemiałamwyjściepotym,jakzaszłamwciążę?Nakogomiałamliczyć?–
wybuchnęła.–Żegnaj,Dante.–Zwściekłościąodłożyłasłuchawkę.
Dzwoniłkilkakrotnie,alenieodbierała.Kiedytelefonzadzwoniłpogodzinie,była
przekonana,żetoznówon.
–Nocóż,RosePalmer–usłyszałagłosCharlotte.–Miałaśzamiarpowiedziećmi,
żeojcemBeijestDante?Dowiedziałamsięotymodtaty.
–Dantedowiedziałsięotymdopierowczoraj.Tybyłaśnastępnawkolejce.Nie
złośćsięnamnie,proszę.–Jejgłosniebezpieczniesięzałamał.
–Och,skarbie,tylkoniepłacz.Opowiedzmiwszystkozeszczegółami.
–Powiedzminajpierw,jaksięczujesz.
–Całkiemnieźle,chociażrankibywająnieprzyjemne.Alemówmiowszystkim.
Rosewestchnęłaiopowiedziałaprzyjaciółcecałąhistorię.
–Niemogęsobienawetwyobrazić,iletomusiałociękosztować.Niepowiedzieć
nikomuijeszczezapewnićwamobubyt!Choćzdrugiejstrony,mogłamsięczegoś
domyśleć.ZawszeunikałaśrozmówoDantem,choćsądziłam,żetozewzględuna
Elsę.Niccioniejniepowiedział,prawda?
–Oczywiście,żenie.Wprzeciwnymwypadku…
–Posłałabyśgodowszystkichdiabłów!Icomabyćteraz?
–Chce,żebymzaniegowyszłaizamieszkaławjegodomu.
–Doskonałypomysł!–wykrzyknęłaCharlotte.–Ale,jakcięznam,niezgodziłaś
się.
–Nie.Ułożyłamsobieżyciebezniegoiniezamierzamniczegozmieniać.
– Och, tak bym chciała móc cię teraz odwiedzić. Fabio nie pozwala mi jednak
wsiąśćdosamolotu.Możemogłabyśprzysłaćdonasmałąnajakiśczas?
Na samą myśl, że Bea mogłaby być w pobliżu Dantego, wszystko w niej
protestowało.
–Narazienie,kochanie.Możezajakiśczas.
Sprawdziła,żemałaśpi,ipołożyłasiędołóżka.CzekałanatelefonodDantego,
ale ten uparcie milczał. Kiedy w końcu zadzwonił, spojrzała na wyświetlacz
iprzeczytała,żedzwoniGrace.
–Cośdługonieodbierałaś.
–Myślałam,żetoDante.
–DzwoniłdoToma,żebypoprosiłmniedotelefonu.Bardzosięociebiemartwi.
–Idobrze!
–Zapewniłamgo,żeobieczujeciesiędobrzeiporadziłam,żebyprzezjakiśczas
sięztobąniekontaktował.
–Icoonnato?
–Powiedział,żespróbujezastosowaćsiędomojejrady,choćniebędzietołatwe.
–Powinnaśmubyłapowiedzieć,żebyjużnigdysięzemnąniekontaktował.
–Zbytdobrzecięznam,RosePalmer.Gdybymtakzrobiła,byłabyśnieszczęśliwa.
Musisztrochęochłonąćijeszczerazwszystkogruntownieprzemyśleć.
–Mamo,toniesązmojejstronyjakieśdziecinnezagrywki!
– Wiem o tym. Ale wiem także, że Dante cierpi. Obiecaj mi, że kiedy znów
zadzwoni,toznimporozmawiasz.
–Pomyślęotym.
Itakbyławstaniemyślećtylkoonim.Pracowała,zajmowałasięBeąidomem,
ale żyła w ciągłym napięciu, oczekując telefonu od Dantego. Telefonu, którego
wciążniebyło.
ROZDZIAŁSIÓDMY
NastępnąniedzielęspędziłyuToma.Beawogóleniechciaławracaćdodomu.Na
szczęściejaktylkosamochódruszył,natychmiastzasnęła.
–Obudźsię,jesteśmynamiejscu–powiedziałaRose,kiedywjechałynapodjazd.
Kuswemuzdumieniuujrzałaprzeddrzwiamiznajomąmęskąpostać.
–Jająwezmę.–Dantewyciągnąłręcepomałą.
Rosepozwoliłamunatobezsłowaprotestu.
–Cozaniespodzianka–powiedziałachłodno.
– Musimy porozmawiać. Nie odbierasz moich telefonów, postanowiłem więc
przyjechać.
Roseotworzyładrzwiizapaliłaświatło.
–Możeszjązabraćodrazunagórę?
KiedyBeabyłajużwykąpana,Rosepołożyłająwłóżeczku,wybrałaimksiążkędo
czytaniaipochwiliwahaniazostawiłasamych.
Zeszładosalonu,zasłoniłazasłonyiwłączyłaelektrycznypiecyk.Potemposzłado
kuchnizaparzyćkawę.
Dantedołączyłdoniejbardzoszybko.
–Beazasnęłabłyskawicznie–oznajmił,podchodzącdopiecyka.–Chłodnodziś.
–Napijeszsiękawy?
–Chętnie,grazie.Tobardzomiłoztwojejstrony.
–Nieukrywam,żetwójnagłyprzyjazdniecomniezaniepokoił.
Danteuniósłramiona.
– Nie ma powodu do niepokoju, Rose. Ponieważ moja pierwsza propozycja nie
zostałaprzyjętaprzychylnie,przyjechałemzłożyćcidrugą.
Rosegwałtownieusiadła.
–Cokonkretniemasznamyśli?
Danteostrożnieusiadłnasofie,uważając,żebyniezbliżyćsiędoniejzanadto.
– Posłuchaj mnie, Rose. Mam ogromne poczucie winy. Tamtej nocy po ślubie
Charlottezabrałemcicoś,czegonicniejestwstaniezastąpić.
–Dobrzewiesz,żeniebyłamdziewicą,Dante.
– Mam na myśli coś innego. Zostawiając cię samą z dzieckiem, pozbawiłem cię
beztroskiejmłodości.
Roseskinęłagłową.
–Wpewnymsensietak.Musiałambardzoszybkodorosnąć.Aleto,cosięstało,
byłowrównymstopniutwoją,jakimojąwiną.
– Ale gdybyś wiedziała o Elsie, na pewno byś się ze mną nie przespała, mam
rację?
– Bezwzględnie tak! Kiedy się o niej dowiedziałam, miałam ochotę cię zabić!
Ponieważsięzabezpieczyliśmy,nigdyniesądziłam,żekonsekwencjetejnocymogą
być właśnie takie. Kiedy się okazało, że jestem w ciąży, byłam w szoku. A potem
byłaafera,kiedyniechciałamzdradzićnazwiskaojca.
Danteująłjązarękę.
–Aledlaczego?
– Byłeś już wtedy żonaty, a ponadto jesteś przyjacielem Fabia Vilariego. Nie
mogłamichwtomieszać.ZresztąitakpostanowiłamsamachowaćBeę.
–Idoskonaledałaśsobieztymradę.Aleterazjacięwspomogę.
–Wjakisposób?
–Najlepszymsposobembyłobyzawarciemałżeństwa–uniósłbrew–alewiem,że
tegoniechcesz.Zbytnioceniszsobieniezależność.
–Toprawda.
–Mimotonalegam,żebyśwysłuchałamojejpropozycji.
–Słuchamcię.
Danteuśmiechnąłsięzaprobatą.
–Vabene.Planjestbardzoprosty.Zorganizujsobiepracęwtakisposób,żebyś
mogła przyjechać z Beą do Villi Castiglione na krótkie wakacje. Moglibyśmy
odwiedzićCharlotteiFabiainaturalniemojąrodzinę.–Przewałnachwilę.–Moja
matkabardzobychciałazobaczyćswojąwnuczkę.
–Niesądzę,żebychciałapoznaćtakżeimnie.
– Mylisz się. Opowiadałem jej o tobie. Jest pełna podziwu dla ciebie za to, że
stworzyłaśnaszemudzieckutakiewspaniałewarunki.
Mojemudziecku,zaprotestowaławduchu.
–Proszęotydzień,niedłużej.Chciałbymzobaczyć,jakBeipodobasiężyciewe
Włoszech.
– Chcesz powiedzieć, że jeśli jej się tam spodoba, będziesz chciał, żeby
przyjeżdżałatamcojakiśczas?
–Podwarunkiem,żetyprzyjedzieszznią.Jestzamała,żebybyćbezmatki.
Rosepopatrzyłananiegouważnie.
–Ajeślijejsięniespodoba?
–Wtedybędęmusiałprzyjeżdżaćczęściejtutaj.
–Imieszkaćwmoimdomu?
–Nieliczęnatakizaszczyt.MieszkałbymwHermitageispotykałsięzBeąpoza
domem.
–Dobrze–zgodziłasiępochwilinamysłuRose.–PrzywiozęjądoWłoch,aletylko
natydzień.Niedamradyurwaćsięnadłużejzpracy.
–Bene.Dajmiznać,kiedybędzieszwolna.Zorganizujęczastak,bymiećgojak
najwięcejdlanaszejcórki.Idlaciebie,oczywiście–dodałjedwabistymgłosem.
–Wielkiedzięki!
–Prego.Aterazjużpójdę.
Roseodprowadziłagododrzwi.
–Kiedymaszlotpowrotny?
– Jutro rano. Po powrocie mam zaplanowanych kilka podróży, ale na szczęście
samochodem. – Ujął ją za rękę i złożył na niej formalny pocałunek. – Arrivederci,
Rose.
– Do zobaczenia. – Zawahała się. – Posłuchaj, Dante, przykro mi, że musiałeś
przejechaćtakikawałdrogi,żebyzemnąporozmawiać.Powinnambyłaodebraćod
ciebietelefon.
–Przynajmniejspędziłemtrochęczasuzcórką.
–Jednakkiedyprzyjadę…
–Kiedyobieprzyjedziecie!
–Tak,kiedyprzyjdziemy,musiszjasnopowiedziećswojejrodzinie,żetosątylko
wakacje.Niemamowyoniczympermanentnym.
Danteskinąłgłową.Jegotwarzniezdradzałażadnegowyrazu.
–Vabene.Będzie,jaksobieżyczysz.AjeśliBeispodobasięumniewdomu?
–Wtedyzobaczymy.
– Zanim do mnie przyjedziesz, musisz zrobić jedną rzecz. Powiedzieć Bei, że
jestemjejojcem.–Ująłjązaramiona,niezważającnagestprotestu.–Musimybyć
zesobąszczerzy,Rose.
–Szkoda,żeniebyłeśzemnąszczery,kiedysiępoznaliśmy–wypaliła.Wciążnie
mogłaprzejśćdoporządkudziennegonadtym,cowydarzyłosięwprzeszłości.
– Nie okłamałem cię – powiedział zapalczywie. – Trzymając cię w ramionach
zapomniałemoistnieniuElsy.
– Może mnie nie okłamałeś, ale nie omieszkałeś wspomnieć o tym, że masz
narzeczoną,atonajednowychodzi.
– Davvero! Nie mogłem zepsuć naszego spotkania, wspominając Elsę. –
Przyciągnął ją bliżej. – Zupełnie mnie zauroczyłaś i nie byłem w stanie nad sobą
zapanować. Po powrocie postanowiłem powiedzieć Elsie, że nie mogę się z nią
ożenić,ponieważpoznałemkogośinnego.
Rosepopatrzyłananiegozniedowierzaniem.
–Alenajwyraźniejtegoniezrobiłeś.
–Ależzrobiłem.–Jegotwarzwykrzywiłwyrazniesmakunasamowspomnienie.–
Elsa oznajmiła mi, że spodziewa się mojego dziecka, a to nie pozostawiało mi
wyboru. Nonna zmarła następnego dnia i, ku mojej uldze, Elsa porzuciła zamiar
wystawnego wesela. Zorganizowała skromną cywilną ceremonię, żeby jak
najszybciejzostaćpaniąFortinari.
–Acosięstałozdzieckiem?
– Nie było żadnego dziecka. Okłamała mnie. W noc poślubną oznajmiła mi, że
wcale nie jest w ciąży i nigdy nie zamierza mieć dzieci. – Opuścił ręce i odwrócił
wzrok. – Powiedziała mi, że nie zamierza psuć sobie figury. Jest supermodelką,
której pożądają wszyscy mężczyźni, i jestem głupcem, sądząc, że może się to
zmienićzmojegopowodu.Poczułemdoniejtakiwstręt,żenigdywięcejjużzniąnie
spałem. – Zaśmiał się krótko. – Kiedy odeszła, ludzie użalali się nade mną, ale ja
dopierowtedyodżyłem.
–Mówiłeśkomuśotym?
– Tylko Leowi. Gdybym wówczas wiedział, że to ty spodziewasz się mojego
dziecka,nicnaświecieniebyłobywstaniezmusićmniedopoślubieniatejpróżnej
kobiety.
–Musiałocibyćtrudnożyćzniąpotymwszystkim.
– Unikałem jej, jak mogłem. Często wyjeżdżałem, a ona i tak mieszkała we
Florencji.NiecierpiałaVilliCastiglione.
–Aletykochasztendom.
–Bardzo.Tendomjestmoimsanktuarium.
–Niemniejjednaktwojarodzinastarałasięwyciągnąćciebiezniegozawszelką
cenę.
–Chcieliprzywrócićmniedożycia.Matkabardzopragnęła,żebymkogośpoznał.
–Przewróciłoczami.–Nawszystkiekolacjezapraszalijakieśsamotnekobiety.
–ALeo?
– On jest przekonany, że kogoś spotkam. Ale najbardziej jestem wdzięczny
Charlotte.ToonawysłałamniedoFlorencji,żebymponowniecięodnalazł,Rose.–
Poszukałwzrokiemjejoczu.–Naprawdężałujesz,żetaksięstało?
Popatrzyłananiegoznamysłem.
–Niekłamiesz,mówiąc,żechciałeśodwołaćślubzmojegopowodu?
