background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

Bertrand RUSSELL 

PROBLEMY FILOZOFII 

przeło

Ŝ

ył opatrzył Wojciech Sady, rozdziały o powszechnikach 

SPIS TRE

Ś

CI: 

Przedmowa 
1. Zjawisko a rzeczywisto

ść

 

2. Istnienie materii 
3. Natura materii 
4. Idealizm 
5. Wiedza bezpo

ś

rednia i wiedza przez opis 

6. O indukcji 
7. Nasza wiedza o zasadach ogólnych 
8. Jak mo

Ŝ

liwa jest wiedza a priori 

9. 

Ś

wiat powszechników

 

10. Nasza wiedza o powszechnikach

 

11. Wiedza intuicyjna 
12. Prawda i fałsz 
13. Prawda, bł

ą

d i pogl

ą

d prawdopodobny 

14. Granice wiedzy filozoficznej 
15. Warto

ść

 filozofii 

Nota bibliograficzna 
Wojciech Sady. Posłowie. Miejsce Problemów filozofii w twórczo

ś

ci Bertranda Russella

9. 

Ś

wiat powszechników

 

Pod koniec poprzedniego rozdziału zauwa

Ŝ

yli

ś

my, 

Ŝ

e takim rzeczom jak relacje 

przysługuje, jak si

ę

 wydaje, byt w pewien sposób odmienny od bytu przedmiotów 

fizycznych, odmienny równie

Ŝ

 od bytu umysłów i danych zmysłowych. W tym rozdziale 

musimy rozwa

Ŝ

y

ć

 natur

ę

 tego rodzaju bytu, a tak

Ŝ

e, jakim to przedmiotom on 

przysługuje. Zaczniemy od pytania drugiego.

Borykamy si

ę

 teraz z problemem bardzo starym, do filozofii wprowadził go bowiem 

Platon. Jego "teoria idei" stanowi prób

ę

 rozwi

ą

zania tego wła

ś

nie problemu, jak dot

ą

jedn

ą

 z najbardziej, moim zdaniem, udanych. Teoria, jakiej b

ę

d

ę

 bronił poni

Ŝ

ej, jest w 

wielkiej mierze teori

ą

 Platona poddan

ą

 takim tylko modyfikacjom, jakie w miar

ę

 upływu 

czasu okazały si

ę

 konieczne.

Problem ten przybrał dla Platona taki mniej wi

ę

cej kształt. Zastanówmy si

ę

, na przykład, 

nad poj

ę

ciem takim jak sprawiedliwo

ść

. Je

ś

li zadamy sobie pytanie, czym ona jest, to 

zazwyczaj rozwa

Ŝ

ymy ten, tamten i inny jeszcze czyn sprawiedliwy, w celu ustalenia, co 

maj

ą

 one ze sob

ą

 wspólnego. Ka

Ŝ

dy z nich musi, w pewnym sensie, uczestniczy

ć

 we 

wspólnej istocie, któr

ą

 znajdziemy we wszystkim, co sprawiedliwe, i w niczym innym. T

ą

 

wspóln

ą

 istot

ą

, na mocy której wszystkie one s

ą

 sprawiedliwe, b

ę

dzie sama 

sprawiedliwo

ść

, czysta esencja, której domieszka do faktów 

Ŝ

ycia codziennego wytwarza 

cał

ą

 rozmaito

ść

 czynów sprawiedliwych. Podobnie jest z ka

Ŝ

dym innym słowem, jakie 

daje si

ę

 stosowa

ć

 do zwykłych faktów, takim jak na przykład "biel". Słowo to b

ę

dzie si

ę

 

stosowa

ć

 do pewnej liczby rzeczy jednostkowych, albowiem wszystkie one uczestnicz

ą

 

we wspólnej istocie czy esencji. Owa czysta istota jest tym, co Platon nazywa "ide

ą

" lub 

"form

ą

". (Nie wolno zakłada

ć

Ŝ

e tak poj

ę

te "idee" istniej

ą

 w umysłach, cho

ć

 umysły 

Strona 1 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

mog

ą

 je ujmowa

ć

.) "Idea" sprawiedliwo

ś

ci nie jest to

Ŝ

sama z niczym, co sprawiedliwe: 

jest ona czym

ś

 odmiennym od jednostkowych bytów, które w niej uczestnicz

ą

. Nie b

ę

d

ą

bytem jednostkowym, sama nie mo

Ŝ

e istnie

ć

 w 

ś

wiecie zmysłów. Co wi

ę

cej: w 

przeciwie

ń

stwie do rzeczy postrzegalnych zmysłowo, nie przemija i nie podlega 

zmianom: jest wieczna, niezmienna i niezniszczalna.

W ten sposób Platon odkrył 

ś

wiat ponadzmysłowy, bardziej realny od zwykłego 

ś

wiata 

postrzegalnego zmysłowo, niezmienny 

ś

wiat idei, któremu 

ś

wiat zmysłów zawdzi

ę

cza ów 

blady odblask realno

ś

ci, jaki w ogóle posiada. Dla Platona jedynym 

ś

wiatem realnym jest 

ś

wiat idei; cokolwiek by

ś

my bowiem nie próbowali powiedzie

ć

 o rzeczach w 

ś

wiecie 

postrzegalnym zmysłowo, zdołamy powiedzie

ć

 tylko tyle, 

Ŝ

e uczestnicz

ą

 one w takich to 

a takich ideach, które stanowi

ą

 zatem cał

ą

 ich natur

ę

. łatwo jest w takiej sytuacji popa

ść

 

w mistycyzm. 

ś

ywi

ć

 mo

Ŝ

emy nadziej

ę

Ŝ

e w akcie mistycznej iluminacji ujrzymy idee, tak 

jak widzimy przedmioty zmysłowe; mo

Ŝ

emy te

Ŝ

 wyobra

Ŝ

a

ć

 sobie, i

Ŝ

 idee istniej

ą

 w 

niebie. Takich przej

ść

 do mistycyzmu dokonuje si

ę

 w sposób niemal odruchowy, ale 

podstawy tej teorii tkwi

ą

 w logice i wła

ś

nie jako opart

ą

 na logice musimy j

ą

 rozwa

Ŝ

y

ć

.

Do słowa "idea" z czasem przylgn

ę

ło wiele skojarze

ń

, które, gdy odnosi si

ę

 je do "idei" 

plato

ń

skich, zwodz

ą

 nas na manowce. Dlatego te

Ŝ

, aby opisa

ć

 to, o co chodziło 

Platonowi, zamiast słowa "idea" b

ę

dziemy u

Ŝ

ywa

ć

 słowa "powszechnik". Istota tego 

rodzaju bytu, jaki miał on na my

ś

li, polega na tym, 

Ŝ

e stanowi on przeciwie

ń

stwo 

jednostkowych rzeczy danych we wra

Ŝ

eniach. Wszystko, co dane jest we wra

Ŝ

eniu, lub 

co ma t

ę

 sam

ą

 natur

ę

, co dane we wra

Ŝ

eniach rzeczy, nazywamy rzecz

ą

 jednostkow

ą

powszechniki, przeciwnie, b

ę

d

ą

 wszystkim, co mo

Ŝ

e by

ć

 wspólne wielu rzeczom 

jednostkowym i co ma te cechy, które, jak widzieli

ś

my, odró

Ŝ

niaj

ą

 sprawiedliwo

ść

 i biel 

od sprawiedliwych czynów i białych rzeczy.

