szczesliwe spotkanie 8

background image

Rozdział ósmy

Darcy obudził się w środę rano z tym samym uśmiechem na wargach, który
towarzyszył mu przy zasypianiu. Elizabeth była jego pierwszą, jedyną i każdą
myślą. Przeniósł się umysłem do poprzedniego popołudnia. Wiele wydarzeń
wymagało przemyślenia i rozważenia, ale nie mógł tego uczynić. Wstał i zaczął
przygotowywać się do nowego dnia. Potem udał się do gabinetu w celu zajęcia
się sprawami finansowymi, ale odkrył że nie może skupić się na niczym oprócz
niej. Potrząsnął głową. "Co się ze mną stało?" zapytał siebie z uśmiechem.
Wreszcie się poddał, oparł się na krześle i zaczął rozważać wydarzenia
poprzedniego wieczoru.

Jeżeli jakaś jego część do wczoraj jeszcze nie uległa jej czarowi, dzisiaj nie
stanowiło to kwestii. We wszystkim co mówiła bądź zrobiła widział cechy,
które najbardziej w niej kochał. Od momentu przybycia okazała Georgianie
dobroć przekraczającą wymogi grzeczności. Więcej niż raz zapewniła jego
siostrze spokój ducha i wyraziła zainteresowanie jej przyjaźnią.

Myśli o jej uprzejmości wobec jego siostry przypomniały mu jej dobroć wobec
własnej. Przypomniał sobie sytuację między pannami Bennet a panną Bingley.
Uśmiechnął się na wspomnienie o oddaniu Elizabeth i jej gorącym uczuciu do
siostry. Nie mógł nie zastanawiać się jakby to było: być tak przez nią kochanym,
być odbiorcą tego rodzaju oddania.

Znowu zaczął rozmyślać jak bardzo byłby z nią szczęśliwi. Mieć stale jej
towarzystwo. Móc prowadzić otwarte i swobodne dyskusje. Dzielić z nią
wszystko co widział i czego nauczył się w świecie, a także doświadczenia dnia
codziennego i słyszeć jej opinie. Pozwolić, by jej żywość podniosła go na duchu
i wypełniła jego życie radością. Jakże pragnął pokazać jej Pemberley,
spacerować z nią po majątku i pokazać wszystkie ulubione miejsca podczas
miłej, przyjemniej rozmowy.

Ale te przyjemne rozważania nie trały długo. Jego umysł mimowolnie przywołał
czas, który spędziła poprzedniego wieczora z panem Tinleyem. Oboje
widocznie cieszyli się swoim towarzystwem. Z tego co wiedział o Tinleyu,
byłby to pożądany związek. Potrząsnął głową. Dopiero się poznali! Tak, oboje
byli dobrzy z natury, inteligentni i wolni. Nie było wątpliwości, że spodobała się
panu Tinleyowi. Nie mógł nie dostrzec jej urody, lśnienia jej oczu, jej lekkości i

background image

figury. I oczywiście docenił jej żywy dowcip i figlarne usposobienie. Zaczął
zastanawiać się czy Tinley ma zamiar kontynuować swoją znajomość z
Elizabeth; czy wykorzysta czas spędzony w mieście żeby więcej się o niej
dowiedzieć. Westchnął i znów pokręcił głową.

Zastanawiała go nagła niechęć do pomysłu, by inny dżentelmen się do niej
zalecał. Kiedy opuszczał Hertfordshire wiedział jakie pan Collins miał wobec
niej plany. Zakładał, że wybór panny Lucas był spowodowany tym, że Elizabeth
go odrzuciła. Mimo to od niej odszedł z zamiarem, by nigdy jej więcej nie
widzieć. Dlaczego teraz miały go martwić plany pana Tinleya? Może różnica
tkwiła w tym że pan Collins był tak odstręczający że wiedział, że go nie
wybierze, podczas gdy pan Tinley był... po prawdzie, mniej odrzucający.
Zawsze jednak zdawał sobie sprawę, że w końcu kogoś poślubi.

Mimo wszystko jego wspomnienia atencji jakimi Elizabeth obdarzała pana
Tinleya poprzedniego wieczora były bardziej niż niepokojące. Stwierdził, że
musi dowiedzieć się czy pan Tinley podejmie jakieś kroki w celu
kontynuowania znajomości i czy okaże zainteresowanie wykraczające ponad
przyjaźń.

Został wyrwany z takich rozmyślań przez pukanie do drzwi.

- Proszę wejść - zawołał.

Drzwi otworzył jego kamerdyner z informacją, że śniadanie gotowe. Poszedł do
pokoju śniadaniowego, gdzie zastał swoją siostrę. Powitali się ciepło i wkrótce
po tym jak usiedli, przyłączył się do nich pan Bingley. Rozmowa dotyczyła
zeszłego wieczoru. Bingley rozprawiał z czułością o czasie, który spędził z
panną Bennet i wspomniał, jak bardzo oczekuje ona piątkowej sztuki. Potem
dodał:

- Byłem zadowolony widząc, jak dobrze rozumieją się pan Tinley i Elizabeth.
Wyraźnie cieszyło ich własne towarzystwo. Pasują do siebie dowcipem. Wiem,

ż

e nie myślisz o niej dobrze, Darcy, ale Tinleyowi bardzo się spodobała.

Georgiana spojrzała nagle na brata. Bardzo polubiła pannę Elizabeth, ale jego
osąd był nieomylny. Czyżby przeceniła wartość jej charakteru? Miała nadzieję,

ż

e nie powtórzy podobnego błędu. Ale kiedy rozmawiała z panną Elizabeth

poprzedniego wieczoru, nie wydawał się z tego niezadowolony. Georgiana
poczuła się zagubiona. Darcy dostrzegł jej spojrzenie i mógł czytać w jej

background image

myślach. Po prostu się uśmiechnął, ale nie chciał otwarcie zaprzeczać założeniu
Bingley'a.

