background image

ALYSON NOEL  

Nieśmiertelni 02

 

Błękitna godzina

***

Nieoficjalne tłumaczenie: 

H.O.M.I.K, Tasia2902

background image

Pierwszy

- Zamknij oczy i wyobraź ją sobie. Widzisz to?

Skinęłam głową, zamykając oczy.

- Wyobraź sobie, że jest przed tobą. Zobacz jej strukturę, kształt i kolor – masz to?

Uśmiecham się, mając ten obraz w głowie.

-   Dobrze.   Teraz   wyciągnij   rękę   i   dotknij   jej.   Poczuj   jej   kontury   końcami   swoich 

palców, otul jej ciężar swoimi dłońmi, a teraz połącz wszystkie swoje zmysły – wzrok, dotyk, 

węch i smak – możesz spróbować? 

Zagryzam wargi i stłumiam chichot. 

- Doskonale. Teraz  połącz się z tym  uczuciem.  Uwierz, że to istnieje przed tobą. 

Poczuj to, zobacz to, dotknij tego, spróbuj tego, zaakceptuj to, ukaż to! – mówi.

Więc to robię. Robię wszystko z tych rzeczy. A kiedy on jęczy, otwieram oczy i patrzę 

na siebie.

- Ever. – Potrząsa głową. – Miałaś myśleć o pomarańczy. To nie jest nawet jej bliskie.

- Nie, to nic owocowego. – śmieję się, uśmiechając do każdego z moich Damenów – 

repliki objawiającej się przede mną, i wersji ciała i krwi obok mnie. Obaj równie wysocy, 

ciemni, i tak niszczycielsko przystojni, że aż wydają się mało realni. 

- Co ja mam z tobą zrobić? – pyta prawdziwy Damen, próbując przybrać spojrzenie 

dezaprobaty, ale na marne. Jego oczy zawsze go zdradzają, pokazując tylko miłość. 

- Hmmm… - spoglądam pomiędzy moich dwóch chłopaków – jednego prawdziwego, 

drugiego wyczarowanego. – Myślę, że możesz podejść i mnie pocałować. Lub, jeśli jesteś 

zbyt   zajęty,   spytam   go   czy   zostanie,   choć   nie   sądzę   że   on   myśli.   –   ruszam   w  kierunku 

nieprawdziwego Damena, śmiejąc się, kiedy on się uśmiecha i mruga do mnie chociaż blednie 

i w końcu znika. 

Ale prawdziwy Damen się nie śmieje. On tylko kręci głową i mówi: - Ever, proszę. 

Musisz być poważna. Masz tyle do nauki. 

- Po co ten pośpiech? – wygładzam poduszkę i klepię miejsce obok siebie, mając 

nadzieję, że on odejdzie od biurka i dołączy do mnie. – Myślałam, że nic nie mamy, ale czas? 

– uśmiecham  się. A gdy patrzy na  mnie,  w całym  moim  ciele  wzrasta ciepło,  a  oddech 

zatrzymuje   się   w   moim   gardle   i   nic   nie   mogę   na   to   poradzić,   ale   zastanawiam   się   czy 

kiedykolwiek   zdołam   się   przyzwyczaić   do   jego   niesamowitego   piękna   –   jego   gładkiej 

oliwkowej skóry,  lśniących  brązowych  włosów, idealnej  twarzy,  i szczupłej wyrzeźbionej 

background image

sylwetki. – Myślę, że znajdziesz we mnie bardzo chętnego ucznia. – mówię, a moje oczy 

spotykają jego – dwie ciemne studnie niezgłębionej głębi. 

- Jesteś nienasycona – szepcze, potrząsając głową i podchodzi do mnie, siadając obok. 

- Po prostu próbuję nadrobić stracony czas – mruczę, zawsze tak chętna na te chwile 

tylko   dla   nas,   i   nie   muszę   się   nimi   dzielić   z   nikim   innym.   Nawet   świadomość,   że   cała 

wieczność jest przed nami, nie czyni mnie mniej chciwej. 

Pochyla się aby mnie pocałować, rezygnując z naszych lekcji. Wszystkie wyrażane 

myśli, telepatia – wszystkie te psychiczne sprawy zostają zastąpione czymś znacznie bardziej 

bezpośrednim, gdy pcha mnie na stos poduszek, obejmując moje ciało swoim, nas dwoje 

łączących się jak upadłe winorośle w poszukiwaniu słońca. 

Jego palce wiją się w górę, przesuwając się od skraju mojego brzucha do stanika, a ja 

zamykam oczy i szepczę. – Kocham cię. – Słowa kiedyś skrywane we mnie. 

Słuchałam   jego   stłumionego   jęku,   gdy   odpina   zapięcie   mojego   biustonosza,   bez 

najmniejszego wysiłku, doskonale i bez skrępowania. 

Każdy jego ruch był tak pełen wdzięku, tak doskonały, tak…

Może zbyt doskonały. 

- Co się stało? – pyta, kiedy go odpycham. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie 

sapanie, gdy jego oczy szukają moich, a skóra wokół nich jest napięta i ściśnięta w sposób do 

jakiego przywykłam. 

- Nic złego. – Odwracam się do tyłu, poprawiając swój top i cieszę się że skończyłam 

już lekcję osłony myśli, ponieważ to była jedyna rzecz, która pozwalała mi kłamać.  

On wzdycha i oddala się, pozbawiając mnie swojego mrowiącego dotyku i ciepłego 

spojrzenia, kiedy kroczy przede mną. A kiedy w końcu się zatrzymuje i staje twarzą do mnie, 

ściskam wargi, wiedząc co będzie dalej. Byliśmy już tutaj wcześniej. 

- Ever, nie próbuję cię poganiać ani nic. Naprawdę, nie próbuję – mówi, a twarz ma 

zmarszczoną z niepokoju. – Ale w pewnym momencie musisz to skończyć i zaakceptować to 

kim jestem. Mogę uzewnętrznić twoje pragnienia, wysłać telepatyczne myśli i obrazy, gdy 

jesteśmy daleko od siebie, mogę w każdej chwili zabrać cię do Summerlandu. Ale jedynej 

rzeczy, której nie mogę zrobić, to zmienić przeszłości. Ona po prostu jest. 

Patrzę   na   podłogę,   czując   mały   i   całkowity   wstyd.   Nienawidzę,   tego   że   jestem 

niezdolna ukryć zazdrości i obaw, nienawidzę tego, że są tak przejrzyste i wyraźnie widoczne. 

Bo bez względu na to jaki rodzaj tarczy psychicznej stworzę, to jest bez sensu. On miał 

sześćset lat na badanie ludzkiego zachowanie ( badanie mojego zachowania ), w porównaniu 

do moich szesnastu. 

background image

- Po prostu… po prostu daj mi trochę więcej czasu, aby przyzwyczaić się do tego 

wszystkiego  – mówię,  dłubiąc  postrzępiony szew na mojej  poduszce. – To jedynie  kilka 

tygodni.   –   wzruszam   ramionami,   przypominając   sobie   jak   zabiłam   jego   byłą   żonę, 

powiedziałam mu, że go kocham i zapieczętowałam swój nieśmiertelny los, mniej niż trzy 

tygodnie temu.   

Patrzy na mnie, jego usta zaciskają się, a oczy są zabarwione wątpliwością. I choć 

jesteśmy tylko kilka metrów od siebie, dzieląca nas przestrzeń jest tak ciężka i brzemienna – 

jakby to był ocean. 

- Odnoszę się do tego życia – mówię, a mój głos przyśpiesza i rośnie, chcąc wypełnić 

pustkę i złagodzić nastrój. – A ponieważ nie przypominam sobie żadnych innych, to wszystko 

co mam. Potrzebuję tylko trochę więcej czasu, dobrze? – uśmiecham się nerwowo, a moje 

wargi niezdarnie zatrzymują w miejscu wydech ulgi, gdy on siada obok mnie i podnosi palce 

do mojego czoła, szukając miejsca, gdzie kiedyś była moja blizna. 

- Cóż, to jedyna rzecz, której nam nie zabraknie. – Wzdycha, ciągnąc palcami po 

krzywiźnie mojej szczęki, i gdy pochyla  się aby mnie pocałować, jego wargi robią serię 

przystanków, na moim czole, nosie i ustach. 

I właśnie wtedy, gdy myślę, że znowu mnie pocałuje, on ściska moją rękę i oddala się. 

Idąc prosto do drzwi, pozostawił pięknego czerwonego tulipana na swoim miejscu.  

 

Drugi

Chociaż Damen może wyczuć taką chwilę, gdy moja ciotka Sabine skręca w naszą 

ulicę i zbliża się do podjazdu to nie, dlatego wyszedł. 

Wyszedł ze względu na mnie.

Ze   względu   na   prosty   fakt,   że   jest   już   ze   mną   od   setek   lat,   dążąc   do   mnie   we 

wszystkich moich wcieleniach tak, więc możemy być razem.

Tylko, że my nigdy nie jesteśmy razem.

Co oznacza, że to się nigdy nie stało.

Podobno za każdym razem, gdy mieliśmy zrobić następny krok do skonsumowania 

naszej miłości, jego była żona Drina pojawiała się i mnie zabijała. 

background image

Ale teraz ja ją zabiłam, wyeliminowałam ją w dobrym miejscu, choć niewątpliwie 

słabym, trzepnęłam ją w czakrę serca i teraz nic ani nikt nie blokuje nam drogi. 

Z wyjątkiem mnie.

Bo choć kocham Damena we wszystkich moich istnieniach, i na pewno chcę podjąć 

następny krok – nie mogę przestać myśleć o tych ostatnich sześciuset lat. I jak wybrał takie 

życie. (Dziwnie, jego zdaniem.)

I kogo wybrał do takiego życia. (Oprócz jego byłej żony Driny, nawiązywał wiele 

innych znajomości.)

I, jak ja nienawidzę tego przyznawać, wiedząc to wszystko, czuję się trochę niepewna. 

Dobrze, może dużo niepewna. To znaczy, to nie tak, że ktoś z mojej żałośnie ubogiej 

listy facetów, których całowałam mógł się porównywać z jego sześcioma wiekami podbojów. 

I choć wiem, że to śmieszne, choć wiem, że Damen kocha mnie od wieków, faktem 

jest, że serce i umysł nie zawsze są przyjazne. 

W moim przypadku, są one mało mówiące.

A przecież za każdym razem, gdy Damen przychodzi na moje lekcje, które zawsze 

udaje nam się przekształcić w dłuższe sesje, przychodzi mi na myśl; To jest to! To naprawdę 

stanie się tym razem!

Tylko, że odpychanie go jest jak najgorsza złośliwość. 

A   prawda   jest   dokładnie   taka,   jak   powiedział.   On   nie   może   zmienić   swojej 

przeszłości,  ona   po  prostu   jest.  Kiedy coś  jest  zrobione   nie  można  tego   cofnąć.  Nie   ma 

odwrotu.

Jedyne, co człowiek może kiedykolwiek zrobić to iść dalej. 

I to jest dokładnie to, co muszę zrobić.

Wziąć bez wahania duży krok do przodu, ani razu nie patrząc wstecz. 

Wystarczy zapomnieć o przeszłości i zacząć budować przyszłość. 

Chciałabym, żeby to było takie proste.

- Ever? – Sabine wchodzi po schodach, gdy ja biegam gorączkowo po pokoju, a potem 

siadam przy biurku, starając się wyglądać na czymś zajętą. – Co robisz? – pyta, wkładając 

głowę do środka. I choć jej ubranie jest pogniecione, jej włosy są w bezładzie, oczy ma 

czerwone i zmęczone, jej aura ma promienny i ładny odcień zieleni. 

-   Właśnie   skończyłam   zadanie   domowe   –   mówię,   odpychając   laptop   tak   jakbym 

właśnie go używała. 

background image

- Jadłaś? – oparła się o framugę drzwi, oczy miała zwężone i podejrzliwe. 

-  Oczywiście   – powiedziałam   jej. Przytakuję,  uśmiecham   się  i  robię  wszystko   by 

wyglądało to szczerze, ale prawda jest taka, że czuję fałsz na mojej twarzy.

Nienawidzę kłamać. Zwłaszcza przed nią. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła, 

biorąc mnie po wypadku, kiedy zginęła cała moja rodzina. Mam na myśli to, że ona nie 

musiała   tego   robić.   Fakt,   że   jest   moją   jedyną   żyjącą   krewną   nie   oznacza,   że   nie   może 

powiedzieć ‘nie’. I wierz mi, przez połowę czasu pewnie chciała to zrobić. Jej życie było 

mniej skomplikowane, zanim przyjechałam.

- Miałam na myśli coś poza tym czerwonym piciem. – Kiwa głową w stronę butelki 

stojącej   na   moim   biurku,   opalizującego   czerwonego   płynu   z   dziwnie   gorzkim   smakiem, 

którego nie nienawidzę prawie tak samo jak kiedyś. Co jest dobre, ponieważ według Damena, 

będę  to popijać przez  resztę  wieczności.  To nie  jest tak,  że nie  mogę  jeść prawdziwego 

jedzenia,   tylko   już   nie   go   nie   chcę.   Mój   nieśmiertelny   sok   zawiera   wszystkie   składniki 

odżywcze, jakie mogłabym potrzebować. I nie ważne jak dużo lub mało piję, zawsze czuję się 

syta.

Ale nadal wiem, co ona myśli. I nie tylko, dlatego, że mogę przeczytać wszystkie jej 

myśli, ale dlatego, że myślałam to samo o Damenie. Kiedyś naprawdę się denerwowałam 

widząc jak odsuwa swoje jedzenie i tylko udaje, że je. Do odkrycia jego tajemnicy. 

- Ja, hm, wcześniej coś zjadłam – powiedziałam wreszcie, starając się nie zacisnąć 

warg, odwrócić wzroku lub się skulić – wszystkie moje zwykle niezawodne wpadki. – Z 

Milesem i Haven – dodaję, mając nadzieję, że to wyjaśni brak brudnych naczyń, choć wiem, 

że   zapewnienie   zbyt   wielu   szczegółów   jest   złe,   to   jak   migające   czerwone   światło 

sygnalizujące   KŁAMCA   PRZED   TOBĄ!   Nie   wspominając,   że   Sabine   jest   jednym   z 

najlepszych prawników w firmie, co czyni ją niezwykle dobrą w dostrzeganiu fałszu. W jej 

życiu zawodowym to szczególny dar. W życiu prywatnym, decyduje się wierzyć. 

Z wyjątkiem dziś. Dzisiaj nie kupuje ani jednego słowa. Zamiast tego po prostu patrzy 

na mnie i mówi: - Martwię się o ciebie. 

Odwracam się do niej twarzą, chcąc pokazać jej, że jestem otwarta, gotowa do zajęcia 

się   jej   obawami,   chociaż   jestem   prawie   odmieńcem.   –   Wszystko   porządku   –   mówię   jej, 

kiwając głową i uśmiechając się tak, żeby w to uwierzyła. – Naprawdę. Moje oceny są dobre, 

spotykam   się   z   przyjaciółmi,   Damen   i   ja…   -   przerywam,   zdając   sobie   sprawę,   że   tak 

naprawdę   nigdy  wcześniej   nie   rozmawiałam   z   nią   o  swoim   związku,   nie   określałam   go, 

większość zachowywałam dla siebie. A prawda jest taka, że teraz, gdy już zaczęłam, to nie 

wiedziałam jak skończyć.  

background image

Mam na myśli, odwołując się do siebie, jako chłopak i dziewczyna, biorąc pod uwagę 

naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, brzmi przyziemnie i nieodpowiednio, ponieważ 

cała nasza wspólna historia czyni nas czymś  więcej niż to. Ale to nie jest to, że ogłoszę 

publicznie, że jesteśmy wiecznymi partnerami lub towarzyszami duszy – ten element jest zbyt 

wysoki.   I   prawda   jest   taka,   że   raczej   w   ogóle   go   nie   określę.   W   tej   chwili   jestem 

wystarczająco zmieszana. Poza tym, co miałabym jej jeszcze powiedzieć? To, że kochamy się 

przez wieki, ale mimo tego nadal nie dotarliśmy do drugiej bazy? 

- Cóż, Damen i ja… robi się naprawdę dobrze – mówię wreszcie, przełykając ślinę, 

gdy uświadamiam sobie, że powiedziałam dobrze zamiast świetnie, co może być pierwszą 

prawdą, którą dzisiaj powiedziałam. 

- Więc był tutaj. – położyła swoją brązową teczkę na podłodze i patrzy na mnie, obie 

jesteśmy w pełni świadome tego, jak łatwo wpadłam w jej pułapkę. 

Kiwam głową, kopiąc siebie psychicznie. 

- Tak myślałam, że widziałam jego samochód. – Przenosi wzrok na moje łóżko w 

nieładzie, z rozrzuconymi poduszkami i rozkopaną kołdrą, a kiedy odwraca się twarzą do 

mnie, nic nie mogę poradzić na to, że się kulę, zwłaszcza, gdy czuję, co zaraz powie. 

- Ever. – Wzdycha. – Przykro mi, że nie poświęcam nam więcej czasu. Mimo, że 

czuję się tak, jakbyśmy nadal szukały naszej drogi, chcę żebyś wiedziała, że jestem tu dla 

Ciebie. Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać – posłucham. 

Zaciskam wargi i kiwam głową, wiedząc, że jeszcze nie skończyła, ale mając nadzieję, 

że gdy będę siedziała beztrosko i spokojnie, zakończy szybko. 

- Bo choć pewnie myślisz, że jestem za stara, żeby cię zrozumieć, to pamiętam jak to 

było w twoim wieku. Jak przeważająca jest nieustanna presja, aby zmierzyć się z modelkami, 

aktorkami i innymi podobiznami z telewizji. 

Przełykam ciężko i unikam jej wzroku.

Kiedy   zostałam   zawieszona,   Sabine   zaczęła   obserwować   mnie   bardziej   niż 

kiedykolwiek, a od niedawna zakupiła cały stos książek samopomocy, począwszy od: Jak 

wychować zdrowego nastolatka w tak szalonych czasach jak te, do: Twój nastolatek i media (i 

co   możesz   z   tym   zrobić!),   i   inne   jeszcze   gorsze.   Zaznaczała   wszystkie   najbardziej 

niepokojące zachowania młodzieży, a później badała mnie, sprawdzała czy nie występują u 

mnie jakieś objawy. 

- Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś piękną dziewczyną, znacznie piękniejsza niż ja 

byłam w twoim wieku, a głodując się konkurencja z tymi wszystkimi chudymi gwiazdami, 

które   pół   życia   spędzają   na   kontrolowaniu   się,   obecnie   staje   się   nieuzasadnionym   i 

background image

nieosiągalnym celem i w końcu skończy się chorobą. – Patrzy na mnie, rozpaczliwie chcąc do 

mnie dotrzeć, z nadzieją, że jej słowa mnie przebiją. – Chcę żebyś wiedziała, że jesteś idealna 

taka, jaka jesteś i boli mnie patrzenie na to, przez co przechodzisz. A jeśli chodzi o Damena, 

dobrze, wszystko, co mam na to do powiedzenia, to…

- Nie jestem anorektyczką.

Spojrzała na mnie. 

- Nie jestem bulimiczką, nie jestem na jakiejś szalonej diecie, nie głoduję się, nie 

staram się mieć rozmiaru zero i nie staram się wyglądać jak bliźniaczki Olsen. Poważnie, 

Sabine,   wyglądam   na   zmarnowaną?   –   Staję,   pozwalając   jej   na   to   by   obejrzała   mnie   ze 

wszystkich stron, a jeśli o mnie chodzi to czuję się przeciwnie do zmarnowania. I wydaje mi 

się, że moja masa jest dość dobra. 

Patrzy na mnie. Mam na myśli, że naprawdę na mnie patrzy. Od czubka głowy do 

stóp, jej oczy spoczęły na moich bladych odsłoniętych kostkach. 

- Pomyślałam, że… - wzrusza ramionami, niepewna, co powiedzieć po przedstawieniu 

tak wyraźnych dowodach wskazujących na to, że jestem niewinna. – Bo nie widzę już, żebyś 

coś jadła – i zawsze popijasz to czerwone…

-   Więc   tak   po   prostu   założyłaś,   że   uciekłam   się   do   młodzieży   pijącej   drinki 

anorektyczne i unikającej żywności? – śmieję się, żeby wiedziała, że nie jestem szalona – 

może nieco zdenerwowana, choć bardziej sobą niż nią. Powinnam być  bardziej fałszywa. 

Powinnam przynajmniej  udawać, że jem. – Nie musisz się martwić. – Uśmiecham się. – 

Naprawdę. Miejmy jasność, nie mam zamiaru brać narkotyków, eksperymentować z ciałem, 

ciąć   się,   oznakowywać,   nacinać,   czy   robić   cokolwiek   innego   z   listy   tygodnika   Dziesięć 

niedostosowanych zachowań w twoim nastolatku. A dla porządku, to, że popijam czerwone 

picie nie ma nic wspólnego z próbowaniem być chudą sławą, lub staraniem się przypodobać 

Damenowi. Po prostu to mi się podoba, to wszystko. Poza tym, wiem, że Damen kocha i 

akceptuje mnie dokładnie taką, jaka jestem… - przerywam wiedząc, że zaczynam temat, który 

niechętnie chcę odkrywać. Zanim zdąży ona sformułować sobie te słowa w głowie, łapię ją za 

rękę i mówię. – I nie, nie o to mi chodziło. Damen i ja jesteśmy… - Połączeni, chłopakiem i 

dziewczyną, przyjaciółmi z korzyściami, wiecznie związani. 

- Cóż, jesteśmy razem. Wiesz, zaangażowani jak para. Ale nie śpimy razem. 

Jeszcze.

Spojrzała  na   mnie,   twarz  miała   ściągniętą  i   zakłopotaną.  Żadna  z  nas  nie   chciała 

rozmawiać na ten temat, ale w przeciwieństwie do mnie, ona uważała to za swój obowiązek. 

background image

- Ever, nie chciałam insynuować… - zaczyna. Ale potem patrzy na mnie, a ja na nią i 

wzrusza ramionami, decydując się to zostawić, ponieważ obie wiemy, że była tego pewna. 

Ulżyło mi wiedząc, że już po wszystkim i że poszło mi stosunkowo łatwo, więc jestem 

zupełnie zaskoczona, gdy mówi: - No cóż, skoro wydajesz się tak przejmować tym młodym 

człowiekiem, myślę, że powinnam go poznać. Warto, więc zaplanować czas, kiedy wszyscy 

możemy iść na obiad. Jak brzmi ten weekend?   

Ten weekend?

Przełykam ciężko i patrzę na nią, wiedząc dokładnie, co ona ma nadzieję zrobić; upiec 

dwie pieczenie przy jednym posiłku. To doskonała okazja do obejrzenia pełnego jedzenia 

talerza, podczas gdy ona będzie przepytywać Damena.  