Kiedy rozpatrujemy zwykłe słowa, stwierdzamy, 

Ŝ

e, ogólnie rzecz bior

ą

c, imiona własne 

oznaczaj

ą

 rzeczy jednostkowe, natomiast innym rzeczownikom, a tak

Ŝ

e przymiotnikom, 

przyimkom i czasownikom, odpowiadaj

ą

 powszechniki. Zaimki oznaczaj

ą

 rzeczy 

jednostkowe, ale s

ą

 wieloznaczne: jedynie kontekst lub okoliczno

ś

ci powiadamiaj

ą

 nas, 

jakie to rzeczy jednostkowe im odpowiadaj

ą

. Słowo "teraz" oznacza byt jednostkowy, a 

mianowicie chwil

ę

 obecn

ą

, ale, podobnie jak zaimki, jest ono wieloznaczne, albowiem 

tera

ź

niejszo

ść

 nieustannie si

ę

 zmienia.

ś

adnego zdania, jak zobaczymy, nie sposób sformułowa

ć

 bez jednego cho

ć

by słowa 

oznaczaj

ą

cego powszechnik. Najbli

Ŝ

sze temu byłoby twierdzenie w rodzaju "lubi

ę

 to"; ale 

nawet tutaj słowo "lubi

ę

" oznacza powszechnik, mog

ę

 bowiem lubi

ć

 inne rzeczy, inni 

ludzie te

Ŝ

 mog

ą

 co

ś

 lubi

ć

. A zatem, wszystkie prawdy zawieraj

ą

 powszechniki, a wszelka 

znajomo

ść

 prawd wymaga bezpo

ś

redniej znajomo

ś

ci powszechników (acquaintance with 

universals).

Zwa

Ŝ

ywszy na to, 

Ŝ

e niemal wszystkie słowa, jakie znale

źć

 mo

Ŝ

na w słowniku, oznaczaj

ą

 

powszechniki, dziwne jest, 

Ŝ

e nikt niemal, oprócz filozofów, nie pojmuje, 

Ŝ

e takie byty jak 

powszechniki istniej

ą

. Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na te wyrazy w zdaniu, które nie 

oznaczaj

ą

 rzeczy jednostkowych, a je

ś

li zostajemy zmuszeni do zastanowienia si

ę

 nad 

słowem, któremu odpowiada powszechnik, to zwykle s

ą

dzimy, i

Ŝ

 oznacza ono jeden z 

tych bytów jednostkowych, które pod powszechnik podpadaj

ą

. Kiedy, na przykład, 

słyszymy zdanie "Karolowi I 

ś

ci

ę

to głow

ę

", to do

ść

 odruchowo my

ś

limy o Karolu I, o 

głowie Karola I i o operacji 

ś

ci

ę

cia jego głowy, czyli wył

ą

cznie o bytach jednostkowych; a 

zwykle nie zastanawiamy si

ę

 nad tym, co oznacza słowo "głowa", lub słowo "

ś

ci

ę

to", a co 

wła

ś

nie jest powszechnikiem. Czujemy, 

Ŝ

e takie słowa s

ą

 niezupełne i nieistotne; mamy 

wra

Ŝ

enie, 

Ŝ

e mo

Ŝ

na si

ę

 nimi posługiwa

ć

 wył

ą

cznie w pewnym kontek

ś

cie. A zatem, 

udaje si

ę

 nam w ogóle nie zauwa

Ŝ

a

ć

 powszechników jako takich, póki badania 

filozoficzne nie zmusz

ą

 nas do zwrócenia na nie uwagi.

Strona 2 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Trzeba przyzna

ć

Ŝ

e nawet filozofowie cz

ę

stokro

ć

 uznawali istnienie tylko tych 

powszechników, których nazwami s

ą

 przymiotniki i rzeczowniki, przeoczali za

ś

 zazwyczaj 

te odpowiadaj

ą

ce czasownikom i przyimkom. Pomini

ę

cie owo wywarło na filozofi

ę

 wielki 

wpływ, bez zbytniej przesady mo

Ŝ

na stwierdzi

ć

Ŝ

e zdeterminowało ono wi

ę

kszo

ść

 

docieka

ń

 metafizycznych od czasów Spinozy. Działo si

ę

 to mniej wi

ę

cej tak. Ogólnie 

rzecz bior

ą

c, przymiotniki i rzeczowniki pospolite wyra

Ŝ

aj

ą

 cechy lub własno

ś

ci 

pojedynczych rzeczy, natomiast przyimki i czasowniki wyra

Ŝ

aj

ą

 raczej relacje mi

ę

dzy 

rzeczami. A zatem pomijanie przyimków i czasowników wiodło do przekonania, 

Ŝ

e ka

Ŝ

dy 

s

ą

d raczej przypisuje własno

ść

 pojedynczej rzeczy ni

Ŝ

 wyra

Ŝ

a relacj

ę

 mi

ę

dzy dwiema 

rzeczami lub wi

ę

ksz

ą

 ich liczb

ą

. St

ą

d brał si

ę

 pogl

ą

d, 

Ŝ

e, koniec ko

ń

ców, byty takie jak 

relacje mi

ę

dzy rzeczami nie mog

ą

 istnie

ć

. We wszech

ś

wiecie mo

Ŝ

e wi

ę

c istnie

ć

 tylko 

jedna rzecz, lub je

ś

li jest ich wiele, to nie mog

ą

 one w 

Ŝ

aden sposób na siebie 

oddziaływa

ć

, albowiem ka

Ŝ

de oddziaływanie byłoby relacj

ą

, a relacje istnie

ć

 nie mog

ą

.

Pierwszy z tych pogl

ą

dów, głoszony przez Spinoz

ę

, a w naszych czasach przez Bradleya 

i wielu innych filozofów, zwie si

ę

 monizmem; drugi, którego bronił Leibniz - dzi

ś

 niezbyt 

rozpowszechniony - nazywany jest monadyzmem, jako 

Ŝ

e mianem monady okre

ś

la si

ę

 

ka

Ŝ

d

ą

 z izolowanych rzeczy. Obie te przeciwstawne filozofie, cho

ć

 same w sobie 

interesuj

ą

ce, powstały, moim zdaniem, w wyniku niesłusznego ze

ś

rodkowania uwagi na 

powszechnikach jednego rodzaju, a mianowicie na tych, które odpowiadaj

ą

 raczej 

przymiotnikom i rzeczownikom ni

Ŝ

 czasownikom i przysłówkom.

