LEANNE BANKS
Niegrzeczna
narzeczona
PROLOG
Dziewięcioletnia Maddie Palmer opuściła igłę na
płytę i szybko wdrapała się na wysoki, barowy stołek.
- Raz, dwa, trzy, cztery! - wykrzyknęła, wtórując
śpiewającemu zespołowi.
Jej przyjaciółki, Emily i Jenna Jean, też wskoczyły
na stołki i śpiewały razem z nią. Ponieważ tego dnia
padało, Maddie uprosiła nianię, by pozwoliła im się
bawić w suterenie.
Było cudownie, mogły bowiem puszczać muzykę
na cały regulator. Maddie nałożyła na głowę tiarę
Emily, złapała rakietkę do kometki i udawała, że gra
na gitarze.
Kiedy melodia się skończyła, Maddie zeskoczyła
ze stołka i podbiegła do adapteru.
- Spróbujmy jeszcze raz! - krzyknęła, przytrzy
mując tiarę. - Jak będziemy dobre, zagramy na pra
wdziwej scenie i ludzie będą nam płacić.
Wystrojona w różowy fartuszek Emily z powątpie
waniem spojrzała na swoją rakietkę.
- No, nie wiem, Maddie. Chyba nie jestem najlep
szą gwiazdą rocka.
6 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Jenna Jean uderzyła pięścią w swoją rakietę.
- Wątpię, by ktokolwiek chciał nam zapłacić
choćby centa. No i być może będziemy musiały na-
karmić tych, którzy jednak przyjdą. A te wstrętne
chłopaki na pewno będą się z nas nabijać. Zresztą
rakiety bardziej przypominają banjo niż elektryczne
gitary - dodała, spoglądając na Maddie.
- Dobrze, możemy dać im mus owocowy i herbat
niki - zgodziła się Maddie. Komentarz o rakietach
zignorowała, bo w tej sprawie nie potrafiła wymyślić
niczego sensownego.
Bardziej martwiła się swoim głosem. Panicznie
się bała, że w uszach innych zabrzmi on tak samo
źle, jak w jej własnych. Nie miała jednak odwagi py-
tac się przyjaciółek o zdanie, więc by zagłuszyć
wszelkie wątpliwości, śpiewała tak głośno, jak tylko
umiała.
- Naprawdę chcesz zostać gwiazdą rocka? Moja
mama twierdzi, że oni się w ogóle nie myją. - Emily
na samą myśl aż zadrżała.
- Davey Rogers się myje. Wiem, co mówię, bo
jestem członkiem jego fan klubu - oznajmiła z dumą
Maddie. Uważała Emily za dzieciucha, ale lubiła ją.
Była bardzo sympatyczna, a poza tym pozwalała jej
nosić swoją tiarę. - Zresztą wcale nie muszę być
gwiazdą rocka. Po prostu chcę być bogata i zwiedzać
ciekawe miejsca. Mieć mnóstwo przygód - przyznała
i nagle przypomniała sobie swoje największe marze-
NIEGRZECZNA NARZECZONA
nie. fel żeby już nikt nigdy nie zamykał mnie za karę
domu.
- Gdyby moja mama była taka sama jak twoja,
ehybabym zwariowała - powiedziała Jenna Jean. -
Co kilka dni masz karę i nie wolno ci wychodzić
z ogródka. Ale ty chyba rzeczywiście na to zasłu
gujesz.
Maddie zmarszczyła brwi. Czasami zastanawiała
się, co z nią jest nie tak. Żadna z jej przyjaciółek nie
była tak często karana.
- Przecież ja nic takiego strasznego nie robię -
pożaliła się, patrząc na podskakującą na stołku Jennę
Jean. Choć wiedziała, że mama nie pochwalała ta
kich zabaw, nie ośmieliła się zwrócić przyjaciółce
uwagi.
- Masz rację, ale wiesz, na czym polega twój
problem?
- No?
- Że zawsze dajesz się złapać.
No, tak. Jenna Jean, starsza od niej o rok, była
bardzo sprytna. Z matematyki dostawała same piątki,
podczas gdy Maddie z trudem zdobywała nędzne
trójczyny.
- Chyba o to chodzi - przyznała. - A może ja po
prostu jestem zła?
Miała już dość tej rozmowy. Wsparła się pod boki
i zaproponowała dalszą zabawę.
- Wiecie co? Dopóki jesteśmy same, poćwiczmy
8 NIEGIUSBCZNA NARZECZONA
tę piosenkę jeszcze raz. Udawajmy, że występujemy
w najlepszej sali koncertowej w mieście.
Znów włączyła płytę i wskoczyła na stołek. Chwy
ciła rakietę i już otwierała usta, żeby zacząć śpiewać,
kiedy w drzwiach stanęła jej mama.
Maddie zesztywniała.
Kątem oka zauważyła, jak Jenna Jean i Emily
szybko zsuwają się ze stołków. Ona jednak nie była
w stanie się poruszyć.
Znów została przyłapana.
- Moja droga - zwróciła się do niej matka, a ten
wstęp zawsze zwiastował znienawidzoną karę. - Co
ty robisz na tym stołku? Mówiłam ci setki razy, żebyś
na niego nie wchodziła. A co by było, gdyby tobie
albo twoim przyjaciółkom coś się stało?
Pani Palmer pogroziła córce palcem i dalej ciągnę
ła swoją przemowę.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Maddie wyglądała przez okno swego auta. Ze
wszystkich stron rozciągał się ten sam widok. Samo
chody. Stojące samochody.
Stała w korku na autostradzie numer 81.
Znowu została złapana.
Takie rzeczy w Roanoke w stanie Wirginia nigdy
się nie zdarzały. Okolica była zbyt słabo zaludniona.
Jednak tym razem, jak mówiły radiowe komunikaty,
gdzieś na środkowym pasie autostrady pojawiła się
dziura i stąd te zatory. Opóźnienia mogą sięgać nawet
dwóch godzin.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby poruszała się
prawym pasem, bo wtedy mogłaby zjechać gdzieś
w bok. Ona jednak była właśnie na pasie środkowym.
Nie, nie spieszyła się do swojej pracy w biurze
podróży. Wzięła wolny dzień.
Nie była też umówiona na kolację. Od prawie dzie
więciu miesięcy z nikim się nie umawiała.
Jej problemem były rytmiczne skurcze w krzyżu
i dole brzucha. Jeszcze nie ból, ale niewiele brakowa
ło. Co pięć minut. I nie było to coś, co mogło za
10
chwilę minąć. Maddie po prostu zaczynała rodzić.
W środku jedynego korka w historii Roanoke. W de
szczu. Bez telefonu komórkowego.
W brzuchu jej burczało, więc po raz setny pożało
wała, że nie ma przy sobie choćby herbatników. Kie
dy poczuła kolejny skurcz, zastosowała odpowiednie
oddychanie. Wyobraziła sobie Hawaje, cudowną wo
dę, palmy, tęcze. Gdyby była na Hawajach, na pewno
sączyłaby jakiegoś drinka. Ależ by jej to dobrze zro
biło.
Zaczynał ją ogarniać strach. Wcale nie miała ocho
ty urodzić swego dziecka na środku autostrady. Włą
czyła wycieraczki i wypatrywała policyjnego radio
wozu. Po raz pierwszy w życiu widok policjanta
szczerze by ją ucieszył. Nic z tego!
Powoli wpadała w rozpacz. Może powinna wy
siąść i pójść piechotą. Przypomniała sobie jednak, że
instruktorka ze szkoły rodzenia mówiła, iż chodzenie
przyspiesza poród. Co będzie, jeśli nie znajdzie niko
go, kto mógłby ją podwieźć do szpitala?
Przez zalaną deszczem szybę dojrzała furgonetkę
z przykrytym folią motocyklem na skrzyni. Natych
miast wpadł jej do głowy szalony pomysł. Ale czy
naprawdę bardziej szalony niż samotny poród we
własnym aucie?
Z trudem wysiadła z samochodu i w strugach de
szczu, prawie po omacku, dotarła do okna furgonetki.
Zapukała w zamgloną szybę.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 11
Siedzący za kierownicą mężczyzna spojrzał w jej
strone. Maddie uśmiechnęła się.
Nie odwzajemnił jej uśmiechu.
Maddie westchnęła i gestem poprosiła, by opuścił
szybę.
-Tak? - spytał głosem, który przyprawił ją
O drżenie. Jego radio grało heavy metal. Wydawało
jej się, że mężczyzna nie jest sam, ale w ciemnościach
nie była tego pewna.
Choć siedział, widać było, że jest potężny i groźny.
Jego oczy były stalowoszare, twarz kwadratowa,
o ostrych rysach. Jenna Jean, jej najbliższa przyja
ciółka, zawsze mówiła, że Maddie zbyt pochopnie
wyrabia sobie opinię o ludziach, ale ten akurat męż
czyzna naprawdę nie wyglądał na łagodnego. I chyba
nie miał też poczucia humoru. W innej sytuacji na
pewno obróciłaby się na pięcie i wróciła do swego
auta. Teraz jednak, bardziej niż poczucie humoru tego
człowieka, potrzebny jej był jego motocykl.
- Chcia... Oj! - Kiedy poczuła kolejny skurcz,
zamilkła na moment. - Chwileczkę - szepnęła.
Wdech. Wydech. Wdech.
- Co się, do... - Mężczyzna był wyraźnie zanie
pokojony.
Maddie udało się jakoś zebrać w garść.
- Czy ten motor, który ma pan na skrzyni, jest na
chodzie?
12 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Tak, ale...
- Wiem, że to głupia prośba. - Mówiła najszyb-
ciej, jak mogła, czuła bowiem zbliżający się kolejny i
skurcz. - Ale właśnie rodzę i muszę dostać się do
szpitala, zanim...
Poczuła spływające po nogach ciepło. Zerknęła na
swoje zmoczone tenisówki.
- O cholera!
- Co cholera?
- Wody mi odeszły - powiedziała i spojrzała nie
znajomemu prosto w oczy.
Właściwie nie wyglądał tak źle. Kiedy indziej, bez
tego brzucha, mogłaby się nim zainteresować. Nie!
Co za myśli! W takiej sytuacji?
- Czy mogłabym pożyczyć pana motor?
Ktoś siedzący wewnątrz furgonetki ściszył radio.
- Tato, kto to? No tak, ta pani jest w ciąży - sko
mentował też męski, choć zdecydowanie młodszy
głos.
Nie reagując na pytania syna, mężczyzna błyska
wicznie wysiadł z auta i groźnie spojrzał na Maddie.
- Czy na pewno dobrze panią zrozumiałem? Chce
pani, żebym zawiózł panią na motorze do szpitala?
Maddie skinęła głową i obronnym gestem zasłoni
ła brzuch.
- Raczej nie mam wyboru. Nie chcę urodzić na
środku autostrady.
Przestraszyła się, kiedy mężczyzna nie od razu
NIEGRZECZNA NARZECZONA 13
zareagował na jej słowa. Co będzie, jeśli on nie ze
chce jej pomóc?
- Niech pan posłucha. Nie mam wiele, ale oddam
panu wszystko.
Mężczyzna pokręcił głową.
- Pracuję w biurze podróży - ciągnęła zdespero
wana Maddie. - Mogłabym panu załatwić darmową
wycieczkę. Umiem też gotować. Będę panu przez rok
raz w tygodniu gotować kolację, jeśli tylko...
Kolejny skurcz kazał jej przerwać tyradę. Zgięła
się wpół i usłyszała, że mężczyzna wydaje synowi
jakieś polecenia. Kiedy ból minął, motor stał już
na jezdni, a za kierownicą półcięzarówki siedział
chłopak.
- Proszę pani - zaczął niepewnym głosem męż
czyzna.
- Jestem Maddie Palmer. Proszę mi mówić Maddie.
Wyciągnęła ku niemu rękę, która natychmiast Uto
nęła w jego ogromnej dłoni.
- Joshua Blackwell. Po prostu Joshua. Dasz radę
wsiąść? - spytał z wyraźną troską.
- Tak, oczywiście. Dziękuję.
- Dziękować będziesz dopiero w szpitalu - mruk
nął, włożył jej na głowę kask i wsiadł na motor.
Maddie z niepokojem spojrzała na motocykl. Ten,
kto go projektował, na pewno nie myślał o ciężarnych
kobietach. Jakoś jednak udało jej się wsiąść. I nawet
objąć Joshuę w pasie.
14 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Siedzisz?
- Tak - szepnęła, walcząc z kolejnym skurczem.
- Co ile masz te bóle?
- Niecałe cztery minuty - wyjąkała.
- Kapitalnie! Najważniejsze, żebyś mocno się
mnie trzymała. Będę jechał najszybciej, jak się da.
Kiedy znów poczujesz skurcz, ściśnij mnie, kopnij
albo krzyknij. W każdym razie jakoś daj mi znać.
Jej opinia o tym mężczyźnie była coraz lepsza. Był
silny. Praktyczny. A przede wszystkim chciał jej po
móc.
- Dobra.
- No to ruszamy.
Do szpitala dojechali w siedemnaście minut i trzy
dzieści dwie sekundy. Joshua przez cały czas liczył
czas. Dla Maddie było to chyba najgorsze siedemna
ście minut życia. Blada i spocona, kilka razy omal nie
spadła z motoru. Sanitariusze z izby przyjęć natych
miast posadzili ją na wózku i szybko zawieźli na po
rodówkę. Joshui kazali iść za sobą.
Zazwyczaj nie dawał sobą dyrygować, tym razem
jednak posłusznie pomaszerował za nimi. Umył się,
włożył sterylny fartuch i wszedł do sali porodowej.
- Cześć - powitała go z ulgą Maddie. - Okazało
się, że mój położnik nie zdąży na czas.
-A twój mąż?
- Nie mam męża - odparła i spuściła wzrok.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 15
Joshua spojrzał na nią uważnie. Blada, w brzydkiej,
Szpitalnej koszuli, wyglądała bardzo młodo. Nawet
z tym ogromnym brzuchem była drobna i delikatna.
Miała spory biust i zgrabne nogi. Ze zdziwieniem po
czuł, że powinien, że chce się nią opiekować.
- Nie musisz ze mną zostawać - powiedziała.
Kiedy kolejny skurcz wykrzywił bólem jej twarz,
Joshua zaklął pod nosem. Maddie zamknęła oczy
oddychała głęboko.
- Muszę przeć. Biegnij po sio... Nie! -Powstrzy
mała go w ostatniej chwili. - Zostań.
Joshua mocno uścisnął wyciągniętą ku niemu rękę.
- Oddychaj - poradził, przypominając sobie naro
dziny swojego syna. Choć od tamtej pory minęło
szesnaście lat, coś jeszcze pamiętał. - Oddychaj.
I, o dziwo, Maddie kilka razy głęboko odetchnęła.
Gdy ból minął, próbował puścić jej dłoń, ale Maddie
mu na to nie pozwoliła. Patrzyła na niego rozszerzo
nymi ze strachu oczami.
Joshua miał wrażenie, że jego serce zalewa fala
dziwnego, dawno zapomnianego ciepła.
- Za moment wracam. Naprawdę.
Dostrzegł w spojrzeniu Maddie, że mu uwierzyła.
I zaufała. Nie chciał teraz się nad tym zastanawiać.
W tej chwili najważniejsze było dziecko.
Tak jak obiecał, za chwilę był znów przy niej.
Zjawiła się też pielęgniarka. Zbadała Maddie, a po
tem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
16 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Niech pani teraz nie prze, bo dziecko rozerwie
pani krocze. Poszukam lekarza.
- Czemu go tu jeszcze nie ma? - oburzyła się
Maddie. - Założę się, że pije kawę i zajada się pącz-
kami. Na mężczyzn nigdy nie można liczyć.
Mówiła bardziej do siebie niż do kogokolwiek.
Kiedy chwycił ją kolejny skurcz, skrzywiła się i za-
częła przeklinać całą ludzkość.
- Kto by pomyślą , że jedna mała dziurka w pre-
zerwatywie... - Zamilkła na moment i pociągnęła
nosem. - Że będzie z tego tyle bólu - dokończyła
szybko. Nie, nie wolno o tym myśleć. Wyobraź sobie
coś przyjemnego. Morze, słońce, plaża. Gdzie jest ten
cholerny lekarz?!
Joshua ujął ją za rękę i nie puścił nawet wtedy,
kiedy Maddie wbiła się paznokciami w jego dłoń.
Wreszcie zjawił się lekarz i po dwudziestu trzech
minutach na świat przyszedł duży, zdrowy chłopiec.
Pielęgniarka od razu położyła go na piersi Maddie.
- Jesteś piękny - wyjąkała młoda mama. - Pięk-
ny. Ale się spieszyłeś.
Chwila była tak intymna, że Joshua uznał, iż po-
winien wyjść. Maddie od razu to wyczuła.
- Piękny, prawda? - szepnęła i uśmiechnęła się do
niego przez łzy.
Joshua spojrzał na dziecko i też spróbował się
uśmiechnąć.
- Rzeczywiście jest interesujący - przyznał.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 17
- Chcesz go potrzymać?
Zaskoczony Joshua wahał się.
- Nie bój się. - Maddie wyciągnęła w jego stronę
zawiniątko.
Ostrożnie wziął niemowlę w ramiona. Było takie
maleńkie i kruche, a równocześnie tak pełne życia.
Patrzył na tę wymachującą piąstkami ludzką istotkę
J myślał o Patricku. Bardzo starał się zastąpić mu nie
obecną matkę, ale przez te długie lata coś w nim
paarło. Wiedział, że syn potrzebuje od niego czegoś,
(gego on nie jest w stanie mu dać. Uczucie, jakie go
teraz ogarnęło, było tak zaskakujące, że nie bardzo
wiedział, co zrobić.
Nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Pani Palmer, osoby, które kazała pani zawiado
mić, właśnie przyszły i bardzo chcą panią zobaczyć.
Pan Benjamin Palmer...
- Mój brat - dokończyła Maddie. - A ta druga
osoba to na pewno Jenna Jean.
- Pani Jenna Anderson - potwierdziła pielęg
niarka.
- Proszę im powiedzieć, że przyjmę ich za kilka
minut i . . . - W oczach Maddie pojawiły się figlarne
iskierki. - Niech im pani powie, że urodziłam pięcio-
raczki.
Siostra ze zdumieniem spojrzała na niemowlę
w ramionach Joshui.
- Słucham?
18
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Tak tylko żartowałam - odparła Maddie. - Zgo
dzili się zostać chrzestnymi. - Młoda matka parsknęła
śmiechem i czule popatrzyła na Joshuę i maleństwo.
- Założę się, że wstając dziś rano, nie miałeś pojęcia,
że wyciągniesz jakąś ciężarną ze środka korka i w do
datku będziesz towarzyszył przy narodzinach nowego
obywatela.
- Rzeczywiście - odparł Joshua. Miał wrażenie,
że w małym palcu Maddie jest więcej życia niż w ca
łym jego ciele. Poczuł lekkie ukłucie zazdrości i . . .
coś jeszcze. Coś nowego i niepokojącego.
- Proszę - mruknął i oddał jej synka.
Gestem dłoni kazała mu się nachylić.
Kiedy to zrobił, najzwyczajniej w świecie pocało
wała go prawie w same usta.
- Dziękuję. Zachowałeś się jak prawdziwy bo
hater.
Zaskoczony Joshua przez chwilę patrzył w jej
oczy, potem gwałtownie zamrugał powiekami i od
chrząknął.
- Nie ma sprawy - bąknął. - Muszę już iść. Uwa
żaj na małego. I na siebie też.
Czuł, że tymi słowami żegna Maddie Palmer na
zawsze.
Joshui od lat nic się nie śniło, więc nie przypusz
czał, by tej nocy miało być inaczej. Leżąc w łóżku,
wsłuchiwał się w ciszę swego domu.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
19
Myślał o czekających go nazajutrz obowiązkach.
I o Patricku, od którego z każdym dniem coraz bar-
dziej się oddalał.
Nie, nie marzył o niczym. Po prostu od śmierci
Gail żył z dnia na dzień. W życiu samotnego ojca jest
miejsce wyłącznie na pracę i obowiązki.
ROZDZIAŁ DRUGI
Wczesnym wieczorem w domu Blackwella na ran-
czu panowała cisza. Słychać było tylko szelest gazety
przerzucanej przez Joshuę, skrzypienie pióra odrabia
jącego lekcje Patricka i głośny oddech leżącego przy
drzwiach owczarka niemieckiego, Majora.
Joshua przywykł do ciszy. Gdyby pozwolił sobie
na chwilę zastanowienia, uczucie, jakie się z nią wią
zało, nazwałby pustką. Ale był człowiekiem bardzo
zajętym, miał liczne obowiązki związane z zarządza
niem stadniną i opieką nad nastoletnim synem. Nie
starczało mu czasu na rozmyślania o tym, co powi
nien zmienić w swoim życiu.
W zamyśleniu podniósł oczy znad gazety i spojrzał
na Patricka. Był pewien, że syn uważa go za mężczy
znę surowego, bez poczucia humoru, zimnego. Czyż
by rzeczywiście taki był?
Ze wzruszeniem ramion odrzucił te bezproduktyw
ne myśli i wrócił do czytania. Zlekceważył powię
kszający się między nim a synem dystans. Jednak
cisza, wszechobecna i dręcząca, pozostała.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
21
Leżący przy drzwiach Major warknął zaniepoko
jony.
- Leżeć - nakazał psu Joshua.
Pies posłuchał go, ale tylko na kilka sekund. Potem
podniósł się i znów warknął. Patrick przerwał pisanie.
- O co mu chodzi?
Joshua wzruszył ramionami i wstał, by wypu-
ścić psa. Kiedy tylko otworzył drzwi, usłyszał stłu
miony odgłos silnika. W ciemnościach dojrzał zbliża
jący się ku domowi samochód, który wydał mu się
znajomy.
Kiedy auto zaparkowało na podjeździe, ktoś otwo
rzył drzwiczki i do wściekłego jazgotu Majora dołą
czył się niemowlęcy płacz.
- Co...? - zaczął Patrick, który też wyszedł
sprawdzić, co się dzieje.
Obaj Blackwellowie patrzyli ze zdumieniem, jak
Maddie Palmer wsadza synka do nosidełka, bierze
w ręce dwa koszyki i omijając Majora, wchodzi po
schodkach.
- Cześć - powitała ich wesoło. - Pamiętasz mnie?
- zwróciła się do Joshui. - Sześć tygodni temu pod
wiozłeś mnie do szpitala i asystowałeś przy porodzie
mojego synka. Obiecałam, że przez rok raz w tygo
dniu będę cię karmić, staram się więc dotrzymać
obietnicy. Właśnie przywiozłam pierwszy posiłek.
- Co takiego? - Joshua wpatrywał się w nią z nie
dowierzaniem. Jak mogła myśleć, że o niej zapo-
22 NIEGRZECZNA NARZECZONA
mniał? Nie co dzień podwoził do szpitala rodzące
kobiety.
- Jedzenie - rzekł wyraźnie uradowany Patrick.
- Przywiozła ci jedzenie, tato.
- Wcale nie musiała.
- Ale przywiozłam. - Maddie wzruszyła ramionami.
Kiedy mały zaczął płakać, Joshua i Patrick wzięli
koszyki.
- Naprawdę nie musiałaś... - zaczął znów Joshua.
- O kurczę, jest nawet pasztet! - wrzasnął Patrick,
jakby od lat nic nie jadł.
- Wejdź - rzekł pospiesznie Joshua, bo dziecko
płakało coraz głośniej.
- Nie miałam pojęcia, że tak długo będę musiała
cię szukać - mówiła Maddie, idąc za Joshua w stronę
kanapy. - Potem jeszcze się zgubiłam i musiałam
spytać jednego z twoich sąsiadów o drogę. Pana
Crocketta. Niezbyt sympatyczny, prawda?
- Podjechałaś do domu Otisa Crocketta? - Patrick
z trudem oderwał się od jedzenia. - Przywitał cię
strzelbą?
- Nie wycelował jej we mnie - odparła Maddie,
wyjmując synka z nosidełka. - Ale przez cały czas
miał ją na ramieniu. I nie był szczególnie uprzejmy.
Powiedziałam mu, że nie podoba mi się jego zacho
wanie.
- Nigdy więcej tego nie rób. - Joshua był szczerze
zaniepokojony. - Crockett był już w więzieniu za...
NIEGRZECZNA NARZECZONA
23
Zamilkł, bo zauważył, że Maddie wyciąga koszulę
ze spodni.
Ją z kolei powstrzymała jego mina.
-
Zajączek już dawno powinien być nakarmiony
wyjaśniła. - Jesteś dorosły, więc to dla ciebie na
pewno nic nowego, ale...
- Do kuchni, Patrick! - rozkazał Joshua.
- Tato, przecież to coś zupełnie normalnego - pró
bował protestować chłopak.
- Mnie nie nabierzesz. Ja też kiedyś miałem szes
naście lat.
Joshua zaklął pod nosem i kazał synowi usiąść ty
lem do karmiącej Maddie.
Zaczynał rozumieć, czemu większości huraganów
nadaje się żeńskie imiona. Maddie zaledwie przed
dwiema minutami zjawiła się w jego domu, a już
przewróciła go do góry nogami.
Wyjął z koszyków naczynia i podał synowi jedze
nie. W pokoju panowała cisza, co oznaczało, że Za
jączek je, a piersi Maddie są nagie. No i co z tego!
Przecież, jak zauważył Patrick, to coś zupełnie natu
ralnego. Tyle tylko, że już tak dawno w jego domu
nie było kobiety, w dodatku z obnażonym biustem.
Joshua odsunął od siebie obraz półnagiej Maddie
i skoncentrował się na jedzeniu. Było zdecydowanie
lepsze niż jajecznica, którą zaplanował na kolację.
- Pycha! - mruknął Patrick, sięgając po kolejny
kawałek pieczonego kurczaka.
24 NIEGRZECZNA NARZECZONA
-To się ciesz. Nieprędko znów zjesz coś takiego
- zauważył chłodno Joshua.
- Za tydzień - odezwała się za jego plecami
Maddie.
