Brodziak Andrzej I twój niezwykły umysł także

background image

ANDRZEJ BRODZIAK

I twój

niezwykły

umysł

także

background image

Fragmenty głównych rozdziałów niniejszej książki zamieścił
miesięcznik “Szaman - Człowiek, zdrowie, natura”, 1995, nr
12; 1996, nr 1-8.

Fragment rozdziału 13 wydrukowano także w miesięczniku
“Nieznany Świat”, 1996, nr 9.

Redaktorowi Naczelnemu miesięcznika “Nowa Fantastyka”
Maciejowi Parowskiemu składam podziękowanie za zgodę na
przedrukowanie fragmentów wypowiedzi: Lecha Jęczmyka,
Marka Oramusa, Adama Wiśniewskiego-Snerga,
zamieszczonych w rozdziałach 2, 4, 5.

Dziękuję także Redakcji miesięcznika “Świat Nauki” za zgodę
na przedruk krótkich fragmentów wywiadu z Kay Redfield
Jaminson, zamieszczonych w rozdziale nr 5 oraz Redakcji
Polskiego Wydawnictwa Muzycznego za zgodę na przedruk
krótkich fragmentów biografii Wolfganga Amadeusza
Mozarta.


Książkę niniejszą dedykuję R ó ż y

, mojej

Żonie.

Rozmowy z nią inspirowały dialog,
stanowiący

treść tej książki.


Copyrights for literature text by Andrzej Brodziak

Prace edytorskie prowadzono w V Katedrze i Klinice Chorób
Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej, 41-902
BYTOM, ul. Żeromskiego 7, tel & fax (032) 812122; adres
INTERNET’owy: klin5chw@ infomed.slam.katowice.pl

Bytom, 1997

background image

Spis treści


Przedmowa

1. Przeczuwanie prawdy w kobietogrodzie

- czyli o człowieku wewnętrznym Mikołaja
Kopernika i Anny Schelling 3

2. Ruda dziewczyna

- czyli o wkładzie Galileusza, Giordano Bruno i
Edwina Hubbla w debatę o tym czy wszechświat
jest żywym embrionem 11

3. Mene, mene, tekel, uparSin

- czyli o dziedzinach pomocniczych Izaaka Newtona 21

4. Od doktora Faustusa do Fausta Goethego

- czyli jak nieproszony diabeł włazi do duszy człowieka 27

5. Wewnątrzczaszkowe, niezidentyfikowane obiekty
świecące

- czyli o twórcach nadwrażliwych, takich jak
Nietzsche, Słowacki, Kierkegaard, Mickiewicz,
Wittgenstein i Turing 35

6. Mozart, Beethoven, Bach, Wagner, Strauss i Chopin

- czyli o muzyce i zmysłowych duchach prawostronnych 43

7. Człowiek wielki, człowiek mały

- czyli o prywatnym życiu Alberta Einsteina 51

8. Warunki skutecznej monomanii

- mało znane prawo Alberta Einsteina 57

9. Trzy rodzaje cyborgów

background image

- czyli suche fakty o Srinivasie Ramanujanie 65

10. 100 milionów curie i jedna skłodowska

- próg uranu cywilizacji I

o

a odwaga cywilna 71

11. Freud, Jung i Sabina Spielrein

- czyli o wglądzie w duszę gatunku 79

12. WITKACY A POLE MORFOGENETYCZNE
NASZEJ EPOKI

- czyli o trzech powodach narkotyzowania się 87

13. Stephen hawking

- czyli o wierzeniach I, II i III stopnia 97

14. powieściowo-naukowe sprzężenie zwrotne

- Francis Crick i inni 105

15. CZYŻBY SIEĆ PRYWATNYCH POWIĄZAŃ
STEROWANA PRZEZ SAMEGO RA?

- czyli o siatce nadwrażliwców posianej w
czasoprzestrzeni

16. posłowie 131

17. lista nowych zjawisk, fenomenów, pojęć i metod
zdefiniowanych w niniejszej książce 139

18. bibliografia 147

PRZEDMOWA


Znaczne wydarzenia życiowe skłoniły mnie niedawno do
przeczytania kilku biografii. W miarę lektury zdumienie moje

background image

rosło. Trafiłem na dobry okres. Wydane ostatnio opowieści o
życiu sławnych twórców opracowano w nowym duchu. Po
prostu w biografiach tych opisano życiową prawdę. Okazało
się, że najwybitniejsze postacie całej naszej cywilizacji, twórcy
arcydzieł. ci którzy na przestrzeni wieków stworzyli
podwaliny naszej wiedzy, wiedli życie na ogół tak niezwykłe,
że ich życiorysy nie mogą być wzorem.

Okazało się, że tradycyjny sposób prezentacji takich postaci
jak Albert Einstein, Adam Mickiewicz, Maria Skłodowska-
Curie, czy też Carl Gustaw Jung rozmijał się z prawdą,
ukrywaną przez ich wcześniejszych biografów.

Uczniom i studentom sugerowano sposób funkcjonowania
osobowości tych ludzi, który zapewne działać nie może.
Okazuje się że aby dostrzec coś niezwykłego i powiedzieć coś
odkrywczego trzeba samemu być niezwykłym, odmiennym i
niekonwencjonalnym.

Jednocześnie czytanie tych opowieści o życiu największych
twórców ludzkości jest psychoterapeutyczne, wykazuje
bowiem, że ich potężne umysły na ogół nie były w stanie
zabezpieczyć ich przed błędami życiowymi. Byli oni często
bezradni wobec dylematów egzystencjalnych.

Nie można się więc nauczyć od nich rozwiązywania
problemów i kłopotów życiowych.

Okazuje się jednak, że zapoznanie się z ich życiem i losem
ułatwia posługiwanie się swoim własnym umysłem. Ich
sylwetki dają wskazówki jak dopatrzyć się niezwykłości w
pracy własnego mózgu. Niniejsza książka ma w tym pomóc.
Można wtedy wykorzystać dostrzeżoną w sobie unikalność i
zrozumieć jak można ją powiązać z działalnością własną.
Można spróbować także użyć narzędzia ich umysłów, gdyż
któreś z nich może być bliskie naszym upodobaniom.

Co z tego nam przyjdzie. No cóż, rozwiniemy drzewo
wiadomości. Przy okazji rozwiniemy swoje własne oryginalne

background image

wnętrze, a może nawet swoją instytucję, przedsiębiorstwo lub
firmę. Może to być sposobem na życie.

Niezależnie od użyteczności praktycznej i własności
psychoterapeutycznej rozmów o życiu tych, którzy
najbardziej rozwinęli drzewo wiadomości, chronologiczne
usystematyzo-wanie spostrzeżeń, dotyczących rozwoju drzewa
wiadomości pozwala spostrzec coś ważnego i dziwnego.

Dotyczy to całości naszej ludzkiej cywilizacji i każdego z nas.
Książkę tą napisałem głównie z chęci przekazania tego
przesłania. Czytając kolejne rozdziały, czytelnik powinien
spostrzec to samo. Jeśli docierając do końca książki pozostaną
co do tego wątpliwości to ostatecznie w “Posłowiu do książki”
próbuję jeszcze raz postawić czytelnika wobec tej tajemnicy i
przedstawić własne argumenty przemawiające za tą niezwykłą
tezą. Wnioskiem praktycznym z tych rozmyślań jest
konkluzja, że warto spisać szczegóły swojego życiorysu.


Autor


1. Przeczuwanie prawdy

w kobietogrodzie

- czyli o człowieku wewnętrznym Mikołaja Kopernika

i Anny Schelling

background image

(A) - Nie wiem czy wiesz, że Kopernik niczego nie odkrył,
niczego nie udowodnił. On spisał tylko intuicyjne przeczucia.

(R) - Czy takie jest przesłanie tej nowej biografii Kopernika,
napisanej przez J. Sikorskiego (*1)?

(A) - Sikorski chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, ale on jest
bardzo skrupulatny. To co przeczytałem u niego o Koperniku
potwierdza spór pomiędzy księdzem profesorem J. życińskim
a astronomem Jarosławem Włodarczykiem z Polskiej
Akademii Nauk, jaki odnotował "świat Nauki", przed 5-ciu
laty, w swoich pierwszych numerach, tzn. pierwszych polskich
zeszytach "Scientific American" z roku 1991 (*2) i z roku 1992
(*3). Astronom J. Włodarczyk był bardzo wkurzony, że ksiądz
profesor ośmielił się uprzytomnić czytelnikom, że Kopernik w
swoim dziele "O obrotach ..." nie zawarł żadnego dowodu
swojej rewolucyjnej wówczas tezy, że Ziemia się kręci wokół
swojej osi i na dodatek lata wokół Słońca.

(R) - Po prostu nie wierzę, że Kopernik nie znalazł dowodów
na poparcie swojej teorii!

(A) - No to przeczytaj, o tutaj, na stronie 111. Ksiądz profesor
pisze: "... byłbym wdzięczny Panu Włodarczykowi za
wskazanie, który konkretnie fragment "De revolutionibus ..."
mogłby służyć jako rozstrzygający argument na rzecz modelu
kopernikowskiego. Uważam bowiem za Thomasem Kuhnem,
Imre Lakatosem czy Williamem Wallacem, iż nie istnieje taki
fragment. Byłbym jednak wdzięczny, gdyby mój krytyk
wyprowadził mnie z błędu, określając konkretne miejsca,
które powinienem sobie doczytać".

(R) - Skąd więc Kopernik to wziął?

(A) - Po prostu odgadł, miał przeczucie, a raczej, jak pisze J.
Włodarczyk, wziął pod uwagę "argumenty natury fizycznej,
filozoficznej, a także logicznej i retorycznej".

(R) - To znaczy miał dobrą intuicję i zastosował "zasadę

background image

wielokierunkowych uzgodnień", którą Ty stale lansujesz.

(A) - Tak, ale należy go podziwiać, no bo popatrz sama! Gdy
wstajesz rano to widzisz, że Słońce wschodzi, przesuwa się ku
górze, jest w zenicie, a potem pomału zachodzi, czyli "kręci się
wokół Ziemi". To samo Księżyc! Każdy widzi, że kręci się
wokół Ziemi! To samo planety widoczne gołym okiem, takie
jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn.

(R) - Gwiazdy też zmieniały położenie i przesuwały się
względem Ziemi.

(A) - To było Arystotelesowskie "Stellatum", czyli obrót
najdalszej tzw. ósmej sfery, tzn. "nieba gwiaździstego". Za nią
było już tylko niewymiarowe, duchowe "Primum Mobile".

(R) - Być może to był pierwszy fakt wymagający uzgodnienia!
Po co komu kręcić gwiazdami?

(A) - No tak, ale zmieniające się w ciągu doby przypływy i
odpływy wód oceanu popierały tezę, że Ziemia się jednak
kręci.

(R) - Księżyc zawsze robił zamieszanie, ale wracając do
tematu, czyżby dzieło Kopernika było wówczas tylko
wizjonerskim zapisem jego własnych fantazji?

(A) - Bez wątpienia ksiądz profesor ma rację. ówczesny stan
astronomii planetarnej nie pozwalał na zdobycie dowodów na
udowodnienie prawdziwości systemu heliocentrycznego. Nie
należy zapominać przecież, że pierwszą, sprawną lunetkę
skonstruował dopiero Galileusz w roku 1609, a więc 60 lat po
śmierci Kopernika. Co ważniejsze jednak, Kopernik żył i pisał
przed J. Keplerem, który wprowadził koncept orbit
eliptycznych. Kopernik był do końca przekonany, że planety
poruszają się po orbitach kołowych. Przy takim założeniu jego
obserwacje, utrwalone w tzw. "tablicach pruskich", nie mogły
obalić systemu Ptolomeusza. Każdy astronom wie zresztą, że
działający już później, po Koperniku! znamienity po wsze

background image

czasy astronom Tychon de Brache, profesor założonego nieco
wcześniej w Pradze, pierwszego w Europie uniwersytetu
protestan-ckiego, posiadający już wtedy dość dobre przyrządy
optyczne wykrył niezgodności pomiarowe i odrzucił System
Kopernikański. Dlatego sformułował on swój własny system,
według którego Słońce obiega Ziemię, podobnie jak i Księżyc,
natomiast Merkury, Wenus, Jowisz i Saturn obiegają jednak
"satelitarnie" Słońce.

(R) - Kiedy więc udowodniono, że Kopernik miał rację?

(A) - Ze sporu księdza profesora z astronomem z PAN-u
wynika, iż dopiero obserwacja, dokonana w roku 1631, przez
astronoma Gassendiego, dotycząca przejścia Merkurego przed
tarczą Słoneczną dostarczyła dowodu. Gassendi porównał
wówczas wyniki swoich obserwacji z przewidywaniami
wynikającymi ze systemu Ptolomeusza, Tychona de Brache
oraz Systemu Koperni-kańskiego, uwzględniające poprawkę
J. Keplera. Mało kto jednak o tych obserwacjach się
dowiedział. Ksiądz profesor sądzi więc, że surowe stanowisko
Inkwizycji w trakcie procesu Galileusza w roku 1633 miało
naukowe uzasadnienie. Wydaje się, że dopiero zamon-towanie
31 marca 1851 roku, w Panteonie Paryskim wahadła,
obmyślonego przez inżyniera-samouka, Pana Leona Foucaulta
lub być może dopiero pierwsze loty kosmonautów z programu
Gemmini przekonało większość niedowiarków.

(R) - A czy ksiądz profesor uwierzył?

(A) - Nie do końca, gdyż swoją wypowiedź polemiczną (świat
Nauki, 1992, nr 4, s. 111) kończy zdaniem: "Ciekaw byłbym
natomiast opinii P. Włodarczyka, czy powstanie teorii
względności (Einsteina) nie uczyniło przypadkiem
bezprzedmiotowym niektórych problemów podstawowych dla
tej kontrowersji".

(R) - Czyżby więc Ziemia latała dookoła Słońca z szybkością
światła?

background image

(A) - Nie, wydaje się, że w umysłach ludzi "latają" dwie
odmienne postawy postrzegania świata. Jedna to przywiązanie
do tradycji, chęć ich uszanowania oraz pragnienie pewnej
stabilności i spokoju ducha oraz druga, która wychodzi z
prze-konania, iż "porządek, jaki nasz umysł wymyśla sobie,
jest niby sieć albo drabina, którą buduje się by czegoś
dosięgnąć. Ale potem trzeba drabinę odrzucić, gdyż dostrzega
się, że choć służyła, była pozbawiona sensu ..." (*4).

(R) - Wynika z tego, że Mikołaj Kopernik patrzał jak Słońce
wschodzi i zachodzi, lecz jakoś bardziej podobała mu się myśl,
iż to wszystko jest do góry nogami. Skąd takie przewrotne
myśli rodzą się w człowieku?

(A) - To się bierze z wrodzonej chęci do podważenia porządku
zastanego, wrodzonej przekory i jednoczesnego popie-rania
zapatrywań ze strony bliskich osób.

(R) - Czyżby Kopernik żył w czasach takiego zamieszania
duchowego jak teraz? Skąd wiesz, że był przekorny?

(A) - Myślę, że zamieszanie ideologiczne było wtedy jeszcze
większe niż teraz.

(R) - Jak to? Przecież on był spokojnym kanonikiem!

(A) - Poczytaj książkę J. Sikorskiego i poczytaj polemiki
księdza profesora i astronoma Polskiej Akademii Nauk.
Wstrząsają nimi te same "Warmińskie siły".

(R) - To prawda, Warmia to blisko Gdańska, a tu zaczynały
się rozmaite ważne ruchy globalne. Nawet w naszym stuleciu
były dwa! Ale co w końcu Kopernik ma wspólnego z salwą
"Schlezwig Holstein" i z "Solidarnością"?

(A) - Być może tam lokalnie działa fenomen Freda Hoyla,
według którego przyszłość
może czasami oddziaływać na
przesz-łość
, albo fenomen miejsca podwyższonej,
geomagnetycznej mocy.

background image

(R) - Nie rozumiem?

(A) - Słuchaj cierpliwie przez 5 minut, zaraz Ci wytłumaczę.

(R) - Jeśli uda Ci się wywieść zapatrywania Kopernika z
przekonań przeora Zakonu Krzyżackiego to dostaniesz
nagrodę!

(A) - Ano właśnie. Popatrz na mapę historyczną Królestwa
Obojga Narodów z połowy XVI wieku.

(R) - Na mapę Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa
Litewskiego?

(A) - Tak, a między nimi były wówczas wciśnięte, luterańskie
już wtedy, Prusy Książęce księcia Albrechta (właśnie
spadkobiercy Zakonu Krzyżackiego). Prusy, które okalały
polski, katolicki półwysep, tzn. Warmię z dostępem do Zalewu
Wiślanego w okolicy Fromborka.

(R) - Aha! Przeczytałam już też jeden rozdział tej książki (*1).
Zaczęłam od środka, od rozdziału pt.: "Kobietki
fromborskie". Frombork to dialektyczne, polsko-litewskie
przekształcenie niemieckiej nazwy Frauenburg. Kopernik
często tłumaczył je na grecki i pisał "Ex Gynopoli" lub
nazywał miasto po polsku, tzn. "Kobietogród". Tego
pogańskiego słowa użył nawet w łacińskim tekście swojego
głównego dzieła.

(A) - To też ma znaczenie, aby zrozumieć skąd wzięły się jego
astronomiczne przeczucia, opublikowane w dziele pt.: "De
revolutionibus". Otóż Warmia była w czasach Kopernika
"dziwolągiem prawnym". Władzę świecką sprawował tam
biskup warmiński, który wcześniej odebrał ją od Zakonu
Krzyżackiego, ale nie oddał jej całkowicie ani królowi
polskiemu ani księciu pruskiemu, który był lennikiem Polski.
Biskupi warmińscy walczyli do upadłego o zachowanie swojej
władzy, biorąc sobie za sojusz-ników kolejnych władców
ówczesnego, rozległego Państwa Kościelnego, z siedzibą w

background image

Rzymie. Jednocześnie Europę ogarniały idee reformacji.
Drogę utorował Jan Hus, dziekan filozofii na Uniwersytecie
Praskim. Marcin Luter był rówieśnikiem Kopernika. Za jego
życia w Szwajcarii działał już także Jan Kalwin. Biskupa
warmińskiego wybierało spośród siebie 16 kanoników
warmińskich. Biskupi warmińscy mianowali z kolei nowych
kanoników i bardzo cenili sobie ich wykształcenie. System
przejmowania władzy bisku-piej był bardzo skomplikowany.
Diecezję podzielono na kanonikaty, między innymi z
siedzibami w Lidzbarku, Olsztynie i Fromborku. Kanonikaty
te biskupi warmińscy próbowali obsadzać zazwyczaj swoimi
krewnymi, tymi jednak, którzy odbyli dłuższe studia za
granicą. Przewielebny Pan Warmii, biskup L. Watzenrode
mianował za swojego panowania kanonikami trzech
doktorów: Aleksandra Sculetti, Leonarda Niedorhoffa i
Mikołaja Kopernika.

(R) - No właśnie, okazało się później, że są to koledzy, a nawet
przyjaciele i wszyscy z nich byli pod wpływem swoich kobiet -
gospodyń. Utrzymywali swoje dworki, a dworkami tymi
trzęsły trzy kobiety. Dworkiem Kopernika kierowała Anna
Schelling.

(A) - Zdaje się, że z przerwami?

(R) - No tak, widzę, że też zwróciłeś na to uwagę. Kopernik
poznał Annę Schelling w roku 1530, gdy miał już 57 lat. Było
to na pogrzebie ich krewnego. Ona miała wtedy lat 30.
Kopernik przyjął ją do pracy. Po półtorarocznej służbie ona
go jednak opuściła, aby poślubić fromborskiego mieszczanina.
Na stronie 199 swej książki J. Sikorski pisze dosłownie tak:
"... wkrótce jednak uciekła odeń do Mikołaja, błagając by
dopomógł jej, będąc biegłym w prawie kanonicznym w
rychłym i skutecznym przeprowadzeniu rozwodu ze względu
na niemoc męża". Sprawę rozwodową prowadził kanonik Jan
Ferber w sposób nieudolny i nieskuteczny. Anna zamieszkała,
tym nie mniej znów w dworku Kopernika. Mieszkała tam 9

background image

lat. Już na początku jej pobytu przybył tam także ów
matematyk z Wittenbergii Jerzy Joachim Retyk.

(A) - Tak, jego osoba była drugą istotną "soczewką
emocjonalną
" w tej sprawie. Widzę, że wspólnymi siłami udaje
nam się pomału odtworzyć konstrukcję owego "tunelu
teletrans-misyjnego nad Warmią". Wydaje się, że ów "most
transmisji
" mógł działać tylko przez stosunkowo krótki czas.
Było to takie "okno w czasie i emocjach epoki
". Potem tunel
zatrzaśnięto, na głucho, na jakieś 200 lat.

(R) - Kto zatrzasnął? Znów Ciebie nie rozumiem!

(A) - Bez Anny Schelling, Joachima Retyka i Tiedemana
Giese, biskupa chełmińskiego, przyjaciela Kopernika, jeszcze
długo nikt nie ruszyłby systemu geocentrycznego. Kopernik
był geniuszem, więc domyślił się bądź raczej doznał
objawienia (co jest, zdaje się, synonimem słowa geniusz), że
okoliczny świat działa inaczej. Był też na tyle przekorny, aby
wszystko to spisać. Napomykał także o swoich poglądach
przyjaciołom. Pracował wytrwale przez wiele lat. Nie był
jednak żądny sławy. Księgę schował więc do drewnianej
skrzyni. Wtedy gdy poznał Annę leżała ona już tam od
kilkunastu lat. Od roku 1530 we Fromborku rozpoczęło się
jednak zjawisko "grupowego przeczuwania geniuszu". Osoby
z otoczenia Kopernika odczuwały jakoś, iż mają do czynienia
z czymś niezwykłym. To one wytworzyły owe "soczewkowanie
emocji". Zdarzyła się w końcu rzecz w historii nauki
niebywała. Do Kopernika zaczęli zgłaszać się ludzie tylko po
to, aby pozwolił im przeczytać rękopis, który leży w skrzyni.
Retyk i inni zaczęli pisać "księgi o księdze
". Dalszy ciąg znają,
wydaje się wszyscy obywatele świata.

(R) - Ale co z tym "tunelem nad Warmią", "soczewkami
emocjonalnymi" i owym miejscem podwyższonej mocy?

(A) - Tunel działał tylko 10 lat. Pierwsza fala idei reformacji,
jaka dotarła na Warmię umożliwiła nowy sposób

background image

funkcjonowania dworków trzech kanoników fromborskich,
zwanych wówczas "Musejonami". Już wkrótce jednak zaczęła
narastać fala kontr-reformacji. Trzech kanoników - doktorów
zaczęto prześladować. Pani z dworku Leonarda Niederhoffa
zmarła. Anna musiała się wyprowadzić do Gdańska, a
Aleksandra Sculettiego wygnano z Warmii, oskarżając go o
herezję. Co więcej, przywódcy reformacji, sam Marcin Luter i
jego główny teoretyk Melanchton, profesor filozofii, stali się
nieprzejednanymi wrogami systemu heliocentrycznego.

(R) - Chcesz więc powiedzieć, że wielkie intuicje mają szansę
się przebić, gdy twórcy pomaga kilka szczególnych osób.

(A) - Chcę także powiedzieć, że kobiece przeczucia dają
wskazówki. Istnieją zresztą różne genialne przeczucia.
Kopernik przeczuwał, że jego idee powinny czekać, powinny
leżeć w skrzyni jeszcze 200 lat.

(R) - Dlaczego miałyby tam leżeć? Co to by poprawiło?

(A) - To jest właśnie sprawa przeczucia. Kobiety mają lepsze

przeczucia.


2. Ruda dziewczyna

- czyli o wkładzie Galileusza, Giordano Bruno i Edwina

Hubbla w debatę o tym czy Wszechświat jest żywym

embrionem

(R) - Siedziałam wczoraj w kawiarni obok kilku młodych
ludzi. Byli to maturzyści, którzy dopiero co zdali maturę.
Jeden z nich był absolwentem Liceum Ogólnokształcącego im.
Mikołaja Kopernika, drugi absolwentem Ogólniaka im.

background image

Adama Mickiewicza, a dziewczyna była studentką trzeciego
roku Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Wdałam się z nimi w ciekawą dyskusję. Wiesz, oni twierdzili,
że całe wieki rozwoju nauki i kultury to walka pomiędzy
zwolennikami świata małego i płaskiego oraz wszechświata
dużego, który jest zwierzęciem.

(A) - Nie rozumiem?

(R) -Oni byli przeładowani wiedzą. Nie tylko że zdawali
maturę, ale uczą się do egzaminów wstępnych na uczelnie.
Ładna dziewczyna o rudych włosach namawiała ich, aby także
starali się na Wydział Filozofii ze specjalizacją "Kosmologia".
To ona posta-wiła tezę, że większość woli także obecnie "świat
mały i płaski". Pod naporem jej argumentów przyznali jej
rację.

(A) - Że co? Że ziemia jest płaska?

(R) - Niemal zgadłeś. Większość współczesnych ludzi pojmuje
świat jako taką "płaszczyznę - deskę", na której stoją,
wystawione na próbę dzieci, które stoją tam, aby zostać
osądzone.

(A) - Jak ona im to wyjaśniła?

(R) - Ruda dziewczyna była biegła w szczegółach dotyczących
procesu Galileusza. Opierała się na artykule astrono-ma
Andrzeja Krasińskiego, opublikowanym w "Postępach
Astronomii" (*1). Z jej wywodu wynikało, że komisja
powołana w roku 1981 do sprawy "Rehabilitacji Galileusza",
po dzie-sięcioletniej pracy ogłosiła w roku 1992 ekspertyzę,
która zdaniem Krasińskiego (cytuję): "sprawia wrażenie
próby ponow-nego usprawiedliwienia XVII-wiecznych
fanatyków i intrygan-tów". W kilkudziesięciostronicowej
wykładni podobno jest tylko jedno zdanie "rehabilitujące",
które mówi o
błędnym przekona-niu sędziów Galileusza, że
wydanie zakazu nauczania teorii Kopernika było ich

background image

obowiązkiem i że ten sam błąd kazał im także zastosować wobec
Galileusza karę dyscyplinarną, która przysporzyła mu wielu
cierpień
.

(A) - Co ruda dziewczyna mówiła dalej?

(R) - Opowiadała jak to Galileusz, mając 34 lata,
dowiedziawszy się o skonstruowaniu przez rzemieślników
holenderskich teleskopu, odtworzył taki sam przyrząd, tyle że
lepszy. Opowiadała dalej, że od momentu skonstruowania
teleskopu napadła go jakaś furia. Przez 2 lata większość nocy
poświęcał na obserwacje nieba nocnego. Odkrył dziesiątki
nowych obiektów astronomicznych, które opisał w tekście
wydanym w roku 1910 pt.: "Gwiezdny posłaniec" ("Sidereus
nuncius"). Wykryte przez niego cztery księżyce Jowisza
wydawały mu się namacalnym dowodem prawdziwości "idei
Kopernikańskiej". Podobno jeździł więc dwukrotnie do
Rzymu, aby zademonstrować przyrząd i umożliwić
niedowiarkom popatrzenie na kratery na Księżycu i jego
cztery satelity Jowisza.

(A) - No i co? Księżyce przekonały czy nie?

(R) - Cesare Cremoni, największy wówczas filozof w Pad-wie
powiedział:

"Nie wierzę, że ktokolwiek poza nim (Galileuszem) widział je
(satelity i gwiazdy), a ponadto, to patrzenie przez szkła
przyprawiłoby mnie o zawrót głowy. Dość! Nie chcę o tym
słyszeć!"

Inni podobno twierdzili, że popatrzyli przez teleskop, ale nic
nie zobaczyli. Byli tacy, którzy napisali, że "obserwacje za
pomocą teleskopu są kuglarską sztuczką i próbą wywołania
halucynacji".

(A) - Jak się sprawa skończyła to wiem. Galileusz był uparty.
Wbrew zaleceniom "Urzędu Świętego (inkwizycji)" nie
trzymał się zaleceń, aby o pomyśle Kopernika mówić tylko

background image

jako o hipotezie i aby pisać o tej teorii tylko "po łacinie", czyli
w wy-dawnictwach niskonakładowych. Wyrżnął dzieło po
włosku, a więc w języku ludowym pt.: "Dialog o dwóch
wielkich syste-mach świata". W rezultacie specjalna komisja
"Urzędu Świętego" oskarżyła Galileusza głównie o
następujące przestępstwa:

- naruszenie nakazu traktowania teorii Kopernika jako
hipotezy,

- że wysuwa szkodliwe twierdzenie (...), że (...) istnieje
pewna równość między umysłem boskim i ludzkim (...),

- że błędnie przypisał przypływy oceanu stabilności
Słońca i ruchowi Ziemi, które nie istnieją. (*1).

(R) - No tak, ruda dziewczyna mówiła to samo. W rezul-tacie,
jak pisze Andrzej Krasiński, papież Urban VIII, który
wcześniej jeszcze jako kardynał Maffeo Barberini był
przyjacie-lem Galileusza oraz wielu innych intelektualistów i
artystów tej epoki, spisał tekst wyroku, który brzmiał
następująco:

Sanctissimus rozporządził, że rzeczony Galileo ma być
przesłuchany co do jego intencji, nawet z groźbą tortur,
a jeśli ją podtrzyma, ma wyprzeć się podejrzewanej u
niego herezji na plenarnym zgromadzeniu Kongregacji
Urzędu Świętego, potem ma być skazany na uwięzienie
według upodobania Świętej Kongregacji i należy mu
rozkazać, aby nie rozprawiał nadal, w jakikolwiek
sposób, ani w słowach ani w piśmie, o ruchomości
Ziemi i stabilności Słońca, w przeciwnym wypadku
narazi się na kary za recydywę. Książka zatytu-łowana
“Dialog de Galileo Linceo” ma być zakazana” (*1).

(A) - W praktyce wykonanie wyroku wyglądało, o ile wiem, w
ten sposób, że 68-letni Galileusz musiał udać się z nie-
podległego, formalnie biorąc księstwa Florencji do Rzymu,
przywdziać na siebie białą koszulę, symbol skazanego

background image

heretyka i na klęczkach powtarzać za sędzią Urzędu Świętego
(1) formułę przyznania się do winy, (2) formułę wyparcia się i
przeklęcia popełnionych błędów, (3) przysięgę, że nie popełni
takich błędów w przyszłości oraz (4) przysięgę, że złoży
doniesienie do Urzędu świętego na każdego innego heretyka
(cytat za "Postępy Astronomii", 1993, nr 4, s. 188).

(R) - Domyślam się co chcesz powiedzieć. Chcesz powiedzieć,
że od każdego niewdzięcznika należy wymusić te cztery
formuły.

(A) - Tak jest! Nie powinno być miejsca na żadną litość wobec
faceta, który chce oszukać przeciwnika intelektualnego!

(R) - Ty bredzisz czy mówisz na złość?

(A) - Nie! Ja chcę tylko powiedzieć, że sprawa Galileusza,
prócz problematyki astronomicznej i prawidłowości
dotyczących sprawowania "władzy dusz", wykazała
empirycznie i praktycznie, że nieskuteczna jest "metoda
intelektualnego oszukiwania przeciwnika (MIOP)". Galileusz
całe życie, pisząc rozmaite swoje prace wierzył, że da się
"przechytrzyć swoich przeciwników, ukrywając niezbyt
starannie kpinę z ich poglądów pod pozornie wiernopoddańczą
deklaracją ... nie doceniał spostrzegawczości swoich wrogów, ...
przeceniał ich tolerancję i poczucie humoru".

(R) - Jak tu liczyć na poczucie humoru, kiedy to wielo-letnie
starania o unieszkodliwienie Galileusza wszczął kardynał
Roberto Bellarmino, jeden z sędziów w procesie Giordano
Bruno, autor oskarżenia na podstawie którego spalono go
16.II.1600 roku żywcem na stosie na Piazza Campo Dei Fiori
w centrum ówczesnego Rzymu. Kardynał R. Bellarmino został
ogłoszony w roku 1623 świętym. Portret tego świętego wisi do
tej pory w kościele św. Ignacego w Rzymie.

(A) - O tym też mówiła ruda dziewczyna?

(R) - Tak, bo ona bezpośrednio po wykładzie o Galileuszu

background image

przeszła do opowieści o Giordano Bruno. Wtedy zresztą
przysiadłam się do ich stolika i zacząłem robić notatki i
wypisy ze sterty zeszytów, które oni mieli ze sobą.

(A) - Co mówiła o Giordano Bruno?

(R) - Naśmiewała się, że nie ma ogólniaków im. Giordano
Bruno ani ogólniaków im. Galileo Galilei, ani nawet
ogólniaków im. Barucha Spinozy.

(A) - Czy według niej miałby to być przejaw tej samej
niechęci do świata większego niż "Ziemi w środku i osiem
otaczających ją kulistych sfer"?

(R) - Wiesz, z tego co ona mówiła to z Giordano Bruno trzeba
było postąpić radykalnie. To co on wygadywał "przecho-dziło
ludzkie pojęcie". Myślę, że dzisiaj spalonoby go na stosie
także.

(A) - Żarty sobie stroisz?

(R) - To Bruno stroił sobie żarty! Ściślej mówiąc, nie tyle
żarty, ile miał wyostrzony zmysł i talent prowokacji. W
każdym razie osiągnął udowodnione, namacalne rezultaty.
Będąc mnichem, Dominikaninem, został wyklęty i uznany za
heretyka nie tylko przez Kościół Rzymsko-Katolicki, ale także
przez Kościoły Protestanckie, Kościół Kalwiński i Luterański.

(A) - W odróżnieniu do sprawy Galileusza, sprawie Giordano
Bruno nie nadawano zbytniego rozgłosu. Przez 7 lat siedział w
ciupie, poddawano go torturom. Niczego się nie chciał
wyprzeć, toteż spalono go na stosie i już.

(R) - Ruda dziewczyna mówiła jednak, że on wcale nie bronił
teorii Kopernika. Mówiła, że on niesłusznie, do tej pory, jest
uważany za obrońcę racjonalizmu i empirycznego weryfi-
kowania nowych hipotez naukowych. Odwrotnie, w swoich
licznych pismach wyrażał się on z niechęcią o astronomach -
matematykach. Nic dziwnego zresztą, że przy takich

background image

poglądach popełnił on duży błąd w formułowaniu własnych
teorii, dotyczących najbliższego otoczenia kosmicznego. Chciał
poprawić Kopernika i stwierdził, że analogicznie do
podwójnej planety Ziemia-Księżyc, obiegającej Słońce,
podwójną planetą jest także para Merkury-Wenus, która
miałaby obiegać także Słońce, ale będąc stale po drugiej
stronie epicyklu, czyli orbity obiegu planet. Sądził on, że wizja
świata powinna wynikać z wizji filozoficznej (*2). Swoje wizje
filozoficzne czerpał natomiast od neoplatończynków i owego
egipskiego lekarza Inhotepa, czyli Hermesa Trismegistosa
(*2). Wszystko dokumentował i wydawał drukiem. Inkwizycję
wyprowadziły z równowagi szczególnie jego teksty pt.:
"Nieskończoność wszechświata i inne światy", a zwłaszcza
"Wieczerza w środę popielcową".

(A) - Co wynika z tych tekstów?

(R) - To że Świat nie jest mały, lecz odwrotnie, że jest
nieskończenie wielki, że prócz Słońca i Ziemi istnieje we
Wszechświecie nieskończenie wiele podobnych światów i że
wiele z nich jest zamieszkałych przez inteligentne istoty
podobne do nas. Twierdził ponadto, że Wszechświat jest żywą
istotą, która posiada duszę i że dusza tej nadrzędnej istoty
włazi do środka każdego z nas.

(A) - Wcale się nie dziwię, że św. kardynał R. Bellarmino się
wkurzył.

(R) - Zwłaszcza, że mógł odwołać się do uczonych dzieł
Ptolomeusza i Kopernika, które stwierdzały, że planety
wykonują epicykle, czyli krążą po orbitach idealnie kołowych.

(A) - A co Bruno nie uznawał epicykli?

(R) - On jakimś cudem przed Keplerem wykoncypował, że w
naturze nie może być takich idealnych procesów jak orbity
kołowe. On mówił przed Keplerem o orbitach eliptycznych. Z
tym, że on mówił jeszcze, że gwiazdy mają duszę, są ożywione

background image

i w zasadzie mogą sobie podróżować po całym nieskończonym
Kosmosie, który nie ma ani początku ani końca.

(A) - Przecież takie poglądy wywracały wszelkie aktualne
wyobrażenie o świecie.

(R) - Według rudej dziewczyny Giordano Bruno miał pecha
przez to, że nie znano wtedy jeszcze literatury science-fiction.
Gdyby literatura tak już istniała to uznanoby jego teksty za
opowieść science-fiction i nikt by się tym nie przejmował. Ale
akurat Stary Testament zabrania fantazjować i odcina nitki
biegnące z Kosmosu do człowieka.

(A) - Przecież Giordano Bruno był Dominikaninem, a więc
szeregowcem armii intelektualistów walczących w imię Chrys-
tusa, piewcy miłości, którego dzieje opisuje Nowy Testament.

(R) - Tak, ale Bruno przesadził, no bo wiesz, gdyby
rzeczywiście było wiele planet na których żyją inteligentne
istoty to być może musiałoby być wiele Chrystusów, którzy
musieliby zbawić tamtejsze narody.