Gdyby jednak kto

ś

 chciał całkowicie zaprzeczy

ć

 istnieniu czego

ś

 takiego jak 

powszechniki, to stwierdziliby

ś

my, 

Ŝ

e nie jeste

ś

my w stanie przeprowadzi

ć

 

ś

cisłego 

dowodu istnienia takich bytów jak cechy, tzn. powszechników odpowiadaj

ą

cych 

przymiotnikom i rzeczownikom - mo

Ŝ

emy natomiast dowie

ść

, i

Ŝ

 istnie

ć

 musz

ą

 relacje

tzn. tego rodzaju powszechniki, które w ogólnym przypadku odpowiadaj

ą

 czasownikom i 

przyimkom. We

ź

my za przykład powszechnik biel. Je

ś

li wierzymy, 

Ŝ

e on istnieje, to 

powiemy, i

Ŝ

 rzeczy s

ą

 białe, albowiem posiadaj

ą

 cech

ę

 bieli. Ten pogl

ą

d zawzi

ę

cie 

zwalczali jednak Berkeley i Hume, za którymi poszli pó

ź

niejsi empiry

ś

ci. Ich krytyka 

przybrała posta

ć

 negacji istnienia czego

ś

 takiego jak "idee abstrakcyjne". Kiedy 

próbujemy pomy

ś

le

ć

 o bieli, mówili, to wyobra

Ŝ

amy sobie pewn

ą

 jednostkow

ą

 rzecz biał

ą

 

i na jej temat prowadzimy rozwa

Ŝ

ania, staraj

ą

c si

ę

 nie dochodzi

ć

 do niczego, co nie 

byłoby równie prawdziwe o innych rzeczach białych. W ogólnym zarysie jest to 
niew

ą

tpliwie prawdziwy opis naszych faktycznych procesów umysłowych. Je

ś

li, na 

przykład, w geometrii chcemy dowie

ść

 czego

ś

, co by dotyczyło wszystkich trójk

ą

tów, to 

rysujemy pewien szczególny trójk

ą

t i rozwa

Ŝ

amy go, staraj

ą

c si

ę

 nie korzysta

ć

 z 

Ŝ

adnej 

jego cechy, której nie miałyby te

Ŝ

 inne trójk

ą

ty. Pocz

ą

tkuj

ą

cy cz

ę

sto stwierdzaj

ą

Ŝ

e dla 

unikni

ę

cia bł

ę

dów dobrze jest narysowa

ć

 ró

Ŝ

ne trójk

ą

ty, mo

Ŝ

liwie od siebie odmienne, 

tak aby upewni

ć

 si

ę

Ŝ

e prowadzone rozumowanie w równej mierze stosuje si

ę

 do nich 

wszystkich. Popadamy jednak w trudno

ś

ci, gdy tylko zadajemy sobie pytanie, sk

ą

wiemy, 

Ŝ

e dana rzecz jest biała, lub 

Ŝ

e jest trójk

ą

tna. Je

ś

li chcemy oby

ć

 si

ę

 bez 

powszechników biel i trójk

ą

tno

ść

, to wybierzemy jak

ąś

 szczególn

ą

 plam

ę

 bieli lub pewien 

szczególny trójk

ą

t i powiemy, i

Ŝ

 co

ś

 jest białe lub trójk

ą

tne, je

ś

li we wła

ś

ciwy sposób 

przypomina wybran

ą

 przez nas rzecz jednostkow

ą

. Ale to wymagane podobie

ń

stwo 

b

ę

dzie musiało by

ć

 powszechnikiem. A poniewa

Ŝ

 istnieje wiele białych rzeczy, to 

podobie

ń

stwo musi zachodzi

ć

 pomi

ę

dzy wieloma parami jednostkowych rzeczy białych, 

to za

ś

 stanowi charakterystyczn

ą

 cech

ę

 powszechnika. Na nic si

ę

 nie zda powiedzenie, 

Ŝ

e dla ka

Ŝ

dej pary podobie

ń

stwo jest inne, bo wtedy b

ę

dziemy musieli stwierdzi

ć

Ŝ

e owe 

podobie

ń

stwa podobne s

ą

 do siebie, tak wi

ę

c w ko

ń

cu zmuszeni b

ę

dziemy przyzna

ć

, i

Ŝ

 

podobie

ń

stwo jest bytem ogólnym. Relacja podobie

ń

stwa musi by

ć

 wi

ę

c prawdziwym 

powszechnikiem. A skoro musieli

ś

my przysta

ć

 na istnienie tego powszechnika, to nie 

warto ju

Ŝ

 wymy

ś

la

ć

 trudnych i niewiarygodnych teorii, by unikn

ąć

 uznania 

powszechników takich, jak biel i trójk

ą

tno

ść

.

Strona 3 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Berkeley i Hume nie dostrzegli tego argumentu przeciw dokonanemu przez siebie 
odrzuceniu "idei abstrakcyjnych", albowiem, podobnie jak ich przeciwnicy, my

ś

leli jedynie 

cechach, całkowicie za

ś

 ignorowali relacje jako powszechniki. Tak wi

ę

c, i pod tym 

wzgl

ę

dem racjonali

ś

ci mieli najwyra

ź

niej racj

ę

 w sporze z empirystami, cho

ć

 z tego 

powodu, 

Ŝ

e pomijali lub negowali relacje, ich wnioski były bardziej nara

Ŝ

one na bł

ę

dy ni

Ŝ

 

wnioski empirystów.

Zrozumiawszy, 

Ŝ

e istnie

ć

 musz

ą

 byty takie jak powszechniki, nale

Ŝ

y teraz dowie

ść

, i

Ŝ

 ich 

byt nie ma jedynie charakteru duchowego. A to znaczy, 

Ŝ

e bez wzgl

ę

du na to, jakie 

istnienie im przysługuje, jest ono niezale

Ŝ

ne od tego, czy si

ę

 o nich my

ś

li, b

ą

d

ź

 w 

jakikolwiek inny sposób ujmuje je umysłowo. Poruszyli

ś

my ju

Ŝ

 ten temat pod koniec 

poprzedniego rozdziału, teraz jednak musimy gł

ę

biej rozwa

Ŝ

y

ć

, jakiego to rodzaju byt 

przysługuje powszechnikom.

Rozwa

Ŝ

my s

ą

d w rodzaju: "Edynburg le

Ŝ

y na północ od Londynu". Mamy tu relacj

ę

 

mi

ę

dzy dwoma miejscami i jest chyba jasne, i

Ŝ

 istnieje ona niezale

Ŝ

nie od naszej o niej 

wiedzy. Dowiaduj

ą

c si

ę

Ŝ

e Edynburg le

Ŝ

y na północ od Londynu, dowiadujemy si

ę

 

czego

ś

, co odnosi si

ę

 wył

ą

cznie do tych dwóch miast: to, 

Ŝ

e

ś

my si

ę

 tego dowiedzieli, nie 

wpływa na prawdziwo

ść

 owego s

ą

du, a przeciwnie: my po prostu ujmujemy fakt, który 

istniał, nim go poznali

ś

my. Ta cz

ęść

 powierzchni Ziemi, na której poło

Ŝ

ony jest Edynburg, 

znajdowałaby si

ę

 na północ od tej cz

ęś

ci, na której poło

Ŝ

ony jest Londyn, nawet gdyby 

nie było ludzi, którzy wiedzieliby co

ś

 o północy i o południu, a nawet gdyby w całym 

wszech

ś

wiecie nie było 

Ŝ

adnych umysłów. Temu, rzecz jasna, wielu filozofów przeczyło, 

z powodów wysuni

ę

tych przez Berkeleya, b

ą

d

ź

 przez Kanta. Ale my

ś

my te powody ju

Ŝ

 

rozwa

Ŝ

yli i stwierdzili

ś

my, i

Ŝ

 s

ą

 nieadekwatne. Tak wi

ę

c mo

Ŝ

emy teraz przyj

ąć

Ŝ

prawd

ą

 jest, i

Ŝ

 fakt, 

Ŝ

e Edynburg le

Ŝ

y na północ od Londynu, nie zakłada niczego 

duchowego. ów fakt zawiera jednak relacj

ę

 "na północ od", która jest powszechnikiem, a 

byłoby niemo

Ŝ

liwe, by cały ten fakt nie zawierał niczego duchowego, gdyby relacja "na 

północ od", b

ę

d

ą

ca jego cz

ęś

ci

ą

 składow

ą

, co

ś

 duchowego zawierała. Tak wi

ę

c, musimy 

przyzna

ć

Ŝ

e ta relacja, podobnie jak jej człony, nie zale

Ŝ

y od my

ś

li, lecz jest cz

ęś

ci

ą

 

niezale

Ŝ

nego 

ś

wiata, który my

ś

l ujmuje, ale którego nie stwarza.