- Cóż, to wszystko brzmi świetnie poza tym, że Miles gra w piątek. – Starałam się, aby 

mój głos brzmiał pewnie i stabilnie. – A później ma być  after party – które skończy się 

prawdopodobnie dość późno – więc… 

Kiwa głową, patrząc mi w oczy, jej wzrok jest tak tajemniczy i porozumiewawczy, że 

zaczynam się pocić. 

- Więc to prawdopodobnie nie zadziała – kończę, wiedząc, że i tak będę musiała przez 

to przejść, ale lepiej później niż wcześniej. To znaczy, kocham Sabine i kocham Damena, po 

prostu nie jestem pewna czy będę kochać ich razem, zwłaszcza po wcześniejszych pytaniach. 

Patrzy na mnie przez chwilę, poczym kiwa głową i się odwraca. I właśnie wtedy, gdy 

jestem już w stanie oddychać, ona spogląda przez ramię i mówi: - Cóż, piątek opada, ale 

wciąż pozostaje sobota. Dlaczego nie powiesz, Damenowi, żeby był tu o ósmej?  

Trzeci

Chociaż zaspałam, udało mi się dojechać do Milesa na czas. Chyba, dlatego że moje 

przygotowanie się nie trwało teraz tak długo, gdy Riley mnie już nie rozpraszała. Choć kiedyś 

wkurzało   mnie,   jak   siadała   na   mojej   komodzie   ubrana   w   jeden   ze   swoich   szalonych 

kostiumów   Halloween,   wypytywała   mnie   o   chłopaków   i   drwiła   z   moich   ubrań,   odkąd 

przekonałam ją, żeby odeszła, przeszła przez most do czekających na nią rodziców i naszego 

psa Maślanki, nie udało mi się już jej zobaczyć. Miała rację. Widzę dusze, które zostały, nie 

te, które przeszły. 

background image

I zawsze, kiedy myślę o Riley, czuję uścisk w gardle i pieką mnie oczy i zastanawiam 

się czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do faktu, że ona odeszła. Mam na myśli, na stałe i 

bezpowrotnie. Ale chyba powinnam już wiedzieć wystarczająco dużo o stracie, uświadomić 

sobie, że nigdy tak naprawdę nie przestanę za nikim tęsknić – po prostu nauczę się żyć z 

ogromną, otwartą dziurą ich nieobecności.  

Przecieram oczy i wjeżdżam na podjazd Milesa, pamiętając o obietnicy Riley, że wyśle 

mi jakiś znak, jakoś pokaże, że z nią wszystko w porządku. Ale chociaż mocno trzymałam się 

jej zobowiązania, zachowywałam czujność i badałam niektóre oznaki jej obecności – o ile 

jakieś były. 

Miles otwiera drzwi i gdy zaczynam mówić cześć, podnosi ręce i mówi. – Nie mów. 

Spójrz tylko na moją twarz i powiedz mi, co widzisz. Jaką pierwszą rzecz zauważasz? I nie 

kłam. 

-   Twoje   piękne   brązowe   oczy   –   mówię,   słuchając   jego   myśli   i   chcąc,   nie   po   raz 

pierwszy,   pokazać   swoim   przyjaciołom   jak   ochronić   swoje   myśli   i   zachować   wszystkie 

prywatne   rzeczy   prywatnymi.   Ale   to   oznaczałoby   ujawnienie   moje   czytanie   w   myślach, 

widzenie aury i psychiczne sekrety, a tego zrobić nie mogłam. 

Miles   potrząsa   głową   i   wsiada   do   środka,   szarpie   w   dół   lusterko   i   ogląda   swój 

podbródek. 

- Jesteś taką kłamczuchą.  Spójrz na to! To jest jak świecące  czerwone światło,  nie 

można tego pominąć, więc nawet nie próbuj udawać, że tego nie widzisz. 

Spoglądam   na   niego,   gdy  wycofuję   się   z   podjazdu   widząc,   że   pryszcz   ośmielił   się 

wykiełkować na jego twarzy, choć to jego jasnoróżowe lśniące paznokcie bardziej zwróciły 

moją uwagę. – Ładne paznokcie – śmieję się. 

- To dla zabawy. – Uśmiecha się wciąż patrząc na pryszcza. – Nie mogę w to uwierzyć! 

To   tak   jakbym   rozpadał   się   dopiero   wtedy,   gdy   wszystko   będzie   doskonałe.   Próby   były 

świetne, wiem, że wszystkie moje wiersze jak również wszystkich innych… Myślałem, że 

jestem całkowicie i zupełnie gotowy, a teraz to! – Dźgnął swoją twarz. 

- To tylko nerwy – mówię, rzucając na niego okiem, gdy światło zaświeciło na zielono. 

- Dokładnie! – Kiwa głową. – Które po prostu pokazują, że jestem amatorem. Ponieważ 

profesjonaliści, prawdziwi profesjonaliści nie mają nerwów. Oni po prostu przechodzą do 

swojej strefy artystycznej i… tworzą. Może nie jestem do tego stworzony? – Patrzy na mnie z 

twarzą napiętą ze zmartwienia. – Może to po prostu fuks, że mam tą rolę. 

background image

Spoglądam na niego, pamiętając jak Drina twierdziła, że weszła do głowy reżysera i 

rzuciła go ku Milesowi. Ale nawet, jeśli to prawda, nie znaczy to, że on tego nie potrafi, nie 

znaczy to, że nie był najlepszy. 

- To śmieszne. – Potrząsam głową. – Mnóstwo aktorów się denerwuje, cierpi z powody 

tremy czy czegokolwiek innego. Poważnie. Nie uwierzysz w niektóre historie, które Riley 

kiedyś… - przerywam, z szeroko otwartymi oczami i ustami wiedząc, że tego zdania nigdy 

nie skończę. Nigdy nie mogłam ujawnić historii zebranych od mojej zmarłej młodszej siostry, 

która kiedyś cieszyła się ze szpiegowania hollywoodzkiej elity. 

- W każdym razie, nie nosisz podobno tony ciężkiego makijażu? 

Patrzy na mnie. – Tak. Rzeczywiście. O co ci chodzi? Sztuka jest w piątek, który, dla 

twojej wiadomości, jest jutro. To nigdy przed tym nie zniknie. 

- Być może. – Wzruszam ramionami. – Ale mam na myśli to, czy nie możesz użyć 

makijażu do przykrycia tego? 

Miles przewraca oczami i pochmurnieje. – Ach, więc mogę bawić się z tym ogromnym 

cielistym znakiem? Czy ty to widziałaś? Tego nie da się ukryć. To ma własne DNA! To rzuca 

cień.

Wjechałam   na   parking,   parkując   na   moim   zwykłym   miejscu   obok   błyszczącego 

czarnego   BMW   Damena.   I   kiedy   znowu   patrzę   na   Milesa   z   jakiegoś   powodu   czuję   się 

zmuszona dotknąć jego twarzy. Mój palec zwrócił niewytłumaczalną uwagę na pryszcza na 

jego brodzie.

- Co ty robisz? – pyta, wystraszony i się odsuwa.

- Po prostu… po prostu bądź cicho – szepczę, nie mając pojęcia, co robię i dlaczego 

jeszcze to robię. Wiem tylko, że mój palec ma określony cel w moim umyśle. 

- Ale nie… dotykaj tego! – krzyczy, dokładnie w tej chwili, kiedy nawiązałam kontakt. 

– Świetnie, po prostu świetnie. Teraz będzie prawdopodobnie dwa razy większe. – Potrząsa 

głową i wysiada z auta, a ja nic nie mogę poradzić na to, że czuję rozczarowanie, gdy widzę, 

że pryszcz nadal istnieje. 

Chyba   liczyłam   na   jakieś   rozszerzone   możliwości   uzdrowienia.   Kiedy   Damen 

powiedział   mi,   zaraz   po   tym   jak   zdecydowałam   się   przyjąć   swój   los   i   zaczęłam   pić 

nieśmiertelny sok, że mogę się spodziewać kilku zmian, nic z super wzmocnionych zdolności 

psychicznych, (których nie oczekuję) lub czegoś innego (np. zdolność uzdrawiania innych, co 

ma mój głos, ponieważ to byłoby super), ale ja szukałam czegoś nadzwyczajnego. 

background image

Ale do tej pory, wszystko, co mam dodatkowe to cale nogi, które tak naprawdę nie robią 

dla mnie znaczenia oprócz wymogu kupna nowych par dżinsów. A to prawdopodobnie w 

końcu i tak by się stało. 

Chwytam moją torbę i wysiadam z auta, a moje usta spotykają się z wargami Damena w 

chwili, gdy on staje obok mnie.

- Dobra, jak długo to jeszcze będzie trwało?

Oboje odsuwamy się od siebie i patrzymy na Milesa.

- Tak, mówię do ciebie. – Kiwa na mnie palcem. – Całe to całowanie, przytulanie się i 

nie   zapomnijmy   o   stałym   szeptaniu   słodkich   słówek.   –   Potrząsa   głową,   a   jego   oczy   się 

zwężają. – Poważnie. Miałem nadzieję, że już to skończyliście. To znaczy, nie zrozumcie 

mnie źle, wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, że Damen wrócił do szkoły, że znowu się 

znaleźliście i że prawdopodobnie będziecie żyć długo i szczęśliwie. Ale tak naprawdę, nie 

myślałaś, żeby trochę przystopować? Ponieważ niektórzy z nas nie są tak szczęśliwi jak ty. 

Niektórzy z nas są pozbawieni miłości.

- Jesteś pozbawiony miłości? – Śmieję się, wcale nieobrażona na niego za to wszystko, 

co powiedział, wiedząc, że to ma znacznie więcej do czynienia z jego niepokojem o sztukę 

niż cokolwiek wspólnego ze mną i Damenem. – Co się stało z Holtem?

- Holtem? – wzdrygnął się. – Nawet nie mów o Holcie! Nie rób tego, Ever! – potrząsa 

głową, odwraca się na pięcie i zmierza ku Haven, która czeka przy bramie. 

-   Jaki   jest   jego   problem?   –   pyta,   Damen,   sięgając   po   moją   rękę,   oplatając   swoimi 

palcami moje i patrzy na mnie nadal kochającymi oczami, pomimo wczorajszego dnia.

- Jutro premiera. – wzruszam ramionami. – Więc, wariuje, że ma na brodzie pryszcza i 

oczywiście postanowił, że będzie za nas odpowiedzialny – mówię, obserwując jak Miles ze 

złączonym ramieniem z Haven, prowadzi ją w kierunku klasy.

- Nie mówmy im – mówi, spoglądając przez ramię i marszcząc brwi. – Strajkujemy do 

czasu zatrzymania działania powalonej miłości lub zniknięcia pryszcza, zależy, co nastąpi 

szybciej. – Kiwa głową, żartując tylko w połowie.

Haven   śmieje   się   i   przechodzi   obok   niego,   gdy   ja   i   Damen   idziemy   na   angielski. 

Przechodzę wyprostowana obok Stacie Miller, która uśmiecha się do niego słodko i próbuję 

mnie potknąć.

Ale gdy jej mała torba stoi na mojej drodze, chcąc zobaczyć jej ładną, upokarzającą 

twarz, widzę jak się podnosi i czuję jak uderza w jej prawe kolano. I chociaż również czuję 

ból, jestem zadowolona z tego, co zrobiłam. 

background image

- Auuu! – zawodzi, pociera kolano i gapi się na mnie, mimo że nie ma wyraźnych 

dowodów na to, że jestem za to w jakiś sposób odpowiedzialna.

 Po prostu ją ignoruję i siadam na swoim miejscu. Lepsze jest dla mnie ignorowanie jej. 

Odkąd złapała mnie na piciu na terenie szkoły, robiłam wszystko, aby trzymać się z dala od 

jej drogi. Ale czasami… czasami nie mogłam się powstrzymać.

- Nie powinnaś była tego robić – szepta Damen, próbując rzucić mi surowe spojrzenie, 

gdy nachyla się do mnie. 

-   Proszę   cię.   Jesteś   osobą,   która   chce   uczyć   mnie   manifestowania.   –   Wzruszam 

ramionami. – Wygląda na to, że te lekcje w końcu zaczynają przynosić efekty.

Patrzy na mnie, potrząsając głową, gdy mówi. – Widzisz, jest jeszcze gorzej, bo dla 

twojej informacji to była psychokineza, nie manifestacja. Widzisz ile jest do nauki? 

-   Psycho-co?   –   mrugam,   nie   znając   tego   terminu,   ale   sama   czynność   była   pewnie 

zabawna.

Bierze mnie za rękę, z uśmiechem rozbawienia w kąciku ust i mówi. – Myślałem…

Spoglądam na zegar widząc, że jest pięć minut po dziewiątej i wiedząc, że pan Robins 

już opuszcza pokój nauczycielski.

- Piątkowy wieczór. Co ty na to, że pójdziemy do czegoś… wyjątkowego? – Uśmiecha 

się.

-   Jak   Summerland?   –   Patrzę   na   Damena,   coraz   szerszymi   oczami   w   miarę   jak 

przyśpiesza mój puls. Umierałam, aby wrócić do tego magicznego i mistycznego miejsca. 

Wymiaru   pomiędzy   wymiarami,   gdzie   można   manifestować   oceany   i   słonie   i   przenosić 

rzeczy dużo większe niż projekt torby od Prady – tylko potrzebowałam Damena, żeby się tam 

dostać. 

Ale on tylko się śmieje i potrząsa głową. – Nie, nie do Summerlandu. Choć wrócimy 

tam, obiecuję. Myślałem raczej, nie wiem, Montage lub może Ritz? – Unosi brwi.

- Ale w piątek gra Miles i obiecałam, że tam będziemy! – mówię, zdając sobie sprawę 

po tym, co powiedziałam, że łatwo zapomniałam o debiucie Milesa w Lakierze do włosów, 

kiedy myślałam, że pójdę do Summerlandu. Ale teraz, gdy Damen chce sprawdzić, który z 

hoteli w okolicy bardziej szpanuje - moja pamięć w jakiś sposób powróciła. 

- Dobrze, więc jak, po sztuce? – oferuje. Ale gdy patrzy na mnie, gdy widzi jak się 

waham, jak zaciskam swoje wargi, szukając uprzejmego sposobu do wymówki, dodaje. – Lub 

nie. To tylko pomysł. 

Patrzę na niego wiedząc, że muszę się zgodzić, że chcę się zgodzić. Słyszę w głowie 

głos krzyczący: Powiedz tak! Powiedz tak! Obiecałaś sobie, że zrobisz krok naprzód, ani razu 

background image

nie oglądając się za siebie, a teraz masz na to szansę – po prostu idź naprzód i zrób to! 

TYLKO! POWIEDZ! TAK!

Ale chociaż jestem przekonana, że nadszedł czas, aby pójść dalej, choć kocham Damena 

z całego serca i jestem zdecydowana przeboleć jego przeszłość i podjąć następny krok, z 

moich ust wychodzi, co innego. 

-   Zobaczymy   –   mówię,   odwracając   wzrok   i   skupiając   go   na   drzwiach   akurat,   gdy 

przechodzi przez nie pan Robins. 

czwarty

Po czwartej lekcji  wreszcie dzwoni dzwonek, wstaję od biurka i podchodzę do pana Munoz.

-Czy na pewno jesteś gotowa?- pyta, patrząc przez stos papierów, 

-Jeśli potrzebujesz kolejnych kilku minut, nie ma najmniejszego problemu.

Spoglądam do mojego arkusza, następnie potrząsnęłam głową. 

Zastanawiam się co by zrobił gdyby się dowiedział że skończyłam około 45 sekund po tym, 

kiedy po raz pierwszy dał mi ten test, a następnie spędziłam 50 minut tylko na udawaniu 

walki.

-Jestem dobra - powiedziałam mu, wiedział że to prawda. Z jednej strony czytanie w myślach 

jest dobre, nie muszę się uczyć bo znam już wszystkie odpowiedzi.

I choć czasami się popisuję, stały napływ doskonałych wyników byłby zauważony, zwykle 

staram się powstrzymać i zrobić kilka błędów, ważne jest aby nie przesądzić.

Lub przynajmniej to co mówi Damen, zawsze przypomina mi jak ważne jest utrzymywanie 

niskiego poziomu, co daje poczucie bycia normalnym, choć tacy bynajmniej nie jesteśmy. 

Chociaż pierwszy raz powiedział że nie mógł pomóc ale przypominam mu jak było wcześniej 

kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy i objawiło się strasznie dużo tulipanów. 

Ale on tylko powiedział że niektóre korekty musiały zostać zrobione w jego wysiłkach na 

przyzwyczajenie mnie do tego, i że trwało to dłużej niż było to konieczne, ponieważ aż do 

samego   końca   nie   sprawdziłam   jakie   było   dosłowne   znaczenie   tulipanów:   Przysięga 

dozgonnej   miłości.   Wręczyłam   panu   Munoz   papier   starając   się   aby   nasze   dłonie   się   nie 

dotknęły. I nawet nasza skóra która ledwo się zetknęła wystarczyło aby pokazać mi więcej niż 

by tego wymagało, co pozwalało mi na dokładne prześwietlenie jego ranka i tego co stało się 

background image

na długo wstecz. Wszystko nawet jego niezwykle zabałaganione mieszkanie, stół w kuchni i 

że   jest   tam   pełno   „kontenerów”   na   wynos,   liczne   rękopisy   nad   którymi   pracował   przez 

ostatnie  siedem lat,  to jak śpiewa „ Born to Run”, także  to jak próbował znaleźć  czystą 

koszule przed wyjściem do Starbucks , gdzie wpadł na drobną blondynkę i polał się mrożoną 

latte, czego rezultatem było to iż było mu mokro, zimno i posiadał brzydką plamę, ale jeden 

piękny   i   olśniewający   uśmiech   uśmiech   kobiety   wszystko   zrekompensował.   Cudowny 

uśmiech którego nie mógł zapomnieć –cudowny uśmiech który należał do mojej ciotki!

- Chcesz poczekać, aż ci to sprawdzę? – skinęłam głową i maksymalnie próbowałam się 

skupić na wyciąganym przez niego czerwonym długopisie. Lecz ciągle nasuwał mi się ten 

sam wniosek – mój nauczyciel historii napalił się na Sabine!

Nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę pozwolić aby jeszcze kiedykolwiek tam szła. Mam na 

myśli tylko że chociaż są inteligentni, sprytni i sami nie oznacza to że mają się spotykać. 

Więc   stoję   tam,   zamrożona,   nie   mogąca   oddychać,   próbująca   zablokować   swe   myśli   w 

głowie, wpatrując się w czubek pióra własnego nauczyciela.

Oglądam jak pozostawia ślad drobnych czerwonych kropek aby zaznaczyc je jako poprawne, 

później wraca do zadań 17 i 25. Dokładnie tak jak to zaplanowałam.

-Tylko dwie złe. Bardzo dobrze! – uśmiecha się do mnie i oczyszcza swymi palcami plamę 

która została na jego koszuli, zastanawiając się czy kiedykolwiek jeszcze ją spotka.

-Chcesz zobaczyć poprawne odpowiedzi? 

-Uh, nie bardzo – myślę, że najlepiej będzie jak najszybciej z tam tond wyjść, i nie tylko 

dlatego że mogę jak najszybciej znaleźć się na lanchu przy stoliku i zobaczyć się z damenem, 

ale   w   tym   przypadku   jego   fantazja   mego   nauczyciela   zaczyna   go   ponosić   więc   jestem 

zdecydowana   opuścić   to   miejsce.     Ale   wiedząc   że   normalną   rzeczą   byłoby   odetchnąć, 

uśmiechnąć   się  i  skinąć   głową,  robie   to  jak  gdyby  nigdy  nic.  A  kiedy  wręcza  mi   klucz 

odpowiedzi, po prostu przechodzę przez klasę i mówię: 

-Och, popatrz tutaj, napisałam złą datę – i – Oczywiście! Jak mogłam tego nie zobaczyć? Uh!

Ale kiwa tylko głową, głównie dlatego że jego myśli są znów skierowane na blondynkę – aka: 

Jedyną   kobietą   w   całym   wszechświecie   z   którą   spotykanie   się   jest   absolutnie   zakazane! 

Zastanawiał  się czy będzie ona jutro - w tym  miejscu  o tej  samej  godzinie.  I nawet jak 

pomyśle  o  tym  że  mój  nauczyciel   jest  bardziej   przystojny  niż  brzydki   obrzydza  mnie   w 

ogólnym sensie, ten konkretny nauczyciel pożąda kogoś kto jest dla mnie praktycznie jak 

rodzic  -   nie może  tego zrobić. Ale potem przypominam  sobie, jak kilka  miesięcy temu 

miałam wizję Sabine spotykającej się z jakimś bystrym facetem z jej budynku. A ponieważ 

background image

Munoz pracuje tu a Sabine pracuje tam, istnieje pewne podejrzenie iż moje dwa światy ulegną 

kolizji. Ale w tym przypadku to ja jestem zła i nadal mam coś do powiedzenia:

- To był fuks.

Patrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami, próbując pojąc me słowa.

I choć wiem że posunęłam się zbyt daleko, i wiem że powinnam coś powiedzieć coś co było 

by w miarę normalne, to nie czuję że nie mam  dużego wyboru. Nie mogę dopuścić aby mój 

nauczyciel historii spotykał się z moją ciotką. Po prostu nie mogę. 

Tak więc kiedy on bawił się plamą na koszuli ja chciałam dodać:

- Znasz ją, panią polaną mrożoną latte? – widząc jego zaniepokojony wyraz twarzy mówiłam 

dalej – Wątpię aby wróciła, ona tak naprawdę nie często tam chadza. 

Następnie wychodzę z tam tond przed tym jak mogę powiedzieć coś głupiego i zniszczyć jego 

marzenia. Wiec przewiesiłam swoją torbę przez rację i wybiegłam przez drzwi zostawiając 

tam pana Munoza, wezbrałam całą swą energie na to aby jak najszybciej dotrzeć do stołówki, 

gdzie czekał na mnie Damen – chętnie się z nim znowu zobaczę po trzech długich godzinach. 

Ale gdy tam dotarłam  nie zastałam tego czego  oczekiwałam.  Był  tam nowy facet,  który 

siedział na moim zwykłym miejscu, po prawej stronie Damena, a on poświęcał mu tak wiele 

uwagi, a mnie ledwie co.

Opieram się o brzeg stołu, patrząc jak co chwila parska śmiechem na to co nowy chłopak 

powiedział. Nie chcąc przerywać lub być nieelegancka, siadam naprzeciwko Damena a nie 

tuż obok niego w mym zwykłym miejscu. 

- O my good! Jesteś taki zabawny! – powiedziała Haven, była pochylona i dotykała dłoni 

„nowego”

Uśmiechała   się   w   taki   sposób,   który   by   wyjaśniał   że   szuka   nowego   chłopaka,   Josh,   jej 

samozwańcza bratnia dusza poszła w odstawkę.