Po śniadaniu Bingley wyszedł z domu z zamiarem odwiedzin u ich sióstr. W
tym samym czasie Darcy i jego siostra wyszli na przechadzkę do parku.

Pan Darcy wykorzystał okazję by zapytać, jak sie czuje po wczorajszym
wieczorze.

- Radzę sobie dobrze, Fitzwilliamie.

- Wiem, że panna Bingley powiedziała coś, co sprawiło ci przykrość.

- Tak, po prostu wzięła mnie z zaskoczenia. Naprawdę, czuję się dobrze.
Dziękuję, że dałeś mi wymówkę żeby nie grać.

- Nie myśl o tym, moja droga. Widziałem, że jesteś zmartwiona.

Po kilkuminutowej ciszy, panna Darcy cicho się odezwała:

- Mogę cię o coś zapytać, bracie?

- O wszystko.

- Czy jesteś niezadowolony z mojej znajomości z panną Elizabeth Bennet?

Darcy niemal roześmiał się głośno z ironii zawartej w podejrzeniu jego siostry,
ale na jego twarzy pojawił się tylko cień uśmiechu.

- Wcale.

Panna Darcy była cicha przez kilka następnych minut i w końcu powiedziała:

- Po prostu pan Bingley powiedział podczas śniadania, że nie myślisz o niej
dobrze.

- Pan Bingley był w błędzie - odparł tylko.

Jej brat nie wydawał się skłonny do rozmowy, ale panna Darcy drążyła
nieśmiało:

- Ale co dało mu takie wrażenie?

Spojrzał na nią, po czym uśmiechnął się i opowiedział:

background image

- Podejrzewam, że fakt, że raz odmówiłem z nią tańca. Wiesz, że nie lubię
tańczyć, ale Bingley czerpie z tego dużą przyjemność. I wierzy pewnie, że jeśli
dżentelmen nie stanie z damą do tańca, musi czuć do niej niechęć.

- Ale dlaczego odmówiłeś tańca z nią?

- Pierwszy raz spotkałem panie Bennet na publicznej potańcówce na wsi. Nie
miałem ochoty na taniec, ale Bingley zachęcał bym się zgodził. Nalegał nawet
kiedy wyraziłem swoją niechęć i zasugerował, żebym zaprosił do tańca pannę
Bennet, bo w tamtej chwili nie miała partnera. Powiedziałem, że zwyczajnie nie
chcę z nią zatańczyć.

Georgiana zamyśliła się na moment. Była zaskoczona, że jej brat pozostawił
damę bez partnera, ale nie odważyła się kwestionować jego zachowania.

Znowu na nią zerknął.

- Wiem co myślisz - nic nie odpowiedziała - Uważasz, że źle postąpiłem
odmawiając tańca.

- Nie - wykrzyknęła - ja nigdy...

- Masz rację - odpowiedział - Mogę tylko powiedzieć na swoje
usprawiedliwienie, że tamtego wieczoru byłem nie w sosie.

Georgiana była zaskoczona jego przyznaniem się.

- Więc nie myślisz o niej źle?

- Nie, myślę o niej bardzo dobrze, Georgiano.

- Czuję ulgę. Zaczęłam obawiać się, że wydałam mylny osąd, tak jak wcześniej.

- Nie ma powodu, byś nie wierzyła w trafność swoich sądów.

Panna Darcy się uśmiechnęła.

- Dziękuję. Cieszę się, że nie pomyliłam się co do niej.

- Więc ją lubisz?

- Bardzo.

Uśmiechnął się.

- Lubię też jej siostrę.

background image

- Miło mi to słyszeć. Obie są ujmującymi młodymi damami.

- Sądzę, że pan Bingley też za nimi przepada, szczególnie za panną Bennet -
odparła z uśmiechem.

- Bardzo lubi jej towarzystwo.

- Cieszy mnie, że są tak do siebie przywiązani. Bingley wydaje się mieć lepszy
nastrój, odkąd przyjechała do miasta.

Darcy był zaskoczony że zauważyła wzajemne uczucie pana Bingleya i panny
Bennet i zmianę w osobowości Bingley'a.

-Czy spodziewasz się, że niedługo się zaręczą?

- To bardzo prawdopodobne.

Uśmiechnęła się.

- Będą razem bardzo szczęśliwi.

- Z jego strony to nierozważny wybór, Georgiano - oświadczył poważnie Darcy
- Uczucie nie jest jedynym czynnikiem uwzględnianym przy zawieraniu
małżeństwa.

Darcy czuł potrzebę dalszych wyjaśnień, oddzielenia sytuacji Bingleya od jej
własnej. Chciał by pojęła, że chociaż panna Bennet nie ma złego charakteru jak
Wickham, ożenek z nią nadal może być nierozważny.

- Moja droga, panna Bennet jest szanowaną damą z uroczym usposobieniem, ale
brak jej dobrej rodziny, koneksji i pieniędzy.- Georgiana nic nie odpowiedziała
a on dodał z obcą dla niego gwałtownością - Sądzisz, że powinien poślubić ją
mimo wszystko, tylko dlatego że ją kocha?

Uśmiechnęła się.

- Zdam się na twój osąd. Skoro wierzysz, że zawarcie tego związku jej
nierozsądne, pewnie tak jest.

- Ale chcę znać twoją opinię - odparł.

Zawahała się przez chwilę, a potem powiedziała:

- Sądzę, że skoro ją kocha, tylko ona może go uszczęśliwić. Jeśli wyrzeknie się
jej z powodów które wymieniłeś, Będzie jej zawsze żałował.

background image

Uśmiechnął się.

- Nie wierzysz, że możliwe jest powtórne zakochanie?