Ten wniosek natrafia jednak na pewn

ą

 trudno

ść

, a mianowicie, jak si

ę

 zdaje, relacja "na 

północ od" nie istnieje w tym samym sensie, w jakim istniej

ą

 Edynburg i Londyn. Je

ś

li 

zapytamy "Gdzie i kiedy ta relacja istnieje?", to odpowied

ź

 musi brzmie

ć

 "Nigdzie i 

nigdy". Nie ma miejsca lub czasu, w którym mogliby

ś

my znale

źć

 relacj

ę

 "na północ od". 

Nie istnieje w Edynburgu, podobnie jak nie istnieje w Londynie, albowiem ł

ą

czy ona oba 

te miasta i jest w stosunku do nich neutralna. Nie sposób te

Ŝ

 powiedzie

ć

Ŝ

e istnieje w 

jakim

ś

 szczególnym czasie. A wszystko, co mo

Ŝ

na uj

ąć

 za pomoc

ą

 zmysłów lub 

introspekcji, istnieje w pewnej szczególnej chwili. Tak wi

ę

c, relacja "na północ od" ró

Ŝ

ni 

si

ę

 radykalnie od tego typu rzeczy. Nie ma jej ani w przestrzeni, ani w czasie, nie jest ani 

materialna, ani duchowa, a jednak jest czym

ś

.

I wła

ś

nie ów szczególny rodzaj bycia, jaki przysługuje powszechnikom, skłonił wielu ludzi 

do przekonania, 

Ŝ

e s

ą

 one w rzeczywisto

ś

ci duchowe. Mo

Ŝ

emy my

ś

l

ę

 o powszechniku, a 

wtedy nasze my

ś

lenie istnieje w całkowicie potocznym sensie, podobnie jak ka

Ŝ

dy inny 

akt umysłowy. Załó

Ŝ

my, na przykład, 

Ŝ

e my

ś

limy o bieli. W pewnym sensie mo

Ŝ

na wtedy 

rzec, 

Ŝ

e biel znajduje si

ę

 "w naszym umy

ś

le". Mamy tu do czynienia z t

ą

 sam

ą

 

dwuznaczno

ś

ci

ą

, o jakiej była mowa w rozdziale 4, kiedy rozwa

Ŝ

ali

ś

my pogl

ą

dy 

Berkeleya. Dokładnie rzecz bior

ą

c, w naszych umysłach znajduje si

ę

 nie biel, ale akt 

my

ś

lenia o bieli. Zwi

ą

zana z tym dwuznaczno

ść

 słowa "idea", o której wtedy 

wspomnieli

ś

my, równie

Ŝ

 i tutaj wywołuje zam

ę

t. W jednym tego słowa znaczeniu, w tym 

mianowicie, w którym oznacza ono przedmiot aktu my

ś

lowego, biel jest "ide

ą

". A zatem, 

je

ś

li si

ę

 tej dwuznaczno

ś

ci nie wystrzegamy, to mo

Ŝ

emy doj

ść

 do przekonania, 

Ŝ

e biel 

jest "ide

ą

" w drugim znaczeniu, tzn. jest aktem my

ś

lowym; i w ten sposób dochodzimy do 

Strona 4 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

przekonania, i

Ŝ

 biel jest czym

ś

 duchowym. Ale s

ą

dz

ą

c tak, pozbawiamy j

ą

 jej istotnej 

cechy, a mianowicie ogólno

ś

ci. Akty my

ś

lowe ró

Ŝ

nych ludzi z konieczno

ś

ci nie s

ą

 tym 

samym aktem; z konieczno

ś

ci nie s

ą

 tym samym aktem akty my

ś

lowe jednego człowieka 

w ró

Ŝ

nych chwilach czasu. A zatem, gdyby biel była my

ś

l

ą

 sam

ą

, a nie jej przedmiotem, 

to 

Ŝ

adnych dwóch ludzi nie mogłoby o niej my

ś

le

ć

 i nikt nie mógłby pomy

ś

le

ć

 o niej 

dwukrotnie. Tym, co ł

ą

czy wiele ró

Ŝ

nych my

ś

li o bieli, jest ich przedmiot, on za

ś

 

Ŝ

adn

ą

 z 

tych my

ś

li nie jest. Tak wi

ę

c, powszechniki nie s

ą

 my

ś

lami, mimo 

Ŝ

e wtedy, gdy je 

poznajemy, stanowi

ą

 przedmioty my

ś

li.

Wygodnie jest mówi

ć

 o rzeczach istniej

ą

cych jedynie wtedy, gdy znajduj

ą

 si

ę

 one w 

czasie, to znaczy, gdy mo

Ŝ

emy okre

ś

li

ć

 czas, w którym istniej

ą

 (nie wykluczaj

ą

mo

Ŝ

liwo

ś

ci ich istnienia w ka

Ŝ

dej chwili). Tak wi

ę

c my

ś

li i uczucia, umysły i przedmioty 

fizyczne istniej

ą

. Ale powszechniki w tym sensie nie istniej

ą

. B

ę

dziemy mówi

ć

Ŝ

subzystuj

ą

, lub bytuj

ą

, przy czym "byt" ró

Ŝ

ni si

ę

 od "istnienia" tym, i

Ŝ

 jest bezczasowy. A 

zatem, 

ś

wiat powszechników mo

Ŝ

na te

Ŝ

 opisa

ć

 jako 

ś

wiat bytu. 

Ś

wiat bytu jest 

niezmienny, sztywny, 

ś

cisły, sprawia rozkosz matematykowi, logikowi, budowniczemu 

systemu metafizycznego i tym wszystkim, którzy doskonało

ść

 kochaj

ą

 bardziej ni

Ŝ

 

Ŝ

ycie. 

Ś

wiat istnienia jest przemijaj

ą

cy, nieuchwytny, pozbawiony ostrych granic, jasnego planu 

czy porz

ą

dku, ale zawiera on wszystkie my

ś

li i uczucia, wszystkie dane zmysłów i 

wszystkie przedmioty fizyczne, wszystko, co mo

Ŝ

e wyrz

ą

dzi

ć

 dobro lub krzywd

ę

wszystko, co wywiera jaki

ś

 wpływ na warto

ść

 

Ŝ

ycia i 

ś

wiata. Zale

Ŝ

nie od swych 

temperamentów b

ę

dziemy woleli kontemplowa

ć

 

ś

wiat pierwszy lub drugi. Ten, którego 

nie wybierzemy, wyda nam si

ę

 zapewne jedynie bladym cieniem 

ś

wiata wybranego, nie 

wartym niemal tego, by uwa

Ŝ

a

ć

 go za w takim czy innym sensie rzeczywisty. Ale prawd

ą

 

jest, 

Ŝ

e oba w równym stopniu zasługuj

ą

 na nasz

ą

 bezstronn

ą

 uwag

ę

, oba s

ą

 

rzeczywiste, oba s

ą

 wa

Ŝ

ne dla metafizyka. I faktycznie, gdy tylko te dwa 

ś

wiaty 

rozró

Ŝ

nili

ś

my, koniecznie musimy rozwa

Ŝ

y

ć

 zachodz

ą

ce mi

ę

dzy nimi relacje.