- Szkoda że przegapiłaś to Ever, nawet histeryczny Miles zapomniał o obsesji na punkcie swej 

zmory!

- Dzięki za przypomnienie. – powiedział Miles, jego palce powędrowały ku brodzie.

Jego   oczy   szeroko   otwarte   patrzyły   na   każdego   z   nas   prosząc   o   potwierdzenie,   że   ten 

ogromny stwór, nieszczęście z dzisiejszego ranka naprawdę się pojawił i znikło. I nie mogę 

pomóc, ale zastanawiam się czy nagłe zniknięcie tego czegoś ma jakiś związek ze mną, i z 

tym  że dotknęłam go dziś rano na parkingu. Co oznaczało  by że jednak mam  magiczne 

zdolności uzdrawiania. Ale później kiedy zaczęłam o tym myśleć nowy facet powiedział:  

background image

-Mówiłem ci że to podziała. Genialna rzecz. Zachowaj resztę na wypadek gdyby wróciło. 

Zwęrzyłam swe oczy, zastanawiając się jak on mógł znaleźć czas na sprawy Milesa, skoro to 

był jego pierwszy dzień w tej szkole i jeszcze nie poznał go dokładnie. 

- Dałem mu trochę specjalnej maści – powiedział specjalnie do mnie – Miles i ja mamy 

wspólny pokój. Jestem Roman tak przy okazji. 

Popatrzyłam na niego, jego aura była w jasnym żółtym kolorze i wirowała wokoło niego, jej 

krawędzi były przedłużone, a oni wszyscy siedzieli w przyjaznym uścisku.

Ale kiedy ja spoglądam w jego głębokie niebieskie oczy, na opaloną skórę, blond potargane 

włosy, i ubranie które wygląda jak by było przypadkowe, jak by było hipisowskie – mimo 

dobrego wyglądu moją jedyną reakcją jest to aby uciec od niego najdalej jak to możliwe. 

Nawet kiedy uśmiecha  się do mnie  tak  ospale, łatwo,  a we mnie  dokonuje się pewnego 

rodzaju omdlenie i boli mnie brzuch, jestem na krawędzi i nie mogę zawrócić. 

-A ty musisz być Ever – mówi, wyciąga do mnie dłoń, z jednej strony nie zauważyłam że już 

dość długo czeka abym nią potrzasnęła. 

Spoglądam na Haven która jest wyraźnie przerażona moją nieuprzejmością, a także przez 

krótką chwile na Milesa ale, ten jest zbyt zaabsorbowany swym odbiciem w lustrze, że nie 

zauważył   mojego   faux   pas.   Ale   kiedy   Damen   sięga   pod   stół   i   ściska   mnie   za   kolano, 

odkrztuszam się spoglądam na Romana i mówię: 

- Um, tak jestem Ever. – i mimo że strzela mi kolejny zabójczy uśmiech, to nadal nie działa. I 

tak po prostu sprawia tylko że mam ból brzucha, a mój żołądek należy do tych nerwowych i 

delikatnych. 

-Wychodzi na to że mamy wiele wspólnego – mówi, chociaż nie mogę sobie wyobrazić czy 

coś takiego w ogóle istnieję. – Siedziałem na historii tak mniej więcej dwa rzędy za tobą, A w 

sposób jaki  walczyłaś,  nie  mogłem   przestać  myślec   o tym  że  jest tam  dziewczyna   która 

nienawidzi historii niemal tak samo jak ja. 

-Ja nie, nie mam nic do historii – powiedziałam, tylko że trochę zbyt szybko, zbyt zaborczo, a 

mój   głos   wydał   się   przy   tym   taki   piskliwy   że   wszyscy   na   mnie   popatrzeli.   Tak   więc 

spojrzałam na Damena, szukając potwierdzenia, że nie mogę być jedyną osobą która czuje 

niepewny strumień energii płynący od Romana.

Ale on tylko przypiął się do swojego czerwonego napoju, jakby wszystko było w idealnym 

porządku   i   niczego   nie   zauważył.   Więc   wróciłam   do  Romana   i   zagłębiłam   się   w  jego  i 

podglądałam strumień jego nieszkodliwych myśli. 

-Naprawdę? – Roman podniósł swe brwi i pochylił się ku mnie. – Wszystko, zagłębianie się 

w przeszłości, odkrywanie tych wszystkich dawnych miejsc i dat, badanie życia ludzi, którzy 

background image

żyli  wieki temu  i nie wnoszą żadnego  znaczenia  teraz  – nie przeszkadza ci to?  A może 

przeszkadza?

Dopiero wtedy gdy te daty, miejsca mają związek z moim chłopakiem i jego sześcioma set 

latami na hulanki!

Ale   tylko   tak   pomyślałam,   nie   powiedziałam   tego,   zamiast   tego   po   prostu   wzruszyłam 

ramionami i powiedziałam:

- Nie no w porządku. W rzeczywistości to było łatwe.

Kiwnął   głową   a   jego   oczy   wpatrywały   się   we   mnie   intensywnie.   –   Dobrze   wiedzieć   – 

Uśmiecha się – Munoz daje mi weekend na nadrobienie materiału, może ty mogłabyś mnie 

poduczyć?  

Spoglądam na Haven jej oczy z miejsca ciemnieją, a jej aura robi się dziwnie zielona, a 

później na Milesa który przestał myślec o swojej zjawie i zaczął esemesowac z Holtem, a 

później na Damen który jest nieobecny zarówno wzrokiem jak i duszą, koncentruje się na 

jakimś obiekcie którego nie mogę zobaczyć.

I choć wiem że to jest śmieszne, że wszyscy inni wydają się do Lubic i ja powinnam zrobić 

wszystko co mogę aby mu pomóc. 

  Ale   ja   po   prostu   wzruszyłam   ramionami   i   powiedziałam:   -   Och   jestem   pewna,   że   nie 

potrzebujesz mnie. 

Nie mogłam zignorować mrowienia skóry i ukłucia w żołądku gdy nasze oczy się spotkały. 

Uśmiechnął się do mnie ujawniając przy tym idealne białe zęby i powiedział:

- Miło by było z twojej strony gdybyś mi pomogła, Ever. Ale nie jestem pewien że powinnaś.

Piąty

- Co się z dzieje z tobą i tym nowym dzieciakiem? – pyta Haven, pozostawając w tyle 

za wszystkimi uczniami.

- Nic. – Zrzucam jej rękę i idę do przodu a jej energia przepływa przeze mnie, gdy 

obserwuję jak Roman, Miles i Damen śmieją się i zachowują jak starzy przyjaciele.

- Proszę cię. – Przewraca oczami. – To takie oczywiste, że go nie lubisz. 

-   To   śmieszne   –   mówię,   koncentrując   wzrok   na   moim   pięknym   i   wspaniałym 

chłopaku/bratniej duszy/wiecznym partnerze (naprawdę muszę znaleźć odpowiednie słowo) 

który prawie ze mną nie rozmawiał od porannego angielskiego. Miałam nadzieję, że to nie z 

background image

tego   powodu,   o   jakim   myślałam   –   ze   względu   na   moje   wczorajsze   zachowanie   i   mojej 

odmowy oddania mu się w ten weekend. 

-   Jestem   zupełnie   poważna.   –   Ona   patrzy   na   mnie.   –   To   tak…   To   tak   jakbyś 

nienawidziła   nowych  ludzi   czy  coś. –  To było  dużo  milsze   niż  rzeczywiste  słowa  w jej 

głowie.  

Zaciskam wargi i patrzę na wprost, powstrzymując się przed wywróceniem oczami. 

Ale ona bacznie mi się przygląda, kładzie rękę na biodrze i mruży mocno pomalowane 

oczy spod grzywki z płonącym czerwonym paskiem. – Bo o ile dobrze pamiętam, a obie 

wiemy, że tak to znienawidziłaś Damena, gdy przyszedł po raz pierwszy do szkoły. 

- Nie nienawidzę Damena – mówię, przewracając oczami mimo swoich poprzednich 

przyrzeczeń.   Pomyślałam:   Poprawka,   ja   tylko   wyglądałam   jakbym   nienawidziła   Damena. 

Prawda jest taka, że kochałam go przez cały czas. No, z wyjątkiem krótkiego czasu, kiedy 

naprawdę go nienawidziłam. Ale nadal, nawet wtedy, go kochałam. Po prostu nie chciałam 

się do tego przyznać…

- Hm, wybacz, ale pozwolę sobie się nie zgodzić – mówi, zręcznie odsuwając swoje 

czarne włosy znajdujące się na twarzy. – Pamiętasz jak nawet go nie zaprosiłaś na swoją 

imprezę Halloween? 

Wzdycham, zupełnie niezadowolona z tego wszystkiego. Wszystko co chcę zrobić to 

dostać się do klasy i udawać, że uważam gdy będę łączyć się telepatycznie z Damenem. 

- Tak i jeśli pamiętasz to tej nocy również się związaliśmy – gdy kończę to mówić już 

po sekundzie zaczynam tego żałować. Haven była tą, która znalazła nas przy basenie i to 

prawie złamało jej serce. 

Ale   ona   to   po   prostu   ignoruje.   –   A   może   jesteś   zazdrosna,   ponieważ   Damen   ma 

nowego przyjaciela. Wiesz, że jest ktoś inny niż ty. 

- To niedorzeczne – mówię to zbyt szybko, żeby ktokolwiek w to uwierzył. – Damen 

ma mnóstwo przyjaciół – dodaję, choć obie wiemy, że to nieprawda.

Patrzy na mnie zaciskając usta, kompletnie nieporuszona. 

Ale teraz jestem tak daleko, że nie mam wyboru jak tylko kontynuować, więc mówię – 

Ma ciebie, Milesa i… - I mnie, myślę, ale nie chcę tego powiedzieć, ponieważ jest to trochę 

smutna  lista,   na  której   jestem  dokładnie  na  szczycie.   A  prawda  jest  taka,  że  Damen  nie 

przebywa z Haven i Milesem chyba, że ja z nimi jestem. Spędza ze mną każdą wolną chwilę. 

A   wtedy,   kiedy   nie   jesteśmy   razem   wysyła   stały   strumień   myśli   i   obrazów   w   celu 

uzupełnienia tego dystansu. To tak jakbyśmy zawsze byli połączeni. I muszę przyznać, że 

lubię ten sposób. Ponieważ tylko z Damenem mogę odkryć prawdziwe ja – moje słyszenie 

background image

myśli, odczuwanie energii, widzenie duchów. Tylko z Damenem mogę pozwolić sobie na nie 

pilnowanie się i zachowywać się prawdziwie. 

Ale kiedy patrzę na Haven, nie mogę się nie zastanowić nad tym czy ona nie ma racji. 

Może  jestem  zazdrosna.  Może  Roman   naprawdę jest  miłym  i  normalnym   facetem,  który 

przeniósł   się   do   nowej   szkoły   i   chce   mieć   nowych   przyjaciół   –   w   przeciwieństwie   do 

pełzającego zagrożenia, którego zakładałam u niego. Może naprawdę jestem paranoiczna, 

zazdrosna   i   zaborcza   i   automatycznie   zakładam,   że   jest   tak,   ponieważ   Damen   nie   jest 

skoncentrowany na mnie tak jak zwykle, że zostałam zastąpiona. A jeśli tak jest, cóż, jestem 

zbyt żałosna żeby to przyznać. Więc potrząsam tylko głową i udaję, że się śmieję, gdy mówię 

– Znowu niedorzeczność. Wszystko to jest naprawdę zabawne. – Potem staram się wyglądać 

tak jakbym naprawdę tak uważała.

- Tak? A co z Driną? Jak wyjaśnisz to? – Uśmiecha się i mówi. – Znienawidziłaś ją od 

momentu,   kiedy   ją   zobaczyłaś   i   nawet   nie   próbuj   temu   zaprzeczać.   A   potem,   gdy 

dowiedziałaś się, że zna Damena, znienawidziłaś ją jeszcze bardziej. 

Kuliłam się, gdy to mówiła. I nie tylko, dlatego, że to prawda, ale ze względu na to, że 

na dźwięk imienia byłej żony Damena zawsze się kuliłam. Nic nie mogłam na to poradzić, tak 

po prostu się działo. Ale nie miałam pojęcia jak wytłumaczyć to Haven. Wiedziała wszystko, 

że Drina udawała jej przyjaciółkę, porzuciła ją na imprezie, a następnie zniknęła na zawsze. 

Nie   pamiętała   tego,   że   Drina   próbowała   ją   zabić   trującą   maścią,   której   używała   do 

cierpnącego tatuażu niedawno usuniętego z jej nadgarstka, nie pamiętała…

O mój Boże! Maść! Roman dał Milesowi maść na pryszcza! Wiedziałam, że jest w 

nim coś dziwnego. Wiedziałam, że nie zmyślam!

- Haven, jaką Miles ma teraz lekcję? – pytam,  moje oczy badały teren szkoły nie 

mogąc  go znaleźć  i w zbyt  dużym  pośpiechu nie mogłam  skorzystać  z funkcji zdalnego 

wykrywania obiektów, której jeszcze nie opanowałam.

- Myślę, że angielski, dlaczego? – Posyła mi dziwne spojrzenie.

- Nic, tylko… muszę biec. 

- Dobrze. Rób co chcesz. Ale wiesz, ja nadal uważam, że nienawidzisz nowych ludzi! 

– krzyczy.

Ale pozostaje w tyle. Mnie już nie ma.

Biegnę przez szkołę koncentrując się na energii Milesa i próbując wyczuć, w której 

jest klasie. Gdy jestem za zakrętem i widzę drzwi po mojej prawej stronie, otwieram je bez 

zastanowienia. 

background image

- Mogę w czymś pomóc? – pyta nauczyciel, odwracając się od tablicy i trzymając w 

ręce odłamek białej kredy.

Stoję poniżona przed klasą, widząc jak kilka sługusów Stacie naśladuje mnie, gdy 

walczę o złapanie oddechu. 

- Miles – dysząc, wskazuję na niego. – Muszę porozmawiać z Milesem. Tylko na 

sekundę – obiecuję, gdy jego nauczyciel krzyżuje ramiona i patrzy na mnie podejrzanym 

wzrokiem. – To ważne – dodaję, spoglądając na Milesa, który teraz zamknął oczy i potrząsał 

głową.

-   Przypuszczam,   że   masz   wolną   lekcję?   –   pyta   jego   nauczyciel,   skrupulatnie   dla 

zasady.   

I choć wiem, że to może go bardzo urazić i w rezultacie zadziała przeciwko mnie, nie 

mam   czasu   na   ugrzęźnięcie   w   tej   całej   wysokiej   biurokracji   szkolnej   mającej   na   celu 

zapewnieniu nam bezpieczeństwa – ale tak naprawdę w tej chwili obchodzi mnie to, że to jest 

sprawa życia i śmierci!

Albo przynajmniej może być.

Nie jestem pewna. Jednak chciałabym się dowiedzieć.

Jestem tak sfrustrowana, że potrząsam tylko głową i mówię.

- Słuchaj, ty i ja wiemy, że nie mam wolnej lekcji, ale jeśli zrobisz mi przysługę,  

wypuszczając Milesa na sekundę, obiecuję przysłać go z powrotem. 

Spojrzał na mnie, jego umysł studiował wszystkie alternatywy,  wszystkie sposoby, 

którymi  mógłby się odegrać; wyrzucając mnie, eskortować do klasy, eskortować do biura 

Dyrektora Buckley’a – ale popatrzył na Milesa i wzdychając powiedział – W porządku. Tylko 

szybko.

Po sekundzie, gdy wyszliśmy na korytarz i drzwi zamknęły się za nami, patrzę na 

Milesa i mówię – Daj mi maść.

- Co? – Gapi się na mnie.

- Maść. Tą, co dał ci Roman.  Daj mi  ją. Muszę ją zobaczyć  – powiedziałam mu 

rozprostowując moją rękę i poruszałam palcami.

- Oszalałaś? – szepcze, rozglądając się od ciemnoszarych ścian, dywanu do nas. 

- Nie masz pojęcia, jakie to poważne – powiedziałam patrząc mu w oczy, nie chcąc go 

przestraszyć, choć jeśli będę musiała to, to zrobię. – Daj spokój, nie mamy całego dnia.

- Jest w moim plecaku – wzrusza ramionami.

- Idź po nią.

- Ever, serio. Co…?

background image

Skrzyżowałam ramiona i kiwnęłam głową. – Idź. Będę czekać.

Miles potrząsa głową i znika wewnątrz pomieszczenia. Pojawia się chwilę później z 

kwaśną miną i małą, białą tubką w ręce. – Masz. Jesteś teraz szczęśliwa? – Rzuca mi ją.

Łapię tubkę i badam ją, obracając między kciukiem a palcem wskazującym. Jest to 

gatunek, który rozpoznałam ze sklepu. Nie rozumiałam, czemu taki był. 

- Wiesz, gdybyś zapomniała to jutro jest moja sztuka i ja naprawdę nie potrzebuję 

teraz dodatkowego dramatu i stresu, więc jeśli pozwolisz… - Wyciąga rękę i czeka aż oddam 

mu maść, aby mógł wrócić do klasy. 

 Tylko, że ja nie chciałam jej jeszcze oddawać. Szukam jakieś otworu igły lub znaku 

przebicia, czegoś do udowodnienia, że została uszkodzona, że nie jest tym, czym się wydaje.

- To znaczy, dziś na obiedzie, kiedy zobaczyłem, że ty i Damen stonowaliście tą całą 

namiętność byłem gotowy dać ci piątkę, ale teraz jest tak jakby zastąpiło tamto coś gorszego. 

Mówię poważnie Ever. Albo odkręć ten korek i użyj jej, albo już mi ją oddaj. 

Nie oddałam jej. Zamiast tego, obejmuję ją palcami i próbuję odczytać jej energię. Ale 

to tylko głupi krem na pryszcze. Taki, który rzeczywiście działa.

- Co my tu robimy? – posyła mi ukośne spojrzenie.

Wzruszam ramionami i oddaję mu tubkę z powrotem. Powiedzieć, że mi wstyd byłoby 

za łagodne. Ale gdy Miles chowa ją do kieszeni i idzie do drzwi, nie mogę się powstrzymać 

przed   powiedzeniem   –   Więc   zauważyłeś?   –   Słowa   przechodzą   ostro   i   lepko   przez   moje 

gardło.

- Zauważyłem co? – Zatrzymuje się wyraźnie zirytowany.

- Hm, brak tej całej namiętności?

Miles   odwrócił   się,   przesadnie   wywracając   oczami   przed   wyrównaniem   swojego 

wzroku   z   moim.   –   Tak,   zauważyłem.   Wyobraziłem   sobie,   że   tak   naprawdę   tylko   faceci 

stwarzają dla mnie zagrożenie. 

Patrzę na niego.

-   Dziś   rano…   gdy   rozmawiałem   z   Haven   i   strajkowałem   dopóki   faceci   nie 

zatrzymywali się zawsze przy tobie… - Potrząsnął głową. – Nieważne. Mogę iść do klasy?

- Przepraszam. – Skinęłam głową. – Przepraszam za to wszystko…

Zanim jednak dokończyłam, jego już nie było, a drzwi były mocno zamknięte. 

background image

Szósty

Kiedy wchodzę na szóstą lekcję sztuki, czuję ulgę widząc, że Damen już tam jest. Pan 

Robins dał nam dużo do pracy na angielskim, ledwo porozmawialiśmy na lunchu i teraz 

cieszyłam się na trochę czasu z nim sam na sam. Lub co najmniej tak sam na sam jak można 

być w klasie z trzydziestoma innymi uczniami. 

Ale po tym, gdy zakładam fartuch i gromadzę materiały z szafy, czuję na sercu ciężar 

widząc, że Roman po raz kolejny zajął moje miejsce. 

- O hej, Ever. – Kiwa głową, kładąc swoje nowe puste płótno na mojej sztaludze, a ja 

stoję obok trzymając swoje rzeczy w ramionach i patrzę na Damena, który jest tak pogrążony 

w malowaniu, że jest całkowicie na mnie obojętny.

Jestem gotowa powiedzieć Romanowi żeby się odwalił, ale pamiętam słowa Haven 

jak powiedziała, że nienawidzę nowych ludzi. Bojąc się, że może mieć rację, zdobywam się 

na uśmiech i umieszczam swoje płótno na sztaludze po drugiej stronie Damena, obiecując 

sobie przyjść jutro o wiele wcześniej i odzyskać swoje miejsce.

- A więc powiedzcie mi, co tutaj robimy? – pyta Roman, wsadzając pędzel pomiędzy 

swoje przednie zęby i zerka na Damena i na mnie. 

A to co innego. Zwykle uważam, że brytyjski akcent jest atrakcyjny, ale u tego faceta, 

to po prostu chrypka. Ale to prawdopodobnie, dlatego że jest całkowicie fałszywy. Mam na 

myśli,   że   to   jest   tak   oczywiste   ze   sposobu,   w  jaki   on   go   używa   tylko   wtedy,   gdy  chce 

wydawać się fajny.

Ale tak szybko jak o tym myślę, tak szybko czuję się znowu winna. Każdy wie, że 

zbyt mocne próbowanie być fajnym, jest tylko kolejnym znakiem niepewności. I kto nie czuje 

się trochę niepewnie w pierwszym dniu szkoły? 

-   Uczymy   się   isms*   –   mówię,   decydując   się   odgrywać   miłą   mimo   dokuczliwego 

brzęczenia w moich wnętrznościach. – W zeszłym miesiącu mieliśmy wybrać własny, ale w 

tym miesiącu wszyscy robimy foto realizm, ponieważ ostatnio nikt tego nie zrobił. 

Roman lustruje mnie, począwszy od mojej przydługiej grzywki, przebył drogę w dół 

do moich złotych japonek od Haviany – powolny rejs wzdłuż mojego ciała sprawił, że mój 

żołądek stał się cały nerwowy i skręcony – nie w dobry sposób. 

- Dobrze. Więc ma to wyglądać prawdziwie jak na fotografii – mówi, oczy mając 

skupione na mnie.

background image

Spotykam jego spojrzenie, wytrzymując je o kilka sekund za długo. Albo odrzucę 

skurcz albo pierwsza odwrócę wzrok. Jestem zdecydowana pozostać w tej grze tak długo, jak 

trzeba.   I   choć   może   się   wydawać   łagodny   na   zewnątrz,   czuję   u   niego   coś   ciemnego   i 

groźnego, jakiś pewien rodzaj odwagi. 

A może nie.

Bo zaraz jak o tym myślę, on mówi. – Te amerykańskie szkoły są niesamowite! W 

domu, w rozmoczonym Londynie – mrugnął. – teoria zawsze była ponad praktyką. 

Jest mi wstyd za siebie i za wszystkie osądy. Bo podobno jest on nie tylko z Londynu, 

co oznacza, że jego akcent jest prawdziwy,  ale też, Damen,  którego moce psychiczne są 

bardziej wyrafinowane od moich, nie wydaje się w ogóle zaniepokojony.