(A) - Masz rację, w numerze 5/1996 "Nowej Fantastyki"
Marek Oramus pisze tak, posłuchaj:

Bóg musiałby mieć nie jednego, lecz mnóstwo
Synów Bożych, by obdzielić nimi wszelkie
planety, które się do tego kwalifikują. Synowie
Boży zstępowaliby tam w milio-nach wcieleń,
wchodziliby w te społeczności jak Chrystus "od
dołu" i stopniowo poprzez dawane nauki oraz
przykład własny przyczynialiby się do
wylansowania nowej etyki, nowych wzorców
postępowania. Kłopotliwą kwestią byłby rodzaj
męczeńskiej śmierci, gdyż zależnie od biologii
tych istot musiałaby ona wyglądać za każdym
razem inaczej ...”

Nie ma się zatem co dziwić, że ortodoksyjna

background image

teologia jak ognia unika podobnych
dywagacji ...”

... obraz mrowia mesjaszy zstępujących tam i
siam, ginących masowo a zgodnie z doktryną,
Boga utrudzonego nad administrowaniem tym
wszystkim - jest co się zowie absurdalny i nie
chce mi się wierzyć, aby mógł mieć cokolwiek
wspólnego z rzeczywistością. Albo więc doktryna
chrześcijańska nie może rościć pretensji do
kosmicznego uniwersalizmu (teologia -
powtarzam - raczej by się z tym nie zgodziła),
albo życie rozumne nie występuje w kosmosie w
takiej obfitości, aby powyższy obraz uzasadnić.”

W następnym felietonie Lech Jęczmyk (*4) proponuje zresztą
ciekawe rozwiązanie, posłuchaj:

Wyobraźmy więc sobie Boga jako komputer o
nieogra-niczonym programie. Żeby nawiązać z
nim kontakt, potrzebna jest końcówka
kompatybilna z możliwościami odbiorcy i
wspólny język. Taką końcówką - interfejsem
doskonałym między Bogiem a człowiekiem - jest
oczywiście Chrystus. (W powieści Oramusa
“Arsenał” ludziom, którzy kontaktują się z
bóstwem bezpośrednio, przepalają się
bezpieczniki i mózg się lasuje.) Warto przy-
pomnieć, że Chrystus istniał zawsze, przed
stworzeniem świata i człowiek został stworzony
na Jego podobieństwo i wyposażony w program
dający możliwość kontaktu z ter-minalem pod
nazwą Chrystus. Jest sprawą każdego
człowieka, w jakim stopniu z tej możliwości
korzysta, ale wiadomo, że na zakończenie kursu
będzie egzamin ...”

żeby nawiązać z nim kontakt, potrzebna jest

background image

końcówka kompatybilna z możliwościami
odbiorcy i wspólny język. Taką końcówką -
interfejsem doskonałym między Bogiem a
człowiekiem - jest, oczywiście, Chrystus. (W
powieści Oramusa “Kontynuując tę metaforę
można powiedzieć, że pytanie o “teologię
kosmiczna”, sprowadza się do jednego: czy -
jeżeli inne cywilizacje wśród gwiazd istnieją -
korzystają z tego samego języka, czy też mają
inne terminale i języki.”

(R) - No tak, ale to jest tylko pismo science-fiction.

(A) - To prawda, od czasów Giordano Bruno tylko tyle się
zmieniło, że zwolennicy tych dwóch opcji, o których mówiłaś
na wstępie, nadal są na stopie wojennej, ale mają swoje
oddzielne pisma. Prócz "Nowej Fantastyki" wyróżniłbym
nawet trzecią, oddzielną grupę osób, które czytają pisma
neognostyczne, takie jak: "Nieznany Świat", "Nie z tej
Ziemi", "Szaman" i kilka innych.

(R) - Michał, taki jakiś blady, niewyraźny absolwent
Ogólniaka im. Adama Mickiewicza miał ze sobą książkę pt.:
“Mickiewicz” i stale wtrącał coś o jakiejś sekcie
towiańczyków, której kierownictwo przejął Adam Mickiewicz
(*5). Ruda dziewczyna ucięła jednak to gadanie, powiedziała,
że w poważnej dyskusji, toczonej w realnej kawiarni, trzeba
się trzymać nauki i powiedziała, że dalszy ciąg rzeczowej
polemiki ze Świętymi Urzędami został wznowiony dopiero w
roku 1927, wtedy kiedy to Edwin Hubble po długich
taktycznych i sprytnych przygotowaniach ogłosił nagle w
kilku pismach jednocześnie, że Wszechświat nie jest taki
nieskończenie wielki, tzn. taki jaki wywalczyli Giordano
Bruno, Izaak Newton i sir Fred Hoyle, lecz że jest skończony,
że się rozszerza, że kiedyś miał swój początek, rozwija się i
osiągnął od czasów tzw. "prawybuchu" w chwili "zero"
rozmiary takie, jakie są należne po 15 miliardach lat

background image

rozwoju”.

(A) - To prawda, historia kołem się toczy, współcześnie po
wykonaniu Heglowskiej spirali rozwoju myślenia, znowu
jesteśmy w zasadzie przy koncepcji świata jako takiej
skończonej, ograniczonej hiperkuli.

(R) - Ale raczej żywej, jak embrion, i ostatnio myślącej, a od

czasów Hawkinga i innych popleczników czarnych dziur

pojmowanych jako "wszechświaty niemowlęce", raczej

jednak przy koncepcji "piany", odtwarzających się historii w

nieskończo-nej plątaninie wszechświatów - dzieci, rodzących
się we wnętrzu wcześniejszych wszechświatów rodzicielskich

(*6).


3. MENE, MENE, TEKEL, UPARSIN

- czyli o dziedzinach pomocniczych Izaaka Newtona

(R) - Czy wiesz, że Izaak Newton uparcie przez całe życie
chciał przemienić miedź w złoto?

(A) - Wiem, wiem! Widać czytaliśmy te same biografie
(*1,*2,*3). Newton był nieślubnym dzieckiem, urodził się w
dniu Bożego Narodzenia w roku 1642, a jego rozprawy z
zakresu alchemii liczą w sumie około miliona słów. Należał do
licznego jeszcze wówczas w Londynie grona alchemików
praktyków. Jak wiadomo drugie tyle stron swoich zapisów
poświęcił analizie przepowiedni Daniela. Sądził zresztą, że
wynika z niej, iż katastrofa globalna nastąpi w roku 2060.

(R) - Ty stale o takiej lub innej katastrofie, jak nie o zda-
rzeniu z kometą to o przepowiedniach Nostradamusa! Czemu

background image

tak ludzi straszysz?

(A) - Bo chcę nauczyć naszych czytelników świetnej zabawy,
dość podobnej do rosyjskiej ruletki.

(R) - Jak się w nią gra?

(A) - Po pierwsze, zaraz z rana, po wstaniu z łóżka, należy
włączyć radio, a potem kupić dwie gazety analityczne. Chodzi
o spostrzeżenie na ile blisko jesteśmy tego ranka tzw.
globalnego momentu krytycznego.
To się zmienia z dnia na
dzień. Na razie minęło 50 lat i ciągle jeszcze mamy szczęście.

(R) - Co to jest globalny moment krytyczny?

(A) - Cywilizacja zerowa, która zbliża się jednak już szybko

do przemiany w cywilizację I

o

musi przekroczyć niemal

jednocześnie trzy niebezpieczne progi. Jeśli nie zdoła tego
zrobić to zginie, ale jej umieranie może wyglądać różnie.
Nagła śmierć może przybrać jedną z trzech dość różnych
postaci. To tak jak umrzeć na zawał serca, na raka lub na
wylew krwi do mózgu.

(R) -Co to za progi cywilizacji zerowej?

(A) - Jeden z nich jest związany z Marią Curie-Skłodowską i
zdaje się, że księga Daniela mówi o takiej właśnie katastrofie.

(R) - No właśnie! Wróć do Newtona, co w końcu sądzisz o
nim, był twórcą nowożytnej nauki czy też obskuranckim
mistykiem?

(A) - Newton sformułował prawa ciążenia obowiązujące do tej
pory. Aby móc opisać spadanie jabłka i ruch planet, niejako
po drodze, stworzył podwaliny rachunku różniczkowego i
całko-wego! Był dobrym matematykiem i pierwszym
nowoczesnym fizykiem (*2).

(R) - No więc, uczony czy ciemniak?

(A) - Jeden z pierwszych jego biografów, niejaki François

background image

Arago (*1) napisał, że Newton “często schodził na fałszywą
drogę, zajmując się innymi dziedzinami niż matematyka i
fizyka”, a inny, niejaki Louis Fiquier pisał, że “Newton często
wychodził poza obszar prawdziwej nauki i filozofii,
przechodząc do świata fantazji i wyobraźni”.

(R) - Chcesz powiedzieć, że ci przeciętni biografowie, sami nie
znając tajemnicy tworzenia czegoś wielkiego i nowego, chcą
jednak życiorysy każdego większego twórcy oczyścić z
wszelkich nieprzyzwoitości.

(A) - Tak! i wylewają wtedy dziecko z kąpielą, gdyż czytelnik
przestaje rozumieć skąd wzięło się w tych twórcach tyle
energii, samozaparcia, odwagi i geniuszu.

(R) - Sądzisz, że da się sformułować receptę na genialne
osiągnięcia?

(A) - Nie wiem czy to recepta, ale jeśli przeanalizować całość
działań Newtona to on zdaje się stosował metodę “przyciskania
rozdętej dyni do tajemnej ściany”.

(R) - Rozdęty arbuz mówisz?

(A) - O właśnie! Znaczony w paski arbuz jest zupełnie dobrą
metaforą. W każdym razie trzeba mieć rozdęty, wielo-
sektorowy, pojemny i zasobny zestaw zainteresowań i
poglądów, tzn. rozbudowany system zapatrywać
filozoficznych, i ten zbiornik trzeba przystawić do pewnej
tajemnicy. Ludzie przecież lubią stać wobec intrygującej
tajemnicy, lubią kryminały, dreszczowce i przygody. Ekscytuje
ich to i wytwarza motywację do działania. Newton, jak już
teraz wiadomo, sądził, że natura i Wszechświat to jest pewien
kryptogram, zagadka, przesłanie sformułowane przez Boga i
że niektórzy myśliciele potrafią obmyśleć lepsze lub gorsze
"klucze mistyczne"
umożliwiające rozszyfrowanie tej zagadki.
Co więcej, sądził on, że zagadkę tą odgadnięto już przed
wiekami, tyle że wyrażano ją wtedy mniej precyzyjnie.

background image

Newton wierzył, że już starożytni Babilończycy, Egipcjanie i
Grecy przesłanie to pojęli i tę głęboką wiedzę wyrażali "za
pośrednictwem obrazów, alegorii i różnego rodzaju symboli".
Sporządził on nawet listę starożytnych myślicieli, którzy jego
zdaniem "wiedzieli już niejako
wszystko". Na liście tej znaleźli
się między innymi Hermes Trismegistos, Pitagoras, Demokryt
i Anaksagoras. Sądził, że tajemnicę tę trzeba odgadnąć na
nowo i być może wyrazić ją nieco bardziej precyzyjnie. Nic
dziwnego więc, że Newton wertował i studiował liczne
starożytne zapisy, tzn. księgi Starego Testamentu oraz
wcześniejsze pisma hermeneutyczne i pisma neoplatoników.
Szukał w tych pismach owych "kluczy mistycznych".

(R) - I co, znalazł te klucze?

(A) - Nie wiem czy każdy by znalazł, ale w każdym razie
Newton dopatrzył się w rozważaniach alchemików najpierw
konceptu "oddziaływania na odległość",
potem konceptu "siły
działającej na odległość" i w ten sposób doszedł w końcu do
"praw powszechnego ciążenia", tyle że owe prawa, no cóż,
wyraził za pomocą wzoró
w matematycznych.

(R) - Tak już wiem do czego dążysz! Znowu chcesz
powiedzieć, że w przeciwieństwie do innych ludzkich
stwierdzeń równania matematyczne mają tę cudowną
obiektywną, sprawdzalną cechę, że da się wykazać, iż lewa
strona stwierdzenia rzeczywiście równa się prawej stronie, ale
nie wiem czy w sprawie Newtona masz rację? Nawet lord
John Maynard Keynes (*1), pierwszy biograf Newtona, który
wyjawił jego zainteresowania naukami tajemnymi, twierdzi,
że to tylko przejaw epoki przejściowej, czasów kiedy to
przechodzono od średnio-wiecznych, dowolnych spekulacji
filozoficzno-teologicznych do czasów oświecenia, kiedy to
zaczęły obowiązywać zasady racjonalnego myślenia i
konieczność dostarczenia doświadczal-nych dowodów. Newton
był takim "mieszańcem".
Jedną nogą stał w średniowieczu a
drugą już w dobie racjonalnego oświecenia. Przecież to w

background image

końcu Newton wypowiedział to słynne zdanie "Hypotheses
non fingo" ("Nie stawiam hipotez").

(A) - Tak, miał kiedyś taki dzień, chciał zresztą zapewne
dodać "Nie stawiam hipotez bez uzasadnienia". W każdym
razie, prócz "Phylosophiae naturalis principia matematica"
(Matema-tyczne zasady filozofii przyrody), napisał także tekst
pt. "Hipoteza dotycząca światła",
który przedstawił w roku
1675 na posiedzeniu Royal Society. Hipoteza ta zresztą była
akurat dość słabo uzasadniona.

(R) - Można się pogubić w końcu w tych niuansach. Można
więc stawiać hipotezy czy nie?

(A) - Podzielam przekonanie Newtona, iż niektórzy starożytni
myśliciele odgadnęli już dawno temu zagadkę Wszechświata,
tym nie mniej postęp w rozumieniu i sposobach formułowania
tej zagadki zachodzi. To właśnie Newton wtedy gdy atakował
nieposkromione formułowanie hipotez, popychał ludzkość
znacznie do przodu. Przekonał mianowicie wszystkich
poważnych myślicieli i intelektualistów, że jest czymś
nieeleganckim, a nawet jest poważnym błędem "publiczne
przedstawianie niepotwierdzonej hipotezy jako teorii
sprawdzonej doświadczalnie".

(R) - A co zrobić z pięknymi hipotezami, których nie da się
sprawdzić doświadczalnie?

(A) - Trzeba to po prostu wyraźnie podkreślić, a hipotezę tą a
nie teorię przedstawić - jak postulował to Newton - pod osąd
kompetentnych specjalistów.

(R) - Jeśli tak, to cóż powiedzieli kompetentni specjaliści na
temat Newtonowskich interpretacji przepowiedni Daniela?

(A) - No cóż, przeczytaj więc sama Księgę Daniela, to tylko
16-cie stron. Jako obywatel tej planety jesteś kompetentnym
specjalistą. Jak zauważysz, napis jaki “palce ręki ludzkiej
pisały naprzeciw świecznika na wapiennej ścianie pałacu

background image

królewskiego” brzmiał “mene, mene, tekel, uparsin”, co jak
wyjaśnił Daniel oznacza, że “Bóg policzył dni twojego
panowania ... jesteś zważony na wadze i znaleziony lekkim”.

(R) - Nic nie rozumiem!

(A) - No to przeczytaj ostatni fragment Księgi Daniela (D

12.13), tam jest napisane jasno: " Lecz ty idź swoją drogą, aż

przyjdzie koniec; i spoczniesz, i powstaniesz do swojego losu, u

kresu dni".


4. Od doktora Faustusa do Fausta

Goethego

- czyli jak nieproszony diabeł włazi do duszy człowieka


(A) - Wkraczamy w nowe średniowiecze!

(R) - Co Ty wygadujesz!

(A) - Posłuchaj więc, co powiedział niedawno Lech Jęczmyk w
poważnej dyskusji (*1):

"W cywilizacji Nowego średniowiecza nauka traci
swoją uprzywilejowaną pozycję, staje się znów jedną z
muz na równi z tańcem czy poezją i ma sens tylko jako
dostarczycielka metafor do lepszego zrozumienia Planu
Bożego."

(R) - Co to za tekst?

(A) - A to akurat są rozważania o ewolucji na skalę
kosmiczną, wtedy kiedy nie będzie już chodziło o ludzi, lecz o

background image

myślące gwiazdy.

(R) - To są niebezpieczne rozważania, za to spalono Giordano
Bruno żywcem!

(A) - To było w średniowieczu.

(R) - Mówisz właśnie, że wkraczamy w Nowe średnio-wiecze!

(A) - Wtedy gdy dyskutowaliśmy o Galileuszu i Giordano
Bruno ustaliliśmy, że mamy jednak teraz lepszą sytuację, bo
istnieje literatura science-fiction. Mogę więc spokojnie
przytoczyć fragment z tego samego artykułu Lecha Jęczmyka,
który dotyczy myślących gwiazd. Pisze on tam, że:

Amerykanin Gregory Benford wydał w roku
1977 z Gordonem Eklundem powieść pt.: "If
Stars are Gods" (Jeżeli gwiazdy są bogami").
Inspiracją były mu rozważania arabskich
myślicieli: Awicenny (właściwie Ibu Sina 980-
1037), który twierdził, że każde ciało niebieskie
ma duszę oraz Awerroesa (właściwie Ibu Roszd
1126-1198), który przyznawał ciałom niebieskim
rozum. Ten sam pomysł wykorzystał w roku
1937 Olaf Stapledon w powieści pt.: "The Star
Maker", w której świadome gwiazdy opiekują
się życiem na swoich planetach. Czy tak potężne
osobowości kosmiczne można porównywać do
bogów? Obaj uczeni byli wyznawcami islamu,
chyba więc nie o to im chodziło ...”

(R) - Teraz przynajmniej wiem skąd Giordano Bruno wziął
koncepcję o gwiazdach, które mają duszę. Nie wierzę jednak
w to. Oznaczałoby to, że w cyklu ewolucji gwiazd, czyli gdzieś
w połowie wykresu Hertzsprunga-Russella (*2) gwiazdy ciągu
głównego stawałyby się świadome i tworzyłyby później takie
sieci myślące. A gdzie mechanizm ewolucji, mutacji, selekcji,
walki o byt? To raczej przemawiałoby za jakąś globalną
celowością w jakimś "globalnym ewolucjonizmie".

background image

(A) - Przychodzi mi na myśl, że Giordano Bruno mógł się tego
dowiedzieć od doktora Faustusa.

(R) - Czy doktor Faustus był postacią realną?

(A) - Tak. żył w Niemczech w latach 1480-1538. Udzielał
porad astrologicznych. Na ogół były one tak trafne, iż uznano
go za czarnoksiężnika. Dopiero później ulepiono z tego
legendę (*3).

(R) - Mam więc pomysł. Skoro żyli na naszej planecie ludzie,
którzy byli jednocześnie artystami, naukowcami, poetami i
filozofami przyrody w jednej osobie, to zgodnie z postulatem
Lecha Jęczmyka może rzeczywiście, w ważnych kwestiach,
należy ich najpierw posłuchać.

(A) - A kogo masz na myśli?

(R) - Na przykład Johann Wolfgang Goethe, był poetą,
filozofem, był także przyrodnikiem, biologiem, a nawet po
części lekarzem i wniósł swój wkład w teorię ewolucji, a poza
tym, pisząc "Fausta" wyjaśnił jak sprzedaje się duszę diabłu.

(A) - To prawda. On był także naukowcem. Artur
Schopenchauer, który też miał inklinacje do
przyrodoznawstwa napisał dzieło pt.: "O widzeniu w
kolorach" (*4). Wysłał je do oceny J.W. Goethemu. Goethe był
widać w tych czasach autorytetem również w zakresie
fizjologii organizmu człowieka. Jego opinia o dziełku
Schopenchauera była zdecydowanie negatywna.
Schopenchauer nie mógł tego strawić do końca życia, nawet
wtedy gdy był już sławny.

(R) - No widzisz drugi taki! Z jednej strony filozof według
którego "świat dla nas to przede wszystkim wyobrażenie, jakie o
nim potrafimy sobie wytworzyć" (*4), a z drugiej strony niemal
lekarz, który pi
sze o fizjologii oka.

(A) - Trzeba przyznać jednak, że Goethe w zakresie biologii

background image

był wówczas większym autorytetem. Zabierał się za sprawy
zasadnicze. Na długo przed Darwinem przedstawił zarys teorii
ewolucji (*5, *6, *7).

(R) - Co on już też mówił o przypadkowych mutacjach, walce
o byt i postępie poprzez dobór naturalny i selekcję osobników
najbardziej dostosowanych?

(A) - Nie! Zupełnie odwrotnie. Mówił o celowości w roz-woju
organizmów żywych (*7). Co prawda używał metafory
"ulepiony jak z wosku" (*9), jednak "lepiony jak z wosku"
oznaczało u niego ulepiony według potrzeb Supernadistoty.

(R) - Dlaczego nie mówisz po prostu według potrzeb Boga?

(A) - Bo Goethe, najogólniej biorąc, miał takie zapatrywa-nia
jak Baruch Spinoza, czyli wierzył, że Bogiem jest całość
Wszechświata (*8). Właściwie to nawet inaczej. On swoje
zapatrywania przedstawiał często nieco odmiennie, tak że
robił się z tego taki serial teologiczny. Na stronie 394 tomu I
swojej autobiografii (*8) pisze z humorem coś takiego:

... właściwie każdy człowiek ma swoją własną
religię, wydawało mi się rzeczą całkiem
naturalną, abym i ja stworzył swoją własną, co
uczyniłem z wielkim wewnętrz-nym
zadowoleniem. Podstawą był tu neoplatonizm;
nauki hermetyczne, mistyczne i kabalistyczne
także się do tego przyczyniły; zbudowałem sobie
świat wyglądający doprawdy nieco osobliwe ...
Skłonny byłem do wyobrażenia sobie bóstwa
stwarzającego wiekuiście samo siebie ...”

Natomiast na stronie 258 tomu II autobiografii (*8)
pisze:

Wierzyłem w Spinozę, bo tak uspokajająco na
mnie działał, a wiara ta wzmogła się jeszcze, gdy
bliskich mi mistyków poczęto oskarżać o

background image

spinozyzm ...”

(R) - A propos, nie wiem czy wiesz, że po latach panowania
Darwinizmu, nagle poważne pismo naukowe "La Recherche"
wydrukowało w styczniu 1996 roku artykuł Marcel-Paul
Schützenbergera pt.: "Luki w rozumowaniu Darwina".

(A) - To ciekawe, pokaż, przeczytam ... I tak wychodzisz z
domu ... O wróciłaś! Wiesz to niesamowite! Ten Schützen-
berger stwierdza nagle w piśmie o zasięgu światowym, że
teoria ewolucji, odwołująca się jedynie do "selekcji poprzez
dobór naturalny w walce o byt" nie jest falsyfikowalna, a więc
nie jest teorią naukową. Twierdzi on, że jest
nieprawdopodobne aby najnowszy twór ewolucji, tzn.
"człowieka" powstał w walce o byt. M-P Schützenberger
twierdzi, że warunki w Abisynii przed 100 tysiącami lat nie
wymagały, aby nagle rozwinęła się krtań aby mówić, móżdżek
aby trzymać równowagę, myślenie abstrak-cyjne aby
wytworzyć narzędzia oraz świadomość i fenomen miłości, aby
docenić partnera i Supernadistotę.

(R) - Dlaczego więc tak się jednak stało?

(A) - Goethe i Schützenberger tłumaczą to w ten sposób, że
nagle zaistniało jednocześnie kilka "rodzajów cudów", po to
aby powstał osobnik, który jest w stanie sprostać
wymaganiom Supernadistoty.

(R) - Jak to przyjęto we Francji?

(A) - Wielu biologów, fizyków i lekarze dostało białej
gorączki. Rozgorzała dyskusja, która trwa do tej pory.
Redakcja opublikowała w numerze z marca 1996 roku
streszczenia kilku-dziesięciu listów. Ponieważ listy napływały
nadal ze wzbierającą falą, więc Redakcja umieściła je
wszystkie pod adresem INTERNET’owym numer
"http://www.LaRecherche.fr" i próbo-wała wstrzymać
dyskusję artykułem wstępnym do numeru z maja 1996 roku

background image

pt.: "Darwin i dobry Pan Bóg". Nawet anglosaski "Scientific
Americam (świat Nauki)" wydrukował w numerze 1996/3
wywiad z Christianem de Duve, laureatem nagrody Nobla z
medycyny, którego wymowa jest zbliżona do takiej
interpretacji filozofii przyrody (*16).

(R) - No widzisz, a w roku 1990, gdy opublikowałeś swoją
książkę pt.: "Jesteś nieśmiertelny - teza i zapis dyskusji o
wnios-kach fizyków, biologów i lekarzy wynikających z
Zasady Antropicznej", której rozdział pierwszy ma tytuł:
"Czym jest organizm żywy", skarżyłeś się, że właściwie to
żadna dyskusja pomiędzy fizykami, biologami i lekarzami nie
toczy się.

(A) - To prawda. Ale wtedy taką dyskusję przewidywałem i
wreszcie się rozpoczęła. Jeden z autorów listów do "La
Recherche" stwierdził, że wywiad z Schützenbergerem jest
"profetyczny" oraz że to dopiero początek ponownej
integracji nauki z filozofią i teologią.

(R) - No to rzeczywiście na nowo mamy średniowiecze. To jest
jednak smutne.

(A) - Dlaczego smutne?

(R) - Nikt nie lubi wpadać z niewoli marksistów w niewolę
katechetów, przecież ten cały "Darwinizm", czyli pomysł, że
wszystko powstało przez przypadek, dzięki przypadkowemu
mechanizmowi, to był tylko bunt osób zniewolonych przez
przykazania Jahwe, dotyczące seksu. Stąd cała ta debata,
która trwała przez 200 lat i dotyczyła niby to mechanizmu
ewolucji. W istocie dotyczyła ona tylko tego "kto kogo trzyma
w ryzach i jakim to przykazaniem"?

(A) - O jej, Ty łamiesz teraz jedno z niepisanych, ale naj-
świętszych zasad obyczajowych, które mówi: "Nigdy nie mów
o istocie rzeczy!".

(R) - Skoro dyskutujemy o kimś kto na kanwie legendy o

background image

czarnoksiężniku napisał "Fausta", dramat wszechczasów o
opłacalności sprzedania duszy diabłu, to może ujdzie mi to na
sucho.

(A) - No wiesz, chyba że tak jak Goethe potrzebujesz tego po
to, aby bronić się przed depresją?

(R) - Nie rozumiem?

(A) - Goethe większość swoich dzieł napisał z prostej życiowej
konieczności. On cierpiał na "jednobiegunową depresję
endogenną". Całe życie borykał się z "dołkami
psychicznymi". Jeden z lekarzy napisał, że był to pierwszy
"dobrze opisany przypadek nerwicy z powodu obawy przed
śmiercią". Goethe obmyślił dziesiątki sposobów na radzenie
sobie z obniżonym nastrojem (*10). Jego metody podstawowe,
to długie spanie i wino. Zbierał także skrzętnie wszystkie
pochlebstwa i zaszczyty. Przyjął urząd tajnego radcy dworu
książęcego w Weimarze. Po sześćdziesiątce Goethe musiał się
bronić przed przemożnym, potężnym dołowaniem. Zaczął
więc pić na umór. Pił dwa do trzech litrów wina dziennie
(*10). Jego żona i syn stali się z tego powodu nałogowymi
alkoholikami. żona Christiane Vulpius zmarła z powodu
marskości wątroby mając 52 lat, a jego syn zmarł z tego
samego powodu mając lat 40. Sposobem na depresję były
także nieustanne podróże. W czasie jednej z tych podróży
widział lądujący świecący obiekt. Jego opis jest niezwykle
barwy i wiarygodny (*12).

(R) - To co opowiadasz o Goethe co chwila jest jakieś takie
niesamowite.

(A) - To samo wrażenie odnosili także ci co go znali osobiście,
na przykład Polka Maria Szymanowska, znakomita pianistka,
jego wielka wydaje się ostatnia miłość. Goethe miał wtedy 72
lata (*13, *14).

(R) - Maria Szymanowska, ta sama, która znała też blisko

background image

Adama Mickiewicza i wprowadzała go w jakieś nauki tajemne
(*15).

(A) - Tak ta sama. Matka Celiny, później żony Mickiewicza.

(R) - Słuchaj! Przywołuję Cię do porządku. Jestem już
zdenerwowana. Ja wiem, że Ty potrafisz ględzić bez przerwy.
Stop. Teraz mów. Co to było według Ciebie z tym Goethe?

(A) - Według mnie doktor F. Nager w swoich rozprawach o
chorobach Goethego (*10, *11) nie dostrzegł, że on cierpiał na
charakterystyczne bóle głowy, przemawiające za tzw.
"napadami skroniowymi, częściowymi, złożonymi". W
związku z tym odczuwał on często tzw. "obecność kogoś w
sobie", co po angielsku ujmuje się terminem "sensed
presence". Jego tok myślenia ulegał bezustannym, szybkim
zmianom.

(R) - I stąd te wszystkie jego idee?

(A) - Częste zmiany ścieżek myślenia, podobnie jak i u innych

osób z tymi zespołami, były zależne od zmian aktywności
Słońca w niektórych dniach. Plamy na Słońcu, jak wiesz,

pojawiają się masowo co 11 lat. Towarzyszą im wtedy tzw.

rozbłyski słoneczne, które powodują tu na Ziemi tzw. burze

elektro-magnetyczne. Każda plama na Słońcu wchodzi w

skład dobrze zorganizowanej struktury składającej się z tzw.

"plamy prowadzącej", drugiej plamy głównej o przeciwnej

biegunowości i kilku małych plam półcieniowych. Przy

wzmożonej aktywności cząsteczki biegnące, za dnia, od strony

Słońca powodują tzw. ekscesy energii rezonansu Schumanna.

Wrażliwe osoby mają wtedy dziwne pomysły. Przy

zwiększonym polu geomagne-tycznym wrażenie "sensed

presence" nasila się (*17, *18, *19).


5. Wewnątrzczaszkowe,

background image

niezidentyfikowane obiekty

świecące

- czyli o twórcach nadwrażliwych, takich jak Nietzsche,

Słowacki, Kierkegaard, Mickiewicz, Wittgenstein i Turing


(A) - Piąty numer "Nowej Fantastyki" poświęcony jest
pisarzowi s-f Adamowi Wiśniewskiemu-Snergowi, który
niedawno popełnił samobójstwo.

(R) - Jakoś często przydarza się to pisarzom s-f. Phillip Dick,
ten który napisał "Człowieka z wysokiego zamku" i "Łow-cę
androidów", też popełnił samobójstwo

(A) - Czy znasz teorię nadistot Wiśniewskiego-Snerga?

(R) - Nie. Co to są nadistoty?

(A) - Posłuchaj! Cytuję (*1):

W pozornym chaosie licznych form życia, jakie
występują na Ziemi, możemy wyodrębnić
kolejne jego generacje i nadać im nazwy według
specjalności naukowych, które się nimi zajmują.
Oto zestawienie:

Generacja Obejmuje

0. fizyczno-chemiczna - skorupa planety, minerały

1. botaniczna - rośliny

2. zoologiczna - zwierzęta

3. psychologiczna - umysły

Przy drugim oraz trzecim szczeblu życia trzeba

background image

zaakceptować fakt, że pod łącznym określeniem
"człowiek" rozpoznajemy z łatwością dwie
zasadniczo odrębne istoty (dwa indywidua).
Jedną z nich (bez wątpienia niższą) jest
organizm zwierzęcy w postaci ludzkiego ciała
razem z jego mózgiem, toteż tę istotę zaliczamy
do generacji zoologicznej, drugą - jest umysł
człowieka (jego jaźń), którą sklasyfikujemy w
generacji psychologicznej.”

Dalej Serg pisze, że:

... żadna istota nie postrzega bezpośrednio
organizmu swej nadistoty. Więc minerały nie
postrzegają roślin, te znów nie postrzegają
zwierząt, które z kolei nie postrzegają umysłów
ludzkich. Oczywiście zwierzęta widzą nasze
ciała, gdyż ciało człowieka należy do generacji
zoologicznej. Lecz żadne zwierzę nie postrzega
istoty z generacji psychologicznej, którą
nazwaliśmy umysłem, bowiem postrzegać umysł
to znaczy wejść do obcej świadomości i śledzić w
niej przebieg wszystkich myśli. Trzeba tu jednak
odróżnić osobę nadistoty od efektów jej
działalności, które mogą być postrzegane przez
istoty stojące na niższych szczeblach.”

Adam Wiśniewski-Snerg pisze dalej:

...Ewolucja świata organicznego doprowadzi w
przy-szłości do powstania na Ziemi kolejnych
generacji życia, przy czym istoty, które wyłonią
się z generacji psychologicznej i zajmą kiedyś
czwarty szczebel na drabinie życia, będą
nadistotami w stosunku do umysłów ludzi naszej
epoki ...”

Nie można wykluczyć przypadku, że kiedyś - w

background image

dalekiej przeszłości - powstała już na Ziemi
czwarta generacja życia. Gdyby jej
przedstawiciele egzystowali teraz obok nas
(równolegle z roślinami i zwierzętami), nie
moglibyśmy ich zobaczyć ani odróżnić efektów
ich działalności od zjawisk naturalnych ...”

Nie ma podstaw do twierdzenia, że życie
rozwija się tylko na naszym globie. Gdzie indziej
ewolucja mogła wcześniej doprowadzić do
powstania wyższych organizmów. Istoty z
czwartej lub piątej generacji mogłyby już dawno
temu przybyć na Ziemię, lecz nie podejmują one
żadnej próby nawiązania kontaktu z nami, gdyż
porozumienie między istotami, które należą do
dwu różnych generacji, jest - co widzimy na
niższych szczeblach - całkowicie niemożliwe.”

(R) - Aha! teraz już kojarzę to nazwisko. Wiśniewski-Snerg
miał całe życie inklinacje do fizyki. Spisał więc swoją tzw.
Jednolitą Teorię Czasoprzestrzeni. Próbował podważyć nią
ustalenia Einsteina. Niestety teorię opracowywaną przez
niego, przez całe życie, fizycy odrzucili. Zniósł to bardzo źle.

(A) - To prawda. Redakcja "Fantastyki" sądzi, że był to jeden
z głównych powodów samobójstwa.

(R) - Nie wiem! Może jakaś nadistota mu przywaliła!

(A) - Żartujesz czy mówisz serio?

(R) - Nietzsche też mówił o nadistotach i jak wiadomo popadł
w obłęd. Może nadistoty są złośliwe.

(A) - Tak też rzecze Zaratustra, zwłaszcza w rozdziale pt.: “O
zaświatowcach” (*9).

(R) - Słuchaj no! Nietzsche mówił o nadczłowieku a nie o
nadistocie, a poza tym po co drwisz z niego, przecież dobrze
wiesz, że Twój ulubiony Sigmund Freud zerżnął większość

background image

pomysłów od Nietzsche'go.

(A) - Pierwsze słyszę?

(R) - Ja też umię już posługiwać się MEDLINE'em. Poszłam
do budynku rektoratu Śląskiej Akademii Medycznej i
poprosiłam o wyszukanie prac według słowa kluczowego:
"Nietzsche".

(A) - O kurcze! I co "wyskoczyło"?

(R) - Wyskoczyło wiele prac. Między innymi praca A.H.
Chapmana pt.: "Wpływ Nietzschego na koncepty
Freuda"(*2). Mówię Ci, Freud nie wiele sam wymyślił.
Czerpał z Nietzschego, ale zarzekał się, że nigdy go nie czytał,
co zaprzecza kilka jego listów, które niedawno opublikowano.

(A) - Wiesz, sprawdzę to, bo to jest niesamowite. Ale wróćmy
do nadistot, bo to wydaje mi się interesujące.

(R) - Nie boisz się, że gdy będziesz o nich debatował to Ci
jakaś też przywali?

(A) - To właśnie należy spokojnie rozważyć. Przede wszystkim
muszę przyznać Ci rację, należy chyba odróżnić koncept
"nadistot" od konceptu "nadludzi". Jak wiadomo Nietzsche
był potężnym duchem XIX wieku (*3). Fizycznie był jednak
chuderlakiem. Stale lokował swoje uczucia w niewłaś-ciwych
osobach. Całe życie kochał się w Cosimie, żonie Wagnera,
córce kompozytora Ferenca Liszta. Potem zakochał się
nieszczęśliwie w żeńskim niezwykłym duchu epoki, Rosjance
Lou Salome'. Stale był odrzucany. Miał hektyczne zmiany
nastroju, cierpiał katusze, był stale samotny i jak sam to
wymyślił, co podchwycił zdaje się Freud, spowodowało to w
końcu, jak u wielu innych ludzi o takim losie, reakcję w
postaci megalomanii. Stworzył koncept "nadludzi". Napisał
pracę pt.: "Zmierzch bożyszczy, czyli jak filozofuje się
młotem". Pół wieku później, na ogół przenikliwe idee
filozoficzne tego umęczonego chuderlaka podchwycili naziści,

background image

kierowani przez chuderlaka Adolfa Hitlera oraz Stalin, także
słaby fizycznie, zakompleksiony, samotny, złośliwy
człowieczek. Tak toczyła się historia nadludzi pierwszej
połowy XX wieku.

Pomysł aby jakimś ludziom przypisywać prawa nadludzkie
nie sprawdził się. Nadludzie Hitlera zapowiadali tysiącletnią
Rzeszę, a rządzili tylko 13 lat.

Idea komunizmu, który miał zapanować na zawsze nad
światem runęła w gruzach po 80-ciu latach.

Nadistoty Wiśniewskiego-Snerga to jednak coś innego. On
mówił o takich bytach, dla których pojedyncze umysły ludzkie
są prostymi elementami, które można sklejać w większe
całości i wykorzystywać w pewnym, określonym celu.