Joshua odwrócił się i uniósł brwi. Zdążył jeszcze
zauważyć, że piersi Maddie są znów zasłonięte.
- Za tydzień?
- Tak - uśmiechnęła się Maddie. Delikatnie po
klepywała plecki trzymanego w objęciach synka. -
Obiecałam ci jeden posiłek tygodniowo. Przez rok.
- Nie ma mowy - oburzył się Joshua. - To bardzo
miło, że dziś nas nakarmiłaś, ale powiedzmy, że w ten
sposób już wyrównaliśmy nasze rachunki - rzekł, ig
norując protesty Patricka. - To bez sensu, żebyś co
tydzień przywoziła nam jedzenie.
Maddie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- To, że zawiozłeś motorem ciężarną kobietę do
szpitala i zostałeś z nią do końca porodu, też było bez
sensu, prawda?
- Ja...
- Racja - wtrącił się Patrick.
- Wcale...
- Muszę już iść - przerwała mu Maddie, zbierając
koszyki i puste naczynia. - Hej, Zajączku, przecież
prosiłam, żebyś nie zasypiał. - Mały ani drgnął. -
Ach, ci mężczyźni!
- .Czy on naprawdę nazywa się Zajączek? - po
ważnie zaniepokoił się Patrick.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 25
- Nie, ależ skąd! Ma na imię Dawid. Zwyczajne,
normalne imię, które ma wynagrodzić mu fakt, że
wychowuje go niezbyt normalna matka. I w dodatku
samotna - dodała ze smutkiem, bo przecież zdawała
sobie sprawę, że nie będzie jej łatwo.
Sprawiała wrażenie osoby swobodnej, wesołej
i beztroskiej, takiej, którą każdy mężczyzna chętnie
widziałby w swoim łóżku. Z szopą płomiennorudych
włosów i brązowymi oczami, wyraźnie pogodzona
własną seksualnością, zupełnie nie pasowała do ci-
chego, uporządkowanego świata Joshui.
- No to idę! Czy, oprócz wątróbki, jest coś, czego
nie lubicie? - spytała już przy drzwiach.
- Przecież... -jeszcze raz próbował protestować
Joshua.
- A więc do zobaczenia za tydzień. Dzięki, Patrick
dodała, już stojąc na ganku.
- Dziękuję pani.
- Mów do mnie Maddie. Tak jest dużo prościej.
Joshua czuł, że sytuacja wymyka mu się spod kon
troli.
- Daj mi to - rzekł, wziął od niej koszyk i sam
zaniósł go do auta.
Padał lekki deszcz, więc Maddie szybko umieściła
małego w foteliku.
- Maddie - zaczął Joshua. - To bardzo miło
z twojej strony, że przywiozłaś nam kolację, ale...
- To ty byłeś bardzo miły.
26 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Nie przyzwyczajony, by ktokolwiek mu przerywał,
a już zwłaszcza tak atrakcyjna kobieta, Joshua na mo
ment zgubił wątek.
Na szczęście szybko wziął się w garść.
- Naprawdę nie musisz nas karmić co tydzień. To
niepotrzebne, niepraktyczne i nierozsądne.
Kiedy Maddie parsknęła śmiechem, jakiś dziwny
dreszcz przeszedł mu po plecach.
- Niepraktyczne, nierozsądne - powtórzyła. - Na
szczęście jest jeszcze w życiu miejsce na rzeczy nie
rozsądne i niepraktyczne. A jeśli chodzi o to, czy nie
potrzebne, to pozwolisz, że zachowam moje zdanie
na ten temat.
Maddie potrząsnęła głową i nachyliła się ku niemu.
Na pewno nie było to zaproszenie. Wiedział, że tak
po prostu się zachowuje, jednak tak bardzo zapragnął
jej dotknąć, że tylko całą siłą woli udało mu się nad
tym zapanować.
- Nieczęsto ratuje mi życie poważny, odpowiedzial
ny i konserwatywny farmer. Właściwie to nikt jeszcze
nigdy mnie nie ratował. Chcę ci jakoś podziękować.
Więc bądź tak miły i jedz z apetytem. Dobrze?
Joshua zdobył się tylko na głębokie westchnienie.
- Potraktuję to jako wyrażenie zgody - uśmiech
nęła się Maddie. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Silnik jej auta pracował tak głośno, że Joshua nie
słyszał własnych myśli. Major znów szczekał, z od-
NIEGRZECZNA NARZECZONA 27
dali słychać było rżenie koni, ptaki świergotały z obu-
rzeniem. Nawet zwierzęta zareagowały na jej obe
cność.
Tak, wobec Maddie Palmer nikt nie mógł pozostać
obojętny.
W połowie wąskiej, krętej i błotnistej drogi auto
Maddie niebezpiecznie przechyliło się na bok.
Ani przez moment nie miała wątpliwości, co się
stało. Złapała gumę. I to w nasilającym się deszczu.
Na szczęście miała zapasowe koło, a mały spał spo
kojnie. Poprzednio, kiedy przedziurawiła oponę, za
blokowała drogę konduktowi pogrzebowemu, a Da
wid wrzeszczał jak opętany.
Otworzyła drzwi i wdepnęła wprost w kałużę.
- Traktuj to jak jeszcze jedną przygodę. Pamiętaj, że
cierpienie uszlachetnia - wyrecytowała pod nosem.
Przez ostatnie dziesięć lat swego życia wielokrot
nie powtarzała sobie te słowa z nadzieją, że któregoś
dnia naprawdę w nie uwierzy.
W strugach deszczu i w ciemnościach obeszła auto
i wpadła na... Jostiuę.
- Założę się, iż myślałeś, że już masz mnie z głowy
- powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Słyszałeś
chyba o rzepie i psim ogonie. Jak się już przyczepi, to
l rudno się go pozbyć. Ale możesz spokojnie wracać do
domu. Jestem specjalistką od zmieniania kół.
Maddie otworzyła bagażnik, ale to Joshua wyjął
z niego zapasowe koło i lewarek.
28 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Posłuchaj! - zdenerwowała się Maddie. - Pada
deszcz, jest późno, nie chcę, żebyś...
- Lepiej wsiądź do środka, bo całkiem przemok
niesz - przerwał jej Joshua. - Za minutę będzie goto
we - dodał, kucając przy kole.
Maddie, nie przyzwyczajona, by ktoś tak się o nią
troszczył, była wyraźnie zakłopotana.
- Jesteś naprawdę bardzo uprzejmy, ale sama mo
gę to zrobić. Nie musisz.
Joshua uniósł głowę i spojrzał na nią z rozba
wieniem.
- Mówisz zupełnie tak samo, jak ja parę minut
temu.
Maddie zamilkła. Spokojni, cisi mężczyźni nigdy
się jej nie podobali. Wolała rozmownych, bo nie mu
siała zastanawiać się, co tak naprawdę chodzi im po
głowie.
A Joshua? Konkretny, zdecydowany, milczący.
Przydałby mu się ktoś, przy kim mógłby się trochę
odprężyć. Ciekawe, jak wygląda jego życie seksual
ne? Kiedy ostatnio ktoś go całował?
Podekscytowana tą myślą, natychmiast jednak
usłyszała w swej głowie ostrzegawczy dzwonek.
W dotychczasowym życiu zbyt często dawała się po
nieść podobnym emocjom.
Spojrzała na mocującego się z kołem Joshuę i po
żałowała, że nie ma parasola. Wilgotna od deszczu
koszula podkreślała kształty jego szerokich ramion.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 29
Musiałaby być ślepa, żeby nie zauważyć siły jego
ciała. Ale pociągał ją nie tylko fizycznie. W tym
mężczyźnie, którego życie z pewnością nie głaskało
po głowie, było coś bardzo uwodzicielskiego.
Czuła, że to ktoś, na kim można polegać. Zasko
czyły ją te rozmyślania, bo chyba po raz pierwszy
uznała tę cechę za szalenie pociągającą. Przypisała to
uwoim hormonom, które po prostu jeszcze nie wróciły
po ciąży do równowagi.
- Twój syn to fajny chłopak - powiedziała, żeby
przerwać ciszę i odpędzić od siebie niepokojące my-
sli.- Musisz być z niego dumny,
- Owszem - mruknął pochłonięty pracą Joshua.
- Lata już za dziewczynami?
- Jeśli nawet, to bardzo się z tym kryje.
Jego głos był niski, głęboki i bardzo męski. Aż
chciało się go słuchać. Bez względu na treść wypo
wiadanych słów.
- Woli książki, tak?
- Może. Nie zastanawiałem się nad tym.
- Wykapany tatuś, co?
- Powinnaś zostać w aucie. Jesteś cała przemo
czona.
Maddie spojrzała na swoją mokrą koszulę.
- Ty też.
Joshua schował koło i lewarek do bagażnika.
- Myślałem, że kobiety nie lubią moknąć.
- To zależy od okoliczności. W basenie albo pod
30 NIEGRZECZNA NARZECZONA
prysznicem nie jest tak źle. Stanie w deszczu w ko
lejce po bilety na koncert też można wytrzymać.
Kiedy na nią spojrzał, gotowa była przysiąc, że
w kąciku jego ust dostrzegła nikły uśmiech.
- A z powodu przebitej opony?
Widząc jego mokre włosy, myślała tylko o tym, że
Joshua tak samo musi wyglądać po porannym prysznicu.
- Z powodu przebitej opony? - powtórzyła. - To
zależy, czy wyniknie z tego jakaś przygoda.
- Przygoda na środku polnej drogi?
- Czasami, kiedy los nie zsyła żadnych przygód,
trzeba mu trochę pomóc - westchnęła. - Zastana
wiam się, jak mogłabym ci się odwdzięczyć. Co po
wiesz na częstsze kolacje?
Widząc przerażenie w jego oczach, wybuchnęła
śmiechem.
- Boisz się rzepa? Może wolisz nałożyć to koło
z przebitą oponą z powrotem?
- Nie - odparł szybko.
- Ale pomyślałeś o tym, co?
- A nie wystarczy zwyczajne „dziękuję"?
Ten facet naprawdę wygląda na kogoś, komu po
całunek dobrze by zrobił.
Maddie skinęła głową, stanęła na palcach i . . . po
całowała Joshuę Blackwella prosto w usta.
- Dziękuję.
Tak, Joshua naprawdę tego potrzebował. Jego war
gi nie pozostały obojętne na dotyk jej ust.
ROZDZIAŁ TRZECI
Joshua jeszcze długo stał w deszczu, po ciemku
i w błocie. Już nawet nie słyszał warkotu silnika sa
mochodu Maddie.
Stał tak jak idiota.
W końcu zaklął pod nosem i powlókł się z powro
tem do domu.
Ze sposobu, w jaki zareagował, można by wnio-
skować, że nigdy nie dotykał kobiety i jeszcze nigdy
sie nie całował.
Choć może rzeczywiście nie był w tych sprawach
szczególnie doświadczony, to instynkt miał bez wąt
pienia rozwinięty zupełnie prawidłowo.
Dlatego wiedział, że Maddie Palmer oznacza kło
poty.
Swobodna, otwarta, szczera, była jednak w pewien
sposób podobna do niego. Przede wszystkim - odpo
wiedzialna. Choć nadrabiała miną, Joshua wiedział,
^e perspektywa samotnego wychowywania dziecka
Drzeraża ją tak samo, jak kiedyś jego.
Jest ładna, przyjemnie pachnie, ale stanowi zagro-
32
NIEGRZECZNA NARZECZONA
żenię dla jego uporządkowanego, monotonnej
życia.
Kiedy Maddie zajechała przed dom, dochodziła
dziesiąta. W brzuchu jej burczało, a Dawid też już nie
spał.
Szybko weszła do kuchni, włożyła małego do kojca
i ledwo zdążyła posmarować musztardą dwie kromki
chleba, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Mały od razu
zaczął płakać.
- Gdzie byłaś? - spytał od progu Ben i wyjął jej
z ręki kanapkę. - Zaglądałem już dwa razy. Zaczyna
łem się niepokoić, czy coś ci się nie stało. - Kiedy
ugryzł kawałek chleba, skrzywił się. - Co to jest?
Maddie wciąż nie mogła się przyzwyczaić, że jej
młodszy brat co wieczór sprawdza, czy wszystko
u niej w porządku.
- Na razie to zaledwie chleb z musztardą. Gdybyś
poczekał, stałby się kanapką z szynką. Zresztą i tak
przeznaczona była dla mnie - dodała, wyjmując bratu
chleb z rąk. - Mógłbyś chwilę potrzymać Dawida? Ja
za chwilę skończę.
- Dobra - uśmiechnął się Ben. - Ale jak tylko
znów zacznie mi ssać palec, oddaję ci go natychmiast.
- Wiesz, braciszku, życie to bardzo ulotna rzecz.
- Maddie starała się nadać swemu głosowi jak najpo
ważniejsze brzmienie. - Jesteś chrzestnym ojcem Da
wida, więc gdyby coś mi się stało, miałbyś przez cały
NIEGRZECZNA NARZECZONA 33
czas do czynienia z jego ssaniem, pluciem, wymioto
waniem i podobnymi przyjemnościami.
Ben, równie poważny, wzniósł oczy do nieba.
- Wiem. To właśnie dlatego tak się troszczę, czy
wszystko u ciebie jest w porządku.
- Naprawdę? A już myślałam, że to dlatego, że
mie kochasz i uwielbiasz - zaśmiała się Maddie
pocałowała brata w policzek.
- Wiesz, lepiej mi daj małego. Z nim łatwiej sobie
poradzę niż z tobą.
Maddie zabrała się do robienia kanapki, a Ben
usiadł z Dawidem na kanapie i opowiadał mu o ko
metach. Ten silny, bezkompromisowy mężczyzna,
i włosami do ramion i kolczykiem w uchu, porusza
jący się wyłącznie warczącym harleyem, był znako
mitą nianią.
Z gotową kanapką i szklanką mleka Maddie
w końcu też usiadła na kanapie. Miała zamiar jeść
równocześnie karmić małego.
- Daj mi go.
- Jedz i nie przeszkadzaj nam. Odbywamy właś-
nie męską rozmowę.
- Dobra, dzięki.
- Nie powiedziałaś mi jeszcze, czemu tak późno
dziś wróciłaś?
Kiedy mały zaczął płakać, Ben wstał i zaczął spa
cerować po pokoju.
- Dziesiąta to późno?
34 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Dla ciebie tak. Odkąd pojawił się na tym świecie
nasz maluch, nigdy nie wracałaś do domu później niż
o ósmej. O, nie, mowy nie ma! - rzekł, kiedy Dawid
wpił się ustami w jego ramię. - Bierz go sobie. -
Szybko podał siostrze małego.
Maddie parsknęła śmiechem i dyskretnie odpięła
bluzkę, gotowa do karmienia.
- Zawiozłam jedzenie Joshui Blackwellowi i jego
synowi.
Ben spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Pojechałaś aż za miasto? Tym twoim wrakiem?
- To bardzo porządne auto! - oburzyła się Maddie.
- I nie zabłądziłaś?
- Tego nie powiedziałam. Zgubiłam się, ale
w końcu jakoś znalazłam ich dom. Poczekałam, aż
zjedzą, i wróciłam. Tylko jeszcze Joshua musiał mi
zmienić koło. - A ja go pocałowałam, dodała w du
chu. Brat nie musiał wiedzieć o takim drobiazgu,
zwłaszcza że był to jednorazowy incydent.
- Chyba nie zamierzasz tam jeździć co tydzień,
prawda? To nawet, jak dla ciebie, byłaby przesada.
- Wcale nie. Ten człowiek mi pomógł w bar
dzo trudnej sytuacji... Chcę mu się jakoś odwdzię
czyć.
Nawet jeśli doprowadza to biednego Joshuę do
szaleństwa? Maddie wyobraziła sobie jego minę. Cie
kawe, -czy w duchu szeptał jakieś zaklęcia, mające
ochronić go przed nią?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 35
-
Nigdy w życiu nie spotkałem większego upar
ciucha - rzekł Ben.
- Tobie też nic nie brakuje. - Maddie spojrzała
znacząco na przedstawiający pytona tatuaż na ramie
niu brata. Odstraszył już niejednego potencjalnego
pracodawcę.
- Owszem, ale to nie to samo - mruknął Ben.
Maddie czule uśmiechnęła się do brata. Kiedy wy
rośnie już z tego okresu buntu, będzie z niego świetny
facet.
- Dzięki, że do mnie zajrzałeś.
- Nie ma sprawy. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś
potrzebowała.
- Rozmawiałeś ostatnio z mamą? - spytała z na
dzieją.
- Kilka dni temu. U niej nic nowego.
Maddie posmutniała. Aż za dobrze zrozumiała sło-
wa brata. Matka wciąż nie mogła jej wybaczyć nie-
Ślubnego dziecka. Czy kiedyś zmieni zdanie?
- Połóż się już, siostrzyczko.
- Dobrze. Dobranoc.
Po wyjściu brata Maddie jeszcze długo w pełnej
niepokoju zadumie przyglądała się Dawidowi. Był dla
niej najdroższą istotą na świecie, a ona była całkowi
cie za niego odpowiedzialna - za jego zdrowie, bez
pieczeństwo i przyszłość. Powstrzymując łzy, deli
katnie głaskała główkę synka. Czy na pewno da sobie
radę? Oczywiście, nie ma przecież wyboru. Gotowa
36 NIEGRZECZNA NARZECZONA
była walczyć na śmierć i życie z każdym, kto próbo-
wałby jej go odebrać.
Dla niego nauczy się grać w kosza, a tylko je
den Bóg wie, ile będzie ją to kosztowało. Będą ra
zem jeździć na łyżwach i zapisze syna na lekcje
tańca.
A przede wszystkim uczyni wszystko, by wyrósł
na szczęśliwego i zdrowego człowieka. Wierzącego
w siebie, umiejącego dawać i brać, zdolnego do mi
łości i marzeń.
Jej myśli powędrowały mimo woli ku Joshui
Blackwellowi. Z początku sądziła, że wszystko o nim
wie. Uważała, że albo tłumi swoje pragnienia, albo
w ogóle ich nie ma.
No, tak, Jenna Jean zawsze zarzucała jej zbyt po
chopne wyciąganie wniosków. Tym razem chyba jed-
nak należałoby jej przyznać rację.
Joshua był stuprocentowym mężczyzną. Trwało
to kilka sekund, ale w końcu zareagował na jej po
całunek. Jego język stoczył walkę z jej językiem.
Jego pierś, silna i twarda, przywarła do jej biustu.
Na udach poczuła jego uda. I twardą, pulsującą mę
skość.
Zaniepokoiła ją reakcja Joshui, ale jeszcze bardziej
jej własna. Nie spodziewała się, że zabraknie jej tchu,
a serce zgubi rytm.
Dostała nauczkę i potrafi wyciągnąć z niej wnio
ski. Ten z pozoru spokojny, opanowany mężczyzna
NIEGRZECZNA NARZECZONA 37
jest bardzo niebezpieczny. Nie doceniała go, ale to się
więcej nie powtórzy.
By się rozgrzać po wieczornej przygodzie w de-
szczu, Joshua wziął gorący prysznic. Zazwyczaj po
położeniu się do łóżka przez chwilę podsumowywał
miniony dzień, a potem natychmiast twardo zasypiał.
tego wieczora jednak sen nie nadchodził.
Kiedy zamknął oczy, stał się jak nigdy dotąd
świadom swego ciała. Swojej skóry, bicia serca, od-
dcchu.
W pewnej chwili nawet wstał i strzelił sobie po-
dwójną whisky. Trochę pomogło, ale obraz Maddie
wciąż go nie odstępował.
Przeczuwał, że ta kobieta zniszczyłaby jego spo-
Wj, ale była taka ciepła, taka realna, taka...
Joshua ciężko westchnął.
Kiedy w końcu zasnął, po raz pierwszy od dłuższe-
go czasu śnił.
- Lubicie stroganowa? - spytała z uśmiechem
Maddie, kiedy Patrick otworzył jej drzwi.
- Tak - rozpromienił się chłopak. - Wejdź, Mad-
die. A gdzie jest Daw?
Maddie weszła do kuchni, postawiła na stole ko-
szyki i rozchyliła poły płaszcza. Pod nim, w nosideł-
ku, spał sobie smacznie mały Dawid.
- Nie chciałam, żeby zmókł. - Maddie rozejrzała
38 NIEGRZECZNA NARZECZONA
się dokoła. - A gdzie twój tata? Może przyszłam nie
w porę?
- Nie, nie! Tata zaraz wróci. Ma trochę kłopotów
z jedną z klaczy.
Maddie wiedziała, że powinna skorzystać
z okazji i natychmiast odjechać. Przecież wcale
nie miała ochoty na spotkanie z Joshuą. Szczegól
nie po tym pocałunku, który miał być tylko u-
przejmym podziękowaniem, a wywołał w niej taką
burzę.
- Właściwie nie muszę na niego czekać. Naczynia
mogę przecież odebrać za tydzień.
- Chyba nie chcesz już iść? - Patrick był szczerze
zdumiony.
Maddie zawahała się.
- Chciałam tylko przywieźć wam jedzenie. W ze
szłym tygodniu dość już tu namieszałam.
- Tata na pewno będzie chciał podziękować ci
osobiście.
- I przekonać, bym więcej tego nie robiła - mruk-
;i
nęła pod nosem.
- Owszem, ale nie musisz go słuchać - parsknął
śmiechem Patrick.
Już chciała mu odpowiedzieć, kiedy drzwi do do-
mu otworzyły się z impetem i do środka wszedł Jo
shuą, klnąc jak szewc.
Przemoczony do suchej nitki, ściągnął szarą pele
rynę i chyba wyczuł na sobie spojrzenie Maddie, bo
NIEGRZECZNA NARZECZONA
39
podniósł wzrok. Niestety, nie wyglądał na zachwyco
nego jej obecnością.
„Co ty tu robisz?" Nie powiedział tego na głos, ale
dostrzegła to w jego oczach.
- Cześć. - Maddie zdobyła się na słaby uśmiech.
Przywiozłam wam jedzenie. Mam nadzieję, że bę-
dzie wam smakowało. Właśnie wychodziłam.
Podeszła do drzwi, ale Joshua zagrodził jej drogę.
- Nie musisz się tak spieszyć - rzekł spokojnym,
zdecydowanym, pewnym głosem, od którego aż ciar-
ki przeszły jej po plecach. - Strasznie leje.
- Mam dobre wycieraczki - oznajmiła, próbując
no wyminąć. Niestety Dawid zajmował więcej miej
sca, niż przypuszczała, więc wpadła na Joshuę. Od
skoczyła od niego jak oparzona.
- Lepiej będzie, jak trochę zaczekasz. Jadłaś juz?
Poczuła się jak w pułapce.
- Nie, ale miałam zamiar.
- Wystarczy dla trojga?
- Wątpię - odparła.
- Da się zrobić - rzucił Patrick.
A więc nawet na jego pomoc nie mogła liczyć.
- Mam wrażenie, że nie jesteś w tej chwili w naj
lepszym nastroju.
Joshua uniósł brwi i westchnął głęboko.
- Możliwe. Omal nie zastrzeliłem klaczy medalistki,
bo kręci nosem na mojego ogiera.
40 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nadal się opiera? - spytał Patrick. - Jesteś pe
wien, że potrzebuje ogiera?
Joshua skarcił syna wzrokiem.
- Oczywiście! Tylko zachowuje się jak kapryśna
baba. Może spodziewa się specjalnych zalotów.
- Przepraszam was, ale niezbyt się znam na pro
wadzeniu stadniny. Wydawało mi się, że po prostu
trenuje się tam konie i uczy jeździectwa.
Patrick parsknął śmiechem.
Joshua prawie się uśmiechnął.
- To stadnina hodowlana dla koni wyścigowych.
Mam rozpłodowego ogiera, wielokrotnego medalistę.
Nie jest młody, ale nieźle sobie radzi. Właściciele
przyprowadzają do mnie swoje klacze, a ja nadzoruję
łączenie.
- Łączenie? - powtórzyła Maddie.
- Krycie. Zapłodnienie - dodał, widząc jej zdzi
wienie.
- Aha. To znaczy, że jesteś specjalistą od seksu.
Patrick roześmiał się.
Joshua przez chwilę zastanawiał się nad tym
stwierdzeniem.
- Nigdy o tym w ten sposób nie myślałem, ale
chyba rzeczywiście to prawda.
Jego wzrok przesunął się po całej postaci Maddie
- od stóp po czubek głowy. Było w nim zaciekawie
nie, .ale i coś jeszcze. Coś, co wprawiło Maddie w za
kłopotanie.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 41
- Zdejmij płaszcz i zostań jeszcze trochę.
- Czy on zawsze tak rozkazuje? - Maddie zwró-
ciła się do Patricka.
- Owszem. I w dodatku wszyscy go słuchają.
Maddie postanowiła sobie to zapamiętać. Choć
pewni siebie mężczyźni zawsze ją bawili, nigdy ża-
den jej nie pociągał.
Obaj Blackwellowie w czasie kolacji byli bardzo
rozmowni. Patrick chyba równie pragnął damskiego
towarzystwa jak dobrego, domowego jedzenia. Był
interesującym chłopcem, pochłoniętym nauką, ale
i nie stroniącym od muzyki. Joshua mówił mniej, ale
Maddie cały czas czuła na sobie jego spojrzenie. Bar
dzo ją to rozpraszało.
Zostawili ją na chwilę samą, żeby mogła nakarmić
Dawida, a potem Joshua pomógł jej odnieść naczynia
do auta.
- Już prawie nie pada - rzeki. - Jedź ostrożnie.
Droga może być śliska.
Maddie posadziła małego w foteliku i włożyła do
buzi synka smoczek.
Kiedy się wyprostowała, Joshua stał tuż przy niej.
- Tak się właśnie zastanawiam... Czy całujesz każ
dego mężczyznę, który zmienia koło w twoim aucie?
Maddie zesztywniała.
- Szczerze mówiąc, jeszcze żaden mężczyzna nie
zmieniał koła w moim aucie. Sama to robię - odparła,
żałując, że odległość między nimi jest tak niewielka.