Jeśli już, to wydaje się go lubić. Co jest nawet gorsze dla mnie, ponieważ dość dużo to 

udowodni, że Haven ma rację. 

isms* - nie słyszałam o tym, w słowniku tego nie ma, tak samo w translatorze

Naprawdę jestem zazdrosna.

I zaborcza.

I paranoidalna. 

I najwyraźniej nienawidzę też nowych ludzi.

Biorę głęboki oddech i próbuję mówić ponownie mimo ściśniętego gardła i węzła w 

żołądku i postanawiam być przyjazną nawet, jeśli oznacza to, że muszę udawać. – Możesz 

malować cokolwiek chcesz – powiedziałam, używając mojego optymistycznie przyjaznego 

głosu z dawnego życia, przed tym jak cała moja rodzina zginęła w wypadku i uratował mnie 

Damen   poprzez   uczynienie   mnie   nieśmiertelną,   praktycznie   jedynego   kiedykolwiek 

używanego głosu. – Wystarczy, aby wyglądało prawdziwie, jak fotografia. Rzeczywiście to 

mamy za zadanie wykorzystanie rzeczywistych fotografii, żeby pokazać nasze natchnienie, i 

oczywiście, także do celów klasyfikacji. Wiesz, możemy udowodnić, że dokonaliśmy tego, co 

sobie określiliśmy.

Rzucam okiem na Damena, zastanawiając się, czy coś usłyszał i czuję zirytowanie, że 

wybrał malowanie od komunikowania się ze mną. 

- A co on maluje? – pyta Roman, wskazując głową płótno Damena, doskonałe ujęcie 

kwitnięcia   pól w  Summerlandzie.  Każde  źdźbło  trawy,  każdą  kroplę  wody,   każdy  płatek 

kwiatu, tak jasne, tak materialne – tak jak tam. – Wygląda jak raj. – Kiwa głową.

background image

-   Jest   rajem   –   szepczę,   tak   zaabsorbowana   tym   obrazem,   że   odpowiedziałam   za 

szybko nie przemyślając tego, co właśnie powiedziałam. Summerland nie jest tylko świętym 

miejsce – to nasze sekretne miejsce. Jednym z wielu sekretów, który obiecałam zachować.

Roman spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami. – To miejsce istnieje?

Zanim jednak odpowiadam, Damen kręci głową i mówi. – Ona chce żeby istniało. Ale 

zrobiłem   to,   co   istnieje   tylko   w   mojej   głowie.   –   Potem   rzuca   mi   spojrzenie   i   wysyła 

telepatyczną wiadomość – ostrożnie.

- Więc jak wykonasz zadanie? Jeśli nie masz zdjęcia, aby udowodnić, że to istnieje? – 

pyta Roman, ale Damen wzrusza tylko ramionami i wraca do malowania.

Roman nadal spogląda między nas, jego oczy są zmrużone i zadają pytanie, a ja wiem, 

że nie mogę tego tak zostawić. Tak więc patrzę na niego i mówię. – Damen nie przejmuje się 

tutejszymi zasadami. Woli robić swoje. 

  Pamiętałam czasy, kiedy przekonywał mnie do olania szkoły, zakładania się na torze 

i gorszych rzeczy. 

A kiedy Roman kiwa głową i odwraca się do swojego płótna i Damen wysyła mi 

telepatyczny bukiet czerwonych tulipanów wiem, że wszystko się udało – nasz sekret jest 

bezpieczny i wszystko jest w porządku. Dlatego zanurzam pędzel w jakiejś farbie i wracam 

do   pracy.   Czekałam   aż   zadzwoni   dzwonek,   abyśmy   mogli   wrócić   do   domu   i   rozpocząć 

prawdziwą lekcję. 

Po   zajęciach,   pakujemy   nasze   rzeczy   i   udajemy   się   na   parking.   Pomimo   mojego 

postanowienia bycia miłą dla nowego faceta, nie mogę się powstrzymać przed uśmiechem, 

kiedy widzę że zaparkował gdzie indziej. 

- Do zobaczenia jutro – wołam z ulgą, kiedy jest pewna odległość między nami, bo 

pomimo tego, że wszyscy są nim zauroczeni, ja tego po prostu nie czuję, nie ważne jak bardzo 

się staram. 

Otwieram samochód, wrzucam swoją torbę na podłogę mówiąc do Damena – Miles 

ma próbę, a ja jadę prosto do domu. Chcesz jechać ze mną?

Odwracam się i jestem zaskoczona widząc Damena przed sobą, który kołysze się z 

boku na bok z napiętym wyrazem twarzy. – W porządku? – Podnoszę dłoń do jego policzka, 

czując ciepło, jakiś znak niepokoju, nawet jeśli naprawdę nie spodziewałam się go znaleźć. I 

kiedy   Damen   potrząsa   głową   i   patrzy   na   mnie,   przez   ułamek   sekundy   wszystkie   barwy 

odpłynęły. Ale potem tak szybko jak się pojawiło tak szybko to zniknęło.

background image

- Przepraszam, ja tylko… czuję w głowie coś dziwnego – mówi, ściskając grzbiet nosa 

i zamykając oczy. 

- Ale myślałam, że nigdy nie chorujesz, że my nie chorujemy? – mówię, nie mogąc 

ukryć swojego niepokoju, gdy sięgam po swój plecak. Myślę, że łyk nieśmiertelnego soku 

sprawi, że poczuje się lepiej, bo potrzebuje go o wiele bardziej niż ja. I choć nie wiemy 

dokładnie, dlaczego spożywanie tego przez Damena przez sześć wieków doprowadziło go do 

pewnego rodzaju uzależnienia,  miał  potrzebę konsumowania tego coraz więcej z każdym 

mijającym rokiem. Co prawdopodobnie oznacza, że ja też w końcu będę potrzebowała tego 

więcej. I choć wydaję się, że to długa droga to mam po prostu nadzieję, że pokaże mi jak 

zrobić tak, żebym nie musiała napełniać się nim przez cały czas.

Lecz zanim dochodzę do niego, on wyciąga swoją własną butelkę i bierze długi łyk, 

przyciągając mnie do siebie i przyciska usta do mojego policzka, mówiąc. – Czuję się dobrze. 

Naprawdę. Odwieźć cię do domu?   

  

    

siódmy

Damen jechał szybko, bardzo szybko. Mam na myśli, że tylko dlatego iż oboje mieliśmy w 

głowie   radary   które   się   przydawały   ze   względu   na   policje   kiedy   łamaliśmy   prawo,   na 

pieszych, bezdomnych zwierząt i czegokolwiek innego, co miałoby stanąć na naszej drodze, 

co nie znaczyło że musiał on aż tak tego nadużywać w tym momęcie…

Lecz Damen sądził inaczej. Dlatego też on już stał na moim podjeździe gotowy wyciągnąć 

mnie do parku.

-Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz – śmieje się, następnie wchodzi do mojego pokoju, 

ciągnie  mnie  za sobą na moje  łóżko  gdzie  sam się rozciąga  i  pociąga  mnie  na nie,  aby 

sprawdzić się w miłym pocałunku – pocałunek gdyby to zależało ode mnie nigdy by się nie 

miał skończyć. I szczęśliwie spędzić resztę wieczności w jego ramionach. A wystarczało mi 

wiedzieć,   że   mamy   nieskończoną   liczbę   dni   przed   sobą   aby  zapewniać   sobie   wzajemnie 

szczęście,   od   razu   jestem   szczęśliwa.   Choć   nie   zawsze   się   czuję.   Byłam   bardzo 

zdenerwowana   gdy   po   raz   pierwszy   dowiedziałam   się   prawdy.   Tak   zdenerwowana   że 

spędziłam trochę czasu z dala od niego, aby poukładać sobie to wszystko w mojej głowie. 

Mam na myśli to iż nie codziennie można od bliskiej osoby usłyszeć: A tak przy okazji, 

background image

jestem nieśmiertelny, i ciebie również nim zrobiłem. I chociaż byłam bardzo niechętna mu 

wieżyc za pierwszym razem, w myślach ciągle rozpamiętywałam to jak zmarłam w wyniku 

wypadku, i jak spojrzałam właśnie w jego oczy i wtedy wrócił mnie do życia, i jak poznałam 

właśnie te oczy i jak pierwszy raz go zobaczyłam w szkole – nie było co zaprzeczać że to 

prawda. Mimo iż nie chciałam tego zaakceptować. Nie dość że moje zapory psychiczne nie 

przetrwały   wniesionych   w   me   życie   zdolności   psychicznych   w   dniu   mojego   NDE 

(   Doświadczenie   bliskości   ze   śmiercią   –   tak   naprawdę   oni   nalegali   na   wywołanie   go   w 

pobliżu mnie choć tak naprawdę umierałam) i jak zaczęłam rozprawy nad myślami innych, 

jak przez głupi dotyk mogłam odczytać historie ich całego życia, rozmowy z martwymi, i 

wiele wiele innych. Nie wspominając i tym iż jestem nieśmiertelna i jak bolesne to może być, 

ale oznacza to również że nigdy nie przejdę przez „most”. Nigdy nie uczynię nic po drugiej 

stronie, nigdy nie spotkam się tam z moją rodziną. I kiedy tak o tym pomyślisz to naprawdę 

jest wielka tragedia. Tak więc odciągnęłam swoje usta od jego i spojrzałam mu w oczy – te 

same oczy w które spoglądałam przez 400 lat. I choć nie wiem jak bardzo się staram, nie 

mogę wymazać naszej przeszłości. Tylko Damen, który pozostał ten sam, przez ostatnie 600 

lat – ani śmierć ani reinkarnacja – a ja trzymam ten klucz do zagadki.

- O czym tak zaciekle myślisz? – pyta mnie, palcami gładzi krzywiznę mej szczęki, a palcami 

zostawia ciepły ślad na mojej skórze.

Biorę głęboki oddech, wiem jak bardzo jest zobowiązany do pobytu w teraźniejszości, ale 

skoro postanowił dowiedzieć się więcej o mojej historii – naszej historii. – Myślałam o tym 

kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy – mówię, obserwując jego reakcję a on tylko kręci 

głową.

- Byłaś? I co dokładnie pamiętasz z tamtego okresu?

- Nic. – wzruszam ramionami – Zupełnie nic. To znaczy miałam nadzieje że mógłbyś mi cos 

powiedzieć. Nie musisz mi mówić wszystkiego – to znaczy, wiem jak bardzo nienawidzisz 

wracać do przeszłości. Jestem po prostu bardzo ciekawa jak zaczynałam – jak się po raz 

pierwszy poznaliśmy.

Przeciąga się i przewraca na plecy, jego ciało jest nadal napięte, wargi ściśnięte i ułożone w 

ciężkiej linii, i obawiam się że to jest jedyna odpowiedz jaką dostane.

- Proszę? – poruszyłam się, zbliżyłam się do niego i owinęłam moje ciało wokół jego. – To 

nie sprawiedliwe że ty Znasz wszystkie szczegóły, ja wszystko widzę jakby w ciemności. Po 

prostu daj mi coś abym mogła to zobaczyć. Gdzie mieszkaliśmy? Gdzie mnie zauważyłeś? 

Gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?

Obraca się lekko na bok, i przeczesując włosy mówi: - To było we Francji w 1608 roku.

background image

Biorę głęboki wdech, później wydech i czekam aby, usłyszeć więcej.

- Dokładniej w Paryżu.

Paryż! I od razu widzę przed oczyma wspaniałe, wyszukane suknie, skradzione pocałunki na 

Pont Neuf, plotkowanie z Marią Antoniną…

- Brałem udział w kolacji, w domu przyjaciela – zatrzymuje wzrok na moich oczach i mówi – 

A ty pracowałaś jako służka.

Jako służka?!

- Jako jedna z ich pracowników. Byli oni bardzo bogaci.

Leżałam tam oszołomiona, nie tego się spodziewałam.

- Nie byłaś taka jak inni – powiedział, a jego głos zniżył się prawie do szeptu – byłaś piękna.

- Niezwykle piękna, wyglądałaś zupełnie jak teraz – uśmiecha się, bierze w palce pasmo 

moich   włosów   i   okręca   je   sobie   wokół   palca.   –   Ale   byłaś   zupełnie   jak   teraz,   straciłaś 

rodziców w pożarze. Byłaś sierotą. I tak ledwo żyłaś bez grosza przy duszy, bez żadnego 

wsparcia, byłaś po prostu zatrudniona przez moich znajomych.

Trudno mi to przełknąć, nawet nie wiecie jak się czuje. Chodzi mi o to, co w przypadku 

punktu „reinkarnacja” jesteś zmuszony do przeżywania tego samego na nowo?

- I tak, po prostu to wiedziałem, to była miłość od pierwszego wejrzenia. I padła na mnie 

całkowicie   i   nieodwracalnie.   W   jednej   chwili   się   w   tobie   zakochałem,   i   w   tej   chwili 

wiedziałem że moje życie już nigdy nie będzie takie ja do tej pory.

Spojrzał na mnie, jego palce będące na skroniach, jego wzrok który mnie wabił, prezentując 

intensywność jego spojrzenia. Wzrok który oglądał sceny z tamtych czasów kiedy na mnie 

spojrzał.

Moje blond włosy schowane pod czepkiem, moje niebieskie oczy które były nieśmiałe na tyle 

aby bać się spojrzeć i nawiązać kontakt, moje ubrania które były szare, złączone palce, moje 

piękno jest marnowane i łatwo mnie było przegapić. Ale Damen mnie zobaczył. W momęcie 

kiedy wszedł do pokoju spotkał moje oczy. Szukam w śród mej duszy swej przeszłości, ale on 

ciągle się ukrywa. A on ciemno ubrany jego ubiór jest idealny, dopracowany, tak przystojny, 

więc odwracam się. Znając życie jego guziki na płaszczu są warte tyle co ja nawet przez rok 

nie zarobię. Wiedząc to nie odglądam się drugi raz, on nie jest z mojej ligi…   - Mimo to 

musiałem przejść ostrożnie ponieważ…

- Ponieważ jesteś już w związku małżeńskim z Driną – szeptam oglądając tą scenę w mojej 

głowie, jest on jednym z gości na tym obiedzie i nie mogę z nim rozmawiać. Więc nasze oczy 

spotykają się znowu na krótko. W tym momęcie Damen mówi :

background image

- Drina jest na Węgrzech. Nasze drogi już się rozeszły. Ale nie możemy się na siebie gapić, 

ponieważ wywołalibyśmy tym skandal. – Ona i ja mieszkamy już osobno, więc nie było z tym 

problemów. Jedynym  problemem było to iż wtedy podział na klasy społeczne był bardzo 

ważny. I dlatego że ty byłaś tak niewinna więc byłaś bardzo narażona na takie zarzuty. Nie 

chciałem spowodować żadnych kłopotów, zwłaszcza że nie wiedziałem czy czujesz to samo.

- Ale ja czułam to samo! – mówię patrząc jak się poruszamy w przeszłości, tamtej nocy, i jak 

za każdym razem gdy przechadzał się patrzyłam za nim wzrokiem.

- Obawiam się że nie miałem do ciebie wystarczającego zaufania – patrzy na mnie 

zmartwiony   –   Do   tedy   aż   natykaliśmy   się   na   siebie   tak   często,   aż   poczułem   do   ciebie 

zaufanie. A następnie.

A potem spotykaliśmy się w tajnych miejscach (przejściach) na skradzionych pocałunkach, 

czy też na namiętnych uściskach w pomieszczeniach dla jego służby, lub w jego powozie. – 

Dopiero teraz wiem że nie było to tak tajne jak myślałem, myślałem że… - westchnął – Drina 

tak naprawdę nigdy nie była na Węgrzech, Przez cały rok planowała, oglądała mnie, była 

zdecydowana aby mnie znowu zdobyć i była pewna zwycięstwa bez względu na koszty – 

wziął głęboki oddech, a żal z 4-stuleci był widoczny na jego twarzy. -   Chciałem się tobą 

zająć. Chciałem dać ci wszystko, wszystko czego tylko sobie zażyczysz.  Chciałem traktować 

cię jak księżniczkę jak byś się nią właśnie urodziła. I kiedy w końcu przekonałem cię do 

siebie, nigdy nie byłem tak szczęśliwy że żyje. Mieliśmy się spotkać wtedy o północy…

- Ale ja nigdy się nie pojawiłam – mówię, widząc tą scenę u siebie w głowię, widzę 

ból   na   jego   twarzy   dowodzący   temu   jak   bardzo   pragnął   tego   spotkania,   jak   bardzo   był 

przekonany iż zmieniłam zdanie.

-   Dopiero   następnego   dnia   dowiedziałem   się   że   zginęłaś   w   wypadku,   zostałaś 

przejechana przez konia, szłaś na spotkanie ze mną. – Kiedy patrzy na mnie, pokazuje mi cały 

swój   smutek   który   jest   nie   do   zniesienia,   wszystkie   czasochłonne   wysiłki   dzięki   którym 

ukrywał cały swój żal poszły na marne. – W tamtym momęcie, nigdy by mi nie przyszło do 

głowy że to Drina jest odpowiedzialna za to. Nie wiedziałem tego dopóki się do tego nie 

przyznała.  Wydawało  się ze był  to wypadek,  straszny,  nieszczęśliwy wypadek.  Myślę  że 

byłem tak odrętwiały z bólu że nie zauważyłem niczego podejrzanego.

- Ile miałam lat? – pytam, biorę oddech wiedząc że byłam młoda ale chcę szczegółów. 

On przyciąga mnie do siebie bliżej, gładzi palcami moją twarz mówi :

- Ty miałaś szesnaście lat, i miałaś na imię Evaline – jego usta zbliżają się do mojego 

ucha  i  szepcą  –  Evaline   – I  to  uczucie  to  mojego   starego  wcielenia,   sieroty,   tak  mocno 

background image

kochanej   przez   Damena,   i   śmiem   twierdzić   że   nie   jest   to   tak   różne   od   mego   obecnego 

istnienia.

- Dopiero wiele lat później, kiedy spotkaliśmy się ponownie w Nowej Anglii, byłaś 

wcielona jako świętoszkowata córka że zacząłem Wierzyc w swe szczęście ponownie.

-  Świętoszkowata córka? – patrzę mu w oczy, i widzę jak pokazuje mi szatyna blado-

skórego i dziewczynę w ciężkim niebieskim stroju

– Czy wszystkie moje życia były tak samo nudne? – potrząsam głową – A co to za 

straszny wypadek zabrał mnie wtedy ze świata?

-   Utonięcie   –   wzdycha,   a   chwile   później   ogarnięty   żalem   mówi:   -   Byłem   tak 

zniszczony,   że   popłynąłem   do   Londynu   gdzie   mieszkałem   z   przerwami   od   wielu   lat.   A 

później   popłynąłem   do   Tunezji   gdzie   spotkałem   ciebie   jaką   piękną,   bogatą   a   raczej 

powiedziałbym zepsutą-córkę właściciela ziemskiego w Londynie.

- Pokaż mi! – i ryje się ku niemu, chcąc aby pokazał mi bardziej ekscytujące moje 

życie,   i   widzę   siebie   jako   brunetkę   w   bardzo   pięknej   zielonej   sukni   ze   skąp   likowanym 

szyciem, i widzę także że trochę klejnotów pojawia się na mojej głowie. Bogatej zepsutej 

laski jej życie to szereg imprez i wycieczek, moje życie wypełniają zakupy, jest po prostu 

puste, dopóki nie zapełnia go Damen…

- Kiedy to było? – pytam smutno, kiedy widzę jak odchodzi, ale potrzebuje wiedzieć 

jak odeszła.

- Straszny upadek – zamyka oczy – W tym momęcie byłem pewien, że jestem karany 

„Udzielone mi zostało życie wieczne, lecz bez miłości”

Zamyka  moją twarz w swych dłoniach, palcach emitujących  takie czułości, z taką 

czcią, dającą mi takie pyszne ciepłe mrowienie, zamykam oczy i tulę się do niego bardziej. 

Koncentrując się na dotykaniu jego skóry, a nasze ciała są ze sobą bardzo blisko, wszystko 

wokół nas znika, nic się nie liczy, nie w przeszłości, nie w przyszłości, tylko teraz w tym 

momęcie.

To znaczy, ja jestem z nim, a on jest ze mną, tak powinno być wiecznie. I podczas gdy 

to   wcześniejsze   życie   może   być   dla   mnie   bardzo   ciekawe,   jedynym   tego   celem   było   to 

abyśmy znowu byli razem nieprzerwalnie. A teraz, gdy nie ma Driny, nic nie może stanąć na 

naszej drodze, nic z tego nie stanie nam na drodze do przyszłości nic prócz mnie samej. I 

mimo tego że chcę wiedzieć co było wcześniej myślę iż może to zaczekać. Nadszedł czas 

abym  przeszła  obok moich  drobnych  zazdrości  i niepewności,  aby zatrzymać  znalezienie 

wymówek i wreszcie zobowiązać się do podjęcia dużego kroku na przód, po tych wszystkich 

latach.

background image

Lecz gdy mam zamiar mu to powiedzieć on oddala się ode mnie tak nagle że mam 

tylko chwilkę aby przylgnąć do niego bardziej.

- Co się stało – płaczę, widząc jak mocno naciska kciuki na skronie jak walczy o 

oddech. A kiedy patrzy na mnie jego wzrok przeszywa mnie na wskroś. Ale chwilkę później 

widzę że to już minęło. A zamiast tego zastępuje wzrok pełen miłości, przeciera oczy kręci 

głową, patrzy na mnie i mówi: - Nigdy się nie czułem tak jak przed chwilą.

Zatrzymuje się i patrzy w przestrzeń – No, może nigdy.

Ale gdy widzi wyraz problemu na mojej twarzy dodaje: - Ale już wszystko ze mną w 

porządku, naprawdę. – I kiedy odmawiam poluzowania uścisku, uśmiecha się i mówi: - Hej 

co powiesz na podróż do Summerlandu.

- Poważnie? – mówiąc to światełka w moich oczach zapalają się.

Po raz pierwszy odwiedziłam to wspaniałe miejsce, (magiczny wymiar między wymiarami) 

gdy umierałam. I byłam zachwycona tamtejszym pięknem tak że nie chciałam odejść. A po 

raz drugi byłam tam z Damenem to właśnie wtedy pokazał mi wszystkie swoje wspaniałe 

umiejętności, miałam pragnienie aby tam powrócić. Ale że Summerland był dostępny tylko 

dla duchowo zaawansowanych ( lub umarłych) nie mogłam tam pujśc sama.

- A dlaczego by nie? – wzrusza ramionami

- A co z moją lekcją? – mówię, starając się abym wyglądała na zainteresowaną studiowaniem 

nowych sztuczek, gdy prawdą jest że wolałabym iść do Summerlandu, gdzie wszystko jest 

łatwe i możliwe. – Nie wspominając o tym, że czujesz się nienajlepiej – ściska moją rękę 

ponownie, widząc jakie ciepło mi to daje.