- Wierzę. W tym przypadku, gdyby był jej obojętny, może zakochałby się
ponownie. Ale wiedza, że sam jest przyczyną swojego nieszczęścia
przyniosłaby tylko ból, i szybko znienawidziłby wszystkie te rzeczy które
spodziewał się zyskać, odrzucając ją.

- A nie sądzisz, że mogłoby być odwrotnie? śe mógłby czuć do niej odrazę ze
względu na degradację, jakiej by doświadczył przez taki związek?

- Myślę, że to możliwe. Ale wolę wierzyć że jeśli naprawdę ją kocha, to jej stała
obecność i odwzajemnione uczucie wynagrodziłyby mu wszystkie negatywne
konsekwencje tego związku. A nie sądzę, żeby mogłyby naprawdę być tak
bardzo złe.

Darcy przez chwilę milczał, przetrawiając słowa siostry. Uśmiechnął się i
powiedział:

-Sądzę, że muszę porozmawiać z panną Annesley o twoich lekturach. Wygląda
na to, że za bardzo lubisz powieści.

Georgiana roześmiała się.

- Cóż, może przeczytałam zbyt wiele powieści, a może słyszałam o zbyt wielu
związkach zawartych tylko ze względu na majątek i koneksje, bez żadnego
uczucia. Zobaczenie dwójki ludzi tak do siebie przywiązanych jest
odświeżające. - potem szybko dorzuciła - Nie mówię przez to, że człowiek
powinien wchodzić w związek lekko lub z kimś, kto jest nieodpowiedni -
Zarumieniła się ze wstydu przypominając swoje własne zachowanie - Ale panna
Bennet jest tak słodka, delikatna i urocza, poza tym jest córkę dżentelmena.
Może m poglądy są zbyt romantyczne z powodu powieści, które czytałam.
Może jego miłość do niej zblednie z czasem.

- Nie wiem czy tak się stanie - odparł tonem tak poważnym, że ją zaskoczył.

Spacerowali dalej w ciszy, aż powrócili do domu. Darcy wrócił do gabinetu, aby
wznowić pracę którą porzucił rano. Ale nadal rozpraszały go inne myśli.
Porzucił pozory zajęcia i zdecydował że wybierze się do klubu. Poszedł piechotą
by dać sobie czas na cichą refleksję.

background image

Idąc rozmyślał o rozmowie z Georgianą i jego wcześniejsze zagubienie ustąpiło
jasności. Pojął teraz, że jeśli pozwoli Elizabeth odejść, jak to ujęła jego siostra,
będzie tego żałował. Zdawał sobie sprawę, że Georgiana mówiła o panie
Bingleyu i Jane, a nie o jego sytuacji, ale jej wnioski odnosiły się do obu spraw.

Nie umknęło jego uwadze, że Georgiana była całkiem nieporuszona
przywiązaniem pana Bingleya do Jane. Podczas gdy on i siostry pana Bingleya
mieli nadzieję na związek pomiędzy tych dwojgiem, taka myśl widocznie nigdy
nie pojawiła się w umyśle Georgiany.

Zastanawiał się nad tym, jak łatwo jego siostra ostrzegła ich wzajemne uczucie.
Jej obserwacje były całkowicie bezstronne. Po raz pierwszy przyznał, że jego
wcześniejsze spostrzeżenia na ten temat mogły zostać powzięte pod wpływem
jego własnych nadziei co do wyboru żony przez Bingleya. Cieszył się ze jego
siostra nie żywiła podobnych nadziei, bo los jego przyjaciela wydawał się już
przesądzony. Ta konkluzja sprawiła że się uśmiechnął mimo własnego
niezadowolenia, bo wyobraził sobie jak taki związek uraduje Elizabeth.

Przypomniał sobie moment, w którym pojął że przybyła do Londynu ze względu
na siostrę. Wiedza, że przyjechała dla panny Bennet a nie dla niego sprawiła że
zaczął ją bardziej cenić, a nie mniej. Po wiadomości o spotkaniu pana Bingleya i
jej siostry musiała zrozumieć, jak trudne może być odnowienie ich znajomości;
na tyle trudne dla panny Bennet, że wymagałoby wsparcia siostry, jeśli
naprawdę byłaby zakochana w jego przyjacielu. Tyle wydedukował ostatniej
nocy.

Teraz nie mógł dłużej zaprzeczać miłości panny Bennet do Bingley'a i temu, że
jego poprzedni osąd mógł być błędny. Przypomniał sobie ich wcześniejsze
kontakty. Gdy teraz przywoływał jej postępowanie, pojął że zawsze
zachowywała nienaganne maniery. Wcześniej krytykował fakt, że chociaż
przyjmowała atencje Bingley'a z przyjemnością, nie okazywała ku niemu
szczególnej skłonności. Teraz wydawało się jasne, że samo jej przyzwolenie na
jego zaloty świadczyło o jej uczuciu na tyle, na ile byłoby to właściwe. Ze
smutkiem przyznał, że może oczekiwał od niej więcej bo przyzwyczaił się do
dam które otwarcie wyrażały swoje nadzieje. Gdyby panna Bennet uczyniła
cokolwiek więcej w Hertfordshire w celu okazania uczuć, potępił by ją za
nachalność i przyrównał do dam, którymi tak gardził. A jednak zganił
Bingley'za nie podążanie za tymi zachowaniami których tak nie znosił w

background image

kobietach które chciały go uslidlić, za nie wybranie małżonki która poprawi jego
sytuację.