–Niewierzyszmi?
–Bardzobymchciała,żebytobyłaprawda.
– Ale wciąż masz wątpliwości, tak? No cóż, taka jest prawda. Zadzwonię do
ciebiewprzyszłymtygodniu,żebysiędowiedzieć,kiedybędzieszmogłaprzyjechać.
Zarezerwujęwambilety.
–Mamnadzieję,żeBeadobrzezniesiepodróżsamolotem.
– Mając oboje rodziców, którzy się nią będą zajmować, na pewno nic jej nie
będzie.
–Chceszpowiedzieć,żeponasprzyjedziesz?
–Wolałabyśjakzwykleradzićsobiesama?
–Nie!Naprawdęsięcieszę,żeprzyjedziesz.Dziękuję.
–Prego.MogęjeszczezajrzećdoBei?
–Naturalnie.
Poczekała,ażwróci,iuśmiechnęłasiędoniegoszeroko.
–Wszystkowporządku?
–Śpijakanioł.Ateraznaprawdęmuszęjużiść.Zadzwonięnapoczątkutygodnia.
Imamnadzieję,żetymrazemodbierzeszmójtelefon.
–Napewno.I,Dante,nieżałuję.
–Czego?
–Tego,żeodnalazłeśmnieweFlorencji.
–Jestemszczęśliwy,żetomówisz.
Jednak zamiast pocałować ją tak, jak się spodziewała, uśmiechnął się tylko
iruszyłdodrzwi.
–Arrivederci,Rose.
ROZDZIAŁÓSMY
Powiedzenie Bei, że Dante jest jej ojcem, było dla Rose nie lada wyzwaniem.
Grace poradziła jej, żeby z tym zanadto nie zwlekała. Dlatego tego wieczoru po
kąpieli Rose oznajmiła Bei, że ma dla niej wspaniałą wiadomość. Wyjeżdżają na
wakacje do Włoch, gdzie mieszka ciocia Charlotte i zatrzymają się w domu
Dantego.
–Samochodem?–spytałaBea,któranieprzepadałazapodróżamisamochodem.
–Tylkotrochę.Potempolecimysamolotem.
–BabciaiTomjadąznami?
–Nie,kochanie.Tylkoty,jaiDante.Cotynato?
–CzyuDantegowdomusąksiążeczkizbajkami?
–Niemampojęcia,alemożemywziąćnasze.
–Okej.
Rosenabrałagłębokopowietrza.
–Kochanie,mampewiensekret,którychciałabymcizdradzić.
–Tak?Ajaki?
–Dantejesttwoimtatą.
Błękitneoczydzieckazrobiłysieokrągłejakspodki.
–Prawdziwymtatą?TakimjakmaHolly?
Rosechrząknęła.
–Tak.
PrzezdłuższąchwilęBeamilczała.
–Będzieodbierałmniezeszkoły?
–Jestempewna,żejakdonasprzyjedzie,tobędzie.
Beauśmiechnęłasiętriumfująco.
–DantejestznaczniemilszyodtatyHolly.
–Lubiszgo?
–Tak.–Chwilaciszy.–Dlaczegonieprzyjeżdżałtuwcześniej?
Kolejnepytanie,któregosięobawiała.
–Niepozwoliłammu.
–Aledlaczego?
–Bobyłamgłupia.Aterazśpijjuż,skarbie.Możeszzdradzićswójsekretmisiowi
iPinocchiowi.
–AbabciiTomowi?
–Naturalnie.Zarazzsamegorana.
RoseumówiłasięzDantemzadwatygodnie.
–Wszystkozorganizujęijutrodociebiezadzwonię.
–Nierezerwujdlasiebiehotelu–powiedziała,jakgdybynigdynic.–Jeślichcesz,
możeszsięprzespaćumnie.
–Zwielkąradością,Rose.Grazie.CzyBeaucieszyłasięzperspektywypodróży?
–Byłazdziwiona,żeGraceiTomznaminiejadą.Powiedziałamjej,żemuszątu
zostać,żebyzamniepracować.
–Conatotwojamama?
–Jakzwyklechętnadopomocy.Starałamsięzostawićjejnagłowiejaknajmniej.
–Sprawiaszwrażeniezmęczonej,Rose.
–Nicminiejest.Muszęsiętylkoporządniewyspać.
–Azatemdobrejnocy.Zadzwonię,jaknajszybciejsięda.
Rzeczywiście, zadzwonił następnego dnia, żeby jej oznajmić, że przylatuje
wsobotępopołudniu.Ichsamolotodlatujewniedzielę.
–Doskonale.Wtakimraziedozobaczeniajutro.
–Tak,Rose.Adomani.
KiedyDantenastępnegodniazadzwoniłdoichdrzwi,Beapobiegłamuotworzyć.
–Dante,Dante,mamsekret!–oznajmiłazrozpromienionątwarzą.
–Cośpodobnego!Powieszmijaki?
–Najpierwwejdźdodomu–zaprosiłagoRose.
–Jakdobrzecięwidzieć.Jaksięmasz?
–Doskonale.
DanteusiadłprzykuchennymstoleiwziąłBeęnakolana.
–Nowięc,cotozasekret,piccola?
Małauśmiechnęłasiętriumfująco.
–Jesteśmoimprawdziwymtatą!
Dantebezsłowaprzytuliłjądosiebie.
– To wspaniała wiadomość – powiedział, kiedy odzyskał głos. – Jestem bardzo
szczęśliwy.Aty?
Beaskinęłagłową.
–PowiedziałambabciiTomowi.
DantewymieniłspojrzeniezRose.
–Icooninato?
–Ucieszylisię.Czyterazbędzieszpomnieprzychodziłdoszkoły?
–Zwielkąochotą,jeślitylkotwojamamanatopozwoli.
–Kochanie,pamiętaj,żeDantetutajniemieszka.
– Ale za każdym razem, kiedy przyjadę do Anglii, będę odbierał cię ze szkoły –
obiecałsolennieDante.
–Mamabyłagłupia–poinformowałagorzeczowoBea.
–Dlatego,żeniepozwoliłamciodwiedzaćnaswcześniej–wyjaśniłaRose.
Danteuśmiechnąłsięszeroko.
–AleterazpojedziemyrazemdoWłochdomojegodomu.
–Maszdużydom?
–Nawetbardzo.
–Asątamjakieśdzieci?
–Jesteśmoimjedynymdzieckiem,piccola.
–PamiętaszHarriet,tęmiłąpanią,któranasodwiedziła?
Beazentuzjazmemskinęłagłową.
–Onamadzieci.
–MójbratLeojestichtatą.Pojedziemydonichdodomu,żebyśsięmogłaznimi
pobawić.
–Jutro?
–Nie,alewkrótce.JutropolecimysamolotemdoWłoch.
Bea była tak podniecona, że tego wieczoru nie mogła zasnąć. Kiedy wreszcie
udałosięjąuśpić,RoseoznajmiłaDantemu,żebędziespałwjejpokoju.
–Atygdziemaszzamiarspać?
–Nasofiewgabinecie.
–Japowinienemtamspać,atyusiebie,bliskoBei.
–Tasofajestdlaciebiezamała,ajaitakusłyszęBeę,gdybysięobudziła.
–Niemogęzabraćciłóżka,cara,alejestnatosposób.Prześpijmysiętamoboje.
Otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale uciszył ją pocałunkiem. Przytulił ją
mocno do siebie i jej ciało odruchowo zareagowało na jego bliskość. Dante
powiedziałcośdoniejwswoimjęzyku.
–Nierozumiem.
–Ależrozumiesz,Rose.Mówię,żeciępragnę,tesoro.
Pragnie,aleniekocha.
–Wiem,żeitymniepożądasz.Mamrację?
– Tak – oznajmiła, ale odsunęła się od niego. – Ale nie na tyle, aby pozwolić ci
znówprzewrócićmojejżyciedogórynogami.
–Och,carissima,niepłacz,bopękniemiserce.
–Wtakimraziebędzieszwiedział,jaksięczułam,kiedyzłamałeśmimoje!
Wyszłazpokojucichozamknąwszyzasobądrzwi.
Ta podróż do Włoch bardzo się różniła od poprzedniej. Na lotnisko pojechali
wynajętąlimuzynąilecielidoPizypierwsząklasą.Beabyławszystkimzauroczona
ioczywiściezachwyciławszystkichnapokładzie.Zapetytemzjadłaswójmakaron,
podczas gdy Rose jedynie napiła się herbaty. Niepokoiła się spotkaniem z rodziną
Dantegoitoodebrałojejapetyt.
–Niejesteśgłodna?
–Nie.Jakdostaniemysiędotwojegodomu?
–Moimsamochodem.Niemartwsię,przygotowałemfotelikdlaBei.
–Dziękuję.Szczerzemówiąc,jaotymniepomyślałam.
Kiedy samolot zaczął podchodzić do lądowania jej zdenerwowanie sięgnęło
szczytu.Czyjegorodzinacałaprzybędzie,żebyichpowitać?Czybędziemiałaczas,
byprzygotowaćsięnaichspotkanie?Dantedotknąłrękąjejdłoni.
–Źlesięczujesz,cara?
–Nie,jestemtylkozdenerwowanaspotkaniemztwojąrodziną.
–Dziśniktnasniebędzieniepokoił–zapewniłją.Zaprosiłemrodzicównajutro.–
Spojrzał na Beę, która się poruszyła. – Obudź się, bella. Jesteśmy prawie na
miejscu.
Powylądowaniuprzeszlidosaliprzylotówistanęliprzykaruzeliwoczekiwaniu
nabagaż.
–WidzęTulliazkluczykamidosamochodu.Onpomożenamzbagażem.
Tullioskinąłgłowąnapowitanie.Beazniecierpliwościąwypatrywaławalizki.
–Tonasz,tato!–wykrzyknęławpewnejchwili.
DantespojrzałznacząconaRose.
–Maszrację,tesoro.Aobokniejstoimoja.
Zapakowali bagaże do samochodu i Bea usadowiła się w foteliku. Rose nie
potrafiłapowstrzymaćuśmiechu.
–Cociętakrozbawiło?
–Twójsamochódwyglądatrochędziwniezfotelikiemnapokładzie.
–Trzebasięprzyzwyczaić,prawda?
–Prawda.Beo,wygodnieci?
UszczęśliwionaBeaskinęłatwierdzącogłową.
–Allora.–Dantewłączyłsilnik.–Jedziemydodomu.
–Nieszybko!–zaordynowałaBea.–Nielubięszybko.
–Niemartwsię,zakilkaminutzapyta,czyjużjesteśmynamiejscu.
Danteroześmiałsięipowoliwyjechałzlotniska.DotknąłlekkorękiRose.
–Słyszałaś,copowiedziała?
–Nazwałaciętatą,atobienajwyraźniejbardzosiętospodobało.
–Toprawda.Tykazałaśjejtaksiędomniezwracać?
–Nie,tojejpomysł.
–Miałemochotękupićjejwielezabawek,aleniezrobiłemtego.
–Isłusznie.Powinnapolubićciędlaciebiesamego.
–Myślisz,żetrochęmnielubi?
–Nawetbardzo.PodobnojesteśmilszyniżtataHolly.
Danteroześmiałsięiskupiłsięnaprowadzeniu.
Kiedy zjechali z autostrady, wjechali na szeroką ulicę, wzdłuż której rosły
strzelistecyprysy.
–Jużjesteśmy?Pinocchioimiśchcąjużwysiąść.
–Jużbardzoblisko–zapewniłjąDantezuśmiechem.Pochwiliskręciłwboczną
drogę, która pięła się w górę ostrymi zakosami. Wkrótce ich oczom ukazał się
szerokipodjazd,pobokachktóregostałykamiennefilary.Poobustronachrozciągał
się zadbany trawnik, z którego szerokie schody prowadziły wprost na ukwiecony
taras.
–WitajciewVilliCastiglione–odezwałsięDante.
Obiepaniezaniemówiłyzzachwytu.Patrzyłyjakzauroczonenaprzepięknystary
domzbudowanyzmiodowegokamienia.
DantewysiadłiotworzyłRosedrzwi.
–Podobacisię?
–Och,jestpoprostupiękny!
– Chcę wysiąść! – zawołała zniecierpliwiona Bea. Dante roześmiał się i rozpiął
pasyfotelika.
Bea wyskoczyła z samochodu, ale na widok kobiety, która wyłoniła się z domu,
wyciągnęładoDantegoręce.
–Mamma!–Dantezuśmiechemucałowałkobietęnapowitanie.–Widzę,żenie
mogłaśwytrzymać.
–No,caro.–MariaFortinarizwróciłasięwstronęRose.–Witajwdomumojego
syna.Dantepowiedział,żebympoczekała,aleniemogłampozwolićnato,żebynikt
wasniepowitał.
Roseuśmiechnęłasięnieśmiało.
–Tobardzomiłozpanistrony,dziękuję.
–Przedstawiszmniemojejwnuczce,cara?
Beazzaciekawieniemprzyglądałasięstarszejpani.
–TojestBeatriceGrace,signora–oznajmiłaRoseiuśmiechnęłasiędocórki.–
Bea,atauroczapanitotwojadrugababcia.
–Druga?–Beaniebyławstanietegopojąć.
–Kochanie,tojestmojamama–wyjaśniłDante.–Powłoskunababcięmówimy
nonna.
–Rozumiem.Postawmnie,tato.
Kiedy Bea stanęła na własnych nogach, podniosła głowę i spojrzała na matkę
Dantego.
Kobietadotknęładelikatniejejjasnychlokówiuśmiechnęłasięciepło.
–Myślisz,żemogłabymciępocałowaćnapowitanie?
Rosemodliłasięwduchu,żebymałanieodmówiła.Beanadstawiłaobapoliczki
dopocałowania.
–Grazie,Beatrice.
Dziewczynkajednakpotrząsnęłaprzeczącogłową.
–JestemBea.
Mariauśmiechnęłasię.
–Tobardzomałeimięjaknatakądużądziewczynkęjakty!
Beaskinęłagłowąiujęłarękęswojejnowejbabci,żebywejśćdośrodka.