(R) - Czekaj, to trzeba wyświetlić dokładnie. Powiedziałeś
wcześniej "ona była, on był potężnym duchem epoki". Co to
za wyrażenie? Co to znaczy być potężnym duchem?

(A) - Nie wiem dokładnie. Trzeba by pomyśleć. To tacy co
potrafią złapać ducha siedzącego w skrytości i przewlec go do
tutejszego świata. Przynajmniej część tych ludzi, których tak
nazywam to byli tacy jacyś "nadwrażliwcy". Niektórzy z nich
cierpieli na chorobę afektywną, czyli psychozę maniakalno-
depresyjną!

(R) - Co to jest choroba afektywna?

(A) - Tak się dobrze składa, że nie muszę Ci tego tłumaczyć
osobiście. Mogę Cię odesłać do dwóch wywiadów niejakiej
Kay Redfield Jamison (*4,*5). Pani Kay Jamison, lekarz
psychiatra, która utrzymywała początkowo fakt swojej
choroby w tajemnicy, stała się wpierw uznanym,
międzynarodowym autorytetem właśnie w zakresie choroby
afektywnej. Potem udzieliła wywiadu, w którym opisuje swoje
dzieje jako osoby nękanej napadami manni, depresji i
dziwnych stanów mieszanych. Ona pierwsza zwróciła uwagę

background image

na niezwykłe zjawisko UBO, czyli fakt istnienia w jej mózgu i
w mózgach większości chorych, cierpiących z powodu tej
choroby tzw. "niezidentyfikowanych obiektów świecących"
(Unidentified Bright Objects).

(R) - Co im świeci?

(A) - Wykonując badania przy pomocy tomografii kompu-
terowej NMR, czyli tomografii magnetyczno-rezonansowej,
jak i również przy pomocy PET, czyli pozytronowej
tomografii emisyjnej, wykrywa się w obrębie mózgu tych
chorych "ogniska nadaktywności". Na monitorach
tomografów NMR i PET świecą one jak UFO na monitorach
kontrolerów lotów pasażerskich i wojskowych.

(R) - Co to jest według Ciebie te UBO? Czy normalni ludzie
też mają UBO w głowie?

(A) - Sądzę, że Nietzsche (*3), Kierkegaard (*8), Wittgenstein
(*6) i Alan Turing, twórca teorii komputerów - ich ojciec,
który też niestety w wieku 36 lat popełnił samobójstwo oraz
nasz Mickiewicz (*7) i Słowacki mieli je w głowie.

(R) - To jest hipoteza niefalsyfikowalna!

(A) - Zgoda, to nie jest hipoteza naukowa, lecz tylko
kawiarniane gadanie. Tym nie mniej doktor Kay Redfield
Jamison ma w głowie UBO!

(R) - Dobrze. Co takie UBO powoduje?

(A) - No to popatrz tutaj, czytaj o tutaj:

... Pewnego wieczoru wczesną jesienią,
obserwując zachód słońca ze swego salonu w
Pasadenie - ... doznałam dziwnego wrażenia
światła, dochodzącego spoza oczu, a
jednocześnie ujrzałam wielką czarną wirówkę
wewnątrz własnej głowy ... Wysoka postać, w
której z wolna rozpoznała siebie, umieściła w tej

background image

wirówce wielką rurę. ... A potem - to było
przerażające. Obraz, który najpierw pojawił się
wewnątrz mojej głowy, nagle znalazł się poza
nią. ... Wirująca maszyna rozprysła się,
ochlapując krwią ściany, dywany i okno, na
którym krew zlała się z barwami zachodu. ...
Zaczęłam krzyczeć. Stopniowo halucynacje
ustąpiły. Zadzwoniłam do kolegi po pomoc,
nalałam sobie szklankę whisky i czekałam na
jego przyjazd. ... Kolega nalegał, aby zaczęła się
leczyć u psychiatry, namówił do porzucenia na
pewien czas UCLA i przepisał cały zestaw
środków antypsychotycznych ...”

(R) - Aha, mniej więcej rozumiem.

(A) - Przeczytaj jeszcze tu:

W napadzie wściekłości wyrwałam ze ściany
łazienkową lampę. ... Czułam, jak furia
przepływa przeze mnie, ale jeszcze mnie nie
opuszcza. ‘’Na Chrystusa’’
- zawołał wbiegając i
umilkł, Jezu, muszę być szalona, widzę to w jego
oczach: straszliwa mieszanina troski,
przerażenia, zniecierpliwienia i rezygnacji, i
Boże, dlaczego ja. "Nic ci się nie stało?" - pyta.
Odwracam głowę i moje rozbiegane oczy widzą
w lustrze, jak krew spływa mi po ramionach i
zbiera się w fałdach pięknego, seksownego
negliżu, który zaledwie godzinę temu
wprowadził nas w stan zupełnie innego,
cudownego rodzaju opętania. Nic na to nie
poradzę, nic na to nie poradzę - powtarzam
sobie, ale nie mogę tego wypowiedzieć. Słowa nie
przychodzą mi przez gardło, a myśli biegną o
wiele za szybko. Raz za razem uderzam głową w
drzwi. Boże, niech to się skończy. Nie mogę tego

background image

wytrzymać. Wiem, że znowu oszalałam.
Naprawdę troszczy się o mnie, myślę, ale już po
dziesięciu minutach on też krzyczy, a zaraźliwe
szaleństwo, niczym iskry adrenaliny
przeskakujące między nami, nadało dziki wyraz
także i jego oczom. "Nie mogę cię zostawić w
takim stanie" - mówi, ale ja wykrzykuję jakieś
naprawdę okropne rzeczy i dosłownie rzucam
mu się do gardła ...”

(R) - Kto jeszcze miał takie UBO w głowie?

(A) - Według doktor K.R. Jamison miał je kompozytor
Robert Schumann, Lord Byron i Vincenty van Gogh.

(R) - To ponure, Ty wyliczasz tutaj ludzi podziwianych przez
wszystkich, ludzi o których trzeba uczyć się w Szkole
Ogólnokształcącej. Masz jakąś osobistą teorię na temat tych
UBO, twórców arcydzieł i wpływu UBO na losy naszej
cywilizacji?

(A) - Tak, UBO to jeden z trzech rodzajów implantów.
Pierwszy rodzaj implantu omówiliśmy z okazji rozmowy o
Srinivasie Romanujanie, drugi rodzaj implantu miał Mozart.
Nietzsche miał trzeci rodzaj, zapewne ten sam co K.J.
Jamison.

(R) - Kto wkłada te implanty?

(A) - Nadistoty.

(R) - Po co im to?

(A) - Mają swoje cele.

(R) - Jakie?

(A) - Przecież Wiśniewski-Snerg powiedział, że nie da się tego
przeniknąć.

(R) - Naprawdę sądzisz, że nie ma żadnych szans, aby

background image

wiedzieć o co chodzi nadistotom?

(A) - Nie jest to takie zupełnie beznadziejne skoro Heinlein,
wielki duch innej epoki, który powieścią "Obcy człowiek w
obcym kraju" utworzył ruch hippisowski, w innej swojej
powieści pt.: "Hiob, czyli komedia sprawiedliwości" obrazowo
przedstawił motywy działania Kostysza.

(R) - Kostysz, a kto to taki?

(A) - To nadistota piątego rzędu, nadrzędna nawet nad tymi, o
których wspomniał Srinivas Ramanujan, ona upomniała
nawet Pana Tutejszego Wszechświata, że gry z ludźmi
powinny spełniać wymogi estetyki.

(R) - Aha, rozumiem. Ale mówić o tym jest chyba
niebezpiecznie?

(A) - Zwalimy na Ramanujana i Heinleina. Pierwszy z nich

żył krótko, ale drugi z nich żył długo!


6. Mozart, BeEthoven, Bach,

Wagner, Strauss i Chopin

- czyli o muzyce i zmysłowych duchach prawostronnych

(A) - Jak sądzisz, czym wyróżniali się Mozart, Beethoven,
Bach, Haydn, Wagner, Strauss i Chopin?

(R) - Jak to? Wymieniłeś po prostu największych muzyków
wszechczasów.

background image

(A) - To oczywiste, ale chodzi mi o ich życie prywatne.

(R) - Aha, masz na myśli ten artykuł w "Forum" o książce
Jilly Cooper pt.: "Appasionata" (*1). Według mnie to jest pod
publikę. Ludzie łakną sensacji naszpikowanej takimi
stwierdzeniami, że Wagner był "notorycznym
cudzołożnikiem", a Haydn "straszliwym kobieciarzem", więc
ona im dostarcza pikantnych szczegółów z życia wielkich
muzyków, ale to nie jest regułą. Przecież taki Beethoven to
nigdy się nawet nie ożenił, bo żadna go nie chciała.

(A) - Co do Beethovena, to on po prostu był nieśmiały, ale jak
pisze Stefania Łobaczeska (*2) w jego biografii: “... Kobiet,
które go interesowały, które darzył nierzadko głębszym
uczuciem było wiele ... był czuły na wdzięki niewieście od
wczesnej młodości ...” . Nie rozumiem zresztą dlaczego
Beethoven miał kompleksy, bo jedna z jego wielbicielek -
Bettina Brentano pisze o nim, że “... wyprzedza on daleko całą
ludzkość, mimo że dziś nikt jeszcze nie zdaje sobie z tego
sprawy. ... wierzę w boski czar, który jest elementem (jego)
duchowości ... Wszystko o czym by Cię w tej materii mógł
pouczyć, to czysta magia, wszystko jest u niego wynikiem
organizacji w jakimś wyższym, duchowym planie ... wierzaj ...
żaden król ani cesarz nie ma takiego poczucia swej mocy jak
ten Beethoven”.

(R) - No właśnie, to nie zmysłowość i seks a boski czar łączy
się z genialnością.

(A) - W życiu wielkich muzyków działy się jednak zazwyczaj
jakieś dziwne rzeczy. Tak na przykład, Sebastian Bach miał
dwadzieścioro dzieci, będąc nie tylko muzykiem, ale i także
mistycznym teoretykiem od spraw śmierci (*3). Na kasie z
filmem pt.: "Impromptu (Improwizacja)", która jest
opowieścią o roman-sie George Sand i Fryderyka Chopina,
producent umieścił napis: "skandaliczny, oburzający,
szokujący". Albo weź na przykład takiego Mozarta. Jak pisze

background image

jego biograf Alfred Einstein (*4):

żadna biografia Mozarta nie byłaby kompletna
bez rozdziału ''Mozart i kobiety'', tak jak żadna
biografia Goethego, Byrona czy Wagnera nie
mogłaby pominąć tego ''punctum puncti''...
Mozart, dramaturg, który stworzył takie
postacie jak Konstancja i Blonda, Zuzanna i
Hrabina, Donna Anna, Donna Elwira i Zerlina,
Fiodiligi i Borabella, Pamina i Papagena -
wiedział o kobietach tyle co Szekspir ...”

Mimo że biograf zauważa dalej, że Mozart:

był drobny, delikatny, niepozorny i biedny to
też jego przeżycia z kobietami to pasmo
rozczarowań ...”,

Pisze on jednak także że:

... Mozart oświadczył w późniejszych latach, że
byłby już po stokroć mężem, gdyby musiał żenić
się z każdą dziewczyną z którą flirtował ...”

(R) - Wiem, wiem, on był wyjątkowo nieodpowiedzialny, cale
lata ciągnął romans ze swoją najbliższą kuzynką Marią Anną
Tekli Mozart, która przeszła do historii ze względu na
opublikowanie wyjątkowo wyuzdanej korespondencji do
"Bäsle", czyli do niej właśnie.

(A) - Drugą wielką miłością Mozarta była jego szwagierka
Alozja Lange, siostra jego żony Konstancji.

(R) - Zgadza się. życie Mozarta jest wyjątkowo tajemnicze,
wieczne podróże, przynależność do loży masońskiej, owa
opera "Czarodziejski flet", uchodząca za manifest ruchu
wolnomularskiego i ten sam duch przeciekający do słynnego
"Requiem" i innych utworów przeznaczonych na religijne
uroczystości żałobne, niesłychana namiętność erotyczna do
swojej żony Konstancji, która nie była mu mimo to wierna, no

background image

i ta tajemnicza choroba, śmierć w wieku 36 lat, pochówek w
masowym grobie.

(A) - Każdy widział w "Amadeuszu" (*5), można to sobie
dobrze zwizualizować.

(R) - "Amadeusz" nie wszystko wyjaśnia. Kim była owa
muzyczna Zuzanna?

(A) - A to, Anna (Nancy) Selina Storace, też wielka miłość
Mozarta. Znał ją aż do śmierci. Podobno osobowość jej dobrze
ilustruje utwór zadedykowany jej pt.: "Ch'io mi scordi di te".

(R) - To niezwykłe, że można w każdej większej muzykotece
zażądać dzieła Mozarta nr KV505, włożyć dyskietkę do
kompaktu i zacząć wizualizować sobie tajną kochankę tego
pomyleńca.

(A) - Pomyleńca czy geniusza?

(R) - Popatrz, ten biograf Mozarta (*4) już w pierwszym
zdaniu swojej książki proponuje trzecią możliwość. Pisze, że:

Istnieje osobliwy rodzaj ludzi, w których
rozgrywa się wieczna walka o przywództwo
między ciałem i duszą, między pierwiastkiem
zwierzęcym a boskim. Te przeciwieństwa,
uderzające u wszystkich wielkich, w nikim może
nie występują tak dobitnie, jak w Wofgangu
Amadeuszu Mozarcie”

O i tutaj nieco niżej, też na pierwszej stronie pisze:

Jako artysta, jako muzyk, Mozart wydaje się
istotą nie z tego świata.”,

ale jeszcze trochę dalej pisze wręcz tak:

... A jednak jest coś z prawdy w tym, że Mozart
był tylko gościem na tej ziemi: zarówno w
najwyższym, duchowym znaczeniu ... jak i w

background image

zwykłym ludzkim sensie”.

(A) - To jest właśnie to. Doszedłem do tego samego wniosku i
mogę to nawet uzasadnić racjonalnie i przyrodniczo, tzn.
naukowo.

(R) - Chcesz podać uzasadnienie, że tacy ludzie jak
Beethoven, Mozart, Strauss, Bach i Chopin pochodzą z innej
planety?

(A) - Związek genialnej muzykalności ze zmysłowością
zaciekawił mnie z tego powodu, że jak wiesz, jestem na tropie
niezwykłości widocznej w psychice twórców arcydzieł. Sprawę
zbadałem więc metodycznie. Zacząłem od MEDLINE.

(R) - Co ma system przeszukiwania prac medycznych do
muzyki?

(A) - Użyłem słów kluczowych: seks, mózg, muzyka.

(R) - Co MEDLINE wynalazł?

(A) - Parę prac wyskoczyło. Mówiąc w skrócie, muzycy
obdarzeni tzw. słuchem absolutnym mają zdecydowanie lepiej
rozwinięte dwie struktury mózgu, tzn. planum temporale i
corpus callosum (*6,*7).

(R) - Co to oznacza?

(A) - Planum temporale to dodatek do pola słuchowego po
lewej stronie mózgu. Pole to mieści się w płacie skroniowym
mózgu, niejako w głębi największej bruzdy jaka jest
widoczna, patrząc na mózg z boku. Tego w zasadzie należało
oczekiwać. Niezwykle ważne jest jednak, że udowodniono
poprzez badania tomografii komputerowej, że wybitni muzycy
mają wyraźnie większe owe corpus callosum. Corpus callosum
to po prostu główne złącze pomiędzy prawą a lewą półkulą
mózgu. Oznacza to, że muzycy posługują się w znacznie
większym stopniu prawą półkulą mózgu. Jak wiadomo to
prawa półkula jest odpowiedzialna za tzw. "odmienne stany

background image

świadomości", które cechują się odprężeniem, ustąpieniem
lęków, utratą poczucia czasu, koncentracją na postrzeganym,
obrazowym fragmencie świata, specjalnym "mistycznym
rodzajem podniecenia", wzrostem zaufania do siebie,
jasnością umysłu a czasami wyraźną przyjemnością.

(R) - Ale co to ma wspólnego z pochodzeniem "nie z tego
świata"?

(A) - Powoli, to ma ścisły związek. Trzeba powiedzieć jednak
najpierw więcej o rzutowaniu prawej półkuli mózgu w dwóch
odmiennych kierunkach: (1) na papier, na płótno, na papier
nutowy, do wnętrza pokoju, w którym siedzi artysta i o (2)
łączności artysty z hiperprzestrzenią.

(R) - Nie rozumiem?

(A) - Prawa półkula mózgu patrzy na świat jak małe,
niesforne, nietresowane dziecko, któremu nie narzucono zbyt
wielu nakazów i regułek. Widzi więc kompozycje kształtów,
konturów, kolorowych plam i cieni oraz nienazwanych
dźwięków. Łączy ona te informacje w sposób intuicyjny w
pewne nowe całości. Tworzy wtedy całościową interpretację
postrzeganego powiedzmy akurat przez geniusza obiektu,
będąc w stanie uzupełnić luki, niekompletność danych
wejściowych, dołączając emocje i syntetyzując "pewien
produkt".

(R) - Ciągle nie rozumiem do czego zmierzasz.

(A) - To jest już powiedziane dość jasno. Taki człowiek który
ma corpus callosum, tzn. okablowanie pomiędzy prawą a lewą
półkulą o 50% większe, np. geniusz muzyczny albo jakiś inny
twórca posługujący się prawą półkulą mózgu może dostrzec
pewien byt, którego inni nie widzą, który dla innych leży
niejako w skrytości i przewieźć go ze skrytości w nieskrytość.

(R) - Mówisz mistycznie!

background image

(A) - Mówimy o geniuszach muzycznych, a oni wszyscy są
mistykami. Jeśli mówić bardziej zrozumiale to będzie to
brzmiało zbyt niesamowicie. Tacy jak Mozart widzą w
hiperprzestrzeni pewnego ducha, łapią go i wciskają do tego
świata, tzn. próbują utrwalić go na płótnie obrazu, na
papierze nutowym lub na papierze zwykłym.

(R) - Mówisz, dostrzegają to czego inni nie widzą. Mają więc
halucynacje?

(A) - Nie, halucynacje to chorobowe widzenie trójwymia-rowe
obiektów, których nie ma w polu widzenia. Oni zaś widzą
hiperprzestrzennie. Mówi się także o artystach, że "używają
oni siebie, przelewając na płótno lub papier część siebie
samego, istotę swojej natury". Należałoby jednak powiedzieć
raczej, że są łącznikiem treści, które są przesyłane przez
corpus callosum z hiperprzestrzeni i wciskane do naszego
świata.

(R) - Jeśli sobie przypomnieć, że Konstancja, wdowa po
Mozarcie, która przeżyła go o 50 lat, po kawałku sprzedawała
rękopisy 600 jego dzieł, z których za jego życia odtworzono i
wykonano tylko jakieś siedemdziesiąt, to rzeczywiście wydaje
się, że Mozart był jakąś anteną, jakimś terminalem, jakąś
stacją przekaźnikową wiadomości płynących "nie z tego
świata".

(A) - To nie tylko kwestia przekazania czegoś być może z
jakiegoś innego świata, to także umiejętność opisania
hiperprzestrzennej otoczki, aury unoszącej się nad pewną
osobą współczesną. Taką rejestrację w postaci pięciu arii
sporządził on np. dla Alozji Lange, siostry swojej żony.

(R) - No dobrze, ale dlaczego w takim razie ci ludzie
obdarzeni potężnym okablowaniem, idącym od prawej półkuli
mózgu są nastawieni tak erotycznie?

(A) - Widać razem z muzyką lub jakimiś innymi wielo-

background image

wymiarowymi obiektami ze skrytości do tutejszego świata
przecieka im zmysłowość. Widać wielowymiarowe obiekty
leżące w hiperprzestrzeni są bardzo zmysłowe.

(R) - Wydaje mi się, że znowu coś naciągasz.

(A) - Przeczytaj więc fragment biografii Richarda Straussa
(*8). On był bardzo stateczny. Nie należy go bowiem mylić z
playboy'em Johanem Straussem, który napisał "Walc nad
pięknym modrym Dunajem" i "Walc cesarski".

(R) - Ten walc, który wykorzystał Kubrick w słynnym filmie,
według powieści Arthura Clarke'a "Odyseja kosmiczna
2001", o hipersześcianie sterującym lokalną cywilizacją?

(A) - Przeczytaj jednak teraz ten fragment o Richardzie
Straussie (*8):

Nie potrafię pojąć ducha muzyki inaczej niż
jako ducha miłości - to zdanie Wagnera
zachowuje ważność również dla twórczości
Straussa, w której centrum stoi człowiek
dotknięty ręką Erosa. Tylko w nielicznych
dziełach w miejsce miłości umieścił Strauss
niepohamowany popęd seksualny. To co
rozgrywa się w ''Feuersnot'', balansując na
granicy nieprzyzwoitości, co spełnia się w
płomiennych erotycznych manifestacjach
''Salome'' i ''Legendy o Józefie'', co
dzwiękowym wyrachowaniem odmalowuje
namiętność kobiety - to wszystko wyszło spod
pióra człowieka, który nigdy nie ulegał
zdrożnym pokusom, którego życia nie znaczyły
żadne ''przygody''.”

(R) - No wreszcie jakiś przyzwoity muzyk.

(A) - Tak, ale mimo to znowu ze skrytości przeciekła mu
zmysłowość. Nic dziwnego zresztą, bo zmysłowość, miłość,

background image

przeżycie seksualne wymaga przetworzenia obrazu samego
siebie, a więc jest podobne do istoty świadomości (*9).

(R) - I pomyśleć, że według Carla Gustava Junga, to właśnie

prawa półkula mózgu łączy nas z jaźnią, czyli bytami

nadrzędnymi lub jak niektórzy to nazywają z Bogiem.


7. CZŁOWIEK WIELKI, CZŁOWIEK

MAŁY

- czyli o prywatnym życiu Alberta Einsteina

(A) - Co porabiałaś dzisiaj? Widzę, że jesteś dziwnie
poruszona.

(R) - Skończyłam czytać książkę pt. "Prywatne życie Alberta
Einsteina" (*1).

(A) - To rekord, 400 stron w dwa dni?

(R) - Ale warto było. Wyjaśniły mi się pewne sprawy z tej
poprzedniej książki pt. "Płeć mózgu".

(A) - No więc, jak to było z tym Einsteinem?

(R) - Nie jest mi łatwo, ot tak, powiedzieć, że był egoistyczny,
cyniczny, przecież wyrastaliśmy w kulcie Einsteina.

(A) - Ale jakim był człowiekiem jako kochanek, mąż? Czy
miał przyjaciół?

(R) - Często miałam odczucie, że on wszystkie kobiety
traktował instrumentalnie.

(A) - Aż tak?

background image

(R) - Takie odniosłam wrażenie. Pierwsza jego wielka miłość -
Mileva, kobietą wykształconą i w dodatku w tych dziedzinach,
które go pasjonowały - matematyka i fizyka. Różniła się od
kobiet z jakimi się dotychczas zetknął.

(A) - Czegoś tutaj nie rozumiem? Mężczyzna jeżeli się
zakochuje w kobiecie, jeśli znajduje z nią wspólne pasjonujące
ich tematy to chyba jest wtedy wspaniale.

(R) - Początkowo tak było wiele razy. To podkreślał. Mówił, że
tylko wtedy czuje się szczęśliwy gdy są razem i przy
dzbankach kawy mogą godzinami dyskutować i snuć teorie na
ich wspólne frapujące tematy.

(A) - No właśnie, może właśnie wtedy prowadząc dysputy
teoretyczne Einstein zapożyczył jej koncepty, które
wykorzystał potem do sformułowania teorii względności.
Nieraz czytałem, że Mileva w dużej mierze przyczyniła się do
powstania tej teorii, a on najpierw to zatajał, a potem wręcz
temu zaprzeczył, jakoby miała ona coś z tym wspólnego.

(R) - W tym przypadku wierzę Einsteinowi. Mileva była dla
niego czymś w rodzaju ekranu, była jego źródłem inspiracji.

(A) - I co, nie widział w niej kobiety?

(R) - Ależ widział. Ich pierwsze dziecko - córka urodziła się
jeszcze przed ślubem. I tu zaczynają budzić się we mnie
kontrowersyjne myśli, czy taki wielki uczony może być tak
mały jako człowiek?!

(A) - I dlatego kojarzy Ci się to z treścią książki pt.: "Płeć
mózgu".

(R) - No tak, dowodzą w niej jak wielka różnica jest między
kobietą a mężczyzną w sferze uczuciowej.

(A) - Właśnie pytam, jak układało się między nim a Milevą,
jakimi byli kochankami?

background image

(R) - Można powiedzieć, że dobrze do czasu pierwszej
napotkanej przeszkody, tzn. nieplanowanej ciąży. Tu dopiero
zaczyna wyłazić jego egoizm. Patrzę na to z punktu widzenia
kobiety. Najpierw radość, chęć aby związek był jak
najszybciej zalegalizowany. Deklaracje, że gdy tylko znajdzie
pracę to będą szczęśliwi. Pozostawia ją jednak wtedy właśnie
samą sobie i wyjeżdża do Włoch do swojej rodziny, tłumacząc,
że musi od rodziców otrzymać zgodę na ich małżeństwo.
Rodzicom nie wspomina nic o tym że Mileva jest w ciąży.
Jakoś dziwnie dobrze się czuje wtedy w tym kurorcie. Jest
częstym bywalcem spotkań towarzyskich, muzykując jest
otoczony młodymi, ładnymi panienkami i zdobywaniem ich
względów. Nie zapomina przy tym słać płomiennych listów do
Milevy, co zawsze przychodziło mu z dużą łatwością. A w
listach tych są nie tylko wyznania miłosne, ale także okrutne
relacje o stosunkach jego rodziców do ich małżeństwa. Nie
omieszkał napomknąć w nich także o ich zastrzeżeniach do jej
serbskiego pochodzenia, o jej kalectwie.

(A) - Pamiętaj, że Einstein był całkowicie uzależniony
finansowo od rodziny, a z znalezieniem pracy miał spore
trudności.

(R) - Toteż Mileva, będąc w skrajnej rozpaczy, wyjeżdża do
swoich rodziców do Nowego Sadu, próbując przygotowywać
się mimo to do końcowych egzaminów. Miały się one odbyć za
dwa miesiące. Gdy z listów Mileva dowiaduje się, że w czasie
egzaminów Einstein także przyjedzie na krótki pobyt do
Zurychu, prosi go o spotkanie. Wyobrażasz sobie, że on nie
zaczekał, aby się z nią zobaczyć! Nawet zapomniał przekazać
jej konspektu pewnej pracy, o który go prosiła. Nic dziwnego,
że Mileva pozostawiona sama sobie nie zdaje egzaminów i w
końcu studiów nigdy nie kończy. Powraca do Nowego Sadu i
czeka tam na rozwiązanie.

(A) - Chcesz mi więc wykazać, że Einstein nigdy Milevy nie
kochał i że był człowiekiem nieodpowiedzialnym.

background image

(R) - Jako kobieta widzę to inaczej. Mileva miała jak każda z
nas instynkt macierzyński. Wszyscy biografowie podkreślają
jej stosunek do synów i jakie było jej wielkie oddanie jako
matki.

(A) - Ale co się stało w takim razie z jej córeczką, którą
urodziła w Nowym Sadzie u swoich rodziców?

(R) - No właśnie! Wyparowała! Sądzi się, że oddała ją do
adopcji. Pomyśl tylko! Kobieta, która ma instynkt
macierzyński rodzi zdrową dziewczynkę i jest wtedy ze swoimi
najbliższymi, i oddaje ją gdzieś do obcych ludzi. Przecież
jeszcze nie tak starzy jej rodzice mogliby ją wychować.

(A) - Przypuszczasz więc, że to Einstein wymusił na Milevie,
aby pozbyła się dziecka. Przecież to nonsens! Oni się w końcu
pobierają, zakładają dom, rodzi im się dwoje synów.

(R) - Niezrozumiałe jest jednak, dlaczego potem w długo-
letniej między nimi korespondencji nigdy nie pada ani jedno
słowo o ich pierwszym dziecku. Myślę także, że gdyby jego
rodzina ją akceptowała, to on by się z nią nigdy nie ożenił.

(A) - Uważasz, że Einstein potraktował dezaprobatę rodziny
jako wyzwanie, gdyż czuł się dopiero wtedy dobrze, jeżeli
musiał sprostać jakimś wyzwaniom.

(R) - Tak myślę. Tym wyzwaniem było poślubienie Milevy,
wbrew zakazom rodziny.

(A) - Tym niemniej Einstein właśnie w trakcie małżeństwa z
Milevą sformułował zarówno teorię względności, a potem gdy
mieszkali już w Pradze, ogólną teorię względności, tę która
dotyczyła grawitacji, grawitacji pojmowanej jako
zakrzywienie czasoprzestrzeni. Wiadomo przecież, że później
mimo iż bardzo się starał nic już wielkiego nie odkrył.

(R) - Tak, ale te koncepcje chodziły mu już po głowie od
dłuższego czasu, a poślubienie Milevy i narodziny Hansa

background image

Alberta, mimo powszechnym przekonaniom mężczyzn, że
rodzina pochłania czas, w jego przypadku zadziałały
odwrotnie.

(A) - O już widzę ogień w twoich oczach. Masz zapewne już
własną teorię na ten temat.

(R) - Tak, mężczyzna - pasjonat, bardzo ścisły umysł, dla
którego najważniejszą sprawą w życiu jest nauka, co wtedy
robi, po prostu ucieka do swojego wizjonerskiego świata i tam
dopiero sobie folguje. W prostym rozumieniu, Einstein sądził,
że dla rodziny zrobił wszystko, bo ją niejako stworzył, ale
dalsze jej losy oddaje w ręce kobiety - bo przecież ona jest do
tego stworzona. W ich wypadku był nawet w lepszej sytuacji
niż inni wielcy odkrywcy i myśliciele. Mileva pomagała mu
także profesjonalnie, przecież ona była zawsze lepsza od niego
w matematyce. Ona właśnie wieczorami, po ciężkich pracach
domowych, bo w czasach gdy urodził się ich drugi syn
Eduard, sprawdza jego równania matematyczne.

(A) - Widzę to trochę inaczej. Mileva była dla Einsteina
wzmacniaczem myślenia. Gdy dyskutowali, ona rozumiała to
co on do niej mówił. Ważne było dla niego to, że Mileva
popierała go intelektualnie. Nie chodzi tu o pochwały, lecz
dawanie do zrozumienia przy pomocy gestów, min, krótkich
stwierdzeń typu "ym-hym", że tak właśnie też myślę.

(R) - A na diabła jest to potrzebne mężczyźnie! przecież on i
tak wie co robi.

(A) - Właśnie odwrotnie. To nie jest prawda. Mężczyzna,
który formułuje jakąś nową oryginalną teorię, przeciwstawia
się wtedy wszystkim innym mężczyznom i zostaje całkowicie
sam. On buntuje się wtedy wobec całej reszty świata. On w
tym momencie nie ma pojęcia, czy ma rację czy nie. Wątpi i
jest przestraszony. Jak powietrza łaknie wtedy potwierdzenia
słuszności tego co myśli.

background image

(R) - Chodzi ci o to, że akceptacja jest tylko ważna wtedy,
jeżeli pochodzi od osoby akceptującej ciebie całego, także pod
innymi względami.

(A) - Oczywiście. Emocjonalne równanie jest bowiem proste:
Skoro ona ze mną sypia to znaczy mnie akceptuje, więc w takim
razie skoro coś mówię a ona kiwa głową, to znaczy ona to też
akceptuje, a skoro sypia i kiwa głową, to w takim razie mam
rację, jestem górą!

(R) - Spłyciłeś to równanie. Mężczyźni jak wiadomo mają
inklinacje poligamiczne, Einstein był też taki, nawet bardziej
od innych. W takim razie odczuwał zapewne potrzebę dużo
szerszej akceptacji, tzn. akceptacji nie tylko od jednej Milevy.
Która to kochanka powie "Ty nie masz racji"? Kochanka
może tylko powiedzieć: "ja Ciebie nie rozumiem, ale czuję, że
masz rację". Einstein powiedział kiedyś, że najlepiej czułby się
mieszkając w latarni morskiej, bo ludzie nie są mu potrzebni.
Było to przewrotne, wiadomo, że przez cały okres swojej
działalności naukowej musiał mieć audytorium, aby swoje
idee gruntownie omawiać, nawet jeżeli ta dyskusja
sprowadzała się często do wysłuchiwania przez zaproszonych
gości jego monologu. Zapewne same słuchanie mu nie
wystarczało?

(A) - Dialog jest potrzebny. Posłuchaj! Przeczytam ci krótki
fragment książki:

Od początku z Milevą czytał wspólnie
wszystkie książki. Einstein był człowiekiem,
który nie mógł się obejść bez książki i bez kogoś,
z kim mógłby o nich mówić. Nie ulega
wątpliwości, że wiele mówili o zagadnieniach,
którymi się zaczął zajmować:”

(R) - No właśnie! Ale to było przed urodzeniem się dzieci. Już
od roku 1910 jakoś dziwnie nie były mu potrzebne rozmowy z
Milevą. W domu bywał coraz rzadziej, a kiedy żona robiła mu

background image

awantury o niewierność, ten wielki uczony używał przemocy
fizycznej i po prostu ją bił. W tym samym czasie podczas
pobytu w Berlinie nawiązał ponownie bliską znajomość ze
swoją cioteczną siostrą, z którą w dzieciństwie bawił się w
piaskownicy. Po powrocie do Zurychu zaczęli między sobą
potajemnie korespondować, potajemnie to znaczy w tajemnicy
przed Milevą. Korespondencja między kuzynką Elzą a
Einsteinem była również namiętna jak kiedyś między nim a
żoną. Kiedyś Einstein nie starał się bronić Milevy przed
atakami ze strony rodziny. W listach w dość okrutny sposób
potrafił pisać co myśli o niej jego matka. teraz Einstein zaczął
pisać do Elizy, że musi żyć (jak na razie) z dala od niej, z
wrogo usposobioną do niego kreaturą, to znaczy Milevą.

(A) - A Mileva co?

(R) - Mileva nadal bardzo go kochała. Kochała także swoje
dzieci.

(A) - Co się w końcu z nimi wszystkimi porobiło?

(R) - Przeczytaj książkę to będziemy dyskutować jeszcze raz.


8. WARUNKI SKUTECZNEJ

MANOMANII

- mało znane prawo Alberta Einsteina

ej monomanii

(R) - Widzę, że stale masz jeszcze w rękach tą książkę (*1) o
Einsteinie, nie skończyłeś jej jeszcze czytać?

(A) - Chcę zrozumieć coś, co mnie uderzyło i co ma związek ze
skutecznością myślenia, bo być może to jest ważne także dla

background image

innych ludzi.

(R) - Skąd ta pewność, że Einstein jest taki ważny jako
przykład siły tworzenia? Czy on rzeczywiście dokonał coś tak
wielkiego, aby wszyscy o nim tak często wspominali?

(A) - Po ogłoszeniu ogólnej teorii względności podobno
codzienne gazety na pierwszych stronach zamieszczały takie
tytuły jak: "Rewolucja w nauce", "Nowa teoria
Wszechświata", "Idee Newtona obalone", "Zakrzywione
światło na niebie". A gdy zmarł, jedna z gazet zamieściła
nazajutrz rysunek Ziemi krążącej wśród innych planet z
masywną, przymocowaną do niej tablicą o treści: "Tutaj żył
Albert Einstein".

(R) - Może to taka jakaś długotrwała moda i snobizm
intelektualny, aby często wspominać o Einsteinie?

(A) - Chyba to jest uzasadnione jednak stanem umysłów
współczesnych ludzi. Każdy z nas "wsadził" Kopernikowski
układ planetarny do Einsteinowskiej czasoprzestrzeni i tak
teraz pojmuje świat.

(R) - Przecież to nie jest ważne dla zwykłych spraw
życiowych.

(A) - Wiesz, według medycznych definicji, osoba, która traci
orientację w czasie i przestrzeni traci świadomość.
Umiejętność wyobrażania sobie "gdzie się jest", jest więc
ważna w każdej chwili. To ma zresztą również znaczenie dla
wyobrażenia sobie swojego stanu po śmierci.

(R) - Wiem, wiem, Ty sądzisz, że całość życia człowieka jest
odnotowywana. Po jego śmierci, ten twór zostaje niejako
zamrożony i tkwi nadal we wnętrzu czterowymiarowej kuli
czasoprzestrzeni, czekając na zmartwychwstanie. To jest
jednak tylko taka Twoja interpretacja. Ogłosiłeś ją drukiem,
ale nikt się jednak tym specjalnie nie przejął.

background image

(A) - Sądzę, że tą samą interpretację wszyscy odkrywają
intuicyjnie, samodzielnie i dlatego taki olbrzymi jest wpływ
Einsteina na światopogląd, a właściwie na myślenie religijne.

(R) - Myślenie religijne? On przecież nie był człowiekiem
regilijnym!

(A) - Max Born, fizyk, który także dostał Nobla, z pokrew-nej
dziedziny fizyki, uważał całkiem na serio teorię Einsteina za
objawienie (*1, s. 154).

(R) - A wiesz jaki Einstein miał pogrzeb?

(A) - Wiem. Dzień po śmierci zwłoki spalono, a popioły
rozsypano w pobliskiej rzece. W ceremonii uczestniczyło
dwanaście osób. Trwała ona bardzo krótko. Zamiast
przemówień Otto Nathan odczytał kilka linijek z elegii
Goethego do Schillera. Einstein uwielbiał pisma Goethego.