Jednak kiedy teraz Darcy rozważał cały związek Bingley'a z panną Bennet,
wiedział że nie była żadną łowczynią fortum. Bingley zawsze szukał jej
towarzystwa, nigdy na odwrót. Zaczynał każdą rozmowę, inicjował każdy
kontakt. Zawsze zachowywała się tak jak powinna. A Darcy dopiero teraz
dostrzegł że swoją poprzednią opinię oparł na tym, że nie zachowywała się w
sposób którym zawsze gardził. Rozważył jej sytuację w życiu i korzyści, jakie
odniosłaby ze związku z Bingleyem. Nie mógł jej winić za rozważanie zalet
związku dla siebie i jej rodziny, skoro sam krytykował Bingley'a za nie wzięcie
pod rozwagę podobnych spraw. Być może korzyści uczyniły ten związek dla
niej szczęśliwszym, ale nie wierzył że weszłaby w małżeństwo, choćby nie
wiadomo jak korzystne, bez uczucia. A miał wystarczający dowód afektu we
wczorajszym zachowaniu zarówno jej jak i Elizabeth. Widział go także w ciągu
dwóch wizyt na ulicy Gracechurch, chociaż nie chciał go do siebie dopuścić.

Jeśli chodzi o inne obiekcje Darcy'ego, nadal uważał że wybór Bingley'a jest
nierozważny. Ale poglądy Georgiany miały wpływ na jego własne. Był
zadowolony, że jego przyjaciel będzie szczęśliwy i doświadczył silnej zazdrości
o to szczęście. Stwierdził że nie jest w stanie wyłożyć Bingleyowi wad tego
związku w sposób jaśniejszy niż już to uczynił. Przyznał też, że jego ujemne
strony nie będą dla Bingley'a tak negatywne, jakby to było w jego przypadku.
Po tym przykrym spostrzeżeniu przestał myśleć o Bingleyu i pannie Bennet,
skupiając się na Elizabeth i słowa siostry znów go silnie uderzyły. Jego
skłonność ku Elizabeth była silna. I w świetle obserwacji jego siostry zaczął
kwestionować wcześniejsze przekonanie, że nie może jej poślubić.

Czy może wziąć ją za żonę bez względu na jej nie odpowiedniość? Wiedział, że
będzie z nią szczęśliwy, ale czy to szczęście warte było potępienia jego rodziny?
Mógłby ich zlekceważyć ze względu na własne uczucia? Czy jest to warte
zachodu? Odpowiedź na to pytanie przyszła do niego z zaskakującą jasnością w
formie bezwzględnego, dźwięcznego "tak". Potem pomyślał o jej rodzinie. Czy
mógłby znieść jej matkę? Jej młodsze siostry? Pemberley jest daleko od
Longbourn co było korzystną okolicznością, ale pewne związki musiałyby
zostać podtrzymane. Byli jej krewnymi. Phillipsów pominął, bo widziałby ich
tylko w czasie wizyt do Hertfordshire i nigdy nie przyjechaliby do Pemberley, a
nawet do Londynu. Jeśli chodzi o Gardinerów, na ich korzyść przemawiał fakt

ż

e ich polubił, ale ich sytuację trudno było pominąć.

background image

Pozostawała jego rodzina. Lady Catherine byłaby rozzłoszczona. Nie tylko
miałaby obiekcje co do Elizabeth, ale czułaby rozczarowanie porażką w
ożenieniu go z jej córką, Anne. Stwierdził, że każda panna z którą by wziął ślub,
byłaby w niełasce. Ale w końcu, kiedy pojęłaby że związek między nim i Anną
jest niemożliwy, mogłaby zaakceptować Elizabeth. Prawdopodobnie postąpiłaby
tak jak jej brat. Jak bardzo jego wuj, Earl ----, chciał by poślubił Annę Darcy -
tego nie mógł stwierdzić, ale bez wątpliwości związek z Elizabeth by go nie
ucieszył. Czy uznałby ją wreszcie za jego żonę, czy też może całkiem zerwał
kontakty? Może gdyby wuj poznał Elizabeth, zostałby przez nią oczarowany.
Darcy uśmiechnął się przy tych rozważaniach. Jego ciotka, Lady -----, na pewno
by ją polubiła i wuj pewnie też, ale nie znaczy to że zaaprobują ten związek.
Rozmyślał dalej i stwierdził, że mogłoby się udać tylko, gdyby znali ją
wcześniej i darzyli sympatią. Tak, wuj i ciotka muszą ją poznać. Byli aktualnie
w mieście. Wyda kolację i zaprosi wszystkich. Co do lady Catherine, wkrótce
pozna Elizabeth w Kent.

Pobyt w klubie przyniósł pożądane oderwanie od tych kłopotliwych rozważań i
Darcy spędził kilka kolejnych godzin rozmawiając ze znajomymi. Wreszcie
wrócił do domu na kolację na krótko przed panem Bingleyem. Ten drugi
natychmiast dostrzegł okazję do prywatnej rozmowy.

Bingley rozpoczął pytaniem, czy Darcy'emu podobała się wczorajsza kolacja
przy ulicy Grosvenor. Potem szybko skierował temat na wrażenia Darcy'ego
dotyczące panny Bennet. Darcy wydał swoją opinię szczerze, zapewniając
przyjaciela że teraz jest już pewien, że jej na nim zależy. Bingley był oczywiście
zadowolony zmianą jego zdania.

- Cieszę się, że też to dostrzegłeś. Bałem się że widzę więcej niż w
rzeczywistości, bo tego pragnę, ale muszę powiedzieć że nie miałem już prawie
wątpliwości co do jej uczucia, kiedy ją dziś widziałem.

- Zaszedłeś dzisiaj na ulicę Gracechurch? - zapytał Darcy z zainteresowaniem,
które jego przyjaciel błędnie odebrał jako dezaprobatę.

- Wiem że to raczej wcześnie po wczorajszym wieczorze, ale poszedłem do
moich sióstr. Był tam pan Tingley i wyraził chęć kontynuowania znajomości z
pannami Bennet.

Darcy był zaskoczony. Tego się nie spodziewał.