42 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Ale to prawda, że jestem bardzo uczuciową, otwartą
osobą. Lubię ludzi przytulać, całować w policzek.
Wiem, że nie wszyscy to akceptują. Ale nie martw
się! Zauważyłam, że to nie w twoim guście, więc
więcej nie będę cię dręczyć... całowaniem.
- Owszem, to było dręczące - przyznał, nie spu
szczając z niej oczu.
Joshua milczał przez długą chwilę. Gdyby zrobił
jakiś ruch w jej stronę, Maddie zamierzała schronić
się we wnętrzu auta.
- A dla ciebie?
Nie mogła skłamać, bo z doświadczenia wiedziała,
że kiepsko jej to wychodzi.
- Trochę. Ale wcale tego nie chciałam. To miało
być tylko podziękowanie. A poza tym wydawało mi
się, że dawno nikt cię nie całował.
Joshua przez chwilę przyglądał jej się z lekkim
uśmiechem.
- A więc zrobiłaś to z litości?
Maddie poczuła, że się rumieni. Błogosławiła więc
ciemność i zaklęła w duchu.
- Nie. Żeby ci podziękować.
- Z litości - obstawał przy swoim Joshua.
- To się już nigdy nie powtórzy.
- Dlaczego?
- Bo nie wydaje mi się, byś miał ochotę na takie
podziękowania. - Udało jej się jakoś chwycić za
klamkę.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 43
-To znaczy, że biedny Joshua nigdy już nie do-
stanie buzi z litości?
Nie.
- Szkoda. Maddie?
- Tak?
- Dzięki za jedzenie.
Wystarczył jeden jego krok, by dystans między
nimi przestał istnieć. Usta Joshui spoczęły na wargach
Maddie.
I nie było w tym pocałunku ani odrobiny litości.
Jej mózg protestował, ale ciało wiedziało swoje.
Przywarła do niego, jej ręce spoczęły na jego ramio
nach. Nie był wcale brutalny. Czuła jednak jego zmy
słową ciekawość i determinację. Siłę złagodzoną de
likatnością. Ta pełna mocy kombinacja przedarła się
przez wszystkie bariery i pozbawiła Maddie tchu. Za
władnęła jej sercem.
Nie!
To niemożliwe! Nie może otworzyć swego serca
przed Joshuą. Jej świat, wewnętrzny i zewnętrzny,
musi pozostać bezpieczny. Dla dobra jej samej i dla
dobra dziecka. A to oznacza, że nie ma w nim miejsca
dla żadnego mężczyzny.
Odsunęła się od Joshui dopiero po długiej, nieskoń
czenie długiej chwili.
Koniec.
- Dość... - wyjąkała, kiedy odzyskała oddech. -
Żadnych dziękczynnych pocałunków! Współczują-
44 NIEGRZECZNA NARZECZONA
cych też nie. Koniec - powtórzyła i z trudem prze
łknęła ślinę. Była bardzo z siebie dumna. - Do zoba
czenia za tydzień. Dobranoc.
Nie czekając na reakcję Joshui, szybko wsiadła do
auta i natychmiast odjechała, powtarzając sobie
w myślach: Nigdy więcej.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Joshua stał w deszczu i ciemnościach, wsłuchując
się w milczący warkot silnika auta Maddie. Znów to
samo!
Czuł się jak idiota.
Znowu.
Po chwili zaklął pod nosem i przysiągł sobie, że
nie będzie się więcej przejmował Maddie Palmer. To
nieprawda, że pierwszy od lat sen nawiedził go ty
dzień temu z jej powodu. Przyczyną było jedzenie.
To oczywiste, po prostu jego żołądek nie był przy
zwyczajony do tak solidnych posiłków.
Było to bardzo logiczne wyjaśnienie, od tamtej
pory bowiem więcej już nic mu się nie śniło, a i wtedy
nie śnił przecież o Maddie, lecz o chabrach, o łące
pełnej chabrów.
Nie, dość tego!
Ruszył wolno w stronę domu. Tuż przy schodach
wiodących na ganek dostrzegł jakiś niewielki przed
miot. Zmrużył oczy i znów zaklął.
Wieczór się jeszcze nie skończył.
46 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Tuląc w ramionach Dawida, Maddie po raz trzeci
przemierzyła drogę od drzwi do auta. Po powrocie do
domu znów nakarmiła synka, a potem chciała poło
żyć go spać. Zabrakło jednak pewnego bardzo waż
nego elementu tego rytuału.
Za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że mały
jest już uśpiony i chciała włożyć go do łóżeczka,
Dawid zaczynał popłakiwać. Po chwili krzyczał głoś
no. Maddie czuła, że i ona wkrótce do niego dołączy.
Wracając po raz trzeci do domu, miała łzy w oczach.
Wiedziała, że powinna mieć zapasowy.
- Śpij, słoneczko - mruczała. - Spij. Od razu po
czujesz się lepiej. A dzięki tobie i ja - dodała z peł
nym goryczy uśmiechem.
Zaskoczyło ją pukanie do drzwi. Była pewna, że
to Ben. W progu stał jednak Joshua Blackwell.
W wytartych dżinsach i skórzanej kurtce pilota,
z lekko zmierzwionymi włosami, przyprawił ją
o szybsze bicie serca.
- Tak?
- Pomyślałem, że możesz tego jeszcze dziś bardzo
potrzebować.
Wyciągnął rękę i podał jej zagubiony smoczek.
- Wielkie nieba! - krzyknęła z taką radością, jak
by ktoś oznajmił jej wygraną w toto-lotka. - Dzięki!
- Chwyciła odzyskany smoczek i choć nie wiedziała,
co powiedzieć, paplała jak najęta. - Dawid musiał go
wypluć, a potem smoczek wypadł z auta. Nawet nie
NIEGRZECZNA NARZECZONA 47
wiesz, jak jestem ci wdzięczna. Mały nie chciał za
snąć i już zaczynałam wątpić, czy uda nam się obojgu
choć na chwilę zmrużyć oko.
Joshua patrzył na nią w milczeniu. Maddie poczuła
nagle jakiś dziwny skurcz w żołądku.
- Może wejdziesz i . . .
- Nie. Po co? - Joshua potrząsnął głową.
- Jechałeś taki kawał, żeby przywieźć smoczek. Po
zwól, że zanim wyruszysz z powrotem, poczęstuję cię
filiżanką kawy albo kakao - namawiała nie zniechęcona.
Kiedy Joshua znów potrząsnął głową, Maddie stra
ciła cierpliwość.
- Czy naprawdę musimy się kłócić o jakąś głupią
filiżankę kawy?
- Chyba nie - przyznał.
Czując za plecami jego obecność, weszła do kuch
ni i włączyła ekspres. Przełożyła Dawida na drugie
ramię, żeby móc umyć smoczek.
- Chcesz, żebym go potrzymał? - zapytał Joshua.
- Mówisz poważnie?
- Jasne. Nie wygląda na ciężkiego.
Maddie ostrożnie podała mu małego. Była tak
zmęczona, że zrobiła to z wyraźną ulgą, ale i z oba
wą. Wiedziała, że dzień jej powrotu do pracy jest
coraz bliższy. Ze wkrótce będzie musiała pomyśleć
o jakiejś stałej opiece dla Dawida.
Joshua trzymał małego zupełnie swobodnie. Pew
nie, ale nie za mocno.
48 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Jest silny i delikatny, pomyślała. Przypomniała so
bie, jak te same ręce czuła niedawno na swojej skórze.
Od dawna jedynym mężczyzną, jaki bywał w jej
domu, był Ben. Dopiero obecność Joshui przypo
mniała Maddie, że jest nie tylko matką, ale i kobietą.
- Zdaje się, że masz w tym trochę wprawy - za
uważyła, by odsunąć od siebie niebezpieczne myśli.
- To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy się nie
zapomina. Patrz, mały już zasnął.
Maddie umyła smoczek i wzniosła oczy ku niebu.
- Na tym polega problem. Budzi się, jak tylko
próbuję go położyć do łóżeczka.
- A smoczek pomaga?
- Nawet nie uwierzysz, jak bardzo. Gdyby wszyst
kie problemy związane z wychowywaniem dziecka
udawało się rozwiązać tak łatwo, świat byłby o wiele
piękniejszy. Masz problem? Idziesz do sklepu, znaj
dujesz coś czarodziejskiego za niecałe dwa dolary
i po kłopocie.
- Boisz się? - spytał Joshua.
- Jestem przerażona - odparła. - Bardzo to wi
dać?
- Nie, ani trochę.
Maddie wzięła od Joshui Dawida i czule go przy
tuliła.
- A jednak - szepnęła. - Biedaczek. Trafiła mu się
matka, która nie uprawia żadnego sportu.
- Umiesz krzyczeć?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 49
- Krzyczeć? - powtórzyła ze zdziwieniem. -
Owszem, umiem. Chyba nawet nieźle.
- To będziesz dobrym kibicem.
Maddie uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
- Tak, to niezły pomysł. Nie jestem jednak wolna
od kilku innych, poważnych... hmm... niedoskonało
ści - dodała, niosąc małego na górę do sypialni.
- Na przykład? - zainteresował się idący za nią
Joshua.
Maddie ułożyła małego w łóżeczku i zacisnęła kciuki.
- No, udało się - szepnęła po chwili.
Kiedy zeszli na dół, ciągnęła dalej:
- Moja przyjaciółka Jenna Jean, która jest prawni
kiem, określiła to tak: przyciągam ludzi władzy
w najmniej odpowiednich momentach.
- Ludzi władzy?
- Policjantów z drogówki, strażników miejskich i,
ostatnio, inspektora podatkowego. Z początku myśla
łam, że to po prostu brak szczęścia. Potem uznałam,
że wszystkiemu winien jest czas. Gdybym przejecha
ła wcześniej, to mandat dostałby facet jadący za mną.
- Maddie nalała kawę i podała Joshui kubek. Chciała
nalać i sobie, ale uznała, że karmiąc piersią, powinna
unikać kofeiny. - Wychodzi na to, że jest we mnie
coś, co przyciąga nieszczęścia.
- I boisz się, że mały to odziedziczył?
Maddie spuściła wzrok. Tak, tego właśnie się bała,
ale wolała o tym nie myśleć.
50
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- A może próbujesz mnie ostrzec?
- Co takiego?
- Czy próbujesz dać mi do zrozumienia, że znajo
mość z tobą może okazać się dla mnie niebezpieczna?
Wcale nie było to jej intencją. W każdym razie tak
jej się przynajmniej wydawało.
- Dlaczego miałabym to robić? - spytała Maddie,
wdychając zapach kawy, skóry i . . . mężczyzny. - Zre
sztą pomyśl tylko! Musiałeś w deszczu zawieźć obcą,
ciężarną kobietę do szpitala. Na motorze. Musiałeś
w deszczu zmienić koło. A teraz jechałeś taki kawał
z powodu głupiego smoczka. Też w deszczu.
- A jednak chcesz mnie odstraszyć. - Joshua
uśmiechnął się. Bardzo seksownie i bardzo po męsku.
- Jesteś dużym chłopcem. Nie przypuszczam, by
trzeba cię było prowadzić za rączkę.
Kiedy Joshua ponownie omiótł ją wzrokiem, Mad
die ostatecznie upewniła się w przekonaniu, że nie
jest wyłącznie matką.
- Racja. Ja też nie będę cię przed niczym ostrzegał.
Odstawiając kubek na blat, musnął Maddie ramie
niem. Wstrzymała oddech. Dopiero kiedy się odsunął
na bezpieczną odległość, była w stanie normalnie od
dychać.
- Dzięki za kawę - powiedział i od razu pełen
seksualnego napięcia nastrój prysł jak mydlana bań
ka. - Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
Odprowadziła go do drzwi.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 51
- Dziękuję za to, że przywiozłeś smoczek - udało
jej się jakoś wyjąkać. - Nareszcie będę mogła spokoj-
nie zasnąć.
- Jesteś mi wdzięczna? - spytał Joshua, zabawnie
przechylając głowę. - Jak bardzo?
Nie, Maddie nie da się na to nabrać.
- Za tydzień przywiozę deser.
Znów ogarnął ją długim, gorącym jak pieszczota
spojrzeniem.
- Będę czekał.
Niezłomne spojrzenie błękitnych oczu zastępcy
prokuratora okręgowego, Jenny Jean Anderson, wy-
wywoływało u ludzi strach, skrępowanie, czasem wro-
gość, ale ostatecznie zawsze pomagało jej poznać
prawdę. Nie korzystała z niego wyłącznie na sali są
dowej . Było częścią jej osobowości i to od wczesnego
dzieciństwa.
- Będziesz mówił prawdę, całą prawdę i tylko
prawdę - powiedziała łagodnym głosem, tak nie
pasującym do jej silnej osobowości. - Ale jeśli nie
smakuje ci to wstrętne mleko, które daje ci mamusia,
bądź łaskaw wypluć je na nią, a nie na swoją matkę
chrzestną.
Jenna nachyliła się i pocałowała w brzuszek małe
go Dawida. Chłopczyk śmiał się radośnie.
- Lepiej ostrzeż sąsiadów, by dobrze pilnowali
swoich córek. Będzie z niego niezły podrywacz.
52 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Jest naprawdę słodki - dodała Emily St. Clair
Ramsey, w której domu rodzinnym trzy przyjaciółki
umówiły się na spotkanie. - Ma twoje oczy i usta.
- Jeśli powiesz jeszcze, że ma moje ciało, wyleję
ci to na głowę - ostrzegła ją Maddie, unosząc do góry
kieliszek z szampanem i sokiem pomarańczowym.
- Nie wygłupiaj się. Jesteś szczuplejsza niż przed
ciążą.
- Szczuplejsza, ale nie jędrniejsza - stwierdziła
ponuro Maddie i westchnęła. - Zresztą to bez znacze
nia, bo dopóki Dawid nie skończy osiemnastu lat, nie
mam zamiaru z nikim się spotykać.
- Jasne, a ja jestem chińską cesarzową - prychnę-
ła Jenna.
Maddie zapatrzyła się w trzymany kieliszek.
- Nie, naprawdę! Długo nad tym myślałam. Nie
chcę być taka jak te matki, które co chwila każą się
swoim dzieciom zaprzyjaźniać z kolejnym wujkiem.
Zauważyła pełne troski spojrzenia przyjaciółek, ale
ciągnęła dalej:
- Mój związek z Clyde'em był trochę nietypowy.
Potrafiłam zaakceptować to, że żył na walizkach. Jed
nego dnia był w Nowym Jorku, a już następnego
w Kalifornii. Przyzwyczaiłam się, że często go nie
ma, nawet wtedy, kiedy naprawdę go potrzebowałam.
Zresztą zawsze pozostawał mi telefon. Jak było bar
dzo źle, mogłam zadzwonić do niego albo do którejś
z was. Ale teraz już nie potrafiłabym tak żyć. Muszę
NIEGRZECZNA NARZECZONA
53
myśleć nie tylko o sobie. - Maddie przygryzła wargę.
Nie chcę wikłać się w żadne związki.
Emily spojrzała na nią czule.
- Maddie, nie bądź dla siebie taka surowa. Wszystko
jakoś się ułoży. Jestem pewna, że znajdziesz mężczyznę,
który pokocha i ciebie, i Dawida.
- Łatwo tak mówić kobiecie, która niedawno wy
szła za mąż i ma jak najlepszą opinię o rodzaju mę
skim - powiedziała Maddie gorzko, ale zdobyła się
na uśmiech.
- Nie mogę się z tym nie zgodzić - dodała Jenna
Jean. - Ale nie wydaje mi się, by tak zdecydowana
rezygnacja ze znajomości z mężczyznami była napra
wdę konieczna.
Zarówno Emily, jak i Maddie spojrzały na Jennę
z niedowierzaniem.
- Na ilu randkach ostatnio byłaś? - spytała Emily.
- Jestem strasznie zajęta. Mam mnóstwo rozpraw.
- Mówiłaś to samo w zeszłym roku.
- I dwa lata temu.
Jenna Jean szybko zamknęła usta.
- Nie rozmawiamy o mnie - mruknęła tonem,
którym zawsze kwitowała niemiłe tematy. - Chodzi
o to, żebyś z powodu depresji poporodowej nie od
rzuciła jakiegoś porządnego mężczyzny, jeśli takowy
pojawi się w twoim życiu.
Przez głowę Maddie przemknął obraz Joshui
Blackwella.
54 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Kogo pognałaś? - spytała Jenna ze zmrużonymi
oczami.
Czyżby z mojej twarzy można było wszystko wy
czytać? zaniepokoiła się Maddie. A może Jenna jest
po prostu obdarzona niezwykłą intuicją? Pewnie jed
no i drugie.
- Właściwie nikogo specjalnego.
- Aha! - uśmiechnęła się Emily. - No to opo
wiedz nam o tym „nikim specjalnym".
Maddie znów pomyślała o Joshui i poczuła dziwny
skurcz w żołądku. Dla uspokojenia wypiła łyk kok
tajlu.
- Ostatnio nie spotykałam wielu nieznanych ludzi.
Takim człowiekiem był tylko ten facet, który pomógł
mi urodzić Dawidka.
- A, rzeczywiście! Jakiś ranczer. Jak on się nazy
wał? Jakoś tak na J...
- Joshua Blackwell. Ma stadninę. Coś w rodzaju
farmy ogierów.
- Farma ogierów? - powtórzyła zdziwiona Jenna.
- Musi tam unosić się w powietrzu testosteron.
Maddie nie mogła się z nią nie zgodzić.
- Raz w tygodniu zawożę mu kolację. Obiecałam;
że będę to robić, jeśli dostarczy mnie do szpitala
w jednym kawałku. Na motorze.
- Wciąż nie wierzę, że się na to zdecydowałaś.
- Wolałam to niż poród na środku autostrady.
- Jaki jest ten Joshua?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
55
-Ma kilkunastoletniego syna. Jest bardzo odpo-
wiedzialny. Rzadko się uśmiecha. Poważny. Sól zie-
mi, można powiedzieć - dodała Maddie szybko, sama
nie bardzo w to wierząc.
- Czyli raczej nie w twoim typie - podsumowała
wyraźnie rozczarowana Emily.
- Rzeczywiście - zgodziła się Maddie i szybko
uciszyła swój wewnętrzny głos, nieśmiało protestują-
cy przeciwko tej opinii.
- Założę się, że ma wspaniałe ciało - rozmarzyła
się Jenna.
- Tak - przyznała znów Maddie. - I pachnie...
- Przerwała, bo nie mogła znaleźć właściwego słowa.
- Brzydko? - spytała Emily, marszcząc zabawnie nos.
- Nie, wprost przeciwnie - potrząsnęła głową
Maddie. - Pachnie jak skóra i świeże siano, i . . .
- Konie?
- Nie, to nie to. Sama nie wiem, co to jest. W każ-
dym razie nie zasypka dla niemowląt - zaśmiała się
Maddie.
- Już wiem. Testosteron - stwierdziła Jenna nie
noszącym sprzeciwu tonem.
- Wszystko polega na zapachu - tłumaczył Jo-
hua.
Siedzieli przy kolacji, na którą tym razem Maddie
przywiozła klopsiki i spaghetti. Patrick pochłonął
56 NIEGRZECZNA NARZECZONA
swoją porcję i poszedł do siebie oglądać MTV, a Da
wid spał smacznie na kocyku. Joshua mógł więc bez
przeszkód skupić na sobie całą uwagę Maddie.
Podobał mu się sposób, w jaki przechylała głowę
i wpatrywała się w niego swymi brązowymi oczami.
Aż swędziały go palce, by pogładzić jej kasztanowe,
połyskujące w świetle włosy. By dotknąć jej delikat
nych jak srebrna pajęczyna i roztańczonych kol
czyków.
- Ogier wyłapuje zapach klaczy i jest gotów do
działania - mówił dalej. On sam czuł w tej chwili
kobiecy, świeży zapach Maddie i marzył, by się do
niej przysunąć.
- Chcesz powiedzieć, że wystarczy, by poczuł jej
zapach i już?
Joshua wiedział, że kobiecie żyjącej w latach dzie
więćdziesiątych dwudziestego wieku niełatwo jest to
zrozumieć.
- Nie zawsze. Czasami klacz potrzebuje trochę
czasu, żeby się przyzwyczaić do partnera, więc na
dzień czy dwa umieszczamy konie obok siebie. Cały
czas jednak trzeba bacznie im się przyglądać, bo
ogier, próbując przedostać się do klaczy, może sobie
zrobić krzywdę.
Maddie spojrzała na niego zdziwiona i wypiła łyk
herbaty.
- Krzywdę?
Joshua spuścił głowę, by ukryć uśmiech.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
57
- To instynkt. Czysty, zwierzęcy instynkt. Kie-
dy w pobliżu jest klacz, ogierowi tylko jedno
w głowie.
- Mężczyźni też czasem tak się zachowują - za
uważyła Maddie.
Nie, ona rzeczywiście niczego nie zrozumie, po-
myślał Joshua. Czyżby to właśnie on musiał jej wszyst-
ko wytłumaczyć?
- Ale nigdy aż tak jak ogiery. Te walą kopytami
o ziemię. Rżą. Widziałem takiego, który przedart się
przez płot. Inny rozwalił ścianę stajni. To dlatego
trzymamy je na długiej lince i obserwujemy, jak robią
swoje.
- Obserwujecie? - Oczy Maddie były wielkie jak
spodki.
- Oczywiście. Płacą mi za zapładnianie klaczy
i moim obowiązkiem jest dopilnowanie, by nic im się
nie stało. Także mojemu ogierowi. Klacz przywiązu
jemy, ale i tak może kopać i gryźć.
- Przywiązujecie klacz - powtórzyła Maddie jak
echo. - Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam.
Joshua miał wrażenie, że też widzi pojawiające się
w umyśle Maddie obrazy. Nie wyglądała na przera
żoną, raczej na zaintrygowaną. Wzrok Joshui powę
drował na jej rysujące się pod pomarańczową bluzką
krągłe piersi. Z tej odległości widział nawet drobniut
kie piegi na jej dekolcie. Był tak blisko, że mógłby
jej dotknąć.
58 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Ciekawe, czy w łóżku bywa równie ciekawska,
pomyślał i natychmiast odsunął od siebie te myśli.
- Robimy to najlepiej, jak umiemy. Zdajemy sobie
sprawę, że pomagamy w przyjściu na świat przy
szłych medalistów, więc zależy nam, żeby wszystko
odbyło się możliwie najbezpieczniej.
- Tak, postępujecie rozsądnie - przyznała Mad-
die. - Zupełnie nie wyglądasz na ryzykanta.
- Z tym akurat różnie bywało - stwierdził Joshua,
myśląc o tych trzech przypadkach, kiedy zachował się
wbrew zdrowemu rozsądkowi. - Czasem i mnie zda-
rżały się chwile zapomnienia..
- Naprawdę? Opowiedz mi o tym.
Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówił. Ona miała
być pierwsza. Rozparł się wygodnie na krześle i przy
garbił się.
- Na przykład Patrick. Można powiedzieć, że jest
owocem takiej chwili. Został poczęty w chevrolecie
mojego ojca.
- Żałujesz tego?
- Nie, oczywiście, że nie. Ale dla Gail skończyło
się to tragicznie. Straciła sporo krwi i przy transfuzji
zarazili ją żółtaczką. Zachorowała i po czterech la
tach umarła.
- Strasznie mi przykro. - Maddie położyła mu rę
kę na ramieniu.'- Na pewno nie było ci łatwo.
Joshua pozwolił sobie na krótką refleksję nad swo
im ciężkim życiem.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 59
- Nie było - westchnął. - Ale były jeszcze i inne
sytuacje.
-Tak?
- Mojego ogiera wygrałem w pokera.
- Ty?!
Jej niedowierzanie, nie wiedzieć dlaczego, nieco
go zirytowało.
- Tak. Było późno. Trochę za dużo wypiliśmy
i pewien facet bardzo chciał wygrać. Nie zależało mu
na pieniądzach. Chciał tylko wygrać. Lubił wysokie
stawki, więc przed ostatnim rozdaniem dorzucił do
puli swojego ogiera. Wszyscy przekonywali go, że
nie powinien tak ryzykować. Karty mi sprzyjały i tak
zaczęła się moja kariera hodowcy. A po raz trzeci
tachowałem się niemądrze, kupując tę farmę. Była
W ruinie i włożyłem w nią kupę pieniędzy i roboty.
Zresztą wciąż jeszcze pozostało dużo do zrobienia.
- Nie wiem, co powiedzieć - uśmiechnęła się
Maddie. - Mnie wydajesz się bardzo poważny i od
powiedzialny.
Joshua skinął głową i wyciągnął rękę.
- Powróżysz mi, Cyganeczko? Wiesz, że przypo
minasz mi Cygankę?
- Ja? No, dobrze. Tym razem zrobię to za darmo.
Zadrżał, kiedy ujęła jego dłoń.
- Jesteś ostrożny. Zdecydowany. Lubisz sam roz
wiązywać swoje problemy.
Mówiła dalej, a on wyobrażał sobie jej ręce na
60 NIEGRZECZNA NARZECZONA
całym swoim ciele, nie tylko na dłoni. Kiedy ostatnio
jakaś kobieta dotykała go w ten sposób? Ciekawe,
jaka jest w dotyku skóra Maddie? Jak zareagowałoby
na pieszczoty jej ciało?
- Nie marzysz.
Joshua szybko zabrał rękę i schował ją za plecami.
- Znowu strzał w dziesiątkę - rzekł. - Nie jestem
marzycielem. To się zgadza.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Maddie była zaskoczona reakcją Joshui.
- Nie twierdzę, że w ogóle nie marzysz. Aż tak źle
nie jest - powiedziała.
- Nie jestem pewien - mruknął.
- Może powinnam ci dziś na noc zostawić mój
kolczyk.
- Kolczyk?
- To taki miniaturowy łapacz snów i marzeń. Do
bre sny przechodzą przez środek, złe zatrzymują się
w tej pajęczynie, a potem znikają.
- Zwyczajny kolczyk ma taką moc?