-  Możemy robić lekcje także w Summerlandzie – uśmiecha się – i jeśli dasz mi do ręki mój 

sok, to poczuje się na tyle dobrze aby otworzyć portal.

Ale nawet po tym ja mu go daje i od popija kilka długich obfitych łyków, nie może 

uczynić go to silniejszym. 

- Może mogę ci jakoś pomóc? – mówię widząc pot na jego czole.

- Nie – ja już – już to miałem daj mi jeszcze chwile – mamrocze, zaciska szczęki i 

próbuje sobie wyobrazić Summerland.  

Więc robie to. Daje mu jeszcze chwilkę. Ale nic się nie dzieje. 

-   Nie   rozumiem   –   zezuje   mówiąc   to   –   Nigdy   się   nic   takiego   nie   stało   od   kiedy 

nauczyłem się to robić. 

- Może to dlatego, że nie czujesz się najlepiej? – patrzę jak bierze kolejny łyk napoju, i 

następny, i następny. Kiedy zamyka oczy i ponownie próbuje, lecz znowu się nic nie dzieje. – 

Czy ja mogę spróbować? 

background image

- Zapomnij o tym. Nie wiesz nawet jak. – jego głos jest przy tym tak szorstki jak nigdy,  

staram się nie brać tego osobiście i myślec że to dlatego że jest sfrustrowany sobą a nie mną. 

- Wiem że nie wiem jak, ale myślałam że mógłbyś mnie nauczyć, a następnie mogłabym… 

Ale nim skończyłam mówić, on wstał z łóżka i stanął przede mną.  – Ever, to jest proces. To 

zajęło mi wiele lat, abym dowiedział się jak tam mam się dostać. Nie można po prostu tak 

przejść do końca „tej książki bez czytania w środku” kręci głową i opiera się o moje biurka, 

jego ciało jest sztywne i napięte, a jego wzrok wyraża odmowę. 

- A co jeśli przeczytałam książkę w której na początku wiedziałam co się stanie na końcu? – 

pytam i szeroko się uśmiecham.

Patrzy na mnie twardym wzrokiem, zaciskając usta, ale tylko na chwile, po czym wzdycha i 

podchodzi do mnie, siada obok i mówi: - Chcesz spróbować? 

Kiwam szybko głową.

Patrzy na mnie, z twarzą pełną wątpliwości, i czeka aż poproszę go o coś zupełnie innego. – 

Dobrze, a teraz usiądź wygodnie tylko nie noga na nodze bo wtedy odcinasz sobie Chi. 

- Chi?

- Fantazyjne słowo energii. – uśmiecha się – Jeśli chcesz usiądź w pozycji lotosu a następnie, 

oczyść umysł. 

Ściągam   swoje   japonki,   i   wywalam   je   daleko   kładę   nogi   na   wykładzinie   dywanowej,   i 

odprężam się, próbuje uspokoić moje podniecenie.

- Zazwyczaj wymaga to długiej serii medytacji, ale tym razem mamy w interesie czas więc, 

myślę że skupianie się masz już dość zaawansowane. Po prostu będziemy dokopywać się do 

Summerlandu. W porządku? 

Kiwnęłam głową, pragnąc aby rozpocząć. 

- Chcę abyś zamknęła oczy i wyobraź sobie lśniące zasłony złociste światło unoszące się 

przed tobą, mówi, łącząc swe palce z moimi. 

Tak więc, obrazuje sobie wielką replikę tego, gdzie byłam wcześniej z Damenem. I to jest 

takie piękne, takie genialne i widzę coraz więcej światła. A moje serce przepełnia radość chce 

podnieść rękę w jego kierunku pragnąc się w nim. Moje palce nawiązują kontakt i na chwile 

zanurzają się w tym, lecz to kurczy się i znika mi z oczu, a ja jestem z powrotem w moim 

pokoju. 

- Nie mogę uwierzyć! Byłam tak blisko! – zwracam się w kierunku Damena – To było tuż, 

tuż przede mną! Widziałeś to?

- Tak byłaś niezwykle blisko – mówi, mimo iż jego wzrok jest delikatny, to moim zdaniem 

uśmiech nieco wymuszony. 

background image

- Co się stanie jeśli spróbuje jeszcze raz? Co się stanie jeśli zrobimy to razem? – mówię z 

nadzieją, lecz on gwałtownie odwraca głowę i kręci nią. 

- Ever, robimy to razem – szepcze, ocierając czoło z potu i unikając mego wzroku – Obawiam 

się że nie jestem zbyt dobrym nauczycielem.

- To śmieszne! Jesteś świetnym nauczycielem, masz po prostu gorszy dzień. – Ale kiedy 

patrzę   na   niego,   rozumiem   że   nie   żartował.   Więc   zmieniam   taktykę   sprowadzania   winy 

powrotem na mnie i mówię: - To moja wina. Jestem złą uczennicą. Jestem leniwa, niechlujna 

i spędzam większość czasu na odciąganiu cię od lekcji, zamiast próbować zrozumieć. 

Ściskam jego rękę – Ale muszę skończyć z przeszłością. I jestem teraz bardzo poważna. Więc 

daj mi jeszcze jedną szanse, zobaczysz. 

Patrzy na mnie, ma wątpliwości czy będzie to działać, ale nie chcąc zawieśc mnie, bierze 

mnie za rękę i oboje próbujemy ponownie, zamykamy oczy. Przywracając w wspomnieniach 

wspaniały portal, lecz Sabine podchodzi do drzwi, idziesz już po schodach, wybija nas z 

transu, więc rozdzielamy się i stajemy po przeciwnych stronach pokoju. 

- Damen myślałam że twoje auto ciągle chodzi.

Ściąga   ona   swoją   kurtkę,   i   spokojnie   przechodzi   przestrzeń   od   drzwi   do   mojego   biurka. 

Energicznie potrząsa dłonią Damena i skupia się na butelce leżącej obok kolana Damena – 

Więc   to   ty   jesteś   tym   który   uzależnił   Ever?   –   spogląda   na   nas   ze   zwężonymi   oczami   i 

zaciśniętymi ustami. Więcej dowodów nie potrzebuje. Patrzę kątem oka na Damena i panika 

we mnie narasta gdy zastanawiam się jako on będzie w stanie to wyjaśnić. Ale on po prostu 

śmieje się i mówi: - Och. większość ludzi nie lubi tego smaku tak po prostu, ale Ever on 

bardzo smakuje. – potem uśmiecha się w taki sposób w który największy niedowiarek by 

uwierzył, tak uroczo, jeśli o mnie chodzi to zajęłam się obgryzaniem paznokci. Ale Sabine 

tylko na niego patrzy zupełnie niewzruszona – Tak bardzo go polubiła, tak bardzo że nawet 

nie zwraca uwagi na całe tony jedzenia które kupuje, nic nie je. 

- To nieprawda! – mówię zirytowana, że znowu rozpoczyna  ten temat i to jeszcze przed 

Damenem. Ale kiedy widzę bluzkę upaćkaną kawą, mój kłopot znika i jestem oburzona – 

Skąd to masz? – i podchodzę do niej, a ona natomiast oblewa się szkarłatnym rumieńcem, 

widząc to zamierzam zmienić temat aby całkowicie odwieść ją od tej dyskusji. 

Patrzy w duł swojej bluzki, i pociera a nią palcami i robi pauzę (jak to ona) w myśleniu, 

potem potrząsa głową i wzrusza ramionami kiedy mówi: - Natknęłam się na kogoś – i kiedy 

tak  o tym  mówi  myśli  że jakiś zblazowany gościu  się na nią  natknął  i jest dla  mnie  to 

oczywiste iż nie jest pod takim ogromnym wrażeniem jak wydawało się Munozowi. 

- Więc, jesteśmy nadal umówione na obiad w sobotę? – pyta 

background image

Przełykam   z   trudem   ślinę,   Damen   telepatycznie   mnie   przywraca   do   rzeczywistości   więc 

uśmiecham się w odpowiedzi twierdzącej i  kiwam głową, mimo, iż nie mam pojęcia o czym 

ona do mnie mówi.

- Zrobiłam już dla nas rezerwację, na dwudziestą -  wstrzymuje oddech i patrzę jak on 

się uśmiecha i kiwa głową. Nawet decyduje się na krok dalej i mówię: - Jakże mogłabym 

zapomnieć. 

Potrząsa ręką Sabine gdy ta zmierza w kierunku drzwi, Damen wysyła mi telepatycznie ciepły 

uśmiech przy którym me ciało przechodzi fala miłych dreszczy --Przepraszam cię za ten cały 

obiad – mówię, patrząc na niego– myślałam że będzie tak zajęta i zapomni.

Podchodzi do mnie całuje mnie w policzek, a następnie idzie na łóżko idę za nim, a on mówi 

–   Ona   troszczy   się   o   ciebie.   Chce   się   upewnić   czy   jestem   dla   ciebie   wystarczająco 

odpowiedni, dobry szczery i nie chce cię skrzywdzić. I choć byłem zbyt blisko raz lub dwa 

nie pamiętam dokładnie ale zawsze wchodziła w odpowiednim momęcie. – uśmiecha się.  

A tak ściślej to mój świętoszkowaty tatuś – mówię i widzę przed oczyma doskonały obraz 

rodzicielskiego nadzoru. 

- możesz być zaskoczona – Damen śmieje się – Zamożny ziemianin był o wiele więcej niż 

strażnikiem. Ale i tak udało mi się przekraść. 

- Może pewnego dnia, pokarzesz mi swoją przeszłość – mówię 

- Wisz jak twoje życie wyglądało nim się spotkaliśmy, dom twych rodziców, jak poszli swoją 

drogą… - Mój głos odmówił posłuszeństwa i nie wydałam z siebie żadnego dźwięku choć 

chciałam. Widząc błysk w jego oczach, ten ból i wiedząc że on wciąż nie chce o tym mówić. 

Zawsze mi umyka, odmawia udziału w dalszym rozpamiętywaniu, które tylko mnie bardziej 

ciekawi. 

-Ta kwestia nie jest ważna – mówi głaszcząc blachę swego auta, wszystko byle by na mnie 

nie patrzeć – Wszystko co się liczy jest tu i teraz. 

- Tak ale, Damen – zaczynam chcąc wyjaśnić, że to nie jest tylko głupia ciekawość, tu chodzi 

o to że chcę po prostu poczuć z nim tą bliskość, więź, że chcę wiedzieć że ma do mnie 

zaufanie w tych sprawach z przeszłości. Ale gdy patrzę na niego znowu wiem że lepiej nie 

naciskać. 

Może też nadszedł czas, aby przemyśleć to czy ja sama nie mam za mało zaufania do niego. 

- Myślałam… - i mówię, a moje palce wędrują po jego koszuli. 

Patrzy na mnie, z ręką na swoim kolanie, gotowy do odwrócenia się ode mnie. 

background image

- Wiesz dlaczego i nie zrezygnować z tego zaproszenia. – kiwam głową, ściskam usta a mój 

wzrok skupia się na jego ustach. – Wiesz i zmatować ten film? – dodaje wstrzymując oddech, 

widząc jak jego piękne czarne oczy oglądają moją twarz. 

-Jesteś pewna?

Kiwam głową. Wiem że jestem. Czekaliśmy na ten Momot setki lat, więc dlaczego opóźniać 

go jeszcze bardziej? – Bardziej niż pewna – mówię spotykając jego spojrzenie.

Uśmiecha się, jego twarz rozświetla się po raz pierwszy przez cały dzień. I jestem z tego tak 

zadowolona ze wygląda znowu normalnie, ze co całe jego głupie zachowanie gdzieś uleciało. 

Ja wiem. On zawsze jest zaki silny, seksowny, piękny i niezwyciężony – odporny na słabe 

Momoty   i   złe   dni.   Widząc   go   takim   radosnym   wstrząsa   to   mną   bardziej   niż   należy   się 

przyznać. – Miło mi to zrobić – mówi, przytulając się do mnie i wypełniając moje ramiona 

dziesiątkami czerwonych tulipanów.   

Ósmy

Następnego ranka, kiedy spotykam Damena na parkingu, wszystkie moje zmartwienia 

znikają. Ponieważ w chwili, gdy otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść z auta, zauważam jak 

zdrowo   wygląda,   jak   jest   porażająco   przystojny   i   gdy   patrzę   w   jego   oczy   jest   jasne,   że 

wszystkie   wczorajsze   dziwactwa   są   skończone.   Jesteśmy   bardziej   zakochani   niż 

kiedykolwiek. 

Poważnie. Przez cały angielski ledwo trzymał ode mnie łapy. Stale nachylał się do 

mojego biurka i szeptał mi do ucha, ku irytacji pana Robinsa i niesmaku Stacie i Honor. I 

teraz, gdy jesteśmy na lunchu nie odpuścił sobie, gładząc mój policzek i patrząc mi w oczy, 

przerywając tylko od czasu do czasu, aby wziąć łyk swojego napoju przed powrotem tam 

gdzie skończył, mrucząc mi czułe słówka do ucha.

Zwykle, gdy tak robi to po części z miłości, a częściowo, żeby złagodzić cały hałas i 

energię   –   wszystkie   losowe   obrazy,   dźwięki   i   kolory,   które   mnie   bombardują.   Odkąd 

złamałam swoją psychiczną tarczę kilka miesięcy temu, tę tarczę, która zasłaniała wszystko i 

robiła mnie ciężej myślącą niż byłam przed śmiercią i psychicznie wróciłam, muszę jeszcze 

znaleźć   sposób,   aby   ją   zastąpić   czymś,   co   pozwoli   mi   kierować   energią,   którą   chcę,   a 

background image

jednocześnie   blokować   energię,   której   nie   chcę.   I  ponieważ   Damen   nigdy  się   z   tym   nie 

borykał, nie jest pewien jak mnie uczyć. 

Ale teraz, gdy jest z powrotem w moim życiu, to wszystko nie wydaje się ważne, bo 

sam dźwięk jego głosu sprawia, że świat milczy, podczas gdy dotyk jego skóry wywołuje 

mrowienie na całym moim ciele. I gdy patrzę w jego oczy, cóż, można po prostu powiedzieć, 

że gwałtownie owładnęło mną ciepłe, cudowne, magnetyczne przyciąganie – tak jak byśmy 

byli   tylko   on  i   ja  i   wszystko   inne   przestało   istnieć.   Damen   jest  jak  moja   idealna   tarcza 

psychiczna.   Moja   ostatecznie   druga   połowa.   A   nawet,   jeśli   nie   możemy   być   razem   to 

telepatyczne obrazy i myśli, które mi wysyła dają taki sam uspokajający efekt. 

Ale dzisiaj wszystkie te słodkie szepty nie tylko mnie ochraniały – były one głównie o 

naszych nadchodzących planach. Zarezerwował apartament w Montage Resort. I jak długo 

pragnął tej nocy.

- Czy masz jakiekolwiek pojęcie, jak to jest czekać na coś, od czterystu lat? – szepcze, 

wargi mając przyciśnięte do mojego ucha. 

- Czterystu? Myślałam, że żyjesz od sześciuset? – mówię, odrywając się aby mieć 

lepszy widok na jego twarz. 

-   Niestety   musiało   minąć   kilka   wieków   zanim   cię   znalazłem   –   szepcze,   ustami 

przechodząc z mojej szyi do ucha. – Dwa bardzo samotne wieki, mógłbym dodać. 

Przełknęłam ciężko. Wiedziałam, że odnosząc się do samotności nie oznaczało to, że 

był sam. Wręcz przeciwnie. Jednak nie wspominam o tym. W rzeczywistości, nie mówię ani 

słowa.   Jestem   zobowiązana   do   przejścia   przez   całą   przeszłość,   przezwyciężenia   swojej 

niepewności i pójścia naprzód. Tak jak obiecałam tak będzie.

Nie chcę myśleć o tym, jak spędził te pierwsze dwieście lat beze mnie. 

Lub jak spędził następne czterysta z faktem, że mnie stracił. 

Ani   nie   będę   nawet   zastanawiać   się   nad   jego   sześcioma   wiekami   nauki   i 

praktykowaniu – hm – zmysłowej sztuki.

I   absolutnie,   bezwarunkowo,   nie   będę   rozwodzić   się   nad   wszystkimi   pięknymi, 

ziemskimi, doświadczonymi kobietami, które znał przez te lata. 

Nie.

Nie ja.

Nie chcę się nawet w to zagłębiać.

- Mam być po ciebie o szóstej? – pyta, zbierając moje włosy na karku i przekręcając je 

w długi blond sznur. – Możemy pójść najpierw na kolację.

- Tylko, że my naprawdę nie jemy – przypomniałam mu.

background image

- Ach, tak. Dobry strzał. – Uśmiecha się, uwalniając moje włosy tak, że opadły wokół 

moich ramion i w dół do pasa. – Choć jestem pewien, że możemy znaleźć coś innego do 

zajęcia naszego czasu? 

Uśmiecham się na to, że już powiedziałam Sabine, że będę u Haven i mam nadzieję, 

że nie będzie próbowała tego sprawdzić. Kiedyś tak dobrze wierzyła mi na słowo, ale odkąd 

zostałam   złapała   na   piciu,   zawieszona   i   właściwie   przestałam   jeść,   była   podatna   na 

podejrzliwość.

- Czy jesteś pewna, że czujesz się dobrze z tym wszystkim? – pyta Damen błędnie 

odczytując niezdecydowanie na mojej twarzy, gdy tak naprawdę to nerwy. 

Uśmiecham się i pochylam aby go pocałować, chętna usunąć wszelkie wątpliwości 

(więcej moich niż jego), gdy Miles rzuca swoją torbę na stół i mówi. – Oh, Haven, popatrz! 

Są z powrotem. Gołąbki wróciły!

Odrywam się zaczerwieniona z zakłopotania gdy Haven się śmieje i siadając obok 

niego, wzrokiem bada stół, mówiąc. – Gdzie jest Roman? Czy ktoś go widział?

- Był u wychowawcy. – Miles wzrusza ramionami, usuwając górę z jego jogurtu i 

garbi się nad swoim scenariuszem. 

I na historii, myślę pamiętając jak ignorowałam go przez wszystkie lekcje, mimo jego 

licznych prób zwrócenia na siebie mojej uwagi i jak po dzwonku zostałam w tyle udając, że 

szukam czegoś w torbie. Preferowana ocena z pracy literackiej przez pana Munoza i jego 

sprzeczne myśli o mnie (moje dobre stopnie przeciwko mojej niezaprzeczalnej tajemniczości) 

w porównaniu z Romanem*. 

Haven wzrusza ramionami i otwiera pudełko z ciastkiem, wzdychając kiedy mówi. – 

Cóż, było miło kiedy to trwało. 

- O czym ty mówisz? – Miles podnosi wzrok, gdy ona pokazuje coś z wykrzywionymi 

ustami   i   całkowicie   przygnębionymi   oczami,   kiedy   śledzimy   jej   palec   do   miejsca   gdzie 

Roman rozmawia i śmieje się z Stacie, Honor, Craigiem i resztą z listy A. – Wielkie rzeczy. – 

Wzruszył ramionami. – Po prostu czekaj, wróci. 

- Tego nie wiesz – mówi Haven, zrzucając okruszki ciastka z czerwonej aksamitnej 

spódnicy, a wzrok koncentrując na Romanie. 

-   Proszę.   Widzieliśmy   to   już   milion   razy.   Każdy   nowy   dzieciak   z   najmniejszym 

potencjałem fajności kończy w pewnym momencie przy tamtym stole. Tylko naprawdę fajni 

nigdy nie zostają tam długo – bo naprawdę fajni kończą tutaj. – Śmieje się, naciskając na 

żółty stół ze szklanego włókna czubkami jasnoróżowych paznokci. 

background image

- Nie ja – mówię chętna do odciągnięcia rozmowy od Romana wiedząc, że jestem tutaj 

jedyną osobą, która jest szczęśliwa widząc, że opuścił nad dla znacznie fajniejszej paczki. – 

Byłam tu od pierwszego dnia – przypominam im. 

- Tak, nie ma co gadać. – Śmieje się Miles. – Choć odnoszę się do Damena. Pamiętasz 

jak został wciągnięty przez drugą stronę przez jakiś czas? Ale w końcu się opamiętał i znalazł 

drogę powrotną, tak jak zrobi Roman. 

Patrzę w dół na mój napój, okręcając butelkę w dłoni. Bo choć wiem, że Damen nigdy 

nie był szczery w krótkim flirtowaniu z Stacie, że zrobił to tylko dlatego aby dostać się do 

mnie, aby sprawdzić czy mi zależało, obrazy ich dwójki stojących tak blisko siebie na zawsze 

pozostały w moim umyśle. 

- Tak, zrobiłam tak – mówi Damen ściskając moją rękę i całuje mnie w policzek

* - ang. Preffering the weight of Mr. Munoz's pen etrating stare and his conflicted thoughts about me (my good  

grades versus my undeniable weirdness) to dealing with Roman. – tutaj kompletnie nie widziałam o co chodzi. 

  wyczuwając moje myśli nawet, jeśli nie zawsze może je odczytać. – Z pewnością 

wrócił mi rozum.

- Widzicie? Więc możemy tylko mieć wiarę, że Romanowi także. – Miles kiwa głową. 

– A jeśli nie, to od początku nigdy nie był tak naprawdę fajny, prawda? 

Haven wzrusza ramionami i przewraca oczami zlizując lukier z kciuka i mamrocze. – 

Wszystko jedno. 

- Dlaczego i tak ci tak bardzo zależy? – Miles przygląda jej się bacznie. – Myślałem, 

że byłaś zainteresowana Joshem. 

- Jestem zainteresowana Joshem – mówi unikając jego wzroku, gdy otrzepuje kolana z 

nieistniejących okruchów. 

Ale   kiedy   patrzę   na   nią   i   obserwuję   jak   jej   aura   miga   odcieniem   zieleni   mogę 

powiedzieć,   że   to   nie   prawda.   Zauroczyła   się   i   to   wszystko.   A   jeśli   Roman   także   się 

zauroczył, to wtedy adios Josh, witaj nowy straszny facecie.

Rozpakowałam swoje drugie śniadanie udając że niby nadal jestem zainteresowana 

żywnością, kiedy słyszę.

- Ej, kolego, kiedy jest premiera? 

background image

- Kurtynę podnoszą o ósmej. Dlaczego? Idziesz? – pyta Miles ze świecącymi oczami 

jego aura świeci w taki sposób, który sprawia że jest dość oczywiste, że ma nadzieję, że tak.

- Nie można tego przegapić – mówi Roman zajmując miejsce obok Haven i pacnął ją 

w   ramię   w   bardzo   fałszywy   sposób.   Oczywiście   zdawał   sobie   sprawę   z   wpływu   jaki 

wywołuje i nie bał się go wykorzystywać. 