–Zapraszam–DanteskinąłrękąRose.–Maszochotęnafiliżankęherbaty?
–Zprzyjemnością.Ależwspaniałydom,Dante.
–Cieszęsię,żecisiępodoba.–Skinąłzuśmiechemgłowąkobiecie,któraruszyła
przez hol, żeby się z nimi przywitać. – To jest Silvia. Odziedziczyłem ją wraz
zdomem–powiedziałpoangielsku.
Kobieta wyrzuciła z siebie potok włoskich słów, z których co drugie brzmiało
bellaiodnosiłosię,rzeczjasna,doBei.
–Tojestdommojegosyna,więcniepowinnamwydawaćpoleceń,ale…–Maria
FortinariuśmiechnęłasiędoDantego.
– Co oznacza, że cię zaniedbuję, Rose. – Pocałował matkę. – Możesz dzisiaj
wydawaćsłużbiepolecenia,mamma,perfavore.
Mariaochoczoskinęłagłową.
–Rose,nacomaszochotę?Napićsiękawy,herbatyczyiśćdoswojegopokoju?
– Obie musimy iść do łazienki, signora. Ale jak się odświeżymy, z przyjemnością
napijemysięherbaty.
– W takim razie zaprowadzę was do pokojów, a mama w tym czasie wszystko
zorganizuje.
–Subito,caro.–MariadotknęłagłówkiBeiiuśmiechnęłasiędojejmatki.–Miło
wastugościć.
– To my jesteśmy szczęśliwe, że tu przyjechałyśmy, signora – powiedziała Rose,
zdającsobiesprawę,żerzeczywiścietakjest.
–Chodźcie–zaprosiłDante.–Potrzebujeszczegośzeswojegobagażu,cara?
– Nie, dziękuję. Ale pokaż nam drogę do łazienki – powiedziała, spoglądając na
Beę.
Pokój, jaki im pokazał, był przestronny i jasny. Miał przylegającą łazienkę,
zktórejobieochoczo skorzystały.Kiedysięodświeżyły, wyszłydoczekającego na
nichDantego.
–Podobacisiępokój,Rose?
–Och,jesturoczy.
–Aczyjabędęmiałaswójpokój,tato?
– Naturalnie, carina. Ale najpierw wypijemy herbatę z nonną w loggi. Co ty na
to?
–Cotojestloggia?
– To taka otwarta weranda na dworze. Musisz chyba założyć swoją piękną
niebieskąkurteczkę.
Roseskinęłagłową.
– Ja też coś na siebie włożę. – Zawahała się. – To bardzo miło ze strony twojej
matki,żeprzyjechałanaspowitać.
–Niemogłasiędoczekać,kiedywaspozna.
Kiedywyszlinawerandę,MariaFortinarijużnanichczekała.
– Chodź, skarbie, usiądź koło mnie. – Poklepała krzesło obok siebie. – Masz
ochotęnasokpomarańczowy?
–Tak,poproszę.
Mariaskinęłagłowązaprobatą.
– Dla ciebie, Rose jest herbata, a dla ciebie naturalnie kawa – skinęła w stronę
syna.
– Ależ macie piękny ogród – powiedziała Rose, zajmując swoje miejsce
irozglądającsiędookoła.
–Myteżmamyogród–oznajmiłaBea.–Tompomagawnimmojejmamie.
–TomjestojcemCharlotteVilari–wyjaśniłDante.
–Mojababciamieszkaznimwjegodomu.
–Napewnobardzozatobątęskni,piccola.–MariazwróciłasięwstronęRose.–
Musiszwybaczyćmimójangielski.Niejesttakdobryjakmojegosyna.
–Jestdoskonały.Janiestetyniemówiępowłosku.Nigdyniemiałamczasu,żeby
sięgonauczyć.
–Takjakcimówiłem,mamo,Rosezwykształceniajestksięgową.Poskończeniu
studiów zrobiła dodatkowe kursy, żeby zacząć prowadzić księgarnię. Pracuje
z domu, żeby móc jak najwięcej czasu spędzać z Beą, a jednocześnie zarabiać na
ichutrzymanie.
–Skorotakciężkopracujesz,wykorzystajpobyttu,żebyodpocząć.Maszochotę
natramezzini,Beo?
–Tojestkanapka–wyjaśniłDante.–Lubiszszynkęiser?
–Lubię.–Beasięgnęłapokanapkę.
Rose popijała herbatę, nie mogąc się nadziwić temu, co się działo. Pije herbatę
zmatkąDanegouniegowdomu.Wnajśmielszychsnachniemogłasobiewyobrazić
czegośpodobnego.
–Rose,zjedzcoś.Wsamolocieniczegonietknęłaś.
–Chętniespróbujętychmałychciasteczek.
–Silviaupiekłajespecjalniedlawas.
–Jateżrobięciasteczkazbabcią–nieomieszkałapoinformowaćBea.
–Chebello?Twojamatkamieszkaniedalekowas?
–Tak.Bardzomipomaga.
– Ona na pewno też jest z tego zadowolona. – Spojrzała na syna. – Bea już
skończyła.Możezabrałbyśjąnaniewielkispacerpoogrodzie?
–Mogę,mamo?
–Naturalnie.Tylkonajpierwwytrzyjbuzięserwetką.
Beaposłuszniewypełniłapolecenieizerwałasięzkrzesła.
–Maszmnóstwokwiatów,tato.
–Allora,możejepoliczymy?
Maria nie mogła oderwać wzroku od syna trzymającego za rękę małą
dziewczynkę.
–Jesttakasłodka,Rose.Dziękuję,żepodzieliłaśsięniązDantem.Domyślamsię,
żewcaleniebyłotodlaciebiełatwe.
– Nie było – przyznała uczciwie Rose. – Nawet moja mama zupełnie niedawno
dowiedziałasię,żeojcemBeijestDante.
–AzatemgdybyściesięniespotkaliweFlorencji,nigdyniedowiedziałbysię,że
madziecko.
–Możliwe.Kiedyprzekonałamsię,żejestemwciąży,onbyłjużżonaty.
–Dzień,wktórymDanteożeniłsięzElsąMarino,byłnajgorszymdniemmojego
życia. Ale potem moje modlitwy zostały wysłuchane i zostawiła go dla bogatego
starca,EnricoCalvi.
–Janicotymniewiedziałam.–RosespojrzaławoczyMariiFortinari.–Niebyło
mitułatwoprzyjechać,signora.Bałamsię,żepanipomyśli,żepolujęnabogatego
ojcadlamojegodziecka.
–Przyznaję,żeprzyszłamidogłowytakamyśl.AlepotemDanteopowiedziałmi,
jak ciężko pracowałaś, żeby zapewnić małej godziwe życie. Uważam, że jesteś
bardzo dzielna. Mogę spytać, co zamierzasz teraz zrobić? Dante mówi, że nie
chceszzaniegowyjść.
–Przywykłamdosamotnegożycia,signora.PonadtoDanteijanieznamysięzbyt
dobrze.
– Ale przed laty coś cię do niego przyciągnęło, prawda? Inaczej nie byłoby na
świecieBei.
Roseskinęłagłową.
– Zakochałam się w nim bez pamięci. Wierzyłam, że on poczuł to samo
w stosunku do mnie. Kiedy się dowiedziałam, że ma narzeczoną, byłam
zdruzgotana. Jednak mój świat zawalił się dopiero wtedy, kiedy się okazało, że
spodziewamsięjegodziecka.
–Czyprzeklinałaśgo,kiedyurodziłasięBea?
Rosepotrząsnęłaprzeczącogłową.
–Nie.Chciałam,żebyzemnąbył,alenikomuniezdradziłam,zakimpłaczę.
Mariawestchnęła.
–Twojamatkamusiałabyćnaniegobardzowściekła.
– Nie, signora. Wyjaśniłam jej, że za to, co się wydarzyło, oboje ponosimy
odpowiedzialnośćwrównymstopniu.
WtymmomenciepodbiegładonichBea.
– Mamo, mamo, tam jest mały basen! – Oczy dziecka błyszczały
zpodekscytowania.
–Pokażemygopóźniejmamie–obiecałDante.
– A jutro przyjedziecie do Fortino, żeby poznać resztę rodziny. Urządzimy
przyjęcie,dobrze?
Beapopatrzyłaznadziejąnababcię.
–Takiezbalonami?
– Tak, carissima. Z balonami! – Maria ucałowała małą w policzki. – Ale teraz
muszęwracaćdodomu.Dojutra.
Kiedypożegnalinonnę,Dantezaproponował,żebyobejrzałypokójBei.
–Alejajeszczeniechcęiśćspać!
– Jeszcze nie, ale musimy pokazać misiowi i Pinocchiowi, gdzie jest ich łóżko. –
OtworzyłdrzwipokojuiczekałnareakcjęBei.
Dziewczynkazaniemówiła,ajejoczyzrobiłysięogromnejakspodki.Naśrodku
łóżkasiedziałalalka.
–Czyjatolalka?
–Jesttwoja.
DantespojrzałnaRoseilekkowzruszyłramionami.
–Jestubranatakjakja.–Beawzięłalalkędorąkiprzytuliła.
–Cosięmówi?–Rosebyłanieubłagana.
–Dziękuję,tato!Zaprezentdostajesiębuziaka–poinformowałago.
–Wtakimraziemusiszmidaćdwa,botujestjeszczecoś.Jakaśtorba.
–Cowniejjest?
–Otwórzsamaizobacz.
Beinietrzebabyłodwarazypowtarzać.Otworzyłatorbęikrzyknęłazzachwytu.
Torbabyłapełnaubranekdlalalki.
–Widzę,żeniemogłeśsięoprzeć?–powiedziałaRose,uśmiechającsięlekko.
–Niemogłem.Bardzojesteśnamniezła?
–Jakmogłabymbyć?Dziwięsiętylko,żewytrzymałeśtakdługo.
– Też się sobie dziwię. Teraz, kiedy wiem, że za prezenty dostaje się buziaki,
kupięcośspecjalnegodlaciebie.
–Naprawdęniematakiejpotrzeby–odparła,rumieniącsię.
–Chceszprzeztopowiedzieć,żedostanębuziakanawetbezprezentu?–spytał,
zniżającgłos.
Rosegwałtowniesięodwróciła.
–Bea,jaknazwieszswojąlalkę?
–Dolly,oczywiście.
Danteuśmiechnąłsię,złapałBeępodpachyizakręciłniąwpowietrzu.
–Powiedzmi,piccola,podobacisiętwójpokój?
Beaskinęłagłową.
–Onjestmójnazawsze?
DantewymieniłspojrzeniezRose.
–Nazawsze–obiecałsolennie.
Wieczorem Bea była już tak zmęczona, że bez słowa protestu dała się położyć
spać. Kiedy zasnęła, Rose wykąpała się i przebrała w sukienkę, żeby zjeść
zDantemkolacjęwjadalni.Najejwidokjegooczyrozbłysły.
–Rose,wyglądaszzachwycająco.
–Dziękuję.
–Tospecjalnaokazja,więcSilviazostała,żebypodaćnamkolację.
–Niemieszkatutaj?
–Kiedyśmieszkała,alepośmiercinonnyzaskoczyławszystkichiwyszłazamąż
za mężczyznę, którego znała jeszcze z młodości. Przychodzi do mnie codziennie,
a potem wraca do Maria. Powiedziała, że gdybyśmy chcieli gdzieś wyjść, chętnie
zostaniezBeą,aleniesądzę,żebyśsięnatozgodziła.
–Rzeczywiście,wolałabymnie.Niechodzioto,żeniemamdoniejzaufania,ale…
–Niemożeszzostawićdzieckaznieznajomąosobą,któranieznaangielskiego.
– Chyba rzeczywiście tak jest. – Westchnęła. – Przyjechanie tutaj było dla mnie
nieladawyczynem,Dante.
– Wiem o tym. A teraz, kiedy już tu jesteś, jak się czujesz? Dla mnie twoja
obecnośćjestzupełnienaturalna.Powinnobyłobyćtakoddawna,gdybyElsamnie
nieokłamała…
Roseuniosładłoń.
–Nierozmawiajmyoprzeszłości.
–Wtakimraziemożepodyskutujemyoprzyszłości?
–Nie,niedzisiaj.PosiedźmytupoprostuicieszmysięprzygotowanąprzezSilvię
kolacją.
–Czytooznacza,żedobrzesiętuzemnąbawisz?
–Napewnolepiejniżwdomuprzedkomputerem–zażartowała.
Rosezapetytemzjadłazupęikurczakapieczonegozziołami.PoprosiłaDantego,
żebypowiedziałSilvii,żewszystkobyłowyborne.
–Grazietante,Silvio–powiedziała,uśmiechającsię.
Kobieta rozpromieniła się i zalała ich potokiem słów. Dante przetłumaczył, że
kawaibiscotticzekająnanichwsalonieiżeSilviażyczyimdobrejnocy.
Salon najwyraźniej był urządzony jeszcze przez babcię Dantego. Był nieco
staroświecki,alebardzoprzytulnyimiły.
–Cóżzauroczypokój.Chybaniczegotuniezmieniałeś,prawda?
Skinąłgłowąizaprosiłjąnasofę.
– Moja rodzina twierdzi, że powinienem urządzić go po swojemu, ale ja wolę
poczekać.
–Ażtwójsmutekpośmiercibabciminie?–spytałamiękko.
–Nie.Ażtyijabędziemymoglidokonaćtuzmian,Rose.Teraz,kiedywiem,że
mamcórkę,nicnasjużnierozdzieli.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Rosezesztywniała.
–Mówisztakjedyniedlatego,żebardzozależycinaBei!
– To nieprawda. Doskonale wiesz, że kiedy cię zobaczyłem, w jednej chwili się
wtobiezakochałem.Szkodatylko,żebezwzajemności.
–Gdybybyłotak,jakmówisz,nigdyniedoszłobydotegoepizoduwhotelu.
– Epizodu, który na zawsze odmienił twoje życie. Na początku chciałem cię
jedynie pocieszyć, ale kiedy wziąłem cię w ramiona, nie byłem w stanie się
powstrzymać. Kiedy wyjeżdżałem, czułem się, jakby część mnie została z tobą.