Maddie zdjęła kolczyk i pomachała mu nim przed
nosem.
- Chcesz pomocy w zasypianiu?
- Nie.
Jego reakcja była odrobinę za szybka. Czyżby ten
silny mężczyzna miał czułe miejsce? Przyglądała mu
się uważnie. Jego twarz nie była piękna, miał mocno
zarysowaną szczękę i wąskie usta, często też mrużył
oczy. Przypomniała sobie jednak szybko, że jego
oschłość jest tylko pozorna. Z początku myślała, że
62
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Joshua jest właśnie taki, twardy i nieprzystępny.
W środku i na zewnątrz. Powoli jednak Maddie za-
czynała rozumieć, że Blackwell jest o wiele bardziej
skomplikowany.
- Jaki byłeś jako dziecko? - spytała szybko, bo
kierunek, w którym powędrowały jej myśli, wcale jej
się nie spodobał.
- Taki jak większość dzieciaków - odparł i wzru-
szył ramionami.
- To bardzo wyczerpująca odpowiedź - westchne-
ła Maddie. - Proszę jednak o więcej szczegółów. Kim
chciałeś być, jak dorośniesz? Jakie były twoje ulubio-
ne słodycze? Zabawki?
- Chciałem grać zawodowo w baseball - odparł
po chwili namysłu. - Grałem przez całą szkołę śred
nią i grałbym w college'u, ale urodził się Patrick i po
szedłem inną drogą. Ze słodyczy najbardziej lubiłem
sezamki - rozmarzył się. - A zabawki? Pamiętam, że
miałem plastikową Godzillę, która ryczała.
A więc jednak kiedyś miał marzenia, ucieszyła się
Maddie w duchu. Postanowiła „zapomnieć" na stole
swój kolczyk.
- A więc jako dzieci nigdy byśmy się nie
zaprzyjaźnili - stwierdziła. - Nie znosiłam baseballu.
Chciałam być gwiazdą rocka. Horrory przeczekiwa
łam w szafie, a po sezamkach robiło mi się niedobrze.
- Czy już w dzieciństwie sprawiałaś kłopoty?
- Nie. - Maddie zrobiła bardzo poważną minę.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
63
- Po prostu nigdy nie układały mi się dobrze stosunki
i ludźmi, którzy mieli władzę. Jak tylko coś przeskro-
balam, zawsze wpadałam.
Tego wieczoru Joshua nie patrzył za odjeżdżającą
Maddie, więc udało mu się nie zmoknąć. Gdyby był
przesądny, pomyślałby, że to ona przynosi ze sobą
deszcz. Nie zmieniał też nikomu koła ani nie odwoził
żadnego smoczka.
Nie dostał także buziaka. Ale to akurat mu nie
przeszkadzało. Przeżył trzydzieści trzy lata bez poca
łunków i też jakoś dawał sobie radę.
Bardzo był z siebie zadowolony. Dopóki nie za
uważył leżącego na stole kolczyka. Przez chwilę tylko
mu się przyglądał, potem jednak wziął błyskotkę do
ręki.
Maddie uważała go za starego pryka, zupełnie nie
czułego na uroki kobiet. Obojętnego wobec seksu.
Właściwie nie powinno mu to przeszkadzać, ale było
inaczej. Sam nie rozumiał, dlaczego.
Tylko on wiedział, z jakim trudem musiał się po
wstrzymywać, by jej nie dotknąć i nie całować...
Przy niej czuł się jak przebudzony z długiego snu.
A nazajutrz rano stwierdził, że nic mu się nie śniło.
I poczuł się oszukany.
- Co zrobiłaś? - prawie krzyknął Joshua.
Ta kobieta naprawdę posunęła się za daleko.
64 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Maddie szeroko otworzyła oczy i wzięła Dawida
z rąk Patricka.
-
Zgłosiłam cię na ochotnika jako porządkowego
na zabawie w domu kultury.
- Co ci, do jasnej cholery...
Maddie zasłoniła uszy Dawidowi i spojrzała na
Joshuę z oburzeniem.
- Czy mógłbyś mi trochę pomóc w kuchni?
- Nie widzę powodu... - warknął, ściągając pele
rynę.
- Bardzo cię proszę.
- No, dobrze, dobrze - mruknął, ale najpierw dla
uspokojenia kilka razy głęboko odetchnął. - Ale jeśli
uważasz, że mój język nie jest przeznaczony dla de-
likatnych uszu Dawida, to może dasz małego Patr-
ckowi?
Maddie spojrzała na Patricka.
- Mógłbyś?
- Jasne. - Chłopak wyraźnie wolał zejść ojcu
z oczu.
Joshua wszedł do kuchni, zignorował apetyczny
zapach duszonej wołowiny i oparł się o blat.
- No więc?
- Kiedy byłeś na dworze, zajrzała tu pani Qua-
ckenbush z córką. Sprzedawały bilety na tance w do
mu kultury. - Maddie zniżyła głos. - Widziałeś Amy,
córkę pani Quackenbush? Bardzo rezolutna młoda
osóbka. Gapiła się na Patricka i on też nie spuszczał
NIEGRZECZNA NARZECZONA
65
z niej wzroku, ale za bardzo się wstydził, żeby coś
powiedzieć, więc...
- Więc?
- Więc kiedy pani Quackenbush powiedziała, że
potrzebują jeszcze paru dorosłych do pilnowania, po
myślałam sobie, że gdybyś poszedł, wziąłbyś Patri-
cka
i...
- To idiotyczny pomysł.
Maddie wyglądała na obrażoną.
-Wcale nie. Zresztą to tylko kilka godzin.
- A skąd wiesz, że tego dnia nie będę zajęty?
- Pytałam Patricka.
- Przecież ja co wieczór mam coś do roboty.
- Tak? Jasne, siedzisz w domu, czytasz gazetę
i patrzysz, jak trawa rośnie. Raz możesz się poświę
cić. Zapewniam cię, że od tego nie umrzesz.
- To wcale nie jest takie pewne.
- Wiesz co? Zaczynam myśleć, że po prostu się
boisz.
Maddie wyglądała tak słodko, że Joshua z tru
dem powstrzymał się, by nie zamknąć jej ust poca
łunkiem.
- Nie lubię, kiedy ktoś układa mi plany - mruknął.
Maddie zamilkła na moment i nałożyła mu pełen
talerz gulaszu.
- Zresztą nie będziesz musiał iść sam - powie
działa w końcu.
- Naprawdę?
66 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Tak. Powiedziałam pani Quackenbush, że przyj
dę z tobą - oznajmiła, patrząc mu prosto w oczy.
Maddie uważała się za osobę tolerancyjną. Owszem,
miała duży temperament, ale starała się żyć zgod
nie z ideą, że na świecie jest miejsce dla wszystkich
i wszystkiego.
Dla wszystkiego, oprócz muzyki country granej
przez facetów, którzy nawet nie wiedzą, ile strun ma,
banjo.
Kiedy godziła się wraz z Joshuą pilnować porząd-
ku na zabawie w domu kultury, nie miała pojęcia, że
ona, miłośniczka dobrego, starego rocka przez tyle
godzin będzie musiała słuchać tej beznadziejnej mu
zyki i patrzeć na ludowe tance. Przez pierwsze pół
godziny nawet ją to bawiło. Później miała wszystkie
go szczerze dość.
Podpierając ścianę, słuchała kolejnej smętnej melodii
i marzyła o jakiejś piosence Bruce'a Springsteena.
- Znów tupiesz nogą - szepnął jej w pewnej chwi
li do ucha Joshua.
- Wcale nie tupię. To naturalna reakcja mojego
ciała na zbyt powolny rytm.
- Od początku mówiłem, że to kiepski pomysł.
- Na szczęście połowa balu już za nami.
- Zaledwie jedna trzecia - uściślił Joshua. - Takie
imprezy trwają co najmniej trzy godziny.
Tym razem Maddie naprawdę tupnęła.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
67
- Czy ten zespół nigdy nie robi sobie przerw?
- Może komuś urwie się struna.
- Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku.
- Czasem człowieka może ocalić tylko dobry humor.
- Wiesz co? Wyglądasz dziś super, ale jesteś wy
jątkowo zgryźliwy.
- Mówiłem ci, że nie lubię, kiedy ktoś układa mi
plan dnia.
- Nikt ci niczego nie układał. Może tylko trochę
pomógł w ostatecznym podjęciu decyzji.
Joshua milczał przez chwilę, potem spojrzał na
parkiet.
- Super, powiedziałaś?
Dopiero po chwili zrozumiała, o co mu chodzi.
- No - przyznała z uśmiechem.
Westernowa, biała koszula kontrastowała z jego
ciemną karnacją i przyciągała wzrok, szczególnie
damski, do szerokich ramion. Na dodatek czarne, ob-
cisłe dżinsy podkreślały jego wzrost i bardzo intere
sującą pupę.
- Jest tu parę pań, które nie mogą oderwać od
ciebie wzroku. Może byś z którąś zatańczył?
- Nie uważasz czasem, że dość mam już tortur jak
na jeden wieczór?
- Ciekawe, od jak dawna jesteś taki... ze wszyst
kiego niezadowolony i skwaszony.
- Od mniej więcej godziny i piętnastu minut - od
parł Joshua, spojrzawszy na zegarek.
68 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nie, nie. - Maddie potrząsnęła głową. - Myśla
łam raczej o latach. I zastanawiam się, czy ma to
związek z jakimś problemem... zdrowotnym. No,
wiesz, na przykład kobiety cierpią na syndrom napię
cia przedmiesiączkowego.
- Czyś ty zwariowała? - prawie krzyknął Joshua.
- Jakie napięcie przedmiesiączkowe?
- Słyszałam, że mężczyźni miewają coś podobne
go, z tym, że u nich niekoniecznie musi to być sprawa
comiesięczna. Są wtedy marudni i poirytowani. Pro
blemy z prostatą - dodała szeptem.
- I myślisz, że tak jest ze mną?
- Posłuchaj mnie spokojnie, Joshua. - Maddie na
prawdę nie chciała go obrazić. - Pewnie nie zdajesz
sobie z tego sprawy, ale jesteś trochę zdziwaczały.
Kiedy pani Quackenbush przyniosła te bilety, wyda
wało mi się, że tobie i Patrickowi przyda się jakaś
rozrywka. Tobie, bo choć trochę pobędziesz w towa
rzystwie ludzi, a nie tylko koni. A Patrick jest już
w takim wieku, że powinien spotykać się z dziewczę
tami nie tylko w szkole.
Joshua spochmurniał. Jej koncepcja wyraźnie nie
przypadła mu do gustu. Maddie przestraszyła się, że
może trochę przeholowała.
- Ale ta sprawa z prostatą to tylko jedna z teorii
i może w twoim przypadku...
- Przepraszam. Nazywam się Henry Krause. Czy
zechce pani ze mną zatańczyć?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
69
Wybawcą Maddie był nieco starszy od niej męż-
czyzna, specjalista od stepowania.
- Chętnie. - Uśmiechnęła się do nieznajomego
ulgą i wdzięcznością. - Zaraz wracam - rzuciła
w stronę Joshui i ruszyła na parkiet.
Joshua gapił się na tę rudowłosą wariatkę, która
w raz z Henrym Krause'em podrygiwała w takt kolej-
nej idiotycznej melodii.
Prostata! Dobre sobie!
Aż zaklął pod nosem. Faktem jednak było, że ostat
nio coraz częściej myślał o Maddie. W stajni,
przy stole, w łóżku, wszędzie miał ją przed ocza
mi. Nadal mu się nic nie śniło, ale wielokrotnie
wyobrażał sobie, jak Maddie ramionami oplata jego
ciało, jest naga i chętna, jej usta są wilgotne, na
brzmiałe i . . . niecierpliwe. Te myśli rozpalały jego
pożądanie.
Nawet w tej chwili poczuł, jak pulsuje jego naprę
żona męskość.
Próbował przekonać sam siebie, że Maddie Palmer
wcale nie jest piękna. Ani szczególnie uwodzicielska.
Dobrze, może to i prawda. Ale jest najbardziej inte
resującą, pełną życia i naturalnego seksu kobietą, jaką
Joshua kiedykolwiek spotkał.
Pragnął jej, chociaż wiedział, że nie powinien.
Nie powinien.
Nadal sobie to powtarzał, kiedy z przerażeniem
zauważył, że jego syn prosi ją do tańca. Orkiestra
70 NIEGRZECZNA NARZECZONA
w końcu zrobiła sobie przerwę i ktoś przytomny szyb
ko puścił płytę z rock and roiłem.
Maddie była w swoim żywiole. Jej sukienka fur
kotała, włosy tańczyły, piersi falowały.
Kiedy muzyka ucichła, Joshua spodziewał się, że
Maddie zaraz do niego wróci. Porywali ją jednak do
tańca wciąż nowi partnerzy, a Joshua robił się coraz
bardziej zły. Po trzech kolejnych nagraniach nie wy
trzymał.
Kiedy w sali rozległ się śpiew Trący Chapman,
oderwał się od ściany i przedarł się w stronę Maddie.
- Moja kolej - oznajmił. - Zatańczysz ze mną?
Nie czekając na odpowiedź, ujął jej dłoń i przy
ciągnął Maddie do siebie.
- Nie wiedziałam, że potrafisz tańczyć. Myślałam,
że wszelka zabawa jest sprzeczna z twoimi zasadami.
Joshua z rozkoszą wdychał jej słodki, korzenny
zapach. Włosy Maddie muskały mu brodę.
- Może potrzebuję tylko trochę pomocy.
- W zabawie?
Joshua ledwo powstrzymał się od śmiechu. Swego
podniecenia nie był jednak w stanie ukryć.
- Od tego można by zacząć.
- Zacząć? - Spojrzała na niego pytająco.
W tej samej chwili ktoś ich potrącił i ciała obojga
znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
Joshua jęknął.
A Maddie nagle pojęła, o jakim rodzaju zabawy
NIEGRZECZNA NARZECZONA 71
mowił. Po kilku tańcach z nastolatkami dobrze było
znaleźć się w ramionach mężczyzny. Prawdziwego
mężczyzny. I czuć, jak bardzo jej pożądał.
Obejmowana jego silnymi ramionami, poczuła się
jak w pułapce.
- Czy wiesz, że patrzysz na mnie jak James Bond
na swoje dziewczyny?
Joshua uśmiechnął się i przyciągnął Maddie moc
no do siebie.
- Bo cię pragnę - szepnął i musnął wargami jej
usta.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- Nie mnie - szepnęła zdesperowana Maddie, tra
ktując ten argument jako ostatnią deskę ratunku. - Ży
jesz tak długo z dala od świata, że każda kobieta tak
by na ciebie... wpłynęła.
- Myślisz, że tak samo zareagowałbym na panią
Quackenbush?
Choć było to pytanie raczej impertynenckie, Mad
die zwróciła uwagę nie tyle na treść, co na brzmienie
głosu Joshui. A usłyszała przede wszystkim głęboką,
obezwładniającą zmysłowość. Nogi same zaczęły jej
odmawiać posłuszeństwa.
Pani Quackenbush była dwa razy starsza od Joshui
i ważyła mniej więcej tyle samo, co on.
- No, dobrze, może nie każda, ale...
- Masz rację. - Teraz pieścił ją nie tylko głos, ale
i spojrzenie Joshui. - Nie na każdą. Na ciebie.
Serce Maddie na chwilę przestało bić. Pomyliła
krok i chyba po raz pierwszy w życiu nie potrafiła
wymyślić żadnej ciętej odpowiedzi. Przestraszyła się,
że Joshua ją zaraz pocałuje, ale on tylko trzymał ją
w objęciach i patrzył jej uporczywie w oczy.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
73
Melodia się skończyła i Maddie znów poprosił do
tańca jakiś nastolatek. Instynktownie przywarła moc
niej do Joshui.
- Dziękuję - szepnęła i zawstydzona wysunęła się
jego objęć.
Nie przywykła do tego rodzaju traktowania.
Jej długoletni niby-narzeczony swoje pożądanie
wobec niej traktował jak coś naturalnego. W jego za
chowaniu nie było nawet śladu namiętności. Tak na
prawdę pasjonował się muzyką i choć często w)
jeżdżał i zostawiał Maddie samą, jakoś do tego przy-
wykła.
Nie raz przekonywała samą siebie, że można zu
pełnie dobrze żyć bez wzbudzania w kimkolwiek po
tężnych namiętności. Że ważniejsza jest przyjaźń,
zrozumienie i szacunek. I tak właśnie było z Cly-
de'em. Kiedy ostatnio wyjeżdżał do Los Angeles,
obiecał Maddie, że następnym razem podaruje jej
pierścionek. Zawsze był jakiś „następny raz". Clyde'a
nie było przy niej nawet wtedy, kiedy Maddie najbar
dziej go potrzebowała. Tęskniła za nim, ale nauczyła
się radzić sobie sama.
Joshua nie wyglądał na takiego mężczyznę, który
zostawiłby kobietę w potrzebie. Świadomość, że jej
pragnie, i to wyłącznie jej, dotarła aż do najgłębszych
zakamarków serca Maddie i obudziła w niej kilka
dawnych, tajemnych marzeń.
74
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Dwie godziny później Maddie i Joshua wychodzili
z imprezy.
- Gdzie jest Patrick? - spytała, kiedy podeszli do
auta.
- Wróci dziś późno. Umówił się na pizzę z kole
gami. A ponieważ twój brat pilnuje Dawida, oboje
jesteśmy wolni.
- Rzeczywiście - mruknęła.
Musieli pojechać do domu Joshui, bo tam został
samochód Maddie. Chociaż na dworze było chłodno,
gdy tylko ruszyli, otworzyła okno, by stworzyć złu
dzenie większej przestrzeni.
- Za gorąco? - spytał.
- Nie, ale lubię taki powiew.
Kiedy na moment zapadła cisza, Maddie szybko ją
przerwała.
- Jak w skali od jednego do dziesięciu oceniłbyś
tortury, jakie musiałeś znieść dzisiejszego wieczoru?
Joshua obrzucił ją długim, znaczącym spojrze
niem.
- Wieczór się jeszcze nie skończył.
Maddie miała wrażenie, że jej żołądek wykonał
właśnie szaleńcze salto.
- A co powiesz o samej imprezie?
- Skoro dziesięć oznacza rzecz najgorszą, dałbym
jej cztery punkty. Nie musiałem tańczyć z panią Qua-
ckenbush, a Patrick dobrze bawił się z Amy.
- Trochę to potrwało, zanim zaprosił ją na parkiet,
NIEGRZECZNA NARZECZONA 75
ale kiedy już się na to zdobył, poszło mu zupełnie
nieźle.
- Myślałaś, że skoro jego ojciec jest odlud-
kiem...
- Nie nazwałam cię odludkiem - zaprotestowała
Maddie.
- I wyrzutkiem społeczeństwa - ciągnął dalej Jo-
-hua. - Współczesnym mnichem...
- Niczego takiego nie powiedziałam.
- To prawda. Ale tak właśnie myślałaś.
Maddie otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale po
chwili zmieniła zdanie.
- Może jestem odludkiem i wyrzutkiem społe
czeństwa, ale na pewno nie mnichem - powiedział
z naciskiem.
- Nigdy tego nie mówiłam - powtórzyła. - A jeśli
mam być szczera, nawet tak nie pomyślałam.
- No, dobrze. To jakich słów użyłaś?
Mając nadzieję, że uda jej się łatwo wykpić, Mad
die wymieniła tylko same zalety:
- Poważny, odpowiedzialny, spolegliwy.
- I?
- Dziwak.
- Czy właśnie temu zawdzięczam tamten pocału
nek z litości?
- Wydawało mi się, że już to sobie wyjaśniliśmy.
Dokąd jedziesz? - zaniepokoiła się, widząc, że mijają
jego dom.
76 NIEGRZECZNA NARZECZONA
— Na szczyt tej górki. Spodoba ci się tam. Noc jest
pogodna, więc widać będzie gwiazdy.
Na górze Joshua zaparkował na skraju drogi, wy
siadł z auta, otworzył drzwi i pomógł Maddie wy
siąść.
- Cóż za kultura - mruknęła. - Skąd u ciebie tak
dobre maniery?
- To spontaniczna reakcja. Mój ojciec nie jest mo
że specjalnie wykształcony, ale od swoich dzieci wy
magał szacunku i uprzejmości.
- Często go widujesz?
- Nie. Byłem najstarszy i kiedy zaproponowano
mi w college'u sportowe stypendium, staruszkowie
byli bardzo dumni ze swego pierworodnego syna.
Wkrótce potem na świecie pojawił się Patrick i mu
siałem zrezygnować z kariery. Rodzice niechętnie się
z tym pogodzili. Rozczarowało ich również to, że
wyjechałem z Kentucky.
- Ciężko z tym żyć, prawda? - westchnęła Mad
die ze współczuciem.
- Tak. Ale byłem zawsze zbyt zajęty, by się tym
zamartwiać. W pewnej zresztą chwili uświadomiłem
sobie, że zawiedliśmy się wzajemnie. Ja nie zrobiłem
tego, czego chcieli rodzice, a ich nie było przy mnie,
kiedy ich najbardziej potrzebowałem.
- Mnie też nie jest łatwo. Matka w ogóle ze mną
nie rozmawia. Uważa, że powinnam oddać Dawida
do adopcji.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 77
Maddie westchnęła i spojrzała na gwiazdy. Wyglą
dały jak miliony brylancików rozrzuconych na grana
towym kocu.
- Widziała go choć raz?
- Tylko na zdjęciach. Dostała je od Bena.
- Jej strata.
- W takiej sytuacji tracą wszyscy - pokręciła gło
wą Maddie.
- Owszem, ale ona najwięcej. Nie tylko nie wie,
co to znaczy mieć wnuka, ale straciła też córkę.
- Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam.
- Bo przede wszystkim czujesz wstyd.
- Jak na pozbawionego poczucia humoru wyrzut
ka społeczeństwa niezły z ciebie psycholog.
- O, a więc jeszcze pozbawiony jestem poczucia
humoru.
Maddie dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co
powiedziała.
- Pardon.
- Widzę, że jest ci zimno. Wracajmy do auta.
- Gdybym mieszkała w pobliżu, codziennie przy
chodziłabym tu patrzeć na gwiazdy - powiedziała
Maddie, siedząc już w samochodzie.
- Ale chyba nie wtedy, kiedy pada.
- Na pewno zimą jest tu bardzo pięknie. Tak cicho
i spokojnie, wszędzie śnieg...
- Owszem.
Maddie ułożyła głowę na oparciu fotela.
78 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś.
Joshua nachylił się ku niej i spojrzał jej w oczy.
- Wołałbym, żebyś mi podziękowała tak jak
wtedy.
- Masz na myśli pocałunek?
- Mhm...
Było to najbardziej zmysłowe „mhm", jakie w ży
ciu słyszała. Maddie uśmiechnęła się, bo wiedziała,
że nic się nie stanie. Ba, była nawet tego pewna.
- Nie wyglądasz mi na takiego, który całuje ko
biety w samochodzie.
- Naprawdę? - Joshua wsunął palce w jej włosy.
- Tak, naprawdę - odparła, czując, że z każdą
chwilą, z każdym jego słowem, traci pewność siebie.
- Jesteś praktyczny, bardzo spolegliwy i . . .
- I pragnę cię.
- Chyba za dużo wypiłeś, mój drogi. - Próbowała
się jeszcze bronić.
- To nie whisky przeze mnie przemawia. To ja
sam. I powiem ci jeszcze, że jesteś w dużym błędzie.
Ja wprost uwielbiam całować się w samochodzie.
Maddie nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo Joshua
po prostu zamknął jej usta. Pocałunkiem.
Potem przywarli do siebie, pieścili się i dotykali.
Oboje robili to z równym zapamiętaniem.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
- Butelka? A co się stało z... - Wzrok Joshui bez
wiednie powędrował na piersi Maddie.
- Zaczęłam karmić nią Dawida, kiedy wróciłam
do pracy. Chyba ci to nie przeszkadza, Zajączku, co?
- Synek uśmiechnął się, więc uśmiechnęła się i ma
ma. - Jest taki wspaniały. Założę się, że będzie się
musiał kijem oganiać od dziewczyn.
- A może to raczej ty będziesz je od niego odga
niała, co?
- Jeśli będą miłe, to nie.
Patrick poklepał Majora, potem podszedł do Joshui
i stanął obok niego z rękami złożonymi na piersi.
- Jak na dzieciaka nie jest taki zły. Nie wrzeszczy
dużo i w ogóle.
Maddie parsknęła śmiechem. Wiedziała, że
w ustach Patricka to ogromny komplement.
- Dzięki. Chętnie bym sobie przypisała jego dobry
charakter, ale przypuszczam, że zawdzięczamy go
prawidłowemu funkcjonowaniu układu pokarmo
wego.
- To znaczy?
80 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Że po każdym karmieniu ładnie beka. Wypusz
cza powietrze, którego się nałykał, i dzięki temu nie
boli go brzuszek.
Patrick zawsze po kolacji szedł do siebie, tym ra
zem jednak został z nimi.
- Chciałbyś go nakarmić? - spytała Maddie.
- Ja? No... może.
- Nie musisz. Pomyślałam, że może chciałbyś po
trzymać takiego malucha.
Patrick znów wzruszył ramionami. Wyraźnie był
to jego ulubiony gest.
- Dobra.
- To usiądź obok mnie - zaproponowała Maddie
i podała mu Dawida. - Nie bój się, to nie potrwa
długo. Nasz Zajączek to istny odkurzacz. Wyglądasz,
jakbyś robił to od lat - uśmiechnęła się do Patricka.
- Czasami zdarza mu się karmić źrebaki - wyjaś
nił Joshua.
- Tak, to pewnie dlatego.
Maddie wyczuła, że Patrick chciałby jej coś powie
dzieć. Parę razy nawet już otwierał usta. Szybko do
myśliła się, o co chodzi, i postanowiła mu pomóc.
- Rozmawiałeś już z Amy po tamtej zabawie?
Chłopak skinął głową.
- Czasem w szkole odzywa się do mnie.