- Więc jakie było życie wśród elity? To było wszystko o czym marzyłeś? – ona pyta 

takim głosem, że jeśli nie zobaczyłabym jej aury mogłabym pomyśleć, że flirtuje. Ale wiem, 

że jest poważna, bo aury nie kłamią. 

Roman   sięga   do   niej,   delikatnie   odsuwając   grzywkę   z   jej   twarzy.   Gestem   tak 

intymnym sprawił, że jej policzki miały kolor jasnoróżowy. – Co, teraz? – mówi, zapatrzony 

w nią. 

- Wiesz, stół A? Gdzie siedziałeś? – Ona mruczy starając się zachować spokój pod 

jego urokiem.

- Lunch jest systemem kastowym – mówi Miles przerywając ich czar i odpychając 

swój na wpół zjedzony jogurt na bok. – Tak samo jest w każdej szkole. Każdy dzieli się na 

kliki w celu uniemożliwieniu dostania się do nich innym osobom z zewnątrz. Nic nie mogą na 

to poradzić po prostu to robią. A ci ludzie z którymi byłeś? Są na szczycie kliki, która, w 

licealnym systemie kastowym robi ich Regułą. W przeciwieństwie do ludzi z którymi teraz 

siedzisz… - Wskazuje na siebie. – Którzy są nazywani Niedotykalnymi. 

- Nieprawda! – mówi Roman odsuwając się od Haven i otwiera swoją wodę sodową. – 

Kompletne bzdury. Nie kupuję tego.

-   To   nie   ma   znaczenia.   To   jest   nadal   rzeczywistość.   –   Miles   wzrusza   ramionami 

patrząc tęsknie na stół A. Bo mimo tego, że on trwa bez końca przy tym, że nasz stół jest 

naprawdę fajny to prawda jest taka, że jest boleśnie świadom tego, że w oczach uczniów Bay 

View, nic nie jest w nim fajnego.  

- Może to  twoja rzeczywistość,  ale  nie  moja.  Nie robię segregacji,  kolego. Lubię 

wolne i otwarte społeczeństwo, włóczyć  się i odkrywać  wszystkie  swoje opcje. – Potem 

patrząc na Damena, mówi. – Co z tobą? Wierzysz w to wszystko?

Ale Damen wzrusza tylko ramionami i nadal na mnie patrzy. Nie obchodziła go lista A 

i lista B, kto jest fajny, a kto nie. Byłam jedynym powodem dla którego zaczął naukę w tej 

szkole i jestem jedynym powodem dla którego w niej został. 

- Cóż, miło jest mieć marzenia. – Haven wzdycha, sprawdzając swoje krótkie czarne 

paznokcie. – Ale byłoby jeszcze milej gdyby istniała możliwość, że się spełnią. 

background image

- Ale jesteś w błędzie, kochanie. To wszystko nie jest marzeniem. – Roman uśmiecha 

się w taki sposób, że jej aura światła jest lśniąco jasnoróżowa. – Sprawię, że to się stanie. 

Zobaczysz. 

- Co z tego? Fantazjujesz o sobie jako Che Guevara z Bay View High? – Mój głos 

zawierał jad i nie przejmowałam się aby go ukryć. Choć szczerze mówiąc jestem bardziej 

zaskoczona moim wykorzystaniem słowa fantazjowanie niż tonem głosu. To znaczy od kiedy 

ja tak mówię? Ale gdy spojrzałam na Romana i zobaczyłam wyrazistą, przytłaczającą, żółto-

pomarańczową aurę, wiem że na mnie też ma wpływ. 

- Raczej fantazjuję. – Uśmiecha się swoim powolnym uśmiechem, jego oczy wpatrują 

się we mnie tak głęboko, że czuję się jakbym była naga – jakby widział wszystko, wiedział 

wszystko i nie można było tego nigdzie ukryć. – Po prostu pomyśl o mnie jak o rewolucji, 

ponieważ   do   końca   przyszłego   tygodnia   system   kastowy   na   lunchu   dobiegnie   końca. 

Dobrowolnie złamiemy te bariery, złączymy wszystkie stoły razem i zrobimy przyjęcie!

- To jest to, co przewidujesz? – zwężam oczy starając się odwrócić całą jego energię.

Ale on po prostu się śmieje, nawet trochę nie urażony. Ten śmiech na zewnątrz tak 

ciepły, angażujący i wszechogarniający – nikt nie domyślał się jego podtekstu – strasznej 

krawędź cienia złośliwości, ledwie ukrytego zagrożenia przeznaczonego wyłącznie dla mnie. 

- Uwierzę, kiedy to zobaczę – mówi Haven ocierając czerwone okruchy z ust. 

- Widząc to uwierzysz – mówi Roman wpatrując się wprost w moje oczy. 

- Więc co sądzisz o tym wszystkim? – pytam, tuż po dzwonku, gdy Roman, Haven i 

Miles poszli do klasy, a ja i Damen zostaliśmy w tyle. 

- O czym wszystkim? – pyta zatrzymując mnie.

-  O  Romanie.  I  tych   wszystkich   jego  bzdurach  o  rewolucji  na   lunchu?  –  mówię, 

rozpaczliwie weryfikując to, że nie jestem zazdrosna, zaborcza lub szalona – to Roman jest 

naprawdę straszny – i że to nie ma nic wspólnego ze mną.

Ale   Damen   wzrusza   tylko   ramionami.   –   Jeśli   nie   masz   nic   przeciwko,   raczej   nie 

chciałbym skupiać się teraz na Romanie. Jestem znacznie bardziej zainteresowany tobą.

Przyciąga   mnie   do   siebie,   obdarzając   mnie   długim,   głębokim,   kradnącym   oddech 

pocałunkiem. I mimo tego, że stoimy na środku dziedzińca szkoły to tak jakby wszystko 

wokół nas przestało istnieć. Podobnie jak cały świat skurczył się do tego jedynego punktu. A 

gdy się od niego odrywam, jestem tak naładowana, tak rozgrzana i brak mi powietrza, że 

ledwo mogę mówić.

- Spóźnimy się – zarządzam w końcu biorąc go za rękę i ciągnąc w kierunku klasy. 

background image

Ale on jest silniejszy niż ja, więc po prostu stoi w miejscu. – Tak sobie myślałem… co 

ty na to, żebyśmy to pominęli? – szepcze, usta mając na mojej skroni, policzku a potem uchu. 

– Wiesz, po prostu urwiemy się na resztę dnia – ponieważ istnieje tak wiele innych, lepszych 

miejsc gdzie możemy być. 

Patrzę na niego niemal poddając się jego magnetyzmowi, ale potrząsam głową i ciągnę 

go. Wiem, że skończył szkołę setki lat temu, a teraz uważa to wszystko za raczej nudne. I 

mimo tego, że także najczęściej uważam to za nudne, ponieważ po poznaniu wszystkich tych 

rzeczy, których próbują nauczyć  to robi się naprawdę pozbawione sensu, to jednak nadal 

jedna z nielicznych rzeczy w moim życiu przez którą czuję się dość normalna. A od czasu 

wypadku, kiedy zdałam sobie sprawę że nigdy nie będę już normalna, cóż, to tym bardziej 

było dla mnie nagrodą.

- Myślałam, że powiedziałeś, że musimy utrzymać za wszelką cenę normalną fasadę* 

- mówię ciągnąc go za sobą, kiedy niechętnie pozostaje w tyle. – Nie uczestniczenie w lekcji i 

udawanie zainteresowania częścią tej fasady? 

-   Ale   co   może   być   bardziej   normalne   niż   dwójka   hormonalnych   nastolatków, 

opuszczająca   szkołę   i   rozpoczynająca   wcześniej   weekend?   –   Uśmiecha   się,   ciepło   jego 

pięknych, ciemnych oczu prawie mnie skusiło. 

Ale znowu potrząsam głową i konsekwentnie, ściskając go mocniej za rękę ciągnę w 

kierunku klasy. 

* - Façade – to chyba fasada. :P

  

dziewiąty

Ponieważ jesteśmy przed nocą którą mamy  spędzić razem,  Damen  nie  jedzie ze mną  do 

mojego domu. Zamiast tego dajemy sobie krótki pocałunek, i ruszam na podbój centrum 

handlowego.

Chcę kupić coś na dzisiejszy wieczór - coś w czym pójdę na występ

Milesa, i coś na moją dzisiejszą randkę - coś nowego, w czym mogłabym zadebiutować. Ale 

po   sprawdzeniu   godziny   na   zegarku   i   zauważeniu   iż   nie   mam   tyle   czasu   ile   myślałam, 

background image

zastanawiam   się   czy   mam   już   wszystko   na   nasze   spotkanko   z   Damenem.   Zmierzam   na 

parking   i   zastanawiam   się   czy   udałoby   mi   się   znaleźć   Haven.   Tak   naprawdę   ostatnio 

oddaliłyśmy się do siebie, po tej całej aferze z Driną i po tym jak spotkała Josha, mniej 

gadamy w szkole i wgl. Mimo tego, że udało mi się ją odwieść od tych jej grup wsparcia. 

Teraz jej rytuał po szkole to zwiedzanie ulic i zaułków a później obżeranie się ciasteczkami, 

co jak by trochę wpędza ją w uzależnienie. I mimo tego że nie widujemy się zbyt często to 

wydaje się szczęśliwa. I cieszę się że w końcu znalazła sobie kogoś kto nie tylko ją lubi ale 

jest też dla niej po prostu dobry. Ale ostatnio mi jej zaczyna brakować i myślę, że trochę 

czasu spędzonego razem dobrze na zrobi.

Pojechałam do niej, a tam co widzę? Ją i Romana opierających się o jego czerwony, sportowy 

samochód vintage, obserwuje ich i widzę jak Haven chwyta go za rękę i śmieje się z czegoś 

co on powiedział. A jej czarne obcisłe dżinsy, czarny skurczony sweter, i celowo niechlujnie 

ufarbowane czarne włosy z czerwonymi pasemkami tak świetnie kontrastują z jej różową aurą 

która się rozwija dopóki dopóty nie pochłonie ich obojga. I śmiem twierdzić ze będzie tak jak 

iż Josh

niedługo zostanie wymieniony. I choć jestem zdecydowana zatrzymać się to Roman ogląda 

się przez ramię i patrzy akurat w mym kierunku i patrzy na mnie takim wzrokiem... Takim 

natarczywym nieznośnym -że łamie swoje postanowienie i ruszam dalej.

Bo pomimo, że moi przyjaciele lubią go i wszyscy myślą że jest taki cool, i nawet że lista A 

się z nimi zgadza, a nawet po mimo tego że Damen nie odczuwa najmniejszego strachu - nie 

lubię go.

Nawet jeśli nie mam podstaw aby mieć takie uczucia w stosunku do niego, to faktem jest to: 

Ten nowy facet naprawdę przyprawia mnie o

dreszcze.

Ponieważ jest gorąco, to udaje się do krytego centrum chanowego Mall of South Coast Plaza 

w przeciwieństwie do reszty ludzi którzy prawdopodobnie udadzą się do centrum na zewnątrz 

Fashion Island.

Ale ja nie jestem z tond. Jestem Oreganką. Co oznacza ze jestem przyzwyczajona do mojej 

pogody wiosną. Nie jest gorąco, niebo jest zachmurzone, a także jest mnóstwo błota. Jak 

prawdziwa wiosna. Nie taka gorąca, dziwna nienaturalna, jakby wiosna chciało się przekazać 

już lato. I z tego co słyszałam jeszcze się pogorszy. Dlatego coraz bardziej brakuje mi domu. 

Normalnie unikam takich miejsc przepełnienie światła i hałas, a co ważniejsze energii tłumu, 

co stawia mnie na krawędzi psychicznego załamania nerwowego. I bez Damena przy moim 

boku który robi za moją tarczę, wracam więc mając przy

background image

swym boku iPoda.

Choć   muszę   założyć   (znowu)   kaptur   i   okulary   w   celu   zagłuszenia   hałasu   jak   dawniej. 

Skończyłam z byciem dziwaczką. Zamiast tego

skupiam moją uwagę na tym co słuszne i blokuje (staram się) wszystko perfekcyjnie, tak 

jak Damen nauczył mnie to robić. Ale teraz wkładam słuchawki do uszu i podkręcam muzykę 

na full, co

pozwala  na zagłuszenie  tego wszystkiego  ( wszystko  by było  normalne  gdybym  nie 

widziała przed sobą kolorowych aur). I patrzę

prosto na Victoria's Secret, ruszam prosto do celu, aby kupić coś na niegrzeczną nocną akcje, 

jestem tak skupiona na swojej misji że nie zauważam w środku Stacii i Honor.

- OOOO... Mój. . .  Boże! - Śpiewa Stacia zbliżając się do mnie - No nie, to nie może dziać 

się naprawdę. Zwraca uwagę na to co trzymam

w ręce. Bierze mi z ręki moją bieliznę idealnie wypielęgnowanymi paznokciami i przegląda to 

na co patrzyłam. I mimo że widząc jej twarz i głupi wyraz na twarzy, i głupie myśli to czuje 

się strasznie

głupio.

Odkładam powrotem to na półkę i wkładam do moich uszu słuchawki udając jak gdyby nigdy 

nic się nie zdarzyło, idę w kierunku kompletów bardziej bawełnianych, coś w moim stylu.

Ale jak zaczynam przeglądać kilka ognisto różowych kupletów w paski, zdaję sobie sprawę 

że to nie ta okazja i Damen chciałby cos bardziej pikantnego. Coś co ma o wiele więcej 

koronek a mniej bawełny. Coś co rzeczywiście można uznać  za sexy.  I nawet nie patrząc 

wiem że Stacia i jej wierny towarzysz mnie śledzą.

- Oj, patrz Honor. Dziwaczka nie może się zdecydować czy wybrać między włochatym a 

słodkim - Stacia potrząsa głową i uśmiecha się

do mnie pogardliwie.

- Zaufaj mi, na pewno weźmie włochate. Jest o wiele ładniejsze. Poza

tym z tego co pamiętam Damen, jest za duży na słodkie. - No i brawo.

Mój żołądek został zamrożony, zacisnął się w nieuzasadnionej obawie zazdrości dzięki czemu 

czuje   w   gardle   kulkę.   Ale   tylko   na   chwilkę,   znowu   myślę   racjonalnie.   Poza   tym   wiem 

wszystko co było między nim, a ja jestem szczęśliwa bo on nie wiedział czy ona nosiła 

słodkie czy włochate. Głównie dlatego że między nimi nic nie było. Damen

tylko udawał że jest nią zainteresowany, tylko dlatego aby zbliżyć się do mnie. Ale myśl o tym 

wszystkim sprawia że jestem trochę

przewrażliwiona. - No weź, chodźmy. Ona nie słyszy. - Honor mówi,

background image

szarpiąc ją za ramie i zerkając to na Stacię to na mnie. Ale Stacia stoi tam sztywno nie dając 

za wygraną. - Och słyszy mnie bardzo dobrze. - mówi a uśmiech igra na jej ustach. - Nie daj 

się zmylić Spodem i słuchawkami w uszach. Ona może słyszeć wszystko co powiem a nawet 

co pomyślę. Ponieważ Ever nie jest zwykłą dziwaczką, ona jest

również czarownicą.

Odwracam się i idę do alejki aby pooglądać biustonosze push-up i gorsety mówiąc sobie: 

Ignoruj ją. Ignoruj ją. Wystarczy się skupić na

zakupach i iść do hotelu.

Ale zamiast iść sobie gdzieś Stacia łapie mnie za rękę i ciągnie do siebie mówiąc: - No nie 

bądź nieśmiała. Pokaż jej. Pokaż Honor jaką

świruską jesteś!

Jej   oczy   patrzą   na   mnie,   wysyła   mi   powodzi   niepokojącej   energii   dosłownie   ta   energii 

przepływa przeze mnie. Ściska mnie za rękę tak mocno kciukiem... Wiem, że ona próbuje na 

mnie  przynęty,  chcąc  zobaczyć  czy znowu strącę kontrole  tak jak wtedy na korytarzu  w 

szkole. Tylko że tym razem - nie ma pojęcia do czego jestem zdolna.

Honor zaczyna się denerwować, stojąc obok niej czekając mówi: Chodź, Stacia. Chodźmy.  Tu jest 

strasznie nudno.

Ale Stacia ignoruje ją i chwyta mnie tak mocno, że jej paznokcie wbijają się mi w skórę. 

Szepcze: - No dalej. Powiedz jej co widzisz!

Zamykam oczy, mój żołądek się kurczy, Gd moją głowę wypełnią obrazy które widziałam 

wcześniej:  Stacia  wyraźnie  zarysowana  i stąpająca  odważnie  na szczyt  popularności. Nie 

zważając na nic.

Wszyscy się jej boją. Z wyjątkiem Honor, a zwłaszcza Honor, dzięki

której wszyscy boją się być mało popularni więc nie robią nic aby to przerwać... Mogłabym jej 

powiedzieć, jak naprawdę straszną przyjaciółką jest Stacia, ale wiem jak by się źle z tym 

poczuła.

Mogłabym strzasnąć rękę Stacii z mojego ramienia i żucic nią samą

tak mocno że leciałaby prosto na szybę, później poleciałaby na tablice

ogłoszeń...

Tylko   że   nie   mogę.   Ostatni   raz   pozwoliłam   sobie   na   w   szkole,   kiedy   powiedziałam   jej 

wszystkie straszne rzeczy które wiem o niej. To był ogromny błąd, ale teraz mam ten luksus 

że mogę podjąć racjonalnie decyzje. Mam tak wiele do ukrycia nie mogłabym tego zrobić, 

straszne tajemnice które nie należą tylko do mnie ale do Damena także. Stacia śmieje się 

widząc determinacje na mojej twarzy. Ale zachowuje spokój. Przypominając sobie że bycie 

background image

słabą   jest   porządku   ale   poddawanie   się   słabości   w   zupełności   nie.   Przybieram   na   twarz 

„maskę" chcąc wyglądać normalnie. Daje jej złudzenie że jest silniejsza ode mnie. Widzę 

Honor przewracającą oczyma i chcącą jak

najszybciej z tam tond odejść. A ja mam zamiar sobie iść, więc przypadkowo odpycham 

Stacię, ale zamiast lekko ją odepchnąć robie coś strasznego przewracam się na suszarkę do 

bielizny a ona upada na

podłogę.

Biustonosze, stringi, wieszaki, uchwyty wszystko to upada na ziemie a ja na tym wszystkim jako wisienka na 

stosie.

- O mój boże! - Stacia wrzeszczy, chwytając się wyciągniętej dłoni Honor, gdy stanęła już 

na nogi śmieje się ze mnie, - Jesteś kompletną

świruską. - wyciąga aparat i filmuje wszystko, z dokładnością z przybliżeniem. A na tym 

wszystkim ja mająca na głowie czerwony koronkowy pas. - Lepiej się otrzep, podnieś i to 

wszystko posprzątaj! - zezuję mnie wzrokiem, dostosowując kąt parzenia do mnie. - Wiesz co 

mówią: Zepsułaś musisz kupić!~- depta niby to przypadkowo po mojej stopie. A później 

odchodzą w pośpiechu w momencie gdy sprzedawca przybywa. Stacia jeszcze zatrzymuje się 

na chwile i mówi patrząc na mnie: - Obserwuje cię. Tak jak nigdy. Uwierz mi, jeszcze z tobą 

nie skończyłam. - rzuca przed ucieczką.

Dziesiąty

Wyczuwam moment, kiedy Damen skręca w moją ulicę, biegnę do lustra (znowu) i 

niespokojnie oglądam ubranie, upewniając się, że wszystko jest tam, gdzie powinno być – 

sukienka, biustonosz, nowa bielizna – i mam nadzieję, że to wszystko pozostanie na miejscu 

(no, przynajmniej dopóki nie nadejdzie czas tego zdjęcia). 

Po  tym   jak  sprzedawczyni  Victoria   Secret  i  ja uprzątnęłyśmy  bałagan,   pomogła  mi 

wybrać ten naprawdę ładny pasujący stanik i komplet majtek wykonanych z bawełny, nie 

żenująco   seksownych,   nieodkrywających   ani   niezakrywających   dużo,   ale   myślę,   że   o   to 

chodzi. Potem poszłam do Nordstorm, gdzie kupiłam ładną zieloną sukienkę i do tego pasek. I 

w drodze do domu zatrzymałam się na szybkie manicure/pedicure, co było czymś, czego nie 

background image

robiłam od, cóż, od wypadku, który okradł mnie z mojego starego życia na zawsze – kiedy 

byłam popularna i dziewczęca jak Stacia. 

Tylko, że ja nigdy nie byłam naprawdę jak Stacia.

Mam na myśli, że może byłam popularna i byłam cheerlederką, ale nigdy nie byłam 

suką. 

-  O  czym  myślisz?   – pyta  Damen,  który wpuścił   sam  siebie  i  wchodzi  do mojego 

pokoju, gdy Sabine nie ma w domu. 

Wpatruję się w niego, patrząc jak opiera się o drzwi i uśmiecha. Widząc jego ciemne 

dżinsy, ciemną koszulę, ciemną marynarkę i czarne buty motocyklowe, które zawsze nosi, 

czuję jak moje serce bije dwa razy szybciej.      

- Myślałam o ostatnich czterystu latach – mówię, kuląc się, gdy jego oczy stają się 

ciemne i zmartwione.

- Ale nie w sposób, jaki myślisz – dodaję, chętna do zapewnienia go, że nie badałam 

jego przeszłości jeszcze raz. 

- Myślałam o wszystkich naszych życiach i jak my nigdy… um… - podnosi brew, kiedy 

uśmiech gra na jego ustach.

- Myślę, że jestem zadowolona, że te czterysta lat jest za nami – mamroczę, patrząc jak 

rusza do mnie, obejmuje ramionami moją talię i przyciąga mnie mocno do klatki piersiowej. 

Moje oczy muskają jego twarz, ciemne oczy, gładką skórę, jego zniewalające wargi, chłoną 

całego jego.

- Ja też jestem zadowolony – mówi, jego oczy drażnią moje. – Nie, odwołuję tą myśl, bo 

prawda jest taka, że jestem więcej niż zadowolony. Rzeczywiście – jestem zachwycony. – 

Uśmiecha się, ale po chwili łączy brwi, mówiąc. – Nie, to wciąż tego nie wyjaśnia. Myślę, że 

potrzebujemy nowego słowa. – Śmieje się, zniżając usta do mojego ucha, szepcząc. – Jesteś 

dziś wieczorem piękniejsza niż kiedykolwiek byłaś. I chcę by wszystko było doskonałe. Chcę, 

żeby to wszystko było tym, co sobie wymarzyłaś. Tylko mam nadzieję, że cię nie rozczaruję. 

Odrywam   się,   aby   popatrzeć   na   jego   twarz,   zastanawiając   się,   jak   mógłby   nawet 

pomyśleć coś takiego, gdy przez ten cały czas, to ja się martwiłam, że go rozczaruję.