Irzeczywiścietakbyło.Dio!TekłamstwaElsytoironialosu!
–Niechcęwięcejpłakać!Itakwylałamjużmorzełez.
–Płakałaśtamtejnocy,wktórąsięposprzeczaliśmy,prawda?
–Płakałam.Dlategoniechcęsięjużkłócić.
– Całkowicie to popieram. Czy to oznacza, że jeśli ponownie poproszę cię o to,
żebyśzamniewyszła,niebędzieszoponować?
Gdybyżtylkojejwyznał,żekochajądlaniejsamej,niebyłobyżadnegoproblemu.
Wiedziała, że jej pragnie, ale nie była przekonana co do tego, czy ją kocha. Nie
chciałaangażowaćsięwzwiązek,wktóryonawkładałabywięcejuczućniżpartner.
–Wciążuważam,żepowinniśmysięlepiejpoznać.
–GranDio!–Danteprzejechałrękąprzezwłosy.–Ileczasupotrzebujesz?Itak
jużzbytwielegostraciliśmy!Scusi!
Puścił jej rękę i wyszedł z pokoju. Ku jej niewymownej uldze wrócił po chwili,
trzymającwrękuoprawionywskóręzeszyt.
–Otwórz–poleciłjej.
Ku swemu zdumieniu ujrzała widniejącą na pierwszej stronie datę ich poznania.
Spomiędzykartekwypadłzasuszonypłatekróży.
–Wypadłcizwłosówpodczasprzyjęcia–poinformowałją.–Trzymamgojakjakiś
sentymentalnygłupiec.
Rosepoczuła,żecośściskajązagardło.
–ZajrzędoBei–oznajmiła,aleDantepowstrzymałją.
–Przedchwiląuniejbyłem.Śpijakanioł.Usiądź.–Wskazałrękąmiejsceobok
siebie.–Powiedziałaś,żepowinniśmysięlepiejpoznać.Najlepszymsposobem,żeby
tozrobić,jestwspólnezamieszkanienajakiśczas.Jakrodzina.
– Zastanawiam się, czy gdyby na świecie nie było Bei, byłbyś do tego równie
chętny?
TwarzDantegopociemniała.
– Co mam zrobić, żeby cię przekonać? Twierdzisz, że kiedy mnie poznałaś, od
razusięwemniezakochałaś,aleteraztwojeuczucianajwyraźniejuległyzmianie.–
Wzruszył ramionami. – Non importa. I tak się pobierzemy. Nie chcę, żeby moje
dzieckodorastałowświadomości,żejejniechcę.
–Comiałabymturobić?Tyczęstowyjeżdżasz,amojapracajestwdomu…
– Mogłabyś pracować tutaj. Harriet bardzo wiele pomaga Leowi. Oprowadza
gościpoFortino.
–Mówipowłosku?
–Tak.Ipofrancusku.
–Ajanie.Jaznamsięjedynienaliczbach.
–Mogłabyśjejpomóc,przejmującturystówmówiącychpoangielsku.Zresztą,gdy
siępobierzemy,będęwyjeżdżałznacznierzadziej.
Będęwyjeżdżał,aniewyjeżdżałbym.Oczywiście,żepragnęłazaniegowyjśćito
odchwili,wktórejgopoznała.Powinnadorosnąćipodjąćpewnedecyzje.Jeślinie
zewzględunasiebie,tonaichcórkę.ByćmożeDantezczasempokochajądlaniej
samej,aniedlatego,żejestmatkąjegodziecka.
–Przemyślęto–powiedziaławkońcu.
Dantespojrzałnaniąpodejrzliwie.
–Cochceszprzeztopowiedzieć?
– Nie mogę tak po prostu rzucić wszystkiego i za ciebie wyjść, Dante. Muszę
wszystkozorganizować,sprzedaćswojąfirmęitakdalej.Potrzebujęczasu.
–Dio,nietakiejodpowiedzisięspodziewałem,Rose.
–Nicnatonieporadzę–oznajmiła,wzruszającramionami.
–Podobniejaknato.
Przyciągnąłjądosiebiegwałtownie,posadziłsobienakolanachipocałowałzsiłą,
która ją zaskoczyła. Jej ciało odruchowo odpowiedziało na tę pieszczotę. Dante
wstałizaprowadziłjąnagórę.Wsypialnipołożyłjąnałóżkuizacząłsięrozbierać.
–Poczekajchwilę.
–Nie.Zbytdługojużczekałem.–Klęknąłprzyłóżkuizacząłjąrozbierać.–Może
mnieniekochasz,alenapewnomniepragniesz.Chybaniezaprzeczysz?
–Nie.Aleniechcętegorobićwzłości.
– Ależ ja nie jestem zły, bella. – Rozpuścił jej włosy, które tak starannie spięła,
i zanurzył w nich twarz. – Pragnę cię, Rose. – Zdjął jej bieliznę i mocno objął jej
nagieciało.–Dziśdokończymyto,cozaczęliśmyprzedlaty.
–Przecieżpotemsiękochaliśmy.
–Wpośpiechu.Dziśpokażęci,czymmożebyćdlanasmiłość,tesoro.
SerceRosewaliłojakoszalałe.Tak,pomyślała.Pokażmi.Chcętego.
–Pamiętaj,Dante,żeodurodzeniaBeiznikimniespałam.
–Tymlepiej.Pragnęciętak,jaktylkomężczyznamożepragnąćkobiety,ichcęci
pokazać,jakwielkajestmojamiłość.
Rose sądziła, że Dante będzie kochał się z nią szybko i niecierpliwie, aby jak
najszybciej doznać spełnienia, on jednak wcale się nie spieszył. Zaczął całować
i pieścić każdy fragment jej ciała, wzbudzając w niej pragnienie, jakiego nigdy
jeszcze nie doświadczyła. Kiedy w nią wszedł, znieruchomiała, rozkoszując się
uczuciem, jakiego doznała, czując go w sobie. Dante nie spuszczał wzroku z jej
oczu. Zaczął się w niej poruszać, początkowo wolno i delikatnie, potem coraz
szybciejigwałtowniejażdomomentu,zktóregoniebyłojużodwrotu.Rosespięła
sięwjegoramionach,krzyknęła,poczymopadłabezsilna,jakbyjejciałorozpadło
się na tysiąc kawałków. Dante płożył się obok niej, przykrył ich prześcieradłem
imocnoprzytuliłjądosiebie.
– Rose – szepnął po chwili. – Nie chciałbym tego robić, ale będę musiał
odprowadzićciędotwojegopokoju.Beamożesięobudzićicięszukać.
–Maszrację.
– Jutro przeniesiemy twoje rzeczy do mojej sypialni i powiemy Bei, że będziesz
mieszkaćzemną.
Rosejednakpotrząsnęłaprzeczącogłową.
–Wolałabymtegonierobić,zanimsprawymiędzynamisięnieułożą.
–Czytomabyćkarazamojegrzechy?
–Kara?
–NiepowiedziałemcioElsie,zostawiłemsamązdzieckiem…
– To dziecko jest światłem mojego życia. Jak mogłabym cię za nie karać? Chcę
tylko,żebyśdałmiwięcejczasu,żebymmogłasięprzyzwyczaić…
–Domnie?Sądziłem,żewmoichramionachbyłaśszczęśliwa,Rose.
– Dobrze wiesz, że tak. Ta sfera naszego związku na pewno będzie należeć do
udanych.
–Całynaszzwiązekbędzieudany,Rose.Alejeżelichcesz,żebymczekał,ażsama
to zrozumiesz, to poczekam. Jestem w tym dobry, Rose. Czekam na ciebie już od
tylulat!
Spojrzałananiegozogniemwoczach.
–Skorotoprawda,dlaczegonigdymnienieszukałeś?
–Charlottepowiedziałami,żektośwtwoimżyciujest,ajanaturalniezałożyłem,
żechodziomężczyznę.Tymczasemtobyłamojawłasnacórka!
–BłagałamCharlotte,żebyniezdradziłamojejtajemnicy.
–Dlaczego?WstydziłaśsięBei?
–Ależskąd!Niechciałamtylko,żebyktośzobaczyłwasrazem,bowtedymógłby
siędomyśleć,żejesteśjejojcem.Atymiałeśprzecieżżonę.
–AleprzecieżBeajestpodobnadociebie.
– Ma twoje oczy i twój uśmiech. Moja mama od razu się domyśliła, jak tylko
zobaczyławasrazem.
– Teraz dowie się cały świat. – Wyszedł z łóżka. – Poczekaj, mam dla ciebie
prezent.Dostanęzaniegobuziaka?
–Bardzomożliwe–roześmiałasię.
Dantewyjąłzszufladyniewielkiepudełeczkoiwróciłdołóżka.
–Niemusiszdawaćmiprezentów,żebydostaćbuziaka.
–Wtakimrazienajpierwciępocałuję.
Zrobił to z pasją, która ponownie rozpaliła w niej ogień. Przylgnęła do niego
całymciałem,wdychającsłodkizapachjegoskóry.
–Otwórzpudełko,tesoro–szepnął.
Zrobiła,ocoprosił,iażkrzyknęłazzachwytu.Wpudełkuleżałzłotypierścionek
zpodłużnymszmaragdemosadzonympomiędzydwomadiamentami.
–Och,Dante!–Poczuła,żełzynapływająjejpodpowieki.
–Niepodobacisię?
–Jestprzepiękny,aleniemogęgoprzyjąć.
–Dlaczego?–spytał,patrzącnaniąznagłymchłodem.
–Powiedziałamci,żepotrzebujęwięcejczasu.
Dantezamknąłpudełkoirzuciłjenastolik.
–Poczekam,aletylkodokońcatwojejwizyty.Jeślisięniezgodzisz,niebędęcię
więcej błagał. Ale wiedz, że wówczas poczynię kroki, żeby Bea mogła spędzać ze
mnączęśćczasu.
Rosespojrzałananiegozprzerażeniem.
–Dante,posłuchaj…
– Nie, Rose, to ty posłuchaj. Albo się zgodzisz i zostaniemy małżeństwem, albo
zmusiszmniedotego,żebymwalczyłoBeędrogąprawną.Allora,skorojużjesteś
wmoimłóżku,skorzystamzprzywileju,dopókimamtakąmożliwość.–Przyciągnął
jądosiebie,żebysięzniąkochać.Owszem,seksznimbyłwspaniały,alenapróżno
czekałanasłowa,którebyłyzrozumiałewkażdymjęzyku.Powłoskubrzmiałyone
tiamo.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
KiedyRoseobudziłasięnastępnegodniarano,Beajużbyłananogach.Siedziała
wpokojugościnnymzDantem,kręcączdezaprobatągłową.
–Mamo,wstawaj,dzisiajprzyjęcie.
– Kochanie, ale jeszcze nie teraz – roześmiał się Dante. – Najpierw zjemy
śniadanie. Chodź, pójdziemy na mały spacer, a mama w tym czasie weźmie
prysznic.
Rosezpodziwemspojrzałanacórkę,któramiałanasobiedżinsyikoszulkę.
–Samasięubierałaś?
–Tatamipomógł,alesamasięumyłam.Izębyteż.
–Wtakimraziejateżidęsięumyć.Zarazdowasdołączę.Jestembardzogłodna.
Rose wzięła szybko prysznic, owinęła mokre włosy ręcznikiem i ubrała się.
Schodzącposchodach,usłyszałaszczebiotBei,którejbuziasięniezamykała.Rose
nie potrafiła powstrzymać uczucia zazdrości, że to nie ona tym razem
uszczęśliwiałacórkę.
PodrodzespotkałaSilvię,któraszładojadalnizpełnątacą.
–Buongiorno–powitałają,nacokobietauśmiechnęłasięszeroko.
– A, jesteś już. – Dante uśmiechnął się na jej widok. – Chętnie zjedlibyśmy na
dworze.Niezmarzniesz?
–Zgódźsię,mamo.Poprosiłamtatę.
–Aonoczywiściecinieodmówił.
–Naturalmente.
– To znaczy: oczywiście – oznajmiła z dumą Bea. A kiedy Silvia nalała jej soku,
uśmiechnęłasiędoniejpromiennie.–Grazie.Dobrzepowiedziałam,tato?
–Doskonale.Silviamówi,żejesteśbystrądziewczynką.
Śniadanie na dworze było wspaniałym pomysłem. Zjedli je niespiesznie,
delektującsiękażdąchwiląitym,żenigdzieniemusząsięspieszyć.
–Czasaminiejestnamłatwo,alezazwyczajudajenamsiędotrzećdoszkołyna
czas.
–Lubiszchodzićdoszkoły,Beo?
–Lubię.Nauczycieleczytająnamróżnehistorie,bawimysięimalujemy.
–Powiedziałaśkoleżankom,żejedziesznawakacjedoWłoch?
–Tak.Domojegotaty.
–Icoonenato?
–Powiedziały,żemamszczęście.Mogęjużiść?
Silvia podała kawę, którą wypili niespiesznie z Dantem, podczas gdy ich córka
bawiłasięnieopodal.
– Przepraszam, że jestem nieuczesana. Przed wyjściem doprowadzę się do
porządku.
– Mnie się taka podobasz. Elsa nigdy nie wychodziła z pokoju bez pełnego
makijażu.
–KtotojestElsa?–spytałaBea.
DantespojrzałznacząconaRose.
–Pani,którąkiedyśznałem.
–Będzienaprzyjęciu?
–Nie,piccola.Dziśbędzietylkonajbliższarodzina.
–Mamo,mogęprosićjeszczetrochęsoku?
–IdźdokuchniipoprośSilvię.Dantepowieci,copowiedzieć.
–Wystarczy,żepowiesz:succo,perfavore,Silvia.
Dziewczynkapowtórzyłazdanieiwpodskokachpobiegładokuchni.
–Wybacz,żewspomniałemoElsie.Zupełnieniepomyślałemotym,comówię.
–Nicsięniestało.
– Wręcz przeciwnie. Teraz, kiedy mam was, chciałbym w ogóle zapomnieć o jej
istnieniu–powiedziałipocałowałjążarliwie.