Najpierw jednak musimy zbada

ć

 nasz

ą

 wiedz

ę

 o powszechnikach. Te rozwa

Ŝ

ania 

wypełni

ą

 kolejny rozdział, w którym oka

Ŝ

e si

ę

Ŝ

e dochodzimy do rozwi

ą

zania problemu 

wiedzy a priori, który zrazu przywiódł nas do rozwa

Ŝ

a

ń

 nad powszechnikami.

10. Nasza wiedza o powszechnikach

 

Powszechniki, podobnie jak byty jednostkowe, mo

Ŝ

na - ze wzgl

ę

du na wiedz

ę

 

okre

ś

lonego człowieka w danym czasie - podzieli

ć

 na te znane bezpo

ś

rednio (known by 

acquaintance), te znane jedynie przez opis i te nie znane na 

Ŝ

aden z tych sposobów.

Rozwa

Ŝ

my najpierw bezpo

ś

redni

ą

 znajomo

ść

 powszechników. Przede wszystkim jest 

oczywiste, 

Ŝ

e znamy bezpo

ś

rednio powszechniki takie jak biały, czerwony, czarny, 

słodki, kwa

ś

ny, gło

ś

ny, twardy itd., tzn. cechy wyst

ę

puj

ą

ce w danych zmysłowych. Gdy 

widzimy biał

ą

 plam

ę

, zrazu doznajemy (we are acquainted) tej jednostkowej plamy, ale 

widz

ą

c wiele białych plam, łatwo uczymy si

ę

 wyabstrahowywa

ć

 wspóln

ą

 im wszystkim 

biel, a zyskawszy t

ę

 zdolno

ść

, zyskujemy bezpo

ś

redni

ą

 wiedz

ę

 o bieli. W wyniku 

podobnego procesu zaznajamiamy si

ę

 z wszelkimi innymi powszechnikami tego samego 

rodzaju, którym mo

Ŝ

na nada

ć

 miano "cech zmysłowych". Uj

ę

cie ich wymaga mniejszego 

wysiłku abstrahowania ni

Ŝ

 uj

ę

cie innych, wydaj

ą

 si

ę

 te

Ŝ

 bli

Ŝ

sze bytom jednostkowym ni

Ŝ

 

pozostałe powszechniki.

Teraz przechodzimy do relacji. Najłatwiej jest uj

ąć

 te z nich, które zachodz

ą

 pomi

ę

dzy 

Ŝ

nymi cz

ęś

ciami jednej, zło

Ŝ

onej danej zmysłowej. Na przykład, jednym spojrzeniem 

obejmuj

ę

 cał

ą

 biał

ą

 stronic

ę

, na której pisz

ę

; a zatem ona cała jest w jednej danej 

zmysłowej zawarta. Spostrzegam jednak, 

Ŝ

e niektóre cz

ęś

ci stronicy s

ą

 na lewo od 

innych, a pewne cz

ęś

ci s

ą

 wy

Ŝ

ej ni

Ŝ

 pozostałe. Proces abstrahowania zdaje si

ę

 w tym 

przypadku przebiega

ć

 jako

ś

 tak: widz

ę

 kolejno pewn

ą

 liczb

ę

 danych zmysłowych, 

Strona 5 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

których jedne cz

ęś

ci s

ą

 na lewo od innych; spostrzegam, podobnie jak w przypadku 

Ŝ

nych białych plam, 

Ŝ

e wszystkie te dane zmysłowe maj

ą

 co

ś

 wspólnego, a w wyniku 

abstrakcji stwierdzam, i

Ŝ

 tym czym

ś

 jest pewna relacja mi

ę

dzy ich cz

ęś

ciami, ta 

mianowicie, któr

ą

 okre

ś

lam mianem "bycia na lewo od". W ten sposób bezpo

ś

rednio 

poznaj

ę

 ow

ą

 ogóln

ą

 relacj

ę

.

W podobny sposób u

ś

wiadamiam sobie relacj

ę

 czasow

ą

 "przed i po". Załó

Ŝ

my, 

Ŝ

e słysz

ę

 

bicie dzwonów: kiedy zabrzmi ostatnie uderzenie, mog

ę

 odtworzy

ć

 je wszystkie w 

pami

ę

ci i zauwa

Ŝ

y

ć

Ŝ

e wcze

ś

niejsze uderzenia nast

ą

piły przed ostatnimi. W pami

ę

ci te

Ŝ

 

spostrzegam, 

Ŝ

e to, co wspominam, nast

ą

piło przed chwil

ą

 obecn

ą

. Na podstawie obu 

tych 

ź

ródeł mog

ę

 wyabstrahowa

ć

 ogóln

ą

 relacj

ę

 "przed i po", podobnie jak 

wyabstrahowałem "na lewo od". Tak wi

ę

c relacje czasowe, podobnie jak relacje 

przestrzenne, nale

Ŝą

 do tych, które poznajemy bezpo

ś

rednio.

Inn

ą

 relacj

ą

, któr

ą

 poznaj

ę

 bezpo

ś

rednio w bardzo podobny sposób, jest podobie

ń

stwo. 

Widz

ą

c jednocze

ś

nie dwa odcienie zieleni, mog

ę

 zauwa

Ŝ

y

ć

Ŝ

e s

ą

 one podobne; je

ś

li w 

tym samym czasie widz

ę

 pewien odcie

ń

 czerwieni, to mog

ę

 spostrzec, 

Ŝ

e owe dwie 

zielenie s

ą

 bardziej podobne do siebie ni

Ŝ

 do czerwieni. W ten sposób poznaj

ę

 

bezpo

ś

rednio powszechnik podobie

ń

stwo.

Mi

ę

dzy powszechnikami, tak jak mi

ę

dzy bytami jednostkowymi, zachodz

ą

 relacje, które 

jeste

ś

my w stanie u

ś

wiadamia

ć

 sobie bezpo

ś

rednio. Mo

Ŝ

emy spostrzec, jak w 

omówionym przed chwil

ą

 przykładzie, 

Ŝ

e mi

ę

dzy dwoma odcieniami zieleni zachodzi 

wi

ę

ksze podobie

ń

stwo ni

Ŝ

 mi

ę

dzy pewnym odcieniem zieleni a pewnym odcieniem 

czerwieni. Tutaj mamy do czynienia z relacj

ą

 "wi

ę

kszy od", zachodz

ą

c

ą

 mi

ę

dzy relacjami. 

Nasza wiedza o takich relacjach, cho

ć

 wymaga wi

ę

kszej zdolno

ś

ci abstrahowania ni

Ŝ

 ta, 

jakiej potrzeba, by spostrzega

ć

 cechy danych zmysłowych, wydaje si

ę

 równie 

bezpo

ś

rednia i (przynajmniej w niektórych przypadkach) równie niew

ą

tpliwa. Istnieje 

zatem bezpo

ś

rednia wiedza dotycz

ą

ca powszechników, podobnie jak ta dotycz

ą

ca 

danych zmysłowych.