(R) - Myślę, że odnośnie pogrzebu to warto dodać, że lekarz,
który dokonywał sekcji, niejaki dr Thomas Harvey (*1, s. 326)
"bezprawnie ukradł", a raczej "odprowadził" z ciała
zmarłego cały mózg i zatopił go w formalinie i celoidynie.

(A) - Tak wiem! Dzięki temu do dziś dysponujemy materiałem
genetycznym tego człowieka. Umożliwiło to w roku 1993
pewnej kobiecie otrzymanie orzeczenia sądowego
umożliwiającego przeprowadzenie, w 32 lata po śmierci, testu
genetycznego, który miał wykazać, iż jest ona córką Einsteina
(*1, s. 351).

(R) - Pierwsze dochodzenia, a właściwie obronę przed sprawą
o nieślubne ojcostwo Einsteina prowadzili na jego wniosek
jego przyjaciele Frederick Lindenmann i Janos Plesch w roku
1935 (s. 120). Testów genetycznych oczywiście wtedy jeszcze
nie było.

(A) - Tak, to dwa najbardziej namacalne zastrzeżenia co do
obyczajności prywatnego życia Einsteina. Inne informacje na

background image

ten temat podane przez R. Highfielda i P. Cartera nie oparły
się o sądy.

(R) - No, jeżeli nie liczyć konieczności przyznania się
Einsteina w dniu 14 lutego 1919 roku przed sądem w Zurichu
do tego iż zdradzał żonę, kiedy to orzekano rozwód (s. 236).

(A) - Dużo tych dziwnych szczegółów z życia człowieka, który
"doznał objawienia", człowieka, którego pewna dziewczynka,
uznając go za bóstwo, zapytała w liście: "Czy on naprawdę
istnieje?".

(R) - Zdaje się, że ów Otto Nathan razem z Helen Dukas,
wieloletnią sekretarką Einsteina byli owymi "strażnikami
pamięci", jak nazwali ich autorzy ostatniej biografii, którym
przez 40 lat udawało się uchronić przed zaglądnięciem w
tajniki prywatnego życia swojego mistrza.

(A) - Moim zdaniem ci "strażnicy pamięci", próbując
wybielać osobowość Einsteina źle przyczynili się światu.
Gdyby się im to udało nigdy nie dowiedzielibyśmy się na czym
polegała "recepta na siłę tworzenia".

(R) - A na czym ona według Ciebie polegała?

(A) - Na umiejętności emocjonalnego odsunięcia się od ludzie,
po to aby się zatopić w zupełnie niezależnych konceptach.
Inaczej nigdy nic nowego się nie odkryje. Trzeba
"zmontować" zupełną wręcz niezależność myślenia!

(R) - Przecież to wredne! Co miałoby to dawać? Poza tym nie
sądzę, aby była to prawda!

(A) - To przeczytaj fragment listu, jaki Einstein wysłał do
swojego syna Hansa Alberta, wtedy gdy był już on uznanym
inżynierem hydrotechnikiem. Popatrz tu, na stronie 320
Einstein napisał:

Rób dalej to samo, co robiłeś do tej pory. Niech
dobry humor cię nie opuszcza, bądź dobry dla

background image

ludzi, lecz nie zważaj na ich słowa i czyny. Twój
ojciec”.

(R) - Rzeczywiście trochę to cyniczne!

(A) - To nie cyniczne. To sposób zabezpieczenia się przed złym
losem. Popatrz tutaj, na stronie 319, w cytowanym tu innym
fragmencie tego samego listu, Einstein wyjaśnia to dokładnie,
bo pisze:

Bardzo się cieszę, że mam syna, który
odziedziczył główną cechę mojego charakteru:
zdolność wznoszenia się ponad ziemską
egzystencję, przez poświęcenie się na długie lata
celom ponadosobowym. Jest to najlepszy i w
samej rzeczy jedyny sposób, w jaki możemy
uniezależnić się od naszego człowieczego losu i
innych ludzi”.

(R) - Jak wiadomo z książki, którą trzymasz w ręce, Einstein
nigdy nie zdołał uniezależnić się od swojej matki, która całymi
latami zabraniała mu ożenić się z Milevą, a potem psuła cały
czas jego małżeństwo, zawarte wbrew jej woli. Co więcej, w
Elzie, w swojej ciotecznej siostrze zakochał się chyba dlatego,
iż łudząco przypominała mu jego matkę, zarówno pod
względem fizycznym jak i psychicznym. Zresztą już po kilku
latach tego nowego małżeństwa Elza przeistoczyła się w
"kobietę matczyną". Matkowała mu w pełnym zakresie,
poczynając od kuchni i innych czynnościach domowych aż do
matczynego traktowania innych kobiet, jakie starały się wtedy
wedrzeć w życie mistrza, który wymyślił "klucz do wszystkich
tajemnic Wszechświata" (*1, s. 321).

(A) - Jak wiadomo była w tym względzie tak tolerancyjna, że
gdy do ich domku w Caputh nad jeziorem Wansee i rzeką
Hawela przyjeżdżała Pani Margarete Lebach, jasnowłosa,
młoda Austriaczka, to ona wyjeżdżała na cały dzień do miasta
(*1, s.263). Z prywatnych listów Elzy wynika także, że bardzo

background image

starała się ona nie przejmować niewiernością męża. W
każdym razie, próby analizy postępowania Einsteina
dokonywane przez nią i jego przyjaciół z tzw. "okresu
Berlińskiego" były "daremne i nieprzyjemne".

(R) - To prawda, mistrz ułożył wtedy regulamin małżeński.
życie domowe było tak zorganizowane, aby nie musiał
kontaktować się on ze swymi bliskimi częściej niż uznawał to
za stosowne. on i elza mieli oddzielne sypialnie w
przeciwległych końcach mieszkania. Dzienne miejsce
odosobnienia urządził sobie na poddaszu. Einsteinowi zależało
wtedy na całkowitym odosobnieniu, a więc chyba na owej
niezależności. Służąca mogła odkurzać książki raz w tygodniu,
lecz Elzie wstęp do pracowni był całkowicie wzbroniony (*1,
s.244). Ale jednocześnie, w tym samym czasie, Einstein był od
Elzy całkowicie zależny! Z zapi-sów jego przyjaciela Plescha
wyłania się obraz: "bezradnego dziecka, na każdym kroku
zależnego od matki". Plesch pisze:

Tak jak jego umysł nie zna żadnych ograniczeń,
jego ciało nie trzyma się żadnych ustalonych
reguł. Śpi, dopóki się go nie obudzi, kładzie się
spać dopiero wówczas gdy mu się każe iść do
łóżka, chodzi głodny aż dostanie coś do
jedzenia ... trzeba się nim opiekować jak
dzieckiem ... Miał wielkie szczęście, że trafił na
taką osobę jak jego druga żona ...”.

Wyglądało na to, że Einstein był najszczęśliwszy, gdy pogrążał
się w transie, pozwalając

by inni prowadzili go poprzez niedogodności
codziennego życia. wyglądało to tak, jak gdyby
jego umysł błąkał się gdzieś daleko, nie
zdążywszy powrócić do ciała. w tym czasie ciało
to znajdowało się pod wyłączną opieką Elzy”.

(A) - Postępowanie takie wyjaśnia być może zdanie, jakie

background image

Einstein powiedział kiedyś do studentki Esther Salman.
Powiedział:

Nie znoszę przebywania z ludźmi. Nie jestem
człowiekiem rodzinnym. Potrzebuję spokoju.
Chcę zrozumieć, w jaki sposób Bóg stworzył
świat” (*1, s.201).

(R) - Tym nie mniej, po śmierci Elzy Einstein odtworzył
jednak szybko kobiece matkowanie. Domem zajmowała się
wtedy jego siostra Maja, pasierbica Margot oraz słynna
sekretarka Helen Dukas.

(A) - Przy czym, wydaje się, że tak zwanym kobieciarzem
pozostał całe życie, co wyłazi teraz z jego różnych
ujawnianych listów.

(R) - Jakie wyciągasz więc wnioski? To chyba bardzo
egoistyczne podejście do życia.

(A) - Czy egoistyczne? W każdym razie, z biografii Einsteina
wynika, jakie są początkowe warunki skutecznego myślenia!

(R) - A jakież to są warunki?

(A) - Zapytała o to Einsteina Bice, córka Michele'a Besso,
tego przyjaciela, który pomógł mu sformułować
matematycznie ogólną teorię względności poprzez rachunek
tensorowy i który prócz tego wiódł spokojne, długie i
szczęśliwe życie. Córka Besso była rozżalona jednak, że jej
ojciec nie dokonał nigdy tak wielkich odkryć jak Einstein.
Einstein wyjaśnił jej to następująco:

Aber Frau Bice: to dobra oznaka. Michele jest
typem humanisty, ma uniwersalny umysł i
interesuje go jednocześnie zbyt wiele rzeczy, by
miał zostać monomanem. A tylko monoman może
dojść do czegoś, co nazywamy potocznie
wynikami
” (*1, s.323).

background image

(R) - Treść owej monomanii to zapewne owe "objawienie".
Widać świat jest tak urządzony, że raz na kilkaset lat pojawia
się na naszej planecie geniusz. To zapewne za sprawą Boga!

(A) - Być może, ale ową zaszytą w głowie, zapewne od
urodzenia, ideę trzeba rozruszać. Więcej, trzeba być
niepodatnym na przeszkody i stwierdzenia: "Ty nie masz
racji". Trzeba być niezależnym duchowo, swobodnie
poruszającym się monomanem, który ma jednocześnie
stabilne zaplecze emocjonalne. Sama kiedyś powiedziałaś
przecież pewnemu uzdolnionemu, ale leniwemu artyście, że
dzwon, aby głośno dzwonił musi mieć rozkołysaną duszę.

(R) - Mówiłam mu, żeby sam rozkołysał dzwon!

(A) - Zdaje się, że jest to trudne. Einstein stosował inne
metody. Chyba dlatego wypsnęło mu się znane jego
stwierdzenie, że “Dar osiągnięcia harmonii w życiu rzadko
idzie w parze z błyskotliwą inteligencją”.

(R) - A Imanuel Kant, a Józef Maria Bocheński.

(A) - No tak, bywają chyba wyjątki! Jakkolwiek nie wiem, czy

istnieją wiarygodne biografie? Może nad pisemną spuścizną

ich życia czuwają także jacyś "strażnicy pamięci"? Nie jest to

jednak kłopot, bo i tak wszystko zostaje odnotowane we

wnętrzu kuli czasoprzestrzeni!


9. trzy rodzaje cyborGów

- czyli suche fakty o Srinivasie Ramanujanie

(A) - Czy widziałaś film "Johnny Mnemonic" (*1)? Wiesz ten,
który pokazuje przerażające czasy niedalekiej przyszłości,

background image

kiedy to ludzie będą się podłączać przez bezpośrednie złącza
do sieci komputerowej.

(R) - Mówisz o tej wieruntej bajdzie o cyborgach? Któż to
pozwoli zrobić sobie implant do mózgu tylko po to, aby lepiej
współpracować z siecią komputerową? Poza tym to
niewykonalne!

(A) - Do niedawna też tak myślałem. Nie ruszył mnie nawet
artykuł o współczesnych możliwościach wszczepiania
implantów mózgowych (*2). Dopiero gdy przeczytałem
fragment książki Michio Kaku (*3) to się przeraziłem.

(R) - Przeczytaj mi, bo kończę obiad.

(A) - Posłuchaj:

Po gwałtownej, pełnej euforii wrzawie wokół
teorii strun, w końcu lat osiemdziesiątych, gdy
wydawało się ... że nagrody Nobla posypią się
tuzinami, nadszedł czas ostrożnego realizmu ...
ironia tkwi w tym, że rozwiązanie wymaga
technik, które wykraczają poza umiejętności
jakiegokolwiek fizyka żyjącego współcześnie.
Okropność! mamy przed sobą doskonale
zdefiniowaną teorię wielowymiarowej
przestrzeni ... ale nikt nie wie jak wybrać
poprawne rozwiązanie spośród milionów
odkrytych możliwości. Dla teoretyka strun wina
nie tkwi w teorii, lecz w naszej prymitywnej
matematyce ...”

Dalej jest o jakimś geniuszu matematycznym, który zmarł w
roku 1920, mając jedynie 33 lata, na jakąś dziwną chorobę.

(R) - Mówisz o Srinivasie Ramanujanie. Znam tą historię.
Czytałam o niej kiedyś w "Problemach" (*4). To jest
fascynująca sprawa. Facet przeleżał prawie całe życie na
macie z trzciny. żona przynosiła mu niewielkie porcje ryżu i

background image

jarzyn, bo on, wiesz, był wegetarianinem. Mieszkali na
południu Indii, w pobliżu Madrasu. Pod wieczór, gdy trochę
się ochłodziło, zaczynał pisać wzory matematyczne. Pisał
zazwyczaj do rana. W swoim życiu zapisał ich tysiące.
Wszystkie okazały się prawdziwe.

(A) - żarty sobie stroisz. Co to znaczy prawdziwe?

(R) - No cóż, po prostu, lewa strona równania, po
wyliczeniach, do których trzeba było zaprzęgnąć później
potężne komputery, rzeczywiście zawsze równała się prawej.

(A) - Nigdy o tym nie słyszałem. Opowiedz mi więcej o nim.

(R) - życie miał krótkie, więc i historia jest krótka. Urodził się
w kumbakonam koło Madrasu, tam gdzie wierzą w reinkar-
nację i możliwość kontaktu z duchem zmarłego poprzez
hinduską boginię Namagirii. podobno to ona dyktowała mu do
ucha te wzory.

(A) - Mów poważnie!

(R) - O Srinivasie Ramanujanie zawsze będzie brzmiało
niepoważnie, bo to zakrawa na jakieś cuda. W Kumbakonam
rozwinął się nawet kult o religijnym niemal charakterze.

(A) - Ale co wiesz jeszcze o jego życiu?

(R) - Ze szkoły go wylali, bo poza matematyką nic więcej go
nie interesowało. Już jako dziecko zaczął spisywać setki
wzorów. Później okazało się, że odkrywał całą przeszłą
matematykę na nowo, nic o tym nie wiedząc.

Wyrzucał z siebie twierdzenia matematyczne na ogół bez
etapów pośrednich. Gdy w wieku 16 lat przyjaciel podarował
mu pierwszą europejską książkę z zakresu matematyki to
bardzo się zdenerwował, gdy zobaczył, że jeden z

najpiękniejszych wzorów matematycznych e

ip

+1=0, gdzie i

jest pierwiastkiem równania, x

2

= -1, tzn. i

2

= -1, odkrył

Leonhard Euler (*5). Ramanujan podobnie jak Euler

background image

zauważył, że e

ip

=cos p + sin p = -1+0=-1.

Nikt by o nim nigdy się nie dowiedział, gdyby nie jego szef z
zarządu portu w Madrasie, gdzie Ramanujan podjął swoją
pierwszą płatną pracę. Dyrektor zarządu portu namówił go do
wysłania niektórych jego prac do kilku matematyków
brytyjskich. Tylko jeden z nich, G.H. Hardy odpowiedział na
list. Było to w roku 1914. Doszedł do wniosku, że 100
twierdzeń matema-tycznych podanych bez dowodu musi być
prawdziwych, bo "... po prostu nikt nie miałby tyle wyobraźni,
aby je wymyślić". Hardy zaprosił Ramanujana do przyjazdu
do Cambrige. Został on tam ciepło przyjęty i zaczął tworzyć
olśniewające prace. Wymyślił tzw. funkcje theta, które po
latach przyczyniły się do rozwoju komputerów. Niestety
Anglia była wtedy w stanie wojny i brakowało jarzyn, a
Ramanujan był wegetarianinem. Ciężko zachorował na
dziwną chorobę. W roku 1918 ciężko chory wrócił do Indii.
Jeszcze przez rok, leżąc na brzuchu na macie z trzciny pisał
dalej. W jedynym liście, jaki wysłał wtedy do Hardy'ego do
Anglii zawiadomił go, że odkrył nową klasę funkcji, którą
nazwał "funkcjami niby-theta". Nikogo to jednak wtedy nie
zainteresowało. Wkrótce wszyscy o nim zapomnieli. Dopiero w
roku 1974 matematycy, przyciśnięci przez fizyków, dążących
do teorii wielkiej unifikacji natrafili na tzw. problem podziału.
Przypomnieli sobie pewnego Hindusa i po dużych trudach
odnaleźli zapiski, nazwane obecnie tzw. "Zaginionym
notatnikiem Ramanujana".

Współcześnie matematycy, analizując ten notatnik, nie mogą
pojąć jak możliwe było, aby jeden człowiek zaproponował
3000 nowych twierdzeń matematycznych o niezwykłym
poziomie trudności. Jeden z nich, Wiliam Gosper pracujący w
Silicon Computer Co. powiedział, że każde donioślejsze
odkrycie należy oznaczyć wartością 1000 mili-Ramanujanów.
Inni zdolni matematycy w ciągu życia mają kilka osiągnięć
rzędu 700 mili-Ramanujanów, używając często komputerów o

background image

dużej mocy.

(A) - No właśnie! To jest to samo zjawisko co z Mozar-tem.
Całemu otoczeniu także wydawało się, że to nie jego praca,
lecz że ktoś przekazuje mu strumień nut, w szybkim tempie,
wprost do jego mózgu, jakby miał tam jakiś specjalny implant.

(R) - No tak! Można się z tym zgodzić, że geniusze
matematyczni, tacy jak Georg Riemann, Srinivas Ramanujan,
Alan Turing, i wielcy muzycy, jak Mozart, Beethoven, Bach
czy Strauss są w pewnym sensie nieludzcy, gdyż zwykłych
ludzi przerastają dzięki jakimś specjalnym właściwościom ich
mózgów. Oni są takimi naturalnymi cyborgami. Zresztą
szkodzi im to na zdrowie. Wcześnie umierają. Podobnie
zresztą jak ci hakerzy z hardwarowymi implantami z filmu
Johnny Mnomonic, którym wspomnienia z dzieciństwa
wykasowano, aby zrobić miejsce na zadania specjalne.
Przeraża mnie to, iż sądzisz, iż cyborgów II-go rodzaju, takich
z żelastwem (hardwerem) w głowie, wkrótce będzie wielu. Jak
mówiłam, nie wierzę zresztą w to!

(A) - Nie stawiam przewidywań bez pokrycia. Niepokoi mnie
nawet, że zbyt wiele z nich sprawdza się, a żyję już długo.
Mogę wyliczyć Ci te, które się już sprawdziły.

(R) - Innym razem. Wróć do cyborgów. Dlaczego według
Ciebie ludzie wszczepią sobie wkrótce elektroniczne układy
scalone do własnego mózgu, nie czekając aby zrobili im to ci z
UFO?, o czym kiedyś pisałeś.

(A) - Ludzie jak dotąd nigdy nie cofnęli się przed dokonaniem
heroicznych i niebezpiecznych wysiłków; przed rzuceniem na
szalę życia własnego, a nawet życia wielu innych ludzi, jeśli
zaświtała im nagroda specjalnego typu.

(R) - Nie wiem o czym mówisz?

(A) - To przypomnij sobie awanturników z żaglowców
Krzysztofa Kolumba, czy korwety Magellana. Przypomnij

background image

sobie zdobywców bieguna północnego i południowego,
zdobywców Mount Everest i mikrobiologów, którzy
wstrzykiwali sobie już nie raz zarazki, celem sprawdzenia
swojej własnej hipotezy. Po prostu to byli zawsze ludzie
ciekawi tego, czy mają rację oraz żądni nagrody na wypadek
wygranej. Tak jak w pokerze. Wszystko inne przestaje się
wtedy dla nich liczyć. A tym razem zaświtała nagroda
niezwykle wysoka. Chodzi o pokerowe przebicie na poziomie
"karety".

(R) - Kareta? Co tym fizykom świta w głowie?

(A) - To że zostaną władcami hiperprzestrzeni. Oznacza-łoby
to, że ludzie mogliby poruszać się szybciej niż światło,
przenikać do innych wszechświatów, wracać w czasie do
początku swoich narodzin, brać udział przy narodzinach
nowych wszechświatów, stać się wpółudziałowcami
stworzenia.

(R) - Widzę, że rozważania biografii zwariowanych
naukowców prowadzą do niebezpiecznych wniosków.

(A) - To nie biografie są niebezpieczne, ale raczej to co się
usiłuje wydarzyć. Poza tym przekonałem się już o pewnej
prawidłowości. Każdy z tych nieprzeciętnych badaczy fizyki czy
biologii czyni na ogół także pewien wkład do prostej, użytecznej
na codzień psychologii klinicznej. Każdy z nich, prócz swoich
odkryć zasadniczych przekazuje pewną mądrość praktyczną. Na
ogół jest to jedno celne, krótkie zdanie, które ma właśnie
wartość 1000 mili-Ramanujanów.

(R) - Masz rację! Srinivas Ramanujan coś takiego
zrobił!

(A) - Tak? A co powiedział?

(R) - Ano wiesz! Wpierali mu cały czas, że to bogini Namagirii
szepcze mu do ucha wzory. Robili z niego bóstwo. On tego nie
lubił, gdyż nie miał czasu chodzić do lokalnej świątyni.

background image

Wierzył poza tym głównie we wpływy gwiazd i planet, jak
stwierdza to teraz w licznych wywiadach wdowa po nim Pani
Janaki. Zdenerwował się więc kiedyś i powiedział, że
"wszystkie religie są mniej więcej tak samo prawdziwe".

(A) - Niech no chwilę pomyślę! W ustach hinduskiego
matematyka oznacza to iż sądzi on, że buddyzm i
stwierdzenia innych religii uzupełniają się oraz że ich
przesadne stwierdzenia kasują się. Wiesz chyba masz
rację! To jest odkrywcze! To odnajduje się u nich
wszystkich, tzn. u wszystkich tych cyborgów I-go
rodzaju. Oni stale to mówią. Oni zresztą wskazują
przez to na "cyborgów minusowych".

(R) - Co to jest "cyborg minusowy"?

(A) - To proste, to taki człowiek co tego nie rozumie! Taki

człowiek nie ma "wkładki mózgowej", takiego "pojęciowo-
metodologicznego implant
u", który umożliwia rozpatrzenie

własnych procesów myślowych, rozpatrzenie mechanizmów

powstawania nienawiści, a więc mechanizmów

psychologicznych prowadzących do wojny. Jak wiesz, dawno

temu już zauważono, że wszystkie wojny to bitwy, aby

udowodnić, że własny sposób myślenia jest lepszy niż cudzy.


10. 100 milionów Curie i jedna

Skłodowska

- próg uranu cywilizacji I

o

a odwaga cywilna

(R) - Przeczytaj te oto dwie linijki: "Ta kobieta dumna,
namiętna i pracowita odcisnęła piętno na naszych czasach

background image

ponieważ ... istnieją bezpośrednie związki między Marią
Curie-Skłodowską i energią atomową ... tak zresztą silne, że
spowodowały jej śmierć". To fragment napisu wyrytego na
nagrobku Skłodowskiej. Wypisałam to z książki o jej życiu
(*1). Przeczytałam ją wkrótce po tym gdy dyskutowaliśmy o
Newtonie. Mówiłeś wtedy o raczkujących cywilizacjach, które
zbudowały już bombę atomową i które muszą przekroczyć
tzw. "próg uranu" (PU). Jak wiadomo Skłodowska w pewnej
szopie zagotowała w kubłach całe tony smółki uranowej, aby
wyekstrahować pierwiastki bardziej radioaktywne niż uran.
Wtedy nie uwierzyłam Ci, ale teraz jest X rocznica wybuchu w
Czarnobylu. Wszyscy o tym piszą. Widziałam taki film
dokumentalny. Podobno tereny napromieniowane,
niebezpieczne dla życia obejmują obszar wielkości połowy
Polski, a wybuch spowodował emisję 150 milionów Curie, tzn.
radioaktywność 5 tysięcy razy większą niż bomba zrzucona na
Hiroshimę. Przejęłam się więc tym twoim "progiem uranu".
Wytłumacz mi to jeszcze raz. Dlaczego mówiłeś wtedy o
jakimś nieuchronnym "globalnym momencie krytycznym"
. Czy
to jest wyssane z palca, czy to jest jakoś racjonalnie
uzasadnione?

(A) - Gdy zacznę Ci tłumaczyć to znowu wpadniesz w
zwątpienie, gdyż koncept jest uzasadniony czymś co zazwyczaj
ludzi nie obchodzi, a mianowicie tym, że prowadząc nasłuch
radiowy sąsiedniego regionu galaktyki nic nie słychać.

(R) - Co to ma wspólnego z bombą atomową i Czarno-bylem?

(A) - To jest powiązane poprzez słynny wzór Drake'a na
odległość do najbliższej inteligentnej cywilizacji (*2,*3,*4).
Wzór uzależnia tą odległość od umiejętności i czasu jej
przeżycia. Jeśli założyć, że inteligentne cywilizacje trwają w
czasie, tzn. mają długą historię, to powinny od dawna
nadawać audycje radiowe i telewizyjne, które powinny
docierać do nas. Skoro nic nie słychać, to widać wyginęły.
Zapewne wynalazły bombę atomową i w końcu zrobiły z niej

background image

użytek, nie przetrwały "progu uranu".

(R) - To jest naciągane. To tylko taka teoria. Zapewne ten
wzór Drake'a jest błędny. Zapewne pojawienie się istot
inteligentnych jest czymś unikalnym albo jednorazowym. Ten
próg uranu to teoria niesprawdzalna!

(A) - Nad wzorem Drake'a zastanawiam się często. To mój
konik. Ze względu na delfiny zaproponowałem nawet
poprawkę do szóstego współczynnika (*5).

(R) - Co mają do tego delfiny?

(A) - Drake szacuje, że na planetach, na których powstało
życie biologiczne, inteligencja pojawia się rzadko. Ja twierdzę
natomiast, że skoro na naszej planecie mamy aż dwie różne
formy wysoko rozwiniętej inteligencji, tzn. "ludzką" i
"zabawowo-rozrywkową inteligencję delfinów", to szansa na
pojawienie się istot inteligentnych na planetach ożywionych
jest większa niż oszacował to Drake.

(R) - Ale mimo to nic nie słychać, mówisz? Zauważ jednak, że
nasz sygnał radiowo-telewizyjny jest nadawany dopiero od
roku 1936, tzn. od czasu transmisji z otwarcia Olimpiady w
Berlinie. Na trybunie stał wtedy Hitler (*7). Sygnał ten dotarł
więc dopiero na odległość 60-ciu lat świetlnych. Tylko w tym
promieniu ktoś go mógł odebrać.

(A) - No właśnie, jeśli przeżyjemy kilkaset lat, jakie mijają od
krytycznego momentu odkrycia rozpadu pierwiastków
promieniotwórczych, to będziemy sygnał nadawać dalej. Jeśli
chodzi o innych to wokół nas, tzn. w obwodowym regionie
ramienia Oriona naszej Galaktyki, nikt nie przeżył.

(R) - Czyli wszystkiemu jest winna nasza Maria Curie-
Skłodowska?

(A) - Nie sądzę. W końcu zawsze się taka znajdzie. Jakkolwiek
trzeba przyznać, że w dziedzinie promieniotwórczości była

background image

ona wyjątkowo zacięta i nieprzejednana. W okupowanej przez
Rosjan Warszawie wytworzono w niej taki napęd do pracy
pozytywistycznej, że jako pierwsza kobieta obroniła doktorat
na Sorbonie, jako pierwsza kobieta dostała nagrodę Nobla,
trzecią z rzędu zresztą, pod równą datą 10 grudnia 1903 roku.
Łatwo zapamiętać, zwłaszcza iż pierwszego Nobla odebrał
Roentgen w roku 1901, także za śmiercionośne
promieniowanie X. Od tego czasu zaczął tykać zegar
odmierzający czas do "globalnego momentu krytycznego".

(R) - śmiercionośne? Przecież diagnostyka medyczna w dużej
mierze opiera się na promieniowaniu Roentgenowskim, a
dzięki radowi, odkrytemu przez Marię Curie-Skłodowską
leczymy raka.

(A) - Warto rozpowszechniać tą symbolikę. Trzeba ją
uzupełnić. Maria Curie-Skłodowska nie zdawała sobie sprawy
z tego czym jest promieniowanie radu, miała więc poparzenia
skóry i przez kilkanaście lat słaniała się z powodu choroby
popromiennej. W końcu na nią umarła, tak jak tysiące tzw.
"likwidatorów", przywiezionych "dobrowolnie" do
Czarnobyla, którzy także nie wiedzieli na czym polega awaria
reaktora.

(R) - Jak to! nie poinformowano ich?

(A) - Przewieziono 600 tysięcy ludzi, tak aby każdy wszedł do
tzw. strefy tylko jeden raz i tylko na chwilę. Trzysta tysięcy
ludzi ze strefy oraz spośród likwidatorów otrzymało jednak
dawkę chorobotwórczą. Częstość zachorowań na raka
tarczycy wzrosła na Białorusi 100-krotnie. A wszystko wynikło
z ciekawości kilku nieznanych do tej pory osób, którzy chcieli
wiedzieć co się stanie z reaktorem jeśli go przegrzać, tzn. jeśli
podwyższyć jego moc o 20% w stosunku do mocy
przewidywanej przez inżynierów energetyków.

(R) - Ty chyba żartujesz? Inżynierowie energetycy zbudowali
reaktor energetyczny, a ktoś chciał wiedzieć czy można go

background image

przemienić w bombę atomową, czy tak?

(A) - Tak właśnie było! Eksperyment się udał, niektóre
reaktory można przemienić w duże bomby atomowe, przez
wydanie kilku rozkazów, jeśli tylko zostaną one wykonane
bezkrytycznie. Dlatego, jak pisze Jurij Szczerbakow w
"świecie Nauki", reaktory typu RBMK-1000 nie powinny stać
w rejonach, które są politycznie niestabilne (*11, *12).

(R) - Przecież większość reaktorów uruchamiają kraje
niestabilne polityczne.

(A) - Tak! Pokonanie "progu uranu" zależy więc od pewnej
konkretnej zmiennej psychologicznej.

(R) - Czyżby wynikało to także ze wzoru Drake'a?

(A) - Pośrednio! We wzorze brakuje siódmego współ-
czynnika. Współczynnika na szansę osiągnięcia przez
większość obywateli planety, dostatecznej dozy odwagi
cywilnej, świadomości i wglądu w tzw. "globalny mechanizm
krytyczny" zanim jacyś terroryści odpalą 1/3 zgromadzonego
uranu i plutonu (PU) oraz zanim Ziemia przekroczy górną
nośność demograficzną (GND), co zależy z kolei od debaty
teologiczno- filozoficznej. Po odpaleniu takiej ilości
materiałów rozszczepialnych dym i pył zakryje Słońce na
kilkaset lat, co sprawi, że większość gatunków żywych
wymrze. W tym drugim wypadku większość potopi się w
ciepłej wodzie.

(R) - Jaki jest ten współczynnik teraz?

(A) - Cieszę się, że złapałaś "wgląd"! Teraz wynosi on 1:10 na
przeżycie przez następny rok, gdyż trzeba uwzględnić próg
"GND-EKO" i próg "PPP", tzn. "próg pozornie
przypadkowych planetoid".

(R) - To jest druga pochodna. Ty mówisz o zmieniającej się w
czasie wartości współczynnika, który określa szansę na

background image

przeżycie tylko do pewnego momentu w czasie.

(A) - Tak! Tylko w ten "rozmyty" sposób "fuzzy-flou", jak
mówią współcześni matematycy i fizycy da się określić ową
szansę na przeżycie.

(R) - Znowu naciągasz! Ty coś kombinujesz! Powiedz, jakie
jest twoje prywatne zdanie. Przeżyjemy progu PU, GND-EKO
i PPP czy nie?

(A) - O jej! Gdybyśmy to wiedzieli to byśmy nie budowali
stacji "Alfa".

(R) - Mówisz o międzynarodowej inicjatywie zbudowania
orbitującego statku kosmicznego już od roku 2010, w którym
ma zamieszkiwać na stałe kilkudziesięciu ludzi. Co to ma
wspólnego z PU i GND-EKO?

(A) - Jeśli zostaną odpalone ładunki nuklearne to ludzie na
"Alfie" przeżyją.

(R) - Nigdy nie słyszałam, aby w "Scientific American"
("świecie Nauki") albo “La Recherche” uzasadniano, w ten
właśnie sposób, wydatek 100 miliardów dolarów, potrzebnych
na wybudowanie stacji alfa, co zresztą my podatnicy
wszystkich krajów finansujemy.

(A) - Tak, bo cele umieszczenia na orbicie stacji Alfa nie są w
pełni uświadamiane. To są zamierzenia realizowane przez
ludzkość w sposób podświadomy.

(R) - Chcesz powiedzieć, że są dwie małe szanse. Albo
większość mieszkańców planety uzyska wgląd w globalny
mechanizm krytyczny (WGMK) albo uratuje się tylko
kilkudziesięciu ludzie ze stacji Alfa.

(A) - Tak! Jeśli ci z Alfa będą mogli polecieć już w przestrzeń.
Wymaga to jednak także około kilkudziesięciu lat pracy w
miarę znośnych warunkach. Trzeba jednak pamiętać, że w
roku 2050 ilość ludzi na naszej planecie osiągnie już raczej

background image

"nieznośny pułap" rzędu 15 miliardów.

(R) - Ponownie wychodzi nam na to, że wszystko zależy od
następnych kilkudziesięciu lat. Progi PU i EKO akurat za
życia naszych wnuków?

(A) - Tak! Ale na płaszczyźnie technologicznej może się to
rozegrać poprzez stację Alfa, co da kilkadziesiąt uratowanych
osób albo na płaszczyźnie psychologicznej i wtedy zostanie
uratowanych 8 miliardów ludzi.

(R) - Poszukiwanie rozwiązania psychologicznego jest chyba
tańsze niż budowa stacji Alfa?

(A) - Tak! Rozwiązanie już znaleziono, da się je wysłowić na
kilkunastu stronach, a sposobem symbolicznym da się je
zapisać na jednej kartce papieru. Znała je także, sądząc z
analizy życiorysu, Maria Curie-Skłodowska. Proponuję
nawet, aby tyle wglądu WGMK i odwagi cywilnej, ile miała ta
kobieta oznaczać jednostką o nazwie "jednej Skłodowskiej".

(R) - Co w jej życiorysie świadczy o odwadze cywilnej? Ona
była po prostu naukowcem. Wiele jest odważnych kobiet.

(A) - Jednostka odwagi cywilnej musi dotyczyć zachowań w
różnych sytuacjach. Skłodowska potrafiła sobie poradzić z
nagonką wysokonakładowej pracy, która uczepiła się jej
romansu z profesorem Langevin. Odwagę wykazała także
tworząc z Małgorzatą Borel zalążki ruchu feministycznego.

(R) - A któż to taki ta Małgorzata Borel?

(A) - To ciekawa postać! Pisała książki. Posłuchaj, co ma do
powiedzenia o niej Franç oise Giraud, autorka biografii Marii
Skłodowskiej:

Emil Borel jest wspaniałym matematykiem,
pięknym mężczyzną, brunetem o złotych oczach.
Młodziutka Małgorzata, którą poślubił, żywa i
pikantna, jest córką dziekana nauk ścisłych

background image

Paula Apella ...”, “... ta mała bezwstydnica
niczego się nie boi i mając dziewiętnaście lat
wodzi za nos kwiat nauki francuskiej.”

... Maria tak nietolerancyjna wobec wszelkiego
szczebiotu również ulega urokowi tej zuchwałej,
młodej osoby, zagorzałej feministyki, która
potem poświęci się redagowaniu pisma “Revue
de Mois” i namówi nawet do pisania Piotra
Curie, nim sama zacznie publikować powieści
pod nazwiskiem Camille Marbo, uzyskując
rozgłos...”

Borelowie mają werwę, styl, stosunki, a także
klasę i odwagę. Później, gdy Maria będzie
przedmiotem skandalu, Borel odważy się
pięknym gestem udzielić jej schronienia”.

(R) - Dlaczego więc nawet odwaga feministki z dwiema
nagrodami Nobla nie wystarcza, aby wylansować WGMK?

(A) - Opowiadanie o rozwiązaniu jest niebezpieczne dla
autorów, a więc na dłuższą metę nie jest to skuteczne. Dlatego
właśnie rozwiązania nie działają. Jeśli nie można mówić jasno
to nikt nie zrozumie. Jeśli powiedzieć dobitnie to jest to
niebezpieczne. Współplemieńcy, mieszkańcy planety zamykają
autorom usta i koło także się zamyka. Dobrą ilustracją są
wydarzenia, jakie się przytrafiły Jessice Lang w filmie "Błękit
nieba" (*8). Jessica Lang osiąga tam właśnie odwagę myślenia
rzędu "jednej Skłodowskiej".

(R) - Nie wierzę Ci! Przecież teraz wszystko można
wydrukować.

(A) - To o czym mówię można wydrukować tylko w bar-dzo
małym nakładzie. Jeśli nie wierzysz to przeczytaj
niskonakładową powieść biograficzną Karsten Alnaes pt.:
"Sabina", o kochance C.G. Junga, którą w Rosji zamordowali
hitlerowcy (*9). To jest w końcu o pojęciu wglądu. Przeczytaj

background image

także obwolutę książki Wilhelma Reich'a pt.: "Mordercy
Chrystusa". Jak pisze Jacek Santorski wydawca obydwóch
tych książek - Reich zmarł w więzieniu federalnym w
Lewisburgu w stanie Pensylwania w roku 1957 (*10).

(R) - Wiem, czytałam. Co zrobić, aby zamieszkać na stacji
Alfa?