Rosejednakniemogłazatracićsięwjegouściskubezreszty.Wierzyła,żegdyby
nieBea,towszystkotoniemiałobymiejsca.
– Może powinieneś sprawdzić, jak Bea daje sobie radę? – zaproponowała,
odsuwającsię.
–Zprzyjemnością.
Niebyłogoprzezjakiśczas,poczymwróciłzpodskakującąobokBeą.
–Mamo,tokubekspecjalniedlamnie–poinformowała,wskazującniesioneprzez
Dantegonaczynie.–Ipowiedziałamgraziezasok.
–Jesteśgenialna.Aterazusiądźiwypijwspokojuswójsok.
–Czybędęmogłazałożyćdziśmojąodświętnąsukienkę?
–Nowłaśnie,Dante.Jakmamysiędziśubrać?
–Mojekobietybędąwyglądaćwspaniale,niezależnieodtego,cozałożą.
–Aty?Będzieszubranywgarnitur?
–Nie,letniespodnieiskórzanąmarynarka.
–Nowięcjak,mamo?Będęmogłazałożyćsukienkę?
–Tak.Jateżzałożęsukienkę.Alenawszelkiwypadekweźmiemyzesobądżinsy
ikoszulkę.Októrejmamytambyć?
–Wpołudnie.
– W takim razie zacznę suszyć włosy. Możesz przejrzeć moje ubrania
izadecydować,copowinnamzałożyć.
–Jazawszetodlaniejrobię–oznajmiłaBea.
–Wtakimraziechodźmyzrobićtorazem–powiedziałDanteiwyciągnąłdocórki
rękę.
RodzinnydomDantegowydałsięRoseznajomy.
–Widziałamgonaetykieciewaszegowina–oznajmiłazdumiona.–Sądziłam,że
tojakaśrenesansowareprodukcja.Toogromnydom,Dante.
– Kiedy rodzice go odziedziczyli, był bardzo zniszczony. Musieli włożyć dużo
pracy, żeby go odrestaurować. Mama chciałaby, żeby kiedyś zamieszkał tu Leo
zHarriet.
–Acooninato?
–Harrietmówi,żeLeoitakspędzatuwiększośćczasu,aleonjestprzywiązany
dodomu,wktórymmieszkają,botamwłaśniewprowadziłjąjakopannęmłodą.
–Tato,zobacz,balony!Idużoludzi!
– Czy wyglądam dobrze? – Rose nie kryła zdenerwowania. Dante ścisnął ją za
rękę.
–Doskonale.
Maria Fortinari wyszła im na spotkanie. Ucałowała gorąco najpierw Rose,
apotemswojąwnuczkę.
– Ale pięknie wyglądacie – wykrzyknęła, po czym zwróciła się w stronę siwego
mężczyznystojącegotużzanią.–Caro,tojestnaszanowawnuczka.Atojejmama,
Rose.
LorenzoFortinariująłRosezaramionaipocałowałwobapoliczki.
– Benvenuti, Rose. – Uśmiechnął się do niej, po czym przeniósł wzrok na Beę,
która kurczowo trzymała się ręki Dantego. – Witaj, piccola. Dostanę od ciebie
buziaka?
–Beo,tojestmójtata,aledlaciebietojestnonno.
Beanadstawiłapoliczek,ajejoczysięrozjaśniły.
–CiociaCharlotte!CiociaCharlotte!
–Witaj,Beo.Jaksięmamojaukochanadziewczynka?
–Ciociu,powiemcimójsekret.Dantejestmoimtatą!
Zgromadzeniwokółludzieroześmialisię.CharlottepodeszładoRoseiuścisnęła
przyjaciółkę.Obiebyłyzbytwzruszone,żebymówić.WkońcuRoseoderwałasięod
Charlotteiotarławierzchemdłoniłzy.
–Dotwarzyciztymbrzuchem!
Kiedy się sobą nacieszyły, Dante przedstawił Rose swojej siostrze Mirelli i jej
mężowiFrancowi.
– To jest Rose, a ta młoda dama to moja córka, czego nie omieszkała wam
powiedzieć.
–Ajajestemjegobratem–usłyszałagłębokigłos,podobnydogłosuDantego.Bea
uśmiechnęłasiędowysokiegomężczyzny,którybyłstarsząwersjąDantego.–Leo
Fortinari.
–Rose,toilcapo.Mójszef.
– Starszy partner, a nie szef – poprawił go Leo. – Tak się cieszę, że
przyjechałyście. Chodźcie, przedstawię wam moje dzieci. Nie mogą się doczekać,
kiedy będą się bawić z Beą. Mam nadzieję, że ona nie będzie miała nic przeciw
temu.
–Będziezachwycona.–SpojrzałanaDantego.–Pójdzieszponią?
–Naturalnie,amore.JaktylkozdołamoderwaćjąodCharlotte.
LeoFortinaripoleciłswoimdzieciom,żebyzaopiekowałysięBeą.
–Mamo,chcęmojedżinsy.
MariaFortinariwyciągnęładoniejrękę.
– Chodź, pokażę ci, gdzie się przebrać. Szkoda by było, gdybyś zniszczyła taką
pięknąsukienkę.
Kiedy Bea się przebrała, Maria spojrzała ciepło na Rose i pogładziła ją po
policzku.
–Witajwnaszymdomu,cara.
–Dziękuję,signora.
–Jestemcibardzowdzięczna.DziękitobieDanteznówjestszczęśliwy.
–Nonna!–Beaniecierpliwieprzestępowałaznoginanogę.–Chcęsięjużbawić.
Proszę.
–Idziemy.Rose,chodźnapijeszsiębiałegowina.Japójdędokuchni.
–Czymogęwczymśpomóc?
–Nie,grazie.Idźdoinnychibawsiędobrze.
Rose usiadła na tarasie razem z Charlotte, Harriet i Mirellą. Rozmawiały,
przyglądającsiębawiącymsiędzieciom.
– Mogę pić tylko lemoniadę – skrzywiła się Charlotte, spoglądając znacząco
wstronęmęża.
–Jużniedługo–pocieszyłająMirella.
–Chybażebędzieszkarmićpiersią–wtrąciłaHarriet.–Todużewyrzeczenie,ale
warto,prawda,Rose?
–JaniestetyniemogłamkarmićBeipiersią.
– Pamiętam, jak z tego powodu rozpaczałaś – przypomniała Charlotte. – Tak
bardzochciałaśbyćperfekcyjnąmamą.
–PatrzącnaBeęmożnapowiedzieć,żejejsięudało–zauważyłaHarriet.
Bea przewróciła się i Rose chciała wstać, żeby jej pomóc, ale Harriet
powstrzymałają.
– Zostaw ich samych. Dopóki nie leje się krew, dadzą sobie radę – powiedziała
Harriet.
Mirellaroześmiałasię.
–Mniezajęłosporoczasu,zanimsiętegonauczyłam.
–Charlotte,robisznotatki?–spytałaRose.
–Poprostucieszęsięchwilą.Takmiłomiećwastuwszystkierazem.
–Mamateżsięcieszy.BardzomartwiłasięoDantego.–Mirellamachnęłaręką.
–Kiedyzamierzaciesiępobrać,Rose?–spytałaCharlotte.
– Zanim podejmiemy decyzję musimy rozważyć wiele spraw. Przede wszystkim
musiałabymsprzedaćfirmę.
–Zlećtojakiemuśagentowi.Domteżmożesprzedać.
– Najpierw muszę porozmawiać z mamą i Tomem. Byłam zdziwiona reakcją
Marii,kiedyBeapowiedziałajej,żemieszkająrazem.Nawetsięnieskrzywiła!
Mirellaroześmiałasię.
–Byłauszczęśliwiona,żeBeazniąrozmawia.
–GdybytozależałoodToma,jużdawnobylibymałżeństwem.
–MożeGracezdecydujesięwyjśćzaToma,jeślitypoślubiszDantego.
– Nie jeśli, tylko kiedy, Charlotte – oznajmił Dante, dołączając do nich. – Jeśli
omniechodzi,tomożemysiępobraćjużjutro.ToRosezwlekazpodjęciemdecyzji.
–Aledlaczego?
NiełatwobyłoodpowiedziećnapytanieCharlotte.
– Dopiero od niedawna jesteśmy razem. Potrzebuję czasu, żeby do tego
przywyknąć.Dotejporyżyłyśmytylkowedwieitocałkiemdługo.
– Ale teraz to może się zmienić. Masz mężczyznę, który marzy o tym, żeby się
wamizająć.Mamrację,Dante?
– Całkowitą – oznajmił, uśmiechając się. Nie spuszczał wzroku z córki. – Jest
urocza.Wciążniemogęuwierzyćwto,żejestemjejojcem.
–Maszcodotegojakieśwątpliwości?–spytałaRose.
– Żadnych! To ty je masz, Rose. Ja jestem przekonany, że razem byłoby nam
bardzodobrze.
–Rose,zgódźsię–powiedziałaCharlotteiuśmiechnęłasiędomęża.–JeśliDante
iRosebędąbraliślubwAnglii,będzieszmusiałmnietamzawieźć,kochanie.
–Wtakimrazie,amico,pospieszsię.
–Zrobięcowmojejmocy–obiecałDante.–Mamma,jedzeniegotowe?–spytał
Marii,którapojawiłasięnatarasie.
–Subito,figliomio.Dziecisąumyteigłodne.Możemyjeść,dobrze?
Długistółustawionywogrodziezostałprzykrytyśnieżnobiałymobrusem.Usiedli
przy nim i nie przerywając rozmów, zabrali się do jedzenia. Dzieci siedziały
w jednym końcu i rodzice tylko okazyjnie im pomagali. Vittoria i Chiara pomagały
Bei, która najwyraźniej doskonale się bawiła. Rose rozkoszowała się nie tylko
wspaniałymposiłkiem,aletakżefaktemprzynależnościdotejwielkiejrodziny.
LorenzoFortinariwstał,żebywznieśćtoast.
–ZaRoseimałąBeęFortino.Witajciewrodzinie!
Wszyscywstali,żebywypićichzdrowie.
–Grazietante–odparłarozpromienionaRose.
–Brava,carissima–pochwaliłjąDante.
–Tylkospójrznamałą.Jestwsiódmymniebie.
Skinąłgłową.
–Dziękijasnymwłoskomwyróżniasiępośródswoichkuzynów.
Mirellaprzewróciłaoczami.
–Vittoriabędzieterazchciałaprzefarbowaćwłosynablond!
–Chiaranapewnoteż.Żeniewspomnęochłopcach–jęknęłaHarriet.
–Nawetotymniemyśl–Francowzdrygnąłsięwteatralnymgeście.
Maria Fortinari zachęcała Rose, żeby jeszcze coś zjadła, ale ona nie była już
wstanienicwsiebiewcisnąć.
–Wszystkobyłobardzopyszne,signora,alejużniedamradyzjeśćwięcej.
–TozasługaLetizii.Całeszczęście,żewciążunasjest.
–AlepolloParmigianorobiłaśty,mamo.Jakzwyklebyłowyśmienite.
– Ja robię je z tego samego przepisu, ale nigdy nie wychodzi mi takie dobre –
westchnęłaHarriet.
–Mniesmakuje–pocieszyłjąLeo.–Zatotwojaszarlotkajestniezrównana.
– To prawda. – Charlotte pogładziła się po brzuchu. – Zjadłam kilka kawałków
zczystegołakomstwa.
Rose przysłuchiwała się tym rozmowom, zastanawiając się, czy ze względu na
BeęniepowinnaprzyjąćpropozycjiDantego.
– Tylko na niego popatrz – mruknęła Charlotte. – Ta mała już owinęła go sobie
wokółpalca.
–Dantejestdoskonałymwujkiem,aterazbędziemógłbyćrówniedobrymojcem
– stwierdziła Mirella. – Szkoda, że mój angielski nie jest taki dobry jak jego –
westchnęła.
– Jest doskonały – zapewniła ją Rose. – Ja muszę jak najszybciej nauczyć się
włoskiego.
–Mojażonamogłabyudzielaćcilekcji–zaproponowałLeoFortinari.
– Doskonały pomysł – Harriet rozpromieniła się. – Nie martw się, jestem dobrą
nauczycielką. A ty na pewno będziesz pilniejszą studentką niż moje nastoletnie
uczennice.
–Jakcisiępodobało?–spytałDante,kiedyznaleźlisięjużwsamochodzie.–Tak
miłobyłowidziećcięroześmianąpośródmojejrodziny.Charlotteniewiedziała,że
przyjedziesz,tobyładlaniejniespodzianka.
–Dziękujęci.Twojarodzinajestnaprawdęwspaniała.
–Cieszęsię,żetakmyślisz.Beateżsprawiaławrażeniezadowolonej.Piękniesię
bawiłazkuzynami.
– To prawda. Była zachwycona. Nic dziwnego, że zasnęła teraz jak kamień –
powiedziała,oglądającsięzasiebie.
–Niemogęsiędoczekać,kiedybędęmiałwasobienastałe.
– Wiem, Dante. Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że wykazujesz tyle
cierpliwości.
– Najwyraźniej jestem niezłym aktorem – mruknął. – Tak naprawdę umieram
z niecierpliwości. Chciałbym, żebyś dziś ze mną spała, Rose. Jeśli nie mogę być
twoimmężem,możemógłbymzostaćkochankiem?
Rosewmilczeniuskinęłagłową.
– W takim razie dziś będziemy musieli nadrobić te wszystkie noce, które będę
musiałspędzićpotwoimwyjeździesamotnie.
Dlaczegonie?Jeślitomasprawić,żeDantebędziezaniąbardziejtęsknić,była
za. Jaki jest sens walczyć z tym, co czuje? Pożądała go nie mniej niż on jej i nie
miałazamiarusiętemuprzeciwstawiać.
Kiedy zajechali do domu, Dante wziął małą na ręce i zaniósł do pokoju. Rose
przebrała ją w pidżamkę, obmyła rączki i buzię i położyła do łóżka. Kiedy wyszli
zsypialniBei,DanteobjąłRoseizacząłcałować.