- A ty odpowiadasz?
- Jakmi coś wpadnie do głowy.
- Czujesz się przy niej niepewnie?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
81
Trochę - przyznał. - A jak wobec ciebie zacho
wywali się chłopcy w szkole? - spytał po chwili.
Maddie wiedziała, ile kosztowało go to pytanie.
Uświadomiła sobie, że pewnego dnia o to samo może
ją zapytać Dawid.
- Na przykład do mnie dzwonili. Odprowadzali
mnie do szkoły i jedli razem ze mną obiad w szkolnej
stołówce. Pytali o różne rzeczy.
- O co?
- Jaką muzykę lubię, jakie filmy widziałam, co
oglądam w telewizji.
- Chyba już się najadł - przerwał jej Patrick. Bu
telka była pusta, a Dawid drzemał.
- Zgadza się. - Maddie wzięła synka na ręce i de
likatnie pomasowała mu plecki.
- I działało?
- Co działało? - Nie zrozumiała, o co mu chodzi.
- To zadawanie pytań i dzwonienie. Umawiałaś
się wtedy z nimi?
- Czasami. Zależy, jaki był to facet.
- A kwiaty pomagały?
- Kwiaty zawsze pomagają. I wcale nie muszą to
być róże - dodała. Nie ujawniła jednak faktu, że ona
sama nigdy jeszcze nie dostała kwiatów od mężczy
zny. - Mogą też być drobne prezenciki.
- Drobne? - Patrick był wyraźnie zainteresowany.
- Bardzo drobne - uspokoiła go. - Kaseta z na
graniem ulubionego zespołu. Breloczek do kluczy
82 NIEGRZECZNA NARZECZONA
z moim inicjałem. - Wymieniała prezenty, których
nigdy nie dostała, ale o których marzyła. Przypo-
mniała sobie, że Clyde był zawsze bez grosza,
i uśmiechnęła się. - Najważniejsze jednak jest to, że-
byś jej słuchał. Jeśli uważnie będziesz słuchać, do-
wiesz się, co lubi.
- Kobiety rzadko są tak otwarte - wtrącił się
Joshua.
- A większość mężczyzn nie umie słuchać - od-
parowała.
- Powiedz jej, że jest piękna. Powiedz, że podoba-
ją ci się jej włosy i uśmiech. - Teraz Joshua przejął
rolę nauczyciela.
- W twoim przypadku to działało?
- Jak czary.
- Ale jeśli to jest tylko czcze gadanie, to dziew-
czyna na pewno szybko się zorientuje i cię rzuci -
oświadczyła Maddie. Nie była pewna, którego
z Blackwellów instruuje. - To musi być prawda. Na
przykład powiedz jej, jak się przy niej czujesz.
-
Jakbym zaraz miał zwymiotować - przyznał Pa-
trick.
Joshua parsknął śmiechem i spojrzał z ukosa na Mad-
die. Sama się o to prosiłaś, mówiło jego spojrzenie.
- Chodziło mi o pozytywne uczucie. Ale to dopie-
ro później. Jak lepiej ją poznasz, możesz zmienić
zdanie. Może w ogóle ta dziewczyna przestanie ci się
podobać. Po to właśnie są randki.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 83
- No dobrze, ale dokąd mam ją zabrać?
- Pierwszy raz najlepiej na lody - wtrącił się znów
Joshua. - Tanio i szybko. I nie może się nie udać.
Maddie spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Aż tak daleko sięga twoja pamięć?
Spojrzenie, jakim ją obrzucił, było gorące i wyzy
wające.
- To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy się nie
zapomina.
Maddie posmutniała. Joshua przypominał jej
niedźwiedzia, który zapadł w sen zimowy i teraz po
woli zaczynał się budzić. I bez wątpienia jej pragnął.
Postanowiła skupić się teraz tylko na Patricku. By-
lo to zdecydowanie bardziej bezpieczne.
- Może to zabrzmi jak banał, ale nie masz pojęcia,
ile może zdziałać dbałość o drugą osobę, uprzejmość
i dobre maniery.
Patrick, jak dobry komputer, zapisywał te wszyst
kie informacje w swojej pamięci.
- Ilu facetów rzuciłaś?
- Kilku - przyznała z niechęcią. - Jakoś wtedy
przyciągałam do siebie wyjątkowych palantów.
A z paroma i tak za długo się cackałam.
- Dzięki - rzekł, wstając, Patrick.
Już miał wyjść z pokoju, ale zatrzymała go jeszcze
jedna myśl.
- A jaki był najlepszy prezent, jaki dostałaś od
faceta? - spytał.
84 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Oprócz Dawida? - Maddie przytuliła synka
mocno do siebie. Usłyszała głębokie westchnienie
Joshui i domyśliła się, o czym pomyślał. - Ale mu-
sisz pamiętać, że ja mam lat dwadzieścia siedem lat
i dawno już skończyłam szkołę. Dla mnie najlepszym
prezentem byłaby możliwość dzielenia z kimś odpo
wiedzialności za wychowanie dziecka.
- Nie bój się. Wiem o prezerwatywach.
- One czasem pękają - mruknęła pod nosem Mad
die. - Zawsze lepiej stosować jakieś dwie metody
zapobiegania ciąży, ale to na pewno wiesz. I na pew
no rozumiesz, że seks to nie tylko połączenie dwóch
ciał, więc czasami warto poczekać.
Spod oka spojrzała na Joshuę i wyczuła jego apro
batę.
- A moim ulubionym prezentem od faceta by
ła piosenka, którą dla mnie napisał - uśmiechnęła się
do Patricka. - Gitarzyści zawsze mnie bardzo po
ciągali.
Kilka minut później Joshua odprowadzał Maddie
do auta. Deszcz już nie padał. Powietrze było czyste
i chłodne. Kiedy tylko posadziła Dawida w foteliku
i zatrzasnęła drzwi, Joshua zablokował jej drogę.
Czuła całe jego ciało - silną, falującą pierś, mocne
uda i . . . naprężoną męskość.
- Widzę, że niełatwo mi będzie odjechać - mruk
nęła.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 85
- A spieszysz się? - spytał Joshua, muskając war
gami koniuszek jej ucha.
- Nie, ale nie chcę nadużywać waszej gościnności.
- Nie ma obawy. - Teraz jego waigi sunęły po jej szyi.
Bez powodzenia próbowała stłumić jęk.
- Uwielbiam te twoje odgłosy. Od razu się wtedy
zastanawiam, jak by brzmiały w łóżku.
- Nie wiem, czy to znaczy, że mam się zamknąć,
czy
wprost przeciwnie - próbowała żartować.
- Nie, broń Boże, nie powstrzymuj ich! Mówiłem
ci już, jaka jesteś piękna?
Choć Maddie wiedziała, że to nieprawda, wokół jej
serca rozlało się bardzo przyjemne ciepło. Kiedy wsu
nął palce w jej włosy, zadrżała.
- I podobają mi się twoje włosy, ich kolor, puszy-
stość, to, jak tańczą wraz z tobą.
Maddie zamknęła oczy. Czuła się cudownie.
- Och, Joshua!
Znów wtulił się w jej szyję.
- Uwielbiam twój zapach.
- To talk dla dzieci.
- Na tobie pachnie podniecająco.
Maddie otworzyła oczy i parsknęła śmiechem.
- Ty chyba zwariowałeś.
- Możliwe. - Teraz palcem obrysowywał kontur
jej ust. - Lubię twój uśmiech.
Nie wiedząc, czy śmiać się, czy płakać, Maddie
potrząsnęła głową.
86 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Bardzo dobrze, Joshua. Bardzo dobrze.
Odepchnęła go zdecydowanie i podeszła do drzwi
od strony kierowcy.
- Co takiego? - Oczywiście Joshua podążył
w ślad za nią. - O czym ty mówisz?
- Dobry tekst. Znakomity z ciebie aktor. Tę rolę
wykułeś na blachę. Prawie się na to dałam nabrać.
- Do jasnej Anielki, Maddie, przecież wiesz, że
mówiłem szczerze.
- Ja też znam swoją rolę. Jak cię słucham, to
robi mi się niedobrze - rzuciła, siadając za kiero-
wnicą.
Joshua znów wyjrzał przez okno i zmarszczył
brwi.
- Nie widać jej?
- Nie.
Była to pierwsza środa od wielu, wielu tygodni,
kiedy Maddie nie przywiozła im kolacji. Choć Joshui
bardzo smakowało jej jedzenie, dużo bardziej zależą-
ło mu na niej samej.
- Myślisz, że powinniśmy do niej zadzwonić? -
spytał Patrick, ujawniając tym samym, że i on przy-
zwyczaił się do tych odwiedzin.
- Poczekajmy jeszcze parę minut.
Instynkt podpowiadał mu, by jej szukać. A jeśli
znów zgubiła drogę i sąsiad tym razem zrobił użytek
ze strzelby?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 87
Kiedy usłyszał w oddali warkot silnika, odetchnął
z ulgą. Poznał tłumik jej auta.
Obaj z synem od razu wyszli na ganek.
Owszem, był to samochód Maddie, ale wysiadł
z niego jakiś mężczyzna. W ręku trzymał pudło z piz-
za. Miał długie włosy, złoty kolczyk w uchu, ubrany
był w dżinsy i T-shirt.
- Hej, jestem Ben, brat Maddie. Nie może dziś
sama do was przyjechać. Jej mały zachorował, więc
poprosiła, żebym przywiózł wam coś do jedzenia. Ty
jesteś Joshua, zgadza się?
Joshua skinął głową. Nie widział w Benie żadnego
podobieństwa do Maddie. Dopóki nie spojrzał mu w oczy.
Tak samo brązowe, tak samo błyszczące i pełne życia
- Nie stój na tym deszczu. Wejdź do środka.
Ben wahał się przez chwilę, ale w końcu spojrzał
przez ramię na auto, pokazał mu język i wzruszył
ramionami.
- Dzięki, chętnie. Mam dwa rodzaje pizzy. Mad
die kazała mi wybrać, więc jedna jest supremę, a dru
ga pepperoni.
- Dobry wybór - pochwalił go Joshua w drodze
do kuchni. - Patrick chyba zje nawet pudełko.
- Tato.
- Dziś zjemy po kawalersku - rzekł do syna Jo
shua, a ten od razu go zrozumiał.
- Myślałem, że zawsze tak jadacie - zażartował
Ben.
88 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Patrick wyjął z szafki papierowe talerze i serwetki,
a potem wprawnie rozłożył je na stole.
- Co jest Dawidowi?
-
Jakaś infekcja ucha. Maddie była z nim u leka,-
rza i dostała lekarstwa, ale dziś w nocy Zajączek pew-
nie znów będzie marudził.
- Znów? - zaniepokoił się Joshua.
- Mhm. Nie spali całą poprzednią noc. Chętnie
bym zastąpił siostrę, ale pracuję na nocną zmianę
w barze Tony'ego. - Ben ugryzł kawałek pizzy i po
pił colą. - Maddie wygląda jak zmora.
Joshua nie potrafił przejść nad tym faktem do po-
rządku dziennego. Tylko dla zachowania pozorów
skierował rozmowę na inne tory.
- Niewiele o tobie wiem. Chyba tylko tyle, że je-
steś ojcem chrzestnym Dawida i w szpitalu powie-
dziano ci, że twoja siostra urodziła pięcioraczki.
Ben wybuchnął śmiechem.
- To cała Maddie! A ja o tobie słyszałem całkiem
sporo - zwrócił się do Joshui, ale już całkiem po-
ważnie.
Joshua z trudem przełknął kęs pizzy.
- Naprawdę?
- Owszem. Maddie dużo mi opowiadała o to-
bie i o twoim synu. Twierdzi, że Patrick jest bardzo
zdolny.
- Naprawdę? - Patrick z dumy aż się wyprosto-
wał. - Naprawdę tak powiedziała?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 89
- Tak. I że choćby dużo ją to miało kosztować,
dotrzyma słowa, jeśli chodzi o te cotygodniowe ko
lacje.
- Próbowałem jej to wyperswadować - przyznał
z wyrzutami sumienia Joshua. - To naprawdę niepo
trzebne.
- Daj sobie spokój! Moja siostra zawsze do
trzymuje słowa. Mówi, że pomogłeś jej, kiedy tego
najbardziej potrzebowała, i że nigdy o tym nie zapo
mni. To dla niej zupełnie nowe doświadczenie, bo do
tej pory nie mogła zbytnio polegać na mężczyznach.
Kiedy byliśmy mali, nasz ojciec dużo podróżował,
więc rzadko go widywaliśmy. A Clyde - Ben aż
skrzywił się z niesmakiem -jego właściwie też nigdy
nie było. Utalentowany, ale nie zasługiwał na taką
wspaniałą dziewczynę jak Maddie.
Tym razem Ben spojrzał na Joshuę bardzo uważ
nie. I ostrzegawczo. Jak brat, który nie pozwoli niko
mu skrzywdzić ukochanej siostry.
I chyba rzeczywiście miał powody do obaw.
Wieczorem Joshua był rozkojarzony i nie mógł za
snąć. Snuł się po kuchni i salonie, wypił szklankę
mleka i zjadł herbatnika. Nawet on zauważył stęchły
i dosyć niezwykły smak ciastka. Joshua nigdy nie
miał problemów z zachowaniem linii. Nie umiał go
tować, a i buszowanie wśród sklepowych półek nie
było jego pasją. Kupował rzeczy pierwsze z brzegu
9o NIEGRZECZNA NARZECZONA
i już. Gdyby Maddie żywiła go bardziej regularnie
wkrótce bałby się stanąć na wadze.
Tak, przyzwyczaił się do jej cotygodniowych wi-
zyt. Czekał na nie, czasami bardzo niecierpliwie. I juz
dawno przestał się oszukiwać, że chodzi mu wyłącz-
nie o domowe jedzenie.
Chętnie skwitowałby wszystko stwierdzeniem, że
to wyłącznie sprawa seksu, ale wiedział, że ta szalona
Maddie zalazła mu głęboko za skórę i znalazła drogę
do jego serca.
Ciekaw był, czy właśnie teraz spaceruje po swoim
mieszkaniu z Dawidem w objęciach. Pamiętał do
brze, jak bolesna jest świadomość, że jest się jedyną
osobą odpowiedzialną za takie maleństwo. A czekała
ją kolejna, ciężka noc.
Nagle drgnął gwałtownie. Wróciła do niego ta sa-
ma myśl, która tak zaskoczyła go przy kolacji.
- Co za idiotyczny pomysł - mruknął, spoglądając
na kuchenny zegar. Była jedenasta trzydzieści. - Ab
solutnie idiotyczny.
Wciąż mamrocząc, że pomysł jest bez sensu, wło
żył dżinsy, koszulę, skarpetki i buty. Obudził Patri
cka, żeby powiedzieć mu, dokąd się wybiera, i już go
nie było.
W środku nocy ulice były prawie puste, więc droga
do domu Maddie zabrała Joshui zaledwie trzydzieści
pięć minut. Chciał tylko sprawdzić, czy u niej wszystko
NIEGRZECZNA NARZECZONA 91
w porządku. Jeśli nie zobaczy światła w jej oknach,
zawróci, nie próbując nawet z nią porozmawiać.
Niestety, okna były oświetlone.
Otworzyła mu dopiero po kilku minutach. Tuliła
w ramionach Dawida i wyglądała na nieprzytomną ze
zmęczenia. Jeszcze żadna kobieta nie budziła w nim
tylu ciepłych uczuć.
- Słyszałem, że masz dziś ciężką noc.
- I zapragnąłeś się do nas przyłączyć?
Maddie zdobyła się na słaby uśmiech.
- Nie miałem nic lepszego do roboty. - Joshua
wzruszył ramionami.
- A nie pomyślałeś o spaniu?
Próbowałem i nic z tego nie wyszło, odparł, ale
tylko w duchu.
- A może jednak mnie wpuścisz?
- Och, przepraszam. Chcesz może kawy, mleka,
albo... - Maddie już szła do kuchni.
- Chcę, żebyś usiadła.
To wydało mu się w tej chwili najważniejsze. Bał
się, że Maddie za chwilę zemdleje.
- Nie ma mowy. Zajączka strasznie boli ucho i tyl
ko noszenie go przynosi mu jakąś ulgę. Nie mogę
słuchać, jak płacze.
- A lekarstwo?
- Jasne. - Maddie nie przerywała chodzenia. -
Zacznie działać dopiero za jakieś dwadzieścia cztery
do czterdziestu ośmiu godzin.
92 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nie zapytałaś, czemu przyjechałem.
- Rzeczywiście! Chyba jestem mało przytomna.
- Ben powiedział, że poprzednią noc też miałaś
bardzo ciężką.
Maddie skinęła głową i skupiła się na studiowaniu
wzorków na dywanie.
- Pamiętam takie bezsenne noce z dzieciństwa Pa-
tricka. Wydawały się nie mieć końca.
Znów tylko kiwnęła głową.
- Więc pomyślałem sobie, że cię trochę zastąpię.
Maddie znów pokiwała głową. Ani na moment nie
przerwała swojej wędrówki. Zaniepokoił go taki zu
pełny brak reakcji.
- Maddie, słyszałaś, co mówię?
Spojrzała na niego nie widzącym wzrokiem i za
T
mrugała oczami.
- Boże -jęknęła - żeby ten pokój przestał wresz
cie tak wirować.
- Natychmiast daj mi małego i kładź się do łóżka.
- Nie, nie, ja tylko... - próbowała protestować.
- Daj go - powtórzył Joshua zdecydowanie i wy
ciągnął ręce.
Odniósł wrażenie, że Maddie dopiero w tej chwili
uświadomiła sobie jego obecność. Patrzyła na niego
z ufnością i ulgą. A pod tymi uczuciami, pod ogrom
nym zmęczeniem, kryło się coś jeszcze.
- Tylko na godzinę - zgodziła się w końcu i podała
mu synka. Potem wspięła się na palce i leciutko pocało-
NIEGRZECZNA NARZECZONA 93
wała Joshuę w policzek. - Jesteś cudowny. Godzina
mi zupełnie wystarczy. Potem mnie obudź. Dobrze?
- Jasne.
Kiedy się w końcu obudziła, na dworze już zaczy
nało świtać. Od razu pomyślała o Joshui. Musi być
wykończony. Nie zmrużył przecież oka.
Cichutko, na palcach, zeszła na dół.
Joshua siedział w bujanym fotelu i tulił do siebie
Dawida.
W pokoju panowała absolutna cisza.
Obaj smacznie spali.
Ten widok aż ścisnął ją za serce. Jednego tylko nie
będzie mogła nigdy dać swemu synowi. Nie będzie
w stanie zastąpić mu ojca.
A... gdyby... Maddie pozwoliła sobie na chwilę
marzeń.
Gdyby tak Joshua pokochał ją oraz jej dziecko
i zechciał z nimi zostać na zawsze. Gdyby...
Nie, nie, nawet nie powinna o czymś takim myśleć.
Nachyliła się i leciutko dotknęła czoła Dawida. Ani
śladu gorączki.
Potem spojrzała na Joshuę. Jeszcze nigdy nie wi
działa tak pięknego mężczyzny.
Kiedy nagle otworzył oczy i ich spojrzenia się
spotkały, Maddie zrozumiała, że wpadła na amen.
Znowu to samo!
ROZDZIAŁ ÓSMY
Maddie pamiętała, że w takiej sytuacji najlepiej
jest mowie. Cokolwiek. Byle szybko i dużo.
- Nie obudziłeś mnie po godzinie - skarciła Jo-
shuę. - Bardzo miło z twojej strony, że pozwoliłeś mi
odpocząć, ale to miała naprawdę być tylko godzina.
Przecież ty całą noc przesiedziałeś na krześle. Daj mi
Zajączka, przewinę go i nakarmię. - Wzięła dziecko
i weszła do kuchni. - Zaczekaj chwilę, zaraz zrobię
kawę.
- Maddie? - zdecydowany głos Joshui przerwał
ten monolog.
- Tak?
- Daruj sobie tę kawę. Za minutę znikam.
Słowa Joshui znów pobudziły ją do działania.
- Nie ma mowy.
Nie zważając na ssącego jej ramię Dawida, szybko
wyjęła z lodówki butelkę z mieszanką i wstawiła ją
do podgrzewacza. Posadziła synka w jego foteliku
i wyjęła z szafki buteleczkę z antybiotykiem.
- Pozwól mi przynajmniej poczęstować cię kawą.
Jeśli trochę poczekasz, zrobię śniadanie i . . .
NIEGRZECZNA NARZECZONA 95
- Hej. - Joshua stanął tuż za nią. - Czemu jesteś
taka zdenerwowana?
Serce Maddie waliło jak szalone. W jej głowie kłę-
biły się tysiące myśli. Jakoś jednak udało jej się od-
mierzyć porcję lekarstwa łyżeczką.
- Zawsze gdy potrzebowałam pomocy, nikogo
przy mnie nie było. No, może Emily i Jenna Jean,
i czasami Ben.
Podała małemu lekarstwo, a potem zaczęła go
karmić.
Dopiero wtedy spojrzała na Joshuę.
- Czuję się niezręcznie. To, co wczoraj zrobiłeś,
bardzo dużo dla mnie znaczy.
- To naprawdę nic takiego. - Joshua wzruszył ra
mionami.
- Wręcz przeciwnie - upierała się Maddie. - Dla
mnie to naprawdę coś wielkiego i nawet nie wiem,
jak ci podziękować.
Spojrzenie Joshui było tak pełne namiętności, że
Maddie poczuła się zakłopotana. Sytuacji nie ułatwiał
fakt, że za koszulę nocną służył jej stary T-shirt, który
niewiele zasłaniał.
- Jesteś mi wdzięczna?
| - Tak.
- Bardzo? - spytał Joshua i przysunął się niebez
piecznie blisko.
Maddie najpierw odetchnęła głęboko, a potem par
sknęła śmiechem. Czy ten facet nigdy nie rezygnuje?
96
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Mam w tej chwili na sobie powyciągany T-shirt,
który służy mi za koszulę, karmię moje dziecko i choć
od wieków nie patrzyłam w lustro, założę się, że wy
glądam jak potwór. Nie możesz mnie w tej chwili
pragnąć. - Choć tak bardzo starała się go zniechęcić,
wciąż widziała w jego oczach pożądanie. - Chyba że
jesteś ślepy.
- Okulista nazwał mój wzrok sokolim.
No, tak, mogła się tego spodziewać.
- Albo zwariowałeś.
- To rzeczywiście możliwe - zaśmiał się Joshua
i musnął wargami jej szyję.
Maddie przymknęła oczy.
- Nie możesz mnie pragnąć. Nie. To niemo...
- Mogę. - Wsunął rękę pod jej koszulę i pieścił
nagie uda. - I pragnę.
- Nie, Joshua, nie - szepnęła, choć jej ciało mó
wiło co innego. - Jestem wykończona.
- Przecież to ja siedziałem z Dawidem całą noc.
Jesteś mi coś winna.
Maddie aż zesztywniała. To niemożliwe... to niemo
żliwe, by chciał, żeby odwdzięczyła mu się seksem. A jed
nak jakiś cichutki głosik w jej wnętrzu szeptał, że byłoby
to najsłodsze podziękowanie, jakie w życiu złożyła.
- Lody - powiedział Joshua.
- Lody? - powtórzyła oszołomiona.
- W piątek wieczorem. To musi się udać - dodał
z szelmowskim uśmiechem.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
97
Pokonał Maddie jej własną bronią.
Ponieważ Joshua miał mnóstwo roboty z końmi,
w piątek mogli się wybrać na lody dopiero późnym
wieczorem. W lodziarni był okropny tłok, kupili więc
kilka pudełek na wynos i pojechali do Maddie.
Joshua był w idiotycznym nastroju. Nie czuł się tak
lat. Wiedział, że zwariuje, jeśli nie zdobędzie Mad-
die Palmer. Choćby miał ją posiąść na tym kuchen
nym stole.
- Kto się dziś zajmuje Dawidem? - spytał, kiedy
wyjmowała z szafki syrop czekoladowy.
- Moja przyjaciółka, Jenna Jean. Miała do mnie
pretensje, że nie zadzwoniłam do niej po pomoc, kie
dy mały był chory, ale nawet mi to nie przyszło do
głowy. Ona jest zastępcą prokuratora okręgowego
i nikt jej nie przegada, więc obiecałam, że przy naj
bliższej okazji pozwolę jej się zająć Dawidem. -
Maddie wyjęła z lodówki bitą śmietanę i uśmiechnęła
się szeroko. - To właśnie dziś jest ta okazja.
- Czy do tych wszystkich specjałów dodajesz cza
sami trochę lodów?
- Nie wiedziałam, że jesteś taki zasadniczy,
szem, dodaję, ale niewiele.
W obecności tej kobiety Joshua bynajmniej nie
czuł się zbytnio zasadniczy. Miał wrażenie, że jego
mozg zmienił miejsce pobytu i przeprowadził się po
niżej pasa.
98 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Bita śmietana? - Maddie włożyła palec do pu
szki, a potem go oblizała. - Pycha. Chcesz trochę?
- Jasne.
Znów zanurzyła palec i podała mu, by spróbował
śmietany. Jednak Joshua niespodziewanie chwycił Mad
die za nadgarstek i wsunął sobie do ust... cały jej palec.
Oczywiście chodziło mu wyłącznie o śmietanę.
Maddie natychmiast wyrwała mu rękę i spojrzała
na niego z oburzeniem. Jak najbardziej udawanym.
- Jak mogłeś?
- Gdybyś okazała mi choć trochę litości - to ostat
nie słowo Joshua wymówił ze szczególnym naci
skiem - nie musiałbym się uciekać do takich metod.
Patrzyła na niego przez trzy długie sekundy, a na
jej twarz powoli wpełzał rumieniec.
- Litości?
- Tak. - Joshua przysunął sobie miseczkę i nabrał
łyżką dużą porcję lodów. Miał nadzieję, że w ten spo
sób chociaż trochę zmniejszy płonący w nim żar. -
Całujesz mnie, a kiedy tracę nad sobą panowanie
przerywasz. Jesteś blisko mnie i nagle się odsuwasz.