(A) - Najlepiej zostać specjalistą od najsilniejszych rodzai

promieniowania, np. takich jak kosmiczne rozbłyski gamma

lub cząsteczki zetta.


11. Freud, Jung i Sabina Spielrein

- czyli o wglądzie w duszę gatunku

(R) - A więc dzisiaj będziemy rozmawiać o Freudzie i Jungu,
dwóch sławnych lekarzach, których nazwiska znają chyba
wszyscy mieszkańcy naszej planety.

(A) - Oraz o Sabinie Spielrein, ich przyjaciółce, która
jednemu i drugiemu podsunęła idee, które później stały się ich
najważniejszymi konceptami (*1, *2,*3,*4).

(R) - Dlaczego właśnie ta trójka?

(A) - Trudno aby w naszych rozmowach o twórcach
największych dokonań nie było nic o jakimś lekarzu.

(R) - To dziwne! Na ogół zapomina się o tym, że Freud i Jung
byli praktykującymi lekarzami. Te nazwiska kojarzą się
wprost z psychologią.

(A) - Większość pacjentów sądzi, że lekarz powinien pytać
tylko o dolegliwości ze strony jelit i wątroby.

background image

(R) - Wiesz, ta powieść biograficzna o Sabinie Spielrein (*1),
przyjaciółce Junga, to gorzej niż horror, to jest przejmujący
zapis o najbardziej makabrycznych wydarzeniach, jakie
zrealizował "ludzki ród". Wydarzenia takie zresztą wcale nie
ustały.

(A) - Ciąg dalszy rzeczywiście nastąpi, a więc konstrukcja
powieści jest odpowiednia. Autor naprzemiennie, w kolejnych
rozdziałach opisuje jak rozwijał się romans oraz wiedza o
pędzie ku śmierci i siłach destrukcji drzemiących w każdym z
nas, opisując jednocześnie wyczyny hitlerowców zbliżających
się do Zagłębia Donieckiego i makabryczne sceny
rozgrywające się na oczach Sabiny, która jak wiadomo już od
początku powieści zginie w końcu z ich rąk. Taka
naprzemienna "historia" toczy się przecież dalej.

(R) - Wniosek jest więc smutny. Teorie Freuda i Junga nie są
skuteczne. Ludzie tak jak się zabijali tak mordują się dalej.
Wystarczy wspomnieć Wietman, Kambodżę, Jugosławię,
Rwandę, Tamilów ze Sri Lanki, Tybet, terroryzm, mafijne
porachunki itp.

(A) - Sądzę, że teoria Sabiny Spielrein i Junga jest wystar-
czająco silna, aby wstrzymać większość wojen z innowiercami,
ale trzeba byłoby zadbać, aby była ona znana każdej osobie.
Jak na razie większość mieszkańców tej planety oraz
przywódcy głównych nurtów ideologicznych nie chcą zgodzić
się nawet z tym, że istnieje podświadomość oraz wyparty ze
świadomości, bo niegodny nam, cień, czyli "diabeł
wewnętrzny", którego się przepędzić nie da.

(R) - Dlaczego tak mówisz? Przecież każdy już słyszał o
podświadomości. Nic to nie daje?

(A) - Słyszał, ale wypiera, bo szczegóły są nieprzyjemne. Na
dowód przeczytaj głośno w jakimś towarzystwie fragmenty
powieści, które dotyczą owego słynnego środowego zebrania
Towarzystwa Psychoanalitycznego (*6), które odbyło się w

background image

mieszkaniu Freuda 29 listopada 1911 roku, na którym Sabina
Spielrein przedstawiała swoją rozprawę pt.: "Destrukcja jako
praprzyczyna stawiania się" (Die Destruktion als Ursache des
Werdens), czytaj dla próby głośno choćby ten fragment (*1):

My lekarze wiemy oczywiście, że neurotyk ma
skłonności do dręczenia, umniejszania i
szydzenia z siebie, nawet do potępiania swego
ego z nieubłaganą surowością. Z kolei udręka
zadana własnej osobie wywołuje przyjemność i
dostarcza patologicznego rodzaju rozkoszy ...”

Są to słowa włożone w usta S. Freuda. Inny uczestnik dyskusji
nad referatem Sabiny dodaje:

... potrzeba autodestrukcji łączy się ściśle ze
skłon-nością do niszczenia innych ludzi. Innymi
słowy między samobójstwem a morderstwem
może zachodzić duchowe pokrewieństwo ...”

Jeszcze ktoś inny dodaje:

... ascetyczne skłonności człowieka dają się z
powo-dzeniem pogodzić z okrucieństwem wobec
innych. Pogarda dla samego siebie ulega
przeniesieniu na innych lub przeobraża się w
nienawiść ...”

(R) - Daleko jest, aby od takiego kawiarnianego gadania
można byłoby coś zaradzić na konflikty narodowościowe,
religijne, interesy mocarstw, walkę o dostęp do ropy naftowej,
chęć panowania nad światem. Nie widzę przejścia.

(A) - W mojej książce pt.: "Funkcja Ewy" w tabelce "Model
partnerstwa" jest podchwytliwe pytanie. Trzeba wybrać
pomiędzy dwoma ewentualnościami: "Dość często oglądam
filmy brutalne", bądź odpowiedź alternatywna: "Nie znoszę
brutalnych filmów, prezentujących pastwienie się nad kimś
bezbronnym, zdominowanym. Wyłączam natychmiast

background image

program zawierający sceny sadystyczne". Co się okazuje. W
anonimowym badaniu, w którym udział wzięło 300 studentów
uczelni medycznej, niemal połowa, tzn. 120 osób, stwierdziła,
że woli ewentualność pierwszą, tzn. "lubi oglądać filmy
brutalne". U wielu osób satysfakcja seksualna nie jest jak
widać oddzielona od chęci poniżenia, a nawet pastwienia się
na kimś. Wydaje się, że w naturze ludzkiej, na poziomie
genetycznym Eros nie został oddzielony od Tanatosa.

(R) - Nie trzeba chyba robić statystyk według tej tabeli.
Wystarczy oglądać program telewizyjny przez tydzień, aby
przyjąć do wiadomości, że jest to faktem.

(A) - Freud ujął to słowami:

Bliźni jest nie tylko potencjalnym obiektem
seksualnym, lecz także kuszącym celem naszej
agresji, naszej potrzeby wykorzystania go ...
potrzeba niszczenia ma charakter
instynktowny ... wrogość czyha na okazję...”
(*1).

(R) - Tylko ciągle nie mówimy o skutecznym remedium, ciągle
nie mamy recepty.

(A) - Pierwszym składnikiem recepty jest uświadomienie
ludziom, że "Homo sapiens sapiens" od strony genetycznej
został ukształtowany jakieś 100 tysięcy lat temu i od tego
czasu nie zmienił się. Przez 90 tysięcy lat żył w mało
konfliktowej społeczności zbieracko-łowieckiej, tzn. w
hordach będących luźną federacją kilku rodzin (*2). Był
wtedy także głęboko religijny, jakkolwiek wtedy sacrum
wyznaczały przyroda i gwiazdy oraz uświadamianie sobie
tego, że ... istnieje śmierć
. Hordy nie walczyły ze sobą, bo nie
było o co. Polowały na zwierzynę. Jeśli komuś nie podobało się
w jego grupie, to mógł przenieść się do innej hordy.
Agresywność ludzi była potrzebna tylko po to, aby coś
upolować. Jak pisze prof. Tadeusz Bielicki: “... Polowanie na

background image

grubego zwierza wymusiło kolektywizm działania. Tego nie
dało się już robić w pojedynkę. trzeba było działać w
zgranym, kilku a nawet kilkunasto osobowym zespole, a także
dzielić się łupem.

Od około 10 tysięcy lat całym gatunkiem zaczęły jednak
wstrząsać wyniki "mutacji memowych", tzn. znaczne
innowacje kulturowe
. Rozpoczęcie uprawy roli, hodowli
zwierząt i osiadły tryb życia w sadybach i miastach sprawił, że
było o co walczyć. Zaczęto więc polować również na ludzi.
Ponieważ wyglądało to nieładnie zaczęto formułować zasady
moralne, spisywane na "kamiennych tablicach
". Zasady te nie
były w stanie zmienić genów ludzkich. Mogły jedynie
wepchnąć część natury ludzkiej do podświadomości i nazwać
ją szatanem. Oczywiście gdy nadarzy się okazja, ów diabeł
wyłazi z "zacienionego
" rejonu mózgu.

(R) - Jaki jest drugi składnik recepty?

(A) - W paczce elementarnych wiadomości, które powinien
znać każdy mieszkaniec planety trzeba by umieścić
wiadomość, że “ten kto nienawidzi, usiłuje kontrolować i
zdominować innych, nie był kochany w dzieciństwie i najczęściej
nie potrafi nawiązywać prawdziwie intymnych kontaktów”.
Mówiąc krótko, "ma deficyt miłości". Jeszcze gorzej, jeśli
okazywano mu pogardę i wykazywano, że jest gorszy niż inni.
Będzie on wtedy próbował, podświadomie właśnie, odegrać się
na innych. Co gorsza, całość swojego cienia przypisze
domniemanym wrogom, będzie widział w nich samo zło, tylko
zło, wszystkie odrażające cechy wydobędzie ze swojego
wnętrza właśnie. Wynika z tego także, że aby przerwać łańcuch
aktów zemsty i odgrywania się, to w pewnych regionach
świata, takich jak Rwanda, Sri Lanka, Bliski Wschód,
Kaukaz, potrzebne byłoby wymazanie z pamięci rodziców
wychowujących dzieci tkwiących drzazg. Wymagałoby to
zmian w wychowaniu na przestrzeni kilku pokoleń.

(R) - To się robi skomplikowane. Teoria jest dobra, ale nie

background image

działa. Jeśli na przeciwko stoi ktoś z nożem i chce na Ciebie
napaść, to Ty wiesz, że nie był kochany przez mamę, ale co Ci
z tego przyjdzie. Sabinie Spielrein, mimo że tworzyła tą teorię
też nic ona nie pomogła.

(A) - Nawet gorzej, w jej przypadku wystąpił efekt częsty u
intelektualistów, którzy będąc marzycielami często dają się
uwieść jakimś obietnicom zrealizowania "nowego,
wspaniałego świata". Jej mąż, także psychoanalityk, na wieść
o wybuchu Rewolucji Październikowej wpadł w euforię i
zdołał ją namówić do przeniesienia się ze Szwajcarii do
Moskwy. Już po 3 latach został aresztowany, po
przesłuchaniach na Łubiance już nigdy nie odzyskał zdrowia
psychicznego. Całej rodzinie zabrano paszporty. Jesienią 1936
roku specjalnym dekretem uznano psychoanalizę za terapię
nielegalną i zapowiedziano, że ktokolwiek będzie się nią
zajmował zostanie uznany za zdrajcę ojczyzny (*1).

(R) - Politycznym ślepcem okazał się także jednak Twój
ulubiony C.G. Jung, który przy całej swojej przenikliwości nie
zrozumiał początkowo ku czemu zmierza nazizm. Spotykał się
nawet z Goebelsem.

(A) - Tak, ale wycofał się w porę i nazizmu nie popierał.
Zresztą osobiste koleje życia każdego z obgadywanych przez
nas tutaj intelektualistów przemawiają właśnie za tym, że
rozwiązania trudnych dylematów ludzkich leżą poza zasięgiem
jakiejś jednej pojedynczej osoby.
Receptę trzeba składać z
"ustaleń sprawdzonych niejako doświadczalnie na ludziach"
,
tzn. przez bieg historii. Inaczej można się pomylić. Receptą
może być, jak się okazuje, tylko próba rozwiązania całego
układu równań a nie znalezienia jednej niewiadomej.

(R) - Jakie są elementy tego układu równań?

(A) - Na przykład, takie stwierdzenie:

[1] “Najbardziej toksyczne są kłamstwa
przekazywane dzieciom w najwcześniejszym

background image

dzieciństwie, wtedy gdy są one jeszcze
nieświadome, a więc wtedy kiedy są one wobec
kłamstw zupełnie bezbronne.”

(R) - Co jest kłamstwem?

(A) - Każde stwierdzenie podane jako prawdziwe, mimo że
nigdy tego nie udowodniono, bądź nigdy nie da się tego
sprawdzić.

(R) - Przecież większość wierzeń religijnych, większość
nakazów i zakazów obyczajowych to takie właśnie
stwierdzenia!

(A) - Toteż należy je przekazywać jako tezy, hipotezy, bądź
przypuszczenia.

(R) - Podaj inny przykład z tego układu równań.

(A) - No na przykład takie stwierdzenie:

[2] “Wyeliminowanie w jakiejś społeczności
sacrum,
tzn. umiejętności spostrzegania
nadrzędnego planu i sił łączących człowieka z
naturą, kosmosem jest śmiertelnie
niebezpieczne.”

(R) - Kiedy na nowo mówisz o religijności!

(A) - Tak, ale o religijności naturalnej, do której mogą się
odwołać hierarchie wszelakich kościołów, a w trybie
natychmiastowym wszystkie pojedyncze osoby, co mogłoby
pogodzić innowierców w taki sposób, który dobrze
funkcjonował jeszcze 10 tysięcy lat temu.

(R) - Jeszcze jedno stwierdzenie z Twojego układu równań.

(A) - [3] “Każdy z nas pragnie jednocześnie miłości i
wolności.”

(R) - Przecież na ogół są to pragnienia sprzeczne. W ogóle
wydaje się, że wymieniane przez Ciebie stwierdzenia układu

background image

są ze sobą sprzeczne. Ile ich jest?

(A) - Jest ich kilkanaście i nie są one sprzeczne, jeśli
realizując je nie przesadzamy. Jednym z tych stwierdzeń jest
bowiem przekonanie, że

[4] “Każda znaczna przesada wywoła jakąś chorobę.”

Co więcej, społeczeństwo jest zdrowsze im więcej tych
prostych praw uwzględnia.

(R) - Toż to cała wyrafinowana i skomplikowana wiedza.
Przewidujesz, że bandyci, malwersanci, przestępcy się jej
nauczą i wezmą ją sobie do serca?

(A) - To nie jest spis zakazów, to jest lista rad, które mają
sprawić, aby poczuć się lepiej. Sądzę więc, że każdy chętnie
poczytałby o owych poradach we własnym interesie, zwłaszcza
że większość z nich daje natychmiastową ulgę,

(R) - No to dlaczego takiej wiedzy się nie rozpowszechnia?

(A) - Bo jedno z równań układu stwierdza, że

[5] “Większość rozmów, działań i przedsięwzięć
ludzkich jest tak prowadzona, aby omijać sedno
sprawy.”

(R) - Nie wierzę! Dlaczego miałoby tak być?

(A) - Bo mówienie o istocie problemu na ogół jest

niebezpieczne. Powoduje narażenie się komuś z aktualnych

szkół myślenia. Ludzie są zazdrośni o posiadane dobra. Są

zazdrośni zwłaszcza o cudze idee. Jeśli czytałaś o życiu Sabiny

Spielrein to rozumiesz dlaczego tak zazwyczaj jest, nawet

wśród najwybitniejszych lekarzy, nawet wśród

najwybitniejszych twórców.


12. WITKACY A POLE MORFOGENE-

background image

TYCZNE NASZEJ EPOKI

czyli o trzech powodach narkotyzowania się

(R) - Posłuchaj przeczytam Ci coś (*1):

Palił Pan kiedyś marihuanę?

- Tak, ale nie zaciągałem się (śmiech), jak
prezydent Clinton. Spróbowałem też innych
narkotyków z ciekawości w młodości.

A gdyby pana córka spróbowała?

- Zależy od wieku, teraz jest stanowczo za
młoda, na siedem lat. Kiedy będzie miała 18 lat i
spyta mnie: Tatusiu, co jest mniej groźne:
marihuana, papierosy czy alkohol. Powiem
marihuana. Alkohol sprawia, że ludzie stają się
bardziej agresywni, powodują wypadki, z
papierosami bardzo trudno zerwać. Oczywiście,
nie będę chciał, żeby paliła codziennie lub rano.
Ale nie chcę też, żeby patrzyła na policjanta jak
na wroga, który może ją aresztować, chcę, żeby
czuła, że kiedy ma problem, może się do niego
zwrócić i nie zaaresztuje jej dlatego, że ma przy
sobie narkotyk.”

(A) - Kto to powiedział?

(R) - Ethan A. Nadelmann, szef nowojorskiego instytutu,
badającego problemy narkomanii, który przyjechał do Polski,
aby przekazać doświadczenia zebrane w USA w trakcie
niedawnej batalii wypowiedzianej ludziom uzależnionym.

(A) - Co wykazują te doświadczenia?

background image

(R) - Między innymi, że używanie tzw. narkotyków lekkich
jest łatwo wykryć. Na przykład, obsługa hotelowa od razu
wyczuwa zapach marihuany, mimo otwartych okien i koca
położonego u wejścia do pokoju. Turyści przechodzą więc
podobno na cracks, czyli syntetyczną kokainę. Podobno jeśli
ktoś raz weźmie cracks, to małe są szanse, aby nie sięgnął już
później do tzw. twardych narkotyków.

(A) - Podobne stanowisko, dotyczące pochodnych canabi-su
prezentował niedawno w telewizji ponownie profesor
Kozakiewicz, znany socjolog, postulujący już od lat legalizację
zażywania marihuany. To samo pisze ostatnio “La Recherche”
(*2).

(R) - Dlaczego ludzie biorą narkotyki?

(A) - Z trzech różnych powodów: (1) bo jest im źle, (2) bo
świat jest dla nich szary, zwykły i nudny oraz część z nich po
to, (3) aby ułatwić sobie zadanie złapania hiperprzestrzennego
ducha, siedzącego w skrytości, “złapać go za rogi i przewlec na
siłę do tutejszego świata”, to znaczy w nieskrytość, jak
powiedział to Marcin Heidegger (* ).

(R) - Ty ciągle wymieniasz nazwiska jakichś podejrzanych
filozofów. Heidegger poprzez swoje dzieło pt.: “Sein und Zeit”
zdobył olbrzymi autorytet, a potem piastując stanowiska
uniwer-syteckie w czasach nazizmu, popierał niepotrzebnie
Hitlera.

(A) - Podobnie jak Werner Heisenberg, jeden z współ-
twórców fizyki kwantowej, autor tzw. zasady nieoznaczoności,
popierał Hitlera aż do końca, to znaczy do czasu aresztowania
go przez szefa specjalnego batalionu US Army, który wkroczył
na wiosnę 1945 roku do tajnej bazy naukowców niemieckich,
próbujących ciągle uparcie wyprodukować bombę atomową.

(R) - Żartujesz?

(A) - Nie! Czytałem nawet, że odbyła się następująca,

background image

niezwykła rozmowa między amerykańskim oficerem a
aresztowa-nym Noblistą:

- Panie Doktorze. Co pan tu robi jeszcze? Czyż
Pan nie wie, że Rzesza od dawna leży już w
gruzach?

- Kapitanie, przecież nie chodzi mi tutaj o to,
aby Rzesza miała bombę atomową, ale o kwestię
" Czy rzeczywiście da się to zrobić?" ”

(R) - Zaraz, zaraz, jak chciałam porozmawiać sobie dzisiaj o
narkotykach. Wiesz, ten Nadelmann z Nowego Yorku
stwierdził w wywiadzie, o którym mówiłam, że (cytuję):

... narkotyki towarzyszą ludziom od wieków i
nigdy nie będzie społeczeństw wolnych od nich”.

Co Ty na to?

(A) - Święta prawda! Takie lub inne narkotyki są nieuchronną
koniecznością wobec zaistnienia serii cudów lub jak kto woli
mutacji, które doprowadziły do powstania tak potężnego
mózgu, jaki posiada nasz gatunek “Homo sapiens, sapiens”.

(R) - Mów jaśniej!

(A) - Mózg człowieka co chwilę, co dnia jest na skraju
rozpaczy lub na skraju szaleństwa i trzeba wypić piwko, jak
mawiał Witkacy!

(R) - Mów poważnie!

(A) - Słuchaj! Przyjrzyj się ciągowi sklepów wzdłuż jakiejś
ulicy takiego lub innego miasta na całym świecie. Sprzedają
albo piwko albo wino albo sznaps. Prócz sklepów są bary,
puby, kafejki i herbaciarnie.

(R) - Ty mówisz o alkoholu i kofeinie. Tu przyznaję Ci rację.
Wino, piwo i wódkę pędzono od zarania ludzkości, ale alkohol
to nie jest narkotyk.

background image

(A) - Etanol, CH

2

OH jest substancją modyfikującą stan

umysłu w ten sposób, iż przez kilka godzin jesteśmy w stanie
euforycznym, pozbywamy się lęku, jesteśmy pewni siebie,
mamy dobre mniemanie o sobie, wszystko wydaje się nam
łatwe, a niebezpieczeństwa nie istnieją. Wada alkoholu polega
jednak na tym, że trzeba wypić ilości niemal kilogramowe, a
na drugi dzień mamy kaca, nie mówiąc o uszkodzeniu
wątroby. Zmiana pracy mózgu jest poza tym oszukańcza. Po
alkoholu jesteśmy zadowoleni z siebie, nic nie chcemy jednak
dodać, nic nie chcemy tworzyć, wkrótce chcemy spać.

(R) - Tak, co po marihuanie?

(A) - Marihuana, czyli chemicznie biorąc pochodne canabisu,
to tylko miligramy a nie kilogramy substancji, które wątroba
musi rozłożyć. To że na drugi dzień nie ma się kaca oraz to że
nie wpływa ona niekorzystnie na stan organów wewnętrznych
organizmu nie jest najważniejsze. Istotne jest to, że
zmodyfikowana praca mózgu idzie w kierunku odmiennych
stanów świadomości, stanów na poły mistycznych, zmiany
nawyków myślowych, poznania siebie i stanów sprzyjających
twórczości (*3, *4). Przede wszystkim nie boimy się wtedy
mówić szybko całej prawdy. Nie boimy się mówić o istocie
dylematu. Mamy łączność z naturą, z duszą wszechświata.

(R) - To jest gołosłowne!

(A) - Przeczytaj więc kilka poważnych tekstów (*2, *4).
Canabis zwalnia rytm zegara procesów myślowych mózgu.
Wszystko toczy się na zwolnionych obrotach, przy pod-
wyższonym nastroju, poczuciu bezpieczeństwa, niezależności.
Euforia, żarty i odległe skojarzenia sprzyjają nowym
pomysłom. Sądzę, że jest niemal pewne, iż rozwój
komputerów, biologii molekularnej i innych nowych idei w
“dolinie krzemowej” wokół San Francisco wynika w dużej
mierze z tego, że większość wykształconych ludzi co wieczora
pali tam marihuanę.

background image

(R) - Czy nie można byłoby po prostu usiąść przy biurku,
rysować nowy projekt procesora albo zacząć pisać nową
powieść?

(A) - Przy biurku można usiąść i można zacząć pisać, tyle że
wtedy napiszesz farmazony, po prostu to co już było, będziesz
się powtarzać jak mechaniczna lalka. Chwila oryginalności to
rodzaj cudu. Trzeba to jakoś okupić. To zawsze wymaga
użyczenia swojej energii życiowej rzędu jednej megatony oraz
łączności z nadprzestrzenią.

(R) - A po jakiego licha nam ciągle nowe rzeczy?

(A) - Nowe rzeczy nie są potrzebne nam osobiście. One są
potrzebne istocie nadrzędnej, która steruje rozwojem
myślenia na kuli ziemskiej. To ona przesuwa “głowę”, tzn.
“centrum myślące” z jednego rejonu świata w inny. Najpierw
był to Egipt i Mezo-potamia, potem Grecja i Rzym, potem
postcesarska, postimperialna Europa z Paryżem, Londynem,
Szwajcarią, Warmią, Królewcem i Krakowem w środku, a
teraz głowa jest w Kalifornii. Nadistota stale napędza ludzi do
pracy, bo ludzie są po prostu jej mózgiem.

(R) - Coś mi się kojarzy! To rzeczywiście są kraje leżące w

pasie szerokości geograficznej 30

o

± 10

o

. Głowa myślenia

planety Ziemi przesuwa się na ogół jednak wzdłuż tego pasa,
tzn. tam gdzie te wspominane przez Ciebie stale rezonanse
Schumanna są dopompowywane przez owe ekscesy
magnetosferyczne.

(A) - To prawda, zmienne na przestrzeni historii obyczaje,
dotyczące zażywania substancji modyfikujących pracę mózgu,
są sprzęgnięte z oddziaływaniami magnetosferycznymi oraz
oddzia-ływaniem Słońca.

(R) - Nie rozumiem?

(A) - Z narkotycznego punktu widzenia na Ziemi istniały trzy
rodzaje cywilizacji: “cywilizacja grzybków”, “cywilizacja

background image

alkoholu” i “cywilizacja canabisu”. Każdej z nich odpowiada
inne zasilanie spirytualne, inna koncepcja ideologiczna. Te
różne zasilania, być może, są koniecznymi fazami rozwoju.

(R) - Co to jest “cywilizacja grzybków”?

(A) - Nasz gatunek “Homo sapiens sapiens” powstał jakieś
100 tysięcy lat temu. Przez 90 tysięcy lat nie uprawialiśmy
jeszcze roli, nie budowaliśmy osiedli. Ludzie sprawni
umysłowo tak samo jak Ty i ja żyli w hordach zbieraczo-
łowieckich. Jeśli się powtarzam, to robię to celowo, bo chcę
uzasadnić, że nie pędzili jeszcze wtedy wina, piwa i wódki,
gdyż nie zaczęli jeszcze siać i orać. Natomiast wokół rosły
grzyby. Między innymi na obszarach dzisiejszego Maroka,
Libii, Egiptu i Mezopotamii rósł grzybek “Stropharia
cubensisi” zawierający psylocybinę (*4, *5). Wtedy, w tych
czasach ludzie wieczorem, po polowaniu wypijali wywary z
“Stropharia”. Świat sawanny, puszczy oraz skał oświetlonych
księżycowym światłem gwiazd stawał się jeszcze bardziej
magiczny. W zmysłowy sposób ludzie czcili rodzącą się już
wtedy “duszę świata”.

(R) - Sądzisz, że wtedy gdy zaczęli uprawiać rolę zmieniły się
ich zwyczaje. Zamiast zjadania grzybków zaczęli fermentować
winogrona i napadać na sadyby w celu zdobycia złota.

(A) - No tak, po zwycięskiej bitwie upijali się winem lub
wódką. Chcieli zagłuszyć osąd samego siebie. Chcę jednak
zaznaczyć, że to nie ja wymyśliłem rozróżnienie “cywilizacji
grzybków” od “cywilizacji alkoholu”. Zrobił to Rupert
Sheldrake w książce pt.: “Zdążyć przed Apokalipsą” (*5).

(R) - Kto to jest Rupert Sheldrake?

(A) - Masz rację, pisanie o grzybkach i winie byłoby bez
znaczenia gdyby nie rozpoczął tego ktoś o dużym autorytecie.
Rupert Sheldrake jest twórcą pojęcia tzw. pola morfogene-
tycznego
(*6, *7). Już w 1990 roku, w czasach kiedy to do

background image

naszego kraju zaczęły docierać świeże idee, wydawnictwo
“Pusty Obłok” wydało zbiór wywiadów Renee Weber ze
znaczącymi osobowościami naszej epoki pt.: “Poszukiwanie
jedności - nauka i mistyka (Dialogues with Scientists and
Sages - The search for unity” (*6). Zamieszczono w niej
wywiady nie tylko z wybitnymi fizykami, takimi jak David
Bohn i Ilya Prigogine, ale i także z Sheldrake’m. Ostatnio na
nowo pisze o nim pismo “Nieznany Świat” (*7). Posłuchaj,
piszą oni tam tak:

A tym czasem? Tymczasem rodzi się wizja
wszech-świata, który nawet śpiąc pracuje na
swoje zbawienie. Wizja wszechświata, który
wciąż pulsuje zarzewiem Nowego i brzemienny
jest innowacją. To coś więcej niż tylko pusta i
zimna czasoprzestrzeń. To Wszechświat, w
którym każdy może odcisnąć swoje piętno.
Zachęcający i ponętny - wszechświat, który
nieustannie się rozwija. Który rozumie. Który
wciąż i wciąż się uczy ...”

... Odpowiedzialne za taki stan rzeczy miałyby
być nie uwzględniane dotąd w analizie naukowej
pola morfogenetyczne Ruperta Sheldrake’a,
które można porównać do sprawczej pamięci nie
słabnącej ani w czasie ani w przestrzeni. Pola te
miałyby ponoć powodować, iż wszystkie raz
zaistniałe systemy zostawałyby w nich utrwalone
i niejako “odciśnięte”, wytwarzając specyficzną
predyspozycję do powstawania analogicznych
lub zbliżonych do nich systemów w
przyszłości ...”

Konsekwencją konceptu pola morfogenetycznego, zdaniem
Ruperta Sheldrake’a jest to, iż zdobycie pewnej wiedzy
pewnych doświadczeń przez pewnych ludzi przenosi się do
umysłów innych poprzez takie właśnie pole.

background image

(R) - A nie po prostu przez napisane książki lub namalowane
obrazy?

(A) - Ano właśnie! Sheldrake próbował udowodnić to w
doświadczeniach na szczurach. Ale szczury to nie ludzie. Nikt
nie znalazł jeszcze niezbitego dowodu na istnienie takiego
pola, chyba że zaczniemy je utożsamiać z czasoprzestrzenią
albo polem elektromagnetycznym, czego Rupert Sheldrake nie
chce. Masz jednak rację, że Sheldrake swoje własne, nowe
koncepty powierza jednak raczej książkom niż polu
morfogenetycznemu. swoje przekonania o powiązaniu
cywilizacji grzybków z moż-nością kontaktu z naturą lansuje
we wspomnianej książce. Książka ta jest zapisem dyskusji,
jaką prowadził publicznie na żywo przed kamerami ze
znanym matematykiem Ralphem Abrahamem i znanym
pisarzem i etnografem Terence McKenna.

(R) - Przyjęłam do wiadomości. Istnieje możliwość, że nie
tylko nam w głowach przybywa wiedzy, ale że także na
zewnątrz nas istnieje pole morfogenetyczne, które gromadzi
wiedzę i wpływa na nasz rozwój. Ale wróćmy do narkotyków.
Powiedziałeś, że teraz to nie grzybki a Canabis. Dlaczego?

(A) - Dlatego, że teraz zaistniała przemożna potrzeba na
wyrywanie ze “skrytości” coraz to nowych duchów. Pakuje się
je potem do pamięci komputerów i wytwarza takie filmy jak

“Bliskie spotkania III

o

”, “E.T.”, “Gwiezdny przybysz”,

“Łowca androidów”, “Nieśmiertelny (Highlander) I, II i III”,
“Milenium”, “Kosiarz umysłów I i II”, “W sieci”, “System”,
“Dwanaście małp”, itd. Te filmy tworzą ci, którzy palą
marihuanę. Dlaczego tak się dzieje to nie wiem.

(R) - Ja wiem. Witkacy to zrozumiał. Przeczytałam jego “622
upadki Bunga”, jego “Z podróży do tropików”, jego
“Nienasycenie”, jego dzieło pt.: “Nikotyna, alkohol, kokaina,
peyotl, morfina, eter + Apendix”, a w szczególności “Niemyte
dusze - Studium psychologiczne nad kompleksem niższości

background image

(węzłowiskiem upośledzenia) przeprowadzone metodą Freuda,
ze szczególnym uwzględnieniem problemów polskich” i teraz
już rozumiem.

(A) - Co uchwyciłaś?

(R) - Że Witkacy przewidział to wszystko, wywlekał te duchy,
wsadzał je na płótno, konstruował takie pole morfo-
genetyczne, no i teraz jesteśmy już w cywilizacji Canabisu.

(A) - Spokojnie! Stanisław Ignacy Witkiewicz, Polak, ale też
dobrowolny oficer wojska rosyjskiego (*8), który po powrocie
w roku 1918 z Petersburga przybrał pseudonim Witkacy i
który w chwili zajęcia Lwowa przez armię radziecką popełnił
samobójstwo, był przez swojego ojca trenowany specjalnie do
łapania duchów hiperprzestrzennych. Jego ojciec, malarz
realistycznych zakopiańskich krajobrazów chciał, aby jego
syn przewyższył go. Nie pozwolił mu więc chodzić do szkół.
zatrudniał najwybitniejszych znanych mu prywatnych
nauczycieli, aby uczyli jego syna według obmyślonych przez
niego wytycznych. Miał dużo czytać, urządzono mu prywatne
laboratorium, namawiano aby gromadził własną kolekcję
roślin, owadów i kamieni. Jego nauczyciele wpajali mu, aby
nigdy nie przyjmował jakiegoś poglądu jako całkowicie
oczywistego.

(R) - No właśnie i Witkacy te nauki wykorzystał. Do
nauczania podstawowego dołożył swoje metody. Zaczął
eksperymentować na sobie. Jak wiadomo wypróbował
wszystkie znane narkotyki. Gdy malował kolejny portret lub
kolejne monstrum w rogu obrazu odnotował symbolami
rodzaj użytego narkotyku.

(A) - Najlepiej czuł się po peyotl’cie i meskalinie, uzyskiwanej
z kaktusa Lophophera williamsii. Ah! Widziałaś ten rysunek
pt.: “Mała astralna pół-żaba”. Pod nieziemskim zamczyskiem
astralna pół-żabusia z innej planety “przysięga się, że nikt
dotąd nie zginął w torturach w jej prawie urojonych

background image

zamkach”.

(R) - Widzisz jaki kosmita z przyszłości. Jego malarstwo, jego
teoria sztuki, nakazująca artyście uchwycić tzw. głęboką,
istotową, czystą formę oraz jego dzieła filozoficzne,
twierdzące, że życie to “teatr wydarzeń własnych” była wtedy
całkowicie nową sprawą. Już po 50-ciu latach okazało się, że
przewidział on “virtual reality” (sztuczną rzeczywistość),
cyfrowo-komputerowe poszukiwanie niezmienników piękna
czystej formy ludzkiej ciała, tzw. efekt lustra oraz ponowne
zainteresowanie astronomią (vide jego obrazy z serii
“astronomical compositions”) oraz inne fenomeny tej naszej
zwariowanej postmodernistycznej epoki kulturowej. Szkoda
tylko, że popełnił samobójstwo, bo to zawsze podważa wartość
dorobku całego życia.

(A) - Wiem, wiem. Tacy pisarze jak Hemingway i psychia-tra
Betheleim, ale Witkacy popełnił samobójstwo z powodów
wyłącznie filozoficznych i teatralnych. Przewidywał koniec
epoki, a więc w 3 tygodnie po wybuchu II wojny światowej
odnotował, że koniec świata jest już blisko. Doszedł więc do
wniosku, że dalsze życie w tym świecie nie ma sensu. Pojechał
więc nad jezioro w miejscowości Jeziory i zabił się.

(R) - W Jeziorach nie ma zdaje się jeziora.

(A) - Trzeba byłoby sprawdzić własności geofizyczne w tej
miejscowości. Przecież o coś Witkacemu w tym ostatnim akcie
“teatru wydarzeń własnych” chodziło.

(R) - Być może był to tylko początek końca cywilizacji

alkoholu.


13. STEPHEN HAWKING

background image

- czyli o wierzeniach I, II i III stopnia


Pod kopułą Planetarium działy się tym razem niezwykłe
rzeczy. Z okazji 40-lecia działania tej dydaktyczno-naukowo-
rozrywkowej Instytucji jej dyrektor zafundował zaproszonym
gościom dwa dziwne spektakle.

Wpierw zgaszono światła i puszczono "machinę świetlną" w
ruch. "Dwugłowa maszyna", która wytwarza na kulistym
suficie kopuły swymi punktowymi reflektorkami iluzję
gwiaździstego nieba, wyprodukowana w NRD, tzn. w Jenie
przed 40-tu laty, dzisiaj obracała się tak szybko, że
zgromadzeni goście odbierali przemieszczanie się
gwiazdozbiorów tak jak gdyby byli pasażerami nisko
zawieszonego sputnika. Jednocześnie działało dwóch artystów.
Jeden z bujną czupryną o długich włosach, grał na
elektronicznym klawesynie. Muzyka była jak "kosmiczny
huragan". W krótkich przerwach, jego kolega, poeta
deklamował wiersze Wergiliusza.

Wszyscy byli poruszeni. W drugim rzędzie widowni koło mnie
usiedli jacyś młodzi ludzie. Dziewczyna i dwóch chłopaków.
Profesorowie astronomii rozpoczęli swoje wykłady. Pierwszy z
nich wyświetlał wspaniałe zdjęcia, tyle że niestety nie swoje, bo
amerykańskie, nadesłane przez sondę Galileo, obrazujące jak
to kometa Shoemaker-Levy najpierw rozczłonkowała się na 9
kawałków, a potem bombardowała półpłynną powierzchnię
Jowisza. Ponoć katastrofa na tamtym globie była
"wstrząsająca".

Następny referat nosił tytuł: "Czy komety zagrażają Ziemi?"
Pokazano nam powierzchnię Księżyca i innych ciał
niebieskich, pokrytych kraterami wywołanymi uderzeniami
meteorytów i lżejszych asteroidów. Wśród zdjęć,
zaniepokojony jak widać takimi bombardowaniami, astronom
pokazał także zdjęcia krateru w Arizonie oraz podwodne

background image

zdjęcia brzegów największego znanego krateru na Ziemi,
położonego 200 metrów pod powierzchnią morza w pobliżu
Chixculub na Jukatanie. Jak wiadomo uderzyła tam asteroida
o średnicy ok. 1 km. Było to zapewne przed 70 milio-nami lat.
Obecnie większość paleonto-logów zgadza się z tym, iż kolizja
ta spowodowała zmiany atmosferyczne, klimatyczne i
radiacyjne tak znaczne, iż nastąpiło coś w rodzaju potopu.
Wyginęły wtedy dinozaury i wiele innych gatunków zwierząt.