Kładzie palec pod moją brodę, podnosząc moją twarz na spotkanie jego ust. Oddaję mu 

pocałunek z takim zapałem, że odrywa się i mówi. – Może powinniśmy pojechać prosto do 

Montage?

- Dobrze – mruczę,  swoimi  wargami  szukając jego. Żałuję żartu, gdy odsuwa się i 

widzę, jaką on ma nadzieję.

background image

- Tylko, że nie możemy. Miles mnie zabije, jeśli opuszczę jego debiut. – Uśmiecham 

się, czekając aż on też się uśmiechnie.

Ale nie. A kiedy patrzy na mnie z poważną twarzą, wiem, że zabłąkałam się zbyt blisko 

prawdy.   Wszystkie   moje   życia   zawsze   kończyły   na   tej   nocy   –   nocy,   w   której   mieliśmy 

zaplanowane być razem. I chociaż nie pamiętam szczegółów, on najwyraźniej tak. 

Ale potem równie szybko powracają jego kolory i bierze mnie za rękę, mówiąc. – Cóż, 

szczęście dla nas, że jesteś teraz całkowicie żywa, więc nie ma nic, co może nas rozdzielić. 

Pierwszą rzecz, jaką widzę, gdy kierujemy się do naszych miejsc jest to, że Haven siedzi 

obok Romana. Biorąc pełną korzyść z nieobecności Josha, przyciskała swoje ramię do jego i 

przekrzywiała głowę w taki sposób, żeby wpatrywać się w niego z uwielbieniem i uśmiechać 

się na wszystko, co mówi. I drugą rzecz, którą zauważam jest to, że moje miejsce również jest 

obok Romana.  Tylko,  że w przeciwieństwie  do Haven, nie jestem wcale  zachwycona.  A 

ponieważ Damen chce już zająć swoje miejsce, nie chcę robić wielkiego widowiska z ich 

zmienianiem, więc niechętnie siadam w swoim. Czuję inwazyjne pchnięcie energii Romana, 

kiedy jego oczy wpatrują się w moje – jego uwaga tak skupiła się na mnie, że nie mogę nic na 

poradzić wiercenie się.

Rozglądając się po w większości pełnym teatrze, staram się odgonić moje myśli od 

Romana i czuję ulgę, gdy widzę Josha w przejściu, ubranego w jego zwykłe czarne dżinsy, 

pas   wybijany   ćwiekami,   śnieżnobiałą   koszulę   i   chudy   krawat   w   kratę,   ramiona   miał 

obładowane słodyczami i butelkami wody, gdy jego chmielowo-czarne włosy wpadały mu do 

oczu. Nie mogę się powstrzymać od odetchnięcia z ulgą, widząc jak on i Haven doskonale do 

siebie pasują i jestem zachwycona, że nie został zastąpiony. – Wody? – pyta, opadając na 

miejsce po drugiej stronie Haven i podając dwie butelki w moją stronę. Biorę jedną dla siebie 

i próbuję podać drugą Damenowi, ale on tylko potrząsa głową i popija swój czerwony napój. 

- Co to jest? – pyta  Roman, opierając się o mnie i skinął w kierunku butelki, jego 

niepożądane   dotknięcie   wysłało   chłód   przez   moją   skórę.   –   Ssiesz   to   coś   jakby   było 

alkoholem.  W  takim  przypadku,   podziel  się  tym,  kolego.  Nie  zostawiaj   nas na  lodzie.   – 

Śmieje się, wyciągając rękę i poruszając palcami, spoglądając na nas z wyzwaniem w oczach. 

I gdy chcę to przerwać, obawiając się, że Damen będzie taki miły i zgodzi się dać spróbować 

Romanowi, kurtyna rozsunęła się i zaczęła się muzyka.  I chociaż Roman odchylił  się na 

swoje miejsce, jego spojrzenie ani razu nie oderwało się ode mnie. 

background image

Miles   był   niesamowity.   Tak   niesamowity,   że   co   jakiś   czas   znajdowałam   się   w 

rzeczywistości, by skupić się na wierszach, które mówił i lirykach, które śpiewał, podczas gdy 

reszta mojego umysłu była pochłonięta faktem, że mam stracić swoje dziewictwo – po raz 

pierwszy – przez czterysta lat. 

Mam   na   myśli,   że   to   jest   tak   niesamowite,   że   ze   wszystkich   tych   inkarnacji,   ze 

wszystkich   razy,   kiedy   się   spotkaliśmy   i   zakochaliśmy,   nigdy   nie   udało   nam   się 

przypieczętować związku. Ale dziś wieczorem, wszystko się zmieni. 

Każda rzecz się zmieni.

Dziś   wieczorem   pogrzebiemy   przeszłość   i   ruszymy   w   kierunku   przyszłości   naszej 

wiecznej miłości.

Gdy kurtyna  w końcu opadła,  wszyscy wstajemy i zmierzamy za kulisy.  Ale kiedy 

dochodzimy do tylnych drzwi, odwracam się do Damena i mówię. – Cholera! Zapomnieliśmy 

wstąpić do sklepu i odebrać kwiaty dla Milesa.

Ale Damen tylko się uśmiecha. Potrząsa głową i mówi. – O czym ty mówisz? Mamy 

wszystkie kwiaty, jakie tu potrzebujemy. 

Mrużę oczy, zastanawiając się, o co mu chodzi, ponieważ zgodnie z moimi oczami on 

ma tak samo puste ręce jak ja.

- O czym ty mówisz? – szepczę, czując cudowne ciepło przepływające przeze mnie, gdy 

kładzie rękę na moim ramieniu.

- Ever – mówi z rozbawionym wyrazem twarzy. – Te kwiaty już istnieją na poziomie 

kwantowym. Jeśli chcesz mieć do nich dostęp na poziomie fizycznym, wszystko, co musisz 

zrobić, to manifestować je, jak cię nauczyłem. 

Rozglądam   się   dookoła,   upewniając   się,   że   nikt   nie   podsłuchuje   naszej   dziwnej 

rozmowy i czuję zakłopotanie, gdy przyznaję, że nie umiem. – Nie wiem jak – mówię, chcąc 

by to on zrobił piaskowego kwiatka. To naprawdę nie jest czas na lekcję.

Ale Damen tego nie kupił. – Oczywiście, że umiesz. Niczego cię nie nauczyłem?

Zaciskam   usta   i   wpatruję   się   w   podłogę,   ponieważ   prawda   jest   taka,   że   próbował 

nauczyć mnie wiele. Ale jestem okropnym uczniem i leniuchowałam się tak bardzo, że lepiej 

by było dla nas obojga, gdyby to on manifestował kwiaty.

- Ty to zrób – mówię, wzdrygając się na rozczarowanie, które odmieniło jego twarz. – 

Jesteś znacznie szybszy niż ja. Jeśli ja spróbuję to zrobić, to zmieni się w wielką scenę, ludzie 

zauważą a potem będziemy zmuszeni do wyjaśnienia…

background image

Kręci głową, nie chcąc być powstrzymany przez moje słowa. – Jak chcesz kiedykolwiek 

się czegoś nauczyć, jeśli zawsze liczysz na mnie?

Wzdycham   wiedząc,   że   ma   rację,   jednak   nie   chcę   tracić   cennego   czasu   na 

manifestowanie bukietu róż który może pojawić się lub nie. Wszystko, czego chcę, to dać 

kwiaty do rąk Milesa, powiedzieć mu brawo i wyruszyć, do Montage i reszty naszych planów. 

I przed chwilą wydawało się, że on też tego chce. Ale teraz, jak dla mnie, stał się poważnym 

profesorem i szczerze mówiąc to nawet niszczy nastrój. Robię głęboki wdech i uśmiecham się 

słodko, palcem gryzmoląc po krawędzi jego klapie marynarki i mówię. – Masz całkowitą 

rację. I poprawię się, obiecuję. Ale myślałam, że może tylko ten jeden raz mógłbyś to zrobić, 

bo jesteś dużo szybszy ode mnie… - Głaszczę miejsce pod jego uchem, wiedząc, że jest 

blisko poddania się. – Chodzi mi o to, że im szybciej będziemy mieć bukiet, tym szybciej 

będziemy mogli wyjść, a potem… - I nawet nie skończyłam, bo zamknął już oczy i wyciągnął 

rękę przed siebie jak gdyby chwytając pęk kwitnących kwiatów, gdy rozglądam się wszędzie, 

upewniając się, że nikt nie patrzy, mając nadzieję, że to szybko pójdzie. Gdy jednak patrzę 

jeszcze raz na Damena, zaczynam wpadać w panikę. Ponieważ nie tylko jego ręka jest nadal 

pusta, ale stróżka potu spływa po jego policzku, drugi raz w ciągu dwóch dni.

Co nie wydawałoby się aż tak dziwne oprócz faktu, że Damen się nie poci. Tak jak 

nigdy   nie   jest   chory,   nigdy   nie   ma   wolnych   dni   i   nigdy   się   nie   poci.   Niezależnie   od 

temperatury na zewnątrz, bez względu na zadanie pod ręką, on zawsze pozostaje chłodny, 

spokojny i jest całkowicie w stanie załatwić to, co jest przed nim.

Do wczoraj, gdy nie udało mu się uzyskać dostępu do portalu. I teraz, gdy nie udaje mu 

się manifestować prostego bukietu dla Milesa. 

A   kiedy   dotykam   jego   ramienia   i   pytam   czy   wszystko   w   porządku,   dostaję   tylko 

niewielką strużkę zwykłego mrowienia i gorąca. – Oczywiście, wszystko ze mną w porządku. 

– mruży oczy, podnosząc powieki wystarczająco, aby na mnie popatrzeć, przed zamknięciem 

ich mocno jeszcze raz. I chociaż nasz kontakt wzrokowy był krótki, to, co spostrzegłam w 

jego oczach sprawiło, że poczułam się zimno i słabo. Nie były to ciepłe, kochające oczy, do 

których przywykłam. Te oczy były zimne, dalekie, odległe – takie, jakie spostrzegłam już 

wcześniej w tym tygodniu. Patrzę jak się skupia, jego czoło się marszczy, górna warga jest 

zroszona potem, jak zależy mu na tym, aby to skończyć, żebyśmy mogli przejść do naszej 

doskonałej nocy. I nie chcąc by to się ciągnęło dalej albo powtórzyło któregoś dnia, gdy nie 

udałoby   mu   się   sprawić,   że   portal   się   pojawi,   staję   obok   niego   i   też   zamykam   oczy. 

Dostrzegam   piękny   bukiet   dwóch   tuzinów   czerwonych   róż   trzymanych   w   jego   ręce, 

background image

wdychającego ich odurzającego zapachu, podczas dotykania miękkich płatków znajdujących 

się nad długimi kolczastymi łodygami…

- Au! – Damen potrząsa głową i podnosi palec do ust, chociaż rana została wyleczona 

już  dużo   wcześniej.   –  Zapomniałem   zrobić   wazon   –   mówi,   najwyraźniej   przekonany,   że 

zrobił kwiaty sam i mam zamiar trzymać je w ten sposób.

- Pozwól mi to zrobić – mówię, w celu sprawienia mu przyjemności.

- Masz całkowitą rację, potrzebuję praktyki – dodaję, zamykając oczy i przewidując 

jeden z jadalni w domu, jeden ze skomplikowanymi  wzorami zawijasów i ze świecącym 

aspektem. 

- Kryształ Waterforda*? – Śmieje się. – Jak dużo chcesz, by myślał, że wydaliśmy na tą 

rzecz? [ *- sklep z kryształami, porcelaną, lampami itp. – przyp.tłum. ]

Też   się   śmieje,   z   ulgą,   że   wszystkie   dziwactwa   się   skończyły   i   on   znowu   żartuje. 

Wkłada  mi  wazon  do  rąk,  mówiąc.  –  Proszę.  Dajesz   to  Milesowi,  kiedy  ja  biorę   auto   i 

obracam. 

- Jesteś pewien? – pytam, zauważając jak jego skóra wokół oczu jest napięta i blada, a 

jego czoło jest wilgotne. – Bo możemy iść tam, powiedzieć gratulację i uciec stąd. To nie 

musi być nic wielkiego.

- W ten sposób unikniemy długiej kolejki samochodów i szybciej stąd uciekniemy. – 

Uśmiecha się. – Myślałem, że zależy ci, aby się tam dostać. 

Zależy. Zależy mi tak jak jemu. Ale jestem również zaniepokojona.

Zaniepokojona jego niezdolnością manifestowania, zaniepokojona chwilowym zimnym 

wyrazem jego oczu – wstrzymałam oddech, gdy brał łyk z butelki, przypominając sobie jak 

szybko zagoiła się jego rana, przekonywując siebie, że to jest dobry znak. 

Wiedząc, że moja troska sprawi, że będzie czuł się jeszcze gorzej, przeczyszczam swoje 

gardło i mówię. – Okej. Idź po samochód. Spotkamy się w środku.

Nie mogłam zignorować zaskakującego chłodu jego policzka, gdy go całowałam. 

background image

Jedenasty

Przez Lime mogę dostać się za kulisy, Miles jest otoczony przez rodzinę i przyjaciół i 

wciąż ubrany w białe buty i minisukienkę Tracy Turnblad z jego ostatniej sceny ‘Lakieru do 

włosów’. 

-   Brawo!   Byłeś   niesamowity!   –   mówię,   wręczając   mu   kwiaty   zamiast   przytulić, 

ponieważ nie mogę ryzykować brania jakiejkolwiek innej energii, kiedy jestem tak nerwowa 

w środku, że ledwo sobie z tym  radzę. – Naprawdę, nie miałam  pojęcia,  że możesz  tak 

śpiewać.

-  Tak,  miałaś.   – Przesunął  swoją długą   perukę  na bok  i  ukrył  nos  w  płatkach.   – 

Słyszałaś   mnie   wiele   razy   jak   wykonywałem   karaoke   w   samochodzie.   –   Nie   tak.   – 

Uśmiecham  się  i jestem poważna.  Faktem było,  iż był  tak dobry,  że  planowałam  złapać 

kolejną powtórkę przedstawienia, mniej nerwowego wieczoru. – A gdzie Holt? – pytam, już 

znając odpowiedź, ale po prostu próbowałam nawiązać rozmowę do przyjścia Damena. – Na 

pewno się na to przygotowałeś?

Miles marszczy brwi i kiwa głową w stronę jego taty, podczas gdy ja kulę się a usta 

mówią przepraszam. Zapomniałam, że wyszedł z odosobnienia z przyjaciółmi, ale jeszcze nie 

z rodzicami. – Nie martw się, wszystko jest w porządku – szepcze, mrugając jego sztucznymi 

rzęsami i przebiegł ręką po pasemku blond loków. – Miałem tymczasowy kryzys, ale teraz z 

tym koniec i wszystko jest wybaczone. A mówiąc o królewiczu z bajki… - Obracam się w 

kierunku drzwi, pragnąc zobaczyć jak Damen przez nie przechodzi. Moje serce bije bardzo 

mocno   na   samą   myśl   o   nim   –   całą,   cudowną,   wspaniałą   myśl   –   i   nie   robi   wiele   by 

zamaskować moje rozczarowanie, gdy orientuję się, że odnosił się do Haven i Josha. 

- Co o tym myślisz? – pyta, kiwając na nich głową. – Mają zamiar to zrobić?

Patrzę jak Josh okrążył ramieniem talię Haven, zagłębiając w niej palce, i przyciąga ją 

bliżej. Ale nie ważne jak mocno się stara, to na nic. Pomimo faktu, że byli razem idealni, ona 

koncentrowała się na Romanie – odzwierciedlała jego sposób stania, sposób, w jaki odchylał 

głowę do tyłu, kiedy się śmiał, sposób, w jaki trzymał ręce – cała jej energia płynęła wprost 

na niego, jak gdyby Josh nie istniał. Ale nawet, jeśli wydawała się głównie jednostronna, to 

niestety Roman był typem, który był więcej niż skłonny do wzięcia ją na jazdę próbną.

Odwracam się do Milesa i zmuszam się do niedbałego wzruszenia ramion.

- Impreza jest u Heather – powiedział Miles.

- Wszyscy za niedługo tam idziemy. Idziecie?

background image

Wysłałam mu puste spojrzenie. Nawet nie wiedziałam, kto to jest.

- Grała Penny Pingleton?

Też nie wiem, kto to może być, ale wiem, że lepiej będzie to przyznać, więc kiwam 

głową.

- Nie mów mi, że migdaliliście się tak bardzo, że przegapiłaś całe przedstawienie! – 

Potrząsa swoją głową w sposób, który daje jasno do zrozumienia, że tylko częściowo żartuje. 

- Nie bądź śmieszny, widziałam całość! – mówię, moja twarz czerwieni się tysiącami 

odcieniami czerwieni, i wiem, że on nigdy mi nie uwierzy nawet, jeśli jest to mniej więcej 

prawdziwe. Bo chociaż  byliśmy  oparci o siebie i wcale się nie migdaliliśmy,  nasze ręce 

prawie się migdaliły – ze sposobem, w jaki Damen splótł swoje palce z moimi – i jak nasze 

myśli się wygłupiały – z telepatycznymi myślami, które wysyłaliśmy sobie tam i z powrotem. 

Bo choć moje oczy cały czas oglądały, to mój umysł był gdzie indziej, już zajmując nasz 

pokój w Montage.

- Więc idziesz czy nie? – pyta Miles, jego umysł poprawnie zgaduje, że nie, i nie jest 

tak poruszony, jak myślałam, że może być. – Tak czy inaczej, gdzie się kierujecie? Co może 

być bardziej ekscytujące niż bawienie się z obsadą i ekipą? 

Kiedy patrzę na niego, jestem tak skuszona by mu powiedzieć, podzielić się moją 

wielką tajemnicę z kimś, komu wiem, że mogę zaufać. 

Ale   właśnie,   gdy   przekonałam   siebie   do   wygadania   tego,   podchodzi   Roman   z 

towarzyszącymi mu Joshem i Haven. 

-   Jesteśmy   gotowi,   ktoś   potrzebuje   podwiezienia?   Są   tylko   dwa   miejsca,   ale   jest 

miejsce dla jednego więcej. – Roman kiwa głową na mnie, jego wzrok przyciska, bada, nawet 

po tym jak się odwracam.

Miles   kręci   głową.   –   Łapię   się   na   podwózkę   z   Holtem,   a   Ever   lepiej   żeby   mi 

towarzyszyła. Jakieś tajne plany są do wygadania.

Roman uśmiecha się, kąciki jego ust się podnoszą, gdy jego oczy padają na moje ciało. 

I nawet jeśli, technicznie mówiąc, jego myśli prawdopodobnie mogły być bardziej pochlebne 

niż prymitywne, fakt, że pochodzą od niego, wystarczyły by przyprawić mnie o gęsią skórkę. 

Odwracam wzrok, spoglądając w stronę drzwi, wiedząc, że Damen powinien już tutaj być. I 

właśnie mam wysłać mu telepatyczną wiadomość, mówiąc mu, żeby się pospieszył i spotkał 

ze  mną  w  środku,  kiedy  przerywa   mi   dźwięk  głosu Romana,   mówiący.  –  Zatem   musisz 

trzymać  to  w sekrecie   także  przed  Damenem.   Już wyszedł.   – Odwracam  się,  moje   oczy 

spotykają jego, czuję niezaprzeczalny świst w moich wnętrznościach, gdy chłód spowija moją 

skórę. – Nie wyszedł – mówię, nawet nie starając się usunąć ostrości z mojego głosy. – Po 

background image

prostu poszedł zawrócić samochód. – Ale Roman tylko wzrusza ramionami, jego wzrok jest 

pełen litości, gdy mówi. – Cokolwiek mówisz. Po prostu pomyślałem, że powinnaś wiedzieć, 

że   teraz,   kiedy   wyszedłem   na   papierosa,   zobaczyłem   jak   Damen   wyjeżdżał   z  parkingu   i 

szybko odjeżdżał.  

 

    

dwunasty

Stałam naprzeciwko drzwi znajdujących się w wąskiej pustej przestrzeni, wyglądającej na tak 

wąską   jak   moje   oczy   które   się   przystosowują   do   ciemności,   wyglądającej   jak   jakieś 

zbiorowisko bezdomnych, było tam pełno potłuczonego szkła, pełno głodnych bezdomnych 

kotów – ale, nie Damen.

Szłam do przodu co chwilę się potykając, a moje serce biło tak szybko, ze bałam się iż 

wyskoczy   mi   z   klatki   piersiowej.   Odmawiałam   sobie   uwierzenia,   że   on   tutaj   jest. 

Odmawiałam sobie wiary w to, że on mnie porzucił. Roman jest okropny! On kłamie! Damen 

nigdy by mnie nie zostawił od tak!

Kładę   rękę   na   ścianie   aby   wyczuć   gdzie   idę,   zamykam   oczy   i   próbuje   go   wyczuć 

telepatycznie, wzywając go do mnie, przesyłam mu miłość to, że się o niego martwię, ale nic 

nie widzę. Mam tylko czarną dziurę w głowię jako odpowiedz. Idę dalej, dalej od auta, dalej 

od bezpiecznej drogi. Wciskam słuchawkę od telefonu komórkowego w ucho i dzwonie do 

niego, ale włącza się tylko poczta głosowa. 

Nawet jeśli coś takiego się stało… W tym momęcie psuję sobie sandały, ale co mi tam buty 

mogę sobie kupić 100 takich samych par. 

Ale nie będę mogła sobie sprawić następnego Damena. 

Idę coraz dalej, światła jest coraz mniej. Czuje się wyczerpana, spocona i zła. Muszę do 

ubikacji, ale jednocześnie chcę zamknąć oczy i jak gdyby nigdy nic wejść w umysł Damena i 

przeczytać jego myśli, ustalić gdzie jest. 

Ale prawda jest taka, że nie mogę nigdy nie mogłam. To jedna z wielu rzeczy, która mi się w 

nim podobała, przy nim zawsze czułam się taka normalna. 

Tak, jedna rzecz, którą kiedyś uwielbiałam teraz szczerze jej nienawidziłam. 

- Może windom? 

background image

Patrzę przed siebie i co widzę? Romana, stojącego przede mną, trzymającego klucze w jednej 

ręce a w drugiej moje zepsute sandały.

Potrząsam   głową   i   odwracam   swoją   głowę,   mogę   zrobić   wszystko   nawet   przejść   przez 

rozżarzone węgle albo rozbite szkło niż jechać z nim windą. 

- No weź – mówi – Nie będę gryźć. 

Zabieram swoje rzeczy do swojej torby,  wygładzam sukienkę, wstaję i mówię: - Nie ma 

potrzeby. 

- Naprawdę? – uśmiecha się podchodząc tak blisko, że końce naszych stóp stykają się niemal 

– Bo szczerze mówiąc nie wyglądasz najlepiej.

- Odwracam się i dochodzę a kiedy się nie zatrzymuje mówi – Co oznacza, że sytuacja nie 

wygląda najlepiej. Bo ty oczywiście nigdy. Ale po prostu jesteś zaniedbana, bez butów, i 

sytuacja zdaje się mówić że twój chłopak cię porzucił.