Niezła z ciebie flirciara, Maddie.
- Flirciara! - Dla podkreślenia swego oburzenia,
nie tak całkiem już udawanego, Maddie potrząsnęła
puszką śmietany i skierowała na Joshuę potężny stru
mień białej piany.
Śmietaną pokryta była nie tylko jego ręka i twarz,
ale i koszula. Odrobina jej spadła też na dżinsy.
-
NIEGRZECZNA NARZECZONA 99
- Przepraszam. - Maddie uśmiechnęła się niepew-
nie i odstawiła puszkę. - Nie chciałam poplamić ci
Koszuli.
- Masz jakąś serwetkę?
- Oczywiście.
Szybko wyjęła z szuflady niebieską serwetkę i do-
kladnie wytarła mu koszulę. Potem spojrzała na plamę
na jego dżinsach. Jej już nie ośmieliła się wytrzeć.
Kiedy zarumieniona podniosła wzrok, dostrzegła
w oczach Joshui rozbawienie i podniecenie.
Miała na sobie brzoskwiniową, cieniutką sukienkę
bez rękawów. Wieczór był bardzo ciepły, nie włożyła
więc rajstop. Tylko złoty łańcuszek z serduszkami na
kostce i lekkie sandałki.
Joshua wreszcie zrobił to, o czym marzył przez
Cały wieczór. Wsunął rękę pod jej sukienkę.
Maddie znieruchomiała.
Joshua był tego wieczoru jakiś inny. Nie wiedziała,
czy powinna się z tego cieszyć, czy raczej bać. Wie
działa tylko, że podoba jej się sposób, w jaki on na
mą patrzy -jakby była lodami, a on zabierał się właś
nie do jedzenia. I podobała jej się jego ręka w jej
gorącym, intymnym miejscu.
- Lody topnieją - wykrztusiła z trudem przez
ściśnięte gardło.
- Maddie, och, Maddie! Jak możesz teraz myśleć
o lodach... - szepnął jej do ucha.
- Joshua, przecież tobie na mnie wcale nie zależy.
100 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nawet ty w to nie wierzysz.
Kiedy przyciągnął ją mocno do siebie, gdy poczuła
jego twardość, jeszcze próbowała się bronić.
- Naprawdę?
Wsunął nogę między jej uda.
- Tak. Oboje o tym świetnie wiemy. Chodź tu,
maleńka.
Maddie poczuła, że tonie. W spojrzeniu Joshui,
w słodyczy jego pocałunków.
Chociaż po chwili leżeli już na kanapie, a ona opla
tała go nogami i całowała jego szyję, jeszcze raz po
stanowiła dać mu ostatnią szansę.
- Ty potrzebujesz zupełnie kogoś innego - szeptała.
- Kobiety, której nie musisz pomagać przy zmianie koła
ani przywozić po nocy jakiegoś idiotycznego smoczka.
- Nie przestała mówić nawet wtedy, kiedy Joshua pod
niósł jej sukienkę i wsunął rękę między uda. - Kobiety,
która zna się na klaczach, ogierach i . . .
- Maddie, ja chcę ciebie.
- Ale pamiętaj, że cię ostrzegałam...
Joshua wsunął palec do jej gorącego, wilgótneg
wnętrza.
Maddie instynktownie zacisnęła mięśnie.
- Chyba nie zdążymy do sypialni, prawda?
Joshua jednym szybkim ruchem ściągnął jej mikro
skopijne majteczki.
- Tym razem chyba jeszcze nie. Och, Maddie,i
gdzie byłaś przez te wszystkie lata... Gdzie...
NIEGRZECZNA NARZECZONA
101
Maddie odpięła mu dżinsy i ujęła w dłoń jego mę-
ość.
- O, tak, Maddie, tak.
Joshua na moment uniósł się na łokciu i wyjął
kieszeni małą, foliową paczuszkę.
I w tym jej nie zawiódł. Znów wykazał się odpo
wiedzialnością.
Potem przenieśli się na górę, do sypialni. Wzięli ze
sobą tylko puszkę z bitą śmietaną.
Półtorej godziny później oboje leżeli zmęczeni na
jej ogromnym łóżku. Puszka była pusta.
Joshua jeszcze nigdy nie kochał się z kobietą, która
by mu się tak bez reszty, całkowicie oddawała. Z taką
ufnością, bez wstydu, bez zahamowań. Tak naturalnie
i po prostu.
- Chciałbym ci zadać jedno niedyskretne pytanie
- rzekł, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
- Pytaj.
- Ten facet, z którym byłaś tak długo...
- Clyde.
- Często wyjeżdżał, tak? Czy z nim też się tak
kochałaś jak ze mną?
- To rzeczywiście bardzo niedyskretne pytanie.
Chcesz wiedzieć, czy też robiliśmy to z bitą śmietaną?
- Nie. Raczej to, czy... - Przez moment Joshua
nie mógł znaleźć właściwego słowa. - Czy z taką
samą siłą i namiętnością?
102 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Czemu pytasz?
- Bo jeśli tak, to już rozumiem, czemu facet tak
często wyjeżdżał. Bał się, że zejdzie na atak serca.
Maddie wybuchnęła śmiechem.
- Nie, nie przypuszczam. - Zaraz jednak spoważ-
niała. - A jeśli chodzi o twoje pytanie, to odpowiedź
brzmi: nie. Tak nie było nigdy. Z nikim.
Kiedy ją pocałował, poczuł, że Maddie robi sie
wilgotna. Znów jej zapragnął.
- Przecież przed chwilą się kochaliśmy - potrzas-
nął głową z niedowierzaniem.
- Wiem - westchnęła Maddie. - Ale musimy
przerwać - dodała z wyraźnym żalem. - Muszę ode
brać Dawida. Nie chcę, by Jenna Jean już za pierw
szym razem zniechęciła się do opieki nad chrzes-
niakiem.
- Pozwól chociaż, że cię odwiozę.
Ta nieoczekiwana propozycja sprawiła Maddi
ogromną przyjemność.
- Bardzo ci dziękuję. Chętnie skorzystam.
Na pierwszy rzut oka Jenna Jean stanowiła abso
lutne przeciwieństwo Maddie. Zdawała się chłodna
i opanowana. Bardzo ciemne włosy wiązała w po
rządny węzeł na karku i nawet w dżinsach i zwyczaj
nej bluzce wyglądała schludnie i elegancko.
Joshua nie mógł jej sobie wyobrazić noszącej cza
rodziejskie kolczyki Maddie ani karmiącej piersią
NIEGRZECZNA NARZECZONA 103
niemowlę. Maddie była wrażliwa i szalona, Jenna
Jean rozsądna i spokojna.
Trudno mu było zrozumieć, co też może łączyć te
dwie tak różne kobiety.
Dopiero dzięki słowom Maddie wszystko się wy
jaśniło.
- Jenna Jean i ja poznałyśmy się, kiedy ja miałam
sześć, a ona siedem lat.
Jenna Jean uniosła brwi.
- Już od dawna wszyscy mówią do mnie Jenna
- zwróciła się do Joshui, a potem do Maddie. - A ty
nie musisz mi ciągle wypominać wieku.
- Jakoś się muszę przed tobą bronić - zaśmiała się
Maddie. - Jak się sprawował Dawid?
- Był cudowny. Omawialiśmy moją ostatnią spra
wę i zgodził się ze mną, że powinnam zażądać naj
wyższego wymiaru kary. Ten dzieciak ma talent.
Wcale nie żartuję. Miał taką minę, jakby rozumiał
każde moje słowo. Uśmiechał się i czasem nawet mi
przytakiwał.
- Doradził ci coś istotnego?
- Nie, ale ziewał, kiedy opowiadałam mu o moim
szefie.
- Każdy ziewa, kiedy opowiadasz o swoim szefie
- stwierdziła Maddie. - Rozumiem, że teraz śpi?
- Tak, w mojej sypialni, w tej przenośnej kołysce,
którą przywiozłaś.
- Dobra. Biorę go i wracam do domu.
104 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Kiedy zostali sami, Jenna otwarcie obrzuciła Jo-
shuę taksującym spojrzeniem.
- A więc to ty byłeś z nią przy porodzie Dawida?
- Tak, ja.
- Maddie wspominała, że masz stadninę ogierów
rozpłodowych. To dosyć ryzykowny interes, prawda?
- To zależy, jak do niego podchodzić - odparł Jo-
shua. Jeszcze nie rozumiał, o co jej chodzi.
Jenna zupełnie zwyczajnym gestem wskazała mu
miejsce obok siebie, ale Joshua miał świadomość, że
bacznie obserwuje każdy jego ruch.
- A jak ty do tego podchodzisz?
- Chcesz wiedzieć, czy jestem wypłacalny, tak?
- spytał wprost.
- Nie, właściwie to nie. - Jenna nawet się nie za
jąknęła. - Ale to rzeczywiście mnie ciekawi, więc
gdybyś zechciał odpowiedzieć na moje pytanie...
Dopiero teraz Joshua skorzystał z jej zaproszenia
i usiadł.
- Owszem, jestem wypłacalny.
Jenna z poważną miną skinęła głową.
- Maddie mówiła też, że masz kilkunastoletniego
syna. Lubisz dzieci?
- Dzieci, to dzieci. Jedne lubię bardziej, inne tro
chę mniej.
- Tak, to szczera odpowiedź... - Jenna przez
chwilę milczała, a potem ciągnęła dalej. - Maddie
zawsze miała talent do...
NIEGRZECZNA NARZECZONA
105
- Nieprzyjemnych doświadczeń z przedstawicie
lami władzy - dokończył za nią Joshua.
- Ale nie jest rozrabiarą. Ma tylko pecha, bo za
wsze wpada. Lecz jej bliscy jakoś się z tym pogodzili.
A ty? Czy jesteś wystarczająco elastyczny?
- Owszem. Do pewnego stopnia. Moja tolerancyj-
ność ma jednak pewne granice. Ale czy nie uważasz,
że do takiej rozmowy przydaliby się nam świadkowie
i egzemplarz Biblii?
Trafiła kosa na kamień. Jenna zawsze lubiła pano
wać nad sytuacją. Stwierdziła z żalem, że z Joshuą
nie będzie to takie łatwe.
- Mam nadzieję, że nie jesteś taki jak Clyde. On
nie umiał jej docenić. A Maddie się zmieniła i nie
zadowoli się teraz byle czym.
Wejście Maddie nie pozwoliło Joshui poprosić Jen
ny o wyjaśnienie ostatnich słów.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
- Czemu ty tak ciągle wzdychasz? - Jenna Jean
spytała Maddie, kiedy wraz z Emily siedziały przy
basenie jej matki. - Trudno z tobą wytrzymać.
- Wiem - przyznała Maddie z pełnym zadowole
nia uśmiechem. Nic nie było w stanie zepsuć jej
wspaniałego humoru. - Tobie też takie wzdychanie
dobrze by zrobiło, Jenno Jean. - Maddie znów teatral
nie westchnęła i ściszyła radio. - Zresztą dobrze
wiesz, że mam do tego powód, bo go poznałaś.
- Wiedziałam, że coś z nią jest nie tak. Mogę tylko
przyznać, że ten jej nowy facet jest lepszy od Clyde'a
- stwierdziła Jenna Jean.
- A kiedy ja go poznam? - zainteresowała się
Emily.
- Nie wiem. Joshua na weekend wyjeżdża na jakiś
zjazd koniarzy. A ponieważ ty i Beau rzadko bywacie
wmieście...
Emily wypiła łyk lemoniady.
- Wobec tego musimy coś zaplanować. Ponieważ
Beau też interesuje się końmi, obaj panowie na pewno
będą sobie mieli dużo do powiedzenia.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 107
Jenna Jean parsknęła śmiechem.
- Kto by pomyślał, że nasza Emily wyjdzie za
kowboja.
- No, cóż, skoro sama nie mogłam zostać kowbo-
jem, pozostało mi tylko poślubienie kogoś, kto nim
jest. A jeśli chodzi o Maddie, to pamiętam, że za
wsze marzyła o tym, by zostać fanką jakiejś grupy
rockowej.
Maddie skrzywiła się z niesmakiem.
- Nigdy nie chciałam być jedną z wielu. Może
dlatego Joshua tak bardzo zawrócił mi w głowie. Jest
taki inny. Nie traktuje mnie jak tymczasowej znajo
mej. To nie leży w jego charakterze. On naprawdę
mnie pragnie.
Już sama rozmowa na ten temat wytrąciła Maddie
z równowagi. Wstała i zaczęła spacerować wzdłuż
basenu.
- Jest tak cudowny, że aż trudno w to uwierzyć,
Ja ciągle wyszukuję jakieś powody, dla których mia
łoby się nam nie udać, a on je wszystkie eliminuje.
łez przerwy do mnie dzwoni - dodała zachwycona,
bo było to dla niej czymś zupełnie nowym. Wciąż
jednak nie opuszczał jej strach. - Bardzo mi zależy,
by tym razem niczego nie zepsuć.
- Nie bój się, niczego nie zepsujesz - próbowała
ją pocieszyć Jenna Jean. - Jesteś pewna swoich
uczuć, a Joshua Blackwell na pewno wie, że drugiej
takiej nie znajdzie.
108 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Najważniejsze, że jesteś z nim szczęśliwa - do
dała Emily. - A jeśli cię skrzywdzi, będzie miał z na-
mi do czynienia.
- Te gwiazdy naprawdę wyglądają jak brylan
- stwierdziła Maddie, leżąc wraz z Joshuą na kocu.
Wieczór był ciepły, więc po kolacji znów wyb
się na swój ulubiony pagórek.
- Dostałaś już kiedyś brylanty?
- Nie - parsknęła śmiechem Maddie. - Tylko cye-
konie i górskie kryształy.
- Żałowałaś, że to nie brylanty? - Joshua ujął ją|
za rękę.
- Tak i nie.
Maddie wsparła się na łokciu.
- Oczywiście wiem, że nieważna jest cena po
darunku, ale z drugiej strony miło wiedzieć, że ko
muś na tobie bardzo zależy... Rozumiesz, o co mi
chodzi?
- Chyba tak. A jakie prezenty dawał ci Clyde?
- Pytasz, czy w ogóle coś mi dał, tak?
Joshua zmrużył oczy.
Przez dłuższą chwilę Maddie musiała się zastano
wić. Clyde był taki zapominalski.
- Dał mi sporo płyt z nagraniami, które on lubił,
kilka taśm z własnymi kompozycjami, parę srebrnych
kolczyków z Meksyku. Raz przyniósł mi masło orze
chowe, ale zapomniał, że nie znoszę orzechów, więc
NIEGRZECZNA NARZECZONA 109
sam je zjadł. - Maddie spojrzała na Joshuę. - Widzę,
ze coś chodzi ci po głowie. Wyrzuć to z siebie.
- Ten Clyde to był egoistyczny drań - stwierdził
Joshua po prostu.
- Tak, chyba masz rację.
- To dlaczego tak długo z nim byłaś?
Maddie westchnęła, usiadła i podciągnęła kolana
pod brodę.
- Nie wiem. Prościej było z nim być, niż się roz-
stać. Chyba byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Lu
dzie przyzwyczajają się czasem do zupełnie idiotycz
nych rzeczy. Ty przecież też - dodała, by zmienić
temat rozmowy.
-Ja?
- A tak. Dlaczego przez tyle lat nie związałeś się
z żadną kobietą?
- Byłem zajęty.
- Kiepski argument.
Joshua chwycił ją za nadgarstek i jednym ruchem
przyciągnął do siebie.
- Nie wierzysz mi? - szepnął. - Naprawdę byłem
zajęty.
Kiedy jego ręce spoczęły na jej piersiach, bardzo
trudno było jej się skoncentrować.
- Raczej miałeś na oczach klapki. Kobiety prze
stały dla ciebie istnieć.
- A może nie spotkałem jeszcze takiej, która by
na mnie podziałała.
110
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Czując na swoim udzie jego twardą męskość, Mad
die z trudem przełknęła ślinę.
- A, to o to ci chodzi?
- Właśnie. I co z tym zrobimy?
- Nigdy nie podejrzewałam, że lubisz tego rodzaju
zabawy na świeżym powietrzu.
Kiedy jego usta musnęły jej szyję, jęknęła i za
drżała.
- A co? Myślisz, że wolę zaciągnięte zasłony, zga
szone światło i wygodne łóżko?
- Myślałam - poprawiła go Maddie. - Co ty ro
bisz z moimi szortami?
- Chcę ci pokazać, jaki naprawdę jestem - szep-
nął.
- Wydawało mi się, że już to zrobiłeś.
- O, nie, słonko, to był dopiero początek lekcji.
Mimo że Maddie zamknęła oczy, pod powiekami
nadal widziała gwiazdy.
Kiedy wieczorem Joshua odwiózł Maddie do do-
mu, wiedziała, że wpadła po uszy. Przerażała ją świa
domość, że dla niego była gotowa na wszystko. Czuła
jednak, że to człowiek, który jej nie skrzywdzi i któ
remu naprawdę można zaufać.
Zawsze bardzo pragnęła związku z kimś takim.
Joshua wszedł do środka i zamienił kilka słów
z Benem, a Maddie zajrzała do śpiącego Dawida.
Brat podjął się opieki nad siostrzeńcem, twierdząc, że
NIEGRZECZNA NARZECZONA
111
małemu potrzebny jest regularny kontakt z jakimś
mężczyzną, bo inaczej wyrośnie z niego baba.
W innej sytuacji Maddie wdałaby się z nim w dys-
kusję, tego jednak wieczoru myślała o zupełnie in
nych rzeczach. Kiedy zeszła na dół, Bena już nie było.
- Spieszył się do pracy - wyjaśnił Joshua.
- Do tego wstrętnego baru... Za to tutaj nieźle się
spisał. Pieluszkę potrafi zmienić zupełnie bezbłędnie.
Joshua uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie.
- Jesteś niesamowita, Maddie. Nigdy w życiu ko
goś takiego nie spotkałem.
- To dobrze czy źle?
- Dobrze. Bardzo dobrze.
Maddie uznała, że to właśnie jest ten właściwy
moment.
- Ja też tak myślę o tobie. Jeszcze nigdy przy żad
nym mężczyźnie tak się nie czułam.
I z nikim nie wiązałam tylu nadziei, dodała
w duchu.
- Jesteś taka szczera i wielkoduszna. - Joshua po-
trzasnął głową, jakby nie mógł uwierzyć w istnienie
tak wspaniałej istoty. - Większość kobiet zawsze chce
czegoś w zamian. Małżeństwa albo pieniędzy. Chcą
prawa własności. Ale ty...Ty rozumiesz. Wiesz, że
nie musisz trzymać faceta na smyczy, aby wiedzieć,
że jest twój.
Maddie poczuła się tak, jakby ktoś walnął ją pięścią
w żołądek.
112 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Na smyczy? - powtórzyła.
- Tak. Jesteś kobietą wyjątkową, bo nie zależy ci
na małżeństwie.
Ależ tak, zależy mi, zaprotestowała w duchu.
Myślałam, że o tym wiesz. Miała wrażenie, że je
dzie windą, która nagle gwałtownie zaczęła spadać.
Joshua coś mówił, ale Maddie nie słyszała już ani
słowa.
Znowu ją nabrano. A może po prostu oszukiwała
samą siebie? Jak mogła być tak głupia? Dlaczego
myślała, że Joshua potraktuje ją inaczej niż pozostali
mężczyźni, z którymi miała dotychczas do czynienia?
Tylko dlatego, że jest poważny i odpowiedzialny? Bo
pomógł jej przy porodzie, zmienił przebitą oponę
i przywiózł smoczek?
Czuła się upokorzona i zraniona. Jeszcze żaden
mężczyzna jej tak nie oszukał. Clyde'owi nigdy nie
ufała na tyle, by wiązać z nim swoją przyszłość.
A z Joshua? Z nim była na tyle nieostrożna, że prze
stała się mieć na baczności i pozwoliła sobie na snucie
mrzonek. A on okazał się taki sam jak wszyscy
mężczyźni. Ten sam towar, tylko w nieco innym opa
kowaniu.
Joshua nadal trzymał ją w objęciach, ale Maddie
nawet tego nie czuła. Kiedy próbował ją pocałować,
odsunęła się.
- Dobrze się czujesz? - spytał zaskoczony.
- Tak, oczywiście - skłamała.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 113
Do zobaczenia w środę - rzekł i lekko pocało
wał ją w usta.
Maddie chciała powiedzieć, że nie chce już go
widywać, ale nagle przypomniała sobie swoją obiet
nicę. Jak załatwić sprawę cotygodniowych kolacji?
- Żegnaj, Joshua - szepnęła, kiedy zatrzasnęły się
za nim drzwi.
Była tak zła, że zapragnęła coś stłuc.
- Nie, nie będę płakać - wyszeptała drżącym gło
sem i powlokła się do kuchni.
Otworzyła szafkę, wyjęła z niej salaterkę i z całej
siły rzuciła ją do zlewu.
- Nie będę płakać - powtórzyła. - On nie jest tego
wart.
Patrząc na roztrzaskaną salaterkę, Maddie do-
szla
do wniosku, że jej marzenia okazały się równie
kruche.
- Nie będę płakać - powtórzyła jeszcze raz, czując
spływaj ące po policzkach łzy.
Kłamstwo.
Kolejne kłamstwo.
Joshua spojrzał na kurczaka zapiekanego pod be-
szamelem i zmarszczył brwi. Owszem, jedzenie było
pyszne, ale on od trzech dni nie widział Maddie.
Zaczynał podejrzewać, że go unika.
- Kiedy ona to przywiozła? - po raz kolejny zadał
Patrickowi to samo pytanie.
114
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Akurat wróciłem ze szkoły. Mówiła, że bardzo
się spieszy.
- Tylko tyle?
Patrick przez chwilę nad czymś się zastanawiał.
- A, tak, jeszcze coś.
Joshua spojrzał na niego z nadzieją. Na pewno
Maddie zostawiła dla niego jakąś wiadomość. Jakieś
wyjaśnienie. Obietnicę.
- Powiedziała, żebym wstawił galaretkę do
lodówki.
Przez kilka najbliższych dni Joshua dzwonił do
Maddie dwa razy dziennie. Gdyby nie pracował od
świtu do nocy, pewnie by po prostu do niej pojechał
Od dnia, kiedy się po raz pierwszy kochali, co noc
coś mu się śniło. Nie potrafił tego racjonalnie wy
tłumaczyć, więc przypisał wszystko rozszalałym hor
monom.
Brak czasu i energii nie przeszkodził mu jednak
w zastanawianiu się, co dzieje się z Maddie. W środę
postanowił całe popołudnie i wieczór poświęcić na
ślęczenie nad papierami. Siedział więc w domu, pra
cował i . . . czekał na nią.
Już z oddali usłyszał warkot silnika jej samochodu.
Kiedy wyszedł przed dom, ona już wchodziła po
schodkach. Jej włosy tańczyły w rytm energicznych
kroków. Spódnica furkotała wokół nóg. Żywiołowość
tej kobiety była wprost zaraźliwa. Jednak spojrzenie
NIEGRZECZNA NARZECZONA
115
Maddie powiedziało mu, że ona bynajmniej nie cieszy
sie, jego widokiem.
- Cześć! Ładny dzień, prawda? - rzuciła, mijając
Joshuę w progu. - Przywiozłam mięso z ziemniaka
mi i sosem oraz zieloną fasolkę. Mam nadzieję, że
bedzie wam smakowało. A, właśnie, gdzie się podzie-
wa Patrick?
Joshua, ze zmarszczonymi brwiami, wszedł za nią
do kuchni.
- Został po lekcjach na zajęciach z informatyki.
gdzie ty...
- A, komputer - przerwała mu Maddie ze sztucz-
nym ożywieniem. - To znakomity pomysł.
- Owszem, ale...
- Deser wstawię do lodówki. Przepraszam, że
wpadłam jak po ogień, ale muszę odebrać Dawida
rzuciła, ruszając ku drzwiom. - Miło było cię...
Nie zdążyła chwycić za klamkę, bo Joshua zastąpił
drogę.
- O co chodzi?
Maddie na ułamek sekundy spojrzała mu w oczy,
szybko jednak spuściła wzrok i wzruszyła ramionami.
- Miałam niezwykle męczący dzień. A teraz mu-
sze szybko odebrać małego od opiekunki.
- Odsłuchałaś wiadomości, które zostawiałem ci
sekretarce?
Maddie złożyła ręce na piersi i z zainteresowaniem
studiowała czubek swego buta.
116 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Tak.
Tak zazwyczaj rozmowna, teraz wyraźnie zapo-
mniała języka w gębie, stwierdził Joshua nie bez
pewnej satysfakcji.
- Nie wpadło ci do głowy, żeby oddzwonić?
- Może.
- A był jakiś konkretny powód, dla którego tego
nie zrobiłaś?
- Tak.
Przez chwilę czekał na bardziej wyczerpujaca
odpowiedź. Po chwili jednak poddał się i aż zgrzytnal
zębami.
- A mogłabyś mi go wyjawić?
Kiedy wciąż milczała, zaklął pod nosem i przy
ciągnął ją do siebie. Ledwo się powstrzymał, by jej
nie pocałować.
- Przestań udawać idiotkę, Maddie. Mów, o co
chodzi! Pamiętasz, jak byliśmy blisko? Pamiętasz, jak
się kochaliśmy?
Dopiero wtedy odważyła się spojrzeć mu w oczy.
- Wszystko wyszło nie tak - stwierdziła najbar
dziej obojętnym tonem, na jaki było ją stać. - Myśla
łam, że oboje chcemy tego samego. Myliłam się. Nie
mogę być z tobą.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Joshua był przekonany, że szybciej doszedłby do
siebie po kopnięciu w żołądek. Ból, który teraz od-
czuwał, był dużo silniejszy. I trudniejszy do znie-
sienia.
- O czym ty mówisz?
- Chyba powiedziałam wyraźnie - odparła Mad-
die, próbując się wyswobodzić,
Joshua instynktownie jeszcze mocniej zacisnął rę-
ce na jej ramionach.