Później był referat o tym "Czy warto w Polsce prowadzić
obserwacje astronomiczne?" W trakcie zastanawiania się nad
tym dylematem mój sąsiad, młody chłopak, burknął: "...
przecież kometę, która przemieni nas w roku 1997 odkryło
dwóch amatorów, jeden lunetką, a drugi lornetką".

Jest to prawda. Było to 23 lipca 1995 roku. Alan Hale i
Thomas Bopp zadzwonili do dyżurnego, publicznego "Central
Bureau For Astronomical Telegrams" w Cambridge
(Massachusetts) w odstępie 120 minut. Obydwaj zauważyli, że
w rzucie gwiazdozbioru Strzelca znajduje się dość jasny punkt
świetlny, którego być tam nie powinno. Dziś wiadomo, że
"Hale-Bopp" jest kometą, która odwiedza nas co jakieś 2000-
3000 lat po orbicie prostopadłej do ekliptyki, co jest
zjawiskiem rzadkim. Podobno na wiosnę 1997 roku będzie
widoczna gołym okiem także w dzień (*1,2,3).

Następny referat pt.: "Hipoteza prawybuchu" wygłosił prof.
Konrad Rudnicki. Profesor Konrad Rudnicki jest jednym z
kilku na świecie poważnych, utytułowanych astronomów,
którzy nie wierzą w teorię Wielkiego Big-Bangu. Referat
spodobał mi się. Od razu wyczułem ową przekorę osoby spod
znaku Raka, czy też może Panny lub Koziorożca, w każdym
razie enneagramicznie biorąc osoby spod znaku "adwokata
diabła".

Nie jestem astronomem. Nie jestem kosmologiem. Jako lekarz
jestem jednak żywotnio zainteresowany tym sporem, gdyż
chodzi o to, w jaki to sposób człowiek został wsadzony do

background image

czasoprzestrzeni. ściślej biorąc, nikt go tam jeszcze na dobre
nie wsadził. Fizycy od czasów Einsteina rozprawiają o cztero-
wymiarowej kuli czasoprzestrzeni, pokazując na sektor
przeszłości i czoło ekspansji. O człowieku jednak zapomnieli.

Niektóre osoby skłonne do filozofowania, zwłaszcza te, które
są pod wpływem prądów nadciągającej nowej ery, czyli
postimperialnej wioski globalnej, mówią, że "człowiek jest
dzieckiem Wszechświata". Ale jeśli tak, to w jaki sposób?
Problem "wynikania człowieka ze struktury Wszechświata"
jest ściśle związany z nagminnym "deficytem sensu",
prowadzącym do nagminnej depresji!

Nastawiłem więc uszu, czekając na burzliwą dyskusję. Sam
zabierając głos, powiedziałem, iż wobec szerzących się
przekonań o istnieniu wielości wszechświatów, wszechświatów
równoległych oraz tzw. wszechświatów niemowlęcych [vide
książki: M. White'a pt.: "Stephen Hawking - życie i nauka" -
(*4) i M. Kaku pt. "Hiperprzestrzeń" - (*5)], najbardziej
przekonywująca wydaje się jednak kompromisowa teoria
"Little big bang" sir Freda Hoyle'a.

Profesjonaliści nie zabrali jednak głosu. Problem poruszył
jednak młodych ludzi, siedzących koło mnie. Okazało się, iż
byli to członkowie Katowickiego Klubu Miłośników
Astronomii.

Siedząca koło mnie dziewczyna, która jak się później okazało
ma na imię Łucja, powiedziała do swojego kolegi:

- Przecież według Stephena Hawkinga to jest jeszcze gorzej,
bo każda czarna dziura to jest nowy wszechświat, mamy więc
miliony wszechświatów niemowlęcych.

- Nie powtarzaj jak papuga za tym aroganckim
megalomanem - powiedział jej kolega.

- Marku! Słuchaj! Wiemy, że nie znosisz Hawkinga, ale jak
nie jego "dziury - wybuchy w pęcherzu powstałym po

background image

wcześniejszym Wielkim Wybuchu", to i tak grozi Ci model
metawszechświata Andrieja Lindego i Aleksandra
Starobińskiego w postaci "zupy bąbelkowej", takiej
musującej wody mineralnej. Stary ma więc rację, że gadanie o
"Wielkim Wybuchu", w zasadzie jest już przestarzałe.

- Michał, kiedy on nie jest arcynowoczesny, jak Linde czy
Fahri i Guth, którzy wierzą nawet w to, że każdy następny to
wynik działania wysokiej cywilizacji z poprzedniego
wszechświata, która ścisnęła garść materii, aby
zapoczątkować "fenomen czarnej dziury". Ten profesor
Rudnicki jest przed Gamowem i Penziasem, on nie wierzy
nawet w to, że wszechświat “Giordano Bruno - Newtona” to
jest już model przestarzały!

- Słuchajcie, każdy może się w tym wszystkim pogubić, to za
szybko idzie do przodu!

- Tylko przez takich durni, jak ten Hawking, którzy zaraz z
rana, jak się obudzą, to piszą nowe równania, i to są według
nich od razu fakty. Fakty, których nikt i nigdy nie jest w stanie
sprawdzić!

- Ale taka jest cała kosmologia. Kosmolodzy, to tak jak agenci
szpiegujący Pana Boga. Pierwszej żonie Stephena Hawkinga
też się to nie podobało.

- Toteż żaden kosmolog nigdy nie dostanie Nobla, a Hawking
to już w szczególności na pewno nie!

- Dobrze wiesz, że to przez zastrzeżenie w testamencie Alfreda
Nobla, któremu jakiś astronom uwiódł żonę (*4, s. 204).

- Zastrzeżenie Nobla jest, ale Królewska Akademia w
Sztokholmie już dwa razy się złamała i dała jednak Nobla:
Hawish'owi za pulsary i Chandrasekhar'owi za teorię ewolucji
gwiazd.

- Bo to jest sprawdzone!

background image

- A byłeś przy jakiejś gwieździe i widziałeś jej ewolucję?
Przecież to też jest niesprawdzalne!

- Są wierzenia I, II i III stopnia.

Łucja, ponownie się zdenerwowała i warknęła:

- Kiedy są III stopnia?

- Wierzenie I stopnia to wtedy, gdy każdy może usiąść za
jakimś przyrządem pomiarowym i samemu sprawdzić, że to
tak rzeczywiście jest. Nie robi tego jednak, bo przyrząd jest
dla niego osobiście niedostępny, albo zbyt drogi. Jakkolwiek
sprawa jest wykonalna.

- Rozumiem! W ten sposób każdy z nas wierzy, że Ziemia
kręci się wokół własnej osi i lata dookoła Słońca. Wierzymy
wtedy w Kopernika! A wierzenie II stopnia to kiedy?

- Wtedy gdy ktoś wierzy w ogólną teorię względności. W
chwili sformułowania tej teorii była ona niesprawdzalna.
Wiele osób jednak uwierzyło w nią od razu. Teoria
przewidywała jednak zjawiska, które później odkryto jako
namacalne dowody jej prawdziwości, takie jak:
soczewkowanie grawitacyjne, czarne dziury itp.

- Zaraz, zaraz! Byłeś przy czarnej dziurze, widziałeś czarną
dziurę? Kto i czym może tam polecieć?

- No to weź "Wiedzę i życie" numer 1/1996 i na stronie 21
przeczytaj o odkryciu masera wodnego w centrum galaktyki
NGC4258, czyli w galaktyce Messier 106.

- To też jest tylko taki wykres!

- To prawda ... Wierzenia II stopnia płynnie przechodzą w
wierzenia III stopnia. W każdym razie wierzenie III stopnia to
jest przekonanie w prawdziwość racjonalnego, uzasadnionego
logicznie wnioskowania, którego nie można w chwili obecnej
jednak sprawdzić eksperymentalnie.

background image

- Nastały takie czasy, że coraz więcej ludzi wyznaje coraz
większą ilość wierzeń III stopnia. Ludzie wierzą w teorię
Freuda, w ewolucję, w koncepty Junga, w koncepty
Hawkinga.

Łucja znowu się poruszyła i postawiła denerwujące pytanie:

- No dobrze, a wierzenie religijne, to na waszej skali to jaki
mają stopień?

- To są także wierzenia III stopnia. Mają taki sam status,
żadnej różnicy. Tyle że niektórzy poprzedzają je myślowo
zdaniem: “wierzę, że odbywało się to z całą pewnością ... tak, a
tak", a u innych ludzi taka fraza sterująca brzmi: "jest wielce
prawdopodobne, że ... Pan Nowego Wszechświata,
współistotny swojemu Ojcu, musiał się kiedyś przedstawić
innym świadomym mieszkańcom "czarnej dziury - pęcherza"
i zrobił to na wzór i podobieństwo Melchizedeka ...”.

- Rozumiem Cię! Ale Ty czytasz dużo powieści science fiction,
takich jak "Dune" Herberta Franka.

- Czemu skupiliście się do licha na tych wydumanych
rzeczach. Czy Wy nie widzicie, że tych trzech pierwszych
referentów ma realnego pietra, że coś wkrótce trzaśnie w
naszą kochaną Geę.

- To jest taki odwieczny lęk przed kometami! Nie bój się!

Teraz ja się wtrąciłem. To nie jest zabobon, to jest uzasadnione
racjonalnie. Asteroida nie musi nawet uderzyć w Ziemię.
Wystarczy, że przejdzie w bliskiej odległości. Zawsze
spowoduje zamieszanie społeczne, jakkolwiek czasami
ujawnia się ono dopiero po kilku, a nawet kilkunastu latach.

- A to dlaczego? - zapytała Łucja

- Ziemia, jeśli oglądać i oszacować ją z daleka jest takim
kilkuwarstwowym pęcherzykiem. Nad powierzchnią planety
roztacza się tzw. jonosfera. Ziemia ma prócz tego własne pole

background image

magnetyczne, które wyznacza tzw. magnetosferę. Co więcej,
między powierzchnią planety a jonosferą tworzy się rodzaj
kondensatora, który wpada w dość regularne drgania.
Drgania te to fale elektromagnetyczne, jakie obiegają cały
glob ziemski po każdym wyładowaniu burzowym z przeciętną
wznawiania 1-2-3 razy na sekundę. Powstawanie takich drgań
jest powodowane wzbudzaniem fal elektromagnetycznych
odbijających się miarowo pomiędzy powierzchnią Ziemi a
jonosferą. Większość wyładowań burzowych powstaje w
tropiku, w pobliżu równika. Każde takie wyładowanie
oddziaływuje na całej powierzchni globu. Długość tych fal jest
wyznaczona przez obwód kuli ziemskiej. Stąd podstawowe
składowe tych tzw. rezonansów Schumanna mają
częstotliwość 8Hz i 14Hz, tzn. tyle ile wynoszą częstotliwości
najintensywniejszych składowych fal mózgu ludzkiego.
Wydaje się więc, że w stacjonarnych, spokojnych warunkach,
zwłaszcza za dnia, rezonanse Schumanna przyczyniają się do
synchronizacji fal alfa, które pojawiają się nad czaszką w
chwili spokoju, relaksu i odpoczynku (*7).

Wiadomo poza tym, że mózg ludzki, a zwłaszcza szyszynka
jest wrażliwa właśnie na słabe zmiany pola magnetycznego
otaczającego człowieka. Co więcej, szyszynka, będąc zegarem i
kalendarzem organizmu człowieka, a nawet tak jak mówił
Kartezjusz, będąc odbiornikiem "duszy człowieka", wpływa
na stan hormonalny wnętrza organizmu (*7).

Jeśli więc zmienić gwałtownie oddziaływanie elektro-
magnetyczne, część populacji ludzkiej "wykaże się"
znacznymi zmianami zachowania, czasami zrobi wręcz
rewolucję.

Asteroida, kometa jest w stanie zmienić parametry
kondensatora utworzonego wokół Ziemi. Powoduje to
zazwyczaj znaczne przemiany społeczne. Rozpoczynają się one
kilka lat po przelocie asteroidy. To zależy zresztą od
rozmiarów i rodzaju asteroidy. Trzeba przecież pamiętać, że

background image

meteoryt Tunguski rąbnął 30 kwietnia 1908 roku, a kometa
Halley'a przeleciała w pobliżu Ziemi w roku 66, w roku 1910 i
w roku 1986.

- Ten Pan ma rację - odezwał się Marek - Bogdan
Maciesowicz w artykule pt.: "Komety ostatnich lat" (*5)
pisze, że są wyjątkowe lata kiedy nadlatuje kilka tzw. jasnych
komet. Tak było w roku 1910 oraz w latach 1989-1990. Nie
dziwię się nawet, że ostatnia powieść sędziwego już Arthura C.
Clarke'a, dotycząca astroid nosi tytuł "Młot Boga" (*8).

- Proszę Pana przecież na rezonanse Schumanna wpływają
mikropulsacje magnosferyczne lub, mówiąc prościej,
cząsteczki dochodzące do magnetosfery Ziemi od strony
Słońca, zwłaszcza w czasie tzw. rozbłysków, które powstają
wtedy kiedy plam słonecznych jest dużo - odezwał się tym
razem Michał.

- Jak już, to weźcie pod uwagę, że aktywność słoneczna nasila
się co 11 lat. - wtrącił Marek.

- Trudno jest jednak przewidzieć jak znaczna będzie taka
aktywność. Poznano poza tym falowanie tych zmian
aktywności w okresach dłuższych.

- żeby było śmieszniej, to nikt nie potrafi, jak do tej pory,
wytłumaczyć, dlaczego Słońce jeden jedyny raz, a mianowicie
w latach 1645-1715 "przestało nadawać", opuściło 6 kolejnych
cykli wzrostu aktywności. Panował wtedy Ludwik XIV - król
Słońce, a w Europie niemal w ogóle nie prowadzono wojen.

- Można wpaść więc w paranoidalne przypuszczenie, że
Słońce steruje ewolucją biologiczną i rozwojem społecznym
planety oraz że przyczynia się do istnienia świadomości.

- Proszę Pana! Czy to są wierzenia III stopnia? - odezwała się
Łucja.

- Nie proszę Pani! To są wierzenia II stopnia! Aby jednak

background image

przekonać Panią o tym, musiałbym powołać się na kilka

dalszych faktów, dotyczących tzw. "homo eletromagneticus".

Francis Crick znalazł już argumenty, że świadomość wymaga

zsynchronizowania fal EEG w zakresie 35-70 Hz. Wyjaśnienie

tego wymaga jednak warunków do spokojnej rozmowy.

Wyjdźmy spod tej kopuły. Idziemy do baru.


14. Powieściowo-naukowe

sprzężenie zwrotne

- Francis Crick i inni

(A) - Czy wiesz, że Stephen Hawking napisał przedmowę do
poważnej książki naukowej profesora Lawrence'a Kraussa
pt.: "The Physics of Star Trek" ("Fizyka statku Star Trek").
Mówi o tym astrofizyk Hubert Reeves w wywiadzie
udzielonym "Przekrojowi" (*1).

(R) - I to ma być poważna książka naukowa. Książka o statku
kosmicznym "Enterprise", przenoszącym się w hiper-
przestrzeni z szybkością większą niż światło, a więc
podróżującym w czasie i zaglądającym do innych wszech-
światów? Przecież to jest wszystko sprzeczne z nauką!
Przecież nie można przekroczyć szybkości światła!

(A) - Od kilku lat zapanowała moda wśród niektórych
naukowców, aby pisać patetyczne książki naukowe złożone z
trzech części, tzn. z poważnego wstępu,
beletrystycznego i
popularnego środka
oraz dodatku zawierającego trudny
wywód matematyczny, fizyczny i chemiczny. Pierwszym był
znany fizyk Paul Davies ze swoją książką pt.: "Umysł Boga"

background image

(*2), a drugim Frank Tipler profesor Uniwersytetu w Tulane
na Florydzie, który napisał "The physics of mortality:
Modern cosmology - God and the ressurection of the dead"
("Fizyka śmiertelności - czyli o nowoczesnej kosmologii, Bogu
i możliwości wskrzeszenia zmarłych") (*2).

(R) - Zdaje się, że pierwszą taka “nieznośną” książkę napisał
jednak Francis Crick, laureat nagrody Nobla za odkrycie
podwójnej spirali DNA, człowiek o największych dokonaniach
naukowych spośród wszystkich żyjących współcześnie
naukowców. Mam na myśli jego książkę pt.: “Istota i pocho-
dzenie życia” (*16).

(A) - To prawda. Kolej rzeczy w tym wypadku była podobna.
Najpierw Francis Crick wraz z James’em Watsonem opisali w
roku 1953 budowę podwójnej spirali kwasu dezoksy-
rybonukleinowego, owego DNA, które jest nośnikiem
informacji genetycznej, stanowiącej genom, czyli “przepis na
człowieka”, potem w roku 1954 dostali za to Nobla, a dopiero
w roku 1981 Francis Crick w ramach osobistych złośliwości
albo osobistych przeczuć napisał książkę o tym, że życie na
Ziemi zostało zapoczątkowane przez przybycie pojemnika z
bakteriami, wysłanego przez inną rozumną cywilizację.

(R) - Dlaczego według Ciebie osobistych złośliwości albo
osobistych przeczuć?

(A) - No wiesz, wszystko to jest niesamowite. Podobno Crick
odkrycie DNA ogłosił wpadając pewnego wieczoru do pubu
“Eagle” w Cambridge z okrzykiem “odkryliśmy tajemnicę
życia!!!”. Parę lat później, gdy rozstał się z Watsonem, zajął
się nieco inną dziedziną, co jest jednak tutaj ważne.
Mianowicie, już od 1968 roku bada w Salk Institute for
Biological Studies funkcjonowanie jądra komórkowego w
neuronach oraz próbuje zgłębić czym jest świadomość.

Przed 15-tu laty wydawało się, że publikując wspomnianą
książkę Francis Crick nieodwołalnie podważy swój autorytet,

background image

mimo iż dokonał jednego z największych odkryć
wszechczasów. Pisano o nim źle, sugerując iż postradał rozum.
Francis Crick naraził się środowisku naukowemu tym, że
odważył się w swojej książce zebrać dziesiątki argumentów,
uzasadniających tezę, iż życie nie mogło powstać na
powierzchni Ziemi drogą walki o byt i selekcji naturalnej.
Zarodki życia, jak twierdzi, zostały wysłane na Ziemię w
pojemnikach przez wysoko rozwiniętą cywilizację.

Książkę Francisa Cricka poprzedza przedmowa A.
Hoffmanna, która rozpoczyna się od zdania:

Cztery miliardy lat temu na planecie, krążącej
wokół odległej gwiazdy, technicy pracowicie
krzątają się przy ustawionej na kosmodromie
rakiecie. Start. Sto tysięcy lat później rakieta
dociera na orbitę Ziemi ...”

Hipotezę tę jej autor wraz z współtwórcą Leslie Orgel’em
nazwał koncepcją “panspermii ukierunkowanej”.

W jednym z końcowych rozdziałów tej książki pisze on o
randze swojej koncepcji następująco:

Wydaje się, że wpada ona w zbyt wiele pułapek
banalnej powieści fantastycznej - wyższa
cywilizacja gdzieś w Kosmosie, rakieta o
niezwykłej mocy (symbol falliczny?), pracowite
drobnoustroje zasiedlające dziewiczą Ziemię.
Jak można poważnie traktować taką historię?
Cała ta koncepcja z daleka pachnie UFO,
rydwanem bogów i tym podobnymi przejawami
współczesnej głupoty ... Żeby odeprzeć ten
zarzut, mogę jedynie powiedzieć, że jej korpus
spoczywa na o wielu solidniejszych podstawach.
Każdy szczegół naszego scenariusza oparty jest
na "stosunkowo mocno podbudowanej
przesłance współczesnej nauki"”.

background image

(R) - Wspomniałeś, że Francis Crick ostatnio zajmuje się
problemem świadomości.

(A) - Tak, on tak jak by chciał rozwiązać wszystkie
najważniejsze problemy tego świata, a zagadnienie
świadomości jest rzeczywiście kluczowe, ma także związek z
podróżami w czasie.

(R) - No więc jak! Da się według tych naukowców
podróżować w czasie czy nie?

(A) - To intelektualny klops, problem i dylemat dla ludzi
żyjących pod koniec tego tysiąclecia, gdyż coraz więcej ludzi z
tytułami naukowymi (zawiadującymi prestiżowymi
instytucjami, chociażby takimi jak: "Lucassian Cathedra"
prowadzona teraz przez Hawkinga, ale kiedyś przez Izaaka
Newtona, czy też pracownia Michio Kaku, prowadzona kiedyś
przez Einsteina; (*3,4,5) twierdzi, że da się podróżować w
czasie, tzn. że istnieją pętle czasowe w hiperprzestrzeni, a
nawet że istnieją wszechświaty równoległe.

(R) - Jak wiesz, to oznacza, że dałoby się przeszkodzić
własnym rodzicom w zawarciu małżeństwa. To oznacza
możność naruszenia łańcucha przyczynowo- skutkowego. To
oznacza możność zmartwychwstania, i jest przyczynkiem do
problemu reinkarnacji. To oznacza, według mnie, załamanie
się zasad racjonalnego myślenia, bo to wszystko przeczy
zdrowemu rozsądkowi!

(A) - Rzeczywiście, to jest klops? Hawking twierdzi nawet, że
UFO to argument przemawiający za tym, że podróże w czasie
rzeczywiście odbywają się. Według niego UFO to odbierane
przez nas obrazki, takie ślady po temponautach, czyli istotach
zdolnych do przemieszczania się w czasie poprzez
hiperprzestrzeń, czyli 5-ty wymiar, tak właśnie jak Enterprise
z Star Trek (*6).

(R) - Czyli UFO to statki z przyszłości?

background image

(A) - Niezupełnie! To tylko obrazki, ślady, takie nasze
impresje po przelocie statku, który podróżuje w przestrzeni o
większej ilości wymiarów niż nasze trzy przestrzenne i jeden
czasowy.

(R) - Nie rozumiem?

(A) - Michio Kaku (*3) tłumaczy to przez analogię do świata
płaszczaków, takich wyobrażeniowych istot, posiadających
tylko dwa wymiary przestrzenne, czyli żyjących na
płaszczyźnie, powiedzmy na kartce papieru. Jeśli istota
trójwymiarowa powoli położy na takiej kartce palce swojej
dłoni to płaszczaki będą obserwować zjawiające się stopniowo
różnokolorowe, większe i mniejsze plamy, odpowiadające
opuszkom naszych palców, dotykających i odrywających się
stopniowo od owej kartki papieru.

UFO dla nas to co widzimy po "wetknięciu dłoni "istoty
pięciowymiarowej" do naszego trójwymiarowego świata.

(R) - Aha rozumiem! Można by jednak przyszpilić takie UFO.
Nawet płaszczaki mogłyby przebić igłą palec dotykający
kartki papieru, tzn. ich świata!

(A) - Toteż ostatnio jest właśnie taka sprawa, tzw. afera
dystrybutora filmu Santilliego, czy też raczej afera
francuskiego dziennikarza Jaceque'a Pradela prowadzącego
na kanale I-szym telewizji francuskiej znaną audycję pt.:
"Zgubione z oczu". Otóż ludzie ci zdołali zaznajomić pół
świata z filmem nakręconym rzekomo w roku 1947 w
amerykańskiej bazie wojskowej, gdzie odbywała się sekcja
zwłok UFO-ludka, po katastrofie jego statku w pobliżu
miejscowości Roswell (*8).

(R) - O ile wiem Ty rozróżniasz jednak trzy rodzaje relacji o
UFO. Relacje o statkach ze Związku Plejadańskiego (*10),
czyli o realnych przybyszach z najbliższej okolicy planety
Ziemi, takie właśnie jak choćby ten statek, który się rozbił w

background image

pobliżu Roswell. Czym innym są jednak dla Ciebie UFO
Jungowskie (*14) i UFO hiperprzestrzenne (*6).

(A) - To jest dobra klasyfikacja. Z tym że, jak wiesz, UFO
realne może przybywać z bliskiej odległości, takiej jak Plejady
lub z innej galaktyki, albo może być to tzw. “szalony lot w
nieskończoność” (*18).

(R) - Wiem, wiem! Tak jak chociażby Twój TIME-CRAFT,
który przybył tu z najbliższej nam galaktyki, czyli M31
(Messier 31), opisany w Twojej powieści “M31”.

(A) - Powieść “M31” napisał Adrian Bread (*11).

(R) - Wiem, wiem! Tylko dlatego, że na TIME-CRAFT-cie
panuje tzw. B-moralność.

(A) - Zawsze można w końcu zaliczyć taką powieść s-f jak
“M31” w całości do relacji o UFO typu Jungowskiego i wtedy
nie musimy się martwić o to czy istnieje B-moralność prócz A-
moralności. Wtedy takie statki widziane na niebie, jak chciał
to C.G. Jung, to tylko życzeniowe projekcje dawnych mitów i
osobistych marzeń. My oboje wiemy już zresztą, że są to
projekcje osób o szczególnym typie osobowości, na przykład
takich jak spod znaku Strzelca lub spod Enneagramicznego
znaku “PERFORMER” (*12, *13).

(R) - Słuchaj, można się w tym wszystkim pogubić. Nikt nie
jest już autorytetem. Uczeni fizycy mówią o zmartwych-
wstaniu, wszechświatach równoległych i podróżach w czasie
do społu z dziennikarzami pierwszego narodowego kanału TV
dużego kraju w środku Europy. Co z tym wszystkim mają
zrobić zwykli obywatele, którzy nie potrafią się do tego
wszystkiego ustosunkować. Przecież to musi powodować
zamieszanie w umysłach i szkodzić na zdrowie psychiczne. Ty
jesteś od zdrowia psychicznego, więc powiedz, jak to jest
według Ciebie!

(A) - Według mnie problem orientowania się w tym

background image

wszystkim nie jest taki zupełnie beznadziejny, jeśli zechcieć
przyjąć do wiadomości, iż istnieje tzw. "powieściowo-naukowe
sprzężenia zwrotne".

(R) - To jakieś prawo natury czy co?

(A) - Rzeczywiście, to sięga dość głęboko. Założeniem
wyjściowym jest, że: LUDZIE, jako najbardziej cudowny
efekt Wszechświata, stanowiący zresztą wczesną postać
"władców hiperprzestrzeni", czyli cywilizacji III stopnia, jak
ujmuje to Michio Kaku (*3), mogą osiągnąć wszystko co chcą,
tzn. wszystko co się im wymarzy, byle podążali do tego
stopniowo i spokojnie ścieżkami wyznaczonymi, nie tyle przez
fizyków, ile przez aktualną znajomość "fizyczności
Wszechświata".

(R) - Mówisz mętnie! Ludzie to bogowie, czy jak?

(A) - Nie bogowie, bo nie mogą osiągnąć wszystkiego
natychmiast za pstryknięciem palców. Muszą zacząć od
sformułowania pewnego marzenia i pozostawić jego realizację
swoim potomkom.

(R) - Domyślam się. Sądzisz, że takie marzenia formułują
ustami pewnego pisarza, dość często pisarza literatury
fantastyczno-naukowej, a potem filmuje to pewien reżyser,
taki jak Spielberg lub Kramer i powstaje serial "Star Trek".

(A) - Tak właśnie, ale co jest tu istotne. Taki film to tylko
wytyczna dla naukowców, którzy muszą wchłonąć ją do
podświadomości, a potem zaczął nad nią na serio i ciężko
pracować.

(R) - Dlaczego na serio i ciężko?

(A) - Sądzę, że ludzie mogą osiągnąć wszystko co chcą, ale
muszą liczyć się z ograniczeniami tego co umożliwia im wiedza
posiadana aktualnie.
Jeśli chcą coś nowego, to muszą swoją
wiedzę rozwinąć, a to wymaga czasu, pracy i pieniędzy.

background image

(R) - Jakoś nic nie mówisz o ograniczeniach ze strony praw
fizyki, czyżby ich zupełnie nie było?

(A) - Sądzę, że prawa natury są niesłychanie proste i skąpe.
Jest ich niewiele. Łatwo je obejść. Większość "niemożności" to
nasze własne wcześniejsze teorie.

(R) - No dobrze, ale mów konkretnie! Czy dało się już obejść
teorię Einsteina, aby podróżować w czasie?

(A) - W roku 1996 stan wiedzy rzeczywiście coraz bardziej
zgadza się z postulatem H.G. Wellsa, sformułowanym w roku
1984 w jego powieści pt.: "Wehikuł czasu". W Polsce powieść
wydano niedawno ponownie. Natchnienie do pomysłu podróży
w czasie czerpało z niej dziesiątki pisarzy s-f na całym świecie,
a fanowie serialu "Star Trek" stanowią w USA poważne lobby
polityczne, które wymusza przydzielanie finansów na NASA i
programy dalekosiężnego nasłuchu typu SETI. Tym nie mniej,
jako biolog i lekarza mam pewną wątpliwość.

(R) - A cóż tu ma biologia i medycyna do rzeczy? Przecież tu
chodzi o prawa fizyki!

(A) - No tak, ale przecież mówimy o podróżach w czasie ludzi
a nie kamieni!

(R) - Co za różnica?

(A) - Mówiąc krótko, sądzę że życie jest możliwe jedynie w
czole ekspansji czasoprzestrzeni. Jeśli opuścimy ten region
czasoprzestrzeni i przeniesiemy się niejako do jej wnętrza, to
nie zastaniemy tam form żywych. Co więcej, nie wiem, czy aby
nie stracimy wtedy świadomości.

(R) - Co to jest świadomość?

(A) - Jest to odczucie tego typu, jak na przykład miłość.
Świadomość powstaje w mózgu wtedy gdy wyobrażamy sobie
samego siebie
na tle modelu świata, swojego życiorysu, łącznie z
przywołaniem swojej wizji przyszłości
(*21, *22, *23).

background image

(R) - Czy jest to fenomen chemiczny, fizyczny albo taki jakiś
elektroniczny?

(A) - Nie, to jest fenomen software’owy, czyli zjawisko
umysłowe powstające w trakcie operacji przetwarzania
danych szczególnego typu, tzn. danych dotyczących samego
siebie. Najpierw trzeba być, potem trzeba to odczuwać, a
później trzeba umieć wyobrazić sobie w swoim mózgu samego
siebie (*19, *20, *21, *22, *23).

(R) - Czy Francis Crick i Roger Penrose to wiedzą?

(A) - Skąd wiesz, że Roger Penrose jest też “mocny” w
rozmyślaniach na temat świadomości?

(R) - Przechodziłam wzdłuż tych kiosków z książkami, które
są czynne całą dobę w holu dworca w Katowicach. W każdym
z tych kiosków nastawionych na zmęczonego podróżnego
mają przedostatnią książkę R. Penrose pt.: “Umysł Cesarza”.

(A) - Rozumiem, a więc co sobie myśli Crick i Penrose w tej
chwili to nie wiem, bo oni nie wpuszczają jeszcze swoich
rozwiązań na bieżąco do sieci INTERNET. Mogę się oprzeć
jedynie o ostatni dostępny artykuł, referujący jego poglądy
(*17). W każdym razie widać, że trudno jest im dostrzec to, że
wtedy gdy ktoś wyobraża sobie samego siebie to “odczuwa”
, że
jest zły czyli “brzydki” albo że jest dobry, wspaniały, czyli
“piękny”. Wzorzec na dobro i zło, brzydotę i piękno to idee
Platońskie, o których mówiło się zawsze, że są odnotowane
poza cztero-wymiarową czasoprzestrzenią. Co prawda tkwią
one w którymś z wyższych wymiarów, tam gdzie prawa
matematyki i muzyki, ale są niejako dostępne na krawędzi
czterowymiarowej czasoprzestrzeni, tam gdzie są
umiejscowione myślące głowy żyjących ludzi. Działająca sieć
neuronalna fałduje tą krawędź (*23), ale ona musi być już
wystarczająco płaska. Krzywizna krawędzi czasoprzestrzeni
wpływa także na ewolucję układów biologicznych. W każdym
razie chwilę po prawybuchu świadomości nie da się

background image

wytworzyć. Gdy się cofać w czasie to świadomość musimy
utracić.

(R) - A jakby to wyglądało?

(A) - Sądzę, że byłoby to tak jak z tym kapitanem łodzi
podwodnej z filmu pt.: "Ostatni brzeg" (*9), który po
globalnym ataku nuklearnym dotarł w desperackim rejsie z
żyjącej jeszcze Australii do wymarłych już brzegów wokół San
Francisco. Już przez peryskop zobaczył, że na brzegu stoją
kamienne
budowle, ale nie ma już śladu po jakimkolwiek
życiu.

(R) - Twierdzisz tym samym, że powierzchnia, czoło ekspansji
rozszerzającej się czterowymiarowej czasoprzestrzeni
dostarcza jakiejś energii niezbędnej, aby życie istniało i aby
istniała świadomość.

(A) - Tak, bo to przecież jest trywialna prawda, że życie
istnieje tylko w chwili aktualnej bądź też w wąskim przedziale
czasoprzestrzeni, który obejmuje ostatnie kilkadziesiąt lat. Za
tą warstewką pozostają tylko umarli. Tylko Frank Tipler
twierdzi, że aby wskrzesić umarłych trzeba wygiąć krzywiznę
czaso-przestrzeni albo zacząć czasoprzestrzeń kurczyć, czyli
czoło ekspansji cofać.

(R) - Słuchaj! Sądzę jednak, że mam rację! Takie rozważania
powodują zamieszanie w umysłach współczesnych telewidzów
i czytelników gazet i szkodzą na zdrowie psychiczne.

(A) - Tak jest! W dużej mierze to powoduje ów stan rozbicia
psychicznego,
bo pojedynczego człowieka różni mędrcy ciągną
w różne strony, ale to jest przejściowe,
to zachodzi tylko do
czasu uświadomienia sobie pochodnej od prawa powieściowo-
naukowego sprzężenia zwrotnego.

(R) - Uwierzyłam już w istnienie sprzężenia zwrotnego między
powieściami a rozwojem nauki. Co może jednak ludzi
uspokoić w tej zwariowanej sytuacji. Przecież dawniej, gdy

background image

ktoś umierał, to pozostawiał świat mniej więcej taki sam jaki
zastał. Teraz w ostatnich dwóch pokoleniach ludzie na starość
nie poznają już sytuacji, w której się narodzili. Urodzili się w
czasach radia i parowozów, a opuszczają świat w dobie
telewizji satelitarnej, insuliny produkowanej metodami
inżynierii genetycznej, teleskopu Hubbla, podróży
międzyplanetarnych i końcówek sieci INTERNET.

(A) - Uspokoić może wgląd w umysł nadistoty rodzącej się
tutaj na tej planecie
. Jeśli ktoś posiada wgląd w myślenie
nadistoty Ziemi to zrozumiał, że przestało już być ważne
pomnażanie majątku, kariera naukowa, a nawet kariera
powieściopisarza. Biznesmeni są od mrówczej pracy nad
zarządzaniem kapitałem, uczeni od mrówczego powiększania
zasobów wiedzy, a powieściopisarzy jest tysiące. Multimedia
typują niektórych, ale niekoniecznie tych najciekawszych.

(R) - Co jeszcze mówi wgląd w umysł nadistoty Ziemi?

(A) - To że szalone tempo rozwoju elektroniki,
telekomunikacji i inżynierii genetycznej z naszego ludzkiego
punktu widzenia jest dla nadistoty tylko normalnym i
spokojnym rozwojem elementarnych podstaw do tego co chce
i co musi niejako uczynić, aby się przemienić w cywilizację II
stopnia. Ona po prostu cały POSTĘP, PRZYROST WIEDZY,
a potem rozwój takich sieci, jak INTERNET potrzebuje tylko
po to, aby zapewnić sobie złącza pomiędzy organizmami i
umysłami ludzi, tzn. komórek swojego ciała ze swoim
własnym myśleniem, który jest ponad nami.

(R) - No dobrze, ale co wynika z tego, że gwiezdny embrion
zaczyna łapać swoją świadomość dla każdego z nas, prostych,
pojedynczych ludzi?

(A) - Unikać jakiejkolwiek przesady. Pomnażanie majątku,
tytaniczna praca dla kariery, heroiczne wysiłki ideologiczne to
nie praca dla Ciebie, ale dla nadistoty, która i tak sobie
poradzi bez Ciebie, na swój zresztą sposób. Ty bowiem z

background image

Twoimi współwyznawcami możesz się mylić. Ona natomiast,
ucząc się na błędach, wie w końcu lepiej. Jeśli harujesz i pot
leje Ci się z czoła to tylko dlatego, że nie znasz, nie poznałeś
żadnego innego sposobu na życie.

(R) - Ale co w takim razie robić?

(A) - To co nadistota niezbędnie potrzebuje! Ona oczywiście
chce istnieć! Jej istnienie opiera się na współdziałaniu naszych
organizmów i współdziałaniu naszych umysłów. Ona
potrzebuje żywych, pogodnych, przyjaznych interakcji
między-osobowych. Ona potrzebuje dużej ilości miłości i
odważnego myślenia, bo inaczej “zdechnie”, dlatego wysyła
takie “wewnętrzne sygnały”, “sterowanie hormonalne”
poprzez takich ludzi jak Budda, Zaratustra, Goethe,
Ramanujan, Mozart, Strauss i Chopin. Jej grożą być może
inne nadistoty, które obmyśliły sobie odmienne zasady
współdziałania wewnętrznych podelementów. Nasza nadistota
stawia, jak widać, jednak na fenomen miłości, oryginalności i
szybkie ustalanie nowej prawdy.