–Chodźmydołóżka.
–Powinnamnajpierwwziąćprysznic.
–Weźmiemygorazem,alepóźniej.
Rosenieprotestowała.LeżenieobokDantegowydawałojejsięczymśnajbardziej
naturalnympodsłońcem.Mogłabytorobićprzezresztęswoichnocy.
–Tujesttwojemiejsce–powiedział,jakbyczytającwjejmyślach.–Powinnaśtu
byćprzezwszystkietelata.
–Jestemtuteraz.Maszzamiarzemnąrozmawiaćczymożezrobiszcośinnego?
Dante roześmiał się i zaczął się z nią niespiesznie kochać. Po raz pierwszy to
Roseprzejęłainicjatywę,aDantezrozkosząpoddałsięjejpieszczotom.Wkońcu
obojedoznalispełnieniaiopadlinałóżko,dyszącciężko.
–Jeślisiępobierzemy…–odezwałasiępopewnymczasieRose.
–Kiedysiępobierzemy–poprawiłją.–Cowtedy,amore?
– Zastanawiałam się, jak wyglądał twój ślub z Elsą. – Chciała, żeby ich był
zupełnie inny. Wiedziała już, że się zgodzi. Nie mogła pozbawić Bei życia, jakiego
dziśposmakowała.
–Kiedypowiedziałemjej,żeciępoznałem,takbardzosięspieszyła,żeprzystała
napospiesznyślubcywilny.Oczywiściezaprosiławielufotoreporterów,żebykażdy
dowiedziałsięozamążpójściuznanejmodelki.Icałeszczęście,żetakbyło.Kiedy
chciałaodejśćdoEnrica,niemieliśmyproblemuzrozwodem.
–Alenapoczątkuwaszejznajomościmusiałeśbyćwniejzakochany?
–Nieukrywam,żemisiępodobała.Byłaświetnawłóżkuimiaładużoseksapilu.
Znaliśmysięprzedślubemdośćkrótkoidopierownocpoślubną,kiedywyznałami,
żewcaleniejestwciążyiniezamierzamiećdzieci,zrozumiałem,jakanaprawdę
jest.
–Jaknatozareagowałeś?
– Po raz pierwszy w życiu miałem ochotę użyć siły wobec kobiety. Jednak
postąpiłeminaczej.Poszedłemdoprzylegającegodosypialnisalonikuizamknąłem
za sobą drzwi. Krzyczała i przeklinała mnie, ale, jak już ci powiedziałem, nigdy
więcejjejniedotknąłem.Ateraz,proszę,niemówmyjużoniejwięcej.
–Spytałam,bochciałam,żebynaszślubwyglądałinaczejniżtamten.
Rosepoczuła,jakprzytulonedoniejciałotężeje.
–Finalmente!Czytooznacza,żezamniewyjdziesz?
–Powiedziałeś,żetegowłaśniepragniesz.
–Bardziejniżczegokolwiekinnegowżyciu.–Pocałowałjązpasją.–Obiecujęci,
żenigdyniebędziesztejdecyzjiżałowała.
–Trzymamcięzasłowo.
– Moglibyśmy wziąć ślub w Hermitage. A po ceremonii wydalibyśmy niewielkie
przyjęcie. – Zapalił lampkę, żeby spojrzeć Rose w twarz. – Będziesz moją panną
młodą,ajazostanęjednocześniemężemiojcem.
WoczachRosezalśniłyłzy.
–Niepłacz,tesoro.Jeślitenpomysłcisięniepodoba…
–Ależpodoba!
Nie mogła mu powiedzieć, że wzmianka o dziecku sprawiła jej przykrość. Nie
dlatego, że była o Beę zazdrosna, chciała tylko, żeby Dante pragnął jej równie
mocno,jakmałej.
–Comogęzrobić,żebyosuszyćtwojełzy?
–Poprostumnieprzytul.
Zrobił,ocoprosiła.
–Dlaczegopłaczesz,cara?
–Bodokładnieotakimślubiemarzyłam,nieśmiałamjednakotoprosić.
–Perché?Przecieżwiesz,żegdybymmógł,dałbymwamobugwiazdkęznieba.
– Dziękuję, ale wystarczy mi ślub w Hermitage z wszystkimi bliskimi. Wyobraź
sobie,ilebędziemymielidruhen!
–Beabędziezachwycona.
– Na pewno. Czy twoja mama będzie miała coś przeciw temu, że ślub odbędzie
sięwAnglii?
–Nie.Będzieuszczęśliwiona,żewogólezdecydowałaśsięmniepoślubić.Potem
urządzimy przyjęcie we Włoszech. Ale będziemy musieli się pospieszyć, żeby
Charlottezdążyłaprzyjechać.
Roseuśmiechnęłasię.
– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Uszczypnij mnie, żebym się
upewniła,żenieśnię.
DanteszczypnąłjąlekkowsutekiRosesyknęła.
–Aj,miałamnamyśliinnemiejsce.Terazmusiszmnietupocałować.
–Skoronalegasz.–PochyliłsięiskrupulatniewypełniłpolecenieRose.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Reszta pobytu we Włoszech minęła tak szybko, że Rose ani się obejrzała,
anadeszłaporawyjazdu.
–Głupiomi,żemusiszjechaćtakikawałtylkopoto,abyodwieźćnasdodomu–
powiedziałaRosewnocpoprzedzającąwyjazd.
–Muszęsięupewnić,żedotarłyściebezpiecznie.Apotemspędzęztobąostatnią
noc,starającsięniemyślećotychsamotnychnocach,którenastąpią.
–Wprzeszłościczęstosypiałeśsamotnie–wytknęłamu.
– To prawda, ale to było, jeszcze zanim wiedziałem, co to znaczy dzielić łóżko
z tobą, amore. Teraz trudno mi będzie spać bez ciebie. Ale nie chodzi mi tylko
okochaniesięztobą.Będętęskniłzatwoimśmiechem,zarozmowamiztobą,za
twojąobecnością.
ZsąsiedniegopokojudobiegłichpłaczBei.
–Zostań,amore.Sprawdzę,cosiędzieje.
– Jesteś w łóżku taty – powiedziała oskarżycielskim tonem Bea, kiedy Dante
wniósłjąnarękachdopokoju.
–Mamabędzieterazspaćzemną–oznajmiłDante.
–Kiedyprzyśnimisięcośzłego,mamabierzemniedoswojegołóżka.
DanteumieściłjąobokRose,poczympołożyłsięprzynich.
– Teraz będę tu i ja, żeby odegnać złe sny – oznajmił twardo. Bea najwyraźniej
przyjęłatodowiadomości,gdyżtylkoskinęłagłową,oparłasięnaramieniuDantego
ipochwilizasnęła.
PerspektywarozstaniazDantemsprawiała,żeRosetrudnobyłosięuśmiechaćdo
Bei, która całą powrotną drogę szczebiotała, nie mogąc doczekać się spotkania
z babcią i Tomem. Ganiła się w duchu za własną głupotę. Wiedziała, że mając
wperspektywiespędzenieznimresztyżycia,niepowinnaprzejmowaćsiętym,że
musząsięrozstaćnajakiśczas.Zwłaszczażemiałaterazsporodozrobienia.
– Jesteś smutna, tesoro? – spytał Dante, kiedy samolot zaczął podchodzić do
lądowania.
–Jestem–odparłazgodniezprawdą.
–Będęzawamibardzotęsknił.Skarbie,obudźsię–powiedziałdoBei.–Jesteśmy
namiejscu.
GraceiTomczekalinanichwdomu.Beapodbiegładonichzrozłożonymirękami.
–Babciu,babciu!Mamatatytononna,ajegotatatononno.Imamdużokuzynów
itatakupiłmilalkę.ManamięDolly.AciociaCharlottedałamiprezentdlaciebie
Tom–oznajmiła,całującgowobapoliczki.
–Dziękujęci,skarbie.JaksięmaciociaCharlotte?
– Jest dużo grubsza niż zawsze. – Podbiegła do Rose i chwyciła ją za rękę. –
Zobacz,babciu,tatadałmamieprezent.
Gracespojrzałanapierścionekiprzytuliłacórkędosiebie.
–Jestprzepiękny.–UśmiechnęłasięciepłodoDantego.–Witajponownie.
– Dziękuję, signora. – Zwrócił się do Toma. – Charlotte ma się doskonale
iprzesyłaucałowania.
–Miłomitosłyszeć.Mamnadzieję,żeFabiowkrótcejądonasprzywiezie.
–Mówiącszczerze,tak–oznajmiłarozpromienionaRose.–Wejdźmydośrodka,
towampowiemydlaczego.
Następnego dnia, kiedy Bea dowiedziała się, że Dante wyjeżdża, wybuchnęła
płaczem.
– Wkrótce zamieszkamy razem w Villi Castiglione, ale na razie musisz pomóc
mamieibabciwprzygotowaniuślubu,zgoda?–starałsięjąuspokoićDante.
Beanachwilęprzestałaszlochać.
–Będęmogła,mamo?
–Naturalnie.
–Ibędzieprzyjęciezbalonami?
Danteroześmiałsięipostawiłjąnapodłodze.
– Teraz muszę już jechać, ale najpierw pocałuję ciebie i twoją mamę na do
widzenia.Niepracujzadużo,carina,idbajosiebie.
–Tyteż–powiedziałacichoRoseiuśmiechnęłasię.
Datęślubuwyznaczononazamiesiąc.Dantemuwydawałosiętowiecznością.
–Tonyniemiałżadnegowcześniejszegoterminu,nawetdlamnie.Mamnadzieję,
żecitoodpowiada?
–Nawetbardzo.Będęmiałaczas,żebywszystkospokojnieprzygotować.
Osobiścieteżwolałaby,żebynastąpiłotoszybciej,żebynierozmyślaćzbytdługo
nad motywami, które kierowały Dantem. Za każdym razem, kiedy nachodziły ją
wątpliwości,myślałaoBei.Toonabyłanajważniejszaitozewzględunaniąpodjęła
decyzjęoślubie.
–Rose,jesteśtam?–usłyszaławsłuchawcegłosDantego.
–Tak.
– Od razu skontaktuję się z Tonym, żeby potwierdzić termin rezerwacji.
Zadzwonię do ciebie później. – Westchnął. – Tak bym chciał być teraz z tobą.
Zupełnieniewiem,jakmogłemprzeztewszystkielatażyćbezciebie.Niemogęsię
jużdoczekać,kiedybędęmiałwasobieusiebie.
Obie.Czychoćrazniemógłjejdaćdozrozumienia,żetęsknitylkozanią?
–Atakprzyokazji,ktośdzwoniłwsprawiekupnamojejfirmy.Jeślichodziodom,
tochybatrochępoczekam.
–Perché?Chceszmiećazyl,doktóregobędzieszmogłauciec,jeśliniebędziesz
zemnąszczęśliwa?
–Nie.Chcępoczekaćnaożywieniewhandlunieruchomościami.Narazierynek
niejestnajlepszy.
Dante nie sprawiał wrażenia przekonanego. Rose żałowała, że poruszyła ten
temat.
Wieczoremzadzwoniłponownie.
–Wszystkozałatwione,cara.TonyiAllegrasąbardzoszczęśliwizpowodutego,
żesiępobieramy.Rose,pozwoliszmizapłacićzaswojąsuknię?
– W żadnym wypadku. Mama nalega na to, żeby kupić suknię pannie młodej
ipierwszejdruhnie.
Kiedy wreszcie nadszedł dzień ślubu, wchodząc do Hermitage, Rose miała
wrażenie déjà vu. Tylko że dziś to ona była panną młodą, a jej oblubieńcem był
DanteFortinari.
Beamocnościskałajejrękę,rozglądającsiędookołarozpromienionymwzrokiem.
–Mamo,zobacz,tamjesttataiwujekFabio.
Dante patrzył na nie dumnym wzrokiem. Ujął dłoń Rose, podziękował Tomowi,
któryjąprowadził,ipochyliłsię,żebypocałowaćcórkę.
Prostesłowaprzysięgimałżeńskiejwypowiedziałztakąpasją,żeRoseztrudem
powstrzymała łzy. Po ceremonii Dante ujął ją za rękę i poprowadził pomiędzy
uśmiechającymisiędonichgośćmi.
Stanęli oboje w progu sali, w której przygotowano przyjęcie, aby powitać
zaproszonychgości.
– Jestem taka szczęśliwa. – Maria Fortinari otarła łzę, która popłynęła jej po
policzku. – Wyglądasz prześlicznie, Rose. Podobnie jak ty, bella. – Pochyliła się,
żebypocałowaćBeę.–Maszpięknąsukienkę.
– Sama ją wybierałam – powiedziała uszczęśliwiona Bea, pociągając Grace za
rękę.–Tojestmojanowababcia,nonna.
MariaucałowałaGrace,apotemToma.
–Terazwszyscyjesteśmyjednąwielkąrodziną,tesoro–poinformowaławnuczkę.
Kiedy goście usiedli na swoich miejscach Rose z przyjaciółkami, wyszła, żeby
przygotowaćsiędoposiłku.
– Twoja sukienka przypomina tę, którą miałaś na moim ślubie – zauważyła
Charlotte.
–Botojestjejdokładnareplika–uśmiechnęłasięRose.
–Danteteżmusiałtozauważyć,gdyżnatwójwidokpoprostuoniemiał.Uważa
sięzanajwiększegoszczęściarzapodsłońcem.
–Pewniedlatego,żejestemmiłymdodatkiemdojegocórki–oznajmiłaRose.
–Myliszsię.Jestszczęśliwy,bowreszciemaciebie.Więcnieopowiadajgłupstw,
tylkocieszsiękażdąminutątegodnia!Zobaczysz,jakszybkominie.
Rose wyciągnęła ręce, żeby ucałować Grace, która właśnie weszła do pokoju.
Miałanasobieekstrawaganckikapelusz,którydostaławprezencieodToma.
–Jaksiębawisz,kochanie?Wszytkowporządku?
Roseskinęłagłowąiuścisnęłamatkę.
–Bardzocidziękuję,mamo.