- Co to za bzdura, że chcemy czegoś innego?
-To wcale nie bzdura. Ja chcę stałego związku.
Myślałam, że ty też. Pomyliłam się. Moja wina.
Mówiła coraz szybciej. Jakby bała się, że za chwilę
zabraknie jej odwagi. - Nie zamierzam cię w nic wra-
biać ani zmieniać twoich przyzwyczajeń, ale chcę
czegoś więcej niż to, co miałam w przeszłości. Teraz
muszę myśleć nie tylko o sobie. Mam Dawida.
Próbowała się uśmiechnąć. Bezskutecznie.
- Możesz mnie nazwać idiotką, ale może kiedyś
znajdę kogoś, dla kogo nie będę tylko zabawką.
- Nikt nie mógłby cię tak traktować.
1 1 8 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Maddie uniosła rękę i potrząsnęła głową.
- Nie wysilaj się, Joshua. Wiem, że próbujesz być
uprzejmy, ale nie potrzebuję twoich kłamstw. Za nic
cię nie winię. Rozumiem, czego ode mnie oczekujesz.
Ja po prostu nie mogę ci tego dać i w ogóle ta cała
sytuacja jest dosyć krępująca, więc chciałabym już
pójść. Proszę - dodała po kilku sekundach, kiedy Jo
shua nie zareagował.
Nie mógł pozwolić jej odejść. Jego ręce, jego ciało
jego dusza nie chciały się z tym pogodzić. Joshua
potrząsnął głową, jakby chciał odrzucić to wszystko
co powiedziała Maddie.
- Nie. Ja...
Ktoś gwałtownie otworzył drzwi, odpychają
Maddie.
- Już jestem! - zawołał wesoło Patrick.
Maddie wykorzystała ten moment i wyrwała się
z uścisku Joshui. Zdobyła się nawet na uśmiech.
- Cześć, Patrick! Właśnie wychodziłam. Do zoba
czenia za tydzień. Pa!
Obróciła się na pięcie i już jej nie było.
Joshua całą siłą woli zmusił się, by za nią nie
pobiec. Chociaż wiedział, że traci właśnie najlepszą
rzecz, jaka mu się w życiu przytrafiła.
- Tato? Hej, tato? - zaniepokoił się Patrick. -
zaszło między wami? Myślałem, że wy...
- Ja też tak myślałem - westchnął Joshua i zamk-
nął drzwi.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 119
- Więc co się stało? Zerwałeś z nią czy co?
-
Nie - mruknął Joshua, wchodząc do kuchni. -
Ona zerwała ze mną.
- Niemożliwe!
Oczy Patricka były wielkie jak spodki.
- Możliwe. Naprawdę mnie rzuciła.
- Jezu, tato, co ty takiego zrobiłeś?! Maddie jest
swietna. Musiała być naprawdę wkurzona, skoro dała
ci kopa.
Dla Joshui prawda była boleśnie jasna. Maddie
tworzyła przed nim swoje serce. Była serdeczna,
dobra, wrażliwa -jak nigdy nikt przedtem.
To nie ona wszystko popsuła.
To on!
I nie pozostanie to bez wpływu na całą resztę jego
zycia.
- Wszystko popsułem, synu. Wszystko!
Joshua znów przestał śnić. Jego noce stały się puste
i ciemne. Jak zima, która nie ma końca. Z niechęcią
kladł się spać i z niechęcią wstawał.
Próbował sobie wmówić, że cieszy się z powrotu
dawnej ciszy i spokoju. Nie musi już w deszczu
zmieniać żadnych opon. Nie odwozi w środku nocy
smoczków samotnym matkom. Nie tuli niemowlęcia,
cierpiącego na ból ucha. Ptaki na drzewach nie oży
wiają się, słysząc warkot silnika Maddie. Major nie
szczeka na jej powitanie.
120
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Było mu z tym dobrze. Przecież cenił spokój
i ciszę.
A jednak czuł się jak uschnięty liść. Maddie przy
nosiła ze sobą deszcz, ale także słońce. Przywracała
go do życia. Sprawiła, że znów zaczął marzyć.
Tego środowego wieczoru Joshua usłyszał podje-
dżającego przed dom harleya. Wiedział, że takim mo-
tocyklem jeździ Benjamin Palmer. Patrick zerwał się
od stołu i pobiegł otworzyć drzwi.
- Ciekawe, co nam tym razem przysłała - rzucił
- Skąd mogę wiedzieć - mruknął Joshua i podążył
za synem.
Ben obrzucił Joshuę gniewnym spojrzeniem, a po-
tem wesoło powitał Patricka.
- Cześć, stary, jak leci?
- W porządku. Wkrótce koniec roku szkolnego.
Już nie mogę się doczekać.
Joshua z ponurą miną przyglądał się rozmawiają
cym młodym ludziom. Był pewien, że tylko z powo
du Patricka Ben nie dosypał arszeniku do przywiezio
nych potraw.
- Dostaliście kurczaka z ryżem. Pewnie trzeba go
będzie podgrzać.
- Ty to masz szczęście. Jadasz jedzenie Maddie,
kiedy tylko zechcesz - rozmarzył się Patrick.
- Dzięki za przywiezienie nam kolacji - zwrócił
się-do Bena Joshua. - Byłbym ci wdzięczny, gdybyś
przekazał Maddie moje podziękowania.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
121
Ben spojrzał na niego z pogardą.
- To i tak nie pomoże. Spieprzyłeś wszystko i nie
ma o czym mówić.
- Owszem - przyznał szczerze Joshua.
Ben był wyraźnie zdziwiony, ale szybko wrócił do
rozmowy z Patrickiem.
Kiedy miał już wychodzić, Joshua nie mógł się
powstrzymać od zapytania go o Maddie.
- Jak ona się miewa?
- W porządku. Jest bardzo zapracowana, ale
w trudnych sytuacjach zawsze szukała ucieczki
w pracy. Tym razem walczy z kontrolą podatkową.
No, tak, rozliczenia podatkowe na pewno nie były
lej mocną stroną.
- Ma jakiegoś dobrego doradcę?
- Chyba nie. Zresztą, co cię to obchodzi. Chciałeś
się przecież tylko trochę zaba...
Ben nie zdążył dokończyć, kiedy Joshua nagle
chwycił go za ramiona i rzucił nim o ścianę.
- Mówiłem ci już, iż doskonale wiem, że to ja
wszystko popsułem - warknął, patrząc Benowi prosto
oczy. - Płacę za to wysoką cenę. Maddie odeszła,
Je ja nie mogę przestać o niej myśleć.
Ben wzruszył ramionami.
- Skoro tak to przeżywasz i jesteś pewny, że wię-
cej już jej nie skrzywdzisz, to czemu czegoś z tym nie
zrobisz?
122
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Biuro podróży - powiedziała do słuchawki
Maddie. - Mówi Maddie Palmer. Czym mogę służyć?
Po przerwie obiadowej spędzonej na dyskusji z przed-
stawicielem izby skarbowej była pewna, że w żyłach tego
biurokraty zamiast krwi płynie lodowata woda. I że kon
trolerom podatkowym zależy wyłącznie na tym, by udo
wodnić ponądnemu obywatelowi niecne oszustwo.
Chwilowo odsunęła na bok te myśli i próbowała
skupić się na rozmowie z klientem.
- Jaką kartą kredy to...
Przerwała, kiedy na jej biurku ktoś postawił pudeł
ko lodów i plastikową łyżeczkę.
Powoli podniosła wzrok i zobaczyła silne, musku
larne uda w dżinsach, skórzany pas i złotą klamrę,
płaski brzuch, dobrze rozwiniętą klatkę piersiową
i szerokie ramiona. A nad tym wszystkim oczy Jo-
shui, wpatrujące się w nią uważnie.
Jej serce natychmiast zgubiło rytm.
Klient w słuchawce podawał jej jakieś dane, ale nie
była w stanie ich zapisać.
- Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć?
Szybko wklepała do komputera podane informacje
i rozłączyła się.
Znów spojrzała na Joshuę. Musiała sprawdzić, czy
nie był to tylko wytwór jej wyobraźni. Niestety nie.
- Cześć - rzucił obojętnie Joshua, a żołądek Mad
die zamienił się natychmiast w jakąś wielką, twardą
kulę.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 1 2 3
Szybko spuściła wzrok. Tak czuła się bezpieczniej.
- Cześć. Co cię tu sprowadza?
Joshua wskazał lody.
- Podczas naszego ostatniego wieczoru niewiele
miało ci się ich zjeść.
Tamtego wieczoru, kiedy się kochali. Tak, Maddie
swietnie pamiętała każdą jego sekundę.
- Co za miła niespodzianka - mruknęła i zdjęła
pokrywkę.
Bita śmietana. Wtedy też była bita śmietana.
- Pod spodem są lody - zapewnił ją Joshua.
Jak miała je zjeść? Jak mogłaby zapomnieć o tam tej
nocy?
Świadoma jego bacznego spojrzenia, Maddie z trudem
przełknęła pierwszą łyżeczkę deseru.
- Pyszne.
- Cieszę się - powiedział Joshua i przysiadł na
skraju jej biurka. - Pomyślałem sobie, że może wy
brałabyś się ze mną w piątek na lody.
Przez minione dni Maddie często zastanawiała się,
czy Joshua się jeszcze kiedykolwiek pojawi. Chciała
tego i bała się. Nawet przekupiła Bena, by zamiast
niej woził Joshui i Patrickowi jedzenie. Tchórzostwo?
Być może. Ona wolała nazwać to roztropnością, któ-
rej dotąd tak bardzo w jej życiu brakowało.
A tym razem miała bardzo dużo do stracenia.
Pokusa była jednak taka silna... I nie chodziło
o lody, tylko o spotkanie z mężczyzną z krwi i kości.
124 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- To chyba nie najlepszy pomysł - wyjąkała.
- Dlaczego? - Joshua nachylił się ku niej.
Maddie odchyliła się najdalej, jak tylko mogła.
W jego pytaniu było coś tak intymnego, w jego spoj
rzeniu tyle pożądania... Tak łatwo byłoby dać mu się
przekonać...
- Bo przy tobie lody topnieją - odparowała.
Nie tylko lody. Oj, nie!
W sobotni poranek Maddie nastawiła odtwarzacz
na cały regulator. Miała nadzieję, że piosenki U2
pomogą jej w ponownym wypełnieniu zeznania po
datkowego. Dawida posadziła obok siebie w foteliku
i od czasu do czasu łaskotała go w stopy.
Grzebała właśnie w stosie rachunków, kiedy ktoś
energicznie zastukał do drzwi.
Przez chwilę zastanawiała się, czy otworzyć. W ciągu
ostatniej godziny odwiedziło ją już dwóch świadków
Jehowy i przedstawicielki Armii Zbawienia.
Wstała jednak i podeszła do drzwi.
Na ganku stał Joshua i jakiś poważnie wyglądający
mężczyzna.
Co on tu robi? Odrzuciła przecież jego zaprosze
nie na lody i w ogóle na cokolwiek innego, miała
zatem nadzieję, że Joshua już na dobre zniknie z jej
życia. Przecież mógł mieć tyle kobiet, ile tylko za
pragnął.
Tylko obecność towarzyszącego Joshui mężczyzny
NIEGRZECZNA NARZECZONA 125
powstrzymała Maddie od zatrzaśnięcia mu drzwi
przed nosem.
- Dowiedziałem się, że masz jakieś problemy z ze
znaniem podatkowym. - Joshua starał się przekrzyczeć
muzykę. - To Roger Hensley. Mój księgowy.
Zakłopotana i zawstydzona Maddie spojrzała naj
pierw na Joshuę, potem na Rogera.
- Dziękuję. Miło mi pana poznać.
Zupełnie nie wiedziała, jak się zachować. To było
coś więcej niż zaproszenie na lody. To był dowód
noski Joshui. Niewiele brakowało, by uwierzyła, że
naprawdę mu na niej zależy.
Minęło jednak już trochę czasu i Maddie wiele
o tym wszystkim myślała. Na pewno drugi raz nie da
sie już nabrać.
Dwie godziny później jej kwestionariusz był wy
pełniony. Roger nie przyjął żadnej zapłaty i szybko
się pożegnał.
- Jestem ci, oczywiście, bardzo wdzięczna - po-
wiedziała Maddie, kiedy została sama z Joshua. - Ale
powiedz, dlaczego to zrobiłeś?
- Dowiedziałem się, że potrzebujesz pomocy. Okazało
się, że wybawienie cię z kłopotów to bardzo prosta sprawa
- Prosta? - powtórzyła. - Ściągnięcie księgowego
na prywatną konsultację w sobotni poranek?
- Przyjaźnimy się. - Joshua wzruszył ramionami.
- To bardzo sympatyczny człowiek.
1 2 6 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Ile mu zapłaciłeś? Tylko nie kłam - dodała,wi-
dząc, że Joshua chce zaprzeczyć.
- Udzieliłem mu rabatu na usługi mojego ogiera.
Dlaczego? Dlaczego on to robi? To wszystko nie
ma sensu. Joshua szczerze przyznał, że chce się po
prostu trochę zabawić. Maddie dała mu przecież do
zrozumienia, że tym razem oczekuje czegoś więcej.
Po co więc to wszystko?
- Za pomoc twojego przyjaciela jestem ci oczywi
ście bardzo wdzięczna. Ale nie rozumiem, czemu by
łeś u mnie wczoraj. I dlaczego przyszedłeś dzisiąj?
Joshua zrobił krok w jej stronę.
- Tęskniłem za tobą.
Znów ten nieszczęsny żołądek!
- Czyżby?
Zdziwiło ją brzmienie własnego głosu. Był taki
drżący i niepewny. Jakby należał do kogoś innego.
- Tak. A ty?
I to jak, przyznała w duchu. Z trudem przełknęła
ślinę.
- Ja... uważam, że lepiej będzie, jeśli przestanie-
my się widywać.
- Ja jestem odmiennego zdania. - Joshua podszedł
jeszcze bliżej.
- To bez znaczenia. Każde z nas pragnie czego
innego. A są to rzeczy, których nie da się pogodzić.
Ty chcesz się bawić, a ja potrzebuję... Och! - Cofając
się, Maddie zahaczyła obcasem o boazerię.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
127
- Miałem wrażenie, że mnie ponaglasz - szepnął
niepewnie.
- Ja?
- Ledwo coś się między nami zaczęło, a ty już
uznałaś, że to koniec.
- Myślałam, że tak będzie najlepiej. - Mimo bli
skości Joshui Maddie wciąż jeszcze była w stanie
racjonalnie myśleć.
- Dla kogo? - Joshua muskał teraz palcami jej
nagie ramię.
- Dla nas obojga.
- Nie dla mnie. - Próbował ją pocałować, ale od
sunęła głowę. Nie nalegał. Pocałował jej włosy.
- Tęskniłem za tobą - szepnął. - Chcę wiedzieć,
że ty też.
Nie, nie mogła mu tego powiedzieć.
- To naprawdę bez znaczenia. Zbyt wiele nas różni.
- Zjedz ze mną kolację. - Jego usta spoczęły teraz
na jej szyi.
- Nie.
- Powiedz, że za mną tęskniłaś.
- Nie.
Szybkim, krótkim, namiętnym pocałunkiem Jo-
shua zakończył tę rozmowę.
- Nawet nie wiesz, jak szybko zmienisz zdanie. Już
moja w tym głowa! - rzucił jeszcze w progu i zniknął.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Zanim Joshua zdążył wyjść ze stajni, auto Maddi
z ogłuszającym warkotem silnika odjeżdżało juz
sprzed jego domu.
Nawet w deszczu dostrzegł chmurę spalin, wydo
bywającą się z rury wydechowej jej samochodu. Za
klął siarczyście i rzucił o ziemię grabiami. Jak mógł
przepuścić taką okazję!
Nagle dostrzegł na podjeździe jakiś przedmiot.
Podszedł bliżej i uśmiechnął się. Wieczór się jeszcze
nie skończył.
Wjeżdżając na szosę, Maddie aż się skrzywiła. Sil
nik jej auta pracował tak głośno, że nawet nie słyszała
radia. Nie słyszała też własnych myśli. Za to Dawid
spał jak suseł.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wpadając do domu
Joshui jak po ogień, zachowała się tchórzliwie. Ona
jednak uważała to za przejaw zdrowego rozsądku.
- Wykazałam się niebywałym rozsądkiem - po
wtórzyła na głos.
Nie usłyszała tych słów, za to poprzez warkot do
tarł do niej odgłos policyjnej syreny. Spojrzała we
NIEGRZECZNA NARZECZONA 129
wsteczne lusterko, a potem na licznik. Nie, nie prze-
kroczyła szybkości. O co więc chodzi?
Posłusznie jednak zjechała na pobocze i czekała
z niepokojem. Przypomniały jej się wszystkie złe do-
swiadczenia z przedstawicielami władzy.
- Czy wie pani, że nie można jeździć bez tłumika?
- Policjant zasalutował i zajrzał przez okno.
- Ależ ja mam tłumik. Na pewno.
- Nie, proszę pani. - Policjant się uśmiechnął. -
Nie ma pani i będę musiał ukarać panią mandatem.
- Ale...
Nagle przy jej aucie zatrzymała się półciężarówka.
samochód Joshui. Maddie nie była pewna, czy ten
widok ucieszył ją, czy przestraszył.
Joshua wysiadł z auta i wyciągnął ze skrzyni jakiś
długi i zardzewiały przedmiot.
- Czy tego szukasz? - zwrócił się do niej z chy-
trym uśmieszkiem. - Cześć, Abel - przywitał poli-
janta. - Widzę, że z nudów zatrzymujesz już samo-
me matki z dziećmi.
- To matka? Kurczę, nie zauważyłem żadnego
dzieciaka.- Policjant zawstydził się i szybko schował
do kieszeni bloczek z mandatami.- To tłumik tej Pani?
- Owszem, zgubiła go na moim podjeździe.
- Dobra, Josh. Dopilnuj, żeby go założyła. Jak ją
złapie następnym razem, dostanie mandat. Do widze
nia pani. - Abel zasalutował i wrócił do radiowozu.
130 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Męski szowinista - mruknęła pod nosem Mad-
die. - Czy mogę prosić o mój tłumik? - zwróciła się
do Joshui.
-Oczywiście - odparł i położył go na tylnym sie
dzeniu jej auta. - Ale następny policjant na pewno
wlepi ci mandat.
- To jak mam dojechać do warsztatu?
Z udawanym namysłem Joshua oparł się o auto.
- Znam tu niedaleko pewnego faceta, który mógł
by naprawić ci to jeszcze dzisiaj.
- I policzyć mi jak za nowe auto, co?
- Nie więcej, niż musiałabyś zapłacić jutro w mie
ście.
- Prowadź.
W oczekiwaniu na koniec naprawy Maddie dała się
namówić na wspólne zjedzenie kolacji. Później, kiedy
Patrick poszedł już do siebie, a Dawid zasnął na ko
cyku, Joshua zaproponował, by posiedzieli trochę na
ganku.
Zgodziła się. Była zbyt zmęczona, by z nim dys
kutować, zresztą spodziewała się, że wkrótce będzi
mogła odjechać.
Spojrzała na granatowe niebo i westchnęła głęboko.
- Ależ tu jest pięknie! Nie potrzeba żadnych la-
tarni.
Joshua stanął tuż za nią. Poczuła, że gładzi jej
włosy. Zesztywniała, ale nie odsunęła się.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 1 3 1
- Żadnej kobiety nie pragnąłem tak bardzo, jak
ciebie - szepnął.
- Tylko dlatego, że miałeś długą przerwę - odparta
Maddie, choć wypowiedzenie tych słów nie przyszło
jej łatwo.
- O ileż wszystko byłoby prostsze, gdyby to była
prawda - zaśmiał się gorzko Joshua. Objął Maddie
w pasie i przyciągnął ją do siebie. - Czy uwierzysz,
ze przez całe lata nic mi się nie śniło?
- To niemożliwe - odrzekła i potrząsnęła głową.
Trudno mi w to uwierzyć. Człowiek się kładzie,
zasypia i śni.
- Nie ja. Mnie przez całe lata nic się nie śniło.
- A teraz jest inaczej?
- Tak. - Joshua nadal gładził jej włosy. Było to
bardzo kojące i . . . zmysłowe. Zaraz każe mu przestać.
minutę.
- I kiedy znów coś ci się śniło?
- Pierwszy raz?
Maddie skinęła głową. Jego palce pieściły teraz jej
szyję. Jak łatwo i jak trudno zarazem było znaleźć się
znów w jego objęciach. Łatwo, bo było jej z tym
dobrze. Trudno, bo wiedziała, że źle robi.
- Pierwszy raz coś mi się śniło po tym, jak mi
podziękowałaś za wymianę koła.
- Co?
- Śniłem tej nocy, kiedy mnie pierwszy raz poca-
wałaś.
132 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Co ci się śniło?
- Chabry - skrzywił się Joshua.
Maddie nie mogła powstrzymać śmiechu.
- I jak się czułeś?
- Spodobało mi się to, ale potem znów była prze-
rwa. Do twojego następnego pocałunku.
- To ciekawe.
- Wcale nie żartuję. Z początku myślałem, że to
przypadek, ale okazało się, że nie. Dziwne.
Kiedy wsunął ręce pod jej bluzkę, Maddie wiedzia
ła, że natychmiast powinna zaprotestować. Zamiast
tego jej usta z radością powitały wargi Joshui.
- Och, Maddie, czy ty wiesz, co ze mną robisz?
Pragnę cię. Chcę, żebyś do mnie wróciła - szeptał
teraz gorączkowo. - Sprawiłaś, że zacząłem znów
śnić, a potem mnie tego pozbawiłaś.
- Ja cię pozbawiłam? - powtórzyła zdumiona
Maddie, czując, że opuszczają ją resztki zdrowego
rozsądku.
- Tak, ty. Po pierwszym naszym razie śniłem całą
noc. Kiedy mnie rzuciłaś, sny się nie pojawiają.
Maddie cofnęła się i spojrzała Joshui w oczy.
Świat wokół niej wirował w szaleńczym rytmie. Czu
ła się jak na huśtawce i kręciło się jej w głowie. Nie,
wiedziała, co robić. Wierzyć mu czy nie. Głos Joshui
brzmiał tak szczerze... Ale już raz dała się nabrać.
- Chcesz powiedzieć, że od dnia, kiedy się ostat
nio kochaliśmy, nic ci się nie śniło?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 133
- Tylko jakieś ulotne obrazy, ale to nie były pra-
wdziwe sny.
Maddie nie mogła uwierzyć, że miała taki wpływ
na mężczyznę, szczególnie pokroju Joshui.
- Widzę, że mi nie wierzysz.
- Bo wiesz, jak to brzmi? Jakbyś znów chciał mnie
zciągnąć do łóżka.
- No, no, kogo ja widzę! - Jenna Jean Anderson
spojrzała na niego z niesmakiem.
- Potrzebuję twojej pomocy - rzekł bez zbędnych
wstępów Joshua. Miał tylko jedno w głowie. Musiał
odzyskać Maddie. I gotów był znieść wiele, by to
ciągnąć.
- Pomocy? Dlaczego miałabym ci pomóc? Skrzyw
dziłeś moją przyjaciółkę. Wszystko...
- Popsułem. Wiem. Chcę ją odzyskać. Jest dla
mnie najważniejsza na świecie. Podejrzewam, że i jej
na mnie trochę zależy. Mogę wejść?
Po chwili wahania Jenna Jean wpuściła go do
srodka.
- Ale jeśli okaże się, że choć przez moment będę
tego żałować, skutecznie zatruję ci resztę życia.
- Nie wątpię.
- Usiądź. Od paru dni z nią nie rozmawiałam. Ja
kie kroki już poczyniłeś?
Joshua nie miał zamiaru usiąść. Nerwowo space
rował po pokoju.
134 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Przyniosłem jej lody do pracy, znalazłem księ
gowego, który pomógł jej wypełnić formularz podat
kowy, i wybawiłem od mandatu, kiedy urwał jej się
tłumik.
- No, no.
- Nie podziałało.
- A kiedy przeprosiłeś... - zaczęła Jenna, lecz,
widząc jego minę, zreflektowała się. - O, nie, nie
przeprosiłeś.
Joshua rozłożył ręce.
- A za co miałem przepraszać? Przecież powie
działem tylko, że jest niesamowitą kobietą, bo nie
zależy jej na małżeństwie. Skąd mogłem wiedzieć, że
pragnie trwałego związku?
Jenna westchnęła.
- Muszę napić się wina. Ty też?
- Nie. Próbowałem już whisky, ale mi nie pomaga.
Po chwili Jenna wróciła z kieliszkiem i usiadła?
w fotelu.
- Może wreszcie usiądziesz.
Tym razem Joshua posłuchał.
- A więc zacznijmy wszystko po kolei. Najpierw
przeprosiny. Nawet jeśli uważasz, że nie zrobiłeś ni
czego złego, przeproś Maddie, bo zraniłeś jej uczucia.
Potem zastanów się, co sądzisz o stałym związku.
- Chcę Maddie.
- Na jak długo?
- O tym będę musiał z nią porozmawiać.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 135
Jenna uniosła brwi i przez chwilę przyglądała mu
się w zadumie.
- Powiem ci coś o Maddie. Nigdy żaden mężczy
zna się o nią nie troszczył. Nie przyznałaby się do
tego, ale w głębi duszy marzy o opiekuńczym face
cie.
Joshua od razu przypomniał sobie liczne niewinne
aluzje, które Maddie przemycała do ich rozmów.
Szczególnie jedną.
- O co chodzi?
- Nie umiem grać nawet na flecie, a co dopiero na
gitarze - mruknął zatroskany.
Maddie śpiewała do wtóru z Bryanem White'em
i karmiła Dawida płatkami. Większość jedzenia lądo
wała na jego rączkach i buzi. Spora część w jej wlo
ach. Na szczęście była niedziela rano i nie spodzie
wała się gości. Miała na sobie obcięte dżinsy i stary
T-shirt, a włosy byle jak związane w kok.