Stwierdzamy teraz, 

Ŝ

e problem wiedzy a priori, który wy

Ŝ

ej pozostawili

ś

my bez 

rozwi

ą

zania, potrafimy teraz podj

ąć

 w sposób znacznie bardziej zadowalaj

ą

cy ni

Ŝ

 

przedtem. Powró

ć

my do twierdzenia "dwa plus dwa równa si

ę

 cztery". W 

ś

wietle tego, 

co

ś

my dot

ą

d powiedzieli, jest do

ść

 oczywiste, i

Ŝ

 wyra

Ŝ

a ono relacj

ę

 mi

ę

dzy 

powszechnikiem "dwa" a powszechnikiem "cztery". To podsuwa nam twierdzenie, 
którego spróbujemy teraz dowie

ść

Cała wiedza a priori dotyczy wył

ą

cznie relacji mi

ę

dzy 

powszechnikami. Jest to twierdzenie niesłychanie doniosłe i bardzo nas zbli

Ŝ

a do 

rozwi

ą

zania trudno

ś

ci, jakie wcze

ś

niej rodziła tego rodzaju wiedza.

Jedynym przypadkiem, w którym, na pierwszy rzut oka, nasze twierdzenie mogłoby si

ę

 

wyda

ć

 nieprawdziwe, jest s

ą

a priori orzekaj

ą

cy, 

Ŝ

wszystkie rzeczy jednostkowe z 

jednego zbioru nale

Ŝą

 do innego zbioru, lub (co na jedno wychodzi) 

Ŝ

wszystkie rzeczy 

jednostkowe maj

ą

ce pewn

ą

 własno

ść

 maj

ą

 te

Ŝ

 pewn

ą

 inn

ą

 własno

ść

. W tym przypadku 

mogłoby si

ę

 wydawa

ć

, i

Ŝ

 mamy do czynienia raczej z rzeczami jednostkowymi 

posiadaj

ą

cymi t

ę

 własno

ść

 ni

Ŝ

 z ow

ą

 własno

ś

ci

ą

. Tak wła

ś

nie jest w przypadku 

twierdzenia "dwa plus dwa równa si

ę

 cztery", mo

Ŝ

na je bowiem wypowiedzie

ć

 w postaci: 

"dowolne dwa i dowolne inne dwa daj

ą

 cztery", lub: "dowolny zbiór utworzony z dwóch 

par jest zbiorem czteroelementowym". Je

ś

li zdołamy wykaza

ć

Ŝ

e tego rodzaju 

wypowiedzi w rzeczywisto

ś

ci dotycz

ą

 jedynie powszechników, to b

ę

dziemy mogli uzna

ć

 

nasze twierdzenie za udowodnione.

Jeden ze sposobów ustalania, czego s

ą

d dotyczy, polega na tym, 

Ŝ

e zadajemy sobie 

pytanie, jakie to słowa musimy zrozumie

ć

 - innymi słowy, jakie przedmioty musimy 

bezpo

ś

rednio zna

ć

 - aby poj

ąć

, co ów s

ą

d znaczy. O ile pojmujemy, co znaczy - nawet 

Strona 6 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

je

ś

li nie wiemy, czy jest prawdziwy, czy fałszywy - to jasne jest, 

Ŝ

e musimy bezpo

ś

rednio 

zna

ć

 to, czego ten s

ą

d faktycznie dotyczy. Stosuj

ą

c taki sprawdzian stwierdzamy, i

Ŝ

 

liczne s

ą

dy, które na pierwszy rzut oka wydaj

ą

 si

ę

 dotyczy

ć

 bytów jednostkowych, w 

rzeczywisto

ś

ci odnosz

ą

 si

ę

 jedynie do powszechników. W przypadku s

ą

du "dwa plus 

dwa równa si

ę

 cztery", nawet je

ś

li interpretujemy go jako: "dowolny zbiór utworzony z 

dwóch par jest zbiorem czteroelementowym", jasne jest, 

Ŝ

e mo

Ŝ

emy ów s

ą

zrozumie

ć

tzn. jeste

ś

my w stanie poj

ąć

, co takiego on stwierdza, je

ś

li tylko wiemy, co znacz

ą

 

"zbiór", "dwa" i "cztery". Całkowicie zbyteczna jest znajomo

ść

 wszystkich par we 

wszech

ś

wiecie: gdyby była ona niezb

ę

dna, to oczywi

ś

cie nigdy nie mogliby

ś

my tego 

twierdzenia zrozumie

ć

, pary bowiem s

ą

 niesko

ń

czenie liczne, a zatem wszystkich ich 

zna

ć

 nie mo

Ŝ

emy. Tak wi

ę

c, cho

ć

 z naszego ogólnego twierdzenia wynikaj

ą

 twierdzenia 

dotycz

ą

ce poszczególnych par, je

ś

li tylko wiemy, i

Ŝ

 takie poszczególne pary istniej

ą

, to 

ono samo nie głosi, 

Ŝ

e istniej

ą

 tego rodzaju pary, a równie

Ŝ

 nic takiego z niego nie 

wynika; a zatem nie orzeka niczego o 

Ŝ

adnej parze rzeczywistej. Wypowiedziane 

twierdzenie dotyczy "pary", powszechnika, a nie pary tej czy owej.

A zatem, zdanie "dwa plus dwa równa si

ę

 cztery" dotyczy wył

ą

cznie powszechników. 

Mo

Ŝ

e je wi

ę

c pozna

ć

 ka

Ŝ

dy, kto zna bezpo

ś

rednio owe powszechniki i jest w stanie 

dostrzec t

ę

 relacj

ę

 mi

ę

dzy nimi, któr

ą

 owo zdanie stwierdza. Trzeba uzna

ć

 za fakt, 

odkryty w wyniku refleksji nad nasz

ą

 wiedz

ą

Ŝ

e posiadamy zdolno

ść

 dostrzegania 

niekiedy takich relacji mi

ę

dzy powszechnikami, a zatem i poznawania ogólnych 

twierdze

ń

 a priori, takich jak twierdzenia arytmetyczne i logiczne. Kiedy wcze

ś

niej 

zastanawiali

ś

my si

ę

 nad tego rodzaju wiedz

ą

, to tajemnicze wra

Ŝ

enie sprawiał fakt, i

Ŝ

 

wydawała si

ę

 ona antycypowa

ć

 do

ś

wiadczenie i wpływa

ć

 na jego przebieg. Teraz 

pojmujemy jednak, 

Ŝ

e był to bł

ą

d. 

ś

adnego faktu dotycz

ą

cego czego

ś

, czego mo

Ŝ

na 

do

ś

wiadczy

ć

, nie sposób pozna

ć

 niezale

Ŝ

nie od do

ś

wiadczenia. Wiemy a priori

Ŝ

e dwie 

rzeczy i dwie inne rzeczy razem wzi

ę

te daj

ą

 cztery rzeczy, ale nie wiemy a priori

Ŝ

gdyby Brown i Jones byli dwoma lud

ź

mi, a Robinson i Smith te

Ŝ

 dwoma, to Brown, 

Jones, Robinson i Smith byliby czterema. A to dlatego, i

Ŝ

 w ogóle nie potrafimy owego 

twierdzenia zrozumie

ć

, je

ś

li nie wiemy, 

Ŝ

e istniej

ą

 tacy ludzie jak Brown, Jones, Robinson 

i Smith, to za

ś

 mo

Ŝ

emy wiedzie

ć

 jedynie na podstawie do

ś

wiadczenia. Tak wi

ę

c, cho

ć

 

nasze ogólne twierdzenie jest twierdzeniem a priori, to wszystkie jego zastosowania do 
faktycznych rzeczy jednostkowych wymagaj

ą

 do

ś

wiadczenia, a zatem zawieraj

ą

 

pierwiastki empiryczne. Teraz wida

ć

Ŝ

e to, co w naszej wiedzy a priori sprawiało 

tajemnicze wra

Ŝ

enie, opierało si

ę

 na bł

ę

dzie.