- Pan Tinley poszedł z tobą? - zapytał usiłując ukryć zmartwienie.

background image

- Tak, spacerowaliśmy po parku z panną Bennet i panną Elizabeth.

Po chwilowej pauzie, zapytał cicho:

- Podejrzewam, że wizyta była przyjemna?

- Przyznaję że tak - odpowiedział Bingley z uśmiechem.

- A dla pana Tinleya? - spytał Darcy ostrożnie.

- Myślę, że dobrze się bawił. Wydawał się cieszyć towarzystwem panny
Elizabeth.

- Niewątpliwie - odparł Darcy bezbarwnym tonem.

Bingley znowu nie zrozumiał reakcji przyjaciela i powiedział:

- Dlaczego tak bardzo jej nie lubisz, Darcy?

- Nie czuję do niej niechęci, Bingley - odparł.

Potem spoglądając na zegarek stwierdził że już czas, aby przygotować się do
kolacji i umknął z pokoju.

Później tego wieczora, pan Darcy poradził się siostry co do planów wydania
kolacji w następny wtorek i poprosił ją aby zaprosiła ich wuja i ciotkę, a także
Gardinerów, panny Bennet i kilku innych znajomych. Uznała zadanie
zorganizowania proszonej kolacji za trochę onieśmielające, ale zapewnił ją że
nie będzie miała z tym kłopotu. Jeśli będzie potrzebowała pomocy, niech się
zwróci do niego.

Tego samego ranka Elizabeth obudziła się z ciepłym przekonaniem o szczęściu
jej siostry, które wyniosła z wczorajszego przyjęcia. Pani Gardiner była
szczęśliwa, widząc obie siostrzenice w dobrych humorach, kiedy spotkały się w
salonie. Trzy damy poszły przed śniadaniem do kilku sklepów a potem zajęły
się codziennymi zajęciami i rozmową.

- Czy wczorajszy wieczór sprawił wam przyjemność? - zapytała pani Gardiner. -

ś

adna z was nie powiedziała więcej niż kilka słów na ten temat podczas

powrotu do domu.

Elizabeth spojrzała na Jane z szerokim uśmiechem i obserwowała, jak jej siostra
rumieni się pod jej spojrzeniem.

background image

- Sądzę, że Jane spędziła bardzo przyjemnie czas, ciociu.

- Owszem, to był uroczy wieczór - potwierdziła Jane.

Wszystkie trzy damy myślały o panu Bingleyu. Jego miłość do Jane była
ewidentna, ale jego dawne zachowanie powodowało, że martwiły się czy podąży
za swoimi uczuciami. Ciężko było myśleć o nim tak źle i wierzyć, że okazuje jej
specjalne względy bez poważnych zamiarów. Ale jego wcześniejsze
postępowanie świadczyło o takiej możliwości. Szczególnie Elizabeth była
rozdrażniona łatwością, z jaką pan Bingley uległ wpływowi swoich sióstr i
miała nadzieję, że nie ulegnie znowu ich perswazjom. Jednak bardziej winiła je
za interwencję i widoczną pogardę dla uczuć brata niż jego, za słabość i
chwiejność.

Pani Gardiner uznała, że odnośnie pana Bingleya nie można powiedzieć nic
więcej i że do czasu aż się zadeklaruje, będą ciążyły na nim wątpliwości
spowodowane wcześniejszą niestałością. W rzeczywistości wolała porozmawiać
o panu Darcym. Była świadkiem kilku rzeczy które potwierdziły jej przekonanie
o uczuciu do Elizabeth.

Widziała jego zainteresowanie, kiedy jej siostrzenica rozmawiała z panem
Tinleyem i zmianę krzesła na te z lepszym widokiem kiedy grała. Zanotowała
też, że spędził sporą część wieczoru u jej boku.

- Ty Lizzy też miałaś chyba miły wieczór i również byłaś obiektem atencji -
zauważyła pani Gardiner.

Elizabeth roześmiała się.

- Tak, cieszyło mnie towarzystwo pana Tinleya. Ale nie obawiaj się ciociu, że za
bardzo mnie polubi.

- Nie widzę powodu dlaczegóż by nie. Wydaje się bardzo ujmującym
dżentelmenem. I szukał twojego towarzystwa bardziej niż innych obecnych na
przyjęciu panien.

- Było tak dlatego, że panna Grey i panna Bingley bardziej interesowały się 10
tysiącami na rok pana Darcy'ego niż miłym charakterem pana Tinleya.

- Lizzy - skarciła ją żartobliwe Jane.

- Sądzę, że pan Darcy zachowywał się wczoraj bardzo miło - stwierdziła pani
Gardiner.

background image

-Oczywiście ciociu, dlaczego miałoby być inaczej? Był wśród towarzystwa w
przeważającej części dużo bardziej znaczącego niż te, które poznał w
Hertfordshire. Ale ty go tam nie widziałaś i nie możesz czynić porównań -
potem, poważniejąc, dodała - Sadzę, że na jego zachowanie mogła też wpłynąć
obecność siostry.

- I jak wypada w roli brata?

Elizabeth zastanawiała się chwilę i powiedziała:

- Jest bardzo troskliwy.

- Zaskakuje cię to?

- Przyznam, że tak. Po tym jak ją spotkałam spodziewałam się, że będzie nią
rządził i że będzie się trzęsła przed nim ze strachu. Sądziłam, że jej nieśmiałość
wynika z tego, że ją gnębi. Ale jest przeciwnie, jego obecność zapewniła jej
większą swobodę.

- Wydaje się więc bardzo dobrym bratem.

- Rzeczywiście, można zapisać mu to na plus. Widziałam nawet że więcej niż
raz mówił coś po to, by ją uspokoić. Niektóre wyrażenia, jakie do niej kierował
były bardzo czułe.

- Miło z jego strony, że dał jej wymówkę by nie grała - dodała Jane.