15. CZYŻBY SIEĆ PRYWATNYCH

POWIĄZAŃ STEROWANA PRZEZ

SAMEGO RA?

czyli o siatce nadwrażliwców posianej w czasoprzestrzeni

(R) – Wiesz, przeczytałam wszystkie rozdziały tej książki
jeszcze raz, poczynając od Mikołaja Kopernika i Giordano
Bruno aż do Francisa Cricka i Stephena Hawkinga.

background image

Przeczytałam to, a potem sprawdziłam kilka faktów w kilku
książkach i wykryłam coś niezwykłego!

(A) – Cóż takiego?

(R) – Ty opisałeś sieć, taką siatkę ludzi, którzy się znali
osobiście!

(A) – Trudno aby Einstein umówił się na kawę z Koper-
nikiem, gdyż tkwią oni w różnych punktach czasoprzestrzeni.

(R) – Posłuchaj więc proszę kilka wybranych przeze mnie
fragmentów z tych książek:

W Weimarze w domu matki (A.
Schopenhauera) gromadzą się tymczasem ludzie
o głośnych nazwiskach. Prym wiedzie Goethe,
poeta, przyrodnik, minister, stały bywalec
salonu pani Schopenhauer.”

(R) – I posłuchaj jeszcze koniecznie trzech innych fragmentów
książki o Schopenhauerze. Sam dostrzeżesz ten niezwykły
fenomen. Słuchaj!

... entuzjazmował się wczesną powieścią
romantyczną, której pozycjami sztandarowymi
były “Lucynda” - Fryderyka Schlegla
i “Lovell”
Ludwika Tiecka
, powieści zaliczane do tzw.
romantycznego nihilizmu, gdzie życie
przedstawiano jako teatr marionetek lub dom
wariatów, gdzie bohatera cechowało znudzenie i
pogarda wobec świata - a zatem “czarną
literaturę” owej epoki ...”(*1).

Przychodzą lata najpłodniejsze. Schopenhauer,
który tymczasem poznał również filozofię
indyjską osiada w 1814 roku w Dreźnie, wówczas
stolicy romantyzmu, by pisać dzieło życia. W życiu
kulturalnym i towarzyskim uczestniczy w
minimalnym stopniu, przyjaźni ani nawet

background image

stosunków towarzyskich nie nawiązuje, jeśli
pominąć przelotne zbliżenie z Ti
eckiem. Jak
zwykle jest samotny.” (*1).

... W 1818 roku, po czterech pracy, “Die Welt
als Wille und Vorstellung” ... jest gotowy ...
Goethe powiadomiony o ukończeniu dzieła i o
zamiarze podróży do Włoch, przesyła kilka
miłych słów, dołączając list polecający do
bawiącego w Wenecji Byrona
.

Wyjazd do Mekki romantyków - do Włoch -
nastąpił zanim jeszcze dzieło się ukazało.
Schopenhauer wiele sobie po tej podróży
obiecywał ... nie wątpił bowiem, że jego dzieło
skupi na sobie powszechną uwagę i zaćmi
wszystko co napisano w filozofii po Kancie ... W
Wenecji spotyka Byrona, niestety przebieg
spotkania nie odpowiada marzeniom.”

(A) – Tak, i co chcesz przez to powiedzieć?

(R) – Na razie tylko tyle, że to Goethe miał ustawiczne bóle
głowy i właśnie według Ciebie cierpiał na syndrom napadów
częściowych, złożonych, nasilających się pod wpływem
zwiększonej aktywności Słońca i podwyższenia natężenia pola
geomagnetycznego. W innym rozdziale napisałeś z kolei, że
według Pani Doktor Kay Redfield Jamison lord Byron,
podobnie jak Van Gogh i Robert Schuman, cierpieli na
psychozę maniakalno-depresyjną, co tłumaczyłoby ich
nieznośnie, niepohamowane zagrania (*2, *3), zwłaszcza w
niektórych okresach ich życia. Ja z kolei chcę wykazać przez
odwołanie się do wiarygodnych źródeł, że na dodatek oni znali
się prywatnie!

(A) – No dobrze, ale dlaczego jest to takie ważne?

(R) – Zrozumiesz jak posłuchasz jeszcze trochę konkretnych
danych o tego typu znajomościach. Proponuję, abyś posłuchał

background image

trochę o prywatnych powiązaniach Fryderyka Nietzschego z
Ryszardem Wagnerem oraz powiązaniach Ryszarda Wagnera
z szalonym królem bawarskim. Przeczytam Ci tutaj wybrane
przeze mnie fragmenty z książek, omawiających ich życie i
dzieła (*4, *5, *7, *8).

... Odkrywa filozofię Artura Schopenhauera już
w 1865 roku, czyta główne jego dzieło “Świat
jako wola i wyobra-żenie
”. Jest to okres, kiedy
myśl Schopenhauera zyskuje w Niemczech coraz
szerszą popularność” (*4, s. 13).

W listach do przyjaciół otwarcie przyznawał się
do najpełniejszej sympatii dla Schopenhauera”
(*4, s. 14).

Jesienią 1868 roku wraca do Lipska ... W tym
czasie ma okazję poznać Ryszarda Wagnera,
którego wiele kompozycji znał i cenił. Wagner
odwiedził w Lipsku swą siostrę Otylię, żonę
profesora orientalistyki, Hermana Brockhausa,
którego Nietzsche znał z czasów studiów” (*4, s.
15).

Wagner okazał się entuzjastą Schopenhauera, o
którym mówił, że “jest jedynym filozofem, który
poznał istotę muzyki”” (*4, s. 15).

Inne, nie mnie istotne pobudki rozmyślań
pochodziły od Wagnera, który mieszkał w
Szwajcarii, w pięknym domu na półwyspie
Hibschen koło Lucerny wraz z młodszą o ponad
dwadzieścia lat żoną Cosimą, córką znanego
kompozytora Ferenca Liszta, która rzuciła dla
Wagnera swego pierwszego męża, pianistę
Hansa von Bülowa” (*4, s.18).

Nietzsche ulega czarowi towarzyskiemu
Wagnera i jego żony, w której jak sądzą

background image

niektórzy, był platonicznie zakochany i wierny
tej miłości do końca” (*4, s. 18).

Już w 1972 roku Wagner angażuje się wyraźnie
po stronie nowego państwa niemieckiego.
Przenosi się do Bawarii, do Bayereuth, gdzie -
dzięki składkom publicznym i subwencjom
rządowym pochodzącym od bawarskiego króla
Ludwika i od rządu cesarskiego - buduje teatr
muzyczny, aby wystawiać swoje opery i
utworzyć centrum życia kulturalnego Niemiec”
(*4, s. 22).

W 1882 roku przeżywa Nietzsche ostatni
przyjemniej-szy okres swego życia, kiedy w
Rzymie u dobrej znajomej - Malvidy von
Meysenburg - poznaje młodą Rosjankę, osobę
wykształconą, wrażliwą na sztukę i rozumiejącą
filozofię - Lou de Salomé, w której się kocha.
Wraz z nią i z Paulem Ree wspólnie podróżują
do Szwajcarii i Niemiec, gdzie Lou poznaje
siostrę Nietzschego” (*4, s. 30).

Sympatią Ludwika Bawarskiego cieszyły się
wagnerowskie hasła odnowienia sztuki przez
sięgnięcie do starogermańskiej tematyki i
przeciwstawienie tradycyjnej operze włoskiej
nowego typu przedstawienia, tzw. dramaty
muzyczne, w których muzyka i aktorstwo
służyły przedstawieniu akcji i uczuć bohaterów,
a cała melodyka podporządkowana była treści
utworu. Ludwik był rozmiłowany w muzyce
Wagnera. Rząd cesarski z aprobatą patrzał na
działalność Wagnera, nie tylko ze względu na
jego artystyczne nowatorstwo, ile na szerzenie
nastrojów nacjonalistycznych - tak w
wypowiedziach prasowych, jak i przez sztukę”

background image

(*4, s. 22).

(A) – Przepraszam, że Ci przerywam, ale przecież król
Bawarii Ludwik II był chory umysłowo (*5). Nakładał coraz
większe podatki na poddanych i za te pieniądze budował coraz
to bardziej bajkowe, coraz bardziej zwariowane zamki (*5).
Projekty podsuwał mi właśnie Wagner. Poddani w końcu się
zdenerwowali. Musiał abdykować. Osadzono go w jednym z
wybudowanych przez niego zamków. Jeśli nie wierzysz to
mogę Ci przeczytać fragment pewnej książki. Jest to wzięte z
“Let’s go” - przewodnika po Niemczech, który mieliśmy ze
sobą będąc w Monachium (*6):

Jezioro polodowcowe Starnbergersee stanowi
ulubione miejsce wypadów mieszkańców
Monachium. Niedaleko, za odnogą jeziora,
zajduje się Berg, zamek, w którym umieszczono
Ludwika II wkrótce po jego abdykacji. Krótko
po tym utonął w tajemniczych okolicznościach, a
miejsce na brzegu Starnbergersee, gdzie
odnaleziono jego ciało, jest oznaczone krzyżem”
(*6).

(R) – No właśnie. Dziwaczny podróżnik Schopenhauer, który
stworzył podwaliny teoretyczne pod tzw. “sztuczną
rzeczywistość”, a potem szalony Lord Byron (*2, *3) i szalony
Nietzsche (*7, *8), a potem Wagner, który inspirował chorego
na schizofrenię króla Ludwika II (*5). Przy czym ów król
Bawarii zainspirował z kolei myśl polityczną następnych
władców Niemiec. Hitler przejął te właśnie myśli polityczne.
Ideologię swą podbudował konceptami filozoficznymi
Nietzschego, a swoje parady i ceremonie oparł na
nowatorskim wkładzie do teorii i praktyki arcydzieł muzyki i
dramaturgii Wagnera.

(A) – Rzeczywiście ułożyło Ci się to w taką cyniczną,
przejmującą, bo prawdziwą układankę. Ale nie wiem czy nie
jest to trochę naginane.

background image

(R) – Czy naginane to zastanowimy się nad tym później.
Zapoznaj się wpierw jednak ze ścieżką “ciągu znajomości
prywatnych podążających w kierunku teologiczno-
psychologicznym”.

(A) – A co? Znowu przytoczysz kilka cytatów ze znanych,
opublikowanych książek?

(R) – A jakże, przecież inaczej byłoby to wyssane z palca. To
Ty tego mnie uczyłeś, że nowatorskie tezy trzeba uzgodnić z
historycznymi faktami. Słuchaj więc uważnie:

Franza Antona Mesmera (1734-1815) często się
dzisiaj dyskredytuje, mówiąc o nim jako o
ekscentrycznym szarlatanie, wykorzystującym
podatne na sugestię kobiety, którego kariera
dała początek tzw. Erze Naiwności, zakończonej
spirytualizmem i Christian Science. Niektórzy
nawet obarczają go odpowiedzialnością za, jak
to określają, powszechny nawrót do
średniowiecznego obskurantyzmu, guślarstwa i
czarnej magii.

Ale Mesmer nie był ani okultystą ani
szarlatanem. Miał pełne wykształcenie w
dziedzinie medycyny i filozofii i wystarczające
przygotowanie muzyczne, aby zrobić wrażenie na
Mozarcie; życie zaś poświęcił leczeniu chorób.
Bardziej niż ktokolwiek inny usiłował
“odokultyzować” niezwykłe metody leczenia,
wydobywając je na światło dzienne i zapraszając
każdego uczonego, który zechciałby poświęcić
temu czas, do ich sprawdzenia.

Aby uzyskać na Uniwersytecie Wiedeńskim
stopień doktora nauk medycznych, napisał
rozprawę “O wpływie planet na ciało ludzkie”.
Wysunął w niej hipotezę, że przestrzeń jest

background image

wypełniona uniwersalnym fluidem, czyli eterem,
w którym na skutek oddziaływania planet
zachodzą pływy. Od pływów tych uzależnione jest
zdrowie; przyczyną choroby jest zaś przerwanie
przepływu naturalnej siły życiodajnej ...”.

(A) – Przepraszam, że Ci przerywam, ale właśnie przeczytałem,
że Wolfgang Pauli, fizyk który dostał Nobla, przyjaciel Junga, do
końca życia bronił konceptu eteru, twierdząc, że jest nim “suma
właściwości fizycznych związanych z przestrzenią pozbawioną
materii” (*9, s. 68).

(R) – Nie przerywaj, słuchaj dalej:

Mesmer zaczął działać jako uzdrawiacz za radą
jezuity o nazwisku Maximillian Hell, a być może
także pod wpływem księdza J.J. Gassnera,
innego znanego uzdrowi-ciela, który łącząc
medycynę z egzorcyzmami i leczeniem przez
“nakładanie rąk” zyskał sobie wielu
zwolenników. Sam Mesmer nie przypisywał
sobie niczego poza odkryciem, jak sam to
określił, “czynnika” oddziaływu-jącego na układ
nerwowy i metody posługiwania się nim w
leczeniu najbardziej kłopotliwych rodzajów
chorób. Nazywał ten czynnik magnetyzmem
zwierzęcym
i uważał go za fluid, który można
przyrównać do elektryczności i grawitacji.
Ludzie, którzy się nim posługują
(“magnetyzerzy”), mogą go gromadzić i
przekazywać materii ożywionej i nieożywionej.

Tak czy inaczej, Mesmer musiał w końcu parę
osób wyleczyć. Aby leczyć ściągające do jego
domu tłumy, zbudował słynne baquets
, duże
wanny wypełnione wodą, którą magnetyzował
wzdłuż typowych linii, wrzucając kawałki
magnetytu; pacjentom zaś dawał do trzymania

background image

bursztynowe lub szklane pręty. Rozgłos, jaki
powstał wokół osoby Mesmera, wynika z faktu,
że posługiwał się on jednocześnie dwiema
metodami: terapią elektro-magnetyczną i
leczeniem przez sugestię. Pierwsza z nich została
w pełni zrehabilitowana dopiero po upływie
blisko dwustu lat, druga rozwinęła się w tym
czasie pod maską hipnotyzmu i
“spirytualistycznego uzdrawiania” poprzez
“passy magnetyczne”, na gruncie metody
Mesmera. Metoda ta polegała na przesuwaniu
ręką w odległości kilku centymetrów od ciała
pacjenta, w kierunku od głowy do stóp.
Spirytualiści nazywają to oczyszczaniem
emanacji. Od Mesmera wywodzi się zarówno
leczenie jedynie wiarą
, jak i psychoterapia.
Psychoterapię jako metodę leczenia stosował
jeden z amerykańskich zwolenników Mesmera,
Phineas Quimby, a zainspirowana tym Mary
Baker Eddy stworzyła Christian Science.
Metody popularyzowane przez Quimby’ego
wywarły wpływ na wielu lekarzy o bardziej
naukowym nastawieniu: od Braida, Esdaile’a i
Elliotsona do Charcota, Bernheima, Liébeaulta,
Breuera i Freuda.” (*9)

(A) – Wydaje mi się, że gubisz wątek. Co ma Mesmer do tego
wszystkiego?

(R) – Czy Ty słuchałeś uważnie, Mesmer znał prywatnie
Mozarta. Mozart znał prywatnie Goethego. Phineas Quimby
znał prywatnie Mary Baker Eddy. Freud czytał zaś uważnie
Quimby’ego, Mesmera i Nietzschego, mimo że się tego
wypierał.

(A) – Co z tego? Któż to taki Mary Baker Eddy?

(R) – No cóż, a jakie to wielkie religie świata, liczące

background image

przynajmniej kilkanaście milionów wyznawców, zaistniały
niedawno?

(A) – Mormoni!

(R) – Mormoni i Christian Science! W znanych, łatwo
dostępnych książkach wypowiada się na ten temat Erich van
Däniken (*10).

(A) – Wiesz dobrze, że on działa jako płachta na byka i lepiej
omijać jego nazwisko.

(R) – Tym nie mniej posłuchaj go:

Mary Baker-Eddy urodziła się 16 lipca 1821
roku w Bostonie i tam zmarła 3 grudnia 1910
roku. Można ją nazwać wielką twórczynią religii
nowych czasów. W roku 1866 założyła kościół
Christian Science. Społeczność ta,
zorganizowana w kościele macierzystym z
własnym obrządkiem, posiada ponad 3000 gmin
na pięciu konty-nentach, wydaje znakomicie
redagowaną gazetę “Christian Science
Monitor”, ma kilka milionów wyznawców i
własną biblię “Science and Health (Nauka i
Zdrowie)”, której wydania osiągnęły
astronomiczne nakłady.

Mother Mary - matka Mary, gdyż tak się mówi
o córce farmera z New Hampshire, jest
przykładem, jak dzięki niesłabnącej energii,
ogromnej ambicji i niezawodnej umiejętności
oddziaływania na masy, a także słabości do
brzęczącej monety, można nawet w tak rzekomo
oświeconym, naszym stuleciu stać się twórcą
nowiutkiej religii z całą jej pompą, obrządkiem i
obietnicą zbawienia (pewnie łącznie z cudami!).

Zdaniem lekarzy Mary Baker była

background image

“przypadkiem” psychopatologicznym. Siódme
dziecko w purytańskiej rodzinie było “obcym
ciałem”. Dziewczynka na każde skarcenie, czy
wypowiedzianą nieco głośniej wymówkę
reagowała histerycznie - poznaliśmy symptomy
histerii - rzucała się wtedy na podłogę ...”

... Qiumby wcale nie dokonał cudu. Mary
wybrała się w tę ostatnią podróż w takim stanie
psychicznym, jak pielgrzymujący do cudownych
miejsc. Oto ostatnia stacja, teraz albo nigdy
dokona się cud uzdrowienia. A Quimby nie robił
nic innego niż Emile Coué (1857-1926), który
dawał chorym sugestywne rozkazy, że powinni,
że muszą wyzdrowieć ...” (*19).

(A) – Teraz Cię zrozumiałem. Ścieżka od takich masonów jak
Goethe i Mozart prowadzi poprzez Mesmera do założycieli
nowoczesnych ideologii, takich jak Mormoni, Christian
Science, psychoanaliza, hipnoza, bioenergoterapia i cały ten
Jungizm.

(R) – Jungizm, a co to?

(A) – Ano przypomnij sobie! Carl Gustaw Jung, chcąc zrobić
na pierwszej randce wrażenie na Sabinie Spierlein, stwierdził
ni stąd, ni zowąd że jego dziadkiem był Goethe (*11). Z
opowieści o Sabinie wynika także, że kilku pierwszych psycho-
analityków znało ową niesamowitą Lou de Salomé, w której
kochał się Nietzsche. W książce o Sabinie, kochance C.G.
Junga jest też przejście do powiedziałbym ścieżki naukowej.

(R) – Ścieżki naukowej?

(A) – Skoro zaakceptowałem już Twój koncept “ścieżki
prywatnych znajomości”, to widzę dalsze następstwa. Ta
ścieżka przechodzi także na pole nauki. Spróbuję Ci to
wykazać! Trzeba by zacząć od Rogera Bacona, filozofa, logika
i matematyka, który żył w latach 1220-1292. Jak pisałem już

background image

kiedyś (*12) wydaje się że, przejął on pradawne teksty
pochodzące być może nawet z czasów biblioteki
aleksandryjskiej. Nawiązuje do niego Kopernik, Newton i
Kepler. Wspominany przeze Ciebie Guy Lyon Playfair, w
swoje książce “Cykle nieba” (*9) na stronie 387 pisze:

Nie będzie broszurowanych wydań “Dzieł
zebranych” Hermesa Trismegistosa. Zamiast
jednak ubolewać nad stratą wiedzy
starożytnych, powinniśmy raczej spróbować ją
odzyskać (chodzi tutaj o spalenie Biblioteki
Aleksandryjskiej). Jeśli oni potrafili ją zdobyć to
i my potrafimy
. Dotyczy to również wiedzy
współczesnych starożytnych
”, takich jak Kepler
i Newton, dwu najbardziej wpływowych ludzi
wszystkich czasów, których olbrzymia liczba dzieł
nie została jeszcze dotąd wydana ...”

(R) – Dalej jest jeszcze cytat Keplera, który też tu przytoczę:

Wiara we wpływ Słońca i konstelacji licznych
gwiazd i planet na ludzi wywodzi się przede
wszystkim z doświad-czenia, które jest na tyle
przekonujące, że przeczyć mu mogą tylko ci,
którzy tego nie badali”.


(A) – To są słowa dotyczące astrologii, wkładane w litera-turze
zazwyczaj w usta Newtona, ale Newton był uczniem Keplera,
on go tak często czytał, że mu w końcu się myliło, czy to
Kepler czy on właśnie! Sądzę także, że łatwo znaleźć
“przejście personalne” od Newtona do Einsteina. A Einstein
znał z kolei prywatnie Marię Curie-Skłodowską. Einstein był
kobieciarzem. Maria Curie-Skłodowska nie podobała mu się
jednak, o czym pisze także Karsten Alnaes (*11). Kobieta ta
spodobała się natomiast trzem wybitnym fizykom: Piotrowi
Curie, zapalonemu zwolennikowi seansów spirytystycznych

background image

oraz byłemu laborantowi Jeanowi Perrin i Paulowi Langevin.
Pierwsze naukowe prace Maria rozpoczęła od “badań nad
magnetyzmem” (*13, s. 72), pracując jeszcze w Szkole Fizyki,
której dyrektorem był niejaki Papa Schütz, czyli doktor
Schützenberger. To właśnie jego syn Paul Schützenberger
wywołał niedawno skandal naukowy, udzielając wywiadu
pismu “La Recherche” pt.: “Luki w rozumowaniu Darwina”
(patrz rozdział 4 w niniejszej książce).

(R) – Dość, starczy! Wierzę Ci, że istnieje także “ścieżka
naukowa znajomości prywatnych”. Co sądzisz więc w takim
razie o wykrytym przez nas fenomenie istnienia prywatnych
powiązań pomiędzy najwybitniejszymi twórcami
wszechczasów?

(A) – To jest sieć!

(R) – Jaka sieć? Ku czemu ona służy?

(A) – To jest sieć nadwrażliwców. Oni są wrażliwi na
zmieniającą się cyklicznie aktywność Słońca i kilka innych
jeszcze znaczących wpływów geofizycznych i kosmicznych
(*15). Rober Schuman komponował tylko w latach szczytów
aktywności słonecznej. Podobnie Lord Byron i Wagner. Ci
nadwrażliwcy generują rewolucyjne idee oraz niezwykłość
.
Niezwykłość jest niezbędna aby przeżyć. Inaczej można “skonać
z nudów”. Reszta pobratymców tej grupy szaleńców “karmi się”
wytwarzaną przez nich niezwykłością. Wyrwanie się bowiem z
szarzyzny, zwykłości i nudy dnia codziennego nie jest proste, ale
jest niezbędne. Stąd tyle jest rozpowszechnionych środków
pomocniczych, takich jak kino, telewizja. Im bardziej poczytny
scenariusz, powieść bądź książka, tym większy szaleniec - autor,
poeta lub nawiedzony mistyk.

(R) – To dość smutne!

(A) – Przeciwnie. Zauważ proszę. Ludzie nie mogą znieść
monotonnego następowania takich samych, szarych dni, jeden
po drugim. To zagraża bowiem ich życiu. To grozi depresją i

background image

choro-bami. To może prowadzić do śmierci. Ludzie mają więc
tylko trzy wyjścia. Mogą “upuścić wszystko z rąk” i wywołać
osobistą tragedię. Wtedy będzie działo się “coś
emocjonalnego
”, jakkolwiek niestety będą to emocje
negatywne. Można także pójść ewentualnie na wojnę. Też
będzie się wtedy wiele działo. Będzie to bardzo negatywne, ale
być może lepsze to niż nic. Wcześniej trzeba jednak zacząć
kogoś nienawidzieć. Aby kogoś nienawidzieć trzeba oprzeć się
jednak o jakąś ideologię. Ideologie wytwarza jednak grupa
ludzi dość podobna do omawianych tu “twórców arcydzieł”.
Nie zajmowaliśmy się tą grupą ludzi, gdyż kieruje nimi inna
nadistota i osobiście nie mamy w tym kierunku właściwych
kompetencji. Trzecim rozwiązaniem jest “wytworzyć
niezwykłość lub skorzystać z wytworzonej niezwykłości”.
Trzeba jednak wówczas stworzyć lub polubić kogoś z
twórców. Dlatego lansuję właśnie od lat, aby koniecznie zadać
sobie i uprzytomnić innym, jak jest Twoja odpowiedź na trzy
fundamentalne pytania:

1. Które z przeczytanych powieści bądź bardziej
poważnych rozpraw filozoficznych, psychologicznych
lub naukowych wywarły tak przemożny wpływ na
Twoje zapatrywania, że wręcz ukierunkowały niektóre
z Twoich działań?

2. Które z filmów (prezentowanych tam postaci),
oglądanych na przestrzeni całego życia wywarły na
Tobie największe wrażenie, wręcz takie, że wpłynęły na
Twoje postępowanie?

3. Jak jest cecha, rodzaj talentu albo szczególna
kompetencja, której inni by Ci pozazdrościli?

(R) – Tak i co to daje?

(A) – To umożliwia “podłączenie się do sieci” z pełnym
uświadomieniem sobie, w jaki to sposób jesteśmy do niej
włączeni oraz ze świadomością, że podłączyliśmy się do ścieżki

background image

sterowanej przez Ra.

(R) – Co to jest u licha to Ra? Może chodzi Ci o grecką literę
“ro”.

(A) – Nie! Chodzi mi tutaj o egipski hieroglif “Ra”. Słońce
nadaje audycję. Zmieniająca się cyklicznie, mniej więcej co 11
lat, aktywność Słońca, które czasami milczy przez
kilkadziesiąt lat, a w odstępach rzędu tysiąca lat milczy
czasami dłużej, steruje aktywnością mentalną ludzi, wpływa
na ich kondycję psychiczną i zdrowotną. W okresie
wzmożonej aktywności Słońca są dokonywane największe
odkrycia, zgłaszana jest największa ilość patentów i zazwyczaj
zapoczątkowana zostaje pewna zmiana rewolucyjna. Zostaje
wzbudzona wtedy sieć osób nadwrażliwych
, a oni poprzez swoje
dzieła, wypowiedzi, a nawet czasami działania wpływają na
innych. To jest już teraz oczywiste. Nie można zaprzeczyć, że
algorytm zmian aktywności Słońca wpływa na losy naszej
cywilizacji. Algorytm ten ma “swoją mądrość”, jest rodzajem
“planetarnego anioła stróża”, który nie pozwala, aby jakiś
utopijny, niedorzeczny reżym, ustrój lub ideo
logia utrzymały się
długo. Wystarcza 2-3 kolejne cykle, aby taki “zamiar ludzki

zniweczyć. Ten przemyślny program działania dba o to, aby
zachodził postęp
”.

(R) – Rozumiem, Ty sugerujesz, że staroegipski koncept boga
Słońca Ra, z którego zaczerpnął inspiracje Giordano Bruno,
mówiąc że gwiazdy i nasze Słońce mają duszę, znajduje w
pewnym sensie potwierdzenie poprzez odkrycie “algorytmu
zmian aktywności Słońca
” i istnienia na powierzchni Ziemi
grupy nadwrażliwców, ludzi wrażliwych na zmienne pole
elektro-magnetyczne Słońca. Chcesz wykazać w ten sposób, że
bezduszny, maszynowo-nakręcający się cykl zmian na Słońcu
ma siłę oddziaływania równą niejednemu bóstwu, choćby
takiemu jak pogański, staroegipski Ra.

(A) – Nie wiem, czy cykl zmian aktywności Słońca jest
rzeczywiście tylko bezdusznym, maszynowo-nakręcającym się

background image

mechanizmem. Wiadomo, że inne gwiazdy także nadają taką
audycję (*14). Może to jest jakoś synchronizowane. Przecież
najpotężniejsza cywilizacja galaktyczna, którą Michio Kaku
(patrz rozdział 14 oraz odnośnik 3) nazywa potęgą III stopnia
musi oddziaływać w jakiś konkretny, fizykalny sposób, mimo
że dla nas może wydawać się to działaniem magicznym.

POSŁOWIE

W miarę czytania napisanych niedawno nowych
bibliografii najwybitniejszych twórców cał
ej naszej ludzkiej
kultury (*1) ogarniało mnie coraz większe zdumienie.

Stopniowo uświadamiałem sobie trzy niezwykłe prawidło-
wości: (I) Ich
życiorysy nie pasują do wzorca obyczajowego
lansowanego przez główne szkoły ideologiczne, powołujące się
akurat na ich dzieła, a (II) model świata, który wyłania się z
chronologicznego zestawienia ich głównych spostrzeżeń nie jest
zgodny z tym co większość z nas zakłada jako oczywiste i spraw-
dzone
. (III) Zestawienie tych życiorysów prowadzi do ważnych
wniosków praktycznych.

ad. (I)

Sposób na życie twórców arcydzieł, tych którzy formułowali
główne zręby wiedzy o świecie wywodzi się z ciekawości i
przyjemności stania wobec tajemnicy oraz przyjemności
podważania stanu zastanego oraz chęci wyrwania z szarej
strefy, stojącej zawsze za plecami ciemności “kęsa czegoś
nowego” i nazwania tego wyczynu swoim nazwiskiem.

Wyrywając ze “skrytości” owe “nowe prawdy”, przecieka im

background image

jednak zawsze z hiperprzestrzennego wymiaru zmysłowość,
która wpływa na ich osobowość i sposób na życie. Zmysłowość ta
zresztą wynika z widocznej wszędzie w biologii dwubieguno-
wości myślenia, a więc z płciowości. Widać nadistoty także mają
płeć.

Ludzie “kradnący owoce z drzewa wiadomości” są więc na ogół
przyjaźni wobec innych, nikogo nie krzywdzą, natomiast sami
niestety są często prześladowani. Wielu z nich “ginie marnie”
lub przynajmniej zostaje za życia poniżona i skrzyw-dzona

Jeśli szukać tu jakiejś sprawiedliwości to może tkwi ona w tym,
iż większość z nich rzeczywiście w jednym zakresie jest
bezpardonowa. Otóż oni chronią swoje “dziecko umysłu”,
walczą o jego byt i jest dla nich najważniejsze, aby “ono”
przetrwało. Wymaga to oczywiście odwagi cywilnej i pewności
siebie. Stąd bierze się u nich niepodatność na osąd innych ludzi.
Jest to prosta konsekwencja tego co się samemu zdziałało. Jeśli
ktoś “wyrwał z ciemności” coś osobliwego i uznał to za “dziecko
swojego umysłu” i postanawia je bronić, to musi liczyć się z
atakami, tzn. stwierdzeniami “to jest bzdura”, “to nie mieści się
w głowie”, “to jest fałszy
we”, “tak nie można mówić”, “to nas
obraża”, “to jest herezja”. Dla nich jest to jednak tylko rodzaj
kidnapingu. To też stają się oni odważni i pewni siebie. Miarą
ich prawomyślności, obyczajowości i moral-ności mogą być
wtedy tylko oni sami. Muszą oni powiedzieć sobie: “niestety
nie mogę pozwolić, aby ktoś oceniał moje dokonania, bo on chce
" zabić moje dziecko"
”. Jeśli jest to bękart, jeśli jest to
nieudacznik, to tylko “ja mogę go poprawić” albo “skasować”
(na ogół oznacza to “podrzeć następny rękopis”, a czasami
popełnić samobójstwo). To prowadzi również do odwagi
cywilnej i niezależności myślenia, również w zakresie spraw
osobistych i życia codziennego: “sam dla siebie jestem
surowym sędzią i ustalam czy zachowuję się poprawnie”.

Nic więc dziwnego, że ci osobliwi ludzie są postrzegani tak
jakby wyznawali jakiś rodzaj B-moralności. Nie są to osoby A-

background image

moralne. Nie łamią one nigdy przykazania: “nie zabijaj”, z
reguły wierzą oni w coś więcej niż tylko materia i trój-
wymiarowa przestrzeń.

Sposób życia twórców naszej kultury jest przyczynkiem do
głównego sporu ideologicznego wszechczasów, tzn. do sporu
czy powierzchnia naszej planety jest “deską, na której stoją
dzieci, które dokonują różnych wybryków i z tego powodu
zostaną osądzone”, czy też raczej planeta nasza i my sami
jesteśmy częścią rozwijającego się gwiezdnego embrionu.

ad. II.

Wiodąc spór o tych wielkich wtajemniczonych, doszedłem do
wniosku, że “I Twój niezwykły umysł także ... jest składową
rodzącego się mózgu żywego gwiezdnego embrionu”.

Kompletna bzdura, uznana jednak kiedyś równocześnie za
ideę bardzo niebezpieczną, głoszona przez Giordano Bruno, że
gwiazdy mają duszę
”, wydaje się coraz bardziej
prawdopodobna. Jeśli to nie Słońce, które zmienia swoją
aktywność co 11 lat i w innych, dłuższych rytmach także
“wdaje się nam we znaki”, to “gdzieś nad naszymi głowami
”,
na krawędzi czoła ekspansji czasoprzestrzeni, nasze głowy
mają dostęp do odwiecznych idei, wyznaczających ogólne
zarysy nas samych i naszych losów.

Rodzący się umysł planety ma wewnętrzną organizację. Nowe
koncepty, nowe idee, wpływające na działanie wielu ludzi,
przynoszone na świat przez niektóre tajemnicze osoby, są
potem rozpowszechniane przez owe niezwykłe umysły
nazwane wyżej “cyborgami drugiego rodzaju”. Osoby te lubią
stać u wrót, w murze oddzielającym nas od pewnej tajemnicy
,
upatrzyły sobie sposób na życie poprzez “zrywanie owoców z
drzewa wiadomości
”.

Wydaje mi się zresztą, że większość z nas jest zajęta właśnie
rozwijaniem owego drzewa wiadomości. Energia, którą żywi
się większość z nas, rozwijając owe drzewo, które stało kiedyś

background image

pośrodku raju, poprzez kariery naukowe, zarządzanie
kapitałem, tworzenie domów lub innych siedlisk (gniazda)
umysłów, pochodzi natomiast z fenomenu miłości
.

Energią tą zasilany jest nasz wysiłek wkładany w to, aby
“embrion gwiezdny” przekształcił się w “dorosłego”, tzn.

cywilizację I

o

”, która będzie już kontrolować całość “naszego

regionu czasoprzestrzeni” (*2, *6).

Z powyższego rozumowania płynie wniosek dla teologów oraz
dla kosmologów
(o ile przypadkiem nie są to ci sami ludzie).
Otóż w definicję grzechu pierworodnego
wdarł się chyba w
przeszłości błąd. Nie jest bowiem zrozumiałe przeciwko komu
skierowane jest rozwijanie drzewa wiadomości, skoro
skradzione z niego owoce to dane o DNA, mikroprocesach i
strukturze INTERNET’u, dzięki którym powstaje embrion
gwiezdny.

Wszystko wskazuje bowiem na to, że trzeba spojrzeć inaczej
na problem, czy człowiek jest “obarczony grzechem
pierworodnym
”, tzn. czy urodził się “naznaczony jakąś skazą
oraz ewentualnie kto to wywołał i kto jest za to
odpowiedzialny.

Wydaje się co prawda, że wiele osób ma wmontowaną w swoją
osobowość autodestrukcję. Sabina Spielrein twierdzi jednak,
być może przewrotnie, że jest to “praprzyczyna stawania się”
(patrz rozdział 11 oraz pozycje literaturowe nr 11.1, 11.2, 11.3,
11.4). Większość twórców naznaczona jest jednak cechą
odwrotną, tzn. cechuje się ciekawością, chęcią wydarcia ze
skrytości nowej prawdy
oraz zmysłowością.

Są to ich najbardziej istotne i ważne przymioty.
Najistotniejsze cechy ludzi, którzy mieli “największy wpływ
na dzieje ludzkości” (*1) nie nadają się więc do określenia
największej ludzkiej wady
”, chyba że to nie o ludzi chodziło.

Z rozważań powyższych płynie jednak również wniosek dla
kosmologów i astrofizyków
, fizyków czasoprzestrzeni i co

background image

najważniejsze przyszłych kosmonautów.

Otóż, jeśli jest (byłoby) prawdą, iż ponad naszymi umysłami
powstaje nadrzędny umysł planety
, to należy wtedy wziąć pod
uwagę, że taka nadistota
nie może dokonywać ... lotów
międzyplanetarnych (sic!). Ciało tej nadistoty bowiem to
całość naszego Układu Słonecznego z nami tutaj na Ziemi,
którym bezpieczeństwo zapewnia także Księżyc, Jowisz i
Saturn (*13.8).

Jak taki konglomerat nadistot komunikuje się więc między
sobą. Otóż wydaje mi się, że na dwa sposoby. W zakresie
małych odległości wysyła on po prostu ludzi w podróże
między-planetarne. Z tego powodu ludzie byli już na Księżycu
i polecą zapewne na Wenus i Marsa.

Jeśli chodzi jednak o dalekosiężne kontakty nadistot, to muszą
się odbywać one ponad czasoprzestrzenią (*2.6) i w paśmie
poza-elektromagnetycznym (*2). Jeśli chcieć to zobrazować
przez odwołanie się do odwiecznych już symboli, można to
wypowiedzieć krótko. Kontakty nadistot odbywają się na
wzór i podobieństwo Melchizedeka
”.