Wzięłam głęboki oddech i nie poddawałam się, mając nadzieje że wkrótce skończy tą gierkę, 

i sobie pójdzie. – Nawet jeśli wyglądam na trochę szalonego to musze przyznać że jestem 

lekko zdesperowany, ciągle palisz – jeśli wiesz co mam na myśli. 

Zatrzymuję się, zwracam twarz w jego stronę, a on świdruje mnie wzrokiem, ogląda mnie od 

góry   do   dołu   zatrzymując   się   na   moich   nogach,   biodrach   i   piersiach   –   z   takim 

niepowtarzalnym blaskiem.

- Zastanawiam się o czym Damen myśli – jeśli byś mnie spytała – 

- Nikt cię o to nie pytał – mówię, czuję że moje ręce zaczęły drgać, ale wiem że nie mam 

powodu aby czuć się zagrożona. 

Mimo tego, że mogę wyglądać jak dziewczyna średniego wzrostu, która przyszła z zewnątrz, 

to taka nie jestem. Jestem silniejsza niż się wydaję, tak silna że mogłabym go zmieść jedną 

ręką z powierzchni ziemi. Mogłam mu odciąć nogi od podłoża i rzucić nim przez parking na 

drugiej stronie ulicy. I sądzę że nie jestem na tyle silna aby tego nie zrobić.

Uśmiechnął się, tym swoim leniwym wzrokiem który działał na wszystkich poza mną. Jego 

niebieskie stalowe oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, był tak rozbawiony – tak, że 

moim pierwszym odczuciem była chęć ucieczki. 

Ale nie zrobiłam tego.

Bo wszystko  co to było,  to było  tylko  zwykłe  wyzwanie  a ja nie mogłam  mu  pozwolić 

wygrać. 

- Nie potrzebuje podwózki – w końcu wyksztusiłam. Przeszedł koło mnie, stanął naprzeciw 

mnie. Jego zimny oddech owinął mój kark gdy powiedział – Ever, proszę, zwolnij na minutę, 

możesz? Nie chciałem cię zasmucić. 

background image

Ale   nie   zwolniłam.   Byłam   zdecydowana   aby   pogłębić   odległość   dzielącą   nas,   jeśli   to 

możliwe. 

- No weź – zaśmiał się – Po prostu staram się pomóc. Wszyscy twoi znajomi cię opuścili. 

Damen cię zostawił, wyprowadził się od siebie, co daje mi nadzieje na to, że może jestem 

twoją jedyną nadzieją. 

- Mam mnóstwo opcji – wybełkotałam, chcąc aby po prostu odszedł, więc mogę znaleźć 

jakieś auto, znaleźć buty, i pujśc swą drogą. 

- Nic nie widzę.

Potrząsam głową i idę dalej. Tą rozmowę można uznać za skończoną. 

-To co mówisz, jeśli wolisz iść całą drogę do domu pieszo niż w samochodzie ze mną? 

Przechodzę do końca ulicy i wciskam guzik aby pojawiło się zielone światło, abym mogła 

dostać się na drugą stronę. I mogła się go pozbyć. 

Nie   mam   pojęcia   dlaczego   mieliśmy   taki   zły   start,   ale   jest   dla   mnie   oczywiste   że   mnie 

nienawidzisz, lecz nie wiem dlaczego. – Jego głos był gładki, przyjemny, jakby naprawdę 

chciał cofnąć czas, rozpocząć wszystko na nowo, że to co było już się nie liczy. 

Ale ja nie chcę zaczynać od początku. Nie chcę się zmienień. Chcę go ominąć i iść dalej, chcę 

aby   zostawił   mnie   w   spokoju,   tak   abym   mogła   znaleźć   Damena.   Ale   jednak   nie   mogę 

odpuścić, nie mogę aby ostatnie słowo należało do niego. Więc spoglądam przez ramię i 

mówię: - Nie pochlebiaj sobie Roman. Nienawidzenie wymaga opieki. Więc w tym wypadku 

nie mogę cię nienawidzić. 

Nie   potrzebowałam  aby po  drugiej  stronie   ulicy  zaświeciło  się  zielone   światło.  Minęłam 

ścigacze gdy światło żółte się zapaliło, ale poczułam chłodny wzrok Romana na plecach. 

- Co z twoimi butami? – krzyczy – Zostaw hańbę na bok. Jestem pewny że można ocalić 

twoje pięty. 

Po prostu idę. Okrążam go szerokim łukiem, moje sandały zwisają mu z palców. Jego głośny 

śmiech brzęczał mi w uszach, gonił za mną przez bulwar i przez ulicę. 

 

background image

trzynasty

W chwili gdy idę przez ulicę i mijam dziwny budynek, znajdujący się za rogiem staje na 

skrzyżowaniu  Wiśniowej i Aston Martin Roadster staje i patrzę czy rzeczywiście  Roman 

sobie poszedł. Czekam tam kilka minut aż jestem w pełni przekonana, że naprawdę go tam 

już nie ma i nie wróci w najbliższym czasie. Muszę odnaleźć Damena. Muszę dowiedzieć się 

co się z nim stało, dlaczego zniknął bez słowa. To znaczy czemu właśnie tej nocy na którą 

ona (my) czekaliśmy od czterystu lat, więc fakt że nie ma go tutaj przymnie przypomina mi że 

coś jest bardzo nie w porządku.

Lecz najpierw muszę znaleźć samochód. Nie możesz się poruszać po Orange Country bez 

niego. Więc zamykam oczy i pierwszą rzeczą jaką mam na myśli – błękitne jak niebo VW 

Bug – prawie jak takie jedno Shayly Sparks, najstarsze kolory które były dobierane do aut w 

Hillcrest   High,   tych   do   jeżdżenia.   Pamiętałam   jak   miał   idealnie   okrągłe   kształty,   czarną 

tkaninę w środku, która wydawała się taka czarująca. Obraz ten był we mnie taki wyraźny – 

jakby auto to stałe przede mną, piękne i błyszczące. 

Poczułam  jak  moje   palce  zginają  się   wokół   klamki,   czuje  że   jest  taka   miękka  skurzana, 

tworzę sobie także jednego czerwonego tulipana, otwieram oczy i widzę że mój samochód 

jest gotowy.

Tylko nie wiem jak uruchomić silnik.

Zapomniałam sobie stworzyć kluczyki. 

Ale   przypominam   sobie   że   coś   takiego   nigdy   by   nie   zatrzymało   Damena,   ja   po   prostu 

zamykam oczy i uruchamiam go siłą woli, pamiętając dokładny dźwięk samochodu mojego 

ex-przyjaciela, Rachela, który zawsze stał na parkingu po szkole, i patrząc jak wszyscy w 

zazdrości spoglądają na to auto. Każdy by w nim chciał siedziec. Nawet na tylnim siedzeniu. 

Kiedy silnik już wystarczająco popracował, ruszam w stronę Coast Highway. Poszukiwania 

zacznę od Montage, miejsca w którym mieliśmy się spotkać, skąd miałam go zabrać. 

Ruch   o   tej   porze   jest   ogromny   przez   co   robią   się   korki,   ale   to   mnie   nie   powstrzyma. 

Koncentruje się na wszystkich samochodach otaczających mnie, wiedząc że każdy ich ruch 

będzie wpływał na moją podróż. Przemieszczając się szybko i sprawnie prędko dostałam się 

na miejsce, szybko wskoczyłam do lobby.

Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy parkingowy zawołał za mną: - Hej, czekaj! Gdzie są 

kluczyki?  – wstrzymałam oddech po tym jak dowiedziałam się jaką gafę popełniłam, nie 

zdając sobie sprawy że wyglądam nie mniej dziwnie, nie tylko nie mam kluczyków ale także 

butów i wyglądam jak siedem nieszczęść. Niechętnie przechodząc przez tą straszną aferę, 

background image

biegnę do drzwi i krzyczę: - Nie martw się on działa automatycznie! – robie szybkie kroki w 

kierunku recepcji, i omijam długą kolejkę bardzo niezadowolonych z tego osób, które mają 

pełną piłeczek golfowych  kijów i całego tego wyposażenia.  Wszyscy narzekają na jakieś 

czterogodzinne opóźnienie. I czekają na następny poziom.

- Czy Damen Auguste tu był? – pytam, ignorując protesty za mną, nerwowo zaciskam palce 

na blacie aby się jakoś opanować. – Przepraszam, kto? – urzędniczka stojąca przede mną 

patrzy  za  mnie  i  spogląda  na  resztę  ludzi  takim  wzrokiem  jakby chciał  powiedzieć:   Nie 

martwcie się, wszystko będzie dobrze, szybko ją odprawie!

-   Damen   Auguste.   –   mówię   bardzo   powoli,   zwięźle,   z   większym   opanowaniem   niż   tak 

naprawdę mam. Ona zezuje mnie wzrokiem, jej   wargi ledwie się poruszają gdy mówi: - 

Przykro   mi,   ale   te   informacje   są   poufne.   –   porusza   długim   ciemnym   końskim   ogonem, 

następnie   przerzuca   nim   przez   ramię,   tak   jak   zwykle   to   bywa   gdy   dana   osoba   kończy 

rozmowę.

Zwężam oczy, koncentruje się na jej bardzo pomarańczowej aurze, wiedząc że to oznacza iż 

jest  pełna   organizacji   i  samokontroli,  jest  to  zaleta   ale   także   i  wada.  Wiedząc   że  muszę 

znaleźć coś w niej co przeważy szale na moją korzyść. Muszę na nią zadziałać, ale tu jest 

pełno innych ludzi. 

Patrzy na mnie, patrzy na parę za mną a potem mówi: - Przykro mi, ale musisz poczekać na 

swą kolej. Tak. Jak. Wszyscy. 

Wiem że mam teraz tylko około dziesięciu sekund nim wezwie ochronę.

- Wiem. – mówię

- Naprawdę mi przykro. Tylko że…

Patrzy na mnie, jej palce wędrują ku telefonowi, a ja w tym samym momęcie chwytam ją za 

nos, ciągnę palec na jej cienkie usta, a później pod oczy które są zmęczone. Widzę w tym 

moją szanse.

Była zupełnie ogłupiała. Tak i zupełnie przemęczona tak bardzo, że niedawno jeszcze płakała 

każdej nocy bo sypia sama. Przeżywałam każdy straszny jej dzień, wszystkie takie dni – 

sceny takie jak to gdzie była, gdzie poszła, jakie były jej marzenia.

-   Tak   więc,   dobrze…   -   przerywam,   specjalnie,   bo   tak   naprawdę   nie   wiem   co   mam 

powiedzieć.   Tak   więc   chce   powiedzieć   prawdę,   przynajmniej   jakieś   pozory   prawdy,   gdy 

trzeba kłamać można to robić w miarę realnie. – On się nie pojawił od czasu gdy był tu po raz 

ostatni… więc.. Nie jestem pewna czy w ogóle się pojawi – ciężko próbuje wydobyć jakieś 

łzy, ale jestem zaskoczona że poszło mi tak łatwo, cieszę się z tego, do czasu gdy zdaje sobie 

sprawę że płynące łzy są prawdziwe. 

background image

Ale   kiedy   patrzę   na   nią   ponownie,   jej   wyraz   twarzy   się   zmienił,   wyraz   jej   twarzy   się 

złagodził. – tak jakby się przetransformowała, jak by teraz była zupełnie inną kobietą, była 

pełna współczucia, solidarności, jedności, wiem że moja broń zadziałała. Jesteśmy teraz jak 

siostry,   jak   członkinie   plemienia   żeńskiego,   niedawno   porzuconych   kobiet.   I   patrzę   jak 

wystukuje coś na klawiaturze i widzę co ona widzi – litery na ekranie, pokazujące że nasz 

pokój apartament 309 jest jeszcze pusty. – Jestem pewna, że on się po prostu spóźnia. – 

mówi, choć w to w ogóle nie wierzy. W jej głowie wszyscy faceci to zwykłe szumowiny, i 

jest o tym zupełnie przekonana. – Ale jeśli pokażesz mi swój dowód, będę mogła wiedzieć że 

ty   to   ty.   –   ale   zanim   zdąży   skończyć,   ja   odchodzę.   Nie   potrzebny   jest   mi   klucz.   Nie 

mogłabym tam wejść, nie mogłabym czekać. Musze iść do dwóch innych miejsc w których 

on mógłby być. Wskakuje do mojego samochodu i udaje się na plażę, modląc się że  go tam 

znajdę.

czternasty

Zaparkowałam w pobliżu Shake Shack i kierowałam się w stronę oceanu, idąc w duł 

krętymi ścieżkami, postanowiłam odkryć sekret jaskini Damena nawet, jeśli był tam dawno 

temu, a dzięki temu mogłam dowieść, że on żyje. Nawet, jeśli jest to dla mnie trudne. Myślę, 

że jest to najgorszy moment w moim życiu. On mógł umrzeć. Oczywiście miałam nadzieje, że 

tak   się   nie   stało.   Biegnąc   po   piasku   przyspieszyłam   jeszcze   tępa.   Chciałam   tam   być 

najszybciej   jak   to   możliwe.   Gdy   weszłam   do   środka   było   tam   wszystko   tak   samo   jak 

wyszliśmy, koce, ręczniki poskładane i ułożone w koncie, deski surfingowe ustawione pod 

ścianami, mokry kombinezon powieszony na krześle, wszystko tylko nie było tam Damena. 

Było   tylko   jeszcze   jedno   miejsce   na   mojej   liście.   Ruszyłam   pędem   do   mojego 

samochodu. Moje kończyny poruszały się w tym momęcie tak szybko, że nim się obejrzałam 

byłam już przy swoim aucie. Zastanawiałam się jak długo bym mogła tak biegać i jak łaskawe 

w tym momęcie były dla mnie me kończyny.  

***

Kiedy dojechałam do bramy, Sheila strażniczka bramy powitała mnie uśmiechem, już jest 

przyzwyczajona do tego, że jestem na stałej liście gości Damena. Gdy wjechałam za bramę 

obróciłam natychmiast głowę w stronę domu, pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam było to, że 

światła były wyłączone. 

background image

A mam na myśli wszystkie. Zazwyczaj te nad drzwiami zawsze się świeciły.

Zgasiłam   prędko   silnik,   i   siedziałam   w   aucie   myśląc,   co   teraz   by   zrobiła. 

Wybiegłabym  prędko po schodach ze łzami  w oczach weszłabym  do jego specjalnego – 

pokoju,   tego,   w   którym   przechowuje   swe   najskrytsze   pamiątki.   Portrety,   na   których   jest 

namalowany przez Van Gogha, Picassa, Velazqueaza, wraz ze stosami rzadkich pierwszych 

wydań powieści i pism, wszystko to było złożone w tym ładnym pokoju. Poczułam w sobie 

taką pustkę, teraz jak nigdy chciałam bardzo znaleźć się w tym pokoju. 

Zamknęłam   oczy   próbując   sobie   przypomnieć   jego   ostatnie   słowa,   mówił   coś   o 

uzyskaniu samochodu, abyśmy szybciej dojechali na wakacje. Jego pewność siebie oznaczała, 

że mogliśmy sobie zrobić naprawdę szybkie wakacje, abyśmy mogli w końcu być razem. 

 Nasze czterysta lat poszukiwań zakończone tej jednej doskonałej nocy.

Czy może oznaczało to, że teraz uciekł ode mnie najszybciej jak tylko się dało – czy 

on mógł coś takiego zrobić? 

Otwieram oczy biorę głęboki oddech i wychodzę z samochodu wiedząc, że odpowiedź 

na te pytania znajdę tylko wtedy, kiedy się ruszę. Moje bose stopy ślizgają się po mokrej od 

rosy trawie. Szukam klucza, przypominając sobie, czego dokonałam dzisiaj w nocy. Staje 

przed   drzwiami   przypominając   sobie  kręty  łuk  wykończony  mahoniem,   i  zamykam   oczy 

wyobrażając sobie obraz drzwi otwartych przede mną. Ale gdy otwieram oczy widzę przed 

sobą jakieś gigantyczne drzwi. Ale nie wiedząc jak się tego pozbyć odchodzę i idę ku oknu od 

kuchni.   Jest   ono   lekko   pęknięte.   Wchodzę   oknem,   pełzam   nad   zlewem   obok   pustych 

szklanych   butelek,   po   czym   skacze   na   ziemie,   moje   nogi   lądują   z   głuchym   łoskotem. 

Zastanawiam się czy włamanie się dziewczyny to też włamanie.

Patrzę po pokoju, widzę drewniany stół i krzesła, szafki, garnki ze stali nierdzewnej, 

ekspres do kawy, blender, sokowirówka, i wszystkie urządzenia kuchenne, jakie teraz można 

tylko   kupić.   Dokładnie   tak,   aby   ten   dom   wyglądał   na   dobrze   urządzony,   normalny,   taki 

zwykły jak do życia. Pięknie urządzony dom idealnie wyglądał jak obraz niezamieszkanego 

porzuconego mieszkania.   

Otworzyłam jego lodówkę, chcąc zobaczyć jak zwykle stosy czerwonego soku, ale 

zamiast tego zobaczyłam tylko kilka butelek. Więc wchodzę do jego spiżarni, aby ujrzeć stosy 

przypraw i kombinacji do soku, ale widzę tylko kilka opakowań. Jestem wstrząśnięta. Serce 

zaczyna   mi   kołatać   a   żołądek   się   wywraca,   wiedząc   ze   coś   okropnie   nie   tak   jest   z   tym 

obrazem. Damen zawsze obsesyjnie dba o to, aby mieć zapasy soku. 

background image

Lecz   później   myślę,   że   on   ostatnio   strasznie   jest   zajęty,   szczególnie   ze   jego 

konsumpcja  wzrosła prawie dwukrotnie.  Więc  to całkiem  możliwe,  że nie miał  czasu na 

zrobienie nowych. 

Ale kogo ja chce oszukać, Damen nawet, jeśli się czymś martwi lub jest strasznie 

zajęty, nie odpuszcza sobie z ważnymi sprawami, np. takimi jak sok. 

Ni gdy, no chyba, że stało się coś złego.

I choć nie mam żadnych dowodów, wiem tylko, że coś złego się dzieje, wyglądał źle i 

tak   samo   się   zachowywał,   nie   wspominając   o   potliwości,   bólach   głowy,   niezdolność   do 

robienia rzeczy codziennego użytku, a także brak dostępu do Summerlandu.

To jasne, że jest chory. 

Tylko, że tacy jak my nie chorują.

Ja jestem tego doskonałym przykładem.

Ale nadal nie jestem pewna czy nie powinnam zadzwonić do szpitala.

Tylko, że Damen nie pójdzie do szpitala. To by była oznaka słabości, klęski. Będzie 

się wolał czołgać jak jakieś zranione zwierze w miejscu, w którym mógłby być sam. 

Ale on się nie mógł zranić, a jeśli by to zrobił byłabym pierwszą osobą, której by o 

tym powiedział.

Potem znowu jestem przekonana, że niegdzie by beze mnie nie odjechał. 

Przeszukuje szuflady, aby znaleźć książkę z telefonami. Ale co mam zadzwonić na 

pogotowie i spytac czy nie zatrzymał się u nich, Damen Auguste? Albo nie lepiej zadzwonić 

na policje i powiedzieć, że zgubiłam swego sześciuset letniego chłopaka. Ale może będę 

miała szczęście i powiedzą mi, że znaleźli go w jego czarnym BMW jak przysłowiową igłę w 

stogu siana.

Ale jedyną myślą jest teraz, że go tu nie ma.

Wiec wspinam się po schodach, do jego pokoju, z myślą, że jeśli nie mogę być z nim 

to mogę być, chociaż z jego rzeczami. Siadam na jego aksamitnej kanapie w nadziei, że ja też 

jestem jedną z jego rzeczy.  

background image

pietnasty

Kark mnie boli. Plecy także. I kiedy otwieram oczy i się rozglądam, wiem, dlaczego. 

Spędziłam noc w tym pokoju. Tutaj na starożytnej aksamitnej kanapie, która miała służyć, 

jako ozdoba, albo przyrząd do flirtów, ale na pewno nie do spania. 

Próbowałam wstać, moje mięśnie jednak zaprotestowały, wyciągnęłam, więc rękę ku 

niebu   a   następnie   pomachałam   palcami.   Usiadłam   i   pokręciłam   karkiem,   aby   go 

rozprostować. Poszłam następnie ku grubym aksamitnym zasłoną i rozciągnęłam je na boki. 

Pomieszczenie wypełniło się ostrym drażniącym światłem, więc zasłoniłam je ponownie. Już 

wiem,   dlaczego   Damen   zawsze   miał   zasłonięte   zasłony,   to   okropne   światło   północnej 

Californii… 

Myślenie o nim sprawia, że czuje w sobie tak ogromną wszechogarniającą tęsknotę, że 

dostaje aż od tego bólu głowy i całe moje ciało się kołyszę. Chwytam się, więc krawędzi 

łóżka i rozglądam się po pokoju. Niby jestem tutaj sama, ale podobizna Damena na tych 

wszystkich obrazach jest okropna. Co ja gadam jest śliczna te jego irytująco kuszące usta, ten 

jego wyzywający wzrok. Zamykam oczy nie mogę patrzeć na nie dłużej. Zmuszam się do 

wezbrania kilku oddechów i biorę komórkę spróbuję jeszcze raz do niego zadzwonić. Lecz 

znowu odzywa się poczta głosowa. Nagrywam wiadomość. 

- „Zadzwoń do mnie…, co się stało..? Wszystko z tobą w porządku..? Zadzwoń do 

mnie jak tylko odsłuchasz wiadomości…”

Nie liczę już tych wiadomości, bo było ich już zbyt wiele. Wpycham powrotem swój 

telefon do torby, staranie unikając wzroku Damena z obrazów. Ale czuję, że coś przegapiłam 

jakiś drobny szczegół, który podpowiedział mi jak Damen mógł zniknąć. 

Ale zrobiłam wszystko, co mogłam. Udaje się do kuchni, aby zostawić jakąś notatkę 

dla niego gdyby wrócił. Powtarzając sobie te same słowa, które powiedziałam do telefonu. 

Biorę głęboki oddech i idę za zamkniętymi oczami nie mogłabym spojrzeć im wszystkim 

Damenom w oczy. 

Wchodząc   do   kuchni   robię   coś   innego.   Nie   piszę   notatki.   Wyobrażam   sobie 

czerwonego   tulipana.   O   miękkich   woskowych   płatkach   o   tym   idealnym   symbolu   naszej 

miłości. A gdy czuje, że kształtuje się on w mojej ręce kładę go na blacie zamiast kartki. 

Jako symbol naszej miłości. 

koniec

background image

Podziękowania dla chomików: 

H.O.M.I.K

 oraz 

Tasia2902

 

za wspaniałe tłumaczenie na język polski.