- Tak. Sądzę, że wielu rodziców i opiekunów jest nadmiernie chętnych do
popisywania się umiejętnościami córek lub podopiecznych - odparła Elizabeth.

- I tego się spodziewałaś po panu Darcym? - spytała pani Gardiner.

- Tak, ale ponieważ dosyć ją lubię, cieszyłam się że wziął pod rozwagę jej
uczucia zamiast zadowolić swoją gospodynię i szanowne towarzystwo.

- Chciałabym usłyszeć jak gra - powiedziała Jane - Panna Bingley twierdzi, że
pięknie.

Elizabeth i pani Gardiner wymieniły porozumiewawcze uśmiechy jako dowód,

ż

e Jane nie widzi już zagrożenia w pannie Darcy.

- Wygląda na przerażoną koniecznością gry - powiedziała pani Gardiner - Jeśli
gra tak dobrze, musi mieć tego świadomość. Zastanawiam się, czy jej
nieśmiałość może być tak wielka.

background image

- Pan Darcy powiedział, że była zwyczajnie zmęczona. Może będziemy mieć
okazję posłuchać jej innym razem - odparła Jane.

- Oh nie, Jane, nie mogę pozwolić ci trwać w przekonaniu, że jej niechęć do gry
była winą zmęczenia. Jest w tym coś dużo bardziej tajemniczego - roześmiała
się Elizabeth.

Jane spojrzała na nią oczekująco i spytała:

- Jaki mógł być inny powód?

- Panna Darcy była bardzo zdenerwowana w momencie, kiedy pani Hurst
poprosiła ją o grę i tylko dlatego, że panna Bingley wspomniała nazwisko
Wickhama.

- Pana Wickhama? Czemu panna Bingley wspomniała o nim w obecności pana
Darcy'ego? Wie, że nie są w dobrych stosunkach.

- Tak, a wszyscy wiemy jak bardzo stara się zadowolić pana Darcy'ego.
Wspomniała go jednak do mnie, wyrażając nadzieję że nie tęsknię zanadto za
jego towarzystwem.

- Zastanawiam się dlaczego wzmianka o nim mogła ją tak zdenerwować -
stwierdziła pani Gardiner.

- Może wie po prostu, że pan Wickham i jej brat byli niegdyś przyjaciółmi,
którzy teraz się unikają-zaproponowała Jane.

- Myślę, że musiało być coś więcej - stwierdziła Elizabeth - Nie widziałaś jej,
Jane. Stała się blada i przez kilka minut patrzyła w podłogę. A pan Darcy
wiedział że to ją zmartwiło, wziął ją szybko za rękę i poprosił o kieliszek wina.
Słyszałam nawet, jak pyta, czy ma ją zabrać do domu. To było dziwne.

- Czy nikt oprócz ciebie tego nie dostrzegł?

- Nie wiem. Starałam się podtrzymać rozmowę z panną Bingley i panem
Tinleyem. A skoro prośba o grę przyszła niedługo potem, inni mogli przypisać
jej późniejsze zachowanie jej niechęci do występowania, bo nie sądzę żeby
rozmawiała przez resztę wieczoru z kim innym niż bratem.

- Cóż, to daje nowe informacje o stosunkach między dwoma dżentelemenami -
stwierdziła pani Gardiner - Nie świadczy dobrze o Wickhamie, że tak słodka,

background image

cicha dziewczyna jak panna Darcy reaguje tak gwałtownie na wzmiankę o nim i

ż

e jedynym zmartwieniem jej brata jest ją pocieszyć.

Elizabeth westchnęła.

- To zastanawiające.

- Tylko jeśli zestawisz opowieść Wickhama z tym, co widziałaś wczoraj.

- Nie sądzę, żeby reakcja panny Darcy była powodem, dla którego miałybyśmy
koniecznie przestać mu wierzyć.

- Ale Lizzy, cóż jeszcze posiadał Wickham co mogłoby go zarekomendować
oprócz własnej osoby? Nic. Już uznaliśmy jego opinię o pannie Darcy za
nietrafioną, a mała szansa żeby tak się pomylił w ocenie jej charakteru.

- Kiedy pan Wickham ujawnił przede mną calą historię, nie miałam wątpliwości

ż

e mówi prawdę. Mówił tak naturalnie, szczerze.

- Ale rozważ twoje własne skłonności w tamtym czasie, Lizzy. Był przystojnym,
miłym młodym mężczyzną, który poświęcał ci dużo uwagi i mówił źle o drugim
mężczyźnie, który cię obraził i którego nie lubiłaś. Nic dziwnego, że byłaś
skłonna mu wierzyć i przeoczyć niewłaściwość takiego odsłonięcia się po tak
krótkiej znajomości.

Elizabeth westchnęła z frustracji, niezdolna przyznać że jej osąd mógł ją zwieść.

- Rozważ, czego się potem dowiedziałaś o panu i pannie Darcy, a także o
samym Wickhamie.

- Niedelikatność w dążeniu do złapania panny King. Nie zapomniałam.

- Nie chodzi tylko o to, że jego działania były niewłaściwe, Lizzy, a nawet nie o
to jak szybko zmienił obiekt swoich atencji. Musisz też rozważyć, że poświęcił
ci wyjątkową uwagę i otwarcie okazywał admirację, chociaż nie planował
poważnego związku. Powinien bardziej tłumić swoje uczucia, skoro wiedział że
nie będzie mógł postąpić zgodnie z nimi.

Elizabeth roześmiala się.

- Obawiam cię ciociu, że gdyby wszyscy mężczyźni rozważali czy jesteśmy
odpowiednie na żony zanim poświęcą nam trochę uwagi, to żaden nawet by na
nas nie spojrzał.

background image

- Sądzę, że jest różnica między przyjaźnią z młodą damą a ciągłym
wyróżnianiem jej spośród innych.