–Zaco?
–Zawszystko.
ZadrzwiamiczekałnaniązniecierpliwionyDante.Kiedywyszła,ująłjązarękę
iporazsetnyspojrzałnaniązpodziwemwoczach.
– Wyglądasz przepięknie, tesoro. Przypominasz dziewczynę, która zauroczyła
mnienaślubieVilarich.Kiedyciędziśzobaczyłem,myślałem,żeśnię.
–Podobacisięmojasukienka?
– Tak bardzo, że nie mogę się doczekać, kiedy ją z ciebie zdejmę – powiedział,
wybuchając śmiechem na widok jej rumieńca. Ujął ją za rękę i poprowadził na
parkiet.–Allora,tojestnaszamelodia!
Kiedywreszcieprzyjęciedobiegłokońcaizostalisami,Dantewziąłswojąpannę
młodąwramionaipocałowałjązwestchnieniemulgi.
–Nareszciemampaniątylkodlasiebie,signoraFortinari.
–Czytonaprawdęja?
Skinąłgłowąipotarłpoliczkiemojejpoliczek.
– To tytuł, którego może używać moja mama, Harriet i teraz ty. Teraz jesteś
signoraDanteFortinari,sposamia,inależyszdomnie.
–Będęotympamiętać.–Zawahałasię,czyprzekazaćmuterazwiadomość,którą
dla niego miała, ale doszła do wniosku, że jeszcze zaczeka. – To był wspaniały
dzień,Dante.PowinnamsiębyłaprzebraćprzedwyjazdemzHermitage,ale…
–Alewolałaśzaczekać,ażjarozbioręcięztejsukienki–powiedział,całującją
wkark.–Millegrazie,tesoro.
–Wtakimrazie,zechceszmipomócjązdjąć?
–Rose,tujesttyleguzików,amniesiętrzęsąręce.
–Jestichodkładnietylesamo,coostatnimrazem.
–Niepamiętam,żebymmusiałrozpinaćażtyle!
–Bonierozpinałeś.–Roseodwróciłasię,żebyspojrzećmuwoczy.–Byłamtaka
napalona,żezrobiłamtosama.
Danteprzysunąłustadojejszyi.
–Tymrazemjatozrobię.
Zacząłrozpinaćdrobne,obszytemateriałemguziczkizzadziwiającąwprawą.Po
chwilisukienkależałaujejstóp.DantebezwahaniawziąłRosenaręceizaniósłdo
łóżka. Kiedy ją na nim położył, jego wzrok spoczął na jedwabnej podwiązce, jaką
miałanajednymzud.
–Trzebamiećcośbłękitnego–powiedziałaomdlewającymgłosem.
Dantepowolizsunąłpodwiązkęzjejnogiischowałjądokieszeni.Potemzdjąłjej
pończochy, a na końcu satynowe majteczki, które kosztowały niemal tyle, co
sukienka.Przezchwilępatrzyłnaniąwmilczeniu,apotemzdjąłzniejresztęubrań
izacząłcałować.
–Rose,takbardzociępragnę–szepnął.
Możeniedokońcatochciałausłyszeć,alewtejchwilionatakżemarzyłajedynie
otym,żebysięznimkochać.
–Niemogędużejczekać,sposamia.–Pociągnąłjąnałóżkoipołożyłsięobok.
Wtuliła się w umięśnione ciało, które przypominało antyczne rzeźby, jakie
widziała we Florencji. Kiedy mu to powiedziała, przez chwilę patrzył na nią
zaskoczony, a potem zaczął całować ją z taką namiętnością, że Rose zupełnie
zatraciłakontaktzrzeczywistością.
– Wiem, że to zabrzmi głupio – powiedziała w pewnej chwili – ale czuję się tak,
jakbyśmysiękochaliporazpierwszy.
– Nigdy jeszcze nie kochaliśmy się jako mąż i żona – szepnął. – Wszedł w nią
zdecydowanymruchemizacząłsięwniejporuszać.–Teraz,tesoro!
Objęła go ciasno, a on kochał ją, szepcząc do ucha czułe, pełne pasji słowa,
pieszcząc dłońmi każdy centymetr jej ciała i całując rozchylone zachęcająco usta.
Kiedyosiągnęłaorgazm,krzyknęłagłośno,jakbytylkowtensposóbmogławyrazić
natężenierozkoszy,jakąodczuwała.
Leżelidłuższąchwilęnieruchomo,czekając,ażichoddechysięwyrównają,aciała
ochłoną.
–Całeszczęście,żenasigościepozostaliwHermitage–odezwałasięwkońcu.–
Wybacz,żebyłamtakagłośna.
– Ależ to największy komplement dla mężczyzny, tesoro. Czuję się jak król,
wiedząc,żesprawiłemciprzyjemność.
–Aja?Czyjasprawiłamprzyjemnośćtobie?
– Przyjemność to nieadekwatne słowo. Kochałem się w życiu z wieloma
kobietami,alezżadnąnieodczuwałemtego,coczuję,będącztobą.–Zmarszczył
brwi.–Dlaczegopłaczesz,tesoro?
– Twoje słowa mnie wzruszyły, Dante – odrzekła, choć wciąż nie były to słowa,
którechciałausłyszećnajbardziej.
– Bo taka jest prawda – powiedział, przyciągając ją do siebie z błogim
westchnieniem.–Mamnadzieję,żenaszamałacóreczkasmacznieśpi.
– Och, jestem pewna, że jest najszczęśliwszą dziewczynką pod słońcem. Tom,
mamaiCharlottenapewnodoskonalesięniązajmują.–Uśmiechnęłasiędoniego
promiennie.–Nadszedłczas,żebymwyznałacipewiensekret.Wszyscymyślą,że
nazwałamBeatricepomojejbabciidopewnegostopniamająrację.Aletoniejest
całaprawda.BeatricebyłamiłościąDantegoAlighieri,więcwybrałamtoimię,żeby
wtensposóbzwiązaćsięztobą.
PotwarzyDantegoprzebiegłgrymasbólu.
–Ach,Rose,gdybymwówczaswiedział!
–Wtedyitakniemógłbyśniczrobić.Pomyślałamjednak,żeteraz,kiedyjesteśmy
jużmałżeństwem,chciałbyśotymwiedzieć.
–Toprawda.–Pocałowałjąwrękę.–Toznacznielepszawiadomośćniżta,jaką
dostałempodczasmojejpierwszejnocypoślubnej.
Rosegłębokonabrałapowietrza.
–Askorojużmówimyoniespodziankach,mamjeszczejednądoprzekazania.
–Znalazłaśkupcanadom?
– Nie. – Oparła się na łokciu i spojrzała mu w oczy. – Dante, będziemy mieli
kolejne dziecko. To musiało się stać wtedy, kiedy przyszedłeś do mnie po naszej
kłótni… – Przerwała. Dante gwałtownie się wyprostował i patrzył na nią
wmilczeniu.–Powiedzcoś,proszę!
– A więc to dlatego zgodziłaś się za mnie wyjść – powiedział ciężkim głosem. –
Aja,głupi,wierzyłem,żezmieniłaśzdanietaknagle,ponieważzależałocinamnie.
Atuchodziłotylkooto,żejesteśwciąży.
–Myliszsię,Dante,choćprzyznaję,żetenfaktniebyłbezznaczenia.Odkrycie,
że znów spodziewam się dziecka, było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Zbyt
dobrzewiem,cotoznaczybyćsamotnąmatką.
– Każde dziecko ma ojca. Te akurat są moje. Dlaczego nie powiedziałaś mi
wcześniej?Bałaśsię,żeodwołamślub?Myślisz,żemógłbymzrobićcośpodobnego
Bei?
Chociażrazmógłpomyślećoniej,anieocórce.Byłbytodlaniejnajpiękniejszy
ślubnyprezent.
Rose otworzyła walizkę i wyjęła z niej jedwabny szlafrok w kolorze kości
słoniowej, prezent od Charlotte. Założyła go i przewiązała się ciasno paskiem.
Powinna była zaczekać z oznajmieniem mu tej rewelacji na później. Dante usiadł
obokniejnałóżku,zachowującmiędzynimidystans.
–Pytamporazkolejny,dlaczegoniepowiedziałaśmiwcześniej?
– Bo w swojej naiwności pomyślałam, że zrobię ci w ten sposób najpiękniejszy
ślubny prezent. Coś, co zatrze wrażenie, jakie miałeś po swojej poprzedniej nocy
poślubnej. Więc jeśli ktoś tu jest głupi, to tylko ja! – Z tymi słowami zerwała się
złóżka,poszładołazienkiizgłośnymtrzaskiemzamknęłazasobądrzwi.
–Rose!Wracajtunatychmiast!
Rose pochyliła się nad toaletą i zwróciła wszystko, co zjadła na śniadanie. Łzy
złościpopłynęłyjejpotwarzy.Żeteżteporannemdłościmusiałysięjejrozpocząć
akuratdzisiaj!
Dantewpadłdołazienkiizatrzymałsięprzyniejzdezorientowany.
–Rose,cosiędzieje?
– A co się ma dziać? Jestem w ciąży i źle się czuję. Idź sobie! – rzuciła mu
wtwarz.
On jednak nie miał zamiaru jej posłuchać. Otarł jej twarz wilgotnym ręcznikiem
izaniósłdołóżka.
–Leżtuinieruszajsię.Napijeszsięwodyalboherbaty?
–Zróbmiherbaty,poproszę.Nastolikuoboksofyjestczajnikitacazherbatami.
UlgawoczachDantegobyłatakwielka,żeomalsięuśmiechnęła.
–Najpierwjednakdajmiszklankęwody.
Pomógłjejusiąśćinapićsięwody.
–Lepiejtrochę?
–Tak,dziękuję.
–Cieszęsię,żemogłemsięnacośprzydać.–Usiadłobokniejnałóżku,patrząc,
jakRosewolnopijewodę.
–Oddawnamasztenudności?
– Nie, dziś poczułam je po raz pierwszy. Przykro mi, że wypadło to akurat
wnasząnocpoślubną.
–Niewykluczone,żetoprzezemnieichdostałaś,nieprzezdziecko.
Rosewzruszyłaramionami.
–Całkiemmożliwe.Nietakiejreakcjispodziewałamsiępotobie.
–Midispiace!–powiedział,ujmującjejrękę.–Chybaniebyłemwstaniemyśleć.
– Wyraziłeś się zupełnie jasno, Dante. Ale nie rozmawiajmy już o tym teraz.
Możeszzrobićmitejherbaty?
–Naturalnie.–Wstałzłóżka.–Pijeszzmlekiem?
–Poproszę.
–Bene.–PochwiliDantepostawiłprzedRosefiliżankęparującejherbaty.
– Dziękuję. – Spojrzała na niego znad filiżanki. – Nie takiej nocy poślubnej się
spodziewałeś,prawda?
Dantewskazałgłowąnastojącąpodoknemsofę.
–Możewolisz,żebymspałdzisiajnasofie?
–Ależskąd.Mamnadzieję,żekiedywrócimydoVilliCastiglione,niekażeszmi
spaćwoddzielnympokoju?
– Jesteś moją żoną i będziesz spać w moim łóżku – powiedział twardo. –
Pomyślałemtylko,żemożedziśwolałabyśodpocząć.
– Nic podobnego. – Rose ostrożnie wstała z łóżka i ruszyła w stronę łazienki. –
Dajmipięćminut,żebymumyłazęby.
Kiedywróciła,Dantejużleżał,czekającnanią.
–Znówsięźlepoczułaś?
– Nie. Mam nadzieję, że na dzisiaj limit już wyczerpałam. – Zdjęła szlafrok
i z westchnieniem ulgi wsunęła się pod prześcieradło. Była tak zmęczona, że
zasypiałanastojąco.
Dantetroskliwieokryłjąprześcieradłem.
–Zaminutębędę.
– Dobranoc, Dante. – Zamknęła oczy świadoma tego, że Dante chciałby ją
przytulić.Niezrobiłjednaktego,ograniczającsiędotrzymaniajejzarękę.Byłamu
wdzięczna,gdyżpotym,jaksięzachował,próbazbliżenianapewnoniezostałaby
przezniądobrzeprzyjęta.
ROZDZIAŁDWUNASTY
Następnego dnia Rose obudziła się w doskonałym nastroju. Czuła się bardzo
dobrzeikiedyDantewynurzyłsięzłazienki,powitałagoszerokimuśmiechem.
–Buongiorno.Jaksiędziśczujesz?
–Bardzodobrze.
–GrazieaDio.Jesteśpewna,żemożeszdziśjechaćsamochodem?
– Najzupełniej. – Wolała nie odkładać podróży i nie udzielać zbędnych
wytłumaczeńGrace.–Idęwziąćprysznic.Októrejchceszwyjechać?
–Odziesiątej.Zamówięśniadaniedopokoju.–Objąłjąiprzyciągnąłdosiebie.–
Cobyśzjadła?
–Poproszęotostaiherbatę.Zarazbędęgotowa.
Dantepopatrzyłnaniąuważnie.
–Widzę,żeminiewybaczyłaś.
–Pracujęnadtym.–Wzięładorękipotrzebneubraniairuszyładołazienki.
–Wstydziszsięubieraćprzymnie?
–Nie,alenienawykłamdożyciazmężczyzną.Musiszsięuzbroićwcierpliwość,
Dante.
–Wtakimraziejaubioręsię,jaktybędzieszbrałaprysznic.
Rosezamknęłazasobądrzwi.Wiedziała,żebędziesięmusiałaprzyzwyczaićdo
nowychzwyczajów,alebyłazadowolona,żenaraziemożezostaćsama.Wierzyła,
żeżyciezDantembędzieznaczniełatwiejsze,niżgdybyłasama.Miałanadzieję,że
zczasemDantepokochajądlaniejsamej,apókicomusiałowystarczyćjejto,żejej
pragnął.
Lot do Pizy minął równie bezproblemowo jak w poprzednią stronę. Czuła się
bardzodobrzeinawetzdołałaconiecozjeść.
NalotniskuczekałnanichTullio.Dałimkluczykiipomógłimzaładowaćbagaże
dosamochodu.