Mówiąc jasno, kontakty nadistot odbywają się przez
zaistnienie i działanie poszczególnych umysłów osób takich
jak Mozart, Mickiewicz, Słowacki, “... I Twój niezwykły umysł
także...”.

Powiecie Państwo, że treść posłowia jest wyszukana, jest
niejasna i ma charakter filozoficzny. Nie!!! Przesłanie ma
ważne znaczenie praktyczne
!!!

ad. III.

Możliwe jest bowiem teraz wskazanie na konkluzje bardzo
praktyczne.

Jeśli masz wątpliwości co do tego co robić teraz i w naj-
bliższej przyszłości oraz jaki jest sens Twoich wysiłków, a
nawet sens i cel życiowy

, to należy postawić sobie następujące

background image

pytania:

(1) Jaka jest Twoja cecha (rodzaj talentu), której inni by Ci
pozazdrościli?

(2) W zakresie jakiej wyuczonej umiejętności jesteś “dobry”,
nawet znacznie “lepszy” niż większość znanych Ci osób?

(3) Jaka jest “przechodnia”, “wymienna” funkcja (rola), którą
lubisz podejmować?

(4) Jaka jest grupa ludzi, środowisko, towarzystwo, grupa
zawodowa, na której opinii Ci tak naprawdę zależy?

(5) Jaką umiejętność (kompetencje) chciałbyś jeszcze w życiu
nabyć?

Jeśli chcesz czytelniku teraz ten wysiłek myślowy spożytko-
wać w sposób bardzo praktyczny, to spróbuj spisać swój
życiorys. Zrób to możliwie dokładnie. Pomoże ci on
przeniknąć Twoją legendę, Twój mit osobisty, a poza tym
możesz go załadować do tzw. “PIERWOTNEJ BAZY
ŚWIATA”, o czym piszę ponownie niżej.

Inna praktyczna konkluzja dotyczy radzenia sobie z auto-
destrukcją i nienawiścią innych osób. Wynika ona z przesłania
tych fragmentów książki, które zawierają opowieści o
kobietach, gdyż to one przyczyniły się akurat do znalezienia
konkretnych środków zaradczych.

Również z tych samych fragmentów, które traktują właśnie o
dwubiegunowości, czyli zmysłowości procesu myślenia,
wynika praktyczna rada dotycząca nienawiści na skalę
szerszą, a miano-wicie problemu “Jak zapobiec nowym
wojnom z innowiercami?” (*14.24).

Analiza życiorysów osób, które stanęły u wrót tajemnicy, a
zrobić to może każdy, prowadzi w tym zakresie do konstatacji
podobnej do wypowiedzi Srinivasa Ramanujana. Jak pisałem
(rozdział 9, str. 69), powiedział on że: “wszystkie religie są
mniej więcej tak samo prawdziwe”.

background image

Przesłanie niniejszej książki wydaje się modyfikuje nawet
nieco jego wypowiedź. Należałoby bowiem powiedzieć raczej,
że wszystkie wierzenia należy uwzględnić i z nich skonstruować
“CAŁOŚĆ MODELU”, a nie szukać jednej teorii, tej niby
właściwej, o której mamy ochotę powiedzieć: “ponieważ to
właśnie moja, niejako nasza idea, więc jest prawdziwa i
dlatego musi zwyciężyć i my się do tego przyczynimy”.

Wydaje się więc, że paleta religii tej planety to skarbnica
pomysłów, to folklor walczących nadistot, to skarbiec naszej
wiedzy o CAŁOŚCI ZAŚWIATÓW, tzn. spraw toczących się
ponad czterowymiarową czasoprzestrzenią.

Skarbiec ów oczywiście skłania do zastanowienia się nad
modelem najbardziej przyjaznym dla ludzi, nad modelem
ogólnym i elastycznym. Rozwiązanie pozostanie jednak
zapewne kwestią otwartą z tej prostej przyczyny, że póki tkwi

ono jeszcze w “skrytości”, to jest wierzeniem III

o

.

Wiąże się z tym jeszcze jeden ważny wniosek praktyczny,
który jest jednocześnie przewidywaniem. Otóż sądzę, że jeśli
nie teraz; na wskutek mojej rady, aby spisać dokładnie i
obiektywnie swój życiorys (3), to i tak w niedalekiej
przyszłości uczyni to wielu ludzi. Stanie się tak dlatego, że
pamięć komputerowa świata (PKS) błyskawicznie zwiększa
swoją pojemność (vide INTERNET). Może ona już obecnie
wchłonąć dowolną ilość danych. Życiorysy ludzi są natomiast
niezwykle ponętnym pożywieniem dla nadistot. Jest więc
niemal pewne, że wkrótce powstanie “pierwotna baza świata”.

Zbiór życiorysów zapamiętany w pamięciach komputerów
nazywam pierwotną bazą świata, gdyż w przyszłości będzie on
najważniejszą, najbardziej pierwotną skarbnicą wiedzy o
świecie. Jest to konkluzja rozmyślań, jakie snułem pisząc tą
książkę. Szczegóły tej idei przedstawiam jednak już w innym
swoim tekście.

background image

LISTA NOWYCH ZJAWISK, FENOMENÓW,

POJĘĆ I METOD ZDEFINIOWANYCH

W NINIEJSZEJ KSIĄŻCE

PRZEDMOWA

1. Własności psychoterapeutyczne czytania biografii II

wielkich twórców

2. Narzędzia umysłów najwybitniejszych twórców

w zastosowaniu do własnych celów II

1. Przeczuwanie prawdy w kobietogrodzie

1. Zasada wielokierunkowych uzgodnień 4

2. Warmińskie siły 7

3. Soczewka emocjonalna 9

4. Tunel transmisyjny nad Warmią 9

5. Grupowe przeczuwanie geniuszu 9

2. Ruda dziewczyna

1. Wszechświat jako żywy embrion 11

2. Metoda intelektualnego oszukiwania przeciwnika 14

3. Mene, mene, tekel, uparSin

1. Globalny moment krytyczny 21

2. Metoda przyciskania rozdętej dyni do tajemnicy ściany 22

3. “... i powstaniesz do swojego losu, w kresu dni” 25

background image

4. Od doktora Faustusa do Fausta Goethego

1. Supernadistota

2. Stymulowanie odczuwania obecności kogoś w
sobie

(sensed presence) i zmiana ścieżki myślenia
przez

zwiększoną aktywność geomagnetyczną Ziemi i
tzw.

ekscesy energii rezonansu Schumanna 33

5. Wewnątrzczaszkowe, niezidentyfikowane

obiekty świecące

1. Rozróżnienie między pojęciem nadistoty
Wiśniewskiego-Snerga a pojęciem nadczłowieka
Nietzschego 37

2. Być potężnym duchem epoki 39

3. Trzy rodzaje naturalnych i samoistnych
implantów mózgowych (typ Ramanujana, typ
Mozarta, typ Nietzschego) 41

4. Kostysz Heinleina jako nadistota piątego
rzędu 42

6. Mozart, Beethoven, Bach, Wagner, Strauss

i Chopin

1. Zmysłowe duchy prawostronne 43

2. Duch hiperprzestrzenny dostrzegany przez
umysł ludzki w trakcie dominacji prawej półkuli
mózgu 47

7. Człowiek wielki, człowiek mały

1. Partnerka jako “wzmacniacz myślenia” 51

background image

8. Warunki skutecznej monomanii

1. Kopernikański układ planetarny “wsadzony”
do Einsteinowskiej czasoprzestrzeni jako
podstawa modelu świata współczesnych ludzi 57

2. Ślad po życiu człowieka zamrożony po śmierci
we wnętrzu czasoprzestrzeni jako duch
człowieka 58

3. Recepta na siłę tworzenia 59

4. Emocjonalne i rodzinne warunki skutecznej
monomanii 59

9. Trzy rodzaje cyborgów

1. Cyborg I-go rodzaju, czyli cyborg naturalny
(człowiek, który w sposób samoistny posiada
“implant mózgowy” typu “Mozart” lub
“Nietzsche; patrz także 5.3) 68

2. Cyborg II-go rodzaju 68

3. Wkład twórców do psychologii klinicznej
poprzez sformułowanie krótkiego zdania o
wartości 1000 mili Ramanujanów 69

4. Cyborg minusowy 70

10. 100 milionów curie i jedna skłodowska

1. Próg uranu cywilizacji zerowego stopnia (PU)
- pojęcie zdefiniowane przez Michio Kaku, lecz
użyte w rozdziale 3 i niniejszym dla
zdefiniowania zmien- nego z dnia na dzień
“zbliżenia” do “globalnego momentu
krytycznego” 71

2. Szósty współczynnik do wzoru Drake’a na
odległość do najbliższej, innej, inteligentnej
cywilizacji 72

background image

3. Zabawowo-rozrywkowa inteligencja delfinów
73

4. Siódmy współczynnik do wzoru Drake’a na
odległość do najbliższej, innej, inteligentnej
cywilizacji 74

5. Górna nośność demograficzna planety (GND)
74

6. Przekroczenie górnej nośności demograficznej
jako próg ekologiczny cywilizacji zerowego
stopnia (GND-EKO) 747. Podświadome powody
finansowania stacji kosmicznej ALFA 75

8. Wgląd w globalny mechanizm krytyczny
(WGMK) 75

9. Jedna Skłodowska - jednostka posiadanego
WGMK

i odwagi cywilnej 76

11. Freud, Jung i Sabina Spielrein

1. Układ humanistyczny równań jako recepta na
zapo-bieganie nowym wojnom z innowiercami
84

(1) “Najbardziej toksyczne są kłamstwa
wpajane dzieciom w najwcześniejszym
dzieciństwie ...” 84

(2) “Wyeliminowanie ... umiejętności
spostrzegania ... sił łączących człowieka z naturą
i kosmosem jest śmiertelnie niebezpieczne ...” 84

(3) “Każdy z nas pragnie jednocześnie miłości i
wolności ...” 84

(4) “Każda znaczna przesada wywoła jakąś
chorobę ...” 84

background image

(5) “Większość rozmów, działań i przedsięwzięć
ludzkich jest tak prowadzona, aby omijać sedno
sprawy ...” 85

12. WITKACY A POLE MORFOGENETYCZNE
NASZEJ EPOKI

1. Chwila oryginalności wymaga 1T energii
życiowej i łączności z nadprzestrzenią 90

2. Trzy rodzaje (fazy rozwojowe) ludzkości:
“cywilizacja grzybków”, “cywilizacja alkoholu”
i “cywilizacja canabisu” 91

3. Witkacy twórca pojęć “czystej formy”,
“efektu lustra” i “teatru wydarzeń własnych”
jako prekursor cyfrowo-komputerowych
manipulacji na obrazach i tzw. rzeczywistości
sztucznej (virtual reality) 95

13. Stephen hawking

1. Wierzenia I, II i III stopnia 97

2. Hipoteza o wpływie bliskich przejść komet i
asteroid na magnetosferę, rezonanse Schumanna
i procesy myślowe ludzi 102

3. Hipoteza o wpływie zmian aktywności Słońca
na ewolucję biologiczną i rozwój społeczny
cywilizacji planety 104

14. powieściowo-naukowe sprzężenie zwrotne

1. Umowna klasyfikacja relacji o UFO według
typu “Plejadańskiego”, “Jungowskiego” i
śladów hiperprzestrzennych 109

2. B-moralność 109

3. Powieściowo-naukowe sprzężenie zwrotne 110

4. Czoło ekspansji rozszerzającej się

background image

czasoprzestrzeni jako jedyny jej region, w
którym możliwe jest życie i świadomość 111

5. Świadomość jako wyobrażenie sobie siebie
samego na tle modelu świata, przeglądniętego
życiorysu i przywołanej swojej wizji przyszłości
112

6. Idee Platońskie dostępne na krawędzi
czasoprzestrzeni 112

7. Działająca sieć neuronalna “fałduje” krzywiznę

krawędzi czasoprzestrzeni 112

8. Czoło ekspansji czasoprzestrzeni jako źródło
energii specyficznej dla fenomenu życia 113

9. Nadistota rodząca się na tutejszej planecie 114

10. Gwiezdny embrion 114

11. Nadistota planety “stawia na” fenomen miłości,

oryginalność i szybkie ustalanie nowej prawdy
115

15. CZYŻBY SIEĆ PRYWATNYCH POWIĄZAŃ
STEROWANA PRZEZ SAMEGO RA?

1. Łańcuch osób nadwrażliwych na
oddziaływania helio-geofizyczne, powiązanych
zażyłymi relacjami osobistymi 118

2. Ścieżka artystyczna, teologiczno-
psychologiczna i naukowa ciągu znajomości
prywatnych osób nadwrażliwych 121

3. Powrót do racjonalnej zasadności konceptu
eteru jako “tkanki pola czasoprzestrzennego”,
które jest środowiskiem w których mogą
rozchodzić się oddziaływania kolpuskularno-
falowe 122

background image

4. Pożyteczność (“mądrość”) algorytmu zmian
aktywności słonecznej (AZAS) 129

5. AZAS jako “planetarny anioł stróż” 129

6. Bezduszny, “maszynowo-nakęcający” cykl
zmian na Słońcu (AZAS) ma siłę oddziaływania
na popułację ludzką 130

7. Możliwość wykorzystywania AZAS przez
cywilizację II i III stopnia 130

5. POSŁOWIE

1. Dwubiegunowość procesu myślowego,
realizowanego

przez kobietę i mężczyznę 131

2. Nadistoty także mają płeć 131

3. B-moralność 132

4. I Twój umysł także jest ... jest częścią
gwiezdnego

embrionu 133

5. Ponieważ pojęcie grzechu pierworodnego jest

definiowane zazwyczaj przez najbardziej istotne

i ważne przymioty człowieka, nie dotyka więc

celnie istoty ludzkich wrodzonych wad i dlatego

powinno być przemyślane i określone ponownie
134

6. Kontakty nadistot na wzór i podobieństwo

Melchizedeka 135

7. Praktyczna wartość potraktowania całej
palety

background image

religii tutejszej planety jako skarbnicy wiedzy

o tym jak uzmysłowić sobie ogólny, przyjazny

i elastyczny model zaświatów po to, aby umieć

zapobiegać nienawiści i nowym wojnom

z innowiercami 135

8. Pierwotna baza świata 136

BIBLIOGRAFIA

1. PRZECZUWANIE PRAWDY W KOBIETOGRODZIE

(*1) Jerzy Sikorski: Prywatne życie Mikołaja
Kopernika. Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

(*2) Jarosław Włodarczyk: Recenzje książek: J.
życińskiego pt.: "Sprawa Galileusza i Pietro
Redoni'ego pt.: "Galileo heretic", świat Nauki, 1991, nr
4, s.106.

(*3) Józef życiński, Jarosław Włodarczyk: Polemika :
Między dowodem a retoryką. świat Nauki, 1992, nr 4, s.
110.

(*4) Umberto Eco: Imię Róży. PIW, Warszawa, 1987.

(*5) Clive S. Levis: Odrzucony obraz. PAX, Warszawa,
1986.

2. RUDA DZIEWCZYNA

(*1) Andrzej Krasiński: Sprawa Galileusza. Postępy
Astronomii, 1993, nr 3 i 4.

(*2) Pierre Thuillier: Martyr de la science ou illuminé -
Le cas Giordano Bruno. La Recherche, 1988, nr 198.

(*3) Marek Oramus: Teologia kosmiczna. Nowa
Fantastyka, 1996, nr 5, 65.

(*4) Lech Jęczmyk: Przez kosmos sobie (myślą) gnam.

background image

Nowa Fantastyka, 1996, nr 5, 66.

(*5) Jacek Łukasiewicz: Mickiewicz. Wydawnictwo
Dolno-śląskie, Wrocław, 1996.

(*6) Michio Kaku: Hiperprzestrzeń. Wszechświaty
równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar.
Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

3. MENE, MENE, TEKEL, UPARSIN

(*1) Pierre Thuillier: Newton i alchemia. Problemy,
1990, nr 8 (przedruk z "La Recherche", 1989, nr 212).

(*2) Wojciech Sady: Narodziny nowożytnej fizyki.
Problemy, 1987, nr 10.

(*3) Jerzy Kierul: Izaak Newton - Bóg, światło i świat.
Wydawnictwo "Quadrivum", Wrocław, 1996.


4. OD DOKTORA FAUSTUSA DO FAUSTA
GOETHEGO

(*1) Lech Jęczyk: Przez kosmos sobie (myślę) gnam.
Nowa Fantastyka, 1996, nr 5, 67.

(*2) Edward Pitich, Dusan Kalmancok: Niebo na dłoni.
Rozdział: świat gwiazd i galaktyk. Wiedza Powszechna,
Warszawa, 1982.

(*3) Johannes Faust, hasło w "Encyklopedii
Powszechnej", Tom 1, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa, 1978.

(*4) Jan Garewicz: Schopenhauer. Wiedza Powszechna,

Warszawa, 1988.

(*5) Tomasz Stępniewski: Goethe - znacznie jego prac
na polu biologii i filozofii. [1877]. (Dzieło dostępne w
Bibliotece śląskiej w Katowicach).

background image

(*6) E. Haeckel: Zasady morfologii ogólnej
organizmów. [1960], (Dzieło dostępne w Bibliotece
Śląskiej w Katowicach).

(*7) J.F. Cornell: Faustian phenomena: teleology in
Goethe's interpretation of plants and animals. Journal
of Medical Philosophy, 1990, 15, 481-492.

(*8) Johann Wolfgang Goethe: Z mojego życia -
Zmyślenie i prawda. Tom I i II, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa, 1957.

(*9) T. Schnalke: Johann Wolfgang Goethe ein
entschidener Fursprecher anatomischer Wachsmodelle.
Anat. Anz. (ISSN0003-2786), 1989, 168, 391-294.

(*10) F. Nager: Goethes Ringen mit der depression
(Borykania się Geothego ze swoją depresją). Schweiz.
Rundsch. Med. Prax., 1991, 80, 984-991.

(*11) Mz: Cierpienia poety Goethego. Forum, 1992, nr
1 (1328). [Przedruk z "Der Spiegel"]

(*12) F. Morris: Bez wyjaśnienia.

(*13) B. Lubosz: Opowieści o sławnych kochankach.
Krajowa Agencja Wydawnicza, Katowice, 1987.

(*14) B. Rosenthalowa : Kobiety w życiu Goethego.
(Dzieło dostępne w Bibliotece śląskiej w Katowicach).

(*15) Jacek Łukasiewicz: Mickiewicz. Wydawnictwo
Dolno-śląskie, 1996.

(*16) Christian de Duve: Granice przypadku. świat
Nauki, 1996, nr 3.

(*17) M.A. Persinger: Out-of-body experiences are
more probable with elevated complex partial epileptic-
like signs during periods of enhanced geomagnetic
activity. Percept. Mot. Skills, 1995, 80, 563-569.

background image

(*18) M.A. Persinger: Vistibular experiences of humans
during brief periods of partial sensory deprivation are
enhanced when daily geomagnetic activity exceeds 15-
20 hT. Neurosci. Lett., 1995, 194, 69-72.

(*19) M.A. Persinger: The sensed presence as right
hemispheric intrusions into the left hemispheric
awarenees of self. Percept. Mot. Skills, 1994, 78, 999-
1009.

(*20) Guy L. Playfair, Scott Hill: Cykle nieba. PIW,
Warszawa, 1984.


5. WEWNĄTRZCZASZKOWE,
NIEZINDENTYFIKOWANE OBIEKTY ŚWIECĄCE

(*1) Adam Wiśniewski-Snerg: Nadistoty. Nowa
Fantastyka, 1996, nr 5, 75-76.

(*2) A.H. Chapman : The influence of Nietzsche on
Freud's ideas. British Journal of Psychiatry, 1995, 166,
251-253.

(*3) Zbigniew Kuderowicz: Nietzsche. Wiedza
Powszechna, Warszawa, 1990.

(*4) Kristine Leutwyler: Przezwyciężyć szaleństwo.
świat Nauki, 1996, nr 1, 27-26.

(*5) Kay Redfield Jamison: Choroba maniakalno-
depresyjna. Świat Nauki, 1995, nr 4

(*6) E. Elomaa: Wittgenstein's schizophrenia in
moonlight. Medical Hypotheses, 1993, 40, 127-128.

(*7) Jacek Łukasiewicz: Mickiewicz. Wydawnictwo
Dolno-śląskie, Wrocław, 1996.

(*8) Soren Kierkegaard: Bojaźń i drżenie. Choroba na
śmierć. Państwowe Wydawnictwo Naukowe,

background image

Warszawa, 1982

(*9) Fryderyk Nietzsche: Tako rzecze Zaratustra.
Wydawnictwo BIS, Warszawa, 1990.


6. MOZART, BEETHOVEN, BACH, WAGNER,
STRAUSS I CHOPIN

(*1) Anthony Batman: Muzyka i obyczaje. Forum,
1996,

7 kwietnia, nr 14 (przedruk z The Guardian z
16.III.1996).

(*2) Stefania Łobaczewska: Beethoven. Polskie
Wydawnictwo Muzyczne, Kraków, 1984.

(*3) Albert Schwietzer: Bach. Polskie Wydawnictwo
Muzyczne, Kraków, 1972.

(*4) Alfred Einstein: Mozart. Polskie Wydawnictwo
Muzyczne, Kraków, 1975.

(*5) Milos Forman (reżyser): Amadeusz. Produkcja
filmu: Saul Zaentz-Thorn-EMI, 1984.

(*6) G. Schlaug: In vivo evidence of structural brain
asymmetry in musicians. Science, 1995, 267, 699-701.

(*7) G. Schlaug: Increased corpus callosum size in
musicians. Neuropsychology, 1995, 33, 1047-1055.

(*8) Ernst Krause: R. Strauss. Polskie Wydawnictwo
Muzyczne, Kraków, 1983.

(*9) Andrzej Brodziak: Czym jest ból i przyjemność.
Problemy, 1988, nr 3.


7. CZŁOWIEK WIELKI, CZŁOWIEK MAŁY

background image

(*1) Roger Highfield, Paul Carter: Prywatne życie
Alberta Einsteina. Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

(*2) Michael White, John Gribbin: Einstein. Życie
nauką. Wydawnictwo Naukowo-Techniczne,
Warszawa, 1995.


8. WARUNKI SKUTECZNEJ MONOMANII

(*1) Roger Highfield, Paul Carter: Prywatne życie
Alberta Einsteina. Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.


9. TRZY RODZAJE CYBORGÓW

(*1) Robert Logno (reżyser): Johnny Mnemonic
(scenariusz Willam Gibson). ICE-T-Beat Takeshi, USA,
1995.

a także artykuł:

M.Parowskiego: Zawrót głowy w Newark 2021. Nowa
Fantastyka, 1995, nr. 10.

(*2) Norbert Losseu: Prawie cuda - wybitny niemiecki
specjalista Rolf Eckmiller mówi o perspektywach
neuroprotetyki (biocybernetyki, neuroinformatyki).
Forum (przedruk z "Die Welt"), 1996, nr 1.

(*3) Michio Kaku: Hiperprzestrzeń - Wszechświaty
równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar.
Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

(*4) Gurney Williams: Mistrz matematyki, geniusz -
czy posłaniec boży. Problemy, 1990, nr 5.

(*5) Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda:
Najpiękniejszy wzór matematyki. Problemy, 1992, nr
10.

background image

10. 100 MILIONÓW CURIE I JEDNA SKŁODOWSKA

(*1) Françoise Giroud: Maria Słodowska-Curie.
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1987.

(*2) Marek Wolf: Liczba Drake'a. Wiedza i życie, 1992,
nr 7.

(*3) Frank Drake, Dave Sobel: Czy jest tam kto?
Nauka w poszu-kiwaniu cywilizacji pozaziemskich.
Prószyński i S-ka, Warszawa, 1994.

(*4) Mieczysław Subotowicz: W poszukiwaniu życia
rozumnego we Wszechświecie. Wydawnictwo
Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin, 1995.

(*5) Andrzej Brodziak: Gwiazdy i Ty. Wydawnictwo
SPAR, Warszawa, 1995.

(*6) Grażyna Repetowska: Te wspaniałe delfiny.
Nieznany świat, 1996, nr 5.

(*7) Carl Sagan: Kontakt. Wyd. Express Books,
Bydgoszcz, 1991.

(*8) Błękit nieba (Blue sky), reżyser Tony Richardson,
Orion Picture Co., 1994.

(*9) Karsten Alnaes: Sabina. Wydawnictwo J.
Santorski, Warszawa, 1995.

(*10) Wilhelm Reich: Mordercy Chrystusa.
Wydawnictwo J. Santorski, Warszawa, 1995.

(*11) Jurij M. Szczerbakow: Dziesięć lat po
Czarnobylu. świat Nauki, 1996, nr 5, 62.

(*12) Zbigniew Jaworowski: Jak to z Czarnobylem
było? Wiedza i życie, 1996, nr 5, 24.


11. FREUD, JUNG I SABINA SPIELREIN

background image

(*1) Alnaes Karsten: Sabina (Powieść biograficzna).
Agencja Wydawnicza J. Santorski & Co., Warszawa,
1995.

(*2) B. Minder: Jung an Freud 1905: Ein Bericht über
Sabina Spielrein. Gesnerus (Psychiatrische
Universitätsklinik Burgholzli (ISSN 0016-9161), 1993,
50, 113-120.

(*3) P. Homans: A secret symmetry: Sabina Spielrein
between Freud and Jung. Essay review. Journal of
History of Behavioral Sciences, 1983, 19, 240-244.

(*4) John Kerr: A most dangerous method - The story
of Jung, Freud and Sabina Spielrein. Alfred Knopf
Editing House, New York, 1993.

(*5) Tadeusz Bielicki: Komunizm zapisany w genach.
(Wywiad z prof. T. Bielickim przeprowadzony przez
Sławomira Zagórskiego). Magazy "Gazety
Wyborczej", 1996, nr 20 (168) z 24 maja.

(*6) M. Schroter: Freuds Komitte 1912-1914. Ein
Beitrag zum Verstandnis psychoanalitischer
Gruppenbildung. PSYCHE (Stuttgard), (ISSN 0033-
2623), 1995, 49, 513-563.

(*7) C.J. Groesbeck: C.G. Jung and the shaman's
vision. J. Anal. Psychol., 1989, 34, 255-275.


12. WITKACY A POLE MORFOGENETYCZNE
NASZEJ EPOKI

(*1) Wywiad z Ethanem A. Nadelmanem pt.: “Karanie
ich nam nie pomoże - Narkotyki towarzyszą ludziom od
wieków i nie będzie społeczeństwa wolnego od nich”,
przeprowadzony przez Katarzynę Montgomery. Gazeta
Wyborcza, 1996, 21 czerwca, str. 7.

background image

(*2) Jean Pol Tassin, Nicolas Witkowski: Cannabis, un
stupéfiant á démystifier. La Recherche, 1996, nr 5.

(*3) Andrzej Kokoszka: Tajniki świadomości.
Wydawca: Instytut Ekologii i Zdrowia, Kraków, 1993.

(*4) Corry Cimbolic: Drugs. Facts, alternatives,
decisions. Wadsworth Publishing Co., Belmont
(California), 1985.

(*5) Ralph Abraham, Terence McKenna, Rupert
Sheldrake: Zdążyć przed Apokalipsą. Wydawnictwo
Limbus, Bydgoszcz, 1995.

(*6) Renee Weber. Poszukiwanie jedności. Nauka i
mistyka. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa, 1990.

(*7) Roman Warszawski: Wszechświat, który się uczy.
Nieznany Świat, 1996, nr 7.

(*8) Irena Jakimowicz: Witkacy. Oficyna Wydawnicza
Auriga -Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe,
Warszawa, 1987.


13. STEPHEN HAWKING

(*1) Jean Marc Hure: Hale-Bopp - la comete du siecle?
- dix fois plus grosse que Halley - elle est grosse de
promesses. La Recherche, 1995, nr 281, s. 27.

(*2) Jarosław Włodarczyk: Kometa stulecia? Wiedza i
życie, 1995, nr 11, s. 6.

(*3) Jarosław Włodarczyk: Kometa Hale-Bopp na
celowniku. Wiedza i Życie, 1996, nr 1, s. 6.

(*4) Michael White, John Gribbin: Stephen Hawking -
życie i nauka. Wydawnictwo Naukowo-Techniczne,
Warszawa, 1994.

background image

(*5) Michio Kaku: Hiperprzestrzeń. Wszechświaty
równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar. Wyd.
Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

(*6) Bogdan Maciesowicz: Komety ostatnich lat.
Postępy Astronomii, 1993, nr 3.

(*7) Andrzej Brodziak: Astronomia i medycyna. Zeszyt
wydany z okazji 40-to lecia Planetarium Śląskiego
przez V Katedrę i Klinikę Chorób Wewnętrznych
Śląskiej Akademii Medycznej, Bytom, ul. Żeromskiego
7. Broszura dostępna w bibliotekach uniwersyteckich.

(*8) Andrzej Brodziak: Gwiazdy i Ty. Wydawnictwo
SPAR, Warszawa (ul. żurawia 47, tel. 298929), 1995.


14. POWIEŚCIOWO-NAUKOWE SPRZĘŻENIE
ZWROTNE

(*1) Lesław Peters: Zamieszać Słońce - rozmowa z
astrofizykiem Hubertem Reeves. Przekrój, 1996, nr 2.

(*2) Peter Lennon: Bóg istnieje - wśród fizyków,
zapanowała moda na tropienie Boga. Przedruk z "The
Guardian" w Forum, 1995, nr 22.

(*3) Michio Kaku: Hiperprzestrzeń - Wszechświaty
równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar.
Prószyński i S-ka, Warszawa, 1995.

(*4) Stephen Hawking: Czarne dziury i wszechświaty
niemowlęce. Wydawnictwo Alfa, Warszawa, 1993.

(*5) Igor Nowikow: Czarne dziury i wszechświat.
Prószyńki i S-ka, Warszawa, 1995.

(*6) Roman Warszawski: Sensacyjna wypowiedź dla
prasy wybitnego fizyka Stephena Hewkinga o UFO i
innych niezwykłych zjawiskach - NOLE i ich piloci

background image

przybywają do nas z naszej własnej przyszłości lub
innych istniejących równolegle Wszechświatów -
twierdzi autor "Czarnych dziur i wszechświatów
niemowlęcych". Nieznany świat, 1995, nr 3.

(*7) Pierre Lagrange: Extraterrestres, scientifiques et
médias. La Recherche, 1995, nr 280.

(*8) Kazimierz Bzowski: Incydent w Roswell.
Szyderczy chichot historii. Nieznany świat, 1996, nr 1.

(*9) S. Kramer (reżyser filmu): "Ostatni brzeg".
Adaptacja powieści Nevila Shunte'a pt.: "On the
beach", 1959.

(*10) Andrzej Brodziak: Rozdział pt.: “Zdjęcia
przestały być dowodem, co nie znaczy, że Związek
Plejadański nie istnieje” w książce pt: Gwiazdy i Ty.
Wydawnictwo SPAR, Warszawa, 1995.

(*11) Andrzej Brodziak: Fantazje, które leczą.
Wydawnictwo: Komitet Organizacyjny Konferencji
PSYCHO-MEDYCY-NA’93 - V Katedra i Klinika
Chorób Wewnętrznych Śl. Akad. Med., Bytom, ul.
Żeromskiego 7 (Książka dostępna w głównych
bibliotekach naukowych).

(*12) Andrzej Brodziak: System wydarty z brzucha
historii. Szaman - Człowiek, zdrowie, natura, 1995, nr
8.

(*13) Andrzej Brodziak: Jaka jesteś, jaka chciałabyś
być - czyli windowanie enneagramiczne. Szaman -
Człowiek, zdrowie, natura, 1995, nr 10.

(*14) C.G. Jung: Rozdzial pt.: “Nowoczesny mit o
rzeczach, które widuje się na niebie” w książce pt.:
“Archetypy i symbole”, Wydawnictwo Czytelnik,
Warszawa, 1981.

(*15) Gérard Klein: Archéologie des soucoupes

background image

volantes. Les recits concenant les extraterrestres sont
issus de sain es lectures. La Recherche, 1996, nr 5.

(*16) Francis Crick: Istota i pochodzenie życia.
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1992 (w
oryginale “Life itself, its origin and nature”, 1981).

(*17) John R. Searle: Deux biologistes et un physicien
en quete de l’ame - Crick, Penrose et Edelman passes
au scalpel de la critique philosophique. La Recherche,
1996, nr 5.

(*18) Andrzej Brodziak: Szalony lot w nieskończoność.
Szaman - Człowiek, zdrowie, natura, 1993, nr 7.

(*19) Andrzej Brodziak: Pamięć neuronalna i istota
wyobrażeń. Pol. Tyg. Lek., 1986, 41, 771.

(*20) Andrzej Brodziak: Pojęcia łączące neurofizjologię
i psycho-logię lekarską. Przeg. Lek., 1987, 9, 655.

(*21) Andrzej Brodziak: Engram pamięciowy i istota
wyobrażeń. Problemy, nr 6.

(*22) Andrzej Brodziak, Marianna Ryś: The unit of
neural networks modelling recall of mental images by
oscillations of feedback, caused by change of set-point
signal. Problemy Techniki Medycznej, 1990, 21, 30.

(*23) Andrzej Brodziak: Czym jest ból i przyjemność.
Problemy, 1988, nr 3.

(*24) Andrzej Brodziak: Czy integrowanie nauk o
mózgu jest nam potrzebne? - czyli jak uniknąć nowych
wojen z inno-wiercami? Przegląd Lekarski, 1994, 51, 6.


15. CZYŻBY SIEĆ PRYWATNYCH POWIĄZAŃ
STEROWANA PRZEZ SAMEGO RA?

background image

(*1) Jan Garewicz: Schopenhauer. Wiedza Powszechna,
Warszawa, 1988.

(*2) Robert Nye: Pamiętnik Lorda Byrona.
Wydawnictwo Marabut, Gdańsk, 1996.

(*3) Jerzy Jarniewicz: Kamerdynerzy historii
(Omówienie biografii w g. p. *2). Dodatek “Książki”
(nr 9(54)) do “Gazety Wyborczej”, 1996, 19 czerwca.

(*4) Zbigniew Kuderowicz: Nietzsche. Wiedza
Powszechna, Warszawa, 1990.

(*5) Ludwig Hüttel: Ludwig II - König von Bayern.
Goldmann Verlag (Bertelsmann), München, 1990.

(*6) Let’s go - Przewodnik turystyczny “Niemcy, 1994,
Let’s Go-Co.

(*7) Joachin Köhler: Tajemnica Zaratustry - Fryderyk
Nietzsche i jego zaszyfrowane przesłanie.
Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław, 1996.

(*8) Tadeusz Komendant: Ten pedał Nietzsche
(Omówienie biografii w g. p. *7). Dodatek “Książki”
(nr 9(54)) do “Gazety Wyborczej”, 1996, 19 czerwca.

(*9) Guy Lyon Playfair, Scott Hill: Cykle nieba. PIW,
Warszawa, 1984.

(*10) Erich von Däniken: Objawienia. Wydawnictwo
Prokop, Warszawa, 1995.

(*11) Karsten Alnaes: Sabina (Powieść biograficzna).
Agencja Wydawnicza J. Santorski & Co., Warszawa,
1995.

(*12) Andrzej Brodziak; Gwiazdy i Ty. Wydawnictwo
SPAR, Warszawa, 1995.

(*13) Françoise Giroud. Maria Skłodowska-Curie.
PIW, Warszawa, 1987.

background image

(*14) Elisabeth Nesme-Ribes, Sallie L. Baliunas,
Dimitrij Sokołow: Gwiezdne Dynamo. Świat Nauki,
1996, nr 10, s.30.

(*15) F.J. Lucatelli, E.J. Pane: [Is there a correlation
between cosmophysical factors and emergence of
manic-depressive psychosis?] Biofizyka, 1995,
40(5):1020-1024.


16. POSŁOWIE

(*1) Michael Hart: 100 postaci, które miały największy
wpływ na dzieje ludzkości - ranking. Wydawnictwo
PULS (Świat Książki). Warszawa, 1992.

(*2) Andrzej Brodziak: Rozdział pt.: “Narodziny
człowieka jako zakończenie teletransmisji w paśmie
(poza)elektromagne-tycznym” w książce pt.: “Gwiazdy
i Ty”, Wydawnictwo SPAR, Warszawa, 1995.

(*3) Andrzej Brodziak: Kartusze osobiste. Szaman -
Człowiek, zdrowie, natura, 1995, nr 6.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej Brodziak - I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE, inne, Andrzej Brodziak - I Twoj Niezwykly Umysl Tak
Andrzej Brodziak I TWÓJ NIEZWYKŁY UMYSŁ TAKŻE
Brodziak Andrzej Jesteś nieśmiertelny
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy czyli o racjonalnej metodzie przewidywania przyszłości
Brodziak Andrzej Pulapka osobista
Brodziak Andrzej Alchemia twoich marzeń
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy Sens Ludzkiej Egzystencji
Brodziak Andrzej Pułapka jak się z niej wydostać
Brodziak Andrzej Kwantowanie czasoprzestrzeni
Brodziak Andrzej Gwiazdy i Ty
Brodziak Andrzej Alchemia marzeń
3 TWÓJ UMYSŁ WRÓG CZY PRZYJACIEL
Niezwykłe kobiety w dziejach świata od starożytności do końca XIX wieku Andrzej Donimirski w histo
Alchemia twoich marzeń Andrzej Brodziak
Alchemia Twoich marzeń Andrzej Brodziak
Andrzej Brodziak Gwiazdy i TY
3 TWÓJ UMYSŁ WRÓG CZY PRZYJACIEL
Donimirski Andrzej Niezwykłe kobiety w dziejach

więcej podobnych podstron