Aby to jeszcze bardziej rozja

ś

ni

ć

, dobrze b

ę

dzie porówna

ć

 nasz autentyczny s

ą

a priori 

z jakim

ś

 uogólnieniem empirycznym, w rodzaju "wszyscy ludzie s

ą

 

ś

miertelni". Tutaj, 

podobnie jak poprzednio, mo

Ŝ

emy zrozumie

ć

, co to twierdzenie znaczy, je

ś

li rozumiemy 

powszechniki, o których mowa, a mianowicie człowiek i 

ś

miertelny. Rzecz jasna, aby 

zrozumie

ć

, co nasze twierdzenie znaczy, nie trzeba osobi

ś

cie zna

ć

 wszystkich 

przedstawicieli rasy ludzkiej. Tak wi

ę

c, ró

Ŝ

nicy mi

ę

dzy ogólnym twierdzeniem a priori a 

uogólnieniem empirycznym nie ujawnia jego znaczenie; ujawnia j

ą

 natura 

ś

wiadectw 

przemawiaj

ą

cych na jego korzy

ść

. W przypadku empirycznym 

ś

wiadectwa stanowi

ą

 

jednostkowe przypadki. Wierzymy w to, 

Ŝ

e wszyscy ludzie s

ą

 

ś

miertelni, dlatego, i

Ŝ

 

wiemy, 

Ŝ

e istniej

ą

 niezliczone przypadki ludzi umieraj

ą

cych, a nie ma przypadków ludzi, 

którzy 

Ŝ

yliby ponad pewien wiek. Przekonanie nasze nie bierze si

ę

 za

ś

 st

ą

d, 

Ŝ

postrzegamy zwi

ą

zek zachodz

ą

cy mi

ę

dzy powszechnikiem człowiek a powszechnikiem 

ś

miertelny. Prawd

ą

 jest, 

Ŝ

e gdyby fizjologia, na podstawie ogólnych praw rz

ą

dz

ą

cych 

Ŝ

ywymi ciałami, zdołała dowie

ść

, i

Ŝ

 

Ŝ

aden organizm nie mo

Ŝ

e trwa

ć

 bez ko

ń

ca, to 

ustanowiłoby to zwi

ą

zek pomi

ę

dzy człowiekiem a 

ś

miertelno

ś

ci

ą

, który pozwalałby nam 

wygłasza

ć

 owe twierdzenie bez odwoływania si

ę

 do tego 

ś

wiadectwa, jakim jest 

umieranie ludzi. Ale znaczyłoby to tylko tyle, i

Ŝ

 nasze uogólnienie podci

ą

gni

ę

to pod 

uogólnienie szersze, nadal potwierdzane przez dane tego samego rodzaju, cho

ć

 bardziej 

Strona 7 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Ŝ

norodne. W miar

ę

 post

ę

pu nauki nieustannie dokonuje si

ę

 takich podporz

ą

dkowa

ń

uzyskuj

ą

c w rezultacie coraz szersz

ą

 baz

ę

 indukcyjn

ą

 dla naukowych uogólnie

ń

. Ale 

cho

ć

 powi

ę

ksza to stopie

ń

 pewno

ś

ci, to nie otrzymujemy nowego jej rodzaju: jej 

ostateczne podstawy pozostaj

ą

 indukcyjne, tzn. wywodz

ą

 si

ę

 z jednostkowych 

przypadków, a nie z apriorycznych zwi

ą

zków mi

ę

dzy powszechnikami, jak to ma miejsce 

w logice i arytmetyce.

W zwi

ą

zku z ogólnymi s

ą

dami a priori warto poruszy

ć

 dwie przeciwstawne kwestie. Po 

pierwsze, je

ś

li znamy wiele przypadków jednostkowych, to mo

Ŝ

emy zrazu otrzyma

ć

 nasz 

ogólny s

ą

d przez indukcj

ę

, a dopiero pó

ź

niej dostrzec zwi

ą

zek powszechników. Na 

przykład, je

ś

li narysujemy trzy linie prostopadłe do boków trójk

ą

ta, przechodz

ą

ce przez 

przeciwległe wierzchołki, to, jak wiadomo, przetn

ą

 si

ę

 one w jednym punkcie. By

ć

 mo

Ŝ

natkni

ę

to si

ę

 na to twierdzenie wielokrotnie rysuj

ą

c prostopadłe i stwierdzaj

ą

c, 

Ŝ

e zawsze 

przecinaj

ą

 si

ę

 w jednym punkcie. Takie do

ś

wiadczenie mogło pobudzi

ć

 kogo

ś

 do 

poszukiwania i znalezienia ogólnego dowodu. Tego rodzaju przypadki dobrze zna ka

Ŝ

dy 

matematyk.

Druga kwestia jest ciekawsza, a filozoficznie donio

ś

lejsza. Chodzi o to, 

Ŝ

e niekiedy 

mo

Ŝ

emy zna

ć

 twierdzenie ogólne nie znaj

ą

Ŝ

adnego jednostkowego przykładu. 

Rozwa

Ŝ

my przypadek nast

ę

puj

ą

cy. Ka

Ŝ

de dwie liczby, jak wiemy, mo

Ŝ

na przez siebie 

pomno

Ŝ

y

ć

, otrzymuj

ą

c liczb

ę

 trzeci

ą

, zwan

ą

 ich iloczynem. Wiemy, 

Ŝ

e wszystkie pary 

liczb całkowitych, których iloczyn jest mniejszy od 100, faktycznie przez siebie 
przemno

Ŝ

ono, a otrzymane warto

ś

ci zapisano w postaci tabliczki mno

Ŝ

enia. Ale wiemy 

te

Ŝ

, i

Ŝ

 liczb całkowitych jest niesko

ń

czenie wiele i 

Ŝ

e ludzie pomy

ś

leli dot

ą

d i pomy

ś

l

ą

 

jeszcze o sko

ń

czonej jedynie ilo

ś

ci ich par. Wynika wi

ę

c st

ą

d, i

Ŝ

 istniej

ą

 pary liczb 

całkowitych, o których nigdy 

Ŝ

aden człowiek nie pomy

ś

lał i nie pomy

ś

li i 

Ŝ

e wszystkie one 

składaj

ą

 si

ę

 z liczb, których iloczyn jest wi

ę

kszy od 100. W ten sposób otrzymujemy 

twierdzenie: "Wszystkie iloczyny dwóch liczb całkowitych, o których 

Ŝ

aden człowiek nigdy 

nie pomy

ś

lał i nie pomy

ś

li, s

ą

 wi

ę

ksze od 100". Jest to twierdzenie ogólne, 

niezaprzeczalnie prawdziwe, a jednak sama istota tego przypadku przes

ą

dza o tym, i

Ŝ

 

nigdy nie zdołamy poda

ć

 dla

ń

 przykładu; albowiem na mocy warunków tego twierdzenia 

wykluczone s

ą

 ka

Ŝ

de dwie liczby, o jakich mo

Ŝ

emy pomy

ś

le

ć

.