Bardzo cieszyła się tym spokojnym porankiem
z Dawidem. Jej synek był cudownym dzieckiem, mą
drym i ciekawym świata, choć może trochę upartym.
Za mało sypiał, ale to pewnie dlatego, że szkoda mu
było na to czasu.
Uwielbiała słuchać jego gaworzenia. Była pewna,
że drzemią w nim zdolności muzyczne. No, za to
akurat powinna być Clyde'owi wdzięczna.
Tak, Dawid był radością jej życia.
136 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, była pewna, że to
Ben wpadł na śniadanie. Szybko włożyła małego do
kojca i otworzyła drzwi... Joshui.
Już sam jego widok zaskoczył ją, a co dopiero
kwiaty. Ogromny bukiet róż.
Maddie wiedziała, że wspaniała wiązanka nie mog
ła być przeznaczona dla niej, ale jakoś żadne inne
logiczne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy.
- Co ty masz we włosach? - skrzywił się Joshua.
- Płatki - odparła bez zająknięcia.
- Dobrze robią na włosy?
- Nie kpij ze mnie. Po co przyszedłeś?
- Żeby cię zobaczyć.
I znów ten żołądek.
- Żeby mnie zobaczyć? Z płatkami owsianymi we
włosach...
- Widywałem cię już całą w innych produktach
spożywczych. Raz nawet miałaś na sobie tylko...
Bitą śmietanę, dokończyła za niego w duchu.
Choćby nie wiem jak bardzo się starała, wiedziała, że
nigdy tego nie zapomni.
- Proszę, to dla ciebie.
Wzięła od niego bukiet i zanurzyła weń twarz. To
były pierwsze w życiu kwiaty, jakie dostała od męż-.
czyzny. Kwiaty od Joshui. Nie wiedziała, jak zarea
gować.
- Są piękne - szepnęła. - Zrobiłeś mi prawdziwą
niespodziankę. Co ci przyszło do głowy?
NIEGRZECZNA NARZECZONA 137
- To wyraz moich uczuć - odparł Joshua z powaga
Maddie poczuła, jak niezwykłe ciepło rozlewa jej
wokół serca.
- Dziękuję. Zaraz wstawię je do wody.
Szybko weszła do kuchni. Joshua ruszył za nią.
- Muszę cię przeprosić - rzekł nagle.
Omal nie upuściła wazonu. Nie zwracając uwagi
na lecącą z kranu wodę, odwróciła się i spojrzała mu
prosto w oczy.
- Słucham?
- Pragnę cię przeprosić. Sprawiłem ci ból. Nie
chciałem.
Te proste, boleśnie szczere słowa dotarły do głębi
jej duszy.
- Nigdy nie podejrzewałam, że zrobiłeś to umyśl-
nie. Po prostu się nie zrozumieliśmy.
- Naprawdę tak myślisz? Naprawdę sądzisz, że nie
chcemy tego samego?
- Tak, naprawdę tak myślę. Ja chcę czegoś stałego.
Ty nie.
- Wydaje mi się, że się mylisz.
- Nie, nie mylę się - zaprzeczyła Maddie szybko.
- Myślę, że nadszedł czas, by wyjaśnić, czego tak
naprawdę od siebie oczekujemy. - Joshua podszedł
do Maddie i ujął w dłonie jej twarz. - Myślę, że nadal
chcesz ze mną być.
Maddie zamknęła oczy i jęknęła.
138 NffiGRZECZNA NARZECZONA
- Przestań, błagam.
Przyciągnął ją do siebie i poczuła jego męską siłe
i podniecenie. Dlaczego tak dobrze było jej w jego
ramionach? Dlaczego jej serce tak uparcie walczyło
z resztkami zdrowego rozsądku?
- Nie przestanę, dopóki nie będziesz moja.
- Ale ja tak nie mogę! Kiedy jestem z tobą, prze
staję nad sobą panować. Ale wiem, że to mnie niszczy.
Nie chcę wierzyć w coś, co nigdy się nie uda.
- Skąd ta pewność? Na to jest tylko jedna rada.
Musisz się o tym przekonać na własnej skórze.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Kilka wieczorów później Joshua siedział na pagór-
ku Maddie. Owszem, to on był legalnym właścicie-
lem tej górki, ale w duchu przyznawał prawa do niego
właśnie jej. Rozmyślał nad swoim życiem, swymi
uczuciami i zastanawiał się, czy przypadkiem Maddie
nie objęła w posiadanie czegoś więcej niż tylko ten
pagórek.
Przez minione dwanaście lat niewiele rozmyślał
nad tym, dlaczego umarła matka Patricka. Zbyt zajęty
był interesami i wychowaniem syna, by analizować
stan swojej duszy.
Ostatnio jednak bardzo często oddawał się reflek-
sji, a niektóre wnioski, do których dochodził, wcale
nie były dla niego miłe. Czy w jakimś stopniu nie był
winien śmierci Gail? To przecież on namówił ją, by
poszli na całość. To on zapomniał o antykoncepcji.
A ona musiała za to zapłacić najwyższą cenę.
Dlaczego życie okazało się tak niesprawiedliwe?
Dlaczego Gail musiała umrzeć? Czemu Patrick mu
siał dorastać bez matki?
Sprawa ta ciążyła Joshui od lat, ale nigdy nie zdo-
140 NIEGRZECZNA NARZECZONA
był się na to, by dogłębnie ocenić swoją przeszłość.
Dopiero teraz zrozumiał wiele rzeczy.
Dzięki Maddie. Za jej sprawą pozbył się poczucia
winy. To ona dała mu nadzieję. Dzięki niej zauważył
słońce i deszcz.
Potrzebował jej obecności. I przerażało go to.
Od tak dawna był sam, od tak dawna jego serce
było zamknięte, że wydawało mu się, iż tak już będzie
zawsze. Dopiero Maddie pokazała mu inny świat.
Nagle dostrzegł idącego w jego stronę Patricka.
Wydał mu się bardzo wysoki i dorosły. Jak na swój
wiek był wyjątkowo rozsądny i odpowiedzialny.
Można mu było we wszystkim zaufać.
Może więc Joshua nie był takim złym ojcem?
- Dzwoniła do ciebie jakaś pani Randolph. Mówi,
że jej klacz jest gotowa - rzekł Patrick, stając obok
Joshui.
- Trochę za wcześnie, ale jakoś damy sobie radę.
Chłopak wsunął ręce do kieszeni.
- Czemu tu tak sam siedzisz?
Joshua spuścił wzrok. Zdawał sobie sprawę, że
jego zachowanie jest co najmniej dziwne.
- Wsłuchuję się w ciszę i obserwuję gwiazdy.
- Aha! Czy ma to może coś wspólnego z Maddie?
Bystry chłopak z tego Patricka, pomyślał Joshua.
- Owszem. Ostatnio dużo o niej myślę.
- Masz zamiar się z nią ożenić?
- Jeszcze nie wiem.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 1 4 1
- Kochasz ją?
- Tak, chyba tak.
Przyznał się do tego pierwszy raz w życiu. Nie
przyszło mu to łatwo.
- A ona ciebie?
- Chyba też. Ale czasami miłość to za mało -
mruknął Joshua.
- Ja chętnie bym ją widział w naszym domu.
- Tak? A co z Dawidem? Takie maluchy bywają
nieznośne.
- Maty jest w porządku. Nie wrzeszczy i rzadko
wymiotuje.
- To prawda, ale Maddie jest kobietą i na pewno
wiele zechce u nas zmienić.
- Na przykład? - zaniepokoił się Patrick.
Joshua zastanawiał się przez chwilę.
- No, wiesz, w łazience będą wszędzie jej rzeczy,
perfumy i kremy. Po całym domu na pewno poroz
stawia różne bibeloty. Zacznie się złościć, jak bę
dziesz wszędzie zostawiał brudne skarpetki. Każe ci
regularnie sprzątać twój pokój.
Teraz Patrick przez chwilę się zastanawiał.
- Ponieważ będzie korzystać z twojej łazienki, to
tam postawi swoje smarowidła. Bibeloty niech sobie
będą, a jeśli chodzi o pokój... to może uda mi się coś
wynegocjować.
- Widzę, że pogadałeś sobie z Benem - zaśmiał
się Joshua.
- Ben jest w porządku. Pozwolił mi... pojeździc
na swoim motorze.
Patrick wiedział, że ojciec na pewno nie będzie tym
zachwycony.
- Naprawdę?
- Tak. Ale byłem bardzo ostrożny - wyjaśnił szyb-
ko chłopak. - Włożyłem kask i jechałem powoli..
Wiesz, jutro po szkole mam znów zajęcia kompute-
rowe i pomyślałem sobie, że mógłbym na nie poje-
chac motocyklem.
Joshua odruchowo chciał powiedzieć „wykluczo
ne", syn jednak patrzył na niego z taką nadzieją, że
nie miał serca mu odmówić.
- No dobrze, ale tylko ten jeden raz.
- Hurrra! - wrzasnął Patrick. - Tato, zobaczysz
że nic mi się nie stanie. Będę naprawdę ostrożny.
- Mam nadzieję. I nie zapomnij o kasku.
- Oczywiście.
- I pamiętaj, że motocykl jest słabiej widoczny niz
samochód.
- Wiem.
- Zachowuj bezpieczną odległość i nie popisuj
się.
- Jasne.
Joshua wszedł do domu, kiedy Maddie właśnie
wychodziła z kuchni.
- Widzę, że znów chciałaś przede mną uciec.
NffiGRZECZNA NARZECZONA 143
- Nie, po prostu nie chciałam ci przeszkadzać.
- Mam pewien pomysł. Bardzo się spieszysz?
- Nie bardzo.
- Chciałabyś przejechać się konno?
- Na twoim ogierze?
- Nie - odparł szybko i zdecydowanie Joshua. -
Jest złośliwy i nieposłuszny i nadaje się tylko do
pie... - przerwał i użył bardziej stosownego słowa
zapładniania. Mam na myśli którąś z klaczy. I co ty
na to?
- Właśnie się zastanawiam. - Maddie stanęła bli
żej Joshui. Tak blisko, że mógłby jej dotknąć.
I dotknął. Przyciągnął mocno do siebie i pocałował.
- Chyba dzwoni telefon - wyjąkała Maddie
i z trudem wysunęła się z objęć Joshui.
Joshua zaklął pod nosem. Czekał na ważny telefon
w sprawie ogiera, którego zamierzał kupić, i tylko
dlatego postanowił podnieść słuchawkę.
- Zaraz wracam - mruknął. - Nie odchodź.
Pobiegł do kuchni i zauważył tam stół nakryty na
nzy osoby. Może więc jednak Maddie nie chciała
przed nim uciec.
- Tu Blackwell - rzucił do słuchawki.
- Czy jest pan ojcem Patricka Blackwella? - spy
tał jakiś żeński głos.
- Tak - odparł trochę zdziwiony, bo jeszcze nigdy
nie zdarzyło się, by ktokolwiek dzwonił do niego
w sprawie syna. Dotychczas nie było takiej potrzeby.
144 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Dzwonię ze szpitala miejskiego w Roanoke.
Pański syn miał poważny wypadek. Jest w izbie przy
jęć. Czy wyraża pan zgodę na jego leczenie?
Joshua oblał się zimnym potem.
- Patricka?
- Tak, proszę pana. Czy wyraża pan zgodę na le
czenie syna?
- To coś poważnego?
- Jeszcze nie wiemy. Na razie robimy badania.
Czy wyraża pan zgodę?
- Co mu się stało? - Joshua jakby nie słyszał py
tania.
- Przykro mi, ale tego jeszcze nie wiemy. Są przy
nim lekarze. Czy zgadza się pan, żebyśmy go prze
świetlili i zrobili potrzebne analizy?
- Tak. - Joshua poddał się, rozumiejąc, że niczego
więcej sienie dowie. - Proszę mu powiedzieć, że już jadę.
Blady z przerażenia odłożył słuchawkę.
- Co się stało? - spytała Maddie.
- To ten cholerny motocykl! - Joshua potrząsnął
głową i ruszył ku drzwiom. - Wiedziałem, że nie po
winienem Patrickowi pozwolić wsiadać na tę maszy
nę. Powinienem się pozbyć tego złomu. To była zbyt
wielka pokusa dla chłopaka w jego wieku.
- Joshua, co się stało? - Maddie położyła mu rękę
na ramieniu.
- Chodzi o Patricka. Jest w szpitalu. Muszę je
chać.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 145
- O Boże -jęknęła. - Jadę z tobą.
Joshua potrząsnął głową.
- Nie wiem, jak długo to wszystko potrwa. Nie
mam pojęcia, w jakim on jest stanie. Ta kobieta mó
wiła coś o prześwietleniu. Może coś sobie złamał.
Wypadki motocyklowe bywają straszne...
Maddie już trzymała w ręku torebkę.
- Jadę z tobą.
- A Dawid?
- Zadzwonię ze szpitala do Jenny Jean albo Bena.
Chcesz, żebym ja prowadziła?
- Nie, nie mamy czasu na dyskusje z policją. -,
Joshua zdobył się na lekki uśmiech.
- Racja.
- Wstrząs mózgu - oznajmił lekarz. - Noga zła
mana w dwóch miejscach. Trzeba będzie założyć kil
ka szwów. Policjant stwierdził, że to nie była jego
wina.
- Jest przytomny?
- Trochę oszołomiony. Wciąż powtarza, że próbo
wał zjechać na pobocze.
- To taki dobry chłopak - westchnęła Maddie.
- Owszem - mruknął Joshua. - Chcę go zoba
czyć.
- Jeszcze go nie umyliśmy - odrzekł lekarz.
- Chcę go zobaczyć - powtórzył Joshua i spojrzał
na Maddie. - Jeśli musisz wracać do domu...
1 4 6 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Zaczekam. Dasz mi znać, jak on się czuje?
- Jasne.
Joshua zdawał sobie sprawę, jak bolesny musi
być dla rodzica widok własnego dziecka na stole ope
racyjnym, cierpiącego i zakrwawionego. Kiedy
jednak ujrzał syna, serce omal nie wyrwało mu się
z piersi.
Patrick spojrzał na niego wzrokiem pełnym skru
chy.
- Tato, przysięgam ci, że to nie była moja wina.
Próbowałem...
- Nie gniewam się - uspokoił go ojciec. - Wiem,
że zrobiłeś, co mogłeś. Teraz najważniejsze jest twoje
zdrowie.
Został przy synu podczas szycia i zakładania gipsu.
Poprosił pielęgniarkę, żeby poinformowała Maddie
o sytuacji.
Sam wyszedł na korytarz dopiero po paru godzi
nach, kiedy śpiącego Patricka odwieziono na ogólną
salę.
Tam zaskoczył go widok wciąż czekającej na niego
Maddie.
- Mów - zażądała bez wstępu.
- Wyjdzie z tego. Najgorsze jest to złamanie, ale
lekarze już złożyli kości.
Maddie wyczuła, że Joshua zaczyna powoli się
uspokajać.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić? Może przy-
wieźć coś z domu? Może przyniosę ci coś do jedze
nia. ..
- Nie, nic - potrząsnął głową. - Na farmę już
dzwoniłem. Wracaj do domu.
- Przecież widzę, że padasz z nóg - szepnęła,
przytulając się do niego.
- To nie jest moja pierwsza nie przespana noc
- odrzekł i wzruszył ramionami.
Wiem, odpowiedziała mu w duchu. Ale tym razem
nie byłeś sam.
- Jesteś pewien, że nic nie mogę dla ciebie zrobić?
- Odwiozę cię do domu.
Maddie pokręciła głową.
- Nie trzeba. Ben zajmuje się Dawidem. Dzwonił
kilka razy, pytając o Patricka, i obiecał, że po mnie
przyjedzie.
Powolnym gestem Joshua przeczesał ręką włosy.
- Jesteś pewna?
- Całkowicie. - Kiedy się do niego przytuliła, po
czuła, że Joshua jest bardzo spięty i jakby nieobecny.
Nie bój się. Odrobina czułości jeszcze nikomu nie
zaszkodziła.
Joshua uścisnął lekko Maddie, potem szybko się
odsunął i przez moment patrzył na nią nie widzącym
wzrokiem.
- Odezwę się później - powiedziała.
Joshua tylko pokiwał głową i odszedł w głąb ko-
rytarza.
148 NIEGRZECZNA NARZECZONA
Maddie zadzwoniła do Bena, który wkrótce po nią
przyjechał.
Po drodze krótko opowiedziała mu o stanie zdro
wia Patricka, a potem pogrążyła się we własnych my
ślach.
- Mad, zaczynam się niepokoić - nie wytrzymał
wreszcie Ben. - Ostatnim razem byłaś taka milcząca,
kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży. Czyżby zno
wu chodziło o to samo?
- Nie, nie jestem w ciąży. Zastanawiam się nad
Joshuą. Zrobił się taki obcy. Wiem, że martwi się
o Patricka, ale nie podoba mi się to, że tak zamyka
się w sobie.
- Joshuą to samotnik. Nauczył się radzić sobie sam \
z własnymi problemami.
- Zgadzam się z tobą, ale nie do końca. Od kilku
lat nie było w jego życiu żadnej kobiety, ale miał
przecież Patricka.
- No tak, ale Patrick to jego syn, nie ktoś dorosły,
kto mógłby go zrozumieć.
A Maddie?
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Joshua zamknął za sobą drzwi i oparł się o framu-
ge. Nawet nie zapalił światła.
Lekarz chciał zatrzymać jego syna na obserwacji
przez jeszcze jedną noc. Wszyscy, łącznie z Patri
ckiem, kazali Joshui iść do domu.
A więc poszedł i stał teraz w ogłuszającej ciszy.
W szpitalu wciąż coś się działo. Mierzenie tempe
ratury, kontrola szwów, badanie ciśnienia, obiad. Jo
shua nie miał czasu na to, by pogrążyć się w myślach.
By obciążać się winą za wypadek syna. By oddać się
wspomnieniom o Gail, która w nieludzkich cierpie
niach umierała w tym samym szpitalu, w obecności
bezradnego Joshui. Nie potrafił nawet tęsknić za
Maddie.
A teraz nie działo się nic. Mógł tylko czekać w roz
paczliwej samotności.
- Kolejny ciężki dzień - w ciemnościach rozległ
MC cichy, kobiecy głos.
Joshua szeroko otworzył oczy. Maddie.
- Gdzie jesteś?
- Idę w twoją stronę. - Po chwili była już przy
150 NIEGRZECZNA NARZECZONA
nim. Rozpoznał jej zapach. Poczuł, że wkłada mu do
ręki kieliszek. - Napij się. Co z Patrickiem?
Joshua machinalnie wypił łyk wina. Było chłodne
i miało szlachetny smak.
- Wszystko będzie dobrze. Na szczęście motor
nadaje się już tylko do kasacji. Pokusa zniknęła.
- Zobaczymy. Jadłeś kolację?
- Nie pamiętam... A, tak, jakieś hamburgery.
Joshua jednym haustem opróżnił kieliszek. - A co ty
tu robisz?
- Sprawdzam, czy u ciebie wszystko w porządku.
Doleję ci wina - powiedziała i wzięła od niego kie
liszek.
- Zapalę światło.
- Nie - zaprotestowała natychmiast. - Usiądź na
kanapie i odpoczywaj.
Po chwili przyniosła następnego drinka i dołączyła
do niego.
- Jak w skali od jednego do dziesięciu oceniłbyś swój
strach po telefonie ze szpitala? - spytała Maddie.
- Dwadzieścia - mruknął.
- A kiedy Joshua Blackwell ma kłopoty, to roz
wiązuje je zawsze sam.
Spojrzał jej prosto w oczy.
- Inaczej nie potrafię.
- Żadnych czułości, żadnych zwierzeń i rozmów
z bliskimi - mówiła Maddie dalej, przysuwając się do
niego.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 151
- Nie, nigdy.
- To może pora to zmienić - szepnęła.
Po chwili Joshua poczuł na policzku jej wargi,
a pod koszulą jej rękę.
- Co robisz?
- To niespodzianka.
Nie pytał dalej, bo to co robiła, było naprawdę
bardzo przyjemne.
Po prostu poddał się jej pieszczotom.
- Jest wiele sposobów radzenia sobie z trudno
ściami - szepnęła potem Maddie, wtulając się w na
gie ciało Joshui. - Ty znałeś do tej pory tylko jeden.
Chciałam pokazać ci, że można inaczej. Czasami war
to dzielić swój smutek z kimś, kogo się kocha.
Joshua poczuł rozlewające sie w okolicy serca mi
le, wzruszające ciepło. Przytulił Maddie do siebie
i pocałował.
- Kocham cię. Chcę, żebyś to wiedział. A kiedy
kocham, daję całą siebie. I żądam wzajemności.
Okruchy mnie nie interesują. Przemyśl to sobie. Ko
cham cię - powtórzyła, wstając.
Oszołomiony Joshua nie był w stanie się ruszyć.
Patrzył tylko, jak Maddie idzie ku drzwiom.
O, nie. Nie pozwoli jej odejść. Nigdy!
- A ty dokąd? - krzyknął, przytrzymując ją
w progu.
- Do domu. Powinieneś odpocząć.
152 NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Po tym, jak mnie wykończyłaś?
- Skarżysz się?
- Tak... bo wychodzisz.
- Zazwyczaj to mężczyźni odchodzą, co?
- Nie znam się na tym. Wiem tylko, że chcę, abyś
została.
- Przecież wiesz, nie załatwiłam nikogo do opieki
nad Dawidem...
Jakby nie słysząc jej słów, Joshua przyciągnął ją
do siebie.
- Chcę, żebyś została - powtórzył. - Na zawsze.
- Na zawsze?
- Tak. Pragnę włożyć ci na palec obrączkę, chcę
obiecać ci wszystko, co mogę dać swojej żonie. Ko
cham cię i będę kochać do końca życia.
Wtedy Maddie zaczęła płakać. A Joshua wiedział
tylko jedno. Żadnych więcej nocy bez snów - i bez
ukochanej kobiety.
Pobrali się dwa miesiące później. Oczywiście na
pagórku, który był już ich pagórkiem.
Z początku trochę padało, ale potem zza chmur
wyjrzało słońce. Zupełnie jak w życiu Maddie.
Dzień był naprawdę wyjątkowy. Były przy niej jej
dwie przyjaciółki. Obok Joshui stał Ben i Patrick,
który szybko dochodził do siebie. Do ołtarza popro
wadził ją ojciec, który wraz z matką przyjechał na
uroczystość. Wzruszona pani Palmer patrzyła załza-
NIEGRZECZNA NARZECZONA 153
wionymi oczyma na szczęśliwą córkę i zięcia, które-
go zdążyła już polubić. Trzymała w ramionach Da-
wida i tuliła go mocno do serca. Pokochała swojego
wnuka gorącą miłością i nie mogła sobie wybaczyć,
że straciła tak wiele czasu.
Joshua odwiedził w tajemnicy przyszłych teściów
i bez trudu pokonał ich upór. Teraz Dawid miał nareszcie
dziadków.
A Maddie? Maddie szalała z miłości i dumy. Już
nigdy nie będzie sama.
I była z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Po ślubie wraz z gośćmi pojechali do uroczej małej
gospody na wesele.
- Przeszkadzał ci deszcz? - szepnęła Maddie do
ucha swemu świeżo poślubionemu mężowi.
- Nie. - Joshua z uśmiechem pokręcił głową. -
Chyba już się do niego przyzwyczaiłem.
-
Zniszczył mi fryzurę. A w dodatku, wysiadając
z auta, naderwałam sobie falbanę sukni - poskarżyła
się Maddie.
Joshua pocałował ją w czubek nosa.
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą na całym
Środkowym Wschodzie.
- A ty najlepszym mężem na świecie.
- Pora kroić tort - przerwał im te przekomarzanki
Ben. - Poromansujecie sobie później. Przestańcie
gorszyć porządnych obywateli.
154
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- No tak, mogłam się tego spodziewać. Nawet
w takim dniu mój brat myśli tylko o swoim żołądku.
- Dlatego łatwo mnie przekupić.
- Co racja, to racja - zaśmiał się Joshua i popro
wadził Maddie do ogromnego, trzypiętrowego tortu.
Ukroiła pierwsze dwa kawałki i uśmiechnęła się do
obiektywu. Potem, zgodnie z tradycją, Joshua ręką
podał jej odrobinę bitej śmietany. Oblizała mu palce
do czysta.
Potem i ona chciała go w ten sposób nakarmić, ale
ktoś odwrócił jej uwagę i pokaźny kawał ciasta wy
lądował na śnieżnobiałej koszuli Joshui.
- 0,pardon\ - parsknęła śmiechem Maddie. - Ale
przynajmniej nie jesteś już taki doskonały.
- Myślałem, że zaczekasz z oblizywaniem mnie,
aż zostaniemy sami - szepnął jej do ucha.
- Ależ ty masz kosmate myśli!
- Bo miałem dobrą nauczycielkę.
Kiedy ją pocałował, zapomniała o wszystkim.
0 ślubie, o gościach i o torcie.
Wieczorem, kiedy wszyscy już poszli, Maddi
włożyła elegancką nocną koszulę i spojrzała w lustro.
Zobaczyła w nim bardzo, bardzo szczęśliwą kobietę.
jako taka chciała pokazać się swemu mężowi.
Ostrożnie otworzyła drzwi od łazienki i weszła do
ciemnej sypialni, gdzie czekał na nią Joshua.
Siedział na łóżku, nagi. W ręku miał gitarę.
NIEGRZECZNA NARZECZONA 155
- O rany! - zawołała.
- Kiedyś mówiłaś, że zawsze pociągali cię faceci
grający na gitarze.
- I dlatego ją kupiłeś?
- Musiałem. I nauczyłem się piosenki.
- Naprawdę? - W oczach Maddie pojawiły się łzy.
- Nauczyłeś się piosenki specjalnie dla mnie?
- Ale tylko jednej. I bardzo łatwej.
- Noto graj!
Kiedy w pokoju rozległy się pierwsze takty „Love
me do" Beatlesów, Maddie rzuciła mu się w ramiona.
Resztę zagrał jej później.