- Tak, jest różnica - powiedziała Elizabeth zerkając na Jane - ale przynajmniej
pan Wickham wykazywał jakieś skłonności ku przyjaźni. Pan Darcy nigdy nie
zadał sobie trudu, by sprawiać wrażenie zadowolonego z towarzystwa, w jakim
się znajdował.

- Nie uważam, żeby maniery pana Darcy'ego były tak naganne za jakie je
uważasz - stwierdziła Jane.

- A czy kiedykolwiek uważałaś, że ktoś zasługuje na naganę, droga Jane?

- Nie jestem tak ślepa, za jaką mnie uważasz, Lizzy. Zgadzam się że powinien
zatańczyć z tobą na potańcówce i że jego ówczesne zachowanie nie było
odpowiednie. Ale potem jego maniery nieco się poprawiły. Nawet z tobą
rozmawiał, kiedy miał okazję. A odkąd odnowiłam z nim znajomość w
Londynie, uznałam go za całkiem uprzejmego.

- Tak, przyznaje że jego zachowanie podczas wizyt poprawiło moją opinię na
jego temat. Ale nie zastanawiasz się, dlaczego w ogóle przyszedł? Nie widzisz,

ż

e miał na celu uchronienie przyjaciela przed rozwinięciem zażyłości, którą

uznał za nierozsądną?

- Jeśli taki miał cel - zauważyła pani Gardiner - to mu się nie udało. Ale,
jakkolwiek myślę że chciał chronić swojego przyjaciela, nie sądzę by było tak
jak to opisałaś. Przez obie wizyty, a szczególnie pierwszą, wydawał się
dokładnie obserwować Jane, tak jak twój wuj i ja obserwowaliśmy pana
Bingleya. - Jane podniosła nagle wzrok na ciotkę - Myślę, że chciał tylko
zobaczyć jej przywiązanie, tak samo jak my chcieliśmy zobaczyć jego.

- Bardziej prawdopodobne jest, że miał nadzieję go nie zobaczyć -
zareplikowała Elizabeth.

- Mój Boże, Lizzy, nie sądzę bym kiedykolwiek widziała żebyś czuła do kogoś
taką niewzruszoną niechęć. Przykro mi widzieć ciebie tak nierozsądną.

- Nierozsądną? - wykrzyknęła Elizabeth - Zawsze byłam dobrym sędzią
charakteru.

- To prawda, dlatego nie mogę pojąć twojego celowego niezrozumienia tych
dwóch mężczyzn.

background image

Elizabeth spojrzała ostro na ciotkę: pan Darcy wymienił opatrzne rozumienie
innych jako jej największą wadę.

- A więc jesteś aż tak pewna dobroci Darcy'ego i braku wartości Wickhama?

- Nie, nie jestem pewna niczego. Mam zbyt mało informacji, by powziąć
jakąkolwiek pewność. Ale kiedy rozważam wszystkie wiadomości które
posiadam, to najbardziej prawdopodobny wniosek.

- W takim razie wymień wszystkie informacje, które mamy wziąć pod uwagę.
Pozwól wyszczególnić dobre i złe cechy każdego z mężczyzn, bo nie jesteśmy
ich świadome. Bo błędny osąd każdego z nich ma zaiste wielkie znaczenie.

- Wiem, że nie mówisz poważnie, Lizzy, ale mimo to zrobię jak mówisz. Po
pierwsze, z całym szacunkiem dla Wickhama wiemy że jest przystojny, jego
maniery przyjazne i ujmujące i że cię podziwiał. Czy możesz coś dodać do jego
zalet?

- Wierzę, że posiadał pewną dozę inteligencji. I nie zapominajmy, że lubił
tańczyć.

- Nie bierzesz tego na poważnie. Możemy założyć że oboje są inteligentni, więc
ta cecha nie będzie rozważana. A skłonność do tańca nie świadczy o niczyim
charakterze.

- Bardzo dobrze, w takim razie powiedz nam o wszystkich jego wadach. Wiem

ż

e lista będzie dużo dłuższa.

- W rzeczy samej. Zaczniemy od wtajemniczenia cię w historię bardzo osobistej
natury przy waszym pierwszym spotkaniu, włączając nieprawdziwy opis panny
Darcy - mimo bliskiej znajomości z jej rodziną. Następnie kontynuował
okazywanie ci względów, nawet po tym jak dowiedział się że nie wniesiesz
wiele do małżeństwa. Ale nagle zmienił obiekt westchnień na inną młodą damę,
szybko po tym jak dowiedział się że odziedziczyła dużą fortunę. Musimy dodać
też fakt, że powiedział ci że zatai złe postępowanie pana Darcy'ego ze względu
na pamięć swojego ojca chrzestnego, ale kiedy tylko pan Darcy opuścił wieś,
zaznajomił wszystkich ze swoją historią. Poza tym powiedział ci że to nie on
powinien unikać pana Darcy'ego, bo nie postąpił źle, jednak celowo nie
przyszedł na bal w Netherfield z tego właśnie powodu. W końcu byłyśmy

ś

wiadkami gwałtownej reakcji na wzmiankę o nim słodkiej i nadmiernie

nieśmiałej dziewczyny w trudnym wieku. Broniłaś go z tego wszystkiego, ale

background image

zebrane razem przykłady pokazują postępowanie świadczące o brakach w
charakterze.

Elizabeth nie odpowiedziała.

- Teraz pan Darcy. Zacznijmy od jego wad. Kiedy był w Hertfordshire,
demonstrował nadmierną dumę i rezerwę i wydawał się gardzić swoim
towarzystwem. Odmówił tańca z tobą i nazwał cię zaledwie znośną. Czy masz
coś do dodania?

- Tylko to, ze nie lubi tańczyć - powiedziała Elizabeth z zuchwałym
uśmieszkiem.