Cz

ę

sto przeczy si

ę

 temu, jakoby mo

Ŝ

na było wiedzie

ć

 co

ś

, czego nie sposób zilustrowa

ć

 

Ŝ

adnym przykładem, albowiem nie zauwa

Ŝ

a si

ę

Ŝ

e znajomo

ść

 takich twierdze

ń

 wymaga 

jedynie wiedzy o relacjach mi

ę

dzy powszechnikami, nie za

ś

 wiedzy o ich poszczególnych 

przypadkach. A jednak znajomo

ść

 takich ogólnych twierdze

ń

 jest niezb

ę

dna, by

ś

my 

mogli wiedzie

ć

 bardzo wiele z tego, co, jak si

ę

 powszechnie uwa

Ŝ

a, wiemy. Na przykład, 

jak to zobaczyli

ś

my w pierwszych rozdziałach tej ksi

ąŜ

ki, przedmioty fizyczne, w 

przeciwie

ń

stwie do danych zmysłowych, poznajemy jedynie przez wnioskowanie; nie s

ą

 

one czym

ś

, czego doznajemy. A zatem, nigdy nie b

ę

dziemy zna

ć

 twierdzenia o postaci 

"to jest przedmiot fizyczny", gdzie "to" byłoby czym

ś

, co znamy bezpo

ś

rednio. Wynika 

st

ą

d, 

Ŝ

e cała nasza wiedza dotycz

ą

ca przedmiotów fizycznych jest wiedz

ą

, której nie 

sposób zilustrowa

ć

 

Ŝ

adnym faktycznym przykładem. Mo

Ŝ

emy podawa

ć

 przykłady 

stowarzyszonych danych zmysłowych, ale nie mo

Ŝ

emy poda

ć

 przykładów faktycznych 

przedmiotów fizycznych. Nasza wiedza o przedmiotach fizycznych zale

Ŝ

y wi

ę

c bez reszty 

od mo

Ŝ

liwo

ś

ci istnienia ogólnej wiedzy, której nie sposób zilustrowa

ć

 

Ŝ

adnym 

przykładem. To samo odnosi si

ę

 do naszej wiedzy o umysłach innych ludzi, czy o ka

Ŝ

dej 

innej klasie rzeczy, z których 

Ŝ

adnej bezpo

ś

rednio nie znamy.

Mo

Ŝ

emy teraz dokona

ć

 przegl

ą

du 

ź

ródeł naszej wiedzy, jakie ujawniły si

ę

 w toku 

dotychczasowej analizy. Najpierw musimy odró

Ŝ

ni

ć

 znajomo

ść

 rzeczy i znajomo

ść

 

prawd. Ka

Ŝ

da z nich ma dwie odmiany: jedn

ą

 stanowi wiedza bezpo

ś

rednia, a drug

ą

 

pochodna. Znajomo

ść

 rzeczy, któr

ą

 nazwali

ś

my wiedz

ą

 bezpo

ś

redni

ą

, jest dwojakiego 

rodzaju, zale

Ŝ

nie od tego, czy poznane rzeczy s

ą

 bytami jednostkowymi, czy 

Strona 8 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

powszechnikami. Do bytów jednostkowych, jakie znamy bezpo

ś

rednio, nale

Ŝą

 dane 

zmysłowe i (prawdopodobnie) my sami. Je

ś

li chodzi o powszechniki, to nie istnieje, jak 

si

ę

 wydaje, zasada, na mocy której mo

Ŝ

na by rozstrzyga

ć

, które z nich s

ą

 poznawalne 

bezpo

ś

rednio, jasne jest jednak, 

Ŝ

e do tych, które mo

Ŝ

na w ten sposób pozna

ć

, nale

Ŝą

 

cechy zmysłowe, relacje przestrzenne i czasowe, podobie

ń

stwo i pewne abstrakcyjne 

powszechniki logiczne. Nasza pochodna wiedza o rzeczach, której nadajemy miano 
wiedzy przez opis, zawsze wymaga zarówno wiedzy bezpo

ś

redniej, jak i znajomo

ś

ci 

prawd. Nasz

ą

 bezpo

ś

redni

ą

 znajomo

ść

 prawd nazwa

ć

 mo

Ŝ

na wiedz

ą

 intuicyjn

ą

, a 

prawdy w ten sposób znane - prawdami samooczywistymi. Niektóre z tych prawd 
stwierdzaj

ą

 po prostu to, co jest dane zmysłowo, nale

Ŝą

 te

Ŝ

 do nich pewne abstrakcyjne 

zasady logiczne i arytmetyczne, a tak

Ŝ

e (cho

ć

 z mniejsz

ą

 pewno

ś

ci

ą

) pewne s

ą

dy 

etyczne. Na nasz

ą

 pochodn

ą

 znajomo

ść

 prawd składa si

ę

 wszystko, co mo

Ŝ

emy 

wywnioskowa

ć

 z prawd samooczywistych, przy u

Ŝ

yciu samooczywistych zasad dedukcji.

Je

ś

li powy

Ŝ

sze zestawienie jest poprawne, to cała nasza znajomo

ść

 prawd zale

Ŝ

y od 

naszej wiedzy intuicyjnej. Trzeba zatem rozwa

Ŝ

y

ć

 natur

ę

 i zakres tego rodzaju wiedzy, 

podobnie jak we wcze

ś

niejszym stadium badali

ś

my natur

ę

 i zakres wiedzy 

bezpo

ś

redniej. Ale znajomo

ść

 prawd rodzi problem kolejny, który nie powstaje w 

odniesieniu do wiedzy o rzeczach, a mianowicie zagadnienie 

ę

du. Niektóre z naszych 

przekona

ń

 okazuj

ą

 si

ę

 bł

ę

dne, a zatem koniecznie trzeba rozwa

Ŝ

y

ć

, w jaki sposób, i czy 

w ogóle, mo

Ŝ

emy odró

Ŝ

ni

ć

 wiedz

ę

 od bł

ę

du. Taki problem nie powstaje w zwi

ą

zku z 

wiedz

ą

 bezpo

ś

redni

ą

, albowiem wszystko, co mo

Ŝ

emy w ten sposób pozna

ć

 - nawet 

ś

ni

ą

c lub ulegaj

ą

c halucynacjom - jest wolne od bł

ę

du, je

ś

li tylko nie wykraczamy poza 

ów bezpo

ś

redni przedmiot: bł

ą

d mo

Ŝ

e powsta

ć

 jedynie wtedy, gdy uwa

Ŝ

amy przedmiot 

bezpo

ś

redni, tzn. dan

ą

 zmysłow

ą

, za oznak

ę

 pewnego przedmiotu fizycznego. A zatem, 

problemy zwi

ą

zane ze znajomo

ś

ci

ą

 prawd s

ą

 o wiele trudniejsze ni

Ŝ

 te zwi

ą

zane ze 

znajomo

ś

ci

ą

 rzeczy. Jako pierwszy z problemów dotycz

ą

cych znajomo

ś

ci prawd 

rozwa

Ŝ

my zagadnienie natury i zakresu naszych s

ą

dów intuicyjnych.

Strona 9 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20