–Congratulazione,signoraFortinari–powiedziałdoRoseipocałowałjąwrękę.
–Grazie,Tullio–uśmiechnęłasię.
–Będęjechałpowoli–oznajmiłDante,kiedyznaleźlisięwsamochodzie.
Roseroześmiałasię.
–Wprzeciwieństwiedonaszejcórkiniemamnicprzeciwkoszybkiejjeździe.
– Nie chciałbym jednak, żebyś z mojego powodu znów poczuła się źle, carina.
PoprosiłemSilvię,żebyprzygotowaładomnanaszprzyjazd.Dałemjejkrótkiurlop,
żebyśmy mogli spokojnie rozpocząć nasze wspólne życie. Ale jeśli wolisz, żeby
przychodziła,zadzwoniędoniej.
–Nie,nie.KiedymamaprzywiezieBeęnaszspokójitakzostaniezakłócony,choć
wiem,żeniemożeszsiętegodoczekać.
–Wiesz,żeuwielbiamnaszącórkę,aleuważam,żedobrzebędzie,jakprzezjakiś
czasbędziemymoglipomieszkaćsami.Mamnadzieję,żetopomożecisiędomnie
przyzwyczaić.
–Postaramsięzewszystkichsił,Dante.
–Wcalewtoniewątpię–zapewniłją,uśmiechającsięnawidoktego,jakstłumiła
ziewnięcie.
–Przepraszam.
–Zdrzemnijsiętrochę,bella.Obudzęcię,jakbędziemysięzbliżaćdodomu.
Dom…JużnieWillowHouse,tylkoVillaCastiglione.Dobrze,żeprzezjakiśczas
będzietamtylkozDantem…
ObudziłjąpiskoponigłośneprzekleństwoDantego.Wtejsamejchwiliuderzyła
głowąwcośtwardego.
–Rose,odezwijsiędomnie!–krzyczałjejnadgłową.–Wcosięuderzyłaś?
–Tylkowgłowę.Cosięstało?
– Jakiś bastardo zbyt gwałtownie wypadł z zakrętu i zahaczył o nasz zderzak.
Dio,tykrwawisz.Natychmiastmusimyjechaćdolekarza.
–Niepotrzebujęlekarza.
–Niemadyskusji.–Dantewyciągnąłchusteczkęiprzyłożyłjejdoczoła.
–Trzymajtoinieruszajsię.Zarazwszystkozałatwię.
Dante zadzwonił do kogoś i odbył szybką, głośną rozmowę. Zrozumiała tylko
jednosłowo:incinta,czyliciąża,którenajwyraźniejodniosłopożądanyskutek.
–Jedziemy.Sprawdzętylko,czysamochódjestsprawnyimożemyruszać.
Roserozpięłapasiwysiadła.Musiałaodetchnąćświeżympowietrzem.
–Ijak?Cośjestzepsute?
–Naszczęścienie.Tylkodrobnewgniecenieizdrapanylakier.Midispiace,Rose.
Nigdyniemiałemżadnegowypadkuioczywiścieteraz,kiedytakbardzozależymi
nabezpieczeństwie,cośsięmusiałowydarzyć.Gdybymdorwałtegodrania,chyba
bymgozabił.
– Zły pomysł. Nie miałabym ochoty odwiedzać mojego nowo poślubionego męża
wwięzieniu.Całeszczęście,żeniebyłoznamiBei.
–Amen.Aprzecieżniejechałemszybko!
–Atobienicsięniestało,Dante?
– Kilka siniaków i urażona duma, to wszystko. Jestem przerażony tym, że ty
zostałaśranna.
–Nicminiebędzie.Podobniejaknaszemudziecku.
– Przyznam, że kiedy uderzyłaś głową w szybę, nawet o nim nie pomyślałem.
Myśl,żemógłbymcięstracić,byłaniedozniesienia.
Nie bacząc na to, że ktoś może to zobaczyć Rose przyciągnęła jego głowę
ipocałowałago.
–Całeszczęścienicmisięniestało.
–Możeszjeszczeraztakmniepocałować?
–Później–roześmiałasię,ścierającmuzpoliczkaplamękrwi.–Aterazjedźmy.
Kiedy zajechali do prywatnego szpitala, w którym leczyła się rodzina Fortinari,
doktorprzyjąłichnatychmiast.WkrótceranaRosezostałaopatrzonaipozwolono
imjechaćdodomu.
Kiedywreszciedoniegodotarli,Rosewestchnęłazulgą.
–Nareszciewdomu.
–Jakdobrzesłyszeć,żetomówisz.–Dantepomógłjejwysiąśćzsamochodu,po
czymwziąłjąnaręce.–Takijestzwyczaj,prawda?
Objęła go za szyję i uszczęśliwiona pozwoliła się zanieść do sypialni. Dante
położyłjąnałóżkuiniepuszczającjej,zanurzyłtwarzwjejwłosach.
Przezchwilętrwalitakwmilczeniu,poczymRosepoklepałagoporamieniu.
–Niechciałabympsućtejromantycznejchwili,alejestemgłodna.
– Mówiąc szczerze, ja też. Zaraz zobaczę, co zostawiła nam Silvia. Leż tu i nic
nierób.
–Amogęwziąćprysznic?ChętniezadzwoniłabymteżdomamyiBei.
DlaRosetennieoczekiwanywypadekbyłdaremzniebiosibyłazaniegobardzo
wdzięczna.ReakcjaDantegobyładlaniejżywymdowodemjegoprawdziwychuczuć
doniej.Niemusiałjużmówić,żejąkocha.Itaktowiedziała.
Kiedy zjedli, Dante popatrzył na nią uważnie i spytał, nad czym tak intensywnie
myśli. Przez chwilę się wahała, ale potem wszystko mu powiedziała. Jej wyznanie
wprawiłogowosłupienie.
–Jakmogłaśmiećwątpliwościcodotego,żeciękocham?
–Nigdymitegoniepowiedziałeś,choćwiedziałam,żemniepragniesz.
– Pragnę to mało powiedziane. Wystarczy, że mnie dotkniesz, a jestem cały
w ogniu, amore! Ale to tylko część mojej miłości, Rose. Chcę spędzić z tobą całą
resztę mojego życia, chcę wychowywać z tobą nasze dzieci i chcę się z tobą
zestarzeć.Takajestmojamiłość.Czytowystarczy?
Uśmiechnęłasiędoniego,ztrudempowstrzymującłzy.
–Towięcej,niżmogłabymsięspodziewać.
– Wiem, że sprawiłem ci przykrość, ale spróbuj mnie zrozumieć. Przez chwilę
pomyślałem, że wyszłaś za mnie tylko dlatego, żeby twoje kolejne dziecko miało
ojca.
–Jazkoleiobawiałamsię,żechciałeśsięzemnąożenićjedyniepoto,abymóc
miećBeę.
– Jak coś podobnego mogło ci przyjść do głowy? Przecież byłem uszczęśliwiony
spotkaniemztobą,nawetkiedyniewiedziałem,żemamydziecko.–Dantepokręcił
głową. – Żeby była jasność, signora Fortinari, kocham cię od dnia, w którym cię
poznałem.Tiamo,sposamia.Rozumieszmnie?
– Ależ tak. I żebyś ty mnie dobrze zrozumiał, Dante Fortinari, ja wyszłam za
ciebiedokładnieztegosamegopowodu.
–IchwałaBogu.–Dantezsunąłjejzramionszlafrok.–Azatemwybaczyłaśmi,
innamorata?
Roseudała,żesięzastanawia.
–Pracujęnadtym.
Danteprzyciągnąłjądosiebie.
–Wiem,żeoskarżyłemcięogrzechy,którychniepopełniłaś.
– To prawda. Resztę miesiąca miodowego będziesz się musiał starać mi to
wynagrodzić.
– Z największą przyjemnością, amore. Zapowiem mojej rodzinie, żeby wszyscy
zostawili nas w spokoju. Byli trochę zdziwieni, że nie zażyczyłaś sobie jakiejś
egzotycznejpodróży.
–ChciałamjedynierozpocząćnaszeżyciewVilliCastiglione.–Rosewestchnęła
iprzytuliłasiędoniego.–Wciążniemogęuwierzyćwto,żewkońcutujesteśmy.
–Dlamnietwojaobecnośćtutajjestspełnieniemmojegonajwiększegomarzenia,
tesoro.
–Janawetnieśmiałammarzyćoczymśpodobnym.Choćpierwszegodnia,kiedy
cię zobaczyłam, od razu wiedziałam, kim jesteś, jeszcze zanim nas sobie
przedstawiono.
–Ajaodrazuwiedziałem,żejesteśmiłościąmojegożycia,carissima.Aja?Kim
dlaciebiebyłem?
– Mężczyzną z moich marzeń. Tyle tylko, że marzenia były jedynym, co mi
pozostawało przez wiele lat. Mówiłam sobie, że nadejdzie dzień, w którym mój
książęprzybędzie,iproszę:otojesteś.
–Iniezamierzamcięnigdyzostawić.Aleniejestemżadnymksięciem,tesoro.
–Dlamniejesteś!Jesteśmoimksięciemzbajki.
–Ostatnioczytałemwielebajeknaszejcórceiwiem,jakonesięzwyklekończą.
Żylidługoiszczęśliwie!
W następnym tygodniu pojechali na lotnisko po Beę, która wybiegła do nich
zrozpostartymiramionami.GraceiTomszlizaniąobładowanibagażami.
Rose złapała małą w ramiona, a Dante objął je obie i ucałował Beę, której
oczywiściebuziasięniezamykała.
–Jaksięczujesz,mamo?
– Doskonale. Bea była bardzo grzeczna i nie sprawiała nam żadnego kłopotu,
prawdakochanie?–GracespojrzałanaToma.
– To była dla nas doskonała praktyka przed pojawieniem się na świecie nowego
Vilariego.–WyciągnąłrękędoDantego.–Ciebiechybaniemuszępytaćoto,jak
sięczujesz?
–Davvero.Jestemszczęśliwy.–OddałBeęRoseiwziąłczęśćbagaży.–Chodźmy
dosamochodu.
NajegowidokBeazmarszczyłanos.
–Tenmisięniepodoba,tato.Wolętentwójczerwonybłyszczący.
–Jestwmalowaniu,więcwujekLeopożyczyłmitego.
–BędziemymogliodwiedzićjutroLucaiChiarę?
–Zobaczymy,skarbie.–DantewymieniłspojrzeniezRose.–Andiamo,chodźmy
dodomu.
–Tylkoniejedźzaszybko!
PodczasdrogiRosemiałaczas,żebyporozmawiaćzGrace.
–Niemuszępytać,jaksięmiewasz–powiedziałamatka.–Wystarczynaciebie
spojrzeć.
– Te dwa tygodnie z Dantem były naprawdę miłe. Oczywiście tęskniłam za Beą,
aletenczastylkowedwojebyłnambardzopotrzebny.
Kiedyzajechalinamiejsce,Beawykrzyknęłazzachwytunawidokbalonów.
– Tato, czy tu jest jakieś przyjęcie? Ojej, na tarasie jest ciocia Charlotte! Tato,
wypuść mnie! – Bea nie mogła opanować podniecenia na widok kuzynów, którzy
wybiegliimnapowitanie.
Kiedy wszyscy się wycałowali, powitali i uściskali, Rose na chwilę wycofała się
zDantem,żebyochłonąć.
Objąłją,spoglądajączmiłościąnajejzarumienionąodemocjitwarz.
–Jesteśszczęśliwa,amore?
–Tak–powiedziałapoprostu.–Mamwszystko,oczymmogłamzamarzyć.Piękny
dom,kochającąrodzinę,mamę,aleprzedewszystkimciebie,Dante.
–Ach,carissima!–Pocałowałjązpasją,którawzbudziłaentuzjazmstojącychna
tarasiegości.
– Chodź, mio figlio. – Maria Fortinari uśmiechnęła się do syna. – Daj chwilę
odpocząć swojej pannie młodej. Na pewno chce się odświeżyć i pokazać Grace
iTomowiichpokoje.Potemcośzjemy.
Pół godziny później cała rodzina zasiadła przy okrągłym stole ustawionym
w ogrodzie. Maria i Silvia przygotowały mnóstwo pysznych rzeczy, które wszyscy
zwdzięcznościąpochłaniali.
Graceujęładłońcórki.
–Taksięcieszę,żejesteśszczęśliwa,skarbie.
Rosewestchnęłagłęboko.
–Byłabymjeszczeszczęśliwsza,mogącwastuczęściejwidywać.
–Otomożeszbyćspokojna.AjużjakCharlotteurodzidziecko,niebędęwstanie
utrzymaćTomawLondynie!
Rose ze zdumieniem spojrzała na męża, który wstał i popukał w kieliszek, aby
przyciągnąćuwagęzebranych.
– Moi drodzy, słuchajcie uważnie, ponieważ powiem kilka słów po angielsku.
Jestem bardzo szczęśliwy, że zebraliście się tu wszyscy, a przede wszystkim, że
mogę w moim domu powitać Toma i Grace. Chciałbym im w szczególny sposób
podziękować. Grace za to, że dała mi swoją córkę i wnuczkę, a Tomowi za to, że
takwspanialesięnimiopiekowałwprzeszłości.
GracewymieniłaspojrzeniezTomemiwstała.
–Dziękujętobie,Dante,iwamwszystkim.Będęmogłaspokojniewrócićdodomu,
wiedząc,żemojedziewczynkisątuszczęśliwe.
– Davvero. – Dante objął Rose. – Po tylu straconych latach nadszedł czas,
żebyśmybylirazem.Długoiszczęśliwie.
–Jakwmoichbajkach–oznajmiłazsatysfakcjąBea.
–Tyletylko,żetojestrzeczywistość,niebajka.
– I dlatego będzie znacznie lepiej – powiedziała Rose. – Posłuchajcie, Harriet
zrobiła wyśmienitą szarlotkę, a ja przygotowałam bardzo brytyjskie ciasto
zowocamiigalaretką.Więcrękadogóry,ktomaochotęnadolce?