- Bardzo dobrze - odparła pani Gardiner - Na plus możemy zapisać, że jest
dobrym troskliwym bratem. Jego rekomendacją jest też głęboka przyjaźń z
panem Bingleyem, którego wszyscy lubimy. Był przyjazny i rozmowny podczas
dwóch wizyt tutaj. Chociaż nie chciał ujawnić osobistych stosunków z
Wickhamem, próbował cię przed nim ostrzec. Zaprosił nas do swojej loży w
teatrze na jutro. Oh, i czy nie wspomniałaś że tańczył z tobą w Netherfield?

- A co to ma do rzeczy?

- Pozwoliłaś dodać mi do listy wad jego wcześniejszą odmowę tańca z tobą, a
sama powiedziałaś że nie lubi tańczyć.

- A co innego można robić na balu?

- Czy nie winiłabyś go bardziej, gdyby w ogóle nie przyszedł?

- Bardzo dobrze, niech będzie jak chcesz. Czy to wszystko, co mam rozważyć
na jego korzyść?

- Jak dotąd - odpowiedziała pani Gardiner.

W tym momencie ich rozmowa została zakończona przez przyjazd pana
Bingleya i pana Tinleya. Po spędzeniu pewnego czasu w domu, czterech
młodych ludzi poszło na spacer do parku. Pan Tinley wydawał się tak chętny jak
Elizabeth, aby pozwolić aby pan Bingley i Jane ich wyprzedzili. Oboje cieszyli
się wspólnym spacerem. A wiedza o zaręczynach pana Tinleya sprawiła, że
Elizabeth czuła się swobodniej w jego towarzystwie.

Po odjeździe panów Elizabeth spędziła trochę czasu czytając i pisząc listy, aż
nadszedł czas na obiad. Po obiedzie rodzina spędziła ciche popołudnie w domu.

background image

Elizabeth i Jane z przyjemnością grały w gry z młodymi kuzynami i opowiadały
im bajki. Dopiero po położeniu się do łóżka Elizabeth miała okazję zastanowić
się nad wcześniejszą rozmową dotyczącą Darcy'ego i Wickhama. Chociaż
rozmawiając z ciotką trzymała się poprzednich opinii, teraz zaczęła je
kwestionować.

Wspomnienie zachowania Darcy'ego wobec jego siostry nadal było żywe w jej
umyśle. Jego słowa, gesty, ton głosu był pełen czułości i opiekuńczej troski.
Przywołała jego komentarz, że zaplamione spódnice nie zasługują na kpiny.
Wydawało się, że powiedział to by uspokoić siostrę, ale miała wrażenie że
odnosił się też do jej wcześniejszej sytuacji. Jednak jego słowa ją zakłopotały.
Potem napłynęło wspomnienie o rozmowie, którą prowadzili w Netherfield. Co
wtedy mówił? Coś o ciągłych staraniach, aby nie stać się obiektem kpin.
Pokręciła głową z frustracją. Ten człowiek był zagadką.

Przywołała też jego dobroć wobec siostry po jej reakcji na imię Wickhama.
Epizod ten był najtrudniejszy do pojęcia. W tamtym momencie wyraz jej twarzy
był podobny do tego, który pojawił się w odpowiedzi na żartobliwą uwagę
Elizabeth, że z pewnością nie może zrobić nic, co zasługiwałoby na naganę,
tylko że reakcja na Wickhama była silniejsza. Miała w sobie elementy czegoś
więcej niż zakłopotanie czy przerażenie - panna Darcy wydawała się
zawstydzona. Przypomniała też sobie jak Darcy bronił siostry przed występem,
kiedy Elizabeth spodziewała się że wymusi na niej dopełnienie obowiązków
towarzyskich. Nawet zaoferował, że odwiezie ją do domu wcześniej. Wszystko
to świadczyło o jego dobroci, której nigdy wcześniej nie miała okazji zauważyć.

Elizabeth musiała przyznać, że bardzo polubiła pannę Darcy, i uważała że
jedynym przykrym aspektem tej znajomości jest fakt, że jest siostrą pana
Darcy'ego. Była zaskoczona, kiedy nie wykazał śladu dezaprobaty dla ich
przyjaźni, a zamiast tego niemal do niej zachęcał. Było jasne, że bardzo dbał o
siostrę i nie zezwoliłby na kontynuację znajomości, której by nie pochwalał.

Jeśli chodzi o dwóch panów, Elizabeth nie wiedziała co myśleć. Lubiła pana
Wickhama, a nie lubiła Darcy'ego, ale pojęła że zmiana zdania o jednym nie
pociąga ze sobą koniecznie zmiany opinii o drugim. Jednak nie mogła przestać
rozważać słów pani Gardiner o obu i przyznała jej częściowo rację w ocenie ich
charakteru. Zalety i wady każdego z nich wymienione przez ciotkę krążyły w jej
umyśle. Kiedy obu podsumować tak dokładnie a jednocześnie wszechstronnie,

background image

wszystko wydawało się jaśniejsze. W końcu zasnęła łamiąc sobie głowę nad
enigmatycznym panem Darcy.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
szczesliwe spotkanie 6
szczesliwe spotkanie 3
szczesliwe spotkanie 12
szczesliwe spotkanie 14
szczesliwe spotkanie 7
szczesliwe spotkanie 2
szczesliwe spotkanie 18
szczesliwe spotkanie 10
szczesliwe spotkanie 11
szczesliwe spotkanie 4
szczesliwe spotkanie 13
szczesliwe spotkanie 20
szczesliwe spotkanie 5
szczesliwe spotkanie 21
szczesliwe spotkanie 9
szczesliwe spotkanie 1
Fiedler Arkady Spotkałem szczęśliwych Indian
Nie spotkałem szczęśliwego homoseksualisty świadectwo (homoseksualizm edu pl)

więcej podobnych podstron